CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Igor Kąkolewski Warszawa

HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” W KULTURZE STAROPOLSKIEJ

Na przełomie XX i XXI w. w języku polskim termin „polityka historyczna” wszedł na stałe do słownika języka naukowego i prasowego1. Zwraca uwagę liczba konferencji zorganizowanych ostatnio w Polsce na temat polityki i zbio- rowej pamięci historycznej. Zarazem w ciągu ostatnich kilkunastu lat nader modna w historiografii, zwłaszcza francuskiej i niemieckiej, jest stworzona przez Pier- re’a Norę koncepcja lieux de memoire – „miejsc pamięci”2. Polsko-niemieckim „miejscom pamięci” (Erinnerungsorte) poświęcony został m.in. cykl międzynaro- dowych sympozjów zorganizowanych w latach 2008 –2009 przez Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, których owocem ma być wielotomowa edycja ar- tykułów i esejów pod redakcją Roberta Traby i Hansa Henniga Hahna. Obydwaj ci historycy w tym ogromnym przedsięwzięciu postawili sobie za cel zebranie autorów gotowych do uprawiania historii tzw. drugiego stopnia, której istotą jest nie Rankowskie dążenie do odkrycia, „jak to w rzeczywistości było”, lecz raczej próba odpowiedzi na pytanie: dlaczego, jak i po co zapamiętujemy to, co było? Najkrócej rzecz ujmując, „miejscem pamięci” może być zarówno miejsce geo- graficzne związane z ważnym wydarzeniem historycznym (np. pole bitwy pod Grunwaldem z 1410 r.), jak i samo ważne wydarzenie dziejowe (np. inkorporacja Prus do Korony Polskiej w 1454 r. albo hołd pruski z 1525 r.), ale również insty- tucja (np. zakon krzyżacki) lub też postać historyczna (np. książę Albrecht Ho- henzollern i Mikołaj Kopernik). „Miejscem pamięci” zatem może być miejsce,

1 Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego w trakcie panelu „Węzłowe problemy z dziejów dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” podczas XVIII Powszechnego Zjazdu PTH w Olsztynie (19 września 2009). 2 Les lieux de memoire, wyd. P. Nora, t. 1–7, Paris 1984–1992. Zob. też: Deutsche Erinne- rungsorte, red. E. Francois, H. Schulze, t. 1–3, München 2001. 12 IGOR KĄKOLEWSKI wydarzenie, instytucja, człowiek lub grupa ludzi, którzy zaistnieli na trwałe w zbiorowej świadomości historycznej i kulturze pamięci, funkcjonując w tym obszarze na zasadzie „ikony” przywołującej rozmaite treści historyczne i aktualne polityczne w rozmaitej oprawie emocjonalnej (np. patriotyczno-sentymentalnej albo agresywno-nacjonalistycznej). Sceptykom, którzy wzruszą ramionami i sko- mentują koncepcję „miejsc pamięci” jako kolejny tzw. faktoid naukowy, odpowiem krótko, że to, co w rozbudowanej koncepcji powstałej na bazie refleksji Nory jest ciekawe i inspirujące, to postawienie problemu: w jaki sposób i za pomocą jakich przekazów lub technik utrwalamy społeczną pamięć o faktach historycznych oraz w jaki sposób stereotypizujemy albo mitologizujemy wydarzenia i postacie hi- storyczne na potrzeby np. dydaktyczne lub propagandowo-polityczne. Co istotne, „miejsce pamięci” w zbiorowej świadomości historycznej może zaistnieć na trzech poziomach. Po pierwsze, na poziomie stereotypu, na którym dochodzi do powierz- chownej, choć emocjonalnej asocjacji wydarzenia lub postaci historycznej z aktu- alną problematyką np. polityczną; w tym przypadku doskonałym medium pamięci historycznej może być karykatura, ale również zabarwiony emocjonalnie epitet, jak choćby „Krzyżak” = „hitlerowiec” = „Niemiec”. Po drugie, na poziomie mitu historycznego, czyli bardziej rozbudowanej narracji, która z reguły służy pogłę- bieniu tożsamości zbiorowej społeczeństwa; na tym poziomie „miejsca pamięci” są przekazywane z reguły przez podręczniki szkolne, publicystykę i powieść hi- storyczną, rzeźbę i malarstwo historyczne, ale też uczone dzieła historyków. Po trzecie wreszcie, na służącym podobnemu celowi „poziomie ceremoniału”, tj. np.: [...] obchodów kolejnych rocznic danego wydarzenia dziejowego, czyli sytuacji propagandowego teatrum, w którym mit historyczny zostaje „odegrany” w godnej oprawie przed zgromadzoną publiką, obejmującą z jednej strony uliczną gawiedź, z drugiej zaś uczonych inscenizatorów, czyli nobliwych przedstawicieli świata nauki i sztuki wysługujących się czcigodnym funkcjonariuszom władzy pozba- wionym głębszej wiedzy historycznej3. Celem niniejszego artykułu jest zarysowanie miejsca, jakie w staropolskiej kul- turze pamięci zajmowało wydarzenie, które na zasadzie „ikony”, głównie dzięki monumentalnemu obrazowi Jana Matejki ukończonemu w 1882 r., głęboko tkwi również we współczesnej świadomości historycznej Polaków: hołd pierwszego świeckiego księcia „w Prusach” Albrechta Hohenzollerna złożony królowi Zyg- muntowi Staremu na Rynku Głównym w Krakowie 10 kwietnia 1525 r.4 Przy okazji pragnę zaznaczyć, że miejsce pamięci „Hołd pruski 1525 r.” traktuję –

3 I. Kąkolewski, Krzyżacy w pamięci Polaków i Niemców, w: Polsko-niemieckie miejsca pa- mięci. Polnisch-deutsche Erinnerungsorte (w druku). 4 Omówienie stanu badań polskiej historiografii na ten temat zob. ostatnio: I. Kąkolewski, Relacje polityczne między Rzeczpospolitą a Prusami Książęcymi od 1525 do 1701 r., „Ko- munikaty Mazursko-Warmińskie” (dalej: KMW) 2009, nr 2, s. 267–286. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 13

Jan Matejko, „Hołd pruski” (1882) Za: Wikipedia, wolna encyklopedia; http://pl.wikipedia.org/ oprócz bitwy pod Grunwaldem w 1410 r. oraz inkorporacji Prus w 1454 r. – jako „węższe” miejsce pamięci, które należy rozpatrywać w kontekście „szerszego” miejsca pamięci, jakie konstytuują w świadomości historycznej Polaków (z reguły mało lubiani zarówno w epoce staropolskiej, jak i nowoczesnej) Krzyżacy5. Tak zwany hołd pruski z 1525 r. jako wydarzenie o przełomowej politycznej i historycznej wadze, z której zdawali sobie sprawę już współcześni, otrzymał niejako in statu nascendi godną oprawę ceremonialną i propagandową, która w przyszłości miała mu pozwolić na awans do jednego z czołowych wydarzeń w panteonie polskiej kultury pamięci. Już sam ceremoniał hołdu lennego, oparty na normach zawartych w Zwierciadle saskim i wzorcach hołdów lennych książąt Rzeszy przed cesarzem6, czynił z tego wydarzenia widowisko niezwykłe, z któ- rego ceremonialno-symbolicznych treści i niuansów nie wszyscy naoczni świad- kowie zdawali sobie do końca sprawę. Wskazują na to słowa obecnego w tym dniu na rynku krakowskim biskupa przemyskiego Andrzeja Krzyckiego. Przytoczmy kluczowy tutaj fragment z jego obszernej relacji: Dlatego trzeba było wyznaczyć odbycie uroczystości, jaka zwykle towarzyszy takim hołdom, na poniedziałek Wielkiego Tygodnia. […] Podczas gdy król przy- wdziewa strój koronacyjny, a mianowicie sandały, tunikę, albę, dalmatykę, płaszcz, czyli kapę i koronę, dwaj książęta [tj. Jerzy Hohenzollern z Ansbachu i Fryderyk

5 To zagadnienie omawiam obszerniej w cyt. już eseju Krzyżacy w pamięci Polaków i Niem- ców oraz w sposób bardziej popularnonaukowy w artykule Jak zapamiętaliśmy Krzyżaków, „Wiadomości Historyczne” 2010, nr 1, s. 51– 60. 6 S. Grodziski, O hołdzie i hołdowaniu, w: H. Blak, S. Grodziski, Hołd pruski. Obraz Jana Matejki, Kraków 1990, s. 59. 14 IGOR KĄKOLEWSKI

legnicki – I. K.] udają się do gospody mistrza. Byli tacy, co stosownie do obyczajów tego czasu, mieli za złe, że władca odział się w taki strój, jak gdyby niedorzecznie wymyślony przez kapłanów. Nie zważyli oni, że król wszystkich królów, Jezus Chrystus, na pośmiewisko tak właśnie był ubrany, i strój ten następnie przeszedł na tę pamiątkę na królów chrześcijańskich. Nie rozumieli też, że potęga królewska zależy od pomocy religii […] Stąd jeszcze do tej pory królowie, podobnie jak ka- płani, bywają pomazani według dawnego obyczaju i nazywają się Sacra Maiestates […]. Woleliby ci sami krytycy, by znakomity władca pokazał się uzbrojony niby jaki Thraso na teatralnej widowni. Tymczasem niezliczeni najznamienitsi chrześci- jańscy królowie i cesarze przy takich i podobnych okolicznościach zawsze używali tego najświęciej ustanowionego stroju, przecież pozostawili po sobie potomności przesławne czyny swego oręża. Obecnie zaś ci, którzy więcej pobrzękują orężem i okazują się w broni, gdy tego nie trzeba, mniej zwykli robić bronią w potrzebie7. To ostatnie zdanie mogło zresztą stanowić przytyk do zakutego w zbroję Al- brechta. Dodajmy na marginesie, że lektura tego właśnie fragmentu odegrała klu- czową rolę w Matejkowskiej interpretacji „Hołdu”8. Oprócz czytelnego w przytoczonym tu fragmencie wymiaru ceremonialno-re- ligijnego aktu hołdowniczego, mającego zwielokrotnić jego znaczenie polityczne i oddziaływanie socjotechniczne, hołd pruski z 1525 r. otrzymał też godną oprawę propagandową. Miała ona zatoczyć szerokie kręgi zarówno w kraju, jak i w całej chrześcijańskiej Europie w celu zdobycia poparcia dla kontrowersyjnego kroku wzięcia przez prawowiernego króla za wasala „heretyka” z jednej strony, z dru- giej zaś usprawiedliwienia polityki Zygmunta Starego, któremu wielu wytrawnych polityków w kraju (m.in. Jan Łaski, Jan Dantyszek, Maurycy Ferber), a także za- granicą zarzucało brak konsekwencji i zaniechania inkorporacji resztek Prus Za- konnych do Korony Polskiej9. Apologii dyplomacji zygmuntowskiej miały służyć m.in. łacińskie wiersze dwóch autorów: Macieja Pyrseriusa, nowołacińskiego poety rodem ze Śląska, związanego z Akademią Krakowską i dworem kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego, oraz młodego Stanisława Hozjusza, wówczas od-

7 Cyt. w polskim tłumaczeniu za: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych (1454–1657). Wybór źródeł, oprac. A. Vetulani, Wrocław 1953, s. 99. 8 Zob. znakomitą interpretację tego obrazu, ukazującą niejednoznaczność i wielowątkowość ocen Matejki, w: H. Słoczyński, Hołd pruski Jana Matejki, w: M. Bogucka, K. Zernack, Sekularyzacja zakonu krzyżackiego w Prusach. Hołd pruski 1525 roku, red. I. Kąkolewski, Warszawa 1998, s. 109. 9 Zob.: M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzyżackiego w Prusach, Gdańsk 1986, s. 490. Por. też podsumowujące omówienie krytycznych ocen hołdu pruskiego u J. Wijaczki, Al- brecht von Brandenburg-Ansbach (1490–1568). Ostatni mistrz zakonu krzyżackiego i pierw- szy książę „w Prusiech”, Olsztyn 2010, rozdz. „Hołd pruski w 1525 roku”. Por. też na temat kontekstu politycznego, w którym powstała relacja biskupa warmińskiego Ferbera z wyda- rzeń krakowskich z kwietnia 1525 r., w: A. Wojtkowski, Hołd pruski według relacji Maury- cego Ferbera, biskupa warmińskiego, „Zapiski TNT” R. 13, 1947, s. 95–99, oraz dyskusja na tezami tegoż, w: ibidem, s. 108–110. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 15 danego erazmianisty, związanego z kręgiem podkanclerzego Piotra Tomickiego. Hozjusz w swym panegiryku rozpoczynającym się od słów Quis magis est et cle- mens – wbrew opinii niektórych późniejszych historyków, niepotrafiących dobrze odczytać zastosowanych przez autora renesansowych figur poetycko-retorycznych, a także idących śladem błędnego odczytu w Acta Tomiciana10, wedle którego słowo „clemens” uparcie przekręcano na „demens” – z entuzjazmem sławił decyzję Zyg- munta Starego, rozpoczynając pochwałę od czysto retorycznego pytania, które po zaprzeczeniu miało podkreślać mądrość i „łaskawość” królewskiej decyzji11. Obydwa łacińskie wiersze wydano drukiem w Krakowie w 1525 r. w oficynie Hieronima Wietora wraz ze wspomnianym już łacińskim listem biskupa płockiego Andrzeja Krzyckiego do legata papieskiego na Węgrzech Pulleona jako Andreas Cricii – ad Ioannem Antonium Pulleonem – de negotio Prutenico epistola12. Tekst ten uchodzi zresztą, według obecnego stanu badań, za najstarszy znany tekst ga- zetowy opublikowany w Polsce13, o funkcjach wyraźnie propagandowych, który okazał się w przyszłości kluczowym źródłem historycznym do rekonstrukcji ce- remoniału hołdowniczego z 10 kwietnia 1525 r. To, co łączy wszystkie wymie- nione tu teksty, to ich wyraźny tenor renesansowo-humanistycznego, konkretniej zaś erazmiańsko-morusowego pacyfizmu oraz apologetyczny ton wobec władcy polskiego – rzecz zrozumiała, wziąwszy pod uwagę bliskie więzy łączące autorów z architektami układu krakowskiego: Krzysztofem Szydłowieckim i Piotrem To- mickim14. Zresztą głos wielkiego Erazma z Rotterdamu w liście do Zygmunta I, wychwalający postępek króla polskiego, który wolał pójść na ustępstwo w po- staci zhołdowania dawnego wroga niż dalsze prowadzenie wojny, dołączył się dwa lata później do tych ocen15. List ten, wydany drukiem w 1527 r., stanowi jeden

10 Zob.: W. Urban, Hozjusz, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 10, Wrocław 1962–1964, s. 42. 11 Na temat retorycznej figury zastosowanej w epigramie Quis magis est et clemens invicto Rege Polono // Dic, sodes [...]? zob.: J. Starnawski, Kult wielkich mężów w młodzieńczych poezjach Stanisława Hozjusza, w: Kardynał Stanisław Hozjusz (1504–1579). Osoba, myśl, dzieło, czasy, znaczenie, Olsztyn 2005, s. 239. 12 Utwór Hozjusza na stronie tytułowej, Pyrseriusa zaś na koniec listu Krzyckiego, którego łacińskie wydanie Wietora od niedawna osiągalne jest jako skan pod adresem http://www. cbdu.id.uw.edu.pl/view/year/1525.html w Cyfrowej Bibliotece Druków Polskich i Polski Dotyczących z XVI, XVII i XVIII Wieku. 13 J. Pirożyński, Z dziejów obiegu informacji w Europie XVI w. Nowiny z Polski w kolekcji Jana Jakuba Wicka w Zurychu z lat 1567–1587, Kraków 1995, s. 69. 14 Na temat przynależności młodego Stanisława Hozjusza do krakowskiego kręgu erazmiani- stów i jego związków z Tomickim i Krzyckim, także w kontekście panegiryku Quis magis est et clemens, zob. m.in.: J. A. Kalinowska, Stanisław Hozjusz jako humanista 1504–1579. Studium z dziejów kultury renesansowej, Olsztyn 2004, s. 25 nn. i 91 nn. 15 Erazm do Zygmunta I, [15 maja 1527], w: Erazm z Rotterdamu, Wybór pism, wyd. M. Cy- towska, Wrocław–Warszawa–Kraków 1992, s. 429. 16 IGOR KĄKOLEWSKI z pierwszych refleksów funkcjonowania niedawnych jeszcze wydarzeń krakow- skich w sferze pamięci uczonych kręgów europejskich humanistów. Zarazem istotna była świadomość historyczności tego wydarzenia w odbiorze współczesnych, o czym świadczyć może jeszcze kilka innych faktów. Tak więc proporzec lenny z czarnym orłem w białym polu oraz inicjałem łacińskiego imienia polskiego króla „S” (Sigismundus) przechowywano przez wiele lat na zamku wa- welskim16. Nie nadano mu jednak tej samej rangi, jaką zyskały dwa miecze grun- waldzkie17, które po opatrzeniu ich godłami Korony i Litwy stały się insygniami koronacyjnymi władców państwa polsko-litewskiego. Jego status w panteonie pa- mięci zbiorowej był bliższy 51 chorągwiom krzyżackim spod Grunwaldu, umiesz- czonym w katedrze wawelskiej. Niemniej to właśnie ikonograficzne przedstawienie proporca hołdowniczego z czarnym orłem i srebrną literą „S” na jego piersi stało się znakiem graficznym i zarazem symbolicznym, w skrótowej formie powielającym w świadomości historycznej kolejnych generacji pamięć o wydarzeniu z 1525 r. Tak więc na mapie Prus Heinricha Zella z 1542 r. rysownik umieścił chorążego Prus Książęcych z chorągwią i tarczą herbową Albrechta18. Znacznie efektywniej- szym i trafiającym do nieporównanie szerszego kręgu odbiorców przekaźnikiem pamięci były wybijane w mennicy królewieckiej monety groszowe z lat 1532, 1539, 1543, 1597 – zawsze na awersie z popiersiem aktualnie panującego księcia „w Prusiech” (w przypadku 1597 r. umieszczono tu administrującego księstwem Jerzego Fryderyka z Ansbachu, a nie chorego psychicznie Albrechta Fryderyka), na rewersie zaś z pruskim orłem z literą „S”19. Innym ważnym dla funkcjonowania pamięci o hołdzie pruskim artefaktem był biały płaszcz z czarnym krzyżem ostat- niego wielkiego mistrza Zakonu Niemieckiego Albrechta Hohenzollerna. Miał on zwłaszcza znaczenie dla jednego z możnowładczych rodów Prus Królewskich. Po- darowany przez Albrechta podkomorzemu pomorskiemu Achacemu Cemie, czyn- nemu w misjach dyplomatycznych z poruczenia Szydłowieckiego i Tomickiego w celu sekularyzacji Zakonu w Prusach, przechowywany był na pamiątkę hołdu z 1525 r. w rodzinnym lamusie Cemów przez następne dziesięciolecia, o czym

16 J. Chrościcki, Hołdy lenne a ceremoniał obrad sejmu, w: Teatrum ceremoniale na dworze książąt i królów polskich, red. M. Markiewicz, R. Skowron, Kraków 1999, s. 171. 17 Na temat gestu wręczenia dwóch mieczy przed bitwą zob. ostatnio m.in.: J. Wenta, O dwóch mieczach z bitwy grunwaldzkiej, w: Balticum. Studia z dziejów polityki, gospodarki i kultury ofiarowane Marianowi Biskupowi w 70. rocznicę urodzin, red. Z. H. Nowak, Toruń 1992. 18 Zob. podobiznę tego fragmentu mapy Zella w: J. Chrościcki, Paryskie studia nad Janem Kochanowskim. Podróż do Francji. Pamiątka. Proporzec, w: Artes atque humaniora, War- szawa 1998, s. 102. 19 Zob. podobizny monet z Prus Książęcych w: Ch. Hartknoch, Alt- und neues Preussen, Frank- furt–Leipzig 1684, na wklejce między s. 512 a 513. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 17 przypominał Stanisław Sarnicki w Descriptio veteris et nova Polonia (Kraków 1585)20. Istotne znaczenie w przekazie pamięci o hołdzie pruskim miały bez wątpienia obszerne fragmenty poświęcone temu wydarzeniu w Mowie na pogrzeb Zyg- munta I z 1548 r. autorstwa Marcina Kromera – jednej z wielu mów pogrzebo- wych powstałych ku pamięci tego monarchy, które drukiem ukazywały się jeszcze w drugiej połowie XVI i w pierwszej XVII w. W opublikowanej (faktycznie jednak nie wygłoszonej w czasie uroczystości pogrzebowych) w Krakowie w oficynie wdowy po Hieronimie Wietorze, później zaś wielokrotnie wznawianej drukiem w kraju i zagranicą łacińskiej oracji, Kromer – dodajmy, że w tym czasie sekre- tarz królewski odpowiedzialny za pruski kierunek polityki dworu – w podobnym duchu jak jego poprzednicy wychwalał pokojową postawę zmarłego króla: Na koniec nadał jemu [tj. Albrechtowi – I. K.] i braciom jego, Kazimierzowi i Je- rzemu, księstwo dziedziczne w linii męskiej. Czyż są większe dowody łaskawości, aniżeli przyjąć do wspólnoty i dopuścić do przyjaźni na warunkach lepszych niż po- przednio wroga, któremu nie wypadało być wrogiem, i to wroga zaciętego, dopiero co zwyciężonego, odartego z bogactwa21. Z połowy XVI stulecia zachowało się również jedno z najstarszych ikonogra- ficznych wyobrażeń hołdu krakowskiego w wielokrotnie zresztą w następnym stuleciu przepisywanej – głównie na potrzeby gdańskiego patrycjatu i kręgu dwor- skiego w Królewcu – Cronica der Preussen. W dziele tym, pierwotnie spisanym za przyzwoleniem rady miejskiej miasta Gdańska w latach 1553–1556 przez Hein- richa Redena22, tamtejszego zamożnego kupca, mającego też zapewne koneksje na dworze Zygmunta Augusta, ponad obszernym opisem ceremonii hołdowniczej nieznany iluminator przedstawił metodą rysunku piórkiem i akwareli, w sposób uproszczony i schematyczny, a tym samym oderwany od sąsiadującej z nim szcze- gółowej narracji, scenę składania przysięgi lenniczej przez Albrechta polskiemu monarsze23.

20 Zob.: A. Wojtkowski, Tezy i argumenty polskie w sporach terytorialnych z Krzyżakami, Olsz- tyn 1968, wydanie w formie książkowej przez Stację Naukową PTH (Instytut Mazurski) w Olsztynie (jako odbitka z KMW 1966, nr 1; 1967, nr 1–2; 1968, nr 1, zwłaszcza s. 178– 184). 21 M. Kromer, Mowa na pogrzebie Zygmunta I oraz O pochodzeniu i o dziejach Polaków księgi XXIX i XXX, wyd. J. Starnawski, Olsztyn 1982, s. 144 n. Por. też: ibidem, s. XIX nn. 22 Korzystałem z dwóch przechowywanych w Bibliotece UMK kopii tego dzieła sporządzo- nych w Gdańsku i datowanych na drugą połowę XVI – początek XVII w. (sygn. II/60) oraz dokładnie na 1626 r. (sygn. II/61). Oprócz tego w Bibliotece Czartoryskich znajduje się jeszcze późniejsza kopia tej tzw. Kroniki Redena, spisana w Królewcu w 1640 r. 23 Na temat autorstwa tekstu i ilustracji tzw. Kroniki Redena por. przede wszystkim rozmijające się ze sobą w kilku istotnych punktach opinie U. Arnold, Studien zur preussischen Histo- riographie des 16. Jahrhundert., Bonn 1967, s. 66–85, oraz D. Buschinger, Die preußische (bzw. Danziger) Identität im königlichen Preußen, wie sich in der Preussichen Chronik des 18 IGOR KĄKOLEWSKI

Rysunek piórkiem z przedstawieniem hołdu pruskiego z 1525 roku, w: Cronica der Preussen (tzw. Kronika Redena), przełom XVI/XVII wieku Za: D. Buschinger, Die preußische (bzw. Danziger) Identität

Hołd pruski i poprzedzający go traktat krakowski z 8 kwietnia 1525 r., koń- czący ostatnią wojnę polsko-krzyżacką z lat 1519–1521 i stanowiący o przekształ- ceniu państwa zakonnego w Prusach w świeckie lenno Korony Polskiej, nie zostały łatwo zapomniane w ciągu następnych stu kilkunastu lat, aż do uzyskania przez elektorską linię Hohenzollernów praw suwerennych w Prusach Książęcych w po- łowie XVII w. Następne hołdy lenne książąt „w Prusach”, składane najpierw przez frankońskich, później zaś brandenburskich Hohenzollernów osobiście kolejnym władcom Rzeczypospolitej – mimo różnych miejsc, w których je organizowano (19 maja 1569 przed Bramą Krakowską w Lublinie, 20 lutego 1578 i 17 listopada 1611 przed kościołem oo. Bernardynów pod wezwaniem św. Anny na Krakow-

Heinrich von Reden abzeichnet (mps w Gabinecie Rękopisów i Starych Druków BUMK). W tym miejscu chciałbym wyrazić serdeczne podziękowania dr. Markowi Janickiemu za wskazanie mi tego ważnego dla omawianego tutaj tematu źródła, a prof. Jackowi Wijaczce za pomoc w dotarciu do Kroniki Redena i zamówieniu skanu. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 19 skim Przedmieściu w Warszawie, a także ostatni, szósty z rzędu hołd 17 paździer- nika 1641 na dziedzińcu wewnętrznym Zamku Królewskiego) – pod względem ceremonialnym, z pewnymi modyfikacjami roty przysięgi, były w pewnym sensie repliką hołdu krakowskiego z 1525 r.24 Bez wątpienia repliką najbardziej świeżą i świadomie wzorowaną na hołdzie krakowskim z 1525 r. oraz świadectwem, że wydarzenie to zajmowało miejsce poczesne w kulturze pamięci – przynajmniej dobrze wyedukowanej elity – przez następne półwiecze, jest znany poemat Jana Kochanowskiego Proporzec albo Hołd pruski. Wydany drukiem po raz pierwszy zapewne dopiero w 1587 r., już po śmierci czarnoleskiego poety, został napisany z okazji hołdu lubelskiego w 1569 r. Albrechta Fryderyka, syna zmarłego rok wcześniej Albrechta Starszego. Hołd został złożony przed Zygmuntem Augustem. Warto przy okazji przypomnieć „teatralny” wymiar tej ceremonii, z wszystkimi należnymi jej elementami sce- nografii: tzw. theatrum, czyli podwyższeniem przeznaczonym na królewski tron, gdzie zaplanowano centralną część inscenizacji hołdu, oraz połączoną z theatrum garderobą25. Nie wchodząc w trudną do rozstrzygnięcia kwestię, czy Kochanowski jako sekretarz królewski był, czy też nie był naocznym świadkiem hołdu lubel- skiego, a także w artystyczną ocenę tego utworu, oprzyjmy się tutaj częściowo na interpretacji Juliusza Chrościckiego. Po pierwsze, Kochanowski w poemacie miał dokonać realistycznego opisu chorągwi z 1525 r., którą mógł na własne oczy obejrzeć wśród pamiątek przechowywanych na Wawelu, nie zaś nowego, malowa- nego i tkanego proporca, sporządzonego specjalnie na uroczystość hołdowniczą w 1569 r. Po drugie, autor – puszczając wodze licencia poetica, głównie opartej na homerowym opisie w Iliadzie tarczy Achillesa oraz owidiuszowej tkaniny Arachne z Metamorfoz – stworzył wizję fantastycznego proporca: tkaniny „długiej i wijącej się na wietrze, z cyklem przedstawień, zupełnie jak na filmowych uję- ciach”26, w których określił najważniejsze etapy ciągnących się prawie przez trzy stulecia stosunków polsko-krzyżackich. Ostatnia z tych scen najprawdopodobniej przedstawia hołd pruski z 1525 r.27

24 K. Piwarski, Hołdy pruskie, „Roczniki Historyczne” R. 21, 1956, s. 152–173, tu s. 158 nn. 25 M. Korolko, Głosy źródłowe do „Proporca albo Hołdu pruskiego” Jana Kochanowskiego, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” R. 25, 1980, s. 165 n. 26 J. Chrościcki, Hołdy lenne, s. 174. 27 Por.: J. Chrościcki, Paryskie studia, s. 115. Zob. też: M. Korolko, Głosy źródłowe, s. 163– 168, który omówił poemat Kochanowskiego w kontekście podstawowych opisów hołdu lu- belskiego; A. Gwagnina, Sarmatiae Europae descriptio, Kraków 1578; współczesnego opisu J. Ponętowskiego, Krótki rzeczy polskich sejmowych pamięci godnych komentarz roku 1569 uczyniony, wyd. K. J. Turowski, Kraków 1858; rękopiśmiennej relacji naocznego świadka hołdu z pruskiego orszaku Albrechta Fryderyka, w: K. Liske, Dwa hołdy pruskie według opisów współczesnych przechowywanych w archiwum królewieckim, „Dziennik Poznański” R. 10, 1868, nr 58, s. 1–2, a także rachunków dworskich z Archiwum Skarbu Koronnego, przechowywanych w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Por. też przytocze- 20 IGOR KĄKOLEWSKI

Pamięć o pierwszym hołdzie pruskim z 1525 r. i towarzyszących mu wyda- rzeniach nie funkcjonowała tylko pośrednio na zasadzie repliki w kolejnych cere- moniach hołdowniczych książąt pruskich składanych władcom Rzeczypospolitej aż do połowy XVII w.28 Pamięć o wydarzeniach krakowskich z kwietnia 1525 r. odświeżała także polska publicystyka na przełomie XVI i XVII w., roztrząsająca pretensje Hohenzollernów brandenburskich do przejęcia sukcesji w lennie pru- skim i odwołująca się przy tym nieuchronnie do postanowień traktatu krakow- skiego z 8 kwietnia 1525 r. Podobnie zresztą czynili przedstawiciele stanów Prus Książęcych niechętni sukcesji brandenburskiej29. Z kolei po zerwaniu zależności lennej księstwa pruskiego z Koroną w 1657 r. do odświeżenia pamięci o wydarzeniach z 1525 r., jednak znów głównie przez pry- zmat postanowień traktatu krakowskiego, nie zaś będącego jego ceremonialnym zwieńczeniem hołdu na rynku krakowskim, przyczyniła się debata stanów pru- skich, które na początku lat sześćdziesiątych XVII w. protestowały przeciw traktatowi welawsko-bydgoskiemu z 1657 r.30 Po stronie polskiej pamięć tę zak- tualizował m.in. napisany w 1676 r. – zapewne z inspiracji samego Jana III Sobie- skiego – Exilis tractatus autorstwa Jana Kazimierza Rogali-Zawadzkiego, starosty puckiego, który surowo osądzał jako błąd polityki królewskiej zarówno wyda- rzenia wokół hołdu pruskiego z 1525 r., jak i później przekazanie brandenburskiej linii Hohenzollernów sukcesji w lennie pruskim w 1611 r., wreszcie zaś zerwanie zależności lennej w 1657 r. Jak łatwo można odgadnąć, za tymi ocenami kryły się ambicje i plany wczesnego etapu polityki Jana III Sobieskiego wobec Prus Książęcych. Traktat ten, skrytykowany przez Samuela Pufendorfa jako „dzieło

nie obszernych fragmentów tychże źródeł w: idem, Jana Kochanowskiego żywot i sprawy. Materiały, komentarze, przypuszczenia, Warszawa 1985, s. 140–147, a także uzupełniają- co, idem, Kalendarz życia i twórczości Jana Kochanowskiego, w: Kochanowski. Z dziejów badań i recepcji twórczości, oprac. M. Korolko, Warszawa 1980, s. 31 n. Z najważniejszej literatury przedmiotu dotyczącej wspomnianego poematu Kochanowskiego zwróćmy jesz- cze uwagę na krytyczną ocenę wartości literackiej Proporca w: J. Nowak-Dłużewski, Oko- licznościowa poezja polityczna w Polsce. Czasy zygmuntowskie, Warszawa 1966, s. 275 nn., który – inaczej niż Korolko – wyraził wątpliwość co do obecności poety podczas hołdu lubelskiego w 1569 r. 28 Zob. wspomnienie o traktacie krakowskim z 8 kwietnia 1525 r. jako „starej umowie” w: Opis jakim porządkiem nadane zostało lenno Jaśnie Wielmożnemu Panu Janowi Zygmuntowi Margrabiemu i elektorowi brandenburskiemu dnia 16 listopada 1611 r., w: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych, s. 233. 29 Zob.: Dyskurs z strony postępku z brandenburskim elektorem o lenno ziemi pruskiej, w: Władztwo Polski w Prusiech Zakonnych i Książęcych, zwłaszcza s. 205 nn., oraz tamże, s. 225, Przemówienie wysłannika szlachty pruskiej przed królem Zygmuntem III Wazą i se- natem w Warszawie dnia 11 lutego 1609 r. 30 Protest stanów Prus Książęcych przeciw oderwaniu Księstwa od Korony, w: Władztwo Pol- ski w Prusiech Zakonnych i Książęcych, s. 251. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 21 bezwstydne”, wykupywali agenci elektorscy, płacąc po 12 florenów za dwa eg- zemplarze tej broszury31. Jak z tego wynika, zmieniający się kontekst polityczny, stosunki Rzeczypo- spolitej z Księstwem Pruskim zarówno w XVI, jak i w XVII stuleciu odświeżał i aktualizował „miejsce pamięci”, jakim był pierwszy hołd pruski z 1525 r. Jednak w miarę upływu czasu punktem odniesienia z reguły nie bywał sam symboliczny akt hołdu lennego, lecz postanowienia traktatu krakowskiego z 1525 r., istotne zwłaszcza dla debat politycznych i prawnych nad stopniem wasalnej zależności Prus Książęcych od Korony, a także kwestii sukcesji w lennie pruskim. Wydaje się, że samo określenie „hołd pruski” do końca XVII w. w odniesieniu do wydarzenia krakowskiego z 10 kwietnia 1525 r. nie urosło jeszcze do rangi „ikony” w staropolskiej kulturze pamięci. W popularnej Kronice wszystkiego świata Marcina Bielskiego, opublikowanej ćwierć wieku po pierwszym hołdzie pruskim (wyd. 1551, 1554, 1564), oprócz zanotowanego na marginesie odnośnika: „Ołd pruski”, czytamy: Woyciech Pruski mistrz ołd czynił krolowi Polskiemu srod rynku krakowskiego, gdzie było uczyniono [...] majestat krolewski, na ktorym siedział krol Zygmunt w koronie krolewskiej, przedeń Pruski mnistrz przystąpił przysiege czynił, potim zrzuciwszy kapice albo płaszcz z krzyżykiem na ksiestwo od krola przełożon. Wydarzenie to jednak zostało błędnie datowane na 10 marca 1525 r.32 Zdanie to, zawierające przedstawienie rytuału hołdowniczego w sposób plastyczny i skró- towy – i tym samym nadający mu cech „ikony” w systemie alegorii i znaków tworzących zapis w zbiorowej pamięci historycznej – w prawie w identycznym brzmieniu (i z tym samym błędem!) powtarzało inne nader poczytne i wielokrotnie wznawiane dzieło, a mianowicie wydana po raz pierwszy w 1582 r. Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego33. Z kolei w inspiro- wanej dziejopisarstwem Stryjkowskiego Kronice mistrzów pruskich Marcina Muri- niusa, ukończonej na początku lat osiemdziesiątych XVI w., zdanie znowu zostało powtórzone; tym razem jednak dobrze zorientowany w historii Prus autor zrezyg- nował w ogóle z podania daty dziennej34. Z kolei w wydanej w 1597 r. przez syna Marcina Bielskiego, Joachima Kronice polskiej „ikonograficzny” opis wypadków prowadzących do sekularyzacji zakonu krzyżackiego w Prusach znacznie rozbu- dowano: oprócz opisu zrzucenia „białej szaty krzyżackiej z czarnym krzyżem”

31 A. Kamieński, Polska a Brandenburgia-Prusy w drugiej połowie XVII wieku. Dzieje poli- tyczne, Poznań 2002, s. 133; por. też: M. Bogucka, Hołd pruski, Warszawa 1985, s. 133 n. 32 M. Bielski, Kronika wszystkiego świata, s. 287 – korzystałem z kopii dostępnej elektronicz- nie: http://pbi.edu.pl/publikacje/0000/033/262/0000033262-000655.jpg (17.09.2009). 33 Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego, Warszawa 1846, s. 363. 34 M. Murinius, Kronika mistrzów pruskich, wyd. Z. Nowak, Olsztyn 1989, s. 238. 22 IGOR KĄKOLEWSKI i przyjęcia „sekty luterskiej” pod koniec 1524 r., pod poprawioną już na kwiecień 1525 r. datą w opisie hołdu krakowskiego został położony nacisk na scenę wrę- czenia hołdującemu księciu proporca z orłem z literą „S” na piersiach35. Wydaje się jednak, że wraz z kolejnymi hołdami „książąt w Prusiech” określenie „hołd pruski” w staropolskiej kulturze można było dowolnie stosować do kolejnych tego typu wydarzeń, aż po ostatni z 1641 r.36 Nawet na poziomie historiografii sąsiadujących z byłym lennem pruskim Prus Królewskich nie asocjowano go jeszcze wyłącznie z wydarzeniami krakow- skimi z 1525 r. Na przykład obszerny opis hołdu krakowskiego w Historia rerum Prussi carum Caspra Schütza z 1592 r. autor opatrzył odnośnikiem na marginesie: „Belehnung des Herzogthum bei Preussen”. Przy okazji warto zwrócić uwagę na popełniony przez tego dziejopisa wymowny błąd, wskazujący na pamięć histo- ryczną innego wydarzenia z zamierzchłej przeszłości. Otóż Schütz – powtarzając za wcześniejszymi pruskimi relacjami kronikarskimi – twierdził, że król Zyg- munt, przyjmując hołd Albrechta, na głowie nosił „nicht eine schlechte Crone, sondern ein Keyserlich Diadema, welchs dem ersten Könige Boleslaw in seiner krönung von Keyser Otten ist geschenkt worden”37. Zamknięta nowożytna ko-ko- rona władców polskich – wyraz ich pełnej suwerenności wobec władzy cesarskiej – została w tym przypadku przez kronikarza pruskiego stylizowana na diadem otrzymany od Ottona III przez Bolesława I podczas jego rzekomej koronacji w Gnieźnie w 1000 r. Z kolei w ważnym, prawie o stulecie późniejszym dziele Krzysztofa Hart- knocha Alt- und neues Preussen, opublikowanym w 1684 r., krótki acz tre- ściwy opis hołdu z 1525 r. został opatrzony na marginesie odnośnikiem: „Eyd deß Her tzogen in Preussen”. W narracji Hartknocha oprócz zacytowania peł- nego brzmienia przysięgi hołdowniczej i opisu nadanego przez Zygmunta Ja- giellończyka herbu księstwa pruskiego znów centralną i zarazem symboliczną rolę odgrywa gest złożenia przez ostatniego wielkiego mistrza białego płaszcza z czarnym krzyżem, który oznacza początek nowej epoki w dziejach Prus: „und damit des Ordens Kleid, Creutz und Wapen ganz abgelegt und also die Regierung dieses weltlichen Fürstenthums angetreten”38. Z kolei więcej miejsca dziejopis po- święcił opisowi drugiego hołdu pruskiego z 1569 r., zwracając przy tym uwagę

35 M. Bielski, Kronika polska, Kraków 1597, s. 553 n – korzystałem z kopii dostępnej elektro- nicznie: http://pbi.edu.pl/publikacje/0000/033/261/0000033261-000571.jpg (17.09.2009). 36 Opis ostatniego hołdu pruskiego złożonego przez elektora Fryderyka Wilhelma po objęciu przezeń sukcesji w Prusach Książęcych w październiku 1641 r. w Warszawie przed królem Władysławem IV pozostawił A. S. Radziwiłł, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 2: (1637– 1646), oprac. A. Przyboś i R. Żelewski, Warszawa 1980, s. 269–274. 37 C. Schütz, Historia rerum Prussicarum, Zerbts 1592 (reprint 2006 Olms Verlag), k. 540 r. Podobnie we wzmiankowanej już (zob. przypis 23) tzw. Kronice Redena, k. 226 v. 38 Ch. Hartknoch, Alt- und neues Preussen, s. 326. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 23 głównie na hołd ewentualny Jerzego Fryderyka z Ansbachu oraz posłów elektora brandenburskiego, a także nadanie przy tej okazji przez króla Zygmunta Augusta księstwu Privilegium Religionis secundum Confessionem exercende39. Natomiast uwagę czytelnika przykuwa zamieszczona w dziele rycina, przedstawiająca hołd stanów pruskich złożony w obecności polskich posłów w Królewcu 18 paździer- nika 1663 r. od niedawna suwerennemu księciu „w Prusach” elektorowi Frydery- kowi Wilhelmowi, którą opatrzono zwięzłym podpisem Preussiche Huldigung40. Zamieszczony obok w tekście krótki komentarz wspomina, że w dniu tym przez polskie poselstwo: „das absolutum dominium, oder wie mans nennet Souverenität solleniter zu Königsberg übergeben [wurde – I. K.]”41. Dokładniejszy opis hołdu królewieckiego z 1663 r. znajdujemy z kolei w ła- cińskim dziele Hartknocha Respublica Polonica duobus libris illustrata. Znowu – oprócz podkreślenia obecności polskich legatów przy tej uroczystości – autor wspomniał o wybiciu z okazji hołdu królewieckiego okolicznościowej monety

Rycina Preussische Huldigung zamieszczona w dziele Krzysztofa Hartknocha Alt- und neues Preussen (1684)

39 Ibidem, s. 332 n. Por. także opis hołdu warszawskiego elektora Jana Zygmunta w 1611 r. z obszernym wywodem na temat przejęcia sukcesji w lennie pruskim przez brandenburskich Hohenzollernów oraz odwołaniem się do „An. 1525 Belehnung über das Herzogtum Preus- sen”, ibidem, s. 345. 40 Ibidem, wklejka między s. 362 a 363. 41 Ibidem, s. 362. 24 IGOR KĄKOLEWSKI z podobizną Fryderyka Wilhelma na awersie oraz ze znamiennym napisem na re- wersie: Supremo Prussiae Domino Friderico Wilhelmo Principi Elect. Brandeb. homagium praest”42. Przypuszczalnie jednak to nie ten okolicznościowy pieniądz, lecz mniejszej wartości monety – zgodnie z ceremoniałem hołdu lennego – były rozrzucane między zgromadzony na uroczystości hołdowniczej tłum, tak jak to zo- stało przedstawione w dolnym lewym rogu ilustracji zamieszczonej w poprzednim dziele Hartknocha. Co ważniejsze jednak, z perspektywy tego autora to nie hołd z 1525, lecz z 1663 r. został opatrzony mianem „hołdu pruskiego” i potraktowany jako wy- darzenie o znaczeniu przełomowym w dziejach Prus. Wypada tu przypomnieć, że zgodnie z postanowieniami z 1657 r. i formułą zwaną hommagium eventualle polscy komisarze uczestniczyli również w hołdzie złożonym Hohenzollernom przez stany Prus Książęcych w Królewcu w 1693 r. Natomiast po proklamowaniu królestwa „w Prusach” w 1701 r. (choć zabrakło ich podczas kolejnych hołdów w 1714 i 1740 r.), w rocie przysięgi hołdowniczej uznawano prawa Korony Pol- skiej do przejęcia Prus Książęcych w przypadku wygaśnięcia rodu Hohenzol- lernów43. W propagandzie i kultywowanej przynajmniej aż po początek XIX w. przez brandenbursko-pruskich Hohenzollernów oficjalnej „Pamięci” państwa pru- skiego uzyskanie przez nich suwerenności na mocy układów welawsko-bydgo- skich z 1657 r. stanowiło legitymizację do sięgnięcia po koronę „w Prusach” przez Fryderyka (III) I w 1701 r.44 Z kolei po stronie polskiej w XVIII stuleciu, zwłaszcza zaś w epoce oświecenia, pamięć o hołdzie pruskim z 1525 r. zaczęto aktualizować pod wpływem zmie- nionej konstelacji międzynarodowej, spowodowanej wzrostem potęgi Królestwa Prus oraz jego agresywnej polityki wobec słabnącej Rzeczypospolitej. Podobnie jak we wcześniej wspomnianym traktacie Zawadzkiego ujęciem kanonicznym stała się przyczynowo-skutkowa interpretacja hołdu 1525 r. z perspektywy późniejszych wydarzeń: układu o przejęciu sukcesji w lennie pruskim przez Brandeburczyków w 1611 r., traktatu welawsko-bydgoskiego z 1657 r., a także dotkliwych dla pań- stwa polsko-litewskiego konsekwencji utworzenia Królestwa w Prusach w 1701 r. Jeszcze przed I rozbiorem Polski w poczytnej, wydanej w 1767 r. i wielokrotnie wznawianej aż do połowy XIX stulecia Historii książąt i królów polskich, ksiądz Teodor Waga konstatował, że wydarzenia krakowskie z 1525 r. oceniano jako „błąd w polityce w dalsze czasy”. Stwierdzał przy tym jednak usprawiedliwiającym tonem, że Zygmunt Stary nie mógł przecież przewidzieć późniejszego rozwoju wy- padków. Podobne opinie, apologetyczne wobec przedostatniego z Jagiellonów oraz

42 Ch. Hartknoch, Respublica Polonica duobus libris illustrata, Francfort et Lipsiae 1687, s. 185. Por. też: ibidem, krótkie przypomnienie hołdów z 1525 i 1611 r. 43 K. Piwarski, Hołdy pruskie, s. 164 n. i 171. 44 I. Kąkolewski, Krzyżacy w pamięci Polaków i Niemców. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 25 traktujące traktat krakowski i hołd Albrechta Hohenzollerna z 1525 r. jako zwy- cięskie przypieczętowanie wielowiekowych zmagań z Krzyżakami, natomiast kry- tyczne wobec kolejnych władców Rzeczypospolitej za dopuszczenie do utworzenia państwa brandenbursko-pruskiego, głosili w epoce oświecenia i na początku ro- mantyzmu inni autorzy podręczników oraz tekstów popularyzujących dzieje Polski, jak to wynika z analizy ich treści dokonanej przez Wita Górczyńskiego i Andrzeja Stępnika45. Ta oświeceniowa apoteoza wydarzeń krakowskich z 1525 r., podobnie zresztą jak ówczesne idealizowanie zwycięstwa pod Grunwaldem46, była przenik- nięta już wyraźnie traumą kolejnych rozbiorów i ówczesnym postrzeganiem Prus jako ich głównej siły sprawczej. Traktować ją możemy jako swoisty egzorcyzm w sferze polityki historycznej gas- nącej Rzeczypospolitej lub życze- niowe antidotum na niedwracalność wydarzeń dziejowych w epoce roz- biorowej: poprzez przypomnienie i gloryfikację takich wydarzeń jak Grunwald, wojna trzynastoletnia, hołd pruski z 1525 r. można było leczyć rany porozbiorowe i mobili- zować do dalszej walki z zaborcami, przypominając ich nieg dysiejsze klęski militarne i dyplomatyczne po- niesione z polskich rąk. W tym właśnie kontekście należy odczytywać pierwsze monumentalne przedstawienie w polskim malar- stwie historycznym aktu hołdu kra- kowskiego z 1525 r. pędzla Marcello Bacciarellego, zatytułowane „Hołd pruski”, powstałe w połowie lat Marcello Bacciarelli, „Hołd pruski” (ok. 1785) osiemdziesiątych XVIII w.47 Autorem Za: Galeria malarstwa polskiego; http//artyzm.com/

45 W. Górczyński, A. Stępnik, Obraz stosunków polsko-krzyżackich i polsko-niemieckich w podręcznikach historii Polski doby oświecenia, w: Tradycja grunwaldzka, Warszawa 1989, s. 37–76. 46 Na te tematy w kontekście gloryfikacji czasów jagiellońskich, zwłaszcza zaś czasów zyg- muntowskich w polskiej kulturze pamięci epoki oświecenia, zob.: K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby oświecenia, Poznań 1979, s. 119–125. 47 Zob.: Marceli Bacciarelli, Życie–twórczość–dzieła, oprac. A. Chyczewska, t. 2, Poznań 1970, s. 79, nr 129. Trzeba tu przypomnieć, za Aliną Chyczewską, że obraz powstał oko- ło 1785/86 r. W 1807 r. jednak na rozkaz Napoleona został on odesłany do Paryża – co 26 IGOR KĄKOLEWSKI oryginalnego francuskiego tytułu tego płótna (L’investiture de Prusse), podobnie jak tytułów pozostałych sześciu obrazów namalowanych po I rozbiorze, a umiesz- czonych w Sali Rycerskiej Zamku Królewskiego w Warszawie i przedstawiających chwalebne wydarzenia z dziejów Polski („Oswobodzenie Wiednia”, „Pokój cho- cimski”, „Nadanie przywilejów Akademii Krakowskiej”, „Kazimierz Wielki słucha próśb chłopów” oraz „Unia lubelska”), był sam Stanisław August Poniatowski. Król był też autorem całościowej koncepcji plastycznej Sali Rycerskiej, w której miały się znaleźć portrety dziesięciu sławnych Polaków (wśród nich Mikołaja Kopernika). Umieszczenie w tym panteonie dziejów narodowych sceny hołdu z 1525 r. odpo- wiadało zatem „polityce historycznej” – żeby użyć modnego dziś terminu – ostat- niego władcy dawnej Rzeczypospolitej. Chętniej niż zwycięstwo grunwaldzkie albo któryś z epizodów wojny trzynastoletniej z Krzyżakami król wolał przywołać w tym miejscu głównej rezydencji królewskiej apoteozę wydarzenia, które można było in- terpretować bardziej jako sukces dyplomatycznego kompromisu niż militarnej kon- frontacji. Zamysł Poniatowskiego został zresztą w taki właśnie sposób odczytany przez młodego Jana Pawła Woronicza, który w poemacie Na pokoje nowe w Zamku Królewskim obrazami sławniejszych czynów polskich portretami i bustami znakomi- tych Polaków ozdobione (1786) pisał: Już dobiega południa, Lachu, twoja sława, [...] Już pod twoje sztandary, obronę i prawa Okrócona Krzyżaków kapica sierdzista Chyli kark, ucząc inne przykładem narody, Że Lachom łatwiej hołdem niźli kordem sprostać, Ciebie, świętego dziada wnuku siwobrody, Na to zda się przeznaczać sama boża postać [...]. Kilka wersów dalej, po dokładniejszym opisie sceny hołdu pędzla Baccia- rellego, poeta zarzucił jednak przyszłym Hohenzollernom złamanie przysięgi. Nie mogąc się powstrzymać od gorzkiej refleksji, przedstawił też zasmuconego Piotra Tomickiego, który – niczym Stańczyk na „Hołdzie pruskim” Jana Matejki – wieszczy niepomyślny rozwój wypadków w przyszłości: Ty, Tomicki, przy tronie stojąc, starcze święty, Zamyśliwszy się wrzkomo, coś w przyszłości czytasz – Czy tylko nie przeczuwasz, duchem bożym tchnięty, Że w czasie o Prusach Polskich nie dopytasz?

może potwierdzać wagę propagandową (nie tylko artystyczną) tego dzieła, zwłaszcza istotną w roku podpisania upokarzającego Prusy pokoju w Tylży. W miejsce wywiezionego orygi- nału Bacciarelli wykonał do dziś zachowaną replikę. Na temat tej i innych replik oraz ich losów zob.: ibidem, s. 79–83. HOŁD PRUSKI Z 1525 ROKU JAKO „MIEJSCE PAMIĘCI” 27

Smętno się z tobą bawić, żałosne widziadło! Wróciem tu, jak zmażemy ten napis: przepadło48. Obraz Bacciarellego był najważniejszą wizualizacją hołdu 1525 r., poprze- dzającą o stulecie monumentalną wizję Matejki z 1882 r., która pod koniec XIX i w trakcie XX w. urosła do rangi ikony, na trwałe zakorzenionej w świadomości historycznej Polaków. O sile oddziaływania płótna Bacciarellego pośrednio świadczy wymowny fragment Pamiętników Jana Duklana Ochockiego, który być może mając w pamięci właśnie ten obraz, odwiedzając Rynek Główny w Kra- kowie, oczami wyobraźni zobaczył „chorągwie homagialne lenników, między któ- rymi z goryczą ujrzałem późniejszych nieprzyjaciół”49. Podobne wizje snute po 1882 r. inspirowane były już Matejkowskim „Hołdem pruskim”, który – podobnie jak inne wielkie płótna tego malarza – zmonopolizował historyczną wyobraźnię następnych pokoleń Polaków.

Igor Kąkolewski

THE ‘PRUSSIAN HOMAGE’ OF 1525 AS A LIEU DE MÉMOIRE IN OLD POLISH CULTURE

SUMMARY The ‘Prussian homage’ of 1525 mostly due to a famous painting by Jan Matejko from 1882 became one of the most popular icons in the Polish collective memory. The Matejko’s interpretation of that event was shaped to some extent by critical opinions expressed by Michał Bobrzyński, a representative of the so-called Cracow history school, about a near- sighted policy of Polish King Sigismund the Old who instead of incorporating the Teutonic Order State in Prussia into agreed to transform it into a semi-independent fiefdom of the Polish Crown. This critical evaluation of the Sigismund’s policy was conditioned by negative experiences of the Polish people during the period of partitions and their convic- tion that there was a continuation between the ‘ominous’ decision of Sigismund the Old from 1525 and the birth of Kingdom of Prussia in 1701 which was to lead in the nearest fu- ture to the partitions of Poland. The author of this article tries to present changing opinions about the ‘Prussian homage’ of 1525 in Polish politics of memory till the collapse of the

48 J. P. Woronicz, Na pokoje nowe w Zamku Królewskim obrazami sławniejszych czynów pol- skich portretami i bustami znakomitych Polaków ozdobione, w: idem, Pisma wybrane, oprac. M. Nesteruk, Z. Rejman, Warszawa 1993, s. 89 n. Natomiast ton pesymistyczno-tragicznej interpretacji hołdu pruskiego z 1525 r. wyraźnie przebija z poświęconych temu wydarzeniu fragmentów II Pieśni w Świątyni Sybilli, utworu ukończonego w 1801 r., a zatem już po ostatecznym upadku Rzeczypospolitej; zob.: ibidem, s. 160: „Lecz stój królu! Czy słyszysz to ziemi zadrżenie [...] // Czy ten lennik twym wnukom gorzko nie odsłuży! [...] // A ojczy- zna twej łaski gardłem nie przypłaci!”. 49 K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych, s. 124. 28 IGOR KĄKOLEWSKI

Polish-Lithuanian Commonwealth at the end of the 18th century using different sources: from the propaganda writings and historical chronicles to iconographical sources such as the painting titled ‘Prussian homage’ by Marcello Bacciarelli who had painted it a century before Jan Matejko finished his famous work. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Jacek Wijaczka Toruń

POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW

Chcąc odpowiedzieć na pytanie, jaki obecnie obraz potopu szwedzkiego funk- cjonuje w świadomości historycznej Polaków, trzeba by przeprowadzić zakrojone na szeroką skalę badania, i to w różnych grupach wiekowych i w różnych regio- nach kraju1. Ponieważ z przyczyn obiektywnych w tym przypadku nie było to możliwe, niniejszy artykuł został oparty na próbie sondażowej przeprowadzonej wśród 82 studentek i studentów II roku historii Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz na literaturze przedmiotu. Wspomniana próba sondażowa pokazała jednoznacznie, że studentom historii czasy potopu szwedzkiego kojarzą się przede wszystkim z „cudowną obroną” Jas- nej Góry (wskazało na to wydarzenie 81 z 82 osób, tylko jedna osoba w ogóle o nim nie wspomniała)2. Drugie miejsce, jako inne skojarzenia z potopem, zajęły powieści Henryka Sienkiewicza, choć jedna z osób po wymienieniu w punktach, z czym lub z kim kojarzą się jej czasy potopu szwedzkiego, napisała, że „trochę mniej poważnie” kojarzą się jej one właśnie z „grubą książką Henryka Sienkie- wicza, której nikt nie chciał w szkole czytać”. Jak doszło do oblężenia paulińskiego klasztoru na Jasnej Górze i jak ono wyglą- dało? Otóż król szwedzki Karol X Gustaw przed wyruszeniem z głównymi siłami do Prus Królewskich postanowił zabezpieczyć sobie zaplecze. W tym celu wysłał do Wielkopolski Burcharda Müllera von der Lühne, który w październiku 1655 r. otrzymał awans na generała-porucznika i stanowisko komendanta wojskowego w Wielkopolsce. W instrukcji królewskiej wystawionej 1 listopada otrzymał m.in. polecenie zajęcia miast i punktów obronnych na pograniczu polsko-śląskim: Bo-

1 Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego podczas panelu „Węzłowe problemy z dziejów dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” w trakcie XVIII Powszechnego Zjazdu PTH w Olsztynie (19 września 2009). 2 Ankieta w posiadaniu autora artykułu. 30 JACEK WIJACZKA lesławca, Częstochowy, Krzepic i Wielunia3. Głównym celem wyprawy generała Müllera miało być zgniecenie powstania w Sieradzkiem, a zajęcie Częstochowy miało się przyczynić do osiągnięcia tego celu. Natomiast inicjatywa opanowania klasztoru jasnogórskiego wypłynęła, jak przypuszczał Tadeusz Nowak, od mar- szałka Arvida Wittenberga, który chciał zagarnąć skarby zgromadzone w klasz- torze, aby zapłacić nimi zaległy żołd należny wojsku kwarcianemu służącemu królowi szwedzkiemu pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego4. Wbrew pokutującemu do dzisiaj stereotypowi, klasztor na Jasnej Górze nie był bezbronny, gdyż jego budynek, jak pisał paulin Ludwik Frąś: „w ciągu wieków rozrasta się, otacza się najprzód ostrokołem, a potem szerokim wałem wzmocnionym czterema bastionami. Stosunkowo mała rozmiarami i słaba, ale na mniejsze oddziały wystarczająco mocna forteca”5. Umocnienia te zawdzięczała Jasna Góra położeniu w pasie granicznym ze Śląskiem. Istniał tam pas warowni: Ojców, Pieskowa Skała, Rabsztyn, Olsztyn, Smoleń, Krzepice, Danków i Pilica, które wzmocniono w trakcie wojny trzydziestoletniej (1618–1648). Od 1620 r., z rozkazu króla Zygmunta III, rozpoczęto budowę fortyfikacji wokół klasztoru jas- nogórskiego6. Prace te kontynuowano za panowania króla Władysława IV, który postanowił uczynić z klasztoru twierdzę, w której nie tylko obraz Matki Boskiej i zgromadzone skarby mogłyby być bezpieczne, lecz zarazem byłby on nadgra- niczną fortecą. Przed 1631 r. gotowe już były bastiony wschodnie, zbudowane w systemie holenderskim. Mimo że klasztor jasnogórski biedny nie był, to Wła- dysław IV przywilejem wystawionym 1 kwietnia 1633 r. uwolnił go „od wszel- kich ciężarów, przechodów i egzekucji”, a także polecił corocznie wypłacać pau- linom 4000 florenów z dochodów starostwa sandomierskiego, aby przeznaczali je na dalszą rozbudowę twierdzy. Od 1638 r. suma ta wprawdzie została zmniej- szona do 2000 florenów, ale za to miała być wypłacana przez następnych 10 lat7. Oprócz subwencji królewskiej paulini otrzymywali prywatne zapisy przeznaczane wyłącznie na fortecę, która wyposażana została również w działa. Dokładna ich liczba nie jest znana, ale musiało ich być co najmniej 10. W 1651 r. przeor Kor- decki wydał 5000 florenów na zaopatrzenie klasztoru w działa8.

3 Ks. L. Frąś, Gen. Burchard Müller v. der Lühne, dowódca wojsk szwedzkich pod Jasną Górą w 1655 r., Włocławek 1936, s. 20. 4 T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, w: Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655–1660, t. 2: Rozprawy, Warszawa 1957, s. 194–195. 5 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry w r. 1655, Częstochowa 1935, s. 191. 6 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą 1655, Warszawa 1975, s. 16. 7 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 23. 8 Ibidem, s. 25; A. Mickiewicz, Literatura słowiańska wykładana w kolegium francuskiem, Poznań 1865, cz. 2, s. 32: „Zresztą nie brakowało na zasobach: w Polsce sami tylko księża POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 31

W wyniku tych działań klasztor jasnogórski został zamieniony w fortecę klasz- torną, na którą składały się: [...] bardzo wysokie mury, które dla unieszkodliwienia kul szeroko zostały ziemią osypane, kościół, klasztor, cztery wystające do wspólnej obrony przygotowane bastiony i bardzo szeroki rów okólny. Jedyna brama znajduje się po południowej stronie. Sąsiednie pagórki nie grożą niebezpieczeństwem, gdyż święta góra prze- nosi je wysokością, więcej, raczej przedstawiają dla niej dobre pole do ostrzeli- wania działowego9. Jedna z uchwał podjęta w trakcie sejmu warszawskiego w 1652 r. głosiła, że: [...] na pomnożenie chwały Bożej i większą ozdobę i obronę miejsca klasztoru czę- stochowskiego sześćdziesiąt włók w Częstochowie i jej przyległościach od stano- wisk i wszelakich stacyj żołnierskich, aby z tych włók piechota klasztorna pro prae- sidio miejsca tamtego świętego sustentację swoją miała, którą ten klasztor zawsze chować powinien10. Postanowienie zawarte w uchwale zostało zrealizowane, tak że w listopadzie 1655 r. piechota klasztorna składała się już z około 200 – w części z zawodowych – żołnierzy, a w części ze zwerbowanych okolicznych chłopów, dla których zaku- piono 60 muszkietów11. Oprócz żołnierzy w klasztorze jasnogórskim przebywali zakonnicy i z czeladzią. Znamy kilka nazwisk owej szlachty, choć nie wiemy, czy wszystkie. Bez wątpienia w listopadzie 1655 r. w klasztorze jasnogór- skim przebywali wraz z rodzinami i czeladzią następujący szlachcice: miecznik sieradzki Stefan Zamoyski, Jan Jackowski, Aleksander Zamoyski, Sebastian Bogdański, Stefan Siemieński, Mikołaj Krzysztoporski i Zygmunt Moszczyński (Mosiński)12. W sumie dawało do 200–250 osób13, które były zdolne walczyć ze Szwedami. Obrońcy dysponowali również silną artylerią. Kasztelan krakowski Stanisław Warszycki dodatkowo dostarczył paulinom jasnogórskim 12 większych dział (ćwierć- lub półkartauny), przysyłając je, wraz z obsługą, z Dankowa14. Nie wiadomo dokładnie, ile ostatecznie w klasztorze było dział, pewne jest natomiast, że ponad 20 i że w pierwszej fazie oblężenia (do 10 grudnia 1655) w tej materii przewaga była po stronie oblężonych15. Oczyszczono też pole ostrzału dla dział,

umieli coś utrzymać porządnie i jedyna twierdza dobrze opatrzona znajdowała się właśnie w ręku paulinów”. 9 Cyt. za: A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 17–18. 10 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 25. 11 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 150. 12 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 196, dodatek nr 3. 13 T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 203; A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 150. 14 L. Kubala, Wojna szwecka w roku 1655 i 1656, Lwów–Warszawa–Poznań 1913, s. 153; T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 201. 15 L. Kubala, Wojna szwecka, s. 151, przypis 25. 32 JACEK WIJACZKA paląc wszystkie kramy otaczające mury warowni, a także zabudowania u stóp wzgórza, na którym wznosi się klasztor16. Co do liczebności oddziałów polskich i szwedzkich oblegających Jasną Górę w listopadzie i grudniu 1655 r., to dane są sprzeczne, począwszy od około 2000 do 9000. Adam Kersten, zajmujący się przez ponad ćwierć wieku badaniami nad oblężeniem klasztoru jasnogórskiego, przeprowadził teoretycznie dokładne wyli- czenia, ale nie pokusił się o podanie konkretnej liczby; uściślił jedynie liczbę żoł- nierzy polskich znajdujących się pod klasztorem: „jako liczbę maksymalną należy przyjąć 750”17. Tadeusz Nowak obliczył, że całość sił dowodzonych przez generała Müllera wynosiła około 2000 ludzi, z których tylko 350 nadawało się do zdoby- wania murów fortecznych18. Do tego szwedzki dowódca dysponował na początku oblężenia jedynie ośmioma polowymi działami. Na dodatek kwarciani polscy nie chcieli brać udziału w zdobywaniu klasztoru i tylko asystowali Szwedom. Wynika więc z tego, że w oblężeniu klasztoru brało udział niewiele ponad 1000 żołnierzy. Potwierdzenie tego znajdujemy we wstępie wznowionego w 1991 r. przez paulinów jasnogórskich Pamiętnika oblężenia Częstochowy (w tłumaczeniu z łaciny Józefa Łepkowskiego z 1858 r.), gdzie czytamy: „To prawda, że generał Müller, dowo- dzący z górą tysiącem doskonale wyekwipowanych, zaprawionych w najeźdźczych wyprawach Szwedów…”, oblegał klasztor na Jasnej Górze19. Siedemnastowieczni teoretycy wojskowości uważali, że jeden żołnierz za mu- rami twierdzy, na dodatek uzbrojonej w działa, wart jest tyle co dziesięciu pod mu- rami, w związku z czym załoga oblężonej twierdzy mogła się bronić przed dzie- sięciokrotnie silniejszym przeciwnikiem20. Nic więc dziwnego, że Adam Kersten stwierdził: „Wojskom Müllera klasztor mógł stawić czoło długo i skutecznie”21.

16 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 133. 17 Ibidem, s. 347. 18 T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 202. 19 O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy 1655 r., Częstochowa 1991, s. 5. 20 Pozostający najpierw w służbie króla polskiego Władysława IV, a następnie działający w Ni- derlandach inżynier, budowniczy twierdz Adam Freitag, tak pisał w mającej kilka wydań pracy Architectura militaria nova et aucta, oder Newe vermehrte Fortification…, Leyda 1642, s. 88–89: „so ist auf einmahl gewiß, daß auch das vortheil darbey sey, daß der Feind, wenn er die Vestung anfreiffen wil, desto mehr volcks vor dieselbe muß bringen,und so das gültig ist, daß ein mann In der Vestung so gut sey als zehn ausserhalb derselben, so muß der Feind gegen dieser proportion, eine sehr grosse menge volcks mit sich führen, wenn er die Vestung belagern und erobern wil”. 21 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 151. Tym bardziej, że obrońcy byli też zaopatrzeni w bogate zapasy żywności zob.: O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy, s. 29– 30: „gdy zatem widzieli [paulini – J. W.], że ich śpichlerz (lepiej tego roku niż kiedy indziej w zboże zaopatrzony) dogodnym stać się może nieprzyjacielowi, dostarczając mu żywności i schronienia, zapalili takowy w nocy rzucaniem kul ognistych”, a także s. 88: „Gdyby bo- wiem oblężonym żywności nie dostawało, nie wygrywaliby radością przejęci; bo w obawie i braku potrzeb życia niepodobna się weselić”. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 33

Na dodatek oddziały szwedzko-polskie, które przystąpiły do zdobywania klasz- toru jasnogórskiego, nie były do tego przygotowane. Wynika to wyraźnie z listu generała Jana Wejcharda Wrzesowicza do Karola Gustawa z 22 listopada 1655 r., w którym wyraźnie stwierdził, że niemożliwe będzie zdobycie klasztoru, gdyż ob- legającym brakuje piechoty, dużych dział, prochu i tego wszystkiego, co do zdoby- wania twierdz jest potrzebne22. Prochu i kul zaczęło brakować oblegającym już po pierwszym dniu ostrzału klasztoru przez działa (dwa ciężkie półkartauny i cztery mniejsze działa) przywiezione 10 grudnia z Krakowa przez pułkownika artylerii Fryderyka Getkanta. Ostrzeliwanie po 11 grudnia wyraźnie osłabło, a wkrótce zu- pełnie ustało23. Tego samego dnia, kiedy rozpoczęto ostrzał klasztoru z ciężkich dział, tzn. 11 grudnia 1655 r., Karol Gustaw wydał rozkaz zwinięcia oblężenia. Uznał bo- wiem, że próba zdobycia silnie obwarowanego klasztoru jasnogórskiego w warun- kach wyjątkowo ostrej zimy jest mało realna. Na dodatek król szwedzki uważał, że oblężenie miejsca, w którym przechowywany jest czczony przez Polaków z tak ogromną atencją obraz św. Marii, może wywołać wśród nich niechętny stosunek do Szwedów24. Karol Gustaw zapewne nie wiedział, że owego cudownego obrazu Matki Boskiej w klasztorze wówczas nie było. Został on bowiem wywieziony w nocy z 7 na 8 listopada 1655 r. przez prowincjała Teofila Bronowskiego do Lub- lińca. Stamtąd ściągnął go król Jan Kazimierz do Głogowa i umieścił w poblis kim klasztorze Paulinów. Obraz pozostawał tam do początku kwietnia 1656 r.25 Dodać trzeba, że na początku grudnia 1655 r. w południowej Małopolsce wy- buchło antyszwedzkie powstanie. Wzięli w nim udział chłopi i mieszczanie mia- steczek Podgórza, a jego inspiratorami i dowódcami byli oficerowie i duchowni przysłani przez Jana Kazimierza, który uniwersałami wydanymi w listopadzie i grudniu wzywał społeczeństwo do chwycenia za broń. Oprócz powstańców działały również oddziały regularne, jak choćby pod dowództwem pułkownika Gabriela Wojniłłowicza, który 7 grudnia opanował Krosno i rozbił pozostający w służbie szwedzkiej pułk Aleksandra Prackiego. Dnia 13 grudnia chłopskie od- działy zdobyły Nowy Sącz26. Te i inne, podobne wydarzenia spowodowały, że Szwedzi zaczęli się wycofywać z miasteczek, a także spod klasztoru jasnogór- skiego27.

22 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 225: „[…] von dessen Uebergab wegen allerley Manca- menten, als nothwendiges Fussvolck, grosses Geschütz, Pulver und was man zur dergleichen expedition von nöthen, ich meines Theils zweifeln thue”. 23 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 194. 24 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 197. 25 Ibidem, s. 36. 26 J. Wimmer, Przegląd operacji w wojnie polsko-szwedzkiej 1655–1660, w: Wojna polsko- -szwedzka 1655–1660, red. J. Wimmer, Warszawa 1974, s. 156. 27 P. Skworoda, Wojny Rzeczypospolitej Obojga Narodów ze Szwecją, Warszawa 2007, s. 113. 34 JACEK WIJACZKA

Jak to się więc stało, że tak nieprawdziwy obraz obrony Jasnej Góry w 1655 r. tak silnie tkwi w historycznej świadomości Polaków? Jak się wydaje, przede wszystkim dzięki umiejętnej autokreacji przeora Augustyna Kordeckiego, pro- pagandy Kościoła rzymskokatolickiego oraz powieści Henryka Sienkiewicza za- tytułowanej Potop, w której tak sugestywnie, acz nieprawdziwie, odmalował on oblężenie Jasnej Góry. Przeor Kordecki uchodzi do dzisiejszego dnia za bohatera narodowego, obrońcę klasztoru jasnogórskiego przed Szwedami i tego, który dał sygnał do ogólnonaro- dowego powstania. Tymczasem był to człowiek, który – jak wielu innych – udał się w październiku 1655 r. do obozu szwedzkiego pod Krakowem i tam, w swoim i paulinów imieniu, złożył hołd wiernopoddańczy Karolowi X Gustawowi, uznając go tym samym za władcę Rzeczypospolitej. W zamian za to uzyskał potwierdzenie posiadanego przez paulinów przywileju, mówiącego, że klasztor na Jasnej Górze jest wolny od jakichkolwiek obciążeń podatkowych oraz że w jego murach nie mogą stacjonować żadne oddziały wojskowe, ani polskie, ani szwedzkie28. Paulini jasnogórscy i ich przeor Kordecki poszli więc śladem znacznej części szlachty polskiej i opuścili dotychczasowego władcę Jana Kazimierza. Po raz kolejny opat Kordecki uznał protekcję króla szwedzkiego listem dato- wanym 21 listopada 1655 r., w którym pisał m.in.: „Widzieliśmy rozporządzenie Najjaśniejszego Królewskiego Majestatu, które wywołało w nas wiele wątpli- wości, ponieważ nasz klasztor wraz z kościołem od dawna używa odmiennej nazwy i nazywa się Jasną Górą, zaś miasto Częstochowa wcale nie należy do naszego klasztoru”29. Przeorowi zależało więc tylko na katolikach w klasztorze, a mieszkańcy z Częstochowy już go nie bardzo obchodzili. Potwierdzają to na- stępne zdania jego pisma: Dlatego usilnie błagamy Jego Dostojność, aby tak długo, dopóki nowe rozporzą- dzenie Świętego Królewskiego Majestatu Szwecji nie usunie wątpliwości – ze- chciał pozostawić w spokoju nasz klasztor, kościół poświęcony Bogu i Najświęt- szej Matce, w którym by majestat boski błagano o bezpieczeństwo Najjaśniejszego Króla Szwecji i Protektora Naszego Królestwa, a także i nas samych, których po- wołaniem nie jest opierać się potędze królów30. W swej relacji oblężenia klasztoru przez Szwedów przeor Kordecki od początku kreował siebie i paulinów jako obrońców wiary, dlatego też obrona klasztoru była celem, dla którego nie wydał rozkazu przerwania ostrzału, gdy Szwedzi pędzili przed sobą jako żywe tarcze okolicznych mieszkańców. Nie zrobiło też na nim żad- nego wrażenia zamordowanie przez obrońców klasztoru (w trakcie wypadu z 20 grudnia) olkuskich górników, którzy ściągnięci przez Szwedów, robili podkop pod

28 K. Marcinkowski, Dwa listy przeora A. Kordeckiego. Rok 1655, Scranton 1956, s. 5. 29 Ibidem, s. 11. 30 Ibidem. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 35

Jasną Górę31. Już sam pełny tytuł relacji Kordeckiego z oblężenia jasnogórskiego klasztoru wskazuje na cel napisania, a przede wszystkim jej opublikowania: Nowa Gigantomachia przez Szwedów i innych kacerzy podjęta przeciwko obrazowi Bo- gurodzicy przez św. Łukasza malowanemu, a na Jasnej Górze Częstochowskiej u zakonników reguły św. Pawła pierwszego pustelnika w najsławniejszym na całą Polskę klasztorze złożonemu. Teraz dla potomności wiernie opisana przez Wieleb- nego Ojca Augustyna Kordeckiego, Jasnej Góry Przeora Roku Pańskiego 1655. Po raz pierwszy to dzieło (napisane po łacinie) ukazało się drukiem po 20 paź- dziernika 1657 r. 32 i stosunkowo szybko uczyniło z jego autora postać panteonu narodowego. Tym bardziej, że z relacji oblężenia Jasnej Góry autorstwa Kordec- kiego korzystali inni autorzy piszący na ten temat, tacy jak wojewoda pomorski Stanisław Kobierzycki (około 1600–1665), Obsidio Clari Montis Częstocho- viensis… (1659), który w swej pracy uwydatnił rolę przeora paulinów w obronie klasztoru. Wizję niezłomnego obrońcy utrwalił Ambroży Nieszporkowic (1643– 1703) w książce o historii obrazu jasnogórskiego, która ukazała się najpierw po łacinie w 1681 r., a następnie w tłumaczeniu polskim pod tytułem Odrobiny stołu królewskiego… (1686, 1733 i 1757)33. Dbając o swój wizerunek niezłomnego obrońcy klasztoru jasnogórskiego i wiary katolickiej, przeor Kordecki nie miał oporów, aby znacznie zmienić w swej drukowanej relacji treść pisma, które wysłał do szwedzkiego generała Burcharda Müllera. Zmienił choćby nagłówek, który w oryginale brzmiał następująco: „Jasna Góra ze swoimi mieszkańcami modlą się do Boga o pomyślność dla Dostojności Generała-Majora Wojska Najjaśniejszego i Najpotężniejszego Króla Szwecji, Pro- tektora Polski, oraz zasyłają uniżone usługi”, a który w Nowej Gigantomachii zo- stał skrócony do jednego wyrazu: „Ekscelencjo”34. To właśnie na kartach relacji Kordeckiego pojawiła się teza, która zrobiła ogromną karierę wśród szlachty polskiej w drugiej połowie XVII w., a miano- wicie, że naród polski jest narodem wybranym i szczególnie ukochanym przez Boga: „Panujesz [królu] nad takim narodem, którego sam Bóg potężną prawicą przeciwko wszelkim zamachom nieprzyjaciół cudownie broni i zasłania”35. Przy-

31 O. A. Kordecki, Pamiętnik oblężenia Częstochowy, s. 73: „Najprzód tedy pozabijali napo- tkanych przy fossie kamieniarzy, dwóch tylko przy życiu zostawiwszy”. Por.: R. Ocieczek, Nowa Gigantomachia – książka początków legendy literackiej potopu, w: Czasy potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, red. R. Ocieczek, przy współudziale B. Mazurkowej, Katowice 2000, s. 18. 32 A. Kersten, Pierwszy opis obrony Jasnej Góry w 1655 r. Studia nad Nową Gigantomachią ks. Augustyna Kordeckiego, Warszawa 1959, s. 51, przypuszczał, że praca ukazała się na początku 1658 r. 33 Ibidem, s. 14. 34 K. Marcinkowski, Dwa listy przeora A. Kordeckiego, s. 13. 35 Ibidem, s. 19. 36 JACEK WIJACZKA szło to tym łatwiej, że po 1660 r. umocniło się wśród społeczeństwa polskiego głębokie przekonanie, iż najazd szwedzki był karą bożą za grzechy. Przekonanie o tym można znaleźć choćby u Wacława Potockiego w zbiorze pieśni Insze pieśni różnym czasom służące36. Dominuje w nich postawa bierności, zdanie się na łaskę Boga37. Nie było to zresztą niczym wyjątkowym, gdyż taką postawę zalecali wszyscy autorzy pieśni religijnych i patriotycznych po potopie38. Najazd na Rzecz- pospolitą „złych sąsiadów” ukazany został przez Potockiego jako pogwałcenie przez nich praw boskich, podlegał więc sprawiedliwej karze niebios. Dowodem ingerencji Opatrzności była śmierć Karola X Gustawa (zm. 13 lutego 1660, mając zaledwie 38 lat) – zamorskiego tyrana, i hańbiąca ucieczka z ziem polskich księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego39. Jak stwierdziła Renata Ocieszek: Nowa Gigantomachia w chwili złożenia jej do druku obarczona była zadaniami propagandowymi; miała przeciwdziałać oszczerczym publikacjom szwedzkim oraz zjednać przychylność dla działań militarnych podejmowanych przez Jana Ka- zimierza i jego otoczenie. Manifestem uczuć religijnych i patriotycznych tak na- prawdę Nowa Gigantomachia stała się dopiero w XIX wieku40. Wówczas to, dzięki wydaniu tej pracy, przetłumaczonej na język polski przez Józefa Łepkowskiego (Warszawa 1858), legenda Kordeckiego jako niezłomnego obrońcy Jasnej Góry i religii katolickiej stała się powszechna. O podtrzymanie mitu Kordeckiego w społeczeństwie polskim troskliwie dbali też sami paulini. Za napisanie powieści Kordecki. Powieść historyczna (wyd. 1: Wilno 1852) Józef Ignacy Kraszewski otrzymał od zakonu paulinów w 1855 r. przywilej przyłączający całą jego rodzinę do przyjaciół zakonu, „korzystających z jego duchowych łask i skarbów”41. Również i dzisiaj paulini dbają o to, aby po- wszechna była wiara w to, że: Na wieść, że Matka Najświętsza Częstochowę uratowała, obudził się naród z roz- paczy i odrętwienia. Ta pewność, że „Panienka Jasnogórska z nami!”, wskrzesiła dawne męstwo. I wkrótce wróg, sromotnie wypędzony z granic Rzeczypospolitej, ustąpić musiał42.

36 A. Pizun, Echa wojny polsko-szwedzkiej 1655–1660 roku w twórczości Wacława Potockiego, w: Czasy potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, s. 74–90. 37 Ibidem, s. 83. 38 P. Buchwald-Pelcowa, Pieśni patriotyczne i pieśni religijne po „potopie”, w: Literatura i kultura polska po „potopie”, red. B. Otwinowska, J. Pelc, przy współudziale B. Falęckiej, Wrocław 1992, s. 75–90. 39 A. Pizun, Echa wojny polsko-szwedzkiej, s. 84. 40 R. Ocieczek, Nowa Gigantomachia, s. 19. 41 Ks. L. Frąś, Obrona Jasnej Góry, s. 187–188. 42 Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej dawniej i dziś, oprac. o. K. Kunz, Częstochowa 1994, s. 44. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 37

Niewątpliwie niemały wpływ na wytworzenie się mitu Kordeckiego mieli też historycy polscy, którzy przez ponad 300 lat opisywali oblężenie Jasnej Góry wy- łącznie na podstawie relacji przeora, nie zadając sobie trudu naukowej krytyki tego źródła43. Na początku XX w. Ludwik Kubala pisał z pewną egzaltacją: W r. 1655, kiedy król szwedzki w dwóch miesiącach, niemal bez dobycia broni, zajął naszą Ojczyznę, kiedy Jan Kazimierz uszedł za granicę, a województwa, wojsko, hetmani uznali panem swoim cudzoziemca, ubogi zakonnik [Kordecki – J. W.] podniósł sztandar niepodległości i stanął do walki z najeźdźcą „za wiarę, oj- czyznę i króla”, a naród nasz, staczając się w przepaść, chwycił się ręki zakonnika: bo w czasach upadku, kiedy wszystko niepewne, niebezpieczne i ludzkim rachubom niedostępne, gdy serce ciąży, a skrzydła rozumu za krótkie, wtedy jedynie szczęście – opatrzność ratować zdolne, dając człowieka z niezłomną wiarą, który przy lada sprzyjającej chwili jednoczy naród i prowadzi go na właściwą drogę. Rzadko się zjawia taki. Czas czeka na niego i śpi, ale pamięć o nim czuwa przez długie wieki44. Na początku XX w. (1905) szwedzki historyk Theodor Westrin opublikował oryginał listu Augustyna Kordeckiego z października 1655 r., w którym przeor od- dawał się wraz z paulinami na Jasnej Górze pod protekcję króla szwedzkiego Ka- rola Gustawa45. Polskie środowisko naukowe niechętnie odniosło się do publikacji szwedzkiego historyka, zarzucając mu najpierw fałszowanie dokumentów, a gdy okazały się prawdziwe, że je błędnie interpretuje46. Publikacja Westrina, dyskuto- wana w kręgu historyków i publicystów, dla ogółu polskiego społeczeństwa pozo- stała praktycznie nieznana. Nie zaszkodziła więc przeorowi Kordeckiemu, który w powszechnej opinii pozostał wzorem męstwa i wierności Rzeczypospolitej. Skoro zawodowi historycy mijają się z faktami w sprawie przeora Augustyna Kordeckiego, nie dziwi fakt, że pojawiają się takie teorie, jak księdza Henryka No- wika, który w 2005 r. stwierdził: „Geniusz o. Augustyna Kordeckiego rozpoczyna nowe czasy w kraju i w Europie. Nowe dzieje dla Polski katolickiej i ostrzeżenie dla Europy protestanckiej”47. Dalej autor ten skonstatował, że w drugiej połowie XVII w. Rzeczpospolita doznała wielu nieszczęść, m.in. dlatego, że „od północy gorliwi protestanci angielscy, niemieccy i szwedzcy zapragnęli mieczem nawrócić polski naród katolicki. Wszyscy od wód morskich na kształt groźnego »potopu«”48.

43 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 331. 44 L. Kubala, Wojna szwecka, s. 152. 45 Th. Westrin, Om Częstochowa klosters belägring af Karl X Gustafs trupper 1655, „Historisk Tidskrift” 1904, t. 24, s. 301–320, i idem, Częstochowa klosters belägring af Karl X Gustafs trupper 1655, Stockholm 1905. 46 A. Kersten, Sienkiewicz – „Potop” – historia, wyd. 2, Warszawa 1974, s. 94. 47 Ks. H. Nowik, Próba odczytania alegorycznego sensu cudownej obrony Jasnej Góry, w: W rocznicę jasnogórskiego tryumfu 1655. Recepcja twórczości Sienkiewicza, cz. 1, red. L. Ludorowski, H. Ludorowska, Z. Mokranowska, Lublin 2005, s. 111, 127. 48 Ibidem, s. 112. 38 JACEK WIJACZKA

Ciekawe jest również stwierdzenie Nowika, że za pomocą nauk historycznych nie można wyjaśnić odstąpienia Szwedów od oblężenia klasztoru Paulinów, gdyż: [...] historyzm faktograficzny i teoretyczny postuluje zachowanie odrębności metod idiograficznych (opis faktów indywidualnych i ich interpretacja teoretyczna) w sto- sunku do nauk przyrodniczych, czyli nomotetycznych (budowa uogólnień w po- staci: hipotez, praw i teorii). Nieadekwatność nauk historycznych do opisu ocalenia Jasnej Góry polega na tym, że w to zwycięstwo uwikłane jest posłannictwo dla Polski i Europy. a było ono jednoznaczne: na wzór zwycięstwa o. Kordeckiego w obrębie wałów Jasnej Góry ma zwyciężyć Naród w granicach swego kraju. Fe- nomenu tego posłannictwa nie są w stanie odkryć metody nauk historycznych49. Stereotyp o przełomowym znaczeniu obrony Jasnej Góry w dziejach potopu utrwalał się w historiografii polskiej przez lata. Między innymi Jan Wimmer tak pisał w 1974 r. : Niepowodzenie Szwedów pod Częstochową, choć z czysto militarnego punktu widzenia zdawało się nie mieć większego znaczenia, w istocie wywarło poważny wpływ na rozwój wydarzeń w Rzeczypospolitej. Atak na powszechnie czczone sanktuarium wzbudził ogromne wzburzenie we wszystkich kręgach społecznych kraju, jego fiasko tłumaczone było przez duchowieństwo czynnikami nadprzyro- dzonymi, propaganda królewska umiejętnie wykorzystała ten fakt dla konsolidacji narodu przeciw najeźdźcom, heretykom. Wojnie wyzwoleńczej starano się teraz nadać charakter w pełni religijny, a przy okazji dokonać porachunku z różnowier- cami polskimi. Wpływ obrony klasztoru jasnogórskiego zaznaczył się nie tylko w masach ludowych, lecz również wśród szlachty i wojska50. Z kolei Mariusz Markiewicz w swej syntezie historii Polski (wyd. 2: Kraków 2002) stwierdził, że wprawdzie oblężenie Jasnej Góry nie miało wielkiego zna- czenia militarnego, „ale wpłynęło w sposób zasadniczy na dalsze losy wojny. Rozpalał się konflikt o charakterze religijnym, a sama religia stała się najważniej- szym elementem propagandy wojennej, która mobilizowała do walki ze Szwedami przedstawicieli wszystkich warstw społecznych”51. Stereotyp ten utrwala się nadal, mimo że Aleksander Brückner już w 1899 r. zwrócił uwagę, iż współcześni o oblężeniu Jasnej Góry mało co wiedzieli, gdyż w znalezionej przez niego wierszowanej kronice wojny szwedzkiej autorstwa Gabriela Krasińskiego Taniec Rzeczypospolitej Polskiej nie ma ani słowa o tym oblężeniu52. Potwierdził to w 1975 r. Adam Kersten, który po długoletnich bada- niach poświęconych oblężeniu klasztoru jasnogórskiego podsumował ich wyniki.

49 Ibidem, s. 111. 50 J. Wimmer, Przegląd operacji, s. 156–157; A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 293–294. 51 M. Markiewicz, Historia Polski 1492–1795, wyd. 2, Kraków 2002. 52 T. Nowak, Obrona klasztoru jasnogórskiego w roku 1655, s. 183; G. Krasiński, Taniec Rze- czypospolitej Polskiej. Wydanie z barokowego rękopisu, oprac., wstęp, przypisy M. Korolko, Warszawa 1996. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 39

Zawarł je w kilku punktach: 1) nie da się udokumentować źródłowo, że próba zdobycia Jasnej Góry przez oddziały polsko-szwedzkie spowodowała przełom w zachowaniu społeczeństwa polskiego wobec Szwedów; 2) nie można twierdzić, że istniało szerokie emocjonalne zaangażowanie oblężeniem; 3) jedyną grupą spo- łeczną, która eksponowała zaatakowanie klasztoru, była szlachta zawodowo słu- żąca w wojsku53. Kersten skonstatował również, że propaganda królewska Jana Kazimierza wykorzystała fakt oblężenia Jasnej Góry przez Szwedów, czyli „here- tyków”, do konsolidacji narodu (katolików), ale dopiero od 1658 r.54 Wyniki badań Adama Kerstena albo są słabo znane, albo ignorowane, w wy- danej bowiem w 1991 r. historii Polski pióra angielskiego historyka Normana Daviesa czytamy, że opór społeczeństwa polskiego w pierwszych miesiącach po- topu „ograniczał się do nieskoordynowanych działań chłopskich band i cudownej obrony otoczonego fortyfikacjami klasztoru Paulinów na Jasnej Górze”55. Dalej Davies obszernie zacytował, nie komentując, fragmenty pracy Wawrzyńca Jana Rudawskiego (Historya polska…, Petersburg i Mohylew 1855) na temat obrony klasztoru jasnogórskiego, a na koniec stwierdził, że po odstąpieniu Szwedów spod klasztoru „Rzeczpospolita powróciła do życia”56. Wyraźnie trzeba jednak stwierdzić, że taki a nie inny obraz potopu w świado- mości historycznej kilku pokoleń Polaków ukształtował się nie pod wpływem prac historycznych, lecz dzięki powieści Henryka Sienkiewicza Potop, książki stano- wiącej jedną z trzech powieści wchodzących w skład popularnej Trylogii. W ostatnich dziesięcioleciach XIX w. „zjawiskiem przełomowym w świecie intelektualnym był zwrot w twórczości Sienkiewicza”, który należąc do pew- nego momentu do grona pozytywistów, „wystąpił nagle z porywającą powieścią o dwóch ogromnych ciągach dalszych – z czasów wojen kozackich, krwawego potopu, wojen tureckich. Zawładnął potężnie wyobraźnią i uczuciami narodu na dziesięciolecia. A pisał – jak stwierdzał sam wyraźnie – »ku pokrzepieniu serc«”57. Według Mariana Kukiela główna myśl przewodnia Trylogii brzmi następująco: „błędy i grzechy, które doprowadziły wtedy naród nad krawędź upadku, okupiło narastające w tych samych ludziach poświęcenie, ofiarność, powracająca wier- ność dla ginącej Rzeczypospolitej, zacięta wola jej ocalenia”58. Na dodatek Try- logia utrwalała przekonanie, że dzięki opiece Boskiej można wyjść cało z każdej opresji: „Geniusz pisarza opowieścią o poświęceniu nieznanych żołnierzy z mi-

53 A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą, s. 319. 54 Ibidem, s. 329. 55 N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E. Tabakowska, Kraków 1991, s. 592. 56 Ibidem, s. 596. 57 M. Kukiel, Dzieje Polski porozbiorowe (1795–1921), wyd. 4, Londyn 1993, s. 468. 58 Ibidem, s. 469. 40 JACEK WIJACZKA nionych wieków cementował naród, »dodawał skrzydeł spętanej tęsknocie«”, a krew ofiarną znów wynosił na ołtarze”59. Przez dziesięciolecia Trylogię traktowano jako „epopeję narodową, najwybit- niejszą powieść w całej polskiej literaturze. Tymczasem była ona w rzeczywistości powieścią najlepszą, ale w innej klasie utworów. Trylogia to arcydzieło literatury popularnej, wspaniała powieść przygodowa, wielkie czytadło”60. Zdecydowanie pozytywną rolę Trylogii dla podtrzymania świadomości i dumy narodowej podkreślił Stefan Kieniewicz, pisząc, że jako dzieło pisane „ku po- krzepieniu serc” Trylogia tę funkcję spełniła, „zdobywając miliony czytelników, budując w nich poczucie dumy narodowej oraz umacniając w nich to przeko- nanie nieśmiertelnego Zagłoby, »że nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich auxiliach podnieść nie można«. Przekonanie irra- cjonalne, ale niemałego znaczenia w sytuacji narodu w niewoli”61. Z kolei Józef Buszko stwierdził, że: [...] była to powieść, mająca przede wszystkim umacniać uczucia patriotyczne, roz- wijać dumę narodową, służyć, jak to wówczas określano, „ku pokrzepieniu serc” […]. Powieści Sienkiewicza wpłynęły znacznie na świadomość historyczną społe- czeństwa polskiego, były ważnym czynnikiem w podtrzymywaniu aspiracji niepod- ległościowych, choć w istocie rzeczy niektóre z nich (Ogniem i mieczem) błędnie oceniały realia historyczne62. Według Franciszka Mincera Trylogia spadła po 1945 r. do roli powieści awanturniczo-przygodowej dla młodzieży, a ostatnie pokolenie, które czytało ją w sposób emocjonalny, urodziło się około 1955 r. 63 Krótkotrwały wzrost zainte- resowania społecznego dziełem Sienkiewicza przyniosły ekranizacje Pana Wo- łodyjowskiego (1968 – obejrzało w kinach 10 934 145 widzów), Potopu (1974 – widownia kinowa 27 615 921 osób) i Ogniem i mieczem (1999 – obejrzało już tylko około 7 150 000 widzów). Adam Kersten na początku lat siedemdziesiątych XX w. wyraził nadzieję, że co prawda zmiany w społecznym odbiorze Potopu na pewno nie zmniejszą liczby wydań powieści Sienkiewicza, ale że Polacy zbliżają się do momentu, w którym powieści historyczne Sienkiewicza będą dla przecięt- nego Polaka tym samym, czym dla przeciętnego Francuza są Trzej muszkieterowie Dumasa64.

59 Ibidem. 60 G. Borkowska, Pozytywiści i inni, Warszawa 1996, s. 140. 61 S. Kieniewicz, Historia Polski 1795–1918, wyd. 6, Warszawa 1983, s. 355–356. 62 J. Buszko, Historia Polski 1864–1948, wyd. 11, Warszawa 1987, s. 176. 63 F. Mincer, Potępienie, uwielbienie, ostrożna akceptacja. Historycy o autentyczności obra- zu zmagań polsko-ukraińskich w twórczości Henryka Sienkiewicza, w: Henryk Sienkiewicz. Biografia. Twórczość. Recepcja, red. L. Ludorowski, H. Ludorowska, Lublin 1998, s. 276. 64 A. Kersten, Sienkiewicz, s. 255. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 41

Czy tak się rzeczywiście stało, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. W każdym razie Potop nadal cieszy się zainteresowaniem czytelników, skoro w 2006 r. po- wieść wydało Wydawnictwo Sowa (niestety, nie wiadomo, w jakim nakładzie), w 2007 r. ukazała się na CD, a w 2008 r. cała Trylogia na nośniku MP3. Powieść Sienkiewicza bez wątpienia inspirowała innych autorów piszących na temat wydarzeń z okresu najazdu szwedzkiego. Z badań Ewy Czubaj wynika, że w latach 1945–1994 ukazały się 34 powieści historyczne, w różnych jej odmianach (powieść poznawczo-przygodowa, sensacyjno-historyczna, literatura dla dzieci i młodzieży, powieść dokumentalna, filozofia historii, opowiadanie i powieść współczesna), w których wątek potopu się pojawił65. W większości powieści po- znawczo-przygodowych ich autorzy zaaprobowali rozwiązania fabularne Henryka Sienkiewicza zawarte w Potopie. Na dodatek wojna ze Szwecją traktowana jest przez większość autorów jako wojna z ludźmi innego wyznania. Jak stwierdziła Ewa Czubaj, widać to przede wszystkim w powieściach Bohdana Królikowskiego (autora największej liczby powieści na ten temat), w których słowo „Szwed” znaczy „luter(anin)”, i często pojawiają się takie określenia jak „szwargot luterski” albo „lutry plugawe”66. W beletrystyce historycznej powstałej po II wojnie światowej obraz potopu dostarczony masowemu czytelnikowi jest stereotypowy, niepogłębiony, sche- matyczny i zbanalizowany67. Schemat wydarzeń wojennych przebiega natomiast w następującej sekwencji: Ujście – Jasna Góra – partyzanci – zwycięstwo. Równie istotne jak to, co Polacy mają w pamięci historycznej na temat po- topu, jest to, czego w niej nie mają, bo zostało z niej „wyparte”. Nie ma nic na temat wypędzenia braci polskich (unitarian) z Rzeczypospolitej w 1658 r. Na nich bowiem skupiło się odium zdrady, której dokonała przecież większość katolic- kiej szlachty polskiej. Zasadniczy trzon zwolenników króla szwedzkiego Karola Gustawa stanowiła początkowo szlachta katolicka, a także duchowni68. W pierw- szej fazie najazdu Karol Gustaw nie chciał wydać w sprawie dysydentów żadnych wiążących i zasadniczych postanowień. Przyczyna takiego postępowania tkwiła, według Janusza Tazbira, w niechęci narażania się szlachcie katolickiej przez po- pieranie ogólnie znienawidzonych protestantów, a tym samym w fakcie, że więk- szość zwolenników króla szwedzkiego w Polsce stanowili katolicy69. Mimo to duchowieństwo katolickie od samego początku wojny starało się ją określić jako

65 E. Czudaj, Czasy potopu szwedzkiego w beletrystyce powojennej (1945–1994), w: Czasy potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, s. 129–130. 66 Ibidem, s. 140. 67 Ibidem, s. 141. 68 J. Tazbir, Nietolerancja wyznaniowa i wygnanie arian, w: Polska w okresie drugiej wojny północnej, t. 1, Warszawa 1957, s. 256–257. 69 J. Tazbir, Stando lubentius moriar. Biografia Stanisława Lubienieckiego, Warszawa 2003, s. 73. 42 JACEK WIJACZKA obronę wiary katolickiej przed najazdem heretyków. W katolickiej propagandzie linia podziału nie przechodziła między Szwedami a ich zwolennikami, ale między wiernymi katolikami a szwedzkimi i polskimi heretykami. Kościół katolicki stwo- rzył mit zdrady wszystkich protestantów, a wierności wszystkich katolików. Sam najazd był przedstawiany jako „kara boża” za nieszanowanie Kościoła katolic- kiego i tolerowanie w Rzeczypospolitej innowierców70. To jednak przeciw braciom polskim skierowana była głównie propaganda Ko- ścioła rzymskokatolickiego. Udowadniano na różne sposoby, że każdy „arianin Boży nieprzyjaciel, a tym samym tchórz, zbieg i zdrajca”71. Nienawiść szlachty do tej elity umysłowej polskiego baroku była o wiele większa niż do kalwinów i luteran. Już na początku obrad sejmowych (rozpoczęły się 10 lipca 1658) kazno- dzieja Jana Kazimierza, jezuita Seweryn Karwat wygłosił kazanie, w którym za- atakował wszystkich dysydentów, odmawiając im choćby prawa do piastowania jakichkolwiek urzędów. Nawiązując do ślubów lwowskich złożonych przez króla, wezwał zgromadzoną szlachtę do rozprawienia się nie tylko z wrogami Rzeczy- pospolitej, lecz także Kościoła katolickiego. Atak jezuity skupił się ostatecznie na najmniej licznej, a tym samym i najsłabszej grupie protestantów – na braciach polskich. Tak naprawdę ich los był już przesądzony, decyzję bowiem o wygnaniu podjęto na przedsejmowej radzie senatu, tej samej, która postanowiła udzielić amnestii wszystkim zdrajcom ojczyzny, niezależnie od ich wyznania. Ustawa uchwalona przez 20 lipca 1658 r. została przyjęta przez aklamację, bez gło- sowania. Nakazywała tym braciom polskim, którzy chcieli pozostać przy swoim wyznaniu, aby w ciągu trzech lat (do 1661) sprzedali swoje majątki i wyjechali z Rzeczypospolitej. W przeciwnym razie groziła im kara śmierci. Od momentu ogłoszenia ustawy pozbawiono unitarian wszelkich praw obywatelskich i swo- body wykonywania praktyk religijnych. W uzasadnieniu uchwały stwierdzono, że skazuje się na wygnanie wyznawców niebezpiecznej herezji, a nie przestępców politycznych oskarżonych o zdradę, tym bardziej, że szlachta miała świadomość swej zdrady72. Niektórzy siedemnastowieczni historycy chcieli rozgrzeszyć szlachtę, twier- dząc, tak samo zresztą jak i ona, że zwolennicy rządów Karola Gustawa widzieli w objęciu przez niego panowania jedyną szansę reformy ustroju Rzeczypospolitej

70 Ibidem. 71 Cyt. za: ibidem, s. 94. 72 Z. Kuchowicz, Zdrada kraju w okresie „potopu” w opinii kronikarzy i pamiętnikarzy pol- skich XVII w., „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki humanistyczno-społecz- ne. Seria I, z. 12, Historia” 1959, s. 83–96. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 43 i powstrzymania grożącej anarchizacji życia społecznego i państwowego73. Tezy tej jednak, jak stwierdził Janusz Tazbir, nie da się udowodnić źródłowo74. Wątek Kordeckiego, że protestanci to heretycy i zdrajcy ojczyzny, podjął i ugruntował Sienkiewicz w Potopie: Gdzie Szwed nie trafi, tam heretycy go doprowadzą, a na kościoły i duchownych głównie oni ich excitant. Tak się mszczą na ojczyźnie matce za to, iż gdy w innych chrześcijańskich krajach słusznie za swoje praktyki i bezeceństwa byli prześlado- wani, ona im przytułek zapewniła i wolność ich bluźnierczej wiary. Takie stwierdzenie wypowiedział Sienkiewicz ustami szlachcica, którego na- potkał Kmicic w drodze do Częstochowy. Dodać trzeba, że Sienkiewicz pozy- tywnie oceniał rolę Kościoła katolickiego w dziejach Polski75. O protestantach polskich jako zdrajcach pisał również Adam Kersten w 1974 r., choć zaznaczył, że: [...] dziś – po wielu latach badań – nieco inaczej będziemy oceniać ową zdradę innowierców, a w każdym razie potrafimy dostrzec, że jej przyczyny były głębsze, nie tak prymitywne, jak by można było sądzić na podstawie Potopu. Bez wątpienia innowiercy chętniej niż pozostała część szlachty przyjęli możliwość osadzenia na tronie Karola Gustawa76. Dzięki powieściom Sienkiewicza wojewoda wileński Janusz II Radziwiłł do dzisiaj pozostaje „zdrajcą”, a na dodatek „heretykiem”77. Historycy formowali różne wnioski odnoszące się do postępowania wojewody78, który już po zawarciu układu w Kiejdanach zdawał sobie sprawę z tego, jak fakt ten został odebrany wśród mu współczesnych. W liście bowiem napisanym 26 sierpnia 1655 r. do swego brata Bogusława Radziwiłła stwierdził: U Boga i u świata wymówieni jesteśmy, żeśmy tę przyjęli protekcyją, kiedy nas Litwę wydano, a kiedy Moskal stanął w Wilnie, czego Wielkopolska nie miała; a my z biedy do czego rzucićcieśmy mieli? Wszakże jeszcze nie koniec, ratować nas mogą i nam odstąpić wolno. Acz mówią, że się to przez mię dawno zamyślało, niech diabeł wyklnie mi duszę, jeślim się kiedy o to znosił dawniej. Od tego czasu,

73 M. Korolko, Topos zdrady ojczyzny w literaturze polskiej po „potopie”, w: Literatura i kul- tura polska po „potopie”, s. 53. 74 J. Tazbir, Stando lubentius moriar. Biografia Stanisława Lubienieckiego, s. 61. 75 A. Kersten, Sienkiewicz, s. 51. 76 Ibidem, s. 131. 77 M. Jarczykowa, „Czarna legenda” Janusza II Radziwiłła, w: Czasy potopu szwedzkiego w literaturze polskiej, s. 21–34. 78 T. Wasilewski, Zdrada Janusza Radziwiłła w 1655 r. i jej wyznaniowe motywy, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1973, t. 18, s. 125–147; H. Wisner, Rok 1655 w Litwie: pertrak- tacje ze Szwecją i kwestia wyznaniowa, „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” 1981, t. 26, s. 83–103. 44 JACEK WIJACZKA

jakośmy z Wilna list pisali, zaczęło się to dzieło, kiedy inaczej ratować się sposobu nie było. Wszak czas wszystko odkryje79. Pomylił się jednak srodze, gdyż do dzisiaj zostaje, wraz z Bogusławem, zdrajcą Rzeczypospolitej. Tadeusz Wasilewski w biogramie Janusza Radziwiłła zamiesz- czonym w Polskim Słowniku Biograficznym nie omieszkał stwierdzić: „Wielka ambicja przy braku odpowiednich środków popychała go na drogę zdrady”80. Dlaczego to powieści historyczne, a od kilkudziesięciu lat i filmy, a nie prace historyczne kształtują świadomość historyczną Polaków? Już na początku XX w. historyk Stanisław Zakrzewski stwierdził, że właściwymi nauczycielami historii w społeczeństwie polskim byli najpierw poeci romantyczni, a po nich Józef Ignacy Kraszewski i Henryk Sienkiewicz, a nie „fachowe koła historyczne”81. Na to samo zjawisko wskazał krytyk pisarstwa Sienkiewicza Olgierd Górka, który zauważył: Całe obecne pokolenie Polaków patrzy na swą przeszłość nie przez rezultaty badań naukowych, nie przez naukowe rozprawy o zaletach i wadach naszej wojskowości i polityki, ale przez genialną sugestię niezrównanego powieściopisarza [Sienkie- wicza – J. W.], który sam jeden na obecne polskie odczuwanie swej przeszłości wywarł silniejszy wpływ niż setki tomów rozpraw naukowych82. Oprócz historyków zauważył to również pisarz Teodor Parnicki, pisząc, że „pamięć o wszelkich postaciach historycznych żyje w umysłach i sercach taka, jaką nie narzucili historycy, ale artyści!”83. Z kolei Antoni Słonimski skonstatował, że: „Historia Polski pisana była piórami ludzi, którzy chcieli podnosić na duchu, podniecać i wzruszać”, ale teraz, tzn. w latach trzydziestych XX w., „możemy po- zwolić sobie od czasu do czasu na małe rewizje w dziedzinie załganej nieco prze- szłości”84. Konsultant naukowy przy kręconych przez Jerzego Hoffmana filmach na podstawie powieści Sienkiewicza, Adam Kersten, stwierdził, że „bez względu na wartość tych filmów trzeba być świadomym, że one to, a nie książki pisane przez historyków, ukształtują obraz XVII w. w oczach współczesnych Polaków”85.

79 Cyt. za: E. Kotłubaj, Życie Janusza Radziwiłła, Wilno–Witebsk 1859, s. 388. Por.: M. Jar- czykowa, „Czarna legenda” Janusza II Radziwiłła, s. 25. 80 T. Wasilewski, Janusz Radziwiłł (1612–1655), w: Polski Słownik Biograficzny, t. 30, Wro- cław 1987, s. 212. 81 S. Zakrzewski, Kultura historyczna, w: Historycy o historii. Od Adama Naruszewicza do Stanisława Kętrzyńskiego, 1775–1918, zebrał, wstępem i komentarzem opatrzył M. H. Se- rejski, Warszawa 1963, s. 517. 82 Cyt. za: A. Kersten, Sienkiewicz, s. 18. 83 T. Parnicki, Wielkie postacie historyczne w rzeczywistości a w sztuce, w: idem, Szkice literac- kie, Warszawa 1978, s. 100. 84 A. Słonimski, Kronika Tygodniowa, „Wiadomości Literackie” 1934, nr 19. 85 A. Kersten, Sienkiewicz, s. 17. POTOP SZWEDZKI W ŚWIADOMOŚCI HISTORYCZNEJ POLAKÓW 45

I rzeczywiście, ukształtowały, i to obraz bardzo podobny do tego, o którym przed wielu laty pisał Michał Bobrzyński, który tak scharakteryzował polskiego szlachcica z XVII w.: Był to Polak oczywiście z podgoloną czupryną, w kontuszu i przy karabeli, dosiada- jący dzielnie rumaka, śpieszący na każde zawołanie na pomoc ojczyzny, rozbijający długim proporcem ściśnięte zastępy wrogów, katolik zapisany do szkaplerza i odma- wiający gorliwie koronkę, cnotliwy i przykładny w życiu domowym, choć rączy do pałasza za przycinek, to topiący w pucharze węgrzyna sąsiedzkie niesnaski, dumny ze swego szlacheckiego klejnotu i szlacheckiej równości, wychowany w konwikcie zakonnym, ogładzony na dworze pańskim, otarty w palestrze, mówiący płynnie po łacinie, wymowny przy każdej uroczystości, w sądzie i na sejmiku, garnący się gor- liwie do publicznego życia, zgodny na sejmie, Kato w trybunale, szanujący majestat królewski, walczący w obronie wolności i wiary i na koniec, rzecz dziwna, nic przy tym nie mówiono, czy też ten ideał Polaka płaci regularnie podatki86. I tak pozostało do dnia dzisiejszego.

Jacek Wijaczka

THE ‘SWEDISH DELUGE’ IN POLISH HISTORICAL CONSCIOUSNESS

SUMMARY The article discusses the problem of the presence of the so-called ‘Swedish deluge’, i.e. the Swedish occupation of the Polish-Lithuanian territories 1655-1657, in the historical consciousness of contemporary Polish people. The results of the sample opinion poll show that an average Pole associates the period of the Swedish deluge mostly with a ‘miraculous’ defense of Jasna Góra monastery and with the novel The Deluge by Henryk Sienkiewicz. Mainly from Sienkiewicz’s novel published in 1886 consecutive generations of the Polish people derive their knowledge about the course of the Polish-Swedish war 1655–1660. What they are not aware of is that the vision of defense of Jasna Góra monastery created by Sienkiewicz has very little to do with reality. Also the picture of the Swedish deluge featured in history belles letters published after 1945 and aimed at a mass reader was very superficial and stereotypical. The sequence of the historical events presented in the Polish novels is mostly based on the following pattern: the capitulation of the Polish levy-en-mass at Ujście – the defense of Jasna Góra monastery – the revolt against the Swedish occupants – the victory of the Polish-Lithuanian forces over the Swedish armies. In contrast to the belles letters the studies written by professional historians and more critically analyzing the historical events of the Swedish deluge can reach only a narrow group of readers.

86 M. Bobrzyński, Uwagi pierwsze, w: Historycy o historii, s. 308. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Kazimierz Maliszewski Toruń

KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ (1683) W POLSKIEJ KULTURZE I TRADYCJI

Z perspektywy 327 lat, które mijają od wielkiego błysku oręża polskiego pod Wiedniem, warto zastanowić się nad tym, jakie miejsce w polskiej kulturze i tra- dycji zajmuje postać Jana III Sobieskiego oraz spróbować odpowiedzieć na py- tanie: kim on był w oczach współczesnych i za co czciły go następne pokolenia Polaków1. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na tło i społeczne uwarunkowania, w jakich narodził się, a później rozwinął kult pogromcy potęgi tureckiej. Jakie więc były zasadnicze przyczyny, które spowodowały, że Jan III Sobieski stał się jednym z najbardziej legendarnych władców Polski, tą historyczną postacią, która ze szczególną siłą oddziaływała na wyobraźnię rodaków żyjących w różnych cza- sach? Znakomity historyk dziejów nowożytnych Polski Władysław Konopczyński pisał w 1921 r. : Do kogo z nas Polaków w wieku młodocianym nie przemówi ten z epopei hetman- -król, Polonus pancerny, wąsaty, kontuszowy i tak cudownie kolorowy, kogo nie oczaruje chrzęstem zbroi, skinieniem buławy, wiewem rozpostartych sztandarów, furkotem tysięcznych piór husarskich? Kogo z nas dojrzalszych nie wzruszy choć na chwilę liryzm jednej z najtkliwszych miłości, jakie tylko zna historia serc pol- skich? Kto z najdojrzalszych badaczów nie przejmie się tragizmem odpadnięcia orlich jego skrzydeł po górnym locie?2. Niewątpliwie postać króla Jana III Sobieskiego można uznać za klasyczny niemal typ rycerza – sarmaty, będącego uosobieniem i wyrazem najlepszych wa- lorów narodowych XVII stulecia – owej burzliwej epoki, która go wydała, choć równocześnie także odzwierciedlającego niejedną z jej wad i niedociągnięć. Ten

1 Rozszerzona wersja referatu wygłoszonego w trakcie panelu „Węzłowe problemy z dziejów dawnej Rzeczypospolitej w pamięci historycznej” podczas XVIII Powszechnego Zjazdu PTH w Olsztynie (19 września 2009). 2 W. Konopczyński, Od Sobieskiego do Kościuszki..., Kraków [1921], s. 57. 48 KAZIMIERZ MALISZEWSKI człowiek, wywodzący się z senatorskiego rodu, o wysokiej kulturze osobistej, zna- jący wielki świat dzięki podróży odbytej do krajów Europy Zachodniej i Turcji, mówiący świetnie po łacinie i francusku, a lepiej lub gorzej po włosku, niemiecku i angielsku, a także po tatarsku i turecku, czuł się jednak przede wszystkim polskim szlachcicem. Okazał się „najdoskonalszym typem szlachcica-Polaka, z wszyst- kimi jego wadami i cnotami”3. Wyniesiony na tron w 1674 r., stał się uosobieniem ideałów i nadziei społeczeństwa polskiego, nękanego licznymi, niszczącymi woj- nami w XVII w. Jako zwycięski hetman spod Chocimia w 1673 r., a następnie król-pogromca potęgi tureckiej pod Wiedniem w 1683 r. Sobieski został uznany za bohatera narodowego i wodza walczącego w obronie wiary chrześcijańskiej i ojczyzny. Powoli wokół jego osoby narastała legenda. Trzeba wszakże zauważyć, że do owej legendy w pewnym stopniu przyczynił się sam król. Nie przypadkiem przecież, niemal natychmiast po skończonej bitwie pod Wiedniem, Jan III postarał się o to, aby odniesionemu zwycięstwu nadać jak najszerszy rozgłos. W tym też celu wysłał do papieża Innocentego XI i wielu mo- narchów europejskich listy i szczegółowe relacje o przebiegu batalii. Całą cywili- zowaną Europę obiegły pierwsze słowa jego posłania do Ojca Świętego: „Venimus, vidimus et Deus vicit” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), stanowiące parafrazę słów wypowiedzianych niegdyś przez Juliusza Cezara. Podobnie też swój list do królowej Marysieńki, pisany „w namiotach wezyrskich” nazajutrz po bitwie, rozpoczynający się od zdania: „Bóg i Pan nasz, na wieki błogosławiony, dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie sły- szały”, kazał jej rozpowszechnić „na cały świat” jako „najlepszą gazetę”, żeby jak najwięcej ludzi mogło się dowiedzieć o wiktorii wiedeńskiej4. O tym, że królowa spełniła życzenie męża, świadczy fakt, iż pojawiło się wiele rękopiśmiennych kopii tego listu. Niektóre z nich zachowały się do dzisiaj, m.in. w Archiwum Pań- stwowym w Toruniu. Znany pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, przebywający w 1683 r. w swej Olszówce i zbierający skrzętnie wiadomości o wyprawie wiedeń- skiej, dokonując zapisów w pamiętniku, niektóre obrazy bitwy prawie dosłownie wziął ze wspomnianej relacji królewskiej5. Wiadomo też, że ów słynny list Jana III został już w 1683 r. przełożony na wiele języków i wydany drukiem, obiegając w ten sposób niemal wszystkie dwory europejskie. Największą radość ze zwycięstwa wiedeńskiego przeżywano jednak w Polsce. Wiadomość o nim dotarła do Krakowa, gdzie przebywała królowa, cztery dni po bitwie. Władze miasta natychmiast zorganizowały z tej okazji wspaniałe uroczy- stości i nabożeństwa dziękczynne, połączone z odśpiewaniem Te Deum laudamus.

3 J. Szujski, Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane, w: idem, Dzieła, t. 4, Kraków 1894, s. 148; T. Mańkowski, Genealogia sarmatyzmu, Warszawa 1946, s. 104–107. 4 J. Sobieski, Listy do Marysieńki, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1973, t. 2, s. 214–215. 5 Por.: J. Ch. Pasek, Pamiętniki, wstęp i objaśnienia W. Czapliński, Wrocław–Warszawa–Kra- ków–Gdańsk 1979, zwłaszcza s. 536–537. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 49

W niedzielę 19 września w katedrze wawelskiej została odprawiona uroczysta msza pontyfikalna, którą celebrował biskup Jan Małachowski, z udziałem licznych przedstawicieli bractw i cechów. Dwa dni później mszę dziękczynną w kościele Mariackim odprawił równie uroczyście nuncjusz papieski w Polsce Opizio Pal- lavicini. Z niecierpliwością oczekiwano przyjazdu niezwyciężonego monarchy. Uroczysty wjazd Jana III do Krakowa nastąpił dopiero 23 grudnia, po zakończeniu przez niego całej kampanii wojennej. Gdy król wkraczał do katedry wawelskiej, odśpiewano dziękczynne Te Deum, po czym monarcha zawiesił u grobu św. Sta- nisława wielką chorągiew wezyra zdobytą pod Wiedniem6. Podobne uroczystości odbyły się na terenie całej Rzeczypospolitej. Na przykład ze szczególną barokową pompą zwycięstwo Sobieskiego świętował Gdańsk na wielkim festynie 11 stycznia 1684 r. Sławny astronom gdański Jan Heweliusz, chcąc oddać cześć królowi, na- zwał odkryty przez siebie nowy gwiazdozbiór „Tarczą Sobieskiego” (Scutum So- biescii)7. W szkołach jezuickich, a także w gimnazjach protestanckich wystawiano liczne inscenizacje teatralne poświęcone wiktorii polskiego monarchy. Nadzwyczaj szeroko zwycięstwo wiedeńskie odzwierciedliło się w ówczesnej literaturze polskiej. W szczególny sposób do stworzenia legendy wokół osoby Jana III Sobieskiego przyczyniła się cała plejada pisarzy i często nie najwyższego lotu panegirystów, którzy – w mniej lub bardziej udany sposób – wierszem i prozą, po łacinie i po polsku opiewali pogromcę islamu8. Poprzez swoje utwory tworzyli oni wokół postaci króla aurę heroiczności. Uznany więc za największego bohatera swych czasów, Jan III Sobieski jeszcze za życia dostał się na Olimp. Porówny- wano go z różnymi postaciami bohaterów antycznych i biblijnych, np. z rzymskim bogiem wojny Marsem oraz z Mojżeszem, stwierdzając, że król polski jak ów żydowski patriarcha wybawił lud swój od wojska faraona, tzn. od Turków. Nie- jednokrotnie stawiano też Jana III obok tak wybitnych wodzów jak Aleksander Wielki, Pompejusz i Juliusz Cezar. Wespazjan Kochowski, który jako historiograf królewski brał udział w wyprawie wiedeńskiej i opisał ją w poemacie Dzieło Bo- skie albo pieśni Wiednia wybawionego i inszych transakcji wojny tureckiej w roku 1683 szczęśliwie rozpoczętej, uznał w osobie Sobieskiego wielkość nadludzką, nowego Mesjasza, któremu Opatrzność powierzyła misję obrońcy chrześcijań- stwa. Często też we współczesnych relacjach i utworach okolicznościowych po- równywano odsiecz wiedeńską z wojnami krzyżowymi, widząc w niej niejako naturalny ciąg dalszy wielkiej tradycji wojny Krzyża z Półksiężycem. W związku

6 Zob.: M. Rożek, Tradycja wiedeńska w Krakowie, Kraków 1983, s. 20, oraz idem, Katedra wawelska w XVII wieku, Kraków 1980, s. 36–37. 7 K. Targosz, Jan Heweliusz uczony – artysta, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1979, s. 78–79. 8 Por.: K. M. Górski, Król Jan III w poezji polskiej XVII wieku, w: idem, Pisma literackie. Z badań nad literaturą polską XVII i XVIII wieku, Warszawa–Lublin–Łódź–Kraków 1913; J. Śliziński, Jan III Sobieski w literaturze narodów Europy, Warszawa 1979. 50 KAZIMIERZ MALISZEWSKI z tym pogromcę Turków obdarzano mianem polskiego nowego „Goffreda”, czyli porównywano go do popularnej w siedemnastowiecznej Polsce postaci Godfryda z Bouillon, wodza pierwszej krucjaty i władcy Królestwa Jerozolimskiego9. Kiedy więc 17 czerwca 1696 r. król Jan III Sobieski zmarł, wydarzenie to zo- stało przyjęte przez społeczeństwo jako klęska narodowa i zapowiedź katakli- zmów, przed którymi, jak wierzono, broniło naród samo imię monarchy. Tego dnia „po całej Polsce rozbrzmiały dzwony z wieżyc kościelnych nad świeżą królewską mogiłą; grały podzwonne, nie tylko nad śmiertelnymi szczątkami bohaterskiego króla wojownika – żałobnie głosiły, że wraz z nim schodzi do grobu wielkość i świetność jagiellońskiej Rzeczypospolitej”10. Wydaje się więc, że jedną z zasadniczych przyczyn żywotności kultu Jana III Sobieskiego w polskiej kulturze i tradycji był fakt, że okazał się on ostatnim królem, który po klęskach szwedzkiego potopu w połowie XVII w. i przed okresem upokorzeń dziejów naszych w XVIII stuleciu oraz w ciemnych czasach porozbio- rowych dał narodowi odczuć tchnienie wielkości. Nic więc dziwnego, że wraz z latami upływającymi od śmierci sławnego monarchy coraz bardziej heroizowano jego postać, zapominając powoli o cieniach jego panowania, pamiętając natomiast o blaskach ostatnich triumfów oręża polskiego. Jednym z czołowych propagatorów legendy i kultu Jana III Sobieskiego w czasach saskich okazał się poczmistrz królewski, rajca i burgrabia toruński Jakub Kazimierz Rubinkowski, który równocześnie odgrywał istotną rolę w życiu polsko-katolickiego społeczeństwa toruńskiego w pierwszej połowie XVIII w. Całościowe ujęcie biografii tej dość osobliwej i barwnej postaci sarmackiego mieszczanina toruńskiego zostało przedstawione w osobnej monografii11. Warto tutaj jednak podać przynajmniej kilka podstawowych faktów z jego życia. Jakub Kazimierz Rubinkowski urodził się w burzliwych dla Rzeczypospolitej czasach wojen, 1 maja 1668 r. w Szaflarach koło Nowego Targu jako syn Wojciecha Ru- binkowskiego i Katarzyny z domu Niegoszowskiej. Mimo że sam mienił się szlachcicem i w swej działalności politycznej, a zwłaszcza w twórczości pisar-

9 O słowiańskiej ideologii świata „twierdz pogranicznych”, która odżyła w XVI i XVII w. w zmaganiach z Turkami, stanowiąc swoiste przedłużenie heroicznej tradycji walk chrze- ścijaństwa z pogaństwem z okresu wypraw krzyżowych, szeroko zob.: E. Angyal, Świat słowiańskiego baroku, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 1972, zwłaszcza rozdział V, s. 315– 362, i passim. O adaptacji tej ideologii na gruncie polskim por. uwagi J. Pelca, Bohaterowie literaccy a wzorce osobowe w czasach polskiego Renesansu i Baroku, w: Problemy litera- tury staropolskiej, Seria trzecia, red. J. Pelc, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1978, s. 43–44. 10 J. Woliński, Z dziejów wojny i polityki w dobie Jana Sobieskiego, Warszawa 1960, s. 15. 11 K. Maliszewski, Jakub Kazimierz Rubinkowski, szlachcic, mieszczanin toruński, erudyta barokowy, Warszawa–Poznań–Toruń 1982. Por. też najnowsze ujęcie z punktu widzenia historyka literatury: K. Obremski, Jakub Kazimierz Rubinkowski. Dziejopisarz i człowiek saskiego półwiecza, Warszawa 2008. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 51 skiej reprezentował mentalność typowo sarmacką, sprawa jego szlachectwa jest bardzo dyskusyjna. Prawdopodobnie jego ojciec był rządcą folwarku w Szafla- rach. Rubinkowski pierwsze nauki pobierał przypuszczalnie w szkole parafialnej w Nowym Targu, której bezpośrednim zwierzchnikiem w latach 1675–1693 był jego przyrodni brat Jan Kazimierz, proboszcz nowotarski. Istotne znaczenie dla dziejów życia i kariery młodego Jakuba Kazimierza miał fakt dostania się na dwór królewski, gdzie przypuszczalnie pełnił jakąś niską funkcję, zapewne zwykłego sekretarza w administracji dworskiej. Dla przybysza z dalekiego Podhala dwór królewski stał się właściwą szkołą życia. Tu zdobył nie tylko podstawy formacji intelektualnej, lecz także nawiązał szerokie znajomości i stosunki w środowisku dworsko-magnackim. Największy jednak wpływ na młodego dworzanina wy- warła osobowość samego króla Jana III. W ten sposób od wczesnych lat młodości Rubinkowski pozostawał w kręgu oddziaływania ideologii wojny ze światem is- lamu, która w tym okresie, jak już o tym wspomniano, stanowiła swoisty kong- lomerat zjawisk kulturowych w skali ogólnoeuropejskiej. Syn rządcy z Szaflar miał także czysto osobiste powody do wielkiej sympatii dla króla Jana II, który dał mu dowód swego zaufania, powierzając odpowiedzialne urzędy – najpierw pisarza podlaskiej komory celnej, a następnie w 1684 r. stanowisko superinten- denta ceł wodnych i lądowych prowincji pruskiej i mazowieckiej. Równocześ- nie w tym okresie Rubinkowski uzyskał tytuł sekretarza królewskiego i opie- rając się na wyroku sądu marszałkowskiego w sfingowanym procesie o naganę szlachectwa, starał się uwolnić od zarzutów, że nie jest szlachcicem. Następnie w 1696 r. wpisał się na listę obywateli Torunia i w ten sposób od działalności dworsko-celnej przechodził etapami na pozycje patrycjusza toruńskiego. Tu się ożenił, nabył nieruchomości miejskie, założył folwark i wieś Rubinkowo oraz doszedł do wysokich stanowisk publicznych: poczmistrza (1715), rajcy (1724) i burgrabiego królewskiego (1731). Przez cały półwiekowy z górą toruński okres życia tego aktywnego mieszcza- nina, aż do jego śmierci w 1749 r., przewija się jakby czerwoną nicią jego duchowy związek i kult dla króla Jana III Sobieskiego. Przybycie dwudziestoośmioletniego Rubinkowskiego do Torunia zbiegło się niemal w czasie ze śmiercią zwycięzcy spod Wiednia. Należy w tym momencie zauważyć, że wydarzenia ostatnich lat panowania Sobieskiego: jego zwycięstwa i uroczystości familijne (takie jak ślub córki Teresy Kunegundy z elektorem bawarskim), a zwłaszcza zgon pogromcy Turków, odbiły się szczególnie głośnym echem w grodzie Kopernika. Na przykład 7 lipca 1695 r. uczniowie toruńskiego Gimnazjum Akademickiego przedstawili in- scenizację dramatyczną, opracowaną przez profesora Pawła Patera, zatytułowaną „Triumfująca starość”. Treść utworu, wzięta z bajecznych dziejów greckich, na- wiązywała bezpośrednio do wątków homerowych, natomiast w sposób pośredni głosiła chwałę zwycięzcy spod Wiednia. W zaproszeniu Pater nazwał to przedsta- wienie „Ein Heldenspiel”, akcentując w ten sposób portret Jana III jako króla – 52 KAZIMIERZ MALISZEWSKI wojownika – bohatera chrześcijańskiej Europy12. Wydaje się jednak, że na gruncie toruńskim kult pamięci wielkiego monarchy znalazł najbardziej wyraźne odbicie w działalności Rubinkowskiego, przede wszystkim w jego twórczości literackiej, ale także w części fundowanych przez niego dzieł sztuk plastycznych. Prawdopodobnie już we wczesnej młodości, być może jeszcze w okresie po- bytu na dworze królewskim, sekretarz królewski miał zamysł stworzenia dzieła literackiego o fascynującej go postaci Jana III Sobieskiego. W tym celu zbierał dokumenty, materiały i miscellanea dotyczące różnorodnych zagadnień z historii politycznej Rzeczypospolitej XVI i XVII w., a zwłaszcza problematyki wojen polsko-tureckich. Praca została przygotowana do druku w 1731, dopiero jednak w 1739 r. ukazała się po raz pierwszy w oficynie wydawniczej kolegium jezu- ickiego w Poznaniu. Trudno jest jednoznacznie określić formę literacką utworu, noszącego wielce skomplikowany tytuł, nawiązujący do herbu Sobieskich: Janina zwycięskich tryumfów dziełami...13, gdyż praca ta stanowi jednocześnie apologe- tyczne i moralizatorskie dzieło historyczne, rodzaj poematu epicko-rycerskiego i wreszcie pisany prozą panegiryk. Zasadniczą treść Janiny wypełnia ujęty w konwencji hagiograficznej opis dziejów żywota Jana Sobieskiego. Mamy tutaj do czynienia z rodzajem idealizu- jącej biografii, w której autor przedstawił najpierw „bezgrzeszną młodość” króla, jego świętość i skłonność do wielkich dzieł, która miała determinować jego przy- szłe czyny i była prognostykiem „doskonałego” panowania. Najwięcej miejsca poświęcił Rubinkowski opisowi wydarzeń z lat 1682–1687, skupiając się głównie na przedstawieniu genezy i przebiegu wyprawy wiedeńskiej. W części tej znalazło się wiele cennych dokumentów, cytowanych przez autora w części lub in extenso. Oprócz dość rzeczowej, na ogół zgodnej z prawdą historyczną relacji o faktach i wydarzeniach politycznych, dziejopis toruński zamieścił sporo informacji o zło- wróżbnych znakach na niebie i na ziemi, którymi Bóg miał jakoby przestrzegać świat przed nową wojną. Warto podkreślić fakt, że autor Janiny w sposób nie- zwykle barwny potrafił przedstawić sceny batalistyczne. Jego plastyczne, pełne dynamiki opisy bitew stanowią jakby obrazowo-słowne warianty współczesnego mu malarstwa. Ponadto dla ilustracji narracji historycznej Rubinkowski zamieścił w pracy wiele rycin, a wśród nich profile Jana III i Marysieńki, wizerunek i opis chorągwi Mahometa oraz rysunek komety, która w 1682 r. ukazała się pod Wied- niem.

12 Por.: S. Salmonowicz, Toruńskie Gimnazjum Akademickie (1681–1817). Studium z dziejów nauki i oświaty, Poznań 1973, s. 181–183. Kult Jana III na Pomorzu zasługiwałby na odręb- ne opracowanie; por. zbiór panegiryków zachowanych w Książnicy Miejskiej w Toruniu, Klocki A. fol. 60, adl. 4; A. fol. 1, adl. 6, E-143/1; A. fol. 55, adl. 3-4 itd. 13 Pełny tytuł dzieła Rubinkowskiego brzmiał: Janina zwycięskich tryumfów dziełami i hero- icznym męstwem Jana III Króla polskiego na Marsowym Polu najjaśniejszy po przełamanej otomańskiej i tatarskiej potencyi nieśmiertelnym wiekom do druku podany, Poznań 1739. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 53

Okazało się, że tak skonstruowana książka od razu zyskała wielką poczyt- ność, gdyż nakład jej pierwszego wydania w wysokości 3000 egzemplarzy zo- stał w krótkim czasie wyczerpany. Popularność dziełka wzrosła do tego stopnia, że w ciągu 20 lat (1739–1759) uzyskało ono aż pięć wydań14. Co złożyło się na ten niewątpliwie duży sukces wydawniczy? Do spopularyzowania pracy przy- czynił się na pewno sam autor, który przesłał 30–40 „odautorskich” egzemplarzy do wielu znanych osobistości w Rzeczypospolitej, m.in. do prymasa Krzysztofa Szembeka, biskupa Józefa Andrzeja Załuskiego, księcia Pawła Karola Sanguszki i kardynała Jana Aleksandra Lipskiego, starając się przy okazji załatwić liczne interesy osobiste15. Sukces wydawniczy Janiny był jednak zjawiskiem bardziej złożonym. Wydaje się, że dziełko poczmistrza toruńskiego, które – jak sam autor podkreślił – było pisane w tym celu, aby „w potomnych czasach do podobnych dzieł i heroicznych spraw wzajemnie się młódź polska i wspaniałego animuszu ry- cerstwo pobudziło”, faktycznie wychodziło naprzeciw rzeczywistemu zapotrzebo- waniu społecznemu na wspaniałą heroiczną tradycję sarmacką, które występowało w połowie XVIII w., u schyłku epoki saskiej. Jak stwierdził jeden z czytelników: „WMPan tanquam [...] z Phenixem odradzającym pozwoliłeś nomini et famae wa- lecznego Monarchy in publicom renasci, za co semper honos nomenque Tuum laudesque manebunt”16. W ten sposób Janina stała się w połowie XVIII w. jedną z form ożywienia gasnących w Rzeczypospolitej tradycji rycerskich. Ten wytwór historiografii czasów saskich trafił również do księgozbiorów oświeceniowych, np. do biblioteki koryfeusza polskiego Oświecenia biskupa Ignacego Krasickiego. U schyłku XVIII w. Janina dotarła do szlachty zaściankowej mieszkającej na Kre- sach Wschodnich Rzeczypospolitej. Dziełko to przeczytał m.in. młody Adam Mic- kiewicz i widocznie dostarczyło ono poecie silnych podniet patriotycznych, skoro po wielu latach uwiecznił je na kartach Pana Tadeusza17. Jeszcze jeden przedruk pracy, dzięki której Rubinkowski zyskał miano historyka XVIII w., pojawił się w Poznaniu w 1842 r.18 Niektórzy czytelnicy sporządzali nawet jej rękopiśmienne odpisy. W tak żywej społecznej recepcji Janiny mamy ciekawy przykład, jakimi drogami przekazywana była heroiczna tradycja sarmacka pokoleniom dziewiętna- stowiecznym i w jaki sposób poczmistrz toruński przyczynił się do rozszerzenia legendy i kultu Jana III Sobieskiego. Kult pamięci zwycięzcy spod Wiednia znalazł także odbicie w niektórych fun- dowanych przez Rubinkowskiego dziełach sztuki plastycznej. Należy tu przede

14 Kolejne wydania Janiny: Poznań 1744, Supraśl 1754, Lwów 1757, Poznań 1759. 15 K. Maliszewski, Jakub Kazimierz Rubinkowski, s. 120. 16 Biblioteka Zielińskich w Płocku, R. 10: Domus Rubinkowsciana ... (archiwum rodzinne Rubinkowskiego), k. 202–203: list nieczytelnego nadawcy do Rubinkowskiego, Głażewo, 22 III 1740. 17 Por.: „Pan Tadeusz”, ks. VIII, w. 186–190. 18 J. K. Radecki, Pamiątki z dziejów dawnej Polski, t. 2, Poznań 1842. 54 KAZIMIERZ MALISZEWSKI wszystkim wspomnieć o dwóch tablicach pamiątkowych ofiarowanych przez bur- grabiego królewskiego dla kościołów św. św. Janów i Najświętszej Panny Marii w Toruniu, mających na celu uczczenie pamięci króla Jana III. Fundacja tych obiektów pozostawała w ścisłym związku z toruńską działalnością publiczną Ru- binkowskiego jako nowo kreowanego rajcy katolickiego, a ich treść świadomie nawiązywała do szeroko pojętej tradycji sarmackiej. Obie tablice miały symbo- lizować z jednej strony duchowy i ideologiczny związek fundatora z owym po- tężnym nurtem sarmatyzmu, którego szczytowym punktem był okres panowania króla Jana III, z drugiej zaś – w sposób ostentacyjny podkreślały łączność Torunia z centralnym królewskim ośrodkiem władzy w Rzeczypospolitej, co miało szcze- gólne znaczenie przy wzrastających, po wydarzeniach tzw. tumultu toruńskiego w 1724 r., tendencjach separastycznych protestanckiej Rady Torunia. Jeszcze jednym dowodem niekłamanego uczucia i osobistego kultu, jaki żywił poczmistrz toruński dla wielkiego króla, była fundacja tzw. Ołtarzyka Sobieskiego dla ko- ścioła Najświętszej Panny Marii. Główną część tego obiektu stanowił obraz Chry- stusa Bolesnego, który prawdopodobnie Jan III Sobieski podarował Rubinkow- skiemu, gdy ten przebywał u boku władcy jako dworzanin. Po śmierci monarchy rajca toruński pieczołowicie przechowywał tę cenną pamiątkę, a u schyłku życia w 1740 r. przekazał ów dar królewski bernardynom i zatroszczył się o retabulum ołtarzowe, które stanowiłoby godną ramę dla obrazu oraz podkreślałoby fakt, że dzieło to pochodzi z dworu króla19. Możemy więc ogólnie stwierdzić, że poczmistrz i rajca toruński Jakub Kazi- mierz Rubinkowski pozostawał wyraźnie w kręgu oddziaływania tradycji oraz ideologii sarmackiej i przyczynił się w dużym stopniu do propagowania legendy i kultu Jana III Sobieskiego w czasach saskich nie tylko na gruncie toruńskim, lecz także, jako autor Janiny, w skali ogólnopolskiej20. Postać króla Jana III i jego wiktorię wiedeńską przypominały także licznie wy- dawane w ciągu XVIII i XIX w. kalendarze, literatura bardzo popularna w szero- kich kręgach społeczeństwa i odgrywająca ważną rolę w kształtowaniu poglądów jej czytelników21. W zawartych w kalendarzach opisach zwycięstwa wiedeńskiego podkreślano zalety osobiste Sobieskiego: jego waleczność i zdolności dowódcze. Zwracano przy tym uwagę na ogólnoeuropejskie znaczenie tego wielkiego wyda- rzenia. To m.in. także i za pośrednictwem kalendarzy postać króla Sarmaty zaczęła zajmować trwałe miejsce w pamięci zbiorowej polskiego społeczeństwa.

19 Por.: Z. Kruszelnicki, Historyzm w sztuce Torunia XVIII w., „Teka Komisji Historii Sztuki” Warszawa 1972, t. 5, s. 51–75. 20 Zob.: J. K. Rubinkowski, Relacja o wiktorii wiedeńskiej 1683 roku (fragment „Janiny”), wyd. wstęp i komentarze K. Maliszewski, Warszawa 1983. 21 Zob.: Kalendarz półstuletni: 1750–1800, wybór tekstów, wstęp i oprac. B. Baczko, H. Hinz, Warszawa 1975, s. 10; B. Rok, Postać Jana Sobieskiego w kalendarzach czasów saskich, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka” R. 35, 1980, nr 2, s. 421–425. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 55

Należy w tym miejscu zauważyć, że kult Jana III propagowany przez ówczes- nych przedstawicieli kultury oficjalnej: pisarzy, panegirystów i autorów kalen- darzy, trafiał na podatną społeczną glebę. Jak bowiem zwrócił uwagę Julian Krzy- żanowski: „o królu Janie opowiadano sobie tam, gdzie nie docierały pisma sławie królewskiej poświęcone, po dworkach szlacheckich, po chatach dworskich, po małomiasteczkowych klasztorach, a nawet po karczmach i krzywych domkach ży- dowskich”22. W tradycji szlacheckiej i ludowej w szczególny sposób podkreślano fakt, że Sobieski był królem rodakiem, najbardziej polskim spośród wszystkich monarchów zajmujących tron Piastów i Jagiellonów. Często też dawano przykłady jego swojskiego zachowania, umiejętności obcowania ze zwykłymi szlachcicami, a nawet prostymi ludźmi. Rodziły się na ten temat różne anegdoty i podania. Na przykład w latach, gdy jeszcze Sobieski żył, powstało opowiadanie o szlachcicu z Podlasia, niejakim Za- leskim, który miał być jakoby autorem znanego przysłowia: „Słowo się rzekło, kobyła u płota”. Otóż szlachcic ten wybrał się kiedyś w podróż do Warszawy, aby jako były żołnierz króla, obecnie zaś podupadły i zubożały na majątku ziemianin, przedłożyć monarsze swe żale. Gdy niedaleko stolicy spotkał jakiegoś dworza- nina, wyłuszczył mu całą sprawę, odgrażając się, że o ile władca go wysłuchać nie zechce, to niech pocałuje jego kobyłę w wiadome miejsce. Kiedy nieznajomy ułatwił Zaleskiemu audiencję, ku zdziwieniu szlachcica okazało się, że owym dworzaninem był sam król Sobieski. Wysłuchawszy łaskawie jego sprawy, przy- rzekł jej załatwienie, po czym przypomniał mu jego nieparlamentarną pogróżkę, pytając, co teraz będzie. Wtedy to rezolutny szlachcic wyrzekł jakoby zdanie: „Słowo się rzekło”, które stało się przysłowiem. Z kolei w połowie XVIII w. zano- towano, również na Podlasiu, facecję o szlachcicu Gomule. Zdarzyło się kiedyś, że ten szlachcic, bogato wystrojony, stał przed odzianym skromnie królem Janem III, gdy do sali wszedł jakiś obcy poseł, a biorąc szlachcica za monarchę, zwrócił się do niego z tytułem: „Sire”. Niespeszony szlachcic odparł na to, wskazując na króla: „To jest syr, a ja jeno jestem Gomuła”23. Podania, legendy i powiastki o Janie III, w których czasami tkwiły jakieś ele- menty prawdy, tworzyła i rozpowszechniała nie tylko szlachta, lecz także lud wiejski, zwłaszcza na tych terenach, gdzie król za życia przebywał24. W tradycji ustnej z pokolenia na pokolenie wskazywano źródła i studnie, przy których So- bieski poił konia, a także zwracano uwagę na kamienie i drzewa, przy których wy- poczywał. Szeroko znane były też jego przygody łowieckie. Pamiętano również

22 J. Krzyżanowski, Jan Sobieski w tradycji anegdotycznej, w: idem, Paralele, Studia porów- nawcze z pogranicza literatury i folkloru, Warszawa 1977, s. 382. 23 Ibidem, s. 382–384; oraz (ab) [Andrzej Biernacki], Jan III Sobieski, w: Słownik folkloru polskiego, Warszawa 1965, s. 145–147. 24 Por. m.in.: L. Siemieński, Podania i legendy polskie, ruskie, litewskie, Poznań 1845; K. Bą- kowski, Podania i legendy krakowskie, Kraków 1899, s. 87. 56 KAZIMIERZ MALISZEWSKI o tym, że król brał udział w weselu chłopskim w Jaworowie, na którym śpiewał ze swym bandurzystą ulubione dumy wołoskie i kozackie, a także tańczył z wiej- skimi kobietami. Wspominano też fakt, że bawiąc kiedyś we Lwowie, Jan III wraz z całym orszakiem zjawił się nagle w cerkwi na ślubie malarza, Rusina z pocho- dzenia, aby okazać mu w ten sposób swe względy, a dworzanom zrobić przyjem- ność przez pokazanie im wschodniego obrzędu religijnego25. Można by wymienić wiele innych podań i anegdot powstałych w różnych regionach Polski, które świadczą wyraźnie o tym, jak głęboko postać Sobieskiego wryła się w zbiorową pamięć narodu26. Podobnie też odsiecz wiedeńska odbiła się potężnym echem w twórczości ludowej. O swym wodzu śpiewali wracający szczęśliwie z wojny żołnierze, jego chwałę głosili dziady na odpustach. Często poprzekręcano w tych pieśniach fakty i poprzemieniano znane na ogół wydarzenia, dodając wiele atrak- cyjnych i malowniczych szczegółów, a nawet cudownych motywów. Nie mogą, oczywiście owe pieśni stanowić wiarygodnych źródeł historycznych, są natomiast przekonującymi dokumentami żywotności kultu Jana III Sobieskiego w tradycji ludowej27. Można więc zauważyć, że już w XVIII stuleciu zakorzeniły się w świadomości polskiego społeczeństwa dwie zasadnicze legendy otaczające postać króla, zwy- cięzcy spod Wiednia: jedna, akcentująca jego heroizm, druga zaś wydobywająca swojskie – sarmackie rysy jego osobowości. Niejednokrotnie też kult Sobieskiego był wykorzystywany do bieżących celów politycznych. Pamięć o pogromcy Turków starał się np. ożywić w latach osiemdziesiątych XVIII w. król Stanisław August Poniatowski, aby wywołać w ten sposób nastroje antytureckie w społeczeństwie w związku ze swymi pla- nami udziału Rzeczypospolitej w wojnie przeciw Turcji u boku Austrii i Rosji. Mimo fiaska tych planów, w 1783 r. obchodzono 100. rocznicę wiktorii wie- deńskiej. Komisja Edukacji Narodowej wydała polecenie, aby w podległych jej szkołach odbyły się z tej okazji okolicznościowe uroczystości. W licznych przemówieniach i kazaniach oraz utworach literackich Jan III był kreowany jako ideał najwyższych cnót, wzorzec rycerza i wodza, godny do naśladowania dla

25 Zob.: M. Gębarowicz, Szkice z historii sztuki XVII w., Toruń 1966, s. 184, 255 n. 26 O tym, że postać Sobieskiego żyje do dziś w folklorze polskim, por. m.in.: A. Jazowski, Opowieści ludu spiskiego, Warszawa 1967, s. 322–327; J. P. Dekowski, Legendy i podania z okolic miasta Tomaszowa Mazowieckiego, Tomaszów 1935, s. 8. Kult Jana III jest np. szczególnie żywy w tradycji ustnej u Kaszubów; zob.: W. Odyniec, Legenda Sobieskiego na Pomorzu, „Litery” R. 11, 1972, nr 3/123, s. 29. 27 J. S. Bystroń, Historia w pieśni ludu polskiego, Warszawa 1925, s. 36–58; C. Hernas, Z epiki dziadowskiej. Polskie i czeskie pieśni o obronie Wiednia, „Pamiętnik Literacki” 1958, t. 49, z. 4, s. 475–495. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 57 młodzieży28. Nie przypadkiem też w 1787 r. król Stanisław August Poniatowski odwiedził groby królewskie na Wawelu i polecił zbudować marmurowy sarkofag dla zwycięzcy spod Wiednia, na którym kazał wyryć ułożony przez siebie napis, głoszący sławę Sobieskiego. Równocześnie też ostatni król polski był inicjatorem posągu konnego Jana III, wykonanego przez Franciszka Pincka. Ostatecznie po- mnik ten, przedstawiający króla Sobieskiego jako rycerza – triumfatora siedzą- cego na spiętym koniu, u stóp którego leży pokonany Turek, został postawiony na moście w Łazienkach i uroczyście odsłonięty 14 września 1788 r. Cała impreza nabrała charakteru patriotyczno-kulturalnego. W specjalnie przygotowanym ol- brzymim amfiteatrze dla 6000 osób wystawiono balet heroiczny. Dla dekoracji przedstawienia posłużył las ze wznoszącym się ołtarzem, poza którym w oddali był widoczny pomnik Sobieskiego. Przebieg tej uroczystości, opisany szczegó- łowo przez Adama Naruszewicza, ukazał się w formie odrębnego druku i był roz- powszechniany jako bezpłatny dodatek do „Gazety Warszawskiej” z 20 września tegoż roku29 . Równocześnie wkrótce po owych kosztownych uroczystościach został rozpla- katowany na wielu murach warszawskich domów cięty dwuwiersz, który obiegł później w różnych wariantach cały kraj: „Sto tysięcy karuzel – ja bym trzykroć łożył, żeby Stanisław umarł – a Jan Trzeci ożył”30. Inny z kolei poeta nawoływał w tym czasie: „Otoczmy króla wkoło jak ojca dzieci // Mówiąc: Tyś Stanisławie taki, jak Jan Trzeci”31. Jak z tego wynika, zarówno stronnicy, jak i przeciwnicy Stanisława Augusta często wykorzystywali nazwisko Sobieskiego do wyrażania swych sympatii lub antypatii politycznych. Jednak jak słusznie zauważył jeden z badaczy: Do Jana III jako bohatera nawiązywali właściwie wszyscy – środowisko związane z Zamkiem, konkurujący z nim ośrodek Czartoryskich w Puławach, jak również kręgi tradycjonalistów szlacheckich, dla których zwycięzca spod Wiednia był uoso- bieniem staropolskich cnót”32. Legenda heroiczna Jana III Sobieskiego znalazła najbardziej podatny grunt społeczny w okresie, gdy państwo polskie zniknęło z mapy Europy, a jego teryto- rium zostało rozdarte pomiędzy trzech zaborców. Dla podzielonego i narażonego na dezintegrację społeczeństwa polskiego kult Sobieskiego zaczął pełnić niejako funkcję kompensacyjną, stając się jednym z istotnych elementów współtworzą-

28 Por.: A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 82, gdzie literatura dotycząca owych uroczystości. 29 R. Kaleta, Karuzel, „Pamiętnik Literacki” 1951, t. 42, s. 917–968. 30 R. Kaleta, Turniej paszkwilancki z okazji odsłonięcia pomnika Jana III Sobieskiego w Ła- zienkach, „Przegląd Humanistyczny” 1962, s. 121–143. 31 J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 100. 32 A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 182. 58 KAZIMIERZ MALISZEWSKI cych chlubną tradycję patriotyczną. Wyraźnie widać to np. na kartach Pana Tade- usza, którego bohaterowie, wspominając z nostalgią czasy panowania zwycięzcy spod Chocimia i Wiednia jako epokę potęgi Rzeczypospolitej, z utęsknieniem oczekują nowego Jana Trzeciego, który zbawi ojczyznę. Warto w tym miejscu przytoczyć fragment Księgi VIII epopei, gdzie jest o tym mowa: [...] kiedy na koń król Jan Trzeci siadał, Gdy nuncjusz papieski żegnał go na drogę, A poseł austriacki całował mu nogę, Podając strzemię (poseł zwał się Wilczek hrabia) Król krzyknął: „Patrzcie, co się na niebie wyrabia!” Spojrzą – alić nad głowy suwał się kometa, Drogą jaką ciągnęły wojska Mahometa, Ze wschodu na zachód. Potem i ksiądz Bartochowski, Siadając panegiryk na tryumf krakowski Pod godłem Orientis Fulmen, prawił wiele O tym komecie. Także czytamy o nim w dziele Pod tym tytułem Janina, gdzie jest opisana Cała wyprawa króla nieboszczyka Jana, I wyryta chorągiew wielka Mahometa, I ów, taki, jak dziś go widzimy, kometa. Amen – rzekł na to sędzia. – Ja wróżbę waszeci Przyjmuję: oby z gwiazdą zjawił się Jan Trzeci. Kiedy po klęskach powstania listopadowego i styczniowego zdawało się, że nie ma już żadnej nadziei na uzyskanie przez Polskę niepodległości, społeczeń- stwu polskiemu pozostało jedynie odwoływanie się do świetlanej przeszłości. Okazją do tego stały się m.in. uroczyste obchody 200. rocznicy wiktorii wiedeń- skiej w 1883 r.33 Nie miały one charakteru elitarnego, lecz objęły szerokie kręgi społeczeństwa we wszystkich trzech zaborach, a także na emigracji. Sobieski jako „ostatni w Europie rycerz, ostatni wielki w Polsce hetman i ostatni jej prawdziwy król” stał się wówczas symbolem jedności narodowej i wolności. Kompono- wano na jego cześć liczne utwory literackie, pieśni, hymny i marsze34. Tworzono wspaniałe dzieła malarskie, bito medale pamiątkowe i wznoszono pomniki. Dla uświetnienia wielkiej rocznicy Jan Matejko namalował ogromnych rozmiarów obraz „Sobieski pod Wiedniem”, który przedstawia zwycięskiego króla na polu bitwy w momencie, gdy wysyła zdobytą chorągiew zieloną Mahometa papieżowi Innocentemu XI wraz z listem donoszącym mu o odniesionej wiktorii nad Pół-

33 Zob.: S. Tarnowski, Obchód wiedeńskiej rocznicy, „Przegląd Polski” 1883, s. 3–35; W. Wi- słocki, Sobiesciana, Bibliografia jubileuszowa obchodu dwóchsetnej Potrzeby Wiedeńskiej z 1683 r., Lwów 1884, odnotował 1472 pozycje. 34 O odgłosach dwusetnej rocznicy odsieczy wiedeńskiej w piśmiennictwie polskim por.: J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 129–144. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 59 księżycem, zawierającym wspomniane już słynne słowa króla: „Veni, vidi, Deus vicit”. Obraz ten podarował Matejko narodowi polskiemu, z tym zastrzeżeniem, aby złożono go w darze papieżowi, a więc malarz uczynił to, co po bitwie zrobił sam Sobieski. Był to więc ze strony wybitnego twórcy gest wielce symboliczny i patriotyczny. Wkrótce też udała się do Rzymu i została przyjęta na audiencji przez papieża Leona XIII deputacja polska w strojach narodowych, która ofiaro- wała Ojcu Świętemu obraz największego ze swych malarzy, uwieczniający jedną z najważniejszych chwil w naszych dziejach. Po dziś dzień to monumentalne płótno znajduje się w zbiorach Muzeum Watykańskiego obok innych wielkich dzieł sztuki światowej35. Uroczystości 200-lecia odsieczy wiedeńskiej odbyły się także w wielu środo- wiskach polskiej emigracji. Szczególnie uroczyście świętowano z tej okazji w Pa- ryżu. Obchody zorganizowano także we Wrocławiu, w Berlinie oraz w innych miastach niemieckich, w których dopiero powstawały nieliczne na razie środo- wiska polskie. Niezwykle imponująco obchodziło rocznicę polskie wychodźstwo w Stanach Zjednoczonych. Polskim emigrantom zarobkowym uroczystości urzą- dzane z tej okazji w Milwaukee, Detroit i Chicago dodawały otuchy, stwarzały poczucie więzi z krajem rodzinnym i jego dziejami36. Ze znaczenia rocznic narodowych, w tym także z roli obchodzonej rocznicy Wiednia, zdawano sobie wówczas w pełni sprawę. Obchodzimy je, jak pisał jeden z ówczesnych publicystów: [...] nie z samochwalstwa lub dla dumy narodowej i nie dla ulżenia sercu rozgory- czonemu urazą doznanej niewdzięczności, lecz dla poznania samych siebie, czym byliśmy dawniej, czym jesteśmy dzisiaj i jak wstąpić powinniśmy w dziejowe jutro, ażeby bez zbrojnej ręki, którą nam odjęto, hartem naszej woli i siłą naszego umysłu strzec dalej świętości naszej mowy, naszej wiary, naszych obyczajów37. W ten sposób w okresie załamania się i pewnej apatii społeczeństwa polskiego po klęsce powstania styczniowego, w obliczu rosnącego niebezpieczeństwa dez- integracji narodu, rocznica wiedeńska stała się jednym z historycznych obchodów, które skutecznie temu przeciwdziałały. Można więc stwierdzić, że w czasach rozbiorów Jana III Sobieskiego uwa- żano na ogół za postać heroiczną, niemal spiżową, będącą symbolem bohater- stwa. W niemałym stopniu do takiego widzenia osoby zwycięzcy spod Wiednia przyczynili się wielcy pisarze, z Henrykiem Sienkiewiczem na czele38. W trzeciej

35 S. M. R., Odsiecz wiedeńska w sztuce, „Przegląd Powszechny” 1933, t. 199, nr 597, s. 305–306. 36 A. Galos, Obchody rocznicy wiedeńskiej w XIX wieku, „Sobótka” R. 35, 1980, nr 2, s. 437. 37 J. L. J. Wawel-Louis, Pierwszy obchód zwycięstwa pod Wiedniem, Kraków 1883. 38 Ważniejsze utwory pisarzy polskich XIX i XX w., poświęcone postaci Jana III Sobieskiego i wyprawie wiedeńskiej krótko omówił J. Śliziński, Jan III Sobieski, s. 86–169. 60 KAZIMIERZ MALISZEWSKI części jego Trylogii, w Panu Wołodyjowskim, Sobieski występuje jako niezwycię- żony hetman, bohater bez skazy i „Salvator” ojczyzny. Trzeba wszakże zauważyć, że w ciągu XIX w. pojawiły się też w literaturze pierwsze próby „odbrązowienia” postaci Jana III. Z dużym poczuciem humoru scharakteryzował króla np. poeta Jan Felicjan Faleński (1825–1910) w dowcipnym wierszu satyrycznym Jako król Sobek przegrawszy doma wygrał pod Wiedniem. W utworze tym, rozpoczynającym się od słów: „Pan hetman silny w duchu, w dłoni i słowa // Przecież mniej silny niżli białogłowa”, Sobieski został przedstawiony jako pantoflarz, który zwyciężał Tatarów i Turków tylko po to, aby mieć święty spokój w domu39. Mamy tu po raz pierwszy do czynienie z pewnym stereotypem, który wiele lat później rozbudował Tadeusz Boy-Żeleński (1874–1941) w błyskot- liwie napisanym eseju historycznym Marysieńka Sobieska. Chodzi mianowicie o rolę, jaką w życiu Sobieskiego odgrywała jego żona. Czy była rzeczywiście aż taką heterą, jak ją oceniają niektórzy pisarze i historycy, a namiętnie kochający mąż ulegał jej złym wpływom także i w zakresie spraw politycznych? Zagadnienie to wymaga jednak odrębnych badań. Michał Komaszyński wykazał, że prawda o ostatnich latach panowania Jana III jest nieco jaśniejsza niż zakorzeniona w tra- dycji Legenda wilanowska, malująca wyłącznie w czarnych barwach owe ostatnie lata życia monarchy, zatruwane jakoby całkowicie przez nieznośną małżonkę40. Podsumowując całość przedstawionych tu rozważań, ujętych w skromnym je- dynie zarysie i z tej racji nie pozbawionych wielu luk i uproszczeń (z czego autor zdaje sobie sprawę), można stwierdzić, że wiele różnorodnych czynników miało wpływ na powstanie i utrwalenie się w polskiej kulturze i tradycji kultu Jana III Sobieskiego. Niewątpliwie na tego rodzaju kult istniało określone zapotrzebo- wanie społeczne, dlatego też odmiennie nieraz, w zależności od epoki i środo- wiska, oceniano postać zwycięzcy spod Wiednia. Zawsze natomiast podkreślano jego rycerskość i heroiczność, widząc w nim ostatniego zwycięskiego króla przed okresem rozbiorów. Wydaje się jednak, że kult Sobieskiego wynikał nie tylko z jego wiekopomnych czynów, lecz przede wszystkim rozwinął się dzięki temu, iż okazał się on wybitną osobowością, typem bohatera spiżowego i swojskiego zarazem, z którym mogły utożsamiać się całe rzesze szlachty, a także następne pokolenia jego rodaków. Dzięki odsieczy wiedeńskiej z 1683 r. Jan III Sobieski wpisał się – obok Mikołaja Kopernika, Marii Skłodowskiej-Curie, a ostatnio i Jana Pawła II – na jakże szczupłą listę Polaków, których nazwiska coś mówią Europie, a nawet całemu światu. Chcąc zrozumieć źródła społecznej fascynacji postacią króla Jana III, należy wciąż pogłębiać znajomość epoki i kultury sarmackiej,

39 Ibidem, s 123. 40 M. Komaszyński, Legenda i prawda o ostatnich latach Jana III, „Sobótka” R. 35, 1980, nr 2, s. 211–220. Zob. też idem, Maria Kazimiera D’Arquien Sobieska królowa Polski 1641–1716, Kraków 1983. KULT JANA III SOBIESKIEGO I WIKTORII WIEDEŃSKIEJ 61 z której się wywodził, aby na jej tle móc lepiej poznać złożoną osobowość tego jej wybitnego reprezentanta41. Zagadnienie badań tak ogromnego interdyscyplinar- nego problemu, jakim jest kult jego postaci w polskiej kulturze i tradycji, trwający już od ponad trzech stuleci, stoi wciąż otwarte42. Wreszcie jako wciąż żywe w tej perspektywie czasowej staje dziś przed nami pytanie: kim jest Jan III Sobieski w oczach dzisiejszego pokolenia Polaków, jakie miejsce postać zwycięzcy spod Wiednia zajmuje we współczesnej świadomości społecznej? Odpowiedź na te py- tania wykracza już poza zawodowe kompetencje historyka, być może jednak tych kilka zawartych w niniejszym szkicu uwag o charakterze historycznym zachęci czytelnika do głębszych refleksji także i nad tym zagadnieniem.

Kazimierz Maliszewski

JOHN III SOBIESKI AND HIS VICTORY AT VIENNA IN 1683 IN POLISH CULTURE AND TRADITION

SUMMARY John III Sobieski was elected King of Poland in 1674. He became the embodiment of the ideals and hopes of the Polish society that suffered from many exhausting wars in the 17th century. As the king and conqueror of the Turkish power in the battle of Vienna in 1683 Sobieski was perceived as a national hero and military commander fighting in de- fence of Christian faith and fatherland. Slowly around his person a legend was born. The king himself contributed to it as he gave a propagandistic meaning to his victory at Vienna across Europe. Obviously the biggest joy about the won battle was seen in Poland in the form of celebrations and thanksgiving church services in many towns. In Jesuit schools and protestant gymnasiums different kinds of staging featuring the victory of the Polish monarch were performed that showed the victory of the Polish monarch. The victory in the battle of Vienna had also a huge impact on Polish literature. In contemporary reports and anniversary publications the so-called rescue of Vienna was compared with crusades and perceived as a natural continuation of the wars between the Christian and Moslem world. The main propagator of Jan Sobieski’s cult in the 1st half of the 18th century was Crown

41 Ciekawą próbę przedstawienia osobowości Jana III Sobieskiego na tle kultury sarmatyzmu podjął M. Gębarowicz, Szkice z historii sztuki, s. 183–216. Por. też: Z. Wójcik, Jan III Sobie- ski, 1629–1696, Warszawa 1983 (wyd. 2: 1994), oraz J. Wimmer, Odsiecz wiedeńska 1683, Warszawa 1983. 42 Przy podjęciu tego typu badań należałoby nawiązać przede wszystkim do współczesnych socjologicznych koncepcji ujmowania postaci określonej mianem wybitnej jednostki jako osobowego symbolu wartości kulturowych. Por. w tym zakresie fundamentalne studium S. Czarnowskiego, Kult bohaterów j jego społeczne podłoże. Święty Patryk, bohater naro- dowy Irlandii, w: idem, Dzieła, Warszawa 1956, t. 4. Wiele cennych uwag i refleksji zawiera opracowanie J. Tazbira, Legenda odsieczy Wiednia, w: idem, Świat panów Pasków, Łódź 1986, s. 73–104. 62 KAZIMIERZ MALISZEWSKI

Postmaster and the member of the Town Council in Thorn Jacob Kazimierz Rubinkowski (1688–1749). He was an author of the book titled Janina in which he described a biog- raphy of the king and the entire battle. During the next 20 years (1739–1759) his book had five editions and in the next century it was mentioned by Adam Mickiewicz on the pages of his famous romantic poem Pan Tadeusz. Jan Sobieski and his famous victory were also reminded in numerous calendars printed in the 18th and 19th centuries and aimed at a mass reader. Jan Sobieski’s cult was, however, propagated on different levels of the contempo- rary culture – both among well educated social strata as well as common folk. Often the myth of Vienna rescue was also used for current political purposes. For instance in the 1780’s the last King of Poland Stanislaw August Poniatowski tried to revive the memory of his predecessor who had defeated the Turkish army a century ago. When after 1795 the Polish state was wiped off the map of Europe the cult of Jan Sobieski became more and more a kind of compensation for lost independence and one of the most important factors creating the glorious national traditions. Jan Sobieski became a popular national hero fea- tured by many Polish writers. His legend also endured after Poland regained its sovereignty in 1918. Thank to his victory at Vienna Sobieski’s name has been written into world his- tory beside the names of Nicolaus Copernicus, Marie Sklodowska-Curie and recently John Paul II. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Jerzy Dygdała Toruń

U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH

Przez bardzo długi czas w polskiej historiografii, a także wśród szerszej opinii publicznej dominował zdecydowanie negatywny obraz czasów saskich, tj. okresu panowania władców z dynastii Wettinów, Augusta II Mocnego i Augusta III (lata 1697–1763). Właściwie dopiero nowe badania źródłowe, podjęte w drugiej po- łowie XX w. przez Józefa Andrzeja Gierowskiego, Emanuela Rostworowskiego i Jacka Staszewskiego oraz ich uczniów doprowadziły do, częściowej przynaj- mniej, rehabilitacji tej epoki1. Warto zainteresować się źródłami tych negatywnych opinii, które z czasem stały się samopowielającym się stereotypem, którego praw- dziwości długo nikt nie ośmielił się kwestionować. Trzeba pamiętać, że już burzliwe wydarzenia elekcji młodego i ambitnego księcia saskiego Fryderyka Augusta na tron polski w 1697 r. wywołały wiele głosów krytycznych ze strony opozycji opowiadającej się za kandydatem fran- cuskim2. Późniejsze wciągnięcie Rzeczypospolitej do wojny północnej doprowa- dziło do rozłamu w państwie polsko-litewskim i coraz głośniejszych żądań, sku- tecznie zresztą wspartych przez Szwedów, abdykacji Augusta II. Także po klęsce Karola XII i powrocie do Rzeczypospolitej Augusta II sytuacja się nie uspokoiła. Konfederacja tarnogrodzka z lat 1715 –1716 była przejawem szerokiego ruchu

1 Por.: H. Olszewski, Epoka saska w ocenie historiografii polskiej, w: Między wielką polityką a szlacheckim partykularzem. Studia z dziejów nowożytnej Polski i Europy ku czci Profesora Jacka Staszewskiego, red. K. Wajda, Toruń 1993, s. 13–29; J. Staszewski, Badania Józefa Andrzeja Gierowskiego nad epoką saską, w: Profesor Józef Andrzej Gierowski jako uczony i nauczyciel, red. M. Markiewicz, Wrocław 2008, s. 46–50. Ogólnie o dominujących nega- tywnych opiniach o obu władcach i całej epoce pisał J. Staszewski w dwóch biograficznych monografiach: August II Mocny, Wrocław 1998, i August III Sas, Wrocław 1989, w których zwrócił uwagę na rolę historiografii pruskiej w szerzeniu tych opinii. Zob. też: K. M. Dmi- truk, Między „czarną” i „złotą” legendą. Wokół wystawy „Pod jedną koroną”, „Biuletyn Informacyjny Biblioteki Narodowej” 1997, nr 4, s. 28. 2 Zob.: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra czasów saskich, Wrocław 1969, s. 209 n. 64 JERZY DYGDAŁA szlacheckiego, w swej istocie wyraźnie antysaskiego. Dopiero na sejmie niemym w 1717 r. doszło do kompromisu, choć jeszcze przez długi czas toczyły się spory o komendę nad wojskiem cudzoziemskiego autoramentu, co nie wzmacniało auto- rytetu króla. Analizując ówczesną publicystykę, można stwierdzić, że dominowały w niej nastroje nieufności (jeżeli nie wrogości) wobec Wettina, którego cały czas podejrzewano o chęć zaprowadzenia w Polsce monarchii absolutnej, a przy tym dziedzicznej3. Druga połowa panowania Augusta II, podczas której udało się za- chować pokój i częściowo przynajmniej odbudować szlachecką gospodarkę, spra- wiła jednak, że opinia publiczna coraz bardziej pozytywnie zaczęła się odnosić do rządów i osoby Augusta II Wettina, i to mimo że antydworska opozycja atakowała króla i jego doradców (głównie Jakuba Flemminga i Stanisława Poniatowskiego) za ograniczanie złotej wolności i stającej w jej obronie władzy hetmańskiej. Także w spisywanych wówczas pamiętnikach (publikowanych zresztą dopiero w XIX w.) ocena Augusta II jest zróżnicowana. Dominują w charakterystyce jego postaci cechy negatywne, choć spotykamy i słowa podziwu4. W tej sytuacji opublikowanie w 1733 r. przez ponownie kandydującego do tronu polskiego Stanisława Leszczyńskiego pisma publicystycznego ostro ataku- jącego zmarłego Augusta II wywołało niechętną reakcję, nawet wśród stronników króla Stanisława5. Podczas podwójnej elekcji w 1733 r. i następującej po niej kon- federacji dzikowskiej dominowały wprawdzie w publicystyce ataki na Augusta III i jego adherentów (m.in. wynikało to z obaw przed wprowadzeniem dziedzicz- ności tronu i z naruszenia niezawisłości państwa), ale w pewnym stopniu było to równoważone głosami przychylnymi dynastii saskiej, a nawet panegirycznymi w stosunku do Augusta II6.

3 J. A. Gierowski, Między saskim absolutyzmem a złotą wolnością. Z dziejów wewnętrznych Rzeczypospolitej w latach 1712–1715, Wrocław 1953, s. 32, 185–187, 210–215, 219–221, 309–315. O obsesyjnej obawie szlachty przed stałym rzekomo zagrożeniem ze strony dworu królewskiego dążącego do wprowadzenia w Rzeczypospolitej absolutyzmu zob.: A. Grześ- kowiak-Krwawicz, Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej XVIII wieku, Gdańsk 2006, s. 189–214; zob. też: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 226 n. 4 Zob. szerzej: J. Kurek, Szlachta polska wobec śmierci Augusta II, w: Z dziejów XVII i XVIII wieku. Księga jubileuszowa ofiarowana Profesorowi Michałowi Komaszyńskiemu, red. J. Kwak, Katowice 1997, s. 125–137; P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 241–243; F. Wo- lański, Wettyni na tronie Rzeczypospolitej w opinii pamiętnikarzy polskich XVIII stulecia, w: Staropolski ogląd świata. Rzeczpospolita między okcydentalizmem a orientalizacją, red. F. R. Wolański, R. Kołodziej, t. 1, Toruń 2009, s. 279–283, 288. Por. też: C. Wróbel, Postać króla Augusta II Wettyna w opiniach i relacjach, „Studia Historyczne” 2006, t. 49, z. 3–4, s. 255–273. 5 R. Niedziela, Pisma polityczne w okresie bezkrólewia i wojny o tron polski po śmierci Augu- sta II Mocnego (1733–1736), Kraków 2005, s. 22–28. 6 Ibidem, s. 38–47, 60–67, 164–169, 190–193, 214–215, 230–232; P. Buchwald-Pelcowa, Sa- tyra, s. 251–261; J. Dygdała, Antystanisławowska i prosaska publicystyka doby bezkróle- U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 65

Podczas długiego panowania Augusta III nie doszło, jak się wydaje, do po- jawienia się ostrzejszych polemik dotyczących oceny rządów saskich w Rzeczy- pospolitej7. Występujące wśród poszczególnych ugrupowań magnackich różnice zdań na ten temat nie bardzo chyba mogły się przebić do szerszej opinii publicznej. Wynikało to z faktu zasadniczej zmiany poglądów politycznych tych fakcji. Naj- pierw „familia” Czartoryskich i Poniatowskich wspierała dwór Augusta III, pod- czas gdy Potoccy gotowi byli tworzyć antysaskie konfederacje, potem to republi- kanci (wraz z Potockimi) stanęli po stronie Wettina, a Czartoryscy zaczęli potępiać rządy saskich faworytów, a zwłaszcza pierwszego ministra Henryka Brühla, któ- remu zresztą kilka lat wcześniej załatwili przyznanie indygenatu8. Krytyka sys- temu ustrojowego Rzeczypospolitej, a przede wszystkim zrywania sejmów, pod- jęta u schyłku czasów saskich przez Stanisława Konarskiego w wydanym wówczas drukiem czterotomowym dziele O skutecznym rad sposobie, wskazywała, że ta w gruncie rzeczy nie mająca podstaw prawnych praktyka pojawiła się w XVII w., a i wcześniej były trudności z doprowadzeniem sejmów do skutku. Konarski nie obciążał przy tym winą za to nadużywanie wolności dworu (zwłaszcza saskiego), lecz szlacheckie (czy może bardziej magnackie) społeczeństwo i jego sarmackie zadufanie w swoją doskonałość9. W popularnych wówczas gazetach pisanych, podobnie zresztą jak i w druko- wanym „Kuryerze Polskim”, obraz polsko-saskiego dworu obu Wettinów przed- stawiany jest natomiast z wyraźną fascynacją jego przepychem, splendorem uro- czystości, mnogością utytułowanych gości, wystawnością oper i przedstawień teatralnych. Główne role podczas tych różnorodnych imprez przypadały oczywi- ście monarchom, ich najbliższej rodzinie i faworytom. Szczególnie podziwiano

wia 1733 roku (dzieła, autorzy, rozpowszechnianie), „Kwartalnik Historyczny” 2002, t. 109, nr 2, s. 41–59. 7 Przez dłuższy czas dominowały utwory satyryczne i pamflety wymierzone przeciw przy- wódcom ówczesnych ugrupowań magnackich, tj. Czartoryskim wraz z Poniatowskimi oraz Potockim, wzajemnie były one przez te fakcje inspirowane; zob.: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 262–265. 8 Kwestia polemik publicystycznych między poszczególnymi obozami politycznymi w cza- sach Augusta III została jedynie zasygnalizowana w pracy W. Konopczyńskiego, Polscy pisarze polityczni XVIII wieku, Warszawa 1966, s. 130–170. Poruszyła ją także Z. Zielińska, Walka „Familii” o reformę Rzeczypospolitej 1743–1752, Warszawa 1983, s. 90–105, 282– 286, 292–296, 314–317. Szerzej problematyka ta jest omówiona w książce M. Wyszomir- skiej, Między obroną wolności a naprawą państwa. Rzeczpospolita jako przedmiot polemik politycznych w dobie panowania Augusta III (1734–1763), Warszawa 2010. O stosunkowo licznych publicystycznych atakach na Brühla por.: P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 267. 9 Por.: W. Konopczyński, Stanisław Konarski, Warszawa 1926, s. 202–210, 214–216, 220– 221; J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski w XVIII wieku, w: idem, Studia histo- ryczne z XVII i XIX wieku, t. 2, Warszawa 2007, s. 19–20. 66 JERZY DYGDAŁA

Augusta III, co uwidoczniło się też w ówczesnych pamiętnikach10. Także satyra z połowy XVIII w. wyraźnie zwracała się ku tematyce obyczajowej, a dominujące w niej uprzednio wątki polityczne (zwłaszcza dla pierwszej połowy panowania Augusta II i bezkrólewia po jego zgonie) wyraźnie straciły na znaczeniu11. W tej sytuacji nie powinno dziwić, że konserwatywna, republikancka publi- cystyka, mająca duży wpływ na szlachecką opinię publiczną, idealizowała rządy saskie, uważając, że są to najlepsze czasy dla Rzeczypospolitej. Wystarczy tu wskazać na publikację jezuity Szymona Majchrowicza Trwałość szczęśliwa kró- lestw albo ich smutny upadek wolnym narodom przed oczy stawiona z 1764 r., w której dowodzono, że „Polska porządkiem w szczęśliwości i wolności stoi a po- rządkiem sprawiedliwym, mądrością prawdziwą”12. W pełni współbrzmiało z tą myślą nieco późniejsze stwierdzenie księdza Jędrzeja Kitowicza z jego pamięt- ników: „Polska nie miała szczęśliwszych czasów i podobno więcej takich mieć nie będzie, jak były pod słodkim panowaniem Augusta III, któremu niewdzięcz- ność Polaków sprawiedliwie ukarały Niebiosa następnym panowaniem”. Dalej powtórzył tę opinię, pisząc: „Nie miała Polska i nie będzie miała tak dobrego, tak wspaniałego i tak hojnego króla, jak miała Augusta III”13. Tak samo zresztą jego najbardziej popularne dzieło Opis obyczajów za panowania Augusta III, które ukazało się drukiem w latach 1840–1841, dawało w praktyce wyidealizowany, choć nie bezkrytyczny obraz epoki saskiej14. Podobne wzmianki o Auguście III jako o „dobrym królu”, „bogobojnym”, „rzetelnym”, „najlepszym z monarchów” napotykamy w rękopiśmiennych pamiętnikach Michała Starzeńskiego i innych z początków czasów stanisławowskich, ale także z okresu Sejmu Czteroletniego15. W czasie bezkrólewia w 1763/64 r. w publicystyce i poezji politycznej znaj- dujemy zarówno pochwały rządów zmarłego monarchy i obawy przed zamachem na złotą wolność (ze strony „familii” Czartoryskich), jak i krytyczne podejście do niedawnej przeszłości i próby przekonania opinii publicznej o pomyślnym losie Polski pod panowaniem przyszłego króla Stanisława Poniatowskiego16.

10 K. Maliszewski, W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006, s. 118–124; F. Wolański, Wettyni, s. 280, 284. 11 P. Buchwald-Pelcowa, Satyra, s. 271. 12 Cyt. za A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 202. 13 J. Kitowicz, Pamiętniki czyli Historia polska, oprac. P. Matuszewska, Z. Lewinówna, War- szawa 2005, s. 39–40, 119. Kitowicz prowadził notatki od 1743 r., pamiętniki ostatecznie zredagował około 1788 r., potem uzupełniając je o wydarzenia aż po 1798 r. Pierwsze dwa wydania tego dzieła ukazały się prawie jednocześnie w Poznaniu w 1840 r. 14 J. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, oprac. Z. Goliński, wstęp M. Derna- łowicz, Warszawa 1985. 15 D. Rolnik, Portret szlachty czasów stanisławowskich, epoki kryzysu i upadku Rzeczypospolitej w pamiętnikach polskich, Katowice 2009, s. 30, 53, 389; F. Wolański, Wettyni, s. 280, 289 –291. 16 Por.: W. Kaliszewski, Kto królem będzie, czy Polak i który? Wiersze elekcyjne ostatniego bezkrólewia 1763–1764, Warszawa 2003, passim. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 67

Zdecydowanie pozytywną ocenę epoki saskiej i rządów obu Wettinów znaj- dujemy natomiast w publicystyce i utworach literackich z okresu konfederacji radomskiej i barskiej, co nie powinno jednak dziwić. Chodziło tu o przeciwsta- wienie staroszlacheckiej mentalności i dawnego systemu społeczno-politycznego reformatorskim zabiegom Stanisława Augusta Poniatowskiego, na co dodatkowo nałożyła się coraz bardziej widoczna zależność nowych władz od Rosji17. Już w po- chodzącym z wiosny 1767 r. utworze Siedm psalmów, w których wolność polska czyni lamentacyją nad upadkiem swoim znajdujemy na końcu modlitwę, w której wyrażono charakterystyczną prośbę: „Spraw Panie, aby starodawna Rzeczpospo- lita taka właśnie, jaką odumarł August [III], była z rozwalin swoich wystawiona, wiara katolicka ocalona, wolność przywrócona”18. Zapewne na początku 1768 r. powstał wiersz Czarci przeklęci, w którym potępiono Czartoryskich i Stanisława Augusta oraz wyrażono życzenie, aby tron polski objął „elektor kochany [Fry- deryk August I Wettin] tu od narodu wszego pożądany”19. Z kolei w późniejszym nieco utworze z jesieni 1770 r., zatytułowanym Rozmowa na polach elizejskich królów polskich Augusta III i Stanisława Leszczyńskiego, Wettin mówi: „Ojciec mój [August II] prawdziwie kochał to królestwo”, później zaś tak broni swego postępowania: „tak pokątnie gadano, że ja niemy bałwan, iż w spokojności panowałem i myśli nawet nie miałem nigdy szkodzić wolności re- ligii katolickiej”. W odpowiedzi na rzekome rady swych stronników z początków panowania, aby znieść amnestię, wypędzić z Polski wszystkich dawnych zwolen- ników Leszczyńskiego, przejąć starostwa, objąć komendę nad wojskiem i pełnię władzy, wyjaśnia: „Ach! mógłżem taką niewdzięcznością narodowi odpłacić za jego miłość i potulność?”20. Powstałą na początku 1771 r. Rozmowę gabinetową w Dukli [....] anno 1771 bohaterka, Maria Amelia z Brühlów Mniszchowa, rozpo- czyna charakterystycznym stwierdzeniem: „Co za fatalność okrutnych wyroków sroży się na nas od samej śmierci nieodżałowanej Augusta Trzeciego!”21. Trzeba oczywiście pamiętać, że przeważająca większość tych utworów nie była drukowana. Rozpowszechniano je w formie rękopiśmiennej i ustnej. Mimo to od- działywały one na szeroką opinię publiczną, chociażby ze względu na atrakcyjną

17 Por.: J. Michalski, Mentalność polityczna konfederatów barskich. Próba charakterystyki, w: Przemiany tradycji barskiej. Studia, red. Z. Stefanowska, Kraków 1972, s. 7–27, oraz J. Maciejewski, Literatura barska (1767–1772), w: ibidem, s. 59–90; J. Maciejewski, Ge- neza i charakter ideologii republikantów 1767–1775, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1971, t. 17, s. 55–56, 61–63. 18 Literatura barska (antologia), oprac. J. Maciejewski, Wrocław 1976, s. 16. 19 Literatura konfederacji barskiej, t. 3: Wiersze, red. J. Maciejewski, Warszawa 2008, s. 87. 20 Literatura konfederacji barskiej, t. 2: Dialogi, red. J. Maciejewski, Warszawa 2005, s. 178, 180. 21 Ibidem, s. 150. 68 JERZY DYGDAŁA formę literacką i aktualność, a także na zbieżność z poglądami znacznej części stanu szlacheckiego22. Jest rzeczą oczywistą, że te pozytywne opinie o epoce saskiej nie mogły być akceptowane w gronie polityków „familii” Czartoryskich i ich stronników (przy- najmniej do momentu ich rozejścia się z królem w latach siedemdziesiątych XVIII w.), a także w środowiskach oświeceniowych, skupiających się głównie wokół Stanisława Augusta Poniatowskiego. Otwarcie i bardzo ostro podsumował rządy saskie już w październiku 1765 r. autor artykułu w czasopiśmie „Monitor” kryjący się pod pseudonimem Chińczyk Yunip (przypuszczalnie sam Adam Ka- zimierz ). Rzekomy Chińczyk podczas swoich podróży zauważył, że „Polska jest w tak nędznym stanie jak żadne państwo w Europie; nie ma bowiem ani wojska podług obszerności kraju, ani skarbu na utrzymanie onegoż, ani pie- niędzy własnych”. Przyczyną tego całego zła jest „samaż rozwięzła i wyuzdana wolność”, i to: „Z tej tak przewrotnie tłumaczonej wolności pochodzi nędzny stan, w którym kraj ten zostaje”23. W tym samym czasie posługiwano się w „Monitorze” także aluzjami. Z końcem 1765 r. ukazał się tam artykuł o obrzędach pogrzebo- wych w starożytnym Egipcie, gdzie była mowa o zmarłym władcy, który „sam był dobroci pełen, wszelkich jednak nieszczęśliwości kraj nabawił”, a jego minister „zdzierstwami swymi i łupiestwy kraj niszczył [...], serce pańskie psował, pod- danych uciemiężał”. Johann Heyne, warszawski korespondent księcia saskiego Ksawerego, z miejsca odgadł, że wzmianki te dotyczą Augusta III i jego faworyta Henryka Brühla24. Natomiast w sierpniu 1773 r. redaktor „Monitora” Wawrzyniec Mitzler de Kolof (zresztą przybysz z Saksonii) w kolejnym artykule, zatytuło- wanym O uszczęśliwieniu Polski, poświęconym rozwojowi oświaty i nauk, pisał, że: „Królowie z Domu Saskiego Elektorskiego nie mieli, podobnie, sposobności wydoskonalenia i rozkrzewienia nauk dla ustawnego zamieszania. I lubo pod Au- gustem Trzecim Polska używała długiego pokoju, z tym wszystkim nierząd po- mału się wmieszał, ponieważ żaden sejm nie doszedł”25. Niezależnie od tych nielicznych publicznych ocen dotyczących głównie poli- tycznych aspektów rządów saskich coraz wyraźniej wyłaniał się nurt zasadniczej krytyki sarmatyzmu jako formacji ideowej i stylu życia. Przejawiał się on w utwo- rach poetyckich, satyrach, pamfletach, wreszcie sztukach teatralnych i pierwszych powieściach. Wystarczy tu wskazać na takie nazwiska jak Franciszek Bohomolec, Ignacy Krasicki, Józef E. Minasowicz i wreszcie Franciszek Zabłocki. Trzeba jednak pamiętać, że twórczość ta, inspirowana zresztą w dużym stopniu przez króla

22 Por.: J. Maciejewski, Literatura barska, passim; J. Michalski, „Warszawa” czyli o antysto- łecznych nastrojach w czasach Stanisława Augusta, w: idem, Studia, t. 2, s. 38–47; J. Party- ka, Rękopisy dworu szlacheckiego doby staropolskiej, Warszawa 1995, s. 9. 23 „Monitor” 1765–1785. Wybór, oprac. E. Aleksandrowska, Wrocław 1976, s. 60–61. 24 E. Aleksandrowska, Wstęp, w: „Monitor” 1765–1785, s. XXXI. 25 „Monitor” 1765–1785, s. 381–382. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 69

Stanisława Augusta, a znajdująca też oparcie w niektórych dworach magnackich, nie dotyczyła pod względem chronologicznym wyłącznie epoki saskiej. Sięgano i do przykładów z XVII w., a także krytykowano zjawiska całkiem współczesne. Przy tym zasadnicze przesłanie tych utworów docierało do stosunkowo wąskiej elity intelektualnej, nie zawsze znajdując aprobatę u szerszej publiczności26. Kształtujące wówczas w dużym stopniu opinię publiczną bardzo popularne kalen- darze w zasadzie nie wypowiadały się otwarcie na te tematy, zachowując charakte- rystyczną powściągliwość i unikając politycznych komentarzy27. Co więcej, nawet i w redagowanej przez biskupa warmińskiego Ignacego Krasickiego, zresztą blis- kiego współpracownika Stanisława Augusta, quasi-encyklopedii, wydanej fak- tycznie w 1783 r., a zatytułowanej Zbiór potrzebniejszych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych, ocena obu Wettinów i ich panowania nie jest bynajmniej kry- tyczna. Inna rzecz, że dzieło to nie spełniło oczekiwań polskich oświeceniowców i nie stało się polską wersją francuskiej wielkiej encyklopedii. Z ogłoszonej sub- skrypcji zamówiono jedynie 222 egzemplarze, a wydawca (Michał Gröll) liczył, że dopiero przy 300 osiągnie zysk28. Nieco później zdecydowanie negatywnie oceniali epokę saską czołowi publi- cyści i działacze polskiego Oświecenia z okresu Sejmu Czteroletniego. Wprawdzie Hugo Kołłątaj w wydanych drukiem w 1788 r. Listach Anonima bynajmniej nie za- rzucał Augustowi II wywołania wojny ze Szwecją, ale za to obciążył winą stany Rzeczypospolitej, że dezawuując politykę króla, doprowadziły do zamieszania i za- szkodziły państwu. Znacznie ostrzej skrytykował natomiast postępowanie polskich elit politycznych (magnatów) za panowania Augusta III, pisząc: „któż nie widzi, że stan dzisiejszego upadku jest owocem wygórowanej anarchii za panowania rzeczo- nego króla [...]. Prywatni wydawali sobie wojny, familije robiły między sobą, że tak powiem, alianse sporne i odporne”29. Dalej ukazał upadek jurysdykcji trybunal- skiej i niezdolność rad senatu (wobec zrywania sejmów) rozwiązywania bieżących problemów (przemarsze wojsk rosyjskich i pruskich, fałszowanie monety, sprawa kurlandzka). Ogólna ocena historii Polski w XVIII w. była jednak mocno krytyczna, a składała się na nią, według Kołłątaja, wojna Augusta II z Karolem XII, wyniesienie Stanisława Leszczyńskiego, konfederacja tarnogrodzka, elekcja Augusta III, niewy- korzystanie szans podczas wojen śląskich i wojny siedmioletniej, rozszarpanie ordy- nacji ostrogskiej, konflikty o trybunał, wreszcie nieszczęścia, jakie spotkały Rzecz- pospolitą już za czasów Stanisława Augusta30.

26 Zob. szerzej: J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski, s. 21–23. 27 M. Gorczyńska, Popularyzacja wiedzy w polskich kalendarzach okresu Oświecenia (1737– 1821), Lublin 1999, s. 131–132. 28 I. Stasiewicz-Jasiukowa, Encyklopedia uniwersalna księcia biskupa warmińskiego i jej rola w edukacji obywatelskiej czasów stanisławowskich, Warszawa 1994, s. 96. 29 H. Kołłątaj, Listy Anonima, oprac. B. Leśnodorski, H. Wereszycka, Warszawa 1954, t. 2, s. 35. 30 Ibidem, s. 27. Por.: A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 254. 70 JERZY DYGDAŁA

Niemniej krytyczny stosunek do szlacheckiego (a właściwie magnackiego) państwa z czasów Augusta III przejawiał bliski współpracownik księdza Hugona Kołłątaja, Franciszek Salezy Jezierski. W wydanym drukiem w 1791 r. publicy- stycznym (ale nie tylko) utworze Niektóre wyrazy porządkiem abecadła zebrane31 potępiał wolne elekcje, traktując je jako nieszczęście i coś sprzecznego z ro- zumem, dodając, że w epoce wolnych elekcji: „Anarchia wzięła górę, został się czczy majestat dla królów, a naród bez rady i obrony”32. Wskazywał też wyraźnie na negatywną rolę magnatów. Z ironią pisał: [...] chciałbym się rodzić panem pod panowaniem Augusta III, ponieważ to na- ówczas roboty pańskie w najwyższym były stopniu powagi. Panowie utrzymywali nierząd kraju, zrywając zaradzenia sejmów, panowie zastąpili i przytłumili spra- wiedliwość w trybunałach [...], możnowładztwo panów za przeszłego panowania, wśrzód najpiękniejszego pokoju w Polszcze, było na kształt jego bóstwa33. Prawdziwie czarny obraz stanu oświaty i stosunków wyznaniowych okresu sa- skiego wyłania się jednak dopiero z dwóch późniejszych prac Hugona Kołłątaja. Były to dzieła Stan oświecenia w Polszcze w ostatnich latach panowania Augusta III (1750–1764), opublikowany dopiero w 1841 r., oraz Pamiętnik o stanie Ko- ścioła katolickiego i wszystkich innych wyznań w Polszcze, wydany w 1840 r. Obie te prace, a zwłaszcza Stan oświecenia, traktowane jako ważne źródła historyczne, w zasadniczy sposób wpłynęły na poglądy późniejszej historiografii polskiej z XIX w.34 Warto może dodać, że także Antoni Trębicki, początkowo bliski współ- pracownik Kołłątaja, później zdecydowany przeciwnik powstania kościuszkow- skiego, w pamiętniku O rewolucji 1794 roku (napisanym między 1825 a 1830 r.), przytaczając swą rozmowę ze szwedzkim dyplomatą Johannem Tollem, włożył w jego usta opinię: „Gdyby bowiem trzeci Sas jeszcze u was panował, cały naród szlachecki zapomniałby czytania i pisania, i utonąłby w pijaństwie”35. Według Kazimierza Bartkiewicza już w epoce Oświecenia dominował zdecydo- wanie negatywny obraz stanu Rzeczypospolitej w czasach saskich36. Twierdzenie

31 Por. charakterystykę tego utworu w pracy T. Kostkiewiczowej, Oświecenie próg naszej współczesności, Warszawa 1994, s. 228–234. 32 F. S. Jezierski, Wybór pism, oprac. Z. Skwarczyński, Warszawa 1952, s. 159. 33 Ibidem, s. 200; A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 254–255. 34 Nowe, krytyczne wydanie obu tych prac, w jednym woluminie, przygotowane zostało przez J. Hulewicza w serii Biblioteka Narodowa; H. Kołłątaj, Stan oświecenia w Polsce w ostat- nich latach panowania Augusta III (1750–1764), Wrocław 1953, wyd. 2, Wrocław–Warsza- wa 2003. Por. też: H. Olszewski, Epoka saska, s. 14 –15. 35 A. Trębicki, Opisanie sejmu ekstraordynaryjnego podziałowego roku roku 1793 w Grodnie. O rewolucji roku 1794, wyd. J. Kowecki, Warszawa 1967, s. 258; D. Rolnik, Portret szlach- ty, s. 411. 36 K. Bartkiewicz, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby Oświe- cenia, Poznań 1979, s. 191–193. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 71 to oparte jest jednak na odpowiednio dobranych przykładach wziętych z kilku pa- miętników i utworów publicystycznych (w tym i z początku XIX w.), przy czym nie uwzględniono opinii sprzecznych z tym poglądem ani nie zwrócono wystar- czającej uwagi na tendencyjność niektórych z tych utworów. Dlatego też trzeba przyznać rację Jackowi Kurkowi, który zauważył, że działacze oświeceniowi nie- kiedy świadomie i bez skrupułów przejaskrawiali „ekscesy czasów saskich”, by „podkreślić własne zasługi w dziele ratowania Rzeczypospolitej” i obciążyć winą za jej upadek swych poprzedników37. Wydaje się, że w drugiej połowie XVIII w. w publicystyce przez dłuższy czas ścierały się dwa poglądy na epokę saską. Z jednej strony widziano ją przez pryzmat długotrwałego pokoju, pełnego korzystania ze szlacheckich wolności, względnego dobrobytu i pomyślności, a także stabilności stosunków społecznych i wyznanio- wych (brak zagrożeń dla katolicyzmu). Z drugiej zaś strony narastała krytyka bez- władu państwa, anarchii, upadku kultury, słabnięcia pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Te właśnie zjawiska miały doprowadzić do późniejszego kryzysu i rozbiorów. Trudno byłoby bez głębszych badań powiedzieć, który z tych poglądów ostatecznie dominował w świadomości szerszych warstw społecznych (i to nie tylko szlachty)38. Warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że w okresie Sejmu Czteroletniego, a potem Księstwa Warszawskiego krytyka rządów saskich w Polsce (a zwłaszcza samych Wettinów) musiała z przyczyn politycznych zo- stać złagodzona. Najpierw Czartoryscy dla celów propagandowych odwoływali się do tradycji sarmackiej, a nieco później obóz patriotyczny Sejmu Wielkiego wystąpił z koncepcją oddania dziedzicznego tronu polskiego dynastii wettyńskiej. Ostatecznie w 1807 r. władcą stworzonego przez cesarza Napoleona Księstwa Warszawskiego został król saski Fryderyk August I (wymarzony już jako władca przez konfederatów barskich i wyznaczony na następcę Stanisława Augusta przez Konstytucję 3 maja 1791 r.)39. Ówczesna drukowana publicystyka miała, jak się wydaje, stosunkowo nie- wielki zasięg oddziaływania, docierając głównie do elit szlacheckich i mieszczań- skich (w tym do kształtującej się dopiero inteligencji). Ważniejszą rolę tworzenia pewnych stereotypów przypisywałbym szkole, i to mając świadomość, że oświatą szkolną objęta była wyraźna mniejszość ludności. W każdym razie dzieci szla-

37 J. Kurek, U schyłku panowania Augusta II. Z dziejów wewnętrznych Rzeczypospolitej (1729– 1733), Katowice 2003, s. 47–48. 38 W pewnym zakresie analizę tej problematyki podjął D. Rolnik, Portret szlachty, zwłaszcza w rozdziałach „W trosce o Ojczyznę – między wolnością osobistą a obowiązkiem wobec państwa” oraz „Marzenia obywatela o państwie i Ojczyźnie – między imaginacją a rzeczy- wistością”, s. 268–329 i 387– 431. 39 J. Staszewski, Wettynowie, Olsztyn 2005, s. 247–260. O zwrocie Czartoryskich i szerszej opinii publicznej ku tradycji sarmackiej w okresie Sejmu Wielkiego por.: J. Michalski, Sar- matyzm a europeizacja Polski, s. 25–29. 72 JERZY DYGDAŁA checkie, w dużym stopniu mieszczańskie i w bardzo niewielkim chłopskie wyno- siły z tej edukacji umiejętność czytania i (nie zawsze) pisania oraz jakieś podstawy ogólnej wiedzy. Jedynie część młodzieży mogła kontynuować naukę w szkołach średnich i wyższych. Tam też szczegółowo zapoznawała się ona z przeszłością swego kraju. W okresie stanisławowskim najbardziej popularne były dwa podręczniki hi- storii Polski. W 1766 r. ukazała się książka Friedricha Augusta Schmidta Dzieje Królestwa Polskiego krótko lat porządkiem opisane. Był to polski przekład pracy Abrege chronologique de l’histoire de Pologne, którą autor opublikował w War- szawie i Dreźnie w 1763 r. Tłumaczem i zapewne autorem ostatniego krótkiego rozdziału obejmującego panowanie Augusta III był młody wówczas jezuita Jan Albertrandi, późniejszy historyk, zbieracz źródeł i pierwszy prezes Warszaw- skiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk40. Sam Schmidt pochodził z Drezna, zaliczał się do ulubieńców i domowników ministra Henryka Brühla, w latach 1765–1770 był sekretarzem saskiej ambasady w Londynie, a później archiwistą w archiwum drezdeńskim. Zmarł w 1807 r.41 Jego Dzieje stanowią bardzo dobry podręcznik pod względem dydaktycznym42. Treść, omawiająca najważniejsze fakty z dziejów Polski, rozbita jest na niewielkie akapity; osobno przedstawiono najważniejsze osoby czynne w danym okresie. Epoce saskiej poświęcono aż 94 strony, tak więc faktografia jest tu bardzo bogata. Autor (i tłumacz) unikali natomiast komentarzy. Mimo to znajdujemy tu sporo pochwał pod adresem Augusta II. Wskazuje się, że „godnym był tronu tak dla przymiotów serca, jako i umysłu”. Chwali się go, gdyż: „On na zawsze przytłumił one pożary po całej Polszcze szerzące się z czę- stych wojskowych związków wynikające, on usilnie zawsze zalecał na sejmach przyśpieszenie sprawiedliwości, zaludnienie kraju, pomnożenie handlów, wpro- wadzenie manufaktur, ugruntowanie porządku wewnętrznego”. Nie oznacza to, że wszystko królowi się udawało: Chwały tej ujmować nieco zdaje się wojna szwedzka bez przyłożenia się Rzeczy- pospolitej podjęta, utrzymywanie uporczywe wojska saskiego w Polszcze, wprowa- dzenie do Polskiej onego zbytków rodzaju, który samym cudzoziemcom pożytek przynosząc, wielki uszczerbek czyni krajowi, ani manufaktur, ani handlu znacznego nie mającemu. Konkluzja jest jednak zdecydowanie pozytywna: „póki Kamieniec z Podolem do Polskiej należeć będzie, póty króla tego Naród Polski wychwalać nie przestanie”43.

40 M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska i jej miejsce w historiografii polskiej XIX wieku, Warszawa 1989, s. 55–58. 41 Zob. życiorys Schmidta pióra F. M. Sobieszczańskiego, w: Encyklopedia powszechna Orgel- branda, t. 23, Warszawa 1866, s. 113. 42 A. Sobczak, Nauczanie historii w szkołach Komisji Edukacji Narodowej, „Rozprawy z Dzie- jów Oświaty” 1973, t. 16, s. 152. 43 F. A. Schmidt, Dzieje Królestwa Polskiego, Warszawa 1766, s. 322–323. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 73

Bezkrólewie z 1733 r. i panowanie Augusta III przedstawiono w sposób rze- czowy, unikając jakichkolwiek komentarzy. Nie podsumowano też rządów tego monarchy, stwierdzając, że będzie to możliwe dopiero po upływie pewnego czasu i tak „dzieło to późniejszej zostawiamy wiadomości”44. Uczniowie otrzymali w tym podręczniku obszerny zbiór wiadomości, głównie z historii politycznej, podanych na ogół w sposób obiektywny, choć widoczna była lekka tendencja glo- ryfikacyjna wobec obu Augustów i pewne usprawiedliwianie ich postępowania, co ostatecznie było rzeczą zrozumiałą u saskiego historyka i urzędnika. Cztery lata później, bo w 1770 r. ukazał się drugi podręcznik historii Polski, Historya xiążąt i królów polskich krótko zebrana, napisany przez pijara Teodora Wagę, nauczyciela w warszawskim Collegium Nobilium. Książka ta, mająca póź- niej jeszcze kilkanaście wydań, przez długi czas była najpopularniejszym kom- pendium polskiej historii45. Czasom saskim poświęcono w tej pracy 56 stron46. Pod pewnymi względami układ treści i zawartość przypomina wcześniejszy pod- ręcznik Schmidta. W jakimś stopniu jednak może to wynikać z faktu, że obaj au- torzy wzorowali się na wydanej po raz pierwszy w Lipsku w 1740 r. pracy zna- komitego gdańskiego prawnika i historyka Gottfrieda Lengnicha Historia Polona a Lecho ad Augusti II mortem47. Teodor Waga, przedstawiając losy Polski w czasach saskich, wtrącał od czasu do czasu swoje komentarze. Wskazywał więc, że wojnę ze Szwecją rozpoczął Au- gust II bez porozumienia się ze stanami Rzeczypospolitej (s. 331). Nie akcep- tował jednak działań kardynała Stefana Radziejowskiego, który dążył wyłącznie do złożenia Augusta z tronu (s. 335). Z pozytywną oceną spotkał się sejm niemy z 1717 r., kończący zaburzenia wewnętrzne (s. 347), ale – jak podkreślił potem autor – po 1726 r. „żaden sejm nie stanął, a to przez intrygi, najwięcej tych, co się o buławy dobijali” (s. 352/353). Ogólna ocena Augusta II była jednak pozytywna: „Sasi go jak Ojca kochali, Polacy jak Króla czcili, tamci w nim dobrotliwego Pana, ci zaś i Pana łaskawego i mądrego Rządcy wolnego Narodu doznając” (s. 355). Przechodząc do omówienia dziejów bezkrólewia w 1733 r., Waga akcentował fakt, że August III zdecydował się kandydować do korony na skutek namów żony Marii Józefy i cesarza Karola VI, a także poparcia udzielonego mu przez carową Annę. Autor bardzo powściągliwie wypowiadał się też o Stanisławie Leszczyńskim. Nie ukrywał jednak swych poglądów, pisząc, że August III został wybrany przez 15 senatorów i około 600 szlachty, „wspartych 20 000 Moskwy, [którzy] prze- mogli nad całym Narodem na stronie Stanisława będącym” (s. 359). Następnie

44 Ibidem, s. 368. 45 A. Sobczak, Nauczanie historii, s. 150–152; A. Żbikowska-Migoń, Książka naukowa w kul- turze polskiego Oświecenia, Wrocław 1977, s. 138–139. 46 T. Waga, Historya xiążąt i królów polskich krótko zebrana, Warszawa 1770, s. 324–380. 47 J. Bieniarzówna, Wstęp, w: J. Lelewel, Dzieła, t. 7, oprac. J. Bieniarzówna, Warszawa 1961, s. 5–7. 74 JERZY DYGDAŁA sporo miejsca poświęcił sporom o księstwo kurlandzkie, informował o „nigdy nie praktykowanym przykładzie zerwania Trybunału [w 1749 r. – J. D.]” (s. 371), o interwencji królewskiej w Gdańsku w latach 1750–1752, o konfliktach wokół podziału ordynacji ostrogskiej, wkroczeniu Rosjan do Polski w czasie wojny sied- mioletniej, wreszcie i o redukcji monety w 1761 r. Charakterystyczne jest stwier- dzenie: „Rok 1751 fatalny był dla Polski przez śmierć Józefa Potockiego, hetmana [...], żarliwego stróża i obrońcy praw i wolności Narodowej” (s. 372), oddające chyba w pewien sposób utajone republikanckie sympatie autora. Stosunkowo dużo uwagi poświęcił Teodor Waga sytuacji w Rosji i wpływie, jaki zmiany na tronie rosyjskim wywierały na sprawy polskie, jak gdyby sugerując, że to już w czasach Augusta III doszło do jakiejś formy podporządkowania Rzeczypospolitej polityce jej wschodniego sąsiada. Podobnie jak i w podręczniku Schmidta, w książce Wagi brak jest jakiegokolwiek komentarza podsumowującego panowanie Augusta III. Warto w tym miejscu wskazać na trzeci popularny wówczas podręcznik, też pijara Kajetana Skrzetuskiego, zatytułowany Historya polityczna dla szlachetnej młodzi, a wydany w dwóch tomach w Warszawie w 1773 i 1775 r. Obejmował on przede wszystkim historię powszechną, przy czym historii Polski poświęcono nie- spełna 20 stron48. Czasy saskie omówiono bardzo skrótowo na czterech stronach. Podkreślono przy tym, że wojnę północną rozpoczęło wkroczenie wojsk saskich do Inflant, konfederacja tarnogrodzka została zawiązana „przeciw Sasom kraj ucie- miężającym”, a na sejmie niemym z 1717 r. „liczba wojsk krajowych umiejszona” została. W bezkrólewiu w 1733 r. zawiązały się dwie konfederacje: jedna za Au- gustem III, druga za Stanisławem Leszczyńskim, a konflikt zakończył sejm pacy- fikacyjny, który – jak to zaznaczył Skrzetuski – „doszedł jeden tylko w przeciągu panowania Augusta III”. Podobnie jak w podręczniku Teodora Wagi, położono potem nacisk na uspokojenie sporów w Gdańsku, podział ordynacji ostrogskiej, wreszcie na inwestyturę kurlandzką królewicza Karola, co skończyło się jednak tym, że „w Moskwie nowa nastąpiła rewolucja, która utratę Kurlandyi za sobą pociągnęła”49. Można stwierdzić, że spośród tych trzech podręczników właśnie u Skrzetuskiego znajdziemy najwięcej uwag krytycznych na temat rządów saskich. Znacznie bardziej krytyczny obraz czasów saskich pojawił się w podręczniku z początku XIX w., napisanym przez znakomitego bibliografa, historyka i języ- koznawcę Jerzego Samuela Bandtkiego50. W obszernym dziele Krótkie wyobra- żenie dziejów Królestwa Polskiego, opublikowanym we Wrocławiu w 1810 r., po- święcił on epoce saskiej stosunkowo dużo miejsca (45 stron)51. Przedstawiono tam w sposób rzeczowy szczegółową faktografię, przy czym wygląda na to, że autor

48 A. Sobczak, Nauczanie historii, s. 154. 49 K. Skrzetuski, Historya polityczna dla szlachetnej młodzi, cz. 1, Warszawa 1773, s. 96–99. 50 M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 77–79. 51 Zob.: A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 295–299. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 75 początkowo chciał unikać komentarzy. Już jednak przy omawianiu wstąpienia na tron Augusta II wyrwała się Bandtkiemu uwaga, że można się było wprawdzie spo- dziewać, „iż czasy nastąpią pomyślniejsze, gdyby los jakiś Polszcze przeciwny nie był ją wplątał powtórnie w niepotrzebną z Szwecją wojnę”, w wyniku której „po- stradać miała niemal całą niepodległość i byt polityczny”52. Do tego przymierze Augusta II z carem Piotrem „cały ciężar wojny szwedzkiej na nieszczęśliwą Polskę zwaliło” (s. 582). Nie był bynajmniej Bandtkie zwolennikiem Stanisława Lesz- czyńskiego. Stwierdził bowiem, że został on wyniesiony na tron polski przez Ka- rola XII, choć „większa daleko część Polski obstawała przy Auguście II” (s. 584). Po klęsce Szwedów pod Połtawą nastąpił wprawdzie powrót Augusta II do Polski, ale nie doprowadziło to do uspokojenia sytuacji: „Lubo bowiem Król jak najlepiej życzył tak Polakom, jak Sasom, trudno było połączyć umysły rozjątrzone różno- ścią wiary i uprzedzeniami narodu” (s. 588). Pisząc o sejmie niemym z 1717 r., zauważył zmniejszenie liczby wojska, ale większy nacisk położył na ograniczenie praw i wolności dysydentów, i to wtedy, kiedy w Europie szerzyła się już tole- rancja. Charakterystyczna jest też ocena wydarzeń związanych z tzw. tumultem to- ruńskim z 1724 r., kiedy to po zamieszkach wyznaniowych stracono „niewinnego” burmistrza Roesnera i dziewięciu mieszczan. Na taką postawę Bandtkiego miała oczywiście wpływ jego przynależność do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Schyłek rządów Augusta II nie był zdaniem Bandtkiego pomyślny, zrywano sejmy, król doznawał niepowodzeń w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Nadzieje na „ukończenie nieładu w Polszcze”, jakie można było żywić w związku z sejmem ze stycznia 1733 r., nie ziściły się, gdyż król umarł „nim się sejm zaczął”. Ogólna ocena rządów Augusta II była surowa. Historyk przyznał, że był to „Pan wielkich i rzadkich przymiotów, któremu na żadnej nie zbywało cnocie, oprócz na tej jednej [...], to jest gospodarnej oszczędności”, która cechowała na odmianę prawnuka Au- gusta II, obecnego króla Saksonii i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta I, który odbudował swe państwo po zniszczeniach wojny siedmioletniej. Dlatego też Bandtkie zarzucił Augustowi Mocnemu rozrzutność, przeznaczanie pieniędzy na „zabawy huczne” i „na płeć białą”, „którą nazbyt kochał” (s. 595). Ciekawe jest ujęcie przez Bandtkiego dziejów bezkrólewia z 1733 r., gdyż obie elekcje, Stanisława Leszczyńskiego i Augusta III potraktował on w zasadzie jako równoprawne (s. 602–613). Dalszy tekst jest już znacznie bardziej ambiwalentny. Bandtkie zaczął od sejmu pacyfikacyjnego z 1736 r., zaznaczając, że „jeden to tylko sejm był szczęśliwie dokończony za panowania Augusta III, a i ten uszczuplił prawa dysydentów do dalszych niezgód [ewidentna aluzja do wydarzeń z czasów Stanisława Augusta – J. D.], zostawując nasienia”. Zwrócił następnie uwagę na „wojny między wielkimi domami polskimi” toczone tak jakby to było głębokie średniowiecze (s. 614). Nie pożałował też czarnych barw: „Nieład i nierząd był po-

52 J. S. Bandtkie, Dzieje Królestwa Polskiego, t. 2, Wrocław 1810, s. 582. 76 JERZY DYGDAŁA wszechny. Nie miała Polska z nikim wojny jawnej, ale stała każdemu wojsku [...] otworem. Porównano ją zatym do karczmy zajezdnej”. W tym wszystkim „Au- gust III zaś Pan spokojny, kunszta i zabawy oper i muzyki kochający, nie życzył sobie nic więcej jak panować w pokoju” (s. 615). Dalej wymienił Bandtkie udział króla w wojnach śląskich i „okropną wojnę siedmioletnią”, które przyniosły tylko ruinę Saksonii. Zresztą także i Polska, mimo że nie uczestniczyła w tych kon- fliktach, „przypłaciła [...] ciężar tej wojny niemal całym swym [...] majątkiem” na skutek fałszerstw monetarnych Fryderyka II oraz przemarszów wojsk rosyj- skich i pruskich (s. 618). Podsumowując te wywody, stwierdził: „Tak więc nawet spokojne rządy dobrotliwego Augusta III nie mogły dać tej spokojności Polszcze, której potrzebowała. Atoli jednak, gdy czasy te były nieco spokojniejsze jak za Augusta II [...], zaczęło znowu przebijać się światło nauk przez grubą nieoświaty chmurę i długą pomrokę” (s. 619) Tu wymienił Franciszka Bohomolca, Józefa E. Minasowicza, braci Załuskich i ich bibliotekę, wreszcie reformę szkolną pi- jara Stanisława Konarskiego, który „wytykał wady narodu i edukacji”, oraz jego współpracownika Antoniego Wiśniewskiego. Symptomatyczna dla poglądów Bandtkiego wydaje się końcowa charaktery- styka Augusta III, wyjęta jakby z pamiętników księdza Kitowicza: „Był to Pan łaskawy, pobożny, dobrotliwy i szczodry. Polowanie było jego najmilszą zabawą [...], odziedziczywszy od ojca smak w kunsztach, szacował je i wspierał z wspa- niałą hojnością. Co świadczy do dziś dnia w Dreźnie Galeria malowań i szkoła malarska” (s. 621). Dodał przy tym, jakby chcąc usprawiedliwić postępowanie króla, że sprawując rządy, polegał on na współpracownikach, najpierw na hr. Suł- kowskim, a od 5 lutego 1738 r. na Henryku hr. Brühlu. Ten w sumie krytyczny obraz panowania saskiego przedstawiony przez Bandt- kiego w 1810 r. znacząco pogłębiły popularne utwory o charakterze dydaktycznym przeznaczone dla możliwie szerokiego kręgu odbiorców, a powstałe po 1815 r. Pierwszym z nich były Śpiewy historyczne znanego poety, pisarza i działacza po- litycznego Juliana Ursyna Niemcewicza, opublikowane po raz pierwszy w War- szawie w 1816 r., mające potem wiele wydań i cieszące się przez cały XIX w. niezwykłą popularnością53. Wprawdzie wśród pieśni (z nutami i rycinami) brak jest utworów poświęconych okresowi panowania Wettinów i Stanisława Augusta, gdyż po wierszu Jan trzeci następuje Pogrzeb Xięcia Józefa Poniatowskiego, ale w napisanych prozą Przydatkach, stanowiących w istocie zarys dziejów Polski,

53 I. Rusinowa, Pana Juliana przypadki życia. Julian Ursyn Niemcewicz 1797–1841, Warsza- wa 1999, s. 241–247; M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 58–62; A. Wierzbicki, Historiografia polska doby romantyzmu, Wrocław 1999, s. 55. J. Maternicki, Miejsce książki naukowej w kulturze historycznej społeczeństwa polskiego w XIX w., „Przegląd Humani- styczny” 1979, t. 23, nr 3, s. 95, podał, że pierwszy nakład Śpiewów historycznych z 1816 r. w wysokości 1500 egzemplarzy rozszedł się w czasie siedmiu miesięcy; drugie wydanie z 1818 r. liczyło 1000 egzemplarzy. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 77 znajduje się dziesięciostronnicowy rozdział „Krótki rzut oka na czasy od Jana III aż do dzisiejszych”54. Niemcewicz rozpoczął swe uwagi od stwierdzenia, że po zgonie króla Jana III „Polska, acz nierządna, nakazywała jednak ogromem swoim poszanowanie [...], lecz od tej chwili zmieniły się rzeczy”. Po koronę sięgnął August II, który miał wprawdzie zalety, ale „przemagała w młodym królu żądza, w oczach bitnego na- rodu, wsławienia się chwałą wojenną” (s. 420). Fatalne skutki pociągnęło za sobą spotkanie Augusta II z carem Piotrem I w Rawie, gdyż stało się ono „zawiązkiem tych niefortunnych zdarzeń, które później nasz upadek sprawiły, moskiewską wy- niosły potęgę”, przy czym Wettin, w przeciwieństwie do cara, „nie znalazł wsparcia w zepsutym rządzie i znarowionej szlachcie” (s. 421). Mimo niebezpieczeństwa grożącego ze strony Rosji, doszło następnie do „krwawych walk” między Pola- kami a Sasami (podczas konfederacji tarnogrodzkiej). W przeciwieństwie do wielu wcześniejszych opinii Niemcewicz jednoznacznie negatywnie ocenił sejm niemy z 1717 r. Z wyraźną przesadą stwierdził, że z 90 000 wojska za Jana III utrzy- mano tylko 17 000 i dodał: „Dotąd naród był tylko nierządnym, dziś już stał się nierządnym i słabym”. Dalszy ciąg panowania Augusta II przyniósł dalsze nie- szczęścia, gdyż król „powrotem swoim mimo chęci najlepszych nie wsparł chylą- cego się do upadku królestwa, już obcy przewodzić nad nim zaczęli”. Negatywny jest też bilans rządów tego monarchy: „wyniszczenie Saksonii, osłabienie Polski w wojnie, w pokoju najlepsze usiłowania zniszczone, te są ofiary, któremi August opłacił tytuł króla bez władzy” (s. 422–423). Nie mniej fatalnie wygląda w ujęciu Niemcewicza panowanie Augusta III. Już podczas bezkrólewia „zuchwałe obcych dworów przewodzenie na wyborze no- wego króla, jawnie uczuć się dały”, a Austria i Rosja, pozyskane przez Wettina, wsparły przeciwników Stanisława Leszczyńskiego z partii księcia Michała Wiś- niowieckiego (s. 423). Potem: Nieszczęsna wojna w Saksonii [siedmioletnia – J. D.], w Polszcze łupieskie prze- chody wojsk moskiewskich i pruskich, zalanie kraju przez ostatnich [tj. Prusaków – J. D.] fałszywą monetą, fatalny na dobro publiczne letarg, przerwany tylko we- wnętrzną niezgodą lub ciągłym sejmów zrywaniem, wypędzenie z Kurlandyi przez Moskwę obranego książęciem syna królewskiego [Karola – J. D.], te były pano- wania tego cechy żałosne. Mimo to „wśród głuchej nocy, okropnie rozpostartej nad Polską, błyszczały gdzieniegdzie światła mężów pałających miłością ojczyzny i powszechnego dobra”. Wymienił tu autor Stanisława Konarskiego, „który pierwszy hydrę li- berum veto walczyć zaczął”, braci Załuskich i ich bibliotekę, w której pracowali Jan Daniel Janocki i Wawrzyniec Mitzler de Kolof, mecenasa uczonych księcia

54 J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne, Warszawa 1816, s. 420–430; Z. Libera, Wstęp, w: J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne, Warszawa 1948, s. V–XIII. 78 JERZY DYGDAŁA

Józefa Aleksandra Jabłonowskiego i wreszcie księdza Piotra Baudouina, zasłu- żonego twórcę warszawskiego szpitala (i zakładu wychowawczego) Dzieciątka Jezus (s. 424). Można powiedzieć, że to właśnie w Śpiewach historycznych Niem- cewicza po raz pierwszy pojawił się tak wyraźny negatywny stereotyp czasów saskich jako okresu upadku państwa i demoralizacji szlacheckiego społeczeństwa, a przy tym pierwszych oznak odrodzenia umysłowego. Rok później (1817) księżna Izabela Czartoryska wydała drukiem (anonimowo) swego Pielgrzyma w Dobromilu czyli nauki wiejskie. Celem tego moralizującego dziełka w formie popularnych gawęd było zaznajomienie szerszych warstw lud- ności, zwłaszcza wiejskiej (w założeniu utwory te miały być czytane włościanom), nie tylko z zasadami prowadzenia gospodarstw, lecz także z podstawowymi wia- domościami o przeszłości ziemi ojczystej55. W nauce 20 tytułowy pielgrzym (w istocie żołnierz weteran) mówi, że po zgonie króla Jana III: „Po długich zabu- rzeniach obrano Sasa [...]. August Drugi był waleczny, ale więcej Sasów kochał niż Polaków, a do tego wprowadził w nasz kraj zwyczaje i przywary cudzoziemskie, które się powiększyły jeszcze za panowania syna jego”. Zarzucał też Augustowi, że sprzymierzył się z carem Piotrem Wielkim „i wplątał Polskę w wojnę ze Szwe- dami, która ją spustoszyła”. Zresztą także konkurent Sasa Stanisław Leszczyński nie cieszył się zbytnią sympatią autorki, gdyż „dawał się powodować Karolowi [XII – J. D.]”56. W nauce 21 jest mowa o tym, jak to w bezkrólewiu po zgonie Augusta II „zwykłe rozruchy w Polszcze się wszczęły” (s. 171). Leszczyńskiemu nie udało się powrócić na tron polski, lecz później pomyślnie panował w części Francji. Szczęśliwszy był August III, który zyskał koronę, lecz jego rządy były pasmem nieszczęść, gdyż: [...] panował w Polszcze, siedząc najwięcej w swojej Saksonii. Bez przywiązania do kraju, bez chęci uszczęśliwienia go, spuszczał się na drugich i nie wglądał w rządy Polski, gdzie coraz bardziej obyczaje, język, skłonności, słowem narodowość, niszczały. Panował długo, a tem samem jak ojciec jego stał się przyczyną zguby kraju (s. 171). Księżna Czartoryska, podobnie jak i Niemcewicz, jednoznacznie negatywnie oceniła rządy saskie. Oba utwory, z racji olbrzymiej popularności i wielu wydań, musiały w dużym stopniu oddziaływać na szerszą opinię publiczną i ją kształtować. Odmienny w dużym zakresie punkt widzenia reprezentowało inne dzieło cie- szące się wówczas dużą popularnością, gdyż niejako zapowiadało odrodzenie Oj- czyzny i wpisywało losy Polski, jako narodu wybranego, w zamierzenia Boskiej Opatrzności. W 1818 r. ukazał się drukiem poemat Świątynia Sybilli, jak się póź- niej okazało, autorstwa prymasa Jana Pawła Woronicza, znanego poety, kazno- dziei i historiozofa. Utwór ten powstał już w 1801 r. i od tego czasu znany był w odpisach. Autor skupił uwagę przede wszystkim na ukazaniu chwały dawnych

55 A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 280; J. Bieniarzówna, Wstęp, s. 11. 56 I. Czartoryska, Pielgrzym w Dobromilu czyli nauki wiejskie, wyd. 2, Warszawa 1819, s. 164. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 79 dziejów państwa, nie ukrywał jednak i win własnych społeczeństwa („wewnętrz- nych chorób”), zwłaszcza w epoce saskiej, która zresztą została potraktowana dość skrótowo. Augustowi II wprost zarzucał, że nie potrafił wzmocnić swej władzy i „wyplenić nierządu”. Augustowi III wypominał, że wśród „naszych niezliczo- nych nierządów zamieci” był tylko „bezwładnym sternikiem skołatanej nawy”. Przyznawał jednak, że był monarchą „czułym, cierpliwym i hojnym”57. Bardziej wyraźne tendencje krytyczne wobec epoki saskiej podtrzymywały natomiast wydawane w latach dwudziestych XIX w. niewielkie objętościowo podręczniki historii Polski Józefa Miklaszewskiego i Łukasza Gołębiowskiego. Pierwszy z nich opublikował w 1821 r. Rys historyi polskiey od wzniesienia się monarchii aż do ostatniego upadku i rozbioru kraju (kolejne wydania z lat 1822, 1823 i 1829). Praca ta zawiera podstawową faktografię, przy czym autor starał się zachować obiektywizm. O Stanisławie Leszczyńskim napisał, że „pod zasłoną je- dynie szwedzkiego oręża lat cztery panował”58. Konfederację tarnogrodzką wywo- łało „uciążliwe wojska tego [saskiego – J. D.] obchodzenie się”, a na kończącym ją sejmie niemym „wojsko zaś polskie na 24 000 zredukowano”, ale jak słusznie dodał autor, „aby stosownie do dochodów kraju żołd regularnie brać mogło”. Wprawdzie „ucichły zatem za pośrzednictwem Rosji wewnętrzne w Polsce roz- ruchy, a Polska ujrzała się bez siły, bez czucia, bez energii, bez dostatecznego wojska, uległa nadal obcych mocarstw wpływowi” (s. 136). Ogólna ocena rządów Augusta II była fatalna, mimo wątpliwych pochwał: „Był [to] mężny wojownik, mądry rządca, wspaniały i dobroczynny król. [...] lecz pod nim wolność przez zbytek zmieniona w swawolą, pomnożyła wewnętrzne rozterki i fakcje, które w rządzie nieład sprawowały”. Decydujące było całkowite wyniszczenie kraju, zmniejszenie się liczby ludności, poniżenie stanu mieszczańskiego i chłopskiego „przez szerzące się coraz mocniej dumne możnowładztwo” (s. 138). Miklaszewski w dalszej części pracy, poświęconej Augustowi III, wskazywał, że został on wyniesiony na tron na skutek poparcia Rosji i dopiero po wyjeździe Stanisława Leszczyńskiego do Francji „od całego potem narodu za króla uznany został”. Większą część historii tego panowania autor poświęcił przedstawieniu sporów o księstwo kurlandzkie. Konkluzje są jasne: Przykry ten wypadek [usunięcie przez Rosję księcia Karola z Kurlandii – J. D.] po- łączony z innem zmartwieniem, jakie król doświadczał z powodu ciągle zrywanych sejmów, samowolnych przez kraje polskie wojsk obcych przechodów, zniszczenia Saksonii w czasie wojny siedmioletniej, głośnych skarg na uciski i gwałty od są- siadów doświadczane, przyśpieszył śmierć Augustowi III.

57 A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 430–448; J. P. Woronicz, Świątynia Sybilli, w: idem, Pi- sma wybrane, wyd. M. Nesteruk, Z. Rejman, Wrocław 2002, s. 95–96. 58 J. Miklaszewski, Rys historyi polskiey od wzniesienia się monarchii aż do ostatniego upadku i rozbioru kraju, Warszawa 1823, s. 134. 80 JERZY DYGDAŁA

Niewielką pociechą mogło być otwarcie publicznej biblioteki Załuskich oraz reforma edukacji Stanisława Konarskiego i jego walka z „przesądami narodu” (s. 142). Podsumowanie rządów saskich było jednoznaczne: „Polska bezsilna, gnuśną bezczynnością i pokojem uśpiona, pieniactwem i rozpustą zajęta, pod obcym wpływem jęcząca, wewnętrznemi niezgodami szarpana, ledwie w rzędzie mocarstw Europy uważana, do upadku swego zbliżała się” (s. 143). Także historyk obyczajów, bibliotekarz, a w pewnym stopniu również etnograf Łukasz Gołębiowski w niewielkim podręczniku Wiadomości z historyi polskiej dla pensyi i szkół płci żeńskiey zastosowane, wydanym w Warszawie w 1827 i po- nownie w 1830 r., dał zdecydowanie negatywny obraz czasów saskich, nawiązując w pewnym zakresie do wcześniejszych stwierdzeń obszerniejszej książki Mikla- szewskiego59. Podczas rządów Augusta II zapomniano o dobru kraju, „w hańbiącej gnuśności dziczejąc i nieczynne trawiąc życie”60. August III osiągnął tron „wsparty obcych dworów przemocą”. Za jego czasów: „Ta sama obojętność na wszystko trwała w kraju, wzmagały się te same wady. Polska była przechodem wojsk ob- cych”. Jednak „ku końcowi tego panowania otwierały się oczy, jak gdyby w letargu uśpionych; poprawiał edukację Konarski, gromadzili bibliotekę Załuscy” (s. 139). Dużo większy oddźwięk, a przy tym znaczący wpływ na przyszłą historiografię miało opublikowane po raz pierwszy w 1829 r. dzieło znakomitego historyka Jo- achima Lelewela Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, mimo że – formalnie biorąc – była to książka popularna, przeznaczona przede wszystkim dla dzieci i młodzieży61. Autor oparł się na własnych badaniach źródłowych, zerwał z naruszewiczowską szkołą, gloryfikującą instytucję monarchii w historii Polski, i położył nacisk na wątki republikańsko-demokratyczne („gminowładztwo”)62. Epoce saskiej poświęcił Lelewel jedynie dziewięć niewielkich punktów (około siedmiu stron)63. Relacja o wydarzeniach jest wartka i obejmuje najważniejsze fakty. Autor zaznaczył, że klęska Augusta II w wojnie ze Szwecją wynikała z faktu, iż król „sam tylko z Sasami, bez dołożenia się szlachty, wojnę rozpoczął” (s. 181), a potem „od Sejmu Niemego przez ciąg panowania Sasów Polska nie- czynną była” (s. 182). Lelewel, chyba po raz pierwszy wśród polskich historyków (katolików), negatywnie ocenił surowy wyrok wydany po zamieszkach religijnych w Toruniu w 1724 r., a także odsunięcie dysydentów od sprawowania urzędów przez sejm konwokacyjny w 1733 r. (s. 183). Wydarzenia bezkrólewia z 1733 r. opisał w sposób wyraźnie wskazujący na sympatię, jaką żywił wobec Stanisława

59 M. Królikowska, Szkoła naruszewiczowska, s. 75–77, 173. 60 Ł. Gołębiowski, Wiadomości z historyi polskiej dla pensyi i szkół płci żeńskiey zastosowane, Warszawa 1830, s. 138. 61 J. Maternicki, Miejsce książki naukowej, s. 94, tylko w latach 1829–1830 łączny nakład tej książki osiągnął 5000 egzemplarzy. 62 J. Bieniarzówna, Wstęp, s. 21–25; A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 307–336. 63 J. Lelewel, Dzieje Polski potocznym sposobem opowiedziane, w: idem, Dzieła, t. 7, s. 180–187. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 81

Leszczyńskiego (s. 183–184). Następnie w punkcie „August III” przeprowadził miażdżącą krytykę panowania saskiego. Z ironią napisał: Wreszcie pokój był w Polszcze. Dowiadywała się tylko Polska o wojnach postron- nych przez przemarsze wojsk cudzoziemskich [...], furażowanie, werbunki i fał- szywą monetę [...]. Wszak Polska nazywała się za Sasów szczęśliwą. Powtarzano, że za Sasa popuszczaj pasa [...], że Polska jest jak karczma zajezdna [...], że nie- rządem stoi, że z tym jej dobrze i bezpieczno (s. 184). Wskazał przy tym na zrywanie sejmów i na upadek obyczajów: pijatyki i burdy. Doszło do tego, że „i wieśniacy, i mieszczanie, i sama szlachta już nie czuli swego poniżenia, obelg i dolegliwości swoich” (s. 185). Z tym okresem upadku wiązał jednak Lelewel początki przemian na lepsze. Zaliczył do tych nowych tendencji szerzenie się, pod wpływem francuskim, po- glądów monarchicznych. Dalej wymienił działalność Józefa Andrzeja Załuskiego, założyciela publicznej biblioteki w Warszawie, i reformę szkolnictwa pijarskiego przeprowadzoną przez Stanisława Konarskiego. Zaakcentował jego zasługi w zwalczaniu nierządu w Rzeczypospolitej, potępieniu weta i zrywania sejmów. Pozytywnie ocenił też wysiłki Czartoryskich zmierzające do przemiany Rzeczypo- spolitej „w rządną monarchię”, choć chcąc realizować swe plany, a mając przeciw sobie Radziwiłłów i Potockich oraz „wielką masę narodu” szlacheckiego, „szukali pomocy Rosji”, co skończyło się wejściem wojsk rosyjskich do samej Warszawy podczas bezkrólewia w 1764 r. (s. 186–187). Obraz czasów saskich w popularnych pracach Juliana Ursyna Niemcewicza, Izabeli Czartoryskiej, Józefa Miklaszewskiego, Łukasza Gołębiowskiego i Jo- achima Lelewela, wydawanych w licznych nakładach w okresie Królestwa Kon- gresowego (i później) jest zdecydowanie krytyczny. Znacznie bardziej wpływało to na kształtowanie opinii publicznej64 (i historiografii – tu decydujący był wpływ Lelewela) niż wcześniejsza publicystyka oświeceniowa z czasów Stanisława Au- gusta, która w jakimś stopniu była równoważona republikancką propagandą, ata- kującą reformy i gloryfikującą sarmatyzm oraz rządy Sasów na polskim tronie. Wyszły też z użycia dawne podręczniki do nauki historii, w których starano się w sposób ostrożny i wyważony przedstawiać pozytywne i negatywne strony pa- nowania Wettinów w Polsce. O zachodzących zmianach w spostrzeganiu i ocenie epoki saskiej może świadczyć pogłębiony krytycyzm dotyczący tego okresu, po- jawiający się na taką skalę dopiero u pamiętnikarzy urodzonych po 1780 r., a więc piszących swe wspomnienia na ogół już po 1815 r.65

64 J. Maternicki, Miejsce książki naukowej, s. 91–96, zwrócił jednak uwagę na wciąż stosunko- wo niewielki zasięg oddziaływania prac historycznych, głównie o charakterze podręczniko- wym i popularnym, w pierwszej połowie XIX w. 65 Por.: D. Rolnik, Portret szlachty, s. 14–15, 414–415; F. Wolański, Wettyni, s. 294–295. 82 JERZY DYGDAŁA

Tej krytycznej opinii o czasach saskich nie mogły już zmienić opublikowane na początku lat czterdziestych XIX w. prace pamiętnikarskie Jędrzeja Kitowicza, pełne zachwytu dla Augusta III i jego panowania66, zwłaszcza że w tym samym czasie ukazały się drukiem dzieła publicystyczno-historyczne Hugona Kołłątaja, odmalowujące zdecydowanie ciemny obraz doby saskiej67. Wśród szerokiej opinii publicznej utrwalił wówczas ten negatywny stereotyp poeta, publicysta i poniekąd historyk Lucjan Siemieński w cieszącej się ogromną popularnością książce Wie- czory pod lipą czyli historyja narodu polskiego opowiadana przez Grzegorza z pod Racławic68. Zło zaczęło się według niego od spotkania Augusta II z carem Piotrem w Rawie i wciągnięciu Polski do wojny północnej. Wyraźnie też obciążył winą Rosję za kolejne nieszczęścia zakończone sejmem niemym: „Odtąd to zaczyna się Moskwa mieszać do wszystkich spraw naszych, niby opiekując się nami”. Inna rzecz, że szlachta ucieszyła się ze zmniejszenia liczby wojska na tym sejmie, gdyż sądziła, „że nie będzie potrzebowała płacić wielkich podatków i że Król, mając tak małą siłę, nie będzie mógł myśleć o ukróceniu jej wolności; ale niedługo przypłaciła tego zaślepienia własną zgubą” (s. 335). Co prawda August II „chciał przynajmniej, aby się Polska zagospodarowała, ale nie mógł nic poradzić i skarb polski zawsze był pusty, a szlachta wołała tylko: za Króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. Król „nie mógł dać rady rozhukanej szlachcie”. Zrywano sejmy i „kraj został bez opa- trzenia, bez pieniędzy, wystawiony na łup, jak otworem stojąca karczma” (s. 336). Siemieński, omawiając losy bezkrólewia z 1733 r., potępił tych, którzy prosili carową Annę o przysłanie do Polski wojsk rosyjskich. „Widzicie, co za szaleństwo lub piekielna zawziętość, gdy ziomkowie przeciw własnym braciom wzywają do kraju odwiecznego nieprzyjaciela” (s. 338) – z tego cytatu wyraźnie wynika, że pisał to powstaniec listopadowy i uczestnik patriotycznych konspiracji. August III wjechał wprawdzie wspaniale do Warszawy, gdzie odbył się sejm, ale „jeden tylko udał się za jego panowania, albowiem wszystkie inne sejmy były zrywane, a tak, wpadłszy w błoto, siedzieliśmy w niem po uszy, woląc gnić, niż uradzić, którędy i jak wyleść z niego. Odtąd to nikt nie naprawiał Rzeczypospolitej” (i rzeczywi- ście, nie ma w tej książce nawet wzmianki o Załuskich ani o działalności Ko- narskiego). Winny był oczywiście król sprzyjający Rosji, ale nie mniejszą winę ponosiła, zdaniem Siemieńskiego, szlachta, „która podzieliła się na partie, które się na to uwzięły, aby żaden sejm nie doszedł”, powtarzając najniedorzeczniejsze przysłowie „Polska nierządem stoi”, a „utopiwszy w trunku resztę rozumu, jak gdyby dla odurzenia się piła, hulała po sejmikach i trybunałach” (s. 341).

66 Zob. przypisy 13 i 14. 67 Zob. przypis 34. 68 Poznań 1845; pozycja ta miała w XIX w. kilkanaście wznowień. Na jej znaczenie dla kształ- towania świadomości historycznej szerszych warstw społeczeństwa w drugiej połowie XIX w. zwrócił uwagę E. Rostworowski, który pierwszy podrozdział monografii Ostatni król Rzeczypospolitej (Warszawa 1966) zatytułował „Wieczory pod lipą”. U POCZĄTKÓW „CZARNEJ LEGENDY” CZASÓW SASKICH 83

Ostatecznie – i jak się wydawało, nieodwołalnie – skazali na „wieczne po- tępienie” epokę saską zawodowi już historycy Henryk Schmitt i Józef Szujski. Pierwszy z nich, republikański kontynuator szkoły Lelewela, zdecydowanie po- tępiał szlachecką samowolę i magnacką oligarchię, która dominując nad szlachtą, nadmiernie ograniczyła wówczas władzę królewską69. Przyczynę postępującego upadku Rzeczypospolitej widział w narastającej nieufności między oboma kró- lami z dynastii wettyńskiej a szlacheckim społeczeństwem, co skutkowało nie- dochodzeniem do sejmów. Sytuację tę dopełniła „przedajność”, upadek miast i rolnictwa, a także kryzys oświaty i fanatyzm religijny70. W tej sytuacji „ciemna szlachta rwała sejmy w przekonaniu, że tem jedynie ubezpieczy swą wolność złotą. Co zaś bardziej jeszcze zdumiewa, szukano opiekunów dla tej wolności po całej Europie, a nawet na dworze moskiewskim [...], który doskonale umiał na ko- rzyść własną wyzyskiwać nieufność narodu ku królowi”71. Nie usprawiedliwiając bynajmniej Augusta Mocnego i Augusta III, Schmitt zwracał uwagę, że to przede wszystkim na narodzie (szlacheckim) spoczywała odpowiedzialność za państwo: „Można wiele zwalać na niedołężność króla [Augusta III – J. D.], lecz największa część winy spadnie na naród, który [...] wkraczał, samochcąc prawie, w przepaść ziejącą tuż pod jego nogami” (s. VI). Nie miał nawet takich skrupułów w ocenie obu Wettinów Józef Szujski, po- lityk i wielki historyk, jeden z twórców konserwatywnej krakowskiej szkoły histo- rycznej, podnoszącej – w opozycji do Lelewela – znaczenie wątku monarchistycz- nego i silnej władzy72. W opublikowanej w 1866 r. czterotomowej syntezie Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane dobitnie wyraził swą opinię o Auguście Mocnym. Pierwsze zdanie, otwierające charakterystykę tego monarchy, brzmiało: „Nie mieliśmy szkodliwszego króla od Augusta II”73. Jeszcze gorzej przedstawił sylwetkę Augusta III: „Król, którego Moskwa i Austria Polsce narzuciły, należy do najbłahszych i najmizerniejszych figur, jakie kiedykolwiek zasiadały na tronie. Je- żeli August II był szarlatanem bez sumienia, to August III był lalką ubraną w pur- purę, był idiotą bez życia i myśli”74. Podobnie jak u Henryka Schmitta ten katego- ryczny pogląd nie oznacza jednak, że wina leży wyłącznie po stronie obu władców, gdyż: „Obok zupełnej bierności dworu, jako drugi charakterystyczny rys [tej epoki – J. D.], podać należy moralną ociężałość i znużenie narodu”75. Szujski zwracał

69 A. F. Grabski, Myśl historyczna, s. 346–352. 70 H. Schmitt, Dzieje Polski XVIII i XIX wieku, t. 1, Kraków 1866, s. 10–14. 71 Ibidem, s. 14–15. 72 A. F. Grabski, Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000, s. 126–132. 73 J. Szujski, Dzieje Polski podług ostatnich badań spisane, Lwów 1876 (wyd. 2), s. 288. 74 Ibidem, s. 315. 75 Ibidem, s. 316. 84 JERZY DYGDAŁA tu uwagę przede wszystkim na prywatę rodzin magnackich, dbających wyłącznie o interes swojego „domu”, a także na powszechny egoizm „pijanej szlachty”76. Nic też dziwnego, że po takiej miażdżącej ocenie ze strony dwóch odmien- nych szkół historycznych, popartej potem autorytetem najwybitniejszego znawcy XVIII w. Władysława Konopczyńskiego77, przez prawie wiek żaden chyba z pol- skich historyków nie śmiał doszukiwać się jakichkolwiek pozytywnych stron unii polsko-saskiej. Natomiast u przeciętnego czytelnika z drugiej połowy XIX i XX w. negatywny stereotyp czasów saskich ukształtował się przede wszystkim w wy- niku lektury cieszących się olbrzymią poczytnością powieści historycznych Józefa Ignacego Kraszewskiego, a zwłaszcza z jego cyklu utworów „saskich”: Hrabina Cosel, Brühl, Saskie ostatki i Starosta warszawski78. Źródeł tej „czarnej legendy” szukalibyśmy jednak przede wszystkim w popularnych pracach historycznych i w podręcznikach szkolnych epoki Królestwa Kongresowego z lat 1815 –1831.

Jerzy Dygdała

ON THE BEGINNINGS OF THE ‘BLACK LEGEND’ OF THE SAXON PERIOD

SUMMARY A completely negative picture of the so-called Saxon Period (1697–1763), i.e. the rule of two kings: August II the Strong and August III from Wettin dynasty, has prevailed in Polish historiography for a very long time. Only new researches based on primary sources and made by Józef Andrzej Gierowski, Emanuel Rostworowski and Jacek Staszewski in the 2nd half of the 20th c. resulted in a new positive evaluation of this period of Polish his- tory. Apart from the negative judgments about both Wettins already in 18th century press publications or school books we can also come across some positive assessments of their rule. The real breakthrough came up only at the beginning of the 19th c. when the kings from Wettin dynasty started to be blamed for the collapse of the Polish-Lithuanian Com- monwealth. Didactic works by Julian Ursyn Niemcewicz and Duchess Izabella Czarto- ryska as well as popular History of Poland (1829) penned by Joachim Lelewel contributed to a big popularity of this stereotype. Eventually and apparently irrevocably the Saxon epoch was sentenced for ‘eternal condemnation’ by professional historians Henryk Schmitt and Józef Szujski in the 2nd half of the 19th c. However a major role for coming into exist- ence of the ‘black legend’ of the Saxon Period in the mind of an average reader was played by popular history novels (mostly Countess Cosel) authored by Józef Ignacy Kraszewski.

76 H. S. Michalak, Józef Szujski 1835–1885. Światopogląd i działanie, Łódź 1987, s. 98–99; H. Olszewski, Epoka saska, s. 15. 77 J. A. Gierowski, Władysław Konopczyński jako badacz czasów saskich, „Studia Historycz- ne” 1979, t. 22, nr 1, s. 71–74; H. Olszewski, Epoka saska, s. 16. 78 Zwrócił na to uwagę J. Kurek, U schyłku panowania, s. 48. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Mariusz Balcerek Toruń

„FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” KARIERA WOLMARA FARENSBACHA W INFLANTACH

Rozbiór terenów państwa zakonnego na obszarze Inflant w wyniku walk o nie w drugiej połowie XVI w. rozrysował zupełnie nowy obraz tej części Europy. W miejsce dawnych Inflant, tworzących pewną całość, powstało parę odrębnych od siebie obszarów, z których tylko jeden, księstwo Kurlandii i Semigalii, kontynu- ował tradycję wcześniejszej odrębności inflanckiej. Inne regiony, takie jak duńska Ozylia (est. Saaremaa), szwedzka Estonia i polskie Inflanty zadźwińskie, weszły w skład obcych organizmów państwowych i odgrywały w nich rolę peryferiów. Podział Inflant postawił Inflantczyków, traktujących całe dawne Inflanty za swoją ojczyznę, wobec wielkiego problemu. Było nim dokonanie wyboru dru- giej ojczyzny, a następnie odnalezienie się w nowych warunkach, pod nowym, obcym panowaniem. Na terenie polskich Inflant sytuację komplikował dodatkowo fakt częściowego wyłączenia na początku tutejszej szlachty od sprawowania waż- niejszych urzędów1. Pomijanie Inflantczyków przy obsadzaniu ważniejszych sta- nowisk było jednak regułą, od której były pewne wyjątki2. Przykładem takiego wyjątku może być, zapoczątkowana jeszcze w XVI w., kariera sławnego wówczas

1 E. Kunze, Organizacja Inflant w czasach polskich, w: Polska a Inflanty, „Pamiętnik Insty- tutu Bałtyckiego. Seria: Balticum” 1939, z. 14, s. 22; E. Tarvel, Stosunek prawnopaństwo- wy Inflant do Rzeczypospolitej oraz ich ustrój administracyjny w l. 1561–1621, „Zapiski Historyczne” (dalej: ZH) 1969, t. 34, z. 1, s. 64, 72–73; J. Heyde, Zwischen Kooperation und Konfrontation: Die Adelspolitik Polen-Lithauens und Schwedens in der Provinz Livland 1561–1650, „Zeitschrift für Ostmitteleuropa-Forschung” 1998, t. 47, z. 4, s. 544. 2 Innymi przykładami mogą być tutaj kariery rodów Denhoffów: H. J. Bömelburg, Między Inf- lantami, Prusami i Rzeczpospolitą. Kariera rodu Denhoffów (1580–1650), w: Prusy i Inflan- ty między średniowieczem a nowożytnością. Państwo–społeczeństwo–kultura, red. B. Dybaś, D. Makiłła, Toruń 2003, s. 125–138, i Maydellów: B. Dybaś, Nowa dynastia? O rzekomych aspiracjach dynastycznych starostów piltyńskich w XVII wieku, w: Litwa w epoce Wazów, red. W. Kriegseisen, A. Rachuba, Warszawa 2006, s. 51–60. 86 MARIUSZ BALCEREK rodu Farensbachów, który wydał w tym trudnym dla starych Inflant czasie dwóch nieprzeciętnych przedstawicieli, Jerzego (Jürgena) i jego syna Wolmara (Włodzi- mierza, Waldemara, Waltera). Wolmar Farensbach, bo jego osoby przede wszystkim będzie dotyczyć ten artykuł, już za życia był niezwykle barwną i kontrowersyjną postacią. Jednym z pierwszych jego biografów był żyjący w XIX w. August Seraphim, świetny znawca historii daw- nych Inflant, autor najobszerniejszej i najpełniejszej do tej pory pracy poświęconej Inflantczykowi3. Pisząc swe dzieło, Seraphim oparł się przede wszystkim na nie- mieckojęzycznej literaturze i materiałach znajdujących się w ówczesnym Rigasches Stadtarchiv (obecnie oddział Łotewskiego Państwowego Archiwum Historycznego w Rydze – Latvijas Valsts Vēstrures Archīvs)4, dotyczących tylko inflanckiej, a właś- ciwie ryskiej problematyki. Z tego względu mniej miejsca poświęcił on kwestiom związanym z innymi aspektami działalności Wolmara Farensbacha, chociażby jego konfliktowi z hetmanem polnym litewskim Krzysztofem II Radziwiłłem5. Problem ten zauważył już prawie 80 lat temu znany polski historyk Kazimierz Tyszkowski, wskazując wtedy na potrzebę spojrzenia na osobę Wolmara Farens- bacha z polskiej perspektywy6. Niestety, jak dotąd postulat ten pozostawał nie- zrealizowany. Trudno bowiem brać w tym wypadku pod uwagę krótki, bo liczący zaledwie jedną stronę biogram pióra Stanisława Herbsta w Polskim Słowniku Biograficznym7. Objętościowo zbliżone informacje o Inflantczyku zamieszczono w Deutsche biographische Enzyklopädie8, Neue deutsche Biographie9 i Latviešu Konversācijas Vārdnīca10. Znacznie obszerniej omówiona jest interesująca nas postać w Svenskt Biografiskt Lexikon, gdzie odnajdujemy kilkustronicowy artykuł Bertila Broomé’a11. Wspomnieć trzeba w tym momencie również o pracy wybit-

3 A. Seraphim, Der Kurländer Wolmar Farensbach. Ein Parteigänger und Verräter des 17. Jahrhunderts, w: Aus der Kurländischen Vergangenheit. Bilder und Gestalten des siebzehn- ten Jahrhunderts, red. E. Seraphim, A. Seraphim, Stuttgart 1893, s. 7–152. 4 Latvijas Valsts Vēstrures Archīvs (dalej: LVVA), F. 673, La. 1: Rīgas Rātes Ārējais Arhīvs, nr 348: Farensbach (dalej: nr 348). 5 Częściowe omówienie tego zagadnienia znajdujemy w pracy U. Augustyniak, W służbie het- mana i Rzeczpospolitej. Klientela wojskowa Krzysztofa Radziwiłła (1585–1640), Warszawa 2004, s. 113–122. 6 K. Tyszkowski, Gustaw Adolf wobec Polski i Moskwy (1611–1616), Lwów 1930, s. 36. 7 S. Herbst, Farensbach Włodzimierz Wolmar (1586–1633), w: Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB), t. 6, s. 371. 8 Wolmar Farensbach, w: Deutsche biographische Enzyklopädie, t. 3, red. W. Killy, München– New Providence–London–Paris 1996, s. 231. 9 Farensbach Wolmar (Woldemar), w: Neue deutsche Biographie, t. 5, red. der historischen Kommission bei der bayerischen Akademie der Wissenschaften, Berlin 1961, s. 24–25. 10 Wolmars Farensbach, w: Latviešu Konversācijas Vārdnīca, red. A. Švābe, A. Būmanis, K. Dišlērs, T. V: Fabriku Evankuācija-Gonadas, Rīgā 1930–1931, s. 8302. 11 B. Broomé, Wolmar Farensbach, 1586–1633, w: Svenskt Biografiskt Lexikon (dalej: SBL), t. 15, red. B. Hildebrand, Stockholm 1956, s. 363–369. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 87 nego szwedzkiego badacza Nilsa Ahnlunda, w której autor skoncentrował się na losach Wolmara Farensbacha podczas wojny trzydziestoletniej, nie wspominając zbyt wiele o inflanckim okresie w jego życiu12. Wszędobylską osobę Farensbacha spotyka się oczywiście w pracach dotyczą- cych szeroko pojmowanych kwestii inflanckich. Na wymienienie zasługują przede wszystkim opracowania znanego nam już Augusta Seraphima i jego brata Ernesta13, Constantina Mettiga14, szwedzkiego sztabu generalnego15, Stanisława Herbsta16, Bertila Broomé’a17, Michaela Robertsa18, Henryka Wisnera19, Axela Norberga20, Zbigniewa Anusika21, Erika Jekabsonsa22, Urszuli Augustyniak23, a ostatnio Anny Ziemlewskiej24. Oprócz licznej literatury dysponujemy dość bogatymi źródłami, pozwala- jącymi na wnikliwe zapoznanie się z historią życia intrygującego Inflantczyka. Wspominałem już o zbiorach wykorzystanych przez Augusta Seraphima w ry- skim archiwum, do których dodać można jeszcze dokumenty z Łotewskiego Pań- stwowego Archiwum Historycznego w Rydze (Latvijas Valsts Vēstures Arhīvs)25. Odnośnie do interesujących nas tutaj stosunków Farensbacha z Rzecząpospolitą

12 N. Ahnlund, Krigare, diplomat och ststsfårge, „Personalhistorisk tidsskrift” (dalej: PT) 1917, t. 19, s. 77–113. 13 A. Seraphim, Die Geschichte das Herzogtums Kurland 1561–1795, Reval 1904; A. Sera- phim, E. Seraphim, Aus den Tagen der Herzogin Elisabeth Magdalene von Kurland, w: Aus Kurlands herzoglicher Zeit. Gestalten und Bilderzwei füstengestaltendes XVII. Jahrhun- derts, Mitau 1892, s. 5–152; E. Seraphim, Baltische Geschichte im Grundriss, Reval 1908. 14 C. Mettig, Geschichte der Stadt Riga, Riga 1897. 15 Sveriges krig. 1611–1632, t. 2: Polska kriget, Generalstaben, Stockholm 1936. 16 S. Herbst, Farensbach Jan († ok. 1627), w: PSB, t. 6, s. 369. 17 B. Broomé, Ett bidrog till kännedomen om Volmar Farensbachs papper, PT, 1949, t. 47, s. 126–128; idem, Nils Stiernsköld, Stockholm 1950. 18 M. Roberts, Gustav II Adolf. A History of Sweden 1611–1632, t. 1–2, London 1953–1958. 19 H. Wisner, Kampania inflancka Krzysztofa Radziwiłła w latach 1617–1618, „Zapiski Histo- ryczne” (dalej: ZH) 1970, t. 35, z. 1, s. 9–35; idem, Król i książę. Konflikt między Zygmun- tem III Wazą i Krzysztofem Radziwiłłem, „Rocznik Białostocki” 1972, t. 11, s. 53–100; idem, Zygmunt III Waza, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991; idem, Krzysztof Radziwiłł h. Trąby (1585–1640), w: PSB, t. 30, s. 276–283. 20 A. Norberg, Polen i svensk politik 1617–1626, Stockholm 1974. 21 Z. Anusik, Gustaw II Adolf, Wrocław–Warszawa–Kraków 1996. 22 E. Jekabsons, Miasto Ryga i twierdza Dźwinoujście w czasie wojny polsko-szwedzkiej 1600– 1621, „Zeszyt Naukowy Muzeum Wojska” 1998, t. 12, s. 19–36. 23 U. Augustyniak, Informacja i propaganda w Polsce za Zygmunta III, Warszawa 1981; idem, Potworne konspiracje, czyli problem zdrady w Rzeczpospolitej w czasach Wazów, „Barok” 1994, t. 1, s. 89–103; idem, Dwór i klientela Krzysztofa Radziwiłła (1585–1640). Mechani- zmy patronatu, Warszawa 2001; idem, W służbie hetmana. 24 A. Ziemlewska, Ryga w Rzeczpospolitej polsko-litewskiej w latach 1581–1621, Toruń 2008. 25 LVVA, F. 1100, La. 13: 1422, g.-1942.g., Fārensbahu Dzimta, Lietas nr 521: Dokumen- ti (līgums, obligācija, liecības, rēķini) Volmāra Fārensbacha lietās par Auces un Zvārdes 88 MARIUSZ BALCEREK obszerne materiały archiwalne znajdują się w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie (głównie w Dziale II, IV, V i przede wszystkim XI Archiwum Ra- dziwiłłów). Wiele informacji odnaleźć możemy także wśród zbiorów Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu26 i przede wszystkim Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Kórniku27. Nieco mniej materiałów znajduje się w szwedzkim archiwum Riksar- kivet w Sztokholmie28. Rekompensuje nam to częściowo monumentalne wydaw- nictwo Rikskansleren Axel Oxenstiernas skrifter och brefvexling29, które obecnie jest dodatkowo uzupełniane30. Dysponujmy również wydanymi jeszcze w XIX w. źródłami o inflanckiej proweniencji. Chodzi tu głównie o akta dotyczące braci Nolde (szlachciców kurlandzkich zamordowanych w 1615 r.)31 oraz Ehst-, Lyf-, und Lettländischer Geschichte pióra Tomasza Hiärna32 i Bodeckers Chronik. Liv- ländischer und Rigascher Ereignisse. 1593–163833. Celem niniejszego artykułu nie jest jednak przedstawianie życiorysu Wolmara Farensbacha. Będzie to raczej próba ukazania, na przykładzie jednej wyjątkowej postaci, przebiegu kariery wojskowej oraz osiągnięć na polu dyplomacji w Inflan- tach, pod pewnymi względami charakterystycznych dla tego regionu. Mam tutaj na myśli wspomniany już wcześniej dylemat związany z wyborem nowej „oj- czyzny” i późniejszą karierę szlachty z tych terenów, robioną dzięki wykazanym tam umiejętnościom w sztuce wojennej i dyplomacji. Do ukazania tych zagadnień wybrałem inflancki okres życia Wolmara Farensbacha, nie tylko ze względu na barwny charakter, lecz przede wszystkim na jego tragiczny wynik. Wynik doty- czący, co należy podkreślić, nie tylko samej osoby Wolmara, lecz także rodu Fa- rensbachów, któremu początkowo wróżono świetlaną przyszłość. Wolmar Farensbach urodził się 9/19 lutego 1586 r. w Neuenburgu (łot. Jaunpils) na terenie Kurlandii. Jego ojcem był bardzo zasłużony dla Rzeczypospolitej Jerzy

muižu nodošanu hercoga rīcība, apsūdzību politiskā intrigā un hercoga muižām nodarītu zaudājumu atlīdzību. 26 Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu (dalej: BR), rkps 16. 27 Biblioteka PAN w Kórniku (dalej: BPANK), rkps 289, 294, 329, 362. 28 Riksarkivet i Stockholm (dalej: RA), Skoklosterarkivet (dalej: S), Polska brev och handlin- gar (dalej: PBH), E 8604 (341 vol.): Epistolae ad Volmarum Farensbach scriptae, cum minu- tis epistularum eiusdem. 29 Rikskansleren Axel Oxenstiernas skrifter och brefvexling (dalej: RAOSB), dz. 1: t. 2, 4; dz. 2: t. 1, 5, 9, 10, red. H. Brulin, C. G. Styffe, P. Sondén, Stockholm 1888–1909. 30 Oxenstiernaprojekt: www.ra.se/RA/Oxenstierna/oxenstierna4.html (4 kwietnia 2009). 31 Aktenstücke zur Geschichte der Noldeschen Händel in Kurland zu Anfang des siebzehnten Jahrhunderts, oprac. C. E. Napiersky, w: Monumenta Livoniae Antiquae (dalej: MLA), t. 2, red. J. F. Recke, Leipzig 1839, s. 1–238. 32 T. Hiärn, Ehst-, Lyf-, und Lettländischer Geschichte, w: MLA, t. 1, red. C. E. Napiesky, Riga– Dorpat–Lepzig 1835. 33 Bodeckers Chronik. Livländischer und Rigascher Ereignisse. 1593–1638, oprac. J. G. L. Na- piersky, Riga 1890. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 89

Farensbach, starosta rujeński i tarwestyński, pochodzący z terenów dzisiejszej zachodniej Estonii. Ród Farensbachów wywodził się z Nadrenii, skąd w XIII w. przywędrował na wyspę Ozylię, a stamtąd w następnym stuleciu przeniósł się do Merjama (est. Märjamaa) w zachodniej Estonii, miejsca narodzin Jürgena34. Matką Wolmara była Zofia von der Recke, z domu von der Fircks35; obydwie te rodziny należały do najprzedniejszych w Kurlandii36. W związku z tym Wolmar mógł się identyfikować z każdym regionem podzielonych wówczas Inflant. Regionami, z którymi rodzina Farensbachów była najbardziej związana, były Inflanty polskie oraz księstwo Kurlandii i Semigalii. Na terenie Kurlandii posia- dali oni przede wszystkim dwór Autz (łot. Auce), leżący niedaleko granicy ze Żmudzią37. W Inflantach natomiast Farensbachowie dzierżyli starostwa rujeńskie i tarwestyńskie, jakie Jerzy otrzymał za wstawiennictwem kanclerza i hetmana koronnego Jana Zamoyskiego od króla polskiego Stefana Batorego jako nagrodę za postawę wykazaną podczas wojny Rzeczypospolitej z Moskwą, a później z Danią38. Nim jednak do tego doszło, Inflantczyk przeszedł długą i krętą drogę wyboru swojego władcy. Naukę rzemiosła wojskowego Jerzy Farensbach rozpoczynał bardzo wcześnie, mając niewiele ponad 10 lat39. Uczył się go w Szwecji, we Francji, w Holandii, w Niemczech i na Węgrzech. Zdobyte tam umiejętności pokazał na służbie mo- skiewskiej, gdzie – dowodząc niemieckimi oddziałami zaciężnymi – przyczynił się walnie do odniesienia zwycięstwa nad Tatarami. Nie próbując zagrzać tam miejsca, mimo pewnych możliwości awansu, podczas moskiewskiego ataku na oj- czyste Inflanty uciekł na duński dwór. Tam szybko pnąc się do góry po szczeblach drabiny urzędniczej, Farensbach został marszałkiem dworu, a następnie namiest- nikiem wyspy Ozylii. Z ramienia króla duńskiego walczył w Gdańsku podczas

34 K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 4, Lipsk 1839, s. 16; T. Schiemann, Jürgen Farensbach. Ein Bild baltischen Kriegerleben, w: idem, Charkterköpfe und Sittenbilder aus der baltischen Geschichte des sechzehnten Jahrhunderts, Mitau 1877, s. 52–53; E. Seraphim, Der Kurlän- der, s. 16–17, 19–20; S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371; Wolmar, s. 231; Wolmars, s. 8302; B. Broomé, Wolmar, s. 363; B. Broomé, Farensbach (von F.), w: SBL, s. 361. 35 Genealogisches Handbuch der kurländischen Ritterschaft, bearb. von O. Stavenhagen und W. von der Osten-Sacken, Gölitz 1930, s. 62, 159. 36 Mathias von der Recke, brat pierwszego męża Zofii, został wpisany do Ritterbanku w 1620r. na pierwszym miejscu, natomiast Christofer Fircks na trzecim; E. Fircks, Die Ritterbanken in Kurland nach dem Original-Protokolle von 1618–1648, „Jahrbuch für Genealogie, Heral- dik und Sphragistik” (dalej: JGHS) 1895, s. 6, 42. 37 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 19. 38 Archiwum Jana Zamojskiego. Kanclerza i hetmana wielkiego i koronnego, t. 4: 1585–1588, wyd. K. Lepszy, Kraków 1948, s. 25; Urzędnicy inflanccy XVI–XVIII wieku. Spisy, oprac. K. Mikulski, A. Rachuba, Kórnik 1994, s. 184. 39 10 lat, Jirjens Farensbach (1552 (?)–1602), w: Latviešu, s. 8302; 11 lat, S. Herbst, Farens- bach Jerzy (1551–1602), w: PSB, t. 6, s. 239; 12 lat, T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 54. 90 MARIUSZ BALCEREK konfliktu miasta z królem polskim Stefanem Batorym, po stronie Duńczyków40. Po zakończeniu walk zaciągnął się, pozostając jeszcze duńskim poddanym, na służbę polskiego króla. Biorąc udział w jego wyprawach przeciw Moskwie, Jerzy oswo- bodził Inflanty, po raz kolejny odznaczając się nieprzeciętnymi zdolnościami41. Wtedy to prawdopodobnie podjął decyzję porzucenia Danii i całkowitego już pod- dania się pod władzę króla polskiego. Do przejścia Jerzego na stronę polską doszło podczas konfliktu polsko-duń- skiego o Piltyń. Wówczas to Farensbach, wspierając stronę polską, odmówił – jako namiestnik Ozylii – posiłków duńskiej załodze Piltynia, za co król duński pozbawił go później namiestnictwa wyspy. Stefan Batory natomiast mianował Inflantczyka w ramach rekompensaty prezydentem (później wojewodą) wendeńskim42. Tak oto Jerzy ponownie zmienił ojczyznę. Jak miało się okazać w przyszłości, był to już jego ostateczny wybór, w którym wytrwał do końca. Dzięki wybitnym umiejętnościom dowódczym i znajomości zachodnich metod walki Jerzy Farensbach został dowódcą szwedzkiej wyprawy Zygmunta III w 1598 r.43 Jego udział w wojnie, toczonej później w Inflantach, był stosunkowo krótki, lecz bardzo intensywny44. Broniąc swojej małej ojczyzny, Farensbach po- nownie zabłysnął talentem wojskowym, przechodząc doskonale próbę wierności w trudnym dla Rzeczypospolitej, początkowym okresie wojny w Inflantach. Jak przystało na żołnierza, umarł podczas oblężenia Felina (est. Viljandi) w 1602 r.45, będąc już wtedy hetmanem inflanckim i zasłużonym obywatelem Rzeczypospo-

40 K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 4, s. 16–17; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 54–61; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 239; B. Broomé, Farensbach, s. 361–362. 41 T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 61–64; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 369; K. Olejnik, Stefan Batory. 1533–1586, Warszawa 1988, s. 260; J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 299. 42 Jerzy Radziwiłł do Stefana Batorego, 13 VIII 1583 r., z Rygi, w: Acktenstücke zur Geschichte der letzten Lebensjahre des Herzogs Magnus von Holstein, so wie der nächsten Zeit nach seinem Tode, oprac. K. H. von Busse, „Mittheilungen aus dem Gebiete der Geschichte Liv-, Est- und Kurlands” (dalej: MGGLEK) 1844, t. 3, z. 2, s. 347–351; K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 4, s. 17; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 64–67; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 369. 43 T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 70; K. Tyszkowski, Z dziejów wyprawy Zygmunta III do Szwecji w roku 1598 (relacje i diarjusze), Lwów 1927, s. 23, 26–27; D. Normann, Sigis- mund Vasa och hans regering i Polen (1587–1632), Stockholm 1978, s. 141, 253; H. Wisner, Zygmunt, s. 73; planował później wyprawę do Finlandii, D. Toijer, Sverige och Sigismund 1598–1600. Födraget i Linköping-Riksdagen i Linköping, Stockholm 1930, s. 77–78, 129–130, 137, 141, 155; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 370. 44 T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 71; S. Herbst, Wojna inflancka 1600–1602, Warszawa 1938, passim; idem, Farensbach Jerzy, s. 369. 45 Bodeckers, s. 14; T. Schiemann, Jürgen Farensbach, s. 72; S. Herbst, Wojna, s. 160; idem, Farensbach Jerzy, s. 370. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 91 litej. Sam Jan Zamoyski, kanclerz i hetman wielki koronny, ułożył na jego część epitafium, wychwalając czyny i zalety Inflantczyka w służbie króla polskiego46. Śmierć ojca, która nastąpiła, gdy Wolmar miał 16 lat, nie przeszkodziła mu w karierze. Można by powiedzieć, że ją nawet dodatkowo przyspieszyła. Wolmar bowiem zaraz po śmierci ojca przejął rolę głowy rodu, wykazując się przy tym dużą dojrzałością. Mimo młodego wieku był on już od dwóch lat kapitanem!47 Ba- zując na dużym dorobku, uzyskanym dzięki osiągnięciom ojca, młody Farensbach zwiększył wkrótce znaczenie swojego rodu w Inflantach i w całej Rzeczypospo- litej. Uczynił to w 1610 r. dzięki ślubowi z Krystyną, siostrą hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza48. Związanie się z jednym z najpotężniej- szych rodów litewskich otworzyło wówczas przed Inflantczykiem wielkie możli- wości. Możliwości te realizował Wolmar przede wszystkim w wojskowości. Idąc w ślady ojca, wybrał – jak wielu jego inflanckich rówieśników – właśnie służbę wojskową. W 1607 r., w wieku 21 lat został komendantem twierdzy Wolmar, którą skutecznie obronił przed szwedzkimi oddziałami Kaspara Mattsona Crusego49. Za ten wyczyn w następnym roku miał otrzymać dowództwo zamku ryskiego50. Ryga, miasto liczące wówczas prawie 30 000 mieszkańców, stanowiło liczącą się w re- gionie potęgę. Rzeczpospolita dzięki jej posiadaniu mogła kontrolować polskie Inflanty. Z tego chociażby względu awans Farensbacha miał duże znaczenie. Wolmar długo nie zagrzał miejsca w Rydze, czego dowodem jest fakt, że wraz ze swoim bratem Janem wziął udział w oblężeniu zajętej przez Szwedów Par-

46 BPANK, rkps 245, k. 350v: „Georgy Farensbeky Pallatini Vendensis epitaphium”; K. Nie- siecki, Herbarz polski, t. 4, s. 16–17; A. Boniecki, Herbarz polski, t. 5, Warszawa 1902, s. 257; Latviešu, s. 8302; S. Herbst, Farensbach Jerzy, s. 369–370. 47 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 20–21; Farensbach Wolmar, s. 24. 48 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 599, Mikołaj Ostroróg do Wolmara Farensbacha, 9 X 1610 r., z Kriłowa; L. Podhorodecki, Jan Karol Chodkiewicz 1560 –1621, Warszawa 1982, s. 264–265. W kościelnej księdze w Rydze obok Wolmara Farensbacha występuje Krystyna (Christina) Chodkiewiczówna; H. Biezais, Das Kirchenbuch der St. Jakobskirche in Riga 1582–1621, Uppsala 1957, s. 106. Według Arnima von Feolkersahm-Warwen, autora recen- zji biografii Wolmara Farenbsbacha pióra Ernesta Seraphima, żoną Wolmara była Eleono- ra Chodkiewiczówna, siostra Jana Karola; A. von Feolkersahm-Warwen, Bericht über die 20. Sitzung vom 11. April 1895, JGHS 1895, s. 189. Natomiast według Stanisława Herbsta Wolmar Farensbach ożenił się z córką kasztelana wileńskiego Hieronima Chodkiewicza; S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371. Pewne jest, że żoną Farensbacha była siostra Chodkiewicza, gdyż Jan Karol tytułuje Wolmara szwagrem; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 604, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 20 VIII 1611 r., z Danbrówna. 49 LVVA, F. 1100, La. 14, nr 227, k. 9v, Informacje genealogiczne o rodzinie Farensbachów. 50 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 22; Wolmars, s. 8302. Bodecker tego wydarzenia nie odno- tował; Bodeckers, s. 32–39. 92 MARIUSZ BALCEREK nawy (est. Pärnu), przyczyniając się walnie do ostatecznego zajęcia twierdzy51. Zdobycie Parnawy i późniejsze działania pod Rygą w kampanii 1609 r. zakoń- czyły pierwszy etap wojny polsko-szwedzkiej w Inflantach. Nastąpił wówczas długi okres względnego spokoju, przynoszący naszemu bohaterowi kolejny awans wojskowy. W zastępstwie Chodkiewicza, zajętego wojną w Rosji, został on 1/11 września 1611 r. gubernatorem Inflant, na wypadek zewnętrznego zagrożenia, co stanowi szczytowy punkt jego kariery w Rzeczypospolitej. Pełniąc to wysokie sta- nowisko, brał on w tym samym roku udział w polsko-szwedzkich rozmowach po- kojowych52. Pośredniczył także w sporze księcia kurlandzkiego Wilhelma z braćmi Nolde, przywódcami opozycji szlacheckiej w Kurlandii53. Władza, jaka była związana ze stanowiskiem gubernatora, szybko uderzyła do głowy mającemu wówczas 25 lat Wolmarowi Farensbachowi. Doprowadziło to do sporu z Chodkiewiczem54 i potężną Rygą55, która ponosiła szkody spowodo- wane przez oddziały podlegające gubernatorowi56. W dodatku rozeszły się wieści o podejrzanych rozmowach Inflantczyka z Danią57. Ciemne chmury zbierające się wówczas nad głową Wolmara rozproszyła na jakiś czas jego decyzja przej- ścia z luteranizmu na katolicyzm. Jerzy, pomimo oddania życia za swoją nową ojczyznę, pozostał do końca luteraninem. Wolmar, zmieniając wraz z bratem wiarę ojca (Magdalena, ich siostra pozostała luteranką), oprócz uporania się z chwilo-

51 S. Herbst, Farensbach Jan, s. 371; S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371; G. v. Rauch, Aus der baltischen Geschichte. Vorträge, Untersuchungen, Skizzen aus sechs Jahrzehnten, „Beiträge zur Baltischen Geschichte” Hannover–Döhren 1980, t. 9, s. 159. 52 Historia dyplomacji polskiej, t. 2: 1572–1795, red. Z. Wójcik, Warszawa 1982, s. 41. 53 Herder-Instituts in Marburg, 540, Kurländische-Herzogliches Archiv, nr 76, Streitigkeiten der Ritter und Landschaft mit Herzog Wilhelm, s. 21, Komisarze w sprawie Magnusa Nolde do księcia Wilhelma, 2 VII 1611 r., z Rygi. 54 Hetman w 1611 r. pisał: „co się tycze Farensbacha, bardzo ten knecht spuścił skrzydła, bo ukazałem mu zęby”; Korrespondencye Jana Karola Chodkiewicza, Muzeum Konstantego Świdzińskiego, t. 1, wyd. W. Chomętowski, Warszawa 1875, s. 78, Jan Karol Chodkiewicz do Zofii z Mielnika Chodkiewiczowej, 17 IV 1611 r., z obozu pod Pieczarami. 55 Zatarg chwilowo zakończony został porozumieniem z 1614 r.; BPANK, rkps 294, s. 307, Conditiones Compositionis quam Mag[nus] Dominus Farensbachius tenere debet cuius fi- deius quem se praebet Ill[ustrisi]mus Dominis Generalis Livoniae eandem Noblilitas huius Provinciae et Sp[ecta]blis Senatus Civitatis Regia Rigensis promittit, 1614 r.; a także BR, rkps 16, k. 127v–128. 56 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 620, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 11 II 1612 r., z Warszawy; ibidem, s. 623, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 22 III 1612 r., z Warsza- wy; ibidem, s. 627, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 18 IV 1612 r., z Warszawy; ibi- dem, s. 631, Zygmunt III do Wolmara Farensbacha, 22 VIII 1612 r., z Wilna; ibidem, s. 634, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 X 1612 r., ze Smoleńska; ibidem, s. 639–640, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 27 II 1613 r., z Bychowa; ibidem, s. 643, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 12 IV 1613 r., z Bychowa. 57 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 635, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 X 1612 r., ze Smoleńska. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 93 wymi trudnościami zwiększył w ten sposób dodatkowo szanse awansu w kraju rządzonym przez katolickiego króla58. Powstałe wówczas problemy ciągnęły się jednak przez cały inflancki okres w życiu Wolmara Farensbacha, kładąc się cie- niem na jego osiągnięciach. Utrata stanowiska gubernatora oraz inne niepowodzenia w Inflantach, głównie związane ze sporem z Rygą, skierowały Wolmara do Kurlandii, gdzie został przy- jęty w stopniu pułkownika na służbę współrządzącego księstwem księcia Wilhelma (Wilhelm zarządzał zachodnią częścią – Kurlandią, jego starszy brat wschodnią – Semigalią)59. Pełniąc tam służbę, Farensbach pokłócił się z komisją powołaną przez króla polskiego do zbadania sprawy zabójstwa braci Nolde60. Nie wiadomo, czy z rozkazu księcia, czy z własnej inicjatywy dopuścił się on wówczas wobec wspomnianej komisji wielu przestępstw, z napadem na przedstawicieli komisarzy włącznie61. Podejrzewanemu o zabicie braci Nolde księciu Wilhelmowi takie dzia- łania na pewno nie mogły pomóc. Na sejmie w 1616 r. książę został za zabójstwo i właśnie za postawę wobec komisji pozbawiony władzy i skazany na banicję62. Wykorzystując powstałą przez wygnanie księcia Wilhelma sytuację, Wolmar Farensbach postanowił rozpocząć rozmowy ze Szwedami, ofiarując Gustawowi II Adolfowi swoje usługi. Początkowo nic konkretnego jeszcze Gustawowi nie pro- ponował63. Wkrótce jednak, nie wiadomo dokładnie kiedy, w jego ofercie poja- wiło się wydanie Szwedom Dyamentu (Dźwinoujście, niem. Dünamünde, łot. Daugagriva) i Rygi64. Już samo planowanie takiego czynu uchodziło za zdradę. Jeśli jednak popatrzymy na to z perspektywy Inflantczyka, to okaże się, że chodzić tu mogło tylko o zmianę zwierzchnika, podobną do tych, jakich dokonywał Jerzy.

58 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 26. 59 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 1024, Jost Clodt do Gustawa II Adolfa, 13 III 1616 r., z Rygi; A. Lieven, Der Lehn- und Roßdienst im Herzogthum Curland und in Districte Pilten, und die herzoglichen Schloßcommandanten in Kriegzeiten, JGHS 1898, s. 25, 31. 60 Aktenstücke, s. 140, Uniwersał Zygmunta III do powiatu piltyńskiego, 18 II 1616 r., z War- szawy; V. Keller, Lehnspflicht und äußere Bedrohung: Der Streit um den Roßdienst im He- rzogtum Kurland 1561 bis 1617, w: Das Herzogtum Kurland 1561–1759. Verfassung, Wirt- schaft, Gesellschaft, t. 1, red. E. Oberländer, I. Misāns, Lüneburg 1993, s. 91; S. Ochmann, Sejmy z lat 1615–1616, Wrocław 1970, s. 159. 61 Aktenstücke, s. 105–107, Sprawozdanie Zygmunta Matzuka z misji do księcia Wilhelma, [b.d.m.]. 62 L. A. Gebhardi, Geschichte des Herzogtums Kurland und Semgallen, oder der Liefländi- schen Geschichte Zweyter Abschnitt, Halle 1789, s. 45; A. Seraphim, Die Geschichte, s. 74; S. Ochmann, Sejmy, s. 196; H. Wisner, Zygmunt III, s. 180. 63 RA, Militära ämnessamlingar (dalej: MÄ), III Innehållsförteckning (dalej: III), Krigshi- storiska samlingen (dalej: KS), Polska kriget 1612–1629 i Livland (dalej: PK 1612–1629), M. 1289 Gustaf Adolf:s polska krig i Livland 1611–1618 (dalej: 1611–1618), [b.p.], Wolmar Farensbach do Gustawa II Adolfa, 1616 r. 64 A. Norberg, Polen, s. 36. 94 MARIUSZ BALCEREK

Stawiając na Szwecję, Wolmar starał się tym samym zweryfikować wybór ojca dokonany podczas walk polsko-duńskich o Piltyń. Co skierowało Wolmara Farensbacha na drogę zdrady króla i Rzeczypospo- litej? Powodów znaleźć można co najmniej kilka. Pierwszym z nich, dającym sprawie przejęcia przez Farensbacha władzy króla szwedzkiego świetny pretekst, był oczywiście problem zagrożonego wówczas planami Zygmunta III bytu księ- stwa Kurlandii i Semigalii65. Oczywiście, można by od razu zacząć się doszukiwać w intencjach Wolmara, urodzonego w Kurlandii, prób ratowania ojczyzny. Wska- zywać na to mogłaby jego postawa wobec komisji, kiedy osobiście, broniąc praw księcia Wilhelma, narażał się na poważne zarzuty ze strony komisarzy. Mógł to być jednak także wynik porywczego charakteru Wolmara. Bardziej bowiem praw- dopodobne wydaje się, że były to tylko chłodne kalkulacje wyrachowanego i am- bitnego człowieka, pozbawionego władzy i chcącego z pomocą zbrojną Szwecji rozwiązać własne problemy. W grę wchodziło tutaj przede wszystkim odzyskanie utraconego stanowiska gubernatora Inflant. W dalszej kolejności wymienić można nowy zatarg z komisją kurlandzką66. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała decyzja pominięcia zasłużonej osoby Inflantczyka przy obsadzeniu w drugiej połowie 1615 r. strategicznego starostwa dyamenckiego67. Ambitny i konfliktowy Farens- bach poczuł się tą decyzją, według niego krzywdzącą, wielce dotknięty. Historia zna wiele przykładów, kiedy to dotknięci i obrażeni, a na dodatek zagrożeni ludzie decydują się podjąć ostateczne kroki, a kierująca nimi w tym czasie nienawiść i żądza zemsty uskrzydla ich myśli. Tak też było w przypadku Wolmara, który w perfekcyjny sposób wykorzystał upadek księcia Wilhelma jako doskonały pretekst do realizacji własnych celów. Sam król szwedzki Gustaw II Adolf już na początku 1616 r. ofiarował pomoc

65 Już z chwilą oskarżenia książąt Fryderyka i Wilhelma o zabójstwo braci Nolde mówiło się o planie Zygmunta III przyłączenia księstwa do Rzeczypospolitej; B. Thyresson, Sverige och det protestantiska Europa från knäredfreden till Rigas erövring, Uppsala 1928, s. 94. 66 BPANK rkps 362, s. 41, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 31 I 1616 r., z Mitawy; ibidem, s. 52, Relacja i Protestacja Generałowa; ibidem, s. 61, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 15 II 1616 r., z Rygi; ibidem, s. 72, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 24 II 1616 r., z Mitawy; ibidem, s. 78, Komisarze kurlandzcy do Zygmunta III, 4 III 1616 r., z Gręz; Aktenstücke, s. 106–107, Sprawozdanie Zygmunta Matzuka z misji do księcia Wil- helma, [b.d.m.]. 67 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 660, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 VI 1614 r., z Szerepowej; ibidem, s. 667, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 XII 1614 r., z Dorohostaj; ibidem, s. 675, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 7 IV 1615 r., z Szeuszewa; ibidem, s. 678, Eustachy Wołłowicz do Wolmara Farensbacha, 3 IX 1615 r., z Lutochni. Już w 1614 r. Inflantczyk czynił problemy w przejęciu przez Gabriela Białłozora zamku Nowego Młyna (niem. Neuemühle, łot. Adažu), położonego na północny wschód od Rygi; ibidem, s. 654, Jan Karol Chodkiewicz do Wolmara Farensbacha, 14 IV 1614 r., z Lackowicz; ibidem, s. 660, Krzysztof Monwid do Wolmara Farensbacha, 23 VI 1614 r., z Szerepowej. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 95 obydwu zagrożonym książętom, szczególnie Wilhelmowi68. W połowie roku po- jawił się na arenie Farensbach, proponując wydanie Szwecji twierdzy Dyament i Rygę. Mimo niewątpliwie kuszącej oferty, Gustaw początkowo nie był zainte- resowany propozycją Inflantczyka. Szalę przechylił dopiero kanclerz szwedzki Axel Oxenstierna, nakłaniając króla do wykorzystania szansy, mogącej się według niego już nigdy nie powtórzyć69. „Oficjalne” rozmowy ze Szwedami rozpoczął Farensbach w drugiej połowie czerwca 1616 r.70 Inflantczyk postawił warunki, na jakich obiecywał złożyć przy- sięgę nowemu władcy i zacząć wcielać w życie własne obietnice. Wśród owych warunków znalazło się prawo wolnego praktykowania religii katolickiej we włas- nym domu, potwierdzenie własności rodzinnych posiadłości oraz stanowisko ge- neralnego starosty Inflant (die General haubtmannschaft in Lifland). Dodatkowo Wolmar zażyczył sobie odszkodowania za Dyament, środków na jego utrzymanie oraz rekompensaty dla osób wciągniętych do przedsięwzięcia, którzy również mie- liby ponieść w tym wszystkim szkody. Strona szwedzka, mimo pewnych obiekcji, ostatecznie zgodziła się na wszystko. Około połowy grudnia 1616 r. doszło do spisania umowy regulującej większość spornych kwestii po myśli Inflantczyka, co należy uznać za jego niewątpliwy sukces71. Wtedy dopiero do sprawy przekazania Dyamentu i Rygi dołączyła sprawa księcia Wilhelma. Wygnany książę miał posłużyć Wolmarowi Farensbachowi i stronie szwedzkiej do stworzenia pretekstu72, a w wypadku niepowodzenia był idealnym materiałem na kozła ofiarnego, z czego skorzystał później Farensbach, zganiając całą winę na księcia73. Zgoda byłego księcia stanowiła w tym momencie tylko zasłonę dla planów Axela Oxenstierny i Wolmara Farensbacha. Przekona-

68 A. Norberg, Polen, s. 36. 69 RAOSB, dz. 1, t. 2, red. C. G. Styffe, Stockholm 1896, s. 276–280, Axel Oxenstierna do Gu- stawa Adolfa, 25.V.1616, Åbo; B. Thyresson, Sverige, s. 99; „Den occasionem en gång låter sig gå utur hand, famlar sedan fåfängt därefter och når icke dess frukt”, N. Ahnlund, Axel Oxenstierna intill Gustav Adolfs död, Stockholm 1940, s. 204; A. Norberg, Polen, s. 36–37; Z. Anusik, Gustaw II, s. 56. 70 RAOSB, dz. 2: t. 1: K. Gustaf II Adolf bref och instruktioner, red. P. Sondén, Stockholm 1888, s. 93–95, Gustaw Adolf do Axela Oxenstierny, 10 VI 1616 r., ze Sztokholmu; RA, S, PBH, E 8604, oraz RPVA, F. 673, La. 1, nr 348, gdzie korespondencja pomiędzy Wolmarem Farensbachem a stroną szwedzką w latach 1616–1617, a streszczenia wielu spośród znajdu- jących się tam dokumentów, w: BPANK, rkps 329, k. 1–12v. 71 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 1058–1061, Adam Schraffer do Gustawa II Adolfa, [3 XII 1616 r., z Białego Kamienia]; ibidem, s. 1072, Adam Schraffer do Gustawa Adolfa, 23 XII 1616 r. [z Białego Kamienia]. 72 B. Thyresson, Sverige, s. 107. 73 Pamiętniki do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza, t. 1, wyd. K. W. Wóycicki, Warszawa 1846, s. 66; Akta sejmikowe województwa poznańskiego i kaliskie- go, t. 1: 1572–1632, cz. 2: 1616–1632, Poznań 1962, s. 19, 43; Z. Ossoliński, Pamiętnik, wyd. J. Długosz, Warszawa 1983, s. 92–93; J. Seredyka, Sejm z 1618 roku, Opole 1988, s. 29, 56. 96 MARIUSZ BALCEREK niem księcia do całej sprawy zajął się oprócz Wolmara sam król szwedzki Gustaw Adolf74. Książę w końcu prawdopodobnie się zgodził75, zresztą nie miał dużo do stracenia. Inaczej było z Wolmarem, mającym, pomimo wielu problemów, możli- wość dalszego robienia kariery w Rzeczypospolitej. Na początku wiosny 1617 r. Wolmar Farensbach, stając się w Inflantach szwedzkim sojusznikiem i poddanym, a w Kurlandii oficjalnie przedstawicielem i namiestnikiem skazanego na banicję księcia Wilhelma, zaczął realizować własne plany i cele76. W czerwcu tegoż roku Farensbach wpłynął na komendanta Dya- mentu Konrada Neustetta, aby poddał twierdzę przybyłym siłom szwedzkim, a na- stępnie obsadził nimi powierzoną jego opiece Kurlandię77. W dalszej kolejności, troszcząc się o swe dobra położone w północnej części polskich Inflant, posta- nowił zająć dla siebie Parnawę78. Słabo rzekomo obsadzony zamek w Parnawie, brawurowo zdobyty w 1609 r. przez braci Farensbachów, próbował Wolmar opanować przez zaskoczenie79. Niestety, brak natychmiastowego sukcesu wpłynął dość szybko, chyba nawet za szybko, na podjęcie decyzji o odwrocie80. Tak zakończyła się pierwsza całkowicie samodzielna operacja militarna Wolmara Farensbacha. Twierdza ta została osta- tecznie zdobyta dopiero w sierpniu, przez przybyłego później z głównymi siłami szwedzkimi pułkownika Nilsa Stiernskölda81. Wcześniej jeszcze Szwed spróbował opanować samą Rygę, co mu się nie powiodło i doprowadziło do konfliktu z Inflant-

74 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 122–123, Gustaw II Adolf do księcia Wilhelma, 6 I 1617 r., z Jönecöping; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 1; RPVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 120– 121, Instrukcja dana Adamowi Schrafferowi na rozmowy z księciem Wilhelmem, 6 I 1617 r., z Jönecöping; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 1v. 75 Farensbach za nakłonienie księcia wynegocjował dodatkowe nagrody; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 133, Instrukcja dana Adamowi Schrafferowi na rozmowy z Wolmarem Farensba- chem i księciem Wilhelmem, [b.d.m.]; streszczenie w: PBANK, rkps 329, k. 3. Jedną z na- gród miała być posiadłość ziemska w Finlandii; F. Rühs, Geschichte Schwedens, t. 4, Halle 1810, s. 202. 76 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 145–148, Instrukcja księcia Wilhelma dla Wolmara Farens- bacha, 1 IV 1617 r., z Goldyngi; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 3v–4v. 77 Löjtnant Conquist, Kriget mot Polen 1617–1618, [b.d.m.], Krigsarkivet i Stockholm, Gustav Adolfsverket, Manuksript, vol. 73, B 8, s. 23–24; Sveriges, s. 30. 78 Löjtnant Conquist, Kriget, s. 24–25; Sveriges, s. 30. 79 Parnawa posiadała wówczas bardzo małą załogę (przesadnie mówi się tylko o siedmiu haj- dukach); Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Radziwiłłów (dalej: AR) V, nr 3683, s. 8, Jan Farensbach do Krzysztofa Radziwiłła, 1 VII 1617 r., z Rygi; ibidem, s. 12, Jan Farensbach do Krzysztofa Radziwiłła, 7 VII 1617 r., z Lemla. 80 Ibidem, AR IV, t. 23, k. 303, s. 23, Krzysztof Radziwiłł do Stanisława Pukszty, 11 VIII 1617 r., z Birż. 81 Löjtnant Conquist, Kriget, s. 34–36; Sveriges, s. 34; B. Broomé, Nils, s. 102. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 97 czykiem82. W tym momencie ponownie dał o sobie znać charakter Wolmara, czło- wieka ambitnego, konfliktowego, porywczego i przede wszystkim zmiennego83. Pod koniec jesieni okazało się, że większość wyniesionych ze wspólnej ope- racji korzyści przypadło Szwecji84, której wymagający wspólnik powoli zaczął przeszkadzać w realizacji własnych celów85. Tymczasem bezbronna i zszokowana początkowo Rzeczpospolita przeszła do kontrataku, kierując ostrze swojego oręża przede wszystkim w Farensbacha. Do tego wkrótce doszły niepokoje księcia Wil- helma o Kurlandię86. Wszystko to, sumując się ze sobą, nie mogło napawać Wol- mara optymizmem. Zaczął on nawet wątpić w potęgę Szwecji, nie angażującej do tej pory w całe przedsięwzięcie wystarczających sił. Wątpliwości te przekształciły się niedługo w konkretne działania Inflantczyka, zmierzającego do porzucenia słabej Szwecji i przejścia z powrotem na polską stronę. Szczęśliwie dla Wolmara już samej Rzeczypospolitej, zaangażowanej poważnie w tym czasie na południu i wschodzie, zależało na przeciągnięciu go na swoją stronę. Sprytny Inflantczyk oczywiście skwapliwie z tego skorzystał, pozwalając stronie polskiej przejąć inicjatywę, co pozwoliło później na wynegocjowanie dużo lepszych warunków87. Inicjatywa wyszła od zakonu jezuitów88, których w tym ciężkim dziele nawrócenia „syna marnotrawnego” wsparli hetman polny litewski Krzysztof II Radziwiłł89, podkanclerzy litewski Jarosz Wołłowicz90 oraz najbliższa

82 Löjtnant Conquist, Kriget, s. 30–33; Sveriges, s. 32. Stiernsköld był całkowitym przeciwień- stwem Farensbacha, który zdolny był rzucić na szalę wszystko dla urzeczywistnienia swo- jego planu. Szwed, ostrożny i powolny, nie był odpowiednim człowiekiem do prowadzenia działań w kampanii 1617 r.; J. U. Niemcewicz, Dzieje panowania Zygmunta III, t. 3, Wro- cław 1836, s. 282; B. Broomé, Nils, s. 108–109; M. Roberts, Gustaw II, s. 164. 83 Przykładem może być tutaj zachowanie Farensbacha na służbie weneckiej, odnotowane przez pamiętnikarza; Podróż królewicza Władysława Wazy do krajów Europy Zachodniej w latach 1624–1625 w świetle ówczesnych relacji, oprac. A. Przyboś, Kraków 1977, s. 391. 84 R. Liljedahl, Svensk förvaltning i Livland 1617–1634, Uppsala 1933, s. 30. 85 Sveriges, s. 38. 86 RA, S, PBH, E 8604, k. 461–461v, Książę Wilhelm do Wolmara Farensbacha, 17 VI 1617 r., z Lubeki. Zob. także: LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 238; streszczenie w: BPANK, rkps 329, k. 10v. 87 Wolmar przedstawił nawet plan, zgodnie z którym zdrada była wyłącznie podstępem, ma- jącym posłużyć do pochwycenia Gustawa Adolfa; Pamiętniki, s. 57, 66; A. Szelągowski, Walka o Bałtyk (1544–1621), Lwów 1904, s. 268. 88 Chodzi tutaj przede wszystkim o ojca Grzegorza, którego można chyba identyfikować z Grzegorzem Czyślakiem z ryskiego oddziału; H. Wisner, Król i książę, s. 64. 89 AGAD, AR II, nr 17966/III, s. 111, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, IX 1617 r., [b.m.]. 90 Ibidem, AR V, nr 17966/III, s. 43, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 14 VII 1617 r., z Płongian; ibidem, s. 69, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 4 VIII 1617 r., z Płon- gian; ibidem, s. 98, Jarosz Wołłowicz do Krzysztofa Radziwiłła, 9 IX 1617 r., z Szawel. 98 MARIUSZ BALCEREK rodzina Farensbacha91. Ich wysiłki trafiły na podatny grunt, czego dowodem był krótki czas namysłu Wolmara nad podjęciem rozmów z hetmanem polnym, zakoń- czonych później ostateczną decyzją zdrady dotychczasowego sojusznika i oddania posiadanych przez siebie twierdz92. Wolmar ostatecznie zdecydował się na początku października 1617 r. porzucić Szwecję93. O tym, że Farensbach nie palił za sobą mostów i pozostawiał sobie otwartą furtkę do prawdopodobnych rozmów ze stroną szwedzką, świadczy jego list do króla Szwecji Gustawa Adolfa. Farensbach stwierdzał w nim, że przez złą- czenie się ze Szwecją jego ojczyzna, za jaką uważał całe Inflanty razem z Kur- landią, a także przyjaciele i krewni ponieśli tyle niedogodności, że honor oraz na- turalne prawo nakazuje mu posłuszeństwo wobec króla polskiego94. Konsekwencją tego kroku było wydanie przez Wolmara stronie litewskiej zarządzanych przez siebie twierdz, co nie obyło się bez konfliktów95. Podpisany w październiku pod Goldyngą (niem. Goldingen, łot. Kuldīga) układ, na którego podstawie Farens- bach miał tego dokonać, był dla niego wyjątkowo korzystny, dobitnie świadcząc o talencie dyplomatycznym Inflantczyka. Porozumienie zakładało ułaskawienie królewskie dla Farensbacha i jego podwładnych, wraz z nienaruszalnością dóbr ziemskich oraz zapewnieniem przeprowadzenia rehabilitacji!96 Jakby tego było

91 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 397, Magdalena Farensbach do Wolmara Farensbacha, 16 VII 1617 r., z Warszawy. 92 Hetman wyznaczył miejsce spotkania Farensbachowi w połowie drogi między Rygą a Dya- mentem. Tam doszło do rozmów i uzgodnienia wstępnych warunków; BPANK, rkps 294, s. 432, Stan spraw Ks. Radziwiłła z Wolmarem Farensbachem przed komisarzami królew- skimi, 1619 r.; zob. także: BR, rkps 16, k. 131v–134. 93 Dla Szwedów przejście Farensbacha z powrotem na polską stronę było niespodzianką; B. Broomé, Farensbach, s. 365. Szwedzi dowiedzieli się o tym, że książę Wilhelm nie ma już zaufania do Farensbacha, ale dopiero po 10/20 października; RAOSB, dz. 2: t. 10, red. P. Sondén, Stockholm 1900, s. 198, Johan Skytte do Axela Oxenstierny, 10 X 1617 r., z Lu- beki. 94 AGAD, AR V, nr 3713, s. 12–13, Wolmar Farensbach do Gustawa Adolfa, 3 X 1617 r., z Gol- dyngi. Zob. także: ibidem, nr 3684, s. 6. 95 Za przykład może tutaj posłużyć przejęcie Goldyngi, podczas którego o mało nie doszło do bitwy: „postępował książę [Krzysztof Radziwiłł – M. B.] w szyku pod Goldyngę obóz na zadzie zostawiwszy, rozumiejąc, że Farensbach jako nieprzyjaciel stawi pole”; BPANK, rkps 294, s. 433, Stan Spraw. 96 AGAD, AR II, nr 686, s. 1, Umowa Krzysztofa II Radziwiłła z Wolmarem Farensbachem, 1 X 1617 r., z Goldyngi. Uniewinnienie Farensbacha nastąpiło już 6 października 1617 r.; BPANK, rkps 289, s. 501, Uniwersał Zygmunta III uniewinniający Wolmara Farensbacha, 6 X 1617 r., z Warszawy. Zygmunt III zaczął już przed sejmem 1618 r. „wybielać” Wolmara, obarczając winą wygnanego księcia Wilhelma, w czym pomagali mu niektórzy senatorowie (Akta, s. 19, 43). Wywołało to jednak tylko sprzeciwy wśród szlachty, uważającej wybacze- nie takiego czynu za zły przykład na przyszłość; AGAD, AR II, nr 702, s. 6–7, Summariusz Artykułów na Sejmikach Powiatowych w Koronie namówionych i PP. Posłom na Sejm wal- ny obronie zleconych, 1618 r.; Akta, s. 48; J. Seredyka, Sejm, s. 75–76. Podobnie było przed „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 99 mało, udało się Inflantczykowi zapewnić pozostawienie pod jego dowództwem zwerbowanych jeszcze na służbę u księcia Wilhelma oddziałów wojska (1000 pie- choty i jedna rota jazdy), na co otrzymał od nienawidzącego go hetmana polnego 16 000 złotych97. Mimo sukcesu spod Goldyngi, w nowy 1618 r. Wolmar Farensbach wcho- dził z piętnem podwójnego zdrajcy, marnując w ten sposób dorobek sławnego ojca i utrudniając sobie dalszą karierę. Nie był to jedyny problem, z jakim musiał się uporać. Toczący się od dawna konflikt z potężną Rygą wkrótce przekształcił się, mimo prób Zygmunta III i Jana Karola Chodkiewicza zapobieżenia temu98 (wraz z dołączeniem do Rygi hetmana polnego99 oraz księcia kurlandzkiego Fry- deryka100), w regularną wojnę, z bitwami i oblężeniami. Duża przewaga sprzy- mierzonych powodowała, że Farensbach nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki i odnieść jakiegoś znaczącego sukcesu. Pierwsze starcie z przeważającymi oddziałami ryskimi, do którego doszło jeszcze w 1617 r., przyniosło dotkliwą klęskę101. Jej skutkiem było oblężenie głównej siedziby Wolmara Farensbacha w Kurlandii w Autz. Udało mu się wówczas wytrzymać oblężenie połączonych sił

sejmem 1619 r. i na nim, kiedy szlachta domagała się ukarania Farensbacha; J. Rzońca, Sej- miki przed sejmem zwyczajnym 1619 roku, „Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicz- nej im. Powstańców Śląskich w Opolu, Seria A, Historia” 1977, nr 14, s. 37; idem, Ostatni sejm przed Cecorą (1619 r.), „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej” 1983, nr 20, s. 80–81. 97 BPANK, rkps 294, Miasto Ryga do Zygmunta III, 20 X 1617 r., z Rygi, s. 327. 98 LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 470, Uniwersał Zygmunt III do księcia Fryderyka, szlachty księstwa i Inflant, 15 II 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 472–474, Uniwersał Zygmunta III do mieszkańców Kurlandii i Semigalii, 20 II 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 490, Uniwersał Zygmunta III, 24 VI 1619 r., z Warszawy; BR, rkps 16, k. 129v, Zygmunt III do miasta Ryga, 5 IV 1619 r., z Warszawy; ibidem, k. 129v, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Ryga, 14 IV 1619 r., z Kretyngi; AGAD, AR V, nr 16762, s. 47, Zygmunt III do miasta Ryga, 4 VI 1619 r., z Warszawy. 99 Spór między Krzysztofem Radziwiłłem a Wolmarem Farensbachem datuje się od sprawy przekazania twierdz trzymanych przez Farensbacha hetmanowi polnemu; BPANK, rkps 294, s. 431–446, Stan spraw. 100 A. Seraphim, Die Geschichte, s. 84. 101 Bodeckers, s. 64; J. Kordzikowski, Aus den Studien im Rigaschen Stadtarchiv, „Sitzungsbe- richte der Gesellschaft für Geschichte und Altertumskunde der Ostseeprovinzen Rußlands” 1913, s. 134–141. Dokumenty te znalazły się później w rękach Radziwiłła; A. Kraushar, Dzieje Krzysztofa z Arciszewskiego Admirała i wodza Holendrów w Brazylii, starszego nad armatą koronną za Władysława IV i Jana Kazimierza. 1592–1656, t. 1–2, Petersburg 1892, s. 55. Pewne dokumenty mówiące o kontaktach Farensbacha z Szwedami udało się zdobyć później także Krzysztofowi Arciszewskiemu; M. Paradowska, Przyjmij laur zwycięski, Wro- cław 1987, s. 35. Wolmar Farensbach zażądał później zwrotu dokumentów, o czym napisał do Zygmunta; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 442, Wolmar Farensbach do Zygmunta III, [b.d.m.]; ibidem, s. 453, Zygmunt III do miasta Ryga, 10 I 1618, z Warszawy. 100 MARIUSZ BALCEREK ryskich i części oddziałów hetmańskich, co potwierdza jego wysokie umiejętności w tej dziedzinie sztuki wojennej102. Odziedziczony po ojcu talent wojskowy Wolmar wykorzystał w wojnie pod- jazdowej, prowadzonej wraz z bratem Janem wobec sprzymierzonych. Sprowa- dzała się ona głównie do mających charakter rabunkowy rajdów na pograniczu Inflant, księstwa Kurlandii i Semigalii oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego. Łupem braci Farensbachów padały dwory szlacheckie, wioski, kupcy na drogach, a nawet osoby wysoko postawione, w tym kanclerz kurlandzki i marszałek wiłko- mierski103. Doszło nawet do ataku na dobra radziwiłłowskie wokół silnie umocnio- nych Birż, podczas którego oddział Wolmara, dowodzony przez Wilhelma de la Barre, poniósł ciężką klęskę z rąk oddziałów Radziwiłła104. Porażka ta, z paździer- nika 1619 r., zakończyła poważniejsze działania militarne Wolmara Farensbacha, który od tej pory biernie oczekiwał ataku na Autz. Pozornie beznadziejną sytuację militarną braci Farensbachów równoważyły umiejętności dyplomatyczne starszego Wolmara, potrafiącego kapitalnie wykorzy- stać słabe punkty przeciwników105. Należała do nich przede wszystkim zbytnia uf-

102 Nicolaus Putkamer zu Bütow do księcia Wilhelma, 3 VI 1618, Kleinen Gleusser, w: J. von Bohlen zu Bohlendorf, Fragmente zur Geschichte des Herzogs Wilhelm von Kurland, MGGLEK 1855, t. 8, z. 1, s. 232; Bodeckers, s. 64. Ernst Seraphim był zdania, że obroną Autz dowodził bezpośrednio Wilhelm de la Barre; E. Seraphim, Der Kurländer, s. 95–101. 103 AGAD, AR V, nr 15061, s. 45, Adam Steckiewicz do Krzysztofa Radziwiłła, 3 II 1619 r., z Kokenhauzen; BR, rkps 16, k. 129v, Ekstrakt sejmowy kontumacyjnego dekretu w sprawie Ryżan z Wol[marem] Farensbachem, 5 III 1619 r., z Warszawy; AGAD, AR II, nr 324, s. 1, Krzysztof Radziwiłł do Jarosza Wołłowicza, 12 III 1619 r., z Popiela; ibidem, s. 2, Krzysztof Radziwiłł do sekretarza Marcinkiewicza, 12 III 1619 r., z Popiela; ibidem, AR XI, nr 35, s. 127, Obywatele żmudzcy do Krzysztofa Radziwiłła, 2 IV 1619 r., z Rosieczyn; ibidem, s. 129, Obywatele wiłkomirscy do Krzysztofa Radziwiłła, 3 IV 1619 r., z Wiłkomierza; ibi- dem, s. 120, Szlachta upitska do Krzysztofa Radziwiłła, IV 1619 r., z Poniewieża; ibidem, s. 131–146, Protestatio P. Sverynowey na Ferisberka o najazd domów, 14 V 1619 r.; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 502–504, Protest miasta Rygi, 22 X 1619 r., [z Rygi]; AGAD, AR XI, nr 35, s. 124, Protestacje albo Postanowienia Powiatu Upitskiego na sejmiku dla różnych zbrodni i swawoleństwa Farensbachowego które się tam specyficznie uczynione, [1619]; ibidem, s. 251, Wyznanie złapanych ludzi Farensbacha, [1619], [b.m.]; ibidem, s. 58–59, Przyznawanie, [b.m.]; ibidem, s. 425–426, Skargi na postępowanie Wolmara Farensbacha, 17 II 1620 r., [b.m.]; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 531, Miasto Ryga do Lwa Sapiehy, [19/9 II 1620 r.], z Rygi; BR, rkps 75, k. 157v, Protestacja Krzysztofa Radziwiłła na Wolmara Fa- rensbacha, 5 IX 1620 r., z Wilna. 104 AGAD, AR XI, nr 35, s. 248, Protestacja Krzysztofa Radziwiłła na Wolmara Farensbacha, 1619 r., [b.m.]; ibidem, s. 235–236, Vidimus z Protestacji Ewerta Wechmana Na P. Wolmara Farensbacha o nastanie gwałtowne na dom, 12 X 1619 r., [b.m.]; ibidem, s. 241, Krzysztof Radziwiłł do Lwa Sapiehy, 14 X 1619 r., z Birż; BPANK, rkps 294, s. 445, Stan spraw; AGAD, AR XI, nr 35, s. 57, Przyznanie sług i Rajtarów, [b.d.m.]. 105 Radziwiłł wspominał o próbach rozbicia jego sojuszu z Rygą i księciem Fryderykiem; BR, rkps 16, k. 135v, Krzysztof Radziwiłł do Jan Ulricha i Tomasza Rama, 18 V 1620, [b.m.]; „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 101 ność we własne możliwości i niedocenianie słabego na pozór Inflantczyka106. Ten bowiem dysponował rozległymi wpływami w Rzeczypospolitej i umiał je należycie wyzyskać107. Najszybciej przekonała się o tym Ryga, mająca z nim najdłuższej do czynienia108. Również książę Fryderyk, który z natury był ostrożny, dość wcześnie nauczył się postępowania z Wolmarem109. Wniosków z tych lekcji nie wyciągnął niestety w porę dumny Radziwiłł, nie przykładający początkowo większej wagi do opinii Warszawy i nie próbujący tym samym zniwelować na tym polu prze- wagi przeciwnika110. Tymczasem Farensbach, zdając sobie doskonale sprawę z roli hetmana w sojuszu sprzymierzonych, nie omijał żadnej sposobności do ataku na niego111. Pewne znaczenie miało tutaj także wyznanie protestanckie wrogów braci Farensbachów, któremu oni sami mogli przeciwstawić przejęty nie tak dawno ob- rządek rzymskokatolicki, nadając całemu konfliktowi wyraz religijny112. Przy przewadze sprzymierzonych w polu, a braci Farensbachów na dworze królewskim, konflikt stanął w martwym punkcie. Próby jego rozwiązania poprzez układy, wobec głębokich urazów i atmosfery niepewności, nie były w stanie przy- nieść pozytywnego skutku113. Dopiero interwencja samego Zygmunta III, zmę-

AGAD, AR V, nr 2968, s. 35–36, Magnus Ernest Denhoff do Krzysztofa Radziwiłła, 25 III 1620 r., [b.m.]. 106 U. Augustyniak, W służbie hetmana, s. 121. 107 Siostra Wolmara i Jana, Magdalena Farensbach, będąc podopieczną królewny Anny Wa- zówny, wspierała braci jak mogła; AGAD, AR V, nr 12789/I, s. 85, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, 6 I 1620 r., z Warszawy. Oprócz tego wspierali Wolmara jezuici; ibidem, s. 55, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, 2 IV 1619 r., z Warszawy; Pa- miętniki, s. 66, oraz szwagier Jan Karol Chodkiewicz; AGAD, AR II, nr 326, s. 1, Jan Karol Chodkiewicz do Zygmunta III, 13 X 1619 r., z Kretyngi. 108 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 88. 109 W 1620 r. Wolmar Farensbach odsprzedał Autz księciu Fryderykowi za 40 000 polskich florenów; LVVA, F. 1100, La. 13, nr 521, k. 4, Akt sprzedaży dóbr Autz i Schwenden księciu Fryderykowi, 15 V 1620, Hoff zum Berge; AGAD, AR V, nr 12789/I, s. 180, Jerzy Radzi- miński do Krzysztofa Radziwiłła, VI 1620 r., z Warszawy; Kurländische Güter-Chroniken, nach urkundlichen Quellen, t. 1, red. F. von Klopmann, Mitau 1856, s. 56, 76. 110 AGAD, AR V, nr 13855/XIX, do Krzysztofa Radziwiłła, 11 I 1621 r., Warsza- wa, s. 1. Zadanie śledzenia intryg Farensbacha na dworze w Warszawie otrzymał później Krzysztof Arciszewski; A. Kraushar, Dzieje, s. 51. 111 AGAD, AR II, nr 727, s. 1, Trybunał litewski do Krzysztofa Radziwiłła, 23 V 162 r., z Wilna. 112 Ibidem, nr 315, s. 1, Instrukcja Krzysztofa Radziwiłła – podjęcie sprawy zdrady Wolmara Farensbacha, [1618], [b.m.]; U. Augustyniak, Dwór i klientela, s. 203. Nie zmienia to faktu, że Wolmar Farensbach potrafił nawet wygnać własnego księdza w Autz, kiedy ten zaczął się skarżyć na jego postępowanie; AGAD, AR XI, nr 35, s. 426, Skargi na postępowanie Wol- mara Farensbacha, 17 II 1620 r., [b.m.]. 113 Nie powiodły się próby pogodzenia w 1619 r. (BR, rkps 16, k. 129v, Zygmunt III do miasta Rygi, 5 IV 1619 r., z Warszawy; ibidem, k. 130, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Rygi, 15 V 1619, [b.m.]; ibidem, k. 131, Jan Karol Chodkiewicz do miasta Rygi, 21 IX 1619 r., [b.m.]; ibidem, k. 131v, Zygmunt III do miasta Rygi, 24 X 1619 r., [z Warszawy]), a także 102 MARIUSZ BALCEREK czonego już przeciągającym się sporem, doprowadziła w sierpniu 1620 r. do jego ostatecznego zakończenia114. Zawarta w Warszawie ugoda dotyczyła zasadniczo tylko Radziwiłła, gdyż jeszcze wcześniej księciu Fryderykowi udało się podpisać osobną umowę z Wolmarem. Jej postanowienia nie okazały się korzystne dla Inf- lantczyka, zmuszonego odsprzedać księciu swe kurlandzkie posiadłości115. Na- tomiast najdłuższej trwający zatarg z Rygą pozostał nieuregulowany i odłożony przez króla na bliżej nieokreśloną przyszłość116.

na początku 1620 r. (AGAD, AR XI, nr 35, s. 3, Zygmunt III do Krzysztofa Radziwiłła, 22 XI 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 12, Zygmunt III do Krzysztofa Radziwiłła, 24 XI 1619 r., z Warszawy; ibidem, s. 19, Krzysztof Radziwiłł do Macieja Breczańskiego, 16 XII 1619 r., z Birż; ibidem, s. 7, Jan Karol Chodkiewicza do Jarosza Wołłowicza, 22 I 1620 r., z Ciem- kowic; ibidem, AR V, nr 13855/XIX, s. 6, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, I 1620 r., z Warszawy), i później w maju (ibidem, AR II, nr 335, s. 1, Jan Karol Chodkiewicz, Jan Zawisza i Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 13 V 1620 r., z Lachowicz; BR, rkps 16, k. 135, Lew Sapieha do miasta Rygi, 13 V 1620 r., [z Lachowicz]; AGAD, AR V, nr 13855/ /XIX, s. 20, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 15 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 22, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 17 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 27, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 26 V 1621 r., z Rozaney; ibidem, s. 25, Jan Karol Chodkiewicz do [Lwa Sapiehy], 27 V 1620 r., z Lachowicz). 114 AGAD, AR IV, t. 23, k. 306, s. 17–18, Krzysztof Radziwiłł do Stanisława Pukszty, 18 VIII 1620 r., z Zabłudowa; ibidem, s. 20, Krzysztof Radziwiłł do Samuela Lemki, 14 IX 1620 r., z Zabłudowa. 115 Zob. przypis 111. Podobny zabieg wykonał później Wolmar ze swoimi starostwami Rujen i Tarwest. W 1623 r. Farensbach otrzymał konsens z okienkiem na sesję obydwu starostw; Urzędnicy, s. 202, 207; K. Chłapowski, Elita senatorsko-dygnitarska korony za czasów Zyg- munta III i Władysława IV, Warszawa 1996, s. 111. 116 Próby porozumienia miasta z Farensbachem podejmowane były już od dłuższego czasu; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 492, Protest miasta Ryga, 3/13 VIII 1619 r., z Wenden; ibidem, s. 495–496, Protest miasta Ryga, 3 IX 1619 r., z Wenden; ibidem, s. 497, Jan Karol Chodkie- wicz do miasta Ryga, 21 IX 1619 r., [b.m.]. Zob. także: BR, rkps 16, k. 131; ibidem, s. 528, Hieronim Wołłowicz do miasta Ryga, 7 II 1620 r., z Kowna; ibidem, s. 568, Zygmunt III do Rygi, 15 II 1620 r., z Wilna; ibidem, s. 570, Lew Sapieha do miasta Ryga, 16 II 1620 r., z Wilna; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 534–535, Protest miasta Ryga, 1 IV 1620 r., z Wenden; BR, rkps 16, k. 135, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 13 V 1620 r., [b.m.]; AGAD, AR V, nr 13855/XIX, s. 22, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła, 17 V 1620 r., z Rozaney; LVVA, F. 673, La. 1, nr 348, s. 571, Krzysztof Radziwiłł do miasta Ryga, 25 VI 1620 r., z Zabłudowa; ibidem, s. 542, Poświadczenie Wolmara Farensbacha, 19 VII 1620 r., z Warszawy; ibidem, k. 44–47v, Relacja z rozmów pomiędzy Wolmarem Farensbachem a Rygą, 22 VII 1620 r., [b.m.]; ibidem, s. 578, Wicekanclerz Lipski do miasta Ryga, 28 VIII 1620 r., z Warszawy; ibidem, s. 580, Zygmunt III do miasta Ryga, 29 VIII 1620 r., z Warszawy; ibidem, s. 586, Jan Wastowiusz do miasta Ryga, 3 IX 1620 r., z Jazdowa; ibidem, s. 588, Jakub Zadzik do miasta Ryga, 4 IX 1620 r., z Warszawy; ibidem, s. 498, Warunki Wolmara Farensbacha ugody z Rygą, [b.d.m.]; ibidem, s. 520, Conditie od P[ana] Farensbach do PP Ryżanom podane, [b.d.m.]; ibi- dem, s. 525, Raport w sprawie rozmów z Wolmarem Farensbachem, [b.d.m.]; ibidem, s. 540; Warunki Wolmara Farensbacha; ibidem, s. 543–546, Zastrzeżenia miasta Ryga [sierpień 1620]; C. Mettig, Geschichte, s. 315; A. Ziemlewska, Ryga, s. 146. „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 103

Zakończenie sporu ze sprzymierzonymi osiągnięte zostało jednak za cenę po- żegnania się Wolmara Farensbacha z ojczystymi Inflantami, do których nigdy nie dane mu było wrócić. Został on wówczas skierowany przez króla na południe kraju, gdzie niewielu wiedziało o jego przeszłości. Tam wziął udział w przygoto- waniach do wyprawy hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego, zakończonej, jak wiadomo, bitwą pod Cecorą. Wśród stepów dzisiejszej Mołdawii znany z konfliktowości i arogancji Inflantczyk, pomimo obaw wobec jego osoby, dzielnie walczył do samego końca117. Starcie pod Cecorą i odwrót wojsk koronnych ku granicom Rzeczypospolitej, w wyniku braku dyscypliny, doprowadziło ostatecznie do straszliwej klęski. Wol- marowi Farensbachowi, choć rannemu w nogę118, udało się ją przeżyć, ale trafił do niewoli119. Po wyjściu z niej w 1623 r. próbował zaciągnąć się na służbę króla pol- skiego120. Brak sukcesu w tych działaniach zmusił Farensbacha do zaciągnięcia się na służbę kolejno w Siedmiogrodzie, w Wenecji i we Francji, gdzie nie był w stanie zagrzać dłużej miejsca. Później ponownie spróbował swoich sił, jako dyplomata, w służbie króla szwedzkiego121. Ostatecznie znalazł się w armii cesarskiej wal- czącej w południowej Rzeszy122. Tam znowu wdał się w konflikty z przełożonymi, co skłoniło go do porzucenia dotychczasowych chlebodawców123. Ponownie skie- rował uwagę na Szwedów, którym planował w 1633 r. wydać Inglostad, gdzie był komendantem w służbie cesarza. Ostatecznie skończyło się to niepowodzeniem, co tym razem miało dla Wolmara Farensbacha tragiczny skutek. W przeciwieństwie do Rzeczypospolitej, tutaj spotkała go natychmiastowa kara w postaci szubienicy. Zginął w drodze na nią, zakłuty i porąbany, zabijając jeszcze czterech strażników124. Wolmar Farensbach zmarł w wieku 47 lat, a więc przeżył kilka lat mniej niż jego ojciec (51 lat). Obydwaj, zarówno ojciec, jak i syn, byli Inflantczykami, żołnierzami służącymi wielu władcom europejskim. Mimo to Jerzy, umierając na inflanckiej ziemi, jak przystało na żołnierza, odszedł z tego świata w aureoli bohatera i wier- nego obywatela Rzeczypospolitej. Wolmar natomiast, przyłapany na zdradzie, na

117 Ryszard Majewski wymienił go wśród „kandydatów” na najbardziej kłopotliwych pod- komendnych hetmana Żółkiewskiego; R. Majewski, Cecora. Rok 1620, Warszawa 1970, s. 147. 118 BR, rkps 97, k. 39, Rejestr więźniów z ekspedycji wołoskiej. 119 J. Sobieski, Pamiętnik wojny chocimskiej, xsiąg troje, Petersburg 1854, s. 68. 120 AGAD, AR II, nr 866, Suplika Wolmara Farensbach do Zygmunta III, 1623, [b.m.]. Zob. także: ibidem, nr 876; Biblioteka Jagiellońska, rkps 102, s. 1031–1033; Biblioteka Ordynacji Zamoyskiej (dalej: BOZ), rkps 1173, k. 33v–35; Biblioteka Czartoryskich, Teki Naruszewi- cza, t. 98, s. 677–687. 121 S. Herbst, Farensbach Włodzimierz, s. 371. Zob. także: N. Ahnlund, Krigare, s. 80–111. 122 E. Seraphim, Der Kurländer, s. 140–148. 123 M. Grünbaum, Ueber die Publicistik des dreissigjaehrigen Krieges von 1626–1629, Halle 1880, s. 89–90. 124 J. U. Niemcewicz, Dzieje, s. 276. 104 MARIUSZ BALCEREK obcej ziemi, zakończył żywot haniebnie. Zniweczył tym samym częściowo dorobek ojca, ciężko pracującego na zdobycie uznania i pozycji w Rzeczypospolitej. Odziedziciwszy po ojcu zdolności wojskowe, Wolmar Farensbach był dobrym, choć nie wybijającym się dowódcą. Przykład Wolmaru w 1607 r., a częściowo Autz i Cecory, wykazały, że umiał się on skutecznie bronić za umocnieniami. Go- rzej sytuacja wyglądała, gdy stawał się samodzielnym dowódcą, kierującym dzia- łaniami w polu, czego przykładem mogą być niepowodzenia w kampanii polsko- -szwedzkiej, a potem w walce ze sprzymierzonymi. Biorąc go jednak w obronę, trzeba zauważyć, że dowodząc nieopłaconym i niezdyscyplinowanym wojskiem, nie był w stanie odnieść błyskotliwych zwycięstw nad przeważającymi siłami przeciwników. Służąc pod sprawnym i mającym silny autorytet dowódcą, potrafił być wytrwałym i odważnym żołnierzem (np. szturm Parnawy w 1609 r.), zapo- wiadając się na dobrego wojskowego. Udowodnił to nawet podczas nieudanej wy- prawy cecorskiej, w wyjątkowo niekorzystnych warunkach, kiedy inni nie dawali sobie rady z zaistniałą sytuacją. Znacznie lepiej od sztuki wojennej powodziło się Wolmarowi Farensbachowi w meandrach dyplomacji. Najlepiej może o tym świadczyć bezproblemowe poru- szanie się w trudnych i zawiłych ścieżkach tej dziedziny. Inflantczyk udowodnił to przede wszystkim w latach 1616–1620, kiedy precyzyjnie wykorzystywał nada- rzające się sytuacje i płynnie zmieniał strony. Niestety, dobrze zapowiadające się na początku działania marnowane były często przez brak konsekwencji, typowy dla niego, a objawiający się również przy operacjach wojskowych. Wynikające z tego powodu kolejne, nagłe zwroty w kierunku Warszawy i Sztokholmu istotnie uwalniały go z chwilowych opresji, co można by uznać za duże osiągnięcie. Nie zmienia to jednak faktu, że te skrajne manewry pozbawiły go owoców całej pracy, nastręczając mu nowych problemów. Przykładem może być tutaj błyskotliwa na pierwszy rzut oka dwukrotna zmiana stron w 1617 r., która nie przyniosła Wolma- rowi żadnych nabytków, wzbogacając tylko jego listę wrogów. Nasuwa się tutaj porównanie zbliżonych do siebie działań ojca i syna. Pierwszy z nich, Jerzy Farensbach, w trakcie polsko-duńskiego konfliktu o Piltyń wybrał ostatecznie Rzeczpospolitą, tracąc cały swój duński dorobek. Trzymając się póź- niej już konsekwentnie dokonanego wyboru, zyskał tu za to z czasem duże uznanie i majątek. Wolmar natomiast, potrafiący zmieniać parokrotnie strony, nie pono- sząc przy tym na początku większych konsekwencji, nie był w stanie na dłuższą metę zdobyć dla siebie żadnego wymiernego sukcesu. To, wraz z osobistą tragedią w postaci niepozostawienia potomków, wpłynęło ostatecznie na upadek znaczenia rodu Farensbachów. Co prawda młodszy brat Wolmara, Jan, odznaczając się pod Chocimiem w 1621 r., odbudował częściowo pozycję rodu125, ale o powrocie na

125 S. Herbst, Farensbach Jan, s. 369. Jan Farensbach pod Chocimiem dowodził chorągwią husarską (200 koni); BR, rkps 2, s. 831, Spisek woyska Koronnego przeciwko Turkowi in „FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICILE” 105 wyżyny, na jakie wzniósł się wcześniej brat i ojciec, nie mogło być już jednak mowy126. Od czasów Jana Farensbacha reprezentanci rodu Farensbachów w Inflantach nie odgrywali już większej roli127. Świetnie zapowiadający się Farensbachowie z czasem zostali drobną szlachtą. Aż kusi, aby zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie zbyt szybki awans na gubernatora w 1611 r. i wynikłe z tego konsekwencje, przede wszystkim zdrada zapoczątkowana w 1616 r., to bylibyśmy świadkami dużej, powolnej, ale konsekwentnej kariery jednostki, która stworzyłaby solidne podstawy do dalszego rozwoju rodu na terenie całej Rzeczypospolitej.

Mariusz Balcerek

‘FORTI ET FIDELI NIHIL DIFFICIL’. THE CAREER OF WOLMAR FARENSBACH IN LIVONIA

SUMMARY The partition of the Teutonic Order State in Livonia in the 2nd half of the 16th century made the inhabitants of this country to adjust to new conditions under a new alien rule. A good example of this problem presents a career of the noble family von Farensbach and especially of its two eminent members living at that difficult time: Jürgen and Wolmar von Farensbach. Jürgen Farensbach, the father, was one of the most talented military com- manders of that period acting in the war theatre within the Baltic Sea Basin. In service of many rulers he reached each time a high position in the state hierarchy. However, trying to find his second homeland he often changed his lords as a result of which he frequently lost benefits he had achieved for his services rendered before. Eventually he decided to remain loyal to the Polish-Lithuanian Commonwealth and in this choice he endured until the end of his life. Jürgen’s son, Wolmar acted to some extent similarly as his father. He started his career in the Polish-Lithuanian Commonwealth. For the young nobleman from Livonia, with his difficult personality, a fast promotion was not enough. His dissatisfaction got him into many conflicts in Livonia as well as out of this province. Consequently it led him to betrayal of the Commonwealth. In 1617 he changed sides and rendered his service on behalf of Sweden, which was sealed by surrendering the Dyament fortress to the Swedish

Anno 1621. Według Leszka Podhorodeckiego pod Chocimiem były dwie chorągwie Farens- bacha, husarska (200 koni) i kozacka (100 koni); L. Podhorodecki, Kampania chocimska 1621 roku, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 1964, t. 10, cz. 2, s. 131. 126 Sama Anna Wazówna prosiła żonę Lwa Sapiehy o opiekę nad rodem Farensbachów; BOZ, rkps 1220, k. 62, Anna Wazówna do Anny Sapieha, 15 X 1621 r., z Warszawy. 127 Co ciekawe, Jan również opuścił Inflanty, aby służyć na południu, w Koronie; AGAD, AR V, nr 12789/I, s. 91, Jerzy Radzimiński do Krzysztofa Radziwiłła, 2 II 1620 r., z Warszawy; ibidem, AR II, nr 890, Jan Farensbach do podkomorzego bełskiego, 6 VI 1624 r., z Pacano- wa; Akta sejmikowe województwa krakowskiego, t. 1: 1572–1620, wyd. S. Kutrzeba, Kraków 1932, s. 411, 413, 416. 106 MARIUSZ BALCEREK troops. He soon changed his mind and already in the autumn of the same year again took up the service for Poland-. His previous conflicts as well as his treachery made him many enemies among those there were the mighty city of Riga, Duke of Courland Fred- erick, Lithuanian Marshall Krzysztof Radziwill and many noblemen from the Livonia’s, Courland’s and Lithuania’s borderlands. The civil war that lasted almost three years led to the collapse of the Farensbachs in Livonia. Wolmar was made to sell the entire family land property and moved to the Crown of Poland. However during the 30-year War in the German Reich he intended to act on behalf of Sweden again and this time he betrayed the Emperor. For this treachery he was sentenced to death. In contrast to Jürgen, who had been recognized in the Commonwealth as a hero and loyal citizen of the Polish-Lithuanian state, Wolmar fell into disrepute. His treacherous activities destroyed in part the legacy of his father whose hard work had made him a respected citizen of Poland-Lithuania. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Agnieszka Pufelska Poczdam

FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS ODER DER OPTIMISMUS DER POLNISCHEN AUFKLÄRUNG

Zwischen Den Fortschrittlichen Reformatoren Und Traditionalisten

Der polnische Wirtschaftshistoriker Witold Kula ging in seinem Buch „Ökono- mische Theorie der feudalen Ordnung“ von 1962 davon aus, dass in Polen erst mit der Wende vom 18. zum 19. Jahrhundert eine Durchkapitalisierung der Agrikultur ansetzt. Mit dieser Transformation des Feudalismus in den Kapitalismus verändert sich für Kula jedoch nicht allein die Reproduktionsdynamik, sondern zugleich der Verlauf der „historischen Zeit“. Seiner Meinung nach sind die vorkapitalistischen Gesellschaften starken kurzfristigen Fluktuationen unterworfen, aber sie unter- liegen nur einem sehr langsamen Wandel in Richtung auf einen generellen Trend. Industrielle Gesellschaften dagegen reduzieren die Amplituden in der Erfahrung des täglichen Lebens, dafür geht aber die ganze Gesellschaft in eine beschleu- nigte Bewegung über1. Kurzum: Erst zu Beginn des 19. Jahrhunderts verändert sich das polnische Bewusststein, einer historischen Bewegung unterworfen zu sein, die eine allgemeine Veränderung der Gesellschaft auf einen kontinuierlichen Fortschritt hoffen lässt. Soll man also daraus schließen, dass in Polen des 18. Jahrhunderts keine Fort- schrittshoffnung existierte? War die durch die Teilungen gekennzeichnete polni- sche Aufklärung eine rein fatalistische Bewegung, die nicht an das „Fortschreiten zum Guten“ der Polen glaubte? Sicherlich nicht. Auf den ersten Blick wird deut- lich, dass nach der These von Kula die Bewegung vorindustrieller Gesellschaften eher mit dem Kreislauf- oder dem Undulationsmodell korrespondiert. Es geht ab und auf, es gibt gute Jahre und schlechte Jahre, aber die Geschichte schlägt keine

1 W. Kula, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1983, s. 200. 108 AGNIESZKA PUFELSKA unbedingt sich der Erfahrung aufdrängende Gesamtbewegung ein. Die vorherge- henden Erfahrungen bestimmen die Erwartungen. Zwar gibt es gleichzeitig auch eine „lineare“ Zeitwahrnehmung – die der eschatologischen Zeit, aber die ist nicht auf diese Welt bezogen. So gesehen haben wir es in der Zeit bis zum Untergang des polnischen Staates 1795 mit einem nicht-linearen Fortschrittsdenken oder – ausge- hend von den Arbeiten von Reinhart Koselleck – mit vielen „Fortschritten“ zu tun, die ein insgesamt eher als bedrohlich empfundenes Chaos stabilisieren sollen2. In der so genannten Spätaufklärung zu Beginn des 19. Jahrhunderts schwächt dieses Denken dann ab und die „Fortschritte“ gehen allmählich in einen Kollektivsingular „Fortschritt“ über, der alle vorherigen Kreislauf- und Undulationsmodelle ablöst3. Diese Entwicklung zu zeigen, ist Anliegen der vorliegenden Ausführungen. Nach der fast 70jährigen Herrschaft der Sachsenkönige in Polen und dem Tod August III. bestimmten praktisch Preußen und Russland den nächsten polnischen König; gewählt wurde Graf Stanisław August Poniatowski, ein Günstling der rus- sischen Zarin Katharina. Der neue und letzte Wahlkönig von Polen wollte jedoch mehr sein als nur eine willfährige Marionette des Petersburger Hofes. 1764 bestieg er den Thron mit einem durchdachten, ständig weiter entwickelten Reformpro- gramm, dessen Ziel es war, ein neues, modernes Polen, das Gegenteil der sächsi- schen Anarchie, zu schaffen. Der polnische Adel – mächtig durch seine parlamen- tarischen Vorrechte in Form von liberum veto und voll Zorn über den durch die russische Herrscherin aufgezwungenen König – widersetzte sich in großer Mehr- heit von Beginn Stanisław Augusts Reformmaßnahmen4. Eine breite Unterstüt- zung fand das königliche Modernisierungsprogramm dagegen bei den polnischen aufgeklärten Intellektuellen. In der Person des der französischen und englischen Kultur und den französischen Aufklärungsideen zugetanen Königs sahen sie den einzigen Garanten und Förderer der erhofften Reformen. Die Hauptkritik der aufgeklärten Reformatoren und des Königs richtete sich gegen den adligen Republikanismus, der auf die Parole baute: „Die Anarchie hält Polen zusammen“. Der größte Teil des polnischen Adels, der insgesamt sechs- sieben Prozent der Gesamtbevölkerung ausmachte und sich als Träger der Nation betrachtete, glaubte nämlich, Polens Rettung läge darin, auf Reformen zu ver- zichten, um die viel stärkeren Nachbarn nicht zu reizen. Diese rückschrittliche

2 Vgl.: R. Koselleck, Vergangene Zukunft. Zur Semantik geschichtlicher Zeit, Frankfurt am Main, s. 369f. 3 Vgl. zur Übergangszeit: J. Schlobach, Zyklentheorie und Epochenmetaphorik, München 1980. 4 Zur Charakteristik dieser Gruppierung siehe E. Rostworowski, Polens Stellung in Europa im Zeitalter der Aufklärung, in: Polen und Deutschland im Zeitalter der Aufklärung. Re- formen im Bereich des politischen Lebens, der Verfassung und der Bildung. XIII. deutsch- -polnische Schulbuchkonferenz der Historiker vom 27. Mai bis 1. Juni 1980 in Münster/W., hg. von R. Riemenschneider, Braunschweig 1981, s. 11–21. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 109

Anschauung begleitete eine selbstzufriedene sarmatische Ideologie, wonach der polnische Adel seine Abstammung und die Tradition seiner politischen Rechte auf das Volk der Sarmaten zurückführte, das von antiken Schriftstellern erwähnt wird5. Der kurze Rückblick auf die innerpolnischen Konflikte der zweiten Hälfte des 18. Jahrhunderts war an dieser Stelle notwendig, um einerseits zu zeigen, auf welchen starken Widerstand die aufgeklärten Modernisierungsprojekte stießen, und andererseits, um einige charakteristische Merkmale der polnischen Aufklä- rung hervorzuheben. Im Gegensatz zu Westeuropa, konstatieren Karol Bal und Mirosław Żarowski, betraf die Krise in Polen, aus der die Aufklärung hervorging, nicht die absolute Monarchie, sondern den adligen Republikanismus. Die Idee von der Teilung der Macht war in Polen anachronistisch. In beinahe ganz Europa er- weist sich die Einschränkung der zentralen Macht als Haupttendenz des aufge- klärten Denkens, in Polen dagegen – deren Festigung. Auch eine Kritik der Monar- chie im Namen einer Demokratisierung der Macht war in Polen nicht nötig, da hier bereits seit Jahrhunderten ein parlamentarisches System funktionierte, das aber auf einer Souveränität des Adels gründete. Der Kampf der Aufklärer gegen die konservativen Kräfte beruhte in Polen auch nicht auf dem Ringen um Einführung von Freiheit, sondern auf deren neuer Auslegung. Nicht eine Legalisierung von Freiheiten war angestrebt, sondern die Unterbindung deren Anwendung lediglich auf den Adelsstand6. Vor diesem Hintergrund weisen auch die polnischen Fortschrittsbegriffe eine eigenartige Gestalt auf. Zumindest in der ersten Phase der Aufklärungszeit – bis zur ersten Teilung Polens von 1772 – war die Fortschrittsidee im Reformlager durch das Bewusstsein der Rückständigkeit Polens bestimmt und als Synonym für die Modernisierung des Landes verwendet7. Den Aufruf des Königs zur „Schöp- fung einer neuen polnischen Welt“ erklärten die aufgeklärten Reformatoren zur eigenen Handlungsmaxime8. Als Vorbild galt ihnen dabei Westeuropa. Im Sinne

5 Vgl.: M. G. Müller, Polen als Adelsrepublik. Aspekte der neueren verfassungsschichtlichen Diskussion, in: Stände und Landesherrschaft in Ostmitteleuropa in der Frühneuzeit, hg. von H. Weczerka, Marburg 1995, s. 95–110. 6 Vgl.: K. Bal, M. Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche. Aufklärungsbegriff in Polen, in: Aufklärung in Polen und Deutschland, hg. von K. Bal, S. Wollgast, Warszawa–Wrocław 1989, s. 26. 7 J. Michalski, Sarmatyzm a europeizacja Polski w XVIII wieku, in: Swojskość i cudzoziemsz- czyzna w dziejach kultury polskiej, hg. von Z. Stefanowska, Warszawa 1973, s. 141. 8 „In unserem Jahrhundert“, appellierte ein Artikel von 1766, „wenn Frankreich über die eige- ne Verstärkung und den Anstieg der Bevölkerungszahl nachdenkt, wenn sich England um neue Ansiedelungen und um die Steigerung seiner Seemacht bemüht, wenn Holland ver- sucht, seinen Handel immer mehr auszubreiten, wenn alle Völker einen Aufbruch anstre- ben, scheint mir das Reden darüber, dass es gut ist, wie es ist, ein Unfug. Ordnung, Stärke, Handel, Bevölkerung, Friedensverträge bilden eine Einheit der glücklichen Regierung […]. 110 AGNIESZKA PUFELSKA einer aufgeklärten Gnosis, einer Heilserwartung operierte die polnische Aufklä- rungsbewegung. Als „Demiurg“ (der schlechte Schöpfergott) galt ihr der vorherr- schende sarmatische Traditionalismus, von dessen Bekämpfung sie sich Polens Anschluss an die westeuropäischen Länder erhoffte. Allein durch die Überwindung der schlechten Gegenwart versprachen sie sich eine glorreiche Zukunft. Das Kom- mende verunsicherte sie dabei nicht, es war überschaubar und zwar insofern, als sich der angestrebte zivilisatorische Umbruch aus ihrer Perspektive in Westeuropa gerade bewährte. „Die europäische Theorie und Praxis“, schreibt Jerzy Michalski, „wurde zu einer Autorität in jedem Bereich und das unabhängig davon, ob es sich um die Landwirtschaft, das Militär, die Bildung oder die Kirche handelte“9. Diese aus europäischer Erfahrung ableitbare Zukunft Polens nahm den Aufklärern die Angst vor ihr. Allein aus dem Grund ist Mieczysław Klimowicz zuzustimmem, wenn er die Zeit bis zur ersten Teilung Polens als die „optimistischste Phase“ der polnischen Aufklärung bezeichnet10. Diese Abgrenzung gegenüber der Gegenwart Polens und der Übernahme der fremden Vorbilder zur Bestimmung der eigenen Zukunft hatte jedoch zufolge, dass die europäischen Aufklärungslösungen fast immer aus einer polnischen Per- spektive wahrgenommen wurden. Die westeuropäischen Schriftsteller und Denker wurden zwar rezipiert, aber andauernd verarbeitet und den sozialen, politischen und kulturellen Bedingungen Polens angepasst. Diese Nationalisierung des uni- versalen Denkens, die mit den historischen Ereignissen weiter zunimmt, wäre aber auch der Grund dafür, warum die polnischen Aufklärer selbst kaum einen interna- tional anerkannten Beitrag zur europäischen Aufklärungsdebatte geleistet haben. Obwohl sie sich intensiv mit der westeuropäischen Ökonomie, Theologie, Philo- sophie oder Geschichte auseinandergesetzt haben, beherrschte ihre Überlegungen durchgängig die polnische Problematik11. Die Modernisierungsmaßnahmen des Königs und seine prorussische Politik stießen bei dem Großteil des Adels auf einen breiten Widerstand. 1768 fanden sich die Reformgegner in der Konföderation von Bar zusammen, die nun „für Glauben und Freiheit“, d.h. für die Bewahrung der Souveränität des katholischen Polen gegen die Protektoratsmächte, in einen Krieg gegen den König und gegen Russland eintrat12. Dem königlichen Reformweg setzten die Konföderierten ein eigenes Pro-

Der polnischen Nation fehlt doch nicht an Möglichkeiten, diejenigen, die wir jetzt beneiden, einzuholen oder sie sogar zu überholen“. Zit. nach ebd, s. 143f. 9 Michalski, ebd, s. 145. 10 M. Klimowicz, Cudzoziemszczyzna i rodzimość. Elementy kultury polskiej czasów oświece- nia, in: Swojskość i cudzoziemszczyzna, s. 172. 11 Vgl.: A. Grześkowiak-Krwawicz, Regina libertas. Wolność w polskiej myśli politycznej XVIII wieku, Gdańsk 2006. 12 Vgl.: J. Maciejewski, Literatura barska, in: Przemiany tradycji barskiej. Studia, hg. von Z. Stefankowska, Kraków 1972, s. 59–89. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 111 jekt zur Verbesserung der Lage Polens entgegen. In einer ihrer Programmschriften unter dem Titel „Über die Wiedereinführung der alten Regierung nach den ur- sprünglichen Gesetzen der Republik“ („O przywróceniu dawnego rządu według pierwiastkowych Rzeczypospolitej ustaw”) riefen sie zur Rückkehr in die polni- sche Vergangenheit auf. Denn nur „unsere Vorfahren können uns einziges Vorbild in den vaterländischen Angelegenheiten sein“ und nicht etwa „fremde Sitten“ oder „der Glaube an zweifelhafte Erfindungen“13. Dabei begriffen sich die Konföde- rierten keinesfalls als rückständig. Ihr Fortschrittsbegriff war „nur“ anders besetzt und basierte auf dem sarmatischen Traditionalismus, d.h. auf der idealisierten selektiven Wahrnehmung der Vergangenheit. Zugespitzt könnte man sagen, dass sie hundert Jahre vor Nietzsche die kraftbringende Funktion der historischen My- then erkannten. In ihnen suchten sie die Lösungen für Polens Zukunft. Zu diesem Zweck haben sie auch einen von Mythen umstellten Horizont, um in Nietzsches Wortlaut zu bleiben, geschaffen. Mehr noch: Ähnlich den künftigen Zivilisati- onskritikern war für die Theoretiker der Konföderation die moderne aufgeklärte Kultur mit dem Verlust des Mythos gleichbedeutend. Aber im Gegensatz zu ihnen empfanden sie keine endzeitliche Angst vor der Zukunft, denn diese war für die Konföderierten durch die Vorsehung bestimmt. Angesichts des Kampfes gegen den kosmopolitischen König und das orthodoxe Russland wurde der seit dem 16. Jahrhundert populäre Mythos, Polen sei eine Vor- mauer des Christentums (antimurale christianitatis), in den Konföderiertenkreisen zu einem Dogma14. Auf diesem Glaubenssatz gründete sich dann auch die Vorstel- lung von den Polen als der gottgefälligsten Nation. Beigetragen zu dieser Einbil- dung hat der geistige Führer der Konföderierten, der so genannte Pater Marek mit seiner politischen Prophezeiung15. Demnach soll die Konföderation eine Feuer- probe für den polnischen Katholizismus sein. Besteht sie Polen, dann beschert es Gott mit einer nationalen Erlösung: Der Höchste wird Mitleid mit deinem Leiden haben und deine Feinde unter Trümmer vergraben.

13 Zit. nach: Michalski, Sarmatyzm a europeizacja, s. 147. 14 Die Konföderierten betrachteten ihren Kampf als die Fortsetzung der Antireformationsbe- wegung und sich selbst als Nachfolger des polnischen Königs Jan Sobieski, der 1683 bei Wien das christliche Europa gegen die türkischen Muslime verteidigt hatte. In einem ihren Kampflieder hieß es auch: „Auf das Kommando Gottes stelle ich mich auf den Platz,/ Für Himmelsvakanz gebe ich jeden Rang auf,/ Für Freiheit sterbe ich und mein Glauben soll mich dabei begleiten./ Das ist mein Schicksal“. Zit. nach: Maciejewski, Literatura barska, s. 77. 15 Vgl.: E. Rostworowski, Ksiądz Marek i proroctwa polityczne, in: Przemiany tradycji bar- skiej, s. 50. 112 AGNIESZKA PUFELSKA

Wie ein Phönix aus der Asche wirst du aufsteigen und in Europa den ersten Rang bekleiden16. Stanisław Pigoń hält die Prophezeiung von Pater Marek für die Quelle des pol- nischen Messianismus, d.h. für die Geburtsstunde des nationalen Selbstverständ- nisses, das der polnischen (Adels-)Nation eine außergewöhnliche Rolle und Funk- tion im göttlichen Plan zuschreibt17. Das Besondere einer solchen messianischen Ideologie lag darin, dass sie nicht nur jede Unterwerfung der Konföderierten als moralischen Sieg auslegte, sondern auch die Angst vor der Zukunft vertrieb. Die Niederschlagung des Aufstandes der Konföderierten und die daraus folgende erste Teilung Polens von 1772 verunsicherten sie daher nicht mehr, sie wurden als Be- stätigung der kommenden Erlösung empfunden und genutzt.

Historia Magistra Vitae

Sehr wenige Aufklärer haben empört auf die Annexion der polnischen Gebiete durch Preußen, Russland und Österreich reagiert. Dennoch war die erste Teilung Polens eine Zensur im aufgeklärten Denken. Im Mittelpunkt stand jetzt die Frage, wie die Modernisierung des Landes angesichts der Gefahr des Unabhängigkeits- verlustes durchgeführt werden konnte. Die real existierende Bedrohung von außen steigerte den Wert der nationalen Kultur. In der Zeit nach der ersten Teilung ent- faltete sich daher stärker die Fortschrittsidee neben Integrationsbestrebungen der einheimischen Kultur, soziale Losungen koexistierten neben nationalen. Auf- grund dieser Verbindung wurde auch die Aufrichtung eines aufgeklärten nicht- sarmatischen Nationalbewusstseins zur wichtigsten Aufgabe der polnischen Re- formatoren. An die Stelle ihres früheren Kosmopolitismus trat nun der moderne Patriotismus. Nicht mehr ein Westeuropäer sollte als Vorbild gelten, sondern ein weltaufgeschlossener und gebildeter Pole, der die alten Tugenden mit dem mo- dernen Wissen zu vereinen versteht18. Diese Wende zu einheimischen Werten brachte auch eine Wende zur einhei- mischen Geschichte. Das Reformlager setzte sich zum Ziel, die Errungenschaften der Überlieferung weiterzuführen, zugleich aber weitgehende Umwertungen der eigenen Geschichtsvision in Auseinandersetzung mit der Mythologie des Sarma- tentums zu erreichen. In Anbetracht der ersten Teilung wurde der von Voltaire geforderte historische Kritizismus zur Notwendigkeit der Stunde in Polen erklärt. Während jedoch im Westen eine universalistische Strömung in der Geschichts- schreibung zunimmt, konzentriert man sich in Polen vor allem auf eine histori-

16 Zit. nach ebd. Übersetzung von A. P., s. 55. 17 s. Pigoń, Na wyżynach romantyzmu, Kraków 1936, s. 36. 18 Vgl.: A. F. Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, Warszawa 1976, s. 213–237. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 113 sche Relativierung der polnischen Historiographie. Entgegen den westeuropä- ischen Tendenzen entwickelte sich auch in Polen dynamisch eine monarchistische Denkrichtung, was mit der aufgeklärten Absicht, die zentrale Macht zu festigen, zusammenhing. Für Bedürfnisse der Aufklärung bemühte man sich, Könige und Fürsten des alten Polen zu revidieren. Genau solche Auswertungen von polnischen Machthabern findet man beispielsweise in Adam Naruszewiczs „Geschichte der polnischen Nation“. In diesem größten Geschichtswerk der polnischen Aufklä- rung, das Naruszewicz auf Bestellung des Königs verfasst und bis zum 15. Jahr- hundert fortgeführt hatte, unterzog er die alten Geschichtsanschauungen einer Re- vision. In einer kritischen Reflexion bemühte er sich die Legende von der Wahrheit zu unterscheiden, vor allem aber die These zu begründen, dass die Adelsanarchie und die Schwäche der Königsgewalt für den Niedergang des polnischen Staates verantwortlich zu machen waren19. Der utilitaristische Charakter der polnischen Geschichtsschreibung des 18. Jahr- hunderts verschaffte ihr zwar einen kritischen Ansatz, reduzierte sie aber gleich- zeitig allein auf die nationale Fragestellung. Auch wenn die Geschichte anderer Nationen und Staaten reflektiert wurde, war sie immer durch die Wertesetzung der polnischen Politik bestimmt. Die Auseinandersetzungen mit der preußischen, russischen oder österreichischen Geschichte stellten zumeist ein Drohszenario dar und erfüllten eine rein didaktische Aufgabe20. Mit anderen Worten: Die polnischen Geschichtsreflexionen beruhten auf nichts anderem als auf der Geltungskraft des alten Topos, dass die Historie die Lehrmeisterin des Lebens sei. Die „Geschichten“ erzählende Historie verfügte über einen akkumulierten Bestand von exemplari- schen historischen Konstellationen, aus denen die Gegenwart von der Vergan- genheit unmittelbar lernen konnte. Die politische Geschichte Polens oder anderer Länder galt den Aufklärern als eine Schule, um ohne Schaden klug zu werden. Dabei setzte die Verwendbarkeit ehemals gemachten Erfahrungen eine Sicht von der zirkulären Verlaufsform der historischen Zeit voraus. Sie wird nicht als ein Prozess andauernder und zunehmender Vervollkommnung begriffen, sondern als

19 Naruszewiczs patriotisches Gedicht „Die Stimme der Toten“ von 1778 illustriert ganz deut- lich, was er mit seinem Geschichtswerk beabsichtigte: Die Schätze der Piasten und Jagiellonen, Geopfert der törischen Eitelkeit, Zieren die Höfe einfält’ger Lakaien, Verschwunden in deren Tafelgeschirr; Zerstreut ist das Raubgut vom Reichtum des Königs, Verfallen ist seine befestigte Burg. Vgl.: A. Naruszewicz, Die Stimme der Toten, in: Polnische Aufklärung. Ein literarisches Lesebuch, hg. von S. Libera, Frankfurt am Main 1989, s. 54. 20 J. Maternicki, Dydaktyka historii w Polsce, 1773–1918, Warszawa 1974, s. 28. 114 AGNIESZKA PUFELSKA

„jenes Ungeheuer, das sich selbst verschlingt, um sich wieder zu gebären, wie es schon war“21. Diese Überzeugung von der ewigen Wiederkehr des Gleichen wird aber infolge der ersten Teilung stark mit Bildern eines „oszillierenden“ sinnlosen Auf- und Ab- schwankens verbunden. Die Suche nach den Ursachen für den Aufstieg und Un- tergang der Staaten hatte für die polnischen Aufklärer, die nach den Wegen zur Überwindung der politischen Krise gesucht haben, eine höchstaktuelle politische Bedeutung. Aus diesem Grund kommt es auch zu einer intensiven Beschäftigung mit Volney, Mably und vor allem Montesquieu. In den 70er und 80er Jahren des 18. Jahrhunderts sind fast alle ihre Werke auf Polnisch erschienen22. Nach ihrem theoretischen Vorbild wurden die historischen Umstände, strukturellen Gege- benheiten und politischen Entscheidungen untersucht, die zur Schwächung des Landes beigetragen hatten. Die polnischen Aufklärungsdenker versuchten diese Entscheidungen zwar kausal zu erschließen, aber sie waren weit davon entfernt, sie in eine sinnvolle Abfolge zu stellen. Von einer zirkulär-oszillierenden Verlaufs- form der Geschichte ausgehend, blieb sie ihnen ein ziel- und ruheloses Auf und Ab, ein buntes und durch die Heteronomie der Zwecke bestimmtes Panoptikum. Scheinbar unterschieden sich an diesem Punkt die polnischen geschichtstheore- tischen Reflexionen kaum von den westeuropäischen. Doch im Gegensatz z.B. zur französischen war die polnische Geschichtsauffassung nicht programmatisch antiprovidentiell: so sieht man bei Naruszewicz und anderen Aufklärern „neben dem Streben zu einer Desäkularisierung der Geschichte die Inbetrachtnahme der Möglichkeit einer Beeinflussung der Geschichte durch Gott“23. Eine religiös-nationale Perspektive machte sich auch in der Auseinanderset- zung der polnischen Aufklärungsbewegung mit der europaweit diskutierten Anti- nomie Kultur-Natur bemerkbar. Rousseaus Annahme, die Zeiten der Kulturblüte seien gleichzeitig eine Phase des Sittenverfalls gewesen, stieß in Polen überwie- gend auf breite Ablehnung. Neben aus Westeuropa bekannten Gesichtspunkten, die Rousseaus Antiszientismus als sozial schädlich bezeichneten, entstand mit der Zeit eine ja spezifisch polnische Konzeption für die Lösung des Antagonismus. Viele der polnischen Aufklärer (Adolf Kamieński, Franciszek Bieliński, Antoni Popławski, Jan Śniadecki, Hugo Kołłątaj, Stanisław Staszic) vertraten die These, dass die Wissenschaft erst dann eine ausreichende Grundlage zur Seligsprechung der Menschheit bilde, wenn sie dem Wohl des Volkes diene24. Die Zivilisation soll, nach Meinung dieser großen Fortschrittsenthusiasten, den Bedürfnissen der

21 J. G. Fichte, Die Bestimmung des Menschen, Werke, Bd. II, Berlin, 1845, s. 311. 22 Vgl.: W. Smoleński, Monteskjusz w Polsce wieku XVIII, Warszawa 1927, s. 57; Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 90. 23 Bal, Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche, s. 29; vgl. dazu auch: Grabski, Myśl historycz- na polskiego oświecenia, s. 91. 24 Vgl.: Bal, Żarowski, Selbstbestimmung der Epoche, s. 32. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 115

Gesellschaft unterstellt werden. Die Gesellschaft müsse aber patriotisch erzogen werden, damit sie eine Kenntnis des aufrechten Gebrauchs von Errungenschaften der Wissenschaft und Kultur gewinnen kann. Die polnischen Reformanhänger gingen im Allgemeinen davon aus, dass die Aufklärung auf einem festen Fundament wie Religion, Sittenlehre, Gesetzgebung, Patriotismus bauen muss, damit sie nicht für schlechte Ziele missbraucht werde. Wir haben es also einerseits mit einer Kritik der Deklamation vom ursprünglichen Glück der Menschheit sowie mit einer alter- nierenden Bewertung der Rolle der Zivilisation zu tun, andererseits wiederum mit einer Gewissheit, dass eine moralische Sanktionierung der Wissenschaft außer- halb derer zu suchen sei25. Diese utilitaristische und nicht gerade zuversichtliche Zivilisationsauffassung der polnischen Aufklärungsbewegung war möglich, weil sie unter „Aufklärung“, „Fortschritt“ oder „Zivilisation“ – in Polen wurden diese Begriffe nicht getrennt aufgefasst – ein erwünschtes aber noch weit weg von Ver- wirklichung entferntes nationales Ziel verstand26. Um diesem näher zu kommen, wurde während der Reichstagsversammlung, die in die Geschichte als Großer oder Vierjähriger Reichstag (1788–1792) einge- gangen ist, entschieden, eine neue Verfassung zu erarbeiten. Der Ausbruch des rus- sisch-türkischen Krieges (Herbst 1787) schien der polnischen Politik eine erheb- liche Bewegungsfreiheit zu geben. Von den ersten Tagen des Reichstags an war die patriotische Opposition bemüht, das Bekenntnis zu Reformen und der Verfassung als Pflicht jedes Patrioten zu propagieren und Antimodernisierungsmaßnahmen als Verrat an Russland darzustellen. Der seit der ersten Teilung popularisierte aufge- klärte Patriotismus mündete während des Reichstages im Ausbruch der nationalen Hochstimmung. Die Selbstkritik verstummte dabei völlig und für den Verfall des Landes machte man nun alleine die Teilungsmächte verantwortlich27. Die sarma- tische Überzeugung von der Einzigartigkeit der polnischen Nation fand in den aufgeklärten Kreisen eine breite Zustimmung28. Die polnische Republik – deklamierte ein Abgeordneter – hat schon solchen Be- deutungsgrad erreicht, dass sie den Grenzmächten kräftemäßig zwar unterliegt, sie aber in der Herrlichkeit der Nation und ihrer Vaterlandsliebe im weiten übertrifft29.

25 Vgl. ebd. 26 Vgl. ebd, s. 36, sowie B. Jedynak, „Aby potomkowie byli Polakami”. Z historii refleksji nad obyczajem w Oświeceniu, Lublin 2001. 27 Eine Rückkehr zu altpolnischen Traditionen wurde gefordert und europäische Gepflogenheit verworfen. Die Abgeordneten sollten sich nach traditioneller Art kleiden (rasierte Köpfe, Schnurrbärte, altpolnische Oberröcke) und keine Auslandsreisen unternehmen. Die aus- ländischen Offiziere wurden aus der Armee entlassen und die Konföderierten von Bar zu Nationalhelden und Märtyrern im Kampf gegen Russland erklärt. Siehe dazu: Michalski, Sarmatyzm a europeizacja, s. 153. 28 K. Chodynicki, Poglądy na zadania historyi w epoce Stanisława Augusta, Warszawa 1915, s. 11. 29 Zit. nach: Michalski, Sarmatyzm a europeizacja, s. 153. 116 AGNIESZKA PUFELSKA

In der Atmosphäre der nationalen Euphorie gelang es den „Patrioten“ unter Mitwirkung des Königs, den Verfassungsbeschluss am 3. Mai 1791 verabschieden zu lassen. Diese erste geschriebene Verfassung Europas ist jedoch nie ins Leben getreten. Sie wurde von Russland und Preußen als eine Bedrohung für deren ab- solutistische Herrschaftsform, als „französische Pest“ gesehen und abgelehnt30. Infolge des Verrats eines Teils der Adligen sowie der mit Russland verbündeten Konföderation von Targowica, marschierten 1792 russische Truppen in Polen ein. Trotz des Widerstands erlag Polen der großen Übermacht: 1793 kam es zur zweiten Teilung. Das endgültige Ende der polnischen Souveränität erfolgte nach der Niederschlagung des antirussischen Aufstandes unter der Führung von Tadeusz Kościuszko. 1795 teilten Russland, Österreich und Preußen Polen untereinander auf und erzwangen die Abdankung von König Stanisław August.

Finis Polonie! Es Lebe Die Polnische Nation!

Mit einem großen Schweigen reagierten die meisten Aufklärer auf den Un- tergang des polnischen Staates. Für Marek Nalepa hing das mit dem gänzlichen Zusammenbruch ihres Koordinatensystems zusammen31. Die Tatsache, dass die staatliche Souveränität gerade in der Zeit ausgelöscht wurde, als ihre zwei Jahr- zehnte dauernden reformatorischen Anstrengungen bedeutende Resultate gebracht hatten, stürzte sie in eine tiefe Resignation. Mehr noch: Es war nicht zu übersehen, dass der Reformweg als unmittelbarer Grund benutzt wurde, um Polen von der Landkarte verschwinden zu lassen. Abgesehen von einigen „Patrioten“, die politi- schen Repressionen der Teilungsmächte ausgesetzt wurden, zog sich die Mehrheit der früheren Reformträger entmutigt und desillusioniert in die innere Emigration zurück. Nach 1795 lässt sich ein enormer Schwund der polnischen intellektuellen Elite beobachten, was jedoch nicht heißt, dass dieses Jahr das Ende des aufkläre- rischen Modells in der polnischen Kultur und Literatur bezeichnet. Die Propagan- disten der Aufklärung wie Hugo Kołłątaj und Stanisław Staszic verfassten ihre wichtigsten Werke genau in dieser Phase32. Doch der Untergang des Staates untergrub definitiv das Ziel des aufklärerischen Optimismus. Die Arbeit am zivilisatorischen Aufstieg des Landes konnte nicht fortgesetzt werden. Während die Aufklärer der ersten Stunde angesichts dieser Si- tuation verstummten, versuchten einige Vertreter der jüngeren und im Geiste des

30 Vgl.: G. Rhode, Kleine Geschichte Polens, Darmstadt 1965, s. 321. 31 Vgl.: M. Nalepa, „Takie życie dziś nasze, gdy Polska ustaje...”. Pisarze stanisławowscy a upadek Rzeczypospolitej, Wrocław 2002, s. 416. 32 Ausführlich dazu bei B. Leśnodorski, K. Opałek, Nauka polskiego oświecenia w walce o po- stęp, Warszawa 1951. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 117 aufgeklärten Patriotismus erzogenen Generation eine Antwort darauf zu finden. Ihre Ausgangsfrage lautete, warum Polen im Moment des zivilisatorischen Auf- schwungs untergehen musste? Dabei ging es ihnen nicht um einen politischen Aufschluss; niemand hat zu dieser Zeit daran gezweifelt, dass die einheimischen Verräter und Teilungsmächte die Verantwortung dafür trugen. Im Zentrum ihres Interesses stand viel mehr das Problem der Sanktionierung der Teilungen durch Gott. Eben weil die Geschichtsauffassung der polnischen Aufklärung so gut wie nie antiprovidentielle Tendenzen aufwies, richteten sie ihre Frage nicht an die Ge- schichte, sondern direkt an Gott. Warum hatte Gott eine solch tragische Geschichte zugelassen, die auf drastische Art die physikalisch-moralische Ordnung der Welt beschädigte?33 Außer vereinzelten Gotteslästerungen überwogen zwei Antworten auf diese Frage. Die eine besagte, dass das fehlerhafte Wesen Mensch nicht imstande sei, die göttlichen Entscheidungen zu ergründen34. Die andere endete in einer seit der Konföderation von Bar gängigen nationalen Auslegung des Theodizeeproblems. Gott habe in seinem Heilshandeln absichtlich zum Untergang des polnischen Staates geführt, um damit seine „Lieblingsnation“ für ihre Sünden (Anarchie, li- berum veto, Verfall der nationalen Traditionen, Jakobinertum, Dissidentenrechte) zu bestrafen. Da er aber ein christlicher gnädiger Gott sei, werde er den natio- nalen Verlust mit ungeheurem Gewinn wieder gutmachen. Vorausgesetzt die Polen pflegen die Religion ihrer Vorfahren, streben eine moralische Wiedergeburt an und festigen ihre nationale Einheit. Dieser heilsgeschichtliche Jubel über felix culpa war nichts anderes als eine religiöse Variante des polnischen Historismus. Seine größten Vertreter waren – wie könnte es anders sein – die Geistlichen, darunter eine der wichtigsten Persönlichkeiten dieser Zeit: Jan Paweł Woronicz. Dieser Jesuiten- pater wurde Bischof von Krakau, dann Erzbischof von Warschau und Primas von Königreich Polen. In seinem bekannten Gedicht Hymnus an Gott (Hymn do Boga) mit dem Untertitel „Von den Wohltaten der Vorsehung, nach dem Fall Polens der polnischen Nation erwiesen“ von 1809 stellt er fest: „Herr der Heerscharen, Dein Heiliger Schutz zeigt sich uns heute in seiner Vollkommenheit; er macht Polen sichtbar“35. Diese nationale Theodizee, konstatiert der polnische Ideenhistoriker Andrzej Feliks Grabski, determinierte das damalige religiöse und politische Bewusststein, weil sie geschickt die allherrschende – besonders in der Provinz – Religiosität mit den historischen und den allen Polen nahe liegenden Inhalten verband36. So

33 Vgl.: Piotr Żbikowski, Inspiracje religijne w poezji porozbiorowej (1793–1805), in: Motywy religijne w twórczości pisarzy polskiego oświecenia, hg. von T. Kostkiewiczowa, Lublin 1995, s. 242. 34 Vgl. ebd, s. 243f. 35 Zit. nach: Nalepa, Takie życie dziś nasze, s. 112. 36 Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 433. 118 AGNIESZKA PUFELSKA wurde jedes nationale Übel zur Ursache eines noch größeren künftigen Guten. Diese „bonum durch malum“ – Vorstellung barg bereits die Keime der für die polnische Romantik charakteristischen Überzeugung von Polen als „Christus der Nationen“37. Jan Paweł Woronicz stand auch an der Spitze der 1800 in Warschau gegrün- deten Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften. Es war eine Art Bruderschaft, die aus Gelehrten von Format und begeisterten Laien bestand. Sie setzte sich zum Ziel, die geistigen Errungenschaften der vorangegangenen Jahrzehnte, vor allem auf dem Gebiet der Pflege des Polnischen sowie in den historischen Wis- senschaften zu verankern und zu bereichern. Das populärste Werk, das im Auftrag dieser Gesellschaft entstanden ist, waren Julian Ursyn Niemcewicz’ Historische Gesänge (Śpiewy historyczne). Sie erschienen 1816 und waren eine Sammlung historischer Lieder, die durch die Darstellung führender Persönlichkeiten von le- gendären Piasten bis zum Fürsten Poniatowski die ganze polnische Geschichte zur Anschauung brachten. Ein besonderes Anliegen der Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften war jedoch die Erforschung des Altertums. Sie kreierte eine rich- tiggehende Mode, prähistorische Funde, besonders Relikte des Urslawentums, zu sammeln und zu kommentieren38. All die Projekte über die Erforschung der polnischen bzw. slawischen Ge- schichte fanden eine breite – finanzielle – Unterstützung bei der Magnatenfamilie Czartoryski. Ihr Hof in Puławy, auch als „Polnisches Athen“ bekannt, stieg nach dem Verlust der Eigenstaatlichkeit zum wichtigsten Zentrum des politischen, ge- sellschaftlichen und vor allem kulturellen Lebens auf. Besonders die Schlossherrin Izabela Czartoryska war bemüht, die polnischen Traditionen zu bewahren und die glorreiche Vergangenheit nicht aus dem Bewusststein schwinden zu lassen. 1798 initiierte sie den Bau des ersten polnischen Nationalmuseums. Innerhalb von fünf Jahren wurde in ihrem englischen Garten ein Gebäude in antikem Stil errichtet, das sie die „Tempel der Sybille“ nannte. In dieser Nachbildung von Vestas’ Tempel in Tivoli bei Rom fanden nationale Andenken an große Polen ihren Platz. Darunter befanden sich Wappen, Schwerter, Ringe, Ketten, Fahnen und Miniaturen von Denkmälern und Sarkophagen gefallener und verstorbener Nationalhelden sowie Knochen polnischer Könige. Ebenso wurden dort die Asche von Kopernikus, der Schädel vom polnischen Renaissancedichter Kochanowski und andere Kuriosi- täten ausgestellt39. Dieses eklektische Museum sollte die Rolle von Verbindungs- gliedern zwischen der Geschichte und der Gegenwart betonen und auf die bewah-

37 Zu diesem Mythos siehe E. Kobylińska, „Polnische Figuren des Sterbens für das Vater- land“, in: Das Opfer des Lebens, Bildliche Erinnerung an Märtyrer, hg. von D. Hoffmann, Rheburg–Loccum 1996, s. 117–141. 38 Siehe dazu „Roczniki Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk“ (t. 1–21), 1802–1830. 39 Vgl.: A. Aleksandrowicz, Z problematyki nowego wieku (Wokół Świątyni Sybilli), in: „Wiek Oświecenia“ 16 (2000), s. 9–32. FORTSCHRITT ANGESICHTS DES UNTERGANGS 119 rende Funktion des Gedächtnisses aufmerksam machen. Die über dem Eingang des Sybilletempels angebrachte Aufschrift „Die Vergangenheit der Zukunft“ war sein optimistischer Kern, die räumliche Anordnung dagegen bewirkte, dass die Besichtigung der nationalen Reliquien von gewiss sehr zweifelhafter Echtheit zu einer nostalgisch-patriotischen Pilgerfahrt wurde. Für die Zeit nach 1795 lassen sich also drei dominante Grundzüge der polni- schen Geisteshaltung festhalten: einmal der Historismus, der jedoch nicht vor der Gegenwart in die Vergangenheit flüchtete, sondern im Gegenteil, eine Bekräfti- gung des Lebens in verinnerlichter Vaterlandsliebe suchte. Mit diesem verbindet sich die volkstümliche Einstellung, die sich sowohl in der Literatur als auch in dem wissenschaftlichen Interesse am Volke ausdrückte. Die beiden Tendenzen ergänzte dann der unbeirrte Glauben an einen besonderen Schutz der Vorsehung für die polnische Nation. Dieses aus dem Wunsch nach nationaler Selbsterhaltung resul- tierende Denkmuster wurde nun zum Vorbild erhoben und als ideales Normsystem apologisiert. Damit gewann die auf das Nebengleis der Weltgeschichte gerutschte polnische Geschichte ihre sonst fehlende Bedeutsamkeit. Die von Hegel kritisierte Reduktion des Weltgeistes auf den Volksgeist ist in Polen tatsächlich angetreten. Das Besondere einer solchen teleologisch ausgelegten Geschichte lag darin, dass sie die Angst vor der Zukunft vertrieb. Das Geschehene verunsicherte nicht mehr, es wurde als Bestätigung der kommenden nationalen Erlösung empfunden und genutzt. Neu war an dieser nationalen Teleologie, dass sie ohne lineare Zeitachse nicht mehr auskam. Es wird nicht mehr erwogen, warum es zum Untergang des polni- schen Staates gekommen ist, sondern die polnische Unabhängigkeit wird als te- leologischer Prozess in die Zeit projiziert. Polen gibt es nicht. Aber ungeachtet dessen kann es im Zusammenspiel von Gott und der polnischen Nation wieder ent- stehen. Im Vertrauen auf die Vorsehung boten sich Polen Gott als taugliche Mitar- beiter an. Diese Sakralisierung der polnischen Nation konstruierte eine Teleologie, unter deren Blickwinkel es nun wiederum zulässig erschien, auch das den Polen Zweckwidrige hineinzunehmen. Insofern könnte man sagen, ist das geschichtsphi- losophische Denken in Polen aus einer Nationalisierung des Theodizeeproblems hervorgegangen. Der „polnische Vorschlag einer ‚aufgeklärten Geschichtsphilo- sophie’“ war nur „eine neue Auffassung der Nationalgeschichte“, meint Andrzej F. Grabski40. Vor diesem Hintergrund wäre auch die zu Beginn angeführte These von Witold Kula zu ergänzen, wonach das lineare Zeitverständnis durch die fort- schreitende Industrialisierung bedingt sei. Entscheidend für das polnische Fort- schrittsdenken war nicht so sehr die Durchkapitalisierung der Agrikultur, sondern die politische Lage der polnischen Nation.

40 Grabski, Myśl historyczna polskiego oświecenia, s. 79. 120 AGNIESZKA PUFELSKA

Die auf der Ebene einer philosophischen Universalgeschichte der Menschheit gültige Ausgangsfrage, ob nämlich das menschliche Geschlecht „im beständigen Fortschreiten zum Besseren“ sei, wurde in Polen andauernd auf die nationale Frage zurückgedrängt und angesichts der seit Mitte des 18. Jahrhunderts immer stärkeren Bedrohung von außen allzeit mit „Ja“ beantwortet. Eine nationale Fort- schrittsskepsis habe es kaum gegeben. Schon gar nicht nach dem Untergang des Staates, denn wie heißt es in der ersten Strophe des patriotischen Liedes von 1797, das später polnische Nationalhymne wurde: Noch ist Polen nicht gestorben Sind doch wir am Leben; Was sich fremde Macht erworben, Wird nicht aufgegeben!41

Agnieszka Pufelska

POSTĘP W OBLICZU UPADKU ALBO OPTYMIZM POLSKIEGO OŚWIECENIA

STRESZCZENIE W niniejszym artykule przedstawiono analizę optymistycznego nastawienia w epoce stanisławowskiej do przyszłości Polski. Mimo katastrofy rozbiorów w polskiej myśli oświeceniowej w drugiej połowie XVIII w. dominowała optymistyczna wizja dziejów. W okresie do I rozbioru główną siłą napędową postępowego poglądu na przyszłość było utylitarne spojrzenie na historiografię i wiara w uzdrowienie państwa za pomocą zagra- nicznych wzorców. Po I rozbiorze i rozczarowaniu Europą wzrosła apologia niepodległo- ściowego czynu konfederacji barskiej, a wraz z nią przekonanie o szczególnej roli narodu polskiego w historii. Tego rodzaju ujęcie sprzyjało idealizacji obrazu przeszłości i osła- bieniu refleksji nad dziejami państwa. Kult bohaterów narodowych stał się wyznacznikiem na przyszłość. Krytycyzm oświeceniowy łączono z przeszłościową utopią i uzupełniano je optymistyczną oceną rezultatów ruchu naprawy Rzeczypospolitej. Wiara, że Opatrz- ność boska czuwa nad dziejami, towarzysząca historiografii oświeceniowej, podbudowała dodatkowo tendencje narodowe i optymistyczne. Po utracie niepodległości nastąpił cał- kowity zwrot ku przeszłości narodowej. Jej kultywowanie stało się głównym zadaniem, mającym przynieść świetlaną przyszłość.

41 J. Wybicki, Lied der polnischen Legionen in Italien (Ursprüngliche Fassung), zit. nach Pol- nische Aufklärung, s. 137. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Adam Kucharski Toruń

STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU

W tytule niniejszego opracowania nieprzypadkowo użyłem terminu „tury- styka” w odniesieniu do staropolskich podróży „do wód” w XVIII w. Satyryczna bowiem wypowiedź Ignacego Krasickiego wskazuje, że moda na zagraniczne wy- jazdy kuracyjne, panująca wśród polskiej szlachty i magnaterii w XVIII w., miała nie tylko zdrowotne podłoże: Pewnieś chory dla wody; a że Karlsbad blisko, Zaciągnąłeś takowej słabości nazwisko, Co do Spa zaprowadza. Kazały doktory: Raźny, hoży, rumiany, a z tym wszystkim chory, Ażeby zdatną czerstwość sprowadził z zagranic, Spieszy pędem niezwykłym do wód kasztelanic. Już trzykroć się kurował i trzy wioski stracił. Cóż po wioskach bez zdrowia? Choć drogo zapłacił, Więcej zyskał. – Cóż przecie? – Nie do wód on spieszył. Trzy tylko szklanki wypił, ale się ucieszył, [...] Co to jest polski rezon. Spazmów i waporów, Nie uleczyły wody. Trzeba do doktorów1. Uwagi niezwykle bystrego obserwatora staropolskiej rzeczywistości XVIII w., jakim był Krasicki, dowodzą, że wojaże do europejskich uzdrowisk stały się w drugiej połowie stulecia niezwykle modne i zaczęto je traktować jako wysub- limowaną formę rozrywki, stanowiącą połączenie aspektu rekreacyjnego z cha- rakterem kuracyjnym i towarzyskim przedsiębranej podróży. Szczególnie w przy- padku arystokracji dużą wagę przykładano do bywania w świecie, pokazywania się w towarzystwie równych sobie stanem oraz zawierania korzystnych znajo-

1 I. Krasicki, Satyry i listy, oprac. J. Sokolski, Wrocław 1990, s. 95. 122 ADAM KUCHARSKI mości i koneksji. Analiza pamiętników i korespondencji polskich kuracjuszy po- zwala odpowiedzieć na pytanie, jak zmienił się charakter staropolskich wyjazdów leczniczych w XVIII w., które w poprzednich dwóch stuleciach stawiały sobie za cel przede wszystkim odzyskanie zdrowia. W Rzeczypospolitej XVIII w. wiele osób cierpiało na przewlekłe i nieuleczalne choroby, wobec których polska medycyna okazywała się bezradna. Wśród przed- stawicieli polskiej szlachty i magnaterii bardzo modnym sposobem kuracji róż- norodnych schorzeń stały się wówczas, mające już długą tradycję, wyjazdy do ciepłych źródeł wód mineralnych położonych za granicą, które uważano za sku- teczniejsze od krajowych. Od połowy XVIII w. zagraniczne wojaże lecznicze na stałe wpisały się w kalendarz zajęć przedstawicieli najbogatszych polskich rodów magnackich. W dobrym tonie był sam fakt pokazywania się w kurortach europej- skich uważanych bardziej za centra życia towarzyskiego kulturalno-artystycznych elit kontynentu niż miejsca regularnej kuracji. W dotychczasowej literaturze naukowej przedmiotu brak opracowania doty- czącego zjawiska staropolskich wyjazdów do zagranicznych wód mineralnych w XVIII w. Do tej pory opracowano kwestię początków staropolskich wyjazdów do uzdrowisk odbywanych w XVI–XVII w.2 Badacze zajęli się również zagad- nieniem polskiej turystyki uzdrowiskowej w śląskich kurortach zdrojowych w XIX w. Było to bowiem stulecie masowych wyjazdów kuracyjnych, co wiązało się z większą dostępnością zdrojów zagranicznych dzięki rozwojowi sieci kole- jowej oraz komercjalizacji kąpielisk, wskutek czego tradycyjne podziały stanowe straciły na znaczeniu wobec możliwości finansowych poszczególnych kuracjuszy3. Pisano także na temat dziewiętnastowiecznych wypraw polskiej arystokracji do uzdrowisk zachodnioeuropejskich4. W tym kontekście badawczym brak pracy analizującej staropolskie wyjazdy do wód w XVIII w. wydaje się dość istotnym deficytem, domagającym się naukowego opracowania. Celem pracy jest analiza korespondencji, pamiętników i relacji z podróży zawierających opisy peregrynacji leczniczych i pobytu w zagranicznych uzdrowiskach pod kątem ich liczby, często- tliwości oraz sposobu opisu uzdrowiska, jak też przebiegu samej kuracji. Tradycje balneologii europejskiej sięgają odległych czasów antyku, kiedy to w kwestiach wodolecznictwa wypowiadali się najznamienitsi lekarze starożytnej Grecji i Rzymu. W okresie średniowiecza, na przełomie XII i XIII w., powstały najstarsze europejskie uzdrowiska, zawierające pierwsze elementy infrastruktury

2 H. Kowalenko, Wyjazdy do uzdrowisk w XVI i XVII wieku, „Balneologia Polska” 1970, t. 15, s. 129–160. 3 M. Mazzini, Dziewiętnastowieczne podróże Polaków do dolnośląskich wód, w: Dziedzictwo Odyseusza. Podróż, obcość i tożsamość, identyfikacja, przestrzeń, red. M. Cieśla-Korytow- ska, O. Płaszczewska, Kraków 2007, s. 330–331. 4 K. Karolczak, Arystokracji galicyjskiej „podróże do wód”, w: Podróże po historii. Studia z dziejów kultury i polityki europejskiej, red. F. Leśniak, Kraków 2000, s. 239–254. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 123 medycznej skupionej wokół źródeł leczniczych5. Już pod koniec XVII w. pojawiły się pierwsze naukowe analizy chemiczne wody w źródłach mineralnych, znanych i wykorzystywanych od stuleci6. Jednak największy rozwój balneologii, przeja- wiający się w masowym powstawaniu wielu nowych uzdrowisk i wprowadzeniu nowatorskich metod kuracji wodoleczniczej, datuje się na XVIII i XIX w.7 W XVIII w. dokonał się wielki przełom w wodolecznictwie, które w pierw- szej połowie następnego stulecia stało się jedną z wiodących dziedzin natural- nych metod terapii, głównie za sprawą działalności czeskiego chłopa Vincenza Pries nitza8. Szczególnie pod koniec XVIII w. nastąpił dynamiczny proces kształ- towania przestrzeni i architektury nowoczesnego uzdrowiska, które to rozwiązania w wielu ośrodkach zdrojowych przetrwały w mniej lub bardziej zmienionej formie do czasów współczesnych9. W ostatniej ćwierci XVIII w. balneologia przeżywała prawdziwy rozkwit, wyrażający się w rozbudowie europejskich uzdrowisk i zwiększeniu liczby ich pacjentów. W Rzeczypospolitej kąpiele mineralne polecano w tym czasie jako remedium na niemalże wszystkie choroby, a zwłaszcza schorzenia reumatyczne i podagrę. Różnice majątkowe spowodowały wyraźny podział społeczności pa- cjentów na dwie części. Średnia i uboga szlachta korzystała ze zdrojów krajowych (Inowłodz, Wieluń, Ozorków, Tuszyn, Szkło), podczas gdy osiemnastowieczna magnateria polska z reguły wybierała zagraniczne kurorty zdrojowe10. Przed początkiem XIX w. kąpiele w ciepłych źródłach i picie wody mineralnej były właściwie jedyną praktykowaną dziedziną polskiej balneologii, ponieważ w Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, oprócz nielicznych wyjątków, nie zalecano nadmorskich wyjazdów kuracyjnych11. Wyjazdy do cieplic traktowano nagminnie jako panaceum na wszelkie, nawet bardzo ciężkie schorzenia. Wskutek tego prze- konania lekarze częstokroć przychylali się do oczekiwań pacjentów. Jednak już od XVI w. nie brakowało medyków odradzających wyjazdy do wód nawet swym magnackim podopiecznym. Natomiast sposób argumentacji stosowany w takich przypadkach wzbudziłby dziś uśmiech na twarzy specjalistów: „WXMć wątrobę masz gorącą, która jeszcze by bardziej się zapaliła w Cieplicach”12.

5 M. i R. Łazarkowie, Uzdrowiska w Europie: teraźniejszość i rys historyczny, Lublin 2007. 6 B. Mączyński, Lecznictwo klimatyczne, Warszawa 1978, s. 6–12. 7 J. W. Kochański, Balneologia i hydroterapia, Wrocław 2002, s. 9–14. 8 W. Piątkowski, Naturalne sposoby leczenia, Wrocław 1984, s. 34–35. 9 G. Balińska, Kreacja przestrzeni uzdrowiska dawniej i dziś, w: Zdroje Ziemi Kłodzkiej. Hi- storia, przyroda, kultura, przyszłość, red. W. Ciężkowski, J. Dębicki, R. Gładkiewicz, Wro- cław–Kłodzko 2000, s. 51. 10 W. Piotrowski, Polska medycyna oświeceniowa, Jawor 1997, s. 44. 11 H. Kowalenko, Próby stosowania talassoterapii w dawnej medycynie, „Balneologia Polska” 1968, t. 13, z. 2–4, s. 165–166. 12 Archiwum domu Radziwiłłów, Kraków 1885, s. 213, Lew Sapieha do Krzysztofa Radziwiłła 11 III 1593, Sandomierz. 124 ADAM KUCHARSKI

Na popularność podróży „do wód” w XVIII w. istotny wpływ miał poziom pol- skiej medycyny. Pozostawiał on, niestety, wiele do życzenia. Powodem tego stanu rzeczy była m.in. zbyt mała liczba lekarzy posiadających wykształcenie uniwersy- teckie oraz często ich niewystarczająca wiedza medyczna. Prowadzone w Rzeczy- pospolitej studia medyczne, na akademiach krakowskiej i wileńskiej, stały na dość niskim poziomie w wyniku stosowania skostniałych programów nauczania i kon- serwatywnych metod leczenia. Nie wdrażano na nich nowych odkryć, co powo- dowało stagnację i brak postępu w leczeniu chorób, a w konsekwencji prowadziło do upadku wiedzy lekarskiej, szczególnie na tle rozwijających się dynamicznie uczelni europejskich13. Jedynym wybijającym się ośrodkiem medycznym w Rzeczypospolitej było Gimnazjum Gdańskie, w którym nauczanie anatomii stało na wyższym poziomie niż na wydziale medycznym Uniwersytetu w Królewcu. Jednak brak nowoczes- nych studiów medycznych w Polsce na poziomie uniwersyteckim powodował, że w celu uzyskania dyplomu lekarskiego i jednocześnie zdobycia najwyższych kwa- lifikacji jedynym wyjściem było udać się na studia na uczelni zagranicznej. Ze statystyk wynika, że w całym XVIII w. dyplomy wydziałów lekarskich uzyskało ponad 220 studentów polskich. Byli to absolwenci przede wszystkim uczelni nie- mieckich, a w mniejszym zakresie również włoskich i francuskich14. Była to zbyt mała liczba wykwalifikowanych lekarzy, aby zaspokoić krajowe potrzeby. Dlatego, szczególnie wśród magnaterii, wybierano raczej wyjazd do za- granicznych, cieszących się lepszą renomą niż polskie uzdrowisk, co wynikało nie tyle z braku źródeł leczniczych w Polsce, lecz z przekonania o wyższym poziomie usług i wiedzy medycznej oferowanych zagranicą. Świadczy o tym fakt, że już od XVI w. powstawały przecież w Rzeczypospolitej dzieła takich autorytetów me- dycznych jak Wojciech Oczko, Erazm Sykst i Jan Innocenty Petrycy, poświęcone wodolecznictwu, które szeroko opisują polskie zdroje15. Wyjazdy „do wód” były praktykowane przez Polaków już od czasów średnio- wiecza. Jednak w skali masowej zjawisko podróżnictwa uzdrowiskowego poja- wiło się dopiero w XVIII w., określanym przez badaczy mianem „pierwszego wieku wielkiej turystyki”. Z terytorium Rzeczypospolitej najczęściej udawano się na kurację do podsudeckich źródeł śląskich, położonych stosunkowo niedaleko od

13 K. Opałek, Oświecenie, w: Historia nauki polskiej, red. B. Suchodolski, t. 2, Wrocław–War- szawa–Kraków 1970, s. 387–388. 14 T. Brzeziński, Polskie peregrynacje po dyplomy lekarskie (od średniowiecza po odzyskanie niepodległości w 1918 r.), Warszawa 1999, s. 49–50. 15 Zob.: H. Kowalenko, Wojciech Oczko – ojciec polskiej balneologii, „Wiadomości Uzdro- wiskowe” 1960, t. 5, z. 3, s. 229–232; idem, Jan Innocenty Petrycy – jeden z pierwszych polskich lekarzy uzdrowiskowych, „Balneologia Polska” 1971, t. 16, z. 3–4, s. 257–266. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 125 granic polskich16. W XVIII w., podobnie zresztą jak wcześniej, wybierający się w podróż, również ci udający się na zagraniczną kurację, doskonale zdawali sobie sprawę z czyhających na nich zagrożeń i niebezpieczeństw17. Jednak nierzadko nie mieli oni wyboru, decydując się na leczniczą podróż „do wód”, traktowaną jako ostateczny wysiłek podjęty w celu odzyskania zdrowia. Dodatkowo wyjazd taki miał również bardzo istotny wymiar poznawczy, gdyż umożliwiał zwiedzanie nowych miejsc18. Główną przyczyną wyjazdów do kurortów zdrojowych była dna moczowa, nie- uleczalna ówcześnie choroba, znana lepiej w społeczeństwie staropolskim jako podagra, gonagra lub chiragra. Dotykała ona w zasadzie wyłącznie przedstawicieli uprzywilejowanych warstw społecznych, a zatem arystokracji, bogatej szlachty i wyższego duchowieństwa. Powszechne przejadanie się, nadużywanie alkoholu oraz brak ruchu nasilały objawy tego schorzenia w postaci zapalenia stawów. Często chorobie tej towarzyszyła mocznica i niewydolność nerek. Podagra prowa- dziła do częściowego lub całkowitego unieruchomienia chorego, a w końcowym stadium – do udarów mózgu i zawałów serca19. Zapalenie stawów niejednokrotnie kończyło się czasowym lub trwałym unieru- chomieniem kończyn górnych. Dlatego w korespondencji szlacheckiej i magnac- kiej często narzekano na niemożność pisania listów. Nierzadko było to powodem wyjazdu do uzdrowiska zagranicznego, jak choćby w przypadku wojewody mal- borskiego Jakuba Działyńskiego, trapionego uciążliwymi bólami ręki, których ule- czenia szukał w wyjeździe do czeskiego Karlsbadu (Karlovych Varów) w 1756 r.20 Choroba ta występowała dość powszechnie w Rzeczypospolitej już od XVI w. Cierpieli na nią również monarchowie: Zygmunt August, Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza i jego brat Jan Kazimierz, a w XVIII w. Stanisław August Poniatowski. Podagra nie omijała także największych staropolskich autorytetów naukowych oświecenia, wpływając niekorzystnie na twórczość i działalność m.in. Hugona Kołłątaja i Adama Naruszewicza21. Wyjazdy do zdrojów wód leczniczych traktowano jako antidotum na wszelkie schorzenia. Dlatego nie tylko choroby somatyczne, w tym zakaźne i weneryczne,

16 T. Brzeziński, Uzdrowiska Ziemi Kłodzkiej na tle historii światowej balneologii, w: Zdroje Ziemi Kłodzkiej, s. 33–50. 17 M. Pluta, Zagrożenia dla zdrowia podczas podróży w świetle relacji osiemnastowiecznych peregrynantów, w: Życie codzienne w XVIII–XX wieku i jego wpływ na stan zdrowia ludno- ści, red. B. Płonka-Syroka, A. Syroka, Wrocław 2003, s. 429–445. 18 A. Mączak, Odkrywanie Europy. Podróże w czasach renesansu i baroku, Gdańsk 1998, s. 183–188. 19 Z. Kuchowicz, Z badań nad stanem biologicznym społeczeństwa polskiego od schyłku XVI do końca XVIII wieku, Łódź 1972, s. 39–40. 20 Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Kórniku, rkps 7245, s. 107, 110–111. 21 Z. Kuchowicz, Z dziejów zapadalności na dnę moczanową (podagrę) w Polsce, „Zdrowie Publiczne” 1970, t. 81, nr 8, s. 762–763. 126 ADAM KUCHARSKI starano się leczyć w ten sposób. Przynajmniej od początku XVII w. ten rodzaj terapii wykorzystywano również w leczeniu zaburzeń nerwowych i chorób psy- chicznych. Dla przykładu, Jan Stanisław Sapieha, pod opieką syna Aleksandra Dadźboga, dwukrotnie bawił „u wód” w Eger (1628–1629) dla poratowania zdrowia i leczenia się z „melancholii”22. Z zachowanych zaświadczeń i skierowań lekarskich wiemy, że w XVIII w. polscy lekarze akceptowali takie praktyki. Jo- achim Gintowt-Dziewiałtowski, sekretarz Komisji Edukacji Narodowej, wyjechał na leczenie do Karlsbadu na podstawie skierowania wystawionego przez Jana Boec klera 7 sierpnia 1790 r., w którym medyk stwierdzał, że pacjent cierpi na hipochondrię, melancholię oraz wyczerpanie nerwowe23. W XVIII stuleciu doszło do wyraźnej zmiany charakteru staropolskich wy- jazdów leczniczych za granicę. W dwóch poprzednich wiekach były to głównie podróże „do wód” podyktowane prawie wyłącznie chęcią podjęcia tam leczenia. W XVIII w. oprócz pobudek czysto zdrowotnych można również odnotować wcale częstą motywację turystyczną, dla której charakterystyczne było trakto- wanie uzdrowisk przede wszystkim jako miejsc rekreacji i rozrywki elit społecz- nych. Osoby z towarzystwa udawały się tam niejednokrotnie dla odpoczynku po dłuższym okresie wyczerpującego życia dworskiego24. Pod względem statystycznym daje się zauważyć zdecydowanie zwiększoną liczbę wyjazdów do uzdrowisk zagranicznych w drugiej połowie XVIII stulecia. Na ten wzrost wpłynęły również zmiany w tradycyjnym pojmowaniu i prakty- kowaniu medycyny. Otóż od połowy stulecia powoli zaczęto odchodzić od po- wszechnie stosowanego upuszczania krwi (traktowanego jako najlepszy sposób na oczyszczenie organizmu ze szkodliwych substancji) na rzecz bardziej skutecznych metod. Zmieniało się również stopniowo społeczne mniemanie, że choroba jest wyłącznie dopustem lub karą bożą, na rzecz przekonania o konieczności poszuki- wania faktycznych jej przyczyn w czynnikach somatycznych i środowiskowych25. Sporą część populacji kuracjuszy, szczególnie w uzdrowiskach śląskich i cze- skich, stanowili goście z Polski, mimo że długo brakowało literatury reklamowej dla tej dość licznej grupy potencjalnych klientów. Stale rosnącą liczbę Polaków w przygranicznych zdrojach w ostatnim ćwierćwieczu XVIII w. można wiązać z pierwszymi przewodnikami w języku polskim, które zaczęto drukować dopiero na początku drugiej połowy XVIII w. (najstarszy wydano w 1752 r.).

22 Sapiehowie: materjały historyczno-genealogiczne i majątkowe, t. 2, Petersburg 1891, s. 8–10. 23 Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej: AGAD), Archiwum Publiczne Potockich, rkps 279/V, s. 673. 24 A. Mączak, Peregrynacje, wojaże, turystyka, Warszawa 2001, s. 162. 25 F. Lebrun, Jak dawniej leczono. Lekarze, święci i czarodzieje w XVII i XVIII w., Warszawa 1997, s. 14–15, 20–23, 65. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 127

W XVIII w. zaznaczyła się wyraźna tendencja podziału społecznego kuracjuszy. W odleglejszych uzdrowiskach Europy Zachodniej przebywali przede wszystkim przedstawiciele polskiej magnaterii. Nie brakowało tam również szlachty, choć stanowiła ona mniej liczną grupę. W większości przypadków szlachta wchodziła w skład orszaków magnackich i była traktowana jako towarzysze podróży „do wód”. Tak np. było w 1740 r., kiedy to do Akwizgranu biskupowi wileńskiemu Józefowi Stanisławowi Sapieże towarzyszyli bracia Łopacińscy26. Samodzielne wyjazdy szlachty do uzdrowisk odbywały się przede wszystkim do bliskich polskich granic zdrojów śląskich i czeskich. Powodów takiego stanu rzeczy było wiele, głównie fakt, że długa podróż na zachód Europy była bardzo kosztowna. Dochodziła do tego również rosnąca ksenofobia szlachecka i niechęć do cudzoziemszczyzny, wpływająca niekorzystnie na podejmowanie dłuższych podróży po Europie. W drugiej połowie XVIII w. uzdrowiska zachodnioeuropejskie stały się miej- scami szczególnymi, wyłączonymi pod pewnymi względami z przestrzeni poli- tycznej. Uzdrowiska bowiem zaczęto uważać za miejsca wyjątkowo cenne dla całego społeczeństwa oraz dobro wspólne i z tego względu godne szczególnej ochrony. Dlatego też niejednokrotnie dochodziło do zawierania umów, między walczącymi państwami, gwarantujących poszanowanie dóbr oraz bezpieczeń- stwo kuracjuszom i samym uzdrowiskom. Przykład podobnej polityki spotykamy również na nieodległych od granic Rzeczypospolitej terenach Śląska i Czech. W 1759 r. między Prusami a Austrią zawarto tego typu układ chroniący Cieplice, Lądek, Karlove Vary i Teplice27. Pojawienie się gwarancji tego typu wpłynęło sty- mulująco na rozwój turystyki uzdrowiskowej. Tradycja wyjazdów do śląskich Cieplic (Bad Warmbrunn) była bardzo żywa przez cały okres staropolski. Najbardziej znanym polskim kuracjuszem na po- czątku XVIII w. był królewicz Jakub Ludwik Sobieski, kontynuujący swoim po- bytem w 1702 r. rodzinny zwyczaj wyjazdów do tego uzdrowiska, który zapocząt- kowała jeszcze jego matka, królowa Maria Kazimiera w 1687 r.28 Ów cieplicki epizod Marysieńki Sobieskiej przyciągnął tam zresztą wtedy i innych Polaków, jak choćby siostrzeńców jej męża, młodych książąt Karola Stanisława i Jerzego Józefa Radziwiłłów, którzy pojawili się tam w drodze powrotnej ze swej europej-

26 W. Szczygielski, Łopaciński Jan Dominik, w: Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB), t. 18, s. 398; E. Rabowicz, Łopaciński Ignacy Błażej, w: ibidem, s. 396. 27 G. Balińska, Uzdrowiska dolnośląskie. Problemy rozwoju i ochrony wartości kulturowych do II wojny światowej, Wrocław 1991, s. 195–196. 28 R. Kincel, Sobiescy a Cieplice Śląskie, „Karkonosze” 1987, nr 8 (120), s. 14–16. 128 ADAM KUCHARSKI skiej peregrynacji29. Pierwszy pobyt Jakuba Ludwika Sobieskiego w Cieplicach przypadł na 1692 r.30 Latem 1736 r. do Cieplic przybył wojewoda ruski Aleksander August Czar- toryski, gorący zwolennik kandydatury Stanisława Leszczyńskiego do korony polskiej. Powodem jego udania się „do wód” było pogorszenie się stanu zdrowia wskutek politycznej porażki jego faworyta, z której to przyczyny, jak pisał bio- graf Czartoryskiego, „ciężko przebolał i przechorował katastrofę sprawy narodo- wej”31. Kasztelan brzeski Marcin Matuszewicz, autor jednego z bardziej znanych pamiętników osiemnastowiecznych, wzmiankował krótko wyprawę swojego brata Adolfa do Cieplic w 1754 r. Z relacji wynika, że dla szlachty nawet zagraniczny wyjazd na kurację nie oznaczał całkowitego oderwania się od spraw domowych i majątkowych. Matuszewicz bowiem opisał zatarg poddanych Adolfa z sąsiadami o pastwisko wywołany z polecenia nieobecnego w kraju brata32. Z kolei z osobą Rafała Gurowskiego, kasztelana poznańskiego i szambelana króla Augusta III Sasa, związane jest jedyne cieplickie polonikum w postaci co- kołu figury św. Jana Nepomucena z inskrypcją. Informuje ona, że fundatorem po- stumentu rzeźby był Gurowski, przebywający tutaj w 1758 r. na kuracji. Ufun- dował on również epitafium (dziś zaginione) ku pamięci polskiego szlachcica Kazimierza Aleksandra Jaraczewskiego, zmarłego w tym samym czasie podczas cieplickiej kuracji33. Jednym z bardziej znanych kuracjuszy cieplickich w końcu XVIII w. był Hugo Kołłątaj. Szczęśliwie zachowała się jego korespondencja, która zawiera wiele cie- kawych danych na temat jego pobytu w tym uzdrowisku. W liście datowanym na 1 sierpnia 1792 r. informował o zamiarze wyjazdu do Bad Warmbrunn (Cie- plic) Adama Naruszewicza34. W kolejnym liście, pisanym już po przyjeździe na miejsce, a skierowanym do publicysty warszawskiego Michała Ossowskiego, Koł- łątaj informował o licznej grupie rodaków tam przebywających i powiększeniu się polskiej kolonii po przyjeździe do Cieplic kompozytora, kasztelana wileńskiego Macieja Radziwiłła oraz kasztelana trockiego Andrzeja Ogińskiego. Jako gorący patriota Kołłątaj wyrażał zaniepokojenie losami ojczyzny, a szczególnie jej za- grożonej niepodległości. Zachwalał wody cieplickie, leczące objawy podagry, na

29 AGAD, Archiwum Radziwiłłów, dz. XI, sygn. 119, k. 197–198. 30 R. Kincel, U szląskich wód (Z dziejów śląskich uzdrowisk i ich tradycji polskich), [Racibórz– Katowice 1994], s. 47. 31 W. Konopczyński, Czartoryski Aleksander August, w: PSB, t. 4, s. 272–273. 32 M. Matuszewicz, Diariusz życia mego, t. 1: (1714–1757), oprac. B. Królikowski, Z. Zieliń- ska, Warszawa 1986, s. 411. 33 I. Łaborewicz, Cieplickie kuracje i fundacje Rafała Gurowskiego, „Rocznik Jeleniogórski” 1994, t. 28, s. 7–21. 34 Korespondencja Adama Naruszewicza 1762–1796, wyd. J. Platt, red. T. Mikulski, Wrocław 1959, s. 426: Hugo Kołłątaj do Adama Naruszewicza, Libertów, 1 VIII 1792. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 129 którą cierpiał, a także wzmacniające żołądek. Opisał również dokładnie właści- wości fizyczno-chemiczne wód mineralnych: „Ciepło ich jest umiarkowane, skła- dają się z soli karlsbadzkiej, ale w bardzo małej części z wątroby siarczystej i z że- laza. Prócz tego mają w sobie kwas powietrzny, jak zazwyczaj mineralne wody”35. Na przełomie XVIII i XIX w. również nie zabrakło tu znanych polskich oso- bistości. W 1801 r. do Cieplic przybył dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie Wojciech Bogusławski, jak pisał, „dla krótkiego przynajmniej po tylu poniesio- nych zgryzotach wypoczynku i osłabionych sił moich wzmocnienia”. W zmie- nionych warunkach politycznych, braku własnego państwa, prawie miesięczny pobyt w cieplickim sanatorium stał się dla Bogusławskiego okazją do ucieczki od sankcji, nałożonych na niego przez zaborcę, za wprowadzanie do sztuk teatralnych aluzji do losów ojczyzny. W Cieplicach Bogusławski odzyskał nie tylko równo- wagę fizyczną i psychiczną, lecz także doczekał się politycznej rehabilitacji36. Podczas wyjazdu zagranicznego w 1792 r. Kołłątaj korzystał również z innego dolnośląskiego uzdrowiska w Starym Zdroju (Altwasser), położonego koło Wał- brzycha, do którego także przybywało wielu Polaków. Towarzyszył mu wówczas , marszałek Sejmu Wielkiego oraz współtwórca Kon- stytucji 3 maja, a także Feliks Łubieński. Ówcześnie w Starym Zdroju przebywał też słynny kompozytor Michał Kleofas Ogiński37. Kołłątaj nie był jednak w pełni zadowolony z tego pobytu, zaznaczając, że w Starym Zdroju panują niekorzystne warunki ekologiczne – „złe powietrze”. Kurort w Altwasser miał w opinii pol- skiego gościa również inne braki. W końcu bowiem lata odwiedzało go niewielu kuracjuszy, a dodatkowo przybyłym nie zapewniano odpowiedniej bazy turystycz- no-wypoczynkowej. Skutkiem tego Kołłątaj pisał w ostatnim liście z uzdrowiska: „Stary Zdrój jest miejsce smutne i niemiłe, ale cieplice bardzo przyjemne; pogody bardzo piękne, czego właśnie trzeba było dla moich kąpieli”38. Podobne zastrze- żenia co do kiepskiego poziomu infrastruktury mieszkalnej i leczniczej zgłaszał przejeżdżający tędy kilka lat wcześniej książę Stanisław Poniatowski (15 lipca 1784): „wieś dosyć mizerna, w której domy dla obcych przyjeżdżających do picia wód cale niewygodne”39.

35 Polskie podróże po Śląsku w XVIII i XIX wieku (do 1863), oprac. A. Zieliński, Wrocław– Warszawa–Kraków–Gdańsk 1974, s. 63–64. 36 Listy ze śląskich wód. Z czasopism i pamiętników XIX-wiecznych, wybrał i oprac. A. Zieliń- ski, Wrocław 1983, s. 34. 37 A. Szyperski, Hugo Kołłątaj i inni Polacy w Starym Zdroju, „Kronika Wałbrzyska” 1989, t. 6, s. 181–184. 38 Listy Hugona Kołłątaja pisane z emigracyi w r. 1792, 1793 i 1794, oprac. L. Siemieński, Poznań 1872, s. 16–17: List z 19 sierpnia 1792 r. 39 Stanisława księcia Poniatowskiego Diariusz podróży w roku 1784 w kraje niemieckie przed- sięwziętej, wyd. J. Wijaczka, Kielce 2002, s. 162. 130 ADAM KUCHARSKI

Wyjazdy do czeskich kurortów zdrojowych były jedną z istotniejszych przy- czyn polskich podróży do tego kraju w drugiej połowie XVIII w.40 Już w końcu XVII w. do Karlsbadu, najsłynniejszego czeskiego uzdrowiska, przyjeżdżali polscy dygnitarze. W 1683 r. na kuracji pojawił się , kanc- lerz wielki litewski. Niestety, wyjazd ten nie przywrócił zdrowia starzejącemu się magnatowi, gdyż zmarł on krótko po powrocie do kraju, na początku 1684 r.41 W XVIII w. wyjazdy do wód karlsbadzkich lub „karbadyńskich”, jak je również potocznie określano, stały się częstą praktyką wśród polskiej szlachty i magnaterii. Informacje o wyjazdach znajomych przesyłano sobie niejednokrotnie w listach42. Najbardziej znaną polską osobistością goszczącą w Karlovych Varach na prze- łomie XVII i XVIII w. był z pewnością król August II Wettin. Po raz pierwszy pojawił się on tam już w 1696 r. jako kurfirst saski, a pobyt ten, upływający na wystawnych balach i przyjęciach w towarzystwie pięknej kochanki, komentowano jeszcze długo po jego wyjeździe. Jako polski monarcha August II zjawiał się tam aż trzykrotnie (1705, 1712, 1717), mimo toczącej się ówcześnie wielkiej wojny północnej, wyniszczającej Rzeczpospolitą. W 1705 r. olśnił mieszkańców wspa- niałym orszakiem, liczącym ponad 600 osób. W 1712 r. August II Mocny spotkał się w Karlsbadzie z carem rosyjskim Piotrem I Wielkim43. Wyjazdy tego monarchy „do wód” były podyktowane nie tylko względami politycznymi i towarzyskimi, lecz przede wszystkim miały podłoże zdrowotne. Jego imponująca tusza, w po- łączeniu z bujnym trybem życia i pijaństwem, była przyczyną postępującej cu- krzycy. Rozwijająca się choroba, której ówcześnie nie umiano rozpoznać, skut- kująca pogarszającym się samopoczuciem króla, skłaniała go do coraz częstszych wizyt w pobliskich uzdrowiskach śląskich i czeskich44. Przynajmniej ośmiokrotnie, i to z dużą częstotliwością, bawiła też w Karls- badzie żona Augusta II Krystyna Eberhardyna. Sama wprawdzie niezwiązana z Polską, przywoziła tu jednak polskie damy dworu, jak choćby księżnę Lubo- mirską w 1710 r. Z rodziną Wettinów związany jest inny polski epizod u wód karls- badzkich z owego czasu. Zawitał tutaj mianowicie wojewoda inflancki Józef Kos, preceptor młodego następcy tronu polskiego, Fryderyka, późniejszego króla Au- gusta III Sasa, odbywającego podróż po Europie. Kos brał kąpiele 11–12 czerwca

40 P. Kaczyński, Czeskie przygody polskich oświeconych. Podróże Polaków do Czech w XVIII wieku, „Napis. Tom poświęcony literaturze okolicznościowej i użytkowej” 2005, Seria 11, s. 146–147. 41 J. Wolff, Pacowie. Materiały historyczno-genealogiczne, Petersburg 1885, s. 169. 42 Korespondencja Józefa Andrzeja Załuskiego 1724–1736, oprac. B. S. Kupść, K. Muszyńska, Wrocław–Warszawa–Kraków 1967, s. 610: Antoni Ignacy Gibes do Józefa Andrzeja Zału- skiego, Warszawa, 22 VIII 1736. 43 M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów od Augusta Mocnego do Adama Mickiewicza, Bydgoszcz 1936, s. 4. 44 J. Staszewski, August II Mocny, Wrocław 1998, s. 203. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 131

1711 r., chwaląc lecznicze właściwości tamtejszych ciepłych źródeł. Podziwiał infrastrukturę uzdrowiskową, nadmieniając jednocześnie o przybyciu wielu zna- mienitych gości, szczególnie z dworu saskiego w Dreźnie45. Z XVIII w. zachowały się bardzo nieliczne księgi karlsbadzkich kuracjuszy. Listy gości z pięciu zaledwie przedrozbiorowych lat, choć często ze zdawkowymi wzmiankami notującymi tylko nazwisko, tytuł szlachecki i herb oraz narodowość, dają nam wyobrażenie o skali masowości polskich wojaży do tego uzdrowiska. W 1756 r. przebywało tutaj czterech Polaków (w tym Józef Rudowski), z kolei w 1761 r. m.in. dwaj książęta Sułkowscy. Zachowane listy gości z lat sześćdziesią- tych (1763, 1768, 1769) notują wiele polskich nazwisk, których właściciele hojnie dopisywali sobie tytuły, nie zawsze rzeczywiste, grafów, książąt i hrabiów. Wśród „chevalierów, comtów i prinzów” nie zabrakło przedstawicieli najmożniejszych rodów Rzeczypospolitej: Radziwiłłów, Jabłonowskich, Sanguszków, Potockich, Czartoryskich i Lubomirskich46. Notki te nie informują nas wprawdzie o przebiegu kuracji ani o wrażeniach polskich gości, ale dają wyobrażenie o znaczeniu tury- styki uzdrowiskowej w tym czasie. W czerwcu 1785 r. w drodze na zachód Europy Karlsbad odwiedziła Izabela Lubomirska z Czartoryskich, przeznaczając czas na prawie półtoramiesięczny odpoczynek i kurację47. Lubomirskiej towarzyszył jej zięć Stanisław Kostka Po- tocki. Podczas trwającej cztery tygodnie kuracji oddawano się również niezwykle ożywionemu życiu kulturalno-towarzyskiemu, korzystając z obecności intelektu- alnych elit Europy, w osobach m.in. Goethego i Herdera. Równocześnie w uzdro- wisku przebywał książę Adam oraz Grzegorz Piramowicz. Z inicjatywy Lubomirskiej w połowie lipca większość towarzystwa udała się do Włoch48. W 1792 r. Stanisław Kostka Potocki, zmęczony aferami towarzyskimi i politycznymi, przyjechał tutaj ponownie dla odbycia kuracji49. W latach 1792– 1795, jeszcze na krótko przed śmiercią, kilkakrotne wyjazdy kuracyjne do Karls- badu i Cieplic podejmował nadworny architekt Stanisława Augusta Poniatow- skiego Jan Chrystian Kamsetzer50.

45 Podróże królewicza polskiego późniejszego króla Augusta III (Niemcy–Francja–Włochy) 1711–1717, wyd. A. Kraushar, cz. 1, Lwów 1906, s. 10. 46 M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 3–4, 8–10. 47 J. Michalski, Lubomirska z Czartoryskich Izabela, w: PSB, t. 17, s. 627. 48 B. Majewska-Maszkowska, T. Jaroszewski, Podróż Stanisława Kostki Potockiego do Włoch w latach 1785–1786 w świetle jego korespondencji z żoną, w: Sarmaria artistica. Księga pamiątkowa ku czci Profesora Władysława Tomkiewicza, red. J. Białostocki i in., Warszawa 1968, s. 212–213. 49 B. Grochulska, Potocki Stanisław Kostka, w: PSB, t. 27, s. 159–160. 50 M. Królikowska-Dziubecka, Podróże artystyczne Jana Chrystiana Kamsetzera (1776–1777; 1780–1782), Warszawa 2003, s. 44. 132 ADAM KUCHARSKI

Na uwagę zasługuje okolicznościowa wizyta w Karlsbadzie Franciszka Ksa- werego Bohusza, polskiego jezuity udającego się w podróż naukową po Europie Zachodniej. Zaledwie jednodniowy pobyt (13 września 1777) stał się kanwą do bardzo szczegółowych notatek. Bohusz, który zatrzymał się tam „dla nasycenia ciekawości”, opisał dokładnie sposób warzenia soli z gorących wód solanko- wych oraz podał najistotniejsze fakty z historii uzdrowiska. O źródłach „Szprudel i Mulkbat” pisał: „bardzo są gorące i ostry swąd mineralny wydają”. Jednak najbar- dziej urzekła go stała i fachowa opieka lekarska roztaczana nad kuracjuszami oraz funkcjonalność i architektura urządzeń zdrojowych: „Są tam umyślnie dla wygody chorych na kurację przyjeżdżających łazienki, dwie między niemi dla dystyngo- wanych, znaczniejsze tabliczkami porcelanowemi, zewnątrz wysadzane, w któ- rych pacjent wygodnie kąpieli używać może”51. Nie mniej drobiazgowo swój dwukrotny pobyt w Karlsbadzie utrwalił sta- rosta białocki Maciej Dulski. Po raz pierwszy przybył do uzdrowiska wraz z żoną 3 czerwca 1790 r.52 Autor diariusza skrupulatnie wyliczał rodzaje i godziny ku- racji. Wiemy stąd, że lecząc swoje dolegliwości urologiczne, pił wody mineralne już o godzinie 5 rano, a następnie korzystał z kąpieli. Z jego zapisek wiemy także, że jego leczenie nadzorował etatowy lekarz nacji polskiej „doktor de Gruber, który zawsze był doktorem Polaków”53. Małżeństwo Dulskich podczas pobytu w ku- rorcie prowadziło niezwykle aktywny tryb życia. Czas wypełniały im spacery, wizyty i rewizyty licznych gości. Wielkim atutem tego opisu podróży są liczne wzmianki natury muzycznej, obrazujące kulturowy aspekt wypoczynku i terapii. Autor wspominał o balach, koncertach, asamblach i operach organizowanych w uzdrowiskach dla kuracjuszy z towarzystwa, wśród których nigdy nie brako- wało przybyszy z Rzeczypospolitej54. Niewątpliwie jednym z najsławniejszych staropolskich pacjentów w Karls- badzie był „książę poetów”, biskup Ignacy Krasicki. Po raz pierwszy zjawił się tam około 1783 r. Jednak zapamiętano przede wszystkim jego drugi pobyt, w tra- gicznym dla Rzeczypospolitej 1795 r., trwający osiem tygodni (28 maja – 22 lipca). Krasicki przybył dwoma powozami ze skromną świtą, w skład której wchodził osobisty lekarz, kapelan, kamerdyner, dwóch kucharzy i tyluż lokajów. Witany hejnałem z wieży ratuszowej, zajął kwaterę w okazałej kamienicy położonej przy rynku głównym55. Krasicki był świadkiem zmiany rodzaju terapii wodoleczniczej, która w trakcie jego pierwszego pobytu miała raczej charakter bierny i polegała głównie na piciu

51 F. K. Bohusz, Diariusz wojażu 1777–1778, „Kronika Rodzinna” 1885, t. 12, nr 4, s. 100. 52 Biblioteka Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, rkps 1165, k. 43. 53 Ibidem. 54 Zob.: Z. Chaniecki, Macieja Dulskiego muzyczne relacje i opinie z europejskich wojaży w la- tach 1788–1792, „Forum Muzykologiczne” 2004, nr 1, s. 37–47. 55 M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 13–19. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 133 dużych ilości wody mineralnej (nawet kilkudziesięciu porcji dziennie), które przyjmowano, leżąc wygodnie na łóżkach. Potem następował tydzień kąpieli w ciepłym źródle. Zmiana była niewygodna dla kuracjuszy, ponieważ po lecz- niczy napój należało się udać na własnych nogach do źródła bardzo wcześnie rano (około godziny 5)56. Ostatnie lata niepodległego bytu Rzeczypospolitej obfitowały w przyjazdy do Karlsbadu polskich polityków, szukających tam spokoju, a czasem azylu w tym trudnym okresie. Na długą, wielomiesięczną kurację przyjechał latem 1793 r. minister Julian Chreptowicz, załamany śmiercią syna Ignacego, z którym wiązał duże nadzieje. Przebywał tutaj aż do początku 1794 r., „dla konserwacji zdrowia na usługach Rzplitej starganego”57. Z kolei 27 kwietnia 1794 r. przybył tu rozgo- ryczony prezydent Krakowa Filip Lichocki, usunięty z urzędu przez władze insu- rekcji kościuszkowskiej. Fakt ten musiał przeżyć Lichocki bardzo mocno, gdyż nie wrócił do Krakowa nawet po rychłym upadku powstania i austriackiej propo- zycji powrotu na zajmowany urząd, co tłumaczył słabym zdrowiem58. Pamiętny w Karlsbadzie był 1795 r., nie tylko z okazji powtórnego przyjazdu na kurację Johanna Wolfganga Goethego, lecz także z powodu dużej frekwencji Polaków u źródeł karlsbadzkich. W atmosferze agonii państwa przybywały tam grupy szlachty i magnaterii polskiej z różnych stron kraju. Oprócz Krasickiego pojawili się wówczas również inni notable, przede wszystkim biskup poznański Ignacy Raczyński (przyjechał ponownie w 1798), następnie Ksawery Krasicki, młodszy brat arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz bibliotekarz i profesor Akademii Krakowskiej, Jacek Przybylski. Z pewnością jednak największym wydarzeniem było przybycie w końcu czerwca tegoż roku Adama Kazimierza Czartoryskiego, generała ziem podolskich, który zjawił się ponownie w roku następnym. W ostatnim dziesięcioleciu XVIII w. w cieplicach karlsbadzkich także nie za- brakło Polaków. Drukowane corocznie (od 1795) listy gości pozwalają dokładnie określić częstotliwość polskich wojaży. I o ile w 1799 r. zanotowano tylko jed- nego Polaka, osławionego hazardzistę Michała Walickiego z Warszawy, wpraw- dzie ze świtą pół tuzina służby, to w granicznym 1800 r. Karlsbad znów zapełnił się grafami i książętami z polskiego towarzystwa. Przybyli przedstawiciele wielu możnych rodów: Potockich, Zamoyskich, Wielopolskich i Lubomirskich59. Liczne kolonie polskie, które prawie co roku pielgrzymowały do karlsbadzkich cieplic, stanowiły dla obywateli nieistniejącego od niedawna kraju namiastkę ojczyzny. Podczas spotkań towarzyskich komentowano aktualne wydarzenia i roztrząsano sytuację polityczną Polski. W 1796 r. w Karlsbadzie bawiła dość liczna grupa, na

56 Ibidem, s. 21–26. 57 K. Tracki, Ostatni kanclerz litewski Joachim Litawor Chreptowicz, Wilno 2007, s. 72, 235. 58 C. Bąk-Koszarska, Lichocki Filip Nereusz, w: PSB, t. 17, s. 295. 59 M. Szyjkowski, Polskie peregrynacje do Pragi i Karlowych Warów, s. 42–43, 51–52. 134 ADAM KUCHARSKI czele której stali: Ignacy Krasicki, kanclerz wielki litewski , wojewodzina wileńska Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa oraz bywalec kasyn Michał Walicki. Głównym tematem rozważań tego towarzystwa była tragiczna śmierć młodziutkiej księżnej Rozalii z Chodkiewiczów Lubomirskiej, straconej dwa lata wcześniej w Paryżu przez francuskie władze rewolucyjne. Dyskusjom sprzyjała obecność jej męża księcia Aleksandra Lubomirskiego, który wraz z ma- łoletnią córką przybył szukać ukojenia u wód60. Mimo ogromnej popularności tego kurortu w kręgach polskiej szlachty i mag- naterii i jego stosunkowo niewielkiej odległości od polskich granic, podnoszono również kwestię niebezpieczeństw wiążących się z wyjazdem zagranicznym. Do- tyczyło to zwłaszcza pań planujących wyjazd w trakcie działań wojennych. Bi- skup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński wyrażał obawy związane z podróżą do Karlsbadu, z powodu „słabości w nogach”, starościny wolbromskiej Urszuli Dembińskiej: „dlatego w ustawicznej zostaję bojaźni, ażeby różne przykrości przywiązane do zuchwałości każdego wojska nie zepsuły tego wszystkiego, co Kaldzbad naprawi”61. Nieco mniejszą popularnością cieszyło się wśród Polaków inne czeskie uzdro- wisko, położone w Teplicach, chociaż ono również przyciągało wielu kuracjuszy z Rzeczypospolitej. Jednymi z bardziej znanych polskich pacjentów byli Pacowie, biskup wileński Mikołaj oraz hetman litewski i wojewoda wileński Michał, którzy w grudniu 1678 r. uzyskali pozwolenie polskiego sejmu, aby „dla poratowania zdrowia, na ustawicznych Rzplitey usługach utraconego, wyjechać extra Regnum do Cieplic”. Wyjazd doszedł do skutku na wiosnę następnego roku62. W 1717 r. przebywał tam król August II Mocny, po wcześniejszym pobycie w Karlsbadzie. Wówczas do Teplic przybył także Ignacy Zawisza, miecznik litewski, w towarzy- stwie Kazimierza Ogińskiego, późniejszego wojewody trockiego. Młodzi szlach- cice przyjechali tam bynajmniej nie z powodu choroby, lecz aby zaoferować swoje usługi królowi, którego nie zastali w Dreźnie. Pomimo dwutygodniowego pobytu w urokliwych Teplicach, „mieście pięknym między skałami w Czechach”, jak pisał Zawisza, nie podał on żadnych szczegółów kuracji króla. Bardziej zainte- resowały go miejscowe przepisy porządkowe, zabraniające noszenia broni: „To miasto ma osobliwsze swoje przywileje, iż żaden z szpadą chodzić po ulicach nie jest w swojej mocy, i tak tylo z trzciną chodzić każdemu wolno”63.

60 A. Kraushar, Ofiara terroryzmu: legenda i prawda o tragicznym zgonie Rozalii z Chodkiewi- czów ks. Lubomirskiej ściętej w Paryżu, w roku 1794, Kraków 1897, s. 11. 61 A. S. Krasiński, Listy do Urszuli z Morsztynów Dembińskiej (1789–1790), oprac. A. Fal- niowska-Gradowska, Kraków 2004, s. 65–66: Adam Stanisław Krasiński do Urszuli Dem- bińskiej, 28 IV 1790 Kraków. 62 J. Wolff, Pacowie, s. 135, 182–183. 63 [I. Zawisza], Notacya Ignacego Zawiszymiecznika wielkiego księstwa litewskiego (1712– 1715), w: K. Zawisza, Pamiętniki, wyd. J. Bartoszewicz, Warszawa 1862, s. 371–372. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 135

W 1700 r. zmarł w Teplicach jezuita Adam Kochański, sławny fizyk i mate- matyk, który w ostatnich latach życia leczył się tam z częściowego paraliżu prawej strony ciała. W 1695 r., po uzyskaniu zgody królewskiej, udał się tam na dłuższą kurację (przybył 2 grudnia). Z listów wysyłanych do Gottfrieda Wilhelma Leib- nitza wiemy, że nie zaprzestał badań naukowych, gdyż zabrał ze sobą asystenta, którego zadaniem miało być sporządzanie przyrządów koniecznych do przeprowa- dzania eksperymentów naukowych. Sławny naukowiec miał zapewnione wszelkie wygody. Zamieszkał w pałacu czeskiego magnata Jana Marka de Clari-Aldringen, swego mecenasa i przyjaciela. Kochański nie poprzestawał wyłącznie na trady- cyjnej wodoleczniczej terapii. Parał się nie tylko uznanymi dziedzinami wiedzy, lecz także alchemią, bezskutecznie szukając w Czechach pierwiastka o uniwer- salnych właściwościach leczniczych, który pozwoliłby mu przedłużyć zbliżające się do kresu życie64. Znamienny jest fakt, że uzdrowiskowy pobyt Kochańskiego zdominowała działalność naukowa, owocująca m.in. próbami skonstruowania perpetuum mobile. Spośród 13 listów pisanych z cieplic przez Kochańskiego do Leibniza tylko dwa wspominają zdawkowo o jego kondycji zdrowotnej: gdy pisał o oczekiwaniu na rozpoczęcie kuracji z nadejściem wiosny oraz donosił o braniu intensywnych kąpieli, tłumacząc tym dłuższe milczenie65. Cytowane na samym początku tego artykułu ironiczne uwagi na temat podróży uzdrowiskowej autorstwa Ignacego Krasickiego skierowane były do księcia Sta- nisława Poniatowskiego. Jednak nie zniechęciło to bratanka ostatniego króla pol- skiego do zwiedzania i korzystania z zagranicznych ośrodków zdrojowych. Pod- czas podróży do krajów niemieckich (1784) opisał obszernie urządzenie kurortu w Bad Pyrmont, chwaląc wygodne umieszczenie 16 łazienek na wprost pokojów pacjentów, a w Karlsbadzie zauważył wyraźną przewagę stosowania kuracji pitnej nad kąpielową. W czeskich Teplicach zażył kuracji wodnej „dla spróbowania”, lecz był wyraźnie zdegustowany faktem wspólnych kąpieli wielu osób w jednym basenie: „przez co może, wszedłszy zdrowym, zostać chorym, przeto więc należy kazać dobrze wychędożyć i wodę wypuścić”66. W 1786 r. leczył się w Teplicach ostatni kasztelan poznański Rafał Gurowski, który z tej okazji napisał wiersz Choroba JW-o hrabi będącego w Cieplicach 12 sierpnia dla poratowania zdrowia roku 1786. Te na pochwałę zrzodła napisał wierszem łacińskim i polskim językiem i te zostawił do przybicia przy zrzodle.

64 E. Elster, Adam Kochański T. J. najwybitniejszy przedstawiciel Polski na europejskim terenie naukowym u schyłku XVII wieku, Rzym 1954, s. 27–28, 33–34. 65 Korespondencja Adama Adamandego Kochańskiego SJ, oprac. B. Lisiak przy współpracy L. Grzebienia, Kraków 2005, s. 366, 385: Listy do Gottfrieda Wilhelma Leibniza z 8 II 1696 oraz 18 VII 1696. 66 Stanisława księcia Poniatowskiego Diariusz podróży, s. 66–67, 192–193. 136 ADAM KUCHARSKI

Użycie nazwy Cieplice było mylące dla niektórych badaczy, którzy identyfikowali je z Cieplicami na Śląsku zamiast z czeskimi Teplicami67. Wielu Polaków udawało się na kurację również do cieplic w Cheb (Eger), poło- żonych nieopodal Karlovych Varów. Leczył się tutaj m.in. Ignacy Krasicki (1797). Była to kontynuacja kąpieli branych wcześniej w Karlsbadzie. Z korespondencji wynika, że kilkudniowa kuracja w Eger ograniczyła się do picia tamtejszych wód mineralnych. Z powodu pośpiechu związanego z koniecznością zdążenia do Ber- lina na urodziny Fryderyka Wilhelma II, jak donosił sekretarz Krasickiego, miano zabrać w dalszą drogę zapas wód leczniczych i kontynuować kurację w trakcie po- dróży68. Pierwszy pobyt Krasickiego był planowany już pięć lat wcześniej (1792). Sławny biskup poeta wybierał się wówczas do Eger na kurację zaordynowaną przez jego lekarzy. W tym celu prosił o zgodę na wyjazd zagraniczny króla pru- skiego. Ostatecznie cel wyjazdu wówczas się zmienił i Krasicki pojechał latem 1792 r. do Baden69. Uzdrowisko w Eger cieszyło się sławą niezwykle skutecznego, gdyż polscy lekarze zalecali wyjazd do niego nawet w przypadkach częściowego paraliżu. Świadczy o tym relacja Stanisława Wodzickiego, który w 1787 r. przy- wiózł do „wód egerskich” swego ojca, który spadł z konia w trakcie polowania70. Od początku drugiej połowy XVIII w. coraz większą popularność zyskiwało także uzdrowisko w słowackim Bardiowie. W nieodległym od granic Rzeczypo- spolitej kurorcie chętnie prowadzono zakulisowe narady. W czerwcu 1764 r. wo- jewoda i kasztelan krakowski Antoni Lubomirski, gorliwy stronnik saski, nama- wiał tam hetmana Jana Klemensa Branickiego do zorganizowania konfederacji na południowo-wschodnich terenach kraju71. Dnia 18 sierpnia 1798 r. doszło tam do incydentu, zakończonego aresztowaniem Ignacego Potockiego przez władze au- striackie pod zarzutem działań spiskowych. Incydent ten świadczy o prowadzeniu działalności niepodległościowej przez polskich działaczy tuż po III rozbiorze. Ku- rorty były doskonałym miejscem do tajnej działalności ze względu na możliwość nawiązywania kontaktów pod pozorem kuracji. Tendencję tę potwierdza również spotkanie w Karlsbadzie (lato 1797), w którym wzięli udział: Stanisław Mała- chowski, Ignacy Potocki, Michał Kochanowski i Stanisław Woyczyński, debatu- jący nad sposobami odzyskania niepodległości72.

67 R. Kincel, U szląskich wód, s. 47. 68 Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2: (1781–1801), s. 684: Ignacy Krasicki do Anto- niego Krasickiego, 31 VIII 1797, Karlsbad. 69 Ibidem, t. 2, s. 567–569: Ignacy Krasicki do Fryderyka Wilhelma II, 4 VI 1792 Lidzbark Warmiński. 70 S. Wodzicki, Wspomnienia z przeszłości od roku 1768 do roku 1840, Kraków 1873, s. 206– 207. 71 J. Michalski, Lubomirski Antoni, w: PSB, t. 18, s. 7. 72 Z. Zielińska, Potocki Ignacy, w: PSB, t. 28, s. 13. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 137

Kolejnym ważnym celem polskich wyjazdów wodoleczniczych w XVIII w. było Baden, położone pod Wiedniem. Miejscowość ta cieszyła się sławą i uzna- niem w Rzeczypospolitej jeszcze w XVII w., głównie za sprawą kuracji króla Władysława IV Wazy w 1638 r., którą szczegółowo opisał wojewoda ruski Jakub Sobieski73, członek jego orszaku, oraz osobisty lekarz Maciej Vorbek-Lettow74. W XVIII w. także nie zabrakło tam znamienitych gości z Polski. W latach 1768– 1771 w Dreźnie przebywał wraz z matką i rodzeństwem kasztelan wileński Maciej Radziwiłł. W tym czasie przyjeżdżał na okresowe kuracje do Baden75. U schyłku stulecia bawił tutaj dwukrotnie, w latach 1792–1793, pomiędzy kuracjami karls- badzkimi, biskup poeta Ignacy Krasicki. Niestety, jego pamiętnik, pisany od 1784 r., zaginął, pozbawiając czytelnika wielu interesujących wiadomości na temat życia kuracjuszy w osiemnastowiecznym uzdrowisku76. Dzięki zachowanej korespondencji z tych kuracji wiemy, że leczenie podjęte w 1792 r. przyniosło Krasickiemu wyraźną poprawę zdrowia. Biskupowi wyraźnie pomogły tamtejsze wody, gdyż tak zdrowy nie czuł się już od kilku lat. W związku z tym snuł optymistyczne rokowania na przyszłość: „Z łaski Bożej dobrze mi wody posłużyły i czerstwy jestem, a ostatek złego pomału się wykorzeni, jak mówi doktor”77. Efekty kuracji wspominał jeszcze w następnym roku, w liście do przyjaciela, gdzie z detalami, chociaż nie bez ironii, opisał zarówno właściwości fizyczne samej wody, jak i zastosowaną na jego osobie terapię. W przypisach do własnego listu Krasicki pozwolił sobie na sarkastyczne uwagi: „Wody jego [Baden – A. K.] są ciepłe. Są takie bez stosowania żadnej sztuki, czerpiąc ciepło z ogni podziemnych, jak wiadomo wszystkim, osobliwie panom z fakultetu lekarskiego, którzy zapewniają każdego nowo przybyłego o ich zbawiennym działaniu”78. Z treści listu wynika, że Krasickiego poddano męczącej turze 29 zabiegów ką- pielowych przeprowadzanych w 29 różnych porach dnia. W związku z tą dość niecodzienną diagnozą pacjent skomentował te pseudonaukowe rachuby, snute w wieku racjonalizmu, z właściwym sobie dowcipem: „Dwadzieścia dziewięć. [...] Bogowie lubią liczby nieparzyste, Pitagoras przypisywał liczbom nadprzyro- dzone właściwości, a słuszność jego poglądu potwierdza się szczególnie w naszym stuleciu, które wielkim poważaniem otacza ludzi oddających się rachunkom”79.

73 J. Sobieski, Peregrynacja po Europie (1607–1613). Droga do Baden (1638), oprac. J. Dłu- gosz, Wrocław 1991, s. 223–270. 74 M. Vorbek-Lettow, Skarbnica pamięci. Pamiętnik lekarza króla Władysława IV, oprac. E. Galos, F. Mincer, red. W. Czapliński, Wrocław 2006, s. 110–122. 75 Z. Anusik, A. Stroynowski, Radziwiłł Maciej, w: PSB, t. 30, s. 285. 76 Z. Goliński, Krasicki Ignacy, w: PSB, t. 15, s. 148. 77 Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 570–571: List z 26 sierpnia 1792. 78 Ibidem, s. 586–587. 79 Ibidem, s. 587. 138 ADAM KUCHARSKI

Ton listu zdradza też nikły autorytet, jakim cieszyli się u Krasickiego leczący go medycy. Kąpiele w „bynajmniej nie woniejących” wodach, jak zapisał autor, poprzedziły długie narady medyczne: Przed ich [kąpieli – A. K.] wypróbowaniem trzeba było przejść przez zwyczajny w takich okolicznościach ceremoniał, odbyło się konsylium, przyszedłem żółty jak szafran, zapłaciłem, rozprawiano nade mną, po czym dowiedziałem się, że prze- byłem żółtaczkę. [...] Dumni z odkrycia, starsi przepisali kurację, a młodsi przyklas- nęli orzeczeniu [...], wskutek czego – przechodząc kolejno z barwy szafranowej w pomarańczową, z pomarańczowej w nagietkową, z nagietkowej w rumianą jak zorza zaranna, skończyłem na maści bułanej i w tym kolorze miałem zaszczyt asy- stować przy wjeździe Ich Cesarskich Mości80. Burzliwe lata dziewięćdziesiąte XVIII w. były okresem, gdy Baden stało się modnym kurortem, w którym polska arystokracja szukała wytchnienia i bezpie- czeństwa. Nierzadko przyjeżdżały tam wyłącznie żony i córki polskich magnatów, zostawiając w kraju zajętych polityką mężów i ojców. Uciekając przed powsta- niem kościuszkowskim, w maju 1794 r. przybyła do Baden młodziutka, słynąca z urody Zofia Czartoryska, córka Adama Kazimierza, z matką Izabelą i siostrą Marią81. Na stałe z wodami badeńskimi związał się w końcu XVIII w. sławny literat Józef Maksymilian Ossoliński, który po ostatecznej emigracji z kraju w 1795 r. często przebywał w Baden, gdzie też znajdowała się jego ulubiona rezydencja. W kurorcie tym napisał zbiór opowiadań Wieczory badeńskie82. Na początku XIX w. na kurację przyjeżdżał tu trzykrotnie (1802, 1803, 1808) biskup inflancki Jan Nepomucen Kossakowski, który zmarł i został pochowany w Baden w 1808 r.83 Uzdrowiska zachodnioeuropejskie, które w XVII w. wśród peregrynujących Polaków cieszyły się nikłą popularnością, w następnym stuleciu zaczęły być czę- ściej odwiedzane. Szczególnie dwa centra zdrojowe przyciągały w XVIII w. liczną klientelę z Rzeczypospolitej: niemiecki Akwizgran i belgijskie Spa. W 1740 r. do Akwizgranu wybrał się biskup Józef Sapieha, któremu towarzyszyli Ignacy i Jan Łopacińscy84. Najbardziej znanym polskim kuracjuszem w Akwizgranie w pierw- szej połowie stulecia był Stanisław Poniatowski, późniejszy monarcha, ostatni na polskim tronie. Przybył on tutaj w sierpniu 1748 r. zaledwie jako szesnastoletni młodzieniec. Spełniał tym samym wolę rodziców, traktujących ten wyjazd pro- filaktycznie jako sposób na polepszenie słabego zdrowia syna. Poniatowski kon-

80 Ibidem, s. 584: Ignacy Krasicki do Ahaswera Henryka Lehndorffa, 10 III 1793, Dubiecko. 81 Z pamiętnika Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej, „Kronika Rodzinna” 1887, t. 14 (22), s. 712. 82 T. Zielińska, Poczet polskich rodów arystokratycznych, Warszawa 1997, s. 209. 83 L. Żytkowicz, Kossakowski Jan Nepomucen, w: PSB, t. 14, s. 267. 84 B. Łopuszański, Sapieha Józef Stanisław, w: PSB, t. 35, s. 25. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 139 tynuował tradycje rodzinne, gdyż po przybyciu opiekę nad nim roztoczył słynny lekarz Cappel, u którego wcześniej leczył się jego ojciec85. Dnia 20 czerwca 1781 r. na dłuższą kurację do Akwizgranu zawitała Izabela Lubomirska. Przebywała tutaj ponad miesiąc, spędzając czas na braniu kąpieli, które rozpoczęły się już następnego dnia po przyjeździe, ale prowadziła także in- tensywne życie towarzyskie. Bywała na balach, spektaklach teatralnych, a podczas licznych wycieczek zwiedzała okolice, np. Maastricht. W zachowanej księdze wy- datków tego wojażu notowano szczegółowo wszelkie opłaty uiszczane za kąpiele, porady lekarskie, sztuki teatralne i podróże. Dlatego wiemy, że np. 25 czerwca wydała 17 luidorów86. Położone jeszcze dalej na zachód Spa także było często odwiedzane przez Po- laków. Kilkakrotnie przebywała tam na kuracji Izabela Lubomirska z Czartory- skich. Zawitała do tego uzdrowiska już w trakcie swojej pierwszej podróży zagra- nicznej w 1759 r. wraz z mężem, marszałkiem wielkim koronnym Stanisławem Lubomirskim. Przyjazd młodej damy, liczącej sobie wówczas zaledwie 23 lata, nie był podyktowany względami zdrowotnymi, lecz chęcią zawarcia znajomości wśród europejskiej socjety. Wiosną 1766 r. Lubomirscy ponownie udali się na krótki odpoczynek i kurację do Spa87. Jednak już wiosną następnego roku Izabela Lubomirska przebywała w tym słynnym uzdrowisku bez małżonka88. Kolejna jej wizyta w Spa nastąpiła po upływie 15 lat. Zjawiła się tam w sierpniu 1781 r., po prawie dwumiesięcznym pobycie w kurorcie akwizgrańskim. W księdze rachun- kowej dokładnie notowano kwoty wydawane m.in. na zabiegi lecznicze, a pod datą 16 sierpnia zapisano wynajęcie środków transportu i siedmiu koni z Akwizgranu do Spa89. Księżna Lubomirska, przebywająca w tych nieodległych od siebie ku- rortach także rok wcześniej, była ważną postacią na firmamencie gwiazd towarzy- stwa europejskiej arystokracji. Jak zauważył bawiący tam również wtedy pamięt- nikarz inflancki Karl Heinrich von Heyking, wokół Lubomirskiej ogniskowało się życie towarzyskie, mimo że nie zabrakło w tymże sezonie takich znakomitości jak cesarz Józef II, książę pruski Henryk i słynny niemiecki pisarz baron Friedrich Melchior von Grimm. Zresztą sam Heyking także chwalił się znajomością z mar- szałkową, a wspomnienia tego wspaniałego lata psuły mu jedynie długi karciane, które zaciągnął w Spa i Akwizgranie90.

85 S. Poniatowski, Pamiętniki, tłum. i oprac. W. Konopczyński, S. Ptaszycki, t. 1, cz. 1, Warsza- wa 1915, s. 15–16. 86 AGAD, Archiwum Potockich z Łańcuta, sygn. 141, s. 9–12. 87 B. Majewska-Maszkowska, Mecenat artystyczny Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej 1736–1816, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, s. 22, 32. 88 J. Michalski, Lubomirska z Czartoryskich Izabela, w: PSB, t. 17, s. 626–627. 89 AGAD, Archiwum Potockich z Łańcuta, sygn. 141, s. 13. 90 K. H., Heyking, Wspomnienia z ostatnich lat Polski i Kurlandii 1752–1796, w: Polska stani- sławowska w oczach cudzoziemców, oprac. W. Zawadzki, Warszawa 1963, t. 1, s. 137–138. 140 ADAM KUCHARSKI

Tak częste wizyty Lubomirskiej w Spa pozwalają wnioskować, że był to jej ulubiony kurort. Na jego wzór, choć na mniejszą skalę, miała rozbudowywać pol- skie uzdrowisko w Krzeszowicach, gdzie jej ojciec książę August Czartoryski, tuż po odkryciu leczniczych właściwości tamtejszych wód (1789), wzniósł w roku następnym pierwsze łazienki. Potwierdzeniem tego założenia są słowa doktora Leopolda de Lafonteina, autora pierwszej monografii krzeszowickiego uzdro- wiska (1789), który twierdził, że Izabela Lubomirska w ciągu kilku lat przeistoczy Krzeszowice w „małe Spa”91. Kurort nie mógł narzekać na brak reklamy. Już na początku istnienia tu uzdrowiska zawitał do Krzeszowic król Stanisław August (1787), a w następnych latach przyjeżdżali tam także znany historyk Adam Na- ruszewicz oraz rysownik Zygmunt Vogel. W 1790 r. w uzdrowisku gościł Johann Wolfgang Goethe. Zachwycony tymi planami był Ignacy Krasicki, stały bywalec uzdrowisk. Z entuzjazmem pisał w korespondencji, że Krzeszowice „staną się polskim Spa”. Poznawszy ambitne projekty tej inwestycji, lokowanej w urokliwej okolicy, nie posiadał się z podziwu nad planowaną z rozmachem infrastrukturą kurortu, która miała przyćmić pierwowzór: Wody tamtejsze mają być wspaniałe [...], będą tam urocze promenady, marmurowe łazienki, dom przedziwnie piękny, pawilonów bez miary dla kąpiących się płci obojga, mężczyzn i niewiast, dla poddających się zabiegom, dla karciarzy i kar- ciarek, tancerzy i tancerek; słowem, Spa to dziura92. W 1765 r. do Spa zawitał biskup poznański i warszawski Teodor Kazimierz Czartoryski. Schorowany dostojnik kościelny, „czując nadwątlone siły, za pozwo- leniem stanów jeździł do Spaa w czerwcu 1765 r.”. Hierarcha kościelny istotnie musiał być bardzo chory, gdyż w uzdrowisku spędził około pół roku i do kraju po- wrócił dopiero na początku 1766 r. Kuracja przedłużyła mu życie zaledwie o dwa lata, gdyż niebawem zmarł na zapalenie opłucnej93. W drugiej połowie stulecia uzdrowiska były dla polskiej magnaterii już nie tylko miejscem, w którym poddawano się zabiegom medycznym, lecz przede wszystkim intensywnemu życiu towarzyskiemu arystokracji. Zmianę rozumienia roli kurortu i charakteru pobytu w nim dobrze obrazuje wyjazd Izabeli Czartory- skiej do Spa latem 1773 r. w towarzystwie męża i dwóch adoratorów. W istocie nie była to podróż lecznicza, lecz wyjazd o czysto rekreacyjnym charakterze. Pobyt w słynnym niderlandzkim uzdrowisku księżna traktowała jako czas przeznaczony

91 J. Zalitacz, Uzdrowisko Krzeszowice i okolice, Chrzanów 2006, s. 23–24; B. Majewska- -Maszkowska, Krzeszowice – Uzdrowisko księżny marszałkowej, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 1970, t. 15, z. 2, s. 115–147. 92 Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 144: Ignacy Krasicki do Ahaswera Henryka Lehndorffa, 12 XII 1782, Lidzbark Warmiński. 93 W. Konopczyński, Czartoryski Teodor, w: PSB, t. 4, s. 299. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 141 na wypoczynek, zabawy towarzyskie oraz prowadzenie skomplikowanych gier sercowych w postaci równoczesnego romansu z byłym rosyjskim ambasadorem w Warszawie Mikołajem Repninem oraz francuskim księciem diukiem de Lauzun. Sprawy tak delikatnej materii skomplikował dodatkowo, krótkotrwały wpraw- dzie, przyjazd do Spa hetmana Klemensa Branickiego, od dawna zakochanego w Izabeli Czartoryskiej. Ostatecznie księżna, znudzona eleganckim towarzystwem i wiecznie zatłoczonym deptakiem kurortu, przez Brukselę powróciła do Paryża94. Symptomatyczny jest fakt, że wspomniany francuski książę opisał w pamięt- niku wyłącznie towarzyskie aspekty swego pobytu w uzdrowisku, nie wspomi- nając ani słowem o jakiejkolwiek kuracji. Informował o relacjach pomiędzy rywa- lizującymi o względy Czartoryskiej mężczyznami. Zaznaczył też, że ulubionym zajęciem księżnej było powożenie angielskim zaprzęgiem konnym, a Spa opusz- czono dopiero w momencie, gdy kurort całkowicie opustoszał i zupełnie zamarło bujne życie towarzyskie95. Niezwykle ożywione życie erotyczne Izabeli Czarto- ryskiej, prowadzone m.in. w zagranicznych uzdrowiskach, nie było niechlubnym wyjątkiem w tej warstwie społecznej, jednak pod wieloma względami jest ona postacią wyjątkową, skoro historycy obyczajowości z dużą dozą prawdopodobień- stwa twierdzą, że żadne z jej dzieci nie było potomkiem jej męża, generała ziem podolskich Adama Kazimierza Czartoryskiego96. Kurort w Spa, tętniący życiem kosmopolitycznej europejskiej arystokracji, był zatem przede wszystkim areną spotkań towarzyskich. Specyfikę tego uzdrowiska dobrze uchwycił hrabia Stanisław Jerzy Mniszech, opisujący zalety tutejszych źródeł, ale przede wszystkim ich malownicze położenie wśród lasów i parków. Za- uważył on, że Spa jest niewielką miejscowością o charakterze rolniczym, w której naliczył mniej niż 70 domów. Latem kurort zapełniał się ogromną liczbą turystów, natomiast zimą prawie kompletnie pustoszał. Pobyt kuracyjny we wrześniu 1789 r. Mniszech wypełnił przede wszystkim spacerami po publicznych promenadach, oglądaniem sztuk teatralnych oraz udziałem w balach i asamblach97. Ze względu na częstą obecność koronowanych głów, ministrów i wojskowych, Spa było także idealnym miejscem dla polityków i agentów rządowych, szukają- cych tam sojuszy i kontaktów politycznych. Książę Józef Poniatowski wykorzy- stał swój pobyt w tym belgijskim uzdrowisku (sierpień – październik 1793) do wnikliwych obserwacji walk koalicji z republikańską Francją oraz informowania

94 G. Pauszer-Klonowska, Pani na Puławach. Opowieść o Izabeli z Flemmingów Czartory- skiej, Warszawa 1988, s. 37–38. 95 Duc de Lauzun, Pamiętniki, przekład, wstęp i przypisy S. Meller, Warszawa 1976, s. 87–89. 96 Z. Kuchowicz, Z badań nad stanem biologicznym społeczeństwa polskiego, s. 108. 97 Biblioteka Zakładu Narodowego Ossolińskich we Wrocławiu, rkps 13798/I, Journal de rou- te dans une partie de la Gallicie de l’Allemagne et des Pays-bas, s. 61–63. 142 ADAM KUCHARSKI swego stryja Stanisława Augusta Poniatowskiego o bieżącej sytuacji politycznej na kontynencie98. W XVIII w. w przestrzeni i charakterze antycznego kurortu w Spa zaszedł istotny proces przemiany w europejską stolicę hazardu, co potwierdzają krytyczne uwagi znanego pedagoga i działacza oświeceniowego Grzegorza Piramowicza, bawiącego tam w 1773 r. Autor opisał wrażenia z kuracji w formie wierszowanego poematu. Zachwyciły go ciepłe i zimne źródła mineralne, leczące duszę i ciało, „Gdzie nie jednym wymiarem sól, siarkę i żelazem / Tajemnym zgodnie związ- kiem natura pospajała razem”. Oczarowała go gwarność salonów i różnorodność obyczajów wszystkich niemal nacji kontynentu, wśród których zdarzył się rów- nież „i zimnej Moskwy mieszkaniec”99. Piramowicz spotkał wielu rodaków, któ- rych otaczała powszechna sympatia – „Polak od wszystkich dzisiaj słusznie żało- wany”100. Jako zwolennik oświeceniowej filozofii racjonalistycznej, a zwłaszcza duchowny, w poetyckiej formie szczególnie dobitnie potępił plagę hazardu wśród kuracjuszy, tracących czas, zdrowie i majątek w miejscowym kasynie, scharak- teryzowanym jako przybytek niegodziwej rozrywki: „Wszedłem w te sale, gdzie się gry straszydło lęże / Siedem głów wkoło kręte otoczyły węże [...] Rzucam mniemanych uciech zdradliwe mieszkania, / Czując, że jak rozum, tak serce na- gania”101. W tym miejscu mniej rozważni tracili nieraz całe fortuny, a wśród nich nie brakło i przybyszy z Rzeczypospolitej, o czym świadczą narzekania hrabiego An- toniego Dzieduszyckiego, pisarza wielkiego litewskiego, bawiącego w belgijskim kurorcie kilkanaście lat później niż Piramowicz (sierpień – wrzesień 1786). Dzie- duszycki w trakcie europejskiego grand tour zatrzymał się również w Spa. Poznał tam znanego polskiego szulera i awanturnika, wzmiankowanego już Michała Wa- lickiego, trudniącego się głównie grą w karty i bilard. Znajomość z człowiekiem tego pokroju, który według jego własnych słów kupił sobie zarówno nazwisko, jak i tytuł szlachecki, skończyła się dla Dzieduszyckiego w dość przykry sposób: stratą znacznych sum pieniędzy. Na pocieszenie pozostała mu jedynie dożywotnia awersja do karcianego hazardu, do którego, jak sam pokornie przyznawał, miał pociąg102. Rozrywkowo-towarzyski charakter wyjazdów polskiej arystokracji do innych uzdrowisk potwierdzają także pamiętniki syna Izabeli Czartoryskiej, Adama Je-

98 Stanisław August Poniatowski i książę Józef Poniatowski w świetle własnej korespondencji, wyd. B. Dembiński, Lwów 1904, s. 177–181: Józef Poniatowski do Stanisława Augusta, listy ze Spa z 14 VIII, 7 IX i 2 X 1793. 99 G. Piramowicz, Do Imci Pana Ignacego Potockiego ze Spa roku 1773, „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne” 1773, t. 8, cz. 1, s. 82–84. 100 Ibidem, s. 83. 101 Ibidem, s. 86–87. 102 M. Dzieduszycki, Kronika domowa Dzieduszyckich, Lwów 1865, s. 385–386. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 143 rzego. W pierwszą podróż zagraniczną udał się on, wysłany z bratem przez ojca, do Karlsbadu latem 1786 r. Cel wyjazdu był zdeterminowany koniecznością kuracji Stanisława Ciesielskiego, guwernera młodych Czartoryskich. Wówczas zaledwie szesnastoletni Adam Jerzy chłonął całym sobą atmosferę kulturalno-towarzyską panującą w kurorcie. Kuracji nie poświęcił nawet jednego zdania. Za to szeroko rozwodził się o codziennych tańcach w miejscowym kasynie, a szczególnie o uro- dzie panien z fraucymeru hetmanowej Aleksandry Ogińskiej. Wspomniał również obszernie o poznaniu bawiącego tam wielkiego dramaturga niemieckiego Johanna Wolfganga Goethego, który odczytał zgromadzonym jeden ze swoich młodzień- czych utworów. W młodzieńczej admiracji Czartoryski uznał wschodzącą sławę europejskiego teatru za symbol klasycznej doskonałości, porównując jego syl- wetkę i niezłomność charakteru do rzeźb Fidiasza103. W drugiej połowie XVIII w. wyjazdy do wód stały się zjawiskiem na tyle ma- sowym i popularnym, że na stałe wpisały się w kalendarz zajęć wielu przedstawi- cieli możnych rodów. Przedsiębranie podróży do zachodnioeuropejskich uzdro- wisk nikogo już nie dziwiło. Dzięki temu mogło być wygodnym i bezpiecznym sposobem zamaskowania prawdziwego celu wojażu. Dobrym przykładem takiego procederu jest postać wojewody wileńskiego Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku”, który 1 czerwca 1772 r., pod pretekstem podróży do Spa, wyruszył z Cieszyna do Paryża w celu wybadania możliwości mediacji dworu francuskiego wobec planów rozbiorowych. Dotarł jednak tylko do Frankfurtu nad Menem, gdzie zastała go wiadomość o I rozbiorze Rzeczypospolitej. Radziwiłł ciężko zaniemógł z powodu tej hiobowej wieści, a dziejowa ironia sprawiła, że został zmuszony do urzeczywistnienia pierwotnego, rzekomego zamysłu. Zły bowiem stan zdrowia zmusił go, w końcu lipca tegoż roku, do udania się do uzdrowiska, wprawdzie nie do Spa, ale do niemieckiego Schlangenbad, gdzie przebywał około półtora mie- siąca, lecząc nadszarpnięte nerwy104. Mniejszą popularnością cieszyły się wyjazdy do zdrojów francuskich, choć w ostatniej ćwierci XVII w. wielką zwolenniczką wodolecznictwa była królowa Maria Kazimiera d’Arquien, która nie tylko wyjeżdżała do uzdrowisk francuskich i polskich, lecz przede wszystkim propagowała ten typ leczenia, sprowadzając do Polski wielkie ilości butelkowanej wody mineralnej ze znanego francuskiego ku- rortu w Vichy105. Z produkcji i sprzedaży mineralnej wody pitnej słynął w XVIII w. francuski region Lotaryngii. Fakt ten potwierdził podstoli podlaski Felicjan Pia- skowski herbu Junosza, który w trakcie europejskiej peregrynacji zawitał tam

103 A. J. Czartoryski, Pamiętniki i memoriały polityczne (1776–1809), oprac. J. Skowronek, Warszawa 1986, s. 95–96. 104 E. Kotłubaj, Galeria nieświeska portretów radziwiłłowskich, Wilno 1857, s. 495. 105 M. Komaszyński, Maria Kazimiera d’Arquien Sobieska królowa Polski 1641–1716, Kra- ków–Wrocław 1984, s. 104–105. 144 ADAM KUCHARSKI w 1721 r.106 W 1784 r. August Fryderyk Moszyński, dyrektor budowli królewskich, przybył do prowansalskiego Aix. Zainteresowany przede wszystkim architekturą, malarstwem i rzeźbą, opisał jednak tutejsze uzdrowisko. Grzejąc ręce w ciepłym źródle, ubolewał nad kompletną ruiną antycznych łaźni rzymskich Aquae Sextiae. Zanotował też kilka uwag o leczniczych właściwościach zdroju: „woda wypływa z czterech boków skały, jest ciepła, pachnie słabo siarką i nie ma prawie smaku; mówią, że dobra na skórne choroby, a nade wszystko weneryczne”107. Na uzdrowiskowej mapie Europy znajdowały się również szwajcarskie miej- scowości. Najbardziej znaną było Baden położone koło Zurychu. W 1773 r. le- czył się tam marszałek generalny konfederacji barskiej, starosta opinogórski Mi- chał Krasiński108. W tym samym roku zawitała tam Teofila Konstancja Morawska z Radziwiłłów, córka hetmana litewskiego i wojewody wileńskiego Michała Ka- zimierza. Podczas podróży europejskiej wojażerka zwiedzała szwajcarskie uzdro- wisko, które – jak pisała – „ma wody mineralne na różne choroby, osobliwie bia- łogłowskie, w kąpielach bardzo pomocne, i łazienki dosyć porządne”. Mimo tak dobrej opinii o tym uzdrowisku, nie skorzystała z jego usług, a przewlekłe reuma- tyczne bóle ręki leczyła w sanktuarium w Loreto modlitwą i przykładaniem do ręki obrazka z wizerunkiem Matki Boskiej109. Zdecydowanie rzadziej niż do uzdrowisk czeskich, śląskich i niemieckich uda- wano się do włoskich. Sporadyczne wyjazdy na kurację zdarzały się już w XVI w., kiedy to cieplice włoskie były bardzo popularne wśród polskiej szlachty. Po- twierdza to wiersz Łukasza Górnickiego: „Wszak gdy kto z was choruje jaką ciężką chorobę, wnet jedzie do cieplic, jedzie do Włoch dla uleczenia”. Ze zna- nych osobistości w Abano Terme i Bagna di Lucca kurowali się Kochanowscy, słynny Jan i jego bratanek Piotr, oraz Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”110. W 1611 r. na leczenie do położonej pod Neapolem Pozzuoli wybrał się Mikołaj Wickowski, po utracie słuchu podczas jednej z bitew111. W XVII w. sporadycznie przyjeżdżała do Italii na kuracje polska arystokracja. W 1634 r. z wód w okolicach Padwy korzystał syn słynnego kanclerza Tomasz Zamoyski112. Na południu sły-

106 Pamiętnik Felicjana Junoszy Piaskowskiego podstolego podlaskiego, majora J. K. Mości, począwszy od roku 1690, Lwów 1865, s. 90. 107 A. Moszyński, Dziennik podróży do Francji i Włoch (1784–1786), oprac. i tłum. B. Zboiń- ska-Daszyńska, Kraków 1970, s. 87–89. 108 W. Szczygielski, Krasiński Michał, w: PSB, t. 15, s. 190. 109 T. K. z Radziwiłłów Morawska, Diariusz podróży 1773–1774, oprac. B. Rok, Wrocław 2002, s. 55–57, 199–200. 110 A. Sajkowski, Opowieści misjonarzy konkwistadorów pielgrzymów i innych świata cieka- wych, Poznań 1991, s. 126–127. 111 Archiwum nacji polskiej w uniwersytecie padewskim, wyd. H. Barycz, t. 1, Wrocław 1971, s. 414. 112 Peregrynacja Jana Heidensteina przez Belgię, Francję i Włochy w roku 1631 zaczęta a w roku 1634 zakończona, wstęp i oprac. Z. Pietrzyk, tłum. A. Golik-Prus, Kraków 2005, STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 145 nęły, choć tylko jako atrakcja turystyczna, starożytne łaźnie arystokracji rzymskiej w okolicach Neapolu. Wspominało o nich wielu staropolskich peregrynantów przy okazji zwiedzania Pozzuoli. W 1609 r. Zygmunt Opacki zanotował: „Antiquitates, miejsca kędy Baie miasto było, łaźnie Antrum Sibilla”113. Niewiele zachowało się przekazów dotyczących leczenia polskich kuracjuszy we włoskich uzdrowiskach w XVIII w. Wiemy z całą pewnością, że Izabela Lubo- mirska w sierpniu 1786 r. przez cztery tygodnie brała kąpiele w termach Lukki114. W większości jednak były to wizyty okazjonalnie odbywane w czasie italskich wojaży. W dzienniku naukowej podróży Stanisława Staszica znajdujemy ciekawą wzmiankę o jego krótkim pobycie u ciepłego źródła położonego w Toskanii (24 li- stopada 1790), zakończonym niestety sensacjami żołądkowymi: „Po drodze oglą- daliśmy kąpiele S. Juliano o 2 mile włoskie od Pizy. Są to wody ciepłe. Wypiłem szklankę i laksowałem”115. Niejednokrotnie oglądanie gorących źródeł wód leczni- czych traktowano jako swoistą osobliwość w trakcie podróży. W tego typu godnej zobaczenia lokalnej atrakcji turystycznej mierzono temperaturę wody albo próbo- wano ją pić. Kanonik warszawski i krakowski Wacław Sierakowski, zwiedzający w 1763 r. cieplice w Abano Terme pod Padwą, zanotował: „gdzie ciepłe źrzódło wybucha, dokoła zbyt gorąca woda, we srzodku zaś letnia, że rękę strzymać można”116. Wyjazd do wód pizańskich, ewentualnie do Nicei, zalecał chorującemu prymasowi Michałowi Poniatowskiemu biskup Ignacy Krasicki117. Jeszcze rzadsze są informacje na temat staropolskich kuracji uzdrowiskowych w Anglii, które ograniczały się do pobytu w Bath. Wyjątkiem jest tutaj kilka wia- domości o pobycie polskich gości w tym kurorcie w drugiej połowie XVIII stu- lecia, kiedy to uzdrowisko zostało przebudowane i unowocześnione, stając się najmodniejszym kurortem angielskim. Jednak z reguły przedstawiciele polskiej magnaterii przyjeżdżali tutaj czysto turystycznie, kurację najczęściej odbywając w Spa lub innych ośrodkach kontynentalnych. Jako jeden z pierwszych przybył do Bath późniejszy monarcha Stanisław Poniatowski (1754). Był świadkiem rozbu- dowy uzdrowiska. Przyciągnęły go tam jednak nie lecznicze właściwości źródeł mineralnych, lecz sława mieszkającego tam krytyka literackiego i teologa Wil-

s. 102–103. 113 Z Piaseczna w świat. Diariusz Zygmunta Opackiego z lat 1606–1651, wstęp i oprac. Z. Pie- trzyk, Kraków 2001, s. 39. 114 B. Majewska-Maszkowska, Mecenat artystyczny Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej, s. 59. 115 Dziennik podróży Stanisława Staszica 1789–1805, z rękopisów wydał C. Leśniewski, Kra- ków 1931, s. 98. 116 W. Sierakowski, Wojaż do Rzymu 1763, oprac. B. Rok, w: Z badań nad Rzeczypospolitą w czasach nowożytnych, red. K. Matwijowski, Wrocław 2001, s. 135. 117 Korespondencja Ignacego Krasickiego, t. 2, s. 438: Ignacy Krasicki do Kajetana Ghigiottie- go, 17 IX 1789, Lidzbark Warmiński. 146 ADAM KUCHARSKI liama Warburtona. W pamiętniku spisywanym po latach zanotował o stanie infra- struktury kurortu, że jego „piękność dzisiejsza była ledwo dopiero w zarodku”118. Dwanaście dni spędził w Bath młody Michał Jerzy Wandalin Mniszech wraz z bratem w czasie europejskiego grand tour (wrzesień 1766). Opisał on termy, szpitale, kościoły, sklepy i bogato wyposażone butiki, roztaczając wizję zgoła nie uzdrowiska, lecz centrum życia towarzyskiego i stolicy świata mody119. Latem 1785 r. Bath zwiedzał Julian Ursyn Niemcewicz w towarzystwie targowiczanina Seweryna Potockiego. Uwagi Polaków nie zaprzątał stan infrastruktury zdrojowej ani lecznicze właściwości wody, lecz wizyta u słynnego admirała angielskiej ma- rynarki wojennej Georga Rodneya oraz „bal u wód”, na którym Niemcewicz prze- tańczył z „małą miss” cały wieczór120. Stanisław Kostka Potocki przybył do Bath w końcu czerwca 1787 r. Towarzy- szył on wówczas swojej teściowej Izabeli Lubomirskiej, która pozostała w Anglii dłużej, po jego wyjeździe do Paryża w lipcu tegoż roku. Sam Potocki nie leczył się w słynnym angielskim kurorcie, ale potraktował tę wyprawę w kategoriach turystyczno-towarzyskich. Zwiedzając bibliotekę i uniwersytet w Oxfordzie, pałac w Blenheim oraz ogrody w Stowe, uznał jednak, że najpiękniejszym miastem Ang lii było właśnie Bath, z czystymi ulicami, pięknymi domami, wygodnymi ką- pielami i uroczymi okolicami121. Ledwie trzy lata później do Bath zawitali Czarto- ryscy, księżna Izabela wraz z synem Adamem Jerzym. Zaledwie dwudniowy pobyt w najbardziej znanym angielskim kurorcie (19–20 czerwca 1790) był tylko jednym z elementów forsownej podróży po Anglii i Szkocji, i miał charakter wyłącznie tu- rystyczny. Uderzył ich przede wszystkim kontrast między splendorem gwarnego i bogatego kurortu w Bath a opuszczoną okolicą, zamieszkiwaną z rzadka przez biednych wieśniaków122. Wyprawy do modnych kurortów europejskich były również podejmowane przez elitę polskiego patrycjatu miejskiego. Miały one na celu zaistnienie w towa- rzystwie dobrze urodzonych oraz ostentacyjną prezentację ogromnego majątku. Te podróże, mające bynajmniej nie medyczny charakter, odbywane na pokaz i z prze- sadną rozrzutnością, odbijały się szerokim echem wśród współczesnych, rodziły plotki opinii publicznej, a nawet komentarze cudzoziemców. Do tej kategorii na-

118 S. Poniatowski, Pamiętniki, s. 125. 119 M. Bratuń, „Ten wykwintny, wykształcony Europejczyk”: zagraniczne studia i podróże edu- kacyjne Michała Jerzego Wandalina Mniszcha w latach 1762–1768, Opole 2002, s. 171. 120 J. U. Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, oprac. J. Dihm, Warszawa 1957, t. 1, s. 232. 121 B. Maszkowska, T. S. Jaroszewski, Podróż Stanisława Kostki Potockiego do Anglii w 1787 r. w świetle jego korespondencji z żoną, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 34, 1972, nr 2, s. 212– 213. 122 Z. Gołębiowska, Podróż Izabeli i Adama Jerzego Czartoryskich do Wielkiej Brytanii (1789– 1791), „Annales Universitatis Marie Curie-Skłodowska” 1983/1984, t. 38–39, Sectio F Hi- storia, s. 137–138. STAROPOLSKA TURYSTYKA UZDROWISKOWA W XVIII WIEKU 147 leży wojaż uzdrowiskowy żony Piotra Fergussona Teppera, najbogatszego ban- kiera warszawskiego końca XVIII w., o której przybysz z dalekich Inflant pisał w 1793 r.: „jeździła co roku dwoma czterokonnymi powozami, z tytułem hrabinej, do Karlsbadu, Spa, Pizy, Nizzy, Bath i jaśniała diamentami”. Sprawa musiała być głośna w stolicy i budzić wiele plotek, skoro Inflantczyk opisał ją w charakterze skandalu obyczajowego: „Tymczasem małżonek, w domu zostawszy, pocieszał się z dwoma lub trzema aktorkami i im podobnymi istotami, którym prezenta wspa- niałe robił i uczty wyprawiał, spijał się na nich, grał, przegrywał i rozrzutnością z małżonką współzawodniczył”123. Kwerenda przeprowadzona w zbiorach pamiętników i relacji z podróży wy- kazała liczne wzmianki dotyczące podejmowania wyjazdów do zagranicznych uzdrowisk przez Polaków w XVIII w. Obfitość tych relacji ujawniła wysoką dy- namikę podejmowania podróży do wód leczniczych położonych poza granicami Rzeczypospolitej. Takie czynniki jak niski stan medycyny krajowej, mała liczba lekarzy i powszechnie występujące w warstwach uprzywilejowanych schorzenia (głównie podagra) determinowały zagraniczne wyjazdy lecznicze bogatszych członków staropolskiej społeczności. Istotnym czynnikiem była również moda. Nie brakowało jednak głosów przedkładających kurację i wypoczynek w kraju. Bi- skup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński doradzał Sewerynowi Rzewuskiemu raczej wyjazd do Szczekocin niż zagranicznych kurortów: „zdrowszy powróci jak od wód Spaskich albo Karlsbackich”124. Analiza relacji z wyjazdów do ciepłych źródeł wykazuje często powielany schemat występujący w opisach wojaży tego rodzaju. Przede wszystkim zwraca uwagę niechęć staropolskich pacjentów do opisywania przebiegu kuracji. Często poprzestawano na samym zasygnalizowaniu faktu wyjazdu. Częstotliwość i długość wyjazdów leczniczych (trwających nawet pół roku) wskazuje na duże zaufanie, jakim darzono ten rodzaj leczenia. Jednak fakt, że wielu kuracjuszy wracających z uzdrowisk w krótkim czasie umierało, świadczy o średniej skuteczności tego typu zabiegów medycznych. Największym powo- dzeniem wśród osób chorych cieszyły się uzdrowiska dolnośląskie, położone sto- sunkowo najbliżej granic Rzeczypospolitej. Wiele osób udawało się również do kurortów czeskich. Od drugiej połowy XVIII w. w polskich kołach arystokratycz- nych niezmiernie popularne stały się uzdrowiska w Akwizgranie i Spa, uważane za centrum życia towarzyskiego elit kontynentu. Najmniej kuracjuszy udawało się do Anglii, Francji i Włoch. Nastąpiła również bardzo wyraźna zmiana w postrzeganiu samego wyjazdu leczniczego, jego celu i ewentualnych korzyści z niego płyną-

123 F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793, w: Pol- ska stanisławowska, t. 2, s. 598. 124 A. S. Krasiński, Listy, s. 134: Adam Stanisław Krasiński do Urszuli Dembińskiej, 8 VIII 1790, Warszawa. 148 ADAM KUCHARSKI cych. O ile w stuleciach XVI–XVII do zagranicznych uzdrowisk szlachta i magna- teria udawały się prawie wyłącznie po odzyskanie zdrowia, o tyle już w XVIII w. do europejskich kurortów nierzadko wyjeżdżały osoby młode i zdrowe, traktując tego typu wojaż jako inwestycję profilaktyczną oraz podróż rekreacyjno-wypo- czynkową. Ogromna większość staropolskich kuracjuszy umiejętnie łączyła cel medyczny z czysto turystycznym i towarzyskim.

Adam Kucharski

THE OLD POLISH SPA TOURISM IN THE 18TH CENTURY

SUMMARY The main aim of this article is a presentation results of research on character and fre- quency departures of Poles to the hot thermal springs in the 18th century. Already in the 16th and 17th centuries among Polish nobility and aristocracy were frequent trips to the spa lo- cated outside the country. Most visited spas were situated in Silesia (Cieplice, Altwasser), Bohemia (Karlove Vary well-known also as Karlsbad, Teplice, Eger), Austria (Baden), France (Vichy), Italy (Abano Terme, Pisa, Bagna di Lucca). The main reason of this jour- neys were almost exclusively desire to cure the disease. Although in the 18th century the phenomenon of the spa travel changed its character from health to tourist. Especially since the beginning of the second half of the 18th century many Poles went to the foreign resorts just to participate in the life of the European high society. New spa resorts became at that time in vogue: Spa (Netherlands), Aachen (Germany) and even distant Bath (England). Course in the 18th century many Poles still run to undergo water treatment but quite a lot of these travels had a purpose not only medical but also recreational and social. Particularly among representatives of Polish magnates there was a fashion to travel the resorts where they led a busy social life. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Stanisław Salmonowicz Toruń

NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE (XVI–XVIII WIEK) UWAGI O SYTUACJI BADAWCZEJ

In Deutschland schien die „gute Policey” – eine Anwandlung des buon governo ins Innerstaat-liche, Verwaltungsmässige- einen besonders fruchtbaren Boden zu finden. Hans Maier (2003)

Zacznijmy od banalnego stwierdzenia, że rzadko które pojęcie znane histo- rykom ustroju i prawa tak często zmieniało zakres i znaczenie jak słowo „po- licja”. Dziś wiemy w zasadzie wiele na ten temat, jakkolwiek badania szczegó- łowe ewolucji terminu w poszczególnych krajach, jego szerokiego albo wąskiego rozumienia w różnych epokach europejskiej historii, nadal nie zostały w pełni zakończone – brak nam solidnych studiów leksykalnych. Mniej więcej 30 lat temu podjęto w Republice Federalnej Niemiec realizację szerokiego planu wy- dawniczego, obejmującego program badań naukowych i edycji źródłowych, jak też rejestrów bibliograficznych, dotyczących zarówno dziejów prawa publicznego, szeroko rozumianych dziejów tzw. kameralistyki, jak i nauki administracji, czyli przez kilka wieków głównie tzw. nauk policyjnych, jak i wreszcie, a może nade wszystko, podjęto badania nad dziejami ordynacji policyjnych w Rzeszy Niemiec- kiej w okresie co najmniej od około połowy XV do co najmniej końca XVIII w. Badania te obejmują więc studia zarówno nad ustawodawstwem i strukturami apa- ratu administracyjnego oraz sądowego, jak i nad narodzinami i rozwojem nauk kameralnych, następnie nauki prawa publicznego sensu stricto, jak też głównie nad rozwojem tzw. nauk policyjnych (Polizeiwissenschaften), które stały się u progu XVIII w., w aspekcie dydaktycznym (kształcenia kadr), głównym niemal 152 STANISŁAW SALMONOWICZ elementem polityki kadrowej epoki absolutyzmu, a zwłaszcza oświeconego abso- lutyzmu1. W tym szkicu, mającym na celu ukazanie bogactwa najnowszych niemieckich kierunków badań i edycji z nimi związanych, kładę nacisk przede wszystkim na przydatność tych badań, opartych na tekstach ordynacji policyjnych, dla szeroko rozumianych potrzeb historii gospodarki, społeczeństwa, kultury i mentalności danej epoki. Przypomnieć trzeba na wstępie, że sam termin historyczny francuski la Po- lice albo niemiecki die Policey wywodzi się filologicznie i merytorycznie z grec- kiego politea, a wędrował po całej niemal Europie już w średniowieczu jako po- litia w tekstach łacińskich. Punktem wyjścia do pojęcia greckiego było określenie greckiego miasta-państwa jako polis, w związku z czym w istocie przez pojęcie politeia rozumiano albo sam ustrój państwa, albo całość jego spraw wewnętrz- nych, albo wreszcie zaczęto tak określać naukę o państwie, jego sprawach lub strukturach. Platon swoje dzieło o państwie nazwał więc Politeia. W rezultacie nie ulega wątpliwości, że w różnych wariantach – w każdym razie od istnienia silnych monarchii stanowych i dążenia do wzmocnienia roli państwa – traktowano termin policja jako szerokie określenie, obejmujące z reguły całość działań pań- stwa w zakresie spraw wewnętrznych2. Termin la police w nowszym rozumieniu tego słowa, tj. głównie dla zagadnień porządku publicznego, upowszechniał się we Francji od XV w. Wiązało się to m.in. z rolą aktywnej działalności królewskiego wymiaru sprawiedliwości w polityce wzmacniania władzy państwowej. Na tym polu Francja czas jakiś prawdopodobnie wyprzedzała uzusy językowe niemieckie. O sytuacji porównawczej, omawiając niedawno niektóre publikacje niemieckie, pisałem następująco: Depuis le Moyen-Age, les diverses façons utiliser la notion de la police s’impo- saient à tour de rôle, ou en même temps: l’équivalent du régime, du pouvoir public,

1 Nauki policyjne w ówczesnym rozumieniu tego słowa długo nie były przedmiotem dydak- tyki uniwersyteckiej; por.: M. Stolleis, Geschichte des öffentlichen Rechts in Deutschland. Erster Band. 1600–1800. Reichspublizistik und Policeywissenschaft, München 1988, s. 334: „die juristische Universitätsliteratur des 16. bis 18. Jahrhunderts erst allmählich jenen Be- reich erfasst, den man die GUTE POLICEY nannte, also den Bereich praktischer Verwal- tungstätigkeit”. Przypominam, że pierwsze katedry kameralistyki (w ramach której nauczano też nauk policyjnych) powołał król pruski Fryderyk Wilhelm I w 1727 r. na uniwersytetach pruskich w Halle i Frankfurcie nad Odrą, w Rinteln (1730) powołał takąż katedrę landgraf heski. O wiele później powstały katedry kameralistyki i policji w Wiedniu i Pradze, które stały się w drugiej połowie XVIII w. najważniejszymi centrami nauk policyjnych. Oprócz prac niemieckich należy tu zanotować jeszcze wcześniejszą monografię J. Klaboǔcha,Osvi- censké Právni Nauký w Ceskich žemich, Praha 1958. 2 J. Sondel, Słownik łacińsko-polski dla prawników i historyków, Kraków 1997, s. 759, dla śred niowiecznego terminu łacińskiego politia w średniowieczu podał trzy desygnaty: 1. Ustrój polityczny; 2. Wspólnota społeczna, społeczeństwo; 3. Zarządzanie, rząd. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 153

„le gouvernement” sensu largissimo. Les Italiens du XVI–XVII e siècle parlaient de la police en pensant au „buon governo”. Très souvent on englobait dans cette notion „toute la science du gouvernement”3. To dlatego określenie zakresu i rozumienia pojęcia policja w danym momencie historycznym i dla danego terytorium wymaga, w każdym razie do połowy XVIII w., szczegółowych analiz. We Francji zaczęto się posługiwać powszechnie terminem pozytywnie ocenianym (propagowanym przez władze państwowe) jako la bonne police, co w XVII w. oznaczało, że przykładowo działalność takiego czy innego intendenta królewskiego w jego terytorium jako reprezentanta pań- stwa energicznego i dynamicznego zasługiwała w zakresie jego kompetencji na uznanie4. Poprzednio to władcy francuscy w XIV–XV w. rozszerzali swe kom- petencje w prowincjach, głównie powołując się na swoją funkcję szafarza i straż- nika sprawiedliwości; łączyli przecież kompetencje swoich urzędników sądowych z działaniami administracji. Rozwój administracji królewskiej od XVI w. pro- wadził do przejmowania przez jej reprezentantów także funkcji quasi-sądowych (przeważnie wprawdzie w zakresie spraw mniejszej wagi, a więc wchodzących w zakres tego, co w Niemczech rozumiano właśnie przez zakres ordynacji poli- cyjnych)5. Jeżeli, jak wiemy, Francja w XVII–XVIII w. bardzo wiele zdziałała na rzecz rozwoju koncepcji policji sensu largissimo pod rządami absolutnymi i stworzyła własną, cenioną gałąź tzw. nauk policyjnych, to przecież rozkwit zarówno ogrom- nego działu ustawodawstwa jako tzw. ustawodawstwa policyjnego, jego ogromna rola społeczna, jak i rozkwit kameralistyki, a później nauk policyjnych nastąpił nade wszystko tylko w Rzeszy Niemieckiej, i to głównie od końca XVI po koniec XVIII w., choć początki dynamicznej polityki ordynacji policyjnych miast, teryto- riów, a później i Rzeszy Niemieckiej sięgają, co najmniej, XV w.6

3 Por. moje stanowisko: „Revue Historique de droit français et étranger” (dalej: RHD), R. 74, 1996, s. 603. 4 Por. artykuł o intendentach francuskich w: M. Marion, Dictionnaire des Institutions de la France aux XVII è et XVIII è siècles, Paris 1969, s. 292–299. Na s. 293–294 czytamy: „Leur titre officiel fut intendants de justice, police et finances [...], il n´est rien dont ils ne s´occupent”. Z kolei M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 369, dla stosunków niemieckich napisał podobnie o roli administracji: „Mit der Verlagerung des Schwergewichts auf die »Verwal- tung« bildet sich auch entsprechende sprachliche Kristallisationspunkt: DIE POLICEY” [wyróżnienie – M. Stolleis]. 5 Por.: M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 369. 6 Wydawnictwa wielkiej serii Instytutu Maxa Plancka Europejskiej Historii Prawa we Frankfurcie nad Menem, rejestrujące niemieckie ordynacje policyjne, przyjęły zasadę, że uwzględnia się w tym zakresie akty prawa stanowionego, bez względu na ich nazwę, jeżeli dotyczą kwestii, które należą do problematyki ordynacji policyjnych sensu stricto. Dlatego w registrach aktów prawnych znalazły się dla niektórych miast cesarskich w Niemczech także miejskie przepisy z końca XIII i z XIV w. 154 STANISŁAW SALMONOWICZ

Przez wiele wieków w większości krajów europejskich najważniejszym prob- lemem w odniesieniu do źródeł prawa była kwestia stosunku między prawem sta- nowionym a prawem zwyczajowym. Rzecz jasna, że nawet w prawach państewek Germanów, oprócz przemożnej roli prawa zwyczajowego, pewną rolę odgrywały przepisy prawa stanowionego. Rola prawa stanowionego stale rosła w okresie mo- narchii stanowej; istniały różne źródła tego prawa. Jeżeli zazwyczaj prawo cywilne pozostawało przez długi czas bez godnych uwagi interwencji władzy państwowej, a przynajmniej do schyłku średniowiecza podobna sytuacja była charakterystyczna dla prawa karnego materialnego, to na odmianę w wielu dziedzinach prawa, takich jak w szeroko dziś rozumianym prawie administracyjnym, w przepisach doty- czących wymiaru sprawiedliwości i procedury sądowej, jak też co do niektórych kwestii prawa karnego ingerencja ustawodawcza, władcy lub innych czynników władzę tę sprawujących, była wyraźna. Sprawy handlu i rzemiosła, rozwój miast nade wszystko, otwierały drogę do szerokiej działalności ustawodawczej na róż- nych szczeblach tej władzy, zależnie od konkretnej sytuacji danego państwa. Na pierwszy plan najwcześniej wysunęło się ustawodawstwo miast, szczególnie istotne w miastach lokowanych na prawie niemieckim, a jeszcze wcześniej szcze- gólną rolę odegrało tzw. ustawodawstwo statutowe miast włoskich7. Jeżeli więc chcemy rozważać szczególną rolę obfitego ustawodawstwa nie- mieckiego, znanego pod nazwą ordynacji policyjnych, należy oczywiście pa- miętać, że przed erą klasyczną ustawodawstwa policyjnego Rzeszy Niemieckiej (XVI–XVIII w.) istniała już wcześniejsza faza ustawodawstw miejskich, w wielu krajach związana z miastami lokowanymi na prawie niemieckim, w których dość często rozwijała się ożywiona działalność ustawodawcza w postaci różnych aktów prawnych, najczęściej tzw. wilkierzy, które nieraz łączyły swego rodzaju skody- fikowanie prawa dotychczas obowiązującego (łącznie ze skodyfikowaniem prawa zwyczajowego) z przepisami nowymi, dotyczącymi różnych dziedzin życia. Na- leży jednak podkreślić, że ordynacje policyjne sensu stricto w miastach służyły nade wszystko reglamentacji życia społecznego i gospodarczego, zgodnie z uzna- wanymi wówczas, w XVI–XVIII w., celami „policji” w ówczesnym rozumieniu tego słowa. Dlatego, moim zdaniem, mimo nieuniknionych zbieżności z dawniej- szymi różnymi aktami prawnymi z XIV lub XV w., można jednak mówić o pewnej szczególnej koncepcji ordynacji policyjnych nie tylko dlatego, że od pewnego mo- mentu władze Rzeszy Niemieckiej, różne regionalne czynniki sprawujące władzę ustawodawczą w tym zakresie, jak też praktycznie te miasta cesarskie, które ko- rzystały z szerokich kompetencji w zakresie spraw wewnętrznych danego miasta, stosowały termin „ordynacja policyjna” dla tego typu norm prawa stanowionego.

7 Por.: M. Patkaniowski, Charakterystyka ustawodawstwa statutowego na tle rozwoju komuny włoskiej, „Czasopismo Prawnicze” R. 31, 1938, s. 119–175. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 155

Ostatnie zwłaszcza 30 lat przyniosły w nauce niemieckiej niezwykle obfity plon w zakresie nie tylko rejestracji działalności ustawodawczej w tym zakresie, lecz także rozwinęły szeroko zakrojone badania nad treścią merytoryczną ordy- nacji policyjnych. W moim przekonaniu niezwykły ilościowy rozwój tej formy prawa stanowio- nego, niemal we wszystkich krajach niemieckich, jak też powstanie związanej z tym zjawiskiem bogatej literatury naukowej, wiązało się – w XVI–XVIII w. – nade wszystko z dwoma czynnikami: 1. Z narodzinami reformacji, a potem i kontrreformacji, i w związku z tym z zała- maniem się w krajach niemieckich jedności życia religijnego, zastąpionej ostrą rywalizacją społeczno-polityczną różnych religii8. 2. Z zauważalnym na tle zjawisk życia społecznego i gospodarczego od schyłku średniowiecza dążeniem „władzy” – jeżeli nie na szczeblu Rzeszy Niemiec- kiej, która padła ofiarą walk religijnych i ambicji władców terytorialnych, to na szczeblu takiego lub innego władztwa terytorialnego – do wzmocnienia tej władzy, co ostatecznie doprowadziło w większości krajów Rzeszy, jeżeli nie na przełomie XVI/XVII w., to w każdym razie etapami w XVII w., do narodzin władzy absolutnej9. Właśnie ordynacje policyjne, wydawane od pewnego momentu zazwyczaj przez władcę terytorialnego, bez konsultacji z reprezentacjami stanowymi, stanowiły naj- lepszą formę ustawodawczą reformy obowiązującego prawa. Na pierwszy plan w wypowiedziach wczesnych teoretyków polityki silnego państwa szczególnie w Niemczech wysunęła się recepcja dzieła i teorii Nicolo Machiavellego, a także rozbudowanej tzw. doktryny racji stanu (ratio status). Tak czy inaczej, także na terytoriach, które formalnie nie były objęte rządami absolutystycznymi monarchy, wspomniane tu sytuacje otworzyły, na szczeblu miast albo terytoriów, silne dążenie do odbudowy dyscypliny społecznej, podupadłej na przełomie XV/XVI w. Kon- flikty religijne były tu zasadniczym motywem rozbudowy dyscypliny społecznej co do zjawisk życia religijnego i obyczajowego, realizowanych tym razem nade wszystko na skutek decyzji władz świeckich, a nie kościelnych. Tego typu sytuacja,

8 M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 120 n., 488 n., rolę kwestii religijnych pozostawił nieco na marginesie rozważań, co wyraża płaszczyznę doktrynalną i naukową publikacji tej epoki co do prawa publicznego, jednak pomija to szerszy kontekst polityczno-społeczny epoki, w którym ordynacje policyjne, powstające często na przełomie XVI/XVII w., służą tak- że (w różnych kontekstach merytorycznych) celowi głównemu: przywrócenia dyscypliny społecznej załamanej w ciągu XVI w. właśnie w związku z kryzysem oficjalnego Kościoła i rozpadem jedności religijnej chrześcijaństwa zachodniego. Reformacja i kontrreformacja – dla stabilizacji sytuacji społecznej i religijnej – stosowały politykę „nowej surowości”, która służyła nie tylko państwu, lecz także polityce wyznaniowej danego terytorium. 9 Por. zwłaszcza: M. Raeff, The Well Ordered Police State. Social and Institutional Change through Law in Germany and Russia, 1600–1800, New Haven–London 1983. 156 STANISŁAW SALMONOWICZ jaka była już wyraźnie widoczna w wielu krajach niemieckich około drugiej po- łowy XV w., określiła nowe zadania i potrzeby polityki prawnej, w dużym stopniu dysponującej represyjnymi instrumentami, która spowodowała swego rodzaju eks- plozję aktów, reglamentujących przede wszystkim życie codzienne mieszkańców10. Publikowane rejestry ordynacji policyjnych dla wielkich miast cesarskich, jak też dla niektórych terytoriów, wskazują na niewątpliwy fakt pewnej „inflacji” tych tekstów, parokrotnie powtarzanych – nieraz w zasadniczej formie niezmiennej – w odstępach kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Swego czasu rozważałem ten prob- lem na podobnych w treści reglamentacyjnych aktach prawnych wydawanych przez władze miasta Torunia w XVII–XVIII w.11 Otóż mamy tu, po pierwsze, prob lem konieczności „powtarzania”, publikowania nieraz tych samych co do istoty przepisów prawa, które – jak z tego wynika – dość szybko szły w zapo- mnienie, wychodziły z użycia. Jest to jeden z kluczowych problemów, do którego jeszcze wrócę: czy pewne grupy typowych takich przepisów z reguły niemal na- tychmiast nie pozostawały jedynie na papierze, nie były przepisami wydawanymi wbrew zasadniczym realiom życia społecznego, które na próżno takie przepisy miały (zazwyczaj z pobudek gorliwości religijnej) naprawiać albo postponować. Po drugie, gdy ówcześnie obowiązujące przepisy przekazywano głównie ustnie, takie przypominanie ich obowiązywania było zjawiskiem normalnym. Masowe wydawanie takich przepisów wiąże się, rzecz jasna, ze zjawiskiem recepcji pewnych wzorów, z nieznacznymi nieraz wariantami lokalnymi, powiela- nymi w pewnych okresach. Jedyna istotna tu różnica, którą można by zarysować, chociaż nie została do tej pory w historiografii porównawczo szczegółowo rozwa- żona, to różnice dotyczące zarówno spraw obyczajowych, spraw ściśle religijnych, jak i czasami pewnych tendencji gospodarczych, co do których możemy zauważyć charakterystyczne różnice między ustawodawstwem policyjnym w terytoriach ka- tolickich a protestanckich. Generalnie stwierdzić należy, że teoria i nauka (Polizeiwissenschaften) szła za realną polityką, najpierw miast i małych terytoriów od schyłku monarchii sta- nowej, która od XV w. – wobec kryzysu (pierwszego) epoki feudalnej – dążyła do wzmocnienia roli państwa, posługującego się różnymi formami represji, co otwierało drogę do polityki „dyscyplinowania”. Ogromną rolę odegrały tu re- formacja i kontrreformacja, które po wstrząsie rozpadu jedności religijnej w Eu- ropie Zachodniej przystąpiły także do polityki dyscyplinowania wszędzie tam, gdzie zasada cuius regio eius religio szczególnie na to pozwalała. Jest oczywiście

10 Por.: F. L. Knemeyer, Polizeibegriffe in Gesetzen des 15. bis 18. Jahrhunderts, „Archiv des öffentlichen Rechts” R. 92, 1967, s. 153–180. 11 Por.: S. Salmonowicz, De la reglementation des coutumes et des moeurs bourgeoises à To- ruń aux XVIe–XVIII e siècles (Aperçu de la problématique), „Studia Maritima” R. 3, 1981, s. 115–128; idem, Osiemnastowieczne nieznane ordynacje toruńskie dla wsi miasta Torunia, „Lud” R. 61, 1977, s. 227–238. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 157 rzeczą pewną, że apogeum tej polityki, zwanej realizowaniem polityki „der Guter Policei”, nastąpiło w procesie budowy absolutyzmu12, przy czym w fazie koń- cowej absolutyzm oświecony zmienił nie tyle metody, ile ich ideologię, czerpiąc uzasadnienie swej polityki szczegółowego reglamentowania i dyscyplinowania, a w sumie dążenia do apogeum roli państwa (w granicach oczywiście ówczesnych możliwości społecznych), z teorii prawa natury i haseł oświeceniowej polityki dla dobra poddanych. Działo się tak w myśl zasady, że administracja sensu largis- simo, która była swego rodzaju hegemonem w oświeconym absolutyzmie, dążyła dla „dobra poddanych”, ale nie prosząc o rady ani aktywność (wszystko dla pań- stwa, przez państwo), w ostatecznym rezultacie dla omnipotencji państwa, czy to uprzednio widzianego przez schemat teorii merkantylizmu, czy później włączając, zazwyczaj, wątki fizjokratyczne do tradycji merkantylizmu13. Należy jeszcze podkreślić rzecz bardzo istotną. Otóż, chociaż „die Policej”, ogólnie rzecz biorąc, dotyczyła działań administracyjnych, szeroko pojmowa- nych jako – przykładowo i niewyczerpująco – polityka ekonomiczna, finansowa, handlowa, budowlana, sanitarna itd., to przecież wielokrotnie Polizeiordnungen równocześnie nie tylko formułowały sankcje karne za naruszenia takich czy in- nych przepisów administracyjnych, lecz także formułowały – nieraz bardzo sze- roko – politykę sensu stricto karną, zarówno (jak byśmy dziś to nazwali) politykę karno-administracyjną, jak i wkraczającą daleko w ściganie przestępstw, nieraz ówcześnie uważanych za przestępstwa o dużym znaczeniu14. Brak przecież wyraź-

12 Termin die Policey używany był już w XV w. i był stosowany wielokrotnie także jako syno- nim takich terminów jak: guter Ordnung; guten Regiment; Die Sicherheit; Die Politik des gemeinen Nutzen itd. Od 1530 r. ordynacje policyjne Rzeszy lub krajów niemieckich używa- ły tego określenia jako synonimu terminu die gute öffentliche Ordnung. Czym jest die gute Policey, jakie są jej granice? Można powiedzieć, za Ottonem Mayerem (1895), że obejmuje to całą działalność państwa, która nie jest ustawodawstwem ani wymiarem sprawiedliwości, z tym oczywiście, iż ustawodawstwo określane jako ordynacje policyjne jest instrumentem takiej polityki policyjnej, która także częściowo jest realizowana – w ramach represji karnej sensu stricto – przez wymiar sprawiedliwości, co obrazuje niezwykle szeroki zakres działań ówczesnego państwa jako władzy policyjnej w ówczesnym rozumieniu. 13 Por.: A. Zahorski, Centralne instytucje policyjne w Polsce w dobie rozbiorów, Warszawa 1959, s. 19 n. Pojęcie dobra publicznego jako celu działania państwa rozwinęło się w dok- trynie oświeconego absolutyzmu. Notabene zgodnie z takim właśnie rozumieniem proble- mu pozostaje zwięzła definicja w Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda (t. 2, Warszawa 1883), s. 169, która brzmi: „Policyja tak się w zeszłym stuleciu zwała cała troska państwa o dobro publiczne”. Generalnie odsyłam dla kształtowania się pojęć nauki kameralistyki i nauk policyjnych do monumentalnej (rzadko wykorzystywanej poza Włochami!) rozprawy P. Schiera, Dall ’Arte di Governo alle Scienze dello Stato. IL CAMERALISMO e l´Assolutis- mo Tedesco, Milano 1968, ss. 470 (liczne wskazówki bibliograficzne do dawniejszej litera- tury przedmiotu). 14 Dla kwestii efektywności działania policji na przykładzie Paryża z początku XVIII w. (Paryż posiadał wówczas policję sensu stricto najlepiej zapewne zorganizowaną w Europie) por.: 158 STANISŁAW SALMONOWICZ nego rozgraniczenia między wymiarem sprawiedliwości a zadaniami rozumianej szeroko administracji w pełni to uzasadniał. Badania nad dziejami kameralistyki, nauk policyjnych i dziejami ordynacji po- licyjnych mają już w Niemczech długą tradycję15. Generalnie więcej badań do niedawna poświęcano właśnie dziejom piśmiennictwa lub nauki z tego zakresu, co siłą rzeczy było technicznie ułatwione z uwagi na fakt, że dzieła kameralistów i przedstawicieli nauk policyjnych były publikowane drukiem, nieraz miały liczne wydania i, technicznie rzecz biorąc, studia nad tymi tekstami były łatwiejsze niż problem badań ściśle archiwalnych zarówno nad tekstami ordynacji policyjnych, jak i praktyką struktur administracji albo wymiaru sprawiedliwości, stosujących te przepisy. Warto też pamiętać, że do niedawna gros aktów prawnych, zwłaszcza miast cesarskich, wydawanych drukiem zazwyczaj jako ulotne tylko druki epoki, było do niedawna nawet w sposób ilościowy bliżej niezinwentaryzowanych, a naj- częściej były tylko przedmiotem badań przyczynkarskich miejscowych erudytów. Przechodząc do kilku uwag o rozwoju badań nad dziejami piśmiennictwa i nauki w interesującym nas zakresie, podkreślam, że generalnie kwestia tych badań pozostaje poza ramami tego studium, a w istocie rzeczy nawet tylko biblio- grafia piśmiennictwa tzw. kameralistyki zajmować by mogła dziś kilka tomów16; to samo dotyczyłoby piśmiennictwa związanego z dziejami nauk policyjnych w krajach niemieckich do początku XVIII w.17 Zupełnie odrębnie wygląda bogate piśmiennictwo dotyczące rozkwitu nauk policyjnych w monarchii Habsburgów od połowy XVIII w.18 Odsyłając w tych kwestiach do także już sporej polskiej

G. Sälter, Polizai und soziale Ordnung in Paris. Zum Entstehung und Durchsetzung von Normen im städtischen Alltag des Ancien Régime (1697–1715), Frankfurt am Main 2004, oraz moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004, s. 452–453. 15 Por. zestawienie dawniejszej literatury przedmiotu: H. Maier, Die ältere deutsche Staats- und Verwaltungslehre (Polizeiwissenschaft). Ein Beitrag zur Geschichte der politischen Wis- senschaft in Deutschland, Neuwied–Berlin 1966, oraz P. Schiera, Dall ’Arte. 16 Por. obszerną bibliografię w: M. Humpert, Bibliographie der Kameralwissenschaften, Köln 1937. 17 Por. fundamentalne dla narodzin nauki prawa publicznego w Niemczech dzieło M. Stollei- sa, Geschichte, t. 1; jego uwagi o dawniejszym stanie badań nad koncepcją „Policey”: t. 1, s. 369–370. 18 W tej kwestii nade wszystko zob. monografię: G. Osterloh, Joseph von Sonnenfels und die österreichische Reformbewegung im Zeitalter des aufgeklärten Absolutismus. Eine Studie zum Zusammenhang von Kameralwissenschaft und Verwaltungspraxis, Lübeck–Hamburg 1970, także jego informację bibliograficzną. Por. moje uwagi o tej pracy w: „Czasopismo Prawno-Historyczne (dalej: CPH), R. 24, 1972, nr 1, s. 290–291. Por. szczególnie, także o naukach policyjnych, następujące monografie: J. Brückner, Staatswissenschaften, Ka- meralismus und Naturrecht. Ein Beitrag zur Geschichte der Politischen Wissenschaft in Deutschland des späten 17. und frühen 18. Jahrhunderts, München 1977; P. Preu, Poli- zeibegriff und Staatszwecklehre. Die Entwicklung des Staatsbegriff durch die Rechts- und Staatswissenschaften des 18. Jahrhunderts, Göttingen 1983; H. Wessel, Zweckmässigkeit als NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 159 literatury przedmiotu, informującej zwłaszcza o rozwoju nauk policyjnych (kame- ralistyka bowiem sensu stricto do dziś mało była rozważana w badaniach polskich autorów), warto dodać na marginesie, że w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej państwo, przed drugą połową XVIII w., w istocie nie rozwijało żadnej aktywnej polityki administracyjnej, którą można by było porównywać z tendencjami za- chodnioeuropejskimi. Jedynie niektóre wielkie miasta (Toruń, Gdańsk i Poznań) prowadziły czasami, zwłaszcza w XVII w., własną szerszą politykę ustawodawczą (wilkierze, ordynacje) i działania aparatu administracyjnego oraz różnych instancji sądowych, które można by porównywać do niektórych sytuacji z krajów niemiec- kich. Natomiast to dopiero od schyłku czasów saskich i w epoce stanisławowskiej zaczęto realnie budować państwowe struktury administracji i rozszerzać ich dzia- łania (zwłaszcza w Warszawie), nieraz niewątpliwie wzorowane na rozwiązaniach saskich lub austriackich19. Jak już wspomniałem, ostatnie 30 lat to rozkwit w Niemczech historiografii związanej zarówno z problematyką ordynacji policyjnych, jak i z dziejami „nauk policyjnych” i kameralistyki. Nie znaczy to oczywiście, że już na przełomie XIX/ /XX w. nie powstała stosunkowo bogata w tym zakresie literatura przedmiotu. Siłą rzeczy jednak bogate źródła ani nie były dostatecznie zinwentaryzowane, ani tym bardziej nie były przedmiotem merytorycznych szczegółowych analiz. Do najważ- niejszych publikacji sprzed I wojny światowej zaliczyć należy monografię Josepha Segala o ordynacjach policyjnych Rzeszy Niemieckiej20 oraz Kurta Wolzendorffa fundamentalne w owych czasach dzieło Der Polizeigedanke des modernen Staats. Ein Versuch zur allgemeinen Verwaltungslehre unter besondere Berücksichtigung der Entwicklung in Preussen21. W okresie po II wojnie światowej drogę do roz- kwitu tych badań otworzyły nade wszystko – w moim przekonaniu – wspomniane już dwie publikacje: Hansa Maiera i Pierangelo Schiery. Podobnie zaś jak Karl- -Heinz Osterloh otworzył drogę do nowoczesnych szczegółowych badań nad dzie-

Handlungsprinzip in der deutsche Regierungs- und Verwaltungslehre der Frühen Neuzeit, Berlin 1978; R. Schulze, Policey und Gesetzgebungslehre im 18. Jahrhundert, Berlin 1982. Bogactwo ustaleń tej historiografii trzeba podkreślić; por. moje uwagi w: RHD, R. 61, 1983, s. 94 –95, oraz ibidem, R. 63, 1985, s. 202–206. 19 Wśród historyków prawa w Polsce por. liczne prace Jerzego Malca oraz wcześniejszą, pio- nierską monografię A. Zahorskiego,Centralne instytucje, o której moje uwagi w: „Kwartal- nik Historyczny” R. 67, 1960, nr 2, s. 498–501. Z prac J. Malca por.: Polska myśl administra- cyjna XVIII wieku, Kraków 2008, jak i wydanie pierwszego w języku polskim anonimowego podręcznika Początkowe prawidła Policyji ogólnej w Kraju. Tłumaczone z Francuzkiego języka na Polski, t. 1, z przedmową J. Malca, Kraków 2008, w której omówiono głównie stan nauk policyjnych w Europie w XVIII w. Przypomnieć warto, że na krakowskim uniwersy- tecie od 1801 r. istniała Katedra Umiejętności Politycznych, której profesorowie wykładali nauki policyjne. 20 Por.: J. Segal, Geschichte und Strafrecht der Reichspolizeiordnungen, Breslau 1914. 21 Breslau 1918, reprint: Aalen 1964. 160 STANISŁAW SALMONOWICZ jami nauk policyjnych w monarchii Habsburgów w XVIII w., tak jeszcze przed znakomitymi pracami Micheala Stolleisa drogę do szczegółowych nowoczesnych studiów źródłowych nad dziejami ordynacji policyjnych w krajach niemieckich otworzył w swym wydawnictwie źródłowym Gustaw Klemens Schmelzeisen22. Przed przejściem do omawiania badań i wydawnictw ostatniego trzydziestolecia kilka słów chciałbym poświęcić wspomnianym już monografiom Maiera, Schiery i Osterloha. Znakomita monografia Hansa Maiera ukazała się w nowym rozszerzonym wy- daniu w 1980 r.23 Długoletni profesor prawa na uniwersytecie w Monachium wy- korzystał w tym wydaniu nowszą literaturę przedmiotu (z cytowanymi już pracami Schiery, Knemeyera, Stolleisa i Brücknera na czele) i nadal – w zakresie zwłaszcza dziejów kameralistyki i nauk policyjnych – jego monografia należy do najważ- niejszych. Istotne są tu nie tylko uwagi metodologiczne i źródłoznawcze autora (s. 1–32), lecz także bardzo precyzyjny podział zasadniczej treści monografii na trzy części: I. Ständegesellschaft und „gute Polizei” im älteren deutschen Staats- wesen; II. Polizeiliteratur und Polizeiwissenschaft bis zum Ende des 18. Jahrhun- derts; III. Die Polizeiwissenschaft im 19. Jahrhundert. Ta ostatnia część, też bardzo obszerna (s. 191–258), nie ma odpowiednika w ogólnej literaturze o dawnych na- ukach policyjnych, w których rozważania z reguły kończą się u progu XIX w. Nie jest moim celem streszczanie prezentowanych prac, lecz jedynie wskazanie na ich rolę w dotychczasowej historiografii. Hans Maier, który tak precyzyjnie zdefiniował, czym były nauki policyjne w XVII–XVIII w.24, szczególny nacisk położył na wyłonienie się z ogólnej kameralistyki sensu largo właściwych nauk policyjnych. Według jego ustaleń kameralistyka w XVII w. obejmowała na ogół kameralistykę sensu stricto, tj. naukę o ekonomii publicznej i finansach państwa oraz tzw. ówcześnie w Niemczech „Ökonomik”, czyli opis kraju i jego gospo- darki (wraz ze statystyką i sprawami technologii oraz infrastruktury). W sumie, kiedy kameralistyka stała się przedmiotem wykładanym na niektórych uniwer- sytetach niemieckich, była rozumiana jako swego rodzaju nauka polityki sensu largo, a przeznaczona była dla kadr biurokracji państwa absolutnego. Nauki zaś policyjne obejmowały w początkowej fazie rozwoju naukę o sprawach społe- czeństwa i jego gospodarki (Volkswirtschaftspolitik) oraz to, co nazwalibyśmy nauką administracji sensu stricto. Można by to ująć, także idąc za pracą Pierangelo

22 Por.: G. Schmelzeisen, Polizei und Landesordnungen. Erster Halbband: Reich und Terri- torien, Weimar 1968. Wydawcy wprawdzie chodziło głównie o rolę ordynacji policyjnych dla dziejów niemieckiego prawa prywatnego, jednak wstęp Schmelzeisena i teksty przezeń zgromadzone stanowiły ówcześnie istotny krok naprzód; por. moje uwagi w: CPH, R. 22, 1970, nr 2, s. 277–278. 23 H. Maier, Die ältere deutsche Staats- und Verwaltungslehre, München 1980, s. 353. 24 Na s. 13: „Die Polizeiwissenschaft ist die wissenschaftliche Lehre von der inneren Politik des älteren deutschen Territorialstaats”. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 161

Schiery25, głównie analizującego kameralistykę, że kameralistyka sensu stricto to nade wszystko nauka o finansach i gospodarce, ale z punktu widzenia wyłącznie interesu skarbu państwa (a więc prekursor późniejszej „nauki o skarbowości”, tak rozbudowanej np. w monarchii Habsburgów na uniwersytetach aż po 1914 r.). Na- tomiast nauki policyjne to różne warianty nauki o administrowaniu państwem. W końcu XVIII w., kiedy kwitła nauka policyjna na uniwersytecie wiedeńskim, znany podręcznik Josepha von Sonnenfels nosił tytuł: Grundsätze der Polizei, Handlung und Finanz, co oznaczało, że dawniejsza kameralistyka ulegała tu po- działowi na szerzej pojmowane nauki policyjne, podczas gdy pozostałe jej działy coraz częściej włączane były do nauki ekonomii politycznej. Podkreśliłem już znaczenie pracy Karla-Heinza Osterloha, który formalnie umieszczając w centrum swych zainteresowań postać i rolę Josepha von Sonnenfels, rzucił jego poglądy i działania na szerokie tło dziejów austriackiego oświeconego absolutyzmu, jak też generalnie nauk policyjnych i kameralistyki w połowie XVIII w.26 Dla tego autora Sonnenfels był czołowym teoretykiem oświeconego absolutyzmu austriackiego, a jego długie życie wywarło zasadniczy wpływ na rozwój nauk policyjnych w mo- narchii Habsburgów: w 1763 r. Sonnenfels objął na uniwersytecie wiedeńskim stworzoną dlań katedrę „für Polizei und Kameralwissenschaft”. Przejdźmy do badań z ostatnich 30 lat. Dorobek nauki niemieckiej w tym względzie to z jednej strony wielka seria wydawnicza pod nazwą „Repertorium der Policeyordnugen der Frühen Neuzeit”, wydawana pod generalną redakcją Mi- chaela Stolleisa i Karla Härtera, z udziałem licznych współpracowników, a oprócz niej studia monograficzne, próby syntetyczne, przyczynki źródłowe, jak też po- kłosie konferencji międzynarodowych i dyskusji związanych z tymi badaniami. W sumie prace te obejmują obecnie, tylko w formie wydawnictw książkowych, ponad 30 woluminów. Nie jest celem niniejszych uwag stworzenie pełnej biblio-

25 W cytowanej pracy (Dall ’Arte) P. Schiera obszernie traktował kameralistykę niemiecką jako „Fenomeno storico originale” (s. 53), a po zarysowaniu rozwoju doktrynalnego wczesnej kameralistyki ukazał w drugiej części pracy (s. 193–330) rolę kameralistyki i nauk poli- cyjnych w budowie doktryny ustrojowej niemieckiego absolutyzmu. Część trzecia, bardzo istotna, ukazuje natomiast wkroczenie kameralistyki do uniwersytetów niemieckich: autor zakończył rozważania na połowie XVIII w., ukazując rolę zwłaszcza pruskiego kameralisty Georga-Heinricha Zinckego (1692–1768) oraz wiedeńskiego specjalisty Johanna H. G. von Justi (1720–1771), który był prekursorem polityki Sonnenfelsa w dziele Der Grundriss einer guten Regierung (1759). 26 O wielkiej roli, jaką odegrał Sonnenfels, także w dziedzinie austriackich prac kodyfikacyj- nych, por. moje uwagi, w: Prawo karne oświeconego absolutyzmu. Z dziejów kodyfikacji karnych przełomu XVIII/XIX w., Toruń 1966, s. 100. Por. także jego dzieła: Politische Ab- handlugen (1777); Handbuch der inneren Staats-verwaltung mit Rücksicht auf die Umstän- de und Begriffe der Zeit (1798), jak i dzieło wydobyte z rękopisu po jego śmierci, zatytuło- wane Über öffentliche Sicherheit, oder von der Sorgfalt, die Privatkräfte gegen die Kraft des Staates in einem untergeordneten Verhältniss zu erhalten (1817). 162 STANISŁAW SALMONOWICZ grafii tematycznej, która jest dostępna w zbiorach biblioteki Instytutu Europejskiej Historii Prawa we Frankfurcie nad Menem. Chciałbym jedynie ogólnie scharakte- ryzować obecny stan badań i wydawnictw w tym zakresie. Michael Stolleis27, rozważając ogrom materiałów źródłowych zawartych w drukach i archiwach niemieckich w odniesieniu do szerokiego rozumienia aktów prawnych znanych ogólnie jako ordynacje policyjne, stworzył koncepcję opracowania zarówno dla poszczególnych terytoriów niemieckich, jak i wielkich miast, uprawiających samodzielną działalność stanowienia prawa dla własnego terytorium, wielkiego repertorium wszystkich znanych (drukowanych lub pozo- stających z reguły tylko w archiwach) aktów prawnych tej kategorii, które od pew- nego momentu zaczęto nazywać ordynacjami policyjnymi. Dlatego w niektórych wykazach (w każdym razie co do miast cesarskich) uwzględnia się wszelkie akty prawne tego typu, sięgające nawet do epoki końca XIII albo do XIV w., choć epoką sensu stricto ordynacji policyjnych są XVI–XVIII w. Wydawcy, ogłaszając kolejne tomy „Repertorium”, zaopatrywali je w mniej lub bardziej rozbudowane wstępy, które nie tylko wyjaśniają problemy źródłoznawcze, lecz także określają zakres terytorialny i struktury władzy danego terytorium, jak też wprowadzają ogólnie w jego dzieje ustrojowe oraz zaopatrują owe wykazy repertoryjne wska- zówkami bibliograficznymi, a także pieczołowicie przygotowywanymi, bardzo ważnymi dla każdego badacza indeksami: systemowym i rzeczowym. Tom 1 wydawnictwa, poświęcony policyjnej polityce Rzeszy niemieckiej oraz trzem terytoriom elektorów duchownych (Moguncja, Kolonia, Trier), został ogło- szony w 1996 r.28 Tom opracował Karl Härter, a wstęp – istotny dla zadań całej serii wydawniczej – napisali wspólnie Karl Härter i Michael Stolleis29. Omawiana seria „Repertoriów” objęła zarówno różne terytoria Rzeszy, wielkie miasta, jak i obszary pozostające ówcześnie faktycznie lub (do pewnego tylko momentu) formalnie w składzie Rzeszy Niemieckiej (takie jak Szwajcaria albo specyficzne dzieje Szlezwik-Holsztynu). Jeżeli układ repertoryjny dla wszystkich tomów oparto w zasadzie na jednolitym kwestionariuszu, informującym o podsta- wowych dla danego aktu prawnego ustaleniach (data i nazwa aktu prawnego, in- formacja źródłowa, informacja o ewentualnych drukach, ogólna informacja, czego dany akt dotyczy), przy czym jednak najważniejsze może informacje dla badaczy kwestii merytorycznych zawierają rozbudowane indeksy rzeczowe, które pozwa-

27 Założenia badań i wydawnictw źródłowych por. w: Policey im Europa der Frühen Neuzeit, wyd. M. Stolleis, przy współpracy K. Härtera, L. Schillinga, Frankfurt am Main 1996, ss. 603. 28 Por.: Repertorium der Policeyordnungen der Frühen Neuzeit, wyd. K. Härter, M. Stolleis, t. 1: Deutsches Reich und geistliche Kurfürstentümmer (Kurmainz, Kurköln, Kurtier), red. K. Härter, Frankfurt am Main 1996. Cała seria wydawana jest w ramach „Ius Commune. Sonderhefte”, której wydawcą jest V. Klostermann we Frankfurcie nad Menem. 29 Por. w tym tomie: Einleitung, s. 1–36; omówienie tych zasad por. moje uwagi w: RHD, R. 74, 1996, s. 603–605. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 163 lają na dotarcie do wszystkich aktów prawnych związanych z daną tematyką30, to przecież ujęcie wstępów do poszczególnych tomów nieraz się różni zakresem niezbędnych informacji o danym terytorium, jego granicach, przemianach ustro- jowych i prawnych, strukturach władzy. Niekiedy otrzymujemy bardzo obszerne omówienie dziejów ustroju władz, administracji i sądów oraz bogatą informację bibliograficzną, co w sumie stanowi dla danego terytorium podstawowy instru- ment do wszelkich badań historycznoprawnych31. Dwa tomy dotyczące Brandenburgii i innych terytoriów pruskich można uznać za szczególnie cenne; ukazały też dalsze istotne repertoria dotyczące terytorium Badenii i Wirtembergii32, a także Palatynatu i Bawarii33. Wśród miast Rzeszy opracowano m.in. najważniejsze, jak Frankfurt nad Menem34, Kolonię oraz Ulm35. Na specyficzny charakter terytoriów pogranicznych Rzeszy Niemieckiej, o włas- nych skomplikowanych losach ustrojowych, zwracają uwagę tomy poświęcone

30 Przykładowo, w danym repertorium można studiować odsyłacze merytoryczne, od Feierta- ge i Kirchenorganisation, przez Sekten, Selbstmörder, Tabakrauchen, Tierseuchen i Trauer- kleidung, po wiele innych terminów, takich jak: Unzucht, Vieh, Vogelschiessen itd. 31 Do najcenniejszych, dwutomowych repertoriów należało opracowanie Th. Simona, Bran- denburg-Preussen mit Nebenterritorien (Kleve-Mark, Magdeburg und Halberstadt), które stanowi t. 2, w dwóch częściach (1, 2), serii repertoriów, wydanych we Frankfurcie nad Me- nem 1998. Oba tomy to 1120 stron łącznie, dla których wstęp Th. Simona zawiera 56 stron informacji plus Quellen- und Literturverzeichnis, s. 57–70. Dziś trudno byłoby początkują- cemu badaczowi historii ustrojowo-prawnej Brandenburgii-Prus podejmować jakieś szcze- gółowe badania bez zapoznania się z tym cennym wstępem. Por. także moje uwagi w: RHD, R. 77, 1999, s. 365–366. 32 Por. t. 4: Baden und Würtemberg, wyd. A. Landwehr, T. Simon, Frankfurt am Main 2001, liczący ponad 1000 s.; por. moje uwagi: RHD, R. 79, 2001, s. 239 –240. 33 Zob. t. 3 cz. 1–2: Wittelsbachische Territorien (Kurpfalz, Bayern, Pfalz-Neuburg, Pfalz-Sulz- bach, Jülich-Berg, Pfalz-Zweibrücken), wyd. L. Schilling, G. Schmuck, Frankfurt am Main 1999, s. XII + 1991. Zbiór ten łączy różne terytoria Wittelsbachów. Wydawcy ukazywali, w jakim stopniu tradycja dynastyczna prowadziła do pewnej jednolitości polityki w zakresie ordynacji policyjnych. Bawaria to najważniejszy katolicki kraj Rzeszy w XVII–XVIII w. Por. moje uwagi: RHD, R. 77, 1999, s. 366 –367. 34 Por.: Repertorium der Policeyordnungen, t. 5: Reichsstädte I: Frankfurt a.M., wyd. H. Halb- leib, I. Worgitzki, Frankfurt am Main 2004. W sumie seria ma objąć aż 22 wybrane miasta cesarskie. Frankfurt am Main, swego rodzaju nieoficjalna stolica Rzeszy Niemieckiej, posia- da szczególnie bogate materiały w zakresie ordynacji policyjnych; por. moje uwagi: RHD, R. 82, 2004, s. 112. 35 Por. t. 6: Reichsstädte 2: Köln, wyd. K. Militzer, Frankfurt am Main 2005, vol. 1–2, ss. 1472 + XVII; por. moje uwagi: RHD, R. 83, 2005, s. 475– 476; t. 8: Reichsstädte 3: Ulm, wyd. S. Kremer, H. E. Specker, Frankfurt am Main 2007, ss. 927. Miasto Ulm z okolicą to seria aż 5244 aktów prawnych (!) od 1316 do 1802 r. Miasto od pewnego momentu było rządzone wyłącznie przez protestantów; por. moje uwagi: RHD, R. 85, 2007, s. 477– 478. 164 STANISŁAW SALMONOWICZ zarówno sprawom szwajcarskim36, jak i Szlezwikowi-Holsztynowi37. Dla badań polskich szczególne znaczenie ma monografia, zastępująca równocześnie tom re- pertoriów, a poświęcona „Prusom”, tj. Prusom Książęcym i Królewskim38. Oprócz dwóch pierwszych tomów wielkiego „Repertorium”, a nawet jeszcze wcześniej ukazywały się różne opracowania monograficzne, zarówno dotyczące problematyki dziejów nauki w kręgu kameralistyka – nauki policyjne, jak i prob- lematyki ordynacji policyjnych. Było to także pokłosie konferencji naukowych, niemieckich i międzynarodowych. Należy podkreślić, że wiele tekstów dotyczą- cych treści ordynacji policyjnych stanowią bardzo wąskie przyczynki, w takim lub innym kontekście terytorialnym, chronologicznym albo merytorycznym, i siłą rzeczy nie mogą być przedmiotem moich uwag. Szczegółowe natomiast omówienie niemal wszystkich tomów z zakresu tej problematyki zawarte zo- stało w ramach mojej działalności recenzyjnej na łamach „Revue Historique de Droit français et étranger”, zapoczątkowanych w latach osiemdziesiątych i dzie- więćdziesiątych i kontynuowanych aż po dzień dzisiejszy. Dlatego w tym tekście chciałbym jedynie krótko zobrazować dotychczasowy bilans tych prac i wskazać ważniejsze ustalenia oraz spory. Ten w sumie ogromny dorobek ostatnich lat trzy- dziestu (a prace nadal trwają) otwiera drogę do wielu dalszych studiów monogra- ficznych, co pozwoli na definitywne podsumowanie badań zarówno nad dziejami tzw. nauk policyjnych w Niemczech, jak i dziejami ogólnymi ordynacji policyj- nych. Natomiast na długo będzie otwarta możliwość wykorzystywania zebranych materiałów ustawodawstwa i praktyki dla takich albo innych studiów merytorycz- nych z dziejów społeczeństwa, jego mentalności, gospodarki. Tego typu studia pozwolą dopiero ocenić praktyczne znaczenie ordynacji policyjnych w zakresie polityki dyscyplinowania społeczeństwa niemieckiego od epoki narastających kryzysów XV–XVI w. po koniec XVIII stulecia. Uwagi szczegółowe rozpoczynam od próby charakterystyki cennej monografii autorstwa Reinera Schulze z 1982 r., która stanowiła ważną próbę rozważenia roli doktryny nauk policyjnych dla nauki o ustawodawstwie (o źródłach praw, jaka

36 Por. t. 7, cz. 1–2: Orte der Schweizer Eidgenossenschaft: Bern und Zürich, wyd. C. Schott- -Volm, Frankfurt am Main 2006, s. IX + 1164; por. moje uwagi: RHD, R. 84, 2006, s. 479– 480. 37 Por. t. 9, cz. 1–2: Danmark og Slesvig-Holstein. Danemark und Schlezwig-Holstein, wyd. D. Tamm, Frankfurt am Main 2008, s. XV + 1271. Por. moje uwagi: RHD, R 86, 2009, s. 305–306. 38 Por.: T. Berg, Landesordnungen in Preussen um 16. bis zum 18. Jahrhundert, Lüneburg 1998, oraz moje uwagi w: „Zapiski Historyczne” R. 65, 2000, nr. 1, s. 184–186. Tom ten jest szczególnie istotny dla polskich badań, obejmuje bowiem szczegółowe omówienie ogólnopruskiej Ordynacji (Landesordnung) z 1529 r., rozwój ordynacji typu policyjnego w Księstwie Pruskim (Prusach Książęcych) po 1529 r., a także specyficzną sytuację Warmii oraz spraw Prus Królewskich. Trzeba podkreślić, że autor wykorzystał polskie opracowania w tym zakresie. Poza jego studium pozostały jednak w zasadzie bogate, w pełni nieprzeba- dane materiały niektórych miast, z Królewcem na czele. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 165 kształtowała się od końca XVII w.39 W swej monografii Schulze wyszedł przede wszystkim od głośnego dzieła Veita Ludwiga von Seckendorffa (1626–1692), za- tytułowanego Teutscher Fürstenstaat (wydanie 1 w 1656 r., reprint wydania 3 kry- tycznego z 1737 r.: Aalen 1972), a następnie poświęcił wiele uwagi poglądom tzw. policystów z XVIII w.: Georga H. Zincke (1692–1768), Joachima G. Dar- jesa (1714–1781), po wspomnianego już poprzednika Sonnenfelsa von Justiego, którego dzieło określiło w dużym stopniu politykę oświeconego absolutyzmu austriackiego epoki Marii Teresy. Schulze mocno podkreślił, że tradycja nauk policyjnych w monarchii Habsburgów z końca XVIII w. utrzymała się jeszcze, zwłaszcza na uniwersytetach, aż po 1848 r. Można skonkludować za wywodami tegoż autora, że teoretycy nauk policyjnych w czasach absolutyzmów początkowo traktowali naukę o legislacji wręcz jako „Polizei der Gesetzgebung” (termin Jo- hanna H. Junga). W okresie oświeconego absolutyzmu te ambicje zostały zawę- żone w związku z rozwojem idei kodyfikowania prawa i nauki policyjne ogra- niczyły się do studium „ustawodawstwa policyjnego”, czyli administracyjnego. W tym zakresie – rzecz charakterystyczna – nauki policyjne, z uwagi na szcze- gólną zmienność celów i metod administracyjnego działania, przyjmowały z re- guły, że nie istnieje (w przeciwieństwie do wielkich kodyfikacji prawa sądowego) możliwość kodyfikowania ustawodawstwa policyjnego. Według więc Reinera Schulze idea kodyfikacji, tak droga myślicielom oświecenia, spowodowała zawę- żanie koncepcji ustawodawstwa policyjnego do „bieżącej” działalności państwa, a więc podlegającej częstym fluktuacjom. Przede wszystkim, jak już była mowa, drogę nowym badaniom frankfurckim torował swym wielkim dziełem ogólnym Michael Stolleis. Chociaż jego dzieło głównie poświęcone jest nauce prawa publicznego, a nie dziejom ordynacji po- licyjnych, także i dla tej kwestii zawarło wiele cennych na przyszłość wskazań. Podkreślając, że generalnie praktyka ordynacji policyjnych początkowo wyprze- dzała rozwój literatury policyjnej, Stolleis podkreślił treści, jakie niosły ze sobą ordynacje policyjne: „Die vom 16. Jahrhundert an erlassenen Polizeiordnungen erfassten ohne Differenzierung zwischen privat- und öffenrechtlichen Materien die Lebensbereiche aller Stände [wyróżnienie – S. S.]”40. Co do celów, jakim słu- żyły ordynacje policyjne, Stolleis wskazał, że istnieją na ten temat różne poglądy. Nadmierny nacisk tylko na tendencję „dyscyplinującą” byłby niesłuszny. Ordy- nacje konkretnie służyły różnym celom społecznym i gospodarczym oraz ideolo- gicznym, choć oczywiście gros reglamentacji władców terytorialnych w okresie absolutyzmu miało służyć „uporządkowaniu” i „reglamentacji” danej dziedziny życia społecznego. Jeżeli monografia Pierangelo Schiery głównie analizowała li-

39 Por.: R. Schulze, Policey und Gesetzgebungslehre im 18. Jahrhundert, Berlin 1982, oraz moje uwagi w: RHD, R. 61, 1983, s. 94–95. 40 M. Stolleis, Geschichte, t. 1, s. 370. 166 STANISŁAW SALMONOWICZ teraturę kameralistyczną, to Michael Stolleis (idąc za Hansem Maierem) rozważał budowę nauk policyjnych w ramach ogólnej nauki o państwie na uniwersytetach niemieckich, która początkowo ciągle wychodziła z Arystotelesowskiej koncepcji teorii państwa. U progu dalszych prac nad dziejami „policji” i ordynacji policyjnych, nie tylko w Niemczech, lecz także w różnych krajach Europy, odbyła się wielka między- narodowa konferencja naukowa, której wyniki ogłoszone zostały w 1996 r.41 Dla kwestii porównawczych co do spraw niemieckich konferencja ta przyniosła bo- gaty materiał (zwłaszcza co do spraw francuskich i włoskich)42. Ze wstępu, który zarazem jest w pewnym sensie podsumowaniem wyników konferencji (pióra Michaela Stolleisa), można zaakcentować trzy istotne stwier- dzenia: 1. Państwo, nie tylko w Niemczech, jeszcze jako monarchia umiarkowana (stano- wa), z reguły od końca XV w. prowadziło działalność ustawodawczą, która miała zapewnić efektywną administrację krajem w myśl zasady „dobrej policji”. 2. To jednakże dopiero w związku z wielkimi wojnami w XVII w., po pokoju westfalskim, który umocnił władców terytorialnych, nastąpił wielki okres legi- slacji spod znaku policji. Porządek publiczny, ale i interes finansowy państwa, w mniejszym zaś stopniu inne sprawy, określały praktykę władców absolutnych. 3. Epoka rewolucji francuskiej i Napoleona zmieniła tu bieg spraw, ponieważ konflikty polityczne i społeczne wysunęły na pierwszy plan bezpieczeństwo publiczne, prowadząc do rządów policyjnych, w dziewiętnastowiecznym rozu- mieniu tego słowa. Autorzy omawianego zbioru dążyli do ukazania w warunkach danego teryto- rium narodziny koncepcji policyjnej i jej rolę w ustawodawstwie danego kraju. Zasadniczy problem to też pytanie, w jakim stopniu monarchia absolutna, przy ówczesnych trudnościach komunikacyjnych, braku rozbudowanych struktur lo-

41 Por.: Policey in Europa der Frühen Neuzeit, red. M. Stolleis, Frankfurt am Main 1996, oraz moje uwagi w: RHD, R. 74, 1996, s. 603–605. 42 Tu artykuły B. Durand, La Notion de Police en France du XVI è au XVIII è siècle, i A. Rigaudière, Les ordonnances de police en France à la fin du Moyen-Age, którzy przed- stawili badania francuskie w tym zakresie. Stwierdzając, że praktyka końca średniowie- cza a późniejsza wizja doktrynalna epoki absolutyzmu wyraźnie się różniły, A. Rigaudière (s. 160–161) napisał: „Maîtriser le pouvoir de faire ordonnance de police, en controler le contenu et l´application s´imposait à l´Etat en quête de monopole, même si la pratique quo- tidienne devait le contraindre à déléguer constamment ce pouvoir reconquis pour faire de la police un attribut sans cesse partagé entre le centre et la péripherie”. We Włoszech szerokie badania nad interesującą nas problematyką rozwinęła „Fondazioneondazione Italiana per la Storia Ad- ministrativa”. Oprócz cytowanego już Schiery wymienić należy szczególnie prace: E. Bussi, Il principi di governo nello Stato di Polizia, Cagliari 1955; idem, Stato e ammistrazione nel pensiero di Carl Gottlieb Svarez, Milano 1966. Por. w omawianym już zbiorze tekst E. Fa- sano Guarini, Gli „ordini di polizia” nell´ Italia del ´500: il caso toscano. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 167 kalnych, mogła realizować swoje zadanie kontroli socjalnej i ochrony porządku publicznego. Generalnie o policji w rozumieniu siedemnastowiecznym możemy mówić trojako: 1. Polityka odpowiednich przepisów, a więc takie lub inne formy ordynacji poli- cyjnych. 2. Taka albo inna (niekoniecznie karna) forma represji wobec osób nieprzestrze- gających tych przepisów. 3. Formy kontroli przestrzegania przepisów i ochrony porządku publicznego. W serii monografii „Studien zu Policey und Policeywissenschaft” ukazała się istotna monografia typu merytorycznego, pióra Benno Königa, zatytułowana Luxusverbote im Fürstbistum Münster43, której warto poświęcić kilka szczegóło- wych uwag. Od dawna istniał w średniowieczu problem ustaw przeciw luksusowi, w której to kwestii przodowały z reguły wielkie, bogate miasta. W nauce ciągle toczą się spory, zależnie od epoki, której dotyczą, czy owe przepisy wyrażały głównie motywy ekonomiczno-klasowe, czy obyczajowo-religijne. W średniowieczu i w epoce walk religijnych przeważały często raczej te ostatnie motywy. Monarchia absolutna kierowała się głównie względami z doktryny merkantylizmu. Nie ulega wątpliwości, że wielcy reformatorzy religijni (zwłaszcza Kalwin) łączyli pobudki natury ideologicznej z pewnymi tendencjami wczesnokapitalistycznymi, widocz- nymi w polityce wielkich miast. W XVI–XVII w. takie ustawy głównie normo- wały sprawy luksusowej konsumpcji, tj. ograniczały wydatki na odzież, rozrywki, sprawy reprezentacyjne danego środowiska (święta, wesela, pogrzeby, karnawał itd.). Według studium Königa pierwsza ustawa tego typu w biskupstwie Münster datuje się na 1571 r. Pokrywa się to z poglądem, że oprócz niektórych miast, środo- wiska katolickie wróciły do średniowiecznych tradycji dopiero wraz z pierwszą falą kontrreformacji. Taka polityka reglamentacji w biskupstwie, z różnym nasileniem i z różnymi skutkami, trwała po drugą połowę XVIII w. Jej apogeum przypadło na okres od połowy XVII w. po pierwsze dziesiątki lat następnego stulecia. Restrykcje jednak dotyczyły niemal wyłącznie chłopów i mieszczan; szlachta w zasadzie, a pa- trycjat miejski częściowo, pozostawały poza surową reglamentacją życia i bycia, co ukazuje, że oprócz motywów religijnych lub ekonomicznych główną rolę od- grywały tu względy stanowe: zakreślanie granic prestiżu społecznego poprzez odgradzanie bezkarnej konsumpcji luksusowej szlachty oraz patrycjatu od sytua- cji innych, pozostających na niższych szczeblach drabiny społecznej środowisk. Motywy ściśle klasowe były w tekstach przepisów raczej ukrywane: „On peut se demander cependant si les motifs officiels et réels étaient les mêmes. Même si l’on considère les motifs religieux comme secondaires, le côté socio-politique reste

43 Por.: B. König, Luxusverbote im Fürstenbistum Münster, Frankfurt am Main 1999, oraz moje uwagi w: RHD, R. 77, 1999, s. 367–368. 168 STANISŁAW SALMONOWICZ important”44. Pogarda wobec nieuprzywilejowanych, która często była motywem zasadniczym wielu takich przepisów w okresie baroku, niekoniecznie oficjalnie była proklamowana w tekście ustawy... Powstaje natomiast ciągle problem podstawowy w sprawach ustaw o zbytku: w jakim stopniu owe rozwijane i nieraz parokrotnie powtarzane przepisy były przestrzegane? Autor ukazał, że z reguły tylko na krótki czas po wydaniu danego przepisu wystarczało energii administratorów, a ludność niechętnie rezygnowała ze swych zwyczajów lub obyczajów, zwłaszcza gdy cho- dziło o obchodzenie świąt i innych wydarzeń okolicznościowych. Jest to zgodne z moimi ustaleniami dotyczącymi Torunia w XVII/XVIII w. Można powiedzieć, że przepisy o imprezach jednorazowych, rodzinnych lub środowiskowych, często były naruszane. Natomiast dość skutecznie narzucano poszczególnym grupom lud- ności przepisy o sposobach ubierania się, zwłaszcza osób bezpośrednio zależnych od możnych (chłop, służba domowa, plebs miejski)45. W 1998 r. Instytut Maxa Plancka we Frankfurcie nad Menem zorganizował wielką konferencję naukową na temat ordynacji policyjnych, której pokłosiem była publikacja 22 tekstów (w tym 20 dotyczyło spraw niemieckich, a dwa fran- cuskich)46. Autorzy poszczególnych tekstów ukazywali głównie relacje między życiem społecznym danego regionu (lub miasta) a „polityką policyjną”. Tego typu studia szczegółowo ukazały, że w Rzeszy Niemieckiej, mimo braku większej liczby ustaw o znaczeniu ogólnokrajowym, większość problemów życia codzien- nego, drobnej przestępczości, jak też rosnącej reglamentacji życia gospodarczego, rozwiązywana była przez takie albo inne czynniki władzy w formie ingerencji ustawodawczej, nieraz o bardzo ograniczonym zakresie lokalnych aktów praw- nych, które także często były ograniczone pod względem merytorycznym, ale w sumie stanowiły w wielu regionach całą siatkę przepisów, regulujących, zwłaszcza od XVII w., spory zakres spraw istotnych dla społeczeństw lokal- nych47. Jak wiadomo, od pewnego czasu w historiografii europejskiej ogromną rolę odgrywa, albo do niedawna odgrywała, teoria polityki „Sozialdisciplinierung” (termin wprowadzony dość dawno w Niemczech przez Gerharda Oestreicha)48. Teksty zawarte w omawianym tomie rozpraw umożliwiają prześledzenie, jak ten

44 Zob. moją uwagę w: RHD, R. 77, 1999, s. 367. 45 Por. moje uwagi w: De la Réglémentation des Coutumes, s. 115–128. 46 Por.: Policey und frühneuzeitliche Gesellschaft, red. K. Härter, Frankfurt am Main 2000, oraz moje uwagi w: RHD, R. 78, 2000, s. 507–509. 47 Oto przykładowe tytuły przyczynków: P. Kissling, „Gute Policey” und Konfessionalisie- rung im Berchtesgadener Land; B. Günther, Sittlichkeitsdelikte in den Policeyordnungen der Reichsstädte Frankfurt a.M. und Nürnberg (15.–17. Jahrhundert); M. Dinges, Medicinische Policey zwischen Heilkundigen und „Patienten” (1750–1830). 48 Co do spraw francuskich należy tu powołać liczne publikacje R. Muchembleda i M. Fou- cault, którzy może kładli nadmierny nacisk na ową politykę „świadomą” narzucania surowej dyscypliny społecznej, wiążąc to z procesami modernizacji społeczeństwa przez państwo niemal w drodze do kapitalizmu. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 169 problem wyglądał w realiach epoki, regionu lub środowiska49. Chciałbym za au- torem ogólniejszego tekstu, mającego też znaczenie metodologiczne, pióra Andrè Holensteina (Die Umstände der Normen – die Normen der Umstände. Policeyord- nungen im kommunikativen Handeln von Verwaltung und lokaler Gesellschaft im Ancien Régime, s. 1–46), podkreślić, że praktyka XVII–XVIII w. dowodzi, iż na- leży unikać nadmiernych generalizacji: skuteczność przepisów ordynacji policyj- nych zależała zarówno od ich treści, jak i od warunków realizacji tych przepisów w konkretnych sytuacjach50. Najważniejszym i chyba najnowszym monograficznym opracowaniem o cha- rakterze syntetycznym jest rozprawa habilitacyjna Thomasa Simona, najlepszego dziś oprócz Michaela Stolleisa znawcy tej problematyki, który opracował dzieje zarówno literatury prawniczej (sensu largo wraz z naukami policyjnymi), jak i kameralistyki, wychodząc od spraw średniowiecza po połowę XVIII w.51 Auto- rowi, oczywiście, drogę torowały wspomniane już prace Maiera, Schiery i Stol- leisa, jednak swe rozważania syntetyczne o piśmiennictwie autor podporządkował analizie kwestii, jak w piśmiennictwie ewoluowała doktryna o roli państwa i jaką w tym rolę odegrały nauki kameralistyczne oraz nauki policyjne. Dodajmy, że autor, wbrew swoim poprzednikom, szeroko rozważył sytuacje średniowieczne w tym względzie w części pierwszej rozprawy (s. 9–90). To tę epokę (XIV–XV w.) uznał za istotną dla wytworzenia się stopniowo w Niemczech koncepcji „der Guter Policey”, która zadecydowała w okresie późnej monarchii stanowej o roli prawa stanowionego przez państwo. W tej samej części pracy Simon rozwinął także rozważania terminologiczne52. Część druga pracy omawia przemiany wywołane głównie kryzysem porządku średniowiecznego oraz rolę polityki opartej na zasa-

49 Oto kilka przykładów studiów: L. Lucassen, Zigeuner im frünneuzeitlichen Deutschland: neue Forschungsergebnisse-Probleme und Vorschläge; J. Nowosadtko, Die policierte Fauna in Theorie und Praxis. Früneuzeitliche Tierhaltung, Seuchen- und Schädlingsbekämpfung im Spiegel der Policeyvorschriften. 50 Zob. moją uwagę w: RHD, R. 78, 2000, s. 508: „La législation de police était en même temps efficace pour certaines situations sociales, pour certaines groupes sociaux ou professions, et inefficace aussi dans un large contexte social ou »technique« – c´est à dire dans le cadre de possibilités réelles d´action du pouvoir”. 51 Por.: Th. Simon, „Gute Policey”. Ordnungsbilder und Zielvorstellungen politischen Han- delns in der Frühen Neuzeit, Frankfurt am Main 2004, ss. 604. 52 Autor podkreślił, że od słowa „Politia”, dobrze używanego w szerokim greckim rozumieniu tego słowa, szła w Niemczech ewolucja terminologiczna. W XVI w. »Dem allgemeinen Sprachgebrauch dieser Zeit entsprechend gehören dabei«, »Regierung und Policey« zusam- men; »Policey und Regierung«; »Regiment und Pollicay«, sind in alle denjenigen Fällen Synonyma und werden wie eine pleonastische Paarformel gebraucht, wo das Wort Policey eine bestimmte Herrschaftsfunktion zum Ausdruck bringen will” (s. 111). W rezultacie w większości państw niemieckich w Rzeszy w ciągu XVII w. praktykę działania państwa dzieliło się na Justizsachen i Polizeisachen. 170 STANISŁAW SALMONOWICZ dach wyznaniowych53. Zasadnicza jednak część pracy, podobnie jak u Schiery, po- święcona jest procesowi rozbudowy roli państwa i jego szerokiej ingerencji w życie, także społeczne i ekonomiczne, w XVII i na początku XVIII w. (s. 193–381). Prob- lemy te autor kontynuuje w części czwartej pracy, poświęconej głównie rozkwi- towi kameralistyki i jej przemianom wraz z naukami policyjnymi w pierwszej po- łowie XVIII w. Można więc stwierdzić, że książka Simona jest nową wielką próbą opracowania dziejów doktryny w interesującym nas temacie. Przechodząc do kilku uwag o ustaleniach Simona, zaakcentujmy, że rozbu- dowa roli władcy w średniowieczu wynikała przede wszystkim z zasady, iż władca chronił pax et justitia, dzięki recepcji wielu zasad prawa rzymskiego oraz polityki w duchu arystotelesowym, a także dzięki oparciu na doświadczeniach prawa sta- nowionego przez miasta włoskie. Autor podkreślił jednak bogactwo późnośred- niowiecznego piśmiennictwa niemieckiego54. Dla analizy celów polityki usta- wodawczej władców niemieckich epoki końca średniowiecza i XVI–XVII w. wywody Simona są bardzo istotne. Podkreślił on mocno, że w XVI w. dążenia władców do poprawy porządku publicznego zostały zdominowane przez konse- kwencje kryzysu chrześcijaństwa i problem jego przezwyciężenia przez wprowa- dzanie nowych metod dyscyplinowania człowieka: „Die moralische Disziplienie- rung der Untertanen war kein Selbstzweck. Sie war vielmehr- das lassen gerade die Politikanweisungen dieser Zeit überaus deutlich erkennen- getragen von der Angst vor dem zornigen Gott...” (s. 137). Wbrew więc poglądom wielu autorów francuskich w XV w., zdaniem Simona dominowały cele religijne, a nie wyłącznie interes władzy; w tym m.in. tkwią różnice w poglądach Simona i Stolleisa. Oso- biście podzielam pogląd Simona, choć może w dalszych wywodach nie zawsze dostrzegał on interes rodzącej się władzy absolutnej w nacisku na całe spektrum spraw społecznego dyscyplinowania, przy czym, oczywiście, dość trudno nieraz rozróżnić, czy motywy religijne są celem, czy służą głównie do kreowania osoby posłusznego poddanego. Niewątpliwie i reformacja, i kontrreformacja pod koniec XVI w. zawierały raczej pesymistyczną wizję człowieka55. To, co wcześniej było nieraz misją tylko Kościoła, przejęła władza świecka, która go zastąpiła, umocniła

53 Tytuł tej części: „Die konfessionalisierte Politik des 16. Jahrhunderts: Konstituierung einer moralischen Ordnung”, s. 91–192. 54 Na s. 91 Th. Simon stwierdził: „Im Laufe des Spätmittelalteres entstand auch in Deutschland eine eigene, teilweise volkssprachliche Fürstenspiegelliteratur”. 55 W moich uwagach o książce t. Simona, RHD, R. 82, 2004, s. 295, przyjmując rolę surowego pesymizmu protestanckich reformatorów, stwierdziłem: „De ce fait, le rôle de la politique de l´Etat qui doit maitenant garantir certaines cibles typiquement confessionnelles (c.a.d. »cura religionis«), ainsi que le contrôle de la moralité, le censure des opinions: l´homme doit être dirigé et bien tenu dans les mains”. Przecież Johannes Oldendorp, teoretyk prawa publicznego, w 1530 r. pisał: „alle Policey und Ordnung der Oberhoheit [...] ist eine Ordnung des allmächtigen Gottes und wer dagegen handelt, der handelt wider Gott und felt in sein Gericht” (cyt. wg: Th. Simon, „Gute Policey”, s. 150). NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 171 swoim przymusem państwowym. Tak jak głosił Melanchton, w Niemczech kom- petencja władzy świeckiej władcy protestanckiego obejmowała również to, co on nazwał custodia utriusque tabulae. Wcześniej Luter kładł nacisk na rolę władzy świeckiej dla realizacji celów wyznaniowych56. Przejdźmy do spraw XVII w. Simon na plan pierwszy swoich rozważań wy- sunął literaturę kameralną i jej ewolucję. Jego zdaniem generalnie piśmiennictwo polityczno-prawnicze XVII w. różni się od publikacji szesnastowiecznych podej- ściem bardziej empirycznym i praktycznymi koncepcjami. Dla pierwszej połowy XVII w. Simon dostrzegł dwa główne kierunki piśmiennictwa. Pierwszy, kontynu- ujący zmodernizowaną wersję tradycyjną, tj. swego rodzaju neoarystotelizm chrze- ścijański, reprezentuje bardzo ważna postać, Veit von Seckendorff (1626 –1692), oraz Dietrich Reinking, autor dzieła poczytnego Biblische Policey (1653 – wyd. 1). Z czasem produkcja piśmiennicza w zakresie nauk policyjnych sensu stricto rosła. Kierunek drugi piśmiennictwa, traktowany przez autora jako tzw. Machtthe- oretiker, reprezentowali nade wszystko zwolennicy budowy monarchii absolutnej i oni zazwyczaj w ogólnych poglądach nawiązywali do koncepcji Machiavellego, choć zazwyczaj byli mniej radykalni w sformułowaniach. Powoływali się dość ostrożnie na ratio status, doktrynę racji stanu. Należy bowiem pamiętać, że za- równo ówczesne nauki kameralne, głównie dbające o interes skarbu państwa, jak i nauki policyjne miały służyć państwu i interesom władcy, a nie społeczeństwu, jak to później formułowała doktryna oświecenia. Celem więc głównym było stwo- rzenie koncepcji sprawnego zarządzania państwem, pomnażania jego dochodów oraz polityka zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. Państwo wprawdzie miało działać w interesie ogólnym, ale nie z ludem i nie poprzez lud. Jeszcze przed rozkwitem niemieckiej kameralistyki sensu stricto w sprawach interesów skarbu państwa podstawy pod fundamenty polityki ekonomicznej państwa kładli repre- zentanci merkantylizmu (m.in. Johann J. Becker, 1673 i Wilhelm von Schröder, 1686). Thomas Simon szczegółowo przedstawił konsekwencje wynikające z teorii merkantylizmu dla nowej polityki policyjnej reglamentacji życia społecznego, która miała służyć interesom fiskalnym państwa i rodzić dynamizm rozwoju eko- nomicznego. W istocie, moim zdaniem, rozróżnianie między klasycznymi mer- kantylistami a wczesną literaturą kameralistyczną jest dość trudne, zwłaszcza z punktu widzenia chronologii. Według autora to dopiero kameraliści z pierwszej połowy XVIII w. kładli nacisk na powiększanie bogactwa kraju, ale też zwięk- szanie władzy państwa jako środka niezbędnego57. Kameraliści jednak, wbrew wielu merkantylistom, kładli nacisk nie tyle na rozwój handlu i bilans eksportu,

56 Por. też moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004, s. 296–297. 57 Th. Simon, „Gute Policey”, s. 565: „Da das Geld im Laufe des 17. Jahrhunderts zum ent- scheidenden Faktor des politischen Handelns wird, beginnt die Politiklehre dieser Zeit mehr und mehr um die finanzielle Vorfrage zu kreisen. Die Höhe der fürstlichen Einkünfte wird zur entscheideden politischen Vorfrage, die zunehmend an Eigengewicht erhält”. 172 STANISŁAW SALMONOWICZ ile na znaczenie produkcji, zarówno przemysłowej, jak i rolniczej. Thomas Simon dopatrzył się więc klasycznej kameralistyki (częściowo wbrew opiniom Schiery) nade wszystko w pierwszej połowie XVIII w. Niekiedy przecież w nauce rozróżnia się trzy fazy kameralistyki: pierwsza, głównie właśnie oparta na merkantylizmie, to już połowa XVII w. Celem głównym była wówczas budowa finansów państwa. Druga faza, na początku XVIII w., wywodzi się z doktryny oświeconego prawa natury. Kładła ona nacisk na państwo „pomyślności powszechnej”, na dobro pod- danych. Faza trzecia to odrywanie się od zanikającej w dydaktyce kameralistyki: zastąpiła ją nauka samodzielna ekonomii i nauka skarbowości, a na pierwszy plan wysuwały się, od końca XVIII w., nauki policyjne sensu largissimo, które przeżyły rozkwit w fazie oświeconego absolutyzmu, i to aż po początek XVIII w. (m.in. Wiedeń i Praga czeska). Natomiast Thomas Simon ujął te kwestie nieco inaczej. Dla pierwszej połowy XVIII w. rozróżnił w kameralistyce trzy zasadnicze części: ekonomia sensu stricto, nauki policyjne oraz kameralistyka sensu stricto, tj. nauka o finansach publicznych. Dla kameralistyki szczególnie rolę odegrał według niego Ch. H. Amthor (Anastasus Sincerus), autor traktatu z 1717 r., zatytułowanego Projekt der Oeconomie in Form einer Wissenschaft, który ekonomikę kamerali- styczną (Kameralwissenschaften im weiteren Sinne) dzielił na ekonomię sensu stricto, nauki policyjne i kameralistykę w węższym znaczeniu (tj. oeconomia regia vel principis)58. Musimy pamiętać, że kameraliści i policyści pospołu po- łożyli ogromne zasługi pod różne formy nowoczesnej nauki, takie jak ekonomię polityczną, finanse, statystyka, demografia. Dla drugiej połowy XVIII w. próba syntezy Simona jest niewystarczająca, w pewnym sensie pomija zdobycze końca wieku, nie omawia szerzej spraw austriackich, a zwłaszcza zasadniczej roli długo- letniej działalności Josefa von Sonnenfelsa (1733–1817)59. Thomas Simon docenił jednak ogólnoniemiecką rolę austriackiego policysty Johanna G. Justiego, wiel- kiego systematyka nauk policyjnych. W sumie dzieło Thomasa Simona ma duże znaczenie dla dziejów kameralistyki i wczesnych nauk policyjnych. Należy zaakcentować, że autor co do głównych elementów działania tych nauk określił jakby trzy płaszczyzny, kolejno biorące górę: pierwszą, co czasami w badaniach jakby ulega zatarciu, tj. zasadnicza po- czątkowo rola ordynacji policyjnych, a nie nauki; płaszczyzna druga, głównie w nauce, to jako instrument działania i cel securitas publica, natomiast w nauce to nacisk na sprawy kameralistyki jako nauki o finansach państwa; faza trzecia, głównie w XVIII w., to nacisk na środki polityki ekonomicznej, realizowanej prze- cież głównie metodami policyjnymi sensu largo.

58 Por.: ibidem, s. 442, tabela nauk według Chrystiana H. Amthora. 59 Autor nie wykorzystał tu fundamentalnego dzieła K. Osterloha, Joseph von Sonnenfels; por. też tom studiów: Joseph von Sonnenfels, red. H. Reinalter, Wien 1988. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 173

Zorganizowany przez prof. Michaela Stolleisa zespół badawczy „Policey/Po- lizei im vormodernen Europa” w kolejnych swych pracach ogłosił m.in. wyniki kolokwium roboczego z 2000 r., odbytego w Stuttgarcie. W materiałach tych oprócz ogólnego wprowadzenia redaktorów tomu60 znalazło się 16 szczegóło- wych rozpraw. które ujmują różne aspekty ewolucji działań organów „Policey” z XV–XVIII w. aż po narodziny nowoczesnych form działania policji sensu stricto w pierwszej połowie XIX w. Generalnie przeważają tematy bardzo szczegółowe, studia źródeł lokalnych61. Autorzy dążyli nade wszystko do uchwycenia praktyki policyjnej sensu largissimo, ukazując struktury, metody i personel wykonujący politykę der guter Policey oraz wskazując, że skomplikowane problemy sto- sunków władz i interesów lokalnych oraz preferowanie rozwiązań prowizorycz- nych nieraz prowadziło do małej skuteczności tych działań, a nawet do sytuacji budzących zdziwienie. W dużym stopniu o wszystkim decydował trudny problem finansowania działań porządkowych i represyjnych. Drugi ważny zbiór tekstów źródłowych i rozpraw zawiera obszerny tom pod redakcją Petera Blicklego, Petera Kisslinga i Heinricha R. Schmidta, zatytułowany Gute Policey als Politik im 16. Jahrhundert. Die Entstehung des öffentlichen Raumes im 16. Jahrhundert62. Prace te, skoncentrowane na XVI w. w Niemczech ukazują proces narodzin pojęcia „dob- rej policji” i wprowadzanie jej zasad w życie licznymi ordynacjami policyjnymi. Chciałbym szczególnie wyróżnić tekst nestora tych badań, Hansa Maiera, który we wspomnianym tomie ogłosił studium komparatystyczne Polizei als politische Theorie zu Beginn der Frühneuzeit (s. 569–580)63. Zbiór tych studiów wyraziście

60 Por.: Policey in lokalen Räumen. Ordnungskräfte und Sicherheitspersonal in Gemeinden und Territorien vom Spätmittelalter bis zum frühen 19. Jahrhundert, red. A. Hohenstein, F. Ko- nersmann, J. Pauser, G. Sälter, Frankfurt am Main 2000. Por. także moje uwagi o tej pracy w: RHD, R. 81, 2003, s. 268–269. 61 Por. kilka przykładów: U. Henselmeyer, Dienst-Ehre-Gewalt. Uberlegungen zur Interpreta- tion der Gewaltdelinquenz von Stadtknechten und Bütteln in der spätmittelalterlichen Stadt; R. Pröve, Genossenschaftliche Schutzkonzeptionen und die Krise der gesellschaftlichen Ordnung: Stadtbürger als Hilfspolizisten an Ende Alteuropas (1750–1848); J. Goldmann, „...Hat die Obrigkeit Für die Rettung der Scheintodten ohne Zeitverlust zo sorgen?” – Pra- xis und Konflikte der Erstversorgung von medizinischen Notfällen durch Polizeiorgane im späten 18. und im 19. Jahrhundert. 62 Frankfurt am Main 2003. Zbiór ten liczy ponad 600 stron. Por. moje uwagi w: RHD, R. 81, 2003, s. 379–380. 63 W moich uwagach o tym zbiorze studiów (ibidem, s. 380) napisałem o tekście H. Maiera: „En quelques remarques pertinentes, englobant aussi bien la lecture de Nicolas Delamare, Traité de la Police, que toute la science italienne de „buon governo”, l`a. expose avec clar- té l´expérience allemande, aussi bien celle de Policeyordnungen, que celle de la littérature pratique et théorique, fort abondante, qui engendra cette prestigieuse »Polizeiwissenschaft«, destinée à jouer un grand rôle à l´epoque de l´absolutisme éclairé et jusqu ´au commence- ment du XIX ê siècle”. 174 STANISŁAW SALMONOWICZ zobrazował na konkretnych przykładach realne granice polityki policyjnej, której wskazania często pozostawały na papierze. Współpracownik Michaela Stolleisa, wydawca wielu omawianych rejestrów ordynacji policyjnych Karl Härter jest obecnie bodaj najlepszym niemieckim znawcą treści owych ordynacji i praktyki wcielania ich w życie. Jego czołowym osiągnięciem jest opracowanie pierwszej całościowej obszernej próby syntezy tej problematyki na przykładzie jednego istotnego terytorium Rzeszy: władztwa ar- cybiskupa Moguncji64. Licząca ponad 1250 stron monografia Härtera, dogłębna źródłowo, owoc wielu lat pracy, stanowi analizę problematyki, chociaż zawężoną tylko do stosunkowo niewielkiego terytorium rządzonego przez władców – książąt Kościoła katolickiego65. Książka Härtera przedstawia nie tylko dzieje źródeł prawa „policyjnego” i „po- licyjno-karnego”, lecz także problem stosowania tego prawa, jego efektywności. Autor rozważył również, jakie były cele tej polityki. Chodzi więc i o metody, i o granice tej polityki, która służyć miała nadzorowi dyscyplinującemu spo- łeczności lokalne w zakresie spraw socjalnych, ekonomicznych, wyznaniowych i obyczajowych, jak też metod służących utrzymywaniu porządku publicznego66. Książka Härtera stanowi także istotny wkład do badań nad historią przestępczości i polityki penalnej w XVI–XVIII w. Autor tak napisał: „Die vorliegende Unter- suchung verbindet die Ansätze der stärker auf Normen und Verwaltung ausge- richteten frühneuzeitlichen Policey-forschung mit der Devianz und Justizpraxis in den Mittelpunkt stellenden historischen Kriminalitätsgeschichte” (I, s. 1). Tak więc, nie zapominając o zawsze obecnym ówcześnie szerokim pojęciu policji, trzeba też widzieć tu zalążek polityki skierowanej głównie na ściganie przestęp- czości i pilnowanie porządku publicznego. Realizacja tych zasad była w tej epoce w miarę skuteczna w miastach oraz na małych terytoriach, trudniejsza w dużych państwach. Zazwyczaj brak rozbudowanych struktur policyjnych albo kontrol- nych, jak też koszty takiej polityki ograniczały jej rezultaty. Według Härtera efek- tywność działań policyjnych na terytoriach elektoratu mogunckiego zwiększyła się znacznie w ostatnim ćwierćwieczu XVII w., kiedy liczne ordynacje policyjne

64 Por.: K. Härter, Policey und Strafjustiz in Kurmainz. Gesetzgebung, Normdurchsetzung und Sozialkontrolle im frühneuzeitlichen Territorialstaat, Frankfurt am Main 2005, I–II; por. moje uwagi w: RHD, R. 83, 2005, s. 476–478. 65 Notabene byłoby interesujące porównanie, w jakim stopniu można mówić o podobieństwach i pewnych istotnych różnicach między praktykami „policyjnymi” we władztwach prote- stanckich a katolickich, a także co do wielkich miast cesarskich. 66 Tu dla porównania można odesłać także do innego zbioru studiów pod reakcją znakomitego znawcy epoki Heinza Schillinga: Institutionen, Instrumente und Akteure sozialler Kontrolle und Disziplienierung im frühneuzeitlichen Europa, Frankfurt am Main 1999. H. Schilling od lat przywiązuje wielką wagę do znaczenia polityki wyznaniowej poszczególnych terytoriów Rzeszy w procesie dyscyplinowania poddanych. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 175

„fixierten zahlreiche strafbare Policeydelikte, modifierten das Gemeine Recht und etablierten eine Vielzahl von Kontrolltechniken, Massnahmen und Sanktionen, die auf Normdurchsetzung mittels der Strafjustiz, soziale Kontrolle und Disziplienie- rung zielten” (II, s. 1127). Omawiana praca przynosi niezwykle bogaty materiał obrazujący ingerencje władz w takie sprawy jak zewnętrzne (publiczne) przejawy życia prywatnego, kontrola życia rodziny, kontrola postaw seksualnych, a przede wszystkim stale ponawiane (bo nie w pełni skuteczne) metody walki z żebrakami, ludźmi luźnymi, specjalna polityka wobec biednych, uchylających się od stałej pracy, włóczęgów wszelkiej maści. W wielu tych sprawach decyzje arcybiskupów mogunckich dość wyraźnie zrywały z poglądami Kościoła średniowiecznego, nie różniły się od polityki władców protestanckich67. Także w polityce religijnej arcy- biskupstwo mogunckie było nieraz łagodniejsze niż wiele terytoriów protestanc- kich. Część II pracy (II, s. 533–1122) przedstawia politykę policyjną w jej aspekcie represyjnym, penalnym. Chodziło tu nie tylko o ściganie przestępstw sensu stricto, lecz także o całą zróżnicowaną ingerencję władz policyjnych w sprawy drobnych naruszeń porządku publicznego, kwestie życia codziennego (zwłaszcza niebez- pieczne zawsze obyczajowo lub religijnie, sprawy świąt, rozrywek, zwyczajów ludowych itd.). Na koniec tych uwag postawmy sobie pytanie zasadnicze: jakie główne ko- rzyści dla badań historycznych dostarczają bogate materiały źródłowe, jakimi są teksty ordynacji policyjnych niemieckich, jak też źródła opisujące praktyczne ich wcielanie w życie? Wbrew może pozorom, moim zdaniem, główne korzyści ba- dawcze niekoniecznie należeć będą do badań historycznoprawnych sensu stricto. Studium merytorycznych treści przepisów i próby zbadania, w jakim stopniu te przepisy rzeczywiście reglamentowały życie społeczne danego środowiska, otwierają ogromne, dotąd może niedoceniane możliwości badania takich pod- stawowych kwestii dla nowoczesnej historiografii jak obraz życia codziennego, przemiany mentalności zarówno elit, jak i różnych grup zawodowych i społecz- nych, problemy niemal wszystkich aspektów ówczesnego życia społecznego i gospodarczego. Wiele tych kwestii, nieraz dawniej traktowanych jedynie jako swego rodzaju „ciekawostki obyczajowe”, pozwala przecież w sposób wszech- stronny zobrazować daną epokę i jej kulturę, w jakimś zakresie zgodnie ze słyn- nymi wskazaniami metodologicznymi paryskiej Szkoły „Annales”: nie historia „wydarzeniowa”, polityczno-militarna, lecz historia „w długim trwaniu” wielkich procesów społecznych, psychologii społecznej i ich ewolucji. Trudno byłoby wy- mienić tylko główne kierunki badań, dla których znajdujemy bogate materiały w dziejach ówczesnej „polityki policyjnej”: handel i sprawy sanitarne żywności, opieka społeczna i szpitale, walka z różnymi zjawiskami marginesu społecznego, reglamentowanie zjawisk życia codziennego (praca, rozrywki, święta, sprawy

67 Por.: K. Härter, Policey, t. 2, s. 930–1122. 176 STANISŁAW SALMONOWICZ obyczajowe). Do tego dochodzą także zainteresowania państwa oświatą, spra- wami wyznaniowymi, a oprócz tego na pierwszy plan wysuwają się problemy związane z porządkiem publicznym (walka z przemocą, z ludźmi luźnymi, bandy- tyzmem na drogach, zapobieganie „zamieszkom ulicznym”, wszelkim zjawiskom obyczajowym naruszającym ład publiczny). Nie ma właściwie kwestii z zakresu współczesnego prawa administracyjnego, dla której nie znaleźlibyśmy tam nieraz bogatych i interesujących materiałów: tzw. policja sanitarna i medyczna, policja budowlana, przeciwpożarowa, nadzór nad wydawnictwami, teatrem, przepisy nierzadko drobiazgowe o polowaniach, rybołówstwie, handlu mięsem, rybami, sprawy wag i miar, gospodarka lasami, wodami. W żadnym kraju europejskim działalność policyjna nie odgrywała tak wielkiej roli jak w większości terytoriów niemieckich od XVI w. Tylko dzięki ordynacjom policyjnym władcy poszczegól- nych terytoriów lub władze miast cesarskich, mogli organizować tak drobiazgową ingerencję w życie społeczne. Ordynacje policyjne stanowiły główny niemal in- strument ustawodawczy i administracyjny polityki państwa absolutnego w jego dą- żeniu do ogarnięcia kontrolą możliwie całego życia społecznego, pomijając oczy- wiście problemy przywilejów feudalnych, których ograniczanie było przed epoką oświeconego absolutyzmu niezwykle rzadkie. Warto także podkreślić, że badania niemieckie i francuskie wskazują, iż polityka dyscyplinowania i sankcjonowania, zwłaszcza wszelkich „społecznych odchyleń”, była polityką nie tylko popieraną, lecz także nieraz wymuszaną przez „doły społeczne”, jeżeli przez to rozumieć osiadłą ludność danego miasta lub wsi, która denuncjowała wszelkie „odchylenia od środowiskowej normy społecznej”, walczyła chętnie z czarownicami, ludźmi luźnymi, marginesem społecznym68. Jeżeli ustawodawstwo miast zawsze siłą rzeczy reglamentowało od dawna sprawy ekonomiczne, handel, rzemiosło, to jeśli chodzi o ustawodawstwo terytoriów Rzeszy w XVI–XVII w., początkowo główny nacisk kładziono na sprawy porządku publicznego, kwestie bezpieczeństwa, zwią- zane z palącymi problemami sporów religijnych. Natomiast w miarę zwycięstwa doktryny merkantylistycznej i coraz większego zainteresowania władców polityką fiskalną oraz mnożenia dochodów państwa rozwijała się aktywna polityka gospo- darcza. Tak narodziła się polityka demograficzna, kolonizacja wewnętrzna, doszło do budowania infrastruktury gospodarczej i cywilizacyjnej. W Niemczech przecież wojna trzydziestoletnia, oraz budowa absolutyzmów, zaostrzyły raz jeszcze prob- lemy porządku publicznego, spowodowały na długie lata nacisk na represję karną wobec wszelkich „ludzi luźnych”, walkę z żebrakami, Cyganami, prostytucją itd.

68 Zob. dla porównania ustalenia G. Sältera, Polizei und soziale Ordnung in Paris. Zum Entste- hung und Durchsetzung von Normen im städtischen Alltag des Ancien Régime (1697–1715), Frankfurt am Main 2004, który opracował okres w dziejach Paryża budowania nowoczesnej policji. Likwidowała ona, używając represji, wiele zjawisk właściwych dla wielkiego miasta (silny margines społeczny) od końca średniowiecza; por. moje uwagi w: RHD, R. 82, 2004, s. 452–453. NIEMIECKIE ORDYNACJE POLICYJNE 177

Rzecz jasna, że te stwierdzenia nie zawsze dotyczą w jednakowym stopniu i we- dług identycznej chronologii wszystkich terytoriów Rzeszy. Generalnie przecież od końca XVII w. władcy terytorialni z reguły kontrolowali efektywnie życie i gospo- darkę miast, ograniczali lub likwidowali rolę zgromadzeń stanowych, przejmując w pełni – właśnie w ramach ordynacji policyjnych – ustawodawstwo w swoje ręce. Nawet władztwo patrymonialne szlachty niekiedy było podporządkowywane in- teresom militarnym i fiskalnym państwa. Wiele tych zjawisk zyskało nowy dyna- mizm w epoce oświeconego absolutyzmu, który z reguły kładł nacisk na pewne kwestie wynikające z ideologii oświecenia, wiele uwagi poświęcał reglamentacji spraw wyznaniowych, dyskryminacji Żydów, jak też generalnie reformie prawa. W sprawach prawa i społeczeństwa ingerencje oświeconego absolutyzmu, cza- sami już nie w formie ordynacji policyjnych, lecz kodyfikacji prawa, prowadziły do istotnych reform społecznych i prawnych69. Celem moich uwag było przybliżenie sytuacji badawczej w zakresie ważnego problemu z dziejów historii prawa, ustawodawstwa, administracji. Oddziały- wanie ordynacji policyjnych niemieckich było niewątpliwie znaczące od końca XVI w. po koniec XVIII stulecia. Problematyka ta należy do europejskiej historii prawa, jednak nie należy zapominać, że może być także istotna dla polskich badań nad Prusami Książęcymi, polityką miejską w Prusach Królewskich, częściowo w Wielkopolsce, a może szczególnie nad problematyką Śląska, zwłaszcza od po- łowy XVII w. po 1740 r. Rozważane w moim artykule badania niemieckie stwarzają także szeroką podstawę do studiów porównawczych. Jeżeli bowiem spojrzymy na Europę ab- solutyzmów XVII–XVIII w., to stwierdzimy, że nieraz linia generalne polityki policyjno-karnej w wielu krajach (zwłaszcza Włochy, Francja) była zbliżona do rozwiązań niemieckich. Istnieje oczywiście stale podstawowy problem, że owe liczne znane akty prawne niekoniecznie efektywnie wpływały na realia epoki. Chodzi więc o potrzebne nadal dodatkowe badania szczegółowe, które pozwa- lałyby na ustalanie efektywności polityki, uzależnionej nie tylko od treści prawa stanowionego, oblicza ustroju, struktur represji albo kontroli, lecz także od spraw finansowych. Należałoby też zająć się zasadniczym problemem, czy ta polityka natrafiała na zasadniczej wagi opór społeczny, czy też cieszyła się poparciem da- nych środowisk społecznych, co ułatwiało jej stosowanie.

69 Por. bogate materiały o przemianach polityki karnej w czasach oświeconego absolutyzmu: S. Salmonowicz, Prawo karne oświeconego absolutyzmu. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Grzegorz Kucharczyk Poznań

SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW. ASPEKTY KULTURY POLITYCZNEJ NIEMIEC WILHELMIŃSKICH (DO 1914 ROKU) ZARYS PROPOZYCJI BADAWCZEJ

Otto von Bismarck mówił, że „my Niemcy, oprócz Boga nie boimy się ni- kogo”. Jednak spojrzenie na kulturę polityczną Niemiec po 1871 r. udowadnia, że okres ten był nad Renem i Sprewą nie tylko „wiekiem nerwowości”, lecz także epoką strachu1, a właściwie „strachów”, które co i rusz dominowały na niemiec- kiej scenie politycznej. Antysemityzm, „żółte niebezpieczeństwo”, antyslawizm albo też antykatolicyzm (zwany również antyultramontanizmem) – kategorie, które coraz bardziej absorbowały niemiecki dyskurs polityczny na przełomie XIX i XX w., podszyte były obawą. Należy ponadto zauważyć, że zazwyczaj obawy te sumowały się, łączyły między sobą. Wyraźnie widać to chociażby na przykładzie pierwszej wielkiej kampanii strachu, która była udziałem II Rzeszy – tzn. Kulturkampfu. Sumowały się tutaj obawy przed „ultramontańskim spiskiem” (zwłaszcza jezuickim) oraz przed eks- pansją „elementu słowiańskiego” w Niemczech. Takie uzasadnienie swojej de- cyzji o rozpętaniu „wojny o kulturę” podawał sam Bismarck. Jesienią 1871 r. na posiedzeniu pruskiego gabinetu stwierdzał, że: [...] od rosyjskiej granicy po Morze Adriatyckie jesteśmy postawieni w obliczu po- łączonej propagandy Słowian, ultramontanów i reakcjonistów i w tej sytuacji ko- niecznością jest, byśmy otwarcie bronili naszych narodowych interesów i naszego języka przeciw tego typu wrogim działaniom2.

1 O „wieku nerwowości” w dziejach Niemiec zob.: J. Radkau, Das Zeitalter der Nervosität. Deutschland zwischen Bismarck und Hitler, München 1998. 2 Cyt. za: C. Clark, Iron Kingdom. The Rise and Downfall of Prussia 1600–1947, Cambridge (Mass.) 2006, s. 579. 180 GRZEGORZ KUCHARCZYK

W tej zarysowanej przez Bismarcka koalicji strachów obawa przed „spiskiem ultramontańskim” była jednym z jej najbardziej istotnych elementów. Przede wszystkim dlatego, że była spoiwem łączącym dwie najważniejsze siły polityczne stojące za niemiecką „wojną o kulturę” – tj. Bismarcka i jego liberalnych sojusz- ników w niemieckim Reichstagu oraz pruskim Landtagu. W obrębie zaś szeroko rozumianego liberalnego obozu łączyła środowiska demokratyczno-liberalne z li- beralnymi środowiskami protestanckimi. Strach to był więc absolutnie kluczowy. Prawdziwą bete noire w oczach zarówno przedstawicieli liberalnego „prote- stantyzmu kulturowego”, jak i niemieckiego liberalizmu politycznego było Towa- rzystwo Jezusowe. Jezuici, oprócz redemptorystów i franciszkanów najważniejsi autorzy misji ludowych, w połowie XIX w. ogniskowali na sobie całą wielowąt- kową krytykę dochodzącą ze strony środowisk liberalno-protestanckich, demokra- tycznych i sfer rządowych. W tym sensie zmasowany atak propagandowy na To- warzystwo Jezusowe, przeprowadzony w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w., był zapowiedzią sojuszu dwóch sił (liberalny „Kulturprotestantizm” oraz rząd pruski), który stał się motorem „walki o kulturę” po zjednoczeniu Niemiec przez Bismarcka. W 1869 r. w całych Prusach istniało 14 domów Towarzystwa Jezusowego, a na terenie monarchii pracowało 123 jezuitów3. Sytuacja była jednak poważna. Już w 1851 r. demokraci z Dusseldorfu ostrzegali mieszkańców miasta w ulotce: Obywatele! Jak wiecie, jezuici głoszą tutaj kazania. Idźcie i posłuchajcie ich. Prze- konacie się wtedy sami, jak ci wredni oszuści wykorzystują czysto demokratyczne nauczanie Jezusa, by ogłupiać ludzi i zjednywać ich dla monarchii z Bożej łaski4. Dla radykalnych demokratów jezuici byli „najwierniejszymi sprzymierzeń- cami reakcji” w „redukowaniu ludzi do stanu zidiocenia”. Każda spiskowa teoria dziejów (a teoria o spisku jezuitów była pierwsza w dziejach nowoczesnej Europy, jeszcze przed masonami i Żydami) obsługiwała różne, często sprzeczne z sobą wizje wroga. Dlatego też według części pastorów jezuici byli na początku lat pięć- dziesiątych XIX w. „rewolucyjnymi sprzymierzeńcami demokratów” w działa- niach mających na celu obalenie protestanckiej monarchii Hohenzollernów5. Liberalno-protestanckie ataki na jezuitów przebiegały według wzorca dobrze znanego i stosowanego wcześniej i później przez wszystkich postępowych demas- katorów konspiracji Societas Iesu. Jednocześnie inkryminowano zatem „jezuicką ciemnotę” oraz „jezuicką przebiegłość”. Przestrzegano – wzorem m.in. francu- skich liberałów – przed „jezuicką pajęczyną” zarzucaną na kobiety, przez które To-

3 M. B. Gross, The War Against Catholicism. Liberalism and the Anti-Catholic Imagination in Nineteenth-Century Germany, Ann Arbor 2003, s. 132. 4 J. Sperber, Popular Catholicism in 19th century Germany, Princeton 1984, s. 62. 5 M. B. Gross, The War, s. 92. SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW 181 warzystwo chce wywierać coraz silniejszy wpływ na politykę i powiększać swój majątek (poprzez wyłudzania darowizn i spadków). W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. niemiecki rynek księgarski zalała fala tytułów z serii „ujawnień jezuickich sekretów”. Jednym z nich była „jezuicka gospodarka”. Na jej trop wpadł w 1861 r. Adolf L. Stachelstock, autor opublikowanej wówczas książki Licht und Finsterniss oder die freien Gemeinden und die Jesuiten” (Światło i ciemność albo wolne gminy i jezuici)6. „Jezuicka eko- nomia” opierała się, według jej odkrywcy, na prowadzonym przez „loyolatów” (jak nazywał jezuitów, od nazwiska założyciela Towarzystwa) handlu detalicznym (głównie dewocjonaliami). Tutaj nie do zastąpienia były „stare kobiety”, wcześ- niej „ogłupione przez loyolatów”, które zapewniały funkcjonowanie bezpośred- niego handlu detalicznego. Handel był lukratywny nie tylko dlatego, że „stare, głupie kobiety” (aż chce się zapytać, w jakich beretach?) nic nie dostawały za swoją działalność, lecz także dlatego, że jezuici stosowali na masową skalę ceny dumpingowe. Umożliwiał to utrzymywany w domach Towarzystwa „system pracy klasztornej” – nisko opła- canej pracy chałupniczej, wykonywanej również przez kobiety (także młode). „W ten sposób – jak pisał Stachelstock – praca klasztorna dostarcza na rynek pro- dukty w cenach niemożliwych do osiągnięcia przez burżuazyjnych [tzn. liberal- nych – G. K.] właścicieli fabryk, którzy muszą płacić swoim robotnikom właściwą dniówkę”. Wzrost „jezuickiej gospodarki” napędzało również wino. Przenikliwy autor Światła i ciemności np. odkrył, że ekonomiczną potęgę we Francji po 1815 r. je- zuici zbudowali na zyskownym handlu tym trunkiem, który był cennym uzupeł- nieniem dla sieci bezpośredniego handlu detalicznego. Dodajmy, że w latach sześćdziesiątych XIX w. pojęcie „jezuickiej gospodarki” w liberalnej propagandzie miało już inny wydźwięk. Już nie było synonimiczne z jezuicką „przebiegłością gospodarczą”, lecz z gospodarczym zacofaniem. „Pracy klasztornej” liberalne i wysokonakładowe pisma niemieckie przeciwsta- wiały (także za pomocą odpowiednio konstruowanej ikonografii) nowoczesną, in- dustrialną gospodarkę. Dzieło „protestanckiej kultury ruchu”, zwyciężającej nad „katolicką inercją”7. Jezuici byli więc nie tylko intrygantami, ignorantami, zwodzicielami kobiet, lecz także nieuczciwą konkurencją gospodarczą. Pojawił się jeszcze jeden wątek w tej liberalno-protestanckiej walce z „jezuityzmem”: zagrożenie epidemiolo- giczne. Ten wątek został spopularyzowany przez pastora Heinricha A. Bergmanna, autora opublikowanej w 1856 r. książki Die Jesuitenpest (Zaraza jezuicka). Jezuici jako „szkodnicy” byli przez Bergmanna traktowani raczej jako figura retoryczna.

6 Ibidem, s. 109–112. 7 Ibidem, s. 146. 182 GRZEGORZ KUCHARCZYK

Towarzystwo Jezusowe bowiem szkodziło „współczesnemu wykształceniu [Bil- dung] i humanizmowi, oświeceniu i dobrobytowi ludzi”8. Inni brali zagrożenie epidemiologiczne stwarzane przez jezuitów w sposób do- słowny. Według anonimowego autora broszury Die Jesuitenansiedlung in West- falen und das Westfalische Junkertum (Jezuickie osadnictwo w Westfalii i westfal- skie junkierstwo) dwie trzecie mieszkańców Monastyru zachorowało w 1850 r. na ciężką grypę, którą zarazili się podczas prowadzonych przez jezuitów misji w tym mieście. Autor szedł jeszcze dalej i dostrzegał bezpośredni wpływ jezuitów na rozprzestrzenianie się w Europie nowej, ciężkiej do wyleczenia odmiany cholery, podobnej do cholery azjatyckiej9. Brakowało już tylko oskarżenia o zatruwanie przez jezuitów studni. Jak już wspomniano, do demaskatorów teorii jezuickiego spisku dołączyli w la- tach pięćdziesiątych XIX w. przedstawiciele pruskiego rządu i pruskiej administracji, już wcześniej (por. dekrety Raumera przeciw katolickim misjom) wychodzący na- przeciw postulatom środowisk liberalno-protestanckich. W tym wypadku można mówić o stopniowej eskalacji nastrojów: od życzliwej neutralności, poprzez po- dejrzliwość, po otwartą niechęć. Na początku lat pięćdziesiątych przedstawiciele pruskiej administracji w Nad- renii raportowali do Berlina, że „co do kwestii politycznych, jezuici [podczas misji – G. K.] nie wywierają żadnego wpływu, poza tym, że napominają lud, by był posłuszny królowi i władzom”10. W 1853 r. szef pruskiej administracji w okręgu Minden donosił: [...] aż do teraz nic politycznie szkodliwego nie zdarzyło się, a co by było związane z jezuitami. Przeciwnie, wydaje się, że ich kazania przynoszą korzystny skutek. Ostatnio wywołali oni u mieszkańców Paderborn zdecydowany wyraz lojalnej po- stawy [wobec władz – G. K.]”11. Ton raportów zmienił się w latach sześćdziesiątych XIX w., wraz z nasileniem się liberalno-protestanckiej jezuitofobii. Przedstawiciele pruskiej administracji w Nadrenii wiązali wzbudzany przez jezuitów „ultramontanizm” z ekspozyturą wpływów austriackich w tej pruskiej prowincji12. Stopień identyfikacji pruskich urzędników ze sposobem myślenia charakterystycznym dla liberalnego „Kultur- protestantismus” ilustruje raport urzędników z Akwizgranu, którzy komentując wzrost liczby zakonów i domów zakonnych na ich terenie, stwierdzali: „śluby ubóstwa, czystości i nieograniczonego posłuszeństwa, rezygnującego z całej oso- bistej wolności, niezależności, niemożliwe do realizacji w zwykłym stowarzy-

8 Ibidem, s. 93. 9 Ibidem, s. 47–48. 10 Ibidem, s. 67. 11 J. Sperber, Popular Catholicism, s. 61. 12 M. B. Gross, The War, s. 68–69. SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW 183 szeniu, są możliwe do realizacji jedynie w skrajnym rodzaju osobowości”13. Kato- lickie zakony były więc według nich niebezpieczną aberracją. Tym groźniejszą, że zyskującą systematycznie na popularności. Dynamiczny wzrost liczby powołań zakonnych (i liczby zakonów działających na terenie państw niemieckich) był jednym z najbardziej spektakularnych prze- jawów odradzania się niemieckiego katolicyzmu po Wiośnie Ludów. W 1855 r. na terenie całego państwa pruskiego pracowało 713 zakonników i zakonnic. W 1867 r. było ich niemal 6000 (5877), a w 1872 r. prawie 9000 (8795). Szczególnie zauwa- żalny był dynamiczny rozwój żeńskich zgromadzeń zakonnych. W 1855 r. było w Prusach 379 zakonnic, w 1867 r. 4803, a w 1872 r. ponad 7000. Zatem w ciągu 17 lat wzrost był niemal dwudziestokrotny14. Strach liberałów przed ekspansją „ultramontanizmu”, a tym samym przed in- wazją obcej (czyt. szkodliwej) kultury, przeciwstawnej niemieckiemu „Bildung” (oświeconemu, postępowemu, otwartemu na prądy modernizacyjne), zyskał kul- minację w wydarzeniach 1869 r. W sierpniu tegoż roku doszło do tzw. szturmu na klasztor w Moabicie (Moabiter Klostersturm), gdy 16 sierpnia 1869 r. po wiecu liberalnego Berliner Arbeiterverein doszło do zdemolowania przez parę tysięcy demonstrantów dominikańskiego klasztoru i sierocińca, który rozpoczął funkcjo- nowanie w tej przemysłowej dzielnicy Berlina w tym samym roku15. Zanim doszło do zamieszek, w liberalnej prasie od kilku miesięcy ukazywały się serie artykułów poświęconych zagrożeniom, jakie dla niemieckiej, nowoczesnej „Kultur” przedstawia zacofana i wsteczna katolicka kultura (egzemplifikowana w tym przypadku przez dominikanów, którym wypomniano m.in., że w XVI w. to oni – jeszcze przed jezuitami – byli głównym adwersarzami Marcina Lutra). Moabit, „nowa Jerozolima” – miejsce rozwoju nowoczesnej, przemysłowej cywi- lizacji, na pewno nie było dobrym miejscem do osiedlania się „nowego Rzymu”16. Pod koniec 1869 r. rozpoczęła się zorganizowana przez środowiska liberalne (zarówno świeckie, jak i zbliżone do Kościołów protestanckich) akcja wysyłania antyzakonnych petycji do pruskiego Landtagu i rządu pruskiego. Autorzy szcze- gólnie akcentowali niebezpieczeństwa płynące ze strony Towarzystwa Jezuso- wego, o których była już mowa wcześniej.

13 Ibidem, s. 72. 14 Dane za: R. J. Ross, The Failure of Bismarck’s Kulturkampf. Catholicism and State Power in Imperial Germany 1871–1887, Washington 1998, s. 76–77. W 1853 r. było w Prusach 125 żeńskich domów zakonnych, w 1869 – 736, a w 1875 r. – 851; ibidem, s. 77. Zob. też: M. B. Gross, The War, s. 130–133. 15 Zob.: M. Borutta, Enemies at the Gate: The Moabit Klostersturm and the Kulturkampf, w: Culture Wars. Secular-Catholic Conflict in Nineteenth-Century Europe, red. C. Clark, W. Kaiser, Cambridge 2003, s. 227–254. 16 Ibidem, s. 233. 184 GRZEGORZ KUCHARCZYK

Uchwalenie w 1872 r. przez Reichstag tzw. prawa o jezuitach (Jesuitengesetz) było jednym z pierwszych i najtrwalszych aktów Bismarckowsko-liberalnej „walki o kulturę” Prawo to, zakazujące przebywania na terenie Rzeszy członkom Towa- rzystwa Jezusowego, zostało uchylone dopiero w 1917 r., u samego schyłku wil- helmińskich Niemiec. Atmosfera, która towarzyszyła jego uchwalaniu przez ogól- noniemiecki parlament, zdominowana była przede wszystkim przez odgrzewaną w liberalnej prasie teorię jezuickiego spisku. U podstaw każdej teorii spisku jest przede wszystkim strach przed zagrożeniem, które jest przeczuwane, ale trudno definiowalne, czające się właściwie wszędzie. Warto w tym kontekście przytoczyć słowa zagranicznego obserwatora, bry- tyjskiego ambasadora w Berlinie lorda Odo Russella, który komentując nastrój niemieckiej opinii publicznej w owym czasie, pisał: [...] opinia publiczna widzi jezuicki spisek w każdej pojawiającej się śmierci i w każdej katastrofie. Jakiś czas temu zmarł w berlińskim ogrodzie zoologicznym lew, który był ulubieńcem berlińczyków. W gazetach wyznaczono nagrodę w wyso- kości tysiąca talarów dla każdego, kto mógłby pomóc rozwikłać zagadkę tej nagłej śmierci. Opinia publiczna zaraz wpadła na myśl, że lew został otruty przez jezu- itów17. Paranoidalny styl dyskusji o „jezuickich zagrożeniach” kontynuowany był w Niemczech wilhelmińskich długo po wygaśnięciu Kulturkampfu z lat siedem- dziesiątych XIX w.18 Zwalczanie jezuickiej konspiracji na przełomie XIX i XX w. było ciągle ważnym głosem w toczącej się dyskusji na temat, czym jest „niemiecka kultura”, „niemiecka szkoła” i „niemiecka tożsamość”19. Walka środowisk liberalnych i tzw. politycznego protestantyzmu (z „Evangeli- scher Bund” na czele) o utrzymanie w całej rozciągłości „Jesuitengesetz” przeciw kolejnym inicjatywom jego anulowania, podejmowanym w Reichstagu przez katolickie „Centrum”, przyciągała wielkie zainteresowanie niemieckiej opinii publicznej i budziła wielkie emocje. Powracano przy tej okazji do atmosfery lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w., czasów antyjezuickich petycji i mo- bilizowania liberalno-protestanckiej części opinii publicznej przeciw wnioskom „Centrum”. W 1890 r. zorganizowana przez „Evangelischer Bund” antyjezuicka petycja liczyła ponad milion podpisów. Dla porównania, zbierana w latach 1880–1881 przez środowiska antysemickie petycja o zakaz imigracji Żydów do Niemiec i pozbawienie ich prawa pełnienia urzędów publicznych zgromadziła zaledwie

17 Cyt. za: K. Urbach, Bismarck’s Favourite Englishman. Lord Odo Russell’s Mission to Berlin, London–New York 1999, s. 160. 18 Określenie antyjezuickiej kampanii w Niemczech jako przykładu „paranoidalnego stylu” za: R. Healy, The Jesuit Specter in Imperial Germany, Boston 2003, s. 2. 19 Ibidem, s. 4. SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW 185

267 000 podpisów20. Rzecz jasna, antyjezuickie petycje spotykały się z równie masowymi kontrpetycjami, zbieranymi przez środowiska katolickie21. Co charakterystyczne, kampaniom petycyjnym towarzyszyło sumowanie ko- lejnych strachów nękających niemiecką opinię publiczną. Jak zauważyła badaczka dziejów antyjezuickiej obsesji w wilhelmińskich Niemczech, „nasilała się ten- dencja do wykazywania związków politycznych, teologicznych a nawet więzów krwi, między jezuitami a Żydami”22. W antyjezuickiej propagandzie już od lat siedemdziesiątych XIX w. (od czasu publikacji w 1875 r. książki Ottomara Beta Darwin, Deutschland und die Juden oder der Juda – Jesuitismus) funkcjonowało pojęcie „Juda – Jesuitismus”23. W późniejszych latach oskarżano jezuitów o „zażydzenie” („Verjudung”) chrześcijaństwa, a Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli traktowano jako „pro- dukt semickiego umysłu” (Houston Stewart Chamberlain)24. Postać założyciela Towarzystwa Jezusowego była szczególnie złowroga, co niektórzy autorzy anty- jezuickich pamfletów dedukowali już z jego fizjonomii utrwalonej na portretach. W 1913 r. Georg Lomer, patrząc na jeden z nich, doszedł do wniosku, że „zdecy- dowanie nieniemiecką jest górna powieka [św. Ignacego – G. K.], która przesłania niemal połowę źrenicy, tak, jak to niejednokrotnie dzieje się u Arabów i Żydów. Wskazuje to na domieszkę semickiej krwi”25. Inni, jak na przykład gazeta „Der Tag” (9 stycznia 1913), wskazywali z kolei na duchowe podobieństwo jezuitów do ... Cyganów: „Jezuityzm oznacza zniszczenie indywidualności, cygańskie [zigeu- nerhaft] wyrzeczenie się Ojczyzny, wyzwolenie się ze świętych więzów miłości dla rodziców i bliskich, dla narodu”26. Wśród protagonistów walki z „ultramontańskim zagrożeniem” również na po- czątku XX w. żywe było przekonanie, wyrażane niegdyś przez Bismarcka (o czym już była mowa), o współdziałaniu „polskiego niebezpieczeństwa” z ulokowanymi w samych Niemczech „katolickimi wrogami Rzeszy”. Taki pogląd wyrażał Paul von Hoensbroech, eksjezuita, wywodzący się z rodziny od lat związanej z tzw.

20 Ibidem, s. 8. 21 Na przykład w latach 1890–1891 petycję o uchylenie prawa z 1872 r. o jezuitach podpisało 1 172 000 obywateli, petycję domagającą się utrzymania tego prawa – 1 136 000. W latach 1892–1893 proporcje te nie były już tak wyrównane. Zwolenników utrzymania „Jesuitenge- setz” było około 800 000, obywateli domagających się jego uchylenia tylko 128 000; ibidem, s. 88, 94. 22 Ibidem, s. 126. 23 Ibidem. 24 Ibidem, s. 127. W 1888 r. pastor Eugen Eisele w książce Jesuitsimus und Katholizismus: eine Studie (Halle 1888) oskarżył Towarzystwo Jezusowe o „zażydzanie“ chrześcijaństwa; ibidem. 25 Por.: G. Lomer, Ignatius von Loyola, vom Erotiker zum Heiligen: eine pathographische Ge- schichtsstudie, Leipzig 1913 (cyt. za: R. Healy, The Jesuit, s. 127). 26 Ibidem, s. 129. 186 GRZEGORZ KUCHARCZYK politycznym katolicyzmem, a na przełomie XIX i XX w. jeden z głównych propa- gatorów i organizatorów „antyultramontańskiego frontu”27. Hoensbroech identyfikował katolicką partię „Centrum” jako „ciało obce w na- rodowo-politycznym i kulturowym życiu Niemiec”28. Partia, założona niegdyś przez Ludwiga Windhorsta (a także ojca Paula von Hoensbroech), była groźna nie tylko z powodu „ucieleśniania w sobie ultramontanizmu”, lecz także z powodu ciągłych inklinacji do szukania sojuszników wśród „wrogów Rzeszy”, np. w Po- lakach. W tzw. zagadnieniu polskim „ujawniało się grożące naszej przyszłości za- grożenie słowiańskie”, które może być rozwiązane – pisał Hoensboroech w 1914 r. (tuż przed wybuchem I wojny światowej) – „jedynie za pomocą miecza”29. Zagadnienie narodzin i rozwoju antysemityzmu w wilhelmińskich Niem- czech przekracza, rzecz jasna, ramy tego artykułu. Należy wszakże zaznaczyć, że i w tym przypadku – oprócz splotu rozmaitych przyczyn (społecznych, gospodar- czych, kulturowych i politycznych) – mieliśmy do czynienia ze strachem. Jeszcze na początku XX w., na fali popularności powieści kryminalnych oraz rozwoju tzw. prasy groszowej (Groschenhefte), pojawiły się w masowych nakładach historie odwołujące się do dawnych oskarżeń Żydów o popełnianie na chrześcijańskich dzieciach rytualnych morderstw30. W ten sposób strach sprzedawano w setkach tysięcy egzemplarzy. Jeszcze w 1901 r. niemiecką społeczność Chojnic (Konitz) ekscytowała sprawa zamordowania gimnazjalisty Ernsta Wintera, o co oskarżono lokalną społeczność żydowską („mord rytualny”)31. Sumowanie różnych strachów dostrzeżemy również na przykładzie robiącego karierę w Niemczech Wilhelma II „żółtego zagrożenia” (gelbe Gefahr). Jednym z głównych promotorów tego strachu był sam cesarz niemiecki. W 1895 r. Wil- helm II osobiście naszkicował obraz, przeniesiony następnie na płótno przez prof. Hermana Knackfussa z Akademii Sztuk Pięknych w Kassel. Według oryginalnego pomysłu Hohenzollerna przedstawiał on archanioła Michała (patrona Niemiec) broniącego grupę kobiet – symboli narodów europejskich, przed smokiem wy- łaniającym się z dymów palących się w oddali miast. W tle widoczna była figura

27 Po wystąpieniu z Towarzystwa Jezusowego Hoensbroech związał się z agresywnie antyka- tolickim „Evangelischer Bund”. Jednak już w 1904 r. doszedł do wniosku, że związek ten nie odnosi spodziewanych sukcesów w walce z „ultramontanizmem”. W tej sytuacji Hoens- broech zaangażował się w utworzenie w 1906 r. „Stowarzyszenia Antyultramontańskiego” (Antiultramontaner Reichsverband). Por.: A. Grießmer, Massenverbände und Massenpar- teien im wilhelminischen Reich. Zum Wandel der Wahlkultur 1903–1912, Düsseldorf 2000, s. 267–270. 28 P. Hoensbroech, Das Zentrum – ein Fremdkörper im national-politischen und kulturellen Leben, Leipzig 1914. 29 Ibidem, s. 160. 30 C. Nonn, Eine Stadt sucht einen Mörder. Gerücht, Gewalt und Antisemitismus im Kaiser- reich, Göttingen 2002, s. 188–189. 31 Sprawę tę szczegółowo przeanalizował Christoph Nonn w wymienionej już monografii. SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW 187

Buddy. Obraz, zgodnie z intencją Wilhelma II, został zatytułowany „Narody Eu- ropy, brońcie swoich najświętszych rzeczy!”. Wilhelm II wysłał go wszystkim naj- ważniejszym monarchom europejskim oraz mężom stanu (także tym, którzy – jak Bismarck – przebywali już na emeryturze)32. Roztaczany przez Wilhelma II obraz apokalipsy, czekającej Europę ze strony niepohamowanej w porę ekspansji „panmongolizmu” i „panbuddyzmu”, adre- sowany był przede wszystkim do Rosji i jej nowego władcy cara Mikołaja II. Chodziło przede wszystkim o skierowanie uwagi rosyjskiego kolosa na Daleki Wschód. Intencje te Wilhelm II wyjawiał bez ogródek w prywatnej korespon- dencji z Mikołajem II. W 1895 r. pisał: „w przyszłości – co oczywiste – wielkim zadaniem Rosji jest zwrócenie swojej uwagi na azjatycki kontynent i obrona Eu- ropy przeciw atakom rasy żółtej. W tym dziele mnie znajdziesz zawsze po Twojej stronie”33. Jak wiadomo, wschodnioazjatycka przygoda Rosji zakończyła się w 1905 r., fatalnie dla imperium Romanowych, pod Mukdenem i Cuszimą. Co ciekawe, w prasie i literaturze niemieckiej do tej pory dominował raczej pozytywny obraz Japonii. W 1895 r., w tym samym czasie, gdy Wilhelm II kończył malować ale- gorię losów Europy, dobiegała końca wojna chińsko-japońska, otwierająca przed Tokio drzwi ekspansji w „Państwie Środka”. W prasie niemieckiej dominowały komentarze życzliwe dla Japonii jako „nosicielki kultury [zachodniej] na Wscho- dzie”, którą przeciwstawiano „Chińczykom w warkoczykach”34. Co było pewnym paradoksem, jako źródło „żółtego zagrożenia” wskazywano przede wszystkim Chiny, u progu XX w. całkowicie przecież ubezwłasnowolnione (politycznie i gospodarczo) przez mocarstwa europejskie i Kraj Kwitnącej Wiśni. Mocno akcentowany był wątek zagrożenia ekonomicznego przez tanią pracę chiń- skich kulisów. Ich masowa emigracja do Europy byłaby prawdziwą katastrofą. Taką tezę głosił w 1901 r. Alexander Tille w artykule Die gelbe Gefahr, opubli- kowanym w „Leipziger Neuesten Nachrichten” – jednym z wielu tego typu publi- kacji, zdradzających te same obawy35. Przy tej okazji sumowano różnorodne strachy. Oto bowiem zdaniem wielu ko- mentatorów „żółte zagrożenie” było analogiczne do zagrożenia, jakie dla Niemiec stanowili Żydzi. Już w latach osiemdziesiątych XIX w. w antysemickiej prasie w Niemczech pojawiły się określenia starozakonnych jako „Chińczyków Europy”.

32 H. Gollwitzer, Die gelbe Gefahr, Göttingen 1962, s. 206–207. 33 Ibidem, s. 212. Mikołaja II władca Niemiec nawet uhonorował w 1898 r. kolejną, własno- ręcznie naszkicowaną alegorią „żółtego zagrożenia”. „Zechciej przyjąć – pisał Wilhelm II do cara w styczniu 1898 r. – szkic, który dla Ciebie opracowałem. Przedstawia on symboliczne figury Niemiec i Rosji jako strażników nad Morzem Żółtym, by głosić Wschodowi Ewange- lię Prawdy i Światła”; ibidem. 34 Ibidem, s. 165. 35 Ibidem, s. 167–174. 188 GRZEGORZ KUCHARCZYK

Antysemici wskazywali jako przykład do naśladowania amerykański „Chinese- -Bill” z 1882 r., prawo ograniczające imigrację Chińczyków do USA. Jak pisała w lipcu 1882 r. antysemicka „Neue Deutsche Volkszeitung”: [...] godne uwagi paralele można wyciągnąć między północnoamerykańskim za- kazem przyjazdu Chińczyków i pożądanym przez nas zakazem przyjazdu Żydów [do Niemiec – G. K.]. Najbardziej swobodne państwo udowodniło, że można ogra- niczać prawa i swobody, jeśli wymaga tego interes wspólny36. Wytrawni znawcy kategoryzowali strachy, wybierali, które są najważniejsze, a nawet które z nich można użyć przeciw sobie. Tak np. czynili Wichard von Wi- lamowitz-Moellendorff oraz Albrecht Wirth, którzy w swoich publikacjach (odpo- wiednio z 1907 i 1905 r.) negowali aktualność „żółtego zagrożenia”, stwierdzając o wiele większe niebezpieczeństwo dla Niemiec płynące ze strony „zagrożenia słowiańskiego”37. Pierwszy z wymienionych autorów stwierdzał wprost: „Żółta rasa jest naturalnym sojusznikiem niemczyzny przeciw Słowianom”38. Ten „so- juszniczy obowiązek” Chińczycy wypełniliby poprzez kolonizowanie azjatyckich posiadłości Rosji. Mówił o tym już w 1874 r. Ferdinand von Richthofen na posiedzeniu berliń- skiego „Gesellschaft für Erdkunde”. Przewidywany bowiem przez niego „zalew chińskich emigrantów” w azjatyckiej części Rosji mógłby oznaczać dla państwa carów nie tylko: [...] błogosławieństwo, ale i zagrożenie... Pracowitość, zmysł praktyczny, sumien- ność, szybkie rozmnażanie się, trwanie przy tradycji, sprawiają, że Chińczycy są najważniejszym elementem w rozpowszechnianiu się wysokiej kultury rolnej, ale jednocześnie najważniejszym elementem straszliwej potęgi, rodzącej się w długim procesie wypierania i tłamszenia [konkurentów – G. K.]39. Strach przed Słowianami to przede wszystkim (zwłaszcza im bliżej XX w.) obawa przed Rosją40. To strach przed obcą (tzn. wrogą) cywilizacją i obawa przed

36 Ibidem, s. 174. 37 W 1905 r. Wirth opublikował książkę Die gelbe und die slawische Gefahr, Wilamowitz- -Moellendorff natomiast opublikował broszurę Besteht eine gelbe Gefahr?; ibidem, s. 183, 193. 38 Ibidem, s. 193. 39 Ibidem, s. 200–201. 40 Na ten temat zob.: Russen und Russland aus deutscher Sicht. 19./20. Jahrhundert: Von der Bismarckzeit bis zum Ersten Weltkrieg, red. M. Keller, München 2000, a zwłaszcza zamiesz- czone tam artykuły: M. Lammich, Vom „Barbarenland” zum „Weltstaat” – Russland im Spiegel liberaler und konservativen Zeitschriften (s. 146–198); H. Hirsch, Vom Zarenhaß zur Revolutionshoffnung. Das Russlandbild deutscher Sozialisten (s. 244–274); C. Pawlik, „Ein Volk von Kindern” – Russland und Russen in den Geographielehrbüchern der Kaiser- zeit (s. 349–380); G. Mahal, Eher Pinsel als Stift – Russland und die Russen in Karikaturen deutscher Zeichner 1870–1917 (s. 381–424). SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW 189 podjęciem przez państwo carów ekspansji w kierunku zachodnim. Jak wiadomo, tę obawę niemiecka dyplomacja w połączeniu z malarską wizją Wilhelma II pró- bowała zniwelować, wskazując Rosji zaszczytną misję walki z „żółtym zagroże- niem” u samego źródła, na Dalekim Wschodzie. Tam Rosja miała do wykonania ważną, cywilizacyjną misję. Równie silne, a z biegiem czasu coraz głośniejsze były głosy twierdzące coś dokładnie odwrotnego; udowadniające, że Rosja jest bardzo poważnym zagroże- niem cywilizacyjnym dla Niemiec i całej Europy. W 1889 r. Constantin Frantz w tekście Die Gefahr aus Osten wskazywał, że Rosja jest niczym innym jak „poja- wiającym się w europejskich szatach azjatyzmem“. Piotr I pokrył Rosję zaledwie „pokostem zachodnioeuropejskiej kultury”, który nie zniwelował osobliwości ro- syjskiej duszy, na którą składa się „słowiańska pasywność”, „zuchwały duch nor- mańskich Waregów”, „bizantyjska chytrość” oraz „dzika, mongolska bezwzględ- ność”41. W tej sytuacji całkiem realną perspektywą jawił się nowy Kulturkampf, tym razem między „Azją a Europą”42. Ekspansja Rosji na Zachód była tylko kwestią czasu. Podjął ją zarówno biały, jak i czerwony carat. W 1882 r., niedługo po zamordowaniu przez Narodną Wolę cara Aleksandra II, Constantin Frantz w Die Weltpolitik przedstawił następującą antycypację biegu wydarzeń: Już najmniej możemy się czuć spokojni co do przyszłości z tego powodu, że Rosja przechodzi obecnie wiele wewnętrznych kłopotów, które zakłócą rozwój jej potęgi. Trudności te zostaną pokonane. Takie mocarstwo jak Rosja może zresztą o wiele więcej wytrzymać niż państwa zachodnioeuropejskie [...]. Ale rozważmy nawet najbardziej skrajny przypadek, przypuszczając, że nihilistom udało się obalić tron i proklamować republikę. Mimo to jednak ciągle będzie trwać militarna w swojej istocie organizacja Rosji. A zresztą, jak długo uda się tej republice przetrwać? Aby zapanować nad wewnętrznymi trudnościami, według wszelkiego prawdopo- dobieństwa sama będzie musiała występować militarnie i poprowadzić lud drogą podbojów. Założywszy, że odniesie to powodzenie, wkrótce zwycięski wódz zo- stanie imperatorem. Gdy jednak republika prowadzić będzie pokojową politykę, wewnętrznie się rozpadnie, a z powszechnej anarchii i tak wyłoni się jakiś impe- rator. Ten dopiero sfanatyzuje lud w celu prowadzenia wojny, albowiem tylko przez prowadzenie ludu do wojny będzie mógł nad nim panować43.

41 G. Kucharczyk, Prusy, Rosja i kwestia polska w myśli politycznej Constantina Frantza 1817–1891, Warszawa 1999, s. 216–217. Tekst Die Gefahr aus Osten ukazał się już po śmierci Frantza w zbiorze wydanym przez Ottomara Schuhardta, Die deutsche Politik der Zukunft, t. 1, Celle 1899, s. 74–167. 42 C. Frantz, Der Kulturkampf zwischen Asien und Europa, „Bayreuther Blätter” 1888, R. 11, nr 10. 43 C. Frantz, Die Weltpolitik unter besonderer Bezugnahme auf Deutschland, t. 1, Chemnitz 1882, s. 100–101. 190 GRZEGORZ KUCHARCZYK

Należy wszakże pamięć, że obraz Rosji w wilhelmińskich Niemczech (lub jak nazwał to Gerd Koenen, „rosyjski kompleks Niemców”) to nie tylko strach, lecz raczej „następujące po sobie okresy strachu i podziwu, obrony uzasadnianej fo- biami i emfatyczną akceptacją”44. Z jednej strony obawiano się „półbarbarzyń- skiego” mocarstwa, z drugiej zaś podziwiano (na początku XX w.) wielką rosyjską literaturę, rosyjski balet i muzykę. Rosja jawiła się jako młody, wschodzący (po- dobnie jak Niemcy) „Kulturnation” („naród kulturowy”). Na początku XX w. Rai- ner Maria Rilke po podróży do Rosji pisał o niej jako o kraju, „który graniczy z Bogiem”, a Thomas Mann w 1905 r. pisał o „świętej rosyjskiej literaturze”45. Jak z tego wynika, niemiecka kultura polityczna czasów wilhelmińskich pod- szyta była strachem. Obawy były różne i niekiedy sumowały się. Jezuici byli po- dobni do Żydów z racji kosmopolityzmu i dążenia do zapanowania nad światem, a Chińczycy i Rosjanie na równi przesiąknięci „azjatyzmem” i grożący zalaniem Europy. Wielkiej syntezy strachów dokonał już po upadku cesarskich Niemiec na- rodowy socjalizm Adolfa Hitlera. Tyle tylko, że do strachu dołączyła pogarda. Hit- lerowski antysemityzm, antyslawizm i antykatolicyzm to wynik dodawania cząst- kowych sum dawnych strachów, pomnożonych przez jeden dominujący czynnik – pogardę. Odjęto element podziwu (por. obraz Rosji), który niejednokrotnie tkwił w tle sumy wszystkich strachów wilhelmińskich Niemczech.

44 G. Koenen, Der Russland-Komplex. Die Deutschen und der Osten 1900–1945, München 2005, s. 9. 45 Ibidem, s. 44–45. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Danuta Bogdan Olsztyn

WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK)

Frombork, mały port nad Zalewem Wiślanym, oddalony około 10 km od han- zeatyckiego Starego Miasta Braniewa, pozostawał od chwili założenia w cieniu tego znaczącego ośrodka handlowego. Życie mieszkańców Fromborka związane było od średniowiecza z rybołówstwem, rolnictwem i rzemiosłem. Jednak to nie handel i względy gospodarcze zdecydowały o prestiżu miasta, lecz górująca nad nim gotycka katedra pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Andrzeja. Tu bowiem po spaleniu katedry w Braniewie, w czasie drugiego powstania Prusów (1260 –1273), znalazła siedzibę kapituła warmińska. Pod świeckim zwierzchnictwem korporacji kanonickiej znajdowały się trzy z 12 ko- mornictw Warmii (fromborskie, melzackie i olsztyńskie), nad pozostałymi rozcią- gała się władza biskupa. Dokument lokacyjny na prawie lubeckim wystawił Fromborkowi 8 lipca 1310 r. biskup Eberhard z Nysy1. Prawem lubeckim, które dawało miastom większą auto- nomię niż prawo chełmińskie, cieszyły się na Warmii tylko dwa z 12 lokowanych tu miast, a mianowicie Braniewo oraz Frombork. W 1320 r. kapituła katedralna odkupiła sołectwo od drugiego sołtysa fromborskiego Eberharda von Sankau i odtąd zarówno miasto, jak i całe komornictwo przeszło w jej posiadanie. Specy- fiką Fromborka było istnienie obok siebie dwóch ośrodków władzy: określonego prawem lubeckim samorządu miejskiego oraz kapituły jako zwierzchniego pana krajowego (Landesherr). Taka sytuacja prowadziła nieuchronnie do dominacji ka- pituły nad lokalną administracją miejską. Najwyższym urzędnikiem w mieście do 1772 r. był jeden z kanoników, pełniący funkcję administratora fromborskiego,

1 Codex Diplomaticus Warmiensis oder Regesten und Urkunden zur Geschichte Ermlands, t. 1, wyd. C. P. Woelky, J. M. Saage, Mainz 1860, nr 56. 194 DANUTA BOGDAN który w źródłach określany jest także jako sędzia miasta Fromborka (iudex civi- tatis Frauenburgensis, Stadtrichter)2. Frombork mocno ucierpiał w czasie wojen szwedzkich w pierwszej połowie XVII w. Właśnie w okresie, gdy miasto próbowało przezwyciężyć fatalne skutki najazdu szwedzkiego z lat 1626 –1629, doszło do odnowienia istniejącego tu już wcześniej wilkierza miejskiego. Prawo uchwalania własnego wilkierza, mającego zapewnić praworządność i porządek w mieście, było jednym z przywilejów zagwa- rantowanych w akcie lokacyjnym. Artykuły wilkierzy wyodrębniały się zwykle stopniowo z lokalnych norm prawa zwyczajowego, a nabierały mocy prawnej do- piero po ich zatwierdzeniu przez władzę zwierzchnią3. Do tej pory znane są wilkierze następujących miast warmińskich: Lidzbarka (1534), Olsztyna (1568), Reszla (1607), Ornety (1607, 1677), Biskupca (1609), Je- zioran (1610), Pieniężna (1653), Bisztynka (1715) oraz Nowego Miasta Braniewa (1742)4. Do tej grupy dołączył odnaleziony w Archiwum Archidiecezji Warmiń- skiej w Olsztynie wilkierz fromborski (1631–1636, około 1708). Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości poznamy kolejne, nieznane dotąd warmińskie wilkierze miejskie, a mianowicie Barczewa, Dobrego Miasta oraz Starego Miasta Braniewa5. Wstępny projekt opracowanego przez gminę miejską wilkierza fromborskiego za- twierdził 29 lipca 1631 r. administrator fromborski Maciej Montanus (1567–1650)6, ostatecznej zaś redakcji tej ustawy dokonano 24 lutego 1636 r. przy współudziale administratora fromborskiego Eucharda von Zornhausen (1590 –1642)7. Tego też dnia nowo opracowane artykuły wilkierza miasta Fromborka zostały podane miesz- kańcom do publicznej wiadomości. W niniejszej publikacji zestawiono ze sobą

2 W. Thimm, Die Ordnungen Kapitelsbürgen Allenstein und Mehlsack aus dem Jahre 1563. Ein Beitrag zur Geschichte des Herrschaftsgefüges Hochstifts Ermland, „Zeitschrift für die Geschichte und Altertumskunde Ermlands” (dalej: ZGAE) 1969, t. 33, nr 94, s. 153. 3 W państwie krzyżackim w przywileju lokacyjnym dla Iławki Pruskiej z 1297 r. wielki mistrz pierwszy raz wyraził zgodę na ustanowienie wilkierza miejskiego, zastrzegając sobie prawo jego zatwierdzenia; P. Simson, Geschichte der Danziger Willkür, Danzig 1904, s. 3. 4 Całość problematyki wilkierzy warmińskich, z uwzględnieniem wilkierzy rzemieślniczych i wiejskich, omówił w obszernym artykule A. Szorc, Wilkierze warmińskie, „Studia War- mińskie” 1984, t. 21, s. 5 –76. Z kolei aktualny przegląd sygnatur archiwalnych i literatury dotyczącej znanych wilkierzy miast warmińskich w: J. Kiełbik, Miasta warmińskie w latach 1466 –1772. Samorząd, społeczeństwo, gospodarka, Olsztyn 2007, s. 106 i n. 5 A. Szorc przypuszczał, że wilkierz miejski Starego Miasta Braniewa mógł być zatwierdzony nie przez biskupa, lecz przez Lubekę, od której miasto otrzymało prawa miejskie. Z tego powodu być może egzemplarz wilkierza mógł się znaleźć w Archiwum w Lubece, a nie ma go w dawnym Archiwum Biskupim. Jednak w takim wypadku miasto z całą pewnością sporządziłoby odpis, którego nie ma ani w aktach miejskich Starego Miasta Braniewa, ani też w aktach kurii biskupiej. 6 A. Kopiczko, Montanus Maciej, w: Słownik Biograficzny Kapituły Warmińskiej (dalej: SBKW), Olsztyn 1996, s. 169 –170. 7 A. Kopiczko, Zornhausen von Sonnenberg Euchard, w: SBKW, s. 294 –295. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 195 dwie redakcje wilkierza fromborskiego z lat 1631–1636 oraz z około 1652–1708 r. Do nich dołączony został dziewięciopunktowy dodatek do tej ustawy z 17 marca 1675 r., który na wniosek rady i całej gminy miejskiej Fromborka zatwierdził wice- administrator fromborski kanonik Jan Kazimierz Wołowski (1635 –1697)8. Po zwy- czajowym odczytaniu obowiązującego dotychczas wilkierza miejskiego, uroczyście ogłoszono mieszkańcom nowy suplement do tej ustawy. Zakres tematyczny warmińskich wilkierzy miejskich był podobny we wszyst- kich miastach warmińskich. Zdaniem Alojzego Szorca większość miast Warmii wzorowała się przy opracowaniu własnych wilkierzy na wilkierzu lidzbarskim9. Jednak w przypadku Fromborka wydaje się, że ustawa powstawała stopniowo. Po analizie tematycznej i językowej artykułów wilkierza fromborskiego wydaje się, że był on wzorowany na szesnastowiecznym wilkierzu budnickim miasta Olsz- tyna10. Pierwsze trzy artykuły wilkierza fromborskiego dotyczą, jak w większości ordynacji miast warmińskich, kwestii posłuszeństwa i szacunku mieszkańców wobec osób sprawujących funkcje urzędowe. Dla zapewnienia bezpieczeństwa rządzącym zakazywano gminie miejskiej Fromborka odbywania narad i tworzenia związków skierowanych przeciw ordynacjom władzy krajowej albo rady miejskiej bez uprzedniej zgody kapituły. Wszelkie samoistne zwoływanie zebrań uznawano za „niebezpieczne i podejrzane” i groziła za to kara wilkierza11, aż do kary gard- łowej w przypadku szczególnie ciężkich wykroczeń przeciw władzy (art. 67)12. Warunkiem przyjęcia do gminy miejskiej było przedłożenie radzie świadectwa godnego urodzenia i uwolnienia z poddaństwa (art. 51). Osoby, które ubiegały się o przyjęcie do grupy obywateli, powinny wpłacić 10 grzywien lub sumę stosowną do swego statusu zawodowego i majątkowego, a także złożyć przysięgę wobec rady miejskiej (art. 38). Wilkierz ostrzegał jednak mieszkańców miasta przed krzywoprzysięstwem i nakazywał rozwagę przed złożeniem przysięgi (art. 36). Prawo warzenia piwa i przygotowywania słodu, a także budowy browaru i sło- downi, mieli obywatele miasta, którzy wnieśli z tego tytułu do kasy miejskiej opłatę w wysokości 30 florenów (art. 4, 38). Zapis tego artykułu z czasem był w pewnym stopniu modyfikowany, a mianowicie usunięto sumę 10 grzywien jako należność za otrzymanie obywatelstwa miejskiego oraz podwyższono do 36 flo- renów opłatę za prawo wykonywania zawodu słodownika lub browarnika.

8 A. Kopiczko, Wołowski (Wolowski) Jan Kazimierz, w: SBKW, s. 283 –284. 9 A. Szorc, Wilkierze warmińskie, s. 58. 10 A. Steffen, Wilkierz budnicki miasta Olsztyna, „Komunikaty Mazursko-Warmińskie” 1962, nr 2, s. 417– 426. 11 A. Szorc, Wilkierze warmińskie, s. 59. „Kara wilkierza” w wilkierzu lidzbarskim równała się w 1534 r. wysokości 36 szylingów. 12 Późniejszy art. 58 nie wspomina jednak o karze śmierci. 196 DANUTA BOGDAN

Z kolei według art. 5 prawo korzystania z browaru miejskiego na własny użytek mieli wszyscy obywatele, zarówno biedni, jak i bogaci. Nad przestrzeganiem po- rządku przy produkcji i sprzedaży piwa w mieście czuwał cech słodowników i pi- wowarów, przeciwdziałając nieprzepisowym praktykom i karząc łamiących prawo (art. 4). Dbano np. o to, aby piwowarzy nie sprzedawali piwa w swoich domach w niedziele i święta podczas mszy świętej i kazania (art. 42). W artykule 6 pod- kreślono, że nikt nie może wprowadzać do obrotu obcego piwa, a jedynie to, które wyprodukowali obywatele Fromborka. Sprzedawane piwo jednak nie powinno być zbyt drogie (art. 8). Każdy nowy obywatel miasta podczas składania przysięgi zobowiązywał się do wypełniania nałożonych na niego powinności (pełnienie straży, odpracowy- wanie szarwarku sprzężajnego lub ręcznego, uiszczanie w terminie szosu łano- wego). Ten, kto nie wywiązywał się z tych obowiązków nie był uważany za pełno- prawnego obywatela, a jego konie i bydło nie mogły być wypasane przez pasterza na wolniźnie miejskiej (art. 63, 27). Osoby, które posiadały w obrębie obszaru miejskiego własne grunty, powinny dostarczyć władzy zwierzchniej świadectwo ich pomiaru, aby rada miejska wie- działa, jaki jest ich stan majątkowy. Zobowiązani też byli do płacenia probosz- czowi należnej dziesięciny, a miastu szosu łanowego i stróżnego (art. 66; w póź- niejszej wersji skasowany). Każdy obywatel miasta wezwany do pełnienia nocnej straży powinien podjąć czynności wartownicze i czuwać nad porządkiem w mie- ście. Jeśli przez zaniedbanie straży powstałyby w mieście szkody, strażnikom na- leżało wymierzyć ciężką karę (art. 65). Dużą część wilkierza zajmują sprawy hodowli bydła, trzody chlewnej i koni. Wypas należących do obywateli miasta krów, koni i świń na wolniźnie miejskiej odbywał się pod nadzorem pasterza miejskiego (art. 10, 11). W dodatku do wil- kierza z 1675 r. zakazywano hodowli bydła wszystkim robotnikom dniówkowym, którzy nie mają obywatelstwa, bez względu na to, czy mieszkają w mieście na stałe, czy nie. Jeśli przyłapano kogoś na przyprowadzaniu zwierząt do wypasu lub na wykradaniu paszy ze stodoły, karano go konfiskatą inwentarza (art. 2). W oko- licach dnia św. Filipa i Jakuba (1 maja), gdy rozpoczynano wiosenny wypas bydła, należało bydłu rogatemu przyciąć czubki rogów (art. 17, 18). Nie wolno też było wypasać chorych zwierząt (art. 19). Deklaracji co do stanu ilościowego zwierząt hodowlanych i przekazania należnej opłaty pasterskiej dokonywali mieszkańcy Fromborka w obecności delegatów rady miejskiej, w niedzielę przed dniem św. Filipa Jakuba (1 maja), przed dniem św. Jakuba (25 lipca) oraz dniem św. Michała (29 września) (art. 12; punkt ten został później skasowany). Osoby utrzymujące się z rolnictwa powinny przyprowadzać do wypasu nie więcej niż osiem koni po- ciągowych i osiem mlecznych krów, a ci, których miasto nie uznawało za peł- noprawnych rolników, mogli wypasać na łące najwyżej po cztery konie i krowy (art. 34). Obywatele Fromborka mogli trzymać w swych gospodarstwach i wy- WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 197 pasać na wolniznach nie więcej niż 12 owiec (art. 49). Nie wolno było też hodować w mieście gęsi pod karą ich konfiskaty (art. 48). Z wilkierza wykreślono z czasem zapis o tym, że wołów i innego bydła rogatego nie można wypasać z krowami, a także określający liczbę wypasanych krów i koni. Z wielką niechęcią władze obserwowały, że na łąkach miejskich, m.in. Eichwald13, przez cały rok pasą się świnie, czyniąc wszędzie wiele szkód. W związku z tym, że dotychczasowe kary nie skutkowały, w dodatku do wilkierza miejskiego z 1675 r. postanowiono, aby każdy przekazywał swoje świnie do wypasu opłacanemu przez radę miejską świ- niopasowi. Za nieprzestrzeganie tego nakazu grożono karą wilkierza (art. 4, bę- dący uzupełnieniem art. 11 wilkierza). Wiele problemów w mieście stwarzały wałęsające się konie, których właściciele musieli uważać, aby nie biegały one po ulicach, gdyż mogłoby to doprowadzić do nieszczęścia i przysporzyć sąsiadom strat materialnych (art. 33). Wszelkie szkody w uprawach rolnych spowodowane lekkomyślnością posiadaczy koni lub krów powinny być wynagradzane według szacunku przedstawicieli trzeciego ordynku, a winny zaniedbania musiał zapłacić dodatkową karę (art. 35). Nie wolno było także wypuszczać koni bez nadzoru na nabrzeże portowe, gdyż tratowały one łąki i trzciny. Za każdego biegającego bez nadzoru konia właściciel musiał zapłacić 10 groszy kary (art. 14). W artykule 5 dodatku do wilkierza ponownie wymieniono wysokie kary za swobodne wypuszczanie koni, które tratowały trawy na nabrzeżu Zalewu Wiślanego. Straszny los spotykał wałęsające się po mieście kozy, którym obcinano nogi w razie spowodowania przez nie w mieście strat (art. 65 późniejszej wersji). W punkcie 6 dodatku z 1675 r zakazywano osobom zajmującym się hand- lem drewna jego składowania w miejscach porośniętych trawą, gdyż zmniejszała się przez to powierzchnia pastwisk dla owiec, cielaków i świń. Zezwalano za to, aby drewno leżało na piachu nad Zalewem. Za składowanie drewna na łące przez ponad osiem dni winny musiał zapłacić podwójną karę. Ochronie pastwisk służył też zapis zakazujący obywatelom i mieszkańcom Fromborka ścinania trawy na polach w okresie letnim, gdyż często zdarzało się, że razem z trawą wycinano zboże. Łamiących prawo oprowadzano po ulicach miasta w hańbiącym stroju, tzw. hiszpańskim płaszczu (czarnym płaszczu i kapeluszu), z symbolicznymi znakami dokonanego przewinienia, czyli w tym wypadku berdą14 trawy (art. 3). Dla utrzymania granic sąsiedzkich i miejskich nakazywano utrzymywanie w mieście w dobrym stanie ogrodzeń, rowów i płotów (art. 16). W dodatku z 1675 r. stwierdzano, że punkt dotyczący utrzymywania w należytym stanie ogro- dzeń między parcelami a gruntami nie jest w mieście przestrzegany, gdyż każdy

13 G. Matern, Festschrift zum 600. Jubiläum der Stadt Frauenburg, Braunsberg 1910, s. 5. Eichwald to 3 łany i 243 pręty łąki w okolicy Fromborka, na której wypasano konie i woły. 14 Berdą nazywają Warmiacy to, co nosi się na plecach w płachcie (trawa, siano, liście); A. Stef- fen, Wilkierz budnicki, s. 424, przypis 70. 198 DANUTA BOGDAN je wyłamuje i wywozi. Dlatego grożono za to wykroczenie karą „hiszpańskiego płaszcza”, a przy cięższych przestępstwach chłostą w wymiarze 20 uderzeń batem przy pręgierzu miejskim oraz wysoką grzywną (art. 7). Nie wolno było zabierać z ogrodów sąsiadów warzyw i owoców; powinny się też od tego powstrzymać zarówno dzieci, jak i służba. Sprawca w razie złapania miał być traktowany jak złodziej i w zależności od wielkości czynu podlegał karze pręgierza, żelaznej kuny (w późniejszej wersji art. 56 nie wymienia tych kar) albo wygnania z miasta (art. 64). Zakazywano także udzielania pożyczek pieniężnych lub zastawiania gruntów bez wiedzy i zgody rady miejskiej oraz prezydującego burmistrza. W razie wykrycia takiego faktu władzy zwierzchniej przypadała za- równo pożyczona suma, jak i zastawione nieruchomości, a pożyczkobiorca musiał zapłacić stosowną karę (art. 54, 59). Dużo miejsca w wilkierzu zajmują artykuły związane z utrzymaniem czystości i higieny w mieście. W każdym kwartale miasta powinno się wybudować studnię, tak aby ludzie i zwierzęta mogli mieć zawsze dostęp do wody (art. 21). Wyzna- czeni Brauherren stale powinni się troszczyć o to, aby w mieście przed browarem zawsze panował porządek i aby nie urządzano tam przy okazji chlewni, z któ- rych wyrzucano na ulice zużytą słomę (art. 62, w późniejszej wersji skasowany). Zabraniano urządzania w mieście przez mieszkańców nie będących obywatelami chlewów dla świń oraz innych cuchnących pomieszczeń (art. 30). Szczególnie pilnowano, żeby nie składowano gnoju przy budynkach publicznych, ratuszu i browarze (art. 25). Gruz i ziemię zgromadzone podczas prac budowlanych nale- żało wywieźć poza granice miasta i nie składować ich ani przed domami, ani na ulicach, zwłaszcza prowadzących do rynku. Podobnie nie wolno było gromadzić drewna i innych materiałów na ulicy, rynku i cmentarzu (art. 20). Gospodynie pod- czas prania nie powinny rozsypywać popiołu, zwłaszcza gdy w mieście panował ruch na ulicach (art. 26). Wszyscy mieszkańcy mieli dbać o przydomowe rynsz- toki i o zapewnienie odpływu na swoich gruntach (art. 24). Ważną dziedziną funkcjonowania miasta był handel. Dla stworzenia uprzywi- lejowanych warunków własnym obywatelom zakazywano mieszkańcom naby- wania towarów poza lokalnym rynkiem miejskim. Szczególnie transakcje lnem powinny odbywać się na miejscu i surowiec ten miał być ważony na miejscowej wadze. Za nieprzestrzeganie tego nakazu groziła kara konfiskaty surowca zgodnie z ordynacją krajową (art. 46). Zakazywano też przyjmowania w mieście, oprócz jarmarków, obwoźnych handlarzy (Paudelkremer), zwłaszcza w sytuacji, gdy miejscowi kupcy oferowali do sprzedaży te same towary. Za niegodne konkuro- wanie w handlu groziła konfiskata towarów (art. 47). Szczególnym prestiżem w mieście cieszyli się urzędnicy miejscy zwani kam- larzami, których obowiązkom wilkierz poświęca szczególnie dużo miejsca. W ar- tykule 42 ustawy z lat 1631/36 stwierdzano, że w mieście nie ma sądu wetowego, dlatego to kamlarze muszą czuwać nad prawidłowością funkcjonowania handlu WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 199 i rzemiosła w mieście. To oni pobierali opłaty targowe i sprawdzali, czy nie sprze- dawano towarów złej jakości, o zbyt małej wadze lub mierze (art. 39). Winny wykroczenia przeciw temu artykułowi podlegał karze orzeczonej przez burmistrza i całą radę (art. 43), choć w późniejszej wersji wilkierza nie wymienia się przy tej okazji instancji sądu miejskiego (art. 40). Kamlarze powinni też co 14 dni (w wersji późniejszej – gdy to konieczne!) kontrolować jakość i wagę chleba wypiekanego w mieście. Należało dbać o to, aby jakość i waga chleba zarówno żytniego, jak i pszennego były zgodne z wydaną przez władzę zwierzchnią ordynacją chlebową (art. 44). Dla ukrócenia konkurencji zakazywano też sprzedaży obcego chleba, napojów i innych towarów tutejszym obywatelom, z pominięciem jarmarku, pod karą utraty towaru (art. 40). Kamlarze kontrolowali również rzeźników. Miasto musiało być dostatecznie zaopatrzone w mięso, które miało być sprzedawane po niezawyżonych cenach (art. 45). W uchwalonym w 1675 r. dodatku pkt 1 doty- czył posługiwania się przez rzemieślników i kupców w mieście miarami zatwier- dzonymi przez reprezentujących radę miejską kamlarzy. Powinni oni ocechować wzorce miar kupieckich (sztof 15, korzec16) nowym znakiem miejskim. Specyfiką miast lokowanych na prawie lubeckim było ich bliskie powiązanie z gospodarką morską i rybołówstwem. Dlatego w wilkierzu fromborskim zna- lazły się artykuły poświęcone tej właśnie tematyce. Ten, kto nie był obywatelem miasta Fromborka, nie miał prawa – bez uiszczenia należnej zapłaty – składować drewna i budować statków na wolniźnie miejskiej, przy nabrzeżu Zalewu Wiś- lanego (art. 41). Wśród obywateli miasta uprawnionych do handlu byli także rybacy (art. 9, 50). W późniejszym wilkierzu artykuły dotyczące sprzedaży ryb (art. 22, 23) zostały podkreślone, co świadczy o wadze tego zagadnienia dla miesz- kańców Fromborka. Wilkierz zalecał, aby szczególnie w dni postne rybacy dobrze zaopatrywali targ rybny. Prawo pierwokupu ryb mieli przed południem (we wcześ- niejszej wersji artykułu podana jest godzina 9 rano) słudzy, którzy dokonywali zakupów dla kapituły. Dopiero potem następowała wolna sprzedaż (art. 22). Nie wolno było sprzedawać ryb pokątnie w okolicy, z pominięciem rynku miejskiego, a karą za to była ich konfiskata na rzecz szpitala, a także inne kary przewidziane wilkierzem (art. 23). W dodatku z 1675 r. stwierdzano, że rybacy nie powinni rozwieszać do suszenia żaków na pastwiskach dla cieląt, na polach i bagnie, gdyż niszczy się przy tym trawa. Zezwalano na ich rozwieszanie na plaży lub w innych miejscach, jak to jest w zwyczaju w innych miastach. Za przekroczenie tego prze- pisu groziła kara wilkierza (art. 9). Przygotowanie domostw na wypadek pożaru należało do obowiązków spe- cjalnie wyznaczonych członków rady miejskiej, tzw. Brandherren (art. 31). Jednak w poźniejszej wersji to kamlarze wraz z wyznaczonymi Brandherren mieli

15 Stof = 1,170 litra. 16 Scheffel (korzec) = 56,176 litra. 200 DANUTA BOGDAN obowiązek kontrolowania co kwartał czystości ulic oraz kominów, palenisk i skó- rzanych wiader w domach (art. 60). W trosce o bezpieczeństwo miasta zabra- niano składowania w domach łatwopalnej paszy i słomy, choć we wcześniejszej wersji zezwalano na ich przechowywanie przez jedną noc (art. 28). Nie wolno było także pokrywać dachów domów słomą i innymi łatwopalnymi materiałami, choć w wersji wilkierza z lat 1631–1636 zaznaczono, aby artykułu tego nie odczytywać, a w wersji późniejszej został on całkowicie skasowany (art. 29). Zakazywano przywiązywania koni i bydła do drabiny stojącej w domu, w stajni lub w innym budynku, gdyż w razie zagrożenia pożarowego powinien być do niej łatwy dostęp. Karą za nieprzestrzeganie tego artykułu była m.in. utrata zwierząt hodowlanych (art. 61; w poźniejszej wersji skasowany). Wilkierz wprowadzał zakaz wcho- dzenia do stajni i stodół z zapaloną świecą bez latarni (art. 53). Nie wolno też było urządzać ogrzewanych pomieszczeń mieszkalnych w stajniach i stodołach, w których przechowywano zboże, słomę i siano. Za to wykroczenie groziła kara pieniężna, a pomieszczenie podlegało rozbiórce (art. 57). Z wcześniejszej wersji ustawy usunięto z czasem art. 58, mówiący o tym, że jeśli spłonie dom, a w nim niewypłacone pieniądze spadkowe (Erbgelder), to właściciel powinien odzyskać ich trzecią część, potrącając przez trzy lata należną mu sumę ze swych zobowiązań czynszowych wobec miasta. Punkt ten został odnowiony na sejmiku lidzbarskim 3 grudnia 1631 r.17(art. 58). W wilkierzu zabraniano przyjmowania na służbę przez piwowarów i innych mieszkańców rozpustnych osób, które nie garną się do uczciwej pracy (art. 32). W okresie letnim służba nie powinna przebywać w gospodzie dłużej niż do go- dziny 10 wieczorem, zimą zaś do 9 (art. 7). W późniejszej wersji tej ustawy do- dano wysokość kar dla piwowarów i słodowników, którzy zbyt łagodnie traktowali służbę (za pierwszym razem płacili 10 grzywien, za drugim 20, za trzecim była to jeszcze wyższa kara, wreszcie za czwartym tracili prawo warzenia piwa). Póź- niejsza wersja wilkierza zawierała też nowe przepisy zabraniające czeladnikom świętowania poniedziałków, grożąc za to wysoką karą 6 grzywien, a gospodarzowi karą 6 groszy (art. 61). Zakazywano goszczenia w mieście, bez wiedzy burmistrza, ludzi luźnych dłużej niż przez jedną noc (art. 64 zatwierdzony został w 1708 r.). W okresie pilnych robót żaden mieszkaniec miasta lub jego okolic, który po- dejmował pracę we Fromborku jako robotnik dniówkowy, nie powinien szukać pracy poza nim, lecz musiał pozostać na miejscu i pracować za słuszne wyna- grodzenie pod karą utraty prawa zamieszkania lub inną karą wilkierza (art. 68). W późniejszej wersji zakazywano opuszczania miasta przez robotników dniówko- wych i traczy bez wiedzy burmistrza (art. 59), a pracujący przy żniwach nie mogli dostawać więcej niż cztery posiłki dziennie (art. 67).

17 Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Archiwum Biskupie, C 24, Reces sejmi- ku warmińskiego z 3 grudnia 1631 roku, s. 400v – 402. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 201

Wilkierz zawierał też przepis dyscyplinujący mieszkańców miasta przy organi- zowaniu uczt, biesiad weselnych i przyjęć z okazji chrztów. Szczególnie polecano osobom wybranym do rady miejskiej, aby poczęstunek z tej okazji obejmował tylko beczkę piwa18 i kilka dań, stosownie do stanu majątkowego wydającego przyjęcie (art. 37). Nie wolno było przychodzić w miejsca publiczne z nożem dłuż- szym niż pół łokcia (około 33,3 cm)19, gdyż mogło to spowodować zranienie lub śmierć obecnych tam osób (art. 60, później skasowany). Zakazywano wstępowania w powtórny związek małżeński, dopóki nie zostaną wyznaczeni i zatwierdzeni opiekunowie osieroconych, niepełnoletnich dzieci oraz zanim nie dokona się podziału masy spadkowej, z uwzględnieniem praw potom- stwa (art. 55). Opiekunowie małoletnich powinni dbać o dobra swych podopiecz- nych z należytą troską, prowadzić rejestr przychodów i wydatków z tych dóbr oraz przedstawiać je na każde wezwanie władzy zwierzchniej. Gdyby przez za- niedbania opiekunów dzieci poniosły szkody, to będą oni musieli powetować im wszystko z własnych dóbr (art. 52). Do późniejszej wersji dołączono też artykuł wyznaczający dziesięciodniowy termin na wnoszenie apelacji do administratora w sprawach spornych (art. 66).

ZASADY WYDAWNICZE

Odnaleziony wilkierz miasta Fromborka zachował się w dwóch wersjach. Pierwsza, z lat 1631–1636, została zamieszczona w księdze Frombork Magi- strat 13. Zawiera ona stosunkowo niewiele zmian w postaci skreśleń i dopisków, a i numeracja kolejnych artykułów jest ciągła, mimo późniejszych wstawek i uzu- pełnień. Ta wersja wilkierza zawiera 68 artykułów, z których ostatni jest wpisany do końca strony, ale w poszycie w tym właśnie miejscu brakuje kolejnych dwóch kart. Nie wiadomo więc, czy artykuł 68 rzeczywiście zamyka wilkierz, czy też brakujące strony zawierały jeszcze kolejne artykuły. Druga wersja wilkierza (67 artykułów i 8 skasowanych, w tym 1 przywrócony) znajduje się w księdze Frombork Magistrat 3 i jest tekstem spisywanym oraz uzupełnianym do początku XVIII w., zamkniętym datą 1708 r. W porównaniu z wcześ niejszym dokumentem jest to jak gdyby kopia robocza, gdyż pojawiają się w niej liczne skasowania poszczególnych artykułów, a także ich uzupełnienia w celu dostosowania do warunków, jakie istniały w drugiej połowie XVIII w. Dla- tego w tej wersji znajdują się skreślenia, dopiski, podkreślenia oraz zmiany w nu- meracji i przestawienia kolejności artykułów.

18 Beczka (Tonne) = 112,4 litrów. 19 Miara łokcia (Elle) = 66, 69387 cm. 202 DANUTA BOGDAN

Zasygnalizowane tu kwestie skłoniły do opublikowania obok siebie obu wersji wilkierza fromborskiego. Nie daje to wprawdzie możliwości dokładnej korelacji poszczególnych artykułów z obu dokumentów, ale pomaga uchwycić zmiany w tym statucie wprowadzane przez radę miejską Fromborka. W pierwszej wersji skasowanie artykułu nie powodowało przenumerowania innych, natomiast w dru- giej – kasując poszczególne punkty, przenumerowywano następne, starając się na bieżąco uaktualniać kolejność artykułów ustawy, co nie zawsze się udawało. Dlatego też w edycji skasowane artykuły podano w druku bez numeru i kursywą. W obu wersjach wilkierza odnotowano w przypisach tekstowych wszelkie zmiany w postaci skreśleń lub też zamiany poszczególnych liter, słów i całych grup wyrazów. Słowa podkreślone przez pisarza w edycji również podkreślono. W księdze Frombork Magistrat 2 odnaleziono ponadto pochodzący z 1675 r. dodatek do wilkierza, który zamieszczono na końcu publikacji. Tekst źródła spisano w języku niemieckim. Dla zachowania indywidualnych cech dokumentu starano się podać publikowany tekst z zachowaniem oryginalnego brzmienia, jednak w formie zbliżonej do współczesnego języka niemieckiego: a) ujednolicono pisownię małych i wielkich liter oraz łączną i rozdzielną pisownię wyrazów, a także oddano zgodnie z brzemieniem fonetycznym występującą w źródle literę „w” jako „u”, „ÿ” zaś jako „i”; b) zlikwidowano zdwojenia spółgłosek na końcu i w środku wyrazów oraz nieme „h”, a niekiedy dla ujednolicenia pisowni także podwójne samogłoski; c) wprowadzono Umlauty; d) w staraniu o wyelimowanie chaosu graficznego źródła i jego lepsze zrozumie- nie dodano w kwadratowych nawiasach brakujące litery; e) występujące w wilkierzu skróty rozwiązywano bez zaznaczania tego w tekście; f) dla jednostek monetarnych i obrachunkowych przyjęto skróty: 1 floren (Fl) = 30 groszy (Gr.), 1 marka (Mk = 20 groszy), 1 grosz = 3 szelągi (Sch.) lub 18 fe- nigów. W edycji zastosowano następujące oznaczenia: ├ ┤ skreślenie występujące w źródle, /= =/ skasowanie artykułu wilkierza, á ñ wstawka nadpisana nad wierszem tekstu, // koniec strony w rękopisie, [ ] uzupełnienie tekstu przez wydawcę, [?] wątpliwość wydawcy, [sic] potwierdzenie błędu w podstawie wydania. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 203

ANEKS ŹRÓDŁOWY

Wilkierz miasta Fromborka 1631–1636 –170818

Rok 1631–1636 Około 1652–1708 Kopia archiwalna: Archiwum Archidie- Kopia archiwalna: Archiwum Archidie- cezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta Ma- cezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta Ma- gistratus et civitatis Frauenburgensis 13 gistratus et civitatis Frauenburgensis 3 (1630 –1645), k. 30v –35v. Dokument o wy- (1696 –1699 –1743), s. 437– 448. Dokument miarach 33x20cm zamieszczony na 11 stro- o wymiarach stronnic 33,5x20cm, zapisany nach, dawniej wszyty w oprawny poszyt, na 13 stronach, wszyty w oprawny poszyt. obecnie karty włożone luzem. Pismo neogo- Papier pożółkły, pismo czytelne, neogotyc- tyckie, atrament wyblakły. Papier pożółkły, kie, z licznymi wstawkami i skreśleniami, stronice mocno postrzępione na brzegach. atrament koloru czarnego. Stan zachowania Zły stan zachowania. dobry. [AAWO, Frombork Magistrat 13, k. 30v] [AAWO, Frombork Magistrat 3, s. 437] Will- Willküre der Stadt Frauenburg mit Einwil- kür der Stadt Frauenburg mit Einwilli[gung] ligung und Vorwissen des Edlen, Achtbar[e]n, und Vorwüssen des Edlen, Achtbaren, Ehr- Ehrwürdigen und Hochgelährten Herrn würdigen und Hochgelä[h]rten Herrn Mat- Matthiae Montani Tumherrn des hohen thiae Montani Tumherrn des hohen Stiefts Stiefts Ermland und die Zeit Stattrichters zue Ermland und die Zeit Stadtrichters zue Frau- Frauenburg, sowo[h]l auch mit Beliebung enburg. Sowohl auch mit Beliebung der gan- der ganzen Gemein[e] daselbsten wiederum zen Gemein[e] daselbsten wiederum aufge- ufgerichtet, innoviret und verbessert wie fol- richtet, innoviert und verbessert, wie folget get den 29. Julii Anno 1631. Hernacher auch den 29. Julii Anno 1631. Hernacher auch durch den Edlen, Achtbar[e]n, Ehr[würdigen] durch den Edlen, Achtba[h]r[en], Ehrwür- und Hochgelährten Herrn Euchardum von digen und Hochgelährten Herrn Euchardum Zornhausen auch Tumherrn und verordne- von Zornhausen auch Tumherrn und verord- ten Stattrichter[n] daselbsten, nach fleissiger neten Stadtrichtern daselbsten. Nach fleissi- Überlesung und1a’ aller Puncten Betrachtung ger Überlessung und aller Puncten Betrach- dem gemeinen Nutz ersfrieslig zue sein era- tung, dem gemeinen Nuzen ersfrieslich zue chtet und approbi[e]ret worden Anno 1636 sein erachtet und approbi[e]r[e]t worden den 24. Februarii, an welchem Tage auch Anno 1636 den 24. Februarii, an welchem selbige zum ersten Mal der Bürgerschaft vor- Tag auch selbige zum ersten Mal der Bür- gelesen und bei einverleibter Strafe zu halten gerschaft vorgelesen und bei einverleibter ernstlich uferleget worden19. Strafe zu halten ernstlich auferleget worden.

1a’ Powtórzone áundñ. 20 W edycji stosowano zasady zawarte w instrukcji wydawniczej: J. Schultze, Richtlinien für die äussere Textgestaltung bei Herausgabe von Quellen zur neueren deutschen Geschichte, „Blätter für deutsche Landesgeschichte”, R. 98, 1962, s. 1–11; druk też w: Richtlinien für die Edition landesgeschichlicher Quellen, wyd. W. Heinemeyer, Marburg – Köln 1978, s. 25 –36. 21 Wstęp wilkierza z księgi Frombork Magistrat 3, s. 437, różni się nieznacznie ortografią nie- których wyrazów, zachowując brzmienie wstępu z księgi Frombork Magistrat 13, k. 30v. 204 DANUTA BOGDAN

1. Es soll sich niemand unterstehen von den 1. Es soll sich niemant unterstehen von Achtbar[en], Wirdigen Herren Prelaten un- dena-a áGnädigenñ Herrn Praelaten unseren seren Erbherren, dan[n] auch von ander[e]n Erbherrnb-b ádan[n] auch von ander[e]n Ehr- Ehrbaren Biedermannen, Biederfrauen und baren Männer und Frauenñ anders zu reden Jungfrauen anders zue reden, als was der als was der Ehren gemes[s] sei, wer darwie- Ehren gemess sei, wer dawieder handelen der handlen wiert, der soll seine Strafe nicht wird, der soll seine Strafe nicht wissen áhie- wüssen, hiebei wiert sich auch jederman bei wird sich jederman wissen zu hüt[t]en wüssen zu hütten Vorfluchen und Gotteslä- Vorfluchen und Gottläster[n] bei hö[h]er stern bei höher willkürlicher Straf[e]. wil[l]kerlicher Straf[e]ñ. 2. Item es soll niemand wieder Ratsver- 2. Es soll niemant wieder Ratsverwandten wandten und andere Amtstragende Personen und andere Amtstragende Personen etwas etwas ungebü[h]rliches weder mit Wörte[r]n ungebührliches weder mit Wörte[r]n, noch noch mit Werken vornehmen oder mis- mit Werken vornehmen oder mis[s]handlen, shandlen, tut er das und wird dessen mit tuet er das und wiert dessenc-c überwiesen, so zweien genugsamen Zeügen überwiesen, so soll er seine rechtliche Strafe nach Grösse soll er seine rechtliche Strafe nach Grösse der Übertretung unnachlässlich zugewarten der Übertretung unnachlesslich zugewarten haben.// haben. 3. Item ein jeder wen[n] er einheimisch ist, [k. 438] 3. Ein ieder, wan[n] er einheimisch und sonsten mit Krankheit unvorhindert, ist und sonsten mit Krankheiten unverhin- soll uf Vorbescheiden des Herrn Wortha- dert, soll auf Bescheiden des Herrn Wort- benden Bürgermeisters und anderer Amts- habenden Bürgermeisters und anderen [sic] tragenden, gewalthabenden Personen, sich Amtstragenden Gewalthabenden Personen vor ihnen //[k. 31] gehorsamlich einstellen áunsaumlich dessenñ sich ins Amt stellen bei und Bescheids gewarten bei Strafe und Bus- höh[er] erkan[n]dliche[r] Straf[e]. se, die er willkürlichen zuegewarten. 4. Item es soll sich niemand zu melzen 4. Es soll sich niemant zu melzen und brau- und brauen unterstahen, er habe dan[n] en unterfangen, er habe dan[n] sein voll- sein vol[l]kommenes Bürgerrecht und kommendes Bürgerrecht und die ander[en] die angeordneten Gelder zue Melz und angeordnet[en] Gelder zu Melz und Brei- Brauheuser erleget. Er habe dan[n] auch heuser erlegetd bei Verlust des Biers und genugsame Behausung oder genugsame andere[n] hohen Strafen.e-e Raume, Stelle und Ort, solche zu bauen, sei es auch bereit und geslüssen ins ehi- ste aufzurichten und alles gehorsamlich//

a-a Tu: ├ Achtbar Wirdigen ┤. b-b Tu: ├ dan[n] auch von ander[e]n Ehrbaren Biedermannen, Biederfrauen und Jungfrauen ┤. c-c Tu: ├ mit zweien g[e]nugsamen Zeigen ┤. d Tu: ├ wer ┤. e-e Tu: ├ der hohen Obrigkeit und dem gemeinen Nutzen zum Besten ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 205

[k. 31] ins Werk zue richten, was gute Pol- licei u[nd] Ordnung der Melzenbreuer Bru- derschaft erfordert, welcher dieser Punc- ten einiges ungeachtet, des Melzen und Brauen sich unterwinden wird, der soll des Biers entweder verlustig gemacht oder mit ander[e]n gleichschetzigen Strafen der Ho- hen Obrigkeit und dem gemeinen Nutz zum Besten beleget werden 5. Item es soll das Brauwerk unter den Mel- 5. Es soll das Brauwerk unter den Melzen- zenbreuereien einem jedern dem Armen so- brauern einem ieden dem Armen sowohl woll als dem Reichen, ohn[e] Ansehung der als dem Reichen,f-f in seine[r] gebührenden Person, altem Brauch nach, seiner gebü[h] Zeitg-g verstattet und kein Vorfang darin ver- renden Zeit, wo er kann und vermag1a-a, ver- übet werden.h-h stattet und kein Vorfang darinnen verübet werden, wer dawieder handelt, der soll sei- ne Strafe nicht wissen. 6. Item niemand soll einiges fremdes Bier 6. Niemant soll ein fremdes Bier einnehmen, nur allein von Bürgern auszuschenken an- es wäre dan[n] keines in der Stadt zu bekom- nehmen, es were dan[n] sonsten Bier in der men bei wüllkürlicher Straf[e]. Stadt nicht zu bekommen, bei willkürlicher höher Strafe. 7. Item niemand soll der Achtbarwirdigen 7. Niemant soll deri-i áGetreuenñ Herrn Gesün- Herren Gesinde bei Sommerzeiten über de bei Sommerzeiten über zehen, bei Wünter- zehn und bei Winterzeiten über nein Uhr zeiten über neun Uhr des Abents bei sich in des Abends, bei sich in der Zeche ufhalten der Zech[e] aufhalten oder leiden. Wan[n] es oder sitzen lassen bei zehen Mk Straf[e]. auch des Herrn Freundschaft wäre bei áder Straf[e] 10 Rthl.ñ Verlust zum ersten Mal 10 Mk, das andere 20 Mk, das dritte bei höher Straf[e], und entlich bei Verlust des Brauens. 8. Item niemand soll sich unterstehen die 8. Es soll sich auch niemant unterstehen Bier Bierschenker mit übermessigen und unge- an einenandern selbiges auszuschenken, zu wöhnlichen Balwen, es sei Geld oder Gel- verkaufen, er sei dan[n] ein Melzenbrauer deswert, ihme Bier abzuschenken, an sich bei Verlust des Biers und anderen Strafe[n]. zueziehen und gleich wie zu erkaufen, bei höher willkürlicher Strafe.

f-f Tu: ├ ohn[e] Ansehung der Versehen altem Gebrauch nach ┤. g-g Tu: ├ wo er kan[n] und vermag ┤. h-h Tu: ├ der dawieder handlet soll seine Strafe nicht wüssen ┤. i-i Tu: ├ Achtbar[en], Ehrwürdigen ┤. 1a-a Tu: ├ zue brauen ┤. 206 DANUTA BOGDAN

9. Item es soll sich auch niemand unterste- 9. Es soll auch niemant bei der Stadtfische- hen bei der Stadtfischerei zu treiben, er sei reien [sic] zu treiben sich unterstehen, er sei dan[n] ein Bürger, handelt er dawieder, er dan[n] ein Bürger bei höher Straf[e].// soll seine Strafe nicht wissen. 10. Item würde jemand seine Pferde oder [s. 439] 10. Es soll niemant sein Pferde oder Kühe uf der Stadtfreiheit und Weide brin- andere Viehe auf die Stadtweide bringen so gen, der nicht ein Bürger, der soll über ge- nicht ein Bürger ist, bei Strafe von iedem wöhnliches Hirtlohn und Weidegeld von Pferde 2 Mk und ieder Kuhe 1 Mk. jederm Pferde 2 Mk und von jederer Kuhe 1 Mk zur Strafe ablegen. 11. Item jeder soll sein Viehe und bevor- 11. Jeder Bürgerj-j soll die Schweine vor den aus die Schweine für den Hirten treiben Hierten treiben und nicht zu Hause oder auf und niemand es sei zu Haus[e] oder uf dem dem Felde herumlaufen lassen, bei Verlust Felde umherlaufen lassen, wieder einiges des Schweins und ander[e]n Strafen. Schwein frei laufend befunden und dieser Satzung zuwieder gelebet, das soll gepfen- det und entweder dem Hospital gegeben, oder aber da es uf merklichen zugefügten Schaden// [k. 31v] beschlagen, erschossen oder sonsten erschlagen werden, derjenige aber dem es zustendig, darf darum nicht klagen, sondern muss seinen Schaden aus- ser aller Gerichtserken[n]tnis tragen. 12. Item wan[n] die Lohnherren dem Sonn- 12. /= Wan[n] die Lohnherrn dem Sonntag tag vor Philippi und Jacobi [1 V], vor Ja- vor Philippi und Jacobi ázu der gewöhnli- cobi [25 VII] und Michaelis Fest [29 IX] chen Zeitñ, vor Jacobi und Michaeli[s] Fest das Viehe anschreiben und das gebü[h] das Viehe áund Schweineñ anschreiben und rende Hirtlohn forderen und einmahnen, das gebü[h]rende Hiertenlohn fordern und so soll jeder sein Viehe, es sei Rindtvie- einnehmen, so soll ieder sein Viehe es seie he, klein und gross, jung und alt, Schafe gross oder klein, jung oder altk-k, áinsonder- oder Schweine, die er vor den Hirten zue heit aber die Schweineñ aufzeichnen lassen bringen vermeinet, ufzeichnen lassen und und alsobald verlohnen bei Verlust dessel- solches stracks verlohnen, bei Verlust des- bigen oder ander[e]n wüllkürlichen Stra- selben oder ander[e]n willkürlichen ver- fen=/. dienten Strafen.

j-j Tu: ├ soll sein Viehe bevoraus ábesonderlichñ ┤. k-k Tu: ├ so er vor den Hierten anzubringen vermeinet ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 207

13. Item es soll sich niemand unterwinden 13. Es soll sich niemant unterwünden der der Stadtfreiheit, es sei dieselbe Wasser- Stadtfreiheiten, Gärten, Äcker[n], Wüsen, lein sie wolle, an Äckern, Wiesen, Gärten, wüsten Plätzern und ander[e]n dergleichen wüsten Plätzern und ander[e]n dergleichen Gründen bei Verlust derselben und ander[e]n Gründen, bei Verlust derselben, und aller höhen Strafe[n]. anderer angewandter Unkosten, auch will- kürlichen mehr Strafen. 14. Item es soll niemand seine Pferde zu 14. Es soll niemant seine Pferde zu merkli- merklichen Schaden des gemeinen Nutzes chem Schaden des gemeinens Nutzens am am Ufer des Hafes hin und wieder gehen Ufer des Hafes hin und wieder gehen und das und das Land samt den Rohrhelmern ver- Land samt den Rohrhelmern verschlem[m] schlemmen oder zertreten, noch die Wiesen en oder zertreten, noch die Wüsen abfretzen abfretzen lassen bei der Strafe von jederm lassen bei der Straf[e] von iedem Pferd alle- Pferde 10 Gr. so oft und viel solches ge- mal 10 Gr. den Dienern ihr Pfandgelt, dem schehen, den Dieneren ihr Pfandgeld un- zugefügten Schaden ohnschädlich. schedlich mit Erstattung des zuegefügten Schadens. 15. Item es sollen keine Hengste oder ren- 15. Es soll kein Hengst auf der Stadweide nische Pferde uf de[r] Stadtweide unter an- unter andere Pferdel gebracht werden bei hö- dere Pferde gebracht werden bei der Strafe her Strafe. von jederm Pferde 20 Gr. 16. Item ein jeder soll die ihme 16. Ein ieder soll die Zäune, Ricken, Graben zugeordnete[n] Ricken, Zeüne, Graben uf auf den Wüsen, Weiden, Äckern, Vorwerken den Wiesen, Weiden, Äckern, Vorwerken zwischen den Gärten oder sonsten da es nö- zwischen den Gärten oder sonsten da es tig, stets fertig halten, damit seinen Nach- ihme vorfallen oder betreffen würde, stets barn kein Schaden zugefüeget werde, bei fertig halten, damit im wiedrigen Fall seinen Strafe von Pfahl 6 Gr. u[nd] Rüke 3 Gr. Nachbaren dahero kein Schaden zugefüget werde, bei willkürlicher Strafe. 17. Item wan[n] die Bürgerwiesen zu hauen 17. Jeder soll seinem Viehe auf Philippi und angesaget wor[den], soll jeder sich gehor- Jacobi, wan[n] das[s]elbe zu Felde gehen samlich zum Ausmessen gestellen, verseu- anfanget, die Spitzen der Hörner verkürzen, met er solches und würde hernacher nicht auf das eines dem andern nicht schädlich die rechte[n], ihme zugehörige Wiesen hau- seie bei Busse von iedem Horn 2 Sch.// en lassen, derselbe soll das Haugeld verlo- ren haben und darüber mit billiger Strafe beleget werden.

l Tu: ├ bringen ┤. 208 DANUTA BOGDAN

18. Item jeder soll seinem Rindviehe uf [s. 440] 18. /= Wan[n] der Bürgerwiesen zu Philippi et Jacobi, wen[n]// [k. 32] dasselbe hauen angestellet werden, soll ieder sich gehor- zue Felde gehen, soll die Spitzen der Hör- samlich zum Ausmessen gestellen, versaumet ner verkürz[et] auf das eines dem ander[e]n er solches und würde hernach nit die rechte[n] nicht schedlich sei, bei der Bus[se] von ihme zugehörige Wiesen hauen lassen, dáerñsel- jederm Horn, wen[n] es anders befunden be soll das Haugeld verloren haben und dar- allema[l] 2 Sch. über mit billiger Strafe beleget werden=/. 19. Item niemand soll krank Viehe 19. Niemand soll kranck Viehem, ádamitñ dan[n]enhero, das an[dere] möchte verraten das and[e]re möchten verraten werden, vor werden, vor den Hirten uf die W[eide] brin- den Hirten auf die Weide bringen, bei höher gen, bei höher Strafe und áErsetzungñ des Strafe und Ersetzung des daraus erfolgten daraus erfolgete[n] Schadens. Schadens. 20. Item niemand soll Gruss, Erde und an- 20. Niemand soll Gruhs, Erde und andere dere derglei[chen] unnütze Dinge vor seiner dergleichen unnutze Dinge vor seiner Haus- Hausstete zue Verhindernis[s] oder Verstel- stelle zur Verhindernüss oder Verstellung lung der Gassen und bevoraus des Marktes der Gassen, und bevoraus des Marktes lie- liegen lassen, sondern es aus der Statt her- gen lassen, sondren es aus der Stadt heraus- ausschaffen, bei höher Strafe, desgleichen schaffen bei höher Strafe, desgleichen sollen sollen auch von keinem die Gassen, Markte, auch die Gassen, Markt, Kirchhof mit Wa- Kirch[h]of mit Wagen, Holz oder ander[e]n gen, Holz oder and[e]ren dergleichen Sachen dergleichen Sachen verleget und verstellet ánitñ verleget werden, bei gleicher Strafe. werden, bei gleicher Straf[e]. 21. Item von jederm Stadtquartier sollen die 21. Von jedem Stattquartier sollen die gewöhnliche[n] Borne also gebauet, gehal- gewöhnliche[n] Born[e] also gebauet, ge- ten und ufgeführet werden, dan[n] vor sol- halten und aufgeführet werden, damit vor chen sowoll die Menschen als Viehe stets solchen sowoll die Menschen als Viehe stets sicher und unverletzt verbleiben mögen, bei sicher und unverletzt verbleiben mögen, bei höher willkürlicher Strafe. höher willkürlicher Strafe. 22. Item die Fischer sollen Fleiss anwenden, 22. Die Füscher sollen Fleis[s] anwenden, da- damit der Fischmarkt stets sonderlich an der mit der Fischmarkt stets sonderlich an Fisch- Fischtagen mit den besten Fischen versorget tagen mit den bösten Fischen versorget werde werde und dass uf angeordneter neunden und das[s] auf angeordnetero Stunde Vormitta- Stunde Vormittage, der Achtbaren, Würdigen ge, der A[chtbaren], W[ürdigen] Herr[e]n Ge- Herren Gesinde ins[amt] ihrem Teil für der sünde zusamt ihrem Teil vor der [sic] Herren- Herrentisch zugewarten und kaufe[n] haben, tisch zugewarten und zu kaufen haben, dass dass auch keinem Fremden1b náichtsñ verkau- auch keinem Fremden nit verkaufet werde, es fet werde, es weren dan[n] die Herren und weren dan[n] die Herrn und Statt genugsam Statt genugsam vorsehen, bei höher Strafe. versorget und versehen bei höher Strafe. m Tu: ├ dannenhero ┤. n Nad tym ├ und ┤. o Tu: ├ neunte ┤. 1b Tu: ├ ichts ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 209

23. Item würden auch die Fischer, die Fi- 23. Werden auch die Fischer, die Fische sche sonderlich wen[n] Mangel vorhanden, sonderlich wan[n] Mangel verhanden, hin hin und wieder in helnern und verborge- und wieder in hellern und verborgenen Ör- nen Örtern ihren Vorteil dami[t] zue haben tern ihren Vorteil damit zu haben verborgen verbergen und nichts zu Markte aus Land und nichts zu Markt oder Land bringen, die bringen, die sollen, da es offenbar worden, sollen, da es offenbar worden, nit allein der nicht allein der Fische verlustig gemacht Fischen [sic] verlustig gemacht und diesel- und dieselbe ins Hospital gegeben, sondern be ins Hospital gegeben, sondren sie auch sie auch mit ander[en] willkürlichen Bussen mit and[e]ren wilkürlichen Bussen gestrafet gestrafet werden. werden. 24. Item es soll ein jeder seinem Nachbar [s. 441] 24. Es soll ein ieder seinem Nachbar allenthalben sowoll in der Stadt als im Felde allenthalben sowoll in der Stadt als im Fel- und bei dem Garten, mit Ausreümung der de und bei den Gärten mit Ausreinigung der Rinnensteine und Grabenvorflut stets -hal Rin[n]steinen [sic] und Grabenvorfluss stets ten, damit kein Schade[n] daraus entstehe halten, damit kein Schaden daraus entstehe bei der Buss[e] 5 Gr. so oft darum geklaget bei gehöriger ásol[l] jedeñ Buss[e]p so oft worden.// darum geklaget worden. [k. 32v] 25. Item es soll niemand an Rat= 25. Es soll niemand an Rat= und und Brauheusern Misthaufen zue machen, Brauhäuser[n] Misthaufen zu machen, sich sich unterstehen oder lange liegen zu lassen unterstehen oder lang liegen zu lassen bei bei 3 Gr. Busse. willkürlicherr Straf[e]. 26. Item niemand soll den Ascher, wen[n] er 26. Niemand soll den Ascher, wan[n] er hat hat waschen lassen, in der Stadte an offen- waschen lassen, in der Stadt an offenbare bare Örter, da Volk wandelt, ergerlich schüt- Örter, da Volk wandlet, ergerlich schitten, ten, sondern an andere absonderliche Örter sondren an and[e]re absonderliche Örter bringen lassen bei 5 Gr. Busse. bringen lassen, beis Straf[e].t 27. Item wen[n] jemand zum Scharwerk 27. Wan[n] jemand zum Scharwerk verbo- verbotet wird, es sei mit Pferden oder Hand- tet wird, es sei mit Pferden oder Handarbeit, arbeit, so soll menniglich gehorsamen und so soll männiglich gehorsamen und dem dem angemelten Befehl nachkommen,1c, angemeld[e]ten Befehl nachkommen, im áimñ widrigen Fall soll der Ungehorsam al- wiedrigen Fall werdeu der Ungehorsame al- lemal mit 5 Gr. beleget werden. lemalv gebührende Straf[e] zu erclarten ha- ben.

p Tu: ├ 5 Gr. ┤. r Słowo to napisano na pierwotnym tekście: 5 Gr. Busse. s Tu: ├ 5 Gr. ┤. t Słowo to napisano na pierwotnym: Buss. u Napisano na piewotnym: soll. v Tu: ├ mit 5 Gr. beleget werden ┤. 1c Tu: ├ im ┤. 210 DANUTA BOGDAN

28. Item niemand soll mehr Heue und Vie- 28. Niemand sollw Hei oder Viehefutter in hefutter in der Stadt bei und in den Heusern der Stadtx áausñ und in dem Hause halteny-y, halten, als uf eine Nacht bei höher willkür- bei höher wilkürliche[r] Strafe. licher Strafe. 29. Item es soll niemand in der Stadt seine /=Es soll niemand in der Stadt seine Be- Behausung so für eine Bürgers bestendige hausung, so vier* eines Bürgers beständige Wohnung zu achten, mit ungeschindeltem Wohnung zu achten, mit ungeschindeltem rohen Dach, dahero Feuersgefahr zu besor- áStroh=ñdachz, dahero Feuerschgefahr zu gen, bedecken lassen, bei höher willkürli- besorgen, bedecken lassen, bei höher wil- cher Strafe und Erstattung des daraus ent- kürlicher Strafe und Erstattung des daraus standenen Schadens.1d erfolgten Schadens=/. 29. Es soll niemand, da Volk stets wandlet und wohnet, Schweinställe oder and[e]re un- saubere, stinckende Gemaches [sic] aufrich- ten, bei wilkür[licher] Strafe. 30. Item es soll niemand, da Volk stets wan- 30. Ein jeder soll sein Haus mitaa ledren delt1d und wohnet, Schweinstelle oder ande- Eimer[n] und and[e]ren notwendigen Din- re unsaubere, stünkende Gemächer ufrich- gen, auch Reinigung der Schorsteinen [sic] ten, bei willkürlicher Strafe. versorgen, damit alles richtig, wan es durch die Brantherren besichtiget wird, befunden werde, bei verdienter willkürlicher Strafe. 31. Item ein jeder soll sein Haus mit L[e]itern, 31. Es sollen von den Bierschänkeren und ledern Eimern und ander[e]n notwendigen and[e]ren Stadtinwohneren seine unzüchtige Dingen auch steter Reinigung der Schorsteine Weiber oder Mägde, sowoll auch Knechte versorgen, damit alles richtig wen[n] es durch sobb-bb nicht dienen wollen, aufgehalten oder die Brandherren besichtiget wird, befunden gehauset werden bei höher Strafe. werde, bei verdienter willkürlicher Strafe. 32. Item es sollen von den Bierschenkern [s. 442] 32. Ein ieder soll seine Pferde woll und ander[e]n Städteninwohnern keine un- in Acht nehmen, das[s] sie auf den Gas- züchtige Weiber oder Mägde, sowoll auch sen nit herumlaufen, daámitñ dem Volk Knechte, so uf sich selbst liegen und nicht áwenigesñ [sic] Schaden dadurch zugefüget dienen wollen ufgehalten oder gehauset werden oder and[e]re Ungelegenheiten en- werden, bei höher Strafe. stehen möchten, bei höher Strafe.

* Tu i przed art. 33 w znaczeniu: für. w ├ Tu: mehr ┤. x Tu: ├ bei ┤. y-y Tu: ├ als auf eine Nacht ┤. 1d Na marginesie zaznaczono: non legentum. z Pierwsza część tego wyrazu nadpisana nad słowem: rohen. aa Tu: ├ L[e]itern ┤. bb-bb Tu: ├ auf sich selbst liegen und ┤. 1d Trzecia litera wyrazu przeprawiona z mylnie napisanego „h”. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 211

33. Item ein jeder soll seine Pferde woll in /=Ochsen und dergleichen stehendes [sic] Acht nehmen, dass sie uf den Gassen nicht Viehe sollen unter die Kühe auf die Weide herumlaufen, da dem Volk dadurch Scha- nit gebracht werden, wie dan[n] niemand, den zugefüget werden oder andere Unge- so vier [sic] ein Ackersmann bestehet, über legenheiten entstehen möchten, bei höher 8 ziehende Pferde und 8 melckende Kühe, Straf[e]. der aber so nicht ein vollständiger Ackers- mann ist, nicht über vier Stücke, sowoll Pfer- de als Kühe, iedes auf die Weide zu bringen sich unterstehen soll, bei höher Strafe=/. 33. Wurde jemand durch seine Pferde oder Kühe denen Nachbahrencc auf dem Felde am Getreudig oder Wiesen Schaden zufügen lassen, derselbe soll den Schaden auf guter Leuten [sic] Erkan[n]dtnus unnachlässlich ersetzen und darüber mit billiger Buss[e] be- leget werden. 34. Item Ochsen oder ander dergleichen 34. Es soll ein jeder geschwor[e]ner Bürger stossendes Viehe sollen unter die Kühe uf sein geleustes [sic] Eid woll bedenken, dass die Weide nicht gebracht werden, wie dan[n] er darwieder im g[e]ringsten nit handle und niemand, so für ein Ackersman[n] bestehet, nit des Meineidesdd beschuldiget, sondernee über 8 ziehende Pferde und 8 melckende zu and[e]ren hohen Strafen muste gezogen Kühe, der aber so nicht ein vollstendiger werden. Ackersman[n] ist, nicht über//[k. 33] vier /=Die übrigen und unnötigen Kosten und Stücke, sowoll Pferde als Kühe jedes, uf die Zehrungen auf Hochzeiten und Kindelbieren Weide zu bringen sich unterstehen soll, bei sollen nicht gelitten und sonderlich von den höher Strafe. neuen Ratspersonen nit höher als mit einer halben Tonn Bier und etlichen Gerichten an Essen nach iedes Vermögen aus// [s.443] ge- richtet werden bei höher Straf[e] =/. 35. Item würde jemand durch seine Pferde 35. Jeder so Bürgerrecht zu geniessen begeh- oder Kühe den Ackersleuten ufm Felde an ret, soll ásein Gebührñff Ein Ehrbarer Rat [sic] Getreidig [sic] oder Wiesen Schaden zufü- ablegen und seinen bürgerlichen Eid leisten, gen lassen, derselbe soll den Schaden uf gu- wolle er aber mälzen und brauen, so soll er ter Leute Erken[n]tnis unnachlesslich erset- darüber zu Erhaltung und Erbauung Mälz= zen und darüber mit billiger Buss[e] beleget und Brauhäuser samt der Braupfannen 36 Fl. werden. unnachlässlichen áund derñ Eine Ehrbare Rat [sic] áihr Gebührñ ablegen und áohn[e]ñ Ver- geltung dessen zum Brauwerk keinesweges gelassen werden. cc Słowo to napisano na pierwotnym: Ackersleuten. dd Tu: ├ musse ┤. ee Słowo to napisano na pierwotnym: ásollñ, a obok ├ auch ┤. ff Tu: ├ 10 Mk ┤. 212 DANUTA BOGDAN

36. Item es soll ein jeder geschwor[e]ner 36. Auf den gewöhnlichen Jahrmarkten soll Bürger sein geleistes Eid [sic] woll beden- von den Fremden das gewöhnliche Stand- ken, dass er dawieder in geringsten nicht geld durch die Herren Kämer eingemahnet, handle und nicht allein des Meineides nicht auch derselben Gewicht und Ehlen besichti- beschuldiget, sondern auch zu ander[e]n ho- get und die Unrichtigkeiten gestraft werden. hen Strafen nicht gezogen werde. 37. Item die übrigen und unnötigen Kosten 37. Es soll kein fremd[es] Brod, Getränk und Zehrungen uf Hochzeiten und Kindel- oder and[e]re Waren, al[l]hier den Bürgeren bieren sollen nicht gelitte[n] und sonder- und Einwohneren zum Vorfang ausserhalb lich von den neuen Ratspersonen sollen die dem Jahrmarkt verkaufet und feilgehalten Ratskosten nicht höher als mit einer halben werden, bei Verlust der Waren und and[e]rer Tonne Bier und etlichen Gerichten an Es- Strafe. sen, nach jedes Vermögen ausgericht[et] werden bei höher Straf[e].1e 38. Item jeder so Bürgerrecht zu geni[e]ssen 38. Niemand soll von Fremden auf der Statt- bege[h]ret, soll zehen Mark oder nach sei- freuheit bei und an dem Wasser ohne ge- nes Standes und Condition Gelegenheit1f-f bührende Entgeltung weder Holz aufsetzen, und seinen bürgerlichen Eid leisten, wol[l]te noch aus Schiffen etwas bauen lassen, bei er aber melzen und brauen, so soll er dar- gebührender Strafe. über zu Erbauung und Erhaltung Melz= und Brauheuser samt der Braupfannen dreissig áFl.ñ1g unnachleslichen Ein[em] E[h]rbar[en] Rat ablegen und Vorgeldung dessen zum Brauwerk keinesweges zuge- lassen wer[den]. 39. Item uf den gewöhnlichen Jahrmark- 39. Niemand soll an Sonn= und Fest[t]agen ten soll von den Fremden das gewöhnliche Bier oder Brantwein unter der Predig[t] und Standgeld durch die Kehmer eingemahnet, Messen [sic] in seinem Hause zu schänken auch derselben Gewicht und El[l]en besichti- und den Gästen vorzusetzen gestatten, noch get und die Unrichtigkeiten gestrafet werden. selbst tun, bei höher Straf[e]. 40. Item es soll kein fremd[es] Brod, Ge- 40. Es áwerdenñgg die Herren Kämer der trenk oder andere Waren a[l]lhier den Stadt (weil sonsten kein Wettgerichte ver- Bürgern und Einwohnern zum Vorfang handen) ihrer Pflicht dem [sic] Rechten und ausserhalb dem Jahrmarkte verkauft und alter Gewohnheit nach, auf alle und jede feilgehalten werden, bei Verlust der Waren Hoekere, Bierschänker, Krämer und áand[e] und anderen Strafen. reñ Handelsleute der Statt, wie die Namen. gg Słowo to napisano na skreślonym: sollen. 1e Na marginesie dopisek NB – notabene. 1f-f Tu: ├ auch woll mehr? ablegen ┤ Na marginesie nieczytelna wstawka wskutek wyblaknięcia papieru. 1g Nadpisane nad ├ Marck ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 213

haben mögen, gute Achtung geben, damit keine Betrug oder Falschheit weder an Wa- ren noch an Mass und Gewicht, es seie was es wollehh-hh, irgens im Schwange gehe. Die Übertreterii-ii zu billiger Straf[e] zu Erhaltung guter Policei und and[e]ren zum Abschei// [s. 444] wie Recht zie[he]n und alles tuen, auch verschaffen getan ázuñ werden, was das verordnete Wettamt, zu verhiten schuldig. 41. Item niemand soll von Fremden uf der 41. Dieselbejj-jj ámögen auch jeder Zeit wen[n] Stadfreiheit bei und an dem Wasser ohne sie solches der Notin befundenñ das Brod den gebü[h]rende Entgeltung weder Holz ufset- Bäckren [sic] besichtigen und nachwegen zen, noch an Schiffen etwas bauen// [k. 33v] verstraffellig befunden, denselben unnach- lassen, bei gebü[h]render Strafe. lässlich strafen entweder mit Nehmung alles unwichtigen Brodts oder and[e]ren willkür- lichen áGeldñstrafen und nit gestatten, dass das Brod sowoll Weizen als Roggen gerin- ger und kleiner, dan[n] die von der Hohen Obrigkeit angeordnete und nachgegeb[e]ne Brotsordnung ausweiset, gebacken, feilá- geñhalten, sondren, das[s] männiglichen vor sein[en] Groschen genugsame Brotslieferung alleweg[e] geschehen möge. 42. Item niemand soll an Sonn= und 42. Nichtsweniger sollen auch dieselbige Fest[t]agen Bier oder Brandtwein unter Herrn Kämer auf die Fleischhauer ein wa- der Predigt und Messe in seinem Hause chendes Aug[e] haben, damit die Oberher- zue schenken und den Gästen vorzutragen schaft und Stadt mit genugsamem Fleisch verstat[t]en, noch selbst tun bei höher Strafe. versehen und solches übermässig teu[e]r verkauft werde: handlen sie darwieder, so sollen sie derkk Straf nit gefreuet sein. 43. Item es sollen die Herren Kemer der 43. Es soll niemand von den Stadtinwohnern Stadt (weil sonsten keine Wettegerichte unterstehen ufm Land den negsten Marksteten vorhanden) ihrer Pflicht, den Rechten und zum Vorfang und Schaden die Waren aufzu- alter Gewo[h]nheit nach, uf alle und jede kaufen und die abwendig zu machen und son- Hökere, Bierschenkere, Krämer und ande- derlich was Flachs belanget, sondren sollen al- re Handelsleute der Stadt, wie die Namen les zum Markte und zur Stadtwaage kommen haben mögen, gute Achtung geben, da- lassen, bei Verlust selbiger Waren und and[e] mit kein Betrug oder Falschheit weder an ren Strafen, laut der Land[e]sordnunge. hh-hh Tu: ├ nasser oder treuger Waren ┤. ii-ii Tu: ├ mit Beistand des Bürgermeisterlichen Amts oder des gantzen Ehrsamen Rats ┤. jj-jj Tu: ├ sollen alle vierzehen Tage ┤. kk Tu: ├ billiger ┤. 214 DANUTA BOGDAN

Waren noch an Mass und Gewicht, es sei zue nasser oder treuger Waren, irgends im Schwange gehe, die Übertreter mit Beistand des Bürgermeisterlichen Ambts oder des ganzen Rats zu billiger Strafe zue Erhaltung guter Policei und ander[e]n zum Abscheue, wie Recht ziehen und alles tun, auch ver- schaffen getan werden, was das verordnete Wettamt zu verhüten schuldig. 44. Item dieselbe sollen alle vierzehen Tage 44. Kein Paudelkrämer soll in der Stadt zu das Brod der Becker besichtigen und nach- hauási[e]renñ und ausserhalb dem Jahrmarkt wegen, wer straffellig befunden, denselben etwas zu verkaufen gestattet werden, wo sol- unnachlesslich strafen, entweder mit Neh- che áWarenñ bei der Stadt im gleichen Kauf mung alles unwichtigen Brods oder ander[e]n auch gefunden wurden, bei Verlust der Wa- willkürlichen Geldtstrafen und nicht gestat- ren. ten, dass sie das Brod sowoll Weizen als Roggen geringer und kleiner, dan die von der Hohen Obrigkeit angeordnete und nachge- gebene Brodsordnung ausweiset gebackken, feilhalten, sondern das menniglichen für seinen Groschen g[e]nugsame Brodsliefe- rung allewege geschehen möge. 45. Item nichtsweniger sollen auch diesel- 45. Es sollen keine Gänse von den Bürgern ben [sic] Kemer uf die Fleischauer ein wa- bei der Stadt gehalten und auf die Freuheit chendes Auge haben, damit die Oberherr- gebracht werden, bei Verlust derselben.// schaft und Stadt mit g[e]nugsamen Fleisch stets vorsehen und solches nicht übermes- sig teuer verkauft werde; handlen sie dawi- eder, so sollen sie der billigen Strafe nicht gefreiet sein. 46. Item es soll sich niemand von den [s. 445] 46. Es soll ein Bürger über 12 Schafe Stadteinwohnern unterstehen ufm Lande bei der Stadt zu halten und auf die Freüheit den nechsten Marksteten zum Vorfang und zu bringen nit berechtiget sein.ll-ll Schaden die Waren ufzuekaufen und die Waren abwendig zu machen und sonderlich was Flachs belangend, sondern sollen alles zu Markte1h und zur Stadtwa[a]ge kommen lassen, bei Verlust// [k. 34] selbiger Waren und ander[e]n Strafen laut der Land[e]sord- nung. ll-ll Tu:├ bei der Straffe ┤. 1h Tu:├ und ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 215

47. Item keinem Paudelcremer1i soll in 47. Es soll niemand bei der Stadt, der nit der Stadt zu hausieren und ausser dem Bürger ist, weder zu Land noch zu Wasser Jahrmarkte etwas zu verkaufen gestat[t]et einigen Handel zu treiben Macht haben, bei werden, wo solche Waren bei der Stadt in höher Strafe. gleichem Kauf auch gefunden würden, bei Verlust der Waren. 48. Item es sollen keine Gänse von den Bür- 48. Es soll niemand ázum Bürgerñmm-mm gern bei der Stadt gehalten und uf die Frei- hiesige[r] Stadt angenommen werden, er heit gebracht werden bei Verlust derselben. habe dan[n] Schein und Beweis seines ehrli- chen Herkommens und Verhaltens und habe sich auch mit genugsamer Kundschaft der Freilassung von seiner Herrschaft versehen áund Herren Räte dargestelletñ. 49. Item es soll ein Bürger über 12 Schafe 49. Alle und jede Vermünder sollen ihrer bei der Stadt zu halten und uf die Freiheit zu Unmündigen Güter und sie selbsten woll bringen nicht berechtiget sein bei der Strafe. in Acht nehmen, Inventarium und Register der Einnahme und Ausgabe stets richtig halten, damit sie auf jede Anforderung von der Herrschaft woll bestehen und nicht innn Strafe genommen werden mögen, geschicht auch den Unmündigen Schaden durch der Vormünder Nachlässigkeit, so soll solcher ausser aller Entschuldigung aus ihren Gütren gefordret [sic] und erstattet werden. 50. Item es soll niemand bei der Stadt der 50. Es soll niemand ásowoll bei Tag alsñ nicht Bürger ist weder zu Land noch zu bei nachtiger Zeit mit Feuer, ábranden To- Wasser einigen Handel zu treiben Macht bakpfeifenñ und mit blossem Lichte áauf haben, bei höher Strafe. Strassersñ [sic], in Ställen, Scheinen und Schoppen wandlen und umgehen, noch den- seinigen damit umzugehen gestattenoo-oo ábei höher Leibesstraf[e]ñ. 51. Item es soll niemand in die Gemeine 51. Es soll niemand auf liegende Gründe der Stadt angenommen werden, er habe oder stehende Erben ohne Vorwissen und dan[n] Schein und Beweis seines ehrlichen Zulass Eines Ehrbaren Rats oder des presi- Herkommens und Verhaltens und habe sich dierenden áHerr[n]ñ Bürgermeisters einem áauch mitñ genugsamer Kundschaft der Frei- and[e]ren Geld oder Geldswert vorstrecken lassung von seiner Herrschaft vorstehen. und darleien, tet iemand darwieder, so soll

mm-mm Tu: ├ in die Gemeine áder Bürgerñ ┤. nn Tu: ├ billige ┤. oo-oo Tu: ├ bei höher Strafe ┤. 1i Pierwsza litera przeprawiana. 216 DANUTA BOGDAN

der das Geld dem and[e]ren solcher Gestalt geliehen, desselben Geldespp-pp verfallen sein und der Entlohner mit billiger Strafe beleget werden.

52. Item alle und jede Vormünder sollen 52. Es soll niemand von der Stadtinwohneren ihrer Unmündig[en] Güter und sie selbs- und Bürgeren zur and[e]ren Ehe schreiten, ten woll in Acht haben, Inventar[ium] und er habe dan[n] seinen in erster Ehe gezeig- Register der Einnahme und Ausgaben stets ten Kindern Vormünder verordnen und // richtig halten, damit sie uf jede Anforderung [s. 446] bestätigen lassen und denselbigen vor der Herrschaft woll bestehen und nicht richtige Schicht und Teilung gehalten bei 20 in billige Strafe genommen werden mögen. Mk Strafe unnachlässlich zu erlegen. Geschicht auch dem Unmündigen Schaden 52a.** Es soll sich niemand unterstehen unter durch der Vormünder Nachlessigkeit, so soll den Scheinen, Ställen, da Getreidich, Stroh, solcher ausser aller Entschuldigung aus ih- Heüe oder andere dergleichen Sachen einge- ren Gütern gefordert und erstat[t]et werden. leget werden, Wohnhäuser und Feuerherte an den Örteren, da vorhin keine Gestanden ufzurichten, bei Verlust aller eingewandten Unkosten und Straf[e] der Herrschaft, auch soll er wo hierwieder gehandlet worden ent- weder solch Gebäude stracks wi[e]d[e]rum abbrechen oder kein Feu[e]r darin zu halten schuldig sein. 53. Item es soll niemand bei nachtlicher Zeit 53. Niemand soll sichrr unterstehen frem- mit Feuer und blossem Lichte in Ställen, der Leut[e] Zäune an Garten oder sonsten Scheinen und Schopfen wandelen und um- an and[e]ren Örtren [sic] abzubrechen und gehen noch denseinigen damit umzugehen wegzutragen; wer dawieder tut, der soll den gestat[t]en bei höher Strafe. Schaden erstatten gedoppelt und darüber mit höher der Herrschaft Straf[e] gezuchti- get werden. 54. Item es soll niemand uf liegende Grün- 54. Es soll niemand seine Erbe und Güter de oder stehen[de] Erbe ohne Vorwissen einigerweise beschweren mit Schulden und und Zulass Eines Ehrbaren Rats, oder des aufgenommenen Geldren, er habe es dan[n] praesidi[e]renden Bürgermeisters eine[m] vorhero ganz und gar bezahlet, bei Verlust ander[e]n Geld oder Geldeswert vorstrecken 20 Mk der Herrschaft, welcher aber Geld und darleihen. Tuet jemand darwieder, so darauf gegeben, der soll desselben verlustig soll der das Geld dem ander[e]n solcher sein.

** Pisarz omyłkowo nadał ten sam numer „52” dwom artykułom na sąsiednich stronach. pp-pp Tu: ├ der Herschafft, darunter die Gründe und Erben darauf das Geld getan gelegen ┤. rr Tu: ├ mit ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 217

Gestalt geliehen, desselben Geldes der [s. 446] /= Weilen vor diesem von vielen al- Herrschaft, darunter die Gründe und Erbe ten Jahren hero bis an den verschiedenen darauf// [k. 34v] das Geld getan gelegen Krieg bei willkürlicher Strafe, stätt und fast verfallen sein, und der Entlehner mit billiger [sic] gehalten und jährlichen abgelesen wor- Strafe beleget werden.1j den, dass niemand ein Messerss über eine halbe Ehle die Länge, damit jemand gefähr- lich kön[n]te verwundet oder gar entleibet werden, bei sich tragen solle, als wird sol- ches auch hiemit und Kraft dieses beliebet geordnet, besterket und ernstlich bei hö[h]er Strafe wiederholet und zuhalten geboten, auf das desto mehr Unheil und Ungelegenheit verhütet werde.=/ [s. 447] /=Niemand soll auch sein Pferd oder áanderñ Viehe an irkeines Haus, Schei- nen oder anderer Gebäuden L[e]iter, so in Fewersnot oder and[e]rer Gefahr stets be- reit und ohngehindert sein sollen, anbinden und stehen lassen, bei Verlust selbiges Pfer- des und Viehes oder and[e]ren verdienten hohen Strafen=/. /=Es soll der verordnete Brauherr fleissig attendi[e]ren und Vorsorg[e] haben, damit vor dem Brauhause stets reingehalten und kein Schweinlager mit dahin übermässig aufgeworfenem Strohtt gemacht oder ge- stattet werden, bei Vermeidung gebührender Strafe=/. 55. Item es soll niemand von der Stadtin- 55. Wan jemand so vermessen were, dass er wohnern und Bürgern zur ander[e]n Ehe seines bürgerlichen Eides ungeachtet, nicht schreiten, er habe dan[n] seinen in erster and[e]ren Bürgren [sic] gleich do ers schul- Ehe gezeugten Kindern Vormünder verord- dig wäre, der Stadtuu Unpflicht mitvv Schar- nen und bestetigen lassen und denselbigen werkenww, Schossen und dergleichen ázuñ richtige Schicht und Teilung gehalten bei 20 tragen ásich weigert, soll Ihm selbiges bei Mk Strafe unnachlesslich zu erlegen. höher willkerlicher Straf[e] zuerkan[n]t zu- gesprochen werdenñ.

ss Tu: ├ einer ┤. tt Tu: ├ hinfihro ┤. uu Tu: ├ zu ┤. vv Tu: ├ Wachen ┤. ww Tu: ├ und ┤. 1j Na marginesie dopisek NB. 218 DANUTA BOGDAN

56. Item es soll sich niemand unterstehen 56. Es soll niemand fremder Leit[e] Gärten unter den Scheünen oder Ställen, da Getrei- besteigen, darin sie nichts zu schaffen haben, dich, Stro[h], Heue und andere dergleichen würde jemand darüber beschlagen áderselbi- Sachen angeleget werden, Wohnheuser und ge sollñxx-xx einem Dieb gleich nach Grösse Feuerherte an den Örtern da vorhin keine des Verbrechens anderem zum Abschei ge- solche Gestanden ufzurichten, bei Verlust strafet werden. aller angewandten Unkoste[n] und Strafe, der Herrschaft auch soll er wol hiewieder gehandelt werden, entweder solch Gebeude stracks wiederum abbrechen oder kein Feuer darin zu halten schuldig sein. 57. Item niemand soll sich mehr untersta- /= Ein jeder soll nach Ordnung zuer Nacht- hen fremder Leute Zeune an Gärten oder wacht [sic], einstellen und des Nachtes fleis- sonsten an anderen Örtern abzubrechen und sig herumgehen, singen und das Horn er- wegzutragen. Wer dawieder tut, der soll den schallen lassen und fleissig Achtung áhabenñ Schaden erstat[t]en ged[o]ppelt und darüber damit durch ihre Nachtlässigkeit [sic] kein mit höher der Herrschaft Strafe gezüchtiget Schaden geschehe bei höher Straf und Erset- werden. zung des daraus erfolgeten Schadens=/. 57. Dadurch vorsorgere Ehrbaren Ratsyy ver- ordnete Nachtwächter eingesetzenden um damit die Nachtwache richtige Weise ver- richtet werde, alle? und ein jederlichenzz-zz bericht[et]?ñ Namen, sein gehöriges Nacht- wachtsgeld contenti[e]ren, dessgleichen auch die Taglöhner vermöge Verordnung, des ihrige entrichten sollen. [58.] /=Item wo sichs ie in künftigen Zei- 58. Es soll die Gemein[e] kein[e] geheime ten begebe, dass Erbgüte[r] oder Heüser Zusammenkunft halten, darinnen wieder die da ungezahlte Erbgelder aufzufinden abe- Hohe Gnädige Obrigkeit oder Ein Ehrbarer brandten, wie dan[n] leider al[l]hier den Rat gehandelt worden, bei höher Straf[e]. verlaufenen Krieg geschehen, so soll es also damit gehalten werden, dass der dritte Teil unbezahlter Erbgelder dem Besitzer zu Gut gefellet, drei Jahr frei gegeben von beschehene Feuersbrust und erlittenen Schaden anzurechnen und der jährlichen Gälde der Erbgelder der dritte Teil auch abgekürzet werde, da aber etzliche Erbgel- de vorm Brand versessen weren, damit soll gleich wie anderer Schuld gehalten werden. xx-xx Tu: ├ an Ersehung der Person ┤. yy Tu: ├ die ┤. zz-zz Tu: ├ Bürger und Einsassen dergleichen? ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 219

Verneuert und confirmi[e]ret uf Heilsber- gischer Tagefa[h]rt vermöge publicirten Recesses Anno 1631 den 3. Decembris, erstlich aber gleichfals statuiret und ver- ordnet Anno 1526 auch nach bescheh[e]ner Kriegsverwüstung=/ 59. Es soll niemand sein[e] Erbe und Güter 59 Es soll kein Taglöhner oder Bredtschnei- einigerleiweise beschweren mit Schulden der ohn[e] Bewust des Worthabenden Bür- und aufgenommenen Gelden, er habe es germeisters// [s. 448] sich von der Stadt in dan[n] vorhero ganz und gar bezahlet bei andere Arbeit begeben, bei Verlust der Stadt- Verlust 20 Mk der Herrschaft, welcher aber wohnung. Geld d[a]rauf geliehen, der soll desselben verlustig sein. 60. Item weil vor diesem von vielen alten 60. Es soll alle Vierteljahraaa-aaa, (wie bishero Jahren hero bis an den vorschienen Krieg im Gebrauch gewesen) durch die Herrn Cämer bei willkürlicher Strafe// [k. 35] stet und fest nebst den verordneten Brandherr[e]nbbb-bbb gehalten und jehrlichen abgelesen werden, die Rauchfang oder Schorstein besichti- dass niemand ein Messer über eine halbe gen und andere Notwendigkeiten der Stadt, E[l]le die Lenge, damit jemand gefehrlich ánemlichñccc Reinligkeit der Strass[en]ddd kun[n]te verwundet oder gar entleibet wer- áundñ lederne Eimer.eee-eee So ein Mangel den, bei sich tragen so[l]lte, als wird solches gefunden wird, so soll der Hauswiert mit auch1k hiemit und kraft dieses beliebet, ge- ágebührenderñfff Strafe beleget werden. ordnet, besterket und ernstlich bei höher Strafe wiederholet und zuhalten geboten, auf das desto mehr Unheil und Ungelegen- heiten verhütet werden. 61. Item niemand soll auch sein Pferd oder 61. Es wirt auch verboten den Knechten ander Viehe an irkeines Haus, Scheinen oder Montag zu halten, bei Verlust von iedem Mal anderer Gebeude L[e]iter, so in Feuersnot 6 Mk und der Wiert so nicht angeben wird oder anderer Gefahr stets bereit und unge- 9 Gr.ggg hindert sein sollen, binden und stehen las- sen, bei Verlust selbigen Pferdes oder Viehes oder ander[e]n verdienten hohen Strafen. aaa-aaa Tu: ├ der von allen höhe[n] Festtage[n] nemlich Weinachten, Östern, Pfingsten und Mi- chaelis ┤. bbb-bbb Na marginesie dopisek: welche durch den bestalten Schorsteinfeger gefeget, jeden selbi- gen sein gehörigen Lohn gehalten soll. ccc Tu: ├ dass ┤. ddd Tu: ├ Leiter ┤. eee-eee Tu: ├ und andere Sachen bei jederm Hause gefunden werden ┤. fff Tu: ├ willkürlicher ┤. ggg Tu: ├ 20 Gr. ┤. 1k Tu: ├ auch ┤. 220 DANUTA BOGDAN

62. Item es soll der verordnete Brauherr fleis- 62. Es wird verboten auf fruchtbar[e]n Ör- sig attendi[e]ren und Versorge tragen, damit tern Würm zu graben, bei 20 Gr. Straf[e], ie vorm Brauhause stets reingehalten und kein und allemal. Schweinlager mit dahin übermessig ausgewor- fenen Stro[h] hinfuro gemacht oder verstat[t]et werde bei Vermeidung gebührender Strafen. 63. Item were jemand so vermessen, dass er 63 Es soll kein[e] bürgerliche Na[h]rung zu seines bürgerlichen Eides ungeachtet, nicht treiben vergunnet sein, so nich[t] vorhero ander[e]n Bürgern gleich da ers schuldig Bürg[er] seie oder desfal[l]s Ein Ehrbarer were, der Stadt Unpflicht mit Wa[chen], R[at] Abtrag jährlich tue. Scharwerken, Schossen etc. und derglei- chen tragen, verrichten und ausstehen wol[l]te, der soll für keinen Bürger gehalten werden und keiner bürgerlicher Freiheit ge- nissen, auch seine Pferde und Viehe, do er einiges hette, nicht uf die Stadtwei[de] oder für den Hirten bringen, bei Verlust dessen oder ander[e]n hohen willkürlichen Bussen. 64. Item es soll niemand weder Man[n] 64. Item sollen keine lose Leit[e] áund Umb- noch Weib, fremder Leute Garten, darin- gängerñ über 1 Nacht nicht gelitten werden, nen sie nichts zu schaffen haben, berü[h]ren ohne Bewust des Herren Bürgermeisters. oder etwas daraus, es sei Obst oder Gekö- Confirmatur Anno 1708. che nehmen oder holen, auch ihre Kin[der] und Gesinde jeder davon ernstlich abhal- ten, würde jemand ufn wiedrigen [sic] Fall darübe[r] beschlagen oder überzeuget, so soll der oder die Unansehung der Personen einem Diebe gleich nach Grösse des Verbre- chens mit Prangern, Halseisen, Verweisung der Stadt und anderer// [k. 35v] verdien- ter Weise, ander[e]n zum Abscheue, [wie] Recht unnachlesslich gestrafet werden. 65. Item ein jeder so zur Nachtwache sei- 65. [k. 449] Die Zügen sollen nicht auf der ner Ordnung und Pflicht nach verbottet und Gasse gelitten werden. Würde eine Schaden bescheiden worden, soll sich unseumig ein- zufügen und ertappet werden, so sollen ihr stellen, des Wachherrn befehlichs Ermah- nicht allein die Füsse abgehauenhhh, sondern nung woll in Acht nehmen und dem Zufolge auch der Wiert gestrafet werden, nebst Er- seine Wache des Nachtes mit herumbgehen setzung der daraus entstandenen Schadens und fleissiger Ufsicht, auch Erschallung des [sic]. Horns also vorsehen, das uf jederm Fall desfal[l]s Antwort mag gegeben werden Geschehe aber irgends Schaden durch der. hhh Tu: ├ werden ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 221

Wache Nachlessigkeit, so soll es an dersel- ben gesucht und der befindene Unfleiss mit harter Strafe beleget werden. 66. Item es soll von men[n]iglichen, so im [s. 448] 66. Die Appellation áin Rechtshän- Stattfelde eigen Land besitzen Verschafung, delñ soll nach Ordnung der áRechtñ Rech- bei höher Strafe ins ehiste getan werden, da- tensiii-iii gehalten werdenjjhändelj-jjj unnerhalb mit durch richtigen Überschlag und unvor- 10 Tagen// [k. 449] bei wülkürlicher Strafe. dechtige Übermessung seines habenden Ak- ásub Administratione Reverendissimi Domi- kers, Ein E[h]rbarer Rat eigentlich wissen ni Domini Praepositi Ujejskiñ22. möge, wieviel ein jeder besitze und inhabe, [k. 449] /= Es soll alle ihre Schwein[e] vor den auf das also sowoll dem H[errn] Pfarre[r]n Hierten treiben, bei Verlust der Schwein[e] [sic] sein gebü[h]render decem, als auch an- und Ersetzung des geschehen[en] Scha- dere Unpflichten an Hubenzins und Warts- dens=/.ávalet hoc punctumñ geld dahero zu seiner Zeit gefallen mögen. 67.1l Item es soll die Gemeine der Bürgerschaft [67.]*** [k. 449] Es solle im aus nicht mehr keinesweges sich unterstehen ohne ausdrück- dan[n] 4 Malkkk Essen gegeben werden, bei lichen Consens und Zulas[s] der gebieten- wil[kürlicher] Strafe. den Obrigkeit heufige Zusam[m]enkünften zuehalten, viel weiniger Verbündnis[s] oder Ratschläge es sei wieder der Hohen Obrig- keit oder Eines E[h]rbaren Rats Ordination, heilsame Satzung oder dergleichen befehlich zu machen, sintemal solches sehr gefehrlich und verdechtig, bei höher willkürlicher, auch Halsstrafen nach Grösse der Verbrechung. 68. Item es soll sich kein In= oder Beiwoh- ner al[l]hier er sei wen[n] er wolle oder wie er Namen haben mag, so uf Taglohn zu ar- beiten pfleget und der sich für einen Taglöh- ner gebrauchen lest, er sei Bürger oder nicht, bei Austzeiten oder sonsten wen[n] notwen- dige Arbeit vorhanden, anderwerts zu arbei- ten, von der Stadt machen, sondern bei der Stadt stets verbleiben und um billiges [sic] Lohn arbeiten, bei Verlust der Stadtwohnung und ander[e]n willkürlichen Strafen.

*** Artykuł ten pisarz opatrzył numerem 74; tu zachowano ciągłość numeracji, pomijając nume- rację artykułów, które pisarz skasował. iii-iii Tu: ├ alten Gewohnheit und ┤. jjj-jjj Tu: ├ nach zwee ┤. kkk Tu: ├ zeiten ┤. 1l Na marginesie: NB. 22 A. Kopiczko, Ujejski Tomasz (1613–1689), w: SBKW, s. 262–263. Prepozyt od 1652 r. 222 DANUTA BOGDAN

DODATEK DO WILKIERZA FROMBORSKIEGO Z 17 MARCA 1675 ROKU Kopia archiwalna: Archiwum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, Acta der Stadt Frauenburg 2 (1645 –1705), s. 405 – 407. Dokument o wymiarach 33x20 cm zamieszczony na trzech stronach, wszyty w oprawny poszyt. Papier pożółkły, pismo czytelne, neogotyckie, atrament koloru czarnego. Stan zachowania dobry.

[s. 405] Anno 1675 den 17. Martii ist gewesen der So[n]ntag Oculi, an welchem nach verlesener Stadt Willkür folgende Puncta auf Bewilligung und Befehl Ihr Erleuchten, Hochwürdigen Gnaden Herrn Herrn Joannis Wolowski Canonici Varmiensis, Viceadmi- nistratoris Frauenburgensis auf Ehrbare Rat bittliches Anhalten der ganzen Bürgerschaft publicieret und vorgelesen worden. Anhang der Willküre 1. Ein ieglicher Bürger soll seine Mass[e], es sei halben Stof, Scheffel etc., welche er zu seiner Hantierung gebraucht, von Herrn Kämmerreten und mit dem neuen Stadtzeichen zeichnen lassen bei Straf[e] 3 Mk, welcher anders wird befunden werden. 2. Soll allen Taglöhnern, so nicht Bürger sein, sie mögen besessen oder unbesessen sein, Vieh zuhalten verboten sein, weil sie nicht seen, noch me[h]en, und oft befunden wird, dass das Futter aus denen Scheuren entwendet wird, bei Confiscation solches Viehes, so solches vor den Hirten gebracht würde werden. 3. Wird allen Bürgern und Einwohneren der Stadt zu Sommerzeit Grass mit Bürden oder Säcken ausm Feld zu holen verboten, weil oft befunden wird, dass nebenst dem Grass von denen Scheitelfahren auch das Getreidich d[a]ran zugleich abgeschnitten worden; wel- cher nun hierwieder handlen wird, soll vor jeder Bürd Grass 5 Mk, in Mangel Geldes aber, den spanischen Mantel samt der Bürde Grass in der Stadt herumtragen. 4. Weil auch mit höchstem Unwillen ersehen wird, wie die Hacken der Eichwald etc. durch das gantze Jahr von den Schweinen// [s. 406] umgewielet und zunichten ge- macht wird und bishero getane Ermahnungen nichts verschlagen, als wird ein jeder seine Schwein[e] vor den Hirten zu treiben angemacht, im wiedrigen Fall soll ihm unnachles- slich laut der Willküre geschehen (art. 11). 5. Wird abermal wiederholet, das[s] Punct der Willküre v[on] öftere Decret[e] der vo- rigen Herr[e]n Stadtrichtern wegen der W[i]esen= und Rohrhölmer am Ha[a]be, dass ein ieder seine Pferde davon abhalten solle, bei Straf[e] ávon jeglichem Pferdeñ zum ersten Mal ein Reichdaler [90 Gr.], zum and[e]ren zwei, zum dritten bei Confiscation, Wegnehmung und Verfallung desselben Pferdes, weil dardurch das Land zertretten2a, verwüstet wird. 6. Welche mit Holz handlen denn wird verboten ihr Holz aufsetzen zulassen, wo Gras[s] wechst, dadurch den Schafen, Kelbren und Schweinen die Weide verkurzet und zunicht gemacht wird, sondern allein gestattet auf den Strand, welcher hierwieder leben wird, der soll vom Viertel Holz 10 Gr. und vom Fadem Holz 5 Gr. Straf[e] verfallen haben und doch solches auf gräs[s]ige Örter gesetztes Holz über acht Tag[e] doppelter Straf[e] stehen zu- lassen, nicht berechtiget sein.

2a Tu: ├ wird ┤. WILKIERZ MIASTA FROMBORKA (XVII/XVIII WIEK) 223

7. Weil auch der Punct von Rücken und Zaünen seinen Effect nicht gewinnen kan[n], sondern ein ieder nach seinem Belieben dieselben (so mit schwerer Mühe verschaffet und erhalten müssen werden) abzubrechen und wegzuführen nicht scheüet; als soll derselbe, welcher hierauf betroffen oder nur Verkundtschaft wird werden, den spanischen Mantel samt einen [s. 407] Zeichen von Rücken oder Zäunen in der Stad[t] herumtragen und nach- mals 20 Schläg mit dem Robant ufm Marktstein oder ander[e]n schweren Geltstrafen, wer ein Bürger ist beleget wer[den] und solches ist eben zu verstehen von den Zäunen an der Hohen Obrigkeit Gärten. 8. Die Fischer sollen sich nicht unterstehen am Strand das Mell, welches ein Ansehen hat wie Spohnerd, wegzuführen, weil das Land dardurch gestärket wird, bei höher willkür- licher Strafe. 9. Denenselben Fischern wird auch verboten ihre Säck[e] aufzuhengen auf der Kelber- weid, Hacken2b oder Bruch, auch daselbst wegen ihrer Handtürung richtsteig, weil sie ihre ordentliche Wege dazu haben, zu machen, wodurch die Wiesen zertretten und das Grass zunichten gemacht wird, sondren ihre Fischersäcke auf den Strand oder andere gelegene Örter, wie bei and[e]ren Städten gebräuchlich, aufhenken, bei Straf[e] die sie willkürlichen zugewarten haben. Zue Urkund sind diese Puncta von Ihr Erleüchten Hochwürdigen Gnedigen Herrn Vice- stadtrichter eigenhändig unterschrieben und den 17. Martii [1675] der ganzen Bürgerschaft zum ersten Mal ufm Rathaus vorgelesen worden. Joannes Wołowski Canonicus Varmiensis, Administrator Frauenburgensis subscripserat mp

2b Tu: ├ Haack ┤. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Maciej Ptaszyński Warszawa

REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE UWAGI NA MARGINESIE PRACY JOHANNESA BURKHARDTA1

Dnia 4 października 1614 r., w Wolgast, do drzwi diakona i kościelnego Georga Kiliana zapukał Jürgen Schwiese2. Niezwykła była zarówno pora (minęła dziesiąta wieczór3), jak i sposób zaanonsowania wizyty. Wedle słów Kiliana Schwiese „przemocą wyłamał drzwi [do sieni] i potem z wielką siłą natarł na następne drzwi, walił [w nie] i stukał”4. Szczęśliwie kościelny Kilian nie był sam: oprócz jego żony w mieszkaniu znajdowali się wówczas także służąca oraz introligator z Barth, Da- niel Eirer. Służąca, śpiąca zapewne najbliżej wejścia, wstała jako pierwsza, pode- szła do drzwi i spytała o tożsamość nocnego gościa. Nie uległa jednak wezwaniu do otwarcia drzwi, a spostrzegłszy, że drzwi do sieni zostały wysadzone z za- wiasów, pośpieszyła obudzić kościelnego. Kościelny wedle własnych słów udał się na spoczynek już dwie godziny wcześ- niej, ale na wezwanie służącej wstał i poszedł rozmówić się z natrętem. W sporzą- dzonej potem skardze zaznaczył, że rozmawiał z nim bardzo uprzejmie („mit aller

1 J. Burkhardt, Stulecie reformacji w Niemczech. Między rewolucją medialną a przełomem instytucjonalnym (1517–1617), Wiedza Powszechna, Warszawa 2009 (seria NIH = Klio w Niemczech). 2 Landesarchiv Greifswald, Rep. 35, nr 725, s. 103–105, 107–109: skarga zatytułowana: „Was für eine große unmenschliche und fast Teuffelische gewaldtsame tadt an mir Georgio Kilianj, der H. Kornschreiber Jurgen Schwiese von dienstage (den 4 Octobris huius) nacht vast halb uhr 11 an biß umb halb uhr 1 auf den Morg, in meiner behausung und auf meiner Ehebette geübet und bewiesen hatt”. Stąd pochodzą wszystkie cytaty. 3 Wszystko wskazuje na to, że Kilian posługiwał się zegarem dwunastogodzinnym. Na temat pomiaru czasu ostatnio: J. Łosowski, Zegarowy pomiar czasu w miastach polskich w XVI– XVIII wieku. Problem zasięgu, w: Człowiek wobec miar i czasu w przeszłości, red. P. Guzow- ski, M. Liedke, Kraków 2007, s. 50–75, tu: s. 55 (tam także dalsza literatura przedmiotu). 4 [...] „brach er mit großer macht und gewaldt die vorthur auf, und dan mit aller gewaldt an die andere thur stoß, bungete und klopffete”. 228 MACIEJ PTASZYŃSKI bescheidenheit”) i, wzywając do opamiętania, namawiał nieproszonego gościa, aby udał się do domu5. Nierozważnie wpuścił jednak młodego człowieka do izby, cały czas próbując go skłonić, aby wrócił do swojej matki i położył się spać6. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że Jürgen Schwiese był po prostu pijany. Gdy jednak namowy nie przynosiły żadnych rezultatów, kościelny Kilian po- stanowił wrócić do łoża małżeńskiego. Wówczas jednak Jürgen Schwiese rzucił się za nim na łóżko, bijąc i rozrywając koszulę7. Na pomoc kościelnemu przyszedł goszczący w jego domu introligator. Podskoczył do łóżka i usiłował przemówić młodemu człowiekowi do rozsądku, wskazując na niestosowność jego zachowania i absolutną niewinność kościelnego8. Kilian skorzystał z tej pomocy. Poszedł do drugiego pomieszczenia i ubrał się („zochoch ich /salvo honore/ meine kleidern”), po-po-”), rzuciwszy nadzieję na rychły sen. Jürgen Schwiese pośpieszył jednak za Kilianem, chwycił go za gardło i, bijąc, obrzucał wyzwiskami: „Suche pfaffe, du lose Schelm, nun soll dich lide schehen”. Następnie chwycił mosiężny lichtarz i zamierzył się w głowę kościelnego. Jak pisał kościelny, gdyby nie interwencja boska i ręka intro- ligatora, który wyrwał pijanemu młodzieńcowi świecznik, z pewnością rozłupałby głowę duchownego. Wówczas dopiero nieproszony gość się rozszalał, nie przypo- minając już – według Kiliana – człowieka, lecz raczej szatana9. Tym razem intro- ligator próbował łagodnie („mit alle sanftmoth und bescheidenheit”) przemówić młodzieńcowi do rozsądku, czym wywołał nową falę agresji. Schwiese chwycił oburącz kościelnego, uderzył nim kilkakroć o łóżko i pchnął na stół. Jednocześnie obrzucał duchownego wyzwiskami („du pape, du ehelose Schelm, dieb und hurren Sohn”), rozrzucał sprzęty domowe, a w końcu wskoczył do kadzi, w której leżało zasolone mięso, i wykrzyczał słowa, z których można było się dowiedzieć o przy- czynie całego zajścia: „zły klecho, czego ci brakuje i dlaczego pytasz, czy leżę na dziewce, czy pod nią, lub czy u niej mieszkam albo sypiam”10.

5 „Jurgen gehet nach hauß, hie habt ihr nichts zuthuen, gedencket ihr nicht was ich für eine persohn bin, Item, in waß fur eine wohnung ich sei”. 6 „[...] er muchte doch nach […] seiner Mutter hause gehen und schlaffen”. 7 „[...] fihl mit in meinem ehebette, da ich bei meiner frawen lag, mit aller gewalt auf das leib, und da ich ihm sagte er solte mir vom leibe ligg und seiner wege gehen, greff er mich /salvo honore/ ins hembde an die brust reß mir daselbe entzwei und schlug mit aller gewaldt zu mir ein”. 8 „Mein freundt, wie kommtt ihr mit solcher ungestumicheit hie so her, wo thut ihr diesem ehelig Manne solsche große gewaldt in seinem eigenen hause und auf seinem Ehebette, der Man sagt euch ia nichts böses, hatt ia nichts mit euch zuthun, gehet ewre wege da ihr zuthuen habt, gehet lieg und schlaffet”. 9 „[...] er wutete und dobete noch vielheftiger, nicht wie ein Mensch, sondern wie der leidiger Teufel, ia wenn alle Teufele in einen Klumpfen zusamen geschwoltezt weren”. 10 „[...] du bose pape, was mangelt dir oder was fragestu darnach, ob ich oben oder vnten einer Hure liege, oder ob ich darbei wohnen oder schlaffen will”. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 229

Sprawa ta może się wydać dość banalnym opisem pijackiej awantury. Należy jednak do typowych poreformacyjnych konfliktów, w które uwikłani byli pracow- nicy nowego Kościoła. Reformacja pozbawiała ich sakry otaczającej pracowników Kościoła katolickiego, a zarazem nie zdołała uwolnić od niechęci, jaka ciążyła na duchownych u schyłku średniowiecza. Zostali oni tym samym wystawieni na atak i krytykę, przybierającą niekiedy bardzo ostry charakter. W epoce konfesjonali- zacji, następującej po reformacji, a poprzedzającej okres oświecenia, usiłowano podnieść prestiż grupy duchownych protestanckich. Od świeckich zostali oni od- grodzeni murem wykształcenia i etosem grupy zbudowanym na fundamencie kul- tury akademickiej. Nowo powstała instytucja państwa i przekształcająca się insty- tucja Kościoła, stopniowo monopolizujące kształcenie, zapewniały duchownym ochronę i utrzymanie. Zarazem jednak zostali oni wykorzystani do wprowadzania nowych norm wśród wiernych, do poddawania ich kontroli i dyscyplinie. Źródeł nowych idei państwa i Kościoła oraz przyczyn budowania etosu grupy opartego właśnie na edukacji uniwersyteckiej oraz kulturze humanizmu i druku trzeba szukać już w epoce reformacji. Epoka ta należy do klasycznych tematów niemieckiej historiografii: początki zainteresowania dziejami reformacji sięgają jeszcze XVI w.11 W XX w. właściwie nie ustawały debaty na temat jej przyczyn, przebiegu i znaczenia12. Spierano się, na ile otwiera ona nową epokę historyczną, czy zasługuje na miano „burżuazyjnej rewolucji”, czy jest zjawiskiem miejskim, na ile stanowi kontynuację humanizmu lub średniowiecznych herezji. No i – oczywiście – czy została uwieńczona suk- cesem. Na tle bogatej historiografii niemieckiej reformacji książka Johannesa Burk- hardta, wydana w języku niemieckim w 2002 r., a ukazująca się obecnie (2009) w polskim tłumaczeniu, jest pracą wyjątkową. Autor jako historyk reformacji spróbował połączyć bardzo wiele teoretycznych ujęć: od teorii komunikacji, przez teorię sfery publicznej, po teorię konfesjonalizacji. Pracę swą podzielił na trzy części. W pierwszej zajął się związkiem wynalazku druku i reformacji, w dru- giej – procesem formowania się wyznań, w trzeciej zaś – procesami państwowo- twórczymi i instytucjonalizacją Rzeszy. Ramy czasowe książki wyznaczają dwie kanoniczne daty: lata 1517 i 1617 – ogłoszenie przez Marcina Lutra tez o odpu- stach oraz obchody stulecia reformacji. Pierwsza cezura jest aż nazbyt oczywista, druga natomiast – bardzo polemiczna. W przeciwieństwie do tradycyjnych ujęć wykracza poza ogólnie przyjęte cezury mające wyznaczać koniec reformacji, takie

11 Por.: M. Pohlig, Zwischen Gelehrsamkeit und konfessioneller Identitätsstiftung: lutherische Kirchen- und Universalgeschichtsschreibung 1546–1617, Tübingen 2007. 12 Por.: S. Ehrenpreis, U. Lotz-Heumann, Reformation und konfessionelles Zeitalter, Darmstadt 2002; O. Mörke, Die Reformation. Voraussetzungen und Durchsetzung, München 2005. 230 MACIEJ PTASZYŃSKI jak śmierć Lutra (1546) i ogłoszenie pokoju augsburskiego (1555)13. Przezwycię- żenie utartego podziału XVI stulecia jest dorobkiem badań nad konfesjonalizacją i przejawem szerszego prądu w historiografii niemieckiej, określanego mianem „deluteryzacji”14. Ukazanie reformacji jako procesu trwającego całe stulecie jest niewątpliwie ciekawe i prowokujące do refleksji: 1617 r. bowiem to nie tylko wielkie święto ewangelików augsburskich, obchodzących stulecie reformacji, lecz także – jak przekonuje Burkhardt – data ważna dla ewangelików reformowanych i katolików. To także rok, w którym wybuch wojny, mającej spustoszyć Europę, był już nieunikniony. Dla Burkhardta lata 1517 i 1617 są jednak istotne ze względu na ich medialne znaczenie15. Centralną bowiem tezą książki jest związek między reformacją a drukiem: reformacja jest dla autora omawianej pracy „mitem histo- rycznym rodem z prasy drukarskiej” (s. 14). Burkhardt podkreślił, że związek ten miał charakter obustronnej zależności: nie tylko reformacja zawdzięczała sukces nowemu medium16, lecz także druk, znajdując w Lutrze „swego bohatera” (s. 40), zwyciężył w walce o miano głównego środka przekazywania informacji i kształ- towania opinii publicznej. „Czarna sztuka” zarówno służyła dokumentowaniu aktualnie rozgrywającej się historii reformacji, jak i sama stała się przedmiotem sporu oraz uczestnikiem i aktorem aktualnych wydarzeń. Wielkimi zwycięzcami w debacie o odpusty, leżącej u zarania reformacji, byli drukarze, publikujący po- czątkowo listy odpustowe, a następnie skierowane przeciw nim pisma ulotne. Trzeba zastrzec, że nurt badań nad komunikacją jest jedną z bardziej dyna- micznie rozwijających się gałęzi niemieckiej historiografii, czego świadectwem

13 Zob. klasyczne już opracowanie: P. Blickle, Die Reformation im Reich, Stuttgart 20003; por. uwagi O. Mörke, Die Reformation, s. 17. 14 H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirchen, Staat und Gesellschaft – Profil, Lei- stung, Defizite und Perspektiven eines geschichtswissenschaftlichen Paradigmas, w: Die katholische Konfessionalisierung: wissenschaftliches Symposium der Gesellschaft zur Herausgabe des Corpus Catholicorum und des Vereins für Reformationsgeschichte, red. W. Reinhard, H. Schilling, Gütersloh 1995, s. 7–12; idem, Confessional Europe, w: Hand- book of European History 1400–1600. Late Middle Ages, Renaissance and Reformation, red. T. A. Brady, H. A. Oberman, J. D. Tracy, t. 2, Leiden–New York–Köln 1995, s. 643; H. Schilling, Aufbruch und Krise. Deutschland 1517–1648, Berlin 1988; A. Bues, Historia Niemiec XVI–XVIII wieku, Warszawa 1998, s. 11; O. Mörke, Die Reformation, s. 67. 15 Por.: R. Kastner, Geistlicher Rauffhandel. Form und Funktion der illustrierten Flugblätter zum Reformationsjubiläum 1617 in ihrem historischen und publizistischen Kontext, Frank- furt am Main 1982. 16 Por.: Flugschriften als Massenmedium der Reformation. Beiträge zur Tübinger Symposion, red. H.-J. Köhler, Stuttgart 1981; A. E. Berger, Die Sturmtruppen der Reformation. Ausge- wählte Flugschriften der Jahre 1520–1525, Leipzig 1931 (reprint: Darmstadt 1961); G. Blo- chwitz, Die antirömischen deutschen Zeitschriften der frühen Reformation (bis 1522), in ihrer religiös-sittlichen Eigenart, „Archiv für Reformationsgeschichte” R. 27, 1930, s. 145– 254; Flugschriften aus den ersten Jahren der Reformation, red. O. Clemen, t. 4, Halle 1907– 1911 (reprint: Niewkoop 1967). REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 231 są liczne opublikowane ostatnio syntezy17. Wśród nich na uwagę zasługują prace Wernera Faulsticha, które oferują niezwykle rozległą wizję rozwoju form komu- nikacji na szerokim społecznym tle18. Jako szczególnie znaczące zostały ocenione również studia Michaela Gieseckego19. Ważnym obszarem historii komunikacji są badania nad rozwojem druku, wśród których wciąż istotne miejsce zajmuje praca Elisabeth L. Eisenstein20. Nieprzerwanie powstają nowe monografie poświęcone Johannowi Gutenbergowi, nowe studia nad dziejami drukarstwa, prasy oraz poczty. Jednocześnie ujęcia historii książki są krytykowane za ukazywanie jej „jedynie jako wynalazku Gutenberga” i postulowane jest umieszczanie książki drukowanej w szerszym kontekście nauk o komunikacji. Niemiecka historia książki bywa oce- niana jako patchwork, któremu brak jednolitości tematycznej i metodologicznej21. Na tym tle praca Johannesa Burkhardta, zawdzięczająca wiele studiom Mi- chaela Gieseckego i Wernera Faulsticha, zajmuje niewątpliwie ważne miejsce. Rewolucja medialna jest dla Burkhardta czymś więcej niż jedynie „przejściem od pisania do drukowania”: oznacza zwycięstwo kultury pisma nad kulturą oralną. Główną zasługę na tym polu mieli oczywiście humaniści, propagujący nowy ideał wykształcenia („ideał literackości”) oraz stwarzający „życzliwą atmosferę” wokół nowego wynalazku (s. 36). Początek nowej ery kultury pisma unaoczniły debaty augsburska (1518) i lipska (1519): o przyznaniu palmy zwycięstwa w pierwszej z nich przesądziło opublikowanie przez Lutra relacji z dyskusji (Acta Augustana). W Lipsku zaś – jak stwierdził Burkhardt – zachowanie obu debatujących stron odzwierciedlało odmienny stosunek do kultury pisma: Eck zyskał sobie wów- czas uznanie siłą głosu i mocą pamięci, którymi zdecydowanie przewyższał Lutra i Karlstadta, posługujących się notatkami i sięgających do podręcznej biblioteki.

17 Por.: Von Almanach bis Zeitung. Ein Handbuch der Medien in Deutschland 1700–1800, red. E. Fischer; W. Haefs, München 1999; Medienwissenschaft. Ein Handbuch zur Entwicklung der Medien und Kommunikationsformen, red. J.-F. Leonhard, H. W. Ludwig, D. Schwarze, E. Strasser, t. 1, Berlin–New York 1999; M. North, Kommunikationsrevolution. Die neuen Medien des 16. und 19. Jahrhunderts, Köln 1995; J. Wilke, Grundzüge der Medien- und Kommunikationsgeschichte, Köln 2000. 18 W. Faulstich, Die Geschichte der Medien, t. 6, Göttingen 1997–2004; idem, Medienge- schichte von den Anfängen bis 1700, Göttingen 2006, idem, Mediengeschichte von 1700 bis ins 3. Jahrtausend, Göttingen 2006. 19 M. Giesecke, Der Buchdruck in der frühen Neuzeit. Eine historische Fallstudie über die Durchsetzung neuer Informations- und Kommunikationstechnologien, Frankfurt am Main 1991. Taka ocena: North M., Einleitung, w: idem, Kommunikationsrevolution, s. X. Ostatnio zob.: M. Giesecke, Die Entdeckung der kommunikativen Welt. Studien zur kulturvergleichen- den Mediengeschichte, Frankfurt am Main 2007. 20 E. L. Eisenstein, The Printing Press as an Agent of Change. Communications and Cultural Transformation in Early Modern Europe, t. 2, Cambridge 1980. 21 Por.: M. North, Kommunikationsrevolution, s. 7. 232 MACIEJ PTASZYŃSKI

Warto w tym kontekście przywołać pytanie, postawione w latach siedemdzie- siątych przez Roberta Scribnera: jak idee reformacyjne docierały do analfabetów, stanowiących wówczas zdecydowaną większość społeczeństwa22? Ukazanie prasy drukarskiej jako głównego narzędzia szerzenia reformacji implikuje wiele kolej- nych postulatów, które Scribner uznał za problematyczne. Wykorzystywany także przez Burkhardta dwustopniowy model komunikacji (s. 96) zakładał następujący schemat rozchodzenia się idei reformacyjnych: najpierw miały one trafiać do piśmiennej elity (za pośrednictwem milionów pism ulotnych), następnie zaś do analfabetów. Reformacja byłaby więc – jak pisał Scribner – po pierwsze, od po- czątku dziełem elit, po drugie zaś wiązałaby się z miastem, w którym znajdowały się przeważnie prasy drukarskie i przebywała większość czytających odbiorców. Model ten przedkłada „kulturę wyższą” nad „niższą” oraz miejskiej nad wiejską, proces zaś komunikacji przedstawia jako „drogę jednokierunkową”23. Scribner po- stulował ukazanie pism i druków ulotnych jako części procesu, którego nieodłącz- nymi elementami są słuchanie, patrzenie, dyskutowanie24. Burkhardt nie zanegował oczywiście znaczenia komunikacji werbalnej ani wi- zualnej, lecz uważał, że „inne formy medialne, a także przekaz ustny, stale odsyłają do tekstu drukowanego jako punktu odniesienia” (s. 96) i że „nawet jeśli ważną rolę w reformacyjnej sferze publicznej odgrywał przekaz ustny, to komunikacyjną jedność uzyskiwała ona dopiero dzięki temu, że była sferą publiczną opartą na druku”. Sformułowanie „sfera publiczna” stanowi nawiązanie do ważnej pracy Jürgena Habermasa Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej, a wykorzystanie tego studium w analizie dziejów reformacji nie jest bynajmniej oczywiste25. Nie jest łatwo oddać w języku polskim znaczenie tytułowego terminu „Öffent- lichkeit”. Tłumacze najczęściej posługują się wyrażeniem „sfera” lub „przestrzeń publiczna”, związanym z łacińskim publicus, które konotuje zarówno powszechną dostępność, jak i państwowość. Według Luciana Hölschera niemieckie słowo sil- niej niż łacińskie naznaczone jest dwuznacznością – jeden jego aspekt można na- zwać polityczno-społecznym, drugi zaś wizualno-intelektualnym26. Dlatego np.

22 R. Scribner, Flugblatt und Analphabetentum. Wie kam der gemeine Mann zu reformatori- schen Ideen?, w: Flugschriften als Massenmedium, s. 65–76. Por. także: idem, For the Sake of a Simple Folk. Popular Propoganda for the German Reformation, Cambridge 1981. 23 R. Scribner, Flugblatt und Analphabetentum, s. 66. 24 Por.: M. U. Chrisman, Conflicting Visions of Reform. German Lay Propaganda Pamphlets, 1519–1530, New Jersey 1996. 25 J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit. Untersuchungen zu einer Kategorie der bürgerlichen Gesellschaft, Frankfurt am Main 1962, pol. przekład: Strukturalne przeobraże- nia sfery publicznej, Warszawa 2007. 26 L. Hölscher, Öffentlichkeit, w: Geschichtliche Grundbegriffe. Historisches Lexikon zur poli- tisch-sozialen Sprache in Deutschland, red. O. Brunner, W. Conze, R. Koselleck, t. 4, Stutt- gart 1993, s. 413. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 233 polscy tłumacze musieli w wyjątkowych przypadkach „Öffentlichkeit” przekładać jako „jawność” lub „publiczny dostęp”27. Samo słowo „Öffentlichkeit” pojawiło się po raz pierwszy w XVIII stuleciu28 i było związane z powstaniem społeczeństwa mieszczańskiego. Habermas uważał, że „jeżeli dopiero w tym okresie sfera publiczna dopomina się dla siebie o imię, to wolno przypuszczać, że dopiero wówczas, w każdym razie w Niemczech, utwo- rzyła się i zaczęła pełnić swoje funkcje”29. W jego ujęciu „Öffentlichkeit” łączyła się z niezależnością wobec władcy, odnosiła się do „publiczności” i stanowiła o tym, co było legalne i dozwolone. „Mieszczańska” lub „obywatelska” przestrzeń publiczna („bürgerliche Öffentlichkeit”) z jednej strony została przeciwstawiona sferze prywatnej, z drugiej zaś – obszarowi należącemu do państwa30: „Obywa- telska sfera publiczna rozpościera się w polu napięcia między państwem a społe- czeństwem, ale w taki sposób, że sama pozostaje częścią obszaru prywatności”31. Instytucjami, wokół których kształtowała się przestrzeń publiczna w XVIII w., były zebrania towarzystw, salony i kawiarnie. W dymie papierosowym, przy fi- liżance kawy i aktualnej gazecie prowadzono krytyczne dyskusje na temat poli- tyki. Ów krytyczny namysł wolnych i równych ludzi nad kwestiami dotyczącymi wszystkich odbywał się poza autorytetem państwa i Kościoła. Równolegle do tych przemian instytucjonalnych i społecznych pojawiały się i ewoluowały idee skła- dające się na projekt sfery publicznej. Do rozwoju koncepcji obywatelsko-miesz- czańskiej sfery publicznej („bürgerliche Öffentlichkeit”) wkład wnieśli najwięksi filozofowie polityki: Hobbes, Locke, Rousseau, Kant, Hegel i Marks. Stworzyli oni podstawy nowoczesnego myślenia o państwie, społeczeństwie i podmioto- wości jednostki. Przed końcem XVII w. można, według Habermasa, mówić jedynie o przestrzeni reprezentacji („repräsentative Öffentlichkeit”), zdominowanej przez władcę32. Nie miała ona własnych instytucji, a związana z insygniami, gestami, habitusem

27 M. Czyżewski, Wprowadzenie do wydania polskiego, w: J. Habermas, Strukturalne prze- obrażenia, s. XIV. 28 J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 57. 29 Ibidem. 30 Ibidem, s. 90–91, 99–100; J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit. Untersuchun- gen zu einer Kategorie der bürgerlichen Gesellschaft, Frankfurt am Main 19996, s. 82–83, 88–89. 31 J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 279; idem, Strukturwandel der Öffentlichkeit, s. 225. W tym konkretnym przypadku „bürgerliche Öffentlichkeit” należałoby przełożyć jako „mieszczańska sfera publiczna”. 32 J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit, s. 58–67; w polskim wydaniu tłumacze za- proponowali przekład „repräsentative Öffentlichkeit” jako „reprezentacyjna sfera publicz- na”; idem, Strukturalne przeobrażenia, s. 60–72. 234 MACIEJ PTASZYŃSKI i retoryką, była swoistym „wyznacznikiem statusu”33. Sfera ta nie miała swojego „miejsca” („Ort”, „Lokal”), lecz pozostawała abstrakcyjną właściwością sprawo- wania władzy na dworze, w parlamencie i w Kościele. W centrum tej abstrakcyjnej sfery reprezentacji, pozbawionej własnej przestrzeni, znajduje się tajemnica, ar- canum. Ten aspekt Habermasowskiej koncepcji spotkał się z żywą reakcją historyków, polegającą początkowo na wytykaniu teorii „braków empirycznych”34. Ostatnio polemiki stały się jednak dużo bardziej konkretne i pełniejsze, a katalog zarzutów – obszerniejszy35. Burkhardt, mimo znajomości głosów krytycznych, opowiedział się za adaptacją teorii Habermasa do specyfiki XVIw. i koncepcją „reformacyjnej sfery publicznej” (s. 92). Głównym medium, a właściwie instytucją, wokół której owa sfera się konstytuowała, był oczywiście druk. Rolę oświeceniowego ratio odgrywało – według Burkhardta – Słowo Boże. Biblia stała się – niemal – po- wszechnym kryterium oceny działań rządzących i argumentem w politycznych sporach. Można dodać do wywodów Burkhardta, że specyficznym „miejscem”, w którym krystalizowała się reformacyjna sfera publiczna, była gmina lub zbór36. Odrzucając świeckość sfery publicznej i jej wyzwolenie od autorytetów, stano- wiące najważniejsze wyznaczniki tej przestrzeni37, Burkhardt podważył w istocie fundamenty Habermasowskiej teorii, mającej dużo większe ambicje niż jedynie tworzenie „deskryptywnej, zorientowanej na Maxa Webera historii społeczeń- stwa”38. Koncepcja bowiem sfery publicznej miała dać podwaliny pod teorię porządku demokratycznego, pod „demokrację deliberatywną”39. W ujęciu Burk- hardta przydatność konceptu nie polega jednak na możliwości tworzenia „genea- logii współczesności”, lecz na zdolności wyjaśnienia zjawisk poreformacyjnych: wojen chłopskich i sporów o autorytet w sferze kościelnej. Odpowiedzią na ów

33 J. Habermas, Strukturwandel der Öffentlichkeit, s. 60; tłumacze oddali „Statusmerkmal” jako „atrybut statusu”; idem, Strukturalne przeobrażenia, s. 63. 34 Por.: J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 4. 35 Obszerny wykaz literatury w: S. Rau, G. Schwerhoff, Öffentliche Räume in der Frühen Neuzeit, w: Zwischen Gotteshaus und Taverne. Öffentliche Räume in Spätmittelalter und Früher Neuzeit, red. S. Rau, G. Schwerhoff, Köln 2004, s. 11–52. Por.: E.-B. Körber, Öffentlichkeiten der frühen Neuzeit. Teilnehmer, Formen, Institutionen und Entscheidungen öffentlicher Kommunikation im Herzogtum Preußen von 1525 bis 1618, Berlin–New York 1998; rozczarowuje w tym punkcie O. Mörke, Die Reformation, s. 69. 36 Tak np.: H.-Ch. Rublack, „Der wohlgeplagte Priester”. Vom Selbstverständnis lutherischer Geistlichkeit im Zeitalter der Ortodoxie, „Zeitschrift für Historische Forschung” R. 16, 1989, s. 1–30, tu: s. 8, przypis 17. 37 Zob. np.: Ch. Taylor, Polityka liberalna a sfera publiczna, w: Społeczeństwo liberalne, wyd. K. Michalski, Warszawa 1996, s. 19–58. 38 J. Habermas, Strukturalne przeobrażenia, s. 29. 39 J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t. 2, Warszawa 1999, 2002. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 235 kryzys była „podwójna instytucjonalizacja”: formowanie się wyznań protestanc- kich oraz nowożytnych państw. W analizie procesów tworzenia się Kościołów protestanckich i przybierania przez nie instytucjonalnych ram, Burkhardt podjął próbę zastosowania teorii kon- fesjonalizacji do zjawisk XVI w. Próba ta jest o tyle istotna, że ukazuje ciągłość epoki reformacji i następującej po niej epoki budowania konfesji. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że epoka konfesjonalizacji, w odróż- nieniu od czasu reformacji, musiała czekać na swoich historyków aż do lat sie- demdziesiątych XX w. Według Wolfganga Reinharda, jednego z twórców „teorii konfesjonalizacji”, w historiografii XIX w. obowiązywał „quasi-dialektyczny” trójpodział: za postępową reformacją (teza), podążała reakcyjna kontrreformacja (antyteza), ich starcie prowadziło do krwawych wojen religijnych, na gruncie któ- rych powstało świeckie państwo absolutystyczne (synteza)40. Początkową cezurą trzeciego okresu miała być wojna trzydziestoletnia. W momencie wybuchu wojny i kształtowania się obozów w jej pierwszym stadium podziały konfesyjne odgry- wały decydującą rolę, z czasem jednak coraz silniejsze stawały się procesy seku- laryzacji i na znaczeniu zyskiwała racja stanu. Odejście od owej dialektyki, cha- rakteryzującej XIX w., jako pierwszy zaproponował Hubert Jedin, wybitny badacz dziejów soboru trydenckiego i doradca w czasie obrad Soboru Watykańskiego II. Przedstawił on próbę nowego ujęcia zmian zachodzących w katolicyzmie, rozróż- niając kontrreformację i katolicką reformę41. Katolickie przemiany z jednej strony straciły odium czystej reakcji na ruch odnowy zainicjowany przez protestantów, z drugiej zaś – stały się jedną z reform kościelnych, do których doszło w XVI w. Bezpośrednim prekursorem teorii konfesjonalizacji był Ernst Walter Zeeden, który w 1956 r. odrzucił wizję trzech następujących po sobie faz, opowiadając się za synchronicznym ujęciem procesów zachodzących wśród kalwinistów, luteran i katolików. Na oznaczenie procesu „umocnienia duchowego i organizacyjnego”, prowadzącego do powstania stabilnych Kościołów, opartych na konstytucji, ze- spole dogmatów i określonych formach religijności, użył on terminu „budowanie konfesji” („Konfessionsbildung”)42. W ujęciu Zeedena za prekursorskie należy uznać – z jednej strony – wysunięcie na pierwszy plan, przed zagadnieniami po-

40 W. Reinhard, Konfessionalisierung, w: Frühe Neuzeit, red. A. Völker-Rasor, München 2000, s. 299; W. Reinhard, „Konfessionalisierung” auf Prüfstand, w: Konfessionalisierung in Ost- mitteleuropa: Wirkung des religiösen Wandels im 16. und 17. Jahrhundert in Staat, Gesell- schaft und Kultur, red. J. Bahlcke, A. Strohmeyer, Stuttgart 1999, s. 81. 41 H. Jedin, Katholische Reformation oder Gegenreformation? Ein Versuch zur Klärung der Begriffe, Luzern 1946. 42 E. W. Zeeden, Grundlagen und Wege der Konfessionsbildung in Deutschland im Zeitalter der Glaubenskämpfe (1956), w: idem, Konfessionsbildung, Stuttgart 1985, s. 67–112. Prze- gląd prac Zeedena w: B. Rüth, Reformation und Konfessionsbildung, „Zeitschrift der Savig- ny-Stiftung für Rechtsgeschichte” R. 108, 1991, KA 77, s. 197–282. 236 MACIEJ PTASZYŃSKI litycznymi, kwestii związanych z historią Kościoła, rozumianego tu jako wspól- nota i jako instytucja43, z drugiej zaś – włączenie w pole zainteresowań historii społecznej pytań zarezerwowanych dotąd dla historii kościelnej, blisko spokrew- nionej z teologią i często uprawianej z konfesyjnych stanowisk. Teoretyczny postulat paralelizmu przemian zachodzących w obrębie konfesji w studiach Zeedena zyskał także praktyczny wyraz. W tym kontekście ważną rolę odegrały jego analityczne prace, poświęcone wizytacjom kościelnym i porządkom kościelnym, między innymi kwestii obecności przedreformacyjnych katolickich elementów w luterańskich konstytucjach kościelnych XVI w.44 Studia te, sięgające do źródeł masowych i seryjnych, można także uznać za jeden z pierwszych przy- kładów wpływu francuskiej szkoły Annales na niemieckojęzyczną historiografię. Fascynacja tą szkołą i metodą historie sérielle zaowocowała wieloma pracami ana- lizującymi źródła proweniencji kościelnej, takie jak testamenty, księgi parafialne, rachunki kościelne, wykazy chrztów, ślubów i zgonów, często jednak bliższymi demografii historycznej niż badaniom nad religijnością45. Sam Zeeden zapocząt- kował serię monografii na temat życia parafii w świetle konstytucji kościelnych i wizytacji46, wypracowana zaś przez niego koncepcja „budowania konfesji” dała impuls do stworzenia teorii konfesjonalizacji. Ważnym wnioskiem płynącym z tych prac jest ukazanie procesualnego charakteru wprowadzania i umacniania się reformacji, długiego trwania katolickich form pobożności i religijności oraz ich bliskości z formami luterańskimi. Impuls idący z badań Zeedena podjęło wielu niemieckich historyków. Na- stępnym ważnym „przyczynkiem” do powstania „teorii konfesjonalizacji” było opublikowanie przez Wolfganga Reinharda artykułu zatytułowanego Gegenrefor- mation als Modernisierung47. Reinhard wskazał tam na historyczne (także poza-

43 W. Reinhard, Konfessionalisierung, s. 299; L. Schorn-Schütte, Konfessionalisierung als wis- senschaftliches Paradigma?, w: Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa, s. 64. 44 E. W. Zeeden, Katholische Überlieferungen in den lutherischen Kirchenordnungen des 16. Jahrhunderts, Münster 1959. Por.: B. Rüth, Reformation und Konfessionsbildung, s. 204–205, przypis 16. 45 Por. klasyczną pozycję: H. Becker, Leben, Lieben, Sterben. Die Analyse von Kirchenbüchern, Göttingen 1989. 46 Jedną z ważniejszych prac stanowi: A. Zieger, Das religiöse und kirchliche Leben in Preußen und Kurland im Spiegel der evangelischen Kirchenordnungen des 16. Jahrhunderts, Köln– Graz 1967. Por.: Kirche und Visitation. Beiträge zur Erforschung der Konfessionsbildung im Zeitalter der Glaubenskämpfe, red. P. T. Lang, E. W. Zeeden, Stuttgart 1984; Repertorium der Kirchenvisitationsakten des 16. und 17. Jahrhunderts in Archiven der Bundesrepublik, red. P. T. Lang, E. W. Zeeden, Stuttgart 1982–1984; S. Kreiker, Armut, Schule und Obrigkeit. Armenversorgung und Schulwesen in den evangelischen Kirchenordnungen des 16. Jahr- hunderts, Bielefeld 1997. 47 W. Reinhard, Gegenreformation als Modernisierung. Prolegomena zu einer Theorie des konfessionellen Zeitalters, „Archiv für Reformationsgeschichte” R. 68, 1977, s. 226–251, przedruk w: idem, Ausgewählte Abhandlungen, Berlin 1997, s. 77–101. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 237 naukowe) korzenie terminu „kontrreformacja” i jego nieadekwatność w stosunku do obecnego stanu nauki na temat epoki nowożytnej. Zwrócił również uwagę na modernizacyjne aspekty zarówno „kontrreformacji”, jak i „reformacji”. Do istot- nych elementów owej nowożytnej modernizacji należało: dyscyplinowanie mas (pojawienie się konfesji, akcje ewangelizujące, administracyjna reforma Ko- ścioła), zaangażowanie rządów w opiekę nad ubogimi, rola zakonu jezuitów i jego aktywności misyjnej, pojawienie się nowych systemów filozoficznych, nacecho- wanych empiryzmem i sceptycyzmem, rozwój myśli politycznej i ekonomicznej, wypracowanie nowych teorii pedagogicznych, a także przemiany mentalności jed- nostek48. Artykuł Reinharda, ukazujący modernizujący aspekt zmian w Kościele potrydenckim oraz rozciągający wnioski na luteranizm, stanowił także podsumo- wanie pewnego etapu dyskusji nad tezami Maxa Webera49. Silne związanie procesu wyłaniania się nowożytnego świata z kwestiami dys- cyplinowania społecznego („Sozialdisziplinierung”) należy łączyć nie tyle z kon- cepcjami Michaela Foucaulta albo z wpływem słynnego dzieła Norberta Eliasa, które od lat siedemdziesiątych zyskało także w Niemczech szerszą recepcję50, lecz przede wszystkim z pracami Gerharda Oestreicha51. Zapoczątkowany przez Oestreicha nurt badań znajdował inspirację przede wszystkim w neostoickiej fi- lozofii późnego humanizmu. Sam Oestreich przedstawiał „Sozialdisziplinierung” jako proces prowadzący do zmniejszenia znaczenia teologii i wyznania w sferze polityki („Enttheologisierung”, „Entkonfessionalisierung”)52. Teoria „konfesjonalizacji”, silnie zakorzeniona w debacie wokół weberowskiej wizji procesów modernizacji i wokół oestreichowskiego procesu dyscyplinowania społecznego, została ostatecznie wprowadzona do obiegu naukowego w 1981 r. dzięki pracom Heinza Schillinga i Wolfganga Reinhard53. Termin „konfesjona-

48 W. Reinhard, Gegenreformation als Modernisierung, passim. 49 H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirchen, s. 3; L. Schorn-Schütte, Ernst Troeltsch „Soziallehren” und die gegenwärtige Frühneuzeitforschung. Zur Diskussion um die Be- deutung von Luthertum und Calvinismus für die Entstehung der modernen Welt, w: Ernst Troeltschs Soziallehre. Studien zu ihrer Interpretation, red. F. W. Graf, T. Rendtorff, Gü- tersloh 1993, s. 133–152. 50 Por.: Norbert Elias und die Menschenwissenschaft. Studien zur Entstehung und Wirkungs- geschichte seines Werkes, red. K. S. Rehberg, Frankfurt am Main 1995. 51 H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirche, s. 6. 52 G. Oestreich, Strukturprobleme des europäischen Absolutismus, w: idem, Geist und Gestalt des frühmodernen Staates. Ausgewählte Aufsätze, Berlin 1969, s. 189. 53 W. Reinhard, Konfession und Konfessionalisierung in Europa (1981), w: idem, Ausgewähl- te Abhandlungen, s. 127–147; H. Schilling, Konfessionskonflikt und Staatsbildung. Eine Fallstudie über das Verhältnis von religiösem und sozialem Wandel in der Frühneuzeit am Beispiel der Grafschaft Lippe, Gütersloh 1981. Por.: idem, Das konfessionelle Europa. Die Konfessionalisierung der europäischen Länder seit Mitte des 16. Jahrhunderts und ihre Fol- gen für Kirche, Staat, Gesellschaft und Kultur, w: Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa, s. 13–63. 238 MACIEJ PTASZYŃSKI lizacja” w ujęciu jej twórców miał służyć opisowi zjawisk zachodzących w ra- mach organizacji kościelnych, struktur państwowych i systemów społecznych. Po pierwsze, konfesjonalizacja miałaby polegać na utworzeniu spójnych wewnętrznie grup wyznaniowych, zorganizowanych w Kościoły, których funkcjonowanie uregulowano prawnie, ich dogmatykę ujednolicono, a formy religijności – upo- rządkowano. Po drugie, konfesjonalizacja oznaczałaby powstanie nowożytnego, jednolitego konfesyjnie, terytorialnego państwa. Mimo że dla Reinharda rozwój nowożytnego państwa przebiegał w kierunku wykształcenia się absolutystycznego systemu rządów, mógł on również prowadzić do wzmocnienia władzy reprezen- tacji stanowej54. Bez wchodzenia w jałową dyskusję na temat etatyzmu twórców teorii konfesjonalizacji55, trzeba zwrócić uwagę na skutek tych przemian: zagęsz- czenie się struktur nowożytnego państwa. Państwo i Kościół za pośrednictwem kształcenia i instytucji szkoły oraz poprzez dyscyplinowanie wyznawców zmie- niały – po trzecie – kształt relacji społecznych, formując zdyscyplinowane społe- czeństwo poddanych56. Wśród badaczy operujących pojęciem konfesjonalizacji nie ma w pełni zgody co do zasięgu terytorialnego tego procesu ani w kwestii jego periodyzacji. Po- czątkowo dość często posługiwano się nieostrymi cezurami, wskazując na XVI w. jako na początek procesu i na schyłek XVIII w. – jako na jego koniec. Schilling zawęził ten okres do lat 1550–165057, za pierwotną periodyzacją wciąż opowiadał się jednak Reinhard (1530–1730)58. Wydaje się, że nie jest to kwestia, o którą na- leży kruszyć kopie: jest oczywiste, że proces formowania się wyznań, Kościołów i nowożytnych państw miał w Europie różną dynamikę. Wśród badaczy operu- jących tą kategorią nie dość precyzyjnie – jak się zdaje – rozróżniono jej aspekt deskryptywny i normatywny. Innymi słowy, konfesjonalizacja stała się zarówno epoką historyczną, następującą po reformacji, jak i teorią, mającą ukazać relacje fenomenów formowania się nowożytnych państwa i Kościoła. Zależnie od roz- łożenia akcentów, różne są w stosunku do niej zarówno oczekiwania historyków oraz przyjmowane cezury, jak i metody weryfikacji lub falsyfikacji59.

54 Por.: O. Mörke, Die politische Bedeutung des Konfessionellen im Deutschen Reich und in der Republik der Vereinigten Niederlande. Oder: War die Konfessionalisierung ein „Funda- mentalvorgang”?, w: Der Absolutismus – ein Mythos. Strukturwandel monarchischer Herr- schaft in West- und Mitteleuropa (ca. 1550–1700), red. R. G. Asch, H. Durchhardt, Köln 1996, s. 125–164, tu: s. 126. 55 H. R. Schmidt, Sozialdisziplinierung? Ein Plädoyer für das Ende des Etatismus in der Kon- fessionalisierungsforschung, „Historische Zeitschrift” R. 265, 1997, s. 639–682. 56 H. Schilling, Die Konfessionalisierung von Kirche, s. 4. 57 H. Schilling, Das konfessionelle Europa, s. 13. 58 W. Reinhard, „Konfessionalisierung” auf dem Prüfstand, s. 82. 59 Por. ostatni większy tom studiów poświęcony temu zagadnieniu: Interkonfessionalität – Trans- konfessionalität – binnenkonfessionelle Pluralität: neue Forschungen zur Konfessionalisie- REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 239

Burkhardt, decydując się na wykorzystanie „paradygmatu” konfesjonalizacji, zachował jednak w kwestii jej zastosowania zdrowy sceptycyzm i opowiedział się za redukcją do opisanego przez Zeedena „procesu budowania konfesji”. W ujęciu autora omawianej książki polegało ono przede wszystkim na formowaniu się kon- fesji jako doktryny, organizacji wspólnoty oraz zespołu praktyk. W luteranizmie kształtowanie doktryny stanowiło punkt wyjścia budowania konfesji, a kolejne stadia tego procesu znaczyły ukazujące się drukiem dzieła: Wielkiego i Małego Katechizmu Lutra, Konfesji Augsburskiej i Artykułów Szmalkaldzkich, Księgi Zgody. Reguły funkcjonowania wspólnoty dyktowały porządki kościelne, a przestrzegania zasad doglądano podczas wizytacji kościel- nych. W wiele z tych procesów czynnie zaangażowane było państwo, lecz jak podkreślił Burkhardt, nie należy tej instytucjonalizacji postrzegać jedynie jako „przedsięwzięcia państwowego”. Władcy otrzymali wprawdzie pozycję summus episcopus oraz ius reformandi, lecz ich ingerencje w sferę Kościoła często nie- wiele wykraczały poza tradycyjne zasady sprawowania regimentu kościelnego. Podobne funkcjonowanie Kościołów na poziomie krajowym nie oznacza, że re- formacja prowadziła „prostą drogą” ku ukształtowaniu się niemieckich państw terytorialnych. Burkhardt zwrócił uwagę na zjawisko „ponadlokalnej jedności” (s. 165): przyczyniła się do niej zarówno silna pozycja Wittenbergi oraz innych ośrodków kształcenia, jak i ponadregionalna współpraca księstw przy tworzeniu porządków oraz konstytucji kościelnych. Innymi słowy, reformacja ani następu- jąca po niej konfesjonalizacja nie oznaczały regionalizacji, „prowincjonalizacji” ani zamknięcia w ciasnych granicach niemieckich państewek. Na marginesie można zauważyć, że owa opiniotwórcza i krytyczna działalność uniwersytetów luterańskich, których w Rzeszy było dużo więcej niż uczelni reformowanych, pro- wokuje do pytania, czy owa „ponadlokalna jedność” także nie zasługuje na miano „reformacyjnej”, a nawet specyficznie „luterańskiej sfery publicznej”. Jej medium tylko do pewnego stopnia stanowił druk, wiele bowiem opinii i ocen formułowano w rękopiśmiennej korespondencji60.

rungsthese, red. K. von Greyerz, M. Jakubowski-Tiessen, T. Kaufmann, H. Lehmann, Heidel- berg 2003, oraz moją recenzję w „Kwartalniku Historycznym” 2005, t. 62, s. 130–133. 60 Por.: L. Schorn-Schütte, Politikberatung im 16. Jahrhundert: zur Bedeutung von theologi- scher und juristischer Bildung für die Prozesse politischer Entscheidungsfindung im Protes- t antismus, w: Zwischen Wissenschaft und Politik: Studien zur deutschen Universitätsge- schichte; Ferstschrift für Eike Wolgast zum 65. Geburtstag, red. A. Kohnle, F. Engenhausen, Stuttgart 2001, s. 49–66; A. Kohnle, Wittenberger Autorität. Die Gemeinschaftsgutachten der Wittenberger Theologen als Typus, w: Die Theologische Fakultät Wittenberg 1502 bis 1602. Beiträge zur 500. Wiederkehr des Gründungsjahres der Leucorea, red. I. Dingel, G. War- tenberg, Leipzig 2002, s. 189–200; M. Brecht, Die Consilien der Theologischen Fakultät der Universität Wittenberg, w: Die Theologische Fakultät Wittenberg 1502 bis 1602. Beiträge zur 500. Wiederkehr des Gründungsjahres der Leucorea, red. I. Dingel, G. Wartenberg, Leipzig 2002, s. 201–220. 240 MACIEJ PTASZYŃSKI

Zupełnie inny przebieg obrał proces konfesjonalizacji wyznania i Kościoła katolickiego. Nie wiódł on od doktryny ku strukturom organizacyjnym, lecz od- wrotnie – punkt wyjścia stanowiła tutaj istniejąca organizacja kościelna. Burk- hardt, podejmując postulaty teorii konfesjonalizacji, podkreślił, że w przypadku Kościoła katolickiego również mowa jest o reformie (a nie jedynie kontrrefor- macji) oraz że rozpoczęła się ona w istocie przed soborem trydenckim (s. 176)61. Dzieło Trydentu polegało przede wszystkim na zdyscyplinowaniu kleru, rozpropa- gowaniu nowego ideału biskupa oraz zaordynowaniu ofensywy edukacyjnej. Cen- tralnym miejscem wyznania pozostał kult, w którym ważną rolę zachowała po- bożność maryjna i święci. Święci potrydenccy stanowili, co prawda, społeczność bardziej zdyscyplinowaną i nowocześniejszą, świat katolików nie został jednak odarty z magicznej aury (s. 193). Trzecie wyznanie, któremu Burkhardt poświęcił więcej uwagi, ewangelicko- -reformowane, często miało w Rzeszy charakter „drugiej reformacji”. Wkraczało na terytoria, na których już wcześniej gościła reformacja luterańska, a wyznawcy konfesji reformowanej postulowali dokończenie reformacji, oznaczające także przemianę życia, reformatio vitae. Autor przedstawił zwięźle i trafnie organiza- cyjne podstawy Kościoła kalwinistycznego w Genewie oraz teologiczne zasady wyznań reformowanych. Jak jednak słusznie zauważył, owa struktura kościelna, oparta na zasadzie synodalno-prezbiterialnej, przybierała w niemieckich księ- stwach bardzo różne kształty (s. 224). Podobnie proces dyscyplinowania społecz- nego, silniej wiązany z wyznaniem reformowanym, charakteryzował również lu- teran i w dużym stopniu katolików (s. 227). Był bez wątpienia sterowany przez zwierzchność kościelną oraz świecką, jak też odpowiadał potrzebom i wymaga- niom wiernych. Równolegle bowiem z przemianami społeczeństwa, Kościoła i państwa ewoluowała także podmiotowość, tożsamość jednostek, czemu jednak Burkhardt nie poświęcił uwagi62. Konkludując, autor omawianej pracy zauważył, że wszystkie trzy wyznania w XVI w. przebyły podobną drogę, wychodząc z innych punktów. Dla ewange- lików augsburskich owym punktem wyjścia była doktryna, dla katolików organi-

61 Por.: R. von Mallinckrodt, Reichweite und Grenzen des Konfessionalisierungs-Paradigmas am Beispiel Kölner Laienbruderschaften des 17. Jahrhunderts, w: Interkonfessionalität – Transkonfessionalität – binnenkonfessionelle Pluralität, s. 16–47, tu: s. 30. 62 Por.: Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, Warszawa 2001, s. 332–344; G. Baldwin, Individual and Self in the Late Renaissance, „The Histo- rical Journal” R. 44, 2001, s. 341–364; Entdeckung des Ich. Die Geschichte der Individu- alisierung vom Mittelalter bis zur Gegenwart, red. R. van Dülmen, Köln 2001; F. Brändle, K. Greyerz, L. Heiligensetzer, S. Leutert, G. Piller, Texte zwischen Erfahrung und Diskurs. Probleme der Selbstforschung, w: Von der dargestellten Person zum erinnerten Ich. Euro- päische Selbstzeugnisse als historische Quelle (1500–1800), red. K. Greyerz, H. Medick, P. Veit, Köln 2001. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 241 zacja, a dla ewangelików reformowanych – dyscyplina (którą nazwał „praktyką życiową”). W ostatniej części pracy Burkhardt zajął się dziejami powstania największej nowożytnej instytucji, państwa. Konsekwentnie zanalizował przemiany, jakie za- szły w XVI w. w Rzeszy, począwszy od narodzin „uniwersalnej” monarchii Ka- rola V. Punktem bowiem wyjścia nowożytnej koncepcji państwa była idea monar- chii uniwersalnej. Walka Karola V o hegemonię obejmowała nie tylko zwieńczone zwycięstwem wojny toczone z Franciszkiem I i jego sprzymierzeńcami, lecz także dążenie do przywrócenia jedności religijnej w Rzeszy. Sam władca mentalnie był człowiekiem średniowiecza, jego „polityka finansowa” – zabezpieczana i prowa- dzona przez Fuggerów – miała cechy typowego w XVI w. „państwa finansowego”, a posługiwanie się drukiem w celach propagandowych – charakter bardzo nowo- czesny. Na przeciwległym biegunie uniwersum rodzącej się państwowości umieścił Burkhardt niemieckie księstwa terytorialne, w których władza również miała dwo- istą strukturę. W jej ramach władcy terytorialni musieli współdziałać ze stanami, posiadającymi własną reprezentację. Przejście od państwa opartego na zależno- ściach osobistych do terytorialnego odbywało się w atmosferze tej specyficznej ry- walizacji, a do czynników decydujących o postaci nowożytnego państwa należały dwór książęcy, kształtująca się administracja, potrzeby finansowe władcy i ro- dzący się system podatkowy oraz administracja miejska. Przykładem szczególnie skutecznego władcy jest dla Burkhardta „Judasz z Miśni”, książę saski Maurycy. Dzięki zręcznej polityce, polegającej na poparciu cesarza w czasie wojny szmal- kaldzkiej, a następnie opowiedzeniu się po stronie protestantów, zdołał on uzyskać dla albertyńskiej części Saksonii godność elektorską (s. 314–316). Należy jednak zwrócić uwagę, że w świetle nowszych badań to słabszy rywal Maurycego, Jan Fryderyk, władca ernestyńskiej części Saksonii, który w wyniku klęski militarnej i wyroku Karola V utracił tytuł elektora, sprawniej posługiwał się medium druku i oddziaływał na nowożytną sferę publiczną63. Rzesza, wraz z jej instytucjami (Sądem Kamery Rzeszy, Radą Dworską, Sejmem, Okręgami), stanowiła – według Burkhardta – tworzące się w XV w. „państwo federalne”, działające sprawnie i wydajnie na podstawie zasady „plu- ralistycznej partycypacji” (s. 364). Wojna trzydziestoletnia jest w tym kontekście wynikiem konstelacji międzynarodowej, w jakiej znalazły się państwa niemieckie na początku XVII w. Wywody Burkhardta urzekają zwięzłością i precyzją. Praca poświęcona dziejom reformacji w Rzeszy jest studium z pogranicza teorii komunikacji, historii

63 Johann Friedrich I. – der lutherische Kurfürst, red. V. Leppin, G. Schmidt, S. Wefers, Gütersloh 2006. Por. moją recenzję w: „Odrodzenie i Reformacja w Polsce” R. 52, 2008, s. 120–124. 242 MACIEJ PTASZYŃSKI religii i historii sztuki, w którym niezwykle umiejętnie połączono metody i usta- lenia różnych nauk, a wyniki przedstawiono językiem żywym i plastycznym. Na słowa pochwały zasługują również tłumacz, redaktorzy i wydawcy tomu, opatrzo- nego indeksem nazwisk oraz przypisami – oprócz autorskich – odredakcyjnymi. Słowa pochwały nie oznaczają oczywiście, że z tezami postawionymi w pracy nie można podjąć polemiki. Wizja przedstawiona przez Burkhardta ma charakter bardzo autorski i często wręcz prowokujący. Do wtrąconych już drobnych uwag chciałbym dodać obiekcję generalną, ale w tym celu trzeba wrócić do anegdoty, którą przytoczono na początku tego tekstu. Po wybuchu agresji i obrzuceniu kościelnego oraz introligatora obelgami („fur einen Schelm und dieb”)”) intruz zasnął i spał aż do szóstej rano. Tymczasem ko- ścielny wezwał introligatora i służącą na świadków wydarzenia, a następnie skoro świt udał się do pastora i prepozyta Samuela Marcusa. Prepozyt odmówił jednak zajęcia się sprawą, gdyż był właśnie zaabsorbowany przygotowywaniem kazania. Gdy Kilian wrócił do domu, przywitał go skruszony intruz, proszący o wyba- czenie i zrzucający winę na pijaństwo64. Kościelny nie dał się jednak tak łatwo przebłagać i żywo zaprotestował: „nie jestem szelmą, złodziejem ani skurwy- synem, nie prowadzę burdelu, żeby ktoś mógł nocą przychodzić pod moje drzwi i włamywać się przemocą, w moim łożu małżeńskim zadawać komuś gwałt i mnie bez powodu niemal zamordować i zabić. Zamierzam wnieść skargę do zwierzch- ności, niech ona to rozsądzi”65. Sprawa, jako dotycząca pracownika Kościoła, winna teoretycznie trafić przed sąd konsystorski, i tam się też w końcu znalazła, gdyż dziś akta procesowe spoczy- wają w części Landesarchiv w Greifswaldzie, która powstała z archiwum konsys- torskiego. W pierwszej kolejności jednak strony zwróciły się do wójta miejskiego (Stadtvoigt) i sądu w Wolgast. Następnie sprawa została odesłana, wraz z komen- tarzem, do księcia Filipa Juliusza do Barth i dopiero władca, jak można się domyś- lać, przesłał ją do konsystorza, mającego siedzibę w pobliskim Greifswaldzie. W generalnych zarysach pijacka awantura doskonale ilustruje procesy zacho- dzące w protestanckiej Rzeszy na przełomie XVI i XVII w., tak trafnie oddane przez Burkhardta. Gniew młodego człowieka zwrócony jest przeciw kościelnemu jako członkowi aparatu kontroli dyscyplinującego społeczeństwo. Słowa „oben oder vnten einer Hure liege[n]” są manifestem wolności seksualnej, wykrzy- czanym w pijackim widzie. Sam młodzieniec, którego wieku nie znamy, jest kimś

64 „[...] ich bitte euch vergebet es mir doch, ich habe es auß trunkenheit gethan, wir wollen uns wiederumb vertragen”. 65 „[...] ich bin kein Schelm, kein dieb oder kein Hurensohn, halte auch alhie kein Hurenhauß, das een [?] solte das nachtes fur meine thur mit aller ungestumicheit und gewaldt kommen, dieselbe daufbrechen, einen [in] meinem Ehebette gewaldt thun, und mich fast in meinem Hause [ohne] iennige ursache ermorden und umbbringen, ich wils dar Obrigkeit klag, die mags schlichten”. REFORMACJA JAKO WYDARZENIE MEDIALNE 243 niedojrzałym i impulsywnym. Lepiej niż data urodzenia świadczy o tym uwaga, że mieszka on wciąż u matki. Naprzeciw niego występuje kościelny, który jest osobą ze wszech miar zasługującą na szacunek: mieszka z żoną, sprawuje dostojny urząd, a ponadto potrafi w chwilach opresji powściągnąć emocje i opanować uczucia. Postać introligatora, goszczącego u kościelnego, można uznać wręcz za symbo- liczną: książka i druk towarzyszyły większości sporów przynajmniej od czasu Li- stów Ciemnych Mężów. W przypadku wydarzeń w Wolgast relacja o wypadkach sporządzona została odręcznie przez ofiarę. Sam opis wydarzeń, charakter spra- wozdania, wreszcie język, jakim posługuje się kościelny, zdradzają silne piętno kultury uniwersyteckiej. Kościelny Kilian z dokładnością i precyzją opisuje, jak Schwiese przekracza kolejne granice: włamując się do sieni, a następnie domu i wreszcie rzucając się na łoże małżeńskie („Ehebett”),Ehebett”),”), będące sferą bardzo in- tymną (jak pisał Lyndal Roper, wręcz kobiecą) w epoce, która nie odkryła jeszcze intymności66. W opisie aktów przemocy uderzają szczególnie słowa „salvo ho-salvo ho-„salvo ho- nore”, używane przez Kiliana, ilekroć przyszło mu mówić o koszuli, bieliźnie czy ubraniu. Sformułowanie to było niezwykle znaczące i niosło ze sobą więcej infor- macji o Kilianie niż opis jego kariery67 i drogi edukacyjnej68. Ów łaciński wtręt w sporządzonej po niemiecku relacji zdradza nie tylko intelektualne aspiracje pi- szącego, lecz także jego obraz adresatów skargi – urzędników, na których pulpity albo biurka miała ona trafić. Jak przekonywał David Warren Sabean, owo sięganie w korespondencji po zwroty „sit venia verbo”, „salva reverentia” i właśnie „salvo honore” nie należało do rzadkości w „urzędniczej prozie” epoki nowożytnej69. Używając łacińskich fraz, autorzy nie tylko demonstrowali swe wykształcenie, lecz także usiłowali zadzierzgnąć z adresatami nić porozumienia. Odwoływali się do swego kapitału kulturowego, wspólnego smaku, który nakazywał przy zwro- tach uznawanych za rażące dobry gust: przekleństwach, wzmiankach o bieliźnie lub fekaliach, przeprosić odbiorcę.

66 Por.: L. Roper, The Holy House. Women and Morals in Reformation Augsburg, Oxford 1989. 67 Biogram w: H. Heyden, Die Evangelischen Geistlichen des ehemaligen Regierungsbezirkes Stralsund – Kirchenkreise Barth, Franzburg, Grimmen, Greifswald 1958, s. 60. Por.: Landes- archiv Greifswald, Rep. 40 VII 90, oraz Rep. 40 III 165; Rep. 40 III 163/xxv. H. Lehmann, Geschichte des Gymnasiums zu Greifswald, Greifswald 1861, s. 54. 68 Kilian immatrykulował się w Greifswaldzie w 1600 r.: Ältere Universitäts-Matrikeln (1456– 1645), red. E. Friedländer, Leipzig 1893, s. 368. W 1602 r. przybywał prawdopodobnie w gimnazjum szczecińskim; por. rkps metryki w Książnicy Pomorskiej: Album Studiosorum Gymnasi Regi Stetinensis, [Szczecin 1699], k. 34v. W latach 1605–1607 powrócił do Greifs - waldu. Wzmianki o nim w rachunkach uniwersyteckich: Universitätsarchiv Greifswald, St 895, k. 10v (1605 r. – Kilian zapłacił za pokoik przy uniwersytecie); St 894, k. 21r, 35r, 47r (1607 r. jako famulus mieszkał w klasztorze; wpis dotyczy kosztów dorobienia klucza); St 896. 69 D. W. Sabean, Soziale Distanzierung. Ritualisierte Gestik in deutscher bürokratischer Prose der Frühen Neuzeit, „Historische Anthropologie” R. 4, 1996, s. 216–234. 244 MACIEJ PTASZYŃSKI

Przykład ten, z jednej strony, ukazuje dobitnie związek między kulturą hu- manizmu i reformacji, mający taki silny wpływ na ukształtowanie nowożytnego państwa, Kościoła i społeczeństwa70. Z drugiej strony demonstruje jednak także, że oprócz druku istniały inne formy komunikacji, zachowujące swoje znaczenie i własną poetykę. Dlatego trudno się zgodzić z tezą Burkhardta, że „inne formy medialne, a także przekaz ustny, stale odsyłają do tekstu drukowanego jako punktu odniesienia” (s. 96). Między formami istniała z pewnością interakcja, ale przebie- gająca w obu kierunkach, o czym świadczy cytowane przez Burkhardta sformu- łowanie Marcina Lutra, że tłumacząc Biblię, należy ludowi „zaglądać do gęby” (s. 87). Także „sytuacje komunikacyjne” i „zachowania informacyjne” (s. 374) prowadzące do formowania nowożytnych instytucji – z państwem na czele – nie zawsze przybierały ostatecznie formę druku. Urzędnicza proza pozostawała przez stulecia rękopiśmienna.

70 Dylematy humanistów w obliczu rosnących roszczeń państwa i rodzącej się racji stanu, naj- lepiej znane z uwag Montaigne’a, stanowią zupełnie odrębną kwestię; por.: R. J. Collins, Montaigne’s Rejection of Reason of State in ‚De l’Utile et de l’honneste, „The Sixteenth Century Journal” R. 23, 1992, s. 71–94. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Edmund Kizik Gdańsk

REFLEKSJA PO LATACH WOKÓŁ KSIĄŻKI TERESY GRZYBKOWSKIEJ, ZŁOTY WIEK MALARSTWA GDAŃSKIEGO NA TLE KULTURY ARTYSTYCZNEJ MIASTA 1520–1620, PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE, WARSZAWA 1990, SS. 201

Recenzowanie książek naukowych, które ukazały się przed laty, może wzbudzać uzasadnione zdziwienie i uchodzić za zabieg całkowicie jałowy, a przynajmniej mało pożyteczny. Szczególnie, gdy przedmiotem recenzji staje się praca, która na dobre weszła już do obiegu naukowego, tak jak np. książka Teresy Grzybkow- skiej z 1990 r. Złoty wiek malarstwa gdańskiego na tle kultury artystycznej miasta 1520–1620. Wydana w PWN publikacja stanowi wersję rozprawy habilitacyjnej ogłoszonej rok wcześniej w formie powielaczowej przez Wydział Historyczny Uni- wersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Książka, licząca 172 strony tekstu za- sadniczego (bez streszczeń obcojęzycznych oraz indeksów), miała – w zamyśle au- torki – „osiągającej wyższy punkt obserwacyjny” (s. 7), stać się syntezą malarstwa gdańskiego powstałego w XVI i pierwszej połowie XVII w. Dziwić może, że nie licząc jednego nieoceniającego omówienia na łamach „Biuletynu Historii Sztuki”1, praca o tak ambitnie zarysowanych celach w zasadzie nie doczekała się wnikliwszej recenzji. Jednak to nie spóźniona chęć nadrobienia tego oczywistego zaniedbania legła u podstaw bliższego zajęcia się książką Teresy Grzybkowskiej. Do uważnego przeczytania tej pracy skłoniły mnie pojawiające się w wypowiedziach oraz pracach studenckich poświęconych kulturze dawnego Gdańska informacje zadziwiające i nieoczekiwane, a których źródłem była niniejsza książka, której czytanie zalecają sylabusy Instytutów Historii Sztuki niektórych poważanych Uniwersytetów2. Praca jest cytowana i traktowana jako źródło rzetelnej wiedzy.

1 T. Bernatowicz, Teresa Grzybkowska, Złoty wiek malarstwa gdańskiego na tle kultury artystycz- nej miasta 1520–1620. Warszawa 1990, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 54, 1992, t. 4, s. 91–94. 2 Na przykład w Instytutach Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego: http://www.ihs. uj.edu.pl/wykaz/historia_sztuki_nowozytnej.html; Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: 246 EDMUND KIZIK

Wyniki mojej lektury zestawiam w tym tekście, ograniczając komentarz do niezbędnego tylko minimum. Nie jestem historykiem sztuki, dlatego też nie było moim celem ani uzupełnianie, ani polemizowanie z tezami i ocenami zawartymi w książce Teresy Grzybkowskiej3 – autorka ma pełne prawo do stawiania tez nawet najbardziej niezwykłych i nieudokumentowanych, lecz próba stwierdzenia, czy praca ta powstała zgodnie z zasadami i wymaganiami stawianymi pracom na- ukowym (w tym przypadku – rozprawie habilitacyjnej). To znaczy, czy oprócz odpowiedniej staranności i odpowiedzialności za słowo została ona napisana w sposób samodzielny, czy jest oryginalnym dziełem autorki oraz czy wnioski zostały oparte na materiale źródłowym, do którego autorka samodzielnie dotarła. W pisaniu niniejszej recenzji bardzo przydało się wieloletnie doświadczenie ze- brane w trakcie prowadzonych ze studentami zajęć warsztatowych nad sposo- bami postępowania badawczego ze źródłami pisanymi oraz zasadami uprawiania współczesnej krytyki naukowej4. Po przeczytaniu książki oraz zestawieniu jej różnych części z pracami innych historyków nie mam wątpliwości, że znaczne fragmenty pracy Grzybkowskiej nie noszą charakteru oryginalnego. W wielu miejscach książki odnajdujemy frag- menty (całe akapity lub pojedyncze zdania ze wstawkami, łącznikami autorstwa Grzybkowskiej) pochodzące z prac innych badaczy – część została podana bez jakichkolwiek zmian, inne noszą ślady ukrywania ich pierwotnego źródła. Zwykle autorka tworzy własny tekst, wybierając z obcych prac odpowiada- jące jej akapity lub ich fragmenty, przestawiając szyk zdań, zmieniając spolonizo- wane imiona na ich niemieckie odpowiedniki, wprowadzając synonimy pewnych określeń lub terminów, ewentualnie własne błędy. Dla zobrazowania tej procedury porównajmy następujące fragmenty: u Grzybkowskiej (s. 10–11) czytamy: „Po śmierci Kazimierza Jagiellończyka w 1492 r. dla wszystkich stanów pruskich kan- dydatem do korony był Jan Olbracht. [...] 12 sierpnia 1492 po raz pierwszy Gdańsk reprezentowany przez Johanna Ferbera i Tiedemanna Gisze brał udział w wyborze nowego władcy. […] Mimo to stany pruskie złożyły przysięgę nowemu królowi

http://www.kul.lublin.pl/files/43/INFORMATOR_2005_2006.pdf; Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego: http://www.ihs.uksw.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view &id=74; Uniwersytetu Wrocławskiego: http://historiasztuki.uni.wroc.pl/studia_lektury.html (1 lipca 2009). 3 Korygowanie błędnych ustaleń autorki wymaga każdorazowo osobnych artykułów; zob.: E. Kizik, Trzy słońca nad Gdańskiem – przedstawienie zjawiska halo na rysunku Antona Möllera z około 1604 r., w: Marmur dziejowy. Studia z historii sztuki. Księga pamiątko- wa dla prof. Z. Kębłowskiej-Ostrowskiej, red. E. Chojecka, T. Jakimowicz, W. Juszczak, W. Okoń, Poznań 2002, s. 123–134; z punktu widzenia historyka sztuki dokonał tego Marcin Kaleciński w przygotowanej do druku pracy Mity Gdańska. Antyk w sztuce protestanckiej republiki. 4 Za istotne uwagi oraz przejrzenie niniejszego tekstu serdeczne podziękowania należą się dr. Jackowi Friedrichowi z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego. REFLEKSJA PO LATACH 247 dopiero w listopadzie 1494, kiedy to Jan Olbracht w Toruniu potwierdził przywi- leje i prawa ziemi pruskiej. [...] Niemniej te trzy elekcje z lat 1492–1506 utrwaliły współudział miasta i stanów pruskich w wyborze króla polskiego. Wybór vivente rege Zygmunta Augusta przez senat w 1529 r. potwierdził tylko prawa stanów do udziału w tych wyborach”. Natomiast w Historii Gdańska5, czytamy: „Po śmierci króla Kazimierza dla wszystkich stanów pruskich kandydatem do korony był Jan Olbracht. [...] Wielkie miasta uzgodniły swoje stanowisko i 27 sierpnia 1492 r. po raz pierwszy Gdańsk, reprezentowany przez Jana Ferbera i Tiedemana Giese, wziął udział w wyborze nowego władcy. [...] Mimo to stany pruskie solidarnie po- wstrzymały się od złożenia przysięgi nowemu elektorowi aż do listopada 1494 r., kiedy to w Toruniu Jan Olbracht potwierdził prawa i przywileje ziem pruskich [...] trzy elekcje z lata 1492–1506 utrwaliły współudział stanów pruskich, w tym Gdańska, w elekcjach władców. Wybór vivente rege Zygmunta Augusta przez senat w 1529 r. spowodował potwierdzenie prawa stanów do udziału w wyborze króla polskiego”. Pomijając części książki Grzybkowskiej (wstęp do s. 10, rozdz. IV – s. 81–88), dla których autorka podała źródło swoich kompilacji, niedopuszczalne sposoby korzystania z cudzych prac oraz „zapożyczenia” noszą charakter zróżnicowany i polegają na: 1. Przepisywaniu fragmentów tekstów prac obcych bez podania ich autorstwa, bez cudzysłowu lub innego odniesienia, świadczącego, że mamy do czynienia z twórczością innej osoby. 2. Korzystaniu z cudzego dorobku badawczego, polegającym na przywoływaniu ustaleń badawczych innych historyków, z pominięciem ich autorstwa. 3. Powoływaniu się na różne książki i artykuły, z pominięciem pośrednictwa prac, z których informacje te zostały zaczerpnięte, co stwarza pozory własnej erudy- cji oraz sugeruje odbycie odpowiednich, czasochłonnych badań. Z powodów technicznych nie sposób tu dalej cytować odpowiednich frag- mentów. Dlatego ograniczę się do przedstawienia odpowiednich zestawień. Większe (sięgające nawet 30 wersów) skompilowane lub wprost przepisane frag- menty, które znajdują się w książce Teresy Grzybkowskiej, a pochodzą z wcześ- niej opublikowanych prac innych autorów, znajdujemy m.in. na następujących stronach jej pracy: – s. 10–11 – za Henrykiem Samsonowiczem, Historia Gdańska, t. 2, s. 275–2766; – s. 11 – za tą samą pracą, s. 277–278; – s. 12 – za tą samą pracą, s. 282, 291–292; – s. 13 – za tą samą pracą, s. 293, 306;

5 H. Samsonowicz, Rola Gdańska w życiu stanowym Prus Królewskich i w życiu politycznym Rzeczpospolitej, w: Historia Gdańska, t. 2, red. E. Cieślak, Gdańsk 1978, s. s. 275–277. 6 Ibidem, s. 260–299. 248 EDMUND KIZIK

– s. 18 – za tą samą pracą, s. 160; – s. 129 – za podręcznikiem Adama Miłobędzkiego Zarys dziejów architektury7, s. 141; – s. 125–126 – za artykułem Sergiusza Michalskiego Gdańsk als auserwählte Christengemeinschaft8, s. 514–516; – s. 128 – za Stanisławem Mossakowskim, Treść dekoracji renesansowego pała- cu na Wawelu9, s. 373; – s. 130–131 – za Adamem Miłobędzkim, Zarys dziejów architektury, s. 140; – s. 131 – za tą samą pracą, s. 142; – s. 152 – za artykułem Teresy Labudy Tablica jałmużnicza10, s. 149; – s. 153 – za tą samą pracą, s. 151. Pomniejsze zapożyczenia pochodzą z prac Tadeusza Chrzanowskiego11 (na s. 158–159 pracy Grzybkowskiej), Adama S. Labudy12 (zob. s. 48, 50, przypis 117); Edwarda Potkowskiego13 (s. 50–51) oraz Jana Białostockiego14 (s. 34, 40). Podstawowym elementem sygnalizującym ogrom pracy adekwatnej do celów prowadzonych badań są przypisy – odwołania do dzieł zgromadzonych w mu- zeach, w bibliotekach i archiwach, prac dokumentujących erudycję i umiejętności warsztatowe (znajomość języków obcych, odczytywanie oraz interpretowanie źródeł powstałych 400 czy 500 lat temu). Pozwala to nie tylko docenić czas oraz wysiłek, jaki poświęcony został na dotarcie do obiektów będących podstawą ana- lizy, lecz także umożliwia czytelnikom i innym badaczom weryfikację toku ba- dania oraz poprawności dowodzenia, czyli generalnie przeprowadzenie krytyki naukowej. Dlatego też praca Teresy Grzybkowskiej została w taki aparat naukowy zaopatrzona. Autorka, korzystając z prac innych autorów i podając ich ustalenia badawcze (choć często nie zaznaczyła tego wyraźnie w tekście), równocześnie

7 A. Miłobędzki, Zarys dziejów architektury w Polsce, wyd. 2, Warszawa 1968 (fragmenty dotyczące budownictwa gdańskiego). 8 S. Michalski, Gdańsk als auserwählte Christengemeinschaft, w: Ars auro prior. Studia Ioan-Studia Ioan- ni Białostocki sexagenario dicata, Warszawa 1981, s. 509–516. 9 S. Mossakowski, Treść dekoracji renesansowego pałacu na Wawelu, w: Renesans. Sztuka i ideologia. Materiały Sympozjum Naukowego Komitetu Nauk o Sztuce PAN, Kraków, czer- wiec 1972 oraz Sesji Naukowej Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Kielce, listopad 1973, red. T. S. Jaroszewski, Warszawa 1976, s. 349–380. 10 T. Labuda, „Tablica jałmużnicza” Antoniego Möllera z kościoła Mariackiego w Gdańsku. Problemy ikonograficzne, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 3, 1981, s. 141–155. 11 T. Chrzanowski, Neogotyk około roku 1600. Próba interpretacji, w: Sztuka około roku 1600. Materiały z sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Warszawa 1974, s. 80, 82, 94, 96. 12 A. S. Labuda, Malarstwo tablicowe w Gdańsku w 2 poł. XV w., Warszawa 1979, s. 123–124, 126–127. 13 E. Potkowski, Książka rękopiśmienna w kulturze Polski średniowiecznej, Warszawa 1984, s. 159, 160–161. 14 J. Białostocki, Sąd Ostateczny Hansa Memlinga. Spostrzeżenia i analizy w oparciu o bada- nia technologiczne, „Rocznik Historii Sztuki” R. 8, 1970, s. 7–46. REFLEKSJA PO LATACH 249 wprowadziła do swojego aparatu naukowego pozycje, z których owi badacze korzystali i odpowiednio wykazali w swoich pracach – jednakże owego pośred- nictwa Grzybkowska zwykle nie odnotowała. Szczegółowy zapis bibliograficzny w książce Złoty wiek często pochodzi z ostatniej pozycji wymienionej w danym przypisie pracy T. Grzybkowskiej: np. s. 27, przypisy 17, 22, 29; s. 28, przypisy 32, 33; s. 52, przypisy 6, 7, 8, 9, 17, 18, 19, 20, 25. Charakterystyczne są za- pisy bibliograficzne prac opublikowanych w języku włoskim i we Włoszech, lecz z niemieckimi nazwami miejscowości, w których wydano dane pozycje: zamiast Milano jest Mailand (zob. s. 58, przypis 121; s. 107, przypis 54), zamiast Torino – Turin (s. 167, przypis 8). Fakt ten wskazuje na to, że autorka odpowiednie adresy bibliograficzne wprowadziła do swojej książki za pośrednictwem publikacji nie- mieckich, w których często dochodzi do zniemczania nazw miejsc wydania. Przy tym Teresa Grzybkowska nie tylko podała te same strony, lecz także powtórzyła charakterystyczne błędy poprzedników, szczególnie przy nietypowych lub skomp- likowanych zapisach. Na przykład skorzystała w swojej pracy z artykułu Krystyny Mellin15 i podobnie jak poprzedniczka odwołała się (w wypadku Grzybkowskiej należałoby napisać: odwołała się rzekomo) do klasycznej pracy Theodora Hir- scha. U Grzybkowskiej pojawił się ten sam błąd, charakterystyczna literówka, którą wcześniej popełniła w swoim artykule Mellin, przesuwając wstecz o sto lat wydanie pracy Hirscha. Również w zapisie bibliograficznym Grzybkowskiej (s. 117, przypis 3) znajduje się ten sam błąd gramatyczny w zapisie niemieckim, jaki wcześniej popełniła Mellin16. Ponadto, dzieło Jana Vredemana de Vries Diffe- rents pourtraicts de menuiserie pochodzi z 1588 r.17 (Grzybkowska zniekształciła tytuł, zapisując go jako: „Differenta pourtraits de menuiserie”), a nie – jak po- dała Grzybkowska (s. 108) za Mellin (s. 51) – w 1583 r. Notabene, liczba błędów w zapisach bibliograficznych prac obcych stanowi smutną normę tę pracy. Liczne są tu omyłki (np.: podręcznikowe dzieło Geschichte der Stadt Danzig Paula Sim- sona, rzecz podstawowa dla badaczy dawnego Gdańska, jest pracą w trzech to- mach – a nie w ośmiu, jak podała Grzybkowska, s. 27, przypis 17) oraz nagminne niepodawanie konkretnych stron cytowanych prac (ewentualnie podawanie stron błędnych, na których danych przez nią cytowanych nie ma), ale także błędy orto- graficzne, literówki (zdarza się, że po kilka w jednym zapisie), przedziwne kon- taminacje tytułów, ich przekręcanie, mylenie czasopism z książkami (np.: s. 52, przypis 17; s. 53, przypis 33; s. 54, przypisy 47, 50; s. 56, przypis 90; s. 57, przypis 117; s. 58, przypis 119; s. 69, przypisy 20, 22; s. 70, przypisy 30, 34, 37; s. 78,

15 K. Mellin, Gdański cech stolarzy i snycerzy od połowy XVI do połowy XVII wieku, „Gdań- skie Studia Muzealne” R. 2, 1978, s. 50, przypis 5. Fragmenty na s. 108–109 w książce T. Grzybkowskiej stanowią kompilację tegoż artykułu; ibidem, s. 50–51. 16 Ibidem, s. 49, przypis 2. 17 I. Koska, Vries, Hans Vredeman de, w: Allgemeines Lexikon der bildenden Künstler, Leipzig 1939, s. 576. 250 EDMUND KIZIK przypis 2; s. 79, przypisy 10, 20; s. 80, przypisy 27, 28; s. 105, przypisy 2, 15; s. 106, przypisy 21, 24, 25; s. 107, przypis 54; s. 118, przypis 26; s. 135, przypisy 15, 21; s. 136, przypisy 38, 43, 43; s. 137, przypisy 46, 54; s. 156, przypisy 24, 34). Na tym tle wzrusza rzekome odwołanie się autorki do opublikowanego po hiszpańsku w wenezuelskim czasopiśmie naukowym tekstu George’a Kublera, In- dianismo y mestizaje como tradiciones americanas medievales y clásicas (s. 70, przypis 33). Dość odległe to od sztuki gdańskiej. Często jednak pojawiające się w książce Złoty wiek odwołania do literatury przedmiotu zachowują dość wiernie układ i strony oryginału, z którego zostały zaczerpnięte, np. w pracy Grzybkowskiej: – s. 26, przypis 3 – brzmi jak w pracy jak H. Samsonowicza, Historia Gdańska, t. 2, s. 261, przypis 3 (fragment z tekstu głównego również pochodzi od Sam- sonowicza); – s. 26, przypis 4 – ponownie tak jak u H. Samsonowicza, Historia Gdańska, t. 2, s. 261, przypis 4 (wraz z odpowiednim fragmentem tekstu głównego); – s. 26, przypis 5 – dwie pierwsze pozycje jak u H. Samsonowicza, Historia Gdańska, t. 2, s. 261, przypis 5. Gdy Teresa Grzybkowska (s. 19) opisywała wyprawę Johanna Speimanna, uczyniła to za artykułem Haliny Sikorskiej18, przejmując za wymienioną autorką tytuły prac, na podstawie których zbudowany został określony fragment tekstu19. W rozdziale II pracy Grzybkowskiej, którego konstrukcja została oparta na stu- diach Jana Białostockiego, z jednego tylko artykułu tego badacza20 (wzmiankowa- nego na s. 68, przypisy 6 i 7) przeniesiono aż kilkanaście zapisów bibliograficz- nych. Występują one w następujących przypisach: – T. Grzybkowska, s. 68, przypis 2 (J. Białostocki, przypis 1); – T. Grzybkowska, s. 68, przypis 3 (J. Białostocki, przypis 13); – T. Grzybkowska, s. 68, przypis 4 (J. Białostocki, przypis 3); – T. Grzybkowska, s. 68, przypis 5 (J. Białostocki, przypis 44); – T. Grzybkowska, s. 68, przypis 8 (J. Białostocki, przypis 10); – T. Grzybkowska, s. 68–69, przypis 9 (J. Białostocki, przypis 12); – T. Grzybkowska, s. 69, przypis 10 (J. Białostocki, przypis 11); – T. Grzybkowska, s. 69, przypis 12 (J. Białostocki, przypis 28 – ten przypis jest złożeniem fragmentu tekstu z J. Białostockiego, s. 121, oraz odpowiedniego przypisu); – T. Grzybkowska, s. 70, przypis 22 (J. Białostocki, przypis 22 (– praca W. Fried- ländera);

18 H. Sikorska, Jan Speymann, szkic z dziejów mecenatu gdańskiej sztuki XVI i XVIII wieku, „Rocznik Gdański” R. 27, 1968, s. 249–285. 19 Ibidem, s. 258, przypis 27. 20 J. Białostocki, Manieryzm: Triumf i zmierzch pojęcia, w: idem, Sztuka i myśl humanistyczna. Studia..., Warszawa 1966, s. 119–134, przypisy na s. 190–194. REFLEKSJA PO LATACH 251

– T. Grzybkowska, s. 70, przypis 37 (J. Białostocki, przypis 44). Odwołania Teresy Grzybkowskiej (s. 68, przypis 5) do pierwotnych wydań stu- diów Maxa Dvořaka na temat El Greco (Kunstgeschichte als Geistesgeschichte, 1924) zdumiewa, albowiem o ile Jan Białostocki musiał przed półwieczem korzy- stać z oryginalnych wydań, o tyle autorka zajmująca się sztuką nowożytną powinna mieć świadomość tego, że w 1974 r. Lech Kalinowski opublikował w polskim tłu- maczeniu wybór prac austriackiego klasyka, w którym przywołane studium także się znalazło21. Liczba przypisów odsyłających do stron błędnych, do takich, których w danych pracach nie ma, lub do prac, które określonych informacji w ogóle nie zamiesz- czają lub dotyczą innej problematyki, wyklucza domniemanie błędów korekty. Na przykład autorka twierdziła (s. 25 oraz przypis 31, ponownie s. 130), że „Schach- mann, skarbnik miejski Proit i hrabia Egmont mieli w Arsenale, w jego dolnej sali, swe konne posągi okryte autentycznymi zbrojami, z portretowymi głowami wy- konanymi z drewna” i odesłała do relacji z początku XVII w. autorstwa Martona Csombora. W źródle czytamy jedynie: „na dole jest czterech jezdnych, z których jednego obdarował zbroją Maurycy, książę holenderski, dwóch dalszych Bertalan Schachmann, a czwartego ubrał w swe żelaza jakiś porucznik holenderski”22. I dla jasności: Maurycy Orański (1567–1625), książę Nassau, reformator sztuki wo- jennej, oraz hrabia Lamoraal Egmont (1522–1568), to przecież różne postacie. Dalej: Charles Ogier nie porównywał Nowych Ogrodów z przedmieściami Paryża (Grzybkowska, s. 149); do skojarzeń z ojczystymi stronami skłoniło go spotkanie z grupą Francuzów grających w kręgle w jednym z tamtejszych ogrodów. Teresa Grzybkowska (s. 34 nn.) przedstawiła dość karkołomną tezę, że sławne dzieło Hansa Memlinga Sąd Ostateczny miało zostać wykonane na zamówienie gdańsz- czan („to przecież lubeczanie, idąc za przykładem gdańszczan, zamówili u Hansa Memlinga tryptyk”, s. 173) i odwołując się wcześniej (s. 34, 53, przypis 32) do mimochodem rzuconego w 1822 r. stwierdzenia G. F. Waagena23. Nie odnosząc się do niepoważnej argumentacji (autorka powtórzyła ją również w artykule adreso- wanym do czytelników anglojęzycznych), pragnę zaznaczyć, że w pracy Waagena na wskazanej przez autorkę stronie niczego takiego nie znalazłem, przeczytanie stron sąsiednich też nic nie dało. Paul Simson (wbrew twierdzeniu Grzybkowskiej) na s. 191 swej pracy24 nie przypisał autorstwa lady szynkowej oraz chóru śpiewaczego z Dworu Artusa Vre- demanowi de Vries (tę błędną informację podał jako pierwszy Eugeniusz Iwa-

21 Max Dvořak i jego teoria dziejów sztuki, wyb. L. Kalinowski Warszawa 1974, odpowiednio s. 545–563 (El Greco i manieryzm, tłum. A. Porębska). 22 Martona Csombora podróż po Polsce, tłum. J. Ślaski, Warszawa 1961, s. 68–69. 23 G. F. Waagen, Über Hubert und Johann van Eyck, Breslau 1822. 24 P. Simson, Der Artushof in Danzig und seine Brüderschaften, die Banken, Danzig 1900. 252 EDMUND KIZIK noyko25, a Grzybkowska ją tylko powtórzyła, pomijając jednak Iwanoykę i suge- rując w odpowiednim przypisie, że korzystała bezpośrednio z pracy Simsona). Zdarza się, że autorka, podając informacje zawarte w przypisach do prac in- nych autorów, uczyniła to tak niechlujnie, że zniekształciła podstawowe dane (ja- skrawym przykładem: przypis 130, s. 58, gdzie Grzybkowska, przepisując podane przez Adama S. Labudę informacje na temat pracy Kępińskiego i Chmarzyńskiego, zmieniła datę jej wydania i podała s. „237”, która istotnie w przypisie Labudy się znajduje, jednak w odniesieniu do zupełnie innej pracy, autorstwa Krzyżanow- skiego). Wiele przypisów w tekście Grzybkowskiej nie ma w ogóle związku z tekstem, służąc za wypełnienia „erudycyjne”, np.: dotyczące „wiary w magiczną moc ob- razów, która kulminowała w Oskara Wilde’a Portrecie Doriana Graya (1891)” (s. 54, przypis 40). Na s. 25: „wszystkie gdańskie mechanizmy przetrwały długo, bo aż do początku XIX wieku, kiedy najprawdopodobniej w czasie wojen napole- ońskich zostały zagrabione i zniszczone”, co ma rzekomo dokumentować przypis o treści następującej: „W XVI stuleciu uczonych i artystów szczególnie fascyno- wały automaty, różnego rodzaju manekiny. Zob. G. von Schwarzenfeld, Rudolf II. Saturnische Kaiser, München 1961...” (zachowałem błąd w zapisie bibliogra- ficznym – E. K.). Inne przykłady ewidentnego braku związku pomiędzy tekstem głównym a odpowiednim przypisem odnalazłem na s. 21, przypisy 22, 23; s. 23, przypis 27; s. 24, przypis 29, i innych. Autorka przy „zapożyczaniu” fragmentów cudzych prac popełniła liczne błędy rzeczowe, co świadczy zarówno o trudności w zrozumieniu źródeł, z których zo- stały one zaczerpnięte, jak i o nieznajomości tematyki historycznej lub kontekstów, do której się one odnoszą. Przy tworzeniu własnego tekstu poprzez kompilację fragmentów z różnych stron książek autorów obcych, następuje nie tylko zmiana pierwotnej intencji ich autorów, lecz także kontaminacja faktów, które w rzeczy- wistości działy się w różnym czasie lub pozostają bez wzajemnych związków. Prowadzi to do absurdów, może nawet zabawnych, gdyby tylko nie dotyczyło to pracy o charakterze naukowym, z której mają korzystać studenci. Tak jest np. z parafrazą stwierdzenia Henryka Samsonowicza, który wskazując na odkrycia geograficzne przełomu XV i XVI w., podsumował odpowiedni akapit swoich rozważań następująco: „w ciągu 88 lat – a więc w niespełna trzech po- koleń Europejczycy sześciokrotnie poszerzyli swoje wiadomości o otaczającym ich świecie”26. U Grzybkowskiej (s. 17) wyszło z tego następujące sformułowanie: „za niespełna dwa pokolenia zmieniła się świadomość Europejczyków, świat po-

25 E. Iwanoyko, Gdański okres Hansa Vredemana de Vries (studium na temat cyklu malarskie- go z ratusza w Gdańsku, Poznań 1963, s. 20–21. 26 H. Samsonowicz, Miejsce Gdańska w gospodarce europejskiej w XV w., w: Historia Gdań- ska, t. 2, s. 79. REFLEKSJA PO LATACH 253 większył się sześciokrotnie”. Z kolei po skompilowaniu tekstu Edwarda Potkow- skiego27 autorka napisała (s. 51), że w gdańskich kościołach „czytano też traktat jednego z największych wrogów mennonitów Richarda Fitzralpha, arcybiskupa Armagh, zmarłego w 1360 r.”. Potkowskiemu natomiast chodziło o „traktat jed- nego z największych przeciwników mendykantów, Ryszarda FitzRalpha, arcybi- skupa Armagh (zm. 1360)”28. Zatem zamiast mnichów z zakonu kaznodziejsko- żebraczego u Grzybkowskiej pojawili się mennonici, członkowie niderlandzkiej sekty protestanckiej powstałej w połowie XVI w.! Tam, gdzie Grzybkowska (s. 51) napisała o „dziejach Ezopa”, u Potkowskiego29 jest mowa o zbiorze jego bajek, tam gdzie chodziło o teksty „apokaliptyczno-reformatorskie”, autorka recenzo- wanej pracy zmieniła to beztrosko na teksty „apokryficzno-reformatorskie”, dość skutecznie wypaczając sens pierwotnej wypowiedzi. Autorka, opisując rzeźbę z Dworu Artusa (s. 76), stwierdziła: „Rzeźba niechybnie przedstawia króla Ka- zimierza Jagiellończyka [...]. Król Kazimierz – z inspiracji Jagiellonów otoczony kultem, także w Krakowie, przejawiającym się między innymi w baldachimie nad tumbą Władysława Jagiełły, fundacji jego wnuka (1521–1522) i w dekoracjach kaplicy Zygmuntowskiej – był jednocześnie uosobieniem cnót arturiańskich”. Nie bardzo wiadomo, o co chodzi w tej wypowiedzi – autorka zaopatrzyła ją w przypis odwołujący się do artykułu Jerzego Kowalczyka30, w którym jednak (przynajmniej w partii dotyczącej baldachimu nad grobem Władysława Jagiełły) nie odnajdu- jemy ani stwierdzenia, że Kazimierz Jagiellończyk był uosobieniem cnót arturiań- skich, ani żadnych uwag, które wskazywałyby na sugerowany przez Grzybkowską związek pomiędzy rzekomym kultem króla Kazimierza a baldachimem nad grobem Jagiełły. Zasadnicze wątpliwości budzi także ów domniemany kult króla Kazimierza Jagiellończyka, na który wskazała Grzybkowska. Zapewne nastąpiło tu pomieszanie dwóch różnych osób, a więc króla Kazimierza i jego przedwcześ- nie (w 1484 r.) zmarłego syna, noszącego to samo imię. Królewicz Kazimierz wskutek zabiegów m.in. swojego brata Zygmunta Starego został kanonizowany w 1521 r. Trzeba też tutaj dodać, że wbrew temu, co stwierdziła Grzybkowska (s. 76), fundator baldachimu nad grobem Władysława Jagiełły, a więc Zygmunt I Stary, nie był wnukiem, lecz synem Kazimierza Jagiellończyka. Poczynione tu uwagi wskazują na to, jak wiele przekręceń zawierać może jedno tylko zdanie z omawianej książki. Przy takich nadużyciach zupełnie niewinne wy- daje się przepisanie jednego zdania z artykułu Tadeusza Domagały31, nie tylko

27 E. Potkowski, Książka rękopiśmienna, s. 159, 160–161. 28 Ibidem, s. 162. 29 Ibidem, s. 165. 30 J. Kowalczyk, Triumf i sława wojenna „all’antica“ w Polsce w XVI w., w: Renesans. Sztuka i ideologia, s. 293–335. 31 T. Domagała, Wnętrza reprezentacyjnego piętra ratusza Głównego Miasta na podstawie in- wentarza z końca XVII wieku, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 2, 1978, s. 25–45. 254 EDMUND KIZIK bez cudzysłowu, lecz także bez przywołania źródła owego kryptocytatu choćby w przypisie. Do tego zresztą Grzybkowska, próbując zmienić nieco zdanie Doma- gały, zgubiła w absurdalny sposób sens oryginału (Domagała, s. 38: „Wnętrza pól zdobiły głowy aniołów – heraldycznych postaci godła Korony oraz głowy lwów, heraldycznych zwierząt Gdańska”; Grzybkowska, s. 112: „Wnętrza pól zdobiły głowy aniołów, godła Korony, głowy lwów – heraldycznych zwierząt Gdańska”). Wykorzystywanie cudzych sformułowań i ustaleń, przy równoczesnym prze- milczaniu prawdziwego ich autorstwa, jest w książce Grzybkowskiej zjawiskiem często spotykanym. Autorka (s. 133) napisała np. następująco: „Jednym z najcie- kawszych obrazów, tradycyjnie wiązanych z Isaakiem van den Blocke, a którego autorstwo tu podważamy, jest Uczta Baltazara z kościoła św. Jana”. Jest to przy- pisanie sobie ustaleń Eugeniusza Iwanoyki, który w opublikowanym w 1985 r. i znanym Grzybkowskiej tekście32 napisał: „Wiązanie go [obrazu] z »dalszym krę- giem warsztatu Izaaka van dem Blocka«, zaproponowane przez W. Drosta, jest chyba nieporozumieniem” – dalej następuje argumentacja oraz próba odpowied- niego atrybuowania obiektu. Oprócz podniesienia zarzutów dotyczących tego, w jaki sposób książka została napisana, należy także wskazać na ogromną liczbę fatalnych błędów rzeczowych. Część z nich została przywołana już wcześniej, ale wymieńmy jeszcze kilka: na s. 154 autorka napisała o albumie Antona Möllera (1601 r.), zawierającego gdań- skie stroje kobiece: „Już samo zebranie współczesnych strojów wydaje się pomy- słem świeżym, ujmującym naturalnością i spontanicznością reakcji na bogactwo i fantazyjność ubiorów gdańszczanek. Wcześniej nieco stroje polskie szkicował Tomasz Treter. Zbiór akwarel Möllera, bodaj jedyny w swoim rodzaju – może dał początek żurnalom mody, pojawiającym się na szeroka skalę w początkach XIX wieku”. Wyjaśnijmy, że zbiory graficzne z przedstawieniami strojów kobiet i mężczyzn były szeroko kolportowane przez cały XVI w. (autorstwa np. Josta Ammana). Przed Möllerem postacie gdańszczan trafiły już do „Trachtenbuchu” Hansa Weigla z 1577 r., reprodukowanego m.in. w Historii Gdańska33, z której korzystała Teresa Grzybkowska. Autorka w jednym akapicie napisała: „rysunki Möllera”, i zaraz obok „akwarele Möllera”. Wyjaśnijmy, że album z 1601 r. jest zbiorem drzewo- rytów wykonanych na podstawie rysunków. Nie sposób pracy Möllera traktować jako prekursora dziewiętnastowiecznych „żurnalów mody” kobiecej, ilustrowana prasa o modzie wiąże się z rozpowszechnieniem stalorytu, litografii oraz drzewo- rytu sztorcowego we Francji, w Anglii i USA (wystarczy zajrzeć do prac na temat historii prasy). W przypisie dokumentującym swoje „ustalenie” Teresa Grzyb-

32 E. Iwanoyko, Uczta Baltazara – uwagi na temat obrazu w galerii Muzeum Narodowego w Gdańsku, „Gdańskie Studia Muzealne” R. 4, 1985, s. 39. 33 Historia Gdańska, t. 2 (ilustracje przed s. 225). REFLEKSJA PO LATACH 255 kowska (s. 157, przypis 53) stwierdziła, że „drzeworyty wedle Möllera wykonał Aegidius Dickmann”. Jest to oczywisty nonsens, albowiem Dickmann urodził się około 1594 lub 1595 r. i musiałby mieć pięć albo sześć lat w momencie prac na tym rysunkiem. Na potwierdzenie informacji o Treterze Grzybkowska powołała się na odpowiednie strony książki Chrzanowskiego34. Jednak autor ten na wskazanych stronach pisał o całkiem innych zagadnieniach. Teresa Grzybkowska (s. 154), opi- sując wrogość gdańszczan wobec duchownych katolickich, napisała, że „rysunki Möllera (Gdańsk, Gabinet Rycin Muzeum Narodowego, il. 137) szczególnie celnie biją w opilstwo i rozpustę opasłych duchownych. Oto bogata ubrana dama obok wulgarnie wykrzywionego mnicha z sową na ramieniu – tym razem symbolem nie mądrości, lecz rozpusty. Inny rysunek ukazuje pijącego ponad miarę mnicha (il. 138), jeszcze inny – karnawałowe maski”. Sprostujmy: na rysunku nie został przedstawiony mnich, lecz błazen wraz ze swoimi atrybutami: błazeńską czapką oraz błazeńskim berłem; sowa nie stanowi symbolu rozpusty, lecz – jako ptak ciemności – jest średniowiecznym i wczesno- nowożytnym atrybutem głupoty (tutaj błazeńskiej i kobiecej); rysunek nie znajduje się w zbiorach gdańskich, lecz w berlińskich; konia z rzędem temu, kto na rysunku (il. 138) rozpozna „mnicha” – widać jedynie fragment postaci pijącej wino; prze- szkadzająca mu maska karnawałowa została nasunięta na czoło. Teresa Grzyb- kowska w podpisie pod ilustracją 140 podała, że rysunek Möllera Wesoły wie- czór w Ostrowitem powstał około 1600 r. i znajduje się w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Przecież rysunek zaopatrzony został w datę dzienną 8 czerwca 1597 r. (w górnym prawym kącie!) i nie znajduje się w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Datacja znana jest powszechnie w literaturze polskiej, przynajmniej od czasu opublikowania artykułu Władysława Tomkiewicza35. Postacie na obrazie Hansa Kriega z około 1640 r. nie są przedstawione w strojach gdańskich, lecz dworskich, wzorowanych na francuskich. Dywagacje na temat wzorów, jakie miał Hermann Han, malując poczet dobrodziejów klasztoru oliwskiego („nie wiemy, jakie for- malne wzorce miał przed oczyma Han, wykonując ten poczet dla oliwskiego pre- zbiterium” – s. 164), skwitujmy stwierdzeniem, że praca Hana z 1613 r. powtarza układ malowideł naściennych z lat 1583–1587 pierwotnie zdobiących ściany pre- zbiterium (notabene: zachowanych do czasów obecnych). Nonsensem jest pisanie o rzekomym pojawieniu się na Bałtyku w XIII i XIV w. galeonów weneckich i genueńskich (s. 18). U Henryka Samsonowicza odpowiednie zdanie brzmi na- stępująco: „Już od przełomu XIII/XIV wieku na morzach północnych żeglowały galery [wyróżnienie – E. K.] weneckie i genueńskie...”36. Galeony to okręty z XVI

34 T. Chrzanowski, Działalność artystyczna Tomasza Tretera, Warszawa 1984, s. 151–191. 35 W. Tomkiewicz, Realizm w malarstwie gdańskim przełomu XVI i XVII wieku, w: Studia po- morskie, t. 2, red. M. Walicki, s. 129–131, il. 9. 36 H. Samsonowicz, Dynamiczny ośrodek handlowy, w: Historia Gdańska, t. 2, s. 157. 256 EDMUND KIZIK i XVII w., statków zaś włoskich na Bałtyku w średniowieczu nie było, a i w cza- sach nowożytnych stanowiły całkowitą rzadkość, czego dowodzą publikowane statystyki37. Samsonowicz miał na myśli Morze Północne. Przekręcaniu nazwisk, terminów, dat i faktów w recenzowanej książce nie ma końca. Tu tylko ich garść: nie Jakob Kode (s. 14), lecz Jakob Knade; nie Hermann Thorn (s. 23), lecz Hermann Ilhorn; nie Johann Schmidt (s. 90), lecz Jakob Schmidt; nie Hans Müller (s. 133), lecz Jan Muller (Müller za Iwanoyką, Hans to inwencja Grzybkowskiej); panorama Gdańska Adolfa Boya pochodzi nie z 1630, lecz z 1680 r. (podpis pod ilustracją 129); autorka (s. 134) myli genialnego Georgesa de La Tour (1593–1652) z działającym ponad sto lat później portrecistą Maurice’em Quentin de La Tour (1704–1782); nie kamlarnia, lecz kamlaria (kasa miejska) – s. 113; markiz d’Oria podarował Gdańskowi nie 11 000 (s. 24), lecz 1300 wolu- minów; wbrew temu, co twierdzi Grzybkowska na s. 67, Hans Vredeman de Vries namalował dla Gdańska znacznie więcej niż dwa obrazy; w podpisie do ilustracji 100 podano datę „1598”, mimo obecnej na reprodukowanym drzeworycie wy- raźnej daty: MDXLVIIII; nie jest prawdą, że „Gdańsk w XV i XVI wieku liczył od 20 do 70 tysięcy mieszkańców” (s. 18), gdyż miasto to w całym okresie przedro- zbiorowym nie przekroczyło 60 000 mieszkańców (najwięcej w połowie XVII w.); sprawa królewskich kaprów w Gdańsku miała miejsce w 1568, a nie w 1570 r. (s. 21); 27 czeskich panów za bunt przeciwko cesarzowi ścięto nie w 1631, lecz w czerwcu 1621 r., po klęsce pod Białą Górą (tamże). Z całą pewnością nie było również żadnego związku między długością okresu wystawienia głów na widok publiczny w Gdańsku i Pradze (tamże). Trudno jest skomentować całkiem już nie- dorzeczną opinię wyrażoną związku z zatkniętymi na wałach głowami: „Można sądzić, iż był to relikt magicznych obrządków, o których pisał już Herodot. Ścięte głowy wrogów zawieszane wysoko strzegły domu, osady, miasta. Wiadomo, że w Gdańsku zajmowano się magią i astronomią [...]” (tamże). W rzeczywistości było tak, że za rozbój na drodze publicznej karano ówcześnie poprzez ścięcie. Niepogrzebanie zwłok oraz zatknięcie głowy na palu stanowiły powszechnie sto- sowaną wówczas dodatkową karę na ciele zmarłego, równocześnie pozbawiając zarówno straconego, jak i jego rodzinę czci (kara dehonestacyjna). Ponadto głowy 11 kaprów zatknięto na miejscu popełnionej zbrodni, na terenach dawnego Mło- dego Miasta, a nie na wałach albo bramach miasta. Trudno także dociec, skąd zaczerpnęła autorka pomysł, aby łączyć bosonogich hoplitów38 (u Grzybkowskiej: „choplici”) z portretami angielskich arystokratów

37 „Dopiero w 1580 r. do portu gdańskiego zawitał po raz pierwszy włoski statek z Wenecji”; ibidem, s. 159; S. Gierszewski, Statystyka żeglugi Gdańska w latach 1670–1815, Warszawa 1963, passim. 38 Hoplici wbrew temu, co przekazuje współczesna ikonografia, zwykle nie walczyli boso, lecz w sandałach. Twierdzenie Grzybkowskiej o tym, że „w ten sposób wojownik nie tracił kon- taktu z ziemią – dawczynią siły”, jest chyba jakimś pokrętnym refleksem mitów greckich. REFLEKSJA PO LATACH 257 z XVI w. (s. 76), a to wszystko w związku z rozważaniami o rzeźbiarskim przed- stawieniu króla Kazimierza Jagiellończyka. Nie wiadomo zresztą, o jakie portrety autorce chodziło, gdyż swych rozważań nie zaopatrzyła w odpowiednie przypisy. Można jedynie przypuszczać, że miała na myśli sławny (ale przecież dość wyjąt- kowy) portret kapitana Thomasa Lee (1594) ze zbiorów londyńskiej Tate Gallery39, nawiązujący do ubiorów irlandzkich powstańców z czasów rewolty Fitzmaurice Fitzgeralda i wojny dziewięcioletniej (1593–1602). Tego rodzaju pomyłek, prze- kłamań, nonsensów jest w omawianej książce bez porównania więcej, nie sposób ich jednak wyliczyć nawet w bardzo obszernej recenzji. Przecież nieuzasadnione są uogólnienia w rodzaju: „wspaniałe złocone, rzeź- bione i malowane kamienice [gdańskie – E. K.] nie miały sobie równych w całej Europie Północnej. Nawet Augsburg nie stanowił dla Gdańska konkurencji, je- dynie Antwerpia miała podobny rozmach” (s. 173). I tu nie chodzi o umiejsco- wienie geograficzne Augsburga. Wynurzenia autorki na temat polityki burmistrza Schachmanna, wykorzystywania w tym celu magii, dowodzą braku świadomości, jakie mechanizmy wpływały na kształtowanie się władzy w Gdańsku na przełomie XVI i XVII w. (s. 97–100, 131). Z kolei o wartości takich stwierdzeń, jak to, że twórczość Antona Möllera „zrodziła się z zafascynowania malarstwem włoskiego, zwłaszcza florenckiego Trecenta” (s. 67), albo że „cztery maniery-postawy ujmują specyficzny sposób życia, tworzenia, odbioru sztuki obowiązującej w Gdańsku. Więc były to postawy: dworsko-wirtuozowska, haarlemska, florencko-fla- mandzka, spirytualistyczno-retrospekcyjna” (s. 171), powinni się wypowiedzieć samodzielnie historycy sztuki. Recenzowana tu książka dała Teresie Grzybkowskiej przepustkę do samo- dzielnej kariery naukowej, prawo do kształcenia młodszej kadry naukowej i od lat widnieje w zestawach lektur zalecanych studentom historii sztuki. I to jest chyba najbardziej niepokojące, ponieważ studenci najczęściej nie dysponują odpowied- nimi instrumentami, które umożliwiłyby weryfikację treści owej książki. Zresztą, dlaczego mieliby wątpić w jej zawartość, jeśli kompetentni badacze również bez- refleksyjnie przyjęli za dobrą monetę jej zawartość? Nieliczne krytyczne wypo- wiedzi40, w których wyrażano zaniepokojenie kontrowersyjnym poziomem innych publikacji badaczki, na niewiele się zdały. Nie jest moim zadaniem roztrząsanie,

39 Por.: Dynasties. Painting in Tudor and Jacobean England 1530–1630, wyd. K. Hearn, [Lon- don] 1995, s. 176. 40 J. Gadomski, A. Różycka-Bryzek, Uwagi na marginesie artykułu Teresy Grzybkowskiej „Ikona matki Boskiej Częstochowskiej. Od Andegawenów do Jagiellonów”, „Folia Histo- riae Artium” R. 26, 1990, s. 133–136; E. Śnieżyńska-Stolot, Na marginesie artykułu Tere- sy Grzybkowskiej, Ikona Matki Boskiej Częstochowskiej, w: Podług nieba z zwyczaju pol- skiego. Studia z historii architektury, sztuki i kultury ofiarowane Adamowi Miłobędzkiemu. Warszawa 1988, s. 203–212, „Biuletyn Historii Sztuki” R. 52, 1990, t. 1–2, s. 185–190; A. Ryś, Problemy z antykiem w Sali Czerwonej Ratusza Głównego Miasta, „Rocznik Gdański” 258 EDMUND KIZIK dlaczego po raz kolejny nie zadziałał prewencyjny charakter krytyki naukowej. Najchętniej odrzuciłbym domniemanie środowiskowego cynizmu i oportunizmu. Dlatego może, oprócz generalnie niskiego poziomu dyskusji naukowej w Polsce, należy to przypisać przede wszystkim grzechowi zaniechania lub przemilczenia, a także naiwnej wierze, że nie ma sensu opisywać prac słabych, bo rzekomo „koń jaki jest każdy widzi”. Niestety, nie wszyscy znają się „na koniach”, a myślenie, że czas zweryfikuje dany dorobek naukowy, jest fatalne w skutkach, powielane bo- wiem błędy stają się samodzielnym, trudnym do wyrugowania bytem naukowym.

R. 76, 2006, s. 35–61 (W związku z pracą: T. Grzybkowska, Między sztuką a polityką. Sala Czerwona Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku, Warszawa 2003). CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

Kazimierz Maliszewski Toruń

UWAGI I REFLEKSJE NA MARGINESIE LEKTURY NAJNOWSZEJ SYNTEZY DZIEJÓW KULTURY POLSKIEJ

Niech mi wolno będzie rozpocząć niniejsze rozważania słowami nieżyjącego już wielkiego Polaka, papieża Jana Pawła II, które wypowiedział w 1980 r. w sie- dzibie UNESCO w Paryżu: Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, któ- rego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć, a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych środków fizycznej potęgi jak tylko własna kultura, która się okazała potęgą większą od tamtych potęg1. Ukazanie się w 2008 r. książki prof. dr hab. Marii Boguckiej (związanej przez ponad 50 lat z Instytutem Historii Polskiej Akademii Nauk, wykładającej obecnie na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku) stało się ważnym wydarzeniem w dziedzinie współczesnej polskiej humanistyki2. Wybitna badaczka, autorka ponad 1200 publikacji naukowych wydanych w Polsce i zagra- nicą (w tym 40 książek), podjęła się niezwykle trudnego zadania – mianowicie syntetycznego przedstawienia narodzin i naszkicowania elementów ewolucji kultury polskiej aż do 1989 r. Podstawą tego dzieła jest wcześniejsza synteza tej autorki, Dzieje kultury polskiej do 1918 roku (Wrocław 1987, wyd. 2 1991). Naj- nowsze wydanie książki Kultura. Naród. Trwanie zostało znacznie rozszerzone i uzupełnione współczesnymi ustaleniami historiograficznymi. W ten sposób po- wstała prawdziwa panorama dziejów polskiej kultury, ujęta w szerokiej perspek- tywie i z dużym rozmachem.

1 Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków 2005, s. 89–90. 2 M. Bogucka, Kultura. Naród. Trwanie. Dzieje kultury polskiej od zarania do 1989 roku, wyd. 2 rozszerzone i uzupełnione, Wydawnictwo TRIO, Warszawa 2008, ss. 750. 260 KAZIMIERZ MALISZEWSKI

Należy przy tym zauważyć, że Maria Bogucka pojmuje kulturę bardzo sze- roko, stanowi ona dla niej trzon integralnej historii społeczeństwa (a właściwie narodu) polskiego, jego dziejów, ale także trwania w bardzo wielu dziedzinach historii kultury, życia codziennego, materialnego i świadomości społecznej (men- talności jednostkowej i zbiorowej), tak mocno akcentowanych we współczesnej nauce historycznej głównie przez francuskich badaczy z kręgu szkoły „Annales” (z Fernandem Braudelem na czele), co znalazło odzwierciedlenie w omawianej książce3. Zwrócić też trzeba uwagę na niezwykłą erudycję i oczytanie Marii Bo- guckiej w literaturze polskiej i obcojęzycznej. Napisana przez nią synteza wyrasta z bogatego doświadczenia badawczego autorki, z różnorodnych studiów analitycz- nych i opracowań źródłowych, opartych z reguły na obfitej literaturze, co stanowi doskonały background do przedstawienia różnych wątków z zakresu dziejów pol- skiej kultury na tle europejskim4. Dzieło Marii Boguckiej dowodzi, że także nowo- cześnie pojęta historia kultury ma, tak jak i inne nauki humanistyczne, charakter wiedzy progresywnej, narastającej wraz z latami pracy badacza. Konstrukcja pracy jest przejrzysta. Całe kompendium (liczące 750 stron) składa się – oprócz wstępu, zakończenia, przypisów i selektywnej bibliografii – z 27 (nienumerowanych) rozdziałów. Warto w tym miejscu wymienić kolejno ich tytuły: „Czasy najdawniejsze”, „Początki państwa Piastów”, „Między Za- chodem a Wschodem – narodziny tożsamości kulturowej”, „Monarchia stanów”, „Nowa dynastia – nowe struktury społeczne i polityczne”, „Jesień średniowiecza”, „Szlachta i jej państwo”, „Odrodzenie nad Wisłą”, „Renesansowi twórcy i me- cenasi”, „W kręgu sarmackich mitów”, „Barok – epoka przeciwieństw”, „Od Polski Sasów od nowej epoki”, „Początki nowoczesnego narodu”, „Porozbio- rowe dylematy”, „Nowoczesność a sprawa polska”, „Społeczeństwo XIX wieku”, „Naród po styczniowej klęsce”, „Epoka Siłaczek i Judymów”, „»Powstała z na- szej krwi«”, „Dwadzieścia lat wolności”, „W obliczu zagłady”, „W cieniu Sta- lina (1944–1953)”, „Lata odwilży i październikowego przełomu (1953–1958)”, „W stałym konflikcie (1959–1989)”, „Kościół a kultura w PRL”, „Ucieczka ku wolności. Twórczość lat 1959–1989”, „PRL na co dzień”. Przy tak szerokim zakresie chronologicznym i tematycznym pracy, w ramach której autorka próbowała ująć wiele długotrwałych zjawisk i procesów, dziesiątki faktów i wydarzeń oraz sylwetek ludzi w ich działaniu i twórczości, nie można było uniknąć pewnej powierzchowności i skrótowości w przedstawieniu niektó- rych spraw i zagadnień. Taki jest zresztą los każdej syntezy.

3 Por.: F. Braudel, Historia i trwanie, tłum. B. Geremek, Warszawa 1971; B. Geremek, Histo- ryk długiego trwania, „Więź” R. 29, 1986, nr 11–12, s. 73–82. 4 Zob.: M. Bogucka, Człowiek i świat. Studia z dziejów kultury i mentalności X–XVIII w., Warszawa 2008. UWAGI I REFLEKSJE 261

Niełatwo też w obrębie dziejów kultury, składających się z długofalowych pro- cesów i łańcuchów wydarzeń, które zazębiając się wzajemnie, tworzą zjawiska wę- drujące nieraz przez dziesiątki lat i stulecia, ustalić precyzyjne cezury dla poszcze- gólnych epok. W związku z tym przyjęto w książce jako zasadnicze dla trwa nia narodu bardzo ważne daty z zakresu historii politycznej Polski: lata 1795, 1918, 1939, 1945 i 1989. Generalnie, w rozwoju kultury polskiej w ciągu ponad 1000 lat autorka zarysowała kilka etapów: 1. Od czasów najdawniejszych do „Jesieni średniowiecza” (do XV w. włącznie) – udział wszystkich warstw społecznych w tworzeniu kultury. 2. Okres XVI–XVIII w., epoka zdominowana przez kulturę sarmacką. 3. XIX w. (do 1918) – okres rozbiorów, niezwykle ważna rola kultury ogólnona- rodowej w kraju i na emigracji. 4. XX w.: od 1939 r. – wielka i tragiczna próba II wojny światowej, a od 1945 r. zniewolenie duchowe Polaków przez reżim komunistyczny; obrona tożsamości narodowej poprzez kulturę. W pełni można zgodzić się z autorką, że szczególną rolę w dziejach polskiej kultury odegrały dwie grupy społeczne: szlachta i inteligencja. To właśnie szlachta w XVI–XVIII w. stworzyła bogatą, oryginalną i barwną kulturę sarmacką, która dominowała w całym społeczeństwie przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Do nie- których zagadnień dotyczących tej kultury nawiążemy w dalszym toku naszych rozważań. Tutaj jednak trzeba zauważyć, że to głównie ze szlachty wywodziła się inteligencja w XIX i XX w., która przejęła od niej kulturotwórczą rolę oraz misję przewodzenia narodowi i społeczeństwu w okresie niewoli5. Całe bogactwo i różnorodność polskiej kultury w ciągu ponad 1000 lat jej dziejów Maria Bogucka starała się przedstawić w sposób możliwie bezstronny i obiektywny, unikając ostrych i apodyktycznych sądów, próbując raczej zrozu- mieć zjawiska i wydarzenia, a także motywy ludzkich działań, niż ferować łatwe wyroki. Wykazała się przy tym umiejętnością ukazania tła socjoekonomicznego i politycznego w powiązaniu z działalnością kulturalną różnych grup społecznych i twórczością określonych, żywych ludzi. Po tych ogólnych uwagach wstępnych chciałbym teraz poruszyć kilka wątków i zagadnień wybranych z całej tak przecież szerokiej i bogatej w treści syntezy, które wydają mi się dyskusyjne. Niewątpliwie wciąż otwartym problemem do dyskusji wśród badaczy różnych dziedzin polskiej humanistyki pozostaje sarmatyzm. Ocena jego roli w historii

5 Już po wydaniu omawianego tu dzieła M. Boguckiej ukazała się niezwykle ważna publika- cja, Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red. J. Jedlicki, t. 1: M. Janowski, Narodziny inteligencji 1750–1831; t. 2: J. Jedlicki, Błędne koło 1832–1864; t. 3: M. Micińska, Inteli- gencja na rozdrożach 1864–1918, Warszawa 2008. Ta swoista „trylogia” wywołała ożywio- ną debatę o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości polskiej inteligencji; por. min. teksty zamieszczone w „Przeglądzie Politycznym” 2009, nr 96, s. 62–94. 262 KAZIMIERZ MALISZEWSKI kultury polskiej nie należy do łatwych problemów. Trzeba jej dokonać w sposób historyczny, uwzględniając kontekst ogólnoeuropejski i wewnętrzne przemiany, aby uniknąć przesadnych apologii lub potępień. We współczesnych badaniach od- biegliśmy już od negatywnego traktowania kultury polskiej okresu sarmackiego Baroku, od apriorycznego uznawania go za stojący dużo niżej od poprzedniego, nazywanego Odrodzeniem, czy też późniejszego Oświecenia. Ten utrwalony przez wiele pokoleń, a także w edukacji szkolnej stereotypowy obraz ma swe źródła już w polemice oświeceniowej ze schyłkiem sarmackiego baroku, przeciwstawiając ją zbyt ostro i jednostronnie czasom poprzedzającym. Zdawałoby się, że problem sarmatyzmu jest tak mocno oklepany i zbanalizo- wany, że już nic nowego nie da się o nim powiedzieć. Wydaje mi się wprost prze- ciwnie, że to właśnie dziś, u progu XXI stulecia, w wolnej Polsce, należy dokonać reinterpretacji tego zjawiska kulturowego, ze współczesnego punktu widzenia6. Zagadnienie to wymaga badań interdyscyplinarnych, które zresztą już w pewnych zakresach są prowadzone, nie tylko przez historyków kultury, lecz także przez badaczy historii literatury i sztuki, socjologów i antropologów kultury7. Wydaje się, że Maria Bogucka w dość jednolity i nieco uogólniony sposób zarysowała obraz kultury sarmackiej. W istocie rzeczy, nawet na podstawie zarówno starszej, jak i najnowszej literatury przedmiotu, możemy mówić o różnorodnych obliczach i kształtach, a nawet paradoksach polskiego sarmatyzmu i baroku. Kultura sar- macka była wtopiona w szeroko pojętą kulturę europejskiego baroku. Siedem- nastowieczni Sarmaci doceniali wartość własnej kultury, byli z niej dumni, ale przecież nie odcinali się od poczucia wspólnoty europejskiej, co więcej – mieli świadomość jej współtworzenia8. W niezwykle bujnie rozwijającej się sztuce ba- rokowej mamy do czynienia nie tylko z ogromnym dorobkiem ilościowym, odcis- kającym silne piętno, do dziś widoczne w krajobrazie miast i wsi na całym tery- torium Rzeczypospolitej, lecz także z osiągnięciami na wielką, europejską skalę. Takim osiągnięciem jest np. zabudowa Warszawy w czasach Jana III Sobieskiego, gdzie bliska współpraca grupy tzw. oświeconych Sarmatów, z królem, magnatem nieprzeciętnego umysłu i kultury Stanisławem Herakliuszem Lubomirskim oraz wybitnymi artystami ściąganymi z kraju i zagranicy na czele – przyniosła rezul- taty szczególnie znaczące. Po doświadczenia i osiągnięcia warszawskie, blisko związane ze sztuką Rzymu i Paryża, sięgały później Berlin, Petersburg, Wiedeń

6 Zob.. m.in. zbiór esejów i wykładów na temat: „Sarmatyzm i nowoczesność”, „Przegląd Polityczny” 2008, nr 87, s. 53–121. 7 O sarmatyzmie z punktu widzenia antropologa kultury pisał P. Kowalski, „Theatrum świata wszystkiego i poćciwy gospodarz”. O wizji świata pewnego siedemnastowiecznego pisarza ziemiańskiego, Kraków 2000. 8 Zob.: K. Maliszewski, Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej. Studia z dziejów kształtowania się form i treści społecznego przekazu w Rzeczypospolitej szlacheckiej, Toruń 2001; idem, W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006. UWAGI I REFLEKSJE 263 i Drezno. Analizowane w dawniejszych badaniach przeciwstawne postawy wystę- pujące w polskiej kulturze i mentalności zbiorowej, takie jak swojskość i cudzo- ziemszczyzna, swoistość i uniwersalizm, zaściankowość i europejskość, wreszcie zaś – ksenofobia i ksenofilia, wymagają dziś ściślejszych ustaleń badawczych i nowych interpretacji. Tak czy inaczej trzeba wciąż podejmować nowe badania nad sarmatyzmem, traktowanym jako staropolska formacja kulturowa o specyficz- nych, oryginalnych cechach na tle kultury europejskiej w XVI–XVIII w. i mieć głęboką świadomość faktu, że odcisnęła ona trwałe piętno na kulturze i mental- ności Polaków w XIX, XX i na początku XXI w. Opisując dzieje kultury polskiej jako zjawiska narodowego lub stanowego (kul- tura szlachecka, mieszczańska i chłopska), autorka nieco mniej uwagi poświęciła bardzo ważnemu, moim zdaniem, religijnemu (głównie katolickiemu) aspektowi tej kultury. Jak dowiodły badania Karola Górskiego i historyków chrześcijaństwa w Polsce i w Europie, działających na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z Je- rzym Kłoczowskim na czele, katolicyzm nierozłącznie związał się z polskością od 966 r.9 Stał się on niezwykle ważnym składnikiem kultury polskiej, nierozerwalnie związanym z jej dziejami i tożsamością narodową (także jako istotny element pol- skiego charakteru narodowego). Szczególnie kultura sarmacka była przeniknięta perspektywą religijną. W istocie też wiara katolicka odgrywała rolę światopoglądu, próbując udzielić ówczesnemu człowiekowi podstawowych odpowiedzi na nurtujące go pytania o charakterze eg- zystencjalnym i eschatologicznym, dotyczące celu i sensu ludzkiego życia, jego miejsca w otaczającym go środowisku społecznym i przyrodniczym oraz – szerzej rozpatrując – w świecie i we wszechświecie. Można też ogólnie stwierdzić, że ideologię i umysłowość sarmacką zabarwiał wyraźnie religijny sposób widzenia świata i tego wszystkiego, co się na nim działo. W czasach Rzeczypospolitej szla- checkiej nie myślało się publicznie i nie mówiło, jak też nie pojmowało życia bez Boga i Jego w nim uczestnictwa. Doktryna religijna stanowiła podstawę sposobu artykulacji świata. Katolicyzm niezwykle głęboko wniknął w życie i mentalność społeczeństwa staropolskiego, przybierając oryginalne „sarmackie” cechy w za- kresie obrzędowości i praktyk religijnych, tworząc w sumie swoisty fenomen pol- skiej religijności, określający sposób widzenia rzeczy doczesnych i wiecznych. W ciągu XVII–XVIII w. dokonała się ścisła konsolidacja sarmacko-katolickiego obyczaju oraz opinii i postaw zbiorowych. W tym okresie nastąpiła daleko po-

9 K. Górski, Od religijności do mistyki. Zarys życia wewnętrznego w Polsce. Część pierwsza, 966–1795, Lublin 1962; idem, Studia i materiały z dziejów duchowości, Warszawa 1980; idem, Zarys dziejów duchowości w Polsce, Kraków 1986; idem, Zarys dziejów katolicyzmu w Polsce, Toruń 2008; J. Kłoczowski, L. Müllerowa, J. Skarbek, Zarys dziejów Kościoła katolickiego w Polsce, Kraków 1986; Chrześcijaństwo w Polsce. Zarys przemian 966–1979, red. J. Kłoczowski, Lublin 1992; J. Kłoczowski, Dzieje chrześcijaństwa polskiego, Warsza- wa 2000. 264 KAZIMIERZ MALISZEWSKI sunięta „polonizacja” potrydenckiego katolicyzmu. Rzeczpospolita szlachecka opierała się na wartościach chrześcijańskich, była nimi głęboko przesiąknięta we wszystkich dziedzinach życia. Kościół i państwo były ściśle związane ze sobą, wiara określała horyzont myślowy i podporządkowywano jej wszystkie ludzkie poczynania. Niejednokrotnie, w czasach PRL, podkreślano zacofanie ideologiczne Kościoła katolickiego w Polsce w okresie tzw. kontrreformacji, głównie w XVII i w pierw- szej połowie XVIII w., oraz jego jakoby negatywny wpływ na zachowania i po- stawy szlachty (m.in. jej ksenofobię). W rzeczywistości przecież było inaczej – to właśnie Kościół ten nie tylko przez samą wiarę, lecz także poprzez silne struk- tury organizacyjne w sytuacji, gdy władza monarsza (centralna) stopniowo słabła, stawał się istotnym czynnikiem modernizacyjnym w państwie. Szczególną rolę w tym zakresie odegrały kolegia jezuickie, które odcisnęły tak silne piętno na mentalności edukowanej młodzieży szlacheckiej. Wydaje mi się, że ten moderni- zacyjny aspekt działalności jezuitów oraz ich wpływ na rozwój oświaty i kultury polskiej nie został ukazany w sposób bardziej wyrazisty w omawianej syntezie. Z kolei, charakteryzując polski katolicyzm ludowy u schyłku XIX w., Maria Bogucka stwierdziła, że zachował on „charakter wiary naiwnej, bardziej emo- cjonalnej niż refleksyjnej. Była to religijność sensualistyczna, przesiąknięta ma- gicznym podłożem” (s. 370). Myślę, że nie można zbyt powierzchownie i ste- reotypowo oceniać religijności tzw. prostych ludzi żyjących w dawnych czasach. Zgadzam się z opinią Jana Andrzeja Kłoczowskiego, który zauważył: Jestem głęboko przekonany, że istnieje trudna do przekroczenia granica pomiędzy autentyczną głębią doświadczeń religijnych Polaków a zdecydowanie nieade- kwatnym w stosunku do tej głębi sposobem jej wyrażania: głębiej przeżywamy niż potrafimy to wyrazić. Ale myśl czy doświadczenie niewyrażone jest kruche i zwiewne, nie ostoi się próbie czasu. Pisał Miłosz: Wiedzieć i nie mówić: Tak się zapomina. Co jest wymówione, wzmacnia się, Co nie jest wymówione, zmierza do nieistnienia10. W sposób bardzo wyraźny polska kultura katolicka w Rzeczypospolitej szla- checkiej odcisnęła piętno na artystycznych dziełach z zakresu literatury, nauki i sztuki. Myśl sarmacka, filozoficzna i teologiczna, najpełniej wyraziła się w lite- raturze staropolskiej okresu renesansu i baroku, która w dużym stopniu przenik- nięta była głęboką religijnością, wyrażającą radość istnienia, ciepło, życzliwość i otwartość wobec świata.

10 Por.: J. A. Kłoczowski, Paul Tillich – teolog „troski ostatecznej”, przedmowa do: P. Tillich, Dynamika wiary, przeł. A. Szostkiewicz, Poznań 1987, s. 7. UWAGI I REFLEKSJE 265

W omawianym dziele nie został poruszony problem tzw. Oświecenia katolic- kiego w Polsce w XVIII w. W świetle najnowszych badań nad tym zagadnieniem trzeba zrewidować sądy na temat postaw i poglądów polskich „oświeconych” w kwestii religii i Kościoła. Charakterystyczne zjawisko stanowi tu znaczna po- pularność masonerii w Polsce (o której Maria Bogucka w ogóle nie wspomniała) w czasach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego (sam król także wstąpił do tej organizacji), mimo że znane już były wymierzone w nią papieskie potę- pienia. Jak pisał Jerzy Kłoczowski: Główną rolę w lożach, nęcących swą tajemniczą obrzędowością i symboliką, od- grywali magnaci i stale przebywający w Polsce cudzoziemcy, nigdy nie brakowało księży, od lat osiemdziesiątych pojawiało się coraz więcej polityków szlacheckich. Duża część najwybitniejszych polityków obozu reform Sejmu Czteroletniego nale- żała do masonerii. Ogólnie biorąc, nie było wolnomularstwo ustosunkowane agre- sywnie do Kościoła w Polsce i nie było też silnie atakowane, mimo pojawiających się pamfletów i raczej pojedynczych ataków11. Wydaje się, że nie zawsze dość jednoznaczne – jak to wynika z omawianej książki – były zachowania i mentalność polskich elit politycznych i intelektual- nych w okresie rozbiorów. Oprócz inteligencji laickiej występowały liczne grupy inteligencji katolickiej, związanej silnie z Kościołem. Szczególnie w okresie pozytywizmu, oprócz wielkiego zaangażowania elit w rozwój kultury i oświaty w jak najszerszych kręgach społecznych, zgodne z hasłami „pracy organicznej” i „pracy u podstaw”, zdarzało się, że odwracały się one od Kościoła katolickiego. W epoce tej bowiem ukształtowało się myślenie scjentystyczne i pozytywistyczne, które widziało nadzieję dla ludzkości (w tym także i dla społeczeństwa polskiego) w rozwoju nauki. Zrodziło się przekonanie, że w nauce można znaleźć rozwią- zanie wszelkich ludzkich problemów. Jednak mimo to jeszcze przed wybuchem I wojny światowej w 1914 r. życie religijne wielu przedstawicieli inteligencji polskiej pogłębiło się i wzbogaciło. I tak np. Stefan Żeromski uległ sugestii po- tężnej osobowości brata Alberta (Adama Chmielowskiego). Władysław Reymont i Henryk Sienkiewicz byli z przekonania katolikami. Głośne stało się nawrócenie

11 J. Kłoczowski, Dzieje chrześcijaństwa, s. 206. Por.: L. Hass, Sekta farmazonii warszawskiej. Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721–1821), Warszawa 1980; L. Chajn, Wolnomularstwo w II Rzeczypospolitej, Warszawa 1975 – uwzględnia też w syntetycznym zarysie okres wcześniejszy. Szerokie badania nad masonerią w kontekście europejskim pro- wadził toruński historyk Jerzy Wojtowicz (1924–1996). Spośród wielu jego publikacji na ten temat, ogłaszanych w Polsce i zagranicą, warto wymienić artykuł: O badaniu ideologii wolnomularskiej. Postulaty – Uwagi – Próby, „Przegląd Humanistyczny” R. 26, 1982, nr 10 (205), s. 1–16; oraz syntetyczny zarys: Masoneria – wielka niewiadoma? Studium z dziejów tzw. tajnych towarzystw w Europie nowożytnej (XVIII–XX w.), Toruń 1992. Zob. też: T. Ce- gielski, „Ordo ex chao”. Wolnomularstwo i światopoglądowe kryzysy XVII i XVIII wieku, Warszawa 1994. 266 KAZIMIERZ MALISZEWSKI

Stanisława Brzozowskiego, krytyka i działacza socjalistycznego. W poezji nurt re- ligijny reprezentował Jan Kasprowicz, wadzący się z Bogiem. W malarstwie Jacek Malczewski ewoluował ku malarstwu religijnemu. Nie znalazłem w dziele Marii Boguckiej szerszej informacji o ważnych formach organizacyjnych inteligencji katolickiej, powstałych w czasach Drugiej Rzeczypo- spolitej, takich jak organizacja akademicka „Odrodzenie”, związana z utworzonym przez Idziego Radziszewskiego w 1918 r. Katolickim Uniwersytetem Lubelskim na wzór belgijskiego Louvain. Wybitnymi założycielami tego ruchu byli m.in. dominikanin ojciec Jacek Woroniecki i ksiądz Władysław Korniłowicz. Z osobą tego ostatnio wymienionego i matki Elżbiety Czackiej ze zgromadzenia zakonnego sióstr franciszkanek Służebnic Krzyża (powstałego w 1917) wiąże się ich wspólne i trwałe dzieło. Mianowicie utworzyli oni w Laskach pod Warszawą nowocześnie pojęty zakład dla ludzi ociemniałych, otwarty zarazem szeroko dla wszystkich szukających Boga, bez cienia najmniejszej dyskryminacji jakiegokolwiek rodzaju. Wokół Korniłowicza i Lasek skupiła się grupa osób wybitnie inteligentnych, cieka- wych, bardzo otwartych na świat i ludzi innych przekonań. Związek z „Odrodze- niem” wpłynął na ukształtowanie się religijności i osobowości takich m.in. wybit- nych postaci jak przyszły ksiądz prymas Stefan Wyszyński oraz prof. prof. Stefan Świeżawski i Karol Górski12. Z „Odrodzenia” wywodzi się środowisko elit kato- lickich skupionych w okresie PRL wokół „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”. Lektura książki Marii Boguckiej pozwala nam współcześnie uzmysłowić sobie, jak bogate było dziedzictwo kulturowe dawnej Rzeczypospolitej. Nie przypad- kiem też wrogie państwa ościenne w szczególny sposób starały się niszczyć polską substancję kulturową: kościoły, pałace, dzieła sztuki, księgozbiory itd. Tych barba- rzyńskich grabieży dokonywali kolejno Szwedzi (w XVII i na początku XVIII w.), Rosjanie (XVII–XVIII w.) i wreszcie Niemcy (XIX–XX w.). Na przykład Rosjanie niszczyli, szczególnie na kresach Rzeczypospolitej, wszystko to, co było polskie, szlacheckie („pańskie”): dworki, barokowe kościoły, archiwalia, książki13. Do dziś w wielu muzeach, bibliotekach i archiwach szwedzkich, niemieckich i rosyjskich wciąż znajdują się liczne „polonika”. Podobnie też zaborcy po wymazaniu Polski z mapy Europy w 1795 r. starali się niszczyć szkolnictwo polskie, w szczególności nieliczne uczelnie wyższe, które kształciły inteligencję polską. W okresie II wojny światowej zarówno Niemcy, jak i Rosjanie starali się doprowadzić do całkowitej eksterminacji elit kierowniczych i intelektualnych społeczeństwa polskiego. Na ogół problematyka ta została ob- szernie przedstawiona w omawianej książce. O tym, jak głęboko zakorzeniony był

12 Por.: S. Świeżawski, Wielki przełom 1907–1945, Lublin 1989, s. 273–276 i passim; Z. H. No- wak, Karol Górski – koleje życia, w: Karol Górski – człowiek i uczony, red. Z. H. Nowak, Toruń 1999, s. 9–10, oraz ibidem, J. Kłoczowski, Karol Górski – historyk polskiego chrze- ścijaństwa, s. 64–66. 13 Por. wspomnienia autorki: M. Bogucka, Ludzie z Kresów, Warszawa 2009. UWAGI I REFLEKSJE 267 etos polskiego uczonego humanisty, profesora uniwersytetu i jak łatwo mógł on być unicestwiony albo upokorzony przez wroga, świadczy wspomnienie Włady- sława Tatarkiewicza, związane z jego losami i opracowywanej przez niego książki O szczęściu: Podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 r. zdołałem zabrać rękopis z podpalonego domu. W drodze do pruszkowskiego obozu odebrał mi go oficer nie- miecki, zrewidowawszy walizkę, „Praca naukowa? To już niepotrzebne – krzyczał – nie ma już polskiej kultury”. Es gibt keine polnische Kultur mehr. I rzucił rękopis do rynsztoka. Zaryzykowałem i podniosłem – w ten sposób praca się uratowała. Natomiast zbierane do niej przez dziesiątki lat materiały spłonęły wraz z domem warszawskim14. Szczególną wartość badawczą stanowi pięć zupełnie nowych rozdziałów w dziele Marii Boguckiej, dodanych do poprzedniego wydania, a obejmujących lata 1918–1989. W sposób całościowy i integralny została przedstawiona historia kultury polskiej w okresie PRL. Autorka ukazała „blaski i cienie” tej złożonej i trudnej epoki, starając się zachować obiektywizm, unikając uproszczeń i ideolo- gicznego zacięcia, jakie spotykamy często w pracach wielu współczesnych histo- ryków, którzy m.in. z racji daty urodzenia nie znali ówczesnej rzeczywistości, jej złożonych elementów, a także sprzecznych, często zupełnie niezrozumiałych dziś postaw i działalności ludzi żyjących w tamtych czasach. Wiadomości o dziejach kultury polskiej w okresie PRL Maria Bogucka czerpała nie tylko z wielu naj- nowszych opracowań (tu znowu można dostrzec jej znakomitą orientację w tej literaturze), lecz także – wolno przypuszczać – z własnych wspomnień, obserwacji i doświadczeń osoby mieszkającej przecież w stolicy kraju i głęboko wrośniętej w krąg warszawskiej elity intelektualnej, w środowisko historyczne PAN i Uni- wersytetu Warszawskiego. W bardzo interesujący sposób został ukazany w pracy obraz życia i działal- ności inteligencji twórczej: pisarzy, uczonych, profesorów i artystów, którzy w róż- noraki sposób, mimo różnorodnych przeszkód politycznych i szykan ze strony komunistycznej władzy, starali się rozwijać polską naukę i kulturę. W ramach szczegółowej charakterystyki poszczególnych środowisk twórczych – naukowych i artystycznych – na kartach dzieła Marii Boguckiej występuje wielu konkretnych ludzi, wymienionych z imienia i nazwiska, i to zarówno już zmarłych, jak i wciąż jeszcze żyjących. Warto też podkreślić, że autorka obszernie scharakteryzowała i dowartościo- wała osiągnięcia badawcze uczonych z różnych dziedzin wiedzy, w tym także przedstawicieli nauk humanistycznych. Wysoko oceniła również dokonania ba- dawcze polskich historyków działających w okresie PRL, współcześnie nie za-

14 W. Tatarkiewicz, O szczęściu, wyd. 5, Warszawa 1962, Przedmowa do pierwszego i drugie- go wydania, s. 10–11. 268 KAZIMIERZ MALISZEWSKI wsze doceniane, a czasami nawet dezawuowane przez niektórych przedstawicieli młodego pokolenia historyków, którym często wydaje się, że prawdziwe, obiek- tywne badania rozpoczęły się dopiero po przełomowym dla kraju 1989 r., albo nawet później, po nastaniu okresu komputera i Internetu. Przy tej charakterystyce środowiska historyków polskich w czasach PRL dominuje nieco – moim zda- niem – warszawski punkt widzenia Marii Boguckiej, która nie w pełni docenia osiągnięcia badaczy tworzących na tzw. prowincji (cóż to dzisiaj znaczy?) w Kra- kowie, we Wrocławiu, w Poznaniu, w Toruniu itd. Rzecz jasna, że nie chodzi mi tutaj o jakąś licytację nazwisk uczonych, bo i tak przecież wszystkich, nawet tych wybitnych, w syntetycznym zarysie wymienić się nie da. Dość wyczerpująco i obiektywnie została przedstawiona rola Kościoła kato- lickiego w PRL, zarówno w dziedzinie podtrzymywania oraz krzewienia wiary w szerokich kręgach społeczeństwa, jak i w rozwoju kultury polskiej, a także kształtowania się różnych środowisk inteligencji katolickiej. Wyraźnie widać, że dwa nurty polskiego katolicyzmu: ten tradycyjny (ludowy), i ten bardziej inte- lektualny i refleksyjny, wzajemnie na siebie oddziaływały i w sposób komple- mentarny przyczyniły się do zachowania oraz przetrwania polskiego katolicyzmu w ciemnych latach panowania reżimu komunistycznego i propagowania „jedynie słusznej” ateistycznej ideologii marksistowsko-leninowskiej. Nie przypadkiem na gruncie polskim pozostawał wciąż żywy i trwały element polskiej religijności, jakim jest fenomen kultu maryjnego, który tak głęboko manifestowali tacy dwaj wybitni Polacy jak prymas Stefan Wyszyński i papież Jan Paweł II. W ciekawy sposób zostało też ukazane życie codzienne w PRL (nie takie prze- cież zawsze wesołe jak się je przedstawia w niektórych filmach z tamtej epoki). A jednak i w tamtych czasach ludzie potrafili, mimo wszystko, zachować wiarę w przyszłość oraz optymizm i cieszyć się nawet trudnym na co dzień życiem. Byli bardziej życzliwi wobec siebie, nie zamykali się w domach przy telewizorze i komputerze. Pamiętać też trzeba, że w kolejnych pokoleniach w okresie PRL rodziły się i rozwijały aspiracje do uczestnictwa w tzw. kulturze wysokiej oraz do zdoby- wania najpierw średniego, a później także wyższego wykształcenia. Wielu mło- dych ludzi, nawet tych pochodzących z nizin społecznych, mogło nawet wówczas zdobyć dyplomy wyższych uczelni, w tym również uniwersytetów. A kadra pro- fesorska, jak już o tym wspomniano, stała wówczas na wysokim poziomie na- ukowym i moralnym, oprócz – rzecz jasna – nielicznych wyjątków. Wielu tych naukowców kończyło studia uniwersyteckie i rozpoczynało kariery naukowe w okresie przed II wojną światową, albo też w czasie wojny, przenosząc do czasów PRL tradycyjny etos polskiego uczonego, oddziaływując swoim autorytetem na szerokie rzesze studentów. Zgadzam się jednak z autorką, że: Pochwały osiągnięć i roli kultury nie należy jednak rozumieć jako pochwały PRL. Kultura rozkwitała wbrew restrykcjom, wbrew nakazom i zakazom władz, była UWAGI I REFLEKSJE 269

formą oporu społecznego przeciw komunizmowi i totalitaryzmowi, a także formą eskapizmu, dla wielu osób ułatwiająca przetrwanie. Tak jak w czasie rozbiorów idee walki o niepodległość stymulowały twórczość romantyków i pozytywistów, tak samo w drugiej połowie XX w. kultura stała się dla twórców, a także dla innych grup społecznych, dla inteligencji zwłaszcza, schronieniem przed koszmarem rze- czywistość politycznej i gospodarczej (s. 676). W zakończeniu książki Maria Bogucka bardzo słusznie podkreśliła paradoks, a jednocześnie fenomen kultury polskiej, która w czasach PRL: [...] rozkwitła wspaniale w różnych dziedzinach, mimo tak bardzo niesprzyjają- cych warunków, ale jednocześnie podbiła świat swymi walorami, i to wcale nie na zasadzie egzotycznych ciekawostek, jak to dawniej często bywało. Hermetyczna w ciągu całych stuleci, nagle przemówiła głosem nowoczesnym, interesującym, zrozumiałym i atrakcyjnym także dla innych. [...] Zrodzona na polskim gruncie lub za granicą, ale zawsze w jakiś sposób związana z polskością, kultura polska drugiej połowy XX wieku, nie tracąc nic ze swej oryginalności, stała się jednocześnie kul- turą w pełni europejską (s. 714). Dzieło Boguckiej ukazało się w naszych czasach – pełnych chaosu kulturo- wego, ideowego i intelektualnego, w czasach zdecydowanego prymatu nauk tech- nicznych, przyrodniczych i prawno-ekonomicznych, nastawionych na działalność pragmatyczną. Mówi się ciągle o powiązaniu tychże nauk z przemysłem, nowymi technologiami, biznesem itd. Mamy natomiast do czynienia z kryzysem uniwer- sytetu tradycyjnie rozumianego jako ośrodka nauk humanistycznych, które są marginalizowane pod względem finansowania badań. Z kolei masowość studiów i wieloetatowość kadry naukowej powodują wyraźne obniżenie poziomu wiedzy studentów. Wręcz następuje dewaluacja samej nazwy „uniwersytet”, którym to mianem określa się wiele różnorodnych szkół wyższych, organizowanych często ad hoc w małych nawet miejscowościach. Czy możemy zatem mówić o „bankruc- twie humanistyki”?15. Niewątpliwie w polskiej kulturze masowej dominują obecnie elektroniczne środki przekazu (Internet), lakoniczność i często nadmierne upraszczanie języka porozumiewania się ludzi między sobą, głównie w kręgu młodzieży poprzez te- lefony komórkowe. Występuje też zbyt szerokie oddziaływanie mediów, przede wszystkim telewizji, na wyobraźnię Polaków. Dają one uproszczony, stereoty- powy obraz rzeczywistości, zbyt mocno przesycony bieżącymi wiadomościami politycznymi (cały ten „błyszczący pył faktów i wydarzeń”, by użyć sformuło- wania Fernanda Braudela, które następnego dnia stają się nieaktualne), nie stwa- rzają płaszczyzny do głębszej refleksji. W tym wszystkim ginie tzw. kultura wy- soka. Dlatego tak bardzo potrzebne są mądre książki tego typu jak dzieło Marii Boguckiej, przedstawiające jakże bogatą, różnorodną i wielobarwną panoramę

15 Por.: „Znak” 2009, nr 653, hasło w tytule „Bankructwo humanistyki?”. 270 KAZIMIERZ MALISZEWSKI dziejów kultury polskiej od zarania aż do 1989 r. W obecnych czasach globalizacji i uniformizujących form kultury masowej, także m.in. poprzez wspomniane mass media, bardzo ważne staje się zachowanie tożsamości polskiej kultury i tradycji, odwoływanie do własnych, społecznych, kulturowych i umysłowych korzeni: dziedzictwa narodowego, religijnego i kulturowego. Omawiana synteza wyraźnie ukazuje, że kultura polska wyrosła w toku dziejów na jedną z najciekawszych kultur narodowych w ramach kultury europejskiej, do której wnieśliśmy własne, rodzime i oryginalne kulturowe dziedzictwo. Z tego właśnie dziedzictwa wywodzi się wielka postać polskiej i zarazem euro- pejskiej kultury naszych czasów, jakim był niewątpliwie Jan Paweł II, który prze- kazał światu to, co w naszej kulturze jest najcenniejsze i najpiękniejsze, a zarazem uniwersalne. W dziesięciolecie swego pontyfikatu w 1988 r. papież wypowiedział do Polaków następujące słowa: Wśród różnych doświadczeń mojego pokolenia stale jestem świadomy tego, ile za- wdzięczam tutaj temu dziedzictwu wiary, kultury i historii, jakie wyniosłem z mojej ojczystej ziemi. Zawdzięczam dlatego, że to dziedzictwo stale pozwala mi otwierać się na wielorakie bogactwo ludów i narodów we wspólnocie powszechnego Ko- ścioła. Moje własne rodzime dziedzictwo nie ogranicza mnie w sobie, ale po- maga odkrywać i rozumieć innych [wyróżnienie – K. M.]. Pozwala uczestniczyć w sytuacji wielkiej rodziny ludzkości16. Przechodząc do uwag końcowych, chciałbym zwrócić uwagę, że przez karty dzieła Marii Boguckiej przewija się cała galeria bardzo licznych i różnorodnych postaci, wymienionych z imienia i nazwiska, które w większym lub mniejszym stopniu przyczyniły się do rozwoju polskiej kultury. Szkoda, że w tak szerokiej syntezie zabrakło indeksu osób, który ułatwiłby czytelnikowi szybkie znalezienie danej postaci w tekście głównym. Książka zawiera też bardzo liczne fotografie różnorodnych osób, zabytków kultury, sztuki itd. Niestety, wszystkie one są czar- no-białe. Także i przypisy bibliograficzne powinny być umieszczone u dołu okreś- lonej strony, a nie na końcu pracy. Do opracowania autorka omawianej pracy do- łączyła spis najważniejszych wybranych przez siebie pozycji bibliograficznych. W związku z tym niektóre, ważne czasami publikacje zostały przez nią pominięte, ale w takim syntetycznym zarysie miała do tego pełne prawo. Myślę natomiast, że wydawnictwo powinno zadbać o wyższy nakład książki (wydrukowano tylko 2000 egzemplarzy) w kolejnym wydaniu. Omawiana synteza została opracowana z wielkim kunsztem i maestrią, z praw- dziwym talentem literackim, o czym świadczy ładny język, bogactwo i subtelność słownictwa. Książka ta, napisana w tak przystępnym stylu, będąca prawdziwym kompendium wiedzy o dziejach polskiej kultury, na pewno zainteresuje licznych czytelników nie tylko ze środowisk naukowych i uniwersyteckich, lecz także osób

16 Wyd. polskie „L` Osservatore Romano” R. 9, 1988, nr 10–11 (107–108), s. 15. UWAGI I REFLEKSJE 271 pracujących w różnych instytucjach kulturalnych i oświatowych oraz kręgów ludzi związanych z masowymi środkami przekazu (radia, telewizji i prasy). Moim zdaniem, to swoiste opus vitae Marii Boguckiej, które wieńczy dotychczasowy jej dorobek badawczy, pozwala nazwać ją „Pierwszą Damą” współczesnej polskiej historiografii. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

ANNA ZIEMLEWSKA, RYGA W RZECZPOSPOLITEJ POLSKO-LITEWSKIEJ W LATACH 1581–1621, „ROCZNIKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU” R. 92, 2008, Z. 3, SS. 283

Okres rządów polsko-litewskich w Inflantach, odpowiadających w przybli- żeniu terenom dzisiejszych republik nadbałtyckich: Łotwy i Estonii, należy do mało poznanych, a dzięki temu niezwykle ciekawych zagadnień w polskiej histo- riografii. Panowanie to, choć stosunkowo krótkie, odcisnęło wyraźne piętno na roz- woju Rzeczypospolitej w czasach nowożytnych. Chcąc zatem poznać i zrozumieć mechanizmy działające w państwie polsko-litewskim, nie można pominąć grupy zagadnień dotyczących Inflant. Jedną z takich właśnie kwestii jest problem funk- cjonowania miasta Rygi w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów w okresie od 1581 do 1621 r. Problem ten postanowiła opracować Anna Ziemlewska w opubli- kowanej niedawno pracy zatytułowanej Ryga w Rzeczpospolitej polsko-litewskiej w latach 1581–1621. Dziejami Rygi w ciągu jej całego istnienia zajmowali się dotychczas głównie badacze niemieckojęzyczni i w nieco mniejszym stopniu łotewscy. Obydwie grupy nie zainteresowały się jednak poważniej całokształtem zagadnień dotyczą- cych obecności miasta w obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tych pierw- szych bowiem interesowały przede wszystkim czasy średniowiecza i początków nowożytności. Historycy łotewscy natomiast, uciekając w pewien sposób od zagadnień politycznych, poświęcili się badaniom nad gospodarką miasta. W ten sposób w historiografii dotyczącej dziejów Rygi powstała luka, którą należało wy- pełnić. Zadania tego podjęła się autorka omawianej książki, wyznaczając sobie za cel całościowe opracowanie zagadnień związanych z funkcjonowaniem miasta w ramach państwa polsko-litewskiego. Pośrednio Anna Ziemlewska pragnęła od- powiedzieć na pytanie o przyczynę tak słabego stopnia opracowania tego okresu w historii Rygi w polskiej historiografii. Sama bowiem autorka napisała, że: „Na- leży zadać sobie pytanie: czy jej znaczenie było rzeczywiście marginalne bądź obecność w granicach państwa polsko-litewskiego zbyt krótka, aby dostosować się do struktur Rzeczypospolitej, czy też słaba znajomość spraw ryskich nie po- zwala uświadomić sobie jej roli politycznej, gospodarczej i militarnej” (s. 10). Podstawą źródłową do napisania pracy Anny Ziemlewskiej były przede wszystkim bogate źródła archiwalne i drukowane. Większość tych pierwszych prze- chowywanych jest w Łotewskim Państwowym Archiwum Historycznym w Rydze 276 RECENZJE I OMÓWIENIA

(Latvijas Valsts Vēstures Arhīvs), gdzie autorka przeprowadziła gruntowną kwe- rendę. Przebadała Archiwum Zewnętrzne Rady (Rīgas Magistrāta Arejais Arhīvs), zawierające materiały dotyczące administracji, handlu i polityki miasta, a także, co jest z tym ściśle związane, korespondencję Rygi z wieloma ważnymi osobami w Rzeczypospolitej. W Archiwum Wewnętrznym Rady (Rīgas Magistrāta Ieksejais Arhīvs) autorka przejrzała głównie przywileje i mandaty miasta, a w dziale Do- kumenty kancelarii radzieckiej (Rīgas Magistrāta Galvenā Kancelaja), jak sama nazwa wskazuje, protokoły rady miejskiej. Oprócz ryskiego archiwum autorka przebadała również materiały z polskich instytucji, wśród których znalazły się: Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (przede wszystkim Archiwum Ra- dziwiłłów), Archiwum Państwowe w Krakowie (głównie Archiwum Młynowskie Chodkiewiczów), Archiwum PAN w Poznaniu (materiały Herty von Ramm-Helm- sing) oraz Biblioteka PAN w Kórniku. Oprócz tego Anna Ziemlewska w ramach specjalnego stypendium przeprowadziła badania w Herder-Institut w Marburgu, gdzie przejrzała mikrofilmy z przedwojennego archiwum w Rydze, a także bogatą literaturę tematu przechowywaną w tamtejszej bibliotece. Reasumując, autorka przeprowadziła bogatą kwerendę źródłową w archiwach i bibliotekach w Polsce i zagranicą. Wydaje mi się jednak, że należałoby jeszcze odwiedzić Riksarkivet w Sztokholmie, gdzie w dziale Livonica znajdują się ma- teriały zakonu oo. jezuitów w Rydze wywiezione z tego miasta w 1621 r., kiedy miasto dostało się pod szwedzkie panowanie1. Zaznajomienie się z tymi źródłami pozwoliłoby na lepsze spojrzenie na spór miasta z jezuitami, którzy w Rydze uosa- biali podległość miasta polsko-litewskiemu panowaniu. Annie Ziemlewskiej udało się przejrzeć większość źródeł wydanych dru- kiem, których liczba jest imponująca. Podobnie wygląda sprawa w przypadku li- teratury tematu, zebranej i wykorzystanej przez autorkę. Znaleźć tutaj możemy prace zarówno polskie, jak i niemieckie. Brak w bibliografii tylko prac łotewskich i szwedzkich. Obecność tych pierwszych wydaje się oczywista, tym bardziej, że dotyczy to przede wszystkim syntetycznych opracowań historii Rygi, takich jak Rīgas vēsture Jānisa Straubergsa2 i Feodala Riga pod redakcją Zeidsa3. Brak jest również monografii dotyczących np. drukarstwa ryskiego, które autorka omówiła w czwartym rozdziale4. W przypadku literatury szwedzkiej zabrakło głównie prac poświęconych szeroko pojętej wojnie polsko-szwedzkiej w Inflantach (przede wszystkim prace szwedzkiego sztabu generalnego5, Georga Ericsona6, Ragnara

1 Riksarkivet i Stockholm, Livonica. 2 J. Straubergs, Rīgas vēsture, Rīgā [b.r.w.]. 3 Feodālā Riga, red. T. Zeids, Riga 1978. 4 O. Zanders, Topografs Mollīns un viņa laiks. Primas Rīgā iespiestās grāmatas 1588–1625, Rīga 1988. 5 Sveriges krig. 1611–1632, t. 2: Polska kriget, Generalstaben, Stockholm 1936. 6 G. Ericsson, Gustav II Adolf och Sigismund 1621–1623, Uppsala 1928. RECENZJE I OMÓWIENIA 277

Liljendthala7, Axela Norberga8), w której aktywnie uczestniczyła Ryga, a co zo- stało przez autorkę opisane w ostatnim rozdziale książki. Całość pracy podzielona została na pięć rozdziałów, wstęp, zakończenie, bib- liografię, streszczenie w języku obcym (niemiecki) oraz indeks osobowy. Chcąc najlepiej ukazać skomplikowane zagadnienie obecności miasta w ramach Rzecz- pospolitej Obojga Narodów, autorka zastosowała w pracy układ chronologicz- no-problemowy. W każdym rozdziale oprócz opisu wydarzeń w samej Rydze Anna Ziemlewska zdecydowała się przedstawiać również objaśnienie sytuacji w całych Inflantach. Albowiem jak sama napisała: „Nie sposób rozpatrywać spraw ryskich w oderwaniu od sytuacji w Inflantach, dlatego też we wszystkich rozdziałach losy tego terytorium stanowią wprowadzenie, a zarazem tło dla wydarzeń i procesów zachodzących w Rydze” (s. 15). Zważywszy na fakt ścisłego powiązania sytuacji rozgrywającej się w Inflantach z tą dziejącą się w samej Rydze, wydaje się, że autorka podjęła w tej kwestii dobrą decyzję. Pierwszy rozdział, zatytułowany „Ryga wobec rozpadu średniowiecznych władztw terytorialnych w Inflantach”, wprowadza czytelnika w zagadnienie funk- cjonowania Rygi w Inflantach w okresie średniowiecza i u progu nowożytności. W podrozdziale „Polityczna i gospodarcza pozycja Rygi w średniowiecznych Inf- lantach” autorka omówiła proces założenia miasta i jego rozwoju, a także liczne konflikty między Rygą z jednej strony a zakonem krzyżackim i arcybiskupstwem ryskim z drugiej. W następnym podrozdziale („Rozpad wspólnoty inflanckiej i ry- walizacja o Inflanty po ataku wojsk Iwana Groźnego”) poruszona została kwestia stosunku miasta do załamania się struktur inflanckich po ataku wojsk moskiew- skich Iwana Groźnego, co było koniecznym wstępem do przedstawienia prób podporządkowania Rygi władzy króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego Zygmunta Augusta („Próby podporządkowania Rygi przez Zygmunta Augusta”) oraz wywołanego tym sporu wewnątrz miasta („Konflikt wewnątrz miasta a kwe- stia podporządkowania się Zygmuntowi Augustowi”). Na koniec pierwszego roz- działu, w podrozdziale „Między Litwą, Polską a Rzeszą – walka Rygi o niezależ- ność (1562–1576)”, Anna Ziemlewska ukazała czytelnikowi niezwykle ciekawy okres w historii miasta, kiedy to Ryga, umiejętnie lawirując między Polską, Litwą, Szwecją, Danią, Cesarstwem, Moskwą a księciem Magnusem, stała się faktycznie niezależną republiką miejską. Koniec okresu niezależności i proces podporządkowywania miasta władzy pol- skiej za czasów króla Stefana Batorego wraz z organizacją całych Inflant przez Stefana Batorego („Organizacja Inflant za czasów Stefana Batorego”) przedsta- wione zostały w rozdziale drugim, zatytułowanym „Podporządkowanie Rygi Rze- czypospolitej polsko-litewskiej (1577–1582)”. Omówiono tutaj długie, żmudne

7 R. Liljedhal, Svensk förvaltning i Livland 1617–1634, Uppsala 1933. 8 A. Norberg, Polen i svensk politik 1617–1626, Stockholm 1974. 278 RECENZJE I OMÓWIENIA i trudne dla obydwu stron pertraktacje polsko-ryskie („Rokowania w sprawie pod- porządkowania Rygi Rzeczypospolitej”), zakończone wydanym w styczniu 1581 r. w Drohiczynie przez Stefana Batorego tzw. Privilegium Stephaneum (Corpus privilegiorum Stephaneum), któremu Anna Ziemlewska poświęciła osobny pod- rozdział („»Privilegium Stephaneum« oraz inne mandaty i przywileje regulujące funkcjonowanie Rygi w Rzeczypospolitej”). Opisała w nim i poddała analizie wynikające z dokumentu przywileje, prawa i posiadłości miasta. Przy okazji do- konała porównania przypadku ryskiego do miast pruskich, przede wszystkim do Gdańska, za co należy niewątpliwie autorkę pochwalić. Skutki podporządkowania się miasta Rzeczpospolitej Obojga Narodów w Dro- hiczynie, jakimi były bez wątpienia trwające parę lat tzw. rozruchy kalendarzowe, omówione zostały przez Annę Ziemlewską w osobnym rozdziale, zatytułowanym „Ryga a Rzeczpospolita w okresie rozruchów kalendarzowych (1584–1589)”. Au- torka przedstawiła w ujęciu chronologicznym całokształt wydarzeń w mieście pod- czas rozruchów, zaczynając od ich przyczyn, wybuchu samej rewolty (do której doszło podczas obchodów świąt Bożego Narodzenia 1584 r.), otwartego konfliktu wewnątrz miasta pomiędzy opozycją mieszczańską (kierowaną przez notariusza Martina Giesego) a elitami władzy miejskiej, sporu miasta z polsko-litewskimi władzami zwierzchnimi, jego radykalizacją i wreszcie całkowitą pacyfikacją sy- tuacji w mieście pod koniec lat osiemdziesiątych. Dotychczasowe opracowania skupiały się głównie na aspektach religijnych, społecznych i etnicznych, odsu- wając na dalszy plan sprawę stosunków na linii miasto – Rzeczpospolita, co Anna Zielmewska trafnie zauważyła i w pewnym sensie naprawiła. Na trzecim rozdziale kończy się opis okresu przejściowego, oddzielającego Rygę czasów średniowiecza od miasta podległego władzy Rzeczypospolitej. W kolejnym, czwartym rozdziale, zatytułowanym „Ryga w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej w czasach Zygmunta III (1589–1621)”, autorka przedstawiła całokształt zagadnień obecności Rygi w państwie polsko-litewskim pod rządami Zygmunta III. Swój opis Anna Zielmewska zaczęła od ukazania zmian zachodzą- cych w całych Inflantach („Inflanty w czasach panowania Zygmunta III Wazy”), co było doskonałą podstawą do omówienia reform w systemie władzy w mieście i przemian społecznych, które musiały nastąpić po uspokojeniu sytuacji w Rydze, rozchwianej rozruchami kalendarzowymi. Podrozdział poświęcony tym zagadnie- niom nosi tytuł „Reformy wewnętrzne i przemiany społeczne w Rydze (1589– 1621)”. Ciekawy i niezwykle cenny jest podrozdział dotyczący miejsca miasta w życiu politycznym Rzeczypospolitej i Inflant oraz wynikających z tego nie za- wsze łatwych relacji Rygi z instytucjami państwa i prowincji („Ryga w życiu po- litycznym Rzeczypospolitej i Inflant; relacje z instytucjami państwa i prowincji”). Znaleźć tutaj możemy opis stosunków miasta z królem, sejmem, komisjami kró- lewskimi, poszczególnymi senatorami i urzędnikami Rzeczypospolitej. Dokład- niej autorka przedstawiła spory Rygi z komendantami zamku ryskiego i Dyamentu RECENZJE I OMÓWIENIA 279

(Dźwinoujścia, niem. Dünamünde, łot. Daugagriva) oraz konflikt z Wolmarem Fa- rensbachem, stronnikiem wypędzonego księcia kurlandzkiego Wilhelma Kettlera. Konflikt ten przeistoczył się później w wojnę domową na terenie Inflant, Kurlandii i północnej Litwy. Ściśle powiązane z zagadnieniem udziału miasta w życiu poli- tycznym Rzeczypospolitej są przedstawione w pozostałych podrozdziałach kwe- stie religijne w Rydze, objawiające się głównie poprzez ciągłe spory miasta z za- konem oo. jezuitów („Stosunki religijne w Rydze; spory z jezuitami”) oraz pozycja gospodarcza miasta w państwie („Kontakty handlowe i pozycja gospodarcza Rygi w Rzeczypospolitej”). Opisywane przez Annę Ziemlewską w czwartym rozdziale problemy stanowią sedno jej książki, którym jest ocena stopnia obecności miasta w życiu państwa. Autorka, podsumowując cały rozdział, trafnie stwierdziła, że: Ryga z racji strategicznego położenia i znaczenia dla gospodarki Inflant i północno- -zachodniej Litwy, była istotnym czynnikiem politycznym w państwie polsko-litew- skim. Jej przedstawiciele (najczęściej jako obserwatorzy) uczestniczyli w walnych sejmach, zgromadzeniach stanów inflanckich (później sejmikach inflanckich) oraz na litewskich sejmikach generalnych i konwokacjach. Choć miasto znajdowało się daleko od centrów politycznych Rzeczypospolitej, utrzymywało jednak ożywione kontakty z Zygmuntem III i elitą polityczną państwa: kanclerzami, podskarbimi i hetmanami [...], którzy często stawali się beneficjentami Rygi (s. 171). Z rozdziału o obecności Rygi w państwie polsko-litewskim pod rządami Zyg- munta III wyłączone zostały aspekty związane z udziałem miasta w wojnie polsko- -szwedzkiej w Inflantach, którym z racji znaczenia i objętości poświęcony został osobny rozdział. W rozdziale tym, zatytułowanym „Udział Rygi w wojnie pol- sko-szwedzkiej w Inflantach (1600–1621)”, autorka przedstawiła w ujęciu chro- nologicznym, z podziałem na poszczególne kampanie, wkład miasta w toczącą się wojnę. Oprócz opisu samych działań wojennych, w których bezpośrednio uczestniczyła Ryga, Anna Ziemlewska ukazała różnorodne aspekty udziału miasta w wojnie. Wśród nich wymienić można przede wszystkim obronę Rygi przed za- kusami przeciwnika, dostarczanie przedstawicielom wojskowym Rzeczypospo- litej zbrojnych kontyngentów, pomocy materiałowej, a także finansowej, w postaci często udzielanych pożyczek. Rozdział, podobnie jak cała praca, kończy się na 1621 r., kiedy to po trwającym ponad miesiąc oblężeniu wojskom króla szwedz- kiego Gustawa II Adolfa udało się zdobyć Rygę, co w rezultacie oznaczało koniec polsko-litewskich rządów nad miastem. Pewnym mankamentem opisu udziału Rygi w wojnie jest stosunkowo nie- wielkie (zaledwie dwie strony) moim zdaniem przedstawienie zakończenia przy- należności miasta do Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W porównaniu z procesem podporządkowywania miasta państwu polsko-litewskiemu, opisanym właściwie aż w trzech rozdziałach, moment przejęcia miasta przez Szwecję został potrak- towany skrótowo. Wydaje się, że można by tak ważne dla dziejów Rygi wyda- 280 RECENZJE I OMÓWIENIA rzenie znacznie szerzej opisać i przeanalizować, porównując je do sytuacji objęcia władzy w mieście przez stronę polsko-litewską. W książce znalazło się również kilka małych pomyłek, czego przykładem jest chociażby podanie w bibliografii litewskiego tytułu (Žinomi ir nežinomi Kirc- holmo mūšio istoriniai šaltiniai) polskojęzycznego artykułu Dariusa Antanavi-Antanavi- čiusa9. Drobne potknięcia oraz inne mankamenty pracy Anny Ziemlewskiej nie zmieniają jednak oceny książki jako całości, którą należy uznać za udaną formę ukazania Rygi w obrębie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Praca ta wypełnia poważną lukę w badaniach nad mało znanym okresem rządów polsko-litewskich w Inflantach. MARIUSZ BALCEREK Toruń

9 D. Antanavičius, Znane i nieznane źródła do kampanii kircholmskiej w 1605 roku, w: Wojny północne w XVI–XVII wieku. W czterechsetlecie bitwy pod Kircholmem, red. B. Dybaś, To- ruń 2007, s. 23–41. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

DIE PRIVATBIBLIOTHEKEN IN TALLINN UND PÄRNU IM 18. JAHRHUNDERT, OPRAC. RAIMO PULLAT, ESTOPOL, TALLINN 2009, SS. 160

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat na całym świecie rozwinęły się inten- sywnie badania inwentarzy pośmiertnych. Rosnąca liczba historyków uznała je za niezwykle interesujące źródło do dziejów kultury materialnej, rozwarstwienia społecznego i majątkowego, sposobów życia, a także mentalności i psychologii społecznej. Dwie kolejne międzynarodowe konferencje – w Wageningen w Ho- landii (1980) oraz w Bern w Szwajcarii (1986) – obradowały na temat potrzeby, zakresu metod i spodziewanych wyników badań inwentarzy. Dziesiątki histo- ryków w USA, w Niemczech, w Anglii, we Francji, w Austrii, a także w Polsce opublikowało odtąd bogate i różnorodne rezultaty kwerend archiwalnych, opisów i analiz treści odnalezionych inwentarzy. Omawiany tom stanowi kontynuację serii publikacji osiemnastowiecznych in- wentarzy pośmiertnych mieszkańców Tallina (dawny Rewal) i Parnawy, które od ponad 10 lat przygotowuje do druku znany badacz estoński profesor Raimo Pullat1. O tym, jak ważne jest to wydawnictwo także dla polskich badaczy, świadczy fakt sumiennego ich omówienia na łamach „Kwartalnika Historii Kultury Materialnej” (1997, nr 1, s. 103–104; 2001, nr 4, s. 413; 2006, nr 2, s. 247–248). Tallin (Rewal) i Parnawa to miasta, które w XVIII w. odgrywały znaczącą rolę w handlu bał- tyckim. Rewal był największym miastem i głównym portem Estonii (w końcu XVII w. liczył już około 10 000 mieszkańców). Parnawa, położona nad Zatoką Ryską, to ośrodek dużo mniejszy, ale również prężny ekonomicznie i odgrywający pewną rolę w ówczesnych rozgrywkach politycznych. W książce znalazły się zestawy książek stanowiących własność mieszkańców Rewla i Parnawy, wybrane przez Pullata z badanych przez niego inwentarzy obejmujących całość mienia. Są to biblioteki liczące od kilkudziesięciu wolu- minów, zgromadzone przez 94 mieszkańców Rewla i 27 mieszkańców Parnawy. Najliczniej reprezentowani wśród nich byli kupcy (w Tallinie 44, w Parnawie 9)

1 Die Nachlassverzeichnisse der deutschen Kaufleute in Tallinn, oprac. R. Pullat, t. 1: 1702– 1750, Tallinn 1979; t. 2: 1752–1775, Tallinn 2002; t. 3: 1777–1800, Tallinn 2004; Die Nachlassverzeichnisse der Handwerker in Tallinn, oprac. R. Pullat, Tallinn 2006; Die Nach- lassverzeichnisse der Literaten in Tallinn, oprac. R. Pullat, Tallinn 2007; Die Nachlassver- zeichnisse der Einwohner der Stadt Pernau 1702–1800, oprac. R. Pullat, Tallinn 2005. 282 RECENZJE I OMÓWIENIA i rzemieślnicy (Tallin 33, Parnawa 9), co odpowiada ogólnej strukturze demogra- ficznej obu miast. Najbogatsze biblioteki zgromadzili członkowie tzw. preinteli- gencji, przez Pullata określani jako Literaten, a więc profesorowie i nauczyciele, prawnicy, lekarze, duchowni, aptekarze, buchalterzy, urzędnicy różnego szczebla, wojskowi (w Tallinie 17 osób, w Parnawie 9). Dominowali wśród posiadaczy księ- gozbiorów oczywiście mężczyźni, ale książki, a nawet całe ich kolekcje były także własnością kobiet (18 w Tallinie, 2 w Parnawie). Głównie były to jednak wdowy, które księgozbiory odziedziczyły po swych zmarłych małżonkach. Jak zwykle w tego typu katalogach opis poszczególnych książek jest bardzo ubogi, polega zazwyczaj na zaznaczeniu formatu i – skrótowo – tematyki. Autor, tytuł dzieła, nie mówiąc już o miejscu i dacie wydania, nie były podawane. Nie- mniej odtworzenie brakujących danych i identyfikacja utworu jest możliwa. W dodatku katalog, nawet schematyczny i lakoniczny, pozwala odtworzyć zain- teresowania właściciela biblioteczki oraz jakość jego potrzeb zaspokajanych przy pomocy książek. Najwięcej pozycji, jak zawsze w tego rodzaju zbiorach z XVI– XVIII w., dotyczy sfery życia religijnego – znajdują się w księgozbiorach Stary i Nowy Testament, modlitewniki, postylle, zbiory psalmów i pieśni nabożnych, rozważania duchowe. Druga grupa to książki związane z uprawianiem różnych zawodów: podręczniki kupiectwa i żeglugi, rozmówki ułatwiające prowadzenie wymiany międzynarodowej, zasady prowadzenia księgowości, sztuki pisania li- stów, rozprawy medyczne, pedagogiczne, zielniki, informatory aptekarskie itp. Trzecia grupa to opracowania historyczne, geograficzne, traktaty filozoficzne, ję- zykoznawcze, słowniki, dzieła pisarzy antycznych, świadczące o szerokości i róż- norodności zainteresowań mieszkańców miast nadbałtyckich. Zgromadzone przez Pullata materiały oferują bogate podstawy do refleksji. Historycy zajmujący się handlem bałtyckim dzięki temu wydawnictwu zyskali możliwość wglądu w umysłowość, zainteresowania, poziom wiedzy ludzi, którzy tym handlem profesjonalnie w XVIII stuleciu się zajmowali. Jest to jeszcze jeden dowód na to, jak ważnym źródłem są pośmiertne inwentarze i jak bardzo opłacalne jest ich badanie. MARIA BOGUCKA Warszawa CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

DANUTA KOWALEWSKA, MAGIA I ASTROLOGIA W LITERATURZE POLSKIEGO OŚWIECENIA, WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU MIKOŁAJA KOPERNIKA, TORUŃ 2009, SS. 393

Jednym z wielkich osiągnięć XVIII stulecia, wieku oświecenia, miało być położenie kresu polowaniom na czarownice, choć ostatnie badania wskazują na to, że tych procesów odbyło się wówczas o wiele więcej niż przyjmowano dotąd w literaturze przedmiotu. Wiara w czary była jeszcze wówczas bardzo rozpo- wszechniona w wielu kręgach społecznych, podobnie jak zainteresowanie magią i astrologią. Dodać trzeba, że w końcu ubiegłego wieku i na początku bieżącego zainteresowanie magią i astrologią jest również duże, także jako przedmiot badań naukowych. Praca Danuty Kowalewskiej włącza się w ten nurt. Recenzowana praca składa się z siedmiu rozdziałów, wstępu, zakończenia oraz wykazu literatury i indeksu osobowego. W rozdziale pierwszym autorka zajęła się terminologią związaną z tematyką swojej pracy oraz przedstawiła teorie związane z magią. „Magia i czary przed oświeceniem. Tradycje antyczne i staropolskie” to tytuł rozdziału drugiego, w którym ukazane zostały dzieje magii od starożytności do początków baroku. Rozdział trzeci to analiza prac pisarza, teologa i jezuity Jana Chryzostoma Bohomolca. Na podstawie jego dzieł autorka chciała ukazać „mentalność zbiorową Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVIII wieku” (s. 10). W rozdziale czwartym „O upiorach i wilkołakach” ukazana została ewolucja pojęć związanych z wampirami i likantropią, a także funkcja pełniona przez upiory i wil- kołaki w polskiej literaturze oświeceniowej. „Magia i duchy. O strachach i prob- lemach »nadprzyrodzonej komunikacji«” to tytuł rozdziału piątego, w którym au- torka zajęła się problematyką spirytystyczną. Sporo miejsca poświęcono w nim nekromancji. Rozdział szósty nosi tytuł „»Czarnoksiężniczej sztuki dziwowisko«. Poeci oświecenia w świecie czarów, cudów i zabobonów” i w zamierzeniu autorki miał przede wszystkim ukazać, jak sfera nadprzyrodzona funkcjonowała w oświe- ceniowych tekstach w zależności od konwencji gatunkowych i związanych z nimi oczekiwań czytelniczych. Ostatni, siódmy rozdział, zatytułowany „Astrologia i prognostyki w oświeceniu”, poświęcony został ukazaniu dziejów astrologii w Polsce oraz związków łączących magię i astrologię. Autorka podjęła też ana- lizę zawartości oraz popularności cieszących się w Rzeczypospolitej w XVIII w. dużym zainteresowaniem czytelników kalendarzy. Dodać trzeba, że kanon biblio- teczny szlachty epoki Wettinów stanowiła literatura dewocyjna, antyczna, traktaty 284 RECENZJE I OMÓWIENIA polityczne i historyczne oraz kalendarze1. Ponieważ kalendarze w XVIII w. były najbardziej masową książką w Polsce, ich oddziaływanie na czytelnika było naj- większe, tym bardziej, że ich redaktorzy – z jednej strony – nie tylko próbowali kształtować nastawienie czytelników do otaczającej rzeczywistości, lecz także propagowali konkretne postawy życiowe i modele obyczajowe2. Z drugiej jednak strony kalendarze umacniały stereotypy i szerzyły zabobony. W kalendarzu wy- danym w Sandomierzu w 1750 r., napisanym przez „pewnego biegłego w matema- tyce opata”, czytamy m.in. takie porady: „Piwonia. Toż to ziele utrzeć na proszek, daj go wypić z winem, w którym była warzona piwonia z bylicą, jest lekarstwem doświadczonym, na to zażywać tego rano i na noc, ma się ta gotować w winie piwonia i bylica, i tego trunku zażywać. Czary i wszystkie gusła czarownic odeg- nie to ziele”. Dalej opat pouczał, aby nosić przy sobie korzeń dzięgiela, wówczas czary będą nieszkodliwe; jeśli zaś będzie się nosić orlikowe ziele na gołym ciele w woreczku, „taki człowiek oczarowany być nie może”3. W innym kalendarzu, na 1759 r., współcześni mogli przeczytać: „W żadnej nacji tak wiele czarów, czarowników i czarownic nie masz, jak u nas w Polszcze, osobliwie w górach i na Rusi, także w Litwie, Ukrainie i około Wołoszczyzny”. Dalej autor kalendarza informował czytelnika, że „wiele takich znajdowało się czarownic i dotąd znajduje się, które w chlewie ubiwszy kołek do słupa, mleko cebrami doiły i doją, jako się nieraz pokazało, nie tylko w górach, na Podolu, Ukrainie, Rusi, Wołoszczyźnie, ale i w różnych prowincjach polskich. Bowiem czart krowom mleko odbiera u sąsiadów, a do nich przynosi”4. Pracę Danuty Kowalewskiej czyta się z zainteresowaniem, jednak w trakcie lektury nasuwa się kilka wątpliwości. Dotyczą one przede wszystkim zakresu chronologicznego, wyboru omówionych prac literackich oraz kontekstu historycz- nego pracy. We wstępie autorka ramy chronologiczne polskiego oświecenia, a tym samym i swojej pracy, zakreśliła na lata trzydzieste XVIII do lat trzydziestych XIX w. (s. 9). W świetle dyskusji, jaka toczy się w historiografii polskiej od kilkunastu lat, budzi to zastrzeżenia. Początek bowiem oświecenia w Polsce datuje się różnie;

1 H. Bogdanow, Piśmiennictwo religijne w księgozbiorach szlachty krakowskiej XVIII wieku jako wyraz jej zainteresowań czytelniczych, w: Problemy kultury literackiej polskiego oświe- cenia. Studia, red. T. Kostkiewiczowa, Wrocław 1978, s. 83–117. Najbogatsze ilościowo było piśmiennictwo religijne; ibidem, s. 87. 2 Zob.: B. Rok, Kalendarze jako nośnik informacji i wiedzy, w: Rozprawy z dziejów XVIII wieku. Z dziejów komunikacji socjalnej epoki nowożytnej, red. J. Wojtowicz, Toruń 1993, s. 109. 3 Kalendarz uniwersalny na wszystkie lata służący według rewolucji biegów i planet od pew- nego biegłego w matematyce opata pracowicie wyrachowany, Sandomierz 1750, s. 49. 4 S. Duńczewski, Kalendarz polski i ruski na rok Pański 1759, cyt. za: Kalendarz półstuletni 1750–1800. Wybór tekstów, wstęp i oprac. M. Baczko, H. Hinz, Warszawa 1975, s. 54. RECENZJE I OMÓWIENIA 285 chociażby Stanisław Salmonowicz uważał, że wczesne oświecenie w Rzeczypo- spolitej przypada na lata od około 1750 do około 1772–1775, natomiast w Prusach Królewskich – od około 1730 do około 17505. Wśród historyków jednak przeważa opinia, że polskie oświecenie zapoczątkowało w 1740 r. powstanie Collegium No- bilium, natomiast epoka ta nie kończyła się wraz z ostatnim rozbiorem (1795), ale trwała jeszcze na początku XIX w.6 O ile idee oświecenia pojawiły się na tere- nach Rzeczypospolitej stosunkowo wcześnie, to miały zasięg bardzo ograniczony, a w praktyce funkcjonowały w protestanckim środowisku wielkich miast pruskich (Gdańska i Torunia) i wśród magnatów. Poeta Kajetan Tomasz Węgierski (1756– 1787) zarzucał w drugiej połowie XVIII w. sobie współczesnym: „Nie sądźcie, że jesteście bliscy oświecenia,/ Ledwie się z barbarzyństwa dobywacie cienia”7. Idee oświecenia na polską prowincję rzeczywiście docierały bardzo wolno. Jeszcze w 1783 r. Piotr Świtkowski pisał na łamach „Pamiętnika Politycznego i Historycz- nego”: „W całej Polsce i Litwie jednej gazety ledwie 500 egzemplarzy wychodzi”8. We wstępie Danuta Kowalewska zaznaczyła wprawdzie, że rezygnuje z komp- letności materiału literackiego na rzecz jego reprezentatywności (s. 9), nie po- dała jednak kryteriów, na podstawie których to uczyniła. Nie dowiadujemy się więc, dlaczego chociażby prace Anny Mostowskiej (około 1762 – przed 1833) uznane zostały za takowe, skoro akurat opinia na temat jej twórczości nie jest zbyt pochlebna: „wydaje się jednak, że nie odegrała żadnej roli w rozwoju tendencji preromantycznych z racji nieudolności artystycznej i powierzchownego naśla- downictwa obcych wzorów, zwłaszcza romansów grozy, bez cech oryginalności (mimo prób stworzenia w Astoldzie tła historycznego z pradziejów Litwy) i rze- czywistego nowatorstwa”9. Największe moje wątpliwości jako historyka budzi jednak sposób przedsta- wienia przez autorkę kontekstu historycznego. Cytuje ona wprawdzie literaturę historyczną, ale jej dobór wydaje się dosyć przypadkowy. To spowodowało, że w pracy pojawiło się wiele błędów. Wymienię dla przykładu tylko kilka. Autorka stwierdziła (s. 46), że „w połowie XIV wieku do walki z czarostwem wciągnięto urząd papieski (pochodzący z południowej Francji Jan XXII)”. Autorka nie po- dała jednak, kto miał wciągnąć papiestwo do tej walki. Akurat papieża Jana XXII (1316–1334) nikt nie musiał „wciągać”, gdyż on sam bezgranicznie wierzył w czary. To właśnie jego pontyfikat zapoczątkował nowe stadium rozwoju wiary

5 S. Salmonowicz, Wczesne oświecenie w Prusach Królewskich, w: idem, Prusy Królewskie w XVII–XVIII wieku. Studia z dziejów kultury, Toruń 2002, s. 84. 6 M. Markiewicz, Historia Polski 1492–1795, wyd. 2 popr., Kraków 2004, s. 301. 7 Cyt. za: T. Kostkiewiczowa, Polski wiek świateł. Obszary swoistości, Wrocław 2002, s. 400. 8 „Pamiętnik Polityczny i Historyczny”, t. 1, 1783, s. 598; por.: W. Smoleński, Przewrót umys- łowy w Polsce wieku XVIII. Studia historyczne, wyd. 3, Warszawa 1949, s. 267. 9 Red., Mostowska Anna, z Radziwiłłów, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 1: A–M, Warszawa 1984, s. 693. 286 RECENZJE I OMÓWIENIA w czarownictwo, on to w 1317 r. kazał spalić jako heretyka Hugeusa Gérauda, biskupa Cahors, ponieważ czuł, że ten rzucił na niego czary10. W jego imieniu w 1320 r. kardynał Wilhelm Godin polecił inkwizytorom Tuluzy i Carcassonne przeprowadzenie procesu, stosowanego przeciw heretykom, również przeciw cza- rownicom i czarownikom. W 1326 r. wydał jeszcze edykt Super illius specula, w którym polecał, aby na całym już obszarze Kościoła karano za czary tak jak za herezję11. Nie można też zgodzić się z autorką, że „renesans to także reformacja, która zaostrzyła prześladowania czarownic” (s. 59). Z kontekstu wynika, że Ko- walewska miała na myśli Polskę. Na kolejnej zaś stronie (s. 60) czytamy, że zwy- czaj palenia czarownic na stosie na ziemiach polskich osiągnął punkt szczytowy w pierwszym ćwierćwieczu XVIII w. Wiele można powiedzieć o Rzeczypospo- litej w tym czasie, ale na pewno nie to, że reformacja, a więc protestanci, odgry- wali w niej wówczas na tyle dużą rolę, aby wpływać na zaostrzenie kar za czary. Od początku lat siedemdziesiątych XX w. wiadomo już jest, że autorem Młota na czarownice był tylko Heinrich Kramer, który dopisał bardziej znanego od niego „współautora” Jakuba Sprengera, aby dodać dziełu powagi. Udowodnił to osta- tecznie w latach osiemdziesiątych XX w. Peter Segl12. Autorka napisała też o pro- cesie o czary, który miał zostać przeprowadzony w Doruchowie i pod którego wpływem uchwalono zakaz rozpatrywania przez sądy spraw o czary oraz stoso- wania w ich trakcie tortur (s. 78). Rzeczywiście, przez długie lata w literaturze przedmiotu przyjmowano, że ostatni proces o czary w Rzeczypospolitej przepro- wadzono w 1775 r. w Doruchowie. Miano wówczas spalić 14 kobiet oskarżonych o czary, a proces ten miał odegrać decydującą rolę w zniesieniu tortur i zakazie prowadzenia procesów o czary. Mimo że Janusz Tazbir już przed ponad 40 laty udowodnił13, że takiego procesu nie było, a relacja rzekomego świadka tych wy- darzeń jest falsyfikatem, który wyszedł prawdopodobnie spod pióra Konstantego Majeranowskiego14, to do dzisiaj proces w Doruchowie pojawia się w pracach hi- storycznych15. Powoływanie się w pracy naukowej na Margaret Murray (s. 101), której fanta- styczną teorię o rzeczywistym funkcjonowaniu spisku czarownic poważni badacze

10 R. Decker, Die Päpste und die Hexen. Aus den geheimen Akten der Inquisition, Darmstadt 2003, s. 32–34. 11 Ibidem, s. 36; T. A. Gałuszka, Magia jako factum haereticale. Wokół bulli Jana XXII „Super illius specula”, „Przegląd Historyczny” 2006, t. 97, z. 2, s. 221–240. 12 P. Segl, Heinrich Institoris. Persönlichkeit und literarisches Werk, w: Der Hexenhammer. Entstehung und Umfeld des Malleus maleficarum von 1487, wyd. P. Segl, Köln–Wien 1988, s. 103–126. 13 J. Tazbir, Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku, „Przegląd Historyczny” 1966, t. 57, s. 590. 14 J. Tazbir, Cudzym piórem… Falsyfikaty historyczno-literackie, Poznań 2002, s. 103. 15 M.in.: S. Grodziski, Z dziejów staropolskiej kultury prawnej, Kraków 2004, s. 196; Z. M. Osiński, Lęk w kulturze społeczeństwa polskiego w XVI–XVII wieku, Warszawa 2009, s. 111. RECENZJE I OMÓWIENIA 287 zajmujący się procesami o czary odrzucili już dawno, uznając ją za niepoważną i pozbawioną jakichkolwiek merytorycznych podstaw, nie powinno już się przy- trafić na początku XXI w. Autorka wiele miejsca w swej pracy poświęciła kwestiom terminologii, ale trudno się zgodzić z jej stwierdzeniem, że Agryppa z Nettesheim „opublikował fundamentalną teorię kabały w 1531 roku (On the Occult Philosophy, trzy tomy” (s. 48). Po pierwsze, kabała to jednak nie jest synonim magii, a przede wszystkim tej dotyczyła wspomniana praca, która w 1531 r. oczywiście nie została opubli- kowana w języku angielskim, lecz po łacinie (De occulta philosophia). W 1531 r. drukiem ukazał się jej pierwszy tom, w 1532 – tom drugi, a po roku ukazało się pełne trzytomowe wydanie. To monumentalne dzieło było podsumowaniem badań Agryppy nad magią i hermetyzmem. Lektura pracy Danuty Kowalewskiej prowadzi do konstatacji, że to jednak hi- storycy o wiele częściej czytają prace historyków literatury i polonistów niż od- wrotnie. JACEK WIJACZKA Toruń CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

ULRIKE EDER, AUF DIE MEHRERE AUSBREITUNG DER TEUTSCHEN SPRACHE SOLL FÜRGEDACHT WERDEN... DEUTSCH ALS FREMD- UND ZWEITSPRACHE IM UNTERRICHTSSYSTEM DER DONAUMONARCHIE ZUR REGIERUNGSZEIT MARIA THERESIAS UND JOSEPHS II. (REIHE: THEORIE UND PRAXIS ÖSTERREICHISCHE BEITRÄGE ZU DEUTSCH ALS FREMDSPRACHE, BD. 9, SERIE B, HG. VON HANS-JÜRGEN KRUMM, PAUL R. PORTMANN-TSELIKAS), STUDIEN VERLAG, INNSBRUCK–WIEN–BOZEN 2006, SS. 282

„Zadaniem pierwszej i drugiej klasy była głównie nauka języka niemieckiego” – wspominał Julian Horoszkiewicz swoją naukę w galicyjskiej szkole około 1825 r.: Do tego służył jako nauka pamięciowa Komeniusz1, książeczka w dwóch kolum- nach drukowana po niemiecku i po polsku, traktująca w krótkich działach różne przedmioty z życia ludzkiego […], a pytania szły najprzód z niemieckiego do od- powiadania po polsku, a potem przeciwnie […]. Nie umiejących lekcji [profesor] wywoływał: auf die Mitte (na środek klasy), jeżeli do dowolnego stania, to już źle, to już byli delikwenci do egzekucji […] nie było ratunku: – Hosen herunter![...]2. Rozpad Rzeczypospolitej, podzielonej w latach 1772–1795 pomiędzy Austrię, Prusy i Rosję, oraz po znaczących przesunięciach granic na mocy postanowień kongresu wiedeńskiego (1814–1815), postawił przed państwami zaborczymi po- trzebę zunifikowania nabytków terytorialnych oraz ich społeczeństw z pozosta- łymi strukturami monarchii zaborczych. Problem dotyczył zarówno regulacji po- litycznych, jak i prawno-administracyjnych, fiskalnych, militarnych oraz innych. Jednak podstawowe chyba trudności dla państw zaborczych wynikały przede wszystkim z faktu, że zabiegom integracyjnym poddano obszary i społeczeństwo byłej Rzeczpospolitej, tworu o osobliwej, wielowiekowej tradycji państwowej,

1 Chodzi zapewne o wielokrotnie od poł. XVII w. wznawiane podręczniki Jana Amosa Ko- menskiego, Janua linguarum reserata lub Januae Latinitatis Vestibulum, z dodanymi czę- ściami niemiecką i polską, wydane m.in. w Gdańsku 1735, Lesznie 1776, 1798. Jednak nie można wykluczyć, że określano w ten sposób drukowane we Lwowie na przełomie XVIII i XIX w. podręczniki Kasimira Wohlfeila. Przegląd niedawno opublikowanej bibliografii podręczników do nauczania języka niemieckiego nie daje zadowalającej odpowiedzi na pytanie; zob.: H. Glück, K. Schröder, Deutschlernen in den polnischen Ländern vom 15. Jahrhundert bis 1918. Eine teilkommentierte Bibliographie, oprac. Y. Pörzgen, M. Tkocz, Wiesbaden 2007. 2 J. Horoszkiewicz, Notatki z życia, oprac. i wstęp H. Wereszycki, Wrocław–Kraków 1957, s. 13; zob. s. 15. 290 RECENZJE I OMÓWIENIA związanego z oryginalną ideologią pochodzenia historycznego (mit sarmacki), o odmiennym systemie prawnoustrojowym, o elitach przeświadczonych o swojej (rzekomej) wyjątkowości. Na terenach byłej Rzeczpospolitej, zamieszkałej przez ludność polską, ruską i inne społeczności etniczne, elity były związane z bogatą i oryginalną literacko kulturą języka polskiego. Wraz ze zmianami politycznymi znaczenie języka polskiego znacząco osłabło na rzecz państwowych języków urzędowych: niemieckiego, z czasem również i rosyjskiego. I właśnie kwestie na- uczania oraz forsowanie kultury tworzonej w języku niemieckim (Austria, Prusy) i rosyjskim stały się bardzo istotnym elementem polityki władz rozbiorowych na terytoriach etnicznie polskich. Z uwagi na istnienie w części zaboru rosyjskiego autonomicznego Królestwa Polskiego język rosyjski z dużym opóźnieniem stał się instrumentem integrującym Polaków w ramach Cesarstwa Rosyjskiego. Z uwagi na oświecony charakter monarchii pruskiej oraz austriackiej postępowanie władz tych państw wobec nowych polskich poddanych miało wiele cech wspólnych. Książka Ulrike Eder, stanowiąca opublikowaną wersję pracy doktorskiej przedstawionej na Uniwersytecie Wiedeńskim w 2004 r., została poświęcona au- striackiej polityce językowej okresu terezjańskiego oraz józefińskiego (począwszy od 1765) i zarówno z uwagi na wieloetniczny charakter monarchii habsburskiej, jak i zarysowaną cezurę badawczą, dotyczy zagadnień, które mogą być bardzo interesujące dla polskiego czytelnika. Początkowa cezura związana jest z zade- kretowanym w 1765 r. wprowadzaniem odgórnego programu popierającego język niemiecki początkowo na terenie Czech, a następnie i na innych obszarach monar- chii – czyli tytułowe Auf die mehrere Ausbreitung der teutschen Sprache soll für- gedacht werden. Końcowa cezura wychodzi znacznie w XIX w., poza datę śmierci Józefa II (1790). Ulrika Eder skoncentrowała uwagę badawczą przede wszystkim na obszarach tradycyjnego osadnictwa niemieckiego, czyli terytoriach Czech i Moraw, ze- stawiając je z nowymi osiemnastowiecznymi nabytkami terytorialnymi Austrii: Galicją oraz Bukowiną. Prowincje te różniły się nie tylko czasem pozostawania w związku z samą Austrią, lecz także etnicznie oraz wyznaniowo. Były również obszarami ubogimi, o bardzo wysokim odsetku analfabetów. Praca została oparta na dwóch zasadniczych rodzajach źródeł niemieckojęzycznych. Przede wszystkim autorka sięgnęła do materiałów prawnych, pochodzących głównie z Österreichi- sche Staatsarchiv (powszechne oraz partykularne zbiory prawa, zalecenia doty- czące organizacji i działania szkół, programy nauczania). Uzupełniła je o dru- kowane zbiory praw dla poszczególnych prowincji monarchii. Przeanalizowała również reformatorskie inicjatywy śląskiego augustianina Johanna Ignaza Felbin- gera (Allgemeine Schulordnung... – 1774; Methodenbuch für Lehrer der deutschen Schulen... – 1775). Autorka sięgnęła też do materiałów bezpośrednio wykorzysty- wanych w dydaktyce szkolnej, a więc do podręczników służących do nauczania języka niemieckiego jako języka obcego. Było to uzasadnione m.in. wytycznymi RECENZJE I OMÓWIENIA 291 władz, które w odróżnieniu od wcześniejszego okresu zaczęły prowadzić świa- domą politykę podręcznikową, tworząc również odpowiednie zaplecze, np. do drukowania odpowiednich podręczników dwujęzycznych, w tym niemiecko-pol- skich. Baza materiałowa jest stosunkowo bogata, lecz dość jednostronna. Zabrakło tu źródeł narracyjnych, tworzonych przez osoby nadzorujące skutki tworzonego prawa, np. urzędniczych raportów oceniających skuteczność posunięć władz lub prywatnych opinii bezpośrednich wykonawców owej polityki (nauczycieli, inspek- torów szkolnych). Szkoda, że autorka nie pokusiła się do sięgnięcia po materiały relacjonujące wrażenia tych wszystkich, którzy zostali poddani działaniom poli- tycznym ustawodawcy, stosującego odpowiednie narzędzia przymusu (obowiązek szkolny, wskazanie podręczników, wymogi dotyczące zatrudnienia nauczycieli itd.). Mamy tu na myśli nie tylko materiały pochodzące z pamiętników (do czego nawiązuje zacytowany na wstępie recenzji fragment z pamiętnika Juliana Ho- roszkiewicza), lecz także korespondencję prywatną, która zdradzałaby stosunek uczniów czeskich, polskich, ruskich, żydowskich do języka niemieckiego oraz do nauczycieli i stosowanych przez nich metod nauczania („Hosen herunter!”). Natu- ralnie rozszerzyłoby to kwerendę źródłową również na materiały rękopiśmienne, i to nie tylko w języku niemieckim, lecz także w językach narodowości zamiesz- kujących monarchię habsburską, co z pewnością przekroczyłoby przewidziany za- kres pracy doktorskiej i nie stanowi zarzutu wobec autorki, lecz raczej dezyderat badawczy. Praca oprócz wstępu metodologicznego składa się z dwóch obszernych roz- działów oraz zakończenia. W układzie chronologicznym, w podzielonym na trzy części rozdziale pierwszym („Die Verbreitung der deutschen Sprache als Verstän- digungsmedium innerhalb der sprachlich heterogenen östrreichischen Monarchie unter Maria Theresia”, s. 34–143) autorka omówiła rolę języka niemieckiego w Austrii właściwej, w Czechach i na Morawach oraz w Galicji za panowania cesarzowej Marii Teresy. Rozdział drugi poświęcony został konsekwencjom usta- nowienia niemieckiego językiem urzędowym w okresie rządów cesarza Józefa II („Die allgemeine Einführung der deutschen Amtsprache unter Joseph II”, s. 144– 230). Układ rozdziału drugiego powiela ten znany z pierwszego: Austria – Czechy – Galicja. W okresie panowania Józefa II język niemiecki stał się jednym z istotnych elementów unifikacji monarchii. Z woli władz od poziomu gimnazjalnego stawał się on podstawowym językiem nauczania – wszyscy nauczyciele, oprócz łaciny, obligatoryjnie musieli znać język niemiecki. Od 1780 r. (dla Galicji – od 1786) znajomości niemieckiego wymagano od wszystkich dzieci idących do gimnazjów. Od 1784 r. język niemiecki stawał się powszechnym językiem uniwersyteckim; o jego znaczeniu świadczy ustanowienie już wcześniej (1750) na Uniwersytecie Wiedeńskim profesury „für Deutsche Beredsamkeit”, w 1753 r. powstała katedra języka i wymowy niemieckiej („Lehrstuhl für Deutsche Sprache und Beredsam- 292 RECENZJE I OMÓWIENIA keit”). Rzecz jasna, że z powodów politycznych i etnicznych sytuacja językowa i znajomość niemieckiego w Galicji istotnie odbiegała od sytuacji w Czechach i na Morawach, gdzie dwujęzyczność była już szeroko rozpowszechniona. Dlatego też na dawnych obszarach polskich niewielka liczba osób znających niemiecki wy- muszała kompromisy (konieczność używania języka polskiego w sądownictwie i administracji), ale prowadziła również do licznych napięć pomiędzy Polakami a Czechami, którzy nie bez poczucia wyższości wobec Polaków (o czym wiele w pamiętnikach z epoki) często byli wysyłani do pracy w Galicji. Rozpoczęta jeszcze w drugiej połowie XVIII w. polityka władz austriackich (oraz pruskich) przyczyniła się do rozpopularyzowania języka niemieckiego na dużych połaciach Europy Południowej i Środkowej, który – nolens volens – dla Czechów, Polaków, Ukraińców, Słowaków i Węgrów stał się lingua franca i pod- stawą wielojęzyczności elit różnoetnicznej monarchii. Dzięki znaczeniu kultury niemieckiej, wykształceniu elit urzędniczych i naukowych zatrudnionych w struk- turach nowo powstałych po I wojnie światowej państwach Europy Środkowej znajomość oraz rola nauczania języka niemieckiego miały jeszcze charakter dość powszechny. Dodatkowo spory odsetek ludności w tych państwach stanowiła lud- ność niemiecka. Dopiero wskutek dramatu II wojny światowej oraz przeniesienia centrum światowej nauki i finansów do USA język niemiecki stracił znacznie na rzecz języka angielskiego. Niemniej w dalszym ciągu zachował na tych obszarach znaczenie drugiego języka obcego. Chociaż recenzowane studium dotyczy przede wszystkim dziejów wieloję- zyczności oraz historii nauczania języka niemieckiego jako języka obcego (tzw. DaF – Deutsch als Fremdsprache), to jego znaczenie znacząco wykracza poza dzieje oświaty, albowiem polityka dotycząca szkolnictwa stała się rudymentem wszelkich procesów modernizacyjnych społeczeństw w XIX w. Praca Ulrike Eder stwarza dla badaczy zajmujących się kwestiami świadomości narodowej oraz oświaty na terenach byłej Rzeczpospolitej możliwość badania podobieństw oraz różnic w polityce oświatowej władz austriackich oraz pruskich na zabranych terytoriach polskich. Szczególnie porównanie pierwszych dekad zaborów (do 1807), kiedy do Prus należały nie tylko Warszawa, lecz także Białystok (Prusy Południowe, Prusy Nowowschodnie), jak też w okresie późniejszym zestawianie pod tym względem Wielkopolski i Prus Zachodnich z Galicją mogłoby przynieść ciekawe wnioski badawcze. CAMILLA BADSTÜBNER-KIZIK, EDMUND KIZIK Poznań–Gdańsk CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

CEZARY KUKLO, DEMOGRAFIA RZECZYPOSPOLITEJ PRZEDROZBIOROWEJ, INSTYTUT HISTORII PAN, WYDAWNICTWO DIG, WARSZAWA 2009, SS. 532, 21 WYKRESÓW, 26 ILUSTR., 5 MAP

Terminu „demografia” po raz pierwszy użył francuski uczony Achille Guil- lard w 1855 r., a przedmiotem badań demograficznych jest ludność zamieszkująca w konkretnych warunkach społecznych i gospodarczych określoną jednostkę te- rytorialną, bez zwracania uwagi na jej obszar. W ostatnim pięćdziesięcioleciu na- stąpił ogromny i szybki rozwój demografii historycznej w historiografii światowej. W Polsce ten rozwój jest o wiele wolniejszy, choć wprowadzenie na studiach hi- storycznych zajęć z elementów statystyki i demografii historycznej spowodowało konieczność opracowania skryptów1. Dorobek polskiej demografii historycznej podsumowała po raz pierwszy Irena Gieysztorowa w połowie lat siedemdziesią- tych XX w. i jej praca ciągle jest aktualna2. Teraz otrzymaliśmy wreszcie nowoczesny podręcznik demografii historycznej. Praca Cezarego Kuklo stanowi pierwszy tom serii nowej Nauk Pomocniczych Hi- storii pod redakcją Andrzeja Rachuby i Sławomira Górzyńskiego. Książka składa się z ośmiu rozdziałów, uzupełnionych przedmową, wykazem skrótów, słowni- kiem łacińsko-polskim, indeksem osób, indeksem nazw geograficznych i admini- stracyjnych, tabelami, wykresami, ilustracjami i mapami. Imponujący jest wykaz literatury wykorzystanej przez autora, który obejmuje prawie 50 stron druku. W rozdziale pierwszym przedstawiony został przedmiot i charakter demografii historycznej, prekursorzy badań historyczno-demograficznych, a także rozwój tych badań w historiografii polskiej. Obszernie przedstawiony został dorobek pol- skiej historiografii w latach 1945–2006. Źródłem do badań szacunków stanu zaludnienia i ruchu naturalnego ludności do końca XVIII w. poświęcony został rozdział drugi. Szczegółowo omówiono w nim spisy ludności, państwowe (przede wszystkim z drugiej połowy XVIII w.) oraz kościelne. Dokładnie przedstawił też autor znaczenie dla badań źródeł skar- bowych i rejestracji metrykalnej. Zauważyć można, że inna podstawa źródłowa

1 Z. Guldon, K. Wajda, Źródła statystyczne do dziejów Pomorza Wschodniego i Kujaw do początków XX w., Toruń 1970; J. Michalewicz, Elementy demografii historycznej. Materiały do wykładów, ćwiczeń i metodyki prac badawczych, Warszawa 1979. 2 I. Gieysztorowa, Wstęp do demografii staropolskiej, Warszawa 1976. 294 RECENZJE I OMÓWIENIA i metody szacunków mają istotny wpływ na wyniki badań, i to nie tylko nad za- ludnieniem Rzeczypospolitej. Tak np. zaludnienie Rosji w połowie XVI w. szacuje się na 2 mln – 11,5 mln osób, w końcu XVI w. na 2,9 mln – 15 mln, a na początku XVIII w. na 5,5 mln – 15,6 mln3. W rozdziale trzecim omówione zostały metody badań stanu i ruchu naturalnego ludności, a w rozdziale czwartym stosunki ludnościowe. Omawiając w tym roz- dziale procesy urbanizacji w Małopolsce, autor wykorzystał dwie prace Feliksa Ki- ryka, dotyczące południowej części województwa krakowskiego4 i województwa sandomierskiego5. Można by tu jeszcze dodać artykuł o urbanizacji województwa lubelskiego6. Ciągle aktualna jest też praca Ryszarda Szczygła o lokacjach miast w Polsce XVI w.7 – można ją jedynie uzupełnić o nieudaną próbę lokacji miasta w Russocicach przez Mikołaja Russockiego, który w 1529 r. uzyskał na to zgodę króla8. Pewne uwagi nasuwa podrozdział o strukturze społecznej, etnicznej i wy- znaniowej (s. 220–224). Mało precyzyjne jest pojęcie mniejszości etnicznych. W pracy poświęconej dziejom społeczeństwa polskiego uwzględniono jedynie grupy mające „szczególną pozycję prawną” (Żydzi, Ormianie i Szkoci) oraz olę- drów9. Gershona Hunderta interesowały jedynie non Polish autochtons groups in Poland10. Zabrakło tu spisu Szkotów z 1651 r.11 i artykułów Waldemara Kowal-

3 Z. Guldon, Ludność i gospodarka Rosji i Polski w XVI–XVIII wieku. Wybrane problemy badawcze, w: Z dziejów Europy wczesnonowożytnej, red. J. Wijaczka, Kielce 1997, s. 132, tabela 1. 4 F. Kiryk, Rozwój urbanizacji Małopolski XIII–XVI w. Województwo krakowskie (powiaty południowe), Kraków 1985. 5 F. Kiryk, Urbanizacja Małopolski. Województwo sandomierskie XIII–XVI w., Kielce 1994. 6 F. Kiryk, Z badań nad urbanizacją Lubelszczyzny w dobie jagiellońskiej, w: Prace Histo- ryczne, t. 6, red. F. Kiryk, Z. Ruta, Kraków 1972, s. 93–167. 7 R. Szczygieł, Lokacje miast w Polsce XVI wieku, Lublin 1989. 8 T. Sławiński, Zabójstwa Tomasza Lubrańskiego, kasztelana brzeskiego i kujawskiego, i Mi- kołaja Russockiego, kasztelana miechowskiego, w pierwszej połowie XVI wieku, „Zapiski Kujawsko-Dobrzyńskie” 2007, t. 22, s. 100. 9 I. Ihnatowicz, A. Mączak, B. Zientara, Społeczeństwo polskie od X do XX wieku, Warszawa 1979, s. 342–353. 10 G. Hundert, An Advantage to Peculiarity? The Case of the Polish Commonwealth, „AJS Review” 1981, t. 8, s. 21. Zob. też: J. Goldberg, Zur Erforschung der Geschichte der Mino- ritäten in Polen-Litauen (16. bis 18. Jahrhunder), w: Deutsche – Polen – Juden. Ihre Bezie- hungen von den Anfängen bis ins 20. Jahrhundert. Beiträge zu einer Tagung, wyd. S. Jersch- -Wenzel, Berlin 1987, s. 159; H. Litwin, Narody Rzeczypospolitej, w: Tradycje polityczne dawnej Polski, red. A. Sucheni-Grabowska, A. Dybkowska, Warszawa 1993, s. 168–218; B. Rok, Mniejszości narodowe i religijne w Rzeczypospolitej w czasach saskich. Stan badań i postulaty badawcze, w: Między Barokiem a Oświeceniem. Nowe spojrzenie na czasy saskie, red. K. Stasiewicz, S. Achremczyk, Olsztyn 1996, s. 71–84. 11 A. B. Pernal, R. P. Gasse, The 1651 Polish Subsidy in the Exiled Charles II, „Slavonic Pa- pers. New Series” 1999, t. 32, s. 1–50. RECENZJE I OMÓWIENIA 295 skiego12. Cezary Kuklo natomiast nie mógł już wykorzystać artykułu o skupiskach i gminach żydowskich w Koronie do końca XVI w.13 Pisząc o mniejszości or- miańskiej, autor oparł się na pracy Mirosławy Zakrzewskiej-Dubasowej14. Jednak można było uwzględnić jeszcze inne publikacje15. Wspomnieć można, że jeszcze w okresie powojennym spory wywoływała sprawa liczebności Niemców na ziemiach polskich16. Małżeństwom, zarówno chrześcijańskim, jak i żydowskim, poświęcony został rozdział piąty. Z kolei w rozdziale szóstym omówiono urodzenia i związane z nimi takie elementy, jak umieralność okołoporodowa kobiet i chrzest. Kolejny rozdział, siódmy, jest jednym z najobszerniejszych w pracy (i słusznie), dotyczy bowiem całego kompleksu spraw związanych z rodziną. Omówiona została płodność mał- żeńska, struktury rodzinne, stosunki w obrębie rodziny oraz kwestia dzieci nie- ślubnych. W ostatnim, ósmym rozdziale autor mówił sprawy związane ze śmiercią, przy- czyny zgonów, ich sezonowość, a także strach przed śmiercią.

12 W. Kowalski, The Placement of Urbanised Scots In the Polish Crown Turing the Sixteenth and Seventeenth Centuries, w: Scottisch Communieties Abroad in the Early Modern Period, red. A. Grosjean, S. Murdoch, Leiden–Boston 2005, s. 53–103; idem, Kraków Citizenship and the Local Scots 1509–1655, w: Britain and Poland–Lithuania. Contact and Comparison from the Middle Ages to 1795, red. R. Unger, J. Basista, Leiden–Boston 2008, s. 263–285. 13 Z. Guldon, J. Wijaczka, Skupiska i gminy żydowskie w Polsce do końca XVI wieku, „Czasy Nowożytne” 2008, t. 21, s. 149–191. 14 M. Zakrzewska-Dubasowa, Ormianie w dawnej Polsce, Lublin 1982. 15 Zob. m.in.: J. R. Dashkevich, Rotsellennia Virmeniv na Ukraini v XI–XVIII st., „Ukrain- skyj Istoriko-Geograficznyj Zbirnyk” 1971, t. 1, s. 150–181; V. R. Grigoryan, Istorija ar- mianskich kolonii Ukrainy i Polszi. Armianie v Podolii, Erevan 1980; J. Bardach, Ormianie na ziemiach dawnej Polski. Przegląd badań, „Kwartalnik Historyczny” 1983, t. 90, nr 1, s. 109–118. 16 G. Dabinus, Die ländliche Bevölkerung Pommerelens im Jahre 1772 mit Einschluss des Danziger Landgebietes im Jahre 1793, Marburg am Lahn 1953; E. D. Kossmann, Die Deut- schen in Polen seit der Reformation. Historisch-geographische Skizzen, Marburg am Lahn 1978; W. Maas, Siedlungen am Obra, Prosna und Oberer Warthe im Leslauer und Zschen- stochauer Lande, sowie in den Kreisen Bromberg und Wirsitz, t. 1–2, Marburg am Lahn 1978, i inne prace. Zob.: G. Labuda, Z nowszych badań zachodnioniemieckich nad składem etnicznym ludności Pomorza Gdańskiego w r. 1772, „Kwartalnik Historyczny” 1956, z. 2, s. 108–119. Zob. też: W. Rusiński, Osadnictwo niemieckie na ziemiach polskich w XVI– XIX w. Mity i rzeczywistość, „Przegląd Historyczny” 1979, z. 4, s. 723–745; Z. Guldon, Lud- ność niemiecka w Polsce w drugiej połowie XVIII wieku, w: Niemieccy osadnicy w Króle- stwie Polskim 1815–1915, red. W. Caban, Kielce 1999, s. 265–270. Ważniejszą literaturę na temat mniejszości etnicznych zestawił Z. Guldon, Stefan Czarniecki a mniejszości etniczne i wyznaniowe w Polsce, w: Stefan Czarniecki. Żołnierz – obywatel – polityk, red. W. Kowal- ski, Kielce 1999, s. 87–97. 296 RECENZJE I OMÓWIENIA

Podsumowując, stwierdzić trzeba, że do rąk czytelnika trafił wreszcie nowo- czesny podręcznik dotyczący demografii historycznej Polski przedrozbiorowej, niezwykle erudycyjny, ukazujący znakomitą orientację jego autora w tej tematyce. Dla osób zajmujących się demografią historyczną podręcznik ten stanowił będzie bez wątpienia niezbędną pomoc. ZENON GULDON Kielce CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

RALPH SCHATTKOWSKY, SERGIJ OSATSCHUK, BERNADETTA WÓJTOWICZ-HUBER, KIRCHE UND NATION. WESTPREUSSEN, GALIZIEN UND DIE BUKOWINA ZWISCHEN VÖLKERFRÜHLING UND DEN ERSTEN WELTKRIEG, VERLAG DR. KOVAC, HAMBURG 2009, SS. 407

Tematyka książki dotyczy relacji Kościół – Naród w procesie modernizacyjnym społeczeństwa trzech prowincji: Prus Zachodnich, Galicji i Bukowiny, i z jednej strony stanowi próbę odpowiedzi na pytanie o wspólne elementy identyfikujące Kościół oraz religię z ruchem narodowym, z drugiej zaś – o elementy konflikto- genne. W XIX stuleciu Kościoły i religie stanęły wobec problemu postępujących zmian ekonomicznych, kulturowych, społecznych i politycznych. Zasadniczą kwestią stał się stosunek do laicyzującej się rzeczywistości i narodowego pragmatyzmu. Miejsce i funkcje religii w codziennej rzeczywistości w sposób fundamentalny się zmieniały. Formą identyfikacji społeczeństwa stawała się narodowość. Ważna stała się konkurencja o wpływy wśród mas ludowych, które stanowiły element składowy nowoczesności, a definiowały się już nie tylko przez konfesję, lecz także przez kulturową, językową i etniczną identyfikację. Przez to Kościół jako insty- tucja i religia traciły część swojej uniwersalności, znajdując konkurenta w innych czynnikach określających dane społeczeństwo. Chcąc pozostać z wiernymi, za- chować z nimi łączność duchową, przedstawiciele Kościołów zostali zmuszeni do wzięcia udziału w ich świeckim ruchu narodowym, jego różnorodnych formach, i często bronić ich przed laicyzującym, liberalnym, ale obcym państwem. Jeśli w Prusach Zachodnich motywem przewodnim stała się jedność religii z narodowością ze względu na pokrywanie się z reguły wyznania katolickiego z polskością, a protestantyzmu z niemieckością, to w Galicji problem był bar- dziej skomplikowany ze względu na różnorodność wyznań, obrządku łacińskiego i orientalnego, a tym bardziej na Bukowinie, zamieszkałej m.in. przez Rumunów, Rusinów, Węgrów, Polaków, Niemców, Żydów – łącznie przez 10 grup etnicznych, wyznających osiem konfesji – i istnienia podziałów w obrębie jednego Kościoła i wyznania, jak również różnic konfesyjnych w obrębie tej samej etniczności. Sporą część omawianej pozycji autorzy poświęcili analizie dotychczasowych badań nad relacjami Kościół i religia a kształtowanie się narodowości (około 100 stron na 317 stron tekstu ogółem). Sporo miejsca zajmuje omówienie lite- ratury historycznej dotyczącej nie tylko regionu Europy Środkowo-Wschodniej, 298 RECENZJE I OMÓWIENIA lecz także zajmującej się metodologicznymi rozważaniami nad pojęciami religia, naród, państwo i ich wzajemnymi relacjami, niekiedy na pograniczu historiozofii. Dokonano tego w różnych aspektach: historia Kościoła a historia społeczna, Ko- ściół i nowoczesne społeczeństwo, Kościół i naród, i mniej więcej według tych samych kryteriów omówiono literaturę dotyczącą wyłącznie Europy Środkowo- -Wschodniej: narodowości i Kościoła na pruskim wschodzie oraz w austriackiej Galicji i Bukowinie, kończąc te rozważania analizą celów i problemów badaw- czych. Pozornie wydaje się, że przeznaczenie jednej trzeciej tekstu na omówienie lite- ratury jest zachwianiem tradycyjnych proporcji, jednak po lekturze całości dzieła uznać należy wartość tej analizy dotychczasowych badań, zwłaszcza odnośnie do Europy Środkowo-Wschodniej. Zastanawiające jest jednak, że niektóre polskie prace dotyczące problematyki narodowej w Prusach Zachodnich i Wschodnich określono jako mniej analityczne (s. 66), informacyjne. Można spytać, czy zakres uczestnictwa w systemie organi- zacyjnym polskiego ruchu narodowego nie jest odzwierciedleniem stosunku do narodowości? W polskich opracowaniach nakreślono także motywy postępowania duchowieństwa i innych warstw wobec rodzącej się identyfikacji narodowej, okreś- lono dylematy między niemiecką zwierzchnością biskupa i powszechną (ponadna- rodową) rolą Kościoła katolickiego a uczestnictwem w życiu polskich wiernych. Czy rzeczywiście tylko Christian Pletzing przedstawił „eine grundsolide sehr ma- terialreiche Untersuchung über die polnische und deutsche nationale Bewegung in Ost und Westpreussen” (s. 67). Wydaje się, a nawet jest to pewne, że formujący taką opinię nie wgłębił się w lekturę polskich publikacji i ma niepełne rozeznanie w ich zawartości. Niektóre publikacje polskich badaczy zostały okreś lone tylko jednym zdaniem. Na przykład doskonałą pracę Grzegorza Jasińskiego1 o prote- stantyzmie na Mazurach oceniono jako tradycyjną metodologicznie. Interesujący się tą problematyką i znający doskonale literaturę w tej materii wiedzą, że jest to powtórzenie uproszczonego, nieobiektywnego stwierdzenia adwersarza Jasińskiego, które nie znajduje potwierdzenia po rzetelnej lekturze tej książki. Zarzut tradycyj- ności metod można z powodzeniem zastosować do recenzowanego tekstu dotyczą- cego Prus Zachodnich, opartego na sprawozdaniach prezesów rejencji, nadprezy- dentów prowincji i policji pruskiej, i będącego w zasadzie analizą ich treści, chociaż uwzględniono także dotychczasową literaturę. Ponadto przedstawione w omawianej publikacji wywody dotyczące Prus Zachodnich są w dużym stopniu powtórzeniem publikacji własnych badań Ralpha Schattkowsky’ego z 2002 r.2

1 G. Jasiński, Kościół ewangelicki na Mazurach w XIX wieku (1817–1914), Olsztyn 2003. 2 R. Schattkowsky, Nationalismus und Konfliktgestaltung. Westpreußen zwischen Reichsgrün- dung und Ersten Weltkrieg, w: Die Nationalisierung von Grenzen. Zur Konstruktion nationa- ler Identität in sprachlich gemischten Grenzregionen, red. M. G. Müller, R. Petro, Marburg 2002, s. 35–79. RECENZJE I OMÓWIENIA 299

Trzeba jednak podkreślić, że dla tych trzech regionów w szerokim zakresie dokonano omówienia dotychczasowych badań historyków niemieckich, polskich, rumuńskich, ukraińskich i rosyjskich. Jako zasadnicze cele badawcze autorzy omawianej pozycji przyjęli: 1. Stosunek Kościoła i mas do nowoczesności. 2. Problemy kościelnej komunikacji – prak- tyczne zaangażowanie w życie nacjonalizującego się społeczeństwa, rola Kościoła w tym zakresie. 3. Wzajemne relacje kościelnych i świeckich elit. Do tematyki wprowadzono niezmiernie krótko, charakteryzując stosunki religijne i kościelne kolejno w Prusach Zachodnich, Galicji i Bukowinie. Wynika z niej, że przy dość czytelnym ich obrazie w Prusach Zachodnich były one bardziej zróżnicowane w Galicji, gdzie istniały trzy metropolie: łacińska, greckokatolicka i armeńska, nie licząc prawosławia, natomiast Bukowina to ostry konglomerat etniczno-religijny. W rozdziale zatytułowanym „Kościół i nowoczesność” przedstawiono stosunek Kościoła katolickiego i ewangelickiego w Prusach Zachodnich wobec kwestii nie- mieckiej (zjednoczenia), omówiono działalność kleru wśród wiernych, jego wej- ście, jak to określono, „w świeckie rejony” i rywalizację ze świeckimi aktywistami o wpływ wśród mas ludowych. W Galicji laickie ideologie obejmowały najpierw tylko wąskie, najczęściej miejskie warstwy inteligenckie, natomiast Kościół swoją pozycję monopolisty zachował wśród szerokich mas aż do końca XIX stulecia. Podkreślono wyraźniejszą rolę kierowniczą księży greckokatolickiego niż łaciń- skiego obrządku, co wynikało z początkowego braku u Rusinów świeckich elit i wypełnianiu tej luki właśnie przez duchowieństwo. Zwrócono uwagę na zróż- nicowanie poziomu zaangażowania między niższym, narodowo zaangażowanym klerem a lojalnym wobec państwa wyższym duchowieństwem. Według historio- grafii wyższa hierarchia Kościoła greckokatolickiego tworzyła stereotyp wiernej Habsburgom ukraińskiej ludności jako „Tyrolczyków Wschodu”, przeciwna mo- dernizacji mas ukraińskich. Natomiast Kościół katolicki w Galicji, w drugiej po- łowie XIX stulecia związany z państwem i polską autonomiczną administracją, miał wielki wpływ na świeckie dziedziny życia, chociaż i w nim istniały różnice aktywności między niższym a wyższym duchowieństwem. Zmiana tej sytuacji na- stąpiła w latach dziewięćdziesiątych XIX w., na co miała wpływ m.in. encyklika papieska z 1891 r. i istnienie już świeckich organizacji narodowych na Ukrainie, stanowiących pole działań księży jako pośredników między tradycją a nowoczes- nością. Z kolei działalność księży różnych obrządków komplikowała kształto- wanie się świeckiego ruchu narodowego. Kościoły na przełomie XIX i XX w. uznały, że wobec postępującej modernizacji i sekularyzacji muszą użyć nowych środków oddziaływania na wiernych i zastosować nowe formy religijności oraz włączyć rytuały w elementy odradzającej się etniczności. Społeczeństwo Bukowiny do połowy XIX w. było bardzo zróżnicowane so- cjalnie i tylko częściowo określone narodowo. Po 1848 r. nastąpił tam szybki wzrost liczby ludności, ale równocześnie zróżnicowania kulturowego i etnicz- 300 RECENZJE I OMÓWIENIA nego. Podstawą rozróżniania stała się odtąd religia. Kościół ortodoksyjny, obej- mujący zarówno Rusinów (Ukraińców), jak i Wołochów, zwany był wołoskim, ale w sensie religijnym, nie etnograficznym, chociaż tak uznawały władze austriackie. Natomiast za Rusinów na Bukowinie uważano greckokatolicką część Ukraińców, chociaż oprócz nich wyznawcami tego Kościoła byli transylwańscy Rumuni. W pierwszej połowie XIX w. na Bukowinie brakowało ukraińskich elit, w szko- łach średnich uczono języka niemieckiego i rumuńskiego, a także polskiego, i przez łączność z tymi kulturami oraz zmiany konfesji otwierała się droga do asymilacji. Natomiast Rumuni za swoje elity uznawali bojarów mołdawskich i in- telektualistów, mieli swych posłów do Rady Państwa i sejmu, chcieli też wpływać na tamtejszych Ukraińców, aby stali się Rumunami, tym bardziej, że powstało ich samodzielne państwo. W tym zakresie ciekawie zobrazowano działalność po- szczególnych metropolitów na Bukowinie, rywalizację Kościołów o wiernych, politykę państwową wobec poszczególnych nacji. Nie bez znaczenia dla procesu modernizacji były częste konwersje z jednej wiary na drugą i poczucia etnicznego. I w zasadzie mamy już zasadniczy obraz problematyki. Jednak autorzy postanowili przeanalizować jeszcze kilka aspektów tego sa- mego zagadnienia. Kolejny rozdział dotyczy krzyżowania się narodowej i reli- gijnej identyfikacji. Stwierdzono, że w Prusach Zachodnich Kościół katolicki od lat sześćdziesiątych XIX w. umacniał swą pozycję poprzez narodowe angażowanie się, zachowując jednak znaczenie uniwersalne. Dyskusyjne jest twierdzenie, że do lat dziewięćdziesiątych XIX w. polski ruch narodowy pozostawał elitarny (s. 182). Owszem, nadal grupami kierowniczymi byli przedstawiciele szlachty, ducho- wieństwa i powoli świeckiej inteligencji. Jednak już w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych chłopi, rzemieślnicy i kupcy sprawowali funkcje w zarządach i byli prezesami polskich organizacji3. Jest to kolejny dowód na to, że analiza sy- tuacji w Prusach Zachodnich została oparta wyłącznie na urzędowych sprawozda- niach pruskich. Zresztą w innym miejscu znajdujemy zaprzeczenie tej elitarności, czytając (s. 184), że w 1888 r. na wiecu w Lubawie obecnych było ponad 1000 przedstawicieli niższych warstw. Dziwi też stwierdzenie, że bankowość polska rozwinęła się dopiero w latach dziewięćdziesiątych XIX w., skoro polskie spółki pożyczkowe i banki ludowe istniały już w latach sześćdziesiątych, a w 1871 r. zor- ganizowano ich centralę pod nazwą Związek Spółek Zarobkowych i Gospodar- czych na Rzeszę Niemiecką. W Galicji w połowie XIX w. problemem było równouprawnienie Kościoła unic- kiego wobec innych konfesji. Polacy widzieli w Ukraińcach część swojej nacji, a język rusiński jako dialekt polskiej mowy. Obrządek łaciński kojarzył się z pol- skością, a greckokatolicki z etnicznością ukraińską. Rusini balansowali między

3 Zob. chociażby: S. Wierzchosławski, Elity polskiego ruchu narodowego w Poznańskiem i w Prusach Zachodnich w latach 1850–1914, Toruń 1992, s. 58, tabela 4. RECENZJE I OMÓWIENIA 301 narodami, mając niezbyt klarowny obraz swego pochodzenia. Dopiero próba spolszczenia szkolnictwa ukazała Ukraińcom ich inność. Zróżnicowaniu służyło także rusofilskie nastawienie hierarchii tamtejszego Kościoła ortodoksyjnego. Społeczny podział niższego i wyższego kleru zarówno w unickim, jak i łacińskim obrządku doprowadził w drugiej połowie XIX w. do zróżnicowanego podejścia do problemu narodowego. Pochodzący z ludu niżsi duchowni Kościoła unickiego lepiej rozumieli wiernych i deklarowali aktywne uczestnictwo w ich świeckim życiu, i z nich wytworzyła się ruska elita. Powoli tworzyły się synonimy: unita – Rusin, łacinnik – Polak. Utrudniało to jednak istniejące w Galicji oddziaływanie wielu kultur: polskiej, niemieckiej, rosyjskiej, ukraińskiej. Prawosławie łączono z „Carosławiem”, a to sprzyjało pojawieniu się oficjalnie w 1908 r. ruchu proro- syjskiego. Jednak zaangażowanie duchowieństwa gwarantowało sukces procesów narodowych, a religia stawała się nosicielką narodowych wartości. Na Bukowinie sprzeczności etniczne tworzyły się wewnątrz poszczególnych Kościołów i konfesji – chociażby Ukraińców i Rumunów wewnątrz prawosławia, Niemców i Polaków, Polaków i Ukraińców należących do Kościoła katolickiego. Specyfiką Kościoła orientalnego było posiadanie w każdej nacji innej admini- stracji, podczas gdy katolicki zachowywał w tym względzie jednolitość. Skomp- likowana sytuacja na Bukowinie pod względem społecznym i religijnym wpły- wała na częste zmiany wyznania i identyfikacji narodowej. Nacjonalizacji służyło zbliżenie Kościoła greckokatolickiego do prawosławnego w formie preferowania wschodniego obrządku, słowiańskiego języka mszy i juliańskiego kalendarza, w celu odróżnienia od Kościoła łacińskiego. W tej części recenzowanej książki ukazano stanowiska i rolę hierarchii poszczególnych Kościołów i niższego kleru wobec problemu etniczności tamtejszych mieszkańców, działalność ruchu moska- lofilów oraz solidarystów („Bukowina dla Bukowińców”). W rozdziale zatytułowanym „Konflikt zewnętrzny” słusznie m.in. stwierdzono, że dla Polaków w Prusach Zachodnich nieprzyjaźnie ukształtowane warunki i po- lityka obcego rządu stanowiły element mobilizacji narodowej, konfesjonalne zaś i kulturowe odmienności z Niemcami, które przez stulecia nie stanowiły wrogich czynników, od XIX w. stawały się podstawą rozróżnienia i identyfikacji naro- dowej. Modernizacja prowadzona przez liczne organizacje prowadziła do unaro- dowienia. Dyskusyjne jest stwierdzenie, że w latach dziewięćdziesiątych polska szlachta straciła na tym terenie kierowniczą rolę, bo przecież nadal stanowiła 80% posłów do parlamentu niemieckiego i sejmu pruskiego4. Omawiając wzrost znaczenia redaktorów polskich gazet, dość umiarkowanie korzystano z polskich opracowań5. Trafnie oceniono stylizację propolskiej agitacji – nieco szumnej i li-

4 Zob.: ibidem, s. 90, tabela 15. 5 Pominięto książkę A. Romanowa, „Pielgrzym” pelpliński w latach 1869–1920, Gdańsk– Pelplin 2007, a biografię redaktora największego wydawnictwa prasowego w ówczesnych 302 RECENZJE I OMÓWIENIA teracko agresywnej, przy okazji stwierdzając, że sprawozdania władz (podstawa wywodów autora!) i prasa niemiecka wyolbrzymiały zagrożenie, nawołując do antypolskich ustaw (s. 237). Konflikt religijny w Galicji został przedstawiony zarówno jako przyczyna, jak i następstwo nacjonalizacji. Konflikt na Bukowinie rozpoczął się od konstytucji austriackiej z 1867 r., deklarującej równouprawnienie wszystkich narodów i grup etnicznych, a ponieważ mieszkało tam 10 narodów i wyznawców ośmiu konfesji, trudno było zachować pokój religijny i narodowy, zwłaszcza że Rumuni chcieli tam odegrać wiodącą rolę, tak jak Polacy w Galicji. Na przełomie XIX i XX w. rywalizacja rumuńskich i ukraińskich partii przekroczyła ramy kościelnego życia – istniały ostre przedziały etniczne w ramach jednego wyznania. W rozdziale VII, zatytułowanym „Konflikt wewnętrzny”, omówiono kształto- wanie się kościelnych ośrodków oddziaływania duchowieństwa na społeczeństwo oraz udział w świeckich formach ruchu narodowego. Omówiono znany już w lite- raturze problem rywalizacji o kierowniczą rolę między duchownymi a świeckimi aktywistami oraz różnice stanowisk wobec ruchu narodowego między niższym a wyższym klerem. Niestety, nie wykorzystano wspomnianych już, najnowszych polskich publikacji: książki Andrzeja Romanowa o ośrodku pelplińskim i wyda- wanym tam „Pielgrzymie”, pracy Tomasza Krzemińskiego o redaktorze „Gazety Grudziądzkiej”, a przy omawianiu roli Towarzystwa Naukowego w Toruniu – podstawowego w tym zakresie opracowania Kazimierza Wajdy6. Interesujące są spostrzeżenia odnoszące się do stanowiska Kościoła ewangelickiego i niemiec- kich katolików wobec problematyki narodowej. Proces nacjonalizacji w Galicji wpływał nie tylko na zachowanie Kościołów jako instytucji, lecz także oddziaływał bezpośrednio na postawę i aktywność duchowieństwa. Sakralne elementy były unaradawiane. Na Bukowinie u progu XX w. wiodącą rolę przejęło młode pokolenie inteligencji: uczeni i prawnicy, ru- gujący z ruchu narodowego księży. Element religijny nadal jednak odgrywał sporą rolę, chociaż powstały propozycje podziału jednej konfesji na diecezje rumuńskie i ukraińskie. Omówiono krzyżowanie się zarówno sprzeczności, jak i punktów stycznych w zakresie religijnym, językowym, kulturowym, narodowym, perso- nalnym, wskazując na brak jednoznacznych podziałów. Na końcu książki zamieszczono wypisy z dokumentów archiwalnych dotyczą- cych omawianej problematyki. Zdaje się brakować podsumowania, ale w rzeczy- wistości zawiera je wprowadzenie.

Prusach Zachodnich autorstwa T. Krzemińskiego, Polityk dwóch epok. Wiktor Kulerski (1865–1935), Toruń 2008, jedynie zasygnalizowano. 6 K. Wajda, W dobie zaboru pruskiego 1875–1918, w: Dzieje Towarzystwa Naukowego w To- runiu 1875–1975, red. M. Biskup, Toruń 1975, s. 11–110. RECENZJE I OMÓWIENIA 303

Publikacja jest wynikiem projektu badawczego realizowanego przez Instytut Historii Kultury Niemieckiej w Europie Północno-Wschodniej w Lüneburgu przy wsparciu Fundacji Volkswagena. Relacje Kościół – Naród w XIX i na początku XX stulecia są niezmiernie interesujące i towarzyszą wszystkim badaniom doty- czącym dziejów społeczno-politycznych tamtego okresu, a zwłaszcza obszarów bez własnego państwa. Problematyka ta zawiera wiele wątków i mimo licznych publikacji jest jeszcze wiele aspektów do przebadania. O próbie nowego spoj- rzenia na zagadnienie przez autorów omawianej publikacji świadczą atrakcyjne tytuły rozdziałów: „Kościół i nowoczesność”, „Krzyżowanie się narodowej i re- ligijnej identyfikacji”, „Konflikt zewnętrzny”, „Konflikt wewnętrzny”. Dokładna jej lektura pozwala jednak stwierdzić, że treść sporej części wykładu przedstawia poziom dotychczasowych badań nad formami i metodami aktywizacji narodowej społeczeństw bez swojego państwa i roli w tym procesie instytucji Kościoła oraz religii. Niewątpliwie jest to bardzo cenne, zwłaszcza w odniesieniu do skompliko- wanej sytuacji na Bukowinie i w Galicji. Inny zestaw pytań i postawionych sobie zadań, jeśli nawet rozwiązywanych znanymi treściami, uwypukla pewne cechy specyficzne procesu narodowościowego w poszczególnych regionach. Podkreślić też należy po raz drugi wartość stustronicowego omówienia dotychczasowych pub likacji dotyczących omawianej tematyki. Dyskusyjne wydaje się zastosowanie metody komparatystycznej, problemowej i w jej zakresie kolejne omawianie w poszczególnych rozdziałach Prus Zachod- nich, Galicji i Bukowiny. Powoduje to wiele powtórzeń – omawianie innymi sło- wami tych samych problemów. Nie służy też przejrzystości wykładu. Czy nie le- piej byłoby omówić wszystkie aspekty w obrębie danej prowincji? Zestawienie Prus Zachodnich z Galicją, a zwłaszcza Bukowiną, chociażby ze względu na bardzo różne warunki gospodarcze, społeczne, religijne i polityczne, wydaje się także dość przypadkowe. Z obowiązku recenzenta zwracam uwagę na błędy literowe – w przypisach pi- sanie małą literą nazw: Kaszuby, Pomorze, Prusy Zachodnie itd., zamiast XIX w. jest XI (s. 76) albo IX (s. 77), dość częste gubienie lub przestawianie liter. Inicjator powołania Towarzystwa Naukowego w Toruniu, Zygmunt Działowski, pochodził z Mgowa, a nie Mojowa, i nigdy nie był posłem do parlamentu ani sejmu (s. 270). Omawiana pozycja stanowi ważne ogniwo w szeregu publikacji przedstawiają- cych aspekty procesu modernizacyjnego w Europie Środkowo-Wschodniej w XIX i na początku XX w., zawierające elementy opracowania historiograficznego, syn- tetyzującego i analitycznego, dzięki czemu inspiruje do dalszych badań. SZCZEPAN WIERZCHOSŁAWSKI Toruń CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI „INTERKULTURELLER DIALOG IN DEN STÄDTEN DES KÖNIGLICHEN PREUSSEN”, TORUŃ, 8–10 PAŹDZIERNIKA 2009

W dniach 8–10 października 2009 r. w Sali Kolumnowej Towarzystwa Na- ukowego w Toruniu odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naukowa na temat „Interkultureller Dialog in den Städten des Königlichen Preußen”. Organizatorzy: Katedra Filologii Germańskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Historisches Institut Uniwersytetu w Poczdamie oraz Towarzystwo Naukowe w Toruniu, po- stawili sobie za cel zbadanie złożonej problematyki kontaktów międzykulturo- wych w miastach Prus Królewskich. Patronat honorowy nad konferencją objął Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotr Całbecki, pomocy orga- nizacyjnej udzieliła Fundacja Amicus Universitatis Nicolai Copernici, a wparcia finansowego – Fundacja Fritza Thyssena. Problematyka stosunków międzykulturowych w wieloetnicznych regionach cieszy się ostatnio coraz większym zainteresowaniem naukowców i organizacji zajmujących się szeroko pojętą komunikacją międzyludzką. Opracowania doty- czące etnicznie i wyznaniowo heterogenicznych obszarów uwidaczniają przede wszystkim konieczność ścisłej współpracy badaczy różnych dziedzin: historyków, kulturoznawców, literaturoznawców, językoznawców, socjologów, ponieważ to badania interdyscyplinarne mogą w sposób adekwatny do badanego tematu oddać jego złożoność i wielopłaszczyznowość. Zamierzeniem organizatorów omawianej konferencji było umożliwienie spotkania i dyskusji między badaczami działają- cymi w różnych dziedzinach, zainteresowanymi tematyką kontaktów międzyludz- kich w Prusach Królewskich. Tematyka konferencji spotkała się z zainteresowaniem środowisk akademic- kich w Polsce i zagranicą. Wzięli w niej udział zarówno polscy historycy, języ- koznawcy, literaturoznawcy i muzykolodzy z Gdańska, Torunia i Warszawy, jak i naukowcy z niemieckich i francuskich ośrodków badawczych. Podczas zaplano- wanej na dwa dni konferencji do wygłoszenia przygotowano 14 referatów w ra- mach czterech grup tematycznych: „Świat nauki i sztuki”, „Tożsamość pruska”, „Prusy w ówczesnym piśmiennictwie”, „Międzykulturowe spotkania”, co pozwo- liło na zaakcentowanie wieloaspektowości badań prowadzonych przez zaproszo- nych naukowców, a równocześnie umożliwiło dostrzeżenie i podkreślenie ob- szarów wspólnych wszystkim prezentowanych referatom. 308 KRONIKA NAUKOWA

W sposób kompleksowy kwestie komunikacji społecznej oraz samookreślenia mieszkańców miast przedstawił w wykładzie inauguracyjnym „Der soziale Raum des Bürgers. Stadt, Publikum und Welt im Zeitalter der Aufklärung” prof. Gün- ther Lottes z Uniwersytetu w Poczdamie. Referent podkreślił podobieństwa i róż- nice w kształtowaniu się masowego odbiorcy komunikatu w miastach na wschód i zachód od Wisły. Postawił przed uczestnikami konferencji pytanie o możliwość zastosowania kategorii badawczych wypracowanych w badaniach nad kulturą miast w Europie Zachodniej w epoce oświecenia przez badaczy zajmujących się mieszczaństwem miast Europy Środkowo-Wschodniej. W reakcji na wystąpienie prof. Günthera Lottesa prof. Hans-Jürgen Bömelburg (Gießener Zentrum Östli- ches Europa) zwrócił uwagę na problem odmienności obszaru bałtycko-pruskiego od Europy Zachodniej, zaproponował zwrócenie uwagi na grupy społeczne, które w omawianym regionie były nośnikami oświeceniowych idei oraz podkreślił waż- ność kwestii wyznaniowych, które mogą wnieść nowe akcenty do badań nad oma- wianym okresem. Problematyka dotycząca metod interdyscyplinarnych badań nad Prusami Królewskimi była następnie szeroko dyskutowana w powiązaniu z kon- kretnymi referatami przedstawionymi w poszczególnych grupach tematycznych. Większość referentów zgodziła się z postulatem prof. Bömelburga, aby zrezyg- nować z bezrefleksyjnego stosowania do historii Prus kategorii badawczych wy- pracowanych dla Europy Zachodniej. W ramach bloku tematycznego „Świat nauki i sztuki” jako pierwsza zabrała głos dr Agnieszka Pufelska z Uniwersytetu w Poczdamie. W referacie „Danziger Naturforschende Gesellschaft als Vorbild für die Berliner Naturfreunde” pod- kreśliła, że Gdańskie Towarzystwo Naukowe powołano w wyniku emancypacji mieszczaństwa oraz podkreśliła jego rolę jako nowego medium komunikacji. Omawiając podobieństwa i różnice w strukturach i organizacji pracy naukowych towarzystw Berlina i Gdańska, skupiła się na podkreśleniu republikańskich zasad, jakimi kierowali się naukowcy skupieni w Gdańsku, oraz przedstawiła związki obu towarzystw z lożami masońskimi. Jak zauważyła referentka, oportunistyczna postawa Gdańskiego Towarzystwa Naukowego w czasie rozbiorów Polski nie uchroniła go przed zmianami, jakie w świecie nauki przyniosła Wielka Rewolucja Francuska. Unaukowienie badań przyrodniczych oraz nowe spojrzenie na historię wyznaczyły kres działaniom zarówno berlińskiego, jak i gdańskiego towarzystwa, które ustąpiły miejsca specjalizacji i profesjonalizacji badań w takich instytucjach jak uniwersytety i muzea. W kolejnym wystąpieniu, „Rhetorische Argumentation in den Konstitutionen und gedruckten Programmen der akademischen Gymnasien in Danzig und Thorn von 1568 bis 1700”, dr Bartosz Awianowicz (Uniwersytet Mikołaja Kopernika) podkreślił znaczenie gimnazjów w Toruniu, Gdańsku i Elblągu jako centrów kultury regionu oraz rolę burmistrzów tych miast, jaką odegrali w szerzeniu idei humanizmu. Trwałość opisanych w programach, opartych na ideach Johannesa KRONIKA NAUKOWA 309

Sturma modeli nauczania zapewnić mieli wykształceni w duchu humanizmu rek- torzy i wykładowcy oraz finansowe zabezpieczenie w postaci funduszy z kasy miejskiej. Referent zwrócił szczególną uwagę na przewagę funkcji movere i delec- tare w pisanych w XVI w. programach. Liczne cytaty z łaciny i greki, podkreślanie roli języków starożytnych w docieraniu do wiedzy i Boga oraz powoływanie się na autorytet starożytnych i współczesnych protestanckich myślicieli miały, we- dług referenta, służyć przede wszystkim podkreśleniu autorytetu rektorów oraz przekonaniu czytelnika do idei, jakie reprezentowały nowo powstałe instytucje. W miarę rozwoju gimnazjów funkcje movere i delectare miały ustąpić funkcji do- cere – programy nauczania stały się z czasem tekstami prawie czysto informacyj- nymi, w których cytaty i powołania na autorytety zajmowały coraz mniej miejsca. W kręgu kultury miast pruskich pozostał także dr Piotr Kociumbas (Uniwer- sytet Warszawski). Referat „Danziger Gelegenheitskantaten des 18. Jahrhunderts als Quelle zur Erforschung der bürgerlichen Kultur” dowiódł, że wgląd w świat kultury pruskiego mieszczaństwa umożliwia analiza tekstów różnego rodzaju, także, jak w tym przypadku, kantat okolicznościowych. Referent zaprezentował gdańskich mieszczan jako ludzi przetwarzających za pomocą sztuki wydarzenia ważne dla miasta. Zaakcentowane zostało przede wszystkim zainteresowanie gdańszczan wydarzeniami ze świata. W okolicznościowych kantatach reagowali oni nie tylko na sprawy bezpośrednio dotykające miejską społeczność, lecz także na zmieniający się świat. Po ożywionej dyskusji i przerwie dr Katarzyna Szczerbowska-Prusevicius (Uniwersytet Mikołaja Kopernika) zanalizowała serię artykułów „Tagebuch des Ostindienfahrers”, które ukazały się w wydawanych w Toruniu od 1760 r. Thornische Wöchentliche Nachrichten und Anzeigen. Opierając się na metodach badawczych opracowanych przez Elisabeth Fay i Deborah Tannen, referentka sta- rała się przedstawić topikę badanych tekstów jako ukrytą broń przeciw kobietom. Tekst, pozornie opisujący wrażenia z dalekiej krainy, okazał się, jak stwierdziła referentka, próbą utrwalenia męskiej supremacji i wyłączenia kobiet dokonującym się w osiemnastowiecznym Toruniu. Thornische Wöchentliche Nachrichten, gło- sząc idee oświecenia, utrwalały też modele myślenia, które czyniły z mężczyzny reprezentanta cywilizacji, a z kobiety element natury i zagrożenie dla oświecenio- wego porządku. W kolejnym wystąpieniu, „Thorner kleine Gelehrtenwelt – Animositäten und Konflikte”, mgr Anna Mikołajewska (Uniwersytet Mikołaja Kopernika) uka- zała środowisko toruńskich uczonych z XVII w. przez pryzmat ich stosunku do In- nego. Analiza czwartej księgi Preussische Kirchenhistoria Christopha Hartknocha miała umożliwić spojrzenie na Toruń oczyma jego uczonych obywateli. Opis hi- storii reformacji w Toruniu pióra Hartknocha ujawnił, według referentki, głębokie podziały w społeczności miasta oraz silny lęk przez odmiennością reprezentowaną w tekście przez nieluteran: katolików, kalwinistów, braci czeskich i szwenkfeldian. 310 KRONIKA NAUKOWA

Dokonany przez toruńskiego uczonego opis konfliktów i animozji wśród torunian miał pozwolić na rozpoznanie ukrytego wroga, a przez to spełnić wyznaczoną mu przez autora funkcję oczyszczającą. Po dyskusji i przerwie otwarta została druga część konferencji, poświęcona tożsamości pruskiej. Jako pierwsza z referatem „Preußische (bzw. Danziger) Iden- tität, wie sie sich in der Chronik von Rheden abzeichnet” wystąpiła prof. Danielle Buschinger (Université Picardie Jules Verne, Amiens). Referentka przedstawiła historię powstania kroniki oraz postawiła tezę, według której tekst stanowił próbę stworzenia odrębnej, pruskiej, a nawet mieszczańskiej gdańskiej tożsamości, opartej na opisie mitycznych początków (pruteńskie pochodzenie mieszkańców Prus) oraz historii oporu wobec Zakonu Niemieckiego. Poszukiwanie własnej toż- samości przez mieszkańców Prus miało być reakcją na podejmowane przez elity Królestwa Polskiego plany zwalczania pruskiego partykularyzmu. Kwestię pruskiej tożsamości podjął także w swoim referacie „Borussen, Goten und Sarmaten. Preußische Identitäten im Spiegel von Ursprungsmythen” prof. Jörg Hackmann (Uniwersytet Szczeciński), który postawił postulat szeroko zakrojonej analizy mitów początku oraz wskazał na ich trwałość i odporność na naukowe wyjaśnianie. Opierając się na licznych przykładach tekstów historiograficznych, referent przedstawił zderzenie wyobrażeń o Germanii i Sarmacji, próby ukontek- stowienia mitów o Gotach i włączenia ich do multietnicznej całości, jaką była Rzeczpospolita szlachecka. Wzmożona produkcja mitów pruskich miała zbiec się w czasie z rosnącym zainteresowaniem mitami sarmackimi. Profesor Hackmann podkreślił rolę mitów w tworzeniu tożsamości wielojęzycznej i wielokulturowej Rzeczpospolitej oraz zwrócił uwagę na ich miejsce w historiografii naukowej. Problematyce przynależności i tożsamości poświęcony był również referat prof. Hansa-Jürgena Bömelburga „Von den konfessionellen Konfrontationen zu einem Frühnationalismus? Zuschreibungen von ‘deutsch’ und ‘polnisch’ unter den Thorner Stadtbürgern im 18. Jahrhundert”, w którym podjęte zostały pytania o nie- miecką mniejszość w Europie Wschodniej i wykształcenie się u niej wczesnonaro- dowej tożsamości, u postaw której legły różnice etniczne i wyznaniowe. Profesor Bömelburg postawił tezę o niemożności udowodnienia istnienia niemieckiej tożsa- mości torunian w XVI i XVII w., dostrzegł natomiast jej przejawy we wczesnym XVIII w. Miała ona rozwinąć się u mieszkańców Torunia na skutek umocnienia ka- tolicko-protestanckiego antagonizmu i rosnącego poczucia zagrożenia w mieście, którego mieszkańcy postrzegali siebie jako twierdzę w morzu wrogiego, katolic- kiego elementu. Z czasem zaczęto go utożsamiać z polskością, co, jak podkreś lił referent, jest szczególnie widoczne w pismach Samuela Lutra Gereta. Sobotnie obrady poświęcone były „Prusom w XVII- i XVIII-wiecznym pi- śmiennictwie” oraz „Międzykulturowym spotkaniom”. Doktor Anna Just (Uniwer- sytet Warszawski) rozpoczęła obrady referatem „Königlich-Preußen in deutsch- und polnischsprachigen Flugblättern und -schriften der frühen Neuzeit”, w którym KRONIKA NAUKOWA 311 przedstawiła medium komunikacji „druk ulotny”, historię jego powstania oraz te- matykę wybranych niemiecko- i polskojęzycznych druków z XVI i XVII w. Następnie mgr Piotr Paluchowski (Muzeum Historyczne Miasta Gdańska) w referacie „Regiony, języki i kultury pojawiające się na łamach czasopisma »Danziger Erfahrungen«” 1739–1758” ukazał Gdańsk wychodzący z kryzysu po niepomyślnych dla niego wydarzeniach, przeżywający przesilenie w rozwoju ekonomicznym i społecznym. Osiemnastowieczna prasa gdańska została tutaj po- traktowana jako źródło wiedzy o zainteresowaniach mieszczan, produktach i usłu- gach, jakie cieszyły się wtedy zainteresowaniem, oraz o szerokich kontaktach na- ukowych gdańszczan. Tematykę prasy kontynuował w swoim wystąpieniu prof. Włodzimierz Zien- tara (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), ukazując Prusy Królewskie przez pryzmat zbiorów Zentrale Wissenschaftliche Einrichtung „Deutsche Presseforschung” w Bremie (referat: „Königliches Preußen in der Bremer Pressesammlung”). Pro- fesor Zientara przedstawił wrażenia ze swojego pobytu badawczego w Bremie, efekty pracy centrum „Deutsche Presseforschung” oraz stan badań nad prasą XVII i początku XVIII w. Jako temat szczególnie interesujący, ale także nastręczający trudności w pracy badawczej, została przedstawiona kwestia obiegu informacji i wzrastającego zainteresowania czytelnictwem (Lesewut), jakie przypadło na ko- niec XVII i początek XVIII w. Referent postulował przeprowadzenie interdyscyp- linarnych badań nad prasą omawianego okresu, ze szczególnym uwzględnieniem obecnych na jej kartach i przez swoją wielokulturowość niezwykle ciekawych ba- dawczo Prus Królewskich, przede wszystkim ich największych miast. Dostępność wiedzy o Prusach w XVII i XVIII w. zainteresowała także dr Li- lianę Górską (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), która w referacie „Preußen in den Kosmographien des 17. und 18. Jahrhunderts” przedstawiła kosmografię jako gatunek popularny, zmieniający się, odpowiadający na zapotrzebowanie czytel- ników na wiedzę o krajach i krainach, ich geografii, ustroju, kulturze. Referentka na przykładach niemieckojęzycznych kosmografii ukazała stan wiedzy na temat Prus, które autorom cytowanych tekstów miały się jawić jako kraj żyzny, dbający o rozwój nauki, prawdziwa ziemia obiecana, ale także, co podkreśliła dr Górska, jako obszar postrzegany przez pryzmat swoich powiązań z niemiecką kulturą. Tematyka międzykulturowych spotkań poruszona została przez mgr Katarzynę Piper i prof. Iwana D’Aprile’a. Magister Piper omówiła utrwaloną w listach i pa- miętnikach przyjaźń Ignacego Krasickiego i Ernsta von Lehndorffa, którą potrak- towała jako manifestację kultury szlacheckiej na tle prusko-polskiego sąsiedztwa w okresie wymagającym od jednostek dokonywania trudnych wyborów i jedno- znacznego opowiedzenia po jednej ze stron. Profesor Iwan D’Aprile (Universität Potsdam) w referacie „Julius von Voss zwischen Preußen und Polen” podkreślił znaczenie źródeł literackich dla studiów nad historią kultury oraz postulował przeprowadzenie komparatystycznych badań 312 KRONIKA NAUKOWA nad literaturą popularną, jako tą częścią produkcji literackiej, która nie weszła do kanonu literatury narodowej, a była przyswajana przez czytelników między- narodowych. Widoczna w twórczości Vossa krytyczna ocena sytuacji politycznej i przewartościowanie cech uważanych za typowo pruskie pozwalają zakwali- fikować jego teksty do nurtu literatury popularnej, której zbadanie pozwoliłoby na zrekonstruowanie rynku czytelniczego i recepcji tych utworów, które były do- stępne dla szerokich mas społeczeństwa. Konferencję zamknęła dyskusja, w której uczestnicy podjęli próbę podsumo- wania wyników swojej pracy i sformułowania wspólnych wniosków. Silnie ak- centowany w referatach i dyskusji końcowej brak platformy porozumienia między badaczami zajmującymi się przeszłością Prus Królewskich, dotkliwy brak infor- macji o prowadzonych obecnie badaniach i powstających pracach oraz zanikające zainteresowanie młodych badaczy tym obszarem badań skłoniło uczestników do refleksji nad tym stanem rzeczy, zakończonej podjęciem prób mających na celu nawiązanie ściślejszej współpracy oraz umożliwienie – szczególnie młodym na- ukowcom – dyskusji na badane przez nich tematy. Międzynarodowa konferencja „Interkultureller Dialog in den Städten des Königlichen Preußen” zaowocowała sformułowaniem przez uczestników strategii działań na najbliższe lata, które po- zwolą na prowadzenie adekwatnych, wieloaspektowych badań nad Prusami Kró- lewskimi i złożoną problematyką dialogu międzykulturowego tego obszaru oraz umożliwią usprawnienie komunikacji między badaczami. ANNA MIKOŁAJEWSKA Toruń CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI NAUKOWEJ DZIEJE WYZNANIOWE OBU CZĘŚCI PRUS W EPOCE NOWOŻYTNEJ. REGION EUROPY WSCHODNIEJ JAKO OBSZAR KOMUNIKACJI MIĘDZYWYZNANIOWEJ, ELBLĄG, 20–22 WRZEŚNIA 2009

Wspólnym wysiłkiem kilku instytucji polskich i niemieckich, przede wszystkim Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu, Elbląskiej Fundacji Akade- mickiej, Archiwum Diecezji Elbląskiej, tamtejszego Oddziału Polskiego Towarzy- stwa Historycznego (PTH), Wydziału Historycznego na Uniwersytecie Gdańskim (UG), Historischer Verein für Ermland E.v., Justus-Liebig-Universität Giessen oraz Giessener Zentrum Östliches Europa, z inicjatywy reprezentującego Histo- rischer Verein für Ermland E.v. doktora Hansa-Jürgena Karpa, w dniach 20–22 września 2009 r. odbyła się w Elblągu międzynarodowa konferencja poświęcona stosunkom wyznaniowym na obszarze Prus Królewskich i Książęcych w okresie nowożytnym. Konferencja zyskała finansowe wsparcie Fundacji Współpracy Pol- sko-Niemieckiej, a także honorowy patronat Prezydenta Miasta Elbląga, Henryka Słoniny. Zamiarem organizatorów konferencji było przedstawienie regionu Prus Kró- lewskich oraz Książęcych jako specyficznego obszaru: z jednej strony pogranicza wyznaniowej konfrontacji, z drugiej zaś – realnej i obecnej w życiu tych dwóch krajów/prowincji międzywyznaniowej komunikacji. Zwłaszcza w Prusach Kró- lewskich zachowały się silne struktury Kościoła katolickiego, wzmocnione poja- wieniem się – tu najpierw – pierwszych w skali Rzeczypospolitej Obojga Narodów jezuickich ośrodków. Prusy Książęce natomiast stały się pierwszym w Europie luterańskim państwem, a później ważnym elementem luterańskiej konfesjonali- zacji w obszarze całego basenu Bałtyckiego – „protestanckiego” – Morza. Były tu jednak obecne także inne, mniejsze protestanckie grupy wyznaniowe, zazna- czyło się zjawisko „drugiej” kalwińskiej reformacji, kalwińsko-luterański kon- flikt ideowy i próba szerokiego konfesyjnego dialogu w czasach toruńskiego Colloquium Charitativum. Mieszkali tu anabaptyści i kwakrzy, działali arianie i socynianie. Ortodoksyjny luteranizm znalazł sobie przeciwnika w synkretyzmie, a później pietyzmie, a rywalizacja poszczególnych wyznań – oprócz nieuchronnej konieczności współistnienia – przetrwała na tym obszarze aż do XX w. W XVIII stuleciu z kulturalno-naukowych ośrodków obu części Prus wyszło i rozwinęło 314 KRONIKA NAUKOWA się w Europie Wschodniej wczesne oświecenie, i nie pozostało bez wpływu na religijną mentalność na tych terytoriach. Biorąc pod uwagę te właśnie wyjściowe przesłanki, organizatorzy starali się zgromadzić w jednym miejscu i czasie grupę historyków polskich, niemieckich i litewskich, reprezentujących młodsze pokolenie zajmujących się dziejami obu części Prus badaczy, jednak nie bez wykorzystania doświadczenia historyków star- szej generacji. Chodziło o przedstawienie nowych wyników badań i opinii, prze- dyskutowanie metod i teorii, przydatnych zwłaszcza do rozpoznania dziedzictwa kulturowego tego obszaru, tak ważnego w dziejach tylu państw i narodów. Języ- kiem konferencji był polski i niemiecki, a organizatorzy, aby ułatwić przepływ informacji i dyskusję, zapewnili tłumaczenie symultaniczne. Wystąpiło łącznie 18 referentów, w tym dziewięciu z Polski, ośmiu z Niemiec i jeden z Litwy. Aby każdy z referatów został w należyty sposób oceniony i przyswojony, przyjęto za- sadę odrębnego dyskutowania po każdym z wystąpień. Pierwszy dzień obrad (20 września) miał charakter otwarty, dla szerokiej pub- liczności. Moderatorem spotkania był prof. dr hab. Edmund Kizik z Instytutu Historii UG oraz Pracowni Gdańskiej Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk (IH PAN), członek Rady Programowej konferencji. Wygłoszono w tym dniu, w sali konferencyjnej Muzeum Archeologiczno-Historycznego, dwa referaty. Pierwszy z nich przedstawił prof. dr Hans-Jürgen Bömelburg z Giessener Zen- trum Östliches Europa (przy Justus-Liebig-Universität w Giessen), jeden z or- ganizatorów i twórców warstwy ideowej konferencji. Referat wprowadzający, Das Preussenland als frühneuzeitliche Konfessionslandschaft von europäischer Bedeutung: Konfessionsbildung, lebensweltliche Kontakte, Konflikte und Aus- strahlung (1523–1730), wygłoszono w polskiej wersji językowej, pod tytułem Panorama wyznaniowa Prus i jej europejskie znaczenie w okresie wczesnono- wożytnym: struktura wyznań, kontakty świeckie, konflikty i wpływy (1523–1730). Referent omówił najważniejsze wątki historii wyznaniowej, wyróżniające region pruski spośród innych nadbałtyckich obszarów (pierwsze państwo luterańskie, pierwsze kolegium jezuickie, jedyne w pełni katolickie miasta nad Bałtykiem, ko- nieczność współistnienia w mieszanych wyznaniowo ośrodkach). Cenne uwagi na temat wielokulturowości tego regionu wnieśli w dyskusji po referacie prof. Kizik oraz gość konferencji, prof. Józef Arno Włodarski z UG. Z kolei piszący te słowa, również jeden z organizatorów konferencji, wygłosił tekst zatytułowany Warmia w Gdańsku. Powiązania Kościoła katolickiego w Gdańsku z warmińskim zaple- czem wyznaniowym w XVI–XVIII wieku, poświęcony swoistej komunikacji, jaka wytworzyła się pomiędzy arcykatolickim regionem biskupiej Warmii a żyjącymi w rozproszeniu i mniejszości katolikami z Gdańska, miasta, które było niekwestio- nowanym bastionem protestantyzmu w tej części Europy. W dyskusji wzięli udział uczestnicy konferencji, przedstawiciele ośrodków naukowych z terenu Niemiec, dr Henning P. Jürgens z Institut für Europäische Geschichte w Moguncji (Mainz) KRONIKA NAUKOWA 315 oraz Kolja Lichy, drugi z przedstawicieli ośrodka badawczego w Giessen, dysku- towano zaś problem relacji pomiędzy Radą a proboszczami gdańskimi i szczegól- nego stosunku rajców do jezuity pierwszego „gdańskiego” pokolenia – Fryderyka Bartscha. W kolejnych dniach obrady przeniesiono do Sali Staromiejskiej, gdzie nabrały one bardziej roboczego i zamkniętego charakteru. Dnia 21 września, w porannej części przeprowadzonych pod prezydencją dr. Hansa-Jürgena Karpa obrad, wiele uwagi poświęcono przede wszystkim konfrontacji katolicko-protestanckiej i rela- cjom katolików z innymi wyznaniami. Profesor UG dr hab. Kazimierz Puchowski w referacie zatytułowanym Edukacja elit w Prusach Królewskich przedstawił prob lem konkurencji katolicko-protestanckiej w zakresie prowadzenia szkół śred- nich. W jednej z konkluzji stwierdzał, że dopiero zaprowadzenie w szkolnictwie katolickim tzw. Collegium Nobilium zmniejszyło nieco dystans, jaki dzielił pla- cówki, m.in. jezuickie, od protestanckich (luterańskich) odpowiedników. Taka też była generalna opinia biorących udział w dyskusji po referacie prof. prof. Han- sa-Jürgena Bömelburga i Jacka Wijaczki z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu (UMK), podnoszących przy okazji problem posyłania do szkół kato- lickich protestantów i do protestanckich – katolików. Profesor Wijaczka zwracał uwagę, że w obu przypadkach chodziło jednak o poziom tych szkół, a posyłają- cymi do nich rodzicami nie kierował bynajmniej koniunkturalizm. W drugim z re- feratów tej części konferencji, zatytułowanym Das Danziger Brigittenkloster in der Frühneuzeit als Drehscheibe zwischen Schweden, Polen und dem preussischen Raum, prof. dr Stefan Samerski z Ludwig-Maximilians Universität w Monachium podjął próbę określenia roli, jaką w międzywyznaniowych (a raczej międzynaro- dowych) relacjach tego czasu odegrał wygnany ze Szwecji w okresie reformacji i osadzony w Gdańsku przy tamtejszym klasztorze zakonu Zbawiciela konwent brygidek z Vadsteny. Dyskusja, w której wzięli udział prof. Janusz Małłek z UMK i dr Sławomir Kościelak (UG), wskazywała raczej na autonomiczność i pewną neutralność tego konwentu w sporach religijnych, które wówczas rozgrywały się w Gdańsku. W kolejnym referacie młody historyk z Uniwersytetu w Stuttgarcie, Samuel Feinauer, przedstawił referat zatytułowany Mehr als zwei Lesarten? Der Jesuitenorden in den Historiographien zum „Thorner Blutgericht” von 1724. Referat przedstawiał dzieje sporu, jaki w historiografii polskiej, niemieckiej, ale także szerzej: europejskiej, wywołała tzw. Sprawa („Krwawa łaźnia”) Toruńska w 1724 r., ze szczególnym uwzględnieniem w niej roli jezuitów. Była to więc re- lacja o sporze w ocenie tego wydarzenia, z jednej strony katolicko-protestanckim, z drugiej zaś – w pewnym sensie – narodowościowym: polsko-niemieckim. Fei- nauer ukazał też wątki europejskie tej szczególnej historycznej i historiograficznej polemiki. Cenne uzupełnienia jego wypowiedzi przyniosła dyskusja, w której wzięli udział m.in. wspomniani już dr Henning P. Jürgens, Kolja Lichy oraz dr Elżbieta Paprocka z elbląskiego oddziału PTH, jedna z głównych organizatorek 316 KRONIKA NAUKOWA konferencji. Jej referat, następny w kolejności, zatytułowany Dyskryminacja spo- łeczna czy wyznaniowa? Katolicy elbląscy w XVIII wieku, był bardzo dobrym podsumowaniem części „katolicko-protestanckiej” sympozjum. Sytuacja bowiem wyznaniowa w nowożytnym Elblągu była znakomitą ilustracją problemów epoki, kwestii dominacji jednego wyznania nad drugim, rywalizacji z jednej strony, z dru- giej zaś – nieuchronnej koegzystencji zantagonizowanych grup wyznaniowych. Konkluzje te rozwijały pytania dyskutantów, dr. Kościelaka o obecność quasi-elit katolickich w Elblągu, a także postulat prof. Wijaczki o ustalenie w osiemnasto- wiecznym Elblągu liczby małżeństw mieszanych. Po przerwie kolejna sekwencja konferencji, moderowana przez prof. Wijaczkę, przeniosła uczestników w problematykę sporów w obrębie obozu protestanckiego (kalwińsko-luterańskiego). Doktor Henning P. Jürgens wygłosił referat Die Au- swirkungen der nachinterimistischen Streitigkeiten im Preussenland, nieco zresztą zmodyfikowany w treści w stosunku do założeń zawartych w programie konfe- rencji i sprowadzony do uczestnictwa teologów z obu części Prus w sporach teo- logicznych po wspomnianym w tytule interim z 1552 r. Według referenta dysputy te były niezbędne do wytworzenia się szeroko pojętej tożsamości luterańskiej i wielką rolę w jej kształtowaniu odegrały ośrodki z Prus, zwłaszcza w Królewcu, Gdańsku i Toruniu. W tym też duchu uzupełniały wystąpienie mogunckiego hi- storyka wypowiedzi prof. prof. Małłka i Kizika. W problem instalacji kalwinizmu w luterańskich Prusach Książęcych wprowadził uczestników konferencji referat dr. Ulricha Schoenborna z Philipps-Universität w Marburgu, zatytułowany Das Calvinismus im Hztm. Preussen – Anmerkungen zu Interdependenz und Transfor- mation in religionsgeschichtliche Perspektive. Jednolite pod względem wyzna- niowym, luterańskie Prusy Książęce zostały ogarnięte oddziaływaniem kalwinizmu wraz z objęciem kurateli, a następnie tronu w tym księstwie przez brandenburską, od 1613 r. kalwińską co do wyznania dynastię Hohenzollernów. Zaowocowało to nie tylko ustanowieniem kalwińskiego ośrodka w stołecznym Królewcu, lecz także wzmożonymi sporami pomiędzy wyznaniem w tym mieście dominującym, luterańskim, a wspieraną przez władców konfesją kalwińską. W dyskusji, która wywiązała się po referacie (prof. Małłek, prof. Bömelburg, dr Kościelak) cenne były zwłaszcza uwagi prof. Bömelburga, odnoszące się do roli w propagowaniu kalwinizmu w Prusach Książęcych niektórych rodów junkierskich z tego obszaru, w tym zwłaszcza hrabiów von Dohna. Późne popołudnie drugiego dnia obrad przeznaczono na omówienie stanowisk poszczególnych historiografii, polskiej, niemieckiej i litewskiej, wobec problema- tyki stosunków wyznaniowych w Prusach Królewskich i Książęcych, osiągnięć dotychczasowej historiografii, potrzeb i postulatów badawczych na przyszłość. Tej części konferencji przewodniczył prof. Bömelburg, a poszczególne stanowiska za- prezentowali: prof. Janusz Małłek, dr Hans-Jürgen Karp oraz dr Liudas Jovaiša z Uniwersytetu w Wilnie. Wypowiedź profesora Małłka (Stosunki wyznaniowe KRONIKA NAUKOWA 317 w Prusach – potrzeby badawcze – stanowisko historiografii polskiej) poświęcona była przede wszystkim klasyfikacji problematyki wyznaniowej (według wyznania, a w jego obrębie wyróżniono następujące kategorie: organizacja Kościoła, prez- biteriologia, dyscyplina kościelna, polemika teologiczna, reformacja, konfesjo- nalizacja, ekumenizm). Według tego też schematu zostały omówione osiągnięcia historiografii (nie tylko zresztą polskiej) w tym zakresie i wiążące się z tym ewen- tualne postulaty na przyszłość. Drugi w kolejności dr Jovaiša przedstawił referat w języku polskim (Historia wyznań w Prusach z punktu widzenia historiografii litewskiej). W sposób bardzo szczegółowy omówił mało znane rezultaty badań historyków litewskich, stosując podział na opracowania i wydawnictwa źródłowe (zainteresowanie wzbudziły m.in. ostatnie prace Ingė Lukšaitė) w odniesieniu do Prus, zwłaszcza tzw. Litwy Pruskiej (Małej Litwy) w obrębie dawnych Prus Książęcych. Reformacja na tym obszarze, luterańska konfesjonalizacja w wy- datnym stopniu przyczyniła się do powstania pierwszych książek w języku li- tewskim. Trzeci z mówców, dr Karp (Konfessionelle Beziehungen in Preussen – Forschungsbedürfnisse – Stellungname aus der Perspektive der deutschen Histo- riographie), przedstawił ustalenia historiografii niemieckiej w rozbiciu na badania tradycyjne oraz nowej generacji, „modernistyczne”: wyznaniowe i etnograficzne (cenne zwłaszcza w tym zakresie prace Moniki Neugebauer-Wölk z Universität Halle-Wittenberg), wskazując, że wyniki badań ostatnio w dużym stopniu zależą od dialogu ekumenicznego pomiędzy wyznaniami. W postulatach badawczych na przyszłość umieścił zwłaszcza konieczność podjęcia nowych badań nad takimi elementami, jak przesądy, magia, ateizm, postulował również uniezależnienie hi- storii Kościoła od patrzenia na nią przez pryzmat teologii, podjęcie badań wielona- rodowych i wieloaspektowych, wreszcie poświęcenie większej uwagi problemom XVII–XVIII oraz XIX–XX w.: religii ludowej, konwersjom, sekularyzacji społe- czeństw. Przeniesiony z trzeciego dnia obrad na zakończenie tej sekwencji konferencji referat dr. hab. Rainera Bendela z Universität Tübingen (zatytułowany Religions- geschichte und Kirchengeschichte im Dialog) był swoistym podsumowaniem roz- ważań ogólnohistorycznych i historiograficznych, i w pewnym sensie nawiązywał do wystąpienia dr. Karpa. Doktor hab. Rainer Bendel przedstawił w nim spojrzenie na historię religii z punktu widzenia historii i socjologii oraz postulował zmianę w podejściu do pewnych tradycyjnych norm i metod opisywania rzeczywistości historycznej epoki wczesnonowożytnej. I on akcentował bardziej ekumeniczne podejście do wyznaniowej problematyki, jak również postulował wprowadzenie swoistego dialogu pomiędzy historią Kościoła a sferą szeroko pojętego profanum. Te cztery referaty wywołały żywą dyskusję – polemiczną i uzupełniającą, w której wzięło udział aż 12 rozmówców, zatem nie sposób jej tu nawet w skró- conej wersji omówić według jej chronologicznego porządku. Ogólne konkluzje dyskutantów sprowadzały się do pozytywnego odbioru wystąpienia dr. Jovaišy, 318 KRONIKA NAUKOWA które umożliwiło zapoznanie się z mało dotąd znaną historiografią litewską w od- niesieniu do obu części Prus. Zauważona też została pewna nierównowaga w ujęciu problematyki wyznaniowej tego terenu w historiografii polskiej i niemieckiej. O ile ta pierwsza skupiła się jak dotąd głównie na aspekcie społeczno-politycznym problemu, o tyle druga więcej uwagi poświęciła teologicznym i ideologicznym sporom. Wciąż jednak za mało wiemy o życiu codziennym, o gospodarczych podstawach funkcjonowania poszczególnych związków wyznaniowych. Uściś- lona została kwestia rozdziału teologii od kwestii życia religijnego i w rezultacie uznano, że również sama teologia, zwłaszcza polemiczna tego czasu, wymaga dalszych badań. Postulowano zwołanie nowej konferencji naukowej, poświęconej problematyce protestancko-katolickich kontaktów, jak również – w przyszłości – opracowanie syntezy dziejów wyznaniowych Prus Królewskich i Książęcych. W trzecim, ostatnim dniu obrad, początkowo pod przewodnictwem prof. Ka- zimierza Puchowskiego, przedstawiono różnorodność i złożoność problemów wyznaniowych obu części Prus, bez szczególnego już podziału na poszczególne wyznaniowe sekwencje. Otworzył ten dzień referat historyka z centrum badaw- czego w Giessen, Kolji Lichego, wygłoszony pod nieco zmienionym w stosunku do zapowiedzi w programie konferencji tytułem Konfession und Verrat. Elbing und der Streit um die Lobwasser-Psalmen. Referent przedstawił znany już z hi- storiografii spór o opublikowane w Elblągu w połowie XVII w. przez Ambrosiusa Lobwassera psalmy, przekład na język niemiecki francuskojęzycznej, kalwińskiej książki. Badacz z Giessen zarysował tło historyczne tego wydarzenia, następnie skupił się na replikach płynących ze środowisk luterańskich, zwłaszcza z Gdańska i Elbląga. Spór ten miał oczywiście wyznaniowy wymiar, ale kontekst polityczny, bo toczył się w warunkach wojny polsko-szwedzkiej (i szwedzkiej okupacji Elb- ląga) w latach 1655–1660. W dyskusji wzięli udział: dr Paprocka, prof. Małłek, a z zaproszonych gości – elbląski badacz dziejów Kościoła ks. dr Mieczysław Józefczyk. Wystąpienia te pomogły w doprecyzowaniu skomplikowanego tła wy- darzeń tego czasu w Elblągu. Kolejny referat, dr Ireny Makarczyk z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, poświęcony został problematyce obrony przywilejów kościoła warmińskiego w Rzeczypospolitej (i w tym więc wypadku była to modyfikacja tematu deklarowanego w programie: Prusko-polskie stosunki między wyższym duchowieństwem w XVII wieku) i był w sumie podaniem naj- ważniejszych danych na temat kształtu i zasad funkcjonowania diecezji warmiń- skiej w ramach Kościoła polskiego, obrony prawa tożsamości krajowej, ochrony stanowisk kościelnych, składu, praw i obowiązków warmińskiej kapituły. W dys- kusji głos zabrali: prof. Małłek – w kwestii indygenatu, kwestionując istnienie odrębnego indygenatu warmińskiego (był tylko indygenat pruski!), oraz dr Karp, prosząc o chronologiczne uściślenie danych statystycznych w odniesieniu do kapi- tuły. W referacie prof. Edmunda Kizika Budżety kościołów wiejskich z terytorium Gdańska XVI–XVIII wieku poruszona została kwestia podstaw gospodarczych KRONIKA NAUKOWA 319 funkcjonowania parafii luterańskich (m.in. na przykładzie parafii w żuławskiej wsi Drewnica oraz dochodów kościoła parafialnego w Pruszczu). Podstawą badań stały się m.in. zapisy w księgach głównych gdańskiej Kamlarii, w której to zresztą instytucji parafie te lokowały najczęściej swoje kapitały. Ocena uposażenia po- szczególnych parafii pozwala lepiej zrozumieć drogi kariery duchownych lute- rańskich podległych gdańskiemu Ministerium (przechodzenie z gorzej do lepiej uposażonych jednostek). Referat ten wywołał duże zainteresowanie uczestników konferencji i sprowokował m.in. do pytań o udział tzw. podzwonnego w do- chodach parafii (dr Paprocka), o zasady kontroli nad rachunkowością kościelną (dr Jürgens), o istnienie reliktów dawnej katolickiej dziesięciny, kwestię odprowa- dzania części dochodów na rzecz Ministerium (prof. Małłek). W odpowiedzi prof. Kizik wskazywał, że tylko gdański kościół Najświętszej Marii Panny prowadził osobną księgowość podzwonnego; z innych kościołów takie dane się nie zacho- wały. Kontrolę nad rachunkowością kościelną sprawowali witrycy, członkowie elity wiejskiej Żuław, a luterańskie parafie nie znały już pojęcia dziesięciny. Nie było też kościelnego centralizmu i ścigania pieniędzy z poszczególnych parafii przez gdańskie Ministerium. Referat dr. Piotra Bireckiego z UMK przedstawiał Związki sztuki i religii jako wyraz niezależności władz i miast pruskich. Autor referatu ograniczył swoje ba- dania do obszaru ziemi chełmińskiej, do świątyń protestanckich, które z koniecz- ności musiały zostać przeniesione – ustanowione w miejskich ratuszach. Problem ten dotyczył leżących w województwie chełmińskim miast, takich jak Nowe Miasto Lubawskie, Brodnica, Grudziądz i Toruń – Nowe Miasto. Władze miast chroniły w ten sposób funkcjonowanie struktur swojego Kościoła. W nawiązaniu do referatu dr. Bireckiego prof. Bömelburg wskazywał na problem świątyń tzw. symultanicznych, tj. wykorzystywanych jednocześnie przez dwa wyznania. Inte- resowała go również kwestia przejmowania świątyń podczas szwedzkiego „po- topu”. Ostatnią, popołudniową sekwencję konferencji poprowadził dr Henning P. Jür- gens, a znalazły się w niej dwa ostatnie referaty. Doktor Jerzy M. Łapo z Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie wygłosił referat zatytułowany W mrokach za- bobonu. O przeżytkach pogańskich w obyczajowości i obrzędowości Prus epoki nowożytnej. Podstawą i punktem wyjścia stały się dla niego dziewiętnastowieczne badania Maxa Toeppena oraz analogie pomiędzy obszarami Mazur a Pomorzem, Wielkopolską i Śląskiem. W wierzeniach, przesądach, demonologii ludowej, w fu- neralnych obyczajach ludu doszukiwał się reliktów pogaństwa i odnosił je także do realiów epoki nowożytnej. Krytyczne uwagi prof. Bömelburga odnosiły się do zbytniego zawierzenia przez autora dziewiętnastowiecznej historiografii niemiec- kiej, postrzegającej Mazury jako zacofaną przestrzeń, bez kultury. Profesor Pu- chowski z kolei atakował stygmatyzację problemu poprzez użycie sformułowania rodem z Józefa Putka: „w mrokach zabobonu”. Obecny na konferencji prof. Chri- 320 KRONIKA NAUKOWA stofer Hermann (m.in. wykładowca w Instytucie Historii Sztuki UG) wskazał nato- miast, że bazowanie na dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych badaniach kultury ludowej może prowadzić na manowce, gdyż są to raczej mity i materiały wtórne, bardziej wymyślone (także jako recepcja kultur regionów sąsiednich) aniżeli sta- nowiące realny przekaz (nowożytnej) przeszłości tych obszarów. Ostatni referat wygłosił prof. Jacek Wijaczka z UMK i nosił tytuł Ludność żydowska w Prusach Książęcych i Brandenburskich. Ograniczenia państwa krzyżackiego w odniesieniu do Żydów pozostały także w systemie prawnym zsekularyzowanych Prus Ksią- żęcych, co nie przeszkadzało jednak infiltracji tego terenu przez kupców żydow- skich, zwłaszcza z obszaru Wielkiego Księstwa Litewskiego. W drugiej połowie XVII w., w związku z ułatwieniami i koncesjami dla ludności żydowskiej poczy- nionymi przez Wielkiego Elektora, ludność żydowska poczuła się w granicach Prus – teraz już Brandenburskich – bezpieczniej. Profesor Wijaczka określił jednak ten szczególny rodzaj prusko-brandenburskiej tolerancji jako tolerancję podatkową. I ten referat wywołał żywą dyskusję oraz sprowokował pytania i uzupełnienia, np. dotyczące skuteczności usuwania Żydów z obszaru Prus (prof. Bömelburg) oraz kwestii osiedlenia się Żydów austriackich na obszarze Brandenburgii-Prus (dr Schoenborn). Podsumowania konferencji dokonał prof. Bömelburg, wyrażając radość z tak owocnej prezentacji najnowszych badań, a także wymiany myśli i poglądów do- tyczących metod oraz postulatów badawczych, płynącej z tak wielu stron i hi- storiograficznych stanowisk. Konkluzją zasadniczą była chęć kontynuowania wspólnych prac nad historią stosunków wyznaniowych obu części Prus, nie tylko publikacja materiałów pokonferencyjnych, lecz także – zorganizowanie kolejnych konferencji poświęconych tej problematyce. Uzupełnieniem trzydniowych obrad były wizyty w wiodących ośrodkach naukowych i kulturalnych Elbląga: Muzeum Archeologiczno-Historycznym, Bibliotece Elbląskiej, Centrum Sztuki Galerii El, a także zwiedzenie katedry elbląskiej, czyli w szczególny sposób zapisanego w dziejach Elbląga (i Prus) kościoła św. Mikołaja. SŁAWOMIR KOŚCIELAK Gdańsk SŁAWOMIR KALEMBKA (1936–2009)

W dniu 12 października 2009 r. zmarł w Toruniu Profesor Sławomir Kalembka, historyk, były Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Jego pogrzeb odbył się 21 października na cmentarzu św. Jerzego, na którym znajdują się groby wielu związanych z UMK uczonych. Sławomir Kalembka urodził się 7 czerwca 1936 r. w Wilnie; jego ojciec, Zyg- munt (1912–1970), wywodzący się z pogranicza zachodniej Małopolski oraz Gór- nego Śląska (Zagłębie Dąbrowskie), związał się z tym miastem w okresie studiów w Wyższej Szkole Handlowej, tam się ożenił z Heleną Rumyńską (1912–2001) i pracował w Urzędzie Wojewódzkim Wileńskim. Przetrwawszy w Wilnie bez większych strat okres wojny, 29 kwietnia 1945 r. rodzina wyjechała z miasta jednym z pierwszych transportów i po długiej podróży koleją, wiodącej zresztą przez Toruń, dotarła do Łodzi, gdzie pozostała przez prawie trzy miesiące. Na początku sierpnia 1945 r. przeniosła się jednak, już na stałe, do Gdańska, gdzie do końca życia mieszkali rodzice Profesora. On sam, po nauce w szkole podsta- wowej w Gdańsku Wrzeszczu, kontynuował ją od 1950 r. w I Gimnazjum i Li- ceum w Gdańsku przy ul. Wałowej, w bezpośredniej bliskości gmachów dawnej Biblioteki Miejskiej (obecnie Biblioteka PAN) oraz Archiwum Państwowego w Gdańsku. Po maturze uzyskanej w 1954 r. Sławomir Kalembka przyjechał do Torunia, gdzie podjął studia historyczne, uwieńczone w czerwcu 1958 r. złożeniem egzaminu magisterskiego. Wybór uniwersytetu toruńskiego przesądził o całym dalszym Jego życiu, z tym bowiem miastem, i jego Uczelnią, po niespełna półto- rarocznym okresie, bezpośrednio po studiach, pracy nauczycielskiej w szkole pod- stawowej w Gdańsku Nowym Porcie, związał się już na stałe od początku 1960 r. Wilno, Gdańsk i Toruń wyznaczyły nierówne co do czasu trwania fazy w życiu Profesora: dzieciństwa (lata 1936–1945), wczesnej młodości (lata 1945–1954) oraz pełni życia (lata 1960–2009). Te trzy miasta wywarły zasadniczy wpływ na kształtowanie się zarówno osobowości, jak i przyszłych zainteresowań Sławomira Kalembki. Wilno, mityczna kraina dzieciństwa, wpłynęło, wraz z tradycjami ro- dzinnymi, na ukształtowanie się kresowej, subiektywnej świadomości mniejszej ojczyzny, której nie zmieniły dziesięciolecia życia na innych, zachodnich kresach 324 NEKROLOG polskich, na Pomorzu Gdańskim. Można zadać pytanie, dlaczego, pomimo stano- wiącej wspólny element historii tych trzech miast przynależności do pograniczy różnych narodowych dziedzictw kulturowych, tematyka ta, i szerzej pojęta hi- storia regionalna, aczkolwiek obecna w dorobku Profesora, nie stała się głównym przedmiotem jego zainteresowania badawczego. Można przypuszczać, że stało się tak za sprawą wpisania się Profesora w tradycję szkoły historycznej reprezento- wanej przez prof. Witolda Łukaszewicza, ucznia Marcelego Handelsmana. W ten krąg wprowadziło Profesora już seminarium magisterskie u prof. Łukaszewicza, pod którego opieką przygotował również rozprawę doktorską. Wybór seminarium nie tylko przesądził o ukształtowaniu się Profesora jako historyka XIX w., lecz także zadecydował o podjęciu badań nad kluczowymi zagadnieniami polskiej hi- storii tego okresu. Była to przede wszystkim historia Wielkiej Emigracji po po- wstaniu listopadowym, której, począwszy od pracy magisterskiej, poświęcone zo- stały następnie zarówno dysertacja doktorska o Towarzystwie Demokratycznym Polskim (Towarzystwo Demokratyczne Polskie w latach 1832–1846, Toruń 1966), jak i rozprawa habilitacyjna o prasie (Prasa demokratyczna Wielkiej Emigracji: dzieje i główne koncepcje polityczne (1832–1863), Toruń 1977). Stały się one następnie punktem wyjścia do syntezy dziejów Wielkiej Emigracji, do dziś sta- nowiącej podstawowe opracowanie poświęcone tej tematyce (Wielka Emigracja: polskie wychodźstwo polityczne w latach 1831–1862, Warszawa 1971). Przed- miotem szczególnego zainteresowania badawczego Profesora był pod względem chronologicznym okres zamknięty datami dwóch powstań narodowych: listopa- dowego i styczniowego. W tak wyznaczonym przedziale poruszał się swobodnie, podejmując badania nad tematyką historii prasy polskiej, powstania stycznio- wego oraz dziejów polskiej dyplomacji, uwieńczone publikacjami obszernych rozpraw w zbiorowych syntezach poświęconych tym zagadnieniom (Powstanie Styczniowe: 1863–1864: wrzenie, bój, Europa, wizje, Warszawa 1990; Historia dyplomacji polskiej, t. 3: 1795–1918, Warszawa 1982), a także przygotowując monografię o europejskiej Wiośnie Ludów (Wiosna Ludów w Europie, Warszawa 1991). W tym nurcie zainteresowań mieściła się również polska myśl polityczna epoki romantyzmu i międzypowstaniowej, której poświęcona została seria wyda- nych w latach dziewięćdziesiątych XX w. pod redakcją prof. Sławomira Kalembki zbiorów rozpraw. W liczącym około 400 pozycji dorobku drukowanym, oprócz prac poświęconych bardziej szczegółowym aspektom głównych, wspomnianych tu wątków tematycznych, reprezentowane są także tematy związane z historią powszechną, np. zawsze bardzo interesującymi Profesora dziejami obszaru Bał- kanów, a zwłaszcza Bułgarii, liczne studia biograficzne, artykuły poświęcone hi- storii regionalnej Pomorza i Kujaw, a także lokalnej samego Torunia. Również uczelnia toruńska, której Profesor był absolwentem, wykładowcą, a następnie pełnił w niej wysokie godności: Dyrektora Instytutu Historii i Archiwistyki od stycznia do sierpnia 1981 r., Prorektora od września 1981 r. do sierpnia 1982 r. oraz Rek- NEKROLOG 325 tora w latach 1990–1993, była przedmiotem jego zainteresowania badawczego. Podobną uwagę poświęcał także historii uczelni wileńskiej, widząc w Uniwersy- tecie Mikołaja Kopernika swoistą kontynuację Uniwersytetu Stefana Batorego. Również decyzje Profesora, dotyczące formalnego związania się od maja 1999 r. z nowym miejscem pracy, Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Olsztynie, a następnie z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim, gdzie objął stanowisko dyrektora Insty- tutu Historii, podobnie jak organizacyjne przeniesienie się do nowo tworzonego na Wydziale Nauk Historycznych UMK Zakładu, później Katedry i ostatecznie Instytutu Stosunków Międzynarodowych, zaowocowały poszerzeniem terytorial- nych i problemowych obszarów badawczych. Funkcjom administracyjnym w ra- mach uczelni towarzyszyła też aktywność Profesora w życiu publicznym, zarówno w różnych organach naukowych, w Polskim Towarzystwie Historycznym (w któ- rego ostatnim olsztyńskim zjeździe we wrześniu 2009 r., choć bardzo już chory, uczestniczył), jak i w innych stowarzyszeniach. Szczególnie ważna była dlań dzia- łalność w zawiązanym w 1988 r. w Toruniu, m.in. z jego inicjatywy, Towarzystwie Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej oraz współudział w organizacji w 1990 r. Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, w którym następnie został członkiem Rady Krajowej. Historia i jej mechanizmy, których wytrawnym znawcą był Profesor Kalembka, była dlań źródłem inspiracji do krytycznego zaangażowania obywatelskiego, a nie wyłącznie przedmiotem badania. Nie będąc nigdy powściągliwym w wyrażaniu opinii, Profesor formułował otwarcie przed 1989 r. sądy odległe od oficjalnej linii politycznej. Konsekwencją takiej postawy była zarówno pewna odczuwalna niechęć ze strony władz, objawiająca się w spowolnieniu awansów naukowych i dymisji ze stanowiska Prorektora UMK w sierpniu 1982 r., jak i uznanie oraz popularność w środowiskach toruńskiej opozycji i studenckich, co zaowocowało wyborem na stanowisko Rektora UMK w 1990 r. Był koneserem wszelkiego piękna i człowiekiem nadzwyczaj towarzyskim, znał świat, wiele podróżował, potrafił barwnie opowiadać o swoich fascynacjach, zarówno naukowych, jak i in- nych, np. o historii kolei i o wyprawach górskich, o czym zaświadczyć mogą wszyscy, którzy Go znali, choćby tylko jako wykładowcę. Wypromował bardzo liczne grono magistrów i dziesiątkę doktorów, do którego to kręgu ma też za- szczyt zaliczać się pisząca te słowa. Profesor Sławomir Kalembka był wybitną, ale i barwną postacią, która wpisała się nadzwyczaj wyraziście w pejzaż Uniwersy- tetu Mikołaja Kopernika i Torunia, a jego prace naukowe zaliczyć można w wielu dziedzinach do podstawowych opracowań współczesnej polskiej historiografii XIX w. MAGDALENA NIEDZIELSKA Toruń CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

NOTY O AUTORACH

BOGUCKA MARIA – prof. dr hab., jest członkiem czynnym PAU, honorowym człon- kiem PTH i Międzynarodowej Komisji Dziejów Miast, doktorem honoris causa Uniwer- sytetu Gdańskiego, laureatką wielu nagród i wyróżnień (m.in. nagrody Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku w 1996 r. i Premiera RP w 1999 r.). Przez ponad 50 lat była związana z IH PAN, obecnie wykłada na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Brała udział w licznych międzynarodowych kongresach i konferen- cjach, wykładała gościnnie na uniwersytetach w Uppsali i Sztokholmie, Kopenhadze, Bruk- seli, Genewie, Lejdzie, Antwerpii, Gandawie, Bielefeldt. Autorka ponad 1200 publikacji naukowych wydanych w Polsce i zagranicą (w tym 40 książek). Specjalizuje się w historii społecznej i szeroko pojętej historii kultury (życie codzienne, obyczaje, mentalność, prob- lemy gender studies). Zajmuje się także zagadnieniami teoretyczno-metodologicznymi.

DYGDAŁA JERZY (ur. 1945) – prof. Instytutu Historii PAN. Prowadzi badania nad historią społeczną i polityczną Polski XVIII w. oraz historią kultury materialnej tej epoki. Adres: Zakład Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich IH PAN, ul. Szeroka 36, 87–100 Toruń.

KUCHARCZYK GRZEGORZ (ur. 1969) – doc. dr hab., kierownik Pracowni Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich IH PAN w Poznaniu, członek Rady Naukowej IH PAN. Współautor Dziejów Brandenburgii i Prus powstających w kierowanej przez niego placówce. Ostatnio opublikował Dzieje polskiej myśli politycznej po 1939 roku (Dębogóra 2009).

KUCHARSKI ADAM (ur. 1974) – dr nauk humanistycznych, historyk i historyk sztuki, absolwent UMK w Toruniu (2001, 2002). Prowadzi badania z zakresu dziejów nowożyt- nych, dotyczące historii podróży, historii kultury i kontaktów polsko-hiszpańskich. Jest autorem książki Hiszpania i Hiszpanie w relacjach Polaków (2007).

MALISZEWSKI KAZIMIERZ (ur. 1950) – prof. dr hab., kierownik Zakładu Metodo- logii Historii i Wiedzy o Kulturze w Instytucie Historii i Archiwistyki UMK w Toruniu. Podejmuje badania w dziedzinie kultury baroku i wczesnego oświecenia, komunikacji spo- łecznej i mentalności w czasach nowożytnych, staropolskiej religijności i dziejów Kościoła katolickiego w XVI–XVIII w. Autor ponad 100 publikacji naukowych, w tym książek: Jakub Kazimierz Rubinkowski – szlachcic, mieszczanin toruński, erudyta barokowy, Toruń 1982; Obraz świata i Rzeczypospolitej w polskich gazetach rękopiśmiennych z okresu póź- 328 NOTY O AUTORACH nego baroku, Toruń 1990; Komunikacja społeczna w kulturze staropolskiej, Toruń 2001; W kręgu staropolskich wyobrażeń o świecie, Lublin 2006; Z dziejów staropolskiej kultury i cywilizacji, Toruń 2010.

SALMONOWICZ STANISŁAW – em. prof. IH PAN i UMK w Toruniu, członek czynny PAU. Historyk prawa i kultury, specjalność: historia Pomorza, historia Prus, najnowsza historia Polski. Główne publikacje: Prawo karne oświeconego absolutyzmu, 1966; Toruń- skie Gimnazjum Akademickie w l. 1681–1817, 1973; Fryderyk Wielki, 1 wyd. 1981; Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa, 1 wyd. 1987; Polskie Państwo Podziemne. Z dziejów walki cywilnej 1939–1945, 1994. Adres: 87–100 Toruń, ul. Konopnickiej 29/4.

WIJACZKA JACEK (ur. 1960) – dr hab., prof. zw. w Instytucie Historii i Archiwi- styki UMK w Toruniu. Badacz dziejów Prus Książęcych i Królewskich w XVI–XVIII w., stosunków polsko-niemieckich w czasach wczesnonowożytnych, procesów o czary, a także dziejów Żydów w Rzeczypospolitej w czasach nowożytnych. Opublikował m.in.: Sto- sunki dyplomatyczne Polski z Rzeszą Niemiecką w czasach panowania cesarza Karola V (1519–1556), Kielce 1998, i Procesy o czary w Prusach Książęcych (Brandenburskich) w XVI–XVIII wieku, Toruń 2007. CZASY NOWOŻYTNE TOM 23 ROK 2010

NOTA EDYTORSKA

Autorzy chcący opublikować artykuł lub artykuł recenzyjny powinni na adres redakcji przesłać lub dostarczyć osobiście jeden egzemplarz wydruku komputerowego oraz zapisu na płycie CD w programie Word dla Windows. Nie należy tekstów formatować. Ponadto należy spełnić następujące wymagania edytorskie: – Objętość artykułu maksymalnie 40 stron, czcionka (Times New Roman) tekstu głów- nego 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza. – Przypisy zamieszczone na dole strony, ze skrótami w języku łacińskim (ibidem, item), czcionka (Times New Roman) tekstu przypisu 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza. – Przypisy odwołujące się do niepublikowanych źródeł archiwalnych winny zawierać nazwę archiwum, nazwę zespołu archiwalnego, sygnaturę, stronę, kartę, tytuł doku- mentu (wszystko pisane bez kursywy), np.: 1. Archiwum Państwowe w Bydgoszczy, Urząd Wojewódzki Pomorski w Bydgoszczy, sygn. 928, k. 33, Konsystorz Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego do Wojewody Pomorskiego w Bydgoszczy. 2. Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Administracji Publicznej, Departament Wy- znaniowy, sygn. 1057, s. 19–20, ks. J. Szeruda, ks. Z. Michelis do MAP. – Przypisy odwołujące się do książek pojedynczych autorów, jak też o nierozdzielnym autorstwie, winny zawierać: autora (autorów), tytuł książki (kursywą), miejsce i rok wydania, stronę, np.: 3. S. Salmonowicz, Od Prus Książęcych do Królestwa Pruskiego. Studia z dziejów prusko-pomorskich, Olsztyn 1992, s. 21–22. 4. Z. Guldon, J. Wijaczka, Procesy o mordy rytualne w Polsce w XVI–XVIII wieku, Kielce 1995, s. 16. – Przypisy odwołujące się do prac zbiorowych winny zawierać: autora wewnętrznego opracowania, tytuł wewnętrznego opracowania (kursywą), tytuł książki, w której zo- stało ono umieszczone, redaktora lub tego, kto ją opracował, miejsce i rok wydania, stronę, np.: 5. J. Maciuszko, Protestanckie wzorce osobowości – uwagi o środowisku pastorskim, w: Doskonałość, zbawienie, rodzina. Z badań nad protestantyzmem, red. Z. Pasek, Kraków 2005, s. 69–78. – Przypisy odwołujące się do czasopism naukowych winny zawierać: autora, tytuł arty- kułu (kursywą), tytuł czasopisma (w cudzysłowie) ew. rocznik, rok publikacji, kolejny tom (ew. numer, zeszyt) oraz stronę, np.: 6. S. Salmonowicz, Z problematyki procesów o czary. Uwagi na marginesie najnowszej literatury, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1961, t. 13, z. 2, s. 209–221. 7. A. Wyrobisz, Mieszczanie w opinii staropolskich literatów, „Przegląd Historyczny” R. 2, 1991, z. 1, s. 51–57. 330 NOTA EDYTORSKA

– Przypisy źródłowe z odwołaniem się do wytworów prasowych winny zawierać: autora, tytuł artykułu (kursywą), tytuł gazety (w cudzysłowie), datę publikacji (dla dzienników i tygodników rok, numer, dzień i miesiąc (pisany słownie); dla miesięczników i kwar- talników rok i miesiąc, kolejny numer, opcjonalnie stronę, np.: 8. R. Daniłowicz, Ziemia Marszałka, „Rzeczpospolita” 2007, nr 263 (7860) z 10–11 listopada. 9. T. M. Płużański, Gen. August Emil Fieldorf. Miejsce pogrzebania nieznane, mor- dercy nieosądzeni, „Gazeta Polska” 2007, nr 46 (747) z 14 listopada, s. 26–27. 10. J. Zabielski, Żołnierze tragicznej sprawy. Narodowe Siły Zbrojne, „Myśl.pl. Pismo narodowo-konserwatywne” 2007, nr 6, s. 32–42. – W przypisach odwołujących się do już podanego źródła należy się posłużyć łacińskimi skrótami (ibidem, idem, eadem). – W przypadku odwoływania się np. do wielu prac jednego autora należy stosować nastę- pujący schemat: imię i nazwisko autora, skrót tytułu (bez wielokropka) pisany kursywą, strona, np. odwołanie do pozycji z przykładu 3: 11. S. Salmonowicz, Od Prus Książęcych do Królestwa Pruskiego, s. 21–22. 12. Ibidem, s. 156. – Przy artykule recenzyjnym należy podać nazwisko i imię autora recenzowanej książki oraz pełny tytuł danej publikacji, miejsce i rok wydania oraz liczbę stron. – Fragmenty cytatów wykorzystywanych w tekście należy pisać w cudzysłowie, bez kur- sywy. – Do artykułu powinno być dołączone streszczenie w języku angielskim lub francuskim albo niemieckim, ewentualnie – jeśli jest to uzasadnione tematyką tekstu – w języku rosyjskim (również tytułu artykułu), o objętości nie przekraczającej 1/2 strony, czcionka tekstu 12 punktów, interlinia 1,5 wiersza. – Ewentualne (niezbędne) materiały graficzne winny być przygotowane w taki sposób, aby nadawały się bezpośrednio do reprodukcji. – Oprócz artykułu prosimy o dostarczenie krótkiego biogramu (według wzoru w Notach o Autorach).