<<

„Połykam jedną historię po drugiej, jak kolejne części świetnego MACIEJEWSKI

 lmu w odcinkach. W każdej inna bohaterka, inne losy, inny spo- ŁUKASZ sób narracji, ale to jedna opowieść – która zagarnia mnie i nie wypuszcza do ostatniego swojego słowa”. Danuta Stenka

„Łukasz kocha artystów i jest dla nich czuły. Chciałabym, żeby ktoś tak o mnie kiedyś napisał, tak za mną biegał i tak mnie wspominał, jak Łukasz Maciejewski. Zazdroszczę bohaterkom. Bardzo”. Iza Kuna AKTORKI

Aktorki. Portrety to czternaście niezapomnianych spotkań z wielki- mi diwami sceny i ekranu. W rozmowach z Łukaszem Maciejewskim najwybitniejsze polskie aktorki zdradzają kulisy swojej kariery, dzielą ŁUKASZ się trzymanymi dotąd w tajemnicy wspomnieniami, szczerze opowia- dają o swoich wzlotach i upadkach. MACIEJEWSKI

Ta książka to zapis niepublikowanych wcześniej, wyjątkowych rozmów, które Łukasz Maciejewski przeprowadził z każdą z bohaterek. To tak- że niezwykłe świadectwo siły i charyzmy wspaniałych, inspirujących kobiet, które wywalczyły sobie miejsce w zdominowanym przez męż- czyzn świecie teatru i kina.

Portrety © Leszek Krutulski Łukasz Maciejewski –  lmoznawca, krytyk  lmowy i teatralny, wykładowca AKTORKI na Wydziale Aktorskim w Szkole Filmowej w Łodzi. Autor i współautor cenio- nych książek (Przygoda myśli, Aktorki. Spotkania, Wszystko jest lekko dziwne, Flirtując z życiem), stały współpracownik kilkunastu czasopism, ekspert PISF i telewizji HBO Europe oraz stały komentator Tygodnika kulturalnego w TVP Kultura. Laureat wielu nagród i wyróżnień dziennikarskich, m.in. statuetki „Uskrzydlony”, Portrety „Dziennikarskiej Weny” oraz „Złotej Róży” za „nową jakość w krytyce  lmowej”. | JADWIGA BARAŃSKA | IGA CEMBRZYŃSKA | BOŻENA DYKIEL | | JOLANTA FRASZYŃSKA | KRYSTYNA JANDA | MAJA KOMOROWSKA | Cena 42,90 zł | EMILIA KRAKOWSKA | ANNA RADWAN | DOROTA SEGDA | | GRAŻYNA SZAPOŁOWSKA | MARZENA TRYBAŁA | | MAŁGORZATA ZAJĄCZKOWSKA | MAGDALENA ZAWADZKA | | JOANNA ŻÓŁKOWSKA |

Maciejewski_Aktorki_okladka_druk.indd 1 2015-09-24 12:26:47 Ł U K A S Z MACIEJEWSKI AKTORKI Portrety

kraków 2015

Bez nazwy-1 3 2015-09-15 22:51:13 Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 2 2015-09-17 09:11:07 Ł U K A S Z MACIEJEWSKI AKTORKI Portrety

kraków 2015

Bez nazwy-1 3 2015-09-15 22:51:13 Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 3 2015-09-17 09:11:07 Copyright © Łukasz Maciejewski Projekt okładki i stron tytułowych Paweł Panczakiewicz / PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN www.panczakiewicz.pl Fotografia na pierwszej stronie okładki Copyright © Paul Bradbury / Getty Images Opieka redakcyjna Aleksandra Kamińska Przemysław Pełka Redakcja Ewa Kielan Projekt typograficzny, opracowanie tekstu i przygotowanie do druku d2d.pl

ISBN 978-83-240-3545-8 Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2015 Druk: Abedik

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 4 2015-09-17 09:11:07 Rodzicom

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 5 2015-09-17 09:11:07 Spotkania, portrety, odkrycia

Kiedy w 2012 roku przygotowywałem się do wydania książ- ki Aktorki. Spotkania, byłem przekonany, że tom trafi do wą- skiego grona teatromanów czy miłośników kina. Wydawca był zaskoczony. Usłyszałem, że po raz pierwszy sam autor tak za- ciekle walczy o ograniczenie promocji. Tymczasem naprawdę byłem pewien, że książka szybko zniknie z rynku i niepotrzeb- nie narażam wydawnictwo na straty poniesione na reklamę. Aktorki błyskawicznie stały się jednak bestsellerem, w ciągu zaledwie kilku miesięcy sprzedały się w gigantycznym, kilku- dziesięciotysięcznym nakładzie. „Powinien pan napisać dru- gi tom” – słyszałem coraz częściej. Pomyślałem, że być może istotnie warto kontynuować ten pomysł, przecież wybitnymi nazwiskami aktorskimi spokojnie można by obdzielić jeszcze wiele książek. Byłem zdeterminowany, żeby z każdą z boha- terek porozmawiać osobiście, istotna była perspektywa pry- watna – stąd powtarzające się niemal w każdym eseju pytania o dzieciństwo i młodość: dorastanie w powojennej Polsce, ży- cie w PRL-u lub w czasie karnawału Solidarności. Gdy czułem, że mogę sobie na to pozwolić, pytałem o przyjaźnie, miłości albo o trudne wybory życiowe czy polityczne. Nie chciałem pisać pracy naukowej, Aktorki. Portrety to z założenia lektura

6

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 6 2015-09-17 09:11:07 popularna, dla każdego, ale tworzona z pełną odpowiedzial- nością, na serio. Niezależnie od rezultatu, wiem, że było warto. Pisanie o aktorkach nieoczekiwanie stało się bowiem przygo- dą: najpierw czysto zawodową, potem także osobistą. Temat wciągnął mnie i zafascynował. Z niemal wszystkimi boha- terkami pierwszego tomu mam serdeczny kontakt do dzisiaj. Zaprzyjaźniliśmy się – panie wspierają mnie, kibicują, dodają animuszu.

***

Aktorki. Portrety są zbiorowym portretem kobiecej siły, ta- lentu i niezależności. Setki ról teatralnych, filmowych, tele- wizyjnych, oddanie pracy i poświęcenie. Pasja, która nadaje sens życiu. Każde spotkanie to osobna, czarująca opowieść. Zaczęło się od uśmiechniętej, błyskotliwej Jadwigi Barań- skiej. Przejmujące było spotkanie kolejne, z Igą Cembrzyńską. „To będzie ostatni mój wywiad” – wciąż w głowie dźwięczą mi te słowa. Często byłem przez bohaterki przyjmowany w ich prywat- nych domach, podejmowany obiadami, deserami. Nie zapo- mnę serdeczności Mai Komorowskiej podczas kilku naszych spotkań przypominających w istocie dobry spektakl teatral- ny, w którym było miejsce na profesjonalizm i improwizację, ale także stanowczość: „Dziecko drogie, najpierw będzie zupa dyniowa, potem dopiero rozmowa, bez zupy nie ma wywiadu”. Zupa była pyszna. Podobne wrażenie czułej intymności wyniosłem z kilku wizyt w pięknych mieszkaniach Emilii Krakowskiej czy Mał- gorzaty Zajączkowskiej.

7

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 7 2015-09-17 09:11:07 Z Jadwigą Barańską zajadałem się rogalikami z różą, z Igą Cembrzyńską, gawędząc na świeżym powietrzu, popijałem czerwone wino – scena prawie jak z filmów Andrzeja Kon- dratiuka. Rozmowy toczyły się w różnych miejscach. Z Magdaleną Zawadzką spotykałem się w damskich garderobach Och-Teatru oraz Teatru Ateneum. Z Krystyną Jandą – oczywiście w Polonii. Najdziwniejszym miejscem na rozmowę o życiu był jednak bez wątpienia salon fryzjerski w śródmieściu Warszawy, w którym spotkałem się z Bożeną Dykiel. „No i co, źle nam tutaj? Bar- dzo dobrze, kawkę podadzą, jakieś ciacho, fryzurkę też mam piękną” – usłyszałem. Potwierdzam, fryzura była fantastyczna. Czasami zjadała mnie trema, na przykład gdy do hotelu Bristol weszła piękna, wytworna Grażyna Szapołowska, a ja nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Wstyd jednak szybko minął, a pani Szapołowska udzieliła mi jednego z najbardziej szczerych, intymnych wywiadów w swoim życiu. Nieustan- nie mnie przy tym rozśmieszała, bo cechuje ją niezrównany flirciarski dowcip. Od Marzeny Trybały dostałem w prezencie szklanego ptaszka. Stoi teraz na parapecie i przypomina o naszych roz- mowach w warszawskim Antrakcie, w herbaciarni Ganders na Saskiej Kępie, we włoskiej knajpce San Lorenzo na Jana Pawła. Smacznie się nam rozmawiało i jadło. Fertyczna Joanna Żółkowska powiedziała mi: „Wie pan, tak sobie porozmawialiśmy szczerze, że czuję się tak, jakbym znała pana całe życie. To mnie nawet zaskoczyło, tyle panu nagadałam… Czy pan mi przypadkiem niczego nie dolał do tej herbatki?”. Emilia Krakowska pokazała mi imponującą kolekcję kape- luszy, Małgorzata Zajączkowska – obrazów, a Magda Zawadz- ka oprowadzała po kulisach Teatru Ateneum. Kilka bohaterek

8

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 8 2015-09-17 09:11:07 Portretów znałem wcześniej – przyjaźnię się z Jolantą Fraszyń- ską, a mieszkając na stałe w Krakowie, doskonale znam i od lat podziwiam Dorotę Segdę i Annę Radwan. „To reżyserzy stworzyli mój wizerunek, a ludzie się przyzwy- czaili. Ja się tym bawię” – zwierzała mi się Grażyna Szapołow- ska. „Często denerwuje mnie ciągłe życie w filmowej dekoracji, tęsknię jak każda kobieta za większym luksusem, silniejszymi barwami. Ale to są najczęściej tylko chwile” – mówiła Iga Cem- brzyńska. „Dla mnie ten zawód to nie jest komuna, to nie jest religia, wyznanie ani zakon, to tylko profesja. Buduję role tak, jakbym stawiała płoty” – puentowała Krystyna Janda. Fascy- nujące wyznania fascynujących kobiet. „Pan był pierwszy – usłyszałem kiedyś od Zofii Kucówny, jednej z bohaterek książki Aktorki. Spotkania. – Do tej pory historia polskiego teatru czy kina to był zawsze mężczyzna, facet. Pisano o reżyserach albo o aktorach – moich wspania- łych, wybitnych kolegach, ale nigdy o nas, kobietach. A prze- cież zawsze byłyśmy w teatrze, pracowałyśmy, tworzyłyśmy historię telewizji i filmu. Pan pozwolił nam przemówić, oddał nam sprawiedliwość”. Historię teatru i kina, opowiedzianą przez pryzmat wspo- mnień artystek – aktorek, trzeba jednak dopowiedzieć do koń- ca. Do ostatnich lat i nazwisk. Dlatego mniej więcej za rok o tej porze ukaże się trzeci i ostatni tom Aktorek – tym razem za- tytułowany Odkrycia. Prace już trwają.

Łukasz Maciejewski

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 9 2015-09-17 09:11:07 Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 10 2015-09-17 09:11:13 Jej noce, nasze dni

Jadwiga Barańska

„Z filmu Noce i dnie wyszedłem krokiem powolnym, z po- chyloną głową, wzruszony i zasmucony. […] Sprawdziło się cierpliwe piękno prozy Marii Dąbrowskiej. Powróciły uroki i smutki naszej polskiej doli. Czułem się trochę jak ten stary Szymszel kiwający się na koźle rozklekotanej bryczki, zrównany w nieszczęściu z Barbarą, którą wiózł przez wertepy w ciemnie- jący głąb lasu. Dokąd to jedziemy, biedna pani Basiu?”, notował Antoni Słonimski w grudniu 1975 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią. Dalej zaś pisał: „Barbara to kreacja niezapomniana”. Barbara, czyli Jadwiga. Kobiece kreacje tej klasy co Barbara Niechcic w Nocach i dniach w polskim kinie pojawiały się niezmiernie rzadko, ale nawet w tym rankingu rola Jadwigi Barańskiej uplasowałaby się zapewne w ścisłej czołówce. Z Jadwigą Barańską i Jerzym Antczakiem wędruję przez życie. Serial Noce i dnie oglądałem jako dziecko. W kajecie z notatkami, odnalezionym w piwnicy, pisałem: „Przepiękny . Oglądałem z tatusiem. Podobała mi się zwłaszcza pani J. Barańska pięknie grająca panią Barbarę”. Obok recenzji, wy- kaligrafowanej enerdowskim piórem kulkowym, czarno-białe zdjęcie Barańskiej wycięte z gazety. Nic już prawie nie widać,

11

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 11 2015-09-17 09:11:13 zszarzało, wyblakło. Jest tylko idealna figura Niechcicowej i coś, co sytuuje się poza kadrem: charyzma aktorki. Po raz pierwszy spotkałem się z Jadwigą Barańską jako świeżo upieczony licealista. Już wtedy każdego roku jeździłem z Tarnowa na drugi koniec kraju, do Gdyni, żeby na festiwalu polskiego kina oglądać wszystkie filmy. Mieszkałem w znajdu- jącym się wiele kilometrów za Gdynią akademiku, do Teatru Muzycznego dojeżdżałem pierwszym porannym autobusem, wracałem po ostatnim seansie nocnym pekaesem. Antcza- kowie przywieźli wówczas zrealizowaną dla telewizji Damę kameliową według Dumasa. Jerzy reżyserował, Jadwiga była autorką scenariusza i asystentką reżysera. Dla tarnowskiego tygodnika „TEMI” przeprowadziłem z Barańską jeden z pierwszych wywiadów w moim życiu; wciąż mam w komputerze tę rozmowę. Jadwiga Barańska mówiła mi:

Chcę wierzyć, że ciągle jeszcze istnieje zapotrzebowanie widowni na dobrze zagraną i opowiedzianą historię miłosną. Odnoszę wrażenie, że takie kino ma większą siłę przebicia właśnie tutaj, w Polsce, gdzie jesteśmy przecież wychowa- ni na dobrej lub bardzo dobrej literaturze, wspaniałym kinie, wybitnych aktorskich kreacjach.

W starych archiwach znalazłem zdjęcie z tamtego spotka- nia w Gdyni. Zawstydzony piętnastolatek z Tarnowa, w mało gustownej marynarce i z wypiekami na twarzy, kontra serdecz- ne uśmiechy Jadwigi Barańskiej i Jerzego Antczaka. Na kolejne uśmiechy musiałem poczekać znacznie dłużej. Niespełna dwadzieścia lat później, znowu na festiwalu w Gdyni, miałem zaszczyt prowadzić benefisowe spotkanie po projekcji zrekonstruowanych cyfrowo Nocy i dni. I ponownie odkryłem

12

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 12 2015-09-17 09:11:13 dla siebie Barbarę Niechcic, postać złożoną i piękną. A raczej dwie Barbary: pierwszą – prozaiczną, zdroworozsądkową, ma- cierzyńską, uwikłaną w codzienność, i tę drugą – uciekającą przed banałem kolejnych dni i nocy w sferę, jak to celnie okre- ślił Konrad Eberhardt: „rozmyślań samotnych, ucieczek w inny świat, we własne myśli”. I dopiero po latach, po tym ostatnim spotkaniu z Nocami i dniami, zrozumiałem prawdziwy sens słów Antoniego Sło- nimskiego, który pisał: „Wiem, że film Antczaka sprawiłby Dąbrowskiej radość […]. Odczułem gorzką niemożność bez- pośredniego podzielenia się doznanym wzruszeniem”. Są emocje, którymi możemy się dzielić szczodrze, bez żad- nych hamulców, są i takie, które powinny pozostać intymnym głosem wewnętrznym. Prezentem dla siebie. Noce i dnie oraz rola Barańskiej to właśnie ten drugi przypadek.

***

Z panią Jadwigą spotykam się w Warszawie; z zachwytem patrzę na energię mojej rozmówczyni, radość życia, i podzi- wiam szczerość wyznań, rzadko spotykaną otwartość.

Urodziłam się w Łodzi. Jestem jedynaczką. Ojciec osie- rocił mnie, kiedy miałam osiem lat. Zabrali go na roboty do Niemiec. Tam zachorował na tyfus. Uciekł. Złapali go i prze- transportowali do Polski. Znalazł się w Łodzi, na Radogosz- czy, w szpitalu tylko dla Polaków. Umarł. Mama mówiła mi, kiedy już byłam dorosła, że robili na nim doświadczenia medyczne. Był rok 1944, Niemcy wycofywali się i podpalili szpital razem z chorymi. Zapach palących się ludzkich ciał pamiętam do dziś.

13

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 13 2015-09-17 09:11:13 Matka wróciła z więzienia Stadelheim koło Monachium. I tak zaczęło się nasze okupacyjne życie w Łodzi. Matka moja urodziła się na Litwie, a rodzina jej pochodziła z Kurlandii, miała niemieckie korzenie. Maria Regina Rode. Wczesne dzie- ciństwo spędziła w Rosji. Ojczym jej, białogwardzista, wyso- ki rangą oficer, musiał uciekać z Rosji przed rewolucją. I tak cała rodzina znalazła się w Polsce. Matka mojej matki, a moja babcia, szybko ją osierociła, a ojczym w ogóle się nią nie inte- resował. Tułała się przez życie samotnie. Potem spotkała mo- jego ojca i było to dobre małżeństwo, no ale wybuchła wojna. Ktoś, kto nie przeżył wojny, szczególnie jako dziecko, nie ma pojęcia, co znaczy słowo „wojna”. Miałam wtedy cztery lata, ale pamiętam, jak na wielkiej paradzie wkraczali Niemcy. Ojciec trzymał mnie na barana. Wszyscy strasznie płakali. Nie rozu- miałam, dlaczego wszyscy stoją i muszą patrzeć na tych, któ- rzy paradują? I dlaczego tak strasznie płaczą? W pierwsze dni po wojnie poszłam do szkoły z własnym krzesełkiem. Ławki przysłała nam UNRRA. Ulica nazywała się Przy Szkole, było to w głuchym polu. Idąc do szkoły, sama sa- miuteńka, musiałam robić wielkie kroki, żeby omijać trupy ru- skich żołnierzy. Do dziś nie potrafię tego złożyć w całość.W ojna się skończyła, a ciągle były jakieś trupy na ulicach. W naszym życiu dziwnie rejestrujemy niektóre wydarze- nia. Przez długie lata nie mogłam wyrzucić z głowy rzeczy, któ- re w powojennych czasach nie były już niczym niezwykłym. Głód. W pewnym momencie nie miałyśmy co jeść. Mama wysłała mnie, bo sama widocznie się wstydziła, do sąsiada furmana, który miał konia i dom koło naszej kamienicy, że- bym sprzedała swój medalionik od Pierwszej Komunii Świętej, medalik z Matką Boską Częstochowską. Furman kupił. Mia- łam wtedy dwanaście lat. To był dla mnie taki dramat, że do dzisiaj modlę się tylko do „Częstochowskiej”. Wierzę, że ona mnie nie opuści.

14

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 14 2015-09-17 09:11:13 Pod koniec wojny, kiedy mama była w Stadelheim, a ojciec był na robotach w Niemczech, opiekowała się mną ciocia Hela, siostra mojego ojca. I też nie miałyśmy co jeść, więc sprzeda- wałam bibułkę do papierosów „Solali” po sąsiadach. Pewnie kupowali ode mnie tylko z litości, ale kupowali. Mama była drobniutką kobietką, śliczną jak obrazek. Ja jestem podobna do ojca. Mama była naprawdę urodziwa, ale szczęścia w życiu nie miała. Zakochała się niefortunnie… I ni- gdy nie wyszła po raz drugi za mąż. Całe życie ofiarowała mnie. Nie rozstawałyśmy się ani na chwilę. Moja matka to był jeden z największych darów, jakie otrzymałam od losu.

W jednym z wywiadów Jadwiga Barańska mówiła:

Zawsze coś tam grałam. Już jako dziewczynka musiałam być na pierwszym planie. Podczas kolonii prowadzonych przez siostry urszulanki recytowałam wiersze, byłam dyżurną dekla- matorką na akademiach, brałam udział we wszystkich spek- taklach szkolnego teatrzyku. Nie widziałam dla siebie innej drogi, tylko aktorstwo. I nawet doznałam wielkiego zaszczytu i od wiceprezydenta miasta Łodzi Ajnenkiela dostałam książ- kę Jak hartowała się stal za zdobycie drugiego miejsca w kon- kursie recytatorskim wszystkich gimnazjów. Po kilku latach zobaczyłam Antczaka, który właśnie w adaptacji tej książki grał głównego bohatera – Korczagina. Grał wspaniale. By- łam nim oczarowana.

Dzisiaj mówi:

To prawda. Myślę, że tę miłość do teatru odziedziczyłam po mamie. Nie było premiery, którą mamusia by sobie odpu- ściła. Na niektóre spektakle chodziła po kilka razy. Wszyst- kie oszczędności, jakie miała, wydawała na teatr. Kiedy

15

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 15 2015-09-17 09:11:13 zakomunikowałam w domu: „Mamusiu, ja chcę być aktorką”, nie było zaskoczenia. Usłyszałam: „Dziecko, jeżeli tobie się wydaje, że będziesz szczęśliwa, to bardzo proszę”. Wypełnia- łam wszystkie akademie stalinowskie, byłam pierwszą gwiaz- dą w szkole podstawowej i w gimnazjum. Czasami zdarzało się tak, że na pierwszej lekcji dawali mi tekst – a na piątej już miałam występ.

Czy te wszystkie występy, akademie, marzenia o aktorstwie to było dla pani odczarowanie koszmarów wojennych?

Nie, chyba jednak nie. Człowiek się rodzi z pewnymi pre- dyspozycjami od Pana Boga – ja akurat wierzę w Boga, w jakąś wielką siłę, która nami kieruje. Człowiek się rodzi zaprogra- mowany. Pan się urodził zaprogramowany z chęcią wiedzy o dru- gim człowieku i z posłannictwem, żeby tę wiedzę przetworzyć przez swój talent i utrwalić, opisać wszystko. Aktor natomiast rodzi się z potrzebą bycia kimś innym, z umiejętnością patrzenia na otaczający go świat. To jest jak- by nasza druga skóra. Widzę na przykład, że jakiś facet gdzieś siedzi. I myślę sobie: Boże, jak można by go zagrać? Albo: on mógłby zagrać w tym i w tym.

Matka Jadwigi, nazywana Minią, przez całe życie miesz- kała z Antczakami.

Zakochaliśmy się w sobie z Jurkiem w połowie mojego drugiego roku w szkole aktorskiej. Pobraliśmy się. Ale jeżeli czegokolwiek dokonaliśmy oboje – i mąż, i ja – to wszystko jest zasługą mojej matki. Wzięła na siebie cały ciężar prowa- dzenia domu: prania, gotowania, zakupów. Pan nie wie, co

16

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 16 2015-09-17 09:11:13 oznaczały zakupy w czasach komuny. Wszystko trzeba było zdobyć. A mama robiła za nas dosłownie wszystko i nigdy nie miała poczucia jakiegokolwiek obciążenia. Kochała nas i sztukę. Ja nigdy nie zbierałam recenzji, mąż również. To ro- biła mama. Zbierała, wycinała, wklejała do albumów. Była mó- zgiem wszystkich wydarzeń.

Jerzy Antczak w rozmowie z portalem Polki powiedział: „Do naszego małżeństwa wniosłem niewiele. Kapelusz, gar- nitur, dwie koszule na zmianę, dwie pary skarpetek i płaszcz z misia. Całą resztę zorganizowała nam mama Jadzi”. Barańska lubi przypominać, że egzaminy wstępne na Wy- dział Aktorski Szkoły Filmowej w Łodzi oblała za sprawą jed- nego z egzaminujących. Tym surowym sędzią był właśnie Jerzy Antczak. Dostała się rok później, a dwa lata po tym wy- darzeniu byli małżeństwem. Są parą od pięćdziesięciu ośmiu lat. „Nie istniałbym bez Barańskiej”, powtarza Jerzy. A Jadwi- ga puentuje:

E tam…

W rozmowie z Iwoną Havranek Barańska mówiła:

Jak chcesz się wspinać po drabinie kariery, to ktoś ci tę drabinę musi trzymać. Najpierw drabinę trzymała nam moja matka. Potem ja trzymałam drabinę Jerzemu, a on mnie.

Dzisiaj dodaje:

Z tą Szkołą Filmową to prawda. Zdawałam i oczywiście nie zdałam. Nie przyjęli mnie, bo stwierdzili, że nie mam talentu. Jurek zasiadał w komisji, bo był szanowanym asystentem. No

17

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 17 2015-09-17 09:11:13 i on właśnie uznał, że jestem chuda, za chuda. Brzydka i nie- zdolna i niech idę w diabły, bo to jest zawód nie dla mnie. Pojechałam do Warszawy – ale tam też mnie nie przyjęli. Po egzaminie wyleciał za mną mój przyszły wielki przyjaciel profesor Aleksander Bardini, i mówi: „Proszę pani, proszę pani. Wie pani co? Mnie się tak wydaje, że pani będzie ak- torką na pewno. Niech pani nie idzie do jakiejkolwiek innej pracy, niech pani zrobi wszystko, żeby być blisko artystycz- nego środowiska, może uda się pani gdzieś w teatrze zacze- pić, żeby pani się zorientowała, co to w ogóle jest. Bo chodzi o pani dojrzałość, nie o pani interpretację. Pani jest jeszcze bardzo młoda”. Rzeczywiście, miałam wtedy osiemnaście lat, byłam bardzo młoda. Pamiętałam o słowach Bardiniego, ale nie mogłam znaleźć żadnej pracy, dlatego poszłam pracować do fabryki. Zakłady Dziewiarskie imienia Rychlińskiego w Łodzi, ulica ­Kościuszki 21. I tam aktywna młodzież napisała na mnie anonim do Fali 49. Pan pewnie nie ma pojęcia, co to była Fala 49?

Nie bardzo. Coś związanego z UB?

Tak, audycja propagandowa Polskiego Radia prowadzona przez aktora Stefana Martykę. Zapowiedź była stylizowana na komunikat wojskowy: „Tu Fala 49, tu Fala 49. Włącza- my się”. Program miał charakter oszczerczy, czytano w nim donosy. I ktoś sprokurował anonim na mnie. W oskarżeniu było napisane, że nie zadaję się z młodzieżą robotniczą, wy- wyższam się, nie chodzę na zabawy i pikniki robotnicze. To wystarczyło, żeby odbył się nade mną sąd zakładowy. Ale miałam szczęście. Przewodniczący rady zakładowej powie- dział mi wtedy: „Dziecko złote, żebyś się nic nie odzywała. Ze wszystkim masz się zgadzać i powiedzieć, że się poprawisz,

18

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 18 2015-09-17 09:11:13 że przemyślisz sprawę, że przepraszasz. Nic nie dyskutuj. A jak będziesz potrzebowała opinii na wyższą uczelnię, to przyjdź tylko do mnie”. I tak się stało. Siedziałam przed stołem na- krytym czerwoną płachtą i milczałam. Gdybym polemizowała z tymi bredniami, przypuszczalnie nie mogłabym zdawać na jakiekolwiek studia. Ten życzliwy człowiek w pewnym sensie uratował mi życie. Ta historia ma zresztą zaskakujący dalszy ciąg. Mija wiele lat – jestem po premierze Nocy i dni, dostaję list z Łodzi. Autor pisze tak: „Moje nazwisko Sobiś”. I dalej: „Czy Pani mnie pa- mięta? Ja byłem przewodniczącym rady zakładowej w fabryce dziewiarskiej, w której Pani pracowała”. Natychmiast mu od- pisałam: „Proszę pana, nie tylko Pana pamiętam, ale ja panu zawdzięczam życie. I do dzisiejszego dnia, jeśli kogokolwiek noszę w sercu obok mojej matki, to Pana”.

***

Wydział Aktorski Szkoły Filmowej mieścił się w pałacu Poznańskiego, a Wydział Reżyserii na Targowej. Wydział Ak- torski był ekskluzywny, cztery roczniki, każdy od czternastu do dwudziestu osób. Kochaliśmy się jak rodzina. Ale przyjaź- niliśmy się bardzo z Wydziałem Reżyserii. Profesor Toeplitz w najstraszniejszych stalinowskich i po- stalinowskich czasach pokazywał nam najlepsze filmy ame- rykańskie. Jak mu się udawało je zdobyć? Nie mam pojęcia. Moim idolem, wręcz bożyszczem, była wówczas . Szalenie mi się podobało, że w epoce, kiedy grały same słodkie dziewczyny – im była słodsza i milsza, tym większą zdobywa- ła sławę – Bette Davis z uporem grała baby potwory, straszne

19

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 19 2015-09-17 09:11:13 kobiety. Poza tym natychmiast zauważyłam, że Bette dzieli rolę, potrafi ją sobie rozplanować. To się po prostu czuło. Ona była geniuszem, chciałam grać jak ona. Po wielu latach przeczytałam wywiad z . Dziennikarz pytał, kto był jej idolem w młodości. Odpowie- działa: „Bette Davis, tylko ona. Oglądałam jej filmy na okrągło”. Pamiętam, że każdego roku odbywał się u nas wielki Bal Gałganiarzy. Dlaczego akurat gałganiarzy? Bo wszyscy byliśmy strasznie biedni i nie było nas stać na nowe, ładne ubrania. Głównym mózgiem i duszą balu był Romek Polański. Wspa- niały kumpel. Sama prostota. Temperament nie do opano- wania. Tańczył rock and rolla jak nikt. Osobiście wpuszczał na salę i pilnował, żeby broń Boże nikt nie włożył czegoś lepszego. Gałganiarze to gałganiarze. Kiedyś miałam uszytą specjalnie na tę okazję czerwoną suknię z welwetu. Wyda- wało mi się, że wyglądam w niej bosko. „Ooo! – krzyknął Ro- mek. – W tym nie wejdziesz”. I pociął ją na mnie. Wyobraża pan sobie? Ale i tak byłam szczęśliwa, że stałam się przed- miotem zainteresowania. Pamiętam też taki bal, na którym szalałam przy otwartym oknie, a tu mróz, luty… Zupełnie odjęło mi mowę. Usłysza- łam od lekarza, że grożą mi „węzełki śpiewacze”, a więc przez kolejny tydzień nawet szeptem, nic, grobowa cisza. Koledzy śmiali się ze mnie, twierdząc, że takiej ciszy nie było w szko- le od chwili jej powstania. Mój prawdziwy debiut przed kamerą to była szkolna etiu- da właśnie Romka Polańskiego Lichwiarz Gobseck według Balzaca. Byłam wtedy na pierwszym roku. Wystroiłam się w błyszczącą sukienkę, którą kupiłam na ciuchach w Warsza- wie. Chciałam zagrać w niej pięć ról. Sukienka mi nie pomog­ ła. No, nie była to kreacja na Oscara.

20

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 20 2015-09-17 09:11:13 Po dyplomie Jadwiga Barańska została zaangażowana do stołecznego Teatru Klasycznego (dzisiejszy Teatr Rozmaito- ści). Jej mentorką została Jadwiga Chojnacka.

Jadwiga Chojnacka była profesorem w Szkole Filmowej. Uczyła nas techniki. To aktorka wychowana w trudnych wa- runkach i pokorze teatru przedwojennego. Wciąż byłam stu- dentką, kiedy zaproponowała mi zastępstwo w Pigmalionie. W sztuce jest postać, która się nazywa Panna Klara. To mały epizodzik. Panna Klara pod koniec roli mówi: „A gówno”. A to jest panna z bardzo dobrego angielskiego domu, z arystokracji, o nienagannych manierach. Nie wiem, jak mi się to udało, ale powiedziawszy: „A gówno”, dostałam huragan braw. I od tamtej pory profesor Chojnacka upatrzyła mnie sobie i doprowadziła do tego, że po studiach zaangażowałam się do Klasyczne- go w Warszawie, gdzie grałam rolę za rolą, głównie zresztą w spektaklach w jej reżyserii.

We wrześniu 1958 roku odbyła się premiera Moralności pani Dulskiej w reżyserii Chojnackiej. W roli Hesi Barańska debiu- towała u boku Zbigniewa Zapasiewicza grającego Zbyszka.

Przyjaźniłam się ze Zbyszkiem do końca. Często graliśmy razem w Klasycznym, potem Zapasiewicz przeszedł do Teatru Współczesnego, do Axera. To był cudowny kolega, pełen taktu i kultury. I dużo można się było od niego nauczyć. Choć nie- wiele starszy ode mnie, szkołę teatralną skończył dwa lata wcześniej, więc sporo już grał, był wschodzącą gwiazdą. Bar- dzo mi pomagał.

W Klasycznym (lata 1959–1966), a następnie w Teatrze Polskim (1966–1972) Barańska grała sporo, w urozmaiconym

21

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 21 2015-09-17 09:11:13 repertuarze, doskonaląc technikę gry. W Klasycznym była Ce- lią Pope w Kapeluszu pełnym deszczu Michaela Vincente Gaz- zy w reżyserii Bohdana Poręby, w Polskim przykuwała uwagę jako Magda w Bliskim nieznajomym Aleksandra Ścibora-Ryl- skiego w reżyserii Joanny Koenig. Kiedy Jerzy Antczak został naczelnym reżyserem Teatru Telewizji, złośliwcy podejrzewali, że będzie obsadzał głów- nie żonę. Stało się inaczej. Spośród ponad stu spektakli, które wyreżyserował, Barańska zagrała zaledwie w dziesięciu; za- wsze były to jednak artystyczne wydarzenia, między innymi: Skowronek Anouilha, Oświadczyny. Jubileusz i Trzy siostry Czechowa, Żałoba przystoi Elektrze O’Neilla, Szklana mena- żeria Williamsa.

Polski Teatr Telewizji był czymś niezwykłym na skalę europejską. I tam spełniłam się najbardziej. Otrzymaliśmy szansę pracy z największymi aktorami epoki, którzy dla nas – wówczas bardzo młodych – byli cudowni: otaczali opieką, zwracali uwagę, czego kategorycznie nie powinniśmy ro- bić albo jak powinniśmy się zachowywać na scenie. Wielka Seweryna Broniszówna powtarzała na przykład: „Nie masz krzywych nóg, a stajesz tak, jakbyś miała krzywe nogi. Ja ci pokażę, jak trzeba je stawiać”. I pokazała tak, że do dziś o tym pamiętam. Od seniorów, wielkich mistrzów, uczyliśmy się techniki – jak mamy oddychać, mówić frazę albo jak powiedzieć dow- cip, żeby go nie zarżnąć. To są sprawy, których dzisiaj nikt nie uczy. A tamta kasta uczyła nas wielkiej pracy, perfekcjonizmu, pokory. Tak. Pokory. Bycie aktorem to społeczny obowiązek, a nie czerwony dywan. Najczęściej występowałam z Inkiem Gogolewskim. Nali- czyłam sześć dużych realizacji: Skowronek, Trzy siostry, Żałoba

22

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 22 2015-09-17 09:11:14 przystoi Elektrze, Żabusia, Hrabina Cosel, no i przede wszystkim Szklana menażeria Tennessee Williamsa. Przepiękna sztuka. Tam Inek ratował mnie, jak mógł, dlatego że było to przed- stawienie rejestrowane na żywo, a niestety jedna kamera wy- siadła i zamiast trzech kamer ostały się dwie. On mnie ręką ustawiał, jak mam stanąć, żeby nie stracić sceny.

W sumie Barańska zagrała w ponad trzydziestu spektaklach Teatru Telewizji. W tym role tak wybitne jak Siostra Maria w Chłopcach Grochowiaka w reżyserii Tadeusza Jaworskiego czy Mademoiselle w Asmodeuszu François Mauriaca w reży- serii Jana Bratkowskiego.

Jestem aktorką charakterystyczną, a nawet bardzo cha- rakterystyczną. Takich ról zagrałam w teatrze i telewizji najwięcej. Kino w ogóle mnie nie zauważało, ale pracą dla telewizji jestem usatysfakcjonowana. Starczyło tego na całe życie.

Klasyką gatunku są role Barańskiej w sztuce Oświadczyny. Jubileusz Czechowa w reżyserii Jerzego Antczaka z 1971 roku. W dwóch obyczajowych humoreskach, będących wspaniałym studium charakterów, stworzyła dwie krańcowo różne kreacje – Natalii w Oświadczynach i Tatiany w Jubileuszu.

Pracę nad tym spektaklem wspominałam początkowo jako koszmar. Coś się we mnie zatrzasnęło, może sparaliżo- wało mnie to, że grałam z takimi tuzami jak Tadeusz Fijewski czy Mieczysław Pawlikowski, ale to byli przecież ciepli tatu- siowie, którzy bardzo się mną opiekowali, żebym się tylko oswoiła, przynosili mi jedzenie z bufetu… Nic nie pomagało. Zatrzasnęłam się i już.

23

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 23 2015-09-17 09:11:14 No ale Pan Bóg jak zwykle nade mną czuwał. Tadzio Fijewski zachorował na zapalenie płuc. Mieliśmy dwa mie- siące przerwy. I po tych dwóch miesiącach nieoczekiwa- nie coś mi się w mózgu otworzyło. Nie wiadomo dlaczego. Włożyłam buty, dokleiłam sobie nos i nagle poczułam, że jestem w roli. W telewizji miałam szczęście pracować z prawie wszyst- kimi wielkimi. Z panem Janem Kreczmarem, z Zofią Mrozow- ską, Edwardem Dziewońskim, Igorem Śmiałowskim, Danutą Szaflarską, Czesławem Wołłejką. Pamiętam arcyzabawny spek- takl Dudek według Georges’a Feydeau, gdzie grałam między innymi z Ireną Kwiatkowską. Mistrzowska szkoła grania farsy. Dzisiaj nikt już tego nie potrafi. Farsa to jest takie granie, że szybciej się mówi, niż myśli. Kwiatkowska była w Dudku Pa- nią Pinchard, kompletnie głuchą, która uwielbiała chodzić na balet, tylko żałowała, że nie ma muzyki w tym balecie. Koron- kowo zrobiona rola.

W tym czasie aktorka rozpoczęła też karierę wokalną. Jej subtelne, przemyślane interpretacje piosenek, między innymi z repertuaru Hanki Ordonówny, biją dziś rekordy odtworzeń na kanale YouTube.

Wszystkie piosenki, te z lat dwudziestych i trzydziestych, mają świetnych autorów – albo Tuwima, albo Hemara. Kiedyś podwoziłam do domu Irenę Dziedzic i w samocho- dzie zaczęłam sobie śpiewać. Ona mówi: „Jezu, jak ty śpiewasz!”. A ja: „Co?”. „Czy mogłabyś to zaśpiewać u mnie w Tele-Echu?” „Czyś ty zwariowała, Irena? Przecież nigdy w życiu się piosen- ką nie zajmowałam”. „Popracuj nad nią i ją wykonaj”. No to wykonałam – Dymek z papierosa, a potem już poszły następne.

24

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 24 2015-09-17 09:11:14 pisała w Fotonostalgii: „Barańska jest nieśmiała, delikatna. Może dlatego właśnie zalśniła na chwilę w piosence. Te kilka małych okruchów, które nagrała z Zyg- muntem Koniecznym, to były prawdziwe cacka. […] To takie koronkowe śpiewanie, romans przez muślin”.

***

Filmowa kariera Barańskiej to w zasadzie tylko dwa dzieła, oba w reżyserii Jerzego Antczaka, oba zrealizowane zarówno dla kina, jak i – w formie serialu – dla telewizji. W 1968 roku zagrała tytułową hrabinę Cosel, uwikłaną w dworskie intrygi kochankę Augusta II Mocnego. Krytyka tym razem nie szczędziła aktorce cierpkich słów, wytykając jej nadmierny koturn w rysunku kreowanej postaci. Publicz- ność pokochała jednak wyniosłą hrabinę. W kinach adaptację powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego obejrzało szesnaście milionów widzów. „Zadebiutowała na ekranie od razu dużą, odpowiedzialną rolą tytułową w Hrabinie Cosel Jerzego Antczaka – i dla ogrom- nych rzesz widzów kinowych zrosła się niejako na stałe z od- twarzaną przez siebie bohaterką. A nie była to bohaterka zbyt przystępna: wyniosła, chłodna, choć równocześnie trawiona przez ogień namiętności”, pisał Konrad Eberhardt w Albumie aktorów polskiego filmu i telewizji.

No tak, ale ktoś wtedy napisał o mnie: „Barańska jest tak brzydka, że nie miała prawa tego zagrać”.

Nie wierzę.

25

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 25 2015-09-17 09:11:14 Przysięgam panu! Wygrzebię tę recenzję i pokażę, na pew- no jej nie wyrzuciłam. Był także dość popularny dowcip ry- sunkowy, podpisany przez skądinąd świetnego artystę. Jakieś straszne koszmarki narysowane, brzydkie kobiety i podpis: „Myśmy dlatego grały statystki w Hrabinie Cosel, żeby główna aktorka nie wyglądała przy nas na brzydką”. Naprawdę moż- na było wpaść w kompleksy.

Za rolę hrabiny Cosel otrzymała pani Złotą Apsarę na ­egzotycznym festiwalu w Phnom Penh.

Książę Sihanouk, który był władcą Kambodży, zorganizował dwukrotnie festiwal filmów światowych. Były to głównie filmy amerykańskie. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego na tym festiwalu pojawiła się akurat Hrabina Cosel z komunistycznej Polski. W każdym razie rzeczywiście dostałam tę nagrodę, a są na świecie tylko dwie takie statuetki: rok wcześniej podobne wyróżnienie otrzymał Albert Finney. Po zamachu stanu w Kambodży festiwal przestał istnieć, ale nagroda została. Złota Apsara przedstawia boginię sztu- ki Apsarę i jest pokryta dwudziestoczterokaratowym złotem. Kiedy zaczęła się rewolucja w Kambodży i za posiadanie złota groziła kara śmierci, pracownik naszego konsulatu w Phnom Penh zakopał tę statuetkę w ziemi. Złota Apsara leżała tam przez pięć lat strasznej rewolucji, podczas której wymordo- wano prawie trzy miliony ludzi. A przecież Kambodża to mały kraj, więc to było tak, jakby u nas zginęło kilkanaście milionów. Po pięciu latach słyszę dzwonek do drzwi. Mężczyzna stoi z paką, przedstawia się i mówi: „Byłem pracownikiem polskie- go konsulatu w Kambodży i to jest statuetka, którą pani tam dostała. Bardzo piękna nagroda, ja ją przywiozłem jako mój prywatny bagaż”.

26

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 26 2015-09-17 09:11:14 Byłam cała w euforii, oszołomiona, chyba niedostatecz- nie mu wtedy podziękowałam. Przecież ja tego cudownego człowieka powinnam była na obiad zaprosić, kwiaty mu po- słać, a nie zrobiłam tego. Zatkało mnie z wrażenia. Nawet nie wiem, kto to był.

Może przeczyta o tym w naszej książce?

No właśnie, być może to przeczyta. A statuetka wciąż jest piękna, waży siedem kilogramów. Kiedyś oddam ją na licy- tację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na szczytny cel. Srebrny Niedźwiedź z Berlina, którego dostałam za Noce i dnie, też jest ładny, pokryty srebrem, ale ściemniał bardzo, a Złota Apsara za Hrabinę Cosel – no, dzieło sztuki.

***

Niekwestionowanym triumfem aktorki była rola Barbary Niechcicowej w nominowanych do Oscara Nocach i dniach. Ponad pięćset dni zdjęciowych, plan trwający dwa i pół roku, dziewięciuset aktorów, dziewiętnaście tysięcy kostiu- mów. Rezultat: nieprzemijające filmowe arcydzieło.

Nienormalny czas w naszym życiu. Nie tylko moim – wszystkich, całej ekipy. Nigdy czegoś podobnego nie przeży- łam i drugi raz nie przeżyję, bo to był wybór ludzi dokonany najwyraźniej przez jakieś specjalne siły.

W kinowej wersji filmu Jerzy Antczak opowieść o związku Barbary i Bogumiła Niechciców przedstawił we ­wspomnieniach

27

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 27 2015-09-17 09:11:14 Niechcicowej, uciekającej z podpalonego przez pruskich żoł- nierzy Kalińca. Retrospektywna klamra obejmuje cztery dekady z życia Barbary: od 1874 do 1914 roku. W interpretacji Barańskiej zachwyca dualizm postaci. Bar- bara jest przyziemna i poetyczna, gruboskórna i szlachetna. Prawdziwy człowiek, z krwi i kości. „Barańskiej przypadła wielka rola bohaterki Nocy i dni Marii Dąbrowskiej. Barbara Niechcicowa to jakby stop wielu postaci, to kobieta przeżywająca swe życie na wielu planach: realności, imaginacji, podświadomości”, pisał Konrad Eberhardt. W 1975 roku w dwutygodniku „Film” ukazał się obszerny wywiad z Jadwigą Barańską przeprowadzony przez Bogdana Zarębę. Aktorka mówiła:

Gdyby tę powieść dać do czytania w radiu kilku wybit- nym aktorom, każdy wydobyłby z postaci Barbary co innego; jeden egzaltację, drugi ciepło wewnętrzne, trzeci roman- tyczną chwiejność, czwarty to, co pisarka nazwała „wiecz- nym zmartwieniem”. Ale film rządzi się swoimi prawami. Musiałam nie tylko wybrać to, co mnie było najbliższe, ale też nieustannie kontrolować, żeby jednak była to Barbara Marii Dąbrowskiej.

Maria Dąbrowska w swoim najwspanialszym dziele uka- zała losy ludzi przez pryzmat narodowego zrywu – powsta- nia styczniowego. Pisała, że głównym wątkiem powieści jest „współżycie ze sobą i ścieranie się dwu psychik, dwu gatunków człowieka i dwu postaw duchowych wobec rzeczywistości. Jednej – współbrzmiącej z życiem, czynnej, raczej otwartej ku światu. Drugiej – nieharmonizującej z życiem, trudno się z nim zespalającej, nieufnej, poniekąd zamkniętej”.

28

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 28 2015-09-17 09:11:14 Jerzy Antczak pozostał wierny tej idei. Zachowując niemal wszystkie wątki obecne w powieści, najważniejszym uczynił miłość. Związek Barbary i Bogumiła to długa lekcja kompro- misów, zawodów, zniechęcenia, ale i chwile prawdziwego speł- nienia, szczęścia.

Podczas jubileuszowej premiery Nocy i dni na festiwalu w Gdyni, poprzedzającej przyznanie Jerzemu Antczakowi na- grody za całokształt twórczości, mogliśmy usłyszeć, że powsta- nie filmu mąż zawdzięcza właśnie pani. Że to był pani pomysł.

Nie do końca. To zasługa mojego wielkiego przyjaciela Gustawa Holoubka. Jestem zresztą matką chrzestną Janka, syna Magdy Zawadzkiej i Gustawa. Holoubek wspaniale czy- tał Noce i dnie w radiu. Kiedy go słuchałam, uderzyło mnie, że wszystko się dzieje w głowie tej kobiety, Barbary. Najpiękniej- sze myśli, filozofia istnienia, filozofia miłości, pragnienia,- sek su – wszystko jest w jej głowie. Tego nie zagra żadna aktorka świata i dlatego w filmie musiał być wykorzystany monolog wewnętrzny Barbary. Zwróciłam uwagę Jurka na to, że piękno tej książki, mądrość tej książki zawiera się w nieprzemijają- cych komplikacjach między mężczyzną a kobietą, absolutnej niemożności porozumienia się i odpowiedzi na pytanie, do- kąd to wszystko się toczy i po co. Ostatnie zdanie Niechcico- wej brzmi: „Czy my nie zgubimy drogi?”. „Niech pani się nie boi, pani Barbaro, konie idą na pamięć”. Wszystko idzie na pamięć. Kiedy już rozpoczęły się zdjęcia, przez pierwsze trzy mie- siące ekipa się docierała. Ci, którzy zostali, stanowili praw- dziwy zespół. Proszę sobie wyobrazić, że na planie Nocy i dni skojarzyło się pięć małżeństw, które do dzisiejszego dnia się nie rozwiodły. Niektórzy umarli, niestety, ale do końca byli ze sobą. Jeden film, pięć małżeństw!

29

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 29 2015-09-17 09:11:14 Pracowaliśmy w euforii. Dla nas nie istniały żadne trud- ności – zima to zima, błoto to błoto. Wszystko bez wysiłku. Ja nie wiem, to jakiś amok był, dwa i pół roku w amoku. Kręcąc Noce i dnie, mieszkaliśmy głównie na wsi, głuchej, śmierdzącej kupą i gnojem wsi, gdzie trzeba było żyć w strasz- nych warunkach. Może dlatego myśmy byli taką zgraną ro- dziną na planie, ponieważ łączyło nas wszystko. Jeżeli którejś damie chciało się siusiu, to mężczyźni z kożuchów robili taki niby-płot, a dziewczyna robiła co trzeba. I nikt się tym nie przejmował, po prostu padało pytanie: „Już?”. „Już”. I szliśmy kręcić dalej. To było coś niesamowitego.

W świetnie napisanej autobiografii Noce i dnie mojego życia Jerzy Antczak zabawnie wspomina, jak do obsady trafił Jerzy Bińczycki. Nie był wtedy gwiazdą.

Basia Ptak, cudowna artystka, która robiła kostiumy, mówi: „Słuchajcie, zobaczcie Bińczyckiego, to jest ten typ”. Jurek cały czas szukał kogoś, kto dominowałby nad wszystkimi. Ale trze- ba było dominować nie tylko ciałem, ale również siłą we- wnętrzną. Jak znaleźć kogoś takiego? Ja wcześniej widziałam Bińczyckiego w teatrze i bardzo mi się podobał. Jurek też się nim zachwycił. W czasie realizacji filmu Bińczycki nieustannie mnie roz- śmieszał na planie. Ja się w życiu tyle nie śmiałam… Był nie- samowicie dowcipny. Wyglądał jak misiek, ale potrafił być złośliwy, lecz nigdy nikogo nie obrażał. Bardzo inteligent- ny, koleżeński. Ja mu mogłam na głowę wejść, a on tylko się śmiał. Po prostu był odporny na wszelkie chimery koleżanek. Bo dziewczyny, jak to dziewczyny: raz bywało lepiej, raz gorzej. Wie pan, jak jest z dziewczynami – tego nigdy się nie wie, jak to Połomski śpiewa. A on wszystko obracał w żart.

30

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 30 2015-09-17 09:11:14 Pracując nad Barbarą, czerpałam przede wszystkim z sie- bie. Nie wierzę w to, że aktorka, która ma zagrać prostytut- kę, musi iść na ulicę, żeby zobaczyć, jak to jest. To są brednie. Człowiek samodzielnie, instynktownie wymyśla postać, którą na podstawie tekstu dostaje od autora. Resztę daje od siebie, stwarza przez własne ja. Tego nie można inaczej ob- myślić. To nie matematyka. Musiałam się solidnie przygotować do roli. W styczniu zrezygnowałam z pracy w teatrze, we wrześniu rozpoczęliśmy zdjęcia. Jednego dnia, ze względu na oszczędności, rano mu- siałam być młodą dziewczyną, a wieczorem charakteryzowali mnie na starą kobietą. Ale to przecież nie chodzi o charaktery- zację, starość jest w mózgu aktorki, w jej dojrzałości i w prze- kazaniu tego widzowi – jak stara kobieta patrzy na wszystko, a nie czy ma na twarzy zmarszczki i ile ich jest.

Kiedy na swoim profilu na Facebooku umieściłem infor- mację, że będę z państwem prowadził spotkanie po projekcji Nocy i dni, natychmiast wywiązała się wielka dyskusja na te- mat sceny z nenufarami. Koleżanki pisały, że trochę ta scena zniszczyła im życie. Lata całe czekały na swojego Tolibowskie- go, no ale się nie doczekały. Jak Barbara. Scenę z nenufarami, już zawsze kojarzącą się z muzyką Wal- demara Kazaneckiego, zna każdy. Ma pani z tym momentem realizacji filmu jakieś szczególne wspomnienia?

Chyba pana rozczaruję… Żadnego romantyzmu. Kręciliśmy bez muzyki, oczywiście. Tylko staw i my. Plus nenufary. Musie- liśmy wcześnie wstać, być na planie o wpół do szóstej rano. Było mokro i monotonnie. Ale bardzo lubiłam – i cały czas lu- bię – Karola Strasburgera. Do dzisiaj jest przystojny, a wtedy był pięknym chłopcem, te jego oczy takie piękne, piękny był,

31

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 31 2015-09-17 09:11:14 to naprawdę był piękny chłopak. Nic dziwnego, że Barbara mogła się w nim zadurzyć.

Noce i dnie to jeden z rekordzistów, jeśli chodzi o frekwen- cję w całej powojennej historii polskiego kina. Film obejrza- ło ponad dwadzieścia dwa miliony widzów. Dzisiaj to nie do wyobrażenia.

Po premierze to było po prostu szaleństwo. Kolejki nie- samowite, film tygodniami nie schodził z ekranów. W kinie Moskwa, pamiętam, odbyła się premiera. Ale Noce i dnie gra- no też oczywiście w małych miastach, gdzie było tylko jedno kino szerokoekranowe. Zainteresowanie było tak ogromne, że w piątki i soboty organizowano nocne seanse, które zaczyna- ły się o dwudziestej trzeciej, a kończyły przed czwartą rano. Niech mi pan wskaże drugi film w historii ojczyzny naszej ukochanej, który wyświetlano by w nocy, ponieważ kino nie mogło pomieścić widzów na seansach dziennych.

Za kreację Barbary Niechcicowej aktorka otrzymała Srebr- nego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Na festiwalu w Gdańsku Barańska i Bińczycki dostali Główne Nagrody ­Aktorskie. W Berlinie Noce i dnie otrzymały także nagro- dę światowej krytyki UNICRIT, a film był nominowany do Oscara. W „Los Angeles Times” wybitny krytyk amerykański Kevin Thomas, w recenzji zatytułowanej „Polskie Przeminęło z wia- trem”, pisał: „Film niesamowitego, niemal krzyczącego piękna nieuchronnie nasuwa porównanie do Przeminęło z wiatrem. Noce i dnie kipią życiem, a obsada jest znakomita, zdominowa- na przez Jerzego Bińczyckiego i Jadwigę Barańską, która na Fe- stiwalu Filmowym w Berlinie zdobyła Srebrnego Niedźwiedzia

32

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 32 2015-09-17 09:11:14 za cudowną, pełną niuansów kreację. Amerykańskie aktorki dałyby wszystko za taką rolę”. W „New York Timesie” można było przeczytać: „Tych wszystkich, którzy sądzili, że już nigdy nie będzie drugiego Przeminęło z wiatrem, odsyłam do polskiego filmu Noce i dnie. W swoim rozmachu dorównuje takim dziełom jak Wojna i po- kój czy Doktor Żywago. Barbara, bohaterka Nocy i dni, to kre- acja wybitna”. W 2002 roku The American Cinemateque (Archiwum Akademii Filmowej) zorganizowało festiwal pod hasłem „Zło- ty wiek filmów realizowanych na taśmie 70 mm”. Wybrano wówczas sześć tytułów: Ben Hur, W 80 dni dookoła świata, Lawrence z Arabii, Noce i dnie, Dźwięki muzyki oraz 2001: Odyseja kosmiczna. Wśród tych obsypanych dziesiątkami Oscarów filmów Noce i dnie były jedynym przedstawicielem Europy, co organizatorzy festiwalu podkreślili w specjalnej publikacji poświęconej filmowi Antczaka: „Arcydzieło pol- skiego reżysera jest emocjonalnym zapisem czterech dekad życia kobiety granej przez Jadwigę Barańską. Jest to kreacja wprost zdumiewająca. Wyobraźmy sobie Doktora Żywago, opowiedzianego w retrospekcjach, z kobiecego punktu wi- dzenia, i wtedy otrzymamy obraz cudownej poezji, jaką prze- sycone są Noce i dnie”. Również w Polsce recenzje filmu były entuzjastyczne. „Jakość artystycznego osiągnięcia Jerzego Antczaka jest w pierwszym rzędzie owocem godnej podziwu rozwagi”, pi- sał Jan Józef Szczepański. „Barbara – krucha, tęskniąca za czymś nieznanym, niespo- kojna i tak samo ulegająca entuzjastycznym kaprysom, jak zniechęceniu, rozczarowaniu, depresji. Bogumił – to element woli. Barbara – to pierwiastek wyobraźni. On stoi po stronie konkretu. Ona po stronie ideału”, dowodził Tomasz Burek.

33

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 33 2015-09-17 09:11:14 „Barbara Jadwigi Barańskiej jest kobietą-trwaniem, biolo- gicznym nieustannym czekaniem”, zachwycał się Waldemar Chołodowski. Paradoks aktorskich losów sprawił, że nigdy już Barań- ska nie otrzymała propozycji chociażby porównywalnej z rolą Niechcicowej. „Ludzie zawsze dużo plotkują o aktorkach, które są żona- mi reżyserów; mają im za złe, że bez trudu taka dziewczyna »dostaje role«. Jadwiga Barańska wiedziała o tym i… zacho- wywała się zbyt skromnie. To nie brak błyszczącej urody, ale właśnie brak tupetu sprawił, że po Nocach i dniach nie zagrała już wielkiej roli”, pisała Agnieszka Osiecka.

***

Spośród innych filmów aktorki warto jednak zauważyć Epilog norymberski w reżyserii Antczaka z 1970 roku oraz Trę- dowatą Jerzego Hoffmana z 1976 roku. Cenię zwłaszcza tę pierwszą pozycję, filmowy zapis głośnego widowiska, które miało premierę w Teatrze Telewizji w listopadzie 1969 roku. Film utrzymany w konwencji teatru faktu został zrealizowany na podstawie dokumentów z procesu norymberskiego; dwu- nastu oskarżonych skazano wówczas na karę śmierci. Antczak mówił po premierze: „Nic nie wywiera takiego wrażenia na widowni jak uczestniczenie w zdarzeniu auten- tycznym, w czymś, co jest samą prawdą, a nie fikcją”. Epilog norymberski to kino intelektualne, między psycho­ dramą a dziennikarskim śledztwem, z ważnym udziałem świadka tamtych wydarzeń – Karola Małcużyńskiego. Do- bre, poczciwe twarze ówczesnych gwiazd polskiego kina, ob- sadzonych przewrotnie w rolach faszystowskiej wierchuszki.

34

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 34 2015-09-17 09:11:15 Oglądając ten niezwykły film, wciąż miałem w głowie słowa Hannah Arendt o banalności zła. Nie wiem, nie pamiętam, nie wiedziałem, że to on, to Hitler, nie ja. Samousprawie- dliwienie jako sprawdzony psychologiczny mechanizm. Ale zło, wielkie zło, co nade wszystko pokazuje Jadwiga Barańska we wstrząsającej roli świadka oskarżenia, więźniarki obozu w Auschwitz, nie może być usprawiedliwieniem dla banału jakiejkolwiek samoobrony, gorzej lub lepiej odegranej konfe- sji. Zło jest złem. I to jest prawdziwy epilog. Każdej kolejnej zbrodniczej epoki.

Antczak wykonał wielką pracę. Wszystko, co jest w sce- nariuszu, to wyciąg z akt procesu. Jurek przez dwa lata prze- czytał kilka tysięcy stron stenogramów, zapisów. Komu by się dzisiaj chciało wykonać taką robotę? On do dziś uważa, że to najważniejszy film, jaki zrobił w życiu. Nie Noce i dnie, ale właśnie Epilog norymberski. Przeminą pokolenia, a ten zapis zostanie. I wszystko tam jest prawdą. Każde słowo zaczerp- nięte jest z oryginału, z procesu.

Ciekawostką w filmografii Jadwigi Barańskiej jest jej udział w dużej międzynarodowej produkcji Nido de viudas (Gniazdo wdów) w reżyserii Tony’ego Navarry.

Obsada była genialna. Grałam z Patricią Neal, która miała Oscara i trzy nominacje, no i była kochanką Gary’ego Coope- ra, właściwie jego nieoficjalną żoną. W Ameryce mówiło się: „Były to czasy, kiedy kochaliśmy nasze żony i Patricię Neal”. Oprócz Patricii – wspaniała Valentina Cortese, muza Franka Zeffirellego. W Jezusie z Nazaretu zagrała Herodiadę. ­Wariatka niesamowita, ale urocza pani. No i wreszcie Lila Kedrova, nie- zapomniana Bubulina z Greka Zorby, również z Oscarem.

35

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 35 2015-09-17 09:11:15 Była z nami na planie Yvonne Mitchell, też z Oscarem za Kobietę w szlafroku. I Gina Lollobrigida – nic więcej nie trze- ba dodawać. Reżyserował Tony Navarro, który był przede wszystkim przystojniakiem. Kubańczyk, wiadomo, i wdzięk, i męskość, i charme. Niesamowita osobowość, trochę szalony, wszyscy go znali w Hollywood. Ów Navarro napisał scenariusz – jak zebrał pieniądze na ten film, do dziś nie rozumiem.A z Polski, nie bardzo wiadomo dlaczego, zaprosił mnie i Zelnika, w któ- rym natychmiast się zakochał, i nic dziwnego, bo wszyscy się wtedy w Zelniku kochali. I kobiety, i mężczyźni. Navarro zain- stalował nas wszystkich w Hiszpanii, w miejscowości Guada- lajara, i zaczęliśmy kręcić zdjęcia. Ekipa była z Doktora Żywago, muzykę pisał Francis Lai, operatorem był John Cabrera, autor zdjęć, między innymi do kilku filmów z udziałem Laurence’a Oliviera. Co ciekawe, do dzisiaj, a przecież od realizacji tego, pardon les mots, gniota, upłynęło prawie czterdzieści lat, raz w roku wymieniamy z Cabrerą karty świąteczne na Boże Na- rodzenie. Póki żyjemy. Na planie panowała raczej luźna atmosfera. Reżyser, elegancko mówiąc, był niedysponowany, a nazywając rzecz wprost: pijany. I tak codziennie. Od ósmej rano do późnego wieczora. Biedny Tony Navarro. Podobno zrobił film straszny, nigdy go nie widziałam, bo w ogóle nie był wyświetlany w ki- nach. Ktoś mi mówił, że można go dostać na DVD. Nie mam na tyle odwagi, żeby tego szukać. No i tak zaczęła się i skoń- czyła moja wielka hollywoodzka przygoda.

***

36

Maciejewski -- Aktorki -- 7k_M_pts.indd 36 2015-09-17 09:11:15 „Połykam jedną historię po drugiej, jak kolejne części świetnego MACIEJEWSKI

 lmu w odcinkach. W każdej inna bohaterka, inne losy, inny spo- ŁUKASZ sób narracji, ale to jedna opowieść – która zagarnia mnie i nie wypuszcza do ostatniego swojego słowa”. Danuta Stenka

„Łukasz kocha artystów i jest dla nich czuły. Chciałabym, żeby ktoś tak o mnie kiedyś napisał, tak za mną biegał i tak mnie wspominał, jak Łukasz Maciejewski. Zazdroszczę bohaterkom. Bardzo”. Iza Kuna AKTORKI

Aktorki. Portrety to czternaście niezapomnianych spotkań z wielki- mi diwami sceny i ekranu. W rozmowach z Łukaszem Maciejewskim najwybitniejsze polskie aktorki zdradzają kulisy swojej kariery, dzielą ŁUKASZ się trzymanymi dotąd w tajemnicy wspomnieniami, szczerze opowia- dają o swoich wzlotach i upadkach. MACIEJEWSKI

Ta książka to zapis niepublikowanych wcześniej, wyjątkowych rozmów, które Łukasz Maciejewski przeprowadził z każdą z bohaterek. To tak- że niezwykłe świadectwo siły i charyzmy wspaniałych, inspirujących kobiet, które wywalczyły sobie miejsce w zdominowanym przez męż- czyzn świecie teatru i kina.

Portrety © Leszek Krutulski Łukasz Maciejewski –  lmoznawca, krytyk  lmowy i teatralny, wykładowca AKTORKI na Wydziale Aktorskim w Szkole Filmowej w Łodzi. Autor i współautor cenio- nych książek (Przygoda myśli, Aktorki. Spotkania, Wszystko jest lekko dziwne, Flirtując z życiem), stały współpracownik kilkunastu czasopism, ekspert PISF i telewizji HBO Europe oraz stały komentator Tygodnika kulturalnego w TVP Kultura. Laureat wielu nagród i wyróżnień dziennikarskich, m.in. statuetki „Uskrzydlony”, Portrety „Dziennikarskiej Weny” oraz „Złotej Róży” za „nową jakość w krytyce  lmowej”. | JADWIGA BARAŃSKA | IGA CEMBRZYŃSKA | BOŻENA DYKIEL | | JOLANTA FRASZYŃSKA | KRYSTYNA JANDA | MAJA KOMOROWSKA | Cena 42,90 zł | EMILIA KRAKOWSKA | ANNA RADWAN | DOROTA SEGDA | | GRAŻYNA SZAPOŁOWSKA | MARZENA TRYBAŁA | | MAŁGORZATA ZAJĄCZKOWSKA | MAGDALENA ZAWADZKA | | JOANNA ŻÓŁKOWSKA |

Maciejewski_Aktorki_okladka_druk.indd 1 2015-09-24 12:26:47