Świętokrzyskie nr 18 (22) Świętokrzyskie nr 18 (22)

Środowisko » Dziedzictwo kulturowe » Edukacja regionalna

ISSN 1895-2895 IXI 2016 XI-XII

r. więcej niż biblioteka

http://sbc.wbp.kielce.pl

. znany i nieznany www.wirtualnyparnas.blogspot.com . Ulica Sienkiewicza www.wbp.kielce.pl dołącz do nas na Facebooku . O sienkiewiczowskich Kresach . Początki Bibliotek Publicznych . Pierwszy fotograf kielecki Pocztówki z kolekcji Pocztówki z kolekcji Jacka Szczepaniaka Jacka Szczepaniaka W numerze:

Henryk Sienkiewicz – pisarz, społecznik, patriota. Źródła popularności w Polsce i za granicą 3 Sienkiewicz na miarę czasu. Rozważania rocznicowe 16 Sienkiewiczowskie Tusculum. Historia i pamięć w nowoczesnych czasach 31 Jana hr. Tyszkiewicza ,,Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r.” 40 Ilustracje malarzy polskich do dzieł Henryka Sienkiewicza 45 Strzelcy w Oblęgorku 50 Przy ulicy Sienkiewicza 55 Kresy. Śladami bohaterów Trylogii Henryka Sienkiewicza 66 Henryk Sienkiewicz w kolekcjonerstwie 86 Henryk Sienkiewicz na dawnej pocztówce z kolekcji Jacka Szczepaniaka 97 Początki Bibliotek Publicznych 101 Wspomnienia z pracy bibliotecznej w latach: 1913-1958 105 Franciszek Kostrzewski 110 Działalność konspiracyjna kieleckiego harcerstwa w czasie II wojny światowej 114 Kadzielnia 129 Świat A.D. 1931/1932 (cz.2) 144 Myśliwy to człowiek który „…błąka się po lasach, kniejach, polach, bagnach” 151 Nieznane grodzisko w okolicach Łagowa 158 Założenie obronne na górze Zamczysko koło Widełek 162 Wspomnienie o Zofii Korzeńskiej 166

Na okładce: grafika z pocztówek Jacka Szczepaniaka Wydawca 25-033 Kielce ul. ks. P. Ściegiennego 13 Tel. 41 344 70 74 fax: 41 344 59 21 [email protected] Dyrektor: Andrzej Dąbrowski www.wbp.kielce.pl

Redakcja i korekta Andrzej Dąbrowski Jerzy Osiecki Skład Mariusz Stec Nakład 550 egz. Druk Drukarnia Jawist 25-512 Kielce, ul. Warszawska 209, tel. 41 332 24 83 © Copyright by WBP im. W. Gombrowicza w Kielcach ISSN 1895-2895 1 polskich serc

Kończy się rok 2016, który ustanowiony był w naszym kraju rokiem Henryka Sienkiewicza. Obchody setnej rocznicy śmierci wielkiego Pisarza były dobrą okazją do nowych przemyśleń na temat takich pojęć, jak tożsamość narodowa, honor i patriotyzm we wciąż zmieniającym się świecie. W Kielcach odbyła się ogólnopolska trzydniowa konferencja naukowa na temat twórczości autora Trylogii, w Oblęgorku zapre- zentowano wystawę rękopisów pisarza, a w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Witolda Gombrowicza – ekspozycję zatytułowaną „Ilustracje malarzy polskich do dzieł Henryka Sienkiewicza”.

Rok 1916 był w dziejach polskiego narodu szczególny. Trwała wojna, w której liczba ludzkich strat do- chodziła już do kilku milionów, a lada chwila przewrócić się miały trony zaborców Polski. Jak każda – woj- na okrutna, o której Sienkiewicz napisał: Wojna – zła matka. Własne dzieci jako Saturn pożera, a których nie pożre, to poobgryza jak pies kości [Ogniem i mieczem]. Jednak ta okrutna światowa wojna przyniesie wkrótce Polakom niepodległe państwo. W 1916 r. zakomunikowane zostaną niemiecko-austriackie obiet- nice o utworzeniu Królestwa Polskiego na obszarach wydartych Rosji. To jedynie zalążek, lecz także dobry początek. Sam Sienkiewicz, który nie krył swojej germanofobii, zaczął przychylniej i z nadzieją spoglądać na boje, u boku Niemiec i Austro-Węgier, legionowych brygad, skoro w maju tego roku przyjął w Vevey od wysłanników Naczelnego Komitetu Narodowego strzelecką odznakę, tzw. „Parasol”. 16 listopada 1916 r. świat obiegła tragiczna wiadomość o Jego śmierci. Krakowski tygodnik „Nowo- ści Ilustrowane”, który drugi już rok przekazywał obszerne doniesienia z ogarniętej wojną Europy, pisał: Na przełomie dziejów, gdy nad ziemią polską, usianą mogiłami i zgliszczami, wśród potopu wojny, jakiej nie widziała jeszcze ziemia, zajaśniał świt niepodległej Polski – odszedł właśnie jeden z najlepszych i najge- nialniejszych Jej synów – Ten, co potęgą swego słowa „krzepił serca” w chwilach zwątpienia i blaskiem swego geniuszu wiódł naród w mrokach niewoli ku lepszej przyszłości... I dalej: …Twórczości Sienkiewicza nie można oceniać tylko miarą wartości literackiej… Jego „Trylogia” była więcej niż dziełem literackiem – była czynem narodowym, który jak meteor zajaśniał wśród nocy okre- su popowstaniowego. Jego twórczość, to potęga, która podbijała wszystkich – i wielkich i maluczkich, a każ- dy, czyje ucho choć na chwilę wsłuchało się w mowę Jego czarodziejskich słów, stawał się ich niewolnikiem… I stąd płynie to wielkie znaczenie Sienkiewicza dla Polski… Bo hetmanił On nie tylko w literaturze polskiej, ale był przede wszystkiem hetmanem serc polskich... Bogatsi o sto lat doświadczeń, w pełni akceptujemy cytowane tu słowa, nowe dodadzą autorzy arty- kułów niniejszego, osiemnastego numeru naszego pisma, które w większej części dedykujemy pamięci Henryka Sienkiewicza w stulecie Jego śmierci.

Świętokrzyskie odtąd wychodzić będzie w nowej, jak nam się wydaje – atrakcyjniejszej szacie i mniej- szym formacie, z pełnym wykorzystaniem kolorów.

Kończymy siódmy rok spotkań z naszymi Czytelnikami. W Wigilię Świąt Bożego Narodzenia 2016 r. życzymy Państwu radości, zdrowia i rodzinnego ciepła.

Redakcja

2 Pałac w Oblęgorku. „Tygodnik Ilustrowany”, 1902, nr 27

Henryk Sienkiewicz – pisarz, społecznik, patriota. Źródła popularności w Polsce i za granicą

Agnieszka Kukla-Rycąbel, Anna Nogaj

Popularność

Henryk Sienkiewicz był jednym z niewielu polskich pisarzy, którzy już za życia osiągnęli sławę o zasięgu światowym, stali się legendą. Wszędzie gdzie się pojawił, budził powszechne zainteresowanie. Wciąż spotykał się z wyrazami uwielbienia i podziwu.

O poczytności dzieł pisarza świadczą ciągłe ich wznowienia w olbrzymich nakładach. Zgod- nie z danymi podanymi przez Stanisława Siekierskiego w latach 1945-2003 utwory Henryka Sienkiewicza wznowiono 837 razy w łącznym nakładzie 35.431.000 egzemplarzy. Drugie miej- sce zajął Adam Mickiewicz, którego dzieła wznawiane były 540 razy. Na początku większość

3 powieści pisarza ukazywała się w odcinkach na ła- mach prasy, dopiero później pojawiały się wydania książkowe. Czytelnicy z niecierpliwością czekali na kolejny numer czasopisma, aby móc przeczytać dalszy fragment utworu. Sytuację tę opisał Stefan Żeromski w swoim „Dzienniku”, gdzie pod datą 9 października 1888 roku wspomniał o tym, iż na poczcie w Staszowie duża grupa ludzi czekała z niecierpliwością na nadejście „Słowa”, w którym drukowany był Potop: Ci ludzie czekali tam parę godzin, oderwawszy się od pracy, aby usłyszeć dal- szy ciąg powieści1. Podobnie było w Sandomierzu: Sam widziałem w Sandomierskiem, jak wszyscy, tacy nawet, którzy nic nigdy nie czytają, dobijali się o Potop. Książki kursują, rozbiegają się błyska- wicznie, Niebywałe, niesłychane powodzenie. Sien- Henryk Sienkiewicz według portretu Kazimierza Pochwalsk- iego. „Tygodnik Ilustrowany”, 1900, nr 10. kiewicz zrobił dużo, bardzo dużo. Niech imię jego będzie pochwalone…2

Pisarz stał się klasykiem światowym, swoje wypowiedzi publikował w prasie francuskiej, niemieckiej i angielskiej. Jego dzieła tłumaczono na wiele języków, przez co zyskał sławę na ca- łym świecie – wśród zwykłych ludzi, ale też i wybitnych osób, znanych pisarzy. Mark Twain wypowiadał się o nim w superlatywach: Jestem w nim zakochany. Mam młode serce w starym ciele, a gdy czytam jego znakomite epopeje, wciąż mi bije serce z zachwytem.3

Zarówno w Polsce, jak i za granicą osiągał największe liczby nakładów oraz wypożyczeń w bi- bliotekach. Co ciekawe, nawet w Rosji wyprzedził pod tym względem Lwa Tołstoja (do 1917 roku odnotowano w Rosji 500 publikacji przekładów książek autorstwa Sienkiewicza, jeszcze za ży- cia pisarza drukowano 12 razy utwory zebrane). Noblista pełnił też ważną rolę w życiu kultu- ralnym Stanów Zjednoczonych. Jego nazwisko było wymieniane obok takich osobistości jak: Ignacy Paderewski czy Helena Modrzejewska. Amerykański krytyk literacki – Karol Genung założył klub Sienkiewicza, w którym czytano i komentowano dzieła naszego powieściopisarza.

O atrakcyjności prozy Sienkiewicza świadczą na pewno liczne adaptacje filmowe i teatralne. Quo vadis nakręcono już w 1910 roku, kiedy sztuka filmowa dopiero zaczynała się rozwijać. Autor przemawiał też do wyobraźni wybitnych malarzy, jego dzieła stały się inspiracją między innymi dla Juliusza Kossaka, Józefa Chełmońskiego, czy Jana Styki.

1 S. Zabierowski, Niektóre źródła popularności „Trylogii” Sienkiewicza, Kraków 1970, s. 5. 2 Tamże. 3 Z. Korba, Dlaczego Henryk Sienkiewicz wielkim Polakiem był. http://zbigniewkorba.blogspot.com/2012/12/dlaczego-henryk-sien- kiewicz-wielkim.html, dostęp : 21 grudnia 2016 r.

4 Quo vadis na scenie teatru w Wodewilu. „Tygodnik Ilustrowany”, 1900, nr 34.

Z popularnością Sienkiewicza wiąże się wiele ciekawych i zaskakujących historii. Czytając jego biografię, można natrafić na epizod związany z kieszonkowcem, który ukradł pisarzowi portfel. Gdy tylko zorientował się, iż jest on własnością wielkiego mistrza pióra, zwrócił go razem z przepraszającym listem.

Zabawną anegdotę dotyczącą powodzenia odczytów nowel, w jakich brał udział Sienkiewicz, opisał Bolesław Prus na łamach „Kuriera Warszawskiego” w kronice z 21 lutego 1880 roku p.t. „Co p. Sienkiewicz wyrabia z piękniejszą połową Warszawy”: Każda z dam przechodząc ulicą po- sądzała każdego wyższego i przystojnego mężczyznę o to, że jest Sienkiewiczem. Po pierwszym zaś odczycie jego mieliśmy prawdziwe zaburzenie w mieście. Nigdzie w minionym kwartale nie zgubiono tylu serc i nie zamieniono tylu par kaloszy co na wieczorach, na których bywał on sam. Nareszcie, spotykając co krok fryzury a la Sienkiewicz, wiedząc że młodzi panowie jeden po drugim zapusz- czają hiszpanki starają się mieć posągowe rysy i śniadą cerę, postanowiłem poznać jego samego.4

Innym dowodem uznania dla literata była pieniężna przesyłka w wysokości 15 tysięcy rubli od tajemniczego wielbiciela, który podpisał się jako Michał Wołodyjowski. Pisarz nie chciał przyjąć tego daru, więc złożył pieniądze jako depozyt w Towarzystwie Kredytowym Ziem- skim, skąd darczyńca mógł je odebrać. Ostatecznie ufundował dzięki nim stypendium imienia swojej zmarłej żony w Krakowskiej Akademii Umiejętności, z którego korzystali m.in.: Maria Konopnicka, Stanisław Przybyszewski, Stanisław Wyspiański, Stanisław Witkiewicz.

Szczególnym wyrazem kultu i czci wobec Sienkiewicza było ofiarowanie mu z okazji obcho- dów 25-lecia pracy literackiej majątku w Oblęgorku. Na początku roku 1900 przyjaciele pisarza

4 http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,17141574,Pozeracz_serc__czyli__Potop__jest_wieczny__VARGA_.html, dostęp : 21 listopada 2016 r.

5 zaczęli organizować zbiórki pieniężne na dar jubileuszowy, którym miał się stać majątek ziem- ski. Odzew na apel komitetu przekraczał oczekiwania organizatorów. Związki i stowarzyszenia przysyłały darowizny, pieniądze dostarczali m.in. książęta i hrabiowie, przemysłowcy, kupcy, ale i biedniejsza część ludności. Swoje oszczędności przekazywali też najmłodsi czytelnicy. W związku z jubileuszem prasa była wypełniona pełnymi podziwu artykułami o Sienkiewiczu. Z tej okazji pisarz spotkał się z wieloma dowodami uwielbienia płynącymi z Polski i z zagranicy – otrzymał m.in. pisma gratulacyjne z parlamentu austriackiego, pruskiego, błogosławieństwo od papieża, liczne upominki artystyczne od firm wydawniczych i teatrów. Wieczory sienkiewi- czowskie były obchodzone również w innych państwach, np. w Rosji, gdzie z tej okazji odbyło się przedstawienie „Na jedną kartę”, a rosyjskie Towarzystwo Literacko-Artystyczne poświęciło pisarzowi swoje posiedzenie.

Twórczość

Można śmiało stwierdzić, iż w epoce pozytywizmu panowała moda na Sienkiewicza. Czym spowodowany był ten niepowtarzalny fenomen? Źródeł popularności należy upatrywać na pew- no w sile talentu pisarza oraz artystycznych i estetycznych walorach jego twórczości. Był on niezrównanym narratorem i stylistą. Opisy w powieściach cechuje niezwykła plastyczność – Sienkiewicz niczym malarz przedstawiał sceny zbiorowe i bitwy, którym potrafił nadać dy- namikę. Postacie niemalże ożywały na kartach powieści. Stefan Żeromski uważał autora Try- logii za mistrza sztuki pisania, piękno języka w jego dziełach zauważał również Bolesław Prus, który o Ogniem i mieczem wypowiadał się w następujący sposób: […] forma tego i wszystkich innych utworów Sienkiewicza wydaje się tak piękną, że my, literaci, moglibyśmy uczyć się na niej sztuki pisania. Nie twierdzę, że jest ona jedyną, najlepszą formą, ale że należy do najlepszych, jakie nasza literatura wydała.5

Poza aspektami artystycznymi dzieła Sienkiewicza trafiały do serc czytelników przede wszystkim poprzez humanitaryzm i ogromną wartość moralną. Pisarz twierdził, że twórczość powinna opierać się na gruncie społecznym, poruszać sprawy, które wymagają naprawy. Był doskonałym obserwatorem, wrażliwym i współczującym cierpiącemu człowiekowi. Dostrze- gał niedolę uciśnionych, zawsze stawał po stronie ofiar krzywdy społecznej czy politycznej. Jego nowele stanowiły silną reakcję na aktualne problemy epoki: zagadnienie nierówności społecznej, braku wykształcenia ludności wiejskiej, która była gnębiona przez administrację rosyjską (Szkice węglem), ciężkiego losu emigrantów politycznych (Latarnik), cierpień Polaków w niewoli (Bartek Zwycięzca), braku zabezpieczeń socjalnych dla osieroconych dzieci (Jamioł) niedoli dzieci z nizin społecznych, marnowania ich talentu (Janko Muzykant), zagadnienie germanizacji polskiej szkoły (Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela), trudnego położenia zagubionych w obcym świecie emigrantów chłopskich (Za chlebem). W utworach tych wy-

5 S. Żak, Polscy pisarze nobliści, Kielce 1998, s.14.

6 raźnie przejawiało się zaangażowanie społeczne pisarza, który nie unikał przykrych tematów i krytykował naganne postawy.

Małe formy literackie Sienkiewicza przedstawiały problemy współczesności, zaś swoimi powieściami budził poczucie przynależności narodowej, patriotyzm poprzez podejmowa- nie tematyki narodowo-historycznej. Karty tych dzieł wypełniały zwycięskie bitwy, potyczki, pojedynki w czasach, gdy Rzeczpospolita święciła triumfy. Jak sam wielokrotnie podkreślał, zadaniem jego utworów było „pokrzepianie serc”, dawanie nadziei podczas gdy w rzeczywi- stości Polska była pod zaborami i zmierzała do upadku politycznego. Sienkiewicz ukazywał wielką przeszłość Polaków, odwoływał się do tradycji narodowych. Wprowadził do swoich dzieł odważnych i szlachetnych bohaterów, którzy walczyli o Ojczyznę. Celem takich zabie- gów literackich było uświadamianie narodowe ludu polskiego, kształtowanie postaw patrio- tycznych. Literat poprzez swoją twórczość realizował służbę dla Polski. Ignacy Chrzanowski, historyk literatury wypowiadając się o Sienkiewiczu, podkreślał, iż nikt od czasów Mickiewicza nie wpajał w nasze serca mocniej i głębiej miłości ojczyzny i wiary, że nasze marzenia ziścić się muszą.6 Z tych książek przebijał optymizm, wiara w zwycięstwo narodu polskiego, co wyjąt- kowo wzruszało czytelników nękanych przez zaborców.

W Polsce podziwiano pisarza jako głosiciela haseł polityczno-patriotycznych, natomiast czytelnicy zagraniczni docenili w jego dziełach wartości ogólnoludzkie. Szczególną popular- nością za granicą cieszyło się Quo vadis, które stało się światowym bestsellerem. Powieścią o pierwszych chrześcijanach Sienkiewicz zainteresował szerszą publiczność, gdyż sięgała ona do wspólnych korzeni kultury europejskiej. Poza tym pisarz trafił w panującą wówczas modę na zainteresowanie światem antyku. Utwór o początkach chrześcijaństwa przyniósł pisarzowi rozgłos, w dużej mierze przyczynił się do otrzymania przez niego Nagrody Nobla. Komisja Szwedzkiej Akademii Umiejętności, która ją przyznawała, uznała Quo vadis za arcydzieło, ale doceniła Henryka Sienkiewicza przede wszystkim jako „reprezentanta literatury i kultury du- chowej Polaków”. Sędziowie przyglądający się utworom Sienkiewicza najwięcej czasu poświęcili Krzyżakom i Potopowi, w których był on na wskroś narodowym autorem polskim. Z laudacji wygłoszonej 10 grudnia 1905 roku w auli Akademii Szwedzkiej wynikało, iż pisarz dostał na- grodę za całokształt twórczości, ze szczególnym uwzględnieniem wątków patriotycznych: Na- rodowi polskiemu te widoczne dla wszystkich geniusze są jeszcze potrzebniejsze, niż gdzieindziej, one bowiem jednoczą cały naród, one stawiają w obliczu świata jako przedstawiciele rodaków swoich, one przechowują i bronią pamiątek historycznych, otrzymanych w spadku po pradzia- dach, one wreszcie podtrzymują ducha i zagrzewają do walki […] takiego przodownika litera- tury, kultury, całego ducha narodu polskiego posiada, ku szczęściu swemu, Polska7. Sienkiewicz w swojej przemowie wygłoszonej częściowo po łacinie, częściowo po francusku własną osobę usunął w cień, natomiast bardzo mocno podkreślał czynnik narodowy: Wysoki areopag, który tę nagrodę przyznaje, wieńczy nie tylko poetę, ale zarazem naród, którego synem jest ów poeta.

6 J. Czempiński, Henryk Sienkiewicz, duchowy wódz narodu, Warszawa 1924, s.137. 7 „Wędrowiec” 1905, nr 52, s.958.

7 Zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym musi być dla syna Polski! … Głoszo- no ją umarłą, a oto jeden z tysięcznych dowodów, że ona żyje!... Głoszono ją niezdolną do myśleń i pracy, a oto dowód, że działa!... Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!...8

O Sienkiewiczu na łamach prasy

Henryk Sienkiewicz osiągnął międzynarodową sławę, rozpisywały się o nim gazety na ca- łym świecie. Przyczyny zainteresowania jego twórczością ze strony zagranicznych odbiorców można zbadać, przeglądając numery zabytkowych czasopism, np. „Tygodnika Ilustrowanego” czy „Biesiady Literackiej”. Prasa polska (w szczególności dziennik „Słowo”, którego redakto- rem w latach 1883-1887 był pisarz) na bieżąco śledziła sukcesy Polaka za granicą, ze szcze- gólną dokładnością analizując wszystkie artykuły i wzmianki, jakie ukazały się na jego temat w prasie obcojęzycznej. I tak np. na łamach „Słowa” pojawiła się informacja o tym, iż „Wiener Tagblatt” poświęcił Sienkiewiczowi felieton, w którym padło stwierdzenie, iż był najbardziej czytanym obok Zoli i Tołstoja autorem literatury światowej. Z kolei w czasopiśmie chorwac- kim „Vijenac” autor felietonu zastanawiając się nad przyczynami popularności powieści Quo vadis, stwierdził, iż była ona całkowicie zasłużona i odpowiadała wewnętrznej wartości jego dzieł, gdyż wszystkim imponuje owa wytworna szlachetność, która przenika wszystkie dzieła wielkiego autora polskiego oraz niezachwiana wiara w prawdę i dobro9. Czeski „Hlas Naroda” zwrócił uwagę na siłę wyobraźni autora oraz umiejętność gruntownego wniknięcia w ducha opisywanej epoki: Czytelnik nie tylko podziwia genialną wszechstronność tego Polaka, który z niezwykłą bystrością przenika współczesny żywot wieśniaka i inteligenta, ale i niesłychaną fantazyę, co przed oczami czytelnika kreśli żywe postacie wieków przeszłych z ich poglądami.10 Sienkiewicz był również najpoczytniejszym pisarzem we Włoszech. We włoskim miesięcz- niku „Rivista d’Italia” krytyk – Ciampoli zamieścił studium twórczości pisarza, podkreślając wielkość jego dzieł: Rzym odetchnął sztuką prawdziwą, wielką i czystą; to też Rzym powinien uczynić wielkiego polskiego pisarza swym honorowym obywatelem, tak, jak jest on już jego arty- stą – nie tylko przez „Quo vadis”.11 O nadzwyczajnym powodzeniu Sienkiewicza we Włoszech wspomniała również Zofia Sokołowska na łamach „Biesiady Literackiej”. Autorka opisała swoją rozmowę z sycylijskim księgarzem, który zapewniał, iż nic nie sprzedaje się tak dobrze jak utwory Sienkiewicza. W numerze „Słowa” z dnia 20 maja 1893 roku ukazała się wzmian- ka informująca o przedmowie do amerykańskiego wydania Bez dogmatu której autor napisał: Co Wagner zdziałał muzyką dla Niemiec, co Dumas zrobił dla Francyi, Scott dla Anglo-Sasów, to Sienkiewicz pracami swojemi zdziałał dla swoich.12 We francuskim „Revue des Deux Mon- des” znalazł się obszerny artykuł o Krzyżakach autorstwa Teodora de Wyzewy, który twierdził, iż Sienkiewicz był jedynym w Europie pisarzem posiadającym sekret pisania powieści histo- rycznych. Wysokie zainteresowanie talentem autora Krzyżaków miało miejsce w Niemczech,

8 Tamże. 9 „Słowo” 1900, nr 269, s.2. 10 „Słowo” 1899, nr 241, s.2. 11 „Słowo” 1899, nr 272, s.2. 12 „Słowo” 1893, nr 114, s.2.

8 gdzie nawet wrogie Polakom pismo „Norddeutsche Allgemeine Zeitung” zamieściło poświę- cony mu pełen uznania felieton. Autor artykułu zaznaczył, iż dzieła Noblisty pełnią funkcję wychowawczą: Tak tedy obraz Sienkiewicza, jaki sobie tworzymy z jego utworów, promienieje przed nami, zawsze równo i niezmiennie ; czysty i szlachetny charakter, pełen wysokiego, pod- niosłego idealizmu, niewzruszonej wiary w to, co wiecznie jest dobrem i pięknem. Umysł jego, zwrócony wiecznie ku ideałom, przenika ciepłem i światłem wszystkie jego dzieła, i to nadaje im wysoką, wychowawczą wartość, która zaleca się jako lektura dla rodzin w najpierwszem i naj- lepszem słowa tego znaczeniu.13 Pełen zachwytu artykuł zamieściło również czasopismo „Lit- terarisches Echo”: Od czasu George Sand żaden romansopisarz nie rozporządzał taką plastyką i żywotnością figur, tak szlachetną fantazyą i takim urokiem sceneryi i języka, jak Sienkiewicz14.

***

Henryk Sienkiewicz potrafił wykorzystać swoją popularność do szczytnych celów. Był nie tylko pisarzem, ale również społecznikiem, patriotą działającym dla dobra Polski. Aby napisać o jego zasługach dla ludzi i Ojczyzny, należy sięgnąć do początków jego rodu, przedstawiając kilku zasłużonych członków familii. Według jednej z hipotez pierwszym protoplastą Sienkie- wiczów był szlachcic Piotr Sienkiewicz herbu Łabędź-Oszyk, komendant twierdzy Kamieniec Podolski lub Michał Sienkiewicz, Tatar, konfederat barski, pradziadek Henryka Sienkiewicza. Michał Józef (dziadek pisarza), chluba rodziny, podpułkownik, walczył m.in. w oddziałach Tadeusza Kościuszki i Legionach Dąbrowskiego. Ojciec H. Sienkiewicza – Józef – brał udział w powstaniu listopadowym. W jego ślady poszedł brat pisarza Kazimierz, walcząc w powstaniu styczniowym. Nie można też pominąć brata pradziadka Sienkiewicza – biskupa Kacpra Kazi- mierza Cieciszowskiego – wzorowego pasterza, ostatniego ordynariusza kijowskiego, w 30-roku życia konsekrowanego na biskupa. Natomiast dzięki koneksjom matki Sienkiewicza Stefanii z Cieciszowskich, wywodzącej się z bogatego szlacheckiego rodu, pisarz miał „przyszywanego dziadka” Joachima Lelewela, jednego z twórców nowoczesnej myśli historycznej. Chlubiąc się takimi rodzinnymi korzeniami, nie sposób nie nasiąknąć tym dobrem i nie uszlachetnić ducha.

W domu rodzinnym Sienkiewiczów darzono się miłością i szacunkiem. Mówiono o patrio- tyzmie, honorze i przeszłości, wychowywano dzieci w duchu tradycji wojskowych, głównie napoleońskich. Nic więc dziwnego, że Sienkiewicz uformował się wewnętrznie na człowieka z zasadami, oddanego służbie Ojczyźnie i drugiemu człowiekowi. Od najmłodszych lat bliska mu była twórczość dawnych wieszczów Reja, Kochanowskiego, Górnickiego, dlatego też mógł czerpać garściami z tej skarbnicy nie tylko języka, ale i wartości. Dzięki czemu, chociaż nigdy nie przyszło mu stanąć na polu walki, całym sercem był za swoją Ojczyzną i służył Jej piórem, jako pisarz i publicysta. Na co dzień był człowiekiem skromnym, nie lubiącym rozgłosu i pu- blicznego przemawiania. Kiedy jednak stawał w czyjejś obronie, czy poruszał kwestie doty- czące własnego narodu, mówił odważnie i dobitnie. Wielu doceniało go za twórczość , wielu

13 „Tygodnik Ilustrowany” 1901, nr 18, s.353. 14 Tamże.

9 za działalność społeczną. Inni za jedno i drugie. Gdzie tylko się pojawiał, budził podziw, czę- sto zaciekawienie. Przygotowywano na jego cześć rauty, witano z aplauzem, oczekiwano go w wielu arystokratycznych domach, np. Krasińskich, Zamoyskich, Raczyńskich czy Dziedu- szyckich. Wzrastająca popularność pisarza zmuszała go do podejmowania różnych inicjatyw, często trudnych i wymagających dużego nakładu pracy. Pisał masę listów, odezw, felietonów, organizował spotkania, składki dla potrzebujących. Podczas różnych uroczystości z wiarą bronił własnych ideałów, moralności i honoru. Mówił często o tym, czego kto inny nie miał odwagi powiedzieć, przecierał szlaki na trudnych drogach, często mocno zarośniętych chasz- czami bezprawia i nienawiści.

Publicystyka

Sienkiewicz dystansując się do pokolenia „młodych” i ich poglądów, wypracował swój wła- sny program, który pozwolił mu bardziej zbliżyć się do człowieka i jego problemów. Pisząc felietony do „Gazety Polskiej” w cyklu „Bez tytułu” (dwa lata później zmienia się nazwa cy- klu na „Chwilę obecną”) drukowanych pod pseudonimem Litwos, pokazał się jako człowiek mocno zaangażowany w sprawy najmniejszych. Patrzył na rzeczywistość warszawską oraz na życie prowincji okiem bacznego obserwatora, notującego skrupulatnie ważne wydarzenia miasta. Pisał o szkółkach, ochronkach kanalizacji, złym stanie budownictwa warszawskiego, nędzy i ciemnocie wsi – jednym słowem o życiu ówczesnej stolicy i jej mieszkańców. Podej- mował także wątek kosmopolityzmu, bezmyślnego podążania za europejskimi modami, utra- ty narodowej tożsamości. Były to obrazki przechwycone wprost z życia, myśli przekazywane na gorąco, bez eufemizowania.

W podróży…

O swoim kraju nie zapominał także podczas dalekich podróży, o czym świadczyła lektura polskiej prasy wysyłanej mu przez przyjaciół oraz żywe zainteresowanie tym, co działo się w Oj- czyźnie. Pobyt w Ameryce w roli korespondenta „Gazety Polskiej” skłonił pisarza do pochyle- nia się nad nędzą ludzi, których spotykał na swojej drodze. Obok opisywania majestatycznego Nowego Jorku i podobnych mu miast, przywoływał obraz biedniejszych dzielnic, gdzie szerzyły się epidemie, przerażało cierpienie. Pisał też o niedoli Indian ciemiężonych przez białego czło- wieka oraz o amerykańskiej Polonii, ludziach głodnych, pełnych zwątpienia i tęsknoty. Wzrok Litwosa sięgał też głębiej, ponieważ baczne obserwacje skłoniły go do uznania, że naród ame- rykański jest w stanie pokonać wszelkie trudności, które znikną wraz z postępującymi zmiana- mi społecznymi. Na tle tych rozważań rozpatrywał współczesne mu problemy własnego kraju. W liście adresowanym z Kalifornii do przyjaciół pisał: Czy wiecie […] jakie mam zamiary? Oto napisać szereg szkiców bardzo śmiałych, w których przedstawiony by był rozmaity patriotyzm na-

10 szego społeczeństwa.15 A odwoływał się w nich m.in. do prawdziwej demokracji i przyszłości ludu, w którym widział silną i zdrową moralnie grupę odpowiedzialną za rozwój narodowej kultury

Odezwy, apele, mowy

Sienkiewicz interesował się także sprawą polityki pruskiej względem Niemiec i Polski. Za- wsze podkreślał, że bycie humanistą wiąże się nie tylko ze współczuciem, ale przede wszyst- kim z działaniem. W tekście „O Bismarcku” pisał, że humanizm nie jest dla niego ideologią ale umiejętnością empatii, zamieniającej się w czyn. Wytykał styl rządzenia Bismarcka, dą- żącego do władzy za pomocą przemocy i siły. Negował też działania skierowane przeciwko różnym opozycyjnym partiom niemieckim oraz nienawiść i antychrześcijańskie nastawienie względem Polski. Podobnych kwestii dotykał w „Liście do wydawcy Dziennika Berlińskiego” gdzie wskazywał na rodzinę, jako komórkę, która jest miejscem zaszczepiania dziecku wartości moralnych i przygotowuje do życia w społeczeństwie. Dzięki rodzinie i dobremu wychowaniu możliwe jest nauczenie młodego człowieka patriotyzmu opartego o czyn. W „Liście...” zwracał się także do Polaków stojących przed niebezpieczeństwem utracenia tożsamości narodowej, aby nie dali się zwieść nienawiści nacjonalistycznej, sami nie odpłacali złem za zło. Jako drogę obrony wskazywał na wytrwałość i zaufanie Bogu.

Pisarz jeszcze kilkukrotnie poruszał powyższą kwestię, zwracając się pisemnie do różnych, znaczących osób. Jedną z nich była baronowa Suttner, pacyfistka i powieściopisarka wiedeńska. Skierowany do niej „List otwarty” zawierał refleksje na temat fatalnej polityki pruskiej wobec Polaków. Jego reakcja wywołana została przez apel pisarki skierowany do pisarzy i intelektu- alistów europejskich, aby sprzeciwili się działaniom wojennym Anglii w południowej Afryce. Według autora Quo vadis odezwa baronowej była tylko zacieraniem okrucieństwa niemiec- ko-pruskiego cesarstwa, co odważnie piętnował i ostro krytykował.

W odezwie „O gwałtach pruskich” wypowiadał się na temat Rosji, przypominając zarówno rodakom, jak i zaborcom, że nic, co jest budowane na tyranii nie trwa długo, a potęga ludzka nie jest wieczna. Pisał o tym w nawiązaniu do uciemiężonych narodów kulturalnych i chrześci- jańskich przez barbarzyństwo oraz narodu niemieckiego przez prusactwo. W „Liście otwartym do Ministra rosyjskiego”, zwracał uwagę m.in. na fatalny stan stosunków polsko-rosyjskich. Poruszał wątki słowianofilstwa i germanofobii Rosjan, ubolewał nad sposobami rządzenia cara i podejrzliwością wobec Polaków. Tak samo, jak w kwestii pruskiej, pisarz zauważał, że poli- tyka Rosjan względem Polski może przynieść złe skutki dla nich samych. Wspominał także o niebezpieczeństwie, jakie stanowi rozwijający się socjalizm oraz antykatolicka polityka ca- ratu. Nie zapomniał o ucisku narodowym, ucisku religijnym, nadużyciach administracyjnych względem włościan oraz w szkolnictwie, baraku dróg, mostów i kolei.

15 J, Nofer, Henryk Sienkiewicz, Warszawa 1959, s. 93

11 Kolejnym krokiem Sienkiewicza był „List otwarty do Jego Cesarskiej Mości Wilhelma II króla pruskiego”, w którym zwracał uwagę na powinność kierowania się sprawiedliwością oraz obowiązku naprawy zła i krzywdy wyrządzonych przez monarchę. Zauważał, jak ważne jest sumienie i poszanowanie praw ludzkich we wszelkich relacjach. Następnie pisarz przygotował międzynarodową „Ankietę o wywłaszczeniu”, rozsyłając ją do intelektualistów i artystów całego świata. Sprzeciwiał się w niej przymusowemu wywłaszczeniu ludności polskiej w Wielkopol- scea i n Pomorzu, czyli inaczej rzecz ujmując, nie szanowaniu podstawowych praw człowieka.

Działalność filantropijna

Sienkiewicz pojawiał się wszędzie tam, gdzie działa się krzywda. Oprócz ciągłej pomocy finansowej rodzinie, jego serce zwracało się w stronę chorych, ubogich przyjaciół oraz ludzi zupełnie mu nieznanych. Starał się ze wszystkich sił znaleźć nabywców dzieł sztuki biednych malarzy, angażował się w różne akcje filantropijne, starając się pomóc najbardziej potrzebującym. W „Odezwie w sprawie ofiar wrzesińskich” pisarz bronił dzieci źle traktowanych (karanych m. in. za odmowę modlitwy w języku niemieckim) w Wielkopolsce przez władze pruskie i prosił o wsparcie finansowe w tej kwestii. Natomiast w „Liście otwartym do Polaków w Ameryce”, prosił o pomoc pieniężną dla biednej, cierpiącej głód ludności Królestwa Polskiego. Działając w Krakowskim Komitecie Niesienia Pomocy Rannym i Głodnym Polakom pod Panowaniem Rosyjskim, wspierał głodujących, rannych maturzystów i studentów z Królestwa zapomogą finansową. Zadania pomocowe miały być podejmowane we wszystkich zaborach ogarniętych rewolucyjnymi zamieszkami.

Autor Quo vadis na różne sposoby starał się pomagać potrzebującym. Jednym ze źródeł, z którego dochody przeznaczał na cele społeczne, były odczyty. Podjął się czytania noweli Za chlebem w sali ratusza warszawskiego, zasilając zebraną kwotą Osady Rolne (zakład wy- chowawczy dla chłopców-przestępców), następnie Szkiców amerykańskich na rzecz subiektów sklepowych oraz tekstu „O kraju i ludziach w Nowym Świecie”, na zaproszenie Towarzystwa Dobroczynności. Odczytem „Wspomnienia z Aten”, wspomógł Towarzystwo Bratniej Pomo- cy studentów uniwersytetu. Sienkiewicz jako inicjator odczytów, których dochód miał być przeznaczony dla osób poszkodowanych w powodziach w Królestwie, wyruszył w trasę wraz z grupą prelegentów specjalnym wagonem udostępnionym przez zarząd kolei. Na mapie ich podróży znalazły się, jako jedne z pierwszych Kielce, a miejscem spotkania stała się sala Te- atru Ludwika. Tutaj przy pełnej widowni odczytał swoją nowelę Dwie Łąki. Akcje odczytowe odbywały się także na rzecz budowy uzdrowisk czy kościołów, np. w Zakopanem.

Bardzo ważną działalność na rzecz pomocy ludziom ze wszystkich zaborów prowadził Sien- kiewicz przebywając w Szwajcarii w Vevey, gdzie udał się po wybuchu wojny wraz z rodziną. Tutaj pracował ofiarnie, jako prezes w Komitecie Generalnym Pomocy Ofiarom Wojny w Pol- sce. Toczył boje o dostarczanie żywności na teren Królestwa Polskiego oraz organizowanie

12 zbiórek pieniężnych na ten cel, zwracając się w dużej ilości odezw i memoriałów do rodaków i do obcych społeczności.

Działalność kulturalna

Sienkiewicz żywo interesował się życiem kulturalnym Warszawy, a przede wszystkim te- atrem, o czym świadczą jego liczne recenzje spektakli. Z troską zabiegał o pozyskanie nowych aktorów i aktorek polskich oraz o dobry poziom repertuaru teatralnego. Oprócz tego udzie- lał się także na wiele innych sposobów, dokładając swoją cegiełkę do współtworzenia klimatu kulturalnego miasta. Wyszedł np. z inicjatywą zakupu „Hołdu pruskiego” Matejki dla war- szawskiego muzeum, zbierając na ten cel składki. Kiedy okazało się, że autor dzieła ofiarował swój obraz muzeum w Krakowie, Sienkiewicz przeznaczył zebrane pieniądze na cel budowy pomnika Adama Mickiewicza, choć prace nad nim miały się dopiero zacząć za lat piętnaście. Pisarz chcąc uratować dom Jana Matejki, zorganizował odczyt ostatniego rozdziału Krzyżaków (bitwy grunwaldzkiej) w krakowskich sukiennicach, przeznaczając dochód ze spotkania na ten szczytny cel. Natomiast podczas uroczystych obchodów 500-lecia istnienia Uniwersytetu Jagiel- lońskiego Sienkiewicz przemawiał jako przedstawiciel Szkoły Głównej oraz ufundował wraz ze swoim szkolnym kolegą Ignacym Baranowskim pierwszą w Polsce aspiranturę naukową, stypendium dla doktorantów. W czasie obchodów został odznaczony tytułem Honoris Causa.

Litwos brał także udział w akcji na rzecz Akademii Umiejętności, aby zorganizować towa- rzystwa popierania jej wydawnictw na terenie Królestwa oraz zabiegał o powstanie Towarzy- stwa Naukowego Warszawskiego. Wstąpił w szereg członków powołanej w Warszawie Kasy im. Mianowskiego, instytucji zastępującej Akademię Nauk. Zajmował się tam m.in. sprawami wydawniczymi oraz zasiłkami dla naukowców. Dowodem na zainteresowanie noblisty nauką jest także wyjątkowy list do Marii Curie-Skłodowskiej, w którym namawiał ją aby przeniosła się znad Sekwany nad Wisłę.

Sienkiewicz był inicjatorem akcji opieki nad ruinami zamku chęcińskiego, po tym jak otrzymał wiadomość o ich fatalnym stanie od Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości. W 1910 r. pisarz wystąpił z apelem do mieszkańców Kielecczyzny i całej Polski o opiekę nad zabytkiem. Niestety odezwa nie przyniosła pożądanego skutku. Podobną inicjatywą było ratowanie ruin zamku w Czersku. Pomysł ten zrodził się pod wpływem Krzyżaków. Sienkiewicz umiał w każdej okoliczności przemycić, czy to w swojej twórczości literackiej, publicystyce czy odezwach, jakąś myśl pokrzepiającą ludzkie serca. Miejsce na takie właśnie słowa znalazło się podczas licznych wypowiedzi na jubileuszach ważnych osobistości, czy na uroczystościach odsłonięcia pomni- ków. Egzemplifikacją tego stwierdzenia jest mowa na odsłonięcie pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie 1898 r. z okazji setnej rocznicy urodzin wieszcza. Autor Quo vadis odłożył obcho- dy własnego jubileuszu, chcąc, aby rok 1898 należał w całości do Adama Mickiewicza. Zabie- gał o budowę monumentu, organizował zbiórki pieniędzy, zajął się sprowadzeniem marmuru

13 z Włoch, i w końcu znalazł rzeźbiarza – Cypriana Godebskiego, wykonawcę pomnika.

Już za rok pisarz miał możność wy- głoszenia uroczystej mowy przy odsłonię- ciu pomnika Juliusza Słowackiego w par- ku w Miłosławiu. Jako że wieszcz był jego ulu- bionym poetą, w kilku Posiedzenie Komitetu Pomocy w Vevey. „Tygodnik Ilustrowany”, 1916, nr 20. patetycznych zdaniach opowiedział o polskiej mowie i sposobie, w jaki jest ona przekuwana na romantyczne strofy w wierszach Słowackiego. Zabierał także głos w sprawie sprowadzenia prochów Słowackiego do kraju, optując za tym, aby znalazły się na Wawelu lub w Tatrach za grobowcem. Przekazał na ten cel Komitetowi zajmującemu się akcją swoją humoreskę Bramy Raju, oddając honoraria, jakie za nią dostał. Sienkiewicz zwracał się także w stronę historii zamkniętej w orężu. Nie zapominał o dawnych wojownikach, poświęcających swoje życie dla dobra Ojczyzny, czego dowodem jest napisany przez niego „List na odsłonięcie pomnika Stefana Czarnieckiego”. Podkreślał w nim zasługi hetmana w walce o Polskę i jego wiarę w zwycięstwo, pisał o sławie, jaką okrył siebie i wszyst- kich Polaków. Kolejne pismo autor Krzyżaków wystosował na odnowienie grobowca hetmana Stefana Żółkiewskiego, wysławiając nie tylko jego odwagę, ale i miłosierdzie okazywane zwy- ciężonym. Zwrot w stronę historycznych postaci, odznaczających się wieloma cnotami, miał zapewne za zadanie przypominać współczesnym mu ludziom, o utraconym męstwie i braku odwagi do podjęcia słusznej walki. Choćby z góry przegranej.

Szkolnictwo i oświata

Losy dzieci, ich edukacja, interesowały pisarza bardzo mocno. Działał w Macierzy Szkol- nej, której zadaniem było prowadzenie szkół, bibliotek, domów ludowych itd. Sienkiewicz opracował i opublikował program jej działalności, upatrując w tym organie dźwignię polskiej oświaty. W odezwie „Naród sobie” domagał się organizowania zbioru składek na organiza- cję szkolnictwa polskiego w ramach Macierzy Szkolnej. We wcześniej wspomnianym „Liście otwartym Polaka do ministra rosyjskiego” zwracał się z prośbą o przywrócenia uprawnień dla języka polskiego. Swoje żądania ponowił w „Liście do redakcji dziennika Ruś” w Petersburgu.

14 Podczas pobytów na wsi pisarz poświęcał także sporo czasu na pracę społeczną. Kolejną jego inicjatywą była sprawa budowy ochronki w Oblęgorku dla dzieci od lat trzech do sześciu. Zanim powstała, Sienkiewicz udostępnił dzieciom na naukę część swojego pałacu. Podczas uroczystego poświęcenia ochronki Sienkiewicz mówił o ogromnym znaczeniu oświaty dla ludu, dla rozwoju Polski w ogóle. Natomiast na szkołę w Chełmcach organizowaną przez tamtejszego proboszcza przekazywał sporą sumę pieniędzy zarobionych na odczytach dla powodzian. Obiecywał też, że postara się zorganizować roczny zasiłek na potrzeby placówki. Pisarz tak usilnie i z taką wiarą walczył o rozwój szkolnictwa, gdyż wiedział, że dzięki nauce naród prędzej może się odrodzić.

Ambasador sprawy polskiej, altruista i erudyta. Człowiek oczytany w literaturze ojczystej i światowej, studiujący księgi z zakresu historii dawnej i nowożytnej, filozofii, teologii czy so- cjologii. Oprócz wiedzy czerpanej z książek, sięgał i po tę zdobytą podczas licznych zagranicz- nych oraz ojczystych podróży. Zawsze blisko ludzi. O polskości, moralności, kulturze i tradycji pisał w swoich opowiadaniach czy powieściach ale i publicystyce, starając się tam, gdzie tylko się pojawił, nieść ludziom światło. Henryk Sienkiewicz był żywo zainteresowany sprawą wła- snej Ojczyzny i budzenia rodaków do walki o swoją tożsamość narodową. Wiedział, że Polska jest podzielona, nie tylko na mapie, ale i wewnętrznie. Stąd też przypominał rodakom o tradycji, nawiązując w swoich wypowiedziach do polskiej geografii i ojczystej historii. Napominał, że nie można patrzeć jedynie z sentymentem w przeszłość albo wizualizować świetlaną przyszłość na- rodu, a trzeba dążyć przede wszystkim do zmiany myślenia. Sienkiewicz szukał podpowiedzi w antyku, chrześcijaństwie i ojczystej historii, inspirował się myślą dawnych wieszczów i ojców literatury. Za życia obrósł już legendą, a popularność, która innych by pewnie cieszyła, jego często męczyła. Jednak mimo wszystko walczył dzielnie orężem słowa, przekuwając je często na szla- chetne czyny względem Ojczyzny. Summa summarum sam mocno zakotwiczył na tych trzech ważnych biegunach, z pasją literata, społecznika i patrioty prowadził innych do prawdy i nadziei.

Źródła: Biela, A, Sienkiewicz i jego rady dla rodaków, Sandomierz, 2015. Czempiński, J., Henryk Sienkiewicz, duchowy wódz narodu : jego żywot i czyny, Warszawa, 1924. Florkowska-Frančić: Veveyskie lata Henryka Sienkiewicza : między dobroczynnością i polityką, „Ruch Literacki” z. 4, 1996, s. 417-430. Krzyżanowski, J, Henryka Sienkiewicza żywot i sprawy, Warszawa, 1966. Krzyżanowski, J., Henryk Sienkiewicz : kalendarz życia i twórczości, Warszawa, 1956. Krzyżanowski, J., Pokłosie Sienkiewiczowskie, Warszawa, 1973. Nofer-Ładyka, A., Henryk Sienkiewicz, Warszawa, 1988. Oblęgorek w stulecie daru narodowego dla Henryka Sienkiewicza : materiały z sympozjum, Kielce 4 listopada 2000 r. Oblęgorek w stulecie daru narodowego dla Henryka Sienkiewicza : materiały z sympozjum, Kielce 4 listopada 2000 r., Kielce, 2000. Przybyła, Z., Henryk Sienkiewicz i jego twórczość : materiały z konferencji naukowej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie, 5-7 maja 1996 r., Częstochowa, Kraków, 1996. Putowska, L., W stulecie nagrody Nobla dla Henryka Sienkiewicza (1905-2005), Kielce, 2005. Rodzina Sienkiewiczów w służbie Ojczyźnie / red. Małgorzata Gorzelak, Paweł Tkaczyk, Kielce, 2012. Stec, E, Patriotyzm słowem znaczony, Kielce, 2005. Wiącek, T. , Gniazdo miłe dla duszy : opowieść o Henryku Sienkiewiczu w Oblęgorku, Kielce, 1995. Zabierowski, S., Niektóre źródła popularności „Trylogii” Sienkiewicza, Kraków, 1970. Żak, S., Polscy pisarze nobliści, Kielce, 1998.

15 „Scena z Zagłobą”. Olej, płótno

Sienkiewicz na miarę czasu. Rozważania rocznicowe

Lidia Putowska

Współcześni czytelnicy Sienkiewicza są wobec jego dzieł coraz bardziej krytyczni. Niestety ich wiedza na temat pisarza jest raczej powierzchowna i hasłowa. W programach szkolnych książki noblisty funkcjonują jako lektura dodatkowa. Wybór należy do nauczyciela polonisty, który rzadko omawia je w całości, zadowalając się ich fragmentami, bo program jest zbyt roz- budowany i nie ma na to czasu. Uczniowie więc nie czytają dzieł, ale posługują się różnymi ściągami lub wersjami filmowymi. Czasem ściągają opracowania z internetu. Sienkiewicz jest klasykiem, ale zwykle znanym wyrywkowo, co nie pozwala na głębsze refleksje.

16 Sienkiewicz gimnazjalista w 1869 r. Sienkiewicz student w 1880 r. Sienkiewicz dziennikarz w 1882 r.

Nie ulega wątpliwości iż powodem dla którego należy się Sienkiewiczowi szacunek jest fakt, że do wszystkiego doszedł własną ciężką pracą. Imponuje tym, że to pracę właśnie uważa on za drogę do awansu społecznego. Daje przykład, że gdy ten wyższy status społecz- ny się osiągnie to powinno się pomagać innym – takim którzy z różnych powodów takiej pomocy potrzebują (eksploatowali go kłopotliwi szwagrowie, pomagał ojcu oraz kolegom po piórze). Nie wspominam tu ogromu działalności charytatywnej prowadzonej dla do- bra najbardziej potrzebujących. Temat ten wymagałby osobnego omówienia. Ja skupię się na dwóch głośnych dowodach jego bezinteresowności, które narobiły wielu hałasu w prasie i zadziwiły wiele osób.

Na wstępie nie unikniemy jednak przypomnienia ważniejszych faktów z życia pisarza. Wiemy, że uro- dził się na Podlasiu w zubożałej rodzinie szlacheckiej, w której koneksje po kądzieli były znaczniejsze– niż po mieczu, bo panna Cieciszowska (herbu Kolumna) za króla Augusta Poniatowskiego miała senatorów w rodzie. Jej krewnymi byli Joachim i Prot Lelewe- lowie, hr. Bruno Kiciński czy Jadwiga Łuszczewska (Deotyma). W owych czasach uznawano, że Stefania Cieciszowska, wychodząc za „jakiegoś Sienkiewicza z radomskiego” popełniła mezalians. Rodzice wyrazili zgodę na mariaż, bo panna dobiegała trzydziestki i była bardzo zakochana. Arcybiskup mohylewski Kacper Cieciszowski. Portret przemalowany przez Jadwigę Sienkiewiczównę ok. 1899 r. Olej, płótno

17 Z kolei w rodzinie Sienkiewiczów (herbu Oszyk) pielęgnowano tradycje wojskowe; dziad i ojciec bra- li udział w walkach o Polskę, jeden jako uczestnik insurekcji kościuszkowskiej i żołnierz kampanii napoleońskiej, drugi jako powstaniec listopadowy. Był też słynny brat dziadka Antoni Sienkiewicz, którzy walczył za Stanisława Poniatowskiego i Na- poleona. Wpisał się on także w dzieje naszego wol- nomularstwa. Na jego grobowcu (na świętokrzyskim cmentarzu w Warszawie) wyryto oryginalny napis: „Tu leży człowiek”. Pradziad Sienkiewicza Michał z pochodzenia Tatar litewski, ze względu na służ- bę wojskową został nobilitowany dopiero w 1775 r. (ochrzczony w 1740 r.) – tablica jemu poświęcona została wmurowana w kościele w Smogorzowie Dziadek pisarza Józef Sienkiewicz. 2. ćwierć XIX w. koło Przysuchy. Szlachectwo Henryka Sieniewicza Autor nieznany po mieczu było zatem świeżej daty, więc chwalił się on głównie koligacjami po kądzieli. O swoim tatarskim pochodzeniu ani razu nie wspomniał w wywiadzie jubileuszowym.

Ojciec, drobny dzierżawca, gospodarował w majątku Grabowiec a potem w dobrach Węży- czyn raczej bez sukcesów, więc dzieci państwa Sienkiewiczów często przebywały w majątku wuja Adama w Woli Okrzejskiej, spędzając tam między innymi wakacje. Tam tez przyszedł na świat 5 maja 1846 r. Henryk (Adam, Aleksander, Pius). Miał pięcioro rodzeństwa: brata Kazimierza, który zginął w bitwie pod Orleanem oraz siostry: Anielę (wyszła za Komierowskiego), Zofię (po- ślubiła kuzyna Lucjana Sienkiewicza), Helenę (wstąpiła do kanoniczek) oraz Marię, która zmarła w dzieciństwie. Ochrzczony został w kościele w Okrzei, który ufundowała jego prababka Teresa z Lelewelów Cieciszowska (żona Adama Cieciszowskiego). Konsekracji kościoła dokonał jego sławny i „nieszczęśliwy” krewny arcybiskup mohylowski Kacper Kazimierz Cieciszowski (brat pradziada Stefana po kądzieli). W Onegdaj, książce napisanej przez Marię Korniłowicz (wnucz- kę pisarza) znajdujemy historię księdza, który z powodu niezwykłych zdolności do nauki, został wysłany na studia w Rzymie – a po powrocie szybko awansował w hierarchii kościelnej. Cieszył się powszechnym poważaniem. Pod koniec życia tracił wzrok i potrzebował pomocy sekretarza. Człowiek ten podłożył arcybiskupowi Cieciszowskiemu do podpisu pismo, wyrażające lojalność wobec władz rosyjskich. To była kompromitacja, która podkopała ostatecznie jego zdrowie. Stra- cił dobre imię, co było dla niego osobistym dramatem.

Po zakończeniu dzierżaw Sienkiewiczowie zakupili kamienicę w Warszawie i tam na pewien czas osiedli. Dwunastoletni Henio, pobierając nauki w mieście mieszkał na stancji na Starym Mieście potem u rodziców. Cztery klasy skończył w gimnazjum realnym w Pałacu Kazimierzow- skim (dziś budynek Uniwersytetu Warszawskiego), następnie kontynuował naukę w klasie V

18 i VI w Gimnazjum II (w Pałacu Staszica). Naukę przerywa, ale na prośbę ojca dostaje promocję do klasy 7-ej. W 1864 r. przenosi się wraz z kilkoma kolegami do IV Gimnazjum Wielopolskiego przy ulicy Królewskiej, m.in. razem z dobrym kolegą Konradem Dobrskim. Tam wyróżnił się umiejętnością pisania wypracowań dla słabszych w przedmiocie kolegów. Stanisław Skarżyński (kolega z gimnazjum) opisał taką sytuację: Przy ostatnim egzaminie mieliśmy godzinę na napisa- nie ćwiczenia polskiego na temat przez każdego obrany. Sienkiewicz ćwiczenia te napisał dla dwóch kolegów, między innymi dla Moniuszki, syna Stanisława, na temat „Na Kresach” […] Załatwiwszy się z Moniuszką, sam złożył z powodu upływającej godziny krótką Mowę Żółkiewskiego do wojska pod Cecorą, która, o ile pamiętam, kończyła się słowy: „Jezu, Maryja, hejże na wroga!”. Profesor literatury, [Wojciech] Grochowski, oceniając nasze ćwiczenia, wyróżnił przede wszystkim wypra- cowanie Moniuszki, gdy jednak tenże dyskretnie się z klasy ulotnił, postawił mu stopień zadowa- lający tylko i pierwszą nagrodę przyznał Sienkiewiczowi”. W salonie pałacyku pisarza wisi obraz Jana Czesława Moniuszki „Scena z Zagłobą” malowany w roku 1900 r. Możemy sądzić, że dzieło powstało z sympatii dla dawnego gimnazjalnego kolegi.

Jeszcze przed ukończeniem gimnazjum Sienkiewicz musiał zarabiać na siebie, nie licząc na jakąkolwiek pomoc z domu. Dlatego nauka ta zajęła mu prawie 8 lat. Rodzice jego byli bowiem przykładem życiowej nieporadności. Na szczęście Henrykowi nie zabrakło talentu, uporu i dumy. Uporu trzeba było najwięcej. Ale naukę przerywa, bo musi zarobić na swoje utrzymanie. Przyjmuje posadę guwernera w Poświętnem w domu Wejherów. Tam też przy- gotowywał się do egzaminu maturalnego. W październiku 1866 roku Henryk Sienkiewicz otrzymał świadectwo maturalne. Oceny bardzo dobre miał z trzech przedmiotów: język polski, historia Rosji i Polski, geografia powszechna. Reszta – trzynaście dostatecznych, w tym język rosyjski, łaciński, grecki. Nawet z religii miał dostateczny.

Co po maturze? Prawo? Medycyna – jak marzy matka? Filologia – jak marzy sam, kpiąco uzasadniając swój wybór: potrzeba tylko pamięci i blagi, a ja sądzę, że posiadam to oboje. Ży- jąc z korepetycji, a potem z głodowej dziennikarskiej pensji, niełatwo się było przeciwstawić rozsądnym namowom matki, która chciała, by syn skończył medycynę i zdobył w ten spo- sób dobry, pewny i szanowany zawód. Dała temu wyraz w jednym z listów, pisanym w 1867 roku do Konrada Dobrskiego, przyjaciela Henryka: Te porywy fantazji i bujności wyobraźni [...] nie dadzą mu niestety pewnego, niezawisłego chleba; [...] wynikiem ich będzie kilkanaście arkuszy zabazgranych uczonymi rozprawami, których nikt czytać nie zechce, a stanowisko jego w świecie pozostanie zawsze na stopniu tak niskim, że mu ani sławy, ani szczęścia dobrego bytu nie zapewni. Mimo nacisków ze strony matki Sienkiewicz zapisuje się na wydział prawny, prze- nosi na lekarski, aby ostatecznie wylądować na upragnionym wydziale filologicznym.

Jeszcze podczas studiów pisywał recenzje do gazet („Tygodnik Ilustrowany”). Następnie stał się felietonistą w „Gazecie Polskiej”. Na swej drodze spotkał bardzo surowego redaktora naczel- nego Józefa Sikorskiego, który kreślił jego teksty bez litości – wołając o fakty. Piękne fragmenty prozy Sienkiewicza wędrowały do kosza, a młody dziennikarz czuł się nieszczęśliwy. W 1872 r.

19 w czasopiśmie „Wieniec” ukazuje się jego pierwsza powieść Na marne, którą recenzuje Józef Ignacy Kraszewski. Przyjaciel Henryka – Konrad Dobrski wysłał jego dzieło do wydawnictwa powieściopisarza i uzyskał pozytywną ocenę utworu: Powieść „Na marne” pisana jest wybornie. Czytałem ją z wielkim zajęciem, i jednym szczerym słowem mogę powiedzieć to tylko, że rzad- ko pierwsza praca jest tak dojrzałą. Winien to autor i talentowi, i tej wielkiej trafności, z jaką obrał sobie przedmiot – z własnego lub widzianego i znanego życia, a mógł malować z natury.

Sienkiewicz ma więc już za sobą debiut literacki, gdy w 1873 r. w Woli Gułowskiej umie- ra jego ukochana matka, która tak bardzo nie chciała, aby został literatem. Rodzice bowiem z Warszawy przenieśli się do Łazów koło Łukowa a potem dzierżawili od hr. Krasińskiego majątek. Ironią losu jest, że to właśnie po matce syn odziedziczył zdolności do pisania. Mamy na to dowód w postaci wznowionej w 2008 r. jej publikacji z opowiastkami na tle ludowym – Maszerdon i Nietoperz (drukowane ongiś w „Tygodniku Ilustrowanym”). Pisała również wiersze do gazet warszawskich i sztambuchów – tych nie odnaleziono. Pochowana została przez syna na cmentarzu w Okrzei, gdzie ufundował jej kamienną tablicę. W 2012 r. na tym samym wiej- skim cmentarzu odsłonięty został pomnik, przedstawiający małego Henryka z matką, górujący nad innymi nagrobkami. Według mego zdania – o wątpliwym guście i wartości artystycznej.

W tym momencie chciałabym wrócić do sprawy nie zweryfikowa- nej do końca. Dlaczego młodzieniec z tak bujną wyobraźnią, marzący o karierze wojskowej nie wziął udzia- łu w powstaniu 1863 r. Czyżby uległ prośbom matki, która miała na nie- go ogromny wpływ ? Czy była jakaś inna przyczyna. Przypomnijmy parę faktów. Jego starszy brat Kazimierz po powstaniu uciekł za granicę. Wziął Dzieci Sienkiewicza Henryk Józef i Jadwiga Maria. Portret Jadwigi – Władysław udział w wojnie francusko – pruskiej Czachórski, 1901, Lugano. Henryk Józef – Kazimierz Mordasewicz, 1899 i zginął pod Orleanem. Kuzyn Zdzi- sław Dmochowski udział w powsta- niu przypłacił życiem. Hipolit Hantower, kolega gimnazjalny, trafił na Sybir. Sienkiewicz wie, że będzie musiał pomagać siostrom, bo na rodziców nie mógł liczyć. Matka apelowała pewnie do jego poczucia obowiązku błagając, aby ze względu na rodzeństwo nie szedł do powstania. Straciła przecież jednego syna i został jej tylko on. Miał być w przyszłości podporą dla całej rodziny. Najlepszy badacz życia i twórczości Sienkiewicza – Julian Krzyżanowski opowiada się za tym, że Henryk nie próbował walczyć w powstaniu, ponieważ żadnych wzmianek w ko- respondencji na ten temat nie odnajdujemy. Po wtóre, mając kontakt z dziećmi Sienkiewicza, wielokrotnie pytał ich, czy wiedzą coś na ten temat. Twierdzili zgodnie, że nic nie wiedzą. Stefan Majchrowski w zbeletryzowanej biografii Pan Sienkiewicz podaje historyjkę o tym, jak to z po-

20 wodu mizernej postury 17-letni Henryk zostaje odesłany do domu. Podobnie pisze Barbara Wachowicz w książce „Marie jego życia”. Moim zdaniem prof. Julian Krzyżanowski miał rację. Wybuch powstania zastał młodego człowieka na rozdrożu jego życia. Nie miał zabezpieczonej przyszłości, nie wiedział, co będzie robił dalej. Czekała go nauka, bez niej nie było przyszłości. Henryk nie poszedł do powstania, bo był zdezorientowany i nie wierzył, że powstanie odniesie sukces. Musiał myśleć o przyszłości swoich najbliższych.

Wkrótce okazało się, że przegrana powstańców wzmogła tylko represje zaborców. W twór- czości Sienkiewicz parę razy nawiązywał do wydarzeń 1863 r. Aluzje te znajdziemy w nowe- lach Selim Mirza, Szkice węglem, Hania, choć jak sam pisał, ze względu na cenzurę przeniósł akcję do zaboru pruskiego, co miało istotny wpływ na ich wymowę i poziom artystyczny daleki od ambicji autora. Zupełnie inne pobrzmiewają w niej echa niż byśmy chcieli. Znajduje się tam krytycyzm wobec ujemnych zdarzeń, które wystąpiły po upadku powstania Dzwonnik, historia ojca Stasia Tarkowskiego w powieści W Pustyni i w puszczy oraz nowela We mgle z roku 1912.

Wróćmy jednak do kariery dziennikarskiej Sienkiewicza. Z czasem redaktor „Gazety Pol- skiej” Edward Leo pozwala obiecującemu literatowi na swobodę w pisaniu tekstów, co daje doskonały efekt. Następnie po zakupieniu „Niwy” wraz z Mścisławem Godlewskim i Julia- nem Ochorowiczem obejmuje w gazecie dział literacki. Pierwszą podróż zagraniczną odbył Sienkiewicz w 1874 r. do Brukseli, Ostendy i Paryża. W tym czasie był zaręczony z Marią Kellerówną. Maria Gryff-Keller (ur. 1855 r.) była córką Marii z Biedrzyckich i Adama Kellera, dyrektora poczty w Warszawie. Kiedy poznała Sienkiewicza, miała lat 19. Narzeczeni zostali wyswatani przez siostry Henryka – Anielę, Zofię i Helenkę. Po raz pierwszy Maria zobaczyła go, bawiąc z wizytą u kanoniczek warszawskich wiosną 1874 r. Trzeba dodać, że kanoniczkami były dwie ciotunie Henryka – Halina (późniejsza ksieni) i Konstancja. Również krewna Marii Joanna Biedrzycka (siostra mamy) należała do tego zgromadzenia. Kanoniczki warszawskie to był zakon, który nie miał zbyt rygorystycznych reguł, co zbliżało go do pensji dla panien pochodzenia szlacheckiego. Tylko przełożona, czyli ksieni zakonu nie mogła wychodzić za mąż. Inne członkinie zgromadzenia mogły występować z ich szeregu w dowolnym czasie. Sienkie- wicz po pewnym czasie zaczął bywać w salonie p. Kellerów regularnie. Odbyły się zaręczyny i wymiana pierścionków. W tym samym czasie wraz z kolegami po piórze odwiedzał też inny warszawski salon – Heleny Modrzejewskiej. Tam rozmawiano o marazmie panującym w ży- ciu kulturalnym stolicy i narzekano na niedocenienie kreacji aktorskich wybitnej aktorki. Maria zakochana w Sienkiewiczu spisywała swoje wspomnienia z tego okresu w pamiętniku. Obecnie dziennik ten znajduje się w Muzeum Literackim im. Henryka Sienkiewicza w Poznaniu. W listo- padzie tego samego roku wbrew jej woli papcio Keller zerwał listownie zaręczyny. Dla „Litwosa” był to policzek, bo nie poczuwał się do winy. Nie wiadomo, czy to kondycja finansowa kandydata na męża czy lekkomyślny charakter był przyczyną decyzji ojca Marii. Keler uznał, że chudy literat nie zapewni bytu jego córce i rodzinie na odpowiednim poziomie. Poza tym nie podobało mu się, że Sienkiewicz utrzymywał zażyłe kontakty z warszawską cyganerią i Chłapowskimi. Maria boleśnie przeżyła rozstanie. Powiedziano jej, że Sienkiewicz potrzebuje dużo pieniędzy i z ich

21 powodu mógłby ją w przyszłości zostawić. Ona dochowała wierności swej młodzieńczej miłości i nigdy za mąż nie wyszła. W czasie obchodów rocznicy śmierci Sienkiewicza wręczyła jego listy siostrzeńcowi pisarza, Ignacemu Chrzanowskiemu. Zawierały one relacje Henryka z jego pierw- szej podróży zagranicznej. Dla badacza jego spuścizny były niezwykle cenne. Zostały przez niego opublikowane w 1922 r. już po jej śmierci. Filolog usunął z nich fragmenty, które identyfikowały osobę, do której były pisane. Maria Keller zamówiła mszę wieczystą za Henryka Sienkiewicza. Jest ona odprawiana co roku w rocznicę śmierci 15 listopada w Katedrze św. Jana.

Maria Keller umarła wiosną 1919 r. „Kurier Warszawski” zamieścił taki nekrolog:

– Maria Gryff-Keller b. przełożona zakładu freblowskiego, przewodnicząca Kasy pożyczkowej nauczycielek…, opatrzona św. Sakramentami, po długich i ciężkich cierpieniach, zmarła dn. 22 maja 1919, w wieku lat 64. Pogrążeni w głębokim smutku: siostra, brat, bratowa, szwagier, sio- strzeńcy i siostrzenice zapraszają krewnych, przyjaciół, uczennice, uczniów i znajomych na na- bożeństwo żałobne, odbyć się mające w dolnym Kościele św. Aleksandra w poniedziałek dnia 26 maja, o godz. 8 i pół z rana, oraz na wyprowadzenie zwłok, zaraz po skończeniu nabożeństwa, na cmentarz powązkowski.

Po zerwaniu zaręczyn, Sienkiewicz postanowił wyjechać do Ameryki, jako dziennikarz „Gazety Polskiej”. Miał też inne zadanie – przygotować na miejscu warunki do przyjazdu pozostałej gru- py osób na czele z Heleną Modrzejewską i jej mężem. W salonie na Granicznej, gdzie spotykała się spora grupka wielbicieli talentu aktorki i jej samej, zrodził się pomysł, aby wyjechać za ocean i tam założyć farmę z uprawą pomarańczy i czerpać z tego dochody. Gdy pisarz dotarł na miejsce, kupił dom i ziemię w Anaheim oraz wyposażenie gospodarstwa. Potem dojechali Modrzejew- ska, Chłapowska, z mężem i synem, rodzina malarza Sypniewskiego i inni. Pomysł nie wypalił, bo nie było komu wykonywać ciężkiej codziennej pracy w gospodarstwie. Chłapowscy stracili pokaźną sumę pieniędzy. Nie pozostało nic innego tylko wrócić do wyuczonych zawodów. Mo- drzejewska nauczyła się języka angielskiego i zaczęła występować z sukcesem na amerykańskich scenach. Sienkiewicz odbywał podróże po Ameryce i przesyłał relacje do gazety. Szlifował swój talent literacki w listach z podróży, jako korespondent „Gazety Polskiej” w Ameryce. Według mnie to tam za oceanem Sienkiewicz dojrzał i ukształtował się jako człowiek i literat. Uratował nawet gazetę od plajty. „Listy z podróży” zostały wydane w jednym zbiorze w roku 1880 r. i sta- nowią do dziś wspaniały przykład reportażu podróżniczego.

Gdy wrócił do kraju po 4 latach podróży, był już pisarzem znanym i uznanym. Ustabilizowała się jego sytuacja rodzinna. W Wenecji spotykał siostry Szetkiewiczówny i zaczynał starania o rękę jednej z nich – znowu Marii. Wspierał go przyjaciel Stanisław Witkiewicz. Zabiegi kończą się sukcesem i po dwóch latach staje się mężem ukochanej. Okres stabilizacji życiowej ma ogrom- ny wpływ na jego twórczość. Pod wpływem żony pisze powieści historyczne. Pisze powieść Ogniem i mieczem, która zostaje entuzjastycznie przyjęta przez czytelników. Rodzą mu się dzie- ci: w 1882 syn Henryk Józef („boski Józio”- tak mawiał ojciec) i w 1883 córka Jadwiga („olim-

22 pijska Dzinia” – określenie dum- nego rodzica). Marynia choruje na gruźlicę i mimo intensywnego leczenia w wielu zagranicznych kurortach, umiera 19 paździer- nika 1884 r. W tym trudnym cza- sie przy łóżku umierającej żony Henryk pisze Potop. W 1886 r. załamany po jej stracie udaje się do Turcji, aby zbierać materiały Scena z Krzyżaków. Zygfryd przed Jurandem do trzeciej części powieści Pana Wołodyjowskiego.

W ciągu następnych dwóch lat w gazetach publikowany jest ostatni tom Trylogii. Pan Wołody- jowski został równie pozytywnie przyjęty przez czytelników, jak części poprzednie. Potrzebujący wypoczynku pisarz odwiedza ko- lejno Krasińskich w Radziejowi- cach oraz krewnego Bronisława Dmochowskiego, który rezyduje w Guzowie koło Żyrardowa. Tam oświadczynami zaskoczyła go ku- Scena z Krzyżaków. Zarękowiny Zbyszka z Jagienką zynka Maria Babska. Sienkiewicz nie wierzył w to uczucie. Sądził, że Maria bardziej kocha się w jego sławie niż w nim samym. (Uczucie okazało się jednak trwałe, bo w 1904 została jego żoną). Z opresji Henryk ratuje się ucieczką i wymówkami dotyczącymi stanu jego zdrowia, na który składają się rozstrój nerwo- wy, wyczerpanie i kłopoty z oczami. Niezwłocznie udaje się do Wiednia i słynnego uzdrowiska Kaltenleutgeben, gdzie dowiaduje się, że ma „anemię” mózgu, co brzmi poważnie i groźnie zarazem, ale lekarstwem na tę chorobę (wyczerpanie twórcze) jest przede wszystkim odpoczy- nek. Projekty małżeńskie upadają. Po wymianie korespondencji ze swoim ciotecznym wujem Maria wyczuła jego obawy. W związku z tym zwróciła mu słowo i zbagatelizowała w listach swoje wyznanie; choć wewnętrznie cierpiała, nie przyznała się do tego. Pisarz był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Prowadził kurację, która go nie zadowoliła, więc wyjechał do Gaste- in; zaplanował jeszcze pobyt w Zoppot i Ostendzie. Kłopoty zdrowotne zostały tym samym przez niego specjalnie wyolbrzymione, bo jednocześnie prowadził ożywione życie towarzy- skie. Intensywnie studiował książki myślicieli pozytywistycznych – H. Spencera, J.S. Milla, A. Bainea, H. Tainea, K. Darwina. Lektury te stanowiły przyczynek do podjęcia pracy nad Bez dogmatu. W Ostendzie pracuje nad nowelką Ta trzecia, która w treści nawiązuje do tragiko-

23 micznego narzeczeństwa z Marią Keller. Jest to literacki rozrachunek pisarza z przeszłością, ujęty w lekką, ironiczną formę.

Wszędzie tam, gdzie pisarz bywał, spotykał się z adoracją i nadmiernym zainteresowaniem kuracjuszy, co niezmiernie go drażniło. Wśród wielu poznanych dam, wyróżniała się bogata ziemianka z Ukrainy – szczególnie „egzaltowana”, elegancka i zabiegająca o uwagę otocze- nia, w którym obraca się Sienkiewicz. I tym razem – swoim zwyczajem – Henryk zwierza się szwagierce Jadwidze Janczewskiej ze swoich mieszanych odczuć w stosunku do jej osoby. Była to kobieta dojrzała, pełna życia i uroku, a mimo to nie podbiła, ani nie przykuła uwagi pisa- rza. Kresowianka denerwowała go manifestacyjnym obnoszeniem się z bransoletką, na której miała wygrawerowany napis „Nic to!”. Tymczasem plotki o nim publikowane były w prasie, więc je stanowczo dementował. Jedna z nich dotyczyła rzekomego wstępowania w związek małżeński, inna pisania nowej powieści. Odskocznią od tych wymysłów jest kolejna podróż. Sienkiewicz robi sobie 40-dniową wycieczkę do Hiszpanii, a relacje ze wszystkich ważnych dla niego zdarzeń otrzymuje szwagierka. Po śmierci żony, pisarz właśnie jej zwierza się w listach i często prosi o radę. Żartobliwie nazywał ją swoim „sowietnikiem”, ale bardzo poważnie liczył się z jej zdaniem zarówno w sprawach osobistych, jak i literackich.

W grudniu 1888 r. Sienkiewicz otrzymał anonimowy dar w postaci 15.000 rubli od Wo- łodyjowskiego. Ponieważ ofiarodawca ukrył się pod pseudonimem bohatera jego powieści, sprawę musiał nagłośnić publikując list w „Słowie”. Tu konieczne jest przytoczenie jego treści:

Kochany Redaktorze !

Jak Ci wiadomo, w dniu wczorajszym odebrałem przesyłkę pieniężną, obejmującą piętnaście tysięcy rs i kartkę ze słowami: . Jakkolwiek zwyczaj składania podobnych dowodów pieniężnego uznania dla literatów i arty- stów jest dość rozpowszechniony za granicą, nie był on dotychczas znany u nas, gdzie – wobec ogólnego ubóstwa – tysiące pilniejszych potrzeb oczekuje zaspokojenia. Co się tyczy mnie osobiście, przyjęcie takiego daru nie jest zgodne ani z moim usposobieniem, ani moją fantazją. Nie będąc człowiekiem bogatym zarabiam tyle, a nawet więcej, ile mi potrzeba. Dlatego, mimo wielkiej wdzięczności dla dawcy, ukrywającego się pod pseudonimem Michała Wołodyjowskiego, daru jego przyjąć nie mogę. Pieniądze złożyłem jako depozyt w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim, gdzie w ciągu trzech lat mogą być za udowodnieniem odebrane. Po upły- wie tego terminu rozporządzę nimi według własnego uznania.

To ogłoszenie prasowe zapoczątkowało wiele dyskusji, czy pisarz winien był dar przyjąć, czy nie? Oczywiście znowu zdania były podzielone. Jedni Sienkiewicza ganili, inni chwalili. Adam Pług podsumował rzecz całą zgodnie z moim przekonaniem:… Nie widzę w tym niegrzeczności, ale w każdym razie pewną moc charakteru wykazał, umiejąc się oprzeć pokusie.

24 W tydzień po ogłoszeniu listu autor Trylogii dowiedział się od Leona Górskiego, prezesa Towarzystwa Kredytowego, iż ofiarodawca akceptuje jego projekty. Sienkiewicz poczuł ulgę i napisał do Jadwigi Janczewskiej:

Z całej wrzawy o te 15 000 rs pozostaje mi jedno przyjemne wspomnienie, żem postąpił, jakbyś Ty postąpiła na moim miejscu. Za jedną drogą dzielę się z Tobą pomysłami, co zamierzam zrobić, jeśli te pieniądze nie zostaną odebrane. Owóż zamierzam z nich zrobić fundusz imienia Maryni i dochód roczny (800 rs) przeznaczyć na zagrożonych piersiową chorobą literatów, malarzy, mu- zyków albo członków ich rodzin, których doktorzy skazują na wyjazd do ciepłych krajów na zimę, a którzy nie mają za co wyjechać. Będzie dla mnie bardzo słodką myśl, że w ten sposób Marynia zostanie patronką takich chorych i że imię jej muszą wspominać z wdzięcznością. Wolałbym z tego powodu, żeby pieniędzy nie odebrano – i pewnie tak będzie. Co do doniosłości praktycznej, nie zaprzeczy jej, kto sobie przypomina, że taki Grottger, Gierymski itd. poumierali na suchoty, że zagrożony jest – być może – nimi Witkiewicz, Maszczyński, Rostafińska itd. – a czasem brak grosza na ratunek. W roku, w którym by kan- dydat się nie znalazł, procenta będzie można używać na stypendia. Oczywiście musi to być zredagowane i obmyślane ściślej – niż w tej chwili.

Ostatecznie 11 stycznia w „Słowie” 1889 r., a 17 stycznia w „Czasie” Sienkiewicz ogłosił utworzenie funduszu stypendialnego im. Ma- rii Sienkiewiczowej. Dysponować nim miał poprzez krakowską Akademię Umiejętności, Alegoria Jana Rosena gdzie napływały podania. Ostatecznie stypen- dium było przyznawane do 1918 r. W tym czasie skorzystało z niego 16 artystów zagrożonych gruźlicą. Beneficjentami jego byli między innymi: Stanisław Witkiewicz, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Przybyszewski, Maria Konopnicka, Konstanty Mańkowski, Stanisław Wyspiański i wielu innych. I wojna światowa spowodowała, że pieniądze uległy dewaluacji. Po śmierci pisarza syn – Henryk Józef przyznał to stypendium tylko dwukrotnie.

Biografowie próbowali ustalić prawdziwego ofiarodawcę daru, ale nikt nie znalazł niezbitych dowodów. Stanisław Kozłowski jedynie sugerował, że mogła to być pani Maria z Hołowińskich Czosnowska, późniejsza Łubieńska. Dopiero prof. Lech Ludorowski, mając do dyspozycji listy do Janczewskiej, opublikowane i opracowane przez prof. Marię Bokszczanin, ustalił, że to ona, Janczewska, była ofiarodawczynią daru – tak kłopotliwego dla autora Trylogii. Na poparcie tej

25 tezy mamy następujący cytat z listu Sienkiewicza: Wołodyjowski coraz lepiej się podoba. Od p. Czosnowskiej, z którą się poznałem w Ostendzie, odebrałem dwa listy z dewizą: ”Nic to!” – i teczkę aksamitną, na której pomalowane kwiatki – bratki i szarotki. Trzeba będzie odpisywać, bo grzecz- ność wymaga – a nie chce się.

Ta niechęć do korespondencji z Marią Czosnowską jest przecież zupełnie zrozumiała; gdy weźmiemy pod uwagę inny fragment z listu do szwagierki, pisany w tonie oburzenia, który wszystko wyjaśnia : Nie ma takiej ceny na świecie, za którą można by kupić moją osobę albo moje uczucia – i tak dobrze trąciłbym nogą piętnaście miliardów Rotszylda, jak 15 tys. rb [od oso- by używającej dewizy: „Nic to!”] – po prostu śmieję się z tych pieniędzy i naprawdę uważam je za jedną z najmarniejszych rzeczy na świecie. W ten sposób sprawa daru została wyjaśnio- na, a Sienkiewicz mimo, że wiedział, kto dar mu przesłał, nie wyjawił nigdy jej nazwiska, aby nie skompromitować kobiety. W jadalni pałacyku Henryka Sienkiewicza wisi alegoria Jana Rosena, na której malarz uwiecznił darowiznę „Pana Wołodyjowskiego” (1889 r.). Na obrazie na pierwszym planie widzimy Sienkiewicza, do którego na koniu zbliża się Pan Wołodyjow- ski na koniu. Stojącemu na pagórku pisarzowi próbuje podać kiesę z pieniędzmi, ale on nie przyjmuje jej. W oddali namalowany jest Zbaraż i Częstochowa oraz kobiecy symbol Polski – Polonia (trzymająca tarczę z polskim orłem).

Niezwykły epizod z życia pisarza przywołują wiszące w muzeum fotografie pałacyku w War- mątowicach koło Legnicy. Szczegółowo historię tę opisał wrocławski dziennikarz Zygmunt Antkowiak w książce Legenda warmątowicka. Rzecz o zapisie Alfreda Olszewskiego dla Hen- ryka Sienkiewicza.

Na przełomie XIX-XX wieku książki Sienkiewicza były tłumaczone na język niemiecki oraz chętnie czytane w zaborze pruskim i Rzeszy Niemieckiej. O czym świadczy fakt, że do 1908 r. wydano ponad sto przekładów i wznowień jego utworów. Powieść Krzyżacy ukazała się kilka razy w nakładzie ok. stu tysięcy egzemplarzy. Jak silne oddziaływanie na niektórych czy- telników miały dzieła pisarza świadczy przemiana, która się dokonała w świadomości zie- mianina spod Legnicy – Alfreda Warmątowice, dawny pałac A. Olszewskiego, stan obecny von Olszewskiego. Nieznający języka polskiego magnat zaczął się doszukiwać korzeni swojej rodziny. Gdy okazało się, że jego przodkowie byli Polakami, któ- rzy wynarodowili się przez służ- bę w pruskiej armii, postanowił powrócić do polskości. Zrobił to w sposób zaskakujący: do- konał zapisu testamentowego

26 na rzecz Henryka Sienkiewicza i jego dzieci na wypadek, gdyby jego spadkobiercy nie wy- pełnili jego woli.

Treść testamentu zawiera następujące wymagania w stosunku do potomków:

choć słowa te kreślę po niemiecku przed pruskim notariuszem, dziś czuję się Polakiem i ulgę sprawia mi wyznanie powrotu do wiary i tradycji przodków. Sprawa w tym wielka i zasługa Henryka Sienkiewicza i książek jego, które obudziły sumienie moje i ducha narodowego. Dziś, gdy krzyżacka buta powraca z nową siłą, gdy ruguje się Słowian z ojcowizny, ja sam jestem przedmiotem szykan ze strony władz i niechęci sąsiadów moich. Przeto wolą moją jest by dzie- ci do roku 30 swego życia złożyły 3 egzaminy: z języka, kultury i historii Polski, przed egzami- natorem wiarygodnym i przeze mnie ustanowionym. Życzeniem moim jest, by córka przyjęła wiarę katolicką. W razie niespełnienia warunków moich postanawiam majątek mój, to jest dobra wsi Warmątowice (287 ha) z dochodem rocznym marek 12927 i drugi majątek, 140 ha z dochodem 5834 marek, nadto pałac w Warmątowicach z parkiem 8 ha, wart milion marek w złocie, zapisać Henrykowi Sienkiewiczowi, nobliście. Żywię nadzieję, że po śmierci mojej, choć część majątku zgromadzonego przez ród Olszewskich na Śląsku powróci nad Wisłę i przyczyni się do odrodzenia narodowego ducha.

Co wiemy na temat Alfreda von Olszewskiego? Urodził się w 1859 r. w majątku ziem- skim Warmątowice k. Legnicy. Był potomkiem zniemczonego polskiego szlachcica z Ol- szewa-Rybałty pod Drohiczynem na Podlasiu. Jego dziadek Ludwik Serafin Olszewski po odbyciu służby w wojsku pruskim pod koniec XVIII wieku przybył na Dolny Śląsk i osiedlił się w Jaworze. Sprawował tu urząd inspektora celnego i akcyzowego. Po ślubie z Fryderyką baronówną von Schwainitz (pochodzącą ze starej śląskiej szlachty), zakupił posiadłość ziemską Warmątowice wraz z zamkiem. Wybudował go w 1602 r. Wacław von Zedlitz, kanclerz księstwa legnickiego. Zamek prezentował się imponująco – był otoczony fosą oraz ogrodem w stylu angielskim. Alfred Olszewski, ożeniwszy się z baronówną von Zedlitz und Neukirch, gospodarzył w Warmątowicach, Kojszkowie i Nowej Wsi Legnic- kiej. Olszewscy mieli dwójkę dzieci: córkę Dragę oraz syna Bolesława Bogdana. Pierwszym krokiem w drodze ku polskości warmątowickiego magnata było przejście z synem na wiarę katolicką. Tego ostatniego widział swoim następcą, ale stawiał mu wysokie wymagania, pi- sząc te słowa: Niechaj wychowywany będzie tak, aby czcił narodowość polską, swoje nazwisko polskie i pochodzenie polskie; Niechaj Związek Hakatystów i wolnomularzy uważa za swo- ich wrogów; Niechaj nigdy nie wstępuje do służby państwowej w Prusach i niechaj nigdy nie zaślubi osoby, która do biurokracji pruskiej należy. Olszewski życzył sobie także, aby jego pogrzeb odbył się w obrządku rzymsko-katolickim (pochodził z rodziny ewangelickiej), a nad grobem odśpiewano Mazurka Dąbrowskiego, co niestety się nie stało.

W wypadku niespełnienia woli testatora przez syna, spadek miał na tych samych warunkach przejść na córkę Dragę, a jeżeli by i ona także nie wykonała woli ojca, dożywotnią użytkow-

27 niczką majątku zostałaby wdowa po Olszewskim, a po jej śmierci całą spuściznę miał otrzy- mać Henryk Sienkiewicz i jego dzieci. Alfred von Olszewski narażał się sąsiadom wielokrotnie, krytykując głośno postępowanie rządu z Polakami w Wielkopolsce. Przeto doradzono jego żonie Gabrieli, aby wyjechali za granicę. Decyzję o wyjeździe postanowiono, także dzięki temu, że nasilała się u niego choroba płuc. Olszewscy wybrali łagodny klimat Jeziora Genewskiego i razem z dziećmi wyjechali do Szwajcarii. Kiedy gruźlica postępowała, lekarze doradzili im wyjazd do Nervi we Włoszech. Tam Alfred zmarł, ale pochowany został w Genui. Swój testa- ment sporządził jeszcze w Genewie w Szwajcarii 15 marca 1908 r., gdzie leczył się wcześniej, nie powiadamiając o tym fakcie nikogo z rodziny.

Po otwarciu testamentu jego żona chciała ostatnią wolę swego męża unieważnić, ale z punktu widzenia formalnego nie można było dokumentowi nic zarzucić, ponieważ Olszewski sporzą- dził go z niemiecką dokładnością i dbałością o szczegóły. Nie nagłaśniając sprawy ani wśród sąsiadów ani w rodzinie, wdowa napisała do Henryka Sienkiewicza sugerując, że jej syn nie będzie mógł spełnić woli ojca, ponieważ jest „chory umysłowo”. Nie wiadomo jaka była praw- da, ale Bolesław zmarł młodo w wieku 35 lat. Gabriela Olszewska, wdowa po Alfredzie, z wielkimi obawami oczekiwała na odpowiedź Henryka Sienkiewicza, który o całej sprawie dowiedział się 11 czerwca 1909 roku. Odpowiedź ta uspokoiła ją i zadowoliła, ponieważ noblista napisał:. „Nastąpi zrzeczenie się moje i moich następców wszelkich praw do spadku. Inaczej zresztą nie miałem nigdy zamiaru postąpić i w żad- nym wypadku nie zagrabiłbym majątku sierot, gdyż do Polski i polskiej idei nie ciągnie się nikogo groźbą wyzucia z ziemi odziedziczonej po ojcach. Byłby to sposób dobry dla rozmaitych Bülowów, ale niezgodny z moim osobistym charakterem, ani polską kulturą”. Za radą krakowskich przyjaciół Ulanowskiego i Wróblewskiego, autor Krzyżaków, zrzekając się milionowej fortuny zażyczył sobie, aby wdowa po Olszewskim złożyła w banku depozyt w wy- sokości 30 tys. marek, które podejmie, gdy dzieci zrealizują testament. W 1932 r. radca prawny Gabrieli Olszewskiej wydał oświadczenie: chociaż dzieci von Olszewskiego wysoko ceniły pochodze- nie ich zmarłego ojca, jednakże warunki dołączone do aktu depozytowego nie mogły być wykonane i sukcesorowie von Olszewskiego nie mają żadnych praw pretensji do spadku. Pieniądze z depozytu zmalały w tym czasie do kwoty 3.715 zł 49 gr. Dzieci Sienkiewicza przekazały je na rzecz Uniwer- sytetu Ludowego w Odolanowie, który miał działać na korzyść Polaków, pochodzących ze Śląska Opolskiego. Po śmierci brata i matki majątek w Warmątowicach przeszedł na siostrę, Dragę, która mimo zamążpójścia nosiła panieńskie nazwisko matki – von Zedlitz und Neukirch. Jej mężem był oficer Wehrmachtu. Miała z nim dwóch synów – Zygmunta i Krzysztofa.

W 1971 r. przyjechali oni do Oblęgorka, aby spotkać się z synową pisarza Zuzanną Sienkiewi- czową. Wpisali się do kroniki muzealnej i zaprosili ją do siebie do Niemiec. Czy Pani Zuzanna wybrała się do potomków Olszewskiego ze strony córki, nie wiem, bo nie pytałam. W rękach tej rodziny majątek pozostał do II Wojny Światowej, w czasie której został zniszczony. Do lat 60. XX w. pałac był zamieszkiwany przez przypadkowe osoby. Następnie stał się własnością państwową. W 1995 r. pałac w Warmątowicach przeszedł w ręce prywatne. Odrestaurowany odzyskał dawny

28 blask i pełni rolę luksusowego hotelu. Nie spełniły się marzenia i plany Tadeusza Gumowskiego (emerytowanego pracownika muzeum KGHM), który zabiegał przez lata, aby w tym pałacu udostępnić izbę pamięci Henryka Sienkiewicza. Inna forma utrwalenia legendy testamentu Olszewskiego dokonała się w roku 1998. Na wniosek Rady Gminy Krotoszyce, uzupeł- niono nazwę wsi Warmątowice o słowo „sienkiewiczowskie”. Podczas Zlotu Szkół Sienkiewiczowskich, który odbywał się w Kościelcu tablicę z nową nazwą miejscowości odsłonił wnuk pisarza – Juliusz Sienkiewicz.

Twórczość Sienkiewicza powinna być analizowana w ści- Alfred Olszewski na pamiątkowym medalu słym związku z jego biografią. Nie wolno izolować dzieł pisarza autorstwa Edwarda Haupta od kontekstu historycznego, realiów w których pisarz wyrósł, dojrzewał i ukształtował swój talent literacki. Dlatego przypo- mniałam parę faktów z życia młodego Sienkiewicza. Są one istotne, bo pozwolą udowodnić ewoluowanie jego poglądów i zainteresowań. Pisarz nie był przecież „samotną wyspą”. Jako członek społeczeństwa żył jego sprawami. Dojrzewał też w określonych warunkach i te do- świadczenia miały na niego wpływ. Pielęgnował rodzinną tradycję, bo tę dziedziczy się przez kolejne pokolenia. Młody literat nie należał do grona szczęściarzy, któremu wszystko układało się po jego myśli. Zarówno w sprawach osobistych oraz literackich przeżywał bowiem wzlo- ty i upadki. Pod koniec życia wystawiono mu „pomnik” z patetycznych pochwał, wtłoczono na piedestał i przyporządkowano określenia, pokazujące jego wizerunek jako „krzepiciela ducha” narodowego, chwalcę tężyzny fizycznej i propagatora chrześcijaństwa. Stało się tak za sprawą obchodów jubileuszowych, daru narodowego i wyróżnienia nagrodą Nobla. Teraz zaś z tego piedestału się go usuwa, twierdząc, że twórczość jego się zdezaktualizowała. Są na- wet tacy, którzy uważają, że jego utwory są anachroniczne, przestarzałe.

Młodzi ludzie nie chcą czytać utworów, w których jest mnóstwo staropolszczyzny, gwary czy wy- rażeń łacińskich. Przyjrzyjmy się jednak wnikliwie kolejom jego życia, różnym zawirowaniom i przygodom, które nie zawsze były od niego zależne. W młodo- ści był bardziej radykalny w po- glądach i w swoich poglądach skłaniał sie ku pozytywizmowi. Potem z tych ram się wyłamał Gabinet Sienkiewicza w Oblęgorku wkładając „kostium” historycz-

29 Oblęgorek widok od strony ogrodu ny, kreując swym bohaterów z bliższej lub dalszej przeszłości, bo takie było zapotrzebowanie społeczne. Z biegiem lat poglądy jego stały się zachowawcze, niektórzy nawet twierdzili, że się uwstecznił. Jednak najważniejsze atuty jego pisarstwa nie zdezaktualizowały się mimo upływu czasu – piękny język, prostota stylu, humor bijący z kart wielu dzieł, interesujący bohaterowie oraz wartka akcja, która utrzymuje zainteresowanie czytelnika do końca.

Żaden inny polski pisarz nie doczekał się takich dowodów uznania, jakie spotkały Sienkie- wicza jeszcze za jego życia. Nasz noblista odpowiedział bowiem swoją twórczością na zapo- trzebowanie społeczne oraz sytuację ojczyzny podzielonej między zaborców. Ile razy byt Polski był zagrożony, tyle razy brano za przykład bohaterów jego książek. Tak było, kiedy Legioniści Piłsudskiego walczyli o odzyskanie niepodległości lub podczas drugiej II wojny światowej, gdy Polacy walczyli z niemieckim okupantem. Czy zatem Sienkiewicz, to pisarz tylko na ciężkie czasy? W moim przekonaniu nie tylko, bo przykłady przeze mnie omówione udowadniają, że Sienkiewicz był człowiekiem honoru, który wołał wszystko zawdzięczać samemu sobie i swojej pracy. Był dla współczesnych prawdziwym i niekwestionowanym autorytetem, a jego bezinteresowność i wrażliwość społeczna może być wzorem dla współczesnych.

Bibliografia: – Antkowiak Z., Legenda Warmątowicka. Rzecz o zapisie Alfreda Olszewskiego dla Henryka Sienkiewicza, Ossolineum, Wrocław 1978 r. – Cybulska A, Ocalić od zapomnienia. Dzieje icza, Wola Okrzejska 2008 – Maria Korniłowiczówna M., Onegdaj: opowieść o Henryku Sienkiewiczu i ludziach mu bliskich, Warszawa 1973 r. – Kowalska-Lasek A., Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku. Katalog zbiorów. Kielce 2016 r. – Krzyżanowski J., Kalendarz życia i twórczości, PIW, Warszawa 1956 r. – Krzyżanowski J., Henryk Sienkiewicz PIW, Warszawa 1972 r. – Krzyżanowski J., Powstanie styczniowe w twórczości Sienkiewicza – broszura Warszawa 1963 r. – Lezyam B., Fragment młodocianych wspomnień o Sienkiewiczu, nakład Zakładów Graficznych P. Szwede, Warszawa 1924 – Putowska L., Oblęgorek. Muzeum Henryka Sienkiewicza, Kielce 2008 r. – Słowo, 11.XII, nr 277, s. 3 – Sienkiewicz H., Listy tom II część pierwsza, oprac. Maria Bokszczanin PIW, 1996 r. – Sienkiewicz H., Listy tom II część druga, oprac. Maria Bokszczanin PIW, 1996 r. – Wachowicz B., Marie jego życia Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973 r.

Pocztówki ze zbiorów Krzysztofa Lorka

30 Sienkiewiczowskie Tusculum. Historia i pamięć w nowoczesnych czasach

Agnieszka Kowalska-Lasek

Oblęgorek oczarował mnie zupełnie. Mało jest w Królestwie wiosek tak pięknie położonych. Drzewa bardzo porosły, park jest ogromny, kwiatów mnóstwo, a jabłonie, grusze i śliwy gną się literalnie pod ciężarem owoców.

(Z listu Henryka Sienkiewicza do Wandy Ulanowskiej)

Rok 2016 jest czasem wyjątkowym dla wszystkich sienkiewiczologów, osób i instytucji zajmujących się deponowaniem pamięci o Henryku Sienkiewiczu i jego twórczości. W li- stopadzie minie sto lat od śmierci pisarza. Ta okrągła rocznica skłania do pytania o pamięć właśnie, a także o to, na ile twórczość autora Trylogii się obroniła, co z niej zostało, co dziś Sienkiewicz może zaproponować swym czytelnikom. Ustanowienie pisarza patronem roku wpłynęło na ożywienie zainteresowania Noblistą. Był to czas wytężonej pracy zwłaszcza dla Sienkiewiczowskiego muzeum w Oblęgorku, miejsca związanego z pisarzem jak żadne inne.

31 Dla szóstego już pokolenia Sien- kiewiczów zamieszkujących dziś Ob- lęgorek, przez dar narodu wpisany w biografię autora Trylogii, miejsce to stało się po ponad stu latach „od- wieczną siedzibą przodków”. Tak pi- sarz ciepło i żartobliwie o nim mówił. W jego listach pojawia się również „wspaniała rezydencja”, „kawałek ładnego kraju”, „boski Oblęgorek”, „Tusculum” a także „gniazdo miłe dla duszy”. Oszukując się, wierzył, Pracownia Sienkiewicza w Oblęgorku. że tak wygląda szczęście, że ziemia, która jest nobliwsza niż co innego, jest tym, czego pragnie. Niestety urok, którym Oblęgorek do dziś czaruje odwiedzających turystów, prysnąć miał dość szybko. Henrykowi Sienkiewi- czowi przyszło zmierzyć się tu z wszelkimi niedogodnościami prowincji i z dojmującą samot- nością. Wszyscy i wszystko, co stanowiło intelektualną podnietę, zostało daleko stąd. Z ziemią świętokrzyską nic wcześniej go nie łączyło. Hojny wyraz czytelniczego uwielbienia połączył na zawsze, a tej literackiej skądinąd krainie dał jedynego jak dotąd Noblistę.

„Dar narodu” miał uświetnić jubileusz 25-lecia pracy twórczej Henryka Sienkiewicza. Fak- tycznie przypadał na rok 1897, ale, na prośbę samego zainteresowanego, zaangażowanego w obchody 100 – lecia urodzin Adama Mickiewicza, przełożono Go o trzy lata. W grudniu 1899 r. prace wznowił komitet jubileuszowy, w skład którego weszli m.in. książę Michał Radzi- wiłł i biskup warszawski Kazimierz Ruszkiewicz. Zainicjowano wśród społeczeństwa zbiórkę pieniędzy, gromadząc pokaźną kwotę 70 000 rubli. Propozycje wykorzystania środków były różne, ale najpoważniej rozważano zakup majątku ziemskiego lub kamienicy w Warszawie. Wyboru dokonał sam jubilat. W liście do przyjaciela Karola Benniego, pisał: Czy jesteś za Ob- lęgorkiem, czy przeciw? Bo słyszałem, że są dwie partie. Ja jestem za, albowiem ziemia jest no- bliwsza od czego innego, a kłopotem jest tylko wówczas gdy się nie ma pieniędzy. Co do mnie zaś mam swoich około 100 000 rubli, prócz tego dzieci mają majątek, a ja pióro i papier, na którym w dalszym ciągu będę gospodarował1. Wpływ na decyzję Sienkiewicza miał niewątpliwie fakt, że pisarz pochodził ze zubożałej szlachty, dobrze pamiętał dzień, w którym jego rodzice mu- sieli opuścić rodzinny majątek i szukać szczęścia w Warszawie.

Dziękując za Oblęgorek, mówił wzruszony: Zyskałem miłość swoich, uznanie obcych, a nawet względny dostatek, brakło mi tylko jednego: ziemi naszej, tej ziemi, z której wyrośliśmy wszyscy, która jest i będzie niewzruszoną podstawą życia i nieśmiertelną walką pokoleń2.

1 H. Sienkiewicz, Listy, t. I, cz. I, oprac. M. Bokszczanin, Warszawa 1977, s. 75-76, (list do Karola Benniego z 17 września 1900 r.). 2 Autograf, który pisarz podczas przemówienia miał w ręku, otrzymał od jubilata jeden z członków komitetu, Marian Gawalewicz. Przesłał go następnie do redakcji petersburskiej gazety „Kraj”. Wydrukowano go w tym piśmie, w specjalnym dodatku do nr 50-tego z 15 grudnia 1900 r.

32 Majątek kupiono 18 lipca 1900 r. za kwotę 51 249 rubli i 59 kopiejek od kielczanina Mieczy- sława Halika, redaktora „Gazety Kieleckiej”. Kiedy 22 grudnia wręczano pisarzowi akt własności, w Oblęgorku trwały intensywne prace. Do istniejących budynków dobudowywano część pałacową według projektu Hugona Kudera. Dom wykańczano jeszcze cały rok 1901. Każdego dnia przy H. Sienkiewicz przy pracy w gabinecie robotach ziemnych, murarskich, ciesielskich i ogrodniczych pracowało około stu robotników. Wspaniały park w stylu angiel- skim projektował Franciszek Szanior – twórca Ogrodu Saskiego w Warszawie.

Henryk Sienkiewicz po raz pierwszy zobaczył Oblęgorek w czerwcu 1901 r. Nie miał wątpli- wości, że chce tu zamieszkać. 24 grudnia 1901 r. pisał do Adama Krechowieckiego: Dużo od tego zależy, żeby się tam należycie zagnieździć i żeby gniazdo miłe było dla duszy. […] Zależą od tego nawet i przyszłe roboty literackie. H o m e to jest wielka rzecz3. Wprowadził się wiosną 1902 r. Kielczanie z niecierpliwością czekali na ten fakt. Tu również hucznie świętowano jubileusz. W Teatrze Ludwika, w widowisku galowym na cześć pisarza, wystąpili amatorzy wspólnie z ak- torami zawodowymi z Towarzystwa Artystów Dramatycznych, pod dyrekcją Jana Czapskiego i Władysława Kisielewskiego4. „Gazeta Kielecka” donosiła: Zadość czyniąc potrzebom serca publiczność kielecka jak jeden mąż zajęła wszystkie miejsca w teatrze, zapełniając go w całości od góry do dołu, a wokoło krzeseł zwartą gromadą stanęła młodzież, aby tym ogólnym, zbio- rowym uczestnictwem zaświadczyć o tej złotej myśli bratniej, która wiąże wszystkich w jeden łańcuch hołdu dla wielkiego pisarza5.

„Gazeta Kielecka” dokładnie zrelacjonowała również oficjalny przyjazd Sienkiewicza: Na mo- stach przy Bugaju włościanie witali znakomitego pisarza chlebem i solą, to samo powtórzyło się na granicy parafii Chełmce, w końcu na groblach wsi Oblęgorek, gdzie 50 wiejskich parobczaków na koniach otoczyło pojazd, doprowadziło Sienkiewicza do dworu6. Oblęgorecki dzień powszedni okazał się różny od wyobrażeń. Wprawdzie wioskę otaczały malownicze widoki, powietrze zaś, jak stwierdził Sienkiewicz było „prawie górskie”, ale odległość od najbliższej stacji kolejowej i od utwardzonej drogi utrudniała kontakt ze światem. Już pierwszej jesieni zapadła decyzja o powrocie do Warszawy. Oblęgorek miał się stać rezydencją letnią. Oprócz

3 H. Sienkiewicz, Listy, t. III, cz. I, oprac. M. Bokszczanin, Warszawa 2007, s. 335-337, (list do Adama Krechowieckiego z 24 grudnia 1901 r.). 4 E. Stec, Patriotyzm słowem znaczony, Kielce 2005, s. 4. 5 „Gazeta Kielecka” z 23 grudnia 1900 r., nr 101. 6 „Gazeta Kielecka” z 28 maja 1902 r., nr 42.

33 roku 1908 i 1909, kiedy w pałacyku trwał remont, pisarz przyjeżdżał tu każde- go lata, przywożąc ze sobą rodzinę i wielu gości, dzięki którym nie czuł się w swej siedzibie samotny. Ironią losu było, że Hen- ryk Sienkiewicz, otrzymując Oblęgorek, stał się nieświa-

Przysięga Zbyszka Danusi domie posiadaczem dłu- gu hipotecznego ciążącego na posiadłości. Żartował, iż przez to czuje się w pełni ziemianinem. Jednak fakt, iż w swoim testamencie zapi- sał większy kapitał dziecku, które zdecyduje się pozo- stać w Oblęgorku, świadczy o tym, iż kłopoty z utrzyma- niem majątku nie były mu obce. Dobitnie dał temu wyraz w liście do syna, in- formującym o otrzymanym Noblu. Tak jest! Przyznano!... – ciesząc się, pisał i dodawał w kolejnym zdaniu – Oko- Krzyżacy – Zemsta Juranda ło siedemdziesięciu tysięcy rubli dziwnie Oblęgorkowi pomoże7… I choć w późniejszej korespondencji spotkać można nawet ostrzejsze słowa, jak choć- by: Wypłaciłem się za Oblęgorek, nie mówiąc o tym, że nie ja zjadam dochody z Oblęgorka, ale on moje8, bezsprzecznym pozostaje fakt, że Henryk Sienkiewicz był dumny z podkieleckiej rezyden- cji i prawdziwie do niej przywiązany. Jej nazwę wprowadził nawet do tłumaczonego tu utworu Horacego Pochwały życia wiejskiego, żartując oczywiście, jak to miał w zwyczaju:

Tak mówił lichwiarz. Więc myśleli głupi, Że sobie jaki Oblęgorek kupi, Lecz on zebrawszy gotowy kapitał

7 H. Sienkiewicz, Listy, t. IV, cz. III, oprac. M. Bokszczanin, Warszawa 2008, s. 65-67, (list do syna Henryka Józefa z 28 listopada 1905 r.). 8 H. Sienkiewicz, Listy, t. I, cz. I, oprac. M. Bokszczanin, Warszawa 1977, s. 139-141, (list do Ignacego Chrzanowskiego z 5 paź- dziernika 1915 r.).

34 Skrzętnie o nowe lokaty wypytał……. I biorąc procent, jak zwykł, od sta dwieście Rzekł: „Nie ma głupich” – I pozostał w mieście.

Po raz ostatni przyjechał tu pod koniec lipca 1914 r. Miesiąc później na zawsze opuścił Oblęgorek. Nie mógł przewidzieć, że nie wróci, ale był pewny, że kiedyś będzie tu muzeum, dlatego swej gospodyni, która uratowała majątek w czasie pierwszej wojny światowej, dzięko- wał słowami: Przysłużyłaś się całemu narodowi, gdyż te pamiątki kiedyś będą świadczyć o nas9.

Henryk Sienkiewicz zmarł 15 listopada 1916 r. w szwajcarskim miasteczku Vevey. W 1917 r. do Oblęgorka powróciła żona pisarza – Maria z Babskich. Po jej śmierci, osiem lat później, w majątku zamieszkał syn Henryk Józef wraz ze swą żoną Zuzan- ną z Cieleckich. W czasie drugiej wojny światowej w pałacu schronienie znajdo- wali partyzanci z grupy Wilka. Henryka Józefa Sienkiewicza aresztowano dwu- krotnie, podejrzewając, że jest jednym z dowódców Armii Krajowej okręgu kie- leckiego, co jednak dalekie było od praw- dy. W styczniu 1945 r. wkroczyli żołnie- rze Armii Czerwonej. Rodzina Noblisty otrzymała nakaz opuszczenia powiatu Quo vadis – Chilo oskarżający Nerona w ciągu trzech dni, ale nie zastosowała się do niego. Kilka miesięcy mieszkali w Kielcach. Wrócili w kwietniu za zgodą ówczesnego wojewody Józefa Ozgi-Michalskiego.

Reforma rolna potomków Sienkiewicza pozbawiła ponad 200 hektarów ziemi, pozostawio- no im niecałe 50. Pałac zwrócono dopiero w roku 1949. Do tego czasu funkcjonowała w nim Państwowa Hurtownia i Wytwórnia Preparatów Ziołowych. Z pozostałej części majątku 8 paź- dziernika 1947 r. utworzono Fundację im. Henryka Sienkiewicza dla biednej młodzieży kształ- cącej się na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Rozwiązano ją ze względu na nikłe dochody 24 kwietnia 1952 r.

Dziś Oblęgorek to przede wszystkim muzeum, jedno z najpopularniejszych muzeów bio- graficznych w Polsce, ważny punkt na kulturalnej i turystycznej mapie województwa święto- krzyskiego. Nie byłoby go, gdyby nie dzieci Henryka Sienkiewicza i jego dorosłe już wówczas

9 Relacja ustna Marii Luty w rozmowie z Henrykiem Urbanikiem, prawd. z 1957 r., rps rozmowy w zbiorach Pałacyku Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku.

35 wnuki. Decyzja o przekazaniu na ten cel domu rodzinnego niewątpliwie nie była łatwa i nie gwarantowała osiągnięcia celu. Determinacja, zwłaszcza synowej Sienkiewicza – Zu- zanny z Cieleckich, zaowocowała otwarciem placówki. 26 października 1958 r. można było zobaczyć odtworzony salon i gabinet pisarza. Być może pierwszym impulsem kierującym uwagę w tę stro- nę był, przechowywany do dziś w zbiorach, list Wiktora Hah- na, polskiego historyka literatury, profesora Katolickiego Uni- wersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Warszawskiego, który w związku z setną rocznicą urodzin autora Trylogii poddał synowi pisarza myśl utworzenia Muzeum Henryka Sienkiewi- cza. Takie sugestie zdarzały się oczywiście nie po raz pierwszy. W 1930 r. o pomyśle utworzenia muzeum w Woli Okrzejskiej informowana była córka pisarza. Jadwiga Korniłowicz w tym Quo vadis – Petroniusz i Eunice czasie prowadziła także rozmowy z Bronisławem Gembarzew- skim, dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie, który fragment ekspozycji chciał poświęcić jej ojcu. Oblęgorek miał jednak nieporównanie większy potencjał. Legenda „daru narodowego”, autentyzm miejsca i ocalałych pamiątek powodowały, że miejsce to od początku przyciągało rzesze turystów. Placówka przez lata zgromadziła dużą ilość oryginalnych przedmiotów na- leżących do Noblisty oraz wiele unikatowych dokumentów bezpośrednio z nim związanych. Niezwykle ciekawy i pokaźny jest dziś zbiór fotografii Henryka Sienkiewicza i jego najbliższych oraz największa w Polsce kolekcja darów, albumów i adresów jubileuszowych, ofiarowanych pisarzowi z okazji 25-lecia pracy literackiej. W zbiorach obecne są rękopisy utworów Noblisty oraz wiele jego listów. Muzea to instytucje o wielkim autorytecie, mające szczególną moc oddziaływania, to insty- tucje deponujące pamięć a także poprzez działania edukacyjne upowszechniające ją. Powstanie muzeum w Oblęgorku było w znacznej mierze odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczne. Postać pierwszego polskiego literackiego Noblisty reprezentowała tradycję wspólnoty naro- dowej sytuowanej poza sferą polityki. Przez kolejne dekady powieści Henryka Sienkiewicza utrzymywały się na szczytach popularności. Pamięć społeczna dotycząca pisarza była wspólna dla wszystkich Polaków, niewidoczne były tu żadne podziały. Toteż całe społeczeństwo przy- stąpiło do zbierania funduszy na remont Oblęgorka, tak jak kiedyś cały naród gromadził pie- niądze na jego zakup. Tylko dzięki tym środkom muzeum miało szansę powstać.

Nowa placówka stanęła przed wieloma wyzwaniami, które i dziś nie są jej obce. Wiedza o pisarzu od lat selektywnie wykorzystywana, ulegała w świadomości społecznej przekształce- niom, a postać Henryka Sienkiewicza często pozbawiana była wieloznaczności, stając się jed- nowymiarowym symbolem zaspokajającym potrzebę tworzenia więzi i tożsamości grupowej.

36 Pałac w Oblęgorku od frontu, stan obecny. Fot. Jerzy Osiecki Muzeum, w którym mamy do czy- nienia ze swoistym przesunięciem gra- nic życia, ma w tym zakresie pewne możliwości oddziaływania. Uczniowie, którzy byli i są najliczniej reprezen- towaną grupą zwiedzających, przy- chodząc do muzeum, mają bardzo niejasny obraz pisarza. Wszystkie postaci, o których dowiadują się w szkole grawitują ku jedności i mają tendencję do abstrakcji. Wszystkie są przez nich wrzucane do jednego worka. Tymczasem tu stają z Sien- kiewiczem twarzą w twarz, widzą go na fotografiach i słyszą, że podobnie do nich żył, kochał, miał swoje suk- Quo vadis – Pocałunek Eunice cesy i porażki. Staje się bardziej real- ny,ąu bo s t krzesła, na których siedział i pióro, którym pisał. To doświadczenie wzbogaca ich pamięć. Jest bardzo istotne, że „ta” osoba – znany pisarz – przychodzi do nich „zaopatrzona” w konkretną twarz.

W tym roku Oblęgorek odwiedziła rekordowa liczba turystów. To niewątpliwie zasługa ogłoszenia Roku Sienkiewiczowskiego, ale również wzrostu popularności muzeów w ogóle, ich wyjątkowej magii. Patrząc na eksponaty, jesteśmy mimowolnie przenoszeni w miejsce sprzed lat. Niemal mistyczne jest to, że przestajemy być uwięzieni w czasie. Pokonujemy grani- ce, bo przecież muzeum „to jedyny świat poza religią, któremu udaje się uciec przed śmiercią”. Obumieranie pamięci jest może najmocniej dotykającym zwiastunem wycofywania się z życia10, dlatego chęć pamiętania jest wszechogarniająca, daje nam poczucie siły i władzy, a muzeum to świat miniony i nieprzemijalny zarazem, czasowy i wydarty czasowi. Pamięć odwiedzają- cych muzeum ludzi chłonie opowieści, obrazy, których nigdy nie zaznała, a które przekazane wchodzą odtąd do jej zasobów, stają się częścią własnej pamięci. Wynika z tego ogromna od- powiedzialność bycia instytucją zaufania publicznego gwarantującą wiarygodność przekazu wiedzy. Ważne więc, aby ukazywać Noblistę w wielu wymiarach, zwłaszcza, że placówka dys- ponuje odpowiednim materiałem. Trudno sobie dziś wyobrazić jakiekolwiek badania dotyczą- ce życia i twórczości Henryka Sienkiewicza bez sięgania do oblęgoreckich zbiorów. Ogromna ilość dokumentów zgromadzonych w muzeum jest nie do przecenienia, jest wszechstronnym źródłem informacji naukowej. Od tego roku dodatkowym będzie Katalog zbiorów Pałacyku Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku, kompleksowe blisko pięciuset stronicowe wydawnictwo prezentujące budowaną przez lata kolekcję.

10 E. Bieńkowska, Mała historia pamięci, Znak, 1995/5

Pałac w Oblęgorku od frontu, stan obecny. Fot. Jerzy Osiecki37 Niemal sześćdziesięcioletnia już tradycja obliguje do ciągłego podnoszenia poprzeczki. Każ- dy pracownik muzeum chciałby, aby odwiedzający placówkę turyści zwiedzając, odczuwali nabożną wdzięczność i zobowiązanie do przeniesienia dalej cennego depozytu. Niestety z ta- kim modelem mamy do czynienia coraz rzadziej. Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku (od wielu lat oddział Muzeum Narodowego w Kielcach), podobnie jak inne muzea, stoi wobec trudnego zadania, jakim jest przekonanie zwiedzających, że jego oferta jest konkurencyjna wobec innych łatwo dostępnych rozrywek.

Od lat toczy się dyskurs na temat kształtu i miejsca muzeów we współczesnym świecie. Czy podołają one wyzwaniom i zachowają swe funkcje, czy też staną się synonimem anachro- niczności? Dzieciom i młodzieży muzea nie kojarzą się najlepiej. Trzeba sprostać nowym czasom i przede wszystkim nowemu odbiorcy. Jak zrobić to mają muzea biograficzne, de- ponujące pamięć o wielkich Polakach, których wielkość przesłania jednak woal czasu? Jak zainteresować tak trudnym tematem? Za pomocą jakich narzędzi i języka opowiadać? Zabyt- ki są wyrażeniem naszego naturalnego i kulturalnego dziedzictwa. Większość to unikatowe bezcenne przedmioty, ale co się stanie, jeśli nikt nie będzie ich chciał już oglądać? Nie można oczekiwać, że anachroniczne muzea w tak dynamicznie zmieniających się czasach pozostaną ciekawe, dlatego warto wprowadzać zmiany, choć w przekonaniu wielu konserwatystów wiąże się to w konsekwencji z degradacją roli oryginału. W 2010 r. w Pałacyku Henryka Sienkiewi- cza w Oblęgorku pojawiły się pierwsze multimedia. Postawiliśmy na różne formy i metody przekazywania informacji: audio przewodniki, kioski multimedialne z ogromnym zasobem wiedzy w postaci prezentacji dotyczących życia i twórczości pisarza, prezentacji obiektów nieobecnych na ekspozycji, które najczęściej ze względów konserwatorskich przebywają w magazynach. Dwa lata później powstała interaktywna wystawa biograficzno – literacka „Sienkiewicz – dopełnienie”. Mając świadomość wszystkich niebezpieczeństw, zdecydowali- śmy się na zmiany, dokładając jednak szczególnej staranności, aby klimat i atmosfera miejsca nie zostały naruszone. Poprzez tło dźwięków i paletę wizualizacji postanowiliśmy dotrzeć do wszystkich zmysłów odbiorcy. Jesteśmy przekonani, że była to słuszna decyzja, bo pod- stawowym zadaniem muzealników jest dostosowanie form prezentacji zbiorów do potrzeb współczesnego widza. Dopiero realizacja tego założenia doprowadzi do osiągnięcia przez muzea celów: dydaktycznych, naukowych, dokumentacyjnych, wychowawczych i kultural- nych, które złożą się na realizację nadrzędnych zadań muzeów.

Odnalezienie złotego środka między traktowaniem muzeum jako „świątyni sztuki” a ko- mercjalizacją jest zadaniem trudnym, ale możliwym. Nie sztuką jest postrzeganie muzeów jako instytucji, które przechowują, prezentują i kultywują sztukę dla wąskiej grupy społecznej, znacznie trudniejsze jest otworzenie się na masową, a przez to zróżnicowaną publiczność. Mu- zea narażają się wtedy na zarzut pauperyzacji i mimo ogromnej misji społecznej jaką spełnia- ją, są postrzegane jako gorsze, mniej wartościowe. Pałacyk Henryka Sienkiewicza odwiedza rocznie około sześćdziesiąt tysięcy zwiedzających, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesią- tych ubiegłego wieku było to sto tysięcy. Nonsensem byłaby próba ignorowania faktu, że jest

38 to publiczność niezwykle zróżnicowana. Nie ma innej metody, jak otworzyć się na tę publicz- ność, poznać jej potrzeby i dać jej to, czego oczekuje. Nie można już myśleć, że najcenniejsza jest kolekcja, nawet tak ważna i cenna jak zbiór pamiątek po pierwszym polskim literackim Nobliście. Jeśli nikt nie będzie chciał jej poznać, stanie się bezużyteczna i w konsekwencji martwa. Działalność wielu muzeów to jeszcze często monolog, a tylko wchodzenie w dialog, wsłuchanie się w potrzeby, zapytania, uwagi publiczności jest warunkiem powodzenia i sku- teczności zmian. Nie stać nas na opieszałość w budowaniu relacji, brak odpowiedniej reakcji na oczekiwania widza drastycznie psuje wizerunek instytucji i oddala od niej gości. Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku nie może stać się anachroniczny, bo ma przed sobą przy- szłość. Jest przygotowany do przyszłych wyzwań.

Rok Sienkiewiczowski udowodnił, że autor Trylogii jest pisarzem ciągle żywym. W całym kraju i nie tylko powstało wiele interesujących wystaw i publikacji naukowych, ponownie ada- ptowano dzieła Sienkiewicza. Ci, którzy przekonywali, że epoka pisarza skończyła się, bo to, czym kiedyś uwiódł Polaków, zostało zweryfikowane przez czas i historię, muszą przyznać, że się mylili. Cieszy fakt, że efektem wielu konferencji naukowych jest nowy odczyt, pojawiło się wielu młodych badaczy, a także twórców, którzy chcą się zmierzyć z wizją Sienkiewicza, dla których pisarz pozostaje mocnym partnerem w dyskusji o Polsce, jej historii, ale także w roz- ważaniach o literaturze. Jego niezachwiana ufność we własny naród i jego lepszą przyszłość bywa bowiem irytująca, ale także bez wątpienia inspirująca.

Henryk Sienkiewicz to postać, która w historii i kulturze zajmuje poczesne miejsce. Warto jednak ciągle pamiętać, że nie jest to miejsce dane raz na zawsze. Pamięć zbiorowa rządzi się swoimi prawami i coś, co przed laty było żywe i ważne, często wypala się i popada w zapo- mnienie. Deponowanie pamięci w muzeach często ocala od zapomnienia.

Zamieszczone reprodukcje pocztówek pochodzą ze zbiorów Krzysztofa Lorka

Oblęgorek, brama wjazdowa. Fot. J. Osiecki

39 Jana hr. Tyszkiewicza ,,Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r.”

Marek Libera

Jan Józef hr. Tyszkiewicz Pod koniec 1890 r. Henryk Sienkiewicz wyruszył na myśliwską wyprawę do Afryki, w której towarzyszył mu młody arystokrata Jan Józef hr. Tyszkiewicz z Waki Trockiej na Litwie. Tra- sa wyprawy wiodła z Krakowa przez Wiedeń i Rzym do Neapolu, a następnie drogą morską do Egiptu, gdzie po miesięcznym pobycie podróżnicy odpłynęli na niemieckim statku ,,Bun- desrath” do Zanzibaru, by następnie, tym razem angielskim okrętem, przedostać się na teren Tanganiki.

Relacja z tej wyprawy znana jest głównie z napisanych przez H. Sienkiewicza ,,Listów z Afry- ki”. Wiadomo z nich, że w czasie wyprawy Jan Tyszkiewicz wykonał szereg zdjęć za pomocą będącego na wyposażeniu wyprawy aparatu fotograficznego. Dziwnym i zagadkowym było, że w żadnym z wydań ,,Listów z Afryki”, ani też nigdzie indziej fotografie te nie były publiko- wane i nie wiadomo jaki był ich los. Prawdziwą więc rewelacją stanowiło odnalezienie i nabycie w 1977 r. przez Muzeum Historyczne w Trokach unikatowego rękopisu autorstwa J. Tyszkie- wicza, dotyczącego afrykańskiej wyprawy. Rękopis ów został nabyty od księdza dr Kazimierza Kułaka (1896-1989), będącego w bliskim kontakcie z rodziną Tyszkiewiczów. Rękopis w formie księgi oprawionej w ciemno bordową skórę nosi tytuł ,,Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r.” i składa się z 16 listów napisanych w języku polskim oraz 75 fotografii.

Listy Tyszkiewicza i fotografie z wyprawy są niezwykle ciekawym uzupełnieniem Sienkie- wiczowskich ,,Listów z Afryki”, dającym możliwość ocenić czytelnikowi opisywane zdarzenia z dwóch, często różnych punktów widzenia. Podczas pobytu w Rzymie uczestnicy wyprawy robili zakupy i uzupełniali wyposażenie wyprawy w najbardziej niezbędne przedmioty. Więk- szość z nich dostarczył już wcześniej przyjaciel Sienkiewicza, Bruno Abakanowicz, ale z listu Tyszkiewicza z 17 grudnia 1890 r., pisanego z Rzymu, można się dowiedzieć o kupowaniu przez Sienkiewicza leków do podróżnej apteczki, oraz o własnych zakupach, o których tak pisze: Ja kupiłem sobie dzisiaj: sztucer, kordelas, guetry, ubranie płócienne, płaszcz imperraca- ble itd. itd. W Rzymie został również zakupiony słynny aparat fotograficzny z którego robiono zdjęcia podczas wyprawy. Aparat ten, zachowany do dzisiaj w zbiorach Muzeum H. Sienkie-

40 wicza w Oblęgorku, to urządzenie z mechanicznym zmiennikiem szklanych klisz o wymia- rach 9 x 12 cm i drewnianej jesionowej obudowie, wyprodukowany we Włoszech ok. 1890 r.

W czasie pobytu na Zanzibarze Sienkiewicz z Tyszkiewiczem byli gościnnie podejmowa- ni przez konsula angielskiego Evana Smitha i wzięli udział w uroczystej audiencji u sułtana Zanzibaru Alego ibn Saida. Czas między oficjalnymi wizytami wypełniali wycieczkami w głąb wyspy, poznając jej mieszkańców i ich obyczaje.

Fragment listu hr. Tyszkiewicza

41 28 lutego 1891 roku uczestnicy wyprawy opu- ścili Zanzibar i na pokła- dzie angielskiego okrętu wojennego ,,Red Breast” tego samego dnia dobili do brzegów Tanganiki, znajdującej się wówczas pod panowaniem nie- mieckiego cesarza Wil- helma II. Tyszkiewicz dosiadający osła w Egipcie Niewielka nabrzeżna miejscowość Bagamoyo ze znajdującą się tam francuską misją Ojców Białych, stała się dla nich miejscem i bazą wypadową do dalszej podróży w głąb afrykańskiego lądu.

Francuski zakon Ojców Białych, znany obecnie pod nazwą Zgromadzenia Misjonarzy Afryki, został założony w 1868 r. przez arcybiskupa Algieru Karola Lavigerie

Aparat hr. Tyszkiewicza z 1890 r. Własność Muzeum Henryka Sienkiew- i miał za zadanie prowadzenia działalności icza w Oblęgorku misyjnej na terenie Afryki. Zakonnicy z Ba- gamoyo dzięki znajomości terenu, tubylczych narzeczy i znajomości miejscowych stosunków, byli niezwykle pomocni w organizacji dalszej podróży. W głąb lądu Sienkiewicz z Tyszkiewiczem wyruszyli 3 marca na czele niewielkiej ka- rawany składającej się z 20 wynajętych tragarzy. Przy przeprawie przez rzekę Kingani doszło do spotkania ze stadem hipopotamów, w miejscowym narzeczu zwanych kiboko, które omal nie skończyło się tragicznie. Jan Tyszkiewicz tak to opisuje:

Jesteśmy niemi otoczeni i to tak bliziutko, o 10 kroków może. Strzelby trzymamy w pogotowiu, za pierwszym wynurzeniem się: pif-paf-puf ! ,,Czy pan trafił” ,,Nie wiem”. ,,A pan” ,,Także nie wiem”…….W chwili, kiedy przygotowany do strzału stałem po lewej stronie łodzi, zostajemy tak silnie wstrząśnieni. iż muszę się chwytać głowy murzyna, aby nie wpaść w wodę. Wstrząśnienia nie ustają, zaczynam być w strachu….. Odwracam się i spostrzegam raptem po stronie Sienkiewicza olbrzymią głowę hipopotama, trzymającą łódź naszą w zębach i potrząsającą nią z wściekłością. Widok ten nie uspokaja mnie, wcale; przechodzi mi przez myśl, że jeżeli się nasza łódź wywróci, to te bestye na spółkę z krokodylami będą bardzo radzi mieć doskonałe śniadanie (biedni murzyni ludożercy, przez których wioski mamy przechodzić) Ale my nie będziemy wcale z tego radzi. Sienkie- wicz także głowę stracił: widzę go jak zmierza się do bestyi, a bout portant, i nie strzela – zapomniał

42 kurki odwieść. Ja odzyskaw- szy równowagę, w samą porę namyślam się strzelać. Kiedy nasz nieprzyjaciel spostrze- głszy, że nie da rady mocnej stalowej łodzi, puścił swoją zdobycz, kopnąwszy jeszcze nogą w wodzie, nas zostawia- jąc z nosami spuszczonemi na kwintę…..

Dalsza podróż wiodła Henryk Sienkiewicz na statku Bundesrath w kierunku Mandery gdzie znajdowała się następna mi- sja Ojców Białych. Po drodze podróżnicy odwiedzili kilka wiosek krajowców i przeprawili się przez rzekę Wami. Przeprawa dostarczyła wiele emocji, jako że obfitowała w krokodyle. Po krótkim pobycie w Manderze, udano się z jednym zakonników w rejon góry M’Pongwe, gdzie polowano z miernym skutkiem na antylopy. Zbliżająca się pora deszczowa która ograniczała w czasie możliwości polowania, zmusiła uczest- ników wyprawy do skrócenia podróży. Udano się jeszcze do położonego na północ od rzeki Kingani, Gugurumu (nazwa ta w języku suahili oznacza ryk lwa). Było to miejsce bezludne z wodopo- jem do którego ściągała zwierzyna z całej okolicy.

Niestety szansa na udane łowy została zniwe- czona przez nagłą chorobę Sienkiewicza, który będąc w ciężkim stanie, zdecydował się powrócić do Bagamoyo, licząc na pomoc w chorobie ze strony misjonarzy. Tyszkiewicz zostawszy z połową ludzi miał nadzieję że jeszcze coś upoluje. Widział wiele tropów zwierzyny i nawet trafił mu się na strzał afrykański dzik ,,ngiri”, do którego niestety z emocji spudłował. Skrajnie wyczerpany powrócił śladem Sienkiewicza do misji w Bagamoyo. Po rekonwa- lescencji pisarza w misjach w Bagamoyo i Zanzi- barze, obaj podróżni wyruszyli w drogę powrotną na francuskim statku ,,Pei-Ho”, którym dotarli do Kairu, gdzie drogi ich się rozeszły. Sułtan Zanzibaru Ali ibn Said

43 Wioska murzyńska w Zanzibarze,

Aleja palmowa misji w Bagamoyo

Odpoczynek w lesie Jana Tyszkiewicza Listy z podróży do Zanzi- baruo t nie tylko relacje z wyprawy na Czarny Ląd, to również interesujące spostrzeżenia z pobytu w Egipcie, Syrii i Jerozolimie.

Listy z podróży do Zanzibaru zostały opraco- wane, przygotowane do druku i wydane po raz pierwszy w niewielkim nakładzie w 2010 roku, przez Muzeum Historyczne w Trokach. Unikal- ne to dzieło mogło się ukazać dzięki staraniom Polsko-Litewskiej Grupy Ekspertów do spraw

Zachowania Dziedzictwa Kulturowego, Mini- Obóz w wiosce murzyńskiej sterstw Kultury Litwy i Polski, oraz Instytutowi Odpoczynek w Manderze Polskiemu w Wilnie.

Fotografie ze zbiorów autora.

44 Il. Juliusza Kossaka do „Ogniem i mieczem” Tygodnik Ilustrowany, 1899, nr 8

Ilustracje malarzy polskich do dzieł Henryka Sienkiewicza

Il. Piotra Stachiewicza do „Rodziny Połanieckich” Album jubileuszowe Henryka Sienkiewicza. Bożena Piasecka Warszawa, 1898

Rok 2016 został uchwalony przez senat Rzeczpospolitej Polskiej – Rokiem Henryka Sienkiewicza. Przez ten czas odbywały się w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Wi- tolda Gombrowicza w Kielcach i mają miejsce nadal liczne wydarzenia związane z postacią pierwszego polskiego noblisty: konkursy literackie, prelekcje, konferencja, wystawy. Rok jubileuszu Henryka Sienkiewicza był również inspiracją tegorocznych Europejskich Dni Dziedzictwa. Z tej okazji od września do listopada w hallu Biblioteki na 36 planszach oglą- dać można wystawę pt „Henryk Sienkiewicz. Słowo i obraz”. Materiałem ilustracyjnym tej ekspozycji są m. in. rysunki, obrazy, reprodukcje malarskie zamieszczone w polskich czaso- pismach z XIX i XX wieku z kolekcji naszej Biblioteki

Twórczość Henryka Sienkiewicza inspirowała i inspiruje nadal wielu artystów do przeno- szenia wizji literackiej na płótno i papier. Cechą charakterystyczną publikacji utworów Hen- ryka Sienkiewicza było to, że w wielu przypadkach pojawiały się pierwotnie w czasopismach, dopiero później wydawano je w formie książkowej. Często też towarzyszyły im ilustracje au-

45 torstwa sławnych malarzy. Szczególnym zainteresowaniem zarówno czytelników, jak i twórców cieszył się historyczny cykl powieściowy Trylogia, pisana przez Sienkiewicza w latach 1883- 1888. Popularność Trylogii spowodowała, że w wielu czasopismach zamieszczono ilustracje tematycznie związane z poszczególnymi utworami. Do powieści Ogniem i mieczem i Potopu wykonał je m.in. Juliusz Kossak (1824-1899), specjalizujący się w malarstwie historycznym i batalistycznym i podobnie jak Sienkiewicz sięgający do rycerskiej przeszłości Polaków. By ich podtrzymać na duchu malował „ku pokrzepieniu serc”. Podobne w charakterze są ilustracje jego autorstwa towarzyszące powieści Na polu chwały, drukowanej w „Biesiadzie Literackiej” w 1904 roku.

Juliusz Kossak był samoukiem, nigdy nie skończył studiów malarskich, a wpływ na jego twórczość miał m.in. akwarelista, malarz koni – Piotr Michałowski. Kossak związany był z „Tygodnikiem Ilustrowanym”, przez sześć lat do 1868 roku pełnił funkcję kierownika arty- stycznego, dzięki temu zamieszczał na jego łamach także i swoje ilustracje zyskując przy tym ogromną popularność. Publikowany był tam m.in. cykl poświęcony polskim ubiorom oraz zabytkowej broni, rysowany z natury oraz ze starych rycin, którego autorem był Juliusz Kos- sak. Malował także sceny rodzajowe, przedstawienia bitew, polowania, sceny folklorystyczne. Był znany jako autor znakomitych wizerunków koni z postaciami historycznymi i współcze- snymi. Sięgał często po motywy literackie, wykonywał ilustracje nie tylko do utworów histo- rycznych Henryka Sienkiewicza, ale również Józefa Ignacego Kraszewskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Wincentego Pola, Pamiętników Jana Chryzostoma Paska. W malarstwie interesowała go głównie historia XVII-wiecznej Polski, był wielkim znawcą staropolskich realiów i do chwili obecnej cieszy się ogromną popularnością, jako przedstawiciel polskiej sztuki propagującej ducha szlacheckiego i narodową tradycję.

Interesującym obrazem nawiązującym do Trylogii jest płótno Jana Czesława Moniuszko „Scena z Zagłobą” ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach udostępnione na potrzeby ekspozycji w formie fotografii. Jan Czesław Moniuszko (1853-1908) urodził się w artystycznej rodzinie, był synem słynnego polskiego kompozytora, wnukiem malarza oraz bratem drze- worytniczki i malarki. Duży wpływ na jego twórczość wywarł m.in. Jan Matejko. Był autorem obrazów ze scenami rodzajowymi osadzonymi głównie w różnych epokach historycznych, głównie w czasach stanisławowskich.

Do wspomnianej powieści Na polu chwały wychodzącej w „Biesiadzie Literackiej” twórcą ilustracji, oprócz Kossaka, był Stanisław Bagieński (1876-1948), uczeń Wojciecha Gersona, należący do grupy Pro Arte. Znany jako zdolny batalista, pokazywał w swych obrazach zwy- cięstwa polskiego oręża. Malował sceny z kampanii napoleońskich, powstania listopadowego, dziejów czynu legionowego. W „Tygodniku Ilustrowanym” ukazały się jego obrazy do utwo- rów innej niezwykle popularnej postaci literackiej, Marii Rodziewiczówny.

46 Powieść Krzyżacy publikowa- na po raz pierwszy w odcinkach w „Tygodniku Ilustrowanym” w latach 1897-1900 pokazała Polskę w okresie jej świetności. Kulminacyjną sceną jest zwy- cięska bitwa pod Grunwaldem, przedstawiona jako tryumf orę- ża polsko-litewskiego. Powieść powstała w okresie szczególnej germanizacji prowadzonej przez władze zaboru pruskiego. Pod- Il. Stanisława Bagieńskiego do „Na polu chwały”. „Biesiada Literacka”, 1904, nr 8 czas pojawiania się poszczegól- nych odcinków w „Tygodniku Ilustrowanym” towarzyszyły jej rysunki Aleksandra hrabiego Tyszkiewicza, natomiast w „Biesiadzie Literackiej” – ilustracje lwowskiego twórcy Stanisława Kaczor Batowskiego (1866-1946). Batowski tworzył obrazy religijne, pejzaże, portrety ale naj- ważniejszą częścią jego pracy stanowią dzieła o tematyce batalistycznej, do których tematy czerpał z bitew polskich od Grunwaldu po wojnę roku 1920. Obrazy bitewne autorstwa Ba- towskiego są żywiołowe, dynamiczne, szczególnie widoczne jest to w scenach z końmi, które są pełnych życia i ekspresji. W Muzeum Narodowym w Kielcach udostępniony jest pokaźnych rozmiarów obraz olejny na płótnie odwołujący się do trzeciej części Trylogii – Pana Wołody- jowskiego – pt „Zabawa w Chreptiowie”. Dzięki współpracy z muzeum na wystawie zobaczyć można fotografię tego dzieła. Artysta zajmował się malarstwem olejnym, projektowaniem malowideł ściennych i witraży oraz ilustracją książkową, oprócz dzieł Sienkiewicza wykonał także rysunki do Mazepy i Jana Bieleckiego Juliusza Słowackiego. Wraz z Czesławem Jankow- skim i Stachiewiczem był autorem ilustracji zamieszczonych w albumie Potop w ilustracyach. (inne to m.in. Krzyżacy, Pan Wołodyjowski).

„Tygodnik Ilustrowany” przy okazji drukowania Krzyżaków zamieścił także obrazy innego artysty, Konstantego Górskiego (1868-1934) malarza, pedagoga, społecznika i organizatora wystaw. Malował portrety, głównie postaci z ówczesnego środowiska naukowego i sceny po- litycznej np. Gabriela Narutowicza, Ignacego Mościckiego, tworzył sceny rodzajowe i histo- ryczno-patriotyczne oraz ilustracje do utworów polskich pisarzy. Oprócz Sienkiewicza byli to Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa, Wacław Sieroszewski. Jego reprodukcje znalazły się również na kartach pocztowych poświęconych scenom z książek m.in. Henryka Sienkiewicza.

W czasopismach z XIX i XX wieku nie mogło zabraknąć także bogato ilustrowanych nowel Henryka Sienkiewicza. Jednym z artystów był Wincenty Wodzinowski (1860-1940), uczeń Gersona i Matejki, autor rysunków do noweli Za chlebem zamieszczonych w „Tygodniku Ilu- strowanym”, malarz zafascynowany folklorem podkrakowskiej wsi, twórca licznych obrazów poświęconych wiejskim scenom rodzajowym. W tym samym czasopiśmie pojawiły się ilu-

47 stracje mniej znanych ilustratorów książek: Antoniego Kamieńskiego (1860-1933) do Janka Muzykanta i Jana Rosena do Bartka zwycięzcy.

W okresie pisarskiej twórczości Henryka Sienkiewicza coraz bardziej popularna i modna stawała się kartonowa kartka służąca do krótkiej korespondencji, którą wysyłało się zwykle bez koperty. Na takiej pocztówce można było zamieścić fotografię lub ilustracje. Wykorzysta- no ten fakt i popularność dzieł pierwszego polskiego noblisty i właśnie na takich kartonikach pojawiły się reprodukcje obrazów do jego powieści. Samo słowo „pocztówka” jest wynikiem konkursu ogłoszonego podczas wystawy kart pocztowych w 1900 roku w Warszawie. Podczas jej trwania wybrano nazwę, którą zaproponował nieznany autor podpisujący się „Maria z R.”. Po otwarciu kopert z pseudonimem okazało się, że autorem jest sam Henryk Sienkiewicz. Tym sposobem pisarz nadał nazwę formie, którą wykorzystali ilustratorzy do zobrazowania także i jego twórczości, m.in. powstał cykl na pocztówkach poświęcony Krzyżakom autorstwa arty- sty malarza Konstantego Górskiego (1868-1934), ilustracje Adama Setkowicza (1875-1945) do Trylogii czy reprodukcje obrazów z Potopu – Wacława Boratyńskiego (1908-1939), Adam Setkowicz malował głównie sceny rodzajowe na tle podkrakowskich, beskidzkich i kresowych pejzaży, które chętnie były reprodukowane w pismach ilustrowanych i na kartach pocztowych. Wacław Boratyński natomiast zafascynowany był sztuką Wojciecha Kossaka, historią Polski oraz dziejami i mitologią Słowiańszczyzny.

Niezwykle piękne ilustracje są dziełem ulubionego malarza Henryka Sienkiewicza – Piotra Stachiewicza (1858-1938). Znalazły się one, obok prac Józefa Chełmońskiego, Henryka Siemi- radzkiego, Józefa Brandta, Czesława Borysa Jankowskiego w albumach poświęconych utworom Henryka Sienkiewicza: Quo vadis (z 1902 roku), Potop w ilustracjach (z 1899 r.), czy w Album jubileuszowe (z 1898 r.). Znane są jego ilustracje zamieszczone w czasopismach m.in. „Tygodniku Ilustrowanym” do Rodziny Połanieckich, Latarnika, Bez dogmatu i Trylogii. Największą sławę malarzowi przyniosły jednak obrazy do powieści Quo vadis. Piotr Stachiewicz tworzył sceny rodzajowe z narodowymi Il. Stanisława Kaczor Batowskiego do Krzyżaków. Biesiada Literacka, 1900, nr 51 motywami, kompozycje religijne i portrety. Słyn- na jest seria rysunków postaci z Trylogii, spopu- laryzowanych, jak wiele innych prac Stachiewi- cza, dzięki reprodukcjom na kartach pocztowych i w czasopismach. Ilu- strował on również utwo- ry Adama Mickiewicza i Marii Konopnickiej.

48 Pogrzeb Danusi „Tygodnik Illustrowany”1900

Organizując wystawę poświęconą Henrykowi Sienkiewiczowi w Kielcach nie sposób było pominąć jego związek z naszym regionem. W tej części ekspozycji wykorzystaliśmy również obraz, stworzony współczesną techniką – fotografię, dzięki której chcieliśmy pokazać miejsca, w których bywał, żył lub o których pisał. Kiedy z okazji 25-lecia obchodów pracy literackiej Henryk Sienkiewicz otrzymał w darze od narodu polskiego – Oblęgorek, związał się z naszą ziemią na zawsze. Oblęgorek, do którego przyjeżdżał, Kielce, które przejazdem odwiedzał i w których robił zakupy, pobliskie Oblęgorkowi Chełmce, gdzie chodził do kościoła i gdzie na cmentarzu leżą jego bliscy, Promnik, gdzie mieszkał jego przyjaciel – Adam Popławski, zarządzający Oblęgorkiem. Henryk Sienkiewicz był z natury społecznikiem i nie trudno było go namówić do działania w słusznej sprawie. Tak było w przypadku Chęcin, po tym, jak do- wiedział się od Towarzystwa Opieki nad Zabytkami o fatalnym stanie zamku, wystąpił z ape- lem do mieszkańców Kielecczyzny i całej Polski o opiekę nad zabytkiem.

Kielczanie nie zapomnieli o Henryku Sienkiewiczu. Rok po odzyskaniu niepodległości – głów- ną ulicę miasta nazwano Jego imieniem, jest szkoła im. Henryka Sienkiewicza. Ma też w Kielcach swój pomnik. Wszystkie te miejsca zostały Wystawa „Słowo i obraz” w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej pokazane na ekspozycji zarówno w formie im. W. Gombrowicza w dniach od 14 września do 15 listopada 2016 r. fotografii dawnej i współczesnej, jak i ilu- stracji pochodzących z czasopism i kartek pocztowych z przełomu wieków XIX i XX.

Bibliografia: Ostrowski, J.K. : Mistrzowie malarstwa polskiego, Kraków, 1996 Wielka encyklopedia malarstwa polskiego, Kraków, 2011 Leksykon malarstwa od A do Z, Warszawa, 2006 Słownik literatury polskiej XIX wieku, Wrocław, 1991

49 Strzelcy w Oblęgorku

Jerzy Osiecki

Kilka lat temu Zdzisław Jerzy Adamczyk, zapytany został przez dziennikarkę, czy Stefan Żeromski był dobrym pisarzem. Profesor, wybitny znawca przedmiotu odparł, jakby nieco wy- mijająco: „Żeromski był pisarzem wielkim”. Pytanie wynikało zapewne z faktu, iż w ostatnich dekadach zainteresowanie prozą autora Przedwiośnia spadało, skutkiem czego praktycznie wyeliminowana ona została z kanonu lektur szkolnych. Krytycy Żeromskiego próbują do- wodzić, że zarówno system wartości tego „spowiednika dusz narodu”, jak i pisarski warsztat stały się anachroniczne. To nieprawda; Żeromski był nie tylko wielkim pisarzem, lecz także wybitną osobowością, autorytetem moralnym i duchowym przywódcą narodu.

Podobny los spotyka Henryka Sienkiewicza. Wielki pisarz krzepił serca swoich czytelników w czasach okrutnych zaborów, przywodząc dni orężnej chwały polskiego narodu. Współcześni mu młodzi ludzie próbowali identyfikować się z Sienkiewiczowskimi bohaterami. Na początku drugiej dekady XX w., gdy Józef Piłsudski przygotowywał się w warunkach konspiracji do wal- ki o niepodległość, jego strzelcy bardzo często przyjmowali pseudonimy bohaterów Trylogii. Obecnie, podobnie jak i wcześniej, spotyka się zarzuty, że Sienkiewicz nie zawsze pozostawał w całkowitej zgodzie z prawdą historyczną. Zapewne. Pyszną informację przekazał adiutant Piłsudskiego Marian Lepecki w artykule zamieszczonym w „Światowidzie” w 1934 r. Przyszły Marszałek w czasie wakacji odwiedzał, jak pisze Lepecki, swojego dziadka Tomasza Billewicza na Żmudzi i o jednej z takich wizyt opowiedział Lepeckiemu. – Otóż pewnego razu po przyjeździe zauważyłem, że dziadek jest bardzo nachmurzony i jakby zły. Wkrótce stan ten wyjaśnił sam. „Przestałem prenumerować – rzekł do mnie niespo- dzianie”. Ponieważ wiedziałem, że była to stała lektura dziadka, więc zdziwiłem się i zapytałem, dlaczego to zrobił. Teraz dziadek wyrzucił z siebie cały potok słów oburzenia na...Henryka Sien- kiewicza i redakcję za to, że w drukowanym tam wówczas odcinku wyraził się o Billewiczach jako nie posiadających w rodzie senatorów. „Durnie! – irytował się starzec – jak mogli tak napisać”. I począł wyliczać kasztelanów i starostów żmudzkich, koligatorów i krewnych Billewiczowskich. W genealogii bliskich przodków Piłsudskiego nie znajdujemy nikogo o imie- niu Tomasz, lecz to nie jest dowodem na nieprawdę przytoczonej tu historii. Być może zaszła

50 nieścisłość dotycząca imienia, lub chodziło o jakiegoś dalszego kuzyna przyszłego marszałka. Lepecki jako adiutant był z Piłsudskim bardzo blisko, co daje gwarancję jego wiarygodności.

Takie, a nawet dużo poważniejsze nieścisłości faktograficzne nie miały oczywiście żadnego wpływu na powodzenie wielkiego pisarza. Sienkiewicz był idolem zwłaszcza młodych ludzi. Wracając do strzelców Piłsudskiego: mężczyźni idący do Legionów przyjmowali konspiracyjne pseudonimy. Iluż tam było Kmiciców, Michałów, Skrzetuskich, czy nawet Bohunów... Tego ro- dzaju typ legionisty doskonale scharakteryzował Michał Sokolnicki: … o żywiołowych cechach, tradycyjnie znamionujących dawnego polskiego żołnierza: zawadiacki, impetyczny, dobry i wy- buchowo uczuciowy – choć do rany przyłóż – pełen fantazji i często pozbawiony umiarkowania w życiu prywatnym, zapalony i gwałtowny, trochę poeta czy trochę awanturnik, marzący o no- wym powstaniu czy w ogóle o wojence, chcący przeżyć coś nadzwyczajnego i nieprzystosowany do jarzma życia, codziennie bez zmian wlokącego się w niewoli. Był to typ tradycyjny polskiego kawalerzysty, postać ułana, jak ją przekazała nam ostatnia polska wojna regularna, charakter pełen wesołej, beztroskiej, dojutrnej umysłowości, zobrazowany w „Trylogii” Sienkiewicza, wraz z buńczucznym usposobieniem, „skąpanym w gorącej wodzie” i sercem prostym.

Szczęśliwy los sprawił, że droga Batalionu Kadrowego Piłsudskiego w sierpniu 1914 r. po- prowadziła przez Kielce. Tutaj w dniach 22 sierpnia – 10 września formował się 1. pułk pie- choty Legionów Polskich. Wielu strzelców już wiedziało, inni dowiedzieli się na miejscu, że 15 kilometrów od Kielc położony jest Oblęgorek – dar narodu polskiego dla wielkiego pisarza w 25-lecie jego twórczości. Każdy z nich marzył o zobaczeniu tego miejsca. Dane to jednak było tylko naszym ułanom, którzy codziennie konno patrolowali okolice miasta. Oblęgorek nie był stałą siedzibą Sienkiewicza. Chociaż pałacykiem, jak i przepiękną okolicą autor Trylogii był oczarowany, to jednak z powodów zdrowotnych spędzał tu wraz z bliskimi tylko miesiące letnie. A właśnie było lato.

Powszechnie dzisiaj wiadomo, że Sienkiewicz nie był zbyt przychylny wojennym planom Piłsudskiego. Roman Starzyński, brat Stefana, legionista 1. pułku, bliski współpracownik Ko- mendanta, zapisał w swoich wspomnieniach o nastrojach wojennych w 1914 r.: … doskonale orientowałem się w nastrojach poza Kielcami z powodu badania nielicznych zresztą inteligentów, przejeżdżających przez miasto. Z wyjątkiem jednego tylko adwokata Zubowicza, zdecydowanego niepodległościowca […] wszyscy inteligenci zwracali się do nas obojętnie, jeśli nie wrogo. Wszy- scy powtarzali hasła rzucane przez „Dwugroszówkę” [„Gazeta Poranna Dwa Grosze”, wycho- dząca w Warszawie od 1912 r. – przyp. J. O.] – neutralności, passywizmu lub nawet przejęci byli „wielkodusznością” odezwy Mikołaja Mikołajewicza. Nawet Henryk Sienkiewicz, którego nasi kawalerzyści odwiedzili w Oblęgorku podczas postoju w Tumlinie, przyjął ich prawdziwie serdecznie gościnnie, ale czynnie zaangażować się nie chciał i pojechał przez Kielce do Krakowa, skąd udał się do Szwajcarii…

51 Istotnie, Sienkiewicz nie był akcji Piłsudskiego zbyt przychylny. Poglądami politycznymi pisarz zbliżał się do Narodowej Demokracji. Był germanofobem, lecz nie rusofilem. Głęboko przeżywał klęskę Powstania Styczniowego i popowstaniowych represji. Bał się powtórzenia klęski. Potępiał akcję polityków polskich w Austrii, stawiających na zwycięstwo w wojnie Austrii i Prus, lecz z sympatią, choć i obawą spoglądał na polską młodzież, która przystąpiła do Legionów. Z czasem Sienkiewicz tonował swoje endeckie poglądy, a w 1916 r. z nieskry- waną nadzieją i sympatią obserwował dokonania Piłsudskiego i jego I Brygady. W maju tego roku przyjął nawet w Vevey wysłanników Naczelnego Komitetu Narodowego z Władysławem Sikorskim i Ludwikiem Morstinem, od których przyjął strzelecką odznakę, tzw. „Parasol”, nadawaną w 1913 r. absolwentom kursów strzeleckich.

Poparcie dla akcji Piłsudskiego ze strony wybitnych Polaków było sprawą niebywale ważną. A Sienkiewicz, ten wielki pisarz, krzepiący zniewolone polskie serca w sierpniu 1914 r. był tuż tuż, w pobliskim Oblęgorku.

Pisze M. Sokolnicki, Komisarz wojskowy m. Kielce:

…Ktoś z przyjezdnych zawiadomił mię w tych dniach, że wybiera się do mnie chcąc się oddać w rozporządzenie prac naszych Stefan Żeromski. Któregoś dnia zgłosił się Tadeusz Korniłowicz, pełniący służbę w naszym wojsku i zawiadomił mię, iż Henryk Sienkiewicz z rodziną znajduje się w oddalonym o kilkanaście kilometrów od Kielc, Oblęgorku. Sienkiewicz jest zdezorientowany, nie wie, co myśleć o naszym ruchu, ale się waha i jest przekonany o naszych czystych intencjach. Pragnąłby bardzo z kimś się zobaczyć i sprawy publicznie omówić.

[Tadeusz Korniłowicz, pseudonim „Bisygoń”, ułan od Beliny, był znanym psychologiem, taternikiem i grotołazem. Po wojnie, w 1923 r. poślubił Jadwigę, córkę Sienkiewicza].

Z namowy Korniłowicza, któregoś popołudnia przedsięwzięliśmy tę wyprawę konno. Przez małe laski, przez półpustkowia nieurodzajnej gleby kieleckiej, dotarliśmy późno po południu do Oblęgorka. Sienkiewicz był otoczony licznym gronem rodziny i krewnych i przy stole siadło do wieczerzy kilkanaście osób. Patrzano na mnie z zdziwieniem ciekawym, nie bez wpół ukry- tej wątpliwości, jednak honorowano jako pierwszego żołnierza polskiego, przyjmowanego w tym domu. Po kolacji miałem długą we dwóch rozmowę z Sienkiewiczem. Wypytywał o Naczelny Komitet Narodowy, o ludzi poszczególnych, o panującą w Galicji opinię. Sam był wstrzemięź- liwy, ale ideę zjednoczenia narodowego pochwalał. Co do ogólnej sytuacji polityczno-wojennej, to ku memu zdziwieniu więcej wagi przywiązywał do Austrii i jej państwowego działania, niż do naszego porywu i do własnej niezależnej akcji narodowej. Z przykrością odczułem, że nie roz- grzałem w tym stopniu jego polskiego serca, jak tego oczekiwałem od uwielbianego przeze mnie w latach młodzieńczych autora książki rycerskiej „Ogniem i mieczem”. Pożegnał mnie jednak bardzo serdecznie, życzył pomyślności, zalecał ostrożność w powrotnej drodze do Kielc. Istotnie włóczyły się podjazdy wojskowe stron obu na tych rozległych terenach kraju jeszcze niczyjego

52 i musieliśmy w czasie tej jazdy, odbywanej koło północy, zachować ostrożności w powrotnej dro- dze do Kielc. Sienkiewicz w parę dni po tym zgłosił się do mnie przez Korniłowicza o przepustkę dla siebie i rodziny. Za moją tedy przepustką, omijając ostrożnie Kielce, wyjechał do Krakowa, skąd niedługo potem, dzięki rozległym stosunkom, udało mu się wyemigrować do wygodnej, spokojnej Szwajcarii…

O swojej „wizycie” w Oblęgorku wspominał także Bolesław Wieniawa Długoszowski, który pewnego dnia (18 sierpnia?) wraz z patrolem oddziału Beliny znalazł się nieopodal rezydencji pisarza. Nie podaje on jednak, jak liczny był oddział, wymienia jedynie dowódcę oraz Stani- sława Grzmota Skotnickiego, który kilka lat wcześniej był już w Oblęgorku. Z relacji Wieniawy wynika, że była to wizyta nieplanowana. Wszyscy jej uczestnicy – wychowani na powieściach Sienkiewicza, uwielbiający pisarza jak i jego powieściowych bohaterów. Prawdopodobnie Wieniawa wziął udział także w drugiej „delegacji” do Oblęgorka dnia 24 sierpnia z oddziałem Janusza Głuchowskiego, związanej z przekazaniem autorowi Trylogii przepustki do Krakowa. Zresztą polscy ułani, stacjonujący w rejonie Tumlina, zapewne nie jeden raz zapuszczali się w te okolice, by choć z daleka popatrzeć na piękny pałac – dar od narodu dla wielkiego pisarza.

Ze wspomnień Wieniawy:

…Dojeżdżaliśmy właśnie pod dwór. Po krótkiej naradzie po- stanowiliśmy, że w wypadku zastania Sienkiewicza ustawi- my się tylko przed pałacem nie zsiadając z koni, w ostatecz- ności zaś Belina sam wejdzie do wnętrza i w imieniu swego oddziału pokłoni się dostojne- mu gospodarzowi, lękaliśmy się bowiem, by odwiedzinami naszymi nie przysporzyć mu kłopotu i nie narażać go na moż- Władysław Belina Prażmowski. Bolesław Wieniawa Długoszowski. Fot. ze zb. Roberta Osińskiego Fot. ze zb. Roberta Osińskiego liwe zawsze represje ze stro- ny rosyjskiego żołdactwa. Tak rzecz rozstrzygnąwszy skręciliśmy w bramę wjazdową i po okrążeniu gazonu i zatrzyma- liśmy się przed oszkloną na froncie pałacu werandą. Nie bardzo wiedzieliśmy, co dalej po- cząć. Zwykle pewny siebie Belina stracił rezon, jakby za chwilę miał stanąć przed Komendan- tem. Na szczęście natychmiast prawie otwarły się drzwi werandy i wyszedł z nich, schodząc powoli po kamiennych stopniach w towarzystwie córki i syna – nasz pierwszy nauczyciel. (…) Myślałem: „To on – to jest ten człowiek, który mej młodości dał wrażenie najgłębsze, najwyższe, niezapomniane. On, z którego książkami nie rozstawałem się przez całe lata – ko-

53 chałem wskrzeszonych przez niego w moje życie żołnierzyków i junaków osławionych – za- zdrościłem im na jawie, a towarzyszyłem w snach, w nieskończenie długim cyklu przygód, wyjawiałem Kmicicowi w porę zdradę Janusza Radziwiłła, odbijałem dlań Bogusławo- wi Oleńkę, jeździłem z panem Zagłobą na za Jahorlik po Helenę Kurcewiczównę, ratowa- łem od męczeńskiej śmierci Longina Podbipiętę. Przez niego brałem w gimnazjum dwóje z niemieckiego i greki, przez niego przesiedziałem tyle razy w niedzielę w karcerze za czytanie tych rycerskich opowieści podczas nauki, ale dzięki niemu – przede wszystkim dzięki niemu – nie utonąłem w szarzyźnie i miałkości uczuciowej, nie uwierzyłem, że najpiękniejszym czynem patriotycznym jest podwojenie dochodów, a jedynie mądrymi radami są wskazania w tak po- pularnych u nas przysłowiach, jak te, które uczą, że „pokorne ciele dwie krowy ssie” (a ćpały nas wtedy trzy świnie), że „czasem i diabłu trzeba zapalić świeczkę” – i w to rozgrzeszające wszyst- kie podłości i wszystkie słabości „trudno mój kochany, cóż robić – życie, to jest życie”. To samo czuli i tak samo z pewnością myśleli wszyscy moi towarzysze. Podczas tego nie mniej wzruszony od nas Belina tłumaczył Sienkiewiczowi cel naszych odwiedzin – że my właśnie, jako ci pierwsi, uważaliśmy za powinność naszą i obowiązek jemu hołd nasz żołnierski złożyć, że nas tu przy- wiodły serca proste i gorące.

Pisarzowi towarzyszyła córka Jadwiga, jak się okazało, znajoma Wieniawy z Paryża. Panna Sienkiewiczówna, ośmielona obecnością jakiejś znajomej figury, zaczęła nalegać, żebyśmy za- brali jej klaczkę, że jej tym radość sprawimy prawdziwą, a jej ulubienicy zaszczyt Nie zgodził się na przyjęcie tego podarunku Belina, z tych samych powodów, z jakich odwiedzinom naszym nadaliśmy tak powściągliwy zewnętrznie charakter.

O wizycie w Oblęgorku wspomina także Andrzej Strug, który dwa dni wcześniej został ułanem, a którego kobyłę koledzy nazwali Lucyną: byliśmy zameldować się Sienkiewiczowi, z Sienkiewiczem gadał coś Belina, a myśmy stali w podwórzu.

Cytowane tu relacje świadczą o nabożnym wręcz stosunku jej autorów do Sienkiewicza. Bohaterowie jego powieści: Wołodyjowski, Skrzetuski, czy Kmicic stanowili niedoścignione wzory patriotyzmu, honoru i męstwa. Strzelcy kochali ich i wierzyli, że wyznając ich system wartości, wywalczą wolną Ojczyznę. Henryk Sienkiewicz wskrzesił wspaniałe polskie tradycje rycerskie. Kazimierz Przerwa – Tetmajer tak skomentował śmierć wielkiego Pisarza: Dawno nikt taki nie umarł, nieprędko ktoś taki umrze.

Wybrana literatura - Długoszowski - Wieniawa B.,Wymarsz i inne opowiadania, br, Wyd. LTW. - Musiałek J. M., Rok 1914. Przyczynek do dziejów brygady Józefa Piłsudskiego, Kraków, 1915. - Sokolnicki M., Rok 14. Londyn, 1961. - Starzyński R., Cztery lata w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914-1918, Warszawa,1937. - Strug A., Odznaka „Za wierną służbę”, Warszawa-Kraków, br.

54 Tzw. Gmach Leonarda

Przy ulicy Sienkiewicza

Krzysztof Myśliński

Kielce dostały w XIX wieku niespodziewaną szansę na nowe życie. Właściwie dwie szanse. Najpierw, w kwietniu 1800 roku, przyrynkowe drewniane miasteczko spłonęło ze szczętem. Pozostały tylko piwnice i wypalone ściany kilku murowanych kamienic. Władze austriackie, bo po III zaborze Kielce znalazły się w granicach imperium habsburskiego, nakazały odbudowę spalonych domów. Zabroniły jednak używać drewna, a żeby zachęcić do stawiania budynków ogniotrwałych z kamienia i cegły, przyznały kielczanom niewielkie zapomogi i zwolnienia po- datkowe. To była pierwsza szansa, druga przyszła wraz z Kongresem Wiedeńskim i nowym panem: Rosją. W 1816 r. ulokowano w Kielcach siedzibę rosyjskiej części dawnego wojewódz- twa Krakowskiego. Stały tu dwa niewykorzystane okazałe gmachy, nadające się na pomiesz- czenia dla administracji: pałac pobiskupi i niewykończony klasztor-szpital dla sióstr szarytek.

Ten ostatni stał za miastem, na wzniesieniu oddzielającym Kielce od Zagórza. Na życzenie biskupa Kajetana Sołtyka dostawiono go do starej kaplicy św. Leonarda i taka też pozostała przy nim nazwa: Gmach Leonarda. Dwadzieścia lat wcześniej w jego murach urządzono laza-

55 ret dla insurgentów Kościuszki uchodzących spod Szczekocin. W 1816 r. władze nakazały jego remont i przystosowanie na potrzeby Komisji Wojewódzkiej. Po dwóch latach w zachodnim skrzydle i przebudowanej starej kaplicy zasiedli urzędnicy. Przed gmachem, od strony miasta, urządzono plac, wybrukowany i otoczony od pn. sadami. Nosił imię cara Aleksandra. Dokład- nie na osi gmachu Leonarda, a właściwie na osi fasady dawnej kaplicy wytyczona została nowa reprezentacyjna ulica. Wytyczona tylko w teorii. Sięgała ona wówczas mniej więcej do Wesołej, ale zabudowań frontowych nie było tam żadnych. Dopiero w 1825 r. powstał piętrowy budynek Hipoteki, tuż za nim – również piętrowa – kamienica rejenta Kossowicza. Tę po kilku latach kupił rząd i umieścił w niej pocztę. W 1837 r. po tej samej południowej stronie powstającej ulicy stanął kościół ewangelicki, a vis a vis Hipoteki – okazały dom dla pastora.

Przeciwna, północna strona ulicy, długo jeszcze stała pusta. I tak narodziła się ulica Sien- kiewicza. Chociaż to właściwie nie do końca prawda. Gdybyśmy szukali jej najstarszego frag- mentu, to był nim wąski gruntowny przesmyk łączący ulice Wesołą z Dużą, a tę z Małą, przy czym ten drugi kawałek był już naprawdę tylko „szczeliną” pomiędzy domami i ogrodami starego miasta. Ale istniał przed 1800 r. A miasto było wówczas niewielkie. Jego najważniejsze ulice, to ta, przy której w końcu XI w. pojawiło się najstarsze stałe osadnictwo czyli Bodzentyń-

Kościół Ewangelicki 56 ska – Piotrkowska oraz Duża – prowadząca z Rynku na Wzgórze Zamkowe i dalej do Chęcin, Krakowa, Buska, Wiślicy, Pińczowa.

Na najstarszej znanej nam mapie Kielc, z 1804 roku (mapa topograficzna płk. Antoniego von Heldensfelda jest w skali 1:172 800, więc szczegółów na niej próżno szukać), a naszej ulicy nie widać. Podobnie na pierwszym dokładnym pomiarze miasta wykonanym w 1821 r. przez Mariana Potockiego. To z niego wiemy, jak wyglądało miasto na początku „ery wojewódz- kiej”. Ulica Sienkiewicza to wówczas tylko wspomniane wyżej dwa łączniki pomiędzy Weso- łą i Mała, wtedy nazywaną też Zamkową. Dalej ku zachodowi, ku rzece, ulica biec nie – tam miasto się kończyło.

Podsumujmy ten okres niemowlęcy. Mieszkańcy powoli odbudowującego się po pożarze miasta korzystali z przejazdów dzielących posesje pomiędzy rynkiem o Wzgórzem. Nikt nie nazywał ich wówczas ulicą. Ale istniały w rzeczywistości. Ta zaplanowana, i rozrysowana w 1823 r. na planie regulacyjnym miasta, późniejsza ulica Sienkiewicza, pojawiła się napraw- dę dopiero wraz z budynkiem Hipoteki i obecną pocztą, czyli po 1825 roku. Kiedy spojrzy- my na plan Potockiego, to widać jaką planowano wówczas dla Kielc przyszłość. Rynek pozo- stawiono nieco na uboczu, a centralnym punktem, z którego miało odchodzić promieniście pięć ulic był plac Aleksandra przed siedzibą władz wojewódzkich, czyli obecny pl. Moniuszki. Najdłuższa z planowanych ulic to właśnie Sienkiewicza. Potocki optymistycznie doprowadził ją aż do rzeki, przed która miał powstać owalny placyk, a nawet dalej, za Silnicę, w pola Czar- nowa. Optymistycznie, bo zabudowy tam żadnej nie było, a kielczanie doskonale wiedzieli, że domów postawić się tam nie da. Silnica wylewała, a jej dolina była błotnista i nawet przejść było tamtędy trudno.

Co działo się później? W 1845 r. Kielce przestały być miastem wojewódzkim. Na następne dwadzieścia lat zapanowała tu stagnacja, nie było odpowiedniego bodźca do rozwoju, miesz- kańców przybywało powoli, toteż i domów budowano niewiele. Nie było potrzeby wytyczania i zabudowy nowych działek. Sienkiewicza, pomimo kilku reprezentacyjnych budynków w jej górnej części, była nadal ulicą peryferyjną. Życie kwitło wokół Rynku, a od czasu osiedlenia się w Kielcach Żydów skupiało się też wzdłuż Bodzentyńskiej, Piotrkowskiej, Starowarszaw- skiego Przedmieścia.

Przy Sienkiewicza zmiany zachodziły wolno. Najważniejszy był fakt kupna przez miasto budynku dla szkoły elementarnej. Przez kilka dziesięcioleci nie miała ona własnej siedziby i wielokrotnie przenoszona była do kolejno wynajmowanych pomieszczeń. W połowie lat 50. XIX w. magistrat kupił posesję pomiędzy Sienkiewicza 8 (wówczas Aleksandra) a Leonarda, na której stał parterowy dom. I tam do lat 70. XX wieku mieściła się pierwsza, najstarsza kie- lecka szkoła podstawowa: „Jedynka” im. Staszica.

57 Fragment dawnej ulicy Konstantego

Dopiero popowstaniowe reformy administracyjne ponownie podniosły Kielce do rangi miasta gubernialnego. Kiedy spojrzymy na kolejny plan miasta, wykonany przez Krajewskie- go w 1872 r., widzimy już miasto odziewające się w nowa szatę. Na południe od Sienkiewicza wyrysowana jest już na nim nowa dzielnica – Nowe Miasto, skupione wokół pl. Bazarowego. Budynków tam jeszcze niewiele, ale stoi już rządowa cerkiew na Skwerze Żeromskiego, wy- tyczona jest ul. Mickiewicza (wówczas Wniebowstąpienia, bo takie było wezwanie świątyni prawosławnej). Sienkiewicza zabudowana jest już niemal do Dużej. Stanęły parterowe mu- rowane domy po stronie północnej od gmachu Leonarda do dzisiejszej Sienkiewiczowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Zabudowane są wszystkie narożniki przy skrzyżowaniu z Wesołą. Wyprostowano elewacje, ulica ma już obecną szerokość. Jeszcze tylko przed Dużą traci swój prostoliniowy bieg, bo stojące tam od południa domy znajdują się częściowo w ulicy. Ale i to się niedługo zmieni. Ulica jest już wówczas wytyczona do Leśnej, tyle że brak tam okazal- szej zabudowy. Miasto ciągle jest jeszcze w większości parterowe. Jednak od początku lat 70. XIX wieku zacznie się piąć w górę, o jedną, później nawet o dwie kondygnacje. Przy Sienkie- wicza niezabudowane place znajdują się wokół dzisiejszego pl. Literatów. W tym miejscu stały pojedyncze, częściowo drewniane, domy w ogrodach. Nie przypadkiem tam właśnie można było w latach 50. XX. wieku wznieść kielecki MDM, architektoniczny symbol nowych czasów.

Długą posesję pomiędzy Wesołą a Dużą, tę od strony północnej, rynkowej, powoli wypeł- niały zabudowania hotelu Lardellich, zwanego Krakowskim, a później z szykiem Europejskim: wygodami przewyższył on stary zajazd w przyrynkowym Wójtostwie, była tam też elegancka restauracja, no i najważniejsze: „sala zabaw”, w której odbywały się bale, przedstawienia te-

58 atralne, później pokazy najmodniejszego kinematografu, a po II wojnie Filharmonia Święto- krzyska. Dzisiaj to Bank PKO SA.

Sam narożnik Sienkiewicza i Dużej zajmowała jednak parterowa kamieniczka , w której miał swoja aptekę Stefan Artwiński. Południowa strona tej części ulicy znalazła się w rękach kieleckich złotników Dresseltów i ich spadkobierców. Tuż po 1868 r. postawili oni narożną kamienicę od Wesołej – jedną z najokazalszych w mieście, z popiersiami antycznymi – dzieło architekta Franciszka Kowalskiego. Trochę później zbudowano sąsiadkę, tę pod numerem 9, o nieco tylko skromniejszej dekoracji fasad – pewnie również zaprojektowaną przez niego. Kowalski, architekt ze szkoły Henryka Marconiego, przez następne 30 lat kształtował archi- tektoniczny wizerunek miasta. Ulicy Sienkiewicza również.

Powoli ulica stawała się ruchliwsza, zwłaszcza w na odcinku pomiędzy Wesołą, Dużą a Małą. W stojących tu domach otwierano sklepy, w pobliżu znajdowały się restauracje, Hotel Euro- pejski z sal teatralną, apteki. W najżywszym jej miejscu (do połowy XIX wieku kończyła się przy Małej, nosiła wówczas imię Konstantego) pomiędzy Małą a Dużą, stały od strony rynku murowane domy, mieszczące m.in. powszechnie znane „interesy”: sklep z ubraniami Etli Ro- dal, zakład optyczny i sklep z zabawkami Soczka oraz księgarnię i wypożyczalnię książek Michała Goldhaara.

Po drugiej stronie ulicy, w starej na- rożnej kamienicy popularne delikatesy (sklep kolonialny) założyli na początku XX wieku warszawiacy bracia Kotowscy.

Sienkiewicza nabierała rozmachu. Jesz- cze daleko jej było do prostych krawężni- ków dzisiejszej ulicy, a w wielu miejscach domy stały „w ząb”, to tu, to tam, wchodząc Sklep braci Kotowskich w niezabrukowaną jezdnię. Po 1874 roku miasto wykupiło część uciążliwych posesji, Dzisiejsza ul. Sienkiewicza poniżej skrzyżowania z ul. Małą poszerzając ulicę i prostując jej bieg.

Kielce znowu były miastem guber- nialnym – potrzebowały centralnej ulicy i reprezentacyjnych gmachów. Przyszedł więc czas czas na zabudowę kolejnego fragmentu Sienkiewicza – pomiędzy Małą a Kapitulną. W 1878 roku otwarto Ho-

59 tel Polski. Trzykondygnacyjny gmach o wspaniałej neostylowej fasadzie sta- nął po północnej stronie ulicy. Zbudo- wała go spółka przedsiębiorców, której inicjatorem był najbogatszy wówczas kielczanin, Ludwik Stumpf. W błyska- wiczny tempie wzniesiono wielki bu- dynek mieszczący nowoczesny hotel z trzydziestoma pokojami, elegancką restauracją, luksusowymi sklepami, i tym na co kielczanie najbardziej cze- Widok na Hotel Polski od strony zachodniej kali – piękną salą teatralną. Tak – Hotel Polski to dzisiejsza siedziba Teatru im. Żeromskiego. Projektantem gmachu był nie kto inny, jak wspomniany wcześniej Franciszek Kowalski. Chyba on przyło- żył również rękę do powstania pałacyku, zbudowanego po drugiej stronie ulicy wkrótce po otwarciu Hotelu Polskiego.

Piętrowy budynek z mansardowymi dachami, skopiowanymi z architektury francuskiej, kazał zbudować ten sam Ludwik Stumpf.

Nieistniejący Internat Gimn. Męskiego poniżej dzisiejszego hotelu Bristol Po czym go wynajął. Mieściły się tam biura Banku Polskiego, mieszka- li uczniowie szkoły Hermana Hillera. Pałacyk dotrwał do lat 20. XX wieku. Nie, nie został rozebrany. Przeciwnie. Kupiony przez rząd, został rozbudowa- ny wszerz i w górę: „obrosła” go kamie- nica przeznaczona na biura Wydziału Technicznego Urzędu Wojewódzkie- go. To ten wielki dom, dzisiaj niemal zupełnie opuszczony, stojący tuż przy dawnym domu towarowym „Katarzyna”. Ten z pilastrami w elewacji i interesują- cym, niestety zamalowanym, portalem. Ale to w latach dwudziestych. Hotel Rafała Piwowarskiego (Bristol)

60 W 1901 r. na przeciwko nowego teatru Rafał Piwowarski postawił nowy hotel z imponu- jącą, prawdziwie mieszczańską fasadą i wystrojem wnętrz. I, co najbardziej cieszyło kielczan (tych zamożnych), z przepiękną salą restauracyjno-balową w oficynie od strony ul. Kapitulnej. Bardzo szybko życie towarzyskie miasta przeniosło się właśnie tam. Przyjęcia, bale, wystawy sztuki i przede wszystkim kielecka Resursa – klub mieszczańsko-ziemiański. Towarzyskie centrum miasta przeniosło się w to miejsce – pomiędzy hotelami: Polskim z salą teatralną i Bristolem z reprezentacyjną restauracją. Nic dziwnego, że niemal natychmiast przy Bristolu powstała kamienica, narożna do Małej, w której otwarto legendarną cukiernię Smoleńskiego. A po drugiej stronie, w narożnym budynku Mała/Sienkiewicza otwarto pierwsze kieleckie kino Phoenomen. Kłodawscy, właściciele domu z kinem, dołączyli się do tego wyścigu na piękne budynki. Na początku XX wieku wystawili pomiędzy Małą a teatrem, zachowaną do dzisiaj secesyjna kamienicę pod numerem 30. Na drugim końcu tej części zabudowy stał przez wiele lat browar. To jasny budynek widoczny na starej fotografii z teatrem pośrodku. Za skrzyżowa- niem z Kapitulną i Leśną teren staje się już niemal zupełnie płaski, zaczyna wchodzić na teren doliny Silnicy. Był to tradycyjnie obszar nieprzychylny miastu. Rozlewająca i kapryśna rzeka, dawniej znacznie zasobniejsza w wodę, uniemożliwiała nie tylko budowę domów, ale całymi miesiącami, w okresach roztopów czy długotrwałych deszczów, także przejście na drugą stro- nę. Nie było zresztą specjalnej potrzeby rozbudowy miasta w tę stronę, znacznie wygodniejsze i zdrowsze były wolne place położone na wschód od rzeki. Jednak w 1883 r. doprowadzono do Kielc linię kolejową, a dwa lata później otwarto dworzec.

Szczęśliwie powstał on stosunkowo blisko miasta, a bywało z tym różnie: w leżącym na tej samej trasie Szydłowcu stacja kolejowa znajduje się 5 k od miasta, w Jędrzejowie, Słomni-

Pierwszy dworzec kolejowy w Kielcach

61 Fragment ul. Sienkiewicza, lata 60. kach, Miechowie tory ułożono także w oddaleniu od centrów miast. Przy tym w Kielcach dworzec znalazł się na osi głównej już wtedy ulicy miasta, właśnie Sienkiewicza. Kiedy w 1895 r. zbudowano wreszcie kamienny most i rzekę nieco uregulowano, a jej sąsiedztwo nieco osuszono, droga do dalszej zabudowy stała otworem. Na przełomie wieków wyty- czono też nową poprzeczną ulicę, dzisiejszą Paderewskiego, a właściwie jej część od Sien- kiewicza do Żytniej, mającą ułatwić dojazd do centrum i do dworca z południowej strony miasta. Domy powstawały tutaj powoli. Północna strona ulicy, pomiędzy Leśną a Paderew- skiego, zabudowała się wcześniej. Najpierw na rogu Leśnej zbudowano dużą dwupiętrową kamienicę pod numerem 18 (od Sienkiewicza 36), a wkrótce powstały kolejne niewielkie jedno i dwupiętrowe domy.

Przeciwna, południowa strona ulicy, nie była zabudowana. Bezpośrednio przy Kapitul- nej stał drewniany dworek na posesji dawnej Kanonii Brzechów, rozebrany w połowie lat 60. XX. wieku, a dalej ogrody i luźna zabudowa gospodarcza. Dopiero w 1912 roku rodzina Królów wystawiła na rogu Staszica nowy hotel, nazwany Wersalem, a nieco później położo- ny naprzeciwko niewielki dom zastąpiła dwupiętrowa kamienica z nowoczesną salą kinową. Mieściło się tam kino „Czwartak”, później „Warszawa”. Budynek ten, rozebrany w latach 70., ustąpił miejsca „Puchatkowi”, nowoczesnemu domu towarowemu. Dalej, aż do rzeki stały różne budynki gospodarcze; w okresie międzywojennym działał tam pierwszy kielecki ga- raż, mówiąc dzisiejszym językiem – salon i warsztat samochodowy.

Za mostem zachętą do budowy tam domów było powstanie w 1912 r. innego repre- zentacyjnego i wyjątkowej urody gmachu: siedziby Towarzystwa Wzajemnego Kredytu.

62 Zach. odcinek ul. Sienkiewicza z widokiem na dworzec kolejowy To stojący do dzisiaj bank BGŻ. Jego projekt, dzieło krakowskiego architekta Zbigniewa Odrzywolskiego, wyłoniono drogą konkursu architektonicznego. Do 1939 r. obie strony Sienkiewicza pomiędzy mostem a Paderewskiego zostały właściwie zabudowane – wolna pozostała tylko działka, na której około 1970 r. powstał gmach NOT-u. Gdyby nie bank, ta część ulicy byłaby chyba najmniej interesująca architektonicznie.

Na starej fotografii z około 1910 roku (wykonanej z balkonu jednego z domów w tej właśnie części ulicy) widać w głębi, w polach reprezentacyjny budynek dworca kolejowego i prowadzącą do niego ulicę. Na całej długości stoi tylko jeden dom, reszta jest pusta. Wra- żenie robi zwłaszcza lewa, południowa strona zdjęcia – to po prostu zaorane pola. To ostatni fragment naszej ulicy jeszcze przed jej zabudowaniem, a jasny budynek widoczny w połowie długości to pierwsza kamienica, którą tam zbudowano – w 1908 roku. Bardzo charaktery- styczna, o fasadzie nawiązującej do weneckiego czy angielskiego gotyku.

Na początku XX wieku rozległy pusty kwartał pomiędzy rzeką a koleją został rozpar- celowany, wytyczono tam nowe ulice równoległe do Sienkiewicza. Są to kolejno: Wspólna, Złota, Równa i Żytnia. W Dwudziestoleciu większość dużych parcel została tam zabudo- wana. Szczególnie okazałe domy powstały przy południowej części Paderewskiego i przy Sienkiewicza. Ulica nabierała prawdziwie wielkomiejskiego charakteru. Jest tutaj szer- sza niż w starszej części, a otaczające ją domy mają po cztery kondygnacje. O połowy lat dwudziestych do wybuchu wojny, a nawet dłużej (bo w czasie okupacji także prowadzono tu prace budowlane) Sienkiewicza była placem budowy. Duże, modernistyczne kamienice pozbawione podwórkowych oficyn, a więc jasne i dobrze przewietrzane (wyjątkiem była to pod 68) mieściły wygodne, a nawet luksusowe zajmowane przez zamożnych kielczan. Znaczna część domów, tych najokazalszych, przy Sienkiewicza i Paderewskiego zaprojek- towało dwóch kieleckich architektów: Romuald Kasicki i Wacław Borowiecki. Ten ostatni

63 Zachodni odcinek ul. Sienkiewicza, lata 60. był autorem najbardziej podziwianego ze względu na standard użytkowy domu, pod nume- rem 59, należącego do Elektrowni Kieleckiej. Na tę dużą kamienicę z tarasem na ostatnim piętrze od podwórza mówiono „Dom Paszyca”. Nie bez racji, bo inż. Paszyc był dyrektorem zakładu. Na parterze znajdowały się biura elektrowni, pierwsze piętro w całości zajmowało mieszkanie dyrektora, wyżej w nieco mniejszych mieszkaniach ulokowano znaczniejszych pracowników.

W 1939 r. Kasicki zaprojektował nowoczesną kamienicę po drugiej stronie ulicy, pod nu- merem 60 a. To właśnie ten dom, którego budowie przeszkodził wybuch wojny, postawio- no podczas okupacji. Na jego zapleczu znajduje się willa dra Leydo, znanego i zamożnego kieleckiego lekarza. Jest to właściwie niewielka modernistyczna kamieniczka, która utraciła swój później ekskluzywny charakter, obudowana ciasno nowszymi domami.

W Dwudziestoleciu przydworcowa część ulicy stała się symbolem kieleckich aspiracji do nowoczesności. Niewiele miała konkurentów: chyba tylko zwarta zabudowa po północ- nej stronie Żytniej i imponująca północna pierzeja ulicy Czerwonego Krzyża mogły z nią konkurować. No i jeszcze duże kamienice przy Paderewskiego w rejonie Równej i Wspólnej. Ale tam część zniszczyła wojna, część przeznaczona jest dzisiaj do rozbiórki.

Wróćmy do Sienkiewicza. W 1945 r. przy omawianej najmłodszej części ulicy niezabudo- wane były dwie działki po stronie południowej. Na jednej z nich, położonej naprzeciwko dwu- krotnie już wspomnianej oryginalnej kamienicy pod 68, w której w czasie okupacji mieścił się Urząd Pracy, Niemcy urządzili skwerek. Około 1960 roku obie parcele zastały zabudowane.

64 Po przeciwnej stronie ulicy wolne były również dwie działki, a właściwie cztery, ale o tym za chwilę. Na jed- nej powstał dom Pod Biustonoszami. Tak żartobliwie nazywano budynek o numerze 62, mieszczący sklep mu- zyczny. Dlaczego, wyjaśnia przyjrze- nie się dekoracji pierwszego piętra jego fasady.

Drugą z działek zajął bardzo no- woczesny architektonicznie budynek pod 76. To ten z długim podcieniem, prowadzącym w stronę Czarnowskiej. Licho wykonany i dzisiaj zaniedbany biurowiec, mieszczący m.in. Centralę Nasienną, jest ostatnim budynkiem po północnej stronie ulicy. A dwa pozostałe wolne place? Wielki bu- dynek usługowo-mieszkalny na rogu Paderewskiego i Sienkiewicza (była w nim całe lata znana księgarnia im. Żeromskiego) ma co prawda numerację Paderewskiego 37/39A. Przed II wojną stały tu niewielkie domy, za którymi stoi wspominana Skrzyżowanie ul. Sienkiewicza z dzisiejszą Paderewskiego – stan w końcu lat 50. willa dra Leydo, a dalej był ówcze- sny dworzec autobusowy (dawniej ta część Paderewskiego, dochodząca do Czarnowskiej była znacznie węższa).

Od strony dworca kolejowego pomiędzy Sienkiewicza a Czarnowską aż do lat 60. XX wie- ku działał skład opały i złomu, resztę rozległego placu zajmowały budynki gospodarcze. Niedługo po 1960 r. zbudowano tu nowoczesny hotel Centralny, później przemianowany na Łysogóry. Kilkakrotnie rozbudowywany, został w ostatnich latach całkowicie przekształ- cony, a jego surowa, ale wysmakowana architektura obudowana dziwaczną pseudostylową dekoracją. Ostatnim i najnowszym budynkiem przy tej części Sienkiewicza jest szklany błękitny wolno stojący biurowiec przesłaniający parking hotelowy.

Tak, bardzo pokrótce, przedstawić można historię ulicy Sienkiewicza. 1300 m ulicy, dwie- ście lat historii. Fotografie pochodzą ze zbiorów Muzeum Historii Kielc

65 Kresy. Śladami bohaterów Trylogii Henryka Sienkiewicza

Robert Osiński Książę Jeremi Wiśniowiecki

W świadomości narodowej dużej części Polaków Kresy jawią się jako kraina przypomi- nająca dni chwały i potęgi Rzeczypospolitej, ale także wielu klęsk i męczeństwa tamtejszych mieszkańców. Zostały one utrwalone głównie poprzez literaturę, począwszy od XVII wieku, jako obszar stanowiący szkołę polskiego rycerstwa i budowania jego etosu. Tematem szcze- gólnie mocno działającym na świadomość stały się zwycięstwa rycerstwa polskiego, odno- szone podczas nieustających na tym obszarze wojen – walk toczonych na owym mitycznym „przedmurzu chrześcijaństwa”. W literaturze postacie obrońców ziem kresowych były często przedstawiane na wzór antycznych herosów. Uczynił tak m.in. Henryk Sienkiewicz w Trylogii i poprzedzającym ją opowiadaniu Niewola tatarska z 1880 roku.

Trylogia stanowi cykl powieści Henryka Sienkiewicza, publikowanych w latach 1884-1888, których akcja toczy się na terenach Rzeczypospolitej od 1647 do 1673 roku. Powodem na- pisania Trylogii było, jak się zdaje, przekonanie autora o znaczeniu tradycji dla pogłębienia i ugruntowania świadomości narodowej. Trylogię pisał Sienkiewicz w czasie, kiedy Polska była pod zaborami, a zaborcy coraz bardziej nasilali proces wynaradawiania. Autor pragnął przywrócić godność narodowi i napisać o czasach, kiedy poświęcenie i patriotyzm Polaków wielokrotnie ratowały zagrożoną Ojczyznę. Trylogia powstała zatem „ku pokrzepieniu serc”, jak zaznaczył sam autor. Poszczególne tomy Trylogii osadzone są mocno w realiach historycznych. Autor korzystał obficie z dostępnych źródeł archiwalnych. Jednym z nich był Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskie- go, towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obejmujący dzieje Polski od roku 1648 do 1679, spółcześnie porządkiem lat opowiedziane, innym – cykl Szkiców histo- rycznych autorstwa znakomitego historyka lwowskiego – Ludwika Kubali. Jakkolwiek główny- mi bohaterami Trylogii są postacie fikcyjne – , Michał Wołodyjowski, , Onufry Zagłoba – to mają one historyczne pierwowzory o autentycznych nazwiskach.

Losy bohaterów wplecione zostały w dramatyczne losy Rzeczypospolitej XVII wieku, co pozwo- liło autorowi, obok problematyki obyczajowej, zająć się tematem patriotyzmu i wojen wówczas toczonych. Sienkiewicz świadomie wybierał wydarzenia historyczne mające najbardziej drama-

66 tyczny charakter, by uzyskać zamierzony efekt. Oto w sytuacji niemal beznadziejnej, kiedy los Ojczyzny wydaje się przesądzony, patriotycznie nastawione szczupłe wojska polskie pokonują potężną armię wrogów. Główny bohater, który znajduje się w obozie obrońców Ojczyzny, okry- wa się chwałą i zdobywa rękę ukochanej a zdrajca zostaje poniżony i pokonany. W ten sposób Sienkiewicz, idealizując prawdę historyczną, szerzy kult bohaterskiego poświęcenia dla Ojczyzny [Julian Krzyżanowski w: Literatura polska, Warszawa 1985].

Dzięki przyjaciołom z Towarzystwa Przyjaciół Podola i Wołynia wielokrotnie miałem moż- liwość odwiedzenia Kresów. Wyprawy te koncentrowały się zwykle wokół miejsc związanych z polskością tych ziem i ważnych wydarzeń historycznych, które tam miały miejsce. Po pewnym czasie zacząłem odczuwać coś w rodzaju „wirusa kresowego”, o czym pięknie opowiadał profe- sor Sławomir Nicieja, to jest dziwną tęsknotę do tych miejsc, zabytków (często ruin), pejzażu, zapachu powietrza, wody itp. W trakcie kolejnych wypraw nie mogło zabraknąć odwiedzin miejsc przypominających chwałę oręża polskiego. Tak zrodził się cykl wypraw śladami bohate- rów Trylogii. Odwiedzając poszczególne miejsca starałem się skonfrontować opisy Sienkiewicza z rzeczywistością historyczną i poszukać śladów tej rzeczywistości w istniejącym krajobrazie.

Czehryń – miasto na południe od Kijowa nad rzeką Taśminą, dopływem Dniepru. Nazwa miasta wywodzi się od paleniska, czyli „czyryna”. W 1647 roku, kiedy rozpoczyna się akcja Ogniem i mieczem Czehryń był siedzibą starostwa. Zamieszkiwało w nim około 50 mieszczan i 500 Kozaków. W 1638 roku urząd starosty czehryńskiego objął Bohdan Chmielnicki, czyniąc z miasta silny ośrodek Kozaczyzny. W Czehryniu zatrzymał się bohater powieści – Jan Skrze- tuski- wracający z poselstwa do chana. W karczmie, dokąd się udał, wszyscy mówili o ucieczce na Sicz Chmielnickiego, który wykradł pułkownikowi kozackiemu Barabaszowi listy królewskie. Po incydencie z byłym podstarościm Czaplińskim, którego Skrzetuski wyrzucił na zewnątrz, nastąpiło spotkanie z Onufrym Zagłobą i Longinusem Podbipiętą.

Od 1648 roku Czehryń stał się główną siedzibą Chmielnickiego podczas wznieconego przez niego powstania kozackiego. Wzniesiona na litej skale twierdza Czehryń – widok z Góry Zamkowej została rozbudowana i umocnio- na. W 1678 roku miasto i twierdzę zdobyły wojska tureckie i całkowi- cie je zniszczyły. Do Rzeczypospo- litej miasto powróciło w 1699 roku po pokoju karłowickim. Zagarnięte przez Rosję w II rozbiorze (1793) nigdy już do Rzeczypospolitej nie powróciło. Obecnie Czehryń to nie- wielki miasteczko liczące nieco ponad

67 11 tysięcy mieszkańców. Ze wzgórza, na którym stała kiedyś twierdza, można podziwiać panoramę miasta.

Sicz Zaporoska – główny ośrodek Kozaków, to ufortyfikowany obóz, zakładany począw- szy od XVI wieku na różnych wyspach dolnego Dniepru, poniżej tzw. porohów (tj. progów skalnych). Nazwa pochodzi od słowa „zasieka” tj. umocnienie zbudowane z drewna. Pierw- szą Sicz założył w 1553 roku na wyspie Chortycy Dymitr Bajda Wiśniowiecki. W 1557 roku, po długim oblężeniu, Sicz została zdobyta i całkowicie zniszczona przez Turków. Dymitr Wi- śniowiecki uciekł z obleganej twierdzy i w 1562 roku założył nową Sicz na wyspie Monaster- skiej. Jego następca, Bohdan Rożyński, zaczął się tytułować hetmanem Kozaków niżowych a Sicz, posiadająca stałą załogę dobrze uzbrojoną, stała się głównym ośrodkiem Kozaczyzny. Na Sicz udał się w powieści Skrzetuski, jako poseł księcia Jeremiego Wiśniowieckiego do ata- mana koszowego. Miał przy sobie listy księcia do atamana, młodego Barabasza i Tatarczuka. Głównym celem poselstwa było poznanie przygotowań Kozaków do wojny z Rzeczpospolitą, która wydawała się nieunikniona. Po nocy spędzonej na wyspie Chortycy poselstwo zostało zaatakowane przez Kozaków. W wyniku walki ocalał tylko Skrzetuski, którego rannego przy- niesiono do Chmielnickiego jako jeńca.

Sicz, przenoszona z wyspy na wyspę, funkcjonowała do 1775 roku, kiedy to wojska rosyjskie, na rozkaz Katarzyny II, otoczyły Sicz i ogłosiły jej likwidację. Większość Kozaków uciekła nocą czółnami, a starszyzna została aresztowana i skazana na więzienie lub zesłanie. W połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na wyspie Chortycy odtworzono domnie- many wygląd Siczy Zaporoskiej jako rodzaj skansenu, który można zwiedzać. Obecnie teren

Rekonstrukcja Siczy Zaporoskiej na wyspie Chortycy

68 ten znajduje się w granicach administracyjnych miasta Za- poroże, liczącego ponad 700 tysięcy mieszkańców.

Rozłogi to w powieści Sien- kiewicza majątek kniaziów Kurcewiczów, leżący pośród stepu na południe od Łub- niów. Tu spędziła młodość Helena Kurcewiczówna, córka nawróconego na katolicyzm

Filmowa rekonstrukcja dworu Kurcewiczów w Rozłogach kniazia Wasyla Kurcewicza. Niesłusznie oskarżony o zdra- dę podczas wyprawy króla Władysława IV na odsiecz Smoleńska musiał uciekać, powierzając los córki bratu Konstantynowi.

Po jego śmierci opiekę nad Heleną sprawowała jego żona, kniahini Kurcewiczowa. W Roz- łogach często gościł przyjaciel domu – Kozak Jurko Bohun, któremu Kurcewiczowa obiecała rękę Heleny, w zamian za rezygnację z praw do majątku. Wbrew wcześniejszym obietnicom kniahini oddała rękę Heleny Skrzetuskiemu. Bohun, który się o tym dowiedział z listów za- branych Rzędzianowi, najechał Rozłogi, zabił Kurcewiczową i jej synów, a Kozacy wyrżnęli czeladź i spalili dwór. Helenę uratował Zagłoba; wędrując przez ogarnięte powstaniem Zadnie- prze jako dziad lirnik, umieścił ją w bezpiecznym, jak się wydawało miejscu, w twierdzy Bar. Część autorów uważa, że Rozłogi z powieści Sienkiewicza to fikcyjna posiadłość. Tymczasem miejscowość taka realnie ist- nieje. To położona wśród stepu wioska przy drodze z Czeh- rynia do Łubniów. Obecnie biegnie tam szosa łącząca powstały na Dnieprze Krze- mieńczucki Zbiornik Wodny z miastem Choroł. Próżno jednak szukać tam jakich- kolwiek śladów Kurcewiczów.

Łubnie to historyczna siedziba kniaziów Wiśnio- wieckich na Zadnieprzu nad rzeką Sułą. Według legendy Rekonstrukcja Czajki Kozackiej miejscowość założył Wło-

69 dzimierz I Wielki w 998 roku. Jej rozkwit przypa- da na XV i XVI wiek. W 1589 roku pałac obronny w Łubniach wzniósł kniaź Aleksander Wiśniowiecki. W 1596 roku hetman Stanisław Żółkiewski rozbił osta- tecznie pod Łubniami powstanie kozackie Nalewajki. W powieści Sienkiewicza Łubnie to główna siedziba księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, gdzie rozgry- wa się szereg istotnych scen. Dramatyczny przebieg miał wyjazd księcia z Łubniów, wraz z żoną, synem, wojskiem i całym dworem, po wybuchu powstania

Stanisław Żółkiewski Chmielnickiego. Po opuszczeniu Łubniów przez księ- cia doszło do zniszczenia przez czerń kozacką mia- sta, pałacu i kościoła o.o. bernardynów. Obecnie Łubnie to miasto liczące ponad 50 tysięcy mieszkańców. Z zabytków z czasów Wiśniowieckich zachował się w muzeum regionalnym fragment kolumny z pałacu oraz drzwi z kościoła o.o. bernardynów. Tam, gdzie stał pałac, jest obecnie jednostka wojskowa.

Bar – niegdyś potężna twierdza na Podolu nad rzeką Rów. Miasto zostało założone przez królową Bonę w XVI wieku a twierdza zbudowana wg projektu i pod nadzorem Wilhelma Bauplana. W twierdzy Bar umieścił Zagłoba Helenę Kurcewiczówną sądząc, że jest to bez- pieczne miejsce. Tymczasem twierdza została zdobyta i zrównana z ziemią przez Kozaków pod wodzą Maksyma Krzywonosa. Helena, która próbowała się zabić aby uniknąć pohańbienia, została odratowana przez Bohuna i oddana pod opiekę wiedźmie Horpynie w Czarcim Jarze. W dzisiejszym Barze próżno szukać fortyfikacji tej potężnej niegdyś twierdzy, która skutecz- nie odpierała wielokrotne ataki Tatarów i Kozaków. Twierdza znajdowała się na kamiennym cyplu oblanym z trzech stron rozlewiskami rzeki Rów. Obecnie na tym miejscu władze urzą- dziły coś w rodzaju parku wypoczynkowego. Wśród bujnie rosnącej roślinności udało mi się odszukać resztki ceglanego muru z dwoma przyporami. W starej części dwudziestotysięcznego dziś miasta jest jeszcze neogotycki kościół św. Anny z dwoma białymi wieżami (wyjątkowo gościnny ksiądz proboszcz, rodem z Polski) i zabudowania dawnego kościoła i klasztoru Kar- melitów, gdzie zredagowano i zaprzysiężono akt konfederacji barskiej.

Żółte Wody – uroczysko w dolinie rzeki Żółta. W tym miejscu od 29 kwietnia do 16 maja 1648 roku grupa wojsk polskich pod dowództwem 24 letniego Stefana Potockiego (syna hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego), licząca około 3000 żołnierzy (w tym 1500 Kozaków rejestrowych) stoczyła bitwę obronną z dziesięciokrotnie liczniejszymi powstańcami Chmielnic- kiego, wspomaganymi przez Tatarów Tuhaj-beja. Polacy, zamknięci w warownym obozie, bro- nili się dzielnie, odpierając krwawo kolejne szturmy. O przegranej przesądziła zdrada Kozaków rejestrowych, którzy przeszli do obozu Chmielnickiego. Sytuacja obrońców stała się wówczas dramatyczna. Potocki zawarł z Chmielnickim ugodę, na podstawie której wojsko miało opuścić z bronią obóz warowny, pozostawiając w obozie całą artylerię. Po wyjściu z obozu na otwar-

70 tą przestrzeń Tatarzy rzucili się na Polaków mordując żołnierzy, a tylko znaczniejszych biorąc do niewoli. Ciężko ranny Stefan Potocki zmarł trzeciego dnia w niewoli. Ciało jego odwiózł do twierdzy Kudak nad Dnieprem , zwolniony z niewoli na „słowo honoru”. W tym miejscu wypada przypomnieć gorszącą scenę z filmu Jerzego Hoffmana, gdzie polska husaria tapla się w błocie, a Kozacy zdobywają szturmem obóz polski. Prawda historyczna zo- stała tu w sposób jaskrawy wypaczona! Stefan Potocki miał pod Żółtymi Wodami tylko jedną (słownie jedną!) chorągiew husarii, liczącą 120 – 130 jeźdźców, która nawiasem mówiąc stawała bardzo dzielnie, walcząc do samego końca. Starcie pod Żółtymi Wodami w powieści obserwował z taboru Skrzetuski, będący jeńcem Chmielnickiego. Po tym starciu Chmielnicki uwolnił Skrzetu- skiego, który dotarł do spalonych Rozłogów i popadł w rozpacz po domniemanej stracie Heleny.

Korsuń – druga duża bitwa pomiędzy wojskami polskimi a Kozakami w czasie powstania Chmielnickiego. Siedmiotysięczna armia polska, dowodzona przez hetmanów: wielkiego ko- ronnego Mikołaja Potockiego i polnego Marcina Kalinowskiego, stanęła obozem warownym pod Korsuniem. 26 maja 1648 roku obóz polski zaatakowały przeważające siły kozacko-tatar- skie. Jakkolwiek starcia tego dnia nie przyniosły oblegającym powodzenia to hetman Potocki, zdając sobie sprawę z ogromnej przewagi nieprzyjaciela, zarządził odwrót w osłonie warow- nego taboru. Kozacy przewidzieli taką możliwość i przygotowali zasadzkę na trasie odwrotu, w wąwozie zwanym Krutą Bałką. W wykopane głębokie rowy wpadły polskie wozy taborowe i działa a Kozacy uderzyli z boku na zmieszane wojsko polskie. Klęska była całkowita. Oby- dwaj hetmani dostali się do niewoli. Tylko około 650 jazdy polskiej, pod wodzą pułkownika Koryckiego, zdołało się przebić. Po 1991 roku w wąwozie, na domniemanym miejscu bitwy, został postawiony kamienny obelisk, sławiący zwycięstwo Kozaków.

Klęska wojsk polskich pod Korsuniem. autor nieznany

71 Piławce – miasteczko na pograniczu Podola i Wołynia nad rzeką Piławką (Ikwą). Miejsce jednej z najbardziej hańbiących klęsk w historii oręża polskiego. Po klęsce pod Korsuniem i wzięciu do niewoli hetmanów zwołano w Warszawie sejm konwokacyjny, na którym dowo- dzenie wojskiem powierzono trzem regimentarzom: Dominikowi Ostrogskiemu-Zasławskiemu, Mikołajowi Ostrorogowi i Aleksandrowi Koniecpolskiemu. Współcześni nazwali ich pogar- dliwie: „dziecina, łacina i pierzyna”. Odsunięty od dowództwa, za sprawą kanclerza Jerzego Ossolińskiego, książę Jeremi Wiśniowiecki podporządkował się im, aczkolwiek niechętnie. Po zgromadzeniu wojska i zajęciu Starokonstantynowa regimentarze wyruszyli przeciwko Chmielnickiemu, który założył ufortyfikowany obóz na prawym brzegu Piławki. Teren był wyjątkowo niedogodny do stoczenia bitwy. 21 września 1648 roku żołnierze Wiśniowieckie- go zdobyli przeprawę na Piławce i utworzyli przyczółek, jednakże na skutek sporu pomiędzy regimentarzami do walnej rozprawy nie doszło. W nocy z 22 na 23 września do obozu dotarła wiadomość o przybyciu 4000 Tatarów, pod wodzą Islam Gireja, na pomoc Chmielnickiemu. Regimentarze podjęli decyzję o wycofaniu się obronnym taborem do Starokonstantynowa. Wkrótce wśród wojska rozeszła się pogłoska o ucieczce regimentarzy, co wywołało panikę. Pierwszy uciekł późniejszy zdrajca Hieronim Radziejowski. Porzucając tabory i broń wojsko polskie zaczęło uciekać W porządku wycofała się jedynie piechota pod dowództwem obersz- tera Samuela Osińskiego, która poniosła duże straty, osłaniając odwrót. Rankiem 24 września Kozacy zajęli obóz polski, zagarniając całą artylerię i obfite łupy.

Fasada kościoła o.o. bernardynów we Lwowie Klęska piławiecka, nazwana przez współ- czesnych „hańbą plugawiecką”, otworzyła przed Chmielnickim drogę w głąb Rze- czypospolitej. Rozbitkowie spod Pławiec schronili się we Lwowie. Miasto było przepełnione wojskiem i uciekinierami. Panowała niezwykle nerwowa atmosfera, łatwo było o wybuch paniki. W powie- ści Sienkiewicza we Lwowie znalazł się także Skrzetuski. Razem z Kuszlem udał się do kościoła o.o. Bernardynów, gdzie zgromadzili się na naradę obecni w mie- ście dostojnicy. Panował gwar, mówcy przekrzykiwali się nawzajem. Powszech- nie domagano się powierzenia księciu Jeremiemu Wiśniowieckiemu dowództwa nad wojskiem. Ten odmówił argumentując, że zostali wyznaczeni regimentarze. Wo- jewoda kijowski poprosił księcia, aby ten przyjął buławę w sytuacji, gdy regimenta- rze zrzekli się dowództwa. Wiśniowiecki

72 w końcu zgodził się objąć dowództwo. W ciągu tygodnia przysposobił miasto do obrony przed spodziewanym oblężeniem przez Chmielnickiego, a sam udał się do Warszawy, aby uzyskać od sejmu środki na zaciągi nowych wojsk. Kościół o.o. bernardynów we Lwowie jest obecnie świątynią grekokatolicką. Na fasadzie świątyni umieszczone jest marmurowe epitafium chorążego kijowskiego Stanisława Wyżyc- kiego. Przed kościołem, na wysmukłej kolumnie, umieszczona była figura św. Jana z Dukli – zakonnika któremu przypisywano cudowne ocalenie Lwowa w czasie oblężenia w 1648 roku. Władze sowieckie usunęły z kolumny postać zakonnika, umieszczając w tym miejscu kamien- ny wazon kwiatowy.

Zbaraż – miasteczko na pograniczu Podo- la i Wołynia nad rzeką Gniezną. Za sprawą Henryka Sienkiewicza na trwałe wpisało się do polskiej tradycji narodowej, jako obraz heroicznej obrony przed kozacko-tatarskimi najeźdźcami w 1649 roku. Zbaraż był główną siedzibą książąt Zba- raskich, ich gniazdem rodowym, a po nich drogą kolejnych sukcesji przeszedł w posia- danie Bełżeckich, Skotnickich, Wiśniowiec- kich i Potockich. Pierwszy drewniany zamek, w którym w 1474 roku bronił się przed Tata- rami kniaź Wasyl Nieświeski, został spalony wraz z jego obrońcami. Odbudowany przez Zbaraż, brama wjazdowa do twierdzy wojewodę bracławskiego Janusza Zbaraskie- go został ponownie zniszczony przez Tatarów w 1589 roku. W 1620 roku Krzysztof Zbaraski rozpoczął budowę murowanego zamku – twierdzy według projektu włoskiego architekta Vin- cenzo Scamozziego. Wzniesiona została rezydencja obronna z wczesnobarokowym pałacem i bastionowymi fortyfikacjami. Otaczające twierdzę wały ziemne miały wysokość 12 metrów i szerokość 23 metrów. Całość zamykała fosa szerokości 40 metrów.

W czerwcu 1649 roku, po zaskakująco łatwym zdobyciu przez Kozaków twierdzy w Między- bóżu, pod Zbaraż wycofały się wojska polskie pod dowództwem nowo wybranych regimenta- rzy: kasztelana kamienieckiego Stanisława Lanckorońskiego i kasztelana bełskiego Andrzeja Firleja. Wiśniowiecki, któremu odebrano przyznane wcześniej dowództwo na skutek niechęci króla i kanclerza Ossolińskiego, gromadził wojska w rejonie Wiśniowca. Lanckoroński osobiście przybył do księcia z prośbą o dołączenie do wojsk regimentarzy. 7 lipca Wiśniowiecki z 3 tyś. wojska wjechał do obozu warownego pod Zbarażem. Siły polskie zgromadzone w Zbarażu liczyły około 15 tyś., wliczając w to czeladź obozową. 10 lipca miało miejsce pierwsze starcie z Tatarami, a 11 lipca Kozacy i Tatarzy, w liczbie 200 – 250 tysięcy, szczelnie otoczyli polski obóz. Rozpoczęła się trwająca 43 dni heroiczna walka, w trakcie której odparto kilkanaście dużych

73 i kilkadziesiąt mniejszych szturmów, zadając atakującym duże straty. W powieści Sienkiewicza boha- terska, pełna poświęcenia obrona Zbaraża, stanowi jeden z najważ- niejszych wątków. Uczestniczyli w niej główni bohaterowie powieści: Skrzetuski, Wołodyjowski, Zagło- ba, Podbipięta – dokonując cudów waleczności. Skrzetuski ciężko rani w walce kawaleryjskiej Tuhaj-beja, Zbaraż, fragment umocnień twierdzy Podbipięta wypełnia śluby rycer- skie, ścinając jednym cięciem miecza trzy tatarskie głowy, Zagłoba zdobywa sztandar. Gdy sytuacja obrońców stała się dramatyczna (kończyła się żywność i zapasy prochu) postano- wiono wysłać posłańca do króla, który gromadził wojska pod Toporowem. Pierwszy poszedł Podbipięta, ale poległ bohatersko, niczym św. Sebastian, przeszyty strzałami z łuków, wystrze- lonych przez Tatarów. Następny poszedł Skrzetuski i w stanie skrajnego wyczerpania dotarł do Toporowa, przekazując królowi informacje o krytycznej sytuacji obrońców. Król zarządził wymarsz wojska pod Zborów, pomimo nie ukończonej koncentracji. W wyniku trzydniowych walk pod Zborowem zawarto rozejm, nazwany ugodą zborowską. Pomimo zawartego rozej- mu Chmielnicki próbował jeszcze zdobyć Zbaraż, ale i tym razem został odparty. 22 sierpnia do Zbaraża dotarli wysłannicy króla z informacją o zawartym rozejmie. 25 sierpnia bohater- scy obrońcy w szyku taborowym (głownie pieszo) pomaszerowali przez Tarnopol do Lwowa. Straty obrońców historycy szacują na 1000 żołnierzy i drugie tyle czeladzi, natomiast straty wojsk kozacko-tatarskich na 25 – 30 tysięcy. W 1651 roku Kozacy ponownie oblegli Zbaraż, zdobywając zamek i miasto. W 1675 roku zamek zdobyli Turcy, dokonując rzezi obrońców i części mieszkańców. W 1689 roku Zbaraż, odbudowany ze zniszczeń wojennych, otrzymał magdeburskie prawa miejskie. Miasto było jeszcze kilkakrotnie niszczone, m.in. w 1707 i 1734 roku, a także podczas I wojny światowej. Po II wojnie światowej Polska utraciła Zbaraż. Twierdza i zamek popadły w ruinę. Dopiero w 1996 roku rozpoczęto prace restauracyjne. Władze Ukrainy doszły do wniosku, że Zbaraż jest symbolem walk o niepodległość państwa. Obecnie w odbudowanym zamku mieści się mu- zeum regionalne ze zbiorami, które mają mitologizować czyny zbrojne Kozaków. Próżno tam szukać informacji o heroicznej obronie Polaków w lipcu i sierpniu 1649 roku. Oprowadzający nas po Zbarażu ukraiński przewodnik opowiadał, w formie anegdoty, zdarzenie z drugiej po- łowy XIX wieku, kiedy to władze austriackie zamierzały przebudować część rynku. Wówczas mieszkańcy kategorycznie zaprotestowali twierdząc, że na pobliskim skwerku pochowany zo- stał…Longinus Podbipięta. Siła dobrej literatury jest jednak ogromna!

Zborów – miasteczko nad rzeką Strypą, leżące przy trasie ze Lwowa do Tarnopola. Tu siły kozacko-tatarskie zastąpiły drogę wojskom polskim pod wodzą króla Jana Kazimierza, idą-

74 cym spod Toporowa na od- siecz księciu Jeremiemu Wi- śniowieckiemu oblężonemu w Zbarażu. Bitwa rozpoczęła się 15 sierpnia, w niedzielę, atakiem Tatarów na przepra- wiające się przez rzekę wojska polskie. Polacy nie dali się jed- nak zaskoczyć i po ciężkich walkach przebili się na drugą stronę Strypy. Następnego dnia do walki włączyli się Kozacy, atakując obóz polski i mia- steczko Zborów. Wszystkie ataki zostały odparte. Dzielną Zborów, kurhan na mogile poległych w 1649 r. postawę zachował sam król, który objeżdżał konno teren, dodając ducha walczącym. Następnego dnia, z inicjatywy kanc- lerza Ossolińskiego, wszczęto układy z chanem, w wyniku których zawarto rozejm, nazwany ugodą zborowską. Pamiątką walk pod Zborowem jest kurhan wzniesiony na mogile poległych. Umieszczony na nim ukraiński kamienny krzyż i kamienny obelisk u podstawy mogą na pierwszy rzut oka sugerować, że jest to pamiątka z lat 1914-1920. Warto jednak wspiąć się na szczyt kurhanu, aby podziwiać pole bitwy zborowskiej.

Beresteczko – miasto nad Styrem, gdzie w dniach 28-30 czerwca 1651 roku miała miejsce jedna z największych bitew lądowych w siedemnastowiecznej Europie. Wojsko polskie, pod osobistym dowództwem króla Jana Kazimierza, rozgromiło przeważające siły kozacko-tatarskie. Pierwsze walki rozpoczęły się 28 czerwca i trwały dwa dni, nie przynosząc żadnej ze stron widocznych rezultatów. 30 czerwca król ustawił wojsko polskie w szyku zachodnioeuropejskim tj. w szachow- nicę, z silną artylerią i piechotą Beresteczko, cerkwie na miejscu obozu kozackiego na przemian z jazdą. Ostrzał artyleryjski obozu chana Islam Gireja spowodował śmierć jego brata i ucieczkę chana z całym wojskiem. W dalszej części bi- twy nastąpił pogrom Kozaków, których resztki schroniły się na wyspie Ostrów na bagnach rzeczki Płaszówki. Ostateczną klęskę wojska polskie zadały Kozakom 10 września, kiedy

75 to ucieczka starszyzny wywołała w obozie ko- zackim panikę, skutkiem czego duża ich część potopiła się w bagnach Płaszówki. Resztkę wojsk kozackich wyprowadził Iwan Bohun, wybrany dowódcą w miejsce nieobecnego Chmielnickiego.

Obecnie na polu bitwy, w rejonie dawnego obozu kozackiego na wyspie Ostrów, znajduje się ogrodzony murem teren z dwiema cerkwia- mi. Przed górną cerkwią, pod taflą pancerne- go szkła urządzono lapidarium z czaszkami i kośćmi poległych Kozaków. Na pobliskim uroczysku, zwanym „Kozackie Mogiły”, posta- wiono monumentalny pomnik, przedstawiający trzech Kozaków, którzy według legendy bro- nili się na wyspie do końca. Przysłuchując się przewodnikowi oprowadzającemu ukraińską wycieczkę dowiedziałem się ze zdumieniem, Beresteczko, pomnik na uroczysku „Kozackie Mogiły” że bitwa pod Beresteczkiem, to…triumf ducha ukraińskiego (sic!).

Chreptiów – mała wioska nad Dniestrem, licząca obecnie nieco ponad 400 mieszkańców. Około 2 km na południe od wioski, nad urwistym brzegiem Dniestru zachowały się pozosta- łości polskiej stanicy wojskowej. Chreptiów należał do sieci stanic naddniestrzańskich strze- gących Podola przed atakami Tatarów. Pozostałe stanice znajdowały się w Mohylowie Podol- skim, Jampolu i Raszkowie. Stanica w Chreptiowie była budowlą drewniano-ziemną. Do dnia dzisiejszego zachowały się fragmenty obwałowań wysokości około 1 metra o wymiarach ze- wnętrznych 100 x 100 metrów. W powieści Pan Wołodyjowski komendantem stanicy w Chreptiowie został latem 1671 roku pułkownik Wołodyjowski. Zadaniem komendanta stanicy było …nad granicą mołdawską czu- wać, głosów od strony stepu nasłuchiwać, luźnym czambułom zabiegać i okolicę z hajdamaków oczyścić…. W Chreptiowie rozegrało się wiele scen kluczowych dla powieści. W trakcie wizyty starego Nowowiejskiego wyszło na jaw, że dowódca wiernych Rzeczypospolitej Tatarów lip- kowskich – Mellechowicz – to syn Tuhaj-beja o imieniu . Żona Wołodyjowskiego, Basia z Jeziorkowskich, próbowała wyswatać Azję z Ewą Nowowiejską. Podczas wspólnej wyprawy do Raszkowa Azja próbował porwać panią pułkownikową, ale ta zraniła napastnika i po wy- czerpującej wędrówce w środku śnieżnej zimy dotarła do stanicy w Chreptiowie. Latem 1672 roku, wobec zbliżania się potężnej armii tureckiej, Wołodyjowscy z Zagłobą, Kettlingiem i jego żoną wyruszyli do Kamieńca Podolskiego, gdzie Wołodyjowski został ko- mendantem twierdzy. Stanica w Chreptiowie, odtworzona na potrzeby filmu Jerzego Hoffmana w Bieszczadach, znacznie przerastała rozmiarami tę historyczną.

76 Raszków – obecnie duża wieś w Mołdawii w północnej części samozwańczej Republiki Nad- dniestrzańskiej. Dziś niewielu turystów z Polski odwiedza to miejsce, gdyż na wjazd i pobyt ponad 10 godzin trzeba mieć specjalne zaproszenie, o co nie jest łatwo. Opis Raszkowa i okolic zawdzięczam moim przyjaciołom, którzy odwiedzili te miejsca w 2012 roku. W końcu XVII wieku, kiedy toczy się akcja powieści Sienkiewicza, miasteczko wznosiło się nad brzegiem Dniestru, wokół drewniano-ziemnej stanicy wojskowej. Komendantem stanicy w 1671 roku był młody Nowowiejski. Raszków spalił Azja Tuhjbejowicz, mordując wcześniej starego Nowowiejskiego a Ewę Nowowiejską oddając mołojcom na pohańbie- nie. Wiosną 1672 roku Azja został pochwycony przez żołnierzy Nowowiejskiego i wbity na pal w okolicach Raszkowa. 7 km na północ od Raszkowa znajduje się jar rzeki Waładynki, który w powieści Ogniem i mieczem został opisany jako Czarci Jar lub Jar Horpyny. To tu Bohun umieścił Helenę Kurcewiczówną pod strażą wiedźmy Horpyny. Uwolnienia kniaziówny dokonali Rzędzian, Wołodyjowski i Zagłoba. Opis jaru w powieści Sienkiewicza zgadza się niemal dokładnie z jego obecną topografią. W pewnym miejscu jar przegradza skała, ale jest w niej przejście zamknięte furtką. Za skałą jar to wąska, kilkusetmetrowa rozpadlina. Nie ma tam jednak strumienia poruszającego koło młyńskie, z którego przepowiadała przyszłość. Około 70 km na południe od Raszkowa, u ujścia rzeki Jahorlik (Jahorłyk) do Dniestru był wbity najdalej wysunięty na południe słup graniczny Rzeczypospolitej.

Kamieniec Podolski – miasto i jedna z najpotężniejszych twierdz Rzeczypospolitej. Ka- mieniec Podolski nazywano kluczem do Podola – kto władał Kamieńcem, ten panował nad Podolem. Miasto powstało na obszernej platformie skalnej oblanej wodami Smotrycza, któ- ry w tym miejscu płynie w głębokim jarze o stromych zboczach. Wejścia do Miasta broniła twierdza systematycznie rozbudowywana. Kamieniec Podolski był miastem królewskim.

Twierdza w Kamieńcu Podolskim na pocztówce z XIX w.

77 Miasto i twierdza były wielokrotnie bezskutecznie oblegane, m.in. w 1617 roku przez suł- tana Osmana II, w 1633 roku przez Abazy-paszę, w 1648 roku przez Maksyma Krzywo- nosa, w 1655 roku przez Bohdana Chmielnickiego. 12 sierpnia 1672 roku sułtan Mehmed IV rozpoczął oblężenie Kamieńca z armią liczącą 150 – 200 tysięcy wojska. Polska załoga twierdzy liczyła nie więcej, niż 2000 żołnierzy. 27 sierpnia, po heroicznej obronie w trakcie której odparto kilkanaście szturmów, twierdza została poddana na warunkach honorowych. W trakcie opuszczania twierdzy nastąpił przypadkowy wybuch prochowni, co interpretowa- no później jako gest rozpaczy majora artylerii kamienieckiej Hejkinga vel Heskinga (u Sien- kiewicza Kettlinga). W wybuchu zginęło 500-800 obrońców wraz z dowódcą pułkownikiem Jerzym Wołodyjowskim. Upadek twierdzy odbił się głośnym echem w całej Rzeczypospoli- tej. Na mocy narzuconego Polsce upokarzającego traktatu w Buczaczu Kamieniec przeszedł we władanie imperium osmańskiego. Do Rzeczypospolitej powrócił w 1699 roku na mocy traktatu karłowickiego. W wyniku drugiego rozbioru Polski w 1793 roku Kamieniec Podol- ski znalazł się w granicach imperium rosyjskiego.

Heroiczna obrona twierdzy w Kamieńcu Podolskim stanowi jeden z głównych wątków powieści Pan Wołodyjowski. Sienkiewicz dość wiernie przedstawił zarówno topografię twier- dzy, jak też przebieg obrony. Scena wysadzenia twierdzy, przedstawiona jako świadomy akt woli Wołodyjowskiego i Kettlinga, nie znajduje uzasadnienia w badaniach historycznych. Większość badaczy uważa, że wybuch prochowni był dziełem przypadku. Gdyby był aktem woli obrońców to miałby miejsce w chwili zajmowania twierdzy przez Turków, a nie opusz- czania jej przez obrońców. Obecnie Kamieniec Podolski liczy 102 tysiące mieszkańców. Najcenniejszymi zabytka- mi są: zespół urbanistyczno-architektoniczny starego miasta, katedra łacińska św.św. Piotra i Pawła oraz twierdza ze starym i nowym zamkiem. Kilka lat temu zwrócono katolikom za-

Twierdza w Kamieńcu Podolskim, stan obecny

78 bytkowy zespół klasztoru i kościoła dominikanów fundacji Potockich. Obecnie władają nim ojcowie Paulini z Polski.

Na dawnym cmentarzu przy katedrze znajduje się obelisk w formie pnia drzewa, z tablicą upamiętniającą bohaterskiego obrońcę twierdzy – pułkownika Jerzego Wołodyjowskiego. Jest tam także pomnik papieża Jana Pawła II, który w częściach wieźliśmy z Tarnowa. Szczątki pułkownika Wołodyjowskiego spoczywały w krypcie kościoła Franciszkanów p.w. Wniebo- wzięcia NMP (obecnie prawosławna cerkiew Zaśnięcia Matki Boskiej). W 1920 roku bolszewicy sprofanowali krypty, szu- kając kosztowności. Polacy pozbierali porozrzucane szczątki do kilku trumien i umieścili w krypcie, którą zamurowano. O zdarzeniach tych opowiadał barwnie niezrównany gawę- Pomnik Jana Pawła II w Kamieńcu Podolskim dziarz – Stanisław Nagórniak – organista katedry kamienieckiej.

Trylogia Henryka Sienkiewicza kończy się opisem wspa- niałego zwycięstwa hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego nad Turkami w listopadzie 1673 roku pod Chocimiem. Wojska polsko-litewskie, liczące około 30 ty- sięcy żołnierzy, pod dowództwem Sobieskiego, obległy w pierwszych dniach listopada twierdzę chocimską, w któ- rej zamknęła się 35 tysięczna armia turecka Husejna Paszy. Pierwsze ataki na pozycje tureckie, przeprowadzone 10 li- stopada, miały na celu rozpoznanie sił przeciwnika. Wła- ściwy atak nastąpił następnego dnia. Sobieski osobiście po- prowadził wojska do szturmu na obóz turecki. Po ostrzale armatnim piechota i dragoni wdarli się szturmem na wały. Przez zrobione w wałach wyłomy uderzyła husaria pod wodzą hetmana Jabłonowskiego. Wśród Turków wybuchła panika, skutkiem czego Husejn Pasza zarządził wycofanie na drugi brzeg Dniestru. Most na Dniestrze został uszko- dzony ogniem polskiej artylerii i załamał się pod ciężarem uciekających. Klęska Turków była całkowita – uratowało Obelisk płk. Jerzego Wołodyjowskiego się tylko kilka tysięcy. Zwycięska bitwa stanowiła niejako odwet za haniebny pokój w Buczaczu. Zamek w Chocimiu był miejscem jeszcze jednej ważnej bitwy w dziejach oręża polskiego. Od 2 września do 9 października 1621 roku w Chocimiu broniła się armia polska pod wodzą hetmana wielkiego koronnego Jana Karola Chodkiewicza przed wielokrotnie liczniejszą armią turecką pod dowództwem sułtana Osmana II. Polacy, wspomagani przez blisko 40 tysięcy Kozaków ata- mana Pawła Konaszewicza – Sahajdacznego, skutecznie odpierali kolejne szturmy nieprzyjaciela.

79 Oblężenie zakończyło się taktycznym zwycięstwem strony polskiej. Zawar- to traktat potwierdzający ustalenia traktatu w Buszy z 1617 roku i Turcy zwi- nęli oblężenie.

Dzisiejszy Chocim to senne mieścina licząca około 11 tysięcy mieszkań- ców. Jedyną atrakcją jest zamek, zaliczony w 2007 roku do „siedmiu cudów Ukrainy”. Na przestrzeni Zamek w Chocimiu wieków zamek był wielokrotnie uszkadzany i remontowany przez kolejnych użytkowników. Turysta z Polski nie znajdzie tu jednakże jakichkolwiek informacji o polskich zwycięstwach z 1621 i 1673 roku. Jest tylko informacja, że zamku bronili Kozacy atamana Konaszewicza – Sahajdacznego.

Jadąc z Kamieńca Podolskiego do Chocimia mijamy Żwaniec, małe miasteczko nad Dnie- strem. Na cyplu nad rzeczką Żwańczyk zachowały się ruiny zamku, wzniesionego na początku XVII wieku przez generała ziem podolskich Walentego Kalinowskiego. Żwaniec to miejsce bi- twy stoczonej od 3 do 17 grudnia 1653 roku pomiędzy armią koronną pod dowództwem kró- la Jana Kazimierza a powstańcami Chmielnickiego wspomaganymi przez chana Islam Gireja. Bitwa składała się z szeregu potyczek, toczonych głównie z Tatarami. 15 grudnia podpisano z Tatarami separatystyczne porozumienie, skutkiem czego Kozacy zostali zmuszeni do za- niechania oblężenia. Pamiątką tych wydarzeń jest wiersz Jana Andrzeja Morsztyna „Pieśń w obozie pod Żwańcem 1653”. Będąc w Żwańcu należy koniecznie odwiedzić Okopy św. Trójcy, położone kilka kilometrów na zachód. Twierdza bastionowa, nazwana Okopami św. Trójcy, została założona w 1692 roku z inicjatywy hetmana Stanisława Jana Jabłonowskiego według projektu Tylmana z Gameren. Twierdza powstała w obronnym z natury miejscu, gdzie Zbrucz uchodzi do Dniestru. Zachodnia linia fortyfikacji składała się z dwóch półbastionów połączonych Bramą Lwowską, wzmocnioną dodatkowo rawelinem. Wschodnia linia fortyfikacji to bastion i dwa półbastiony połączone Bramą Kamieniecką, także wzmocnioną rawelinem. Zadaniem twierdzy było trzymanie w sza- chu sił tureckich stacjonujących w Kamieńcu Podolskim i Chocimiu. 8 marca 1769 roku bronił się tu Kazimierz Pułaski przed atakami Rosjan podczas konfederacji barskiej. Część konfede- ratów zginęła w gruzach spalonego kościoła, broniąc się do końca. Odbudowany w 1901 roku kościół Świętej Trójcy został ponownie spalony wraz z częścią wiernych w 1943 roku przez sotnię UPA. Kościół został odbudowany i rekonsekrowany 14 czerwca 2014 roku. Obecna

80 wioska Okopy liczy niewiele ponad 100 mieszkańców. Z fortecy zachowały się obydwie bramy i resztki obwałowań.

Teraz pora udać się na Litwę, aby podążyć śladami bohaterów powie- ści Potop.

Wodokty – miasteczko na Litwie w okręgu szawelskim, zamieszkałe obecnie przez nieco ponad 200 miesz- Brama Kamieniecka w Okopach Świętej Trójcy kańców. Wodokty stanowiły niegdyś polski majątek i zaścianek szlachecki leżący w historyczno-etnograficznym regionie zwa- nym Laudą. Dziś o polskości tego miasteczka świadczy dobrze utrzymany cmentarz z za- chowanymi nagrobkami szlachty laudańskiej, wśród których odnalazłem m.in. nagrobek rodziny Butrymów. W powieści Potop Wodokty stanowiły majątek Oleńki Billewiczówny. W śnieżną zimę 1655 roku zjawił się tu chorąży orszań- ski Andrzej Kmicic, by poznać swoją przyszłą żonę. Dziadek Oleńki – He- rakliusz Billewicz – w testamencie po- darował Kmicicowi miasteczko Lubicz a Oleńce pozostawił wybór: albo wyjdzie za Kmicica, albo wstąpi do klasztoru. Obydwa miasteczka (Wodokty i Lubicz) należały do parafii Upita, gdzie w tam- tejszym kościele nastąpiło ostateczne pojednanie Oleńki i Kmicica, po od- czytaniu przez księdza listu królewskie- go z którego wynikało, że Kmicic nie był zdrajcą wiernym Radziwiłłowi, ale bohaterem służącym dobrze Ojczyźnie. Wielu historyków i literaturoznawców uważa, że Sienkiewicz zapożyczył je- dynie nazwy w/w miejscowości, a te z powieści umiejscowił na Żmudzi.

Wołmontowicze – wieś, a właści- wie przysiółek na Litwie, około 30 km na południowy zachód od Poniewieża. Kościół w Wodoktach W XVII i XVIII wieku Wołmontowicze

81 stanowiły zaścianek szlachty laudańskiej i na- leżały do parafii Bejsagoła. Po III rozbiorze znalazły się w granicach imperium rosyjskiego. W powieści Potop Wołmontowicze stano- wiły zaścianek szlachecki rodu Butrymów. W połowie drogi pomiędzy Wołmontowicza- mi a Mitrunami znajdowała się karczma Doły, gdzie doszło do awantury, sprowokowanej przez oficerów Kmicica. W starciu z Butry- Nagrobek rodziny Butrymów na cmentarzu w Wodoktach mami oficerowie ponieśli śmierć. W zemście za to Kmicic spalił Wołmontowicze.

Kiejdany – miasto w centralnej Litwie nad rzeką Niewieżą – dawna polska rezydencja magnacka. Prawa miejskie Kiejdany otrzymały pod koniec XVI wieku. W 1610 roku miasto stało się własnością Krzysztofa Radziwiłła. W powieści Potop – siedziba księcia Janusza Radziwiłła, gdzie Sienkiewicz umieścił szereg istotnych scen. W czasie uczty, kiedy książę Kościół w Upicie wzniósł toast za króla szwedzkiego Karola Gustawa, oddając Litwę pod jego protekcję, pułkownicy w proteście rzucili mu do stóp buła- wy, za co zostali aresztowani i skazani na śmierć. Janusz Radziwiłł pełnił wiele funkcji publicznych w Rzeczypospolitej. Był posłem króla Władysława IV, brał udział w wyprawie smoleńskiej. Za zasługi otrzymał tytuł Podkomorze- go Wielkiego Księstwa Litewskiego. Był także posłem i senatorem Rzeczypospolitej. W czasie powstania Chmielnickiego walczył z Kozakami na czele armii Wielkiego Księstwa Litewskie- go. Oddając Litwę pod protekcję króla szwedzkiego Karola Gustawa uznany został za zdrajcę Rzeczypospolitej. Zmarł w nocy z 30 na 31 grudnia 1655 roku w zamku w Tykocinie, oblężony

Pomnik J. Radziwiłła w Kiejdanach, obok Krypta Radziwiłłów w kościele ewangelickim w Kiejdanach

82 przez wojska wierne królowi Janowi Kazimierzowi. Zwłoki księcia spoczęły w zborze kalwiń- skim w Kiejdanach. W czasach sowieckich zbór sprofanowano a krypty zniszczono. Dla Litwinów Janusz Radziwiłł jest bohaterem narodowym. Na rynku w Kiejdanach wznie- siono mu okazały pomnik. Staraniem władz litewskich odrestaurowano kościół ewangelic- ko-reformowany wraz z kryptami Radziwiłłów, które można zwiedzać. W Kiejdanach warto zwiedzić wyjątkowo piękną starówkę z licznymi zabytkowymi kamienicami. W miejscu dawnej rezydencji Radziwiłłów znajdują się ruiny pałacu Czapskich, którzy byli właścicielami miasta do czasu konfiskaty ich majątku w 1863 roku.

Birże – miasteczko leżące przy gra- nicy litewsko-łotewskiej. To właśnie tam książę Janusz Radziwiłł wysłał Wołodyjowskiego i innych pułkow- ników, aresztowanych po demonstra- cyjnym rzuceniu buław w zamku kiejdańskim. Mieli tam zginąć z rąk Szwedów. Uratował ich fortel Zagłoby, który wmówił oficerowi dowodzące- mu konwojem – Rochowi Kowalskie- mu – że jest jego wujem, następnie go upił i przebrany w jego odzienie

Zamek Radziwiłłów w Birżach ściągnął na pomoc chorągiew jazdy Wołodyjowskiego. Birże zostały za- łożone w XIV wieku a we władaniu Radziwiłłów pozostawały od 1492 do 1695 roku. W latach osiemdziesiątych XX wieku władze litewskie zrekonstruowały dawny zamek Radziwiłłów, rozbu- dowany w połowie XVII wieku przez Bogusława Radziwiłła i zniszczony przez Szwedów w 1704 roku. Obecnie w zamku mieści się muzeum z wieloma cennymi eksponatami. Jednym z najcen- niejszych jest egzemplarz tzw. Biblii Brzeskiej, wydanej staraniem Radzi- wiłłów w 1563 roku. Stare miasto, zniszczone w czasie walk w 1944 roku, nie zostało odbudowane.

Taurogi – miasto na Litwie nad rzeką Jurą. W XVII wieku miasto należało do Radziwiłłów z tzw. linii birżańskiej. Zamek w Tauro- gach był siedzibą księcia Bogusła- wa Radziwiłła. W powieści Potop w zamku miało miejsce szereg Zamek Radziwiłłów w Taurogach istotnych scen. Przebywała tam,

83 razem z ciotką, Oleńka Billewiczówna w gości- nie u księcia Bogusława. Na skutek dość nachalnych zalotów księcia i groźby podstępnego małżeństwa obie panie uciekły w mę- skich przebraniach, korzy- stając z pomocy radziwił- łowskiego oficera, któremu wcześniej Oleńka ocaliła życie. Zamek w Taurogach, będący siedzibą Radzi- wiłłów, został kompletnie Zamek w Tykocinie, gdzie zmarł J. Radziwiłł przebudowany w XIX wie- ku i, prawdę mówiąc, jest zupełnie nieciekawy. W zamku mieści się muzeum historyczne.

Na zakończenie wędrówek śladami bohaterów Trylogii warto choćby w kilku słowach przedstawić życiorysy postaci historycznych, będących pierwowzorami bohaterów powieści Sienkiewicza. Pisarz wcale nie wymyślił głównych bohaterów Trylogii. Nieco tylko ubarwił życiorysy realnie istniejących postaci. Jerzy Wołodyjowski herbu Korczak (1620-1673) był synem Pawła, właściciela Nowi- sółki i kilku innych majątków na Podolu. Wykształcenie zdobył w Kamieńcu Podolskim. Walczył z Kozakami w czasie powstania Chmielnickiego. W 1662 roku ożenił się z Kry- styną z Jeziorkowskich (trzykrotną wdową). W 1668 roku został stolnikiem przemyskim. Od 1669 roku dowodził własnym regimentem piechoty, uzyskując rotmistrzostwo w Ka- mieńcu. W październiku 1671 roku, na czele około 600 żołnierzy, objął komendę stanicy wojskowej w Chreptiowie nad Dniestrem. Latem 1672 roku, na wieść o marszu potężnej armii tureckiej, udał się do Kamieńca Podolskiego. Tu wspólnie z innymi oficerami złożył przysięgę, iż będzie bronił twierdzy do końca życia. W czasie oblężenia pełnił faktycznie funkcję dowódcy twierdzy, gdyż formalny dowódca, starosta podolski Mikołaj Potocki, był „człowiekiem niewojskowym”. 26 sierpnia, po wybuchu min podłożonych pod nowy zamek, zapobiegł wtargnięciu janczarów w powstały wyłom. 27 sierpnia, po ustaleniu warunków kapitulacji, przygotowywał wojsko do opuszczenia twierdzy. Poległ na dziedzińcu zamko- wym po przypadkowym wybuchu prochowni. Pochowany został w podziemiach kościoła Franciszkanów pw. Wniebowzięcia NMP w Kamieńcu Podolskim. Postać porucznika chorągwi husarskiej Jana Skrzetuskiego miała także swój historycz- ny pierwowzór. Był nim Mikołaj Skrzetuski herbu Jastrzębiec, zubożały szlachcic rodem z Wielkopolski. Nie posiadając znaczącego majątku zaciągnął się w szeregi wojska na Podolu. W 1649 roku dowodził częścią chorągwi pancernej Marka Gdeszyńskiego, która w Zbara-

84 żu weszła w skład pułku Mikołaja Ostroroga. W końcowej fazie oblężenia, w przebraniu chłopskim, przedarł się do króla Jana Kazimierza w Toporowie z listami od Ostroroga. Za ten wyczyn zyskał uznanie wśród współczesnych. Kolejne lata spędził na wyprawach wojennych. W 1660 roku brał udział w kampanii duńskiej Stefana Czarnieckiego. Walczył także ze Szwedami na Litwie. Związek małżeński zawarł w dość szczególnych okoliczno- ściach. Najechał zbrojnie dwór szlachcianki Zofii Brzezickiej, porwał wybrankę, a następnie, grożąc śmiercią jej i księdzu, zmusił wybrankę do złożenia przysięgi małżeńskiej. Za ten czyn został skazany sądownie, ale do wykonania wyroku nie doszło, gdyż pozostawał pod jurysdykcją hetmana Jana Sobieskiego. Aż do śmierci w 1673 roku walczył w wyprawach wojennych pod wodzą Sobieskiego. Pierwowzorem postaci Andrzeja Kmicica z powieści Potop był Samuel Kmicic herbu Ra- dzic, pochodzący ze szlachty orszańskiej. Nie posiadając znaczącego majątku poświęcił się karierze wojskowej. W 1655 roku był porucznikiem chorągwi pancernej. W czasie najazdu szwedzkiego pozostał wierny królowi Janowi Kazimierzowi. W latach 1656-1657 walczył pod komendą hetmana wielkiego litewskiego Pawła Sapiehy ze Szwedami i wojskami Jerze- go II Rakoczego. W 1658 roku został chorążym orszańskim. Na czele grupy wojsk walczył z wojewodami carskimi na Białorusi, odnosząc znaczące sukcesy. Bił się także ze Szwedami w Kurlandii. Latem i jesienią 1660 roku walczył pod Połonką Mirem i Basią. Jego oddział sta- cjonował w Połockiem jeszcze w 1665 roku. Kmicic wzbogacił się znacząco w okresie potopu. Za zasługi wojskowe obdarzany był starostwami. Jako poseł województwa mińskiego podpi- sał elekcję Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Prowadził awanturnicze życie aż do śmierci w 1692 roku. Kilkakrotnie nakładano na niego banicję, z których nic sobie nie robił. Pierwowzorem Jurko Bohuna z powieści Ogniem i mieczem był pułkownik kozacki Iwan Bohun. Na arenie dziejowej pojawił się w dobie powstania Chmielnickiego. Dał się poznać jako odważny i zdolny dowódca. Wyróżnił się podczas oblężenia Zbaraża, kiedy na czele mołojców wdarł się na wały. Został ranny i odparty, ale swoją brawurą zdobył serca mołojców i samego Chmielnickiego. Historyczną sławę przyniosły Bohunowi walki pod Beresteczkiem. Rozgromiona, po ucieczce Tatarów, armia kozacka okopała się na wy- spie Ostów na mokradłach rzeki Płaszówki. Bohun został obrany dowódcą w miejsce po- rwanego przez Tatarów Chmielnickiego. Dość sprawnie dowodził obroną do czasu, gdy wśród czerni wybuchła panika i większość potonęła w bagnach Płaszówki. Bohun zdołał uratować jedynie kilka tysięcy konnicy. W bitwie pod Batohem Bohun dowodził kozacką konnicą, która przełamała szyki obronne Polaków. Po klęsce pod Cudnowem wojsk mo- skiewskich, wspomagających Kozaków, przeszedł na stronę polską. Został hetmanem na- kaźnym i walczył przeciwko Moskwie. W lutym 1664 roku został aresztowany i zamordo- wany przez własnych żołnierzy.

Wszystkie fotografie – Robert Osiński

85 Henryk Sienkiewicz w kolekcjonerstwie

Hieronim Marek Pietras

Henryk Adam Aleksander Pius Sienkiewicz herbu „Oszyk” pseudonim „ Litwos” w rozmowie z Georgem Brandesem w 1887 roku, gdy kończył pisanie Trylogii, powiedział: Fragment ekspozycji

Czyż nie lepiej i zdrowiej, zamiast malować dzisiejszy stan umysłów i ludzi, dzisiejszą ich nędzę, sprzeczność z samymi sobą, bezsilność i szamotanie się – pokazać swemu społeczeństwu, że były chwile jeszcze gorsze, straszniejsze i bardziej rozpaczliwe i, że pomimo tego ratunek i od- rodzenie przyszło. Tamto może od reszty zniechęcić i zrozpaczyć – to sił dodaje, nadzieję wlewa, ochotę do życia zagrzewa.

Ostatnie zdanie Trylogii brzmi: Na tym kończy się ten szereg książek pisanych w ciągu kilku lat i w niemałym trudzie – dla pokrzepienia serc. Te słowa ukazały się w maju 1888 r. i tymi słowami Henryk Sienkiewicz zwrócił uwagę na ważną funkcję swojej twórczości – która żyje w nas do dzisiaj.

AD 2016 – obchodzimy po raz kolejny „ Rok Sienkiewiczowski”. Po II wojnie światowej tych okrągłych rocznic było kilka – w maju 1946 r obchodziliśmy setną rocznicę urodzin Henryka Sienkiewicza; 15 listopada minęło trzydzieści lat od dnia jego zgonu. Tak więc rok 1946 można nazwać słusznie „ Rokiem Sienkiewicza” (Stefan Papèe). Następne rocznice Sienkiewiczowskie to rok 1966; 1996 i ostatnio w 100- lecie pierwszego polskiego Nobla – Oblęgorek 2005.

Dla uczczenia Pisarza w „Roku Henryka Sienkiewicza” – zaprezentowałem w Muzeum Historii Kielc (03-24.X.2016) ekspozycję „Henryk Sienkiewicz w kolekcjonerstwie”. Wysta- wa obejmowała wszystkie dziedziny kolekcjonerstwa oprócz bibliofilstwa, malarstwa i rzeźby. Starałem się oddać hołd pisarzowi – patriocie i wielkiemu Polakowi poprzez prezentację jego wizerunków w sztuce medalierskiej, falerystyce, numizmatyce, filatelistyce, filumenistyce, fo- nokartystyce, grafice, dokumencie historycznym, grafice i tkaninie artystycznej.

86 Sztuka medalierska (medale, medaliony, plakiety.):

Medaliony i Plakiety

Fragment ekspozycji

– Medalion wydany dla uczczenia pracy pisarskiej Henryka Sienkiewicza (1) Awers: popiersie Pisarza Rewers: z kontrą

Sygn. na A.: C. Makowski 1900r, lany-1 [300x230] mm Bardzo rzadki odlew w białym metalu

– Medalion owalny z wieńcem laurowym (z uchem) A: Popiersie z napisem Sygn. na odwrocie AE (?) Anton Eichler lany owal [167x132] mm W kolorze czarnym polerowany. (2)

– Medalion owalny z gałązką lauru (z uchem) A: Popiersie z napisem Nie sygn. lany owal, [170x125] mm Stop cyny i ołowiu (Sn+Pb) (3)

– Medalion okrągły z uchem. A: Popiersie Pisarza, napis Henryk/Sienkiewicz niesygnowany (projekt i wykonanie Marian Feldman z Poznania). Lany fi 87 mm, stop cyny z ołowiem.

1 Wymiar

87 Medalion oprawiony w okrągłą ramkę drewnianą. – Plakieta wydana dla upamiętnienia jubileuszu pracy i działalności literackiej H. Sienkie- wicza w 1900r. – Plakieta (Medalion) – osadzona w desce – stop Al.+Zn+Sn A: W środku popiersie Pisarza – napis „ PAMIĄTKA JUBILEUSZU 22.XII.MCM” Na dole napisy dzieł Henryka Sienkiewicza. Po bokach bohaterowie powieści. Nie sygn. (projekt Leopold Jarkowski/Józef Mojżesz Gabowicz) Lany, [300x245] mm Plakieta – opracowana na podstawie obrazów Juliusza Kossaka (4)

– Plakieta bez ucha A: Popiersie Pisarza (napis HENRYK SIENKIEWICZ) Obiekt bity z głęboką kontrą/relief wysoki. Kompozycja brązu z mosiądzem. Sygn. WT. – Wincenty Trojanowski przed 1916r. Bez roku wydania, wykonanie Łopieński-Warszawa [130x175]mm Nie notowany na aukcjach i w katalogach. (5)

4 5

88 Medale

– Medal wybity ku czci autora „ Quo vadis”. A: Popiersie Pisarza napis poziomy „WOLA/OKRZEJSKA/IV/MAJ/MDCCCXLVI”. (po- winno być: V MAJA)

– napis w otoku HENRYK SIENKIEWICZ – LITWOS R: Postać Ligi pisząca „ Quo vadis” w tle pomnik „Roma”; z prawej strony tytuły dzieł H. Sienkiewicza Sygn. W. Trojanowski – 1900r, Paryż (projekt i wykonanie Wincenty Trojanowski) bity w Wiedniu wg. Projektu roku 1898 z natury. Ø77 mm Miedź patynowana (Cu) (6)

6 rewers 6 awers

– Medal wybity na cześć członków Komitetu Opiekuńczego A: TRZY POSTACIE: A. Sapieha, H. Sienkiewicz, I. Paderewski R: Jezus Chrystus podający chleb, poniżej Polonia Devastata (Pol- ska Zniszczona) 1915r. Sygn. na . R: J.W (Jan Wysocki) Ø55 mm. Cynk (Zn)

– Medal dla zasług Henryka Sienkiewicza jednostronny A: Popiersie z napisem półkolistym „ SIENKIEWICZ/1915” 7 awers Sygn. Lewandowski (projekt Stanisław Roman Lewandowski) bity w Wiedniu 1915 r. Ø 60mm w srebrze (Ag)

– Śmierć Henryka Sienkiewicza. Medal W.S. Wiśniewskiego. A: Napis „ HENRYK SIENKIEWICZ *1846 +15 LISTOPAD 1916” R: Kobieta przy sarkofagu – napisy. Sygn. na R: WW (Wincenty Stefan Wiśniewski) 7 rewers bity Ø32 mm w srebrze (Ag) (7)

89 – Medalik z uchem jednostronny A: Popiersie Pisarza napis: w otoku „ HENRYK SIENKIEWICZ”; poziomo „+15 XI/1916” Sygn. J.Chyliński. bity Ø20 mm w srebrze (Ag) (8)

– Medal- plakietka wybity na cześć członka honorowego Chrze- ścijańskiego Towarzystwa Dobroczynnego w Sosnowcu A: Popiersie Pisarza napisy „ 8-X/LXX/1916” Sygn. J. Chyliński (wykonanie Józef Chyliński) w Warszawie bity [21x35] mm ze srebra (Ag) R: gładki 8

– Medal na pamiątkę przewiezienia zwłok Henryka Sienkiewicza ze Szwaj- carji do Polski A: Głowa Pisarza R: „ Orzeł 19/24”-napisy Sygn. na A i R: K. Żmigrodzki (pro- jekt Konstanty Żmigrodzki) bity Ø33 mm. brąz (br) (9) 9 awers 9 rewers

– Medal z prostokątnym uchem – nienotowany na au- kcjach i w katalogach. A: popiersie Henryka Sienkiewicza napis w otoku: 1846-1916 R: Orzeł; Polonia- Anioł napis „POLSKA ZMAR- TWYCHWSTAJE 1916” 1795-1916 Polska Zmartwychwstaje Sygn. na A: krawędź popiersia AP (Antonii Procajłowicz) bity Ø38 mm prawdopodobnie miedź złocona i srebrzona (10) 10

– Plakietka Mennicy Państwowej w Warszawie 1928 r w dowód czci Henryka Sienkiewicza 1846-1916 A: Popiersie Pisarza R: gładki – znak Mennicy Państwowej Orzełek herb. Kościesza Sygn. na A: J. Aumiller (projekt i wykonanie Józef Aumiller) bita [27x40] mm w brązie. Plakietka w oryginalnym pudełku Mennicy.

90 Zestaw 10 medali współczesnych Henryka Sienkiewicza W etui (wybór medali po 1939r.) autorstwa: Stanisławy Wątróbskiej – jej córki Beaty, Edwar- da Gorola, Anny i Jerzego Jarnuszkiewiczów, Józefa Stasińskiego – Mennicy Państwowej. Medal „Veritas”-u Mariana Gardzińskiego oraz Ewy Olszewskiej-Borys.

Plakietki Okolicznościowe z Oblęgorka – Zestaw dwóch plakietek prostokątnych wykonanych na okoliczność Stulecia Nagrody No- bla 1905-2005 autorstwa Roberta Kotowicza A: Popiersie Henryka Sienkiewicza R: Popiersie Alfreda Nobla bity [40x40] mm brązie (tombak) oraz posrebrzany

– Plakietka wydana na okoliczność 50-cio lecia Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku A: Popiersie Pisarza R: 50 lat M.H.S w Oblęgorku 1958-2008 bity [28x40] mm Tombak

Falerystyka (odznaki i znaczki)

– Odznaka – znaczek szkolny 1929 Komitetu Rodzicielskiego Gimn.im. H. Sienkiewicza Sygn. na odwrocie Walenta Kraków 10 Wykonanie: Jakób Walenta [24x32] mm – słupek z nakrętką w srebrze (Ag) (11)

11

– Znaczek szkolny „ Gimnazjum Henryka Sienkiewicza” Wykonanie ażurowe – mosiądz.

– Odznaka z napisem „Dzień Oświaty/Pozaszkolnej” Popiersie Henryka Sienkiewicza, bita z kontrą Ø23mm w mosiądzu

Numizmatyka (monety oraz banknoty)

– Moneta kolekcjonerska z Henrykiem Sienkiewiczem Nominał 100 złotych Ø32 mm Projekt Stanisława Wątróbska – rok 1977 – srebro 625 nr kat. 277. – J. Parchimowicz – 2005- Monety Polskie

91 – Moneta próbna z Henrykiem Sienkiewiczem nominał 100 złotych Ø32 mm Projekt Stanisława Wątróbska – rok 1977 – srebro 625 nr kat. P370 Wersja II niewprowadzona do obiegu J.Parchimowicz- 2005- Monety Polskie

– Moneta Obiegowa Kolekcjonerska nominał 2 złote Ø27 mm Projekt Robert Kotowicz – rok 1996- GN (Gol- den Nordic) nr kat. 735 – J. Parachimowicz – 2005 – Monety

polskie (12) 12 awers 12 rewers

– Banknot z wizerunkiem Henryka Sienkiewi- cza (kolor zielony) nominał 500.000 złotych – rok 1990 Wymiar [138x63] mm – Banknot z Henrykiem Sienkiewiczem (kolor czerwony) nominał 500.000 złotych – rok 1993 Wymiar [138x63]mm (13) 13

Dokumenty historyczne (telegramy patriotyczne i narodowe, znaczek kwestorski)

Telegram – Blankiet- chromolitografia – złocony z wizerunkiem Telegram – chromolitografia z wizerunkiem A. Mickiewicza i H. Sienk- H. Sienkiewicza i K. Pułaskiego iewicza.

92 Telegram – chromolitografia z wizerunkiem H. Sienkiewicz oraz Dwa Telegramy – T.C.L. w Poznaniu – fotolitografia z wizerunkiem H. kaganka oświaty. Sienkiewicza wraz z obrazami „ Quo vadis” i Rzymu

– Telegram – A. Jóźwiaka z Poznania- litografia z wizerunkiem H. – Trzy telegramy (sepia i czarno-szare) A. Jóźwiaka z Poznania z portre- Sienkiewicza wraz z Kaplicą Quo vadis w Rzymie, Chrześcijanami tem H. Sienkiewicza wraz z postaciami Kordeckiego, Wołodyjowskiego, w katakumbach i Męczennikami w cyrku. Skrzetuskiego, Pana Jezusa i Św. Piotra czyli postaciami z Potopu, Pana Wołodyjowskiego, Ogniem i Mieczem oraz Quo vadis.

Znaczki kwestorskie (cegiełki)

– „ NA DAR NARODOWY 3-GO MAJA” – Wydawnictwo premiowane 1926r. ze szcze- gólnym uwzględnieniem śp. Henryka Sienkiewicza – Pierwszego Prezesa Rady Nadzorczej Polskiej Macierzy Szkolnej w załączeniu trzy doku- menty P.M.S.

– Znaczek kwestarski, a w zasadzie cegiełka ponie- waż posiada nominał 1 Kor.- stanowiła dużą cieka- wostkę ekspozycji (14, 15)

Znaczki-cegiełki były w czasie przed i po I Wojnie Światowej świadectwem dużej troski o dzieci ubogich, inwalidów, wdów po żołnierzach po- ległych na froncie oraz osób potrzebujących pomocy. Zbiórki przewidziane na ten cel doko-

93 nywano na ulicach, koncertach, festynach oraz uroczystościach dobroczynnych. Walor który znajdował się na ekspozycji jest kartonowy o średnicy 63mm z napisem: „ Na żłóbki imienia Henryka Sienkiewicza – P.Z.N.K. – 1. Kor” z wizerunkiem dziecka oraz śladami nakłóć po szpilce.

Filatelistyka (znaczki pocztowe, karty pocztowe; FDC, koperty związane z Henrykiem Sienkiewiczem)

– Dwa znaczki Fi 240- rok 1928 (nominał 15 gr. różne odcienie) (16) – Znaczek Fi 640 rok 1952 (nominał 45+15 gr.) (17)

– Znaczek Fi 1515 rok 1966 (nominał 60 gr.) – Znaczek Fi 3226 rok 1992 (nominał 2500 zł.) – Dwie Koperty FDC rok 1982 Polscy Laureaci Nagrody Nobla – 4 znaczki (Fi 2660;2661;2662;2663) – Koperta FDC: Fi 1515 rok 1966 – 50 rocznica śmierci H. Sienkiewicza

16 17

Filumenistyka (etykieta zapałczana)

– Etykieta z portretem H. Sienkiewicza wydana przez Z.P.Z Sianów w 1964 r. (18)

18

Fonokartystyka – Fonotelistyka (karty telefoniczne)

– Karta telefoniczna Wola Okrzejska – Dworek H. Sienkiewicza Nominał 25 impulsów. Nr. Kat. 542 – Katalog Polskie Karty Telefoniczne 2001/2002

– Karta telefoniczna – Polscy Nobliści w tym H. Sienkiewicz Nominał 25 impulsów. Nr. Kat. 1020 – Katalog Polskie Karty Telefoniczne 2001/2002

94 Deltiologia – Filokartystyka (Kartki pocztowe, fotografia)

– Pocztówka – Popier- sie H. Sienkiewicza dłuta prof. Konstantego Laszczki na nim wzorowany pomnik w Bydgoszczy. – Fotografia – Portret Hen- ryka Sienkiewicza – Pocztówka – Kopca H. Sienkiewicza w Okrzei na odwrocie znaczek Pol- skiej Macierzy Szkolnej cena 10 gr. – Pierwszym Prezesem Rady Nadzorczej P.M.S był H. Sienkiewicz. – Dwie Pocztówki – „ Obrona Częstochowy” ks. Augustyn Kordecki- w tym jedna ignorancka wydana w zaborze rosyjskim przez A.J. Ostrowskiego z błędną datą „ Obrona Częstochowy 1363” zamiast „ 1655” – Siedem pocztówek z wizerunkiem H. Sienkiewicza w tym pięć barwnych i dwie czarnobiałe

Grafika

– Portret H. Sienkiewicza w antyramie (duży) – Henryk Sienkiewicz [wg. Portretu Pochwalskiego] – Pałacyk H. Sienkiewicza w Oblęgorku w antyramie – Dar Narodowy 1900r rys. B. Furnal – Pałacyk H. Sienkiewicza w Oblęgorku – Oddział Muzeum Narodowego w Kielcach

Tkanina artystyczna - jedwab (żakard)

-Portret Henryka Sienkiewicza w zeszycie 106/201 wyd. „TKANART” – Portret H. Sienkiewicza w zeszycie opieczętowanym przez cenę złotych 5 groszy 50 oraz stemple „ Dochodu przeznaczonego na odbudowę Kościołów we Lwowie” wyd. „ARTPOL”

W dziale „ Sztuka Medalierska” na szczególne wyróżnienie zasługują dwa walory kolek- cjonerskie: – Medalion wydawany dla uczczenia pracy pisarskiej H. Sienkiewicza z 1900 r- sygn. na awer- sie C. Makowski (znanych jest kilka odlewów w białym metalu) oraz – Medal wybity ku czci autora „ Quo vadis” – Henryka Sienkiewicza z 1900 r (projekt i wy- konanie Wincenty Trojanowski) – Bity w Wiedniu wg. projektu wykonanego r. 1898 z natury.

95 Medal wg. słów Mariana Gumowskiego jednego z wielkich i cenionych znawców numizma- tyki „ jest medalem który znaczył nową erę w sztuce medalierskiej jako jeden z najcenniejszych i najpiękniejszych medali.” W dziale „ Dokumenty historyczne” na uwagę zasługuje telegram patriotyczny z niespoty- kanym zestawieniem postaci K. Pułaskiego oraz H. Sienkiewicza oraz napisem „ Pracą jedno- ścią – Bratnią miłością”. Telegram wykonany jest techniką chromolitograficzną ze złoceniami. Blankiet telegramu nadaje mu walor szczególnej unikalności.

***** Zaprezentowane na wystawie przedmioty związane z osobą Henryka Sienkiewicza stanowią fragment kolekcji pamiątek historyczno – patriotycznych, gromadzonych przeze mnie od wielu lat. Na zakończenie pragnę podzielić się osobistą refleksją. W latach 60. ubiegłego stu- lecia pisałem pracę maturalną z języka polskiego na temat: „Sienkiewicz wielki czy mały? ” Na zakończenie eseju, konkludowałem: „Henryk Sienkiewicz był mały wzrostem, lecz wielki duchem. Tworzył ”. Stefan Papee w książce Henryk Sienkiewicz: wielki czy mały, napisał: „Na pytanie za- mieszczone w tytule obecnego zbioru szkiców literackich – Sienkiewicz wielki czy mały? – odpo- wiedź brzmi: z całym spokojem, upewniony, również wynikiem ostatniej jubileuszowej dyskusji [rzecz miała miejsce w 1946 r. – przyp. H. P.] – WIELKI”. Wielki artysta, Mistrz słowa, Nieza- pomniany jałmużnik narodu.

96 Henryk Sienkiewicz na dawnej pocztówce z kolekcji Jacka Szczepaniaka

97 98 99 100 Początki Bibliotek Publicznych

Andrzej Dąbrowski

17 października 1906 roku władze rosyjskie zatwierdziły statut Towarzystwa Biblioteki Pu- blicznej w Warszawie. Zarządowi Stowarzyszenia przewodniczył wybitny matematyk Samuel Dickenstein. Jednym z jego współpracowników był Stefan Żeromski. Działalność Towarzystwa, której owocem było powstanie biblioteki publicznej w Warszawie, stała się inspiracją dla grupy kieleckiej inteli- gencji. Dzięki staraniom tych światłych Kielczan dwa lata później zorganizowano podobne towarzystwo w Kielcach. Powstał społeczny ruch na rzecz bibliotek dostępnych dla wszystkich. W zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej przechowujemy druk naklejony na tekturę, w której wykonano specjalne otwory służące do zawieszania całości w oknie. Druk na jednej dużej kartce formatu A3 zawiera tę samą treść wyrażoną w dwóch językach – rosyjskim i pol- skim. Komunikat przygotowało Towarzystwo Biblioteki Publicznej w Kielcach, infor- mując społeczność miasta, że otworzyło przy ulicy Wesołej w domu p. A. Suligi pod numerem 32 „Wypożyczalnię książek oraz czytelnię gazet i czasopism pod nazwą Biblio- teka Publiczna”. Bibliotekę otwierano w dni powszednie od godz. 10:00 do 12:00 w południe i od 3:00 do 8:00 wieczorem. Placówka była czynna także w niedziele i święta od godz. 12:00 do 7:00 wieczorem. Towarzystwo zachęcało do korzystania z du- żego wyboru książek oraz „znacznej ilości gazet i czasopism, liczba których w miarę możności stale wzrasta”. Biblioteka różniła się od funkcjonujących współcześnie tym, że wypożyczanie książek nie było bezpłatne. Za wypożyczenie jednej książki trzeba było zapłacić 25 kopiejek, chyba że wypożyczający

101 był członkiem Towarzystwa Biblioteki Publicznej i opłacał składkę w wysokości 3 ruble rocz- nie lub 1 rubel 50 kopiejek półrocznie i przysługiwały mu ulgi oraz prawo korzystania z pism i jednej książki za darmo. Towarzystwo Biblioteki Publicznej było organizacją społeczną. Doświadczenia entuzjastów biblioteki publicznej przeniesiono z Warszawy do Kielc. Opracowano statut towarzystwa, który został zatwierdzony przez gubernatora kieleckiego w dniu 9 grudnia 1908 roku. W §1 Statutu określano cele działalności Towarzystwa: – zakładanie i prowadzenie bibliotek i czytelni, – działalność oświatowa ku powiększaniu i pogłębianiu czytelnictwa. Grupa założycielska zebrała się 3 maja 1909 roku. Jak wynika z zachowanego protokołu ze- brania dokonano wyboru prezesa Towarzystwa, którym został Jan Daszewski, lekarz. Skarbni- kiem był dentysta Stefan Papiewski. Początki działalności Towarzystwa świadczą o dużej ak- tywności. Na zebraniu w dniu 7 maja 1909 roku zebrano deklaracje przekazania w użytkowanie biblioteki książek ze zbiorów prywatnych m.in. pp. Rzędowskiego, Massalskiego i Drewniaka. Zajęto się intensywnie poszukiwaniem lokalu na siedzibę biblioteki. Uznano, że koszt najmu pomieszczeń nie powinien przekraczać 250 rubli rocznie. Postanowiono zwrócić się do gu- bernatora o wydanie pozwolenia na otwarcie „Biblioteki Publicznej miasta Kielce”. 2 czerwca 1909 roku Zarząd Towarzystwa zapoznał się z postępem prac organizacyjnych, przygotował założenia budżetu na pól roku – od lipca do końca r. 1909. Zaproponowano także, by posadę pierwszej bibliotekarki objęła Sabina Głuchowska. Stefan Papiewski podjął się „zała- twienia ze stolarzem” odpowiednich regałów z półkami na książki. Pojawiły się pierwsze dekla- racje wpłat na rzecz biblioteki. Złożył ją np. „Jakób Nowak za pośrednictwem jednego z człon- ków Zarządu, przyrzekając ofiarę na rzecz Biblioteki w kwocie rb. 100 (w ratach kwartalnych) ”. Pierwszą Bibliotekę Publiczną otwarto w Kielcach 12 lipca 1909 roku przy ulicy Wesołej 32 (o czym wspomniałem na początku). W ciągu trzech miesięcy działalności Towarzystwo ze- brało 146 rubli i 85 kopiejek, zaś wydało 169 rubli i 91 kopiejek. Od początku przedsięwzięcie było deficytowe. W kasie Towarzystwa brakowało 23 ruble na pokrycie wszystkich zobowią- zań, co zostało skrupulatnie wyliczone przez Stefana Papiewskiego. Najwięcej wydano na tzw. komorne, opłacając 57 rubli i 50 kopiejek za korzystanie z lokalu Suligi do końca października 1909 roku. 49 rubli i 37 kopiejek pochłonęły różne koszta organizacyjne, zaś 47 rubli zapła- cono za wyposażenie biblioteki. W pierwszym miesiącu działalności biblioteki Towarzystwo zgromadziło 1067 tomów na własność oraz 865 przekazanych w depozyt przez Zygmunta Rzędowskiego, Edmunda Massalskiego i Pawła Drewniaka. Zbiory własne Towarzystwa po- chodziły głównie z daru p. Paradistalowej. Jeszcze w 1909 roku podejmowano różne próby podreperowania stanu kasy Towarzystwa przez współorganizowanie odczytów i przedstawień kabaretu artystycznego w sali teatralnej. Na posiedzeniu w dniu 19 września zarząd postanowił wstrzymać się z zakupem książek, zaś zaprenumerować na kolejny kwartał czasopisma, powiększając zestaw tytułów – jeśli będzie to możliwe – o „Myśl Niepodległą”, „Sfinksa” i „Słowo”. W dniu 25 września 1909 roku zarząd zdecydował wprowadzić na stałe „książkę życzeń dla użytku czytelników”. Ten dobry zwyczaj przyjmowania oczekiwań czytelników dotyczą-

102 cych konkretnych autorów i tytułów utrzymywał się w bibliotece publicznej przez wiele lat, jeszcze w II poł. dwu- dziestego wieku. Towarzystwo Biblioteki Publicznej potrafiło dość skutecznie radzić sobie z problemami dotyczącymi gromadze- nia zbiorów. 1 stycznia 1911 roku kata- log biblioteki zawierał wpisy dotyczące 2819 tomów. W roku 1911 wzbogacono zbiory o 659 tomów, a 1 stycznia 1912 roku w katalogu znajdowało się 3478 pozycji. Oprócz tego w posiadaniu To- warzystwa znajdowało się 1175 tomów dubletów i innych książek, które nie zo- stały umieszczone w katalogu głównym. W 1911 roku w czytelni udostępnia- no 59 tytułów pism w tym czasopisma naukowe i literackie (m.in. „Porad- nik Językowy”, „Przegląd Filozoficzny”, „Sfinks”, „Wiadomości Matematyczne”, „Przegląd Muzyczny”, „Wszechświat”, „Scena i Sztuka”); czasopisma politycz- ne i społeczne (m.in. „Kultura Polska”, „Litwa”, „Myśl Niepodległa”, „Prawda”, „Zaranie”); czasopisma fachowe (m.in. „Botanik Postępowy”, „Dobra Gospodyni”, „Kronika Buchaltera”, „Przemysłowiec”, „Szewc Warszawski”); dzienniki („Gazeta Kielecka”, „Kurjer Poranny”, „Kur- jer Warszawski” i inne). W roku 1912 korzystano z czytelni 1651 razy, z czego do kasy biblioteki wpłynęło 24 ruble i 21 kopiejek. Księgozbiór z pierwszych lat funkcjonowania (1911) składał się z dzieł reprezen- tujących nauki przyrodnicze (matematyka, fizyka, chemia, biologia, geologia) – 340 tomów, socjologii – 364 tomy, filozofii – 203 tomy, historii i geografii – 273 tomy, historii literatury – 88 tomów, filologii – 33 tomy, medycyny – 63 tomy. Większą część zbiorów stanowiła lite- ratura piękna. Zgoda władz carskich na zorganizowanie biblioteki publicznej nie oznaczała, że mogła ona działać zupełnie swobodnie. Z protokołu sporządzonego podczas posiedzenia Zarządu Towa- rzystwa w dniu 5 grudnia 1911 roku wynika, że kilka dni wcześniej przeprowadzona została w bibliotece rewizja „na skutek której wzięto do przejrzenia 240 książek, wśród których znalazły się 3 sądownie skonfiskowane (zakazane) ”. Zdecydowano zabiegać, by książki zostały jak naj- szybciej zwrócone, jednak jak wynika z późniejszych protokołów, 16 książek władza nie oddała. Wielką wagę przykładano do wyboru dzieł, które miały być zakupione. Zajmowała się tym specjalna komisja, która odbywała nawet kilka posiedzeń, by sporządzić odpowiednie listy

103 zakupów. Czasem dyskutowano żywo nad jedną książką i rozważano, czy aby nie jest zbyt śmiała, by mogła być udo- stępniana czytelnikom przez bibliotekę publiczną. Napisa- ła o tym w swoich wspomnieniach Stanisława Massalska wieloletnia bibliotekarka zaangażowana do pracy przez Towarzystwo Biblioteki Publicznej w maju 1913 roku. W statucie Towarzystwa zapisano prawo do organizo- wania bibliotek publicznych w guberni kieleckiej, potem województwie kieleckim. Do wybuchu II wojny światowej udało się zorganizować biblioteki w: Pińczowie (1913), Szczekocinach oraz Suchedniowie (1916), Raszkowie (1917) a także w Chęcinach (1924). Biblioteka kielecka w okresie pierwszych dziesięciu lat swojego funkcjonowania świetnie się rozwijała Przybyło wiele nowych tomów, a księgozbiór liczył w 1918 roku pra- wie 10 tysięcy woluminów. Rocznie wypożyczano ponad 68000 książek, a bibliotekę odwie- dzało ponad 200 osób każdego dnia. Niestety brak własnego lokalu stwarzał wiele problemów. Przede wszystkim brakowało miejsca na zbiory. Stąd pojawiła się konieczność zlikwidowania czytelni. A przecież już wtedy środowisko inteligencji skupionej wokół idei biblioteki publicz- nej postrzegało ją nie tylko jako wypożyczalnię, lecz także miejsce spotykania się ludzi. W okresie międzywojennym księgozbiór powiększył się o prawie 16000 tomów. Perso- nel biblioteczny stanowiły trzy osoby. W latach trzydziestych biblioteka przygotowywała tzw. komplety książek dla punktów wypożyczeń na terenie powiatów: kieleckiego, jędrzejowskiego i włoszczowskiego. Każdy zestaw liczył kilkadziesiąt tomów. Punktów było około 150, co zde- cydowanie zwiększyło liczbę czytelników obsługiwanych przez kielecką książnicę. Niestety, Towarzystwo nie zdołało doprowadzić do finansowego wspierania bibliotek przez władze administracyjne – ani miasta, ani państwa. W Kielcach zdecydowanie mniej docenia- no znaczenie takiej instytucji niż w stołecznej Warszawie i wielu innych polskich miastach, których władze opiekowały się bibliotekami. Przed wybuchem II wojny światowej księgozbiór biblioteki kieleckiej liczył 25600 książek, a w kartotekach czytelniczych zarejestrowano 850 czytelników, którzy wypożyczali rocznie ponad 60000 woluminów, w większości (ponad 70%) beletrystyki. W lutym 1940 roku Niemcy nakazali zamknięcie biblioteki. Wcześniej jednak w obieg biblio- teczny wypuszczono ponad 4000 książek, co stało się podstawą uruchomienia tajnej biblioteki, pozbawionej własnej siedziby, w której funkcjonował system przenoszenia książek od czytel- nika do czytelnika. Pisze o tym Stanisława Massalska, która kierowała placówką do wybuchu wojny oficjalnie, a pod okupacją ryzykowała prowadząc nielegalną bibliotekę „ruchomą”. Sądzę, że jubileusz 110-lecia bibliotekarstwa publicznego w Kielcach, który będziemy święto- wać za dwa lata, stanie się okazją do szczegółowego opracowania historii Towarzystwa Biblioteki Publicznej. Zwłaszcza, że ciągle pojawiają się nowe dokumenty związane z jego działalnością.

104 Wspomnienia z pracy bibliotecznej w latach: 1913-1958

Stanisława Massalska

Nie piszę wspomnień o wszystkim, co przeży- wałam w pracy wieloletniej. Żałuję, że nie spisy- wałam od razu tysięcy osądów tysięcy czytelników o wypożyczonych dziełach pisarzy, albo o tych, których czytać nie chcieli. Byłoby to tym bardziej ciekawe, że przeżyłam w bibliotece kilka okresów historycznych: 1913-1914, 1914-1919, 1919-1926, 1926-1939, 1939-1945, 1945-1958. Ileż to było w ciągu tego okresu czasu zmian nastrojów, poglą- dów, ruchów politycznych, prądów w literaturze i prądów ideologicznych.

Wszystkie te wahania odbijały się w postawie Stanisława Massalska w Bibliotece, fot. ze zbiorów rodzinych. czytelników, którzy wytwarzali w bibliotecznej wy- pożyczalni coraz to inną atmosferę. Jak gdyby wypełniała ją woń zmieniających się rodzajów kadzidła, albo jak gdyby zmieniano barwy szyb w oknach. Mam te wspomnienia w pamięci niby długi seans filmowy. Wschodziły różne gwiazdy, za- chodziły, a niektóre rzeczy trwały niby niezachodzące słońce. Gdyby bibliotekarki pisały o wszystkich zmianach atmosfery bibliotecznej wypożyczalni, powstałby materiał cenny dla naukowców badających psychologię społeczeństwa. Uchwałą Zarządu Towarzystwa Biblioteki Publicznej w Kielcach (uruchomionej dnia 1 lip- ca 1909 r.) z dnia 29 maja 1913 roku zostałam przyjęta do pracy w bibliotece. Uradowałam się. Dwie poprzednie bibliotekarki, każda po dwóch latach pracy w bibliotece, wyszły za mąż. Szczęśliwe miejsce, myślałam sobie, a może i mnie to spotka. Zaczynałam wówczas 24 rok ży- o cia – i p latach dopiero doszłam do przekonania, że praca w bibliotece może wypełnić życie. I wypełniła do 69 roku mego życia, kiedy to wyszło rozporządzenie, że w tym wieku skazuje się człowieka pracy na życie rencisty. Z jakim przygotowaniem podjęłam się pracy w bibliotece? Kursów bibliotekarskich wtedy nie było. „Studium społeczne”, prowadzone przez p. prof. Helenę Radlińską w Warszawie, za- łożone było znacznie później. Pamiętam trwogę, odczuwaną w pierwszych miesiącach pracy: czy podołam zadaniu? – Nie przedstawiałam sobie wyraźnie obowiązków mych i zajęć.

105 Były to czasy, gdy chwianie się carskiego tronu rozbudziło w nas jakieś niejasne, ale żywe nadzieje na lepsze polskie jutro. My w Kielcach patrzyliśmy na szyld Biblioteki Publicznej (jeszcze jednak dwujęzyczny!), jak na jakiś sztandar, pod którym maszerowaliśmy ku temu jutru. Stąd też wstępowałam w progi biblioteki nie tylko ucieszona, że otrzymałam stanowisko, zajęcie płatne. Łączył się z tym jeszcze jakiś nastrój niby uroczysty, że tym zajęciem jest praca w naszej polskiej, przez nas utworzonej instytucji. Ale właśnie dlatego tym bardziej zrozumiałą była moja trwoga, czy aby dobrze będę pracować. Lubiłam książki. Na poważniejsze interesowanie się książką i w ogóle nauką wpłynęło moje należenie do tajnego kółka samokształcenia, organizowanego przez byłych uczniów gim- nazjum rosyjskiego w Kielcach. Na zebraniach odczytywano opracowywane kolejno przez uczestników referaty na tematy z różnych dziedzin naukowych. Atmosfera zebrań była bar- dzo poważna i budująca. Dobrym także wstępem do pracy w bibliotece było moje poprzednie dwuletnie zajęcie w księ- garni W. Kalinowskiego. W księgarni zaczęłam poznawać psychologię ludzi „opętanych przez książkę”. W księgarni też dowiedziałam się, czym jest dla kobiet „Trędowata” Heleny Mniszek, czy „Pamiętniki” wszelkiego rodzaju dla osób starszych, „Trylogia” Henryka Sienkiewicza dla społeczeństwa, a dla dorastających i dla młodzieży – książki Verne’a i Przyborowskiego. W osobach Zarządu Tow. Biblioteki Publ. miałam mądrych kierowników i przewodników. Długie lata przewodniczył w Zarządzie i był kierownikiem pracy w bibliotece człowiek nie- skazitelnego charakteru dr Jan Daszewski, autor „Instrukcji dla bibliotekarki”. W pierwszych miesiącach mojej pracy, dyżury w bibliotece z ramienia Zarządu pełnił poważnie myślący, niestrudzony pracownik społeczny Franciszek Loeffler, pamiętny przywódca podziemnego robotniczego ruchu socjalistycznego, przyszły komisarz ludowy kielecki z ramienia tak zwa- nego Rządu Lubelskiego i poseł do pierwszego Sejmu po wskrzeszeniu Rzeczypospolitej... Dużo mu zawdzięczam. Prof. Kazimierz Warchalski, długoletni sekretarz Zarządu Biblioteki, przy każdej sposob- ności przypominał mi: „Proszę pamiętać, że czytelnicy biblioteki czytają to, co im Pani daje...” lub „Chcąc dać czytelnikowi dobrą i odpowiednią książkę należy znać czytelnika i znać książki znajdujące się w danej bibliotece”. W latach 1913-1920 wychodziło w druku dużo mniej książek niż obecnie i dużo mniej było czytelników. Bibliotekarka miała więcej czasu na czytanie książek i rozmowy z czytelnikami o książkach. Łatwiej było panować nad księgozbiorem i nad czytelnikami. Łatwiej było zżyć się z nimi. Mówię o latach 1913-1920 jako o pewnym wstępnym okresie pracy mojej nie wy- odrębniając czasu trwania I-ej wojny światowej. Nie jest to przeoczeniem. Okres tej wojny to wielki krok naprzód dla rozwijającej się biblioteki. Nie była zamknięta ani jednego dnia. Austriacka okupacyjna administracja składała się prawie wyłącznie z Polaków, którzy tu przy- jechali z rodzinami. W pułkach wojsk okupacyjnych było wielu Polaków: żołnierzy i oficerów. Przyzwyczajeni w Galicji do korzystania z bibliotek, wypożyczali masowo książki u nas. Toteż biblioteka nasza w czasie I-ej wojny światowej wyraźnie się rozwinęła. W tych latach wybieraliśmy książki do zakupu na zebraniach Zarządu wspólnie z bibliote- karką i zaproszonymi osobami z nauczycielstwa. Pamiętam jedno z takich zebrań. Było ciekawe.

106 Chodziło o kupno książki G. Daniłowskiego pt. „Maria Magdalena”, która wyszła w druku w tym czasie. Wywiązała się żywa dyskusja na temat kierunku w doborze książek kupowanych do bi- blioteki. Po dłuższej dyskusji większość głosów oświadczyła się za kupnem „Marii Magdaleny”, dodając zastrzeżenie dla bibliotekarki, by wypożyczała tę książkę odpowiednim czytelnikom.

Książek trudnych do wypożyczania przybywało coraz więcej, bo coraz więcej napływało czytelników o różnych zainteresowaniach literackich, o różnym poziomie umysłowym. Wyłonił się problem kupowania książek lżejszej treści, o które prosili czytelnicy. Rzecz ciekawa, że w tamtych czasach wywiązywała się na zebraniach dotyczących zakupu książek między innymi dyskusja, nieraz bardzo żywa, na temat: czy biblioteka na być tylko źródłem wiedzy? Czy nie może być także ucieczką przed samotnością, przed rzeczywistością, czy przed zmęczeniem? Nie to było dziwne w takiej dyskusji. Jak już wspomniałam, Biblioteka Publiczna była otoczona jakąś aureolą ważności, jakiejś wysokiej pozycji narodowej. W miarę rozrostu biblioteki i w związku z coraz większym uwydatnieniem jej służby publicznej, czyli w związ- ku z jej upowszechnieniem w społeczeństwie, do Biblioteki przychodzili coraz bardziej różni czytelnicy. Jedni oczytani poznawali nową literaturę. Dla nich trzeba było kupować jak naj- więcej cennych nowych książek. Inni nie byli wrażliwi na czar pięknego stylu, szukali raczej w książce ciekawej fabuły powieściowej. Co dać do czytania takiemu czytelnikowi? Nie zawsze ciekawa fabuła oznacza, że książka jest warta wydatku na jej zakup. Wydaje się to jasne i proste. Tymczasem w rzeczywistości jest inaczej.

W dyskusjach naszych zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jeżeli czytelniczka nie znajdzie w bibliotece książek ciekawych (według jej pojęć), to przestanie czytać. Czy lepiej tak będzie? A może czytając na razie mniej wartościowe książki dojdzie z czasem do wyrobienia sobie wybredniejszych wymagań. Należy nie dopuszczać do tego, żeby czytelnik przestał czytać. Książka to nie wódka. Przychodzi do biblioteki staruszka, prosi o ładniejszą książkę niż ta, którą zwraca, bo w tej były aż dwa wypadki śmierci. Inna czytelniczka, chora na serce, nie sypia po nocach, błaga o coś ciekawego, bo bezsenność jest bardzo męcząca. Czy dużo jest staruszek pośród czytel- ników? czy dużo jest niemogących spać w nocy? Czy dużo jest zmęczonych, wyczerpanych pracą całodzienną, dla których książka „do łóżka” jest wielką pociechą? Przychodzi ktoś, kto czytuje tylko bardzo wartościowe, albo nawet tylko naukowe książki, ale jest bardzo ciekawy, jak też pisze, osławiony w szerokich kołach czytelniczych, Marczyń- ski. Żal czytelnikowi wydawać pieniądze na kupno jego książki, której prawdopodobnie nie włączy do swojej prywatnej biblioteki. A że płaci abonament w bibliotece publicznej, więc chce ją tam wypożyczyć. Z czasem nauczeni twardą szkołą codziennych potrzeb życia ustąpiliśmy pozornie z wy- marzonych wyżyn, a w rzeczywistości właśnie w dążeniu do tych wyżyn, zaczęliśmy kupować, w miarę możliwości książki o lżejszej treści.

107 Bardzo prędko rodzi się u bibliotekarki marzenie o utworzeniu takiej biblioteki, jaka jest pono w londyńskim „British Museum”, gdzie jest wszystko, co się drukuje. Byłyby w niej u nas: i poważne dzieła naukowe, i sennik egipski, tłumaczenia Boy’a-Żeleńskiego i powie- ści Kraszewskiego oraz szereg innych tego rodzaju przeciwieństw. Ale jednocześnie rodzi się marzenie o zdobyciu takiej umiejętności, by mając powszech- ną bibliotekę, umieć postępować z czytelnikami tak, by nie dawać wszystkim wszystkiego. Nie jest to łatwe zadanie wypożyczenie odpowiedniej dla czytelnika książki, gdy przed stołem bibliotekarki stanie: poważny inteligent, zmęczona życiem staruszka, osoba doma- gająca się ciekawej książki na bezsenną noc, dziewczynka prosząca o „płaczliwą” książkę i maturzysta, któremu trzeba pomóc wybrać literaturę pomocniczą, potrzebną mu do waż- nego przedmaturalnego wypracowania – referatu. Trudności piętrzyły się, gdy brak było książek na rynku wydawniczym. Po 1914 roku sprowadzano z Krakowa wydawnictwa poprzednio „nielegalne” w zaborze rosyjskim. Po odbudowie Rzeczypospolitej i po wskrzeszeniu szkolnictwa polskiego przybyła obo- wiązkowa i pomocnicza lektura szkolna. Biblioteki szkolne były ubogie. Trzeba było pomóc szkołom. Ale dopiero w końcu mej pracy doczekałam się, że w Kielcach otworzono oddział biblioteczny dla dzieci i młodzieży, którego kierowniczką sama zostałam. Zdarza się, że zatrzymują mnie czasem na ulicy dawne czytelniczki, już teraz poważ- ne panie i przypominają, jak prowadziłam je drogą wieloletnich poszukiwań począwszy od pięknie ilustrowanej książeczki „Na jagody” Konopnickiej, a potem coraz dalej i dalej poprzez różne dziedziny aż do czasu, gdy namówiłam je, by przeczytały Marii Dąbrow- skiej „Noce i dnie”. Bardzo to miłe zdarzenia, ale jednak właściwsze chyba jest dzielenie bibliotek według wieku i nawet według poziomu umysłowego czytelników dorosłych. Zdobywszy z czasem sztukę radzenia sobie z kieleckimi czytelnikami wszystkich rodza- jów, natrafiłam na nową trudność, gdy Biblioteka nasza rozrosła się tak dalece i tak stała się głośną, że zaczęliśmy tworzyć filie albo wysyłać tak zwane komplety książek, często do miejscowości zupełnie mi nieznanych, na przysyłane stamtąd życzenia.

Powstawało pytanie – co im dawać do „kompletu” kilkudziesięciu książek? Nie wiedziało się „kto zacz” są czytelnicy? Prawie zwykle nie przysyłano z początku żadnych życzeń poza okle- paną formułką, by były „dobre książki”. Było więc z tym bardzo dużo pracy. Rozstrzygnęłam tę sprawę w ten sposób, że dobierałam najstaranniej najlepsze rzeczy, ugruntowane w literaturze. W księgarniach kieleckich zwykle był mały wybór powieści. Jeździłam (po 1918 r.) do Kra- kowa, Radomia, Warszawy szukać w antykwarniach książek koniecznie potrzebnych czytelni- kowi, kompletować wszystkie dzieła ważniejszych autorów, uzupełniać braki po „zaczytanych” i zagubionych książkach. Wielką przyjemnością było widzieć radość czytelniczki czy czytelnika, gdy mu się przywiozło bardzo potrzebną czy wymarzoną książkę. A ileż zbierałam uśmiechów radości podczas II-ej wojny światowej, gdy biblioteka była za- mknięta przez władze okupacyjne, a ja roznosiłam mimo to książki „niezamknięte w biblio-

108 tece” przez Niemców biorąc je od jednych czytelników i zanosząc do innych. Witano mnie wszędzie serdecznie. Mniej serdecznie, ale z tryumfem powitał mnie wtedy spotkany na ulicy urzędnik – Nie- miec, który dokonał zamknięcia biblioteki i odbierał ode mnie akta, księgi kasowe, inwen- tarz. – Nie ma już biblioteki, książki w piwnicy! a klucz mam tu, w kieszeni! Nie ma biblio- teki! Tryumfował. Nie ma? A co jest w mojej teczce? Właśnie książki z pieczęcią naszej biblioteki, te książki, które w chwili konfiskaty naszego księgozbioru, były poza lokalem biblioteki, w rękach czytel- ników lub sympatyków naszych – i w ten sposób uniknęły konfiskaty. Gdyby ten tryumfujący Niemiec przeczuł wtedy, że właśnie mimo piwnicy i kluczy czytelnictwo nie zgasło! Biblio- teka zeszła tylko do podziemi, stała się tajną, jaką była na początku swego istnienia: podwa- liną Biblioteki Publicznej w Kielcach, pierwszym „kamieniem węgielnym” księgozbioru był wszak w 1909 roku tajny zbiorek książek, własność również tajnego Kółka Samokształcenia Polaków uczniów – rządowego męskiego gimnazjum rosyjskiego w Kielcach, a którzy po prze- prowadzeniu strajku szkolnego w 1905 roku w lutym (dokładnie – dnia 3 lutego), ofiarowali swój cenny skarb, tajną biblioteczkę uczniowską, liczącą 600, a po uzupełnieniu 1 000 tomów – nowopowstałej instytucji (przy czynnej pomocy tychże byłych uczniów byłego gimnazjum rosyjskiego) – Towarzystwu Biblioteki Publicznej w Kielcach w 1909 roku.

Okupant zamykając naszą Bibliotekę 25 lutego 1940 r. chciał zniszczyć zamiłowanie do czy- telnictwa, wyrwać książkę z rąk młodzieży polskiej, cofnąć całe społeczeństwo w mrok analfa- betyzmu, stłumić oświatę – więc przeciwdziałaliśmy temu według naszych możliwości, choćby w szczupłych granicach. Może pomogła nam zaprawa w tajnych Kółkach Samokształcenia, nielegalnych za czasów zaboru rosyjskiego? Zetknęliśmy się wtedy ze sposobami pracy pod- ziemnej, cichej, ale wytrwałej – i chyba skutecznej. Dobrze, że ten Niemiec spotkany przypadkowo na ulicy, nie domyślił się, że nie on ma w swej kieszeni bibliotekę i klucze do niej – a ja mam bibliotekę w mej teczce i ta bi- blioteka jest żywa i czynna.

Takie były różne chwile: i smutne, i weselsze.

Dziś, gdy to piszę, w 1959 roku, troski i kłopoty administracyjne, smutne i gorzkie chwile – usunęły się w cień zapomnienia, pozostało jedynie miłe wspomnienie wdzięcznego uśmiechu czytelników – za wybranie i podanie książki do przeczytania… i praktykantek, za kierowanie nimi i zaznajamianie z pracą biblioteczną, aby i one w przyszłości zbierały jak ja – te kwiaty w życiu bibliotekarki: radość i uśmiech wdzięcznych czytelników.

109 Franciszek Kostrzewski.

Henryk Kazimierz Korus Franciszek Kostrzewski

Franciszek Kostrzewski ur. 19 kwietnia 1826 w Warszawie, zm. 30 września 1911 tam- że – polski malarz realistyczny i rodzajowy, ilustrator, rysownik satyryczny i karykatu- rzysta. Jego prace można obejrzeć m.in. w Muzeum Narodowym w Kielcach. Muzeum ma obecnie w swojej kolekcji dwie grafiki i siedem obrazów Kostrzewskiego: „Picie mleka”, „Widok Hebdowa”, „Pejzaż wielki letni”, „Powrót z pola”, „ Pejzaż zimowy z kościółkiem”, „Powrót z jarmarku” i „Polowanie”. Syn Franciszka Pawła Antoniego Kostrzewskiego, rządcy jednego ze szlacheckich pałaców zlokalizowanych przy ulicy Królewskiej w War- szawie, oraz Doroty ze Żbikowskich. Był jedynym potomkiem państwa Kostrzewskich w linii męskiej. Miał dwie starsze siostry: Mariannę Emilię Zofię (ur. 1819 roku) i An- toninę Agnieszkę (ur. 1821) Czy Franciszek Kostrzewski ma coś więcej wspólnego z na- szym regionem, oprócz znanego powszechnie faktu, to jest pobytu w Kielcach w latach 1849-1852 na zaproszenie naczelnika powiatu kieleckiego Tomasza Zielińskiego? Jako powinowaty Kostrzewskiego (potomek z linii Czernichowskich), postanowiłem rzucić nieco światła na ten temat i spróbować sobie na zadane pytanie odpowiedzieć.

Z opracowań dotyczących życia i twórczości Franciszka Kostrzewskiego wynika, że ro- dzice jego wyjechali z Warszawy w roku 1831 na wieś, źródła jednak nie podają konkretnej miejscowości. W dostępnej literaturze autorzy omawiający twórczość F. Kostrzewskiego powołują się na jego pamiętnik i zdanie dotyczące dzieciństwa: W Sandomierskiem był las na wzgórzu dość wysokiem. Wiemy jednak, że rodzice Franciszka w roku 1839 mieszkają w parafii Tumlin (dzisiaj gmina Zagnańsk), o czym może świadczyć adnotacja w akcie ślubu 18 letniej siostry Franciszka – Antoniny Agnieszki Kostrzewskiej z Janem Włady- sławem Lechowiczem. Ślub odbył się dnia 26 listopada 1839 roku w Warszawie w parafii Św. Andrzeja. O miejscu zamieszkania Kostrzewskiej wiemy na podstawie zapisu doty- czącego 3 ogłoszeń parafialnych (trzy niedziele poprzedzające ceremonię) w miejscach zamieszkania nowożeńców. O zaślubinach Antoniny Agnieszki Kostrzewskiej ogłaszano w parafii Tumlin. Można zatem wnioskować, że panna młoda mieszkała na stałe z ro- dzicami w tej parafii. Następną wzmianką dotyczącą potwierdzenia zamieszkiwania Ko- strzewskich w parafii Tumlin, konkretnie w Samsonowie, jest adnotacja w tzw. sumariu-

110 szu urodzeń tajże parafii. Marianna Emilia Zofia Kostrzewska – najstarsza z rodzeństwa i siostra Franciszka Kostrzewskiego – malarza – jest tu bowiem wymieniona jako matka chrzestna urodzonej dnia 25 listopada 1840 r. Marianny Skwarcz. Zapisano tam w rubryce „chrzestni” „Płaton Udałow et Emilia Kostrzewska ex Sam- sonów” (…Emilia Kostrzewska z Samsonowa).

W lutym 1842 roku wspomniana Marianna Emilia Zofia Kostrzewska bierze ślub z wdowcem Wincentym Pawłem Czernichowskim. Zapisano w akcie małżeństwa na dniu dzisiejszym zawarte zostało Religijne Małżeństwo między Wym [Wiel- możnym] Wincentym Czernichowskim Zawiadow- cą Fabryk Rządowych Samsonowskich wdowcem … zamieszkałym w Samsonowie mającym lat 49 a Wą [Wielmożną] Maryanną Emilią Kostrzewską Córką Franciszka i Doroty z Zbikowskich małżon- Franciszek Kostrzewski - Kapliczka przydrożna ków Kostrzewskich .... mieszkającą przy rodzicach w Samsonowie, 25.07.1846 r. we wsi Samsonów liczącą lat 23. Wincenty Paweł Papier, akwarela sepiowa, 24x38 cm. Czernichowski mieszka w Samsonowie pod nu- merem domu 44. Antonina Agnieszka Lechowicz (z d. Kostrzewska) młodsza o 2 lata siostra Marianny Emilii Kostrzewskiej mieszka w domu siostry. Czytamy to w suma- riuszu urodzeń parafii Tumlin w pozycji dotyczącej urodzenia się syna Lechowiczów – Juliusza Wincentego. Narodziny miały miejsce w dniu 13 sierpnia 1843 w Samsonowie pod numerem domu 44. Mieszka tu bez męża, gdyż w pełnym akcie urodzenia (i chrztu) czytamy, że Jan Lechowicz jest …w mieście Warszawie zamieszkały…. Chrzestnymi ro- dzicami dziecka byli: Wincenty Czernichowski (mąż siostry u której mieszka) i Dorota Kostrzewska (babka dziecka). Niestety, nie można ustalić na podstawie metryk, pod ja- kim numerem mieszkali rodzice malarza – Państwo Franciszek i Dorota Kostrzewscy, nie mniej jednak wynika z dokumentów, że tu mieszkali. Przesądza o tym wspomniany zapis z aktu małżeństwa Marianny Emilii Kostrzewskiej.

Franciszek Kostrzewski – junior (malarz) – w roku 1839 ma lat 13. Czytając w jego wspomnieniach: W Sandomierskiem był las na wzgórzu dość wysokiem, można śmiało zary- zykować twierdzenie, że mówi tu o Samsonowie. Pisząc „w Sandomierskiem” – ma na my- śli Gubernię Sandomierską (do roku 1837 województwo Sandomierskie, a od 1837 roku Powiat Szydłowiecki, Obwód Opoczyński, Gubernia Sandomierska) obejmującą Samso- nów. Wspominając siebie i eskapady na wzgórze w Pamiętniku w słowach kilkunastoletni młodzieniaszek w studenckiej na bakier czapce… zapewne mówi o latach, kiedy mógł mieć

111 13-18 lat. Z pamiętnika wyni- ka, że przebywał tu do roku 1844, kiedy opuszczał Sam- sonów i udawał się do War- szawy studiować malarstwo w Warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Pisze w swoim pa- miętniku:o D tej szkoły na bryce krakowskiej, płótnem na obrę- czach krytej, szosą radomską przyjechałem do Warszawy … Franciszek Kostrzewski - Pejzaż z Samsonowa,24.07.1846 r. Papier, akwarela sepiowa, 20,2x33,1 cm.jpg Rzeczywiście, do Warszawy prowadziła droga radomska (nazywana też „gościńcem warszawskim”), do której dotarł traktem z Samsonowa przez Zagnańsk do Występy („gościńcem starowarszawskim”). W tej ostatniej miejscowości łączyły się 2 trakty. Miał wtedy 18 lat.

Wróćmy jednak do dzieciństwa. Cóż to mogło być za wzgórze w ówczesnym Samsono- wie? Przyglądając się mapie topograficznej terenu, należy wnioskować, że owym wzgó- rzem (nazywanym dawniej przez miejscowych „górką”) było wzniesienie, do którego można dzisiaj dojść ulicą Kwiatową. To zapewne stamtąd rozpościerał się dobry widok po stronie północnej na hutę w Samsonowie, staw i wieś składającą się z kilku domostw, rzekę Bobrzę, a po południowej na rzekę Bobrzaneczkę i dzisiejszy Samsonów-Dudków. To tutaj patrzył na okolicę: lasy, wzgórza, stawy w których łowił ryby, utrwalał widoki, które stały się inspiracją do jego obrazów, bo sam o tym pisał tak: W ogóle na całą moją działalność artystyczną bardzo wpłynęły pierwsze młodzieńcze lata przepędzone na wsi, w okolicy górzystej, leśnej i wodnej. Dzisiaj już tego nie zobaczymy jego oczami, bo za- słaniają nam ten widok zabudowania wsi Komorniki przylepione na owym wzgórzu, domostwa wsi Janaszów, po stawach w Samsonowie i Samsonowie-Dudkowie zostały jedynie ślady, a rzeki wyschły.

Rodzice Franciszka Kostrzewskiego mieszkali być może jeszcze w Samsonowie w mar- cu 1849 roku, bowiem w akcie urodzenia i chrztu parafii Tumlin odnotowano, iż senior Franciszek Kostrzewski jest ojcem chrzestnym swojej wnuczki – Ewy Danieli Magdale- ny urodzonej ze związku jego córki Marianny Emilii Kostrzewskiej i Wincentego Pawła Czernichowskiego. Malarz prawdopodobnie bywał w tych okolicach (Kielce, Samsonów) niejednokrotnie, a już na pewno w latach 1849-1852 na zaproszenie naczelnika powiatu kieleckiego Tomasza Zielińskiego – mecenasa sztuki i kolekcjonera malarstwa.

W swoim pamiętniku, przyjmując zaproszenie od T. Zielińskiego napisał: Miałem w tych stronach mieszkającą rodzinę, z ochotą więc wybrałem się na parę miesięcy. To,

112 że ukochał Samsonów, wiemy też z jego obrazów – akwarel: „Pejzaż z Samsonowa” (24 lipca 1846) oraz „Kapliczka przydrożna obok zagrody wiejskiej w Samsonowie” (25 lipca 1846) z okresu studiów. Na kilku jego obrazach i rysunkach odnajdujemy dęby jako żywo przypominające dęba Bartka z niedalekiego Zagnańska (obrazy: „Grzybobranie”, „Polo- wanie”, „Polowanie na niedźwiedzia”, „Pożar na wsi”). Był tu w Samsonowie w sierpniu 1850 roku ze swoimi kolegami: Julianem Ceglińskim (1827-1910) i Wojciechem Gerso- nem (1831-1901). Gerson w tym czasie szkicował Samsonów (2 szkice). Czy Gerson był tu ponownie w 1852 roku, czy też na podstawie poprzednich szkiców, ale w tym roku namalował obraz „Widok Samsonowa” ofiarowany doktorowi Szwęckiemu – lekarzowi ojca. Być może J. Cegliński też na podstawie szkicu z okresu pobytu w 1850 r. w Samso- nowie, namalował obraz wielkiego pieca w Samsonowie dla statku „Płock” (zwodowa- nego 9 października 1852 roku w Warszawie), który wisiał w salonie I klasy. Obraz ten przedstawiający w detalach wielki piec, niestety, zaginął. Już w 1891 roku Kostrzewski w Pamiętniku napisał: Co się z tem zrobiło, nie wiem.

Można więc dzisiaj śmiało do biografii Franciszka Kostrzewskiego po raz pierwszy dopisać, że dzieciństwo spędził w Samsonowie, a przynajmniej w latach 1839-1846. Za- pewne były to jedynie wakacje i dni świąt, bo F. Kostrzewski uczęszczał do Szkoły Obwo- dowej w Warszawie, a potem do Warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdy jego rodzice przebywali poza stolicą. Wyświetlenie tego szczegółu było możliwe dzięki poszukiwa- niom antenatów mojej rodziny. Okazało się, że mój przodek Wincenty Czernichowski ożenił się z siostrą malarza Franciszka Kostrzewskiego, co zostało odkryte przez przypa- dek. Na podstawie aktów USC udało się stwierdzić, że malarz spędził lata młodzieńcze w Samsonowie. Z miejscowością byli związani rodzice oraz obie siostry. Fakt ten nie był znany nawet biografom, o czym mogłem przekonać się studiując fachową literaturę, do- tycząca życia i twórczości malarza. Bardzo się cieszę, że mogłem przyczynić się do uści- ślenia i rozszyfrowania owego stwierdzenia przytaczanego za Pamiętnikiem Franciszka Kostrzewskiego o dzieciństwie spędzonym w Sandomierskiem.

Wydaje się, że dla Kostrzewskiego i jego przyjaciół Samsonów był miejscem szczegól- nym, które to miejsce upamiętniali szkicami albo obrazami.

Literatura:

1. Anna Myślińska Kieleckie lata Franciszka Kostrzewskiego w świetle Pamiętnika Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach 2011 t. 26 2. Armand Vetulani, Andrzej Ryszkiewicz Materiały Dotyczące Życia i Twórczości Wojciecha Gersona, Wrocław 1951, 3. Franciszek Kostrzewski Pamiętnik, Warszawa 1891 4. Irena Jakimowicz, Franciszek Kostrzewski, Wiedza Powszechna Państwowe Wydawnictwo Popularno-Naukowe, Warszawa 1952 5. Irena Jakimowicz, Tomasz Zieliński. Kolekcjoner i mecenas, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1973 6. Gazeta codzienna „Kurjer Warszawski”. 1852, nr 26 7. Mieczysław Starz Dąb Bartek Zagnańsk i okolice, wyd. II autorskie, (brak daty wydania) Kielce, po 2007 roku 8. Miesięcznik „Spotkania z zabytkami”, nr 1-2 styczeń- luty 2001 9. Archiwum Diecezjalne w Kielcach Akta USC Parafii Tumlin 10. Archiwum Diecezjalne w Warszawie Akta USC Parafii Św. Andrzeja

113 Działalność konspiracyjna kieleckiego harcerstwa w czasie II wojny światowej

Harcerze Szarych Szeregów w 1944 r. – ćwiczenia z terenoznawstwa. Pierwszy z prawej J. Siwek Janusz B. Siwek

Zaczątki konspiracji harcerskiej w Kielcach miały miejsce w zasadzie zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich do miasta (5.IX.1939 r.). Był to ruch samorzutny. Harcerze zaczęli się wtedy zbierać w swych domach i zastanawiali się, co dalej czynić. Nie chcieli siedzieć bezczynnie. Starali się być użyteczni dla Ojczyzny. Wnet zdecydowano się działalności harcerskiej nie przerywać i nieoficjalnie, w sposób utajony kontynuować dalszy ciąg przedwojennej pracy Związku Harcerstwa Polskiego, tyl- ko w innych warunkach i w inny sposób. Tak, więc powstały zespoły harcerzy, które mimo zakazu władz okupacyjnych wszelkiej działalności polskich organizacji, przystąpiły do pracy.

Konspiracyjne grupy harcerzy utworzono w różnych częściach miasta. Najaktywniejsza z nich, powstała na Baranówku (przewodzili jej Janek Walocha i Zygmunt Kwas), w okolicy alei Kar- czówkowskiej – prowadzili ją Staszek Nowodworski i Zbyszek Grodecki; istniały także takie grupy w śródmieściu. Działały one różnymi metodami i sposobami. Chodziło przede wszystkim o to, żeby przeciwstawić się najeźdźcy. Najczęstszym początkowo sposobem tej działalności było zrywanie i niszczenie umieszczonych przez Niemców przeróżnych tablic informacyjnych i drogowskazów, co zapewne sprawiało Niemcom w nieznanym terenie wiele kłopotów. Uszkadzano również ukła- dane przez okupantów ich linie telefoniczne. Zbierano również porzuconą broń i przeróżny sprzęt wojskowy. Stale zważano na poczynania władz okupacyjnych. Gdy więc w mieście poczęto niszczyć polskie pomniki i tablice pamiątkowe, harcerze przystąpili do ich ratowania. Dzięki temu ocalały: popiersie Stanisława Staszica z pomnika stojącego w parku miejskim (dokonała tego grupa Korcza- ka) oraz głaz upamiętniający stacjonowanie w Kielcach wojsk powstańczych Kościuszki. Ratowano także przed zniszczeniem przez Niemców sprzęty i księgozbiory w zajętych przez nich na kwatery budynkach szkół. Starano się także pomóc polskim jeńcom wojennym, dla których Niemcy urzą- dzili obozy w zamku i w więzieniu oraz na ulicy zamkowej. Dostarczano im tam żywność, papierosy, rzeczy zebrane przez mieszkańców, a także potajemnie przemycano ubrania cywilne, dla tych, któ- rzy zdecydowali się na ucieczkę z niemieckiej niewoli. Zbiegłym udzielano pomocy, ukrywając ich w mieście, a następnie ekspediując z Kielc. Harcerki zaś zgłosiły się do pracy w szpitalu, gdzie zosta- ły zatrudnione w charakterze personelu niefachowego, pomocniczego. Przy sposobności otoczyły one opieką chorych i rannych polskich jeńców, znajdujących się w tym szpitalu, a ozdrowieńcom pomagały w ucieczce. Harcerze przyczynili się do wykrycia zagrabionych przez Niemców polskich sztandarów, które zostały im wykradzione (m.in. sztandar Związku Strzeleckiego, który dzięki temu

114 Działalność konspiracyjna ocalał i po wojnie znajdował się w znanych zbiorach księdza Walentego Ślusarczyka w Nowej Słupi, kieleckiego harcerstwa a obecnie jest w muzeum o.o. Cystersów w Wąchocku). w czasie II wojny światowej Niemcy po wkroczeniu do Kielc zajęli szpital przy ul. Aleksandra i nakazali opuścić go polskim pacjentom, harcerze przystąpili, więc do pomocy przy przenoszeniu chorych do pomieszczeń za- stępczych w budynku Gimnazjum Żeromskiego i gmachu Seminarium Duchownego. Brakujący sprzęt do tego szpitala itp. uzupełniono dzięki natychmiastowej społecznej zbiórce dokonanej wśród mieszkańców Kielc. Sprzęt ten pomagali znosić harcerze. Wtedy też część zmagazynowanego har- cerskiego sprzętu obozowego przekazano do tego szpitala. Po zajęciu Kielc, władze okupacyjne za- broniły Polakom posiadanie radioodbiorników. Wszystkie aparaty radiowe zostały zarekwirowane. Magazynowano je w szopach kieleckiego magistratu. Wiedząc o tym, harcerze wykradali je z tych pomieszczeń. W ten sposób radioodbiorniki trafiały znów do Polaków. Były one wykorzystywane do tajnego słuchania wiadomości, a na podstawie tego nasłuchu opracowywano „Wiadomości Ra- diowe”, kolportowane wśród społeczeństwa polskiego. Od samego początku okupacji toczono za- ciętą walkę o duszę Narodu Polskiego, którą hitlerowcy chcieli zniszczyć. Przeciwstawiali się temu bardzo skutecznie polscy harcerze. Stosowano na szeroką skalę akcję podtrzymującą na duchu Polaków. W tym celu rozpowszechniano najprzeróżniejsze wieści, które mogłyby, choć nawet tro- chę wlać otuchy w znękane serca polskie. Roiło się więc w tym czasie od różnych dowcipów na te- mat okupanta. Rozpowszechniano również „ku pokrzepieniu serc” dawną jeszcze z 1893 roku tzw. „przepowiednię tęgoborską”, która bardzo podtrzymywała na duchu i dodawała otuchy w po klęsce wrześniowej. Przepowiednię tę harcerze przepisywali przeważnie ręcznie, a następnie kolportowali ją wśród społeczeństwa polskiego. W ten sposób narodził się konspiracyjny ruch harcerski. Zaczęto organizować zbiórki zastępów w mieszkaniach prywatnych, a nawet urządzano harcerskie zajęcia terenowe i polowe.

Starsi harcerze i pozostali w mieście instruktorzy, zdając sobie sprawę z mogącego zaistnieć za- grożenia ze strony Niemców, postanowili ująć w karby organizacyjne ten nieskoordynowany ruch. W tym celu zwołano pierwszą w czasie okupacji naradę „ starszyzny” harcerskiej. Odbyła się ona w dniu 11 listopada 1939 roku w mieszkaniu drużynowego 2 KDH Jana Schweinnitza przy ulicy Spacerowej 3. Wzięli w niej udział obecni wówczas w Kielcach drużynowi i przyboczni znaczących drużyn: pierwszej, drugiej, trzeciej, ósmej i dziesiątej oraz instruktorzy: Edward Wołoszyn i Jan Za- wadzki. Na odprawie tej ustalono, że harcerstwo męskie nie zaprzestaje swojej działalności, zmienia tylko formy pracy w związku z zaistniałymi warunkami. Postanowiono zachować dużą czujność i ograniczyć działalność. Zmniejszono ilościowy stan drużyn do dwóch zastępów, a sam zastęp nie powinien przekroczyć 7 członków. Spodziewano się, że wkrótce zostanie nawiązany kontakt z naczel- nymi władzami ZHP. Wierzono bowiem, że taką działalność na szczeblu centralnym również pod- jęto. Na hufcowego tajnego harcerstwa w Kielcach został powołany młody, przedwojenny instruktor, wówczas podharcmistrz Jan Zawadzki, który przybrał pseudonim konspiracyjny „Arcy”. Działały tu wtedy cztery drużyny, którymi dowodzili: Jacek Węgrzynowicz (po nim Ryszard Adamczyk), Jan Byczek (po nim Włodzimierz Zapart”), Julian Chmielewski, Michał Jasiński (po nim Józef Krzepi- na) W konspiracyjnej pracy harcerskiej bardzo zwracano uwagę na wychowanie w duchu patrio-

115 tycznym. W ten sposób rodziło się pokolenie harcerzy „Kolumbów”. Pomagali oni również wszyst- kim potrzebującym, a przede wszystkim osobom starszym, niedołężnym i chorym, zaopatrując ich w produkty żywnościowe, które okupant w znacznym stopniu ograniczył. Objęto pomocą również te rodziny, których ojcowie nie powrócili z wojny. Na odbywających się zbiórkach zastępów prowadzo- no oczywiście w dalszym ciągu typowe harcerskie zajęcia. Zwracano uwagę na sprawę wychowania harcerzy, a na zajęciach stale prowadzono ćwiczenia mające za zadanie wyrobić spostrzegawczość, spryt, orientację, szybkość podejmowania decyzji, posługiwania się mapami, sygnalizacji, udzielania pierwszy pomocy rannym itp., z myślą, że umiejętności te mogą być przydatne w przyszłych walkach z najeźdźcą, na które oczekiwano, że wkrótce nastąpią.

Sporym wydarzeniem w dziejach konspiracyjnego harcerstwa kieleckiego, było zorganizowanie w dniu 3 maja 1940 roku „zlotu” hufca, który odbył się pod Krzyżem – Pomnikiem na wzgórzu Brusznia pod Kielcami. Brało w nich udział ok. 60 harcerzy. Młodzież harcerska rwała się do ak- cji przeciw okupantowi, ale roztropni, starsi instruktorzy wszelkimi sposobami powstrzymywali ją od tego. Ale nieraz angażowano ich do mniej niebezpiecznych działań jak spisywanie adresów zamieszkałych w Kielcach Niemców i ich popleczników, a także zarejestrowanie wszystkich bram przechodnich oraz różnych nieznanych powszechnie przejść w mieście. Wybuch wojny pomiędzy Niemcami a Sowietami stał się przełomowym punktem pracy harcerskiej. Harcerze zaczęli stosować nowe formy , była to m.in. tzw. „akcja bukietowa”. Polegała ona na tym, że w okresie letnim 1941 r. (czerwiec-lipiec) wrzucano wiązanki kwiatów do przejeżdżających przez Kielce transportów wojsk niemieckich, jadących na front wschodni. Wiązanki te owijano w specjalnie przygotowane pisma w języku niemieckim o treści antyhitlerowskiej. Akcją tą kierował komendant kieleckiego tajnego hufca harcerzy „Arcy” Jan Zawadzki.

Jesienią 1941 roku nawiązano kontakt z konspiracyjnym naczelnictwem ZHP, które rozpoczęło swą działalność podziemną od dnia 27 września 1939 roku. Konspiracyjna organizacja harcerzy przyjęła kryptonim „SZARE SZEREGI”. Szare Szeregi wg podziału organizacyjnego składały się z: „Pasieki” – kryptonim tajnej Głównej Kwatery Harcerzy; „Uli” – to konspiracyjne komendy chorągwi; „Roi” – hufce; „Rodziny” – drużyny; „Pszczoły” – zastępy. W środowisku kieleckim dwa ostanie kryptoni- my, tj. „Rodziny” i „Pszczoły” nie przyjęły się. Na ogół nadal używano nazwy „Drużyna”, zastępy zaś określane były, jako „patrole” lub „sekcje”.

Głównym celem Szarych Szeregów była praca wychowawcza wśród młodzieży oraz przygotowania jej do udziału w walce zbrojnej z okupantem, a później przysposobienia do pracy w wolnej Polsce. Według początkowych założeń organizacja miała ze względów konspiracyjnych skupiać młodzież tylko powyżej 17 lat, jednakże z powodu napływu młodszych oraz konieczność zajęcia się nimi, roz- piętość wieku zwiększono.

Dla łatwiejszego realizowania swych celów Szare Szeregi zostały podzielone na trzy szczeble wiekowe: • grupy najmłodszych, w wieku od 12 do 15 lat tworzyły drużyny oznaczone kryptonimem „Zawisza”

116 • młodzież w wieku od 16 do 18 lat należała do szczebla oznaczonego kryptonimem „GS” (Bo- jowe Szkoły) • starsi harcerze, powyżej 18 lat wchodzili do szczebla oznaczonego kryptonimem „GS” (Gru- py Szturmowe). Podstawową komórką w Szarych Szeregach w pionie „BS” i „Zawisza” był patrol (zastęp) liczący 4 do 6 chłopców.

Szare Szeregi miały swój ogólny program działalności, nazwany „Dziś” – „Jutro”- „Pojutrze”. Przez cały okres okupacji działano właśnie wg tego programu, dostosowując go do poszczegól- nych szczebli Szarych Szeregów:

I szczebel – „Zawisza” (najmłodsi harcerze w wieku 12-15 lat) „Dziś – wyłączenie z walki, aby uchronić od strat, organizowanie odpowiednich zbiórek, wycie- czek, biwaków, zdobywanie sprawności i stopni harcerskich, organizacja odpowiednich gier i zabaw mających za zadanie wyrobienie ogólne chłopców, a przez to przygotowanie ich do przyszłych zadań w czasie walki zbrojnej. „Jutro”-służba pomocnicza w charakterze gońców, obserwatorów, wywia- dowców. „Pojutrze”- nauka w szkole i zdobywanie zawodu, pracy.

II szczebel – „BS” (Bojowe Szkoły) – harcerze w wieku 16-18 lat „Dziś” – sabotaż, wywiad, akcja propagandowa, akcja „N”, kolportaż prasy konspiracyjnej, szkolenie przystosowane do podjęcia przyszłej walki zbrojnej (topografia, zwiad, obsługa łączności przewodo- wej i radiowej, nauka prowadzenia pojazdów mechanicznych), wychowanie fizyczne, kontynuowanie nauki w szkole (tajne komplety szkół średnich). „Jutro” – udział w akcjach zbrojnych w plutonach łączności, w oddziałach rozpoznawczych, służba w pocztach dowódcy (ochrona). „Pojutrze” – kontynuowanie nauki szkolnej i zdobywanie zawodu, podjęcie pracy zawodowej.

III szczebel – „GS” (Grupy Szturmowe) – harcerze powyżej 18 lat „Dziś” – udział w akcjach sabotażowych i dywersyjnych, szkolenie wojskowe oraz ogólne, mające na celu przygotowanie kadry dowódczej (podchorążówka), nauka prowadzenia pojazdów mecha- nicznych, rozwój sprawnościowo-fizyczny. „Jutro” – udział w walce zbrojnej, jako dowódcy drużyn, sekcji a nawet plutonów. „Pojutrze” – kończenie nauki szkolnej lub nauki zawodowej, studia wyższe, praca zawodowa na „Ziemiach Postulowanych” (Odzyskanych).

W Kielcach działalność Szarych Szeregów została podzielona na dwa Roje (hufce). Komendantem jednego Roju wspólnego dla szczebla „Zawisza” i „BS” został „Ziemomysł” (Jan Suliga). Natomiast oddzielnym Rojem „GS” dowodził „Borzęcki” (Stanisław Wdowicz). Zasadniczo wspólnie prowa- dzono tylko zajęcia w zastępach, które odbywały się w prywatnych mieszkaniach lub na podwórkach, placach czy ogrodach, pod pozorem prowadzenia chłopięcych gier i zabaw. Najważniejszym obo- wiązkiem było przestrzeganie prawa harcerskiego. Stosowano tu nadal przedwojenną metodykę pra-

117 cy, przeprowadzając „próby” na stopnie i sprawności harcerskie. Chłopcy, szczególnie Ci najmłodsi rwali się do akcji skierowanych przeciw Niemcom. Ale nie dopuszczono do tego. Najpierw starano się nauczyć ich zasad konspiracji. Wpajano im, że podstawową zasadą działania konspiracji powinno być: umiejętność milczenia, rozwaga, ostrożność i czujność wobec wroga. Przekonywano ich, aby zachowywali się jak lisy, by przetrwać i by w odpowiednim czasie stali się lwami. Zdarzało się jednak nieraz, że byli oni używani także do niektórych akcji sabotażowych, ale zawsze tylko w charakterze łączników, obserwatorów i stojących na czatach. Harcerze starsi z BS i GS byli szkoleni wojskowo, przygotowywano ich do walki zbrojnej z okupantem. Wprowadzono tam nowe, wojenne stopnie harcerskie: „bojowiec” i „szturmowiec”. Młodzież z GS odbywała staż i praktyczne przeszkolenie wojskowe w akowskich oddziałach partyzanckich (u „Wilka” i „Szarego”). Wykonywali także szereg akcji sabotażowych na terenie miasta. Odbywali szkolenie w kieleckim szpitalu po kierownictwem „Lepszego” (dr Browar – Paszkowski Adam), przygotowując się do udzielania pomocy rannym w cza- sie działań bojowych.

Warunkiem przynależności do Szarych Szeregów było m.in. kontynuowanie nauki. Młodsi, uczęszczający do szkół powszechnych uzupełniali swoją wiedzę, ucząc się zakazanych przez Niem- ców przedmiotów – historii, geografii i języka polskiego. Naukę w zakresie szkoły średniej, wobec zamknięcia wszystkich tego typu szkół, kontynuowano w systemie tajnego nauczania na tzw. „kom- pletach”. Takie komplety zostały nawet zorganizowane dla szaroszeregowców w zakresie starszych klas szkoły powszechnej i trzech pierwszych klas gimnazjalnych, których organizatorami byli przedwo- jenni działacze harcerscy: Eugenia Praussowa i Wincenty Łabuz – nauczyciel gimnazjalny. W. Łabuz został aresztowany w 1941 roku przez Niemców i osadzony w obozie koncentracyjnych Auschwitz, gdzie zginął. Starsi harcerze kształcili się na innych kompletach, których w Kielcach było wówczas kilka. Studiowali także w działającym w Kielcach Uniwersytecie Ziem Zachodnich. Naukę i studia wszyscy harcerze traktowali, jako obowiązek patriotyczny.

Kieleccy harcerze w ciągu okupacji przeprowadzili cały szereg akcji antyniemieckich. W pierwszej dekadzie października 1941 r. współuczestniczyli w akcji likwidacji, zorganizowanej przez gestapo szkoły konfidentów, która znajdowała się na obszarze fabryki „Hasag” (były „Granat”, później „Iskra”). Jeden z harcerzy – „Topola” (Dionizy Czachowicz), biorący udział w tej akcji został rozpoznany przez jednego z tych konfidentów i wskazany Niemcom, na skutek czego aresz- towano go, a następnie, po długim i strasznym śledztwie wywieziono do obozu koncentracyjnego, który przeżył. Dnia 11 listopada 1941 roku na terenie miasta harcerze przeprowadzili akcję malowania hasła „pracuj pomału” oraz żółwia – symbolu powolnej pracy na rzecz okupan- 1944 r. Od lewej: Janusz Siwek, Jerzy Bałciński, ta. Niemcy wpadli na trop jednej grupy wykonującej te Aleksander Siwek zadania i aresztowali: Ryszarda Adamczyka, Wacława

118 Chłopka, Henryka Firleja, których po bestialskim śledztwie w gestapo, wywieziono do obozów kon- centracyjnych, gdzie zginęli.

Na ulicy Prostej w dniu 11 listopada 1942 r. został zastrzelony przez Niemców druh „Mucha” (Jan Iwan) w czasie usiłowania podrzucenia materiałów antyhitlerowskich do znajdujących się tam koszar niemieckich. Wykonywał on wtedy zadania akcji „N”. Akcja ta prowadzona przez ZWZ-AK, a także przez Szare Szeregi polegała na szerzeniu wśród Niemców defetyzmu, niepewności, a nadto starała się wzbudzić przekonanie, że czeka ich nieuchronna klęska pomimo chwilowych zwycięstw. W listopadzie 1942 r. na murach miasta szaroszeregowcy malowali napisy „V Oktober”. Miały one przypominać Niemcom klęskę w 1918 r. i wywołanie w nich skojarzeń z toczącą się wojną i pogłę- bienie wśród nich depresji. W okresie letnim, gdy Niemcy odnosili zwycięstwa w czasie kampanii w Rosji, okupanci chcąc się pochwalić swymi sukcesami, a także zastraszyć Polaków swą potęgą, na pl. Bazary (obecnie pl. Wolności) o zmierzchu wyświetlali propagandowe filmy o walkach na wscho- dzie. Zgromadzeni naiwni widzowie, którzy niestety nieraz i to dość licznie, byli wystraszeni ostrze- gawczymi okrzykami: „łapanka”, które w czasie okupacji miały specjalny wydźwięk i przyczyniło się do opuszczenia w popłochu miejsca wyświetlania tych filmów. Harcerze mieszkający w pobliżu to- rów i bocznic kolejowych kieleckiego węzła, stale wsypywali do maźnic osi kół wagonowych piach, co w czasie dłuższej jazdy miało spowodować zatarcie się osi i powstanie w ten sposób pożaru wa- gonu. Penetrowali także opróżnione wagony po transportach wojskowych, znajdując w nich nieraz pozostawioną amunicję, granaty i inny sprzęt wojskowy. Prowadzono stałą obserwację ruchu wojsk niemieckich. Stale w różnych miejscach Kielc, dokonywali tego harcerze, rejestrując przejeżdżające transporty kolejowe i drogowe. Wyniki tej obserwacji były przekazywane ZWZ-AK. Każde miejsce, w którym przebywali Niemcy, było zawsze pilnie obserwowane przez kieleckich harcerzy, którzy dostarczali dowództwu AK dokładnych opisów tych miejsc. Nie zabrakło też szaroszeregowców niosących pomoc ludności żydowskiej, odizolowanej od reszty miasta, w utworzonej przez Niem- ców dzielnicy zwanej Getto. Cały obszar getta znajdował się w północno-zachodniej części miasta. Wstęp do getta, jak i wyjście stamtąd były zabronione. Dla głodującej tam ludności żydowskiej zor- ganizowano wśród społeczeństwa miasta zbiórkę żywności, leków i odzieży, które różnymi sposo- bami, z narażeniem życia, dostarczano do getta. Udzielano także pomocy żywnościowej jeńcom sowieckim, których pod koniec października 1941 r. poczęli Niemcy przywozić do Kielc, bowiem tu, na Bukówce, w dawnych koszarach „Fijałkowskiego” urządzili dla nich obóz jeniecki. Wysyłano listy ostrzegawcze do Niemców znęcającymi się nad Polakami. Tłuczono im szyby w mieszkaniach, smarowano mazią klamki do drzwi mieszkań zajmowanych przez Niemców. Dokuczano im w prze- różny sposób – nękano nawet telefonami, nie tylko w dzień, ale i w nocy.

Specjalną uwagę zwracano na Polaków usłużnych Niemcom, a także na kobiety „włóczące” się z Niemcami. Najpierw ostrzegano ich, a jak to nie pomagało, uciekano się do ostrzejszych metod, jak na przykład strzyżenie kobietom włosów. Rój GS od połowy 1943 r. wydawał własne konspira- cyjne pismo pod nazwą „Powstaniec”. Dla potrzeb tego pisma szaroszeregowcy zabrali Niemcom aparat radiowy i maszyny do pisania. W „Powstańcu” zamieszczano artykuły społeczne i polityczne, redagowane w duchu patriotycznym, wiadomości z frontu walki, pochodzące z nasłuchu radiowe-

119 go, ostrzegano przed konfidentami oraz bieżące wiadomości lokalne. „Powstaniec” był wydawany do 1944 r. Ogółem ukazało się 50 numerów (jednorazowy nakład wynosił około 500 egzemplarzy, odbitych na powielaczu). Oczywiście, że „Powstaniec” był kolportowany przez szaroszeregowców. 19 września 1943 r. harcerze rozplakatowali na terenie miasta afisze w języku niemieckim, imitujące odezwę Generalnego Gubernatora H. Franka, wzywające Niemców do opuszczenia Polski, co spo- wodowało wśród nich niemałe zamieszanie. Wydzielona grupa szaroszeregowców ze szczebla BS i Zawisza, pod dowództwem „Nałęcza” (Stanisław Nowodworski) przeprowadziła w 1943 r. akcję niszczenia niemieckich godeł, umieszczanych przez okupanta na zajętych przez nich obiektach. Godła te niszczono, obrzucając je wydmuszkami z jaj, napełnionych czarną farbą. W lipcu 1943 r. trzech szaroszeregowców z roju BS i Zawisza „Doman” (Wojtek Gołąbek), „Dziadek” (Jurek Mi- nasiewicz) i „Wicher” (Wiesiek Sadkowski) wymalowali znak Polski Walczącej na dzwonnicy kate- dralnej, w miejscu gdzie znajdowała się płyta ku czci Tadeusza Kościuszki, którą zniszczyli Niemcy na początku okupacji. Było to poważne przedsięwzięcie, ponieważ wykonano je w samym centrum miasta i to w miejscu, w którym przebywało zawsze dużo ludzi. Dodać należy, że zadanie to wyko- nano na oczach wartownika niemieckiego stojącego przed bramą wjazdową, wiodącą do Zamku, gdzie była wówczas siedziba władz NSDAP.

Stopniowo następował rozwój Szarych Szeregów w roju „Skała”. Na początku 1943 r. działały tu dwie drużyny, w których było pięć patroli (zastępów). Natomiast w kwietniu tego roku, były już cztery drużyny, liczące 16 patroli. W sierpniu 1944 roku rój „Skała” składał się z 6 drużyn, liczących 20 patroli. Rozwijając swoje szeregi rój „Skała” ponosił jednak i straty. Najboleśniejsza z nich, to było rozstrzelanie przez Niemców Stefana Krzemińskiego, wybitnego przedwojennego instruktora, or- ganizatora ruchu zuchowego w Kielcach, a w czasie wojny członka Szarych Szeregów, używającego pseudonimu „Ryszard”, który szkolił szaroszeregowców oraz działał w wywiadzie, szczególnie tro- piąc konfidentów gestapo. Zginął on 14 grudnia 1943 r. na Herbach. Były też i radosne chwile. Jedną z nich było otrzymanie wiadomości o zwycięstwie polskich żołnierzy, odniesionym w odległej Ita- lii, w bitwie o Monte Cassino. Aby uczcić to radosne wydarzenie, 20 maja 1944 r. szaroszeregowcy na terenie miasta wymalowali napisy: „V Cassino”.

Szare Szeregi, jako polska organizacja konspiracyjna były podległe Armii Krajowej i stale współ- pracowały z dowództwem AK, wykonując zadania im powierzone. Były to zadania na miarę i siły członków Szarych Szeregów. Na takie zlecenie, od dnia 25 maja 1944 r. uruchomiono w Kielcach stację meteorologiczną, prowadzoną przez grupę harcerzy, którą dowodził Jerzy Czarny z drużyny „Nowiny” (Włodzimierza Witkowskiego). Grupa ta codziennie przekazywała dane meteorologicz- ne, pozwalając ustalić stan pogody dla lotnictwa alianckiego, odbywającego wówczas loty nad Pol- skę. Miała to być jedna z wielu stacji tego rodzaju pokrywających cały obszar Polski. Dowództwo AK w lipcu 1944 r. zaproponowało rojowi „Skała” wzięcie udziału w ochronie sowieckiej radiostacji. Czteroosobowa grupa szaroszeregowców z BS pod dowództwem „Jagienki” (Henryk Łopata) pod- jęła się tego zadania i przez 3 tygodnie ochraniała tą radiostację, działającą w rejonie podkieleckich wsi Szewce – Zawada.

120 W lipcu 1944 r. została zorganizowana drużyna łączników rowerowych pod komendą „Ziemomysła” (Jan Suliga) i skierowana do dyspozycji plutonu łączności sztabu Okręgu AK. Drużyna ta składała się z 18 szaroszeregowców. W sierpniu 1944 roku starsi szaroszeregowcy wzięli udział w koncentracji oddziałów AK w ramach wykonywania akcji „Burza”. W tym czasie, inna część harcerzy, którzy nie udali się na koncentrację, pod dowództwem „Nałęcza” (Stanisław Nowodworski), prowadzili w Kiel- cach akcję „N”. We wrześniu, po odwołaniu akcji „Burzy”, harcerze powrócili do swych domów, gdzie w dalszym ciągu prowadzili konspiracyjną działalność harcerską.

W dniu 23 września 1944 r. w podkieleckim lesie na Stadionie został rozstrzelany w zbiorowej eg- zekucji „Lwowiak”, 17-letni Wojtek Szczepaniak, harcerz z drużyny BS na Baranówku. Zatrzymali go Niemcy, gdy przewoził na rowerze materiały konspiracyjne do placówki AK w Daleszycach. W czasie szczegółowej rewizji odnaleziono przy nim te materiały. W czasie wielkiej łapanki mężczyzn, jakiej dokonali Niemcy w Kielcach w dniu 28 września 1944 r. zostało także schwytanych, a następnie wy- wiezionych na przymusowe roboty w Niemczech część starszych szaroszeregowców, z roju „Skała”. Nie zahamowało to wcale dalszej pracy kieleckich Szarych Szeregów. W Kielcach pozostali inni, prze- ważnie ci młodsi, którzy dotychczas byli oszczędzani i niedopuszczani do niebezpiecznych zadań; teraz zostali oni wciągnięci do działań wykonywanych przez Szare Szeregi. Przystąpili oni z wielkim zapałem do działalności, zastępując druhów wywiezionych przez Niemców. A w Kielcach w tym czasie było wiele pracy. Front wschodni przybliżył się do miasta. Armia Czerwona silnie napierała na Niemców, którzy pod jej ciosami cofali się. W ten sposób, w lecie 1944 r. Sowieci znaleźli się już na Kielecczyźnie. Wokół miasta Niemcy poczęli przygotowywać pozycje obronne, zamierzając się tu bronić. Należało o tym powiadomić przeciwną stronę. Szarym Szeregom powierzono znów zada- nie – rozpoznanie przygotowań niemieckich umocnień obronnych. Dyskretnie, ale stale i skutecznie, przystąpiono do obserwacji tych miejsc. Wyniki tego rozpoznania zostały poprzez dowództwo AK przekazane Armii Czerwonej.

Młody narybek szaroszeregowy zdał jeszcze jeden egzamin, gdy w październiku 1944 r. przystą- piono do nowej, ciekawej akcji. Oto w tym czasie Niemcy przystąpili z agitacją Polaków do wstępo- wania do tworzonego przez nich „legionu polskiego”, który by walczył z bolszewikami. W tym celu rozlepiono w mieście afisze, wzywające Polaków do ochotniczego wstępowania do tych oddziałów. W odpowiedzi, na tych plakatach „zawiszacy” ponalepiali kartki z napisami: „a my was mamy w d…” W dniu Święta Zmarłych 1944 r. ci sami „zawiszacy” wraz z harcerkami złożyli kwiaty, chorągiewki, zapalili znicze i świece na grobach poległych żołnierzy polskich oraz miejscach straceń w Kielcach.

Do walki zbrojnej z okupantem była Polakom potrzebna broń, której niestety ciągle brakowało. Dlatego też wszelkimi sposobami starano się ją zdobyć. Można ją było wówczas uzyskać od nie- mieckich żołnierzy, poprzez napadanie na nich, lub w czasie walki, albo wykradano ją pojedynczym Niemcom. Zdarzyły się także przypadki zakupywania broni od niemieckich żołnierzy. Szarosze- regowcy też zdobywali broń i to różnymi sposobami. Rój „Skała” posiadał własne schowki broni. Jeden z nich znajdował się w magazynie przedsiębiorstwa budowlanego przy ulicy Złotej, a drugi w odpowiednio przygotowanych grobowcach na cmentarzu prawosławnym w Kielcach. W wykra-

121 daniu broni wyróżnili się: „Gacek” (Kazik Strójwąs), „Lwowiak” (Wojtek Szczepaniak), „Jahu” (Janek Kurzewski), „Sosna” (Zbyszek Jańczyk), „Jeleń” (Jurek Nagaba), „Longinus” (Sławek Langus), Jurek Domagalik, „Wilk” (Wiesiek Gołas) i inni. Nie zawsze w czasie tych kradzieży dopisywało szczęście. Pecha miał „Wilk” (Wiesiek Gołas, znany aktor polski), który w listopadzie 1944 r., przy usiłowa- niu wykradzenia Niemcom broni, został zatrzymany i oddany do gestapo. Tam torturowany czekał na swój los. Tym razem jednak szczęście mu dopisało – ocalał, dzięki nagłej ofensywie styczniowej Armii Czerwonej. Pod koniec okupacji niemieckiej, w ostatnim już dniu 1944 r. (31 grudnia) człon- kowie Szarych Szeregów przeprowadzili akcje ostemplowania znakiem Polski Walczącej około 1000 egzemplarzy okupacyjnej gazety, ukazującej się w Kielcach pt. „Goniec Krakowski”, które następnie zostały w takim stanie sprzedane w mieście. Z chwilą rozpoczęcia walk o Kielce w styczniu 1945 roku szaroszeregowcy, przebywając w swoich środowiskach, działali indywidualnie. Pomagali ra- tować dobytek mieszkańcom z uszkodzonych na skutek działań wojennych domów, udzielali także pierwszej pomocy rannym, a wkraczających żołnierzy Armii Czerwonej do Kielc, przeprowadzali w czasie toczących się walk przez miasto.

Nie sposób jest nie mówić o konspiracyjnej w czasie wojny działalności kieleckich harcerek, któ- re faktycznie do Szarych Szeregów nie należało. Harcerki prowadziły osobną działalność od chwili napaści Niemców na Polskę, w oparciu o wcześniej przygotowany, już w 1938 r. program zwany „Po- gotowiem Harcerek” i nową strukturę. W czasie okupacji używały one różnych kryptonimów – „OH” (Organizacja Harcerek), „Związek Koniczyn” a później – „Bądź gotów”. Komendantką hufca harce- rek w Kielcach od 1939 r. była Maria Jezierska, a od 1943 r. funkcję tą objęła Halina Brede („Linka”). Praca harcerek przebiegała w zastępach, dla lepszego bezpieczeństwa, niemających ze sobą kontak- tów. Przez cały okres okupacji prowadzono pracę w dwóch kierunkach: Biorąc pod uwagę okres wojny, szkolenie nastawione było na przygotowanie dziewcząt do wojskowej służby pomocniczej kobiet, zdobywanie umiejętności w zakresie „samarytanki”, łączności i wywiadu. Najpierw, jeszcze we wrześniu 1939 r. rozpoczęły działać w kieleckim szpitalu dziecięcym, gdzie podejmowały różne prace (między innymi prały bieliznę szpitalną). Praca w tym szpitalu była kontynuowana przez cały czas okupacji. Harcerki pracowały nie tylko w szpitalu dziecięcym, ale także w szpitalu miejskim, gdzie spotykały leczących się chorych i rannych polskich jeńców wojennych, których otoczyły opieką, a ozdrowieńcom pomagały w ucieczce ze szpitala, przez co uniknęli oni internowania przez Niem- ców w obozach jenieckich. W następstwie tej działalności, harcerki szkoliły się w zakresie udzielania pierwszej pomocy rannym. Najpierw szkolenie to odbywało się we własnym zakresie w zastępach, a następnie doskonaliły swe umiejętności pod fachowym nadzorem lekarzy, m.in. Karoliny Kar- czewskiej-Opuchlikowej, Marii Mikołajczyk, Klaudii Bujko i pielęgniarek – harcerek: Marii Sabat, Karoliny Karczewskiej, Marii Solek. Lekarze i pielęgniarki pracujące w Szpitalu Miejskim włączyli się także do szkolenia harcerek. Dziewczęta szkolone były tam przez lekarzy: Józefa Kalisza, Edwarda Latało, oraz pielęgniarki: Marię Klamrzyńską, Halinę Zielińską i Krystynę Nowakowską. Na terenie Ubezpieczalni Społecznej zorganizował podobne szkolenie tamtejszy naczelny lekarz Narcyz Micha- łowicz; w punkcie sanitarnym zakładów „Społem” – pielęgniarka tam pracująca, Zofia Schweinitz szkoliła młode dziewczęta, skierowane przez PCK. Niektóre harcerki po ukończeniu takich kursów i odbyciu praktyki w szpitalach, kierowane były następnie do pracy w szpitalu, jak np. Krystyna Piń-

122 czewska czy Krystyna Nowakowska, gdzie zatrudniono je, jako pielęgniarki. Opiekowały się tam też ukrywającymi się partyzantami. W taki też sposób przeszkolone harcerki szły do oddziałów leśnych, jak np. Alicja Nowakowska i Janina Wrońska. Realizując hasło: „przymierze z dzieckiem”, kieleckie harcerki nawiązywały kontakt z „Caritasem” i urządzały dla dzieci z sierocińców, różne imprezy, w czasie, których obdarowywano maluchów różnymi podarunkami, zebranymi od społeczeństwa. W okresie letnim pomagały w zorganizowanych przez „Caritas” półkoloniach, gdzie dzieci ubogich rodziców otrzymywały w tym czasie lepsze posiłki i były pod troskliwą opieką. Dla dzieciaków urzą- dzały ciekawe zajęcia, zabawiając i ucząc śpiewać, tańczyć.

Wielką wagę przywiązywano do wykształcenia dziewcząt. Wszystkie uczyły się na tajnych kom- pletach szkół średnich i wyższych. Prowadzono także szkolenie w zakresie łączności. Zorganizowano nawet kurs radiotelegrafistek, na który uczęszczało 20 dziewcząt. Niektóre starsze harcerki oddelego- wano do pracy w AK, gdzie pełniły różne funkcje. Były kolporterkami prasy konspiracyjnej, gońcami przenosząc meldunki, były łączniczkami przeprowadzając ludzi „spalonych” do punktów kontak- towych z oddziałami partyzanckimi, organizowały zaopatrzenie w żywność i odzież oddziały leśne, dostarczały zasiłki pieniężne rodzinom nauczycieli aresztowanych przez Niemców. Przygotowywały paczki żywnościowe i bieliznę dla więźniów w kieleckim areszcie i w obozach koncentracyjnych, oraz dla polskich jeńców wojennych internowanych przez Niemców w obozach jenieckich. Pracowały także w polskim wywiadzie. Były bezpośrednimi współpracownikami dowództwa Okręgu AK (Czesława Janus – sekretarka dowódcy okręgu, a Halina Kamińska i Halina Szczygłowska, pomagały jej w tych pracach). Jedna z nich, „Joanna” (Maria Sowiar-Chodnikiewicz), była łączniczką Szefa II ddziału Komendy Okręgu Kielecko-Radomskiego AK. Została aresztowana 1942 r., a następnie wywieziona do obozu koncentracyjnego Auschwitz, który przeżyła.

Harcerki składały przyrzeczenie na uratowany we wrześniu 1939 r. sztandar 1 drużyny harcerek im. Emilii Plater. Wielkim przeżyciem było właśnie takie przyrzeczenie zorganizowane w dniu 11 li- stopada 1944 r., połączone z wystawieniem żywych obrazów z historii Polski i walk o niepodległość. W ogóle harcerki wykazywały wielkie zdolności i umiejętności w dziedzinie artystycznej. Organizo- wały różne imprezy, jak koncerty muzyczne, wieczory poezji i wystawiały sztuki teatralne. Na przy- kład, dnia 22 tycznia 1944 r. z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego, wystawiły sztukę sceniczną pt. „Powrót powstańca do domu”, napisaną przez „Linkę” (Halinę Brede). Przedstawienie to odbyło się oczywiście w domu prywatnym jednej z harcerek, a widzów było ponad dwudziestu.

W miesiącu lipcu 1944 roku zorganizowano kurs drużynowych, który ukończyło 8 harcerek. Na koncentrację oddziałów AK w ramach akcji „Burza”, zostały skierowane dwa zastępy harcerek (15 ziewcząt), jako sanitariuszki. Kierowniczką tej grupy, była „Wanda” (Maria Sabat), która w tym czasie pełniła funkcję pielęgniarki operacyjnej zgrupowania. Po odwołaniu „Burzy”, wszystkie harcerki powróciły do swoich domów w Kielcach, gdzie działały w dalszym ciągu w konspiracji harcerstwie. Po Powstaniu Warszawskim harcerki kieleckie, w porozumieniu z PCK i RGO udzielały pomocy w zakwaterowaniu wysiedlonym warszawiakom, oraz organizowały wyżywienie i obsługę sanitarną, a osierocone dzieci rozprowadziły do kieleckich rodzin. Gdy zorganizowano schronisko dla wysiedlo-

123 nych mieszkańców Warszawy, które mieściło się w nieistniejącym już budynku szkolnym przy ulicy Aleksandra, harcerki znów otoczyły swą opieką ludzi, a także nawet urządziły tam świetlicę, którą prowadziły aż do wkroczenia do Kielc Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku. Do hufca kieleckie- go w latach wojny należało około 150 dziewcząt. Było wtedy 5 drużyn, które liczyły po 2-3 zastępy.

Należy jeszcze podkreślić, że w Kielcach zlokalizowane były przez cały okres okupacji hitlerowskiej, konspiracyjne władze ZHP tak organizacji harcerek, jak i harcerzy. Działały tu wówczas obie komendy hufców (w Szarych Szeregach komenda hufca w Kielcach miała kryptonim Rój „Skała”). Były tu tak- że siedziby harcerskich komend Chorągwi (w Szarych Szeregach – kryptonim Ul „Skała”). Kieleckie Szare Szeregi nie miały swego oddzielnego oddziału partyzanckiego, mimo iż wielu harcerzy w ciągu trwania wojny przechodziło do oddziałów partyzanckich, aby tam czynnie walczyć z wrogiem. Kie- leckie konspiracyjne harcerstwo od samego początku współpracowało z ZWZ-AK, działając na jego rzecz w charakterze gońców, łączników, obserwatorów, wywiadowców, kolporterów prasy konspi- racyjnej itp. Nawet zdarzyło się, że konspiracyjna drużyna harcerska w Białogonie w 1942 r. weszła w skład miejscowej placówki ZWZ, a w końcu 1942 r. utworzono z nich grupę Kedywu AK, która dokonała szereg akcji przeciw okupantowi. Jej członkowie uczestniczyli w akcji likwidacji słynnego w Kielcach niebezpiecznego agenta gestapowskiego Hansa Wittka (15.VI.1944 r.). Były czynione próby utworzenia harcerskiego oddziału partyzanckiego, na wzór Ula „Rady” (Komenda Chorągwi ZHP w Radomiu), gdzie na początku 1944 r. powstał taki oddział. Dnia 17 kwietnia 1944 r. Komenda Ula „Skała” wystąpiła do komendanta obwodu AK w Kielcach „Wyrwy” (mjr Władysław Włodar- czyk) z propozycją utworzenia specjalnego partyzanckiego oddziału szaroszeregowego. Na przełomie wiosny i lata 1944 r. zostały nawet przeprowadzone w tej sprawie rozmowy w dowództwie Okrę- gu AK. Uzgodniono wówczas, że z członków Szarych Szeregów utworzy się kompanię szturmową. W sierpniu 1944 r. skierowano członka komendy Ula „Skała” phm. Tadeusza Witeckiego („Borow- ski”) wraz z grupą około 60 starszych harcerzy z GS do oddziału partyzanckiego AK dowodzonego przez „Szarego” (Antoni Heda) w celu zorganizowania kompanii szturmowej, którą miał dowodzić „Bułan” (rtm. Stanisław Raczkowski). Na skutek jednak tragicznej śmierci „Bułana” nie doszło do sfor- mowania tej kompanii. Przybyli do oddziału szaroszeregowcy zostali rozdzieleni do poszczególnych kompanii „Szarego” najwięcej z nich trafiło do plutonu saperów, którym dowodził „Jeleń” (por. phm. Ludwig Wachuła). Najwięcej jednak szaroszeregowców wzięło udział bezpośrednio w akcji „Burza”. Harcerze zostali wcieleni do jednostek partyzanckich, gdzie walczyli czynnie z Niemcami.

Tak oto przedstawiają się w skrócie, dzieje kieleckiego konspiracyjnego harcerstwa w czasie II wojny światowej. Harcerstwo tutejsze nie dokonało tak heroicznych czynów, jak to miało miej- sce w Warszawie, był to jednak istotny wkład młodego pokolenia kieleckiego harcerstwa w walkę z okrutnym najeźdźcą.

O tym, że działalność ta była niebezpieczna, niech świadczy fakt, że z rąk okupanta zginęło 25 kieleckich harcerzy i harcerek. Pierwszą ofiarą kieleckiego harcerstwa była Zofia Dziewięcka, która została zastrzelona w Kielcach dnia 5 września 1939 r., gdy udzielała samarytańskiej pomocy ranne- mu żołnierzowi polskiemu. Potem, w ciągu dalszych dni okupacji ginęli następni. Mimo tych ofiar,

124 konspiracyjne harcerstwo kieleckie, może się poszczycić tym, że nie było tu żadnej „wsypy” i zdra- dy. W Kielcach konspiracyjne harcerstwo rozpoczęło swą działalność zaraz po zajęciu miasta przez Niemców (5.IX.1939 r.), a zakończyło, gdy wkroczyła armia Czerwona (15.I. 1945 r.). O kieleckim harcerstwie z czasów II wojny światowej można śmiało powiedzieć, że zdało ono trudny egzamin i udowodniło, że organizacja harcerska dobrze je przygotowała do pełnienia tak trudnych i niebez- piecznych zadań, jakie przypadło im podejmować w tragicznych dniach wojny.

Przypisy 1 Uczestnicy pierwszej tajnej odprawy konspiracyjnego Kieleckiego hufca harcerzy w dniu 11 li- stopada 1939 roku - phm. Jan Zawadzki - phm. Edward Wołoszyn - phm. Ryszard Adamczyk – drużynowy 1 KDH gimnazjum imienia Jana Śniadeckiego - phm. Jan Schweintz – drużynowy 2 KDH przy gimnazjum imienia Stefana Żeromskiego - Julian Chmielewski drużynowy 3 KDH przy szkole powszechnej numer 1 imienia Stanisła- wa Staszica - phm. Stanisław Mikołajczyk – drużynowy 8 KDH przy gimnazjum imienia Świętego Stani- sława Kostki - Leszek Kamiński – przyboczny 8 KDH - Julian Zabielski – zastępowych 8 KDH - Longin Zabielski – zastępowy z 8 KDH - Kazimierz Borowiecki – drużynowy 10 KDH przy szkole powszechnej na herbach - Władysław Kozubowski – drużynowy z Białogona

2. Drużynowi drużyn “Zawisza” i BS Szarych Szeregów roju “Skała” w 1944 r - Gąsiorowski Maciej olcha - Jakobsze Zbigniew „Litawor” „Niemir” - Kwas Zygmunt ”Kościelny” - Nowodworski Stanisław „Nałęcz” - Witkowski Włodzimierz „Nowina” - Zielonko Witold „Michał”

3 Skład drużyny harcerskich łączników rowerowej z roju “Skała” Pluton łączności sztabu okręgu Kielecko-Radomskiego AK w akcji „Burza”

- Chmurzyński Czesław “Dratewka” - Dawgierd Maciej „Łodzianin” - Gąsiorowski Maciej “Olcha”

125 - Gołąbek Wojciech „Doman” - Grabowski Zbigniew „Grzegorz” - Jakobsche Zbigniew „Litawor” - Janicz Jerzy „Michał” - Jańczyk Zbigniew „Sosna” - „Konrad” - Lorek Bogusław „Kruk” - Majchrowicz Wiktor „Błyskawica” - Moskwa Zbigniew „Daniel” - Pająk Roman „Orzełek” - Pasowski Tadeusz „Bosy” - Suliga Jan „Ziemomysł” – dowódca patrolu - Świeboda Witold „Śróbka” - Świerkowski Wacław „Drzewko” - Witkowski Włodzimierz „Nowina”

4. Harcerze z Białogońskiej drużyny, którzy w 1942 r. weszli w skład placówki ZWZ-AK (B-37 „Bruzda”) - Dudek Zbigniew - Durlik Mieczysław „Hulajnoga” - Dyk Tadeusz „Mucha” - Firley Zygmunt „Ryba” „Kajtek” - Górnicki Władysław „Włoch” - Hajduk Zdzisław - Holeżyński Roman - Jedliński Stanisław - Kopeć Ryszard „Grzybek” - Korona Jan „Latawiec” - Majchrzykiewicz Stanisław - Pakuła Jan „Lis” - Turliński Zbigniew - Wesołowski Zbigniew - Wicher Tadeusz - Zarychta Edward - Zukowski Henryk - Żurowski Roman „Gandhi”

5. Harcerki i harcerze z Kielc, którzy zginęli z rąk okupanta niemieckiego w latach 1939-1945:

W walce partyzanckiej

126 - Adamczyk Aleksander „Cień” – członek GS Szarych Szeregów roju „Skała” – walczył w od- dziale AK „Ponurego” poległ 31 lipca 1944 r. na Wykusie. - Adamczyk Zbigniew „Duma” – członek GS Szarych Szeregów roju „Skała”, brat „Cienia”, z któ- rym walczył u „Ponurego”, zginął w walce 31 lipca 1944 r. - Janina Jerzy „Michał członek GS Szarych Szeregów roju „Skała”, poległ 5 października 1944 r. pod Białaczowem. - Zając Jerzy „Jacek” – członek GS Szarych Szeregów roju „Skała”, zmarł dnia 26 sierpnia 1944 r. na skutek odniesionych ran w bitwie pod Antoniowem (21 sierpnia 1944 r.)

Zamordowani w obozach śmierci: - Adamczyk Ryszard „Zawisza” – drużynowy tajnej drużyny harcerskiej w Kielcach, aresztowa- ny dnia 11 listopada 1941 roku zginął 30 czerwca 1942 roku w Oświęcimiu - Chłopek Jerzy – członek tajnego harcerstwa w Kielcach +aresztowany 11 listopada 1941 roku, zginął w Oświęcimiu 1942 r. - Chmielewski Julian – drużynowy tajnej drużyny harcerskiej w Kielcach, aresztowany w 1941 roku zginął w Oświęcimiu w tym samym roku. - Firley Henryk członek tajnego harcerstwa w Kielcach +aresztowany 11 listopada 1941 roku, zginął w Oświęcimiu 1942 r. - Łabuz Wincenty – nauczyciel tajnego nauczania i członek tajnego harcerstwa w Kielcach aresztowany 9 lipca 1941 roku, zgładzony w Oświęcimiu 7 grudnia 1941 r. - Polakowska Wanda „Jagienka” „Jola” – harcerka z 1 drużyny w Kielcach, aresztowana 28 mar- ca 1941 roku, zginęła 25 września 1942 roku w Ravensbrück. - Sokalski Jerzy „Bolko” członek tajnego harcerstwa w Kielcach aresztowany 10 lutego 1941r. zginął w Oświęcimiu w 1941 r. - Sokalski Mieczysław „Miś” członek tajnego harcerstwa w Kielcach aresztowany 10 lutego 1941r. zginął w Oświęcimiu w 1941 r. - Sokalski Stefan „Wenus” członek tajnego harcerstwa w Kielcach aresztowany 10 lutego 1941r. zginął w Oświęcimiu w 1941 r. - Walocha Jan – pierwszy drużynowy tajnej drużyny harcerzy na Baranówku, aresztowany i wywieziony do Oświęcimia, gdzie zginął w 1941 r. - Woźniak Jerzy „Alibaba” Członek GS Szarych Szeregów Rój „Skała”, aresztowany 24 lutego 1944r. zginął w KL Gross-Rosen w maju 1944 r.

Zginęli od kul hitlerowskich okupantów: - Dziewięcka Zofia – zabita 5 września 1939 roku w Kielcach. - Gamoński Tadeusz – harcerz 1 drużyny Szarych Szeregów roju „Skała”, rozstrzelany 18 listo- pada 1943 r. na placu św. Wojciecha w Kielcach. - Grodecki Zbigniew – organizator tajnej drużyny harcerskiej w Kielcach (dzielnica karczów- kowska), rozstrzelany 5 lipca 1940 r. W Tarnawie Dolnej. - Iwan Jan „Mucha – członek Szarych Szeregów roju „Skała” zabity 11 listopada 1943 roku na ul. Prostej w Kiecach w czasie wykonywania akcji „N”.

127 - Jasiński Michał – drużynowy harcerskiej drużyny konspiracyjnej w Kielcach rozstrzelany w 1941 roku. - Król Zenon Piotr – członek 1 drużyny Szarych Szeregów roju „Skała”, rozstrzelany 18 listopa- da 1943 r. na pl. Św. Wojciecha w Kielcach. - Krzemiński Stefan „Ryszard” – przedwojenny instruktor, organizator ruchu zuchowego w Kielcach, członek Kieleckiej Chorągwi ZHP, w czasie wojny w tajnym harcerstwie a następ- nie w Szarych Szeregach – był instruktorem szkolenia sanitarnego, oraz działał w wywiadzie, tropiąc konfidentów gestapo, aresztowany 10 października 1943 roku, rozstrzelany 14 grudnia 1943 roku w Kielcach na Herbach. - Matla Bolesław – członek Szarych Szeregów roju „Skała”, rozstrzelany 14 grudnia 1943 r. w Kielcach na Herbach. - Mikołajczyk Stanisław – instruktor harcerski ( phm.), w czasie wojny drużynowy Szarych Szeregów w Zagnańsku, zastrzelony w 1943 roku w Dąbrowie koło Kielc. - Szczepaniak Wojciech „Lwowiak” – Członek Szarych Szeregów na Baranówku (Kielce), aresz- towany 6 sierpnia 1944 r. gdy przenosił materiały konspiracyjne do Daleszyc, rozstrzelany 21 września w lesie na Stadionie pod Kielcami.

Bibliografia

Mieczysław Adamczyk Prasa Szarych Szeregów na Kielecczyźnie w okresie okupacji hitlerowskiej (1942-1945) w: Materiały sesji historycznej pt. Harcerstwo Kielecczyzny w walce z hitlerowskim okupantem w latach 1939-1945, Kielce 1981 Borzobohaty Wojciech Jodła Okręg Radomsko-Kielecki ZWZ-AK 1939-1945, Warszawa 1984 Broniewski Stanisław Całym życiem. Szare Szeregi w relacji Naczelnika. Warszawa 1983 Chodkiewicz Maria Z działalności kieleckich harcerek w okresie okupacji hitlerowskiej, w: Materiały sesji historycznej – Kielce 1981 Dobski Józef Udział harcerstwa kielecczyzny w walce z niemieckim okupantem w latach 1939-1945 w: Materiały sesji historycznej – Kielce 1981 Straty osobowe poniesione przez harcerstwo kielecczyzny w walce o niepodległość Polski w latach1912-1945 w: Z dziejów harcerstwa na Kielecczyźnie1912-1945. Sesja historyczna, Kielce, sierpień 1982 Chorągiew Kielecka Ul, Skała. Na kieleckich szlakach w: Szare Szeregi. Harcerze 1939-1945, Warszawa 1988 Harcmistrz Tadeusz Witecki w: W kręgach Łysicy. Kielce 1988 Wspomnienie o druhnie Eugenii Praussowej w: W kręgach Łysicy, Kielce 1988 Pogotowie Wojenne harcerstwa kieleckiego w 1939 roku w: Pogotowie wojenne harcerek i harcerzy na ziemi kieleckiej. Materiały sesji historycznej w Kielcach. 1989 Pogotowie Harcerskie w Kielcach w 1939 r. w: „Harcerstwo”. Miesięcznik ZHP, nr 2, 1984 Dobski Józef, Suliga Jan Harcerze kielecczyzny w latach wojny i okupacji 1939-1945 w: „Wojskowy przegląd historyczny” nr 4, War- szawa 1980 Handler Julian Współpraca harcerstwa kieleckiego z Polskim Czerwonym Krzyżem, Kielce 1987 Handler Julian, Rokicki Aleksander, Sękowski Jerzy Harcmistrz Stefan Krzemiński 1906-1943, Kielce 1989 Hillebrandt Bogdan Partyzantka na Kielecczyźnie 1939-1945, Warszawa 1967 Jarzębski Jerzy Szare Szeregi w akcji N w: Akcja N. Wspomnienia 1941-1944, Warszawa 1972 Jankowski Andrzej Przyczynek do dziejów martyrologii harcerzy na Kielecczyźnie w: Z dziejów harcerstwa na Kielecczyźnie1912-1945. Sesja historyczna, Kielce 1982 Jezierska-Ryczek Maria Kielecka Chorągiew Harcerek w latach1939-1945 w: Materiały sesji historycznej, Kielce 1981 Kołodziejczyk Barbara Szkolenie sanitarne harcerek w okupowanym Kieleckiem w: „Przegląd lekarski” nr 1, 1985 Machałowska Natalia Z okupacyjnych wspomnień. Materiały z sesji historycznej Kielce 1981 Mańko Włodzimierz Wilki pod Kielcami, Warszawa 1982 Massalski Adam Harcerstwo kielecczyzny wobec wojny i pierwszych miesięcy okupacji w: Rocznik Świętokrzyski. Tom XVIII. Kielce 1991 Massalski Adam, Meducki Stanisław Kielce w latach okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Kielce 1986 Matwin Włodzimierz Jedynka. 1 Kielecka drużyna Harcerska im. Dionizego Czachowskiego 1912-1982, Kielce 1986 Matwin Włodzimierz Harcerze kielecczyzny w latach wojny i okupacji 1939-1945 (Folder po wystawie w Empik) Kielce 1987 Praca zbiorowa Harcerki 1939-1945, PWN, wyd. II, Warszawa 1983 Rembalski Andrzej Kalendarium harcerstwa na Kielecczyźnie 1911-1987, Kielce 1982 Kielecka Chorągiew ZHP im. Stefana Żeromskiego w latach 1912-1982 (folder po wystawie Harcerstwo Kielecczyzny), Kielce 1982

128 Kadzielnia

Anna Prędotka Kadzielnia – Szmaragdowe Jezioro, ze zb. K. Lorka

Góra wapienna Kadzielnia leży tu za miastem przy szosie do Chęcin, z niej widok malowniczy na miasto; najulubieńsze miejsce zabaw uczniowskich (Adolf Dygasiński)

Kadzielnia to urzędowa nazwa góry, dziś skalnego rezerwatu przyrody nieożywionej. Swą nazwę zawdzięcza okolicznym mieszkańcom, którym przez długie lata dostarczała jałowcu do kadzideł kościelnych1. Marmurowa, niezbyt wysoka – jak pisał w 1874 roku geograf i arche- olog ksiądz Władysław Siarkowski obrosła jałowcem dającym w porze zimowej jedyny pokarm niezliczonym stadom kwiczołów2. Dalej czytamy, iż szczyt tej góry przyrasta szereg skał sterczą- cych pionowo, który przy zachodzie słońca ozłocony jego promieniami błyszczy na kształt korony3.

Kadzielnia była ulubionym miejscem na spacery publiczne urządzonym4. Miejscowy lud omawianą górę ubrał w szatę fantazji i tajemnicy. Tu bowiem według zapewnień, w łonie ziemi, pod wzniesieniem znajdować się miały skarby, nad którymi biesy straż trzymają5. Wzgórze bu- dziło żywe zainteresowanie Stefana Żeromskiego, który w swoich „Dziennikach” z 1888 roku pisał: uchwalono pójść na Kadzielnię, gdzie według historyka miał istnieć ołtarz do składania ofiar za czasów pogańskich. W „Pamiętniku Sandomierskim” z 1829 roku, czytamy: góra ta nie ma jednak ni wysokości ni tak obszernego obwodu, jaki nam przedstawia Karczówka […]ze szczytu góry tej, widzieć można przy pogodnem dniu Klasztor Ś. Krzyża na Łysej Górze. Okoliczne wsie i samo miasto Kielce u podnóża góry leżeć się zdają6. Wzgórze kadzielniańskie było celem licz- nych podmiejskich wycieczek. Stało się na tyle popularne i przyjemne, że w 1824 roku zrodził się nawet projekt przekształcenia Kadzielni w park botaniczny i ogród miejski. Rok później utworzono tu ścieżkę spacerową. W zabieganiu o upiększenie miasta góra odgrywała szcze-

1 „Gazeta Kielecka”, 1900, nr 83, s. 2 2 W. Siarkowski, Kadzielnia [w:] Pamiętnik kielecki na rok zwyczajny…, pod. red. W. Siarkowskiego, Kielce 1874, s. 77. 3 Tamże, s. 77. 4 Opis historyczno-statysystyczny miasta Kielc [w:] Pamiętnik Sandomierski, t. 1 1829, s. 60 5 W. Siarkowski, Kadzielnia [w:] Pamiętnik kielecki na rok zwyczajny…, pod. red. W. Siarkowskiego, Kielce 1874, s. 78. 6 Opis historyczno-statysystyczny miasta Kielc [w:] Pamiętnik Sandomierski, t. 1 1829, s. 60

129 Przekrój geologiczny Kadzielni. Surowce mineralne województwa kieleckiego, Warszawa 1971, s. 96 gólną rolę. Na jej obszarze, miano wytyczyć aleje, obsadzając je roślinnością i kwiatami zgodnie z warunkami klimatycznymi i glebowymi7. Niestety według planu regulacyjnego i przebudowy miasta, nie uwzględniono wzgórza. Doceniono jednak potrzeby powiązania Kadzielni z mia- stem. Zaprojektowano i częściowo zrealizowano ogród i miejsce spacerowe przy górze. Usta- lono również, aby ogrodnikowi przydzielić 31 więźniów do kopania i kruszenia kamieni8 pod teren rekreacyjny. W „Pamiętniku Koła Kielczan” znaleźć można informacje o braku funduszy z kasy miejskiej na dalszą realizację projektu. Nie starczyło już środków, a po 1831 roku zabra- kło też inicjatywy prezesa Wielogłowskiego na urządzenie parku na Kadzielni. W rachunkach kasy za r. 1828 są jednak ślady rozpoczęcia tam pewnych prac: wydatek 100 zł. na narzędzia do robót koło góry Kadzielni9.

Walory krajoznawcze i rekreacyjne, wtedy podkieleckiej Kadzielni, położonej na gruntach folwarku kieleckiego Psiarnia10 doceniali sami mieszkańcy. Wpłynęły na to problemy sanitar- ne miasta. Liczne starania o budowę wodociągów i kanalizacji trwały już od końca XVIII w. Rzeka Silnica w tym czasie była tak zanieczyszczona licznymi odchodami zbieranymi przez wody ściekowe, że swym zapachem odstraszała zarówno przejezdnych jak i miejscowych. W celach rekreacyjnych udawali się oni do pobliskiej Kadzielni, gdzie można było jeszcze oglądać legendarną grotę. Pisano o niej w Pamiętniku Kieleckim, podając, iż grota ta miała długość blisko 13 stóp, a otwór jej zarosły gdzieniegdzie paprotką, u dołu szczawikiem, niżej skoczkiem i innemi ziołami11.

O znajdujących się wewnątrz wzgórza pokładach wapienia pobliscy mieszkańcy wiedzieli od dawna. W 1770 roku z inicjatywy biskupa Kajetana Sołtyka wybudowano tu pierwszy piec do wypalania wapna12. Według Zbigniewa Moskwy w owym czasie istniała naprzeciw Ka- dzielni karczma „Zielonka”13 . Po wielkim pożarze jaki strawił miasto w 1800 roku, zakazano wznoszenia w granicach kamieniołomu budynków drewnianych. Wapienna skała Kadzielni

7 J. Piwek, Kielce w latach1816-1866 : ludność i gospodarka, Ostrowiec 2005, s. 260. 8 Tamże, s. 260. 9 B. Markowski, Z dziejów gospodarki miejskiej w Kielcach [w:] Pamiętnik Koła Kielczan 1929, t. 3, s. 42. 10 J. Piwek, Ekonomia kielecka w latach1789-1864, Ostrowiec 2002, s. 132. 11 W. Siarkowski, Kadzielnia [w:] Pamiętnik kielecki na rok zwyczajny…, pod. red. W. Siarkowskiego, Kielce 1874, s. 77. 12 Na podst. T. Wróblewski, Góry świętokrzyskie, 1977, s. 62. 13 Z. Moskwa. Kieleckie wąsy cara, Kielce 1998, s. 47.

130 posłużyła jako budulec dla nowych domostw. Miasto po kataklizmie potrzebowało materiału trwalszego od drewna.

W czasach Staszicowskich na terenie Kadzielni wydobywano białą glinkę kaolinową, z któ- rej wyrabiano ceramikę w pobliskiej fajansiarni14. Na omawianym terenie obok wapiennika znajdowała się rządowa cegielnia dostarczająca materiał budowlany dla mieszkańców. Wybu- dowana została prawdopodobnie w XVIII wieku. Według dostępnych informacji z 1789 roku była to cegielnia pod dachem gontowym, przy której jest szopa do suszenia i robienia cegły15. Gdy w 1840 roku obiekty te przejął Bank Polski przystąpiono do modernizacji terenu. Wystawiono piec murowany, dwie nowe szopy do suszenia, a przy wapienniku nowy piec za sumę 3 000 zł polskich16. Jeszcze tego samego roku w wapiennikach na Kadzielni wypalano 3 600 korcy wapna, z czego na potrzeby fabryk rządowych przeznaczano 2 600 korcy, a pozostałą część na sprzedaż. Przy czym zaznaczono, że kamień jest tańszy, bo łamany w tej samej górze, na której stoi piec wapienny, czyli na Kadzielni17. W 1846 roku obiekty na terenie Kadzielni trafiły pod bezpo- średnią administrację Skarbu Królestwa. Jeszcze w 1874 roku rozpoczęto na terenie wzgórza produkcję wapna palonego w dołowych piecach polowych18. W „Gazecie Kieleckiej” z 1880 roku podano informację, iż w 1877 r. skarb odstąpił własność zakładu na Kadzielni, na rzecz prywat- nych w spodziewaniu, że nabywcy rozwiną go na większą skalę, z dogodnością mieszkańców19. Niestety, jak donosiła gazeta, zakład od lat kilku aż dotąd (tj. 1880 r.), bezużytecznie spoczy- wa20. Według źródeł w 1884 r. tereny Kadzielni kupił Rembiewski (imię nieznane) i urucho- mił produkcję wapna. Już dwa lata później stał tu niewielki wapiennik wraz z kamieniołomem dając produkcję o wartości 1300 rb21. Zakład zatrudniał dwóch ludzi i stale się rozwijał. Firma w 1889 roku zatrudniała już 10 pracowników fizycznych, a wartość rocznej produkcji wzro- sła do 25 000 rb. W 1891 r. w ramach strategii rozwoju doprowadził do zakładu bocznicę ko- lejową. Było to możliwe dzięki wcześniejszemu otwarciu kolei Iwanogrodzko-Dąbrowskiej. Ta szerokotorowa linia, była historyczną w Królestwie Polskim. Możliwości finansowe Rem- biewskiego zakończyły się na tym przedsięwzięciu. Zakład przeszedł w ręce spółki Dobrzański i S-ka. Warto nadmienić, iż odkąd Kadzielnia zyskała prywatnych nabywców, którzy w miarę swych możliwości finansowych inwestowali w zakład, to jednak wapienniki były nadal starej konstrukcji. Jak podaje „Gazeta Kielecka” z 1896 r. – do niemożności zatruwający powietrze w całem mieście22 gryzącym dymem. Miejsce, które kiedyś było jednym z bardziej malowni- czych terenów, służące mieszkańcom rekreacyjnie, teraz nie tylko odstraszało; kłęby dymu unosiły się nad miastem, tworząc coś na podobieństwo mgły. Owa łuna wszędzie zostawiała ślad w postaci białego osadu.

14 P. Wojtyś, Z sercem w plecaku, cz. 1, 2005, s. 130. 15 J. Piwek, Kielce w latach 1816-1866, Ostrowiec 2005, s. 270. 16 Na podst.: J. Piwek, Ekonomia kielecka w latach1789-1864, Ostrowiec 2002, s. 132. 17 J. Piwek, Ekonomia kielecka w latach1789-1864, Ostrowiec 2002, s. 131/132. 18 75 lat przemysłu wapienniczego w Sitkówce, [S.l. 198-], s. 63. 19 Wiadomości bieżące [w:] „Gazeta Kielecka”, 1880, nr 72, s. 1 20 Tamże, s. 1 21 Na podst.: J. Z. Pająk, J. Szczepański, Od rzemiosła do fabryki i kolei żelaznej [w:] Kielce przez stulecia, Kielce 2014, s. 212. 22 „Gazeta Kielecka” 1896, nr 91, s. 1

131 W 1896 roku kamieniołom Kadzielnia znalazł nowego nabywcę. Był nim Juda Ehrlich, kielecki bankier i dzierżawca lasów w Trzyńcu koło Działoszyc. Zakład nabył za sumę 52 000 rubli. Kwota ta stanowiła posag jego małżonki. Właściciel zmienił nazwę przedsiębiorstwa na Zakłady Prze- mysłowe „Kadzielnia” SA w Kielcach. Od tego momentu kamieniołom był w posiadanie rodziny Ehrlichów nieprzerwanie do 1939 roku. Nowy właściciel podjął się próby modernizacji na terenie zakładu. Postawił na jego rozbudowę i unowocześnienie. W latach 1898-1901 wybudował dwa piece hoffmanowskie, co przyczyniło się do podniesienia dobowej wartości produkcji aż dziesięcio- krotnie, z 12 do 120 ton wapna23. Urządzone były w oparciu o nowoczesną technikę fabryczną i według najnowszych wymagań inżynieryjnych. Piece dawały dziennie po 4 wagony chemicz- nie czystego i śnieżnej białości wapna24. Jakość produkcji była tak wysoka, że wapno z Kadzielni na rynku handlowym Królestwa i Cesarstwa Rosyjskiego szybko wyrobiło sobie dobrą markę.

W 1910 roku, Juda Eh- rlich doprowadził do za- kładu bocznicę kolejową. Dzięki temu przedsięwzię- ciu codziennie wysyłano w miejsce docelowe 10 wa- gonów produktu. Warto dodać, iż drugi z pieców, odsunięty od góry, stanął w odległości kilkunastu sążni od drogi żelaznej Iwanogrodzko-Dąbrow-

Zakłady Leona, Świętokrzyskie, ze zb. K. Lorka skiej i posiadał stacyję ła- dunkową25. Nowy właściciel próbował rozwiązać sprawę nękającą mieszkańców. By zapobiec rozprzestrzenianiu się gryzą- cego dymu w powietrzu, nad piecami, położonemi w dole pod górą urządził kominy do przyj- mowania dymu, który wcześniej w gęstych, ciężkich [...] chmurach zalegał ziemię26. Zabieg ten pozwolił tylko na częściowe pozbycie się problemu, całkowite jego rozwiązanie wiązało się z radykalną zmianą starych piecy, istniejących nadal oprócz nowoczesnych hoffmanowskich.

Szybko rozwijające się przedsiębiorstwo zatrudniało w 1909 roku 60 robotników, produ- kując 1 500 000 pudów wapna. Właściciel inwestował przede wszystkim w maszyny, pomija- jąc kapitał ludzki. Świadczy o tym protest robotników, mający miejsce 14 stycznia 1908 roku. Dotyczył on niskich płac. Pracownicy zażądali podwyżki w wysokości 40 kopiejek od metra kubicznego wydobytego kamieni, w wyniku odmowy dwa tygodnie później robotnicy za- strajkowali. W 1911 roku, po śmierci pierwszego właściciela, zakład przejął jego syn Anastazy.

23 Na podst., J. Guldon, Historia Kielc do 1945, Kielce 2000, s. 226. 24 O. Wyszomirska, Przemysł i klasa robotnicza ziemi radomsko-kieleckiej 1870-1914, Warszawa 1970, s. 67 25 Kadzielnia [w;] „Gazeta Kielecka” 1900, nr 83, s. 2 26 Kadzielnia [w:] „Gazeta Kielecka” 1900, nr 83, s. 2

132 W tym samym roku wybudowano trzeci piec typu hoffmanowskiego. Przedsiębiorstwo stale się rozwijało rozbudowując kamieniołom. Rozrastający się zakład potrzebował do dalszej pra- cy większej liczby materiałów wybuchowych. Miało to też swoje złe strony, przekładając się na zwiększoną liczbę wypadków wśród robotników. W 1911 roku było 11 wypadków, w tym jeden śmiertelny, a 4 robotników zostało inwalidami27. Wobec licznych zdarzeń zagrażających życiu robotników jeszcze w 1909 roku powstała pierwsza pracownicza Kasa Chorych w Kiel- cach. Na terenie zakładu od 1911 roku funkcjonowało ambulatorium, gdzie dyżurował lekarz.

W czasie I wojny światowej przedsiębiorstwo borykało się z licznymi problemami. Brako- wało surowców do dalszej pracy. W 1919 roku zakład został pozbawiony oświetlenia, gdyż przydzielona nafta nie trafiła do odbiorcy. Od grudnia zaczęło brakować podstawowego budulca do pracy czyli węgla. Większość czynności na terenie zakładu odbywała sie drogą mechaniczną, gdzie w ciągu dnia zużywano 1500 kg węgla kostkowego28. Właściciel rozważał nawet wygaszenie pieców, co oznaczałoby jednoczesne zwolnienie wszystkich pracowników. Przedsiębiorstwo użyło zapasu, wyliczonego na 10 ton węgla29. Jeszcze tego samego miesiąca pojawił się kolejny żywioł z którym musieli zmierzyć się pracownicy. Woda zalała Kadzielnię. By obniżyć jej wysoki stan, robotnicy wypompowywali wodę.

Trwało to przeważnie 8 godzin na dobę. Gdy w 1924 roku okręgowy Urząd Górniczy w Rado- miu przeprowadził inspekcję, w kamieniołomie nie stwierdzono żadnych uchybień. W okresie międzywojennym zakłady eksportowały dobrej jakości wapno do kilku krajów. Zatrudniały około 150 pracowników, płącąc im po 3-4 ruble tygodniowo30. Zakład przeszedł gruntowną moder- nizacje. „Gazeta Kielecka” z 1923 roku w miejscowej kronice umieściła informację, iż na Spółkę Akcyjną Ehrlichów, składają się: marmurołomy, piece wapienne i kopalnie szpatu31. Rozbudowano stację silniczną, gdzie umieszczono silnik Diesla o mocy 80 KM, sprężarkę o wydajności 7 m3 sprężonego powietrza na minutę i prądnicę o mocy 30 kw. Stale rozwijający się zakład zatrud- niał w 1926 roku 163 pracowników, a trzy lata później 56732. W 1929 roku stacja silników została zatwierdzona do użytku33. Dla wydajniejszej pracy zainstalowano wyciąg linowy. Tworzyła go dwutorowa kolejka linowa. Napędzana była silnikiem na prąd trójfazowy. Dwa wózki o wadze 400 kg, przymocowano do liny przy pomocy łańcuchów. Mechanizm ten mógł w ciągu godziny wydobyć na powierzchnię 85 wózków. W 1930 roku po Anastazym, kamieniołom Kadzielnia przejęli do 1938 roku Stanisław i Szymon Ehrlichowie, a po nich Jerzy. Ostatni z braci (wraz z częścią rodziny) przeszedł na katolicyzm i wówczas z jego nazwiska zniknęła litera „h”. Swoją funkcję pełnił do 1939 roku.

27 Na podst.: J. Z. Pająk, J. Szczepański, Od rzemiosła do fabryki i kolei żelaznej [w:] Kielce przez stulecia, Kielce 2014, s. 212. 28 E. Majcher, Działalność społeczno-gospodarcza rodzin Ehrlichów i Zagajskich [w:] Kielce i Kielczanie w XIX i XX wieku, pod. red. U. Oettingen, Kielce 2005, s. 273 29 Tamże, s. 273. 30 Na podst.: E. Majcher, Działalność społeczno-gospodarcza rodzin Ehrlichów i Zagajskich [w:] Kielce i Kielczanie w XIX i XX wieku, pod. red. U. Oettingen, Kielce 2005, s. 273 31 Kronika miejscowa : Kadzielnia [w:] „Gazeta Kielecka” 1923, nr 11, s. 2 32 Na podst. J. Naumiuk, Robotnicze Kielce : 1918-1939, Łódź 1972, s. 24 i 95. 33 Na podst. E. Majcher, Działalność społeczno-gospodarcza rodzin Ehrlichów i Zagajskich [w:] Kielce i Kielczanie w XIX i XX wieku, pod. red. U. Oettingen, Kielce 2005, s. 274.

133 Warto dodać, iż w 1931 roku, z inicjatywy znanego, kieleckiego geologa Jana Czar- nockiego, przy równoczesnej eksploatacji w kamieniołomie, częściową ochroną przed zniszczeniem objęto szczyto- wy naturalny ostaniec skalny, o powierzchni 0,6 ha, zwany Skałką Geologów. Jest to relikt dawnej Góry Kadzielnia. Już wcześniej wiele ciekawych okazów wydobywanych na te- Kadzielnia - Skałka Geologów, ze zb. K. Lorka renie kamieniołomu, dyrekcja zakładu przekazywała w ręce Tadeusza Włoszka. Skamieniałości trafiały do muzeum Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

Ostatnią inwestycją przed wybuchem II wojny światowej była budowa magazynu na prze- chowywanie mączki wapiennej. Dnia 5 września 1939 roku okolice Kadzielni stały się areną desperackiej obrony miasta, przed przeważającymi siłami wroga. Żołnierze chcąc uniknąć walk w centrum Kielc, zorganizowali obronę południowo-zachodniej rubieży miasta. Napór przeciwnika był miażdżący, w wyniku czego obrońcy musieli się wycofać. Jak podaje Jacek Grzybała, w bojach na wzgórzu Kadzielnia zginęło około 40 żołnierzy, a 60 zostało rannych34, następnie Niemcy wkroczyli do Kielc i zajęli całe miasto.

W 1940 roku kamieniołom na Kadzielni został zajęty przez okupanta. Zakładem zarządza- li Anton Klotz i Harry Peters. Pierwszy z Niemców był zarówno dyrektorem jak i dzierżawcą Kadzielni. Zatrudnienie w wapiennikach było mocno ograniczone. Najczęściej byli to Żydzi z pobliskiego getta. Ich zapłatą za cały dzień pracy przy kamieniołomie była kromka chle- ba i miska zupy. W zakładzie pracowali także polscy robotnicy, gdyż ci, którzy nie mieli za- trudnienia, często wywożeni byli na przymusowe roboty do Niemiec. W czerwcu 1944 roku przedsiębiorstwo zatrudniało 149 robotników35. Kamień z Kadzielni potrzebny był okupantom do budowy dróg, zwłaszcza w pierwszym okresie okupacji. Niemcy uznali Skałkę Geologów za rezerwat państwowy i to uchroniło ją przed eksploatacją i uszkodzeniem. Pod koniec wojny, w związku ze zbliżającym się frontem hitlerowcy zdewastowali zakład, jednocześnie wywożąc kilkadziesiąt wagonów inwentarza fabrycznego łącznie z maszynami.

Podczas okupacji przemysł wapienniczy uległ znacznej dewastacji, przez grabież i nisz- czenie zakładów. Zastój na Kadzielni nie trwał długo. W „Dzienniku Kieleckim” z 1945 roku

34 J. Grzybała, Moja ulica Chęcińska [w:] Studia Muzealno-Historyczne 2014, t.6, s. 210 35 A. Massalski, Kielce w latach okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Wrocław 1986, s.84.

134 czytamy: Kadzielnia – dymi. Praca na terenie zakładów wre36. Od 25 stycznia 1945 roku zakład rozpoczął produkcję pod nazwą Zakłady Przemysłowe „Kadzielnia” SA, pod Zarządem Pań- stwowym. Po uruchomieniu kamieniołomu, przed pracownikami stało wyzwanie odbudowy zakładu. Wyłoniono więc Radę Zakładu, która w porozumieniu z zarządem i personelem administracyjnym, rozpoczęła proces reaktywacji Kadzielni. Małe grono kilkudziesięciu lu- dzi potrafiło w ciągu niespełna 2 miesięcy uruchomić jeden piec i jest już w możności rzucić na rynek pierwsze transporty wapna37. Przy odbudowie fabryki „Dziennik Kielecki” wymienia czołowych fachowców takich jak: dyrektor inż. Kruga, kierownik Leon Heinich, członek zarządu Grychowski, dalej St. Witkowicz, J. Perczak, St. Arendarski oraz St. Ciepluch38. Dla Kielczan pió- ropusz wydobywającego się z komina dymu oznaczał koniec okupacji i upragnioną wolność.

Niestety z chwilą upaństwowienia zakładu, kierownictwo orzeczeniem władz przyzwoliło na eksploatację skał chronionych. Mimo szybkiej reakcji kieleckich społeczników i geologów, dyrekcja zakładu nie wykazywała chęci współpracy. Dewastacji obiektu przeciwstawił się m. in. Edmund Massalski. Wskutek jego interwencji 24 maja 1946 roku Skałkę Geologów uznano za zabytek przyrody39. Nie obyło się bez zgrzytów i długich debat. Na temat unikalności Skałki Geologów i słuszności dalszego utrzymania rezerwatu wypowiadali się wybitni profesorowie, jak Władysław Szafer czy wspomniany Jan Czarnocki.

Z dniem 30 września 1949 roku Kadzielnia została przejęta przez Krakowsko – Kieleckie Zakłady Przemysłu Wapienniczego PPW z siedzibą w Krakowie, stanowiąc od 1 stycznia 1956 roku część skła- dową ZPW „Sitkówka”40. W 1962 roku zakład Kadzielnia został przekazany Miejskim Zakładom Terenowym Materiałów Budowlanych w Kielcach, wtedy też formalnie zakończono eksploatację złoża. W tym samym roku z inicjatywy naukowców i regionalistów kieleckich Kadzielnię uznano za rezerwat przyrody. Z dniem 4 grudnia 1970 roku zatrzymano wypał wapna41. Jednocześnie pro- wadzono prace górnicze, związane z całkowitą likwidacją kamieniołomu i zagospodarowaniem terenu po zakładzie. Efektem końcowym tych prac była budowa amfiteatru w obrębie wyższych poziomów południowej części wyrobiska. Amfiteatr wzniesiono w południowej części kamienio- łomu. Oddano go do użytku w 1971 roku z okazji obchodów IX wieków Kielc. Mógł pomieścić 5 tys. osób. Od 1974 roku nieprzerwanie, corocznie odbywa się tu Harcerski Fe- stiwal Kultury Młodzieży Młodzieży. Biorą w nim udział zespoły z całego kraju. Nad amfiteatrem, na wzgórzu wkomponowanym w dawny kamienio- Prospekt reklamowy Kadzielnia S. A. łom wzniesiono pomnik dla uczcze-

36 Jotpe, Kadzielnia dymi [w:] „Dziennik Kielecki” 1945, nr 35, s. 2 37 Tamże, s. 2 38 Tamże, s. 2 39 E. Majcher, Działalność społeczno-gospodarcza rodzin Ehrlichów i Zagajskich [w:] Kielce i Kielczanie w XIX i XX wieku, pod. red. U. Oettingen, Kielce 2005, s. 277 40 75 lat przemysłu wapienniczego w Sitkówce...., s. 63. 41 Tamże, s. 63.

135 nia pamięci mieszkańców kielecczyzny walczących w okresie od zaborów do II wojny. Jego autorem był kielecki rzeźbiarz Stefan Maj. Uroczyste odsłonię- cie miało miejsce 22 lipca 1979 roku w 35 rocznicę powstania Polski Ludowej. Monumentalny 12-me- trowy, zbudowany z piaskowca szydłowieckiego dumnie króluje nad Kadzielnią po dziś dzień. Jego pełna nazwa brzmi: „pomnik bojownikom o wy- Amfiteatr na Kazielni zwolenie narodowe i społeczne”. W 2010 roku od- dano do użytku nowy amfiteatr, z zadaszeniem nad widownią. Jego przebudowę i modernizację zainicjowano już dwa lata wcześniej.

Powyżej wschodniej ściany kamieniołomu urządzone są tarasy widokowe, z których podziwiać można panoramę Kadzielni i wzgórz otaczających miasto. Od ponad 12 lat elementy skalne oświe- tla sztuczne światło. Widok nocą jest niezapomnianym przeżyciem. Po zaniechaniu eksploatacji, w najniższej części kamieniołomu utworzył się staw zwany Jeziorem Szmaragdowym. Obecnie ma on znacznie niższy poziom, niż pierwotnie, a to za sprawą obniżających się wód gruntowych.

Ten rezerwat przyrody nieożywionej stanowi niecodzienną atrakcję geologiczną po dziś dzień. Bajkowe plenery Kadzielni posłużyły jako tło do realizacji wielu filmów, m.in. „Pierścień i Róża” „Pigułki dla Aurelii” (zdjęcia ze scen realizowano, gdy działał jeszcze kamieniołom) oraz „Wiedźmin”.

Kadzielnia to niezwykłe miejsce. Na wygląd tego terenu miała wpływ nie tylko natura, ale również i człowiek. Rezerwat ma powierzchnię 0,6 ha, obejmuje swoją ochroną także skalny cypel, czyli wspomnianą już Skałkę Geologów. Widoczne są w niej otwory jaskiń. W obrębie Skałki opisano 16 jaskiń i schronisk skalnych powstałych na skutek zjawisk krasowych. Ostaniec ten to częściowy efekt trwającego przeszło 20042 lat wydobycia. Wapienne podłoże rezerwatu Kadzielnia jest także stanowiskiem występowania wielu rzadkich i chronionych gatunków ro- ślinności wapiennolubnej, natomiast w jaskiniach występują cenne gatunki nietoperzy i pająków. Kadzielnia, wzgórze o wysokości 295 m n. p. m. leży w granicach administracyjnych Kielc, na południe od centrum. Zbudowana ze skał okresu dewońskiego – wapieni, łupków i kwarcy- tów43. Kadzielnia to jedno z najbardziej znanych stanowisk jaskiniowych w Polsce. W ścianach kamieniołomu zinwentaryzowano otwory 25 jaskiń44, o łącznej długości 678 m. Zlokalizowane są w obrębie Skałki Geologów i we wschodniej ścianie kamieniołomu. Od 6 listopada 2012 można zwiedzać mającą ok. 160 metrów Podziemną Trasę Turystyczną. Rezerwat przyrody nieożywionej na Kadzielni jest terenem niezwykle atrakcyjnym pod względem rekreacyjnym i krajobrazowym, jak również dydaktycznym i naukowym.

42 http://amfiteatr-kadzielnia.pl/o-amfiteatrze/ [data dostępu: 4.11.2016]. 43 K. Urbański, Słownik Historii kieleckich Żydów, Kielce 1995, s. 69 – Kadzielnia 44 Jaskinie Kadzielni, Kielce 2011, s. 33.

136 Władysław Krajewski pierwszy zawodowy fotograf w Kielcach

Jarosław Machnicki Kielce, Brama Krakowska fotografia Władysława Krajewskiego

Pierwszym profesjonalnym fotografem w Kielcach był Władysław Krajewski. Ten bogaty kupiec prowadzący w Kielcach duży sklep kolonialny z filią w Daleszycach i właściciel domu oraz obszernej posesji zlokalizowanej przy ul. Krakowskiej nr 207 (później po zmianie nazw ulic w Kielcach – ul. Duża nr 7), postanowił uwiecznić atmosferę Powstania Styczniowego1 i rozpoczął działalność fotograficzną 20 czerwca 1863 r.2 W wykazie działających w Kielcach drukarń, księgarń, litografii i zakładów fotograficznych z 1863 r., ówczesny naczelnik powiatu kieleckiego – Leon Gautier (później znany wydawca „Gazety Kieleckiej” – dalej „GK”), prze- kazał gubernatorowi radomskiemu Stanisławowi Piątkowskiemu informację, że Władysław Krajewski prowadzi zakład fotograficzny „bez upoważnienia władzy”.3 (GK)

W rozbudowanym i zmodernizowanym w 1873 r. zakładzie wykonywano zdjęcia portretowe, grupowe i widokowe, z których kilka zaprezentował Władysław Krajewski kieleckiej publiczności w 1874 r. Wydarzenie to znalazło odbicie w „Gazecie Kieleckiej”: „Zakład fotograficzny p. Kra- jewskiego jeszcze w roku zeszłym znakomicie rozszerzonym został. P. K. w podwórzu posiadło- ści swej wystawił nowy budynek, przeznaczony wyłącznie na zakład, na pierwszem piętrze po prawej stronie znajduje się altana dość gustownie urządzona, a po drugiej sala dla gości. W tych dniach właśnie mieliśmy sposobność oglądania prac p. K., widzieliśmy parę grupowych fotografij, oraz kilka zdjętych widoków z okolicy, wcale nieźle wykończonych”.4

W roku następnym „GK” informowała, że: „Właściciel zakładu fotograficznego p. Krajewski, zawezwany został przez obywateli ziemskich, do zdjęcia fotografii widoków Morawicy, Kliszowa, Kij i Żydówka. Podobne ekskursyje z zamiłowaniem od lat kilku prowadzone przez p. K., z cza- sem utworzą interesujący album uroczych naszych okolic”.5

1 Wrońska-Gorzkowska R., Album kielecki – Starówka. Przewodnik. Cz.3 Kleryków, Kielce 1999, s. 64 2 Erber Cz., Fotografia w Kielcach, Kielce 1979, s. 9 3 Tamże, s. 10 4 „Gazeta Kielecka” (dalej „GK”), 1874, nr 13, s. 2 5 „GK”, 1874, nr 48, s. 2

137 Strona tytułowa z wizerunkami nieznanego małżeństwa z napisem: „Album widoków Koniecpola na pamiątkę złotego wesela. 1875”

Pierwszy taki: Album widoków Chrząsto- wa i Koniecpola oraz Zakładów fabrycznych w Dominum hr. Rodryga Potockiego stworzył Krajewski już w 1875 r. Album ma rozmiary zbliżone do formatu A3 (29,5x39 cm), a każde z 16 zdjęć, wykonanych na papierze albumi- nowym, jest dokładnie opisane, co jedno- znacznie identyfikuje prezentowany obiekt.

W 1875 r. „GK” bardzo pochlebnie wyra- „Album widoków Chrząstowa i Koniecpola...” Papier albuminowy o wymiarach żała się o usługach zakładu Władysława Kra- fotografii 17x22,8 cm. Ze zbioru Tadeusza Grudnia z Warszawy jewskiego: „Przyjemnie jest nam zapisać na kartach bieżącej kroniki każdy objaw postępu tym więcej, jeżeli ten jest czysto lokalny, szcze- gólniej w zawodzie uzdolnienia fachowego i widocznych przejawach dążenia ku lepszemu. Postęp taki uwidocznia się w fotograficznych pracach p. Wład. Krajewskiego. Ktokolwiek dziś spojrzy na bilet wyszły z zakładu p. K. i porówna z robotami przed paru laty doko- nanymi w tymże zakładzie, zadziwiony jest uderzającą różnicą w pracach rozwijającego Kościół w Koniecpolu

138 się pochlebnie zakładu. Oprócz czy- stości odbicia portretu, p. Krajewski przyswoił sobie udoskonalony spo- sób retuszu klisz, co przy nowych i dokładnych aparatach większego kalibru, stawia zakład w możności su- miennego wykończenia obstalunków. Wielką także pomocą w prowadzeniu zakładu jest p. Jan Sukalski (Szukalski - przyp. autora), specyjalnie wykształ- cony w zawodzie retuszera. W tych dniach w wystawie przy ulicy Dużej, p. K. pomieścił kilkanaście udatnych prac swoich: portretów, widoków zdję- tych z natury i fotograficznych odbitek z historycznych obrazów. Pomiędzy portretami są fotografije, odznaczają- ce się rzadkiem podobieństwem ś. p. Leona Gautier´a, założyciela „Gazety kieleckiej”, i p. Walerego Przyborow- skiego…”.6

Rok później w „GK” odnajdujemy kolejną informację o retuszerze u Kra- jewskiego: „Do zakładu fotograficz- nego pana Krajewskiego w Kielcach, przybył z renomowanego warszaw- skiego zakładu uzdolniony retuszer p. W., co niepomiernie zapewne wpły- nie na artystyczne wykończenie klisz w pomienionym zakładzie”.7 Być może ta ostatnia informa- cja o przybyciu do Kielc nowego retuszera w 1876 r. jest wskazówką na datowanie początków działania zakładu fotograficznego Jana Szukal- skiego w Piotrkowie Trybunalskim. Szukalski zapewne postanowił otwo- rzyć własny zakład i wyjechał z Kielc.

Nadruk Zakładu W. Krajewskiego z lat 80-tych XIX w. 6 „GK”, 1875, nr 13, s. 2 7 „GK”, 1876, nr 83, s. 2

139 Pod koniec sierpnia 1878 r. na wieść o otwierającym się od września, tuż pod nosem, kon- kurencyjnym zakładzie pod tym samym adresem przy ulicy Dużej 7, o nazwie „Zakład Foto- graficzny Warszawski Wilkoszewski i Grodzicki”, Krajewski publikuje w „Gazecie Kieleckiej” zredagowane z rozmachem ogłoszenie:

„Zakład fotograficzny Władysława Krajewskiego w Kielcach przy ulicy Krakowskiej, w domu własnym od lat 20-tu istniejący, podług najnowszych wymagań nauki świeżo ze znacznym na- kładem został powiększony i urządzony. Obecnie zakład jest w możności wykonywać portrety od najmniejszych aż do naturalnej wielkości i większej jeszcze, stosownie do życzenia. Prócz tego wykonywa heliominiatury dowolnej wielkości: koloruje fotografije w sposobie akwareli, pastel- lami lub olejno; sporządza kopie obrazów, rzeźb, sztychów; zdejmuje widoki okolic, gmachów, wnętrza budowli i innych przedmiotów; słowem zakład podejmuje się wszelkich robót w zakres fotografii wchodzących, jakie wykonywa z artystycznym wykończeniem. Znaczny nakład jakiego poprzednio i obecnie dla podniesienia mej pracowni nie szczędziłem i tyloletnie moje usiłowanie w przyswajaniu sobie coraz nowszych i doskonalszych pomysłów, powinny służyć za rękojmię, że zakład mój wszelkim wymaganiom powszechności z zadowoleniem odpowie. W. Krajewski.”8

Dobrze prosperujący i rozwijający się zakład Krajewski prowadził osobiście do 1889 r. (do chwili śmierci) z ponad dwuletnią przerwą, kiedy to od 1 stycznia 1882 r. do kwietnia 1884 r. jego zakład dzierżawił Jan Wójcicki. Pod koniec roku 1881 Krajewski przeniósł się na blisko cztery lata do Warszawy i tam prowadził energiczne działania biznesowe (być może efektem tej działalności jest prezentacja, właśnie w 1881 r. podczas drugiej warszawskiej wystawy fo- tografii zawodowej, heliominiatur i fotografii przez Teodorę Krajewską).9 W Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu 41 Krajewski nabywa zakład od Meletiusza Dutkiewicza. Meletiusz Dutkiewicz (1836-1897) był uczniem Ludwika Angerera (1827-1879). Angerer w 1858 r. zało- żył pierwsze w Wiedniu studio fotograficzne i został fotografem dworu cesarskiego. W 1865 r. Dutkiewicz przybył do Warszawy i rozpoczął pracę w zakładzie Karola Beyera jako główny asy- stent i kierownik techniczny. W 1866 r. wraz z baronem Ferdynandem Klochem otworzył samo- dzielny zakład fotograficzny w domu Grodzickiego przy Krakowskim Przedmieściu 7. Atelier odznaczało się wykwintnym urządzeniem i bogactwem rekwizytów stosowanych do fotografii pozowanej. Po kilku latach atelier zostało sprzedane malarzowi Aleksandrowi Kowalińskiemu, a następnie inżynierowi Zandrowiczowi. Po likwidacji zakładu Dutkiewicz rozpoczął starania o uruchomienie fabryki klisz bromożelatynowych, lecz zakład nie wytrzymał konkurencji z wy- twórniami zagranicznymi i upadł.10 Zakład ten dysponował doskonałym wyposażeniem m.in. jedynym na ziemiach polskich aparatem solarnym van Monkhowena. Désiré Charles Emanuel van Monckhoven (1834–1882) belgijski chemik, fizyk i badacz fotograficzny, był twórcą i auto- rem kilku pierwszych książek o fotografii i optyce fotograficznej, m.in. wymyślił i skonstruował powiększalnik w 1864 r. W okresie działalności w Warszawie kilka fotografii Krajewskiego było

8 „GK”, 1878, nr 69 i nr 70, s. 4 9 Płażewski I., Spojrzenie w przeszłość polskiej fotografii, s. 109 10 Janik M., Fotografia w guberniach kieleckiej i radomskiej w latach 1839-1918, w: Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach, Tom XV, Kraków 1989, s.92

140 publikowanych w „Tygodniku Ilustro- wanym”.)11 W 1882 r. w domu Kra- jewskiego otworzono skład mebli stolarskich wiedeńskich pod marką J. Rosenstadt.12

Rok później „GK” informuje, że: „W domu W. Krajewskiego przy uli- cy Borzęckiej, do wynajęcia zaraz: przedpokój, salon i sypialny pokój z kompletnem urządzeniem i usłu- gą. Wiadomość bliższa na miejscu.” 13

Fotografia wykonana w warszawskim zakładzie W. Krajewskiego W 1885 r. Krajewski ostatecznie wraca do Kielc i od 31 lipca tego roku kontynuuje działalność fotograficzną.14 Tak informuje wówczas kielecką klientelę o możliwościach zakładu: Zakład Fotograficzny W. Krajewski w Kiel- cach, ulica Krakowska. Urządzony według ostatnich wymagań sztuki fotograficznej, wykonywa portrety wszelkich rozmiarów, od najmniejszych aż do naturalnej wysokości, kolorowane olej- no, lub akwarelą, kopije z obrazów olejnych, powiększenia z dawnych fotografii i dagerotypów; zdejmuje nadto widoki, pomniki, wnętrza kościołów, fabryk i t. p. Specjalnością zakładu jest ro- bienie wszystkich fotografij sposobem momentalnym”, który niesłychanie skraca pozy i nadaje odbitkom piękny wymodelowany efekt. Dla wszystkich zakładów naukowych, męskich i żeńskich, ceny zniżone.15

Fotograf, tak jak i wcześniej, pracował na miejscu, w atelier, ale także często wyjeżdżał na sesje zdjęciowe na teren guberni. Ważnym efektem takiej pracy są fotografie z 1885 r., które pojawiły się w ofertach interne- towych kilka lat temu. W 1886 r. fotograf tak zachęcał mieszkań- ców guberni w miejscowej gaze- cie: „Zakład Fotograficzny Wł. Krajewskiego w Kielcach, ma honor donieść W. Panom Oby- watelom ziemskim, że wszelkie okazy na wystawę warszawską żywe i martwe zdejmuje na miej- scu i w Zakładzie z artystycznem „GK” 1885, nr 80, 81, s.4

11 Lejko K., Niklewska J., Warszawa na starej fotografii, Warszawa 1978, s. 102 12 „GK”, 1882, nr 9, 11, 12, s.4 13 „GK”, 1883, nr 86, 87, 89, s. 4 14 Urbański K., Miklaszewska H., Sentymentalne Kielce, Kielce 2004, s. 4 15 „GK”, 1885, nr 80, 81, s.4

141 Ulica Duża w Kielcach – fotografia z Rynku w kierunku Katedry (fot. ok. 1885) wykończeniem, oraz widoki kościołów, pałaców, dworów i fabryk. Zakład prócz tego zdejmuje portrety od miniaturowych aż do naturalnej wielkości”.16

Władysław Krajewski w swoim zakładzie szkolił na potrzeby własne przyszłą kadrę związaną z profesją fotograficzną. „Z dniem 1 Stycznia przy zakładzie fotograficznym W. Krajewskiego w Kielcach otwartą została nauka retuszeryi dla kobiet. Osoby, które skończą kurs całkowity, znajdą zajęcie w tymże zakładzie za odpowiednie wynagrodzenie”.17

Pierwszy kielecki fotograf umiera we wrześniu 1889 r. 22 września w „GK” wdowa Józefa Krajewska zamieszcza następujące podziękowania: „Niniejszym składamy najserdeczniejsze podziękowania Szanownemu Duchowieństwu, jak również wszystkim tym, którzy raczyli przy- jąć udział w oddaniu ostatniej posługi ś. p. mężowi memu Władysławowi. Krajewska z dzieć- m i .” 18Kilka dni później miejscowa gazeta informuje: „Zakład fotograficzny W. Krajewskiego „pod nowem kierownictwem” otwarty codziennie od 9. rano do 5. po południu. Wykonywa wszelkie roboty w zakres fotografii wchodzące, po cenach możliwie przystępnych. Z czem po- leca się względom Szanownej Publiczności.”19

Rok później nowy zarządca zamieszcza następujące ogłoszenie: „Uczeń w wieku od lat szes- nastu, potrzebny jest zaraz do zakładu fotograficznego Wł. Krajewskiego.”20

W 1891 r. „GK” donosiła: „Z przyjemnością zaznaczamy, że dwa kieleckie zakłady fotograficzne usilnie pracują nad przyswojeniem sobie nowych wynalazków w dziedzinie fotografii i jak praktyka pokazuje nie bez powodzenia i zadowolenia swojej klijenteli. W tych dniach oglądaliśmy w zakła- dzie p. Rachalewskiego, bardzo udatne fotografie robione sposobem akwarelowym, zamieniając dawniejsze sztywne podobizny na obrazki pełne powietrza i perspektywy. W zakładzie Krajew-

16 „GK”, 1886, nr 37, 38, 40, s. 4 17 „GK”, 1890, nr 2, 5, s. 4 18 „GK”, 1889, nr 75, s. 4 19 „GK”, 1889, nr 76, s. 4 20 „GK”, 1890, nr 50, s. 4

142 skiej, w zeszłym tygodniu wykonano również kilka udatnych grup z artystów trupy Sarnowskiego, występujących w operetce Ptasznik z Tyrolu”.21

Po śmierci Władysława Krajew- skiego w 1889 r. zakład firmowany jest przez wdowę Józefę Krajewską i najpewniej jest dzierżawiony przez, wspomnianego wcześniej retusze- ra, Jana Szukalskiego22 a od marca Rynek w Kielcach (fot. ok. 1885) 1894 r.23 przez córkę fotografa Annę Krajewską – do maja 1897 r. (prawdopodobne jest to, że w tym czasie Anna Krajewska pro- wadzi już zakład w Piotrkowie). W 1897 r. Anna Krajewska sprzedaje zakład obywatelowi Kielc Stanisławowi Saneckiemu.24 Fotografie Krajewskiego mogły się znaleźć na pierwszych pocztówkach Stanisława Saneckiego.

Zakład Fotograficzny Jana Wójcickiego

Dzierżawiony od Władysława Krajewskiego zakład Jan Wójcicki prowadzi w okresie od 1 stycz- nia 1882 r. do kwietnia 1884 r. Informacje na ten temat podaje „GK”: „Z dniem 1 stycznia 1882 r. otwieram Zakład Fotograficzny w mieście Kielce w domu p. Krajewskiego przy ulicy Dużej, o czem zawiadamiając, mam honor, polecić się względom Szanownej Publiczności. Jan Wójcic- k i ”. 25 Wspomniana publiczność chętnie odwiedzała zakład Jana Wójcickiego. Brak informacji co robił Jan Wójcicki po wygaśnięciu dzierżawy.

W początkach 1882 r. Wójcicki kilkakrotnie zamieszcza w kieleckim dzienniku swoją re- klamę: „ZAKŁAD FOTOGRAFICZNY JANA WÓJCICKIEGO w Kielcach, w domu Krajew- skiego, przy ulicy Dużej, w dniu 8 Stycznia b. r. otwartym został. O czem zawiadamiając, ma zaszczyt uprzedzić Szanowną Publiczność, iż podejmuje się wszelkich robót w zakres foto- graficzny wchodzących a mianowicie: zdejmowania portretów, widoków, kopiowania starych fotografij, portretów olejnych, dagerotypów; koloryzuje także fotografije olejno lub akwarelą. Zakład otwarty codziennie od godziny 9-tej rano do 5-tej wieczór.”26

Prezentowane fotografie pochodzą ze zbiorów: autora, Jana Lesiaka, Tomasza Kalety i Jacka Szczepaniaka. Materiały prasowe z zasobów Świętokrzyskiej Biblioteki Cyfrowej.

21 “GK”, 1891, nr 91, s. 2 22 Erber Cz., op cit, s.12 23 Archiwum Państwowe w Kielcach (dalej A.P. Kielce) K.G.K., SYGN. 892 24 Machnicki J., Karty pocztowe Stanisława Saneckiego jako źródło do dziejów Kielc w początkach XX wieku, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dr hab. Z. Guldona, WSP, Kielce 1988, s. 9 25 „GK”, 1881 nr 95, s. 4 26 „GK”, 1882, nr 3, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, s. 4

143 Świat A.D. 1931/1932 (cz.2)

Krzysztof Myśliński

Gdzie byliśmy? w Skarżysku? Nie w Kamiennej. Czy to już Skarżysko-Kamienna? Skoro rok 1931 to tak. Ale, ale! Tuż obok mnie leży czerwona, poszarpana, prawdę mówiąc nie tylko „wyeksploatowana”, ale tandetna książka: „4. Spis telefonów 1978/79 województwa kieleckiego”. Na stronie setnej Chęciny. Poprzednio, pamiętam, były aż dwa spisy. Teraz: „Chęciny, PNA 26-060. C (dla rozmównicy)”. To trzeba rozwiązać. Skróty na stronie 4 są w tym pomocne: „C – służba w dni powszednie w godz. 7–21, w dni świąteczne w godz. 9–11”. O rozmównicy ani słowa, ale wiadomo: to telefon na poczcie, niekiedy w zamkniętej kabinie, której dźwię- koszczelność była problematyczna. „Mówi się...”. Zatem Chęciny. Najpierw część instytucjo- nalna. Nr 2 miała rozmównica publiczna ( na poczcie), dalej Agronomówka (62), Apteka nr 29-040 przy pl. Żeromskiego 9 (27), Bank Spółdzielczy przy Łokietka 5 (24) Bar, Betoniarnia, Biblioteka Publiczna z czytelnią (numery osobne), Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłop- ska” z własną centralą (137). Hotel „Chęciny”, kamieniołom, kino, klasztor ss. Bernardynek, Milicja Obywatelska, tuż po niej parafia, piekarnia i zaraz Polska Zjednoczona..., sklepy, stacja benzynowa, Straż Pożarna, szkoły (także w okolicznych wsiach) Technikum Rolnicze w Po- dzamczu, 9 sołectw, , na końcu Wytwórnia Wód Gazowanych (51). Nie to samo miasto. Osobny spis „Telefony mieszkaniowe”, na oko z 80 abonentów. Najwięcej przy pl. 2 Czerwca (to Rynek?).

O, w następnym Chmielniku spis zaczyna się od hasła „Służby specjalne”. Zawód... , to „ Pogoto- wia: 7 Milicyjne, 8 Ratunkowe, 9 Straży Pożarnej”. To jednak już inny świat. Wracajmy do AD 1931.

Dopiero na s. 394 jest Nowy Korczyn, Kr./L. Abonentów ośmiu, w tym trzy urzędy gmin: Nowy Korczyn w w miejscu, Grotniki „wieś Stróżyska” (piękny gotycki jest tam kościół) i „Pawłów, w Błotnowoli”. Tartak, Policja Państwowa i trzech abonentów prywatnych. Nieco dalej Opatów Kielecki, Lb./N/2. Tu obficiej, jak wypada w mieście powiatowym. Starostwo ma numer 8, starosta 13 za to aparaty dwa, w biurze i w mieszkaniu; Sejmik Powiatowy idzie zaraz po Panu Staroście z jednym numerem 14. A dalej, jeśli wierzyć w kompletność naszej księgi, apteka jedna, banki dwa: Ludowy i „Ziemiański Zjednoczony” oraz trzy Kasy: Kredytowa Spółdzielcza (85), Kupiecko Przemysłowa Spółdzielcza (63) i Oszczędności Komunalna (81). Elektrownia Opatowska to 59,

144 a pobliska cukrownia Włostów należąca do Karskich numer także miała jeden (12), za to aparaty aż cztery. Podobnie majątek ziemski Szymona Karskiego (jaki tam stał pałac! Spłonął pod koniec okupacji niemieckiej, do dzisiaj straszą ruiny. Po drugiej stronie województwa, blisko Włoszczo- wy inna gałąź Karskich miała majątek i rezydencje w Nieznanowicach. W książce jednak pod „N” Nieznanowic nie ma.). Jedynka to posterunek policji, Komenda Powiatowa miała dopiero 27, dwójkę miała poczta, magistrat 7, tuż przed nim zmieściły się jeszcze Zakłady Chemiczne „Kantoria” L. Mandelbauma, te same nieco dalej powtarzają się jeszcze jako mydlarnia. Gimna- zjum Koedukacyjne im. Bartosza Głowackiego (nr 45; mają przecież bardziej „swoich” bohate- rów?), Związek Ziemian (24), Ochotnicza Straż Pożarna (15). Trochę urzędników powiatowych, 28 to Szpital Powiatowy św. Leona, a skoro szpital, to i lekarze: „Du Château Henryk. Dr., lekarz” (55), Bohdan Gliński „lekarz Szpitala św. Leona” (47) i Michał Zielonko, lekarz powiatowy (nu- mer dopiero 73), i zwykły „I. Rabinowicz, lekarz” (46); no i „ 48 Apteka Świesłowskiego Edm.” i ambulatorium Kasy Chorych z nr 67. A 57 to „I. Starec, gabinet dentystyczny”. Jeszcze rejent Dobrowolski (71), komornik Koziński (41) i „obrońca sądowy” Stanisław Kulak (50). Szkoda, że nie ma tu adresów. Ze świata biznesu: Czernikowski Motek handlarz bydła (53), 40 to Młyn motorowy spadkobierców Arona Goldmana (to nazwisko pojawia się jeszcze pod 35: „Rosen- berg i Goldman, Młyn motorowy, mieszkanie” oraz pod 56 „Goldman Chil. Młyn. mot. wodny”), 68 skład ubrań i futer Joska Kapłańskiego. A ten oryginalny: „Kordas Jan, właśc. samochodów: (82)”. Stanisława Kulniewowa miała cukiernię i restaurację, Henoch Langer i Chaim Orensztejn handlowali zbożem a Beniamin Lebensztejn drewnem budowlanym (odpowiednio numery abonenckie 23, 52 i 36). Spółką akcyjną była mleczarnia (75), pod 11 dzwoniło się do „Spółki Rolnej” opatowsko-sandomierskiej. A dla porządku: prywatnych telefonów bez podania zajęcia ledwie siedem czy osiem. Zaczytałem się w tym opatowskim telefonicznym światku, ale to po- budza moją wyobraźnię. Ciekawe, czy numery nadawano kolejno według kolejności instalacji aparatów? To też byłoby dość wymowne.

Na tej samej stronie Opoczno, Lb./C. Miasto podobnej wielkości, powiatowe, więc porów- najmy przez znalezienie różnic: jest Sąd Powiatowy (36), jest i Sędzia śledczy Witold Kuna- szewski, ul. 11 listopada 4 – bo w Opocznie adresy nie były poufne). Jest stacja kolejowa (6). Starosta miał 1, „Telegraf Urzędu Poczt. Telegr. Opoczno” dopiero 14. Złoty Kłos, Dom Rolni- czo-Handlowy, właśc. W. Orzeszka, plac Kościuszki 4 abonował pod 38. I to właściwie ważniej- sze różnice. Oczywiście, gospodarczo dominuje przemysł mineralny, wiadomo, płytki ścienne.

Przeoczyłem Oksę. Nie godzi się – to dziedzina Mikołaja Reja. Kr./L, numery 4, podzielone pomiędzy Policję Państwową w Oksie i Nagłowicach, Urząd Gminy w Węgleszynie z siedzibą w Oksie (3), a pod 4 „Zarząd Dóbr Nagłowice, Oksa, Chycza i Pawęzów, ks. Michała Radzi- wiłłą (godz. urz. 8–12 i 15–18)”. Orońsko omijam z żalem, zbyt blisko Radomia (ten też zo- stawmy w spokoju). Osiek koło Sandomierza ma dwóch abonentów, urzędowych (strona już 400). Za to Ostrowiec Kielecki (tak jest napisane) Lb./N, więcej niż dwie kolumny. Historia miasta znana jest nieźle, więc poszukajmy tu tylko ciekawostek. Chociaż nie. Taki sam Dobry

145 Ostrowiec (Świętokrzyski), jak i inne miejscowości. Ale jak wyciagnąć to co najciekawsze? Lepiej podać to „danie” w całości. Zatem cała miejska strona na ilustracji.

Pacanów, 0 (prefiks) 41? Apteka, bank Spółdzielczy, Dom Dziecka SS. Kanoniczek „Ducha Świętego”, Gabinet stomatologiczny, ul. Dr. Gałązki 11, Gminny Zespół Admini- stracyjno-Ekonomiczny Szkół ?, Gospoda „Koziołek” GS ?, i te numery: 376 54 16, 376 54 21... Pomyłka. Leży przede mną książka z 2001 roku. Instytucje osobno, prywatni abonenci osobno: tak ze 120. Wracajmy do tej przedwojennej. Jaki był Pacanów na przełomie 1931 i 1932 roku? A w 1979”? Nr 60 „Rozmównica publiczna”, 58 to Agronomówka, 16 10 to Apteka Społeczna przy Rynku, 35 Ce- gielnia w Słupi, nie ma Domu Dziecka, ale jest Zakład Wychowawczy „Caritas (tel. 50). Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna „Nowa Wieś” w Słupi ( tel. 18; ziemie w tamtej okolicy są doskonałe). parafia 42 a Polska Zjednoczona... 61. Sołectw siedem, prywatnych abonentów 32.

Pawłów „k. Wierzbnika”, Lb./L. „5 Kot- kowski Ignacy, maj. Łomno; 4 Urząd Gminy Tarczek, pow. iłżecki, woj. Kiel- Ostrowiec ce”. To wszystko.

Strona 411, pośrodku Pińczów, Kr./C., 48 abonentów. Jak na powiatowe miasto niezbyt wiele. Numer 1 Starostwo, następny Policja Państwowa, trójka Urząd Skarbowy, czwórka Rejonowa Komenda Uzupełnień, piątka więzienie, szóstka Magistrat, siódemka Wydział Powiatowy Sejmi- ku, ósemka Związek Ziemian, dziewiątka Szpital św. Juliana, dziesiątka Dowództwo Garnizonu. Crème de la crème. Reszta musi więc być banalna. Banki dwa, browar hr. Wielopolskiego (numer 43), drukarnia Rappaprorta przy rynku 262 (widać zachowała się dawna numeracja katastralna, tel. nr 34), Elektrownia w Pińczowie (37), Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny przy pl. Wolności (gdzie to było – Rynek Mirowski?) miała numer 48. Notariusz, kupiec, prze- mysłowiec, Gimnazjum (nr 42), młyn. Pod 24 „Kolei dojazdowych Pińczowskich Zarząd”. Przy Rynku 301 Dawid Mintz sprzedawał szkło (dzwonić 30), dalej dwa młyny, w tym Młyn Amery- kański „Michałów”, h. Szwagier (adresu brak). O, pod 37 ciekawe: „Pińczowska Spółka Budowlana w Pińczowie (p. Elektrownia)” – ten sam adres czy ten sam właściciel? – nie wiadomo. Trochę

146 nowego, bo 33 to Stacja autobusowa miejska, a 23 „Syndykat Zjednoczonych Rolników w Kiel- cach, Spółka z ogr. odp., oddział w Pińczowie”, brzmi groźnie. Prywatnych abonentów właściwie nie ma. W 1979 stron z Pińczowem jest w książce 6, prawda, że nie tak upakowanych. Przedbórz, Lb./L, to chyba także w 1931 roku województwo kieleckie. 22 abonentów; jedynki i dwójki nie ma, numer trzeci ma proboszcz, ks. dr Antoni Ręczajski, burmistrz jest dopiero pod 7, a pod 22 „Kasa Stefczyka, spółdz. z odpow. nieogr.”, adres: Trytwa 224, nieco dalej przy tej samej ulicy pod 236 restauracja Mendla Kozłowskiego (tel. 16). Jest gabinet Nadleśniczego (23), więc siłą rzeczy są i kupcy leśni: Szmul Dawid Gottesman, Częstochowska 264 i Lejbusz Lewenberg, Trytwa 233. Jeszcze 13: „Wójcicki Lucjan, fabryka wyrobów ostrych stalowych noży, Cegielniana”, i 20: „Waj- nman Abram, fabryka noży, piórników i harmonijek, Pocztowa 4”. Zestaw w sam raz dla waga- rowicza. W Przysusze Lb./L, numerów 11. Administracja dóbr Przysucha miała numer 1 i cztery aparaty, majątek Borkowice numer 5 a aparaty dwa. Gmina w pobliskim Skrzyńsku też łączyła się przez centralkę w Przysusze. Sławny Raków „k. Staszowa”, Lb./L. to tylko czterech abonentów: 4 to Urząd Gminy w Rembowie, 3 ziemianin Jelski Władysław „majątek Szumsko-Radostów”. Dwa pozostałe należały do Poczty. Z trzech numerów w Rytwianach, Lb./L., dwa należały do Radziwił- łów, trzeci do Policji Państwowej. Z dwóch w Sadowiu k. Opatowa . Lb./L, jedynkę miała Gmina, dwójkę „Olszowski Aleksander, właściciel majątku Jacentów”. Strona 490 należy do Sandomierza, Lb./N, nie cała oczywiście – dokładnie jedna kolumna. Jedynkę ma Starostwo, dwójkę Bank Zie- mi Sandomierskiej przy Rynku, trójkę „Szafran Bracia, handel zbożem, Rynek”, czwórkę wydział drogowy Sejmiku, piątki nie widzę, za to pod szóstym coś nowego: „Automat – stacja kolejowa Sandomierz” (ciekawe, że stacja kolejowa jest abonentem nr 44, ale to zdaje się telefon wojsko- wy), burmistrz jest siódmy, Kuria Biskupia ma 20 (Pan Bóg nierychliwy...?). 55 to elektrownia a 56 Drukarnia Nowoczesna przy ul. Opatowskiej 15. Dowództwo 2 Pułku Piechoty Legionów ma 11, 33 to Stefan Jacobson, majątek Kruków. Za to 68 „Jasiński Włodzimierz, J.E. ks. Biskup Sandomierski, a. mieszkanie, b. służba. Co zrozumiałe, następny w książce, chociaż numer już 75, jest ks. Franciszek Jop, kanclerz kurii. Handel Jaj Joska Minca przy pl. P. Marji 1 ma numer 43, ale aparaty dwa, w tym jeden w mieszkaniu właściciela. Tak samo (26) Opatowsko-Sandomier- ska Rolna S-ka Akc., ul. Mickiewicza 5, też dwa aparaty: w biurze oraz w mieszkaniu dyrektora. Polcja Państwowa ma trzy numery, bo to komenda powiatowa (18, 8 i 37), za to Resursa przy Opatowskiej 8 tylko jeden, zdaje się 68, słabo widać . Szpitale dwa, epidemiczny dostępny tele- fonicznie przez dr. Tadeusza Prackiego przy Browarnej (21) oraz Świętego Ducha pod numerem 34; aparaty dwa: w kancelarii i sali operacyjnej. Z instytucji leczących jest też więzienie na zamku (19). A że miasto nad Wisłą, „Wodnych Dróg Zarząd” przy ul. Długosza ma nr 23, zaś Naczelnik inż. Nowakowski Antoni 32. No to i „Zakłady mechaniczne, Musielski Adam, Szosa Opatowska” muszą nazywac się „Wisła”, i Zekerman Sz. przy Opatowskiej 11 musiał mieć telefon (numer 49) jako „kierownik P.T. Żeglugi, oddz. w Sandomierzu”. W Seceminie, Kr./L, numery zaledwie trzy (może dlatego, że miasteczko dawniej silnie protestanckie...): dwójkę objął posterunek policji, trójkę Urząd Gminy, czwórka dla biznesu: „Lohman Jan, majątek Secemin”. Sędziszowy są dwa, nasz to ten koło Jędrzejowa, Kr./L, abonentów dziewięciu. Z ciekawszych Jan Wiktor Borkowski w Boleścicach (numer 4), to chyba z tych ziemian Borkowskich, dobrze zapisanych w pamięci. Pod 6 Dobra Mstyczów i fabryka Ceramiczna Janinów, pod 8 Bolesław Dobrowolski w mająt-

147 ku Pawłowice, pod drugim „Kamińska Stefania, dominium Sędziszów”. Jej prapra... , Starościna Wolbromska w 1771 roku ufundowała niebrzydki miejscowy kościół. Po drewno dzwonić pod 7: Tartak „Tarnia”, Adam Szlagowski. Pod koniec strony 495 Sienno koło Iłży, Lb./L. , idzie tak: 6 Ap- teka, Stanisław Malczewski; 3 Gminny Urząd, Sienno; 4 Kasa Spółdzielcza; 7 Majątek Borsuki, a) gab. właśc. maj. Jerzy Wickenhagen, Borsuki; 5 Maj. Wola Siennieńska, MIchał Jesieński; 9 Posterunek Policji Państwowej, Sienno; 10 Wajsbrot Boruch, sklep spoż., Sienno”.

Trochę dalej Skalbmierz. Nie do wiary, ten Skalbmierz, stary, na szlakach, z kolegiatą – cztery numery, same urzędy, KR./L. Skała też była w kieleckim województwie, ale ją zostawmy. Wresz- cie na stronie 498 jest: Skarzysko-Kamienna 1, Lb./N , czyli i Skarżysko i Kamienna. W 1931 r. już jeden z większych ośrodków produkcji zbrojeniowej w Polsce. Idźmy tym tropem. Abonent numer 13 ma szyk: „Państwowe Wytwórnie Uzbrojenia, Fabryka Amunicji w Skarżysku. Apa- raty dodatkowe:” i dalej 31 trzycyfrowych numerów wewnętrznych, wśród nich nawet plebania (203) i mieszkanie doktora Bałdykowskiego (140). Nieco dalej, już osobny numer abonencki 45 ,to enigmatyczna Wojskowa Wytwórnia Rakiet. Zakłady, to było państwo w państwie. Wła- sne osiedla, służba zdrowia, kooperatywy pracownicze, szkoła, straż pożarna, hotel, łaźnia.

A poza tym? 14 to „Bank Współdzielczy”, 16 „Bracia Trzaskowscy w Skarżysku Kam., a) miesz- kanie”, b) nie ma, brzmi tym bardziej tajemniczo.. Na 21 dzwoniło sie do Cukierni Nowotarskiej Stefanii, za to na 58 do Doktora Jepitanofa. Kasa Chorych powiatu koneckiego miała numer 25, aparaty cztery. Dworzec kolejowy (Skarżysko Miasto Kolejarzy) miał dwójkę, Francuskie Towa- rzystwo Akcyjne „Perun” to 53. Założona w 1909 r. w Warszawie delegatura tej francuskiej firmy dostarczającej sprzęt i gazy spawalnicze rozwijała się dynamicznie – jak widać. Perun handlował gazami spawalniczymi, abonent numer 28 czymś równie ciekawym, to „Państwowa Hurtownia Wódek III”. Resursę Przemysłowo Rzemieślniczą obsługiwał telefon o numerze 26. Poważniejszy był właściciel numeru 61: „Sekretariat Bezpart. Bl. Współpr. z Rz. i Stow. Rezerwistów i byłych wojskowych w Skarżysku-Kam.”. Fabrykant pilników Józef Sosnowski zaabonował numer 30, Odlewnia Żeliwa i Emaliernia „Kamienna” Jana Witwickiego miała telefon jako jedna z pierw- szych (nr 9). Firma to była nie byle jaka. A pod 51 nasi dobrzy znajomi – ZEORK: Zjednoczenie Elektrowni Okręgu Radomsko-Kieleckiego. To też robota przemysłu zbrojeniowego, a właściwie jednego z dyrektorów, inż. Prota z Wytwórni Prochu w Pionkach. Zakłady zbrojeniowe miały własne elektrownie, przekraczające ich potrzeby. Inż. Prot dostrzegł szansę w połączeniu tych potencjałów i stworzył rozległą sieć energetyczną.

Jest jeszcze Skarżysko-Kamienna 2, Lb./L. To niezłe: jedyny abonent (2)to Naczelnik Urzę- du Skarżysko Kamienna 2.

Słupia Konecka, Lb./L., ma dwa numery: Urząd Gminy Pianów (2) i Zarząd Dóbr Pilczyce (3). Solec Zdrój, Kr./L, (lubię to miejsce, chociaż z uzdrowiska nie korzystam): 2 Posterunek Policji Państwowej (mieścił się w domu przy ul. 1 Maja); 4 Stacja Samochodowa i Biuro Mel- dunkowe Urzędu Gminnego Zborów w Solcu Zdroju (stacja sezonowa od 1/5 – 1/10); 3 Urząd

148 Gminy Zborów, wieś Zborów (to stąd był Samuel Zborowski, rozrabiał nawet we własnym dworze, zabawiając się strzelaniem do sąsiedniego pałacu należącego do brata). No dobrze, a uzdrowisko? Czy Daniewscy nie potrzebowali telefonu?

Coraz mniej stron do przejrzenia. Na 517 Staszów, Lb./C, 24 abonentów, największy z nich to Urząd gminy (cztery numery). Paweł Popiel w Kurozwękach miał numer 24, aparaty cztery, jeden w stajni, jak przystało na właściciela znanych stadnin. Garnizon miał numer 14, w Sta- szowie stacjonował batalion 3 pułku, tego z Sandomierza, a dawniej z Pińczowa. Telefon mia- ła też hurtownia monopolu spirytusowego, Kasa Chorych, Młyny Staszowskie (7), Szpital św. Adama i urzędy. W niewielkim, ale przemysłowym Stąporkowie, Lb./C, abonentów niemal tyle samo, skład inny. Pod 4 Administracja dóbr Krasna, Mniów, Błaszków i tartaku Wołów, pod 3 „Anna”, tartak hr. Tarnowskiego, 20 to Abe Katz, ekspedytor drewna, 13 Stefan Lilpop, dyrektor huty. Zatem jest i huta, a właściwie: „Stąporków” Towarzystwo Akcyjne Górniczo-Hutnicze, z telefonem o numerze pierwszym. Za to pod szóstym „Niekłań”, Dyrekcja Lasów i Fabryka Wagonów, pod 19 Zachodnie Towarzystwo eksportu Drewna. Numer drugi zaskakuje: „Uzdro- wiska Czarniecka Góra, a) mieszkanie właściciela, inż. Misiewicza, b) Grzybów, fabryka farb”.

Stara Stopnica, Kr./ L., przywraca nas do rzeczywistości: 25 numerów: urzędy okolicznych gmin, szkoła koedukacyjna z internatem, klasztor oo. reformatów, szpital św. Karola. Wiele nazwisk żydowskich. Tak się w tej siążce telefonicznej 1931/1932 przeplatają miejscowości z wiekową tra- dycją i te z awansu. Po Stopnicy Suchedniów. Miasteczko dawne, ale z ciekawszą współczesnością. Zatem Suchedniów, Kr./C., 29 abonentów, prywatnych niewielu. Pominę typowych użytkowników telefonu, poszukam bardziej pasujących do Suchedniowa. 25 „Ceramotrwał”, Suchedniowskie Za- kłady Ceramiczne, S. Margowski i ska; 1 „Jar” spółka z ogr. odp. w Suchedniowie, Suchedniowski Przemysł Drzewny; 29 „Marywil”, Fabryka wyrobów kamionkowych i szamotowych w Radomiu, Oddział w Suchedniowie; 9 Rozenberg R., Parowa Fabryka Skrzyń, Targowa 63; 2 Suchedniow- ska Fabryka Odlewów i Huta Ludwików, S-ka akc., Fabryka w Suchedniowie (to matka SHL- -ki, kielczanom wyjaśniać nie trzeba); 13 Tartak „Lasopiła”, Dr. Feldman i A. Grubsztajn ( dalej jeszcze trzy tartaki, ale że nazwy nie tak urocze, pomijam); na koniec 6: Wędrychowski Antoni, kopalnie glinek ogniotrwałych, kamionkowych. Oto prawdziwy opis przemysłowego miastecz- ka. Na tym tle Kazimierzowski Szydłów, Kr./L, wypada blado. Siedem numerów, z czego cztery to pobliskie urzędy gminne, jeden policja, pod 5 właściciel ziemski Henryk Wysocki (skąd, nie wiem), za to pod 2 „Rabinbowicz Majlech, rabin w Szydłowie”. A plebanii brak. Strona 533: Tar- łów, Lb./L, ten Tarłów z kościołem, w którym na ścianach Taniec Śmierci. Telefony cztery. Dalej, na 561 stronie zagadka „Wierzbnik, Lb./N/2.”. Gdzie to jest, na mapie w Googlach brak? Żart. No, przecież wszyscy wiemy, że to Starachowice, a właściwie i Starachowice, i Wierzbnik, znacznie dawniejszy. Łączenie starego z nowym, Wierzbnika ze Starachowicami, to był niezły taniec: raz chciało jedno, drugie nie chciało, to znów na odwrót. Tak czy owak mamy teraz Starachowice, 48 numerów. Jedynka to Starostwo (wówczas mieściło się w niebrzydkim drewnianym domu przy ul. Kościelnej – rozebrany). Zakłady Starachowickie miały jeden numer 7, 34 miał Główny Dy- rektor. A zakład duży. Miasto było powiatowe, więc odpowiednie urzędy były stelefonizowane.

149 A ciekawsi abonenci? 43 to kolejka leśna, co nie dziwi, bo Lasy Starachowickie miały własnego dyrektora (numer 33), działało też kilka tartaków. „Lamparski Stanisław, dr wszechnauk lekar- skich, ul. Starachowicka 37” dysponował aparatem o numerze 39, dziesięć numerów wcześniej wyposażył się w telefon archi- tekt miejski Stefan Mieczysławski. Przygoda Józef prowadził kino Oaza przy Starachowickiej 45 (tel. 40), rzeźnia miejska przy Radoszewskiego miała 47.

To jakieś fatum, jeszcze raz z nowego w stare. Wiślica, Kr./L, 13 abonentów (jeden numer na sto lat?). Niewiele można wywnioskować o mieście z tego spisu, chyba tylko, że nie miało się najlepiej. Jeden Bank Ludowy (12), jeden skup zboża (Wolf Borensztajn, 2), jeden handel żelazem (I. Buchman, Rynek 22, tel. 13), jedna fabryka Dachówek, Dren i Cegły Braci Lech w Kolosach (4), jeden tartak, jedna stacja Suchedniów kolejki dojazdowej (pińczowskiej), jedna składnica tytoniowa przy Rynku, jeden urząd gminy „Kotel” (dzisiaj raczej Chotel Czerwony). Przepraszam, pomyłka: kupców zbożowych było dwóch.

Włoszczowa, Kr./C, numery do 50. Wśród nazwisk dominują żydowskie. Trzy banki, w tym Ziemiański przy Krakowskiej 13 (tel.23), Bezpartyjny Blok jest (34), ksiądz proboszcz Kazimierz Błasik, dziekan, jest (37), Sąd Grodzki też (14), Starostwo i Starosta ( 4 i 15). Numer pierwszy miał we Włoszczowie Syndykat Zjednoczonych Rolników w Kielcach, dziewiąty był „Impe- rial”, tartak i młyn parowy w Podzamczu. Pod 27 dostępna była Drukarnia Zelmana i Edelista przy Długiej 70. Winami i wódką handlował przy Sienkiewicza 123 Moszek Krakowski (40). Poza tym urzędy i drobne „interesy”, zwłaszcza drzewne. Tuż niżej Wodzisław, Kr./C, stara siedziba Zadorów – Lankorońskich z Brzezia. Numerów osiem, 5 to Administracja dóbr Wo- dzisławskich, dwór w Brzeziu, b)folwark Klemencice, c) Folwark Mieronice. Numer 8 miała Spółdzielnia Kredytu Kupieckiego z ogr. odp., Rynek 20, 6 Nadleśnictwo Wodzisław w Sielcu.

Pora odpocząć: Zagnańsk, Kr./L, znane podkieleckie letnisko i centrum gospodarki leśnej. Urząd Gminy Samsonów dysponował telefonem o numerze 1, 2 miała policja, 3 Nadleśniczy, 4 I.F. Chales, właściciel tartaku parowego, 5 aptekarz Bolesław Wolski, 6 Nadleśnictwo Zagnańsk, 7 Zakłady Przemysłowo-Leśne Fussmann i S-ka, 8 tartak „Samsonów”, a 9 Kierownictwo Świę- tokrzyskich Kolejek Leśnych. Tyle. Letnicy telefonów nie używali.

Kielce ominąłem. I niech tak już zostanie.

150 Myśliwy to człowiek który „…błąka się po lasach, kniejach, polach, bagnach”

Jan Główka

W odbywającej się obecnie dyskusji związanej z rolą myśliwych i myślistwa w utrzymaniu substancji przyrodniczej polskich lasów warto odnieść się do przeszłości, w której rola ło- wiectwa była zupełnie inna.

Jeszcze dwieście lat temu, może nawet mniej, jednym z ważniejszych zadań myślistwa było zdobywanie żywności. Planowane i zorganizowane łowiectwo uzupełniało hodowlę i uprawę roli. W Encyklopedii Staropolskiej Zygmunta Glogera możemy przeczytać: W kraju pokrytym lasami łowiectwo należało do kultury jego mieszkańców. Kto nie chciał, bywał myśliwym, jeżeli nie z zamiłowania to z prostej konieczności.1 Myślistwo stawało się niekiedy jedynym dostępnym środkiem dostarczającym ludziom pożywienie, produkty służące do codziennego życia, wresz- cie już w okresie późniejszym było elementem polskiej obyczajowości szlacheckiej i sarmackiej. Azaż nie rozkosz z charty się przejeździć, na cietrzewka sieć zastawić, kuropatwiczkę rozsiadem przykryć, a przejeździwszy się a obłowiwszy się do domu przyjechać.2 Od czasu gdy Mikołaj Rej wypowiedział te słowa minęło już ponad 450 lat, myśliwi jak wówczas, tak i teraz wyruszają na polowania, zmieniła się jednak zasadniczo broń myśliwska, przybierając przeróżne formy i ewoluując w ciągu wieków, zgodnie z rozwojem techniki i nauki. Polowania to już nie spo- sób na zdobywanie żywności, ale rodzaj rozrywki, czasami tłumaczonej względami ochrony środowiska i regulowania stanu fauny w naszych lasach. W jaki sposób udoskonalano broń myśliwską, jakie były najważniejsze etapy jej rozwoju?

Polowania wymagały od myśliwego specjalnego wyposażenia i broni ułatwiającej pozyskanie zamierzonych rezultatów. Broń myśliwska przeszła prawdziwą rewolucję, począwszy od łuków, oszczepów, kusz, poprzez najprostsze egzemplarze palnej broni lontowej, broń białą, a skoń- czywszy na nowoczesnych strzelbach i sztucerach. Rozwijała się jednocześnie z powstawaniem coraz to nowych gatunków broni wojennej, pozostała jednak charakterystyczna w swojej formie.

1 Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, t. III, Warszawa 1902, s. 165. 2 M. Rej, Żywot człowieka poczciwego, opr. J. Krzyżanowski, Wrocław 1956, s. 368.

151 Jednym z najstarszych narzędzi służących do polowania na grubego zwierza był oszczep. Do polowań na dziki i niedźwiedzie używano oszczepów, które posiadały z reguły szeroki, obosieczny i liściasty grot, osadzony na drzewcu. Istotną rolę w łowieckiej obyczajowości i tradycji, odgrywały kordelasy. Kordelas powstał z czasem z połączenia dawnych form miecza, szpady i noża. Kordelas, określany w staropolskiej tradycji łowieckiej jako pałasz myśliwych, czyli „kord od lasa”, nazywany po prostu kordem, jako broń myśliwska zaczął się wykształcać w XVI wieku. Był początkowo niezbędnym wyposażeniem myśliwego, stał się wraz z rozwojem broni palnej, dodatkowym elementem wyposażenia, znakiem służby leśnej, bronią paradną. Kordelas – biała broń, a jednocześnie element tradycyjnego ceremoniału łowieckiego, służył podczas aktu pasowania kandydata na myśliwego – rycerza św. Huberta. Przy pokocie adept myśliwskiego rzemiosła był uderzany trzykrotnie kordelasem w ramię, a gospodarz polowa- nia kreślił na jego czole znak krzyża kordelasem umaczanym we krwi (farbie) upolowanego zwierzęcia. Uroczystości tej towarzyszyła tradycyjna formuła: W imię Boga, św. Jerzego, św. Michała pasuję cię na rycerza św. Huberta. Bądź mężnym, odważnym i szlachetnym jego wy- znawcą.o D ćwiartowania ubitej zwierzyny służyły tasaki o jednosiecznych głowniach, rozsze- rzających się ku dwusiecznemu sztychowi, zaopatrzone w zadzior pomocny w ściąganiu skóry z upolowanego zwierzęcia. Broń ta łączyła funkcje noża myśliwskiego oraz topora, pozwalając na zdejmowanie skóry, patroszenie i ćwiartowanie. Tasak spełniał również funkcje symbolicz- no-magiczne, albowiem zaznaczano na nim upolowane sztuki, wykonywano nim pierwsze cięcia. Tasaki były zdobione trawioną w metalu dekoracją w postaci ornamentów roślinnych, scen myśliwskich oraz symboliki wynikającej z tradycji łowieckiej. Na tasakach myśliwskich spotykamy często zdobnictwo o charakterze heraldycznym, świadczące o przynależności tej broni do jednego, konkretnego właściciela, myśliwego, który przelewał na nią część swojej duszy, obyczajowości, przyzwyczajeń i magii myśliwskiego rzemiosła. W jaki sposób używa- no tasaków możemy się dowiedzieć z IV księgi Pana Tadeusza gdy Adam Mickiewicz pisze, że Gerwazy …niedźwiedzia z uwagą obchodził,/ Nareszcie dobył tasak, rozciął pysk na dwoje/ I w tylcu głowy, mózgu rozkroiwszy słoje,/ Znalazł kulę.

Najdawniejszą bronią znaną w historii ludzkości był łuk, początkowo prosty, następnie re- fleksyjny, pochodzenia azjatyckiego, wymagający przy nakładaniu cięciwy odgięcia w stronę przeciwną. Na ziemiach polskich jako broń upowszechnił się w wojsku na równi z kuszą, cho- ciaż przewyższał ją ze względu na szybkość strzelania. Skuteczny także w myślistwie, dominował do czasu wynalezienia broni palnej, chociaż i później był stosowany ze względu na swoje szcze- gólne walory.3 Bronią myśliwską należącą do broni miotającej była kusza, stanowiąca ogniwo przejściowe do broni palnej. Kusza znalazła masowe zastosowanie w Europie na przełomie XI i XII w., a niebezpieczny charakter tej broni spowodował, że w 1139 r. II Sobór Laterański zakazał jej stosowania w walce z chrześcijanami.4 Kusza składała się ze stalowego (wcześniej drewnianego lub warstwowego) łuku, łoża z zaczepem cięciwy i spustem ze stalową dźwignią. Do napinania cięciwy używano haków, lewarów dźwigniowych (kozia nóżka) i korbowych. Niewątpliwą za-

3 J. Werner, Polska broń. Łuk i kusza, Wrocław, Warszawa, Kraków 1974, s. 7-8. 4 Z. Stefańska, Genealogia kuszy, w: Muzealnictwo wojskowe, Warszawa 1985, s. 140.

152 letą kuszy było jej bezgłośne działanie oraz gotowość do strzału bez względu na warunki atmosferyczne. Strzelano bełtami wykonanymi z drewna świerkowego, zakończonymi żelaznymi grotami.5

W XVI wieku rzemiosło myśliwskie opanowane zostało przez broń palną. Wyrobem jej trudniły się za- kłady rusznikarskie, które od XV w. wchodziły w skład cechów ślusarskich oraz ślusarsko-kowalskich. W okresie późniejszym, na przełomie XVII i XVIII w. tworzyły się samodzielne cechy grupujące rzemieślników produku- jących broń palną. Wśród najważniejszych ośrodków rusznikarskich należy wskazać Kraków, Gdańsk i Wro- cław. Strzelby lontowe, z zamkiem kołowym, skałko- Wyobrażenie św. Huberta. Ze zb. Stanisława Wyrzyckiego wym czy też kapiszonowym zaznaczyły kolejne etapy rozwoju technologii broni myśliwskiej. Strzelby lontowe rozpoczęto wytwarzać w Europie już w XV w., a niekiedy używano ich do polowań jeszcze w XIX stuleciu. Charakterystyczną cechą broni lontowej było umieszczenie tlącego się lontu w ruchomym kurku, który po naciśnięciu spustu dotykał panewki, co powodowało zapalenie umieszczonego tam prochu, a następnie wy- strzał.6 Kolejnym krokiem na drodze doskonalenia palnej broni myśliwskiej było wynalezienie zamka kołowego. Zapłon iskrowy wytwarzał się poprzez tarcie koła zębatego o piryt umiesz- czony w skręconych szczękach kurka. Iskra zapalała proch na panewce, ogień przedostawał się następnie do naboju prochowego w lufie.7 Arkebuzy i strzelby z zamkiem lontowo – kołowym, a następnie z zamkiem kołowym rozpowszechniły się w Europie w XVI i XVII w. Do najcie- kawszych należały wytwarzane w Cieszynie strzelby ptaszniczki, zwane też „cieszynkami”.8

Równocześnie z rozwojem broni kołowej pojawiła się broń skałkowa, gdy w końcu XVI w. skonstruowano zamek o zapłonie iskrowym, w którym krzemień umieszczony w szczękach kurka uderzał o płytkę stalową nazwaną krzesiwem albo baterią. Tego typu konstrukcja uży- wana była do XIX w., w zamkach niderlandzkich, śródziemnomorskich, szwedzkich, czy fran- cuskich. Krzemień pełniący istotną rolę w broni skałkowej dał tej grupie broni myśliwskiej nazwę flinta (flint, krzemień po angielsku). Broń skałkowa występowała w wielu odmianach, a najpopularniejsze były sztućce skałkowe, strzelby, sztucery skałkowe (m.in. produkowane w królewskiej rusznikarni w Kozienicach w końcu XVIII w.), a wreszcie myśliwskie pistole- ty skałkowe. W Rzeczypospolitej w XVII i XVIII w. rozpowszechniły się tzw. janczarki, czyli strzelby typu tureckiego, produkowane w strefie wpływów Imperium Osmańskiego, trafiające do Polski szczególnie w okresie wojen polsko-tureckich.Do najsłynniejszych rusznikarzy wy- twarzających broń skałkową należał m.in. bawarczyk Johann Jacob Kuchenreuter, znakomite

5 I. Grabowska, Polska tradycja rycerska. Katalog, Malbork 1973, s. 53. 6 A. Czerwiński, Dawna broń myśliwska, Warszawa 1997, s. 40. 7 M. Świderska-Łupińska, Palna broń myśliwska. Katalog zbiorów Wrocław 1982, s. 14. 8 J. Kruczek, Broń palna myśliwska. Katalog zbiorów, Pszczyna 1983, s. 11.

153 okazy pochodziły z warsztatów Gotfrieda Pohla i Heinricha Reimera w księstwie Carolath- -Beuthen (obecnie Siedlisko i Bytom Odrzański), Le Page w Paryżu, a w Polsce do wybija- jących się należeli Andrzej Kownacki oraz Karol Ludwik Giebenhan i synowie z Warszawy.9

W pierwszych latach XIX w. Aleksander Forsyth skonstruował zamek kapiszonowy, w którym panewka zastąpiona była kominkiem (stożek, piston) z kanalikiem zapału, na który wkładano kapiszon z mieszaniną detonującą. Strzelby kapiszonowe i sztucery z gwintowanymi lufami, drylingi, produkowano m.in. w zakładach rusznikarskich E. Colette w Warszawie, C. D. Tan- nera w Hanowerze, Bekkera i Rauschera w Warszawie, A. Rauscha w Krośnie Odrzańskim na Śląsku, Saura i synów w Suhl w Prusach, Helfrichta we Wrocławiu, J. Riegera w Mona- chium i wielu wielu innych.10 Powszechna była druga nazwa tej broni, pistonówka, pochodząca od wspomnianej części zamka. Udogodnienia jakie stwarzało wynalezienie zamka kapiszo- nowego wpłynęło na przerabianie broni skałkowej i szybkie rozpowszechnienie się nowego systemu. Lontowe rusznice myśliwskie, arkebuzy z zamkami kołowymi, garłacze z zamkami skałkowymi i kapiszonowymi, strzelby z zamkami skałkowymi i kapiszonowymi, przerobio- nymi ze skałkowych, jednolufowe, dubeltówki, czterolufowe, o lufach ze stali damasceńskiej lub szmelcowanych, produkowane w warsztatach Austrii, Czech, Niemiec, Anglii, Rosji, Bel- gii, Włoch, Hiszpanii, Szwajcarii i Polski, zdobione symboliką myśliwską, do dnia dzisiejszego przyciągają uwagę starannością wykonania i walorami użytkowymi.

Należy wspomnieć o epizodzie powstańczym broni myśliwskiej. W zakładach rusznikarskich K. Werlika w Cieszynie, Antoniego Białogrodzkiego w Jarosławiu, T. Wiśniowieckiego we Lwowie, Ignacego Höffelmajera w Krakowie wyprodukowano sporą liczbę strzelb i dubeltówek, których walory poznawano nie tylko podczas polowań. Część tej broni używana była przez walczących w oddziałach powstańczych w latach 1863 i 1864. Tematyka myśliwska w zdobieniach przepla- ta się dosyć często z symboliką patriotyczną, a postacie księcia Józefa Poniatowskiego czy Ta- deusza Kościuszki, stanowią zupełnie nowy element wzbogacający formę przedmiotu. Dopiero w 1835 r. Casimir Lefaucheaux wynalazł i opatentował w Paryżu nowy system myśliwskiej broni odtylcowej z nabojem zespolonym. Lefaucheaux skonstruował nabój zespolony składający się z pocisku, środka zapalającego i wybuchowego, umieszczonych w metalowej łusce. Kurek ude- rzający w iglicę wystającą z łuski powodował jej wbicie w kapiszon, zapłon i odpalenie ładunku. Niemniej ważnym osiągnięciem Lefaucheaux było zastosowanie odtylcowego ładowania broni, polegającego na łamaniu, a po załadowaniu, ryglowaniu jej w pozycji gotowej do strzału.11 Podob- ną konstrukcję, zarówno naboju, jak i broni myśliwskiej zastosował Johan Nikolaus Dreyse. Jego pomysłem było wynalezienie papierowej łuski całkowicie spalającej się po wystrzeleniu naboju.

Charles W. Lancaster udoskonalił system Lefaucheaux w 1852 r., a wśród konstrukcji my- śliwskiej broni palnej powstałych w II połowie XIX w. należy także wymienić dubeltówki pro-

9 A. Czerwiński, op. cit., s. 100. 10 J. Kruczek, op. cit., s. 31-43. 11 P. L. Duchartre, Armes de chasse. Histoire et emplois, Fryburg 1978, s. 210; M. Świderska-Łupińska, op. cit., s. 49.

154 dukowane w angielskiej firmie Jamesa Webleya, Williama Greenera i Jamesa Purdeya, sztucery tarczowe systemu BALARD (Stany Zjednoczone) i AYDT (Prusy, Suhl), MARTINI -HENRY (Berlin).Wśród najsłynniejszych konstrukcji nowego typu można wymienić przede wszystkim amerykański sztucer myśliwski typu Winchester wzór 1866, bez którego nie można byłoby myśleć o zdobyciu Dzikiego Zachodu.

Osobną kategorią wśród broni myśliwskiej były strzelby – wiatrówki stosowane jako broń myśliwska od XVI do XIX w., upowszechniane we wszystkich krajach kontynentu europejskiego. Broń ta, której najlepsze egzemplarze pochodziły m.in. z warsztatów Antona Ascha i Josepha Schembora w Wiedniu, czy też W. Scherrera w Linzu, a autorem jednego z najskuteczniejszych rozwiązań był w latach 1778 i 779 r. tyrolski zegarmistrz i mechanik Bartolomeo Girandoni, posiadała interesujące rozwiązanie techniczne w postaci zbiorników na sprężone powietrze, umieszczonych na stałe w kolbach, ze zbiornikami w kolbach odkręcanych, lub montowanych osobno po napełnieniu ich sprężonym powietrzem.12 Swój udział w upowszechnieniu broni myśliwskiej ma także Zagłębie Staropolskie i ziemie nam najbliższe z racji różnego rodzaju powiązań gospodarczych. W 2 poł. XVIII w. zasłynęła manufaktura królewska w Kozienicach, prowadzona przez Andrzeja Kownackiego, praktykującego w wytwórniach broni w Leodium i St. Etienne. Wiek XIX oznaczał ograniczenie roli rusznikarzy na rzecz produkcji fabrycznej.13 Produkcją zbrojeniową na dużą skalę zajmowano się także w Zagłębiu Staropolskim. W Pomy- kowie koło Końskich Jan Małachowski założył w 1750 r. „rurarnię” czyli rusznikarnię, w której produkowano karabiny, flinty i pistolety.14 Dużym ośrodkiem produkcji i napraw broni pal- nej były Zakłady Mechaniczne w Białogonie pod Kielcami, szczególnie zasłużone w okresie powstania listopadowego. Tu pracował znany z warszawskiej „Fabryki broni ostrej i palnej” Wilhelm Colette, brat Egidiusza założyciela fabryki, rusznikarz i producent broni myśliwskiej. W Białogonie około 1830 r. produkowano także śrut do broni myśliwskiej15.

Osoba Wilhelma Colette zajmującego ważną pozycję wśród postaci zajmujących się rozbu- dową przemysłu w Zagłębiu Staropolskim w końcu lat dwudziestych XIX w. i w okresie po- wstania listopadowego, pozostaje jak dotąd w głębokim cieniu. Znani są specjaliści niemieccy zaangażowani jeszcze przez Stanisława Staszica, a także specjaliści brytyjscy zatrudnieni w Bia- łogonie przez księcia Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. W wielu regionalnych opracowaniach historycznych poświęconych tej tematyce Wilhelm Colette nie jest wymieniany.

Kim był, skąd pochodził, czym się w Polsce zajmował, jakie były drogi jego przemysłowej kariery? To pytania, na które z trudem można znaleźć odpowiedź. Wilhelm Colette przybył do Polski z Gdańska, osiadł pod Warszawą we „wsi Powązki”, gdzie wspólnie z bratem Egidiuszem

12 A. Hoff, Windbchsen und andere Druckluftwaffen, Hamburg, Berlin 1977, s. 70-72. 13 W. Kula, Szkice o manufakturach w Polsce XVIII wieku, Warszawa 1956, s. 765; M. Horn, Rusznikarstwo, w: Encyklopedia historii gospodarczej Polski do 1945 r., t. II, Warszawa 1981, s. 221. 14 J. Pazdur, Przemysł zbrojeniowy Zagłębia Staropolskiego do połowy XIX wieku, „Rocznik Świętokrzyski”, t. I, Wrocław, Warsza- wa, Kraków 1962, s. 207. 15 Z. J. Główka, Z kart historii Zagłębia Staropolskiego, „Przegląd Odlewnictwa” 1998, nr 5, s. 173; J. Pazdur, op. cit., s. 221; Zygmunt K. Jagodziński, O stanie rusznikarstwa warszawskiego XIX wieku, w: Miscellannea bronioznawcze XIX-XX, Warszawa 1996, s. 72-76.

155 założył w 1827 r. fabrykę broni. Warszawski oddział zakładów powązkowskich otwarto przy ulicy Długiej. W fabryce pro- dukowano strzelby, dubeltówki, pistolety, pałasze, piki, żeleźce do pik, klingi szpadronowe, szpa- dy wojskowe, noże itd.16

Jak pisze Z.K. Jagodziński bracia Colette ...położyli niema- łe zasługi dla rozwoju rzemiosła rusznikarskiego stolicy.17 Zakład nosił nazwę „Fabryka broni ostrej i palnej”. Po wybuchu po- wstania listopadowego, zarówno współwłaściciel Wilhelm Colette, jak i majstrowie i instruktorzy zostali zatrudnieni w fabrykach rządowych. Fabryka w 1847 r. zakończyła swoją działalność.18

W zachowanych archiwa- Ze wspomnień myśliwego. Rys. Alfreda Kowalskiego. liach, dokumentujących dzieje Z książki Z. Glogera Rok polski w życiu, tradycji i pieśni. Warszawa, 1900. Zakładów Białogońskich znaj- duje się kilka zaledwie wzmia- nek o Wilhelmie Colette. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje odpis listu skierowanego przez W. Colette do Namiestnika Królestwa Polskiego, datowany w Warszawie w 1832 r. W do- kumencie tym Colette opisuje w skrócie swoją karierę zawodową. W 1830 r., zgodnie z po- stanowieniem ministra skarbu księcia Ksawerego Druckiego-Lubeckiego został przeniesiony do Zagłębia Staropolskiego, gdzie jak wzmiankuje, założył 16 fabryk broni. Termin „fabryka” miał oczywiście trochę inne znaczenie niż teraz. Można powiedzieć inaczej, że były to zakłady różnej wielkości, przeważnie zatrudniające od kilkunastu do kilkudziesięciu pracowników trud- niących się naprawami oraz wykonywaniem różnego rodzaju egzemplarzy broni białej i palnej. Były to oczywiście wytwórnie działające przy już istniejących zakładach przemysłu metalo- wego, wywodzących się jeszcze z czasów rozwoju górnictwa i hutnictwa końca XVIII wieku. Jednym z większych były wspomniane już Zakłady Mechaniczne w Białogonie pod Kielcami,

16 Katalog płodów krajowego przemysłu wystawionych na widok publiczny w salach Głównego Ratusza w Warszawie w miesiącu maju 1828 r., Warszawa 1828, k. 43; A. R. Chodyński, Ermitaż w Malborku, „Muzealnictwo” 1993, nr 35, s. 57. 17 Z. K. Jagodzinski, O stanie…, s. 16. Z. K. Jagodziński, R. Matuszewski, Akt sprzedaży oddziału fabryki broni palonej i siecznej Egidusza Colette`a z 1845 r., „Muzealnictwo Wojskowe”, Warszawa 1992, nr 5; „Gazeta Polska” 1830, nr 21, s. 2. 18 Licytacja fabryki w 1847 r., „Gazeta Rządowa” 1847, nr 234, 249, 264, 276.

156 specjalizujące się w produkcji maszyn dla przemysłu, maszyn rolniczych i różnego rodzaju urządzeń i odlewów gospodarczych i artystycznych, przekształcone z dawnej „Huty Aleksandra”.

Jak wynika z zestawienia wykonanego przez W. Colette w poszczególnych miejscowościach istniały od 1 do 3 „fabryk”.

Wykaz zakładów l.p. Miejscowość Liczba zakładów 1 Baranów 3 2 Berezów 1 3 Białogon 1 4 Kamień 2 5 Małachów 2 6 Starachowice 2 7 Suchedniów 2 8 Wąchock 2 9 Razem 15

Źródło: List W. Colette do I. Paskiewicza, Warszawa 1832, s. 1-3, sygn. MNKi/H/1513. Z korespondencji przechowywanej w Dziale Historii Muzeum Narodowego w Kielcach oraz w Archiwum Państwowym w Kielcach, dowiadujemy się, że w Białogonie przede wszystkim naprawiano broń dostarczaną przez oddziały wojska polskiego w czasie powstania listopado- wego. Colette pracował jako „Majster Skarbowy”, czuwając nad całością fabryk broni na po- wierzonym mu terenie aż do chwili wkroczenia wojsk rosyjskich i likwidacji dotychczasowej produkcji. Korespondencja z Paskiewiczem, to swego rodzaju „autolustracja” W. Colette, ma- jąca na celu zachowanie jego pozycji na rynku produkcji uzbrojenia po powstaniu listopado- wym. Postać Wilhelma Colette zasługuje na dalsze poszukiwania w archiwach, a produkcja broni w Zagłębiu Staropolskim do końca XIX wieku, na osobną monografię uwzględniającą zagadnienia postępu technicznego.

Pomimo zmian zachodzących w technologii broni myśliwskiej, przemian w kulturze i oby- czajowości, wobec zadań stawianych przed myśliwymi, w dalszym ciągu pozostaje aktualne, trafne powiedzenie określające polowanie i pozyskiwanie zwierzyny, biorące źródłosłów okre- ślenia „myślistwo” od słowa myśleć, albowiem jak powiedział w XIX w. Wiktor Kozłowski, my- śliwy to człowiek który błąka się po lasach, kniejach, polach, bagnach, a czatując na przesmyku na zwierza, musi ciągle natężać umysł i obmyślać sposoby, za pomocą których mógłby najłatwiej zwierzę znaleźć i ubić, używając do tego broni ognistej i psów.19

19 W. Kozłowski, Pierwsze początki terminologii łowieckiej, Warszawa 1822.

157 Nieznane grodzisko w okolicach Łagowa

Bartosz Kozak

W odległości około pięciu kilometrów na południowy zachód od Łagowa, niedaleko wsi Bardo znajduje się znany wśród geologów Wąwóz Prągowiec. Miejsce to często odwiedzane jest przez studentów oraz wycieczki, chcące zapoznać się z odsłonięciami sylurskich łupków graptolitowych.

Po północnej stronie wąwozu wznosi się góra o wydłużonym kształcie, stromych stokach oraz dziwnej, niezwykłej nazwie: Świński Ryj. Górę tą wyróżnia coś jeszcze; znajdują się na niej nieznane dotychczas relikty średniowiecznego grodziska.

Po raz pierwszy na szczycie Świńskiego Ryja znalazłem się w marcu 2012 roku. Schodząc grzbietem w kierunku zachodnim natrafiłem na niezbyt czytelne odcinki wałów ziemnych. Z uwa- gi na ich zaburzony układ (o czym dalej) oraz porastające teren drzewa i krzewy nie uznałem ich jednak wówczas za pozostałości dawnego założenia obronnego. W dniu 19 sierpnia 2016 roku przeglądając w Internecie mapę lidarową postanowiłem sprawdzić ukształtowanie terenu w odnośnym miejscu. Jakież było moje zdziwienie, gdy na ekranie komputera ujrzałem niemal idealny owal, w jaki układały się widziane przeze mnie kilka lat wcześniej wały. A więc jednak! Grodzisko! Tego samego dnia wybrałem się na miejsce by jeszcze raz przyjrzeć się założeniu i potwierdzić moje przypuszcze- nia. Znalezione na powierzchni gruntu fragmenty średniowiecz- nej ceramiki rozwiały wszelkie wątpliwości.

Opisywany obiekt znajduje się na gruntach wsi Bardo Dolne (gm. Raków), w zachodniej części grzbietu g. Świński Ryj (ok. 250 m od szczytu; N 50o44’58,76’’; E 21o1’53,99’’). Grodzisko po- Ryc. 1. Lokalizacja grodziska siada kształt zbliżony do elipsy

158 o pierwotnych wymiarach ok. 59 x 34 m (powierzchnia majdanu zajmowała ok. 11 arów). Południowo-wschodni odcinek wału na dystansie około 30 m został zniwelowa- ny przez miejscowych rolników (fragment dawnego pola ornego, obecnie zarastający nieużytek). Grodzisko położone jest na opa- dającym w kierunku zachodnim grzbiecie wzniesienia oraz przyległych fragmentach stoków (większa część majdanu w obrębie Ryc. 4. Plan grodziska z lokalizacją znalezisk zachowanego obwałowania pochylona jest w kierunku południowo-zachodnim).

Niedostępność obiektu warunkuje przede wszystkim ukształtowanie terenu; największa jest ona od strony zachodniej, gdzie zbocze góry opada stromo w przełomową dolinę stru- mienia Kierdonka, mniejsza zaś od wschodu (grzbiet wzniesienia). Założenie obronne ściśle dostosowano do istniejących warunków. Grodzisko otacza pojedynczy wał o zróżnicowanej wysokości; we wschodniej części sięgający ok. 4 m (dodatkowe zabezpieczenie stanowi tutaj odcinek fosy), podczas gdy jego reszta dochodzi zaledwie do 1 m. Nie wykluczone, że najwyż- szy fragment wału pełnił funkcję punktu obserwacyjnego. Obecnie teren grodziska porasta rzadki las o charakterze zapustu z czereśnią, brzozą, dębem, sosną, głogiem, bzem, trzmieliną i młodymi jodłami. Stanowisko jest niestety znacznie zaśmiecone.

Podczas ok. 1,5-godzinnych oględzin obiektu na powierzchni gruntu odnaleziono łącznie 7 artefaktów: 6 fragmentów ceramiki naczyniowej oraz kawałek glinianej polepy. Zebrany ma- teriał przedstawiono dr Jolancie Gągorowskiej z Muzeum Narodowego w Kielcach. Jak ustalono w większości reprezentuje on cerami- kę naczyniową lepioną ręcznie (bez użycia koła garncarskiego); widocz- ne na zewnętrznych powierzchniach niektórych fragmentów poziome linie są pozostałością prostego ornamen- tu, typowego dla wyrobów średnio- wiecznych.

Na kawałku glinianej polepy zachowały się odciski trawy, sta- nowiącej jeden z jej składników. Uwagę zwracają ślady przepalenia widoczne na większości zabytków, Ryc. 5. Artefakty znalezione na terenie grodziska.JPG mogące świadczyć o wystąpieniu

159 pożaru. Metrykę znalezionych ar- tefaktów oceniono na okres między XI a XIII wiekiem (zebrany mate- riał wraz ze zgłoszeniem odkrycia i stosowną dokumentacją został przekazany przez autora do Woje- wódzkiego Urzędu Ochrony Zabyt- ków w Kielcach).

Nie wykluczone, że odkryte gro- Ryc. 6. Zabytki z terenu grodzisk dzisko ściśle nawiązuje do najdaw- niejszych dziejów pobliskiego Łago- wa. Najwcześniejsza pisemna wzmianka na temat tej osady pojawia się w bulli protekcyjnej papieża Eugeniusza III Quoties illud a Nobis pertitur z dnia 5 kwietnia 1148 roku, określającej uposażenie biskupstwa włocławskiego. W odnośnym dokumencie figuruje ona jako castrum Lagou, co świadczy o istniejącym tu założeniu obronnym. W świetle wyników dotychczaso- wych badań (1968-1970, 2003) owo castrum identyfikowane jest z grodziskiem „Zamczysko” we wsi Nowy Staw (ok. 2,5 km na południowy wschód od współczesnego Łagowa). Na pod- stawie odnalezionych zabytków początek funkcjonowania założenia oszacowano na schyłek XI wieku. W pobliżu natrafiono także na pozostałości osady otwartej z tego okresu. Należy jednak zaznaczyć, iż wobec niedostatecznego rozpoznania archeologicznego interpretacja rzeczonego grodziska jako castrum Lagou nie została dotychczas definitywnie rozstrzygnięta. Kwestią spor- ną pozostaje także istnienie książęcej kasztelanii przed przekazaniem terenu przyszłego klucza łagowskiego biskupom włocławskim (co przypuszczalnie miało miejsce w latach dwudziestych XII wieku w związku z wdrażaną przez Bolesława Krzywoustego reformą struktur kościelnych po zhołdowaniu Pomorza). Za wcześniejszą metryką grodziska w Nowym Stawie przemawia obowiązujące wówczas regale panującego, zastrzegające dlań możliwość budowy tego typu umocnień; w odnośnym przy- padku bardziej prawdopodobne wydaje się przekazanie biskupstwu grodu już istniejącego.

Jak w świetle powyższych danych należy interpretować grodzisko na Świńskim Ryju? Czy obiekt ten funkcjonował równolegle z założeniem w No- wym Stawie, czy też stanowił wcześniejszą siedzibę kasztela- Ryc. 3. Północny odcinek wału

160 nii łagowskiej, przeniesioną na- stępnie do „Zamczyska”? Co mo- gło być przyczyną ewentualnej translokacji – zniszczenie grodu (na co zdają się wskazywać ślady przepalenia części znalezionych fragmentów ceramiki), czy też rozwój osadnictwa w dolinach Łagowicy i Wszachówki? Na te i inne pytania powinny dać od- powiedź szeroko zakrojone ba- dania archeologiczne. Niestety, teren gminy Łagów jest pod tym Ryc. 2. Wschodni odcinek wału względem bardzo zaniedbany; do roku 2004 systematycznym rozpoznaniem powierzchniowym objęto zaledwie 10% odnośnego obszaru [Il. 3]. Pozosta- je mieć nadzieję, iż dokonane odkrycie przyczyni się do wznowienia i rozszerzenia badań, których wyniki pozwolą na lepsze poznanie przeszłości Łagowa i okolic.

W kontekście dokonanego odkrycia weryfikacji wymaga również etymologia nazwy opi- sywanego wzniesienia. Jej ludową wersję tak zanotował Jerzy Fijałkowski (1999): „Dlaczego Świński Ryj? Starzy gospodarze tłumaczą, że góra zrobiła rzecz po świńsku, wciskając się ryjem między urodzajne ziemie lessowe i zabrała ludziom trzysta hektarów dobrego gruntu” [2].

Zdaniem autora niniejszego artykułu nazwa ta może odnosić się do opisywanego grodziska. Za jej źródłosłów należy w tym przypadku uznać wyrażenie „ryć”, czyli „kopać”, „grzebać” [Il. 1], co zdaje się nawiązywać do widocznych przez wieki śladów umocnień ziemnych. Pierwszy człon nazwy dodano zapewne później, poprzez wtórne skojarzenie toponimu z ryjem (py- skiem) świni domowej.

Autor składa serdeczne podziękowania za okazaną pomoc Pani dr Jolancie Gągorowskiej z Muzeum Narodowego w Kielcach oraz Panu dr. Andrzejowi Przychodniemu z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach.

Fotografie oraz rysunki – autor. Literatura: 1) Brückner A. 1927. Słownik etymologiczny języka polskiego. Krakowska Spółka Wydawnicza, Kraków. 2) Fijałkowski J. 1999. Opowieści staszowskie i sandomierskie. Staszowskie Towarzystwo Kulturalne, Staszów. 3) Hadamik C. 2004. Pradzieje i średniowiecze gminy Łagów w świetle dotychczasowych badań archeologicznych [w]: Mirowski R. red. Dzieje i zabytki małych ojczyzn. Gmina Łagów. Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków w Warszawie, Regionalny Ośrodek w Kielcach, Kielce, s. 11-116. 4) Kozłowski W. 2012. Sylur okolic Barda [w]: Skompski S. red. Góry Świętokrzyskie 25 najważniejszych odsłonięć geologicznych. Uniwersytet Warszawski Wydział Geologii, Warszawa, s. 53-55.

161 Założenie obronne na górze Zamczysko koło Widełek

Bartosz Kozak

Widełki to jedna z najbardziej urokliwie położonych wsi w Górach Świętokrzyskich. Leżą- ca w otoczonej zalesionymi wzniesieniami Pasma Cisowskiego i Orłowińskiego dolinie osada wśród krajoznawców znana jest także z sąsiedztwa dwóch miejsc noszących taką samą, intry- gującą nazwę: Zamczysko. W obu przypadkach ludowe nazewnictwo trafnie oddało charakter tych śródleśnych uroczysk, w których po dziś dzień oglądać możemy pozostałości dawnych, tajemniczych założeń. Pierwsze z nich, położone w odległości około kilometra na północny wschód od wsi, w wyniku przeprowadzonych w latach 1985-86 badań zidentyfikowane zostało jako ośrodek kultu przedchrześcijańskiego z IX-X w., wpisane do rejestru zabytków i objęte ochroną w ramach rezerwatu archeologiczno-przyrodniczego Góra Zamczysko [3].

Drugi z obiektów zlokalizowany jest niecałe dwa kilometry na południowy wschód od Wi- dełek, w pobliżu przysiółka Łapigrosz. Nazwę Zamczysko nosi tu wzniesienie o wydłużonym na linii wschód – zachód kształcie, w najwyższym punkcie mierzące 420,8 m n.p.m. Wzdłuż wąskiego grzbietu biegnie niebieski szlak turystyczny z Łagowa do Chęcin. Wędrując nim w kie- runku zachodnim, w odległości około 500 m od szczytu Zamczyska natrafić można na wyraźne ślady dawnych robót ziemnych. Grzbiet wzniesienia przecina tu głęboki na blisko 2 metry prze- kop (Ryc. 1) oddzielający dalszy, sztucznie uformowany kopiec, mierzący około 6 metrów wyso- kości (licząc od dna przekopu). Prowadzący na jego szczyt szlak turystyczny mija po lewej stronie niewielką odkrywkę z widocznym odcinkiem zasypanego korytarza. Ze zwieńczonego wysokim, drew- nianym krzyżem kopca (Ryc. 2) Ryc.1 rozciąga się piękny widok na Pa-

162 smo Ociesęckie i leżące za nim w dali równiny. Po północnej stronie krzyża dostrzec można duże, częściowo zarośnięte za- głębienie. Od strony zachodniej kopiec ogranicza drugi przekop, mierzący względem jego ko- rony ok. 4 m głębokości oraz ok. 1,5 m w stosunku do dal- szego odcinka grzbietu. W dal- szej części założenia po stronie Ryc.3 północnej zaznacza się biegnący równolegle do szlaku ciąg około trzydziestu niewyraźnych kopców ziemnych. Po około 70 m analogiczny układ stwierdzić można także po stronie południowej. Wspomniane kopce od- znaczają się bardzo regularnym rozmieszczeniem co ok. 6-7 metrów. Ich wysokość nie prze- kracza 1 m. Na przeciwległym krańcu założenia, w odległości ok. 190 m od kopca wschod- niego znajduje się bliźniaczy obiekt; od wschodu wyniesiony ponad powierzchnię grzbietu na ok. 1,5 m, od strony zachodniej ograniczony głębokim przekopem (ok. 6 m w stosunku do korony, ok. 2 m względem strony przeciwnej). Na jego szczycie widoczne jest ok. 1,5-me- trowe zagłębienie. Okoliczny teren porasta drzewostan mieszany z udziałem jodły, brzozy, sosny, czereśni, buka i grabu.

Opisywany obiekt przebadany został we wrześniu 1979 roku przez archeologa Zbigniewa Lechowicza. Odkryte struktury zinterpretowano wówczas jako założenie warowne (przypusz- czalnie rycerskie) o dwóch drewnianych wieżach. Jego metrykę określono na XIII-XIV stule- cie (natrafiono m.in. na luźne fragmenty XIV-wiecznej ceramiki). Powyższe wnioski zakwe- stionowała dr Eligia Gąssowska, nawiązując do usytuowanych w pobliżu kamiennych wałów. Obiekty te słusznie uznała ona za współczesne usypiska powstałe wzdłuż dawnych miedz w wyniku oczyszczania pól uprawnych [3,5]. Warto bowiem pamiętać, że jeszcze w okre- sie międzywojennym góra Zamczysko była wylesiona, a znaczną część jej stromych zboczy zajmowały grunty orne; sytuację taką widzimy na archiwalnej fotografii autorstwa znanego geologa Jana Czarnockiego z roku 1927 (Ryc. 3) [2]. W związku ze sprzecznymi opiniami badaczy sprawę interpretacji założenia na Zamczysku uznano najwyraźniej za nierozstrzy- gniętą i obiekt obecnie nie figuruje w rejestrze zabytków archeologicznych [6]. Sytuacja ta nie jest uzasadniona, bowiem w opisywanym przypadku mamy do czynienia ze współ- występowaniem struktury współczesnej i zabytkowej. Obecność późniejszych usypisk nie powinna być podstawą do podważania właściwej, średniowiecznej metryki interesującego nas założenia. Różnica w charakterze i układzie rzeczonych obiektów jest dobrze czytelna na obrazie lidarowym; biegnące prostopadle względem warstwic wąskie wały graniczne dawnych pól wyraźnie odcinają się od bardzo regularnych ciągów kopców opasujących przestrzeń dawnego majdanu.

163 W odniesieniu do usytuowa- nych na przeciwległych kopcach drewnianych wież interpretacja Z. Lechowicza nie budzi wątpli- wości. Obiekty te zabezpieczały założenie w dwóch najbardziej newralgicznych z punktu widze- nia obrony miejscach. Wyżej położona i z obu stron odgra- niczona fosą wieża wschodnia pełniła przy tym prawdopodob- nie funkcję refugium – ostat- niego punktu obrony, za czym Ryc.4 zdają się również przemawiać domniemane relikty głębokiego podpiwniczenia. Niejasna jest natomiast kwestia konstruk- cji obronnych obejmujących majdan od północy i połu- dnia, których pozostałościami są wspominane ciągi niewielkich kopców. W obiektach tego typu reliktem dawnych umocnień drewniano-ziemnych jest naj- Ryc.5 częściej wał ciągły. Jak zatem in- terpretować fakt występowania przerw miedzy wymieniony- mi kopcami? W architekturze obronnej średniowiecza znana jest co prawda konstrukcja tzw. wału skrzyniowego (izbicowe- go), składającego się z szeregu połączonych ze sobą, wypełnio- nych ziemią drewnianych izbic (Ryc. 4) [1], jednak w takim

Ryc.6 przypadku powstała w wyniku ubytku rozłożonych elementów organicznych pusta przestrzeń nie byłaby zbyt wielka; zdaniem kieleckiego archeologa dr. Andrze- ja Przychodniego mielibyśmy wówczas do czynienia z wałem ciągłym. Według autora widoczne na Zamczysku kopce są pozostałością podobnej budowli, obejmującej oddalone od siebie, wy- pełnione ziemią izbice połączone odcinkami ścian z poziomo ułożonych belek. Nie istniał tu za-

164 tem typowy wał skrzyniowy, lecz raczej rodzaj wzmocnione- go ziemno-drewnianymi izbicami parkanu (Ryc. 5). Budowla ta nie była prawdopodobnie zbyt wysoka; konieczność taką wykluczała naturalna niedostępność wzniesienia. Ślady izbic nie zachowały się jedynie po południowej stronie wschodniej części majdanu, gdzie z uwagi na stromość zbocza prawdopo- dobnie ograniczono się jedynie do budowy palisady (Ryc.6).

Warto również odnotować odnoszące się do góry Zamczy- sko podanie o przebywającej tu w pierwszej połowie XIX wieku bandzie zbójeckiej, której hersztem był węgierski Żyd noszący nazwisko Tewel (miejsce jej pojmania upamiętniać ma krzyż na wschodnim kopcu). Jest ono dla nas o tyle interesujące, iż wiąże się z nim informacja o odkryciu domniemanej kryjówki Ryc.2 tejże bandy podczas budowy umocnień polowych pod koniec drugiej wojny światowej. Jak podaje Jerzy Fijałkowski (1994) odkopano wówczas ziemiankę po zbójach, we wnętrzu której robotnicy natrafili na deski przegniłych pryczy i przerdzewiałe noże [4]. Nie wykluczone, iż wzmianka ta do- tyczy przypadkowego odkrycia zabytków archeologicznych z czasów funkcjonowania opisywa- nego założenia. Z drugiej strony informacja o budowanych w tym rejonie umocnieniach każe ostrożniej podchodzić do interpretacji przynajmniej niektórych zagłębień terenowych. W świetle dotychczasowych ustaleń istnienie na Zamczysku reliktów dawnego założenia obronnego należy uznać za rzecz pewną. Niestety, oprócz opartej na danych archeologicznych ogólnej chronologii nie wiemy kiedy dokładnie ono powstało, kto był jego twórcą i w jakich okolicznościach przestało funkcjonować. Uzasadniony jest zatem postulat podjęcia tu badań wykopaliskowych oraz dal- szej kwerendy źródeł archiwalnych. Opisywane stanowisko w pełni zasługuje także aby znaleźć się w rejestrze zabytków archeologicznych. Wyjaśnienie jego przeszłości z pewnością rzuciłoby nowe światło na dzieje tego zakątka naszego regionu w wiekach średnich.

Autor składa podziękowania za okazaną pomoc pp. mgr. Pawłowi Królowi z Muzeum Naro- dowego w Kielcach, dr. Andrzejowi Przychodniemu z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach oraz mgr. inż. arch. Piotrowi Skusze z Krakowa. Ilustracje – autor

Źródła: Bogdanowski J. 1996. Architektura obronna w krajobrazie Polski. Od Biskupina do Westerplatte. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa – Kraków. Czarnocki J. 1927. Szczyt g. Zamczysko pod Widełkami [fot.] ze zb. Muzeum Narodowego w Kielcach, nr inwent. MNKi /Ph/181, katalog Jana Czarnockiego. Czernek D. 2014. Archeologia [w]: Monografia Cisowsko-Orłowińskiego Parku Krajobrazowego pod redakcją Anny Świercz. UJK, Stowarzyszenie Ziemia Świętokrzyska, Kielce, s.: 451-462. Fijałkowski J. 1994. Góry Świętokrzyskie nieznane. Staszowskie Towarzystwo Kulturalne, Staszów. Kalina D. 2004. Przeszłość terenu gminy [w]: Mirowski R. red. Dzieje i zabytki małych ojczyzn. Gmina Łagów. Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków w Kielcach, Kielce, s.: 119-126. Stanowiska archeologiczne wpisane do rejestru zabytków na terenie woj. świętokrzyskiego (stan na 19.09.2016 r.) (www.zabkielce. prot.pl – dostęp: 27.09.2016 r.).

165 Wspomnienie o Zofii Korzeńskiej Kobiecie, która kochała Boga i książki

Andrzej Piskulak

Zofia Korzeńska była kobietą, która nade wszystko kochała Boga, twórczość literacką i książki. Odeszła ze środowisk – kościelnego, literackiego, redaktorskiego i bibliotekar- skiego nagle i nieoczekiwanie. Bo choć miała 85 lat, to w minionych dwóch dekadach tak zaznaczyła swoją obecność w wielu środowiskach, że ciągle wydawała się być młodą w pełni sił kobietą.

Zofia Korzeńska znana w regionie świętokrzyskim poetka, eseistka, redaktorka, człon- kini warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, zmarła 15 września 2016 r. w Kielcach przeżywszy 85 lat. Pochowana została, zgodnie z życzeniem, na cmentarzu w swojej rodzinnej wiosce Mazury w województwie podkarpackim. W Jej intencji od- prawione zostały Msze święte pogrzebowe w Kielcach i Mazurach, w których uczestni- czyli: członkowie rodziny, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, ale też czytelnicy jej publikacji i współpracownicy.

W śp. Zofii Korzeńskiej żył do ostatnich chwil życia młodzieńczy duch. Mimo swojego podeszłego wieku zadziwiała nawet bardzo młode osoby choćby tym , że potrafiła lepiej od nich posługiwać się komputerowymi programami do składania gazet i książek. Dla wie- lu z nich była nauczycielem i przykładem pracowitości. Nawet zmarszczki na jej twarzy świadczące o podeszłym wieku nie były w stanie stworzyć bariery i dystansu pomiędzy nią a osobami młodszymi. Mówiło się o niej z życzliwym humorem, że „chyba przyszła na świat już w okularach”. Chodziło w tym określeniu o to, że przez cała lata swojego ży- cia była zarówno w swoich poglądach, jak i w wyglądzie zewnętrznym niezmienna, bądź też zmiany, jakie następowały, były prawie niedostrzegalne. Zarówno dla starszych, jak i młodych pisarzy, była wnikliwym czytelnikiem ich twórczości literackiej, ale też bardzo mądrym i wymagającym krytykiem. Była bardzo pogodna, wyrozumiała i życzliwa. Ale nade wszystko była osobą bardzo religijną z ewangelijnym podejściem zarówno do co- dziennych spraw i problemów, które ją dotykały, także też do swojej pracy zawodowej i działalności literackiej. Należy podkreślić, że nie narzucała się swoją pobożnością wobec

166 innych osób, nawet zdeklarowanych ateistów. Była pod tym względem tolerancyjna. Jed- nocześnie potrafiła bronić skutecznie swojej wiary w Boga w sporach o naturze religijnej. Nie pozwalała na to, by przy niej obrażany był Bóg i Jej wiara w Niego.

W sposób profesjonalny udzielała porad literackich, zarówno adeptom, jak i pisarzom z pokaźnym dorobkiem twórczym. Wielu z nich wręcz zostało obdarzonych przez nią bezgraniczną przyjaźnią, a nawet miłością. Potrafiła znaleźć czas dla każdego swojego rozmówcy, czy też poszukującego współpracy, porady, wsparcia, opinii, recenzji. I to, co najważniejsze, taką samą miłością była też i ona obdarzana w rewanżu zarówno za ży- cia, jak i też po śmierci.

Urodziła się 26 marca 1931 r. we wsi Mazury, woj. podkarpackie. Po ukończeniu polo- nistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim i okresie wędrówki po Polsce osiadła w roku 1970 w Kielcach i od tej pory poprzez swoją pracę zawodową i twórczość związała się z ziemią świętokrzyską. W latach siedemdziesiątych XX wieku pracowała w Liceum im. Juliusza Słowackiego, a później przez dwanaście lat do 1986 roku w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Kielcach. Pod koniec lat siedemdziesiątych XX w. rozpoczęła twórczość pisarską, publikując prace związane z bibliotekarstwem, jak i eseje poświęcone współ- czesnej poezji. W latach osiemdziesiątych prowadziła okresowo zajęcia dla studentów z poezji współczesnej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach (obecny Uniwersytet Jana Kochanowskiego). Będąc na emeryturze, miała przez wiele lat pieczę nad biblioteką katechetyczną Wyższego Seminarium Duchownego, jej księgozbiorem i komputeryzacją, jednocześnie służyła pomocą przy redagowaniu tekstów, nagrywaniu i tworzeniu plaka- tów. Poza pracą zawodową, zajmowała się wychowaniem córek Doroty i Marzeny. Już będąc na emeryturze, pracując jako wolontariuszka w bibliotece kieleckiego Wyższego Seminarium Duchownego, namówiła na początku lat 90. ówczesnego księdza dyrektora, aby dokonać skomputeryzowania katalogów zbiorów książkowych. Podjęła się wyko- nania tego przedsięwzięcia. W Warszawie i Krakowie przeszła specjalistyczne szkolenie dotyczące funkcjonowania i obsługi komputerowego programu bibliotekarskiego MAK. Już wówczas wzbudziło to zainteresowanie i zdumienie w Bibliotece Narodowej, że się do tak trudnej czynności zabrała osoba w podeszłym wieku. Mimo, że była już po sześć- dziesiątce, to nie została skreślona z listy kursantów, ale chętnie udzielono jej wszelkiej pomocy. Wszystkiego szybko się nauczyła się i trudny program komputerowy nie miał dla niej żadnych tajemnic. Dzięki swej pracowitości i talentowi zyskała sobie ogromny szacunek i podziw także wśród bibliotekarzy takich placówek, jak m.in. jak: Pedagogicz- na Biblioteka Wojewódzka w Kielcach i Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Kielcach.

W 2001 r. wydała zbiór własnych wierszy pt. Dwa brzegi czasu. Systematycznie wydawa- ła kolejne tomiki poezji o tematyce religijnej: Pozbierać rozrzucone chwile, Musi być sens przecież, Idąc przez Niniwę, Obudzić jutrzenkę, Mazury, Mazury…, Dary chwil, Dumania Kasandry, Szepty i zamyślenia. Wszystkie spotkały się z bardzo pozytywnymi recenzja-

167 mi krytyków literackich. Przetłumaczyła także i wydała Magnificat wieczoru francuskiej autorki Claire Arbelet. Opublikowała też eseje – książki: Zyta ma styl: o twórczości Zyty Trych, Ogrody kultury Zdzisława Tadeusza Łączkowskiego, Z biczem satyry przez historię i kulturę : twórczość literacka Antoniego Dąbrowskiego, Walka anioła z demonem: Zdzisła- wa Antolskiego droga twórcza, Gorejące drzewo: (o poezji Ottona Grynkiewicza).

Przez kilka lat Zofia Korzeńska była redaktorem i korektorem książek w kieleckim Wy- dawnictwie „Jedność”. Także autorką i współredaktorką antologii poświęconych starości oraz osobie Jana Pawła II. Jej eseje, głównie na temat literatury współczesnej, znalazły się w wielu pracach zbiorowych. Często pisała w nich, m.in. o twórczości Karola Woj- tyły, ks. prof. Janusza Ihnatowicza, Zdzisława Łączkowskiego, Zdzisława Antolskiego. Napisała również wstępy i posłowia do książek wielu poetów i prozaików. Jedną z takich osób byłem także ja. Napisała posłowie do mojego tomiku Lirtania i powieści W imię ojca. Współpracowała z pismami, które redagowałem, m.in. z kwartalnikiem „Dedal” i „Wici.Info”. Była też redaktorem książki Milenium Świętokrzyskie – Cywilizacja Krzyża. Podczas spotkań promocyjnych omawiała kilka moich książek, w tym m.in. tomiki wier- szy: Eremyk i Lirobranie. Opublikowała napisaną przez siebie i zredagowana dwutomo- wą książkę z dialektologii pt. Z dawnych lat: Gwara i obyczaje wsi Mazury. Opracowała i opublikowała liczne bibliografie i antologie. Współpracowała m.in. z Edo Tuzem, który był ilustratorem Jej wielu publikacji książkowych. Swoje wiersze i eseje, a także recenzje książek i artykuły publicystyczne publikowała m.in. w: tygodniku „Niedziela”, „Kurierze Sokołowskim”, w kwartalnikach i czasopismach – „Obecni”, „Akant” , „Radostowa”, „De- dal”, „Teraz” „Wici.Info” i „Świętokrzyskim Kwartalniku Literackim”.

Zofia Korzeńska, będąc członkinią Polskiego Towarzystwa Nauczycieli od 1994 r. była współredaktorką „Kodeksu Etyki Nauczycielskiej”. Za lata twórczej pacy uhonorowana została m.in. : Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Honorową Ministra Kultury – Zasłu- żony dla Kultury Polskiej, Nagrodą II stopnia Prezydenta Miasta Kielce, statuetkami i me- dalami Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych oraz Fundacji „Radostowa”. Pośmiertnie wyróżniona została przez marszałka województwa świętokrzyskiego statuetką Honorowej Świętokrzyskiej Nagrody Kultury 2016.

Dorobek twórczy Zofii Korzeńskiej opisany został i skatalogowany przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzka w Kielcach w wydanej w 2016 r. Bibliografii Podmiotowo – Przed- miotowej.

168 Pocztówki z kolekcji Pocztówki z kolekcji Jacka Szczepaniaka Jacka Szczepaniaka Świętokrzyskie nr 18 (22) Świętokrzyskie nr 18 (22)

Środowisko » Dziedzictwo kulturowe » Edukacja regionalna

ISSN 1895-2895 IXI 2016 XI-XII

r. więcej niż biblioteka

http://sbc.wbp.kielce.pl

. Henryk Sienkiewicz znany i nieznany www.wirtualnyparnas.blogspot.com . Ulica Sienkiewicza www.wbp.kielce.pl dołącz do nas na Facebooku . O sienkiewiczowskich Kresach . Początki Bibliotek Publicznych . Pierwszy fotograf kielecki