Das betrifft Dich - To dotyczy ciebie, projekt S³ubfurt City, Roland Schefferski, 2005

Projekt dofinansowany ze œrodków pomocowych Unii Europejskiej programu Phare CBC w ramach projektów Euroregionu „Sprewa-Nysa-Bóbr”. Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne Pro Libris Nr 4(13) – 2005

Copyright by Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. C. Norwida, Zielona Góra 2005

Redakcja: Grzegorz Gorzechowski, Magdalena Gryska, Leszek Kania, S³awomir Kufel, Ewa Mielczarek, Czes³aw Sobkowiak, Anna Szóstak, Maria Wasik

Stali wspó³pracownicy: Krystyna Kamiñska, Miros³aw Kuleba, Ireneusz K. Szmidt, Andrzej K. Waœkiewicz, Jacek Weso³owski

Redaktor naczelny S³awomir Kufel

Redaktor naukowy Anna Szóstak

Redaktor graficzny Magdalena Gryska

Sekretarz redakcji Ewa Mielczarek

Korekta Grzegorz Gorzechowski

Prace plastyczne wykorzystane w numerze Lila Karbowska

Fotografie: Peter Adamik, Thomas Kläber, Waldemar Kremser, Piotr Polus, Dorota Wróblewska

Wydawca Pro Libris – Wydawnictwo Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Norwida, al. Wojska Polskiego 9, 65-077 Zielona Góra

Niniejsza publikacja zosta³a wsparta ze œrodków pomocowych Unii Europejskiej. Wyra¿one w niej pogl¹dy s¹ pogl¹dami wydawcy i autorów opublikowanych tekstów i w ¿adnym wypadku nie mog¹ byæ uto¿samiane z oficjalnym stanowiskiem Unii Europejskiej.

Sk³ad komputerowy Agencja Reklamowa „GRAF MEDIA”, tel. (068) 451 72 78

Druk i oprawa IMAR-DRUK, ul. Wiejska 4, 65-763 Zielona Góra

Nak³ad – 300 egz.

ISSN 1642-5995 Nr indeksu 370754

Adres Redakcji: WiMBP im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, al. Wojska Polskiego 9, 65-077 Zielona Góra (z dopiskiem Pro Libris); e-mail: [email protected] http://www.wimbp.zgora.pl Od Redakcji

Doczekaliœmy jednak koñca 2005 roku. ma byæ gruntownie odnowiony. A mo¿e Chwilami zdawa³o siê to ma³o prawdo- jest w tym jakaœ metoda? podobne, bo ogólnoœwiatowa histeria Tym bardziej doceniaæ nale¿y tych wci¹¿ narasta. A to terroryœci, a to nie- Niemców, którzy mimo wszystko chc¹ spokojne przedmieœcia, tajne bazy i jawne prze³amywaæ stereotypy. W bie¿¹cym nu- czyny polityków. Mimo wszystko jednak merze goœcimy wiêc Reinharda Gröpera, doczekaliœmy koñca tego roku. Prawdo- Rainera Vangermaina, Ruth Donner, Iris podobnie doczekamy te¿ koñca nastêp- Fleckenstein-Seifert, Susanne Lambrecht, nego, i tak dalej... Carmen Winter oraz Ritê König. Na- Myœlê sobie, ¿e do wszystkiego trzeba pisa³em „goœcimy”, ale to nieœcis³e. S¹ to podchodziæ z dystansem. Nawet jeœli jest wspó³pracownicy i przyjaciele pisma, to sprawnie zorganizowana bitwa polskich którzy udowadniaj¹, ¿e mo¿na rozma- i niemieckich bandytów nieopodal Berlina. wiaæ, mo¿na robiæ to na odpowiednim Ponoæ posz³o o to, kto bêdzie „rz¹dzi³” poziomie, i mo¿na wreszcie z tych roz- podczas przysz³orocznych mistrzostw mów odnosiæ realne korzyœci. Byæ mo¿e œwiata w pi³ce no¿nej. „Wojna futbolowa” nie spotkamy siê w takim gronie na mi- w naszym, polsko-niemieckim prowincjo- strzostwach œwiata w pi³ce no¿nej – to nalnym wydaniu? Szansa na poprawê sto- jednak inne klimaty i inne pola zaintere- sunków miêdzynarodowych? Czy mo¿e sowañ. Porozmawiamy za to o literaturze dziedzictwo dziesi¹tków lat liberalnej po- i sztuce. O wspania³ych wierszach Mie- lityki tak zwanych postêpowców? czys³awa Warszawskiego, przenikliwych Spokojny cz³owiek boi siê wyjœæ z domu, analizach Andrzeja K. Waœkiewicza, kolej- tyje bandyta. nym znakomitym reporta¿u Cezarego W takim kontekœcie, jak s¹dzê, trzeba Galka czy nowatorskiej próbie krytyczno- widzieæ teksty zape³niaj¹ce bie¿¹cy numer literackiego ogl¹du lubuskiej twórczoœci „Pro Libris”. Rozwa¿ania Grzegorza Go- dokonywanej cyklicznie przez Czes³awa rzechowskiego nie s¹ zbyt optymistyczne. Markiewicza. Na deser zamówimy osobiste Potwierdzaj¹ jednak tezê, ¿e nie wszy- rozwa¿ania Czes³awa Sobkowiaka i liczne stkim i nie wszêdzie zale¿y na utrzymy- wiersze wype³niaj¹ce ten numer pisma. waniu jako tako poprawnych kontaktów A Ciebie, ¿yczliwy Czytelniku, zapra- polsko-niemieckich. Ulica S³ubicka szamy do biesiady, nie zwa¿aj na codzien- (chyba Sloubicka?) jest niewielka i nie do noœæ œwiata, przecie¿ minie. Usi¹dŸ z nami wymówienia, natomiast Plac Frankfurcki i popatrz – kultura i sztuka s¹ wieczne. (Frankfurterplatz – prawda, ¿e proste?) S³awomir Kufel

Od Redakcji

3 Spis treœci

Od redakcji ...... str. 3 Grzegorz Gorzechowski, Transgraniczna Kraina Chichów (Das grenzüberschreitende Land des Lachens) ...... str. 6 Leszek Kania, Artysta dialogu (Künstler des Dialogs) ...... str. 17 Cezary Galek, Ponad brzegiem talerza, cz. I (Über den Tellerrand hinaus, Teil I) ...... str. 22 Reinhard Gröper, Polnische Erinnerungen (Polskie przypomnienia) ...... str. 32 Ireneusz Krzysztof Szmidt, Wiersze [M³odzi siê kochaj¹, PrzyjaŸñ] ...... str. 43 Ma³gorzata Prusiñska, Wiersze [Kosz czereœni, *** (jak najbardziej), *** (w g³owie) *** (genialni poeci)] ...... str. 44 Aneta Giziñska-Hwozdyk, Na szpulce czasu... (Auf der Spule der Zeit...) ...... str. 48 Czes³aw Sobkowiak, Ksi¹¿ki i inne s³awne rzeczy ...... str. 56 Ruth Donner, Der gebrauchte Brautstrauss (U¿ywana wi¹zanka œlubna) ...... str. 63 Rafa³ Klan, Oferta ...... str. 65 Rainer Vangermain, Eckie (Eckie) ...... str. 72 Beata Igielska, Wiersze [ Penelopa, Obrona Narcyza] ...... str. 78

SYLWETKI ...... str. 80 Czes³aw Sobkowiak, Poezja samotnoœci przezwyciê¿anej (Dichtung einer überwundenen Einsamkeit) ...... str. 80 Mieczys³aw Warszawski, Wiersze [Wieczór pe³en doznañ (Ein Abend voller Empfindungen), Zamieszka³oœæ (Bewohntheit), Znad lustra wody (Von dem Wasserspiegel), Kurz. Moje zaleganie (Staub. Mein Liegenbleiben)] ...... str. 88

MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH ...... str. 92 Andrzej K. Waœkiewicz, Kurowicki ...... str. 92

PREZENTACJE „Pro Libris” ...... str. 99 Lila Karbowska ...... str. 99 Zenon Polus, Pierwsza pomoc...... str. 100 Iris Fleckenstein-Seifert, Grenzüberschreitung focusSZYMBORSKA (Przekraczanie granicy – wystawa focusSZYMBORSKA) ...... str. 101 Rita König, Wiersze [Dt.-poln. Übersetzerwerkstatt (Pol.-niem. warsztaty t³umaczy), Lesen hinter Stacheldraht (Czytanie zza kolczastego drutu), Hof der Regenbogenfabrik (Dziedziniec fabryki têczy)] ...... str. 106 Susanne Lambrecht, Hans Georg Wagner – Bildhauer, Grafiker, Möbeldesigner und Ausstellungsinitiator in Cottbus (Hans-Georg Wagner – rzeŸbiarz, grafik, stylista mebli i inicjator wystaw w Cottbus) ...... str. 108 W³adys³aw £azuka, Wiersze [U Krystyny i Irka w Gorzowie, Las. Próba opisu] . str. 112

4 PRZYPOMNIENIA LITERACKIE ...... str. 114 Czes³aw Markiewicz, Czytanie Ÿróde³. Od „Wielkiego œwiniobicia” do „Stanu skupienia” ...... str. 114

VARIA BIBLIOTECZNE ...... str. 117 Maria Radziszewska, Galeria Polskiej Ilustracji Ksi¹¿kowej WiMBP w Zielonej Górze ...... str. 117 W³adys³aw Klêpka, Wiersze [*** (Poetycka dusza), *** (W bia³ej koszul)i, *** (Worek dziwnych), *** (Zygmunta dzwon), *** (Pewien redaktor), *** (Znany Alfred), *** (Pisze Jan), *** (Poszed³ £ado)] ...... str. 122 Jaros³aw Kuczer, Szlachcianka w ¿yciu spo³ecznym ksiêstwa g³ogowskiego epoki wczesnonowo¿ytnej (XVI-XVIII) ...... str. 124

KRAJOBRAZY LUBUSKIE ...... str. 130 Krystyna Kamiñska, Gmina Bledzew pe³na niespodzianek (Voller Überraschungen: die Gemeinde Bledzew) ...... str. 130 M³odzi poeci z Klubu Szufladera (***okulary, ***Wczoraj, *** Z okna,*** co wieczór, *** chcesz) ...... str. 137

RECENZJE I OMÓWIENIA ...... str. 140 Marcin Jerzynek, Fascynuj¹cy œwiat nowego mitu ...... str. 140 Anna Szóstak, „Urodzi³em siê w niew³aœciwym miejscu i czasie”: Kolumbowie (rocznik 1970) bis? Czyli paradoksów polskiego losu ci¹g dalszy . str. 141 Carmen Winter, Rezension zu: Gisela Waligora „Die spaziergängerin von F. mehr weniger heitere memo arien”. Recenzja tomiku wierszy Giseli Waligory „Mniej lub bardziej weso³e wspomnienia spacerowiczki z F.”) . str. 143 Janusz Koniusz, Nowa poetka ...... str. 144 Czes³aw Sobkowiak, Recenzja i nie recenzja ...... str. 146 Czes³aw Sobkowiak, Odejœcie poety ...... str. 147

KRONIKA LUBUSKA ...... str. 149

KSI¥¯KI NADES£ANE ...... str. 153

AUTORZY NUMERU ...... str. 154

Spis treœci

5 Das grenzüberschreitende Transgraniczna Land des Lachens Kraina Chichów

Grzegorz Gorzechowski Grzegorz Gorzechowski

Die Grenzbrücke S³ubice / Frankfurt an der Most graniczny S³ubice/Frankfurt nad Oder... Kühles Händedrücken, bittere Herzlichkeit, Odr¹... Zimny uœcisk r¹k, cierpka serdecznoœæ, höffliche Begrüßung, kurzes Anreden, schnelle uprzejme powitanie, króciutka zaczepka, Entgegnung, gewisses Misstrauen und Distanz – szybka riposta, pewna nieufnoœæ i dystans – ein Treffen von Józef Oleksy und Wolfgang spotkanie Józefa Oleksego i Wolfganga Thier- Thierse, dem Marschall des Polnischen Parlaments se, Marsza³ka Sejmu i Przewodnicz¹cego und dem Bundestagvorsitzenden, am kühlen Bundestagu w ch³odny paŸdziernikowy Oktobermontag 2004 an der Grenzbrücke in poniedzia³ek 2004 r. na s³ubickim moœcie S³ubice, stellt ein relativ suggestives Bild von granicznym to doœæ sugestywny obraz sto- deutsch-polnischen Beziehungen dar, mindestens sunków polsko-niemieckich, przynajmniej von den offiziellen, obwohl: tych oficjalnych, chocia¿: – sich erstens das Treffen der polnischen und – po pierwsze, spotkanie polskich i niemiec- der deutschen Parlamentabgeordneten auf die kich parlamentarzystów dotyczy³o rzeczy- wirklichen Elemente der Zusammenarbeit bezog, wistej materii wspó³pracy, a zatem i proble- also auch auf das Problem, das in den gegenseiti- mu, który zaistnia³ we wzajemnych kontak- gen Kontakten entstand, was für einen Erfolg im tach, co wypada³oby uznaæ za sukces, Vergleich zu den früheren süßen politischen w stosunku do wczeœniejszych s³odkich Liebesgesten gehalten werden könnte, die im mi³osnych gestów politycznych, które Grunde genommen nicht viel Gemeinsames mit mia³y w gruncie rzeczy niewiele wspólnego dem wirklichen Charakter der polnische-deutschen z rzeczywistym charakterem kontaktów Kontakte zu tun hatten, polsko-niemieckich, – zweitens – wie Thierse nach dem Treffen – po drugie, wyniki spotkania przecie¿, jak feststellte – erlaubten die Ergebnisse des Treffens stwierdzi³ po fakcie Thierse „pozwoli³y „den deutschen Parlamentabgeordneten, die niemieckim parlamentarzystom zrozumieæ Motivation der polnischen Angeordneten zu ver- motywy przyœwiecaj¹ce polskim pos³om stehen, die sich mit dem Gesetz über Kriegsen- podejmuj¹cym ustawê w sprawie odszko- tschädigungen und Reparationen befassten”; man dowañ i reparacji wojennych”, mo¿na by je könnte sie also als einen fruchtbaren Beitrag zum zatem uznaæ za owocny wk³ad w proces Versöhnungsprozess zwischen dem polnischen und pojednania polskiego i niemieckiego narodu. dem deutschen Volk ansehen. Zarówno jednak¿e bezpoœrednia przyczy- Jedoch sowohl der unmittelbare Grund des na spotkania – fakt uchwalenia wzmianko- Treffens – die Verabschiedung des oben genannten wanej ustawy, jako odpowiedŸ m.in. na Gesetzes als einer Antwort unter anderem auf die pojawiaj¹ce siê roszczenia obywateli Nie- auftauchenden Ansprüche der deutschen Bürger – miec, jak te¿ nieumiejêtnoœæ, niemo¿noœæ czy als auch die Unfähigkeit, Unmöglichkeit oder auch te¿ niechêæ Bundestagu i rz¹du niemieckiego die Abneigung des Bundestages und der deutschen co do jednoznacznego wyeliminowania samej Regierung, bereits die Möglichkeit, die Ansprüche mo¿liwoœci kierowania roszczeñ do Polaków an die Polen zu richten, eindeutig zu eliminieren, uœwiadamiaj¹ faktyczny kryzys, nie tyle jed- entdecken eine wirkliche Krise nicht so der pol- nak stosunków polsko-niemieckich, ile elit

6 politycznych obu krajów. Symptomy tej nisch-deutschen Beziehungen als der politischen s³aboœci przybra³y postaæ z jednej strony niko- Eliten beider Staaten. Die Zeichen dieser mu tak na dobr¹ sprawê niepotrzebnej, popu- Schwäche verwandelten sich einerseits in ein listycznej ustawy, z drugiej strony brak eigentlich unbrauchbares, populistisches Gesetz, decyzji i lekcewa¿enie sprawy istotnej dla andererseits führten die mangelnde Entscheidung Polaków i w dalszym nieco horyzoncie rów- und Missachtung der für die Polen wichtigen nie populistyczn¹ inicjatywê budowy ropo- Angelegenheit in einer weiteren Perspektive zu der ci¹gu przez Ba³tyk wspólnie z Rosjanami. Jak ebenso populistischen Initiative, zusammen mit czas pokaza³, gra na polskich emocjach den Russen eine Erdölleitung über die Ostsee zu zwi¹zanych z drug¹ wojn¹ œwiatow¹, jak te¿ bauen. Wie es sich erwies, verwandelten sich die nieczyste zagrania, odwo³uj¹ce siê do niemiec- Ausnutzung der mit dem zweiten Weltkrieg ver- kiego zmys³u gospodarnoœci i zaradnoœci, bundenen Gefühle der Polen sowie die an den przeku³y siê na konkretn¹ liczbê g³osów deutschen Sinn der Wirtschaftlichkeit und Gewan- wyborców. dtheit appellierende Unfairness in die konkrete W kwestiach oficjalnej, ogólnopañstwo- Zahl der Wählerstimmen. wej pielêgnacji stosunków transgranicznych, In den Fragen der offiziellen, allgemeinstaat- trudno oprzeæ siê wra¿eniu koniunkturalizmu lichen Pflege der grenzüberschreitenden Beziehun- – niezale¿nie od efektów, jakoœæ polityki gen ist es schwer, sich des Konjunkturalismusein- wzglêdem s¹siada coraz czêœciej zdaje siê byæ druckes zu erwehren – die Qualität der Politik œrodkiem s³u¿¹cym osi¹ganiu doraŸnych gegenüber dem Nachbarn erscheint immer häufiger celów politycznych, a nie celem samym als ein dazu dienendes Mittel, gelegentliche politis- w sobie, jak to nierzadko mo¿na us³yszeæ che Ziele zu erreichen und nicht als ein Ziel für w ró¿nego rodzaju oficjalnych enuncjacjach. sich selbst, wie dies nicht selten in verschiedenarti- Trudno w³aœciwie siê temu dziwiæ, polityka gen offiziellen Äußerungen zu hören ist. Eigentlich bowiem, jest niczym innym jak filozofi¹ ist es schwer, darüber zu wundern, weil die Politik dzia³ania, którego celem jest zawsze zdoby- eigentlich nichts anderes als eine Handlungsphilo- cie, utrzymanie i wykorzystanie w³adzy. sophie darstellt, deren Ziel immer ist, die Macht zu Definicja nie wspomina o drogach osi¹gania erobern, sie festzuhalten und auszunutzen. Die celu, a krótka czteroletnia kadencja, coraz Definition sagt nichts über die Wege zum Ziel, und s³absza reprezentacja w parlamencie, docho- die kurze vierjährige Sitzungsperiode, eine immer dz¹cy do tego ogólnoeuropejski kryzys w³a- schwächere Vertretung im Parlament sowie die all- dzy nie sprzyjaj¹ dzia³aniom integracyjnym. gemeineuropäische Machtkrise sind für die Inte- Te wymagaj¹ g³êbokiego, wzajemnego zrozu- grationshandlungen nicht günstig. Diese verlangen mienia – tymczasem granica polsko-niemiec- nämlich nach einem tiefen gegenseitigen ka jest jedn¹ z ostrzejszych granic jêzyko- Verständnis – die polnisch-deutsche Grenze stellt wych i kulturowych, i tak naprawdê obok dagegen eine der schärferen Sprach- und Kultur- nieskoordynowanych, czêsto pobie¿nych i po- grenzen dar, und in Wirklichkeit wird neben unko- wierzchownych dzia³añ niewiele siê robi, aby ordinierten, oft oberflächlichen Handlungen nicht tê ostroœæ z³agodziæ i obu s¹siadów w efektyw- viel gemacht, um diese Schärfe zu mildern und ny sposób przybli¿yæ sobie nawzajem. beide Nachbarn effektiv anzunähern. In den gegen- W obustronnych stosunkach króluj¹ nawarst- seitigen Beziehungen herrschen sich jahrelang wiane przez lata stereotypy wzajemnego auflagernde Stereotype, sich gegenseitig wahrzu- postrzegania. Historia, specyfika geopolitycz- nehmen. Geschichte, geopolitische Eigenart, hun- na, wzajemne konflikty na przestrzeni wie- dertjahrelange gegenseitige Konflikte bilden tiefe ków tworz¹ g³êbokie koleiny, z których wyni- Spuren, aus denen sich die Logik der gegenseitigen ka logika wzajemnych kontaktów i codzien- Kontakte und der alltäglichen Handlungen auf nych dzia³añ w tym zakresie. Zmiana tego diesem Gebiet ergeben. Die Veränderung dieses stanu rzeczy wymaga wielu lat ciê¿kiej pracy, Zustandes verlangt danach, lange Jahre hart zu uczenia siê siebie nawzajem, ale te¿ co arbeiten, sich gegenseitig zu erkennen, aber auch,

Grzegorz Gorzechowski

7 was noch wichtiger erscheint, nach dem Willen, najwa¿niejsze, chêci wzajemnego poznania. sich gegenseitig kennen zu lernen. Trotz allge- Tymczasem pomimo ogólnych stwierdzeñ, meiner Feststellungen, offizieller Versicherungen oficjalnych zapewnieñ, okazuje siê nie tylko, erweist es sich jedoch, dass wir von uns gegenseit- ¿e nic o sobie nie wiemy, ale ¿e tak naprawdê ig nichts wissen und das wir uns gegenüber in der to jesteœmy sobie obojêtni 1. Dlatego nie do Wirklichkeit gleichgültig sind 1. Deswegen sind die koñca adekwatny jest powtarzany ostatnio letztens stets wiederholten Worte über die Abküh- zwrot o och³odzeniu stosunków polsko- lung der polnisch-deutschen Beziehungen nicht niemieckich, bo to by oznacza³o, ¿e by³y ganz adäquat, weil sie bedeuten würden, dass die kiedyœ ciep³e – takie nie by³y one nigdy... Beziehungen einst warm waren – so waren sie nie... Ci, którym siê chce Die, die es wollen Wyniki badañ ankietowych, wskazuj¹cych Die Ergebnisse der Umfragenforschungen, die na s³ab¹ znajomoœæ s¹siada oraz na brak zain- darauf hinweisen, dass sich die Nachbarn gegen- teresowania co do rozwoju stosunków polsko- seitig schwach kennen und sich für die Entwi- niemieckich najczêœciej dotycz¹ osób fizycz- cklung der polnisch-deutschen Beziehungen nicht nych, nie oznaczaj¹ przy tym, ¿e nikt ze sob¹ interessieren, beziehen sich am häufigsten auf na- nie wspó³pracuje. Si³¹ rzeczy o wiele wiêcej türliche Personen, sie bedeuten dabei jedoch nicht, projektów o charakterze transgranicznym jest dass niemand mit niemandem zusammenarbeitet. realizowanych w regionach przygranicznych, Zwangsläufig werden mehrere Projekte mit dem gdzie wspó³praca pomiêdzy ró¿nymi podmio- grenzüberschreitenden Charakter in den Grenzge- tami na poziomie lokalnym, czy szerszym bieten realisiert, wo die Zusammenarbeit zwischen regionalnym jest zjawiskiem dosyæ czêstym, unterschiedlichen Subjekten auf dem lokalen oder wspominaj¹c chocia¿by niniejszy periodyk – weiteren regionalen Niveau eine relativ oft auftre- Pro Libris – którego polsko-niemiecki charak- tende Erschienung ist, wozu als Beispiel das vor- ter jest efektem wspólnego przedsiêwziêcia. liegende Periodikum „Pro Libris” dienen kann, W kontekœcie zatem zaniedbañ i powierz- dessen polnisch-deutscher Charakter Resultat eines chownoœci, jakie maj¹ miejsce w zakresie roz- gemeinsamen Projektes ist. Also im Zusammen- woju polsko-niemieckiej wspó³pracy, wspól- hang mit der Oberflächlichkeit und Vernachläs- nych starañ na rzecz wzajemnego poznawa- sigung, die in dem Entwicklungsbereich der polnisch- nia, niezmiernie ciesz¹ inicjatywy nie tylko deutschen Zusammenarbeit auftreten, im Zusam- powa¿nych instytucji, ale te¿ tych niewiel- menhang mit gemeinsamen Bemühungen, sich kich, czêsto doraŸnie powo³ywanych pod- gegenseitig kennen zu lernen, machen Initiativen miotów, których dzia³alnoœæ pokazuje, ¿e nicht nur wichtiger Institutionen, sondern auch die wbrew politykom, ró¿nym niechêciom mo¿na der kleinen, oft gelegentlichen Subjekte, deren jednak coœ zrobiæ bez koniecznoœci Tätigkeit darauf hinweist, dass man jedoch auch odwo³ywania siê do wielkich celów i targania gegen Willen der Politiker, gegen verschiedenen za sob¹ ca³ej tej nadymanej retoryki – bo Unwillen etwas machen kann, ohne sich auf große w gruncie rzeczy licz¹ siê przede wszystkim Ziele und stolze Rhetorik zu berufen, eine große dzia³ania, wspólne dzia³ania. Freude – im Grunde genommen sind doch vor allem Nie zmienia to jednak faktu, ¿e nawet przy Handlungen, gemeinsame Handlungen wichtig. obustronnie realizowanych projektach brak Dies ändert jedoch nicht die Tatsache, dass es czêsto porozumienia, owej nici ³¹cz¹cej wza- sogar bei den zweiseitig realisierten Projekten oft jemne d¹¿enia. Co bywa przyczyn¹ nie-

1 Über die Probleme der Verständigung zwischen Polen 1 O problemach w porozumieniu pomiędzy Polakami i Niem- und Deutschen schreibt Andreas Billerst in dem Text „Den cami pisze Andreas Billert w tekście „Den Kuckuck nach Kuckuck nach Athen tragen”, in: Xing – Ein Kultur- Athen tragen” (Nieść kukułkę do Aten) [w:] Xing – Ein Kul- magazin, Słubfurt, Projektheft 05/2005; siehe auch den turmagazin. Słubfurt. Projektheft 05/2005; zob.też tekst Artikel von Odette Bereska in „Pro Libris“, Nr. 6. Odette Bereski w nr 6. „Pro Libris”.

8 porozumieñ, wynikaj¹cych z ró¿nych kultu- an Verständnis fehlt, an dem Faden, der gemein- rowych pni. Przy czym czêsto nie pomaga same Bestrebungen verbindet. Was zum Grund der nawet znajomoœæ jêzyka. Jak ró¿ne bowiem Missverständnisse wird, die sich aus unterschie- mog¹ mieæ znaczenia te same, zdawa³oby siê dlichen kulturellen Wurzeln ergeben. Wobei nicht s³owa, te same pojêcia, ca³e cz¹stki znaczeñ, einmal Sprachkenntnisse behilflich sind. Wie które niedopowiedziane, tworz¹ zupe³nie unterschiedlich können nämlich die Bedeutungen obcy sobie obraz w odbiorze dwóch ró¿nych der scheinbar gleichen Wörter oder Begriffe, ganze nacji. O tym mo¿na siê przekonaæ tylko Bedeutungselemente, die – wenn sie nicht völlig w codziennej, komunikacyjnej praktyce i to geklärt werden – ein gegenseitig ganz fremdes Bild nie takiej przypadkowej, ale zorganizowanej im Bewusstsein zweier verschiedener Nationen wokó³ konkretnego przedsiêwziêcia. bilden. Darüber kann man sich nur in der alltägli- Most graniczny S³ubice/Frankfurt nad chen Kommunikationspraxis überzeugen, die nicht Odr¹... wicher, niesprzyjaj¹ce warunki atmo- zufällig ist, sondern um ein konkretes Projekt sferyczne, rozhuœtana lina i linoskoczek ba- organisiert werden muss. lansuj¹cy na krawêdzi stalowego kawa³ka Die Grenzbrücke S³ubice/Frankfurt an der rzeczywistoœci, wyniesieni ponad rzekê, most Oder .... Wind, ungünstige Wetterbedingungen, ein i ludzi. Spadnie, czy nie spadnie? To doœæ in Schwung gebrachtes Seil und ein Seiltänzer, der sugestywny obraz wychodzenia sobie naprze- am Rande eines Stahlelementes der Wirklichkeit ciw, chocia¿... Majowe, wietrzne popo³udnie balanciert, über dem Fluss, der Brücke und den jednoczy zgromadzonych przechodniów rów- Menschen. Fällt er oder fällt er nicht? Es ist ein rel- nie podekscytowanych niesamowitym wyczy- ativ suggestives Bild, sich einander entgegen- nem, równie niedowierzaj¹cych, przera¿o- zukommen, obwohl... Ein windiger Mainachmittag nych, jak i zaciekawionych niezale¿nie od vereinigt die versammelten Fußgänger, die über die narodowoœci. ungewöhnliche Leistung unabhängig von der „Po tym, kiedy zobaczy³am jak ma³o Nation gleich aufgeregt, gleich misstrauisch, ludzie wiedz¹ tu o sobie nawzajem, d³ugo siê erschrocken und interessiert sind. zastanawia³am jak ich zjednoczyæ, jak daæ „Nachdem ich gesehen hatte, wie wenig die okazjê do wspólnego prze¿ycia. Chcia³am im Menschen hier voneinander wissen, überlegte ich daæ historiê, która bêdzie zatañczona na moœ- lange, wie man sie vereinigen, wie man ihnen eine cie” mówi o swoim projekcie „Taniec miêdzy Gelegenheit zu gemeinsamem Erlebnis bilden granicami. Gra pomiêdzy dwiema rzeczywis- kann. Ich wollte ihnen eine Geschichte schenken, toœciami” Sandrine Nicoletta, boloñska artys- die an der Brücke getanzt wird” – erzählt Sandrine tka 2. Dzia³anie owo to czêœæ inicjatywy Nicoletta, eine Künstlerin aus Bologne, von ihrem nazwanej „S³ubfurt City?”, projektu reali- Projekt „Tanz zwischen den Grenzen. Spiel zwis- zowanego przez stowarzyszenie S³ubfurt, w chen zwei Wirklichkeiten” 2. Dieses Unternehmen ramach którego przez rok mieszkañcy S³ubic ist ein Teil der als „S³ubfurt City?” genannten i Frankfurtu nad Odr¹, jak te¿ przyjezdni czy Initiative, eines von dem Verein S³ubfurt real- przypadkowi goœcie mieli okazjê uczest- isierten Projektes, in dessen Rahmen die Ein- niczyæ w cyklu najprzeró¿niejszych dzia³añ wohner von S³ubice und Frankfurt an der Oder artystycznych. Sama nazwa S³ubfurt, czego sowie die angekommenen, auch zufälligen Gäste nietrudno siê domyœliæ, to zbitka nazw obu ein ganzes Jahr lang die Möglichkeit haben, an ver- miejscowoœci, które zreszt¹ przed wojn¹ by³y schiedenen künstlerischen Unternehmen teilzune- czêœci¹ tego samego miasta. Do tej idei hmen. Die Bezeichnung S³ubfurt selbst, was nicht poniek¹d odwo³uje siê idea S³ubfurtu. schwer zu raten ist, stellt eine Kontamination der Poniek¹d bowiem, dzisiaj obie dawne przed- Namen beider Städte dar, die übrigens vor dem wojenne czêœci miasta zamieszkuj¹ zupe³nie

2 Taniec miedzy granicami. Gra pomiędzy dwiema rzeczy- wistościami, (Tanz zwischen den Grenzen. Spiel zwis- 2 Taniec pomiędzy granicami. Gra pomiędzy dwiema chen zwei Wirklichkeiten), in: Słubfurt Profil, Nr. 4, rzeczywistościami, „Słubfurt Profil”, nr 4, 20.06.2005 20.06.2005

Grzegorz Gorzechowski

9 Kriege Teile ein und derselben Stadt waren. Auf inni ludzie. Polacy i Niemcy – oprócz miejsca diese Idee eben bezieht sich gewissermaßen die zamieszkania nie maj¹cy ze sob¹ nic wspól- Idee von S³ubfurt. Gewissermaßen, weil heute nego, albo te¿ dopiero odkrywaj¹cy, co mog¹ beide Stadtteile, die in der Vorkriegszeit ein Ganzes mieæ ze sob¹ wspólnego. A pomóc im w tym bildeten, von ganz anderen Menschen bewohnt ma m.in. ten projekt. werden. Polen und Deutsche – außer dem Wohnsitz Stowarzyszenie S³ubfurt, a w³aœciwie sto- haben sie miteinander nichts Gemeinsames oder warzyszenia, bo ze wzglêdów prawnych, auch entdecken sie erst das, was Gemeinsames sie jedno jest zarejestrowane w S³ubicach, a dru- haben können. Und dabei sollte ihnen unter gie we Frankfurcie nad Odr¹, za cel postawi³y anderem dieses Projekt helfen. Der Verein sobie po³¹czenie dwóch miast granicznych. S³ubfurt, eigentlich zwei Vereine, weil aus geset- Niezale¿nie jednak od tego, czy idea jest zlichen Gründen die eine in S³ubice und die andere œmiertelnie powa¿na, czy funkcjonuje tylko in Frankfurt an der Oder registriert wurden, stellten jako pretekst do inspirowania okreœlonych sich zum Ziel, beide Grenzstädte zu verbinden. dzia³añ o charakterze artystycznym, proces Jedoch unabhängig davon, ob die Idee sehr ernst ist realizacji, stoj¹cego u pod³o¿a obu organizacji oder nur als ein Vorwand existiert, unterschiedliche pomys³u, mo¿e byæ œcie¿k¹ do idealnej zgody Handlungen mit künstlerischem Charakter zu i porozumienia, któr¹ w gruncie rzeczy wy- inspirieren, kann der Verwirklichungsprozess der starczy kroczyæ bez zamiaru osi¹gniêcia jej Idee, auf der die beiden Organisationen basieren, kresu – idea bowiem traktowana dos³ownie einen Weg zur idealen Verständigung und Einigung jest doœæ kontrowersyjna i raczej w najbli¿- darstellen, wobei es im Grunde genommen genü- szym czasie niemo¿liwa do pe³nej realizacji. gen wird, ihn zu wandeln, ohne dass die Absicht Czy most w S³ubicach dzieli czy ³¹czy? besteht, sein Ende zu erreichen – eine wortwörtlich Zapewne nie raz stawia³ sobie to pytanie verstandene Idee ist nämlich etwas kontrovers und Michael Kurzwelly, twórca idei S³ubfurtu – in einer kürzen Zeit eigentlich nicht völlig real- przyby³y z dawnych Niemiec Zachodnich, isierbar. mówi¹cy œwietnie po polsku, co jak na Teilt oder verbindet die Brücke in S³ubice? Niemca samo w sobie jest czymœ ekstrawa- Sicher stellte sich diese Frage vielmals Michael ganckim i poniek¹d absurdalnym. Ów absurd, Kurzwelly, der Begründer der Idee von S³ubfurt, w³aœciwie niesamowitoœæ, notorycznie pod- der aus dem ehemaligen Westdeutschland kam, der kreœlana przez samych Polaków, nagradza- wunderbar Polnisch spricht, was für einen j¹cych owacj¹ na stoj¹co nieomal ka¿de Deutschen in sich selbst etwas Extravagantes und pojawiaj¹ce siê publicznie w ustach Niemca gewissermaßen Absurdes ist. Dieses Absurde, ei- niesk³adnie sylabizowane polskie zdanie, prê- gentlich diese Seltsamkeit, die stets von den Polen dzej czy póŸniej stanie siê zapewne zasad¹, selbst betont wird, die fast jeden von einem Deu- zgodnie z dobros¹siedzk¹ logik¹. Jak na razie tschen öffentlich ausgesprochenen, mit Mühe sylla- jednak, mówi¹c bez cienia z³oœliwoœci, bisierten polnischen Satz mit jubelnden Ovationen wyczyn to nie lada. belohnen, wird sicherlich früher oder später zu Dzia³ania firmowane przez Kurzwellego einem mit der gutnachbarlichen Logik übereinstim- w du¿ej mierze opieraj¹ siê na absurdzie. No menden Prinzip. Jedoch – nicht böswillig gemeint bo kto na zdrowy rozum, budowa³by mur, aby – ist es immer noch eine ungewöhnliche Leistung. ³¹czyæ, kiedy dopiero co jeden rozebrano Die von Kurzwelly firmierten Handlungen w Berlinie, dok³adnie w tym samym celu? basieren in einem hohen Grade auf der Absurdität. Budowa i ods³oniêcie S³ubfurckiego Muru Wer mit gesundem Menschenverstand würde eine Miejskiego zapocz¹tkowa³a rok jubileuszowy Mauer bauen, um zu verbinden, als erst vor kurzem z okazji 5. rocznicy istnienia S³ubfurtu, by³a eine in eben zu demselben Zweck gefallen te¿ pocz¹tkiem realizacji cyklu akcji w prze- ist? Der Bau und die Enthüllung von S³ubfurter strzeni otwartej „S³ubfurt City?”, w ramach Stadtmauer initiierten das Jubiläumsjahr anlässlich którego grupa artystów z Polski, Niemiec, des fünften Bestehenstages von S³ubfurt, sie stell- W³och i Austrii stworzy³a kilkanaœcie

10 niepokoj¹cych, ale te¿ i inspiruj¹cych sytuacji ten auch den Anfang eines Zyklus von artystycznych. Veranstaltungen unter freiem Himmel „S³ubfurt Choæ sama idea spajania poprzez mur City?” dar, in deren Rahmen eine Gruppe der pachnie absurdem, absurd to tylko na pozór – Künstler aus Polen, Deutschland, Italien und Öster- mur, jako ¿e „prowizorycznie okreœla granice reich einige sowohl beunruhigende als auch nowej to¿samoœci” ma wysokoœæ równie inspirierende künstlerische Situationen schuf. prowizoryczn¹, zaledwie 50 cm. Pojawiaj¹c Obwohl die Idee selbst, durch die Mauer zu siê w miejskiej przestrzeni pozwala zmê- verbinden, nach Absurdität riecht, stellt sie nur eine czonym przechodniom spocz¹æ na chwilê, scheinbare Absurdität dar – die Mauer, weil sie usi¹œæ obok innych, stwarzaj¹c mo¿liwoœæ „die Grenzen der neuen Identität provisorisch bes- zaistnienia sytuacji komunikacyjnej w miejs- timmt”, hat eine gleich symbolische Höhe von nur cu, gdzie tego rodzaju mo¿liwoœæ do tej pory 50 cm. Indem sie in einem Stadtraum erscheint, nie istnia³a. erlaubt sie den müden Fußgängern, sich eine kurze Ów wspomniany absurd objawia siê w zde- Weile auszuruhen, sich neben die anderen zu setzen rzeniu ze zdroworozs¹dkowymi reakcjami und macht dadurch eine kommunikative Situation myœlowymi. Dzia³ania w ramach „S³ubfurt dort möglich, wo eine solche Möglichkeit bis jetzt City?” wytr¹caj¹ z równowagi i pozwalaj¹ nicht bestand. przypadkowym uczestnikom wyjrzeæ spoza Diese oben erwähnte Absurdität drückt sich in swojej codziennej mentalnoœci na s³ubfurck¹ der Gegenüberstellung mit Denkreaktionen eines rzeczywistoœæ, a tym samym na siebie samego gesunden Menschenverstandes aus. Die Han- w tym kontekœcie, wzbudzaj¹ niepokój dlungen im Rahmen von „S³ubfurt City?” bringen i podejrzliwoœæ. Interwencja Rolanda Schef- aus dem Gleichgewicht und erlauben zufälligen ferskiego „Das betrifft dich – to dotyczy Teilnehmern, hinter ihrer alltäglichen Mentalität ciebie”, który wyprodukowa³ ca³a masê mo- auf die S³ubfurter Wirklichkeit und damit in net o wymiarach i wygl¹dzie bilonu euro diesem Zusammenhang auf sich selbst zu sehen, z wyryt¹ tytu³ow¹ inskrypcj¹, rozrzucaj¹c je sie machen unruhig und misstrauisch. Eine solche po S³ubicach i Frankfurcie by³a jednym Handlung stellte die Intervention von Roland z takich dzia³añ. Reakcje znajduj¹cych monety Schefferski dar, der eine Menge Münzen herstellte, ludzi, którzy ochoczo je podnosz¹c, uwierzyli die der Größe und dem Aussehen nach den EURO- w nag³y przyp³yw szczêœcia, bywa³y ró¿ne, od Münzen ähnelten und mit einer Titelinschrift verse- zdawkowego uœmiechu poprzez rozgl¹danie hen wurden; Schefferski hat sie in S³ubice und siê w poszukiwaniu ukrytej kamery a¿ do Frankfurt verteilt. Die Reaktionen der Menschen, totalnej nieufnoœci pewnego niemieckiego die die Münzen fanden, sie gern von der Erde ma³¿eñstwa, które wêsz¹c jak¹œ „dêt¹ sprawê” aufhoben und an ein plötzliches Glück zu glauben po krótkiej naradzie wyrzuci³o monetê do begannen, waren sehr unterschiedlich, angefangen kosza. damit, dass sie banal lächelten und sich nach einer To tylko kilka przyk³adów dzia³añ, jakie versteckten Kamera umschauten bis sie total mis- w ramach „S³ubfurt City?” ujrza³y œwiat³o strauisch wurden, wie ein deutsches Ehepaar, das dzienne, oprócz tego mia³o miejsce wiele eine List witternd nach einem kurzen Gespräch die innych akcji, takich jak m.in. projekt zabu- Münze in eine Mülltonne einwarf. dowy mostu granicznego – przeniesienie nañ Dies waren nur einige Beispiele von centrum miasta, czy nawadnianie Odry, Handlungen, die im Rahmen von „S³ubfurt City?” którym warto poœwiêciæ osobny tekst. an die Tageslicht kamen; außerdem gab es viele Projekt zakoñczy³ siê 30 czerwca 2005 r., andere Aktionen, z.B. das Projekt, die Grenzbrücke dok³adnie rok od otwarcia muru miejskiego, zu bebauen – hierher das Stadtzentrum zu verset- nie koñcz¹c oczywiœcie dzia³alnoœci stowa- zen, oder das Projekt, die Oder zu bewässern, die rzyszenia, którego przedstawiciele wraz z pod- eines Sondertextes wert sind. sumowaniem, zaprezentowali kolejny pomys³ Das Projekt endete am 30. Juni 2005, genau ein „S³ubfurt – Triennale” – festiwal naukowo- Jahr nach der Enthüllung der Stadtmauer; selb-

Grzegorz Gorzechowski

11 stverständlich bedeutete es nicht das Ende der artystyczny, podczas którego studenci Tätigkeit der Gesellschaft, deren Vertreter mit dem Viadriny zamierzaj¹ badaæ problem utrzyma- Resume’ die nächste Idee „S³ubfurt – Triennale” – nia jednoznacznej to¿samoœci kulturowej ein wissenschaftlich-künstlerisches Festival – w dobie postêpuj¹cej globalizacji, czy ludzie darstellten, während dessen die Studenten aus dwojga kultur mog¹ uto¿samiaæ siê z jednym Viadrina vorhaben, das Problem zu untersuchen, miastem i inne tym podobne zagadnienia, eine eindeutige Kulturidentität in der Epoche der które œciœle wi¹¿¹ siê ze specyfik¹ binacjonal- fortschreitenden Globalisierung zu behalten und nego miasta. die Frage zu beantworten, ob sich Menschen aus zwei Kulturwelten mit einer Stadt identifizieren Tworzenie œwiata können; sie wollen sich auch mit ähnlichen Proble- men befassen, die sich eng mit der Besonderheit Fakt powo³ania do ¿ycia miasta, którego einer zweinationalen Stadt verbinden. nie ma i zapewne sporo wody w Odrze up³ynie zanim bêdzie w po¿¹danym przez Weltschöpfung pierwszych s³ubfurtczyków stanie ducha i materii funkcjonowaæ, jest tworzeniem rze- Die Tatsache, dass eine Stadt ins Leben gerufen czywistoœci wirtualnej, co ma wprawdzie pos- wurde, die nicht existiert und es ist fast sicher, dass mak absurdu, niemniej jednak nie jest tworze- viel Wasser in der Oder verfließt, bis sie im von niem fikcji. S³ubfurt bowiem jest stanem den ersten S³ubfurt-Bewohnern erwünschten kör- ducha – a jako taki zyskuje wymiar nie tylko perlichen und geistigen Zustand zu funktionieren mentalny, ale te¿ niemal transcendentalny. beginnt, ist Schöpfung einer virtuellen Wirklich- Sam Kurzwelly pytany w wywiadach o mo- keit, die zwar ein absurdes Geschmack hat, jedoch tywacje, o pochodzenie pomys³u, odpowiada keine Fiktionsschöpfung ist. S³ubfurt stellt nämlich ¿e jest cz³owiekiem granicy. Mieszkaj¹c przez einen Geisteszustand dar – was nicht nur einen wiele lat we Francji i w Polsce – w Poznaniu mentalen, sondern auch einen fast transzedenten przebywa³ przez 8 lat – nie tylko nauczy³ siê Ausmaß hat. Selbst Kurzwelly, als er in Interviews jêzyka i lizn¹³ nieco obcej kultury, ale co nach seinen Motivationen, nach der Herkunft der najwa¿niejsze przesta³ byæ cz³owiekiem jed- Idee gefragt wird, antwortet, dass er ein Mensch nej ojczyzny – w Poznaniu pozna³ by³¹ ju¿ der Grenze ist. Als er viele Jahre lang in Frankreich obecnie ¿onê, ma dwójkê polskich dzieci. und Polen wohnte – in Posen blieb er 8 Jahre lang Dlatego „tworz¹c” miasto, które „istnieje na -, lernte er nicht nur die Sprache und oberflächlich granicy dwóch pañstw, które nie istniej¹” 3, eine fremde Kultur kennen, sondern – was am jak podaj¹ przygotowane przez niego mate- wichtigsten ist – hörte er auf, Mensch einer Heimat ria³y na ten temat, stworzy³ przestrzeñ dla zu sein – in Posen lernte er seine heute bereits ehe- siebie, przestrzeñ, w której mo¿e funkcjo- malige Frau kennen, hat zwei polnische Kinder. nowaæ, nie identyfikuj¹c siê jednoznacznie Deswegen als er eine Stadt „schuf”, die „an der jako Niemiec, ani jako Polak czy Francuz, Grenze zweier Städte existiert, die gar nicht gdzie mo¿e funkcjonowaæ pomiêdzy trady- existieren” 3, wie er in den selbst vorbereiteten cyjnymi to¿samoœciami i bez szkody dla Materialien zu diesem Thema angibt, schuf er w³asnego poczucia to¿samoœci, okreœliæ siê po einen Raum für sich selbst, einen Raum, in dem er prostu jako s³ubfurtczyk 4. To zawieszenie existieren kann, ohne sich eindeutig mit „pomiêdzy” charakteryzuje siê funkcjonowa- Deutschen, Polen oder Franzosen zu identifizieren, niem w okreœlonych „granicach przekra- wo er zwischen traditionellen Identitäten und ohne czaj¹cych granice” (te tradycyjne), samej idei Schaden für das eigene Identitätsgefühl funktion- ieren und sich einfach als S³ubfurter bestimmen 3 zob. m.in. www.slubfurt.net, podawane dalej informacje zaczerpnięte m.in. ze strony internetowej Michaela 3 Siehe u.a. www.slubfurt.net; die im Weiteren angegebe- Kurzwellego www.artrans.de . nen Informationen stammen unter anderem aus der Inter- 4 zob. m.in. wywiad z Patrycją Delong [w:] www.art.artpp. netseite von Michael Kurzwelle www.artrans.de . net/slubfurt/pl/city/p1pl.html

12 S³ubfurtu nadaje to z kolei wymiar transcen- kann 4. Dieses „Dazwischenhängen” charakterisiert dentalny. sich dadurch, dass man in bestimmten „grenzüber- Jonathan Carroll pisz¹c powieœæ „Kraina schreitenden Grenzen” funktioniert (es handelt sich Chichów” dotkn¹³ problemu twórcy, który um traditionelle Grenzen), was folglich der S³ub- poruszaj¹c siê w materii artystycznej by³ furt-Idee einen transzedenten Charakter angibt. w stanie kreowaæ rzeczywistoœæ. Pisarz wyna- Jonathan Carrol berührte in seinem Roman jêty przez córkê zmar³ego genialnego autora „Das Land des Lachens” das Problem eines bajek, nieœwiadomy swojej roli mia³ napisaæ Schöpfers, der im Stande war, die Wirklichkeit zu ksi¹¿kê o jej ojcu, co doprowadzi³o do jego kreieren, als er sich in der künstlerischen Materie ponownego o¿ywienia i zaistnienia w œwiecie, bewegte. Der Schriftsteller wurde von der Tochter który – jak siê okaza³o – by³ wykreowany eines verstorbenen genialen Märchenautors gedun- przez samego powracaj¹cego bajkopisarza. gen und sollte seiner Rolle unbewusst ein Buch Dzia³ania wokó³ S³ubfurtu, to rodzaj über ihren Vater schreiben, was dazu führte, dass tworzenia sklejki rzeczywistoœci, poprzez der Vater wieder lebendig wurde und in der Welt ³¹czenie wyprodukowanych przez siebie fak- wieder existierte, die – wie es sich erwies – eine tów – wirtualnych i medialnych, ale te¿ von dem zurückkehrenden Fabeldichter selbst w znacznej mierze mentalnych. A zatem kreierte Wirklichkeit war. S³ubfurtu nie ma, ale ludzie ju¿ wierz¹, ¿e jest Die Handlungen um S³ubfurt stellen eine Art – si³a ludzkiego przekonania jest stokroæ moc- Zusammenklebung der Wirklichkeit dar, was durch niejsza od wszelkich uchwa³, papierowych Verbindung der von sich selbst hergestellten – porozumieñ czy uzgodnieñ na szczeblu minis- virtuellen und medialen, aber auch mentalen – terialnym. Tatsachen zu Stande kommt. S³ubfurt gibt es also Uparte wbijanie do g³ów idei S³ubfurtu, nicht, aber die Menschen glauben bereits, dass es konsekwentne przypominanie tej nazwy, es gibt – die Kraft der menschlichen Überzeugung tworzenie podstawy w powietrzu, bazuj¹cej ist hundertmal stärker als alle Gesetze, Papierver- na zwi¹zkach pomiêdzy wykreowanymi fak- ständigungen und Ministereinigungen. tami, na fundamencie jedynie ludzkich chêci Die eigensinnige Einprägung der S³ubfurt- i przekonañ, bez oparcia tak naprawdê Idee, die konsequente Erinnerung an diese w rzeczywistoœci, przynajmniej tej fizycznej, Bezeichnung, die Bildung eines Fundaments in der tej któr¹ odzwierciedlaj¹ mapy i umieszczone Luft, das auf Beziehungen zwischen kreierten tablice przy wjeŸdzie do miejscowoœci, jest Tatsachen, auf Grundlagen von nur menschlichem tworzeniem mapy œwiata, który dopiero siê Willen und menschlichen Überzeugungen basiert, rodzi. Wystarczaj¹c¹ podstaw¹ legitymizuj¹c¹ ohne wirklichen Bezug auf die mindestens physis- wirtualn¹ ideê jest jednak rzeczywistoœæ men- che Wirklichkeit, die auf den Landkarten und talna, wystarczy wiêc przekonaæ ludzi, aby Einfahrtsschildern verschiedener Ortschaften uwierzyli, ¿e to ma sens lub te¿, ¿e tak ju¿ po widerspiegelt wird, stellt eine solche Gestaltung prostu jest. Sam proces przekonywania odby- der Weltkarte dar, die erst entsteht. Die ausre- wa siê za spraw¹ budowania swoistej ichende Grundlage, die die virtuelle Wirklichkeit mitologii miejsca, pozwalaj¹cej wykreowaæ legitimiert, ist jedoch die mentale Wirklichkeit, es now¹ to¿samoœæ. reicht also, die Menschen zu überzeugen, daran zu Tworzone s¹ zatem wirtualne instytucje glauben, dass dies einen Sinn hat oder dass es ein- i elementy mitologizuj¹ce, uwiarygodniaj¹ce fach so ist. Der Überzeugungsprozess selbst ver- S³ubfurt – powstaje ratusz, oczywiœcie na läuft mittels Bildung einer eigenartigen Ortmytho- moœcie, w miejscu przejœcia granicznego, logie, die es erlaubt, eine neue Identität zu kreieren. gdzie mo¿na wyrobiæ sobie s³ubfurcki dowód Es werden also virtuelle Institutionen und osobisty, Schefferski projektuje walutê, która mythologisierende Elemente gegründet, die zostaje rozrzucona wszêdzie dooko³a, powsta- je god³o – kogut i jajo, mur miejski ju¿ jest, 4 Siehe u.a. ein Interview mit Patrycja Delong, (in:) nazwy ulic te¿ ju¿ zmieniono w ramach hap- www.art.artpp.net/slubfurt/pl/city/plpl.html

Grzegorz Gorzechowski

13 S³ubfurt glaubwürdig machen – es entsteht – selb- peningu. G³ówna ulica we Frankurcie i S³ubi- stverständlich auf der Brücke an Stelle des cach to od teraz ulica S³ubfurcka. Powstaj¹ Grenzübergangs – ein Rathaus, wo man sich einen instytucje takie jak S³ubfurckie Centrum S³ubfurter Ausweis ausstellen lassen kann, Informacji i S³ubfurcki Klub M³odzie¿owy Schefferski entwirft eine Währung, die überall Backdoor. Sam Kurzwelly przyjmuje miano verteilt wird, es entsteht ein Wappen – Hahn und W³adys³aw Müller i mianuje siê burmistrzem. Ei, es gibt bereits die Stadtmauer, bei einem W ratuszu, czyli na przejœciu granicznym, jak Happening wurden bereits auch die Straßenbezei- twierdzi, serwuje mieszkañcom co niedziela chnungen gewechselt. Die Hauptstraße in kawê i p¹czki i st¹d pojawiaj¹ce siê tam noto- Frankfurt und S³ubice wird ab jetzt als S³ubfurter rycznie kolejki ludzi. Pod swoim w³asnym Straße bezeichnet. Es entstehen Institutionen wie nazwiskiem funkcjonuje jako miejski archi- S³ubfurter Informationszentrum und S³ubfurter tekt i przewodnik po S³ubfurcie. Te wszystkie Jugendklub Backdoor. Kurzwelly selbst nimmt den elementy s¹ na tyle przekonuj¹ce, ¿e czasem Namen W³adys³aw Müller an und ernennt sich zum nawet nazwa ta funkcjonuje w oficjalnym Bürgermeister. Im Rathaus, also an der Grenzüber- obiegu jako rzeczywiste miasto. Wydaje siê, gangsstelle, werden den Bewohnern, wie er fest- ¿e to kwestia czasu, aby wpoiæ ludziom prze- stellt, jeden Sonntag Pfannkuchen und Kaffee konanie, ¿e tak naprawdê s¹ mieszkañcami dwu- serviert und deshalb stehen dort ständig Men- jêzycznego S³ubfurtu, znajduj¹cego siê, na schenschlangen. Unter seinem eigenen Namen „granicy dwóch miast, które nigdy nie istnia³y”. funktioniert er als Architekt und Reiseführer in S³ubfurt zatem jako projekt artystyczny S³ubfurt. Alle genannten Elemente sind in einem so ma szansê staæ siê rzeczywistoœci¹. Nieko- großen Maße überzeugend, dass manchmal auch niecznie jako jedno miasto w miejscu S³ubic dieser Name offiziell als eine wirkliche Stadt funk- i Frankfurtu, ale w³aœnie jako stan ducha, tioniert. Es scheint, dass es nur die Frage der Zeit wcielenie idei integracji, polsko-niemieckiego ist, um die Menschen davon zu überzeugen, dass porozumienia i wspó³pracy. sie wirklich Einwohner des zweisprachigen S³ubfurts sind, das „an der Grenze zweier Städte Ekspansja idei liegt, die nie bestanden haben”. Idea S³ubfurtu œwiêci zatem triumfy i nie Expansion der Idee sposób zaprzeczyæ, ¿e po pierwsze zdobywa coraz wiêcej powa¿nych zwolenników – rok Die S³ubfurt-Idee erfreut sich großer Erfolge jubileuszowy i projekt „S³ubfurt City?” sta³ und es kann nicht bestritten werden, dass sie siê w tym wzglêdzie kluczowy, po drugie erstens immer mehr ernste Anhänger gewinnt – das zaw³aszcza dziedziny, które pocz¹tkowo Jubiläumsjahr und das Projekt „S³ubfurt City?” przynajmniej by³y jej obce. Ju¿ dzisiaj zatem wurden in diesem Aspekt am wichtigsten, zweitens doœæ obcesowo przenika ze sfery sztuki i kul- beherrscht sie Gebiete, die mindestens am Anfang tury w zagadnienia mniej nieco oderwane od für sie fremd waren. Schon heute dringt sie ziem- rzeczywistoœci, chocia¿ nierzadko w równym lich frech aus der Sphäre der Kunst und Kultur in stopniu pozostaj¹ce w sferze ¿yczeñ i marzeñ. die der Wirklichkeit näheren, obwohl nicht selten Od czasu przewrotu wschodnie landy im gleichen Grade in der Sphäre von Wünschen prze¿ywaj¹ kryzys to¿samoœci, dotyczy to und Träumen bleibenden Probleme ein. szczególnie tych najbardziej wysuniêtych na Seit der Wende erleben die Bewohner der wschód. Statystyki s¹ zastraszaj¹ce – z Frank- Ostländer eine Identitätskrise, dies bezieht sich furtu nad Odr¹, niespe³na stutysiêcznego besonders auf die östlichsten Länder. Die Sta- miasta z koñca lat 80. zosta³a du¿o mniejsza tistiken erschrecken – aus Frankfurt an der Oder, mieœcina z liczb¹ mieszkañców na poziomie einer Stadt mit fast einhunderttausend Einwohnern szeœædziesiêciu kilku tysiêcy. Mieszkañców am Ende der 80er Jahre ist ein viel kleineres i przemykaj¹cych przez miasto przechodniów Städtchen mit über sechzigtausend Einwohnern strasz¹ puste bloki, niemal ca³e dzielnice. Nie

14 znajduj¹c chêtnych na opuszczone mieszka- übriggeblieben. Den Einwohnern und vorbeige- nia w³adze miasta rozpoczê³y wyburzanie henden Fußgängern jagen leere Wohnblocks, fast pustostanów. Si³a robocza – przede wszystkim ganze Siedlungen Angst ein. Nachdem die m³odzie¿, nie potrafi¹c znaleŸæ tu miejsca dla Stadtverwaltung keine willigen Menschen gefun- siebie, uciek³a na zachód w poszukiwaniu lep- den hatte, die die verlassenen Wohnungen szego ¿ycia. bewohnen wollten, begann sie leere Häuser Brak umiejêtnoœci szybkiego zaakcep- abzureißen. Die Arbeitskräfte – vor allem towania zmian, jakie zasz³y po upadku muru Jugendliche – flohen nach Westen auf der Suche berliñskiego spowodowa³a, ¿e Frankfurt nach einem besseren Leben, weil sie hier keinen d³ugo nie móg³ odnaleŸæ swojego nowego Platz für sich selbst finden konnten. oblicza, które pomog³oby miastu i m³odym Die mangelnde Fähigkeit, Veränderungen, die ludziom znaleŸæ cz¹stkê siebie w udanych in- es nach dem Fall der Berliner Mauer gab, schnell westycjach i pomóc stworzyæ now¹ to¿sa- akzeptieren zu können, verursachte, dass Frankfurt moœæ miasta i mieszkañców. Przywi¹zanie do eine lange Zeit seinen neuen Charakter nicht find- wizji jeszcze zza czasów DDR – Frankfurt en konnte, der der Stadt und den jungen Menschen nad Odr¹ jako miasto przemys³u elektro- dabei geholfen hätte, einen kleinen Teil von sich nicznego – sta³o siê przyczyn¹ zaprzepasz- selbst in den gelungenen Investitionen zu finden czenia miliarda marek i wybudowania kolej- und eine neue Identität der Stadt und ihrer nej strasz¹cej dzisiaj ruiny. Einwohner zu schaffen. Die Anhänglichkeit für Koncepcje marketingowe przybiera³y ró¿- eine Vision noch aus der DDR-Zeiten – Frankfurt n¹ postaæ: Frankfurt jako miasto Kleista, an der Oder als eine Stadt der elektronischen Frankfurt – brama na wschód, oœrodek sportu, Industrie – wurde zur Grundlage, eine Milliarde wreszcie jako czêœæ S³ubfurtu, co równie¿ Mark verschwendet und eine weitere, heute ostatnimi czasy zaistnia³o w strategiach roz- erschreckende Ruine gebaut zu haben. woju miasta. Niestety ¿adna z tych koncepcji Die Marketingkonzeptionen waren unter- nie ma na tyle si³y przebicia, aby wprowadziæ schiedlich: Frankfurt als Kleist-Stadt, Frankfurt – jakieœ o¿ywienie w zakresie rozwoju gospo- Tor nach Osten, Sportzentrum, endlich ein Teil von darczego 5. Idea S³ubfurtu jednak zaczyna S³ubfurt, was auch in der letzten Zeit in den dopiero siê rozwijaæ i o ile nie jest prze- Entwicklungsstrategien stand. Leider hat keine die- konuj¹ca dla inwestorów mo¿e byæ przeko- ser Konzeptionen eine solche Durchschlagskraft, nuj¹ca dla turystów. Zreszt¹ S³ubice, które dass sie etwas in der Wirtschaftsentwicklung pocz¹tkowo mia³y znaczenie marginalne ankurbeln kann 5. Die S³ubfurt-Idee beginnt jedoch rozwijaj¹ siê zupe³nie inaczej, przede wszy- erst sich zu entwickeln und auch wenn sie für stkim nie by³o tu problemu z migracj¹, wrêcz Investoren nicht überzeugend ist, kann sie für odwrotnie problem dotyczy braku mieszkañ. Touristen überzeugend sein. S³ubice, das übrigens W ka¿dym razie S³ubice przesta³y ju¿ obecnie am Anfang eine Randbedeutung hatte, entwickelt w œwiadomoœci frankfurtczyków spe³niaæ sich auf eine andere Art und Weise, vor allem gab funkcjê tylko zaplecza handlowego, znacznie es hier keine Migrationsprobleme, ganz im zyskuj¹c w stosunku do partnerskiego miasta, Gegenteil betrifft das Problem hier einen großen staj¹c siê tym samym przedmiotem zwyczaj- Mangel an Wohnungen. In jedem Fall hörte nego zainteresowania Niemców, jako miejsce S³ubice heutzutage auf im Bewusstsein der odpoczynku i rozrywki, co znakomicie wpisu- Frankfurter Bürger die Rolle eines Handel- je siê w ofertê turystyczn¹ promowanego pol- shinterlandes zu spielen und gewann viel im sko-niemieckiego miasta. Vergleich zu der Partnerstadt, indem es dadurch W S³ubfurcie funkcjonuje instytucja zum gewöhnlichen Interessenobjekt der Deut- „mobilnej informacji turystycznej”, w ramach schen, zum Erholungs- und Unterhaltungsplatz

5 zob. Fangt doch mal mit’ner Bockwurstbude an (Zacznij 5 Siehe: Fangt doch mal mit’ner Bockwurstbude an, (in:) od budki z kiełbasami) [w:] „Xing”, op. Cit. „Xing“, ebenda.

Grzegorz Gorzechowski

15 wurde, was sich wunderbar in das touristische której burmistrz W³adys³aw Müller wraz Angebot der polnisch-deutschen Stadt einschreibt. z miejskim przewodnikiem w jednej osobie In S³ubfurt existiert die Institution einer je¿d¿¹ busem po Europie i promuj¹ „najm³od- „mobilen touristischen Information”, in deren sze miasto na œwiecie”. Promocyjne spotkania, Rahmen Bürgermeister W³adys³aw Müller zusam- na których prezentowane s¹ efekty projektów, men mit dem städtischen Reiseführer in einer filmy o S³ubfurcie, gazeta „Profil”, która jest Person mit einem Bus über Europa reist und für die pierwszym dziennikiem s³ubfurckim, jak te¿ „in der Welt jüngste Stadt” wirbt. Die innych materia³ów s¹ œwietnym medium Promotionstreffen, während deren Projektresultate, w pozyskiwaniu nie tylko zwolenników idei, Filme über S³ubfurt, die Zeitschrift „Profil”, die ale te¿ osób zainteresowanych zobaczeniem erste S³ubfurter Zeitschrift sowie andere owego cudu na w³asne oczy. Sam fakt wizyty Materialien dargestellt werden, sind ein ausgeze- busa „informacji turystycznej” w Berlinie, ichnetes Mittel, um nicht nur Anhänger der Idee, w Sienie we W³oszech i w austriackim Linzu sondern auch Menschen zu gewinnen, die daran pozwala rozprzestrzeniaæ ideê S³ubfurtu poza interessiert sind, dieses Wunder mit eigenen Augen doœæ w¹skie spektrum regionu, przy czym zu sehen. Selbst die Tatsache, dass der Bus der udaje mu siê sprzedaæ produkt turystyczny „touristischen Information” Berlin, Siena in Italien oparty na genius loci polsko-niemieckiej oder Linz in Österreich besucht, lässt die S³ubfurt- hybrydy. Idee außerhalb des relativ engen Regionsspektrums Marketingowe efekty bêd¹ mo¿liwe do zu verbreitern, wobei es ihm gelingt, das touristis- zweryfikowania dopiero po pewnym czasie. che Produkt zu verkaufen, das auf genius loci der Niezale¿nie jednak od wyników, praktyczny polnisch-deutschen Hybride basiert. wymiar, w jaki wkracza idea S³ubfurtu staje Die Marketingeffekte lassen sich erst nach siê wspólnym interesem mieszkañców jed- einer Zeit verifizieren. Jedoch unabhängig von den nego i drugiego miasta. Krótko mówi¹c, Ergebnissen wird die praktische Dimension, die die wobec doœæ trudnej sytuacji gospodarczej obu S³ubfurter-Idee betritt, zu einem gemeinsamen stron, zamys³ integracji idealnej mo¿e po Interesse der Einwohner sowohl der einen als auch prostu zacz¹æ siê op³acaæ. Dzia³alnoœæ der anderen Stadt. Kurz gesagt, in Anbetracht einer S³ubfurtu oparta jest w du¿ym stopniu na relativ schwierigen wirtschaftlichen Situation bei- dzia³aj¹cym po obu stronach Odry oœrodku der Seiten kann die Idee einer ideellen Integration akademickim, obecnie kluczowym elemencie sich zu lohnen beginnen. Die Tätigkeit von rozwoju obu miast, a zatem zarówno Viadri- S³ubfurt basiert in einem hohen Grade auf dem an na, gdzie zreszt¹ Michael Kurzwelly prowa- beiden Oderseiten funktionierenden akademischen dzi zajêcia dla studentów, jak te¿ s³ubickie Zentrum, das jetzt das Schlüsselelement der Collegium Polonicum s¹ nie tylko gwarantem Entwicklung beider Städte ist – also sowohl die rozwoju transgranicznych dzia³añ stowarzy- Viadrina, wo übrigens Michael Kurzwelly die szenia, ale te¿ niewyczerpanym Ÿród³em Studenten unterrichtet, als auch das Collegium pomys³ów i œwie¿ej studenckiej krwi. Polonicum in S³ubice nicht nur Garant der Entwicklung von grenzüberschreitenden Handlun- gen der Gesellschaft, sondern auch eine nicht zu erschöpfende Quelle von Ideen und frischem Studentenblut sind.

Übersetzt von Bogumi³a Husak

16 Artysta dialogu Künstler des Dialogs

Leszek Kania Leszek Kania

Interwencja Rolanda Schefferskiego, Die Intervention von Roland Schefferski, przeprowadzona w bie¿¹cym roku w ramach die in diesem Jahr im Rahmen des interna- miêdzynarodowego projektu S³ubfurt City, to tionalen Projekts „S³ubfurt City?” durchge- kolejne niekonwencjonalne dzia³anie berliñ- führt wurde, stellt eine weitere unkonven- skiego twórcy dotycz¹ce skomplikowanych tionelle, auf komplizierte deutsch-polnische relacji polsko-niemieckich. Odnosi³ siê do Verhältnisse bezogene Handlung des Berliner nich wielokrotnie w swoich obiektach, insta- Künstlers dar. Auf diese Verhältnisse stützte lacjach i akcjach. Historia, pamiêæ, rozlicze- er sich vielmals in seinen Objekten, Installa- nie z przesz³oœci¹, ale tak¿e wspó³czesne tionen und Aktionen. Geschichte, Erinnerung, uwarunkowania wzajemnego s¹siedztwa sta- Abrechnung mit der Vergangenheit, aber auch nowi¹ przedmiot jego artystycznych rozwa- die heutigen Bedingungen der gemeinsamen ¿añ. Warto podkreœliæ, ¿e czêœæ dokonañ Nachbarschaft bilden den Gegenstand seiner zwi¹zanych z tymi zagadnieniami artysta zre- künstlerischen Überlegung. Es ist zu unter- alizowa³ na Œrodkowym Nadodrzu. W listo- streichen, dass der Künstler einen Teil seiner padzie 2000 roku, a wiêc jeszcze przed mit den genannten Problemen verbundenen wst¹pieniem Polski do Unii Europejskiej, by³ Leistungen auf dem Gebiet des Mittel-Oder- on inicjatorem ROZMOWY – EIN GE- Landes verwirklichte. Im November 2000, SPRÄCH, która odby³a siê w Collegium also noch bevor Polen der Europäischen Polonicum w S³ubicach. Do dyskusji zaprosi³ Union beitrat, hatte er ROZMOWY – EIN twórców, krytyków sztuki i naukowców z obu GESPRÄCH ins Werk gesetzt. Die krajów. Zgodnie z zamys³em inicjatora, Diskussion, zu der er Künstler, Kunstkritiker spotkanie przy jednym stole mia³o wymiar und Wissenschaftler aus beiden Ländern ein- aktu twórczego. By³o form¹ wspólnego lud, fand im Collegium Polonicum in S³ubice dzia³ania artystycznego, generuj¹cego proces statt. Der Absicht des Initiators nach hatte das wzajemnej komunikacji. Szukano wówczas Treffen an einem Tisch den Rang einer odpowiedzi na zasadnicze pytania: Jesteœmy schöpferischen Handlung. Es war eine Form, ju¿ Europejczykami, czy jeszcze tylko künstlerisch gemeinsam zu handeln, was den Niemcami i Polakami? Co oznacza byæ Prozess der gemeinsamen Kommunikation Europejczykiem? Czy bycie nim, oddala nas generieren sollte. Damals wurde nach einer czy te¿ przybli¿a? Antwort auf die wesentlichen Fragen gesucht: Znakomitym uzupe³nieniem poruszanych Sind wir schon Europäer, oder immer noch wówczas kwestii sta³a siê INWENTARYZA- nur Deutsche und Polen? Was bedeutet, CJA-BESTANDSAUFNAHME, któr¹ artysta Europäer zu sein? Nähert uns an oder entfernt mia³ mo¿liwoœæ zrealizowaæ przed dwoma uns die Tatsache, Europäer zu sein? laty w zielonogórskim muzeum, wykorzys- Zu einer wunderbaren Ergänzung der tuj¹c przechowywane w magazynach nie- damals berührten Fragen wurde INWEN- mieckie zabytki pochodz¹ce z przedwojen- TARYZACJA – BESTANDSAUFNAHME, nego Heimatmuseum. Wype³ni³ nimi œciœle deren Verwirklichung vor zwei Jahren im powierzchniê galerii NOWY WIEK, tworz¹c Grünberger Museum möglich war und bei der monumentalny obraz poœwiêcony by³ym mie- sein Autor die in den Lagerräumen aufbe- szkañcom Zielonej Góry. Wystawa wzbudzi³a wahrten deutschen Kunstdenkmäler aus dem du¿e zainteresowanie i nie mniejsze emocje, vor dem Kriege bestehenden Heimatmuseum bêd¹c pretekstem do szerokiej, obustronnej nutzen konnte. Er machte damit die ganze

Leszek Kania

17 Fläche der Galerie „NOWY WIEK” (Neues wymiany myœli na temat wspólnego europej- Jahrhundert) voll und bildete dank dessen ein skiego dziedzictwa kulturalnego i kulturowej monumentales Bild, das den ehemaligen to¿samoœci. Uczestnicz¹c w roku 2004 w pro- Bewohnern von Zielona Góra gewidmet jekcie „Dialog Loci” w Kostrzynie, nawi¹za³ wurde. Indem die Ausstellung einen Vorwand do tragicznej historii tego miasta, niemal zum weiten, beiderseitigen Gedankenau- doszczêtnie zniszczonego w czasie dzia³añ stausch zum Thema des gemeinsamen wojennych. Na terenie dawnej starówki, europäischen kulturellen Vermächtnisses und w ruinach jednego z domów odtworzy³ frag- der kulturellen Identität darstellte, erweckte ment pokoju. Nie by³a to jednak¿e rekon- sie ein großes Interesse und nicht kleinere strukcja w dos³ownym znaczeniu. Postawi³ Emotionen. Als er im Jahre 2004 an dem wspó³czesny stó³, cztery krzes³a i typow¹ Projekt „Dialog Loci” in Kostrzyñ teilnahm, mebloœciankê, jakich wiele mo¿na spotkaæ w dzisiejszych mieszkaniach. Z ukrytych g³oœników emitowa³ naturalne odg³osy „domowego ogniska” sugeruj¹c iluzjê ¿ycia. W miejscu, w którym gdyby nie wojna mog³oby ono przypuszczalnie trwaæ... Podstaw¹ twórczoœci Schefferskiego jest intelektualna refleksja, która znajduje wyraz w postaci realizacji wykraczaj¹cych poza tradycyjne sposoby obrazowania. Chêtnie porusza siê w obszarach ¿ycia codziennego, lokalizuj¹c czêsto swoje prace w przestrzeni publicznej. Ulica, sklep s¹ dla niego tak samo dobrymi miejscami do zaistnienia sztuki, jak galeria czy muzeum. Zró¿nicowane œrodki knüpfte er an die tragische Geschichte der i media, jakie stosuje s³u¿¹ jedynie wizualiza- Stadt an, die während des Krieges fast ver- cji zamierzonej idei. Przystêpuj¹c do projektu nichtet wurde. Auf dem Gebiet der ehemali- S³ubfurt City, postanowi³ wybiæ okolicznoœ- gen Altstadt, in den Ruinen eines der Häuser, ciow¹ monetê przeznaczon¹ dla mieszkañców bildete er ein Zimmerteil nach. Es war jedoch S³ubic i Frankfurtu nad Odr¹. Pracuj¹c nad keine Rekonstruierung in der wortwörtlichen koncepcj¹, uwzglêdni³ rozmaite aspekty Bedeutung. Er stellte ins Zimmer einen funkcjonowania pieni¹dza, akcentuj¹c jego gegenwärtigen Tisch, vier Stühle und eine istotê jako zjawiska spo³ecznego. Nawi¹za³ typische Schrankwand, die in den heutigen Wohnungen massenweise zu treffen ist. Versteckte Lautsprecher sendeten natürliche Geräusche des Heimes, wodurch eine Lebensillusion suggeriert wurde. An dem Ort, wo das Leben wahrscheinlich hätte dauern können, wenn nicht der Krieg gewesen wäre... Die Schaffensgrundlage von Schefferski bildet eine intellektuelle Überlegung, die sich in einer Verwirklichungsform ausdrückt, die den Rahmen traditioneller Darstellungsarten sprengt. Er bewegt sich gern in dem Bereichs des täglichen Lebens, indem er seine Arbeiten oft im öffentlichen Raum lokalisiert. Eine Straße, einen Laden hält er für eine genauso

18 do idei wspólnej europejskiej waluty. Prze- gute Stelle der Kunstexistenz, wie es eine prowadzona na pocz¹tku 2002 roku gigan- Galerie oder ein Museum sind. Die von ihm tyczna operacja wprowadzenia euro w krajach angewandten differenzierten Mittel und Unii wi¹za³a siê z przekonaniem, i¿ bêdzie Medien dienen nur der Veranschaulichung der ono spoiwem kontynentalnej jednoœci i uko- geplanten Idee. Als er sich entschied, an dem ronowaniem zjednoczeniowych marzeñ. Dziœ Projekt „S³ubfurt City?” teilzunehmen, sprawa wydaje siê bardziej skomplikowana, beschloss er, eine Gelegenheitsmünze für choæ globalna unifikacja jest nieunikniona. Bewohner von Frankfurt und S³ubice zu A póki co, Polska chc¹c wejœæ do „strefy schlagen. In seiner Konzeption berück- euro” musi w ci¹gu najbli¿szych lat spe³niæ sichtigte er unterschiedliche Geldwirkungs- œciœle okreœlone kryteria konwergencji. aspekte und akzentuierte das Geldwesen als Artysta wyprzedzi³ ten proces tworz¹c eine gesellschaftliche Erscheinung. Er knü- monetê adresowan¹ do Polaków i Niemców mieszkaj¹cych po obu stronach Odry, bêd¹cej granic¹ dwóch pañstw. W S³ubicach i Frank- furcie, które stanowi³y w przesz³oœci jeden organizm. Pieni¹dze Schefferskiego zosta³y wyprodukowane w mennicy pañstwowej. Ich wygl¹d, materia³ i kszta³t na pierwszy rzut oka przypominaj¹ obowi¹zuj¹c¹ monetê o nominale jednego euro. Twórca wprowadzi³ swoj¹ walutê do obiegu w nietypowy sposób. „Zgubi³” kilkaset egzemplarzy w ró¿nych miejscach obu miast, maj¹c pewnoœæ, i¿ zostan¹ one znalezione. Akcja zosta³a zarejes- trowana kamer¹ filmow¹. Reakcje znalazców mia³y charakter emocjonalny, czysto zmy- pfte an die Idee einer gemeinsamen europäis- s³owy, polegaj¹cy na skojarzeniu z praw- chen Währung an. Die Anfang 2000 durchge- dziwym bilonem. Zachowania by³y wiêc führte gigantische Operation, EURO in den bardzo ró¿ne – od radoœci, po z³oœæ, któr¹ EU-Ländern einzuführen, war mit der zamanifestowa³ pewien mieszkaniec Frank- Überzeugung verbunden, dass EURO die furtu, wrzucaj¹c po prostu swoje znalezisko Kontinenteinheit verwirklicht und Vereini- do kosza na œmieci. Wa¿niejsza z pewnoœci¹ gungsträume krönt. Heute scheint diese okaza³a siê funkcja informacyjna monety. Angelegenheit komplizierter zu sein, obwohl eine globale Vereinheitlichung unvermeidbar ist. Aber vorläufig muss Polen in den näch- sten Jahren streng bestimmte Konvergenz- kriterien erfüllen, wenn es in die „Euro-Zone” hineingehen will. Der Künstler, als er seine Münze schuf, die an Polen und Deutsche adressiert wurde, die beiderseits der Oder leben, die Grenze zweier Staaten ist, war diesem Prozess voraus. An Polen und Deutsche in S³ubice und Fran- kfurt, die in der Vergangenheit ein Orga- nismus waren. Die Münzen von Schefferski wurden in der staatlichen Geldprägestelle pro- duziert. Ihr Aussehen, Stoff, ihre Form ähneln auf den ersten Augenblick der geltenden

Leszek Kania

19 Münze mit einem Wert von einem Euro. Der Künstler setzte seine Währung auf eine untyp- ische Art und Weise in Umlauf. Er „verlor” mehrere Hunderte davon an unterschiedlichen Stellen beider Städte und war sicher, dass sie gefunden werden. Die Aktion wurde mit einer Filmkamera dokumentiert. Reaktionen der Finder hatten einen emotionellen, rein sin- nlichen Charakter, der in der Assoziierung mit einer wahren Münze bestand. Die Verhal- tensweisen der Menschen waren sehr unter- schiedlich. Angefangen mit Freude bis Ärger, die ein Bewohner Frankfurts manifestierte, als er seinen Fund einfach in eine Mülltonne ein- warf. Sicherlich ist die Informationsfunktion der Münze wichtiger. Sie zwingt zu einer kurzen Überlegung. Es ist eine Art „Korres- pondenz”, die der Autor der Währungsinter- vention dem Empfänger vermitteln will. Die an der Vorderseite stehende Ziffer 1 sowie eine zweisprachige Inskription klingen ein- deutig: DAS BETRIFFT DICH - TO DOTY- CZY CIEBIE. Indem er sich mit dieser

Zmusza ona do chwili zastanowienia. To rodzaj „korespondencji”, jak¹ autor mone- tarnej interwencji pragnie przekazaæ odbiorcy. Umieszczona na awersie cyfra 1 oraz inskryp- cja w dwóch jêzykach brzmi¹ jednoznacznie: DAS BETRIFFT DICH – TO DOTYCZY CIEBIE. Kieruj¹c ów komunikat do poje- dynczego cz³owieka, zwraca uwagê na wspóln¹, wynikaj¹c¹ z przesz³oœci odpowie- dzialnoœæ, która dotyczy równie¿ teraŸniej- szoœci, lecz przede wszystkim przysz³oœci. Artysta najbardziej jednak obawia siê ludzkiej obojêtnoœci. To ona bowiem sprawia, ¿e spo- ³ecznoœci dwóch s¹siaduj¹cych ze sob¹ kra- jów nie wykazuj¹ wiêkszego zainteresowania we wzajemnym poznaniu. Wci¹¿ obowi¹zuj¹ negatywne stereotypy, rodz¹ce obawy, nie- chêæ czy wrêcz wrogoœæ. Źród³a tych uczuæ tkwi¹ zarówno w historii, jak i we wspó³czes- noœci. Wilhelm Gerloff, autor socjologicznej monografii pt. „Geld und Gesellschaft” poœwiêconej pieni¹dzowi, wydanej w 1952 r.

20 Mitteilung an jeden einzelnen Menschen richtet, macht er auf gemeinsame, sich aus der Vergangenheit ergebende Verantwortlichkeit aufmerksam, die sich auch auf die Gegenwart, aber vor allem auf die Zukunft bezieht. Der Künstler hat jedoch vor menschlicher Gleichgültigkeit die größte Angst. Sie verur- sacht nämlich, dass die Gesellschaften der beiden Nachbarstaaten kein größeres Interes- se daran haben, sich gegenseitig kennen zu lernen. Immer noch gelten negative Stere- otype, die Angst, Abneigung oder auch Feindlichkeit erwecken. Die Quellen dieser Gefühle haben sowohl in der Geschichte als auch in der Gegenwart ihren Ursprung. Wilhelm Gerloff, Verfasser der soziologis- chen Monographie „Geld und Gesellschaft-, die dem Geld gewidmet und im Jahre 1952 in Frankfurt am Main veröffentlicht wurde, schreibt, dass Geld nicht nur ein Wirtschaftsmittel, sondern in seinem Wesen ein Ausdruck gesellschaftlicher Formen und Zusammenlebensarten ist. Die für S³ubfurt hergestellte Münze von Schefferski ist ihrer Funktion nach kein Zahlungsmittel. Sie ist ein Verständigungs- und Gedankenaustauschmit- we Frankfurcie nad Menem, pisze : Pieni¹dz tel. Es ist schwer, ihren Wert zu überschätzen... jest nie tylko œrodkiem gospodarczym, jest on w swej istocie wyrazem form spo³ecznych Roland Schefferski – geb. 1956 in i sposobów wspó³¿ycia. Moneta Schefferskie- Katowice in einer polnisch-deutschen go wybita dla S³ubfurtu nie posiada funkcji Familie. 1976-1981 studierte er an der œrodka p³atniczego. Jest œrodkiem porozu- Skulpturfakultät der Staatlichen Hochschule mienia i wymiany myœli. Jej wartoœæ trudno für Bildende Kunst in Wroc³aw. Seit 1984 lebt przeceniæ... und arbeitet er in Berlin.

Roland Schefferski – ur. 1956 r. w Ka- Übersetzt von Bogumi³a Husak towicach w polsko-niemieckiej rodzinie. W latach 1976-81 studiowa³ na Wydziale RzeŸby PWSSP we Wroc³awiu. Od 1984 r. mieszka i tworzy w Berlinie.

Leszek Kania

21 Über den Ponad Tellerrand hinaus brzegiem talerza Eine Reportage von Cezary Galek, reporta¿, Radio Zachód, luty 2003 Radio Zachód, Februar 2003, (Teil I) (czêœæ I)

Cezary Galek

Henryk Bereska: Es waren die Zwanziger Henryk Bereska: To by³y lata dwudzieste Jahre des letzten Jahrhunderts. Dreizehn Jahre zesz³ego wieku. Trzynaœcie lat dzieciñstwa meiner Kindheit verbrachte ich in Schlesien. spêdzi³em na Œl¹sku. Szopienice by³y wtedy Szopienice war damals eine Ortschaft, in der die tak¹ miejscowoœci¹, w której wiêkszoœæ pra- Mehrheit entweder unter Tage oder in den Hütten cowa³a w kopalniach i hutach. Czêœæ stanowi- arbeitete. Einen Teil bildeten Arbeiter, die zugleich Bauer waren, d.h. neben ihrer Arbeit als Kumpel li ch³oporobotnicy. Mieli chlewiki, w których besaßen sie jeweils einen kleinen Stall, in dem sie trzymali kozy, œwinie, i króliki. To wszystko Ziegen, Schweine und Kaninchen hielten. Alles by³o takie sielskie i takie wiejskie. Tu¿ za war so idyllisch und so ländlich geprägt. Direkt domem by³y pola i ogromne ha³dy, wspania³e hinter den Häusern lagen Felder und es türmten dla dzieci do zabawy w Indian. Jedna ha³da sich riesige Halden auf, auf denen die Kinder wun- by³a czarna, druga bia³a. Wtedy nie by³o derbar Indianer spielen konnten. Die eine Halde ¿adnych problemów. war schwarz, die andere weiß. Probleme gab es To by³y w³aœciwie pierwsze dziesiêciole- damals noch keine. cia po d³ugim okresie, gdy ta miejscowoœæ Dies waren eigentlich die ersten Jahrzehnte nale¿a³a do Prus. nach einem langen Zeitraum, in dem die Ortschaft unter preußischer Herrschaft gestanden hatte. * * * * * * NARRATOR: Po pierwszej wojnie œwia- SPRECHER: Nach dem Ersten Weltkrieg fie- towej tylko kilka nadgranicznych powiatów len nur einige wenige grenznahe Kreise Górnego Œl¹ska wesz³o w sk³ad pañstwa pol- Oberschlesiens dem jungen polnischen Staat zu. skiego. Zdecydowana ich wiêkszoœæ nadal Die überwiegende Mehrheit verblieb jedoch beim deutschen Staat und bestätigte somit - zumindest pozosta³a w pañstwie niemieckim utrwalaj¹c im territorialen Sinne - den Zustand nach der let- niejako, w sensie terytorialnym, porozbio- zten Teilung Polens. Die neue Grenze wurde zum rowy stan. Nowa granica sta³a siê zarzewiem Herd vieler endloser Konflikte und legte sich wie kolejnych konfliktów polsko-niemieckich ein Schleier über die Beziehungen zwischen den i rzutowa³a na wzajemne relacje Polaków Polen und Deutschen während der gesamten i Niemców w ca³ym miêdzywojennym okre- Zwischenkriegszeit. Nichts desto trotz mussten sie. Niemniej jednak, w obu podzielonych ungeachtet dieser Umstände die Deutschen und die czêœciach Górnego Œl¹ska przysz³o ¿yæ Polen in beiden Teilen des geteilten Oberschlesiens Polakom i Niemcom obok siebie. Rodzi³o to nebeneinander leben. All dies führte zu vielen wiele nieporozumieñ i konfliktów, ale te¿ Missverständnissen und auch Konflikten, anderer- seits zwangen diese Bedingungen zur mehr oder zmusza³o do koegzystencji i tolerowania wza- minder friedlichen Koexistenz wie auch zur jemnych odmiennoœci kulturowych i tradycji Toleranz im Hinnehmen der kulturellen Ander- narodowych. W konkretnym mieœcie, mia- sartigkeit und bezüglich der nationalen Brauch- steczku czy te¿ wsi ¿yli obok siebie Polacy tümer. Polen und Deutsche lebten nun einmal Seite i Niemcy.

22 * * * an Seite in einer ganz konkreten Stadt, in einem ganz konkreten Städtchen oder Dorf. Henryk Bereska: Dwa kilometry dalej, w Sosnowcu, byli Rosjanie. Niedaleko, w My- * * * s³owicach by³a . Ju¿ w czasach pol- Henryk Bereska: Im zwei Kilometer entfern- skich, kiedy chodzi³em do szko³y, mo¿na by³o ten Sosnowiec waren die Russen. Nicht weit davon swobodnie przekraczaæ dawne granice. Jako entfernt, in Mys³owice, war schon Österreich. dzieciak nie mog³em sobie wyobraziæ, ¿e Bereits zu polnischen Zeiten, als ich noch zur jeszcze niedawno to wszystko by³o niemiec- Schule ging, konnten man all diese ehemaligen kie. Moi rodzice chodzili do niemieckich Grenzen völlig frei überqueren. Als kleiner Junge szkó³. Koœcio³y by³y polsko-niemieckie, wiêc konnte ich mir gar nicht vorstellen, dass all dies bis czêœæ rodziny chodzi³a na mszê polsk¹, czêœæ vor noch nicht allzu langer Zeit noch deutsch na niemieck¹. gewesen war. Meine Eltern besuchten deutsche Wszystkie sytuacje by³y zupe³nie bezkon- Schulen. Die Kirchen waren deutsch-polnisch, ein fliktowe. S³owo „kompromis” by³o wtedy Teil der Familie ging also zur deutschen, der andere zur polnischen Messe. nieznane, a ¿y³o siê kompromisowo i nie by³o Alle auftretenden Situationen verliefen völlig ¿adnych, w moim odczuciu, problemów. konfliktlos. Ein Wort wie „Kompromiss” kannte By³o trochê ewangelików, którzy mieli man damals nicht, diesen Kompromiss lebte man trudniejszy los, poniewa¿ katolicy uwa¿ali, ¿e einfach, und in meiner Wahrnehmung traten kein- oni s¹ najlepsi. ¯ydów by³o sporo. Wówczas erlei Probleme auf. Es gab einige Protestanten, die nie wiedzia³em, ¿e to byli ¯ydzi. Chodzi³o siê ein härteres Schicksal ereilte, da sich die do sklepów do ¯yda. Nie wiedzia³em, ¿e to Katholiken für etwas Besseres hielten. Es gab auch by³ ¯yd i w ogóle nie by³ to ¿aden problem - Juden, recht viele. Damals wusste ich nicht, dass ¯yd czy nie ¯yd. Chodzi³o siê dwa, trzy kilo- sie Juden waren. In die Einkaufsläden ging man metry na zakupy do Sosnowca, poniewa¿ tam halt zum Juden. Wie gesagt, wusste ich gar nicht, dass die Kaufleute Juden waren, und überhaupt by³o mo¿na wszystko najtaniej kupiæ. To by³a spielte das auch keine Rolle - Jude oder Nicht- czysta egzotyka. Pamiêtam, ¿e wchodziliœmy Jude. Zum Einkaufen ging man zwei, drei do jednego, drugiego podwórka, potem po Kilometer ins benachbarte Sosnowiec, da dort alles schodach do jakiegoœ sklepu z ubraniami… preiswerter angeboten wurde. Das war die reinste i ten cudowny zapach ubrañ. A potem by³y Exotik. Ich kann mich daran erinnern, dass wir erst dziwne, teatralne zabawy, ¿eby cenê ubiæ. in den einen, dann in den anderen Hinterhof gin- Cena pierwsza by³a, powiedzmy, piêædziesi¹t, gen, dann die Treppen hinauf zu irgendeinem co koñczy³o siê wychodzeniem. Potem znowu Bekleidungsgeschäft… und dieser wunderbare mama by³a ci¹gniêta z powrotem i w koñcu Geruch der Kleidung. Daraufhin folgten in der Tat wysz³a jakaœ bagatelna, piêkna suma za fajny sonderbare, geradezu theatralische Szenen des Feilschens um den besten Preis. Der erste ancug czy inne ubranie wspania³e. Po prostu Vorschlag betrug, sagen wir, Fünfzig, woraufhin innoœæ tych ludzi by³a dla dziecka ciekawa wir uns anschickten, unverzüglich das Geschäft zu i zabawna. Nie by³o nigdy zasady, ¿e coœ jest verlassen. Daraufhin zerrte man die werte Mama gorsze. Je¿eli chodzi o ¯ydów, to pamiêtam wieder in den Laden zurück und schließlich wurde jeszcze, ¿e bodaj¿e w koñcu 1938 roku by³y ein feiner Preis für einen feinen Anzug oder ein jakieœ nagonki – „Nie kupowaæ u ¯ydów!”. anderes herrliches Kleidungsstück vereinbart, der Wtedy w³aœnie zauwa¿y³em, ¿e tych ¯ydów im Vergleich fast eine Bagatelle darstellte. Die jest trochê. Potem pozamykano sklepy, w Andersartigkeit dieser Menschen war für uns których kupowaliœmy o³ówki czy zeszyty do Kinder einfach interessant und amüsant zugleich. szko³y, ale nikt siê tym nie przejmowa³. Nadal Einen Grundsatz, dass etwas oder jemand schle- chter sei, den gab es niemals. Und wenn es um die kupowaliœmy u nich, wiêc ten zakaz nie by³ Juden geht, so kann ich mich noch daran erinnern, wielk¹ rzecz¹. dass es, wenn ich mich recht entsinne, Ende 1938 Nasi górnicy zarabiali niewiele, ale byli diese Hetzjagd gab: „Kauft nicht beim Juden!”. nastawieni na „eleganckoœæ”. Mój ojciec mia³ Erst da habe ich eigentlich bemerkt, dass es von

Cezary Galek

23 diesen Juden nicht wenige gab. Nach und nach wspania³e ubrania robione z bielskich mate- wurden ihre Geschäfte geschlossen, aber darum ria³ów. Przychodzi³ krawiec ¿ydowski, kümmerte sich niemand. Unsere Bleistifte oder wspania³y, starszy pan, bardzo mi³y, piêkny. Schulhefte kauften wir auch weiterhin dort wo Bra³ miarê. Wraca³. To by³y takie normalnoœ- immer, womit das Verbot letztlich keine große ci - wspó³¿ycie ze wszystkimi, z ¯ydami, Sache war. Unsere Kumpel verdienten zwar nicht viel, Niemcami… W³aœciwie moi rodzice te¿ do legten aber größten Wert auf „Eleganz”. Mein pewnego stopnia byli Niemcami, ale mówili Vater besaß herrliche Anzüge, gefertigt aus Stoffen oczywiœcie po polsku, czyli po œl¹sku - w tych aus dem damals für seine Tuchmacherfabriken okolicach jest to taki piêkny dialekt. Podobno, berühmten Bielsko. Ins Haus kam der jüdische na pocz¹tku, jako ma³y dzieciak, mówi³em po Schneider, ein überaus vornehmer, älterer Herr, niemiecku i po polsku. Do pewnego czasu to sehr nett und schick anzusehen. Er nahm die Maße. by³y normalne sytuacje, potem, gdy Kehrte zurück. Das war eine solche Normalität, chodzi³em do szko³y, to mówi³o siê wy³¹cznie dass alle mit allen zusammenlebten, mit den Juden, po polsku. und mit den Deutschen… Eigentlich waren meine Eltern, zumindest in einem gewissen Maße, auch Deutsche, aber sie sprachen selbstverständlich * * * Polnisch, d.h. Schlesisch – in diesen Regionen spricht man so einen schönen Dialekt. Als kleiner NARRATOR: Moje miasteczko le¿a³o na Junge soll ich anfänglich Deutsch und Polnisch wzgórzach otoczone polami, wœród ha³d gesprochen haben. Bis zu einem gewissen Zeit- i wie¿ kopalñ. Rzeka Rawa przed domem. Na punkt war das auch normal, aber als ich dann später niej moje ³ódki. Na ha³dach bawiliœmy siê in die Schule kam, da sprach man nur noch Polnisch. w Indian i puszczaliœmy latawce z dymem kominów. W górniczej chacie, familoku spoj- * * * rzenie na ogród le¿¹cy od³ogiem i czarn¹ ha³dê. Siedzieliœmy, dwóch starców, Josef SPRECHER: Mein von Feldern umgebenes Heimatstädtchen lag auf Hügeln inmitten der i Paulus, œlepy i g³uchy, staruch Drabik i ja. Halden und Schachttürme der Kohlegruben. Vor W bia³y dzieñ kr¹¿y³a gorza³ka. Sznaps bez dem Haus floss die Rawa. Und darauf meine szczególnych okazji, ot tak, za nasze spot- Schiffchen. Auf den Halden spielten wir Indianer kanie. Gruba Nysia wnios³a kanapki - zak¹ska und ließen mit dem Rauch, der aus den musi byæ do gorza³ki. Kieliszki wype³nione Schornsteinen emporstieg, unsere Drachen fliegen. po brzegi wychylane za jednym zamachem. Aus den Fenstern des Bergmannshauses, des sog. Grymas. Odstawiane powoli i co chwila „Familok”, erstreckte sich der Blick auf den brach nape³niane po brzegi. Odmierzane bez poœ- liegenden Garten und auf die schwarze Halde. Und piechu. Poœpiech tylko szkodzi. so saßen wir, zwei Alte, Josef und Paulus, der eine blind und der andere taub, der greise Drabik und ich. Am Tage machte der Schnaps die Runde. Ein * * * Schnäpschen ohne besonderen Anlass, einfach so, auf unser Treffen. Die etwas beleibtere Nysia Henryk Bereska: Pod wzglêdem akusty- reichte Stullchen – zum Schnaps muss es einfach ki, to by³a œwietna, niemiejska historia: szma- etwas zwischen die Zähne geben. Die Gläser wurden ciarze, którzy zbierali ga³gany i skórki randvoll gefüllt und in einem Zug den Rachen hin- królicze, i te cepy, te kozy, ten jêzyk œl¹ski… unter geschüttet. Darauf folgte eine verzogene Na dzia³kach schodzi³y siê ch³opy i r¿nê³y Miene. Die Schnapsgläser wurden zurückgestellt w karty, gra³ akordeon. Ta muzyka brzmi mi und so wurde immer wieder aufs Neue eingeschenkt. œwietnie. S¹siedzi obok, dobrzy pijacy, bo Abgemessen aber wurde ohne Eile. Eile schadet nur. spêdzaj¹ dwanaœcie godzin w niebez- * * * piecznych warunkach, wiêc zawsze potem by³o dobre picie. Czasem te¿ na szychcie. Henryk Bereska: Akustisch war das eine her- Idylliczny obraz. Oczywiœcie by³y antago- rliche und alles andere als eine Geschichte städtis- nizmy, na pewno byli jacyœ fanatycy, agre-

24 sywni, ale tego siê nie wyczuwa³o. Obok chen Charakters: Lumpensammler, die Lumpen s¹siedzi nie byli tacy. To by³a rodzina, und Hasenfelle sammelten, Dreschflegel, Ziegen w której niemal wszyscy pracowali na dole. und über all dem diese schlesische Mundart… Ja nie wyczuwa³em ¿adnych antago- In den Schrebergärten kamen Männer zum nizmów i by³em trochê zdumiony wejœciem Kartenspielen zusammen, das Akkordeon spielte. Diese Musik klingt einfach wunderbar in meinen wojska niemieckiego 2 wrzeœnia, a mo¿e Ohren. Die Nachbarn von nebenan waren stand- 3 wrzeœnia 1939 roku. Nagle zjawi³o siê sporo feste Trinker, da sie zwölf Stunden unter ludzi z jakimiœ chor¹giewkami… i to mnie gefährlichen Bedingungen verbrachten und danach zdziwi³o. Wejœcie Niemców nie okaza³o siê also ordentlich gezecht wurde. Manchmal sogar jakieœ groŸne. I te armaty, i te wojska weso³o während der Schicht. Ein idyllisches Bild. wkracza³y. Niewiele siê dowiedzia³em, co siê Selbstverständlich gab es auch Antagonismen, es dzia³o poza t¹ stref¹. By³ to Generalgouver- gab sicherlich auch etwas wie aggressive Fanatiker, nement (Generalne Gubernatorstwo), który was jedoch nicht spürbar war. Die Nachbarn von siê zacz¹³ zaraz w Sosnowcu. W ogóle nie nebenan waren nicht so. Es war eine Familie, in der mia³em pojêcia co siê z ¯ydami dzia³o i co siê nahezu alle unter Tage gearbeitet haben. Ich verspürte keinerlei Feindseeligkeiten und dzia³o w Oœwiêcimiu. Rodzice ukrywali te der Einmarsch der deutschen Truppen am 2. (oder tematy, po prostu nic dzieciom nie mówili. vielleicht 3.) September 1939 hat mich dann schon Trochê siê dziwi³em, gdzie nasz krawiec siê ein wenig überrascht. Plötzlich erschienen viele podzia³, który czêsto przychodzi³. Tak, by³em Menschen mit irgendwelchen Fähnchen… und dies w kompletnej niewiedzy. Trudne do uwie- erstaunte mich erst recht. Der Einmarsch der rzenia, ale by³ to okres, w którym radia nie Deutschen stellte sich nicht sonderlich schrecklich odbieraliœmy, poniewa¿ zabrano nam g³oœniki. dar. Wie die Kanonen marschierten auch die Gazety by³y nacechowane ideologi¹ nie- Soldaten fröhlich ein. Ich erfuhr nicht viel über das, mieck¹, hitlerowsk¹. Ja, dobrze czu³em siê was außerhalb dieser Region vor sich ging. Das w harcerstwie i wtedy, w 39. roku bardzo mi war das Generalgouvernement, das direkt in Sosnowiec anfing. Ich hatte überhaupt keine siê podoba³o chodzenie po lasach, wêdrówki Ahnung, was mit den Juden geschah und was sich po górach - Beskidach, itp. Pojecha³em na tak in Auschwitz zutrug. Die Eltern schwiegen zu zwany Landdintz, to znaczy na s³u¿bê na wsi. diesem Thema, erzählten den Kindern einfach überhaupt nichts davon. Ich wunderte mich ein * * * wenig darüber, wo unser Schneider, der doch so häufig zu uns gekommen war, plötzlich abblieb. So NARRATOR: Wzajemne relacje Pola- vollkommen ahnungslos war ich. Es ist kaum ków i Niemców na Górnym Œl¹sku pogor- vorstellbar, aber es war eine Zeit, in der wir auch szy³y siê znacznie po dojœciu do w³adzy keinen Radiosender hören konnten, da man uns die Hitlera i wybuchu II wojny œwiatowej. Lautsprecher wegnahm und die Zeitungen von der deutschen Nazi-Ideologie durchdrungen waren. Ich Polskie powiaty Górnego Œl¹ska przy³¹czono fühlte mich bei den Pfadfindern ausgesprochen gut do dawnej prowincji Œl¹sk i w³¹czono do und es gefiel mir damals, 1939, durch die Wälder Rzeszy. Polacy posiadaj¹cy niemieckie oby- zu streifen und in den Bergen wie den Beskiden zu watelstwo powo³ani zostali do Wehrmachtu wandern. Ich fuhr zum sog. Landdienst, das heißt lub do Niemieckich Wojskowych S³u¿b zum Dienst auf dem Lande. Pomocniczych. Przedwojenni obywatele polscy zostali wpisani na jedn¹ z niemieckich * * * list narodowoœciowych. Najczêœciej wbrew w³asnej woli. W latach II wojny œwiatowej SPRECHER: Die gegenseitigen Beziehungen naziœci systematycznie niszczyli polsk¹ trady- zwischen den Polen und den Deutschen in Oberschlesien verschlechterten sich erheblich, cjê i kulturê na Górnym Œl¹sku. Wielu nachdem Hitler an die Macht kam, und dann später Niemców uleg³o ówczesnej sytuacji i odwró- nach dem Ausbruch des II. Weltkrieges ohnehin. ci³o siê od swoich polskich znajomych Die polnischen Kreise Oberschlesiens wurden der i s¹siadów. Jednak wielu nie podda³o siê ehemaligen Provinz Schlesien und damit dem

Cezary Galek

25 Reich angegliedert. Polen mit einer deutschen presji w³adz i nie zmieni³o swego stosunku do Staatsangehörigkeit wurden zum Dienst in der mieszkaj¹cych od lat w s¹siedztwie Polaków. Wehrmacht oder in den Deutschen Hilfstruppen einbezogen. Polnische Staatsbürger aus der * * * Vorkriegszeit wurden in eine der deutschen Volkslisten eingetragen. Meistens gegen ihren eigenen Willen. In den Jahren des Zweiten Henryk Bereska: Spêdzi³em na Dolnym Weltkrieges zerstörten die Nazis systematisch die Œl¹sku, w pobli¿u Boles³awca, ca³y rok. Tam polnische Tradition und Kultur in Oberschlesien. wojna jakby nie dochodzi³a. By³o tam sporo Viele Deutsche gaben dem auf ihnen lastenden Polaków, którzy pracowali na roli u tego Druck nach und kehrten ihren alten polnischen samego ch³opa, u którego ja by³em. Mia³em Bekannten und Nachbarn den Rücken zu. Viele z nim dobre kontakty. Wszyscy spotykali siê von ihnen ließen sich jedoch nicht unterkriegen wieczorami, trochê za wsi¹, przy ognisku, und änderten gar nichts an ihren Beziehungen zu takie tam gadki… Mnie te¿ zapraszali, cho- den seit Jahren in der Nachbarschaft wohnenden cia¿ nie by³o to dobrze widziane, bo wtedy Polen. brali mnie za Hitlerjugend. Zwi¹zane to by³o * * * z przymusem - trzeba by³o nale¿eæ do Hitler- jugend. Powoli wnika³o siê w to, poniewa¿ Henryk Bereska: In Niederschlesien, in der cz³owiek by³ wci¹¿ zalewany ideologi¹ Nähe von Boles³awiec (deustsch: Bunzlau), ver- faszystowsk¹. Spotyka³em siê z Polakami, brachte ich ein ganzes Jahr. Dort schien der Krieg którzy chcieli, ¿eby Francja siê w³¹czy³a. To gar nicht angekommen zu sein. Es gab viele Polen, by³y lata 40. Polacy bardzo liczyli na Angliê die auf den Feldern desselben Bauern arbeiteten, i Francjê. bei dem auch ich zum Dienst eingeteilt war. Meine Wojna we Francji… 10. maja, bodaj¿e, Beziehung zu ihm war durchaus gut. Abends trafen kapitulacja. Oni nie chcieli wierzyæ, nie wir uns alle etwas abseits des Dorfes am wierzyli. Potem, po paru dniach, w jakiœ inny Lagerfeuer, so um zu plaudern… Ich wurde auch eingeladen, obwohl das überhaupt nicht gern gese- sposób dowiedzieli siê, ¿e to jednak prawda. hen wurde, da sie mich damals für einen By³a wiêc wielka rezygnacja, smutek, ¿e te Hitlerjungen hielten. Dazu aber wurde ich gezwun- nadzieje prysnê³y. Gdy wróci³em po roku na gen – ein jeder musste doch der Hitlerjugend Œl¹sk, by³y ró¿ne volkslisty - jedynka i dwój- beitreten, das gehörte eben dazu. Langsam fügte ka by³y doœæ porz¹dne, niemieckie. Nale¿¹c man sich in diese Gemeinschaft ein, da man stets do nich mo¿na by³o chodziæ do gimnazjum, und ständig mit dieser faschistischen Ideologie na studia, pracowaæ w biurach. Trzecia volks- überflutet wurde. Ich traf mich mit einigen Polen, lista - ju¿ nie. Trzeba by³o zostaæ orcem na die dafür waren, dass sich Frankreich in den Krieg dole. Myœmy mieli trójkê, jak wiêkszoœæ - einmischt. Es waren die Vierziger und die Polen ca³a moja rodzina, ogromna rodzina, bo sporo zählten sehr auf England und Frankreich. Krieg in Frankreich und … wenn ich mich by³o Beresków. Jakieœ biuro poszukiwa³o recht erinnere, dann am 10. Mai die Kapitulation. w Katowicach ucznia. Nie by³o to dla mnie, Die Polen konnten das nicht fassen, sie glaubten bo ja mia³em trójkê, ale poniewa¿ by³y tam diese Nachricht einfach nicht. Dann, nach ein paar egzaminy (pisanie, dyktando), a ja by³em Tagen, erfuhren sie auf einem anderen Wege, dass z tych, którzy pisali najlepiej ortograficznie, dies wohl doch die Wahrheit sei. Daraufhin ver- to zosta³em w tym biurze uczniem. To siê sanken sie in Resignation und Trauer darüber, dass nazywa³o Kreisekasse. all ihre Hoffnungen auf einmal zerschlagen wur- den. Als ich nach einem Jahr dann wieder nach * * * Schlesien zurückkehrte, gab es verschiedene Volkslisten - die Volkslisten 1 und 2 waren ganz ordentlich, halt deutsch. Wenn man dort eingetra- W Katowicach by³o lotnisko. By³y tam gen war, durfte man das Gymnasium besuchen, ein szybowce i przeprowadzano na nich kursy. Studium aufnehmen oder im Büro arbeiten. Wer Dostawa³em cztery tygodnie urlopu, wiêc dagegen auf der Volksliste 3 stand, durfte es nicht przez nastêpne lata co roku szkoli³em siê na

26 szybowcach. W wieku siedemnastu lat za- mehr. Da blieb einem nur, sich ganz unten liczy³em egzaminy A, B, C, wiêc lata³em ju¿ abzuackern. Wir, d.h. meine ganze Familie - eine nieŸle. To cudowne lataæ na szybowcach! riesige Familie, da es von uns Bereskis eine ganze Latanie to by³a dla mnie wielka sprawa, to Menge gab - standen wie die meisten auf der 3. mnie najbardziej interesowa³o. Poza tym Irgendein Büro in Katowice suchte einen Lehrling. Es war nichts für mich, da ich ja der Abteilung 3 piêkna ideologia faszystowska, dziêki której zugeordnet war, aber da es dort eine cz³owiek dowiedzia³ siê jak œwietni s¹ Aufnahmeprüfung gab (Schreiben und Diktat) und niemieccy myœliwcy, jak wszystkich potrafi¹ ich zu jenen zählte, die orthographisch am besten zestrzeliæ, jaka to wspania³a przygoda lataæ schreiben konnten, wurde ich Lehrling in diesem i zestrzeliwaæ przeciwników. I cz³owiek, Büro. Es hieß Kreiskasse. maj¹c lat szesnaœcie, siedemnaœcie, by³ og³upiony. Wtenczas nie by³o m¹drych czy * * * odwa¿nych ludzi, którzy by dorastaj¹cym cz³owiekiem potrafili kierowaæ. Rodzice Katowice besaß einen Flughafen. Dort gab es mieli obawy. A ja stara³em siê dostaæ do lot- Segelflugzeuge, mit denen Flugkurse durchgeführt wurden. Ich bekam immer vier Wochen Urlaub, nictwa. also nahm ich in den nacheinander folgenden Jahren Flugunterricht im Segelfliegen. Mit 17 * * * bestand ich schon die A-, B- und C-Prüfungen, musste also wohl schon relativ gut fliegen können. To by³o dla mnie pewnego rodzaju szczê- Segelflugzeug zu fliegen ist herrlich! Fliegen war œcie – parê miesiêcy spêdzi³em w pobli¿u für mich eine große Sache, das hat mich am meis- München (Monachium) w szkole lotniczej. ten interessiert. Darüber hinaus gab es noch diese Uczyliœmy siê w niej lataæ na takich prächtige faschistische Ideologie, dank derer der samolotach, które przygotowywa³y do pilo- Mensch erfahren konnte, wie gut die deutschen towania myœliwca. Ju¿ wtedy samoloty Jagdflieger seien, wie gut sie alle abschießen kön- nen und was das für ein herrliches Abenteuer sei, niemieckie nie mia³y ¿adnych szans w sto- zu fliegen und die Gegner vom Himmel zu holen. sunku do angielskich i amerykañskich. Und man wurde mit sechszehn oder siebzehn blind Myœmy nie doszli ju¿ do tego etapu, ¿eby gemacht. Da gab es keine klugen oder mutigen nasz zestrzeliwano. To by³ luty 44. O dziwo, Menschen, die dem heranwachsenden Jugend- zamiast wys³aæ nas, m³odych, osiemnastolet- lichen den Weg hätten zeigen können. Die Eltern nich ch³opców na front, ten, który zbli¿a³ siê sorgten sich. Und ich war einfach nur darum do Austrii, wys³ali nas w Alpy. Zrobili z nas bemüht, Flieger zu werden. spadochroniarzy, ale nikt z nas nie mia³ pojê- cia co to jest spadochron. Potem spêdziliœmy * * * trzy miesi¹ce we wsiach alpejskich. To by³o Henryk Bereska: Es war für mich eine Art absolutnie nie do wiary! Tu za³ama³y siê fron- von Glück - einige Monate verbrachte ich in ty. Te setki tysiêcy, które ginê³y na frontach, München an der Flugschule. Wir lernten dort na wszystkich frontach wschodnich, a myœmy Maschinen zu fliegen, die uns in die Lage verset- tu siedzieli po tych wsiach alpejskich. To by³a zen sollten, einen Jagdflieger zu beherrschen. Aber sytuacja niewiarygodna! W³aœciwie ju¿ wtedy bereits damals hatten die deutschen Flugzeuge wiadomoœci nie dociera³y. Nie wiadomo by³o keine Chancen mehr gegen die englischen oder jak ten front wygl¹da. Próbowano nas zmyliæ. amerikanischen. Aber wir erreichten dann nicht Wiadomo by³o, ¿e nasze strony, ¿e Œl¹sk jest mehr den Zeitpunkt, an dem man uns hätte zajêty przez Ruskich i by³y to straszne wiado- abschießen können. Es war Februar ‘44. Seltsamer moœci, ¿e wszyscy poginêli, ¿e wszystkich Weise schickte man uns, junge achtzehnjährige Jungs, nicht an die sich Österreich nähernde Front, rozstrzelano! Czu³em siê wtedy absolutnie sondern in die Alpen. Wir wurden zu osamotniony, bo wiadomo, ¿e wróciæ ju¿ nie Fallschirmspringern, aber keiner von uns hatte eine bêdê móg³. Przypuszcza³em, ¿e nikt z moich Ahnung, was ein Fallschirm überhaupt ist. Danach nie ¿yje, wiec smutne to by³y czasy. Dosta³em verbrachten wir drei Monate in irgendwelchen

Cezary Galek

27 Alpendörfern. Das war absolut unglaublich! Die siê wtedy do amerykañskiej niewoli. PóŸniej Fronten brachen ein. Hunderttausende fielen an kiedy mnie wypuszczono by³em takim koœ- sämtlichen Ostfronten und wir saßen hier in irgend- ciotrupem. Jakieœ kobiety, w miejscowoœci wo in den Alpen verlorenen Dörfern. Es war eine austriackiej Linds, rozp³aka³y siê na mój ganz und gar unglaubliche Situation! Eigentlich widok. By³em zdumiony, bo tego nie erreichten uns zu diesem Zeitpunkt keine Nachri- chten mehr. Keiner wusste, wie die Frontlinien aus- odczuwa³em. Nie widzia³em siê w ¿adnym sahen. Man versuchte uns irrezuführen. Wir lustrze. To by³a taka kara za moj¹ g³upotê i tê erfuhren, dass unsere Heimat, Schlesien, von den moj¹ niezdolnoœæ zrozumienia tego wszys- Russen eingenommen wurde und es gab schreck- tkiego. Trwa³o to pewien czas, ale zrozu- liche Nachrichten, dass alle gefallen seien, dass mia³em co jest co. Taki Oœwiêcim czy Dachau man alle erschossen hätte! Ich fühlte mich vollends – to by³o nie do wiary. Myœmy w³aœciwie byli verlassen, da klar war, dass ich nicht mehr zurück- w pobli¿u, Burg jest niedaleko Dachau. Przy kehren kann. Ich vermutete, dass dieses Inferno jakichœ alarmach myœmy widzieli nawet tych, keiner meiner Nächsten überlebt hatte; es waren którzy nie wygl¹dali na oprawców, na jakichœ also alles in allem sehr traurige Zeiten. Ich geriet morderców. Ich twarze, takie bardzo ludzkie, damals in amerikanische Gefangenschaft. Als man mich später entließ, glich ich einem Gerippe. Bei wiêc jakoœ to nie pasowa³o do obrazu meinem Anblick fingen irgendwelche Frauen in Auschwitz, Dachau, ¿e to s¹ mordercy, ¿e to der österreichischen Ortschaft Linds an zu weinen. s¹ z³oczyñcy, ¿e to jest banda ³otrów... Ich war erstaunt, da ich das nicht spürte. Ich hatte mich noch in keinem Spiegel betrachten können. * * * Das war wohl die Strafe für meine Dummheit und für die Unfähigkeit, gewisse Zusammenhänge zu Henryk Bereska: Potem wyszed³em z nie- erkennen. Es dauerte noch ein wenig, aber woli. Mnóstwo moich Œl¹zaków, a byli to schließlich erkannte ich, was was ist. So ein przede wszystkim ci z dwójki, z jedynki, Auschwitz oder Dachau – das konnte man kaum obawia³o, ¿e siê mo¿e coœ staæ. Wiêkszoœæ – glauben. Wir waren eigentlich ganz in der Nähe, da Burg nicht weit von Dachau entfernt liegt. Bei aus ta z trójk¹ - zosta³a. To byli przede wszystkim unterschiedlichen Gründen ausgelösten Alarmen robotnicy. I nie czuli siê w³aœciwie niczym sahen wir sogar die Menschen, die so gar nicht obarczeni. To by³a czwarta ju¿ wtedy zmiana nach Häscher oder nach Mörder ausgesehen haben. obywatelstwa. Najpierw byli Niemcami, Ihre Gesichter waren so menschlich, dass das potem – w 20. roku Polakami, potem w 39. – Ganze nicht zu dem Bild von Auschwitz oder Niemcami, teraz znowu Polakami. To po Dachau passte, zu dem Bild von Mördern, Ver- prostu sta³o siê normalne, takie przechodzenie brechern und einer Bande von üblen Schurken… co pewien czas z jednego obywatelstwa na drugie. Gdyby uciekli staliby siê znowu * * * Niemcami. Zostali. Henryk Bereska: Dann wurde ich aus der Gefangenschaft entlassen. Viele meiner Schlesier, * * * und es waren vor allem die aus der 1. und 2. Volksliste, befürchteten, dass etwas Schlimmes Ja wtedy, po prostu, zjawi³em siê pewnego passieren kann. Die Mehrheit - von der Volksliste 3 dnia w Szopienicach. Dociera³em dziwnymi - blieb daheim. Sie waren vor allem Arbeiter. Und drogami, na piechotê, wieloma poci¹gami to- sie fühlten sich auch nicht sonderlich belastet. Es warowymi. By³o sporo tych poci¹gów, w któ- war für sie bereits der vierte Wechsel ihrer rych Polacy wracali z zachodu, z Niemiec. Staatsangehörigkeit. Zunächst waren sie Deutsche, Zobaczy³em, ¿e wszystko jest tak jak by³o: dann, im Jahre 1920, plötzlich Polen, später ‘39 ojciec pracowa³, wychudzony trochê. W³aœci- wieder Deutsche und nun wieder Polen. Es wurde langsam normal, von Zeit zu Zeit die Staatsan- wie nie by³o zmian, poza tym, ¿e du¿ej czêœci gehörigkeit zu wechseln. Wären sie geflüchtet, Niemców, Œl¹zaków niemieckich nie by³o. würden sie wieder Deutsche werden. Da sind sie Mia³em ochotê zostaæ. Poszed³em do takiego eben geblieben. studium przygotowawczego. Móg³bym wtedy

28 zrobiæ maturê. Skoñczy³o siê to dla mnie * * * bardzo szybko, poniewa¿ zaproponowano mi wspó³pracê. Ze strony UB by³o zrozumia³e, ¿e Eines Tagen bin ich dann einfach in Szopienice maj¹c taki ¿yciorys jak ja w ostatnich latach, aufgetaucht. Ich kam auf seltsamen Wegen: zu Fuß trzeba wykazaæ siê lojalnoœci¹. Dla mnie to oder in Güterzügen. Es fuhren eine ganze Menge von Zügen, in denen Polen aus dem Westen, aus by³o nie do przyjêcia, wiêc szybko znikn¹³em. Deutschland, zurückkehrten. Ich sah, dass alles Przeszed³em na drug¹ stronê. NRD jeszcze beim Alten blieb: mein etwas abgemagerter Vater nie by³o. To by³ 47. rok. By³em na stoczni arbeitete. Eigentlich gab es kaum Veränderungen, w pobli¿u Bremy. Drug¹, straszn¹ zimê außer, dass es einen großen Teil der Deutschen und spêdzi³em na Schlezwig-Holstein. Pracowa- der deutschen Schlesier nicht mehr gab. Ich hatte ³em trochê u ch³opów na £u¿ycach. Tam, na Lust zu bleiben. Ich besuchte ein Studium, dass wsi, spotka³em cz³owieka, j¹ka³ê, nazywaj¹- mich auf das Abitur vorbereiten sollte. Es endete cego siê Buk. I Buk, j¹kaj¹c siê, powiedzia³ für mich jedoch äußerst schnell, da man mir eine mi, ¿e jest w Berlinie takie studium przygo- Zusammenarbeit anbot. Für den polnischen towawcze, które akurat opuœci³em w Polsce. Geheimdienst Bezpieka war es selbstverständlich, dass man mit solch einem Lebenslauf wie dem Kwiecieñ 47. roku - zacz¹³ siê dla mnie rok meinigen – insbesondere in den letzten Jahren - akademicki. Koñcz¹c w 48. roku maturê, besonders darum bemüht sein müsse, seine poszed³em zaraz na uniwersytet w Berlinie Loyalität unter Beweis zu stellen. Das war für mich (Humboldt Uniwersität), po nim na germani- aber inakzeptabel, also tauchte ich schnellstens stykê i slawistykê, z takim spojrzeniem na unter. Ich überquerte die Grenze. Die DDR gab es polonistykê, która siê póŸniej tutaj utworzy³a, damals noch nicht. Es war das Jahr 1947. Ich a której by³em pierwszym studentem. arbeitete auf einer Werft in der Nähe von Bremen. Den zweiten furchtbaren Winter verbrachte ich in * * * Schleswig-Holstein. Dann arbeitete ich hin und wieder bei den Bauern in der Lausitz. Dort, auf dem Lande, traf ich einen Menschen, den Stotterer NARRATOR: Po zakoñczeniu II wojny Buk. Und Buk teilte mir stotternd mit, dass es in œwiatowej Niemcy, mieszkaj¹cy najpierw Berlin so ein Vorbereitungsstudium gibt, wie ich es w radzieckiej strefie okupacyjnej, a od 1949., eben in Polen abgebrochen hatte. Im April ‘47 w uzale¿nionej pod ka¿dym wzglêdem od begann für mich das neue Studienjahr. Nachdem ZSRR, Niemieckiej Republice Demokraty- ich ‘48 das Abitur ablegte, nahm ich unverzüglich cznej, zostali poddani ideologicznej indoktry- ein Studium an der Humboldt Universität in Berlin nacji. Symbolem podzielonych Niemiec auf und danach studierte ich Germanistik und i podzielonej Europy sta³ siê podzielony Slawistik, mit solch einem Blick auf die Polonistik, Berlin. Mieszkañcy wschodniej czêœci miasta, wie sie sich später hier herausgebildet hatte und podobnie jak ca³ej NRD i innych pañstw derer erste Student ich war. sowieckiego bloku, zostali odciêci od œwia- * * * towych trendów w kulturze, gospodarce i ¿yciu politycznym. Wszystkie obszary ¿ycia SPRECHER: Nach Beendigung des II. ludzi poddane zosta³y inwigilacji, cenzurze Weltkrieges wurden die zunächst in der sowjetis- oraz urzêdowym trendom. chen Besatzungszone SBZ und ab 1949 in der in jeder Hinsicht von der UdSSR abhängigen DDR * * * wohnenden Deutschen einer massiven ideologis- chen Beeinflussungsmaschinerie unterzogen. Zum Henryk Bereska: Czasy studenckie by³y Symbol für das geteilte Deutschland und das wspania³e, poniewa¿ doœæ szybko zapozna³em geteilte Europa wurde Berlin. Die Einwohner des östlichen Teils der Stadt, ähnlich wie die in der siê z polskim biurem informacyjnym, w któ- gesamten DDR sowie in den übrigen Staaten des rym pozna³em Tadeusza Borowskiego. On, po Ostblocks, wurden von den Welttrends in der pobytach w Auschwitz, w Dachau uwierzy³ Kultur, der Wirtschaft und des politischen Lebens w tê now¹ drogê. Uwierzy³ w to, ¿e rzeczy- abgeschnitten. Alle Bereiche des menschlichen

Cezary Galek

29 Lebens wurden von nun an ständig überwacht, zen- wiœcie jest szansa na zbudowanie nowego, siert und je nach gerade herrschender sprawiedliwego œwiata. Te nasze rozmowy Interessenlage von Amtswege her gelenkt. tutaj… Mieszka³em w Prenzlauerberg, a on w Panko, co nie jest daleko od siebie. Czêsto * * * spotykaliœmy siê. Spacery z nim by³y dla Henryk Bereska: Die Studienzeit war wun- mnie bardzo wa¿ne, te rozmowy z Tadeuszem dervoll, da ich hier schnell Kontakte mit dem pol- Borowskim, niewiele starszym ode mnie, a jak nischen Informationsbüro aufnahm, in dem ich bardzo doœwiadczonym przez ¿ycie. Ja, który auch Tadeusz Borowski kennen gelernt hatte. Nach by³em w kompletnej niewiedzy powoli, ale seinen Aufenthalten in Auschwitz und Dachau doœæ radykalnie poznawa³em przesz³oœæ, to glaubte er jetzt an den neuen Weg. Er glaubte fest znaczy dowiedzia³em siê, ¿e to co mówi¹, to daran, dass es eine reale Chance gibt, eine neue, prawda. Na pocz¹tku, po zakoñczeniu wojny gerechte Welt aufzubauen. Diese Gespräche hier… nie chcia³em wierzyæ, ¿e rzeczywiœcie istnia³y Ich wohnte auf dem Prenzlauer Berg und er in te rzeczy… Problem Borowskiego by³ taki, ¿e Pankow, was nicht allzu weit voneinander entfernt chcia³ koniecznie, chcia³ wierzyæ w tê now¹ ist. Wir kamen häufig zusammen. Die Spaziergänge mit ihm, die Gespräche mit dem nur utopiê. Ta ideologia enerdowska, przedener- etwas älteren und dennoch so schwer vom Leben dowska nawet troszkê przera¿a³a. Ju¿ wtedy geprüften Tadeusz Borowski waren für mich zaczê³y siê mundury niebieskie, bêbenki, mili- äußerst wichtig. Ich, der ich in einer absoluten tarne piosenki i marsze. Polacy byli przera- Unwissenheit gelebt hatte, durchschaute nun ¿eni, natomiast Borowski wtedy mia³ nadziejê, langsam, aber dafür sehr deutlich diese ¿e to jest jednak zupe³nie coœ innego, ¿e to jest Vergangenheit, das heißt, dass ich erkannte, dass socjalizm, kierunek jakiejœ sprawiedliwej das, was man darüber erzählt, auch die Wahrheit utopii. I to by³y powa¿ne problemy. W 50. roku war. Zunächst, nach dem Kriegsende, wollte ich Borowski wyjecha³, a potem w Warszawie einfach nicht glauben, dass es diese Sachen tat- pope³ni³ samobójstwo. W tym czasie wspó³- sächlich gegeben haben soll… Borowskis Problem bestand nun wiederum darin, dass er unbedingt an pracowa³em z wydawnictwem, które wyda- die neue Utopie glauben wollte. Die Ideologie der wa³o klasykê narodow¹, ¿eby zapoznaæ tê DDR und auch schon die, die in der SBZ verbreit- generacjê zatracon¹ z tak¹ „moj¹” wielk¹ litera- et wurde, wirkte sogar ein wenig erschreckend. tur¹ innych krajów. Ju¿ wtenczas, na pocz¹tku Bereits damals tauchten blaue Uniformen auf, moich studiów, pracowa³em nad antologi¹, to Trommeln, militärische Lieder und Märsche. Die siê nazywa³o „Mickiewicz Volksliesbuch”. Polen waren erstarrt vor Schreck und Borowski Tak wygl¹da³a wówczas moja wspó³praca hoffte dagegen, dass all dies doch etwas vollkom- z Polakami. T³umaczy³em sporo rzeczy, wier- men anderes sei, dass dies der Sozialismus sei, eine sze Ró¿ewicza na przyk³ad. Wsi¹k³em w tê Richtung der gerechten Utopie. Aber es waren den- pracê. Tak¿e wszed³em ju¿ w tê now¹ literatu- noch äußerst ernsthafte Probleme, mit denen er sich auseinandersetzte. 1950 reiste Borowski ab rê, która by³a dla mnie trudna, poniewa¿ dora- und beging dann in Warszawa Selbstmord. In sta³em w latach uniwersyteckich raczej razem dieser Zeit arbeitete ich für einen Verlag, der die z Rilke, Hoffmanem. To by³a ta wielka nationale Klassik herausgab, um die verlorene niemiecka poezja, która by³a zupe³nie inna ni¿ Generation mit „meiner” großen Literatur anderer to, co pisa³ Ró¿ewicz w latach powojennych. Länder bekannt zu machen. Schon damals, am Zacz¹³em pracowaæ w wydawnictwie AUFPO. Beginn meiner Studienzeit, arbeitete ich an einer Od tego czasu, to by³ 52., 53. rok, robiê t³u- Anthologie, die den Titel „Mickiewicz: ein maczenia i redakcje do dnia dzisiejszego. To Volkslesebuch” trug. So sah damals meine jest piêædziesi¹t lat pracy nad literatur¹ polsk¹. Zusammenarbeit mit den Polen aus. Ich übersetzte verschiedenes, wie Bsp. Ró¿ewicz’s Gedichte. Ich tauchte in diese Arbeit ganz ein. Ich fand auch * * * Zugang zur neuen Literatur, die für mich schwierig war, da ich meine Studienjahre eher mit den NARRATOR: Urodzi³em siê na Werken Rilkes oder Hoffmans verbracht hatte. Das górnoœl¹skim styku trzech krajów. Osiem lat

30 po pierwszej i trzynaœcie lat przed drug¹ war die große deutsche Dichtung, die so vollkom- wojn¹ œwiatow¹. Z Marii i Józefa - moich men anders war als das, was dann in der rodziców. I rzuci³o mnie w berliñski styk Nachkriegszeit Ró¿ewicz so schrieb. Ich begann czterech krajów. Rzeki, kana³y rozcina³y für den Verlag AUFPO zu arbeiten. Von dieser Zeit udrêczone miasto nieszczêœcia, a póŸniej mur. an, und zwar seit 1952 oder ‘53, bin ich bis heute als Übersetzer und Redakteur tätig. Das sind fün- Dalej na wschód krwawi¹ca rzeka - Odra. fzig Jahre Arbeit an der polnischen Literatur. Dwa narody dziel¹ca. Przez œrodek czujnie strze¿ona linia podzia³u. By³em prze- * * * woŸnikiem. Wioz³em cenne ³adunki na drugi brzeg, w niemiecki las liter. S³owa polskiej SPRECHER: Ich bin im oberschlesischen poezji. Dreiländereck auf die Welt gekommen. Acht Jahre nach dem ersten und dreizehn vor dem zweiten cdn. Weltkrieg, als Sohn meiner Eltern - Maria und Josef. Und dann verschlug es mich an das Berliner Vierländereck. Flüsse und Kanäle teilten die geplagte Unglücksstadt, später die Mauer. Weiter in Richtung Osten, der blutende Fluss - die Oder. Sie teilte zwei Völker. Durch die Mitte eine scharf bewachte Trennungslinie. Ich war ein Fährmann, der die Ladung von einem Ufer an das andere über- setzte, in das deutsche Buchstabendickicht. Worte der polnischen Poesie. Fortsetzung folgt

Übersetzt von Grzegorz Za³oga

Cezary Galek

31 Polnische Polskie Erinnerungen przypomnienia

Reinhard Gröper Reinhard Gröper

Zu den Erlebnissen meiner Kinderzeit, die Do prze¿yæ z okresu dzieciñstwa, które sich mir unauslöschlich eingeprägt haben, pozostaj¹ niezatarte w mojej pamiêci, nale¿y gehört eine winterliche Begegnung im Krie- widok, jaki ujrza³em wojennej zimy 1941 gsjahr 1941. Ich war elf Jahre alt, mein roku. Mia³em wtedy jedenaœcie lat, zaœ mój Bruder, den die Begegnung ebenso betrifft, brat, bêd¹cy równie¿ œwiadkiem owego neun. Es war an einem der ersten Januartage, widoku, liczy³ wiosen dziewiêæ. By³o to jed- einem Sonntag; eiskalt war es, 20° Kälte soll nego z pierwszych dni stycznia, w niedzielê, es gehabt haben. Der Schnee lag so hoch, dass kiedy – jak mówiono – mia³o byæ dwadzieœcia wir Schlitten fahren konnten, ohne nur auf stopni mrozu. Œnieg le¿a³ wysoki, tak ¿e gefrorener Erde herumzurutschen. Wir beide mogliœmy zje¿d¿aæ po nim sankami, a nie wanderten nach dem Mittagessen mit tylko œlizgaæ siê po zmarzniêtej ziemi. Po unserem Schlitten in den Nachbarort, weil obiedzie udaliœmy siê z bratem do s¹siedniej dort am Berg der Weg durch die Weinberge miejscowoœci, gdzie droga wiod¹ca ze stoku herunter eine ordentliche Schussfahrt ver- poœród winnic obiecywa³a wspania³e zjazdy, a sprach. Die Funken sprühten unter den spod p³óz pob³yskiwa³o iskierkami. Taka Schlittenkufen. In solcher Teufelsfahrt hatte niemal diabelska jazda mia³a dla ch³opców das Schlittenfahren für Buben unseres Alters seinen Reiz. Im Nachbarort angelangt hörten wir Fanfarenblasen. Wer blies und warum? Es war kein Tag dafür, uns kein Anlass bekannt. Natürlich zogen die Fanfaren uns an. Wir stießen auf einen ungewöhnlichen Zug: Männer der Nazipartei trieben eine Frau vor sich her durch die Straßen. Die Fanfarenbläser waren Hitlerjungen; andere Hitlerjungen liefen voraus, klingelten an den Haustüren. Es war eine schmächtige Frau. Ich meine mich zu erinnern, ihr Wintermantel sei schäbig gewesen, als Krägelchen mit einem Pelz besetzt. Das Haar war der Frau abgeschnitten, der Kahlkopf machte sie erst recht ärmlich; ich hatte noch nie eine Frau ohne Haar gese- hen. Sie trug einen Pfahl, wie die, an die Vater die Tomatenpflanzen band, daran eine Papptafel. Der Zug bewegte sich widerwillig, die Frau hielt ihn auf. Auf der Tafel stand: „Ich bin eine Polenhure”. Aus der Menge, die ihr folgte, wurde sie beschimpft, bespuckt. Kindliche Neugier zog uns hinterher. Die Frau

32 w naszym wieku szczególny urok. Ale war die Hausangestellte eines Gärtners; ange- zbli¿aj¹c siê do celu, us³yszeliœmy dŸwiêk tr¹- blich hatte sie mit einem polnischen bek. Zainteresowa³o nas, kto gra i dlaczego. Zwangsarbeiter, der in dieser Gärtnerei arbeit- Nie by³o tego dnia ¿adnego œwiêta ani jakiejœ ete, eine Intimbeziehung gehabt. Ob ich als innej okazji. Oczywiœcie, pod¹¿yliœmy w tym Elfjähriger wusste, was das hieß: „Polen- kierunku i natknêliœmy siê na osobliwy hure”? Etwas Unanständiges war jedenfalls pochód: naziœci prowadzili przed sob¹ œrod- damit gemeint, und etwas Unanständiges zu kiem jezdni jak¹œ kobietê. Fanfarzystami byli tun, ist schandbar. Ich will Einzelheiten dieses m³odzi z Hitlerjugend; ich koledzy wyprze- Zuges hier nicht nachzeichnen, nicht weiter dzali kolumnê i podbiegali do domów, berichten, dass es auch Proteste gab. wywo³uj¹c mieszkañców. Kobieta krocz¹ca Ebensowenig will ich nachzeichnen den na przedzie by³a szczup³a. O ile sobie dobrze Leidensweg der Frau wie den des polnischen przypominam, mia³a wytarty p³aszcz z ko³nie- Arbeiters. Für diejenigen, die verantwortlich rzem obszytym lichym futerkiem. Zgolono jej waren für diese, wie man das damals nannte, w³osy i z t¹ ³ysin¹ wygl¹da³a fatalnie; nigdy „Rügeaktion” gab es 1947 ein gerichtliches dot¹d nie widzia³em kobiety bez w³osów. Nachspiel; das Stuttgarter Landgericht ve- W rêku trzyma³a palik, taki do jakiego ojciec rurteilte sie zu Gefängnisstrafen. Heute arbeit- przywi¹zywa³ krzewy pomidorów, a do palika et eine Geschichtswerkstatt der Frauen dieser przytwierdzono tekturowy szyld. Pochód Stadt den Vorgang auf; als wohl fast noch der posuwa³ siê apatycznie w tempie nadawanym einzige Augenzeuge bin ich daran beteiligt. przez kobietê. Na tekturze wypisano zdanie: Was wusste der Elfjährige von Polen? „Jestem polsk¹ kurw¹”. Mot³och, który za ni¹ Mein Vater leitete von 1926 bis 1933 die pod¹¿a³, plu³ na ni¹ i j¹ l¿y³. Dzieciêca cieka- Stadtbücherei des einstigen Bunzlau, heute woœæ kaza³a nam iœæ w œlad za nimi. Kobieta Boleslawiec. In dem Lebensbericht, den mein pracowa³a jako pomoc domowa u miejsco- Vater meinem Bruder und mir hinterlassen wego ogrodnika i rzekomo kocha³a siê z pol- hat, erwähnt er, er habe damals sich Gesam- skim robotnikiem, który pracowa³ w tym ogrodnictwie. Czy jako jedenastolatek wiedzia³em, co to znaczy „polska kurwa”? W ka¿dym razie oznacza³o to coœ nieprzyzwoitego, a czyn nieprzyzwoity to czyn zas³uguj¹cy na potêpie- nie. Nie mam zamiaru opisywaæ dalszych szczegó³ów, tak¿e tego, ¿e zdarza³y siê wœród reakcji ludzi tak¿e protesty. Nie relacjonujê zatem gehenny tej kobiety oraz polskiego robotnika. Ci, którzy na polecenie partii orga- nizowali tak zwane „akcje dyscyplinarne” („Rügeaktion”), stanêli w 1947 roku przed s¹dem i S¹d Krajowy w Stuttgarcie skaza³ ich na kary wiêzienia. Obecnie Kobiecy Zespó³ Historyczny (Geschichtswerkstatt der Frauen) stara siê odtworzyæ przebieg owego zda- rzenia, pozosta³em chyba jedynym jego naocznym œwiadkiem. Có¿ jedenastolatek móg³ wtedy wiedzieæ o Polsce? Mój ojciec w latach 1926-1933 kierowa³ miejsk¹ bibliotek¹ w Bunzlau, czyli w dzisiejszym Boles³awcu. W swoich Zapis-

Reinhard Gröper

33 tkenntnisse über die polnische Literatur zu kach z ¿ycia, które pozostawi³ mojemu bratu verschaffen gesucht, zur Zulassung an der i mnie, wspomina, ¿e aby byæ przyjêtym do Leipziger Büchereischule eine Arbeit über Szko³y Bibliotekarstwa w Lipsku, stara³ siê Wladyslaw Stanislaw Reymonts Nobelpreis- przyswoiæ sobie wiedzê o polskiej literaturze roman Die Bauern eingereicht, auch Rey- ze szczególnym uwzglêdnieniem twórczoœci monts Roman Das gelobte Land oder wie der W³adys³awa Stanis³awa Reymonta, pisz¹c deutsche Titel damals noch lautete Lodz und w tym celu rozprawê na temat Ch³opów, Reymonts Bauernnovellen habe er gelesen. powieœci nagrodzonej Literack¹ Nagrod¹ Davon schlug natürlich kaum etwas schon auf Nobla, przeczyta³ równie¿ Ziemiê obiecan¹ den Elfjährigen durch, es manifestierte sich tego¿ autora, ukaza³a siê ona wtedy w Niem- allenfalls in der Grundgesinnung im czech pod tytu³em Lodz oraz jego Nowele Elternhaus. 1939 marschierte mein Vater, als ch³opskie (Bauernnovellen). Oczywiœcie, älterer Gefreiter, mit in Polen ein. Uns Buben niemal nic z tego nie dociera³o do jedenasto- schickte er polnische Sloty die ersten aus- latka, który kszta³towa³ swój charakter co ländischen Münzen, die wir besaßen und najwy¿ej pod wp³ywem atmosfery panuj¹cej einen polnischen Mützenadler; ihn habe ich w rodzinnym domu. W roku 1939, jako star- auf den Dankbrief gezeichnet; mit dem Brief szy szeregowiec, ojciec znalaz³ siê w Polsce. ist die Kinderzeichnung noch erhalten. In den Nam, ch³opcom, przys³a³ polskie z³otówki Urlaub brachte Vater seine eigenen Aquarelle pierwsze zagraniczne monety, jakie mieliœmy mit von verschlammten Dorfstraßen, von stro- oraz polskiego orze³ka z ¿o³nierskiej czapki; hgedeckten oder tief verschneiten Bauern- narysowa³em go pisz¹c do ojca list z podz- hütten, auch hatten ältere Bauern und Kindern iêkowaniem; list z dzieciêcym rysunkiem ihm Modell gesessen mein Vater hatte, ehe er zachowa³ siê do dziœ. Przyje¿d¿aj¹c na urlop, sich dem Bibliothekarberuf zuwandte, an der ojciec przywióz³ malowane przez siebie Leipziger Akademie studiert. Er brachte außer- akwarele z pogr¹¿onymi w b³ocie wiejskimi dem mit Aquarelle eines jungen Krakauer drogami, z pokrytymi s³om¹ albo ton¹cymi w œniegu cha³upami, czasem pozowali mu wiejscy starcy i dzieci – ojciec, zanim zdecy- dowa³ siê wybraæ zawód bibliotekarza, studiowa³ w Akademii Sztuk Piêknych w Lipsku. Poza w³asnymi pracami przywióz³ tak¿e akwarelê m³odego krakowskiego malarza nazwiskiem Serwin-Oracki1. W Za- piskach z ¿ycia ojciec odnotowa³: „Pewnego dnia po musztrze (...) uda³em siê do okaza³ej ksiêgarni, w której, jak na to wskazywa³a wystawa, mo¿na by³o nabyæ tak¿e dzie³a w jêzyku niemieckim. Wewn¹trz, oprócz ksi¹¿ek, wy³o¿ono na sto³ach grafikê, poœród której znalaz³em litografiê, jaka mi siê spodo- ba³a, z motywem wiejskiego koœció³ka. Naby³em j¹ i spyta³em o nazwisko artysty, na co sprzedaj¹ca pani odpar³a z uœmiechem: Ten pan stoi w³aœnie obok pana. Uradowany zwró- ci³em siê do zadbanego m³odego cz³owieka, wyra¿aj¹c podziw dla jego sztuki i chêæ obej- rzenia tak¿e innych jego prac. Przedstawi-

1 Mieczysław Serwin-Oracki (1912–1977) – przyp. tłumacza.

34 liœmy siê. Zaprosi³ mnie do swego atelier. Malers, Oratzki-Servin. Mein Vater schreibt Postanowi³em udaæ siê tam zaraz. Kiedy ju¿ in seinem Lebensbericht: „An einem der fol- szliœmy przez o¿ywiony krakowski rynek, genden Tage ging ich nach dem nun regel- zacz¹³em siê zastanawiaæ, jakie przykre mäßigen Exerzierdienst (...) in eine ansehn- nastêpstwa mo¿e wywo³aæ moja wizyta u pol- liche Buch- und Kunsthandlung, deren Sorti- skiego artysty. (...) Ale mimo to zostaliœmy ment, wie im Schaufenster zu sehen war, deu- przyjació³mi. Odwiedza³em go niemal ka¿- tsche Literatur enthielt. Auf den Verkaufsti- dego wolnego popo³udnia. Obcowanie z nim schen fand ich außer Büchern graphische i jego mi³¹ ¿on¹ sta³o siê dla mnie okazj¹ do Blätter, hierunter eine künstlerisch anspre- czynienia dobra. Przynosi³em bowiem pro- chende Lithographie. Ihr Motiv war eine pol- dukty do przygotowania kolacji dla trojga, nische Dorfkirche. Ich kaufte das Blatt und a nawet pieczywo przys³ane mi ze Stuttgartu fragte, wer es gemacht habe. Die Buchhän- na Bo¿e Narodzenie. Rysowaliœmy siê nieraz dlerin antwortete lächelnd: «Der Herr steht wzajemnie. Czasem obecni byli tak¿e jego neben Ihnen». Erfreut wandte ich mich dem koledzy. Chêtnie s³ucha³em, jak opowiadali gepflegt wirkenden jungen Manne zu, erklärte o polskich dziejach i o polskiej kulturze. ihm mein Wohlgefallen an seiner Arbeit und Wszyscy byli patriotami i g³êboko prze¿ywali wünschte, noch mehr sehen zu können. Wir nieszczêœcie, jakie spad³o na ich ojczyznê. machten uns bekannt. Er lud mich in sein (...) W tym gronie us³ysza³em po raz pierwszy Atelier ein. Ohne weiteres war ich bereit, mit nazwisko symbolisty Jacka Malczewskiego, ihm sofort dahin zu gehen. Während wir über którego chwalono za niepospolity talent. To, den belebten Marktplatz gingen, überlegte ich ¿e w czasie mojego pobytu w Krakowie tiefsinnig, ob der Besuch bei einem polnis- wojenne wydarzenia nie znajdowa³y jeszcze chen Künstler unangenehme Folgen haben reperkusji w sztuce, zrozumia³e by³o dlatego, könnte (...). Wir wurden Freunde. Fast jeden ¿e by³y to pierwsze miesi¹ce wojny. Wi- dienstfreien Nachmittag suchte ich ihn auf. doczne by³o, ¿e naród polski jest jeszcze Der Umgang mit ihm und seiner liebens- würdigen Frau wurde zur Wohltat für mich. Mir war es möglich, stets ein Abendbrot für uns drei mitzubringen, schließlich sogar Wei- hnachtsgebäck, das ich aus Stuttgart erhielt. Wir zeichneten uns gegenseitig. Manchmal waren auch Kollegen von ihm zugegen. Ich ließ mir gern von der Geschichte und der Kultur Polens erzählen. Sie waren alle nation- albewusst und vom Unglück ihres Vaterlandes stark betroffen. (...) Zufällig hörte ich in jenem Kreise das erste Mal den Namen des Sym- bolisten Jacek Malczewski, den man als einen außergewöhnlichen Könner verehren muss. Dass es zu der Zeit, da ich in Krakau war, noch keine bildneriche Auseinandersetzung mit den Kriegsgeschehnissen gab, ist verstän- dlich, weil es sich doch nur um die allerersten Monate des Zweiten Weltkriegs handelte. Das polnische Volk befand sich sichtlich noch im Zustand eines Schocks. In Krakau lebte es sogar noch in einer friedensähnlichen Phase. Die Kra- kauer Künstler allerdings konnten schon nicht mehr mit dem Absatz ihrer Bilder rechnen”.

Reinhard Gröper

35 Vater wurde mit seiner Kompanie versetzt w stanie szoku. Ten okres w Krakowie przy- als Stabswache im Radziwillschloss Balice pomina³ do z³udzenia czasy pokoju. Nato- bei Krakau. Diese Versetzung und das Frater- miast krakowscy artyœci nie mogli ju¿ liczyæ nisierungsverbot brachen die Kontakte ab. na sprzeda¿ swoich prac”. Nach anderem setzt mein Vater seinen Po pewnym czasie kompaniê, w której Bericht über die Begegnung in Krakau fort: s³u¿y³ ojciec, przeniesiono do pe³nienia s³u¿- „Nachdem im Mai 1940 die deutschen by wartowniczej przy sztabie, ulokowanym Truppen die Maginotlinie durchstoßen hatten, w pa³acu Radziwi³³ów w Balicach pod (...) wurden wir (...) nach Krakau zurück Krakowem. Zarówno przeniesienie formacji, befohlen und der Transport des Bataillons jak i zakaz fraternizacji z Polakami, przerwa³y nach dem Westen vorbereitet. Noch einmal kontakty. Po pewnym czasie ojciec kontynu- konnte ich kurz den Maler Oratzki-Servin uje relacjê o krakowskim epizodzie: „PóŸniej, besuchen. Es gab ein herzliches Wiedersehen. kiedy w maju 1940 roku wojska niemieckie Er erschreckte mich aber, indem er erzählte, er sforsowa³y Liniê Maginota (...) zostaliœmy habe einen SSOffizier porträtiert, der die odkomenderowani z powrotem do Krakowa Arbeit jedoch nicht bezahlte. Ohne zuviel i nasz batalion przygotowywa³ siê do wyjazdu dazu zu sagen, sah ich das zunächst nur für na Zachód. Wtedy raz jeszcze na krótko einen üblen Charakterzug dieses SS-Offiziers odwiedzi³em Serwina-Orackiego. Nasze an, doch konnte es auch sein, dass er beauf- spotkanie by³o serdeczne, lecz Oracki przera- tragt war, den Umgang Oratzki-Servins mit zi³ mnie, kiedy powiedzia³, ¿e portretowa³ ofi- deutschen Soldaten, der oft stattgefunden cera SS, który jednakowo¿ za wykonan¹ hatte, zu erkunden. Es war auch möglich, dass pracê nie zap³aci³. Nie wypowiadaj¹c siê do die SS aus rassepolitischen Gründen gegen koñca pomyœla³em najpierw, ¿e dowodzi to die jüngere polnische Intelligenz vernichtend brzydkiego rysu w charakterze tego oficera, vorzugehen strebte und sich deshalb Ein- lecz potem przysz³a mi do g³owy myœl, ¿e byæ blicke in deren Verhältnisse zu verschaffen mo¿e mia³ on dokonaæ rozeznania doœæ suchte”. Mein Vater schließt den Bericht der Begegnung mit Oratzki-Servin: „An Oratzki- Servin behielt ich für mein Leben beste Erinnerungen. Möge ihm ein gutes Schicksal zuteil gewesen sein”. Blättern wir von diesen meinen und meines Vaters persönlichen Erinnerungen in die Dreißigerjahre des 19 Jahrhundert zurück: Polen unterliegt in seinem Freiheitskampf gegen die Russen. Vielleicht wissen Sie von der Polenbegeisterung in unserem Land. So etwa richtet Ludwig Uhland in Tübingen, der aufrechte Demokrat, Haupt der Schwäbischen Dichterschule, einen Brief an die Deutsche Bundesversammlung in Frankfurt, nicht zulet- zt gegen die preußische Hilfe für Russland gerichtet; er schreibt: „Der Kampf (...), den die edle Nation der Polen für ihre lang unter- drückte Selbständigkeit verzweiflungsvoll besteht, hat das Mitgefühl des deutschen Volkes in einem jene Hülfeleistungen völlig entgegengesetzten Sinne lebhaft angeregt. Erinnerungen mussten erwachen an die Tage

36 czêstych stosunków Serwina-Orackiego des eigenen Befreiungskampfes”. Uhland z niemieckimi ¿o³nierzami. Niewykluczone fordert die Bundesversammlung auf, „alle ihr te¿, ¿e z rasowo-politycznych wzglêdów SS zu Gebote stehenden gemeinsamen Maßnah- inwigilowa³a m³od¹ polsk¹ inteligencjê men zur Hemmung des Vertilgungskrieges w celu jej wyniszczenia”. Relacjê swoj¹ gegen die Polen (...) schleunigst in o przygodzie z Serwinem-Orackim koñczy Anordnung zu bringen”. Und ist von Uhland ojciec takimi oto s³owami: „Po spotkaniu die Rede, ist sein 1833 enstandenes Gedicht z Serwinem-Orackim pozostan¹ we mnie do Mickiewicz in Erinnerung zu bringen. Ich koñca ¿ycia najlepsze wspomnienia. Niech zitiere dessen letzte Strophe: los bêdzie dla niego ³askawy”. Przenieœmy siê teraz myœlami od wspom- Mitten in der stillen Feier nieñ moich i mojego ojca do lat trzydziestych Wird ein Saitengriff getan; dziewiêtnastego stulecia: Moskale st³umili Ha! wie schwillet diese Leier wtedy polskie d¹¿enia niepodleg³oœciowe, Voller stets und mächt’ger an! wyra¿one w powstaniu. Wiadomo o fali entu- Leben schaffen solche Geister, zjazmu dla Polaków, jaka ogarnê³a nasz kraj. Dann wird Totes neu geboren; Wtedy to szczery demokrata, Ludwig Uhland Ja! mir bürgt des Liedes Meister: z Tybingi, g³owa Szwabskiej Szko³y Poe- Noch ist Polen nicht verloren! tyckiej (Schwäbische Dichterschule), wys- tosowa³ petycjê do Deutsche Bundesversam- Justinus Kerner, der Arzt und Parapsy- mlung we Frankfurcie nad Menem, oponuj¹c chologe, der romantischste unter den nie tylko przeciwko pomocy udzielanej Rosji Romantikern der Schwäbischen Dichter- przez Prusy. Uhland uzasadnia³: „Walka (...), schule, öffnet in Weinsberg sein Haus weit für któr¹ prowadzi przeciw nieustêpliwemu cie- die Flüchtlinge aus der polnischen miê¿cy zrozpaczony wieloletni¹ niewol¹ szla- Niederlage. Wir haben den Bericht seines chetny naród polski, rozbudzi³a w niemieckim Sohnes Theobald: „Es war im Jahr 1831, der narodzie wspó³czucie, wyra¿ane w o¿ywionej pomocy zdecydowanie przeciwstawnej tamtej (scil. Pruskiej). Przypomina nam to dni w³asnej walki wyzwoleñczej”. Uhland wzywa Bundesversammlung (Zgromadzenie Zwi¹z- kowe) do „podjêcia wszelkimi dostêpnymi œrodkami wspólnych przedsiêwziêæ, maj¹- cych na celu jak najszybsze powstrzymanie wojny odwetowej, skierowanej przeciwko Polakom”. A jeœli ju¿ mowa o Ludwigu Uhlandzie, wypada w tym miejscu przypom- nieæ jego wiersz pod tytu³em Mickiewicz. Pozwolê sobie zacytowaæ ostatni¹ zwrotkê tego utworu:

W tej tajemnej ciszy œwiêta Potr¹cona drgnê³a struna; Lir¹ zrzuca ciasne pêta Œmia³o ten co ponoæ umar³! Têgi umys³ ¿ycie rodzi, Niby martwe teraz drgnê³o; Pieœni mistrz pieœni¹ przewodzi: Jeszcze Polska nie zginê³a!

Reinhard Gröper

37 Aufstand der Polen gegen Russland war Justinus Kerner, lekarz i parapsycholog, blutig niedergeschlagen, die Polen unter najbardziej romantyczny poœród romantyków Generalissimus Rybinski nach Preußen Szwabskiej Szko³y Poetyckiej, otworzy³ sze- übergedrängt; es ging der Zug der flüchtigen roko podwoje swego domu w Weinsbergu dla Polen durch Deustchland nach Frankreich. Im polskich uchodŸców po st³umionym powsta- Oktober kamen täglich in kleineren und niu. Posiadamy relacjê jego syna Theobalda: größeren Abteilungen die Polen durch „By³o to w roku 1831, kiedy krwawo Weinsberg; meist übernachteten sie in Öhrin- st³umiono powstanie Polaków przeciwko gen und fuhren von da auf Leiterwagen vor Rosji i Polacy pod przywództwem genera³a unserem Hause an. Das Mitleiden mit diesen Macieja Rybiñskiego przedostawali siê na aus dem Vaterland vertriebenen Unglückli- obszar Prus; pochód Polaków ci¹gn¹³ przez chen musste die Gastfreundschaft erhöhen, Niemcy ku Francji. W paŸdzierniku Polacy die Wände des kleinen Kernerhauses schienen pojawiali siê codziennie w mniejszych lub sich gutherzig von selbst zu dehnen, um die wiêkszych grupach; nocowali najczêœciej flüchtigen Ankömmlinge zu fassen. w Öhringen przyje¿d¿aj¹c stamt¹d na drabi- Im Garten am Hause wurden Tische niastych wozach przed nasz dom. Wspó³czu- aufgeschlagen und daran die Flüchtlinge in cie, jakie towarzyszy³o nieszczêœliwym der kurzen Rast – in Heilbronn waren uchodŸcom, wzmaga³o jeszcze nasz¹ goœcin- Massenquartiere für sie bereit – getränkt und noœæ, dziêki czemu niejako bezwiednie gespeist; viele aber, namentlich Offiziere, rozstêpowa³y siê œciany szczup³ego domos- denen das unruhige Treiben, das Wirt- twa Kernera po to, aby pomieœciæ sto³y z po- shausleben, die fortwährenden Ovationen zur si³kami i napojami dla uchodŸców, którzy Last waren, zogen es vor, hier im gastlichen zatrzymywali siê u nas na krótki postój – Landhause länger zu verweilen. Für uns w Heilbronn czeka³y na nich kwatery zbio- Kinder gab es da kein Bett und keine rowe – natomiast wielu spoœród oficerów, Schlafstube mehr, die Eltern zogen in ein którym ci¹¿y³y ustawiczne przemieszczenia, popasy w zajazdach oraz nieustaj¹ce owacje, wola³o przebywaæ w goœcinie na wsi. Dla nas, dzieci, nie starczy³o ³ó¿ek, rodzice wprowa- dzili siê do mansardy, a my k³adliœmy siê obok nich na pod³odze; we wszystkich poko- jach nasza dobra i pracowita matka przygo- towa³a legowiska na kanapie, na krzes³ach i w ³ó¿kach, a my w naszych schowkach na górze ¿yczyliœmy co wieczór przed zaœniêciem «dobrej nocy» tym bezdomnym tam na dole z tak¹ moc¹ i z ca³ej duszy, ¿e z pewnoœci¹ spa³o im siê u nas dobrze i ze spokojem œnili o rodzinach, które pozostawili tak daleko. Chyba najbardziej dostojnym, ale i naj- bardziej nieszczêœliwym cz³owiekiem wœród uciekinierów by³ genera³ Maciej Rybiñski. Widocznym by³o, i¿ troska i zmartwienie o rozszarpan¹ ojczyznê zaledwie w ci¹gu kilku miesiêcy wydatnie pog³êbi³y na jego czole i surowej twarzy bruzdy, których dot¹d przydawa³y mu tylko wiek i choroby. Do tego dochodzi³a mêcz¹ca podró¿ oraz trwaj¹ce zamieszanie wokó³ jego osoby. Szu-

38 ka³ wiêc spokoju i pozosta³ u nas dziesiêæ dni. Dachzimmer, wir legten uns auf den Boden Mieszka³ w altanie, milcz¹cy, zamkniêty neben sie; in allen Wohn- und Schlafzimmern w sobie i wyraŸnie regenerowa³ si³y, ale i tutaj aber hatte unsere gute, fleißige Mutter auf nie oszczêdzono mu przykroœci. Pewnego Sofa, Stühlen und in Betten für die Polen wieczora siedzieliœmy w pokoju szwajcarskim Lagerstätten bereitet und wir in unserem przy kolacji z genera³em Rybiñskim i oœmio- Verstecke oben wünschten jede Nacht vor ma dopiero co przyby³ymi polskimi oficerami dem Einschlafen den Heimatlosen unten so spod ró¿nych barw pu³kowych. I ledwie fest und von ganzer Seele gute Nacht, dass sie zaczêto jeœæ, wœród oficerów powsta³ spór gewiss jedesmal gut geschlafen und fre- coraz to gwa³towniejszy. Genera³ kilkakroæ undlich von den Ihren in der Ferne geträumt daremnie prosi³ o opanowanie, a¿ wreszcie haben. gromkim g³osem rzek³: «Panowie! Nie wypa- Unter diesen Flüchtlingen war wohl der da, abyœmy w domu gospodarza rozmawiali vornehmste, aber auch der unglücklichste jêzykiem, którego on nie rozumie, proszê Generalissimus Rybinski. Man sah, nicht zatem panów, abyœcie odt¹d rozmawiali po durch das Alter allein waren in die hohe Stirne niemiecku lub po francusku». Rozmowy und die scharfen Gesichtszüge so tiefe, eckige przycich³y, ale tylko na chwilê, gdy¿ zaraz Furchen gerissen, Sorge und Kummer um sein potem wymiana s³ów znów stawa³a siê coraz zerfleischtes Vaterland hatten ihn in kurzen g³oœniejsza i zapalczywa, a w ca³ym zgie³ku Monaten mehr als vorher ein langes Leben alt pojawi³o siê s³owo «zdrajca». Wtedy und krank gemacht. Rybiñski wsta³, w¹s dr¿a³ mu ze zdenerwowa- Dazu kam die ermüdende Reise, der fort- nia, i zawo³a³: «Zanim wst¹pimy na francusk¹ gesetzte Festtumult um ihn. Er suchte Ruhe, ziemiê i rozstaniemy siê na zawsze, jeszcze nur Ruhe und blieb bei uns zehn Tage. Er raz jako wasz zwierzchnik rozkazujê, abyœcie wohnte im Gartenhaus still und zurückgezo- natychmiast zamilkli!». gen und erholte sich sichtlich, doch auch hier I rzeczywiœcie wszyscy siê uciszyli, blieb ihm Schmerz nicht erspart. w milczeniu wychodzili jeden po drugim, Eines Abends saßen wir mit Rybinski nebst acht neu angekommenen polnischen Offizieren, welche verschiedenen Regimentern angehörten, im Schweizerzimmer beim Nachtessen. Kaum hatte es begonnen, so ent- stand unter den Offizieren ein politischer Streit, der immer heftiger wurde. Rybinski hatte mehrmals vergeblich zum Frieden gemahnt, endlich rief er den Offizieren zu : «Es ist unpassend, im Beisein des Hausherrn in einer Sprache zu reden, die er nicht verste- ht, ich bitte Sie, nun deutsch oder französisch zu sprechen!». Dadurch stockte die Unterhaltung, aber nur auf kurze Zeit, und der Wortkampf wurde immer lauter und hitziger und mehrmals fiel das Wort «Verräter». Da erhob sich Rybinski, sein grauer Schnurrbart zitterte vor Aufregung, und er rief: «Wollt ihr noch ein- mal dem Kommando eures Obergenerals fol- gen, eh’ wir den französischen Boden betreten und uns auf immer trennen, so befehle ich euch: keiner rede heute mehr ein Wort!».

Reinhard Gröper

39 Da ward alles still, stumm entfernte sich niektórzy ca³owali genera³a w rêkê, zaœ einer um den anderen von den Offizieren, najm³odszy z nich, Matuszyñski, p³aka³ rzew- einige küssten Rybinski die Hand, einer der nymi ³zami. Mój ojciec zatrzyma³ Matuszyñ- jüngsten, Matuszynski mit Namen, weinte skiego. Studiowa³ on medycynê, a w pow- helle Tränen. Mein Vater behielt diesen staniu by³ lekarzem; ojciec i profesor Matuszynski, als die anderen abreisten, Eschenmeyer umo¿liwili mu dalsze studia zurück. Er hatte Medizin studiert, war im w Tybindze. Kilka lat póŸniej Matuszyñski Insurgentenheer Militärarzt gewesen und zmar³ w Pary¿u jako uznany lekarz, z³o¿ony mein Vater und Professor Eschenmayer ließen têsknot¹ za rodzicami i ojczyzn¹. Jego ihn in Tübingen seine Studien vollenden. bliskim przyjacielem by³ Fryderyk Chopin, Einige Jahre darauf starb er als geachteter którego Matuszyñski tak¿e leczy³. Arzt in Paris an Heimweh nach seinen Eltern (...) Smutne i serdeczne by³o po¿egnanie und seinem Vaterlande. genera³a Rybiñskiego z moimi rodzicami. Ein inniger Freund von ihm war der Pozwolono mi (...) towarzyszyæ mu w kolasce Komponist Chopin, den er auch ärztlich wioz¹cej go do Heilbronn. Na po¿egnanie behandelte. genera³ poca³owa³ mnie, mówi¹c «ne m’ou- „(...) Der Abschied Rybinskis von meinen bliez pas!», co mnie wprawi³o w dumê. Eltern war traurig und herzlich. Ich (...) durfte Genera³ Rybiñski napisa³ z Pary¿a do mo- ihn in der Chaise bis Heilbronn begleiten. jego ojca, natomiast stoj¹cy na czele Narodo- Dort gab er mir zum Abschied einen Kuss wego Komitetu Polskiego w Pary¿u Joachim und sagte «Ne m’oubliez pas!», was mich in Lelewel nades³a³ szczególne podziêkowanie”. meiner jungendlichen Polenbegeisterung ganz Niech mi bêdzie wolno owo dziêkczynne stolz machte. pismo przytoczyæ: Von Paris aus schrieb Rybinski an meinen Vater und Lelewel, der Vorstand des Pariser „Comité National Polonais, Pary¿, 9 maja Polenkomitees, sandte ihm ein Dankschrei- 1832: ben”. Darf ich auch das zitieren?

„Brief des Comité National Polonais, Paris, 9 Mai 1832: „An den Herrn Doktor Kerner zu Weinsberg. Auf die uns geschehene Anzeige, sowohl von der durch Sie unseren Kriegern während dem heiligen Kampfe gere- ichten Unterstützung als nach unserem Fall bewiesenen Teilnahme an unserem Unglück, und endlich von der brüderlichen Aufnahme unserer Unglücksgenossen auf ihrer Wander- schaft und den ihnen erwiesenen Wohltaten, zollen wir Ihnen hiermit den verbindlichsten Dank, sich Ihrem gütigen weiteren Andenken empfehlend. Gruß und Bruderschaft. Der Sekretär Valerian Pietkiewicz. Der Präsident Lelewel”.

Lassen Sie mich den Kreis schließen: in meiner vergangenes Jahr erschienenen Novelle Nach Venedig erzähle ich wie vier Sechzehnjährige, die 1945 zuletzt noch Soldat

40 Do Pana doktora Kernera w Weinsbergu. hatten sein müssen, sich durchschlagen, ohne Œwiadomoœæ nasza, zarówno o poparciu, zu wissen, wohin sie nun eigentlich gehören. jakiego udziela³ Pan ³askawie w œwiêtej Sie finden darin folgende Passage: wojnie naszym bojownikom, o Pañskim wspó³czuciu w naszym nieszczêœciu oraz o „Weißt du, woran ich denke, fragte Anders braterskiej goœcinie i dobrodziejstwach mich im Weitergehen. wyœwiadczanych naszym zrz¹dzeniem losu i Ich holte neben ihm auf. dalek¹ wêdrówk¹ utrudzonym ziomkom, ka¿e Wir haben zu Hause in der nam wyraziæ Szanownemu Panu nasze gor¹ce Rumpelkammer ein Bild hängen. podziêkowanie, polecaj¹c siê w dalszym Das heißt: Du denkst an zu Hause? ci¹gu Pañskiej ³askawej pamiêci. £¹czymy Nein, an das Bild. Der Maler heißt wyrazy braterstwa i g³êbokiego szacunku: Malczewski. Ich weiß, er ist ein Pole. Vater Walerian Pietkiewicz sekretarz. sagt, er ist so lange tot, wie ich alt bin, da Joachim Lelewel przewodnicz¹cy”. spiele das keine Rolle mehr. Jedenfalls sei er Pozwol¹ Pañstwo, ¿e zamknê ten frag- gut. Ein Õldruck ist es. Vater hat ihn aus dem ment niejako osobistym zapisem: w mojej Polenfeldzug mitgebracht. Die Versuchung, noweli Nach Venedig (Do Wenecji) opo- nennt er es. Genauer, aber umständlicher, ist wiadam o tym, jak czwórka szesnastolatków es Die Versuchung durch das Glück. Das zmobilizowanych w ostatnich dniach wojny Glück ist eine nackte Frau. chce siê ratowaæ w obliczu klêski, ale sami nie Ich unterließ, durch die Zähne zu pfeifen. wiedz¹, gdzie w³aœciwie jest ich miejsce; znaj- Bei Anders wäre ich gar nicht auf den duje siê w owej noweli fragment, który po- Gedanken gekommen. zwolê sobie przytoczyæ: Sie kehrt dem Betrachter die Front zu, sitzt mit gesenktem Kopf und gegen die Brust „- Wiesz, o czym myœlê? - zapyta³ Anders. angezogenem rechten Knie. Ihr Unterleib ist Wyrówna³em z nim krok. - U nas w domu, w der einer Raubkatze. Das Knie deckt die alkierzu, wisi jakiœ dziwny obraz. (…) Ten, kto go namalowa³, nazywa³ siê Malczewski. Wiem, ¿e to Polak. Ojciec mówi³, ¿e umar³ wtedy, kiedy ja siê urodzi³em, ale to w tej chwili nie ma ¿adnego znaczenia. W ka¿dym razie by³ to dobry malarz, a ten obraz jest jedynie reprodukcj¹. Ojciec przywióz³ go z «wyprawy» na Polskê. Nazywa³ go Pokus¹. Dok³adniej, lecz mniej zwiêŸle, Pokus¹ Fortuny. T¹ Fortun¹ jest naga kobieta. Nie omieszka³em gwizdn¹æ przez zêby. Po Andersie bym siê tego nie spodziewa³. Przedstawia on kobietê zwrócon¹ twarz¹ do patrz¹cego, która siedzi z pochylon¹ g³ow¹ i prawym kolanem przysuniêtym pod pierœ. Jej podbrzusze to drapie¿ny kot. Zza jej pleców wystaje r¹bek anielskiego skrzyd³a br¹zowoczarnej barwy. Przepaska podtrzymu- je w³osy. W palcach ma monetê. Zwodzi ni¹ pasterza. Wyczuwa siê, ¿e patrz¹c spod powiek cofnie rêkê, gdyby ch³opak usi³owa³ siêgn¹æ po pieni¹dz. Ten ch³opak w baraniej czapie przypomina³ ojcu mnie, bo rzekomo

Reinhard Gröper

41 Brust. Der Rand braunroter Engelsflügel patrzê tak jak on, kiedy czemuœ nie schaut hinter ihrem Rücken hervor. Sie neigt dowierzam. Ojciec spostrzeg³ reprodukcjê den Kopf nach vorn. Ein Stirnband hält ihr w krakowskiej ksiêgarni i niewiele myœl¹c Haar zurück. Daumen und Zeigefinger kupi³ j¹, gdy¿ wyobrazi³ sobie, ¿e na tym umfassen den Rand einer Münze. Die hält sie obrazie zobaczy³ syna. neben sich hin, vor den jungen Hirten, dem sie I dlatego powiesi³ j¹ w alkierzu? erschienen ist. Unter den Augenlidern hervor Przecie¿ polski malarz nikogo nie intere- wartet sie ab, so als werde sie die Hand vielle- suje”. icht zurückziehen, wenn der Junge nach der Münze greife. Vater sagte, der Junge mit sein- Mo¿na pytaæ, dlaczego wspominam tutaj er Pelzmütze erinnere ihn an mich, so blickte Malczewskiego. Proszê zatem zechcieæ odczy- ich, wenn ich zweifelte. In einer Buch- taæ ten fragment jako coœ, czym on w rzeczy handlung in Krakau sei er dem Bild plötzlich samej ma byæ, a mianowicie jako podziê- gegenüber gestanden, im Bilde mir, habe kowanie dla pewnej osoby. Mam na myœli mich gesehen. Ohne weiter nachzudenken, mojego przyjaciela, autora Afryki poety, habe er den Õldruck sofort gekauft. bowiem gdy przed kilku laty po raz pierwszy Und da hängt dein Vater es in die przebywa³em w Poznaniu, on to zaprowadzi³ Rumpelkammer? mnie miêdzy innymi do Muzeum Naro- Der Pole geht doch nicht jeden etwas an”. dowego. Byæ mo¿e spostrzeg³ wtedy, ¿e moj¹ uwagê zaprz¹tn¹³ ten w³aœnie obraz. Potem Sie werden fragen, wie ich auf wrêczy³ mi pocztówkê z Pokus¹ Fortuny Malczewski komme. Lesen Sie die Passage, Jacka Malczewskiego. I tak siê ten kr¹g als das, was sie verborgenerweise sein soll: zamyka. Dziêkujê, drogi przyjacielu. eine Hommage an einen von Ihnen. Ich meine Eugeniusz Wachowiak. Als ich vor einigen Jahren das erste Mal hier in Poznañ war, führte er mich unter anderem in die Staatliche Gemäldegalerie. Mag sein, dass er beobachtet hat, wie ich vielleicht gerade auch an diesem Bild hängen geblieben bin. Er überreichte mir nachher eine Karte mit diesem Bild. So hat sie gewirkt. Danke, lieber Eugeniusz. T³umaczenie Eugeniusz Wachowiak

Der Essay von Reinhard Gröper wurde Esej wyg³oszony przez Reinharda Gröpera während des literarisch-wissenschaftlichen 26 kwietnia 2003 roku w Poznaniu podczas Symposiums Literatur als Brücke. Poznañ – sympozjum literacko-naukowego Literatura Stuttgart – Passage, anlässlich der zehnjähri- jako pomost. Pasa¿ Poznañ - Stuttgart, zorga- gen Zusammenarbeit zwischen dem Stowa- nizowanego dla uczczenia dziesiêciolecia rzyszenie Pisarzy Polskich (Polnischer wspó³pracy Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Schriftstellerverein) und dem Stuttgarter w Poznaniu ze Stowarzyszeniem „Dom Schriftstellerhaus e.V. am 26 April 2003 in Pisarza” (Stuttgarter Schriftstellerhaus) Poznañ vorgetragen. w Stuttgarcie.

42 Ireneusz Krzysztof Szmidt

M³odzi siê kochaj¹

Jak ci m³odzi siê kochaj¹ jak g³êboko patrz¹ w oczy jak swe cia³a tr¹ o cia³a jak siê li¿¹, jak zêbami sw¹ namiêtnoœæ pieczêtuj¹

Jak¿e oni czuj¹ siebie ka¿dym nerwem czu³ej skóry jak z rozkoszy omdlewaj¹ jak s¹ boscy w uniesieniach i jak ludzcy w poni¿eniach

Jak ci m³odzi siebie rani¹ niepotrzebnym s³owem, gestem jak okrutni s¹, jak zimni i jak nagle sobie obcy w usta wody nabieraj¹ byle tylko nie powiedzieæ ¿e kochaj¹

PrzyjaŸñ

Spotykamy ci¹gle innych tych samych przyjació³ ten sam interes jak zwykle nas dzieli i jak zwykle optymizm uchodzi za tê sam¹ granicê rozs¹dku

W miêdzyczasie rozmawiamy w znajomym obcym jêzyku i wypijamy kilka toastów za wspania³y rozwój wzajemnych jednostronnych stosunków

43 Ma³gorzata Prusiñska

Kosz czereœni

postawiê przed tob¹ kosz czereœni i bêdê patrzeæ jak rumieniej¹ twoje k¹ciki ust jak po wargach œcieka ci ich sok

potem w³o¿ê miêdzy nie p³atek purpurowej ró¿y i b³yszcz¹cymi oczyma bêdê dotykaæ czerwonej pomarszczonej powierzchni

wgniotê w twoje wargi swoje bia³e od têsknoty policzki skórê szyi miêkk¹ czêœæ ucha opuszki w³osy i rzêsy ró¿owe ze wstydu bêdê mia³a rozwarte usta i d³onie szerokie z gor¹ca bêdê dr¿eæ kiedy mnie dotkniesz kiedy wejdê na cztery rogi przeœcierad³a i przytulê ramiona do zimnej od nowa poduszki

a kiedy roz³o¿ê ci siê na udach œladem po sukience i czerwonym paznokciem zadr¿ê jeszcze parê razy po cichu przylgnê do ciebie mokrymi piersiami i czo³em wolnym od kosza czereœni...

23/07/2004

44 Ma³gorzata Prusiñska

* * * jak najbardziej upojê siê tob¹ okr¹g³ym wieloprocentowym wtulê siê w ciebie tak mocno ¿e zmarszczy ci siê nie tylko ramiê nie tylko ja poparzê siê bo nie mogê szeptaæ ci do ucha wierszy choæ broniê siê z ca³ej si³y z zaciœniêt¹ klatk¹ piersiow¹ odpycham ból tob¹ chcê byæ pijana w ciebie wsi¹kn¹æ twoim uciszeniem siê dusiæ d³awiæ cia³o szaleñstwem tak ciebie w³aœnie karmiæ kiczem jaskrawym karmiæ mn¹ nie po kolei poezj¹ nagoœci¹ inaczej chyba nie umiem

6/08/2004

45 Ma³gorzata Prusiñska

* * *

w g³owie mi jesteœ winem i przestrzeni¹ drgaj¹c¹ miêdzy kolanami

ca³a jestem jak schemat a ty odciskasz siê na mnie szalenie niewyliczony dla ciebie noszê sukienki po k¹t okr¹g³oœci symetryczne ¿ebyœ wiedzia³ gdzie rozpi¹æ jednym ruchem

dla ciebie pod sukienk¹ mam cia³o rozebrane a¿ po serce przy tobie nie koñczê siê jestem z wszechdrgañ pó³okr¹g³a ty jesteœ mi ciê¿kim wilgotnym powietrzem wci¹¿ wbiegam w ciebie z twarz¹ ciep³¹ i oczyma zaciœniêtymi ze szczêœcia

11/08/2004

46 Ma³gorzata Prusiñska

* * * genialni poeci zaciskaj¹ mi stopy popio³em nie znam siê na naskórkach genialni poeci mieszaj¹ mi siê ze œlin¹ poeci sp³ywaj¹ po brodzie na szyjê szczerz¹ zêby genialni poeci dr¿¹ w moich piersiach rozdziewiczaj¹ twarze po tysi¹ckroæ zrzucaj¹ rzêsy do pêpka poeci trzês¹ siê strzepuj¹ obgryzione paznokcie i owalnymi palpacjami gniot¹ poœladki genialni poeci gwa³c¹ mnie w medialny dzieñ i nie wiem po co krzyczê

18/08/2004

47 Auf der Spule Na szpulce der Zeit .... czasu...

Aneta Giziñska-Hwozdyk Aneta Giziñska-Hwozdyk

Die Dezemberdämmerung umarmte die Stadt Grudniowy zmrok otoczy³ miasto œnie- mit Stilleschnee. Der Winter kam viel früher als giem ciszy. Zima przysz³a du¿o wczeœniej ni¿ erwartet. In der Werkstatt begann man erst vor siê spodziewali. W pracowni dopiero niedaw- kurzem zu heizen. Alles, sogar Brennstoff, musste no zaczêto grzaæ. Wszystko bowiem, nawet nämlich abgegeben werden. Interessant, warum opa³, trzeba by³o oddaæ. Ciekawe dlaczego ich irgendetwas sie hier - in diesem ruhigen Städtchen tu – w tym spokojnym miasteczku cokolwiek betreffen muss. Bis jetzt fand alles nur lauten musi dotyczyæ. Do tej pory tylko odbija³o siê Widerhall. Es gab irgendwelche Transparente, g³uchym echem. By³y jakieœ transparenty, Durchzüge. Zuerst fröhlich, freudig, mit przemarsze. Najpierw weso³e, radosne, opty- Optimismus erfüllt, voll von Kraft- und mizmem przepe³nione, pe³ne pochwa³y si³ Machtlobsprüchen. Später immer weniger fröhlich, i mocy. PóŸniej coraz mniej radosne, jakby so gut wie verstummend, monoton, düster. przycichaj¹ce, jednostajne, ponure. Alle kamen auf den Markt, sich Parademärsche Wszyscy przychodzili na rynek ogl¹daæ anzusehen. Sogar die Kinder in Landsberg paradne musztry. Nawet dzieciaki w Lands- summten Märsche von Carl Teike vor sich hin, bergu nuci³y marsze Carla Teike, piêkne, schöne, großartige Märsche. Solche, die ohne triumfalne. Takie, które pozostaæ bez echa nie Widerhall nicht bleiben konnten. mog³y. Wie viele Jahre vergingen, seitdem Theike auf Ile to ju¿ lat, gdy Teikego pochowali na dem evangelischen Friedhof beerdigt worden war? cmentarzu ewangelickim? Z pewnoœci¹ by³by Sicher wäre er darauf stolz gewesen, wenn er z nich dumny, gdyby wtedy ogl¹da³, jak damals gesehen hätte, wie erhaben und wznioœle i wspaniale maszeruj¹ w rytm jego majestätisch im Rhythmus seines Marsches marsza „Frieden”. Marsza pokojowego, „Frieden” marschiert wurde. Seines Friedensmar- skomponowanego tu¿ po pierwszej wojnie. sches, den er gleich nach dem ersten Weltkrieg Jeœli maszeruj¹ w rytm takiego marsza, pod komponierte. Wenn sie im Rhythmus eines solchen takim tytu³em, znamiennym tytu³em, ta ich Marsches marschierten, eines Marsches unter specyficzna mobilizacja nie mog³a oznaczaæ einem solchen Titel, einem solchen markanten nic z³ego... A jednak... Titel, konnte ihre spezifische Mobilisation nichts Hermann spogl¹da³ na rzekê. Plamy œry¿u Schlechtes bedeuten ... Aber ... kr¹¿y³y po zbyt wczeœnie zamarzniêtej tafli. Hermann kuckte auf den Fluss. Korneisflecken Kra odbija³a siê od brzegów i wolno p³ynê³a. kreisten auf einer zu früh gefrorenen Tafel. Treibeis Ju¿ nie zagrozi mostowi. Ten by³ solidny, prallte von Ufern ab und floss langsam. Es wird der ¿elbetonowy i... poœwiêcony przez ksiêdza! Brücke nicht mehr drohen . Sie war eine solide Najsolidniejszy most w ca³ej Marchii. Stahlbetonbrücke und .... wurde von einem Priester Hermann z dum¹ gwizdn¹³, szczelniej otuliw- eingesegnet! Die solideste Brücke in der ganzen szy siê szalem. Echo nios³o odg³os jego Markt. Hermann pfiff stolz und hüllte sich in kroków na uœpione w grudniowym zmroku seinen Schall dichter ein. Das Echo verbreitete die miasto. Nagle pogwizdywanie zmieni³o siê Geräusche seiner Schritte auf die in der w jak¹œ znan¹ melodiê. To ten nieszczêsny Dezemberdämmerung eingeschlafene Stadt. Sein marsz pokojowy nie dawa³ mu spokoju. Pfeifen verwandelte sich plötzlich in eine bekannte Dobrze jednak maszerowaæ w jego rytm.

48 Tymczasem Most Gerloffa prowadzi³ go Melodie. Eben dieser üble Friedensmarsch ließ ihn do jego œwiata. Po tamtej stronie Warty, nicht in Ruhe. Es tut jedoch gut, seinem Rhythmus ku której zmierza³, mieszkali bogatsi. Ta stro- nach zu marschieren. na, któr¹ w³aœnie opuszcza³ w marszowym Inzwischen führte ihn die Gerloffbrücke in rytmie, zaludni³a siê przede wszystkim robot- seine Welt. Jenseits der Warthe, zu der er sich hin- nikami fabryk. By³o ich w mieœcie coraz bewegte, wohnten die Reicheren. Die Seite, die er wiêcej. Z ka¿dym rokiem przybywa³o eben im Marschrhythmus verließ, bevölkerte sich kamieniczek i parterowych, szarych domków. vor allem mit Fabrikarbeitern. Es gab sie in der Taka szara dzielnica przemys³owa. Barwi³a Stadt immer mehr. Mit jedem Jahr vergrößerte sich siê wieloma odcieniami szaroœci, o której die Zahl von kleinen Wohn- und grauen mieszkañcy tej czêœci mówili, ¿e jest twa- Einstockhäusern. Ein grauer Industriestadtteil. Er rzowa i pasuje do wielu kolorów ich miasta. schillerte mit vielen Grauabstufungen, von denen Hermann by³ krawcem. Dopiero niedawno die Bewohner dieses Stadtteils erzählten, dass sie opuœci³ tamt¹ fabryczn¹ dzielnicê i zamiesz- kleidsam sind und den zahlreichen Farben ihrer ka³ u pana Brosmanna. Chocia¿ pracowa³ Stadt gut zu Gesicht stehen. doœæ krótko, lecz od razu zaskarbi³ sobie zau- Hermann war Schneider. Erst vor kurzem ver- fanie pracodawcy i klientów. To przecie¿ on ließ er den Fabrikteil der Stadt und ließ sich bei w³aœnie by³ autorem najwspanialszych i naj- Herrn Brosmann nieder. Obwohl er ziemlich kurz bardziej wymyœlnych kreacji. ¯ona samego arbeitete, erwarb er sich gleich das Vertrauen nadburmistrza szy³a tylko u niego, u Hermanna, seines Arbeitgebers und seiner Kunden. Er war swoje stroje. Zawsze by³o wiadomo, ¿e nic eben Schöpfer von wunderbarsten und wäh- nie sknoci, nie zepsuje, a jeszcze pochwali lerischsten Kreationen. Die Frau des Ober- wygl¹d i zachowa siê przy tym niezwykle bürgermeisters selbst ließ sich ihre Kleider nur bei uprzejmie! Tak, w³aœnie takiego pracownika ihm, bei Hermann, nähen. Es war immer klar, dass pan Brosmann potrzebowa³. Wkrótce mia³o er nichts verpuscht, nichts verdirbt und außerdem siê okazaæ, ¿e w³aœnie dziêki talentowi kraw- noch das Aussehen lobt und sich dabei ungewöhn- ca Hermanna zmieni siê ca³e ich ¿ycie... I ¿y- lich freundlich benimmt! Ja, Brosmann brauchte cie ich pracowni, której adres wypisany by³ na eben einen solchen Mitarbeiter. Es sollte sich in ka¿dym wieszaku, jak reklama: „C.F. Bros- Kürze erweisen, dass sich ihr ganzes Leben eben mann, Landsberg (Warthe) Wollstrasse 23-26”... dank der Begabung des Schneiders Hermann Grudniowy poranek obudzi³ go rytmem verändert ... Und das Leben der Werkstatt, deren marszowych kroków. Mo¿e to tylko sen, Anschrift an jedem Haken wie eine Reklame hing: mo¿e to jedynie echo wczorajszych kroków, „C.F. Brosmann, Landsberg (Warthe), Wollstraße jego w³asnych, przez most? Nie... Gdzieœ 23-26” ... z daleka s³ychaæ pukanie do drzwi pracowni. Das Dezembermorgen erweckte ihn mit Zdecydowane. Przeradzaj¹ce siê stopniowo Marschschrittrhythmus. Vielleicht ist es nur ein w dudnienie. Pan Brosmann z kimœ rozma- Traum, vielleicht ist es nur das Echo der gestrigen wia. Du¿o osób? Czy g³os tylko taki tubalny, Schritte, seiner eigenen Schritte, über die Brücke? niski? S³owa niczym marszowe kroki. Jakby Nein, ... Von irgendwo aus der Ferne lässt sich ein wydawa³ polecenia... Hermann zerwa³ siê na Klopfen an die Werkstatttür hören. Ein entsch- równe nogi. W pomieszczeniu obok zapano- iedenes Klopfen. Ein sich allmählich in Rasseln wa³a dziwna cisza. Jeszcze przez chwilê verwandeltes Klopfen. Herr Brosmann spricht mit usi³owa³ wy³owiæ z tej ciszy tamten tubalny jemandem. Viele Personen? Oder ist die Stimme g³os. Nie, nie by³o g³osu, nie by³o kroków. nur so donnernd, tief? Die Worte wie Mar- Mo¿e te¿ nigdy nie by³o pukania do drzwi? schschritte. Als spreche er Aufträge aus. Im Raum By³o. Jak burza do pokoju Hermanna wbieg³ daneben trat eine sonderbare Stille ein. Noch einen pan Brosmann. Augenblick lang versuchte er, aus dieser Stille jene – Hermann, nie ma ju¿ czasu na sen. Do donnernde Stimme auffangen. Nein, es gab keine pracy, Hermann! Zlecenie mamy! Konkretne Stimme, es gab keine Schritte. Vielleicht gab es

Aneta Giziñska-Hwozdyk

49 auch nie das Klopfen an die Tür? Doch, es gab es. zlecenie. Odk³adamy garniturki dla przystoj- Wie ein Sturm lief Herr Brosmann in Hermanns nych panów i kostiumiki dla piêknych pañ. Zimmer hinein. Bêdziemy szyæ mundury dla naszego wojska! – Hermann, es gibt keine Zeit mehr zu Bêdziemy znani w ca³ej Rzeszy! Mo¿e nasi schlafen. An die Arbeit, Hermann! Wir bekamen ch³opcy w samym Berlinie pokazywaæ siê einen Auftrag. Einen konkreten Auftrag. Anzüge w nich bêd¹? Hermann, to nasz wk³ad w hi- für gut aussehende Herren und Kostüme für schöne storiê! Przejdziemy i my do historii, zoba- Frauen legen wir beiseite. Wir werden Uniforme czysz!!! für unsere Armee schneiden! Wir werden im W rytm wojskowego marsza ros³y sterty ganzen Reich bekannt! Vielleicht werden sich mundurów. K³u³y w oczy b³êkitno-szarym unsere Jungen in Berlin selbst darin sehen lasen? odcieniem niczym wody Warty po³yskuj¹ce Hermann, es ist unser Beitrag zur Geschichte! Du o zmroku. Wielkie i mniejsze, dla genera³ów wirst sehen, auch wir verewigen uns!!! i dla szeregowców. Wyrabiane, tworzone, Uniformenberge wuchsen im militärischen krojone, szyte, nie przymierzane przez niko- Marschrhythmus. Die Uniforme blendeten mit wie go, niewinne. Powstawa³y, ros³y, natchnione das in der Dunkelheit schimmernde Warthewasser triumfalnymi marszami, takie radosne... feldgrauer Farbeabtönung in die Augen. Groß und Mundury podszyte wiatrem przemian i nie- kleiner, für Generäle und für gemeine Soldaten. œwiadome niczego. Mundury wielkie jak Hergestellt, entworfen, geschnitten, genäht, von Wielka Rzesza... Mundury ¿¹dne odznak i or- niemandem anprobiert, schuldlos. Sie entstanden derów. Mundury, które kiedyœ kogoœ stworz¹, und wuchsen mit Triumphmärschen beseelt, so gdy¿ krojone na miarê czasów, w których freudig ... Mit Wind der Veränderungen gefütterte powsta³y. Mundury, w które wedrze siê kiedyœ und nichts bewusste Uniforme. So riesig wie das radoœæ powitañ i smutek rozstania. Mundury, Große Reich... Auszeichungs- und medaillebe- które przesi¹kniête zostan¹ potem zmagañ. gierig. Uniforme, die einmal jemanden gestalten Mundury sztywne, jeszcze bez ¿ycia. Mun- werden, weil sie gemäß der Zeit, in der sie ent- dury niczym ramy, do których wstawi¹ obrazy standen, geschnitten wurden. Uniforme, in die ein- wielkich mistrzów. Mundury upragnione mal Begrüßungsfreude und Trennungstrauer ein- i oczekiwane jak dzieci. Mundury, w których dringen. Uniforme, die mit Kampfschweiß getränkt œniæ bêd¹ ludzie swoje sny o potêdze... werden. Steife, noch lebenslose Uniforme. Uniforme wie Rahmen, in die Bilder großer * * * Meister eingesetzt werden. Wie Kinder ersehnte und Ungeduld erwartete Uniforme. Uniforme, in 30 stycznia 1945 r. wycofuj¹ce siê wojska denen die Menschen von ihrer Macht träumen wer- niemieckie wysadzi³y poœwiêcony przez „praw- den... dziwego” ksiêdza Most Gerloffa - ostatni¹ chlubê miasta nad Wart¹. * * * U stóp Reichstagu, w mundurach koloru feldgrau le¿eli mê¿czyŸni. Historia w klapach Am 30. Januar 1945 sprengte die sich ka¿demu z nich wyry³a swój ¿yciorys. zurückziehende deutsche Armee die vom „echten” Curriculum vitae z wpisanym na wszywce Priester eingesegnete Gerloffbrücke – den letzten munduru adresem urodzenia: „C.F. Bros- Stolz der Stadt an der Warthe – in die Luft. mann, Landsberg (Warthe), Wollstrasse 23- An der Reichstagsschwelle lagen Männer in 26”... Ogl¹dano te mundury jak ¿o³nierskie feldgrauen Uniformen. Die Geschichte gravierte nieœmiertelniki. A by³y ich tysi¹ce... Szaro- jedem von ihnen seinen Uniformaufschlag mit b³êkitnych jak wody Warty o zmroku. Byli seinem Lebenslauf ein. Ein Curicculum vitae mit s³awni. Ich Warta zakwit³a krwi¹ niczym der an dem Uniformeinsatz geschriebenen makami tam - u stóp Reichstagu. Herkunftsadresse: „C.F. Brosmann, Landsberg Na starych, przedwojennych maszynach (Warthe), Wollstraße 23-26” ... Man schaute sich niemieckich „Singer” k³ad¹ cienie ludzkie

50 twarze. Pochylone nad stanowiskami pracy, diese Uniforme wie soldatische Strohblumen an. wytrwale œledz¹ ka¿dy ruch maszyny. Ig³a Und es gab Tausende davon... Feldgrau wie wolno, z wpraw¹ wycina w materiale nowe Warthewasser in der Dämmerung. Sie waren œcie¿ki. Tysi¹ce nowych œcie¿ek. berühmt. Ihre Warthe erblühte mit Blut wie mit Tu¿ po wojnie ludzie chcieli mieæ nowe Mohnblumen dort - an der Reichstagschwelle. ubrania. Tamte, przesi¹kniête krwi¹ ich blis- Menschliche Gesichter werfen Schatten auf kich, by³y zbyt smutne teraz, gdy trzeba by³o alte deutsche Nähmaschinen „Singer” aus der siê odrodziæ. Tu, na Ziemie Odzyskane, Vorkriegszeit. Die über Arbeitsstellen gesenkten w³aœciwie nie przywo¿ono odzie¿y. Przyje¿- Gesichter beobachten jede Maschinebewegung mit d¿a³y z ludŸmi naczynia, sztuæce, zegary, Ausdauer. Die Nadel schneidet geschickt neue zabawki, ale nikt nie przywozi³ ubrañ. Wege im Stoff aus. Tausende neue Wege. Tymczasem zach³yœniêcie siê wolnoœci¹ Gleich nach dem Krieg wollten die Menschen wnosi³o w ich ¿yciorysy koniecznoœæ zbytku. neue Kleider haben. Die alten, mit Blut getränkten Pierwszym ich zamówieniem by³a balowa Kleider ihrer Nächsten, waren zu dieser Zeit, als suknia. Czarna, w bia³e grochy, z usztywnian¹ man wiedergeboren werden soll, zu traurig. halk¹ i gorsetem. Pracowali nad ni¹ wszyscy Hierher, in das Wiedergewonnene Land, wurden z ogromn¹ radoœci¹ i wielkim zapa³em. Ktoœ eigentlich keine Kleider gebracht. Mit den tu, wœród ruin, pragn¹³ mieæ balow¹ sukniê! Menschen kamen Geschirr, Besteck, Uhren, Tworzyli now¹ rzeczywistoœæ. Z przedwo- Spielzeug, aber niemand brachte Kleider mit. Die jennych materia³ów, znajdowanych na stry- Freiheitsbegeisterung führte in ihren Lebenslauf chach, w szafach, tapczanach kroili, zszywali, Luxusbedürfnis ein. Ihre erste Bestellung war ein materia³ przekuwali w rzecz. W tych ubra- Ballkleid. Schwarz, weiß getupft, mit verstärktem niach by³o coœ lekkiego, wolnego. Nawet szycie Unterkleid und Korsett. Daran arbeiteten alle mit garniturów do trumny dawa³o im satysfakcjê. großer Freude und riesigem Eifer. Jemand wollte W takim „wolnym” garniturze cz³owiek hier, in den Ruinen, ein Ballkleid haben! spocznie w wolnej Polsce. Sie gestalteten eine neue Wirklichkeit. Aus den I tworzyli. Jakby nieco w poœpiechu, jakby Vorkriegsstoffen, die sie in Dachräumen, maj¹c przeczucie nieustannego wiania od Schränken, unter Ruhebetten fanden, schnitten sie, Warty przez otwarte okna, wiatru przemian. nähten zusammen, verwandelten den Stoff in einen Ale przecie¿ nikt ju¿ nie odbierze im wol- Gegenstand. In diesen Kleidern gab es etwas noœci. Leichtes, Freies. Mit Vergnügen nähten sie sogar Po Moœcie Manifestu Lipcowego prze- Sarganzüge. In einem solchen „freien” Anzug find- bieg³y szwaczki z drugiej zmiany. Jeszcze et der Mensch seine letzte Ruhe im freien Polen. Polska w nie wierzy. W ich zapa³, moc, jed- Und sie schufen. Als seien sie etwas in Eile, als noœæ, wspólny cel, którym przesi¹kniête maj¹ hätten sie Ahnung, dass von der Warthe durch spracowane d³onie. W rytm marszowych offene Fenster der Wind der Veränderungen pieœni socjalistycznych wybudowano im ständig wehe. Aber niemand mehr nimmt ihnen die nowy most, którym teraz i do pracy bli¿ej, Freiheit weg. i do idei. A te przecie¿ - idee - maj¹ wznios³e! Über die Manifest-Lipcowy-Brücke liefen Niedawno zlecono im szycie mundurów dla Schneiderinnen von der Nachmittagsschicht. Polen w³adz i dla wojska polskiego. W szycie glaubt immer noch nicht. An ihren Eifer, an ihre mundurów zielonych wk³ada³y najwiêcej Einigkeit, an ihr gemeinsames Ziel, mit dem ihre serca. Równo przyciête kieszonki, równiutkie abgearbeiteten Hände getränkt sind. Im mankiety. Wszystkie stworzone na miarê cza- Marschrhythmus sozialistischer Lieder wurde für sów, wiêksze i mniejsze. Anonimowe, bez sie eine neue Brücke gebaut, die den Weg sowohl to¿samoœci, gdy¿ nieprzymierzane. Takich in die Arbeit als auch in die Idee kürzer macht. Und mundurów bêdzie mo¿na tylko pozazdroœciæ. sie haben doch hohe Ideen! Vor kurzem bekamen I Polska Ludowa im zaufa³a - na niemieckich sie den Auftrag, Uniforme für die Regierung und maszynach buduj¹ ojczyznê. die polnische Armee zu nähen. Ihr ganzes Ich

Aneta Giziñska-Hwozdyk

51 legten sie in die Herstellung von grünen Uniformen A gdy zabrak³o wieszaków, wziê³y tamte, ein. Gleich ausgeschnittene Taschen, ganz gleiche ze strychu. Du¿o ich tu zosta³o po wojnie. Manschetten. Alle ihrer Zeit gemäß hergestellt, Wiêksze ni¿ ich, drewniane wieszaki z na- kleiner und größer. Anonym, identitätslos, weil pisem: „C.F. Brosmann, Landsberg (Warthe) nicht anprobiert. Solche Uniformen sind nur zu Wollstrasse 23-26”... Na nich wiesza³y te beneiden. Die Volksrepublik Polen vertraute ihnen mundury, delikatnie nadaj¹c im kszta³t. Od auch - mit deutschen Nähmaschinen bauen sie ihr razu bowiem zauwa¿y³y, ¿e wieszaki s¹ dziw- Vaterland. nie wyprofilowane. Kiedy ju¿ powiesi³o siê Und als es keine Haken mehr gab, nahmen sie mundur, ramiona jakby nieco opada³y. To nie jene, aus dem Dachraum. Viele davon sind nach przystoi polskim mundurom. Ramiona musz¹ dem Krieg hier geblieben. Größer als die ihre, mieæ dumnie wzniesione i wyprostowane. Na Holzhaken mit der Aufschrift: „C.F. Brosmann, tych niemieckich wieszakach raczej nigdy nie Landsberg (Warthe), Wollstraße 23-26” ... Daran wieszano mundurów... hängten sie die Uniforme und brachten sie scho- One s¹ dumne, m³ode, ³atwo im wskazaæ nend in die richtige Form. Sie bemerkten nämlich cel, do którego d¹¿¹. Z czasem przesta³y wiêc gleich, dass die Haken seltsam profiliert sind. Als szyæ suknie balowe. Ju¿ nikt ich nie potrze- die Uniform bereits gehängt wurde, fiel die bowa³. Nawet one same - szwaczki z drugiej Schulterpartie etwas. Es ziemt sich den polnischen zmiany - takich sukien nie potrzebowa³y. Jest Uniformen nicht. Die Schulterpartien sollen stolz wœród nich Hanna - przodownica pracy. Ma³a erhoben sein und gerade gemacht werden. An diese torebeczka w d³oni wygl¹da jak zielony mate- deutschen Haken wurden Uniforme wahrscheinlich ria³ na mundury. Zapiêcie torebki niczym nie gehängt... maszynowa ig³a nieœwiadomie i jej wykreœla Sie waren stolz, jung, es war einfach, ihnen das œcie¿ki ku wolnoœci. Tej wolnoœci, która we Ziel zu zeigen, nach dem sie streben sollten. Mit wnêtrzu torebki przejawia siê poprzez jaskra- der Zeit hörten sie also auf, Ballkleider zu nähen. woœæ szminki, utrwala w g³êbokim b³êkicie Niemand mehr brauchte sie. Nicht einmal sie selb- chusteczki, w któr¹ nie wsi¹knê³a jeszcze ani st – Schneiderinnen aus der Nachmittagsschicht – jedna ³za, bo ona - przodownica pracy – nie brauchten solche Kleider. Unter ihnen ist Hanna – p³acze. Wolnoœæ w torebce, to klucze od Aktivistin. Eine kleine Tasche in der Hand sieht domu, w którym nikt nie czeka. wie grüner Uniformenstoff. Der Taschenverschluss Takie przodownice pracy jak Hanna mia³y bestimmt wie eine Maschinennadel unbewusst auch najwiêksz¹ satysfakcjê, gdy uroczyœcie ihre Wege in die Freiheit. In diejenige Freiheit, die otwierano nowy most. W uszytych przez nie im Tascheninnern durch die Grellheit der Schmin- mundurach wyst¹pili przedstawiciele w³adz. kefarbe zum Ausdruck kommt und in tiefem Blau Czy¿by ten most zosta³ zbudowany specjalnie des Nasetuches fest wird, in das immer noch keine dla nich, dla tych m³odych dziewcz¹t za to einzige Träne versickerte, weil sie – Aktivistin – wielkie krojenie i szycie? Szwaczkom œmia³y nie weint. Eine Freiheit in der Tasche bedeutet siê oczy. Na ka¿dym mundurze ich maleñka Schlüssel für ein Haus, wo niemand wartet. wizytówka - ich wk³ad w Polskê Ludow¹. Solche Aktivistinnen wie Hanna erlebten das Teraz wraca³y z drugiej zmiany nowym größte Vergnügen, als die neue Brücke eröffnet mostem, który jeszcze raz po³¹czy³ dwa brze- wurde. Die Machtvertreter traten in den von ihnen gi Warty - rozdzielone przez wojnê zielone hergestellten Uniformen auf. Wäre diese Brücke sukna ³¹k nadbrze¿nych. Le¿a³y cicho naprze- denn extra für sie, für die jungen Mädchen als ciwko siebie niczym ogromna p³achta mate- Dank für das große Nähen und Schneiden gebaut ria³u, z którego trzeba bêdzie uszyæ wielki worden? Die Augen der Schneiderinnen lachten. mundur. Tylko ktoœ bêdzie musia³ powycinaæ An jeder Uniform ihre kleine Visitenkarte - ihr maki, aby nie przypomina³y plam krwi, Beitrag zur Volksrepublik Polen. powycinaæ kaczeñce, ¿eby nie szpeci³y Jetzt kehrten sie nach der Nachmittagsschicht jaskrawoœci¹. Ktoœ bêdzie musia³ wykopaæ über die neue Brücke zurück, die noch einmal zwei rosn¹ce u brzegów wierzby p³acz¹ce, aby

52 nigdy wiêcej nie szumia³y „z ¿alu, co serce Wartheufer - die vom Krieg getrennten grünen rwie” i nie narzeka³y „na ¿o³nierski, na Tuche der Uferwiesen - verband. Sie liegen still krwawy ¿ycia los”... Ktoœ bêdzie musia³ gegeneinander wie ein großes Stofftuch, aus dem uciszyæ ukryte w zaroœlach s³owiki, które eine große Uniform genäht werden soll. Nur wygrywaj¹ tylko s³odkie trele, a nie marsze müsste jemand große Mohnblumen, damit sie wojskowe. Ktoœ bêdzie musia³ wyrzuciæ z Blutflecken nicht ähneln und Butterblumen, damit gniazd bociany, aby lataj¹c ka¿dego roku do sie mit ihrer Grellheit nicht verunzieren, ausschnei- ciep³ych krajów, nie przywiod³y tu z sob¹ den. Jemand müsste am Ufer wachsende zarazy imperializmu. Tränenweiden ausgraben, damit sie nie mehr „vor Trauer, die das Herz brechen lässt” rauschen und * * * über „das blutige Soldatenschicksal” nicht klagen ... Jemand müsste im Gebüsch versteckte Dwa brzegi Warty, z³¹czone Mostem Nachtigallen still bleiben lassen, die nur süß Manifestu Lipcowego, nic jeszcze nie trillern, anstatt Militärmärsche zu singen. Jemand wiedzia³y o œwiecie, który nastêpowa³. Tylko müsste Storche aus ihren Nestern hinauswerfen, kra nie zagra¿a³a filarom, a spiêtrzona woda damit sie hierher keine Imperialismuspest mitbrin- nie czyni³a dziur w moœcie. Pod nazw¹ gen, wenn sie jedes Jahr in warme Länder fliegen. Manifestu Lipcowego prze¿y³ niejedn¹ odwil¿... * * * W sali wystawowej jest dziwnie cicho, choæ t³umnie. Dostojnie skrzypi pod³oga, gdy Die zwei von der Manifest-Lipcowy-Brücke ostatni goœcie przemierzaj¹ szerokie schody, verbundenen Wartheufer wussten immer noch na szczycie których otwiera siê przestrzeñ nichts über die Welt, die folgte. Nur das Treibeis sali. Du¿ej, rozjaœnionej œwiat³em, które nie drohte den Brückenpeilern nicht und das aufges- pozwoli zb³¹dziæ. Zapach perfum miesza siê taute Wasser machte keine Löcher in der Brücke. z dziwnie znajomym ka¿demu zapachem. Tak Unter dem Namen „Manifest Lipcowy” überlebte pachnia³a wolnoœæ. A kolor jej ma barwê die Brücke nicht nur eine Tauwetterzeit. zielon¹... Im Ausstellungsraum ist es sonderbar leise, Nagle padaj¹ pierwsze s³owa jak deszcz obwohl gedrängt voll. Der Fußboden knarrt würde- na dwa brzegi ich Warty. Za oknem przetacza voll, wenn die letzten Gäste breite Treppen durch- siê ¿ycie. St¹d jednak tego ¿ycia nie s³ychaæ. schreiten, am deren Ende sich ein geräumiger Saal Odp³ywa bowiem teraŸniejszoœæ, a powraca öffnet. Groß, mit Licht aufgehellt, das sich nicht przesz³oœæ... verirren lässt. Das Parfümgeruch vermischt sich „...Witamy wœród nas równie¿ dawnych mit einem jedem bekannten Sondergeruch. So roch mieszkañców Gorzowa... Landsberga...” die Freiheit. Und ihre Farbe ist grün. Nag³e poruszenie, szum. Dobrze, ¿e wnuk Plötzlich fallen die ersten Worte wie Regen auf da³ siê przekonaæ. Zawsze to razem raŸniej, die beiden Ufer ihrer Warthe. Draußen vor dem choæ on to ju¿ przecie¿ inne pokolenie... Han- Fenster bewegt sich langsam das Leben. Von hier na omiata wzrokiem twarze Niemców. Hubert aus ist dieses Leben jedoch nicht zu hören. Es siê uœmiecha? Nie, wymienia uœmiech. vergeht nämlich die Gegenwart und die Z kim? M³oda dziewczyna. Po tamtej stronie. Vergangenheit kommt zurück ... Grupa Niemców stoi naprzeciwko nich „Wir begrüßen unter uns auch die ehemaligen niczym na drugim brzegu. Stoj¹ po dwóch Bürger von Gorzów ... Landsberg ...” stronach granicy, która tu ich po³¹czy³a. Plötzliche Erregung, Lärm. Erfreulicherweise W wielkiej sali wystawowej dotykaj¹ ließ sich der Enkel überzeugen. Gemeinsam ist rzeczy, zostawionych tu przez Niemców immer besser, obwohl er schon einer anderen w 1945 r. W drugiej czêœci sali – przedmioty Generation gehört ... Hanna starrt die Gesichter der przywiezione przez Polaków na Ziemie Deutschen an. Lächelt Hubert? Nein, er lächelt zu. Odzyskane. Wem? Ein junges Mädchen. Jenseits. Die Gruppe

Aneta Giziñska-Hwozdyk

53 der Deutschen steht ihnen gegenüber wie am Wypchany trocinami miœ – Niemiec nadal anderen Ufer. Sie stehen an beiden Seiten der butnie i szelmowsko spogl¹da na œwiat, ale Grenze, die sie verband. ju¿ tylko jednym okiem. Lalka z ga³ganków Im großen Ausstellungsraum tasten sie w niegdyœ ró¿owej sukience prosi o przytule- Gegenstände an, die hier 1945 von Deutschen nie. Drewniany karabin marzy, by znowu staæ gelassen wurden. In dem anderen Raumteil - siê pogromc¹ podwórek, by podbijaæ œwiat. Gegenstände, die von Polen in das Karabin nie chce pamiêtaæ, ¿e kiedyœ te¿ prze- Wiedergewonnenes Land mitgebracht wurden. grywa³... S³oje chc¹ byæ nape³nione konfitura- Ein mit Sägespänen ausgestopfter Teddy-Bär - mi z zebranych u brzegów Warty malin. Deutscher starrt sie Welt immer noch schelmisch Durszlaki p³acz¹ za przesz³oœci¹ dziurawymi und hochmütig an, aber jetzt nur mit einem Auge. ³zami. Garnki, pozbawione potraw, tu odgry- Eine Läppchenpuppe im damals Rosakleid bittet, waj¹ wielki proces rdzewienia. Niebieski sie zu umarmen. Ein Holzgewehr träumt davon, kubek w bia³e grochy jeszcze cierpi po oder- wieder Bezwinger der Spielplätze zu werden, die waniu ucha. Szafy i szuflady, komody i Welt zu erobern. Das Gewehr will sich nicht daran skrzynie - wystarczy je wszystkie nape³niæ erinnern, dass er ehemals auch verloren hat ... choæby niedu¿¹ dawk¹ wspomnieñ, aby Gläser wollen mit Konfitüren aus an den znowu by³y sob¹. Wartheufern gesammelten Himbeeren gefüllt wer- Dawni i obecni mieszkañcy tego miasta den. Durchschlagsiebe weinen mit gelöcherten st¹paj¹ po tej sali jakby niepewnie, jakby Tränen. Hier erleben der Gerichte beraubte Töpfe odnajduj¹c dawno zagubion¹ drogê. Tylko ihren großen Verrostungsprozess. Ein blauer, weiß trzeszczenie drewnianej pod³ogi jak trzask getupfter Becher leidet immer noch, nachdem ihm klatek filmowych, na których utrwalono sein Henkel abgerissen worden ist. Schränke und przesz³oœæ - tylko ono o¿ywia czas. £zy. Schubladen, Kommoden und Kisten - es reicht, sie Wielkie wzruszenie. Hanna marzy, aby to alle auch nur mit kleinsten Erinnerungsportionen dzisiaj krêcono zdjêcia do kroniki filmowej. zu erfüllen, damit sie wieder sich selbst werden. Nie wtedy by³y potrzebne, nie wtedy... Im Ausstellungsraum setzen die ehemaligen Hermann jest znowu w swoim rodzinnym und die heutigen Bewohner der Stadt ihre Füße so mieœcie. Po szeœædziesiêciu latach. Odnajduje gut wie unsicher auf, als würden sie einen längst œlady, znajome, wydeptane œlady, œcie¿ki, verlorenen Weg zurückfinden. Nur das Knarren des drogi. Nie, ¿aden przedmiot nie nale¿a³ do alten Fußbodens wie Knackgeräusch der Bildaus- niego. Mo¿e ten srebrny widelec, a mo¿e ten schnitte, wo die Vergangenheit aufgenommen stary zegar? Nie, nie pamiêta. Nagle, w rogu wurde – nur es belebt die Zeit. Tränen. Erregung. sali... Maszyna do szycia marki „Singer” Hanna träumt davon, dass Filmchronikaufnahmen prosi, aby nawiniêto na szpulkê czasu nici, eben heute gemacht werden. Nicht damals waren którymi mog³aby uszyæ jeszcze jeden mundur. sie erforderlich, nicht damals ... Wielki! Zielony, na którym wyrosn¹ przy- Hermann befindet sich wieder in seiner jaŸnie szumi¹ce lasy, a drzewa zapuszcz¹ Heimatstadt. Nach sechzig Jahren. Er findet Spu- g³êboko korzenie, by ¿aden wicher historii nie ren, bekannte, ausgetretene Spuren, Pfade, Wege. móg³ ju¿ nimi miotaæ. Nein, kein Gegenstand gehörte ihm. Vielleicht Obok jeszcze jedna maszyna do szycia. diese silberne Gabel, oder vielleicht diese alte Uhr? Hanna podchodzi bli¿ej. Maszyna jej m³odoœ- Nein, er erinnert sich nicht. Plötzlich, in der ci, dziêki której przekuwa³a w czyn swoje Raumecke ... Eine Nähmaschine von „Singer” bit- idea³y. Teraz czeka jak na dotkniêcie czaro- tet, dass auf die Spule der Zeit Zwirn gewickelt dziejskiej ró¿d¿ki palców, za spraw¹ których wird, mit dem sie noch eine Uniform nähen könnte. móg³by powstaæ jeszcze jeden mundur. Bez Eine große Uniform! Eine grüne Uniform, wo fre- usztywnianych mankietów, bez idealnie skro- undlich rauschende Wälder wachsen und wo jonego ko³nierzyka. Za to taki, który Bäume ihre Wurzel so tief fassen, dass kein Wind uchroni³by przed przemijaniem, a jesieni¹ der Geschichte sie hin und her treiben könnte. przykry³ wszystko kolorem feldgrau. I ¿eby

54 jego po³y falowa³y na wietrze jak wody Warty Daneben noch eine Nähmaschine. Anna po³¹czonej mostem ju¿ na zawsze. kommt näher. Die Maschine ihrer Jugendzeit, dank Na moment dotykaj¹ siê spojrzeniem. I ta der sie ihre Ideale in die Tat umsetzte. Jetzt wartet niewidzialna niæ, któr¹ teraz szyli wspom- sie wie auf eine Berührung vom Zauberstab der nienia, tonie w oczach pe³nych ³ez. Niæ, której Finger, die noch eine Uniform nähen lassen kön- czas nie zerwie. nten. Ohne verstärkte Manschetten, ohne ideell Nagle Hannê przywo³uje do rzeczywistoœ- geschnittenen Kragen. Dafür eine solche, die vor ci g³os wnuka: Vergänglichkeit schützen und im Herbst alles mit – Babciu, spotkamy siê za godzinê. Feldgrau bedecken würde. Ihre Schöße sollten Chcia³bym Hildzie pokazaæ Gorzów. – Obok auch im Wind wie das Wasser der Warthe wogen, Huberta stoi uœmiechniêta dziewczyna. Hanna die durch die Brücke für immer verbunden bleibt. poznaje – to ta m³oda Niemka, z któr¹ Für eine kurze Weile berühren sich ihre Blicke. wymieni³ uœmiechy tu¿ przy wejœciu. Und dieser unsehbare Faden, mit dem sie jetzt ihre Staruszek obok mówi coœ do dziewczyny. Erinnerungen nähen, versenkt in ihren tränenvollen NajwyraŸniej s¹ tutaj razem. Augen. Der Faden, den die Zeit nicht zerreißt. – Hubercie, tylko nie pozwól, ¿eby jej Hanna wird plötzlich von der Stimme seines dziadek siê niepokoi³. Enkels in die Gegenwart gerufen: – Ok.! Babciu! Jestem ju¿ du¿ym – Oma, wir treffen uns in einer Stunde. Ich ch³opcem! möchte Hilda Gorzów zeigen. – Neben Hubert Jeszcze na moment powrót do przesz³oœci. steht ein lächelndes Mädchen. Hanna erkennt sie – Do tamtej ich m³odoœci w tym ich mieœcie... es ist die junge Deutsche, mit der er am Eingang Mostem Staromiejskim w kierunku cen- Lächeln austauschte. Ein Greis daneben sagt etwas trum idzie dwoje m³odych. Bez baga¿u zu dem Mädchen. Höchstwahrscheinlich sind sie doœwiadczeñ, bez koniecznoœci odgrywania hier zusammen. dziejowych ról w historii. – Hubert, lass nur nicht zu, dass ihr Opa Wieczorem ten m³ody ch³opak swoj¹ unruhig wird. kurtkê w modnym kolorze khaki powiesi na – Klar! Oma! Ich bin schon ein großer Junge! starym wieszaku z napisem, którego nie rozu- Noch für einen Augenblick eine Rückkehr in mie: „C.F. Brosmann, Landsberg (Warthe) die Vergangenheit. In diese Vergangenheit von Wollstrasse 23-26”... ihnen in dieser Stadt von ihnen. Wieczorem ta m³oda Niemka wyœle poczt¹ Über die Staromiejski-Brücke gehen in die elektroniczn¹ list z Berlina do Gorzowa, który Zentrumsrichtung zwei junge Personen. Ohne dla niej nigdy nie by³ Landsbergiem. Erfahrungsvorrat, ohne Notwendigkeit, historische Nawet nie wiedz¹, ¿e dziêki starym Rollen in der Geschichte spielen zu müssen. maszynom zaczynaj¹ wspólnie szyæ now¹ Am Abend hängt dieser junge Mann seine œcie¿kê czasu. Czasu, który sam poka¿e, czy Jacke in der Modefarbe khaki an einen alten Haken by³o warto... mit einer Aufschrift, die er nicht versteht: „C.F. Brosmann, Landsberg (Warthe), Wollstraße 23-26”... Am Abend schickt diese junge Deutsche eine E-Mail aus Berlin nach Gorzów, das für sie nie Landsberg war. Sie wissen nicht einmal, dass sie dank alten Maschinen einen neuen Weg der Zeit gemeinsam zu nähen beginnen. Der Zeit, die selbst zeigen wird, ob es sich lohnte...

Übersetzt von Bogumi³a Husak

Aneta Giziñska-Hwozdyk

55 Ksi¹¿ki i inne s³ynne rzeczy

Czes³aw Sobkowiak

W Polsce

W Polsce ostatnio nie by³o nic bardziej œmiesznego ni¿ „szlachetne” d¹sy Panów Obywatelskich. To z powodu rzekomej troski o dobro kraju usilnie postarali siê wycofaæ z mo¿liwoœci rz¹dzenia. Logiczne to i s³uszne jak jasna cholera.

Ogród

Ogród mam wokó³ domu. ¯yw¹ metaforê œwiata. Dzie³o moich r¹k i wysoko œwiec¹cych gwiazd. Bogactwo w zasiêgu oczu. Bez tego zbioru drzew, krzewów z premedytacj¹ przeze mnie pozyskiwanych, poszukiwanych zach³annie, ogl¹danych kiedyœ z poczuciem zazdroœci w innych bli¿szych i dalszych ogrodach, bez tej œciel¹cej siê pod nogami trawy, przyniesionych i przy- wiezionych sk¹d tylko siê da³o kamieni, wychodz¹cych z ziemi tulipanów, pierwiosnków i lilii, nie móg³bym ¿yæ. Natura ma w sobie dziwn¹ mistycznoœæ. To coœ wzbudza moje wnêtrze. To coœ ka¿e mi podnieœæ g³owê. Teraz o zmierzchu patrzê przez okno i widzê na niebie, przeziera- j¹ce miêdzy nagimi ga³¹zkami lipy wyraziste, mocno œwiec¹ce pasemko ksiê¿yca. Jeœli z dnia na dzieñ zachowujê samego siebie, to dziêki temu po³¹czeniu œwiat³a, cienia i roœlin, które wiosn¹, latem a niektóre jesieni¹ kwitn¹, ka¿dy kwiat z osobna kwitnie. Mam motywacjê. ¯yjê. Nie patrzê beznamiêtnie. Dotykam pêczniej¹cych p¹ków. Kontemplujê kropelki rosy na ŸdŸble trawy. Lœni¹. Jak iskry. Têcze. Te widzenia s¹ mi do czegoœ potrzebne. Wiem, jak mnie poch³ania patrzenie na ka¿dy liœæ, p³atek, ugiête ga³¹zki, zw³aszcza ga³¹zki forsycji, tak, napisa³em wiersz z powodu tych forsycji, w³¹czy³em jaœminy do kolejnego, innego wiersza. Lepkie, gorzkie jaœminy. Ka¿dego roku czekam na nie, obfite i ciê¿kie. Którym nic nie jest w stanie dorównaæ. Czasami chwytam aparat fotograficzny i próbujê te cudowne, pe³ne blasku, zjawiska utrwaliæ na kliszy. Tê kwiecistoœæ. Ach, wyros³y wysoko, utworzy³y nade mn¹ istne ³uki triumfalne, bal- dachimy, tunele, w których i pod którymi w najs³oneczniejszej porze dnia panuje pó³mrok, zielonoœæ. D³ugo mo¿na miêdzy tym wszystkim wêdrowaæ. Czasami usi¹œæ z ksi¹¿k¹. Cisza. Ptasi œpiew. Zza kurtyny chlorofilu docieraj¹ g³osy przechodz¹cych ulic¹ ludzi. Wozów konnych i traktorów. Kobieta prowadzi dwójkê dzieci do szko³y. Mówi coœ do nich. Ktoœ pijany wrzeszczy na ca³e gard³o. Drzewa wnikaj¹ jedne w drugie. Tworz¹ tkaninê. Teraz czerwieni¹ siê w œwietle dnia jab³ka. Nareszcie mam jab³ka. Bogactwo. Ach, spe³ni³o siê marzenie dzieciñst- wa, kiedy z pastwiskowymi kolegami zapuszcza³em siê do owocuj¹cych, gospodarskich sadów po z³ote renety lub papierówki. A dzisiaj jab³ka rozdajê, tak¿e brzoskwinie oraz czereœnie, swoim znajomym. Tu, w gêstwie, w ró¿norodnoœci natury, spotykam jesieni¹ je¿a, a nierzadko równie¿ zaskroñce, sroki spaceruj¹ po œcie¿ce, œlimaki, wróble zlatuj¹ w skwarze do wystawio- nego garnka z czyst¹ wod¹, przypatrujê siê sikorkom, spadaj¹cym, pomarañczowym liœciom czereœni, ogromnym liœciom hortensji, ogromnym kwiatom piwonii bia³ej, tak, poddajê siê magii istnienia. Wreszcie owo przyrodnicze ukszta³towanie, te kolory, kszta³ty i zapachy, ca³¹ ¿ywoœæ, witalnoœæ i œwie¿oœæ, zobaczy³a Ewa. Kiedy ju¿ póŸna jesieñ, listopad, i wy³¹cznie dociekliwe oko w tym, co szare, zetla³e, sp³owia³e, opustosza³e, jest w stanie dostrzec jeszcze niedawn¹, ledwo co zgas³¹ œwietnoœæ, dopiero teraz odwiedzi³a mnie. Ewa prawdziwie odczytuje przyrodê.

56 Zna jej obyczaje, nazwy, czuje jej rytm i oddech. Kroki stawia powoli. Wyprzedza mnie w nazy- waniu ogl¹danych gatunków. W ka¿dym jej s³owie, urealnia siê zarazem piêkno tej przestrzeni. Wysoka kêpa trawy - na ni¹ zaskakuj¹co zwraca uwagê, taka zwyczajna trawa, a osobna, warta poezji, która nie kpi, popatrz, podkreœla swoje miejsce i szczególny wygl¹d. Popatrz. Gnij¹ce jab³ka jeszcze niemieckiej jab³oni, potwierdzaj¹ s³usznoœæ zachodz¹cego procesu. Tak. Zielska obfite, osty wysokie, lebioda, resztki porzeczek, kopczyki kretowisk w jej oczach zyskuj¹ przy- chylnoœæ. Cieszy to. Grz¹ska ziemia, zas³ana liœæmi, zadziwiaj¹cy dereñ, dorodny czarny bez przytulony do œciany domu. Zapach winnej fermentacji i gorzkawego butwienia. Jeszcze trochê tu chcia³bym pobyæ. Zanim ostatecznie upadnê.

Poezja w sekwencjach, czyli „obszary niewiedzy”

Najnowszy zbiór wierszy Andrzeja K. Waœkiewicza „sekwencje i inne doœwiadczenia dawne i nowe” jako fakt wydawniczy zaskoczeniem dla mnie nie jest. Dlatego, ¿e wczeœniej doœæ sukcesywnie ukazywa³y siê (chyba posiadam wszystkie) redagowane przez autora, publikowane w zgo³a bibliofilskiej formie, niskonak³adowe, np. „Miasto (notatki)”(1998), czy pi¹te ogniwo cyklu „sekwencje” „morena, zima (notatki do poematu)” (2002) - autor mieszka na osiedlu „Morena” w Gdañsku. W ogóle zapis sekwencyjny, charakteryzuj¹cy siê pewnym novum w doœwiadczeniu poetyckim Waœkiewicza, pojawi³ siê doœæ wczeœnie, gdy¿ sekwencja pocz¹tkowa opublikowana by³a ju¿ w zbiorze „Bezimienna nadzieja” (1980), a kolejne w wydaniu „Suwerenne pañstwo ob³oków” (1994). A obecnie wszystkie je zbiera omawiany tom. Pojawi³ siê ten rodzaj poetyki jako pierwszoplanowy, co nie znaczy ¿e wy³¹cznie ta forma jest kulty- wowana. Na pewno zosta³o jej nadane ogromne znaczenie o wymowie filozoficznej. Jakby chcia³ w tym sposobie mówienia poetyckiego zaprezentowaæ Waœkiewicz swoje nowe podejœcie do œwiata, zaprezentowaæ w jego przekonaniu (i siebie) i œwiata adekwatniejsze widzenie. Wyra¿aj¹c zarazem stan swojego ducha. Jednostkowe ¿ycie. Czytelnik wchodzi w ci¹g zapisków, potok obrazów, odrêbnych, nie opatrywanych tytu³ami, ale i pozostaj¹cych w zwi¹zku, którego spoiwem, ³¹cznikiem jest przede wszystkim osoba samego poety - s¹ to jego w zasadzie wszystkie doœwiadczenia ¿yciowe, z którymi zmierzyæ siê postawi³ sobie za cel. To nie jest ma³o, to jest chêæ uwzglêdnienia wszystkich, rozpoznanych wewnêtrznie, emocjonalnie b¹dŸ intelektualnie spraw, aspektów osobistych, pokoleniowych, spo³ecznych, cywilizacyjnych, historycznych. Dostêpnej ca³oœci. Zobaczyæ, czyli wyeksponowaæ wszystkie tego rodzaju rozpoznane czynniki, mo¿na na pewno ró¿norako, na pewno tak¿e w formie zapisu, który nie jest jednorodnie usytuowany, bowiem jest w nim zarówno œwiadomie realizowany jakby dzien- nik liryczny, ale i pos³u¿enie siê zapisem strumienia œwiadomoœci. A tak¿e œwiadomy dyskurs. Przez to owe sekwencje mieni¹ siê doz¹ oryginalnoœci. Mo¿na w nich dostrzec jakiœ sposób aktualizacyjnego towarzyszenia rzeczywistoœci. Rzeczywistoœæ zjawisk, sama w sobie jest zmienna i migotliwa, ale i zapis poetycki ma tu tê sam¹ cechê. Nic nie jest ustalane raz na zawsze. Nic nie jest dawne w sensie dos³ownym, bo zaledwie w wymiarze linearnym. Jest ten bohater poetycki zanurzony w trwanie. U jego, swego zarania, co punktowo notuje jego osobnicza pamiêæ, póŸniej wzmagana wiedz¹, sytuuje ci¹gle œni¹cy siê obraz „wypalonego miasta”, zdaje siê widzieæ ch³opca wstêpuj¹cego „po wypalonych schodach wypalonego domu”, ch³opca, któremu odebrana zosta³a genealogia, to¿samoœæ miejsca, identyfikacja poprzez znaki. Okazuje siê, ¿e taka sytuacja musi rzutowaæ. Oto „lata mijaj¹ a on idzie”. Sens tego zdania jest najg³êbiej traumatyczny. Regresywny mentalnie. Wszystko do czego potrafi siê odwo³aæ (oraz musi) to „ogromne ruiny” „miasto p³on¹ce” przez niego „wyniesione” z tego apokaliptycznego ognia. W tej poezji, jeœli dostrzegam rzeczywisty dramat, to polega on na tym, ¿e ten problem, ten obraz wlecze siê za nim „przez wszystkie miasta gdzie mieszka³eœ”, towarzyszy dorastaniu,

Czes³aw Sobkowiak

57 podró¿om, dojrzewaniu intelektualnemu, przemyœleniom i wyborom artystycznym, nie jest li tylko wspomnieniem, ale nie zabliŸniaj¹c¹ siê ran¹, snem, wreszcie mitologicznym œwiatem, jedynym zapamiêtanym, bowiem „nie pamiêtasz / innego œwiata”. Nadal ci¹gle obecnym. I temu œwiatu, osadzonemu na trwa³e w g³êbi podmiotowego ja, poeta czuje siê zobowi¹zany daæ odpowiedŸ. Zaprezentowane w zbiorze widzenie rzeczywistoœci œciœle - myœlê - funkcjonuje na styku i w zwi¹zku z tym co bezpowrotnie zginê³o, tak to okreœlê. Rzecz jednak w tym, ¿e poeta traktuje to odniesienie jako sta³e. Zapamiêtany krajobraz nies³ychanie uwra¿liwi³ poznawczo. Wyzwala d¹¿enie do uchwycenia prawdy wolnej od mistyfikacji. T³o, na którym rozgrywa siê poezja Andrzeja K. Waœkiewicza maksymalizuje potrzebê weryfikacji praw i prawd, i zjawisk, w których podmiot uczestniczy. W tym sensie, mo¿e na istnienie spojrzeæ jak na daj¹c¹ siê reali- zowaæ koniecznoœæ i szansê zbudowania wszystkiego w zasadzie „od nowa” (zarazem jawi siê „obce” to miasto „gdzie siê urodzi³eœ”), a wiêc mo¿e równie¿ wyraziæ przekonanie: „zaprawdê jesteœ dzieckiem szczêœcia”, „jednak prze¿y³eœ”, wie, ¿e zosta³ mimo kataklizmu ocalony. Ale tu pojawia siê dylemat, co ma z tego faktu dla podmiotu wynikaæ? Nie wiem, czy do koñca to s³uszne, ale „po takiej wiedzy” usilna, ca³oœciowa weryfikacja w³asnego podmiotowego doœwiadczenia zapewne mo¿e jawiæ siê jako jedna z form „usprawiedliwienia”. Czyli w opisie w³asnej biografii ma sens u¿ycie formy, która gwarantuje wartoœæ nagiej prawdy. Tylko tak¹ bowiem cechuje racja moralna. Ksi¹¿ka „sekwencje i inne doœwiadczenia dawne i nowe” ju¿ w tytule j¹ eksponuje. Nie prawda w ogóle, ale poznawanie we fragmentach. I owszem. Nieustannie takie siê ods³ania. To jednak tak¿e znak autorskiego dystansu. W oparciu o ten rodzaj dyskursu zbudowana jest ca³a ksi¹¿ka, wszystkie jej czêœci. Niektóre czêœci tego ogrom- nego zespo³u poematów-rozlewiska s¹ opatrzone tytu³ami, niektóre nie, na bie¿¹co funkcjonuj¹, jak beznamiêtna kamera, s¹ te¿ epifanicznymi b³yskami, refleksami symbolicznego wtajem- niczenia, zapisami faktograficznymi, ale tak¿e wyposa¿onymi w fabu³ê opowieœciami, jak choæ- by poematy - relacje z podró¿y do Chin: „s³ynny chiñski piêciopak” czy „plac tienanmen”. To prawda, zamykaj¹ ksi¹¿kê. Mo¿e zapowiadaj¹ w tej poezji coœ nowego? Jednak zarazem staj¹ siê pretekstem do przywo³ania dyskursu dotycz¹cego „idei która / zmieni³a œwiat”. To przejœcie od traumatyki do resentymentów ideologicznych na pewno musi byæ zauwa¿alne. Od zdania siê na cz¹stkowe opisanie œwiata, od konstatacji „obszarów niewiedzy”, potwierdzenia chaosu i sprzecznoœci, negatywnych wreszcie zjawisk ¿ycia spo³ecznego, katastroficznoœci, w³asnego wyosobnienia ze œwiata, poczucia niemo¿noœci, niewiary w szansê poznania „wybawiaj¹cego” g³osu, samotnoœci („tyle spraw b³¹ka siê teraz samotnie”), obcoœci i zbêdnoœci, od swoistego ³kaj¹cego rytmu, przejmuj¹cego dramatyzmem, „z trudem artyku³uj¹c s³owa”, co przek³ada siê na trud czytelniczy, przeszed³ Waœkiewicz do obserwacji „idei”, zaopatruj¹c j¹ w bardzo emo- cjonalny gest. Do rejestracji zmienionego oblicza dziejów, tam, w Chinach. Jeœli mnie zaciekawia ta publikacja, to g³ównie ta pierwsza, trudniejsza; „doœwiadczenia dawne”, jej strona, pe³na skom- plikowania, przemiennoœci gorzkich prze¿yæ, ciemnoœci doœwiadczeñ, paradoksów, popl¹tania, reminiscencji, powracaj¹cych motywów „widmowego miasta”, sennych widzeñ, ruin i poszuki- wania doraŸnego sensu istnienia. Nie s³ynnoœæ „idei”. Która wysch³a z siebie samej. W sumie - po- szukiwania podmiotowej to¿samoœci, bo d¹¿¹c do jej uchwycenia, choæ czyni to powœci¹gliwie, jednak najszerzej swój wewnêtrzny œwiat poeta ods³ania. Andrzej K. Waœkiewicz: Sekwencje i inne doœwiadczenia dawne i nowe, Toruñ 2005, Wydawnictwo Adam Marsza³ek, s.110.

Bez tytu³u

Ró¿nie siê dzieje, ¿e nie sposób sensownie o tym myœleæ. Rozpacz i nadzieja. A myœleæ trze- ba, ¿eby siê nie okaza³o, i¿ w pewnym momencie, na co relatywiœci chyba w koñcu zas³u¿¹, bêdziemy w Europie tañczyæ jak nam zagraj¹ fanatyczni islamiœci. Ju¿ ustêpujemy, ju¿ siê

58 boimy, o swoich duchowych korzeniach otwarcie mówiæ. Có¿ to za logika, odstêpowaæ od w³asnych racji i gospodarstwa. A nu¿ kogoœ moglibyœmy uraziæ. Na przyk³ad tych z przedmieœæ francuskich miast, którzy (kiedy piszê te s³owa) pal¹, niszcz¹ co tylko popadnie. Albo innych zaprawionych w zabijaniu. A oto dyktator Saddam, ociekaj¹cy krwi¹ tysiêcy ludzi, którzy ginêli w mêczarniach, wykrzykuje, pisze sobie na sali s¹dowej wiersz: „Lêk przed krokiem niepewnym odrzuæ.(...) Za pierwszym nastêpny okop” i media puszczaj¹ to dzie³o na ca³y œwiat. Jaka wyrozumia³oœæ i pob³a¿anie. Kiedy cierpia³ Jan Pawe³ II nie brakowa³o tych, co siê naigrawali z Jego mêki i choroby. No có¿, jakie to nieprzyzwoite, gorsz¹ce, nie na miejscu, by cierpienie, chorobê pokazywaæ œwiatu... Ku jego opamiêtaniu. Cynicznej, œwiatowej pysze, która ju¿ nie uznaje ¿adnej œwiêtoœci, nie przeszkadza nic, poza prób¹ rozró¿nienia Dobra i Z³a.

Dziewczyny

Stoj¹. Czasami jedna, czasami dwie, nieopodal stacji benzynowej, na chodniku. Szczuplutka, o drobnych rysach twarzy, w³osy czarne, mo¿e osiemnaœcie lat. Lolitka. Stoi prawie nieruchomo. Bia³e rajstopy. Torebkê i parasol ma w rêce. Jakiœ samochód podjecha³. Podesz³a nieœmia³o. Przywo³ana gestem mêskiej rêki. Szyba w drzwiach uchyli³a siê. Dziewczyna zgiêta wpó³, roz- mawia. Jedna ma ma³e dziecko, które sama wychowuje, druga pieniêdzy potrzebuje na narkoty- ki. W samotne, czerwcowe popo³udnie.

Tomasz

Czasami w t³umie staje przede mn¹. Patrzy mi w oczy. I mówi o poezji. Ty ¿yjesz tym w³aœnie duchem. Ja to wiem. Tomasz chce mi tak¿e uœwiadomiæ moje wyj¹tkowe miejsce. Ale cofam siê, jak szybko tylko potrafiê przed wchodzeniem na wie¿ê, któr¹ sugeruje mi Tomasz, bo nie jest mi to do niczego potrzebne ani w mojej naturze. A poza tym, mój Bo¿e, wiem coœ na temat ograniczonoœci codziennych i tych niecodziennych usi³owañ. I wolê siê tej wiedzy trzy- maæ. Widzê co dzieje siê z innymi. A ja? Ja upatrujê sens, ¿e siê tak niemodnie wyra¿ê, w sta- wianiu kroków po ziemi, a przynajmniej nie za daleko od jej kamieni. Ile siê potknê, tyle wiem naprawdê. Nie jest to luksusowe doœwiadczenie. Ale wa¿ne. Tomasz chyba myœli o tym samym co ja. Czyta poezjê niekiedy tak, ¿e siê j¹ s³yszy. To znaczy wie, ¿e kiedyœ znikniemy z tych wszystkich cierpliwie udeptywanych miejsc. Zostanie wiatr.

Tanka-zdanka

Przyk³ad poezji W³adys³awa Klêpki pozwala obserwowaæ jak autentyczna fascynacja natur¹ - obecnoœæ tegó¿ przyniós³ charakterystyczny pod tym wzglêdem tomik „Lato zimorodka” - splata siê ze zdeterminowanym poszukiwaniem formy, tak, by odda³a ona jego (autora) wszyst- kie spostrze¿enia, niezwyk³oœci i zmys³owoœci doœwiadczenia. Mo¿na s¹dziæ, ¿e poeta idzie w³asn¹ drog¹. Przyjêtym za³o¿eniom i wyborom stara siê byæ bardzo wierny. Taka konsek- wencja na pewno w ka¿dej praktyce twórczej siê liczy, jest wiêc warta docenienia. Warta tym wiêcej, ¿e nie s¹ to zainteresowania doraŸne. Na to wskazuje zbiór najnowszy „Za wiatrem za wod¹”, z³o¿ony z dwóch czêœci. W sk³ad jednej wchodz¹ haiku, drug¹ zaœ wype³niaj¹ piêcio- wersowe tanka. Jak wiadomo, obie te formy s¹ mocno osadzone w tradycji japoñskiej poezji lirycznej. Wspó³czeœnie uprawiane by³y i nadal s¹ przez wielu ró¿nych poetów. Znajdujemy je u Iwaszkiewicza, Grochowiaka, Mi³osza. Ich zalet¹ na pewno jest zwiêz³oœæ. Jednak ¿aden

Czes³aw Sobkowiak

59 z tych poetów nie ograniczy³ swej poezji do tych g³ównie form. Stanowi¹ one w palecie twór- czych mo¿liwoœci jedn¹ z form artystycznego popisu. Natomiast u Klêpki sk³adaj¹ siê chyba na g³ówny trop poetycki. Ta fascynacja trwa u niego od kilku ju¿ lat. Myœlê, ¿e lubuski autor bar- dzo mocno doceni³ w haiku mo¿liwoœæ wyra¿enia wielu wra¿eñ i doznañ przy pomocy kilku zaled- wie s³ów. Jakby doszed³ do wniosku, ¿e przy niewielkim wysi³ku warsztatowym efektem mo¿e ju¿ byæ poezja. Taka perspektywa zapewne bardzo poci¹ga. Nie wdawanie siê w szeroki opis, wyszukane metafory, precyzyjne rozpoznawanie rzeczywistoœci spo³ecznej, ale skupienie siê g³ównie na zarysie, na szkicu jakiegoœ obrazu, który poprzez zestawienie z innym sprawia, ¿e akty- wnie oddzia³ywuj¹ na siebie. Ta zwiêz³oœæ formalna, stanowi podstawê obfitej wieloznacznoœci. W³adys³aw Klêpka tak to okreœla we wstêpie: „szkicowa notatka wra¿eñ, b³ysk œwiadomoœci daje zarys obrazu, reszta jest refleksyjnym dopowiedzeniem odbiorcy. Zawsze w czasie teraŸniejszym wystêpuje konkret, rzecz realna, namacalny szczegó³ i ulotna chwila zatrzymana w biegu.” A wiêc forma poetycka stara siê sprostaæ potokowi zdarzeñ, zjawisk, b³ysków œwiadomoœci i podmiotowej egzystencji. Sugeruj¹c zawsze ich momentalne trwanie, najczêœciej to¿same z procesem pisania i tworzenia. To¿same z rytmem egzystencji. Nie ukrywam, ¿e ceniê tê mo¿liwoœæ jak¹ daje haiku. Wobec wspó³czesnej nadprodukcji s³ów, tkwi¹ca w nim powœci¹gliwoœæ, jest zapewne krokiem w dobr¹ stronê. Tak¿e wspó³czesny czytelnik lubi¹cy mieæ woln¹ wolê w odkrywaniu znaczenia, ceni¹cy nastawienie kontemplacyjne, mo¿e uznaæ, i¿ taki rodzaj utworów jest mu pomocny w docieraniu do treœci jego indywidualnego wnêtrza. Zdajê sobie sprawê, ¿e tradycyjne japoñskie regu³y haiku, jak i tanka, trzeba respektowaæ, bowiem zawsze to bêd¹ trzy lub piêæ wersów, tego zmieniaæ dowolnie nie mo¿na, ale wspó³czeœnie swobodnie zdaj¹ siê byæ respektowane wszystkie inne wymogi. Dzisiaj haiku odœwie¿a i wzbogaca warsztat artystyczny ka¿dego poety. Jakby nie patrzeæ stanowi pewne wyzwanie zwiêz³oœæ, która jawi siê niezwykle atrakcyjnie. Ale, o czym równie¿ warto pamiêtaæ, zawiera te¿ w sobie pu³apkê. Stanowi j¹ mo¿liwoœæ ³atwej powierz- chownoœci, która ukrywaæ mo¿e brak g³êbszych umiejêtnoœci twórczych. Dlatego o znaczeniu okreœlonego poety winny œwiadczyæ tak¿e inne formy wyrazu. Albo wychodzenie od haiku do innych form artystycznych, które egzemplifikuj¹ odkrywcze nastawienie do rzeczywistoœci. Natomiast, gdy czytam na przyk³ad tanka „Akrostych oniryczny” czy inne, to ulegam nieodparte- mu wra¿eniu, ¿e s¹ to po prostu krótkie zdanka i mog³yby tak¿e funkcjonowaæ w innym uk³adzie wersyfikacyjnym, bez szkody dla ich wymowy. W wyborze haiku jak i tanka dla Klêpki chyba najwa¿niejsze jest to, ¿e formy te ustanawiaj¹ pomiêdzy autorem i œwiatem pewien stan równowa- gi. Ta równowaga emanuje stanem duchowego napiêcia. Które uruchamia wra¿liwoœæ na wszys- tko co autora otacza. W haiku Klêpka jest g³ównie obserwatorem natury, ca³kiem jak ornitolog, który czêsto gêsto zagl¹da w podzielonogórskie lasy i na ³¹ki: „gdera gdzieœ derkacz”, „s³ucha kon- certu wilgi / ¿ó³todziób wróbel”, „wrzask sp³oszonej wilgi / w miêkki mech pada” itd., itp. Muszê przyznaæ, ¿e to zawê¿enie „ornitologiczne” nie jest mocn¹ stron¹ autora. A szkoda. Przyda³oby siê wiêcej refleksji. Zdecydowanie wiêcej. Szersze tematycznie s¹ natomiast pomieszczone w zbiorku tanka. Dowiadujemy siê ju¿ sporo o uczuciach, sferze myœli samego autora, jego ludzkich doœwiadczeniach. Jeœli s¹ obrazy, to czêœciej ujmowane panoramicznie: „P³yn¹ce wzgórza - / wieœ w faluj¹cym zbo¿u”, „Pod kocem nocy / tysiêcznej i tej jednej / ukryjmy siebie.” W moim przeko- naniu w tego typu tekstach, zreszt¹ opatrywanych tytu³ami, Klêpka artystycznie i duchowo siê istotniej spe³nia. A o to w sztuce tak¿e chodzi. W³adys³aw Klêpka, Za wiatrem za wod¹, Zielona Góra-Legnica 2005, s.160.

Marek

S³yszê dzwonek u drzwi. Otwieram, patrzê. Stoi Marek z koszykiem ró¿nego gatunku grzy- bów - jeden maœlak, czarne ³ebki, dwa prawdziwki i sporo zielonek. No có¿, patrzê na Marka

60 odzianego w swój wêdrowniczy, wytarty, zestarza³y p³aszcz i wiem, ¿e jestem zobowi¹zany tê garœæ leœnych owoców nabyæ. Nawet nie pytam, ile za to trzeba, gdy¿ Marek widz¹c moje wahanie, ustala tê kwestiê jasno: - Panie Czes³awie, ile ³aska. A to w zwi¹zku z tym, ¿e lubiê grzyby. A Marek piwo.

S³ynne rzeczy

Kropla wody jest s³ynna. Ksiêgi, które o niej napisano wype³niaj¹ wszystkie biblioteki œwia- ta. Podobnie jest z kropl¹ potu. Wylewali j¹ niewolnicy wznosz¹cy nieœmiertelne budowle na piaskach pustyni. Wspó³czeœni niewolnicy tak¿e. Niedaleko st¹d droga do kropel krwi wys- têpuj¹cych na czo³o Ukrzy¿owanego na Golgocie. Wiatr, niebo, chmury, trawa przykrywa szczelnie wszystkie rzeczy, co nam siê wydawa³y i wydaj¹ wielkie i wa¿ne. Z ich powodu starali siê i staraj¹, zawsze tak samo gorliwie, wszelkiej maœci no¿ownicy lub nieznani sprawcy. A to ona, trawa, jest wa¿na. S³ynna. Roœnie, ¿eby mog³a po ludzku wygl¹daæ ziemia. S³ynna trawa.

Poeci z Gorzowa

W tej szarzyŸnie œwiata (mam w¹tpliwoœci czy s³uszne to okreœlenie) czytam (bo przysz³y) wiersze m³ode i starsze, które upewniaj¹ mnie w przekonaniu a¿ do bólu trywialnym, ¿e wbrew temu, co siê wokó³ dzieje lub nie dzieje, wszystko zale¿y od tego, co siê potrafi samym sob¹ zobaczyæ. I jak. I okazuje siê, ¿e zawsze coœ mo¿na zauwa¿yæ. Wiêc nie jest a¿ tak Ÿle, jak siê czêsto opowiada o tym co mo¿e s³owo.

W ¯aganiu pisz¹

Poezja umar³a a zarazem ma siê ca³kiem dobrze w swoim „¿yciu po ¿yciu”, jak chyba nigdy do tej pory. Jeœli wzi¹æ pod uwagê jak szerokie zastêpy poetów daj¹ o sobie znaæ, to mo¿na siê zdumieæ. W Polsce pisz¹ niemal wszyscy, wszyscy przy tym pretenduj¹ do miana poetów: pierw- szoklasiœci, licealiœci, studenci czy rzesze starszych, na emeryturze najczêœciej, pañ i panów. Trzeba przyznaæ, ¿e z uprawianiem poezji i jej publikacj¹ nadal ³¹czy siê, zw³aszcza na powia- towej prowincji, jakiœ rodzaj nobilitacji. Dotyczy ona osoby lub miejscowoœci, w której poeta lub poetka mieszka. Na presti¿u zyskuje na przyk³ad Stary Kisielin b¹dŸ Droniki. Bo w Starym Kisielinie Kulikowska, a w Dronikach Œmigielski. Jeszcze zupe³nie niedawno byliœmy œwiad- kami wzrostu presi¿u, który spotka³ ¯ary za spraw¹ doœæ intensywnie rozwijaj¹cego siê tam œrodowiska literackiego, z Werstlerem, Rozwadowsk¹-Bar i Baworowsk¹ na czele. To samo by³o z Lubskiem, w którym w sferze poetyckiego s³owa coœ nagle drgnê³o. I oto wysypali siê m³odzi poeci, miêdzy innymi spod skrzyde³ pani Zofii Zawiœlak. Na moment zrobi³o siê o nich g³oœno. Podobnie rzecz w ubieg³ym roku wygl¹da³a w Kroœnie, które w poetów nigdy do tej pory nie obfitowa³o. Równie¿ tego rodzaju przygodê, jednak sporo lat temu, prze¿y³ Œwiebodzin za spraw¹ zmar³ego ju¿ Gustawa A. £apszyñskiego. Niestety. Tak¿e do Sulechowa zawita³a poezja. Obecnie do pejza¿u lokalnych ambicji do³¹czy³ ¯agañ, gdzie ukaza³ siê literacki zbiór „Gorzki oddech. ¯agañ literacki”, prezentuj¹cy miejscowe dokonania w poezji, prozie ale i eseju, pod redakcj¹ Waldemara Raka. Okazuje siê jednak, ¿e ¯agañ pustyni¹ literack¹ w przesz³oœci nie by³ i obecnie te¿ nie jest. Œrodowisko jest ma³e pod ka¿dym wzglêdem, ale jed- nak. Jak czytamy w przedmowie „S³owem”: „¯agañskimi ulicami na prze³omie XVIII i XIX wieku chadzali poeci Carl Weislog i Johann F. Schink, w po³owie ubieg³ego wieku ¿y³a

Czes³aw Sobkowiak

61 i tworzy³a tu Bronis³awa Wajs-Papusza, dwadzieœcia lat póŸniej autor wielu ksi¹¿ek prozy Pawe³ Wiktorski, a w latach osiemdziesi¹tych Janina Utracka i Stanis³aw M. Drygalski tworzyli w œrodowisku wojskowym grupê literack¹ „Tematy” itd. „Gorzki oddech” jest jednak pierwsz¹ pozycj¹ zbieraj¹c¹ dokonania autorów obecnie tu pisz¹cych i mieszkaj¹cych b¹dŸ tych, którzy z tym miastem, s³yn¹cym z ¿agañskiego Zamku i wojskowych koszar, maj¹ sta³y kontakt, jak zw³aszcza bardzo ciekawa, utalentowana rosyjska poetka, Nadie¿da Myszlennik z Omska, która ze wzglêdów rodzinnych zamieszka³a w Borowem, a obecnie jej wiersze w³aœnie w przek³adzie Waldemara Raka zosta³y opublikowane w tym prezentacyjnym druku zwartym. Z czego wypa- da siê tylko cieszyæ. Bardzo piêkne s¹ niektóre z jej wierszy. A poza tym z omawianej ksi¹¿ki dowiedzieæ siê mo¿na, ¿e obecnie ulicami ¯agania chadzaj¹: Janina Utracka, posiadaj¹ca wiêk- szy ju¿ dorobek, Edward Derylak daj¹cy siê tu poznaæ jako prozaik, Danuta Bachórz, Dariusz Kwiatkowski, Jerzy Wilanowski, Waldemar Rak oraz debiutanci - Bronis³awa Kempiñska, Leokadia Kondratowicz, Wojciech Raj, Wies³awa Siekierska i Zofia Zawadzka, Bartosz Feliga i Ewelina Staliœ. S¹dzê, ¿e taki obraz mo¿na uznaæ za reprezentatywny. Mo¿liwoœci poszczegól- nych autorów s¹ ró¿ne. W formie klasyczni b¹dŸ nowoczeœni, w tematyce wspó³czeœni, odwo³uj¹cy siê do Boga, mi³oœci lub spraw codziennych albo te¿ wspominaj¹cy kresowe pejza¿e. Myœlê, ¿e na tym etapie inaczej byæ nie mog³o. Moim zdaniem bardzo oryginalne treœ- ciowo i formalnie s¹ krótkie teksty Waldemara Raka, który równie¿ jest autorem eseju o Papuszy pt. „¯agañskie lata Papuszy, albo dzieje mi³oœci zziêbniêtej”, cygañskiej poetce, w po³owie ubieg³ego wieku zwi¹zanej z ¯aganiem. Na uwagê te¿ zas³uguj¹, prze³o¿one z rosyjskiego, nos- talgiczne, pe³ne pragnienia mi³oœci i têsknoty wiersze wspomnianej wy¿ej Nadie¿dy Myszlennik. Jakby nie patrzeæ, tê zaledwie 64 strony licz¹c¹ ksi¹¿kê nie zaliczy³bym do mar- ginalnych lub jak napisa³ Cz. Markiewicz, w znacznej czêœci „piœmiennicz¹”. Myœlê, ¿e teraz wszystko bêdzie zale¿eæ od rozwoju poszczególnych autorów. Ich talentu i ambicji. Genius Loci tego miejsca jest wspania³y - Talleyrand, Kepler, Stendhal. Mo¿e bêdzie motywowa³ do krystali- zacji œwiadomoœci. Oby! Nie mia³aby ta ksi¹¿ka swoistego kolorytu, gdyby nie licznie tu prezen- towane rysunki autorstwa osiad³ego w ¯aganiu artysty pochodzenia greckiego Panagiotisa Karagiorgisa. Jest przez to ten zbiór o wiele ciekawszy. Gorzki oddech: ¯agañ literacki, red. Waldemar Rak, ¯agañ 2004, s. 64.

Koniec paŸdziernika

Przyjechali przed po³udniem - Kazik Skorupski i Gienek Pawlak. Do mnie do Zawady, na prowincjê. Kazik ma g³owê pe³n¹ teatru. Pojedzie do Ameryki w grudniu, w zwi¹zku ze spek- taklem i wyk³adem o Marii Curie-Sk³odowskiej. A¿ mu zazdroszczê. W zasadzie nie powinienem, bo umieæ emigrantowi jakoœ sobie radziæ we Francji, to jednak szczêœcie. Mam wra¿enie, ¿e jest jednak zmêczony, zapracowany. Gienek pamiêta mnie z „ITD” we Wroc³awiu. Studiowa³ historiê sztuki, któr¹ ukoñczy³ na Sorbonie. Tym bardziej mo¿e cieszyæ, ¿e podobaj¹ mu siê obrazki na szkle malowane, które wisz¹ w moim pokoju. Kiedyœ namalowa³ na œcianie naszego akademika fresk „in Arcadia ego”. Wiele ju¿ lat mieszka w Wysokich Pirenejach, tam pracuje w lokalnym muzeum, 12 kilometrów od Lourdes. Stamt¹d mam dwa piêkne pawie pióra, które zdobi¹ okno mojego pokoju. Jego biuro jest usytuowane na wie¿y z widokiem na Góry. Obeszliœmy dom, popatrzyliœmy na jesienne zielsko, wypaliliœmy po papierosie. Gienek wyraŸnie polubi³ moje trzy ma³e kotki, które raz po raz g³aszcze. Pstryknêliœmy sobie zdjêcia. Ktoœ zauwa¿y³ nad naszymi g³owami pogodne niebo. Zrobi³em jajecznicê à la Niesio³owski, jemy i przypominamy jakieœ drobiazgi z przesz³oœci. I tylko tyle.

62 U¿ywana Der gebrauchte wi¹zanka œlubna Brautstrauss

Ruth Donner Ruth Donner

By³ rok 1943, œrodek wojny , a my chcie- Es war 1943, als mitten im Krieg, als mein liœmy siê pobraæ. Moja mama kupi³a gdzieœ Mann und ich in Grünberg (Zielona Góra) okazyjnie b³yszcz¹cy materia³ w kolorze heiraten wollten. Fümein Hochzeitskleid kon- truskawki. Znajoma uszy³a mi z tego mate- nte meine Mutter unter der Hand einen ria³u ³adn¹ sukienkê. Mój m¹¿, wówczas glänzenden, erdbeerfarbenen Stoff auftreiben. starszy mat marynarki wojennej wyst¹pi³ w Eine Bekannte nahte mir daraus ein hübsches, granatowym uniformie.. Ale co ze œlubn¹ knielanges Kleid. Mein Mann, der damals wi¹zank¹? Gefreiter bei der Kriegsmarine war, ging in W ca³ej Zielonej Górze (Grünberg) nie blauer Dienstuniform. Aber der Hochzeits- by³o ¿adnych kwiatów. Szukaliœmy w kwia- strauss? ciarniach i ogrodnictwach, by³o ju¿ za póŸno, In der ganzen Stadt waren einfach keine a do tego jeszcze z powodu wojny wolno by³o Blumen aufzutreiben. Wir ersuchten es n uprawiaæ tylko owoce i warzywa. Nie by³o po sämtlichen Blumenladen und Gärtnereien, prostu ¿adnych kwiatów. A ja nie chcia³am iœæ doch es war bereits zu spät im Jahr und do œlubu bez kwiatów! ausserdem aufgrund des Krieges nur noch Jedna z kwiaciarek poradzi³a mi, ¿eby Obst und Gemüse angebaut werden. Es war wzi¹æ ma³¹ g³ówkê kapusty i na niej poprzy- einfach nichts zu bekommen. Ganz ohne czepiaæ sztuczne kwiaty z bibu³ki w stylu bie- Blumen aber wollte ich nicht heiraten! dermeier, kapusta by³aby niewidoczna... Po Da meinte eine Blumenhändlerin, in der jakimœ czasie kwiaciarka przypomnia³a sobie, Not sollten wir einfach kleinen Kohlkopf ¿e przed dziesiêcioma dniami inna para nehmen und darauf nach Biedermeierart kün- stanê³a na œlubnym kobiercu. Dla nich przy- stliche Blumen aus Kreppapier stecken, so gotowa³a wi¹zankê z ostatnich prawdziwych dass der Kohlkopf nicht mehr zu sehen wäre. kwiatów w Zielonej Górze. By³o to szeœæ Doch dann hatte die gute Frau eine Einge- ró¿owych chryzantem. bung: Sie erinnerte sich an ein anderes Paar, I tak poprosi³a nas, aby zajœæ do niej naza- das sich 10 Tage zuvor das Jawort gegeben jutrz, ona w miêdzyczasie pojedzie do hatte. Für diese hatte die Blumenfrau die letzen nowo¿eñców zobaczyæ czy te kwiaty „jeszcze echten Blumen in ganz Grünberg aufgetrie- stoj¹”. Trzy z nich by³y ca³kiem dobre, m³oda ben: Sechs Stiele pinkfarbener Chrysantemen. para by³a pe³na zrozumienia, gotowa Und so bat sie uns am Nachmittag odsprzedaæ je za pó³ ceny. Otrzymaliœmy je nochmals vorbeizukommen, sie würde in der po po³udniu. Zwischenzeit zu dem frischvermählten Paar I tak pobraliœmy siê z „u¿ywanymi kwia- fahren und gucken, „ob die Blumen noch ste- tami” 9. paŸdziernika 1943 roku, w zielono- hen”. Drei Chrysanthemen blühten tatsächlich górskim ratuszu. Zdjêcie z tej uroczystoœci noch, das junge Paar hatte Mitleid und war wisi u mnie na œcianie, widaæ na nim bereit, sie noch zum halben Preis wieder wi¹zankê. Podczas mojej ostatniej wizyty zurückzugeben. Am Nachmittag dann wurden w Zielonej Górze, w maju 2001 roku opo- sie an uns weiterverkaufl. wiedzia³am o moich perypetiach z wi¹zank¹ Mit diesen, gebrauchten Blumen” bin ich w ratuszu. Byliœmy tam przyjmowani przez dann am 9. Oktober 1943 im Grünberger

Ruth Donner

63 Rathaus getraut worden. Ein Foto davon radn¹. Pytano o nasze wspomnienia zwi¹zane hängt noch heute bei mir an der Wand ze star¹ ojczyzn¹. Brautstrauss inklusive. Kilka dni póŸniej nasza grupa by³a w mu- Bei meinem letzten Besuch in Grünberg zeum w Zielonej Górze. Gdy wychodziliœmy im Mai dieses Jahres (2001) habe ich meine stamt¹d stanê³a przed nami w drzwiach nasza Geschichte von dem „Brautstrauss mit Hin- t³umaczka w d³ugiej eleganckiej sukni i zapy- dernissen” im Rathaus von Rathaus von ta³a o mnie. W rêku trzyma³a wi¹zankê Grünberg erzählt. Wir waren dort von der pol- z bia³ych goŸdzików w stylu biedermeier. nischen Stadträtin eingeladen und wurden By³a przeznaczona dla mnie jako rekompen- nach besonderen Erlebnissen und Erinnerun- sata za moj¹ u¿ywana wi¹zankê 1943. gen aus unserer alten Heimat gefragt. Wzruszy³am siê do ³ez. Nie tylko z po- Einige Tage später war unsere Gruppe im wodu piêknych kwiatów, lecz z powodu Grünberger Heimatmuseum. Als alle wieder wspania³ego gestu, ludzkiego gestu polsko- herauskamen, stand plõtzlich unsere Dolme- niemieckiej przyjaŸni. Dziêkujê! tscherin im festlichen langen Kleid an der Tür und fragte nach mir. In der Hand hielt sie einen Strauss mit weissen Nelken in Bieder- meierart gebunden.Es war für mich, als „Ersatz für meinen nur gebrauchtenStrauss 1943! Ich war zu Tränen gerüNicht nur wegen der wunderschönen Blumen, sondern auch wegen dieser grossartigen, menschlichen Ge- T³umaczenie ste deutsch-polnischer Freundchaft! Danke! Barbara Krzeszewska-Zmyœlony

64 Oferta

Rafa³ Klan

Zastanawiam siê kto mo¿e dzwoniæ o tak wczesnej porze. Kto mo¿e dzwoniæ pod nasz numer? Do nas? Bezrobotnych? Kiedy cz³owiek pracuje, to siê rozumie. Zawsze ktoœ przekrêci. Z zak³adu na przyk³ad. A to przyjdŸ dzisiaj wczeœniej. A to przygotuj siê, ¿e zostaniesz d³u¿ej. Musimy œci¹gn¹æ ciê z urlopu. To ty wakacje spêdzasz w domu? No, to tym bardziej wsiadaj na rower i przyje¿d¿aj. I tak w kó³ko. A¿ do ostatniej rozmowy, kiedy us³ysza³em od tych z pierw- szej zmiany, ¿e otrzymali wypowiedzenia. No, ¿e to prawda, o tej likwidacji zak³adu. Wszystko prawda. PóŸniej ju¿ nie mia³ kto dzwoniæ. Mówi¹, ¿e to znaki czasu. S³yszê, jak hucz¹cy telefon milknie i Ada, moja ¿ona, zagaduje do s³uchawki. – Nie, nie. Nie szkodzi. Naprawdê! – przekonuje kogoœ – Nie spa³am. Rafa³ jeszcze œpi, ale zaraz bêdê go budziæ, bo wiesz, on dzisiaj... (...) Tak! Tak! Dzisiaj jest w³aœnie ten dzieñ. (...) ¯ebyœ wiedzia³a! (...) Tak! By³ w mieœcie eL, ale niczego nie znalaz³. (...) Tak, w Gie te¿. (...) To prawda – wzdycha – trudno coœ znaleŸæ, ale mamy nadziejê, ¿e dzisiaj wszystko odmieni siê. Dzisiaj znajdzie. Co ja gadam: znajdzie! On w³aœnie nie znajdzie! To jego znajd¹! (...) Tak! Przecie¿ napisali. Niech pan przyjdzie, rozumiesz, o tej i o tej godzinie w zwi¹zku z ofert¹ pracy. Podpisano: jakiœ zastêpca czy ktoœ podobny. No! To jak ja mogê mówiæ, ¿e znajdzie, kiedy oni pierwsi zrobili krok. Nie? Znaczy ten mój Rafa³ nie taki g³upi. (...) Martwi³am siê, kiedy tak chodzi³ za t¹ prac¹ i chodzi³ i nic znaleŸæ nie móg³. (...) Tak, ale myœla³am, ¿e jak ktoœ tak chodzi, rozumiesz, miesi¹cami, to wreszcie natrafi na swego. Wiesz, swój swego rozpozna i pracê, wiesz, zaoferuje. (...) No tak, mo¿e i masz racjê. Mo¿e rzeczywiœcie, ktoœ doceni³, ¿e on tak chodzi i teraz chc¹ z nim obgadaæ pewne sprawy. Co do warunków zatrudnienia na przyk³ad. Nie? (...) No dobra! (...) To do zobaczenia. (...) Jak tylko coœ bêdzie tego, to zaraz przekrêcê. (...) Dobrze! Jak wróci. (...) Czeœæ. – Kto dzwoni³? – wo³am z pokoju. – Nie œpisz ju¿? Telefon ciê rozbudzi³? Lidka. Lidka dzwoni³a – odpowiada na pytanie – chodŸ! Œniadanie ju¿ gotowe. Wyskakujê z ³ó¿ka. Ubieram koszulki, swetry, skarpety. A wszystko specjalnie dobrane na okolicznoœæ umówionego spotkania w Powiatowym Urzêdzie Pracy. W kuchni Ada wita mnie szerokim uœmiechem. – Czyta³am ten wiersz, który wczoraj – chyba w nocy? – napisa³eœ. – Ach! Wiersz! – przypominam sobie. Wracam do pokoju i biorê do r¹k zapisan¹ kartkê papieru. – Przeczytaj mi Rafciu! – krzyczy Ada z kuchni – Lubiê jak czytasz! Ty mój Michale ¯ebrowski! Z powrotem wiêc do kuchni. Siadam na taborecie i nim przyst¹piê do konsumpcji czytam. Panie! – ,,Panie” w znaczeniu – pracodawco! – pozwalam sobie na krótki komentarz.

Panie! Daj! Daj pieni¹dza! Choæ jeden pieni¹dz! Z³otówkê! Daj trochu!

Rafa³ Klan

65 Trochu, co?! Jestem chory! Zziêbniêty! Biedny! Przemoczony! Nie jad³em od ... kto to mo¿e wiedzieæ! Wspomó¿! Biednego Polaka! Ziomek jestem twój, nie bujam. Mam zielone oczy, to kolor drzwiczek zestawu kuchennego. I czêsto przekrwione bia³ka, to kolor tapet w kuchni. Bia³e by³y kiedyœ. Rozumiesz o czym mówiê?

Koniec. W tej chwili, do kuchni, zaspanym krokiem wkracza dwuletni ch³opiec. Nasz syn. Mateusz. Ada sadza go sobie na kolana. – Tatuœ napisa³ piêkny wiersz? Wiesz? – pyta ch³opca. Mateusz zdaje siê kiwaæ g³ow¹. Godzina ósma. Dok³adnie, piêtnaœcie minut po ósmej. Œniadanie! Jestem oddalony od spotkania z, byæ mo¿e, przysz³ym pracodawc¹ o siedemdziesi¹t cztery minuty. O siedemdziesi¹t cztery siorbniêcia, siedemdziesi¹t cztery umiarkowane kêsy chleba. Wiêc chleb, d¿em, siedemdziesi¹ta czwarta szklanka mleka i p³atków owsianych. Wystaj¹ce przednie zêby, piegi i worki pod oczami. Zgarbiona sylwetka, taki znak zapytania. Atmosfera poszukiwania odpowiedniej stacji radiowej odpowiada zaburzeniom moich myœli. Cicho, cicho, cichutko. Nic nie zrobi¹, nie skalecz¹. – Wykastruj¹?! – No co ty! – No to bêdê przynajmniej po spotkaniu, gorzej – w trakcie – bêdê, jak kastrat. Spokojnie. Spokojnie. Wdech przez nos. Dobrze. Powietrze dociera – krew transportuje, myœl nie przeszkadza – do miejsc najboleœniej spiêtych. To miêœnie twarzy. Wydech. Usta uk³adaj¹ siê w rurkê. Spokojnie. Wdech. Skupiasz siê na tych miejscach... i tak dalej. Siedemdziesi¹t cztery westchnienia i siedemdziesi¹t cztery próby uciszenia dzieci. – Mateuszku?!!! Cœœœœ.... Wiesz gdzie dzisiaj tatuœ idzie? Do? Do? Do u? urzê? do urzêdu!!! Urzêdu pra? pra? pracy!!! I mo¿e tatuœ otrzyma co? Pra? no? Pra? Pra? Pracê!!! I znowu bêdzie przynosi³ do domku co? Pie? Pieni¹? Pieni¹? Pieni¹¿ki!!! Och ty mój ma³y gamoniu! Wiêc teraz b¹dŸ cichutko, tak? Ju¿ cichutko. Bo tatuœ denerwuje siê przed spotkaniem. Wiesz? No chodŸ, zobaczymy co robi Gabrysia w pokoju. Pewnie jeszcze œpi. Kiedy zak³adam wiosenne obuwie i kwietniow¹, zamszow¹ kurtk¹ Ada z dzieciêcego poko- ju rzuca pytanie. – Denerwujesz siê? – Trochê. – odpowiadam. – Myœlisz, ¿e co to bêdzie? Coœ ciekawego? Ciekawa propozycja? – Nie wiem! Sk¹d mam wiedzieæ?! Wychodzê. Ulice rodzinnego miasteczka pl¹cz¹ siê pod nogami kiedy maszerujê niepewnie i wzdrygam siê na myœl o niewiadomej. Wiem, jak mówi¹ starsi ludzie, bêdzie co ma byæ i nic na to nie poradzê. Wiem równie¿, jak mawiaj¹ inni ludzie, ¿e bêdzie jak Bóg chce i tego bra- cie..., no! tego bracie nie przeskoczysz. Wiêc po prostu idê i lewym, bezrobotnym profilem naœwietlam szare mury, kolorowe wystawy, bramy, drzwi, drzewa. W koñcu jestem na miejscu. Po stopniach do budynku. Pukam. Za biurkiem siedzi kobieta, pochylona nad plikiem kartek, poprawia na nosie oku- lary. – Pan Kl.? Pan by³ umówiony? – Na dziewi¹t¹ trzydzieœci! – Pokój numer siedemdziesi¹t cztery! – wraca do pierwotnej pozycji, do stosu d³ugopisów bez wk³adów, mruczy sobie pod nosem radiow¹ melodiê.

66 Stawiam krok do ty³u, naciskam klamkê, odpycham oszklone drzwi i naraz, niespodziewanie, s³yszê jeszcze g³os kobiety: – Niech pan zaczeka! – odrywa wzrok od papierów i przybieraj¹c na twarzy wyraz pe³nego przekonania mówi – Dzisiaj pana ¿ycie odmieni siê, nabierze kolorów, g³owa do góry. Tylko niczego siê nie baæ! Do pomieszczenia numer siedemdziesi¹t cztery. Ten sam korytarz, ten sam kolor nak³adany przez bezrobotnych malarzy na krzywe œciany. Te same uschniête kwiaty w pomarañczowych doniczkach. Pusto, do samych drzwi pusto. Pukam i wchodzê. – O! Dzieñ dobry! Kto do nas przyszed³? – Od samego progu mê¿czyzna za biurkiem zaskakuje pytaniem. – Proszê – mówi – niech pan usi¹dzie. Proszê siê nie denerwowaæ, my tutaj, proszê pana, nikomu krzywdy nie wyrz¹dzimy. Mo¿e pan byæ o to spokojny. Na ka¿de us³yszane s³owo reagujê skiniêciem g³owy i zmierzam w kierunku krzes³a. Siadam. Obok mê¿czyzny, który do mnie mówi, siedzi drugi, tyle tylko, ¿e milczy. Zwieszona g³owa. Zdaje siê zainteresowany czym innym. – Wiemy, podejrzewamy, jednym s³owem rozumiemy. – mê¿czyzna nie ustawa³ – Pañskie samopoczucie, mo¿e nawet lekkie zawstydzenie, nie jest nam obce. Ka¿dy z nas to przechodzi³, niech mi pan wierzy. Nowa sytuacja! Nowi ludzie! Dlatego chcemy dope³niæ wszelkich starañ, ¿eby nasz rozmówca, proszê pana, czu³ siê swobodnie i nie by³ niczym skrêpowany. Nie dzia³amy, ³askawy panie, jak inne towarzystwa ubezpieczeniowe, które próbuj¹ cz³owieka zagadaæ i nie dopuœciæ do s³owa. O nie! Proszê pana! A je¿eli ju¿ w pewnym sensie wyda³o siê kogo reprezentujemy, to przejdŸmy do szczegó³ów. Czy jest pan gotowy? RozluŸniony? Ochotny? – Tak – odpowiadam – tak. Jestem, jestem. – Dobrze – mê¿czyzna zaciera rêce – dobrze. Musi pan wiedzieæ, ¿e ca³a procedura przes³uchania nie bêdzie trwaæ d³u¿ej ni¿ piêæ do dziesiêciu minut. Zadam teraz panu kilka pytañ, a pan niech odpowie zgodnie z pañskim sumieniem. Ju¿? Mogê zaczynaæ? Uœmiecham siê, co ma oznaczaæ, ¿e moje przygotowanie za chwilê osi¹gnie punkt kulmina- cyjny. Wykrzywiam wiêc usta i mój rozmówca, mê¿czyzna w garniturze ze znaczkiem w klapie, przyjaŸnie mru¿y oczy. Wyci¹ga g³adk¹ kartkê, k³adzie j¹ przed sob¹ i przez chwilê zagl¹da mi g³êboko w oczy. – Dobrze – mówi. – Proszê nam powiedzieæ czy chce pan podj¹æ ciekaw¹ pracê? – Tak. – mówiê uroczyœcie. – A czy chcia³by pan du¿o zarobiæ? – Tak! – A ile dok³adnie? – Wystarczy, ¿e dostanê tyle ile zarabia³em w poprzedniej pracy. – Doskonale! Naprawdê idzie panu jak po maœle. Jeszcze kilka pytañ, niech pan tylko wytrzyma, a podejrzewam, ¿e wszystko... naprawdê..., no nie wiem jak to powiedzieæ... A zreszt¹, zaraz wszystko siê wyjaœni, tylko kilka pytañ. Niech wiêc pan bêdzie ³askaw powiedzieæ czy gotów jest pan podj¹æ pracê od dzisiaj? – Tak! – A czy chcia³by pan sam sobie byæ szefem? – Tak! – Jeszcze tylko jedno pytanie. – Taaak? – Pana imiê i nazwisko? – Rafa³ Kl. Na twarzy pytaj¹cego rozlewa siê szeroki uœmiech. K¹ciki ust radoœnie drgaj¹ i wysy³aj¹ do mnie pozytywne fluidy.

Rafa³ Klan

67 – Brawo! – krzyczy, co wydaje mi siê lekk¹ przesad¹ – Brawo! Proszê niech pan wstanie i podejdzie tutaj. Tutaj, tutaj. Do mnie. I niech pan spojrzy na kartkê, która le¿y przede mn¹. Proszê siê nie krêpowaæ. Podchodzê i zagl¹dam mê¿czyŸnie przez ramiê. Na bia³ej kartce, w kolumnie, widzê wypi- sane s³owa: tak, tak, tak, tak, tak, tak, Rafa³ Kl. – Czy pan wie co to znaczy? – s³yszê pytanie. – No, nie za bardzo. No nie wiem. – Proszê pana! Przede wszystkim gratulujê! Pan jest urodzonym szczêœciarzem! Czy ktoœ ju¿ to panu mówi³? Pan jest po prostu Jack Nicholson, Meryl Streep, pan jest po prostu urodzony w czepku! Czy pan wie, ¿e jest pan pierwszym w tym dniu, który na szeœæ pytañ odpowiedzia³ pozytywnie. Nikt! Nikt, poza panem, nie zdo³a³... w takim wymiarze... bez zaj¹kniêcia... bez zawahania... Proszê pana! Proszê pana! Czy pan rozumie, co to dla pana oznacza? – No jeszcze nie. – mówiê zgodnie z prawd¹. – No to niech pan zrozumie, ¿e przeszed³ pan do ostatniego etapu kwalifikacyjnego i je¿eli odpowie pan – obiecujê, ¿e to ju¿ ostatnie pytanie – zgodnie z prawd¹, pozostanie mi tylko z³o¿yæ na pañskie rêce gratulacje i przyj¹æ pana w poczet pracowników firmy, któr¹ mam przy- jemnoœæ tutaj godnie prezentowaæ. – Jakie to pytanie? – Zaraz wszystko panu wyjaœniê. Panie Jurku! – mê¿czyzna zwróci³ siê do tego drugiego ze zwieszon¹ g³ow¹. Po czym ten drugi natychmiast wsta³, podszed³ do szafy, odsun¹³ j¹ od œciany i znikn¹³ za ni¹. – Wiêc, jak ju¿ mówi³em, ostatni etap sk³ada siê z dwóch czêœci. W pierwszej zadajê panu pytanie, a w drugiej czêœci bêdzie pan œwiadkiem bardzo krótkiej prezentacji, której celem jest pomóc panu w odpowiedzi. Jest pan gotowy? – Tak. – Dobrze. Pytanie brzmi: proszê odpowiedzieæ jakie towarzystwo ubezpieczeniowe sk³ada panu propozycjê wyj¹tkowej pracy. I od razu mogê powiedzieæ, ¿e nie oczekujê natychmias- towej odpowiedzi. Poczekajmy na prezentacjê, która na pewno rozwieje pañskie w¹tpliwoœci. Panie Jurku? Jest pan gotowy? – W odpowiedzi us³yszeliœmy pukanie w drzwi szafy. – No to œwietnie! Niech pan podejdzie do szafy. – Mam podejœæ? – upewniam siê. – Tak, tak! Niech pan podejdzie. Spokojnie. Na pewno zna pan odpowiedŸ! Zapewne ju¿ pan nas przejrza³! Zgadza siê? Rozpozna³! Po tym na przyk³ad, jak z panem rozmawiamy? Tylko jedno towarzystwo mo¿e w ten sposób prowadziæ dialog. To ju¿ powinno panu du¿o powiedzieæ, ale niech pan obejrzy jeszcze to, to za szaf¹. Podchodzê. Ostro¿nie. I w chwili kiedy mam zajrzeæ i rozwiaæ wszelkie w¹tpliwoœci, zza rogu szafy wy³ania siê, gdzieœ na wysokoœci mojej klatki piersiowej, g³owa lwa. Oczywiœcie nie jest to prawdziwy lew, ale pan Jurek w przebraniu drapie¿nika. Na widok króla zwierz¹t stajê w miejscu i nie ruszam siê podejrzewaj¹c, ¿e towarzystwo chce sprawdziæ jak reagujê na niespodziewane zagro¿enie. Stojê wiêc nieruchomo, udajê drzewo, rozpoœcieram na boki rêce i pozwalam by g³owa bezwiednie opad³a. Ale widaæ, ¿e ten rodzaj reakcji nie le¿y w zakresie zainteresowañ towarzystwa, bo mê¿czyzna szturcha mnie pod ¿ebro i mówi. – Niech pan uwa¿a, panie Rafale. I w tej samej chwili pan Jurek podnosi na wysokoœæ lwiej g³owy bodaj¿e dyktafon. Naciska ,,play”, rozwiera usta, a z g³oœników wydobywa siê trzeszcz¹cy g³os lwiego ryku. Po czym pan Jurek z lwi¹ g³ow¹ wycofuje siê. A mê¿czyzna, który do tej pory by³ moim przewodnikiem znowu wkracza do akcji. – I co panie Rafale? Nie by³o trudne? Prawda?

68 Wracam na miejsce i powoli tracê nadziejê na zdobycie posady. Za nic w œwiecie nie potrafiê skojarzyæ lwiej g³owy z towarzystwem. Naraz coœ w mojej g³owie nabiera konkretnych kszta³tów. – To siê zaraz oka¿e – mówiê. Zza szafy wy³ania siê postaæ pana Jurka. Z powrotem przysuwa mebel do œciany, siada obok mê¿czyzny i jak poprzednio zwiesza g³owê. – Proszê wiêc odpowiedzieæ na pytanie, które panu zada³em przed prezentacj¹. Odpowiadam. – Metro, Goldwyn i Mayer. – S³ucham?! – Mê¿czyzna wytrzeszcza do mnie oczy – Metro, Goldwyn i Mayer – odpowiadam. – No có¿ – widzê na twarzy mê¿czyzny konsternacjê – niestety! Nie powiod³o siê panu. W³aœciwa odpowiedŸ brzmi: i tu pada nazwa firmy. £apiê siê za g³owê. No jasne – myœlê. ¯e te¿ o tym nie pomyœla³em. – No niestety! Bardzo nam przykro. Ale proszê siê nie martwiæ towarzystwo nie pozostawia cz³owieka okrutnym ¿ywio³om losu. Mamy dla pana pracê zastêpcz¹, je¿eli oczywiœcie wyrazi pan zgodê. To ju¿ oczywiœcie nie bêd¹ te same pieni¹dze, tylko najmniejsza krajowa, ale zawsze lepsze to ni¿ nic. Prawda? – Prawda. – mówiê nie taj¹c ju¿ lekkiego rozdra¿nienia. – Proszê pana, mam na myœli posadê, której godnym tutaj przedstawicielem jest kolega Jurek. Mam na myœli kogoœ kto, przebrany za lwa, mo¿liwie przekonuj¹co odgrywa ostatni etap pytañ. Jak pan zauwa¿y³ pan Jurek nie potrafi imitowaæ jeszcze ryku lwa dlatego nosi ze sob¹ dyktafon, ale od pana oczekiwalibyœmy ju¿, w miarê mo¿liwoœci, wiêcej inicjatywy i pracy w domu. Pan rozumie? Towarzystwo ¿yczy sobie wiêcej naturalnoœci, a mniej ingerencji z zewn¹trz. Czy panu to odpowiada? – Tak! – mówiê z przekonaniem. – Tak! – To œwietnie! Skontaktujê pana z moimi przyjació³mi z Towarzystwa, którzy poszukuj¹ w³aœnie kogoœ takiego jak pan. Na pewno siê uciesz¹, bo dzisiaj proszê pana ma³o jest takich ludzi, którzy nie boj¹ siê pracy. Raczej spotykamy postawê, wie pan, co tu zrobiæ, ¿eby nic nie robiæ, a zarobiæ. Rozumie pan? No, ale z panem to co innego. No to có¿ – podniós³ siê z krzes³a, co i ja uczyni³em – szkoda, ¿e nie zosta³ pan pe³noprawnym pracownikiem, ale ma pan szansê. Myœlê, ¿e tak! Ma pan szansê! Popracuje pan trochê imituj¹c lwa i za jakieœ pó³ roku bêdziemy mogli znowu spotkaæ siê i byæ mo¿e wtedy, bez problemu... No to co? – Podaje mi rêkê. – Do zobaczenia. Skontaktujê pana z przyjació³mi i myœlê, ¿e od nastêpnego tygodnia bêdzie praca. Do widzenia. – Do widzenia. – ¯egnam siê i wychodzê. Korytarz! Korytarz ozdobiony kolorami, tymi bezrobotnymi, których ¿aden malarz ju¿ nie u¿ywa, które wycofano z obiegu i gdzieœ tam na strychu fabryki, w której tworzy siê tysi¹ce odcieni, gdzieœ tam, te niczyje kolory schn¹ w dwudziestolitrowych pojemnikach. Wychodzê. Nim zach³ysnê siê powietrzem, przetrê zmêczone oczy i poproszê o kubek wody. Bo najzwyczaj- niej w œwiecie zasch³o mi w gardle. Wiêc nim wszystko to siê wydarzy podchodzi i otacza mnie grupka m³odych ludzi. Przedzia³ wiekowy 27-29 lat. To kumple z podwórka, z dzieciñstwa. Krótko ostrzy¿eni, bluzy z kapturem. Spodnie opuszczone w kroku. – Jo! – Jo! – Jo! – witaj¹ siê ze mn¹. – Jo – odpowiadam. – S³uchaj stary – zaczyna najwiêkszy z nich, Piotr – wiesz, stary, co jest? – Jest, jak jest, wiesz... – odpowiadam.

Rafa³ Klan

69 – Co z nasz¹ umow¹? Muza ju¿ gotowa! – Gotowa, gotowa. – do³¹cza siê drugi, Pawe³ – Bity gor¹ce! – Jak tam rymy? Piszesz? – pyta Piotr. – Rozumiesz, ¿e to ju¿ czas... – Wiesz – mówiê z nieukrywanym ¿alem – dosta³em pracê! – Jak to? – dziwi siê trzeci, Jakub – nie chcesz byæ g³osem bezrobotnych?! Przecie¿ to twoje rodzinne miasto! Cz³owieku?! – mówi – blisko 30% ludzi nie pracuje, nie ma co jeœæ! A ty w takiej chwili przyjmujesz jak¹œ dupn¹ ofertê pracy?! – Tylko nie dupn¹! – obruszam siê. – No! Jak znam ¿ycie bêdziesz naœladowa³, czy tam przebiera³ siê za lwa! – Sk¹d wiesz? – pytam zaskoczony. – Cz³owieku?! A co ty myœlisz? Dzisiaj poza lwem innego zajêcia nie znajdziesz! – To nie wiedzia³em – mówiê zbity z tropu. – Zreszt¹! Niewa¿ne! – koñczy Jakub – rezygnujesz, to twój problem. Powiedz tylko, kogo znajdziemy na twoje miejsce... – Kto nam takie rymy u³o¿y. – wtr¹ca siê czwarty, Barnaba – Lepszego od ciebie nie znamy. Przecie¿ ty jesteœ Philip Larkin dla naszego hip – hopu. – Ale ja mogê dalej... – próbujê ich przekonaæ. – WyjdŸmy na zewn¹trz, bo muszê zajaraæ – mówi Piotr – zawiod³eœ nas brachu. A w ogóle, co to za kolor? – wskazuje na œcianê – Sraczkowata zieleñ? Zaschniête gówno? Cz³owieku! Kto tutaj mo¿e pracowaæ? ChodŸmy st¹d! Opuszczamy mury Urzêdu Pracy. Ka¿dy z nich z g³ow¹ zakryt¹ szerokim kapturem. – Stary – najwiêkszy zaci¹ga siê dymem – nie bêdziesz ju¿ autentyczny. Musimy szukaæ pod innym adresem. – Ale te rymy – wzdycha kolejny – te rymy! Idziemy powoli w stronê rynku. Szeœciu bezrobotnych rapowców i jeden z posad¹ lwa. – Tak! Rymy! Pamiêtacie to: Bezrobocie do¿ywocie / ¿ycie w tym ca³ym b³ocie – Tak! – wzdycham i ¿a³ujê, ¿e tak g³upio pozby³em siê mo¿liwoœci przewodzenia pokole- niu bezrobotnych. – Rzeczywiœcie – mówiê – nie bêdê ju¿ autentyczny. – Niestety – konstatuje Piotr – Ale wiesz co? Ostatni raz! – Co ostatni raz? – pytam. – Stójcie, stójcie – Piotr zatrzymuje pozosta³ych – pamiêtacie ten tekst o bezrobociu. Wszyscy kiwamy g³ow¹. – To jest ostatnia okazja, ¿eby wspólnie, w tym sk³adzie, wiecie, porapowaæ! – Nie ma na co czekaæ! Nie ma co siê zastanawiaæ – podchwytujê pomys³. Rozstawiamy siê. Za nami, w ratuszowych murach, burmistrz przechyla fili¿ankê kawy. Ale my ju¿ w hip-hopowym transie, odpowiednio gestykuluj¹c rap – rap, rapujemy:

Poranna kawa, to nie jest zabawa Niezagospodarowany czas, okrada nas Zabija nas Jestem mieszkañcem miasta Gdzie brudne ulice od kroków bez pracy Jêcz¹ i jêcz¹ To ca³e moje m³ode ¿ycie To moje bezrobocie To moje do¿ywocie ¯ycie w tym ca³y b³ocie ¯ycie w cudzym kurorcie

70 K¹tem oka widzê, ¿e przechodnie zatrzymuj¹ siê i podchodz¹ bli¿ej. Podchwytuj¹ s³owa i w rozko³ysanym transie nasz przekaz wznosi siê ponad miejscowe podzia³y. Murarz opuszcza betoniarkê, a tynkarz rzuca kielni¹ o œcianê i wciskaj¹c siê w coraz obfitszy t³um dok³ada swoje rymy.

Chcesz ¿yæ musisz pracowaæ Od rana do wieczora przy kielni siê marnowaæ Dostaniesz za to och³ap, dostaniesz marn¹ kasê ¯ebyœ musia³ wróciæ swoje ¿ycie tu rozrzuciæ To ca³e moje m³ode ¿ycie To moje bezrobocie To moje do¿ywocie ¯ycie w tym ca³y b³ocie ¯ycie w cudzym kurorcie

Nie widzê ju¿ dok³adnie co dzieje siê poza t³umem, który czynnie bierze udzia³ w po¿egnal- nym wystêpie siedmiu m³odych rapowców. Mogê natomiast obj¹æ wzrokiem wy¿sze partie budynków. A dzieje siê tam niema³o. Otwieraj¹ siê okiennice i widzê, jak ludzie pozbawieni pracy, nasyceni depresj¹ i samobójczymi myœlami opuszczaj¹ swoje getta. Przy³¹czaj¹ siê do nas. A ten niespodziewany t³um nie ko³ysze siê ju¿ w miejscu, ale ulicami, w transowym pochodzie, po³yka nastêpnych, którym nieobce jest sk³adanie rymów. Nieobcy jest strach i demoniczny chichot pustego portfela.

To ca³e moje m³ode ¿ycie To moje bezrobocie To moje do¿ywocie ¯ycie w tym ca³ym b³ocie ¯ycie w cudzym kurorcie

(luty, 2003)

71 Ecki Ecki

Rainer Vangermain Rainer Vangermain

Ruben stand auf der Brücke über der Oder Ruben sta³ na moœcie ponad Odr¹, spo- und schaute über das Geländer hinweg, in das gl¹daj¹c przez porêcz w mêtn¹ wodê rzeki. trübe Wasser des Flusses. Der kleine Grenz- Nie zwraca³ uwagi na niewielki jeszcze o tej verkehr der über die Stadtbrücke führte und porze ruch graniczny, ci¹gn¹cy siê przez um diese Tageszeit noch mäßig war, berührte miejski most. Zna³ to dobrze, by³ przyzwycza- ihn nicht. Er kannte ihn und es war ihm jony do otaczaj¹cych go zewsz¹d studentów gewohnt, umgeben zu sein von Studenten, die polsko-niemieckiego uniwersytetu, emerytów an der deutsch-polnischen Universität w swej podró¿y do tanich sklepów, turystów studierten, Rentnern auf Billigeinkaufstour, w drodze na stacjê benzynow¹, prostytutek, Tanktouristen, Prostituierten, Arbeitssuchen- bezrobotnych szukaj¹cych pracy, przemyt- den, Schmugglern und Zufallspassanten. Er ników i przypadkowych przechodniów. kam von seinem polnischen Friseur, den er Wraca³ od polskiego fryzjera, którego regu- alle zwei Monate aufsuchte, um sich die larnie co dwa miesi¹ce odwiedza³, obcina³ tu Haare schneiden zu lassen, weil das nur den w³osy i p³aci³ u niego u³amek tego, co Bruchteil des Preises kostete, den er dafür in musia³by zap³aciæ w Niemczech. Fryzjer Deutschland hätte bezahlen müssen. Der poni¿a³ go notorycznie, nigdy nie obs³uguj¹c Friseur demütigte ihn, indem er den go tak, jak Ruben sobie tego ¿yczy³. Obcina³ Haarschnitt nie ganz exakt ausführte, entwed- w³osy raz za krótko, raz zostawia³ za d³ugie. er schnitt er etwas kürzer, oder er ließ die Zdarza³o siê te¿, ¿e niedbale przystrzyga³ ty³ Haare länger als gewünscht, oder er schnitt g³owy, gdzie nigdy samemu nie mo¿na by³o auf den Hinterkopf, wo man es selbst nie dostrzec porobionych schodków. Ruben direkt sah eine Stufe hinein. Ruben wußte das zdawa³ sobie z tego doskonale sprawê i nijak und es war etwas nicht ganz zu Erklärendes, nie mo¿na by³o wyt³umaczyæ, dlaczego wci¹¿ warum er immer wieder diesen polnischen do niego wraca³. Polacy i Niemcy, zamiesz- Friseur aufsuchte. Die Deutschen und die kuj¹cy w pobli¿u granicy, zdawali siê Polen in dieser Grenzregion schienen sich niespecjalnie za sob¹ przepadaæ, pomimo nicht besonders zu mögen, obwohl sie, wie funkcjonowania w symbiozie po obu stronach bei einer Symbiose, gegenseitig von dem granicy, z której obie strony czerpa³y zyski. kleinen Grenzverkehr profitierten. Der polnis- Polski fryzjer, którego odwiedza³ Ruben, che Friseur zu dem Ruben immer ging, w sposób oczywisty nie cierpia³ Niemców, mochte ganz offensichtlich keine Deutschen, choæ stanowili znakomit¹ wiêkszoœæ jego obwohl sie den Großteil seiner Kunden aus- klienteli. Obs³ugiwa³ ich bezg³oœnie, bez jed- machten. Er bediente sie still, ohne je ein Wort nego s³owa. Staraj¹c siê zrozumieæ gwarê mit ihnen zu wechseln, machte sich durch swoich niemieckich klientów, na wargach Gesten und Zeichen verständlich und których nie zagoœci³o nigdy polskie s³owo, bemühte sich das mundartliche deutsch seiner porozumiewa³ siê z nimi za pomoc¹ gestów Kunden zu verstehen, über deren Lippen nie i znaków. Ruben, na to wygl¹da³o, by³ je- ein polnisches Wort kam. Ruben, so schien es, dynym Niemcem, który zadawa³ sobie trud war der einzige deutsche Kunde der sich wyartyku³owania swoich oczekiwañ w kilku bemühte, sein Begehr mit minimalen polnis- polskich s³owach. Wynalaz³ je wczeœniej chen Worten auszudrücken, die er einem w s³owniku, którego samo noszenie by³o Wörterbuch entlehnte, das er schon jahrelang dowodem na brak postêpów w nauce jêzyka.

72 Mia³ go od lat przy sobie, wybieraj¹c siê na mit sich herumtrug und immer beim drug¹ stronê. Grenzübertritt bei sich hatte und das Beleg Niemniej jednak szacunek do samego dafür war, das seine Polnischkenntnisse ab siebie powodowa³, i¿ wchodz¹c do polskiego einem bestimmten Jahr stagnierten. sklepu odczuwa³ wewnêtrzny nakaz powie- Aber Rubens Selbstachtung gebot es ihm, dzieæ w ojczystym jêzyku sklepikarza przynaj- beim Betreten eines polnischen Ladens mniej „dzieñ dobry” a przy wyjœciu „do wenigsten „Guten Tag” und beim Verlassen widzenia”. Z tej te¿ przyczyny zagadywa³ po „Auf Wiedersehen”, in der Landessprache zu polsku do fryzjera: „Proszê fason, tam krótko, sagen und seinem polnischen Friseur sagen tu d³ugo, dziêkujê, proszê”. Z pocz¹tku, przy zu können, „bitte Fasson, bitte dort kurz und tego rodzaju dzieciêcej artykulacji zdañ hier etwas länger, bitte, danke”. Bei dieser Art odczuwa³ wstyd. Z chwil¹ jednak¿e, gdy siê Babysprache empfand Ruben anfangs Scham, przekona³, ¿e dziêki temu osi¹ga to co chce – die er aber überwand, denn er bekam ja etwas fryzjer obcina mu w³osy – zdo³a³ przezwy- dafür, das er sich zu dieser Art Kommu- ciê¿yæ za¿enowanie. Cena w z³otówkach plus nikation bereit fand, er bekam die Haare brak szacunku, nie wyda³a mu siê zbyt wyso- geschnitten. Der Preis in Sloty, plus De- ka, wiêc Ruben wci¹¿ wraca³. Kiedy w³¹cza³ mütigung durch Nichtachtung, schien ihm siê w ten ci¹gn¹cy przez granicê ruch, nicht zu hoch, so daß er immer wiederkam. In zdawa³o mu siê, ¿e jest jedynym Niemcem, den Zeiten der Teilnahme am kleinen który stara siê mówiæ po polsku. Pewn¹ Grenzverkehr, schien es Ruben, das er der osobliwoœci¹ by³ jednak fakt, ¿e do tej pory einzige Deutsche sei, der sich bemühe, in fryzjer nie podziêkowa³ mu za to. Bez reakcji einem polnischen Geschäft auch polnisch zu przyjmowa³ do wiadomoœci jego polskie sprechen. Das Kuriose war, das ihm sein s³owa. Nigdy nie odpowiada³, ani nie dopyty- Friseur das nie dankte. Regungslos nahm der wa³. Inni niemieccy klienci, którzy tu równie¿ Rubens polnische Worte zur Kenntnis, als za³atwiali swoje sprawy, niechlujnie wyra- würde er seinen Fön anschalten und fragte nie ¿aj¹c ¿yczenia swoj¹ brandenbursk¹ gwar¹ zurück. Die anderen deutschen Kunden, die znad Odry, w przedziwny sposób byli przez auch hier in der brandenburgischen Mundart niego rozumiani i w podobnie milcz¹cy i le- der Oderregion, ihre Sache maulfaul vortru- kcewa¿¹cy sposób traktowani. Ale oni gen, wurden auf wundersame Weise ver- równie¿ nie dali siê zniechêciæ, powracaj¹c standen, und genauso stillschweigend und wci¹¿ na nowo. Zreszt¹ co do fryzur i sposobu wenig beachtend behandelt wie Ruben selbst. obcinania w³osów w Polsce – dla Niemców Aber auch diese Kunden ließen sich nicht sprawy te zdawa³y siê byæ wielk¹ tajemnic¹. vertreiben und kamen immer wieder. Um die Ruben nie zamierza³ dociekaæ sedna owej Friseure und das Haarschneiden in Polen bei zagadkowej kwestii – przyjmowa³ j¹ tak¹ jaka deutschen Kunden, schien es ein Geheimnis jest i tylko czasem problem ów stawa³ siê zu geben. Ruben wollte dieses Geheimnis pretekstem do g³êbszych spekulacji. nicht weiter erforschen, er nahm es hin und Odrzañskie wody toczy³y w kó³ko brudno- nur manchmal nahm er es zum Anlaß für szare wiry pomiêdzy filarami mostu, Spekulationen. spowodowane prawdopodobnie nierównoœcia- Das Wasser der Oder bildete graue Strudel mi dna rzeki. Stary most zosta³ wysadzony im Brückenbereich, die wahrscheinlich von w czasie drugiej wojny œwiatowej. Do tej pory der Unebenheit des Flußgrundes herrührten, na dnie wci¹¿ wala³ siê gruz, powoduj¹c denn die Brücke wurde im zweiten Weltkrieg zmarszczki na g³adkiej gdzie indziej po- gesprengt und ein Teil der Trümmer lag noch wierzchni p³yn¹cej rzeki. Patrz¹c w wiruj¹cy immer da unten und verursachten die kleinen wodny sto¿ek, przypomina³ sobie Ruben Strudel an der Oberfläche des fließenden ma³ego Eckiego, który niegdyœ równie¿ Wassers. Beim Blick in die rotierenden Kegel, musia³ sun¹æ pomiêdzy przês³ami mostu. erinnerte sich Ruben an den kleinen Ecki, der

Rainer Vangermain

73 damals auch durch die Brückenpfeiler Podczas zabawy lub, mo¿e, podczas mycia getrieben sein muß, als er beim Spielen oder r¹k na murowanym, prowadz¹cym do wody Händewaschen an der gemauerten, deutschen niemieckim brzegu, straci³ równowagê i spad³ Uferseite von den Granitstufen, die bis ins z kamiennych schodów. Plotka g³osi, ¿e Wasser führten, vornüberfiel, weil er das popchn¹³ go jeden z dzieciaków, bawi¹cych Gleichgewicht verlor. Gerüchte besagten, siê razem z nim nad brzegiem Odry, chc¹c eines der Kinder, die mit ihm an der Oder zobaczyæ jak p³ywa. Ecki by³ przedszko- spielten, hätte ihn gestoßen, um ihn schwim- lakiem i p³ywaæ nie umia³. Wpad³ w toñ, men zu sehen. Aber Ecki war ein zanurzy³ siê kilka razy ³ykaj¹c haustami Vorschulkind und konnte noch nicht schwim- wodê. Nerwowo i bezradnie trzepota³ siê men. Nach dem er hineingefallen war und ein wko³o, nie mog¹c z wysi³ku wydobyæ z siebie paar mal untertauchte und Wasser geschluckt g³osu. Cicho oddala³ siê w kierunku œrodka hatte, wild und hilflos herumpotschelte und rzeki. Odra p³ynê³a spokojnie sta³ym tempem, vor Anstrengung kein Wort hervorbrachte, 23 kilometry na godzinê. Dzieciaki spogl¹- trieb er davon, der Mitte des Flusses zu. Die da³y za odp³ywaj¹cym Eckim jeszcze przez Oder floß mit ihren 23 km/h ruhig dahin. Die moment. Chwilê póŸniej wróci³y na pobliski Gruppe der Kinder guckte wohl noch einen plac zabaw nowo powsta³ego osiedla. Wkrót- kurzen Moment, dem wegtreibenden und ce na plac przyby³a Pani Berger w poszuki- ertrinkenden Ecki nach und kehrte dann auf waniu Eckiego. Na pytanie „Czy ktoœ z was den in der Nähe liegenden Kinderspielplatz widzia³ mojego syna?” pad³a lapidarna des Neubaugebietes zurück. Kurz darauf odpowiedŸ „Tak, dopiero co wpad³ do rzeki”. suchte Frau Berger ihren Sohn auf dem Rubena nie by³o przy tym, nie s³ysza³ tego, Spielplatz, und bekam auf ihre Frage, „hat nie by³ w stanie wyobraziæ sobie, jaka by³a jemand von euch Ecki gesehen”, die lapidare reakcja matki. Nie wiedzia³ czy da³a wiarê tej Antwort, „ja, der ist vorhin in die Oder gefall- z³owrogiej wieœci i z miejsca podjê³a jakieœ en“. Ruben war nicht dabei, als Frau Berger dzia³ania, czy te¿ s³owa te by³y na tyle diese Antwort bekam und er konnte sich nicht niewiarygodne, ¿e potraktowa³a sprawê jako vorstellen, wie Frau Berger reagierte. Ob sie g³upi, dzieciêcy ¿art, uzbrajaj¹c siê w cierpli- der ungeheuren Nachricht Glauben schenkte woœæ, a¿ Ecki wychynie zza któregoœ rogu und sofort etwas unternahm, oder diese i wszystko skoñczy siê szczêœliwie. Antwort für völlig unglaubwürdig hielt und Po godzinie wyczerpa³a siê cierpliwoœæ für einen bösen Kinderscherz und sich lieber pani Berger, dojrza³a do tego, by uwierzyæ in Geduld üben wollte, bis Ecki irgendwann w zas³yszan¹ z dzieciêcych ust potwornoœæ. hinter der nächsten Hausecke hervorkam und W ruch posz³a maszyna rutyny – stra¿ po- sich alles in Wohlgefallen auflöste. ¿arna, karetki pogotowia, alarm na przejœciu – Nach einer Stunde war Frau Bergers bez skutku. Po wielu godzinach poszukiwañ Geduld zu Ende und sie war bereit, dem nie odnaleziono dziecka. Ecki znikn¹³, nikt go Ungeheuren aus Kindermund zu glauben. Es nie widzia³, a niewielka grupa dzieci, z który- setzte sich eine Routine aus Feuerwehr, mi bawi³ siê nad Odr¹, nie poczuwa³a siê do Rettungswagen und Grenzalarm in Gang, die winy. Ecki jakoby chcia³ umyæ rêce i wpad³ nach mehreren Stunden erfolglos blieb. Ecki do wody, nic te¿ wiêcej nie mówi³ i odp³yn¹³ blieb verschwunden, niemand hatte etwas st¹d. Ma³a dziewczynka cichutko jeszcze za gesehen und die kleine Kindergruppe mit der nim wo³a³a, „Ecki umie p³ywaæ! Ecki umie er an der Oder war, übte sich in Unschuld. p³ywaæ!”. Patrzyli wiêc za nim bezradnie „Ecki wollte sich die Hände waschen und sei i wrócili na plac zabaw. Miesi¹c póŸniej Ecki dabei hineingefallen, hätte auch nichts weiter znalaz³ siê przy jednym z nadbrze¿nych gesagt und sei davon davongetrieben. Ein nasypów, hamuj¹cych bieg wody. Plotka kleines Mädchen habe ihm noch leise g³osi, ¿e cia³o mia³o dostaæ siê pod œrubê nachgerufen, „Ecki kann schwimmen, Ecki przep³ywaj¹cego statku, która pozbawi³a

74 zw³oki ch³opca g³owy. Nigdy tego nie kann schwimmen“. Man habe ihm ratlos dowiedziono. Ojciec w ka¿dym razie móg³ nachgeschaut und sei zum Spielplatz zurück- zidentyfikowaæ zmar³ego tragicznie syna. gekehrt. „Einen Monat später fand man Ecki Tak¿e pewien pogranicznik, pe³ni¹cy wów- in einer Buhne bei L.. Der Volksmund sagte czas stra¿ na nieprzechodnim jeszcze wtedy ohne Kopf, denn der Körper sei wahrschein- moœcie, mia³ widzieæ Eckiego w rw¹cej toni. lich in eine Schiffsschraube gekommen, die Konkretnie, jak twierdzi³, widzia³ malutk¹ ihn abgeschlagen hätte. Bewiesen wurde das r¹czkê wystaj¹c¹ z wody. Ale to wszystko nie. Ecki´s Vater hatte seinen ertrunkenen plotki i bzdurne gadanie, które zawsze Sohn identifiziert. Auch ein Grenzer der w takich przypadkach kr¹¿y po mieœcie. damals die noch nicht passierbare Brücke Ruben wci¹¿ jeszcze sta³ na moœcie, bewachte, wollte noch den dahintreibenden pogr¹¿aj¹c siê w myœlach na temat tej historii. Ecki gesehen haben, weil ein Ärmchen aus Przez chwilê patrzy³ jeszcze w wody Odry, by dem Wasser ragte. Aber das waren schon die nie wracaæ za wczeœnie do siebie. Wpad³ Blüten des Tratsches und Quatschens in der dzisiaj na niego pewien Niemiec, kr¹¿¹cy po Stadt. ulicach polskiego miasta, w znoszonych Ruben stand noch immer auf der Brücke ciuchach, kolorem i krojem przypomina- und sinnierte dieser alten Geschichte nach. Er j¹cych styl starej NRD. W pijackim ob³êdzie wollte noch ein bißchen in das Wasser der wypytywa³ ka¿dego przechodnia „Jak tu Oder schauen und noch nicht nach dojœæ do Niemiec?”. Coraz czêœciej zdarza Deutschland zurückkehren. Ihm fiel der siê, ¿e równie¿ mieszkaj¹cy przy granicy Deutsche ein, den er heute in den Straßen der alkoholicy, wêdruj¹ do Polski z zamiarem polnischen Stadt gesehen hatte, noch stark im niekontrolowanego spo¿ycia alkoholu. Jakoœæ Delirium, in abgenutzter Kleidung, die in polskiego piwa ostatnio znacznie siê popra- Farbe und Schnitt an die alte DDR erinnerte wi³a. Przypomina czeskie, nawet amerykañ- und der jeden Passanten fragte, „wo geht es skiego Budweissera. Pijacy obu krajów wy- hier nach Deutschland“. Es kam jetzt häu- daj¹ siê te¿ mieæ znacznie mniej problemów figer vor, das die Alkoholiker der Grenzstadt z porozumieniem i kontaktem ponad nach Polen hinüber gingen, um sich satt zu granicznymi podzia³ami, ni¿ przedstawiciele trinken. Das polnische Bier war sehr viel pozosta³ych grup spo³ecznych. W jakiœ besser geworden und erinnerte an Tsche- sposób ponadnarodowe „prost” 1 jest wszys- chenbier, oder amerikanisches Budweisser. tkim znane i dobrze odbierane, ale te¿ wœród Auch schienen die Trinker beider Länder pijaków to Polacy chêtniej i czêœciej staraj¹ weniger Verständigungs-und Berührungspro- siê u¿ywaæ jêzyka s¹siada. Niemieccy bleme zu haben, als andere Bevölkerungs- delirycy niespecjalnie siê do tego garn¹. Ów gruppen. Irgendein übernationales Prost war Niemiec, szukaj¹cy przed po³udniem drogi do irgendwie allen bekannt und auch bei den domu po polskiej jeszcze stronie, znalaz³ w Trinkern, waren die Polen eher bereit deutsch koñcu most. Wci¹¿ jednak nagabywa³ prze- zu sprechen als die Deutschen polnisch. Der chodniów, pytaj¹c tym razem: „Czy têdy Deutsche, der am Vormittag noch in den pol- dojdzie siê do Niemiec?”. Wydawa³ siê byæ nischen Straßen den Weg nach Deutschland niezmiernie szczêœliwy, bo œmia³ siê szeroko, suchte, hatte die Oderbrücke erreicht und kiedy w koñcu dotar³o do niego, ¿e znalaz³ fragte immer noch jeden Passanten, „geht es drogê do domu. hier nach Deutschland?“ und er schien beson- Powia³o tymczasem trochê mocniej, ze ders froh zu sein und lachte dabei, wohl wis- wschodu. Na moœcie zrobi³o siê wietrznie, ale send, er habe den Weg gefunden. Ruben wci¹¿ jeszcze nie zamierza³ wracaæ. Inzwischen kam Wind auf, Ostwind. Es Wiatr przyniós³ z sob¹ zapach palonego drew- wurde zugig auf der Brücke, aber Ruben wollte immer noch nicht gehen. Der Wind 1 Prost, inaczej prosit – (niem.) na zdrowie! brachte den Geruch nach Holzfeuer mit. Die

Rainer Vangermain

75 Polen heizten hier noch vorwiegend mit Holz na. Polacy jeszcze w przewa¿aj¹cej czêœci und der Geruch dieser Gase assoziierte bei ogrzewaj¹ domy drewnem, a zapach ten przy- Ruben die Vorstellung von offenem Feuer, wo³a³ Rubenowi konkretne skojarzenia. von Wald, von Lagerfeuer, und er bekam Zobaczy³ wiêc otwarty ogieñ, las, ognisko Appetit auf Würste, auf Brühpolnische. Das obozowe i poczu³ nagle apetyt na kie³basê. waren Riesenbockwürste, stark gewürzt mit Gotowan¹, polsk¹ kie³basê. To by³y wielkie Majoran und kleinen Speckgrieben durchsetzt pêta, mocno doprawione majerankiem i prze- und die er gern aß, wenn er dazu viel Senf tykane skwarkami. Zajada³ je ze smakiem, hatte, viel polnischen Senf, der hier auch pod warunkiem wszak¿e, ¿e dosta³ du¿o süßer war, als in Brandenburg und dessen musztardy, du¿o polskiej musztardy, która Geschmack er sonst nur aus Bayern kannte. tutaj by³a nieco s³odsza ni¿ w Brandenburgii. Es war eben alles durcheinander. Aber um Podobny smak spotka³ wczeœniej tylko w polnische Würste zu essen, hätte er wieder Bawarii. W³aœnie, wszystko by³o jakieœ nach Polen gehen müssen und das wollte er pokrêcone. Niemniej jednak, aby zjeœæ polsk¹ heute nicht. Vielleicht beim nächsten Mal, kie³basê, musia³by wróciæ do Polski, a nie wenn er wieder Haare schneiden ging, oder chcia³ dzisiaj tego robiæ po raz kolejny. Mo¿e bei einem Tankaufenthalt. nastêpnym razem, jak znów bêdzie szed³ do In der Zwischenzeit hatte auf der Brücke fryzjera, lub te¿ jak pojedzie zatankowaæ. ungefähr auf gleicher Höhe, auf der Ruben W miêdzyczasie na moœcie, w tym samym stand, nur auf der gegenüberliegenden mniej wiêcej miejscu, gdzie sta³ Ruben, tyle Straßenseite, ein kleines Orchester zu spielen ¿e po przeciwnej stronie ulicy, zaczê³a graæ begonnen. Die Zigeunerkapelle spielte seit niewielka orkiestra. By³a to cygañska kapela, einigen Tagen hier und Ruben fiel die przygrywaj¹ca przechodniom od kilku dni. Instrumentierung auf, ein Akkordeon und drei Ruben przyjrza³ siê instrumentom, które jako Blasinstrumente, eine Trompete, eine Posaune pierwsze zwróci³y jego uwagê - akordeon i und ein Saxophon. trzy instrumenty dête - tr¹bka, puzon, sakso- Die Instrumentierung schien ihm so fon. Instrumenty wygl¹da³y tak niezwykle, ¿e ungewöhnlich, daß er im ersten Moment von Ruben w pierwszym momencie nie oczekiwa³ dieser Kapelle nichts zu erwarten hoffte, als od kapeli nic innego jak folkloru, prawie do seinem Ohr Schmerzen bereitende Folklore. krwi kalecz¹cego jego uszy. Jakie by³o jednak Aber er war erstaunt, als es dem kleinen jego zaskoczenie, kiedy muzykantom uda³o Orchester, gelang herzzerreißenden Roman- siê zagraæ w najbardziej delikatny i subtelny zen, in zartester Weise zu spielen, die in sposób, rozdzieraj¹c¹ serce pieœñ mi³osn¹. Ruben die Lust weckten sich dazu im Tanze Obudzi³a siê w nim ochota do tañca. Wy- zu drehen und er stellte sich vor, eines der pol- obrazi³ sobie, ¿e porywa w objêcia jedn¹ nischen Mädchen aufzufordern, die gerade z polskich dziewczyn, które w³aœnie, wyma- laut schnatternd und für einen Stadtbummel lowane stosownie jak na wycieczkê do mias- zurechtgemacht, an ihm vorbeizogen und sich ta, przechodzi³y obok niego g³oœno plotkuj¹c. mit ihr, in Tanzschritten über die Brücke zu Jak tanecznym krokiem wiruj¹ poprzez most, drehen, der Paßkontrolle entgegen, wo hinter w kierunku kontroli paszportowej, gdzie za den Scheiben die Grenzbeamten saßen und szybami siedzieli funkcjonariusze s³u¿by mit den Blicken von müden Hunden in den granicznej i wzrokiem zmêczonego psa za- Pässen lasen und mit kurzen Kopfbewe- gl¹dali do paszportów, krótkimi kiwniêciami gungen, oder dem Zucken eines Fingers, die g³owy lub leniwym drgniêciem palca przesu- Schlange von Passanten weiterleiteten. Der waj¹c kolejkê przechodz¹cych. Wiatr, zapach Wind dazu, der Geruch von Holzfeuer, die palonego drewna, b³¹kaj¹cy siê w myœlach Vorstellung des Duftes nach brühpolnischen smak polskiej kie³basy, dopiero co obciête Würsten und Rubens frisch geschnittene w³osy, alkoholik szukaj¹cy drogi do Niemiec, Haare, der Alkoholiker, der den Weg nach wêdkarze siedz¹cy na wcinaj¹cych siê w rze-

76 kê g³ówkach nasypów, mocz¹cy swoje wêdki Deutschland suchte, die Angler auf den tak wytrwale i cierpliwie, jakby z tego co Buhnen in der Oder, die ihre Ruten so aus- z³api¹ mieli wy¿ywiæ swoje rodziny, m³ode dauernd und langmütig ins Wasser hielten, als plotkuj¹ce Polki i romanse cygañskich müßten sie von ihrem Fang leben, die jungen muzyków. Nastrój przedpo³udnia poch³on¹³ schnatternden Polinnen, und die Romanzen Rubena ca³kowicie. „Tu koñcz¹ siê Niemcy der Zigeunermusik, alles das bildete an i zaczyna coœ innego” – rzek³ do siebie, diesem Vormittag eine Stimmung, die Ruben próbuj¹c okreœliæ tê chwilê. Przez moment sagte, hier ist Deutschland zuende und es myœla³ o tym, aby w³¹czyæ nagrywanie beginnt etwas anderes. Einen Moment dachte w mini-dysku i nagraæ cygañsk¹ muzykê. er daran seinen Minidiskrecorder einzuschal- Móg³by póŸniej pos³uchaæ jej u siebie, albo ten und die Musik des Zigeunerorchesters po prostu dorzuciæ do swojego archiwum. aufzunehmen, um sie dann später zu Hause zu Przenoœny mikrofon zosta³ jednak w domu, co sampeln, oder auch nur seinem Archiv hin- teraz mocno go z³oœci³o. Nie chcia³ bowiem zuzufügen, aber er hatte das portable zaraz tu wracaæ, a nie mia³ pojêcia jak d³ugo Mikrophon nicht dabei und ärgerte sich jeszcze Cyganie bêd¹ graæ. Nastrój chwili darüber, denn wiederkommen wollte er heute pobudzi³ go a zarazem znu¿y³. Powoli nicht gleich und wer weiß, wie lange die opuszcza³ most i znów wraca³ do Niemiec. Zigeuner hier auf der Brücke noch spielen würden. Das Stimmungsbild hatte ihn doch in Bewegung gesetzt und er begann die Brücke zu verlassen, sich den Grenzkontrollen zu nähern und wieder nach Deutschland zurück- T³umaczenie Grzegorz Gorzechowski zukehren.

Rainer Vangermain

77 Beata Igielska

Penelopa

têsknota chyba nie boli myœla³a naiwnie zanim odp³yn¹³

potem w bólu niañczy³a Telemacha a gdy zasn¹³ bezg³oœnie p³aka³a w poduszkê ba³a siê sennych koszmarów i samotnoœci

gdy wróci³ d³ugo nie mog³a uwierzyæ ¿e jeszcze jest kobiet¹

nic tak nie boli jak roz³¹ka i niepewnoœæ szepta³a mu nie wiedz¹c ¿e wkrótce morze znów siê o niego upomni

78 Beata Igielska

Obrona Narcyza trzymajmy siê faktów ka¿dy detal mojej twarzy zapisany w pamiêci krystalicznie czystego Ÿróde³ka potwierdza ¿e by³em piêkny nie zgubi³a mnie pró¿noœæ na œmieræ skaza³y mnie nimfy faworyty Demeter leœne egocentryczki i donosicielki odchodz¹c sam trzyma³em siê za rêkê myœla³em mo¿e zapiszê siê w historii wszak wczeœniej nikt nie umar³ z mi³oœci do siebie na moim grobie wyrós³ kwiat nazwany od mego imienia (choæ nawet w czêœci nie tak piêkny) podrêczniki milcz¹ o nimfach nauczyciele k³ad¹ dzieciom do g³ów bana³y i frazesy o egoizmie i pró¿noœci wy¿szoœci ducha nad piêknem zewnêtrznym a ja domagam siê tylko sprawiedliwoœci to niewiele jak na mitologicznego potêpieñca

79 SYLWETKI

Dichtung einer Poezja überwundenen samotnoœci Einsamkeit przezwyciê¿anej

Czes³aw Sobkowiak Czes³aw Sobkowiak

Ein sehr weiter und wichtiger Abschnitt der Jeden z bardzo szerokich, wa¿nych Dichtung, die auf dem Gebiet von Ziemia Lubuska rozdzia³ów poezji tworzonej na Ziemi Lubuskiej entsteht, verbindet sich mit Leistungen von ³¹czy siê z dokonaniem Mieczys³awa War- Mieczys³aw Warszawski. Der Dichter macht auf sich szawskiego. Autor zwraca na siebie uwagê nie nicht nur dadurch aufmerksam, dass er in seinem dichterischen Erwerb einige Gedicht- sowie zwei tylko tym, ¿e w dorobku posiada kilkanaœcie Erzählungsbände hat, sondern auch durch seine zbiorów wierszy oraz dwa tomy opowiadañ persönliche lyrische Stimme, seine jahrelang fest- jako rezultat ju¿ bez ma³a czterech dekad pracy gelegte existentielle Thematik, seine erkennbare literackiej, ale zw³aszcza bardzo osobistym Sprechweise, unabhängige Haltung sowie mit der g³osem lirycznym, ustalon¹ przez lata tematyk¹ Tatsache, dass sich mit seiner Person eine Legende egzystencjaln¹, rozpoznawalnym sposobem verbindet. mówienia, postaw¹ niezale¿noœci, a tak¿e fak- Die Anfänge seines Schaffens greifen in die tem, ¿e ³¹czy siê z jego osob¹ legenda. späteren 60er Jahren zurück, er debütierte im Jahre Pocz¹tki tej twórczoœci siêgaj¹ koñca lat 1967 in der Zeitschrift „Nadodrze” mit dem Gedicht „Krzy¿” („Kreuz”). Die erste dichterische Sammlung szeœædziesi¹tych, debiutowa³ w Nadodrzu unter dem Titel „Otwarcie ¿y³” („Adereröffnung”) w 1967 roku wierszem „Krzy¿”. Natomiast veröffentlichte er dagegen im Jahre 1976 im Verlag pierwszy zbiór poetycki wyda³ w 1976 roku LTK. Ich glaube, dass sich seine Weltanschauung, nak³adem LTK pt. „Otwarcie ¿y³”. Myœlê, ¿e

80 miêdzy tymi datami w zasadniczym zarysie vor allem das Bewusstsein des eigenen Platzes in wykrystalizowa³ siê jego œwiatopogl¹d, zw³asz- der Welt, im Prinzip zwischen diesen zwei cza œwiadomoœæ w³asnego miejsca w œwiecie. Zeitpunkten herauskristallisierte. Es erweist sich Okazuje siê bowiem, ¿e w tym zbiorku zosta³y nämlich, dass in diesem Band alle Determinanten zasygnalizowane wszystkie determinanty jego seiner Denk- und Ausdrucksweise signalisiert wur- den, die trotz gewisser Modifizierungen die ganze myœlenia i sposoby wyra¿ania, które mimo Zeit in nächsten Büchern anwesend waren. pewnych modyfikacji, ca³y czas by³y w kole- Warszawski ist die Person, die fixierte Motive mit jnych ksi¹¿kach obecne. Warszawski jest tym, anerkennenswerter Konsequenz fortsetzt. Die który kontynuuje zaznaczone w¹tki z godn¹ Probleme (Einsamkeit, Fremdheit) sind im Grunde uznania konsekwencj¹. Problemy (samotnoœæ, genommen die gleichen. Einst - „Dieser Fremde obcoœæ) s¹ w zasadzie te same. Kiedyœ – „Ten geht / Jeder sieht ihn”, heute - „jemand machte die obcy idzie / Ka¿dy go widzi”, obecnie - „ktoœ Tür vor mir zu”. Zeitgemäß sind beide Sätze sehr zatrzasn¹³ przede mn¹ drzwi”. To zdania cza- entfernt, aber sie sind durch fast eine ähnliche sowo od siebie bardzo odleg³e, a naznaczone Ablehnungserfahrung geprägt. Der Unterschied jakby podobnym doœwiadczeniem odrzucenia. bezieht sich vor allem auf unterschiedliche Verteilung der Akzente. Ró¿nica polega g³ównie na odmiennym In den 70er Jahren des vorigen Jahrhunderts roz³o¿eniu akcentów. ließen sich viele Gedichte von Warszawski als ein W latach siedemdziesi¹tych ubieg³ego eigenartiger Widerspruch gegen nicht nur die ver- wieku da³oby siê wiele utworów War- sklavende Welt, sondern auch gegen das ver- szawskiego odczytaæ jako swoisty sprzeciw sklavende politische System lesen. Zweifellos wobec zniewalaj¹cego tyle¿ œwiata, co systemu mussten ihn, mehr oder weniger bewusst, die Ideen politycznego. Niew¹tpliwie, mniej lub wiêcej der Neuen Welle beeinflussen. Er jedoch, sein œwiadomie, idee Nowej Fali musia³y na niego Subjekt, hat eigentlich nie die Gestalt von „wir”, son- oddzia³ywaæ. On jednak, jego podmiot, nigdy w dern immer die von der ersten Person „ich” zasadzie nie przybiera³ postaci my, a wy³¹cznie angenommen. So bleibt es übrigens die ganze Zeit. Es lässt sich nicht verheimlichen, dass die Dichtung ja pierwszoosobowego. Tak zreszt¹ bêdzie ju¿ von Warszawski, die vor allem den Wert eines ca³y czas. Nie da siê ukryæ, ¿e poezja Lebenszeugnisses hat, in dem das darin Negative Warszawskiego, która ma g³ównie wartoœæ von sich kräftig hören lässt, dazu bewegen konnte, œwiadectwa ¿ycia, w którym z ca³¹ moc¹ daje o sie als einen Ausdruck des gesellschaftlichen sobie znaæ jego negatywnoœæ, mog³a sk³aniaæ Kritizismus zu betrachten. Die Bedeutung von z.B. do opisu jej jako wyrazu spo³ecznego krytycyz- folgenden Bildern: „Wozu soll ich hier (...) hier mu. Wymowa choæby takich obrazów: „Ja nie ändert sich immer noch nichts”, „Einen Schritt weit- mam po co tutaj (...) wszystko nadal nie ulega er die Einsamkeit, soviel davon rundum / wie Furcht” zmianie”, „O krok dalej samotnoœæ Jej tyle ließ bei diesen Fragen keine Illusionen zu. Es wäre wokó³ / jak przera¿enia” nie pozostawia³a w tej jedoch ein Missverständnis, wenn man die Haltung von Warszawski für politisch bewusst hielte. kwestii z³udzeñ. Nieporozumieniem by³oby jed- Es gab nur einen Grund, warum seine Erfahrung nak kwalifikowaæ postawê Warszawskiego jako eine besondere Gestalt hatte, nämlich Kontakt mit œwiadomie polityczn¹. dem Fremden, das sich nach anderen Regeln, Powód, dla którego jego doœwiadczenie Konventionen, Sittlichkeit, einer anderen als der uns mia³o szczególny kszta³t by³ jeden - zetkniêcie aus der Kindheit bekannten, in dörflichen Realien siê z obcym, rz¹dz¹cym siê innymi regu³ami, gestalteten Welt richtete. Die Notwendigkeit, sich konwencjami, obyczajowoœci¹ œwiatem, innym neu zu bestimmen, die Notwendigkeit, die Stadt- ni¿ znamy z dzieciñstwa, ukszta³towanym w wirklichkeit kennen zu lernen und sich daran anzu- realiach wiejskich. Koniecznoœæ okreœlenia siê passen, war gewaltsam und dramatisch. Sie rief na nowo, koniecznoœæ poznania i zaadoptowa- Faszination und Angst gleichzeitig hervor. Auch den Willen, seinen eigenen Platz zu finden, seine nia w miejskiej rzeczywistoœci dokonywa³a siê Position und seinen tiefen Unglauben an die gwa³townie i dramatycznie. Wyzwala³a fascy- Authentizität der hier geltenden Regeln zu bestim- nacjê i zarazem lêk. Pragnienie znalezienia men. Eine Alternative dafür war eine erfolgreiche w³asnego miejsca, ustalenia pozycji i g³êbok¹ Überwindung von Barrieren, die sehr hoch und

SYLWETKI

81 moralisch nicht zu akzeptieren wirkten und dabei niewiarê w autentycznoœæ regu³, które tu innere Komplexe entstehen ließen. Die Perspektive obowi¹zuj¹. Alternatyw¹ by³o skuteczne poko- neuer zwischenmenschlicher Relationen musste nanie barier, a te jawi³y siê jako wysokie i nie gleichzeitig als ungewöhnlich attraktiv erscheinen. daj¹ce siê akceptowaæ moralnie, przy tym Hierin ist eine ganze Menge Widersprüchlichkeiten rodz¹ce kompleksy wewnêtrzne. Zarazem per- zu sehen, die es verursachten, dass das Subjekt zu „Niemand ist einsam wie nur wenige” wurde. Er spektywa nowych relacji miêdzyludzkich mu- erfuhr ein Sein und ein Nichtsein gleichzeitig. Nur sia³a siê przedstawiaæ niezwykle atrakcyjnie. Tu der Glaube an Vorteile, ein Dichter zu sein, milderte mo¿na dostrzec ca³y splot sprzecznoœci, który - wie ich meine - die Schärfe solcher Spannungen powodowa³, ¿e podmiot to: „Nikt jest sam jak wesentlich. Er stand für alle Mängel der wirklichen ma³o kto”. Doœwiadcza³ bycia i nie bycia jed- Position. Hierbei soll bemerkt werden, dass sein noczeœnie. Tylko wiara w zalety bycia poet¹ - lyrisches Subjekt vor allem in der ersten Periode ein myœlê - znacz¹co ostrze tych napiêæ ³agodzi³a. Dichter und ein Gedicht gleich der Wirklichkeit sind: Wystarcza³a za wszystkie niedostatki realnej „Irgendwo ich hingehe: komme ich ins Gedicht pozycji. Zauwa¿yæ wypada, ¿e zw³aszcza zurück”. Das Merkmal, sich mit dem Dichter zu w pierwszym okresie jego podmiot liryczny jest identifizieren, manifestiert sich vielmals auf den Blättern von „W otwarte karty” („Offenes Karten- przede wszystkim poet¹, a wiersz równo- spiel”) (1978) und „Poranne wygnania” („Morgen- znaczny z rzeczywistoœci¹: „Gdziekolwiek idê: vertreibung”) (1981). Die Gestalt des Dichters wird wracam w wiersz”. Uto¿samienie siê z poet¹ von ihm durch eine Sondermission geprägt, sein zostaje na kartach „W otwarte karty”(1978), Status wird mythologisiert. Nach Warszawski soll czy „Poranne wygnania” (1981) wielokrotnie der Dichter außerhalb der Regeln der gesell- zamanifestowane. Postaæ poety naznacza schaftlichen Lebens funktionieren, und so will er specjaln¹ misj¹, mitologizuje jej status. Poeta sich selbst sehen; er affirmiert ihn als einen, der „die wedle Warszawskiego powinien funkcjonowaæ, Augen nicht schließen will”, der die Freiheit i tak siebie chce widzieæ, poza regu³ami ¿ycia hochschätzt. Die Freiheit, die dem eigenen Ich spo³ecznego, afirmuje go jako „nie chc¹cego dienen soll. Einfach. Er baute sein Ethos auf diesem Zwang und auf dieser inneren Überzeugung. zamykaæ oczu”, ceni¹cego wolnoœæ. Wolnoœæ, Dichter zu sein erwies sich sehr behilflich bei która mu s³u¿yæ w³asnemu ja. Po prostu. Na der Erkenntnis der Wirklichkeit und seines Ichs. tym wymogu i przekonaniu wewnêtrznym zbu- Parallel zum Durchdringen der Wirklichkeit von der dowa³ swój ethos. Dichtung impliziert es gewissermaßen einen Diskurs Bycie poet¹ okaza³o siê niezwykle pomocne mit sich selbst und Fragen nach Anwesendheit des w rozpoznaniu otaczaj¹cej rzeczywistoœci oraz Menschen in seinem Ich, im Allgemeinen nach dem samego siebie. Poniek¹d implikuje pytania, Ein-Mensch-Sein im moralischen Sinne. Diese Spur dyskurs z samym sob¹, równolegle do nadbu- wird mit der Zeit übrigens immer tiefer. Er entschei- dowywania rzeczywistoœci poezj¹, o obecnoœæ det sich nicht für eine andere Art und Weise, sich w jego ja równie¿ cz³owieka, w ogóle bycia gesellschaftlich zu engagieren. Es handelt sich nur um ihn selbst und seine innere Welt. Für das eine cz³owiekiem w sensie moralnym. Ten¿e trop und das andere - eine solche Diagnose stellt War- z czasem zreszt¹ przybierze na sile. Na inny, szawski - gibt es keinen Raum, wo er nicht demütigt jakiœ rodzaj zaanga¿owania spo³ecznego nie existieren kann. Er stellt Unsicherheit in jeder decyduje siê. Chodzi tylko o niego samego Reaktion, in jedem Gedanken und Komplikationen i jego wewnêtrzny œwiat. Dla jednego i jeder zwischenmenschlicher, auch der mit einer drugiego - do takiej diagnozy Warszawski Frau, der intimen Relation fest. Die Frau, die vor dochodzi - nie dostrzega przestrzeni, w której allem in der frühen Periode sein festes Leitmotiv móg³by istnieæ nie upokorzony. Stwierdza darstellt, liest vor „ein Gedicht eines Dichters, / der niepewnoœæ w ka¿dym odruchu, myœli, komp- in sich so viel Untreue hat, / dass er sogar sich selb- likacje ka¿dej relacji miêdzyludzkiej, nawet tej st verliert”. An einer anderen Stelle signalisiert der Dichter die Angst: „Mir wird alles beraubt, was ich intymnej z kobiet¹. Kobieta (zw³aszcza we weiß”. Er leidet. Aber er täuscht auch in Erwar- wczesnym okresie stanowi sta³y leitmotiv) tungen. Er ist nicht im Stande, mit sich selbst fertig mówi „na g³os wiersz pewnego poety, / który w zu werden, alles wird zum Irrtum und Abstoßen. „Es sobie ¿ywi tyle zdrady, ¿e / utraci³ nawet siebie,

82 itd.” W innym miejscu poeta sygnalizuje lêk: amüsieren sich andere” - reagiert er vorwurfsvoll „Zostanê pozbawiony wszystkiego wiem”. und ironisch. Es hält die Erkenntnis dessen an, was Cierpi. Ale i sprawia zawód. Nie potrafi sobie ihn umgibt. Er verzichtet nie auf sich selbst zugun- radziæ z samym sob¹, wszystko staje siê sten dem Nichtauthentischen und Scheinbaren. pomy³k¹, odtr¹ceniem. „Bawi¹ siê inni” - Diese Hartnäckigkeit bei seelischen und existen- tiellen Problemen macht Warszawski kräftig. Er ben- zareaguje z wyrzutem i ironi¹. Rozpoznawanie immt sich eher „Als ein Mensch, der versucht, ob tego, co go otacza, trwa. Nigdy nie rezygnuje man noch leben kann”. In Krisesituationen wählt er z samego siebie na rzecz nieautentycznoœci keine Niederlage, keine Ergebung, keine Resigna- i pozoru. Ten upór w opresjach duchowych tion. Er wählt einen Konflikt. Es kann dabei selb- i egzystencjalnych daje Warszawskiemu si³ê. stüberlegend bleiben: „Die Karte, die ich verteile / Zachowuje siê raczej „Jak cz³owiek który verletzt meinen Namen”. Er weicht nicht seiner próbuje czy mo¿na jeszcze ¿yæ”. Nie wybiera Pflicht ab, jeden persönlichen Preis zu bezahlen. Es klêski, poddania siê i rezygnacji w sytuacjach ist also kein Zufall, dass Verlustmotive, Verzwei- kryzysowych. Wybiera konflikt. Potrafi byæ flungen, Anknüpfungen an Rimbaudes „Knaben von przy tym autorefleksyjny: „Karta któr¹ rozdajê / mehreren Jahren” oder an den zu dieser Zeit allge- mein gelesenen Rafa³ Wojaczek: „Es kann guter Tod Godzi w moje imiê”. Nie uchyla siê od zap³ace- sein”, „er zog die Schlinge um den Hals zu” und nia ¿adnej ceny osobistej. Nie przypadkiem daneben „Jemand schreibt eine Todesanzeige” zum wiêc pojawi¹ siê nuty straceñcze, jakaœ rozpacz- Ausdruck gebracht werden. Er hatte derartige selt- liwoœæ, jakieœ nawi¹zania do „kilkunastolet- same Zwangsvorstellungen und Gedankenblitze. niego ch³opca” Rimbauda czy powszechnie Zum Glück bezog sich seine wesentlichere Reflexion czytanego w owych latach Rafa³a Wojaczka: auf das Fundament, d.h. „Ich habe Angst um dich du „Mo¿e byæ dobra œmieræ”, „pêtlê s³ów Mensch, der in mich wohnst”. Dieser Mensch lebte zaci¹gn¹³ wokó³ szyi”, obok „Ktoœ pisze jedoch wirklich, er war keine Täuschung. Er war eine nekrolog”. Miewa³ tego rodzaju, dziwne obses- innere Wahrheit. Er hatte ein Gesicht und Augen und je i przeb³yski. Na szczêœcie istotniejsza reflek- verlangte danach, dass jemand darin ehrlich, gerade und ohne rasches Ausweichen schaut. Er wollte sja dotyczy³a fundamentu, czyli: „Niepokojê siê auch, dass seine Dichtung „wie ein Gesicht” gelesen o ciebie cz³owieku który zamieszkujesz we wird. Es ist ein wichtiger Moment, um die Dichtung mnie”. Ten cz³owiek jednak ¿y³ naprawdê, nie von Mieczys³aw Warszawski verstehen zu können. by³ mistyfikacj¹. By³ prawd¹ wewnêtrzn¹. Mia³ Sein lyrisches Ich benimmt sich mannhaft, (man twarz, oczy, w które wymaga³, by ktoœ patrzy³ kann sagen) hart, wie jemand, der dazu entschlos- uczciwie, prosto, bez uniku. Równie¿ chcia³, sen ist, ein Held zu werden, der sich seinen aby i jego poezje czytaæ „jak twarz”. To dla Schwächen und Trugbildern einer Kompromis- rozumienia poezji Mieczys³awa Warszawskiego slösung nicht unterwirft, sondern um sein Recht wa¿ny moment. Zachowuje siê jego ja liryczne kämpft. Sein nicht ausschließlich ästhetisches Recht. Ein derartiges Benehmen wird von einer

SYLWETKI

83 höheren, überpersönlichen Berechtigung verur- po mêsku, twardo (mo¿na rzec), jak ktoœ zde- sacht. Die Subjektberechtigung bezog sich auch auf cydowany na bohaterstwo, kto nie poddaje siê einen anderen Menschen, konnte also egoistisch s³aboœciom ani u³udzie kompromisowego nicht sein: „dann wagst du / eine menschliche Geste rozwi¹zania, ale walczy o swoj¹ racjê. Nie und lässt nicht zu / dass ich dir den Rücken kehre”. wy³¹cznie estetyczn¹. Tego typu zachowanie Es sind eben die Werte und die sich damit verbindende Erlebniswahrheit. Sie bedingt den podyktowane jest racj¹ wy¿sz¹, ponadoso- Lebenssinn, weil „nur derjenige lebt, wer des bist¹. Racja podmiotowa dotyczy³a równie¿ Lebens sicher ist”. Der Dichter wird die Moralfragen drugiego cz³owieka, a wiêc nie mog³a byæ ego- vielmals und auf eine unterschiedliche Art und istyczna: „wówczas zdobêdziesz siê / na jakiœ Weise definieren. Ich muss zugeben, dass konse- ludzki gest i nie pozwolisz / abym do ciebie quent gebildete Formulierungen dieser Art sowie die odwróci³ siê plecami”. To s¹ wartoœci i prawda Leidenschaft, sie auszudrücken, zu dieser Dichtung doznañ z nimi siê ³¹cz¹ca. Warunkuj¹ca sens überzeugen. Damit verbindet sich eine Muthaltung ¿ycia, gdy¿ „ten tylko ¿yje kto pewien jest und trotz allem ein Glaube an den Menschen. Es ist ¿ycia”. Kwestie moralne bêdzie poeta klar, dass es nicht möglich war, den dichterischen wielokrotnie na ró¿ne sposoby definiowa³. Diskurs immer in extremer Spannung zu erhalten. Das Dichtungsmodell, das von Mieczys³aw Przyznam, ¿e konsekwentnie budowane tego Warszawski ausgearbeitet wurde, ergibt sich eng typu sformu³owania, jak i ¿arliwoœæ z jak¹ aus inneren Tugenden, über die seine Persönlichkeit zosta³y wyra¿one, przekonuj¹ do tej poezji. verfügt und nicht aus Generationsaufgaben und - Wi¹¿e siê z nimi postawa odwagi, ale i mimo deklarationen. Der Geist der Zeit hatte hier eine Rolle wszystko wiary w cz³owieka. Jasne jest, ¿e nie im hohen und eher allgemeinen Sinne zu spielen. by³o mo¿liwe utrzymywanie dyskursu poetyc- Wenn Warszwski sich selbst und die Wirklichkeit kiego stale w skrajnym napiêciu. von Lügen reinigte, tat er so nicht, weil es sich so Model poetycki, jaki Mieczys³aw Warszawski ziemte. Er schuf in Anlehnung an sich selbst. wypracowywa³ œciœle wynika z przymiotów Außerdem basierte der Dichter nie auf etwas, außer wewnêtrznych, które cechuj¹ jego osobowoœæ, viele literarische Werke gelesen zu haben. Manchmal, was zu sehen ist, führt er eine Polemik a nie z pokoleniowych zadañ i deklaracji. Duch durch. Manchmal paraphrasiert er jemanden. Und czasu mia³ tu do odegrania sw¹ rolê w bardzo nur so viel. Nur die eigene Erfahrung hatte für ihn szerokim i raczej ogólnym sensie. Jeœli eine Bedeutung. Ich zitiere: „In meinem Gedicht / Warszawski odk³amywa³ siebie i rzeczywistoœæ, darf man den Kopf nicht in die Hände verstecken / to nie dlatego, ¿e tak wypada³o. Tworzy³ und sagen / ich habe nicht gesehen”. Das genügt. w oparciu o siebie. Poeta zreszt¹, poza czytel- Künstlerisch und lebensgemäß muss man aufmerk- niczym poznawaniem wielu dzie³ literackich, sam und gleichzeitig offen sein: „Mein Gedicht heißt nigdy ideologicznie na niczym nie bazowa³. die Tür / das Haus zu öffnen”. Zu einer wichtigen Niekiedy, co jest zauwa¿alne, odnosi siê pole- schöpferischen Methode in später veröffentlichten micznie. Niekiedy kogoœ parafrazuje. I tylko tyle. Gedichtbänden macht er eben die Offenheit bei der Darstellung seiner Lebenssituation. Dla niego znaczenie mia³o w³asne doœwiad- Ich glaube, dass die Dichtung des Autors von czenie. Cytujê: „W moim wierszu / nie mo¿na „Przyziemnoœci” („Prosaisches”) (2002) auf jeder g³owy schowaæ w d³onie / i powiedzieæ / nie Etappe vom Individualismus charakterisiert ist. Aber widzia³em”. To wystarcza. Trzeba artystycznie auch von der Veränderbarkeit. Er konnte beispiel- i ¿yciowo byæ uwa¿nym, a zarazem otwartym: sweise eine große Gedichtsammlung schreiben, die „Mój wiersz jest otwarciem drzwi / domu”. dem realen und metaphorischen Meer gewidmet Zw³aszcza otwartoœæ w pokazywaniu swojej wurde - „Na przekór ¿ywio³om” („Den vier Elemen- sytuacji ¿yciowej uczyni wa¿n¹ metod¹ twórcz¹ ten zum Trotz”) (1997). Seine Betrachtungsweise w kolejno wydawanych zbiorach wierszy. wird jedoch immer vom Subjekt geleitet. Einerseits Myœlê, ¿e poezjê autora „Przyziemnoœci” lässt er Rückblicke zu, führt Gespräche mit sich selbst, andererseits dagegen führt er eine dis- (2002) na ka¿dym etapie cechuje indywidua- tanzierende, von außen stammende, objektivierende lizm. Ale i zmiennoœæ. Potrafi³ np. napisaæ du¿y Beschreibung ein, also eine eigenartige zbiór wierszy poœwiêcony realnemu i meta- Selbstkreation („Zapis” / „Aufzeichnung”, „Poeta” / forycznemu morzu, „Na przekór ¿ywio³om”

84 (1997). Optyk¹ ogl¹du jednak stale rz¹dzi pod- „Dichter”). All dies bedeutet eine Suche nach dem miot. Raz dopuszcza introspekcjê, wdaje siê w Gleichgewicht, es gibt nämlich viele Angelegen- rozmowy z samym sob¹, to znów wprowadza heiten und Erlebnisse, manchmal gewissermaßen zu czyniony z dystansu, z zewn¹trz, opis obiekty- viele. Es ist schwer, sie in Ordnung zu bringen. Sie wizuj¹cy, czyli swoist¹ autokreacjê („Zapis”, durchdringen das Bewusstsein, drängen sich drin, machen die Betrachtungsweise dunkel, können „Poeta”). Wszystko to s¹ poszukiwania Schwierigkeiten bereiten, aber gleichzeitig rufen sie równowagi, bowiem spraw, doznañ jest wiele, Sinnträume hervor. Nicht einmal mit der Frau czasami jakby za wiele. Trudno je uporz¹d- assoziiert man immer die Sanftmutsphäre. Sie „läuft kowaæ. Przenikaj¹ œwiadomoœæ, t³ocz¹ siê plötzlich in die Dunkelheit hinaus”. Die einzige w niej, zaciemniaj¹ widzenie, mog¹ sprawiaæ Ausnahme stellen Gedichte dar, die Ma³gorzta k³opot, tak¿e wywo³uj¹ marzenia zmys³owe. Pakulska gewidmet wurden. Im Erwerb von Nawet z kobiet¹ nie zawsze kojarzy siê sfera Warszawski sind das die hellsten Gedichte. ³agodnoœci. Ona nagle „wybiega w ciemnoœæ”. Wenn - angenommen - die erste Etappe dieser Jedyny wyj¹tek stanowi¹ wiersze dedykowane Dichtung auf zahlreichen Fragen danach, wer das Ma³gorzacie Pakulskiej. S¹ to w dorobku tego Subjekt ist, nach dem anderen Menschen, nach interpersonellen Banden beruhte, handelt es sich in poety utwory najjaœniejsze. allen späteren Sammlungen mit so viel ausdrück- Jeœli - powiedzmy - pierwszy etap tej poezji enden Titeln: „Cztery œciany bezdomnoœci” (Vier polega³ na stawianiu rozlicznych pytañ o to, Wände der Obdachlosigkeit”) (1995), „We w³asnej kim jest podmiot, o drugiego cz³owieka, wiêzi skórze” („In eigener Haut”) (1998), „Przyziemnoœæ” interpersonalne, to we wszystkich nastêpnych („Prosaisches”) (2002), „Zaledwie niczyj” („Kaum zbiorach o jak¿e wymownych tytu³ach: „Cztery niemandes”) (2002), um die Erfahrung von œciany bezdomnoœci” (1995), „We w³asnej Resultaten seiner eigenen Unabhängigkeit und skórze” (1998), „Przyziemnoœæ”, (2002) „Za- Freiheitsbestrebungen. Die Einsamkeit, Obdach- ledwie niczyj” (2002), chodzi o doœwiadczenie losigkeit, Abweisung werden scharf erfahren. Im skutków w³asnej niezale¿noœci, d¹¿enia do wol- Resultat bringen sie existentielle Konflikte und Näheverlust, dazu auch eine Leere mit, die im noœci itp. Tu samotnoœæ, bezdomnoœæ, odrzu- Dichtungsbereich zum Mangel an gesellschaftlicher cenie zostaj¹ doœwiadczone w ostrej postaci. Zugehörigkeit wird. Zu einer Richtungslosigkeit, wie Owocuj¹ konfliktami egzystencjalnymi oraz Andrzej K. Waœkiewicz feststellt: „In diesem Sinne utrat¹ bliskoœci, w tym tak¿e pustk¹, która beginnt das Gedicht, gewissermaßen ‚zu nieman- w obrêbie poezji skutkuje brakiem spo³ecznej dem zu gehören’” (Siehe: Nachwort zu „Z w³asnym przynale¿noœci. Bezkierunkowoœci¹, jak pisze nic” / „Mit eigenem Nichts”). Glaubwürdig wird es Andrzej K. Waœkiewicz: „W tym sensie wiersz nämlich ausschließlich vom Dichter selbst gemacht. staje siê „jakby niczyj” (patrz: pos³owie Hier kann ein Gedicht als Zeugnis des Lebens auss- „Z w³asnym nic”). Uwiarygodnia go bowiem chließlich auf eigene Rechnung betrachtet werden. wy³¹cznie sam poeta. Tu wiersz mo¿e byæ trak- Niemals als eine Stimme im fremden Namen oder in einer fremden Angelegenheit. Zum Resultat einer towany jako œwiadectwo ¿ycia wy³¹cznie na veränderten dichterischen Betrachtungsweise wird w³asny rachunek. Nigdy jako g³os w czyimœ auch eine Verengung, wenn nicht eine sozusagen imieniu lub sprawie. Skutek zmiany poetyckiej Verarmung des Bildes. Was auch in der optyki jest te¿ taki, ¿e obraz ulega zawê¿eniu, Versifikationssphäre zu sehen ist. Das Weite und ¿eby nie powiedzieæ zubo¿eniu. Co widoczne Breite scheinen zur Vergangenheit zu gehören. Dazu tak¿e w sferze wersyfikacyjnej. Rozleg³oœæ haben wir stets mit Enjambementelementen zu tun, i szerokoœæ zdaje siê nale¿eæ do przesz³oœci. Na die stören, Gedichtmelodie brechen, seine Hol- dodatek nieustannie mamy do czynienia z prze- perigkeit unterstreichen. In einem gewissen Sinne rzutniami, które s¹ zak³óceniami, ³ami¹ ist es eine seelisch schwere Zeit für Mieczys³aw melodiê wiersza, podkreœlaj¹ jego chropawoœæ. Warszawski. Die Einsamkeit ist immer schwer. Sie führt nämlich zu einem Käfigeffekt. Andererseits ist W pewnym sensie to duchowo bardzo trudny diese Etappe im lyrischen Sinne entscheidend okres dla Mieczys³awa Warszawskiego. Trudna sauberer. Als sei sie mit nichts Müßigen belastet, zawsze jest samotnoœæ. Funduje bowiem efekt von dem übermäßigen Diskurs, seinem Drang und klatki. Z drugiej, lirycznie jest ten etap zdecy- dem Chaos der Erscheinungen befreit. Ergreifend

SYLWETKI

85 spricht er zu sich selbst ausschließlich darüber, was dowanie czystszy. Jakby ju¿ niczym zbêdnym weh tut, woran er zu zweifeln begann, z.B. „Wo ist nie obci¹¿ony, uwolniony od nadmiaru dyskur- denn / der Mensch / der mehr wollte/ als nur / ein su, jego nat³oku, chaosu zjawisk. Przejmuj¹co Mensch sein (...) ein Mensch / so wie ich”. Die mówi od siebie wy³¹cznie, o tym co boli, w co Situation veränderte sich, weil sich das Subjekt in zw¹tpi³, np.: „Gdzie¿ jest / ten cz³owiek, / który sich selbst zurückzog. Man kann jedoch nicht sagen, dass es dazu führte, dass das Bild flacher wurde. chcia³ wiêcej / ni¿ tylko byæ / cz³owiekiem (...) Das Sichzurückziehen des Subjekts ergab sich aus cz³owiek / taki jak ja”. Tak, sytuacja siê dem Hoffnungsverlust, aus dem Verzicht auf zmieni³a, bo podmiot wycofa³ siê w siebie. Nie Illusionen. Die Getrenntheit, Fremdheit und mo¿na jednak powiedzieæ, ¿e skutkiem jest Obdachlosigkeit, vor allem die Obdachlosigkeit, sp³aszczenie obrazu. Wycofanie wynik³o z wurden in ihrer ganzen Fülle bemerkt. Ein solches pozbycia siê nadziei, z rezygnacji ze z³udzeñ. empfindliches Wissen ist von nichts zu betäuben: Osobnoœæ, obcoœæ i bezdomnoœæ, zw³aszcza „Ich habe hier nichts zu tun”, kein Zuhause „habe bezdomnoœæ, zostaj¹ ujrzane w ca³ej pe³ni. Nie ich bis jetzt kennen gelernt”, „Ich habe mich am mo¿na takiej dotkliwej wiedzy niczym Tisch nicht getroffen”. Man kann sich bemühen, zag³uszyæ: „Nic tu po mnie”, domu „dot¹d nie dieses Wissen bis zum Ende auszudrücken. An der Schnittstelle dieser fast extremen zazna³em”, „nie zasta³em siê przy stole”. Erlebnisse ist der Dichter manchmal ungewöhnlich Mo¿na staraæ siê j¹ do koñca wyraziæ. ehrlich und gleichzeitig offen, er hat sich viel Na styku tych granicznych wrêcz doznañ vorzuwerfen, was ihn vor anklagender, mär- poeta bywa niezwykle szczery, zarazem tyrerischer Selbstgetrennthaltung schützt. Es ist otwarty, ma sobie wiele do zarzucenia, co auch zu sehen, dass er sich darum bemüht, einen chroni go przed oskar¿ycielsk¹, cierpiêtnicz¹ Dialog mit getroffenen (oft auch obdachlosen) samoizolacj¹. Widaæ te¿, ¿e stara siê podej- Menschen und vor allem mit der nächsten Familie mowaæ dialog ze spotykanymi (czêsto równie¿ anzufangen. Charakteristisch ist es dabei, dass es bezdomnymi) ludŸmi, a zw³aszcza najbli¿sz¹ die Periode ist, in der sehr viele Gedichte mit rodzin¹. Charakterystyczne, ¿e jest to okres, Dedikationen versehen wurden. Vielmals dokumen- tieren sie Freundschaften, Kollegenschaften, kiedy bardzo wiele wierszy zosta³o opatrzonych Bekanntschaften und Anhänglichkeit, besonders die dedykacjami. Dokumentuj¹ po wielekroæ przy- familiäre. Es sind Gedichte, die der Mutter, den jaŸñ, kole¿eñstwo, znajomoœæ oraz przywi¹- Brüdern, der Schwester, dem Sohn gewidmet wer- zanie, szczególnie przywi¹zanie rodzinne. den. Ich glaube, dass der Dichter aus Laski Wiersze poœwiêcone matce, braciom, siostrze, Odrzañskie den Höhepunkt einer scharfen existen- synowi. S¹dzê, ¿e apogeum ostrej negatyw- tiellen Negativität bereits hinter sich hat. Zum noœci egzystencjalnej poeta z Lasek Beispiel obwohl noch in dem Gedicht „Mit rodzinny” Odrzañskich ma ju¿ za sob¹. Na przyk³ad („Familienmythos”) eine Selbstanklage zu hören ist: w „Micie rodzinnym”, choæ jeszcze us³yszymy „Womit denn / womit ich / dafür vergelte”, kann autoskargê: „W zamian czym¿e ja / czym¿e schon eine Identifizierungsspur bemerkt werden. Eine Spur der Mitexistenz mit anderen Menschen. odp³acam”, to mo¿na ju¿ dostrzec œlad Die Getrenntheit wird gemildert. Ja, die Einsamkeit uto¿samienia. Wspó³bycia z innymi. Osobnoœæ nimmt in dieser Dichtung den dominierenden Platz zostaje z³agodzona. Tak, zasadniczo samotnoœæ ein. Es wäre jedoch gerechter zu sagen, dass es eine ma w tej poezji pozycjê dominuj¹c¹. überwundene, von schöpferisch inspirierenden Sprawiedliwiej jednak powiedzieæ, i¿ jest to Kontakten aller Art vergesellschaftlichte Einsamkeit samotnoœæ przezwyciê¿ana, uspo³eczniania ist. Eine solche Einsamkeit, die zu keiner Exaltation wszelakiego rodzaju kontaktami, które twórczo führt. Die dichterische Betrachtungsweise behielt inspirowa³y. I nie doprowadzaj¹ca do egzal- eine deutliche Gestalt und das Subjekt blieb offen tacji. Poetyckie spojrzenie zachowa³o kszta³t wie früher. Der Dichter entäußerte sich auch nicht wyrazisty a podmiot dawn¹ otwartoœæ. Poeta des Vorstellungsreichtums. Er schloss gewisse Gebiete aus seiner Betrachtungsweise nicht aus. nie wyzby³ siê ponadto bogactwa Seine Empfindlichkeit und Zärtlichkeit beleben sich, wyobraŸniowego. Nie wy³¹czy³ okreœlonych wenn sie sich auf die Person der Mutter beziehen. obszarów ze swej optyki. Szczególnie jego Warszawski wäre im Stande, eine schöne wra¿liwoœæ, czu³oœæ o¿ywia siê, kiedy dotyczy

86 postaci jego matki. Z powodzeniem móg³by Sammlung von Gedichten zu veröffentlichen, die Warszawski wydaæ piêkny zbiór wierszy, seiner Mutter (ihrer Arbeit) gewidmet werden und poœwiêcony w³asnej matce (jej pracy), wierszy die überhaupt nicht banal und gelegenheitsbezogen bynajmniej okolicznoœciowych i banalnych. Ale sind. Auch von Gedichten, die dem „eigenen Dach i w³asnemu „Dachowi nad g³ow¹”, pod który - überm Kopf” gewidmet werden, unter das - er schreibt schon im Plural - „wir immer zurückkom- pisze ju¿ w liczbie mnogiej - „wci¹¿ zbiegamy”. men”. Als eine Gemeinschaft. Es ist die andere - Jako wspólnota. To jest ten drugi - raz moc- manchmal stärkere, manchmal schwächere - niejszy, raz s³abszy - nurt liryczny Warszaw- lyrische Richtung von Warszawski, die man nicht skiego, którego nie mo¿na lekcewa¿yæ. gering schätzen darf. (Ich möchte, dass sich seine (¯yczy³bym sobie aby w tym kierunku ta poezja Dichtung eben in diese Richtung entwickelt.) siê rozwinê³a.) Ich glaube, dass die Merkmale, die von sich Myœlê, ¿e cechy, które daj¹ o sobie znaæ, hören lassen, von Elementen der Autorenreife zeu- œwiadcz¹ o elementach autorskiej dojrza³oœci. gen. Der neueste Band „Odrzañskie” („Oderzuge- Najnowszy zbiór „Odrzañskie”, w znacznym hörend”), der in einem hohen Grade das stopniu opisuj¹cy powódŸ z roku 1997, te¿ na Hochwasser aus dem Jahre 1997 beschreibt, weist auch darauf hin. Es wurde darin nämlich ein to wskazuje. Albowiem nakreœlony w nim Topographiebild „dieses Oderdorfes” skizziert, zum zosta³ obraz topografii miejsca „tej naodrzañ- Ausdruck kam auch eben die alltägliche, familiäre skiej wsi” oraz do g³osu dosz³a swojska, Häuslichkeit. Es sind ein Dorfbild („Dysonans” / rodzinna domowoœæ w³aœnie. Obraz wsi „Dissonanz”, „Zamieszka³oœæ” / „Niederlassenheit”) („Dysonans”, „Zamieszka³oœæ”) i obrazy sytuacji sowie Bilder häuslicher Situationen: „Wir sitzen in domowych: „Siedzimy w kuchni a piec ga- der Küche und der Ofen plaudert / mit uns” oder worzy / Z nami” lub: „Zasiedliœmy do kolacji / „Wie setzten uns zum Abendbrot zu Tisch / Um Aby pobyæ ze sob¹ d³u¿ej”. Prosto, zwyczajnie. miteinander länger zu bleiben”. Einfach, gewöhnlich. Oto dowód, ¿e potrafi Mieczys³aw Warszawski Es ist ein Beweis, dass Mieczys³aw Warszawski sich siê zmieniaæ, a wiêc i zaskakiwaæ ci¹gle nowy- ändern, also auch mit immer neueren Inspirationen und Ausdrucksmöglichkeiten überraschen kann. mi inspiracjami i mo¿liwoœciami wyrazu. Übersetzt von Bogumi³a Husak

SYLWETKI

87 Mieczys³aw Warszawski

Wieczór pe³en doznañ Ein Abend voller Empfindungen

To by³ d³ugi ciê¿ki wieczór Es war ein langer schwerer Abend Kiedy wczeœniej ni¿ zwykle Als wir früher wie sonst Zasiedliœmy do kolacji Uns zum Abendbrot setzten Aby pobyæ ze sob¹ bli¿ej Um miteinander näher zu verweilen Ani¿eli tylko przez stó³ Als nur über den Tisch

Nastrój ku temu sprzyja³ Die Stimmung begünstigte dies Lecz wnet przygas³ gdy¿ Doch bald verblaßte sie weil Zmierzch tych doznañ Die Dämmerung dieser Gefühle Wcale nie zapowiada³ Keineswegs versprach Podania sobie r¹k Einen Handschlag

Wrêcz przeciwnie smu¿y³ Gerade im Gegenteil bot sie Jakieœ widoki na jutro Irgendwelchen Ausblick auf morgen Pe³ne pó³s³ówek gdybañ Voll von Andeutungen Mutmaßungen I sêków jakby ten stó³ Und Knorren als dieser Tisch Odtr¹ca³ a nie jedna³ Stieß ab sonst einigen

Przysz³o nam wreszcie Endlich war es soweit Sobie podziêkowaæ Einander Dank zu sagen Za tak wspólnie Für so gemeinsam I bez dobrej nocy Und ohne Gute Nacht Spêdzony ju¿ wieczór Gerade verbrachten Abend

listopad 2001 November 2001

88 Mieczys³aw Warszawski

Zamieszka³oœæ Bewohntheit

Ta nadodrzañska Im Odergebiet liegt Wieœ, w której ¿ywiê Das Dorf, wo ich lebe Zamieszka³oœæ Bewohntheit

Pod okapem Unter der Traufe Wzgórza, ros³a i trawi³a Des Hügels, wuchs es und verfiel Ze mn¹ Mit mir

A teraz Und jetzt Zachodzi, jakby Sinkt es, als ob W nie swoj¹ Nicht in seine

Stronê, i Richtung, und ¯egna, miast Sagt ade, statt Witaæ Grüß dich

14. czerwca 2000 14. Juni 2000

Übertragen von Marek Feliks Nowak

89 Mieczys³aw Warszawski

Znad lustra wody Von dem Wasserspiegel

Ich kauerte mich ans Ufer der Oder etwas ver- stimmt In ihren Wellen sehend wie alles von mir fortschwimmt Przysiad³em nad brzegiem Odry jakiœ nieswój Diese noch in den Knabenjahren gefangene W jej nurcie widz¹c ¿e wszystko ode mnie Plötze odp³ywa Auch einst vom Stapel gelaufenes Schiffchen Nawet ta ch³opakiem jeszcze z³owiona p³oæ aus Rinde Tak¿e zwodowana niegdyœ ³ódeczka z kory Offenbar fließt es nur tief hinein Jak widaæ wci¹¿ siê p³ynie tylko w g³¹b Und dringt in die Knochen ins Gedärm I rozlewa po koœciach po trzewiach Denn hinter diesen Brüchen und Morasten Albowiem zza tych ³êgów i podtopielisk Taucht ein durch die Flechtzäune watendes Wynurza siê brodz¹ca przez op³otki jakaœ wieœ Dorf auf Kto wie Wer weiß Czy nie przeze mnie Ob nicht von mir Jeszcze bardziej Noch gründlicher Zg³êbiana Erforscht

1. czerwca 1999 1. Juni 1999

90 Mieczys³aw Warszawski

Kurz. Moje zaleganie Staub. Mein Liegenbleiben

Möge auch Rauch seine Stärke kennen, wenn er Niech staubt. i kurz zna swoj¹ ¿ywotnoœæ, skoro pyli. Dieser hartnäckiger Vers Ten uporczywy wers über das Sein o byciu im Nichtsein w niebycie macht mich flatternd neugierig, najzwiewniej mnie intryguje, weil er außer gdy¿ oprócz Nichts niczego noch Kraft, Geheimnis und posiada jeszcze moc, tajemnicê i eine Leichtigkeit von der Brieftaubenfedern lekkoœæ piór go³êbi pocztowych. besitzt. Tylko bezwiedny wiatr p³o¿y siê Nur der unbewußte Wind breitet sich pospoliciej, wcale nie gewöhnlicher aus, gar nicht ubywaj¹c abnehmend

27. marca 2001 27. März 2001

Übertragen von Ernest Dyczek

91 MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH Kurowicki

Andrzej K. Waœkiewicz

Wierszy Jana Kurowickiego nie ma w cepcje kulturowe i estetyczne zasługują retrospektywnej antologii Mieszkam w na wnikliwe odczytanie. Choć nie, tu aku- wierszu, choć w tym czasie autor mieszkał rat można znaleźć jakiś sygnał – co praw- w podzielonogórskiej Suchej i od kilku lat da nie wprost – pominięcie jego wierszy pracował na Uniwersytecie lubuskim. (a jest to także, zwłaszcza ostatnio, poeta Zresztą był czynny także jako krytyk miejscami znakomity) w środowiskowej towarzyszący. Publikowane w tym okresie antologii retrospektywnej – Mieszkam teksty krytyczne złożyły się na zbiór w wierszu. Cokolwiek by mówić, jest Naczynia osobności, w całości poświę- w tym coś małostkowego, choćby jego cony pisarstwu zielonogórskich autorów. poglądy miało się za odrażające”. Wydawać by się mogło, że jego obec- Prawda – w Zielonej Górze mieszkał ność w środowisku, które bogate w poe- niezbyt długo, od 1994 do 2002 r. Był już tów, nieszczególnie obrodziło w krytyków ukształtowanym pisarzem, pozycję nau- powinno jakoś odbić się na lokalnym życiu kową zdobył też wcześniej, choć, zdaje literackim. Zdaje się wszakże, że tak się się, właśnie na okres zielonogórski przy- nie stało. Ale też, pisałem w zbiorowej pada rozkwit jego twórczości poetyckiej. publikacji z okazji 50-lecia zielonogór- I nią się tu głównie zajmiemy. skiego ZLP (Cztery dekady, 2002) „kryty- Czwarty tom słownika Współcześni cy, jeśli byli, to funkcjonowali samotnie, polscy pisarze i badacze literatury infor- bez większego, na miejscu, rezonansu. muje, iż Kurowicki debiutował w 1966 r. Przydarzyło się to mnie, przydarza się w Almanachu młodych. Nie jest to praw- teraz Janowi Kurowickiemu. Ten ostatni da. Cały blok wierszy, mogących złożyć przypadek jest o tyle znamienny, że jego się na niewielki tomik, opublikował sposób widzenia zjawisk literackich [...] wcześniej (od 1964 r.) we wrocławskiej mógłby być skuteczną odtrutką na „Agorze”. Był tam, obok Lothara Herbsta obiegowe mity i wmówienia, jego zaś kon- i Bogusława Sławomira Kundy, najczęś-

92 ciej publikowanym autorem. Pierwszy autorowi za złe, był Dzień powszedni zbiór wierszy (Przypowieści) wydał wyobraźni albo o ułomności zdrowego w 1974 roku. rozsądku w poznaniu poetyckim. Wpisy- „Agora” (pismo i grupa poetycka) wała się ona w ówczesne spory wokół stanowiła jedną z instytucji pokolenia Nowej Fali, ale od strony szczególnej. Orientacji. Kurowicki był stałym współpra- Mianowicie Kurowicki potraktował po- cownikiem pisma do jego likwidacji ważnie marksistowskie deklaracje poetów w 1969 roku. Członkiem grupy n – raczej i postanowił zbadać jak ich wiersze mają nie, choć w jednym z artykułów o grupie się do przywoływanej doktryny. Wyszło Herbst wymienia jego nazwisko. Szcze- mu, że bardzo luźno i mniemani marksiści gólnego znaczenia to nie ma, choć w epo- są co najwyżej mieszczańskimi indywidu- ce program grupy Agora przeciwstawiany alistami. Nic szczególnego – szedł tropem był – z jednej strony – poetyce warszaw- Juliana Bruna i Ignacego Fika. skiego kręgu Orientacji, z drugiej – Czytane po latach sądy Kurowickiego różnym odmianom poezji lingwistycznej. współbrzmią z tym co dziś sądzą o sobie Po drodze (w programach pisanych przez analizowani przezeń autorzy, unieważnia- Herbsta) było i o „operowaniu jedno- jąc dawne deklaracje i zobowiązania. znacznym słowem” i o „kształtowaniu mark- Pytanie niebezzasadne: czy cały ten pro- sistowskiego oblicza kultury i literatury”. gram demaskacji, zakorzenienia w rze- Ale przed tym jeszcze jako reprezen- czywistości społecznej nie byłże pro- tant „młodej poezji warszawskiej” wystąpił gramem poezji stanu wyjątkowego? Skoro w „Orientacji” (maj 1966). on minął i nastała „normalność” to i tamte Urodził się w 1943 r., należy więc, by postulaty straciły rację bytu. Jakby się przywołać określenie Edwarda Balce- miała sprawdzić diagnoza, iż „od krzyku i rzana, do pokolenia „dzieci wojny”, w jego buntu [...] do sterylnych Świątyń Dumania przypadku znaczyło to także wielką migra- – droga dotychczas była nazbyt bliska”. cję. Urodził się w Baranowiczach, mieście Była i pozostała. niedawno polskim, wtedy radzieckim, Ale też – jak się zdaje – ten tryb myśle- ściślej – białoruskim, wychował w Świe- nia, który – idąc śladami Bruna i Fika – bodzinie, mieście niedawno niemieckim, Kurowicki chciał zaaplikować młodym wtedy polskim. Urodził się w rodzinie poetom lat siedemdziesiątych mało ich tak robotniczej, stał się inteligentem. Stu- naprawdę – mimo deklaracji – obchodził. diował we Wrocławiu i Warszawie, pra- On chciał by zobaczyli się jako wytwór cował zaś na uczelniach we Wrocławiu, społecznych struktur, we wszystkich mo- Katowicach, Białymstoku, Opolu, wresz- żliwych uwikłaniach i uzależnieniach (także cie w Zielonej Górze. Nawet karierę świadomościowych) i by – rozpoznawszy naukową robił podobnie: magisterium na się w nich – przekroczyli ograniczenia sy- UW, doktorat na UBB, habilitacja na UAM; tuacji zastanej, pozostając wszakże w ra- profesurę uzyskał jako pracownik Uniwer- mach tego samego projektu społecznego, sytetu Wrocławskiego. Biografia typowa ich zaś interesowała głównie własna sytu- dla epoki, w której była i wielka wędrówka acja, realność zaś rozpoznawali raczej na ludów, i wielkie wstrząsy społeczne przeo- poziomie hipostaz. I odejście od kodeksu brażające świat. I równie wielkie nadzieje. zobowiązań, który konstytuował ich I ta jeszcze osobliwość, iż w eseistyce wczesne wystąpienia dokonało się właści- rozpoczynał jako „humanista rozumiejący” wie bezrefleksyjnie. Skoro stan wyjątkowy (Człowiek i sytuacje ludzkie, 1970), się skończył, same się unieważniły. w poezji zaś jako niemalże neoklasyk. Ale Przypominam te stare spory także dla- książką, która zdobyła największy rozgłos, tego, że zaciążyły one nad recepcją tak duży, iż niektórzy do dziś mają ją późniejszej twórczości Kurowickiego.

MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH

93 Tonację jego wczesnych książek ich „ogólność” i, tak powiedzmy, „wzor- dobrze oddaje tytuł trzeciego tomu – cowość” okaże się być odpowiednikiem Zwierzenia małego sceptyka (1980). Mały tego, co tam objawiało się jako ujmowanie sceptyk to ten, który jest przechodniem doświadczenia w ogólne formuły-definicje. w sferze rzeczy i zjawisk. Tych realnych, Prawda, że były to struktury raczej obra- które doświadcza, i tych, które zna z lek- zowe niż pojęciowe, odwoływały się do tur. Oba te rodzaje poznania traktuje doświadczeń psychicznych, i to pojmo- równorzędnie. Sytuacje bowiem (to tytuł wanych w duchu psychologii głębi, opero- zbioru z 1977 roku), w których się znajdu- wały zaś w sferze wyobraźni symbo- je, są szczególnymi przypadkami prawi- licznej. Kurowicki odwoływał się do empirii, dłowości tam opisanych. A skoro tak, to jego konstrukcje chciały być racjonalistycz- nie ma żadnych powodów, by się nad nimi ne. Nieciągłości wyobrażeń przeciwsta- szczególnie rozwodzić. „Pan K.” (to boha- wiał ciągłość dyskursu. Ale o nim konkret- ter wierszy ze zbioru Sytuacje) jest o tyle nym wiersz informował jedynie pośrednio. tożsamy z autorem, na ile obaj znajdują Tak jak tam do tych informacji trzeba się się w tych samych sytuacjach w „najzwyk- dopiero przedrzeć. Odczytać z tego, co lejszym ze światów”. Te zaś zostały mniemał o poszczególnych przejawach wielokrotnie opisane, każda z nich da się rzeczywistości. zinterpretować, i – w zależności od tego W Dniu powszednim wyobraźni poezję jaki system przywołamy – nabierze innych rówieśników nazwał „krainą poezji steryl- sensów. Niby konkret, ale przecież nej”, gdzie zjawiska występują na tak abstrakcja. Niby indywiduum, ale przecież wysokich piętrach abstrakcji, iż przestają ucieleśnienie norm. Nawet wówczas, gdy się odnosić do rzeczywistości, podmiot wydaje mu się, że je przekracza... zaś trwa „między snem a jawą, wyobraźnią W tych zbiorach Kurowicki uprawiał i jej wytworami”. Otóż nie inaczej dzieje szczególny rodzaj „poezji uczonej”. Siebie się w przypowieściach Kurowickiego. Spór i swojego bohatera traktując jako wehikuł toczy się tu między upersonifikowanymi problemów, które – w swych książkach ideami, koncepcjami, hipostazami. Kon- naukowych – badał. Był jednocześnie kret, nawet już nie społeczny a somaty- wewnątrz i zewnątrz. Dystansując się od czny, jest, tak powiedzmy, jedną z idei. swych przeżyć, ujmując je w nawias ironii, I bytuje – obleczony w pozorne ciało konstruując wreszcie przypowiastki- – w świecie idei. Kłóci się z ideami, ob- exempla. śmiewa je, ale przecież jego kształt jest W epoce w tych wierszach na plan równie zjawiskowy jak wyobrażeń, które pierwszy wysuwał się ich polemiczny produkowali jego rówieśnicy. I jego kon- adres wobec Herbertowskiego „Pana strukty bowiem, nawet jeśli odwoływały się Cogito”, ówczesnych dyskusji o „kryzysie do społecznej praxis zmieniały się „w zni- języka”, poezji, która miała być tyleż kliwą pajęczynę o konsystencji oddechu”; „nieufnością” co ekspertem moralnym tyle, że nie z wyobrażeń a z idei snutej. i aksjologicznym. Po latach polemiki zwiet- Mówiliśmy dotąd o tomach, które rzały, bo i to, z czym polemizował, całkiem ukazały się w latach siedemdziesiątych inaczej się dziś jawi. Interesuje nas raczej i osiemdziesiątych. Ostatni zbiór z tej serii szczególna konstrukcja tych tekstów. ukazał się w r. 1980, kolejny – w 1992 Napięcie między konstruowanym a kon- (Bajka na dobranoc). Widok na koniec struującym. Ogólnym i szczególnym. świata (2002) zawiera wybór z tych Wiarą i jej zaprzeczeniem. Trwaniem właśnie kolejnych zbiorów (poszczególne i zmiennością. teksty zostały poddane niekiedy daleko Gdy je odniesiemy do twórczości idącym korekturom) oraz nowe utwory. Ich rówieśników, zwłaszcza z kręgu Orientacji odmienność wynika z prostego, ale istot-

94 nego przesunięcia. Społeczna praxis, tak, I nie ma szczególnej różnicy, czy jest ale widziana poprzez sytuację podmiotu. produktem „spraw tego świata”, które Funkcjonując w ramach struktur społe- „samopas” nim się stają, czy (jak w wier- cznych tyleż je doznaje, co poznaje. Tyle szu Status quo) jest (a raczej wyobraża że rozpoznania nie oddziela od doświad- sobie, że jest) pająkiem „tkającym własne czenia; w tym, co jednostkowe, objawia / miejsce”. Owo miejsce bowiem jest pro- się bowiem to, co ogólne. On zaś może je duktem stosunków społecznych i, tak czy sprawdzić nie na poziomie uogólniających inaczej, pozostaje w „klatce”. Co najwyżej formuł, ale właśnie przeżycia własnego może ją zdobić, „obramowywać estetycznie”. losu. To właśnie „człowiek konkretny”, Kategoria „prozaiczności”, którą – za He- o którego obecność upominał się w Dniu glem – wprowadza, oznacza, iż – tak powszednim wyobraźni, On sam, szcze- naprawdę – jest jak jest. „Żadnej tu grozy gólne indywiduum, widziany jest poprzez czy zdumienia, a jedynie bezradność relacje, w jakie wchodzi z poszczególnymi rezygnacji”. Żadnych też wyższych sank- elementami struktury i poprzez miejsce, cji. I wobec siebie – tak pojętego – może jakie w niej zajmuje. Jest jej wytworem, się dystansować, budować bariery, które tłumaczy się poprzez jej właściwości, ale pozwolą mu ujrzeć się jako przedmiot este- przecież istnieje o tyle, o ile zdoła ją tyczny. Artysta jako arcydzieło, tak brzmi rozpoznać. Na jakim wszelako poziomie? tytuł jednej z jego książek estetycznych. Jeśli dobrze rozumiem wczesną publi- On bowiem, jego los, a także to, co cystykę literacką autora to, zdaje się, zdoła pomyśleć jest – powiedzmy tak – żądał on rozpoznania racjonalizującego. konkretem, poprzez który może sprawdzić Takiego wiersza, który zawarłby w sobie idee, systemy moralne, reguły uczestnict- siatkę tych relacji, poddał ją krytycznemu wa. Jeśli wszakże w swej indywidualności oglądowi, uwzględnił ponadto wyobraże- dostrzeże to, co go stworzyło. I jeśli zdoła nia podmiotu o jego miejscu w społecznej się przedrzeć przez zasłony realności. Ta strukturze, wykrył co w owych wyobraże- bowiem, dziejąc się, oferuje nieprzeli- niach jest efektem „fałszywej świadomoś- czone mnóstwo kamuflaży: ci”, w dodatku to wszystko poddał analizie z perspektywy projektu społecznego i jego To i tym podobne jest mną naprzeciw aktualnych realizacji. świata W wierszu postulat ten tak się oto w którym wciąż tli się Chrystus i głód wyraża: reklamy pokazujące że wszystko jest baśnią Kiedyś wydawało mi się zabijani zmartwiałe ze strachu kobiety że jestem ptakiem i liczy się tylko i dzieci otwieranie klatek politycy dziennikarze taplający się w gównie Ów skok do „królestwa wolności” miał komunałów narkomani i alkoholicy się dokonać poprzez uświadomienie sobie robotnicy targujący się o cenę siły natury zniewoleń i przezwyciężenie ich. roboczej Tyleż w wyobrażonym co w realnym bez żadnej już nadziei na inny byt świecie. Ale działkowcy dziewczęta oczekujące na urodę Potem zauważyłem że to możliwości głupi listopad który zaczął zimę spraw tego świata które samopas A dalej: stały się mną I nigdzie tu nie ma miejsca dla dobrej Klatki, nie ich otwieranie! metafory

MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH

95 o tym wszystkim i o pięknym pożarze W tle przecież jest i inna rola, w której świata widzi się jako który przyniósłby sens rozpolitykowany publicysta, któremu Bowiem: marzył się Kula świata nadal ziemski raj dla wszystkich toczyła się w łożysku sprzeczności Biografia, którą rekonstruuje w katego- riach opisowych, nie wartościujących, Indywidualna biografia nie jest wszak- posiada elementy, dające się, tak że statyczną całością. Z mnogości powiedzmy, ideologizować. W katego- zdarzeń, w których podmiot uczestniczył, riach klasowych, kulturowych. Tyle tylko, lub w które był uwikłany, każdorazowo że z tej perspektywy, w której teraz je aktualizują się inne sekwencje. Zmienia ogląda, niczego nie sankcjonują. Nie ist- się także ich wykładnia. Sensy, albo ich nieje bowiem system, który tak właśnie brak (który też przecież w jakiś sposób pozwala je widzieć. Zdarzyły się, nic po- znaczy). W posłowiu do zbioru Kaprysy nadto. nie tylko miłosne (2003) pisze o swych Można wszakże na te wiersze spojrzeć dawnych zaangażowaniach i obecnym jeszcze inaczej. Z perspektywy regional- braku „poczucia sensu”. Tak też można nej. Zobaczymy w nich wówczas opis odczytywać zdania „moja wola jest pustą powojennej realności małego miasteczka obecnością” lub „nic się nie dzieje, na zachodnich kresach, repatriantów a wszystko zdarza”. Po prostu jest, nie z dawnych kresów wschodnich, zderzenia zaś – jest po coś. Wie co się zdarza, jaka kultur, tego wszystkiego, co było jednym jest geneza zdarzeń, ich ukryte sprężyny, z wielkich tematów powojennej literatury. mniema jednak, że pozbawione są teleo- Świebodzin jako temat literacki, niby logicznych nacechowań: zdarzają się, nie szczegół, ale przecież ważny. Skądinąd zmierzając wszakże ku finalnym celom. Kurowicki jest też autorem wiersza W wierszach z lat dwutysięcznych o Zielonej Górze (Martwa natura), o Suchej, Kurowicki równolegle opisuje własne gdzie przez czas jakiś przemieszkiwał. umieranie i powraca do doświadczeń Warto te teksty czytać mając w pamięci dzieciństwa. Wstrząsające wiersze z cykli inne, pisane na cześć i chwałę, by poświęconych śmierci rodziców (Treny, zobaczyć co można zrobić z „tematu Portret rodzinny, oba publikowane regionalnego”, gdy dysponuje się odpo- w „Autografie”) są także próbą rekonstrukcji wiednią perspektywą oglądu. To tylko na wyjściowych punktów biografii, pierw- marginesie. szych prób rozpoznania świata. I wreszcie Moglibyśmy powiedzieć tak: dawny punkt dojścia, w którym zauważa, iż Kurowicki chciał, by opis świata uwzględ- między statusem ojca („podszyty wiatrem niał Projekt. By realne przebiegi zdarzeń komiwojażer / astmatyk, choleryk, cieśla, odnosiły się tyleż do siebie, co do hiposta- nocny stróż, / sprzedawca świętych zowanego wzorca. Ich ważność określać obrazków itp. itd.”) a jego własnym („pro- zaś miało to, na ile jego realizację przy- fesor, obijający się po uczelnianych eta- bliżają. W nowych wierszach system tach”) nie ma szczególnych różnic. Być wartości się nie zmienił, zmienił się nato- może obaj, wprzęgnięci w proces wymia- miast punkt odniesienia. Są ważne ze ny towarowo-pieniężnej, wytwarzają to względu na siebie, nie Projekt. Choć prze- samo: gadżety nieszczególnie społecznie cież i on pozostał: jako system wartości użyteczne, choć przecież zaspokajające i jako dyrektywa poznawcza. Ta zaś po- realnie istniejące potrzeby. Rodzaj wiada, iż w tym co jest należy dostrzec grę młynków modlitewnych. sprzecznych interesów, ideologie i etyki,

96 które ją osłaniają, fałszywą świadomość, mi bibelotami, mogli nad ideami wielkimi, którą wytwarzają, mitologie i fałsze. Nie co jednocześnie miały objaśnić świat dać się im zwieść oznacza także – nie dać i zmienić go, tak, by odtąd toczył się się ustawić ponad nimi, ale też nie dać się koleinami, które oni wskazali. Bywa, że w nich zamknąć. Zobaczyć siebie jako równocześnie z trzaskiem kruchych fili- wytwór szczególnych okoliczności, histo- żanek, tworem zręcznych rąk i bystrego rycznie zdeterminowanych i w pewnym umysłu, umierają imperia. „I tak się sensie niepowtarzalnych. właśnie kończy świat”. Choć przecież Z perspektywy kolejnego „końca świa- trwa. Do następnego końca. ta”. „Zamykają się za mną drzwi epoki” – Nie sposób nie dostrzec w tych wier- powiada Kurowicki. Wraz z tym kresem szach odwołań do Gerontiona T.S. Eliota. odchodzą „wielkie sprawy co nie chciały I do zdania „po takiej wiedzy jakie prze- się wyrazić”. Równocześnie też dzieje się baczenie”, i zdania o tym, iż „historia ma jego umieranie. „I to – niestety – jest nor- wiele skrytych przejść” i tego o „cnotach” malność”. – „wymuszonych przez haniebne zbrod- Której należy dać świadectwo. nie”. A także nawiązania do zdania (z Ja to świadectwo mam za ważne i dra- Ziemi jałowej) o świecie, który właśnie się matyczne. Nie byłem szczególnym admi- kończy, ale nic z tego szczególnego nie ratorem wierszy z trzech pierwszych wynika. Tak jak nic szczególnego nie książek. Nie żebym nie cenił błyskotliwoś- wynika z faktu, iż ci spostrzeżeń, wirtuozerii gry. I przyznam, „w epoce” nieszczególnie pociągała mnie przychodzą nowi barbarzyńcy pasja Dnia powszedniego wyobraźni, niszczą pomniki obrazy książki zresztą diagnozy autora mniej do wierszy z pamięci robią wiatr byłych wiatraków przymierzałem, bardziej do programów, indywidualnych i zbiorowych, w obu Jest bowiem tak, iż ten, kto to mówi, widząc te same hipostazy. Skądinąd, aby jest „dzieckiem innych barbarzyńców” i już było zupełnie zabawnie, spotykaliśmy wie „jak to się robi”. Wie także po co i w się na tych samych zgromadzeniach zes- czyim interesie. połu „Młodej Kultury”. I w Dniu powszed- Tak bowiem toczy się świat. nim odnajdywałem ten sam tryb myślenia, Czy chce go zmienić? Zapewne! Ale którym autorzy zbiorowego programu bardziej może rozpoznać w jego rzeczy- pisma oceniali zastaną literaturę, rzeczy- wistych przebiegach. Z sobą samym jako wistość społeczną i myśl humanistyczną. centralnym punktem tego świata, Nawet te same nadzieje i złudzenia. Co tu soczewką, w której skupiają się, nie kryć – wiedziałem, że są skierowane rozwiązując, jego sprzeczności. także przeciw temu co robili i myśleli moi Jeśli przywołałem wyżej Ziemię jałową, rówieśnicy, ze mną włącznie. Więc raczej to warto też wspomnieć o innej wersji z rozbawieniem czytałem, że – gdy się te „końca świata”, tej z Piosenki o końcu narzędzia przywoła – ich wiersze mogą świata Czesława Miłosza. Tam również być podobnie potraktowane. Do książki kres nadciąga bez „błyskawic i gromów”, przekonałem się po latach, gdy opisy- „znaków i archanielskich trąb”. W Pio- wanym tam autorom ich przekonania sence o porcelanie dodaje, iż z kolejnych zdały się błędami młodości, a może nawet końców świata pamięta się „maleńkich było tak, że nigdy wypowiedziane nie były. spodeczków trzaski”. W ten sposób W każdym razie wraz ze zmianą systemu umierają „sny majstrów drogocenne”. Ale społecznego straciły ważność. Etyczne przecież równie biegli majstrowie nie- zobowiązania, dyrektywy poznawcze, koniecznie musieli trudzić się nad uroczy- odniesienia do świata. Były i być przestały.

MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH

97 Z Kurowickim jest wręcz przeciwnie. I cała ta sytuacja migoce obrazami W nim trwa „sprzeciw wobec / zgody które od razu tutaj stają się rupieciami bezradnych”, tyle, że – powiada pośród rupieci

... nędza stała się Och, można to wszystko zaklaj- bardziej siebie świadoma strować, tyle przydatnych ku temu sy- poślubiła ironię w stemów jest na podorędziu! wianku z kwiatów ostu Zdaje się, że wiem co mnie odrzucało aby działo się umieranie od wczesnych tekstów Kurowickiego: to, co on nazywał „postawą wizytatora”. „Teraz – mówi – wydarza się wciąż his- Obserwacja z zewnątrz, poczucie racji, toria śmietników”. Rzeczy, idei, ludzi. i przecież – jednak – Kodeks, który jego Można majsterkować na tych ruinach, z sądy uzasadniał. potrzaskanych systemów budować Teraz jest sam. Wobec świata, siebie w poręczne konstrukty, bytować we tym świecie i swoich wyobrażeń. Tego co wzniosłym świecie czystych idei. Tyle że w wie o tym świecie, jego sprzecznościach ten sposób lokuje się w klasie sług i własnych antynomiach. I z Kodeksem nie użytecznych. Nawet sukces można usiłuje ich uzgodnić. Choć przecież odnieść, czyli zostać kupionym przez rozpoznania czyni wedle jego dyrektyw. przemysł kulturowy, albo przynajmniej Tyle, że sprawdza je sobą. zostać jego ikoną. On wszelako woli Dlatego są to wiersze przejmujące. bytować na tym kulturowym śmietniku – Pozbawione złudzeń. Jedno z niewielu tak rozpoznając jego „skryte przejścia”, dramatycznych świadectw, jakie – bez uwarunkowania i determinanty; to czym zakłamań – udało się złożyć przedsta- jest, skąd się wziął i czemu służy. A w ten wicielom jego formacji. opis i siebie musi włączyć. 2002, 2005

98 PREZENTACJE Lila Karbowska

Urodzona w 1963 roku w Kole, ukoñczy³a Geboren in Kolo (Polen), lebt seit 1983 in w 2001 roku studia historii sztuki na Wolnym Berlin Ausbildung zur Restauratorin für Gemälde Uniwersytecie i Uniwersytecie Humboldta w Ber- und Holzskulpturen in Berlin. Beginn der freien linie; mieszka i pracuje jako wolna artystka künstlerischen Arbeit. w Berlinie; bra³a udzia³ w wystawach indywidual- nych i zbiorowych w Niemczech, Francji, Polsce i Hiszpanii. Experimente mit neuen Medien und epheme- 1994 Pierwsze prace, eksperymenty z nowymi ren Materialien Journalistische Beiträge für den mediami i materia³ami efemerycznymi; 1999 Sender Freies Berlin, Polnische Redaktion Wspó³praca ze stacj¹ radiow¹ Sender Freies Künstlerische Mitarbeit bei dem Klangkünstler Berlin; 1994-2000 Wspó³praca artystyczna Robin Minard: bei Installationen, Katalogen und z artyst¹ Robinem Minardem; 2001 Ukoñczenie Ausstellungsdokumentationen Abschluss des studiów Historii Sztuki na Wolnym Uniwersytecie Studiums der Kunstgeschichte und der Biblio- Berliñskim; 2000 Descenere-abschneiden, tren- thekswissenschaft an der Freien Universität und nen, instalacja w ramach wystawy zbiorowej Humboldt Universität Berlin. Kloster-Kunst-Landschaft, Kloster Malgarten, Ausstellung im Rahmen des Projektes Land Osnabrück; 2002 Artist-in-Residence Kloster-Kunst-Landschaft, Kloster Malgarten, Stypendium w ramach Programu chambre de Land Osnabrück, Artist-in-Residence-Stipendium séjour avec vue..., Saignon en Luberon, (Fran- innerhalb des Programms chambre de séjour kreich); 2003 Die Frau im Zeitalter ihrer technis- avec vue..., Saignon en Luberon, (Frankreich); chen Reproduzierbarkeit (Kobieta w epoce jej Ausstellung im Rahmen des Wettbewerbes technicznej odtwarzalnoœci) instalacja, w ramach Lucas-Cranach-Preis 2003. Vorbild-Nachbild. Konkursu Lucas-Cranach-Preis; 2003 Vorbild- Hommage á la Lucas Cranach d.Ä., Lutherstadt Nachbild. Hommage á la Lucas Cranach d.Ä., Wittenberg; Aktion Freie Räume, Lutherstadt Lutherstadt Wittenberg; 2003 Freie Räume, Wittenberg, 2003 Aktion/Installation Prace akcja, Lutherstadt Wittenberg; 2003 Prace rêczne, Galeria Ma³a, Ko³o (Polen), Aktion, rêczne, akcja/instalacja, Galeria Ma³a, Ko³o; Ausstellung; 2003 Ausstellung im Rahmen der 2003 haushalten, Galerie Pankow, Berlin; 2003 Ausstellungsreihe haushalten, Galerie Pankow, Zeitgenössisch! Kunst in Berlin, Porzellanmanu- Berlin; 2003 Zeitgenössisch! Kunst in Berlin, faktur, Berlin; 2004 Wysokie ciœnienie, instalacja, Porzellanmanufaktur, Berlin, 2004 Installation Galeria Sztuki Wie¿a Ciœnieñ, Konin; 2004 Wysokie cisnienie, Galeria Sztuki Wieza cisnien, Album, instalacja, Klub Polskich Nieudaczników, Konin (Polen), Installation Album, Klub der Berlin; 2004 NIC, Instalacja, Galerie ZERO, Polnischen Versager, Berlin; 2004 Installation Berlin; 2004 Die Frau im Zeitalter ihrer techni- NIC, Galerie ZERO, Berlin; 2004 Installation Die schen Reproduzierbarkeit, instalacja, Galerie Frau im Zeitalter ihrer technischen Repro- Kamilla Regent, Saignon en Luberon (Francja); duzierbarkeit, Galerie Kamilla Regent, Saignon en 2004 Berliner Kunstsalon, Arena Treptow, Luberon (Frankreich), 2004 Berliner Kunstsalon, Berlin; 2004 SCHRIFT BILDER DENKEN: Walter Arena Treptow, Berlin, 2004 SCHRIFT BILDER Benjamin und die Kunst der Gegenwart, Haus am DENKEN: Walter Benjamin und die Kunst der Waldsee, Berlin; 2004 Glasprlenspiel, instalacja Gegenwart, Haus am Waldsee, Berlin; 2004 per- sta³a w ramach projektu MARIPOSA, Teneriffa manente Installation Glasperlenspiel für MARIPO- (Hiszpania); 2004 Bellevue, instalacja, Berliner SA, Teneriffa (Spanien) 2005 Gruppenausstel- Salon, Berlin; 2005 Use me, Galeriazero, Bar- lung Galerie Zero, Barcelona; 2005 Focus celona; 2005 focusSzymborska, Inselgalerie, Szymborska, Inselgalerie, Berlin; 2005 Pierwsza Berlin; 2005 Pierwsza pomoc, instalacja, Galeria pomoc, Installation, Galerie Stara Winiarnia, Stara Winiarnia, Zielona Góra. Zielona Góra.

99 Pierwsza pomoc Zenon Polus W dniu 28 paŸdziernika 2005 roku, odby³ siê zapo¿yczeniu metody dzia³ania, czy dos³ownym w Galerii Stara Winiarnia w Zielonej Górze wer- przeniesieniu znaczeñ, to jednak œwiadome u¿ycie nisa¿ wystawy Lili Karbowskiej, zatytu³owanej w swoich realizacjach (Œnieg 2001, Trinker 2002, Pierwsza Pomoc. Artystka urodzi³a siê w Kole a od Das Eden 2003) materia³u, tak dla Beyusa charak- wielu lat mieszka i tworzy w Berlinie. terystycznego, jak filc, potwierdza emocjonalne Jej ¿yciorys artystyczny znajduje swój pocz¹tek wiêzi z jego sztuk¹. Karbowska w swojej twórczoœ- w pierwszej po³owie ostatniej dekady XX wieku. Dla ci uznaje tak¿e typow¹ dla niego preferencjê aktu sztuki jest to okres swoistego podsumowania twórczego, wobec obiektu artystycznego oraz ideê zdobyczy kolejnych awangard z jednej strony, sztuki u¿ywaj¹cej materialnych noœników jedynie z drugiej zaœ otwarcia siê, miêdzy innymi, na przed- do przekazania energii mentalnej. Przedmioty, miot, który powraca w ca³ej swej nowej, konsump- rzeczy, substancje przejawiaj¹ przede wszystkim cyjnej obfitoœci i ró¿norodnoœci, rozci¹gaj¹c siê od swe pierwotne znaczenie, tak by³o u Beyusa, ale dzie³a poprzez codzienne sprzêty, rzeczy, substan- dla Karbowskiej istotne jest tak¿e to, ¿e we wza- cje zapo¿yczone z innej przestrzeni cywilizacyjnej. jemnych relacjach nabieraj¹ one sensów równie¿ Lila Karbowska jest reprezentantk¹ tej przed- symbolicznych. I tak wino, w myœl tradycji chrzeœ- miotowo-artystycznej tendencji w sztuce. Nie cijañskiej symbolizowaæ bêdzie krew – ¿ycie, wymyœla ona nowych form, a raczej naœladuje to, a pryzmy miêkkiego, pomarszczonego papieru, co ju¿ istnieje, operuj¹c elementami rzeczywisto- w relacji z nim, o¿ywiaj¹ siê zmieniaj¹c swoj¹ formê. œci, przedmiotami i znaczeniami, tworzy dla nich O WINIE ró¿ne konteksty, podkreœlaj¹c sensy wynikaj¹ce U¿ycie przez Karbowsk¹ w tej instalacji wina, z relacji pomiêdzy nimi. Karbowska staje siê bar- nie jest jedynie nawi¹zaniem do tradycji winiarskich dziej re¿yserem czy raczej taktykiem prowadz¹cym obiektu, w którym mieœci siê galeria, ale jest grê z rzeczywistoœci¹. Przyjêta przez ni¹ konwen- przede wszystkim powo³aniem siê na jego histo- cja zdradza ³atwoœæ, z jak¹ przedmioty mog¹ siê rycznie uwarunkowane znaczenie symboliczne. przenosiæ z jednej dziedziny do drugiej, np. ze sk³a- Ju¿ 2600 lat temu, za spraw¹ staro¿ytnych du win czy hurtowni papieru do galerii, pokazuj¹c Greków, a póŸniej Rzymian, winny napój sta³ siê nieustann¹ cyrkulacjê rzeczy, powszechnoœæ nieodzownym elementem œródziemnomorskiej kul- i wszechobecnoœæ wymiany oraz zwi¹zan¹ z tym tury. p³ynnoœæ znaczeñ zawsze chwilowych, tymcza- Wierzenia antyczne przypisywa³y mu cudowne, sowych – efemerycznych. wrêcz boskie w³aœciwoœci. Wino znalaz³o równie¿ Na dwa tygodnie przed wernisa¿em wystawy swój wyraz w symbolice chrzeœcijañskiej, staj¹c siê Lili Karbowskiej, w galerii spotkali siê studenci obrazem pomocy wzajemnej, a konsekrowane by³o Katedry Sztuki. Zadaniem ich by³o pomiêcie tysiêcy symbolem Bo¿ego napoju ¿ycia. Ksiêga m¹droœci arkuszy cienkiego papieru. Tydzieñ póŸniej, ju¿ Syracha, powiada; wino dla ludzi jest ¿yciem, je¿eli wspólnie z autork¹ wykonali pracê odwrotn¹, pole- piæ je bêdziesz w miarê (...). Zadowolenie serca i gaj¹c¹ na rozprostowywaniu tych papierów, radoœæ duszy daje wino pite w swoim czasie i z umia- próbuj¹c przywróciæ im formê zbli¿on¹ do tej wyjœ- rem. Poganie, którzy oddawali czeœæ bosk¹ si³om ciowej. Karbowska u³o¿y³a je w regularne, na ile to natury, równie¿ uwa¿ali podniecaj¹ce i rozwese- by³o mo¿liwe, pryzmy, a te z kolei ustawi³a w miejs- laj¹ce dzia³anie wina za boskie. Na staro¿ytnym cach, nad którymi (na suficie) znajdowa³y siê natu- wschodzie krzew winny uto¿samiano z zio³em ralne, deszczowe zacieki. Koñcowym dzia³aniem ¿ycia, a sumeryjskim znakiem ¿ycia by³ liœæ by³o nalanie wina do œrodka ka¿dego z kubików, co winogronowy. w sumie robi³o wra¿enie, jak gdyby wino kapa³o Zgodnie z t¹ tradycj¹ gest Karbowskiej – z sufitu na podstawione, idealnie bia³e stosy spryskanie sterty papieru winem – jest aktem papieru. udzielenia pierwszej pomocy, czyli podarowaniem Poszukuj¹c sensów i symbolicznych znaczeñ ¿ycia. tej instalacji nale¿y zwróciæ uwagê na dwa istotne Karbowska swoj¹ realizacj¹ pokaza³a nam jak dla tego dzia³ania aspekty: pozornie banalne materie, powi¹zane ze sob¹ O JOSEPHIE BEYUSIE wyrafinowanym zmys³em artysty, nabieraj¹ Lila Karbowska w roku 2001 uzyska³a dyplom znaczeñ wczeœniej niespodziewanych. S³u¿y temu w zakresie historii sztuki na Wolnym Uniwersytecie swoisty spektakl plastyczny. w Berlinie. Pracê dyplomow¹, poprzedzon¹ Wszechogarniaj¹ca jasnoœæ, wygenerowana dog³êbnymi badaniami, pisa³a na temat problemu œwiat³em reflektorów, biel¹ œcian i pryzm papierów, konserwacji sztuki efemerycznej na przyk³adzie w których czerwone wino wyrzeŸbi³o swoim pracy Josepha Beyusa Unschlitt/Tallow. Nic wiêc ciê¿arem i naznaczy³o kolorem lejkowate zag³ê- dziwnego, ¿e owo poznanie Beyusa przerodzi³o siê bienia, stanowi¹ wspólnie sugestywn¹ aluzjê do w pewnego rodzaju fascynacjê jego metod¹ pracy. sali szpitalnej, gdzie udziela siê pierwszej pomocy Choæ nie mo¿e byæ tutaj mowy o bezpoœrednim jej potrzebuj¹cym.

100 Wysokie ciœnienie, instalacja Galeria Sztuki Wie¿a Ciœnieñ, Konin, 2004 Pierwsza pomoc, instalacja, Galeria Stara Winiarnia, Zielona Góra, 2005 Pierwsza pomoc, instalacja, Galeria Stara Winiarnia, Zielona Góra, 2005 Polish skin, obraz/obiekt, bazie wierzbowe, 2005

Œnieg, filc merynosowy (Merinofilz), 2001 Przekraczanie granicy Grenzüberschreitung – wystawa focusSZYMBORSKA „fokusSZYMBORSKA”

Iris Fleckenstein-Seifert Iris Fleckenstein-Seifert

Spotkanie piêciu artystek z Polski z piê- Wenn sich jeweils fünf Künstlerinnen aus cioma artystkami z Niemiec w „fokusie- Polen und Deutschland im focusSZYMBOR- SZYMBORSKA” jest przekraczaniem granic SKA treffen, dann werden Grenzen über- i to na ró¿ne sposoby. schritten, in vielfältiger Weise. To, ¿e poezja i sztuka wiedzie ludzi poza Dass Kunst und Poesie Menschen über granice nie jest ¿adnym nowym fenomenem. Grenzen hinausführt, ist kein neues Miliony podró¿uj¹ do obcych krajów wy³¹cz- Phänomen. Millionen reisen nur der Kunst nie ze wzglêdu na sztukê. Od stuleci poezja wegen in ferne Länder. Seit Jahrhunderten uskrzydla fantazjê i z lekkoœci¹ zezwala jej na verleiht Poesie der Phantasie Flügel, lässt pokonywanie granic. sie mit Leichtigkeit Grenzen überwinden. Nasz s¹siad, Polska, jest jeszcze nadal Unser Nachbarland Polen ist vielen dla wielu Niemców odleg³ym i obcym krajem. Deutschen noch immer fern oder fremd. Kulturalne zbli¿enie poprzez sztukê i literatu- Eine kulturelle Annäherung durch Kunst und rê jest mo¿liwe oraz fascynuj¹ce. Literatur ist möglich und reizvoll. Dziêki przejrzystoœci i prostocie jêzyka, Wis³awa Szymborskas Poesie ist durch poezja Wis³awy Szymborskiej jest ponadcza- ihre klare und einfache Sprache zeitlos und sowa i oddzia³ywuje ponad granicami. I w³aœ- wirkt grenzenlos. Nicht zuletzt deshalb nie ze wzglêdu na to artystki ró¿nych pokoleñ haben die Künstlerinnen verschiedener i z ró¿nych krajów wybra³y jej twórczoœæ jako Generationen und Länder ihr Werk als inspiracjê do wspólnego projektu wystawy, Inspiration für das gemeinsame Ausstel- który zostanie zaprezentowany w obu kra- lungsprojekt gewählt, das in beiden Ländern jach zarówno niemieckiej, jak i polskiej pu- gleichermaßen deutsches wie polnisches blicznoœci. Publikum erreicht. Lektura wierszy Szymborskiej by³a dla Für die meisten deutschen Künstlerin- wiêkszoœci niemieckich artystek premier¹, nen war die Lektüre von Szymborskas Werk natomiast dla polskich artystek po raz pierw- eine Premiere, für viele polnische Küns- szy okazj¹ do wnikliwego zapoznania tlerinnen Anlass, sich erstmals intensiv mit i zmierzenia siê z utworami polskiej noblistki. den Gedichten der polnischen Nobelpreis- Prowadzony w fazie artystycznego procesu trägerin auseinander zu setzen. Während tworzenia, intensywny dialog miêdzy arty- des künstlerischen Entstehungsprozesses stkami powinien zostaæ utrzymany w przy- war der Austausch der Künstlerinnen sz³oœci. untereinander über die Grenzen hinweg Zbli¿enie do twórczoœci Szymborskiej intensiv, er soll es auch weiterhin bleiben. nastêpowa³o na ró¿ne sposoby: poprzez Die Annäherung an Szymborskas Werk inspiracjê jednym z wierszy, poprzez przys- erfolgt auf ganz unterschiedliche Art und wojenie i przeniesienie poetyckich œrodków Weise, durch Inspiration eines Gedichtes, stylistycznych na sztukê, jednak¿e zawsze na durch Aneignung und Übertragung der skutek zatarcia granicy gatunku. poetischen Stilmittel auf die Kunst, stets Marlies Rzadkiewicz koncentruje siê aber in Auflösung der Gattungsgrenzen. w swoich pracach tylko na jednym wierszu Marlies Rzadkiewicz konzentriert sich in Szymborskiej „Tortury”. Wra¿enia, jakie na ihrem Werk auf nur ein Gedicht Szym- niej wywar³, odzwierciedla w wielu jed- borskas, Folter, setzt die Eindrücke, die sie noczeœnie zastosowanych formach arty- von diesem erhält, gleich mit mehreren kün-

PREZENTACJE

101 stlerischen Ausdrucksformen wie Foto- stycznych, takich jak fotografia, fotomonta¿, grafie, Fotomontage, Malerei und Toncol- malarstwo i collage z wybranych tonów lage um. „Mein Ziel ist es, den Betrachter muzycznych. „Moim celem jest pozwolenie Erlebnisse erspüren zu lassen, ohne dass odbiorcy na odczucie prze¿yæ bez koniecz- es zu einer realen Erfahrung kommen noœci ich realnego doœwiadczenia”. Granice muss.” Grenzen zwischen Selbsterleben und miêdzy osobistym doœwiadczeniem, a wczu- Nachempfinden verschwimmen. Ihr Werk waniem siê w prze¿ycia innych zacieraj¹ siê. zeigt auf höchst subtile Art Nahaufnahmen, Jej prace pokazuj¹ zbli¿enia w bardzo subtel- den „Übergang der Haut als Grenze des ny sposób, pojêcie „skóry jako granicy Sein.” w³asnej egzystencji”.

Lila Karbowska widmet sich ebenfalls Równie¿ Lila Karbowska poœwiêca siê dem Thema Haut, in abstrakter Weise. Aus tematowi skóry, jednak¿e w abstrakcji. Z niez- unzähligen graubehaarten „Weidenkätz- liczonej iloœci siwawego ko¿uszka „kotków chen” formiert sich ihr rechteckiges, relie- wierzbowych” formuje siê kwadratowy, reli- fartiges Bildobjekt Polish skin, das mit sein- fopodobny obiekt przedstawiony w obrazie er unglaublich sanften und weichen „Polish skin”, którego niewiarygodnie delikat- Oberfläche zur Berührung reizt, ja den na i miêkka powierzchnia zachêca do dotyku, Betrachter gerade dazu herausfordert, die wrêcz prowokuje odbiorcê do przekroczenia Grenze zum Objekt zu überschreiten. Bei granicy dziel¹cej go od obiektu. Instalacja ta der Installation interpretiert die Künstlerin nie zosta³a zainspirowana ¿adnym szczegól- kein bestimmtes Gedicht sondern nähert nym utworem. O wiele bardziej artystka sich vielmehr durch das Zusammensetzen zbli¿a siê, poprzez zestawienie wielu poje- vieler Einzelteile dem „poetischen Verfahren” dynczych elementów, do „warsztatu poetyc- Szymborskas. In ihrer Arbeit visualisiert Lila kiego” Szymborskiej. W swej pracy Lila Karbowska die Sinnlichkeit der Sprache der Karbowska obrazuje zmys³owoœæ jêzyka Dichterin. poetki. Longina Poterek-Krenz entsteht durch Rozmyœlania o poezji Szymborskiej das Nachdenken über Szymborskas Ge- wzbudzaj¹ u Longiny Poterek-Krenz pragnie- dichte das Bedürfnis nach unmittelbarer nie bezpoœredniego udzia³u artystycznego,

102 „wspó³egzystencji w sztuce”, które spe³nia künstlerischer Teilhabe, nach einer w spontanicznych obrazach takich jak „Mu- „Mitexistenz-Kunst”, die sie durch spontane zeum”. Bilder wie Museum realisiert. Intensywne studia Hilke Knoblauch nad Hilke Knoblauchs intensiver Beschäfti- twórczoœci¹ Szymborskiej i jej filozoficznym gung mit Szymborskas Werk und deren przes³aniem odpowiadaj¹ prowadzonemu philosophischem Ansatz entspricht ihr bild- przez ni¹ dialogowi artystycznemu. nerischer Dialog. In Zweiseitenwelt, einer W „Œwiecie po obu stronach”, w collage´u na Mischtechnik-Collage auf Seidenpapier mit jedwabnym papierze ze zmiennym oœwietle- Intervallbeleuchtung in wechselndem niem interwa³owym, prze³amuje ona opty- Zustand, durchbricht sie für den Betrachter

czn¹ granicê postrzegania demonstruj¹c eine optische Grenze der Wahrnehmung, odbiorcy odmienn¹, œwiadomie ukszta³to- lässt eine andere, bewusst gestaltete wan¹ rzeczywistoœæ. Zainspirowana wier- Realität sichtbar werden. Inspiriert von dem szem „Rozmowa z kamieniem” poœwiêca Gedicht Gespräch mit dem Stein widmet sie swój cykl 18. miniatur tematowi „odgrani- sich in 18 kleinformatigen Arbeiten auf czenia w œwiecie i od natury”. Korzysta tutaj Leinwand ferner dem Thema der z naturalnych materia³ów, takich jak ³upek, „Ausgrenzung in der Welt und von der drewno, kora drzewna. Natur”. Sie greift dabei auf Naturmaterialien Pozostawiaj¹c zagospodarowanie prze- wie Schiefer, Holz oder Rinde zurück. strzeni ca³kowitemu przypadkowi, na który Anna Krenz findet einen ganz eigenen co rusz zaklina siê Szymborska w swojej Dialog mit der Dichterin, indem sie dem liryce, Anna Krenz prowadzi osobisty dialog Zufall, der in Szymborskas Lyrik immer z poetk¹. I tak jej 24 rysunki na p³ótnie – zain- wieder beschworen wird, eigenen Raum spirowane tomikiem wierszy „Chwila” – wisz¹ gibt. So hängen ihre 24 kleine Zeichnungen w galerii w ca³kiem niespodziewanych, przy- auf Leinwand – inspiriert vom Gedichtband padkowo wybranych miejscach. Odpo- Chwila (Der Augenblick) - in der Galerie an wiednio do tego w ró¿nych punktach wys- ganz unvermuteten Stellen, wie zufällig tawy znajduj¹ siê te¿ 24 szklanki, w których angebracht. Dementsprechend sind auch umieszczone zosta³y kartki z napisem „¿ycie” ihre 24 Wassergläser an ganz verschiede-

PREZENTACJE

103 nen Orten in der Ausstellung platziert. Sie i „œmieræ” w dwunastu jêzykach. Jest to bergen Zettel mit den Worten „Leben” und rodzaj ho³du z³o¿onego przez artystkê „wielo- „Tod” in zwölf Sprachen; eine Hommage an jêzycznoœci” Szymborskiej i jednoczeœnie die Vielsprachigkeit Szymborskas und zugle- obrazowa paralela do wierszy „Chwila” ich eine bildliche Parallele zu den Gedichten i „Wszystko”. Augenblick und Alles. Bärbel Nieuweboer, zainspirowana Bärbel Nieuweboer überschreitet durch w szczególnoœci utworami „Szczêœliwa Szymborskas Poesie, besonders angeregt mi³oœæ” i „Mi³oœæ od pierwszego spojrzenia”, durch Glückliche Liebe und Liebe auf den przekracza – dziêki poezji Szymborskiej i po- ersten Blick, die Grenze vom Gestern zum przez przeniesienie do teraŸniejszoœci prze- Heute durch facettenreiches Erinnern von ró¿nych wspomnieñ prze¿ytych chwil – gra- Erlebtem, das in die Gegenwart trans- nicê miedzy dniem wczorajszym, a dniem portiert wird. Verbildlicht wird diese Idee dzisiejszym. Pomys³ ten przedstawia w serii durch Serien auf Papier in Acryl und Misch- obrazów (papier, akryl, technika mieszana)

technik, etwa von sechs Kalenderblättern, z³o¿onej z mniej wiêcej szeœciu stron kalen- die übermalt sind mit Teilen eines menschli- darza, na których ukazuje czêœci ludzkiego chen Körpers: Der Körper erinnert sich. cia³a: cia³o pamiêta. Anna Molga fühlt sich am stärksten von Uwagê Anny Molgi przyci¹gaj¹ w szcze- den kurzen und witzigen Gedichten der pol- gólnoœci krótkie i ¿artobliwe utwory polskiej nischen Lyrikerin angezogen. Den humor- poetki. Na te pe³ne humoru, oparte na grze vollen Wortspielen Szymborskas antwortet s³ów, wiersze Szymborskiej odpowiada na sie in mehreren kleinen Guache auf Papier, niewielkich guache (papier) przedstawia- die Hippies vor spielerischen Wortgebilden j¹cych hippisów na tle zabawnych wersów. darstellen. Literatura jest inspiracj¹ dla ca³ej dotych- Marie-Claire Feltins gesamtes Schaffen czasowej twórczoœci Marie-Claire Feltins. ist von Literatur inspiriert. Jahrelang setzte Przez d³ugie lata zajmowa³a siê ona poezj¹ sie sich mit dem kroatischen Dichter A. T. A. T. Ujeviæ`a z Chorwacji. Lirykê Wis³awy Ujeviæ auseinander. Wis³awa Szymborskas Szymborskiej pozna³a tak¿e dziêki angielskim Poesie nähert sie sich auch durch englische i francuskim przek³adom jej poezji. Utwór

104 „Portret kobiecy” jest punktem wyjœciowym und französische Übersetzungen. Das inscenizacji „Wybór” z³o¿onej z dziewiêciu Gedicht Frauenbildnis ist Ausgangspunkt für rysunków piórkiem przedstawiaj¹cych syl- ihre Inszenierung Die Wahl von neun wetki kobiece, obrazu ukazuj¹cego cia³o Federzeichnungen mit weiblichen Figuren, kobiety oraz stojaka z wisz¹cymi na nim einem Acrylgemälde eines Frauenkörpers dziesiêcioma ró¿nymi czêœciami garderoby und einem Kleiderständer mit zehn Klei- (akryl). Kobieta musi przybieraæ okreœlone dungsstücken. Die Frau muss in ihre jew- role: „ma byæ do wyboru.” eilige Rolle schlüpfen. „Sie hat auswählbar Praca Eli WoŸniewskiej pt. „Utopia” nie zu sein.” jest ilustracj¹ do wiersza o tym samym Ela WoŸniewska schafft mit ihrer Arbeit tytule, lecz poszukiwaniem równoleg³ej do Utopia keine Illustration des gleichnamigen liryki Szymborskiej drogi. Uczucia i nastroje, Gedichtes, sondern sucht einen parallelen jakie wywo³a³a lektura jej utworów zosta³y Weg zur Lyrik Szymborskas. Gefühle und odzwierciedlone w kryptograficznym zapisie, Stimmungen, die bei ihr durch die Lektüre który od lat jest jej znakiem rozpoznawczym. geweckt werden, spiegeln sich in ihren kryp- W celu przedstawienia „transformacji tografischen Zeichen wieder, die über die jako artystycznego procesu powstawania, Jahre zu ihrem Markenzeichen wurden. zachowania oraz zmiennoœci pojêæ i ich Gudrun Fischer-Bomert schließlich znaczenia wraz z up³ywem czasu” Gudrun bezieht sich auf Szymborskas Gedichtzyklus Fischer-Bomert nawi¹zuje do cyklu wierszy Salz, um „Transformationen als künst- Szymborskiej „Sól”. Podobnie jak Szym- lerischen Prozess der Entstehung, Erhal- borsk¹ poci¹ga j¹ zmierzenie siê z codzien- tung und Veränderung von Begriffen und noœci¹, rzeczami nieistotnymi. W filmie ihren Bedeutungen im Laufe der Zeit” „Transformacja” dokumentuje proces zmia- darzustellen. Dabei reizt sie wie Szymborska ny formy kolumny pokrytej warstw¹ soli, die Beschäftigung mit dem Alltäglichen, którego efektem jest wystawiona „Muszla wenig Beachteten. Im Videofilm Transfor- soli”. „Cienie” – 22 rysunki i fotografie na mation wird der Umformungsprozess einer delikatnym papierze - zwracaj¹ poza tym mit Salz beschichteten harten Säule doku- uwagê na „krzy¿owanie siê p³aszczyzn czasu” mentiert, deren Ergebnis als weiche Dziêki wystawie „fokusSZYMBORSKA” Salzmuschel ausgestellt ist. Die Schatten - przedstawiony zosta³ proces stawiania 22 Zeichnungen und Fotos auf fragilem i pokonywania granic: pañstwowych, ga- Papier – verweisen außerdem auf die tunku, czasu i pamiêci... „Verschränkung von Zeitebenen”. Ten polsko-niemiecki dialog artystyczny Im focusSZYMBORSKA werden Grenzen mo¿e byæ wzorem dla wielu dalszych aufgezeigt und überschritten: Ländergren- dialogów prowadzonych ponad granicami. zen, Gattungsgrenzen, Zeitgrenzen, Erinne- rungsgrenzen... Ein deutsch-polnischer Künstlerdialog ist entstanden, der Vorbild sein könnte für viele T³umaczenie Sylwia Timm weitere Dialoge über Grenzen hinweg.

Wystawa pt. fokusSZYMBORSKA odby³a Lila Karbowska siê w dniach od 9 do 27 sierpnia 2005 Hilke Knoblauch w Inselgalerie w Berlinie. Kuratorem wys- Anna Krenz tawy by³a Celina Muza. Anna Molga W wystawie bra³y udzia³ artystki: Bärbel Nieuweboer Longina Poterek-Krenz Marie-Claire Feltin Marlies Rzadkiewicz Gudrun Fischer-Bomert Ela WoŸniewska

PREZENTACJE

105 Rita König

Dt.-poln. Übersetzerwerkstatt Pol.-niem. warsztaty t³umaczy

Wände aus kaltem Rauch Œciany lodowatego dymu russisch und polnisch s³ychaæ polski, rosyjski keine kyrillischen Buchstaben cyrylicy nie zanotowano englische Wortfetzen angielskie strzêpy s³ów französische Floskeln frazesy po francusku und manchmal gdzieœ mignie niekiedy ein deutsches Wort. niemiecki cieñ s³owa

I I

In meinem Traum mischen sich W koszmarnym œnie russische Sätze aus Kindertagen rosyjski kszta³t zdania jak z dzieciêcej czytanki mit dem englischem Torso zlewa siê w jedno eines polnischen Gedichtes z angielskim torsem polskiego wiersza französische Floskeln helfen nicht na nic tu francuska retoryka und doch finde ich zdarza siê jednak manchmal das passende niemiecka g³oska deutsche Wort. jak ula³

II II

Namen lösen sich auf in Rauch, Imiona rozpuszczone w dymie Gesichter fasst mein Kopf nicht, twarze nie do ogarniêcia Sprachen verwirren meine Träume. Wie¿a Babel przekrêca moje sny Doch abends, pod wieczór jednak wenn aus Vokabeln Texte werden, s³ówka sk³adaj¹ siê w ca³oœæ formt sich von jedem Autor ein Bild. zwracaj¹c oblicze ka¿demu z autorów

Berlin, August 2003 Berlin, sierpieñ 2003

106 Rita König

Lesen hinter Stacheldraht Czytanie zza kolczastego drutu (Galerie Zero) (Galeria Zero)

Der Raum - ein beleuchteter Kubus Przestrzeñ - oœwietlony szeœcian mit Seilen aus Stacheln. ograniczona powrozem z kolców Drinnen ein Pult, wewn¹trz pulpit hinter dem wir lesen, tam czytamy umgeben von Draht. wokó³ drut Nur das Lachen und Klatschen jedynie œmiech i oklaski reißt uns wyrywaj¹ z opresji da raus.

Hof der Regenbogenfabrik Dziedziniec fabryki têczy

An den schwarzen Beeren Ciemne jagody bzu des Holunderbusches otulaj¹ siê w wilgoæ, hängen Regentropfen krople deszczu und beweinen lgn¹c w ¿a³obie das Ende des Sommers. op³akuj¹ lato

Aus den gelbgrünen z ¿ó³to-zielonych liœci Blättern des Sommerflieders prosto w deszcz celuje ragen violette Spitzen fioletowa kiœæ in den Regen szukaj¹c gor¹czki und suchen minionego roku die Hitze des vergangenen Jahres

Przek³ad Grzegorz Gorzechowski

107 Hans-Georg Wagner Hans-Georg Wagner – Bildhauer, Grafiker, – rzeŸbiarz, grafik, Möbeldesigner und stylista mebli Ausstellungsinitiator i inicjator wystaw in Cottbus w Cottbus

Susanne Lambrecht Susanne Lambrecht

Nur wenige hundert Meter vom W odleg³oœci kilkuset metrów od cen- Stadtzentrum entfernt lebt und arbeitet trum miasta Cottbus (Chociebu¿) ¿yje i two- heute der Cottbuser Künstler und „prak- rzy dziœ artysta i „czynny stylista mebli” tizierende Möbeldesigner” Hans-Georg Hans-Georg Wagner. Ten rzeŸbiarz i grafik Wagner. Viele Jahre hatte sich der Holz- wiele lat czyni³ starania o zakup, pocz¹tkowo bildhauer und Grafiker darum bemüht, ein przez siebie wynajmowanej, w¹skiej acz schmales, aber tiefes Grundstück an der d³ugiej parceli po³o¿onej przy ulicy Lieberoser Lieberoser Straße samt dem baufälligen Straße i stoj¹cego na niej, wal¹cego siê bu- Backsteingebäude darauf zu erwerben, das dynku z wypalanej ceg³y, w którego bocznym er zuerst angemietet hatte. Sein Atelier war skrzydle znajdowa³o siê atelier artysty. To im Seitenflügel untergebracht. Mit anderen w tym budynku, w pomieszczeniu obok wej- Künstlern traf er sich im Raum neben dem œcia spotyka³ siê z innymi artystami na Eingang regelmäßig zum gemeinsamen wspólnym malowaniu. Przychodzili tu rów- Zeichnen. Auch junge Leute kamen dazu, nie¿ m³odzi ludzie – uczniowie Wagnera. die bei Wagner Unterricht nahmen. Vor eini- Przed kilku laty otrzyma³ w koñcu zgodê od gen Jahren dann die Zustimmung der Stadt miasta na zakup parceli i budynku. Wtedy zum Kauf von Grundstück und Gebäude. Auf parcela zaczê³a ¿yæ. dem Grundstück hat sich seither viel Powsta³ niezwyk³y, skierowany frontem bewegt. do ulicy dom miejski. Hans-Georg Wagner Direkt zur Straße hin ist ein ungewöhn- i jego ¿ona Katrin, z pomoc¹ Heinza Nag- liches Stadthaus entstanden. Unterstützt lera, architekta, profesora budownictwa von Heinz Nagler, Architekt und Professor i planowania na Brandenburskim Uniwer- an der Brandenburgischen Technischen sytecie Technicznym, stworzyli szeœcienny Universität für Städtebau und Entwerfen, dom mieszkalny z jednospadowym dachem. entwickelte Hans-Georg Wagner zusammen Szczególn¹ rolê przy budowie tego domu mit seiner Frau Katrin das kubische odegra³o drewno. Stworzy³o ono Wagnerowi Wohnhaus mit Pultdach. Das Material Holz mo¿liwoœæ wykonania ogromnej czêœci prac spielt bei diesem Haus eine besondere w³asnymi rêkoma. Gdy patrzymy z zewn¹trz, Rolle, was es Hans-Georg Wagner auch to widaæ, jak zmienia siê fasada domu, erlaubte, einen beträchtlichen Teil der wykonana z poprzecznie u³o¿onych p³ytek Arbeit in Eigenleistung zu erbringen. Von modrzewiowego drewna, akcentowana ma- außen gesehen wird die Lärchen-Holz- ³ymi, prawie kwadratowymi okienkami, Fassade des Hauses mit ihren querlaufend- po³o¿onymi w górnej czêœci ka¿dego piêtra, en Lamellen zum einen durch kleine, fast tworz¹cymi dziêki temu wra¿enie pionowej quadratische Fenster akzentuiert, die jew- równi. Na podkreœlenie pionowoœci wp³ywaj¹ eils im oberen Bereich der jeweiligen równie¿ ciemnoszare, przesuwalne drewnia- Etagenwand angeordnet sind und so die ne okiennice siêgaj¹cych ziemi okien, Vertikale thematisieren. Die Betonung der których prostopadle u³o¿one p³ytki stanowi¹ Vertikalen bewirken auch die dunkelgrau przeciwwagê do zamkniêtej formy szeœ- lasierten, verschiebbaren Holzläden der cianu.

108 Po³¹czenie kuchni i powierzchni mie- bodentiefen Fenster, die mit ihren szkalnej w jeden aneks na parterze oraz senkrechten Lamellen ein Gegengewicht zur po³¹czenie pokoju dziennego z pracowni¹ na geschlossenen Form des Kubus bilden. piêtrze idealnie odzwierciedlaj¹ podstawowe Die Kombination von Küche und Wo- przes³anie sztuki Hansa-Georga Wagnera – hnraum in der Wohnküche im Erdgeschoss temat jego rzeŸb i rysunków – wspó³¿ycie und der kombinierte Wohnzimmer- und ludzi. Arbeitsbereich in der oberen Etage stehen Swe kszta³cenie artystyczne rozpocz¹³ ideell für einen Grundgedanken der Kunst Wagner w roku 1978, kiedy to jako szes- Hans-Georg Wagners: das Zusammenleben nastoletni ch³opak uczêszcza³ przez rok von Menschen, das er in seinen Skulpturen w Cottbus do klasy doktora Hansa Lägela und Zeichnungen thematisiert. z Wy¿szej Szko³y Sztuk Plastycznych Wagners künstlerische Schulung be- w DreŸnie. W latach 1979-1981 pobiera³ gann 1978, als der 16jährige ein Jahr die nauki stolarstwa jako uczeñ Gerharda Förderklasse der Hochschule für Bildende Knabego, malarza i znanego akwarelisty. Künste unter Leitung von Dr. Hans W roku 1983 rozpocz¹³ naukê w Zawodowej Lägel in Cottbus besuchte. Während seiner Szkole Sztuk Stosowanych w Schneebergu Tischlerlehre 1979-1981 war er Schüler na kierunku formowania drewna. Najwiêkszy bei Gerhard Knabe, Maler und bekannter wp³yw na artystyczne ukierunkowanie Aquarellist. 1983 schloss sich das Studium Wagnera wywar³ jego nauczyciel Karl-Heinz an der Fachschule für angewandte Kunst in Jakob, malarz i rysownik z Zwickau. Od roku Schneeberg an mit der Fachrichtung 1986 Hans-Georg Wagner, rzeŸbiarz, sny- Holzgestaltung. Der ihn künstlerisch am cerz, stylista mebli i rysownik tworzy nachhaltigsten prägende Lehrer war der w Cottbus. Zwickauer Maler und Zeichner Karl-Heinz Zupe³nie nie dziwi fakt, ¿e na najwy¿szym Jakob. Als Holzgestalter, Möbeldesigner, piêtrze jego domu istnieje ³¹cznik ze starym Bildhauer und Zeichner ist Hans-Georg budynkiem z wypalanej ceg³y. Przecie¿ ¿ycie Wagner seit 1986 in Cottbus tätig. i praca to jednoœæ. W skrzydle bocznym Dass sein Wohnhaus in der oberen budynku, Wagner pozostawi³ pracowniê, Etage einen Übergang zum alten Backstein- rozpocz¹³ natomiast stopniow¹ renowacjê Gebäude hat, überrascht nicht, denn Leben dwóch wielkich pomieszczeñ na parterze und Arbeiten gehören zusammen. Während i piêtrze g³ównej czêœci starego budynku. der Atelierbereich im Seitengebäude ver- W tym roku oba te pomieszczenia zaczyna blieb, hat Hans-Georg Wagner im Haupt- wykorzystywaæ na organizowane przez sie- block des alten Gebäudes angefangen, bie wystawy. Tym samym artysta daje znak. Schritt für Schritt den großen Raum in W zwi¹zku z ogólnie trudn¹ sytuacj¹ gospo- Erdgeschoss und erster Etage zu sanieren. darcz¹ w regionie ogromnie pogorszy³y siê Seit diesem Jahr nutzt er diese zwei Räume równie¿ mo¿liwoœci sprzedawania dzie³ przez zur Durchführung von Ausstellungen, die er artystów, tym bardziej, ¿e w Cottbus, po in Eigenregie veranstaltet. Damit setzt der zamkniêciu przed kilku laty Galerii Evy Blobel, Künstler ein Zeichen. Auf Grund der allge-

PREZENTACJE

109 mein flauen Wirtschaftslage haben sich die nie ma ju¿ w ogóle miejsca, gdzie sprze- Verkaufsmöglichkeiten für Künstler in der dawa³oby siê dzisiejsz¹ sztukê modernisty- Region deutlich verschlechtert, wie über- czn¹. Pierwsz¹ wystawê, zorganizowan¹ haupt aktuelle modernistische Kunst nach w galerii Atelier, Wagner poœwiêci³ nauczy- dem Schließen der Galerie Eva Blobel vor cielowi Karlowi-Heinzowi Jakobowi. Wysta- einigen Jahren überhaupt kein Verkaufs- w¹ pt. „Cottbuser Madonna. Persönliche forum in Cottbus mehr hat. Wagners erste Grabungen” („Madonna z Cottbus. Poszuki- Ausstellung in seiner Atelier-Galerie war wania osobiste”), która odby³a siê przed dem Lehrer Karl-Heinz Wagner gewidmet. kilkoma tygodniami w tym samym miejscu, Mit seiner Ausstellung „Cottbuser Ma- artysta urzeczywistni³ swój wk³ad w Kampa- donna. Persönliche Grabungen”, die vor niê Kraju Kultury Brandenburg prowadzon¹ wenigen Wochen in der Atelier-Galerie stat- w Cottbus w 2005 roku i poœwiêcon¹ te- tfand, hat der Künstler den einzigen matowi „Tysi¹clecie chrzeœcijañstwa w Bran- Ausstellungsbeitrag zur Kulturland Bran- denburgii”. denburg-Kampagne 2005 in Cottbus real- Swój zasadniczy sposób rozumienia isiert, die sich mit dem Thema „1000 Jahre snycerstwa Hansa-Georg Wagner wyrazi³ Christentum in Brandenburg” beschäftigt. w sformu³owaniu: „S³uchaj, co mówi drew- „Horchen, was das Holz sagt”, so eine no”. R¹bi¹c pnie drzew na ogromne, wysokie Formulierung von Hans-Goerg Wagner, darf na dwa, trzy metry rzeŸby mo¿e jedynie als sein grundsätzliches Verständnis für das podejrzewaæ, jakie mog¹ przybraæ formy. Arbeiten mit Holz verstanden werden. Daje drewnu prawo do „wspó³decydowania” Wenn er für seine großen, zwischen zwei i akceptuje struktury, powstaj¹ce w trakcie und drei Meter hohen Holztorsi den r¹bania drewna i informuj¹ce o jego rozwoju Holzstamm spaltet, kann er nur ahnen, was i reakcjach na warunki atmosferyczne. für Formen entstehen mögen. Er räumt Wagner uwa¿a, ¿e nie istnieje forma ideal- dem Holz ein „Mitspracherecht” ein und na, poniewa¿ w przyrodzie tak jak w ¿yciu reagiert auf die durch die Spaltung ent- cz³owieka po prostu naturalne s¹ rany, standenen Formen, die immer davon skaleczenia, z³amania i pêkniêcia. „Pierw- erzählen, wie sich das Holz entwickelt und szym warunkiem wyzdrowienia jest uœwia- auf Umwelteinflüsse reagiert hat. Die ideale domienie sobie pêkniêæ i ran, tych w³asnych Form ist in Wagners Augen unrealistisch, i tych cudzych”. Obserwacje natury artysta weil in der Natur wie im menschlichen Leben przenosi aluzyjnie na ¿ycie cz³owieka. Nie Verletzungen, Spannungen, Brüche oder wyg³adza ukszta³towanych tak drewnianych Risse einfach dazu gehören. „Sich der Risse p³aszczyzn, lecz wykorzystuje ich reliefow¹ und Verletzungen bewusst werden, der eige- strukturê w swych wolnostoj¹cych rzeŸbach nen und der allgemeinen, ist die erste tak, aby w tym, co stworzy³, pozosta³ wi- Voraussetzung für Heilung.” Der Künstler doczny proces ich powstawania. Centralnym deutet seine Beobachtungen in der Natur tematem prac Wagnera s¹ zwrócone ku auch auf das menschliche Leben hin. Er glät- sobie figury, w których czêsto rozpoznaæ tet die so entstehenden Holzoberfläche mo¿na mê¿czyznê i kobietê. Mimo ci¹gle nicht, sondern bearbeitet in seinen freiste- widocznej dynamiki tworzenia rzeŸby, prace henden Torsi wie in den Holzreliefs die przenika cisza, czêsto maj¹ca w sobie coœ Oberfläche so, dass der Arbeitsprozess im z bólu, a nawet z goryczy wzajemnej obcoœ- Gestalteten präsent bleibt. Zentrales ci. To bycie obcym sobie i innym najlepiej Thema sind zueinander stehende Figuren, widoczne jest w kola¿ach, w których figura die oft als Mann und Frau erkennbar sind. sk³ada siê z fragmentów obrazów. Trotz der Dynamik der Bearbeitung, die W twórczoœci Hansa-Georga Wagnera sichtbar bleibt, durchzieht diese Arbeiten szczególn¹ pozycjê zajmuje grupa rzeŸb do eine Stille, die häufig etwas vom Schmerz, ja „Madonny z Cottbus”. Jego g³êbokie zain- von der Bitterkeit gegenseitiger Entfre- teresowanie materia³em, jakim jest drewno, mdung haben. Am deutlichsten wird dieses zadziwi³o przed kilku laty, gdy archeolodzy sich und auch dem anderen Fremd sein in prowadz¹cy wykopaliska na Cottbuser den Collagen offensichtlich, in dem die Figur Altmarkt (Starym Rynku w Cottbus) natknêli sich aus Bildstreifen zusammensetzt. siê na tzw. wa³ z okr¹glaków – drewniany

110 nasyp wzmacniaj¹cy ulicê. Artysta zasiê- Die Skulpturengruppe um die „Cottbuser gaj¹c informacji, co te¿ stanie siê z wykopa- Madonna” nimmt in Hans-Georg Wagners nym drewnem, dowiedzia³ siê, ¿e zostanie Schaffen eine Sonderstellung ein. Sein tiefes zniszczone, gdy¿ nie nadaje siê na eksponat Interesse am Material Holz ließ ihn vor eini- muzealny. Wagner zapyta³, czy nie móg³by gen Jahren aufhorchen, als Archäologen bei dostaæ kilku lepiej zachowanych czêœci. Ausgrabungen auf dem Cottbuser Altmarkt I rzeczywiœcie uda³o mu siê zabraæ drewno, auf einen sogenannten Knüppeldamm, eine którym w po³owie XIII wieku wy³o¿ono drogê. Straßenbefestigung aus Holz, stießen. Als Czêœæ rozpad³a siê przy suszeniu. Jednak der Künstler sich erkundigte, was denn mit zachowa³o siê kilka drewnianych fragmen- dem ausgegrabenen Holz geschehe, erfuhr tów ró¿nej wielkoœci. W tym czasie Hans- er, dass es einfach entsorgt werden solle, Georg Wagner zaj¹³ siê intensywnie sztuk¹ da es für eine museale Aufbewahrung nicht trzynastego wieku, przede wszystkim sztuk¹ geeignet sei. Hans-Georg Wagner fragte religijn¹. Wychodz¹c z tego, co teraz mia³ an, ob er nicht einige der stabileren Teile przed sob¹, artysta pozwoli³ siê zain- bekommen könne. Tatsächlich konnte er spirowaæ ró¿nym postaciom biblijnym. Holz des Mitte des 13. Jahrhunderts G³ówn¹ postaci¹ jest bez w¹tpienia angelegten Weges mit nehmen. Manches „Madonna z Cottbus” z zaznaczon¹ aureol¹. zerfiel beim Trocknen. Doch erhalten wer- Obok niej „biskup” z tiar¹, i, np. podwójna den konnten einige verschieden große figura „Kajfasza i Judasza” oraz podró¿nego Holzfragmente. Hans-Georg Wagner hatte ze Wschodu. Widoczne pozosta³y œlady sich in der Zwischenzeit intensiv mit der starzenia siê drewna jak równie¿ rozga³ê- Kunst des 13. Jahrhunderts beschäftigt, zienia œwiadcz¹ce o pochodzeniu materia³u. die vor allem religiöse Kunst war. Aus- Wagner i jego kolega z Cottbus, artysta gehend von dem, was er nun vor sich hatte, Steffen Martens zapraszaj¹ w okresie ließ der Künstler sich zu verschiedenen bib- przedbo¿onarodzeniowym do galerii Atelier lischen Gestalten inspirieren. Die Hauptfigur na wystawê po³¹czon¹ ze sprzeda¿¹ ist zweifelsohne die „Cottbuser Madonna” reliefów, drukowanych grafik, akwarel mit angedeutetem Heiligenschein. Dazu i tajemniczych projektów ksi¹¿kowych po kommt der „Bischof” mit Tiara und z.B. die niewysokich cenach. A to dlatego, ¿e sztuka Doppelfigur „Kaiphas und Judas” sowie ein nie mo¿e ¿yæ bez rynku. östlicher Reisender. Alterungsspuren des Holzes dürfen stehen bleiben, auch Astgabelungen, die den Ursprung des Materials bezeugen. Für die Weihnachtszeit lädt Wagner zu- sammen mit seinem Cottbuser Künstler- kollegen Steffen Mertens in die Atelier- Galerie zu einer Verkaufsausstellung ein, in der Reliefs, Druckgrafik, Aquarelle und geheimnisvolle Buchprojekte zu kleinen Preisen angeboten werden. Denn – Kunst ohne Markt kann nicht leben.

Wystawa: Atelier-Galerie Wagner, Ausstellung: Atelier-Galerie Wagner, Lieberoser Straße 20, Cottbus Termin: Lieberoser Straße 20 in Cottbus, 09.12.- 09.12.2005 – 23.12.2005, Godziny 23.12.: Di-Sa 16-18 Uhr, Tel. 0049 – 355 zwiedzania: od wtorku do soboty – 16.00- – 252 76. Informationen u.a. auch zu 18.00 Tel. 0049 – 355 – 252 – 76 Na Wagners Möbeldesign: www.wood-and- stronie internetowej www.wood-and-art.de art.de. uzyskaæ mo¿na równie¿ informacje na temat: Wagner – stylista mebli.

T³umaczenie Bogumi³a Husak

PREZENTACJE

111 W³adys³aw £azuka

U Krystyny i Irka w Gorzowie

Za oknem szary grudzieñ Jak szlifierze kryszta³ów œnieg jest mozolnie, powoli lecz w marzeniach by rys ka¿dy w strukturze tylko zamróz ci¹gnie zna³ swe po³o¿enie z pagórków Matejki tworz¹c wspólny klimat i z nurtem ulicy i wyraz i sens p³ynie do œródmieœcia Zmierzch ogarnia miasto Krystyna sposobi i ruszaæ czas w drogê czajnik herbaciany w stronê gwiazdy pó³nocnej s¹czy w fili¿anki co mruga w oddali paruj¹cy p³yn - ¿eby Wam siê szczêœci³o pod kr¹¿ki cytryny w domu wszystko by³o i cukier do woli na ten Nowy Roczek... - do widzenia... My z Irkiem wpatrzeni h e j ... w kosmos komputera dosiadamy Pegaza z koñcem grudnia 2004 r. poezji serdecznej

dobieramy siê wierszy niby dwa niedŸwiedzie gdy w pasiece znajd¹ plastrów pe³en ul

Krystyna podaje ciasto - palce lizaæ - z uk³onami alchemii tajemnych przepisów

Robimy korektê delikatne zmiany uwa¿aj¹c by nadto czegoœ nie przes³odziæ ¿eby wszystko sta³o tu czarno na bia³ym by s³owo ko³o s³owa dobrze zamieszka³o

112 W³adys³aw £azuka

Las. Próba opisu

Przez uchylone drzwi przestrzeni przez stawne sieci pajêczyny wejdŸmy do wnêtrza gdzie promienie s¹cz¹ siê w ka¿dej porze dnia gdzie mchy przeró¿ne i porosty sosny i brzozy i ja³owce id¹ od rana po pagórkach gdzie indziej graby, buki, dêby a w innej stronie œwierk i jesion i jagodniki czarnych jagód i brusznic listki po³yskliwe b³êkit przylaszczek w zboczach wy¿ej zawilce ni¿ej przy wilgoci krzewinki ³yka i storczyki zjawi¹ siê w innej ju¿ enklawie Lis tu jest lisem, wydra wydr¹ jeleñ jeleniem, sarna sarn¹ zaj¹c szarakiem, kuna kun¹ a samotnikiem dzik odyniec chmarê powiedzie przez ostêpy ³ania licówka znan¹ œcie¿k¹ Inne obszary obejmuj¹ wysoko or³y i jastrzêbie a inne sowy, myszo³owy i liczne ptaki najdrobniejsze Tu ci¹gn¹ w zmierzchu cicho s³onki a tam po duktach lelek leli tutaj siê gnieŸdzi wilga, sójka a w dziupli dziêcio³ i wiewiórka albo rój pszczó³ co siê wyroi³ Wszystko tu z sob¹ powi¹zane i nic tu nie jest przypadkowe ¿adna roœlina, glon, stworzenie dlatego las trwa ponad czasem jak œwiat³o, woda i powietrze Zielona gwiazdo œwieæ i prowadŸ dopóki ziemia pod stopami …

113 PRZYPOMNIENIA LITERACKIE

Czytanie Ÿróde³ II. Od „Wielkiego œwiniobicia” do „Stanu skupienia”

Czes³aw Markiewicz

Dwie ksi¹¿ki Zygmunta Trziszki. Le¿¹ skim udawanym egzystencjalizmem; chocia¿ obok siebie. Patrzê. Odkrywam ze zdumie- ten 1983 u Trziszki to tylko rok wydania, nie niem: obie wydane w tym samym 1983 roku - mogê opêdziæ siê od atmosfery 1983-ciego „Daæ drapaka” (wybór opowiadañ ze s³ynnym przywo³ywanej przez Kisielewskiego, ju¿ „Wielkim œwiniobiciem”) i „Stan skupienia”. w czasie powieœciowym, w jego „Wszystko Magia? Przypadek? Nie wiem dlaczego pomy- inaczej”. Cholera - to te¿ jakiœ koniec. Albo œla³em: pocz¹tek i koniec. Dlaczego tak? Mo¿e tylko ostatnia ksi¹¿ka Kisiela. Na szczêœcie dlatego, ¿e Zygmunt Trziszka umar³? Gdybym nie potrzebujê uœwiadamiaæ sobie takiej aluzji. o tym nie wiedzia³? Gdyby Trziszka ¿y³? Wracam do „pocz¹tku” i „koñca” Zy- Pierwsze zdanie z „pocz¹tku”: „Wszyscy gmunta Trziszki. Muszê to Ÿród³owo przeœle- mogli jechaæ, ale oni nie powinni, nawet nie mieli prawa”. dziæ. Ale nie tylko to. Jest „coœ” trzeciego Pierwsze zdanie z „koñca”: „Coœ niedobrego, (oprócz Trziszki i moich magicznych z nim, dooko³a albo tylko we mnie”. Odchylam listek z jego twórczoœci¹ potyczek). To Wañkowicz. w „Daæ drapaka”. Wydawca napisa³: „Daæ To „Tworzywo”. Sam pisarz i jego powieœæ drapaka jest wyborem opowiadañ Zygmunta pasuj¹ niechybnie do „pocz¹tku” Trziszki! Trziszki prezentuj¹cym zamkniêty ju¿ okres Przymierzam do siebie tajemnicze nazwy twórczoœci pisarza”. A wiêc „pocz¹tek” jest z urodzenia, z pierwszych widzeñ œwiata - jakimœ „zamkniêciem”. A ja podœwiadomie obu: Trziszki i Wañkowicza. Tu i tam kresy. upieram siê, ¿e w³aœciwy „koniec” pisarz Dawna, utracona na zawsze ziemia przyro- obwieœci³ albo zacz¹³ obwieszczaæ w³aœnie dzona, ¿adna tam „obiecana”. Porównujê: w „Stanie skupienia”. Nie lubiê tego „Stanu”, Trziszka - We³dirz, Stanis³awów; Wañkowicz nazbyt pomazanego stachurow¹ fraz¹, warszaw- - Ka³u¿yce, Miñszczyzna, Nowotrzeby. Ju¿

114 tylko nazwy miejscowoœci, krain brzmi¹ jak „Tak i naród Czarnohory wyrzucony z wagonów roz- tajemnica. Nie pomaga, brzmi Ÿle, odpycha- siad³ siê bez ¿ycia na stacyjnym placu, z przymkniêtymi j¹co w³aœciwe okreœlenie, ¿e to onomastyka. oczami czeka³ na mleko. Uœpiony ko³ysaniem poci¹gu, I najpierw przelatuj¹ w pamiêci strzêpki nie móg³ siê sam rozbudziæ, czeka³ na g³os od gór. Ale zdañ, zlepki s³ów z „Tworzywa”: „kto siê za tamte zosta³y, pokryte smrekami, kosodrzewin¹. Pozosta³a morze schowa, to siê i schowa³”; „czuj¹: wielki duch wierchowina i po³oniny obsiad³e owcami. Nigdy dot¹d nie sprawiedliwego ¿ycia doszed³ do nich (...) ju¿ bêd¹ wdziê- wierzyli w prorocze s³owa piosenki o Hucule, który ginie czni i wierni na œmieræ i ¿ycie”. Ju¿ nieco póŸniej z têsknoty za po³oninami, dopiero teraz przysz³o wspom- pojawia siê refleksja. nienie po drewnianych domach, które sta³y strojone w oto- Oto w poszukiwaniu swoich bohaterów czeniu woryni. Zewsz¹d pcha³y siê na oczy pagórki, po³o- Wañkowicz przemierzy³ blisko osiemnaœcie niny, biegn¹ce po nich p³aje; widzieli owce na zharach. tysiêcy kilometrów kanadyjskiej „ziemi Cigace przywita³y ospa³¹ rzek¹, rozlewn¹, czarn¹, bez obiecanej”. Trziszka musia³ odbyæ inn¹ spienionego nurtu. Wieœ przylgnê³a niewolniczo do podró¿ - sentymentaln¹, sam bêd¹c bohaterem spokojnego brzegu rzeki. Od niej z prawej strony swoich „ziem odzyskanych”. Jak zmierzyæ wznosi³o siê piaszczyste rozmem³ane wzniesienie. O tej takie po³acie? Gdyby Wañkowicz by³ m³od- porze drogi miodowo us³ane klonowymi liœæmi, ka¿dego szy, du¿o m³odszy, w którym miejscu spot- ranka owiane mg³¹, co wstawa³a od rzeki i w jesienne ka³by siê z Trziszk¹? W Cigacach, Skarpie, poranki sennie wêdrowa³a po wsi, ale nie pomaga³a Owczarach? Który wyda³by swoje tworzywo obudziæ siê zmêczonym oczom, g³odnym ¿o³¹dkom. najpierw w Nowym Jorku, a dopiero po Ludzie spod Czarnohory trafili na ziemiê podmok³¹, czterech latach w Warszawie? (Pierwsze zatopion¹ we mgle gêstej, jesiennymi rankami opadaj¹cej wydanie „Tworzywa” ukaza³o siê w 1954 roku dopiero ko³o po³udnia. Dorzecza Wielkiej Rzeki biegn¹ tu w Nowym Jorku, polska edycja pojawi³a siê miêdzy ³ozinami i sitowiem, ospale pod¹¿aj¹ do wspól- dopiero w 1960 roku). nego koryta, baraszkuj¹ miêdzy trzêsawiskami, zakutane Nie lubiê „prozy pionierskiej”. Tej tutej- w sitowie, z trudem tocz¹ swoje wody, po prostu s¹cz¹. szej. Nadodrzañskiej. Jest nazbyt propagan- Przedwiosenn¹ por¹ wody rzeczek nabieraj¹ rozlewnej dowa. Zbyt czytelna. Z gotowymi tezami. Ale mocy, podchodz¹ od sitowia, gr¹¿ela i tataraku a¿ do stóp to w nocie edytorskiej do IX (sic!) wydania zabudowañ. „Tworzywa” czytam: „Piêkna, optymistyczna Jechali od Prutu i Czeremoszu, ¿eby wybraæ now¹ ksi¹¿ka o godnoœci pracy, o wytrwa³oœci i so- ziemiê, i zastali tych, co im ta ziemia w smaku przypom- lidarnoœci ludzkiej, o wspania³ym trudzie pio- nia³a poleszuckie b³ota ciekn¹ce, lepkie - mieszaninê i³u, nierów, czyni¹cych sobie ziemiê poddan¹”. torfu, i mu³u. Poleszuki przylgnêli do niej, ju¿ uje¿d¿ali j¹ Muszê wiêc na nowo przeczytaæ duszehubkami i obijanikami, p³ywali nimi po bezkresnych dok³adnie, choæby jedno opowiadanie z „Daæ wodach Wielkiej Rzeki i przyleg³ych jezior. drapaka”. Czytam to pierwsze, pt. „Plecami do Akurat nad Cigacami sz³a miodowa jesieñ, zaraz od wielkiej wody”. Czytam raz. Drugi. Trzeci. rzeki pas mokrade³ przechodzi³ w pla¿owy piasek, na nim I wiem ju¿ wszystko. Wystarczy to jedno gnieŸdzi³a siê soœnina, tylko gdzieniegdzie przetykana opowiadanie! Nawet nie ca³e. Wystarczy pier- jesienno-miodnymi liœæmi brzeziny, klonów. Wœród wszy i ostatni opis. Mogê bez ¿alu zrezyg- lesistych skrzyde³ jakby tokowiska rozci¹ga³y siê rodliwe nowaæ z ca³ego „œrodka”: niby poruszaj¹cej zagony kartoflisk. O tej porze mad Prypeci¹ p³on¹ historii, fabu³y rodem z tragedii greckiej, ogniska, krowy chodz¹ samopas, dzieciarnia przysmala kiedy to ojcowsk¹ to¿samoœæ z now¹ ziemi¹ siê przy ogniskach. Ma³e Poleszuki smakuj¹ b³otnisty okupuje œmieræ syna, a w zasadzie pierwszy, grunt, taplaj¹ siê wœród szuwarów. A tu przy Wielkiej rdzenny grób na obcej ziemi. Pisarz ³¹czy tês- Rzece ucich³a be³tanina, jeszcze okopy przypominaj¹ knotê z nadziej¹, mieszaj¹c dwa krajobrazy: niedawn¹ szarpaninê, a ju¿ wszyscy czekaj¹ na wiosenn¹ ten zapamiêtany od pierwszego otwarcia oczu, trawê, która zatrze œlady ognia”. z tym, którego trzeba bêdzie siê uczyæ a¿ po Tak to siê zaczê³o. Od krajobrazu. Wielk¹ ostatnie spojrzenie. I ja tego nie czytam, ja to alegori¹ „migracji”. Krajobrazem Trziszka widzê: „pisze” nieprzerwane wêdrowanie, tê pod-

PRZYPOMNIENIA LITERACKIE

115 wójn¹, potrójn¹, wielorak¹ repatriacjê. Bo zwieñczeniem pocz¹tku. Czy¿by pisarz zamy- opowiadanie, tak jak siê zaczê³o, tak siê ka³ swoj¹ - nasz¹? - wêdrówkê, przyrodzon¹ koñczy „krajobrazow¹ dychotomi¹”. Kolejn¹ diagnoz¹: wêdrówk¹ ludów w poszukiwaniu utraconej „Wykorzenienie. To s³owo pierwszy raz us³ysza³em w swojskoœci, w kolejne, ci¹gle nowe miejsce, takich czasach, gdy od us³yszenia samego s³owa mrowie stale nowego ¿ycia, ale z ci¹gle t¹ sam¹, pier- chodzi³o po plecach. Œwiat wymyœli³ têgie lekarstwo na worodn¹ pamiêci¹: wyrwanie cz³owieka z ziemi razem z korzeniami... No, ale „Ju¿ i poci¹g zadrymba³ na swoje miejsce, choæby nie mówi siê, ¿e to by³o dawno... chcia³, móg³by wy¿ej siê gramoliæ. Zaraz nad Œredni¹ Tu jest mowa o innym wykorzenieniu. Fakt, ¿e zbocze zanosi³o siê jednolit¹ œwierkowin¹. Ktoœ tutejszy starego dêbu nie mo¿na przesadzaæ w inne miejsce, jary... powiedzia³, ¿e dawniej w tym miejscu szumia³o bukiem, ¯ycie robi wszystko, ¿eby nas wykorzeniæ, a korzenie modrzewiem, jod³¹, ale przysz³a rêka uzbrojona w topór, nasze spaliæ, ju¿ z matczynego brzucha jakaœ si³a wyrzuca od niej leg³y opas³e pnie, przez to od œwierków ziemia nas impetnie, a my pêpowin¹, niczym tym pierwszym kwasem przesi¹k³a. Tylko we wspomnieniach tutejszych korzeniem ¿ywota trzymamy za matczyne brzucho. przychodzi czas œwietnoœci sudeckiej wierchowiny. Czyjaœ rêka przecina ten korzeñ naszego ¿ywota, a my Ale ju¿ sudeckie polany nie ukryj¹ swoich wspa- przez to jedno tylko jesteœmy zatrwo¿eni ju¿ na ca³e ¿ycie, nia³oœci przed huculskim okiem, po³oniny, jak wszêdzie, ³apiemy póŸniej za matczyn¹ rêkê i za spódnicê jak ton¹cy wiosn¹ stroj¹ siê w kwiecisty ko¿uch, tutaj naw³ocz roœnie za brzytwê. Tak silnie ju¿ nikt nas nie przestraszy jak ta za pan brat z rogowic¹ Ÿródlan¹, dzwonkiem brodatym, bezwstydna macierz, co nas si³¹ wyciska ze swego gdzieniegdzie pysznie sypie siê ¿ó³toœæ fio³ka sudeckiego, ¿ywota. PóŸniejsza trwoga to ju¿ tylko wieczyste pow- czasem oko zdybie leñce alpejskie. tarzanie tego wyrzucenia z matczynej pieczary”. Zanios³o Hucu³ów pod Œnie¿kê, ka¿dy znajdzie tu dla Zrozumia³em: akapity Trziszki pobrzmie- siebie sp³acheæ wierchowiny, mo¿e i w œwierkowej pusz- waj¹ jak s³owa tajemniczej baœni - z jednej czy zamieszkuje Lisna - piêkna dziewica leœna, przecie¿ strony; jak przestroga - z drugiej. Tym bar- niektóre zbocza porasta gêsta suh³a, nieprzebyte zmierz- dziej, ¿e œwiat, w swojej globalnej têsknocie, wienia konarów. I chyba przez to wszyscy mówi¹, ¿e pod jakby nie musi k³opotaæ siê z gotowymi teza- Œnie¿k¹ znalaz³a huculska dusza swoj¹ wierchowinê”. mi. Byæ mo¿e. Nawet nie staram siê tego rozu- Wiem ju¿ wszystko. Ju¿ zawsze tak bêdzie. mieæ. Tak jak nie rozumiem, dlaczego nagle, To nieprawda, ¿e „znalaz³a huculska dusza teraz... na koniec, dopad³a mnie „fraza” swoj¹ wierchowinê”. My - st¹d, ale sk¹din¹d - z „Tworzywa”: „puszcza wch³onê³a ich jak ocean, bêdziemy d³ugo jeszcze wêdrowali, prze- przedzierali siê przez roje komarów jak przez watê, wokó³ mieszczali siê albo tylko wiercili, choæby w g¹szczu czai³o siê czujne, drapie¿ne, obserwuj¹ce ich w miejscu, szukaj¹c swojego punktu, choæby... ¿ycie”. A Trziszka na to: „Nawet Buras szczeka na archimedesowego. Dopóki ktoœ z nas bêdzie niego jak na obcego. Obcy...”. pamiêta³ te wszystkie „p³aje”, zhary”, „dusze- Jestem przekonany: Trziszka stale sk¹dœ hubki”. Wiem to. Wiemy to. Dzisiaj. Pisarz, ucieka³. Coœ gna³o go w nowe, nie zawsze nie wtedy, wiedzia³ jeszcze wiêcej. Czu³ wiêcej. odkryte rewiry. Trochê bez... ojczyzny - jak St¹d ta wspania³a, wielka, krajobrazowa ale- Stachura. Trochê bez... przynale¿noœci - jak goria. Bez koñca. Ale Trziszka takiej „kropki” Wañkowicz. Ci¹gle bez... - i jak ktoœ tam. nie móg³ wtedy postawiæ. Byæ mo¿e w „Daæ ¯al. Wystarczy³o uwierzyæ, ¿e ten jego drapaka”, a ju¿ na pewno w pierwszych edyc- „pocz¹tek” zapowiada³ wielki „koniec”. Bo jach „Plecami do wielkiej wody”. Przy- zapowiada³. ¯artujê wiêc sobie, ¿e Trziszka najmniej wprost. Na pewno nie na „pocz¹tku”. postanowi³ „Daæ drapaka” i nie pomóg³ mu Postawi³ j¹, po bo¿emu, na „koñcu”, „Stan skupienia”. A skoro ¿artujê, to wszystko dopiero w „Stanie skupienia”. Zmieni³ siê byæ jest w porz¹dku Trziszkê trzeba czytaæ, ¿eby mo¿e kontekst, byæ mo¿e pisarz zatêskni³ do wype³niæ pustkê miêdzy „pocz¹tkiem” i dom- uniwersum, ale koniec z natury rzeczy jest niemanym „koñcem”.

116 VARIA BIBLIOTECZNE

Galeria Polskiej Ilustracji Ksi¹¿kowej WiMBP w Zielonej Górze

Maria Radziszewska

W tym roku mija 25 lat dzia³alnoœci bi- kiego z drzeworytem prezentuj¹cym najstarszy bliotecznej Galerii. Pomys³odawc¹ jej utwo- w dziejach Polski wizerunek sejmu polskiego, rzenia by³ ówczesny dyrektor Biblioteki „Chronica Polonorum” M. Miechowity z ilus- Grzegorz Chmielewski. W 1975 roku w no- tracj¹ koronacji Boles³awa Chrobrego i „Biblia” wo otwartym gmachu WiMBP znalaz³ siê w t³umaczeniu J. Leopolity z przepiêknym salon wystawowy. Rok póŸniej otwarto drzeworytem przedstawiaj¹cym stworzenie w nim „Galeriê Pro Libris”. Celem Galerii œwiata. Ilustracje miedziorytnicze reprezentuje sta³a siê popularyzacja ilustracji ksi¹¿kowej m.in. twórczoœæ najwybitniejszego polskiego i szeroko rozumianej sztuki ksi¹¿ki, do czego ze rytownika wieku XVII Jeremiasza Falcka, na wzglêdu na miejsce by³a szczególnie predys- przyk³adzie piêknego sztychu w „Gestrorum ponowana. Przez pierwsze piêæ lat odbywa³y populi poloni sub Henrico Valesio Polo- siê w niej cykliczne prezentacje twórczoœci norum” A. M. Fredry. Zaprezentowano te¿ ilustratorskiej wybitnych polskich artystów. XIX-wieczne ilustracje m.in. Jana Tysiewicza Organizowanie wystaw sprzyja³o nawi¹zywa- do „Konrada Wallenroda” i Micha³a Elwiro niu kontaktów, a posiadane œrodki finansowe Androlliego do „Pana Tadeusza” A. Mickie- na zakup czêœci wystawianych prac. Dziêki wicza. Styl ilustracji miêdzywojennej reprezen- temu po kilku latach dzia³alnoœci zgromadzono tuj¹ oryginalne drzeworyty Stefana doœæ pokaŸn¹ kolekcjê. Umo¿liwi³a ona Mro¿ewskiego do „Don Kichota” M. de stworzenie sta³ej ekspozycji, Galerii Polskiej Cervantesa Saavedry i Edmunda Bart³omiejczy- Ilustracji Ksi¹¿kowej XVI-XX w. ka do „Opowieœci o Janku Kominiarczyku Zadbano w Galerii o przedstawienie histo- i o dymi¹cym piecyku króla Stasia” J. Ejsmonda. rycznego rozwoju ilustracji ksi¹¿kowej, po- Zasadnicz¹ czêœæ Galerii stanowi¹ jednak przez wyeksponowanie najstarszych polskich oryginalne projekty ilustratorów wspó³czes- starodruków z przyk³adami ilustracji drzewory- nych, dzia³aj¹cych w przewa¿aj¹cej mierze po towych i miedziorytniczych, które Biblioteka II wojnie œwiatowej. Prezentowane prace posiada³a w swoich zbiorach specjalnych. najwybitniejszych indywidualnoœci polskiej Znalaz³y siê wiêc w Galerii „Statuty” J. £as- powojennej ilustracji ksi¹¿kowej takich jak Jan

VARIA BIBLIOTECZNE

117 Marcin Szancer, Józef Wilkoñ, Andrzej O pokoleniu tych twórców mówi siê „polska Strumi³³o, Bo¿ena Truchanowska, Olga Sie- szko³a ilustracji ksi¹¿kowej”, podobnie jak maszko, Antoni Uniechowski i in. s¹ œwia- o „polskiej szkole plakatu”. dectwem wspania³ego okresu rozwoju tej dzie- Sztuka ilustracji jest trudn¹ form¹ twór- dziny twórczoœci plastycznej. czoœci plastycznej, zw³aszcza ta dla dzieci. Jeœli zapytamy przeciêtnego czytelnika W literaturze dla doros³ego czytelnika oprawa o znanych ilustratorów, pewnie nie us³yszymy graficzna jest tylko dope³nieniem, akompania- tych nazwisk. Jeœli zapytamy o ksi¹¿ki z dzie- mentem plastycznym, w ksi¹¿ce dzieciêcej ciñstwa, od¿yj¹ wspomnienia. Podobnie gdy pe³ni o wiele wa¿niejsz¹ rolê. Ilustrator jest tu czytamy swoim pociechom lektury, które sami wspó³twórc¹ ksi¹¿ki. Jego zadanie jest tym kiedyœ czytaliœmy, stwierdzamy, ¿e pamiêtamy trudniejsze, ¿e musi pamiêtaæ o odbiorcy, jego te ilustracje doskonale, odnajdujemy tamten wieku, percepcji a przy tym stworzyæ „auten- nastrój i klimat. Kolejnym wydaniom ksi¹¿ek tyczny produkt sztuki”, byæ poœrednikiem i nowym pokoleniom czytelników towarzysz¹, miêdzy dzieckiem a œwiatem sztuki. Idealnym stoj¹cy w cieniu autora, ci wybitni polscy ilus- stanem jest osi¹gniêcie konsensusu miêdzy tratorzy. przetworzeniem rzeczywistoœci w oparciu o Czytaj¹c biogramy tych artystów ³atwo osi¹gniêcia nowoczesnego malarstwa i grafiki, zauwa¿yæ, ¿e s¹ absolwentami najlepszych a nie zapuszczaniem siê w czysto formalne, uczelni artystycznych kraju, najczêœciej Aka- abstrakcyjne poszukiwania, eksperymenty demii Sztuk Piêknych w Warszawie i Krako- estetyczne i warsztatowe, jak pisa³ I. Witz 2. wie, czêsto jeszcze przedwojennymi. Graficy, „Polskiej szkole ilustracji” siê to uda³o. Bohdan malarze, ilustratorzy. Wychowani na ró¿no- Butenko, którego prace mo¿na obejrzeæ rodnoœci grup twórczych Polski miêdzywojen- w Galerii, na pytanie „Jak trzeba rysowaæ dla nej. Dyplomy uzyskiwali w pracowniach dzieci?” odpowiedzia³: „Jak najlepiej siê potrafi. Strzemiñskiego, Skoczylasa, Kulisiewicza, A poza tym trzeba jeszcze coœ z siebie daæ. Bart³omiejczyka, Pankiewicza, Marczyñskie- Mo¿e to bêdzie za du¿o powiedziane ale trze- go, Ostoi-Chrostowskiego, Noakowskiego ba umieæ „popchn¹æ”, ¿eby stworzyæ jak¹œ i.in. równie wybitnych. zachêtê do fantazji, do w³asnego myœlenia i Pokolenie tych twórców ujawni³o swój ta- wyobra¿enia danego tematu. Poniewa¿ lent ju¿ w Polsce powojennej, wychowuj¹c rysowanie i ilustrowanie ³¹czy siê z wyborem. kolejnych artystów. Czasy socrealizmu, które Zawsze jest wybór z tekstu okreœlonego frag- tak Ÿle odbi³y siê w sztuce polskiej nie mentu” 3. zaszkodzi³y ilustracji ksi¹¿kowej. J. Kêb³owski Pisz¹c o wspó³czesnej ilustracji trzeba zau- w „Dziejach sztuki polskiej” podsumowuje to wa¿yæ sprzyjaj¹ce warunki jakie towarzyszy³y nastêpuj¹co: „Ograniczony, zarówno w zakre- zjawisku „polskiej szko³y...” . By³ to czas du¿ej sie wizji jak i realizacji znalaz³ siê ówczesny aktywnoœci œrodowiska ilustratorów. Brano twórca w sytuacji niejako bez wyjœcia. udzia³ we wszystkich wystawach, targach, Wyjœcie to zreszt¹ czêœciowo znajdowa³, co w kraju i za granic¹. Warto wspomnieæ o wie- wyrazi³o siê w wielkim rozwoju twórczoœci lokrotnych wystawach w warszawskiej „Za- graficznej. Przebiega³a ona w trzech podsta- chêcie”, tak indywidualnych jak i zbiorowych. wowych kierunkach: rysunkowych reporta¿y Polscy ilustratorzy stale byli obecni na bien- [...], nastêpnie ilustracji ksi¹¿kowej, gdzie nale ilustracji do ksi¹¿ek dla dzieci w Bra- formu³a figuratywna wydawa³a siê najbardziej tys³awie, czy na targach w Lipsku i Bolonii. uzasadniona, a równoczeœnie tekst dyktowa³ Polskie ilustracje otrzymywa³y medale, interpretacjê, przede wszystkim zaœ plakatu”. 1 nagrody, Polacy zasiadali w jury miêdzynaro-

1 J. Kębłowski, Dzieje sztuki polskiej, Warszawa 1987, s. 206. 2 Grafika w książkach „Naszej Księgarni”, Warszawa 1964, s. VII. 3 Wywiad z Bohdanem Butenko, dostępny: http://www.tvp.pl/pegaz/Strony/_57/57_3Wliteratura.html. [11.10.2005].

118 dowych konkursów. Polskie wydawnictwa za- szerokie uznanie. Rysowa³ tuszem, niekiedy trudnia³y dobrych plastyków, wielu by³o lawowa³, bywa³o ¿e czarn¹ kaw¹, jak wspo- sta³ymi wspó³pracownikami „Naszej Ksiê- mina córka Krystyna 5. Jego rysunki s¹ nie- garni”, Œwierszczyka” „Misia” czy „Przekroju” zwykle oryginalne i rozpoznawalne, „kresk¹ i „Szpilek” Wszystko to z³o¿y³o siê na sukces tworzy³ na papierze postaci i sceny pe³ne nie- polskiej ilustracji. zliczonych szczegó³ów „opowiadaj¹c” niejed- W Galerii Polskiej Ilustracji Ksi¹¿kowej nokrotnie o wydarzeniach i sytuacjach wiêcej prezentowali swój dorobek najwybitniejsi ilus- ni¿ najdok³adniejszy opis”6. Franciszek Staro- tratorzy. Pierwsz¹ wystawê poœwiêcono wieyski o Uniechowskim pisze: „Mogê Józefowi Wilkoniowi. Ten œwiatowej s³awy ogl¹daæ jego rysunki bez koñca. Zawsze coœ artysta opracowa³ graficznie ponad 100 w nich odkryjê – jakiœ epokowy wynalazek – ksi¹¿ek polskich i obcych. Bardziej znany jak pokazaæ profil, fa³dê, oko...”. 7 Artysta by³ chyba za granic¹ ni¿ w Polsce o czym mo¿e tak¿e autorem kilku znakomitych scenografii œwiadczyæ fakt, ¿e Japoñczycy zamierzaj¹ a „sugestywnoœæ przedstawianych projektów wznieœæ muzeum przeznaczone na sta³¹ by³a tak wielka, ¿e aktorzy niejednokrotnie ekspozycjê jego prac. Nale¿y do pokolenia, przybierali pozy i gesty podpatrzone na którego nowatorskie prace kszta³towa³y rysunkach” 8. Ilustrowa³ przede wszystkim li- charakter polskiej ilustracji ksi¹¿kowej. Na teraturê klasyczn¹ polsk¹ i obc¹: Mickiewicza, pytanie: Jak powstaje ilustracja? – odpowiada: Prusa, Tuwima, Woltera, Hugo, To³stoja. „Najpierw trzeba wiedzieæ jak wygl¹da to Biblioteka naby³a kilkanaœcie rysunków tego wszystko co chce siê namalowaæ: cz³owiek, oryginalnego twórcy m.in. do ksi¹¿ek „Rêkopis ryba, ptak, liœæ czy zwierzê. PóŸniej wiedzieæ znaleziony w Saragossie” J. Potockiego, jak siê porusza, wszystko co biega, pe³za, „Pami¹tki Soplicy” H. Rzewuskiego, „Historie p³ywa i lata. Dla wielu jest to koniec edukacji. i historyjki” T. Rojka. Niektórzy id¹ jednak dalej, potrafi¹ O ludziach takich jak Andrzej Strumi³³o namalowaæ smutek i radoœæ, strach i odwagê. mówi siê „cz³owiek renesansu”. Malarz, Tylko nielicznym udaje siê namalowaæ sen, grafik, poeta, pisarz, fotograf, hodowca koni. ciszê, a nawet zapach i smak owoców. Je¿eli Uczeñ W³adys³awa Strzemiñskiego, „artysta siê to wszystko umie, trzeba na koñcu pogranicza ¿ywio³ów, tych ukrytych w naturze wiedzieæ co robiæ, ¿eby tekst i ilustracja i tych drzemi¹cych w cz³owieku” 9 uzupe³nia³y siê wzajemnie, ¿eby w ksi¹¿ce O swojej twórczoœci mówi: „Zawsze czu- ros³o napiêcie jak w teatrze i wszystko by³o w ³em siê zobowi¹zany do szacunku wobec poe- swoim czasie i w dobrych proporcjach” 4. tyki autora, epoki, geografii. Bli¿szy by³em W zbiorach Biblioteki jest 11 prac tego artysty, pastiszu ni¿ interpretacji egocentrycznej...” 10 w tym 3 ilustracje do „Pana Tadeusza”, za To zapewne stoi u podstaw plastycznej które zdoby³ I nagrodê w 1965 r. w konkursie ró¿norodnoœci artysty. Biblioteka zakupi³a na ilustracje do tej ksi¹¿ki. m.in. jego ilustracje do „Ogniska w d¿ungli” W 1977 roku, rok po œmierci Antoniego W. ¯ukrowskiego i „Napowietrznej wioski” Uniechowskiego, odby³a siê wystawa jego J. Verne’a. prac. Debiutowa³ jeszcze przed wojn¹ ale W roku 1980 zaprezentowano twórczoœæ dopiero rysunki dla „Przekroju” zyska³y mu Antoniego Boratyñskiego. By³a to pierwsza

4 „Bestiariusz Wilkonia” Wystawa prac Józefa Wilkonia , dostępny: http://www.zamek.poznan.pl/archiwum/78%2004/pro- fil%2001.htm. 5 K. Uniechowska, Antoni Uniechowski, czyli Magiczne widzenie świata, Warszawa 1993, s. 225. 6 Galeria Antoniego Uniechowskiego, dostępny: http://www.sponsoring.pl/uniechowski [11.10.2005] 7 K. Uniechowska, s. 5. 8 Galeria Antoniego Uniechowskiego, dostępny: http://www.sponsoring.pl/uniechowski [11.10.2005]. 9 Strumiłło – pogranicze żywiołów, dostępny: http://www.pogranicze.sejny.pl/archiwum/papuciarnia/strumillo.html [11.10.2005]. 10 Za: G. Chmielewski, Andrzej Strumiłło, Zielona Góra 1978, s. [3].

VARIA BIBLIOTECZNE

119 krajowa wystawa tego artysty, grafika Joanna Olech: „Œmia³a kompozycja, (nierzadko i malarza, o którym G. Chmielewski pisze: z ptasiej lub ¿abiej perspektywy, co jest nie- „W kompozycji wyobra¿eñ figuralno-plasty- zwykle trudn¹ sztuczk¹ ilustratorsk¹), kolo- cznych nawi¹zuje artysta w sposób w pe³ni rystyka (z przewag¹ br¹zów) i smuk³e sylwet- oryginalny i twórczy do najlepszych osi¹gniêæ ki bohaterów (d³ugonodzy ch³opcy i szczup³e polskiej i europejskiej sztuki. Operuje zarówno wielkookie dziewczyny)”. 13 Szancerowscy stylizacj¹ p³aszczyznow¹ jak i kubistyczn¹, ch³opcy chêtnie nosz¹ maciejówkê, przy- niekiedy nawi¹zuje wprost do twórczoœci krótkie, w¹skie spodnie w kratkê lub pr¹¿ki, koryfeuszy polskiego malarstwa, czego sznurowane trzewiki. Królowe podró¿uj¹ karo- piêknym przyk³adem jest ilustracja do „Starej cami wartymi swojej nazwy a krasnoludki kuŸni” I. Sikiryckiego, bêd¹ca patiszem maj¹ prawdziwie „ludzk¹” twarz. Widaæ s³ynnego obrazu Tadeusza Makowskiego”. 11 w jego ilustracjach znajomoœæ historii, obycza- Na uwagê zas³uguje ciekawa kolorystyka ilus- jów, kultury. Wielu czytelników nie wyobra¿a tracji Boratyñskiego, jak choæby w projekcie sobie „Pana Kleksa”, „Sierotki Marysi” czy ok³adki do „Miedzianej lampy” K. Dobkie- „Baœni” Andersena z innymi ni¿ Szancerowe wiczowej, bêd¹cym w posiadaniu WiMBP. ilustracjami. Projekty do ksi¹¿ki „O Janku, co Wystawia³y swoje prace w Galerii tak¿e psom szy³ buty” J. S³owackigo i „Z³otej dzidy wspania³e, polskie ilustratorki: Bo¿ena Trucha- Boles³awa” znajduj¹ siê w posiadaniu nowska, Maja Berezowska, Zofia Fija³kow- Biblioteki (ponad 50 ilustracji). ska, Olga Siemaszko, Maria Or³owska- Kto nie pamiêta misia Uszatka? Stworzy³ Gabryœ, Maria Mackiewicz-Adamus. Zofia go Zbigniew Rychlicki w 1957 r. dla potrzeb Fija³kowska znana ze swoich piêknych drze- czasopisma „Miœ”. Potem Uszatek zawêdro- worytów krajobrazowych oraz ilustracji do wa³ do ksi¹¿ek Cz. Janczarskiego, a w 1975 r. „Bajki o rybaku i rybce” A. Puszkina czy „Na do filmu animowanego, gdzie misiowi u¿yczy³ jagody” M. Konopnickiej. Olga Siemaszko, g³osu wspania³y Mieczys³aw Czechowicz. podobnie jak Fija³kowska wykszta³cona u Dzieciom ³atwo siê by³o identyfikowaæ s³ynnych grafików, z charakterystycznym dla u Uszatkiem, bo przypomina³ z jednej strony swojej twórczoœci mocnym konturem i ry- pluszow¹ zabawkê, a z drugiej by³ powa¿nym sunkiem. Maria Mackiewicz, która szczegól- partnerem z podwórka i przedszkola. Na nie upodoba³a sobie dzieci najm³odsze. dodatek okaza³ siê na wskroœ wspó³czesny, w Wspaniale uda³o siê jej wczuæ w œwiat zachowaniu, jêzyku i zw³aszcza w ubiorze, o dzieciêcej wyobraŸni. „Kreuje œwiat dzieciêcej co zawsze dba³ pedantycznie Czes³aw baœni, w którym obowi¹zuj¹ inne [...] prawa i Rychlicki 14 Ilustracje do „Nowych przygód proporcje rzeczy: ptaki s¹ wiêksze od ludzi, a Misia Uszatka”, „Doroty i Oza znowu razem” owady jak samoloty unosz¹ w powietrze F. Bauma czy „O królu Arturze i Rycerzach dzieci”. 12 Podobnie twórczoœæ Marii Or³ow- Okr¹g³ego Sto³u” R. L. Greena mo¿na obej- skiej-Gabryœ nie zaskakuje nowatorskimi rzeæ w Galerii. rozwi¹zaniami, przez co jest zrozumia³a dla Wyeksponowane s¹ tam te¿ ilustacje ka¿dego widza. Jej ilustracje s¹ zwyczajnie Janusza Stanny’ego do „Przygód Sindbada piêkne, i te w pastelowych kolorach, zró¿ni- ¯eglarza” B. Leœmiana i „Kobiety ze szczurem” cowanych walorowo, jak i czarno-bia³e wyko- do ksi¹¿ki M. Nowakowskiego „Ksi¹¿ê nocy” nane piórkiem. oraz kolorowe rysunki Jerzego Flisaka do Na wyj¹tkowe potraktowanie zas³uguje „Przygód je¿a spod miasta Zgierza” W. Cho- Jan Marcin Szancer i jego styl, który okreœli³a tomskiej i „O krasnoludkach i sierotce Marysi”

11 G. Chmielewski, Antoni Boratyński, Zielona Góra 1980, s. [3] 12 G. Chmielewski, Maria Mackiewicz-Adamus, Zielona Góra 1987, s. [4]. 13 J. Olech, Król ilustratorów, Tygodnik Powszechny 2002 nr 50 s. 21 14 Miś Uszatek, dostępny: http//www.encyklopedia.servis.pl/woki/mi%c5%9B_Uszatek [11.10.2005]

120 M. Konopnickiej. W zbiorach WiMBP s¹ te¿ 40. Targach Ksi¹¿ki Dzieciêcej w Bolonii projekty ilustracji autorstwa Stanis³awa w 2003 r., gdzie Polska by³a goœciem hono- Jakubowskiego, Emilii i Wojciecha Freuden- rowym. Nasz kraj promowa³a wystawa ilus- reichów, El¿biety Krygowskiej-Butlewskiej tracji ksi¹¿kowej ostatnich 12 lat. Odby³o siê i Gra¿yny Michalak-Bazylewicz. tak¿e seminarium „Ilustracja polska - Biblioteka gromadzi tak¿e regionaln¹ twór- rozwa¿na, czy romantyczna?” oraz benefis czoœæ plastyków lubuskich, prace m.in. Józefa Wilkonia, który sta³ siê wydarzeniem Andrzeja Gordona („Dekameron”, „Ksiêga targów. Coraz czêœciej problematyka ilustracji urwisów”, „Miko³aj z Fromborka”), Stanis³awa ksi¹¿kowej trafia tak¿e do referatów konfe- Antosza („Z³oty potok”), Jolanty Zdrzalik rencji czego przyk³adem s¹ referaty, Alicji („Legendy Ziemi Zb¹szyñskiej”), Agaty Baluch „Nurty wspó³czesnej ilustracji Buchalik-Drzyzgi („PrzyjaŸñ drzewa do ksi¹¿kowej” czy „Nurty i style w edytorstwie cz³owieka”). ksi¹¿ki dzieciêcej” Micha³a Zaj¹ca, wyg³o- Po latach zastoju i postdisneyowskiej sty- szone na konferencji „Wzorce kultury ma- listyki obserwuje siê od pewnego czasu o¿y- sowej i paradygmaty literatury wysokiej wienie na rynku polskiej ilustracji ksi¹¿kowej. we wspó³czesnej ksi¹¿ce dla dzieci i m³o- Przegl¹d „Wspó³czesna Polska Sztuka Ksi¹¿ki” dzie¿y” w Uniwersytecie Warszawskim, czy konkurs „Pro Bolonia”, nawi¹zuj¹cy do w dniach 17-18 paŸdziernika br. Nowe czasy Targów Ksi¹¿ki Dzieciêcej w Bolonii a zaini- wymagaj¹ „nowych” ksi¹¿ek, zw³aszcza tych cjowany przez œrodowisko ilustratorów dla dzieci, które teraz bardziej czytaj¹ Zwi¹zku Polskich Artystów Plastyków s¹ tego ogl¹daj¹c. Taka ksi¹¿ka ma byæ stymuluj¹cym przejawem. ZPAP wyda³ tak¿e w 2003 r. wyobraŸniê konceptem, ide¹, jak pisze Joanna piêkny „Almanach: polscy ilustratorzy dla Olech w artykule „Targi wyobraŸni”. 15 To dzieci 1990-2002”, który wype³ni³ lukê w stwarza nowe wyzwania dla ilustratorów i s¹ publikacjach na ten temat. Du¿ym sukcesem wszelkie przes³anki, ¿e nasi ilustratorzy temu by³o uczestnictwo Polski w jubileuszowych podo³aj¹.

15 J. Olech, Targi wyobraźni, Tygodnik Powszechny 2003 nr 16 s. 17

121 W³adys³aw Klêpka

Poetycka dusza pogrywa z Janusza gdy opus za d³ugi sp³aca miejska tusza. Bo literatura patrzy w stronê która, da siê tak przerobiæ jak sonet z kontusza.

* * *

W bia³ej koszuli wypisa³ Czes³aw wierszem: Wszystko tu jeszcze ma pojêcie szersze. W okolicy s³oñca Zawada bez koñca. Na Zielonym bruku le¿¹ myœli pierwsze.

* * *

Worek dziwnych treœci dziœ Jolantê gniecie, tu wszystko siê zmieœci, a jeszcze nie wiecie jak ¿yj¹ poeci. Ju¿ ona wam zleci, kiedy to przeleci z czarami po œwiecie.

* * *

Zygmunta dzwon zabije, gdy stworzy arcydzie³³o, czas historii wymieni - ju¿ w okowy go wziê³³o górnolotne s³owo i czyst¹ wyborow¹ ciêgiem poleruje, ¿eby siê nadê³³o.

122 W³adys³aw Klêpka

Pewien redaktor skrzy¿owa³ siê z pismem I choæ mu obce s¹ nauki œcis³e - sedno krytyki wzi¹³ z praw fizyki. I rzuca myœli za Odrê i Wis³ê.

* * *

Znany Alfred z gazety robi bite kotlety, ale za to naczelny nie da grosza - niestety. Nobel te¿ go omin¹³, raptem ciemny krymina³ grozi, ¿e siê ujawni bez „zielonych”podniety.

* * *

Pisze Jan aforyzmy, a tu fraszka le¿y, Gdyby groszy tak parê, przecie¿ siê nale¿y Ko³o Fortuny. St¹d podmiejskie kuny Rozbiera po kolei wœród puchowych pierzyn.

* * *

Poszed³ £ado za wierszem pomiêdzy haiku, A tu g¹szcz nieprzebrany i ptasz¹t bez liku. Jak wieœæ gminna niesie W³adek ci¹gle w lesie, a udaje koguta na grzêdzie w kurniku.

123 Szlachcianka w ¿yciu spo³ecznym ksiêstwa g³ogowskiego epoki wczesnonowo¿ytnej (XVI-XVIII)

Jaros³aw Kuczer

W okresie wczesnonowo¿ytnym (XVI- wa³a w oczach lokalnej spo³ecznoœci. Analiza XVIII w.) na Œl¹sku, podobnie jak to mia³o materia³u genealogicznego w odniesieniu do miejsce w innych prowincjach Europy ksiêstwa g³ogowskiego zwraca uwagê na Œrodkowej, miejsce kobiety wyznacza³y hory- pewien regularny rys modelu kojarzenia zonty ówczesnego modelu spo³ecznego ma³¿eñstw. Mianowicie przysz³a ¿ona i przypisywany mu wówczas kanon ról. W pochodzi³a zazwyczaj z rodziny, z któr¹ szlach- odniesieniu do osób wysoko urodzonych cica ³¹czy³y bli¿sze lub dalsze stosunki, choæ u¿ywano raczej okreœlenia „dama”, nie zawsze musia³a byæ to nawet œl¹zaczka. „bia³og³owa”, „niewiasta”, „pani”, gdy¿ Szlachta g³ogowska utrzymywa³a przecie¿ okreœlenie „kobieta” uwa¿ane by³o za liczne kontakty ze szlacht¹ brandenbursk¹, czy obel¿ywe. Osobliwy pogl¹d na osobê kobiety, wielkopolsk¹. Kobiety dowolnie przyjmowa³y w³aœciwy dla epoki a wynikaj¹cy z nazwisko mê¿a, b¹dŸ wystêpowa³y pod okreœlonego kanonu ról spo³eczeñstwa wczes- swoim nazwiskiem panieñskim. Nazwiska nonowo¿ytnego, podtrzymywali nawet szlachty g³ogowskiej by³y nazwiskami najwiêksi pisarze spo³eczni. Kobieta by³a odmiejscowymi (predykat) maj¹cymi na celu mê¿czyŸnie podporz¹dkowana g³ównie pod okreœlenie przynale¿noœci oœrodka, z której wzglêdem prawnym. Bezpoœrednio w ksiêst- wywodzi³a siê dana osoba. St¹d przydawki wie g³ogowskim wskazywa³a na to mêska „von”, czy rzadziej „de” poprzedzaj¹ce nazwê reprezentacja w³aœcicielek ziemskich na miejscowoœci z której wywodzi³ siê ród. obradach sejmiku ziemskiego, dysponowanie W przypadku posiadania nowej siedziby przez mê¿ów maj¹tkami ziemskimi i rodowej w ksiêstwie g³ogowskim dopuszczal- ograniczenia praw kobiety w tym wzglêdzie, ny by³ te¿ zwrot „von… und zu…”. Czêsto przejmowanie w zarz¹d dóbr poœlubionej stosowano te¿ formy opisowe, np. Elisabeth wdowy, czy wreszcie nakaz mêskiego Brausin z domu Kalckreuthin, pani na uwierzytelnienia dokumentów wystawianych Romanówku w weichbildzie œwiebodziñskim. przez kobiety. Ponadto kobiety nie cieszy³y siê Podane w pracy Ÿród³a sugeruj¹, i¿ równym statusem edukacyjnym, nie bra³y niezwykle czêstymi by³y powtórne zam¹¿pójœ- udzia³u w podró¿ach zagranicznych, stypen- cia wdów oraz fakt skrupulatnego przestrzega- diach fundowanych dla szlachty i mieszczañst- nia zasady kojarzenia par w obrêbie konkret- wa. Ich rolê w rodzinie okreœla³a wiêc nych grup stanowych. Szlachcianki z ni¿szej szlachecka struktura organizacji rodowej, w szlachty wydawane by³y za szlachciców, hra- której jako nie posiadaj¹ca pe³ni praw, oddana biowie ¿enili siê raczej z hrabiankami, a ba- zosta³a pod kuratelê mê¿czyzny. ronowie z córkami z rodów baronowskich. Drogê do wyrobienia sobie pozycji w ro- Pojawienie siê po raz pierwszy szlachty dzinie i poza ni¹ szlachcianka zdobywa³a przez wy¿szej w dokumentach po 1499 r. oddaj¹ wejœcie w zwi¹zek ma³¿eñski. Dopiero wów- zachowane przez A. Gryphiusa przywileje czas staj¹c siê osob¹ bêd¹c¹ w stanie sprostaæ ksiêstwa g³ogowskiego. Jej liczba sukcesywnie nak³adanym na kobiety obowi¹zkom, zyski- ros³a, a w 1718 r. stanowi³a ju¿ 16% ogó³u

124 szlacheckich posesjonatów ksiêstwa. Spis po- tzw. Landrecht (prawo ziemskie) - obok sesjonatów z tego roku podaj¹c 34. przedsta- osiad³ych w ksiêstwie agnatów, wzmacnia³o wicieli szlachty z tytu³em, wspomina o czte- de facto jej pozycjê. Czyni³y to te¿ po- rech kobietach. Tytu³y te mog³y wiêc nosiæ szczególne, sukcesywnie nadawane szlachcie i kobiety. ¯ony baronów wystêpowa³y jako przywileje, tym bardziej, ¿e w przypadku Freifrau, a ich córki - Freiin, ¿ony i córki hra- przed³u¿aj¹cych siê sporów testamentarycz- biów nosi³y tytu³ comtessa lub Gräfin. nych w mocy dokonywania sekwestru ma- Dziêki zaprezentowanym przez T. £ado- j¹tku by³a Kamera Królewska (Königliche górskiego tablicom demograficznym jesteœmy Kammer) - do czego starano siê nie dopuœciæ. w stanie podaæ dok³adn¹ liczbê ogó³u szlach- Ogó³ szlachty dokonuj¹c potwierdzeñ w³asno- cianek w ksiêstwie g³ogowskim z 1787 r. œciowych wynikaj¹cych z prawa dziedziczenia Wed³ug nich wieœ g³ogowsk¹ zamieszkiwa³o powo³ywa³ siê w istocie na przywilej 112 kobiet tego stanu. Mo¿liwe, ¿e niektóre Zygmunta Jagielloñczyka z 1505 r. oraz przy- z nich by³y w³aœcicielkami dóbr ziemskich. wilej tzw. „proximi Agnati” wydany przez W powiecie (Kreis) g³ogowskim przebywa³o W³adys³awa Jagielloñczyka w 1508 r. wówczas 41 szlachcianek, w ko¿uchowskim I w³aœnie w 1508 r. król potwierdzi³ dziedzi- 20, w górowskim 19, w œwiebodziñskim 13, cznoœæ alodiów ksiêstwa g³ogowskiego wzglê- w zielonogórskim 11, w szprotawskim 8. dem synów, braci i bratanków, a tak¿e innych Dodajmy, i¿ ten sam spis mówi o 111. krewnych zmar³ego p³ci mêskiej, a w przypad- mê¿czyznach. Liczba synów i córek rozk³ada³a ku zejœcia mêskich spadkobierców, kobiety, siê podobnie w stosunku 97 do 99. córki, b¹dŸ siostry zmar³ego uprawnione by³y Wymienione w tablicach córki mog³y byæ ju¿ równie¿ do dziedziczenia po³owy schedy. Jak doros³ymi pannami, jednak dopiero mê¿atka czytamy z odpisu przywileju z 1508 r. wpisywana by³a miêdzy kobiety. W miastach przys³ugiwa³ on „rycerstwu i manom oraz ich przebywa³o w tym czasie 100 szlachcianek braciom i dzieciom braci oraz najbli¿szym i 169 szlachciców, 74 córki i 50 synów przyjacio³om ca³ego ksiêstwa g³ogowskiego szlacheckich. W Bytomiu Odrzañskim miesz- (…) po wieczne czasy”. W ten sposób w po- ka³y 3 z nich, w Ko¿uchowie 10, w G³ogowie siadanie maj¹tku Zabór pod Zielon¹ Gór¹ 37, w Zielonej Górze 5, w Nowej Soli 4, wesz³a przyk³adowo dziedziczka Anna Maria w Polkowicach 8, w S³awie 1, w Œwiebo- von Montany z domu von Dyhern. W 1681 r. dzinie 2, w Szprotawie 10, w Otyniu 1, czytamy o Barbarze von Dohna, baronowej na w Górze 9, w Chobieni 5 i w Czernej 3. Spis Domaniowicach, w 1693 r. baronowej nie zarejestrowa³ szlachcianek w prywatnych Barbarze Helenie von Maltzan wystêpuj¹cej Nowym Miasteczku i Przemkowie. Kobiety na tych samych dobrach. Spisy posesjonatów stanowi³y wiêc jedn¹ czwart¹ ludnoœci wsi szlacheckich z lat 1671, 1681, 1718 i 1727 (25,5%) i miast (25,4%). Jeœli ich grupa na podaj¹ nisk¹ liczbê w³aœcicielek ziemskich. wsi nawet przewy¿sza³a sw¹ liczb¹ grupê Przyk³adowo wykaz z 1718 r. mówi o czterech zamieszkuj¹cych j¹ mê¿czyzn, to w miastach z nich - jako w³aœcicielkê ziemsk¹ podaje ustêpowa³a im iloœciowo. Jednak odwrócenie Augustê Charlottê von Redern, katoliczkê na stosunków w mieœcie w mo¿liwie nied³ugim Leutbach w weichbildzie g³ogowskim, dalej czasie sugerowa³aby przewaga córek nad syna- wspomina katoliczkê Mariê Elisabeth mi szlacheckimi. baronowa Leschcourault na Bartodziejach, Sytuacja prawna kobiet zaczê³a ulegaæ zmia- luterankê Charlottê Elisabeth Hedwig von nie na przestrzeni XIV i XV w. Widoczna Seydlitz na Räschen w weichbildzie sta³a siê w³adza mê¿a nad ¿on¹ i ograniczenia górowskim, luterankê Dorotheê Elisabeth von praw dziedzicznych tych ostatnich, jednak Troschke na Ojerzycach w weichbildzie zadomowienie siê w przepisach lennych norm œwiebodziñskim. Ze znaczniejszych wymieñ- Zwierciad³a Saskiego, a tak¿e udostêpnienia my jeszcze ¿onê Ludwika von Dünnewald, kobiecie praw do dziedziczenia na podstawie w³aœciciela podzielonogórskiego Zaboru,

VARIA BIBLIOTECZNE

125 Amaliê Eleonorê, hrabinê von Dünnewald, dopodobnie wówczas to wytworzy³ siê typ urodzon¹ hrabinê von Callenberg. S³yszymy szlachcianki energicznej, która samodzielnie te¿ o wp³ywowej postaci Ernesty Catheriny prowadzi³a sprawy familii. hrabiny von Herberstein, z domu hrabiny von Nie wiemy na jak¹ skalê kobiety - podob- Lannoy, ¿ony starosty ksiêstwa g³ogowskiego nie jak to mia³o miejsce na wsi - samodzielnie w latach 1671-1686, hrabiego Bernharda von dzier¿y³y parcele miejskie. Dysponujemy jedn¹ Herberstein. tylko informacj¹ dotycz¹c¹ takiej mo¿liwoœci W posiadanie gruntów na prawie rycer- w ksiêstwie g³ogowskim. Rzecz odnosi siê do skim kobiety wchodzi³y niejednokrotnie za jurydyki Tschammerhofu, po³o¿onego spraw¹ przejmowania opieki nad pupilami - w G³ogowie kompleksu zabudowañ. Wiemy, czyli synami niedosz³ymi do wieku sprawnego ¿e w pierwszej po³owie XVIII w. w jego po- - osobiœcie pozostaj¹c w ograniczonej zdolnoœ- siadanie wesz³a hrabina von Kotullinska, ¿ona ci do czynnoœci prawnych. W ich imieniu, jak starosty ksiêstwa g³ogowskiego, Franza Karla i w imieniu kobiet wystêpowa³a zazwyczaj von Kottulinskiego (1726-1740). By³a to dalsza rodzina, b¹dŸ posesjonaci z s¹siedztwa, intratna parcela, której posiadanie cieszy³o siê zwani pe³nomocnikami. Zazwyczaj to dzieci tym wiêksz¹ estym¹, ¿e zwi¹zane z ni¹ by³o zmar³ego ojca - pe³noletni synowie decy- tzw. Asilrecht, analogiczne posiad³oœciom dowali o losach matki. W uk³adzie z 1556 r., ksi¹¿êcym. Do Tschammerhofu przypisano synowie Georga von Schönaich: Hans, wiêc niezale¿noœæ s¹downicz¹, prawo do Sebastian, Fabian i Brandamus zobowi¹zali siê u¿ywania dowolnych dróg i przejazdów oraz do zadbania o losy matki, Kathariny von wolnoœæ podatkow¹. Jego wczeœniejszymi Gladiß (G³adyszówny) i wyp³acenia jej 1000 w³aœcicielami by³y tak znakomite rodziny jak dukatów wêgierskich oraz pozostawienia jej Tschammerowie, Rechenbergowie, Szyd³o- do¿ywotniego zabezpieczenia w pod¿agañskim wieccy, Mutschelnitzowie. maj¹tku Stara Kopernia. Podobnie zreszt¹ jak Innego rodzaju dzier¿aw¹ miejsk¹, prawo ziemskie Rzeczypospolitej, Czech, tak i pozostaj¹c¹ okresowo w rêkach szlachcianek, prawo wewn¹trzœl¹skie uznawa³o, i¿ w przy- by³y dobra zastawne (Pfandschillingsgütter) i padku braku mê¿a, kobieta winna by³a wyz- lenna zamkowe (Burglehen), na które sk³ada³y naczyæ sobie opiekuna prawnego, wskazuje na siê ksi¹¿êce czêœci miast królewskich, bêd¹ce znaczn¹ maskulinizacjê ¿ycia publicznego. de facto dawnym dobrem ksi¹¿êcym. Dziêki posiadaniu dóbr ziemskich kobiety Przyk³adowo zastawy szprotawski i polkowic- jedynie hipotetycznie wchodzi³y w sk³ad ki w latach 1549-1554 posiada³y córki Landschaft - szlachty ziemiañstwa. W rzeczy- zmar³ego starosty ksiêstwa g³ogowskiego, wistoœci prawa do udzia³u w obradach sejmiku Hieronima von Biberstein, Anna i Barbara. ziemskiego by³y dla nich niedostêpne i pod- W ich imieniu do 1554 r. zarz¹dzali nim bra- czas takich obrad reprezentowane by³y przez cia Johann i Christian von Lobkowitz. W his- mê¿czyzn. Nie spotykamy te¿ innych œladów torii obu Pfandschillingów zapisa³a siê te¿ udzia³u szlachcianek w ¿yciu politycznym Katharina von Schönaich, z domu von ksiêstwa g³ogowskiego. Glaubitz, która po œmierci Hansa w 1558 r. Z rzadka kobiety odgrywa³y pewn¹ rolê w stanowi³a samodzielne rz¹dy w obu miastach, administrowaniu maj¹tkiem. Z ca³¹ pewnoœ- jako opiekunka syna Johanna Georga. Okres ci¹ wynika³o to z przydzielonej im funkcji jej zarz¹du wype³nia³y w³aœciwe tej epoce opieki nad gospodarstwem domowym i spory z rad¹ miejsk¹ o wolny wybór jej dba³oœci o ognisko domowe. Zw³aszcza w cz³onków i ograniczenie ekonomicznych okresie wojny trzydziestoletniej, która uprawnieñ dzier¿awców. Mimo to opiekuna- przynios³a zaanga¿owanie mê¿czyzn w mi prawnymi obojga pozostawali starosta sprawy do tej pory nieobecne w ksiêstwie, ksiêstwa ¿agañskiego, w³aœciciel maj¹tku kobieta zmuszona zosta³a do samodzielnego Bytom-Siedlisko, Fabian von Schönaich, borykania siê z przeciwnoœciami losu i praw- W³adys³aw von Gladiß (G³adysz) oraz

126 Brandamus von Zedlitz. O w³adzy Kathariny by³y wdowa po zmar³ym ostatnim w regionie œwiadczy³ fakt, i¿ jej syn - dawno Rechenbergu przemkowskim, baronie osi¹gn¹wszy wiek sprawny, nie zosta³ przez Johannie Wolfgangu, wraz z teœciow¹ (zwane ni¹ dopuszczony do zarz¹du. Sta³o siê tak amazonkami z Przemkowa) z jednej strony, a dopiero po œmierci matki w 1581 r. Katharina mêskimi spadkobiercami z innych linii tego rozci¹ga³a wiêc swe posiadanie na wp³ywy z rodu z drugiej. Praw wdowy nie uznawa³ jed- s¹downictwa i dóbr ziemskich w dzier¿onych nak cesarz, który ju¿ w 1631 r. wymusi³ na dobrach królewskich w weichbildzie Rechenbergu sprzeda¿ maj¹tku Kliczków ko¿uchowskim, szprotawskim, górowskim, baronowi von Schellendorf, a w 1632 r. ofic- polkowickim oraz we wsiach Gaworzyce, jalnie przekaza³ lenno przemkowskie komen- Borków, Zabornia, Bia³o³êka, Piotrowice w dantowi Leonowi Cropello di Medices. g³ogowskim i Piotrowicach. Posiada³a te¿ Poniewa¿ rozwi¹zanie sporu wydawa³o siê prawo do korzystania z m³ynów i pastwisk niemo¿liwym, adwersarze siêgnêli po broñ. miejskich. Amazonki d³ugo broni³y siê na przem- Podobnie rzecz siê mia³a ze œwiebo- kowskim zamku, a spór zamknê³a dopiero dziñskim lennem zamkowym, gdzie pod kura- zbrojna interwencja Urzêdu Zwierzchniego tel¹ kobiet pozostawali m³odociani pupile (Oberamt) we Wroc³awiu i zdobycie zamku i one administrowa³y ca³oœci¹ dóbr spadko- si³¹. biercy. Tak by³o wiêc w rodzinie von Prowadzenie maj¹tku oznacza³o niekiedy Knobelsdorff, która dzier¿y³a lenno zamkowe podejmowanie szeregu decyzji finansowych, w Œwiebodzinie w latach 1540-1675. Jego podczas których realizacji szlachcianka stawa³a wartoœæ szacowana by³a w 1602 r. na nieba- siê niejednokrotnie daleko bardziej aktywna gatelne 24 000 Rtl. Po œmierci Maximiliana ni¿ jej m¹¿. Przyk³adowo w 1696 r. Elisabeth von Knobelsdorffa w 1609 r., lenno objê³a Dorothea von Dünnewald z domu hrabiów wdowa po nim, Ewa von Bornstädt, w imie- von Limburg und Speckfeld, ¿ona Ludwiga, niu niepe³noletniego Johanna Georga, co bez pana na Zaborze, wystawi³a obligacje zw³oki potwierdzi³ cesarz Maciej I. Za jego opiewaj¹ce na 2000 Rtl. niejakiemu dok- zgod¹ zarz¹dza³a zamkiem do 1614 r., a wiêc torowi Christophowi Beckerowi. Z dokumen- przez 5 lat. Podobnie po œmierci Johanna tów wynika, ¿e ¿ona przejmowa³a kontrolê Georga w 1637 r., to jego ¿ona, Marianna nad maj¹tkiem, gdy¿ jak wspomniano w von Löben, na 10 lat mia³a zaopiekowaæ siê piœmie do kamery œl¹skiej (Schlesische maj¹tkiem syna Caspara (samodzielnie rz¹dy Cammer), jego z³y stan by³ spowodowanych obj¹³ w 1647 r.). Przytoczone przyk³ady nieudolnoœci¹ Ludwiga. Z drugiej strony œwiadcz¹, i¿ mimo prawnych ograniczeñ ko- w³aœcicielom dóbr kredytu udzieli³a równie¿ biety potrafi³y wywalczyæ sobie pozycjê kobieta, Anna Constance comtessa de Cossel, znacznie wybiegaj¹c¹ poza ogólnie przyjête która w 1708-1709 r. domaga³a siê sp³aty kanony. odsetek, a póŸniejsza ¿ona Ludwiga, Luysa Szlachcianki staæ by³o te¿ na ostre przeciw- Amalia gotowa by³a zastawiæ bi¿uteriê stawienie siê prawu ziemskiemu. Niewiasty stanowi¹c¹ jej posag. Gdy w kwietniu 1740 r. bra³y udzia³ nie tylko w sporach ale i czynnie d³ugi jej mê¿a siêgnê³y 3000 Rtl., na jej dobra wystêpowa³y podczas zajazdów zbrojnych. posagowe na³o¿ono areszt. Dokona³ tego man- Tak zwane ówczesnie hic mulier, „daj¹ce siê datariusz posiadaj¹cego weksle Christopha we znaki s¹siadom i w³asnym mê¿om”, Mamuca hrabiego della Torre. Co ciekawe, doprowadzi³y nawet do otwartego zajazdu równie¿ j¹ oskar¿ano o niedope³nienie wyp³at i rozpêtania tzw. Primkauer Amazonen-Krieg. dziesiêcinnych na rzecz miejscowego koœcio³a. „Przemkowska wojna amazonek” prowadzona Dodajmy, ¿e nazwiska czy imiona kobiet by³a o rozleg³y kompleks dóbr przemkowskich dawa³y w tym czasie sumpt dla przez ca³y 1631 r. Stronami w tym nowozak³adanych wsi czy folwarków jak pocz¹tkowo zwyczajnym sporze spadkowym Landskron (Strzeszków) od panieñskiego

VARIA BIBLIOTECZNE

127 nazwiska Elisabeth von Schönaich, ¿ony lecz g³êbsza edukacja winna by³a powodowaæ w³aœciciela Georga von Schönaich. tym szczelniejsze zwi¹zanie z instytucj¹. Dot¹d W³aœnie umiejêtnoœæ poruszania siê wiêc edukacjê na poziomie gimnazjalnym w œwiecie dnia codziennego, mia³a jak siê wy- mog³y odbieraæ kobiety po zamkniêciu w daje najwiêksze znaczenie dla wykszta³cenia murach, gdzie z regu³y kobietê przygo- ziemianek. Mimo, i¿ dla okresu XVI w. towywano wy³¹cznie do ¿ycia w odosobnie- zwracaj¹ uwagê pierwsze postulaty ¿¹daj¹ce niu. Dlatego te¿ mamy do czynienia z istot- wolnego dostêpu do nauki dla kobiet, to nym udzia³em szlachcianek w ¿yciu korporacji wychowanie dziewcz¹t w ksiêstwie koœcielnych, g³ównie zakonów ¿eñskich g³ogowskim nadal nale¿a³o w du¿ej mierze do funkcjonuj¹cych na terenie ksiêstwa g³o- matek. Trudno znaleŸæ informacjê na temat gowskiego. Spoœród 7. klasztorów ustalaj¹cych lekcji, na które mia³yby uczêszczaæ. ¿ycie duchowne ksiêstwa g³ogowskiego na W dworach szlacheckich dziewczêta musia³y przestrzeni interesuj¹cej nas epoki, dwa z nich uczyæ siê czytaæ, pisaæ, czy rachowaæ. to klasztory ¿eñskie: klarysek w G³ogowie Zwi¹zane to by³o z postulatem humanizmu i magdalenek w Szprotawie. Jak poda³ spis dopuszczenia dziewcz¹t do szkó³. Mia³y one z z 1577 r. zwi¹zane z nim by³o sprawowanie czasem przerabiaæ ten sam program co ch³opcy 2 stanowisk przeoryskich, które z regu³y obej- a nade wszystko starano siê uczyæ je mowa³y szlachcianki. W XVI w. zapisa³y siê samodzielnoœci myœlenia. Takiej potrzeby nawet jako zagorza³e przeciwniczki popierania dowodz¹ choæby cytowane przyk³ady przez szlachtê reformacji. Prze³o¿ona klasztoru prowadzenia przez kobiety maj¹tków ziems- magdalenek w Szprotawie, Barbara von kich. Na sposób w jaki obchodzono siê z pan- Schönaich doprowadzi³a do usuniêcia ewan- nami znaczniejszych rodów, rzuca œwiat³o list gelickich duchownych w pobliskich dobrach. hrabiego Georga von Oppersdorfa do cesarza Przeorysza korzysta³a ze swej pozycji kontak- Ferdynanda II z dnia 10 stycznia 1628 r. tuj¹c siê z biskupami wroc³awskimi Balta- Hrabia przyj¹³ do Frauenzimmeru, wedle zarem von Promnitz, a nastêpnie z Kasparem zalecenia cesarskiego córkê szlachcica g³o- von Logau. Podobnie prze³o¿ona tego¿ klasz- gowskiego, Friedricha von Kreckwitz, która toru, Barbara von Kittlitz, wyst¹pi³a przeciw takie dobrodziejstwo uzyska³a dziêki zas³ugom osadzaniu pastorów na koœció³kach w ma- ojca po³o¿onym na rzecz korony. Siedmio- j¹tkach szlacheckich (I³owa). W 1546 r. klasz- b¹dŸ oœmioletnia podówczas szlachcianka tor magdalenek oskar¿y³ o wyst¹pienia prze- mia³a po osi¹gniêciu wieku dworskiego (14-15 ciw Matce Boskiej jednego z bardziej znanych lat) zostaæ przyjêta w s³u¿bê cesarzowej. kaznodziei szprotawskich - wspieranego przez Pojawi³y siê jednak trudnoœci, gdy¿ matka rodziny Kittlitzów ma³omickich i Nostitzów sprzeciwia³a siê woli ojca w kwestii katolic- i cechy miejskie - Grenewitza. Prócz podob- kiego wychowania córki. Oppersdorf ubiega³ nych form walki o wiernych i zwi¹zanych siê wobec tego o wstawiennictwo cesarskie z ni¹ apana¿y finansowych, zaobserwowaæ i nakaz dla wdowy. Si³¹ rzeczy przynajmniej mo¿emy te¿ konflikty natury stricte ekonom- na dworach prowadzono zajêcia dla dziew- icznej. Antagonistami klasztorów pozostawa³a cz¹t, choæ nadal pozostaje niewyjaœniona kwe- zw³aszcza szlachta. I tak w³aœciciele maj¹tków stia wykszta³cenia panien wywodz¹cych siê ze w weichbildzie szprotawskim nadu¿ywali szlachty ziemskiej. I nie wiemy, jak dalece po- wobec klasztoru uprawnieñ ³owieckich. Ich zostawa³a ona w tym wzglêdzie upoœledzona. dzia³alnoœæ uderza³a w interesy m³yna klasz- Wykszta³cenie oferowa³y im tak¿e mury tornego. Magdalenki wyst¹pi³y nawet na klasztorne. Klasztory ¿eñskie rozwija³y sw¹ drodze s¹dowej przeciw Knobelsdorffom na dzia³alnoœæ przez werbunek m³odych dziew- Jeleninie, którzy bezpodstawnie rozci¹gnêli cz¹t, które dochodzi³y do godnoœci koœcielnych prawa s¹downicze na poddanych klasztoru. w zakonie. Tutaj jednak nie starano siê ich W dalszej kolejnoœci klasztory uskar¿a³y siê na kszta³ciæ dla samego idea³u wychowawczego, niedotrzymywanie przez szlachtê powinnoœci

128 finansowych wobec proboszczów oraz igno- warunkowa³ charakter osoby, a poniewa¿ rowanie przez ni¹ posiadanych przez klasztor czêstsze wzmianki o nich (nie tylko jako wolnoœci od kwaterunków wojskowych. o ¿onach swych mê¿ów) spotykamy w od- Stanowi¹ca czêœæ patriarchalnego uk³adu niesieniu do wieku XVII i XVIII, ich rola kobieta, dbaj¹ca o ognisko domowe, otrzymy- z biegiem czasu nabiera³a pewnych cech wa³a zapewnienie opieki, a m¹¿, jako g³owa œwiadcz¹cych o niezale¿noœci. Taka sytuacja rodziny najprawdopodobniej musia³ siê liczyæ odnosi³a siê g³ównie do kobiet z rodów arys- ze stanowiskiem ¿ony, nie tylko w kwestiach tokratycznych. Wymieniæ tu nale¿y zw³aszcza dotycz¹cych prowadzenia domu czy takie rodziny jak Dünnewald, Proßkau, Cosel, wychowania dzieci. Dla terenu ksiêstwa Schönaich, Kittlitz, Kottwitz, Rechenberg, g³ogowskiego obserwujemy bowiem doœæ Knobelsdorff, Stentsch, Redern etc., które liczne przyk³ady samodzielnego zarz¹dzania mog³y siê poszczyciæ doœæ wysok¹ pozycj¹ wiêkszymi kompleksami ziemskimi oraz towarzysk¹. O pozycji szlachcianek, czy sto- nawet kobiecej kurateli nad synami szlachecki- sunku do nich w ksiêstwie g³ogowskim móg³ mi. Sytuacje takie czyni³y niejako wy³om w te¿ œwiadczyæ fakt, i¿ tutaj nie odwa¿ono siê oficjalnym prawie. Wydaje siê jednak, i¿ akty- nigdy wyst¹piæ z oskar¿eniem o czary - jak to wne dzia³ania kobiet w ¿yciu ksiêstwa mia³o miejsce na terenie Rzeszy Niemieckiej. KRAJOBRAZY LUBUSKIE

Voller Überraschungen: Gmina Bledzew die Gemeinde Bledzew pe³na niespodzianek

Krystyna Kamiñska Krystyna Kamiñska

Ein Besuch der Gemeinde Bledzew ist mit Zwiedzanie gminy Bledzew ³¹czy siê immer neuen, spannenden Entdeckungen verbun- z ci¹g³ym odkrywaniem. Gmina ta le¿y den. Die Gemeinde gehört dem Landkreis w czêœci powiatu miêdzyrzeckiego, na pofa³- Miêdzyrzecz an, ist in der hügeligen Landschaft dowanym terenie Pojezierza Lubuskiego, lasy der Lebuser Seenplatte gelegen und zu 56% zajmuj¹ a¿ 56% jej obszaru, ma ciekaw¹ his- bewaldet. Sie besitzt eine außerordentlich interes- toriê, dobre drogi, a przecie¿ nie jest tak czês- sante Geschichte, verfügt über gut ausgebaute to odwiedzana przez turystów, jak na to Straßen und wird trotz ihrer auf der Hand liegenden zas³uguje. Vorzüge noch immer nicht so häufig von Touristen besucht, wie sie es eigentlich verdienen würde. Cysterska przesz³oœæ Von den Zisterziensern geprägte Historie Jej oblicze okreœli³a historia. Gmina Das Antlitz der Gemeinde prägt vor allem ihre Bledzew by³a do 1793 r., czyli do II rozbioru Vergangenheit. Die Gemeinde war bis 1793, also Polski, najdalej na zachód po³o¿on¹ polsk¹ bis zur 2. Teilung Polens, die am weitesten im gmin¹, wprost wcina³a siê w Brandenburgiê. Westen gelegene Gemeinde Polens und drang wie Zdarza³y siê tu konflikty przygraniczne, ale eine Pfeilspitze in das Gebiet der Mark pamiêtaæ trzeba, ¿e od 1326 r., czyli przez 467 Brandenburg vor. Dass es folglich zu Grenz- lat granica ta siê nie zmienia³a. W rozwoju konflikten kam, scheint geradezu selbstver- gminy wa¿n¹ rolê odegrali cystersi, którzy ständlich, vergessen sollte man jedoch auch nicht, najpierw w niedalekim Zemsku, a potem w dass der hiesige Grenzverlauf seit 1326, also für samym Bledzewie mieli klasztor. Po kolej- einen Zeitraum von 467 Jahren, unverändert geblieben war. Bei der Entwicklung der Gemeinde nych rozbudowach by³ to rozleg³y obiekt: spielte der Zisterzienserorden, der zunächst im najd³u¿sze jego skrzyd³o mia³o 90 metrów, nahe gelegenen Zemsk und später in Bledzew koœció³ 50 metrów, a ³¹czna d³ugoœæ murów (deutsch: Blesen) selbst einen Kloster unterhielt, wynosi³a 264 metry Zwiedzanie gminy eine große Rolle. Aufgrund der schrittweise erfol- Bledzew ³¹czy siê z ci¹g³ym odkrywaniem. genden Ausbauarbeiten wuchs die Abtei zu einer Po kasacie zakonu, w 1835 roku opactwo ausgedehnten Anlage: der längste Flügel zählte 90, zosta³o zlikwidowane a zabudowania wys-

130 tawione na licytacjê przez w³adze pruskie pod die Kirche 50 und die Gesamtlänge der Mauern warunkiem rozebrania. Kupili go trzej bledzew- betrug 264 Meter. Ein Besuch der Gemeinde scy mieszczanie i w 1843 r. rozebrali. Teraz Bledzew ist im historischen Kontext mit immer najciekawszym dla archeologów œwiadec- neuen Entdeckungen verbunden. Nach der twem klasztornego ¿ycia jest... dawny œciek Säkularisierung im Jahre 1835 wurde die Abtei aufgelöst, und die Gebäude wurden von der odprowadzaj¹cy nieczystoœci z kuchni kana- preußischen Herrschaft unter der Bedingung eines ³em do rzeki Obry. zu erfolgenden Abrisses versteigert. Aus der Cystersi mieli znacz¹cy wp³yw na ¿ycie Versteigerung gingen drei einheimische Bürger als Bledzewa, ich klasztornego miasta. To oni Besitzer hervor, der Abriss ereignete sich dann im byli g³ównymi odbiorcami dóbr produko- Jahre 1843. Das für die Archäologen interessan- wanych przez mieszczan, oni uczyli nowinek teste Zeugnis des Klosterlebens bildet heute… der rolnych, oni ³o¿yli na odbudowê koœcio³a ehemalige Abwasserkanal, der die Abwässer aus i miasta po licznych po¿arach lub klêskach. der Küche in die Obra abführte. W klasztorze znajdowa³a siê bogata i cenna Den Zisterziensern kam ein enormer Einfluss biblioteka licz¹ca ok. 5 000 tomów, ale miesz- auf das Leben in Bledzew - ihrer Klosterstadt - zu. Sie waren die Hauptabnehmer der von den Bürgern czanie raczej z niej nie korzystali. der Stadt produzierten Güter, sie lehrten neue Bardzo ciekawe by³y dzieje spo³ecznoœci Methoden des landwirtschaftlichen Betriebs und bledzewskiej w czasach reformacji. Jak wiêk- trugen die Last des Wiederaufbaus der Kirche szoœæ mieszkañców zachodniej Polski, rów- sowie der Stadt nach zahlreichen Bränden oder nie¿ mieszkañcy Bledzewa przyjêli nauki anderen Katastrophen. Im Kloster befand sich eine Marcina Lutra. Tymczasem zakonnikami byli reiche und wertvolle Bibliothek, die etwa 5.000 przede wszystkim Niemcy, którzy jednak Bände zählte - die Bürger der Stadt nutzten diese wyznania zmieniæ nie mogli lub nie chcieli. jedoch eher selten. I zaczê³a siê kontrreformacja. Na mocy dekre- Überaus interessant gestalteten sich die tu króla, Zygmunta Starego, opatem klasztoru Schicksale der Bledzewer Bevölkerung in den Zeiten der Reformation. Wie die Mehrzahl der móg³ zostaæ tylko Polak, i to szlachcic. On Bewohner Westpolens übernahmen auch die Ble- decydowa³ o religii i dba³ o polski interes na- dzewer die Lehre Martin Luthers. Währenddessen rodowy. Jednym z pierwszych polskich waren die Ordensbrüder jedoch vor allem opatów by³ Sebastian Grabowiecki, dwo- Deutsche, die ihre Konfession nicht ändern kon- rzanin polskich królów, autor ksi¹¿ki pt. nten oder wollten. Und so kam es zur Gegen- „Setnik rymów duchownych”. Jego wiersze, reformation. Ein Dekret König Sigismund des przepojone g³êbok¹ wiar¹, historia literatury Alten gestatte es nur einem Polen, und dazu einem polskiej uznaje za pierwsze dzie³o polskiego Angehörigen des Adels, Abt des Klosters zu wer- baroku. Czêstymi goœæmi w Bledzewie byli den. Dieser entschied über die Glaubensrichtung jezuici, cz³onkowie zakonu powo³anego do und sorgte sich um die polnischen Nationalinte- ressen. Einer der ersten polnischen Äbte war zwalczania reformacji. Sebastian Grabowiecki, ein Edelmann am polnis- Na skutek takich oddzia³ywañ zdecy- chen Königshof und Autor von Büchern wie dowana wiêkszoœæ mieszkañców Bledzewa „Hundert geistliche Reime”. Seine vom Glauben wróci³a do wyznania katolickiego. Do dziœ tief durchdrungenen Gedichte sieht die polnische widomym znakiem ci¹g³ej katolickoœci gminy Literaturgeschichtsschreibung als eine der ersten jest wiele kapliczek na rozstajach dróg, Werke des polnischen Barock an. Häufige Gäste in witaj¹cych i ¿egnaj¹cych pielgrzymów. Bledzew waren Jesuiten, deren Ordensmitglieder Szczególnie warta obejrzenia jest figura zum Kampf mit der Reformation berufen waren. Matki Boskiej przy dawnej drodze z Ble- In der Folge dieser recht massiven Einflüsse dzewa do Gorzowa, obecnie za Urzêdem kehrte der Großteil der Bürger Bledzews zum katholischen Glauben zurück. Ein bis heute sicht- Gminy. Na wysokiej kolumnie stoi ³agodnie bares Zeichen dieses fortwährenden Bekenntnisses uœmiechniêta Matka Boska a niemiecki napis der Gemeinde sowie seiner Einwohner zum Katho- na kolumnie prosi: „Trzymaj, Matko, swe lizismus sind viele kleine Kapellen, die die Straßen rêce nad nasz¹ ziemi¹ bledzewsk¹”. Poni¿ej säumen und vorbeiziehende Pilgerer willkommen

KRAJOBRAZY LUBUSKIE

131 heißen sowie verabschieden. Ganz besonders umieszczono tablicê informuj¹ca, ¿e u stóp sehenswert ist eine Figur der Muttergottes an der figury pochowano 87. Rosjan, którzy byli ehemaligen Straße von Bledzew nach Gorzów leczeni w tutejszym klasztorze w latach 1806- (dem damaligen Landsberg); sie befindet sich 1814. Czas wojen napoleoñskich, chorzy heute hinter dem Gemeindeamt. Auf einer hohen Rosjanie leczeni w Prusach przez niemieckich Säule steht eine sanft lächelnde Muttergottes, und an der Säule angebracht bittet eine deutschspra- braciszków katolickiego wyznania, obecnie chige Aufschrift: „Halte Deine Hände, oh Mutter, na polskiej ziemi. Có¿ za zrz¹dzenie losów! schützend über unsere Blesener Erde”. Darunter Nie ma ju¿ klasztoru, ale sporo ruchomego informiert eine zweite Tafel, dass zu Füßen der maj¹tku przeniesiono do stoj¹cego w s¹- Figur 87 Russen beerdigt wurden, die im hiesigen siedztwie rynku koœcio³a pod wezwaniem œw. Kloster in den Jahren von 1806 bis 1814 ärztliche Katarzyny, który tak¿e zawsze by³ koœcio³em Behandlung widerfuhren. In Zeiten der Napo- katolickim. Warto obejrzeæ barokowy o³tarz leonischen Kriege heilten deutsche Ordensbrüder w kaplicy z rzeŸbionym krucyfiksem s³y- katholischen Glaubens auf preußischem Boden krie- n¹cym laskami, obraz Wniebowziêcia NMP gsversehrte russische Soldaten, die heute an gleicher w o³tarzu g³ównym, obrazy na œcianach, Stelle in Polen ihre letzte Ruhestätte finden. Welch’ Fügung des Schicksals mitteleuropäischer Geschichte! drewniany krzy¿ ze scenami Mêki Pañskiej Das Kloster existiert nun schon längst nicht z koœci s³oniowej, dwa drewniane barokowe mehr, aber ein beträchtlicher Teil des Mobiliars œwieczniki, poz³acan¹ monstrancjê o wyso- wurde in die in unmittelbarer Nähe des Markt- koœci 1,1 m i wadze 6,5 kg, 10 rzeŸb œwiêtych platzes gelegene St. Katharinenkirche verbracht, Pañskich w o³tarzu g³ównym, liczne naczynia die ebenfalls schon immer eine katholische Kirche liturgiczne. war. Sie wartet mit einem sehenswerten barocken Ciekawe, ¿e w tym klasztornym mia- Seitenaltar in einer Kapelle auf, der darüber hinaus steczku urodzi³ siê i wychowa³ Jan Dekert, mit einem geschnitzten Kruzifix, dem man eine póŸniejszy prezydent Warszawy w najwa¿- gnadenbringende Wirkung zuspricht, geschmückt niejszym dla mieszczan okresie. Ustawa ist. Den Hauptaltar verziert ein Bildnis der Mariä Himmelfahrt sowie 10 Heiligenfiguren, an den o miastach z Konstytucji 3 maja 1791 r. Wänden sind weitere Bilder angebracht, ein hölz- rozpoczyna siê od s³ów: „Miasta polskie ernes Kreuz stellt einzelne Szenen des Leidens- królewskie w krajach Rzeczypospolitej za weges Christi in Elfenbein dar, und darüber hinaus wolne uznajemy”. To uznanie stanu mieszczañ- sind zwei barocke, aus Holz gefertigte Leuchter skiego za równy ze stanem szlacheckim, by³o sowie eine 1,1 m hohe und 6,5 kg schwere ver- historycznym osi¹gniêciem mieszczañstwa goldete Monstranz und zahlreiches weiteres warszawskiego z Janem Dekertem na czele. Messgeschirr zu bewundern. Niestety, jego miasto – cysterski Bledzew – Ein berühmter Sohn des Klosterstädtchens ist jeszcze wtedy wolnym nie zosta³. Wolnoœæ Jan Dekert, der später im für das polnische uzyska³ dopiero po kasacie zakonu. Ale obec- Bürgertum wichtigsten Zeitraum Präsident der Hauptstadt Warschau war. Das im Rahmen der nie swoim wielkim cz³owiekiem szczyci siê ersten polnischen - und auch europäischen -Ver- nie tylko Bledzew. Imiê Jana Dekerta nosi fassung vom 3. Mai 1791 verfasste Städtegesetz Muzeum Lubuskie w Gorzowie. beginnt mit den Worten: „Die polnischen Na rynku, na wysokim cokole stoi XVIII- königlichen Städte in den Ländern der Res publica wieczna figura œw. Jana Nepomucena, ale nie erkennen wir als freie Städte an”. Dieses na œrodku, a przy drodze do Skwierzyny, Bekenntnis anerkennt die Gleichstellung von jakby witaj¹c nadje¿d¿aj¹cych goœci. W So- Adels- und Bürgerstand und stellt gleichzeitig kolej D¹browie, na przykoœcielnym cmentarzu einen historischen Wendepunkt für das Warschauer jest druga jego figura, a w Starym Dworku Bürgertum mit Jan Dekert an deren Spitze dar. obraz patrona Czech na tle mostu Karola Leider wurde seine Heimatstadt - das Bledzew der Zisterzienser - damals noch nicht frei. Einen w Pradze. solchen Status erhielt es erst nach der Säkulari- Pami¹tki po cystersach pozosta³y w oko- sierung. Gegenwärtig rühmt sich des berühmten licznych wsiach. W Starym Dworku by³a Sohnes nicht allein Bledzew: seinen Namen trägt kiedyœ letnia rezydencja opatów bledzews-

132 kich. Dziœ dworek ten jest ca³kowicie zruj- das Museum des Lebuser Landes in Gorzów. nowany. Natomiast zwraca uwagê uroda koœ- Auf dem Marktplatz, an der Straße nach cio³a barokowego w s¹siedztwie dworku Skwierzyn, steht auf einem hohen Sockel - als z uwiecznionymi na obrazach postaciami würde er die eintreffenden Gäste begrüßen - eine œwiêtych, zwi¹zanych z zakonem, œw. Józefa Figur des Hl. Johann von Nepomuk aus dem 18. Jh. In Sokola D¹browa gibt es eine weitere Figur des z dzieci¹tkiem w o³tarzu g³ównym, sceny böhmischen Schutzpatrons auf dem Kirchfriedhof, ukrzy¿owania z obecnoœci¹ przy krzy¿u pat- und in Stary Dworek sein Bild mit der Prager ronów zakonu œw. œw. Bernarda i Benedykta Karlsbrücke im Hintergrund. oraz klêcz¹cym opatem bledzewskim Sta- Auch in den umliegenden Dörfern zeugen viele nis³awem D¹browskim. W Nowej Wsi nato- Denkmäler von der Zisterzienservergangenheit. Im miast pozosta³ barokowy koœció³ wzniesiony, bereits erwähnten Stary Dworek, (deutsch: w tym samym okresie (II po³. XVIII wieku) Althöfchen) befand sich die Sommerresidenz der co koœció³ w Rokitnie i posiadaj¹cy te same Bledzewer Äbte. Heute stellt das Gut eine vol- cechy architektoniczne. Jego wyposa¿enie lkommene Ruine dar. Dagegen zieht die Schönheit pochodzi z okresu budowy. der nahegelegenen barocken Kirche die Aufmerksamkeit auf sich. Dort sind zahlreiche Heilige, denen sich der Orden besonders verbun- ¯wawa staruszka den fühlte, auf Gemälden verewigt. Daneben find- Bledzewianie dumni s¹ z innego zabytku - en sich der Hl. Joseph mit dem Kinde Jesu am z elektrowni wodnej na Obrze. Zbudowano j¹ Hauptaltar sowie weitere Kreuzigungsszenen, in w 1911 roku, 3 kilometry od Bledzewa, i od denen die Schutzheilige des Ordens, der Hl. tego czasu dostarcza pr¹d, który pozwala na Bernard und der Hl. Benedikt, am Kreuze stehend jednoczesne zapalenie 13 tysiêcy 100- und der kniende Bledzewer Abt Stanis³aw watowych ¿arówek, czyli oœwietlenia sporego D¹browski mit abgebildet sind. In Nowa Wieœ miasteczka. Dla uzyskania odpowiedniego blieb eine Barockkirche erhalten, die zur selben spadu wody, na pocz¹tku XX wieku zbu- Zeit (in der zweiten Hälfte des 18. Jh.) wie die Kirche in Rokitno erbaut wurde und ebenso diesel- dowano na Obrze Zalew Bledzewski. Teraz ben architektonischen Merkmale trägt. Ihre jest to jedno z najbardziej urokliwych miejsc, Ausstattung stammt noch aus der Zeit ihrer raj dla wodniaków i wêdkarzy. Obok elek- Errichtung. trowni - sezonowy oœrodek wypoczynkowy Grupy Energetycznej Enea SA. A pr¹d wytwa- Eine rüstige alte Dame rzany przy pomocy starych, zabytkowych tur- Die Bledzewer Einwohner sind auch auf ein bin przesy³any jest do powszechnej dystrybucji. anderes Denkmal sehr stolz - und zwar auf das Wasserkraftwerk an der Obra. Es wurde 1911 drei Rejon Umocniony Kilometer von Bledzew entfernt errichtet und Na terenie gminy Bledzew znajduj¹ siê liefert bis heute soviel Strom, um gleichzeitig 13.000 Glühbirnen mit einer Leistung von 100W obiekty fortyfikacyjne zbudowane w latach zu betreiben, also ausreichend für die Beleuchtung 30. XX wieku przez Niemców jako pierwsze eines Städtchens bereits beachtlicher Größe. Um z tworzonego Miêdzyrzeckiego Rejonu ein entsprechendes Gefälle zu erreichen, wurde auf Umocnionego. Nie s¹ one przygotowane do der Obra zu Beginn des 20. Jahrhunderts das zwiedzania. W s¹siedztwie wsi Stary Dworek Bledzewer Staubecken errichtet. Heute ist dies znajduje siê Grupa Warowna Lüdendorff einer der zauberhaftesten Orte, ein Paradies für wkomponowana we wzgórze, z trzech stron Wasserportliebhaber und Angler. Gleich neben otoczona korytem Obry. Grupê stanowi¹ dem Kraftwerk befindet sich das Erholungs- po³¹czone korytarzem pancerwerki o nume- zentrum des Energiekonzerns Enea AG. Der dank rach 883-887. Po wojnie zosta³y one wysa- der historischen Turbinen generierte Strom wird in das öffentliche Netz eingespeist. dzone, s¹ wiêc w stanie ruiny, ale to, co da siê zobaczyæ, wprawia w zdumienie. Podziwiaæ Der Oder-Warthe-Bogen mo¿na gigantyczne gruboœci œcian, ¿elbetowe Auf dem Gebiet der Gemeinde Bledzew konstrukcje, stalowe kopu³y. befinden sich Abschnitte der Festungsfront, die die

KRAJOBRAZY LUBUSKIE

133 Deutschen in den 30er Jahren des letzten Na Obrze, obok Starego Dworku stoi Jahrhunderts als eine der ersten zum Bau des Oder- most obrotowy. W ka¿dej chwili mo¿na Warthe-Bogens errichtet hatten. Für eine by³o jedno przês³o przesun¹æ pod drugie Besichtigung sind diese Teile der Festungsanlage i tym samym most przestawa³ pe³niæ swoj¹ nicht vorbereitet. Im benachbarten Stary Dworek funkcjê. Drugi oryginalny most sk³adaj¹cy siê befindet sich die Werkgruppe Ludendorff, die in einem von drei Seiten von der Obra umgebenen z dwóch przêse³ pozostawili Niemcy Hügel angelegt wurde. Die Gruppe besteht aus den obok Bledzewa. Te dwa mosty by³y tak¿e miteinander verbundenen Panzerwerken 883-887. elementami Rejonu Umocnionego. Le¿¹cy Nach Kriegsende wurden sie gesprengt, womit nur na terenie gminy odcinek zabezpieczeñ ma noch Überreste der alten Anlage zu sehen sind. 35 kilometrów i przebiega wzd³u¿ g³ówne- Dasjenige aber, was noch erhalten geblieben ist, go pasa jezior: Kurskiego, D³ugiego, versetzt den Besucher in Erstaunen: ein gigantis- Chyciny, Cisie i Lipawki, wykorzystuj¹c na- ches Mauerwerk, Stahlbetonkonstruktionen und turalne ukszta³towanie terenu do celów Stahlkuppeln. obronnych. Über die Obra führt bei Stary Dworek eine Drehbrücke. Jederzeit kann man hier ein Brückenjoch unter das andere schieben, so dass die Od jeziora do jeziora Brücke ihre eigentliche Funktion verliert. Bei Wymienione powy¿ej jeziora s¹ kolejn¹ Bledzew hinterließen die Deutschen eine zweite atrakcj¹ turystyczn¹ gminy Bledzew. Naj- derartige Brücke, wobei diesen beiden Brücken wiêksze z nich - D³ugie ma 95,5 ha i œredni¹ ebenfalls Wehrelemente des Oder-Warthe-Bogens g³êbokoœæ 7,5 m. Le¿y przy trasie Kursko- darstellten. Der auf dem Gebiet der Gemeinde Chycina. Dogodny dojazd od strony Chyciny liegende Abschnitt umfasst eine Länge von 35 km prowadzi na pó³wysep wcinaj¹cy siê und erstreckt sich entlang der Hauptader der hiesi- w zatokê. Bardzo rybne jezioro. Odp³ywem gen Seen (dem Kurskie-, dem D³ugie-, dem o d³ugoœci 800 metrów ³¹czy siê z jeziorem Chycina-, Cisie und Lupawka-See), wobei er die Chycina, które ma 84,6 ha i œredni¹ g³êbokoœæ natürliche Gestalt der Landschaft zu Wehrzwecken ausnutzte. 8,5 m. W s¹siedztwie wsi znajduje siê ma³e k¹pielisko, zaœ nieco dalej zbudowano Oœro- Von See zu See dek Dydaktyczno-Szkoleniowy Akademii Die soeben erwähnten Seen bilden neben all Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Znacz- den Einblicken in die abwechslungsreiche Historie nie wiêcej miejsc uruchomianych jest einen weiteren Anziehungspunkt für die Gäste w sezonie, gdy zje¿d¿aj¹ tu studenci, by unserer Gemeinde. Der größte von ihnen - der zdobywaæ umiejêtnoœci wodniackie: p³y- D³ugie-See - liegt an der Strecke zwischen Kursko wanie, wioœlarstwo, kajakarstwo, ¿eglarstwo, und Chycina und erstreckt sich auf einer Fläche windsurfing, itp. S¹ tam równie¿ boiska do von 95,5ha, seine mittlere Tiefe beträgt 7,5m. Von gier sportowych, korty tenisowe, jest Chycina aus erreicht man bequem eine sich in einer Bucht ausdehnende Halbinsel. Ein 800m langer wypo¿yczalnia sprzêtu wodnego. W sezonie Abfluss verbindet den D³ugie- mit dem 84,6ha oœrodek s³u¿y przede wszystkim studentom, großen und durchschnittlich 8,5m tiefen Chycina- ale przed i po mo¿na dowolnie korzystaæ See. In unmittelbarer Nähe zum Dorf wurde eine z jego atrakcji. Nad tym jeziorem znajduj¹ kleine Badestelle angelegt, und ein wenig weiter siê tak¿e dwa pola biwakowe, z których befindet sich ein Schulungszentrum der Sport- jedno wykorzystywane jest na obozy harcer- Akademie in Poznañ. In der Saison werden hier skie. ungleich mehr Bade- und Wassersportmöglich- Trzecie du¿e jezioro to Kurskie, o po- keiten angeboten, da zahlreiche Studenten wierzchni 77,7 ha i œredniej g³êbokoœci 4,3 m, anreisen, um ihre sportlichen Fähigkeiten rund um le¿¹ce w zasadniczej czêœci w gminie das Element Wasser unter Beweis zu stellen sowie weiter auszubauen: Schwimmen, Paddeln, Kajak- Miêdzyrzecz. Te trzy jeziora ³¹czy Jeziorna und Kanusport, Segeln, Windsurfing usw. Es find- Struga, tworz¹c szlak kajakowy, a ponadto en sich ebenso Sport- und Tennisplätze sowie z jeziora Chycina mo¿na wygodnie dop³yn¹æ Stationen, die Wassersportgeräte verleihen. Das do Zalewu Bledzewskiego.

134 Kajakiem, rowerem i pieszo Zentrum dient natürlich vor allem den Studenten, Przez gminê przep³ywa rzeka Obra (34 aber in der Vor- und Nachsaison kann jeder die km) niezwykle ciekawie meandruj¹c na angebotenen Dienstleistungen in Anspruch odcinku od Starego Dworku do Skwierzyny. nehmen. Direkt am See gibt es zwei Zelt- und Ni¿ej wody Obry zosta³y zatrzymane tam¹, Campingplätze, wovon eines als Feriencamp für die polnischen Pfadfinder dient. która jest elementem elektrowni wodnej. Der drittgrößte See - der Kurskie-See - ist W ten sposób powsta³ Zalew Bledzewski 77,7ha groß, durchschnittlich 4,3m tief und liegt o powierzchni 81 ha. Nad nim oœrodek größtenteils in der Gemeinde Miêdzyrzecz, alle wypoczynkowy Grupy Energetycznej Enea drei Seen verbindet der Jeziorna Struga, womit ein oraz gospodarstwo agroturystyczne „Dola- einmaliger Wasserweg für Kanu- und Kajak- tówka”. Wody Obry to jeden z najpiêk- begeisterte entsteht. Darüber hinaus kann man vom niejszych w Polsce szlaków kajakowych. Chycina-See aus das Bledzewer Staubecken erre- Przez gminê Bledzew prowadzi Euro- ichen. pejski Szlak Rowerowy R-1 oraz Europejski Szlak Cystersów, a tak¿e Europejski Szlak Mit Kajak, Rad und per pedes Auf einer Länge von 34 km fließt die Obra Pieszy E-11. Wytyczono równie¿ lokalne durch das Gemeindegebiet, und für den szlaki piesze. Niebieski ze Skwierzyny wie- Naturliebhaber sind die Mäander, die der Fluss auf dzie wzd³u¿ meandrów Obry przed Starym dem Abschnitt zwischen Stary Dworek und Dworkiem, dochodzi do grupy warownej Skwierzyna bildet, besonders reizvoll. Wie bereits Lüdendorff, a po miniêciu Bledzewa kieruje erwähnt, wurde die Obra in ihrem weiteren Lauf przez Pniewo i Osiecko do Lubniewic. durch einen Damm, der Teil des Wasserkraftwerkes Inny szlak prowadzi z Bledzewa przez ist, gestaut. So entstand das 81ha große Bledzewer Chycinê i wzd³u¿ jeziora Chyciñskiego Staubecken. Neben dem Erholungszentrum des a potem D³ugiego dochodzi do Miêdzyrzecza. Energiekonzerns Enea befindet sich dort der Po terenie gminy biegnie szlak okrê¿ny Bauernhof „Dolatówka”, der erlebnisreiche Ferien auf dem Lande anbietet. Hervorzuheben ist, dass o d³ugoœci 58 km, prowadz¹cy z Miêdzy- die Obra eine der schönsten Kajakrouten Polens rzecza. Przez jezioro G³êbokie, potem wzd³u¿ bildet. Zalewu Bledzewskiego doprowadza on do Durch die Gemeinde führt der Europäische Bledzewa, a nastêpnie przez wsie Goruñsko, Radwanderweg R-1 sowie der Europäische Chycinê, Kursko Stare i Pieski wiedzie do Zisterzienserweg, und ebenfalls der Europäische Kêszycy i Nietoperka, by ostatecznie znów Wanderweg E-11. Ausgeschildert sind daneben skierowaæ turystów do Miêdzyrzecza. lokale Wanderrouten. Die blaue führt aus Skwie- Wypoczynek w dobrych warunkach oferu- rzyna entlang der Flusswindungen bis vor Stary je tak¿e gospodarstwo Ewy Faleñskiej w Stru- Dworek weiter zur Werkgruppe Ludendorff, und ¿ynach. nachdem er Bledzew hinter sich lässt, führt die Route durch Pniewo und Osiecko bis nach Lubniewice. Co krok coœ ciekawego Ein anderer Pfad führt aus Bledzew heraus Przemierzaj¹c drogi i wody gminy durch Chycina entlang am Chycina- und D³ugie- Bledzew zawsze mo¿na trafiæ na coœ See nach Miêdzyrzecz. Auf dem Gebiet der ciekawego. Choæ sam Bledzew jest obecnie Gemeinde wurde auch eine 58km lange Rundtour wsi¹, ma uk³ad ulic typowy dla œred- mit dem Ausgangspunkt Miêdzyrzecz angelegt. Sie niowiecznego miasta: czworoboczny rynek, führt den Wanderer entlang des G³êbokie-Sees und odchodz¹ce od niego ulice oraz siatkê ulic des Bledzewer Staubeckens bis hinein nach wytyczonych równolegle. Ta koncepcja Bledzew, und weiter durch die Dörfer Goruñsko, urbanistyczna jest chronionym zabytkiem. Chycina, Kursko Stare und Pieski bis nach Kêszyca und Nietoperek, um schließlich nach Wzd³u¿ dróg Goruñsko-Sokola D¹browa- Miêdzyrzecz zurück zu kehren. Nowa Wieœ, a tak¿e s¹siednich stoj¹ jed- Erholung in einem angenehmen Ambiente nakowe domy w czêœci drewniane, w czêœci bietet ebenfalls der Bauernhof von Ewa Faleñska in murowane. Takie domy wraz z niewielkimi Stru¿yny.

KRAJOBRAZY LUBUSKIE

135 Auf Schritt und Tritt Sehenswertes parcelami otrzymywali w latach 30. XX Auf einer Tour durch die Straßen und auf den wieku przesiedleñcy z terenów Wa³u Po- Gewässern der Gemeinde Bledzew gibt es stets morskiego, gdzie wybudowano tajne umoc- etwas Interessantes zu entdecken. Obgleich nienia. Bledzew selbst derzeit keine Stadtrechte besitzt, so W Osiecku, najdalej na zachód wysuniêtej weist es dennoch den typischen Grundriss einer mittelalterlichen Stadt auf: ein rechteckiger wsi, koœció³ œw. Miko³aja jest koœcio³em Marktplatz und von ihm fortführenden Straßen parafialnym wyznania greko-katolickiego sowie einem Netz parallel verlaufender Gassen. z fili¹ w Miêdzyrzeczu. W koœciele tym co Diese städtebauliche Konzeption steht unter niedzielê odprawiane siê obok mszy katolic- Denkmalschutz. kich nabo¿eñstwa greko-katolickie. An den Straßen nach Goruñsko, Sokola Na cmentarzu w Bledzewie zachowa³y siê D¹browa und Nowa Wieœ, und ebenso an den stare pomniki niemieckie, a niedaleko s¹ benachbarten stehen einheitlich gestaltete Häuser, wyraŸne pozosta³oœci ¿ydowskiego kirkutu. teils aus Holz, teils aus Stein. Diese erhielten in den Le¿¹ca na samym po³udniu gminy wieœ 30er Jahren des letzten Jh. zusammen mit kleinen Templewo wywodzi swoj¹ nazwê od zakonu Parzellen Umsiedler aus den Gebieten, in denen der Pommernwall mit seinen geheimen templariuszy, którzy j¹ za³o¿yli. Befestigungsanlagen errichtet wurde. W Goruñsku jedyn¹ pozosta³oœci¹ boga- In Osiecko, dem am weitesten westlich liegen- tego maj¹tku jest grobowiec rodzinny den Dorf der Gemeinde, befindet eine griechisch- w parku, który otacza³ pa³ac. katholische Pfarrkirche mit einer Filialkirche in W Bledzewie przy bramie do dawnego Miêdzyrzecz. In der St. Nikolai-Kirche werden PGR stoi chyba jedyny w Polsce pomnik... sonntäglich neben den katholischen Messen auch œwini. griechisch-katholische Andachten abgehalten. W Stró¿ynach latem organizowane s¹ Auf dem Friedhof in Bledzew blieben alte obozy artystyczne dla m³odzie¿y, która wzbo- deutsche Grabmäler erhalten, und unweit davon gaca urokliwy krajobraz oryginalnymi insta- finden sich sichtbare Überreste eines jüdischen Kirkuts. lacjami plastycznymi. Ganz im Süden der Gemeinde liegt das Dorf I dalej, i jeszcze... PrzyjedŸcie i odkryjcie Templewo, das seinen Namen sichtbar dem sami. Templerorden, der es auch gründete, verdankt. In Goruñsko bildet den einzigen Überrest eines Informacja: einst reichen Anwesens ein Familiengrabmal, das Urz¹d Gminy, tel. 095 7436610, im Schlosspark gelegen ist. www.bledzew.pl In Bledzew steht am Eingangstor der ehemali- gen Landwirtschaftsgenossenschaft ein in Polen wohl einmaliges Denkmal… einem Schwein gewidmet. Letztlich werden im Sommer in Stró¿yny Künstlerferienlager für Jugendliche organisiert, deren Ergebnisse - einmalige künstlerische Installationen - die zauberhafte Landschaft bere- ichern. Und so geht es weiter und weiter. Kommen Sie zu uns und entdecken Sie selbst! Weitere Informationen erhalten Sie im Gemeindeamt unter der Telefonnummer (0048) 95 - 7 43 66 10 sowie unter www.bledzew.pl.

Übersetzt von Grzegorz Za³oga

136 M³odzi poeci z Klubu Szufladera

Monika Wielgus

*** okulary w czarnych rogowych oprawkach to teraz ja widzê œwiat ostrzej, intensywniej ka¿dy kant i s³owo wypisane na murze ju¿ nie mru¿ê oczu, nie uciekam od tablic widzê, chyba za du¿o okulary-zmiana ujrza³am prawdê

Ewa Ho³ubowska

***

Wczoraj le¿y w szafie na najwy¿szej pó³ce zapomniane czasem przecierasz je szmatk¹ nas¹czon¹ tanim œrodkiem przeciwkurzowym zabójczo skutecznym przez kilka godzin jedynie zostawiaj¹cym smugi na mnie chcia³abym odkurzyæ twoje wczoraj wyssaæ je najnowszym modelem odkurzacza z funkcj¹ prania (koniecznie) Pomin¹æ tylko siebie i kilka drobiazgów...

137 M³odzi poeci z Klubu Szufladera

Przemys³aw Kot

***

Z okna widzê

Schodz¹cego z gór Stary uœmiecha siê Do fili¿anki w kawiarni

Czasem udawa³o siê Osi¹gn¹æ coœ co jest Wbrew obowi¹zuj¹cemu Porz¹dkowi

Dwa stoliki obok Mija mnie barman Wie ¿e wystarczy mi kawa I ¿e s¹ sprawy których Nie da siê z nim Zapisaæ

Koñcz¹ siê serwetki Ubieram czyjœ p³aszcz

Id¹c do domu Mijam na schodach Starego cz³owieka Schodz¹cego z gór Upewniamy siê spojrzeniem

Forma pustelni Nie ma zbyt wielkiego znaczenia

30.11.2004

138 M³odzi poeci z Klubu Szufladera

Joanna Kurzêcka

*** co wieczór za¿ywam coraz wiêksz¹ dawkê arszeniku dosta³am go jako lekarstwo na nadczynnoœæ organu w klatce piersiowej i nikt nie bêdzie winny gdy samotnoœæ jak ka¿da trucizna z czasem mnie zabije

Natalia Jackowska

*** chcesz siê we mnie schowaæ jak w piêœci zaciskasz moje uda wi¹¿esz w supe³ ³ydki kulisz siê do wnêtrza tu³owia chowasz g³owê w zagiêciu szyi nakrywam ciê policzkiem jestem d³oni¹ w uœcisku wstyd ci wiêc œwiat³o gasisz i ka¿esz mi zamkn¹æ oczy

139 RECENZJE I OMÓWIENIA

Fascynuj¹cy œwiat nowego mitu

Fantasy jako Dobra Nowina, red. Ma³gorzata Miko³ajczak, Pawe³ Urbaniak, Wa³brzych 2005, 124 s.

Na pocz¹tku w Kole Literaturoznawców Uniwersytetu Zielonogórskiego zrodzi³ siê pomys³. Nastêpnie postanowiono go zrealizowaæ. Zorganizowano konferencjê, której owocem sta³a siê ksi¹¿ka Fantasy jako Dobra Nowina, zredagowana przez Paw³a Urbaniaka i Ma³gorzatê Miko³ajczak. Dlaczego akurat fantasy? Poniewa¿ taka w³aœnie literatura, jak twierdz¹ autorzy, zdaje siê byæ odpowiedzi¹ na czytelnicze wymagania dzisiejszej doby. Ksi¹¿ka jest swoist¹ podró¿¹ poprzez krainê fantasy. Kolejne artyku³y wprowadzaj¹ czytelnika w œwiat magii, czarów, elfów etc. Autorzy, wœród których odnajdujemy znakomitych profesorów i nietuzinkowych studentów, rzeczowo omawiaj¹ zapowiedzian¹ w tytule problematykê. W artykule, który otwiera publikacjê, Anna Szóstak przywo³uje tradycjê genologiczn¹ i ukazuje miejsce fantasy wœród literackich gatunków. Tego typu literatura - informuje badaczka - stara siê przede wszystkim wyjaœniæ otaczaj¹c¹ nas rzeczywistoœæ, podobnie jak niegdyœ czyni³y to baœnie i mity. Jest zatem wspó³czesnym mitem. Mitem, który jak wszystko co nas otacza, wywiera pewien wp³yw na czytelnika. Na przyk³adzie dzieci i m³odzie¿y autorka kolejnego artyku³u, Edyta Rudolf, stara siê pokazaæ, jak literatura fantasy oddzia³uje na m³odego cz³owieka. Ka¿da z przeczytanych ksi¹¿ek kszta³tuje bowiem, przypomina autorka, nasz¹ osobowoœæ. O tym, ¿e wzorce czerpaæ mo¿emy z wielu Ÿróde³, pisze równie¿ Justyna Zb¹czyniak. Badaczka omawia przy tym wa¿ny ele- ment scalaj¹cy niemal wszystkie utwory tego gatunku, a mianowicie motyw podró¿y-wêdrówki, która ma swój cel; która dookreœla bohatera i, co wiêcej, zmienia go. Bohaterem innego z artyku³ów jest... wampir. Na przyk³adzie twórczoœci Andrzeja Sapkowskiego Barbara Przybylska ukazuje proces kulturowej transformacji wampirycznego wzorca i odejœcie autora od konwencji. Autorka uwa¿nie przygl¹da siê literackiej kreacji Regisa, aby stwierdziæ, jak dalece ów wizerunek odbiega od znanych nam stereotypów; jak œmieszne s¹ zachowania tego nietypowego wampira, by wreszcie zauwa¿yæ, ¿e znacznie bli¿ej mu do anoni- mowego alkoholika, ani¿eli znanego nam „potwora”. Zabawê konwencjami literatury fantasy ukazu- je tak¿e, tym razem na przyk³adzie Œwiata Dysku Terry’ego Pratchetta, Pawe³ Urbaniak. Siêgaj¹c do genologicznych przes³anek autor podkreœla, ¿e œwiatem fantasy w³ada patos, który sw¹ pe³niê uzyskuje w odmianie high fantasy. Przywo³ywany jednak przez niego Œwiat Dysku od schematów odstaje i to zasadniczo. Charakteryzuje go, pisze Urbaniak, styl niski, a dominantê stanowi tu humor. Autor skupia siê na jednej z postaci scalaj¹cej ca³y cykl, a mianowicie Œmierci. Ta kreacja nasuwa w¹tpliwoœæ, czy cykl Pratchetta mo¿emy jeszcze zaliczaæ do literatury fantasy, zdaniem badacza jest on jedynie jej trawestacj¹. W ksi¹¿ce poœwiêconej fantasy nie mog³o zabrakn¹æ artyku³ów poœwiêconych powieœciom Tolkiena. T¹ twórczoœci¹ zajêli siê Tomasz Wojnarowski i Artur Telwikas. Pierwszy zastanawia siê, czy jeden cz³owiek (tu: Tolkien) jest w stanie stworzyæ ca³¹ mitologiê Anglii. Odwo³uje siê przy tym do wp³ywów biografii autora na powstaj¹ce dzie³a i ró¿nicuje pojêcia: „mitologia Anglii” i „mitolo- gia dla Anglii”. Ca³oœæ zwieñczona zostaje zwrotem ku Ÿród³om, którymi s¹ Listy Tolkiena. Tematem artyku³u Telwikasa jest natomiast œwiat przedstawiony W³adcy Pierœcieni. Badacz zasugerowa³, by spojrzeæ nañ z perspektywy jungowskiej psychologii g³êbi i zastanowiæ siê nad procesem indywidu- alizacji, który opisuje relacje miêdzy tym, co indywidualne, a tym, co zbiorowe w psychice. Wywód jest bogato lustrowany literackimi przyk³adami. W tym miejscu warto wspomnieæ o artykule, w którym oprócz obrazów literackich pojawia siê swoiste novum - w³asne ilustracje autorki. Mowa o tekœcie Kornelii Mireckiej, dotycz¹cym organizacji przestrzeni w ksi¹¿kach typu fantasy.

140 Publikacjê zamykaj¹ przemyœlenia Renaty Pawliszko, zastanawiaj¹cej siê nad przyczynami po- pularnoœci Harrego Pottera. Co przesadza o atrakcyjnoœci tej ksi¹¿ki? Miêdzy innymi niebagatelna rola dialogów, stanowi¹cych a¿ 3/4 objêtoœci tekstu. Autorka zwraca ponadto uwagê na jasny i zrozumia³y jêzyk powieœci. Niepokoi j¹ jednak fakt, i¿ jêzyk dwóch ostatnich tomów sta³ siê du¿o bardziej brutalny i wulgarny. Co ciekawe, zmieni³ siê tak¿e sposób przedstawiania z³a, które uleg³o „os³abieniu i strywializowaniu”. Dziewiêæ artyku³ów stanowi¹cych ca³oœæ pokonferencyjnej publikacji poœwiêconej fantasy z pewnoœci¹ przyci¹gnie uwagê mi³oœników tego typu literatury. Koneserowi lektura ksi¹¿ki pomo¿e usystematyzowaæ zdobyt¹ wczeœniej wiedzê; temu natomiast, kto dopiero wkracza w œwiat elfów, wampirów i magii, uka¿e najwa¿niejsze cechy tej krainy. Fantasy jako Dobra Nowina mo¿e byæ bowiem potraktowane jako swoiste minikompendium wiedzy. Kompendium, w którym wszystkie stanowiska i pogl¹dy ilustrowane s¹ literackimi przyk³adami i odwo³aniami do tradycji gatunku, a rzetelnie opracowana bibliografia odsy³a do bogatego ju¿ dorobku gatunkowego. Na koniec dodajmy, ¿e ksi¹¿ka nie powsta³aby, gdyby nie dzia³alnoœæ Ko³a Literaturoznawców Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jego cz³onkom pozostaje ¿yczyæ kolejnych, tak interesuj¹cych, jak ostatnia konferencji i - jako jej owoców - nastêpnych publikacji.

Marcin Jerzynek

Urodzi³em siê w niew³aœciwym miejscu i czasie: Kolumbowie (rocznik 1970) bis? Czyli paradoksów polskiego losu ci¹g dalszy (Piotr Czerwiñski, Pokalanie, Œwiat Ksi¹¿ki, seria: Nowa Proza Polska, Warszawa 2005, 258 s.)

Sytuacja pokolenia urodzonego na pocz¹tku lat siedemdziesi¹tych, a wiêc pokolenia dzisiejszych trzydziestoparolatków wydaje siê zaskakuj¹co podobna do sytuacji pokolenia debiu- tuj¹cego u schy³ku lat szeœædziesi¹tych. O tym pokoleniu, zwanym pokoleniem 1968, jego przed- stawicielka, Ewa Lipska, pisa³a w s³ynnym wierszu „My”:

My – rocznik powojenny otwarty na oœcie¿ w pe³nokomfortowym stanie swojego cia³a Czytamy Sartre’a i ksi¹¿ki telefoniczne Rozwa¿amy uwa¿nie wszelkie trzêsienia ziemi My. Rocznik powojenny ze spokojnych doniczek. Wyprowadzony z bezspornych statystycznych wyliczeñ. Nie dos³yszany w ha³asie pocz¹tku. Cierpi¹cy na bezsennoœæ i do æmy podobny. Powo³any do koncentracji nad.

[...]

My zazdroœcimy tym którzy w wysokich sznurowanych butach przeszli przez wojnê

Nijakoœæ i szaroœæ pozornie spokojnego ¿ycia zabija poczucie jego celowoœci i sensu, prowadz¹c Lipsk¹ do prowokacyjnej deklaracji uczestnictwa w wielkich wydarzeniach historii – choæby nawet tak tragicznej, jaka przypad³a w udziale generacji wojennej. W ksi¹¿ce Piotra Czerwiñskiego (rocznik 1972), warszawskiego dziennikarza i publicysty, który zdecydowa³ siê wyraziæ pokoleniowe samopoczucie w debiutanckiej powieœci „Pokalanie”, znajdu- jemy podobn¹ analogiê i skalê porównawcz¹ – kontrapunktem dla sytuacji m³odych wkraczaj¹cych w doros³oœæ w prze³omowym momencie zmian ustrojowych i spo³ecznych w roku 1989 staje siê

RECENZJE I OMÓWIENIA

141 znowu biografia Kolumbów. Ojciec bohatera to w³aœnie przedstawiciel tej generacji – pokolenia nazywaj¹cego siebie straconym, ale jednoczeœnie pokolenia z biografi¹, maj¹cego swój udzia³ w historii, tworz¹cego j¹ i kszta³tuj¹cego, choæ marnie na tym wysz³o: „Ojciec nie mia³ kasy, ale mia³ du¿o orderów z wojny. To by³o wszystko, co z niej mia³. Mia³ Poloniê Restitutê, Walecznych, Krzy¿ Partyzancki i AK. Poszed³ wiêc ze mn¹ do antykwariatu, bo ja mia³em lepsze oczy. [...] Za Partyzancki nic mu nie dawali, a za Restitutê chcieli mu daæ dwadzieœ- cia piêæ tysiêcy. Tyle kosztowa³ zestaw w Makdonaldzie. Ojciec wœciek³ siê i nie sprzeda³ Restituty. Szed³ z ni¹ Krakowskim Przedmieœciem i podrzuca³ na d³oni. Gdy mijaliœmy Pa³ac Prezydencki, zatrzyma³ siê i zamacha³ orderem w stronê okien. – Gdyby nie moje dwadzieœcia piêæ tysiêcy – wrzasn¹³ i pokaza³ wa³a – tobyœcie mieli taki chuj, a nie Polskê!” (s. 200). Tym w¹tpliwym przywilejem wp³ywu na historiê nie zostanie jednak obdarzony jego póŸny potomek – za m³ody na kombatanta (nie wielkiej wojny rzecz jasna, ale chocia¿by stanu wojen- nego...) , za stary zaœ, by zrozumieæ nowe czasy, w których ¿yje, a raczej wegetuje (w sensie egzys- tencjalnym jednak, nie materialnym, bo radzi sobie ca³kiem nieŸle) z pytaniem: „co zrobi³em, ¿e mnie tak drêczy zasrana, zakrwawiona historia tego kraju? Ten œmierdz¹cy kicz, jedna wielka tysi¹cletnia wojna?” (s. 58). Pozorny luz i tumiwisizm kryj¹ wœciek³oœæ, frustracjê i gniew – wyra¿ane bardziej poprzez jêzyk i formê, ni¿ expressis verbis – ¿e ta rzeczywistoœæ, której tak wygl¹da³o pokolenie rodziców i dziadków, nie jest t¹, o jak¹ walczyli. Kolejny paradoks polskiego losu? Kolejni Kolumbowie, odkrywaj¹cy przypadkiem nie ten l¹d, o który im chodzi³o? Jak rozsup³aæ ten zapl¹tany wêze³ polskich dziejów wyra¿any przez ulubiony i nadêty patos, którego bohater i narrator jednoczeœnie bezskutecznie próbuje siê wyzbyæ, wspominaj¹c i analizuj¹c czasy, kiedy wszystko wydawa³o siê na niby, a – jak siê póŸniej (to znaczy z dzisiejszej perspekty- wy) okaza³o – nigdy nie by³o bardziej autentyczne. Z jednej strony byli bowiem oni (Ÿli), z drugiej – my (dobrzy): œwiat jasno okreœlonych wartoœci; z jednej – bieda i beznadzieja, ale te¿ idee, dla których warto by³o ¿yæ – to niedawne jeszcze wczoraj , z drugiej – dziœ: nachalna i unifikuj¹ca kiczowata popkultura, wirtualny œwiat gier i reklam obiecuj¹cych wniebowst¹pienie i totalna bezide- owoœæ w miarê dostatniego ¿ycia, w którym prawie ka¿de pragnienie mo¿na zaspokoiæ natych- miastowo i bez wysi³ku. Ch³opiec, który w 1984 biega³ po podwórku bawi¹c siê w Amerykê („By byæ bli¿ej œwiata, w którym wszystko bêdzie ze z³omu, kupujemy na bazarze puste puszki po zagranicznym piwie. Niektórzy nalewaj¹ do nich wody i chodz¹ po podwórku, bawi¹c siê w podwórko zagraniczne. Taki jest trend” s. 65), po piêtnastu latach z gorzk¹ satysfakcj¹ spuentuje sen zamieniony w rzeczywistoœæ: „Na podwórkach zaroi siê od bezrobotnych facetów, którzy siedz¹ ca³ymi dniami na ³awkach i pij¹ piwo z puszek. Jak siê nawal¹, zbieraj¹ z³om. W dalekiej przysz³oœci, w innej galaktyce, pewien frajer nakrêci film o takich pijakach z³omiarzach. Film bêdzie w tamtych czasach bardzo na czasie i nominuj¹ go do Oscara. Nie dostanie go; bêdzie za ma³o trendowy dla jurorów, którzy nigdy nie musieli bawiæ siê w Amerykê, poniewa¿ mieszkali w niej przez ca³e ¿ycie” (s. 65) Powieœæ Czerwiñskiego dra¿ni, przeszkadza, nie pozwala na bezmyœlne samozadowolenie, cza- sem po prostu wkurza (autor wyrazi³by to dosadniej, czego bardzo czêsto nie omieszka czyniæ), niew¹tpliwie jednak jest jak¹œ prób¹ oddania, ca³oœciowego na pewno nie, ale fragmentarycznego, rozbitego na kawa³ki i mimo wszystko w du¿ej mierze reprezentatywnego, stanu œwiadomoœci m³odych ludzi, którzy w doros³oœæ weszli po prze³omie 1989 roku, skazani na przyjêcie go z ca³ym (znowu w¹tpliwym jak siê przekonujemy na w³asnej skórze) dobrodziejstwem inwentarza. „Pokalanie” to próba rejestracji nie tylko pewnej tworzonej przez m³od¹ inteligencjê subkultury, jej obyczaju, mody, stylu ¿ycia, ale tak¿e zmian w mentalnoœci, sposobie myœlenia i postrzegania ludzi i œwiata. Tê zmianê znakomicie widaæ na przyk³adzie jêzyka – chwilami tak odrêbnego, hermety- cznego i slangowo zangielszczonego, ¿e a¿ trudnego do rozszyfrowania. Spoza tej specyfiki, bêd¹cej mieszanin¹ wulgarnoœci i inteligentnego ciêtego sarkazmu wyziera jednak czasami skrzêtnie maskowany liryzm i têsknota za czymœ, czego potrzeba ka¿demu pokole- niu m³odych Polaków – za iskr¹, fantazj¹, duchem. Nie cynik wszak, lecz czystej wody romantyk (ci¹gle jeszcze romantyk!) tylko mo¿e byæ autorem tej frazy: „Jak piêknie jest myœleæ o przysz³oœci,

142 której nie ma jeszcze w plecaku, przygniataj¹cym nas do ziemi” (s. 95). Czerwiñski bardzo siê jed- nak pilnuje, by nie ods³oniæ przed czytelnikiem tej romantycznej duszy, któr¹ na ogó³ skutecznie skrywa pod rynsztokowym polskim abecad³em: g..., k..., ch..., p... W urywanych, szarpanych fragmentach tekstu, przeskakuj¹c od jednego do drugiego, mniej lub bardziej zabawnego, incydentu z ¿ycia bohatera, zapisuje autor „Pokalania” kronikê naszej rzeczy- wistoœci, a w³aœciwie kronikê jej postêpuj¹cej degrengolady, atrofii zasad, parali¿u moralnoœci; rzeczywistoœci, w której „cholernie trendowa zrobi siê przestêpczoœæ” (s. 117), a to, co weso³e, tak naprawdê jest smutne – w ¿yciu coraz bardziej przypominaj¹cym komputerow¹ grê, w której, jeœli to nie ty zabijesz – zabij¹ ciebie. I nawet hektolitry alkoholu nie s¹ w stanie st³umiæ têsknoty za nor- malnoœci¹, mi³oœci¹, œwiatem przyjaznych uczuæ, których pokalanemu pokoleniu rocznik 1970 nie by³o dane zaznaæ i pewnie nie uda siê doczekaæ. Z jak¹œ masochistyczn¹ zajad³oœci¹ rok po roku rekonstruuje biografiê swego pokolenia, dokonuj¹c na sobie samym bolesnej wiwisekcji, za ka¿dym razem sprowadzaj¹cej siê do wyty- czenia nowej linii podzia³u, bo nic nie daje siê z³o¿yæ w ca³oœæ. Przebiega ona ju¿ nie przez granicê, po obu stronach której s¹ oni i my, ale t¹ oddzielaj¹c¹ nieciekaw¹ przesz³oœæ od jeszcze bardziej nieciekawej teraŸniejszoœci, kiedy „Piwo w puszkach bêdzie le¿a³o w ka¿dym sklepie obok bananów, pomarañczy i szynki, których nigdy tam nie by³o, i w³aœnie wtedy zrozumiemy, ¿e wszys- tkiego tego jest w pytê, tylko, ¿e my nie mamy ju¿ na nic kasy” (s. 72). Generacja rocznik 1970 nie jest grzeczna: ¿yje ostro – ostre jest picie, æpanie, wyrywanie bezmyœlnych panienek, pozbawiony uczuæ seks – ostro i... bezcelowo, a w³aœciwie – ¿yje, ci¹gle tego celu poszukuj¹c. To pokolenie, w którym szczêœliwi s¹ tylko ci, co „maj¹ wszystko, czego dusza zapragnie, z wyj¹tkiem duszy” (s. 205). Ca³a reszta, a wiêc autor i jego bohater – to frustraci, (jeszcze) pisz¹cy i czytaj¹cy ksi¹¿ki, bogaci jedynie w wiedzê, ¿e „tu nic nie dzia³a tak, jak tego uczyli w szkole” (s. 206 ). A ¿ycie jest jak ograny film puszczany ci¹gle od nowa: „Nie ma przysz³oœci, nie ma przesz³oœci. Nie ma sensu i nie ma nic [...] ¯yjemy, ¿yjemy, bêdziemy ¿yli. Jaka szkoda, ¿e nikt nie umie osi¹gn¹æ tego stanu na trzeŸwo” (s. 209). Czerwiñski – facet z dusz¹, czyli gatunek wymieraj¹cy, jak powie o sobie s³owami bohatera, „skazany na rzeczywistoœæ, w której brakuje dla mnie miejsca” (s. 212), bo nawet s³owa nic ju¿ dziœ nie s¹ warte, „zupe³nie siê zeszmaci³y. Tyle razy wytarto sobie nimi gêbê. Mamy wiele takich s³ów, które kiedyœ by³y du¿o warte i mia³y jakieœ znaczenie, a dzisiaj s¹ jak chustka do nosa. Mamy s³owo >¿ycie<, mamy s³owo >œmieræ<. Mamy >radoœæ< i >szczêœcie<. Mamy du¿o takich s³ów. A w³aœci- wie powinienem powiedzieæ, ¿e mieliœmy. Bo ja ich ju¿ nie rozumiem” (s. 236). Czerwiñski w tej mocnej, dobrej prozie wylewa ca³¹ ¿ó³æ, jaka zebra³a siê w spo³eczeñstwie, w którym po historycznych przemianach miejsce na szczycie spo³ecznej drabiny zajêli „m³odzi, przedsiêbiorczy, beznadziejnie przebojowi gnoje, którzy rozwalaj¹ wszystko, co stanie im na drodze do kariery” (s. 212). Totalne czarnowidztwo i pesymizm zyskaj¹ jednak ostatecznie podnosz¹cy na duchu happy end, a czytelnikowi nie zadowolonemu z takiego zakoñczenia pozostanie na pociechê krzepi¹ca solidarnoœæ wszystkich pokoleñ urodzonych w naszym piêknym kraju, którym – tak siê jakoœ dziwnie sk³ada – nigdy nie by³o po drodze z rzeczywistoœci¹, w jakiej przysz³o im ¿yæ.

Anna Szóstak

Rezension zu: Gisela Waligora „Die spaziergängerin von F. mehr oder weniger heitere memo arien”, Jacobsdorf 2005, Verlagsservice OderSpree

Die Zeiten, da Volker Braun mit seinen Gedichten Publikum anlockte, das Turnhallen füllte, sind vorbei. Der Satz, daß Gedichte kaum Publikum haben, ist zum Allgemeinplatz geworden. Ja manche meinen schon, nur die, die selbst Lyrik verfassen, lesen noch die Gedichte ihrer Kollegen. Viele zu schnellebig, viele zu bebildert ist unsere Umwelt geworden. Wir wollen, was wir lesen, schnell verdauen können. Viel Information bei möglichst wenig Text sind gefragt und bitte keine Reflexionen. All dies erfüllt Lyrik nicht.

RECENZJE I OMÓWIENIA

143 Dennoch entstehen immer wieder Gedichte und die finden zu ihren Lesern - man könnte es ein Wunder nennen. Gisela Waligora, die ehemalige Bibliothekarin, hat sich zu ihrem Gedichtband wohl mehr oder weniger überreden lassen. Sie traute den eigenen Texten nicht, befand sie für nicht wichtig genug. Wenn man das nun erschienene Bändchen in die Hand nimmt, wird man dieses Mißtrauen ganz und gar unbegründet findet. Die hier spricht und dichtet, tut dies mit eigener Stimme und eigenem Blick auf die Welt, die ihr zumeist Brandenburg heißt (oder gar Frankfurt an der Oder) und die sich vorrangig im (Spät)Sommer abbildet. Fein geschliffene Perlen sind diese Texte. Befreit von allem Überflüssigen. Oft bis auf eine einziges Wort in einer Zeile reduziert. Und viel Luft ist da und vielerlei Vögel, was natürlich gut zusammen paßt. Das macht die Texte durchscheinend und was hindurch scheint ist Muße, die die Autorin wohl hatte, beim Schreiben und die sich nun, beim Lesen überträgt. Nur mal so nebenbei sollte man diese Gedichte nicht lesen, denn sie brauchen Zeit.

Carmen Winter

Recenzja tomiku wierszy Giseli Waligory Mniej lub bardziej weso³e wspomnienia spacerowiczki z F., Jacobsdorf 2005, Verlagsservice OderSpree

Minê³y ju¿ czasy, gdy Volker Braun przyci¹ga³ publicznoœæ swoimi wierszami i zape³nia³ ni¹ sportowe hale. Dziœ panuje powszechne mniemanie, ¿e wiersze ju¿ prawie nie przyci¹gaj¹ pub- licznoœci. A niektórzy wrêcz uwa¿aj¹, ¿e wiersze swych kolegów czytuj¹ jedynie ci, którzy sami zaj- muj¹ siê liryk¹. Œwiat wokó³ nas ¿yje zbyt szybko i zbyt obrazowo. Chcemy móc szybko trawiæ to, co czytamy. Chcemy maksimum informacji przy minimum tekstu, oczywiœcie tylko bez refleksji. Liryka nie spe³nia tych wymagañ. Mimo to wci¹¿ powstaje wiele wierszy znajduj¹cych swych czytelników - fakt ten mo¿na by nazwaæ cudem. Gisela Waligora, by³a bibliotekarka, da³a siê chyba w wiêkszym lub mniejszym stopniu przeko- naæ do swego tomiku wierszy. Nie maj¹c zaufania do w³asnych tekstów uwa¿a³a je za niewystar- czaj¹co wa¿ne. Ale gdy tylko weŸmiemy do rêki ostatnio wydany tomik, natychmiast stwierdzimy, ¿e jej brak zaufania jest ca³kowicie nieuzasadniony. Autorka pisze i tworzy, czyni to w³asnym g³osem i z w³asnego punktu postrzegania œwiata, najczêœciej nosz¹cego miano Brandenburga (albo nawet Frankfurtu nad Odr¹), œwiata z okresu przede wszystkim (póŸnego) lata. Teksty te to pere³ki. Wolne od wszystkiego, co zbyteczne. Ograniczone czêsto do pojedynczego s³owa w wersie. Pe³ne powietrza i ptaków, wspaniale do siebie z natury pasuj¹cych. Dziêki temu przejrzyste s¹ teksty, z których wyziera lekkoœæ, z jak¹ autorka pisze swe wiersze i jak¹ przekazuje czytelnikowi. Tych wierszy nie mo¿na jednak czytaæ ot tak sobie, wymagaj¹ czasu.

Carmen Winter T³umaczenie Bogumi³a Husak

Nowa poetka

Ma³gorzata Stachowiak, O czymœ, Liberum Arbitrium 2005

Bez w¹tpienia to udany, a mo¿e nawet bardzo udany debiut. Debiut, który ju¿ du¿o spe³nia, a jeszcze wiêcej zapowiada.

144 Myœlê tutaj o wydanych niedawno wierszach Ma³gorzaty Stachowiak, urodzonej i mieszkaj¹cej, jak g³osi jej notka biograficzna, z rodzin¹ i trzema kotami w Sulechowie. Poetka od kilku lat regu- larnie publikuje na ³amach literackich periodyków, w ró¿nych antologiach i almanachach i zgodnie z mod¹ w „prasie internetowej”. Jest laureatk¹ wielu konkursów poetyckich. Samodzielny debiut, pierwsza ksi¹¿ka to jak pierwsze wyjœcie samemu na scenê i zaprezentowanie siê twarz¹ w twarz publicznoœci. Ju¿ tytu³ zbiorku „O czymœ” intryguje i zastanawia. To s¹ wiersze o czymœ bardzo istotnym, najwa¿niejszym, czyli o naszym ¿yciu. O ¿yciu, które toczy siê pomiêdzy sacrum a profanum. Z kuchni widaæ koœció³, a okna w pokoju wychodz¹ na podwórko i odwiedzany codziennie œmiet- nik. Stachowiak rzadko zapuszcza siê poza ten obszar. Pozornie ma³y, a w rzeczywistoœci ogromny. Skupia uwagê na rzeczach codziennych, rutynowych, na zachowaniach i gestach niemal odwiecznych, które dla bohaterów jej wierszy i dla niej samej - lirycznego podmiotu s¹ sensem ¿ycia. ¯adna ze scen nie wydaje siê byæ zmyœlona. Nawet zabawa dzieci w „Piaskownicy”, jest zabaw¹ w „mamê i tatê/ w s¹siadów/ w ciebie”. Nieprawdziwe zjawia siê tylko w œnie. Miejsce, w którym ¿yjemy, jest dla nas jedyne i wyj¹tkowe. Stanowi centrum œwiata, choæby by³o ca³e w zasiêgu wzroku. Na d³oni. Obrazy z dalekiego œwiata, które pojawiaj¹ siê na ekranach telewizorów, absolutnie wystarcz¹. Wie o tym poetka doskonale. „Doœwiadczenia metafizyczno-egzystencjalne ograniczam do sprawdzenia rano swej obecnoœci w lustrze...” ¯ycie na tej niewielkiej przestrzeni jest zwyczajne, przyziemne, wrêcz pospolite. Poetka dostrzega w nim jednak dramaturgiê, ruch, wielowymiarowoœæ, barwê, zapach. Ka¿dy z nas jest najmniejsz¹, ale zarazem dla siebie najwa¿niejsz¹, niepowtarzaln¹ cz¹stk¹ ludzkoœci. Nawet ten pijaczek z czwartego piêtra, „bez górnych jedynek” któremu wydaje siê, ¿e ¿yje najbli¿ej Pana Boga i „na³ogowo przyjmuje w domu œwiadków Jehowy”. W wierszach Stachowiak bardzo wyraziœci s¹ ludzie. Z wieloma swoimi zaletami i przywarami. Wystêpuj¹ czêsto z imienia i nazwiska. Jest „Pan Stasiek z do³u/ co da³ siê zlaæ gaœnic¹ ¿eby przyjœæ na wódkê”. Pani Rena z wiersza pod takim samym tytu³em, która w tajemnicy przed mê¿em „prze- farbowa³a szare dni na platynowo” i „zalotnie gubi sztuczn¹ rzêsê”. Jest „kolega prawnik”, który móg³by siê od pana Staœka uczyæ, jak nale¿y piæ z plastiku. Jest Mirek, z którego „nie zosta³ kamieñ na kamieniu/ ...pod sklepem GS-u”. Jest ch³opak, który w kawiarni poetce chce zaimponowaæ wiedz¹ o Sokratesie, a ona dyskretnie zerka na swoj¹ nogê, bo:„ na lewej kostce/ polecia³o oczko w rajstopach/ cholera za³o¿onych pierwszy raz na tê okazjê”. S¹ s¹siedzi. Znajomi. S¹ z pewnoœci¹ jakieœ realia sulechowskie, które tu nie maj¹ wiêkszego znaczenia. Autorkê „O czymœ” interesuj¹ ludzie, ich zachowania, relacje wzajemne, przyzwyczajenia, kompleksy, marzenia, a pejza¿ jest dopiero na koñcu. Stachowiak jest poetk¹, bo patrzy na wszystko dooko³a uwa¿nie i przenikliwie. Widzi bardzo du¿o. W pozornie zwyk³ej szarej magmie naszego codziennego bytowania pomiêdzy owym koœ- cio³em a owym œmietnikiem dostrzega rzeczy wyj¹tkowe, których wielu nigdy nie spostrze¿e, nad którymi zwykle przechodzimy szybko i obojêtnie. Krótki, lakoniczny, czasem na pograniczu repor- ta¿u, opis jakiegoœ gestu oddaje wewnêtrzny portret cz³owieka. Resztê autorka pozostawia wra¿liwemu odbiorcy. Tak¿e pilnie s³ucha, a s³uch ma dobry. Dotyka, w¹cha. Jest bardzo uczulona na zapachy. Te prze- ró¿ne zapachy, z których równie¿ sk³ada siê nasza rzeczywistoœæ, ma³o obecne w dzisiejszej poezji, a tak eksponowane chocia¿by w poezji Wojaczka, dodaj¹ urody wierszom poetki z Sulechowa. Stachowiak nie kokietuje, nie udaje, ¿e jest inaczej ni¿ jest, przyznaje siê do swojej zwyk³oœci. Wie, co siê dzieje po latach nawet z najwiêksz¹ mi³oœci¹: „Mo¿e lepiej siê teraz rozstañmy zanim stanie siê coœ okropnego Na przyk³ad odkryjesz ¿e nie zawsze noszê jedwabn¹ bieliznê albo twoje brudne skarpetki to bêd¹ ju¿ tylko brudne skarpetki”.

RECENZJE I OMÓWIENIA

145 „O czymœ” jest równie¿ o staroœci, której, jak wiadomo od zawsze, nie mo¿na zapobiec, przed któr¹ w sposób naturalny nie mo¿na uciec. Jest nieuchronna. Poprzedza œmieræ. Staroœæ, mawiaj¹, najmniej uda³a siê Panu Bogu, który mia³ stwarzaæ œwiat w swoim m³odym wieku i staroœci sobie nie wyobra¿a³. A mo¿e pierwotnie mia³o jej nie byæ. Staroœæ, która przychodzi wolno, w rzeczy- wistoœci nas zaskakuje. Stare ma³¿eñstwo w wierszu „Czterdziesta rocznica œlubu” „pachnie kaw¹” i „na³ogowym milczeniem”. ¯yje razem, a równoczeœnie obok siebie. On ogl¹da dzienniki, ona telenowele. Wspólnie jedynie dŸwigaj¹ „czternaœcie tysiêcy dni/ jak reumatyzm, nadciœnienie, jak odciski na stopach”. Gdyby w tym momencie koñczy³ siê ów wiersz, mo¿na by napisaæ, ¿e poetka niczym nas nie zaskoczy³a. S¹ to fakty powszechnie znane. Stachowiak jest jednak poetk¹, wiêc puentuje: „Gdyby spróbowaæ ich wyleczyæ mogliby umrzeæ z mi³oœci” Ogl¹d ludzi starych, staroœci jest pe³en ciep³a, serdecznoœci jak w s³ynnym „Dytyrambie na czeœæ teœciowej” Ró¿ewicza. Œmieræ ludzi kojarzy siê poetce ze œmierci¹ zwierz¹t, które jeœli nie myœl¹, chocia¿ to nie jest takie oczywiste, to czuj¹. Posiadaj¹, jak my, ogromny instynkt ¿ycia. Wystarczy popatrzeæ na wa³êsaj¹ce siê po podwórkach koty, nierzadko stare, chore, g³odne, a jak¿e one chc¹ ¿yæ. Zachowaæ gatunek. W wierszu tytu³owym, jednym z najlepszych w zbiorku, poetka stwierdza: ”mo¿e to nie wa¿ne ¿e konie do rzeŸni daj¹ siê wieŸæ w milczeniu za to bardzo œmierdz¹ ¿ebym mog³a powiedzieæ ¿e bojê siê œmierci”. To takie obrazy, refleksje, spostrze¿enia przede wszystkim dowodz¹, ¿e mamy do czynienia z prawdziw¹ poetk¹. A nie tylko z kimœ, kto pisze wiersze. Niektóre wiersze Stachowiak wydaj¹ siê byæ poetyckimi reporta¿ami w miniaturze. To nie zarzut, a konstatacja. Taka jest w du¿ej czêœci nasza dzisiejsza poezja. Tak siê dziœ równie¿ pisze w œwiecie. Pomiêdzy tak zwan¹ poezj¹ a tak zwan¹ proz¹ granica jest czêsto p³ynna i umowna. Zacieraj¹ siê i mieszaj¹ gatunki literackie. Jêzyk kolokwialny, czy wrêcz obsceniczny ju¿ dawno wtargn¹³ do poezji. Stachowiak broni siê metaforami, skrótem, zaskakuj¹c¹ puent¹. Nie mam jed- nak w¹tpliwoœci, ¿e wkrótce zacznie pisaæ prozê, jeœli ju¿ nie pisze. Takiej kondensacji obrazów i refleksji po prostu nie udŸwignie. A literacki p³odozmian czêsto przynosi interesuj¹ce efekty. Sporo w wierszach Stachowiak dystansu do siebie, do swoich wierszy. Poetka nie stroi siê w lau- rowe listki, twardo st¹pa po ziemi. Zdaje sobie sprawê, ¿e konkursowe sukcesy, o których wiedz¹ tylko nieliczni, co najwy¿ej wyznaczaj¹ lokalne poetyckie hierarchie bez praktycznego znaczenia. Z dyplomem i niezbyt grub¹ kopert¹, bo nagrody w takich konkursach s¹ symboliczne, powraca siê do domu, do normalnej zawodowej pracy. W przypadku autorki „O czymœ” bêdzie to „Galeria 24” w Sulechowie. W puentuj¹cym tomik wierszu ze szczypt¹ humoru informuje, ¿e „dziêki konkursom literackim p³aci raty”. I ¿e „mo¿e „przygl¹daæ siê ¿ywym obrazom / pod nazw¹/ Polscy Poeci Wspó³czeœni”. Nie mam w¹tpliwoœci, ¿e przyby³a nam jeszcze jedna autentyczna poetk¹, która wkrótce sama stanie siê tym „¿ywym obrazem pod nazw¹...”

Janusz Koniusz

Recenzja i nie recenzja

Nadzieja £ukaszewska, Piosenka mojego ¿ycia, Zielona Góra 2005, Wydawnictwo „Organon”, 50 s.

Starania wydawnicze „Jeszcze ¯ywych Poetów” w tym roku s¹ niebagatelne. Wygl¹da na to, ¿e mamy teraz do czynienia ze swoistym podsumowywaniem kilkuletniej dzia³alnoœci. Po opub-

146 likowaniu antologii „Poddasze poetów” przyszed³ czas na zbiory indywidualne. Wychodz¹ trochê jakby hurtowo, bo w przeci¹gu kwarta³u cztery tomiki, ale có¿, skoro ludzie pisz¹ i znajduje siê na druk finanse, to oczywiœcie wypada tylko realizowaæ s³uszne oczekiwania swoich cz³onków. Jeœli dobrze jestem poinformowany, w nied³ugim czasie maj¹ siê ukazaæ zbiorki nastêpne. Wszystkie wypuszcza w obieg Wydawnictwo „Organon”, z nieco skromniejsz¹, by zmieœciæ siê w kosztach, ok³adk¹, ale z zachowaniem wszystkich innych wymogów edytorskich, np. nie zapominaj¹c o kar- cie przedtytu³owej czy zadbaniu by druk szed³ na jednym poziomie, co jednak jest wa¿ne. Jedna rzecz tylko jest nieodzowna, publikacja musi siê artystycznie broniæ. Tego o zbiorku Nadziei £ukaszewskiej „Piosenka mojego ¿ycia” chyba nie da siê powiedzieæ. Ale zaraz wyobra¿am sobie, ¿e argumentem móg³ tu byæ wiek autorki, „najstarszej poetki” stowarzyszenia, urodzonej „w 1923 roku w ma³ej wiosce Wierchosieñ pod Moskw¹”. A poza tym mamy do czynienia z tzw. „póŸn¹ twórczoœci¹”. Ksi¹¿ka, która zosta³a wydana jest bowiem jej debiutem. W tym sensie jest to ewe- nement. Nie chcê tu nazbyt ujawniaæ swojego krytycyzmu, bo to chyba nie na miejscu, ale trzeba powiedzieæ, ¿e z jednej strony bardzo potoczne tu widzenie, bez siêgania do g³êbszych myœli i prze¿yæ, a z drugiej jêzyk poetycki nie wytwarza te¿ ¿adnych specjalnych napiêæ, symbolicznoœci, jest takim codziennym mówieniem, czy to o porach roku, w³asnym ¿yciu, jakichœ okolicznoœciowych sytuacjach i zwyczajach. O wszystkim tym, co mo¿e na co dzieñ cieszyæ lub smuciæ. Towarzyszy temu racjonalne, zdroworozs¹dkowe podejœcie do ¿ycia. Jej poezja mimo ¿e ubrana w szatê wspó³czesnej poetyki, nierównoœci wersyfikacyjnej i wolna od rymu (chyba jednak dobrze, bo nie wiem czy da³oby siê wtedy j¹ czytaæ), a wiêc jakby nie schematycznie tradycyjna (nie za du¿o tu zu¿ytych metafor i porównañ), to jednak zdradza pewne pokrewieñstwa z tropami poezji ludowej, œpiewanej tudzie¿ poezji klasycznej w przywo³ywanych zwrotach, np. „Zza gór zza rzek / Idzie Pani wiosna zielonooka”. Du¿o tu kolorów, kwiatów, w ogóle natury, obserwacji, dookolnych rzeczy i krajobrazów, ale pokazywane s¹ tak jak je pokazuje malarz amator, bez wnikliwej obróbki. I oczy- wiœcie mo¿e takim obrazom, a w przypadku poetki ze Œwidnicy wierszom, towarzyszyæ jakieœ piêk- no. Które akceptuj¹ odbiorcy o niezbyt wygórowanych ambicjach. Czasami mog¹ szczêœliwie, przy- padkowo, nawet trafiæ siê czyste pere³ki. Godne miana prawdziwej poezji. W przypadku Nadziei £ukaszewskiej nie tyle jednak mo¿e siê wydaæ frapuj¹ca poezja, co jej ¿ycie. I gdyby chcia³a i mog³a je w miarê szczegó³owo, przynajmniej niektóre jego epizody, spisaæ, przywo³aæ z pamiêci, to s¹dzê, by³by to tekst wstrz¹saj¹cy. Wartoœciowy jako wa¿ny, autentyczny dokument, prawda ¿ycia i czasu. Próbkê tegó¿ daje choæby jej wiersz „Komunistyczna dyktatura”, gdzie czytamy: „Œwie¿e i w lepszym stanie trupy / sz³y jak woda do kulinarnej obróby. / Ka¿da roœlina, gad i zwierz by³ jadal- ny”. A przecie¿ ¿ycie pani Nadziei by³o bogate i w wiele innych doœwiadczeñ. Mo¿e wartych utrwalenia? Czes³aw Sobkowiak

Odejœcie Poety

Benedykt Banaszak, W lustrze pamiêci, Zielona Góra 2005, Regionalne Centrum Animacji Kultury, 60 s.

¯al to pisaæ, ale zamknê³a siê ju¿ karta kogoœ, z kim ³¹czy³em zawsze pozytywne skojarzenia. Ju¿ wszystko jest wiadome, gdy idzie o Benedykta Banaszaka. Nie bêdziemy œwiadkami jego powrotu do pisania, co czêsto siê zdarza twórcom, którzy d³ugo, najczêœciej ze wzglêdów zawodowych, milczeli. Urodzony w 1947 roku w Wilkowie ko³o G³ogowa zmar³ zaskakuj¹co i nieoczekiwanie 20 wrzeœnia ubieg³ego roku. W swoim doros³ym ¿yciu by³ przede wszystkim adwokatem. Jednak w m³odoœci, kiedy po studiach prawniczych w Poznaniu pojawi³ siê w Zielonej, da³ siê poznaæ jako pisz¹cy wiersze. Jako jeden z nas, jednak nieco starszy, bli¿szy wtedy poetyce Orientacji. By³ ju¿ po debiucie, mia³ publikacje prasowe na swoim koncie. Od razu potrafi³em z nim nawi¹zaæ na tej samej fali kontakt. Mo¿e dlatego, ¿e wywodzi³ siê ze wsi i stanowiæ to mog³o jakieœ mentalne dla nas u³atwienie konwersacyjne. Kiedyœ jad¹c autobusem do mojej miejscowoœci bawi- liœmy siê w wymyœlanie pomys³ów na wiersze. Nie by³ z tych, co to utrudniaj¹ swoim zachowaniem

RECENZJE I OMÓWIENIA

147 porozumienie. To u niego lubi³em. Bezpoœrednioœæ i ¿yczliwoœæ. Spotykaliœmy siê w póŸniejszych latach przypadkowo w ró¿nych miejscach Zielonej Góry - BWA, muzeum, teatrze, kinie. Korzysta³ z mo¿liwoœci kulturalnego spêdzania czasu jak ma³o kto. Lubi³ sztukê, fotografiê, literaturê, muzykê. To by³y jego pasje ¿yciowe. Czasami wpada³em na kilka chwil do kancelarii jego zespo³u adwokac- kiego. Uwa¿nie i wra¿liwie mo¿na by³o z nim o tym i owym porozmawiaæ. Zdo³a³ wydaæ za ¿ycia zaledwie jeden zbiór wierszy „W potrzasku myœli” (1976). Pojawia³y siê te¿ jego utwory w miejs- cowych antologiach. Druga, a mo¿e pierwsza tylko w nim g³êboko ukryta, by³a natura poetycka. Pamiêtam jak szczerze czu³ siê usatysfakcjonowany, kiedy uk³adaj¹c antologiê poezji o winobraniu nie zapomnia³em o jego wierszach: „Rodne” i „Winiarka”. Jako poeta nie zd¹¿y³ rozwin¹æ skrzyde³. Myœlê, ¿e bola³ nad tym, bo jednak pisa³ i publikowa³ bardzo rzadko. Te, które ukaza³y siê we wspomnianym arkuszu cechuje coœ wa¿nego, a mianowicie g³êboki liryzm o du¿ym natê¿eniu. Mo¿na w tym g³osie odczuæ nie tylko wiêŸ ze swoim domem rodzinnym, ojcem, matk¹, wra¿liwoœæ na naturê, przywi¹zanie do rodowodu: „Blizna na d³oni ka¿e pamiêtaæ misterium / klepania kosy i lemiesza” , ale te¿ zmaganie siê z czymœ trudnym, wynik³ym z przywi¹zania do wartoœci, ¿eby nie powiedzieæ bolesnym, w swoim wnêtrzu. W jego wierszach pojawia siê lêk o spe³nienie, dobre spe³nienie ¿yciowych i uczuciowych marzeñ. S¹ pytania o sens ¿ycia i jego duchowy kszta³t. Czy to ma byæ „grymas pozornej czu³oœci”? Liryka Benka uzyskiwa³a w wielu miejscach b³agalny ton. Nie chodzi³o mu o powierzchowny, retoryczny zwrot, szkicowe zaznaczenie obrazu, ale takie obra- zowanie, które ma Ÿród³o w nim samym. Dotyczy³o ono w znacznym stopniu wewnêtrznych skutków wykorzenienia, nostalgii za sprawdzaj¹c¹ podmiotowe ja autentycznoœci¹, np.: „jak mnie oceni¹ bo rêce zbyt g³adkie stopy bol¹ce / gazeta podarta na strzêpy odwrotu nie ma / wiêc nad rzekê pójdê i przypomnê ciszê”. Dlatego mimo up³ywu lat brzmi¹ jego wiersze przekonywaj¹co, s¹ wyrazem wewnêtrznych napiêæ, czyli tkwi¹cych w nim antynomii - jak chce autor pos³owia Wojciech Œmigielski - „jawy i marzenia”, dramatycznego szukania dla siebie w³aœciwego miejsca. A szuka³ nie tylko miejsca „miêdzy” osaczaj¹cymi zjawiskami, ale i bliskiego cz³owieka w doznawanej mi³oœci (wiersze dedykowane póŸniejszej ¿onie Barbarze) czy potwierdzenia sensu w³asnego ¿ycia w swoich synach prawdziwych „jak kropla krwi mojej”. Wyczytujê sobie rzeczy, które by³y dla Benka wa¿ne. Nie tylko dla niego. Próbowa³ poznaæ swoje ¿ycie poprzez ró¿ne sytuacje - wzrusze- nie, niezgodê na upokarzaj¹ce sytuacje, zachowywanie wartoœci, konfrontacje z innymi, wype³nia- nie koniecznoœci. W tym wszystkim tkwi³ nieobojêtnie. Mimo ¿e nie napisa³ zbyt wielu utworów, to jednak da siê odczytaæ szeroki obraz jego cz³owieczeñstwa. Uda³o siê Banaszakowi wyraziæ samego siebie. Zostawi³ po sobie legendê, po prostu garœæ literatury. I pamiêæ swojej osoby, swoich poczy- nañ, o których mówili na spotkaniu promocyjnym poœmiertnego wydania jego wierszy „W lustrze pamiêci” jego ¿ona, przyjaciele i koledzy. Z tego te¿ powodu ten tekst. Ksi¹¿kê otrzyma³em od pani Barbary. Cudownie, kiedy po œmierci twórcy w³aœnie ¿ona potrafi zaj¹æ siê jego spuœcizn¹. Jakie to wa¿ne i wielkie, kiedy ocala dokonanie mê¿a. Taka postawa naprawdê godna pochwa³y i naœla- dowania. Bo na kogó¿ innego powinno siê w takich okolicznoœciach w pierwszym rzêdzie liczyæ? A sama ksi¹¿ka jest doœæ starannie wydana, ³adny przede wszystkim druk, pos³owie, zdjêcia, krót- ka biografia, dobry papier. Mo¿na siê zastanawiaæ, czy akurat ten format zosta³ najszczêœliwiej wybrany. Nie budzi te¿ mojej w¹tpliwoœci, ¿e brak strony przedtytu³owej, to du¿e edytorskie uchy- bienie. Natychmiast zapachnia³o amatorszczyzn¹. Do tych k³opotliwych uwag zaliczy³bym te¿ niezbyt staranne opracowanie strony redakcyjnej. Przyda³oby siê wiêcej informacji, co i kto. Przyda³oby siê pomyœleæ czy te wszystkie zdjêcia, to akurat najtrafniejszy pomys³, podobnie z faksymilami wierszy. Ale to drobiazgi. Nie maj¹ znaczenia, gdy idzie o istotê. Czes³aw Sobkowiak

148 KRONIKA LUBUSKA wrzesieñ 2005 – listopad 2005

• Cz³onkowie Stowarzyszenia Lubuska Zachêta • Gorzowski Teatr goœci³ znanego satyryka i kabare- Sztuk Piêknych spotkali siê 1 wrzeœnia w zie- ciarza, Jana Pietrzaka. Wystêp artysty ukoronowa³ lonogórskim BWA na zebraniu za³o¿ycielskim. obchody æwieræwiecza powstania Solidarnoœci Celem stowarzyszenia jest pozyskiwanie fun- (4 wrzeœnia) duszy na tworzenie muzealnych kolekcji sztuki • Fina³ Letniego Festiwalu Transgranicznego - wspó³czesnej. Prezesem nowo powo³anego sto- Ró¿e Jazz Festival 2005 (4 wrzeœnia) zakoñczy³ warzyszenia zosta³ Wojciech Koz³owski. koncert Jana „Izby” Izbiñskiego. Artysta z towa- • 1 wrzeœnia ukaza³a siê p³yta „Zielonogórskie rzyszeniem zespo³u zaprezentowa³ program pt. Zag³êbie Kabaretowe” dokumentuj¹ca dorobek „Ray Charles”. regionalnych kabareciarzy (skecze, nagrania • 4 wrzeœnia, w Lubsku odby³a siê inauguracja audio, historia, zdjêcia, filmy) od 1984 r. po Festiwalu Muzyki Organowej. Koncert w Ko- wspó³czesnoœæ. œciele Mariackim poprowadzi³ Jerzy Markiewicz. • W hallu zielonogórskiej Biblioteki od 1 do 15 • W Koœciele Farnym w Rzepinie odby³ siê wrzeœnia eksponowano wystawê „Sierpniowe 4 wrzeœnia koncert Festiwalu Muzycznego zwyciêstwo - 25 lat NSZZ Solidarnoœæ”. „Œladami Zabytków Powiatu S³ubickiego”. • Potrójny wernisa¿ odby³ siê w Muzeum Ziemi Zespó³ Viadrina zagra³ utwory Bacha, Mozarta, Lubuskiej 3 wrzeœnia. Otwarto wystawy: Brahmsa, Dêbskiego i Kilara. „Zielonogórskie Winobrania” (obchody œwiêta • 5 wrzeœnia w zielonogórskim BWA zorganizowano od pocz. XX w. do czasów wspó³czesnych), „D³ug¹ noc performerów” z udzia³em polskich „Urszula Dudziak - z D¹browskiego na i zagranicznych uczestników miêdzynarodowego Brodway” (dokumentacja kariery wokalistki), festiwalu performerów ph. „Zamek WyobraŸni” „Rok 1945 i nastêpne - Zielona Góra w fotografii • Muzeum Lubuskie zaprezentowa³o 7 wrzeœnia jej mieszkañców” dwie nowe wystawy „Winiarskie akcenty w ar- • Zielonogórskie Muzeum prezentowa³o we chitekturze Zielonej Góry” (utrwalone na zdjê- wrzeœniu cykl obrazów Andrzeja Skoczylasa pt. ciach motywy winoroœli, gron, beczek) oraz „Porozumienie” w 25. rocznicê Porozumieñ „Malarstwo polskie XIX-XX wiek” (ze zbiorów Sierpniowych. Muzeum Œl¹ska Opolskiego w Opolu). • Tegoroczne „Winobranie” przebiega³o od 3 do 11 • Biblioteka zielonogórska w ramach „Czwartku wrzeœnia. Chêtni mogli uczestniczyæ w Jarmarku Lubuskiego” zorganizowa³a promocjê w³asnego Winobraniowym, koncercie stra¿ackich orkiestr wydawnictwa - „Kroniki Zielonej Góry 1222- dêtych, spotkaniach rêkodzielników, bawiæ siê 1861”. Spotkanie z udzia³em t³umacza ksi¹¿ki, w Lunaparku, odwiedziæ Domek Winiarza. W trak- Jaros³awa Kuczera, zgromadzi³o wielu zaintere- cie Dni Zielonej Góry koncertowa³y m.in. zespo³y: sowanych, historyków i mi³oœników dziejów Harlem i Zdrowa Woda, Kobranocka, Country Zielonej Góry (8 wrzeœnia) Sisters, Krywañ, Tede, Kombi. Biblioteka im. • Od 8 do 11 wrzeœnia trwa³ II Miêdzynarodowy Norwida zorganizowa³a kiermasze dubletów i dru- Festiwal Muzyczny im. Agricoli. Imprezê zorga- ków zbêdnych oraz sprzeda¿ wydawnictw biblio- nizowa³ Œwiebodziñski Dom Kultury i Lubuska tecznej oficyny „Pro Libris”. Wystêp Krzysztofa Camerata. Organizacjê imprezy wspar³y tak¿e Kiljañskiego zakoñczy³ œwiêto miasta. szko³y, œrodowiska muzyczne Œwiebodzina • Teatr Lubuski od 3 do 11 wrzeœnia realizowa³ i Neuenhagen. program Winobraniowych Spotkañ Teatralnych. • W hali przy ul. Przemys³owej przebiega³, trzeci Wyst¹pi³y teatry z ró¿nych scen polskich (Teatr w historii Gorzowa, festiwal techno. Wyst¹pili Niepoprawny z Motycza, Teatr Scena Prezen- artyœci z Polski, Holandii, Szwajcarii i Anglii tacje z Warszawy, Teatr Bagatela z Krakowa, (9 wrzeœnia). Teatr Polski z Bielska-Bia³ej) i znani aktorzy • 9 wrzeœnia w zielonogórskiej Filharmonii kon- (m.in.: Z. Merle, M. Perepeczko, A. Choda- certowa³a Beata Biliñska, uzdolniona pianistka, kowska, A. Biedrzyñska, E. Ziêtek). laureatka nagród krajowych i zagranicznych.

KRONIKA LUBUSKA

149 • W Ko¿uchowie, 9 wrzeœnia zorganizowano sesjê • Radio by³o tematem tegorocznej II edycji nt. „Piêkno starego detalu”. Lubuski Konserwa- Otwartego Miêdzynarodowego Konkursu na tor Zabytków zainicjowa³ imprezê z okazji Rysunek Satyryczny. Otwarcie pokonkursowej Europejskich Dni Dziedzictwa. wystawy odby³o siê 1 paŸdziernika w Ko¿u- • Na „Czwartku Lubuskim” w Bibliotece im. chowie Norwida prezentowa³ siê Wac³aw Holewiñski • Spotkanie z Joachimem Trenknerem, dzien- pisarz, wydawca, redaktor. Spotkaniu towarzy- nikarzem i publicyst¹ politycznym z Berlina zor- szy³ kiermasz, przygotowany przez Wydawni- ganizowa³a Biblioteka zielonogórska, 6 paŸdzier- ctwo Prószyñski i S-ka (15 wrzeœnia). nika. • Od 15 do 30 wrzeœnia w hallu Biblioteki im. • BWA w Zielonej Górze przeprowadzi³a 7 paŸ- Norwida prezentowano wystawê „Sportowa dziernika otwarcie wystawy Jacka Weso³ow- Zielona Góra”. skiego pt. „Kunst-Werk”. • Od 16 do 18 wrzeœnia w Bytomiu Odrz. przebie- • 7 paŸdziernika w Filharmonii Zielonogórskiej ga³ VII Festiwal Twórczoœci Muzycznej Niewi- wyst¹pili laureaci ogólnopolskich festiwali pio- domych. senki dla dzieci i m³odzie¿y niepe³nosprawnej. • Jubileuszowe w tym roku œwiêto ¯agania, pn. • Krystyna Janda zagra³a w spektaklu charytatyw- Jarmark Micha³a odbywa³o siê od 16 do 18 nym w sztuce „Ma³a Steinberg” Lee Halla. wrzeœnia. Koncertowa³y znane zespo³y (Kobra- Przedstawienie zorganizowane przez Lubuski nocka, Pudelsi, Bajm, Papa Dance i in.), odby³ Teatr, Radio Zachód i Rotary Club odby³o siê siê turniej gladiatorów. 8 paŸdziernika. • W Teatrze im. Osterwy 17 wrzeœnia wystawiono • Od 24 do 25 paŸdziernika w WiMBP im. Norwi- premierê „Znieczuleni” W. Holewiñskiego. da trwa³a konferencja dla dyrektorów i kierowni- • W ¯arach otwarto wystawê Miêdzynarodowego ków bibliotek województwa lubuskiego pn. Pleneru Malarstwa i RzeŸby. Wernisa¿ zorgani- „Biblioteki publiczne w œrodowisku lokalnym”. zowano w Salonie Wystaw Artystycznych • W ramach Nowosolskiej Jesieni Artystycznej ¯arskiego Domu Kultury 17 wrzeœnia. 8 paŸdziernika zagra³ kwartet waltorniowy • Prof. Jerzy Piotr Majchrzak i jego ksi¹¿ka „Na Brandenburskiej Orkiestry Pañstwowej. W Do- peryferiach historii” byli bohaterami „Czwartku mu Kultury wrêczono „Odrzany”, statuetki Lubuskiego”. Promocja odby³a siê 22 wrzeœnia w przyznawane za wybitne osi¹gniêcia dla rozwoju sali dêbowej Biblioteki. Nowej Soli w kategoriach przedsiêbiorczoœci, • 29 wrzeœnia WiMBP w Zielonej Górze zorgani- kultury, sportu i dzia³alnoœci spo³ecznej. zowa³a dyskusjê po³¹czon¹ z promocj¹ czasopis- • 8 paŸdziernika Muzeum Ziemi Lubuskiej ma „Pro Libris” (nr 12). W spotkaniu, oprócz udostêpni³o zwiedzaj¹cym wystawê obrazów polskich autorów, uczestniczyli niemieccy Bo¿eny Cajdler-Gruszki (prace z lat 1965-2005). wspó³pracownicy: Carmen Winter, Sven Pohl W muzealnej Galerii Nowy Wiek odby³ siê tak¿e i Rainer Vangermain. wernisa¿ wystawy „Do trzech razy Sztuka” • Teatr Lubuski zaprezentowa³ prapremierê sztuki El¿biety Berneckiej, Andrzeja Bobrowskiego i wiedeñskiego dramatopisarza i prozaika Herberta Andrzeja Kaliny. Bergera pt. „Ob³¹kany, czyli upadek III Rzeszy” • Bartosz Pietrzak zorganizowa³ wernisa¿ (30 wrzeœnia). w³asnych fotografii 8 paŸdziernika w Lubuskim • Podpisanie umowy miêdzy Zarz¹dem Woje- Teatrze. wództwa Lubuskiego a Ministerstwem Kultury • W Galerii BWA gorzowskiego Miejskiego w sprawie wspó³prowadzenia Filharmonii Zie- Oœrodka Sztuki 8 paŸdziernika odby³o siê otwar- lonogórskiej oraz uroczyste przekazanie fun- cie wystawy prac poplenerowych z Dêbna, duszy Stowarzyszeniu Lubuskiej Zachêty Sztuki Gorzowa i Pyzdr. Wspó³czesnej zbieg³y siê z zielonogórskimi • 13 paŸdziernika w ramach „Czwartków Lu- obchodami Miêdzynarodowego Dnia Muzyki. buskich” odby³a siê promocja tomu poezji Na uroczystoœci wrêczono medale Zas³u¿onego Zymunta Kowalczuka „Na klifie”. Spotkaniu Kulturze „Gloria Artis” i zorganizowano koncert z autorem towarzyszy³ recital piosenkarski z muzyk¹ M. Webera, L. van Beethovena, Magdaleny £azar-Massier z akompaniamentem J. Brahmsa (30 wrzeœnia - 1 paŸdziernika). Mariusza Massiera. • Od wrzeœnia do listopada w salonie wystawowym • Od 13 do 14 paŸdziernika w Muzeum Ziemi WiMBP im. Norwida goœci³a wystawa „60-lecie Lubuskiej odbywa³a siê konferencja na temat roli dzia³alnoœci ZNP na Ziemiach Zachodnich”. muzeów w turystyce i krajoznawstwie.

150 • W Zielonej Górze w terminie 14-21 paŸdziernika • XIII Spotkania z Kultur¹ £emkowsk¹ odby³y siê przebiega³ XV Festiwal Smyczkowy Mistrzowie 6 listopada w gorzowskim Teatrze im. Osterwy. Polskiej Wiolinistyki im. Tadeusza Wroñskiego Wyst¹pi³y zespo³y wokalne i taneczne. • Koncert Urszuli Dudziak w lubuskim Teatrze • Muzeum zielonogórskie zaprezentowa³o jubileu- uœwietni³ uroczystoœæ wrêczenia „Kocio³ków szow¹ wystawê Stanis³awa Mazusia. Artysta Kulturalnych 2005” organizatorom najciekaw- utrwali³ na obrazach swe artystyczne wêdrówki szych wydarzeñ kulturalnych w mieœcie (15 paŸ- po Ziemi Lubuskiej (9 listopada). dziernika). • Wystawa fotografii „Gorzów w architekturze” • Promocja ksi¹¿ki Stanis³awa Turowskiego „Bez goœci³a w Ma³ej Galerii GTF od 8 do 12 listopada. retuszu” odby³a siê na „Czwartku Lubuskim” • 10 listopada w sali Miêdzynarodowego Centrum 20 paŸdziernika. Muzycznego odby³ siê koncert muzyki polskiej • Lubuskie Konfrontacje 2005, impreza dla fanów „W Tatrach”. Orkiestra Filharmonii zaprezen- hip-hopu odby³a siê 20-21 paŸdziernika towa³a utwory W. ¯eleñskiego, K. Szymanow- w Zielonej Górze (Klub Winiarnia) i w Gorzowie skiego, S. Moniuszki, W. Kilara. (klub Magnat). • 13 listopada zielonogórskie BWA pokaza³o prace • 21 paŸdziernika w zielonogórskiej Galerii nagrodzone na Miêdzynarodowym Biennale Projekt otwarto ogólnopolsk¹ wystawê fotografii Sztuki Mediów WRO, g³ównym tego typu Broniszów 2005. przegl¹dzie w Polsce i Europie Œrodkowej. • Teatr im. J. Osterwy zaprezentowa³ 22 paŸdzier- • W Szprotawie po raz 13. odby³ siê Ogólnopolski nika premierê sztuki pt. „Autoreverse”. Przed- Festiwal Grup Œpiewaczych „Ziemia i Pieœñ”. stawienie wyre¿yserowa³a Justyna Celeda. Impreza przebiega³a od 17 do 20 listopada. • W programie Gorzowskich Dni Muzyki (22-31 • Od 17 do 20 listopada trwa³y XXII Gorzowskie paŸdziernika) odby³o siê 12 koncertów. Zapre- Spotkania Teatralne. Widzowie mieli okazjê obej- zentowano ró¿norodn¹ muzykê (klasyka, jazz, rzeæ spektakle Teatru Powszechnego i Ateneum funky, soul). z Warszawy, lubelskich „Provisorium” i Kom- • Gwiazd¹ spotkania z cyklu „Bez kurtyny” panii Teatr oraz uczestniczyæ w wieczorze pieœni Zielonogórskiego Oœrodka Kultury by³a Beata ¿ydowskich w wykonaniu Andre Ochodlo Rybotycka. Artystka wyst¹pi³a tak¿e z recitalem (sopocki Teatr Atelier), a tak¿e przedstawieniu w klubie jazzowym „U Ojca” (24 paŸdziernika). kabaretowym Andrzeja Strzeleckiego. • 27 paŸdziernika w Galerii Stara Winiarnia • Spektaklem „Prowincjonalny playboy” J. M. otwarto wystawê Lili Karbowskiej pt. „Pierwsza Synge’a Lubuski Teatr rozpocz¹³ obchody czwar- pomoc”. tej rocznicy istnienia Sceny M³odych Re¿yserów • W sali dêbowej Biblioteki, 27 paŸdziernika, Hen- i Nowej Dramaturgii (17-20 listopada). ryk Szylkin promowa³ sw¹ ksi¹¿kê poetyck¹ pt. • Filharmonia Zielonogórska 18 listopada zain- „Powroty krajobrazów”. Spotkaniu towarzyszy³ gurowa³a Dni Muzyki Wokalnej. W sali Miê- koncert chóru „Moderato”. dzynarodowego Centrum Muzycznego wyst¹pi³y • 27 paŸdziernika rozpocz¹³ siê dwudniowy po³¹czone chóry Chorus Berlin i Cantemus Festiwal Wspó³czesnej Muzyki Improwizowanej Domino oraz znakomici soliœci (m.in. Romuald zorganizowany przez zielonogórskie BWA. Tesarowicz). • W hallu WiMBP im. Norwida prezentowano wy- • Galeria Azyl-Art w Grodzkim Domu Kultury stawê „Polacy i Niemcy (i nie tylko) w rysunku goœci³a wystawê malarstwa Klary Rawicz-Lipiñ- satyrycznym Dariusza Wójcika” (paŸdziernik). skiej (19 listopada). • W Jazz Clubie Pod Filarami 3 listopada wyst¹pi³a • 19 listopada, w gorzowskim klubie „Magnat” wokalistka, mistrzyni harmonijki ustnej, Beata wyst¹pi³a grupa „Korbowód” wywodz¹ca siê Kossowska. Artystce towarzyszy³ zespó³ LeBlue. z Mys³owic. • 4 listopada w zielonogórskim BWA otwarto wys- • W Klubie Uniwersyteckim „Kot³ownia” wyst¹pi³ tawê prac artystów m³odego pokolenia. zespó³ „The Globetrotters” z koncertem jaz- Ekspozycja o niecodziennym tytule „{...}” pre- zowym muzyki œwiatowej (20 listopada). zentowa³a temat pustki, niczego. • 20 listopada w klubie „4 Ró¿e dla Lucienne” • W Oficynie Muzeum gorzowskiego 4 listopada wyst¹pi³ „Habakuk”, jeden z najlepszych otwarto pierwsz¹ w Polsce wystawê kompu- zespo³ów reggae w kraju. terowych tapet pn. „Screenphotography”. Auto- • Dom Kultury „Ma³yszyn” 20 listopada goœci³ rem ekspozycji jest Zbigniew Sejwa, kurator zespó³ „No Name”. Muzycy zaprezentowali kla- Galerii Fotografii i Nowych Mediów. syczne przeboje rockowe.

KRONIKA LUBUSKA

151 • M³odzi artyœci (plastycy, poeci, muzycy) brali licznoœæ mia³a okazjê pos³uchaæ amerykañskiego udzia³ w Jesiennych Spotkaniach Kulturalnych saksofonisty Macka Goldsbury’ego z towarzy- M³odzie¿y Szkó³ Œrednich. Koordynatorem szeniem Filary Jazz Trio. Na saksofonie przedsiêwziêcia by³ Zielonogórski Oœrodek tenorowym zagra³ tak¿e znakomity Tomasz Kultury (21-22 listopada). Szukalski Szakal wraz z formacj¹ „The Quartet”. • Krystyna Kamiñska prowadzi³a wieczór poetycki • Obchodzono 40. rocznicê gorzowskiego DKF z Beat¹ Patrycj¹ Klary. Spotkanie mia³o miejsce „Megaron”. W ramach obchodów mo¿na by³o w klubie „Lamus”, 24 listopada. pos³uchaæ wyk³adu prof. Marka Hendrykow- • Koncert muzyki Krzysztofa Komedy odby³ siê skiego („Per³y czeskiego kina”), obejrzeæ wystawê 25 listopada w wykonaniu Orkiestry Symfo- fotograficzn¹ Ryszarda Czernowa („Pozna³em G”), nicznej Filharmonii Zielonogórskiej. Gwiazdami a tak¿e obejrzeæ czeskie filmy (26-27 listopada). wieczoru by³a Lora Szafran (œpiew) i Zbigniew • 27 listopada gorzowskie MCK goœci³o Marcina Namys³owski (saksofon). Ciê¿kiego. Aktor wyst¹pi³ z monodramem • 25 listopada rozpocz¹³ siê trzydniowy pt. „Kabaret po tamtej stronie” opartym na prozie Wojewódzki Przegl¹d Teatrów Amatorskich zor- Henryka Grynberga. ganizowany przez RCAK w Zielonej Górze. • 27 listopada rozstrzygniêto Ogólnopolski • W ramach V Dni Kultury £emkowskiej odby³y Konkurs Literacki im. Marka Garbali. Konkurs siê projekcje filmów, konferencja naukowa pt. ph. „Poezja jako raport z zastanego œwiata” zor- „Wspó³czesna Ukraina w oczach historyków, ganizowa³a Akademia Twórczych Poszukiwañ. dziennikarzy oraz twórców historii”, koncerty Imprezê zorganizowano „U Jankiela”. muzyczne (26-27 listopada). • W Galerii pod Bil¹ zorganizowano wernisa¿ • Od 25 do 26 listopada Gorzów goœci³ gwiazdy gobelinów. 27 listopada Sekcja Tkactwa Artysty- polskiego jazzu. W klubie „Pod Filarami” wy- cznego Penelopa zaprezentowa³a prace st¹pi³ Jan Ptaszyn Wróblewski i trio RGG, eksponowane na VIII Ogólnopolskim Konkursie a w Teatrze im. Osterwy odby³ siê koncert „Klucz Nieprofesjonalnej Twórczoœci Tkackiej „Turek do kariery” z udzia³em finalistów presti¿owych 2005”, na którym zielonogórskie artystki zdoby³y festiwali jazzowych w Polsce. Ponadto pub- czo³owe laury.

152 Ksi¹¿ki nades³ane

Horst Bieniek, Stopniowe zad³awianie krzyku i inne eseje. Mowa a wspó³czesna emigracja. Monachijskie wyk³ady z poetyki, Polsko-Niemieckie Towarzystwo Literackie, Berlin 2001, 128 s.

Andrzej Dudra, Stefan Dudra, Prawos³awny Dekanat Zielonogórski 1958-2003, Lemko Tower, Strzelce Krajeñskie 2004, 110 s.

Dieter Kalka, Podwójne i potrójne, Instytut Wydawniczy Œwiadectwo, Bydgoszcz 1999, 140 s.

W³adys³aw Klêpka, Za wiatrem za wod¹. Haiku, Zielona Góra-Legnica 2005, 160 s.

Ma³gorzata Mas³owska, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Zielona Góra 2005, 32 s.

Parafia pw. Œw. Wawrzyñca w Babimoœcie, Babimost 2005, 24 s.

Bartosz Pi¹tkowski, Leitmotiv, Kostrzyñskie Centrum Kultury, Kostrzyn 2005, 36 s.

Poradnik – informator nie tylko dla osób bez krtani i ich otoczenia, Zielona Góra 2003, 148 s.

Idalia Roszczyk 10, Pracownia Wydawnicza AND, Andrzej Buck, Zielona Góra 2003, 68 s.

Rzecz o przysz³oœci Europy, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Departament Unii Europejskiej, Warszawa 2005, 96 s.

Studia Lubuskie. Prawo-Administracja-Regionalistyka-Zarz¹dzanie. Prace Instytutu Prawa i Administracji Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Zawodowej w Sulechowie, nr 1/2005, Wydawnictwo PWSZ w Sulechowie, Sulechów 2005, 236 s.

60 lat za kó³kiem (1945-2005), Przedsiêbiorstwo Komunikacji Samochodowej, Zielona Góra 2005, 132 s.

Marcin Szrama, Takie jedno szczêœcie jak my, Pracownia Wydawnicza AND, Andrzej Buck, Zielona Góra 2003, 44 s.

Jacek Uglik, Jeszcze nie ca³kiem umar³y, Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2005, 52 s.

Marcin W³odarski, Po w³asnych œladach, Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2005, 58 s.

Henryk Ryszard ¯uchowski, Opowieœæ o niepowtarzalnym ¿yciu Haliny Lubicz, Polihymnia, 2005, 172 s.

KSI¥¯KI NADES£ANE

153 Autorzy numeru

Ruth Donner By³a mieszkanka Zielonej Góry amatorsko zajmuj¹ca siê pisaniem. Iris Fleckenstein-Seifert Historyk sztuki, dziennikarka, autorka audycji radiowych, spo³eczny wspó³pracownik UNICEF Berlin Cezary Galek Kierownik dzia³u kultury Radia Zachód, reporta¿ysta, laureat presti¿owych nagród, m.in. Polsko- Niemieckiej Nagrody Dziennikarzy, Grand Prix KRRiTV. Aneta Giziñska-Hwozdyk Urodzona w 1971 r. Absolwentka filologii polskiej i rosyjskiej (WSP, Zielona Góra); obecnie nauczyciel Liceum Ogólnokszta³c¹cym nr II w Gorzowie Wlkp. Grzegorz Gorzechowski Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. T³umacz prozy i poezji niemieckiej. Mieszka i pracuje w Zielonej Górze. Reinhard Gröper Urodzony w 1929 w Boles³awcu, prozaik, poeta, cz³onek niemieckiego Stowarzyszenia Pisarzy oraz stowarzyszenia literackiego Stuttgarter Schriftstellerhaus. Beata Igielska Nauczycielka, poetka, laureatka nagród literackich, autorka publikacji w prasie pedagogicznej. Mieszka i pracuje w Skwierzynie. Marcin Jerzynek Student III roku polonistyki Uniwersytetu Zielonogórskiego. Krystyna Kamiñska Gorzowska dziennikarka (m.in.: „Ziemia Gorzowska”, „Arsena³ Gorzowski”, „G³os Wlkp.”, „Kurier Gorzowski, „Radio Zachód”, Telewizja „Vigor”), w³aœcicielka Wydawnictwa Artystyczno-Graficznego „Arsena³”. Popularyzatorka kultury regionu. Leszek Kania Historyk, krytyk sztuki, zastêpca dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej. Rafa³ Klan Student polonistyki Uniwersytetu Zielonogórskiego , autor opowiadañ, laureat Konkursu Literackiego im. Marka H³aski w 2003 roku. Mieszka we Wschowie. W³adys³aw Klêpka Urodzony 1942 w Krê¿nicy Jarej. Poeta, plastyk. Publikuje w ogólnopolskich i regionalnych pismach literackich. Autor tomików poetyckich. Mieszka i pracuje w Zielonej Górze. Janusz Koniusz Urodzony w 1934 roku. Poeta, prozaik, dramaturg, felietonista. Opublikowa³ m.in. kilkanaœcie tomików poetyckich, kilka zbiorów opowiadañ i s³uchowisk radiowych. Mieszka w Zielonej Górze. Rita König Poetka, prozatorka. Mieszka i pracuje we Frankfurcie n. Odr¹. Jaros³aw Kuczer Historyk, pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Zielonogórskiego, regionalista.

154 Suzanne Lambrecht Dziennikarka, krytyk sztuki; wspó³pracuje z ukazuj¹cymi siê w Cottbus pismami „Hermann” i Märkische Oderzeitung” we Frankfurcie n.Odr¹; mieszka w Cottbus. W³adys³aw £azuka Urodzony w 1946 r. Poeta, prozaik, laureat nagród i wyró¿nieñ literackich. Czêsto publikuje w prasie, a tak¿e wystêpuje na antenie PR i TVP. Autor zbiorów wierszy. Mieszka w Choszcznie. Czes³aw Markiewicz Urodzony w 1954 r. Poeta, prozaik, krytyk literacki, eseista, dziennikarz „Radia Zachód” w Zielonej Górze. Zenon Polus Artysta plastyk, wyk³adowca Uniwersytetu Zielonogórskiego Ma³gorzata Prusiñska Urodzona w 1988 r., uczennica 2 LO w Gorzowie Wlkp. Zwi¹zana ze œrodowiskiem twórczym skupionym wokó³ portalu internetowego Jest-Lirycznie. Debiut i dalsze publikacje wierszy w „Pegazie Lubuskim”, „Lamusie” i „Poezji Dzisiaj”. Maria Radziszewska Bibliotekoznawca, historyk, starszy kustosz w Dziale Zbiorów Specjalnych WiMBP w Zielonej Górze. Czes³aw Sobkowiak Urodzony w 1950 r., poeta, krytyk literacki, wspó³pracownik regionalnych i ogólnopolskich pism literackich. Ireneusz Krzysztof Szmidt Poeta, prozaik, wydawca, redaktor. Pracuje i mieszka w Gorzowie Wlkp. Anna Szóstak Urodzona w 1965 r. Adiunkt Uniwersytetu Zielonogórskiego (Zak³ad Literatury XX wieku). Rainer Vangermain Poeta, prozaik. Mieszka w Berlinie. Prezes reaktywowanego Polsko-Niemieckiego Biura Literackiego we Frankfurcie nad Odr¹. Mieczys³aw Warszawski Urodzony 1950 w Laskach Odrzañskich. Poeta, prozaik, autor wielu tomików poetyckich, laureat nagród, m.in. Lubuskiego Wawrzynu Literackiego (1995). Andrzej K. Waœkiewicz Urodzony w 1941 r. w Warszawie. Poeta, krytyk, historyk literatury, edytor. Mieszka i pracuje w Gdañsku. Carmen Winter Publicystka i poetka. Prowadzi agencjê publicystyki i public realations. Mieszka i pracuje we Frankfurcie nad Odr¹.

AUTORZY NUMERU

155 Redakcja czasopisma „Pro Libris” og³asza konkurs literacki pt. „W poszukiwaniu talentów”

Konkurs adresowany jest do ludzi m³odych, w wieku do 30 lat, z tere- nów pogranicza i ma na celu popularyzacjê autorów tekstów prozatorskich i poetyckich z Polski i Niemiec. Konkurs trwa od 1 wrzeœnia 2005 r. do 30 czerwca 2006 r. Teksty do- tychczas nie publikowane, o objêtoœci do 10 stron, nale¿y przesy³aæ na adres Redakcji przez ca³y czas trwania konkursu. Wartoœciowe i ciekawe prace bed¹ sukcesywnie drukowane w kolej- nych numerach Pisma. Przyznane te¿ zostan¹ nagrody za najlepsze teksty. Publikacja bedzie nominacj¹ do nagrody. Nades³anych tekstów Redakcja nie zwraca, o zamiarze publikacji autor zostanie powiadomiony.

Die Redaktion der Zeitschrift „Pro Libris” schreibt einen literarischen Wettbewerb „Auf der Suche nach Talenten” aus.

Der Wettbewerb richtet sich an junge Menschen im Alter bis 30 Jahren aus den deutsch-polnischen Grenzgebieten. Sein Ziel ist es, Verfasser von Prosa- und Dichtungstexten aus Polen und Deutschland zu popularisieren. Der Wettbewerb beginnt am 1. September 2005 und endet am 30. Juni 2006. Bisher unveröffentlichte Texte von einem Umfang bis 10 Seiten sol- len an die Redaktionsadresse während der Wettbewerbsdauer geliefert werden. Wertvolle und interessante Arbeiten werden allmählich in laufenden Zeitschriftnummern gedruckt. Die besten Arbeiten werden preisgekrönt. Veröffentlichung in der Zeitschrift bedeutet Preisnominierung. Die Radaktion schickt die gelieferten Texte nicht zurück. Sollte der Text veröffentlicht werden, wird der Verfasser darüber informiert.