Z DZIEJÓW REGIONU LUBUSKIEGO AUS DER GESCHICHTE DES LEBUSER LANDES Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gorzowie Wlkp.

JOANNICI I ICH MISTRZ JAN MAURYCY VON NASSAU-SIEGEN (1604-1679)

Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej przez Polsko-Niemieckie Stowarzyszenie Educatio Pro Europa Viadrina Stiftung Brandenburg Gorzów Wlkp. 9 października 2004

Gorzów Wlkp. 2006 Redagował zespół / Redaktionskollegium Edward Jaworski, Dietrich Handt, Zbigniew Czarnuch, Grażyna Kostkiewicz-Górska Przekłady / Übersetzungen Grzegorz Kowalski Korekta językowa / Korrektur Anna Sokółka Projekt okładki, opracowanie graficzne i skład komputerowy / Umschlagsentwurf, Layout und Satz Sebastian Wróblewski Na okładce / Umschlagsbild Portret księcia Jana Maurycego von Nassau-Siegen, Pieter Nason (ok. 1612-1680/90, Haga), 1644, ze zbiorów Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie (fot. Grzegorz Kumorowicz) Johann Moritz von Nassau-Siegen, Porträt von Pieter Nason (ca. 1612-1680/90, Den Haag), 1644, aus der Sammlung des Museums von Ermland und Masuren in Olsztyn (Fot. Grzegorz Kumorowicz) ISBN: 83-907249-1-X

Wydawca / Herausgeber Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Sikorskiego 107, 66-400 Gorzów Wlkp. Adres redakcji / Address der Redaktion: Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Sikorskiego 107, 66-400 Gorzów Wlkp. tel. (095) 727 70 71, fax (095) 7278040 e-mail: [email protected] www.wimbp.gorzow.pl Druk i oprawa / Druck und Bindung: Rivia - A. Duda Nakład / Auflage: 400 egz.

„Niniejsza publikacja została wsparta ze środków pomocy Unii Europejskiej. Wyrażone w niej poglądy są poglądami Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie Wlkp. oraz Stiftung Brandenburg w Fürstenwalde i w żadnym przypadku nie mogą być utożsamiane z oficjalnym stanowiskiem Unii Europejskiej”. Spis treści

Edward Jaworski Przedmowa...... 7 Dietrich Handt Wprowadzenie ...... 9 Wolfgang Stribrny Zakon Joannitów i Nowa Marchia ...... 11 Kaspar von Oppen Jan Maurycy von Nassau – życie i działalność ...... 21 Christa Kouschil Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako Mistrza Joannitów Baliwatu Brandenburskiego (1652-1679) ...... 25 Dirk Schumann Zamek i kościół joannitów w Słońsku ...... 49 Błażej Skaziński Losy joannickich zabytków ...... 67 Zbigniew Czarnuch Nassauowie w Polsce ...... 73 Krystyna Kamińska Maurycy de Nassau w literaturze polskiej ...... 83 Dorota Latour, Jerzy Paczka Konkwistador po polsku ...... 91 Edward Jaworski Vorwort...... 107 Dietrich Handt Einführung ...... 109 Wolfgang Stribrny Der Johanniterorden und die Neumark ...... 111 Kaspar von Oppen Johann Moritz von Nassau – Leben und Leistung ...... 121 Christa Kouschil Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister der Johanniter-Ballei Brandenburg (1652-1679) ...... 127 Dirk Schumann Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) ...... 151 Błażej Skaziński Das Schicksal der Johanniterdenkmäler ...... 169 Zbigniew Czarnuch Die von Nassau in Polen ...... 175 Krystyna Kamińska Johann Moritz von Nassau-Siegen in der polnischen Literatur ...... 187 Dorota Latour, Jerzy Paczka Der polnische Konquistador ...... 195

Przedmowa

Oddajemy w Państwa ręce publikację zawierającą materiały z konferencji nauko- wej Joannici i ich mistrz Jan Maurycy von Nassau-Siegen (1604-1679), która odbyła się 9 października 2004 roku w Muzeum im. Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp. Konferencja zo- stała zorganizowana przez Polsko-Niemieckie Stowarzyszenie Educatio „Pro Europa Viadrina” i Stiftung Brandenburg z Fürstenwalde, a współfinansowana w ramach inicjatywy wspól- notowej INTERREG III A przy wsparciu Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze oraz Towarzystwa Przyjaciół Witnicy. Dietrich Handt, dr Kaspar von Oppen oraz dr Christa Kouschil w swoich wystąpieniach przedstawili postać i dokonania Jana Maurycego von Nassaua, natomiast prof. dr Wolfgang Stribrny i Dirk Schumann ukazali dzieje zakonu joannitów w Nowej Marchii oraz siedzi- by mistrzów baliwatu brandenburskiego w Słońsku. Błażej Skaziński poinformował o losach zabytków pojoannickich, Zbigniew Czarnuch przedstawił związki rodu von Nassau z Polską, natomiast dr Krystyna Kamińska omówiła spory pomiędzy Krzysztofem Arciszewskim a Janem Maurycym von Nassauem. Jako uzupełnienie referatów wyświetlono film Jerzego Paczki Konkwistador po polsku dotyczący losów Krzysztofa Arciszewskiego. Konferencji towarzyszyła wystawa zorganizowana w Muzeum Warty Spichlerz, na której zaprezentowano m. in. dziewięć tablic herbowych z zamku i kościoła w Słońsku (udostępnionych przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków), dwa portrety przedsta- wiające J.M. von Nassaua ze zbiorów Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, tablice heral- dyczne ze zbiorów Urzędu Gminy w Słońsku, dwanaście gipsowych zworników z kościoła w Słońsku oraz stroje Joannitów udostępnione przez Stiftung Brandenburg z Fürstenwalde. Przedstawione na konferencji materiały ukazują mało znane karty z historii nasze- go regionu, a związane z działalnością Zakonu Rycerzy Jerozolimskiego Szpitala św. Jana Chrzciciela ze Słońska, jak również barwne postacie epoki renesansu, jakimi niewątpliwie byli j. M. von Nassau i polski odkrywca i admirał K. Arciszewski. Na prośbę organizatorów konferencji Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gorzowie Wlkp. przygotowała wydanie tych materiałów w ramach cyklu Z Dziejów Regionu Lubuskiego. Liczymy, że spełni ono Wasze oczekiwania.

Edward Jaworski Dyrektor WiMBP w Gorzowie Wlkp.

Dietrich Handt

WPROWADZENIE

Rok 2004 to rok Maurycego von Nassaua. Jan Maurycy von Nassau-Siegen urodził się 17 lub 18 czerwca 1604 r. i podczas wielu uroczystości w Niemczech (ostatnio choćby we wrześniu przez cały tydzień w Poczdamie), w Holandii i w Brazylii świętowano czte- rechsetną rocznicę tego wydarzenia. Również Polacy mają powody, by wspominać Jana Maurycego. Z pewnością nie należy on do dominujących postaci swego, XVII, wieku, na któ- rego obraz składają się liczne wojny, ale także znaczące nurty intelektualne. Jan Maurycy miał jednak istotny udział w wydarzeniach i procesach tamtego czasu jako żołnierz, dyplo- mata, administrator i mecenas oraz miłośnik sztuki i nauki, który szczególne zasługi położył w dziedzinie architektury i projektowania ogrodów. Pozostawił po sobie głębokie ślady, które sięgają aż po współczesność, choć niewielu z nas, nawet ludzi wykształconych, zdaje sobie z tego sprawę. Z Nową Marchią Jan Maurycy związany jest ze względu na swą działalność jako mistrz baliwatu Brandenburgia Zakonu joannitów oraz wpływ na jego rezydencję w Słońsku. Był dumny z tego urzędu i poważnie traktował związane z nim obowiązki. Gdy wspomina się jego zasługi, zbyt często się o tym zapomina. I tak na przykład na wielkiej, przygotowa- nej wielkimi nakładami wystawie ku jego czci, która odbyła się na początku tego roku pod patronatem Prezydenta Republiki Federalnej Niemiec w Siegen, tylko sześć z ogółem 313 eksponatów miało związek z jego działalnością na rzecz Zakonu joannitów i ze Słońskiem. Już choćby z tego powodu powinniśmy tu, w naszym regionie, przyjrzeć się tej wielkiej, silnej, twórczej osobowości. Nie chodzi o to, by składać mu hołdy. Ale ta okrągła rocznica jego urodzin jest okazją, by ożywić ważną część naszej regionalnej historii. W rozważaniach na ten temat pana Pawła Kisielewskiego i jego Towarzystwa Przyjaciół Słońska od samego początku pojawiała się myśl o konferencji naukowej i wystawie. Oba projekty miały mieć charakter polsko-niemiecki. Dzisiaj udało się doprowadzić do skutku zarówno jeden, jak i drugi. Organizatorzy szybko doszli do wniosku, że wystawa i konferencja powinny odbyć się w tym samym miejscu i czasie, oraz że wystawa powinna zostać przygotowana pod polskim, a konferencja pod niemieckim nadzorem merytorycznym. Ten temat naszej konferencji wskazuje, że nie chcemy ograniczać się do postaci księcia i jego bogatego życiorysu, lecz spojrzeć na nią na tle historii Zakonu joannitów w Nowej Marchii. Pragniemy przedyskutować przy tej okazji również kwestie historii sztuki i ochrony zabytków. I wreszcie chodzi nam o to, by zobaczyć rozgałęziony ród, do którego należał Jan Maurycy, polskimi oczami. Informacje na temat niemal nieznanego, przynaj- mniej w Niemczech, epizodu z admirałem Arciszewskim, będzie interesującym wzbogace- niem naszej konferencji.

Wolfgang Stribrny

Zakon Joannitów i Nowa Marchia

Czym jest Zakon Joannitów?

Kiedy w roku 1099, w szczytowym okresie pierwszej krucjaty, zdobyto Jerozolimę, krzyżowcy w niewielkiej odległości od kościoła Grobu i Zmartwychwstania odnaleźli chrześcijański szpital, gdzie znajdowali opiekę pielgrzymi i chorzy. Miał on za patrona Jana Chrzciciela, a został założony przez włoskich kupców. Bracia szpitalni przekształcili się początkowo w zakon mnisi ślubujący ubóstwo, cnotę i posłuszeństwo, zaś ok. roku 1154 w zakon rycerski, który za swój czwarty ślub i maksymę przyjął „walkę z niewiarą”. Ewangelickie odgałęzienie zakonu joannitów do dziś nosi nazwę „Baliwat Brandenburski Zakonu Rycerzy Jerozolimskiego Szpitala św. Jana Chrzciciela”. Katolickie odgałęzie- nie zakonu nazywa się „Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników św. Jana z Jerozolimy, Rodos i Malty”. Na świecie jest ok. 12 tysięcy rycerzy maltańskich. 4 tysiące joannitów ewangelickich z całego świata podlega wielkiemu mistrzowi Oskarowi von Preussenowi (ur. w 1959 roku), prawnukowi cesarza Wilhelma II. Dużym ewangelickim odłamem za- konu jest będący pod wpływami brytyjskimi Order of St. John pod panowaniem wielkiego przeora, księcia Wielkiej Brytanii i księcia Gloucester Ryszarda, kuzyna królowej Elżbiety II. W Holandii i w Szwecji istnieją mniejsze odłamy zakonu ewangelickiego. Po zdobyciu Jerozolimy przez muzułmanów wielki mistrz przeniósł w 1187 roku siedzibę Zakonu do twierdzy Margat, na północ od Trypolisu w dzisiejszym Libanie. W 1285 roku Margat został utracony. Z ostatniego chrześcijańskiego przyczółka, Akkon, który upadł w 1291 roku, Zakon przeniósł się na krótko na Cypr, a potem od 1306 do 1522 roku miał swą siedzibę na wyspie Rodos. Wokół tej niegdyś bizantyjskiej wyspy utworzył własne państwo, które jednak w 1522 roku stało się ofiarą Turków. W 1530 roku cesarz Karol V przyznał Zakonowi wyspę Maltę. Tu powstał centralny szpital, w którym „panami chorymi” wzorcowo się opiekowano, stąd również prowadzo- no (głównie morską) walkę przeciwko muzułmanom. W drodze do Egiptu w 1798 roku Napoleon położył kres panowaniu starego Zakonu. Bogobojni chrześcijanie fundowali Zakonowi posiadłości także poza obszarem Morza Śródziemnego – aby wspomóc pracę w Ziemi Świętej oraz dla zbawienia własnej duszy. I tak, już w 1156 roku w Duisburgu nad Renem i w Mailbergu (na północ od Wiednia) istniały pierwsze posiadłości joannitów w Europie środkowej; w obu tych miejscowościach Zakon wciąż jeszcze jest aktywny. W 1160 roku margrabia Albrecht Niedźwiedź, twór- ca Brandenburgii i fundator niemieckiej kolonizacji na wschodzie, ofiarował joannitom Werben nad Łabą (Stara Marchia). Dzięki umowie z pozostałymi niemieckimi joannitami (ugoda w Heimbach z 1382 roku) baliwat brandenburski uzyskał samodzielną pozycję w stosunku do całego Zakonu. Ta niezależność umożliwiła brandenburskim joannitom harmonijne przejście na wiarę ewangelicką (w 1539 roku). Ze względu na ogromne reparacje, jakie Królestwo Pruskie 12 Wolfgang Stribrny musiało wypłacić Francji po klęsce 1806 roku (pokój w Tilsit, dzisiaj Sowietsk!, 1807), w 1810 roku zsekularyzowano wszystkie fundacje duchowne w Prusach – w tym także Zakon joannitów. Maltańczycy powstali ponownie w 1834 roku (z siedzibą w Rzymie), natomiast Zakon joannitów jako instytucję diakonalną powołał jeszcze raz w 1852 roku król Fryderyk Wilhelm IV w odpowiedzi na rewolucję 1848 roku. Od 1693 roku na czele ewangelickie- go odłamu joannitów stoją z tytułem wielkiego mistrza książęta z domu Hohenzollernów. Adolf Hitler, a po 1945 roku Brytyjczycy i Amerykanie chcieli zakazać istnienia Zakonu. W sowieckiej strefie okupacyjnej nie było mowy o jakimkolwiek skutecznym działaniu. Przed i po roku 1945 główną rolę odgrywała tu nienawiść do Prus i pruskiego rodu królewskiego.

Co rozumiemy pod nazwą „Nowa Marchia”?

Jeśli ktokowiek jeszcze używa w Niemczech terminu „Nowa Marchia”, to rozu- mie pod nim zwykle część Marchii Brandenburgia (w graniach z lat 1815-1938), leżącą na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Teren Dolnych Łużyc wokół Gubina i Sorau, należący do 1815 roku do Saksonii, można tu pominąć, zwłaszcza że joannici nie byli tam aktywni (wyjątek stanowią Sękowice, na południowy wschód od Gubina, gdzie od początków XVI wieku znajdowała się podlegająca bezpośrednio mistrzowi komandoria). A więc czym – historycznie rzecz ujmując – jest Nowa Marchia? 1) Nowa Marchia w węższym znaczeniu, jako „ziemia po drugiej stronie Odry” (terra transoderana), pojawia się jako określenie bardzo późno, dopiero w dokumentach z 1397 roku. Terytorium na północ od Warty, między Odrą na zachodzie i Drawą na wscho- dzie – na północy sięgało do Świdwina (od 1815 roku prowincja Pomorze) – zostało ok. 1250 i po tym roku przejęte przez Brandenburgię. 2) Położona na południe od Warty Ziemia Torzymska również w 1250 roku znalazła się w rękach brandenburskich. Rozciąga się ona od Odry na zachodzie aż prawie po Obrę na wschodzie, a od południa kończy się mniej więcej na Pliszce. Ziemia Torzymska od 1235 roku należała do Śląska, przedtem do Polski. Około 1125 roku Polacy założyli biskup- stwo lubuskie, od którego ziemia ta przejęła nazwę przed rokiem 1250, a potem ponownie w roku 1945. 3) Przyległe od południa (aż poza Odrę) księstwo krośnieńskie z Sulechowem i Lubskiem należało do Śląska i w 1482 roku przeszło pod władanie Marchii najpierw jako zastaw, a potem, od 1538 roku, jako własność. W latach 1535-1571 tymi trzema terenami (i dodatkowo Cottbus) rządził samo- dzielnie Jan z Kostrzyna (margrabia Jan), brat panującego w tym samym czasie księcia elektora Joachima II. Terminu „Nowa Marchia” nie da się zrozumieć bez uznania wpływu tego znaczącego Hohenzollerna.

Od templariuszy do joannitów

Obok joannitów istniały liczne inne zakony rycerskie. Tylko dwa z nich – oba zało- żone w Ziemi Świętej – uzyskały znaczenie ponadregionalne. Templariusze istnieli w latach od 1118 do 1307. Natomiast założony w 1191 roku Zakon krzyżacki istnieje do dziś. Ogólna zasada co do Brandenburgii brzmi: przed joannitami byli templariusze. Ma ona zastosowanie do takich miejscowości, jak (Berlin-) Tempelhof i komturia Lietzen Zakon Joannitów i Nowa Marchia 13

(na północ od Frankfurtu nad Odrą), Chwarszczany (na północ od Kostrzyna) i Sulęcin. Książę Henryk Brodaty, małżonek św. Jadwigi (który częściej rezydował w Krośnie niż we Wrocławiu), podarował w 1232 roku obszar wokół Kostrzyna templariuszom z za- daniem, by założyli tam rynek typu niemieckiego. Właściwe miasto zostało założone potem przez margrabiego, który przejął Kostrzyn w 1261 roku. Chwarszczany obejmowały 1 tysiąc łanów i zostały podarowane templariuszom w 1232 roku przez księcia wielkopolksiego Władysława Odonicza. Tenże książe wielko­ polski podarował templariuszom w tym samym roku komturię Großdorf. Großdorf to opuszczona miejscowośc na wschód od Łagowa. Położona w jej pobliżu świątynia przypo- mina o tym epizodzie. Sąsiednie miejscowości: Boroszyn i Kiełczyn podarował templariu- szom polski rycerz Bogufał w 1251 roku. Biskup Henryk z Lubusza zezwolił w 1241 roku śląskiemu hrabiemu Mrockowi von Pogarellowi, by osiedlił na ziemi „Sulenich” niemieckich chłopów. „Sulenich” prze- kształcił się w Zielenzig. Już w 1244 roku Mrocko podarował powstałe do tego czasu mia- sto Zielenzig (Sulęcin) wraz z otaczającymi je wsiami templariuszom. Z 1241 roku pocho- dzi pierwsza wzmianka o osiedlaniu się Niemców (prawodpodobnie Ślązaków) w Ziemi Torzymskiej. Po okrutnej likwidacji templariuszy – z inicjatywy króla Francji – ich spadkobier- cami mieli stać się joannici. Askańscy margrabiowie brandenburscy nie byli gotowi do na- tychmiastowego wykonania papieskiego nakazu. Na podstawie układu z Cremmen z 1318 roku margrabia Waldemar Wielki wziął joannitów pod swą szczególną opiekę. (Berlin-) Tempelhof, Lietzen i – ważne z nasze- go punktu widzenia – Chwarszczany stały się natychmiast własnością Zakonu joannitów. Sulęcin i jego rozległe okolice margrabia zatrzymał jako zastaw aż do wykupienia go przez Zakon za 1.250 marek w srebrze. Dopiero w 1350 roku margrabia Ludwik Wittelsbach przekazał Sulęcin Zakonowi. (Bawarscy Wittelsbachowie panowali w Marchii w latach 1324-1373). Dlaczego margrabiowie byli tak zainteresowani aktywną działalnością joanni- tów na swoim terenie? Myśleli o zbawieniu własnych dusz; cenili fakt, że joannici w swych licznych wioskach zatrudniali własnych duchownych w duszpasterstwie, a po reformacji odpowiadali za nie jako patroni. Aż po czasy Fryderyka Wielkiego miał znaczenie fakt, że joannici znacząco pomagali w zasiedleniu tego dzikiego terenu. Hohenzollernowie od początku powoływali joannitów do służby jako doradców, a do roku 1918 joannici pozosta- wali niezastąpieni jako oficerowie i urzędnicy. No i wreszcie ten dość bogaty zakon służył władcom jako kredytodawca.

Łagów i Słońsk przechodzą w ręce zakonu

W tym samym roku co Sulęcin, 1350, własnością zakonu stał się Łagów. Do Sulęcina należało pięć wsi (Langenfeld, Breesen, Reich, Grabno i Lubów), zaś do Łagowa dwadzieścia dwie. Cały ten majątek od 1299 roku należał do rodziny von Klepzig, która w roku 1347 przekazała go zakonowi (zapewne drogą sprzedaży). Margrabia Ludwik, uzna- jąc Sulęcin za własność zakonu w roku 1350, uznał za nią także Łagów z zamkiem i mia- steczkiem. Otrzymał za to dużą kwotę 400 marek w srebrze. Już w 1347 roku zakon zakupił cztery leżące na wschód od Łagowa wsie dawnej komturii templariuszy Großdorf: Boroszyn, Żarzyn, Wielowieś i Templewo. Do tego czasu należały one do Wielkopolski i znajdowały się poza Ziemią Torzymską i biskupstwem lu- 14 Wolfgang Stribrny buskim. Pomimo że od tego momentu zaczęły należeć do Brandenburgii, nadal były zobo- wiązane do płacenia danin staroście międzyrzeckiemu. Sytuacja ta była później przyczyną kilku konfliktów. Po rozszerzeniu posiadłości koło Łagowa (Koryta, Poźrzadło, Żelechów i Gronów) Zakonowi w latach 1426/1427 udał się ważny zakup: Słońsk z sześcioma wsiami – Przyborowem, Lemierzycami, Krzeszycami, Chartowem i Muszkowem (wkrótce uzupełnionymi o Meskow, Trzebów i Drogomin). W ten sposób Łęgi Warciańskie między Słońskiem a Gorzowem prze- szły na własność Zakonu. Ten ogromny obszar otrzymał nazwę Łęgów Zakonnych. Słońsk został zakupiony przez mistrza zakonu, Baltazara von Schliebena, z posiadłości rycerza Henryka von Oinitza (lub Oynitza), który od 1415 roku był panem w Słońsku. W 1431 roku Zakon zakupił od pierwszego Hohenzollerna w Marchii, Fryderyka I, Rąpice na południowo-zachodnim krańcu Ziemi Torzymskiej (w pobliżu Szydłowa, gdzie Nysa wpada do Odry). Do posiadłości tej należała także nadodrzańska wieś Kłopot (le- żąca naprzeciwko Fürstenbergu, dzisiejszego Eisenhüttenstadt). Łużyckojęzyczna wieś Rąpice stała się siedzibą urzędu kameralnego mistrza Zakonu. W 1460 roku książę elektor i margrabia Fryderyk II sprzedał zakonowi Golice (4 kilometry na południowy wschód od Zeeden); również tu utworzono urząd kameralny mistrza. W sześć lat później Zakon zaku- pił od tego samego feudała leżące w pobliżu Golic nadodrzańskie wsie rybackie: Siekierki i Gostowice. Zakon joannitów był od końca średniowiecza do 1810 roku zdecydowanie naj- większym i najbogatszym właścicielem ziemskim w Marchii – oczywiście pomijając jej władców. Ponieważ Zakon, szczególnie na Ziemi Torzymskiej, dysponował rozległym, lecz zamkniętym w sobie terytorium (na którym znajdowały się nawet trzy miasta: Sulęcin z 3 tysiącami mieszkańców ok. 1800 roku oraz miasteczka Łagów i Słońsk), istniały tu pew- ne warunki do utworzenia samodzielnego duchownego księstwa. Jednak to, co było moż- liwe w innych częściach Niemiec, w Marchii było nie do pomyślenia. Hohenzollernowie dążyli do utworzenia możliwie jednolitego państwa i związali Zakon ze sobą tak ściśle, że nie było nawet prób utworzenia samodzielnego władztwa.

Jan z Kostrzyna i Zakon

Jak wspomniano wyżej, w latach 1535-1571 władzę w Kurmarchii sprawowali bra- cia, książę elektor Joachim II (Hektor) i margrabia Jan, przy czym Jan zarządzał Nową Marchią z Kostrzyna. Jan w 1538, a Joachim w 1539 roku wprowadzili nauki Marcina Lutra jako obowiązującą religię. Była to z pewnością niebezpieczna sytuacja dla – do tego czasu wciąż jeszcze katolickiego – Zakonu, gdyż przecież niemiecki wielki przeor joanni- tów, który zgłaszał pewne roszczenia do baliwatu brandenburskiego, oraz kierownictwo zakonu na Malcie pozostawali wierni Kościołowi rzymskiemu. Zakon musiał stawić czoła przede wszystkim margrabiemu Janowi, który był energicznym władcą o perspektywicz- nym spojrzeniu na gospodarkę. Pomimo że Jan przejął klasztory i ich dobra, pragnął utrzy- mać istnienie Zakonu – choć oczywiście w wyraźnej zależności od władcy feudalnego. Mistrz zakonu, Veit von Thümen (1527-1544), był wprawdzie zwolennikiem starej wiary, ale zdecydował się przyjąć nową naukę, ponieważ pragnął uratować Zakon, a nie miał kontrargumentów teologicznych. W roku 1540 margrabia Jan zmusił Zakon, by ten przejął oddalony Świebodzin w zamian za bliskie Kostrzynowi Chwarszczany. Pozostaje kwestią nierozstrzygniętą, czy przyniosło to Zakonowi korzyści, czy straty. Zakon Joannitów i Nowa Marchia 15

Najwyraźniej (Jan) żył w przeświadczeniu, że między baliwatem a nim samym, ba, całym jego rodem, istnieje szczególny związek (Ernst Opgenoort 1963). Z jednej strony Jan popierał Zakon w sprawach zewnętrznych, a z drugiej całkowicie uzależnił od siebie baliwat. Urzędnicy zakonni byli jednoczneśnie urzędnikami margrabiowskimi. W nowej rocie przy- sięgi mistrza wymieniano najpierw władcę feudalnego, a potem dopiero Zakon. W zamian za to baliwat mógł liczyć na pomoc w obronie przed resztą Zakonu, która pozostała katolicka. Joachim II i margrabia Jan postanowili w 1561 roku, że Zakon ma zostać utrzymany. Trzeba jednak przyznać, że Jan miał pewne kłopoty z jego mistrzami. Joachim von Arnim został wkrótce odwołany z powodu konfliktu z Janem. Jego następca, Tomasz Runge (1545-1564), miał wspólny język z kostrzyńskim margrabią; z Franciszkiem Neumannem (jedynym mistrzem mieszczańskiego pochodzenia) doszło jednak do zaciętego konfliktu. Jako były kanclerz margrabiego zdawał sie być idealnym kandydatem do zapewnienia har- monijnych stosunków. Kiedy Jan w 1566 roku chciał uczynić jednego z brandenburskich książąt koadiutorem Neumanna z prawem następstwa, Runge i kapituła zakonu, którzy do- strzegli w tym niebezpieczeństwo dla istnienia Zakonu, sprzeciwili się tym planom. Runge udał się do należących wówczas do korony czeskiej Dolnych Łużyc, gdzie Zakon posiadał dobra. Kiedy w 1566 roku jechał stamtąd do Rąpic, został aresztowany, jednak udało mu się uciec z aresztu w Słońsku i udał się do cesarza Maksymiliana II do Troppau, aby tam złożyć skargę na Jana z Kostrzyna. Kiedy Neumann zmarł w 1568 roku w Pradze, sprawa wciąż jeszcze nie była rozstrzygnięta. Warto dodać, że w kwestii tej swemu bratu sprzeciwił się nawet Joachim II. Następcą Neumanna został hrabia Marcin von Hohenstein (1569-1609). Urząd ten był nagrodą za lata wiernej służby. Zakon stał się chrześcijańsko-rycerską wspólnotą w służbie bradenburskiej monarchii elektorskiej. Pozostał do dziś wierny nauce ewange- lickiej, którą Jan z Kostrzyna przyjął z przekonania. „Walka przeciwko niewierze” jest dziś rozumiana jako aktywne działania na rzecz Kościoła ewangelickiego i obrona przed ateizmem oraz tendencjami agnostycznymi.

Lokalne konflikty z Polską

Od 1402 do 1455 roku właściwa Nowa Marchia (a więc nie ZiemiaTorzymska, gdzie obecni byli szpitalnicy) należała do Zakonu krzyżackiego. Będący przyczyną wie- lu konfliktów Santok, leżący u ujścia Noteci do Warty, znalazł się w rękach joannitów, którzy zarządzali Ziemią Torzymską w imieniu Jobsta von Mährena, jako zastaw od księ- cia elektora Jobsta z domu luksemburskiego. Jednak krzyżacy również zgłaszali roszcze- nia do Santoka – jako części Nowej Marchii. Joannici próbowali nakłonić sąsiadującego z Santokiem polskiego starostę, a także księcia Pomorza, do przeciwstawienia się Zakonowi krzyżackiemu. Na próżno jednak – Santok na razie pozostał w rękach krzyżaków. Podczas niebezpiecznego rajdu husytów w 1433 roku joannici wydali Santok sprzymierzonej z hu- sytami Polsce. Dlatego posiadłości joannitów zostały oszczędzone przez husytów. Między obydwoma zakonami doszło do konfliktu, bowiem krzyżacy uznawali zachowanie joanni- tów za zdradę. W końcu zakony pogodziły się w Malborku 15 kwietnia 1435 roku. Wkrótce nowi władcy feudalni, Hohenzollernowie, odebrali Polsce Santok i przekazali go joanni- tom. W 1457 roku zakon joannitów, który w Santoku realizował przede wszystkim interesy finansowe, przekazał tę miejscowość księciu elektorowi Fryderykowi II, który panował już tymczasem w Nowej Marchii. 16 Wolfgang Stribrny

Kolejne źródło konfliktu z Polską było związane z czterema wsiami na wschód od Łagowa, które początkowo należały do templariuszy, a w 1347 roku zostały przejęte przez Joannitów. Boroszyn, Żarzyn, Wielowieś i Templewo wciąż służyły polskiemu kapi- tanowi Międzyrzecza. Z powodu tych nieokreślonych bliżej zobowiązań doszło do konflik- tu między polskimi dostojnikami a mistrzem zakonu von Thümenem (1527-1544), który napadł na miasto. Za ten najazd Thümen musiał przepraszać polskiego króla Zygmunta Starego i wypłacić mu 2 tysiące guldenów odszkodowania. Zobowiązania wsi pozostały niezmienione. W latach 1606-1608 konflikt ten odżył. Zaczął się od wzajemnych kradzieży koni. Zygmut III Waza (1587-1632) nie chciał tolerować ewangelickiego zakonu na swoim te- rytorium, do którego zaliczał Boroszyn i okolice. Marcin Sudow, polski kawaler maltań- ski, otrzymał w 1603 roku od wielkiego mistrza na Malcie i króla Zygmunta III obietnicę przejęcia tych czterech wsi. Na próżno wzywano łagowskiego komtura przed krakowski sąd królewski. Baliwat na próżno skarżył się przed trybunałem w Petrikau. Na początku 1606 roku Sudow napadł na wsie w sile 50 jeźdźców i zabrał bydło jako łup. Łagowski komtur Abraham von Grüneberg zabił jednego z polskich jeźdźców, a drugiego wziął w niewolę. W maju 1607 roku doszło do kolejnej przepychanki; jednak w tym samym mie- siącu miała miejsce ugoda. Zygmunt III wysłał do księcia elektora Joachima Fryderyka generała wielkopolskiego Sokołowskiego. Aby nie narażać dziedzictwa brandenburskich Hohenzollernów w Księstwie Pruskim, książę elektor ugiął się i chciał wypłacić Sudowowi 10 tysięcy dukatów. W tym momencie jednak do konfliktu włączyło się (katolickie) nie- mieckie odgałęzienie joannitów-maltańczyków i zdołało doprowadzić do tego, że Zygmunt wycofał poparcie dla swego rycerza Sudowa. W 1617 roku Zygmunt Karol Radziwił otrzymał od wielkiego mistrza kawa- lerów maltańskich zadanie przejęcia tych czterech wsi na rzecz zakonu maltańskiego i dlatego zwrócił się do księcia elektora Jana Zygmunta. Temu zaś z powodu dziedzic- twa królewieckiego było nadzwyczaj niewygodnie (...) wejść choćby w najmniejszy konflikt z Polską. Podczas negocjacji w styczniu 1618 roku w Gorzowie polscy rozmówcy prze- kazali Brandenburczykom wiadomość, że król jest przeciwny użyciu siły, co Radziwiłł wprawdzie planował, ale czego w tej sytuacji zaniechał. W związku z rozpoczynającą się wojną trzydziestoletnią owe cztery wsie zostały splądrowane przez polskich kozaków, udających się w 1620 roku na pola bitwy w Czechach. Pod koniec 1629 roku polski kapitan wyprowadził z tych wsi bydło. Kiedy Konrad von Burgsdorff, który później miał odgrywać ważną rolę u boku Wielkiego Elektora, zrabował bydło klasztoru paradyskiego, ugodzono się na wzajemny zwrot łupów. Podczas konfliktów o „polskie wsie komturii łagowskiej” pewną rolę mógł odgry- wać fakt, że drewniany kościół w Boroszynie jako „kościół graniczny” był celem ucieczki ewangelików prześladowanych na terenie Polski. W czasach kontrreformacji chciano chyba skończyć z tym irytującym zwyczajem. Podczas wojny trzydziestoletniej posiadłości zakonu wielce ucierpiały z rąk Szwedów. Pod panowaniem Wielkiego Elektora Fryederyka Wilhelma (1640-1688) dalsze istnienie zakonu stało początkowo pod znakiem zapytania. Kiedy mistrzem został ksią- żę Jan Maurycy von Nassau-Siegen (1652-1679), karta się odwróciła. Ponieważ postać księcia zostaje bliżej przedstawiona przez Kaspara von Oppena, nie ma potrzeby czynić tego w tym miejscu. Od 1693 roku aż do dziś na czele zakonu stoją mistrzowie z rodziny Hohenzollernów. Jest to ciągłość w Europie środkowej niespotykana! Zakon Joannitów i Nowa Marchia 17 Osuszenie Łęgów Odrzańskich i Warciańskich

Mało kto wie, że Zakon uczestniczył, wprawdzie marginalnie, w osuszaniu Łęgów Odrzańskich oraz znacząco w kultywacji Łęgów Warciańskich. Łęgi Odrzańskie rozciągają się między Kostrzynem a Schwedt, należąca do zakonu część Łęgów Warciańskich – między Gorzowem a Słońskiem. 21 marca 1721 roku „największy król od spraw wewnętrznych” Prus, król miesz- czan, żołnierzy i urzędników, Fryderyk Wilhelm I (1713-1740) przybył do Słońska. Przybył tu nie tylko ze względu na joannitów, ale także po to, by spowodawać proces pozyskiwa- nia ziemi, który Zakon rozpoczął nad Wartą poprzez założenie w 1722 roku kolonii na Łęgach, nazwanej na cześć mistrza Albrechta Fryderyka von Brandenburg-Schwedt, księcia w Prusach (1696-1731), „Albertsbruch” (Studzionka). Królowi przedstawiono starą księgę kościelną słońskiego pastora z lat 1606-1676. Król własnoręcznie wpisał na ostatniej stro- nie wers z pobożnego chorału o Pasji Chrystusa. Między rokiem 1858 a 1931 przedkładano tę księgę członkom pruskiego domu królewskiego i niemieckiego domu cesarskiego, któ- rzy odwiedzali Słońsk, w tym także późniejszemu cesarzowi Fryderykowi III i cesarzowi Wilhelmowi II. Z okazji ostatniego pasowania na rycerza w Słońsku wpisał się do niej ówczesny mistrz, książę Oskar von Preußen (1926-1958), dziad obecnego mistrza, księcia Oskara. Ten jedyny w swoim rodzaju dokument znajdował się – aż do chwili, gdy został ukradziony – na dzisiaj polskiej i katolickiej plebanii naprzeciwko słońskiego kościoła. Sam król wezwał Zakon jako władcę ziemi, by współuczestniczył w procesie kultywacji Łęgów Odrzańskich i przeznaczył na to środki zakonne. Przebicie Odry przy Neuhagen (na wschód od Bad Freienwalde) o tyle miało znaczenie dla zakonnych wiosek Siekierki i Gostowice, że znalazły się teraz nad nowym głównym nurtem tej rzeki. Margrabia Karol wykorzystywał wszelkie okazje, by utrudnić działania swego królewskiego kuzyna i w miarę możliwości powstrzymać jego wielkie dzieło. Sprzeciwy margrabiego i ostatecznie przekonanego do współpracy Zakonu okazały się jednak nieskuteczne. Fryderyk 9 czerwca 1752 roku nakazał margrabiemu Karolowi, by najpierw zaczekał, aż zostanie utworzony nowy bieg rzeki, a dopiero potem rozmawiał na temat ewentualnych szkód wyrządzonych tym zakonnym wsiom. Po zakończeniu prac w Gostowicach osiedlono dodatkowo 38 rodzin. Każda z nich otrzymała 30 mórg (ok. 7,5 ha) ziemi. Również dotychczasowi mieszkańcy, szczególnie rybacy, którzy w znacznym stopniu utracili możliwość wykonywania swego dotychczaso- wego zajęcia, otrzymali od zakonu ziemię (po 90 mórg, a więc ok. 22,6 ha). Także rybacy siekierkowscy otrzymali ziemię w ramach odszkodowania. Wykorzystując położenie Gostowic, zakon założył na zachodnim brzegu wsie Karlsbiese i Karlshof. Z Siekierek wyrosła w latach 1763-1766 kolonia Ferdinandshof (wszystkie te trzy miejscowości leżą dziś w powiecie Märkisch Oderland, Nadodrze Marchijskie), nazwana tak na cześć najmłodszego brata Fryderyka Wielkiego, nowego mistrza, księcia Ferdynanda (1762-1811). Pod władzą Ferdynanda miało miejsce osusze- nie Łęgów Zakonnych nad Wartą. Słusznie powiedział wielki król o Łęgach Odrzańskich: Zyskałem dodatkową prowincję. To samo mógłby powiedzieć o Łęgach Warciańskich. Również nad Wartą początkowo Zakon nie zamierzał się angażować; jednak i tym razem Fryderyk Wielki pominął te wątpliwości w interesie sprawy i przyszłych dochodów Zakonu. 18 Wolfgang Stribrny

Na początku, w latach 1767-1774, pod kierownictwem Franciszka Baltazara von Brenkonhoffa (1727-1780) uregulowano Wartę, tj. zbudowano wzdłuż rzeki wały chro- niące okolice przed zalaniem. Brenkenhoff był odpowiedzialny także za następujące potem zasiedlanie. Jako pierwsze osiedle powstała w 1771 roku wieś Krasnołęg (Beaulieu). Wyjątkowość kolonizacji Łęgów Zakonnych polegała na tym, że nie tylko powstało tu 37 kolonii chłopskich i mniejszych osiedli („Etablissements”), lecz także przekazywano tu dobra (zwane „Entreprisen” – „przedsięwzięciami”) osobom prywatnym, a i sam zakon założył sześć folwarków. W 1792 roku na terenie słońskiego urzędu zakonnego mieszkało niemal 7 tysiecy ludzi w 1.200 domach. Nowi osadnicy byli wolnymi ludźmi. 40 procent rodzin uzyskało wystarczającą własność w wyskości 40 mórg (10 ha). Mniejsi osadnicy otrzymywali jedynie 5 do 10 mórg i byli zobowiązani do pracy w „przedsięwzięciach” i na folwarkach, które jednak z powodów ekonomicznych wkrótce zniknęły. Władcą ziemi pozostawał Zakon joannicki, który aż do chwili rozwiązania 30 października 1810 roku musiał płacić państwu czynsz z tego tytułu. Finansowa korzyść w stosunku do roku 1768 wynosiła po zakończeniu prac w 1793 roku 13.802 talary. Na Łęgach Warciańskich założone zostały przez Zakon joannicki następujące wsie i osiedla (liczby oznaczają rok założenia): Studzionka (Albrechtsbruch) 1722, Kuczyno (Anapolis) ok. 1780, Krasnołęg (Beaulieu) 1771, Bobrówko (Breisach) 1791/92, Błotnica (Brenkenhofsfleiß) 1773, Czaplin (Ceylon) 1789, Dresden 1775, Sadowie (Florida), Grodzisk (Freiberg) 1783, Głuszyna (Glauschdorf) 1785, Karkoszów (Groß Friedrich, pierwotnie Friedrich der Große) 1773, Budzigniew (Hampshire) 1783, Havannah 1778/79, Jamno (Jamaika) 1784, Świętojańsko (St. Johannes) 1773, Kosarzewo (Korsika) 1774, Przemysław (Luisa) 1774, Lemierzycko (Neu Limmritz) 1787, Malta 1774/75, Klein Mannheim 1774, Żyrosławice (Maryland) 1779, Polne (Pennsylvanien) 1783, Kościecin (Philadelphia) 1775, Boguradz (Quebeck) 1774, Zaszczytowo (Saratoga) 1778/79, Czubkowo (Savannah) 1781, Rypidłów (Schleestädt) 1791, Piskorzno (Stuttgardt) 1775, Sumica (Sumatra) 1789, Głuchowo (Woxfelde) 1754/77. Ponadto istniały gospodarstwa zwane Ledargowo (Yorkstown), Charleston i Sążnica (New York). Jak doszło do powstania tak dziwnych, zupełnie niezwykłych nazw w takiej licz- bie? St. Johannes, Malta i Groß Friedrich nie wymagają wyjaśnień. Niemieckie nazwy wskazują na miejsce pochodzenia osadników z Saksoni i Niemiec południowo-zachodnich. Schleestädt pochodzi od Schlettstadt w Alzacji. W latach 1775-1783 trwała wojna o niepod- ległość Ameryki od Wielkiej Brytanii. Wielka część nazw (np. Quebeck czy Florida) ma związek z ówczesnymi wydarzeniami lub oznaczała po prostu amerykańskie cele emigracji. Czy emigranci rzeczywiście marzyli o osiedleniu się w Hawanie, na Jamajce, Korsyce czy Sumatrze, czy też nazwy te wyrażają po prostu romantyczną tęsknotę? Skąd przybywali osadnicy, którzy zamieszkiwali obszary należące do joannitów? Dla pierwszych lat, od 1763 do 1774, dysponujemy liczbami: przybyło w sumie 1.380 ko- lonistów. Było wśród nich 594 Niemców wiary ewangelickiej z Polski, 323 Saksończyków, 164 Meklemburczyków, 84 Wirtembergów, 24 Brandenburczyków i 23 przybyszów z Palatynatu. Mistrz książę Ferdynand i Zakon pełnili przy tym wielkim projekcie jedynie funk- cje doradcze. Jednak Zakon włożył niemal 100 tysięcy talarów, które okazały się dobrą inwestycją. Decyzje podejmowała komisja królewska pod przewodnictwem Brenkenhoffa. W 1764 roku Zakon musiał dokonać pomiarów ziemi. W 1772 roku Brenkenhoff prze- słał mistrzowi swój Przegląd zamierzonych nowych inwestycji. W 1775 roku podlegająca bezpośrednio Fryderykowi Wielkiemu komisja została rozwiązana. Dzięki temu wpływ Zakonu wzrósł, szczególnie w kwestii zasiedleń. Zakon Joannitów i Nowa Marchia 19

Izba Zakonu zauważyła podczas kontroli rachunków w 1779 roku poważne oszustwa królewskich urzędników, którzy wykonywali prace na zlecenie Zakonu. Sam Brenkenhoff był niewinny. Szkodę ponieśli mniej zamożni osadnicy, którzy mieli pracować szczególnie na dobrach i w folwarkach. Kiedy książę Ferdynand pod koniec lipca 1779 roku przedsta- wił całą sprawę swemu królewskiemu bratu, już pod koniec sierpnia tego samego roku po gruntownym śledztwie znalazła ona swój sądowy finał! Na dotąd nieskalanych urzędników wydano sprawiedliwe, choć raczej łagodne wyroki. Po zdobyciu tych miejscowości i wraz z rozpoczęciem wypędzeń Niemców ze wschodnich prowincji pruskich (jeszcze przed konferencją poczdamską) Polacy w 1945 roku dokonali radykalnych zmian nazw. Nacjonalistyczna nadgorliwość nie powstrzymala ich nawet od zmian nazw miejscowości pochodzenia słowiańskiego (musieli zmienić przy- najmniej ortografię, i tak z zakonnego miasteczka Lagow zrobił się spolonizowany Łagów). Jedynym wyjątkiem na terenach, z których wypędzono Niemców, była „Malta” na Łęgach Zakonnych, która zachowała swoją nazwę. Czaplin jeszcze jakoś przypomina „Ceylon”, a Jamno „Jamaikę”. Już nawet dla przyciągnięcia turystów Polacy mogliby przywrócić te stare, doprawdy zupełnie nie niemieckie nazwy.

Rozwiązanie Zakonu (1810) i nowy początek (1853)

Jak wspomniano wyżej, konieczność wypłacania kontrybucji Napoleonowi w 1810 roku doprowadziła w Prusach do upaństwowienia wszystkich fundacji duchownych. Tym samym rozwiązany został także stary Zakon joannitów (i wszystkie klasztory). Pobożny król Fryderyk Wilhelm IV (1840-1861) ożywił Zakon joannicki w latach 1852-1853 jako odpo- wiedź „świadomego” chrześcijanina na – w jego oczach antyboską – rewolucję. Również nowy zakon (do 1950 roku) był zastrzeżony wyłącznie dla szlachty. W statucie napisano: Zakon utworzy szpitale w całym kraju (...), a szczególnie w małych miastach. Wzrocowy szpital przewidziano, a w 1859 roku otworzono, w Słońsku. W 1858 roku pałac ponownie stał się własnoścą zakonu i był, obok kościoła, wykorzystywany do świeckich uroczystości pasowania na rycerza. Również w Chojnie w latach 1884-1945 istniał szpital joannicki. Został zbudowany w 1824 roku jako lazaret dla garnizonu, a joannici prowadzili go po wycofaniu się wojska w 1884 roku aż do 1945 roku jako szpital cywilny. Słońsk do 1945 roku pozostał, obok Berlina, gdzie miał i nadal ma swoją siedzibę tzw. zarząd Zakonu, centralnym ośrodkiem życia Zakonu. Tu, w kościele zakonnym, od- bywało się pasowanie na rycerza – ostatnie w 1931 roku. Od 1935 roku narodowi socjali- ści zakazali publicznej działalności Zakonu oraz noszenia zakonnego krzyża. Kiedy Armia Czerwona w 1945 roku zdobyła Nową Marchię, kościół, pałac i szpital w Słońsku, mimo wielomesięcznych zaciętych walk o pobliski Kostrzyn, uratowały się. Również szpital w Chojnie przetrwał zniszczenie miasta, które w dwanaście dni po zajęciu zostało spalone przez sowietów z Armii Czerwonej i zapewne także przez plądrujące bandy. Jeszcze przez Konferencją Poczdamską Amerykanów i Brytyjczyków ze Stalinem ludność Nowej Marchii została przepędzona za linię Odry i Nysy.

Co pozostało z joannitów w Nowej Marchii?

Szpital w Chojnie zachował się do dziś i służy jako liceum. Zachował się także szpital w Słońsku, jednak nie był wykorzystywany ani przez Armię Czerwoną, ani przez 20 Wolfgang Stribrny

Polaków, mimo że w pobliżu nie ma podobnej instytucji. W połowie lat 50. ten wielki szpital został rozebrany aż po nędzne resztki piwnic. Jak wtedy często mówiono, cegły wykorzy- stano do odbudowy Warszawy. Prawdziwy powód tej ingerencji szkodzącej mieszkającym tam ludziom pozostał nieznany. 4 października 1975 roku pałac słoński, wykorzystywany do tamtego czasu jako magazyn, został podpalony, jak się zdaje z pobudek kryminalnych, i od tego czasu jest już raczej ruiną bez nadziei na odbudowę. Liczne tablice herbowe joan- nitów z pałacu i kościoła dotarły tajemniczymi drogami przez zagranicę do rąk prawowi- tych właścicieli. Niezastąpiony kościół słoński zachował się cudem jako polski katolicki kościół pa- rafialny. Joannitów przyjmowano tam gościnnie nawet jeszcze przed rewolucją 1989 ro- ku. Po zmianach politycznych odbyło się tu w roku 2000 pierwsze wielkie joannickie nabożeństwo (dzień rycerski dla tzw. rycerzy baliwatu). 19 lipca 2004 roku w Słońsku po raz pierwszy od 1944 roku przebywał mistrz Zakonu. Książę Oskar von Preußen (ur. w 1959 roku) wziął udział w imprezie dobroczynnej wraz z wieloma Polakami i Niemcami (w tym licznymi joannitami) w słońskim kościele. Zorganizowanie tej imprezy było zasługą Pawła Kisielewskiego i pułkownika Christopha von Stünzner-Karbe. Zakon joannicki będzie również w przyszłości dbał o kościół w Słońsku – w szczególności o roz- poczętą rekonstrukcję okien prezentujących herby wszystkich rycerzy zakonnych poległych w czasie I wojny światowej. Zachodnie Łęgi Warciańskie to wielki pomnik, który Zakon pozostawił po sobie w Nowej Marchii. Obszar ten nie jest wprawdzie w szczególnie dobrym stanie i nic nie przypomina o Zakonie, ale mamy nadzieję na pozytywne zmiany w tym zakresie. Literatura: Heimatkreis Königsberg/Neumark (Herausgeber), Kreis Königsberg/Neumark, Münstereifel 1996. Hans Erich Kubach, Die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960. Heinz W. Linke/Heinz Paschke, Das Sternberger Land im Wandel der Zeiten, Iserlohn 1988. Ernst Opgenoorth, Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der Reformation und Gegenreformation, Würzburg 1963. Wolfgang Stribrny, Der Johanniterorden und die Hohenzollern, Nieder-Weisel 2004. Kaspar von Oppen

Jan Maurycy von Nassau – życie i działalność*

Historia wciąż na nowo umożliwia narodom, aby odkrywały swych wielkich ludzi i poznawszy się na ich wielkości spoglądały w lustro, żeby zobaczyć, czy same – tu i teraz – potrafią równać się z tą wielkością. Może to być dla nich – jeśli czują w sobie jeszcze siłę do przemian – źródłem nadziei i odrodzenia, nowego odnajdowania siebie. (Carlo Schmid). Tak więc spojrzenie w przeszłość na księcia Jana Maurycego von Nassau-Siegen może przynieść nam korzyść.

Początki kariery Jana Maurycego

Jan Maurycy urodził się 17 czerwca 1604 roku jako syn hrabiego Nassau-Siegen w czasach duchowych przemian i przełomów. Jego współcześni to m.in. filozofowie Kartezjusz, Hobbes, Spinoza i Locke. Jego kariera polityczna i wojskowa stała pod znakiem „Złotego Wieku” w Holandii i okropności wojny trzydziestoletniej. Dziesięć szczęśliwych lat młodości spędził w rodzinnym mieście Siegen, a kilka następnych, podczas których się kształcił, w Bazylei, Genewie i Kassel. Studiował języki, nauki przyrodnicze, retorykę i teorię sztuki wojennej. Potem, jesienią 1620 roku, holender- ska rodzina wezwała go do walki przeciwko Hiszpanom. Jan Maurycy wyróżnił się spośród wielu nassauskich książąt walczących o wolność Niderlandów, kiedy w 1636 roku udało mu się jako pułkownikowi i dowódcy pułku poko- nać w bitwie o twierdzę Schenkenschanze koło Kleve dowodzone przez Hiszpanów wojska francuskie, które blokowały stamtąd transport na rzekach Ren i Waal. Zwycięstwo to było chwilą jego tryumfu, ale także ważnym momentem dla Brandenburgii elektorskiej. Von Nassaua w dniu tym poznała nie tylko cała Holandia, ale także przebywający nad Renem jako obserwator książę elektor Fryderyk Wilhelm brandenburski, z którym połączyła go przyjaźń.

Jan Maurycy – „Brazylijczyk”

Holendrzy mimo dziesięcioleci walk z Hiszpanami – a może właśnie dzięki nim – stali się dynamicznym narodem handlowym. „Kompania Wschodnioindyjska” założyła wiele baz handlowych w kierunku Azji, zaś „Kompania Zachodnioindyjska” – w Ameryce. Pierwsze przedsięwzięcie młodej jeszcze „Kompanii Zachodnioindyjskiej” było skierowa- ne na Brazylię, po tym jak Portugalia, a wraz z nią właśnie Brazylia zostały inkorporowane do Hiszpanii, czyli wroga Niderlandów. Brazylia w pierwszej połowie XVII wieku zaspo- kajała niemal całe zapotrzebowanie Europy na cukier. Nie uszło to uwadze holenderskich

∗ Tekst wykładu jest skróconą wersją artykułu opublikowanego w czasopiśmie Johanniterorden, z. 3/2004 (wydawca: Balley Brandendenburg des Johannitenordens, Berlin), s. 14 i nast. 22 Kaspar von Oppen kupców. Teraz potrzebowali jeszcze tylko odpowiedniego gubernatora, który na miejscu przekonałby sprawiedliwą ręką wahających się między Hiszpanią a Holandią brazylijskich Portugalczyków, że Niderlandy są poważnie zainteresowane utrzymaniem południowo- amerykańskich zdobyczy. Takiego oto gubernatora Kompania znalazła w okrytym właśnie chwałą Janie Maurycym. Wybrano go na gubernatora, kapitana i admirała już zdobytych i dopiero czekających na zdobycie posiadłości spółki w Brazylii. Kiedy w 1637 roku wylądował w Recife, spółka dysponowała tam 600 żołnierzami. Już wkrótce Jan Maurycy odniósł kolejne zwycięstwa nad Hiszpanami i większość plantacji cukru w Brazylii zaczęła pracować dla Niderlandów. Między kampaniami wojennymi, podczas których przytrafiały mu się również niepowodzenia, mimo obciążenia pracą administracyjną i ciągłymi sporami z Kompanią Zachodnioindyjską, znajdował jeszcze czas, by poświęcić się swym zainteresowaniom na- ukowym i kulturalnym. Przywiózł ze sobą cały sztab naukowców, kartografów i rysowni- ków, którzy badali ten dotąd nieznany świat, a wyniki tych badań publikowali w Europie, wzbudzając wielkie zainteresowanie. Wszystko to przyniosło Janowi Maurycemu przydo- mek „Brazylijczyk”. Za jego panowania zbudowano w „Moritzstadt” (Recife) pierwszą synagogę na kontynencie amerykańskim. Po siedmiu latach, w 1644 roku, ku niezadowoleniu pozostałych w Brazylii Europejczyków, powrócił do Holandii. Przed wyjazdem sformułował memorandum, w któ- rym zawarł zasady, którymi kierował się podczas swych rządów. Już tu można odnaleźć praktykowaną przez niego również później tolerancję i tendencję do zachowania równowa- gi. O ile chciałbym, aby wszyscy wyznawali tę samą, co Wy, wiarę, o tyle lepiej jest przecież w spokoju tolerować innowierców, niż prześladować ich ze szkodą dla kraju. Rozważcie, w jakich żyjecie czasach, bo taka jest droga ludzi roztropnych. Mądrzej jest tolerować zako- rzenione opinie, niż ich zakazywać, jeśli zakazu tego siłą nie da się przeprowadzić. Nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż nieadekwatne środki przeciwko głęboko zakorzenionym i panującym błędom. Każdy kocha i zachowuje religię, w której się wychował. Charakterystyczna dla jego stosunku do spraw materialnych jest wyrażona przez niego ocena różnicy między kupcami portugalskimi a holenderskimi: Niejednokrotnie do- świadczałem, że okazanie szacunku Portugalczykom często więcej działało niż nawet ich nadzieja na zysk. Kiedykolwiek jednak macie do czynienia z Holendrami, za najwyższą świę- tość uważajcie ich trzos. Wolą oni rozstać się z życiem niż z workiem złota. Tak zaś brzmi credo Jana Maurycego: Władza nie kryje się w twierdzach i broni, lecz w sercach obywateli; wielkość władzy państwowej mierzy się nie w ilości ziemi, lecz w wierności, przywiązaniu i szacunku rządzonych. Dziesięć lat później, w roku 1654, władza Stanów Generalnych nad Brazylią dobiegła końca, gdy Portugalia odzyskała suwerenność i Holandia odstąpiła jej swe amerykańskie zdobycze.

Jan Maurycy – namiestnik w Kleve

Hrabia Jan Maurycy von Nassau-Siegen po powrocie z Brazylii w 1644 roku po- nownie wstąpił do armii niderlandzkich Stanów Generalnych, tym razem w stopniu genera- ła broni. W Hadze zbudował pod kierownictwem architekta Pietera Posta, który zrealizował dla niego w Brazylii projekt Moritzstadt, swój pałac miejski, tzw. Mauritzhuis. Budowla ta wpłynęła również na plany architektoniczne późniejszego zamku w Słońsku. W roku 1646 spotkał się ze swoim przyjacielem, księciem elektorem brandenburskim, przy okazji Jan Maurycy von Nassau – życie i działalność 23 jego ślubu z siostrą namiestnika Niderlandów, Luise Henriette von Oranien, a wkrótce póź- niej jeszcze raz, podczas pogrzebu jej ojca, namiestnika Fryderyka Henryka. Terytorium elektorskiej Brandenburgii pod koniec wojny trzydziestoletniej składało się z trzech więk- szych, oddzielonych od siebie obszarów: całkowicie zniszczonej Kurmarchii, Księstwa Pruskiego na wschodzie, które zostało spustoszone dopiero po wojnie trzydziestoletniej, w czasie pierwszej wojny północnej 1656-1660, oraz z nadreńskich terenów Kleve, Mark i Ravensberg na zachodzie. Aby stworzyć przeciwwagę dla przekornych stanów z ich prawem do wyrażania zgody na podatki, książę elektor powołał w tych trzech odległych od siebie regionach wier- nych sobie namiestników. Na zachodzie jego wybór padł w 1647 roku na przyjaciela, Jana Maurycego. Był to dobry wybór zarówno dla stanów, jak i dla samego księcia. Dzięki swym umiejętnościom negocjacyjnym Jan Maurycy powstrzymał wszelki opór obywateli na za- chodzie i odciążył w ten sposób księcia elektora, któremu na dodatek dostarczył w 1653 roku niezwykle wysoką kwotę 50 tysięcy talarów w podatkach. Ten w dowód wdzięczności spełnił życzenie stanów regionu Kleve i utworzył uniwersytet w Duisburgu. Książę elektor, który prowadził politykę lawirowania między ówczesnymi wielkimi mocarstwami, zmien- nych sojuszy i ustawicznych wojen, wiedział, co zawdzięcza Janowi Maurycemu. Kiedy po pokoju oliwskim w 1660 roku stany w Kleve ponownie podniosły głowy, książę elektor stanął pod Kleve na czele armii, aby zaakcentować swoje stanowisko. W tej sytuacji Jan Maurycy w swej błyskotliwej przemowie nie tylko zaprezentował postulaty stanów, ale także potrafił przekonać je do żądań księcia elektora. Książę elektor i jego namiestnik mogli wreszcie poświęcić się budowaniu dobroby- tu kraju, co czynili za pomocą aktywnego, pełnego tolerancji i rozsądku ustawodawstwa. Jan Maurycy gwarantował wolność religijną podobnie jak w Brazylii. Zgadzał się pod tym względem ze swoim księciem, który w licznej imigracji osób prześladowanych za poglądy religijne z całej Europy pokładał wielkie nadzieje ponownego zasiedlenia spustoszonych Prus Wschodnich i Kurmarchii. Luteranie, kalwiniści, katolicy, mennonici i żydzi współżyli w pokoju w elektorskim księstwie brandenburskim i jego nadreńskich dzielnicach. Podobnie jak w Brazylii Jan Maurycy ściągnął do siebie przodujących architektów tamtych czasów i sam decydował o budownictwie, zakładaniu parków i ogrodów, a nawet całych parków krajobrazowych pod hasłem Bouwen, graven, planten – laet uw nie verdrie- ten, – so sult gy en die, die naar uw kommen, het geniten. Jego przykład promieniował aż na Kurmarchię. Po wizycie u księcia elektora w Poczdamie pisał do niego: Cały kraj musi stać się rajem. W ten sposób zaszczepił wizję późniejszej pruskiej Arkadii. Berlińska aleja „Unter den Linden” miała swój pierwowzór w Kleve, a plany Dorotheenstadt, znajdującego się na północny wschód od późniejszej Bramy Brandenburskiej, noszą cechy typowe dla architektury Jana Maurycego. Namiestnikiem księstwa Kleve, hrabstwa Mark, a od 1658 roku także hrabstwa Ravensberg i księstwa Minden Jan Maurycy pozostał do śmierci, która nastąpiła 20 grudnia 1679 roku.

Jan Maurycy – dyplomata podczas elekcji cesarza

Chyba najtrudniejsza misja podczas pełnienia urzędu namiestnika przypadła mu po śmierci cesarza Ferdynanda III w 1657 roku. Z powodu wojny polsko-szwedzkiej książę elektor nie mógł przybyć osobiście na elekcję nowego cesarza do Frankfurtu nad Menem. 24 Kaspar von Oppen

Miał go tam reprezentować książę Jan Maurycy, co było trudnym zadaniem, ponieważ głos Brandenburgii miał być decydujący w konfrontacji kandydata Austrii z kontrkandydatem Francji. W tym czasie Brandenburgia była akurat w sojuszu z Austrią, a Francja groziła spustoszeniem Kleve i Pomorza, jeśli cesarzem miałby zostać Leopold Habsburg. Z drugiej strony możliwe było zerwanie sojuszu Francji i Anglii ze Szwecją, najniebezpieczniejszym wrogiem Brandenburgii. Był to prawdziwy dylemat o daleko idących konsekwencjach. Książę Jan Maurycy zgodnie z postanowieniami pokoju westfalskiego zapropono- wał kolegium elektorskiemu, aby zarówno Francja, jak i z wzajemnością ograniczy- ły ingerencję w sprawy Niemiec. Regulacja ta znalazła pełen poklask. W ten sposób kraje niemieckie mimo podziałów zdawały się zachowywać godność i niezależność w stosunku do państw sąsiednich. Cesarzem Niemiec wybrano Leopolda Habsburga.

Jan Maurycy jako dowódca wojskowy

Młodzieńcze sukcesy wojskowe Jana Maurycego zostały już wspomniane. Jako urzędnik brandenburski pozostawał nieprzerwanie w niderlandzkiej służbie wojskowej, co dowodziło zaufania między Janem Maurycym a księciem elektorem, który tolerował tę po- dwójną funkcję – brandenburskiego namiestnika i niderlandzkiego oficera. W roku 1665 pojawiło się kolejne wyzwanie wojskowe. Holendrzy walczyli bez powodzenia z Anglikami. Jednocześnie awanturniczy biskup Münsteru, hrabia von Galen, wkroczył do wschodnich prowincji, aby zaanektować część Fryzji. Jan Maurycy został wówczas, za zgodą księcia elektora, mianowany przez Stany Generalne marszałkiem po- lnym i pokonał wojska biskupie, korzystając z pomocy francuskiego kontyngentu.

Jan Maurycy jako wzór do naśladowania

Jan Maurycy już za życia kazał wykonać dla siebie wzorowany na architekturze antycznej półokrągły grobowiec z żeliwnym sarkofagiem w Bergendael („Góra i Dolina”) koło Kleve. Spoczął tam jednak tylko na pół roku, gdyż później został przeniesiony do książęcej krypty w Siegen. Sto lat później Fryderyk Wielki wymienił ów grobowiec koło Kleve jako wzorzec dla swojego miejsca wiecznego spoczynku na tarasie pałacu Sanssouci. Dlaczego Brazylia i Kleve, Siegen i Słońsk do dziś świętują jubileusz czterech- setlecia urodzin tego księcia? Ponieważ, choć zawsze był „narzucany” swoim poddanym, to przecież potrafił jednać sobie ich sympatię, wierność i szacunek. I tak na przykład, do Brazylii przybył jako wrogi kolonialista, a wyjeżdżał z niej jako ukochany, do dziś czczony ojciec narodu, o czym świadczą tytułowe strony książek telefonicznych w Recife. Jego działalność jako tolerancyjnego chrześcijanina i męża stanu oraz miłośnika sztuk pięknych promieniuje do naszych czasów. Christa Kouschil

Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako Mistrza Joannitów Baliwatu Brandenburskiego (1652-1679)

Moim udziałem stało się wdzięczne zadanie przedstawienia działalności Jana Maurycego von Nassaua jako mistrza joannitów w baliwacie w Brandenburgii. Bogatym zasobom Tajnego Archiwum Państwowego w Berlinie i Głównego Brandenburskiego Archiwum Krajowego w Poczdamie zawdzięczam to, że moje badania przyniosły pewne interesujące efekty1. Obejmowały one następujące aspekty: - stosunki między Janem Maurycym von Nassau-Siegen a komturiami baliwatu brandenburskiego, - działalność mistrza na rzecz konsolidacji władzy w Słońsku, - stosunek księcia elektora do mistrza. Kwestie te w literaturze fachowej nie są traktowane zbyt wyczerpująco. Moritz von Nassau – tak jest nazywany najczęściej2* – uważany jest za szczęśliwe zrządzenie losu za- równo dla baliwatu, jak i dla księcia elektora Fryderyka Wilhelma, bo w jego osobie wybra- no na mistrza człowieka o silnej i twórczej osobowości. Mieszkańcy Słońska czcili go jako filantropa; miał on przynieść baliwatowi lata świetności. Krytycznie rolę księcia w służbie Fryderyka Wilhelma ocenia w rozprawie z 1906 roku Otto Hötzsch3. Badania źródeł skło- niły mnie – przy całej sympatii dla Jana Maurycego von Nassaua – do zakwestionowania panującego w literaturze podziwu dla niego. Zastanowił mnie przede wszystkim dokument,

1 Chodzi przede wszystkim o akta I. HA, rep. 31: Johanniterorden zu Sonnenburg w Tajnym Archiwum Państwowym w Berlinie (GStA) oraz akta rep. 9B: Johanniterballei Brandenburg w Głównym Branden­burskim Archiwum Krajowym (LHA) w Poczdamie. Akta te są bardzo obszerne, a ponieważ często pozbawione pa- ginacji, nie zawsze łatwo się nimi posługiwać. Dodatkową trudność stanowi fakt, że w owych czasach w państwach niemieckich stosowano dwa różne kalendarze, a dokumenty rzadko podają informację, czy były datowane według kalendarza juliańskiego, czy może już według gregoriańskiego. Rödel uważa, że archiwum zakonu – od 1811 roku znajdujące się w Tajnym Archiwum Państwowym w Berlinie – zostało zniszczone w czasie drugiej wojny światowej. Por. Walter Rödel: Johann Moritz von Nassau- Siegen als Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens (1652-1679), [w:] Katalog Muzeum w Kleve z okazji wystawy Soweit der Endkreis reicht, Kleve 1979, s. 81. Jednak informacja ta jest błędna; archiwum to w większości znalazło się w 1950 roku w LHA. Na temat historii zasobów tego archiwum czytaj [w:] Übersicht über die Bestände des Brandenburgischen Landsehauptarchivs Potsdam, t. 1, Weimar 1964, s. 491. 2 Na jednym z dzwonów kościoła w Muszkowie (Mauskow) wygrawerowany jest podobno następujący tytuł: „Jan Maurycy książę Nassau, hrabia Katzellenbogen, Vianden i Dietz, Mistrz Zakonu Rycerskiego św. Jana w Marchii, Saksonii, na Pomorzu i w Wendlandzie, Tajny Radca i Namiestnik księstwa Kleve i hrabstwa Marck, Pan Beilsteinu”. Tytuły niderlandzkie zostały przez joannitów zignorowane. * W literaturze polskiej książę określany jest m.in. jako „Jan Maurycy von Nassau-Siegen” i „Jan Maurycy Orański”. W celu ujednolicenia pisowni w całej niniejszej publikacji stosuje się konsekwentnie tę pierwszą wersję (przyp. red.). 3 Otto Hötzsch, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen als brandenburgischer Staatsmann (1647-1679), [w:] Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, t. 19, Lipsk 1906. 26 Christa Kouschil z którego wynika, że książę elektor w roku 1675 – a więc na cztery lata przed śmiercią mi- strza – rozważał plan sekularyzacji baliwatu4. Dlaczego? Pojawiło się pierwsze interesujące pytanie.

Stosunki między Janem Maurycym von Nassau-Siegen a komturiami baliwatu brandenburskiego

Brandenburski baliwat joannitów obejmował od czasów pokoju westfalskiego w roku 1648 komturie5 Lagow/Łagów6* w Ziemi Torzymskiej w pobliżu granicy z Polską, Lietzen niedaleko Frankfurtu nad Odrą w Brandenburgii, Schivelbein/Świdnica na Pomorzu, Supplingenburg w Brunszwiku, Wietersheim w księstwie Minden i Werben w pobliżu Havelbergu w Starej Marchii, najmniej wartościowe. Nemerow, Mirow i Wildenbruch zo- stały na dobre utracone w czasie wojny trzydziestoletniej. Rzut oka na mapę wystarczy, by zauważyć, że mistrz mógł bez wysiłku odwiedzić przynajmniej trzy komturie podczas podróży ze swojej posiadłości w Kleve nad Renem przez Berlin do Słońska.

Baliwat brandenburski zakonu joannitów ok. 1652 r.

Po zawarciu w Cremmen w 1318 roku korzystnej dla joannitów ugody dotyczącej posiadłości templariuszy zakon podporządkował się suwerennemu protektoratowi bran- denburskiemu. Jego władcy mogli wpływać zarówno na obsadę zyskownych komturii, jak i na wybór mistrza. Stawką były tu własność ziemska, władza, wpływy. Choć komturie i urzędy domenalne pozostawały własnością zakonu7, znaczące rody szlacheckie przez pokolenia panowały nad prebendami joannickich komturii. W chwili objęcia urzędu przez Jana Maurycego von Nassaua komturem Świdnicy i seniorem zakonu był Jerzy

4 GStA HA I, rep. 31, nr 16; ten obszerny dokument nie posiada paginacji. 5 Zarówno w dokumentach źródłowych, jak i w literaturze używa się równolegle określenia „Kommende” i „Komturei” (oznaczające prebendarz) oraz „Kommendator” i „Komtur” (czyli zakonny zarządca prebendar- za). Por. słownik Grimm. 6 W odczycie będę używać przede wszystkim znanych ówcześnie nazw niemieckich. * W polskiej wersji użyto oczywiście zasadniczo polskich i spolszczonych nazw (przyp. red.). 7 Por. Ernst Opgenoorth, Die Rolle der Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der Reformation und Gegenreformation, Diss. Bonn 1962, Beihefte zum Jahrbuch des Albertus-Universität Königsberg/Pr., Nr. 24, Würzburg 1963. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 27 von Winterfeld, Hilmar Ernest von Münchhausen był komturem Wietersheim, Jerzy Ehrenreich von Borgstorff – komturem Supplingenburga, Maksymilian von Schlieben – komturem Lietzen, Otton von Rochow – komturem Werben, zaś Jerzy Fryderyk von Waldeck – komturem Łagowa; wszyscy oni byli przedstawicielami wpływowych ro- dów arystokratycznych8. Kapituły z udziałem komturów, które mistrz zwołał9 w latach 1652, 1653, 1658, 1662 i 1667, przebiegały wszystkie pod znakiem wielkiej jednomyślności, jeśli sądzić po uchwałach, których było dość sporo. Są wprawdzie zgodne z tradycją zakonu, jednak osobowość nowego mistrza bezsprzecznie wywarła na nich swoje piętno. O jakie decyzje chodziło przede wszystkim? 1. Niemal wszystkie kapituły podejmowały decyzje o działaniach w celu odzyska- nia utraconych komturii, zarówno z pomocą władz kościelnych, jak i świeckich. Mimo to po śmierci oskarżano mistrza, że w tym zakresie nie wykazał się wy- starczającą energią: Niczego więcej tu nie trzeba niż silnej ręki, aby komturie te przywrócić na łono zakonu, czytamy w stanowisku z roku 168010. Zarzut ten jest nieuzasadniony. 2. Bez względu na zniszczenia, jakie pozostawiła po sobie wojna trzydziestoletnia, komturie zostały zobowiązane do odprowadzania w miarę swych możliwości kwot na rzecz Wielkiego Mistrza, które zapewne miały być wykorzystywane m.in. do zapewnienia przychylności władz. Komturowie, którzy bez uzasadnie- nia spóźniali się z tymi płatnościami, byli poddawani sankcjom, jak to się przy- trafiło komturowi z Wietersheim, Hilmarowi Ernestowi von Münchhausenowi. Uchwała kapituły z 10 września 1658 roku ostrzegała go, że zostanie eksmito- wany, a komturia zajęta, jeśli nie zapłaci w terminie11. 3. Dyscyplinę i porządek wewnętrzny w baliwacie utrzymywano na najróżniejsze sposoby. Było wśród nich zobowiązanie komturów do uczestnictwa w kapitu- łach, ale także regulamin stroju, dzięki któremu zarówno mistrz, jak i komtu- rowie wyróżniali się pośród rycerstwa12. Wysoka kara 60 talarów groziła tym, którzy nie podporządkowali się obowiązkowi noszenia krzyża joannickiego13. 4. Ponieważ komturie raz po raz pozostawały bez władców, mistrz wraz z kapitułą musiał podejmować decyzje dotyczące ich obsadzenia. Jest zadziwiające, jaką popularnością cieszyły się te całkowicie zniszczone przez wojnę posiadłości. Zgodnie z uchwałą z 17 stycznia 1662 roku możliwe były starania o władanie tylko jedną komturią na raz14. Kapituła z 1667 roku zdecydowała, że uprawnień takich nie będą już otrzymywały niedorosłe dzieci komturów, ponieważ niemożliwe było przewidzenie

8 27-letnie rządy Jana Maurycego przyniosły tu wiele zmian. 9 Maurycy von Nassau obok zadań mistrza wypełniał także wiele innych ważnych misji jako namiestnik księcia elektora czy dowódca wojskowy w siłach zbrojnych Holandii. 10 GStA HA I, rep. 31, nr 38b. 11 GStA HA I, rep. 31, nr 23 a, k. 113. 12 Sam Maurycy był podobno bardzo dumny ze swej godności mistrza. Wszystkie portrety z czasów po 1652 roku ukazują go z krzyżem joannickim. Jego trumnę przykryto pojedynczą czarną chustą, na której leżał tylko taki krzyż. 13 Uchwała kapituły z 20-21 maja 1667 roku wymienia kapitana Kostrzyna Ernesta Gottlieba von Börstela, który ponoć nie nosił krzyża joannickiego, w związku z czym decyzją kapituły z 1662 roku powinien był zapłacić 60 talarów kary. Zastosowano jednak łaskę i obniżono karę do 30 talarów. GStA HA I, rep. 31, nr 31, s. 154. Ale to nie Maurycy był inicjatorem wprowadzenia tych kar pieniężnych. Pochodzą one z uchwały kapituły z roku 1613. Por. Carl Herrlich, Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens, Berlin 1886, s. 118. 14 GSta HA I, rep. 31, nr 23 a, k. 126. 28 Christa Kouschil

ich rozwoju. Tego typu praktyki w przeszłości rzuciły niemały cień na reputację naszego rycerskiego zakonu15. 5. Za czasów Maurycego 75 szlachciców zostało pasowanych na rycerzy zakonu. W literaturze ocenia się, że jest to oznaką jego rosnącej atrakcyjności. Jednak następcy mistrza oceniali to raczej krytycznie. Twierdzili, jakoby zbyt nisko zawieszono poprzeczkę. Nieco więcej miejsca pragnę poświęcić staraniom mistrza o poprawę warunków socjalnych w baliwacie, którą to zakon wziął sobie początkowo za zadanie, a która jednak popadła w zapomnienie. Już na pierwszej kapitule w grudniu 1652 roku postanowiono po- wołać komisję pod przewodnictwem komtura Lietzen w celu wizytacji komturii w Łagowie i wysłuchania poddanych, by poznać ich skargi16. Następna kapituła zajęła się skargami z 13 miejscowości tejże komturii przeciwko Jerzemu Fryderykowi von Waldeckowi, ponieważ opodatkowywano je podwójnie. Uchwała zalecała, by komtur ugodził się z prostymi ludźmi i zaczął przyjmować jedno z dwóch, to jest albo opłatę służebną, jako przyjętą w zakonie, albo służbę w naturze, i nią się zadowalał. W przypadku braku ugody zakon zastrzegał sobie prawo ingerencji17. W 1658 roku Maurycy nakazał kapitule potwierdzić przywileje obywateli Słońska nadane im w roku 1653, które uwalniały ich od ciężkich służb18. Uchwała ta zobowiązy- wała do przestrzegania tych przywilejów również przyszłych mistrzów. Podczas tych sa- mych obrad zadecydowano o ochronie ludności miejskiej przed samowolą urzędników (§ 9) – mieszczan nie wolno było traktować tak samo jak chłopów. Znaczyło to po prostu tyle, że nie byli poddani zależności feudalnej, lecz byli wolnymi obywatelami. Do tej kwe- stii jeszcze powrócę. Duże znaczenie przypisuję ostatniej kapitule pod przewodnictwem Maurycego z roku 1667, ponieważ przypomniał on przy tej okazji o społecznej misji zakonu. Miałaby ona, jak wynika z § 6 uchwały, polegać na tym, że odpowiednie przychody należy prze- znaczać na kościoły, szkoły i osoby będące tam w służbie, a dla szczególnej chwały i sła- wy zakonu ubogim w szpitalach oraz innym ku pomocy. On sam dbał o to, choć kosztow- na budowa zamku wyczerpała jego zasoby. Ponieważ przyszli mistrzowie znajdą dobrze urządzony zamek i wyposażone urzędy, aktualna kapituła podjęła decyzję, że przychody z urzędów demenalnych od tej pory służyć mają lepszemu opłaceniu ludzi w służbie kościoła i szkoły (...) należy dodać 30 talarów inspektorowi, 20 talarów kapłanowi, 20 talarów na- uczycielom, 15 talarów Kościołowi i 15 szpitalowi, przy czym wypłacać należy to corocznie i stale. Komturowie zostali zobowiązani do zwracania uwagi przy następnych wyborach, aby następca mistrza dotrzymał tego słowa. Jednak zobowiązanie to poszło w zapomnienie już przy wyborze następcy Maurycego19. Maurycy próbował także zobowiązać swoich komturów do dbałości o los ich pod- danych. Chciałabym dowieść tego na przykładzie primarium dla Jana Zygmunta barona von Heyden. Maurycy w jednym ze swych ostatnich aktów w 1679 roku opowiedział się za przyjęciem von Haydena do zakonu i obiecał mu komturię w Łagowie. Już wtedy

15 Tamże, k. 154. 16 Tamże, k. 83. 17 Tamże, k. 95-107; von Waldeck był nieobecny! 18 Tamże, k. 117. 19 Tamże, s. 154. Kiedy mistrzem w 1689 roku został Jerzy Fryderyk von Waldeck, przejął wszystkie możliwe zobowiązania z wyjątkiem tych socjalnych, wyznaczonych przez Maurycego. Por. GStA HA I, rep. 31, nr 39, akta dotyczące wyboru księcia von Waldeck. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 29 miał przeczucie, że prędzej czy później przyjdzie mi się (...) spotkać ze śmiercią. W piśmie do wszystkich komturów z września 1679 roku oznajmia o tych swoich decyzjach. Jako komtur Łagowa Heyden miał być zobowiązany do zachowania licującego z godnością za- konu, wnoszenia odpowiednich opłat, dbania o komturię i ulepszania jej, a także poddanym swym, do niej przynależnym, nie czynić nowych obciążeń, lecz chronić ich współczesne i przyszłe przywileje i prawa, w szczególności te Rady i Obywateli naszego zakonnego mia- sta Sulęcina, a nic sprzecznego z nimi nie podejmować20.

Działania mistrza w celu konsolidacji meistertumu słońskiego

Meistertum z centrum w Sonnenburgu/Słońsku nie był komturią. Od XV wieku część nowych nabytków nie była przez joannitów organizowana w komturie, lecz w mająt- ki ziemskie. Dobra te podlegały bezpośrednio mistrzowi. Na meistertum składały się dwa miasta, wielkie połacie ziemskie, niemała liczba znajdujących się w feudalnej zależności poddanych, którzy pracą swych rąk budowali dobrobyt mistrza oraz socjalne instytucje zakonu: szpital i szkołę. Ponosili również koszty aktywnej działalności budowlanej, jak i koszty niekończących się elektorskich wojen. Posiadłości te dzieliły się na pięć jednostek administracyjnych z siedziba- mi w Słońsku (Sonnenburg), Rąpicach (Rampitz) w Ziemi Torzymskiej, Friedlandzie i Sękowicach (Schenkendorf) w Dolnych Łużycach oraz Kolinie (Collin) na Pomorzu. Stara posiadłość zakonu w Golicach (Grüneberg) była za czasów urzędowania von Nassaua przeznaczona dla jego krewnych.

Siedziby urzędów domenalnych meistertumu słońskiego ok. 1653 r.

20 GStA HA I, Rep. 31, nr 11, Lagow. 30 Christa Kouschil

Wymienione urzędy u końca życia mistrza administrowały następującymi dobrami: - dwoma miastami (Słońskiem i Friedlandem) ze 147 mieszczanami, - 40 wsiami ze 105 rybakami, 337 chłopami, 169 chłopami bezrolnymi (Kossäten) i 26 małorolnymi (Büdner), - 12 folwarkami, - 16 młynami mielącymi, 2 młynami tnącymi i 1 młynem bijącym, - 1 kuźnicą miedzi, 4 piecami smolnymi, 2 cegielniami, - 6 winnicami i 7 stawami, - 9 owczarniami z 3242 owcami, - 24 końmi, 198 krowami, 237 wołami, 457 świniami, 194 gęśmi, 191 indykami i 488 kurami21. Nie udało się ustalić, jakie dobra należały do meistertumu w roku 1652, przed prze- jęciem godności mistrzowskiej przez Nassaua, a zatem jaki jest bilans jego rządów. Wynika to przede wszystkim z faktu, że dane sprzed 1652 roku były upiększane. Mistrz przyjął je za dobrą monetę i oświadczył chełpliwie na pierwszym posiedzeniu kapituły, w 1652 roku, że zamierza zwiększyć przychody do 20.000 talarów22. Wyobrażał sobie, że osiągnie ten cel dzięki własnym środkom oraz dzięki pracowitości. Jednak w pierwszych miesiącach roku 1653 przyjrzał się temu i owemu, wybadał wartość majątku i potrzeb, i stwierdził, że rzecz ma się zgoła inaczej, niż mu donoszono23. Von Nassau, który swą główną siedzibę miał w Kleve, często i czasem przez dłuż- szy czas przebywał w meistertumie: - z całą pewnością od grudnia 1652 roku do początku lipca 1653 roku był w Słońsku, gdzie badał tamtejsze stosunki, ale także dokonał inspekcji urzędu domenalnego we Friedlandzie24. Na ten czas przypadają pierwsze i drugie posiedzenie kapituły w Słońsku; - po pięcioletniej przerwie mistrz ponownie nawiedził Słońsk we wrześniu 1658 roku z okazji trzeciej kapituły; - po kolejnych czterech latach przebywał tu od stycznia do maja 1662 roku w związku z czwartym i piątym posiedzeniem kapituły (to ostatnie odby- ło się zresztą w Berlinie) – podczas tego pobytu dokonał ponownej inspekcji Friedlandu25; - potem mistrz pojawił się na miesiące maj i czerwiec 1667 roku, by odbyć ostatnie posiedzenie kapituły w swoim meistertumie, połączone z wizytą w Sękowicach26; - wedle mojej wiedzy po raz ostatni przebywał w Słońsku w kwietniu 1671 roku. Kazał wybić własną małą monetę, którą opatrzył osobistym autografem i 16 kwietnia 1671 roku oddał do archiwum zakonnego ku pamięci27.

21 GStA HA I, rep. 31, nr 38, radca kameralny Scultetus 15 grudnia 1681roku do księcia elektora, załącznik 12. 22 GStA HA I, rep. 31, nr 23, k. 91. 23 GStA HA I, rep. 31, nr 38 a-b. 24 LHA Rep. 9B, nr 3137. 25 LHA Rep. 9B, nr 3608. 26 Tamże. 27 GStA HA I, rep. 31, nr 23 c; dokument sporządzony osobiście 19 kwietnia 1671 roku. Jednak już wcześniej bito monety, np. w 1610 i 1620 roku. U Ericha Schulza można znaleźć wskazówkę, że wzmiankowana moneta została sprzedana mennicy berlińskiej w 1694 roku. GStA HA I, Nl. Schulz, nr 3. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 31

Nie jestem w stanie stwierdzić z całą pewnością, czy wyliczenie to jest pełne. Wiadomo natomiast, że von Nassau znał swój meistertum nie tylko z raportów, ale także z osobistych inspekcji. W poczdamskim archiwum można znaleźć częściowo przepięk- nie wyrysowane plany reorganizacji wszystkich urzędów zakonnych, włącznie z tym w Golicach. Richard Petong jest zdania, że to szkice wykonane osobiście przez Maurycego; nie znalazłam żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Bardziej prawdopodobne jest to, że zostały wykonane według jego wyobrażeń przez holenderskiego geometrę van Geelkercka, ponieważ niektóre z nich opatrzono komentarzami w języku niderlandzkim28. Rysunki te pokrywają się z danymi z aktu z roku 1681, gdzie podano, że w Rąpicach znaj- duje się piękny zwierzyniec, a w Sękowicach i Friedlandzie założono sady. Dokument ten zawiera najobszerniejsze dane na temat działalności mistrza w poszczególnych urzędach29. Szczególne zasługi położył mistrz dla rozwoju „miasteczka” Słońsk. Czynił to jednak nie tylko z własnej inicjatywy, jak podaje najczęściej literatura. W archiwum za- konu znajduje się pismo słońskich mieszczan do księcia elektora, któremu przypominają o obietnicy, że nie będą traktowani jak chłopi. Na dokumencie nie ma daty, ale pochodzi on prawdopodobnie z roku 1652. Ponadto mieszczanie skarżyli się na nałożone na nich nie- godne obowiązki, które odstraszały imigrantów przed osiedlaniem się w mieście30. Nie ma wątpliwości, że książę elektor przekazał to pismo mistrzowi do załatwienia, w przeciwnym razie nie trafiłoby do archiwum zakonnego. Von Nassau postawił sobie przede wszystkim za zadanie powiększenie i ulepszenie Słońska i zwabił do niego rzemieślników, w tym także sukienników. 23 stycznia 1653 roku zarządca, niejaki Prichordt, otrzymał pełnomocnictwa do zagwarantowania zainteresowa- nym jak najlepszych warunków, łącznie z sześcioletnim okresem zwolnienia od danin31. 31 marca 1653 roku podobne pełnomocnictwa otrzymali Jerzy Ohlert i Michał Büsch32. Słońsk odmalowywano w najpiękniejszych barwach. Przede wszystkim każdemu gwaran- towano wolność wyznania i sumienia. Mistrz poinformował także księcia elektora o swoich działaniach i poprosił o dodatkowe przywileje dla sukienników, aby mogli bez cła sprzeda- wać większą ilość swoich wyrobów poza miastem33. Działania te przyniosły zamierzony skutek. Liczba mieszczan w Słońsku wzrosła z 50 w roku 1652 do 87 w roku 1681; Friedland w tym samym okresie podwoił liczbę swo- ich mieszkańców z 30 do 6034. Dane te oznaczają liczbę gospodarstw domowych, należy dodać do nich kobiety, dzieci i służbę. Mistrz zareagował wielkim rozczarowaniem na wieść z 1659 roku, że wielu rze- mieślników rezygnuje z budowy lub zakupu domu w Słońsku z niecnym zamiarem przenie- sienia się do Polski, kiedy tylko nastanie tam pokój. „Rozkazał” przywódcom cechów, by

28 LHA rep. 9B, nr 2796, s. 31, 32, 53, 56, 61; objaśnienia są po niderlandzku. Por. Richard Petong, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Herrenmeister des Johanniterordens, [w:] Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark, z. 38, Gorzów 1920, s. 26. 29 Por. załącznik: Zmiany w urzędach domenalnych pod panowaniem Jana Maurycego von Nassaua. 30 LHA Rep. 9B, nr 6970: Privilegien für das Städtchen Sonnenburg 1653-1662, welches bisher unter des Amts- joch geseufzet und sehr gedrückt gewesen. 31 LHA rep. 9B, nr 6970, s. 8-10. Por. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau, der Brasili- aner. Studien zur Brandenburgischen und Holländischen Kunstgeschichte, Frankfurt nad Menem 1893, s. 99. 32 LHA rep. 9B, nr 6970, s. 19-21; w tym dokumencie mowa jest jednakowoż tylko o 3 latach zwolnień. 33 GStA HA I, rep. 31, 18 a-e, pismo Mistrza do księcia elektora, bez daty (1654). 34 Raport o meistertumie, 18/28 maja 1652 roku, GStA HA I, rep. 31, nr 37; załącznik 12 do raportu radcy ka- meralnego Scultetusa dla księcia elektora, GStA HA I, rep. 31, nr 38. 32 Christa Kouschil zebrali swoich ludzi i dali im do zrozumienia, że uchylanie się od wybudowania własne- go domu ściągnie na nich karę. Książę elektor i zarząd zakonu chcieli uniknąć sytuacji, w której niektórzy mieszczanie, po wykorzystaniu lat wolności podatkowej, po tym jak innym obywatelom chleb od ust odbierali, potajemnie umkną35. 6 marca 1653 roku Maurycy wydał – słusznie opiewany – przywilej dla obywateli i współobywateli Słońska. Nie tylko zmniejszył ich obciążenia, wprowadzając czynsz miesz- czański, ale także zwolnił mieszczan od zwierzchnictwa słońskiego urzędu zakonnego. Jednak dopiero w 1658 roku kapituła jednoznacznie zagwarantowała, że mieszczanie nie będą trak- towani jak chłopi, czyli poddani feudalni36. Richard Petong słusznie ocenia ten przywilej jako „początek uporządkowanego prawa miejskiego”37. Moim zdaniem przywilej ten powinien zostać przyporządkowany do następujące- go kontekstu: 1. wzrost miasta był po zawierusze wojennej w interesie tak jego samego, jak i zakonu; 2. mieszczanie, protestując przeciwko swojej służbie i zależności feudalnej, przygotowali grunt pod ponowne uporządkowanie stosunków; 3. wychowany w warun- kach holenderskich mistrz był odpowiednią osobą do podjęcia niezbędnych decyzji. W swej tendencji miały one na celu złamanie ograniczeń gospodarki naturalnej, które ograniczały możliwości zakonu38. Trzeba dodać, że nie skończyło się na tym jednym przywileju dla mieszkańców Słońska. W krótkim czasie wielu innych poddanych otrzymało nowe wolności i zwolnie- nia od danin39. Czynsz mieszczański w wysokości 2 talarów był główną daniną na rzecz meistertumu, jednak mieszkańcy przedmieścia mieli obowiązek uiszczenia zapłaty w innej formie – mianowicie w postaci rocznej dostawy funta pieprzu40. Jednak mieszczanie nadal byli zmuszeni do opłacania wysokich danin i służenia zarówno na rzecz zakonu, jak i księcia elektora; obciążenia te były w następnych latach zwiększane. W 1667 roku wprowadzono akcyzę na miejsce kontrybucji, którą nadal płacili tylko chłopi41. Ponadto wszyscy poddani, niezależnie od statusu społecznego: panowie, słu- dzy, mężczyźni, kobiety i dzieci, byli zobowiązani do płacenia księciu elektorowi podatku pogłównego, z którego przychody przeznaczał na utrzymanie stałej armii i finansowanie wojen42.

35 LHA rep. 9B, nr 6970, s. 18, z 1 marca 1659. 36 Sam przywilej można w dużych fragmentach znaleźć u Georga Gallanda, op. cit., s. 99 i nast., a także u Otto Rubowa, Beiträge zur Geschichte der Stadt Sonnenburg, Słońsk 1902, z. 3; por. GStA HA VI, NI Schulz nr 6, s. 69-70. W dokumencie tym skreślono cały akapit odnoszący się do czynszu mieszczańskiego dla właścicieli browarów. LHA rep. 9B, nr 6970, s. 38-42. Poprzedzało go pismo słońskich mieszczan z 28 maja 1662 roku, w którym prosili Mistrza, by spowodował, że przywilej ten, spisany dotąd jedynie na papierze, a przez to narażony na zniszczenie lub wyblaknięcie, został przepisany na pergaminie. Ponadto dziękowali Mistrzowi, że zwolnił ich już z opłaty w wysokości dwóch talarów i prosili, by spowodował, aby zapomniano o opłacie dwóch talarów za pergamin. LHA rep. 9B, nr 6970, s. 36. Najprawdopodobniej w 1662 roku przywilej został zmodyfikowany, nie udało mi się jednak znaleźć niczego na ten temat. 37 Richard Petong, op. cit, s. 22. 38 Por. Hans Prutz, Die geistlichen Ritterodern. Ihre Stellung zur kirchlichen, politischen und wirtschaftlichen Entwicklung des Mittelalters, Berlin 1908, s. 531. 39 GStA HA I, rep. 31, nr 22. 15 czerwca 1684, w niedzielę, w jednym z przedmieść Słońska doszło do tragi- cznego w skutkach pożaru, w wyniku którego w ciągu zaledwie dwóch godzin spłonęły 42 budynki mieszkalne. Lista poszkodowanych wymienia także ich wcześniejsze przywileje. 40 LHA rep. 9B, nr 5375, księga rachunkowa urzędu w Słońsku. 41 LHA rep. 9B, nr 2834. 42 Zachowało się zestawienie kontrybucji w roku 1666 i podatku pogłównego w roku 1679 z urzędu w Rąpicach. LHA rep. 9B, nr 5106. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 33

Również drugie miasto w meistertumie, Friedland na Dolnych Łużycach, wywal- czyło sobie przywileje. Po złożeniu hołdu nowemu mistrzowi przez mieszkańców miasta wiosną 1653 roku przebywał on w lipcu we Friedlandzie, gdzie obywatele pisemnie przed- stawiali mu swoje prośby. Jednak dopiero 8 października 1662 roku spisany został przywi- lej dla Friedlandu. Potwierdzał on wolności i prawa, którymi miasto to cieszyło się od 1604 roku43. Mistrz dbał także o miasto zakonne Sulęcin/Zielenzig w komturii Łagów, jak już wcześniej wspomniałam44. Tyle na temat miast. Działania podejmowane przez mistrza w stosunku do poddanych feudalnych w 40 wsiach podlegających urzędom domenalnym w meistertumie nie są już tak światłe. Koncentrował się głównie na tym, aby nie nakładać na poddanych feudalnych nowych ob- ciążeń sprzecznych z tradycją. Wprawdzie zdarzało mu się łaskawie realizować niektóre prośby, wypowiedział się też przeciwko niesłusznemu podwójnemu obciążeniu – jednak zasadniczo nie zmieniał bardzo złej sytuacji chłopów i chłopów bezrolnych. W księdze rachunkowej urzędu w Rąpicach z roku 1665 znajdujemy następujące dane: domenie pod- legały dwie wsie: Rąpice i Kłopot (Kloppitz), czyli 12 chłopów, 31 bezrolnych i 11 mało- rolnych. Chłopi byli przede wszystkim zobowiązani do następujących służb wobec urzędu: - czyszczenie stajni i wywożenie nieczystości, - 16 dni w roku orać po 6 godzin dziennie, - pomagać przy zbiorach, lecz tylko za piwo, bez wiktu, - dostarczyć 24 mendle zboża, - dostarczyć siano z łąk domeny, wykonywać prace w jej ogrodach i winnicy, - dowozić na rynek konopie i wełnę należące do domeny, - utrzymywać 6 do 7 mielerzy, - dostarczać masła, sera itp. na potrzeby urzędników, - dowozić do domeny drewno przeznaczone do budowy i do palenia, - myć i strzyc owce, - podczas polowań prowadzić nagonkę, - każda osoba musiała dostarczyć przędzę45. Bezrolni i małorolni mieli jeszcze więcej obowiązków. W tych warunkach nie może dziwić, że poddani protestowali przeciwko dodatko- wym obciążeniom, wynikającym choćby z budowy zamku. W 1664 roku przeciwko krnąbr- nym poddanym czterech tzw. polskich wsi komturii Łagów, czyli Wielowsi (Langenpfuhl), Zrzyna (Seeren), Tempelowa (Tempel) i Boroszyna (Burschen), którzy nie chcieli ani słu- żyć, ani płacić na rzecz budowy zamku, wytoczono proces46. Wiadomo jednak, że zdarzały się także bardziej wyrozumiałe reakcje zarządu zako- nu. Kiedy po śmierci mistrza badano sytuację gospodarczą w meistertumie i w szczególno- ści zwrócono uwagę na nasilające się kłusownictwo, radca kameralny Scultetus otrzymał informację, że tak dzieje się przede wszystkim wokół Friedlandu, gdzie wszystkich podda- nych urzędu z powodu wojny i nieurodzaju trzeba było na dwa lata zwolnić z wszelkich czynszów i opłat dzierżawnych, a środków z innych źródeł znaleźć nie było sposobu47.

43 LHA rep. 9B, nr 3731. 44 GStA HA I, rep. 31, nr 11, Lagow 45 LHA rep. 9B, nr 4848, k. 250 i nast. 46 LHA rep. 9B, nr 7828. 47 GStA HA I, rep. 31, nr 38. 34 Christa Kouschil

Osobiście poruszyło mnie bardzo pismo mistrza z 18/28 lipca 1653 roku, które znalazłam w dokumentach, które wysłał do członków zarządu zakonu w Kolonii, gdzie przebywał w drodze powrotnej ze Słońska do Kleve. Podczas podróży doszły go słuchy, że w jednym z urzędów elektorskich poddani nie tylko podnieśli się przeciwko urzędnikom, ale wręcz wójta swej miejscowości zabili. Książę elektor kazał przykuć rebelianckich chłopów do wozu i sprowadzić do swej rezydencji, aby wytoczyć im proces. Zarząd zakonu miał za- dbać o to, by podobne rzeczy nie zdarzyły się we wsiach zakonnych. Nakazano ogłosić ostrzeżenie przed podobnymi działaniami we wszystkich urzędach i wsiach. Każdy miał obowiązek okazywać należne posłuszeństwo i słuszny szacunek zarówno wobec zakonu, jak i jego reprezentantów48. W czasach urzędowania Maurycego von Nassaua baliwatowi oszczędzone były większe rebelie. Z jednym wyjątkiem: urzędu domenalnego w Kolinie na Pomorzu. Ze swymi wsiami Witkowo (Wittichow), Strzebelowo (Strebelow) i folwarkiem Kolin nale- żał on do mniej ważnych urzędów. Około 1681 roku zaludniało go w sumie 41 chłopów i 21 bezrolnych49. Poddani w 1670 roku zbuntowali się przeciwko obowiązkowej służbie oraz zaprzestaniu żywienia bezrolnych podczas prac pańszczyźnianych. Z inicjatywy mi- strza rząd Pomorza Tylnego za zgodą księcia elektora powołał komisję do zbadania na miej- scu charakteru służby, stanu upraw oraz żądań poddanych. 16 stycznia 1672 roku komisja przedstawiła księciu obszerny raport50. Wynikało z niego, że poddani nie mieli powodu do skarg, ponieważ wymagano od nich mniej niż od innych pomorskich chłopów pańszczyź- nianych. Komisji zawdzięczamy szczegółowy opis tych obowiązków: w Kolinie i Witkowie chłopi posiadający po jednym łanie mieli służyć na koniu lub pieszo pracą rąk bez wielkiego trudu przez jeden dzień, a ci z dwoma łanami przez dwa dni w tygodniu. Chłopi z trzema łanami obowiązani są pracować na zmianę dwa dni, a potem trzy dni w tygodniu, za to ci z czterema łanami mają służyć bez przerwy trzy dni, lecz nie mogą być obciążani żadnymi innymi służbami lub dostawami. Opłaty dzierżawne uiszczane zbożem i pieniądzem, które dotychczas chłopi mieli płacić urzędowi, jak również dostawy i służby dla księcia elektora miały zostać niezmienione. Bezrolni mieli służyć trzy dni w tygodniu. Dotychczasowy wikt bezrolnych, który okazał się zbyt drogi dla urzędu, miał zostać zlikwidowany. W zamian oferowano im mało wartościową ziemię. Wedle zdania komisji poddani nie mieli zatem powodu dalej się burzyć. Był to błąd. Chłopi przez całe dziesięciolecia uparcie się buntowali. Odmówili od- dania hołdu mistrzowi von Waldeckowi w 1689 roku. Opierali się wszelkim próbom za- straszenia mimo aresztowań przywódców buntu, kar dla ich adwokatów, wojskowych eg- zekucji w wioskach51. Jeszcze nawet król Fryderyk II musiał walczyć z hardymi chłopami. Niestety, na podstawie akt, do których miałam dostęp, nie udało się ustalić, jak zakończyła się ta sprawa.

48 LHA rep. 9B, nr 2454, Skargi poddanych zakonu i decyzje mistrza w latach 1662-1669. 49 GStA HA I, rep. 31, nr 38, załącznik 12. 50 GStA HA I, rep. 31, nr 4 f-g. 51 GStA HA I, rep. 31, nr 4 f-g. Po śmierci księcia elektora Fryderyka Wilhelma w 1688 roku chłopi podjęli próbę uzyskania pomocy od jego nastepcy. Ten rzeczywiście wydał 27 kwietnia 1689 roku zarządzenie, by rząd Pomorza Tylnego ustąpił, nie rujnował chłopów i nie wymagał od nich nienależnej służby. 18 maja 1689 roku wycofał się z tego rozkazu po otrzymaniu od zarządu zakonu kroniki oporu poddanych urzędowi w Kolinie. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 35 Stosunek księcia elektora do mistrza

Książę elektor Fryderyk Wilhelm po utrzymywaniu przez 12 lat wakatu na stanowi- sku mistrza zakonu znalazł w Maurycym von Nassau idealnego kandydata. Pełnomocnicy księcia tak zaanonsowali hrabiego podczas kapituły wyborczej 15 czerwca 1652 roku: Tenże otrzymał w darze od Boga oświecony umysł, pokojowe usposobienie, pobożny i chrześcijań- ski styl życia, a także szczęście we wszelkich swych przedsięwzięciach i zamysłach. Książę elektor nie mógłby zaprezentować bardziej koncyliacyjnego przywódcy52. W chwili obejmowania urzędu mistrza 9 grudnia 1652 roku Maurycy von Nassau złożył uroczystą przysięgę, że będzie wiernie służył zarówno księciu, jak i zakonowi. Pod koniec życia, 7 kwietnia 1679 roku, zapewniał swego władcę w ostatnim liście, że trzy- dzieści lat wiernej służby księciu elektorowi jest największą perłą, jaka zdobi koronę mego honoru53. Między tymi dwiema deklaracjami sympatii upłynęło 27 lat, podczas których ksią- żę elektor całą swą energię angażował w utrzymanie stanu posiadania i przekształcenie Brandenburgii i Prus w jednolite i skuteczne wczesnoabsolutystyczne państwo. Maurycy von Nassau oddawał mu wiernie usługi jako namiestnik Kleve i od czasu do czasu jako dyplomata. Książę kazał wybrać go na mistrza zakonu, aby być pewnym, że stanowisko to zostanie zajęte przez oddanego mu sługę. Jak to sformułował Räber, książę nie chciał, aby urząd mistrza, który oznaczał władzę nad ogromnymi dobrami, stał się jakimś znaczącym czynnikiem politycznym54. Maurycy von Nassau nie awansował, zgodnie z tą logiką, na niezbędnego doradcę politycznego księcia elektora, jakim chciałby go widzieć Petong55. Hötzsch dochodzi do wniosku, że nie można go nawet nazwać brandenburskim mężem sta- nu. W wielkiej polityce księcia elektora miał tylko ograniczony udział. Poza tym od 1665 roku coraz więcej uwagi musiał poświęcać swojemu holenderskiemu stanowisku dowódcy wojsk Stanów Generalnych56. Czasem jego wierność księciu była wystawiana na trudną próbę. Tak działo się na przykład w sprawie komtura Łagowa, Jerzego Fryderyka von Waldecka, dawniejszego Pierwszego Ministra w kraju, który w 1658 roku przeszedł na stronę Szwedów i popadł w niełaskę księcia. Skutkiem tego była sekwestracja jego bogatej komturii, przeprowa- dzona mimo protestów mistrza i kierownictwa zakonu, których kompetencje zostały ich zdaniem naruszone57. Książę niedwuznacznie przypomniał Maurycemu o jego przysiędze wierności, którą w 1652 roku złożył w pierwszej kolejności właśnie księciu. Sprawa była w najwyższym stopniu delikatna. Sekwestrację cofnięto pod warunkiem zaakceptowania von Löbena jako komtura w 1660 roku.

52 Raport pełnomocników księcia elektora o dniu wyborów, 15 czerwca, w Słońsku, GStA HA I, rep. 31, nr 37. Życzenie księcia było dla komturów rozkazem. Na konkurenta Nassaua, komtura Wietersheimu, Hilmara Ernsta von Münchehausena, pełnomocnicy tak długo wywierali nacisk, aż zgodził się podpisać rezygnację z kandydowania. 53 Otto Meinardus, Eigenhändige Briefe des großen Kurfürsten an Johann Moritz von Nassau, [w:] Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, t. 19, Lipsk 1906, s. 131. 54 Arnold Räber, Der Kampf um das Herrenmeistertum des Johannitenordens (1641-1652), Würzburg 1911, s. 125. 55 por. Richard Petong, op. cit., s. 7. 56 Otto Hötzsch, op. cit., s. 112. 57 Ale i Jerzy von Waldeck powrócił do łask i zażądał zwrotu praw do swej komturii. Por. decyzje kapituły z 14 stycznia 1662 roku i z 4 i 5 kwietnia 1662 roku z Berlina, GStA HA I, rep. 31, nr 23a, s. 124 i 142. LHA rep. 9B, nr 1599, 1600, 1602. 36 Christa Kouschil

Opowiem teraz bliżej o wspomnianym na początku konflikcie. W cienkiej teczce zatytułowanej Historia zakonu 1381-1812 znalazłam dwa dokumenty datowane na 3 kwietnia 1675 roku58 – a więc jeszcze za życia von Nassaua – następującej treści: Extract Churf. Rescripti do pana Crockow do Userz (?) z 3 kwietnia 1675 pp. A macie się rychło zatroszczyć o to, by obiecano nam, że po śmierci obecnego mistrza będziemy mogli przejąć i zsekularyzować meistertum w naszej Brandenburgii elektorskiej, przy czym pragnie- my się zobowiązać, że wszelkie osobiste dochody Wielkiego Mistrza będziemy wypłacać punk- tualnie, i możemy zobligować do tego jego królewską wysokość króla Saksonii elektorskiej [trzy litery nie odcyfrowane], bo pewne dobra meistertumu leżą na jej terytoriach.. Ta sama ręka, o szerokim charakterze pisma, wyliczyła na następnej karcie komtu- rie i ich położenie. To charakterystyczne pismo i z całą pewnością należy do zasłużonego i kompetentnego kronikarza zakonu, Antoniego Baltazara Königa59. Dokumenty te umożliwiają tylko jedną interpretację: w obliczu choroby mistrza książę elektor igrał z myślą o sekularyzacji baliwatu joannitów w Brandenburgii. Ośmielam się powątpiewać, czy poinformował o tych planach Maurycego von Nassaua, którego spo- tkał po raz ostatni miesiąc wcześniej w Kleve. Plany te wpisują się jednak w usiłowania księcia zmierzające do sfinansowania wszelkimi środkami stałej armii. 136 lat później zo- stały one zrealizowane przez króla Fryderyka Wilhelma III. W tamtych latach pojawiały się również inne dowody na nie całkiem życzliwy sto- sunek księcia elektora do jego wielce ukochanego Kuzyna, jak zwykł nazywać Maurycego von Nassaua w listach. W Tajnym Archiwum znajduje się długie pismo kostrzyńskiego kanclerza Krzysztofa von Brandta z 27 stycznia 1680 roku, wysłane do księcia elektora z Kopenhagi. Książę elek- tor miał mu wiosną 1678 roku łaskawie powiedzieć w tajemnicy, że istnieje pewna urzędowa dokumentacja, na mocy której miasto Słońsk wraz z przynależnym okręgiem miałoby przypaść nie zakonowi, lecz domowi elektorskiemu, jednak albo zaginęła, albo została przeniesiona, albo wręcz celowo ukryta. Otrzymał rozkaz sprawdzenia stanu rzeczy i przekazania akt bez- pośrednio do rąk księcia. Nie mógł się tym jednak zająć, ponieważ był zmuszony wyjechać. Jednakże, kiedy mistrz już nie żył, a jeden z synów księcia miał zostać jego następcą, uznał za swój obowiązek zwrócenie uwagi księcia, że w ten sposób będzie miał łatwą okazję spraw- dzenia w słońskim archiwum, czy wspomniane wyżej dokumenty tudzież wzmianki o nim tamże się znajdują. Książę mógłby na przykład kazać wydać klucz do archiwum, a je zapieczętować. Pod jakimkolwiek pozorem można by przeszukać akta60. Ten list jeszcze bardziej pozwala podejrzewać, że książę elektor rzeczywiście miał zamiar przejęcia posiadłości joannitów – w tym przypadku rezydencji słońskiej. Wyjaśniałby

58 HA I, rep. 31, nr 16 = Ordensverlauf 1381-1812; dokument najwyraźniej był antydatowany, początkowo widniał na nim rok 1685, a nie 1675. Jednak z całą pewnością mamy tu do czynienia z błędem kopisty, ponieważ w aktach znaleziono inną kopię tego samego dokumentu, na której widnieje niedwuznacznie rok 1675. Do pis- ma tego lakiem przyklejono na skos niewielką kartkę (A5), na której napisano: To było jeszcze raz w archiwum, jako że przeniosłem to tam przedwczoraj, i wyjąłem to też z reskryptu do L. Crockowa, aby leżało razem z ad Re. 31 nr nifallor 16, vel alium, aby materia ta była trzymana razem. 59 Anton Balthasar König (1753-1814) pozostawił po sobie spisane własnoręcznie dzieło Geschichte des St. Johanniter-Ordens, insbesondere der Balley Brandenburg – 1801; GStA Nl König, nr 327, 346 Bl. W dziele tym nie ma jednak mowy o jakichkolwiek zamiarach księcia dotyczących sekularyzacji. 60 GStA HA I, rep. 31, 23 c; pismo istnieje w dwóch wersjach, jedno napisane dość niechlujnie, drugie bardzo starannie; oba pisma wydają się być własnoręcznie podpisane, jednak podpisy nie są identyczne. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 37 on również, moim zdaniem, dziwne zachowanie księcia po śmierci mistrza. Wygląda bo- wiem na to, że w istocie nie miał nic ważniejszego do roboty niż zapieczętowanie archi- wum zakonu już w kilka dni po tym wydarzeniu, powstrzymanie wszelkich mianowań i kontrola wszystkich komturii i urzędów. Nie ma mowy o żalu czy pełnym pietyzmu za- chowaniu. Przypuszczenie Ottona Hötzscha, że Maurycy von Nassau od 1665 roku nie był już potrzebny księciu, wydaje się uzasadnione. Już wkrótce po śmierci mistrza książęcy radca rządowy Polenius poinformował go o wypełnieniu misji polegającej na ponownym zaprzysiężeniu członków zakonu na wierność księciu61. Nie obyło się bez trudności, przede wszystkim z powodu zapieczętowania archiwum. Ponadto Polenius donosił, że służący mi- strza po jego śmierci wywozili złoto do Kleve. Poza tym doszło ponoć do zajęcia Słońska przez kostrzyńskich żołnierzy, aby uniemożliwić nieupoważnionym wkraczanie na teren meistertumu. Ten niezwykle żywo napisany raport, który oddaje napiętą atmosferę owych dni, kończy się następującą sugestią: przy przyszłych wyborach nowego mistrza konieczne będzie skuteczniejsze zadbanie o interesy księcia elektora. Słowa te bardzo jasno charakte- ryzują sytuację z lat 1679-1680. W zamówionych przez księcia raportach o domenach znaleźć można niekiedy bar- dzo krytyczne oceny: • kontrola urzędów i administracji wykazała, jakoby Maurycy von Nassau ze wszystkich pięciu urzędów z trudem mógł wygospodarowywać ponad 4.000 talarów, a to dlatego, że w żadnym urzędzie nie prowadzono inwentarza bydła, owiec i różnego rodzaju dobytku, jak to bywało w przeszłości, za życia mistrza nie rozliczano też urzędników, tak że braków w urzędach nikt nigdy dostrzec, ni naprawić nie mógł62; • z braku wpływów z urzędów próbowano na rozkaz mistrza zarabiać pieniądze na lasach, przede wszystkim w urzędach Friedland i Rąpice, chociaż w obu miejscach byłem [pisał Scultetus] i bory oglądałem, miejsca wycinek zwiedza- łem, a dęby i świerki, jak i piły stoją, zaś braków nadmiernych nie widać63. Z roku 1681 pochodzi jednak także niezwykle korzystny raport o zmianach zapro- wadzanych od 1653 roku w meistertumie słońskim, który znajduje się w załączniku64. Ostatnie słowo w tym miejscu powinno należeć do księcia elektora Fryderyka Wilhelma. Rozkazał on 10 listopada 1682 roku w piśmie do kierownictwa zakonu, po łaska- wym przeczytaniu wszystkiego o sytuacji gospodarczej, aby wszelkie braki zostały usunięte, a wszystkie przychody zwiększone. Jego rozkazy pozostawiają wrażenie, jakby kierownictwo

61 GStA HA I, rep. 31, nr 38 a-b; raport datowany jest na 23 grudnia 1679 roku, wspomina jednak o opóźnieniach wynikających ze świąt Bożego Narodzenia. Możliwe, że wystąpiła tu wspomniana różnica w stosowanych kalend- arzach. 62 GStA HA I, rep. 31, nr 38a, raport radcy kameralnego Joachima Scultetusa, który w pół roku po zejściu Mistrza otrzymał zlecenie przedstawienia księciu elektorowi stanu urzędów zakonu i ich administracji. W kwe- stii wpływów przedstawił następujące wyniki: Rok 1614 był lepszy niż rok 1652 o 2635 talarów i 11 groszy. Rok 1680 był lepszy niż rok 1614 o 2208 talarów i 8 groszy. Rok 1680 był lepszy niż rok 1652 o 4568 talarów i 22 grosze. 63 GStA HA I, rep. 31, nr 38 a. 64 GStA HA I, rep. 31, nr 38 a-b. 38 Christa Kouschil zakonu pod władzą Maurycego von Nassaua dopuściło do niegospodarności, która mogła być naprawiona tylko pod czujnym okiem urzędników książęcych65.

Na zakończenie

Mój wykład w żadnym wypadku nie był wystarczająco obszerny, by uwzględnić całą dokumentację zawartą w archiwach. Cieszę się jednak, że mogłam postawić kilka ka- ganków, które oświetlą nieco wizerunek Jana Maurycego von Nassaua jako mistrza joan- nitów. 1. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Maurycy von Nassau bezwzględnie pozostał wierny złożonej w 1652 roku przysiędze służenia zarówno księciu elektorowi, jak i zakonowi, i to pomimo że pod koniec swego urzędowania przez 8 lat nie pojawił się w Słońsku, powstrzymywany innymi obowiązkami politycznymi i wojskowymi, a także wiekiem i chorobą. Był godnym mistrzem i rycerzem zakonnym. 2. Pod rządami Maurycego von Nassau-Siegen nastąpiła wyraźna konsolidacja baliwatu, choć nie udało się odzyskać utraconych komturii. Jednak trzeba tu uwzględnić zakończenie wojny trzydziestoletniej i wzmocnienie państwa bran- denbursko-pruskiego. 3. Od dawna już wiadomo, że legendą jest twierdzenie, jakoby Maurycy von Nassau liczne przedsięwzięcia budowlane w meistertumie opłacał wy- łącznie z własnej kieszeni. Jednak nie ulega wątpliwości, że wiele z nich było wspieranych z jego prywatnych źródeł. Jako mistrz na pewno się nie wzbogacił. Niewątpliwie jednak zapewniał synekury członkom swojej rodziny i sprawdzo- nym sojusznikom. 4. Maurycy był człowiekiem wystarczająco światowym, aby niekiedy przełamy- wać ograniczenia gospodarki naturalnej, które dotąd ograniczały możliwości joannitów, o czym świadczą przywileje miejskie, opieka nad handlem suknem, zbożem i drewnem. Jednak bazą gospodarczą zakonu pozostała w jego czasach samowystarczalna własność ziemska opierająca się na zależnościach feudal- nych. 5. Pośmiertne oskarżenia, jakoby Maurycy von Nassau dopuszczał się niegospo- darności, były na rękę księciu elektorowi, który pragnął przejąć bogactwa za- konu. Można jednak dowodzić, że mistrz uczynił wiele, aby poprawić sytuację w domenach, a jednocześnie wypełniać społeczne zadania zakonu.

65 Nakazano następujące działania: • Przyszły mistrz został przede wszystkim zobowiązany do dokonywania inspekcji urzędów i folwar- ków, utrzymywania budynków w odpowiednim stanie, a także naprawiania ich w razie potrzeby. Pola należało obsiewać w odpowiednich terminach. • Lasów nie należało sprzedawać, gdyż prowadziło to tylko do ich rujnowania, należało raczej je konserwować. • Należało poświęcić szczególną uwagę chowowi bydła, ponieważ raporty wskazywały tu na złą sytuację. • Należało, we współpracy z pełnomocnikami elektorskimi, poprawić prawodawstwo zakonne. • Skarbnik księcia elektora mógł zarządzić podjęcie pewnych działań gospodarczych, a zarząd zakonu powinien mu pomagać w ich realizacji. Co roku na Trinitas miała mieć miejsce kontrola. • Dane dotyczące przychodów należało rejestrować dokładnie i niezwłocznie, a nie jak dotąd dopie- ro po długim czasie. Przychody miały być przechowywane w specjalnej skrzyni pod podwójnym zamknięciem. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 39 Akta i wydawnictwa źródłowe:

GStA HA I, Rep. 30, Nr. 132: Amt Collin und des Ordens zu Sonnenburg Sachen GStA HA I, Rep. 3, Nr. 1-41: Johanniterorden in Sonnenburg GStA HA VI, Nl König, Nr. 327, 328, 343 GStA HA VI, Nl Erich Schulz LHA Rep. 9B, Johannitenballei Brandenburg Nr. 5375, 2516, 2907, 3759, 4105, 4848, 7828: Hausbücher Nr. 2458: Verbesserungen des Herrenmeistertums Nr. 2796: Handskizzen von Fluranlagen und Bauten Nr. 6970: Privilegien für Sonnenburg Nr. 3608: Bittschriften Protokolle und Relationen des Brandenburgischen Geheimen Rates aus der Zeit des Kurfürsten Friedrich Wilhelm, red. Otto Meinardus, t. 4, 1896, dodruk w 1965 (Pu- blikationen aus den preußischen Staatsarchiven. 66) Otto Meinardus, Eigenhändige Briefe des Großen Kurfürsten an Johann Moritz von Nassau, in: Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 19, 1906

Literatura

Pieter Jan Bouman, Johan Maurits van Nassau, de Braziliaan, Utrecht 1947. Hans Brendicke, Bericht über eine Herrenwanderfahrt, [w:] Mitteilungsblatt des Vereins für die Geschichte Berlins, 1897, S. 9-100. Johann Gottfried Dienemann, Nachrichten vom Johanniterorden…, Berlin 1767. Justus Christoph Dithmar, Geschichte des Ritterlichen Johanniterordens..., Frankfurt/O. 1728. Ludwig Driesen, Leben des Johann Moritz von Nassau-Siegen, Berlin 1849. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau, der Brasilianer. Studien zur Brandenburgischen und Holländischen Kunstgeschichte, Frankfurt/M. 1893. Carl Herrlich, Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens, Berlin 1886. Otto Hötzsch, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen als Brandeburgischer Staatsmann (1647 bis 1679), [w:] Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 19, Leipzig 1906, S. 89-119. Monika Kleiner, Sonnenburg, ein ”niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Formen der Visualisierung von Herrschaft, hg. v. P.-M. Hahn und H. Lorenz, Berlin 1998. Christa Kouschil, Przyczynek do problemu roli zakonu templariuszy i joannitów w procesie śre- dniowiecznej przebudowy gospodarki wiejskiej na obszarze kommarii chwarszczanskiej, [w:] Nadwarciański rocznik historyczno-archiwalny, Nr 9, Gorzów 2002. Gerhard Krüger, Aus der Vergangenheit des Ordensamtes Friedland, Lübben 1937. Otto Meinardus, Neue Beiträge zur Geschichte des Großen Kurfürsten, [w:] Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 16, S. 517-543; Bd. 17, S. 21-67. Freiherr v. Mirbach, Zur Geschichte des Johanniterordens, [w:] Mitteilungen für die Mitglieder der JO, 1954, H. 1. Ernst Opgenoorth, Die Rolle der Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der 40 Christa Kouschil

Reformation und Gegenreformation. Diss. Bonn 1962; Beihefte zum Jahrbuch der Albertus-Universität Königsberg/Pr., Nr 24, Würzburg 1963. Richard Petong, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Herrenmeister des Johanniterordens, [w:] Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark, H. 38, Landsberg 1920. Julius Pflugk-Hartung, Die Anfänge des Johanniterordens w Deutschland, besonders der Mark Brandenburg und Mecklenburg, Berlin 1899. Hans Prutz, Die geistlichen Ritterorden. Ihre Stellung zur kirchlichen, politischen und wirtschaftli- chen Entwicklung des Mittelalters, Berlin 1908. Arnold Räber, Der Kampf um das Herrenmeistertum des Johanniterordens (1641-1652), Diss. 1910, Würzburg 1911. Walter G. Rödel, Johann Moritz von Nassau-Siegen als Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens (1652-1679), [w:] Katalog des Museums Kleve zur Ausstellung „Soweit der Erdkreis reicht”, Kleve 1979, S. 81-90. Otto Rubow, Beiträge zur Geschichte der Stadt Sonnenburg, H. 1-3, Sonnenburg 1895-1902. Albert Schädlich, Beiträge zur Geschichte der Komturei Lagow, [w:] Die Neumark, Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark, 2 (1925) 1, S. 39-45; 4, S. 59-62; 6, S. 92-96. Paul Schulz, Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Förderer in Sonnenburgs Frühzeit von hervor- ragender Bedeutung, Ms., GStA Nl Erich Schulz, Nr. 53. Erich Schulz, Die Stadt Sonnenburg und ihre Johanniterbauten, Selbstverlag 1985. Paul Schwartz, Aus dem Ordensamt Sonnenberg, [w:] Die Neumark, Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark, 18 (1941), S. 33-42. Friedrich Heinrich Stubenrauch, Nachricht von der Verwallung und Urbarmachung der Warthebrücher, Berlin1787. Adolf v. Winterfeld, Geschichte des Ritterlichen Ordens St. Johannis ..., Berlin 1859. Eduard Wedekind, Geschichte des Ritterlichen Johanniterordens, Berlin 1853.

Załączniki

Zmiany w urzędach domenalnych meistertumu Słońsk pod panowaniem Jana Maurycego von Nassaua

Pismo Ernesta Krzysztofa Schröera, adwokata, z 28 września 1681 roku do com- missariusa elektorskiego, radcy Joachima Scultetusa, oddelegowanego przez księcia elek- tora Fryderyka Wilhelma do zinwentaryzowania urzędów zakonnych meistertumu Słońsk zawiera w załączniku 7 dane o tym, co ulepszono w meistertumie od roku 1653.

Załącznik 7. Jak ulepszono meistertum Słońsk od roku 1653

Słońsk

Poza ulepszeniami rezydencji, kościoła, szkoły, szpitala i innych budynków, z ko- rzyścią zarówno dla przyszłego mistrza, jak i cüstera (?) zakonu, dokonano w domenie następujących dodatkowych ulepszeń: 1. Miasto i wszystkie wsie są zamieszkałe przez poddanych, tak że w całej domenie ani jedno gospodarstwo i nie więcej niż 4 lub 5 domów bezrolnych jest opustoszałe, podczas Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 41 gdy anno 1652 ponad połowa takich domów i domów mieszczan była niezamieszkała. Od tego czasu osiedliło się 46 mieszczan, 10 rybaków i 29 bezrolnych, co wiązało się z wiel- kimi wydatkami i ograniczeniem przychodów, co jednak będzie z korzyścią dla przyszłego mistrza. 2. Łąka, zwana ogólnie łąką mastarną, przedtem podobna raczej do trzęsawiska niż łąki, gdzie rosły jedynie kwaśne trawy, które można było zwozić tylko w bardzo ciężkie zimy, przez co często połowa zostawała albo i gniła; na łące tej za ok. 1.200 talarów wyko- pano rów, który tak się przyczynił do jej ulepszenia, że nie tylko rośnie na niej teraz jakieś 200 fur siana, ale można je też od razu zwozić. 3. Tuż nad wodą zbudowano piec do wypalania cegieł, który rok w rok, jeśli nawet ledwie dwa razy się w nim pali, po odciągnięciu kosztów daje nawet i 100 talarów. To daje zysk w postaci 2.500 talarów kapitału. 4. Zbudowano nowy młyn bijący, który daje rocznie 36 do 40 talarów. To również daje zysk w postaci 1.000 talarów kapitału. 5. Zbudowano 10 nowych domów, w których zamieszkali wójt, ceglarze, landknecht i dozorcy zwierząt, im zaś trzeba było nałożyć po 6 talarów rocznego czynszu. Pozostałe 6 domów wynajęto za 4 talary, tak że przynoszą one rocznie 48 talarów. To daje zysk w postaci 1.200 talarów kapitału. 6. Założono nowy zwierzyniec, który służyć może nie tylko rozrywce przyszłego mistrza, lecz także jako miejsce chowu młodego bydła i starych wołów roboczych. Mogą tam one bez zagrożeń przebywać i tuczyć się przez lato, podczas gdy przedtem trzeba je było ryzykownie wyganiać w stronę miedzy i w zarośla, a w deszczowe lato w ogóle nie można było ich wyganiać.

Domena Rąpice

1. Od 1652 roku udało się poddać pod uprawę tyle ziemi na wzgórzu i w nizinie, że co roku można było wysiać 9 do 10 miar żyta i 10 miar jęczmienia. Natomiast przed 1652 rokiem można było wysiewać tylko 5 do 5 i pół miary żyta i 4 miary jęczmienia, przez co prawie co roku trzeba było dokupować żyto i do wysiewu nigdy dobrego żyta nie było. Teraz zaś zbiera się tyle dobrego, czystego żyta, że wystarcza nie tylko do wysiewu i dla urzędu, ale jeszcze zostaje na sprzedaż. 2. Przed 1652 rokiem na terenie domeny nie było czystej wody ani dla ludzi, ani dla zwierząt. Dlatego śmierć zbierała żniwo wśród jednych i drugich. Od tamtego czasu wiel- kim nakładem sił i pieniędzy, których suma przekroczyła 300 talarów, znaleziono źródło poza wioską i wodę z niego doprowadzono do siedziby urzędu, tak, że na placu przed nią jest już nie tylko zdrowa, świeża woda, lecz także dwie fontanny. 3. W pobliżu siedziby urzędu utworzono otoczony dębowym płotem (z dębów z Friedlandu na Łużycach, żeby chronić dęby szypułkowe z terenów domeny Rąpice) pięk- ny zwierzyniec, który jest też dobrym pastwiskiem. Sfinansowano go częściowo z osobi- stych pieniędzy jaśnie wielmożnego mistrza. Zwierzyniec ten może być z wielką korzyścią używany do chowu młodych i roboczych zwierząt, podczas gdy przedtem trzeba było utrzy- mywać osobnego pastucha dla gęsi i indorów, i osobnego dla cieląt. Teraz wypędza się to bydło do zwierzyńca i można było odesłać obu pastuchów. Woły robocze po wyprzężeniu też wypędza się do zwierzyńca, tak że młode woły mogą być latem wykorzystywane do innych prac. 42 Christa Kouschil

4. Zamieszkałe są już wszystkie gospodarstwa i tylko 10 domów dla bezrolnych stoi pustych, podczas gdy w 1652 roku opustoszałych było jeszcze 6 gospodarstw i 15 domów. 5. Utworzono dwa piękne sady i wielki chmielnik, i zasadzono w całości wszelkie- go rodzaju zdrowymi drzewami owocowymi.

Domena Sękowice

1. Podczas gdy w 1652 roku można było zasiać 8 miar żyta, 1 miarę pszenicy i 2 do 2 i pół miary jęczmienia, to teraz można wysiać 5 do 5 i pół miary pszenicy, 14 miar żyta i 6 do 7 miar jęczmienia. W tym celu trzeba było wielką połać ziemi zmienić na ziemię orną, co pociągnęło za sobą wysokie koszty. 2. Od roku 1652 wybudowano 28 gospodarstw i 18 domów dla bezrolnych, i obsadzo- no je chłopami, z czego będzie korzyść dla przyszłego mistrza. 3. Wielmożny mistrz zakupił pół wsi Kreckewitz z kościołem, drogami, lennem, wyż- szą i niższą izbą sądową, ale była opustoszała. Dziś ta połowa jest zamieszkała przez 3 chło- pów i 3 bezrolnych, z których każdy musi płacić 68 talarów w pieniądzu i jeszcze 18 dni musi służyć. Jest to zysk w wysokości 2.200 talarów. 4. Młyn w Großgastrose, w którym był tylko jeden korytarz, ma teraz drugi korytarz do mielenia i ubijak, pierwszy przynosi jakieś 6 miar w dzierżawie, a drugi 5 talarów rocz- nie. Ponadto wybudowano ubijak w młynie w Atterwasche, co przynosi rocznie 3 talary. 5. Piękny, duży sad obsadzono wieloma setkami zdrowych drzew owocowych i utworzono wielki chmielnik. 6. Winnica, która prawie całkiem leżała odłogiem, została obsadzona nowymi, do- brymi winoroślami z dalekich okolic, tak że rocznie można uzyskać ok. 30 mątewek bardzo dobrego białego i czerwonego wina. 7. Ponieważ w domenie brakowało siana, w nizinach stworzono i zagospodarowano tyle łąk, że teraz 30 krów dojnych, bez cieląt i zwierząt pociągowych, i ok. 800 owiec moż- na trzymać i wykarmić. Do 1652 roku i kilka lat później można było wykarmić z trudem 12 krów i o połowę mniej owiec.

Domena Friedland

1. Do roku 1652 na terenie tej domeny można było we wszystkich trzech folwar- kach wysiać zaledwie 15, a nawet 10 miar żyta. Teraz tyle ziemi przygotowano pod orkę, że w tych trzech folwarkach wysiewa się 22 do 23 miar. 2. Kupiono też gospodę w Rüdnitz za 400 talarów gotówki, którą prowadzi urząd. 3. Przy tej gospodzie utworzono nowy folwark i owczarnię, gdzie można wysiewać 8 miar żyta i 3 do 4 miar jęczmienia i trzymać najlepsze bydło. Budynki, które wybudowano na tym folwarku, kosztowały 300 talarów. 4. Do 1652 roku i w następnych latach w domenie tej stwierdzano wciąż wielki brak siana. Od tego czasu za żywą gotówkę oczyszczono zarośla w Rüdnitz, a w 1678 roku w Güntersdorfie, tworząc wiele łąk, tak że można z nich zebrać ponad 36 fur siana. 5. W 1676 roku zbudowano od podstaw młyn mielący, który do 1682 roku jest zwolniony z opłat dzierżawnych, ale potem ma oddawać 2 miary opłaty rocznie. 6. W tym samym roku utworzono dwa nowe piękne stawy pod karpie, do których można było wpuścić po 24 kopy karpi. Podobnie przy siedzibie urzędu utworzono 5 pięk- nych fontann z wodą źródlaną. Nad stawem wybudowano nowy tartak. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 43

7. W 1652 roku domena miała niewielu poddanych, wsie były niekiedy całkiem opustoszałe, tak że nikt w nich nie mieszkał. Od tego czasu osiedliło się w miasteczku 22 mieszczan, a także 22 chłopów i 34 półchłopów, od których przyszły mistrz otrzyma pełny czynsz dzierżawny i inne gratyfikacje. 8. Obok innych niezbędnych budynków i budynków użytkowych utworzono wielki sad z wszelkiego rodzaju drzewami owocowymi, ogród warzywny, a w Rüdnitz – chmielnik. Założenie ich i osuszenie przez wykopanie rowów kosztowało jakieś 400 talarów.

Domena Kolin

1. Jaśnie wielmożny mistrz przywrócił tę domenę na łono zakonu dopiero w rok po inwestyturze, w sierpniu 1653 roku, wielkim wysiłkiem i kosztem. Opuszczający ją generał von Effern nie pozostawił na niej ni słomy, ni ziarna na zasiew czy chleb, ani jednej krowy, która zasługiwałaby na to miano. Budynki były częściowo zniszczone, częściowo nadające się tylko do wyburzenia. 2. Natychmiast zakupiono dla urzędu owiec i bydła za 800 talarów. 3. Nie udało się, zgodnie z meldunkami, zakupić ziarna na zasiew, nie można było więc zasiać więcej niż 12 miar żyta i 8 miar jęczmienia. Teraz jednak można już wysiewać 1 do 2 miar pszenicy, 19 miar żyta, 10 miar jęczmienia, 6 miar owsa i 14 miar grochu. 4. W 1652 roku 71 łanów w tej domenie leżało odłogiem, a urząd musiał płacić za nie kontrybucję, niekiedy nawet 250 talarów rocznie. Ponadto stało 9 pustych domostw dla bezrolnych. Dziś jest to już tylko 6 łanów w Kolnie, bo 4 chłopów osiedliło się w folwarku, i 16 łanów w Witkowie, gdzie też zagospodarowano folwark, a tylko 2 domy dla bezrolnych pozostają puste. 5. Koszty niezbędnej budowy domów mieszkalnych, browaru, owczarni i innych budynków wyniosły 1.500 talarów. 6. Obsadzono piękny, wielki sad wszelkiego rodzaju zdrowymi drzewami owoco- wymi, ponadto założono chmielnik, ogród warzywny i zwykły ogród.

Źródła: GStA HA I, rep. 31, nr 38a-b: Absterben des Herrenmeisters Johann Moritz von Nassau; LHA rep 9B, nr 2458: Vorarbeiten zum vorliegenden Bericht

Jan Maurycy von Nassau-Siegen – najważniejsze wydarzenia z czasów jego panowania jako mistrza joannitów

Dane określone jako rep. nr ... odnoszą się do akt HA I Tajnego Archiwum w Berlinie, gdzie znajdują się także spuścizny Königa i Schulza. LHA, rep. 9B, nr ... odsyła do Głów- nego Archiwum Krajowego w Poczdamie.

1640-1652 Wakat na urzędzie mistrza po śmierci Jerzego von Schwarzenber- ga. 1648 Pokój westfalski; zakończenie wojny trzydziestoletniej. 15 czerwca 1652 Wybór hrabiego Jana Maurycego von Nassau-Siegen zgodnie z zaleceniem księcia elektora Fryderyka Wilhelma na mistrza bali- watu brandenburskiego Zakonu Joannitów (zaocznie); Hilmar Er- nest von Münchhausen zostaje zmuszony do podpisania rezygnacji z kandydowania. 44 Christa Kouschil

2 lipca 1652 Oświadczenie Maurycego von Nassau-Siegen co do sposobu, w jaki zamierza sprawować urząd mistrza (rep. 31, nr 37). 3 lipca 1652 Na żądanie księcia elektora Maurycy von Nassau oświadcza „wy- raźnie”, że zamierza wykonywać urząd mistrza ku korzyści księcia elektora i Brandenburgii oraz w zgodzie z wybranymi urzędnikami (rep. 31, nr 37). 9 grudnia 1652 Pasowanie Maurycego von Nassaua na rycerza, inwestytura jako mistrza w Słońsku. 13-14 grudnia 1652 Pierwsza kapituła pod zarządem nowego mistrza w Słońsku. grudzień 1652 Podniesienie hrabiego von Nassau do godności księcia Rzeszy przez cesarza Ferdynanda III. grudzień 1652 Kanclerz zakonu, Krzysztof Stephani, zostaje mianowany Taj- nym Radcą Nassaua (Meinardus, Protokolle und Relationen, 6, S. 180). 23 stycznia 1653 Valtin Prichordt otrzymuje zlecenie werbowania osadników do Słońska na dogodnych warunkach. 6 marca 1653 Przywilej dla obywateli i współobywateli miasta Słońsk. 31 marca Jerzy Ohlert i Michał Büsche otrzymują pełnomocnictwo do wer- bowania rzemieślników. 30 czerwca 1653 Druga kapituła w Słońsku. 18 lipca 1653 Wizytacja mistrza w urzędzie domenalnym Friedland (LHA rep. 9B, nr 3137). 18/28 lipca 1653 Rozkaz Maurycego von Nassaua dla zarządu zakonu, aby nie dopuszczać do żadnych buntów w meistertumie (LHA rep. 9B, nr 2454). lipiec 1653 Maurycy von Nassau dociera do Kleve; zatarg ze stanami. sierpień 1653 Domena Collin poprzez księcia elektora powraca do meistertumu Słońsk. grudzień 1653 Zbiórka pieniędzy w wioskach domenalnych i komturiach na bu- dowę zamku (Galland, s. 101). 1653 Rozpoczęcie odbudowy kościoła w Słońsku. 1653 Podniesienie uposażenia mistrza przez księcia elektora z 4.000 na 8.000 talarów (spuścizna Königa). 1 października 1654 Maurycy von Nassau w Berlinie (rep. 30, nr 132). 1654 Prośba mistrza do elektora o zapewnienie korzystnych warunków dla osiedlających się sukienników. 1655 Jerzy Schwick, zarządca urzędu w Słońsku, zostaje zwolniony po wielokrotnych skargach mieszczan (LHA rep. 9B, nr 5486, 6515). 1655-1660 I wojna północna; wschodnie części kraju wystawione na przemar- sze różnych wojsk. 1656/1657 Militarne zatargi ze stanami w Kleve; von Nassau jako namiestnik jest w nie zaangażowany (Hötzsch, s. 100). 1657 Prośba mistrza do księcia elektora o zwolnienie z cła transportów zboża z Schenkendorfu i Friedlandu. Książę elektor zgadza się w drodze wyjątku (rep. 31, 18a-e). 1657/58 Wybory cesarza we Frankfurcie nad Menem, von Nassau jest głównym delegatem Brandenburgii. Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 45

29 czerwca 1658 Maurycy von Nassau zostaje namiestnikiem Minden i Ravensbur- ga. 10 września 1658 Trzecia kapituła w Słońsku. 25 września 1658 Maurycy von Nassau w drodze ze Słońska do Kleve z wizytą u księcia elektora w Cöln. 18 października 1658 Książę elektor informuje rząd Nowej Marchii, że Jerzy von Wal- deck, komtur Łagowa, dawniejszy Pierwszy Minister kraju, zmie- nił fronty i przeszedł na służbę szwedzką. 2 listopada 1658 Przejęcie komturii łagowskiej przez księcia elektora i zaprzysięże- nie urzędników na wierność księciu. 15 listopada 1658 Protest słońskiego zarządu zakonu przeciwko sekwestracji Łago- wa. 1 marca 1659 Polecenie dla słońskich sukienników, aby nie nadużywali zwolnie- nia od podatków. 28 września 1660 Książę elektor rekomenduje von Löbena na przyszłego komtura Łagowa. 20 października 1660 Maurycy von Nassau zgadza się na von Löbena, pod warunkiem cofnięcia sekwestracji. 1660/1661 Ponowne zatargi ze stanami w Kleve z powodu kwot przekazywa- nych na wojska brandenburskie. 1661 Von Nassau jako posłaniec księcia elektora w Anglii; udaje mu się doprowadzić do podpisania traktatu sojuszniczego między Anglią a Brandenburgią. 14-15 stycznia 1662 Czwarta kapituła w Słońsku. Uchwała kapituły o przekształceniu urzędu domenalnego Grüne- berg w komturię dożywotnią dwóch kuzynów mistrza; rozpoczę- cie budowy zamku w Sonnenburgu pod kierownictwem Jana de Bonjour, do 1667 roku 4-5 kwitnia 1662 Piąta kapituła w Berlinie; zakończenie sporu między von Wal- deckiem a von Löbenem wywołanego kwestią komturii w Łago- wie. 17 maja 1662 Maurycy von Nassau w Słońsku (rep. 31, nr 11). 13 października 1662 Cesarz Leopold I potwierdza przywileje Zakonu Joannitów (Nl König, s. 31). 19 i 20 maja 1662 Maurycy von Nassau w domenie Friedland (LHA rep. 9B, nr 3608). 8 października 1662 Przywilej dla miasta Friedberg (LHA rep. 9B, nr 3731). 27 grudnia 1664 Maurycy von Nassau ma wypadek w Kleve. 1664 Namiestnik wprowadza kontrowersyjny podatek kominowy w Kleve. 1665 Maurycy von Nassau zmuszony do uczestnictwa w wojnie Szwe- cji przeciwko Polsce; dowodzi 600 jeźdźcami brandenburskimi (Nl König). 1665 Maurycy von Nassau zostaje dowódcą naczelnym niderlandzkich wojsk lądowych. 1665 Utworzenie nie „upiększanych” ksiąg finansowych dla urzędów meistertumu. 46 Christa Kouschil

1666 Książę elektor Fryderyk Wilhelm oddaje Maurycemu von Nassau- owi książęcy zamek w mieście Mosel w prezencie jako lenno. 20-21 maja 1667 Ostatnia kapituła pod przewodnictwem Maurycego von Nassaua w Słońsku; przypomina o socjalnych zadaniach zakonu. 31 maja 1667 Rozkaz odrestaurowania starego domu zakonnego we Frankfurcie nad Odrą (LHA 9B, nr 699, str. 87/88). 30 czerwca 1667 Wizyta mistrza w domenie Schenkendorf (LHA rep. 9B, nr 3608). 27 lipca 1667 Maurycy von Nassau rozkazuje Bibliotece Zamkowej w Słońsku, aby zakupiła księgi prawnicze i wykonała ich kosztowną oprawę (LHA rep. 9B, nr 2454). 1667 Wprowadzenie podatku akcyzowego w Berlinie, a następnie w pozostałych miastach, w celu sfinansowania stałej armii. Na wsi utrzymują się kontrybucje (LHA rep. 9B, nr 2834). 1667 Maurycy von Nassau czuje się w Kleve zagrożony na swojej po- zycji politycznej i zarządza kontrolę finansową (Hötzsch, s. 106). Rezultat: od chwili przejęcia urzędu w latach 1647-1675 otrzymał 338.990 talarów, 20 groszy holenderskich (Stüber), 10 i pół feniga, a w służbie elektorskiej wydał 357.791 talarów, 20 groszy holen- derskich i 16 fenigów. Wynika z tego, że dołożył 18.000 talarów (Driesen, s. 349). 17 lipca 1670 Na prośbę urzędu domenalnego w Kolinie i zarządu zakonu ksią- żę elektor zleca rządowi Pomorza Tylnego utworzenie komisji do zbadania sytuacji mieszkańców we wsiach Witkowo i Strzebelowo. 19 kwietnia 1671 Maurycy von Nassau po raz ostatni w Słońsku; przekazuje pismo w sprawie wybicia monety wraz z samą monetą archiwum zakon- nemu w Słońsku (rep. 31, nr 23c). 16 stycznia 1672 Raport komisji o sytuacji poddanych we wsiach domeny Kolin dla księcia elektora. Wedle raportu nikt nie ma powodów do skarg. Rozpoczynają się dziesięciolecia buntów. 21 stycznia 1672 Radca zakonu i inspektor gospodarczy Jan de Bonjour otrzymuje lenno zakonne Wulkow jako „zapis spadkowy”. 19 czerwca 1673 Wtargnięcie polskich jeźdźców do komturii Łagów, wniesienie przez nich roszczeń do granicznych wsi Tempelowo, Zrzyn, Boro- szyn i Wielowieś. 1673/1674 Uczestnictwa Maurycego von Nassaua w kampaniach wojennych Stanów Generalnych. 20 czerwca 1673 Maurycy von Nassau podejmuje decyzje dotyczące zakonu, prze- bywając w kwaterze głównej w Friessland. 1674/1675 Szwedzka inwazja na tereny zakonne. marzec 1675 Maurycy von Nassau po raz ostatni spotyka się z księciem elek- torem Fryderykiem Wilhelmem podczas negocjacji sojuszniczych w Kleve. 1675 Książę elektor wyraża zamiar sekularyzacji baliwatu (rep. 31, nr 16). 1676 Zwolnienie Maurycego von Nassaua z aktywnej służby wojskowej przez Stany Generalne z powodu choroby i wieku; większe zainte- resowanie sprawami w Kleve (Hötzsch, s. 105). Jan Maurycy von Nassau – jego działalność jako mistrza joannitów ... 47 1678 Tajna misja księcia elektora dla nowomarchijskiego kanclerza Krzysztofa von Brandta, aby znalazł dokumentację wykazującą, iż Słońsk jest własnością księcia. 1678 Pożar niszczy kościół w Limmritz; Maurycy von Nassau zapewnia środki na odbudowę. 1678/1679 Ponowne skargi chłopów domeny Kolin z powodu nieurodzaju, wojska i nadmiernych zobowiązań do służby. Zatarg trwa aż do czasów Fryderyka II (rep. 31, nr 4 f-g). 7 kwietnia 1679 Ostatni list Maurycego von Nassaua do księcia elektora. 15 marca 1679 Rząd nowomarchijski chce zatrudnić budowniczego Korneliusza Ryckwarda za 182 talary rocznie plus dodatki (GStA HA I, rep. 19, nr 79, zesp. 5). 20 grudnia 1679 Jan Maurycy von Nassau umiera w Kleve. 26 grudnia 1679 Książę elektor zarządza zapieczętowanie archiwum zakonnego; zostaje ono udostępnione zakonowi dopiero 6 listopada 1682 roku i to pod nadzorem. Żołnierze kostrzyńscy od czasu do czasu zaj- mują rezydencję zakonną (rep. 31, nr 38 a-b). 15 czerwca 1684 Pożar na przedmieściach Słońska; 42 domy mieszkalne ulegają zniszczeniu. grudzień 1689 Jerzy Fryderyk von Waldeck zostaje nowym mistrzem baliwatu.

Dirk Schumann

Zamek i kościół joannitów w Słońsku

Rezydencja mistrza była w czternastym wieku w Łagowie / a przed tym w Supplinburgu i Gartowie / lecz teraz długi już czas w Słońsku; i ona właśnie została bardzo ulepszona przez Jego Wysokość księcia J. Maurycego / w ten sposób, że nakazał on wyburzyć stary zamek / a na jego miejsce ustawić piekny nowy pałac / pod kierownictwem pana Jana Bonjour, ówczesnego radcy zakonnnego i mistrza kameralnego / tak że w pałacu tym są wielce dziś ciekawe sala rycerska i inne komnaty1.

Ryc. 1 Słońsk od północnego wschodu, miedzioryt z Topographia …, Mateusza Meriana, Frankfurt/M. 1652

* Zdjęcia obecnego stanu zachowania zamku i kościoła w Słońsku wykonane przez D. Schumanna umieszczono­ w załączniku 1 Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden…, Frankfurt/O. 1726, s. 224. 50 Dirk Schumann

Ryc. 2 Słońsk od strony północno-wschodniej, plan piwnicy i pięter znajdujących się nad nią, stary budynek z XVI wieku2

O historii większości zamków i domów arystokratycznych w Nowej Marchii wia- domo stosunkowo niewiele. Tym niemniej badacze dość wcześnie zainteresowali się siedzi- bą mistrzów joannickich w Słońsku i zainteresowanie to trwa do dziś3. I to pomimo, a może właśnie dlatego że nie całkiem przypadkowy pożar, któ- ry wybuchł na początku prac renowacyjnych w 1975 roku, pozostawił po sobie jedynie

2 Z: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 201. 3 I tak rezydencja zakonna odgrywa istotną rolę już [w:] Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden…, Frankfurt nad Odrą 1726, s. 224f. Po ożywieniu zakonu i daleko idącej re- nowacji zamku ukazał się: Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter- Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187–189. Inne ważne publikacje pojawiły się tu i w innych miejscach, na przykład: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 93-136. Także w ostatnich czasach konstrukcja, mimo swego złego stanu, nie przestała budzić zain- teresowania naukowców. Por.: J. J. Terwen i K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, s. 76-82; Monika Kleiner, Sonnenburg. Ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 57-86; Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, [w:] Brandenburgische Denkmalpflege 2003, z. 1, s. 5-11. Nowsze polskie badania podsumowuje: Janusz Nekanda-Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, [w:] Terra Transoderana, Szczecin 2004, s. 161–172. Zamek i kościół joannitów w Słońsku 51 ruinę grożącą katastrofą budowlaną4. Nie ma sensu ukrywać, w jak złym stanie znajduje się ten ważny zabytek architektury. Jednak dzięki uwolnieniu ścian od tynku możliwe jest niczym niezakłócone spojrzenie na historię budowy zamku5. I tak okazało się, że podczas prac budowlanych w XVII wieku zachowano dużą część budowli średniowiecznej, chociaż w zredagowanej w 1665 roku kronice słońskiej rezydencji zakonnej robotnicy budowlani ... stare mury doszczętnie wyburzyli, tak że nie zostało prawie nic ze starego budynku, aż po fundamenty6.

Zamek średniowieczny

W 1426 roku Slosse und Stat Sunnenburg (zamek i miasto Słońsk) ze wszystkimi prawami oraz przedmieściem i sześcioma dalszymi wsiami przeszły na własność zakonu joannitów7. Należy przypuszczać, że w tym czasie istniał tam już murowany budynek, bo już w 1341 roku Henning i Arnold von Uchtenhagen otrzymali od margrabiego Ludwika zezwolenie na budowę zamku w Słońsku8, od 1354 roku mówiono już o Haus und Städtgen czyli „domu i miasteczku”9. Jednak wraz z utworzeniem siedziby mistrza starszy zamek musiał w połowie XV wieku ustąpić miejsca całkowicie nowej konstrukcji10. Powstała w ten sposób konstrukcja w kształcie kasztelu, której mury częściowo istnieją do dziś, całkowicie wolne od elementów starszych. Odkryty fragment średniowiecznego muru na zewnętrznych ścianach wschodniej i południowej został usunięty stosunkowo starannie i w wyniku jednych tylko prac budowlanych11. Równoległoboczne złącza wypalonych na ciemno główek cegieł wskazują na ornamentalne wykończenie początkowo nieotynkowa- nych ścian12. Tylko blendy herbowe uporządkowane w rodzaj fryzy i zachowane do dziś na północno-wschodnim narożniku okrągłe blendy posiadały tynkowane wnętrza, które praw- dopodobnie początkowo zawierały malunki13. Zachowane fragmenty średniowiecznej substancji budowlanej każą przypuszczać, że istniało wschodnie skrzydło z piwnicą, parterem i piętrem, którego ściany czołowe prze- dłużały się bez cezury w boczne ściany obwodowe14.

4 W kwestii daty pożaru por.: Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 57. 5 Odkrytymi elementami na ścianach zewnętrznych zamku zajmowano się już podczas wcześniejszych badań budowli. Por. Andrzej Kamiński, Słońsk-Zamek, Badania Architektoniczne. Dokumentacja wykonana na zlece- nie Wojewódzkiego Konserwatora z Gorzowa Wlkp. Nr zelecenia 10/78, Szczecin 1980. 6 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 9, por. Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187. 7 Adolph Friedrich Riedel, Codex diplomaticus Brandenburgensis, erster Haupteil, t. 19, Berlin 1860, s. 148. 8 W tym czasie zamek mógł istnieć wyłącznie jako budowla kamienna. Por. Riedel, Codex, erster Hauptteil, t.19, s. 131. 9 Riedel, Codex, erster Hauptteil, t. 20, s. 225. 10 Die Residenze der Herren Meister ist in dem vierzehnten seculo zu Lagow ….. nachmals aber nach Sonnenburg verlegt worden. GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica, nr 9, karta 302. 11 Odsłonięte obecnie przelotowe wycięcia w ścianie północnej wskazują, że mur był wykonany jako mur powłokowy. Przy tym pomiędzy dwie zewnętrzne warstwy cegieł wmurowywano głównie kamienie polne izaprawę. 12 W murach zewnętrznych użyto wiązania przemiennego wozówka-główka, które zyskało na popularności w XIV wieku. 13 Tak mówią różne analogie. 14 Nie jest przy tym jasne, czy piwnica przedstawiona na jednym z planów z XVI wieku dochodziła aż do dzisiejszego poziomu ziemi, czy też może istniało już wypełnienie podwórza. 52 Dirk Schumann

Choć budynek ma z całą pewnością charakter konwencjonalny, to z punktu widze- nia techniki budowlanej mamy do czynienia z najdalej posuniętą nowoczesnością. Dowodzi tego nie tylko fachowe ukształtowanie ścian bocznych, ale także pozostałości latryny cią- gnącej się przez kilka pięter ściany północnej, której odpływ znajdował się we wmurowa- nych rurach glinianych15. Konstrukcja najwyraźniej jeszcze w XVII wieku była wystarcza- jąco nowoczesna, tak że można ją było zintegrować z nowym budynkiem i rozszerzyć16. Detale, takie jak ornamentalne złącza cegieł i przede wszystkim charakterystyczne formy blend herbowych, ułatwiają datowanie, zgodnie z którym budowa nie mogła się za- cząć przed rokiem 144017. Odprawienie mszy w kapeli przed „castrum” w roku 1460 wska- zywałoby natomiast, że zamek i przedzamcze były już w tym czasie ukończone18. Dzięki dawnym ilustracjom i źródłom pisanym możliwe jest zrekonstruowanie pro- stopadłościennej średniowiecznej konstrukcji zamku. Topografia Mateusza Meriana z 1652 roku przedstawia stan zamku przed jego zniszczeniem przez wojska szwedzkie w 1639 roku (ryc. 1)19. Na jego podstawie można stwierdzić, że do starego skrzydła wschodniego dobu- dowano jeszcze skrzydło zachodnie, co wydarzyło się, zgodnie z kroniką z 1665 roku, pod panowaniem mistrza Tomasza von Rungego po 1544 roku20. W źródłach pisanych zgodnie z tymi przypuszczeniami rozróżnia się wielokrotnie między nowym i starym domem. I tak na przykład Inventarium des ritterlichen Ordenshaußes Sonnenburgk z lat 1632-1633 pokoje mistrza wraz z salą biesiadną oraz salami srebrną i junkierską lokuje w Nowym Domu, po prawej stronie21. W starym domu nad piwnicą znajdowała się wielka komnata. Na piętrze wymienia się sale i komnaty starej hrabiny22. Obok wskazówek o istnieniu konstrukcji co najmniej dwuskrzydłowej w źródłach pisanych znajdujemy także wzmianki o fosie otaczającej zamek i pierwotnym wjeździe doń od północy23. Ponieważ w czasie badań archeologicznych w 1963 roku, podczas których odnale- ziono wprawdzie szeroką fosę, nie udało się trafić na ślady średniowiecznego siedliska lub odpadów, badacze powątpiewali, czy fosa ta rzeczywiście istniała już w XV wieku24.

15 Por. także: Janusz Nekanda-Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, [w:] Terra Transoderana, Szczecin 2004, s. 168 i 292. 16 Janusz Nekanda-Trypka przypuszcza wprawdzie, że rury te pochodzą z czasów średniowiecznych, ale nie jest to całkowicie pewne, ponieważ o ich wykonaniu wspomniano w 1665 roku, por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. Nałożone na sie- bie na poszczególnych piętrach, wykonane razem ze średniowiecznym wiązaniem muru pomieszczenia ustępu wykazują częściowo średniowieczne wiązanie muru, jak i nisze świetlne z nadprożem kątowym. 17 W sprawie chronologii form tarcz herbowych por. Handbuch der Heraldik, Monachium 1989, s. 82. 18 Por. Riedel, Codex, Bd. 24, s. 173. 19 Powyższa kronika podaje wprawdzie wydarzenia związane ze zniszczeniem, jednak pozostawiono tu wolne miejsce na wpisanie roku, które chciano najwyraźniej wypełnić w późniejszym czasie. Natomiast tekst w Topografii Meriana podaje, że zajęcie przez Szwedów nastąpiło w 1639 roku. Matthäus Merian, Topographia Elektoratus Brandenburgici et Ducatus Pommerania, Frankfurt nad Menem 1652, s. 97. 20 Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187. 21 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5384. 22 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5384. 23 Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187. 24 Por. Janusz Nekanda-Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, [w:] Terra Transoderana, Szczecin 2004, s. 166 i nast. Przeciwko istnieniu fosy mogłyby przemawiać rachunki z wykopu fosy w 1653 roku i jej brak na sztychu Meriana. Por. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2516, Haus- und Amtsbuch Blatt 8v i 7r. Ponieważ jednak kasztele w terenach nizinnych pozbawione fosy lub naturalnej Zamek i kościół joannitów w Słońsku 53

W przypadku prostopadłościennych konstrukcji zamków nizinnych fosa należała jednak do standardowego wyposażenia fortyfikacji, dlatego trzeba wychodzić z założenia, że mimo wszystko istniała, choć możliwe, że została powiększona i odnowiona w później- szym czasie. Średniowieczna fortyfikacja Słońska należy do szeregu kaszteli, które od połowy XIV wieku zaczęły wyrastać po obu stronach Odry. Można przypuszczać, że standardowe plany pruskich zamków zakonnych służyły tu za główną inspirację. Na podobnym planie powstała również trzyskrzydłowa konstrukcja zamku w Łagowie, który zbudowano w tej formie być może bezpośrednio po zakupieniu go przez zakon joannitów w roku 134725.

Ryc. 3 Słońsk, ruiny zamku ok. 1650 (? rok), rysunek piórkiem, BLHA26

Nowa budowa zamku

W 1652 roku Jan Maurycy von Nassau został mianowany przez księcia elektrora Fryderyka Wilhelma mistrzem zakonu joannitów z siedzibą w Słońsku. Kiedy nowy mistrz przybył tu jeszcze w tym samym roku, od razu przywiódł z sobą holenderskich budowni- czych, którzy przeprowadzili pierwsze renowacje zamku i rozpoczęli odnawianie i zmianę wyposażenia kościoła27. W 1653 roku Słońsk został przez Maurycego ogłoszony rezyden- 28 cją zakonną . Należy przypuszczać, że nowy mistrz udzielał szczegółowych wskazówek ochrony wodnej są mało prawdopodobne, więc należy uznać, że średniowieczna fosa uległa zasypaniu. 25 Nieliczne dane dotyczące historii tej architektury pochodzące z badań wykonanych w latach 1940-1943 przez Hansa Ericha Kubacha mogą być wprawdzie doprecyzowane poprzez bliższe badania, nie można ich jed- nak przekształcić w historię architektury całego zamku, por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 117 i nast. 26 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 59. 27 Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 102 i 109 oraz: J. J. Terwen i K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, s. 77. 28 Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 102. 54 Dirk Schumann

Ryc. 4 Słońsk, plan piętra zamku, którego budowę rozpoczętego w 1661 roku z wykorzystaniem fragmentów murów średniowiecznych i prawdopodobnymi rozmiarami pierwotnej konstrukcji średniowiecznej, rysunek D, D. Schumann wg H. E. Kubacha i A. Kamińskiego Zamek i kościół joannitów w Słońsku 55

Ryc. 5 Słońsk, fasada zachodnia z prezentacją dawnych tudzież planowanych otworów okiennych na parterze i prawdopodobnie przynależnym do niego poziomem gruntowym placu (linia przerywana), rysunek: D. Schumann przy wykorzystaniu rysunku z ksiązki H. E. Kubacha, Die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960 dotyczących przebudowy kościoła; z nowej budowy zamku, która rozpoczęła się w 1661 roku29, zachowały się fragmenty obszernej korespondencji, w której Maurycy von Nassau osobiście decydował o kwestiach kształtu i sposobu wykonania budowli30. Wbrew źródłom pisanym odsłonięte części zewnętrznych ścian zamku ukazują, że średniowieczne fragmenty muru dochodzą aż do pierwszego piętra31. Nie brany dotychczas pod uwagę rysunek piórkiem pokazuje najwyraźniej stan

29 Galland i van Tussenbroek podają rok 1660 jako rok rozpoczęcia budowy zamku, por.: Georg Galland, Hohenzollern und Oranien, Straßburg 1911, s. 79 i: Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, [w:] Brandenburgische Denkmalpflege 2003, z. 1, s. 11. Natomiast u Terwena i Ottenheyma prace zaczynają się dopiero po udzieleniu zgody przez kapitułę na planowanie nowych budowli w roku 1662. Por. J. J. Terwen i K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, s. 79. Jednak istniejące rachunki za budowę zaczęły spływać już w 1661 roku. Zob.: Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter- Ordens-Balley Brandenburg, 1873, s. 308 i nast. 30 Por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 308-311 i BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 47-49. 31 Por. Andrzej Kamiński, Słońsk-Zamek, Badania Architektoniczne. Dokumentacja wykonana na zlece- nie Wojewódzkiego Konserwatora z Gorzowa Wlkp. Nr zlecenia 10/78, Szczecin 1980. Tak podaje również: Monika Kleiner, Sonnenburg. Ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 57. 56 Dirk Schumann zamku w Słońsku po jego zniszczeniu przez pożar w 1639 roku32. Przedstawiono na nim konstrukcję o kształcie kasztelu z dwoma zniszczonymi skrzydłami, przy której widać było jeszcze pozostałości nasad ścian szczytowych, a także kikut wieży schodowej (ryc. 3). Porost na koronie muru wskazuje, że ruiny długo znajdowały się w tym stanie. Kiedy wreszcie w 1661 roku rozpoczęto kompletną odbudowę zamku, najwyraźniej wyburzono do fundamentów tylko mury starego skrzydła zachodniego. W 1662 roku zatrudniono dwóch doświadczonych mistrzów o nazwiskach Cornelius Rückwaerten, który był jednocześnie mistrzem ciesielki i budownictwa, oraz Gorusa Per[s] ona, który był mistrzem murarki, wraz z 12 holenderskimi robotnikami33. Budowano według istniejącego już planu, który w jednym ze źródeł z 1665 roku został określony jako model wykonany osobiście przez Jego Łaskawą Książęcą Wysokość34. Podobnie jak w wielu innych budynkach zamkowych tamtych czasów pierwotne wejście prowadziło na pierwsze piętro, a tym samym bezpośrednio do reprezentacyjnych komnat budowli. I tak przez halę wejściową i po schodach wchodziło się do wielkiej, wyso- kiej na dwa piętra sali. Po lewej stronie znajdowały się komnaty mieszkalne mistrza, zaś po prawej powstały: sekretariat, kancelaria, komnata audiencyjna i archiwa35. Jego Książęcej Wysokości takie są pomieszczenia po lewej stronie od wejścia: przedpokój, czworogrania- sty, z którego idzie się przez izdebkę i pokoje dla paziów, kamerdynerów i lokajów, do sy- pialni Jego Książęcej Wysokości, przy niej gabinet ze sklepieniem i żelaznymi odrzwiami oraz garderoba ze sklepieniem, z których to sypialni i garderoby można także przejść do Sali Wielkiej36. Na podstawie zachowanych planów budowy i źródeł pisanych można uzyskać wy- obrażenie o pierwotnej sytuacji przy wejściu, gdzie przed środkowym ryzalitem znajdowały się reprezentacyjne schody. Przynależny do nich podwyższony i wybrukowany plac przed ścianą zachodnią zamku pomimo opisów nie może być dookreślony w swej pierwotnej koncepcji37, ponieważ przy przeróbkach z lat 1783 i 1792 został całkowicie zlikwidowany. Po gruntownej przebudowie w latach 1872-1873 fasada wejściowa uzyskała w końcu swój dzisiejszy kształt38. Jednak odpadający od zewnętrznych ścian tynk ujawnia również pier- wotne detale budowli. I tak, na najniższym piętrze ryzalitu bocznego widać zamurowane

32 Ten bliżej nieopisany rysunek jest luźno włożony do pliki z pisamami z XVII wieku dotyczącymi budów joannickich w Słońsku i innych domenach zakonnych. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 59. Rysunku tego nie da się przyporządkować do żadnego z pozostałych urzędów, których dotyczą te doku- menty. Zgadza się jednak ze stanem budowli w Słońsku, o których informują źródła, por.: Matthäus Merian, Topographia Elektoratus Brandenburgici et Ducatus Pommerania, Frankfurt nad Menem 1652, s. 97. 33 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 9. Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187. 34 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 9. Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 187. Nie jest jednak nieprawdopodobne, że model ten opiera się na projekcie lub sztychu architekta Piotra Posta, którego w „Memoriale” z 1665 wy- mienia się nawet z nazwiska, por. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 114 i 122. 35 Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. 36 Kronika z 1665 r., BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 11. Por. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. 37 Por. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 118. 38 Por. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 115 i: Z: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 203. Widać, Zamek i kościół joannitów w Słońsku 57 otwory okienne lub blendy, różniące się między sobą wysokością nadproży i podokienni- ków, ponieważ stopniowo podnoszą się ku środkowi. Być może podniesienie to jest związa- ne z również podnoszącym się ku środkowemu ryzalitowi poziomowi powierzchni placu39. Na rysunkach i planach historycznych nie można zobaczyć dokładnego pierwotnego prze- biegu tej powierzchni, ponieważ ginie za murem obwodowym. Od strony wejścia budynek był dwupiętrowy, ponieważ trzeba było z podwyższonego placu przed nim schodzić do najniższej kondygnacji niczym do piwnicy40. Od pozostałych stron bryła zamku wyglądała na trzykondygnacyjną. Inną ciekawostką jest architektoniczne włączenie wspomnianej już, sięgającej na wysokość dwóch pięter sali. Wprawdzie ustalono już dawniej, jak silnie koncepcja ta opie- rała się na planach Huis ten Bosch, wybudowanego w Hadze w latach 1645-1647 przez Pietera Posta41, jednak ważne jest również to, by wykazać różnice. I tak proporcje fasady wschodniej w Słońsku wydają się lżejsze i bardziej eleganckie42. Niemałe znaczenie ma tu oświetlająca salę grupa trzech okien z tylnego ryzalitu środkowego ze swymi ponad dzie- sięciometrowymi oknami. O ile wąski kształt tych okien jest niezwykły dla budowli świec- kich owego czasu, to odsłonięte fragmenty architektury wskazują, że od samego początku miały taki właśnie kształt. Już kronika z 1665 roku wspomina okna, worunter aber 3 von 2 Längen, welche vor 2 gerechnet werden43. Oszklenie wykonane przez szklarza Pietera Roomerna składało się z länglicht 4 kanthen Rauthen i było zaopatrzone w Windeisen und allen anderen Zubehörungen vor Gebühr versehen44. Jasne więc, że i powstały ok. 1710 roku widok zamku wykonany przez Daniela Petzolda ukazuje te wielkie okna. Zwracają one jednak uwagę nie tylko ze względu na swoją wielkość, ale także z po- wodu ulokowania jako centralna grupa trzech okien. A to dlatego, że poszczególne zewnętrzne osie okien w tej sali są w przeciwnieństwie do nich złamane i składają się z po dwóch rozdzie- lonych i nałożonych na siebie otworów okiennych. Ta wielka, centralna grupa trzech okien, na dodatek skierowana na wschód, nadaje sali sakralny charakter. Z punktu widzenia funkcji i znaczenia tego pomieszczenia dla wspólnoty braci joannickich to szczególne upodobnienie do kościoła mogło być zamierzone45.

że dokładna znajomość substancji budowlanej i jej historycznych zmian może pozwolić wnioskować co do pierwotnego pochodzenia danej architektury. Wprawdzie ogólny kształt architektoniczny zachował się mimo przebudów z lat 1873/74, ponieważ po całkowitym usunięciu wszystkich sklepień wykonano nowe, jednak są już one wyraźnie pod wpływem technik budowlanych i stylów swoich czasów, podczas gdy inne dawne detale zniknęły pod warstwą tynku i blendami. 39 Resztki przypominającego cokół występu w fundamencie środkowego ryzalitu wskazują, że powierzchnia ziemi w tym miejscu była początkowo dwa metry wyżej lub też była planowana na tej wysokości. Jednak za- murowane zewnętrzne okna tudzież blendy okienne swymi niskimi ławami podokiennymi dowodzą, że poziom powierzchni ziemi na krańcach placu mógł być co najwyżej o metr wyżej niż dziś. Nie jest jednak wykluczone, że oba otwory lub blendy ryzalitów bocznych znajdowały się już poza obmurowanym placem i w związku z tym w ogóle nie powinny być łączone z wysokością tego placu. 40 Por. w tej kwestii: Por. J. J. Terwen i K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, s. 79 i nast. i ryc. s. 82. 41 Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, [w:] Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, t. 1/1924, s. 204f. 42 Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 63. 43 Kronika z 1665 roku, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 14. Por. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. 44 Cytat wg: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 117. Por. Kronika z 1665 roku, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 14. 45 Najwyraźniej odbywały się tu zaprzysiężenia i inne ceremonie oraz posiedzenia kapituły i zebrania. 58 Dirk Schumann

Do tych niezwykłych elementów kształtu architektonicznego można dodać wyjąt- kowość detali. Wprawdzie nowo wykonane wiązania murów i wykorzystane w nich sta- re i nowe cegły nie odbiegają od porównywalnych budów z drugiej połowy XVII wieku. Zwraca jednak uwagę stosunkowo wysoka jakość nowych cegieł. Ponadto do wykonania tej inwestycji stworzono specjalne kamienie, których wykorzystanie w Nowej Marchii jest ewenementem. I tak na przykład, w celu wykonania plastycznej dekoracji w postaci girland owocowych na przedniej fasadzie i wsporników w kształcie ślimacznic na fasadzie tylnej wyprodukowano specjalne cegły o nietypowym kształcie i bardzo dużych rozmiarach46. Obok cegieł do okapu były one najwyraźniej w większości palone niedaleko Spitzen Berge przy Ogrodzie Caninchen, a inne kupowano47. O ile takie dekoracje reliefowe z terakoty były rozpowszechnione przede wszystkim w północnych Niemczech aż do XVI wieku, o tyle w wieku XVII niemal ich już nie napo- tykamy. W tamtych czasach reliefy i plastyczne dekoracje wykonywano albo z kamienia ciosowego, albo z zaprawy lub stiuku. Wedle źródeł niezwykła forma zewnętrzna budynku znalazła uwieńczenie w wykorzystaniu szczególnych dachówek, gdyż die Dachsteine sey- end Blauer gebrand und vom wohlgemeldeten Herren Ordens Rathe und Bau Meister das Blaue Brennen betreffend zuerst inventiret, dann man von dergleichen Steinen in der Chur Brandenburg vorhin niemals gewusst48. Mury w swej surowej postaci ukończono – jak można wnosić z dawnej inskrypcji w środkowym ryzalicie – w 1663 roku, a przynajmniej do tego czasu miano je ukończyć49. Wykończenie wnętrz i wykonanie elementów zewnętrznych ciągnęło się, wedle obliczeń, aż po rok 166850. Po wyjeździe mistrza w roku 1662 nadzór nad budową przejął radca zakonu i na- ssauski mistrz kameralny, Jan de Bonjour, jednak bez osobistej zgody księcia nie podej- mowano żadnych ważnych decyzji. I tak, w roku 1665 Jan Maurycy von Nassau otrzy- mał Memoriał z 25 pytaniami dotyczącymi prac budowlanych w słońskim zamku, na które odpowiedział szczegółowymi wskazówkami51. Z pisma tego wynika, że właśnie miało się

46 Znaleziska sugerują, że te kształtki ceglane produkowano w Słońsku wraz z murem w XVII wieku. I tak, charakterystyczna, osypująca się, zawierająca glinę zaprawa, którą wiązano mur w XVII wieku, jest widoczna także na obramieniu portalu wbitego w średniowieczny mur ściany wschodniej. Również wsporniki wolut tyl- nej fasady są najwyraźniej związane tą zaprawą. Należałoby jednak wykonać dalsze badania budowlane, aby ostatecznie wykluczyć ewentualne późniejsze ingerencje. Por. także: J. J. Terwen i K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, s. 80. 47 Kronika z 1665 roku, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 10. Por. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. 48 Kronika z 1665 roku, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 5375, karta 10. Por. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, s. 188. 49 Na ten temat i na temat płyt reliefowych z datą roczną 1663 znajdujących się niegdyś w fasadzie patrz: Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 61. Zachował się jeszcze także szkic ołówkiem, według którego napis z tą datą był przewidziany także na ścianie szczytowej ryzalitu środkowego. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 55. Ostateczne pokrycie dachu nastąpiło jednak najwyraźniej dopiero ok. 1665 roku, jak wynika z pewnego „Memoriale” z tego roku. Zob.: Die Baugeschichte der Johanniter- Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, s. 309. 50 Zamek i kościół joannitów w Słońsku Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, s. 308. 51 Por. w kwestii historii budowy zamku joannickiego w Słońsku [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 308-310 i GeorgGalland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 120-127. Zamek i kościół joannitów w Słońsku 59

Ryc. 6 Słońsk, plan zamku i parku z „Inventarium des Herrenmeisterthums zu Sonnenburg” z roku 1731, rysunek odręczny BLHA52

48 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 7769, po karcie 20. 60 Dirk Schumann rozpocząć tynkowanie budynku i ostateczne kładzenie dachu. Inaczej niż planowano po- czątkowo, miano przy tym zrezygnować z latarni dachowej53. Ponadto w tym momen- cie tworzono właśnie fosę i planowano utworzenie placu przed głównym wejściem wraz z otaczającym go murem, który miał mieć formę nasypu z dwoma pawilonami narożnymi. Interesujące są te fragmenty, które mówią o pracownikach budowlanych, bo najwyraźniej na krótko przedtem zrezygnował z pracy holenderski mistrz murarki, Goras Peron. Dlatego mistrz Cornelis Ryckwaert skarżył się, że ma teraz więcej pracy, wydając polecenia temu czy tamtemu, i dlatego prosi, by mu dodać tego jednego guldena, skoro mistrz Goras dosta- wał osiem talarów tygodniowo54. Ryckwaertowi przyznano tę podwyżkę, jednak Maurycy von Nassau powiązał ją z żądaniem, aby Ryckwaert obok swej roboty ciesielskiej baczył też na prace murarskie, i we wszystkim był równie staranny55. Jak widać, „mistrz budowlany i ciesielski” Ryckwaert jak do tej pory w ogóle nie był odpowiedzialny za całość prac budowlanych. Zachował się poza tym jeszcze projekt umowy między mistrzem kameralnym Janem de Bonjour i książęcym mistrzem budowlanym Corneliusem Ryckwahrtem z roku 1666, we- dle której Ryckwaert miał wykonać mosty zamkowe, pewną liczbę schodów wewnętrznych i zewnętrznych oraz kilka zdobionych drzwi56. Wynagrodzenie ustalono na 450 talarów. Tu również widać, że Ryckwaert był przede wszystkim odpowiedzialny za prace budowlane wykonywane w drewnie. W załączonym do tego dokumentu holenderskim rękopisie, który Ryckwaert najwyraźniej sam sporządził, określa sam siebie jako baw meister, czyli „mistrz sztuki budowlanej”57. W obliczu tych przekazów trudno jest jednoznacznie określić autorstwo tego jednego z pierwszych i najnowocześniejszych budynków wzniesionych po wojnie trzydziestoletniej na ziemi nowomarchijskiej. Monika Kleiner, która szczegółowo badała sprawę słońskie- go projektu, wprowadza do dyskusji, obok inspiracji sztychami architektów Pietera Posta i Filipa Vingboona, także projekty Jakuba van Campena. Zwraca jednak uwagę na nowe elementy, które widoczne są na przykład w łączeniu architektury z ogrodem i są charak- tersytyczne także dla innych projektów autorstwa Jana Maurycego von Nassaua58. Wydaje się więc, że ta światowa osobowość, posiadająca wielkie talenty polityczne, wojskowe i gospodarcze, jak i wysokie aspiracje kulturalne, miała istotny wpływ na proces budo- wy zamku w Słońsku, regulując nawet kwestie szczegółowe, takie jak okucie drzwi czy konstrukcja skrzyń archiwalnych zapewniająca wygodę użytkowania59. Kompetencjom tym najwyraźniej podporządkowywał się także w swym pierwszym całkowicie udokumen-

53 Por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 309. 54 Por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 311. 55 Por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 311. 56 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 48-50. 57 O tym, że w przypadku tej później dołączonej do projektu umowy kartki możemy mieć do czynienia z rękopisem Ryckwaerta, świadczy odbiegająca od stylu samej umowy forma„ ja” (czyli „ick”): „sal ick hebben de soma van vier hondert fieftich Rysdal”. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 47 i 57. 58 Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, [w:] Peter-Michael Hahn i Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Poczdam 1998, s. 66 i nast. 59 Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, s. 310. Zamek i kościół joannitów w Słońsku 61 towanym projekcie mistrz budowlany Korneliusz Ryckwaert60, i to pomimo, a może wła- śnie dlatego że w przypadku kolejnych kierowanych przezeń projektów budowlanych wy- mieniany jest nie tylko jako główny rzemieślnik, ale także jako projektujący architekt61. W końcu powstał w ten sposób charakterystyczny budynek słońskiego zamku, który jako jed- no z pierwszych przedsięwzięć po głębokiej cezurze wojny trzydziestoletniej było możliwe dzięki znaczącemu zaangażowaniu finansowemu zleceniodawcy. Jest to konstrukcja będąca mieszanką pałacu i zamku na wodzie według holenderskich wzorów, posiadająca jednak wiele rozwiązań indywidualnych, odpowiadających szczególnym potrzebom rezydencji jo- annitów baliwatu brandenburskiego.

Średniowieczny kościół parafialny

Drugim ważnym budynkiem w Słońsku, który swój dzisiejszy kształt zawdzię- cza joannitom, jest kościół parafialny tej miejscowości, znajdujący się na placu będącym przedłużeniem ulicy Breite Strasse. Nad budynkiem tym, sprawiającym dziś ze względu na współczesną konstrukcję dachu wrażenie nieco ściśniętego, góruje wieża pochodząca z XIX wieku. Zgodnie ze spisem inwentarza z 1662 roku budowę tego kościoła rozpoczęto pod panowaniem mistrza Ryszarda von Schulenburga w roku 148062. Tego czasu dotyczy też zapewne gotycka inskrypcja na południowej ścianie kościoła, która jednak już między rokiem 1940 a 1943 zachowana była jedynie we fragmentach63. Ze źródeł pisanych nie wynika jednoznacznie, czy w miejscowości tej znajdował się już wczesniej kościół parafialny64. Obecny kościół został zbudowany podczas jednej inwe- stycji i nic nie wskazuje na to, że wykorzystano do jego budowy jakieś istniejące ruiny. Interesujące jest to, że dla kościoła budowanego pod patronatem zakonu joanni- tów wybrano formę hali z chórem z obejściem, która w XV wieku stała się typową formą miejskich kościołów parafialnych. Tę nowoczesną formę chóru budowano przede wszyst- kim w dobrze rozwiniętych gospodarczo gminach miejskich Dolnych Łużyc i graniczącym z nimi od północy Nadodrzem. Przy architekturze tego typu mamy do czynienia z potęż- ną i jednolitą formą zewnętrzną o wysokim dachu, przeciwstawioną zróżnicowanemu po- działowi wewnętrznemu. Obejście właściwego chóru, przeprowadzone za pomocą arkady kolumnowej na tej samej wysokości, z jednej strony przedstawia imponujący widok. Z dru- giej zaś strony ma ważną zaletę funkcjonalną. Taka konstrukcja umożliwiała mianowicie wiernym, oprócz przeprowadzania procesji wokół chóru, bardziej intensywne uczestnic- two w eucharystii. Być może to jest jedną z ważnych przyczyn szybkiego rozpowszech- nienia się tego typu późnośredniowiecznej architektury kościołów parafialnych w Marchii

60 Sam Ryckwaert nie wchodzi wprawdzie w grę jako autor tego zredagowanego w 1665 roku memoriału, mógł jednak mieć wpływ na jego treść, por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, s. 308-311. W tej kwestii: Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, [w:] Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, t. 1/1924, s. 207 i nast. 61 Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, [w:] Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, t. 1/1924, s. 195-266 i Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, [w:] Brandenburgische Denkmalpflege 2003, z. 1, s. 11 i nast. 62 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 1445, tylna strona okładki. 63 Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 217. 64 I tak Beckmann informuje, że kościół został „wybudowany od nowa”. GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, karta 303. Jednak wzmiankowana przed „castrum” kaplica nie może być tożsama z kościołem parafialnym. Por. Riedel, Codex, Bd. 24, s. 173. 62 Dirk Schumann

Ryc. 7 Słońsk, budowa zamku, wykonany prawdopodobnie przez Rychwaerta rękopis dotyczący zadań wynikających z umowy w 1666 roku62

65 O tym, że w przypadku tej później dołączonej do projektu umowy kartki możemy mieć do czynienia z rękopisem Ryckwaerta, świadczy odbiegająca od stylu samej umowy forma„ ja” (czyli „ick”): „sal ick hebben de soma van vier hondert fieftich Rysdal”. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 2796, karta 47 i 51. Zamek i kościół joannitów w Słońsku 63

Brandenburgia i w Dolnych Łużycach. Odpowiedź na pytanie, czy wybór tego typu budow- li w Słońsku wynikał z pragnienia nowoczesności tutejszych joannitów, czy może było to raczej świadome nawiązanie do miast marchijskich, pozostanie kwestią otwartą. Podobnie jak inne hale z chórami z obejściem powstałe ok. 1500 roku również konstrukcja w Słońsku jest stosunkowo krótka i nie wykazuje w nawie głównej wyraźnego rozgraniczenia między chórem liturgicznym a pomieszczeniem dla wiernych66. Można się zastanawiać, czy budynki te początkowo nie miały być dłuższe, lecz w związku z reforma- cją nie zostały wykończone. Ponieważ jednak nie mamy żadnych wskazówek dotyczących rozbudowy tych konstrukcji, już ta późnośredniowieczna architektura sakralna zbliżała się do ideału przestrzeni, która mimo ukierunkowania wzdłuż sąsiadujących ze sobą naw otrzy- mała charakter przestrzeni centralnej. W przypadku Słońska przestrzeń ta została jeszcze wyróżniona reprezentacyjnym sklepieniem gwiaździstym. Trzeba jednak wyjść z założenia, że budynek ten ok. 1500 roku skonstruowano początkowo bez sklepienia i przez długi czas był wykorzystywany właśnie w tej formie.

Ryc. 8 Słońsk, plan kościoła parafialnego, rysunek z: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960

66 Podobne konstrukcje powstały w późnym XV wieku w Templinie (dziś mocno przekształcona), Dessau, Fürstenbergu nad Odrą, Forst i Sprembergu. 64 Dirk Schumann

Ryc. 9 Słońsk, detale z wnętrza kościoła parafialnego, obszar wezgłowia filaru i kształtki żebra ze sklepienia, rysunek: D. Schumann

W roku 1508 lubuski biskup von Bühlow potwierdził wiele fundacji67. Jan Krzysztof Beckmann informuje o istniejącym jeszcze w XVIII wieku akcie, w którym ko- ściołowi temu – który Ryszard von der Schulenburg ku chwale Boga [...] budować za- czął i zarządzeniem testamentowym sfinansował służbę chórową – biskup przyznaje dal- sze Donationes68. Następnie z pewnością sfinalizowano budowę wieży, która na rycinie Meriana wyrasta piętrem ponad kalenicę i ma wysoki drewniany szczyt. Jednak po tym, jak w 1665 roku burza przeszła przez szczyt wieży i mury kościoła, konieczne były daleko idące prace renowacyjne69. Kolejne prace na wieży miały miejsce po roku 1694 oraz po pożarach w latach 1817 i 184770. Między rokiem 1520 i 1522 stworzono wreszcie kosztowne sklepienie z całym bogactwem różnorodnych konfiguracji gwiezdnych, którego wykonanie ma już pierwsze cechy sklepienia siatkowego. Data wykonania sklepienia udokumentowana jest inskryp- cjami na ok. 200 kamieniach wieńczących i przypada na okres panowanie mistrza Jerzego von Schlabrendorfa. Wrażenie wielości kamieni wieńczących bierze się między innymi z istnienia dodatkowego szeregu takich kamieni w obszarze wezgłowia sklepnienia. Z grubsza uformowane w modelu i najwyraźniej docięte przed pożarem powierzchnie reliefu

67 „…ao 1508 die Confirmation…” BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, nr 1445, tylna strona okładki. Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 209. 68 GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, karta 303. 69 I tak w owym czasie zupełnie nie było dachu, zaś drewniana konstrukcja wieży była przegniła. Por. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, [w:] Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, s. 11. 70 Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 210. Zamek i kościół joannitów w Słońsku 65 mają średnicę ok. 13-14 cm71. Jednak wielość motywów, począwszy od męskich i żeń- skich świętych, poprzez symbole ewangeliczne, sceny mitologiczne i znaki zodiaku aż po wybór przedstawień zwierząt nie pozwala na pierwszy rzut oka na odnalezienie porządku symetrycznego72. Poza tym repertuar kształtek w oprawie budowli jest raczej skromny. O ile jeszcze w górnych blendach filarów użyto kształtek w formie gruszek, o tyle całe sklepienie wyko- nano przy pomocy kształtek żebrowych o ostrych kantach. Późnośredniowieczne malunki na sklepieniu składały się z linearnych motywów roślinnych, które jeszcze raz, gwiaździście dzieliły jego pola73. Dzisiejsze malunki pochodzą prawdopodobnie z okresu daleko idącej renowacji kościoła w XVII wieku, jednak w 1925 roku gruntownie je odnowiono i uzupełniono. Równocześnie z pierwszymi pracami naprawczymi starego zamku Jan Maurycy von Nassau rozkazał zacząć prace nad renowacją i nowym wyposażeniem kościoła. Sporządzone między 1652 a 1662 rokiem kosztorysy dotyczą przy tym przede wszystkim prac ciesielskich oraz dwóch mosiężnych koron świeczników i jednego krucyfiksu wykonanego w Berlinie74. Jan Krzysztof Beckmann informuje, że Maurycy von Nassau pięknie odnowił kościół i tak go kazał urządzić, że prawie ze wszystkich stron można zobaczyć kaznodzieję75. Po 1945 roku wszystkie drewniane elementy empory i stalle zaginęły. Malowane tablice z nazwiskami i herbami rycerzy wybijane od 1652 roku w większości rozproszyły się po różnych zbiorach76. Przetrwało jedynie retabulum słońskiego kościoła, które wedle przekazów pisem- nych uzyskało swoją współczesną formę między rokiem 1652 a 166277. Najstarszą czę- ścią retabulum są dwa wieloczęściowe elementy ołtarza z alabastru i marmuru, które po- czątkowo znajdowały się w berlińskiej kaplicy zamkowej. W 1626 roku znalazły się tutaj na polecenie katolickiego ministra i mistrza Adama von Schwarzenberga, który w liście z tamtego roku donosił, że wyrzeźbiony przed kilku laty piękny, delikatnie rzeźbiony ołtarz z marmuru i drewna został zerwany. Skoro nie jest ceniony na tym miejscu, postanowiłem go przechować78. Tekst ten sprawia wrażenie, jakbyśmy już w Berlinie mieli do czynienia

71 Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 214. 72 Spis inwentarza wymienia znajdujące się w zakrystii gipsowe odlewy kamieni wieńczących, jednak dziś nie sposób ustalić miejsca ich przechowywania. Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 214. Być może niewielki wybór odlewów gipsowych znajdujących się w posiadaniu Fundacji Brandenburgia w Haus Brandenburg w Fürstenwalde pochodzą właśnie stąd. 73 W obejściu chóru zrekonstruowano średniowieczny malunek ze sklepienia. 74 Cytat wg: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 103 i nast. 75 GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, karta 304. Por. także: Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden…., Frankfurt nad Odrą 1726, s. 224 i Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 202 i 209. 76 Cytat wg: GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, karta 304. Malowane tablice herbowe znajdowały się po 1945 roku w różnych miejscach, zanim zostały w większości sprzedane. Pojedyncze z nich powróciły w 2004 roku. Za tę informację dziękuję Pawłowi Kisielewskiemu. 77 I tak Hans Erich Kubach przekazuje informację, według której retabulum ustawiono prowizorycznie i do- piero między 1652 a 1662 rokiem zostało ono oprawione w drewnianą ramę. Jednocześnie powątpiewa on w te daty i sugeruje wcześniejsze powstanie ram. Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 217. 78 Cytat wg: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt nad Menem 1893, s. 93-136. Por. Riedel, Codex część 4, t. 1, s. 98. 66 Dirk Schumann z retabulum składającym się z wielu elementów. Punkt wyjściowy dla dzisiejszego ołtarza tworzą dwie wysokiej jakości prace w marmurze i alabastrze z połowy lub początku dru- giej połowy XVI stulecia. Obok różnic stylistycznych, również program ikonograficzny wskazuje wyraźnie, że mamy w przypadku tego dziś uporządkowanego reliefu do czynie- nia z dwoma niegdyś rozdzielnymi elementami ołtarza, gdyż nawet scena ukrzyżowania przedstawiona jest dwukrotnie. Górne reliefy, z będącymi pod wyraźnym wpływem holen- derskim scenami ukrzyżowania i zdjęcia z krzyża, wykonane są nieco bardziej masywnie i skoncentrowanie z punktu widzenia kompozycji niż drugi, dolny alabastrowy element ze scenami ukrzyżowania i adoracji pastuszków. Ta część, bogata w delikatnie ukazany ruch i różne motywy, wskazuje na wzorce włoskie, wyraźne także w nawiązującym do antyku, szczegółowym belkowaniu. Różnice stylistyczne, ale także dotyczące czasu powstania obu kamiennych relie- fów i otaczającego ich drewnianego obramowania, przemawiają za prawdziwością twier- dzeń pewnego źródła, że retabula te były początkowo ustawione w Słońsku prowizorycznie, a dopiero między 1652 a 1662 rokiem zostały zamknięte w ramę79. W tym samym czasie powstał prawdopodobnie drewniany relief ukazujący Ostatnią Wieczerzę. Praca ta odróżnia się od delikatnych i eleganckich alabastrowych reliefów nieco sztywnym i dydaktycznym wykonaniem. Mimo tych różnic relief jako cała kompozycja sprawia wrażenie przemyśla- nego, a samą ramę wykonano na wysokim poziomie artystycznym. Możliwe, że również i tu miały znaczenie szczegółowe wskazówki Jana Maurycego von Nassaua. I tak manierystyczny rollwerk wykazuje podobieństwo do współczesnych mu wytworów niderlandzkich i flamandzkich. Zaangażowanie „europejskiego” i strategicznego geniuszu Jana Maurycego von Nassaua na stanowisku mistrza zakonu było mądrym ruchem brandenburskiego księcia elektora, dzięki któremu udało się stworzyć podstawy konsolidacji zaniedbanego po wojnie trzydziestoletniej regionu, jakim była Nowa Marchia. Jak wysoki był dzięki temu poziom organizacji i ukształtowania tego krajobrazu kulturowego można przekonać się dzięki nie- wielu zachowanym zabytkom tamtego czasu. Utworzenie reprezentacyjnej i nowoczesnej rezydencji w Słońsku jest szczytowym osiągnięciem, a jednocześnie osobistym przesła- niem księcia, który był ważnym inicjatorem i mecenasem szeroko zakrojonego transferu wiedzy i kultury do Nowej Marchii.

79 Wątpliwości, które zgłasza Hans Erich Kubach w kwestii datowania drewnianej ramy, wydają się nieu- zasadnione, ponieważ w takiej formie posiada ona liczne paralele z pierwszej połowy i połowy XVII wieku. Por. Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, s. 217. Po dokładnym opisie Beckmann informuje o ustawieniu retabulum pod panowaniem Jana Maurycego von Nassaua. Cytat wg: GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, karta 304. Zapewne chodzi tu o owo uzupełnienie i ustawienie na dzisiejszym miejscu. Błażej Skaziński

Losy joannickich zabytków

O szczególnych wartościach kulturowych Słońska decyduje wysoka ranga dwóch zabytkowych obiektów architektonicznych. Należą do nich pojoannicki kościół parafialny oraz zamek - prestiżowa rezydencja balliwów brandenburskich. Stopniowo, dzięki ofiar- ności kawalerów zakonu i ich mistrzów, wyposażano i ozdabiano zamek balliwów oraz stojący opodal kościół w znakomite dzieła sztuki, nadające niezwykłego blasku i splendoru ich wnętrzom. Zamek w Słońsku został wybudowany około 1341 roku przez rycerski ród von Uchtenhagen. Zapewne był to dwór obronny i jako taki został przejęty przez joannitów, którzy przybyli tutaj w latach 1426-1427. Pierwsza nowożytna rozbudowa miała miejsce w 1atach 1545-1564, za czasów Tomasza Rungego. W tym czasie zabudowano czworo- bok z wewnętrznym dziedzińcem. Kolejne prace miały miejsce w 1atach 1650-1668, za Johanna Moritza von Nassaua. Projekty przebudowy powstały pod kierunkiem Jeana de Bonjour i następnie Cornelisa Ryckewaerta oraz Petera Posta. Zamek otrzymał zwar- tą, trzykondygnacyjną bryłę z trzema ryzalitami we froncie. Centralny, trzyosiowy ryzalit z portalem zwieńczony był w partii dachu trójkątnym tympanonem. Centralnym miej- scem zamku była wysoka sala rycerska, znana z licznych przekazów ikonograficznych, z wyeksponowanymi portretami joannitów i tablicami herbowymi. Po bokach znajdowały się pomieszczenia balliwa, sekretariat, sala audiencyjna, gabinety, sypialnie oraz gar- deroby. Sale dekorowane były sztukateriami, boazeriami, posiadały ozdobne kominki. Zachował się inwentarz znajdujących się tam obiektów, obejmujący 40 całopostaciowych portretów joannickich oraz inwentarze rzeźb, mebli, broni palnej czy sreber. Architektura zamku jest unikalna w obecnych granicach państwa polskiego, stanowi przykład baroku holenderskiego i posiada bliskie analogie do architektury tego kraju. Zamek spalił się doszczętnie w 1975 roku i nie został już odbudowany. Powoli niszczeje, a liczne zaryso- wania zwiastują zbliżającą się nieuchronnie katastrofę budowlaną. Jednak pomimo zniszczenia jest cennym zabytkiem kultury europejskiej. Kościół – a w zasadzie kaplica zamkowa została wzniesiona w stylu późnogotyc- kim w latach 1475-1508 z inicjatywy balliwa Richarda von Schulenburga. W latach 1520- 1522 za sprawą jego następcy, Jerzego von Schlabrendorfa, wnętrze przykryte zosta- ło sklepieniem gwiaździstym. Świątynia otrzymała formę trzynawowej hali z obejściem wzdłuż ściany wschodniej. Po stronie zachodniej dodano czworoboczną masywną wieżę, przekształconą w 1814 roku przez K.F. Schnikela w stylu neogotyckim. Najcenniejszym elementem wyposażenia słońskiego kościoła pozostaje alabastrowy XVI-wieczny ołtarz, przywieziony tutaj w 1626 roku z berlińskiej kaplicy zamkowej. Innym elementem wy- stroju słońskiego kościoła zachowanym do dnia dzisiejszego jest marmurowa ambona wykonana z czarnego marmuru przez Kamblego z Poczdamu w 1713 roku oraz baroko- wa chrzcielnica. Prace konserwatorskie przeprowadziła Pracownia Konserwacji Dzieł Sztuki w Szczecinie Pani mgr Mirosławy Koutny – Giedrys. Konserwacji doczekały się również polichromowane sklepienia słońskiego kościoła wraz zespołem unikalnych 68 Błażej Skaziński zworników, będących cyklem średniowiecznej rzeźby. W oknach słońskiego kościoła umieszczone są witraże z wyobrażeniami herbów kawalerów zakonu joannitów, którzy zginęli na frontach I wojny światowej. Ten unikalny zespół jest poddawany w ostatnim czasie konserwacji. Obecny wygląd wnętrza świątyni odbiega znacznie od nowożytnego. W XVII wieku wbudowano bowiem wzdłuż naw bocznych empory, na których zawie- szone były tablice herbowe joannitów i wielki kartusz herbowy elektoratu Brandenburgii. Znajdowały się tutaj też popiersia księcia Johanna Moritza von Nassaua, hrabiego Carla Wilhelma Finka von Finkenstein czy księcia Augusta Ferdinanda Pruskiego. Na zamku oraz w kościele joannitów w Słońsku znajdowało się około 1.300 ta- blic herbowych poświęconych kawalerom zakonu joannitów balliwatu brandenburskiego. Najstarsze spośród nich pochodzą z XVII i XVIII wieku, jednak większość została wy- konana w IV ćw. XIX wieku, po restytucji zakonu. Zespół tablic był uzupełniany jeszcze w I poł. XX wieku, nawet do 1942 roku. Tablice herbowe, średnio o wys. 70 cm i szer. 50 cm, wykonane zostały techniką olejną na deskach dębowych bądź sosnowych i sporadycz- nie na płótnie. Widnieje na nich przedstawienie herbu oraz inskrypcja dotycząca konkret- nej osoby kawalera zakonu joannitów z podaniem daty jego inwestytury. Tablice herbowe w 1945 roku zostały pozyskane wraz ze słońskimi archiwaliami do Archiwum Akt Dawnych w Warszawie, mieszczącego się w Pałacu pod Blachą, a następ- nie przekazane na Zamek Królewski w Warszawie. W Archiwum Zakładowym Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp. znajduje się sensacyjny dokument z 1964 roku, w którym mowa jest o zamiarze zorganizowania konwoju ciężarówek w celu przywiezienia tablic do zbiorów tego muzeum. Liczebność zespołu szacowano na 2.000 sztuk, w związku z czym planowano przyjęcie dodatkowo jednego asystenta muzealnego. Niestety, z nieznanych przyczyn do realizacji tego zamierzenia nigdy nie doszło. Tablice herbowe w liczbie 1.140 egzemplarzy zostały sprzedane w 1988 roku za granicę. Strona polska otrzymała 35 tys. dolarów, tzn. niecałe 13 milionów złotych. Pieniądze pozyskane ze sprzedaży zasiliły fundusz przeznaczony na konserwację pol- skich dzieł sztuki. O pikanterii tej sytuacji może świadczyć fakt, że decyzję sprzedaży tablic i ich wywozu podpisał ówczesny Minister Kultury i Sztuki, Aleksander Krawczuk, oraz Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, . Mieli oni rzeko- mo zostać wprowadzeni w błąd przez ministerialnych urzędników, utrzymujących tezę o niskiej wartości artystycznej i historycznej tych przedmiotów. Zresztą jeszcze w latach 60. XX wieku uważano, że herby zostały namalowane przez hitlerowców do celów propagan- dowych. Zespół został sprzedany pośrednikowi w handlu dziełami sztuki w Szwajcarii. Wkrótce tablice trafiły do Wielkiej Brytanii, a następnie znalazły się w posiadaniu handla- rza dziełami sztuki, Roya Gustafssona ze Szwecji, który zorganizował wystawę obiektów w Muzeum Historycznym w Sztokholmie. W przeciągu krótkiego czasu wartość zespołu wzrosła wielokrotnie, sięgając kwoty 5 mln dolarów. Według specjalistów niektóre obiekty mogły w tym czasie posiadać wartość nawet około 100.000 marek. Na tym jednak nie koniec. W podziemiach Zamku Królewskiego w Warszawie od- naleziono jeszcze ok. 140 tablic, w większości w formie destruktów. Dzięki wysiłkowi i determinacji ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gorzowie Wlkp., Pana Władysława Chrostowskiego, i Dyrektora Muzeum, Pana Zdzisława Linkowskiego, udało się odzyskać ten zespół. W 1998 roku 9 tablic herbowych zostało poddanych konser- wacji ze środków Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gorzowie Wlkp. w Pracowni Konserwacji Dzieł Sztuki w Szczecinie. Jedna spośród nich została przekazana w 1998 roku Losy joanmckich zabytków 69 do kościoła w Słońsku. Tablice te zaprezentowane są na dzisiejszej wystawie. Właścicielem tablic herbowych jest Skarb Państwa, reprezentowany przez Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Znamienne, że po tablice herbowe chciano ponownie sięgnąć w końcu lat 90. XX wieku, kiedy zamierzano wykupić obraz Gabriela de Metzu Praczka, będący w posiadaniu Domu Aukcyjnego w Nowym Jorku. Obraz ten, przechowywany przed wojną w Pałacu Łazienkowskim w Warszawie, został zrabowany przez Niemców i stanowił przez długie lata jedno z najbardziej poszukiwanych dzieł sztuki przez stronę polską. W każdym razie tablic herbowych w zbiorach polskich już nie było i, rzecz jasna, nie można ich było sprze- dać powtórnie. Akta związane ze słońskimi joannitami sprzed 1812 roku, w związku z rozwiąza- niem zakonu, zostały zabezpieczone przez pruskie władze archiwalne i przeniesione do Poczdamu. Prawdopodobnie tam też właśnie należałoby ich szukać. Inaczej w przy- padku akt powstałych po restytucji zgromadzenia w 1852 roku. Znajdują się one obecnie w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze. Na zespół o numeracji porządkowej 179 – Rycerski Zakon Joannitów w Słońsku z lat 1853-1941 składają się następujące akta: 1) 1-43 korespondencja z różnymi oddziałami Joannitów w Niemczech; 2) 44-45 spra- wy organizacyjne zakonu; 3) 46-165 posiedzenia kapituły Joannitów w latach 1853-1923; 4) 166-178 zamek, szpital; 5) 179-180 ubiory członków zakonu; 6) 181-185 siostry za- konne; 7) 186-191 sprawy różne. Akta oprawione są w zszyte brystolowe okładki. Stan zachowania akt należy określić jako bardzo dobry. W aktach nie ma ilustracji bądź map. W/w zespół akt został przejęty do Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Zielonej Górze w styczniu 1954 roku z Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Zespół jest moc- no przerzedzony, można powiedzieć, zachowany w stanie szczątkowym i stanowi we- dług szacunków ok. 10 proc. pierwotnego stanu. Do niedawna jeszcze w siedzibie parafii p.w. MB Częstochowskiej w Słońsku przechowywano kronikę (?) prowadzoną od XVII wieku, m.in. z wpisem króla Fryderyka Wilhelma I. Została ona skradziona w 2002 roku i do tej pory nie została odzyskana. Na Zamku w Słońsku znajdował się zespół 40 całopostaciowych portretów mi- strzów joannickich. Po wojnie przejęto część tego zespołu do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie jako depozyt Banku Ludowego w Sulęcinie – Oddział w Słońsku (kwitu depozytowego nie udało się niestety odszukać w gorzowskim archiwum). W wydawnictwie Malarstwo Europejskie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie zreprodukowano jeden z tych obrazów - portret Friedricha von Tettaua wykonany przez Georga Lisiewskiego, podając przy tym informację o źródle jego pochodzenia i statusie prawnym. Przyczyną publikacji tego dzieła było raczej polskie pochodzenie twórcy ani- żeli joannicki temat. Także w ostatnich latach, na mającą miejsce w Holandii wystawę poświęconą postaci księcia Johanna Moritza von Nassau - Siegen został udostępniony ze zbiorów MN w Warszawie obraz z jego całopostaciowym wizerunkiem. Dzięki prywatne- mu „śledztwu” Pana Pawła Kisielewskiego udało się odnaleźć dwa XVIII-wieczne portrety joannickie ze słońskiego zamku, znajdujące się w zbiorach prywatnych. W czasopiśmie Dom i Wnętrze (nr 5 z 1992 roku) ukazały się fotografie przedstawiające gustownie urzą- dzone pomieszczenia z zawieszonymi na ścianach portretami joannitów. Na podstawie przeprowadzonej w 1993 roku korespondencji z właścicielem okazało się, że obrazy zosta- ły zakupione ok. 1965 roku w Warszawie od prywatnego kolekcjonera. Związek portretów ze Słońskiem potwierdzają inskrypcje umieszczone na odwrocie. 70 Błażej Skaziński

Także losy innych obiektów zasługują na baczną uwagę. Chodzi mianowicie o zabytki rzeźby i rzemiosła artystycznego składające się na wyposażenie zamku bądź kościoła. W latach 90. XX wieku odnaleziono w pomieszczeniu magazynowym Urzędu Gminy w Słońsku dolny fragment marmurowego popiersia Carla Wilhelma Grafa Finka von Finkenstein wykonanego przez Gottfrieda von Schadowa, o czym świadczy sygnatura umieszczona na jego spodzie. Rzeźba znajdowała się pierwotnie w kościele i znana jest z noty w Inwentarzu zabytków powiatu sulęcińskiego oraz przekazów ikonograficznych. Płyty żeliwne o wym. 133 x 128 cm ufundowane przez Moritza von Nassau-Siegen w 1663 roku znajdowały się do początku lat 90. XX wieku na fasadzie zamku. Pierwsza z krzyżem joannickim i dewizą Johanna Moritza von Nassaua i druga z herbem Johanna Moritza von Nassaua. Prawdopodbnie obie pochodzą z kominka słońskiego zamku, skąd zostały wymontowane i powtórnie umieszczone na fasadzie. W związku z podejrzeniem, że zabytki te mogą stać się łupem złodziei, ówczesny Wójt Gminy Płońsk, Pan Paweł Kisielewski, podjął decyzję o ich demontażu i przeniesieniu do siedziby Urzędu Gminy w Słońsku. Tablice te zostały w bieżącym roku wpisane do rejestru zabytków województwa lubuskiego i poddane konserwacji ze środków Lubuskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Konserwacja ta nie została ukończona przed terminem otwarcia wystawy, tak więc niestety nie było możliwości zaprezentowania tych obiektów. Jedną z nielicznych pamiątek po słońskich joannitach w zbiorach Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp. jest laweta armatnia. Trzy działa znajdowały się do zakończenia wojny przed zamkiem w Słońsku, o czym świadczą liczne opisy oraz przekazy ikonograficzne. O ile same lufy zostały wykonane w XVII wieku przez ludwisarza Krefta i nie były pier- wotnie związane ze słońskimi joannitami, to lawety zostały do nich dodane w IV ćw. XIX wieku. Posiadają one metalowe aplikacje, w tym z insygniami joannickimi. Jedno z trzech dział znajduje się też w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Nota obiektu została opublikowana w jednym z katalogów prezentujących zbiory tej instytucji muzealnej i zawiera następujące dane: źródło pochodzenia: Słońsk; okres nabycia: 1946; status prawny: depozyt sołtysa Słońska. W obrocie antykwarycznym można spotkać też XIX - wieczne krzesła z Sali Rycerskiej zamku w Słońsku. Krzesła te, znane z ikonografii, zwieńczone były krzyżem joannickim i wypalonym w górnej części zaplecka imieniem i nazwiskiem konkretnego, zasiadającego na nim kawalera zakonu joannitów. Niestety, większość z tych obiektów, widzianych przez mówiącego te słowa, posiadała charakter de- struktów, inne były poddane nieudolnej rekonstrukcji, zwłaszcza jeżeli idzie o partie zwień- czenia. Obiekty te znajdują się bez wyjątku w rękach prywatnych. Oczywiście zaprezentowane tutaj obiekty stanowią zaledwie niewielką część dzieł malarstwa, rzeźby czy rzemiosła artystycznego znajdujących się do czasu zakończe- nia II wojny światowej na wyposażeniu zamku czy kościoła joannitów w Słońsku. To co oca- lało z powojennej zawieruchy, to nierzadko obiekty o wysokich wartościach artystycznych i historycznych. Są to jednak najczęściej obiekty niezwykle charakterystyczne, tak więc proste do identyfikacji. Ile jednak dzieł znajdujących się w zbiorach publicznych lub pry- watnych - ze względu na pobieżne traktowanie inwentarzy, brak przekazu ikonograficzne- go - pozostanie na zawsze nierozpoznanych, a więc pozbawionych swojej metryki. Ważne jest, aby w miarę możliwości ocalone i rozpoznane obiekty były poddane konserwacji, a następnie mogły trafić na swoje pierwotne miejsce. W związku z powyższym miło mi jest podzielić się z Państwem informacją dotyczącą przyszłego losu prezentowanych tutaj tablic herbowych. Otóż nie ma wątpliwości - intencją władz konserwatorskich jest przekazanie Losy joanmckich zabytków 71 tych obiektów do Słońska. Najlepiej jak najszybciej, nawet zaraz po zakończeniu tej wy- stawy. Jednak, aby tak się stało, muszą zostać spełnione określone warunki z zakresu: odpowiedniego doboru miejsca, sposobu przechowywania lub eksponowania oraz bez- pieczeństwa. Ustalenia dotyczące tych wymogów staną się celem wizyty, jaką planujemy w najbliższym czasie w Słońsku.

Zbigniew Czarnuch

Nassauowie w Polsce

W roku 2004 w Niemczech, Holandii i Brazylii obchodzono jubileusz 400. rocz- nicy urodzin Jana Maurycego de Nassau-Siegen, siedemnastowiecznego polityka, dowódcy wojskowego, humanisty, mecenasa sztuki i nauki, budowniczego ogrodów, którego losy zbiegły się dość burzliwie z życiem naszego żeglarza, Krzysztofa Arciszewskiego. Ten reprezentant znamienitego rodu, który dał koronowanych władców Holandii i Anglii, był związany z Ziemią Lubuską poprzez pełniony urząd mistrza zakonu joannitów w baliwacie słońskim. Zakon joannitów odgrywał w dziejach tej ziemi bardzo ważną rolę. Z uwagi na zasługi J. M. de Nassaua w podniesieniu jej gospodarki i kultury ze zniszczeń lat wojny trzydziestoletniej, zwłaszcza w budowie pałacu w Słońsku i odbudowie kościo- ła, jubileusz obchodzono także z udziałem przedstawicieli zakonu joannitów w Słońsku, a w Gorzowie zorganizowano polsko-niemiecką wystawę oraz konferencję naukową poświeconą joannitom i ich wybitnemu mistrzowi. Nadarzyła się sposobność, aby z tej okazji przypomnieć o innych przedstawicielach rodu de Nassau związanych z naszym krajem w wiekach XVIII i XIX. Tekst ten, przygo- towany na wspomnianą sesję, ale na niej niewygłoszony, poświęcony jest barwnej postaci księcia Karola de Nassau-Siegen, zwanego w dawnej Polsce księciem Denassów. W jego części końcowej zamieszczono krótką informację o powiązaniu orańskiej linii tego rodu z Wielkopolską, w tym króla Niderlandów Wilhelma II.

Książę Denassów

W Mickiewiczowskim Panu Tadeuszu, w księdze V, gdy u stołu wytacza się rzecz o łowach i trwa spór Rejenta z Asesorem o ustrzelenie szaraka, czytamy: Nie myślał wcale Wojski przymawiać nikomu Ani uważał, co tam szepcą po kryjomu; Rad bardzo, że mógł damy i młodzież rozśmieszyć, Zwrócił się ku myśliwcom, chcąc i tych pocieszyć. I zaczął, nalewając sobie kielich wina: „Nadaremnie oczyma szukam Bernardyna; Chciałbym mu opowiedzieć wypadek ciekawy, Podobny do zdarzenia dzisiejszej obławy. Klucznik mówił, że tylko znał jednego człeka, Co tak celnie jak Robak mógł strzelić z daleka; Ja zaś znałem drugiego: równie trafnym strzałem Ocalił on dwóch panów; sam ja to widziałem, Kiedy do Nalibockich zaciągnęli lasów Tadeusz Rejtan poseł i książę Denassów. Nie zazdrościli sławie szlachcica panowie, Owszem u stołu pierwsi wznieśli jego zdrowie, Nadawali mu wielkich prezentów bez liku I skórę zabitego dzika; o tym dziku 74 Zbigniew Czarnuch

I o strzale, powiem wam jak naoczny świadek; Bo to był dzisiejszemu podobny przypadek, A zdarzył się największym strzelcom za mych czasów, Posłowi Rejtanowi i księciu Denasssów.” Wtem ozwał się Sędzia nalewając czaszę: „Piję zdrowie Robaka, Wojski, w ręce wasze…” I tak po raz pierwszy przerwano Wojskiemu opowieść, do wątku której powrócił w księdze VIII: I gdyby mnie Dobrodziej Sędzia nie przeszkodził, Ja bym u stołu obu przeciwników zgodził. Bo chciałem opowiedzieć wypadek ciekawy, Podobny do zdarzenia wczorajszej wyprawy, Co trafił się najpierwszym strzelcom za mych czasów Posłowi Rejtanowi i księciu Denassów (...) Przypadek był takowy: Jenerał Podolskich Ziem przejeżdżał z Wołynia do swoich dóbr polskich, (...) W świcie Księcia był książę niemiecki Denassów, O którym powiadano, że w Libijskiej ziemi Goszcząc, polował niegdyś z królmi murzyńskiemi I tam tygrysa spisą w ręcznym boju zwalił, Z czego się bardzo książę ów Denassów chwalił. Niestety, i tym razem Poeta, igrając z czytelnikiem, nie pozwolił Wojskiemu dokoń- czyć swej myśliwskiej gawędy. Raz jeszcze odwołał się do tego samego chwytu w księdze XII, podczas uczty, kiedy to: Wojski pragnął młodzieńców poróżnionych zgodzić Przykładami mądrymi, więc zaczął wywodzić Historyję o dziku Nalibockich lasów I kłótni Rejtana z książęciem Denassów, Ale goście tymczasem skończyli jeść lody I z zamku na dziedziniec wyszli dla ochłody. Mickiewicz konsekwentnie trzyma czytelnika w napięciu do końca poematu, pu- entę umieszczając dopiero w objaśnieniach, gdzie czytamy: Historia sporu Rejtana z księ- ciem De Nassau, przez Wojskiego nie doprowadzona do końca, wiadoma jest z tradycji. Umieszczamy koniec jej kwoli ciekawemu czytelnikowi: Rejtan, obruszony przechwałkami książęcia De Nassau, stanął obok niego na przesmyku; właśnie ogromny odyniec, rozjuszo- ny strzałami i szczwalnią, leciał na przesmyk. Rejtan wyrywa książęciu z rąk strzelbę, swoją ciska o ziemię, a ująwszy oszczep i podając drugi Niemcowi: „Teraz, rzekł, obaczym, kto lepiej robi spisą”. Już odyniec wpadał, kiedy Wojski Hreczecha, opodal stojący, trafnym strzałem zwierza powalił. Panowie zrazu gniewali się, potem pogodzili się i hojnie wyna- grodzili Hreczechę. Bohater tej opowieści nie jest więc postacią fikcyjną. Denassów – to Karol de Nassau- Siegen, słynny wojownik, podróżnik i dyplomata, protegowany Jenerała Ziem Podolskich, księcia Adama Czartoryskiego; negocjator między królem a jenerałem w słynnym skanda- lu związanym z posądzeniem króla polskiego o próbę otrucia jenerała za pośrednictwem Dogrumowej. Książę był osobą, z którą Stanisław Poniatowski wiązał nadzieje na wzmocnienie Nassauowie w Polsce 75 polskiego wojska. O towarzyskiej pozycji księcia Karola informuje nas Gazeta Warszawska. Pismo donosiło swym czytelnikom, że dnia 14 września 1780 roku w kaplicy zamku królew- skiego odbył się ślub księcia Karola de Nassau–Siegen z Karoliną, księżną Sanguszkową. Panią młodą prowadził do ołtarza król Stanisław August Poniatowski, ślubu udzielił jego brat, biskup płocki Michał. Okolicznościową odę na tę okazję napisał biskup Adam Naruszewicz. Państwo de Nassauowie mieli w Warszawie nad Wisłą pałac, zbudowany przez ojca Karoliny, wojewodę podlaskiego Bernarda hrabiego Gozdzkiego, a przez nich przebudo- wany, po którym pozostała nazwa miejscowa: „Denasowskie”, dziś ulica Dynasy, usytu- owana na skarpie wiślanej poniżej pomnika Kopernika i Teatru Polskiego. Współcześni piosenkarze śpiewają o „saneczkach na Dynasach” czyli o dawnym, dziś nieistniejącym obiekcie sportowym, wzniesionym na miejscu rozebranego w XIX wieku pałacu. Lucjan Rydel (znany nam jako pierwowzór Pana Młodego z Wesela S. Wyspiańskiego) wydał w Krakowie w roku 1903 szkic historyczno-obyczajowy zatytułowany Awanturnik XVIII wieku książę Denassów. Autor pisze o nim jako o błędnym rycerzu, który w poszukiwa- niu sławy objechał świat dokoła, a Europę przemierzył od Madrytu do Petersburga i od Oczakowa po Kronsztad. Było w nim coś z Don Juana i Don Kichota, coś z hrabiego z Pana Tadeusza i Papkina – rycerza sławnego i lwa północy z Zemsty. Był szalonym roz- rzutnikiem i zuchwałym pojedynkowiczem, który swymi dziwactwami, zbytkiem i awan- turami zwracał na siebie uwagę całej ówczesnej Europy. Jego przyjaciel, hrabia de Sègur, pod koniec życia charakteryzował go: hardy i awanturniczy, kiedy go gnała chęć sławy lub choćby prosty punkt honoru, stawał się Nassau zbyt giętkim i podatnym na dworze i wtedy dla pozyskania łaski monarszej z bohatera spadał do rzędu najzwyklejszych dworaków. De Nassau znalazł sobie także trwałą obecność w Polskim Słowniku Biograficznym, w którym obszerny szkic, będący kanwą tego referatu, opracował Ryszard W. Wołoszyński.

***

Karol Henryk Mikołaj Otton de Nassau-Siegen urodził się w 9 stycznia 1745 roku w zamku Sénarpont w Pikardii (Francja). Wcześnie osierocony, z powodu mezalian- sów dziadka Emanuela Ignacego oraz ojca Maksymiliana miał kłopoty z uznaniem go za prawowitego spadkobiercę rozlicznych dóbr we Francji, Flandrii i w Niemczech oraz z uznaniem jego prawa do dziedziczenia tytułu książęcego. W roku 1746 niemiecki Trybunał Rzeszy zakwestionował legalność pochodzenia ojca z niemieckiej książęcej ro- dziny Nassau-Siegen. Wprawdzie dziesięć lat później Sąd Królewski w Paryżu prawa te księciu Karolowi symbolicznie przyznał, ale już w wieku lat piętnastu ambitny młodzian, nie rezygnując z drogi prawnej, postanowił wywalczyć sobie pozycję swymi rozlicznymi talentami i wstąpił do armii francuskiej. Jako sierota i potomek znanego w Europie rodu, pozbawiony praw dziedziczenia, jednocześnie młodzian rezolutny i o miłej powierzchow- ności, wzbudzał młody Karol powszechne zainteresowanie opinii publicznej. Jeden z pa- miętnikarzy pisze, że był młodzieńcem o wyglądzie pensjonarki, która dopiero co wyszła z klasztoru. Brał udział w bitwach wojny siedmioletniej, początkowo jako młodziutki adiu- tant, a po kilku latach służby pobyt w wojsku zakończył w randze kapitana. Pobyt w armii przerwał w wyniku powzięcia zamiaru udziału w pierwszej francuskiej wyprawie dookoła świata, którą z dużym rozmachem organizował podróżnik L.A. Bougainville. Udział w tym głośnym wówczas przedsięwzięciu, którego celem było zatknięcie flagi Francji na Oceanie 76 Zbigniew Czarnuch

Spokojnym, załatwił mu dziadek, margrabia de Mailly. Wyprawa wyruszyła w roku 1766, dwa lata przed pierwszą podróżą kapitana Cooka. We francuskiej wyprawie wzięli udział także uczeni: astronom Commerçon i przyrodnik Verron. Wynikiem wyprawy było odkry- cie Wysp Żeglarskich, archipelagu Nowych Hybryd i innych wysp australijskich. Dzielność zademonstrowana przez młodego Karola podczas tej podróży, ukoro- nowana zabiciem tygrysa w ręcznej walce i podbiciem serca pięknej królowej egzotycz- nej wyspy Tahiti, wywołała powszechne pochwały, podziw i niezwykłą popularność na dworach Europy. W licznych opisach jego postaci pochodzących z tego okresu podkreśla się wzbudzającą zaufanie powierzchowność, skromność, opanowanie, brak zachowań ob- liczonych na poklask. Przewrażliwiony na punkcie kwestionowania jego rodowego statusu z czasem jednak zbyt szybko sięgał po szpadę, co przyniosło mu mało pochlebne miano pojedynkowicza. Po tryumfalnym powrocie z wyprawy dookoła świata ponownie wstąpił na służbę u króla Francji. Został dowódcą pułku królewsko-niemieckiego, tradycyjnie dowodzonego przez oficerów wywodzących się z niemieckich rodów książęcych. Mianowanie to odebra- ne zostało jako potwierdzenie jego książęcego pochodzenia i prawa dziedziczenia. W tym czasie poznał bawiących w Paryżu Polaków, między innymi Adama Kazimierza Czartoryskiego, za sprawą którego w czerwcu 1774 roku król Stanisław August nadał mu najpierw Order Św. Stanisława, a jakiś czas później Orła Białego, wysyłając oba te wysokie odznaczenia do Paryża. Dwa lata po tym wyróżnieniu de Nassau przyjechał do Warszawy, by podziękować monarsze za otrzymane ordery. Jako dowódca pułku nosił się z zamiarem powiększenia go do rozmiaru jednostki o nazwie „legia Nassaua”, z którą zamierzał wywalczyć sobie w Afryce udzielne księstwo. Do projektu wciągnął Pierre’a Augustina Carona de Beaumarchais, autora Wesela Figara i zarazem rzutkiego przedsiębiorcę, dostawcę okrętów amerykańskim powstańcom. W pro- jekt zaangażował się także głośny wówczas ekonomista, ksiądz Beaudeu, którego Nassau mianował „intendantem finansów” swego nieistniejącego jeszcze księstwa. Król Ludwik XVI podpisał urzędowy akt, w którym de Nassau został mianowany udzielnym księciem Juidy, pod warunkiem zawarcia przez niego z Francją umów handlowych i wojennych. Król zobowiązał się dostarczyć na tę wyprawę armaty. Wkrótce jednak Francja stanęła po stronie Stanów Amerykańskich w ich konflikcie z Anglią i cały plan wyprawy do Afryki spalił na panewce. Z przygotowaną legią Nassau wyruszył na wojnę z Anglią. W wyniku niepowodzeń zbrojnych oraz ujawnionego skandalu związanego z nielegalnym handlem etatami oficerskimi w legii znalazł się w finansowych opałach, z których wyciągnęli go przyjaciele, w tym Beaumarchais. W tym czasie poznał w Spa piękną i zamożną Polkę, rozwódkę, księżnę Karolinę Sanguszkową z domu Gozdzką. Księżna chwaliła się swymi koligacjami z rodami królewskimi, z Michałem Korybutem Wiśniowieckim, Janem III Sobieskim i Stanisławem Leszczyńskim. Wartość jej dóbr rozrzuconych po Polsce (Podole, Sandomierskie, Radomskie, okolice Lwowa) szacowano na około 4 miliony złotych, a roczne z nich dochody na sumę około 150 tysięcy złotych. Książę i księżna przypadli sobie do gustu i podjęli decyzję o związku mał- żeńskim. We wspomnianej odzie biskup Adam Naruszewicz pisał między innymi: Chcąc być Nassawie i zdrowy i żywy Dostałeś szwanku z miłosnej cięciwy (...) Mało pomogły sercu Spaskie wody Nosisz niezbyty postrzał od urody. Nassauowie w Polsce 77

Lucjan Rydel tak scharakteryzował ten związek: Dobrały się dwie dobre gorące natury i dwie szalone lekkomyślne głowy. Wytworność i ogładę posiadali oboje w bardzo wysokim stopniu. Rozsądku i rachuby nie było ani w jednym, ani w drugim. Mimo to, pisze dalej Rydel: Wzajemne przywiązanie małżeńskie księstwa wyszło zwycięsko z ruiny obo- pólnych złudzeń. Można przypuszczać, że silnym łącznikiem pomiędzy nimi była wspólność usposobień i zamiłowań. De Nassau stawał się coraz sławniejszy. W Spa przedstawiony został królowi szwedzkiemu Gustawowi III. Książę zaangażował się w plan opanowania znajdującego się w rękach Anglii Gibraltaru, bezskutecznie obleganego przez Hiszpanów i Francuzów. W randze generała majora wsławił się tam dowodzeniem nowoczesną pływającą baterią dział, ulokowanych na sprzężonych dziesięciu płaskich okrętach połączonych pomostami. Szturm ogniowy armat oglądały tłumy widzów, traktując bitwę jako swoiste widowisko. Mimo że atak się nie powiódł, król Karol III docenił jednak jego odwagę i zdolności woj- skowe, przyznając mu w roku 1782 tytuł granda hiszpańskiego, stopień generała-majo- ra i pokaźną kwotę. Udział w tej bitwie był kolejnym krokiem w rosnącej popularności księcia. W wyniku zawartego związku małżeńskiego de Nassau stał się współwłaścicielem wspomnianych dóbr żony, co dało mu podstawy do starań o indygenat polski. Wnioski w tej sprawie sejmy w latach 1780 i 1782 odrzuciły, ale uzyskał go ostatecznie w roku 1784. W tym samym roku, jeszcze przed uchwałą sejmu, w związku z zamiarem pozyskania po- parcia kresowej szlachty, a także mając na uwadze wzrost dochodowości swych podol- skich dóbr, de Nassau organizuje wyprawy mające na celu zbadanie problemu uczynie- nia Dniestru rzeką spławną (L. Rydel pisze o Dnieprze i planach wysadzenia porohów, a R.W. Wołoszyński o Dniestrze). Podróże odbył wraz z francuskimi oficerami inżynierii. Opracowane plany uzyskały poparcie sejmiku ziemskiego w Kamieńcu Podolskim oraz po- słów na sejmie grodzieńskim. Torowało to księciu drogę do kariery wojskowej w polskim wojsku. Król Stanisław August łączył z księciem nadzieje na pozyskanie ważnego i wpły- wowego stronnika. Tym bardziej że Nassau właśnie wygrał proces w sądzie Rzeszy Niemieckiej i uzyskał formalnie prawo do tytułów i posiadłości w księstwie Nassau-Siegen. Król, licząc się z jego wodzowskimi i organizatorskimi talentami, miał zamiar usadowienia go w armii polskiej w randze generała kawalerii. Pomyślne przeprowadzenie tego projektu wiązało się z dążeniami do wzmocnienia wojska, co było przecież kluczowym problemem politycznym Polski. Pomysł króla spotkał się ze sprzeciwem Ksawerego Branickiego i Szczęsnego Potockiego, którzy przeforsowali postanowienie w sprawie wykluczenia cudzoziemców ze stanowisk oficerskich, w tym także legitymujących się przyznanym polskim tytułem szla- checkim. Sprawa ta wywołała takie emocje wśród posłów, że król i jego stronnictwo byli bezradni. Stanisław August pisał potem na ten temat do posła polskiego w Petersburgu, Augustyna Debolego: Szaleństwo opanowało również prawie wszystkich moich. Przesąd sarmacki działa tak potężnie, i tak gwałtownie, że nawet ci, którzy prywatnie godzili się ze mną co do niedorzeczności tej sprawy, nie ośmielali się wyjawić swej myśli z obawy, iż będą uznani za wrogów narodu, przeklinani i płazowani (...). Zapał i uniesienie były tak wielkie, że nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek widział coś podobnego. Gdy król zabrał głos z zamiarem przywołania rozhisteryzowanych posłów do rozsądku, hałas i roz- ruch wzmogły się do tego stopnia, iż moi najbardziej zaufani przyszli prosić, aby przyznać temu tłumowi, który stał się jakby ogarnięty szaleństwem, to czego żądał, w przeciwnym 78 Zbigniew Czarnuch bowiem razie oni wystawiliby na niebezpieczeństwo swoje osoby, a ja ryzykowałbym utratę całej mojej większości we wszystkich sprawach sejmowych. ( cytuję za: E. Roztworowski, Sprawa aukcji wojska na tle sytuacji politycznej przed sejmem czteroletnim, Warszawa 1957, s.223.) Naszemu królowi, koneserowi sztuki, przypaść do gustu mogły także artystyczne zain- teresowania księcia malarstwem i teatrem. Podczas pobytu w roku 1784 w Paryżu Karol obecny był na prapremierze Wesela Figara swego przyjaciela P.A.Carona de Beaumarchais, a w rok później wspólnie z żoną reżyserowali warszawską premierę tej sztuki, graną w języku fran- cuskim w ich pałacu oraz na zamku królewskim. Księżna Sanguszkowa – Nassauowa brała aktywny udział w życiu kulturalnym Warszawy, przez dwadzieścia lat uczestnicząc w „théâtre de société”, amatorskim ruchu teatralnym „ludzi z towarzystwa”, wystawiającym swe sztuki na królewskim zamku i salonach arystokracji. Towarzyszyła mężowi także w jego działaniach dyplomatycznych. W dziejach swej epoki odnotowana została jako działaczka kulturalna i polityczna, czym zasłużyła sobie na odrębne hasło w Polskim Słowniku Biograficznym. Król upatrywał w sprzeciwie Ksawerego Branickiego wpływów rosyjskich. Z za- miarem wyjaśnienia sytuacji wysłał z poufną misją księcia Karola de Nassaua do Potiom­ kina, skąd ten przywiózł królowi zapewnienie, że panowie, którzy się zwą patriotami, nie będą już mogli więcej rozpuszczać po prowincjach wieści, że są popierani przez Potiomkina. Kwestię czy książę nie rozpoznał podwójnej gry rosyjskiego polityka wobec Polski, czy też sam grę taką prowadził, pozostawmy otwartą. Był człowiekiem rozrzutnym i wiecznie potrzebował pieniędzy. Zwrócił się do Stanisława Augusta, by ten podarował mu 20 ty- sięcy dukatów. Król odmówił, co ochłodziło jego stosunki z polskim władcą. Nie widząc w skali swych aspiracji dla siebie miejsca w życiu politycznym Polski, szukał szansy poza jej granicami. Zaoferował faworytowi Katarzyny, Potiomkinowi, swe usługi w wojnie Rosji z Turcją. Potiomkin, zauroczony księciem i chcąc go pozyskać dla Rosji, podarował mu liczne włości na Ukrainie. Nassau w liście do żony roztaczał w związku z tą darowizną wizje: osuszy bagna, trzcinę wykorzysta do opalania browarów i gorzelni, zasadzi wierzby, bo to szybko rosnące drzewo przyniesie zysk, założy hodowlę owiec. Do wykonania tych zadań sprowadzi kolonistów z Mołdawii. Prosił żonę o przysłanie z Polski podstarościch i włoda- rzy, którzy będą zakładali folwarki. De Nassau był jednym z uczestników słynnej wyprawy Katarzyny na Krym, gdzie oglądane wspaniałości Taurydy okazały się inscenizowanymi przysłowiowymi wioskami Potiomkinowskimi, na czym się ani caryca, ani de Nassau, ani inni uczestnicy podróży nie poznali, wychwalając w listach i pamiętnikach dokonania zdolnego szalbierza. Książę Potiomkin przyjął ofertę Nassaua, powierzając mu dowodzenie flotyllą lek- kich statków wiosłowych w wojnie z Turcją, podczas której książę był współautorem kilku zwycięstw rosyjskiej marynarki, co przyniosło mu nie tylko kolejne laury do wieńca sła- wy, ale także: awans do stopnia wiceadmirała, Order Św. Jerzego oraz dobra na Białorusi z liczbą 3 tysięcy dusz. Na Krymie de Nassau zachorował na cholerę. Następnie przyjechał do Warszawy. Próbował tu bezskutecznie raz jeszcze znaleźć swe miejsce w życiu politycznym Polski, ale wobec niepowodzeń ponownie wrócił do Rosji, gdzie wypłynął tym razem w roli dy- plomaty. Katarzyna wysłała go do wszystkich ważniejszych stolic europejskich z zadaniem przeprowadzenia rozmów w sprawie sojuszy z Rosją. Po powrocie z tej misji, w obliczu zagrożenia Petersburga ze strony Szwedów, powierzono mu dowództwo flotylli bałtyckich statków, z którą odparł atak floty Gustawa III, za co otrzymał w nagrodę od Katarzyny Nassauowie w Polsce 79

Order Św. Andrzeja i pensję w wysokości 3 tysięcy rubli rocznie. W wyniku kolejnych bitew morskich, toczonych ze zmiennym szczęściem, otrzymał awans do rangi admirała. Podczas walk ze Szwedami de Nassau otrzymał list od Gustawa III następującej treści: Zwracam się do rycerza francuskiego, który szuka sławy wszędzie, gdziekolwiek znaleźć może walkę i niebezpieczeństwa, zwracam się doń z prośbą, aby skłonił moich nie- przyjaciół, iżby szanowali prawa wojenne. Starajmy się obopólnie, o ile to możliwe, zła- godzić srogość wojny. Kiedy miałem przyjemność widzieć Księcia w Spa, i gdy mi, Książę, obiecałeś odwiedzić mnie kiedy – nie spodziewałem się, że przybędziesz w tak licznym to- warzystwie. Ale też mam nadzieję, że z naszej strony uczynimy wszystko, aby was godnie przyjąć. Zarazem upraszam, abyś Książę zechciał zachować dla mnie osobiste te uczucia, z jakimi ja sam dlań pozostaję. W liście czuje się jeszcze pewne akcenty sympatii do księ- cia, ale gdy ten odpisał cierpko, oburzony na artykuł w Gazecie Hamburskiej, w którym król Szwecji zarzucił mu brak honoru w walce, ich pozytywne prywatne relacje przeisto- czyły się w zaciekłą wrogość. W roku 1791 de Nassau zostaje wysłany przez Katarzynę do Koblencji w celu udziele- nia pomocy francuskim migrantom i podjęcia próby obalenia rządów rewolucyjnych w Paryżu. Podróżował po dworach europejskich, montując koalicję antyrepublikańską. Angażował w to także własne środki, co spowodowało jego kolejny finansowy kryzys. Podczas jednej z podró- ży spotkał się w Warszawie ze Stanisławem Augustem, którego poinformował o swych stara- niach mających na celu „urobienie” Katarzyny w sprawie zaakceptowania przez nią Konstytucji 3 maja. Wkrótce jednak, zaniepokojony wzrostem w Polsce jakobinizmu, uczestniczył w rozmo- wach Katarzyny z przedstawicielami przeciwników Konstytucji i przeszedł do działalności antypolskiej. Zabiegał o udział Prus w walce z rewolucyjną Francją za cenę przekazania jej części terytoriów Polski. W Warszawie zapewniał, że Katarzyna była przeciwna II rozbioro- wi. Podczas powstania kościuszkowskiego był u boku króla pruskiego, usiłując wpłynąć na jego decyzje zgodne z interesem Rosji. Współuczestniczył w dyplomatycznych przygotowa- niach III rozbioru. Pod koniec roku 1794 zwolnił się na własną prośbę ze służby rosyjskiej, zachowu- jąc prawo do pensji. Przypuszcza się, że wynikało to z jego niespełnionych aspiracji odgry- wania w Petersburgu większej politycznej roli od tej, jaką mu przydzielono. Interpretowano fakt ten także jako wyraz wyrzutów sumienia wynikłych z braku lojalności wobec Polski, której był przecież obywatelem ziemskim i szlachcicem. Niespokojny duch zaprowadził go w roku 1798 nad Adriatyk, gdzie o mało nie zo- stał głównodowodzącym wojsk Rzeczypospolitej Weneckiej. W latach 1802-1804 był w Paryżu u boku ministra spraw zagranicznych Francji, Ch.M. Talleyranda-Périgorda. Zabiegał tu bez powodzenia o wznowienie kariery wojsko- wej, tym razem w armii republikańskiej. Miał się nawet kilka razy spotkać z Napoleonem Bonaparte. Zabiegał także z pewnym powodzeniem o uregulowanie swych spraw dotyczą- cych dziedziczenia dóbr rodowych. Za zrzeczenie się pretensji do Oranii oraz posiadłości w Nassau-Siegen otrzymał odszkodowanie finansowe. Wrócił do Polski, na Podole. Ostatnie lata swego życia wraz żoną spędził w pałacu w Tynnie, oddalonym cztery mile od Kamieńca Podolskiego. Zajmował się tu administra- cją majątków. Tynna była swoistym centrum osiadłych na Ukrainie francuskich emigran- tów politycznych, z których część w roli rezydentów znalazła schronienie w ich dobrach i w samym pałacu. Nassauowie przebywali w Tynnie do śmierci. Księżna zmarła w roku 1804; została pochowana w rodzinnej krypcie w tamtejszym kościele. Książę zmarł cztery 80 Zbigniew Czarnuch lata później w wieku lat sześćdziesięciu czterech. W testamencie wyraził wolę, by pocho- wano go w grobowcu usytuowanym w polu o wielkości czterech mórg okopanych w kwa- drat i obsadzonych topolami, kasztanami, lipami i wierzbami płaczącymi. Pole miało być obsiane kwiatami. Tysiąc rubli rocznie przeznaczał na stypową ucztę z tańcami i śpiewami, organizowaną w rocznicę jego śmierci. Karol de Nassau w swej ostatniej woli, oprócz wielu innych życzeń odnoszących się do uczczenia jego pamięci, prosił by przy drodze do Kamieńca stanął obelisk z jego popier- siem na szczycie i dwuwierszem sławiącym jego czyny w czterech językach. Wykonawcą testamentu miał być zaprzyjaźniony z nim minister Talleyrand, który jednak na równi ze spadkobiercami majątku nie wziął sobie do serca woli zmarłego. Rydel pisze, że sto lat póź- niej zachowany wśród nagich pól podolskich grobowiec Nassaua porósł chwastem i pamięć o nim poszła w tej ziemi w zapomnienie.

***

W satyrze upowszechnianej przez Szwedów kpiono z niego, że nie mógł się zde- cydować czy jest Niemcem, Francuzem, Hiszpanem, Polakiem, czy Rosjaninem. Książę Karol był reprezentantem znanego arystokratycznego rodu, a w tym środowisku koliga- cje międzynarodowe i kosmopolityzm były normalnością. Autor biogramu w Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda wystawia księciu surową cenzurę: Pomimo zdolności na bohate- ra, zostawił tylko imię awanturnika. Lucjan Rydel próbuje go zrozumieć, pisząc: Każdy ory- ginał i dziwak ma wspólne ze swymi współczesnymi pojęcia, zapatrywania i zamiłowania – a różni się od innych tylko tym, i tym właśnie, że daje folgę i pełny wyraz temu wszystkiemu, co reszta społeczeństwa tłumi w sobie pod wpływem przyjętych przesądów i zwyczajów - dla braku temperamentu lub z obawy przed śmiesznością. Ryszard W. Wołoszyński swój tekst poświęcony Karolowi de Nassauowi opubli- kowany w Polskim Słowiku Biograficznym kończy słowami: W późniejszej historiografii polskiej i francuskiej utrzymywał się nurt sympatii wobec N.-S-a (Aragon, Bartoszewicz, Rolle, Rydel, ostatnio Fabre), choć są i surowe oceny (Askenazy); pełnej naukowej monografii dotąd brak. A my, po poznaniu losów i ocen wystawionych księciu, zakończmy tę opowieść o księciu Denassów sformułowaniem retorycznego pytania: czy gdyby nie owe sarmac- kie szaleństwo posłów uniemożliwiające mu służbę w polskim wojsku, czy ten zdolny, doświadczony dowódca i organizator, o takiej pozycji na europejskich dworach, człowiek czynu, którego rozsadzała fantazja i energia, za sprawą małżeństwa i posiadanych dóbr silnie związany z Polską, czy miał szansę wzmocnić polskie wojsko i co za tym idzie wy- wrzeć wpływ na umocnienie chylącego się ku upadkowi polskiego państwa, o co zabiegał Stanisław August Poniatowski?

Nassauowie w Racocie

Podczas gdy barwna postać księcia Denassów za sprawą zainteresowania się nią kilku autorów znalazła swe osobliwe miejsce w polityczno-obyczajowych i poetyckich dziejach Polski, inaczej się przedstawia zagadnienie związków kolejnego przedstawicie- la rodu de Nassau z naszym krajem, a ściślej mówiąc z Wielkopolską. Temat czekający na swego badacza. Ta część mego wystąpienia ze względu na brak szerszych opracowań nosi charakter krótkiej notki informacyjnej. Nassauowie w Polsce 81

Jeszcze za życia księcia Karola na ziemiach Polski w roku 1798 pojawił się kolejny przedstawiciel rodu de Nassau, tym razem z linii orańskiej, książę Wilhelm, syn zdetroni- zowanego namiestnika Niderlandów, późniejszy król Holandii. Książę pochodził z dynastii namiestników Niderlandów panujących w tym kraju od XVI wieku. Po opanowaniu kraju przez republikańską Francję Nassauowie w roku 1795 znaleźli schronienie w Anglii. Ostatni namiestnik, Wilhelm V, w roku 1802 zrzekł się godności i posiadłości niderlandzkich, za co otrzymał dobra biskupie i zakonne w Niemczech. Zmarł w roku 1806. Jego syn stracił prawo do tych dóbr i zostały mu między innymi majątki w Wielkopolsce, w tym Racot. Wieś Racot leży koło Kościana, na północ od Leszna. Majątek należał do wielu rodów. W roku 1670 nabył go Krzysztof Bronisz z Paradyża. Z upływem lat wieś odziedziczyła Dorota z Broniszów, księżna Jabłonowska, a po niej wojewoda poznański, książę Antoni Barnaba Jabłonowski, konfederat barski, reprezentujący to stronnictwo w Wiedniu, później uczest- nik powstania kościuszkowskiego. W Racocie bywał u woje­wody między innymi Tadeusz Kościuszko, książę Józef Poniatowski i właściciel pobliskich Manieczek, Józef Wybicki. Z powodu długów Jabłonowski sprzedał księciu Wilhelmowi Orańskiemu za sumę 200 tysięcy talarów swe trzy wielkopolskie klucze dóbr, w tym Racot. Na Kongresie Wiedeńskim książę Wilhelm ustanowiony został królem Zjednoczonego Królestwa Niderlandów. Panował jako Wilhelm I. Państwo obejmowało Holandię, Belgię i Luksemburg. Jakiś czas po usamodziel- nieniu się Belgii, która wystąpiła ze Zjednoczonego Królestwa, Wilhelm abdykował w roku 1839 na rzecz swego syna Wilhelma II i osiadł ponownie w Racocie. Utrzymywał stosunki towarzyskie z sąsiednimi dworami, bywał w Turwi u Dezyderego Chłapowskiego, znanego pioniera nowoczesnego rolnictwa. Zmarł w roku 1843. Racot odziedziczył jego syn Wilhelm II, a po nim jego dzieci, w tym Wilhelmina, Maria, Luiza Zofia księżna von Sachsen-Weimar- Eisenach, za sprawą której do końca pierwszej wojny światowej majątek należał do książąt sasko-weimarskich, aby następnie, już w odrodzonej Polsce, przejść w roku 1919 na własność Skarbu Państwa. Zbudowany w czasach wojewody Jabłonowskiego pałac zaprojektowany przez Dominika Merliniego stał się rezydencją głowy państwa. Klucz liczący w roku 1881 około 2 i pół tysiąca hektarów podzielono po pierwszej wojnie światowej na sześć majątków, z których pięć wydzierżawiono, a jeden zamieniono na państwową stadninę koni. Stadnina i pałac istnieją do dziś.

***

Kilkanaście kilometrów na południowy zachód od Racotu znajduje się miastecz- ko Śmigiel. To tu na początku XVI wieku zabił swego dokuczliwego sąsiada i prawni- ka, Kaspra Jaruzala Rzeźnickiego, arianin Krzysztof Arciszewski. Arciszewski, uchodząc z kraju w obawie przed karą, wsławił się po latach jako admirał floty holenderskiej, któ- ry zdobył dla Holandii portugalskie terytoria w Brazylii, gdzie rywalizował o władzę z Maurycym de Nassauem.

Informacje o Racocie oparto na: 1. Marcin Libicki, Piotr Libicki, Dwory i pałace wiejskie w Wielkopolsce, Poznań 2003. 2. Jerzy Sobczak, Przez Wielkopolskę..., Poznań 1999. 3. J. Goszczyńska, Majątki w Wielkopolsce. Powiat kościański, Poznań 1998. 4. http://republika.pl/racot/historia.h

Krystyna Kamińska

Maurycy de Nassau w literaturze polskiej

Maurycy de Nassau wszedł do polskiej literatury za sprawą Krzysztofa Arciszewskiego, z którym miał konflikt w Brazylii. O konflikcie tym w I poł. XVII wieku głośno było w całej Europie.

Młodość Arciszewskiego

Urodził się w 1592 roku, a więc był starszy od Maurycego de Nassau o 12 lat. Pochodził z Wielkopolski, od 1608 roku studiował we Frankfurcie nad Odrą. Był ariani- nem i zgodnie z tym nurtem reformacji opowiadał się za równością społeczną i za peł- nym szacunkiem dla każdego człowieka. Poglądy te miały wpływ na postawę Krzysztofa Arciszewskiego w Brazylii. W Polsce związał się z księciem Krzysztofem Radziwiłłem, w którym miał opiekuna przez wiele lat. Na jego życiu zaważyło zdarzenie z 1623 roku. Zabił Kaspra Brzeźnickiego, sąsiada, który jako prawnik niekorzystnie prowadził interesy rodziny. Został skazany na banicję, co miało być dla niego karą, a stało się początkiem europejskiej kariery.

Zdobywanie żołnierskiej sławy

Najpierw w Hadze studiował inżynierię wojskową i artylerię. W tym czasie trwała wojna trzydziestoletnia (1618-1648). Krzysztof Arciszewski walczył po stronie holender- skiej pod Bredą, gdzie dał się poznać jako znamienity żołnierz. W latach 1627 i 1628 już jako znany z odwagi oficer holenderski walczy pod La Rochelle. Dowodził tam artylerią wojsk niderlandzkich. Odcięcie twierdzy od posiłków zjednało mu sławę znakomitego stra- tega. W uznaniu otrzymał propozycję zaciągnięcia się do armii od kilku władców ówcze- snej Europy: hrabiego Wallensteina, hrabiego Aldringena, od Francuzów. Pozostał wierny Holandii, którą uznał za swoją drugą ojczyznę. A właśnie rozpoczynał się konflikt między Holandią a Hiszpanią o Amerykę Południową, którą dotąd niepodzielnie władali Hiszpanie i Portugalczycy powiązani unią personalną. Siłą i okrucieństwem wprowadzali tam religię katolicką i hiszpański porządek prawny. Niszczyli starą kulturę Indian.

Indie Zachodnie

Holendrzy rozpoczęli podbój kolonii znacznie później niż Hiszpanie, bo dopiero na początku XVII wieku. W 1602 roku założyli Niderlandzką Kompanię Indii Wschodnich, której celem było objęcie Archipelagu Malajskiego. Bardzo szybko i sprawnie cel został osiągnięty i do Holandii zaczęły płynąć ogromne bogactwa. 84 Krystyna Kamińska

20 lat później, w 1621 roku, powołano Niderlandzką Kompanię Indii Zachodnich, której celem było odbicie Hiszpanom Brazylii i osiągnięcie podobnych zysków. Kompanię utworzyły przede wszystkim bogate miasta holenderskie: Amsterdam, Rotterdam, Horn, Utrecht. Był to dobry interes: udziałowcy wnieśli do spółki 7 milionów guldenów, a po kilku latach dysponowali sumą 35 milionów, głównie z zysków za cukier. Pierwsza wyprawa do Brazylii z 1624 roku nie powiodła się. Dopiero druga z 1629 roku, złożona z 70 okrętów i 7000 żołnierzy zajęła część ziem wzdłuż wybrzeża. Brał w niej udział Krzysztof Arciszewski, wtedy kapitan piechoty. Stał się jej bohaterem najpierw jako zdobywca twierdz Olindy i Recife a następnie sąsiedniej wyspy Itamariki, za co otrzymał stopień majora. Pozyskał sobie szacunek żołnierzy, bo zawsze dbał o ich bez- pieczeństwo, zdrowie i wikt. Arciszewski-arianin programowo realizował założenia szacun- ku dla człowieka. Według niego wrogami byli tylko Hiszpanie i Portugalczycy, natomiast rdzenni mieszkańcy tej ziemi nie powinni być wciągani do wojny, a ich zadaniem jest praca. Był przekonany, że tylko w ten sposób zdobędzie uznanie dla Holandii, a zyski będą większe i trwalsze niż pochodzące z grabieży. Dotąd w Brazylii, kto miał choćby trochę władzy, ciągnął jak największe zyski. Arciszewski zdecydowanie przeciwstawiał się takiej polityce.

Brazylijskie splendory i nadzieje

Z pierwszej wyprawy powrócił Arciszewski do Holandii w marcu 1633 roku. W uznaniu zasług otrzymał nominację na pułkownika i stanowisko głównodowodzącego holenderskich wojsk lądowych w Brazylii. Tak wysoko umocowany wyruszył drugi raz przez Atlantyk. W czerwcu 1635 roku zdobył potężną twierdzę Arrayal. W styczniu 1637 roku zadał poważną klęskę dużym siłom hiszpańskim. Nad zdobytymi ziemiami trzeba było ustanowić administrację cywilną. Arciszewski miał nadzieję, że jemu przypadnie funkcja wielkorządcy holenderskiego w Brazylii (gu- bernatora). Stało się jednak inaczej. Stanowisko to otrzymał Maurycy de Nassau (Johann Moritz von Nassau-Siegen, bratanek Fryderyka Henryka Orańskiego), któremu nadano ty- tuły gubernatora, admirała i generalissimusa wszystkich wojsk.

Arciszewski w literaturze

Bujne dzieje Krzysztofa Arciszewskiego stały się tematem kilku polskich książek zarówno naukowych jak i literackich. Jako pierwszy uczynił go bohaterem dwutomowego dzieła Aleksander Karushar, warszawski prawnik i pasjonat historii, który w 1892 roku w Petersburgu opublikował książkę Dzieje Krzysztofa z Arciszewa Arciszewskiego, admi- rała i wodza Holendrów w Brazylii. Książka jest dziś trudno dostępna, ale posłużyła do napisania bardziej popularnych opracowań. A powstało ich kilkanaście, głównie adresowa- nych do młodzieży i ukazujących Arciszewskiego jako zdobywcę Oceanu Atlantyckiego. Najpełniej pokazał go Michał Rusinek w trzyczęściowej powieści. Część pierwsza – Wiosna admirała (Warszawa 1953) dotyczy młodości Arciszewskiego, część druga Muszkieter z Itamariki (Warszawa 1955) – najbardziej nas interesujących lat w Brazylii, a Królestwo pychy (Warszawa 1957) znów polskiego okresu. Michał Rusinek żył w latach 1904-2001, był cenionym poetą, prozaikiem i dramaturgiem, sprawował wiele ważnych funkcji, np. był sekretarzem generalnym polskiego PEN-Clubu, redaktorem kwartalnika Polish Literature – Littérature Polonaise. Książka o Arciszewskim była kilkakrotnie wydawana oddzielnie lub w trylogii. Maurycy de Nassau w literaturze polskiej 85

Akcja powieści Muszkieter z Itamariki rozpoczyna się w czerwcu 1635 roku zdo- byciem twierdzy Arrayal, ale główny konflikt rysuje się wyraźnie od przybycia do Brazylii księcia Maurycego de Nassau. W ostatnich latach ukazały się dwie popularnonaukowe książki Marii Paradowskiej o polskim zdobywcy Brazylii. Pierwsza to Krzysztof Arciszewski – admirał wojsk holenderskich w Brazylii w serii Polacy w dziejach i cywilizacji świata, druga w serii biograficznej pt. Przyjmij laur zwycięski. W obu konflikt z Maurycym de Nassau pokazany jest podobnie jak u Rusinka, fakty są te same, ale mniej barwnie opowiedziane, dlatego w dalszym wywodzie korzystać będę przede wszystkim z książki Muszkieter z Itamariki.

Portret gubernatora

Czytelnik poznaje gubernatora, gdy ten 23 stycznia 1637 roku stoi na dziobie statku dobijającego do brzegu Brazylii. Książę de Nassau, wsparty na rzeźbionej grzywie drewnia- nego smoka wyciągającego łeb nad spienioną wodę, patrzył na bliski już ląd. Okiem znawcy i miłośnika przyrody oceniał wspaniały widok. Siedem wieżyc kościelnych na wyniosłym cyplu Olindy kłuło błękitny i czysty jak łza nieboskłon. (...) Książę mrużył oczy, sycił swój smak estety widokiem kolorowego miasta i zieleni brzegów. Zadumany, podziwiał ów ląd i przyrodę i porównywał w wyobraźni ten żywy obraz do płócien holenderskich mistrzów, jakie miał na ścianach swojego pałacu w Amsterdamie. (...) Mrużył oczy i myślał: – Ozdobię ten kraj pałacami, wzniosę mury i domy równie wspaniałe jak budowle Amsterdamu. Pobuduję tu kościoły i drogi, sprowadzę mistrzów na- szych, by na swoich miedziach i płótnach oddali piękno wzniesionych przeze mnie świątyń, muzeów, doków i żagli stojących u brzegu brazylijskiego lądu. Jako gubernator miał władzę najwyższą, łącznie z dowództwem nad flotą i woj- skami lądowymi. Za sprawowanie tej funkcji miał otrzymywać siedem tysięcy florenów rocznie oraz dwa procent od zdobyczy. Arciszewski szczycił się tym, że nie bierze łupów i nie grabi ludności, natomiast książę de Nassau od razu nastawiony był na wysokie zyski. Pierwsze decyzje dotyczyły rozbudowy miasta. Rusinek tak to przedstawia: Odbywał narady z budowniczym Piotrem Posto, planował nowe miasto naprzeciw Recifu. Rozkazał zburzyć starą Olindę, a z jej murów wznosić pierwsze budowle nowego osiedla, które miały przyjąć od niego imię Mauritstadt. To znów przywoływał przyrodnika z Lejdy i radził z nim, w jaki to najszybszy i najbardziej malowniczy sposób otoczyć nową dzielnicę wymyślnymi parkami, szpalerami palm, alejami drzew cytrynowych i pomarań- czowych. Przesiadywał w towarzystwie architekta Piotra Posto i jego brata artysty-malarza Franciszka Posto, kreślił z nimi plany pałaców, ich wnętrz i luksusowych urządzeń, by stoli- ca kolonii nie wstydziła się swoich pałaców przed macierzystym Amsterdamem. Wkrótce przystąpił do wcielania w czyn swoich pomysłów. Za przykładem guber- natora poszli kupcy, właściciele statków, wyżsi urzędnicy, inżynierowie, plantatorzy. Rosło nowe, piękne, bogate Racife.

Hołdy w Amsterdamie

Maurycy de Nassau przyjął Arciszewskiego z honorami, ale obawiał się jego po- pularności. Licząc się z jego talentem dowódczym i autorytetem w wojsku, spowodował, że Arciszewski został zaproszony do Amsterdamu, gdzie miano mu wręczyć najwyższe 86 Krystyna Kamińska odznaczenie i specjalnie wykuty medal. Krzysztof Arciszewski nie mógł odmówić, choć wiedział, że to tylko grzeczna forma pozbycia się go z Brazylii. Równocześnie z zaprosze- niem do Amsterdamu otrzymał list od polskiego króla Władysława IV z propozycją objęcia stanowiska admirała polskiej floty. Takiego wezwania też nie mógł zlekceważyć. Chciał wracać do kraju, ale z listu nie wynikało, że został zdjęty ciążący na nim wyrok. Postanowił ostateczną decyzję podjąć w Europie. Wyjechał w końcu marca 1637 roku, czyli zaledwie w dwa miesiące po objęciu funkcji przez Maurycego de Nassau. W Amsterdamie rzeczywiście zgotowano mu niezwykłe przyjęcie. Hołdy składali mu wielcy i tłumy mieszczaństwa. Nigdy dotąd nie witano tak żadnego dowódcy, w do- datku cudzoziemca. Od Kompanii Zachodnioindyjskiej otrzymał złoty łańcuch na szyję oraz pamiątkowy srebrny medal wybity na jego cześć. Na awersie wygrawerowano pla- ny dwóch najważniejszych bitew wygranych przez Arciszewskiego, a na rewersie łaciński napis: Rycerzowi, wielce znakomitemu szlachetnością rodu, znajomością sztuki wojennej i innych nauk, Krzysztofowi Arciszewskiemu, na pamiątkę dzieł w Brazylii w ciągu trzech lat, z osobliwą roztropnością i szczęściem dokonanych, Kompania pragnie uwiecznić do- wód swej wdzięczności i jego męstwa w roku od Narodzenia Chrystusa 1637. W Europie dowiedział się, że w Polsce nasila się prześladowanie arian, a przy- gotowywane jest całkowite ich wypędzenie z kraju. W tej sytuacji napisał list do króla, w którym dziękował za przedstawioną ofertę.

Znów do Brazylii

Tymczasem z Brazylii nadchodziły niedobre wieści. Wojsko pod wodzą hrabie- go Maurycego de Nassau ponosiło klęskę za klęską, Holandia traciła zdobyte wcześniej twierdze i ziemie, Hiszpanie niszczyli holenderskie statki. Maurycy de Nassau okazał się dobrym wielkorządcą cywilnym, wybitnym i sprawnym organizatorem, dbałym zarów- no o gospodarczy jak i kulturalny rozwój holenderskiej kolonii, ale na polach bitewnych zabrakło mu geniuszu i doświadczenia Arciszewskiego. Zamiast operacji wojskowych, w 1637 roku zorganizował pierwszą wielką wyprawę do Gwinei na „połów” niewolników. Sprzedaż pochwyconych Murzynów przyniosła gubernatorowi zyski, które nawet niepoko- iły Holendrów. 18 sierpnia 1638 roku Rada Dziewiętnastu – najwyższa władza w Kompanii Zachodnioindyjskiej – mianowała Arciszewskiego generałem artylerii, pułkownikiem sił lądowych i admirałem sił morskich w Brazylii z uposażeniem 1000 florenów miesięcz- nie, co uznawano za bardzo wysoką pensję. Miał więc być ważniejszy od gubernatora. Decydując się na akceptację tej propozycji, wiedział, że znajdzie się w bardzo trudnej sytu- acji wobec potężnego księcia gubernatora. Natomiast Rada, oddając Arciszewskiemu wy- sokie stanowisko, liczyła na zmniejszenie pozycji Maurycego de Nassau.

Trudny dzień gubernatora i admirała

Gubernator poczuł się obrażony decyzją Rady Dziewiętnastu W powieści Rusinka dzień wpłynięcia okrętów z Arciszewskim do Recifu pokazany jest jako bardzo dla niego trudny. Książę de Nassau nawet jednym nieopatrznym poruszeniem brwi nie chciał zdra- dzić, ile zdrowia kosztuje go dzień dzisiejszy. Siedział osowiały, nieco już przyciężki na swój młody jeszcze wiek. Przedwcześnie otyła twarz była zmęczona, nieruchoma. Mała bród- Maurycy de Nassau w literaturze polskiej 87 ka pod obwisłą wargą księcia zdawała się być sztucznym, przylepionym do twarzy kosmy- kiem. Ale mimo otyłości wielka twarz Maurycego de Nassau była męska, myśląca. Bystrości i skupienia nadawały jej długie oczy, podkrążone głębokimi łukami. Źrenice w pół okryte powiekami zdawały się umykać pod rzęsy, by ukryć prawdziwy blask wejrzenia. Dla Arciszewskiego to był także trudny dzień. Jeszcze w trakcie podróży dwa z pro- wadzonych przez niego dziewięciu okrętów samowolnie się oddaliły, demonstrując przej- ście pod dowództwo Maurycego. A gdy jego statek dobijał do brzegu, rzekomo przypadko- wy wystrzał armatni nadbrzeżnej baterii zerwał jego admiralską banderę. To był dopiero początek szykan: ulokowano go w zrujnowanym mieszkaniu z przeciekającym dachem, podczas gdy niżsi rangą mieszkali w nowych pałacach. Zamiast dziesięciu Murzynów, których miał dostać do usług, przysłano mu kaleki bez nóg, kobiety i dzieci. Do tego hrabia Maurycy nie uznawał nominacji nadawanych przez Arciszewskiego, a sam bez wiedzy generała rozdawał wojskowe tytuły.

Decydujące starcie

Odsunięty od możliwości działania jako wódz armii, Arciszewski spisał afronty i szykany, które go dotknęły i swoją skargę zamierzał przedstawić burmistrzowi Amsterdamu, osobie najważniejszej w Radzie Dziewiętnastu. Wcześniej jednak zdecydował, że przeczyta ją Wielkiej Radzie w Recife. 20 maja 1639 roku na posiedzeniu Rady Arciszewski oddał na- leżne honory księciu de Nassau i poprosił go o prawo wystąpienia z zażaleniem. Zastrzegł z góry, że ma przygotowany memoriał, ale w razie otrzymania satysfakcji, odrzuci zamiar wysłania pisma do władz zwierzchnich w Amsterdamie. W swojej naiwności sądził, że Rada opowie się po jego stronie. Mówił dosadnie, po żołniersku. Wytoczył przed Radą wszystkie doznane krzywdy, krytykował bez osłonek rządy księcia. Zarzucił mu bezczynność wojskową i rozmyślne rozbijanie regimentów. Najostrzej skrytykował paraliżowanie przez księcia działalności wojska i nieuznawanie decyzji Rady Dziewiętnastu mianującej go generałem i admirałem wojsk holenderskich w Brazylii. Mówił: Od wszystkich Izb Kompanii Zachodniej a przede wszystkim od Stanów Generalnych otrzymałem na to pieczęcie i listy, że będę w sprawach wojskowych oszczędzany i że nikt ze swej woli nie będzie wprowadzał zmian w moich regi- mentach. Jak się tego dotrzymuje? Gdzież dobra wiara i dane słowo? Gdzie szukać szczero- ści i otwartości w umowach? (...) Jeśli tym nieporządkom kres położony nie będzie, jestem zdecydowany donieść o tym Stanom Generalnym. Przedstawił pismo i wyszedł z sali obrad. Tym samym oddał pole Maurycemu. Hrabia Maurycy zarzucił Arciszewskiemu, że przyjechał, by kontrolować jego działalność, a następnie kazał Radzie rozstrzygnąć, kto ma opuścić Brazylię: Arciszewski, czy on. Rada dwukrotnie chciała doprowadzić do ugody, ale hrabia nie wyrażał zgody. Ostatecznie Rada podjęła decyzję, że Krzysztof Arciszewski wsiądzie na okręty gotowe do odpłynięcia i odesłanym będzie do ojczyzny. Powstrzyma się odtąd od wykonywania do- wództwa w urzędach piastowanych i żadnego już nie otrzyma. Hrabia Maurycy natychmiast wysłał żołnierzy z rozkazem domowego aresztu dla Arciszewskiego i odpłynięcia za dwa dni, bez dania mu szansy choćby spieniężenia dobyt- ku. Arciszewski był chory, a mimo to umieszczony został na małej barce, gdzie przez trzy dni nie dano mu nic do jedzenia, a następnie przeniesiono na okręt płynący do Holandii, gdzie całym pożywieniem były suchary. 88 Krystyna Kamińska Wątpliwa rehabilitacja

Okręt dopłynął do Amsterdamu 22 lipca 1639 roku. Ani Rada Dziewiętnastu, ani rady miejskie w Amsterdamie i Hadze nie chciały przyjąć Arciszewskiego, bowiem wcze- śniej dotarł do nich list od hrabiego Maurycego z jego wersją wydarzeń. Nie było wiadomo, co zrobić z bohaterem fetowanym niespełna dwa lata wcześniej. W tej sytuacji Arciszewski napisał elaborat nazwany Apologią, w którym zawarł swoją obronę wobec zarzutów Maurycego de Nassau i wszechstronnie naświetlił sprawę ze swojego punktu widzenia. Przesłał ją do Kompanii, do władz miast ją tworzących a także do króla Polski, do Krzysztofa Radziwiłła, prosząc go o wstawienie się u władz holenderskich, aby wykreśliły hańbiący wyrok Rady z Recifu. Radziwiłł napisał list do holenderskich Stanów Generalnych, z takim samym listem zwrócił się wielki koronny Koniecpolski. Te listy przeważyły szalę. Rada Dziewiętnastu zgodziła się uwolnić Arciszewskiego na jego prośbę ze służby, co było równoznaczne z uchyleniem dymisji danej mu przez niekompetentną w tej sprawie Wysoką Radę z Recifu. W ten sposób, aby zbytnio nie dotknąć spokrewnionego z panującym domem Maurycego de Nassau, Rada Dziewiętnastu dała Arciszewskiemu dymi- sję i paszport, kończąc polubownie tak długo ciągnącą się i kłopotliwą sprawę. Utrącenie Arciszewskiego stało się wielkim błędem politycznym Holendrów. W Brazylii nie odnieśli już żadnego znaczącego zwycięstwa i w ciągu 10 lat zostali zupełnie stamtąd wyrzuceni.

Literatura i prawda

Michał Rusinek dał literacko przetworzony obraz konfliktu, ale wiernie trzymał się faktów opisanych w dokumentach znanych politycznej Europie XVII wieku. Zobaczył w postawie Maurycego de Nassau wady podobne do wad polskich magnatów. Arciszewski tak rozmyśla: Radziwiłł i Nassau – pyszni możnowładcy, nieokiełznani w swojej bucie i sile. Dobry jesteś, gdy się wysługujesz. Jednemu byłeś potrzebny, gdy przewąchiwał szlachtę po warszawskich loszkach, a później dorabiał dla Radziwiłła dwory włoskie i francuskie. (...) A książę de Nassau? Cóż znaczy u niego żołnierska zasługa, niezdolna zastąpić trzosa i wiel- kiego urodzenia. Tamten knuł przeciw królowi, nie liczył się z sejmem i z senatem. Ten knuje przeciw woli Stanów Generalnych, za nic sobie waży wolę miłościwego pana Holendrów Fryderyka Henryka. Nawet z postawy sobie podobni. Wstają i siadają jak nieruchome bryły. Daremnie szukałbyś szczerego uśmiechu na jednej i na drugiej twarzy. Poza zimnymi ocza- mi ukryta każda prawda, wszelkie myśli utajone za powiekami. Ten krytyczny stosunek do Maurycego de Nassau Michał Rusinek znacznie zła- godził w kolejnej książce o charakterze popularno-naukowym pt. Wódz i wygnaniec. O Krzysztofie Arciszewskim i jego czasach (Warszawa 1957), gdzie napisał: Książę Maurycy de Nassau zajmuje w historii Holandii i kolonii brazylijskiej wybitne miejsce, jego nazwi- skiem chlubią się Holendrzy. Brazylia zawdzięcza mu znaczny rozwój przemysłowy, roz- budowę miast i portów, wzniesienie szeregu budowli po dziś dzień istniejących. Niemniej jednak stosunek do naszego rodaka, podstępne działanie przeciw niemu, a zwłaszcza oskar- żenie wygłoszone pod nieobecność obwinionego, nie świadczy dobrze o jego charakterze. Maurycy de Nassau w literaturze polskiej 89 Dowódca koronnej artylerii

W 1646 roku Arciszewski wrócił do Polski i na prośbę króla Władysława IV objął dowództwo artylerii koronnej. Uczestniczył w wojnach z Kozakami i z Tatarami, dowo- dził obroną Lwowa, brał udział w odsieczy Zbaraża. Wykorzystując doświadczenia wynie- sione ze służby w Brazylii, wprowadził wiele reform i udoskonaleń w dziedzinie artylerii i budowy fortyfikacji. Ale na skutek otwartego konfliktu z kanclerzem Jerzym Ossolińskim w 1650 roku złożył dymisję z zajmowanych stanowisk i odsunął się w zacisze rodzinne. Zmarł w 1656 roku Miał być pochowany w ariańskim zborze w Lesznie, więc tam przewie- ziono trumnę z jego zwłokami i wystawiono w kościele. Ale właśnie wtedy Leszno zostało podpalone za pomoc wojskom szwedzkim. Spłonął kościół ariański i wraz z nim trumna ze zwłokami Krzysztofa Arciszewskiego.

Bibliografia: Krzysztof Arciszewski, Apologia, [w:] Poeci polskiego baroku, oprac. J. Sokołowska, K. Żukowska, t. I, Warszawa 1965, s. 379-393 i 899-904

Książki o Arciszewskim: F. M. Sobieszczański, Krzysztof z Arciszewa Arciszewski, [w:] Życiorysy znakomitych ludzi, wsławio- nych w różnych zawodach, 1851 Aleksander Kraushar, Dzieje Krzysztofa z Arciszewa Arciszewskiego, admirała i wodza Holendrów w Brazylii, starszego nad armią koronną za Władysława IV i Jana Kazimierza, Petersburg 1892. ks. Jan Rzymełka, Krzysztof Arciszewski, pierwszy Polak w Brazylii w walce z misjami katolickimi, 1925. Jerzy Bohdan Rychliński, Przygody Krzysztofa Arciszewskiego, Lwów 1935. Jerzy Bohdan Rychliński, Słowo o admirale Arciszewskim, Warszawa 1937. M. Wicherkiewiczowa, Żeglarz i chimera, Poznań 1937. Sławomir Sierecki, Admirał Arciszewski, Warszawa 1953. Michał. Rusinek, Wiosna admirała, Warszawa 1953, Muszkieter z Itamariki, Warszawa 1955, Królestwo pychy, Warszawa 1957. Następne wydania: 1956, 1960 oraz 1965 i 1968 łącznie z powie- ściami Wiosna admirała oraz Wódz i wygnaniec. M. Rusinek, Wódz i wygnaniec. O Krzysztofie Arciszewskim i jego czasach, Warszawa 1957. Maria Paradowska, Przyjmij laur zwycięski, Katowice, 1987. Maria Paradowska, Krzysztof Arciszewski – admirał wojsk holenderskich w Brazylii w serii Polacy w dziejach i cywilizacji świata, t. 2, Wrocław-Warszawa 2001.

Dorota Latour, Jerzy Paczka

Konkwistador po polsku*

Marek Szurawski Wiosną 1623 roku Krzysztof Arciszewski wraz z braćmi Eliaszem i Bogusławem dokonali napadu na prawnika rodziny, Kacpra Jaruzela Brzeźnickiego, który, jak uważali, nieuczciwie egzekwował długi ich rodziców. Zebrali kupę zbrojnych i zaczaili się na wracającego z sej- miku szlacheckiego w Środzie palestranta. Krzysztof kazał związać Brzeźnickiego, a potem wlókł go za koniem aż na wzgórze pod Poninem, gdzie tracono złoczyńców. Mimo rozpacz- liwego położenia Brzeźnicki nie godził się zrzec praw do zagarniętych dóbr. W przypływie nagłej alteracji Arciszewski zastrzelił palestranta, a następnie, jak mówi sentencja oskarżenia z akt grodzkich kościańskich: poderżnął mu gardło i wywlókł mu przez szyję język, który nożem do szubienicy przybił. Za napaść na publicznej drodze, mord i rozbój starsi bracia, Krzysztof i Eliasz, zostali skazani orzeczeniem Trybunału na wieczną banicję. Krzysztof Arciszewski Mój wielce miłościwy Panie Ojcze, Moja najmilsza Pani Mateńko! Co się z Brzeźnickim stało, już waszmościowie wiedzieć raczycie. Lub to źle, lub dobrze, poprawić tego nie można i frasunek daremny o to. Wtem złem na to się tylko patrzyło, aby się ruszonemu honorowi domostwa naszego choć pamięć odwetowania zostawała. Waszmościowie, przy defensach i protestacyjach nie zapominajcie tłumaczyć: dla czego nam do tej rezolucyi przyszło, że przez dwanaście lat, kilkadziesiąt procesów, z chudoby na- szej nas wyzuł, że despektował, że naostatek nieszlachectwo nam zadał, za co też naostatek gardłem zapłacił. My tymczasem gotujemy się do nowych losów, a Waszmoście, nie respek- tując nic na nas, tak rozumiejcie, jakobyśmy już pomarli i nie byli na świecie. Prof. Jan Pirożyński Ojciec Krzysztofa Arciszewskiego, Eliasz, był jednym z czołowych działaczy antytrynitar­ skich, czyli socyniańskich, na terenie Wielkopolski. I na pewno proces Krzysztofa Arci­ szewskiego, zbrodnia, którą popełnił, wyrok, który otrzymał: infamii i banicji, to wszystko musiało się odbić na reputacji całej rodziny. A także na reputacji współwyznawców, czyli arian. Marek Szurawski (szanta) Hej, co mi tam będzie gryzipiórek groził! Już go pan Krzysztof za gardło wziął, Już gryzipiórek na grubym powrozie, Pan Krzysztof za morze już płynie – Ahoj! Hej, na Antypody przez ocean pieski,

* Poniższy tekst jest zapisem ścieżki dźwiękowej filmu dokumentalnego obojga Autorów pt. „Konkwistador po polsku – Krzysztof Arciszewski” (2002-2003). 92 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Gdzie cukier indiańską pieni się krwią, Banita i zbieg, Krzysztof Pan Arciszewski Po sławę, po sławę popłynął – Ahoj! Marek Szurawski Koleje losów Arciszewskiego znamy z jego obszernej korespondencji, zwłaszcza z listów wysyłanych przez blisko 30 lat do opiekuna polskich różnowierców – księcia Krzysztofa Radziwiłła. I tak, w listopadzie 1623 roku Arciszewski oczekiwał w Gdańsku na wiatr, aby dopłynąć do Amsterdamu. Z Niderlandu informował swego protektora, że uczy się inży- nierstwa, przypraw ognistych, sadzenia prochami i artyleryi. Krzysztof Arciszewski Nie respektowałem nigdy na żadne pozory – po prostu tam, gdzie mi się okazja podawała – uczyłem się rzemiosła rycerskiego tak, jakom mógł i służyłem wiernie, gdzie mi się trafiło. Służyłem i Ichmościom Panom Katolikom samym; z nimim La Rochell z ziemią równał, z nimim znosił prowincje francuzkie insze, które z królami swymi także się wadziły. Dr Diedrich Kortlang Kompania Zachodnioindyjska została zawiązana w Holandii, na wzór odnoszącej spore sukcesy Kompanii Wschodnioindyjskiej. Nowe przedsięwzięcie utworzyło kilka majętnych i znaczących rodów, głównie ze środowisk reformatorskich. Było wśród nich wielu kalwi- nów z Belgii. Ludzie ci liczyli nie tylko na zyski z zamorskich kolonii, ale także widzieli w działalności Kompanii szansę na przeciwstawienie się potędze katolickiego królestwa Hiszpanii i Portugalii, panującego dotąd w Południowej Ameryce, w tym w Brazylii. Marek Szurawski Już w wojnie o Inflanty dał się poznać jako dzielny żołnierz. W 1629 roku przyjął stano- wisko dowódcy kompanii w holenderskiej wyprawie do Indii Zachodnich, jak wówczas nazywano Amerykę. Joost van der Vondal na początku XVII wieku, na otwarcie Domu Indii Zachodnich w Amsterdamie, napisał taką szantę: Na wszystkich morzach i na wszystkich brzegach Gwoli zysku lubego Porty odkrywamy świata szerokiego. Dobra stara zasada, prosty plan: Niech biorą ci, co mają siłą, Kto zdoła, niech zatrzyma łup. Dr Diedrich Kortlang Była to organizacja ponadnarodowa, zrzeszająca wolnych obywateli. Małych i wielkich udziałowców było w tej spółce bardzo wielu. Mogli kupować statki, werbować żołnierzy, opłacać ekspedycje. Struktura była – jak to w Holandii – bardzo rozbudowana. Kompania składała się z kilku izb: w Amsterdamie, Zelandii, Mozie i w okręgach północnych. Izby wybierały przedstawicieli, którzy reprezentowali je w zarządzie generalnym, czyli Radzie 19 dyrektorów dobranych tak, aby udziałowcy z bogatego Amsterdamu i z pozostałych prowincji mieli równy wpływ na jej decyzje. Col. Claudio Skóra-Rosty Zainteresowałem się losami Arciszewskiego przede wszystkim dlatego, że jestem po- tomkiem rodziny polskich emigrantów, a także jako żołnierz, gdyż zafascynowały mnie Konkwistador po polsku 93 wojenne czyny tego wybitnego polskiego oficera. Pierwsze sukcesy Arciszewskiego, o których dowiadujemy się z raportów wojskowych, miały miejsce właśnie tu, w prowincji Pernambuco. Wódz Holenderów Waerdenbruch musiał wycofać się z ataku na Recife, bo dostępu do portu broniły okręty zatopione na rozkaz Mathiasa de Albuquerque’a, dowódcy Portugalczyków. Odbyła się narada wojenna, podczas której Arciszewski poddał pomysł, aby holenderskie statki popłynęły do sąsiedniego miasta Olindy i wysadziły na ląd część żołnierzy, którzy dotarli do stolicy od najmniej bronionej strony. Atak od lądu wsparty arty- lerią z morza przyniósł zwycięstwo Holendrom. Marcos Albuquerque Arciszewski wylądował tutaj z zamiarem podbicia wyspy Itamaraca. Miejsce to stanowiło naturalne wejście do portu. Nazywane jest zresztą portem Pernambuco, portem Brazylii, ponieważ wszystkie statki przybywające zza oceanu musiały tutaj przypłynąć. Właśnie na brzegu wyspy Arciszewski założył fort, aby zablokować siły nieprzyjaciół próbujących od- zyskać ważne strategicznie odcinki wybrzeża. Col. Claudio Skóra-Rosty Arciszewski został zatrudniony przez Kompanię Zachodnioindyjską, ponieważ był do- skonałym żołnierzem, świetnie znającym się na artylerii i doświadczonym w sztuce bu- dowy fortyfikacji. Dostrzegł w wyspie Itamaraca doskonałe naturalne warunki do budowy fortu, który mógł służyć obronie już podbitych terenów – wyspa miała wokół naturalną fosę. Ponieważ Kompania Zachodnioindyjska panowała już wówczas nad całym wy- brzeżem Pernambuco, mieli zatem łatwy dostęp do wyspy przez morze. Zbudowany za radą Arciszewskiego fort nazwano Orange. Była to pierwsza w pełni samodzielna misja Arciszewskiego. Miał bronić wyspy, dowodząc trzema kompaniami żołnierzy. Marcos Albuquerque Podczas tej kampanii chcemy spróbować dotrzeć do drewnianych pozostałości budynków, które istniały wewnątrz fortu. Obok miejsca, gdzie teraz stoimy, znaleźliśmy dom miesz- kalny z okresu holenderskiego, a w nim wiele przedmiotów, dzięki którym możemy sobie wyobrazić życie codzienne żołnierzy. Te fajki na przykład uświadamiają nam, jak popular- ny stał się wówczas zwyczaj palenia, które było nawet zalecane ze względów zdrowotnych. Miejscowa fabryka produkowała aż 200 tysięcy fajek dziennie. Znaleźliśmy też dużą ilość naczyń, a także przedmiotów służących do rozmaitych gier, bo przecież nie cały czas wal- czono. Były również okresy spokoju, wypoczynku i relaksu. Col. Claudio Skóra-Rosty Wkrótce po wybudowaniu przez Arciszewskiego Fortu Orange na wyspie Itamaraca wojska krajowców musiały się wycofać w głąb lądu, ponieważ całe północne wybrzeże znalazło się w rękach Holendrów. Obrońcy schronili się więc do interioru Prowincji Pernambuco, gdzie na rozkaz Mathiasa de Albuquerque’a zbudowali fort Arrayal de Bom Jesus na brzegu rzeki Capibaribe. Stamtąd zaczęli nękać Holendrów nieustającą wojną podjazdową. Dr Frederico Pernambucano Mija pierwszy rok, a Holendrzy nie powiększają zdobytego terytorium, mija drugi – pro- wincja nadal się nie poddaje, mija trzeci – i nic. W końcu, po pięciu latach, Holendrzy de- cydują się zdobyć główny bastion wojsk portugalskich i ochotników brazylijskich – Arrayal de Bom Jesus. Taki był układ sił w pierwszej fazie tej długiej wojny brazylijskiej: najeźdźcy byli unieruchomieni na wybrzeżu, zaś krajowcy zaciekle bronili interioru. 94 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Marcos Albuquerque W tamtych czasach walka była skrajnie gwałtowna i okrutna, przede wszystkim dlatego że walczono wręcz, zabijano się z bardzo bliska. Ale okrucieństwo towarzyszyło nie tylko walce. Holendrzy na początku okupacji stosowali tortury, żeby zdobyć informacje, gdzie szukać złota i srebra. Podczas prac wykopaliskowych znaleźliśmy wiele miejsc z okaleczo- nymi szczątkami zabitych w początkowym okresie wojny. Było wśród nich nawet dwuna- stoletnie dziecko, któremu podcięto gardło. Z pewnością więc był to okres bezwzględnego okrucieństwa z obu walczących stron. Col. Claudio Skóra-Rosty Indianie byli wykorzystywani podczas wojny nie tylko jako tragarze, ale również do walki jako żołnierze. Najbardziej użyteczni okazali się Tapuje, którzy mieli wśród tubylców sławę szczególnie okrutnych. Prof. Ernst van den Boogaart Główne pytanie XVII-wiecznej antropologii brzmiało: Czy ludzie są dzicy z natury, czy stali się takimi na jakimś etapie historii? Arciszewski musiał mieć kontakt z co najmniej jednym z grona wybitnych holenderskich uczonych, którzy wiele wiedzieli o rdzennych mieszkań- cach Ameryki. Był nim Johannes de Laet, jeden z dyrektorów Kompanii Zachodnioindyjskiej. Prawdopodobnie to on właśnie, wyczuwając zainteresowanie Arciszewskiego tą tematyką, zainspirował go do uważnego przyglądania się życiu i obyczajom Tapujów. Krzysztof Arciszewski Istnieje zatem plemię Tapujonów, lud koczujący na nieuprawnych pustkowiach, dziki i lu- dożerczy, nie osłaniający żadnej części ciała, nawet wstydliwych. Jedzą ludzkie mięso, ale sami uważają się za lepszych od innych ludożerców, ponieważ tamci jedzą mięso wrogów, oni zaś tylko przyjaciół poległych w boju lub zmarłych śmiercią naturalną, manifestując w ten sposób swą cześć i miłość dla zmarłych. Prof. Ernst van den Boogaart Notatki Arciszewskiego ocalały we fragmentach, które przytoczył w swoim dziele teolog Gerard de Voss z Lejdy. Ich zasadniczy temat to stosunek Indian do Boga oraz do diabła. Z punktu widzenia Europejczyka fascynujące były praktyki magiczne Tapujów. Zastanawiał się: czy niektórzy z nich potrafili prawidłowo przepowiedzieć przyszłość, dlatego że mieli kontakt z diabłem? Arciszewski zauważył, że często proroctwa Tapujów się spełniały, ale czasem były kompletnie mylne. Zarówno Arciszewski, jak i de Voss pozostawiali otwartą kwestię: czy Tapuje mieli faktycznie moc pochodzącą od diabła? Krzysztof Arciszewski Z lasu dawał się słyszeć dźwięczny, ale cienki głos diabła, wydobywający się jakby z fujarki. Aż wreszcie sam diabeł stanął przy kapłanie, który kazał mu usiąść obok siebie tyłem do zebranych. Głos kapłana był naturalny, diabła zaś piskliwy. Zebrani pytali, diabeł odpo- wiadał, niektórzy miotali pogróżki, a nawet gotowi byli rzucić się z kijem na diabła. Gdyby nie to, że widzieliśmy przed sobą ludzi, moglibyśmy rzec, że to ryczą lwy lub wyją pante- ry. Sztuczki owe dziwne wrażenie robiły na moich żołnierzach. Niemiec jeden, wyrwał się z szeregu i uciekł, kryjąc się w największym gąszczu. Straż chwyciła go, ale nie chciał po- wiedzieć, dlaczego zbiegł. Dopiero przywiązany do drzewa tortur, wyznał prawdę, że przez ostatnich lat dziesięć ani razu nie modlił się do Boga, skoro więc diabła wśród Tapujonów ujrzał, przeląkł się, żeby go diabeł do miejsca owego nie powiódł, na które on i jemu po- dobni zasłużyli... Konkwistador po polsku 95

Col. Claudio Skóra-Rosty Przełom w wojnie brazylijskiej nastąpił w 1632 roku, kiedy to pewną przewagę zdo- byli najeźdźcy. Stało się to za przyczyną Domingosa Calabara, który przeszedł na stro- nę Holendrów. Calabar był słynnym dowódcą, bezpośrednim doradcą Matiasa de Albuquerque’a. Opowiedział Arciszewskiemu o technice wojennej, o sposobach działania i marszrutach krajowców. Od tej pory Holendrzy zaczęli zdobywać kolejne miasta i forty. Aptekarz z Porto Calvo Znajdujemy się w posiadłości Comandatuba, jednej z najstarszych w naszym regionie. Calabar urodził się właśnie w tym miejscu, tu znajdował się jego dom. Oficer Krzysztof Arciszewski był kimś w rodzaju prefekta prowincji Porto Calvo. Poznał Calabara dzię- ki swemu rodakowi i towarzyszowi, Zygmuntowi von Schkoppowi. Zaprzyjaźnili się. Podobno Arciszewski był nawet ojcem chrzestnym córki Calabara. Calabar przeszedł na stronę Holendrów, dlatego, że oni obiecywali wolność dla Brazylii w przyszłości. Hiszpanie i Portugalczycy zaś myśleli tylko o własnym interesie. Wywozili stąd do Europy wszelkie dobra. Dlatego właśnie Calabar się zbuntował i przeszedł na stronę Holendrów. Col. Claudio Skóra-Rosty Ja jednak nazywam Calabara zdrajcą. Był w naszym wojsku nie byle kim, lecz bezpośred- nim doradcą naczelnego wodza. A kiedy przeszedł na drugą stronę, przyjął szarżę majora, zdradził taktykę wojny podjazdowej i użył broni przeciw swym towarzyszom. To nie było nic innego, jak tylko wielka zdrada. Dr Diedrich Kortlang Mamy tu kopie listów Arciszewskiego – z 1635 roku sprawozdanie z oblężenia Fortu Arrayal, z walk na przylądku Santo Agostino, czyli fortu Nazareth. A tu, z ekspedycji w głąb kraju. Arciszewski skarży się na nękające żołnierzy choroby, że źle znosi wilgotny klimat, narzeka na deszcze i plagę żab, wreszcie pisze: Trzeba by pić znacznie więcej wina, aby tu wytrzymać. Marek Szurawski Po kilku latach pobytu w Indiach Zachodnich marynarze chętnie trwonili ciężko zapraco- wane floreny na burdele i pijatyki, nazywano ich więc Heren varensgasten – sześciotygo- dniowymi panami. Nasz naród musi pić, albo umrze! – pisał w 1620 roku inny kronikarz, Jan Pieterszoon Coen, i nie miał na myśli wody. Dr Diedrich Kortlang Na długiej liście żołnierzy zwerbowanych do Brazylii większość to wcale nie Holendrzy, lecz obcokrajowcy. Są śród nich: Niemcy, Szwedzi, Polacy, Anglicy, Hiszpanie, Francuzi i inni. Co to za ludzie? Warto pamiętać, że kolonie to nie było miejsce dla elit. Jechali ci, którzy chcieli się szybko wzbogacić. Marek Szurawski Portugalczycy, od 100 lat panujący w Brazylii, nauczyli się odżywiać tym, co można było wyhodować w kolonii. Na stół trafiały świeże owoce, mięso i maniok. Holendrzy przy- zwyczajeni do ciężkiej diety całą żywność, a nawet alkohol, sprowadzali zza Atlantyku. Żołnierzom i marynarzom miesiącami musiały wystarczać głodowe racje. Mimo tak kiepskich 96 Dorota Latour, Jerzy Paczka warunków i marnego żołdu na statkach holenderskich Amsterdam stał się w XVII wieku Mekką marynarzy z całej Europy. Holandia była niekwestionowaną potęgą w handlu mor- skim. Col. Claudio Skóra-Rosty Po zwycięstwie pod Mata Redonda Arciszewski udaje się na podbój przylądka Santo Agostino. Tam właśnie, w jednym ze starć Zygmunt von Schkopp znalazł się w pułapce i Arciszewski natychmiast ruszył, aby go ratować. To dowodzi, że od początku wojny byli oni wielkimi przyjaciółmi, walczyli ramię w ramię dla Kompanii Zachodnioindyjskiej. Ich zwycięskie podboje odbiły się echem nie tylko tu, w Brazylii, ale też w Holandii. Arciszewski nie był jednak usatysfakcjonowany. W sprawozdaniach, które wysyłał do władz Kompanii, skarżył się na warunki, w jakich żyli jego żołnierze. Krytykował też sposób administrowa- nia kolonią holenderską. Krzysztof Arciszewski Działalność dyrektorów w Holandyi wyraziła się w kunktatorstwie, w zaniedbaniu spraw publicznych na korzyść interesów osobistych. Trudno wypowiedzieć, ile ukradziono kompa- nii. Śledztwo winno by się zwrócić ku zbadaniu budowli panów radców, na handel murzy- nami, na cła pobierane od okrętów. Col. Claudio Skóra-Rosty W swoich sprawozdaniach Arciszewski stara się udowodnić władzom Kompanii Zachod­ nioindyjskiej, że kolonii potrzebny jest gubernator, który byłby osobą silną i obdarzoną talentem przywódczym. Sugerował, że powinien to być w jednej osobie naczelny dowódca wojskowy i administrator. I Kompania wysłuchała go... przysyłając do Brazylii hrabiego von Nassau. Dr Frederick Duparc Dziadek Johanna Moritza de Nassau-Siegen był bratem Wilhelma Orańskiego, można po- wiedzieć: ojca narodu holenderskiego. Jego matka zaś pochodziła z duńskiej rodziny kró- lewskiej. Johann Moritz odebrał staranne wykształcenie na niemieckich uczelniach Basel i Genf, gdzie prócz nauki tańca, sztuki i języków mógł opanować także podstawy nauk ści- słych, w tym astronomii i kartografii. Zainteresowania te rozwijał też na dworze w Hadze, bo trzeba pamiętać, że Holandia złotego wieku była krajem największej ekspansji geogra- ficznej. Marcos Albuquerque Nassau miał z pewnością bardzo nowoczesną wizję zarządzania kolonią brazylijską. Sprowadził tu z Europy ogromną ilość badaczy, naukowców, artystów i zmienił całkowicie oblicze okupacji holenderskiej. Okres przed i po gubernatorze Nassau to są dwa całkowicie różne etapy historii naszej prowincji. Pozostawił po sobie bardzo wiele. Z całą pewno- ścią na przykład jego pomysły związane z urbanizacją zdynamizowały politykę społeczną w mieście Recife. Stąd pamięć o Holendrach w zbiorowej świadomości mieszkańców jest taka, że chociaż zostali pokonani, jednakże wszystko, co dobre w budownictwie, przypisuje się właśnie okresowi holenderskiemu, okresowi panowania hrabiego von Nassau. Prof. Ernst van den Boogaart Jedną z osobliwości rządów Johanna Moritza von Nassaua w Brazylii był fakt, że starał się on odtworzyć tam odpowiednik europejskiego dworu: zbudował kompleks pałacowy Konkwistador po polsku 97

Fryburg, założył ogród botaniczny i zoo, w których gromadził rozmaite gatunki egzotycz- nych roślin i zwierząt, zbierał też wyroby indiańskiego rzemiosła, a nawet założył brazy- lijski gabinet osobliwości. Utrzymywał na dworze uczonych: Piso i Markgrafa, którzy stu- diowali brazylijską przyrodę oraz obserwowali gwiazdy widoczne z południowej półkuli. Wszystko to było zgodne z europejską ideą określającą, jakie zadania spełniać winien dwór oświeconego władcy. Dr Frederick Duparc Przez siedem lat Johann Moritz był gubernatorem Brazylii. W tym czasie udało mu się zarejestrować różne obszary życia w Nowym Świecie. Na zamówienie Nassaua Franz Post namalował niezliczone pejzaże, Albert Eckhout wykonał tysiące szkiców tamtejszych ro- ślin, zwierząt, owadów oraz niezwykłe – naturalnej wielkości – portrety typów mieszkań- ców Brazylii. Dzięki temu niezwykłemu przedsięwzięciu Brazylia była pierwszym krajem Nowego Świata, który został w tak kompletny i naukowy sposób zbadany i udokumento- wany. Col. Claudio Skóra-Rosty Podczas budowy stolicy Pernambuco nowy gubernator oprócz pałaców stawiał także liczne mosty, których pozostałości znajdujemy do dziś. Było jednak faktem, że Nassau rozbu- dowując miasto, osłabił, a nawet uniemożliwił militarną obronę Recife, które w ostatnim etapie wojny zostało doszczętnie zniszczone. Prof. Gerhard Brunn Konflikt między Nassauem i Arciszewskim wybuchł o to, gdzie powinna się znajdować stolica holenderskiej Brazylii. Arciszewski proponował, aby przenieść ją na łatwiejszą do obrony wyspę Itamarakę. Ale władze odrzuciły tę propozycję. Arciszewski bardzo rozcza- rowany wyjechał do Holandii. Col. Claudio Skóra-Rosty W tym czasie otrzymał bardzo korzystną propozycję od króla polskiego, który zaofero- wał mu dowództwo artylerii koronnej. Arciszewski skłaniał się do przyjęcia zaszczytnego stanowiska w ojczyźnie, tym bardziej że z nowym gubernatorem Brazylii nie mogli się porozumieć. Kiedy dopływał do Holandii, nie spodziewał się jednak, że czeka go tam tak niezwykłe przyjęcie. Marek Szurawski W Amsterdamie przywitały Arciszewskiego wiwatujące tłumy w porcie i salwy armatnie. Wręczono mu wybity na jego cześć srebrny medal z sentencją łacińską: Przyjmij laur zwy- cięski. Arciszewski jest rozchwytywany przez ludzi nauki i artystów, chcących uwiecznić go na płótnie. Col. Claudio Skóra-Rosty w rozmowie z kustoszką muzeum To wielki honor i satysfakcja oglądać medal wybity dla upamiętnienia zwycięstw Arciszewskiego w służbie Kompanii Zachodnioindyjskiej. - Te medale są podobne, mają identyczny rysunek, ale metal jest inny. - Dlaczego metal jest inny? Pochodzą z różnych epok? - Nie, to zwykła praktyka. Medale miały ten sam ryt, ale bito je z różnych materiałów: złota, srebra lub brązu. - To dla mnie zaszczyt, że mogę trzymać je w ręce. 98 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Marcos Albuquerque Nie mam najmniejszych wątpliwości, że podczas kampanii w Brazylii Arciszewski, dzięki swoim talentom przywódczym, biegłości w sztuce fortyfikacji i walki, wywarł ogromny wpływ na holenderski korpus oficerski. Wkrótce jednak właśnie ten wpływ oraz jego deter- minacja i chęć poszerzania działań wojennych stały się powodem konfliktu z całkiem inną polityką, jaką chciał prowadzić hrabia von Nassau. Dr Frederick Duparc Ja sądzę, że Nassau naprawdę zakochał się w Brazylii i chciał tam zostać. Panować jako król. Tak, on zachowywał się jak król, którego jednak bardzo obchodzi los ludzi żyjących w tym kraju. Jako gubernator XVII-wiecznej kolonii był kimś zupełnie wyjątkowym. Prof. Gerhard Brunn: Za wzór stawiał sobie model władzy książęcej znany mu doskonale z Europy: oświecony książę suwerennego terytorium poprzez swój urząd ma jednać społeczeństwo z klasą panu- jącą. Powinien dbać o rozwój swojego kraju. I on właśnie chciał z holenderskiej Brazylii zrobić księstwo na wzór europejski, właściwie – niemiecki. A to wyraźnie kłóciło się z cela- mi przedsiębiorstwa komercyjnego. On myślał w kierunku politycznym, nie zaś o wynikach ekonomicznych. Prof. Ernst van den Boogaart Johann Moritz rządził w Brazylii zbyt krótko, aby udało mu się zbudować dwór w oparciu o elity krajowców, ale bardzo zabiegał o ich względy. Gdy w 1644 roku Portugalia znów stała się niezależnym królestwem, urządził dla miejscowej ludności wielką fiestę, która trwała trzy dni. Hermano Otavio Maya Istnieje anegdota dobrze znana do dziś mieszkańcom Recife, o tym jak książę Nassau kazał zbudować potężny most na rzece Capibaribe. Budowa przeciągała się, więc aby zachęcić ludzi do pracy, Nassau obiecał, że jeśli zdążą z otwarciem mostu do fiesty, to on sprawi, by wielki byk pofrunął nad rynkiem w Recife. Most był gotów na czas, a książę dotrzymał słowa. Z pomocą specjalnej maszynerii uruchomiono kukłę byka, która uniosła się nad rynkiem ku radości mieszkańców. Dr Frederick Duparc Oczywiście, Nassau był ortodoksyjnym kalwinem, w Holandii brał udział w wojnie reli- gijnej z katolicką Hiszpanią, a jednak będąc gubernatorem w Brazylii, tolerował katolicką wiarę mieszkających pod okupacją holenderską Portugalczyków. Pozwalał im budować ka- plice, odprawiać msze w kościołach i prowadzić klasztory. Pod jego rządami również zo- stała zbudowana pierwsza w Nowym Świecie synagoga w Mauritsstad, czyli Recife, która istnieje tam do dziś. Marek Szurawski Kiedy poseł holenderski rozwodził się przed królem szwedzkim, Karolem X, na temat wol- ności religii w Zjednoczonych Stanach Holenderskich, monarcha wyjął z kieszeni talara i rzekł mu: Oto wasza religia. Col. Claudio Skóra-Rosty Wracając po raz trzeci do Brazylii, Arciszewski był przekonany, że stanowisko, które mu zaoferowano i władza, jaka się z nim łączyła, czyli generalny nadzór nad siłami morskimi Konkwistador po polsku 99 i lądowymi oraz fortyfikacjami, czyni z niego naczelnego wodza. Wiedział oczywiście, że będzie podlegał władzy gubernatora von Nassaua, ale nie spodziewał się afrontu, jaki spotkał go już u brzegów Brazylii. Okręt Arciszewskiego został ostrzelany prawdziwym ogniem, który uszkodził jego admiralską banderę. A więc przyjęcie Arciszewskiego przez hrabiego Nassaua było bardzo złe. Dr Diedrich Kortlang Ten rok był dla mnie ciężki i szczególnie smutny – pisze Arciszewski w roku 1638 – Bóg wezwał do siebie mojego najmłodszego brata – Bogusława. Umarł na okręcie wiozącym go do Brazylii. Jego szczątki spalono u Świętego Wincentego. Jest jeszcze dopisek: zanim skończyłem ten list, mój sekretarz zmarł także. Tak, to był zły rok. Prof. Gerhard Brunn Władze Kompanii były nieco rozczarowane rządami Johanna Moritza w kolonii, toteż Arciszewski został ponownie wysłany do Brazylii, tym razem z godziwym uposażeniem i wysoką rangą wojskową. I to było dla gubernatora nie do zniesienia. Johann Moritz po- chodził z jednego z najznakomitszych rodów niemieckiej magnaterii, był Nassauczykiem, bliskim krewnym namiestnika, i nie mógł zaakceptować kogoś, kto miałby w jakikolwiek sposób ograniczać jego władzę w Brazylii. Arciszewski był zdolny i ambitny, zapewne mógł mieć nadzieję, że z czasem sam zostanie gubernatorem. Cóż, wielka Brazylia była za mała dla tych dwóch ludzi. Krzysztof Arciszewski Oświecony Xiążę, Jaśnie Wielmożny Panie Wojewodo Wileński, Hetmanie Wielki Xsięstwa Litewskiego. Z domu Nassauskiego jest w Niderlandzie Grafów chudych tak wiele, że conditii i chleba im nie dostawa. Graf Mauric łamał jak mógł prawa moje, a naostatku wydał na mnie wyrok mój honor naruszający i wysłał z powrotem do Niderlandu. West – Indyjska Kompania jak wrzodu jakiego Nassauczyków się tykać boi, toteż nie wie, jak rzecz rozsądzić. Ja także, mimo oczywistej krzywdy, jak po brzytwach z nimi postępować muszę. Na samego bym ci Grafa Maurica poradził się szpady, ale cóż, kiedy on wraca dopiero za dwa lata. Co do Kompanii – ja i służby ich nie chcę, i odszkodowań żadnych nie żądam, i Brazyli się wyrzekam, tylko na tym mi zależy, aby wyrok ten został wymazany i żeby mnie przez ten hańbiący zapis nie doprowadzili do tego, czego i oni, i ja żałować później byśmy musieli. Dr Frederick Duparc Sądzę, że główne problemy związane z ich sporem zostały wykreowane przez władze Kompanii. Nie myślę, aby to była walka personalna miedzy Arciszewskim i Johannem Moritzem, bo zbyt wiele ich łączyło. Dyrektorzy Kompanii Zachodnioindyjskiej z Holandii nie byli zadowoleni z wyników finansowych osiąganych przez hrabiego Nassaua w Brazylii i chcieli z czasem się go pozbyć, więc zapewne Arciszewski został przez nich użyty do rozgrywki o władzę w kolonii.

Dr Diedrich Kortlang Jeśli weźmiemy pod uwagę, że archiwum Kompanii Zachodnioindyjskiej to ponad kilometr dokumentów, zrozumiemy jak potężna to była machina administracyjna i biurokratyczna. 100 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Władze Kompanii zawsze chciały o wszystkim wiedzieć, zatrudniały więc całą sieć infor- matorów na różnych stanowiskach. W ten sposób próbowali ograniczyć korupcję szerzącą się wśród urzędników w kolonii. Krzysztof Arciszewski Pamiętam jeszcze ów czas, gdy owi Wielcy Radcy, widząc nieprzyjaciela zbliżającego się, nie zaopatrzywszy magazynów, haniebnie umykali z Brazylii, a ani patryotyzm, ani honor, ani listy Jego Wysokości, nic nie było w stanie ich zatrzymać. Zostawili oni Arciszewskiego, by się bił sam w kraju. Nie pamiętają już, że Schkopp i Arciszewski wykonywali swą missyę bez ich współudziału, że to oni zdobyli kraj ze wszystkimi cukrowniami i dochodami. Niechaj Wysokie Władze rozważą, że ci ludzie, którzy za drugim moim powrotem do Brazylii, sie- dzieli zamknięci w fortach, nie śmiejąc wynurzyć głowy ze strachu, pozyskali dzięki mnie 130 tysięcy mil wybrzeża, a wroga ani śladu! Gdy kraj został zdobyty, uciekinierzy ci po- wrócili i jak muchy obsiedli cukier brazylijski. Marcos Albuquerque Technologia produkcji cukru była bardzo złożona. Opanowali ją w XVI stuleciu Portugalczycy, nazywani „mistrzami cukru”. Pernambuco było głównym producentem cukru brazylijskiego, dlatego też stało się przedmiotem inwazji holenderskiej. Arciszewski dążył do opanowania jak największego obszaru przez działania wojenne, zaś Nassau jako administrator starał się zżyć z krajowcami, aby móc czerpać korzyści z ich znajomości techniki produkcji cukru. Być może dlatego właśnie powstał między nimi konflikt. Col. Claudio Skóra-Rosty Oto finał konfliktu: von Schkopp, towarzysz broni Arciszewskiego, radzi mu spotkać się z hrabią Nassauem, obiecując, że w czasie rozmowy go poprze. Ale gdy Arciszewski czy- ta swoje zarzuty, von Schkopp stoi i milczy, jak obcy. Nasz bohater zostaje sam. Hrabia Nassau uznaje pisma Arciszewskiego za zdradę. Rozkazuje go uwięzić, zdegradować i ode- słać do Holandii. Dzięki moim poszukiwaniom dowiedziałem się, że Nassau rozkazał zaopatrzyć okręt, na którym miał odpłynąć Arciszewski, w prowiant, który starczyłby zaledwie na połowę po- dróży. Hrabia liczył, że Arciszewski, chory i osłabiony, nie zdoła żywy dotrzeć do domu. Równocześnie z okrętem wygnańca wypłynął z Brazylii drugi, szybszy okręt z listami von Nassaua do władz Kompanii. W listach tych gubernator opisał własną wersję wydarzeń, przedstawiając Arciszewskiego w bardzo niekorzystnym świetle. Krzysztof Arciszewski Chwała bądź Bogu! Już znowum w progu Ojczyzny mojej. Czuję jej dymy, Widzę kominy Rodziny mojej. A ci pomarli, Co oczy darli, Nic im po zbroi! Chwała bądź Bogu! Z inszego stogu Konkwistador po polsku 101

Aża chleb zdarzy? Kto Panu temu Ufa samemu, Wszak się nie sparzy. Bez cnót i wiary O ziemskie dary Niech się bies swarzy. Marek Szurawski Po dymisji Arciszewskiego w kolonii holenderskiej wyczerpał się impet podboju, zabrakło bowiem wodza o strategicznym wojskowym geniuszu. Granice posiadłości holenderskich w Brazylii zaczęły się kurczyć. Marek Szurawski (szanta) I sławy dostąpił, Hiszpanów popieścił, I Pernambuco orężem wziął, Lecz zamiast złota – Pan Arciszewski Kopniaka, kopniaka dostał, ahoj! Lecz on, kiedy płynął przez ocean pieski, Gdzie cukier indiańską pieni się krwią, Banita i zbieg, Krzysztof Pan Arciszewski Chciał sławy a złoto miał w dupie – Ahoj! Dr Frederico Pernambucano Okres Nassaua uznawany jest za czas splendoru i rozejmu. Ale wkrótce pojawią się zwiastu- ny kolejnego etapu: wojny o restaurację, kiedy Nassau straci władzę, a właściciele cukrowni nie mają kapitałów na kupno niewolników i na prowadzenie swoich interesów. Tymczasem w Portugalii król Jan odzyskuje koronę i popiera właścicieli plantacji w Brazylii, którzy stają na czele rebelii. W tym okresie Holendrzy znów znajdą się w tym samym położeniu, co na początku okupacji – zostaną otoczeni w Recife i kilku głównych fortecach na wybrze- żu. Utracą kolejne tereny, a w końcu, w 1654 roku, ich panowanie w Brazylii skończy się całkowitą klęską. Dr Diedrich Kortlang Z punktu widzenia Brazylijczyków Nassau był najlepszym gubernatorem, jakiego mogli mieć. Ale Kompanii Holenderskiej sprawiał zbyt wiele kłopotów. Wydawał za duże sumy na budowę stolicy, na dwór i na drogie ekspedycje. Jego interesy nie były zgodne z celami spółki, która walczyła o zyski. Dlatego Rada w Amsterdamie odwołała go w końcu ze sta- nowiska gubernatora. Dr Frederick Duparc Oczywiście, Nassau był zatrudniony przez Kompanię, która chciała zarobić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, ale on sam miał inną, przyszłościową wizję rządzenia kolonią. Sądzę, że był człowiekiem ambitnym, wizjonerem, bardzo tolerancyjnym i nowoczesnym – jednym z geniuszy holenderskiego XVII stulecia. Jesteśmy w miejscu nazwanym Mauritshuis, od imienia hrabiego von Nassau-Siegen, który kazał zbudować ten pałac po powrocie z Brazylii. Zaprojektowali go dwaj znani architekci, Pieter Post i Jacob van Campen. Jest to jeden z najpiękniejszych budynków złotego wieku. Od 1820 roku jest to muzeum, w którym zgromadzono dzieła mistrzów niderlandzkich 102 Dorota Latour, Jerzy Paczka i flamandzkich. To unikalne miejsce stanowi naturalne otoczenie dla jednej z najciekaw- szych kolekcji malarstwa XVII wieku. Marek Szurawski Złożony ciężką chorobą Arciszewski nie mógł się bronić. Dopiero kilka miesięcy po nie- chlubnym powrocie do Holandii napisał „Apologię”, w której bronił swoich racji, odrzu- cał oszczerstwa i dopominał się o zmianę trybu dymisji. Pismo rozesłał do wielu znaczą- cych osobistości, w tym do dawnego protektora Radziwiłła, który ujął się za Arciszewskim w listach do rządu holenderskiego i do Rady Dziewiętnastu. Poprosił też o wstawiennictwo dla sławnego żołnierza samego króla polskiego. Pod tymi naciskami Rada zmieniła wyrok z wyrzucenia na oficjalne zwolnienie ze służby na własną prośbę. Prof. Tadeusz Marian Nowak Warto się zastanowić nad tym, dlaczego król Władysław IV sprowadził Arciszewskiego z Niderlandu z powrotem do Polski? Chodziło o to, że król wyobrażał sobie, miał na- dzieję, że potrafi przeprowadzić wielką wojnę z Turkami i nawet może zasiąść na tronie w Stambule?...Robił do tego przygotowania i ściągał ludzi – Polaków, którzy służyli w armiach zachodnioeuropejskich. Między innymi ściągnął Arciszewskiego, mając na- dzieję, i słusznie, że będzie mógł korzystać z jego wiedzy nabytej w Zachodniej Europie i Ameryce. Chodziło przede wszystkim o sprawy techniki wojskowej, budowy fortyfikacji i artylerii. Prof. Jan Pirożyński Z listu Arciszewskiego do króla wynika, że miał on wątpliwości w sprawach wiary, któ- rych nikt nie był w stanie mu rozproszyć. Zastanawiał się: czym jest jego dusza? Kim jest Bóg? Na czym, jak to sformułował, polega „istność Boga”. Właściwie nie był związany z żadnym wyznaniem. Najbliżej było mu do arian, ale w żadnym wypadku nie był ortodok- syjnym arianinem. Został wyłączony ze zboru po swoich młodzieńczych „występkach”, nie mógł być też przez arian tolerowany ze względu na karierę życiową, jaką obrał. Wprawdzie w XVII wieku już mniej rygorystycznie przestrzegano w zborach zakazu używania miecza, piastowania urzędów, ale zawodowa kariera wojskowa w celu zdobycia sławy i pieniędzy nie mieściła się w kodeksie moralnym arian. Krzysztof Arciszewski Wasza Królewska Mość, Panie Mój Miłościwy, Rzadko te dwie rzeczy pospołu chodzą: sława dobra i pieniądze wielkie. Dlatego, obierając sławę, nie miałem nigdy czasu za pieniędzmi ubiegać się. Mieli ci tu panowie moi dowo- dów tego dosyć i dla tego mię sobie najbardziej ważyli, żem nie bawił się nigdy łupami i zdobyczami żadnemi. Byle mnie Bóg przy sławie zostawować raczył, miłyby mi był i koniec żywota taki, jakim z świata zszedł Epaminondas, książę Tebański, po którym, wszelkiego ruchomstwa, rożen tylko jeden, a kocieł w kuchni naleziono. Albin Arciszewski Po zakończeniu wojen kozackich Krzysztof był bardzo chory, już się więcej publicznie nie udzielał, wyjechał do majątku swego stryja Pawła, tam zmarł. Przed śmiercią polecił się pochować obok rodziców, którzy byli pochowani w Lesznie obok zboru husyckiego. Kiedy wystawiono trumnę, wybuchł pożar, zawalił się dach i katafalk wraz z ciałem się spalił. Tak, że nie zostało z niego nic. Konkwistador po polsku 103

Marek Szurawski (szanta) I wrócił zza morza, nie dla sutej kieski, Rzeczpospolitą ratować swą, Pod Lwowem bił się pan Arciszewski I zbrodnie swoje kozacką zmył krwią. A kiedy go kładli na grobowe deski, To kościół spłonął i strzelił grom, Obrócił się w proch Krzysztof, Pan Arciszewski. Co złoto, co złoto miał gdzieś – Ahoj!

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gorzowie Wlkp.

DIE JOHANNITER UND IHR HERRENMEISTER JOHANN MORITZ VON NASSAU-SIEGEN (1604-1679)

Materialien aus der wissenschaftlichen Konferenz organisiert von der Deutsch-Polnischen Gesellschaft Educatio Pro Europa Viadrina und Stiftung Brandenburg Gorzów Wlkp., 9. Oktober 2004

Gorzów Wlkp. 2006

Vorwort

Wir stellen Ihnen eine Sammlung der Materialien aus der wissenschaftlichen Konferenz Die Johanniter und ihr Herrenmeister Johann Moritz von Nassau-Siegen (1604-1679) zur Verfügung, die am 9. Oktober 2004 im Jan-Dekert-Museum in Gorzow Wlkp. stattgefunden hat. Sie wurde von der Deutsch-Polnischen Gesellschaft Education „Pro Europa Viadrina” und der Stiftung Brandenburg aus Eberswalde organisiert und im Rahmen der gemeinschaftlichen Initiative INTERREG III A mit Unterstützung des Marschallamtes in Zielona Gora und der Gesellschaft für Freunde von Witnica finanziert. Dietrich Handt, Dr. Kaspar von Oppen und Dr. Christa Kouschila haben in ihren Beiträgen die Person und das Wirken von Johann Moritz von Nassau vorgestellt, während Prof. Dr. Wolfgrang Stribrny und Dirk Schumann von der Geschichte des Johanniter-Ordens in der Neumark und den Sitz der Herrenmeister der Bellei Brandenburg in Sonnenburg spra- chen. Błażej Skaziński berichtete über das Schicksal der Johanniter-Denkmäler, Zbigniew Czarnuch stellte die Verbindungen des Geschlechts von Nassau mit Polen dar, und Dr. Krystyna Kamińska erzählte von den Streitigkeiten zwischen Krzysztof Arciszewski und Johann Moritz von Nassau. Als eine Ergänzung der Referate wurde der Film von Jerzy Paczka Konkwistador po polsku über das Schicksal von Krzysztof Arciszewski gezeigt. Die Konferenz wurde von einer Ausstellung des Warthe-Museums „Spichlerz” – „Der Speicher” – begleitet, bei der u.a. neun (von der Wojewodschaftsbehörde für Denkmalschtutz zur Verfügung gestellte) Wappentafeln aus dem Schloss und der Kirche in Sonnenburg, zwei Porträts Johann Moritz von Nassau’ aus der Sammlung des Ermland- und Masurenmuseums in Allenstein, Wappentafeln aus der Sammlung des Gemeindeamtes in Sonnenburg, zwölf Schlusssteine aus Gips aus der Kirche in Sonnenburg sowie von der Stiftung Brandenburg zur Verfügung gestellte Kleider der Johanniter gezeigt wurden. Die vorliegenden Unterlagen zur Konferenz geben Einsicht in wenig bekannte Seiten unserer Regionalgeschichte, die mit der Wirkung des Sonnenburger Ritterlichen Ordens St. Johannis vom Spital zu Jerusalem, sowie in Lebensläufe kunterbunter Persönlichkeiten der Renaissance, denn so können zweifellos J. M. von Nassau und der polnische Entdecker und Admiral K. Arciszewski genannt werden. Auf Ersuchen der Konferenzveranstalter bereitete die Wojewodschafts- und Stadt­ bibliothek in Gorzow Wlkp. eine Veröffentlichung dieser Unterlagen im Rahmen der Reihe Aus der Geschichte der Lebuser Region vor. Wir hoffen, sie wird Ihren Erwartungen entsprechen.

Edward Jaworski Direktor WiMBP w Gorzowie Wlkp.

Dietrich Handt

Einführung

2004 ist Moritz-Jahr. Johann Moritz von Nassau-Siegen wurde am 17. oder 18. Juni 1604 geboren und in vielen Veranstaltungen in Deutschland (zuletzt noch Ende September in einer Festwoche in Potsdam), in den Niederlanden und in Brasilien wird der 400. Wiederkehr seines Geburtstages gedacht. Auch in Polen gibt es Grund, sich an Johann Moritz zu erinnern. Johann Moritz gehört sicherlich nicht zu den ganz überragenden Gestalten seines, des 17., Jahrhunderts, das von zahlreichen Kriegen, aber auch von bedeutenden geistigen Strömungen geprägt war. Doch er hatte an vielen Ereignissen und Entwicklungen seiner Zeit wesentlichen Anteil durch sein Wirken als Soldat, als Diplomat, als Administrator, als Förderer und Liebhaber von Kunst und Wissenschaft, dabei insbesondere durch sei- ne Einflüsse auf Architektur und Gartengestaltung. Er hinterließ tiefe Spuren, die bis in die Gegenwart reichen, aber mitunter ihm gar nicht, nicht einmal im Geschichtsbild der Gebildeten, zugeschrieben werden. Mit der Neumark ist Johann Moritz durch sein Wirken als Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens und seiner Residenz Sonnenburg verbunden. Johann Moritz war stolz auf dieses Amt und hat die damit verbundenen Pflichten ernst genommen. In der Würdigung seiner Persönlichkeit kommt das oft zu kurz. So gab es in der großen, sehr au- fwendigen Johann Moritz-Ausstellung, die Anfang dieses Jahres unter der Schirmherrschaft des Bundespräsidenten in Siegen stattfand, nur 6 Exponate von ins­ gesamt 313, die zu seiner Tätigkeit für den Johanniterorden und zu Sonnenburg Bezug hatten. Schon aus diesem Grunde ist es angebraucht, dass wir uns auch hier in unserer Region dieser großen, starken, schöpfe- rischen Persönlichkeit zuwenden. Damit soll keine Heldenverehrung getrieben werden. Aber der Jahrestag gibt Gelegenheit, ein wichtiges Stück Regionalgeschichte lebendig zu machen. In den Überlegungen dazu, die von Herrn Paweł Kisielewski und seinem Verein der Freunde von Sonnenburg ausgingen, wurde von Anfang an auch an eine wissenschaftliche Tagung und an eine Ausstellung gedacht. Beides sollten deutsch-polnische Gemeinschaftsprojekte wer- den. Hier und heute werden sie nun in einer Doppelveranstaltung Wirklichkeit. Die Beteiligten einigten sich bald darauf, dass Ausstellungseröffnung und Tagung zeitlich und örtlich zusam- menfallen sollten, und darauf, dass die Ausstellung unter polnischer Federführung und die Tagung unter deutscher Federführung durchgeführt werden sollte. Aus dem Thema unserer Tagung geht hervor, dass wir uns nicht nur auf die Person des Fürsten und sein vielgestaltiges Leben beschränken, sondern sie vor dem Hintergrund der Geschichte des Johanniterordens in der Neumark sehen wollen. Dabei sollen auch kunst-historische und denkmalpflegerische Sachverhalte dargestellt und diskutiert werden. Schließlich soll von Polen aus ein Blick auf die weit verzweigte Adelsfamilie, der Johann Moritz angehörte, geworfen werden. Die, zumindest in Deutschland, kaum bekannte Episode mit dem Admiral Arciszewski wird eine unsere Tagung bereichernde Zugabe sein.

Wolfgang Stribrny

Der Johanniterorden und die Neumark

Was ist der Johanniterorden?

Als im Jahre 1099 auf dem Höhepunkt des 1. Kreuzzuges Jerusalem erobert wurde, fanden die Kreuzfahrer unweit der Grabes- und Auferstehungskirche ein christliches Spital zur Pflege von Pilgern und Kranken. Es hatte Johann den Täufer zum Schutzpatron und war von italienischen Kaufleuten gegründet worden. Aus der Spitalbruderschaft entwic- kelte sich zunächst ein Mönchsorden mit den Gelübden Armut, Keuschheit und Gehorsam und dann seit etwa 1154 ein Ritterorden, der als 4. Gelübde den „Kampf gegen den Unglauben” als Maxime annahm. „Ballei Brandenburg des Ritterlichen Ordens St. Johannis vom Spital zu Jerusalem” nennt sich der Johanniterorden in seinem evangelischen Zweig bis heute. Der katholische Ordenszweig heißt: „Souveräner Ritterorden vom Hospital des heiligen Johannes zu Jerusalem, genannt von Rhodos, genannt von Malta”. Es gibt etwa 12.000 Malteser in der Welt. 4000 evangelische Johanniter in aller Welt stehen unter dem Herrenmeister Prinz Oskar von Preußen (geb. 1959), einem Urenkel Kaiser Wilhelms II. Ein großer evangelischer Ordenszweig ist der britisch geprägte „Order of St. John” unter dem Großprior Prinz Richard von Großbritannien, Herzog von Gloucester, einem Vetter von Königin Elisabeth II. In den Niederlanden und in Schweden bestehen kleinere Zweige des evangelischen Johanniterordens. Nach der Eroberung Jerusalems durch die Muslime verlegte der Großmeister des Ordens 1187 seinen Sitz auf die Burg Margat, nördlich von Tripolis im heutigen Libanon. 1285 mußte Margat aufgegeben werden. Über den letzten christlichen Stützpunkt Akkon, der 1291 fiel, ging es kurzfristig nach Zypern und dann von 1306 bis 1522 nach Rhodos. Mit der vormals byzantinischen Insel Rhodos im Mittelpunkt wurde ein eigener Staat auf­ gebaut, der 1522 den Türken zum Opfer fiel. Kaiser Karl V. verlieh 1530 dem Orden die Insel Malta. Hier war das zentrale Spital, in dem „die Herren Kranken” vorbildlich gepflegt wurden und von hier aus wurde (vor al- lem zur See) der Kampf gegen die Muslime geführt. Auf dem Wege nach Ägypthen machte Napoleon der Herrschaft des alten Ordens 1798 ein Ende. Auch außerhalb des Mittelmeergebiets stifteten fromme Christen dem Orden Besit­ zungen – zur Unterstützung der Arbeit im Heiligen Lande und für ihr eigenes Seelenheil. So gab es schon 1156 in Duisburg am Rhein und in Mailberg (nördlich von Wien) die ersten Besitzungen der Johanniter in Mitteleuropa; an beiden Orten ist der Orden noch heute aktiv. 1160 schenkte Markgraf Albrecht der Bär, der Schöpfer Brandenburgs und Förderer der deutschen Ostsiedlung, den Johannitern Werben an der Elbe (Altmark). Durch ein Abkommen mit den übrigen deutschen Johannitern (Vergleich von Heimbach 1382) gewann die Ballei Brandenburg eine selbständige Stellung gegenüber dem Gesamtorden. Diese Unabhängigkeit erlaubte den brandenburgischen Johannitern einen 112 Wolfgang Stribrny harmonischen Übergang zum evangelischen Bekenntnis (ab 1539). Aufgrund der enormen Reparationen, die das Königreich Preußen nach der Niederlage 1806 (Friede von Tilsit, noch heute Sowjetsk II, 1807) zahlen musste, wurden 1810 in Preußen alle geistlichen Stiftungen säkularisiert – mithin auch der Johanniterorden. Während die Malteser 1834 wieder entstanden (mit Sitz in Rom), rief König Friedrich Wilhelm IV. 1852 als Antwort auf die Revolution 1848 den Johanniterorden als diakoni- sche Einrichtung erneut ins Leben. Seit 1693 stehen Prinzen aus dem Hause Hohenzollern als Herrenmeister an der Spitze des evangelischen Johanniterordens. Adolf Hitler und nach 1945 die Briten und Amerikaner wollten den Orden verbieten. In der Sowjetzone war jede Wirksamkeit undenkbar. Vor und nach 1945 war hierbei der Hass auf Preußen und das preu- ßische Königshaus das zentrale Motiv.

Was verstehen wir unter der Neumark?

Wenn in Deutschland überhaupt jemand den Begriff Neumark gebraucht, versteht er darunter gewöhnlich die Teile der Mark Brandenburg (in den Grenzen von 1815 bis 1938), die ostwärts von Oder und Lausitzer Neiße liegen. Das bis 1815 zu Sachsen gehören- de Gebiet der Niederlausitz um Guben und Sorau kann hier außen vor bleiben – zumal dort die Johanniter nicht aktiv waren (die Ausnahme ist Schenkendorf, südöstlich Guben, seit Anfang des 16. Jahrhunderts ein dem Herrenmeister direkt unterstehendes Kammeramt). Was also ist – historisch gesehen – die Neumark? 1) Die Neumark im engeren Sinne, das Land jenseits der Oder (terra trans­oderana), taucht als Begriff sehr spät, zuerst 1397 in Urkunden auf. Das Territorium nördlich der Warthe, zwischen der Oder im Westen und der Drage im Osten – im Norden reichte es bis Schivelbein (seit 1815 Provinz Pommern) – wurde um und nach 1250 brandenburgisch. 2) Das südlich der Warthe gelegene Land Sternberg wurde ebenfalls 1250 branden- burgisch. Es reicht von der Oder im Westen bis fast zur Obra im Osten und wird im Süden ungefähr von der Pleiske begrenzt. Das Sternberger Land gehörte ab 1235 zu Schlesien, vorher war es polnisch. Um 1125 war von Polen das Bistum Lebus gegründet worden. Nach Lebus wurde das Land vor 1250 und von Polen nach 1945 wieder genannt. 3) Das südlich (bis über die Oder hinaus) anschließende Fürstentum Crossen mit Züllichau und Sommerfeld gehörte zu Schlesien und kam 1482 als Pfand und 1538 als Besitz zur Mark. Von 1535 bis 1571 regierte Hans von Küstrin (Markgraf Johann), Bruder des zur gle- ichen Zeit regierenden Kurfürsten Joachim II., diese drei Gebiete (und zusätzlich Cottbus) selbständig von Küstrin aus. Der Begriff Neumark ist nicht ohne die Prägung durch diesen bedeutenden Hohenzollern zu verstehen.

Von den Templern zu den Johannitern

Neben den Johannitern gab es zahlreiche andere Ritterorden. Nur zwei von ihnen – beide im Heiligen Land gegründet – gewannen überregionale Bedeutung. Die Templer bestanden von 1118 bis 1307. Der 1191 gegründete Deutsche Orden besteht bis heute. Für die Mark Brandenburg gilt: vor den Johannitern waren die Templer. Das gilt für (Berlin-) Tempelhof und Komturei Lietzen (nördlich Frankfurt/Oder), für Quartschen (nördlich Küstrin) und Zielenzig. Der Johanniterorden und die Neumark 113

Herzog Heinrich I. von Schlesien, Gemahl der Heiligen Hedwig (er residierte häufi- ger in Crossen als in Breslau), schenkte vor 1232 die Gegend um Küstrin den Templern mit der Auflage, dort einen Markt nach deutscher Art zu gründen. Die eigentliche Stadt wurde dann vom Markgrafen, der 1261 Küstrin übernahm, ins Leben gerufen. Quartschen umfasste 1000 Hufen und wurde 1232 von dem großpolnischen Herzog Wladislaus Odonicz den Templern geschenkt. Der gleiche Herzog von Großpolen schenkte im gleichen Jahr den Templern die Komturei Großdorf. Großdorf ist eine Wüstung ostwärts Lagow. Das nahe gelegene Dorf Tempel erinnert an diese Episode. Die benachbarten Orte Burschen und Költschen schenkte der polnische Ritter Bogufal 1251 den Templern. Bischof Heinrich von Lebus erlaubte 1241 dem schlesischen Grafen Mrocko von Pogarell, im Land „Sulenich” deutsche Bauern anzusiedeln. Aus Sulenich wurde Zielenzig. Schon 1244 schenkte Mrocko die nunmehrige Stadt Zielenzig mit umliegenden Dörfern den Templern. 1241 haben wir den ersten Hinweis auf die Ansiedlung von Deutschen (vermut­­ lich Schlesiern) im Sternberger Land. Nach der grausamen Unterdrückung der Templer – auf Betreiben des Königs von Frankreich – sollten die Johanniter deren Erben werden. Die askanischen Markgrafen von Brandenburg waren nicht sofort bereit, diesen päpstlichen Beschluß auszuführen. Im Cremmener Vertrag von 1318 nahm Markgraf Waldemar der Große die Johanniter unter seinen besonderen Schutz. (Berlin-) Tempelhof, Lietzen und – für unser Thema wich- tig – Quartschen fielen sofort an den Johanniterorden. Zielenzig und seine umfangreiche Umgebung behielt der Markgraf als Pfand, bis der Orden 1250 Mark Silber gezahlt hatte. Erst 1350 hat der Wittelsbacher Markgraf Ludwig Zielenzig dem Orden überlassen. (Die bayrischen Wittelsbacher regierten 1324-1373 die Mark.) Warum hatten die Markgra­fen ein derartiges Interesse an einer aktiven Tätigkeit der Johanniter in ihrem Land? Sie dachten an ihr eigenes Seelenheil; sie schätzten es, dass die Johanniter in ihren zahlreichen Dörfern ihre eigenen Geistlichen in der Seelsorge einsetzten und nach der Reformation als Patrone für die geistliche Versorgung Verantwortung trugen. Dass die Johanniter bei der Siedlung in dem menschenarmen Land wesentlich halfen, blieb bis zu Friedrich dem Großen von Gewicht. Die Hohenzollern haben von Anfang an Johanniter als Räte in ihren Dienst ge- zogen und sie blieben bis 1918 als Offiziere und Beamte unverzichtbar. Schließlich hat der vergleichsweise reiche Orden auch dem Landesherren als Kreditgeber gedient.

Lagow und Sonnenburg fallen an den Orden

Im gleichen Jahr wie Zielenzig fiel Lagow 1350 an den Orden. Zu Zielenzig zählten fünf Dörfer (Langenfeld, Breesen, Reich, Buchholz und Laubow), zu Lagow aber zweiund­ zwanzig. Dieser Landkomplex gehörte seit 1299 der Familie v. Klepzig, die 1347 ihren Besitz dem Orden übergab, vermutlich verkaufte. Mit Zielenzig erkannte Markgraf Ludwig auch Lagow 1350 mit Burg und Städtchen als Ordensbesitz an. Er erhielt dafür die hohe Summe von 400 Mark Silber. Schon 1347 hatte der Orden ostwärts Lagow die vier Dörfer der ehemaligen Templerkommende Großdorf: Burschen, Seeren, Langenpfuhl und Tempel erworben. Sie gehörten bis dahin zu Großpolen und lagen damals außerhalb des Sternberger Landes und des Bistums Lebus. Sie waren – obgleich sie nunmehr zu Brandenburg gehörten – weiterhin zu Abgaben an den Meseritzer Starosten verpflichtet. Diese Situation sollte noch zu einigen Auseinandersetzungen Anlaß geben. 114 Wolfgang Stribrny

Nachdem der Orden noch seinen Besitz bei Lagow erweitert hatte (Koritten, Spiegel­ berg, Selchow und Grunow), gelang dem Orden 1426/27 die wichtige Erwerbung: Sonnenburg mit den sechs Dörfern Priebrow, Limmritz, Kriescht, Gartow und Mauskow (bald darauf kamen noch Meskow, Trebow und Heinersdorf hinzu). Damit war auch das Warthebruch zwischen Sonnenburg und Landsberg in den Besitz des Ordens gelangt. Der riesige Bereich er- hielt den Namen Ordensbruch. Sonnenburg wurde vom Herrenmeister Balthasar v. Schlieben aus dem Besitz des Ritters Heinrich v. Oinitz (oder Oynitz) gekauft, der seit 1415 Herr von Sonnenburg war. 1431 erwarb der Orden vom ersten Hohenzollern in der Mark, Friedrich I., ganz im Südwesten des Sternberger Landes Rampitz (unweit Schiedlo, wo die Neiße in die Oder fließt). Dazu gehörte das Oderdorf Kloppitz (gegenüber von Fürstenberg – Eisenhüttenstadt). Das sorbisch sprechende Dorf Rampitz wurde ein Kammeramt des Herrenmeisters. 1460 verkaufte Kurfürst und Markgraf Friedrich II. Grüneberg (4 km südöstlich von Zeeden) an den Orden; daraus wurde ebenfalls ein Kammeramt des Herrenmeisters. Sechs Jahre später kaufte der Orden vom gleichen Landesherren die Fischerdörfer Zäckerick und Güstebiese an der Oder, unweit Grüneberg. Der Johanniterorden war vom Ende des Mittelalters bis 1810 der mit Abstand größ- te und reichste Grundherr in der Mark – selbstverständlich nach dem Landesherrn. Da der Orden, insbesondere im Sternberger Land, über ein ausgedehntes und in sich geschlossenes Territorium verfügte (in dem sogar drei Städte lagen: Zielenzig mit um 1800 dreitausend Einwohnern sowie die Zwergstädte Lagow und Sonnenburg), waren einige Voraussetzungen dafür gegeben, hier ein eigenes geistliches Fürstentum zu schaffen. Was in anderen Teilen Deutschlands möglich war, war in der Mark undenkbar. Die Hohenzollern strebten nach einem Flächenstaat und hatten den Orden so nahe an sich gebunden, dass es gar keine Ansätze zur Bildung einer eigenen Landeshoheit gab.

Hans von Küstrin und der Orden

Wie schon oben gesagt, regierten von 1535 bis 1571 die Brüder Kurfürst Joachim II. (Hektor) und Markgraf Johann in der Kurmark, wobei Hans die Neumark von Küstrin aus beherrschte. Hans führte 1538, Joachim 1539 Martin Luthers Lehre als verbindliche Konfession ein. Das musste für den bislang katholischen Orden zu einer nicht ungefährli- chen Lage führen, blieben doch der deutsche Großprior der Johanniter, der gewisse Rechte über die Ballei Brandenburg beanspruchte, und die Ordensleitung auf Malta der römischen Kirche treu. Der Orden hatte es insbesondere mit Markgraf Hans zu tun, einem energischen Fürsten mit volkswirtschaftlichem Weitblick. Obgleich Hans die Klöster und ihre Güter ein- zog, wollte er den Orden erhalten – freilich in deutlicher Abhängigkeit vom Landesherren. Herrenmeister Veit v. Thümen (1527-1544) hing zwar am alten Glauben, nahm aber die neue Lehre hin, weil er den Orden erhalten wollte und keine theologischen Gegenargumente hatte. 1540 zwang Markgraf Hans den Orden, das nahe Küstrin gelegene Quartschen ge- gen das weit entfernte Schivelbein zu tauschen. Ob der Tausch dem Orden zum Nachteil gereichte, ist umstritten. Offenbar lebte er [Hans] in dem Bewusstsein, dass zwischen der Ballei und ihm, ja seinem gesamten Hause, ein Verhältnis besonderer Zusammengehörigkeit herrsche. Einerseits hat Hans den Orden in auswärtigen Schwierigkeiten unterstützt, andererseits die Ballei völlig von sich abhängig gemacht. Ordensbeamte waren gleichzeitig markgräfliche Der Johanniterorden und die Neumark 115

Beamte. In der neuen Eidesformel des Herrenmeisters wurde erst der Landesherr, dann der Orden genannt. Dafür wurde die Ballei gegen den katholisch gebliebenen Gesamtorden verteidigt. Joachim II. und Markgraf Hans legten 1561 fest, dass der Orden erhalten bleiben solle. Mit den Herrenmeistern hatte Hans freilich Schwierigkeiten. Joachim v. Arnim musste aufgrund von Differenzen mit Johann bald wieder abgesetzt werden. Dessen Nachfolger Thomas Runge (1545-1564) verstand sich gut mit dem Küstriner Markgrafen, aber mit Franz Neumann (dem einzigen bürgerlichen Herrenmeister) kam es zu einem bitte- ren Konflikt. Als ehemaliger Kanzler des Markgrafen schien er alle Voraussetzungen für ein harmonisches Verhältnis zu bieten. Als Hans 1566 einen brandenburgischen Prinzen zum Koadjutor von Neumann mit dem Recht zur Nachfolge einsetzen wollte, sahen Neumann und das Ordenskapitel darin eine Gefahr für die Existenz des Ordens und stellten sich quer. Neumann ging in die damals mit der böhmischen Krone verbundene Niederlausitz, wo der Orden Besitz hatte. Als er von dort nach Rampitz reiste, wurde er 1566 verhaftet, konnte aber aus der Haft in Sonnenburg fliehen und begab sich zu Kaiser Maximilian II. nach Troppau, um dort über Hans von Küstrin Klage zu führen. Als Neumann 1568 in Prag starb, war die Sache noch nicht entschieden. Übrigens stellte sich in dieser Frage selbst Joachim II. gegen seinen Bruder. Neumanns Nachfolger wurde Graf Martin von Hohenstein (1569-1609). Das Amt war eine Belohnung für treue Dienste. Der Orden wurde zu einer christlich-ritterlichen Gemeinschaft im Dienst des brandenburgischen Kurstaates. Dem evangelischen Bekenntnis, das Hans von Küstrin aus Überzeugung eingeführt hatte, blieb der Orden bis zum heutigen Tage treu. „Kampf gegen den Unglauben” wird heute als aktiver Einsatz für die evangeli- sche Kirche und Abwehr des Atheismus und agnostischer Bestrebungen verstanden.

Lokale Auseinandersetzungen mit Polen

Von 1402 bis 1455 unterstand die eigentliche Neumark (also nicht das Sternberger Land, wo der Orden seinen Schwerpunkt hatte) dem Deutschen Orden. Das viel umstrittene Zantoch, an der Mündung der Netze in die Warthe, war vom Kurfürsten Jobst aus dem Hause Luxemburg an die Johanniter verpfändet worden, die für Jobst von Mähren das Sternberger Land verwalteten. Aber der Deutsche Orden beanspruchte ebenfalls Zantoch – als Teil der Neumark. Der Johanniterorden versuchte, den benachbarten polnischen Starosten und den Herzog von Pommern gegen den Deutschen Orden anzustacheln. Vergebens – Zantoch blieb vorerst in der Hand des Deutschen Ordens. Bei dem gefährlichen Hussiteneinfall 1433 lieferten die Johanniter Zantoch den mit den Hussiten verbündeten Polen aus. Deshalb blieben die Besitzungen der Johanniter von den hussitischen Verwüstungen verschont. Es kam zu einem Konflikt zwischen den beiden Orden, betrachtete man doch im Deutschen Orden das Vorgehen der Johanniter als Verrat. Schließlich einigten sich beide Orden auf der Marienburg am 15. April 1435. Zantoch wurde bald von den neuen hohenzollernschen Landesherren den Polen abgenommen und den Johannitern übergeben. 1457 gab dann der Johanniterorden, der in Zantoch in erster Linie finanzielle Interessen verfolgt hatte, Zantoch an Kurfürst Friedrich II., dem nunmehr auch die Neumark gehorchte. Ein weiteres Objekt des Streits mit Polen war mit den vier Dörfern ostwärts Lagow verbunden, die ursprünglich den Templern gehörten und 1347 von den Johannitern übernom- men wurden. Burschen, Seeren, Langenpfuhl und Tempel leisteten weiterhin dem pol­nischen 116 Wolfgang Stribrny

Hauptmann von Meseritz Dienste. Herrenmeister v. Thümen (1527-1544) geriet 1527 wegen der nicht genau festgelegten Leistungen mit den polnischen Würdenträgern in Streit und über- fiel die Stadt Meseritz. Für diesen Gewaltstreich musste sich Thümen bei König Sigismund I. Jagiello entschuldigen und 2000 Gulden Schadenersatz zahlen. Es blieb bei den herkömm- lichen Diensten. 1606 bis 1608 erlebte der Konflikt eine Neuauflage. Er begann mit gegenseiti- gen Pferdediebstählen. Sigismund III. Wasa (1587-1632) wollte keinen evangelischen Ritterorden auf seinem Territorium – und dazu rechnete er Burschen und Umgebung – dul- den. Martin Sudow, ein polnischer Malteser, hatte sich vom Großmeister auf Malta und 1603 von König Sigismund III. die vier Dörfer zusprechen lassen. Der Lagower Kommendator wurde vergeblich vor das Krakauer Hofgericht geladen. Die Ballei klagte vergeblich vor dem Tribunal in Petrikau. Anfang 1606 überfiel Sudow mit 50 Reitern die Dörfer und nahm das Vieh als Beute. Der Lagower Kommendator Abraham von Grüneberg tötete einen der polnischen Berittenen und nahm einen weiteren gefangen. Im Mai 1607 kam es zum nächs- ten Scharmützel; doch einigte man sich im gleichen Monat gütlich. Sigismund III. schickte den großpolnischen Generalkapitän Sokolowski zu Kurfürst Joachim Friedrich. Um die an- stehende Nachfolge der brandenburgischen Hohenzollern im Herzogtum Preußen nicht zu gefährden, gab der Kurfürst nach und wollte Sudow 10.000 Dukaten Entschädigung zahlen. Da schaltete sich der (katholische) deutsche Ordenszweig der Johanniter-Malteser ein und erreichte, dass Sigismund seinem Ritter Sudow die Unterstützung entzog. 1617 hatte Sigismund Carolus von Radziwill vom Großmeister der Malteser den Auftrag erhalten, die vier Dörfer dem Malteserorden zuzuführen, und wandte sich deshalb an Kurfürst Johann Sigismund. Dem kam es wegen der Königsberger Erbschaft höchst un- gelegen (…) auch mit dem geringsten Polen in Mißverstand zu geraten. Bei Verhandlungen im Januar 1618 in Landsberg (Warthe) sagten die polnischen den brandenburgischen Räten, ihr König sei gegen Gewaltanwendung, die Radziwill zwar geplant, aber nunmehr aufge- geben habe. Im Zusammenhang des beginnenden dreißigjährigen Krieges wurden die vier Dörfer von polnischen Kosaken, die auf dem Weg zum böhmischen Kriegsschauplatz waren, 1620 ausgeplündert. Ende 1629 trieb ein polnischer Hauptmann das Vieh der vier Dörfer fort. Als Konrad v. Burgsdorff, der später unter dem Großen Kurfürsten eine wichtige Rolle spiel- te, das Vieh des Kloster Paradies raubte, einigte man sich auf die gegenseitige Rückgabe des Raubes. Bei der Auseinandersetzung um die polnischen Dörfer der Komturei Lagow mag es eine Rolle gespielt haben, dass die Holzkirche von Burschen als „Grenzkirche” von den verfolgten Evangelischen aus dem polnischen Bereich aufgesucht wurde. Im Zeichen der Gegenreformation wollte man dieses Ärgernis vermutlich gern beseitigen. Im 30-jährigen Krieg litten die Besitzungen des Ordens durch die Schweden schwer. Unter dem Großen Kurfürsten Friedrich Wilhelm (1640-1688) war es zunächst durchaus fraglich, ob der Orden weiter bestehen könnte. Als Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen 1652 bis 1679 Herrenmeister war, wendete sich das Blatt. Da bei der Tagung über diesen Fürsten Kaspar v. Oppen spricht, braucht Johann Moritz, der neuen Schwung in den Orden brachte, hier nicht gewürdigt zu werden. Seit 1693 stehen bis zum heutigen Tage ununter- brochen Hohenzollern als Herrenmeister an der Spitze des Ordens. Das ist in Mitteleuropa eine einmalige Kontinuität! Der Johanniterorden und die Neumark 117 Die Trockenlegung des Oder- und Warthebruchs

Es ist so gut wie unbekannt, dass sich der Orden an der Trockenlegung des Oderbruchs – freilich dort eher am Rande –, aber maßgeblich an der Kultivierung des Warthebruchs beteiligt hat. Das Oderbruch erstreckt sich zwischen Küstrin und Schwedt, der dem Orden gehö- rende Teil des Warthebruchs zwischen Landsberg und Sonnenburg. Am 21. März 1721 kam Preußens größter innerer König, der Bürger-, Soldaten- und Beamtenkönig Friedrich Wilhelm I. (1713-1740) nach Sonnenburg. Sein Besuch galt neben dem Johanniterorden auch der Landgewinnung, die der Orden damals an der Warthe mit einer Bruchkolonie begann, die 1722 nach dem Herrenmeister Albrecht Friedrich von Brandenburg-Schwedt, Prinz in Preußen (1696-1731) „Albrechtsbruch” genant wurde. Dem König wurde das alte Kirchenbuch für die Jahre 1606 bis 1676 vom Sonnenburger Pfarrer vorgelegt. Mit eigener Hand schrieb er auf die letzte Seite einen Vers aus einem frommen Choral über Jesu Passion. Zwischen 1858 und 1931 wurde das Buch Angehörigen des preußischen Königs- und deutschen Kaiserhauses vorgelegt, die Sonnenburg besuchten, darunter auch dem späteren Kaiser Friedrich III. und Kaiser Wilhelm II. Beim letzten Ritterschlag in Sonnenburg schrieb sich der damalige Herrenmeister Prinz Oskar von Preußen (1926-1958) ein, Großvater des heutigen Herrenmeisters Prinz Oskar. Das einmalige Dokument befand sich – bis es 2002 gestohlen wurde – im jetzt polni- schen und katholischen Pfarrhaus gegenüber dem Eingang der Sonnenburger Kirche. Es war der König selbst, der den Orden als Grundherrn veranlasste, bei der Kultivierung des Oderbruchs mitzuarbeiten und die Mittel des Ordens dafür einzusetzen. Der Oderdurchstich bei Neuenhagen (ostwärts Bad Freienwalde) berührte die Ordensdörfer Zäckerick und Güstebiese insofern, als sie nunmehr an den neuen Hauptarm der Oder zu liegen kamen. Markgraf Karl (Herrenmeister 1731-1762) nahm jede Gelegenheit wahr, seinem königlichen Vetter Schwierigkeiten zu bereiten und das große Werk nach Möglichkeit zu hemmen. Der ließ sich jedoch durch die Einsprüche des Markgrafen und der schließ- lich dann doch kooperationswilligen Ordenskammer nicht aufhalten. Friedrich beschied Markgraf Karl am 9. Juni 1752: er solle erst einmal die Fertigstellung des neuen Strombetts abwarten, dann könne über einen eventuellen Schaden der Ordensdörfer verhandelt werden. Nach der Vollendung des Oderdurchstichs wurden im Ordensdorf Güstebiese 38 neue Familien angesiedelt. Jede erhielt 30 Morgen (ca. 7,5 ha) Land. Auch die bisheri- gen Bewohner, besonders die Fischer, die weithin ihre Existenzgrundlage verloren hatten, erhielten vom Orden Land (je 90 Morgen, also ca. 22,5 ha). Auch die früheren Zäckericker Fischer wurden mit Land entschädigt. Von Güstebiese aus gründete der Orden auf dem westlichen Ufer die Dörfer Karlsbiese und Karlshof. Von Zäckerick aus entstand 1763/66 das Dorf Ferdinandshof (alle drei Orte liegen heute im Kreis Märkisch Oderland), das nach dem jüngsten Bruder Friedrichs des Großen, dem neuen Herrenmeister Prinz Ferdinand (1762-1811) genannt wurde. Unter Ferdinand erfolgte die Trockenlegung des Ordensbruchs an der Warthe. Zu Recht sagte der große König im Oderbruch: Ich habe eine Provinz gewonnen. Er hätte es auch im Warthebruch sagen können. Auch an der Warthe war der Orden zunächst nicht bereit sich zu engagieren; doch auch jetzt setzte sich Friedrich der Große im Interesse der Sache und auch der Ordenseinkünfte darüber hinweg. 118 Wolfgang Stribrny

Zuerst erfolgte 1767 bis 1774 unter der Leitung von Franz Balthasar v. Brenkenhoff (1727-1780) die Verwallung der Warthe, das heißt der Bau von hochwassersicheren Dämmen längs des Flusses. Brenkenhoff war auch für die anschließende Besiedlung verantwortlich. Als erste neue Siedlung entstand 1771 Beaulieu. Das Besondere der Siedlung im Ordensbruch bestand darin, dass nicht nur 37 bäuerliche Kolonien und „Etablissements” (Kleinsiedlungen) entstanden. Vielmehr wurden an Privatleute Güter (Entreprisen genannt) vergeben, und der Orden selbst legte sechs Vorwerke an. 1792 lebten im Ordensamt Sonnenburg knapp 7000 Menschen in 1200 Haushalten. Die Neusiedler waren freie Leute. 40 Prozent der Familien erhielten einen ausreichenden Besitz von 40 Morgen (10 ha). Kleinsiedler bekamen nur 5 bis 10 Morgen und waren auf den Entreprisen und Vorwerken, die freilich aus wirtschaftlichen Gründen nach wenigen Jahrzehnten verschwanden, arbeitspflichtig. Grundherr blieb der Johanniter-Orden, dem bis zur Liquidierung zugunsten des Staates am 30. Oktober 1810 Zinsen gezahlt werden mussten. Der finanzielle Mehrertrag gegenüber 1768 betrug nach Abschluß der Arbeiten 1793: 13.802 Reichstaler. Folgende Dörfer und Wohnplätze (Kleinsiedlungen) gründete der Johanniter-Orden im Warthebruch (die Jahreszahlen bedeuten das Gründungsdatum): Albrechtsbruch 1722, Anapolis etwa 1780, Beaulieu 1771, Breisach 1791/92, Brenkenhofsfleiß 1773, Ceylon 1789, Dresden 1775, Florida, Freiberg 1783, Glauschdorf 1785, Groß Friedrich (ursprünglich Friedrich der Große) 1773, Hampshire 1783, Havannah 1778/79, Jamaika 1784, St. Johannes 1773, Korsika 1774, Louisa 1774, Neu Limmritz 1787, Malta 1774/75, Klein Mannheim 1774, Maryland 1779, Pennsylvanien 1783, Philadelphia 1775, Quebeck 1774, Saratoga 1778/79, Sabanah 1781, Schleestädt 1791, Stuttgardt 1775, Sumatra 1789, Woxfelde 1754/77. Ferner gab es Höfe, die Yorkstown, Charleston und New York hießen. Wie kommen diese seltsamen, in dieser Konzentration gänzlich einmaligen Ortsnamen zustande? St. Johannes, Malta und Groß Friedrich bedürfen keiner Erklärung. Deutsche Städtenamen weisen auf die Herkunft der Siedler aus Sachsen und Südwestdeutschland. Schleestädt bezieht sich auf Schlettstadt im Elsass. 1775-1783 fand der Krieg um die ame- rikanische Unabhängigkeit von Großbritannien statt. Von Quebeck bis Florida erklärt sich ein großer Teil der Ortsnamen aus den aktuellen Ereignissen oder eher noch aus den eigent- lichen nordamerikanischen Zielen der Auswanderung. Wollte man sich auch in Havanna, Jamaika, Korsika und Sumatra niederlassen oder steht eine romantische Sehnsucht hinter diesen Ortsnamen? Woher kamen die Siedler, die sich auf dem Gebiet des Johanniter-Ordens niederlie- ßen? Für die ersten Jahre 1763 bis 1774 liegen Zahlen vor: Es kamen insgesamt 1380 Kolonisten. Davon waren 594 evangelische Deutsche aus Polen, 323 Sachsen, 164 Mecklenburger, 84 Württemberger, 24 Brandenburger, 23 Pfälzer. Herrenmeister Prinz Ferdinand und der Orden hatten bei dem großen Projekt nur beratende Funktionen. Jedoch hat der Orden annähernd 100.000 Reichstaler investiert, die sich aber ausgezahlt haben. Die königliche Kommission unter Brenkenhoff hielt die Zügel in der Hand. 1764 mußte der Orden das Land vermessen lassen. 1772 schickte Brenkenhoff dem Herrenmeister seine „Übersicht über die beabsichtigten neuen Einrichtungen”. 1775 wurde die Friedrich dem Großen unmittelbar unterstehende Immediatkommission aufge- löst. Danach hatte der Orden größeren Einfluss, insbesondere auf die eigentliche Siedlung. Die Ordenskammer bemerkte 1779 bei der Prüfung der Rechnungen erhebliche Betrügereien der königlichen Beamten, die im Auftrag des Ordens die Arbeiten durchführ- ten. Brenkenhoff selbst war nicht beteiligt. Den Schaden hatten die Siedler mit kleinem Der Johanniterorden und die Neumark 119

Besitz, die ihre Arbeitskraft besonders auf den Gütern und Vorwerken einsetzten sollten. Nachdem Prinz Ferdinand dem königlichen Bruder die Sache Ende Juli 1779 vorgelegt hat- te, kam es schon Ende August des gleichen Jahres nach gründlicher Untersuchung zu einem Gerichtsbeschluß! Es ergingen gerechte, aber vergleichsweise milde Urteile gegen bisher unbescholtene Beamte. Nach der Eroberung und gleichzeitig mit dem Beginn der Vertreibung der Deutschen aus den preußischen Ostprovinzen (noch vor der Potsdamer Konferenz) haben die Polen 1945 die Ortsnamen radikal verändert. Dabei machte ihr nationalistischer Übereifer auch vor slawischen Ortsnamen nicht halt (zumindest musste die Schreibweise geändert werden – so wurde aus dem Ordensstädtchen Lagow ein polonisiertes Łagów). Dass von den Orten im Ordensbruch „Malta” seinen Namen behalten durfte, ist eine fast einmalige Ausnahme in den Vertreibungsgebieten. Bei „Czaplin” kann man vielleicht Ceylon und bei „Jamno” Jamaika erahnen. Schon allein aus touristischen Gründen kann man Polen nur anraten, die alten, ja nun wirklich nicht deutschen Ortsnamen wieder einzuführen.

Aufhebung des Ordens (1810) und Wiederbeginn (ab 1853)

Wie oben erwähnt, wurden 1810 – um die Kontributionen an Napoleon zu zah- len – in Preußen alle geistlichen Stiftungen verstaatlicht. Damit verschwand auch der alte Johanniterorden (und alle Klöster). Der fromme König Friedrich Wilhelm IV. (1840-1861) belebte 1852/53 den Johanniterorden neu – als Antwort eines „erweckten” Christen auf die in seinen Augen gottlose Revolution. Auch der neue Orden blieb (bis 1950) dem Adel vor- behalten. In den Statuten hieß es: Der Orden errichtet im ganzen Lande Krankenhäuser (…) vornehmlich in kleinen Städten. Ein Musterkrankenhaus war für Sonnenburg vorgesehen und wurde auch 1859 eingeweiht. 1858 gelangte das Schloß wieder in den Besitz des Ordens und stand nunmehr nach der Kirche für die weltliche Feier des Ritterschlags zur Verfügung. Auch in Königsberg (Neumark) gab es von 1884 bis 1945 ein Johanniter-Krankenhaus. 1824 als Lazarett für die Garnison erbaut, haben die Johanniter es nach dem Abzug der Truppe 1884 als ziviles Krankenhaus bis 1945 geführt. Sonnenburg blieb bis 1945 neben Berlin, wo die sogenannte Ordensregierung (die Leitung des Ordens) ihren Sitz hatte und heute hat, der Mittelpunkt des Ordens. Hier fand der Ritterschlag der Rechtsritter in der Ordenskirche statt – letztmalig 1931. Die Nationalsozialisten verboten ab 1935 ein öffentliches Auftreten des Ordens sowie das Tragen des Ordenskreuzes. Als die Rote Armee Ende Januar 1945 die Neumark eroberte, blieben in Sonnenburg Kirche, Schloß und Krankenhaus trotz der monatelangen, heftigen Kämpfe um das nahe Küstrin er- halten. Auch das Krankenhaus in Königsberg überstand die Vernichtung der Stadt, die zwölf Tage nach der Besetzung durch die Rote Armee von den Sowjets und wohl auch marodieren- den Banden angesteckt wurde. Noch vor der Potsdamer Konferenz der Amerikaner und Briten mit Stalin wurde die Bevölkerung der Neumark über die Oder-Neiße Linie nach Westen vertrieben.

Was blieb vom Johanniterorden in der Neumark?

Das Krankenhaus in Königsberg (Neumark) blieb erhalten und dient heute als Lyzeum. Das Sonnenburger Krankenhaus blieb ebenso erhalten und wurde aber weder von der Roten Armee noch von Polen genutzt, obgleich in der Nähe keine vergleichbare 120 Wolfgang Stribrny

Einrichtung bestand. Mitte der 1950er Jahre wurde das große Krankenhaus bis auf küm- merliche Reste des Kellers abgerissen. Wie so oft hieß es, die Steine würden zum Aufbau von Warschau benötigt. Der wahre Hintergrund dieses Eingriffs zum Schaden der dort an- gesiedelten Menschen bleibt bisher verborgen. Am 4. Oktober 1975 wurde das bis dahin für Lagerzwecke benutzte Sonnenburger Schloß offenbar in krimineller Absicht angesteckt und ist seitdem eine anscheinend rettungslos verlorene Ruine. Zahlreiche Wappentafeln der Johanniter aus Schloß und Kirche gelangten auf verschlungenen Wegen über das Ausland in die Hände des eigentlichen Eigentümers zurück. Wunderbarer Weise blieb die unersetzliche Sonnenburger Kirche als katholische pol- nische Gemeindekirche erhalten. Auch vor der friedlichen Revolution 1989 war man dort als Johanniter willkommen. Nach der Zeitenwende fand hier im Jahre 2000 der erste große Johannitergottesdienst statt (der Rittertag für die so genannten Balley-Ritter). Am 19. Juni 2004 weilte erstmals seit 1944 wieder der Herrenmeister in Sonnenburg. Prinz Oskar von Preußen (geb. 1959) nahm an einer Benefizveranstaltung mit zahlreichen Polen und Deutschen (da- runter viele Johanniter) in der Sonnenburger Kirche teil. Paweł Kisielewski und Oberst Christoph v. Stünzner-Karbe haben sich um diese würdige Veranstaltung verdient gemacht. Der Johanniterorden wird sich auch in Zukunft um die Sonnenburger Kirche kümmern – insbeson- dere um die begonnene (inzwischen vollendete) Wiederherstellung der Fenster, die die Wappen aller im Ersten Weltkrieg gefallenen Rechtsritter zeigen. Das westliche Warthebruch ist das große Flächendenkmal, das der Orden in der Neumark hinterlassen hat. Das Gebiet ist zwar in keinem besonders guten Zustand und nichts erinnert an den Orden, aber wir hoffen auf eine gute Entwicklung.

Literatur Heimatkreis Königsberg/Neumark (Herausgeber): Kreis Königsberg/Neumark, Münstereifel 1996. Hans Erich Kubach: Die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960. Heinz W. Linke/Heinz Paschke: Das Sternberger Land im Wandel der Zeiten, Iserlohn 1988. Ernst Opgenoorth: Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der Reformation und Gegenreformation, Würzburg 1963. Wolfgang Stribrny: Der Johanniterorden und die Hohenzollern, Nieder-Weisel 2004. Kaspar von Oppen

Johann Moritz von Nassau – Leben und Leistung*

Die Geschichte gibt den Nationen immer wieder Gelegenheit, ihre großen Menschen zu entdecken und in der Erkenntnis dieser Großen sich den Spiegel vorzuhalten, in dem sie sehen können, ob sie selber – hier und jetzt – das Maß dieser Größe ausfüllen. Es kann für sie, wenn sie noch die Kraft der Wandlung in sich spüren, Anlass zu Hoffnung und eine Quelle neuen Werdens, eines neuen Findens zu sich selbst werden. (Carlo Schmid) So kann für uns Heutige eine Rückbesinnung auf Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen nützlich sein.

Der Aufstieg des Johann Moritz

Johann Moritz wurde am 17. Juni 1604 als Spross der Grafen Nassau-Siegen in eine Zeit des geistigen Auf- und Umbruchs hineingeboren. Die Philosophen Descartes, Hobbes, Spinoza und Locke waren seine Zeitgenossen. Sein politisches und militärisches Leben wurde vom „Goldenen Zeitalter” in Holland und von den Schrecken des Dreißigjährigen Krieges in Deutschland geprägt. Zehn glückliche Jugendjahre in seiner Vaterstadt Siegen und einige Jahre der Ausbildung an den Hochschulen von Basel, Genf und Kassel waren ihm vergönnt. Er stu- dierte Sprachen, Naturwissenschaften, Rhetorik und die Theorie der Kriegskünste. Dann rief ihn im Herbst 1620 die niederländische Verwandtschaft, riefen ihn die Oranier zu den Waffen gegen die Spanier. Johann Moritz wuchs über die Vielzahl der für die Freiheit der Niederlande kämpfen- den Nassauer Prinzen hinaus, als ihm 1636 als Oberst und Regimentskommandeur der Sieg an der Schenkenschanze bei Kleve über französische Truppen unter spanischem Kommando gelang, die von dort aus den Schiffsverkehr auf Rhein und Waal blockierten. Dieser Sieg bedeutete für ihn, aber auch für das Kurfürstentum Brandenburg eine Sternstunde. Nun war er nicht nur in Holland, sondern auch dem als Beobachter des Kriegsgeschehens am Rhein weilenden Kurprinzen Friedrich Wilhelm von Brandenburg bekannt und dessen Freund ge- worden.

* Der Vortragstext ist die gekürzte Fassung eines Aufsatzes in der Zeitschrift „Johanniterorden” Heft 3/2004 (Herausgeber: Balley Brandenburg des Johanniterordens, Berlin), S. 14 ff. 122 Kaspar von Oppen Johann Moritz – der „Brasilianer”

Die Niederlande waren trotz ihres schon Jahrzehnte dauernden Kampfes gegen die Spanier – oder vielleicht gerade deshalb – zu einer dynamischen Handelsnation gewor- den. Weltweite Stützpunkte wurden durch die „Ostindische Kompagnie” in Richtung Asien und von der „Westindischen Kompagnie” in Amerika errichtet. Die erste Unternehmung der noch jungen „Westindischen Kompagnie” zielte auf Brasilien, nachdem Portugal und damit auch Brasilien der spanischen Krone, also dem Feinde Hollands, anheim gefal- len war. Brasilien deckte in der ersten Hälfte des 17. Jahrhunderts nahezu den gesamten Zuckerbedarf Europas. Das hatte es den holländischen Handelsherren angetan. Nun brauch- te man nur noch den richtigen Gouverneur vor Ort, der die zwischen der spanischen und nie- derländischen Herrschaft schwankenden brasilianischen Portugiesen mit ordnender Hand davon überzeugen sollte, dass man ernsthaft die Eroberungen in Brasilien behaupten wolle. Und den fand die Gesellschaft im gerade mit frischem Ruhm bekränzten Johann Moritz. Man wählte ihn zum Gouverneur, Kapitän und Oberadmiral der bereits eroberten und aller noch zu erobernden Besitzungen der Gesellschaft in Brasilien. Als er 1637 in Recife landete, verfügte die Gesellschaft dort über 6.000 Soldaten. Schon sehr bald heftete Johann Moritz Siege über die Spanier an seine Fahnen und in kurzer Zeit arbeiteten die meisten Zuckermühlen Brasiliens für die Niederländer. Zwischen den Feldzügen, bei denen es auch militärische Misserfolge gab, fand er trotz aller Belastungen durch Verwaltungsarbeit und ständige Auseinandersetzungen mit der Westindischen Kompagnie in den Niederlanden noch Zeit, sich seinen naturwissenschaft­ lichen und kulturellen Neigungen zu widmen. Er hatte einen Stab von Wissenschaftlern, Kartographen und Zeichnern mitgebracht, die eine bis dahin unbekannte Welt erforsch- ten und ihre Ergebnisse mit großem Echo in Europa veröffentlichten. Dies brachte Johann Moritz den Beinamen „der Brasilianer” ein. Wahrend seiner Regentschaft wurde die erste Synagoge auf amerikanischem Boden in seiner „Moritzstadt” (Recife) errichtet. Nach sieben Jahren – 1644 – kehrte er auf eigenen Wunsch, sehr zum Leidwesen der in Brasilien zurückbleibenden Europäer, nach Holland zurück. Vor seiner Abreise ver- fasste er eine Denkschrift mit den Grundsatzen, nach denen er regiert hatte. In dieser kom- men bereits seine auch später praktizierte Toleranz und sein ausgleichendes Wesen zum Ausdruck. Wünschte ich gleich, dass alle mit Euch zu demselben Glauben sich bekennen, so ist es doch besser, die anders Glaubenden ruhig zu dulden, als sie zum Verderb des Staates zu verfolgen. Erwäget die Zeitumstände, in die kluge Leute sich zu schicken wissen. Festgewurzelte Meinungen zu dulden ist verständiger als sie zu verbieten, wenn man das Verbot nicht durchsetzen kann. Nichts ist gefährlicher als unzeitige Mittel gegen eingewu- rzelte und herrschende Irrtümer. Jeder liebt und bewahrt die Religion, in der er erzogen ist. Bezeichnend für seine Einstellung zu materiellen Dingen ist die Charakterisierung der Unterschiede von portugiesischen und holländischen Kaufleuten: Ich habe oft die Erfahrung gemacht, dass eine Achtungserweisung den Portugiesen gegenüber mehr wirkt als selbst die Hoffnung auf Gewinn. So oft ihr es aber mit Niederländern zu tun habt, achtet ihren Geldbeutel wie ein Heiligtum. Sie geben lieber das Leben als den Geldsack. So lautet das Credo von Johann Moritz: Nicht in Burgen oder Waffen ruht die Herrschaft, sondern in den Herzen der Bürger; nicht nach dem Grund und Boden ist die Größe der Macht der Regierung zu bemessen, sondern nach der Treue, Zuneigung und Ehrfurcht der Regierten. Zehn Jahre später, im Jahre 1654, endete die Herrschaft der Generalstaaten in Brasilien, Johann Moritz von Nassau – Leben und Leistung 123 nachdem Portugal wieder als selbständiges Königreich entstanden war und Holland seine Eroberungen an dieses abtrat.

Johann Moritz – Statthalter in Kleve

Graf Johann Moritz von Nassau-Siegen trat nach seiner Rückkehr im Herbst 1644 wieder in die Armee der niederländischen Generalstaaten, nunmehr als Generalleutnant, ein. Im Haag erbaute er sich unter der Leitung des Architekten Pieter Post, der für ihn auch schon die Moritzstadt in Brasilien erbaut hatte, sein Stadtpalais, das Mauritzhuis. Dieser Bau beeinflusste auch die Pläne für den späteren Bau des Sonnenburger Schlosses. Im Jahre 1646 traf er anlässlich der Eheschließung seines Freundes, des Kurfürsten Friedrich Wilhelm von Brandenburg, mit der Tochter des Statthalters der Niederlande, Luise Henriette von Oranien, und kurze Zeit später noch einmal bei der Beisetzung ihres Vaters, des Statthalters Friedrich Heinrich, mit dem Kurfürsten zusammen. Dessen Territorium be- stand in der Endphase des Dreißigjährigen Krieges aus drei größeren von einander getren- nten Landesteilen: der völlig heruntergekommenen Kurmark, dem Herzogtum Preußen im Osten, das erst nach dem Dreißigjährigen Krieg im 1. Nordischen Krieg 1656/60 „verheert” wurde und den rheinischen Gebieten Kleve, Mark und Ravensberg im Westen. Um sich gegen die widerspenstigen Stände mit ihrem Recht der Steuerbewilligung zu wehren, setzte der Kurfürst in diesen weit auseinander liegenden Regionen ihm treu er- gebene Statthalter ein. Seine Wahl im Westen fiel im Jahre 1647 auf seinen Freund Johann Moritz. Und dies war sowohl für die Stände wie für den Kurfürsten eine gute Entscheidung. Mit der ihm eigenen ausgleichenden Art überwand Johann Moritz alle Widerstande und hielt dadurch dem Kurfürsten nicht nur im Westen den Rücken frei, sondern sicherte ihm auch im Jahre1653 eine außerordentliche Steuer von 50.000 Talern. Als Dank hierfür konnte dieser im Jahre 1655 dem Wunsch der klevischen Stände nach Errichtung einer Universität in Duisburg nachkommen. Der Kurfürst mit seiner Politik des Lavierens zwischen den da- maligen Großmächten, wechselnden Bündnissen und unablässigem Kriegführen wusste, was er Johann Moritz zu verdanken hatte. Als nach dem Frieden von Oliva 1660 die Stände von Kleve erneut aufmuckten, rückte der Kurfürst mit Truppen vor Kleve, um seinen Forderungen Nachdruck zu verleihen. In dieser Lage hat Johann Moritz in einer glänzenden Rede sowohl die Sache der Stände vertreten wie auch die Forderungen des Kurfürsten durchgesetzt. Kurfürst und Statthalter wandten sich danach endlich der Wohlfahrt des Landes mit einer regen, von Toleranz und Realitätssinn geprägten gesetzgeberischen Tätigkeit zu. Religionsfreiheit gewährte Johann Moritz ebenso wie in Brasilien. Dabei harmonierte er mit seinem Kurfürsten, der auf die Zuwanderung so vieler wegen ihrer Religion verfolgter Menschen aus ganz Europa zugunsten der Wiederbesiedlung Ostpreußens und der Kurmark großen Wert legte. Lutheraner, Calvinisten, Katholiken, Mennoniten und Juden lebten im Kurfürstentum Brandenburg und in seinen Rheinischen Gebieten friedlich nebeneinander. Wie in Brasilien zog Johann Moritz führende Baumeister seiner Zeit an sich und bestimmte selbst das Bauwesen, die Gestaltung von Gärten und Parks, ja ganze Kulturlandschaften unter dem Motto: Bouwen, graven, planten, – laet uw nie verdrieten, – So sult gy en die, die naar uw kommen, het geniten. Sein Beispiel strahlte bis in die Kurmark aus. Nach einem Besuch beim Kurfürsten 124 Kaspar von Oppen in Potsdam schrieb er diesem: Das ganze Eyland muss ein Paradies werden. Damit hatte er die Vision des späteren preußischen Arkadiens begründet. Die Straße „Unter den Linden” in Berlin fand in Kleve ihr Vorbild und die Planung der Dorotheenstadt nordöstlich des späteren Brandenburger Tores trug die Handschrift von Johann Moritz. Statthalter des Herzogtums Kleve, der Grafschaft Mark und ab 1658 auch der Grafschaft Ravensberg sowie des Fürstentums Minden blieb Johann Moritz bis zu seinem Tode am 20. Dezember 1679.

Johann Moritz – der Diplomat bei der Kaiserwahl

Die wohl schwierigste Mission während seiner Statthalterschaft kam auf ihn zu, als Kaiser Ferdinand III. im Jahre 1657 starb. Der Kurfürst konnte wegen des schwedisch -polnischen Krieges, der an seinen Landesgrenzen tobte, persönlich nicht zur Kaiserwahl nach Frankfurt reisen. Fürst Johann Moritz sollte ihn dort vertreten, eine schwieri- ge Aufgabe, denn die Stimme Brandenburgs würde den Ausschlag geben zwischen dem Kandidaten Österreichs und dem Gegenkandidaten Frankreichs. Zu diesem Zeitpunkt war Brandenburg gerade mit Österreich verbündet und Frankreich drohte die Verwüstung von Kleve und Pommern an, wenn der Habsburger Leopold unterstützt würde. Im anderen Falle konnten England und Frankreich ihr Bündnis mit Schweden, dem gefährlichsten Feind Brandenburgs, aufkündigen. Eine Zwickmühle mit möglicherweise weitreichenden Folgen. Fürst Johann Moritz schlug im Kurfürstenkollegium den Bestimmungen des Westfälischen Friedens folgend vor, dass sich Frankreich ebenso wie Österreich gegenüber Deutschland in Gegenseitigkeit Beschränkungen auferlegen mussten. Diese Regelung fand ungeteilten Beifall. Damit schienen die deutschen Lande trotz ihrer Zerrissenheit gegen­ über den benachbarten ihre Ehre und Unabhängigkeit gewahrt zu haben. Der Habsburger Leopold wurde zum Deutschen Kaiser gewählt.

Johann Moritz – der Feldherr

Die militärischen Erfolge von Johann Moritz in seiner Jugend sind bereits dar- gestellt worden. Während der gesamten Statthalterschaft für Brandenburg blieb er ohne Unterbrechung in niederländischen Militärdiensten, ein Zeichen des Vertrauens zwischen Johann Moritz und seinem Kurfürsten, welcher diese Doppelfunktion – brandenburgischer Statthalter und niederländischer Offizier – duldete. Im Jahre 1665 gab es eine erneute militärische Herausforderung. Die Niederländer kämpften in diesem Jahr glücklos gegen die Engländer. Gleichzeitig fiel der kriegerische Bischof von Münster, Graf v. Galen, in die östlichen Provinzen ein, um Teile von Friesland zu annektieren. Johann Moritz wurde darauf hin von den Generalstaaten mit Zustimmung seines Kurfürsten zum Feldmarschall erhoben und besiegte das münstersche Heer, ein fran- zösisches Hilfskontingent stand ihm dabei zur Seite.

Johann Moritz – das Vorbild

Johann Moritz hatte sich bereits zu Lebzeiten seine Grabstätte, einen gusseisernen Sarkophag in einem der Antike nachempfundenen Mauerhalbrund in Bergendael (Berg und Johann Moritz von Nassau – Leben und Leistung 125

Tal) bei Kleve, geschaffen. Allerdings ruhte er dort nur ein halbes Jahr nach seinem Tode, ehe er seine endgültige letzte Ruhe in der Fürstengruft in Siegen fand. 100 Jahre später erwähnte Friedrich der Grosse diese Grabanlage bei Kleve in seinem Testament als Vorbild für seine eigene Begräbnisstätte auf der Terrasse von Sanssouci. Warum feiern Brasilien und Kleve, Siegen und Sonnenburg auch heute noch anläs- slich seiner Geburt vor vierhundert Jahren diesen Fürsten? Weil er stets als „aufgezwunge- ner” Herr in seine Aufgaben eingeführt wurde, sich aber Zuneigung, Treue und Ehrfurcht seiner Untergebenen erwarb. So kam er beispielsweise nach Brasilien als feindlicher Kolonialist und ging als von allen geliebter Landesvater, wie die diesjährigen Titelseiten der Telefonbücher von Recife beweisen. Seine Wirkung als toleranter Staatsmann sowie Freund der schönen Künste reicht bis in unsere Zeit.

Christa Kouschil

Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister der Johanniter-Ballei Brandenburg (1652-1679)

Mir wurde die schöne Aufgabe zuteil, im Rahmen dieser Tagung aus Anlass des 400. Geburtstags von Johann Moritz von Nassau über dessen Wirken als Herrenmeister der Johanniter-Ballei Brandenburg zu referieren. Den reichen Beständen des Geheimen Staatsarchivs in Berlin und des Brandenburgischen Landeshauptarchivs in Potsdam verdan­ ke ich es, dass sich meine Forschungen recht ertragreich und überaus interessant gestalteten1. Folgende Aspekte habe ich untersucht: • Johann Moritz von Nassaus Einflussnahme auf die Kommenden der Ballei Brandenburg • des Herrenmeisters Wirken zur Konsolidierung des Meistertums Sonnenburg • des Kurfürsten Verhältnis zum Herrenmeister Die Fachliteratur ist zu diesen Fragen nicht sehr ergiebig. Moritz von Nassau – das ist die von mir bevorzugte Benennung2 – wird als unbedingter Glücksfall sowohl für die Ballei als auch für Kurfürst Friedrich Wilhelm dargestellt, da mit ihm eine integere und ungewöhnlich kreative Persönlichkeit zum Herrenmeister gekürt worden war. Er wird als Wohltäter der Sonnenburger Bürger geehrt; eine Blütezeit der Ballei konzediert. Kritisch hat sich Otto Hötzsch in einer Abhandlung aus dem Jahre 1906 mit der Rolle des Fürsten im Dienste von Friedrich Wilhelm befasst3. Das Studium der Akten veranlasste auch mich – bei aller Sympathie für Johann Moritz von Nassau –, die in der Literatur vorherrschende Lobpreisung zu hinterfragen. Zu denken gab mir vor allem ein Schriftstück aus dem hervor

1 Es sind dies vor allem die Akten der I. HA, Rep. 31: „Johanniterorden zu Sonnenburg” im Geheimen Staatsarchiv in Berlin (GStA) und die Akten Rep. 9B: „Johanniterballei Brandenburg” des Brandenburgischen Landeshauptarchivs (LHA) in Potsdam. Sie sind sehr umfangreich und, da häufig nicht paginiert, nicht immer leicht zu handhaben. Hinzu kommt, dass während dieser Zeit in deutschen Landen zwei Kalender nebeneinan- der in Gebrauch waren, die Schriftstücke jedoch nur selten ausweisen, ob sie noch nach dem Julianischen oder schon nach dem Gregorianischen Kalender datiert sind. Rödel geht davon aus, dass das Ordensarchiv – seit 1811 im Geheimen Staatsarchiv in Berlin – im 2. Weltkrieg vernichtet worden sei. Vgl. Walter Rödel, Johann Moritz von Nassau-Siegen als Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens (1652 – 1679), in: Katalog des Museums Kleve zur Ausstellung „Soweit der Erdkreis reicht”, Kleve 1979, S. 81. Rödel ist schlecht informiert; größtenteils gelangte das Archiv 1950 in das LHA. Zur Bestandsgeschichte vgl. Übersicht über die Bestände des Brandenburgischen Landeshauptarchivs Potsdam, T. I, Weimar 1964, S. 491 2 Auf einer Glocke in der Dorfkirche von Mauskow/Muszkowo soll folgender Titel eingraviert sein: „Johann Moritz Fürst zu Nassau, Graf von Katzenellenbogen, Vianden und Dietz, des Ritterlichen St. Johannis-Orden in der Mark, Sachsen, Pommern und Wendland Meister, Geheimer Rat und Statthalter des Herzogtums Cleve und Grafschaft Marck, Herr zu Beilstein.” Die niederländischen Titel wurden von den Johannitern ignoriert. 3 Otto Hötzsch, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen als Brandenburgischer Staatsmann (1647 bis 1679), in: Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 19, Leipzig 1906, S. 89-119 128 Christa Kouschil geht, dass der Kurfürst im Jahre 1675 – vier Jahre vor des Meisters Tod – den Plan heg- te, die Ballei zu säkularisieren4. Wieso das? Ein Spannungsfeld war damit abgesteckt.

Johann Moritz von Nassaus Einflussnahme auf die Kommenden der Ballei Brandenburg

Die Johanniterballei Brandenburg umfasste seit dem westfälischen Frieden im Jahre 1648 die Kommenden5 Lagow/Łagów6 im Sternberger Land nahe der polnischen Grenze, Lietzen unweit von Frankfurt an der Oder in Brandenburg, Schivelbein/Świdnica in Pommern, Supplingenburg im Braunschweigischen, Wietersheim im Herzogtum Minden und Werben nahe Havelberg in der Altmark als Schlusslicht in der Wertigkeit. Nemerow, Mirow und Wildenbruch waren im 30jährigen Krieg auf Dauer verloren gegangen. Ein Blick auf die Kartenskizze zeigt, dass der Meister ohne Mühen auf den Reisen von seinem Wohnsitz Cleve am Rhein nach Berlin und Sonnenburg zumindest drei Kommenden im Vorübergehen hätte besuchen können.

Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens um 1652

Seit dem für die Johanniter vorteilhaften Vergleich zu Cremmen 1318 über die strit- tigen Templer-Besitzungen ordnete sich der Orden dem brandenburgischen landesherrli- chen Protektorat unter. Die Landesherren konnten sowohl die Besetzung der einträglichen Kommenden – soweit sie auf brandenburgischem Territorium lagen – beeinflussen, als auch die Wahl des Herrenmeisters. Dabei ging es um Grundbesitz, Macht, Einfluss. Obwohl die Kommenden und Ämter immer Eigentum des Ordens blieben7, beherrschten bedeu- tende Adelsgeschlechter über Generationen die Pfründe der Johanniter-Kommenden. Bei Moritz von Nassaus Amtsantritt 1652 war Georg von Winterfeld – Komtur zu Schivelbein und Ordens-Senior, Hilmar Ernst von Münchhausen – Komtur zu Wietersheim, Georg Ehrenreich von Borgstorff – Komtur zu Supplingenburg, Maximilian von Schlieben – Komtur

4 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 16; die umfangreiche Akte ist nicht paginiert. 5 In den Akten wie auch in der Literatur werden nebeneinander die Termini Kommende/Komturei = Pfründe sowie Kommendator/Komtur = Ordenspfründner verwendet. Vgl. Grimms Wörterbuch 6 Ich verwende in dem Vortrag in der Regel die damals geläufigen deutschen Ortsbezeichnungen 7 Vgl. Ernst Opgenoorth, Die Rolle der Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der Reformation und Gegenreformation, Diss. Bonn 1962; „Beihefte zum Jahrbuch der Albertus-Universität Königsberg/Pr.”, Nr. 24, Würzburg 1963 Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 129 zu Lietzen, Otto von Rochow – Komtur zu Werben und Georg Friedrich von Waldeck – Komtur zu Lagow – alles Vertreter einflussreicher Adelsgeschlechter8. Die Kapiteltage mit den Komturen, die der Meister 1652, 1653, 1658, 1662 und 1667 anberaumte9, verliefen alle in größter Einhelligkeit, gemessen an den Beschlüssen, die genügsam überkommen sind. Sie sind zwar den Traditionen des Ordens verpflichtet, die Handschrift des neuen Herrenmeisters ist aber unverkennbar. Worum ging es dabei im Wesentlichen? 1. Nahezu alle Kapiteltage beschlossen Maßnahmen, mit Hilfe der weltlichen und der Ordensobrigkeiten die verloren gegangenen Kommenden wiederzuerlangen. Dennoch wurde der Herrenmeister nach seinem Tode beschuldigt, er sei diesbezüglich nicht ener- gisch genug gewesen: Es mangelt hier mehr nichts als eine starke Hand, wann diese Kommendereien wieder zu dem Orden gebracht würden, heißt es in einer Stellungnahme aus dem Jahre 168010. Der Vorwurf war ungerechtfertigt. 2. Ungeachtet der Verwüstungen, die die Kriegswirren auf den Kommenden hinterlassen hatten, wurden die Komturen verpflichtet, im Maße ihrer Möglichkeiten Responsegelder an den Obermeister abzuführen, wohl auch, um sich der Unterstützung der Obrigkeit zu versichern. Grundlos säumigen Komturen drohten Sanktionen, wie im Fall des Komturs von Wietersheim, Hilmar Ernst von Münchhausen. Der Kapitelschluss vom 10. Sept. 1658 verhieß diesem, er werde exmittiert, die Comturei eingezogen, wenn er in gegebener Frist die Gelder nicht zahle11. 3. Die Disziplin und innere Ordnung in der Ballei wurde durch vielfältige Maßnahmen gefestigt. Dazu gehört vor allem die Verpflichtung der Komturen, an den Kapiteln teilzunehmen, aber auch die Kleiderordnung, die den Herrenmeister wie die Komturen aus der Masse der Ritter hervorhob12. Das Tragen des Johanniterkreuzes wurde bei hoher Strafe von 60 Talern zur Pflicht gemacht13. 4. Da immer wieder Kommenden verwaisten, oblag dem Herrenmeister mitsamt den Kapiteln, über die Primarien designierter Komturen zu befinden. Es ist erstaunlich, wie hoch im Kurs die durch Kriege verwüsteten Besitztümer standen. Auf Beschluss des Kapitels vom 17. Januar 1662 konnten sich Anwärter künftig nur noch um eine einzige Kommende bewerben14. Das Kapitel von 1667 verfügte, dass Primarien nicht mehr an unmündige Kinder von Komturen ausgestellt werden, da deren Entwicklung nicht voraus­ zusehen sei. Derartige Praktika hätten die Würde unseres ritterlichen Ordens nicht wenig zu verdunkeln gereichet15.

8 Während seiner 27jährigen Amtzeit vollzogen sich viele Veränderungen. 9 Moritz von Nassau hatte neben dem Herrenmeister-Amt eine Vielzahl wichtiger Aufgaben als Statthalter des Kurfürsten sowie als Heerführer in niederländischen Diensten. 10 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 b 11 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 23 a, Bl. 113 12 Moritz selbst soll sehr stolz auf seine Würde als Herrenmeister gewesen sein. Alle Gemälde aus der Zeit nach 1652 zeigen ihn mit Johanniterkreuz. Sein Sarg sei mit einem schwarzen Tuch bedeckt gewesen, auf dem nur das Johanniterkreuz lag. 13 Der Kapitelschluß vom 20./21. Mai 1667 nennt den Hauptmann von Küstrin Ernst Gottlieb von Börstel, der das Johanniterkreuz nicht getragen habe und eigentlich laut Kapitelschluss von 1662 60 Taler an die Kirche hätte zahlen müssen. Man lasse aber Gnade vor Recht ergehen und auferlege eine Strafe von nur 30 Talern. GStA HA I, Rep. 31, Nr. 31, Bl. 154. Die Strafgelder hatte sich aber nicht Moritz ausgedacht. Sie gehen auf einen Kapitelschluss aus dem Jahre 1613 zurück. Vgl. Carl Herrlich, Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens, Berlin 1886, S. 118 14 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 23 a, Bl. 126 15 Ebenda, Bl. 154 130 Christa Kouschil

5. Unter Moritz wurden 75 Adlige des Landes zu Rittern des Johanniterordens geschlagen. In der Literatur wird das als ein Zeichen für die gestiegene Attraktivität des Ordens gewertet. Die Nachfolger des Herrenmeisters hatten dazu allerdings eine kritische Einstellung. Die Meßlatte sei zu gering angesetzt worden. Etwas ausführlicher möchte ich bei den Bemühungen des Meisters verweilen, die sozialen Belange in der Ballei zu verbessern, die sich der Orden ursprünglich zur Aufgabe gemacht hatte, die aber der Vergessenheit anheim gefallen waren. Schon auf dem ersten Kapitel im Dez. 1652 wurde beschlossen, eine Kommission unter Leitung des Komturs zu Lietzen einzusetzen, um die Kommende Lagow zu visitieren und auch die Untertanen mit ihren Beschwerden zu vernehmen16. Dem nächsten Kapitel lagen Klagen von 13 Ortschaften derselben Kommende Lagow gegen Georg Friedrich von Waldeck vor, da sie doppelt be- langt würden. Der Beschluss lautete, der Komtur solle sich mit den armen Leuten verglei­ chen und eines unter den beiden, nämlich Dienstgeld, wie es bei dem Meistertum herge- bracht, oder aber wirkliche Dienstleistung annehmen und hiermit zufrieden sein. Wenn kein Vergleich zustande käme, würde die Ordensregierung eingreifen17. 1658 ließ Moritz vom Kapitel Privilegien für die Bürger der Stadt Sonnenburg aus dem Jahre 1653 bestätigen, die diese von schweren Dienstleistungen befreiten18. Durch den Kapitelschluss wurden diese Privilegien auch für künftige Herrenmeister bindend. Auf dem Kapitel wurde zudem die Rechtssicherheit der Bürger gegen Willkür von Beamten beschlossen (§ 9): Die Bürger dürften nicht wie Bauern behandelt werden. In Klartext heißt das, dass sie keine Leibeigenen sind, sondern eben freie Bürger. Ich komme darauf zurück. Mir scheint das letzte Kapitel unter Moritz im Mai 1667 bedeutsam, weil er hier den sozialen Auftrag des Ordens anmahnte. Aufgabe des Johanniterordens sei es, heißt es in § 4 des Kapitelschlusses, dass fallende Einkünfte an Kirchen, Schulen und dero Bediente gewendet und dem Orden zu besonderem Ruhm und Ehren zuforderst denen Armen in Hospitaln und sonsten wohlgetan würde. Er selbst habe sich darum bemüht, wenngleich der kostbare Schlossbau seine Mittel erschöpft hätte. Da künftige Herrenmeister ein wohl- gebautes Schloß und wohleingerichtete Ämter vorfänden, werde durch den gegenwärtigen Kapitelschluss festgesetzt, dass diese aus den Einkünften der Ordensämter zu dero hir- bevor von uns verbesserten Besoldung der Kirchen- und Schulbedienten,..., 30 Taler dem Inspectori, 20 Taler dem Caplan, 20 Taler denen Schulbedienten, 15 Taler der Kirche und dann noch 15 Taler dem Hospital zulegen, und dies jährlich durch die Seinigen entrichten und beständig abführen solle. Die Komturen wurden verpflichtet, bei künftigen Wahlen darauf zu achten, dass der Revers des Herrenmeisters ein solches Versprechen enthält. Von dieser Verpflichtung war jedoch schon bei der Wahl von Moritz´ Nachfolger keine Rede mehr19. Auch den Komturen versuchte Moritz die Fürsorge für das Wohl ihrer Untertanen zur Pflicht zu machen. Ich möchte das am Beispiel des Primariums für Johann Sigismund Freiherr von Heyden belegen. Moritz befürwortete in einer seiner letzten Amtshandlungen am 14. Februar 1679 die Aufnahme von Heydens in den Ritterorden und versprach ihm die Kommende Lagow. Er hatte zu dieser Zeit schon die Vorahnung, dass er in kurz oder lang

16 Ebenda, Bl. 83 17 Ebenda, Bl. 95 – 107; von Waldeck war nicht anwesend! 18 Ebenda, Bl. 117; 19 Ebenda, Bl. 154. Als Georg Friedrich von Waldeck 1689 Herrenmeister wurde, knüpfte er in seinem Revers an alle möglichen überlieferten Pflichten an, nicht jedoch an die von Moritz angemahnten sozialen Aufgaben. Vgl. GStA HA I, Rep. 31, Nr. 39, Acta betr. des Fürsten von Waldeck Wahl Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 131

(...) mit dem Tode abgehen würde. In einem Schreiben an alle Komturen vom September 1679 teilt er diesen seine Entscheidung mit. Als Komtur von Lagow sei von Heyden verpf­ lichtet, sich dem Orden gemäß zu verhalten, die Responsegelder zu zahlen, die Kommende zu pflegen und zu verbessern und gleichen soll er auch die Untertanen, so dazu gehörig, mit Neuerung wieder altes Herkommen nicht beschweren noch belästigen, sondern einen jedweden insonderheit den Rat und Bürgerschaft unserer Ordens-Stadt Zielenzig bei jetzigen und künftigen Privilegien und Gerechtigkeiten schützen und darwieder nichts vornehmen20.

Des Herrenmeisters Wirken zur Konsolidierung des Meistertums Sonnenburg

Das Meistertum mit dem Zentrum Sonnenburg/Słońsk war keine Kommende. Seit dem 15. Jahrhundert war ein Teil der neu erworbenen Besitzungen der Johanniter nicht mehr als Kommende eingerichtet, sondern in eine Grundherrschaft verwandelt worden. Sie unterstanden als Tafelgut oder Kammergut unmittelbar dem Herrenmeister. Das Meistertum gebot über zwei Städte, gewaltigen Grundbesitz, eine nicht geringe Zahl feu- dal-abhängiger Untertanen, die mit ihrer Hände Arbeit für das Wohl des Herrenmeisters und die sozialen Einrichtungen des Ordens – Hospital und Schule – aufkommen mussten. Auch die rege Bautätigkeit im Meistertum musste von ihnen mit getragen werden, ebenso Kosten für die nicht abreißenden kurfürstlichen Kriege. Das Besitztum gliederte sich in die 5 Ordensämter Sonnenburg/Słońsk, und Rampitz/ Rąpice im Sternberger Land, Friedland und Schenkendorf/Sękowice in der Niederlausitz, Collin/Kolin in Pommern. Das alte Tafelgut des Ordens Grüneberg/Golice war während der Amtszeit von Nassaus seinen Verwandten vorbehalten. Ämter des Meistertums Sonnenburg um 1653

20 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 11, Lagow 132 Christa Kouschil

Die angeführten Ämter verfügten gegen Lebensende des Herrenmeisters über: • 2 Städte (Sonnenburg und Friedland) mit 147 Bürgern • 40 Dörfer mit 105 Fischern, 337 Bauern, 169 Kossäten und 26 Büdnern • 12 Vorwerke • 16 Mahlmühlen, 2 Schneidemühlen und 1 Walkmühle • 1 Kupferhammer, 4 Teeröfen und 2 Ziegelscheunen • 6 Weinberge und 7 Teiche • 9 Schäfereien mit 3242 Schafen • 24 Pferde, 198 Kühe, 237 Ochsen, 457 Schweine, 194 Gänse, 191 Puten, 488 Hühner21. Es war mir nicht möglich herauszufinden, was davon schon 1652 bei Amtsantritt vorhanden war und welcher Zugewinn aus v. Nassaus Herrenmeister-Zeit herrührt. Das liegt vor allem daran, dass die Angaben, die aus dem Jahre 1652 vorliegen, geschönt waren. Der Meister hatte diese für bare Münze genommen und auf dem 1. Kapiteltag 1652 recht großspurig erklärt, er wolle die Intraden, die Einkünfte also, auf 20 000 Taler bringen22. Seine Vorstellungen waren, durch seine eigenen Mittel und angewandten Fleiß dieses Ziel zu erreichen. In den ersten Monaten des Jahres 1653 hatte er jedoch eines und das andere selbst in Augenschein genommen, das Vermögen und Unvermögen ergründet und erfahren, dass es sich weit anders verhalte, als sie selbiger Zeit berichtet23. Von Nassau, der seinen Wohnsitz in Cleve hatte, weilte wiederholt und auch für längere Zeit im Meistertum: • Nachweislich war er vom Dez. 1652 bis Anfang Juli 1653 in Sonnenburg, wo er sich vor allem im dortigen Amt umsah, aber auch ein erstes Mal Amt Friedland inspizierte24. In diese Zeit fällt der 1. und 2. Kapiteltag in Sonnenburg. • Nach fünfjähriger Pause besuchte der Meister im September 1658 wieder Sonnenburg aus Anlass des 3. Kapiteltages, • und nach weiteren 4 Jahren von Januar bis Mai 1662 im Zusammenhang mit dem 4. und dem 5. Kapiteltag (Letzterer fand in Berlin statt) – während dieser Zeit inspizierte er ebenfalls das Ordensamt Friedland25. • Weiter weilte der Meister in den Monaten Mai/Juni 1667 zum letzten Kapiteltag in seinem Meistertum, verbunden mit einem Besuch des Ordensamts Schenkendorf26. • Letztmals war er nach meinen Recherchen im April 1671 in Sonnenburg. Er hatte eine eigene kleine Münze schlagen lassen, die er mit einem persönlichen Handschreiben versehen am 19. April 1671 dem Ordensarchiv zum Gedächtnis übergab27. Ob diese Aufzählung vollständig ist, kann ich nicht mit Bestimmtheit sagen. Eindeutig ist aber, dass v. Nassau sein weit verzweigtes Meistertum nicht nur aus Berichten

21 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38, Kammerrat Scultetusam 15.Dez. 1681 an den Kurfürsten, Anlage 12 22 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 23, Bl. 91 23 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 a-b 24 LHA Rep. 9B, Nr. 3137 25 LHA Rep. 9B, Nr. 3608 26 Ebenda 27 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 23 c; eigenhändiges Schreiben vom 19. April 1671 in Sonnenburg ausgestellt. Aber auch schon in früheren Zeiten wurden Münzen geprägt, so 1610 und 1620. Bei Erich Schulz findet sich der Hinweis, dass die Münze 1694 an die Berliner Münze verkauft wurde. GStA HA I, Nl. Schulz, Nr. 3 Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 133 kannte, sondern aus lebendiger Anschauung. Im Potsdamer Archiv finden sich zum Teil wunderschön gezeichnete Pläne für eine Neugestaltung aller Ordensämter, eingeschlossen Grüneberg. Richard Petong meint, es seien von Moritz eigenhändig gefertigte Skizzen; da- für habe ich keine Hinweise gefunden. Wahrscheinlicher ist die Version, dass sie nach sei­ nen Vorstellungen von dem holländischen Landmesser v. Geelkerck angefertigt wurden, da einige mit Erklärungen in holländischer Sprache versehen sind28. Die Zeichnungen dec- ken sich mit Angaben in einer Akte aus dem Jahre 1681, wo es z. B. heißt, dass Rampitz einen schönen Tiergarten habe und dass in Schenkendorf und Friedland große Obstgärten angelegt worden seien. Diese Akte enthält die vollständigsten Angaben über das Wirken des Herrenmeisters in den Ordensämtern29. Zu den besonderen Verdiensten des Meisters zählen seine Bemühungen, dem „Städtlein” Sonnenburg zu neuem Leben zu verhelfen. Er tat das jedoch nicht nur aus eigenem Antrieb, wie es in der Literatur gemeinhin dargestellt wird. Im Ordensarchiv befindet sich ein Schreiben Sonnenburger Bürger an den Kurfürsten, in dem dieser an ein Versprechen erinnert wird, dafür zu sorgen, dass die Bürger nicht wie Bauern behandelt werden. Es ist nicht datiert, stammt aber wohl aus dem Jahre 1652. Die Bürger wehklagten weiterhin über ungebührliche Dienste, die Leute abschreckten, sich in der Stadt niederzu- lassen30. Es unterliegt keinem Zweifel, dass der Kurfürst dem Meister dieses Schreiben zur Erledigung ausgehändigt hatte, sonst wäre es nicht in das Ordensarchiv gelangt. Von Nassau machte es sich zunächst zur Aufgabe, Sonnenburg zu erweitern und zu verbessern, indem er Handwerker, Tuchmacher zumal, in die Stadt lockte. Am 23. Januar 1653 erhielt ein Valtin Prichordt die Vollmacht, Interessenten beste Bedingungen – gipfelnd in sechs Freijahren – zu garantieren31. Am 31. März 1653 wurden Georg Ohlert und Michael Büsche mit ähnlichen Vollmachten versehen.32 Sonnenburg wurde in leuchtenden Farben geschildert. Vor allen Dingen wurde einem jeden Glaubens- und Gewissensfreiheit ga- rantiert. Der Meister informierte auch den Kurfürsten von diesen Aktivitäten und erbat für die Tuchmacher zusätzliche Privilegien, ihre Produkte zollfrei im Lande verkaufen zu dürfen33. Die Aktionen waren erfolgreich. Die Anzahl der Bürger in Sonnenburg er- höhte sich von 50 im Jahre 1652 auf 87 im Jahre 1681; Friedland verdoppelte die Zahl seiner Bürger im gleichen Zeitraum von 30 auf 6034. Unter diesen Zahlen sind die Haushaltsvorstände zu verstehen, Weib, Kinder und Gesinde sind dazu zu ad- dieren.

28 LHA Rep. 9B, Nr. 2796, Bl. 31, 32, 53, 56, 61; Erläuterungen sind holländisch. Vgl. Richard Petong, Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Herrenmeister des Johanniterordens, in: Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark, H. 38, Landsberg 1920, S. 26 29 Vgl. Anlage: Veränderungen in den Ordensämtern unter Johann Moritz von Nassau 30 LHA Rep. 9B, Nr. 6970: „Privilegien für das Städtlein Sonnenburg 1653 – 1662, welches bisher unter des Amtsjoch geseufzet und sehr gedrückt gewesen” 31 LHA Rep. 9B, Nr. 6970, Bl. 8-10; vgl. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau, der Brasilianer. Studien zur Brandenburgischen und Holländischen Kunstgeschichte, Frankfurt/M. 1893 , S. 99 32 LHA Rep. 9B, Nr. 6970, Bl. 19-21; in diesem Schreiben ist nur von 3 Freijahren die Rede. 33 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 18 a-e, Schreiben des Herrenmeisters an den Kurfürsten, o. J. (1654) 34 Bericht vom Meistertum, 18./28. Mai 1652, GStA HA I, Rep. 31, Nr. 37; Anlage 12 zum Bericht des Kammerrates Scultetus an den Kurfürsten, GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 134 Christa Kouschil

Mit großem Unmut reagierte der Herrenmeister 1659 auf Informationen, dass etli- che Handwerker davon Abstand genommen hätten, sich in Sonnenburg ein Haus zu bauen oder zu kaufen, mit der frevelhaften Absicht, sobald in Polen Frieden eingekehrt sei, sich dorthin begeben zu wollen. Er „befahl” den Handwerksmeistern der Tuchmacher, ihre Leute zu versammeln und ihnen anzudeuten, dass sie bei Strafe ein eigenes Haus zu bauen hätten. Kurfürst und Ordensregierung wollten sicher sein, dass nicht einige Bürger nach genosse- nen Freijahren, nachdem sie andern Bewohnten das Brot fürm Munde abgenommen, heim- lich davon streichen35. Am 6. März 1653 erließ Moritz von Nassau das zu Recht vielgerühmte Privilegium für die Sonnenburger Bürger und Mitbürger. Es verringerte nicht nur deren Lasten und führ- te einen Bürgerzins ein, es entließ auch die Bürger aus der Botmäßigkeit des Sonnenburger Ordensamtes. Allerdings wurde erst im Kapitelschluss von 1658 eindeutig verankert, dass die Bürger nicht wie Bauern, also Leibeigene, zu behandeln seien36. Richard Petong bewer- tet das Privileg zu Recht als den „Anfang eines geordneten Stadtrechts”37. Ich ordne das Privileg in folgenden Kontext ein: 1. Ein Wachstum der Stadt war nach den Kriegswirren objektiv im Interesse sowohl des Städtchens als auch der Ordensregierung; 2. die Bürger bereiteten mit ihrem Protest gegen Dienste und feudale Abhängigkeit den Boden für eine Neuordnung der Verhältnisse; 3. der in den niederländischen gesellschaft­ lichen Verhältnissen bewanderte Herrenmeister war der rechte Mann, die notwendigen Entscheidungen zu treffen. Sie liefen in der Tendenz darauf hinaus, die Schranken der Naturalwirtschaft zu durchbrechen, die den Johanniterorden einengten38. Übrigens blieb es nicht bei dem einen Privileg für die Sonnenburger. In der Folgezeit erhielten eine Reihe von Bürgern Befreiungen von Abgaben.39 Der Bürgerzins in Höhe von 2 Talern blieb die vorherrschende Abgabe der Sonnenburger Bürger an das Meistertum, die Vorstädter allerdings zahlten auf andere Art – sie hatten jährlich 1 Pfund Pfeffer zu liefern40. Es blieben aber darüber hinaus noch genügend Lasten und Dienste sowohl zum Wohle der Ordensregierung als auch des Kurfürsten bestehen und wurden in den folgen- den Jahren weiter aufgestockt. 1667 wurde die Akzise an Stelle der Kontributionen einge- führt, die den Bauern vorbehalten blieb41. Zudem hatten alle Untertanen, gleich ob Herr oder

35 LHA Rep. 9B, Nr. 6970, Bl. 18, vom 1. März 1659 36 Das Privilegium ist in großen Auszügen zu finden bei Georg Galland, a. a. O., S. 99/100, sowie bei Otto Rubow, Beiträge zur Geschichte der Stadt Sonnenburg, Sonnenburg 1902, Heft 3; vgl. GStA HA VI, Nl Schulz Nr. 6, S. 69-70. Ich habe das Privilegium in den Archiven nur in einer Abschrift aus dem Jahre 1662 zu sehen bekommen. In diesem Papier ist ein ganzer Absatz, der sich auf den Bürgerzins von Bürgern mit Brauhäusern bezieht, durchgestrichen. LHA Rep. 9B, Nr. 6970, Bl. 38-42. Dem ging ein Schreiben der Sonnenburger Bürger vom 28. Mai 1662 voraus, indem sie den Meister baten zu veranlassen, dass das Privileg, das bisher nur auf Papier ausgefertigt, derweil aber solches bald veralten und verwesen kann, auf Pergament geschrieben würde. Weiterhin dankten sie dem Meister, dass ihnen die 2 Taler von Brauen hinfüro sollen erlassen werden, und bitten zu veranlassen, dass vor gebühr auf Pergament der 2 Taler ... nicht mehr zu gedenken. LHA rep. 9B, Nr. 6970, Bl. 36. Offensichtlich gab es 1662 eine Modifizierung des Privilegs, ich habe jedoch weiter nichts dazu gefunden. 37 Richard Petong, a.a.O., S. 22 38 Vgl. Hans Prutz, Die geistlichen Ritterorden. Ihre Stellung zur kirchlichen, politischen und wirtschaftlichen Entwicklung des Mittelalters, Berlin 1908, S. 531 39 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 22. Am 15. Juni 1684, einem Sonntag, kam es in der Sonnenburger Vorstadt zu einer verheerenden Feuersbrunst, während der innerhalb von 2 Stunden allein 42 Wohnhäuser abbrannten. Eine Liste mit den Geschädigten enthält auch Daten über frühere Privilegien. 40 LHA Rep. 9B, Nr. 5375, Hausbuch des Amtes Sonnenburg 41 LHA Rep. 9B, Nr. 2834 Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 135

Knecht, Mann, Frau oder Kind, dem Kurfürsten eine Kopfsteuer zu zahlen, damit dieser sein stehendes Heer und die Kriege bezahlen konnte42. Auch die zweite Stadt im Meistertum, Friedland in der Niederlausitz, erkämpfte sich ein Privileg. Nachdem die dortigen Bürger im Frühjahr 1653 in Sonnenburg dem neuen Meister gehuldigt hatten, weilte dieser im Juli in Friedland, wo ihm die Bürger ihre Bitten schriftlich vortrugen. Aber erst am 8. Oktober 1662 wurde das Privilegium für Friedland zu Papier gebracht. Es bestätigte die Freiheiten und Gerechtigkeiten, deren sich das Städt­ chen seit 1604 erfreute43. Auch über die Ordensstadt Zielenzig/Sułęcin in der Kommende Lagow hielt er schützend seine Hand, wie schon erwähnt44. Soweit zu den Städten. Das Wirken des Meisters hinsichtlich der leibeigenen Untertanen in den 40 Amtsdörfern des Meistertums ist nicht rühmenswert. Seine Herangehensweise war, die Untertanen nicht mit Neuerungen wider altes Herkommen zu beschweren und zu belästi- gen. Er hat zwar gelegentlich Bittschriften gnädig beschieden, hat auch gegen ungebührli- che doppelte Belastungen sein Veto ausgesprochen – an der misslichen Lage der leibeige- nen Bauern und Kossäten hat er aber von Grund auf nichts geändert. Dem Hausbuch von 1665 für das Amt Rampitz entnehme ich folgende Daten: Im Amt mit seinen zwei Dörfern Rampitz/Rąpicach und Kloppitz/Kłopot gab es 12 Bauern, 31 Kossäten und 11 Büdner. Die Bauern waren vor allem zu folgenden Diensten für das Ordensamt verpflichtet: • Ställe ausmisten und Mist fahren • 16 halbe Tage im Jahr je 6 Stunden pflügen • bei der Ernte helfen nur für Bier, ohne Speisung • 24 Mandeln Getreide einfahren • auf den Amtswiesen Heu machen sowie in den Amtsgärten und im Weinberg arbeiten • Hanf und Wolle vom Amt zu Markte fahren • 6 bis 7 Meiler unterhalten • Butter, Käse u.a.m. an die Haushaltung des Amtes abführen • Bauholz fahren und Brennholz zum Amt anfahren • Schafe waschen und scheren • bei der Jagd als Treiber zur Verfügung stehen • jeder muß 1 Stück Garn spinnen45 Kossäten und Büdner hatten noch mehr zu leisten. Unter diesen Umständen ist es nicht verwunderlich, wenn Untertanen sich gegen zusätzliche Belastungen, so z. B. für den Schlossbau, zur Wehr setzten. 1664 wurde wi- derspenstigen Untertanen der 4 sogenannten polnischen Dörfer der Kommende Lagow, Langenpfuhl/Wielowieś, Seeren/Zrzyn, Tempel/Templowo und Burschen /Boryszyn, die für den Schloßbau weder zahlen noch fronen wollten, der Prozess gemacht46. Es gibt aber auch Hinweise auf ein einsichtsvolles Verhalten der Ordensregierung. Als nach des Meisters Tode die wirtschaftliche Situation im Meistertum untersucht wurde,

42 Es hat sich eine Aufstellung über die Kontributionen im Jahre 1666 und die Kopfsteuer im Jahre 1679 des Amtes Rampitz erhalten. LHA Rep. 9B, Nr. 5106 43 LHA Rep. 9B, Nr. 3731 44 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 11, Lagow 45 LHA Rep. 9B, Nr. 4848, Bl. 250 ff. 46 LHA Rep. 9B, Nr. 7828 136 Christa Kouschil insbesondere auch auf Raubbau in den Wäldern aufmerksam gemacht wurde, erhielt Kammerrat Scultetus die Auskunft, dies sei im Friedländischen dahero geschehen, weil man den sämtlichen Amtsuntertanen wegen des Krieges und Mißwachses die Pächte und Zinsen 2 Jahre nach einander gänzlich erlassen müssen, und man anderswoher keine Geld- Mittel aufzubringen gewußt47. Mich hat sehr berührt, ein Schreiben des Herrenmeisters vom 18./28. Juli 1653 in den Akten zu finden, das dieser auf seiner Rückreise von Sonnenburg nach Kleve von Köln aus an die Ordensregierung schickte. Unterwegs habe er erfahren, dass in einem kurfürstlichen Amte Untertanen nicht nur gegen Beamte aufgestanden seien, ja auch gar den Voigt des Ortes niedergemacht. Der Kurfürst habe die rebellischen Bauern auf Wagen schmieden und zur Residenz bringen lassen, um ihnen den Prozess zu machen. Die Ordensregierung solle Sorge tragen, dass derartiges in den Ordensdörfer unterbleibe. In allen Ämtern und Dörfern sei davor zu warnen. Jeder habe den schuldigen Gehorsam und gebührlichen Respekt gegen den Orden und seine Repräsentanten zu erweisen48. Größere Rebellionen blieben dem Meistertum während Moritz von Nassaus Regierung erspart. Mit einer Ausnahme: Amt Collin/Kolin in Pommern. Es gehörte mit den Dörfern Wittichow/Witkowo, Strebelow/Strzebelewo und Vorwerk Collin zu den weniger bedeutenden Ämtern. Um 1681 gab es dort insgesamt 41 Bauern und 21 Kossäten49. Die Untertanen hatten sich 1670 gegen die schuldigen Dienste und die Abschaffung der Speisung für die Kossäten während der Fronarbeit aufgelehnt. Auf Ansuchen des Herrenmeisters wurde von der Hinterpommerschen Regierung mit Zustimmung des Kurfürsten eine Kommission damit beauftragt, vor Ort nach der Beschaffenheit der Dienste und dem Zustand der Äcker sowie der geforderten Speisung der Untertanen zu sehen. Am 16. Januar 1672 erstatte- te die Kommission dem Kurfürsten ausführlichen Bericht50. Danach hätten die Untertanen keinen Grund zur Klage, da ihnen weniger abverlangt werde, als anderen pommerschen Fronbauern. Der Kommission verdanken wir einen detaillierten Bericht darüber, was die Bauern an Frondiensten zu leisten hatten: In Collin und in Wittichow sollten Bauern mit einer Hufe ohne sonderliche Beschwer einen Tag, ein Zweihüfner aber zwei Tage wöchen- tlich entweder mit Pferden oder zu Fuße mit Handarbeit dienen. Die Dreihüfner aber sollen eine Woche zwei Tage, die andere Woche aber drei Tage und also alternatim; die Vierhüfner aber müssen durchgehend wöchentlich drei Tage dienen, und außer diesen Tagen mit kei­ nen anderen Diensten oder Fuhren beschweret werden. Die Korn- und Geldpächte und andere Gebühren, welche die Bauern bisher dem Amte zu entrichten schuldig waren und die Fuhren und Dienste für den Kurfürsten sollten nicht angetastet werden. Die Kossäten hätten wöchentlich drei Tage Hand- und Fußdienst zu leisten. Die bisher übliche Speisung der Kossäten, die dem Amt zu teuer gekommen sei, werde abgeschafft. Das Amt bot den Kossäten dafür minderwertiges Land an, sogn. Butenland. Die Untertanen hätten nach dem Urteil der Kommission nunmehr keinen Grund, sich weiter zu widersetzen. Das war ein Irrtum. Die Bauern widersetzten sich jahrzehntelang hartnäckig. Sie verweigerten dem Herrenmeister von Waldeck 1689 die Huldigung. Sie trotzten allen Einschüchterungen trotz Festungshaft für die Rädelsführer, Strafen für ihre Advokaten,

47 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 48 LHA Rep. 9B, Nr. 2454, Beschwerden von Ordensuntertanen und Entscheidungen des Herrenmeisters 1662-1669 49 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38, Anlage 12 50 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 4 f-g Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 137

Militär-Exekutionen in ihren Dörfern51. Noch König Friedrich II. musste sich mit den auf­ sässigen Bauern herumschlagen. Wie die Sache ausgegangen ist, konnte ich den Akten, die mir zur Verfügung standen, nicht entnehmen.

Des Kurfürsten Verhältnis zum Herrenmeister

Kurfürst Friedrich Wilhelm hatte nach 12 jähriger Vakanz des Herrenmeister- Postens in Moritz von Nassau den idealen Kandidaten gefunden. Er wurde den Komturen auf dem Wahl-Kapitel am 15. Juni 1652 von den Beauftragten des Kurfürsten mit folgen- den Worten empfohlen: Derselbe sei von Gott mit einem hochgräflichen Verstande, recht friedsamen Gemüte, gottseligem und christlichem Wandel, auch gutem Glück in allen ihren Vornehmen und Geschäften so herrlich begabet. Der Kurfürst könne kein verträglicheres Haupt und Subjekt präsentieren52. Bei seiner Installation als Herrenmeister am 9. Dezember 1652 gab Moritz von Nassau die feierliche Erklärung ab, sowohl dem Kurfürsten als auch dem Orden treu zu dienen. Gegen Lebensende, am 7. April 1679, versicherte er seinem Landesherren in einem letzten Brief, dass er die dreißig Jahre treulicher Dienste für den Kurfürsten vor die größte Perle ahn meiner Ehrenkrohne estimire53. Zwischen diesen beiden Sympathie-Erklärungen liegen 27 Jahre, in denen der Kurfürst seine ganze Energie darauf verwandte, den Besitzstand seines Landes zu vertei­ digen und Brandenburg-Preußen zu einem leistungsfähigen frühabsolutistischen Staat umzugestalten. Moritz von Nassau leistete dabei als Statthalter von Cleve und gelegentlich auf diplomatischem Parkett treue Dienste. Zum Herrenmeister hatte ihn der Kurfürst küren lassen, um diesen Posten in den Händen eines ihm ergebenen Menschen zu wissen. Er wollte, wie Räberes formulierte, das Herrenmeisteramt, das auf gewaltigem Grundbesitz basierte, nicht zu irgendeiner politischen Bedeutung kommen lassen54. Moritz von Nassau avancierte folgerichtig nicht zum unentbehrlichen politischen Ratgeber des Kurfürsten, wie Petong es sieht55. Hötzsch kommt zu dem Urteil, dass man ihn auch nicht eigentlich einen brandenburgischen Staatsmann nennen könne. An der großen Politik des Kurfürsten habe er nur einen beschränkten Anteil gehabt. Zudem habe ihn seine niederländische Stellung als Oberbefehlshaber der Generalstaaten seit 1665 zunehmend in Anspruch genommen56. Die Treue zum Kurfürsten wurde gelegentlich auf eine harte Probe gestellt. So z. B. durch den Fall des Komturs von Lagow, Georg Friedrich von Waldeck, einst Erster Minister

51 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 4 f-g. Nach dem Tode des Kurfürsten Friedrich Wilhelm 1688, versuchten die Bauern, bei dem neuen Kurfürsten um Unterstützung nach. Dieser gab am 27. April 1689 tatsächlich Order an die Hinterpommersche Regierung, einzulenken, die Bauern nicht zu ruinieren oder zu ungebührlichen Diensten heranzuziehen. Am 18. Mai 1689 machte er den Befehl rückgängig, nachdem ihm die Ordensregierung eine Chronik des Widerstandes der Untertanen vom Amt Collin geschickt hatten. 52Bericht der Beauftragten des Kurfürsten über den Kapiteltag am 15. Juni in Sonnenburg, GStA HA I, Rep. 31, Nr. 37. Der Wunsch des Kurfürsten war für die Komturen Befehl. Der Mitbewerber Hilmar Ernst von Münchhausen, Komtur zu Wietersheim, wurde von den Beauftragten so lange unter Druck gesetzt, bis er eine Verzichtserklärung unterschrieb. 53 Otto Meinardus, Eigenhändige Briefe des großen Kurfürsten an Johann Moritz von Nassau, in: „Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte”, Bd. 19, Leipzig 1906, S. 131 54 Arnold Räber, Der Kampf um das Herrenmeistertum des Johanniterordens (1641-1652), Würzburg 1911, S. 125 55 Vgl. Richard Petong, a.a.O., S. 7 56 Otto Hötzsch, a.a.O., S. 112 138 Christa Kouschil im Lande, der 1658 zu den Schweden übergegangen und bei dem Kurfürsten in Ungnade gefallen war. Die Folge war die Sequestration seiner reichen Kommende ungeachtet des Protestes von Herrenmeister und Ordensregierung, die ihre Kompetenzen verletzt sahen57. Moritz wurde vom Kurfürsten unzweideutig an den Eid erinnert, den er 1652 in erster Linie auf den Kurfürsten abgelegt hatte. Die Angelegenheit war von äußerster Brisanz. Unter der Bedingung, von Löben als Komtur zu akzeptieren, wurde die Sequestration 1660 aufgeho- ben. Ich komme nun auf die eingangs erwähnte Irritation zu sprechen. In einer schma- len Akte mit dem Titel „Ordensverlauf 1382-1812” fanden sich zwei Blätter datiert vom 3. April 167558 – also noch zu Lebzeiten Moritz´ von Nassau – mit folgendem Inhalt: Extract Churf. Rescripti an den Herrn Crockow nach Userz [?] vom 3 April 1675 pp. Wie Ihr Euch dann rühsamst zu bemühen habt, daß uns versprochen worden, I. daß wir das Meistertum in unserer Curbrandenburg nach absterben des itzigen Meisters und Commendatoren einziehen und säcularisieren mögen, wobei wir uns verpflichten wollen, die respons-Gelder dem Großmeister allzeit richtig abzuführen, und können ihr königl. Hoheit, zugleich Cursachsen [3 Buchstaben nicht entziffert] obligiren, weil auch einige zu dem Meistertum gehörige stücke in ihren Landen gelegen. pp. Von gleicher großzügiger Hand findet sich auf dem zweiten Blatt eine Aufstellung der Kommenden und ihrer territorialen Lage. Die Handschrift des Kopisten ist unverken- nbar die des verdienstvollen kenntnisreichen Ordenschronisten Anton Balthasar König59. Die Blätter lassen nur eine Deutung zu: Der Kurfürst trug sich angesichts des kran- ken Herrenmeisters mit dem Gedanken, die Johanniterballei Brandenburg aufzulösen. Ob er Moritz von Nassau, dem er einen Monat zuvor letztmals in Cleve begegnet war, in seine Pläne eingeweiht hat, daran wage ich zu zweifeln. Sie ordnen sich in die Anstrengungen des Kurfürsten ein, mit aller Macht Quellen zur Finanzierung des stehenden Heeres zu er- schließen. 136 Jahre später ist der Plan von König Friedrich Wilhelm III. realisiert worden. Es gibt in diesen Jahren noch weitere Nachrichten über ein gestörtes Verhältnis des Kurfürsten zu seinem vielgeliebten Herrn Vetter, wie er Moritz von Nassau in den Briefen meist bezeichnete. Im Geheimen Staatsarchiv befindet sich ein langes Schreiben des Küstriner Kanzlers Christoff von Brandt vom 27. Januar 1680 aus Kopenhagen an den Kurfürsten. Der Kurfürst habe ihm im Frühling 1678 in Gnaden und insgeheim zu vernehmen gegeben, dass eine ge- wisse urkundliche Dokumentation, kraft dessen die Stadt Sonnenburg samt selbigen District

57 Aber auch Georg von Waldeck kam wieder zu Ehren kam und verlangte sein Recht auf die Kommende Lagow. Vgl. die Kapitelschlüsse vom 14. Januar 1662 zu Sonnenburg und vom 4./5. April 1662 zu Berlin, GStA HA I, Rep. 31, Nr. 23a, Bl. 124 und 142. LHA Rep. 9B, Nr. 1599, 1600, 1602 Georg von Waldeck war mit Johann Moritz von Nassau zudem verschwägert. Er wurde 1689 dessen Nachfolger als Herrenmeister. 58 HA I, Rep 31, Nr. 16 = Ordensverlauf 1382-1812; das Blatt war offensichtlich rückdatiert worden, ur- sprünglich stand 1685 statt 1675. Es handelt sich aber sicher um einen Fehler des Kopisten, denn es fand sich eine weitere Kopie des gleichen Schreibens in der Akte, die unzweideutig die Jahreszahl 1675 angab. Diesem Blatt ist mit Siegellack ein kleiner Zettel – A5 – quer angeklebt worden, mit folgendem Text: Dieses ist noch einmal im Archiv gewesen, als dass ich es vorgestern dahin gesondert, und habe es aus dem rescript an L. Crockow extrahiret, damit es ad Re.31 No nifallor 16, vel alium geleget und als die Materie zusammengehal- ten werden könne. 59 Von Anton Balthasar König (1753-1814) liegt eine Geschichte des St. Johanniter-Ordens, insbesondere der Balley Brandenburg – 1801 handschriftlich vor; GStA Nl König, Nr. 327, 346 Bl. Dort findet sich aber nichts von derartigen Säkularisierungsabsichten des Kurfürsten. Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 139 nicht dem Orden, sondern dem Chur-Hause zukäme, vorhanden gewesen, aber entweder verloren, verlegt oder gar unterschlagen wäre. Er habe den Befehl erhalten, nachzusuchen und dem Kurfürsten Akten in die Hände zu geben. Er habe sich nicht darum kümmern kön- nen, weil er verreisen musste. Nachdem nun der Meister tot sei und dem Vernehmen nach einer der kurfürstlichen Prinzen sein Nachfolger werden soll, halte er es für seine Pflicht, den Kurfürsten darauf hinzuweisen, das Sie dadurch eine bequeme Gelegenheit erlangen werden, in dem Sonnenburgischem Archivo nachsehen zu lassen, ob obbesagtes documen- tum oder einige Nachricht davon, in demselben vorhanden seye... Der Kurfürst möge be- fehlen, die Schlüssel zum Archiv abzugeben und das Archiv versiegeln lassen. Unter einem Vorwand könnten die Akten durchsucht werden60. Dieses Schreiben unterstützt die Annahme, dass der Kurfürst tatsächlich darauf aus war, sich den Besitz der Johanniter-Ballei einzuverleiben – in diesem Fall die Residenz Sonnenburg. Es erklärt auch das für mich merkwürdige Verhalten des Kurfürsten nach dem Tode des Herrenmeisters. Dieser hatte tatsächlich nichts Eiligeres zu tun, als wenige Tage nach des Herrenmeisters Tod das Archiv versiegeln, alle Intraden einfrieren und sowohl die Kommenden als auch die Ämter visitieren zu lassen. Von Trauer und pietätvollem Verhalten keine Spur. Die Annahme von Otto Hötzsch, dass Moritz von Nassau seit 1665 dem Kurfürsten nicht mehr bedeutsam war, erhält Nahrung. Schon kurz nach des Herrenmeisters Tod berichtete der kurfürstliche Regierungsrat Polenius über die Erfüllung seines Auftrages, die Ordensleute neu auf den Kurfürsten zu vereidigen61. Es habe dabei Schwierigkeiten gegeben, vor allem auch Proteste gegen die Versiegelung des Ordensarchivs. Weiterhin berichtete Polenius, Bediente des Meisters hätten nach dessen Tod Gold nach Cleve ge- bracht. Es sei weiter vorgekommen, dass Sonnenburg von Küstriner Sodaten besetzt wur- de, um das Eindringen unliebsamer Personen in das Meistertum zu verhindern. Der sehr lebendige Bericht, der die angespannte Atmosphäre im Orden widerspiegelt, schließt mit folgender Empfehlung: bey künftiger Wahl eines neuen Herrn Meisters wird das churfür- stliche Interesse etwas mehr zu beobachten sein. Diese Worte charakterisieren sehr klar die Situation um 1679/80. In den vom Kurfürsten angeforderten Berichten über die Ämter finden sich zum Teil sehr kritische Einschätzungen: • Die Prüfung der Ämter und der Administration habe ergeben, dass Moritz von Nassau aus allen 5 Ämtern jährlich schwerlich über 4000 Taler mag genutzet haben, so daher entstanden, weil die Inventaria an Rind-, Schaf und allerhand Viehe in keinem Amte so wie alters erfüllet gewesen, auch von den Beamten bei Lebzeiten des Herrn Meisters in etlichen Jahren keine Rechnungen abgenommen, und also die Mängel in den Ämtern niemals recht gesehen und remedieret werden können62.

60 GStA HA I, Rep. 31, 23 c; Das Schreiben ist in 2 Ausfertigungen da – einmal etwas flüchtig geschrieben, das andere ganz sorgfältig; beide Schreiben scheinbar eigenhändig unterschrieben, die Unterschriften sind je- doch nicht identisch. 61 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 a-b; der Bericht ist auf den 23. Dezember 1679 datiert, erwähnt aber Verzögerungen wegen der Weihnachtsfeiertage. Möglicherweise ist hier das erwähnte Nebeneinander der Kalender zu berücksichtigen 62 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 a, Bericht des Kammerrates Joachim Scultetus, der ein halbes Jahr nach dem Ableben des Herrenmeisters den Auftrag erhalten hatte, dem Kurfürsten über den Zustand der Ordens-Ämter und deren Administration Mitteilung zu machen. Er kam bezüglich der Intraden zu folgendem Resultat: Das Jahr 1614 übertraf das Jahr 1652 um 2636 Taler 11 Groschen „ 1680 „ „ „ 1614 „ 2208 „ 8 „ „ 1680 „ „ „ 1652 „ 4568 „ 22 „ 140 Christa Kouschil

• Aus Mangel an Intraden aus den Ämtern habe man aus den Wäldern auf Befehl des Herrn Meisters Geld zu machen gesucht, vor allem im Amte Friedland und im Amte Rampitz, wiewohl an beiden Orten /:weil ich [Kammerrat Scultetus] selbst in den Heiden herum gefahren und die Stätten besichtiget :/ noch Eichen und Fichten Bauholz und Sägeblöcke genug stehn und der Mangel gar zu groß nicht zu spüren ist63. Aus dem Jahr 1681 stammt aber auch der äußerst wohlwollende Bericht über die Veränderungen im Meistertum Sonnenburg seit 1653, der im Anhang beigefügt ist64. Das letzte Wort soll in dieser Angelegenheit Kurfürst Friedrich Wilhelm haben. Er befahl am 10. November 1682 in einem Schreiben an die Ordensregierung, nachdem er alles gnädigst über die Wirtschaftlage gelesen, alle Mängel abzustellen und die Intraden zu vermehren. Seine Befehle vermitteln den Eindruck, dass die Ordenregierung unter Moritz von Nassau eine Misswirtschaft zugelassen hatte, die nur unter der Aufsicht von kurfürstlichen Beamten korrigiert werden könnte65.

Zum Abschluss

Meine Ausführungen erheben nicht den Anspruch, die reichen Archivbestände er- schöpfend erschlossen zu haben. Ich denke aber, dass ich einige Lichter setzen konnte, die das Wirken von Johann Moritz von Nassau als Herrenmeister erhellen. 1. Außer Frage steht für mich, dass Moritz von Nassau seinem Eid von 1652, sowohl dem Kurfürsten als auch dem Orden treu zu dienen, ohne Einschränkungen gerecht gewor- den ist, ungeachtet dessen, dass er gegen Ende der Herrenmeister-Zeit wegen anderweiti- ger politischer und militärischer Verpflichtungen oder aber durch Alter und Krankheit acht Jahre lang nicht mehr in Sonnenburg weilte. Er war ein würdiger Ordensritter und Meister. 2. Unter Moritz von Nassau hat sich die Ballei sichtlich konsolidiert, wenngleich es nicht gelang, die verlorenen Kommenden zurück zu gewinnen. Dabei muss das Ende des 30jährigen Krieges und die Erstarkung des Brandenburgisch-Preußischen Staates mit in Rechnung gesetzt werden. 3. Es gehört schon lange in das Reich der Fama, dass Moritz von Nassau die viel- fältigen Baumaßnahmen im Meistertum ausschließlich aus seinen eigenem Vermögen be­ zahlt hat. Aber sie sind zweifellos nicht ohne viel Geld aus seiner Tasche realisiert worden.

63 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38a 64 GStA HA I, Rep. 31, Nr. 38 a-b 65 Folgende Maßnahmen wurden befohlen: - Der künftige Meister solle vor allem die Ämter und Vorwerke inspizieren, die Gebäude in einem würdigen Zustand erhalten und zur rechten Zeit reparieren. Die Felder seien zur besten Zeit zu bestellen. - Wälder sollen nicht verkauft werden, da sie dadurch nur ruiniert würden, sie seien vielmehr zu conservieren. - Der schlechte Zustand der Viehzucht, den die Berichte ausweisen, erfordere besondere Maßnahmen. - Die Ordensgesetzgebung solle gemeinsam mit kurfürstlichen Beauftragten verbessert werden. - Der Kammermeister des Kurfürsten könne wirtschaftliche Maßnahmen anordnen; die Ordensregierung habe bei der Realisierung behilflich zu sein. Jährlich zu Trinidas finden Wirtschaftsprüfungen statt. - Angaben über Geld-Intraden sind genau und schnell zu registrieren und nicht wie bisher auf die lange Bank zu schieben. Einnahmen kommen in eine besondere Lade unter doppelten Verschluss. Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 141

Bereichert hat er sich als Herrenmeister nicht. Wohl aber hat er seiner Familie und bewähr- ten Mitstreitern Pfründe zukommen lassen. 4. Moritz verfügte über die nötige Weltläufigkeit, um gelegentlich die Schranken der Naturalwirtschaft zu durchbrechen, die den Johanniterorden einengten, wie die städti- schen Privilegien und die Fürsorge für den Handel mit Tuchen, Getreide und Holz erkennen lassen. Basis des Ordensamts blieb jedoch auch während seiner Amtszeit der sich selbst genügende Grundbesitz mit unverändert feudal-abhängigen Untertanen. 5. Anschuldigungen nach seinem Tode, Moritz von Nassau habe eine schlechte Wirtschaftsführung zugelassen, arbeiteten dem Kurfürsten in die Hände, der die reichen Pfründe des Ordens begehrte. Nachweislich hat der Meister viel getan, um die Verhältnisse in den Ämtern zu verbessern und darüber hinaus der sozialen Aufgabe des Ordens gerecht zu werden.

Akten und Quelleneditionen:

GStA HA I, Rep. 30, Nr. 132: Amt Collin und des Ordens zu Sonnenburg Sachen GStA HA I, Rep. 31, Nr. 1 – 41: Johanniterorden in Sonnenburg GStA HA VI, Nl König, Nr. 327, 328, 343 GStA HA VI, Nl Erich Schulz, Nr. ...(= neue Signatur) LHA Rep. 9B, Johanniterballei Brandenburg Nr. 5375, 2516, 2907, 3759, 4105, 4848, 7828: Hausbücher Nr. 2458: Verbesserungen des Herrenmeistertums Nr. 2796: Handskizzen von Fluranlagen und Bauten Nr. 6970: Privilegien für Sonnenburg Nr. 3608: Bittschriften Protokolle und Relationen des Brandenburgischen Geheimen Rates aus der Zeit des Kurfürsten Friedrich Wilhelm, hg. von Otto Meinardus, Bd. IV, 1896, Nachdruck 1965 (= Publikationen aus den preußischen Staatsarchiven. 66) Meinardus, Otto, Eigenhändige Briefe des Großen Kurfürsten an Johann Moritz von Nassau, in: Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 19, Leipzig 1906

Literaturverzeichnis:

Pieter Jan Bouman: Johan Maurits van Nassau, de Braziliaan, Utrecht 1947 Hans Brendicke: Bericht über eine Herrenwanderfahrt, in: Mitteilungsblatt des Vereins für die Geschichte Berlins, 1897, S. 9-100 Johann Gottfried Dienemann: Nachrichten vom Johanniterorden…, Berlin 1767 Justus Christoph Dithmar: Geschichte des Ritterlichen Johanniterordens... Frankfurt/O. 1728 Ludwig Driesen: Leben des Johann Moritz von Nassau-Siegen, Berlin 1849 Georg Galland: Der große Kurfürst und Moritz von Nassau, der Brasilianer. Studien zur Brandenburgischen und Holländischen Kunstgeschichte, Frankfurt/M. 1893 Carl Herrlich: Die Ballei Brandenburg des Johanniterordens, Berlin 1886 Otto Hötzsch: Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen als Brandeburgischer Staatsmann (1647 bis 1679), in: Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte, Bd. 19, Leipzig 1906, S. 89-119 142 Christa Kouschil

Monika Kleiner: Sonnenburg, ein ”niederländisches Palais” in der Neumark, in: Formen der Visualisierung von Herrschaft, hg. v. P.-M. Hahn und H. Lorenz, Berlin 1998 Christa Kouschil: Przyczynek do problemu roli zakonu templariuszy i joannitów w procesie śre- dniowiecznej przebudowy gospodarki wiejskiej na obszarze kommarii chwarszczanskiej, in: „Nadwarciański rocznik historyczno-archiwalny”, Nr. 9, Gorzów 2002 Gerhard Krüger: Aus der Vergangenheit des Ordensamtes Friedland, Lübben 1937 Otto Meinardus: Neue Beiträge zur Geschichte des Großen Kurfürsten, in: „Forschungen zur Brandenburgischen und Preußischen Geschichte”, Bd. 16, S. 517-543; Bd. 17, S. 21-67 Freiherr v. Mirbach: Zur Geschichte des Johanniterordens, in: „Mitteilungen für die Mitglieder der JO”, 1954, H. 1 Ernst Opgenoorth: Die Rolle der Ballei Brandenburg des Johanniterordens im Zeitalter der Reformation und Gegenreformation. Diss. Bonn 1962; „Beihefte zum Jahrbuch der Albertus- Universität Königsberg/Pr.”, Nr. 24, Würzburg 1963 Richard Petong: Fürst Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Herrenmeister des Johanniterordens, in: „Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark”, H. 38, Landsberg 1920 Julius Pflugk-Hartung: Die Anfänge des Johanniterordens in Deutschland, besonders in der Mark Brandenburg und Mecklenburg, Berlin 1899 Hans Prutz: Die geistlichen Ritterorden. Ihre Stellung zur kirchlichen, politischen und wirtschaftli- chen Entwicklung des Mittelalters, Berlin 1908 Arnold Räber: Der Kampf um das Herrenmeistertum des Johanniterordens (1641-1652), Diss. 1910, Würzburg 1911 Walter G. Rödel: Johann Moritz von Nassau-Siegen als Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens (1652-1679), in: Katalog des Museums Kleve zur Ausstellung „Soweit der Erdkreis reicht”, Kleve 1979, S. 81-90 Otto Rubow: Beiträge zur Geschichte der Stadt Sonnenburg, H. 1-3, Sonnenburg 1895-1902 Albert Schädlich: Beiträge zur Geschichte der Komturei Lagow, in: „Die Neumark, Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, 2 (1925) 1, S. 39-45; 4, S. 59-62; 6, S. 92-96 Paul Schulz: Johann Moritz von Nassau-Siegen, ein Förderer in Sonnenburgs Frühzeit von hervor- ragender Bedeutung, Ms., GStA Nl Erich Schulz, Nr. 53 Erich Schulz: Die Stadt Sonnenburg und ihre Johanniterbauten, Selbstverlag 1985 Paul Schwartz: Aus dem Ordensamt Sonnenberg, in: „Die Neumark, Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, 18 (1941), S. 33-42 Friedrich Heinrich Stubenrauch: Nachricht von der Verwallung und Urbarmachung der Warthebrücher, Berlin 1787 Adolf v. Winterfeld: Geschichte des Ritterlichen Ordens St. Johannis ..., Berlin 1859 Eduard Wedekind: Geschichte des Ritterlichen Johanniterordens, Berlin 1853 Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 143 Anlagen

Veränderungen in den Ordensämtern des Meistertums Sonnenburg unter Johann Moritz von Nassau

Ein Schreiben von Ernst Christoff Schröer, Advokat, vom 28. September 1681 an den Kurfürstlichen Commissarius, Kammerrat Joachim Scultetus, der von Kurfürst Friedrich Wilhelm für die Inventarisierung der Ordensämter des Meistertums Sonnenburg verantwortlich gemacht worden war, enthält als Anlage 7 Ausführungen, wie das Meistertum Sonnenburg seit 1653 verbessert wurde. Die Schreibweise der Worte wurde von mir unserer heutigen angeglichen.

Wie das Meistertum Sonnenburg seithero 1653 verbessert

Sonnenburg.

Ohne die Residenz, Kirchen, Schulen, Hospitalen und andere Gebäude, welche so- wohl zu Nutzen und Commodität des künftigen Herrn Meisters als des Cüsters [?] des Ordens gereichen, ist das Amt noch verbessert. 1. Ist die Stadt und alle Dörfer mit Untertanen besetzet, also dass kein einziger Bauer und nicht über 4 oder 5 Kossäten im ganzen Amt wüst sein, da doch anno 1652 an Kossäten und Bürgern über die Hälfte noch unbewohnet gewesen, seithero aber 46 Bürger, 10 Fischer und 29 Kossäten gesetzet, welche Besetzung dann mit großen Unkosten und Abgang von Intraden geschehen, der Orden aber und künftiger Herr Meister haben solches nun zu genießen und können die Intraden vor voll haben. 2. Eine Wiese allhier die Marstallwiese genannt, welche vor diesem einem Morast ähnlicher als einer Wiese gewesen, auch lauter sauerbuschig Gras darauf gewachsen, wel­ ches nicht als in gar hartem Winter hat können abgeführet werden, da dann oft die Hälfte darauf liegen blieben, oder verfault gewesen; sotane Wiese ist itzo durch Graben welcher bei 1200 Reichstaler Kosten dergestalt verbessert, dass nicht allein an die 200 Fuder und zwar sehr gutes Heu darauf gemacht, sondern auch selbiges alsbald kann abgeführet wer- den 3. Ist ein neuer Ziegelofen hart an dem Wasser angeleget, welcher alle Jahr, wann auch nur 2mal darinnen gebrannt wird, nach Abzug aller Unkosten noch über 100 Taler abwerfen kann, welches dann im Interesse von 2500 Taler Capital ist. 4. Eine neue Walkmühle welche jährlich 36 bis 40 Taler bringet, so ebenfalls ein Interess von 1000 Talern Capital ist. 5. Sind 10 Häuser neu gebauet, darinnen der Vogt, Ziegler, Landknecht und Tierwärter wohnet, welchen sonst jedem jährlich 6 Taler Miete müßte gegeben weerden, die übrigen 6 Häuser werden vermietet vor 4 Taler, als dass die Häuser jährlich 48 Taler ausbringen so ein Interesse von 1200 Taler Capital. 6. Ist ein neuer Tiergarten angeleget, welcher nicht allein zur Lust des künftigen Herrn Meisters sondern auch mit Nutzen vor dass junge Rindvieh und alte abgetriebene 144 Christa Kouschil

Zugochsen kann gebrauchet werden, indem selbige den Sommer über darinnen ohne einige Gefahr gehen und fett gemacht werden können, da man sonsten mit Gefahr solche auf den Rehnen [?] und in dem Busch bei nassem Sommer aber gar nicht darin treiben kann.

Das Amt Rampitz

1. Da anno 1652 nur 5 bis 51/2 Wispel Roggen und 4 Wispel Gerste hat können ausgesäet werden, dahero auch fast alle Jahr Roggen angekauft worden, zur Saat aber nie- malen tüchtiger Roggen gewesen, ist seihero anno 1652 so viel Land auf der Höhe und in der Niederung geräumet, dass jährlich 9 bis 10 Wispel Roggen und 10 Wispel Gerste kann ausgesäet werden. Davon auch guter reiner Roggen geerntet wird, dass nicht allein zur Saat und des Amts Notdurft Roggen genug ist, sondern noch zum Verkauf übrig bleibet. 2. Anno 1652 hat weder Mensch noch Vieh rein Wasser auf dem Amte haben kön- nen, dahero auch beide allezeit gekranket, und oft gestorben, seithero ist mit großer Mühe und Kosten die sich über 300 Taler belaufen ein Spring außer dem Dorfe gefunden und auf das Amt geleitet, also dass sie nun nicht allein schön frisch Springwasser sondern auch 2 Heller [?] auf dem Platz vor dem Amte haben. 3. Ist ein schöner Tiergarten hart an dem Amtshause angeleget und mit einem eiche- nem Zaun (darin die Eichen von Friedlandt aus der Lausitz geholet um die Masteichen in dem Amt Rampitz zu schonen) umgeben, in welchem schöne Hütung, die teils der Herr Meister hochseelig von sein Geld gekauft. Dieser Tiergarten kann nun sehr nützlich vor das Jung- und Zugvieh gebraucht werden, denn da sonsten ein Hirte zu denen Gänsen und Puten und dann noch ein Kälberhirte hat müssen gehalten werden, so wird dieses Vieh all im Tiergarten getrieben, und sind sodann beide Hirten abgeschafft. Ingleichen die Zugoch­ sen, wenn solche ausgespannt werden, gehen im Tiergarten, dass auch der Ochsenjunge des Sommers über zu anderer Arbeit kann gebraucht werden. 4. Seind alle Bauern bewohnet, und nur noch 10 Kossäten wüste, da das anno 1652 noch 6 Bauern und 15 Kossäten wüste gewesen. 5. Seind zwei schöne Obstgärten und ein großer Hopfengarten neu angeleget und mit allerhand guten Obstbäumen vollkommen besetzet.

Amt Schenkendorff

1. Hat vor diesem in anno 1652 nur 8 Wispel Roggen, 1 Wispel Weizen und etwann 2 bis 2 ½ Wispel Gerste können ausgesäet werden, itzo kann und wird 5 bis 5 ½ Wispel Weizen, 14 Wispel Roggen und 6 Wispel bis 7 Wispel Gerste gesäet, darin das Land alle mit großen Kosten hat müssen geräumt werden. 2. Seind seithero anno 1652 28 Bauern und 18 Kossäten neu angebauet und mit Wirten besetzet, davon der künftige Herr Meister den Nutzen zu genießen. 3. Hat der Herr Meister hochselig das halbe Dorf Kreckewitz mit Kirchen und Straßen, Lehn, Ober- und Niedergerichten, aber wüst vor 850 Taler erkauft, welche Hälfte nun mit 3 Bauern und 3 Kossäten besetzet, selbige geben jährlich 68 Taler Geld und dient noch jeder 18 Tage mit der Hand, welches ein Interesse von 2200 Taler ist. 4. Die Mühle zu Großgastrose, welche nur einen Gang gehabt, ist noch mit einem Mahlgang und Stampfen versehen, da der erste wohl 6 Wispel Pacht, die Stampfe aber 5 Taler jährlich gibet, desgleichen ist eine Stampfe in der Atterwaschenmühle gebauet die Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 145 jährlich 3 Taler gibet. 5. Ist ein schöner großer Obstgarten mit viel hundert guten Obstbäumen regulier besetzet und ein großer Hopfengarten angeleget. 6. Der Weinberg welcher fast ganz wüst gewesen ist, ist mit neuen guten Weinholz so von fernen Orten geholet vollkommen versehen, also dass jährlich bei 30 Wirthel blanker und roter sehr guter Wein kann gewonnen werden. 7. Da das Amt an Heu Mangel gehabt, seind nun in denen Winkeln und Niederungen so viel Wiesen gemacht und geräumt, dass 30 melkende Kühe ohne das Zug- und junge Vieh und an 800 Schafe können gehalten und ausgefüttert werden, hergegen in anno 1652 und etzliche Jahre hernach kaum 12 Kühe und nur die Hälfte Schafe mit Grün hat können versorget werden.

Amt Friedland

1. Es hat anno 1652 in diesem Amte auf allen dreien Vorwerken nur 15 bis 10 Wispel Roggen können ausgesäet werden, itzo ist so viel Land geräumet, dass in den 3 Vorwerken 22 bis 23 Wispel können ausgeäet werden. 2. Ist der Krug zu Rüdnitz vor 400 Taler bar Geld dazu erkauft, welcher von dem Amt verleget wird. 3. Ist auf solchen Kruge ein neu Vorwerk und Schäferei angeleget, darauf 8 Wispel Roggen 3 bis 4 Wispel Gerste kann ausgesäet, auch wegen der Hütung das beste Rindvieh gehalten werden. Die Gebäude, welche auf solchen Vorwerk neu gebauet, kommen über 300 Taler zu stehen. 4. In anno 1652 und die nächst darauf folgenden Jahre ist allzeit ein großer Heumangel in dem Amt gewesen, seithero aber seind in dem Rüdnitzer und noch anno 1678 in dem Güntersdorfer Busch vor bares Geld viel Wiesen geräumet, dass über 36 Fuder Heu darauf kann gemacht werden. 5. Ist anno 1676 eine ganz neue Mahlmühle gebauet, welche bis anno 1682 frei hat, hernach aber jährlich 2 Wispel Pacht geben muß. 6. Eben selbiges Jahr seind 2 schöne neue Karpfenteiche angerichtet, da in jedem bei 24 Schock Karpfen können gesetzet werden, desgleichen seind bei dem Amt 5 schöne Holler [?], darinnen lauter Springwasser, verfertiget, auch an dem einen Karpfenteich eine neue Schneidemühle erbauet. 7. Anno 1652 ist das Amt noch wenig mit Untertanen besetzt, auch teils Dörfer ganz wüst gewesen, so dass kein Mensch darinnen gewohnet, seithero sein 22 Bürger in dem Städtchen, 22 Bauern und 34 halbe Bauer gesetzet, von denen der künftige Herr Meister die volle Pacht und andere Gratifikationes zugewiesen. 8. Ist neben andern Nutz- und nötigen Gebäuden ein schöner großer Obstgarten mit allerhand Obstbäumen regulier besetztet, ein Grabgarten und zu Rüdnitz ein Hopfengarten angeleget, welche zu verfertigen und durch Graben trocken zu machen an die 400 Taler kostete.

Amt Collin

1. Es hat der Herr Meister hochs. Andenkens dieses Amt erst ein Jahr nach seiner Installation nämlich im August 1653 mit vieler Mühe und großen Kosten zu dem Orden 146 Christa Kouschil gebracht, da dann der abziehende Genenral der von Effern nicht das geringste werder Einschütt noch Saat- oder Brotkorn darauf gelassen, auch nicht ein einziges Stück Vieh wie solches Namen haben möchte, die Gebäude auch teils nicht gestanden, teils aber ganz baufällig gewesen. 2. Ist alsobald vor 800 Taler Schaf- und Rindvieh auf das Amt gekauft worden. 3. Es ist wie gemeldet keine Aussaat gefunden worden, hat auch nicht über 12 Wispel Roggen und 8 Wispel Gerste können ausgesäet weren, nun aber werden gesäet gelassen 1 bis 2 Wispel Weizen, 19 Wispel Roggen, 10 Wispel Gerste, 6 Wispel Hafer und 14 Wispel Erbsen. 4. Anno 1652 seind noch in dem Amt wüste gewesen 71 Hufen, welche das Amt in Contribution hat übertragen müssen, und manches Jahr an die 250 Taler ausgetragen hat, so seind auch noch 9 Kossäten wüste gewesen, itzo seind nur 6 Hufen in Collin, davon 4 zum Vorwerk gezogen und 16 in Wittichow, die gleichfalls zum Vorwerk gebraucht worden, und nur 2 Kossäten wüst. 5. Kosten das Wohnhaus, Brauhaus, Schäferei und andere Gebäude, welche no- twendig haben müssen gebaut werden, bei die 1500 Taler. 6. Ist ein schöner großer Obstgarten mit allerhand guten Obstbäumen regulier be- setzet und dann ein Hopfen-, Grab- und Lustgarten eingerichtet.”

Quellen: GStA HA I, Rep 31, Nr. 38 a – b: Absterben des Herrenmeisters Johann Moritz von Nassau; LHA Rep. 9B, Nr. 2458: Vorarbeiten zum vorliegenden Bericht

Johann Moritz von Nassau-Siegen – Daten aus seiner Zeit als Herrenmeister

Die Angaben „Rep. Nr...” beziehen sich auf Akten der HA I des Geheimen Staatsarchivs Berlin, wo sich auch die Nachlässe König und Schulz befinden. „LHA, Rep. 9B, Nr. ...” verweist auf das Landeshauptarchiv Potsdam

1640-1652 Sedevakanz des Herrenmeistertums nach dem Tode von Georg von Schwarzenberg 1648 Westfälischer Frieden; Beendigung des 30jährigen Krieges 15. Juni 1652 Wahl des Grafen Johann Moritz von Nassau-Siegen gemäß der Forderung von Kurfürst Friedrich Wilhelm zum Herrenmeister der Ballei Brandenburg des Johanniterordens (in Abwesenheit); Hilmar Ernst von Münchhausen, Komtur zu Wietersheim, wird zu einer Verzichtserklärung genötigt 2. Juli 1652 Erklärung Moritz von Nassaus, wie er seine Aufgabe als Herrenmeister handhaben will (Rep. 31, Nr. 37) 3. Juli 1652 Auf Verlangen des Kurfürsten erklärt Moritz von Nassau „deutlich”, dass er sein Amt zum Besten des Kurfürsten und des Landes Brandenburg antreten und im Einvernehmen mit den bestellten Beamten wahrnehmen wolle (Rep. 31, Nr. 37) 9. Dez. 1652 Ritterschlag Moritz von Nassaus, Installation als Herrenmeister in Sonnenburg Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 147

13./14. Dez. 1652 1. Kapiteltag unter dem neuen Herrenmeister in Sonnenburg

Dez. 1652 Erhebung des Grafen von Nassau in den Reichfürstenstand durch Kaiser Ferdinand III. Dez. 1652 Ordenskanzler Christopher Stephani wird zum Nassauischen Geheimen Rat ernannt (Meinardus, Protokolle und Relationen, 6, S. 180) 23. Januar 1653 Ein Valtin Prichordt wird beauftragt, Leute zu günstigen Bedingungen nach Sonnenburg anzuwerben 6. März 1653 Privileg für die Bürger und Mitbürger der Stadt Sonnenburg 31. März Georg Ohlert und Michael Büsche erhalten Vollmachten, um Handwerker anwerben zu können

30. Juni 1653 2. Kapiteltag in Sonnenburg

18. Juli 1653 Visite des Herrenmeisters im Amt Friedland (LHA Rep. 9B,. Nr 3137) 18./28. Juli 1653 Order Moritz von Nassaus an die Ordensregierung, keine Wider- setzlichkeiten im Meistertum zuzulassen (LHA Rep. 9B, Nr. 2454) Juli 1653 Moritz von Nassau trifft in Cleve ein; Zwist mit den Ständen Aug. 1653 Ordensamt Collin kommt durch den Kurfürsten aus schwedischer Hand wieder zum Meistertum Sonnenburg Dez. 1653 Spendensammlung in den Amtsdörfern und Kommenden für den Schlossbau (Galland, S. 101) 1653 Beginn der Arbeiten zur Wiederherstellung der Kirche in Sonnen- burg 1653 Aufstockung des Herrenmeisters Gehalts durch den Kurfürsten von 4000 Talern auf 8000 Taler (Nachlass König) 1. Oktober 1654 Moritz von Nassau in Berlin (Rep. 30, Nr. 132) 1654 Gesuch des Herrenmeisters an den Kurfürsten, siedlungswilligen Tuchmachern günstige Bedingungen zu gewähren 1655 Georg Schwick, Amtsverwalter in Sonnenburg, wird nach wiederholten Beschwerden der Bürger entlassen (LHA Rep. 9B, Nr. 5468, 6515) 1655 – 1660 1. Nordischer Krieg; die östlichen Landesteile sind wechselnden Kriegskohorten ausgesetzt 1656/1657 Militärische Auseinandersetzungen mit den Ständen in Cleve; v. Nassau ist als Statthalter daran beteiligt (Hötzsch, S. 100) 1657 Bitte des Herrenmeisters an den Kurfürsten, Getreidetransporte aus Schenkendorf und Friedland nicht verzollen zu lassen. Der Kurfürst gewährt es nur ausnahmsweise (Rep. 31, Nr. 18 a-e) 1657/1658 Kaiserwahl in Frankfurt/M.; v. Nassau ist brandenburgischer Hauptdelegierter 29. Juni 1658 Moritz von Nassau wird Statthalter auch von Minden und Ravensburg 148 Christa Kouschil

10. Sept. 1658 3. Kapiteltag in Sonnenburg 25. Sept. 1658 Moritz von Nassau auf der Reise von Sonnenburg nach Cleve beim Kurfürsten in Cöln 18. Oktober 1658 Kurfürst informiert die Neumärkische Regierung, dass Georg von Waldeck, Komtur von Lagow, ehemals Erster Minister im Lande, die Fronten gewechselt hat und in schwedische Dienste getreten ist 2. November 1658 Befehl des Kurfürsten, die Kommende Lagow einzuziehen und die Bediensteten auf den Kurfürsten zu vereidigen 15. November 1658 Protest der Sonnenburgischen Ordensregierung gegen die Sequestration der Kommende Lagow 1. März 1659 Order an die Tuchmacher von Sonnenburg, die gewährten Freijahre nicht zu missbrauchen 28. September 1660 Kurfürst schlägt von Löben als künftigen Komtur von Lagow vor 20. Oktober 1660 Moritz von Nassau ist mit von Löben einverstanden, wenn die Sequestration aufgehoben wird 1660/1661 Erneute Auseinandersetzungen mit den Ständen in Cleve wegen der Kosten für das brandenburgische Heer 1661 Nassau als Gesandter des Kurfürsten in England; er erreicht Allianztraktat zwischen Brandenburg und England

14./15. Januar 1662 4. Kapiteltag in Sonnenburg Kapitelschluss über die Umwandlung des Ordensamtes Grüneberg in eine Kommende auf Lebenszeit für zwei Vettern des Herrenmeisters; Beginn des Schlossbaus in Sonnenburg unter Leitung von Jean de Bonjour; bis 1667

4./5. April 16625. Kapiteltag in Berlin; Beilegung des Streites zwischen von Waldeck und von Löben wegen der Kommende Lagow 17. Mai 1662 Moritz von Nassau in Sonnenburg (Rep. 31, Nr. 11) 13. Oktober 1662 Kaiser Leopold I. bestätigt die Privilegien des Johanniterordens (Nl König, S. 31) 19. und 20. Mai 1662 Moritz von Nassau in Amt Friedland (LHA Rep. 9B, Nr. 3608) 8. Oktober 1662 Privilegium für die Stadt Friedland (LHA Rep. 9B, Nr. 3731) 27. Dez. 1664 Moritz von Nassaus Unfall in Cleve 1664 Der Statthalter führt in Cleve die umstrittene Kaminsteuer ein 1665 Moritz von Nassau muss mit in den Krieg gegen Schweden und Polen; er befehligt 600 Brandenburger zu Pferde (Nl König) 1665 Moritz von Nassau wird Oberbefehlshaber der niederländischen Landmacht 1665 Einrichtung von nicht geschönten Hausbüchern für die Ämter des Meistertums 1666 Kurfürst Friedrich Wilhelm schenkt Moritz von Nassau die kur- fürstliche Burg in der Stadt Mosel zum Lehen 20./21. Mai 1667 letzter Kapiteltag unter Moritz von Nassau in Sonnenburg; er mahnt die soziale Aufgabe der Johanniterordens an Johann Moritz von Nassau – sein Wirken als Herrenmeister ... 149

31. Mai 1667 Befehl, das ruinierte Ordenshaus in Frankfurt/O wiederherzu-­ stellen (LHA 9B, Nr. 699, Bl. 87/88) 30. Juni 1667 Visite des Herrenmeisters in Amt Schenkendorf (LHA Rep. 9B, Nr. 3608) 27. Juli 1667 Moritz von Nassau gibt Order, eine Bibliothek im Schloss Sonnenburg einzurichten, juristische Bücher zu kaufen und kostbar binden zu lassen (LHA Rep. 9B, Nr. 2454) 1667 Einführung einer Akzisesteuer in Berlin und anschließend in den übrigen Städten, um das stehende Heer zu finanzieren. Auf dem Lande bleiben die Kontributionen bestehen (LHA Rep. 9B, Nr. 2834) 1667 Moritz von Nassau fühlt sich in Cleve in seiner persönlichen Integrität verletzt und leitet eine Finanzüberprüfung ein (Hötzsch, S. 106) Resultat: Er hat von Dienstantritt 1647 bis 1675 erhalten 338990 Taler, 20 Stüber 101/2 Pfennige und in kurfürstlichen Diensten ausgegeben 357791 Taler, 20 Stüber 16 Pfennige. Somit hat er 18000 Taler zugesetzt. (Driesen, S. 349) 17. Juli 1670 Auf Bitte des Ordensamtes Collin und der Ordensregierung beauftragt der Kurfürst die Regierung von Hinterpommern, im Amt Collin mit den Dörfern Wittichow und Strebelow eine Kommission einzusetzen, um die Lage der dortigen Untertanen zu überprüfen 19. April 1671 Moritz von Nassau letztmals in Sonnenburg; er übergibt ein Brieflein mit der von ihm geprägten Münze an das Ordensarchiv in Sonnenburg (Rep. 31, Nr. 23c) 16. Januar 1672 Bericht der Kommission über die Lage der Untertanen im Ordensamt Collin an den Kurfürst. Danach hätten die Bauern keinen Grund zu klagen. Jahrzehnte der Widersetzlichkeit 21. Januar 1673 Ordensrat und Ökonomie-Inspektor Jean de Bonjour erhält das Ordenslehen Wulkow als „Anwartverschreibung” 19. Juni 1673 Polnische Reiter dringen in die Kommende Lagow ein und erheben Ansprüche auf die Grenzdörfer Tempel, Seeren, Burschen und Langenpfuhl 1673/1674 Teilnahme Moritz von Nassaus an Feldzügen der Generalstaaten 20 Juni 1673 Moritz von Nassau verfügt im Hauptquartier in Frießland über Ordensangelegenheiten 1674/1675 Schwedische Invasion in das Ordensgebiet März 1675 Moritz von Nassau sieht Kurfürsten Friedrich Wilhelm letztmals während Bündnisverhandlungen in Cleve 1675 Kurfürst äußert die Absicht, die Ballei zu säkularisieren (Rep. 31, Nr.16) 1676 Entlassung Moritz von Nassaus aus dem aktiven Militärdienst der Generalstaaten wegen Alters und Krankheit; stärkere Hinwendung zu Cleve (Hötzsch, S.105) 1678 Geheimauftrag des Kurfürsten an den Neumärkischen Kanzler 150 Christa Kouschil

Christof von Brandt Urkunden zu finden, die Sonnenburg als kurfürstliches Eigentum ausweisen 1678 Feuersbrunst vernichtet die Kirche in Limmritz; Moritz von Nassau gewährt Mittel zum Wiederaufbau 1678/1679 Wiederholte Klagen der Bauern des Ordensamtes Collin wegen Missernten, Kriegsvolk und unbotmäßiger Dienste. Die Auseinandersetzungen ziehen sich bis in die Regierungszeit Friedrichs II. hin (Rep. 31, Nr. 4 f-g) 15. März 1679 Neumärkische Regierung will den Baumeister Cornelius Ryckward für 182 Taler im Jahr und Nebenleistungen einstellen (Rep. 19, Nr. 79, Fasz. 5) 7. April 1679 Moritz von Nassaus letzter Brief an den Kurfürsten 20. Dezember 1679 Johann Moritz von Nassau stirbt in Cleve 26. Dezember 1679 Kurfürst ordnet die Versiegelung des Ordensarchivs an; es wird dem Orden erst am 6. Nov. 1682 unter Aufsicht wieder zugänglich gemacht. Küstriner Soldaten besetzen gelegentlich die Ordensresidenz (Rep. 31, Nr. 38 a-b) 15. Juni 1684 Feuersbrunst in Sonnenburger Vorstadt; 42 Wohnhäuser werden vernichtet Dez. 1689 Georg Friedrich von Waldeck wird neuer Herrenmeister der Ballei Dirk Schumann

Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk)

„Die Residence des Herrn=Meisters ist in dem vierzehenden Seculo zu Lagow/ auch vor dem zu Supplinburg und Gartow/ nun aber eine lange Zeit zu Sonnenburg ge- wesen; Und ist dieselbige insonderheit von dem Hochsel. Fürsten Joh. Moritzen sehre verbessert worden/ indem Hochged. S. Hochf. Durchl. das alte Schloß abbrechen/ und an dessen Stelle ein ansehnliches neues/ unter der conduite des Herrn Johann Bonjour da- mahligen Ordens=Raths und Kammer=Meisters bauen lassen/ in welchem insonderheit der Ritter=Saal/ auch andere wohl aptirte Zimmer sehens würdig.”1

Abb. 1 Sonnenburg von Nordosten, Kupferstich aus Matthäus Merians Topographia Electoratus Branderburgici, Frankfurt/M. 1652

* Die von D. Schumann angefertigte fotografische Dokumentation des aktuellen Zustandes des Schlosses und der Kirche finden Sie im Anhang 1 Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden…, Frankfurt/O. 1726, S. 224. 152 Dirk Schumann

Abb. 2 Sonnenburg von Nordosten, Grundriß des Kellers und der darüberliegenden Geschosse des alten Hauses aus dem 16. Jh.2

Über die Geschichte der meisten Schlösser und Herrenhäuser der Neumark ist re- lativ wenig bekannt. Das Interesse an dem Sitz der Johanniterherrenmeister in Sonnenburg setzte dagegen schon relativ früh ein und hält bis heute ungebrochen an3.

2 Aus: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 201. 3 So spielt die Ordensresidenz bereits eine wichtige Rolle in: Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden …, Frankfurt/Oder 1726, S. 224f. Noch vor der Wiederbelebung des Ordens und der tiefgreifenden Erneuerung des Schlosses erschien: Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187–189. Weitere wichtige Aufsätze folgten an dieser und an anderen Stellen, so beispielsweise: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M. 1893,S. 93-136. Auch in jüngerer Zeit verschwand die Anlage trotz ihres schlechten Zustandes nicht aus dem Augenmerk des wissenschaftlichen Interesses. Vgl.: J. J. Terwen und K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, S. 76-82; Monika Kleiner, Sonnenburg. Ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 57-86; Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, in: Brandenburgische Denkmalpflege 2003, Heft 1, S. 5-11. Jüngere polnische Untersuchungen werden zusammenfassend behandelt in: Janusz Nekanda- Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, in: Terra Transoderana, Szczecin 2004, S. 161–172. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 153

Und das, obwohl oder gerade weil die wohl nicht ganz zufällige Brandkatastrophe bei den einsetzenden Sanierungsarbeiten 1975 nur noch eine einsturzgefährdete Ruine hin- terlassen hat4. An dem bedenklichen Zustand dieser bedeutenden Architektur läßt sich nichts beschönigen. Die größtenteils vom Putz befreiten Wände ermöglichen jedoch einen unver- stellten Blick in die Baugeschichte des Schlosses5. So wurde sichtbar, daß sich im Bau des 17. Jahrhunderts umfangreiche Reste der mittelalterlichen Anlage erhalten haben, obwohl dem 1665 verfaßten Hausbuch der Sonnenburger Ordensresidenz zufolge die Bauleute das alte Mauer Werk in Grund niederwerffen, und nichts als ein gar weniges stück von dem gar alten Gebäude zu Fundamenten stehen lassen6.

Das mittelalterliche Schloß

1426 gingen Slosse und Stat Sunnenburg mit allen Rechten sowie dem Kietz und sechs weiteren Dörfern in den Besitz des Johanniterordens über7. Es ist anzunehmen, daß dort zu diesem Zeitpunkt eine gemauerte Anlage existierte, denn bereits 1341 erhielten Henning und Arnold von Uchtenhagen vom Markgrafen Ludwig die Erlaubnis in Sonnenburg ein Schloß zu bauen8, 1354 wurden Haus und Städtgen genannt9. Doch mit der Einrichtung als Herrenmeistersitz musste um die Mitte des 15. Jahrhunderts die ältere Burg ansche- inend vollständig einem Neubau weichen10. Dabei entstand eine kastellförmige Anlage, deren Mauern heute noch teilweise vorhandenen sind und keine älteren Reste aufweisen. Das freiliegende mittelalterliche Mauerwerk in der östlichen und südlichen Außenwand ist relativ sorgfältig und in einem einheitlichen baugeschehene ausgeführt worden11. Der rau- tenförmige Versatz der dunkelgebrannten Binderköpfe der Ziegel weist auf eine ornamen- tale Gestaltung der ursprünglich unverputzten Wände12. Nur die friesartig angeordneten Wappenblenden und die heute noch an der Nordostecke erhaltenen Rundblenden besaßen geputzte Rücklagen, die wahrscheinlich ursprünglich mit Malereien versehen waren13.

4 Zum Datum des Brandes vgl.: Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 57. 5 Mit den freiliegenden Befunden an den Außenmauern des Schlosses beschäftigten sich bereits jüngere Bauuntersuchungen. Vgl. Andrzej Kaminski, Słońsk-Zamek, Badania Architektoniczne. Dokumentacja wy- konana nazlecenie Wojewüdzkiego Konserwatora z Gorzowa Wlkp. Nr. zelecenia 10/78, Szczecin 1980. 6 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 9, vgl. Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187. 7 Adolph Friedrich Riedel, Codex diplomaticus Brandenburgensis, erster Haupteil, Bd. 19, Berlin 1860, S. 148. 8 Zu diesem Zeitpunkt ist der Bau eines Schlosses eigentlich nur als Steinbau vorstellbar. Vgl. Riedel, Codex, erster Hauptteil, Bd. 19, S. 131. 9 Riedel, Codex, erster Hauptteil, Bd. 20, S. 225. 10 Die Residenze der Herren Meister ist in dem vierzehnten seculo zu Lagow … nachmals aber nach Sonnenburg verlegt worden. GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 302. 11 Jetzt freiliegende Durchbrüche in der Nordwand zeigen, daß das Mauerwerk als Schalenmauerwerk ausge- führt worden ist. Dabei schichtete man zwischen die beiden äußeren Backsteinschalen hauptsächlich Feldsteine und Mörtel. 12 In den Umfassungsmauern wurde der sich erst im späten 14. Jh. durchsetzende Wechselverband mit der Folge von einem Läufer auf einen Binder angewendet. 13 So legen es verschiedene Analogien nahen. 154 Dirk Schumann

Der vorhandenen mittelalterlichen Bausubstanz zufolge gab es einen Ostflügel mit Keller, Erd- und Obergeschoß, dessen Stirnwände sich ohne Zäsur in den seitlichen Umfassungswänden verlängerten14. Trotz des offensichtlich konventionellen Charakters der Anlage bewegt man sich bautechnisch auf modernstem Niveau. Das zeigt nicht nur die sachliche Gestaltung der Außenwände, sondern auch die Reste einer über mehrere Geschosse der Nordwand reichen- den Latrine, deren Abfluß über eingemauerte Tonröhren erfolgte15. Die Anlage war offen- sichtlich im 17. Jahrhundert noch zeitgemäß, so daß man sie in den Neubau des Schlosses einbezog und erweiterte16. Aus Baudetails wie dem ornamentalen Backsteinversatz und vor allem den cha- rakteristischen Formen der Wappenblenden lassen sich Anhaltspunkte für die Datierung ableiten, denen zufolge der Bau nicht vor 1440 begonnen worden sein dürfte17. Die Stiftung einer Messe in einer Kapelle vor dem „castrum” im Jahre 1460 könnte wiederum nahele- gen, daß Burg und Vorburg zu diesem Zeitpunkt bereits vollendet waren18. Über historische Abbildungen und schriftliche Quellen ist es möglich, weite Teile der kastenartigen mittelalterlichen Schloßanlage zu rekonstruieren. Die 1652 erschie- nene Topographie des Matthäus Merian überliefert den Zustand des Schlosses vor se- iner Zerstörung durch schwedische Truppen im Jahr 1639 (Abb 1)19. Demzufolge stand parallel zum älteren Ostflügel auch noch ein Westflügel, der dem Hausbuch von 1665 zufolge unter dem Herrenmeister Thomas von Runge nach 1544 errichtet worden ist20. In den schriftlichen Quellen taucht folgerichtig auch mehrfach die Differenzierung zwischen neuem und altem Haus auf. So beschreibt das „Inventarium des ritterlichen Ordenshaußes Sonnenburgk” 1632/33 die Gemächer des Herrenmeisters nebst Tafelstube sowie Silber- und Junckerkammer im Neuen Hauß auf der rechten hand21. Im alten Hauße befand sich über einem Kellergeschoß ein großer Saal. Im Obergeschoß werden der alten Gräfin Gemächer und Kammern genannt22.

14 Dabei ist jedoch nicht klar, ob das in einem Grundriß des 16. Jh. dargestellte Kellergeschoß in das heutige Bodenniveau hineinreichte oder ob es bereits eine Auffüllung des Hofgeländes gab. 15 Vgl. auch: Janusz Nekanda-Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, in: Terra Transoderana, Szczecin 2004, S. 168 und 292. 16 Ob die Röhren noch aus mittelalterlicher Zeit stammen, wurde von Janusz Nekanda-Trepka zwar vermutet, ist jedoch nicht ganz sicher, da deren Ausführung 1665 erwähnt wurde, vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. Die in den Geschossen übereinanderliegenden, zusammen mit dem mittelalterlichen Mauerverband ausgeführten Aborträume zeigen teilweise den mittelalterlichen Mauerverband sowie Lichtnischen mit Winkelsturz. 17 Zur Chronologie der Formen von Wappenschilden nahe. Vgl: Handbuch der Heraldik, München 1989, S. 82. 18 Vgl. Riedel, Codex, Bd. 24, S. 173. 19 Der Text des o.g. Hausbuches führt zwar die Ereignisse der Zerstörung aus, dort hat man jedoch die Stelle für die Jahreszahl freigelassen und wollte sie offenbar zu einem späteren Zeitpunkt nachtragen. Dagegen gibt der Text in Merians Topographie die Besetzung durch die Schweden für das Jahr 1639 an. Matthäus Merian, Topographia Elektoratus Brandenburgici et Ducatus Pommerania, Frankfurt/M. 1652, S. 97. 20 Vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187. 21 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5384. 22 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5384. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 155

Neben den Hinweisen auf eine mindestens zweiflüglige Anlage, berichten die schriftlichen Quellen von einem, das Schloß umgebenden Graben und der ursprünglichen Zufahrt von Norden23. Da man bei den archäologischen Untersuchungen des Jahres 1963 zwar auf einen breiten Graben, jedoch nicht auf mittelalterliche Siedlungs- und Abfallspuren stieß, zwei­ felte man daran, daß der Graben bereits im 15. Jahrhundert existierte24. Da der Graben beim Bautyp der kastellförmigen Niederungsburg jedoch regelrecht zur fortifikatorischen Grundausstattung gehört, muß man jedoch von dessen Vorhandensein ausgehen, möglicher- weise wurde er zu einem späterem Zeitpunkt vergrößerte oder erneuert. Die mittelalterliche Befestigungsanlage der Sonnenburg gehört zu einer Reihe von Kastellburgen, die sich seit der Mitte des 14. Jahrhunderts östlich und westlich der Oder verbreiteten. Man darf davon ausgehen, daß die idealtypischen Grundrisse der preußischen Ordensburgen hier als wesentliche Anregung wirkten. Einen ähnlichen Grundriß verkör- pert auch die dreiflüglig Anlage der Burg in Lagow, die möglicherweise direkt nach der Erwerbung durch den Johanniterorden im Jahr 1347 in dieser Form errichtet wurde25.

Abb. 3 Sonnenburg, Ruine des Schlosses um 1650?, Federzeichnung, BLHA26

23 Vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187. 24 Vgl. Janusz Nekanda-Trepka, Średniowieczne początki zamku pojoannickiego w Słońsku, in: Terra Transoderana, Szczecin 2004, S. 166f. Gegen das Vorhandensein eine Grabens könnten auch Rechnungen zur Aushebung eines Grabens 1653 sprechen sowie dessen Fehlen auf dem Merianstich. Vgl. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2516, Haus- und Amtsbuch Blatt 8v und 7r. Da jedoch Kastellburgen im Niederungsgebiet ohne Graben oder natürliche Flußläufe nicht wahrscheinlich sind muß von einer Verfüllung der mittelalterlichen Gräben ausgegangen werden. 25 Die wenigen baugeschichtlichen Anhaltspunkte der 1940–1943 durch Hans Erich Kubach aufgenom- menen Anlage lassen sich zwar heute durch bauhistorische Beobachtungen präzisieren, jedoch noch nicht zu einer Baugeschichte der gesamten Burg verdichten, vgl.: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 117f. 26 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 59. 156 Dirk Schumann

Abb. 4 Sonnenburg, Obergeschoßgrundriß des 1661 begonnen Schlosses mit den wiederverwen- deten mittelalterlichen Mauerresten und dem vermuteten Ausmaß der ursprünglichen mittelalter- lichen Anlage, Darstellung D. Schumann nach H. E. Kubach und A. Kaminski Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 157

Abb. 5 Sonnenburg, Westfassade mit Darstellung der ehemaligen bzw. geplanten Fensteröff- nungen im Untergeschoß und dem möglicherweise dazugehörigen Bodenniveau des Vorplatzes (Strichlinie), Darstellung: D. Schumann unter Verwendung einer Darstellung aus H. E. Kubach, Die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960

Der Neubau des Schlosses

1652 wurde Johann Moritz von Nassau durch Kurfürsten Friedrich Wilhelm zum Herrenmeister des Johanniterordens mit Sitz in Sonnenburg ernannt. Als er noch im selben Jahr in Sonnenburg eintraf, hatte er bereits holländische Bauhandwerker in seinem Gefolge, die erste Reparaturen am Schloß durchführten und mit der Erneuerung und Neuausstattung der Kirche begannen27. 1653 wurde Sonnenburg durch Moritz zur Ordensresidenz erhoben28. Bei der Umgestaltung der Kirche läßt sich nur vermuten, daß der neue Herrenmeister detaillierte Anweisungen für das Baugeschehen gab, vom 166129 begonnenen Neubau

27 Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893,S. 102 und 109 sowie auch: J. J. Terwen und K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, S. 77. 28 Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 99 und 102. 29 Galland und van Tussenbroek geben den Baubeginn des Schlosses für das Jahr 1660 an, vgl.: Georg Galland, Hohenzollern und Oranien, Straßburg 1911, S. 79 und: Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, in: Brandenburgische Denkmalpflege 2003, Heft 1, S. 11. Bei Terwen und Ottenheym beginnen die Arbeiten da- gegen erst nach der Zustimmung des Kapitels zu den Neubauplanungen im Jahr 1662. Vgl. J. J. Terwen und K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, S. 79. Die vorhandenen Baurechnungen setzen jedoch im Jahr 1661 ein. Siehe: Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 308f. 158 Dirk Schumann des Sonnenburger Schlosses haben sich Teile eines umfangreichen Briefverkehrs erhal- ten, in dem Moritz von Nassau persönlich die Fragen der Baugestaltung und -ausführung regelte30. Entgegen schriftlicher Quellen zeigen die freiliegenden Außenmauern des Schlosses, daß die mittelalterliche Mauerreste noch bis in das erste Geschoß reichen31. Eine bisher unbeachtete Federzeichnung zeigt offensichtlich den Zustand des Sonnenburger Schlosses nach der Zerstörung durch einen Brand des Jahres 163932. Dargestellt wurde eine kastellförmige Anlage mit zwei ruinierten Gebäudeflügeln, die noch Reste von Giebelansätzen sowie den Stumpf eines Treppenturmes zeigen (Abb. 3). Der Bewuchs der Mauerkrone weist auf einen längeren Zustand als Ruine. Als man 1661 schließlich mit dem vollständigen Neubau des Schlosses begann, leg- te man offensichtlich nur die Mauern des alten Westflügels bis auf seine Fundamente nieder. 1662 wurden zweene erfahrne Meistern Namens Cornelis Rückwaerten, so Zimmer= und zugleich Bau=Meister, und Gorus Per[s]on, welcher Maurer Meister gewesen, nebst 12 holländischen Knechten verdingt33. Man baute nach einem bereits vorliegendem Plan, der in einer Quelle von 1665 als Ihro Fürstl. Hochwürdl. und Gndl. selber gemachtes Model bezeichnet wurde34. Wie es für Schloßbauten dieser Zeit nicht selten ist, führte der ursprüngliche Zugang in das erste Geschoß und damit direkt in die repräsentativen Räume der Anlage. So folgte auf die Eingangs- und Treppenhalle ein großer, über zwei Geschosse reichender Saal. Linker Hand lagen die Wohnräume des Herrenmeisters und rechter Hand entstanden Sekretariat, Kanzlei, Audienzzimmer und Archive35. Ihro fürstl. Hochwürden und Gnaden Gemächer zur linken Hand des Vorhauses seynd diese: Die Vor Cammer so meist Vierkannt ist, von da- raus gehend man durch das Cämmerchen, so vor die Pagen, Cammerdiener und Lacqueien ist, in Ihro Fürstl. Gndl. Schlafkammer, daran ein gewolbtes Cabinet mit einer Eisernen Thüre und eine gewölbte Garderobe, aus welcher Schlafkammer und Garderobe man auch in den großen Saal gehet.36

30 Vgl. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, S. 308-311 und BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 47–49. 31 Vgl. Andrzej Kaminski, Słońsk-Zamek, Badania Architektoniczne. Dokumentacja wykonana na zlecenie Wojewódzkiego Konserwatora z Gorzowa Wlkp. Nr. zlecenia 10/78, Szczecin 1980. So auch: Monika Kleiner, Sonnenburg. Ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 57. 32 Die nicht näher erklärte Zeichnung befindet sich lose in einem Konvolut mit Schriften des 17. Jahrhunderts über Bauangelegenheiten des Johanniterordens in Sonnenburg und anderer Ordensämter. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 59. Die Darstellung kann keinem der ebenfalls dort abgelegten Ämter zugeord- net werden. Sie stimmt jedoch mit dem überlieferten Bestand der Baulichkeiten in Sonnenburg überein, vgl.: Matthäus Merian, Topographia Elektoratus Brandenburgici et Ducatus Pommerania, Frankfurt/M 1652, S. 97. 33 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 9. Vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187. 34 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 9. Vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 187. Es ist jedoch nicht unwahrschein- lich, das dieses Model auf einen Entwurf bzw. eine Stichvorlage des Architekten Pieter Post zurückgeht, der im „Memoriale” 1665 auch namentlich genannt wurde, vgl. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 114 und 122. 35 Vgl. Das Johanniter-Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. 36 Hausbuch von 1665, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 11. Vgl. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 159

Anhand erhaltener Baupläne und schriftlicher Quellen läßt sich eine unge- fähre Vorstellung von der ursprünglichen Eingangssituation mit einer repräsentativen Treppenanlage vor dem Mittelrisalit gewinnen. Der dazugehörige erhöhte und gepflasterte Vorplatz vor der Westwand der Schlosses bleibt jedoch trotz Beschreibungen in seiner ur- sprünglichen Konzeption unklar37, denn bei den Veränderungen von 1783 und 1792 wurde er vollständig abgetragen. Mit den tiefgreifenden Umbauten in den Jahren 1872/ 73 er- hielt die Eingangsfassade schließlich ihre heutige Gestalt38. Der sich von den Außenmauern ablösende Putz gibt jedoch zahlreiche ursprüngliche Baudetails frei. So zeigen sich im untersten Geschoß der Seitenrisalite vermauerte Fensteröffnungen oder Blenden, die in der Höhe ihrer Stürze und Sohlbänke variieren, da sie in einer Abtreppung zur Mitte hin an- steigen. Möglicherweise bezogen sich diese Fenster auf ein ursprünglich am Mittelrisalit ansteigendes Geländeniveau des Vorplatzes39. Auf den historischen Ansichten und Plänen ist der genaue Verlauf des ursprünglich höher liegenden Geländes des Vorplatzes nicht zu erkennen, denn es verschwand hinter der Umfassungsmauer. Auf der Eingangsseite besaß das Gebäude einen zweigeschossigen Charakter, denn man mußte vom erhöhten Vorplatz in das unterste Geschoß wie in einen Keller hinabsteigen40. An den anderen Seiten trat der Baukörper des Schlosses dagegen als dreigeschossige Anlage in Erscheinung. Eine weitere Besonderheit ist die architektonische Einbindung des bereits erwähn- ten, über zwei Geschosse reichenden Saales. Zwar wurde in der Vergangenheit herausgear- beitet, wie stark sich die Konzeption an dem zwischen 1645–1647 nach Plänen von Pieter Post errichteten Huis ten Bosch in Den Haag orientierte41, doch ist es auch wichtig, auf die Unterschiede zu weisen. So wirken die Proportionen der Ostfassade in Sonnenburg leichter und eleganter42. Einen nicht unwesentlichen Anteil daran hat die, den Saal beleuch- tende, Dreifenstergruppe des rückwärtigen Mittelrisalites mit ihren, über zehn Meter hohen Fenstern. Sind diese schlanken Fensterbahnen für den Profanbau dieser Zeit ungewöhnlich, zeigen die freiliegenden Baubefunde, daß sie jedoch von vornherein in der heutigen Form errichtet wurden. Schon das Hausbuch von 1665 erwähnt Fenster worunter aber 3 von 2 Längen, welche vor 2 gerechnet werden43.

37 Vgl. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 118. 38 Vgl. Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 115 und: Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 203. Es zeigt sich, daß erst die genaue Kenntnis der Bausubstanz und seiner historischen Veränderungen den ursprünglichen Charakter der Architektur deutlich machen kann. Zwar blieb Grundgestalt der Architektur auch nach den Umbauten von 1873/74 erhalten, denn man führte nach dem vollständigen Abbruch aller Gewölbe wieder neue Wölbungen aus, doch diese sind deutlich von der Bautechnik und dem Stil ihrer Zeit geprägt, während andere ältere Baudetails hinter Putz und Mauerblenden verschwanden. 39 Die Reste des sockelartigen Fundamentvorsprungs des Mittelrisalites zeigen, daß der Boden an dieser Stelle ursprünglich zwei Meter höher lag bzw. in dieser Höhe geplant war. Die vermauerten äußeren Fenster bzw. Fensterblenden der Seitenrisalite weisen jedoch mit ihrer niedrigen Sohlbank nach, daß das Bodenniveau am Rand des Vorplatzes nur höchstens einen Meter über dem heutigen Boden gelegen haben kann. Es ist jedoch auch möglich, daß sich die beiden äußeren Öffnungen oder Blenden der Seitenrisalite bereits außerhalb des ummauerten Vorplatzes befanden und so gar nicht mit dem Vorplatzniveau in Verbindung zu bringen sind. 40 Vgl. dazu auch: J. J. Terwen und K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, S. 79f und Abb. S. 82. 41 Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, in: Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, Bd. 1/1924, S. 204f. 42 Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 63. 43 Hausbuch von 1665, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 14. Vgl. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. 160 Dirk Schumann

Die vom Glaser Pieter Roomern ausgeführte Verglasung bestand aus länglicht 4 kanthen Rauthen und war mit Windeisen und allen anderen Zubehörungen vor Gebühr ver- sehen44. Folgerichtig zeigt auch die, um 1710 entstandene, Ansicht von Daniel Petzold diese großen Fenster. Auffällig sind sie jedoch nicht nur wegen ihrer Größe, sondern auch wegen der Anlage als zentrale Dreifenstergruppe. Denn die jeweils äußere Fensterachse des Saales ist im Gegensatz dazu unterbrochen und bestehen aus zwei getrennten übereinanderliegenden Fensteröffnungen. Die große zentrale Dreifenstergruppe, die zudem nach Osten gerichtet ist, gibt dem Saal einen sakralen Charakter. Mit Blick auf Funktion und Bedeutung dieses Raumes für die Gemeinschaft der Johanniterbrüder dürfte der auffällige Bezug zu einem Kirchenraum beabsichtigt gewesen sein45. Den Eigenheiten der architektonischen Gestaltung lassen sich Besonderheiten der Baudetails hinzufügen. Zwar weichen die neuausgeführten Mauerverbände und die darin ver­arbeiteten alten und neuen Ziegel nicht von vergleichbaren Bauplätzen der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts ab. Es fällt jedoch die relativ hohe Qualität der neuen Ziegel auf. Darüber hinaus wurden für diesen Bau spezielle Steine angefertigt, deren Verwendung innerhalb der Mark einzigartig ist. So stellte man für den plastischen Dekor der Fruchtgirlanden an der Vorderfront und den volutenförmigen Konsolblöcken der Rückfassade Backsteinformstücke mit großen Ausmaßen her46. Nebst der Steine für die Traufe wurden diese offensichtlich zum meisten Theile unweit dem Spitzen Berge am Caninchens Garten gebrandt, die übrige aber sonsten erkauff47. War ein solcher Terrakotta-Reliefdekor vor allem in Norddeutschland bis in das 16. Jahrhundert hinein verbreitet, gibt es für das 17. Jahrhundert kaum etwas Vergleichbares. In dieser Zeit führte man Reliefs und plastischen Dekor entweder in Haustein oder in Mörtel bzw. Stuck aus. Das ungewöhnliche der Außengestalt fand den Quellen zufolge ihren Abschluß in der Verwendung besonderer Dachziegel, denn die Dachsteine seyend Blauer gebrand und vom wohlgemeldeten Herren Ordens Rathe und Bau Meister das Blaue Brennen betreffend zuerst inventiret, dann man von dergleichen Steinen in der Chur Brandenburg vorhin niemals gewußt48. Der gemauerte Rohbau war wohl – wie es das Datum einer ehemaligen Inschrift am Mittelrisalit nahelegt – bis 1663 fertiggestellt oder sollte es werden49.

44 Zitiert nach: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 117. Vgl. Hausbuch von 1665, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 14. 45 Offensichtlich fanden hier die Vereidigungen und andere Zeremonien sowie die Kapitelsitzungen und Versammlungen statt. 46 Die Baubefunde legen nahe, daß die Backsteinformstücke in Sonnenburg im Bauzusammenhang mit dem Mauerwerk des 17. Jahrhunderts verarbeitet wurden. So zeigt sich der charakteristisch absandende, lehmhal- tige Mörtel, mit dem das Mauerwerk des 17. Jahrhunderts ausgeführt wurde auch am Gewände des in das mittelalterliche Mauerwerk der Ostwand eingebrochenen Portals. Auch die Volutenkonsolen der Rückfassade sind anscheinend mit diesem Mörtel eingebunden worden. Es wären jedoch weitere Bauuntersuchungen nötig, um eine nachträgliche Einbringung vollständig auszuschließen. Vgl. auch: J. J. Terwen und K. A. Ottenheym, Pieter Post (1608-1669). Architect, Zutphen 1993, S. 80. 47 Hausbuch von 1665, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 10. Vgl. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. 48 Hausbuch von 1665, BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 5375, Blatt 10. Vgl. Das Johanniter- Ordensschloß zu Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1862, S. 188. 49 Dazu und zu den ehemals in der Fassade befindlichen Reliefplatten mit der Jahreszahl 1663: Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 61. Es hat sich auch noch eine Bleistiftskizze erhalten, er zufolge ein Inschrift mit diesem Datum auch für den Giebel des Mittelrisalites dvorgesehen war. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 161

Abb. 6 Sonnenburg, Plan von Schloß und Park aus dem „Inventarium des Herrenmeisterthums zu Sonnenburg” von 1731, Handzeichnung BLHA50.

BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 55. Die endgültige Eindeckung des Daches erfolgte jedoch offensichtlich erst 1665, wie aus einem „Memoriale” dieses Jahres hervorgeht. Siehe: Zur Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 309. 50 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 7769, nach Blatt 20. 162 Dirk Schumann

Die Vollendung der Innenausstattung sowie die Herstellung der Außenanlagen zo- gen sich den Abrechnungen zufolge noch bis in das Jahr 1668 hinein51. Nach der Abreise des neuen Herrenmeisters im Jahr 1662 übernimmt der Ordensrat und nassauische Kammermeister Johann de Bonjour die Betreuung der Baustelle, doch ge- schieht nichts Wesentliches ohne die persönliche Zustimmung des Fürsten. So erhält Johann Moritz von Nassau im Jahr 1665 ein „Memoriale” mit 25 Fragen zum Baugeschehen am Sonnenburger Schloß, das er mit detaillierten Anweisungen beantwortet52. Aus diesem Schreiben geht hervor, daß man mit dem Abputzen des Gebäudes und der endgültigen Eindeckung des Daches beginnen wollte. In Abwandlung der ursprünglichen Planung sol- lte dabei auf eine Dachlaterne verzichtet werden53. Darüber hinaus war man zu diesem Zeitpunkt mit der Anlage des Ringgrabens befaßt und plante die Gestaltung des Vorplatzes einschließlich der dazugehörigen Ringmauer, die als Brustwehr mit zwei Eckpavillons aus- gebildet werden sollte. Interessant sind die Passagen, die sich auf die Bauleute beziehen, denn offensichtlich erfolgte kurz zuvor die Abdankung des holländischen Maurermeisters Goras Peron. Nun beschwerte sich der Baumeister Cornelis Ryckwaert, daß er mehr mühe in Anweisung eines undt des andern haben werde, deswegen er gebeten, ihm den einen gül- den, so Meister Goras über die acht Thaler wöchentlich bekommen, zuzulegen54. Ryckwaert wurde diese zusätzliche Bezahlung zugestanden, Moritz von Nassau verband damit jedoch die Forderung, daß Ryckwaert nebst seiner Zimmerarbeit auch ach- tung uff das Mauerwerk geben, und bey allem fleißig sein solle55. Offensichtlich war der „Bau- und Zimmermeister” Ryckwaert bisher gar nicht für die Betreuung der gesamten Bauarbeiten zuständig. Es hat sich auch noch der Entwurf für einen Vertrag zwischen dem Cammermeister Johan des Bonjour und dem fürstl. bawmeister Cornelis Ryckwahrt aus dem Jahre 1666 erhalten, demzufolge Ryckwaert die Schloßbrücken, mehrere Innen- und Außentreppen so- wie einige verzierte Türen anfertigen sollte56. Als Entlohnung wurden 450 Taler festgelegt. Auch hier zeigt sich, daß Ryckwaert vor allem mit Bauleistungen betraut war, die in Holz ausgeführt wurden. In der beiliegenden holländischen Handschrift, die Ryckwaert offen- sichtlich selbst anfertigt, bezeichnet er sich als „baw meister”57. Unter den Umständen dieser Überlieferungen bleibt es schwierig, die Autorenschaft an einem der ersten und modernsten Bauten nach dem Dreißigjährigen Krieg auf märki- schen Boden eindeutig zu klären. Monika Kleiner, die sich ausführlich mit der Frage des Sonnenburger Entwurfs beschäftigte, bringt neben Anregungen aus den Stichwerken der Architekten Pieter Post und Philips Vingboon auch Vorlagen Jacob van Campens ins Spiel.

51 Zur Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 308. 52 Vgl. zur Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, S. 308-310 und Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 120–127. 53 Vgl. Zur Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens- Balley Brandenburg, 1873, S. 309. 54 Vgl. ebenda, S. 311. 55 Vgl. ebenda. 56 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 48-50. 57 Daß es sich bei dieser, in den Entwurf des Vertrages nachträglich eingelegten Doppelseite um eine per- sönliche Ausfertigung Ryckwaerts handeln könnte, legt die vom Vertragsentwurf abweichende Schreibweise in der „ich”-Form nahe: „sal ick hebben de soma van vier hondert fieftich Rysdal.” BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 47 und 51. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 163

Sie weist jedoch auch auf die neuen Elemente der Gestaltung, wie sie beispielsweise in der Verbindung von Architektur und Garten greifbar werden und sich auch bei ande- ren Bauprojekten des Johann Moritz von Nassau feststellen lassen58. So ist es naheliegend, daß es diese universelle und weltmännische Persönlichkeit, die politisches, militärisches und wirtschaftliches Gestaltungsgeschick sowie einen hohen künstlerischen Anspruch be- saß, den Bauprozeß des Sonnenburger Schlosses wesentlich bestimmte und dabei selbst Detailfragen wie den Beschlag von Türen und die Anfertigung bequemer Archivkästen re- gelte59. In diese Gestaltungshoheit fügt sich offensichtlich auch ein Baumeister wie Cornelis Ryckwaert bei seinem ersten überhaupt nachweisbaren Projekt60, obwohl oder gerade weil er auf folgenden Baustellen nicht nur als der ausführende Handwerker, sondern auch als gestaltender Architekt überliefert ist61. Letztlich entstand auf diese Weise der charakteristi- sche Bau des Sonnenburger Schlosses, das als eines der ersten repräsentativen Bauvorhaben nach dem tiefen Einschnitt des Dreißigjährigen Krieges durch die maßgebliche finanziel- le Eigeninitiative des Bauherren möglich wurde. Als Architektur mit einer Mischung aus Palais und Wasserschloß nach holländischem Muster gibt es jedoch zahlreiche eigenständi- ge Baulösungen, die den speziellen Erfordernissen der Johanniterordensresidenz der Ballei Brandenburg Rechnung tragen.

Die mittelalterliche Pfarrkirche

Das zweite bedeutende Bauwerk in Sonnenburg, dass in seiner heutigen Gestalt auf die Johanniter zurückgeht, ist die Pfarrkirche des Ortes, die auf einer platzartigen Erweiterung am Ende der Breiten Straße lag. Der auf Grund seiner neuzeitlichen Dachkonstruktion etwas gedrungen wirkende Bau wird durch einen hohen, im oberen Aufbau aus dem 19. Jahrhundert stammenden Turm überragt. Einem Inventar von 1662 zufolge ist die Kirche unter dem Herrenmeister Richard von der Schulenburg im Jahre 1480 begonnen worden62. Auf diesen Zeitpunkt bezog sich wohl auch eine gotische Inschrift an der Südwand der Kirche, die jedoch bereits zwischen 1940 und 1943 nur noch sehr fragmentarisch erhalten war63. Aus den schriftlichen Quellen geht nicht eindeutig hervor, ob der Ort bereits eine Pfarrkirche besaß64. Der vorhandene Kirchenbau wurde in einem einheitlichen Baugeschehen ausgeführt und läßt keine Hinweise auf die Einbeziehung älterer Reste erkennen.

58 Monika Kleiner, Sonnenburg, ein „niederländisches Palais” in der Neumark, in: Peter-Michael Hahn, und Hellmut Lorenz, Formen der Visualisierung von Herrschaft, Potsdam 1998, S. 66f. 59 Zur Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 310. 60 Ryckwaert kommt zwar nicht selbst als Autor des 1665 verfaßten Memoriale in Frage, er könnte je- doch inhaltlich beteiligt gewesen sein, vgl. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 308–311. Dazu auch: Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, in: Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, Bd. 1/1924, S. 207f. 61 Wilhelm van Kempen, Der Baumeister Cornelis Ryckwaert, in: Marburger Jahrbuch für Kunstwissenschaft, Bd. 1/1924, S. 195–266 und Gabri van Tussenbroek, Alle Wege führen nach Brandenburg, Niederländisches Bauen in Brandenburg in der zweiten Hälfte des 17. Jahrhunderts, in: Brandenburgische Denkmalpflege 2003, Heft 1, S. 11f. 62 BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 1445, Rückseite Deckblatt. 63 Hans Erich Kubach, Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 217. 64 So wird von Beckmann überliefert, daß die Kirche „von neuem erbauet” wurde. GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 303. Die 1460 vor dem „castrum” erwähnte Kapelle dürfte jedoch nicht mit der Pfarrkirche identisch sein. Vgl. Riedel, Codex, Bd. 24, S. 173. 164 Dirk Schumann

Abb. 7 Sonnenburg, Schloßbau, wahrscheinlich von Ryckwaert angefertigte Handschrift der Auf- gaben des Vertrages von 166665.

Interessanterweise wählte man für die unter dem Patronat des Johanniterordens errichtete Kirche die Bauform eines Hallenumgangschores, der sich im 15. Jahrhundert als vorherrschender Bautyp für Stadtpfarrkirchen herausbildete. Man errichtete diese moderne Chorform vor allem in den wirtschaftlich leistungsfähigen Stadtgemeinden der

65 Daß es sich bei dieser, in den Entwurf des Vertrages nachträglich eingelegten Doppelseite um eine persön- liche Ausfertigung Ryckwaerts handeln könnte, legt die vom Vertragsentwurf abweichende Schreibweise in der „ich”-Form nahe: sal ick hebben de soma van vier hondert fieftich Rysdal. BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 2796, Blatt 47 und 51. Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 165

Niederlausitz und dem nördlich angrenzenden Oderraum. Bei dieser Architekturform steht einer mächtigen und kompakten Außengestalt mit hohem Dach eine differenzierte Innengliederung gegenüber. Der mittels einer Säulenarkade um den eigentlichen Chor he- rumgeführte Umgang von gleicher Höhe besitzt einerseits eine anspruchsvolle Erscheinung. Andererseits gab es einen wichtigen funktionalen Vorteil. Diese Anlage ermöglichte ne- ben Prozessionen um den Chor eine intensivere Anteilnahme der Laien am eucharistischen Geschehen auf dem Hauptaltar. Wahrscheinlich liegt hierin ein wichtiger Grund für die schnelle Verbreitung dieses Typs in der spätmittelalterlichen Pfarrkirchenarchitektur der Mark Brandenburg und der Niederlausitz. Ob die Wahl dieses Bautyps in Sonnenburg mit einem modernen Selbstbild der hiesigen Johanniter zusammenhängt oder ob eine bewußte Bezugnahme auf märkische Städte erfolgte, muß hier offenbleiben. Wie andere um 1500 entstandene Hallenumgangschöre ist auch die Anlage in Sonnenburg relativ kurz und weist im Mittelschiff heute keine sichtbare Zäsur zwischen liturgischem Chor und Laienraum auf66. Es stellt sich die Frage, ob diese Bauten ursprünglich einmal mit einer größeren Länge geplant waren und im Zusammenhang mit der Reformation nicht vollendet wurden. Da es jedoch keinen Hinweis auf einen geplanten Weiterbau die- ser Anlagen gibt, näherte sich bereits diese spätmittelalterliche Kirchenarchitektur dem Ideal eines Raumes an, der trotz der Längsrichtung nebeneinander liegender Schiffe den Charakter eines Zentralraumes enthält. Im Falle von Sonnenburg wurde dieser Raum noch durch ein repräsentatives Sterngewölbe ausgezeichnet. Man muß jedoch davon ausgehen, daß dieser Kirchenbau um 1500 erst einmal ohne Wölbung fertiggestellt worden ist und längere Zeit in dieser Form genutzt wurde. Im Jahre 1508 erfolgte eine Bestätigung verschiedener Stiftungen durch den Lebuser Bischof Dietrich von Bühlow67. Johann Christoph Beckmann überliefert die zu Beginn des 18. Jahrhunderts noch existierende Urkunde, mit der jener Pfarrkirche – die Richard von der Schulenburg gote zu lobe […] zu bawen angefangen und testamentarisch mit einem Chordienst versehen hatte – vom Bischof weitere Donationes bestätigt wurden68.Als näch- stes vollendete man sicherlich den Turm, der in der Darstellung Merians mit einem Geschoß über den First hinausreichte und eine hohe hölzerne Spitze besaß. Doch nach dem 1665 ein Wetter durch die Thurm Spitze und Kirchenmauer […] geschlagen waren tief greifende Erneuerungen notwendig69. Weitere Veränderungen des Turmes erfolgten zwischen 1694 und nach den Bränden von 1817 und 184770. Zwischen 1520 und 1522 schuf man schließlich die aufwendige Wölbung mit ihrem Reichtum an verschiedenen Sternfigurationen, die in ihrer Ausführung ohne Busung bereits Anklänge an ein Netzgewölbe besitzt. Die Datierung der Wölbung ist inschriftlich in eini- gen der über 200 Schlußsteine überliefert und fällt damit in die Amtszeit des Herrenmeisters

66 Vergleichbare Anlagen entstanden seit dem späten 15. Jh. in Templin (heute stark überformt), Dessau, Fürstenberg/O, Forst und Spremberg. 67 …ao 1508 die Confirmation… BLHA, Rep. 9b Ballei Brandenburg, Nr. 1445, Rückseite Deckblatt. Vgl. Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 209. 68 GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 303 69 So fehlte zu diesem Zeitpunkt das Dach und das gesamte Holzwerk des Turmes war verfault. Vgl. Die Baugeschichte der Johanniter-Schlosses in Sonnenburg, in: Wochenblatt der Johanniter-Ordens-Balley Brandenburg, 1873, S. 11. 70 Vgl. Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 210. 166 Dirk Schumann

Abb. 8 Sonnenburg, Grundriß der Pfarrkirche, Darstellung aus: Hans Erich Kubach, Kunstdenk- mäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960

Abb. 9 Sonnenburg, Details aus dem Innenraum der Pfarrkirche, Kämpferbereich eines Pfei- lers und Rippenformstein aus dem Gewölbe, Darstellung: D. Schumann Schloß und Kirche der Johanniter in Sonnenburg (Słońsk) 167

Georg von Schlabrendorf. Der Eindruck des Reichtums an Schlußsteinen entsteht nicht zu- letzt durch einen zusätzlichen Versatz der Steine im Kämpferbereich der Gewölbe. Die grob in Model abgeformten und offensichtlich vor dem Brand nachgeschnittenen Reliefflächen besitzen Durchmesser von 13–14 cm71. Die Motivvielfalt aus männlichen und weiblichen Heiligen, Evangelistensymbolen und mythologischen Darstellungen sowie Tierkreiszeichen und eine Auswahl an Tierdarstellungen läßt jedoch auf den ersten Blick keine systematische Anordnung erkennen72. Ansonsten ist das Formsteinrepertoire des Bauschmuckes relativ zurückhal- tend. Verwendete man in den oberen Blendenfeldern der Pfeiler noch birnenstabför- mige Formsteinprofile, wurde die gesamte Wölbung mit einem scharfkantig gekehlten Rippenformstein ausgeführt. Die dazugehörige spätmittelalterliche Ausmalung bestand aus linearen Rankenmotiven, die die Gewölbefelder noch einmal sternförmig unterteilten73. Die heutige Form der Gestaltung geht offensichtlich auf eine umfangreiche Neuausstattung der Kirche im 17. Jahrhundert zurück, die man 1925 jedoch relativ freizügig renovierte und ergänzte. Parallel zu den ersten Reparaturen am alten Schloß ließ Johann Moritz von Nassau auch mit der Erneuerung und Neuausstattung der Kirche beginnen. Dabei beziehen sich die zwischen 1652 und 1662 verzeichneten Kostenaufstellungen vor allem auf Tischlerarbeiten sowie zwei Messingne Leuchter-Cronne und ein Cruzifix zu Berlin gemachet74. Johann Christoph Beckmann überliefert, daß Moritz von Nassau die Kirche schön reparieret und dergestalt einrichten lassen, das man fast an allen Seiten den Prediger sehen kann75. Nach 1945 gingen die gesamten hölzernen Emporeneinbauten und der größte Teil des Gestühls verloren. Die gemalten Tafeln mit Namen und Wappen der Ritter so von A. 1652 geschlagen worden haben sich größtenteils auf unterschiedliche Sammlungen ver- streut76. Überdauert hat aus dieser Zeitallein das Altarretabel der Sonnenburger Kirche, das einer schriftlichen Überlieferungen zufolge zwischen 1652 und 1662 seine heutige Form erhielt.77 Die ältesten Teile des Retabels sind zwei mehrteilige Altaraufsätze aus Alabaster und Marmor, die sich ursprünglich in der Berliner Schloßkapelle befanden. 1626 gelang- ten sie hierher auf Veranlassung des katholischen Ministers und Herrenmeisters Adam

71 Vgl. ebenda, S. 214. 72 Das Inventar erwähnt in der Sakristei befindliche Gipsabgüsse der Schlußsteine, deren Verbleib heute nicht mehr nachvollziehbar ist. Vgl. ebenda, S. 214. Möglicherweise stammt die kleine Auswahl von Gipsabgüssen, die sich heute im Besitz der Stiftung Brandenburg im Haus Brandenburg in Fürstenwalde befinden, aus eben diesem Zusammenhang. 73 Im Chorumgang wurde die mittelalterliche Ausmalung eines Gewölbefeldes rekonstruiert. 74 Zitiert nach: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 103f. 75 GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 304. Vgl. auch: Johann Christoph Beckmann, Beschreibung des Ritterlichen Johanniter Orden …, Frankfurt/O. 1726, S. 224 und Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 202 und 209. 76 Zitiert nach: GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 304. Die gemalten Wappentafeln haben sich nach 1945 in verschiedenen Depots befunden bevor sie später größtenteils verkauft wurden. Einzelne Tafeln kehrten im Jahr 2004 zurück. Für diese Hinweise danke ich Paweł Kisielewski. 77 So überliefert Hans Erich Kubach eine Nachricht, der zufolge das Retabel provisorisch aufgestellt und erst zwischen 1652 und 1662 mit dem hölzernen Rahmenwerkes versehen wurde. Gleichzeitig zweifelte er je- doch an dieser Datierung und spricht sich für eine frühere Entstehung des Rahmenwerkes aus. Vgl. Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 217. 168 Dirk Schumann von Schwarzenberg, der in einem Brief aus diesem Jahr berichtet das vor etlichen Jahren alhie in der Schloß-Capellen ein schoner Altar von Marmel undt Holtz fein ausgeschnitzet, abgebrochen worden. Wan dan derselbe nit mehr an diesem Ort geachtet wirdt, so habe ich ihn aufgesparet78. Der Text erweckt den Anschein, als ob es sich bereits in Berlin um ein aus verschiedenen Materialien zusammengesetztes Retabel handelte. Den Ausgangspunkt für den jetzigen Alaraufsatz bilden zwei qualitätvolle Marmor und Alabasterarbeiten aus der Mitte oder der frühen zweiten Hälfte des 16. Jahrhunderts. Neben stilistischen Unterschieden macht vor allem das ikonographische Programm deutlich, daß es sich bei den heute übere- inander angeordneten Reliefs um zwei ehemals getrennte Altaraufsätze handeln muß, denn die Darstellung der Kreuzigung existiert gleich zweimal. Die oberen Reliefs mit den nie- derländisch geprägten Darstellungen der Kreuzigung und der Kreuzabnahme wurden im Vergleich etwas kräftiger und kompositorisch konzentrierter ausgeführt als der zweiteili- ge untere Alabasteraufsatz mit den Szenen der Kreuzigung und der Anbetung der Hirten. Dieser weist in seinem feingliedrigem Bewegungs- und Motivreichtum auf italienische Vorbilder, wie sie auch in der detailliert antikisierenden Gebälkordnung greifbar werden. Ein stilistischer und nicht zuletzt zeitlicher Unterschied zwischen den Steinreliefs und der sie umgebenden hölzernen Rahmung spricht dafür, daß jene Quelle zutrifft, der zufolge das Retabel erst provisorisch in Sonnenburg aufgestellt wurde, bevor es zwischen 1652 und 1662 seinen hölzernen Rahmen erhielt79. In diesem Zusammenhang entstand wohl auch das hölzerne Relief mit der Darstellung des Abendmahls. Diese Arbeit unterscheidet durch seine etwas steife und didaktische Umsetzung von der feingliedrigen Eleganz der Alabasterreliefs. Trotz dieser Unterschiede ist das Retabel in seiner Gesamtkonzeption durchdacht und auch das Rahmenwerk mit hohem künstlerischem Niveau ausgeführt worden. Es ist nicht unwahrscheinlich, daß auch in diese Gesamtkonzeption auch detaillierte Vorgaben von Johann Moritz von Nassau einflossen. So spiegelt das manierierte Rollwerk zeitgemäße niederländische und flämische Vorbilder wieder. Die Einsetzung des „europäischen” und des strategischen Genies Johann Moritz von Nassau als Herrenmeister durch den brandenburgischen Kurfürsten war ein kluger Schachzug, mit dem die Grundlagen für die Konsolidierung einer vernachlässigten Region wie der Neumark nach den Zerrüttungen des Dreißigjährigen Krieges gelegt wurden. Der daraus resultierende hohe Grad an Organisation und Gestaltung dieser Kulturlandschaft läßt sich heute nur noch an den wenigen erhaltenen Zeugnissen dieser Zeit ablesen. Die Schaffung der repräsentativen und modernen Residenz in Sonnenburg ist Höhepunkt und zugleich persönliches Vermächtnis des Fürsten, der wichtiger Auslöser und Beförderer eines umfangreichen Wissens- und Kulturtransfers in die Mark war.

78 Zitiert nach: Georg Galland, Der große Kurfürst und Moritz von Nassau der Brasilianer, Frankfurt/M 1893, S. 95. Vgl. auch Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 217. Möglicherweise bezieht sich der Brief Schwarzenbergs auf Vorgänge einer calvinistischen Bildbereinigung des Jahres 1615, der auch viele Bildwerke im Berliner Dom zum Opfer fielen. Vgl. Riedel, Codex Teil 4, Bd. 1, S. 98. 79 Den Zweifel den Hans Erich Kubach an der überlieferten Datierung des hölzernen Rahmenwerkes anmel- det, erscheint unbegründet, denn in dieser Form besitzt es zahlreiche Parallelen in der ersten Hälfte und der Mitte des 17. Jahrhunderts. Vgl. Hans Erich Kubach, die Kunstdenkmäler des Kreises Oststernberg, Stuttgart 1960, S. 217. Nach einer detaillierten Beschreibung überliefert Beckmann eine Aufstellung des Altarretabels un- ter Johann Moritz von Nassau. Zitiert nach: GStA PK, HA VI, Bekmann III, Ecclesiastica Nr. 9, Blatt 304. Möglicherweise handelt es sich dabei um jene Vervollständigung und Aufstellung an seinem heutigen Platz. Błażej Skaziński

Das Schicksal der Johanniterdenkmäler

Für die besondere Bedeutung Sonneburgs (Słońsk) in der Kulturlandschaft ist der hohe Rang zweier Baudenkmäler entscheidend. Es sind das die ehemalige Johanniter- Pfarrkirche und das Schloss, die Prestigeresidenz der brandenburgischen Herrenmeister. Schrittweise wurden das Schloss und die neben ihm stehende Kirche dank der Großzügigkeit der Ordensritter und deren Meister mit hervorragenden Kunstwerken ausgestattet, wodurch den Gebäuden innen ungewöhnlicher Glanz verliehen wurde. Das Schloss in Sonnenburg wurde ca. 1341 von dem Rittergeschlecht derer von Uchtenhagen gebaut. Es war wahrscheinlich eine Verteidigungsanlage und wurde als solche von den Johannitern übernommen, die hier 1426/27 ankamen. Der erste neuzeitliche Ausbau fand in den Jahren 1545-1564 zu Zeiten von Thomas Runge statt. Damals baute man das Geviert mit dem Innenhof. Die nächsten Arbeiten wurden in den Jahren 1650-1668 unter Johann Moritz von Nassau durchgeführt. Die Umbauentwürfe entstanden unter der Leitung von Jean de Bonjour und dann Cornelis Ryckewaert sowie Pieter Post. Das Schloss erhielt eine geschlossene, dreistöckige Gestalt mit drei Risaliten an der Vorderseite. Der zentrale dreiachsige Risalit mit einem Portal war im Dachteil mit einem dreieckigen Tympanon bekrönt. In der Mitte des Schlosses befand sich der hohe Rittersaal, den wir aus vielen bil- dlichen Überlieferungen kennen. In ihm waren Porträts der Johanniter und Wappentafeln zu sehen. An den Seiten befanden sich die Räume des Herrenmeisters, das Sekretariat, der Audienzsaal, Arbeitsräume, Schlafräume und Garderoben. Die Säle wurden mit Stuckatur und Holztäfelung verziert. Sie besaßen geschmückte Kamine. Ein Inventarverzeichnis der dort befindlichen Objekte, das erhalten geblieben ist, nennt 40 Ganzfigur-Porträts der Johanniter, Skulpturen, Möbel, Schusswaffen und Silber. Die Architektur des Schlosses ist in den heutigen Grenzen des polnischen Staates einzigartig. Sie gilt als Beispiel des hol- ländischen Barocks und weist Analogien zu Bauwerken in jenem Land auf. Das Schloss brannte 1975 vollständig nieder und wurde nicht mehr aufgebaut. Es geht langsam zugrun- de und zahlreiche Risse kündigen eine unvermeidliche Baukatastrophe an. Doch trotz der Zerstörungen ist es weiterhin ein wertvolles Baudenkmal der europäischen Kultur. Die Kirche – die eigentlich eine Schlosskapelle ist – wurde im spätgotischen Stil in den Jahren 1475-1508 auf Initiative des Herrenmeisters Richard von Schulenburg errichtet. In den Jahren 1520-1522 wurde ihr Inneres auf Empfehlung seines Nachfolgers, Georg von Schlabrendorf, mit einem Sterngewölbe bedeckt. Das Gotteshaus erhielt die Gestalt einer dreischiffigen Halle, mit einem Umgang entlang der Ostwand. An der westlichen Seite wur- de ein viereckiger, massiver Turm angebaut, der 1814 von F. K. Schinkel im neogotischen Stil umgeformt wurde. Das wertvollste Ausstattungselement der Sonnenburger Kirche bleibt der Alabasteraltar aus dem 14. Jahrhundert, der 1626 aus der Berliner Schlosskapelle hier- her gebracht wurde. Andere erhaltene Ausstattungselemente der Sonnenburger Kirche sind die von Kamble aus Potsdam im Jahre 1713 geschaffene Kanzel aus schwarzem Marmor und das barocke Taufbecken. Restaurierungsarbeiten führte das Atelier zur Restaurierung von Kunstwerken in Stettin unter der Leitung von Mgr. Mirosława Koutny-Gierdys aus. 170 Błażej Skaziński

Restauriert wurde auch das vielfarbige Gewölbe der Kirche mit seinen einzigartigen Schlusssteinen mit mittelalterlichen Skulpturen. Die Glasfenster der Sonnenburger Kirche zeigen Wappen der Johanniterritter, die an den Fronten des I. Weltkriegs gefallen sind. Dieses einzigartige Kunstwerk wird seit einiger Zeit einer Renovierung unterzogen. Das Kircheninnere sieht heute anders aus als in der neuzeitlichen Geschichte. Im 17. Jahrhundert wurden nämlich entlang den Seitenschiffen Emporen eingebaut, an denen Wappentafeln der Johanniter und eine große Wappenkartusche des Kurfürstentums Brandenburg hingen. Hier befanden sich auch die Büsten u. a. des Fürsten Johann Moritz von Nassau, des Grafen Carl Wilhelm Fink von Finkenstein und des Fürsten August Ferdinand von Preußen. Im Schloss und in der Johanniterkirche in Sonnenburg befanden sich ca. 1300 Wappentafeln der Johanniterritter der Brandenburger Ballei. Die ältesten von ihnen stammten­­ aus dem 17. und 18. Jahrhundert, doch die meisten wurden im 4. Viertel des 19. Jahrhunderts angefertigt, nachdem der Orden restituiert wurde. Die Sammlung wurde noch in der ersten Hälfte des 20. Jahrhunderts ergänzt, sogar noch bis 1942. Die Wappentafeln, die durchsch- nittlich ca. 70 mal 50 cm groß sind, wurden mit Ölfarben auf Eiche oder Kiefer, selten auf Leinwand gemalt. Sie zeigen jeweils ein Wappen und eine Inschrift zur Person des ent- sprechenden Ritters mit dem Datum seiner Investitur. Die Wappentafeln wurden 1945 mit- samt dem Archiv des Sonnenburger Schlosses dem Archiv der Alten Akten in Warschau mit Sitz im Pałac pod Blachą (Palast mit dem Blechdach) und dann dem Königlichen Schloss in Warschau übergeben. Im Betriebsarchiv des Lebuser Jan-Dekert-Museums in Landsberg (Warthe)/Gorzow Wlkp. befindet sich ein sensationelles Dokument aus dem Jahre 1964, in dem von der Absicht die Rede ist, eine LKW-Kolonne zur Verfügung zu stellen, um die Tafeln diesem Museum als Teil seiner Sammlungen zuzuführen. Die Stärke der Sammlung schätzte man auf 2000 Stück, was die Einstellung eines zusätzlichen Assistenten im Museum erfordert hätte. Aus unbekannten Gründen wurde aber diese Absicht niemals verwirklicht. 1988 wurden 1140 Tafeln ins Ausland verkauft. Polen erhielt für sie 35.000 Dollar, also weniger als 13 Millionen damalige Zloty. Das Geld wurde dem Fond für die Restaurierung polnischer Kunstwerke überwiesen. Zusätzliche Pikanterie wird dieser Situation dadurch verliehen, dass die Entscheidung über den Verkauf und die Ausfuhr vom damaligen Minister für Kultur und Kunst, Aleksander Krawczuk, und dem Direktor des Nationalmuseums in Warschau, Aleksander Gieysztor, unterzeichnet wurde. Sie sollen an- geblich von Beamten des Ministeriums irregeführt worden sein, die die These von einem niedrigen künstlerischen und historischen Wert dieser Gegenstände vertraten. Noch in den 60er Jahren des 20. Jahrhunderts war man übrigens allgemein der Meinung, dass diese Wappen von Nazis zu Propagandazwecken gemalt wurden. Die Sammlung wurde einem Kunsthändler in der Schweiz verkauft. Bald gelangten die Tafeln nach Großbritannien und dann befanden sie sich im Besitz des Kunsthändlers Roy Gustafsson aus Schweden, der ihre Ausstellung im Historischen Museum in Stockholm organisierte. In kurzer Zeit stieg der Wert der Sammlung mehrmals und erreichte 5 Millionen Dollar. Nach Meinung der Spezialisten konnten manche dieser Objekte zu jener Zeit sogar bis zu jeweils 100.000 DM wert sein. Damit geht aber die Geschichte noch nicht zu Ende. In den Kellern des Königlichen Schlosses in Warschau wurden weitere ca. 140 Tafeln gefunden, die meisten teilweise zerstört. Dank der Mühe und Entschlossenheit des damaligen Chefs des Wojewodschaftsdenk­ malpflegeamts in Landsberg (Warthe)/Gorzów Wlkp., Władysław Chrostowski, und des Museumsdirektors, Zdzisław Linkowski, ist es gelungen, diese Sammlung wiederzubekom- men. Im Jahre 1998 wurden 9 Tafeln aus Mitteln des Wojewodschaftsdenkmalpflegeamts in Das Schicksal der Johanniterdenkmäler 171

Landsberg (Gorzów) im Atelier für die Restaurierung von Kunstwerken in Stettin renoviert. Eine von ihnen wurde 1998 der Kirche in Sonnenburg übergeben. Diese Tafeln werden während der derzeitigen Ausstellung gezeigt. Eigentümer dieser Tafeln ist der Fiskus, ver- treten vom Lebuser Wojewodschaftsdenkmalpflegeamt. Interessant ist, dass die Wappentafeln Ende der 90er Jahre des 20. Jahrhunderts wie- der ins Gespräch kamen, als man sie für das Bild von Gabriel von Metz „Die Wäscherin” tauschen wollte, das sich im Besitz eines Auktionshauses in New York befand. Das Bild, das vor dem Krieg im Palast „Łazienki” in Warschau aufbewahrt war, wurde von den Deutschen geraubt und blieb lange Jahre eines der von Polen meistgesuchten Kunstwerke. Die Wappentafeln waren aber nicht mehr im Besitz der Polen, und so konnten sie selbstver- ständlich nicht mehr verkauft werden. Die Akten der Sonnenburger Johanniter aus der Zeit vor 1812, als der Orden aufge- löst wurde, wurden von den preußischen Archivbeamten gesichert und nach Potsdam ge- bracht. Dort sind sie wahrscheinlich auch zu suchen. Anders verhält es sich mit Dokumenten, die nach 1852, also nach der Restitution des Ordens entstanden. Sie befinden sich z. Z. im Staatsarchiv in Grünberg (Zielona Góra). Die Sammlung unter der laufenden Nummer 179 „Ritterorden der Johanniter in Sonnenburg in den Jahren 1853-1941” besteht aus folgen- den Akten: 1) 1-43 Korrespondenz mit verschiedenen Abteilungen des Johanniterordens in Deutschland, 2) 44-45 Organisationsangelegenheiten des Ordens, 3) 46-165 Sitzungen des Kapitels des Ordens in den Jahren 1853-1923, 4) 166-178 Das Schloss, das Spital, 5) 179-180 Tracht der Ordensmitglieder, 6) 181-185 Ordensschwestern, 7) 186-191 Verschiedenes. Die Akten befinden sich in genähten Einbänden aus Bristolkarton. Ihr Zustand muss als sehr gut bezeichnet werden. In den Akten gibt es weder Illustrationen noch Landkarten. Die Sammlung wurde im Januar 1954 von der Wojewodschaftsabteilung des Staatsarchivs in Grünberg (Zielona Góra) aus dem Archiv der Neuen Akten in Warschau übernommen. Die Sammlung ist stark dezimiert. Man kann sogar sagen, dass nur Reste erhalten geblieben sind, die auf ca. 10% des ursprünglichen Bestandes geschätzt werden können. Noch bis vor kurzem wurde im Sitz der Pfarrei der Mutter Gottes aus Tschenstochau in Sonnenburg eine Chronik (?) aufbewahrt, die seit dem 17. Jahrhundert geführt wurde, u.a. mit dem Autogramm des Königs Friedrich Wilhelm I. Sie wurde 2002 gestohlen und bis heute nicht wieder gefunden. Im Schloss in Sonnenburg befanden sich 40 Ganzfiguren-Porträts der Johanniter- Herrenmeister. Nach dem Krieg wurde ein Teil dieser Sammlung vom Nationalmuseum in Warschau als Depositum der Volksbank in Zielenzig (Sulęcin), Abteilung in Sonnenburg (Słońsk) übergeben (die Quittung konnte leider im Landsberger Archiv nicht gefunden wer- den). In dem Werk „Malarstwo europejskie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie” („Die europäische Malerei in den Sammlungen des Nationalmuseums in Warschau”) wurde eines dieser Bilder – das von Georg Lisiewski angefertigte Porträt von Friedrich von Tettau – veröffentlicht, wobei seine Herkunft und der Rechtstatus angegeben wurden. Der Grund für die Veröffentlichung dieses Werkes war eher die polnische Abstammung des Malers, als das Johanniterthema. In den letzten Jahren wurde für eine Ausstellung in Holland das Porträt von Johann Moritz von Nassau-Siegen aus der Sammlung des Nationalmuseums in Warschau zur Verfügung gestellt. Dank einer „privaten Ermittlung” von Paweł Kisielewski konnten zwei Johanniterporträts (18. Jahrhundert) aus dem Sonnenburger Schloss gefunden werden. Sie befinden sich in privaten Sammlungen. In der Zeitschrift „Dom i Wnętrze” („Das Haus und das Innere”) Nr. 5 von 1992 wurden Fotografien von geschmackvoll eingerichteten Räumen mit Johanniterporträts an den Wänden veröffent­ 172 Błażej Skaziński licht. Auf Grund der 1993 mit den Eigentümern geführten Korrespondenz konnte festge- stellt werden, dass diese Bilder ca. 1965 in Warschau von einem privaten Sammler gekauft wurden. Die Verbindung der Porträts mit Sonnenburg wird durch Inskriptionen auf deren Rückseite bestätigt. Auch das Schicksal anderer Gegenstände verdient Aufmerksamkeit. Es geht hier um alte Skulpturen und Handwerkskunst, die die Ausstattung des Schlosses oder der Kirche bil- den. In den 90er Jahren des 20. Jahrhunderts wurde in den Lagerräumen des Gemeindeamts in Sonnenburg (Słońsk) der untere Teil der von Gottfried von Schadow geschaffenen Büste des Grafen Carl Wilhelm Fink von Finkenstein entdeckt, die man durch eine unten an ihr befindliche Signatur identifizieren kann. Die Skulptur stand ursprünglich in der Kirche und ist von einer Notiz aus dem „Inventar der Denkmäler des Landkreises Zielenzig” und aus bildlichen Überlieferungen bekannt. Die von Moritz von Nassau-Siegen gestifteten guss­eisernen Tafeln aus dem Jahr 1663 (133x128 cm) befanden sich seit dem Anfang des 20. Jahrhunderts in der Fassade des Schlosses. Die eine zeigt das Johanniterkreuz und den Wahlspruch von Johann Moritz von Nassau und die andere sein Wappen. Beide stammen wahrscheinlich aus dem Kamin des Sonnenburger Schlosses, wurden dort herausgenom- men und in die Fassade eingebaut. Um einen eventuellen Diebstahl zu vermeiden, entschied der damalige Ortsvorsteher von Słońsk, Paweł Kisielewski, sie wieder zu demontieren und in den Sitz des Gemeindeamts in Sonnenburg zu verlegen. Die Tafeln wurden in diesem Jahr in das Verzeichnis der Denkmäler der Lebuser Wojewodschaft eingetragen und einer Restaurierung aus Mitteln des Lebuser Wojewodschaftsdenkmalpflegeamts unterzogen. Diese konnte aber bis zur Eröffnung der jetzigen Ausstellung nicht abgeschlossen wer- den. Deswegen werden diese Tafeln hier nicht gezeigt. Einer der wenigen Gegenstände im Lebuser Jan-Dekert-Museum in Landsberg (Gorzów Wlkp.) die an Johanniter erin- nern, ist eine Kanonenlafette. Bis zum Ende des Krieges befanden sich vor dem Schloss in Sonnenburg drei Kanonen, wovon zahlreiche schriftliche und bildliche Überlieferungen zeugen. Die Läufe der Kanonen wurden im 17. Jahrhundert vom Kanonengießer Kreft ge- fertigt und hatten anfangs mit den Sonnenburger Johannitern nichts zu tun. Die Lafetten wurden im 4. Viertel des 19. Jahrhunderts hinzugefügt. Sie verfügen über Applikationen aus Metall, darunter solche mit Insignien der Johanniter. Eine der drei Kanonen wird im Museum des Polnischen Heeres in Warschau aufbewahrt. Die Beschreibung dieses Objekts wurde in einem der Kataloge dieses Museums veröffentlicht und enthält folgen- de Informationen: Herkunftsort: Słońsk, Erwerbszeit: 1946, Rechtsstatus: Depositum des Ortsvorstehers von Słońsk. Im antiquarischen Handel kann man auch auf Stühle aus dem 19. Jahrhundert stoßen, die aus dem Rittersaal des Sonnenburger Schlosses stammen. Diese von Abbildungen her bekannten Möbelstücke waren mit dem Johanniterkreuz gekrönt und im oberen Teil der jeweiligen Rückenlehne war der Name des auf dem Stuhl sitzenden Ritters eingebrannt. Leider waren die meisten dieser Gegenstände, die der Vortragende mit eigenen Augen sah, zerstört, andere unfachmännisch, insbesondere in der Krönung, reno- viert. Diese Gegenstände befinden sich ausnahmslos in privaten Händen. Die hier erwähnten Gegenstände sind natürlich nur ein kleiner Teil der Werke der Malerei, Bildhauerei oder des Kunsthandwerkes, die bis zum Ende des 2. Weltkrieges die Ausstattung des Johanniterschlosses und der Kirche in Sonnenburg darstellten. Was die Nachkriegswirren überstand, hat oft einen hohen künstlerischen und historischen Wert. Es sind meistens sehr charakteristische, also einfach zu identifizierende Gegenstände. Doch viele Werke, die sich in öffentlichen oder privaten Händen befinden, werden wegen nur flüchtiger Durchsuchung der Inventarverzeichnisse oder wegen der fehlenden bildlichen Das Schicksal der Johanniterdenkmäler 173

Überlieferungen nicht wiedererkannt, also ihrer Abstammungsurkunde beraubt. Es ist wich- tig, dass möglichst viele erhalten gebliebene und wiedererkannte Gegenstände renoviert und dann an ihren ursprünglichen Platz gebracht werden. So ist es mir ein Vergnügen, Sie über das Schicksal der hier vorgestellten Wappentafeln zu informieren. Es gibt nämlich keine Zweifel. Die für die Denkmalpflege zuständigen Behörden haben vor, sie nach Sonnenburg (Słońsk) zu verlegen. Und zwar möglichst schnell, etwa gleich nach der Beendigung dieser Ausstellung. Damit das aber verwirklicht werden kann, müssen bestimmte Voraussetzungen erfüllt werden, die sich auf den Aufbewahrungsort und die Aufbewahrungsweise sowie auf die Ausstellungsbedingungen und die Sicherheit beziehen. Um dies zu besprechen werden wir uns in Kürze auf eine Reise nach Sonnenburg (Słońsk) begeben.

Zbigniew Czarnuch

Die von Nassau in Polen

Die Konferenz zum 400. Geburtstag von Johann Moritz von Nassau-Siegen –Politiker, Feldherr Humanist, Mäzen der Kunst und der Wissenschaft, Gartengestalter, Herrenmeister der Johanniter-Ballei in Sonnenburg und Gegenspieler des polnischen Seefahrers Krzysztof Arciszewski – bietet die Gelegenheit, andere Vertreter des Geschlechts von Nassau in Erinnerung zu bringen, die im 18. und 19. Jahrhundert mit Polen verbunden waren. Es soll vor allem die Person eines Europäers näher gebracht werden, dessen Vaterland der ganze, sich von Spanien bis Russland hinziehende Kontinent darstellte, der in Polen sein Haus, seine Frau und zahlreiche Ländereien hatte, der Pläne geschmiedet hatte, hier eine wichtige politische Rolle zu spielen und der hier seine letzte Ruhe fand und den Ruhm eines Abenteurers. Die Rede ist vom Fürsten Karl von Nassau-Siegen, der im Polen der Teilungszeit bekannt war und den die heutigen Polen aus der Lektüre des Poems „Thaddäus” als Fürst Denassów kennen. Die oben erwähnte Konferenz bietet auch Gelegenheit, über die späteren Verbindungen der Oranien-Linie dieses Geschlechtes mit Großpolen zu berichten, dabei auch über den König der Niederlande Wilhelm II.

Fürst „Denassów”

In „Thaddäus” von Adam Mickiewicz, im 5. Gesang (500, 510), wenn am Tische über die Jagd gesprochen wird und der Rejent sich mit dem Assessor darüber streitet, wer den Feldhasen erlegt hatte, lesen wir1: Der Wojski hatte weder anzuspielen gedacht, Noch gab er auf die heimlich geflüsterten Worte acht; Froh, dass er die Damen erheitert und den jungen Herrn, Wendet er sich zu den Jägern – auch diese ergötzte er gern – So fängt er an und füllt dabei sein Glas mit Wein: „Wo mag nur heut’ der Pater Bernhardinder sein? Gern erzählt’ ich ihm eine kuriose Begebenheit, Sie hat mit der heutigen Treibjagd viele Ähnlichkeit, Der Schließer sagt, er habe nur einen Menschen gekannt, Der aus der Ferne, wie Robak, zu treffen war imstand: Ich kannte noch einen – es hat sich vor meinen Augen begeben: Mit gleichem Meisterschusse rettet’ er zweien das Leben. Es war, als der Herzog von Nassau mit Rejtan, dem Deputierten, Ins Naliboker Gehölz zum Jagen ausmarschierten. Neidlos erkannten die Herrn den Ruhm des Schlachcic an,

1Alle zitierten Fragmente von „Herr Thaddäus” in der deutschen Fassung von Siegfried Lipiner (Anm. des Übersetzers). 176 Zbigniew Czarnuch

Ihr erstes Vivat bei Tische galt dem wackern Mann, Beschenkten ihn überreichlich und gaben ihm noch zum Schluss Das Fell des erlegten Ebers. Von diesem Eber und Schuss Sollt ihr durch mich, als einen Augenzeugen, erfahren: Denn das war ein ähnlicher Fall, wie heute – und es waren Die ersten Jäger der Zeit, denen er arrivierte, Nämlich der Herzog von Nassau und Rejtan, der Deputierte. Da hebt der Richter an und gießt sein Gläschen voll: „Stoßt an, mein lieber Wojski, ich trinke auf Robak’s Wohl!” (...) Und so wurde Wojskis Geschichte zum ersten Mal unterbrochen. Er kam auf sie im 8. Gesang zurück (200, 210, 230): Ich hätte einen ganz merkwürdigen Fall berichtet, Ähnlich uns’rer gestrigen Jagdbegebenheit; Und das muss man wissen: es waren zu meiner Zeit Die allerersten Jäger, denen es passierte: Nämlich der Herzog von Nassau und Rejtan, der Deputierte. Der Fall, von dem ich rede, verlief in folgender Weise: Der General von Podolien war eben auf der Reise Nach seinen polnischen Gütern (...) Nun traf’s sich so: in unseres Fürsten Suite war Der deutsche Herzog von Nassau, der einst, wie man gesagt, Mit Mohrenkönigen in Libyen gejagt Und einen Tiger im Handkampf mit dem Spieß erlegt – Weß sich der deutsche Herzog sehr zu rühmen pflegt. (...) Leider ließ der Dichter, der damit mit den Lesern ein eigenartiges Spiel spielte, Wojski auch dieses Mal seine Jagdgeschichte nicht bis zum Ende führen. Er griff noch ein- mal zu diesem Mittel im 12. Gesang (480), während des Festmahls: Der Wojski versöhnte gerne die Herrn, die sich entzweit, Durch ein weiteres Beispiel aus der Vergangenheit, Beginnt drum weiter, wie Rejtan einstmals Jagden hielt, Und was dem Herzog von Nassau für einen Streich gespielt Jetzt aber beschließen die Gäste mit dem Eis den Schmaus, Und gehen in den Schlosshof, in die Luft hinaus. Mickiewicz spannt die Leser konsequent bis zum Ende des Poems auf die Folter, indem er die Pointe erst in den Erläuterungen platziert, wo wir lesen!: Die Geschichte des Streites zwischen Rejtan und dem Herzog von Nassau, die der Wojski nicht zu Ende erzählt, ist uns durch die Tradition bekannt. Dem neugierigen Leser sei hier der Ausgang derselben mitgeteilt. Ärgerlich über Nassau’s Prahlereien, stellte sich Rejtan einmal neben ihm an einem Engpass auf. Da stürzte plötzlich ein gewaltiger, durch das Schießen und Hetzen gereizter Eber auf sie zu. Rejtan reißt dem Herzog die Flinte aus der Hand, wirft sie an den Boden, ergreift dann einen Speer, reicht dem Herzog einen zweiten und ruft: ‘Jetzt wollen wir sehen, wer besser mit dem Spieß umgeht.’ Schon drang der Eber auf sie ein, als der Wojski Hreczecha, der in einiger Entfernung von ihnen stand, Die von Nassau in Polen 177 mit einem wohlgezielten Schuß das Tier niederstreckte. Die beiden Herren ärgerten sich anfangs, dann versöhnten sie sich und belohnten den Wojski reichlich. Der Protagonist dieser Erzählung ist also keine fiktive Gestalt. Denassów war Karl von Nassau-Siegen, ein berühmter Soldat, Abenteurer und Diplomat, Günstling des Generals Podoliens, des Fürsten Adam Czartoryski. Er vermittelte zwischen dem General und dem König im berühmten Skandal, als der polnische König verdächtigt wurde, versucht zu haben, den General mit der Hilfe von Dogrumowa zu vergiften. Der König Stanisław Poniatowski hoffte mit Hilfe des Fürsten Denassów das polnische Heer zu ver- stärken. Über dessen gesellschaftliche Position erfahren wir aus der „Gazeta Warszawska” („Warschauer Zeitung”). Die Zeitschrift berichtete ihren Lesern, dass am 14. September 1780 in der Kapelle des Königsschlosses die Vermählung von Karl von Nassau-Siegen mit Karolina Fürstin Sanguszkowa stattfand. Die Braut wurde vom König Stanisław August Poniatowski selbst zum Altar geführt. Getraut wurden die Brautleute von seinem Bruder, dem Bischof von Płock, Michał. Eine Ode zu diesem Anlass schrieb der Bischof Adam Naruszewicz. Herr und Frau von Nassau hatten in Warschau einen Palast an der Weichsel, der vom Karolinas Vater, dem Wojewoden von Podlachien, dem Grafen Bernard Gozdzki er- richtet und von den beiden dann umgebaut wurde. Der Palast verlieh seinen Namen der Ortschaft „Denasowskie”, nach der heute nur noch die Strasse „Dynasy” erhalten geblie- ben ist, die sich auf einer Böschung an der Weichsel hinter dem Kopernikus-Denkmal und dem Theater „Polski” befindet. Heute wird über die „Schlittenfahrten auf Dynasy” gesun- gen, also über eine alte, nicht mehr existierende Sportstätte, die an der Stelle des Palastes im 19. Jahrhundert errichtet wurde. Lucjan Rydel (der dem Leser als Vorbild des Bräutigams in S. Wyspiańskis „Wesele” – „Die Hochzeit” bekannt sein dürfte) veröffentlichte in Krakau 1903 die historische Skizze Der Abenteurer des 18. Jahrhunderts Fürst Dessanów. Der Autor beschreibt ihn als einen Tagträumer, der in der Suche nach Ruhm die ganze Welt umreiste und Europa von Madrid bis nach Petersburg und von Oczakow bis nach Kronstadt durchwanderte. Es war etwas von Don Juan und und Don Quichotte in ihm, etwas von dem Grafen aus Thaddäus und etwas von Papkin2, dem „berühmten Ritter” und „Löwen des Nordens” aus Zemsta. Er war verschwenderisch und duellierte sich verwegen, seine Marotten, seine Liebe für Luxus und Abenteuer machten ihn in ganz Europa berühmt. Sein Freund, Graf de Sègur, charakterisierte ihn gegen das Ende seines Lebens so: „Er war frech und abenteuerlich, wenn er aber durch die Gier nach Ruhm oder selbst einfach durch se- ine Ehre getrieben wurde, wurde Nassau zu flexibel und beeinflussbar, und dann, um der Gnade des Monarchen willen, wechselte er von der Rolle eines Helden zu der des einfachen Hofmanns. Von Nassau hat auch seinen sicheren Platz im Polnischen Biographischen Wörterbuch (Polski Słownik Biograficzny), in dem sich der von Ryszard W. Wołoszyński erarbeitete ausführliche Beitrag befindet, auf den sich dieser Vortrag stützt.

2 Papkin, eine Gestalt aus der Komödie Zemsta (Die Rache) von Aleksander Fredro (1793-1876), stellt sich als Abenteurer und mutiger Soldat vor, erweist sich aber als Prahlhans und Wichtigtuer (Anm. des Übersetzers). 178 Zbigniew Czarnuch * * *

Karl Heinrich Nicolai Otto von Nassau-Siegen wurde am 9. Januar 1745 im Schloss Sènarport in der Picardie (Frankreich) geboren. Der frühe Waise hatte wegen Mesalliancen seines Großvaters, Emmanuel Ignatz, und seines Vaters, Maximilian, Schwierigkeiten, als rechtmäßiger Erbe zahlreicher Güter in Frankreich, Flandern und Deutschland anerkannt zu werden. Ihm wurde auch sein Recht auf den Erbtitel „Fürst” streitig gemacht. Im Jahre 1746 stellte das deutsche Reichstribunal die Abstammung seines Vaters von der deutschen Fürstenfamilie Nassau-Siegen in Frage. Das Königliche Gericht in erkannte zwar die- se Rechte des Fürsten nach zehn Jahren an, aber der ehrgeizige Junge beschloss schon im Alter von 15 Jahren, ohne auf den Rechtsweg zu verzichten, sich seine Position durch den Einsatz zahlreicher Talente zu erkämpfen und trat der französischen Armee bei. Als Waise und Nachkomme eines in Europa bekannten Geschlechts, der seines Erbrechts be- raubt wurde, gleichzeitig aber ein gescheiter und netter Junge, erregte Karl allgemeines Interesse der Öffentlichkeit. Einer der Memoirenautoren schrieb, dass er ein Junge vom Antlitz einer Pensionatsschülerin, die gerade eben das Kloster verlassen hatte gewesen sei. Er nahm an den Schlachten des Siebenjährigen Krieges zuerst als blutjunger Adjutant teil, um seinen Armeedienst nach einigen Jahren als Hauptmann zu beenden. Den Militärdienst unterbrach er, weil er an der ersten französischen Reise um die Welt teilnehmen wollte, die mit großer Energie vom Abenteurer L. A. Bougainville organisiert wurde. Karl durfte dank der Protektion seines Großvaters, des Markgrafen de Mailly, bei diesem damals berühm- ten Vorhaben mitmachen, dessen Ziel es war, die französische Fahne über dem Pazifik zu hissen. Die Expedition stach im Jahre 1766 in See, zwei Jahre vor der ersten Cook-Reise. An der französischen Reise nahmen auch Wissenschaftler teil: der Astronom Commerçon und der Naturwissenschaftler Verron. Zu ihren Ergebnissen gehören die Entdeckung der Samoainseln, der Neuen Hebriden und anderer australischen Inseln. Der Mut, den der junge Karl während dieser Reise bewies und, der in der Tötung eines Tigers mit bloßen Händen gipfelte, brachte dem Jungen die Liebe der wunderschönen Königin von Tahiti ein und sicherte ihm allgemeines Lob, Bewunderung und außerge- wöhnliche Popularität an den Höfen Europas. In zahlreichen Beschreibungen seiner Person aus dieser Zeit wird vor allem sein Vertrauen weckendes Antlitz, seine Bescheidenheit, se- ine Beherrschung und sein nicht auf Beifall zielendes Verhalten hervorgehoben. Er war aber in der Frage seiner Abstammung überempfindlich und griff gerne nach dem Degen, was ihm zum wenig schmeichelhaften Ruhm eines Duellierers verhalf. Nach der ruhmreichen Rückkehr aus der Weltumrundung trat er wieder in den Dienst des Königs von Frankreich. Er wurde Kommandeur des Königlich Deutschen Regiments, das traditionsgemäß von Offizieren aus deutschen Fürstenfamilien geführt wurde. Diese Ernennung wurde als Bestätigung seiner fürstlichen Abstammung und Anerkennung seiner Erbrechte entgegengenommen. Zu dieser Zeit lernte er die in Paris weilenden Polen kennen, unter anderem Adam Kazimierz Czartoryski, dank dem er im Juni 1774 vom König Stanisław August den St. Stanislausorden und einige Zeit später den Orden des Weißen Adlers3 erhalten hatte. Beide Auszeichnungen wurden ihm nach Paris geschickt. Zwei Jahre danach kam von Nassau nach Warschau, um dem Monarchen für die erhaltenen Orden zu danken. Als Kommandeur des Regimentes hatte er vor, es so zu vergrößern, dass er es als „Nassau-Legion” bezeichnen könnte, mit der er beabsichtigte, sich in Afrika ein souve- ränes Fürstentum zu erkämpfen. In dieses Projekt wurde er von Pierre Augustin Caron Die von Nassau in Polen 179 de Beaumarchais hineingezogen, dem Autor von Die Hochzeit des Figaro und gleic­ hzeitig dynamischen Unternehmer, Lieferer von Schiffen für amerikanische Aufständische. In dem Projekt engagierte sich auch der damals berühmte Ökonom, Priester Beaudeu, den von Nassau zum „Finanzintendanten” seines noch nicht existierenden Fürstentums ernannte. König Ludwig XVI. unterzeichnete eine Urkunde, mit der er von Nassau zum souveränen Fürsten von Juida ernannte, sobald das Fürstentum mit Frankreich ein Handels- und Militärabkommen unterzeichen würde. Der König verpflichtete sich, für diese Expedition Kanonen zu liefern. Bald stellte sich aber Frankreich an die Seite der Amerikanischen Staaten in ihrem Konflikt mit England und der ganze Afrika-Plan zerrann in nichts. Mit der kampfbereiten Legion ging von Nassau in den Krieg gegen England. Wegen Misserfolgen im Kampf und eines aufgeflogenen Skandals um illegalen Handel mit Offizierpatenten in der Legion geriet er in finanzielle Schwierigkeiten, aus denen ihm seine Freunde, darunter Beaumarchais, heraushalfen. Zu dieser Zeit lernte er in Spa eine schöne und wohlhabende Polin, die geschie- dene Fürstin Karolina Sanguszkowa geborene Gozdzka kennen. Die Fürstin rühmte sich ihrer verwandtschaftlichen Beziehungen mit den königlichen Geschlechtern von Michał Korybut Wiśniowiecki, Jan III. Sobieski und Stanisław Leszczyński. Den Wert ihrer über ganz Polen verstreuten Güter (Podolien, Wojewodschaft Sandomierz, Radom, die Gegend um Lemberg) schätzte man auf 4 Millionen Zloty und das jährliche Einkommen aus ihnen auf ca. 150.000 Zloty. Der Fürst und die Fürstin fanden Gefallen aneinander und entschlos- sen sich zu heiraten. In der erwähnten Ode schrieb Bischof Adam Naruszewicz unter ande- rem: Du wolltest, von Nassau, gesund und lebendig bleiben, Dich hat aber der Amor aus seinem Bogen getroffen. (...) Da können dir die Wässer von Spa wenig helfen. Deine liebevolle Wunde lässt sich nicht mehr heilen. Lucjan Rydel schrieb so über diese Beziehung: Da kamen aufeinander zwei glut­ heiße Persönlichkeiten und zwei ungehemmte, leichtsinnige Köpfe. Über Vornehmheit und gute Manieren verfügten die beiden in ausgesprochenem Maße. Vernunft und Kalkül hat- te weder der eine noch die andere. Trotzdem, schreibt Rydel weiter, konnte die eheliche Verbundenheit den Zusammenbruch der beiderseitigen Illusionen überdauern. Man kann vermuten, dass die Ähnlichkeit der Charaktere und der Neigungen sie stark zusammenhielt. Von Nassau wurde immer berühmter. In Spa wurde er dem schwedischen König, Gustav III., vorgestellt. Der Fürst engagierte sich bei dem Plan, das in englischen Händen befindliche Gibraltar zu erobern, das die Spanier und die Franzosen erfolglos belagerten. Als Generalmajor wurde er dadurch berühmt, dass er eine moderne schwimmende Batterie von Kanonen befehligte, die auf zehn miteinander durch Brücken gekoppelten flachen Schiffen plaziert wurden. Der Feuersturm der Kanonen wurde von Schaulustigen bewundert, die die Schlacht als eine Art Spektakel betrachteten. Obwohl der Angriff fehlschlug, wurden der Mut und die Militärtalente des Befehlshabers von König Karl III. hoch geschätzt. Von Nassau erhielt 1782 den Titel eines spanischen Granden, den Rang eines Generalmajors und eine erhebliche Geldsumme. Die Teilnahme an der Schlacht trug zur wachsenden Popularität des Fürsten bei.

3 Der Orden des Weißen Adlers ist der älteste und höchste Orden Polens (Anm. des Übersetzers). 180 Zbigniew Czarnuch

Durch seine Heirat wurde von Nassau Miteigentümer der oben erwähnten Güter seiner Frau, was für ihn die Grundlage schuf, sich um die polnische Staatsbürgerschaft zu bemühen. Seine Anträge aus den Jahren 1780 und 1782 wurden von den jeweiligen zurückgewiesen, doch er erhielt sie letzten Endes im Jahre 1784. Im gleichen Jahr, noch vor dem Beschluss des , organisierte von Nassau, mit dem Zuwachs der Gewinne aus seinen Gütern in Podolien im Auge, Expeditionen, die die Möglichkeit der Flößbarmachung des Dnjestr untersuchen sollte (L. Rydel schreibt über den Dnjepr und den Plan, Felsenschwellen zu sprengen, während R. W. Wołoszyński in diesem Zusammenhang den Dnjestr nennt). Die Reisen unternahm er gemeinsam mit französischen Ingenieuroffizieren. Die erar- beiteten Pläne fanden Unterstützung beim Landsejm in Kameniez-Podolski und bei den Abgeordneten des Sejm in Grodno. Das ebnete dem Fürsten den Weg zur Karriere im pol­ nischen Heer. König Stanisław August verband mit dem Fürsten Hoffnungen, in ihm einen ein- flussreichen Anhänger zu gewinnen. Umso mehr, als Nassau gerade einen Prozess vor dem Deutschen Reichsgericht gewonnen hatte und das förmliche Recht auf Titel und Güter im Fürstentum Nassau-Siegen erhielt. Der König, der seine Führungs- und Organisationstalente hoch schätzte, hatte vor, ihn in der polnischen Armee im Rang eines Generals der Kavallerie einzusetzen. Sollte das gelingen, durfte man mit einer Stärkung des polnischen Heeres rech- nen, was ja damals das politische Schlüsselproblem Polens darstellte. Die Idee des Königs stieß auf Widerspruch von Ksawery Branicki und Szczęsny- Potocki, die das Verbot durchsetzten, Ausländer als Offiziere einzustellen, auch wenn diese einen polnischen Adelstitel besaßen. Die Angelegenheit erregte die Gemüter der Sejmmitglieder so stark, dass der König und seine Anhänger ratlos wurden. Stanisław August schrieb später darüber an den polnischen Gesandten in Petersburg, Augustyn Debole: Wahnsinn trieb dann auch fast alle meine Anhänger. Der polnisch-sarmatische Nationalcharakter wirkt so stark, so gewaltig, dass auch jene, die privat mit mir einver- standen waren, dass die Angelegenheit sinnlos ist, es nicht wagten, ihre Gedanken laut zu äußern, weil sie befürchteten, für Feinde der Nation erklärt, verflucht und mit den flachen Säbelklingen geschlagen zu werden (...) Aufregung und Zorn waren so groß, dass ich mich nicht erinnern kann, je so etwas gesehen zu haben. Als der König die Stimme erhob, um die hysterischen Sejm-Deputierten zur Vernunft zu bringen, steigerten sich Lärm und Aufruhr in einem Maße, dass meine Vertrauten zu mir kamen, um mich zu bitten, diesem Mob, der wie verrückt wurde, alles zu geben, was er forderte, weil sie sich sonst persönlich einer Gefahr ausgesetzt sähen und ich meine ganze Mehrheit in allen Sejmangelegenheiten ver- lieren würde. (Zit. nach E. Roztworowski Sprawa aukcji wojska na tle sytuacji politycznej przed sejmem czteroletnim, Warszawa 1957, S. 223.) Unserem König – der ja ein Kunstkenner war – durfte auch das Interesse des Fürsten an der Malerei und am Theater gefallen. Während seines Aufenthaltes in Paris 1784 war Karl bei der Uraufführung der Hochzeit des Figaro seines Freundes P. A. Caron de Beaumarchais anwesend, und ein Jahr später führte er, gemeinsam mit seiner Frau, Regie der Warschauer Erstaufführung dieses Stücks, das in französischer Sprache in ihrem Palast und im königli- chen Schloss gespielt wurde. Fürstin Sanguszkowa-Nassau nahm 20 Jahre aktiv am kul- turellen Leben Warschaus teil, war Mitglied des „theâtre de société”, engagierte sich am Amateurtheater der „Gesellschaft”, indem sie ihre Stücke im Königsschloss und in den Salons der Aristokratie aufführte. Sie begleitete ihren Mann auch bei seinen diplomatischen Aufgaben. In die Geschichte ihrer Epoche ging sie als Aktivistin der Kultur und der Politik ein, wodurch sie sich einen Platz im Polnischen Biographischen Wörterbuch verdiente. Die von Nassau in Polen 181

Der König glaubte im Widerspruch von Ksawery Branicki russische Einflüsse er- kannt zu haben. Um die Situation zu klären, schickte er den Fürsten von Nassau mit einer vertraulichen Mission zu Potemkin, der ihm versicherte, dass die Herren, die sich Patrioten nennen, dieses Gerücht nicht mehr in den Provinzen werden verbreiten können, dass sie von Potemkin unterstützt wurden. Die Frage, ob der Fürst von Nassau das doppelte Spiel des russischen Politikers nicht bemerkte oder ein solches selbst führte, lassen wir hier offen. Er war verschwenderisch und brauchte immer Geld. So wandte er sich an Stanisław August mit der Bitte, ihm 20 Tausend Dukaten zu leihen. Der König wies seine Bitte zurück, was die Beziehungen zwischen den Beiden abkühlte. Da von Nassau auf der politischen Bühne Polens für sich keinen Platz sah, der seinem Ehrgeiz entsprechen würde, suchte er sein Glück außerhalb des Landes. Er bot dem Günstling der Zarin Katharina, Potemkin, seine Dienste im russisch-türkischen Krieg an. Potemkin, der vom Fürsten begeistert war und ihn für Russland gewinnen wollte, schenkte ihm zahlreiche Güter in der Ukraine. In einem Brief an seine Frau entfaltete von Nassau die mit diesem Geschenk verbundenen Visionen: Er würde die Sümpfe trockenlegen, Weiden pflanzen, da ihm dieser schnell wachsende Baum Gewinne bringen würde, er würde Schafe züchten. Um diese Aufgaben zu verwirkli- chen, würde er Siedler aus Moldawien holen. Er bat seine Frau, Gutsverwalter zu ihm aus Polen zu schicken, die Gutshöfe gründen würden. Von Nassau war einer der Teilnehmer der berühmten Krim-Reise Katharinas, wo sich die bewunderten Herrlichkeiten Tauriens als inszenierte Potemkinsche Dörfer entpup- pten, was weder die Zarin noch von Nassau noch andere Teilnehmer bemerkten, sondern später in ihren Tagebüchern und Memoiren die Errungenschaften des talentierten Betrügers rühmten. Fürst Potemkin nahm das Angebot von Nassaus an und ließ ihn einen Flottenverband leichter Ruderschiffe im Krieg gegen die Türkei befehligen.Von Nassau trug in diesem Krieg zu mehreren Siegen der russischer Marine bei, was ihm nicht nur weitere Lorbeeren sicherte, sondern auch die Beförderung zum Rang des Vizeadmirals, den Heiligen-Georg- Orden und Güter in Weißrussland mit etwa 3.000 Leibeigenen. Auf der Krim erkrankte von Nassau an Cholera. Dann kam er nach Warschau. Er versuchte noch einmal, wieder erfolglos, einen Platz in der polnischen Politik für sich zu finden, fuhr aber nach den Misserfolgen nach Russland zurück, wo er diesmal als Diplomat Karriere machte. Katherina schickte ihn zu den wichtigsten Hauptstädten Europas mit der Aufgabe, Gespräche über eventuelle Bündnisse mit Russland einzuleiten. Nachdem er von dieser Reise zurückgekommen war, wurde ihm angesichts der Bedrohung Petersburgs von seiten Schwedens ein Flottenverband baltischer Schiffe anvertraut, mit dem er den Angriff der Flotte Gustav III. abwehrte, wofür er von Katherina den Heiligen-Andreas- Orden und das Gehalt von 3.000 Rubel jährlich erhielt. Infolge weiterer Seeschlachten, die er mit wechselhaftem Glück bestritt, wurde er zum Admiral befördert. Während der Kämpfe gegen Schweden erhielt von Nassau von Gustav III. einen Brief folgenden Inhalts: Ich wende mich hiermit an einen französischen Ritter, der seinen Ruhm überall dort sucht, wo er Kampf und Gefahr finden kann, mit der Bitte, meine Feinde dazu zu bewegen, dass sie die Kriegsrechte beachten. Sollen wir doch auf beiden Seiten versuchen, die Härte des Krieges nach Möglichkeit zu entschärfen. Als ich das Vergnügen hatte, Sie, Fürst, in Spa zu sehen, und als Sie mir, Fürst, damals versprochen haben, mich einmal zu besuchen, habe ich nicht erwartet, Sie in einer so zahlreichen Gesellschaft kommen zu sehen. Ich hoffe aber, 182 Zbigniew Czarnuch dass wir unsererseits trotzdem alles Mögliche tun werden, um Sie würdig zu empfangen. Ich bitte Sie daher, für mich persönlich jene Gefühle zu behalten, die ich für Sie pflege. Gustav

In diesem Brief lässt sich noch eine leichte Zuneigung des Königs zum Fürsten er- kennen. Aber nachdem dieser eine bittere Antwort verfasst hatte, weil er von einem Artikel in der Hamburger Zeitung empört war, in dem ihm der schwedische König vorwarf, uneh- renhaft zu kämpfen, verwandelten sich ihre guten persönlichen Beziehungen in eine verbis- sene Feindschaft. Im Jahre 1791 wurde von Nassau von Katherina nach Koblenz geschickt, damit er den französischen Emigranten Hilfe leistete und den Versuch unternahm, die revolutionäre Macht in Paris zu stürzen. Er reiste an europäische Königshöfe und schmiedete eine antire- publikanische Koalition. Er setzte hier auch seine eigenen Mittel ein, was in einer erneuten finanziellen Krise gipfelte. Während einer der Reisen traf er sich in Warschau mit Stanisław August, den er über seine Bemühungen unterrichtete, Katherina zur Akzeptanz der 3 – Mai- Verfassung zu bewegen. Bald aber wurde er vom Wachstum der Pro-Jakobiner-Stimmung in Polen beunruhigt, nahm an Gesprächen Katherinas mit den Gegnern der Verfassung teil und ging in das antipolnische Lager über. Er bemühte sich, Preußen zur Teilnahme am Kampf mit dem revolutionären Frankreich für den Preis eines Teiles des polnischen Territoriums zu überzeugen. In Warschau versicherte er aber, dass Katherina sich gegen die zweite Teilung Polens ausgesprochen hätte. Während des Kościuszko-Aufstandes stand er an der Seite des preußischen Königs und versuchte, dessen Entscheidungen zu gunsten Russlands zu beeinflussen. Er beteiligte sich an den diplomatischen Vorbereitungen der 3. Teilung Polens. Gegen Ende 1794 wurde er auf eigene Bitte aus der russischen Armee entlassen, durfte aber sein Gehalt behalten. Es wird vermutet, dass diese Entscheidung aus dem uner- füllten Ehrgeiz resultierte, in Petersburg eine noch wichtigere politische Rolle zu spielen, als ihm zuteil wurde. Nach manchen Interpretationen soll er auch ein schlechtes Gewissen bekommen haben, unloyal gegen Polen gewesen zu sein, dessen Staatsbürger und Adeliger er doch war. Sein unruhiger Geist führte ihn 1798 an die Adria, wo er beinahe Oberbefehlshaber des Heeres der Venezianischen Republik geworden wäre. In den Jahren 1802-1804 arbeitete er in Paris an der Seite des Außenministers Frankreichs, Ch. M. Talleyrand-Périgord. Er versuchte erfolglos, seine Soldatenkarriere wieder aufzunehmen, diesmal in der republikanischen Armee. Er soll sich sogar ein paar mal mit Napoleon Bonaparte getroffen haben. Mit Erfolg bemühte er sich dagegen um Regelung seiner Erbangelegenheiten. Er verzichtete auf seine Ansprüche auf Oranien und die Güter in Nassau-Siegen, wofür er eine finanzielle Entschädigung bekam. Er kam nach Polen zurück, nach Podolien. Die letzten Jahre seines Lebens verbrach- te er in seinem Palast in Tynna, etwa 4 Kilometer von Kamenez-Podolski. Er beschäftigte sich hier mit der Verwaltung seiner Güter. Tynna wurde zu einem eigenartigen Zentrum der in der Ukraine lebenden französischen politischen Emigranten, die in den Gutshöfen und im Palast selbst Schutz als Residenten fanden. Die von Nassau blieben in Tynna bis zum Tod. Die Fürstin starb 1804 und wurde in der Familienkrypta der dortigen Kirche begraben. Der Fürst starb vier Jahre später im Alter von 64 Jahren. Im Testament äußerte er den Willen, in einem vier Morgen großen quadratischen Feld als Grab, um das Pappeln, Kastanien, Linden und Trauerweiden wachsen würden, begraben zu werden. Das Feld sollte mit Blumen bep- Die von Nassau in Polen 183 flanzt sein. Tausend Rubel jährlich verordnete er für Leichenschmaus mit Tanz und Gesang zum Jahrestag seines Todes. Außer vielen anderen Bitten in seinem letzten Willen, die die Erinnerung an ihn wach halten sollten, äußerte er auch den Wunsch, dass am Weg nach Kamenez-Podolski ein Obelisk mit seiner Büste an der Spitze aufgestellt wird, an dem seine Taten in vier Sprachen gerühmt werden. Der Vollstrecker des Testaments sollte der mit ihm befreundete Minister Talleyrand sein, der sich aber den Willen des Verstorbenen, genauso wie dessen Erben, wenig zu Herzen nahm. Rydel schreibt, dass das unter nackten Podolien-Feldern erhaltene Grabmal von Nassaus hundert Jahre später von Unkraut bewachsen war und die Erinnerung an ihn verblasste.

* * *

In einer von den Schweden verbreiteten Satire wurde er verspottet, dass er sich nicht ent- scheiden konnte, ob er Deutscher, Franzose, Spanier, Pole oder Russe sei. Fürst Karl war aber Vertreter eines bekannten Adelgeschlechtes. In diesem Milieu waren internationale Ehen und Kosmopolitismus Normalität. Der Autor seines Biogramms in der Großen Allge- meinen Enzyklopädie Olgerbands stellt dem Fürsten eine harte Note aus: Er hatte die Ta- lente eines Helden, brachte es aber nur zu einem Abenteurer. Lucjan Rydel legt Verständnis an den Tag, wenn er scheibt: Jeder Sonderling und jedes Original teilt Begriffe, Meinungen und Vorlieben seiner Zeitgenossen – aber unterscheidet sich von ihnen eben dadurch, dass er sich Luft macht, dass er in vollem Maße das alles zum Ausdruck bringt, was die anderen unter dem Einfluss der angenomenen Aberglauben und Sitten, wegen fehlenden Tempera- ments oder aus Angst vor Lächerlichkeit in sich verbergen. Ryszard W. Wołoszyński schließt seinen Karl von Nassau gewidmeten, im Polnischen Biographischen Wörterbuch veröffentlichten Text mit folgenden Worten ab: In der späteren polnischen und französischen Geschichtsschreibung blieb die Sympathie für Nassau-Siegen erhalten (Aragon, Bartoszewicz, Rolle, Rydel, zuletzt Fabre), auch wenn harte Urteile vor- kommen (Askenazy. Es fehlt aber bisher eine volle wissenschaftlichen Biographie. Nachdem wir aber das Schicksal des Fürsten und die Noten, die ihm ausgestellt wurden, kannen gelernt haben, können wir uns erlauben, die rhetorische Frage zu stellen: Wäre nicht dieser sarmatische Wahnsinn der Sejm-Deputierten gewesen, die ihm den Dienst in der polnischen Armee verweigerten, hätte dieser begabte, erfahrene Militärführer und Organisator, mit einer solchen Position an den europäischen Adels- und Königshöfen, der Tatmensch, getrieben durch Fantasie und Energie, der wegen seiner Heirat und seiner Güter mit Polen stark verbunden war, die Chance gehabt, das polnische Heer zu stärken und damit seinen Einfluss auf die Stärkung des zusammenbrechenden polnischen Staates auzuüben, worum sich Stanisław August so bemühte?

Die von Nassau in Racot

Während die bunte Gestalt des Fürsten Denassów, für die sich einige Autoren inte- ressierten, ihren besonderen Platz in der politisch-sittlichen und dichterischen Geschichte Polens fand, sieht es im Falle der Verbindungen eines anderen Vertreters der Familie von Nassau mit unserem Lande, und im engeren Sinne mit Großpolen, anders aus. Es ist ein Thema, das auf seinen Forscher immer noch wartet. Dieser Teil meines Vortrages wird 184 Zbigniew Czarnuch aus Mangel an umfangreicheren Arbeiten zu diesem Thema eher die Form einer informati- ven Notiz annehmen. Noch zu Lebzeiten des Fürsten Karl tauchte im Jahre 1798 auf dem Gebiet Polens ein weiterer Vertreter des Nassau-Geschlechts auf, diesmal von der Oranien-Linie, der Fürst Wilhelm, der Sohn des entthronten Statthalters der Niederlande, der spätere König Hollands. Der Fürst stammte aus der Dynastie der niederländischen Statthalter, die in die- sem Lande seit dem 16. Jahrhundert regierten. Nachdem Holland vom republikanischen Frankreich beherrscht wurde, fanden die von Nassau 1795 in England Zuflucht. Der letzte Statthalter, Wilhelm V., verzichtete 1802 auf seine Titel und Güter in den Niederlanden, wo- für er bischöfliche und Ordensgüter in Deutschland erhielt. Er starb 1806. Sein Sohn verlor die Rechte an diesen Gütern; er verfügte aber immer noch über andere, darunter einige in Großpolen (Wielkopolska), wie z. B. Racot. Das Dorf Racot liegt bei Kościan, nördlich von Lissa. Das Gut gehörte verschie- denen Familien. Im Jahre 1670 wurde es von Krzysztof Bronisz aus Paradies erworben. Nach Jahren wurde das Dorf von der Fürstin Dorota Jabłonowska, geb. Bronisz geerbt und später vom Posener Wojewoden, dem Fürsten Antoni Barnaba Jabłonowski, Mitglied der Konföderation von Bar, der diese Partei in Wien vertrat, und später am Kościuszko- Aufstand teilnnahm. In Racot wurde der Wojewode u.a. von Tadeusz Kościuszko, Fürst Józef Poniatowski und dem Besitzer des nah gelegenen Dorfes Manieczki, Józef Wybicki, besucht. Um seine Schulden zu tilgen, verkaufte Jabłonowski drei seiner Güter in Großpolen an den Fürsten Wilhelm von Oranien, darunter Racot, für 200 Tausend Taler. Beim Wiener Kongress wurde Wilhelm zum König des Vereinigten Königreichs der Niederlande ernannt. Er regierte als Wilhelm I. Der Staat umfasste Holland, Belgien und Luxemburg. Nachdem Belgien seine Unabhängigkeit erlangt hatte, indem es aus dem Vereinigten Königreich aus- trat, dankte Wilhelm 1839 zugunsten seines Sohnes, Wilhelm II, ab und ließ sich wieder in Racot nieder. Er unterhielt gesellschaftliche Beziehungen zu den benachbarten Gütern, er pflegte Dezydery Chłapowski, den bekannten Pionier der modernen Landwirtschaft, in Turwia zu besuchen. Er starb 1843. Racot wurde von seinem Sohn, König Wilhelm II., und dann von dessen Kindern, darunter Wilhelmine Marie Luise Sophie Fürstin von Sachsen- Weimar-Eisenach geerbt, dank der das Gut bis zum Ende des 1. Weltkrieges den Sachsen- Weimarer Fürsten gehörte, um im wiedergeborenen Polen 1919 zum Staatseigentum zu werden. Der zur Zeit des Wojewoden Jabłonowski gebaute, von Dominik Merlini entwor- fene Palast wurde zu einer Residenz des Staatsoberhauptes. Das Gut, das 1881 ca. 2500 ha umfasste, wurde nach dem 1. Weltkrieg in sechs Güter geteilt, von denen fünf verpachtet wurden und eines zu einer staatlichen Pferdezucht wurde. Die Zucht und der Palast existie- ren bis heute.

* * *

Weniger als 20 Kilometer südwestlich von Racot befindet sich das Städtchen Śmigiel. Hier tötete zu Anfang des 16. Jahrhundert der Ariane Krzysztof Arciszewski seinen unausstehlichen Nachbarn und Juristen, Kasper Jaruzal Brzeźnicki. Arciszewski, der das Land aus Furcht vor der Strafe verlassen musste, wurde nach Jahren als Admiral der holländischen Flotte berühmt, der für Holland die portugiesischen Territorien in Brasilien eroberte, wo er dann mit Moritz von Nassau um die Macht rivalisierte. Die von Nassau in Polen 185

Die Informationen über Racot stammen aus: Marcin Libicki, Piotr Libicki, Dwory i pałace wiejskie w Wielkopolsce, Poznań 2003 Jerzy Sobczak, Przez Wielkopolskę..., Poznań 1999 J. Goszczyńska, Majątki w Wielkopolsce. Powiat kościański, Poznań 1998. http://republika.pl/racot/historia.htm

Krystyna Kamińska

Johann Moritz von Nassau-Siegen in der polnischen Literatur

Johann Moritz von Nassau-Siegen ging in die polnische Literatur durch Krzysztof Arciszewski ein, mit dem er in Brasilien in einen Streit geraten war. Um diesen Konflikt war es laut in ganz Europa der 1. Hälfte des 17. Jahrhunderts.

Arciszewskis Jugend

Er wurde im Jahre 1592 geboren, war also zwölf Jahre älter als Moritz von Nassau. Er kam aus Großpolen (Wielkopolska) und studierte ab1608 in Frankfurt an der Oder. Er war Arianer und sprach sich, wie es ihm diese Strömung der Reformation gebot, für soziale Gleichheit und vollen Respekt für alle Menschen aus. Diese Weltanschauung hatte Einfluss auf das Verhalten von Krzysztof Arciszewski in Brasilien. In Polen war er mit dem Fürsten Krzysztof Radziwiłł verbunden, der lange Jahre sein Schirmherr war. Sein Leben wurde von einem Ereignis aus dem Jahre 1623 bestimmt. Er tötete seinen Nachbarn, Kasper Brzeźnicki, der als Jurist ungünstig die Interessen seiner Familie vertrat. Arciszewski wurde geächtet, wodurch man ihn bestrafen wollte, was aber zum Anfang seiner europäischen Karriere wurde.

Der Soldatenruhm

Zuerst studierte er Militäringenieurwesen und Artilleriewesen in Den Haag. Der Dreißigjährige Krieg (1618-1648) dauerte an. Krzysztof Arciszewski kämpfte auf der hol- ländischen Seite bei Breda, wo er sich als ein ausgezeichneter Soldat erwies. In den Jahren 1627 und 1628 wurde er als inzwischen bekannter holländischer Soldat bei La Rochelle ein- gesetzt. Er führte dort die Artillerie der niederländischen Armee. Indem er die Festung von Verstärkungen abschnitt, erlangte er den Ruhm eines hervorragenden Strategen. Mehrere damalige Armeeführer wollten ihn für ihr Heer gewinnen: Graf Wallenstein, Graf Aldringen, die Franzosen. Er blieb aber den Niederlanden treu, die er für seine zweite Heimat hielt. Und gerade damals begann der Konflikt zwischen Holland und Spanien um Südamerika, über das die durch eine Personalunion verbundenen Spanier und Portugiesen bisher allein herrschten. Mit Gewalt und Terror führten sie dort den katholischen Glauben und die spanische Rechtsordnung ein. Sie zerstörten die alte Indianerkultur.

Westindien

Die Niederländer haben mit der Eroberung von Kolonien viel später als die Spanier angefangen, und zwar erst Anfang des 17. Jahrhunderts. 1602 gründeten sie die 188 Krystyna Kamińska Niederländische Ostindien-Kompanie, die sich die Übernahme des Malaiischen Archipels zum Ziel setzte. Das wurde sehr schnell und effizient umgesetzt, und Holland wurde von großen Reichtümern überflutet. 20 Jahre später, 1621, wurde die Niederländische Westindien-Kompanie ins Leben gerufen, die sich zum Ziel machte, den Spaniern Brasilien abzunehmen, um ähnliche Gewinne zu erlangen. Die Kompanie wurde vor allem durch reiche holländische Städte gegründet: Amsterdam, Rotterdam, Horn, Utrecht. Es war ein gutes Geschäft. Die Teilhaber brachten in die Gesellschaft 7 Millionen Gulden ein, um nach einigen Jahren über 35 Millionen zu verfügen, an die sie vor allem durch den Zuckerhandel kamen. Die erste Expedition nach Brasilien im Jahre 1624 war ein Fiasko. Erst die zwei- te, 1629, die aus 70 Schiffen und 7000 Soldaten bestand, konnte einen Landstreifen an der Küste erobern. Auch Krzysztof Arciszewski, damals Infanteriehauptmann, nahm daran teil. Er wurde zum Kriegshelden, als er zuerst die Festungen Olinda und Recife und dann die benachbarte Insel Itamarica eroberte, wofür er zum Major befördert wurde. Er nahm die Soldaten für sich ein, da ihm ihre Sicherheit, Gesundheit und Versorgung immer am Herzen lagen. Der Arianer Arciszewski verwirklichte seine Idee, alle Menschen zu achten. Für ihn waren nur Spanier und Portugiesen Feinde. Von den Ureinwohnern des Landes glaubte er, man müsse sie aus dem Krieg heraushalten. Ihre Aufgabe sei die Arbeit. Er war davon über- zeugt, dass er nur auf diese Weise Respekt für Holland entstehen lassen, und so die Gewinne größer und sicherer machen könnte als durch Räuberei. Bisher war es in Brasilien üblich, dass diejenigen, die an der Macht waren, nur an die Maximierung der Gewinne dachten. Arciszewski war ein entschiedener Gegner einer solchen Politik.

Brasilianischer Glanz und Hoffnungen

Vom ersten Brasilienzug kam Arciszewski im März 1633 in die Niederlande zurück. Zur Anerkennung seiner Verdienste wurde er zum Oberst und Oberbefehlshaber der nieder- ländischen Landstreitkräfte in Brasilien ernannt. Mit so hohen Vollmachten ausgestattet, be- gab er sich auf eine erneute Reise über den Atlantik. Im Juni 1635 eroberte er die mächtige Festung Arrayal. Im Januar 1637 fügte er den Spaniern die erste große Niederlage zu. In den eroberten Gebieten musste eine zivile Verwaltung eingesetzt werden. Arciszewski hoffte, die Funktion des holländischen Gouverneurs in Brasilien zu überneh- men. Es kam aber anders. Die Stellung bekam Johann Moritz von Nassau-Siegen (ein Neffe von Friedrich Heinrich von Oranien), dem die Titel des Gouverneurs, des Admirals und des Generalissimus aller Streitkräfte verliehen wurden.

Arciszewski in der Literatur

Die abenteuerliche Geschichte von Krzysztof Arciszewski wurde zum Thema mehrerer polnischer literarischer und wissenschaftlicher Werke. Zuerst machte ihn Alexander Kushar, ein Warschauer Jurist und Geschichtsliebhaber, zum Helden seines 1892 in St. Petersburg veröffentlichten, zweibändigen Werkes „Dzieje Krzysztofa z Arciszewa Arciszewskiego, admirała i wodza Holendrów w Brazylii” („Die Geschichte von Krzysztof aus Arciszew Arciszewski, Admiral und Führer der Holländer in Brasilien”). Das Buch ist heute schwer zugänglich, wurde aber zur Erarbeitung von mehr populären Werken genutzt. Es entstanden mehr als zehn, die meist an die Jugend adressiert wurden und Arciszewski Johann Moritz von Nassau-Siegen in der polnischen Literatur 189 als den Eroberer des Atlantik zeigten. Sein vollständigstes Bild zeichnete Michał Rusinek in einem dreibändigen Roman. Der erste Teil – „Wiosna admirała” („Der Frühling des Admirals”, Warschau 1953) – erzählt von der Jugend Arciszewskis, der zweite Teil – „Muszkieter z Itamariki” („Der Musketier aus Itamarica”, Warschau 1955) – von der für uns interessantesten Brasilien-Zeit, und im dritten – „Królestwo pychy” („Das Königreich des Hochmuts”, Warschau 1957) – wird wieder auf die polnische Periode eingegangen. Michał Rusinek, der in den Jahren 1904-2001 lebte, war ein bedeutender Dichter, Prosaiker und Dramatiker und übte viele wichtige Funktionen aus. Er war u.a. der Sekretär des pol- nischen PEN-Clubs und Redakteur der Vierteljahrsschrift „Polish Literature – Littérature Polonaise”. Der Arciszewski-Roman wurde mehrmals in Einzelteilen oder als Trilogie herausgegeben. Die Handlung des zweiten Teiles beginnt mit der Eroberung der Festung Arrayal, aber der Hauptkonflikt zeichnet sich deutlich seit der Ankunft von Moritz von Nassau in Brasilien ab. In den letzten Jahren erschienen zwei populärwissenschaftliche Werke von Maria Paradowska über den polnischen Eroberer Brasiliens. Das erste ist „Krzysztof Arciszewski – admirał wojsk holenderskich w Brazylii” („Krzysztof Arciszewski – der Admiral der niederländischen Streitkräfte in Brasilien”), erschienen als ein Band der Serie „Die Polen in der Weltgeschichte und -kultur”, das andere in der biographischen Serie „Nimm den Siegeslorbeer an”. In beiden Werken wird der Streit mit Mauritz von Nassau ähnlich wie bei Rusinek dargestellt. Die Tatsachen sind die gleichen, nur wird die Geschichte weni- ger lebhaft erzählt. Aus diesem Grunde werden wir im Folgenden vor allem auf das Buch „Muszkieter z Itamariki” zurückgreifen.

Porträt des Gouverneurs

Der Leser lernt den Gouverneur kennen, als dieser am 23. Januar 1623 am Bug eines Schiffes steht, das gerade ans Ufer Brasiliens kommt. Der Fürst von Nassau, gelehnt auf die geschnitzte Mähne eines Drachens aus Holz, der seinen Kopf über das aufgeschäumte Wasser hinausstreckte, schaute auf das nahe Ufer. Mit dem Auge eines Naturkenners und -liebhabers beurteilte er die prachtvolle Aussicht. Die sieben Kirchtürme auf der aufra- genden Landzunge stachen in den blauen und sonnenklaren Himmel. (...) Der Fürst kniff seine Augen zusammen, weidete seinen Blick eines Ästheten an der kunterbunten Stadt und den grünen Ufern. Nachdenklich bewunderte er dieses Land und diese Natur und verglich vor seinem inneren Auge dieses lebendige Bild mit den Werken holländischer Meister, die an den Wänden seines Palastes in Amsterdam hingen (...). Er kniff seine Augen zusammen und dachte: Ich werde dieses Land mit Palästen schmücken. Ich errichte hier Mauern und Häuser, deren Pracht jener in Amsterdam gleicht. Ich baue hier Kirchen und Strassen. Ich hole unsere Meister, damit sie auf ihren Kupferplatten und Leinwänden die Schönheit der von mir errichteten Gotteshäuser, Museen, Docks und der am Ufer des brasilianischen Landes stehenden Segel wiedergeben können. Als Gouverneur hatte er die höchste Gewalt, auch über die Flotte und die Landstreitkräfte. Für die Ausübung dieser Funktionen sollte er sieben Tausend Gulden jähr- lich und zwei Prozent von der Beute erhalten. Arciszewski rühmte sich, keine Beute zu machen und keine Räuberei zu betreiben. Der Fürst von Nassau hingegen war sofort auf hohe Gewinne eingestellt. Er beriet sich mit dem Baumeister Pieter Post, plante den Bau einer neuen Stadt gegenüber Recife. Er ließ das alte Olinda abreißen und von ihrer Mauerresten die ersten 190 Krystyna Kamińska Gebäude der neuen Siedlung bauen, die nach ihm Mauritstadt heißen sollte. Ein anderes Mal holte er einen Naturwissenschaftler aus Leida und beriet mit ihm, wie man am schnellsten die neue Stadt mit malerischen Parks, extravaganten Palmenzeilen, Zitronen- und Orangenbaumalleen umgeben könnte. Er pflegte lange mit dem Architekten Pieter Post und seinem Bruder, dem Maler Frans Post, herumzusitzen, Pläne für Paläste, ihr Inneres und ihre Ausstattung zu zeichnen, um sicherzustellen, dass die Koloniehauptstadt den Vergleich ihrer Paläste mit denen im heimatlichen Amsterdam nicht fürchten müsste. Nach kurzer Zeit begann er seine Ideen umzusetzen. Seinem Beispiel folgten Kaufleute, Schiffseigentümer, höhere Beamte, Ingenieure, Plantagenbesitzer. Es wuchs ein neues, schönes, reiches Recife.

Huldigungen in Amsterdam

Obwohl von Nassau Arciszewskis Popularität befürchtete, empfing er ihn mit al- len Ehren. Er wusste sein Führertalent und seine Autorität in der Armee zu schätzen, und deswegen bewirkte er, dass Arciszewski nach Amsterdam eingeladen wurde, wo man die- sem die höchste Auszeichnung und eine extra für ihn geschmiedete Medaille überreichen sollte. Krzysztof Arciszewski konnte nicht ablehnen, auch wenn er wusste, dass er damit auf eine höfliche Weise aus Brasilien ausgewiesen wurde. Mit der Einladung nach Amsterdam erhielt er auch einen Brief vom polnischen König, Władysław IV., der ihm die Stellung des Admirals der polnischen Flotte anbot. Einen solchen Vorschlag konnte er nicht einfach abweisen. Er wollte in die Heimat zurück. Aus dem Brief ging aber nicht hervor, ob das über ihn verhängte Urteil aufgehoben wurde. Er beschloss, die endgültige Entscheidung in Europa zu treffen. Er verließ Brasilien im März 1637, also lediglich zwei Monate nach der Ankunft von Moritz von Nassau. Arciszewski wurde in Amsterdam tatsächlich ungewöhnlich empfangen. Ehrer­bietun­ gen zollten ihm große Herren und das Bürgertum. Kein Befehlshaber wurde bis dahin so empfangen, geschweige denn ein Ausländer. Von der Westindien-Kompanie erhielt er eine goldene Halskette und eine zu seiner Ehre geschlagene silberne Medaille. Auf ihrer Kopfseite wurden die Pläne seiner zwei wichtigsten Schlachten eingraviert, auf der Rückseite der latei- nische Text: Dem durch die Vornehmheit seines Geschlechts, die Kenntnis der Kriegskunst und anderer Künste, hervorragenden Ritter, Krzysztof Arciszewski, will die Kompanie zum Gedenken seiner Taten in Brasilien, die er innerhalb von drei Jahren mit außergewöhnli- cher Umsicht und mit Glück begangen hat, den Beweis ihrer Dankbarkeit und seines Mutes im Jahre 1637 nach Christi Geburt verewigen. In Europa erfuhr er, dass sich die Verfolgungen der Arianer in Polen verstärkten und ihre endgültige Ausweisung aus dem Lande vorbereitet wurde. In dieser Situation schrieb er an den König einen Brief, in dem er dankend sein Angebot ablehnte.

Zurück in Brasilien

Aus Brasilien kamen inzwischen schlechte Nachrichten. Das Heer unter der Führung von Moritz von Nassau erlitt immer neue Niederlagen. Holland verlor die früher eroberten Festungen und Ländereien. Die Spanier zerstörten holländische Schiffe. Moritz von Nassau erwies sich als ein guter ziviler Verwalter, ausgezeichneter und fähiger Organisator, der sich sowohl um die wirtschaftliche als auch um die kulturelle Entwicklung der Kolonie sorgte. Johann Moritz von Nassau-Siegen in der polnischen Literatur 191 Doch auf dem Schlachtfeld fehlten ihm das Genie und die Erfahrung Arciszewskis. Statt Militäroperationen vorzubereiten, führte er 1637 die erste große „Sklavenjagd” in Guinea durch. Die Erlöse vom Verkauf der gefassten Schwarzen brachten ihm Gewinne, die sogar die Holländer beunruhigten. Am 18. August 1638 wurde Arciszewski vom Rat der Neunzehn – dem höchsten Organ der Westindien-Kompanie – zum Artilleriegeneral, Oberst der Landsstreitkräfte und Admiral der Seestreitkräfte in Brasilien mit einem Monatsgehalt von 1000 Gulden ernannt, die damals als außergewöhnlich hohe Bezüge galten. Er sollte also wichtiger sein als der Gouverneur. Als sich Arciszewski entschied, dieses Angebot anzunehmen, wusste er, dass er dadurch in eine sehr schwierige Situation gegenüber dem mächtigen Gouverneur geriet. Der Rat hingegen hoffte, durch eine so hohe Stellung Arciszewskis die Position des Moritz von Nassau schwächen zu können.

Ein schwieriger Tag für den Gouverneur und den Admiral

Der Gouverneur fühlte sich durch die Entscheidung des Rates der Neunzehn belei­ digt. Im Rusineks Roman wird der Tag, an dem Arciszewskis Schiffe in Recife ankamen, als ein für ihn sehr schwieriger gezeigt. Nicht einmal mit einer unbedachten Bewegung seiner Augenbrauen wollte der Fürst von Nassau verraten, wie viele Nerven ihn der heutige Tag kostete. Er saß, für sein noch junges Alter allzu untersetzt, schweren Mutes da. Sein vo- rzeitig dick gewordenes Gesicht war müde, unbeweglich. Der kleine Bart unter der herab­ hängenden Unterlippe sah aus wie eine künstliche, ans Gesicht angeklebte Strähne. Aber trotzt der Dicke blieb sein Gesicht männlich, gedankenvoll. Durch die langen, von tiefen Ringen gezeichneten Augen, wurden ihm Scharfsinn und Aufmerksamkeit verliehen. Seine halb geschlossenen Pupillen schienen unter die Wimpern fliehen zu wollen, um den wahren Glanz des Blickes zu verdecken. Auch für Arciszewski war das ein schwieriger Tag. Noch während der Fahrt ent- fernten sich zwei seiner Schiffe willkürlich von ihm, um ihm deutlich zu machen, dass sie auf die Seite des Fürsten übergehen. Und als sein Schiff im Hafen ankam, riss ein angeblich zufällig von der Küstenbatterie gefeuertes Geschoss seine Admiralsflagge ab. Es war aber erst der Anfang von Schikanen: Arciszewski wurde in ein ruinier- tes Haus mit undichtem Dach einquartiert, obwohl Offiziere niedrigeren Rangs in neuen Palästen wohnten. Statt zehn Schwarzer, die ihm zum Dienst übergeben werden sollten, erhielt er Krüppl ohne Beine, Frauen und Kinder. Die von Arciszewski ausgesprochenen Ernennungen wurden vom Fürsten nicht anerkannt, der ohne Wissen des Generals selbst Militärtitel verlieh.

Der entscheidende Zusammenstoß

Arciszewski, der seine Funktion als Oberbefehlshaber nicht wahrnehmen konnte, schrieb alle Beleidigungen und Schikanen nieder, die ihn trafen, und beabsichtigte, sich beim Bürgermeister von Amsterdam, dem wichtigsten Mitglied des Rates der Neunzehn, zu beschweren. Er entschied sich aber, seine Beschwerde zuerst dem Großen Rat von Recife vorzutragen. In der Sitzung des Rates am 20. Mai 1639 bat er, nachdem er dem Grafen von Nassau alle Ehre erwiesen hatte, um die Möglichkeit, sich mit einer Beschwerde zu äußern. Er wies darauf hin, eine Denkschrift vorbereitet zu haben, meinte aber, sie nicht an die 192 Krystyna Kamińska Vorgesetzen in Amsterdam schicken zu wollen, falls seinen Wünschen Genüge getan werde. In seiner Naivität glaubte er, den Rat hinter sich bringen zu können. Er sprach kräftig, wie ein Soldat. Er informierte den Rat über alles Unrecht, dass ihm zugefügt wurde und übte unverhüllte Kritik an der Regierung des Fürsten. Er warf ihm vor, keine militärischen Vorbereitungen zu treffen und die Regimenter bewusst zu zer­ schlagen. Am schärfsten rügte er, dass der Fürst die Tätigkeiten der Armee lahm legte und die Entscheidungen des Rates der Neunzehn nicht beachtete, der Arciszewski zum General und Admiral der holländischen Streitkräfte in Brasilien ernannt hatte. Er sagte: Von al- len Kammern der Westindien-Kompanie und vor allem von den Generalständen habe ich Stempel und Briefe erhalten, dass ich in Militärsachen das Sagen habe und dass ohne meine Einwilligung niemand Änderungen in meinen Regimentern vornehmen wird. Wie werden diese Versprechen gehalten? Wo bleibt der gute Wille und das gegebene Wort? Wo soll ich nach Offenheit und Ehrlichkeit der Verträge suchen? (...) Falls diese Unordnung nicht bald beseitigt wird, werde ich mich gezwungen sehen, die Generalstände davon in Kenntnis zu setzten. Er legte sein Schreiben vor und verließ den Verhandlungssaal. Somit ließ er Moritz den vollen Spielraum. Graf Moritz stellte fest, dass Arciszewski nur gekommen sei, um seine Tätigkeit zu kontrollieren, und ließ daraufhin den Rat entscheiden, wer Brasilien verlassen sollte: er oder Arciszewski. Der Rat versuchte zweimal, den Streit beizulegen, der Graf blieb aber unbeugsam. Letzten Endes entschied der Rat, dass Krzysztof Arciszewski reisefertige Schiffe besteigen und in die Heimat zurückfahren soll. Er wird ab sofort die Ausübung aller seiner Ämter unterlassen und kein neues erhalten. Graf Moritz schickte sofort Soldaten, die Arciszewski unter Hausarrest stellten, und ihn innerhalb von zwei Tagen aus Brasilien abschoben, ohne ihm zu ermöglichen, sein Hab und Gut zu verkaufen. Arciszewski war krank, wurde trotzdem auf eine kleine Barke gebracht, wo er drei Tage lang nichts zu Essen bekam. Danach setzte man ihn auf ein nach Holland fahrendes Schiff, wo Zwieback seine ganze Verpflegung war.

Zweifelhafte Rehabilitierung

Das Schiff kam in Amsterdam am 22. Juli 1639 an. Weder der Rat der Neunzehn noch die Stadträte in Amsterdam und Den Haag wollten Arciszewski empfangen, da sie vor- her einen Brief vom Grafen mit seiner Version der Ereignisse erhalten hatten. Keiner wusste mit dem gerade nur zwei Jahre vorher gefeierten Helden etwas anzufangen. Arciszewski schrieb daraufhin ein Ausarbeitung unter dem Titel „Apologie”, in dem er sich gegen die Vorwürfe des Moritz von Nassau verteidigte und die Angelegenheit allseitig von seinem Gesichtspunkt aus vorstellte. Er schickte es an die Kompanie, an die diese bildenden Stadträte, aber auch an den polnischen König und an Krzysztof Radziwiłł, den er um Fürsprache bei den holländischen Behörden bat, damit diese das entehrende Urteil des Rates von Recife aufhoben. Radziwiłł schrieb einen Brief an die niederländi- schen Generalstände. An sie wandte sich auch mit einem Brief ähnlichen Inhalts der Große Hetman der Krone* Koniecpolski. Diese Schriftstücke gaben den Ausschlag. Der Rat der Neunzehn war einverstanden, Arciszewski auf sein Ersuchen vom Dienst zu befreien, wo- durch die Amtsenthebung erlöschte, die der in diesem Fall nicht zuständige Hohe Rat von Recife erlassen hatte. Auf diese Weise konnte der Rat der Neunzehn Arciszewski ehrenhaft entlassen und die sich so in die Länge ziehende und peinliche Angelegenheit zu Ende brin- gen, ohne das herrschende Haus von Nassau zu beleidigen. Johann Moritz von Nassau-Siegen in der polnischen Literatur 193 Die Entlassung Arciszewskis erwies sich als ein großer politischer Fehler der Holländer. Sie konnten in Brasilien keinen großen Sieg mehr erringen und wurden von dort innerhalb von 10 Jahren endgültig vertrieben.

Dichtung und Wirklichkeit

Michał Rusinek stellte ein literarisch bearbeitetes Bild des Konfliktes dar, hielt sich aber an die in Dokumenten beschriebenen Tatsachen, die dem politischen Europa des 17. Jahrhunderts bekannt waren. Im Verhalten von Moritz von Nassau sah er dieselben Fehler, wie sie für die polnischen Magnaten typisch waren. Arciszewski grübelte: Radziwiłł und Nassau – überhebliche Großherren, unbändig von Hochmut und Kraft. Ein Mann ist ihnen recht, solange er ihnen Dienste erweist. Der eine brauchte mich, als ich für ihn die Kleinadeligen in den Warschauer Kerkern verhörte und dann an den italienischen und fran- zösischen Höfen die Radziwiłłs populär machte. (...) Und der Fürst von Nassau? Was zählt schon bei ihm der Verdienst eines Soldaten, mit dem man weder Geldbeutel noch große Geburt ersetzen kann. Der eine verschwor sich gegen den König, hatte keinen Respekt vor Sejm und Senat. Dieser verschwört sich gegen den Willen der Generalstände und missachtet die Meinung des Herrschers der Holländer, Friedrich Heinrich. Sogar die Körperhaltung der beiden ist ähnlich. Sie stehen auf und setzen sich wie steife Klumpen. Umsonst wirst du aufrichtiges Lachen in dem einen oder dem anderen Gesicht suchen. Hinter den kalten Augen, hinter den Augenlidern verbergen sich jede Wahrheit, alle Gedanken. Diese kritische Einstellung zu Moritz von Nassau wurde von Michał Rusinek in seinem nächsten, populärwissenschaftlichen Werk „Wódz i wygnaniec. O Krzysztofie Arciszewskim i jego czasach” („Anführer und Verbannter. Zu Krzysztof Arciszewski und seinen Zeiten”, Warschau 1957) bedeutend gemildert. Dort schrieb er: Der Fürst Moritz von Nassau nimmt in der Geschichte von Holland und der brasilianischen Kolonie eine hervorragende Stellung ein. Die Holländer sind stolz auf diesen Namen. Brasilien ver- dankt ihm eine bedeutende industrielle Entwicklung, den Ausbau von Städten und Häfen, die Errichtung vieler Gebäude, die heute noch bestehen. Nichtsdestoweniger zeugen seine Einstellung zu unserem Landsmann, die hinterhältigen Handlungen gegen ihn und insbe- sondere das bei Abwesenheit des Beschuldigten vorgetragene Anklageplädoyer nicht gera- de gut von seinem Charakter.

Befehlshaber der Artillerie

Im Jahre 1646 kam Arciszewski nach Polen zurück und übernahm auf Empfehlung des Königs Władysław IV. das Kommando über die Königliche Artillerie. Er nahm an Kriegen gegen Kosaken und Tataren teil, hatte das Kommando bei der Verteidigung von Lemberg, kämpfte beim Entsatz von Zbaraż mit. Indem er Erfahrungen aus dem brasiliani- schen Dienst nutzte, führte er zahlreiche Reformen und Verbesserungen in der Artillerie und im Festungsbau durch. Doch infolge eines offenen Streites mit dem Kanzler Jerzy Ossoliński trat er 1650 von allen Ämtern zurück und zog sich in die häusliche Abgeschiedenheit zu- rück. Er starb im Jahre 1656. Er sollte auf dem Friedhof der arianischen Kirche in Lissa (Leszno) begraben werden. Deswegen wurde der Sarg mit seiner Leiche dorthin gebracht

* Titel eines Heerführers im ehemaligen Königreich Polen (Anm. des Übersetzers). 194 Krystyna Kamińska und in der Kirche ausgestellt. Aber gerade dann wurde die Stadt Lissa für die dem schwedi- schen Heer geleistete Hilfe in Brand gesetzt. Die arianische Kirche verbrannte und mit ihr der Sarg mit der Leiche von Krzysztof Arciszewski.

Literaturverzeichnis:

Krzysztof Arciszewski: Apologia, w: Poeci polskiego baroku, oprac. J. Sokołowska, K. Żukowska, t. I, Warszawa 1965, s. 379-393 i 899-904

Literatur über Arciszewski: F. M. Sobieszczański: Krzysztof z Arciszewa Arciszewski, w: Życiorysy znakomitych ludzi, wsła- wionych w różnych zawodach, 1851 r. Aleksander Kraushar: Dzieje Krzysztofa z Arciszewa Arciszewskiego, admirała i wodza Holendrów w Brazylii, starszego nad armią koronną za Władysława IV i Jana Kazimierza, St. Petersburg 1892 ks. Jan Rzymełka: Krzysztof Arciszewski, pierwszy Polak w Brazylii w walce z misjami katolickimi, 1925 Jerzy Bohdan Rychliński: Przygody Krzysztofa Arciszewskiego, Lwów 1935 Jerzy Bohdan Rychliński: Słowo o admirale Arciszewskim, Warszawa 1937 M. Wicherkiewiczowa: Żeglarz i chimera, Poznań 1937 Sławomir Sierecki: Admirał Arciszewski, Warszawa 1953 Michał. Rusinek: Wiosna admirała, Warszawa 1953, Muszkieter z Itamariki, Warszawa 1955, Królestwo pychy, Warszawa 1957. Następne wydania: 1956, 1960 oraz 1965 i 1968 łącznie z powie- ściami Wiosna admirała oraz Wódz i wygnaniec M. Rusinek: Wódz i wygnaniec. O Krzysztofie Arciszewskim i jego czasach, Warszawa 1957 Maria Paradowska: Przyjmij laur zwycięski, Katowice, 1987 Maria Paradowska: Krzysztof Arciszewski – admirał wojsk holenderskich w Brazylii w serii Polacy w dziejach i cywilizacji świata, t. 2, Wrocław-Warszawa 2001 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Der polnische Konquistador*

Marek Szurawski: Im Frühjahr des Jahres 1623 überfiel Krzysztof Arciszewski, gemeinsam mit seinen Brüdern Eliasz und Bogusław, ihren Familienjuristen Kasper Jaruzel Brzeźnicki, der, wie sie glaubten, die Schulden ihrer Eltern unredlich einzog. Sie sammelten einen Haufen be- waffneter Männer und lauerten den Juristen auf, als er aus einem Landtag in Środa zu- rückkam. Krzysztof ließ Brzeźnicki fesseln und dann zog man ihn hinter einem Pferd auf einen Hügel in der Nähe von Ponin hinauf, wo Bösewichte hingerichtet wurden. Trotz der verzweifelten Lage wollte Brzeźnicki seine Rechte auf die angeeigneten Güter nicht aufge- ben. In einer Anwandlung plötzlichen Ärgers schoss Arciszewski den Juristen nieder, und dann, wie es in der Anklageschrift aus den städtischen Akten von Krościan heißt, schnitt er ihm die Kehle durch und zog seine Zunge durch den Hals aus, die er mit einem Messer an den Galgen anschlug. Für den Überfall auf öffentlicher Straße, Mord und Raub wurden die älteren Brüder: Krzysztof und Eliasz durch das Gericht zur ewigen Verbannung verurteilt. Krzysztof Arciszewski Mein Gnädigster Herr Vater, Meine Liebste Frau Mütterchen! Was mit Brzeźnicki passierte, dürftet Ihr inzwischen wissen. Ob das gut war oder schlecht, wiedergutmachen lässt sich das nicht, Kummer hilft nichts dabei. Das Böse, das wir nur be- obachten durften, hatte die Ehre unseres Hauses verletzt; sei ihr wenigstens die Erinnerung an die Rache beschert. Bei unserer Verteidigung und bei Einsprüchen vergesst nicht zu erklären, warum wir die- se Sache durchziehen mussten, dass er über zwölf Jahre, Dutzende Prozesse, uns unserer Habseligkeiten beraubte, uns missachtete, uns zum guten Schluss unseren Adelsstand ab- sprach, wofür er zum guten Schluss mit seiner Kehle zahlte. Wir bereiten uns dafür auf neu- es Schicksal vor, und Ihr, indem Ihr auf uns nicht achtet, macht so, als wären wir gestorben und nicht mehr auf dieser Welt. Prof. Jan Pirożyński Der Vater von Krzysztof Arciszewski, Eliasz, war einer der führenden Antirtinitariern, also Sozinianern, in Großpolen. Der Prozess von Krzysztof, das Verbrechen, das er beging, das Urteil, das er erhielt: Infamie und Verbannung, das alles musste einen Einfluss auf den Ruf seiner ganzen Familie haben. Und auf den Ruf seiner Mitgläubigen, der Arianer. Marek Szurawski (Shanty): Ach, was wird mir da ein Schreiberling drohen! Herr Krzysztof hält ihn schon an der Kehle. Der Schreiberling hängt schon an dem Galgen, Herr Krzysztof stach in See, ahoi!

* Der folgende Text ist eine Aufzeichnung des Dokumentarfilmes (2002-2003) beider Autoren unter dem gleichen Titel, der während der Tagung gezeigt wurde (Anm. der Redaktion). 196 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Ach, in die Antipoden, durch den bösen Ozean, Wo der Zucker sich mit dem Indianerblut vermischt, fährt der Verbannte, der Flüchtling, Herr Arciszewski. Für Ruhm, für Ruhm, fährt er hin, ahoi! Marek Szurawski: Das Schicksal Arciszewskis kennen wir aus seinem umfangreichen Schriftverkehr, insbesondere seinen Briefen, die er fast 30 Jahre lang an den Schirmherrn der polnischen Andersgläubigen, den Fürsten Krzysztof Radziwiłł, schickte. Und so wartete Arciszewski im November 1623 auf Wind in Danzig, um nach Amsterdam zu segeln. Aus den Niederlanden berichtete er seinem Schirmherrn, dass er das Ingenieurwesen, Kampf mit dem Feuer, Sprengstoffen und der Artillerie lernte. Krzysztof Arciszewski Ich habe niemals versucht, etwas zu verbergen – ich habe einfach da, wo ich die Gelegenheit hatte, das ritterliche Gewerbe, so wie ich nur konnte, gelernt, und ich habe dort treu ge- dient, wo ich geraten war. Ich diente auch den Herren Katholiken selbst; mit ihnen machte ich La Rochell der Erde gleich, mit ihnen eroberte ich andere französische Provinzen, die sich gegen ihren König wandten. Dr. Diedrich Kortlang Die Westindien-Kompanie wurde in Holland nach dem Muster der erfolgreichen Ostindien- Kompanie gegründet. Das neue Unternehmen gehörte einigen wohlhabenden und bedeuten- den Geschlechtern, meistens aus den Reformierten. Es waren unter ihnen einige Calvinisten aus Belgien. Diese Menschen hofften nicht nur auf große Gewinne aus den Kolonien im Übersee, sondern sahen in der Wirkung der Kompanie auch eine Chance, sich der Übermacht des katholischen Königreichs von Spanien und Portugal entgegenzustellen, die bisher in Südamerika, darunter in Brasilien, herrschte. Marek Szurawski: Schon im Krieg um Livland erwies er sich als ein mutiger Soldat. Im Jahre 1629 übernahm er die Stellung des Befehlshabers in der holländischen Expedition nach Westindien, wie damals Amerika genannt wurde. Joost van der Vondal schrieb zu Anfang des 17. Jahrhunderts das folgende Shanty zum Anlass der Eröffnung des Westindien-Hauses in Amsterdam: Auf allen Seen und allen Ufern Um des lieben Gewinnes willen, entdecken wir Häfen der weiten Welt Nach dem guten alten Prinzip, nach dem einfachen Plan: Wer die Kraft hat, nimmt, was er will. Wer kann, der behält seine Beute. Dr. Diedrich Kortlang Es war eine übernationale Organisation, die freie Bürger vereinte. Die Gesellschaft hat- te sehr viele große und kleine Teilhaber. Sie konnten Schiffe kaufen, Soldaten anwer- ben, Expeditionen bezahlen. Die Struktur war – wie in Holland üblich – sehr komplex. Die Kompanie bestand aus einigen Kammern: in Amsterdam, Seeland, an der Maas und in den nördlichen Provinzen. Die Kammern wählten ihre Vertreter, die sie im Generalvorstand, also im Rat der 19 Direktoren vertraten, die so gewählt wurden, dass die Teilhaber aus dem reichen Amsterdam und aus den anderen Provinzen den gleichen Einfluss auf seine Entscheidungen hatten. Der polnische Konquistador 197

Col. Claudio Skóra-Rosty Ich begann, mich für das Schicksal Arciszewskis vor allem deswegen zu interessieren, da ich ein Nachkomme einer Familie polnischer Emigranten bin, aber auch ein Soldat – ich wurde von den Kriegstaten dieses hervorragenden polnischen Offiziers fasziniert. Die er- sten Erfolge, von denen wir aus den Militärberichten erfahren, feierte Arciszewski gerade hier, in der Provinz Pernambuco. Der Befehlshaber der Holländer, Waerdenbruch, mus- ste den Angriff auf Recife anhalten, weil der Zugang zum Hafen durch Schiffe gesperrt war, die der Anführer der Portugiesen, Mathias de Albuquerque, dort versenkte. Es fand eine Besprechung statt, während deren Arciszewski die Idee vorbrachte, dass die holländi- schen Schiffe zur benachbarten Stadt Olinda fahren und dort einen Teil der Soldaten aufs Land absetzen sollen, die dann die Hauptstadt von der am schwächsten verteidigten Seite erreichten. Der durch die Artillerie von See her unterstützte Angriff zu Lande bescherte den Holländern den Sieg. Marcos Albuquerque: Arciszewski landete hier mit der Absicht, die Insel Itamaraca zu erobern. Die Insel stellte einen natürlichen Eingang in den Hafen dar. Sie wurde übrigens später Pernambuco ge- nannt, der Hafen Brasiliens. Denn alle Schiffe, die aus der Übersee kamen, mussten zuerst hierher kommen. Am Ufer der Insel gründete Arciszewski ein Fort, um die Streitkräfte der Feinde zu blockieren, die versuchten, diesen strategisch wichtigen Teil des Ufers zurück- zuerobern. Col. Claudio Skóra-Rosty Arciszewski wurde durch die Westindien-Kompanie angestellt, weil er ein ausgezeichneter Soldat war, der sich im Artilleriekampf auskannte und im Bau von Festungen Erfahrung hatte. Auf der Itamaraca-Insel sah er perfekte natürliche Bedingungen zum Bau eines Forts, das zur Verteidigung der eroberten Gebiete dienen konnte – um die Insel lag ein natür- licher Festungsgraben. Da die Westindien-Kompanie damals über die ganze Küste von Pernambuco herrschte, hatte sie einen einfachen Zugang zur Insel über See. Das gemäß dem Rat Arciszewskis errichtete Fort erhielt den Namen Orange. Das war die erste völlig selbständige Mission von Arciszewski. Er sollte die Insel mit Hilfe von drei Kompanien verteidigen. Marcos Albuquerque Wir wollten die Ruinen der Holzgebäude sehen, die sich innerhalb des Forts befanden. Neben der Stelle, an der wir jetzt sind, fanden wir ein Wohnhaus aus der holländischen Zeit, und darin viele Gegenstände, so dass wir uns das tägliche Leben der Soldaten vor- stellen konnten. Diese Pfeifen veranschaulichen uns zum Beispiel, wie populär damals das Rauchen war, das man sogar aus gesundheitlichen Gründen empfahl. Die lokale Fabrik produzierte täglich 200.000 Pfeifen. Wir fanden viele Gefäße und Gegenstände, die ver- schiedenen Spielen dienten, denn man hat ja nicht die ganze Zeit nur gekämpft. Es gab auch Perioden von Ruhe, Erholung und Relax. Col. Claudio Skóra-Rosty Kurz nachdem das Fort von Arciszewski auf der Insel Itamaraca gebaut worden war, musste sich die hiesige Armee ins Landesinnere zurückziehen, da die ganze Nordküste in die Hände der Holländer fiel. Die Verteidiger versteckten sich also tief in der Provinz Pernambuco, wo sie auf Befehl Mathias de Albuquerque das Fort Arrayal de Bom Jesus am Ufer des Flusses Capibaribe errichteten. Von da aus fingen sie an, die Holländer mit einem unaufhörlichen Guerillakrieg zu plagen. 198 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Dr. Frederico Pernambucano Das erste Jahr geht vorüber und die Holländer sind nicht imstande, ihr Territorium zu erwei­ tern. Das zweite Jahr geht vorüber, und die Provinz gibt nicht auf. Das dritte Jahr ist vorbei, und nichts ändert sich. Letzten Endes entscheiden sich die Holländer nach fünf Jahren, die Hochburg der portugiesischen Armee und der brasilianischen Freiwilligen – Arrayal de Bom Jesus – zu erobern. So sah das Kräfteverhältnis in der ersten Phase des langen brasilianischen Krieges aus: Die Angreifer konnten nicht über die Küste hinausgehen, die Verteidiger gaben keinen Meter des Landesinneren auf. Marcos Albuquerque: Zu jenen Zeiten war der Kampf extrem gewaltig und grausam, vor allem weil der Nahkampf vorherrschte und man Menschen aus kleinen Entfernungen tötete. Aber Grausamkeiten be- gleiteten nicht nur den Kampf. Zu Anfang der Besatzung wandten die Holländer Folter an, um Informationen über Gold und Silber zu erhalten, das sie zu suchen beabsichtigten. Während der Ausgrabungen fanden wir viele Stellen mit verstümmelten Überresten der in der Anfangsphase des Krieges Getöteten. Es war sogar ein zwölfjähriges Kind unter ihnen, dem die Kehle durchgeschnitten wurde. Mit Sicherheit war das also eine Zeit rücksichtslo- ser Grausamkeiten auf beiden Seiten. Col. Claudio Skóra-Rosty Die Indianer wurden während des Krieges nicht nur als Gepäckträger, sondern auch als Soldaten eingesetzt. Als besonders nützlich erwiesen sich die Tapui-Indianer, die sich unter den Eingeborenen des Ruhmes erfreuten, besonders grausam zu sein. Prof. Ernst van den Boogaart Die Hauptfrage der Anthropologie des 17. Jahrhunderts lautete: Sind Menschen von Natur aus wild oder werden sie es erst in der Geschichte? Arciszewski muss mit wenigstens einem der hervorragenden holländischen Wissenschaftler Kontakt gehabt haben, die viel über die eingeborenen Bewohner Amerikas wussten. Es war Johannes de Laet, einer der Direkto­ ren der Westindien-Kompanie. Er war es wahrscheinlich, der das Interesse Arciszewskis an dieser Frage spürte und ihn dazu bewegte, die Lebensweise und die Sitten der Tapui- Indiander unter die Lupe zu nehmen. Krzysztof Arciszewski Es gibt also den Stamm der Tapui, ein in nicht anbaufähigen Einöden umherziehen- des, wildes und menschenfressendes Volk, das keine Körperteile verbirgt, nicht mal die Schamglieder. Sie essen Menschenfleisch, doch halten sie sich selbst für besser als andere Kannibalen, da jene das Fleisch ihrer Feinde, diese aber nur der im Kampf gefallenen oder des natürlichen Todes gestorbenen Freunde verzehren, indem sie ihnen Respekt erweisen und Liebe für sie zeigen. Prof. Ernst van den Boogaart Die Notizen Arciszewskis sind in jenen Fragmenten erhalten geblieben, die der Theologe Gerard de Voss aus Leiden in seinem Werk anführte. Ihr Hauptthema ist das Verhältnis der Indianer zu Gott und zum Teufel. Aus der Sicht eines Europäers waren die magischen Praktiken der Tapui faszinierend. Er überlegte, ob manche von ihnen die Zukunft vorherse- hen konnten, weil sie im Kontakt mit dem Teufel standen? Arciszewski bemerkte, dass sich die Prophezeiungen der Tapui oft verwirklichten, während aber manche völlig falsch lagen. Sowohl Arciszewski, als auch de Voss ließen die Frage, ob die Tapui wirklich über vom Teufel stammende Macht verfügten, offen. Der polnische Konquistador 199

Krzysztof Arciszewski Von der Seite des Waldes ließ sich eine klangvolle, aber dünne Stimme des Teufels verneh- men als käme sie aus einer Flöte. Zum Schluss erschien auch der Teufel selbst neben dem Priester, der ihn neben sich, mit dem Rücken zu den Versammelten sitzen ließ. Die Stimme des Priesters war normal, die des Teufels dünn. Die Versammelten fragten und der Teufel antwortete, manche stießen Drohungen aus oder waren gar bereit, den Teufel mit Stöcken anzugreifen. Hätten wir nicht Menschen vor uns gesehen, so hätten wir sagen können, da brüllen Löwen oder Panther. Jene ungewöhnlichen Kunststücke machten Eindruck auf meine Soldaten. Ein Deutscher stürzte aus der Reihe los und flüchtete, um sich im dichte- sten Gestrüpp zu verstecken. Die Wache konnte ihn aufhalten, aber er wollte nicht sagen, warum er flüchtete. Erst am Folterbaum bekannte er sich dazu, in den letzten zehn Jahren nicht ein einziges Mal gebetet zu haben und als er unter den Indianern den Teufel sah, bekam er Angst, dass ihn der Teufel gleich zu dem Ort führt, den er und ihm ähnliche Menschen verdienten... Col. Claudio Skóra-Rosty Zu einem Durchbruch im brasilianischen Krieg kam es im Jahre 1623, als die Angreifer eine gewisse Oberhand errangen. Dies geschah durch Domingos Calabar, der in das Lager der Holländer überging. Calabar war ein berühmter Führer und direkter Berater Mathias de Albuquerques. Er erzählte Arciszewski von den Kriegtechniken, Handlungsweisen und Marschrouten der Verteidiger. Von diesem Moment an begannen die Holländer, weitere Städte und Forts zu erobern. Apotheker aus Porto Calvo Wir befinden uns in dem Gutshof Comandatuba, einem der ältesten in unserer Region. Calabar wurde hier geboren, hier befand sich sein Haus. Der Offizier Krzysztof Arciszewski war eine Art Präfekt der Provinz Porto Calvo. Er lernte Calabar dank seinem Landsmann und Begleiter, Zygmunt von Schkopp, kennen. Sie wurden Freunde. Arciszewski soll sogar der Taufpate von Calabars Tochter gewesen sein. Calabar wechselte zu den Holländern, weil sie ihm Brasiliens künftige Freiheit versprachen. Die Spanier und Portugiesen dachten dagegen nur an das eigene Interesse. Sie führten alle Güter nach Europa aus. Calabar empörte sich dagegen und ging auf die Seite der Holländer über. Col. Claudio Skóra-Rosty Für mich ist Calabar doch ein Verräter. Er war nicht irgendjemand in unserer Armee, son- dern ein Berater des Oberbefehlshabers. Und als er die Seiten wechselte, nahm er den Rang eines Majors an, verriet die Taktik des Guerillakrieges und nutzte seine Waffen gegen die eigenen Genossen. Das war nichts anderes als ein großer Verrat. Dr. Diedrich Kortlang Wir verfügen über Kopien von Arciszewskis Briefen – den Bericht von 1635 über die Belagerung des Forts Arrayal, über die Kämpfe auf dem Kap Santo Agostino oder um das Fort Nazareth. Einen weiteren aus einer Expedition ins Landesinnere. Arciszewski beklagt sich über Krankheiten, von denen die Soldaten geplagt werden, darüber, dass er das nasse Klima schlecht verträgt, über Dauerregen und eine Plage von Fröschen, und so schließt er ab: Man muss viel mehr Wein trinken als sonst, um hier auszuhalten. Marek Szurawski: Nach einigen Jahren des Aufenthaltes in Westindien verschwendeten die Seeleute ihre 200 Dorota Latour, Jerzy Paczka schwer erarbeiteten Gulden für Puffs und Alkohol, sie wurden also oft „Heren verensga- sten”, „die sechstägigen Herren” genannt. Unsere Nation muss trinken, oder sie stirbt! schrieb 1620 ein anderer Chronist, Jan Peterszoon Coen, und er meinte damit kein Wasser. Dr. Diedrich Kortlang Auf der langen Liste der für die Brasilien-Expedition angeworbenen Soldaten stell- ten Ausländer, nicht die Holländer, eine Mehrheit dar. Es waren unter ihnen: Deutsche, Schweden, Polen, Engländer, Spanier, Franzosen und andere. Wer waren diese Menschen? Man muss sich im klaren sein, dass die Kolonien kein Platz für die Eliten waren. Es fuhren nur Menschen hin, die sich schnell bereichern wollten. Marek Szurawski: Die Portugiesen, die seit 100 Jahren in Brasilien herrschten, lernten, sich davon ernäh- ren, was man in den Kolonien anbauen und züchten konnte. Auf den Tisch kamen frische Früchte, Fleisch und Maniok. Die an eine schwere Diät gewöhnten Holländer holten alle ihre Lebensmittel, sogar den Alkohol, aus Übersee. Die Soldaten und Seeleute mussten sich monatelang mit Hungerrationen zufrieden geben. Trotz der schlechten Bedingungen und eines kümmerlichen Soldes auf den holländischen Schiffen wurde Amsterdam des 17. Jahrhunderts zu einem Mekka der Matrosen aus ganz Europa. Holland war eine unbestrittene Weltmacht im Seehandel. Col. Claudio Skóra-Rosty Nach dem Sieg bei Mata Redonda unternahm Arciszewski den Versuch, das Kap Santo Agostino zu erobern. Bei einem der Gefechte geriet dort Zygmunt von Schkopp in eine Falle, und Arciszewskie zog sofort los, um ihn zu retten. Dies beweist, dass sie seit dem Anfang des Krieges große Freunde waren, Arm in Arm für die Westindien-Kompanie kämpften. Ihre siegreichen Eroberungen fanden einen starken Widerhall nicht nur hier, in Brasilien, sondern auch in Holland. Arciszewski war aber unzufrieden. In den Berichten, die er an die Führung der Kompanie schrieb, beklagte er die Bedingungen, unter denen sei­ ne Soldaten leben mussten. Er kritisierte auch die Art und Weise, wie die niederländische Kolonie verwaltet wurde. Krzysztof Arciszewski Die Wirkung der Direktoren in Holland äußert sich im Hinhalten und Vernachlässigen der öffentlichen Angelegenheiten um der privaten Interessen willen. Es ist schwer zu sagen, wieviel von der Kompanie gestohlen wurde. Die Ermittlungen sollen sich um die Herren Räte drehen, um den Handel mit den Schwarzen, um die Zölle, die von den Schiffen erho- ben werden. Col. Claudio Skóra-Rosty In seinen Berichten versuchte Arciszewski den Herren der Westindien-Kompanie zu beweisen, dass die Kolonie einen Gouverneur, eine starke und über ein Führungstalent ver- fügende Persönlichkeit braucht. Er machte deutlich, dass er der Verwalter und militärische Führer in einer Person sein sollte. Die Kompanie verschaffte ihm Gehör... und schickte den Grafen von Nassau nach Brasilien. Dr. Frederick Duparc Der Großvater von Johann Moritz von Nassau-Siegen war Bruder von Wilhelm von Oranien, dem, wie man sagen könnte, Vater der holländischen Nation. Seine Mutter stammte dagegen aus der dänischen Königsfamilie. Johann Moritz genoss eine gute Ausbildung an den deut- Der polnische Konquistador 201 schen Universitäten in Basel und Genf, wo er, außer Tanz, Kunst und Sprachen, auch die Grundlagen der Naturwissenschaften, darunter Astronomie und Kartografie, lernte. Diese Interessen entwickelte er am Hof in Den Haag. Denn es muss hinzugefügt werden, dass das Holland des Goldenen Zeitalters ein Land der größten geographischen Expansion war. Marcos Albuquerque: Nassau hatte bestimmt eine sehr moderne Vision der Verwaltung der brasilianischen Kolonie. Er holte eine große Menge von Forschern, Wissenschaftlern, Künstlern und än- derte vollständig das Gesicht der holländischen Besatzung. Die Perioden vor und nach dem Gouverneur Nassau sind zwei verschiedene Etappen der Geschichte unserer Provinz. Er hinterließ sehr viel. Mit Sicherheit dynamisierten seine Ideen der Urbanisierung die Sozialpolitik in der Stadt Recife. Die kollektive Erinnerung an die Holländer ist so, dass obwohl sie letzten Endes geschlagen wurden, alles Gute im Bauwesen der holländischen Periode zugeschrieben wird, der Herrschaftsperiode des Grafen von Nassau. Prof. Ernst van den Boogaart Eine der Besonderheiten der Regierung Johann Moritz von Nassau in Brasilien war, dass er versuchte, dort die Entsprechung eines europäischen Königshofes aufzubauen: Er baute den Palastkomplex Freiburg, legte einen botanischen Garten und einen Zoo an, in denen er verschiedene Arten exotischer Pflanzen und Tiere sammelte. Er häufte auch Produkte des indianischen Handwerks an und gründete sogar ein brasilianisches Raritätenkabinett. Er beschäftigte am Hof Wissenschaftler: Piso und Markgraf, die die brasilianische Naturwelt erforschten und die Gestirne des südlichen Himmels beobachteten. Das alles hing mit der europäischen Idee des aufgeklärten Herrschers zusammen. Dr. Frederick Duparc Sieben Jahre lang war Johann Moritz Gouverneur von Brasilien. In dieser Zeit ist es ihm gelungen, verschiedene Bereiche des Lebes in der Neuen Welt aufzunehmen. Im Auftrag Nassaus malte Frans Post zahlreiche Landschaften. Albert Eckhout zeichnete tausende Skizzen der dortigen Pflanzen, Tiere, Insekten und ungewöhnliche – naturgroße – Portraits der verschiedenen Bewohner Brasiliens. Dank diesem besonderen Unternehmen war Brasilien das erste Land in der Neuen Welt, das so komplex und wissenschaftlich erforscht und dokumentiert wurde. Col. Claudio Skóra-Rosty Während des Ausbaus der Hauptstadt von Pernambuco errichtete der Gouverneur, neben den Palästen, auch zahlreiche Brücken, auf deren Überreste wir bis heute stoßen. Es war aber eine Tatsache, dass Nassau, indem er die Stadt ausbaute, ihre Verteidigung schwäch- te oder gar unmöglich machte, weswegen Recife in der letzten Etappe des Krieges dem Erdboden gleichgemacht wurde. Prof. Gerhard Brunn Der Streit zwischen Nassau und Arciszewski betraf die Frage, wo sich die Hauptstadt des holländischen Brasiliens befinden sollte. Arciszewski schlug vor, sie auf die einfacher zu verteidigende Insel Itamaraka zu verlegen. Aber der Vorschlag wurde abgelehnt. Der enttäuschte­ Arciszewski kehrte nach Holland zurück. Col. Claudio Skóra-Rosty In dieser Zeit erhielt er ein sehr attraktives Angebot vom polnischen König, die Führung der königlichen Artillerie zu übernehmen. Arciszewski neigte dazu, die ehrenvolle Stellung in seiner Heimat anzunehmen, insbesondere weil er sich mit dem neuen Gouverneur 202 Dorota Latour, Jerzy Paczka von Brasilien nicht vertragen konnte. Als er nach Holland abfuhr, wusste er aber nicht, was für ein Empfang ihn dort erwartete. Marek Szurawski: In Amsterdam wurde Arciszewski von begeisterten Mengen im Hafen und mit Kanonen­ salven begrüßt. Ihm wurde eine zu seinen Ehren geprägte Medaille mit dem lateinischen Satz verliehen: „Nimm den Siegeslorbeer an”. Arciszewski wurde unter Wissenschaftlern populär und unter Künstlern, die sein Konterfei verewigen wollten. Col. Claudio Skóra-Rosty im Gespräch mit der Kustodin im Museum Es ist eine große Ehre und Vergnügen, sich die Medaille anzuschauen, die zur Erinnerung an die Siege Arciszewskis im Dienste der Westindien-Kompanie geprägt wurde. ‚Diese Medaillen hier sind ähnlich, sie sehen gleich aus, aber das Metall ist verschieden.’ ‚Warum? Stammen sie aus verschiedenen Epochen?’ ‚Nein, es ist eine gewöhnliche Praxis. Die Medaillen haben die gleiche Gravur, wurden aber aus verschiedenen Materialien geschlagen: Gold, Silber oder Bronze.’ ‚Es ist für mich eine Ehre, dass ich sie halten darf.’ Marcos Albuquerque: Ich habe keine Zweifel, dass Arciszewski während der Brasilien-Kampagne, dank seinem Führungstalent, Kenntnis im Festungswesen und in der Kampfkunst einen riesigen Einfluss auf das holländische Offizierskorps ausübte. Wenig später wurden aber dieser Einfluss und seine Entschlossenheit, die Kriegshandlungen zu erweitern, zur Konfliktbasis mit einer ganz anderen Politik, die der Graf von Nassau machen wollte. Dr. Frederick Duparc Ich glaube, Nassau hat sich wirklich in Brasilien verliebt und wollte dort bleiben. Dort wie ein König herrschen. Ja, er verhielt sich wie ein König, dem jedoch das Schicksal der dort lebenden Menschen sehr am Herzen lag. Als Gouverneur einer Kolonie im 17. Jahrhundert war er ganz außergewöhnlich. Prof. Gerhard Brunn Als Vorbild wählte er sich das Modell der fürstlichen Herrschaft, das er sehr gut aus Europa kannte: Der aufgeklärte Fürst eines souveränen Territoriums, der durch sein Amt die Gesellschaft mit der herrschenden Klasse zu vereinen hat. Er soll sich um die Entwicklung seines Landes kümmern. Er wollte ja aus Brasilien ein Fürstentum nach europäischem, eigentlich nach deutschem Muster machen. Dies stand im eindeutigen Widerspruch mit den Zielen des wirtschaftlichen Unternehmens. Er dachte politisch, nicht ökonomisch. Prof. Ernst van den Boogaart Johann Moritz herrschte in Brasilien zu kurz, um einen auf lokale Eliten gestützten Hof zu errichten, aber er warb stark um ihre Gunst. Als 1644 Portugal wieder zum unabhängigen Königreich wurde, ließ er die lokale Bevölkerung eine große, dreitägige Fiesta feiern. Hermano Otavio Maya Es gibt eine Anekdote, die die Bewohner von Recife bis heute gut kennen, wie der Fürst von Nassau eine mächtige Brücke über dem Fluss Capibaribe bauen ließ. Der Bau zog sich in die Länge. Um also die Arbeiter anzuspornen, versprach ihnen Nassau, dass, wenn die Brücke vor der Fiesta eröffnet wird, er einen Stier über dem Markt in Recife fliegen lassen würde. Die Brücke war fertig zur richtigen Zeit und der Fürst hielt sein Wort. Mit Hilfe einer speziellen Maschine wurde die Puppe eines Stiers in Bewegung gesetzt, die sich, zur Freude der Einwohner, über dem Markt erhob. Der polnische Konquistador 203

Dr. Frederick Duparc Nassau war natürlich ein radikaler Calvinist. Er hatte in Holland an einem Konfessionskrieg gegen das katholische Spanien teilgenommen. Doch als Gouverneur Brasiliens duldete er den katholischen Glauben der unter der holländischen Besatzung lebenden Portugiesen. Er ließ sie Kapellen bauen, Messen in den Kirchen halten und Kloster führen. Unter seiner Herrschaft wurde auch in Maritsstad, also in Recife, die erste Synagoge in der Neuen Welt gebaut, die dort bis heute steht. Marek Szurawski: Als sich ein holländischer Gesandter weit und breit über die Religionsfreiheit in den Vereinigten Niederlanden vor dem schwedischen König Karl X. ausließ, zog der Monarch einen Taler aus der Tasche und sagte: Das ist eure Religion. Col. Claudio Skóra-Rosty Auf seiner dritten Reise nach Brasilien war Arciszewski davon überzeugt, dass die Stellung, die ihm angeboten wurde, und die Macht, die damit zusammenhing, also die generelle Aufsicht über die See- und Landstreitkräfte sowie Festungen, ihn zum Oberbefehlshaber machten. Natürlich wusste er, dass er dem Gouverneur von Nassau unterstehen würde, aber er konnte nicht die Beleidigung erwarten, die ihn schon vor den Ufern Brasiliens traf. Das Schiff Arciszewskis wurde mit echtem Feuer beschossen, das seine Admiralsfahne be- schädigte. Arciszewski wurde also vom Grafen von Nassau sehr schlecht empfangen. Dr. Diedrich Kortlang Dieses Jahr war für mich schwer und besonders traurig, schrieb Arciszewski 1638, Gott holte meinen jüngsten Bruder, Bogusław, zu sich. Er starb auf einem Schiff, das ihn nach Brasilien bringen sollte. Seine Überreste wurden in der St. Vinzent-Kirche verbrannt. Es gibt noch eine Randbemerkung: Bevor ich den Brief abgeschlossen habe, starb auch mein Sekretär. Ja, das war ein schlechtes Jahr. Prof. Gerhard Brunn Die Chefs der Kompanie waren von der Herrschaft Johann Moritz in der Kolonie etwas ent- täuscht. Deswegen wurde Arciszewski erneut nach Brasilien geschickt, diesmal mit einem würdigen Sold und einem hohen Rang. Das konnte der Gouverneur nicht ausstehen. Johann Moritz kam aus einem der hervorragendsten Geschlechter der deutschen Aristokratie, ein Nassauer, ein naher Verwandter des Statthalters und konnte nicht jemanden dulden, der seine Macht in Brasilien auf irgendeine Weise einschränken sollte. Arciszewski war fähig und ehrgeizig. Er dürfte wohl gehofft haben, eines Tages selbst Gouverneur zu werden. Es scheint, dass das große Brasilien für diese zwei Männer zu klein war. Krzysztof Arciszewski Euer Hochwohlgeborener Fürst, Wojewode von Vilnus, Großhetman des Lithauischen Herzogtums. Aus dem Nassauer Geschlecht gibt es in den Niederlanden so viele armselige Grafen, dass sie weder Verbindungen noch Brot aufbringen können. Graf Moritz brach meine Rechte, wie er nur konnte, und am Ende fällte er ein Urteil über mich, das meine Ehre verletzt, und schickte mich in die Niederlande zurück. Die West-Indische Kompanie fürchtet, die Nassauer auch nur zu berühren, als wären sie ein Geschwür, und weiss daher nicht, wie die Sache zu entscheiden sei. Ich auch, trotz auf der Hand liegenden Schadens, mit ihnen vorsichtig handeln muss. 204 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Den Grafen Mauritz selbst würde ich am liebsten mit meinem Degen streichen, doch er kommt erst in zwei Jahren zurück. Was die Kompanie angeht – den Dienst bei ihr will ich nicht mehr und verlange auch keine Entschädigung, auch auf Brasilien verzichte ich, mir liegt es nur daran, das Urteil aufgehoben zu bekommen und dass mich diese entehrende Entscheidung nicht dazu führt, was sie und ich sicherlich bedauern würden. Dr. Frederick Duparc Ich glaube, die meisten Probleme, die mit ihrem Streit zusammenhingen, wurden durch die Leitung der Kompanie geschaffen. Ich glaube nicht, dass es ein persönlicher Kampf zwi- schen Arciszewski und Johann Moritz sein konnte, weil sie zu viel Gemeinsames hatten. Die Direktoren der Westindien-Kompanie aus Holland waren mit den finanziellen Ergebnissen des Grafen Nassau in Brasilien unzufrieden, und mit der Zeit wollten sie ihn loswerden. Es scheint, dass sie also Arciszewski nutzten, um die Macht in der Kolonie zu erlangen. Dr. Diedrich Kortlang Wenn man berücksichtigt, dass das Archiv der Westindien-Kompanie einen Kilometer von Dokumenten umfasst, dann ist man sich im Klaren, was für eine riesige Verwaltungs- und Bürokratiemaschinerie sie war. Die Leitung der Kompanie wollte immer alles wissen. Sie beschäftigte also ein ganzes Netz von Informanten an verschiedenen Stellen. Auf diese Weise wollte man die sich unter den Beamten der Kolonie verbreitende Korruption be- kämpfen. Krzysztof Arciszewski Ich erinnere mich noch an die Zeit, als diese Großen Räte, den kommenden Feind se- hend, ohne Lager beliefert zu haben, ehrenlos aus Brasilien flüchteten und weder der Patriotismus, noch die Ehre, noch die Briefe Seiner Majestät im Stande waren, sie aufzuhal- ten. Sie ließen Arciszewski alleine, damit er in diesem Lande kämpft. Sie wissen nicht mehr, wie Schkopp und Arciszewski ihre Aufgabe ohne ihr Zutun ausführten, dass die beiden das ganze Land mit all seinen Zuckerfabriken und Gewinnen erobert haben. Eure Hochheiten sollen doch bedenken, dass diese Menschen, die bei meiner zweiten Reise nach Brasilien in den Forts hockten und sich nicht trauten, ihre Nasen hinauszustrecken, mir 130.000 Meilen Küste verdanken, ohne einen einzigen Feind da! Als das Land erobert wurde, kamen all die Flüchtlinge zurück und setzten sich beim brasilianischen Zucker wie die Fliegen. Marcos Albuquerque: Die Technologie der Zuckerproduktion war sehr komplex. Sie wurde im 16. Jahrhundert von den Portugiesen beherrscht, die als „Zuckermeister” galten. Pernambuco war Hauptproduzent des brasilianischen Zuckers und wurde deswegen zum Ziel des holländi- schen Angriffs. Arciszewski strebte an, möglichst große Flächen durch Kriegshandlungen zu erobern, während Nassau, der Verwalter, versuchte, die lokale Bevölkerung für sich zu gewinnen, um aus ihren Kenntnissen der Zuckerproduktion Nutzen zu ziehen. Vielleicht war das der Grund für den Konflikt zwischen den beiden. Col. Claudio Skóra-Rosty So endete der Streit: Von Schkopp, der Kampgenosse Arciszewskis, riet ihm, sich mit dem Grafen Nassau zu treffen, und versprach seine Unterstützung während des Gesprächs. Doch als Arciszewski seine Vorwürfe vorlas, stand von Schkopp und schwieg, wie ein Fremder. Unser Held blieb allein. Der Graf von Nassau empfand die Schriften Arciszewski als einen Verrat. Er lässt ihn daher verhaften, degradieren und nach Holland zurückschicken. Dank meinen Forschungen konnte ich in Erfahrung bringen, dass Nassau das Schiff, Der polnische Konquistador 205 mit dem Arciszewski fahren sollte, nur mit so viel Proviant beladen ließ, dass es nur für die Hälfte der Reise reichte. Der Graf hoffte, dass der kranke und geschwächte Arciszewski es nicht schafft, nach Hause zu kommen. Gleichzeitig mit dem Schiff des Verbannten wur- de aus Brasilien ein anderes, schnelleres Schiff geschickt, das von Nassaus Briefe an die Direktoren der Kompanie lieferte. In diesen Briefen wurde vom Gouverneur seine Version der Ereignisse vorgestellt, die Arciszewski in einem sehr schlechten Lichte zeigte. Krzysztof Arciszewski Gott sei Dank! Ich bin schon wieder in meiner Heimat. Ich rieche den Rauch, ich seh’ die Kamine des Familienhauses. Und tot sind jene, die Ausschau hielten, Ihre Rüstung verdorben! Gott sei Dank! Aus einem anderen Ofen kriege ich ein Brot? Wer diesem Herrn im Himmel traut, erhält seinen Preis. Um die irdischen Güter kämpft nur der Teufel ohne Tugend und Glauben. Marek Szurawski: Nach der Amtsniederlegung Arciszewskis erschöpfte sich die holländische Schwungkraft zur Eroberung in Brasilien, da ein Führer fehlte, der über das strategische Militärgenie ver- fügen würde. Die holländischen Kolonien in Brasilien begannen zu schrumpfen. Marek Szurawski (Shanty): Er genoss Ruhm, er schlug die Spanier, Er eroberte Pernambuco. Doch statt des Goldes erhielt Arciszewski Nur einen Tritt, ahoi! Doch als er den bösen Ozean durchquerte, Wo der Zucker sich mit dem Indianerblut vermischt, wollte der Verbannte, der Flüchtling, Herr Arciszewski Den Ruhm. Auf das Gold schiss er, ahoi! Dr. Frederico Pernambucano Die Periode Nassaus gilt als eine Zeit des Glanzes und des Waffenstillstandes. Schnell aber kamen die Vorboten der nächsten Etappe des Krieges um Restauration, als Nassau seine Macht verlor und die Besitzer der Zuckerfabriken über kein Kapital verfügten, um Sklaven zu kaufen und ihre Geschäfte zu führen. In Portugal erlangte König Johann seine Krone wie- der und unterstützte die Pflanzer in Brasilien, die sich an die Spitze des Aufruhrs stellten. In dieser Zeit befanden sich die Holländer wieder in der gleichen Lage wie am Anfang der 206 Dorota Latour, Jerzy Paczka

Besatzung – sie wurden in Recife und in einigen Burgen an der Küste belagert. Sie verloren ein Gebiet nach dem anderen, bis 1654 ihre Herrschaft in Brasilien mit voller Niederlage endete. Dr. Diedrich Kortlang Aus der Sicht der Brasilianer war Nassau der beste Gouverneur, den sie sich wünschen kon- nten. Er bereitete aber der holländischen Kompanie zu viele Probleme. Die Summen, die er für den Bau der Hauptstadt, für seinen Hof und teure Expeditionen ausgab, waren zu groß. Seine Interessen waren mit den Zielen der Gesellschaft, die Gewinne machen wollte, unve- reinbar. Deswegen wurde er letzten Endes durch den Rat in Amsterdam von der Position des Gouverneurs abberufen. Dr. Frederick Duparc Natürlich wurde Nassau durch eine Kompanie angestellt, die möglichst große Gewinne in möglichst kurzer Zeit machen wollte. Er selbst hatte aber eine andere, auf die Zukunft eingestellte Vision von Machtausübung in der Kolonie. Ich glaube, er war ein ehrgeiziger, sehr toleranter und moderner Visionär, eines der Genies des holländischen 17. Jahr­hunderts. Wir sind im Palast namens Mauritshuis, genannt nach dem Grafen von Nassau-Siegen, der diesen Palast nach seiner Rückkehr aus Brasilien bauen ließ. Das Gebäude wurde von zwei bekannten Architekten, Pieter Post und Jacob van Campen gebaut. Es ist eines der schön- sten Gebäude des Goldenen Zeitalters. Seit 1820 ist es ein Museum, in dem die Werke der niederländischen und flämischen Meister gesammelt wurden. Dieses besondere Bauwerk bildet eine natürliche Umgebung für eine der interessantesten Sammlungen der Malerei des 17. Jahrhunderts. Marek Szurawski: Der schwerkranke Arciszewski konnte sich nicht verteidigen. Erst einige Monate nach der ruhmlosen Rückkehr nach Holland schrieb er die „Apologie”, in der er seine Position verteidigte, die Unterstellungen Lügen strafte und eine Änderung der Art und Weise for- derte, wie er seines Amtes enthoben wurde. Das Schreiben schickte er an viele bekannte Persönlichkeiten, darunter an seinen alten Schirmherrn Radziwiłł, der sich Arciszewskis in Briefen an die holländische Regierung und an den Rat der Neunzehn annahm. Er bat so- gar den polnischen König um Unterstützung für den berühmten Soldat. Unter diesem Druck änderte der Rat das Urteil, und so wurde Arciszewski formell nicht seines Amtes enthoben, sondern auf eigenes Ersuchen vom Dienst entlassen. Prof. Tadeusz Marian Nowak Es ist interessant, warum der König Władysław IV. Arciszewski aus den Niederlanden zu- rück nach Polen holte. Der König glaubte nämlich, einen großen Krieg gegen die Türkei führen zu können, ja vielleicht sogar die Macht in Stanbul zu erlangen. Er bereitete sich darauf vor und holte Soldaten: Polen, die in den westeuropäischen Armeen gedient hatten. Und so holte er unter anderen Arciszewski, weil er – zu Recht – hoffte, dessen in Westeuropa und Amerika erworbenes Wissen in Anspruch nehmen zu können. Es ging vor allem um die Militärtechnik, den Festungsbau und die Artillerie. Prof. Jan Pirożyński Aus dem Brief Arciszewskis an den König geht hervor, dass er Zweifel in Fragen des Glaubens hatte, die von niemandem zerstreut werden konnten. Er überlegte: Was sei seine Seele? Ist sie Gott? Worin, wie er das formulierte, das „Wesen Gottes” bestehe? Er war eigentlich mit keiner Konfession verbunden. Die Arianen schienen ihm am nächsten zu Der polnische Konquistador 207 sein, aber er war keinesfalls ein extremer Arianer. Er wurde aus der Konfession nach seinen „Jugendstreichen” ausgeschlossen und konnte von den Arianern auf Grund seiner Karriere nicht geduldet werden. Im 17. Jahrhundert wurde in dieser Kirche das Verbot, das Schwert zu benutzen und Ämter auszuüben, nicht mehr rigoros eingehalten, aber die Karriere eines Berufssoldaten mit dem Zweck, Ruhm und Geld zu erlangen, war mit dem Moralkodex der Arianer unvereinbar. Krzysztof Arciszewski Euere Majestät, Mein Gnädiger Herr, Selten kommen diese zwei Sachen zusammen: der gute Ruf und das große Geld. Indem ich den Ruhm wählte, hatte ich daher keine Zeit, mich um großes Geld zu bemühen. Die Herren hier hatten dessen genug Beweise und deswegen hatte ich ihr Respekt, dass ich mich weder nach Beute noch Eroberungen umschaute. Ließe mich Herr Gott meinen guten Ruf genie- ßen, würde ich mich über den Tod freuen, wie Epaminondas, der Fürst von Theben, der nur einen Bratspieß und einen Kessel in der Küche hinterlassen hatte. Albin Arciszewski Nach dem Ende der Kosaken-Kriege beteiligte sich der inzwischen sehr kranke Krzysztof nicht mehr an öffentlichen Angelegenheiten. Er zog in das Gut seines Onkels Paweł und starb dort. Vor dem Tod bestimmte er, seinen Leichnam im Grab seiner Eltern zu begraben, die in der Nähe einer Kirche der Hus-Anhänger in Lissa ihre Ruhe fanden. Als die Leiche zum letzten Abschied ausgestellt wurde, stürzte das Dach ein und der Katafalk verbrannte zusammen mit dem Körper. Nichts ist von ihm geblieben. Marek Szurawski (Shanty): Er kam zurück aus der Übersee, Nicht für Geld, sondern für seine Heimat. Er kämpfte bei Lemberg und wusch seine Schulden mit dem Kosakenblut rein. Als er zum Grabe getragen wurde, kam ein Blitz und verbrannte die Kirche. Herr Arciszewski wurde zur Asche. Arciszewski, dem das Geld egal war – Ahoi!