Jedna z postaci „Hanemanna” Stefana Chwina, pan J., obywatel Wolnego Miasta żywił przekona­ nie, że „lata spędzone w mieście, w którym osobiście dzień po dniu trzeba się było ścierać z wrogim ży­ wiołem nie tylko wzmocniły i wzbo­ gaciły duszę, lecz i naznaczyły każ­ dego, kto przeżył, jakimś wywyż­ szającym stygmatem. Wszystko, co wnieśli do Gdańska «nowi Polacy», panj. uważał za rozwodnione i po­ dejrzane” Zastanawiał się czy ci „nowi Polacy99 mieliby dość siły, by przetrwać, jak on i jemu podobni w Freie Stadt? W tym numerze możemy się przyjrzeć właśnie dwóm polskim postaciom z okresu Wolnego Mia­ sta. Franciszek Szmelter prowa­ dził na Dworcu Głównym, który m iał charakter eksterytorialny, re- i wspomagał na różne Isoby gdańską Polonię. Pytanie:

' był funkcjonariuszem polskich zb specjohijm^do dziś pozosta­ je Otwarte. Ni^^nhtaczej wyglą-

dały iWy Teofila Kaczyńskiego, któr\t) do Gdańska w 1909 roku Mkdotrktal w nim do śmier­ ci w römi 193^ąngężując swoje siły i środki w dzicujMność polonij­ ną m. in. mvie Macierzy Szkolnej i prowadząc aptekę przy ulicy Szerokiej^Ich los rzeczywi­ ście w jakiejś mieten wypełniał się w starciu z „ wroginfowriolem ’ Zawiłości yiieckich relacj^w Gd tajdujemy również ifyśli, jaką tworzy list pt rofesoĄlreny Ka- ffztej i od± ledż malda Tu- „tutejs. Zw sposób osta- siala rozĘljgrygać o tym, Jiemcem, czy tym samym y nie^nogli mówić o sobie wziger^lMsieger ” i ppzostawa- ła ViÄ jedynię\walka z żywiołem” bodaj jedęn z istotniejszych wątków tego dialogu Sdam jeszcze, że czytając ten zeszyt kwartalnifm możemy od­ być spacer po jarmhrku obżonaro- dzeniowym zJohantihsermFalkiem i po ulicy Abrahama żfmmćczysła- wem Abramowiczem, że czytamy przeszłość z ogłoszeniowego słupa i oglądamy zimowy Gdańsk z Bi­ skupiej Górki.

Grzegorz Fortuna

1 Kwartalnik Miejsca tego numeru HByÜ §©M<£ ^ GDAŃSK

Kolegium: Donald Ińsk (przewodniczący), Mieczysław Abramowicz, Wojciech Duda, Grzegorz Fortuna. Redakcja: Grzegorz Fortuna (redaktor naczelny), Mieczysław Abramowicz. Wydawca: Fundacja Pomocy Dzieciom Skrzywdzonym „Dar Gdańska”. Reprodukcje zdjęć i zdjęcia: Andrzej Kołecki. Skład systemem TgX oraz komputerowe przygotowanie zdjęć: BOP s.c. Druk: Zakłady Graficzne ATEXT S.A. Reklama: W sprawie zamieszczania reklam prosimy kontaktować się z wydawcą. Adres wydawcy i administracji: ul. Szeroka 121/122, 80-835 Gdańsk, tel./fax (0-58) 301-90-31, 301-39-31. Adres redakcji: Muzeum Opowieści, Nadbałtyckie Centrum Kultury; ul. Korzenna 33/35, 80-851 Gdańsk, teł. 301-10-51 wew. 30. Dyżury redakcyjne we wtorki i czwartki w godz. 11-13. Sprzedaż w księgarniach i u wydawcy Wydawca nie proponuje wysyłki pocztowej, ponieważ obawia się, że z powodu formatu czasopisma może ono ulegać uszkodzeniom. Możliwe jest zamówienie prenumeraty z odbiorem w siedzibie wydawcy. Zdjęcia wykorzystane w tym numerze pochodzą ze zbiorów: Biblioteki Gdańskiej PAN w Gdańsku, Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, Janusza Hebdy i innych zbiorów prywatnych. Cena 1 egz. 10 zł

2 • Ulica Okopowa, Prezydium Ochrony Państwa s. 10-13

• Dworzec Główny, Restaurator z dworca s. 17-21

• Wielki Młyn, Kościół św Katarzyny, Jedno miejsce, trzy epoki s. 22-23

• Długi Targ, Kilka warstw historii s. 6-9

• Ulica Szeroka, Apteka w polskich rękach s. 37-39

• Ulica Szeroka, Jeden adres, dwa teatry s. 34-36

A także

• Zimowa panorama s. 4-3

• Z teki Rosenberga o jarmarku ZTndeba,iLtea bożonarodzeniowym s. 14-16 • Moja ulica s. 24-29

• Sztorm i wysoka fala s. 30-31

• Wokół albumu s. 32-33

• Galeria s. 40-44

• Listy, uzupełnienia, opinie s. 46-47

• Ślady przeszłości s. 48-49

• Rozmaitości s. 30-32

lelr bahn Na okładce: Zimowy widok na kanał Raduni, w głębi Dom Cechu Młynarzy, Wielki Młyn i wieża kościoła św. Katarzyny. Ze zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN.

3 Zimowa panorama Grzegorz Fortuna

odaj najczęściej fotografo­ wano Gdańsk z Biskupiej BGórki. Może dlatego, że takie panoramy były najbardziej „po­ jemne”; jednym ujęciem uda­ wało się utrwalać widok od Starego Miasta po Stare Przed­ mieście. Panorama, którą widzimy obok, nie jest aż tak rozle­ gła, ale jej autor dbał z wielką precyzją, aby skomponować fo­ tografię niebanalną. Dolny pas ośnieżonego stoku ma swoją przeciwwagę w niemal iden­ tycznym, co do wielkości, pasie nieba z wyraźną warstwą ciem­ niejszych zimowych chmur. Sa­ mo miasto stanowi jakby nitkę horyzontu, która oddziela ży­ wioły: śniegu, a więc wody i nieba. Jeśli jeszcze pamięta się, że zaraz za miastem na skraju chmur jest morze, sa­ mo miasto staje się nierealną wyspą. Pionowy układ zdjęcia ma również swoje domknięcia peł­ ne wewnętrznej logiki. Patrzy­ my na miasto, które rozpoście­ ra się między dwoma bezlistny­ mi (co oczywiste o tej porze ro­ ku) drzewami. Niemal pośrod­ ku nich wyrastają dwie wieże: Kościoła Mariackiego i Ratu­ sza Głównego Miasta. Choć z tego oddalenie niewielkie, to jednak kontrastują zaskaku­ jąco właśnie z tymi ramami, które tworzą dwa proste pnie. Piękno zimowej panoramy ma pewne cechy paradoksu. Zdumiewające jest zawsze to, że śnieg, którego fizyczne wła­ ściwości są przeciwieństwem ciepła i przytulności, nadaje fotografii spokój i łagodną na­ strój owość. □

4

r ___ _

6 Archeologia na słupie działał do końca, aż do pierwszych miesię­ cy 1945 roku. Dr Schmidt przyjmował od godz. 9 do 13 i - po przerwie obiadowej - od 15 do 18.30. Kilka warstw historii Przez lata słup obrastał kolejnymi war­ stwami zadrukowanego papieru. Marcowe bombardowania 1945 roku nie naruszy­ Mieczysław Abramowicz ły jego betonowej konstrukcji, ale zerwały kilka warstw plakatów i ogłoszeń odsłania­ Ten slup ogłoszeniowy pojawił się w Langer Markt (Długi Targ) u zbiegu jąc te, które nalepiano wcześniej. Dzięki z Matzkauschegasse (ul. Ławnicza) w drugiej połowie XIX wieku. Najstarsze zdjęcia temu ukazał się „archeologiczny” przekrój tego miejsca ukazują jego obły kształt. Przez dziesięciolecia trwał na swoim miejscu, gdańskich losów; na jednym, betonowym by informować mieszkańców Gdańska i przyjezdnych o najważniejszych, ważnych podłożu słupa sąsiadują ze sobą pozo­ i zupełnie błahych sprawach miasta. Ostatni raz pełnił swą służbę w kwietniu i maju stałości różnych epok gdańskiej historii 1945 roku. najnowszej. Zobaczmy więc, jakie ślady zachował nasz słup w kwietniu lub maju 1945 roku... Ustawiono go obok dużej kamienicy, wędrował z nieodłącznym aparatem uli­ która rozsiadła się w połowie ważnego szla­ Z najgłębszej warstwy (z początku lat cami zburzonego miasta, fotografując to, 40.) pochodzi duży plakat reklamowy pa­ ku komunikacyjnego i handlowego miasta. co z niego pozostało, między innymi słup pierosów OSTA, jak wspomnienie cza­ Budynek z jednej strony zamykał ul. Dłu­ ogłoszeniowy. Mimo zgliszcz, ruin, grozy sów normalności, kiedy papieros nie był gą (Langgasse), z drugiej otwierał Długi powojennego życia Gdańsk zafascynował znakiem uprzywilejowania. Później, pod Targ. W tym miejscu zaczynała się również młodego fotografa do tego stopnia, że koniec wojny, w mieście brakowało pa­ krótka i wąska Matzkauschegasse. To było już we wrześniu 1945 roku przyjechał tu pieru (nie mówiąc już o papierosach), idealne miejsce na słup ogłoszeniowy. na stałe. Dzięki temu posiadamy unikalną a największe drukarnie powielały przede Zachował się jego ostatni konterfekt: kronikę życia Wybrzeża (bo przecież nie wszystkim wojenne obwieszczenia władz portret trumienny słupa z kwietnia lub tylko Gdańska) na przestrzeni pół wieku. wojskowych. O plakatach nikt już nie my­ maja 1945 roku. Niedługo później jego Na zdjęciu słup otaczają ruiny kamie­ ślał. betonową bryłę usunięto wraz z gruzem nicy przy Długim Targu 1. Zachowała się Z głębszych pokładów (ale nie tak zrujnowanych kamienic. tylko jej boczna ściana, wewnętrzne stropy starych, jak papierosy OSTA) pochodzą ty­ Zdjęcie wykonał - któżby inny! - Zbi­ i dach runęły zasypując chodnik ulicy Ław­ godniowe ogłoszenia repertuarowe gdań­ gniew Kosycarz. Podczas swojego pierw­ niczej. Tylko w bramie budynku zachowała skiego Staats-Theater. Ukazywały się one na szego pobytu w Gdańsku, wiosną 1945 się tablica mówiąca o tym, że tu przyjmuje słupach ogłoszeniowych jeszcze na począt­ roku, jako uczestnik obozu harcerskiego dentysta Hans Schmidt. Wiemy, że gabinet ku 1944 roku. Później zniknęły Jednak do końca swej działalności artystycznej teatr Słup ogłoszeniowy na rogu Langer Markt i Matzkauschegasse był ważnym źródłem informacji Pocztówka publikował codziennie programy granych z łat trzydziestych pokazuje go w znanym nam kształcie. Na powiększonym fragmencie widzimy, że jest to sztuk. Ale im bliżej końca, tym druki były ten sam słup, który około dziesięciu łat później sfotografował Zbigniew Kosycarz.

7 Również na zdjęciu z roku 1905 nasz słup, chociaż w nieco innym kształcie, stoi na swoim miejscu. wykonywane na coraz to gorszym papie­ Eduarda Rogattiego. Jednak to chyba nie Do tych samych „archeologicznych” rze, coraz to prymitywniejszą techniką. w poszukiwaniu przeżyć artystycznej natu­ pokładów, co afisze teatru (może nawet W lipcu 1944 roku były to już brzydkie, ry 16 lipca 1944 roku o godz. 18 przybyła nie tak głębokich) należą strzępy ogło­ powielane na prymitywnym powielaczu do teatru na Kohlenmarkt (Targ Węglowy) szeń zapowiadających poranek (lub wie­ spirytusowym, druczki. Ostatni z nich wy­ liczna publiczność. Trwający trzy godziny czór?) artystyczny: der Kleinkunst, w ra­ drukowano dla, zamykającej działalność spektakl był bowiem przede wszystkim mach którego prezentowano niemieckie teatru 16 lipca 1944, premiery operetki pożegnaniem z dawnym życiem. Pierw­ pieśni (?), poezje (?). Nie wiemy już „Manina” Nico Dostała. Jak donosiła jedyna szym z jakże licznych pożegnań, które kto, gdzie i kiedy miał zebrać publicz­ w Gdańsku gazeta, hitlerowska „Danziger uczestników tego wieczoru miały czekać ność. Tak jak nie dowiemy się już kto Vorposten”, publiczność stawiła się bardzo w najbliższych miesiącach. Aktorów., teatr i dlaczego zapraszał na róg Junkergasse licznie, by po raz ostatni oklaskiwać ulubio­ i dawne czasy żegnały oklaski na stoją­ (ul. Pańska), o czym mówi inny ślad z na­ nych artystów. Muzyka Dostała, a szczegól­ co i „prawdziwy ogród kwiatów”. Nawet szego słupa, strzęp ogłoszenia powyżej nie libretto Hansa Adlera i Aleksandra Lixa, wysoka cena biletów (5 marek) i niepoko­ der Kleinkunst. były co prawda „przyciężkawe”, ale atrak­ jące wieści z frontów nie mogły odstraszyć Na powierzchni naszych wykopalisk cyjność całości ratowała dobra reżyseria widzów. pojawia się warstwa ostatnia, najnowsza,

8 choć i ona już historyczna: pierwszy afisz w języku polskim, znak nowego czasu, no­ wej rzeczywistości - „B. O. P odbudowuje MANINA nasze porty nad Bałtykiem”. Operette in vier Bildern BOP - Biuro Odbudowy Portów - było von Hane Adler und Alexander Lix specjalnym urzędem, powołanym przy De­ Musik von Nico Bostal partamencie Morskim Ministerstwa Prze­ Spielleitung? Eduard Eogati Musikalische Leitung? Alfred Kuntzsch mysłu, którego celem było „opracowanie planów oraz prowadzenie robót przy od­ Personen? budowie portów Gdańska i Gdyni”, jak Gräfin Amelie Wenderott~Peutingen ..Traude Mallasch donosił 8 czerwca 1945 roku „Dziennik Hella von Liechtenaü ) ••...Hansi Koller Bałtyki”. Dyrektorem BOP był na począt­ Carla von Liechtenaü ; .Carmen Papperitz Gusti von Liechtenaü Nichten der Gräfin Elisabeth Pritsch ku delegat Ministerstwa Przemysłu, kpt. Franjfi vqn Liechtehau Hildegard Goebbels Nelli von Liechtenaü ; ....Anni Schacht inż. Szedrowicz, a naczelnym inżynierem Valli von Liechtenaü ; ....«Lola Meinka - ob. Turgielewicz. Biuro mieściło się - od Mario Zantis .. .'.o. .o...... o..»Gerd Niemar kwietnia 1945 roku - we Wrzeszczu przy Ronni .o.aooOo.o oceoo.oooooooooo .Josef R. Wagner Oh er athof mar schall ..•. • • • ...• . • •Karl-Erwin Tank ulicy Morskiej 22. Fiametta . •.Elisabeth Czap „BOP nie będzie prowadzić we wła­ Ferdinand* Biener hei der Gräfin ...... Fredy Busch Bebscho. Gärtner bei Mario ...... o c, »Hans Günther snym zakresie większych robót, które będą Der Wirt . •. • •...•..• • • . o«•«..•0 ..Siegfried Novak zlecane firmom budowlanym na warun­ lo Minister .. o... „o...... o...., ....Josef Schmitz 2 o Minister . oo....o«o.«..<»©o • o.Grągor Schacht kach przetargu. BOP będzie natomiast 3o Minister 0 s * •.«• e..... •...... •.Adolf Schwark zakupywać materiały do tych robót” - Bin Offizier ... 0.. . • • o.- • . ...•• Wolfgang Molander .....Gerhard Auen tłumaczył czytelnikom „Dziennik Bałtycki” Bürgermeister «. . c.•»...... •* * * w artykule sławiącym „sukcesy współpracy Pischer9 Bauern, Leibgardisten, Einwohner der Stadt polsko-radzieckiej nad Bałtykiem” (nr 21, Catatea0 Bienerschaft der Gräfin. 12 czerwca 1945). Rzeczywiście: przyszły Ort ? 1. Bild* Im Palais der Gräfin Wenderott-Peutingen, in einer großen nowe czasy. □ Stadt o 2e Bild* Brei Tage später im Hause Marios in Catätea. 3. Bild* Zwei Jahre später auf dem Hauptplatz von Catatea. Papierosy Osta reklamował hitlerowski „Danziger Vorposten” w listopadzie 1941 roku, zachwalając 4. Bild* Am gleichen Abend in Marios Haus. ich praktyczne filtry i była to reklama jednolita sty­ listycznie z tym, co widzimy na plakacie na slupie Einstudierung der Tänze* Walter Klaas ogłoszeniowym. Program pożegnalnego spektaklu Solisten* Walter Klass, Edith Langer, Annemarie Stahl Staats-Theater w lipcu 1944 r. powielono prymityw­ Pause nach dem 2. u. 3. Bild ną techniką na brzydkim szarym papierze.

Nie potrafię powstrzymać się od komentarza, od wypowiedzenia my­ śli, które zawsze towarzyszą mi, gdy oglądam to zdjęcie. Bowiem slup na rogu Langer Markt i Matzkausche- gassejest namacalnym, bardzo kon­ kretnym upostaciowaniem losu mo­ jego miasta. To właśnie na tym słupie -jak w archeologicznym wykopie - obecne są różne epoki Gdańska. Szaleństwo ludzi uszczupliło strzę­ py śladów, ale one i tak wybijają się na powierzchnię. Z pozoru są sobie obce: pisane różnymi językami, dru­ kowane innymi krojami czcionek. Ale przecież umieszczono je na jed­ nym słupie, który wśród morza ruin trwa niewzruszenie. Czy nam się to podoba, czy nie, strzępy te świad­ czą o jednej, wspólnej historii. Po marcu 1945 roku dawnych miesz­ kańców Gdańska zastąpili nowi. Ale Die charakteristische Hohlmundstück- przecież historia miasta trwała na­ Zigarette des Ostens mit ihrem prak­ dal. Tak, jak słup na rogu Długiego tischen Sternfilter zur Kühlung und Targu i ulicy Ławniczej. Filtrierung des Rauches-

9 Za mundurem... Zagrożenia z różnych stron powodo­ wały że mieszkańcy miasta niejednokrot­ nie pełnili służbę w straży miejskiej (nie mylić z dzisiejszą) i strzegli ulic miasta. Po Prezydium zakończeniu pierwszej wojny światowej zaistniała konieczność powołania forma­ cji o charakterze policyjnym, dostosowa­ Ochrony Państwa nej do wymogów nowej rzeczywistości. Gdańska policja (Schutzpolizei) powstała Piotr Semków w 1920 r. z pruskiej straży bezpieczeń­ stwa. Od 1922 r. aż do czasów wojennych szefem jej był Helmut Frobóss. Zgodnie Przy dzisiejszej ulicy Okopowej pod numerem 9, znajduje się kilkupiętrowy, z zasadą, że „pańskie oko konia tuczy” ceglany budynek. Przechodzień mijający szybkimi krokami gmach, czasem spojrzy miał bardzo blisko do pracy, mieszkał na tablicę ze współczesną nazwą. Jeszcze rzadziej podniesie głowę do góry po to, aby bowiem w kamienicy przy Reitbahn 4 a (ul. Bogusławskiego). Musiał tylko przejść obejrzeć portal. Ujrzy wtedy niedokładnie zatarty napis Polizeipräsidium, pod nim przez ulicę, aby znaleźć się w budynku zaś widniejącą głowę mitycznej Meduzy, zamieniającej swym wzrokiem patrzącego Prezydium Policji. nań w kamień. Czyżby architektowi chodziło o wywarcie odpowiedniego wrażenia na Rok 1919 zakończył okres głupstw każdym, kto będzie przekraczał progi tej instytucji? Mało kto zaduma się choć przez i swawoli w umundurowaniu. Mieszkańcy chwilę nad tymi, którzy tu pracowali i przez długie lata zajmowali się strzeżeniem miasta zapewne ze zdumieniem przecierali porządku. oczy. Mundury wszystkich rodzajów broni

Obszerny budynek Prezydium Policji stanął w miejscu zniwelowanych pod koniec XIX wieku wałów miejskich przy Karrenwall (na zdjęciu po prawej), obok wybudowano w latach 80. Wielką Synagogę.

10 austriackiej armii lądowej. W1926 r. wpro­ rozwiązanych batalionów strzeleckich i te­ wadzono dwurzędowe ciemnoniebieskie legraficznych starej armii posiadało swo­ płaszcze z lśniącymi, niklowanymi guzi­ istą kolorystykę: tubus koloru zielonego, kami. Na lewym rękawie znajdowała się części skórzane koloru brązowego, oku­ naszywka koloru czerwonego. Umieszczo­ cia srebrne. Z przodu umieszczone było na na niej cyfra wskazywała, do którego godło Gdańska - dwa srebrne lwy trzy­ rewiru funkcjonariusz należał. mające w łapach tarczę herbową koloru Pikelhauba została w Niemczech czerwonego. Policjant miejski (Schupo) i w Gdańsku zastąpiona przez czako z czar­ uzbrojony był w krótką szablę (co prawda nej, lakierowanej skóry. Na niej umieszczo­ jej przydatność była niezbyt wielka), pisto­ no pruską kokardę i jako godło - słońce. let i gumową pałkę (znacznie lepsza niż Czako gdańskie, pochodzące z magazynów szabla).

Mieszane patrole miejskiej straży bezpieczeństwa (na zdjęciu po lewej) i Schutzpolizei (po prawej) wspólnie pilnowały porządku na ulicach Gdańska. starej armii zdobiły wówczas mężczyzn, którzy jako straż bezpieczeństwa walczyli z kontrabandą w porcie gdańskim i po­ bliskich lasach. Galony kolorowe sznury frędzle, kity, które tak ładnie wyglądały na paradach, w przypadku rzeczywistych działań wojennych były po prostu nieprzy­ datne. Kolorowa pstrokacizna ułatwiająca wrogowi celne oddanie strzału znalazła kres. To uwolnienie munduru od wszyst­ kich ozdób, które nie miały aż tak wielkie­ go znaczenia, nie ograniczało się tylko do Niemiec i Gdańska. W całym świecie upo­ dabniano mundury wojskowe i policyjne używając kolorów ochronnych. W Gdańsku nie odstąpiono zbytnio od kroju i kolorystyki policyjnych mundurów niemieckich. I tu i tu odchodzono od tradycyjnego koloru granatowego na ko­ rzyść zielonego. Bluza mundurowa koloru zielonego posiadała stojący kołnierz (tzw. stójkę) i listwy z materiału zakrywające gu­ ziki. Wkrótce zaniechano tego ostatniego szczegółu, jako że nie był to zbyt praktycz­ ny drobiazg. Na piersiach znajdowały się dwie kieszenie zapinane na widoczne na zewnątrz guziki. Do czarnych (z czasem zielonych) spodni przewidywano długie buty z cholewami i owijaczami. Na pat­ kach kołnierza umieszczone były odznaki stopni służbowych. Odznaki te były po­ dobne do tych, których używano w starej

Policjant gdański w pełnym umundurowaniu. Funk­ cjonariusz na zdjęciu nosi jeszcze mundur starego kroju - ze stójką.

11 Metalowy wielki herb Gdańska z policyjnego czako. Pod nim umieszczono starą dewizę miasta: Nec temere, nec timide.

Żandarm, czyli policjant służący w po­ wiatach wiejskich, otrzymał podobny uni­ form w kolorze szarozielonym, z ciem­ nozielonym, stojącym kołnierzem z czer­ wonymi wypustkami. Szarozielony płaszcz miał złote guziki i czerwone wypustki na wyłogach kołnierza. Stopnie służbowe - tak jak w Schupo, lecz koloru złotego. Żandarm uzbrojony był w bagnet, szablę oficerską, karabin i pistolet. Jako nakrycie głowy również nosił czako. Pod koniec lat 30. unowocześniono krój munduru policjantów kierujących ru­ chem ulicznym. Do długich sięgających kolan białych płaszczy dodano okrągłą, tego samego koloru czapkę. Elegancji do­ pełniały białe rękawiczki. Nieco wcześniej wprowadzono odzna­ kę za długoletnią służbę. Przewidywano trzy klasy: za 8 lat wiernej służby (III stop­ nia), za 18 lat (II stopnia) i za 25 lat Policjant gdańskiej „drogówki” musiał być elegancki. Ten, widoczny na zdjęciu, kieruje ruchem na (I stopnia). Na odznace III stopnia (srebr­ skrzyżowaniu ulic Długiej (Langgasse), Garbary (Grosse Gerbergasse) i Tkackiej (Wollwebergasse). nej, okrągłej) można było ujrzeć herb Gdańska otoczony wieńcem. Jako odzna­ kę II stopnia przewidywano srebrny krzyż, spokój mieszkańcom miasta. Najczęściej w którego centralnej części umieszczono policjant wzywał wtedy na pomoc kole­ okrąg z herbem miasta. Pomiędzy ramio­ gów i po kilku minutach karetka policyjna, nami krzyża widać było wiązki promieni. zwana w Gdańsku „Grüne Minna”, zabie­ W przypadku I stopnia odznaka różniła się rała delikwenta do aresztu. od poprzedniej jedynie kruszcem (złoto). Dla pasjonatów kryminalistyki praw­ Narodowosocjalistyczne idee sprawiły, że dziwa gratka nastąpiła w 1924 r. Odbyła wszędzie umieszczono swastykę. się wtedy w Sopocie międzynarodowa kon­ Każdy, kto chciałby się pofatygować ferencja policjantów, która trwała od 10 osobiście do Prezydium Policji mógł się do 13 lipca. W przeddzień rozpoczęcia ob­ pojawić w budynku w godzinach urzędo­ rad w sali bankietowej dostojnego Dworu wania. W okresie od 1 maja do 30 września Artusa w Gdańsku miał miejsce wieczór był to czas od godz. 7 do 14. Od 1 paździer­ piwny, na który licznie przybyli goście ze nika do 30 kwietnia następowała zmiana wszystkich okręgów Niemiec oraz inni za­ czasu pracy. Tym razem można było przyjść graniczni policjanci. Przy świeżym trunku w godzinach od 8 do 15. Dla amatorów i ożywionej nim wymianie myśli szybko nowoczesnej techniki istniało połączenie upłynął wieczór. telefoniczne (numery 151 lub 3173). Niełatwa była służba policjanta. Nie­ jednokrotnie mógł się natknąć na amatora Marynarzom polskich okrętów wojennych, odwie­ „wody rozmownej”, który przeżywał naj­ dzających Gdańsk, na spacerach po mieście zawsze rozmaitsze duchowe rozterki i zakłócał towarzyszyła obstawa szupowców. go dnia można było posłuchać prelekcji noza, okultyzm i przestępstwo”. Niestety dotyczącej oszustw i obejrzeć pokaz szko­ ówczesna prasa nie podała, czy ukazano lenia psów policyjnych oddziału Schupo słuchaczom praktyczne możliwości wyko­ z Wrzeszcza. rzystania „wiedzy tajemnej” w kryminali­ Prawdziwa gratka czekała na amatorów styce. Należy dodać, że doktor Moll był mocnych wrażeń na sopockiej strzelnicy. droższy. Wstęp oszacowano na 1,5 i 2 gul­ Odbył się tam pokaz strzelania z policyjne­ deny. Kończyły się lata 30., a wraz z nimi go wozu pancernego. Jeśli ktoś odczuwał okres pokoju i gdańskiej odrębności. Po niedosyt informacji teoretycznych mógł wybuchu wojny gdańską policję całko­ w niedzielę posłuchać wykładu doktora wicie ujednolicono z policją niemiecką. Alberta Molla z Berlina na temat: „Hip­ Pozostały tylko fotografie... □

Nocna akcja policyjna: szupowcy zabierają do Opryszek z plakatu międzynarodowej konferencji policjantów w Sopocie (rok 1924) był rzeczywiście „Grüne Minna" amatora „wody rozmownej". niebezpieczny.

Otwarcie nastąpiło z wielkimi hono­ rami. Na inaugurację przybyli m.in. pre­ zydent Senatu gdańskiego Heinrich Sahm i Wysoki Komisarz Ligi Narodów Mervyn Sarley Mac Donnel. Chwile umilała im mu­ zyka w wykonaniu kapeli Schupo ubranej w historyczne stroje pod batutą naczelne­ go kapelmistrza Ernsta Stieberitza. Celem zjazdu były nie tylko obrady fachowców od łapania przestępców. Otwartość kon­ ferencji oraz szereg imprez o charakterze towarzyszącym miały na celu przybliżenie mieszkańcom działalności stróżów prawa. Kto chciałby obejrzeć wystawę lub posłu­ chać odczytów mógł od godziny 8 rano do 19 znaleźć dla siebie coś ciekawe­ go. Każdego dnia przygotowano porcję atrakcji. Np. komisarz kryminalny Geissel z Berlina zapoznał chętnych z referatem: ,^łamanie, kradzież i ich profilaktyka”. Wstęp - tylko 1 gulden. Po południu zapraszano na wyścigi psów. Następne­

13 14

L Z teki Rosenberga Na jarmarku bożonarodzeniowym w dawnym Gdańsku

am, gdzie święta Bożego Narodze­ ni kroku do przodu, ni do tyłu, by komuś Tnia są znane, odczuwa się też ich na nogi nie stanąć, albo i przez kogoś romantykę. Niech tam sobie w naszychpodeptanym nie zostać. Chłopcy portowi zaganianych współczesnych czasach będą i marynarze, co ich na jarmarku siła by­ i wielkie domy towarowe, i supermarkety, ło i co zawsze najmocniej swawolą, już na wszystkich piętrach udekorowane tak, się zabrali do psocenia. A to pozszywają by przypominać o świętach i związanej wszystkich: niewiasty, mężów-bez różnicy z nimi radości obdarowywania innych. Jar­ - suknie, rękawy, kołnierze, poły surdutów, mark bożonarodzeniowy jeszcze nie umarł że się jeden od drugiego nijak oderwać nie i znowu przeżywa rozkwit. mogą. A to starym babom sprzed Dworu Dziecięce wrażenia związane ze świę­ tami Bożego Narodzenia zostały uwiecz­ nione przez poetów i malarzy. Jak Wilhelm Raabe w swojej książce „Chronik der Sper­ lingsgasse” (Kronika ulicy Sperlingsgasse) przybliża nam przedświąteczny jarmark w dawnym Berlinie, tak Dickens opiewa świąteczny Londyn, a Puccini wprowadza nas w świąteczny nastrój w swojej operze „Cyganeria”. Zaś Ludwig Richter, twórca pełnych zadumy grafik i rysunków, notował w szkicowniku wspomnienia z beztroskich czasów swego dzieciństwa, w których po­ brzmiewają dzwony kościoła Św. Krzyża w Dreźnie. Dawny jarmark bożonarodzeniowy w Gdańsku opisał gdański poeta Johannes Falk, autor kolędy „O du fröhliche, o du selige...” (O, radosny, o, błogosławiony), w historii, w której opowiada o latach swojej młodości. „Jak tylko nadeszły święta, namawia­ łem czeladnika ojca mojego, aby mnie wziął na jarmark bożonarodzeniowy, jak przyobiecał. Więc poszedł on do ojca i rze­ cze: Mistrzu, pozwólcie, abym z waszym najstarszym synem na jarmark świąteczny poszedł. A ojciec na to: Idźcie! Baczcie tylko, abyście na czas wrócili z powrotem, szkody żadnej nie powzięli i innym czego niestosownego nie uczynili. Poszliśmy tedy. Był to wieczór na dwa dni przed Bożym Narodzeniem, śnieg skrzył się i miesiąc świecił, toteż tłum ludzi na jarmarku świątecznym był wielki. Tak gęsto było, że jabłko rzucone do góry na ziemię by nie spadło. Głowa przy głowie,

Wieczór wigilijny, drzeworyt Georga Piotrowskiego.

15 sy i gdzie stolarze wystawiali swoje szafy i komody, a potem wracaliśmy w pobliże wejścia do Dworu. A że przejście tu wąskie, a młokosów, co je naumyślnie jeszcze zaty­ kali nie brakowało, przeto choć strażnicy krzykiem i pałkami miejsce zrobić próbo­ wali, wielu było zacnych ludzi, co w tłoku utknąwszy gubili czepce i kapelusze”. Tyle Johannes Falk sprzed ponad dwu­ m 9SSŚ8& stu lat. Nasze wspomnienia nie sięgają, oczywiście, tak głęboko w przeszłość. Ale przed niespełna sześćdziesięciu laty w jed­ nej z gdańskich gazet o sprzedaży choinek mogliśmy przeczytać co następuje: „Na dwa tygodnie przed Bożym Na­ rodzeniem pojawiają się nagle. I nikt nie wie skąd. Wyrastają na miejskich placach i jest to tak oczywiste, jak gdyby od ich punktualnego pojawienia się zależał dal­ szy bieg wypadków. Noszą naokoło szyi kolorowe, wełniane szaliki, na głowach mają czapki uszatki a na rękach wielkie pocerowane rękawice z jednym palcem. 720877258449^653 Z godnością, jaka przystoi doświadczonym ludziom interesu rozkładają wokół siebie choinki, każdą ustawiając właściwą stroną do kupujących. Robią to wszystko z ta­ ką wprawą, jakby to było ich codzienne zajęcie i człowiek sam siebie pyta, jakiż to zawód uprawiają sprzedawcy choinek w ciągu pozostałych miesięcy w roku? Za klientami nie muszą się specjalnie rozglądać, ale gdy mają chwilkę przerwy, strzepują płatki śniegu z czapek, zabija­ ją rękami, żeby się trochę rozgrzać, albo z przyniesionego termosu nalewają sobie do kubka łyk gorącej kawy, którą piją z wi­ doczną przyjemnością. Obsypani drobnym śniegiem zmieniają się powoli w uosobie­ nia świętego Mikołaja a ich choinki - w prawdziwy las z baśni. Ach, gdybyż tylko chciało ciągle sypać! Ludzie myślą sobie, gdy widzą stojących handlarzy choinek: Mój Boże, jak szybko nadeszły święta, muszę się pospieszyć, załatwić jeszcze to i tamto. Wchodzą na ich stoiska, by kupić Kolędnicy przed wejściem do pasażu w Wielkiej Zbrojowni. Rysunek Curta Ziesmera. drzewko. Każdy chciałby mieć najpiękniej­ sze. Śmieszne, że ludziom zawsze bardziej podoba się choinka, którą kupił ktoś inny, Artusa porozrzucają ich kosze z orzecha­ w beczkę z rybami, a baby karpiarki, co niż ta, którą nabyli sami. Dzieci najchętniej mi, albo też ich stoliki bożonarodzeniowe przy beczce stały, zaraz go za pomocą spędzałyby na stoiskach z choinkami cały z jabłkami, piernikami i latarenkami, i cie­ sieci rybackiej i wielkich kadzi z wodą dzień. Ale w końcu marzną w nóżki i mu­ szą się z zamętu, co się porobił, gdy baby otrzeźwiły szą iść do domu. Któż nie cieszy się, gdy z pięściami się na nich rzuciły, jak zaczęli Patrzyliśmy na to, jak ktoś, kto nic handlarze choinek i ich stoiska pojawiają całe dobro z ziemi zbierać. lepszego do roboty nie ma, przystawaliśmy się na placach naszego miasta? Kto na nich Na koniec zebrało się ich paru przy to tu, to tam, koło Dworu Artusa, zaraz przy nie czeka? Czyż nie jest tak, że bez nich piwnicy ratuszowej, gdzie jest wyszynk wejściu, wchodziliśmy na schody, gdzie i ich drzewek w ogóle nie moglibyśmy wina, i jak się tylko jakiś nadobny miesz­ mieli swoje budy kotlarze i sprzedawcy świętować Bożego Narodzenia? czanin ukazał, co mu świeże powietrze po wielkich lasek woskowych, a potem szliśmy wyjściu z piwnicy do głowy uderzyło i siłę dalej. Danziger Hauskalender 1990 w nogach odjęło, tak go jęli przyciskać, Przechodziliśmy koło składów, gdzie tak nań następować, że rymnął jak długi oprawiali księgi, i dalej, gdzie ciągnęli lo­ Przekład Jarosław Ziętkiewicz

16 Posterunek Oficerski nr 4 Restaurator z dworca Mieczysław Abramowicz

Truizmem byłoby mówienie, źe - w sende politycznym - drugie Wolne Miasto Trudno dziś z całą pewnością stwier­ Gdańsk było tworem dziwacznym. Bo rzeczywiście: niby niezależne państwo, ale dzić, że Franciszek Szmelter był etatowym - przynajmniej formalnie - pod kuratelą Ligi Narodów, niby kraj niezawisły, ale oficerem Oddziału II (wywiad wojsko­ o ograniczonej na rzecz Polski suwerenności. Od początku swego istnienia Wolne wy) Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Miasto skupiało na sobie uwagę bliższych i dalszych sąsiadów, którzy tu widzieli Wszystkie dokumenty mogące to stwier­ pole swoich żywotnych interesów. Międzynarodowy charakter Gdańska powodował, dzić zostały zniszczone 1 września 1939 roku w budynku Komisariatu Generalne­ źe stał się on miejscem cichej wojny wywiadów państw europejskich. Miały tu go RP w Gdańsku przed wkroczeniem swoich rezydentów tajne służby Niemiec, Francji, Związku Radzieckiego i rosyjskiej tam Niemców. Również zachowane akta emigracji, Anglii i Wioch. Aktywnie działali oficerowie polskiej „dwójki”. Jednym Abwehry tego nie potwierdzają. Wiadomo z nich byl podobno Franciszek Szmelter. jedynie, że bydgoska Ekspozytura III woj-

Franciszek Szmelter trzy razy w roku (na święta Wielkanocne, Bożego Narodzenia i swoje imieniny) organizował duże przyjęcia dla swoich pracowników. Na zdjęciu z drugiej połowy lat 30. widzimy go-w dużej sali bankietowej restauracji dworcowej - w otoczeniu rodziny i pracowników; od lewej siedzą: młodszy syn Zygmunt, Iza Kołodziejczyk (pracownica restauracji), Franciszek (z opaską na chorym oku), Maria Hilda, starszy syn Kazimierz i osoba nieznana Sądząc po koszach kwiatów jest to dzień imienin Franciszka Szmeltera.

17 skowej „dwójki” utrzymywała na terenie W roku 1933 (po krótkim okresie wcze­ Wolnego Miasta Gdańska silny (tzw. ze­ śniejszego prowadzenia gabinetu denty­ wnętrzny) Posterunek Oficerski (PO nr 4), stycznego) Franciszek Szmelter otworzył w skład którego wchodzili liczni agenci na terenie Dworca Głównego w Gdańsku terenowi. Wiadomo też, że w przekazach własną restaurację. Tak zaczęła się naj­ rodziny i znajomych Szmeltera przedsta­ większa „przygoda” życia tego gorącego wiany jest on zawsze jako współpracownik patrioty, obrotnego biznesmena, niezwy­ polskiego wywiadu. kle odważnego człowieka. Spróbujmy przyjrzeć się tej niezwykle Budynek dworca w Gdańsku (tak jak ciekawej postaci przedwojennego Gdań­ cała kolej na terenie Wolnego Miasta) był ska. własnością polską zarządzaną przez Pol­ skie Koleje Państwowe. Mimo, że porządku Legionista pilnowali gdańscy żandarmi, a celnikami byli Niemcy (na Dworcu Głównym znajdo­ Franciszek Szmelter urodził się 8 marca wał się ważny punkt kontroli granicznej), 1892 roku w Świeciu nad Wisłą w rodzi­ to jednak wszystkie działające tam insty­ nie głęboko patriotycznej. To wychowanie, tucje znajdowały się pod polską kontrolą. W tym polskim otoczeniu Szmelter stwo­ rzył dodatkową polską enklawę. W jego restauracjach, kawiarni, cukierni i perono­ wych bufetach mówiło się po polsku. Eksterytorialna restauracja W dużych salach organizowali spotka­ nia - z dala od wścibskich oczu gdańskich szupowców - przedstawiciele społeczno­ ści polskiej. Do Szmeltera przychodzili w gdańskich hotelach. Przez teren restau­ na obiady i kolacje urzędnicy Komisaria­ racji Szmeltera przechodzili również ci, tu Generalnego RP, kolejarze, pracownicy którzy musieli ominąć gdańską kontrolę polskich firm działających na terenie Wol­ graniczną: z biura na zapleczu przechodzili nego Miasta. W kioskach Szmeltera można wprost do polskich wagonów, w których było kupić polskie gazety z Polski (na­ chroniło ich już polskie prawo. wet te pozbawione gdańskiego debitu), Restauracja Szmeltera była olbrzymim a w pokojach gościnnych na drugim pię­ kombinatem gastronomicznym. Na parte­ trze mogli zatrzymać się ci Polacy, którzy rze mieściły się dwie wielkie sale restau­ z różnych względów nie mogli mieszkać racyjne przedzielone bufetami kawiarnia-

Franciszek Szmelter w czasie zimowej kampanii galicyjskiej I Brygady Legionów. w atmosferze gorącej miłości do Polski, zaowocowało jego wstąpieniem w szeregi I Brygady Legionów Komendanta Piłsud­ skiego. Wraz z innymi młodymi Polakami, którzy „na stos rzucili swój życia los” prze­ szedł całą kampanię galicyjską Legionów. Po I wojnie wrócił do Świecia, gdzie przez jakiś czas prowadził praktykę dentystyczną. Pod koniec lat 20. Franciszka Szmeltera wezwał do siebie jego wcześniejszy do­ wódca, Józef Piłsudski - Marszałek nakazał byłemu legioniście wyjazd do Wolnego Stalowe naczynia i sztućce (zdjęcie powyżej) wykonywała firma Kruppa z Berndorfu. Wszystkie sygnowane Miasta Gdańska. były nazwiskiem właściciela (zdjęcie u góry).

18 nymi i cukiernią. W jednej z nich, re­ prezentacyjnej sali bankietowej odbywały się polskie imprezy i uroczyste, wystawne obiady i kolacje. Druga, nieco mniejsza, przeznaczona była na spotkania bardziej kameralne, wręcz sekretne. Tu podejmo­ wano specjalnych gości z Polski, tu odby­ wały się dyskretne spotkania pracowników Komisariatu Generalnego RP. Na każdym peronie znajdowały się kioski i bufety, a po całym dworcu jeździły wózki, w których można było zaopatrzyć się w żywność, napoje i papierosy. Każda z części Szmelterowego króle­ stwa wyposażona była w inny komplet za­ staw i sztućców. Fajansowe zastawy pocho­ dziły z renomowanych firm polskich i nie­ mieckich, posrebrzane talerzyki i sztućce kawiarniane z warszawskiej fabryki Nor- blina, a wykonane ze szlachetniej stali sztućce, patery, półmiski, popielniczki, ku­ beczki i naczynia kuchenne dostarczał Szmelterowi kombinat Kruppa z Berndor- fu (ostatnia dostawa naczyń kuchennych i zastaw restaruacyjnych wysłana z Nie­ Maria Szmelterowa w lipcu 1939 roku przed wejściem do Polskiej Misji Dworcowej (zdjęcie powyżej). miec w sierpniu 1939 roku nie dotarła już Rodzina Szmelterów w swoim gdańskim mieszkaniu, od lewej: Maria Hilda, Franciszek, Zygmunt i Kazimierz (zdjęcie poniżej).

19 charytatywne, oficjalnie też, wspólnie z mę­ skiego w Polsce. Wraz z innymi Polakami żem, sfinansowała (w ramach Funduszu z Pomorza został osadzony w Stuttho- Obrony Narodowej) zakup dla polskiej fie. Tu odnalazła go matka. Za ogromną armii dwóch samolotów i tankietki. sumę w złocie i kosztownościach wyku­ Franciszek Szmelter - zapewne za wie­ piła w czerwcu 1940 roku syna z obozu; dzą żony - przekazywał poufnymi kanałami Niemcom bardziej zależało na ojcu. duże sumy polskim organizacjom narodo­ Franciszek tymczasem ukrywał się wym w Gdańsku. Pieniądze te pochodzi­ w Warszawie. Trudno nazwać to ukry­ ły z zysków z restauracji, ale również, waniem się skoro, wspólnie z żoną, pro­ choć trudno to jednoznacznie potwier­ wadził przy ulicy Marszałkowskiej sklep dzić, z funduszów specjalnych polskiego elektrotechniczny pod szyldem z własnym rządu, który tą niejawną drogą wspie­ nazwiskiem. Tam, 2 listopada 1940 roku, rał gdańskich Polaków. Wielka restauracja został aresztowany przez gestapo i przeka­ w centrum miasta mogła być rzeczywiście zany do Gdańska. Kilka miesięcy spędził dobrą przykrywką do sekretnego transferu w areszcie, by w końcu trafić do karnego pieniędzy. komanda w Stutthofie. Po wojnie Maria Hilda wróciła do Przez cały czas Maria próbowała urato­ jeszcze płonącego Gdańska. Swoim bliskim wać męża. Za jego uwolnienie oferowała Maria Hilda Ritterman i Franciszek Szmelter w dniu i znajomym mówiła, że wraca na placówkę. astronomiczne sumy w złocie, biżuterii swojego ślubu. Odbudowała restaurację i prowadziła ją do i dolarach. Dowiedziała się jednak, że połowy lat 50., zmarła w 1987 roku. Franciszek jest dla Niemców zbyt cennym na miejsce). Wszystkie naczynia i sztućce więźniem, by mieli go wypuścić. Rozkaz oznaczone były nazwiskiem właściciela. Bezcenny więzień o bezwzględnym zatrzymaniu Szmeltera Restauracja Szmeltera działała do ostat­ wydał osobiście - jak po wojnie relacjo­ Placówka niej chwili, do 1 września 1939 roku. Jesz­ nowała to Maria Hilda - Goebbels. Franciszek Szmelter zginął w Stutthofie W prowadzeniu restauracji pomaga­ cze w ostatnich dniach sierpnia zdążyła do­ starczyć polskiej załodze na 15 kwietnia 1941 roku. Jest pochowany ła Szmelterowi od samego początku jego na cmentarzu zasłużonych na Zaspie. żona, Maria Hilda. Pochodziła z zasymilo­ dużą partię papierosów Jednak sam wła­ ściciel już od początku sierpnia przebywał wanej żydowskiej rodziny Ritterman z bo­ Epilog śniackiego Mostaru. Jako młoda, niezwykle w Warszawie. Tam zastał go wybuch wojny piękna dziewczyna przyjechała tuż przed i wiadomość o aresztowaniu w Gdańsku Powtórzmy: trudno dziś z całą pew­ wybuchem I wojny światowej do Gdań­ starszego syna. nością stwierdzić, że Franciszek Szmelter ska. .. na zakupy. Chciała w renomowanych Kazimierz Szmelter (we wrześniu 1939 był oficerem polskiej „dwójki”. Wiele hi­ domach mody Sternfelda, Brzezińskiego roku uczeń drugiej klasy polskiej Wyż­ potez, niedomówień, domysłów i relacji i Braci Freymann kupić swoją wyprawę szej Szkoły Handlowej w Gdańsku) został wskazuje na to, że tak było w istocie. ślubną. Nad Motławą dotarła do niej wia­ aresztowany przez Niemców już 1 wrze­ Ale nie jest to może najważniejsze w lo­ domość o wybuchu wojny, a nieco później śnia, dzień po powrocie z obozu harcer- sach tego człowieka. W tej historii ważna o śmierci narzeczonego. Zrozpaczona, za­ jest - trochę romantyczna, często bardzo łamana, odcięta od rodziny i swojego kraju Ostatnie zdjęcie Franciszka Szmeltera wykonane racjonalna - postawa restauratora z Dwor­ pozostała w Gdańsku. Franciszek Szmel­ latem 1939 roku podczas jego pobytu w sanatorium ca Głównego: oddanie Sprawie, lojalność, w Krynicy Górskiej. ter zaopiekował się Marią Rittermanówną, odwaga, głęboki patriotyzm. Walczył o Pol­ pomógł urządzić się w Gdańsku. Z czasem skę nie tylko na frontach wojny światowej. pokochali się. Ślub wzięli w Gdańsku. Walczył o Nią również w swojej restaura­ Maria Szmelterowa szybko stała się, jak cji: zapewniając bezpieczeństwo polskim jej mąż, gorącą polską patriotką. W duchu emisariuszom, przeprowadzając ludzi za­ miłości do Ojczyzny wychowała dwóch sy­ grożonych aresztowaniem przez zieloną nów, Kazimierza i Zygmunta. Przez wiele lat granicę, finansując polskie akcje w Gdań­ prowadziła na terenie Dworca Głównego sku. Czy robił to wszystko tylko na rozkaz? w Gdańsku Polską Misję Dworcową. Było O Franciszku Szmelterze zapomniano to miejsce, w którym Polacy (szczególnie w Gdańsku. Nikt nie upominał się o ulicę polskie dziewczęta i młode kobiety) mogli jego imienia, nikt nie pomyślał o tablicy znaleźć pomoc i oparcie w trudnych chwi­ pamiątkowej na budynku dworcowym, je­ lach. Misja pomagała znaleźć pracę i miesz­ go grób na Zaspie odwiedza tylko rodzina. kanie, wspomagała finansowo, a gdy trzeba Zrobił swoje... było przyjmowała bezdomnych w swoich pokojach. Serdecznie dziękuję Pani Krystynie Piękna żona Franciszka potrafiła roz­ Szmelter-wdowie po synu Marii i Francisz­ sądnie obracać wielkim bogactwem, jakie ka Szmelterów, Zygmuncie - za udostęp­ stało się jej udziałem (Szmelterowie nale­ nienie rodzinnych zdjęć, naczyń i sztućców żeli do najbogatszych obywateli Wolnego oraz relacje, które pomogły mi przygoto­ Miasta). Oficjalnie wspomagała instytucje wać ten artykuł. □

20 Dworzec Główny, w którym mieściła się restauracja Franciszka Szmełtera.

21 Jedno miejsce, trzy epoki

toimy na ulicy Na Piaskach (Halben- na wyspie na Kanale Raduni nie ma jesz­ przeniesieniu na wyspę), za nim szczyt Sgasse) i patrzymy w kierunku kościoła cze Domu Cechu Młynarzy, który został Wielkiego Młyna i wieża kościoła. Po pra­ św. Katarzyny I choć za każdym razem pa­tu przeniesiony dopiero pod koniec wie­ wej fragment ulicy Na Piaskach. trzymy z nieco innej perspektywy zaobser­ ku. Wcześniej był mniejszy i stał przy Zdjęcie współczesne (na lewo, na dole) wować możemy zmiany jakie tu zachodziły nie istniejącej dziś ulicy An der Gros­ jest inne, ale główne obiekty architekto­ przez półtora wieku. sen Mühle, która biegła równolegle do niczne tego miejsca właściwie pozostały. Na rysunku Jana Karola Schulza (po­ ulicy Na Piaskach, ale po przeciwnej stro­ Trzeba jednak pamiętać, że przez kilka wyżej) widzimy szczyt Wielkiego Młyna nie kanału. dziesięcioleci nie było Domu Cechu Mły­ i kościół św. Katarzyny. Można odnieść Na zdjęciu z początku wieku (na lewo, narzy, który dopiero w ostatnich latach wrażenie, że trakt dzisiejszej ulicy Na Pia­ u góry) Dom Cechu Młynarzy prezentuje został wybudowany z zachowaniem daw­ skach jest brukowany. Zauważmy też, że się w całej okazałości (oczywiście już po nej bryły tego budynku. □

22 23 Spacer śladami wspomnień Moja ulica Mieczysław Abramowicz

Ilekroć myślę o tej niewielkiej, oliw- skiej ulicy zawsze jawi mi się ona jako mikrokosmos. Trochę tajemniczy przez swoją historię, często zupełnie zwyczaj­ ny poprzez swoją dzisiejszą codzienność. Kosmos zawarty pomiędzy dwoma świa­ tami stojącymi z istoty swojej w opozycji: między wielkim miastem, a wielkim la­ sem. Myślę o tej ulicy bardzo często, bez przerwy prawie, bowiem tu, przy ulicy Abrahama w Oliwie, mieszkam od blisko 45 lat. Tu, gdy miałem rok, sprowadzili się moi rodzice: Anna i Mieczysław. Stąd moi starsi bracia, Marek i Jacek, wyruszyli na podbój świata. Tu przybyła (z nieodległej ulicy Modzelewskiego/Sychty) Małgorzata, moja żona. Tu wyprowadzałem - w ciągu tych 45 lat - na spacer dziesiątki psów, tu (w przydomowym ogródku, między mo­ drzewiem i jabłonią) chowałem je, gdy umierały ze starości, chorób lub na skutek spotkania ze zbyt szybko jadącym samo­ chodem. Tu wreszcie (choć realnie przy ulicy Klinicznej) przyszły na świat moje dzieci, Karolina i Michał. Tutaj umarła moja Mama. Zaiste trudno o takim miejscu mówić bez emocji i wzruszenia. Nieznany fotograf stanął wczesną wiosną (zapewne w drugiej połowie łat 30.) u zbiegu Friedensschluss i Adołf-Hitłer-Alłee (dziś ul Grunwaldzka) i zrobił jedno z najstarszych zdjęć tej okolicy. W oddali widać Start w spalinach wzgórze nad Zieloną Doliną, tramwaj jadący do Oliwy i - pomiędzy gałęziami młodych jeszcze lip - Ulica Abrahama rozpoczyna swój, po­ samolot. nad kilometrowy, bieg w miejscu pełnym ruchu, hałasu i smrodu tysięcy samocho­ Betonowe przyczółki zerwanych wiaduk­ roku niewielkie popiersie patrona siero­ dów pędzących w kierunku Gdyni lub tów były świetnym - choć niebezpiecz­ cińca, dra Janusza Korczaka. Zaprojektował Wrzeszcza. Odrywa się gwałtownie od uli­ nym - miejscem „alpinistycznych” wpra­ je i wykonał absolwent gdańskiej PWSSP cy Grunwaldzkiej, by wytrwale wspinać się wek wszystkich chłopaków z okolicy, a cały Bernard Ossowski, który na postumencie ku wzniesieniom Lasów Oliwskich. wał, obrośnięty gęstymi krzakami, był dzi­ pomniczka Starego Doktora umieścił jego U jej początku rozłożyły się większe słowa: „Powiadacie / nuży nas obcowanie i mniejsze firmy, hurtownie, sklepy, myjnie ką prerią, na której dzielni Apacze toczyli z dziećmi / bo musimy się zniżać do ich samochodów. Jeszcze wiele lat po wojnie boje z bladymi twarzami. były tu puste pola, z których rozciągał Nieco powyżej ulica Abrahama prze­ pojęć / schylać, naginać, kurczyć... / macie się wspaniały widok na pobliskie wzgórza. kracza ulicę Wita Stwosza, a na niej dwie ru­ słuszność, ale nie to was męczy / tylko, że Dziś Naturę zasłania Komercja. chliwe jezdnie i tory tramwajowe. Również musicie się wspinać, / wyciągać, na palcach Po lewej stronie ulicy trwa nieprze­ przed wojną, gdy Wita Stwosza nazywała stawać... / żeby nie urazić”. rwanie od 1912 roku nasyp kolejowy, po się Kronprinzallee jeździł tędy tramwaj (li­ którym do końca wojny jeździły pociągi nii nr 2) z Oliwy do Wrzeszcza i dalej do Chłopaki z ulicy z Gdańska i Wrzeszcza do Kartuz. Jeszcze śródmieścia. Po przejściu ulicy Wita Stwosza wcho­ długo po wojnie na nasypie (który my Na rogu ulic stoi pierwszy - nie jedyny dzimy w ten odcinek Abrahama, który nazywaliśmy wałem) rdzewiały na drew­ przy Abrahama - pomnik. W ogrodzie Do­ zachował ułomki śladów czasów, gdy uli­ nianych podkładach szyny i zwrotnice. mu Dziecka odsłonięto 28 sierpnia 1985 ca nazywała się Friedensschluss (niem.:

24 zawarcie pokoju, tą nazwą postanowiono Tu, w końcu, na niewielkim pagórku, który uhonorować Pokój Oliwski z 1660 roku). wtedy wydawał się nam olbrzymią górą, Po prawej stronie stoją co prawda niewiel­ stawialiśmy pierwsze narciarskie kroki, nie kie domki z lat 50. (jeden z nich otoczony zawsze udane. SlttttfirfjeS Cierni be§ ©cmeinbe= mtb 3lmt§be$trf3 ©tttoa. ogrodem-cmentarzem moich psów, kotów Dziś Koźlej Łączki już nie ma, zniknęła (Enthält olle Bekanntmachungen ties Bejirks unb bie amtliche flurlifte. i kanarka), ale po lewej zachowały się dwa pod asfaltem parkingu, sklepami i dużym, domy z lat 20., z czasów, gdy przy Friedens­ brzydkim „wieżowcem”, który ktoś bez wy­ schluss i wybiegającej z niej Arno-Holz-Weg obraźni postawił wśród niskiej zabudowy (dziś ulica Głogowska) wybudowano nie­ osiedla. wielkie osiedle mieszkaniowe. Kawałek za nieistniejącą Koźlą Łącz­ Między Głogowską, a ulicą Polanki, ką, u zbiegu z ulicą Polanki pojawiła do której coraz bardziej się zbliżamy, był się w latach 80. budowla dość egzotycz­ „od zawsze” pusty plac z ruiną jakiegoś na. W 1985 roku rozpoczęto - według domu w głębi. To było miejsce bardzo projektu gdańskiego architekta Mariana 11 stycznia 1902 roku „Olivaer Nachrichten” infor­ ważne. Nazywaliśmy je Koźlą Łączką. Nie Wszelakiego - budowę meczetu. Mimo, iż mowały na pierwszej stronie o rozpoczęciu budowy było to tylko boisko, na którym odbywali­ od jego otwarcia (1 czerwca 1990 roku) nowego ujęcia wodnego przy Friedensschluss. śmy wielogodzinne mecze piłkarskie. Tu, minęło już kilka lat, budynek nie jest cał­ w tym trochę tajemniczym (ruina obok), kowicie ukończony. Wielu prac wymaga ale równocześnie bardzo swojskim miej­ jeszcze ogrodzenie, przestrzeń wokół me­ największy z nich był rzeczywiście duży: scu dostępowaliśmy przeróżnych inicjacji czetu (warto przy okazji powiedzieć, że liczył ponad dwa metry wysokości. Kiedy i wtajemniczeń, tu były domy aukcyjne, podczas budowy nie wycięto ani jedne­ głazy zniknęły z ulicy Abrahama nikt już gdzie wymienialiśmy monety, znaczki, na­ go drzewa, „wpasowując” meczt pomiędzy dziś nie pamięta. Dzielnicowa legenda mó­ lepki z pudełek od zapałek albo guziki wysokie świerki i lipy). Również bania wiła, że największy kamień wykorzystał do wojskowe wykopane w leśnych okopach. kopuły i dach minaretu czekają jeszcze budowy pomnika Janka Krasickiego arty­ na pokrycie miedzianą blachą. Mimo to sta rzeźbiarz Wiktor Tołkin. Tego samego meczet żyje, pełni swoją funkcję, o czym pomnika, który do dziś stoi przy nieod­ świadczą co piątek spieszący na modlitwę ległej ulicy Chełmońskiego, i który stał wierni w egzotycznych strojach. się ostatnio obiektem ataków pryszczatych Polodowcowa pamiątka młodzieńców z Ligi Republikańskiej. Le­ gendę głazu pomnikowego dementuje jed­ Po drugiej stronie Polanek rozpoczyna nak sam rzeźbiarz, przypominając sobie, że się najstarsza część ulicy Abrahama. Od kiedy pamiętam na rogu Abrahama kamień dla Janka przyjechał z Gdyni (mo­ i Polanek, obok posesji nr 42, znajdowało że dlatego niektórzy mieszkańcy osiedla się kilka granitowych głazów narzutowych. VII Dwór - dawniej Janka Krasickiego - pro­ Przechodząc obok nich nie można było ponują, by młodego komunistę zastąpić oprzeć się chęci wdrapania się na któryś bardziej słusznym Jankiem Wiśniewskim: z tych wielkich kamieni. Szczególnie, że wystarczy tylko zmienić nazwisko...).

Strzelisty minaret meczetu góruje nad skrzyżowaniem ulic Abrahama i Polanki (na lewo). W 1893 roku w wyniku rozbudowy oliwskiej Wasserwerk, u wylotu Zielonej Doliny pojawił się wysoki komin, co pokazuje zdjęcie z 1906 roku (poniżej).

25 niebagatelną wydajność dzienną - około 800 metrów sześciennych. Cały zakład jest do dzisiaj sprawny i - choć kilka miesięcy temu wyłączony z miejskiej sieci wodociągowej - może w każdej chwili podjąć swoją służbę (nie ukrywam, że nie miałbym nic przeciwko temu, bowiem woda aluwialna jest lepsza i zdrowsza niż to, co płynie do nas ze Straszyna). Stojący obok zakładu wodociągowego kościół św. Stanisława Kostki, to budowla dużo młodsza. Świątynia powstała w latach 1983-86 dla nowej parafii erygowanej 15 sierpnia 1982 roku. Autorami projektu byli inżynierowie architekci Mirosław Kuczyń­ ski (koncepcja ogólna) i Stanisław Frątczak (projekt realizacyjny). Noc bez Józefiny Zaraz za kościołem, u stóp stromo opadających stoków wzgórz, rozpoczyna się teren dawnego VI Dworu. Jeszcze nie- Zdrowa woda Nieco dalej, po prawej stronie, znajdu­ je się - trochę schowane za kościołem św. Stanisława Kostki - jedno z najstarszych, nowoczesnych ujęć wody w Gdańsku. Wy­ budowano je w roku 1878 dla zaopatry­ wania Oliwy, Wrzeszcza i Nowego Portu. Wasserwerk przy Friedensschluss zbierał, specjalnymi drenażami zainstalowanymi w okolicznych łąkach, wodę z pokładów aluwialnych i wczesnodyluwialnych i od­ prowadzał ją do basenu osadowego, który służył do usuwania wytrąconego żelaza. Stamtąd szerokimi korytami woda spły­ wała do dwóch zbiorników o pojemności 200 metrów sześciennych każdy, w których żelazo opadało na dno. Czystą wodę prze­ pompowywano za pomocą dwóch pomp do położonego ok. 20 metrów wyżej zbior­ nika o pojemności 500 metrów sześcien­ nych. Zakład mógł codziennie dostarczyć miastu 700 - 800 metrów sześciennych wo- dy. Ponieważ zapotrzebowanie na wodę stale wzrastało, w roku 1902 urucho­ miono przy Friedensschluss (najprawdo­ podobniej w dolnym jej biegu) nie za­ chowane do dziś drugie ujęcie. Był to 10-metrowy szyb w studni głębinowej za­ opatrzonej w pompę z „elektromotorem” zasilanym w prąd zmienny przez miejską elektrownię. Wyssana woda przenoszona była wodociągiem o długości 1400 me­ trów do basenu oczyszczającego głównego Wasserwerk. Zakład wody gruntowej miał

26 Dziś po bogactwie VI Dworu pozostały jedynie dwa niepozorne budynki, zasypany staw i wspomnienie o cesarzu, który tak zachwycił się pięknem zielonej Reinketal, że postanowił tu zatrzymać się na popas. Norwegia w Oliwie Prawie naprzeciwko „domu Napole­ ona”, po drugiej stronie Abrahama, stoi od początku lat 20. najpiękniejszy dom ulicy, zwany kiedyś „leśniczówką” (choć leśniczówką nigdy nie był), a od wielu lat po prostu Domem pod Łosiem. Kiedyś wkomponowany idealnie w górzysty krajo­ braz oliwskich lasów stanowił integralną, doskonałą ich część. Dziś (a dokładnie od początku lat 70.) harmonia pięknej architektury z pięknem przyrody została zakłócona. W pierwszej połowie lat 70. Dom pod Łosiem otoczyły nijakie, obce w tym krajobrazie „szeregowce”, wżyna- jące się w las i zanieczyszczające swoją Ulica Abrahama jest ulicą ekumeniczną; Na pierw­ obecnością Piękno. Na szczęście ta zbrod­ szym planie kościół św. Stanisława Kostki, w głębi nia na Naturze nie jest tak porażająca jak widoczny minaret meczetu. ta, którą planowano: jakiś niezbyt rozgar­ nięty urzędnik magistratu chciał w Zielonej dawno istniał tu rozległy staw dworski. Dolinie ustawić trzy „wieżowce”! To prawda, że zarośnięty (jednak wod­ ną roślinnością typową dla takiego miej­ sca), ale przy niewielkim wysiłku łatwy do odtworzenia. Dziś blisko połowę je­ go powierzchni przykryła ziemia i gruz z kościelnej budowy. Staraniem probosz­ cza, ks. Henryka Tribowskiego, urządzono tu wprawdzie korty tenisowe, co godne pochwały, ale staw bezpowrotnie uległ zagładzie. Szkoda... Pod samym wzgórzem, wznoszącym się u wylotu Zielonej Doliny (dawniej Reinketal), zachowały się dwa budynki gospodarcze (dziś mieszkalne) dawnego VI Dworu (sam drewniany Dwór spłonął w 1830 roku). W jednym z nich - pocho­ Głowa łosia na szczytowej ścianie „leśniczówki”. dzącym z 1762 roku - miał spędzić noc z 31 maja na 1 czerwca 1807 roku, udający Dom pod Łosiem zbudowała na po­ się do Gdańska, cesarz Napoleon. czątku lat 20. angielsko-norweska firma Dzieje VI Dworu sięgają roku 1631, kie­ budowlana na wzór architektury skandy­ dy to teren u wylotu Reinketal zakupił Jan nawskiej. Usytuowano go u podnóża góry Bały. W roku 1659 wdowa po nim sprzedała w otoczeniu starodrzewu (kilka drzew, posiadłość Arndowi de Huysen. Pod koniec to kolejne pomniki przy Abrahama, tym XVII wieku gospodarczy! tu Bartholomeo razem przyrody), na terenie posesji wy­ Diesterwald, który w 1707 roku sprzedał budowano, otoczone żywopłotem, korty VI Dwór Michaelowi Reymannowi. Później tenisowe. teren dworski trafił w ręce rodziny Rosen- Rodzina ostatnich przedwojennych holz i Setau (potomków bogatego kupca właścicieli domu opuściła go dopiero gdańskiego, Daniela Heinricha Setau’a). w 1948 roku przenosząc się do Niemiec. Dom przeszedł na własność miasta, a póź­ U wylotu Zielonej Doliny przycupnęły dwa budynki niej prywatnych właścicieli. Gospodarują­ gospodarcze VI Dworu. W prawym miał nocować ca od 1957 roku „pod Łosiem” rodzina cesarz Napoleon. Świątków pragnie uczynić z niego miejsce

27 otwarte dla wszystkich, których urok tego domostwa zachęci do spędzenia w nim kilku dni. W realizacji tych planów pomóc ma Stowarzyszenie Sympatyków „Domu pod Łosiem” założone przez właścicieli i przyjaciół domu. Juź tylko las Kiedy miniemy „leśniczówkę” i ru­ szymy dalej w kierunku lasu, dotrzemy do zamykającego ulicę Abrahama, krzy­ ża: pierwszego w Gdańsku pomnika ońar Grudnia 1970 roku. Obok jego drewnia­ nego ogrodzenia kilka lat temu pojawił się przedwojenny drogowskaz leśny. Ktoś przytaszczył tu z lasu kamień z wykutą na nim nazwą najdłuższego (liczącego po­ nad 10 kilometrów) szlaku turystycznego wytyczonego przed wojną w Lasach Oliw- skich: Präsidentenweg. Szlak rozpoczynał się na Wzgórzu Królewskim (Königshöhe) we Wrzeszczu i biegł lasami (m. in. przez Reinketal) aż do Sopotu. Jeśli dobrze się rozejrzeć, to w krzakach obok znajdziemy ostatni pomnik ulicy Abrahama: wielki głaz narzutowy. Za krzyżem rozpoczyna się szeroka Dolina Samborowo, przed wojną zwana Dicke Eiche. Wystarczyło zboczyć z głównego trak­ tu [ulicy Polanki -przyp. MA] nieco w górę, na wzgórza morenowe, a już obejmowała człowieka łagodna przestrzeń bukowego lasu, gdzie na prześwietlonych polankach,

Również zimą Dom pod Łosiem prezentuje się okazale.

28 pośród wysokiej trawy, odbywały się ro­ dzinne pikniki i randki zakochanych, a da­ lej, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się doliny: szeroka Dicke Eiche i wąska, prawie jak górski jar, Reinketal, co prowadziła do Oli­ wy” - zachwyca się w opowiadaniu „Ulica Polanki” Paweł Huelle (cyt.: Paweł Huelle, „Miłość i inne opowiadania”, wyd. Puls, Londyn 1996). Wcale mu się nie dziwię. Ja sam zachwycam się dolinami, w które przeistacza się moja ulica, już dobrych 45 lat. □

Ulicą Abrahama zamyka (na prawo) krzyż posta­ wiony w 1971 roku w hołdzie ofiarom Grudnia ’70. Tabliczka przykręcona nieco później (powyżej) mó­ wi o tym w sposób zawoalowany, ale i tak wszyscy wiedzieli o co chodzi. Kamień przytaszczony przez kogoś pod drewniany płotek krzyża, to przedwojen­ ny drogowskaz leśny (poniżej). Sztorm i wysoka fala Karol Michałowski

piątkowym wydaniu wieczornym z 9 stycznia 1914 roku „Danziger Zeitung” ostrzegała przed zbliżającym się sztormem. Najbliższa noc i dzień następny miały Wbyć bardzo zimne. Straż morska telegrafowała o nadciągającym z północnego wschodu sztormowym wietrze, a wraz z nim gwałtownych opadach śniegu. Jednak to, co nastąpiło w nocy z 9 na 10 stycznia 1914 roku przerosło oczekiwania i przewidywania meteorologów Na gdańskie wybrzeże Bałtyku runęła prawdziwa nawałnica. Niezwykle wysokie fale morskie zaatakowały brzeg i urządzenia portowe. W Neufahrwasser () fale wywracały dźwigi portowe, wyrzucały na brzeg mniejsze statki. Cofnięta naporem wiatru i fal Bałtyku woda w Wiśle zalała wiele portowych składów m.in. drewna na Troylu (Przeróbka) i cukru. Zniszczeniu uległa też przystań rybacka na Wiśle. Również wody Raduni i Motławy cofnęły się zalewając niżej położone tereny Oruni. Elegancka plaża na Westerplatte, narażona na bezpośredni atak fal i wiatru, uległa prawie całkowitemu zniszczeniu. Wszystkie drewniane urządzenia plażowe: kabiny kąpielowe dla pań i panów, budynki plażowych łazienek zostały połamane i w większości wyrzucone daleko w głąb lądu. Sam brzeg wyglądał jak po ciężkim bombarodwaniu. Nocny sztorm i wysoka fala na Bałtyku jeszcze przez wiele dni były głównym tematem artykułów gdańskiej prasy. Bowiem dopiero w następnych dniach przychodziły doniesienia o niezwykle poważnych stratach w innych częściach wybrzeża gdańskiego (np. zniszczony port w Helu był ponad tydzień zamknięty) i całego południowgo Bałtyku. □

30 31 Wokół albumu

związku z ukazaniem się ciekawe­ sa, który wyraźnie mówi o słowiańskim W go kwartalnika „Był sobie Gdańsk”, pochodzeniu końcówki tej nazwy. pragnę przekazać w ramach „opinii o al­ Żyli i chodzili po ulicach tego pięknego bumie «Był sobie Gdańsk»” kilka moich miasta Niemcy i Polacy, Holendrzy, Szwe­ refleksji. dzi i Żydzi, pracowali w bankach m.in. Pochodzę z polskiej rodziny gdań­ w Banku British-Polish, w Polskiej Agencji skiej. Ze wzruszeniem przeglądałam al­ Morskiej, w C. Hartwigu czy w Polskiej bum z pięknymi archiwalnymi fotografia­ Izbie Zbożowej do czasu, dopóki oszalały mi i szukałam wśród nich ducha „mojego” system hitlerowski tego nie zniszczył. Gdańska. Ze smutkiem muszę stwierdzić, Wówczas trzeba było się zdeklarować, że go nie znalazłam! czy jest się Danziger-Hisieger (tutejszy), W albumie nie ma ani ogromnego gma­ czy jest się Polakiem, a tym samym pójść chu Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych, bezpośrednio na zagładę lub do obozu ani zacisznego zakątka Poczty Polskiej, ani koncentracyj nego. nawet fotografii polskiej skrzynki pocz­ Dlatego pokazanie na końcu albumu towej, tak charakterystycznej na ulicach sylwetki chłopca z młodzieżowej organi­ przedwojennego Gdańska. Nie znalazłam zacji SS jest nietaktem w stosunku do tej Domu Polskiego, ani fragmentu polskiej garstki Polaków gdańszczan, którzy prze­ narodowo i politycznie, przyjęliśmy od sa­ „kolonii” (z polską świetlicą, domem aka­ żyli pogrom; jest rzeczywiście fragmentem mego początku. Szczególnie zależało nam demickim, kościołem św. Stanisława i sta­ „starego Świata” - ale nie mojego. na fotografiach ukazujących Gdańsk nie­ dionem „Gedanii”) we Wrzeszczu przy Proszę uprzejmie Panów Radaktorów znany współczesnym mieszkańcom, bo nie ul. Legionów (Heeresanger). Na Długim o przekazanie moich uwag Autorowi albu­ mu i umieszczenie w Kwartalniku, poza istniejący. Stąd taki właśnie wybór zdjęć. Pobrzeżu bezskutecznie szukałam znanej pochwalnymi, również tej krytycznej no­ Kierowaliśmy się prostymi kryteriami: do­ restauracji Kubickiego, która architekto­ tatki. stępność zdjęć (my także daremnie szukali­ nicznie nie odbiegała od przedstawionych Z wyrazami szacunku śmy restauracji Kubickiego), oryginalność fotografii, a w której spotykali się Po­ (unikaliśmy fotografii znanych polskiemu lacy i Niemcy do czasów hitlerowskich. Irena Jabłońska-Kaszewska czytelnikowi z innych publikacji), jakość Pod pięknym zdjęciem „Dworca Główne­ techniczna. Za najcenniejsze uznawaliśmy go” brakuje mi notatki, że było to jedyne niezmiennie te, które budziły nasze zdu­ terytorium eksterytorialne, Polskich Kolei ist Pani Profesor Ireny Jabłońskiej Ra­ szewskiej przeczytaliśmy z wielką uwa­ mienie, bo sądziliśmy - jak się okazało, Państwowych, na którym można się było L słusznie - że dzisiejsi gdańszczanie najbar­ schronić przed napaścią hitlerowców. gą, co więcej, stał się on powodem wie­ logodzinnej dyskusji w naszym autorskim dziej łakną wiedzy o tym wszystkim, co Nie znalazłam wielu ważnych dla lud­ zniknęło bezpowrotnie lub zmieniło się ności polskiej fragmentów miasta, których zespole. Punkt widzenia w nim zawarty, rzadki choć nie odosobniony, zmusił nas do w zasadniczy sposób. nie będą mnożyła, a które tworzyły specy­ Podobnie traktowaliśmy podpisy pod ficzny klimat i stanowiły fragment folkloru ponownego namysłu nad historią Gdańska i sposobem, w jaki zaprezentowaliśmy ją zdjęciami. Miały one możliwie precyzyjnie Gdańska. opisywać sfotografowane miejsce tak, aby Natomiast nie wiem, czy dla uwidocz­ w naszym albumie. Na początku uwaga osobista. Podob­ czytelnik miał szansę zorientować się, jaki nienia Bramy Wyżynnej i Banku trzeba było nie, jak Pani Profesor, również pochodzę fragment miasta widzi. pokazywać wiec gdańskich Niemców, żą­ z polskiej rodziny gdańskiej. Mój dziadek Pani Profesor dziwi się, że obok for­ dających przyłączenia Gdańska do Rzeszy? jako jeden z pierwszych, 1IX 1939 r. został macji SA na Podwalu Grodzkim nie za­ A jeżeli już trzeba było, to należało za­ aresztowany przez nazistów, by następne mieściliśmy zdjęcie polskiego kolejarza. mieścić notatkę, że w tym czasie delegacja lata spędzić w obozach koncentracyjnych. Problem w tym, że naszą ambicją nie Polaków Gdańszczan udała się z Abraha­ Prawie cała rodzina ciężko przeżyła czas było napisanie czy zilustrowanie historii mem do Wersalu prosząc o przyłączenie wojny i nieprzypadkowo po 1943 roku po­ politycznej Gdańska, ani udokumentowa­ Gdańska do Polski. została w Gdańsku, co nie dla wszystkich nie losów gdańskiej Polonii. Wspomniane Jeżeli muszę oglądać dzisiaj formacje było prostym wyborem. Może dlatego wła­ zdjęcie umieściliśmy jako jedyne dostępne SA na Podwalu Grodzkim, to niech przy­ śnie nigdy nie odczuwałem wewnętrznej nam ujęcie (poza pocztówkami) Podwala najmniej obok będzie zdjęcie z sylwetką potrzeby udowadniania słuszności propa­ Grodzkiego. Pojawiło się ono nie dlatego, polskiego kolejarza, czy pocztowca. (Mu­ gandowego hasła „Gdańsk zawsze polski”, że widać na nim SA-manów, ale mimo szę zaznaczyć, że znalazłam jedno zdjęcie bo codzienny przekaz i wiedza (skrom­ to. Zdjęcie polskich harcerzy - z naszego z przemarszu polskich harcerzy). na) historyczna pozwoliły mi zachować punktu widzenia - również pojawiło się Sugestię, że pochodzenie nazwy Dan­ sceptycyzm wobec uproszczonych i po­ dlatego, że w sposób wyjątkowo pokazuje zig może mieć jakikolwiek związek z Dan litycznie uwarunkowanych wersji historii przestrzeń między Błędnikiem a Korzen­ - Sieg pozostawiam bez komentarza i od­ mego miasta. ną, a nie dlatego, że są na nim właśnie syłam do tłumaczenia etymologii nazwy Takie założenie: pokazać, jak wyglą­ polscy harcerze. Takie „apolityczne” po­ Gyddanzyc do pana profesora Januszajti- dał Gdańsk przed wojną a nie, jaki był dejście - przyznaję, oryginalne - wydało

32 się nam usprawiedliwione tym, że do tej czytelników. Krytyczne sądy Pani Profesor, Jest coś niepokojącego w historiozoficznej pory ukazało się wiele publikacji, w tym niezależnie od różnicy zdań, przyjmuję koncepcji, każącej patrzeć nam na historię albumowych, poświęconych obecności Po­ z pokorną uwagą - bez cienia hipokryzji. Gdańska (Wilna, Lwowa, Sarajewa) wyłącz­ laków i polskiej kultury w Gdańsku. Nasza Jedno z ostatnich zdań Pani listu sprawiło nie jako dzieje konfrontacji wrogich sobie intuicja, że współczesnym gdańszczanom, mi jednak przykrość, a teza w nim zawarta narodów. To temat na książkę, a nie list praktycznie bez wyjątku Polakom, braku­ musi budzić sprzeciw każdego, kogo losy - mam jednak nadzieję, że ta dla mnie je wiedzy, którą staraliśmy się przekazać związane są z historią naszego miasta. Pi­ ważna rozmowa znajdzie swój dalszy ciąg. w naszym albumie, została potwierdzo­ sze Pani: Wówczas (w 1939 - przyp. Tusk) Co do zdjęcia chłopca w nazistowskim na ilością sprzedanych egzemplarzy: 20 trzeba było się zdeklarować, czy jest się mundurku, zamieszczonego na końcu al­ tysięcy w ciągu rokit w jednym mieście. Danziger-Hisieger (tutejszy), czy jest się Po­ bumu - przyznaliśmy Pani Profesor rację, Nie sugerowałem, że nazwa lakiem, a tym samym pójść bezpośrednio zanim - tę rację - poznaliśmy, usuwa­ może mieć związek z Dan-Sieg. Stwier­ na zagładę lub do obozu koncentracyjne­ jąc je z kolejnych dodruków. Wpatrzeni dzam tylko, że jedna z polskich legend taki go”. Otóż wśród gdańszczan, którzy czuli w symboliczną, trochę grassowską trąbkę związek sugeruje, o czym wcześniej pisał się „tutejszymi” i mówili o sobie Danziger z gdańskim herbem, nie zwróciliśmy uwa­ niekwestionowany autorytet, polski histo­ było wielu takich, którzy do obozów tra­ gi na wymowę innych ponurych symboli, ryk dziejów Gdańska, prof. Jerzy Samp. fili. Bo przecież nie jest tak, że „tutejsi” pokazanych na tym zdjęciu. Nasz błąd Inne rozumienie tego fragmentu mojego byli Niemcami, a Polacy czuli się gośćmi. oceniła Pani Profesor jako gruby nietakt wstępu wynika być może z niedoskonało­ Tutejszość, nie tylko w dawnym Gdańsku, - i słusznie. Św. Augustyn każe wybaczać ści stylu. jako fenomen nie toleruje nacjonalizmu, tym, którzy popełniwszy błąd nie trwają W sporze czytelnika z autorem ten te dwie kategorie znoszą się nawzajem. w nim - nie jesteśmy więc w sytuacji pierwszy zawsze ma rację. Proszę więc Początek hitleryzmu stał się końcem „tutej- beznadziejnej. powyższe uwagi przyjąć z wyrozumiało­ szości” w Gdańsku, unieważniając gdańską Z wyrazami prawdziwego szacunku. ścią wobec człowieka, który mając naj­ tożsamość, będącą syntezą typową dla po­ lepsze intencje, z braku umiejętności nie granicza i wprowadzając brutalnie podział Donald Tusk umiał sprostać oczekiwaniom wszystkich na swoich Niemców i obcych Polaków.

33 Powroty na Szeroką Jeden adres, dwa teitry Jerzy Marian Michalak

nadwornego budowniczego fortepianów Jakuba Bernharda Wiszniewskiego. • Mniej więcej w połowie XIX wieku w budynku pod nr 81 mieszkał przez pewien czas Friedrich Wilhelm Markull, naj­ wybitniejsza postać życia muzycznego ówczesnego Gdańska. Wilhelm Eichberger udzielał lekcji śpiewu pod nr 31, a pod nr 39 prowadził „Hotel garni” - czyli pensjonat - Alexan­ der Scheerer: były sufler Teatru Miejskiego, były dyrektor teatrzyku letniego przy Bramie Oliwskiej, przyszły mieszka­ niec Przywidza (Mariensee), gdzie w roku 1867 zakończył urozmaicony żywot. To tylko kilku z wielu ludzi działających w interesującem mnie dziedzinie życia kulturalnego „Gdańska, co sobie był”, którzy kojarzą mi się z ulicą Szeroką dzięki wertowaniu roczników gazety „Danziger Intelligenz-Blatt”. Wspomnianą na wstępie posesją pod nr 83, na której pod koniec XIX wieku wznosił się budynek Katholisches Vereinshaus (Dom Stowarzyszeń Katolickich) zainteresowałem się w momen­ Ulica Szeroka kojarzyła mi się początkowo wyłącznie z bó­ cie, gdy w numerze z 3 grudnia 1876 wspomnianej gazety lem zębów, wymuszającym natychmiastową wizytę w jednym przeczytałem ogłoszenie z gabinetów zajmujących parter budynku pod nr 29. Ostat­ nio, dzięki artykułowi Mieczysława Abramowicza ("Był sobie Celem utworzenia w Gdańsku Towarzystwa I zaprasza na przyszłg Srode dn. 6go. b. m. do lokaln „Vereinsbaus” Gdańsk” nr 1) zaczęła mi się kojarzyć z Teatrem Żydowskim I Breitegasse 83 wieczorem o godzinie Va9tćj. tutaj zamieszkał yck występującym w roku 1935 w kawiarni „Krantor” - dzisiaj | Polakór.______Komitet. nazywałaby się zapewne „Pod Żurawiem” - mieszczącej się w kamienicy pod nr 83. Wydaje się, że święty Mikołaj obdarował polskich gdańszczan Pomiędzy tymi skojarzeniami upłynęło tyle czasu, że zdążyłem ich pierwszym związkiem, bo miesiąc później, 9 stycznia 1877, przyswoić sobie nazwę „Breitgasse” i poznać nazwiska tych ukazało się kolejne ogłoszenie. mieszkańców tej ulicy, którzy w minionych wiekach byli związani z życiem muzycznym i teatralnym Gdańska. A byli wśród nich „Ogniwo4* Podajemy do wiadomości, że zwykłe posiedzenia Towarzystwa co ludzie godni przypomnienia. I tak: Środą w „Vereinshaus Breitgasse 83“ o godzinie y49 tśj wieczorem ‘ się odbyrają. Oliczny udział prosi • W latach czterdziestych XVIII wieku „nahe am Breiten-Thor, Zarząd. gegen dem Grob-Schmidt über” (blisko Szerokiej Bramy, ______Gliniecki. ---- ~ B ------naprzeciw kowala) mieszkał organista kościoła św. Elżbiety Jean Jeremias du Grain, pierwszy gdański muzyk, który Już po dwóch miesiącach pracy przedstawiono jej efekty: zamieścił w gazecie ogłoszenie o publicznym (czytaj: płatnym!) koncercie, zaś Johan Daniel Pucklitz, wybitny muzyk Rady Miejskiej, wynajmował mieszkanie u stolarza Webera. Teatr amatorski Towarzystwa „Ogniwo“ w Gdańsku w „Vereinshaus“ Breitgasse 83 • W drugiej dekadzie XIX wieku wdowa Anna Meyerholt (jej Wniedzielę dn. 4^* Lutego 1877. przodkowie - Czaykowscy - przybyli do Gdańska kilkadziesiąt Po wystawie Paryzkiej lat wcześniej z Kamieńca Podolskiego) prowadziła w kamienicy fraszka dramatyczna w 1 akcie. pod nr 125 „Instytut dla chłopców”, gdzie uczono między Berek zapieczętowany innymi języka polskiego, muzyki i tańca. monodram w 1 akcie ze śpiewkami. Łobzo wianie • 31 marca 1818 licytowano posesję pod nr 85 należącą do obrazek dramatyczny w 1 akcie ze śpiewkami. budowniczego instrumentów muzycznych Benjamina Gott- Początek o godzinie 7. frieda Christmanna, a siedem lat później w budynku pod nr Po przedstawieniu skromna zabawa z tańcami. Zarząd. 13 otwarto księgarnię i wypożyczalnię muzyczną. Budynek Wilczewski. ten, wraz z sąsiednim pod nr 12 był potem własnością

34 W latach 1876-1891 ukazało się w „Danziger Intelligenz- -Blatt” około stu ogłoszeń w języku polskim o zebraniach, Teatr Polski. odczytach, wycieczkach i innych przejawach aktywności Polaków Towarzystwo wrajemnej pomocy „Jedność“ odbądzie w Niedzielą 11 b. m. o godzinie 7 wieczorem w Vereinsbaus Breitgasse No. 83 w Gdańsku. (Pełny wykaz podajemy w ramce). Część ogłoszeń to Pieniądz czy osoba? zawiadomienia o imprezach kulturalnych. Komedya w dwucki aktach, po teatrze zabawa ztancamy Bileta do Oto kilka przykładów. dostania w składzie koszykarskiem p. J. Czyżewskiego w Kohlengasse i up Stepubn Vereinshaus i przy Kasie wieczorem O liczny udział Ogłoszenie z 9 listopada 1878: uprsza. Zarząd. V*ararjranr «nrwmr 01* * w ~yr W Obchód drogiej rocznicy założenia Tow. „Ogniwo“ w Gdańska H Rok później: W (Vereinshaus Breitgasse 83) jj odbędzie się w Niedzielę dnia 1080 Listopada rb. sH B Rano o 7 ej nabożeństwo w kościele św. Mikołaja,

fl Wieczorem przedstawienie teatralne 1) Berek odpiecz ętowany. Polski Teatr amatorski. Odbędzie towarzystwo wz. p. „Jedność« w niedzielę 31 pazdziesnika w Breiteasse No 83 » Początek o 7 ej 2) Majster i czeladnik. n — Vereinshaus — Polowanie czyli panicz w beczce — krotochwila wtrzech aktach a Zamówienia na bilety przyjmuje; J.Łisińśki, Zegarmistrz, Breit- dewamy. Początek o godzinie siódmej wieczorem. Bileta można dostać a p p ty gasse, J. Gliniecki, Kupiec, Langgebrüeke, L. Witkowski/ Bród-i goeringa Johannisgasse 46 I Czyżewskiego Kohlengasse skład koszykarski I wieczorem przy kasie o liczny udział uprasza Zarząd bänkengasse 40 jako tez

£• Michałowski, Również w następnych latach „Jedność” organizowała w lokalu przy ulicy Szerokiej przedstawienia, koncerty, odczyty i zabawy. Jako przykład niech posłużą ogłoszenia o imprezach mających się odbyć w lutym, kwietniu i listopadzie 1891 roku. Kilka miesięcy później:

W Niedzielą, d. 27. Kwietnia r. b., odbądzie sią w lokalu posiedzień Siódma rocznica Towarzystwa „Jedność“ Breitgasse 83 obchodzona będzie w niedziele, dnia 1 Li tego, o 7 godzinie wieczorem w sali Breitgasse nr. 83 — Porządek dzienny: 1 Koncert, przemowy Przedstawienie amatorskie deklamacyc, śpiew. 2. Zabawa z tańcamy. — Goście mogą być przez’ Towarzystwa „Ogniwo“ w Gdańska. ezłonków w prowadzone. Zarzad. Anczyc: Chłopi Arystokraci i Błażek opątany.

Początek o godz: 74/2.

Zamówienia na miejsca przyjmuje

E. Michałowski, prezes, Teatr amatorski Towarzystwa „Jedność“ Milchkannengasse No. 6. wniedzielą dnia 12. b. m. wieczorem o 7*/*, Breitgasse 83. 1. Qui pro Quo, Komedya w Inym akcie, 2. Zyd wbećzie czyli Miłość wekslarza, Komedya ze śpiewkami. W listopadzie następnego roku... Po przedstawieniu zabawa ztańcami. O liczny udział prosi Zarząd.

$lnaeigett Derfdjieftetten StdjottS. IX. przedstawienie amatorskie Towarzystwa ,,Jedność“ Przedstawienie amatorskie odbądzie sią w niedzielą dnia 8. listopada o 7 V« wieczorem przy Breit- gasse 83. Po przedstawieniu zabawa z tańcami. Towarzystwa „Ogniwo» Oliczny udział uprasza w Gdańsku Szeroka ulica (Breitgasse 83)

odbądzie sią w Niedzielą d. 14*° Listopada 188#* Zarząd. PROGRAM: I. Gwałtu co sią dzieje! komedya. Przytoczone ogłoszenia nie dają oczywiście pełnego obrazu II. Wiesław czyli Wesele Krakowskie» życia kulturalnego Polaków w Gdańsku w latach 1876-1891, są Początek o godzinie Po przedstawieniu zabawa z tańcami.

Osoby nienalcżące do Towarzystwa „Ogniwo“ tylko przez członków zaledwie drobnym jego wycinkiem. wprowadzone być mogą. Posesja, na której pod koniec XIX wieku działały polskie i nie­ Bilety mają pp. Michałowski, Gliniecki, Osiński. mieckie organizacje katolickie, kilkadziesiąt lat później gościła O liczny współudział uprasza w imieniu zarządu. Teatr Żydowski wystawiający między innymi - jak podaje Abra­ G. Michałowski, prezes, Portechaisengasse No. 1. mowicz - „Boga zemsty” Szaloma Asza (uzupełnię: w Gdańsku zagrano tu sztukę po raz pierwszy 3 listopada 1907 na scenie Od roku 1881 „Ogniwo” zapraszało do lokalu przy Szerokiej Stadttheater, czyli Teatru Miejskiego) i „Tewje mleczarza” Szolema na zebrania i odczyty natomiast na spektakle do innych sal. Alejchema. Tytuł musicalowej wersji tej sztuki „Skrzypek na dachu” W roku 1884 w Domu Stowarzyszeń Katolickich zaczął swą wydobywa z mej pamięci zdarzenie z lat siedemdziesiątych. działalność następny polski związek, o czym świadczy ogłoszenie Oglądałem wówczas wspomniany musical na scenie ber­ z 15 stycznia 1885: lińskiej „Komische Oper” w fascynującej inscenizacji Waltera Falsensteina. Przede mną siedział Aleksander Bardini, który po Towarzystwo „Jedność“ spektaklu powiedział do towarzyszącego mu mężczyzny: „Nigdy odbądzie w niedzielą 18 go t. m. swoją pierwszą rocznicą w Breit- nie przypuszczałem, że tego dożyję: Polak siedzi wśród Niemców gasse 83, Vereinshaus, Wieczorem o 8 godzinie, koncert wspólna kolacya na widowni niemieckiego teatru i wspólnie oklaskują niemiec­ i zabawa z tańcamy, o liczny udział zaprasza ezłonków także i sz. kich aktorów grających dzieło autorstwa żydowskiego pisarza gości. i amerykańskiego kompozytora!” Zarząd. Ta refleksja nieodżałowanego Artysty przychodzi mi na myśl zawsze, gdy ocieram się o historię skomplikowanych stosunków 9 października tegoż roku ukazuje się ogłoszenie zapowiada­ niemiecko-polsko-żydowskich, historii, której drobną częścią są jące uzupełnienie oferty teatralnej „Ogniwa”: dzieje posesji przy Breitgasse/Szerokiej 83. □

35 Katatolicko Polskie Towarzystwo „Jedność* odbędzie wycieczkę do Heubuden w niedzielę dnia 17 Czerwea wyjazi o godzinie äciej po południu O liczny udział członków i gości uprawa Zarząd.

Katolicko Polskie Towarzystwo „Jedność“ niniejszem oznajmia że z powodu śmierci naszego ukochanego Monarchy Fryderyka III. w liedzielę 17 Czerwea wycieczka do Heubuden się nie odbędzie którą na późniejszy czas odłożyliśmy. Zarząd.

Ogłoszenia z „Danziger Intelligenz-Blatt”, 16 i 17 czerwca 1888 r. Polsko-katolickio towarzystwo „Jedność“ w Gdańsku obznojmoje niniejszem wszystkim rodakom, że w drugie święto Bożego narodzenia t. j. 26 t. m., odbędzie się na uroczystość Jubileuszu Ojca św. Leona XIII. w kościele św Józefa solenno nabożeństwo z polskim kazaniem i śpiewem. Tego samego dnia wieczorem o wpół do 9 godziny odbędzie się tokże na nasym zwyczajnym posiedzaniu wBreitg. 83, Ver­ einshaus, obchód tej samej uroczystości. O liczny udział członków i gości z paniani uprzejmie zaprasza. Zarząd.

Ogłoszenie z „Danziger Intelligenz-Błatt” 24 grudnia 1887 r

Wykaz numerów „Danziger In­ telligenz-Blatt” zawierających ogło­ szenia w języku polskim.

Kochani Bodący!!! r. 1876 - 330; r. 1877 - 8, 33, 317; ■Btandydatem katolicko-polskiem na miastó Gdańsk i na powiat gdański jest r. 1878 - 305; r. 1879 - 108, 179, Ksiądz Dyrektor Dr. Antoni Wolszlegier ze Zamartego, 321; r. 1880 - 104, 105, 143, 145, 181, 311; r. 1881 - 42, 43, 44, 236; r. 1882 - 42, 324; r. 1883 - 25, 89, (Dr. Anton von Wolszlegier) 307; r. 1884 - 46, 114, 120, 172, 305, (Jacobsdorf, Kreis Konltz). 313, 327; r. 1885 -14, 116, 118, 173, Obowiązkiem zatem każdego katolika Polaka jest w czwartek dnia 20 lutego 206, 274, 303; r. 1886-9, 195, 293, rb. od godż. 10 aż do 6 wieczorem oddać głos jedynie na 326; r. 1887 - 29, 36, 38, 194, 253, 299, 301, 326, 350; r. 1888 - 11, 19, (Księdza Dr. Wolszlegiera) 20, 34, 38, 41, 119, 121, 126, 139, Stawmy się wszyscy jak jeden mąż w dniu tym z karteczkami na naszego 140, 147, 160, 161, 181, 224, 308, kandydata do wyborczej urny. 315; r. 1889 - 133, 159, 165, 179, Karteczki wyborcze nasze dostać można u p. p. 235, 219; r. 1890 - 17, 46, 48, 49, Dąbrowskiego, J. Glinieckiego, J. Osińskiego, J. Kierzwickiego, 56, 77, 103, 124, 147, 149, 151, 176, Thornscher Weg 4 Neue LangeWücke 14. Breitgasse 21. Vorst. Grab« 68. 177, 289, 291, 312, 352; r. 1891 -21, Ogłoszenie zamieszczone w „Danziger Intelligenz-Blatt”, 16, 18 i 19 lutego 1890 r. 30, 77, 82, 89, 97, 303.

36 Powroty na Szeroką Apteka w polskich rękach Aleksander Drygas

W numerze 1 Kwartalnika „Był sobie Gdańsk” Mieczysław Abramowicz spacerował Adresowej” Gdańska - występuje nowa po ulicy Szerokiej (Breitgasse). Warto wrócić do tego spaceru i przypomnieć historię nazwa. Musiał to być rok 1916, a może związaną z kamienicą pod numerem 97. nawet 1915. Właściwie nie byłoby nic szczególnego W roku 1909 pojawił się w Gdań­ liczącą 420 m kw. W „Książce Adresowej” w tym, że Kopczyński osiedlił się w Gdań­ sku autentycznie polski aptekarz, Teofil Gdańska z 1913 r. jako właściciel tej ap­ sku. Każdy człowiek w dorosłym życiu Kopczyński. Na dobrą sprawę - od kilku teki występuje już Teofil Kopczyński. Jego gdzieś się osiedla, pracuje, zakłada rodzi­ stuleci - rzecz właściwie bez precedensu. apteka, według relacji naocznego świadka, nę, słowem „zapuszcza korzenie”. Jednak­ Chyba, że uwzględni się próbę - nieudaną pierwszego aptekarza w budującej się Gdy­ że w tym wypadku nie było to takie łatwe zresztą, z końca XIX wieku - osiedlenia ni, Antoniego Mateckiego, była wprawdzie i wymagało odwagi, by zamieszkać na sta­ się w Gdańsku innego polskiego apteka­ łe w mieście dla Polaków wówczas mało nieduża, ale bardzo bogato urządzona. rza, Jana Nizińskiego. Próba „zapuszczenia przyjaznym, bo silnie zgermanizowanym. Pełno tam było starych utensyliów aptecz­ korzeni” w Gdańsku przez Jana Nizińskie­ Teofil Kopczyński przybył tu z całą nych, a w oficynie apteki - według starych go w 1894 r. spaliła na panewce. Od rodziną (żona i trzech synów). Jeszcze wzorów naczynia - szklane, naturalnie początku był bojkotowany i szykanowany, wówczas - w 1909 r. - a nawet wtedy, z napisami łacińskimi. zarówno przez niemieckich mieszkańców, kiedy w 1912 r. kupował na własność ap­ jak i przez miejscowe władze tak, że po Wyjaśnienia wymaga zmiana nazwy ap­ tekę, nie mógł przewidzieć, że za kilka lat trzech latach musiał miasto opuścić. teki. Wspomniałem już, że w momencie całkowicie zmieni się sytuacja polityczna Inaczej potoczyły się losy Kopczyń­ kupna nosiła ona nazwę „Pod Angielskim Gdańska i jego najbliższej okolicy. W wyni­ skiego, który w 1912 r. zakupił od Otto Herbem”. Dokładnie nie wiadomo, kie­ ku pierwszej wojny światowej i następnych Korna aptekę „Pod Angielskim Herbem” dy Kopczyński powziął decyzję zmiany „przetargów” na konferencji pokojowej (w niemieckim nazewnictwie: Apotheke nazwy na Apteka „Pod Gdańskim Her­ w Paryżu w 1919 r., Gdańsk nie powrócił zum Englischen Wappen), mieszczącą się bem” (Apotheke zum Danziger Wappen). do Polski, lecz po raz drugi w swych dzie­ w zabytkowym domu przy ulicy Szero­ Prawdopodobnie musiało to nastąpić w la­ jach stał się polnym Miastem”. Jakkowiek kiej (Breitgasse) nr 97. Oprócz apteki tach pierwszej wojny światowej skoro już było to rozwiązanie połowiczne, to jednak Kopczyński zakupił również całą posesję w 1917 r. - w wydanej wówczas „Księdze dla zamieszkujących miasto różnych ludzi,

37 w tym nielicznych Polaków, niewątpliwie nastąpił zupełnie nowy rozdział dziejów W wir ówczesnych wydarzeń nie omie­ szkał włączyć się także Teofil Kopczyński, i to nie tylko on, ale także jego żona Hele­ na (z domu Nadolska). Nielicznej Polonii Gdańskiej znana była przede wszystkim apteka Kopczyńskiego, która stanowiła sa­ motną wyspę polskiego aptekarstwa w od lat usilnie germanizowanym Gdańsku. Kopczyński prowadził szeroką działal­ ność społeczną, m.in. należał do tej grupy Polaków, którzy już w 1921 r. do istniejącej wówczas Polskiej Komisji Szkolnej Naczel­ nej Rady Ludowej w Gdańsku wystąpili z propozycją utworzenia specjalnego sto­ warzyszenia mającego na celu zakładanie i prowadzenie na terenie Wolnego Mia­ sta Gdańska polskich szkół prywatnych. Propozycja ta była bardzo na czasie, gdyż od chwili powstania Wolnego Miasta za­ rysowała się wyraźna niechęć niemieckich władz senackich do polskiego szkolnictwa. W wyniku tych dążeń powstała 26 listopada 1921 r. organizacja polska „Ma­ cierz Szkolna w Gdańsku”, której powie­ rzono staranie i troskę o powołanie do życia polskich szkół. Kopczyński wszedł do Zarządu Macierzy Szkolnej jako jeden z 13 członków. On też w imieniu Gminy Polskiej wygłosił przemówienie na uro­ czystości otwarcia Gimnazjum Polskiego, 13 V 1922 r. Helena Kopczyńska ze szczególnym oddaniem udzielała się w Polskiej Misji Dworcowej, której zadaniem była opieka nad polskimi dziewczętami, przyjeżdżają­ cymi do Gdańska w poszukiwaniu pracy. Kopczyńscy drogo zapłacili za swoje zaangażowanie w sprawy polskie i dzia­ łalność społeczną. Wprawdzie sam Teońl nie dożył wojny, zmarł w 1938 r. i po­ chowany został na cmentarzu katolickim kościoła św. Mikołaja przy Alei Zwycię­ stwa (wówczas: Halbe Allee; w związku z likwidacją cmentarza w 1968 r. jego prochy przeniesione zostały na cmentarz Srebrzysko). Natomiast Helena, znalazła się w pierwszej grupie Polek areszto­ wanych w Gdańsku przez hitlerowców i przewieziona do obozu koncentracyjne­ go w Ravensbrück. Przebywała tam do 15 kwietnia 1945 r. Dwóch starszych synów: Witold (lekarz) i Stefan (aptekarz i doktor filozofii) już w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 r. zostało aresztowanych i osadzonych w tymczasowym więzieniu Victoria-Schule, a następnie wywiezionych do tworzącego się obozu koncentracyj­ nego (Zivilgefangenenlager, później SS- -sonderlager) w Stutthofie, gdzie Stefan Kopczyński jr. zmarł ponoć na zapalenie „Apotheke zum danziger Wappen” mieściła się w budynku przy Szerokiej 97. płuc 10 kwietnia 1942 r.

38 2 kolei Witold przeżył gehennę paru innych obozów śmierci i po wojnie wrócił do Gdańska, gdzie podjął pracę lekarza kolejowego w PKP. Najmłodszy syn, Al­ fons, studiował w Wiedniu i w Warszawie, Kot priv. Apotheke w której uzyskał dyplom lekarza medycy­ ny Zginął w pierwszych dniach drugiej wojny światowej w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach. Samą aptekę Kopczyńskiego (którą po zum Danziger Wappen śmierci ojca zarządzał jego syn Stefan) na wniosek komisarza państwowego do T. Kopczyński spraw zajęcia majątku polskiego w Gdań­ sku powierzono 9 września 1939 r. nieja­ kiemu Schraepelowi, aptekarzowi polowe- Gdańsk, Breitgasse 97 mu rezerwy (Feldapotheker der Reserve). Telefon 21365 Niemiec ów prowadził aptekę przez kilka miesięcy, po czym zamknięto ją i zamie­ niono na składnicę sanitarną. 7925 Sam budynek apteczny (i mieszkalny) Najstarsza apteka w "' ' wraz z całym starym wyposażeniem uległ zniszczeniu wiosną 1943 r., jak cały zresztą załóż, w roku 1497. Gdańsk! □

Reklama apteki Kopczyńskiego z „Przewodnika po Gdańsku ” z 1929 r.

Rodzina Kopczyńskich. Siedzą: Teofil, Helena i najstarszy syn Witold. Stoją: synowie Alfons i Stefan.

39 Długie Pobrzeże (Lange Brücke) i Motława zi­ mą. Ośnieżone dachy Do­ mu Przyrodników, Żurawia (po lewej), Spichrza Królew­ skiego na Ołowiance (po­ środku) i spichrzów na Wy­ spie Spichrzów.

ę,NŁE«/y B^SssjfcS® GDAŃSK

40 41 Dzieci na sankach w oko­ licach bastionu na Dolnym Mieście.

§©M® GDAŃSK

42 X

45 Wielka Aleja (Grosse Allee), B^gsÄ którejś zimy w latach trzy­ dziestych. Widok w stronę GDAŃSK Wrzeszcza.

44 GDAŃSK

NOWE SPOJRZENIE NA DAWNY GDAŃSK PRZEZ BRAMĘ MULTIMEDIÓW

Widok przez Bramę Nizinną na ul Dolna Brama, 1921 r.

‘Był sobie Gdańsk” na płycie CD-ROM

Już wkrótce zaprosimy Państwa do obejrzenia zdjęć przedwojennego Gdańska zgromadzonych w obu częściach albumu „Był sobie Gdańsk", oraz ponad stu nigdzie dotąd nie publikowanych fotografii w nowej multimedialnej formie.

■ Ponad 600 wysokiej rozdzielczości fotografii opatrzonych ilustracją dźwiękową. ■ Setki interesujących informacji o widocznych na zdjęciach obiektach. b Indeksy tematyczne zgromadzonych zdjęć. a Wiele ciekawych historii ilustrowanych fotografiami, opisujących dawny Gdańsk. a Rozbudowana przeglądarka zdjęć dająca wrażenie wirtualnej rzeczywistości, wyposażona w mechanizmy płynnego powiększania obrazu. a Możliwość szybkiego przechodzenia między zdjęciami przez kliknięcie na interesującym nas obiekcie.

Multimedia Cafe MD 81-854 Sopot al. Niepodległości 642/644 MULTIMEDIA CAFE tel. (058) 51 20 40 e-mail: [email protected]

“Był sobie Gdańsk” - druga część albumu

■ 200 nowych, choć dawnych zdjęć Gdańska sprzed 1945 roku. ■ Dłuższy spacer po Wrzeszczu, Oliwie, Nowym Porcie i Brzeźnie. ■ Odkrywanie znanych miejsc w zupełnie nowych ujęciach. ■ Wprowadzający tekst Donalda Tuska.

To wszystko już na Gwiazdkę 1997, w drugiej - uzupełniającej pierwszą - części albumu “Był sobie Gdańsk”. BAZAK

graficzne

Fundacja Pomocy Dzieciom Skrzywdzonym “Dar Gdańska”

80-835 Gdańsk ul. Szeroka 121/122 tel./fax (058) 31 90 31, 31 39 31 opracowanie Listy, uzupełnienia, opinie

ko wskiego, który powiadomił W Szkole Handlowej nas, że ma w swoich zbiorach taki wieszak. Prezentujemy go Wielką radość sprawiło mi respondencji handlowej. Zgi­ obok. Jest wieszak zdjęcie zamieszczone w arty­ nął w obozie koncentracyjnym W uzupełnieniu dodajmy, kule Wybredny Krakauer czyli w Stutthofie rozstrzelany z wie­ że wieszak przetrwał wojnę W 2. numerze nasze­ Długie Ogrody” (nr 2, str. 18). loma innymi działaczami pol­ w szafie 89-letniej dziś stry­ go kwartalnika zamieści­ Jestem w posiadaniu tej fo­ jenki p. Rafała, Irminy Konop­ skimi z Gdańska w Wielki Pią­ liśmy list p. Jerzego Dunaj- tografii bowiem jest to jedna ka primo yoto Szyszkowskiej, tek, 22 marca 1940 r., jak to skiego, który między innymi z nielicznych pamiątek ura­ podaje prof. S. Mikos w książce mieszkanki Gdyni. Będąc ko­ towanych z pożogi wojennej zapytywał, czy ktoś posiada bietą zamożną i szykowną, pani „Patroni gdańskich ulic”. jeszcze wieszak ubraniowy re­ przez moją Mamę. Zdjęcie to Polską Szkołę Handlową Irmina często przyjeżdżała do jest tym cenniejsze, bo stanowi klamujący znany przed wojną Macierzy Szkolnej w Gdańsku Wolnego Miasta Gdańska, by kawałek historii mojej Rodzi­ magazyn mody: Bekleidung­ otwarto 13 września 1926 r. kupować tu elegancką, impor­ ny, historii Polonii, Wolnego shaus London, mieszczący się towaną garderobę. Naukę rozpoczęło wówczas 26 przy rogu Grobli II i Szerokiej. Miasta Gdańska, historii szkol­ Sam pomysłodawca szuka­ nictwa w Gdańsku. uczniów. Mama moja, Marta Niedługo potem otrzymaliśmy nia wieszaka p. Dunaj ski rów­ Przedstawia ono uczniów z Łukowskich Dunaj ska była sygnał od mieszkańca Gdań- nież powiadomił nas, że taki pierwszego rocznika Polskiej jedną z tych 26 osób pierwsze­ ska-Osowej, p. Rafała Szysz­ wieszak jest w jego posiadaniu. Szkoły Handlowej Macierzy go rocznika Szkoły. Na zdjęciu, Szkolnej w czasie zajęć z towa­ które ilustruje artykuł Mama roznawstwa z dr. Szczepanem moja siedzi jako pierwsza z le­ Powrót do ratusza Ratusz był ratuszem czy­ Pileckim. Tu prostuję błędny wej strony. Nad nią stoi dr li siedzibą urzędu miejskiego opis zdjęcia. Dr Pilecki był wy­ Szczepan Pilecki. Pozwalam so­ Zamieszczone w galerii Starego Miasta do roku 1733, kładowcą historii handlu, to­ bie przekazać odbitkę fotogra­ „Był sobie Gdańsk” (nr 2, kiedy Stare Miasto utraciło sa- waroznawstwa, ekonomii i ko­ fii z naniesionymi nazwiskami str. 38 - 39) zdjęcie Ratusza Sta­ romiejskiego warte jest kilku modzielniość administracyjną dopowiedzeń. W czasie kie­ i samorządową. Tylko na krót­ dy zrobiono to zdjęcie (prze­ ko przywrócono ją w latach łom wieków) Ratusz był siedzi­ 1807-1813, kiedy Gdańsk za­ bą sądu, podobnie jak stojący jęli Francuzi. W 1910 roku za nim budynek. Oba obiek­ budynek ponownie stał się ty połączone były specjalnym obiektem miejskim, ale już przejściem. W tej roli Ratusz „całego” Gdańska. Został wte­ funkcjonował do roku 1910, dy przebudowany. Urządzono kiedy wybudowano tzw. pałac w nim gabinet burmistrza. Po­ sprawiedliwości przy Nowych wstała też boazeria z herba­ Ogrodach, gdzie i dzisiaj miesz­ mi wszystkich miast pobrzeża czą się sądy Bałtyku.

dr Szczepan Amanda Monika Margot Jadwiga Pilecki Garska Trocka Budzińska Murawska Kalkowska

Marta Małgorzata Nina Sierocki Zofia Łukowska Lipińska Szparkowska Lewandowska Dunajska Formela

46 niektórych osób, które udało Ślizgawka w fosie nam się w Rodzinie ustalić. Chcę jeszcze zwrócić uwa­ Z dużym zainteresowa­ popatrzeć po prawej stronie Zatem fotografie zrobione gę na błędnie podane fak­ niem przyjąłem pojawienie ponad wałem. Na „mojej” fo­ zostały z tego samego miejsca ty związane z Polską Szkołą się Kwartalnika „Był sobie tografii nie ma wieży jednego prawdopodobnie przez tego Handlową Macierzy Szkolnej Gdańsk”, będącego swoistą z domów, a widzimy ją na fo­ samego fotografa, ale „moja w Gdańsku. Na str. 18 pan kontynuacją wcześniejszego al­ tografii pochodzącej z albumu. ślizgawka” jest o rok lub pa­ Abramowicz pisze „Później bu­ bumu pod tym samym tytułem. Chodzi o budynek, w którym rę lat wcześniejsza, (w zbio­ dynek kupił łódzki przedsię­ (Książka ta, według mnie i paru była wytwórnia likierów, wybu­ rach figuruje z datą 1888 r.). biorca Edward Heiman-Jarec- moich znajomych jest najcen­ dowany przy ulicy Bogusław­ Może warto byłoby poddać ki, by w roku 1926 ofiarować niejszym wydawnictwem, jakie skiego i nawiązujący stylem do to wnikliwej analizie histo­ go Macierzy Szkolnej. We wrze­ ukazało się z okazji milenium). Dworu Bractwa św. Jerzego. rycznej? śniu tego roku otwarto tu dwu­ (...) Ten nie istniejący dziś budynek letnią Wyższą Szkołę Handlo­ Chciałbym napisać parę Krzysztof Jakubowski możemy zobaczyć w albumie wą, której dyrektorem został zdań komentarza do zdję­ Gdańsk na str. 59. przybyły z Krakowa, Marian cia, które nazwałem „Ślizgawka Seredyński. Do szkoły przyj­ w fosie”. Na fotografię tę natra­ mowano uczniów po szóstej fiłem w połowie lat osiemdzie­ klasie gimnazjalnej lub absol­ siątych bodajże w Muzeum Hi­ wentów trzyletniej szkoły han­ storii Miasta Gdańska. Bardzo dlowej niższego szczebla”. mi się ono spodobało, toteż Informacja ta wymaga wy­ po kilku latach reprodukcja jaśnienia. W okresie Wolnego tej pracy powiększona do for­ Miasta Gdańska działały dwie matu 30x40 cm prezentowana polskie szkoły handlowe: Pol­ była na wystawie „Najstarsze ska Szkoła Handlowa Macierzy fotografie Gdańska” w Galerii Szkolnej w Gdańsku i Wyż­ Fotografii. Potem jeszcze parę sza Szkoła Handlowa Macie­ reprodukcji tego zdjęcia trafi­ rzy Szkolnej w Gdańsku. Fak­ ło w prywatne ręce i zapew­ tyczne otwarcie Polskiej Szkoły ne do dziś zdobią mieszkania Handlowej Macierzy Szkolnej gdańszczan. (Galeria do dziś w Gdańsku nastąpiło (jak już prowadzi sprzedaż opracowa­ pisałem) 13 września 1926 r. nych tonalnie i oprawionych Przyjmowano do niej mło­ reprodukcji starych zdjęć). dzież, która ukończyła sied­ Przez parę lat nie wraca­ Fotografia nadesłana przez pana Krzysztofa Jakubowskiego. mioklasową szkołę powszech­ łem do tej fotografii, aż do ną lub niższą tercję (4 kla­ wydania albumu „Był sobie sa) gimnazjum. Według począt­ Gdańsk”. Przeglądając go ucie­ kowych założeń nauka miała szyłem się widząc, że realizato­ trwać 2 lata. Później jednak rzy wybrali również to zdjęcie przedłużono ją do 3 lat. na rozkładówkę (str. 44-45). Natomiast otwarcie dwu­ Wkrótce jednak po porówna­ letniej Wyższej Szkoły Handlo­ niu odkryłem, że nie jest to wej Macierzy Szkolnej w Gdań­ to samo zdjęcie. Zauważyłem, sku nastąpiło w roku 1929 że na „moim” jest o wiele i przyjmowano do niej mło­ więcej ludzi. Początkowo my­ dzież po niższej sekundzie ślałem, że być może fotograf (6 klasa) gimnazjum lub absol­ zrobił tego dnia jeszcze jedno wentów równorzędnej szkoły. ujęcie. Jednak porównując da­ Moja Mama ukończyła po lej spostrzegłem, że dachy na trzech latach Polską Szkołę reprodukcji w albumie są moc­ Handlową i podjęła pracę niej ośnieżone. Zatem zdjęcie w biurze farb i lakierów ja­ musiało być wykonane w od­ ko kontystka. stępie paru dni. Dopiero po jakimś czasie odkryłem następ­ Jerzy Dunajski ną zasadniczą różnicę pomię­ Gdańsk dzy tymi fotografiami. Proszę Fotografia z albumu „Był sobie Gdańsk”.

47 Ślady przeszłości

Szukanie śladów dawnego (zdjęcie powyżej) przechowy­ Gdańska okazuje się być inte­ wano kiedyś produkty gdań­ resujące. Ale, oczywiście, nie­ skiej fabryki tytoniowej, nie zbędna jest pomoc Czytelni­ wiemy: papierosy czy cygara? ków Nadal przyjmujemy cieka­ Wielkość pudełka i informa­ we zdjęcia i oczekujemy na te­ cja, że zawiera ono 100 sztuk lefony z informacjami o obiek­ produktu, zdaje się wskazywać tach wartych fotografowania. raczej na papierosy. Prezentujemy dzisiaj kil­ Przekładnię zwrotnicy ko­ ka nowych zdjęć. W pudełku lejowej (na lewo, na dole)

Mieczysław Abramowicz odna­ lazł w pobliżu przystanku Za­ spa, w okolicach miejsca, gdzie rozpoczyna swój bieg stary wał kolejowy, po którym kiedyś po­ ciągi jeździły do Kartuz. Coraz liczniejsze odkrycia dotyczą różnego typu studzie­ nek kanalizacyjnych i hydran­ towych. Okazuje się, że prze­ trwały one w wielu różnych punktach miasta, okazuje się również, że produkowane by­ ły w bardzo od siebie i od Gdańska odległych miejscach. I tak, zdjęcie u góry po lewej stronie pokazuje studzienkę, którą możemy dziś odnaleźć w Sopocie niedaleko Grand Hotelu przy ulicy Grunwaldz­ kiej, a studzienka pochodzi z Grudziądza. Zdjęcie u góry po prawej dotyczy studzienki

48 z Wrzeszcza, z ulicy Wroniej, a wyprodukowano ją w Mann­ heim. Studzienka odnalezio­ na przy alei Grunwaldzkiej (w okolicy budynku z nume­ rem 210) być może wykonana została w Gdańsku (zdjęcie le­ we, pośrodku strony). U nas sąsiaduje z nią (zdjęcie prawe, pośrodku strony) hydrant wło­ skiej produkcji, który można odszukać przy północnej ścia­ nie Hali Targowej w Gdańsku. Na ostatnim zdjęciu (na dole, na prawo) widzimy studzien­ kę znowu z Wrzeszcza z ulicy Brzozowej. Obiekty z Brzozo­ wej i z Sopotu wytropił Mieczy­ sław Abramowicz, trzy pozosta­ łe zdjęcia studzienek są dzie­ łem naszego młodego czytelni­ ka Jarosława Korczyńskiego. □

49 Rozmaitości

Siedemdziesiąt lat Publikacje książkowe oraz powy wieszak albo skasowane w czasopismach nie wyczerpu­ bilety kolejowe niż studiując gdańskiego historyka ją aktywności naukowej profe­ uczone księgi i wypłowiałe an­ HUybitni gdańszczanie W IOOO LETNIEJ HISTORII sora Mikosa. Pod jego kierow­ nały z dokumentami. „Znaczek MIASTA GDAŃSKA

nictwem powstało 210 prac pocztowy traktowany słusznie wystawa rękopisów, starych druków, grafiki, fotograf» i dokumentów ze zbiorów magisterskich i 5 doktorskich. j ako fascynuj ący fakt kulturowy bibliotek naukowych Trójmiasta

Był dyrektorem Instytutu Hi­ nabiera nierzadko walorów in­ 20 jmdüiernifca 6 listopada 199? storii i dziekanem Wydziału teresującego źródła historycz­ Humanistycznego UG. nego” - pisze Kowalski. A my 23 marca profesor Mikos się z tym całkowicie zgadzamy. obchodził swoje siedemdzie­ Podobnie interesujący wy­ sięciolecie. 2 tej okazji grupa dał się nam artykuł Grzego­ jego uczniów i współpracow­ rza Berendta (również dokto­ ników przygotowała specjalną ranta Profesora, współpracow­ księgę, która - pod redakcją nika Kwartalnika „Był sobie prof. Marka Andrzejewskiego, Gdańsk”) na temat nieznane­ PKZHWOONKC PO WYSTAWIE

doktoranta Profesora - uka­ go prawie zupełnie epizodu Sdłtńsk zała się w październiku na­ z dziejów ostatnich gdańskich kładem Wydawnictwa Uniwer­ Żydów. Berendt opisuje bo­ sytetu Gdańskiego. „Gdańsk wiem odyseę pięciuset Żydów z Gdańska, którym naziści po­ Gdańszczanie Profesor Stanisław Mikos i Pomorze w XX wieku” za­ zwolili wyjechać do Palestyny należy do tych historyków, któ­ wiera 22 artykuły poświęco­ 1000'lecia latem 1940 roku. Po wielu rzy swój talent badacza po­ ne szeroko rozumianym dzie­ tragicznych przejściach trafili Staraniem jedenastu bi­ święcili w większości zgłębia­ jom Wolnego Miasta Gdańska. oni w końcu - w grudniu bliotek naukowych Trójmiasta niu dziejów Gdańska. Jego za­ Są wśród nich m.in. materia­ 1940 roku - do brytyjskiego na przełomie października i li­ interesowania naukowe kon­ ły dotyczące stosunków demo­ obozu internowania na wyspie stopada 1997 r., zorganizowa­ centrują się na historii dru­ graficznych w Gdańsku w la­ Mauritius. O gehennie podró­ na została w gmachu głównym giego Wolnego Miasta. Jest tach 1871-1920 (Andrzej Ro­ ży, pobytu w obozie, o „nor­ Politechniki Gdańskiej (obok autorem wielu pionierskich manow), polityki gdańskiego malnym” życiu na Mauritiusie auli) imponująca wystawa pod prac traktujących o stosun­ Senatu wobec Polski i Pola­ i wreszcie wyjeździe do Pa­ tytułem: Wybitni gdańszczanie kach polsko-gdańskich („Dzia­ ków (Bogdan Libich), „niebez­ lestyny w sierpniu 1945 ro­ w 1000-letniej historii miasta łalność Komisariatu General­ pieczeństwa polskiego”, przed ku taktuje ten niezwykle cie­ Gdańska”. nego Rzeczypospolitej Polskiej którym ostrzegała w roku kawy artykuł gdańskiego hi­ Ekspozycja objęła posta­ w Wolnym Mieście Gdańsku 1919 niemiecka prasa w Gdań­ storyka. ci, które utrwaliły swą obec­ 1920-1939”, Warszawa 1971), sku (Marek Stażewski) czy „Gdańsk i Pomorze w XX ność w różnych dziedzinach na polityce mocarstw zachod­ ikonografii znaczków poczto­ wieku”, to pozycja, którą każdy przestrzeni dziesięciu wieków. nich wobec Gdańska (,JWol- wych Wolnego Miasta Gdań­ miłośnik historii Gdańska po­ Ukazani zostali przedstawicie­ ne Miasto Gdańsk a Liga Na­ ska (Krzysztof Maciej Kowal­ winien mieć. Pod warunkiem, le różnych profesji i dyscyplin rodów 1920-1939”, Gdańsk ski). że będzie go na nią stać. 1979) czy problemom społecz­ Właśnie ten - ostatni z wy­ naukowych, którzy zabiegali nym lub narodowościowym ze mienionych - temat z księgi 0 potęgę Gdańska i rozsławiali szczególnym uwzględnieniem dla prof. Stanisława Mikosa jego imię w świecie. A byli to dziejów gdańskiej społeczno­ szczególnie zainteresował re­ władcy i politycy, uczeni i li­ ści polskiej (np. „Polacy na Po­ daktorów Kwartalnika „Był so­ teraci, artyści, lekarze, kupcy litechnice w Gdańsku w latach bie Gdańsk”. Krzysztof M. Ko­ 1 ludzie morza. 1904-1939” (Gdańsk 1987). walski stwierdza bowiem to, Na wystawie zgromadzo­ Obok licznych innych prac co wydaje się nam oczywi­ v -v im * no, obok dokumentów now­ na temat wewnętrznych dzie­ ste, a w powszechnym odczu­ szych, zabytkowe zbiory ręko­ jów Wolnego Miasta Gdańska ciu oczywistym nie jest: że piśmienne, stare druki, ory­ jest również autorem kilku­ również drobne, „nieistotne” ginalną grafikę i ekslibrisy - dziesięciu szczegółowych szki­ przedmioty codziennego użyt­ przede wszystkim ze zbiorów ców biograficznych zawartych ku są nieocenionym źródłem GDAŃSK Biblioteki Gdańskiej PAN. m. in. w „Pomorskich patro­ historycznym. Wielokroć dużo i POMORZE Kierownictwo organizacyj­ nach ulic Trójmiasta” (Gdańsk więcej dowiadujemy się o prze­ wXX wieku ne imprezy wzięły na siebie 1977) czy w „Słowniku biogra­ szłym czasie oglądając „zwy­ Janina Ligman i Urszula Sawic­ ficznym Pomorza Nadwiślań­ kłe” stare zdjęcie, pocztówkę, ka. Komisarzem wystawy była skiego” (Gdańsk 1992-97). znaczek na kopercie czy skle­ Maria Rucińska.

50 Rozmaitości

Gdańsk 1945 się do podboju i zmiany świa­ ta, a przy okazji wytępienia Na tę książkę przyszło nam nielubianych narodów. Z Po­ czekać wiele lat. A przecież bez 5 £toit tg Gdańsk lakami, których dzisiaj mogę WSPOMNIENIA niej nasza wiedza o historii Emraeruafea 7 Q /I Wisomttieaia Z ODBUDOWY Etach 50 JiArat? / 7 50 k p&frtiej nazwać przyjaciółmi, a którzy Gdańska jest niepełna. „Dan- w pełni uważnie i krytycznie [GŁÓWNEGO zig/Gdańsk 1945 - Wspomnie­ MIASTA śledzą politykę naszego kraju, Rt nia 50 lat później” mówi bo­ co i ja z mojej strony czynię, łą­ wiem o czasach, które do nie­ czy nas wspólny cel, aby nigdy dawna były niezrozumiałym ta­ do czegoś takiego nie dopu­ bu, mówi o najbardziej drama­ ścić” - pisze Renate Christine tycznym okresie w najnowszej Lauff-Penner, córka gdańskie­ historii miasta. Zebrane przez go lekarza, która po wypędze­ trzy polskie germanistki i nie­ niu osiadła w Meklemburgii. mieckiego historyka (Zenona „Danzig/Gdańsk 1945” zawie­ Choderny, Joanna Głowacka, nmptm ra też wspomnienia Polaków, Marzena Korczakowska i Peter którzy tuż po wojnie przy­ Oliver Loew) relacje dawnych postanowiła zostać w mieście. byli do Gdańska, tu osiedli i nowych mieszkańców Gdań­ i tu znaleźli swoją nową ojczy­ Wspomnienia ska opisują wydarzenia roku To oni doświadczą w najbliż­ szych dniach grozy spotkania znę. Wspominają czas odbudo­ z odbudowy 1945 widziane z perspektywy wy miasta, wrastania w obcy z sowieckimi żołnierzami, to „zwykłych” ludzi. Poznajemy z początku pejzaż, budowa­ Szczęśliwie nie skończyło oni w najbliższych miesiącach tragiczne przeżycia niemiec­ nia nowej rzeczywistości. Jak się na zapowiedzi i Wydawnic­ i latach przeżyją tragedię wy­ kich i polskich gdańszczan, podaje nota od wydawcy (wy­ two „Marpres” opublikowało II pędzenia. czekających na zwycięską Ar­ dawnictwo Marpress, Gdańsk): tom cennych i ważnych Wspo­ Ale nie ma w nich nie­ mię Czerwoną, przeżywających „Pomimo subiektywnego cha­ mnień z odbudowy Głównego grozę bombardowań i pierw­ nawiści, jest próba zrozumie­ rakteru wspomnienia (...) od­ Miasta”. Wspomnienia zebrała szych dni „wyzwolenia”: świat nia szaleństw Historii. „Dzisiaj dają rzeczywisty obraz roku i opracowała Izabella Grecza- się zmienił, skończył się Dan­ zdaję sobie sprawę z tego, że 1945 w Gdańsku”. nik-Filipp. Z relacji ludzi, „któ­ zig, zaczął się Gdańsk. Część to, co Niemcy musieli przeżyć „Danzig/Gdańsk 1945” jest rzy w skrajnie trudnych warun­ mieszkańców jeszcze przed na­ w 1945 roku, tak samo, a może kontynuacj ą, opublikowanej kach” odbudowywali miasto dejściem zdobywców opuściła jeszcze bardziej cierpiały naro­ w roku 1994, książki „Gdańsk/ i „wskrzesili ogrom jego pięk­ swoje miasto, część - licząc na dy na wschodzie Europy, gdy Danzig 1944. Rozmowy po humanitaryzm zwycięzców - Niemcy hitlerowskie szykowały pięćdziesięciu latach.” na”, „dowiedzieć się można o najdawniejszych korzeniach grodu nad Motławą; o pomyśle uczynienia z miasta gigantycz­ Ciekawie o świętych na Maksymilianie Kolbe (układ nego pomnika hitlerowskich biogramów jest chronologicz­ 28 listopada br. w Ratuszu zwycięstw; o tym, jaki los ny - według dat śmierci - czyli Staromiejskim przy ul. Korzen­ zgotowały Gdańskowi: bronią­ narodzin dla nieba). nej odbyła się promocja nowej cy się Wehrmacht i zwycięska Świeżość tej książki polega książki naszego redakcyjne­ Armia Czerwona; o powojen­ na rzetelnym wyważeniu fak­ nych sporach wokół odbudo­ go współpracownika Zbignie­ tów i hipotez. Olbrzymia więk­ wy «Starówki»” - pisze Izabella wa Gacha. Tym razem gdański szość dotychczasowych opra­ Greczanik-Filipp. Książka przy­ autor, po kilku swoich wcze­ cowań hagiograficznych to al­ śniejszych publikacjach „poli­ bo ckliwe broszury odpusto­ nosi 22 relacje tych, którzy tycznych” (dotyczących poli­ we (często mieszające fakty odbudowywali Gdańsk (z licz­ tyków), zaprezentował owoc z legendami), albo uszczegóło­ nymi zdjęciami, które same czteroletniej pracy noszący ty­ wione monografie. Na tym tle w sobie stanowią swoistą rela­ tuł: „Poczet kanonizowanych „Poczet kanonizowanych świę­ cję z tamtych lat), wspomina świętych polskich”. tych polskich” Z. Gacha sytu­ również fotografików i foto­ Zawartość odpowiada ty­ uje się jako pozycja napisa­ reporterów, którzy „ocalili od tułowi, przy czym na począt­ na dynamicznym, potoczystym zapomnienia” czas odbudowy, ku umieszczony został krótki, ścioła. Na dalszych stronach językiem, niosąca satysfakcję a Jerzy Samp przybliża sylwet­ zwarty szkic dotyczący kształ­ znalazło się 21 życiorysów pol­ każdemu, kto szuka podstawo­ kę Izabelli Trojanowskiej, któ­ towania się pojęcia „święty” skich świętych, począwszy od wych faktów i anegdot o Pola­ rej dziełem był pierwszy tom w ciągu dwóch tysiącleci Ko­ św. Wojciecha, a skończywszy kach wyniesionych na ołtarze. Wspomnień z odbudowy.

51 Rozmaitości

zmiennych kolei losu, których Ludzie doświadczał gdański port od czasów najdawniejszych (wcze­ Wolnego Miasta 1000 LM1 sne średniowiecze) po współ­ Historię tworzą ludzie. We POTIS ODAfeKlGO czesność. Znaczenie Gdańska wszystkich jej, dobrych i złych, w sposób zasadniczy wiązało aspektach. Tworzą więc sło­ się z jego portem, zwłaszcza wa i idee skrzętnie zapisywane wtedy, gdy był on najważniej­ w księgach, przedmioty, które szym portem Rzeczypospolitej. towarzyszą im w codziennym Książka o tysiącletnim por­ i świątecznym bytowaniu, bu­ cie przynosi też bogaty mate­ dują domy, pałace, zamki, całe riał ilustracyjny, nie tylko daw­ miasta. Ale wymyślają też i bu­ ne sztychy i zdjęcia, ale też dują zbrodnicze ideologie, ka­ liczne mapy i rysunki. rabiny, czołgi, armaty, prowa­ „Przez wieki - wielkość, dzą wojny, które niszczą ślady znaczenie, prestiż oraz potęga wcześniej pozostawione przez miasta, a nieraz przyczyna je­ innych. Ludzie zabijają pamięć Port teź go stagnacji, uzależnione były 0 ludziach. Dlatego każda ini­ tolickich i cerkwi prawosław­ w dużej mierze od możliwości cjatywa przypominająca tych, tysiącletni nej. W książce więc znajduje­ wykorzystania i spożytkowania którzy już odeszli jest niezwy­ my informacje (często niestety Nakładem Oficyny Gdań­ jego naturalnych więzi z por­ kle cenna, zapisuje bowiem fragmentaryczne z racji niedo­ skiej ukazała się praca Ma­ tem. Tak było przez ostatnie karty, z których ktoś wymazał statecznej ilości zachowanych riana Podgórskiego zatytuło­ tysiąclecie. Przyszłość pokaże, lub chciał wymazać losy, my­ źródeł) o wybitnych przedsta­ wana „1000 lat portu gdań­ jakie wnioski z dumnej historii śli, dokonania innych. Do ta­ wicielach życia politycznego, skiego”. Znajdujemy w niej Gdańska i jego portu wycią­ kich inicjatyw należy - wydana kulturalnego, naukowego, re­ ciekawie opowiedziane dzie­ gną już współcześni” - pisze we wrześniu br. przez gdań­ ligijnego jak również bardzo je rozwoju, świetności ale też Marian Podgórski. skie Wydawnictwo Marpress - liczne, dotyczące przedstawi­ książka Marka Andrzejewskie­ cieli Polonii gdańskiej. go „Ludzie Wolnego Miasta Oprócz not biograficznych Miasto z marzeń Gdańska (1920-1939)”. książka Marka Andrzejewskie­ W pracy, którą sam Autor go zawiera również bardzo album z fotografii określa mianem informatora cenne, choć skrótowe, kalen­ Sławomir Kitowski - trze­ biograficznego, pomieszczono darium ważniejszych wydarzeń ba chyba powiedzieć - stwo­ ÖPFH około 400 not biograficznych z dziejów Wolnego Miasta oraz rzył (jest bowiem autorem; osób, które zapisały się w dzie­ aneks zawierający m.in. wyka­ tym, który opracował rzecz Z WORZĄ jach Wolnego Miasta. zy Prezydentów Senatu i Sej­ pod względem merytorycznym y I MARZEŃ Gdańsk w owym czasie był mu gdańskiego, posłów Volks- i graficznym; jest także wy­ ważnym ośrodkiem międzyna­ tagu, Wysokich Komisarzy Li­ dawcą) album „Gdynia. Miasto rodowej gry dyplomatycznej gi Narodów, Komisarzy Gene­ WbMsSP o'' z morza i marzeń”. Na prawie 1 politycznej, na terenie Wolne­ ralnych RP, konsulów, rekto­ 400 stronach tego wydawnic­ go Miasta swoje placówki dy­ rów politechniki. Całość koń­ twa odnajdujemy setki, jeśli plomatyczne miało kilkadzie­ czy krótki wykaz źródeł i li­ nie tysiące (naprawdę trudno siąt państw z całego świata. Był teratury oraz fotografie ponad policzyć, sam autor twierdzi, że również ważnym ośrodkiem pięćdziesięciu bohaterów in­ 1300) zdjęć tego miasta z czte­ naukowym z bogatą tradycją formatora. rech pierwszych dziesięcioleci (np. gdańskiej szkoły historycz­ Książka Marka Andrzejew­ XX wieku, od momentu, kiedy nej). Posiadał m.in. dwie, liczą­ skiego zawiera pewne luki, Gdynia była małą osadą rybac­ „Mam nadzieję - pisze au­ ce się w świecie, uczelnie: po­ niektóre znane postaci zostały ką u ujścia Kaczej, do czasu, tor - że każdy znajdzie w tym litechnikę (której profesorem pominięte. Mimo to, ta no­ kiedy stała się miastem naj­ albumie, interesujące go wąt­ był przez jakiś czas niemiecki watorska praca wybitnego ba­ większego portu na Bałtyku. ki. Chciałbym, aby to «opo­ Noblista z roku 1939, Adolf Bu- dacza dziejów Wolnego Mia­ Oprócz podpisów pod zdję­ wiadanie obrazem» wzbudzało tenandt) i akademię medyczną. sta Gdańska powinna stać się ciami, odnajdujemy w albu­ i rozwijało uczucie sympatii W Gdańsku istniały świątynie - jak najbardziej słusznie - mie liczne cytaty z gazet, ksią­ i miłości do Gdyni, służyło wielu wyznań, od religii mojże- jedną z podstawowych pozy­ żek i przemówień, które wiążą integracji jej mieszkańców. Ży­ szowej, przez - najliczniejsze cji podręcznego księgozbioru się z czasem i wydarzeniami jemy bowiem w mieście wyjąt­ - kościoły protestanckie (m.in. każdego miłośnika i badacza utrwalonymi na fotografiach. kowym.” menonitów) do kościołów ka­ historii najnowszej Gdańska.

52

1 I H II

< J w: ÄÖH Ht Mc

f I

||

998

1

SA. a Narodzenia

jw Roku

drukarni -

-

:

współpracy ATEXT Ili |

«M Dostawcom Bożeno naszej dobrej

i

i Nowego

Graficzne

zyczvmv po

Świąt

Zakłady zadowolenia Klientom szczęśliwe pogodnych ||

Mc

m ♦ ♦ ♦ ♦ V Jeżeli ktoś bliski ma ochotę na coś słodkiego - pomyśl Fazer

Coś słodkiego? 6-tomowa Nowa encyklopedia powszechna PWN

Księgarnia PWN 80-851 Gdańsk, ul. Korzenna 33/35 tel./fax (0 58) 305 24 49 tel. 305 24 50 Największym wydarze­ niem 23 sierpnia 1907 ro­ ku, wzbudzającym ogromne zainteresowanie mieszkań­ talnik ców, była katastrofa bu- dowłana przy ulicy Chleb- nickiej. Dwa domy legły w gruzach, choć obeszło się bez ofiar.

Największą demonstra­ cją połityczną Potoków w Wolnym Mieście Gdańsku była wielogodzinna mani­ festacja przedwyborcza 31 Fotografie • Historia marca 1935 r. Wielki po­ Mity » Rzeczywistość chód zgromadził tysiące lu­

- Numer 1 (4) • - Marzec 1998 • ISSN 1428-9431 cena 10 zi dzi, którzy pod sztanda­ ____ i______i__ ...... ^_ *m rami polskich organizacji przemaszerowali ulicami śródmieścia Gdańska.

Być może jeszcze jeden czytelnik albumu „Był sobie w Gdańsk” odnałazł na foto­ grafii członka swojej rodzi­ ny. Wszystko wskazuje na to, że Günter fahr rozpoznał ojca, który był gdańskim marcu połicjantem.

Informujemy, ze od 15 grudnia 1997 r. przenieśliśmy siedzibę redakcji Kwartalnika „Byl sobie Gdańsk” do Muzeum Opowieści (Nadbałtyckie Centrum Kultury) w Ratuszu Staromiejskim przy ulicy Korzennej 33/35. Próbujemy rozwikłać Nowy telefon redakcji 3011051, wew. 30. Czytelników, zagadkę tajemniczego zdję­ którzy będą wybierali się do redakcji zapraszamy cia. Prawdopodobnie wio­ w czasie dyżurów redakcyjnych we wtorki i czwartki sną 1945 nieznany żołnierz w godz. 11-13. urządził sobie kanonadę fednocześnie informujemy, że w roku 1998 Kwartal­ we wnętrzu Kościoła Ma­ nik ukaże się w miesiącach: marzec, czerwiec, wrzesień riackiego w Gdańsku. i grudzień. Będzie dostępny w księgarniach w połowie każdego z tych miesięcy.

Redakcja QÜ> G

TELEWIZJA POLSKA S.A. Oddział w Gdańsku, 80-336 Gdśfek-, ul. J^Czyżewskiego 42 centrala tel. (0-58) 525041, sekretariat tel. 5f§15^>, fax 54 45 75

Szanowni Pań

Telewizja Gdańsk jest obecna na ekranach widzów w\ewód\w: • gdańskiego, • elbląskiego, • olsztyńskiego, • częściowo słupskiego od wiehert. Nasze procjtomy ipfÓjtfTćJcyji jju^icystyczne, reportaże, filmy, rozrywka bardzo szybko spotl^p^ę z bardzo ciep\m pjfyjęciem. Z c; |sei\zyskaliśmy szerokie grono stałych i wiernych widzów. OslJpieMta umocniły nas^ą pozycję rynko\ Barania i sondaże prowadzone cyklicznie na obszarze mama TVG wykazują Igfbki przyrost l< llnej widowni. Jesteśmy stacją regionalną o największej JlądalJbści w tzw. Prime TiWe (czas najlept 5j oglądalności), wyraźnie dystansując innych nadawców, tym Jgólnopolskich, takicAak: Program 3rogram II, Polsat i TVN. Telewizja Gdańsk jest w tej c iii jedną g|Mrdziej prężnych stacji telewizyjnych działających w kraju. Dyspifiujemy najnowocześni ymjiorżętem telewizyjnym w Polsce. Posiadamy cyfrowe studio, kom- putewwe montaże, wiele środk tnicznych o światowym standardzie.

JaJ|| największa telewizja w Polsce Północnej pragniemy aby nasza oferta zaspokoiła Państwa oczekiwania i wymagania.

Bififo reklamyfWP S.A. Oddział Gdańsk posiada wyłączność na sprzedaż czasu reklamowego na antenie gdąńskiej „J|ójki”. Za naszym pośrednictwem możecie Państwo: ■■ ' im jcić produkcję reklamy, jaliafcpać reklamę wg własnego projektu, - źfeo&Hmisję reklamy na antenie „Trójki”,

- zk emisję w I i II ogólnopolskim programie TVP S.A. lub w jej oddziałach terenowych, - zlecić reklamę w innych lokalnych mediach, - zlecić reklamę w Telegazecie ogólnopolskiej.

BIURO REKLAMY, 8Ö-336 Gdańsk-Oliwa, ul. J. Czyżewskiego 42 tel. (0-58) 544599, fax 544598 DEJWIS COMPANY Batorego 30, 80-251 Gdańsk, Poland tel. (4858) 341 25 00, 346 02 15 fax (4858) 341 84 52 e-mail: [email protected] http://www.softel.gda.pl/dejwis