Fundacja im. Karlheinza Deschnera przedstawia...

Karlheinz Deschner

Polityka papieska w XX wieku

tom 2 9

Rozdział 5 Pius XII (1939-1958)

„Pappartiens tout entier au Saint-Siege" (Należę cały do Stolicy Apostolskiej). Eugenio Pacelli 19171

„Wszystko to musiało przecież mieć jakiś sens!" Pius XII wkrótce po zakończeniu II Wojny Światowej do Josefa Mullera (zwanego „Ochsensepp")2

„...przecież jego polityka chwilami wyglądała tak, jakby Stany Zjednoczone coraz bardziej przejmowały funkcję średniowiecznego cesarstwa, jakby uważał USA za świeckie ramię Kościoła, podczas gdy papież odgrywa rolę kurata polowego aliantów." Peter Nichols3

„Pius XII był przeciw «pokojowi za wszelką cenę»; skrajny pacyfizm uważał nie tylko za niedorzeczny, ale i niosący ogólne zagrożenie... Toteż Pius XII nawet broni ABC nie potępiał jako takich i bezwarunkowo, jakkolwiek domagał się ich powszechnej redukcji. W obronie koniecznej też uważał je za moralnie dozwolone." , S.J.4

„Zadanie było ciężkie, ale Pius XII świetnie się z nim uporał. W tych czasach brutalnej przemocy, nienawiści i mordu Kościół tylko zyskał na szacunku, zaufaniu i możliwościach działania." Robert Leiber, S.J.5

„Za jego pontyfikatu jeszcze bardziej wzrósł autorytet moralny papiestwa w świecie niekatolickim i niechrześcijańskim." Lexikon fur Theologie und Kirche, 19636 10

„Wyrobił sobie przyzwyczajenie, które pod koniec jego życia stało się niemal obsesją, aby w miarę możności pozyskiwać swe audytorium i wywierać na nie wpływ w ten sposób, że przejawiał gruntowną wiedzę w tej właśnie specjalności, którą zajmowało się to akurat audytorium. Tak np. jeżeli przyjmował grupę dentystów, musiał im opowiedzieć coś o najnowszych metodach borowania zębów; jeżeli witał nafciarzy, mówił o innych znów metodach borowania i o technikach badań sejsmograficznych, grawimetrycznych i magnetycznych. Jeśli miał do czynienia z rzeźnikami, to poprzedniej nocy studiował w gminnej rzeźni najnowocześniejsze metody uśmiercania zwierząt..." Corrado Pallenberg7

Eugenio Pacelli, nie będący arystokratą z urodzenia, ale będący nim z gestów, z zachowania, pochodził z rodziny, której członkowie byli od pokoleń Romani di Roma, Rzymianami z Rzymu, związanej od dawna z Rzymem i jeszcze dłużej z Watykanem, szczególnie z jego finansami. Pradziadek papieża, Marcantonio Pacelli, urodzony 1804 w Orano w prowincji Viterbo, dostał się dzięki swemu wujowi, kardynałowi Caterini, do zarządu watykańskiego8. Najpierw był szefem resortu finansów za Grzegorza XVI, tego „Ojca Świętego", który szczuł swoją tajną policję i soldateskę na Włochów, brutalnie tłumił wszelkie przejawy liberalne i potępiał wolność sumienia jako „obłęd" (deliramentum) (tom I, str. 21). W roku 1848 pradziadek Eugenia Pacellego uciekł z Piusem IX przed rewolucją do Gaety, po powrocie zaś, mianowany członkiem Trybunału Dziesięciu, oczyszczał Rzym z rewolucjonistów9. W roku 1851 został papieskim podsekretarzem stanu do spraw wewnętrznych, w 1861 założył watykańską gazetę Osservatore Romano10. Miał dwóch synów, którymi byli Ernesto i ojciec Piusa XII Filippo Pacelli, prokurator, adwokat Świętej Roty i radca miejski Rzymu11. Jego żona Virginia Graziosi dała mu dwie córki, Giuseppę i Elisabettę, oraz dwóch synów, którymi byli Francesco, ojciec słynnych i osławionych bratanków papieskich, Carla, Marcantonia i Giulia Pacellich (str. 215 i nast.) oraz Eugenia, podobno ubóstwianego przez pobożną matkę12. 11

Introit

Przyszły papież, urodzony 2 marca 1876 jako typowy potomek pomniejszych „czarnych patrycjuszów" i z początku kształcony prywatnie, zanim poszedł do publicznego gimnazjum, został w 1899 roku wyświęcony na księdza przez viceregente (zastępcę) rzymskiego wikariusza kardynalskiego. Popierany przez kardynała Vincenzo Vannutellego (p. Indeks do t. I), bliskiego przyjaciela jego ojca, po ukończeniu studiów prawniczych w 1904 r. wstąpił jako minutant i tajny szambelan papieski do Kongregacji dla Specjalnych Spraw Kościelnych, z której sekretarzem Pietro Gasparrim przygotowywał też kodyfikację prawa kanonicznego. W roku 1911 Pacelli otrzymał godność sotto-segretario (podsekretarza), w 1912 pro-segretańo (zastępcy sekretarza), w 1914 sekretarza Kongregacji, w 1917 nuncjusza w Monachium: wydarzenie zaliczane do najważniejszych dat w katolicyzmie niemieckim XX wieku13. Kiedy w sierpniu 1925 r. Pacelli wyjeżdżał z Bawarii, wygłosił mowę pożegnalną; nie jest to bynajmniej arcydzieło literackie tych czasów, ale świetnie nadaje się dla charakterystyki jego stylu i chyba też jego samego. „Kiedy żegnam się z Monachium, miastem wspaniałych dzieł jego ducha artystycznego i żywej wiary... pozdrawiam wzruszonym sercem cały lud bawarski, który stał się dla mnie w minionych latach drugą ojczyzną. Drugą ojczyzną, której zieleniejące niwy i ciche lasy, której wyniosłe góry i błękitne jeziora, której kościółki górskie i katedry, której pastwiska górskie i zamki jeszcze raz przepływają mi przed oczyma, nim wezmę kij wędrowny, aby w innym miejscu pełnić swój urząd. A razem z tym krajem pozdrawiam we wdzięcznym pożegnaniu lud bawarski, ten lud, który musi polubić każdy, komu dane było popatrzeć mu nie tylko w oczy, ale i w duszę, ten lud o charakterze tak mocnym i niewzruszonym jak jego turnie górskie, o uczuciu tak głębokim jak błękitne wody jego jezior."14 („Ekscelencja" nie przeoczył bowiem, jak to kongenialnie uzupełnia jego towarzyszka życia Pasqualina Lehnert, „mimo wszystko... również i wspaniałości natury. Cieszyły go przepyszne kwiaty, gadatliwy strumyczek, chyża wiewiórka, przyjazne krowy, kolorowe motyle i nie przeoczył też bynajmniej małych pastuszków, strzegących trzód.. ,"15) Drogi życiowe Piusa XI i Piusa XII, niemalże rówieśników, często się krzyżowały. Obaj za czasów I Wojny Światowej pracowali w Watykanie. Powracając zimą 1920/21 roku z Warszawy, 12

Ratti odwiedził w Monachium swojego kolegę Pacellego16 i chyba ich jednakowa ocena sytuacji światowej odegrała nie najmniejszą rolę w fakcie, że 7 lutego 1930 r. papież właśnie zasłużonemu nuncjuszowi powierzył urząd sekretarza stanu. Pius XI był coraz bardziej przychylny swemu „veramente carissime e mai tanto caro come ora Cardinale Segretario die Stato" i poczytał sobie wreszcie za „największą łaskę" w życiu, że go ma u swojego boku. „Gdyby papież dziś umarł, jutro pojawiłby się inny, bo Kościół trwa nadal. Gdyby jednak zmarł kardynał Pacelli, byłoby to dużo większym nieszczęściem, bo taki jest tylko jeden."17 Tak oto Pius Jedenasty bez ustanku lansował następującego po nim Dwunastego; chciał go mieć za następcę, i ów nastąpił po nim „prawie jakby dziedziczny książę". „Wysyłam go w podróże — powiedział kiedyś, czyniąc aluzję do wyjazdów swego ulubieńca do Ameryki Południowej i Północnej (1934 i 1936), do Francji (1935 i 1937) oraz do Budapesztu (1938), którym towarzyszyły głównie triumfalne honory i bankiety państwowe — aby poznawał świat i aby świat jego poznawał... Będzie z niego wyborny papież."18 1 marca 1939 r. Pacelli przystąpił do konklawe bez wątpienia jako faworyt. Ale oświadczył skromnie (przypomnijmy sobie wcześniejsze przypadki: t. I, str. 34 i nast. oraz 86 i nast.) tym, którzy już z góry mu gratulowali: „To zbytek życzliwości, ale proszę wziąć pod uwagę, że nigdy jeszcze sekretarz stanu nie został wybrany na papieża"19, co tak samo nie było prawdą, jak mnóstwo innych rzeczy, które Pacelli wygadywał. Spakował też walizki, kazał wyprzątnąć „całe mieszkanie" i załatwił sobie bilety na urlop w Szwajcarii. „Czy Wasze paszporty są w porządku?... Mój jest już gotów."20 A potem stał się tym, czego spodziewała się większość, ale najżarłoczniej chyba on sam; bodajże w najkrótszym konklawe od 1623 roku, jako pierwszy Rzymianin od 1721 i pierwszy sekretarz stanu od 1775 roku21. Męka niepewności zakończyła się już po jednym dniu, 2 marca, w dzień urodzin Pacellego. W trzecim głosowaniu uzyskał konieczną większość dwóch trzecich; przybrał imię Pius XII, dewizą swego pontyfikatu uczynił: „Pokój to dzieło sprawiedliwości" (Opus Justitiae Pax), jako herb wybrał sobie gołębia z oliwną gałązką pokoju i 10 marca mianował sekretarzem stanu neapolitańczyka , wymuskanego, bywałego w świecie i palącego jednego papierosa za drugim, który od 1918 do 1926 roku był nuncjuszem w Bernie, do 1935 nuncjuszem w Paryżu. (Mimo 13

że zdarzyła się „causa", w której Pacelli odmówił beatyfikacji, gdyż delikwent „za dużo palił. Nie mogę go beatyfikować."22) Od śmierci zaś Maglionego 22 sierpnia 1944 r. Pius XII, co jest bezprzykładne w dziejach Kościoła, aż do śmierci swej rządził bez sekretarza stanu, opierając się tylko na kierownikach swej najpotężniejszej władzy, Tardinim i Montinim, późniejszym Pawle VI23. 12 marca po uroczystej mszy papieskiej Pacelli został ukoronowany w katedrze św. Piotra — przy czym wydawało się, „jakby ściągnął Boga na ziemię" (Pasąualina) — na balkonie nad głównym wejściem. Stało się to z powodu „setek tysięcy", dla których zabrakło miejsca w katedrze. Aktu dokonał kardynał Caccia Dominioni, wygłaszając znaczące zdanie: „Przyjmij tę ozdobioną potrójną koroną tiarę i wiedz, że jesteś ojcem książąt i królów, rządcą kręgu ziemskiego..." (patrem principum et regum, rectorem orbis in terra)24: słowa, aż nadto wyraźnie odzwierciedlające roszczenia papiestwa do władzy nad światem, jakie już na wstępie spotkaliśmy u Leona XIII (t. I, str. 35 i nast.). Prasa światowa zaś po wyborze i koronacji Eugenia znowu natychmiast uchwyciła to, co istotne. Wychwalała jego „wysoką, nieruchomą lecz gibką, wysmukłą i szczupłą postać, jego wytworne, blade i przeświecające oblicze i hieratyczne spojrzenie czarnych oczu, błyszczących jak diamenty zza okularów; promiennego w białej sutannie i sztywnego pod tiarą niczym posąg z marmuru, z arystokratyczną dłonią i dźwięcznym głosem"25. Lecz nie zapomniano też o jego walorach moralnych: siła charakteru, nieustępliwy, niezmordowany, czystość obyczajów, pobożność; ani o talentach duchowych: bystra inteligencja, niezwykła sprawność pamięci, rozległa uczoność, znajomość świata, wysoce wykształcony, wymowny26: wystarczy, znamy to wszystko z poprzednich wyniesień do godności papieskiej (t. I, str. 87 i nast.). Takie wybuchy euforii powtarzają się na kształt katarynki. Papież Pacelli, rozkochany w potędze i przepychu, teatralny wręcz autokrata, który uskrzydlił kult osobowości, który obliczał efekt swych występów „jak primadonna", który pławił się w zbiorowiskach ludzkich, mimo że się ich lękał27, który przy tym zaczynał wibrować i dygotać z podniecenia28, który, jak żaden z jego poprzedników, kazał się nazywać „żywym Piotrem", stworzył sobie olbrzymi aparat reklamy i powołał własnego redaktora nazwiskiem Cesidio Lolli do wszystkiego, co dotyczyło jego osoby w Osservatore Romano, tej gazecie dworskiej i jakby rodzinnej, ten papież zachowywał się tak po faraońsku hieratycznie, że nie 14 podobało się to nawet monsignorom, zdolnym niejedno przełknąć: „do ostatniej fibry psychicznej" samowładca, nie życzący sobie współpracowników, tylko wykonawców, odbierających rozkazy29. Mówiono, że krzywił się, ilekroć przyszło mu mianować biskupów, że niedobrze mu się robiło, kiedy szło o arcybiskupów, a już mianowanie kardynałów przypłacał wręcz chorobą30. Doszło więc do „blokady kapeluszów": zamiast około dwudziestu kardynałów, potrzebnych Kurii do należytego funkcjonowania, całymi latami działało tylko dwunastu, w tym pięciu ponad 80- letnich31. Dobrze robiła Pacellemu jakoby tylko beatyfikacja lub kanonizacja — jego papieskich poprzedników — ponieważ wtedy sam czuł się wyniesionym32 i odniesionym do tego wspaniałego stanu błogosławionych albo świętych, którego pomimo wszystko, co go obciąża, zapewne spodziewał się również i dla siebie samego; jeżeli nie mianowania go wręcz Nauczycielem Kościoła: najwyższej z godności, jakich Rzym użycza; bo dorobili się jej tylko Leon I oraz Grzegorz I, a więc tylko dwaj z około 265 papieży. (Ścisła liczba „prawowitych" „Ojców Świętych" pozostaje nieznana nawet w kręgach jak najbardziej „prawomyślnych"33.) Eugenio Pacelli wziął się do tworzenia historii nie wtedy dopiero, kiedy został papieżem. Ten człowiek, dla którego, jak dla tylu innych książąt Kościoła, polityka mogła być właściwym powołaniem, uprawiał ją już będąc kardynałem sekretarzem stanu u Piusa XI w dziesięcioleciu uważanym przez wielu za rzeczywisty okres jego świetności, w czasach, gdy rozwijał się jego bezsporny talent dyplomatyczny; niektórzy oceniają nawet, że posiadał on „zdolności tylko dyplomatyczne"34. Dawny sekretarz stanu jest współodpowiedzialny za poparcie dla Włoch w wojnie abisyńskiej (nie przypadkiem za pontyfikatu Pacellego całe przedstawicielstwo papieskie było niewłoskie35), dla generała Franco w hiszpańskiej wojnie domowej i dla Hitlera od roku 1932/33. Podczas napaści na Abisynię i wojny domowej w Hiszpanii właśnie sekretarz stanu postawił bez reszty na faszystów. A kiedy (francuscy) biskupi, a nawet bodajże niektóre osobistości w Kurii, próbowali nakłonić Piusa XI do kompromisu z komunistami, Pacelli się temu stanowczo przeciwstawił. „Absolutnie przeciwny tym pojednawczym tendencjom w stosunku do komunistów — relacjonował polski ambasador Skrzyński — jest kardynał Pacelli."36 Jako wypróbowany pośrednik w kontaktach z Ducem służył Piusowi XII — jak i jego poprzednikowi od 1923 roku37 — jezuita Pietro Tacchi Venturi, bliski przyjaciel i doradca 15

Mussoliniego38. W stosunku do Niemiec zaś Pacelli zawsze skłonny był do ugody i pośrednictwa; z pewnością nie z sympatii do antyklerykalnego Hitlera (ale por. t. I, str. 267 i nast.). Jednakże triumfy, jakie ten ostatni odnosił w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, ciągłe rozszerzanie władzy i wzrost prestiżu Trzeciej Rzeszy, a zwłaszcza jego wściekły antykomunizm, wszystko to musiało robić wrażenie na papieżu i zachęcać go do „wielkiej mądrości taktycznej i większej ostrożności niż dawniej"39. Przyczyniało się do tego ogólne upodobanie w kraju, który nawiedzał był jako nuncjusz przez lat trzynaście, który żegnał go w 1929 roku w Berlinie pochodem nocnym z pochodniami, czemu towarzyszyły komentarze prasy w rodzaju: „Jakbyśmy tracili w nim swego Anioła Stróża."40 Cały ten klerykalnie organizowany kult Pacellego w Niemczech, podziw dla człowieka, który już w 1917 r. potrafił stwierdzić: „Należę cały do Stolicy Apostolskiej" (patrz str. 9), aż nazbyt pasował do tej głupiej, niemieckiej wdzięczności zgrzybiałego Hindenburga, który często odwiedzał berlińską nuncjaturę i za każdym razem na nowo dziękował Pacellemu za to, że jako przedstawiciel Benedykta XV skłonił niegdyś aliantów, aby zrezygnowali z wszczęcia postępowania sądowego przeciwko cesarzowi Niemiec41. Z języków obcych Pacelli najlepiej władał niemieckim, choć nie bez silnego akcentu. Szczególną słabość miał do gazet niemieckich42. Jako papież otaczał się Niemcami. Jego doradcą był , jak i niemiecki jezuita Hentrich, niemiecki jezuita Gundlach, niemiecki jezuita Hiirth. Jego sekretarzem osobistym był niemiecki jezuita Leiber, a spowiednikiem niemiecki jezuita Bea43. Niemką była też osobliwie oddana papieżowi bawarska zakonnica Pasqualina Lehnert, przez frywolne języki zwana „La Papessa" lub „virgopotens". Jako 41-letni prałat odkrył tę 23-letnią pustelnicę „o powabnie pulchnej figurze, regularnych rysach, ładnym nosku i przenikliwych, nieufnych oczach", przychodzącą do siebie po wstrząsie nieszkodliwego wypadku samochodowego, w 1917 roku w klasztorze sióstr Krzyża Św. w Einsiedeln i najpierw „wypożyczył" ją sobie na sześć tygodni, a później docenił widać jej zdolności; odtąd aż do śmierci, przez czterdzieści lat, nie mógł się bez niej obejść44. Będąca w wieku nader niekanonicznym Pasąualina (czy Pascalina) służyła mu w niemieckich nuncjaturach za dyspensą Benedykta XV, w pałacach watykańskich za dyspensą Piusa XI 16 i wreszcie w apartamentach papieskich, do których, jako że „apartamenty były ogromne", sprowadzała też inne siostry — w roku 1949 było ich cztery — za własną dyspensą Pacellego45. Ba! nie tylko dwa wspaniałe koty perskie „Jego Świątobliwości" nazywały się „Peter" i „Mieze", ale również gil, otrzymany w prezencie od protestanckiego małżeństwa z Niemiec, „które uwielbiało wręcz Piusa XII", kanarek (jego ulubiony ptak „Gretchen", cały na biało) oraz „inne ptaszki, których wiele było w papieskich pokojach", miały przeważnie imiona niemieckie. (I co najmniej przy obiedzie papież się sprawdzał, mogąc po wyczerpujących audiencjach „zaprowadzać pokój pomiędzy Jasiem i Małgosią («Hansel» i «Gretel»), bijącymi się o liść sałaty, albo strofować Gretchen, kiedy pragnęła uwić sobie gniazdko, aby nie przymierzała się zawsze do jego włosów"46.) Włoski ambasador w Watykanie Pignatti di Custoza mówił o „papieżu Niemców", często określanym wręcz jako „niemiecki papież"; a minister spraw zagranicznych hr. Ciano jeszcze przed konklawe odnotował, że Pacelli cieszy się największym poparciem Niemców47. Z pewnością też i Włochów zmiana ta wcale nie zmartwiła. Przecież sam Mussolini, który wszystko zawdzięczał Piusowi XI (patrz t. 1, str. 238 i nast. oraz 255 i nast.) — co prawda nie wyłączając swej okropnej śmierci — wołał mu jeszcze, jakby na odchodnym do grobu: „Wreszcie diabli go wzięli!" i: „Już nie żyje ten uparty staruch!"48 Cała zaś prasa nazistowska z radością przyjęła wybór Pacellego. Nawet watykański kronikarz dworski, prałat Alberto Giovannetti, przyznaje: „Także prasa narodowosocjalistyczna wyrażała się o nim z uznaniem."49 Tak samo zadowolone było ministerstwo spraw zagranicznych. Hrabia du Moulin, kierownik referatu do spraw Watykanu, określił nowego „namiestnika Chrystusowego" nie tylko jako nader uzdolnionego, pracowitego i znacznie wykraczającego ponad przeciętność, ale również „bardzo życzliwego Niemcom"50. Sam minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop „bardzo wysoko" cenił Pacellego i oświadczył: „To jest prawdziwy papież!"51, cokolwiek ów były komiwojażer od szampana przez to rozumiał. Bawarski ambasador w Watykanie, baron Ritter (por. zwłaszcza t. I, str. 126 i nast.), niezłomnie trzymał się Pacellego i nie mógł się nachwalić jego proniemieckości52. Przecież i kardynał sekretarz stanu Maglione był tak proniemiecki, że Francja, gdy mianowano go nuncjuszem, chciała odmówić zgody53. Jak i sam Pacelli już jako sekretarz 17 stanu był za „porozumieniem i pojednaniem" z Niemcami, dążył „do kompromisów"54 i częstokroć starał się powściągać sprzeciwiającego się niekiedy Piusa XI, który przecież w roku 1933 sam powiedział o Hitlerze, iż „nie można mu odmówić pewnych rysów genialności" (por. zwłaszcza t. I, str. 306 i nast. oraz szczególnie 438 i nast.)55. W kilka miesięcy po ukazaniu się encykliki Z palącą troską przyjęty przez papieża niemiecki ambasador w Watykanie Diego von Bergen donosi 23 lipca 1937 r. do Berlina, że wizyta przebiegła „z manifestacyjną życzliwością" i z dobitnym zapewnieniem, że „stosunki z nami zostaną jak najszybciej znów ukształtowane normalnie i przyjaźnie; dotyczy to zwłaszcza jego, który spędził w Niemczech 13 lat i zawsze okazywał narodowi niemieckiemu największą sympatię. W każdej chwili też byłby gotów rozmawiać z czołowymi osobistościami, jak np. minister spraw zagranicznych Rzeszy i przewodniczący rady ministrów Góring."56 Także w kwietniu 1938 r. wobec Greisera, przewodniczącego senatu Gdańska, Pacelli „kilkakrotnie i z naciskiem dał wyraz potrzebie ugody Watykanu z Rzeszą i posunął się aż do tego, że zdeklarował, iż on, Pacelli, byłby gotów na życzenie przybyć na pertraktacje do Berlina"57. Kardynał sekretarz stanu uważał państwo nazistowskie za nadzwyczaj trwałe, wszelkie przeciwne zaś poglądy za krótkowzroczne i fałszywe58. Jego niesłychane sukcesy imponowały mu, a nawet budziły w drugim człowieku Kurii „szczery podziw dla licznych osiągnięć Rzeszy Niemieckiej i jej utwierdzonej przez to pozycji"59. Dlatego też Pacelli wtedy nie życzył sobie jakiegokolwiek udziału niemieckich duchownych w ruchu oporu60. I ledwie sam został papieżem, uczynił wszystko, aby polepszyć kontakty z Niemcami hitlerowskimi. Pokazało się to już na audiencji, jakiej udzielił Diegowi von Bergen, dyplomacie, który w latach od 1920 do 1943 reprezentował przy „Stolicy Apostolskiej" najpierw Prusy, a potem Rzeszę Niemiecką61. Jako dziekan korpusu dyplomatycznego wygłosił on, ubrany w mundur partyjny, mowę ku pamięci Piusa XI, pełną aluzji do osi Rzym-Berlin, co więcej, nie omieszkał sugerować „Świętemu Kolegium", jak stwierdza biograf Piusa XII Padellaro, aby „wybrało papieża na wzór Hitlera"62. Von Bergen, od prawie 30 lat związany „po przyjacielsku" z obecnie wybranym, jak tenże sam wyznaje, zameldował o swej wizycie 5 marca, czyli jeszcze przed tzw. koronacją63: „Papież podkreślił w toku audiencji, na 18 której ponownie przekazałem mu gratulacje" od Hitlera („najgorętsze życzenia szczęścia od Fuhrera i jego rządu"64), „że jestem pierwszym ambasadorem, jakiego przyjmuje; że zależy mu na tym, aby przekazać mi osobiście wyrazy głębokiej wdzięczności dla Fuhrera i Kancelarii Rzeszy... Papież dołączył do tego swe «gorące życzenie pokoju między Kościołem a państwem», mówiąc, że często mi je wyrażał jako sekretarz stanu, ale dzisiaj chciałby to wyraźnie potwierdzić jako papież"65. Już na tej audiencji Pius XII stwierdził wyraźnie, że reżim Hitlera jest dla niego tak samo do przyjęcia jak każdy inny system polityczny66, a następnego dnia, co sam podkreśla, powiadomił o swym wyborze Fuhrera, jako pierwszą z głów państwa, w języku niemieckim, co było „aktem szczególnej uprzejmości"67. Słowo „Fuhrer" Pacelli, ten doskonały diplomate de l'ancien regime68, najpierw sam napisał, potem skreślił, w końcu jednak się nim posłużył69. „Tym samym już na początku naszego pontyfikatu przywiązujemy wagę do zapewnienia Pana, że pozostajemy serdecznie przychylni powierzonemu Jego pieczy narodowi niemieckiemu", pisał 6 marca Pius XII do Hitlera, pragnąc, jak niegdyś będąc nuncjuszem w Niemczech, tak i obecnie jako papież w Rzymie, starać się o pomocne „współdziałanie ku pożytkowi" Kościoła i państwa, i wyrażając „całe Nasze przemożne pragnienie" i „gorące życzenie"70, tudzież „z najlepszymi życzeniami" błagając „o opiekę nieba i błogosławieństwo Boga wszechmogącego" dla Hitlera71. I to już po siedmiu latach terroru! W samej Austrii do października 1938 roku uwięziono ponad 800 duchownych72. Dokonał się już także wielki listopadowy pogrom Żydów — szyderczo zbywany jako „kryształowa noc" w Rzeszy — przy protestach wielu państw73, ale przemilczany przez Stolicę Apostolską74. Wyrządzono przy tym własności żydowskiej szkody liczące się w setkach milionów marek, zniszczono co najmniej 200 synagog i tysiące sklepów żydowskich, uwięziono około 20 tysięcy Żydów, z których ponad 10 tysięcy wywieziono w ciągu czterech dni do Buchenwaldu; na zaszczutych zaś nałożono grzywnę w wysokości miliarda marek, później podwyższoną jeszcze o ćwierć miliarda75, czego papież nie mógł nie zauważyć. (Poza tym we Włoszech już w 1938 roku wprowadzono ustawodawstwo antyżydowskie na wzór niemiecki76.) Wszystko to nie przeszkodziło papieżowi zaproponować pomocnego „współdziałania ku pożytkowi obu stron", czyli Kościoła i państwa hitlerowskiego, 19 właściwemu inicjatorowi tych prześladowań, w dodatku deklarując to jako swe przemożne pragnienie i gorące życzenie! Takie to były czasy. W niemieckich więzieniach były do rozporządzenia więźniów tylko dwie książki: Mein Kampf i Biblia!77 A co najmniej o pierwszej z tych książek wiadomo, że Pacelli ją gruntownie przeczytał. Nawet apologeta Alberto Giovannetti przyznaje o liście Piusa XII do Hitlera: „Co do swej objętości i uczuć w nim wyrażonych nie ma równego sobie pośród urzędowych pism, wysłanych wtedy z Watykanu."78 Ambasador von Bergen zaś odbiera „zasadnicze nastawienie" tego listu jako „dużo bardziej przyjazne niż w listach Piusa XI do ówczesnego prezydenta Rzeszy... Po ujęciu niemieckiego tekstu znać rękę papieża i zresztą, podług wiarygodnych informacji, opracowywanie kwestii niemieckich zastrzegł on wyraźnie dla siebie."79 Hitler odpisał „Jego Świątobliwości" dopiero po upływie niemalże dwóch miesięcy, życzył mu „urzędowania obfitego w błogosławieństwa" i wyrażał ze swej strony nadzieję, że stosunki pomiędzy państwem i Kościołem „będą się nadal rozwijały w sposób pożyteczny i pożądany dla obu stron"80. W interesie obopólnego pożytku Pius XII wielokrotnie nakazywał, aby Osservatore Romano poniechał swej polityki uszczypliwości w stosunku do Niemiec i Włoch. Istotnie zaprzestano odtąd przytaczania antyniemieckich głosów prasy. Wprawdzie przez kilka tygodni po napaści na Polskę w gazecie tej znowu krytykowano Rzeszę, ale w połowie maja 1940 roku, po kolejnym najwyższym zarządzeniu, musiano tych polemik ostatecznie zaprzestać81. Ale i niemieckie gazety niebawem zaprzestały ataków na Kurię i papieża82.

Zdruzgotanie Czechosłowacji

„Cieszymy się z wielkości, rozkwitu i dobrobytu Niemiec i fałszem byłoby twierdzenie, jakobyśmy nie chcieli Niemiec kwitnących, wielkich i potężnych." Pius XII 25 kwietnia 1939 W dwa tygodnie po intronizacji Pacellego, 15 marca 1939 roku, Hitler zajął Pragę — na co Pius XII wyraził chęć „działania na rzecz polityki lepszego zrozumienia w stosunku do Trzeciej Rzeszy"83 — i tym samym zdruzgotał Czechosłowację, którą 20 napiętnował jako lotniskowiec sowiecki84 i od momentu „przyłączenia" Austrii do Rzeszy (t. I, str. 358 i nast.) definitywnie obrał za cel swojej grabieżczej polityki. Poprzedziła to w październiku 1938 roku, w pół roku po wkroczeniu do Austrii, okupacja Sudetów85, też entuzjastycznie powitana przez prałatów i dzienniki biskupie, jako że w Niemczech zrobiło się dzięki temu o 10% więcej katolików niż w 1933 r.86 Przewodniczący Konferencji Episkopatu, kardynał Bertram, zadepeszował „z upoważnienia kardynałów niemieckich" do Hitlera: „Z okazji tego wielkiego czynu, zapewniającego pokój wśród narodów, episkopat niemiecki składa życzenia szczęścia i wyrazy wdzięczności oraz zarządza w niedzielę uroczyste bicie we dzwony."87 (W tym samym roku prymas Niemiec też solennie zapewnił Gestapo, że duchowni zachowają „jak najsurowsze milczenie" na temat obozów koncentracyjnych, jeżeli się im pozwoli w nich pełnić swe obowiązki!88) W Pradze zaś rezygnację złożył prezydent Beneś. Kiedy on udał się do Londynu, aby organizować walkę z nazistami, jego następca, wierzący katolik Emil Hacha, natychmiast dał wyraz swemu ścisłemu powiązaniu z Kościołem, biorąc udział w Te Deum w katedrze św. Wita89. Kuria zaś mile powitała wybór Hachy na prezydenta, którego rząd zademonstrował wobec Berlina swe „dobre sprawowanie" przez wprowadzenie ustawy upoważniającej, przez rozwiązanie — znacząco dokonane w dniu 23 grudnia — Komunistycznej Partii Czechosłowacji, jak również przez usunięcie Żydów ze służby publicznej, z przedsiębiorstw przemysłowych i bankowych90. Wezwany 14 marca 1939 roku do Berlina, na nocnym posiedzeniu Hacha „z ufnością złożył los kraju i narodu czeskiego w ręce Fuhrera"91. Rzym nie miał powodu zbytnio ubolewać nad końcem „republiki husyckiej". Po zakończeniu I Wojny Światowej prawie półtora miliona jej obywateli, w tym co drugi czeski nauczyciel, wystąpiło z Kościoła92. Przecież (jak informuje 6 kwietnia 1938 r. czechosłowacki ambasador przy Stolicy Apostolskiej) z czynnych w 1917 roku ośmiu biskupów i 818 księży czynnych pozostało w funkcji duchownej zaledwie dziesięciu93. Bądź co bądź nawet i „naglące usiłowania", aby skłonić papieża do przyłączenia się do protestów państw demokratycznych, szczególnie Francji, Pius XII „bardzo stanowczo odrzucił", jak zadepeszował niemiecki ambasador w Watykanie94. Życzył sobie natomiast, aby wszystkim podać do wiadomości, „jak ogromnie ceni sobie Niemcy i że gotów 21 jest dla Niemiec wiele uczynić"95. A sekretarz stanu Maglione, który jeszcze 15 marca przyjął ambasadora Czechosłowacji Radimskiego, skłonny był, na jego życzenie, czynić to w dalszym ciągu, ale tylko w swoim prywatnym mieszkaniu: co znaczyło, że uznał rozwiązanie republiki za fakt dokonany, i to wbrew zwyczajowi Kurii, aby zmiany terytorialne uznawać dopiero wtedy, kiedy uczyniły to już inne państwa96. Za Benesa co najmniej część heriarchii katolickiej nie była skłonna do angażowania się, dla niego i dla katolików, w sprawę Czechosłowacji97. Ale jeszcze 5 lipca 1944 r. SS-Obergruppenfuhrer i minister Rzeszy do spraw Protektoratu Czech i Moraw, słynny ze swej srogości Karl Hermann Frank, zabójca Lidic, pisał do kwatery głównej Hitlera, że on, Frank, ma oparcie w wyższych dostojnikach czeskiego Kościoła katolickiego98. Jednakowoż wkrótce po wkroczeniu Niemców wsadzono 487 duchownych do obozów koncentracyjnych99. Z drugiej strony co prawda w tzw. Protektoracie zabronione były gminy prawosławne; i tak samo w zdecydowanie kolaborującej z Niemcami hitlerowskimi Słowacji pod rządami prezydenckimi monsiniora Tiso100. W kilka tygodni po wybraniu Pacellego na papieża Wielkie Niemcy obchodziły w dniu 20 kwietnia urodziny Hitlera. Ze wszystkich wież kościelnych kazano bić uroczyście we dzwony, przyozdobić domy Boże we wszystkich diecezjach sztandarami ze swastyką, wiernym „w świętym miejscu" modlić się za Fuhrera, „powiększyciela i obrońcę Rzeszy", jak to wysławiał go arcybiskup Moguncji101 (która później została w 80% zniszczona102). Kardynał Schulte zaś, jakoby o wiele bardziej sceptyczny względem narodowego socjalizmu niż jego bracia na urzędzie103, zapewniał o „wierności" biskupów „wobec Rzeszy Niemieckiej i jej Fuhrera": „tej wierności nic nie może zachwiać. Opiera się ona bowiem na niezmiennych zasadach naszej Wiary świętej."104 (Miasto kardynała Kolonii zostało niebawem zniszczone w 72%105, a wierność biskupia, jak wiadomo, w stu procentach.) Ale i papież znów uhonorował Hitlera — bardzo dobrze przyjętym — przesłaniem rękopiśmiennym106. Owszem, zaledwie w kilka dni później, 25 kwietnia, jak stwierdzają nauszni świadkowie, Pius XII powiedział do około 160 niemieckich pielgrzymów w Rzymie, których „ze szczególną serdecznością" przyjął na audiencji: „Zawsze kochaliśmy Niemcy, w których dano nam spędzić lata Naszego życia, a teraz kochamy je jeszcze o wiele 22 bardziej (!). Cieszymy się z wielkości, rozkwitu i dobrobytu Niemiec, i fałszem byłoby twierdzenie, iż nie życzymy sobie Niemiec kwitnących, wielkich i silnych."107 A zwłaszcza ich rozszerzenie na wschód musiało być miłe papieżowi. Szczególnie zaś nad rozbiorem Czechosłowacji, osławionej jako husycka, a nawet socjalistyczna, Watykan trudził się już na długo przed Hitlerem i wspierał separatystyczną Partię Ludową Słowacji, antysemicko nastawioną, konserwatywną, katolicką partię, której przewodził najpierw prałat Hlinka, a od 1938 roku profesor teologii Tiso. Ten wkrótce po objęciu urzędu premiera Słowacji zażądał jej całkowitej autonomii, mimo że niedawno jeszcze składał przysięgę wierności prezydentowi republiki. Usunięty ze swego urzędu Tiso, wezwany przez Hitlera, uciekł 13 marca 1939 roku do Berlina i nazajutrz przyłączył wojskowo i w zakresie polityki zagranicznej Słowację, na pozór jako niepodległe państwo, do Niemiec nazistowskich108. W dniu 18 marca zawarto umowę opiekuńczą, zgodzono się nie tylko na intensywną współpracę finansową i gospodarczą, ale i na to, że Słowacja zobowiązała się prowadzić politykę zagraniczną i rozbudowę swej armii tylko „w ścisłym porozumieniu" z Rzeszą109. Wehrmachtowi pozwolono na obsadzenie „strefy ochronnej" i podczas wojny Hitlera przeciwko Polsce państwo Tisy służyło jako baza wypadowa dla 14 Armii niemieckiej, zyskując też na przyłączeniu rozmaitych obszarów; w sumie 722 km kw.110 W dniu 31 lipca 1939 r. parlament słowacki uchwalił konstytucję, w preambule podkreślającą związek narodu i państwa z opatrznością Boską111. 26 października 1939 r. Tiso został prezydentem Słowacji, oczywiście za przyzwoleniem swego duchownego zwierzchnika, arcybiskupa Karola Kmetki, i za zgodą papieża112. Pius XII jeden z pierwszych uznał nowe państwo, natychmiast wysłał do Bratysławy swego przedstawiciela dyplomatycznego, którym został Giuseppe Burzio, przyjął Tisę w Watykanie, nadał mu godność szambelana papieskiego i tytuł monsignore, po czym katoliccy biskupi we wspólnym liście pasterskim pobłogosławili ten klerykalno-faszystowski reżim i prawie wszyscy duchowni zaczęli się modlić za Hitlera113. I jak najznamienitsi teologowie w Niemczech (patrz t. 1, str. 341 i nast.) już w 1933 roku, tak i Tiso teraz ogłosił: „Katolicyzm i narodowy socjalizm mają wiele wspólnego i ręka w rękę pracują dla polepszenia świata."114 Po czym za przykładem Hitlerjugend stworzono młodzieżową 23

Gwardię Hlinki, wprowadzono służbę pracy na wzór niemiecki, zniesiono natychmiast, jak w Hiszpanii frankistowskiej, swobodę przekonań, prasy i wypowiedzi, zakazano wszelkich innych partii i wszczęto surowe represje wobec prawosławnych, protestantów i Żydów. Już 18 kwietnia 1939 wydano ustawę restrykcyjną, godzącą w około 60 tysięcy Żydów słowackich, nie obejmującą jednak tych Żydów, którzy przeszli na chrześcijaństwo115. Ostrzejszy „statut żydowski" wszedł w życie 10 listopada 1941 roku116, w rok później zaś, mimo interwencji Stolicy Apostolskiej, deportowano około 70 tysięcy Żydów117. Takich interwencji chyba jednak w ogóle nie traktowano poważnie; służyły one jedynie prestiżowi tejże Stolicy, tak jak obowiązkowe wołania o pokój tudzież inne humanitarne oświadczenia, które nic nie kosztują, lekko spływają z ust i kojąco działają na owieczki. W każdym razie prałat Tiso, wszak również podlegający tejże Stolicy, oznajmił swego czasu, 28 sierpnia 1942 roku: „Co się tyczy kwestii żydowskiej, niektórzy zapytują, czy to, co robimy, jest chrześcijańskie i humanitarne. A ja tak zapytam: czy to po chrześcijańsku, że Słowacy chcą się uwolnić od swoich wiecznych wrogów, od Żydów? Miłość bliźniego jest nakazem Bożym. Ta miłość narzuca mi obowiązek usuwania wszystkiego, co chce wyrządzać zło mojemu bliźniemu."118 To krętactwo podłego klechy obejdzie się bez komentarzy. 7 lutego 1943 minister spraw wewnętrznych papieskiego szambelana obwieścił, że pozostali nie-Aryjczycy w liczbie około 18 tysięcy też będą deportowani; z pełną świadomością, że idą na zagładę119. Biskup Jan Vojtaśśak, czołowy przedstawiciel słowackiej hierarchii katolickiej, pobierający jakoby dochód w wysokości trzech do czterech milionów koron rocznie, zagarnąwszy mienie pożydowskie w Betlanovcach i Baldovcach, chełpił się 25 marca 1942 r. na posiedzeniu Rady Państwa, której w zastępstwie przewodniczył: „Kontynuowaliśmy wypędzanie Żydów. Podwyższyliśmy bilans."120 Po wojnie był pierwszym aresztowanym biskupem czechosłowackim (str. 325 i nast.). W polityce zagranicznej nowe prohitlerowskie państwo stało się ważnym członkiem „kordonu sanitarnego" przeciw Sowietom i łącznikiem pomiędzy Polską a Węgrami, które na pewien czas, po zagarnięciu przez Węgry Rusi Zakarpackiej, zyskały upragnioną wspólną granicę. Ten rozwój wydarzeń na wschodzie odbywał się jak nie bez systemu, tak i nie bez zdecydowanej pomocy Kościoła. Kiedy 14 marca 1939 r. teolog Tiso w przymierzu 24 z Niemcami nazistowskimi usamodzielnił Słowację, w tym samym dniu inny ksiądz, monsignore Augustyn Wołoszyn, proklamował niepodległość Rusi Zakarpackiej i oddał się pod ochronę Rzeszy Niemieckiej121. Tylko że Hitler już o dwa dni wcześniej zapewnił rządowi Węgier wolną rękę w dokonaniu aneksji, która też nastąpiła 15 marca122. „W Słowacji i na Rusi Zakarpackiej katoliccy księża, w osobach Tisy i Wołoszyna, stali na czele rządów faszystowskich i znajdowali się pod opieką swastyki."123 W pierwszą rocznicę słowackiej deklaracji niepodległości Osservatore Romano tak wychwalał „chrześcijański charakter" reżimu Tisy: „Słowacja nadała sobie odpowiednią na dzisiejsze czasy konstytucję, która realizuje na wskroś chrześcijańskie zasady i ustala porządek społeczny zgodny z wielkimi encyklikami socjalnymi ostatnich papieży. Posłannictwem Słowacji w Europie Środkowej jest wierność duchowi jej tysiącletniej historii, utrwalonemu w chrześcijańskim objawieniu świętych Cyryla i Metodego."124 I rzeczywiście Słowacja robiła się coraz bardziej chrześcijańska. Jej rząd kazał umieścić krzyże we wszystkich szkołach i wprowadził obowiązkową naukę religii. Wojsko musiało w niedziele uczęszczać na nabożeństwa, Gwardia Hlinki też obowiązana była w zwartym szyku chodzić do kościoła125. Równocześnie kraj stawał się coraz bardziej nazistowski. Prałat Tiso, który 18 lipca 1940 spotkał się z Ribbentropem w Salzburgu, a następnego dnia z Hitlerem na Berghofie, znacznie pomnożył liczbę swych niemieckich doradców i umocnił jeszcze swą ideologię państwową, skopiowaną z nazistowskiej126. Po napaści na Rosję prałat zerwał stosunki ze Związkiem Radzieckim i dał Hitlerowi do rozporządzenia w wojnie — co dzisiaj na Zachodzie się na ogół przemilcza — trzy dywizje w sile około 50000 ludzi, przy gwałtownym sprzeciwie ze strony narodu, nastawionego raczej panslawistycznie. W pełni zmotoryzowana „Szybka Dywizja" Tisy uczestniczyła w 1942 roku w uderzeniu aż po Kaukaz, a jego mniejsza „Dywizja Bezpieczeństwa" brała udział w zwalczaniu partyzantów127. Szambelan papieski wielokrotnie odwiedzał i zachęcał swoich legionistów na froncie wschodnim, aż do końca nawoływał do kontynuowania wojny i jeszcze 27 września 1944 zapewniał: „Słowacja wytrwa u boku sił Osi aż do ostatetecznego zwycięstwa."128 Kiedy niedługo po tym rozpoczęte 28 sierpnia wielkie słowackie powstanie narodowe załamało się 28 października w ogniu wojsk niemieckich, w dwa dni później w Bańskiej Bystrzycy, będącej stolicą 25 powstańców, Tiso wziął udział w mszy dziękczynnej i paradzie zwycięstwa129. Wszak zaledwie kilka dni wcześniej, 20 października, nazywał Niemcy nazistowskie zbawcami Europy i stwierdzał: „Tylko Niemcy, jako chorąży najbardziej postępowych idei społecznych, są zdolne urzeczywistnić socjalne aspiracje wszystkich narodów."130 Jeszcze w 1979 roku Podręcznik historii Kościoła oznajmia: „Stosunki kościelne w Republice Słowackiej, na której czele stał katolicki duchowny Josef Tiso, były normalne."131 Ten szambelan papieski, który ze swoim rządem uciekł przed Armią Czerwoną do Kremsmunster w Austrii, został przez Stany Zjednoczone wydany Czechosłowacji i — pomimo licznych interwencji na jego korzyść — 18 kwietnia 1947 roku powieszony132. Ale dla Watykanu kłerykalno-faszystowska Słowacja księdza Tiso była „umiłowanym dzieckiem" jeszcze po zakończeniu wojny133, a sam jej prezydent „wzorem kapłana, prowadzącym nienaganne życie". Tak stwierdza wydana przez Kurię przy pełnej akceptacji Piusa XII Encyklopedia katolicka, wychwalająca też w Słowacji księdza Tiso „wielkie postępy" i „samodzielność narodową"134, jak również przytaczająca słowa samego Tisy: „Umieram jako męczennik... Poza tym umieram jako obrońca chrześcijańskiej cywilizacji."135

Tragedia Polski

„Do najbardziej odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju należy Watykan. Zbyt późno uświadomiłem sobie, że prowadziliśmy politykę zagraniczną, służącą jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego." Polski minister spraw zagranicznych płk Józef Beck136

Tak jak Kościół katolicki i Kuria wyszły Hitlerowi naprzeciw w sprawie Słowacji, tak samo i w przyłączeniu do Niemiec Gdańska, od czego rozpoczęła się napaść na Polskę. Już na rok przed wybuchem wojny papież usunął gdańskiego biskupa O'Rourke, hrabiego pochodzenia irlandzkiego, któremu naziści zarzucali „polonizację" Kościoła, i mianował na jego miejsce jednego ze swych proboszczów nazwiskiem Carl Maria Splett. A ten ściśle współpracował z NSDAP. I podczas gdy z jednej strony w listach pasterskich i okólnikach błagał o błogosławieństwo 26

Boże dla Hitlera, nakazywał modlitwy za jego powodzenie, przybranie w sztandary ze swastyką i bicie we dzwony z okazji odwiedzin Fuhrera, jak również usunięcie z kościołów wszystkich przedmiotów noszących polskie napisy, z drugiej strony atakował katolików polskich, wyganiał ich księży, gdzie tylko było to możliwe, a po zakończeniu wojny sam poniósł karę dożywotniego więzienia137. 25 maja 1940 roku biskup Splett wprowadził zakaz spowiadania w języku polskim. Dotyczył on także katolików mówiących tylko po polsku, i to nawet w obliczu śmierci138. Przy każdym konfesjonale musiał być umieszczony dobrze widoczny napis: „Spowiada się tylko po niemiecku."139 Wobec księży, sprzeciwiających się jego zarządzeniu, Splett wyciągał konsekwencje. Przy tym najwyraźniej kolaborował z władzami niemieckimi i z Gestapo. Aresztowały one duchownych, którzy przyznali się, że wysłuchwali od konających spowiedzi po polsku140. Jeden z nich, ojciec Litwin ze Zblewa, uwolniony został pod warunkiem, że wyjedzie z Polski, po czym objechał prawie wszystkie diecezje niemieckie i nigdzie go nie przyjęto. Towarzyszyło temu stałe uzasadnienie: „Zgrzeszył ksiądz wobec niemieckiej wspólnoty narodowej, tracąc przez to zaufanie. Nie mamy dla księdza posady."141 A na miejsce wygnanych, aresztowanych lub zabitych księży polskich przysyłano niemieckich, aby „reprezentowali folksdojczów na terenach wschodnich"142. Przybywają oni, jak donosił raport kościelny z owych czasów, „na zlecenie nuncjatury papieskiej w Berlinie. Pozostali jeszcze księża polscy są tak odrętwiali ze strachu, że już w ogóle niezdolni do działania..."143 Pozdrawiany przez wiernych ksiądz Knob, członek SS, na ich „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" odpowiadał: „Niemieckie pozdrowienie brzmi: Heil Hitler! Proszę się wynosić z pokoju i wejść jeszcze raz."144 Wszystko to działo się na tle wielkich oczekiwań Kurii i związane było z odwieczną polityką wschodnią Watykanu, prowadzoną po części z Polakami, po części przeciw nim. Jej głównym i wymarzonym celem było podporządkowanie sobie rosyjskich prawosławnych, w nadziei, że potem już łatwo będzie pozyskać także inne Kościoły prawosławne145. Tragedia Polski, o której często już wspominaliśmy w toku prezentacji dziejów XIX wieku, trwała więc nadal w XX wieku, wielokrotnie się pogłębiając, kosztem milionów i milionów ofiar. 27

W roku 1935, po śmierci Piłsudskiego (patrz t. I, str. 273 i nast. oraz 295 i nast.), minister spraw zagranicznych Beck i marszałek Rydz-Śmigły zaczęli stopniowo uświadamiać sobie niebezpieczeństwo, grożące Polsce ze strony Niemiec (i Watykanu). Mimo swej postawy zasadniczo antysowieckiej sprzeciwiali się podejmowanym przez Hitlera próbom włączenia swego kraju do bloku antysowieckiego. Ściśle natomiast, podług tradycji starego przymierza z Francją, związali się teraz z Anglią. To wyraźne odejście od kursu Piłsudskiego, który umieszczał Polskę u boku Niemiec przeciw ZSRR, oczywiście było strategicznym zagrożeniem dla Kurii. Jeszcze w kwietniu 1939 r. przypomniano więc Polsce o jej zadaniu. Nie kto inny, tylko podsekretarz stanu Montini, późniejszy Paweł VI, podkreślał wobec polskiego charge d'affaires, że gdyby teraz Polska uwikłała się w wojnę z Rosją sowiecką, byłaby to wojna sprawiedliwa!146 Równocześnie nuncjusz w Paryżu i delegat apostolski w Londynie, na bezpośrednie polecenie Rzymu, przeciwdziałali sojuszowi demokracji zachodnich ze Związkiem Radzieckim147. 6 czerwca 1939 roku Pius XII przyjął przedstawicieli rosyjskiego i ukraińskiego katolickiego Kościoła wschodniego i skierował przemowę do „swoich umiłowanych synów, księży ukraińskich i rosyjskich, oraz do swego brata, pierwszego rosyjsko-katolickiego biskupa Jewrieinowa". Był on synem carskiego generała-majora i sam dyplomatą carskim, zanim stał się katolikiem, w 1936 roku biskupem Kościoła rosyjsko-katolickiego w Rzymie i w 1939 szefem „biura informacji", oficjalnie troszczącego się o jeńców wojennych148. Papież wyraził nadzieję, że Jewrieinow „jest pierwszym spośród wielu rosyjskich pasterzy, związanych z centrum chrześcijaństwa"149. W szczególności zwrócił się przy tym Pius XII do kolonii rosyjskiej w Rzymie, szykującej się na powrót do ojczyzny. „Zbliża się wielki dzień X, dzień wkroczenia do Związku Sowieckiego!"150 Bo jak wielu jego poprzedników, tak i Pius XII pragnął zaprowadzić prawosławnych w „szeroko rozpostarte ramiona" swego Kościoła151. To połączenie się jednakże od wieków umiano sobie w Watykanie wyobrazić jedynie jako ujarzmienie, jako „przyczołganie się do krzyża zbiegłych poddanych", którzy „wiarołomnie" porzucili papiestwo152. Że ci „schizmatycy" i „heretycy", od niedawna dopiero nazywani „odłączonymi braćmi", mogliby przez swą wierność dla „prawdy" nie ugiąć się, że chcieliby bronić starszych nauk chrześcijaństwa przed hybrydą Kurii, 28 to oczywiście nie odgrywało najmniejszej roli dla starego, feudalnego dążenia Rzymu do władzy: „myślano wyłącznie o ujarzmieniu krnąbrnych poddanych"153. Z pewnością Watykan niechętnie widział fakt, iż Polska, niezłomnie oddana mu od wieków, dostała się w ręce antyklerykalnych nazistów. Spodziewano się jednak, jeszcze i po niemiecko-rosyjskiej ugodzie z 23 sierpnia 1939 roku, że Hitler napadnie na Związek Radziecki, i za to w razie potrzeby chciano poświęcić Polskę154. Coś takiego nie po raz pierwszy wydarzyło się w historii zbawienia i odpowiadało zasadzie major utilitas: większego pożytku. Ze słabymi państwami Watykan zawsze mniej wiąże się aniżeli z mocnymi; tylko dzięki temu trwa „wiecznie". Kuria naciskała teraz Polskę do ustępstwa na rzecz Hitlera, któremu Pius XII w miarę możności starał się pójść na rękę, również i właśnie w ostatnich tygodniach przed wojną, do której nawet nie podszczuwał. W obliczu niemieckich szantażów niezmiennie życzył sobie od Warszawy raczej „umiarkowania i spokoju"155. A kiedy 8 czerwca 1939 r. przyjął hitlerowskiego ambasadora, znów okazał mu najwyższą serdeczność. „Papież był tak zainteresowany — zameldował Berlinowi von Bergen — i tak ucieszony możliwością nawiązania przyjaznych stosunków między nami a Kurią, że coraz to bardziej przeciągał naszą rozmowę i kazał przeszło pół godziny czekać hiszpańskiemu ministrowi Serrano Suńerowi i delegacji hiszpańskich legionistów."156 (Dopiero później przywitał się z Serrano Suńerem, przyjacielem Hitlera, i z generałem Gambarą, dowódcą włoskich oddziałów uczestniczących w hiszpańskiej wojnie domowej oraz 3200 hiszpańskich faszystów, swoich „drogich synów", którzy przynieśli mu tyle pociechy, broniąc wiary i cywilizacji157.) W swoim piśmie do Ribbentropa von Bergen ciągnie: „Papież prosił mnie o przekazanie Panu, że zawsze gorliwie zajmie się nawiązaniem przyjacielskich stosunków z Niemcami, które tak kocha, co nieraz już podkreślano. Dyskrecję ze strony Kurii mamy zapewnioną..."158 Natomiast polskiemu ambasadorowi Kazimierzowi Papee Rzym dał pod rozwagę, że prawo zmierza „nie do jałowego status quo, lecz do ewolucji historycznej i postępu młodych narodów"159. W czerwcu 1939 roku nuncjusz Cortesi zwrócił się do prezydenta Mościckiego i pułkownika Becka z prośbą, aby zalecić prasie polskiej bardziej powściągliwy ton w stosunku do Rzeszy. On może zapewnić, że Hitler nie planuje żadnych rozwiązań siłowych!160 W sierpniu nuncjusz dokładał starań, ażeby zwłaszcza w kwestii 29

Gdańska nakłonić Warszawę do ustępstw161. Sam zaś Pius XII ustnie doradzał Polsce, aby wyszła Niemcom naprzeciw i odstąpiła im Gdańsk oraz korytarz162. Bez wątpienia papież chciał zapobiec wojnie między Niemcami a Polską; liczył bowiem na wojnę ich obu przeciw Rosji sowieckiej. Jakkolwiek zaś uśmierzające starania Kurii, raz po raz zalecającej „mądrość i umiarkowanie w stosunku do Niemiec", nie poskutkowały na Polaków, jednakże tyle osiągnięto, że nie doszło do wzajemnych gwarancji z ZSRR163. „Do najbardziej odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju — powiedział w końcu do włoskiego ambasadora w Bukareszcie zbiegły z Polski jej minister spraw zagranicznych Beck — należy Watykan. Zbyt późno uświadomiłem sobie, że prowadziliśmy politykę zagraniczną, służącą jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego."164 Tajne meldunki kontrwywiadu wojskowego z Berlina ujawniły Piusowi XII bezwarunkową wolę Hitlera, aby zdruzgotać Polskę165. W ciągu sierpnia Kuria dowiedziała się, że sprawa Gdańska jest dla Niemiec tylko pretekstem „i że Niemcy są zdecydowane — jak zanotował kardynał Maglione — prowadzić wojnę zaborczą przeciwko Polsce. Nasuwa się myśl, że porozumiano się z Rosją co do rozbioru nieszczęsnej Polski."166 A z Berlina, Rauchstrasse 21, meldował nuncjusz Orsenigo, od roku 1930 następca Pacellego: „Wszyscy tu są w przerażająco zimny sposób zdecydowani na wojnę."167 Wprawdzie papież dalej próbował skłonić rząd w Warszawie do ustępstw, choć w przekonaniu jego własnych dyplomatów były one już nie do przyjęcia168. Ba, 24 sierpnia 1939 trąbił na cały świat, i bodajże ani jedna wypowiedź Pacellego nie była cytowana tak często: „Nulla e perduto con la pace. Tutto puo esserlo con la guerra" (Nic się nie traci na pokoju, wszystko można stracić na wojnie)169. Ale gdy ambasador francuski prosił o publiczną wypowiedź na rzecz Polski, późniejszy sekretarz stanu u Jana XXIII monsignore Tardini zauważył: „Jego Świątobliwość powiada, że tego byłoby zanadto..."170 Także i Montini, późniejszy Paweł VI, odpowiedział ambasadorowi Francji, że Pius XII już wystarczająco jasno wyraził w rozmaitych przemówieniach swój pogląd, iż „każde słowo wypowiedziane przeciwko Niemcom i Rosji zostałoby srogo pomszczone na katolikach, przebywających w zasięgu władzy tych narodów, z uszczerbkiem dla polskiej wspólnoty"171. A kiedy brytyjski ambasador w Watykanie 1 września zaproponował, aby papież wyraził ubolewanie, że 30 rząd niemiecki pomimo jego apelu o pokój popycha świat do wojny, kardynał sekretarz stanu Maglione odrzucił to jako wtrącanie się do polityki międzynarodowej172. Jednakże po wybuchu wojny, 20 października, Pius XII wołał, że „nie poniechał żadnej próby, aby zapobiec sięgnięciu po broń i zachować otwartą drogę do porozumienia"173. W rzeczywistości zaś już w połowie sierpnia zapewnił hitlerowskiego ambasadora von Bergena, że powstrzyma się od jakiegokolwiek potępienia Niemiec, kiedy te uderzą na Polskę174. Rzekomo spowodował to wzgląd na 40 milionów katolików w Rzeszy Niemieckiej; a faktycznie raczej jego ostra skłonność do siły, co poświadcza nawet Robert Leiber, przez 34 lata jego sekretarz osobisty175. Bo czyż i w Polsce nie było ponad 20 milionów katolików? I czyż nie przyszło im nieskończenie więcej cierpieć z powodu wojny? I niemieckim katolikom również? W porannych godzinach 1 września 1939 r. armie Hitlera uderzyły na Polskę z Prus Wschodnich, Pomorza, Śląska, wreszcie i ze Słowacji, bez wypowiedzenia wojny i z ogromną przewagą artylerii, czołgów i samolotów, które zniszczyły już na ziemi większość nieporównanie słabszego polskiego lotnictwa176. Kuria wprawdzie dała wtedy wyraz swojemu współczuciu dla losu katolickiego kraju, lecz nie potępiła samej agresji. „Dwa cywilizowane narody — napisał Osservatore Romano w chłodnym artykule wstępnym — rozpoczynają wojnę..."177 Ale czyż Polska rozpoczęła wojnę? Nie! tylko Hitler. Lecz papież tak samo go nie potępił, jak przy zagarnięciu Czechosłowacji. Milczał. Również kiedy Anglia i Francja domagały się, aby napiętnował Niemcy jako agresora, odmówił178. Za to francuskiemu ambasadorowi Charles-Roux jego sekretarz stanu oznajmił: „Fakty mówią za siebie; dajmy się im najpierw wypowiedzieć."179 Otóż i fakty: Wojska niemieckie poniosły stosunkowo niewielkie straty, ale bądź co bądź: 10 572 zabitych, 3409 zaginionych, 30 322 rannych. Z polskich oddziałów, którym zdarzało się atakować czołgi w szarży konnej, 700000 ludzi trafiło do niewoli niemieckiej, 200 000 do sowieckiej, 100 000 internowano w Rumunii i na Węgrzech, około 50000 na Litwie i Łotwie; o liczbie zabitych Polaków brak danych. Ocenia się, że w tej wojnie zginęło 123000 żołnierzy i 521000 cywilów180. Z polskich Żydów wymordowano 98% tj. łącznie 3150 000181. W jednym tylko obozie Stutthof (Sztutowo) Niemcy uśmiercali co pół godziny do 100 ludzi w komorach gazowych, dziennie do 300 31 zastrzykami fenolu oraz innymi środkami, do tego jeszcze wieszali więźniów182. Wielkie straty poniosła inteligencja: 62 historyków i archeologów, 54 bibliotekarzy, 91 archiwistów, 235 malarzy i rzeźbiarzy, 60 kompozytorów i wirtuozów, 56 pisarzy, 122 dziennikarzy, 6262 nauczycieli, 1100 sędziów i prokuratorów, 4500 adwokatów, 7500 lekarzy i dentystów183. 2460000 ludzi zesłano przymusowo do Niemiec i innych krajów, 2 487 000 wygnano z miejsca zamieszkania, zniszczono 516066 domów184. Za każdego zabitego Niemca zabijano w odwecie stu Polaków; takiej liczby sięgano poza tym jedynie w Jugosławii185. Ale gdy Harold Tittmann, sekretarz osobistego przedstawiciela prezydenta Roosevelta przy papieżu, w październiku 1941 roku chciał go nakłonić do protestu przeciw masowemu rozstrzeliwaniu przez Niemców zakładników, odpowiedziano mu: to niemożliwe; naraziłoby to sytuację katolików niemieckich186. Oto nieco faktów, które mówiły i mówią same za siebie. Tylko papież nic nie mówił. Oczywiście nie znał jeszcze końcowych wyników; ale wiedział o ciągle rosnącej zagładzie. I to bardzo dobrze. „Z Naszych smutkiem przepełnionych wypowiedzi na pewno możesz wywnioskować, najdroższy synu — pisał osobiście 25 czerwca 1941 r. do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej — że obecna sytuacja w Polsce jest Nam doskonale znana, że w najwyższym stopniu porusza Nas ciężkie religijne (!) położenie, w jakim znajdują się polski episkopat, duchowieństwo i wierni."187 1 stycznia 1942 r. zaś pouczał listownie kardynała Hlonda: „To, co Nam piszecie o sytuacji duchowieństwa w Polsce, wiedzieliśmy już — ku Naszej wielkiej żałości i Naszemu niezmiernemu smutkowi — z innych źródeł informacji, i były Nam znane liczne boleści, na jakie narażeni są polscy księża, żyjący w samym środku wojny światowej i pośród zagrożeń."188 Dzięki swym powiązaniom, dzięki równie prostemu jak szybkiemu przekazywaniu wiadomości, papieże zaliczają się do najlepiej poinformowanych polityków na świecie. Ze strony Piusa XII byłoby więc bezsensowne, gdyby udawał nie poinformowanego; był to jedynie powojenny wykręt głupich apologetów. Pominąwszy jednak ogólnikowe, mdłe uskarżania się, z ust jego po agresji niemieckiej nie wyszło ani słowo publicznego protestu. Bo tak samo, jak nigdy nie przeszkadzały mu obozy koncentracyjne w Niemczech, brutalne sponiewieranie wszelkich praw ludzkich, tępienie liberałów, socjalistów, komunistów, a tylko religijna polityka Hitlera, tak i w Polsce o wiele mniej troszczył się (a może 32 wcale się nie troszczył) o zagładę Żydów, Cyganów, inteligencji, jeńców wojennych, rzekomo nieuleczalnie chorych i psychopatów, ile o walkę Hitlera z Kościołem; o wiele mniej obchodziło go mordowanie narodu polskiego niż mordowanie jego księży. Słusznie podkreśla Falconi: „W niezliczonych i natrętnych notach oraz protestach, kierowanych przez Stolicę Apostolską do rządu w Berlinie, domagano się tylko zapewnienia albo przywrócenia katolicyzmowi swobód religijnych, a nigdy (albo czasami tylko i pośrednio) jeszcze ważniejszych swobód ludzkich: swobody życia, godności, posiadania, rodziny itd. I ani razu nie pojawiło się w tych notach jawne oskarżenie władz Rzeszy o potworne, dokonywane w Polsce ludobójstwo.. ."189 Nawet pewien katolik polski napisał w 1942 roku z wygnania do kardynała sekretarza stanu: „Kościoły się bezcześci albo zamyka, wiernych się dziesiątkuje, w znacznej mierze ustały nabożeństwa, biskupów się wypędza, setki księży zabija lub aresztuje, zakonnice się gwałci, niemal codziennie morduje się niewinnych zakładników na oczach ich dzieci, ludność jest ograbiana z wszelkich środków do życia, umiera z głodu: a papież milczy, jakby w ogóle nie troszczył się o swoją trzodę."190 Co najmniej część Polaków przejrzała politykę Kurii, obłudne zachowanie jej duchownego zwierzchnika. Nic tego lepiej nie potwierdza niż liczne artykuły, które w owych latach w polskiej prasie podziemnej oskarżały Piusa XII, że nie jest ani apostołem, ani ojcem; że tylko udaje współczucie; że o Polsce wspomina zaledwie mimochodem; że złamał konkordat i sprzymierzył się z hitlerowcami celem podboju Rosji dla katolicyzmu, zawsze kolaborującego z mocniejszymi191. W tej prasie podziemnej Pius XII pojawia się jako „prosty włoski biskup i zwolennik polityki Mussoliniego", jak pisze w lipcu 1942 roku Wieś i Miasto. „Papież poczyna sobie, jak gdyby Polska nie istniała, nie mianował w ogóle nuncjusza przy rządzie emigracyjnym, mianuje natomiast, łamiąc konkordat, biskupami wrogów Polski, i to na polskich terenach."192 Głos Pracy 15 sierpnia 1943 napisał: „Papież wzrusza się losem Polski, ale nie padło z jego ust ani jedno słowo potępiające działalność okupantów. Te naiwne usprawiedliwienia powymyślali przedstawiciele dyplomatyczni Watykanu. Prawdziwe zachowanie Piusa XII... było zachowaniem gorącego stronnika państw Osi. Pius XII sprzymierzył się politycznie z Włochami Mussoliniego, a tym samym z hitlerowcami. Dla nas Pius XII ma obłudne współczucie, a dla teutońskich 33 siepaczy... błogosławieństwo."193 Wolność z 6 kwietnia 1943 roku stwierdza: „Kiedy bomby niszczyły polskie miasta... Watykan, na który zwrócone były wszystkie spojrzenia, milczał i udawał, że nie wie, co się dzieje w Polsce, Danii, Belgii, Holandii, Francji, Norwegii, Grecji, Jugosławii... Watykan uparcie milczał, a włoscy biskupi poświęcali faszystowskie sztandary i udzielali błogosławieństwa hitlerowskim żołnierzom, odwiedzającym Watykan w drodze do Afryki."194 Każdy z tych zarzutów trafia w dziesiątkę. Ostatni potwierdził nawet sam papież. Otóż w listopadzie 1943 roku jeszcze raz wyznał pewnemu niemieckiemu agentowi tajnych służb, że „właśnie naród niemiecki zawsze chowaliśmy w sercu, i tak ciężko doświadczany obecnie naród niemiecki otaczamy teraz, ponad wszystkie inne narody (!), całkiem szczególną troską". A następnie stwierdził, iż „Naszej wielkiej sympatii dla Niemiec z reguły dawaliśmy choćby i taki zewnętrzny wyraz, że zawsze przerywaliśmy Nasze prywatne audiencje, aby zaoszczędzić niepotrzebnego czekania niemieckim wojskowym, pragnącym się z Nami zobaczyć."195 Bo już tylko tego potrzebowali! O ile zaś „Ojciec Święty" najbardziej lubił „zawsze" błogosławić żołnierzy niemieckich, to jednak błogosławił też „z godną uwagi serdecznością" Włochów, gdy walczyli z Amerykanami196. (Tylko nieliczni wiedzą, że Pontificale Romanum zawiera nawet stary tekst liturgicznego błogosławieństwa, w którym po mszy biskup w dłuższej modlitwie wzywa Pana Boga: „Ty, który sam wszystko zrządzasz i słusznie urządzasz, Ty, który gwoli pokonania nieprawości złych i obrony sprawiedliwości w zbawiennym rozporządzeniu Twoim pozwoliłeś ludziom na ziemi używać miecza..." Nie przypadkiem ukazująca się w Wiedniu katolicka Schónere Zukunft powołuje się na ów tekst w 1940 roku197.) To były czasy! Nawet siostra entuzjazmuje się: „Audiencje dla żołnierzy! Nie sposób choćby pobieżnie wejrzeć w tę dziedzinę, której Pius XII poświęcał tyle miłości i zachodu. Ileż odwagi, ufności i pociechy dawał na drogę odchodzącym żołnierzom!.. . Każdy nowy dzień widział go pośród jego synów... Często płakał z takim, co nie mógł pojąć, że go wysyłają na front. Trwało to przez całe lata." I przez lata pojawiali się, oczywiście, tylko żołnierze faszystowscy. To zrozumiałe, że papież nie próżnował i starał się przez to wnieść swój skromny wkład do wojny totalnej, iż wracał z tych audiencji „ociekający potem i padający ze 34 zmęczenia", nie mogąc jeść. A jednak: „Następnego dnia mogły przybyć następne grupy żołnierzy i znaleźć w nim równie dobrotliwego, niezmordowanego, kochającego ojca... Uszczęśliwiało go, kiedy słyszał, jak stale powtarzają: «Teraz już znów odważnie pójdziemy na front, na wojnę i na wszelkie niebezpieczeństwa, ponieważ wiemy, że towarzyszy nam Twoje błogosławieństwo i Twoja modlitwa!»" Ach, jakie „wrażenie" czyniły nawet „audiencje dla wojennych ślepców i kalek!... Godzinami chodził Ojciec Święty po ich szeregach, krzepiąc, podnosząc na duchu, darząc pociechą..."198 Polska prasa podziemna dosyć często oskarża Piusa XII również i o to, że milczał o bombardowaniu miast polskich, aby tym głośniej nawoływać do ochrony Rzymu. Może papież bał się wręcz o siebie samego? Miał przecież „odporny na bomby schron", a w Watykanie podjęto, o czym znów poinformowana jest Schónere Zukunft, „daleko idące środki obrony powietrznej, przebudowując XV-wieczną wieżę na rogu Pałacu Apostolskiego na schrony z murami grubości dziewięciu (!) metrów. Zaiste zdrowy przejaw ufności w Bogu! Ale trzeba było także po części chronić „najcenniejsze skarby sztuki" biednych monsiniorów. I naturalnie sam „Ojciec Święty" nigdy tam nie chodził, tylko „zawsze do kaplicy... jakkolwiek by wokół grzmiało i szalało"199. Chociaż to nieczęsto zdarza się akurat w Rzymie, gdzie swego czasu wiele przebywałem. Pius XII wymieniał następujące powody swoich starań, aby oszczędzić wojny swemu najbliższemu otoczeniu: „1. Udzielone miastu Watykan gwarancje kurczą się do znikomych rozmiarów, gdy angielskie samoloty otrzymają rozkaz bombardowania Rzymu. Z tej wysokości łatwo się pomylić, tym bardziej, że Watykan leży pośrodku rzymskiego morza domów." To był chyba najważniejszy argument, stojący zresztą na pierwszym miejscu, i dotyczący (również) własnej osoby papieża! 2. Jako biskup Rzymu chciał być pewien, że jego diecezja nie będzie narażona na „grozę i szkody bombardowania lotniczego"; niewątpliwie też i dlatego, dodajmy ze względu na punkt 1, iż Watykan znajduje się „pośrodku" tej diecezji. Albowiem o los niezliczonych innych diecezji „Ojciec Święty" dużo mniej się troszczył! 3. Szczególnie starał się w mieście uchronić mienie papieskie. 4. Przedmiotem swej troski, obok mimochodem tylko wspomnianych antycznych skarbów Rzymu, czynił „bardzo liczne kościoły". I wreszcie: 5. Troszczył się o Rzym w ogólności jako „Święte Miasto"200. 35

W istocie więc chodziło, jak zawsze, niemal wyłącznie o Kurię i Kościół. Narażony był Rzym, Watykan i sam „namiestnik"! Im bardziej prawdopodobne stawało się bombardowanie — doszło do niego po raz pierwszy w lipcu 1943 roku, lecz bomby spadały tylko na peryferie i na tory kolejowe — tym żwawiej poczynał sobie papież, poza tym tak uparcie milczący. Teraz niezmordowanie interweniował i protestował. Zwracał się do rządów, do szanowanych osobistości, dyplomatów, do opinii światowej; niczego nie omieszkał spróbować i wykorzystać. „Istna bitwa dyplomatyczna — chełpi się monsignore Giovannetti, który musiał to wiedzieć — może najpoważniejsza, z pewnością zaś najbardziej zaciekła i w niektórych momentach wręcz najbardziej desperacka ze wszystkich, które sekretariatowi stanu przyszło stoczyć podczas tej wojny. Ten bój trwał od 10 czerwca 1940 do 4 czerwca 1944 i nie doczekał się jeszcze swego dziejopisa. Stolica Apostolska nie pominęła żadnej sposobności..."201 Oczywiście, wszak dotyczyło to jej samej! I w końcu, zachwyca się Giovannetti: „Tym razem papieskie wysiłki, dzięki interwencji opatrzności, uwieńczył sukces."202 Poza tym opatrzność raczej nie interweniowała. Pozwalała... aby fakty mówiły za siebie. Z początku zaś wszystkie one przemawiały za sukcesem Hitlera. I podług tego sobie poczynano. Na pierwszej cotygodniowej audiencji po wybuchu II Wojny Światowej papież powitał, wśród 150 zagranicznych gości, także dosyć liczną grupę żołnierzy niemieckich i udzielił im błogosławieństwa203. Bezpośrednio po napaści Hitlera na Polskę katolickim organizacjom od Anglii po Amerykę i Australię wydawało się to wręcz niewiarygodne. W rozdrażnieniu poprosiły o potwierdzenie. .. i młody prałat z sekratariatu stanu, Giovanni Montini, natychmiast im go udzielił. Zdumiony tą reakcją późniejszy papież Paweł VI zauważył wówczas: „Czyż papież nie wita zawsze z radością wszystkich, którzy przychodzą po jego błogosławieństwo?"204 Lecz niemieckich żołnierzy, jak sam wyznaje, akurat w czasie wojny witał ze szczególną radością. Bo Kuria wszystko sobie obiecywała po tej wojnie. Wprawdzie jej polityka wschodnia początkowo się załamała. Polska nie walczyła, tak jak powinna, u boku Niemiec przeciwko budzącemu trwogę Związkowi Radzieckiemu. Natomiast katolicki naród został okrutnie zdruzgotany i Polska, w wyobrażeniach Watykanu niemal od tysiąca lat „przedmurze chrześcijaństwa", padła w ciągu kilku tygodni; co więcej, Hitler i Stalin właśnie zawarli pakt. 36

Co prawda w Rzymie panował pogląd, że w tej wojnie błyskawicznej Niemcy zapewniają sobie tylko w Polsce bazę wypadową do ataku na ZSRR205. Jednakże uczucia monsiniorów były co najmniej podzielone, a ich stosunek do rządu warszawskiego znacznie ochłódł. Miano Polakom za złe wyrzeczenie się kursu Piłsudskiego, aby wspólnie z Niemcami walczyć przeciw Rosji sowieckiej, i miano im za złe zbliżenie z Francją i Anglią. Po zgonie swego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej Warszawa nie mianowała jego następcy, zastąpił go tylko charge d'affaires; polski minister spraw zagranicznych, pułkownik Józef Beck, będący właściwie głową rządu, mimo jego prośby nie został w 1938 roku przyjęty przez papieża. Wobec tego na uroczystościach pogrzebowych Piusa XI i koronacji Piusa XII Polskę reprezentował tylko poseł nadzwyczajny206. Z kolei na polecenie Rzymu nuncjusz w Warszawie nie ruszył z polskim rządem emigracyjnym do Angers, gdyż oznaczałoby to jego uznanie207. Tymczasem nuncjusz Cortesi już nie cieszył się łaską swego pana. Przeciwnie niż jego poprzednik Ratti w obliczu Armii Czerwonej (patrz t. 1, str. 235), Cortesi umknął z Warszawy już w dzień po wybuchu wojny. „Nerwy tego starca nie wytrzymałyby nalotów bombowych — stwierdza się w tajnym raporcie z 9 stycznia 1942 — i opuścił Polskę, mimo że duchowieństwo wszelkimi sposobami starało się nie dopuścić do jego wyjazdu. W Rzymie zaś niekorzystnie oceniono ten wyjazd."208 Cortesi zatrzymał się w Rumunii, a Kuria nie śpieszyła się z załatwieniem mu następnej akredytacji. Dopiero gdy wojna była już dla faszystów niewątpliwie przegrana, wiosną 1943 roku, Stolica Apostolska mianowała Williama Godfreya, późniejszego arcybiskupa Liverpoolu, na stanowisko charge d'affaires przy polskim rządzie na emigracji, i to nie bez jego ponawianych nacisków209. Jak monsignore Cortesi, tak i prymas Polski, arcybiskup Gniezna i Poznania, kardynał Hlond, już w drugim dniu wojny porzucił na pastwę losu swoją trzodę i umknął w towarzystwie swych duchownych doradców210. 18 września znalazł się w Rzymie, co wcale nie ucieszyło papieża. I kiedy ten 30 września przyjął mocno rozrośniętą z napływem uchodźców kolonię polską wraz z głową polskiego Kościoła, wyraził wprawdzie narodowi polskiemu swoje współczucie, ale zarazem napomniał go, aby „od opatrzności Bożej oczekiwał niebiańskiej pociechy dla Polski, która nie umrze". W swoim kwiecistym, nieraz ocierającym się o kicz (str. 11 i nast.), ale znaczącym przemówieniu Pius XII oznajmił: „Właśnie 37 gdy opatrzność Boska wydaje się na pewien czas ukryta, wierzyć w nią to rzeczą piękna, godna uznania i dobra... Jako w zimie kwiaty waszego kraju pod grubą pokrywą śniegu czekają na ciepłe tchnienie wiosny, tak i wy, modląc się i ufając, potraficie doczekać się godziny niebiańskich pociech. Waszemu tak oto złagodzonemu przez nadzieję bólowi nie będzie towarzyszyć pragnienie zemsty (!), a tym bardziej nienawiść (!). Wasza gorliwość wobec sprawiedliwości niech pozostaje w zgodzie z prawami miłości, gdyż taką być może i musi." A więc żadnej nienawiści, żadnego pragnienia zemsty, jedynie miłość, całkiem „po chrześcijańsku": tacy również potrafią być papieże, kiedy im to akurat pasuje. „Nie mówimy wam: Osuszcie łzy! — pocieszał Pius XII. — Dla chrześcijanina, który zna ich nadprzyrodzoną wartość, nawet i łzy mają w sobie słodycz..." i poniechał, ku wielkiemu rozczarowaniu Polaków, jakiegokolwiek wyrazu potępienia dla niemieckiej agresji211. Łzy i katastrofy najczęściej przynoszą papiestwu korzyść. P'rzecież i Pius XI w obliczu tysięcy wymordowanych w wojnie hiszpańskiej duchownych nie tylko płakał, lecz i wykrzykiwał entuzjastycznie o „dumie i słodkiej radości, która Nas unosi... Jakże w samą porę przychodzi wasza pokuta w duchu Opatrzności..." (patrz t. I, str. 393). Co prawda w Polsce wyglądało to nieco zawiłej. Przecież miała ona, zgodnie ze strategią Kurii, walczyć wspólnie z Hitlerem przeciw Rosji sowieckiej. Więc kardynałowi Hłondowi pozwolono co prawda w Rzymie otwarcie agitować przeciwko Niemcom nazistowskim, ale tylko do momentu, gdy „ostatecznie sparzył się w język"212. A wtedy, pod naciskiem rządu w Berlinie, wydalono go z Rzymu; jego obecność, jak stwierdził w 1953 roku biskup kielecki Kaczmarek, obrażała życzliwe Niemcom kręgi Kurii; Hlond udał się do Lourdes213. Dopiero 30 kwietnia 1945 r. papież go przywrócił do swoich łask214. „Polski ambasador Kazimierz Papee błagał nas — pisze Giovannetti — abyśmy nadal ujawniali prawdę. Żałowaliśmy, że nie możemy tego uczynić..." Bo rzekomo „każde z naszych przesłań mogłoby ściągnąć straszliwe represje na ludność"215. Jak gdyby takie ofiary kiedykolwiek przeszkadzały Watykanowi, jeżeli widział w nich dla siebie korzyść! W swojej pierwszej, ogłoszonej 20 października 1939 r. encyklice mówił co prawda Pius XII o „okropnej burzy wojennej, jaka szaleje nad Polską", a nawet „pióro" jego wzdragało się „dalej pisać, gdy pomyślimy o tej otchłani cierpienia niezliczonych ludzi", jego „ojcowskie serce" wprost nie mogło 38 znieść, „gdy przewidujemy to wszystko, co może dojrzeć z mrocznego posiewu przemocy i nienawiści", lecz ani myślał o nazwaniu sprawców tego stanu rzeczy po imieniu. Co prawda długo rozważana i nadzwyczaj ostrożnie sformułowana encyklika miała świadczyć „z apostolską stanowczością o prawdzie", lecz aluzyjnie tylko napomykała o ubóstwieniu przemocy, o „nieograniczonej władzy państwa", która „utrudnia pokojowe współżycie", co mogłoby dotyczyć równie dobrze rosyjskiego rządu jak niemieckiego216. Przy całej swej apostolskiej stanowczości Pius XII wystrzegał się wyraźnego potępienia napaści hitlerowskiej, tylko aż nazbyt słusznie przypuszczał, że ta „prawdziwa godzina mroku" może być dopiero „początkiem cierpień"217. Właściwie powinien był wyrzec „ogniste słowa" o „straszliwych rzeczach" dziejących się w Polsce, jak sam powiedział 13 maja 1940 roku do ambasadora włoskiego; lecz pogorszyłby tam jedynie los nieszczęśników218. Jednakże w kościelnej walce, gdy szło o sprawy czysto katolickie, potrafił bez ustanku interweniować i osiągać istne rekordy w notach protestacyjnych (patrz t. 1, str. 345). Tu możliwość zaostrzenia presji nie grała najmniejszej roli. Te „straszliwe rzeczy" w Polsce! Już w październiku i listopadzie 1939 roku stracono 214 polskich księży, wśród nich całą kapitułę katedry biskupstwa w Pelplinie219. A z końcem roku około tysiąca polskich księży przebywało w więzieniach, wielu zaś w dopiero co założonych obozach koncentracyjnych220. Jak najbardziej typowy raport kościelny wiosną 1941 roku donosi: „Trwa jedynie brutalne niszczenie dzieł sztuki, miejsc pracy, tyranizowanie kraju z niepowetowanymi stratami wśród narodu i w poszczególnych rodzinach. Pominąwszy tych, którzy polegli na wojnie i umarli od ran, liczba rozstrzelanych, zamęczonych, tych, których pozbawiono wolności w więzieniach i obozach koncentracyjnych, których zrujnowano przez nieludzkie ewakuacje, wynosi znacznie ponad pół miliona. Dotyka to przede wszystkim ludności męskiej, ale nie brakuje i kobiet. Ile zaś młodzieży i dzieci jeszcze umrze z niedożywienia i chorób, o tym się dopiero przekona ten, kto przeżyje."221 Na skutek wojny Kościół katolicki w Polsce stracił 4 biskupów, 1996 księży i 238 zakonnic; 3647 księży, 341 zakonników i 1117 zakonnic wsadzono do obozów koncentracyjnych222. Przynajmniej raz, choć tylko prywatnie (w rozmowie 13 maja 1940 r. z włoskim ambasadorem w Watykanie Dino Alfierim) 39 papież przyznał, iż tylko jednego żałuje: że milczał na temat Polski223. O ile zaś Pius XII ani słowem nie potępił niemieckiej napaści i tym samym rozpętania II Wojny Światowej, tylko je właśnie nadzwyczaj wymownie przemilczał, o tyle jego kreatury w Niemczech ryczały tym donośniej. W końcu tacy jak oni już od starożytności uczestniczyli w tysiącach i tysiącach większych i mniejszych rzezi, brali udział w ich przygotowaniu, ciągnęli z nich zyski, a podczas I Wojny Światowej imponujący wrzask bojowy klechów jeszcze przewyższył to wszystko (patrz t. I, str. 179 i nast.). Ten obłąkańczy entuzjazm później co prawda się skończył. A jednak: „Poświęcenie żołnierzy poprzedza się błogosławieństwem miecza", głosił jeszcze w 1937 roku podręcznik liturgii, zaopatrzony w imprimatur. „Niechaj sam Boski majestat pobłogosławi miecz swoją prawicą. Noszący go stanie się przez to obrońcą Kościoła... i wszystkich sług Bożych przeciw rozwścieczonym poganom i przeciwnikom... wrogom swym napędzi grozy i strachu (terror et formido)."224 Jakkolwiek zaś prałaci już od lat prowadzili swoją — tak błogosławioną po 1945 roku—walkę o Kościół, teraz popierali dziejową zbrodnię Hitlera „raz po raz" i „jak najbardziej stanowczo", o czym sami — przed rokiem 1945 — zapewniali jak jeden mąż (por. str. 110 i nast.). Posłużyło do tego w znacznej mierze

Katolickie duszpasterstwo wojskowe w II Wojnie Światowej

„Nie chcemy nadużywać słowa wierność tak samo jak słowa Bóg... Wierność za wszelką cenę niech będzie waszym hasłem!... Wiemy spuściźnie zmarłych! Wierny swym towarzyszom! Wierny swemu przełożonemu! Wierny Fuhrerowi i Naczelnemu Dowódcy Wehrmachtu!... Przysięga wierności, którą złożyliście Fuhrerowi i Naczelnemu Dowódcy Wehrmachtu w godzinie zaprzysiężenia i niewzruszenie przenieśliście ją przez wszystkie fazy tych gigantycznych zmagań, w godzinie ostatecznego zwycięstwa doczeka się najświetniejszego ukoronowania... Oby w tym dopomógł Warn Bóg wierny i pobłogosławił Was..." Katolicki biskup polowy Wehrmachtu w liście pasterskim z 15 sierpnia 1942 r.225 40

„Iluż to żołnierzy leżących na polu bitwy we własnej krwi odchodzi z uśmiechem do wieczności!" — „Z uśmiechem kroczymy drogą ofiarną... bo i Chrystus poniósł śmierć w nieprzeniknionej, niepojętej głębi." — „Tak od czasu Kalwarii każdy zgon chrześcijański, a zwłaszcza zgon wiernego przez wiarę żołnierza, otacza tajemniczy blask, blask podobieństwa krzyżowego, a tym samym chrześcijańskiego heroizmu i wiecznej wspaniałości wielkanocnej u Ojca." — „Na śmierci bohaterskiej naszych poległych spoczywa coś z tego, co Murillo tak wzruszająco przedstawił na obrazie: brzask wiekuistego przemienienia. .." Z kazań katolickich kapelanów Wehrmachtu za Hitlera226

„Znowu ten pustobrzmiący patos w kazaniach i czasopismach kościelnych, mający sprawić, aby inni znaleźli smak w umieraniu za wojnę zaborczą Hitlera, przy czym należy sobie uprzytomnić, że frazesy takie wygłaszano dobrowolnie... podczas gdy na zapleczu mordowano całe hekatomby Żydów. Tym sposobem przetwarzano grozę w podniosłość i sielankę. Nie zapomniano języka, wyuczonego w 1914 roku." Katolik Hans Kiihner227

Po wprowadzeniu powszechnego obowiązku służby wojskowej w 1935, a w byłej Austrii przez Hitlera w 1938 roku228, duszpasterstwo wojskowe podzielono według trzech części składowych sił zbrojnych: armii, floty i lotnictwa, przy czym dowodzone przez Góringa lotnictwo nie zgodziło się na osobne duszpasterstwo lotnicze. W marcu 1939 roku katolickie duszpasterstwo sił zbrojnych obejmowało prócz biskupa polowego: 5 dziekanów Wehrmachtu, 1 dziekana floty, 22 nadkapelanów Wehrmachtu i 1 nadkapelana floty, 41 kapelanów Wehrmachtu i 5 floty, 16 komisarycznych kapelanów Wehrmachtu, 1 kapelana garnizonowego w służbie zasadniczej, 215 kapelanów garnizonowych w służbie pomocniczej. Oprócz kapelanów garnizonowych i frontowych w wojnie hitlerowskiej służyło jeszcze około 15 tysięcy duchownych jako żołnierze albo w administracji Wehrmachtu229. O zadaniach duszpasterstwa wojskowego pisał swego czasu J. Stelzenberger, kapelan frontowy, profesor nauk moralnych we Wrocławiu i odznaczony Żelaznym Krzyżem z Klamrą: „Nasze zadanie i święta odpowiedzialność polega na tym, aby szerzyć 41 basileia tu theu pośród narodu niemieckiego i zwłaszcza w sercach naszych towarzyszy. Oto duszpasterstwo wojskowe: coraz głębiej wprowadzać w rządy królestwa Bożego tych nosicieli niemieckiego oręża, którzy przez chrzest przyłączeni zostali do łaski Chrystusowej i przynależą do świętej wspólnoty Kościoła... Czy istnieje zadanie piękniejsze niż to niemieckie, męskie duszpasterstwo? I czynność bardziej narodowa od tego, ażeby ponad domostwem i obszarem narodu niemieckiego wznosić tę nadbudowę rządów królestwa Bożego?... Naszą dziedzinę stanowi połączenie tego, co niemieckie, z tym, co boskie.. ."230 I dalej głosił ten hitlerowski kapelan dywizji, później znowu czynny w Bundeswehrze (patrz str. 289): „Oto katolicka postawa obyczajowa, którą przez stulecia zawsze wyróżniali się nosiciele wojskowego i polowego duszpasterstwa: uznawać wewnętrznie państwo i jego potęgę zbrojną za wyraz Boskiego porządku... Plany Boże urzeczywistniają się na koniec w historii." „Dałby Bóg, aby bolszewizm powalony został na kolana. Tego życzymy sobie jako Niemcy i jako katolicy. Aby pole stało się wolne pod lepszy zasiew!"231 Katolickim biskupem polowym został Franz Justus Rarkowski, urodzony w Prusach Wschodnich, należący do rozmaitych stowarzyszeń zakonnych, który jako „królewski kapelan dywizji" w 1917 roku opublikował książeczkę Walki pruskiej dywizji piechoty o wyzwolenie Siedmiogrodu, a rok 1933 świętował jako „wspaniałe odrodzenie"232. Rarkowski — którego skądinąd „wykreował" rzymski prałat Benigni233, ten sam, co za św. Piusa X stworzył „regularne Gestapo Kurii", a potem stał się agentem Mussoliniego (por. t. 1, str. 130 i nast., a zwłaszcza 133 i nast.) — otóż Rarkowski także po zakończeniu I Wojny Światowej pozostał w Reichswehrze jako kapelan, a w czasach nazistowskich uzyskał w ordynariacie biskupim w Berlinie opinię „wzorowego księdza", „na wskroś poprawnego i zgodnego", człowieka, który cieszy się „wielką sympatią" pośród wojskowych duszpasterzy. „Możemy wystawić panu R. jak najlepsze świadectwo i uważamy, że jak najbardziej nadaje się na stanowisko kapelana polowego."234 Nie bacząc na odmienne głosy nuncjusz papieski zarekomendował w Rzymie mianowanie Rarkowskiego — któremu zdarzało się nawet swoją prywatną korespondencję kończyć pozdrowieniem „Heil Hitler"235 — biskupem tytularnym, a Pius XI się zgodził, przyznając mu „cechy wymagane na urząd biskupi (c. 331)" i czyniąc go „posiadaczem uprawnień zwykłych dla urzędu biskupa"236. 42

28 lutego 1938 nuncjusz papieski w asyście biskupów hr. Preysinga z Berlina i hr. Galena z Munster wyświęcił go uroczyście na biskupa237. Po czym Rarkowski, odtąd już paradujący w czymś „na kształt munduru generalskiego", „ze złotymi epoletami i złotym sznurkiem na czapce, z fioletowymi wyłogami u płaszcza, z szerokimi fioletowymi lampasami na spodniach"238, wydał na okoliczność kampanii polskiej, „starcia orężnego, narzuconego nam" po „wspaniałym odrodzeniu się Rzeszy, jakie nam dano przeżyć na przestrzeni ubiegłych sześciu lat", odezwę do katolickiego mięsa armatniego w Niemczech, bardziej naszpikowaną frazesami niżeli przemówienia dr. Goebbelsa: „W ważkiej godzinie, kiedy nasz niemiecki naród przejść musi ogniową próbę sprawdzenia się i przystępuje do walki o swoje przyrodzone i przez Boga ustanowione prawa życiowe, zwracam się... do was, żołnierze, stojący w tej walce na pierwszej linii frontu i mający wielkie, zaszczytne zadanie, ażeby ochraniać i bronić mieczem bezpieczeństwa i życia narodu niemieckiego... Każdy z was wie, o co chodzi w tych dniach burzliwych dla naszego narodu, i każdy widzi przed sobą, wyruszając na bój, świetlany przykład najprawdziwszego wojownika, naszego Fuhrera i Naczelnego Dowódcy, pierwszego i najdzielniejszego żołnierza Rzeszy Wielkoniemieckiej, który obecnie przebywa z wami na froncie."239 Tajne pismo biskupa polowego — papieskiego przedstawiciela w zakresie wojskowego duszpasterstwa240 — z 18 września 1939 r. do wszystkich niemieckich arcybiskupów i biskupów, „otrzymujących je wyłącznie do osobistej wiadomości", lecz nie wolno go „w żadnych okolicznościach, w całości ani częściowo upowszechniać", zdradza, że niemieckie duchowieństwo wojskowe było wtajemniczone w przygotowania wojenne Hitlera i gotowe bez kwestii służyć jego zbrodniczemu działaniu: „Duszpasterstwo dla wojsk frontowych zostało już w czasach pokoju przygotowane i zorganizowane w ramach planu powszechnej mobilizacji. Gdy w ostatnich dniach sierpnia odbywało się powołanie mężczyzn zdolnych do noszenia broni, wszyscy kapelani wojskowi, już w czasach pokoju przydzieleni do planowanych lokalizacji wojsk frontowych, łącznie z lotnictwem, otrzymali rozkaz udania się w znane im miejsca koncentracji, gdzie czekały na nich potrzebne do wojennej służby duszpasterskiej przybory kultowe, jak również zakrystianie i samochody osobowe... W służbie wojskowej czynni są duchowni polowi w następującym składzie: 43

a) Duchowieństwo wojskowe służby zasadniczej w liczbie, jak wiadomo, znacznie zwiększonej w latach 1938/39. Duchowni wojskowi służby zasadniczej prawie wszyscy znajdują się obecnie na froncie. b) Duchowni świeccy i zakonni, już w czasach pokoju przewidziani do funkcji kapelanów frontowych i zaszeregowani wojskowo. Mają oni, tak samo jak kapelani służby zasadniczej, rangę oficerską i noszą mundur... Ze względu na zachowanie tajemnicy nie jest możliwe podanie liczby tych kapelanów. Istotne jest, iż od samego rozpoczęcia działań wojennych katoliccy kapelani wojskowi wg wyż. wzm. przydziału wprowadzeni zostali do swych jednostek i wg pierwszych uzyskanych raportów byli w stanie udzielać jak najbardziej cennej pomocy duszpasterskiej na linii ognia i na punktach opatrunkowych. Należy jeszcze nadmienić, że dla kapelanów frontowych już istnieje ujęta rejestracyjnie stuprocentowa rezerwa, tak iż każda luka na skutek śmierci, ranienia lub choroby może być natychmiast pokryta. Kompetencje kapelanów frontowych i zakres ich pracy duszpasterskiej są jasno uregulowane w szeregu przepisów służbowych. W związku z tym warto zauważyć, że w odróżnieniu od wojny światowej pozycja i zadania kapelana frontowego i jego potrzeba dla walczących oddziałów doczekały się ze strony najwyższych czynników wojskowych sformułowania w pisemnej instrukcji służbowej, co pozwala ocenić, jak wielkie znaczenie przywiązuje się do religii dla żołnierza, znajdującego się w trakcie walki."241 Tego co prawda nie brakowało i w I Wojnie Światowej. Ani też w niezliczonych wcześniejszych wyrzynaniach się. Tylko że w II Wojnie Światowej biskup polowy Franz Justus Rarkowski bez ustanku stawiał przed oczy swoim katolickim ofiarom rzezi to wielkie znaczenie religii: co najmniej w 15 tzw. pismach pasterskich, w 10 pismach do kapelanów wojskowych i frontowych, w 2 pismach pasterskich do chorych i rannych żołnierzy oraz ich duszpasterzy, w 14 przyczynkach do żołnierskiego dodatku Glaube und Kampf (Wiara i Walka) czasopisma Der Neue Wille (Nowa Wola), jak również w dalszych krótkich odezwach i pozdrowieniach. W całym tym mnóstwie tekstów, bez wyjątku, katolicki teolog Missalla odnalazł „sformułowania, które ówczesnego, nie uprzedzonego czytelnika albo słuchacza... zobowiązywały do niemalże ślepego posłuszeństwa i służby w wojsku hitlerowskim"242. 44

Jeszcze na krótko przed rozpoczęciem wojny biskup polowy Rarkowski w swoim liście pasterskim z okazji postu 1939 roku entuzjastycznie sławi Hitlera jako „strażnika i pomnożyciela Rzeszy". Że w Sudetach „wyzwolił prastary kraj niemiecki spod obcego panowania" i że oczyścił naród niemiecki ze „zwyrodnienia". Gdyż „zwyrodniały był język prasy i literatury", sztuka i moda były zwyrodniałe przez „truciznę wynaturzenia". „Wszystko to, dzięki Bogu, zmienia się gruntownie od chwili, gdy nasz Fuhrer dokonał historycznego czynu w 1933 roku i gdy wynikł z tego nowy porządek we wszystkich dziedzinach życia naszego narodu."243 Od początku wojny biskup polowy sławi Niemców jako „narodowe serce Europy", ich „przodków" jako „ludzi wieczności", rannych jako „uświęcone ofiary wojny", ich rany jako „najpiękniejsze z zaszczytnych odznaczeń". „To jedna z tajemnic wojny, że nadaje ona życiu ludzkiemu formę bytu spotęgowaną do najwyższych wymiarów..." „W znaku tego ducha ofiarnego nasz naród zwycięży."244 W swoim liście pasterskim do katolickich wojskowych z okazji postu 1940 r. Rarkowski obwieszcza, że krzyż Chrystusa głosi cnoty, jakie przystoją żołnierzowi. Że ofiarne oddanie się ojczyźnie wielokrotnie w historii Niemiec umożliwiało potworny (!) rozwój energii i dawało narodowi niemieckiemu zdolność do jedynych w swoim rodzaju osiągnięć. Że gdy Zbawiciel powiada, iż powinniśmy wziąć na siebie swój krzyż i pójść za nim, oznacza to dzisiaj, „że nasze osobiste zadanie życiowe i zadanie swe jako przynależnych do narodu niemieckiego, jakkolwiek przypadły one teraz na ciężkie czasy, uważamy nie za bezsensowne brzemię, przyjmowane ze zgrzytaniem zębów, lecz za próbę i sprawdzian, jakie postawiła przed nami mądra i dobrotliwa, ojcowska dłoń Boga". Cnota chrześcijańskiej siły ducha „daje żołnierzowi zdolność poczuwania się na wojnie do wyższych, znacznie wykraczających poza codzienność zadań i obowiązków, budząc w nim gotowość, aby w każdej chwili oddać życie za swoich braci. Chrześcijańska siła ducha... zapewnia włączenie całej osobowości w zadania dla ojczyzny, choćby wymagały one najwyższych nakładów siły, ducha, mienia i krwi." Sam Chrystus ma stanowić wzór także i dla żołnierza. „To deformacja obrazu Chrystusa, jeżeli robi się z niego naturę idylliczną... Historyczny Chrystus to szczyt sprężonego w sobie i nieubłaganego wykonywania swych zadań. Nie zna strachu... Samotnie staje do walki z największymi potęgami..." Kończy więc biskup wojskowy swe pismo z okazji 45 postu „życzeniem wielkanocnym", aby „dusza niemiecka zwycięsko wykazała się w tej narzuconej sobie walce i wywalczyła pokój, który da zmęczonej Europie nowe oblicze..."245 I zamyka swe przesłanie pasterskie do wszystkich kapelanów słowami: „Teraz od was zależy, abyście jako uczestnicy obecnej, ciężkiej i rozstrzygającej rozprawy zbrojnej na rozkaz swego Naczelnego Dowódcy, przez swój bezinteresowny wkład, w miarę swoich sił przyczynili się do osiągnięcia zwycięskiego pokoju, który zapewni naszemu narodowi tę pozycję pośród ludów Europy, do której może on sobie rościć wewnętrzne prawo ze stwórczej woli Boga."246 Przypomnimy jeszcze dalsze podobnie wylewne elukubracje katolickiego biskupa polowego w trakcie wojny. Całym skarbem swego doświadczenia służył w tym wydarzeniu dziejowym także generalny wikariusz Rarkowskiego, Georg Werthmann, zastępujący go biskup armii, w tej samej funkcji ponownie czynny w szeregach Bundeswehry! (patrz str. 288 i nast.) Po udziale w I Wojnie Światowej Werthmann stał się członkiem katolickiej organizacji młodzieżowej „Quickborn" (Żywy Zdrój), reprezentował „stanowisko radykalno-pacyfistyczne", uczestniczył w wielkim zlocie pokojowym 1926 roku w Douaumont pod Verdun i wreszcie do roku 1935 był nauczycielem religii w Bambergu247. Potem jednak radykalny pacyfista przejął się duchem nowych czasów. Został kapelanem garnizonowym Berlina i zadebiutował książką Wir wollen dienen! (Chcemy służyć!). Otrzymała ona motto „Siła wiary źródłem siły zbrojnej!" tudzież imprimatur zarówno Kościoła katolickiego, jak i Narodowo-Socjalistycznej Izby Piśmiennictwa Rzeszy248. „Zdrowe religijne życie w wierze — napisał teraz Werthmann — jest fundamentem postawy żołnierskiej, zakotwiczonym głębiej niż jakikolwiek inny. Biorąc pod uwagę ten fakt, wprowadzono już przed wiekami do armii własne duszpasterstwo żołnierskie jako istotny rys niemieckiego żołnierstwa, wysoce respektowany i uznawany w każdej epoce chwalebnej przeszłości wojska niemieckiego. Postawa pełna religijności była czymś równie oczywistym dla żołnierzy w armii Fryderyka Wielkiego, jak i dla bojowników o wolność 1813 roku i dla zwycięzców z 1870. W następstwie straszliwej katastrofy wojny światowej ta najlepsza tradycja wojskowa doczekała się kontynuacji w formie ogromnie spotęgowanej."249 Ale mimo „straszliwej katastrofy" teolog Werthmann w swojej książce — wznowionej w 1940 roku w trzech częściach — już wysławia „szczęśliwych żołnierzy" i „dbałość o ducha religijnego" 46 podczas I Wojny Światowej (por. t. I, str. 179 i nast.), bez której to „dbałości" — co do tego autor, mogący się powołać nawet i na Mein Kampf Hitlera, niewątpliwie ma słuszność — „dyscyplina w wojsku nie dałaby się utrzymać tak długo i tak sprężyście. Postawa religijna skłaniała do wypełniania obowiązku aż po ofiarną śmierć..."250 Otóż i wspaniałe przeżycie: „Jednym skokiem pokonuje się granicę, dzielącą strach przed śmiercią i samą śmierć. Obowiązek wzywa, przeto walczy się, dopóki pozostał choć jeden granat ręczny." I oto sprawa najgłębiej chrześcijańska. Albowiem „Chrześcijaństwo... poucza nas, że tylko gwałtownicy zdobywają królestwo niebieskie."251 I dlatego siły zbrojne „Trzeciej Rzeszy" muszą — „sprawdzić się w próbie ogniowej walki za nasz naród", chrześcijański żołnierz musi „krwią serdeczną" dopełnić swej przysięgi, sztandarowego ślubowania dla Hitlera, bo przysięga ta jest przecież „zachowana w archiwach wieczności"252. Nic dziwnego, że jeden z najbardziej wpływowych i radykalnych doradców Hitlera, szef Kancelarii Rzeszy, jak również Gestapo, upodobali sobie Werthmanna253. Swego czasu od katolickich kapelanów wojskowych wymagano, by występowali w „cechującej się pruską surowością sali konferencyjnej biskupa polowego", wygłaszając „próbne kazania" i przeprowadzając „godzinę koszarową"254. Byli funkcjonariuszami Wehrmachtu w randze majora, nosili u pasa pistolet, tylko „w celu samoobrony i dla obrony rannych"255: wszak cała wojna prowadzona była jedynie dla obrony narodu i Rzeszy. „Na czapce widnieje pod oznaką rangi ze swastyką krzyż Chrystusowy — notuje 7 lipca 1941 roku kapelan Wehrmachtu Josef Perau. — Nasi współbracia w więzieniach i obozach koncentracyjnych poszli inną drogą. Obie te drogi są chyba potrzebne.. ."256 (z imprimatur 1962). Otóż i zdrowa ufność w Bogu! Mieli ją również przełożeni. W „wykładach szkoleniowych... wspólnych z towarzyszami ewangelikami... tacy mężowie jak wikariusz generalny Werthmann" — ten „człowiek aktywny, przewodzący i twardy" — „i dziekan Wehrmachtu Lang przekazywali nam z głębi serca wzniosłe pojęcie o naszym urzędzie, radość posłannictwa i dobre rady praktyczne"257. Te otrzymywali co prawda z wielu stron. np. w czasopiśmie Kirche und Kanzel teolog Mathias Laros zainicjował w 1939 roku serię kazań na temat „Chrystus i wojna". Sama wojna była oczywiście „niczym innym niż skupioną w jedno burzą nagromadzonych grzechów"258: aż nadto uświadomiły nas o tym katolickie kazania 47 wojenne z lat 1914/18. A pytanie, czy wojna jest „sprawiedliwa", czy „niesprawiedliwa", z góry odrzuca się równie obcesowo, jako „do niczego nie prowadzące", jak w ogóle wszelkie dociekania i skargi. „Kiedy legalna zwierzchność wzywa do narażenia życia, nikt nie może się od tego uchylić, a jego udział jest w każdym przypadku cenny i obowiązkowy w obliczu Boga na zasadzie dobrej wiary i jak najlepszej woli."259 Zamiast lamentować, należy się wykazać. „Otóż wojna nie tylko na froncie, ale i w kraju jest przejawem heroicznego ducha, ale tylko u tych, co się sprawdzą. Oczywiście innych też nie brakuje; ale podług kogo będziesz się orientować: podług odpadków i tych, którzy zawiedli, czy podług szlachetnych, którzy sprawdzają się i uwieczniają w samych sobie i w obliczu Boga, podczas gdy niewielkie zyski dekowników i samolubów rychło przemijają i odchodzą w niepamięć?"260 Oczywiście dobry żołnierz katolicki nie orientował się „podług odpadków i tych, którzy zawiedli", a do których trzeba zaliczyć tych z 20 lipca 1944 roku; wiedział natomiast, że służy tylko po to, aby chronić ognisko domowe i utrwalić pokój, a że pokój na ziemi zapewnia nie za darmo, lecz zyskuje na tym jeszcze w dodatku wieczny pokój. Tak stało w Katolickim Modlitewniku i Śpiewniku Wojskowym z 1940 roku: „Pobłogosław, Boże, wojsko niemieckie, powołane do tego, by strzec pokoju i chronić ognisko domowe, i daj tym, którzy w nim służą, siłę do najwyższej ofiary dla Fuhrera, narodu i Ojczyzny. Pobłogosław szczególnie naszemu Fuhrerowi... Obyśmy wszyscy pod jego wodzą widzieli swoje święte zadanie w oddaniu się narodowi i Ojczyźnie, abyśmy przez wiarę, posłuszeństwo i wierność dostąpili wiecznej Ojczyzny w królestwie Twojej światłości i Twojego pokoju. Amen."261 Ażeby rozpłomienić katolików na rzecz Niemiec nazistowskich, znowu zaopatrywano ich w mnóstwo „literatury". Toteż katolicki biskup polowy już 18 września 1939 roku pisał do „Panów Arcybiskupów i Biskupów": „Główne Dowództwo wojsk poleciło mi kontrolować materiały piśmiennicze o treści religijno-wychowawczej, rozprowadzane wśród katolickich wojskowych służby czynnej i rezerwy, i odrzucać te z nich, których treść nie nadaje się dla żołnierzy. W związku z tym poleceniem powiadomiono mnie, iż mam przyjąć pełną odpowiedzialność za tę ważną część zaopatrzenia oddziałów w czasie ich mobilizacji. Nie jest to lekka odpowiedzialność, którą na siebie przyjąłem na podstawie tego polecenia. Zwracam się więc do Przewielebnych Panów Biskupów z prośbą, aby poinformowali wszystkie 48 instytucje na terenie poszczególnych diecezji, zamierzające rozpowszechniać wśród żołnierzy pisma religijne, o tych rozporządzeniach wydanych przez Główne Dowództwo wojsk, i poleciły im, ażeby w przypadku produkcji druków o treści religijnej niczego nie podejmowały bez uprzedniego porozumienia się z urzędem Biskupa Polowego i przedłożenia mu odnośnych materiałów do akceptacji."262 W pierwszym rzędzie „Kościelna Pomoc Wojenna" szkoliła, rzecz jasna, samych kapelanów. Odbywało się to zwłaszcza za pomocą podkładek do kazań — których niemal w całości i żwawo dostarczali sami duszpasterze wojskowi — a którymi w połowie 1943 r. posługiwało się około 2000 duchownych: w łącznej liczbie około 300 kazań263. W tych rozsyłanych od końca 1940 roku i przeznaczonych „do użytku polowego" materiałach podżegających „Kościelnej Pomocy Wojennej" kapelani wojskowi składają deklaracje na rzecz Niemiec hitlerowskich, ich „wielkości" oraz ich „trwałości". „Albowiem chodzi tu o wzniosłe dobro: o nasz kraj niemiecki i Rzeszę Niemiecką; o matki, żony, dzieci, o całą kulturę europejską — chodzi o Europę, ale chodzi także o chrześcijańskie oblicze tej Europy — chodzi o Niemcy i o chrześcijańskie oblicze Niemiec." „Nasza Ojczyzna jest dla nas święta. Dla niej chętnie i radośnie składamy w ofierze naszą młodość, nasze zdrowie i siły żywotne, choćby na pierwszej linii... Chrystus również kochał swój kraj, i to jak bardzo... Dlatego słuszne jest i w duchu Bożym, iż przenika nas głęboka i wielka, ponad wszystko większa miłość Ojczyzny." „Nie przypadkiem więc nasi żołnierze, walcząc o wolność naszego narodu, który w końcu przyniesie także i wewnętrzną wolność całemu światu, noszą słowa «Bóg z nami» na klamrach pasków... jako katoliccy żołnierze... ażeby z Nim i pod Nim dokonać tego dzieła."264 Katolickie klechy wojskowe już nie są aż takimi entuzjastami miłosiernej rzezi, jak niegdyś ci z I Wojny Światowej. Ale bądź co bądź lata po 1939 roku stają się dla nich „odlewaniem dzwonu Niemców i tym samym europejskiej przyszłości", przeżywają głęboko, jak to „niwa minionych czasów zostaje siłą przeorana", jak oni sami okazują się „najżywszymi współwykonawcami gigantycznego dzieła" i służą „powstaniu nowego świata". „Epoka musi żądać od Was twardości i dokonujecie rzeczy heroicznych. Jednakże na ten heroizm dokonań naszego niezrównanego i dumnego wojska musi spłynąć błogosławieństwo! Cały Wasz znój, cała Wasza 49 odwaga, całe Wasze oddanie w służbie naszego ukochanego, niemieckiego kraju i narodu znajdą się kiedyś zapisane w złotej księdze życia."265 Natomiast Rosjanie to gorzej niż podludzie, „naród bez religii", tylko dręczący się „w ponurej wegetacji", „obdarte i ograbione cerkwie", „bestie uczłowieczone". Po przeciwnej zaś stronie „jako żołnierze niemieccy wiary Chrystusowej święcimy już drugą Wielkanoc na ziemi rosyjskiej". „I to jest zwycięstwo nad całą potęgą mroku." „Bóg w tej wojnie powierzył narodowi niemieckiemu najwyższe posłannictwo. Zaprowadzenie nowego porządku w Europie. Niechaj stanie ta nowa budowla pod znakiem Chrystusa. Bolszewizm to Europa bez Boga, bez Chrystusa i przeciw Chrystusowi. Front młodych narodów pod wodzą Niemiec pragnie Europy z Bogiem, z Chrystusem." „W tę walkę warto włożyć wszystko, co najlepsze, aby zachować chrześcijańskie niemieckie wartości naszego narodu."266 Z Chrystusem zaś wszystko to da się znacznie lepiej zachować i jeszcze spotęgować, jak bywało już w I Wojnie Światowej i w niezliczonych wcześniejszych wyrzynaniach się. „Siłę do znamienitych, czasami wręcz jedynych w swoim rodzaju dokonań i czynów bohaterskich czerpali nasi bracia, jak my wszyscy, z niewyczerpanych źródeł naszej świętej religii. Wszak chrześcijaństwo nasze jest religią najwyższego bohaterstwa, ponieważ jest to religia ofiary..." „Sumiennie i wiernie będziemy wypełniać do ostatka nasz żołnierski obowiązek... Heroicznie i z mocą będziemy znosić wszelkie wymagane ofiary. Dla nas ofiara i śmierć za Ojczyznę jest ofiarą i śmiercią za wieczne wartości, za wieczyste zadanie, które Bóg przydzielił każdemu narodowi w swoim wiecznym królestwie. Heroicznie będziemy się zmagać..." itd. itp.267 Ci kaznodzieje wojskowi szczególnie wbijają do głów posłuszeństwo, wiążącą moc przysięgi, wierność dla sztandaru, który kojarzony bywa nawet i z Duchem Świętym: „...tchnienie i życie Ducha Świętego niechaj zstąpią na chleb i wino, ażeby ożywić oboje jako ten Święty Dar Ofiarny, którym jest sam Chrystus w swoim życiodajnym ciele i krwi. Podobnym symbolem jest sztandar. Jego blask i trzepot w wolnym powietrzu obwieszczają nam ducha i życie naszej własnej istoty. Ale w tym życiu narodu mieści się także śmierć jednostki." Lecz ta śmierć „ma również jasną stronę", staje się „wielką odnowicielką narodów. Wymazując to, co stare i chore, robi miejsce dla młodego i zdrowego życia." I jak było już w I Wojnie Światowej, tak teraz znowu żołnierska 50

śmierć okazuje się czymś przewspaniałym, opromienia ją „od godziny Kalwarii... blask podobieństwa do Krucyfiksu... i wieczystej świetności Wielkanocnej u Ojca." Och, jakże miło jest umierać! „Iluż to żołnierzy we krwi na polu bitwy z uśmiechem przechodzi do wieczności... To przeistoczenie kładzie się jak najpiękniejszy i nie więdnący wieniec na samotnym grobie poległego..." Jest ono „brzaskiem wiecznego przemienienia"268. I wszystkie te święte sprawy rozciągają się właśnie od Fuhrera do Pana Boga i od Pana Boga do Fuhrera, którego rządom biskupi niemieccy już w 1933 roku przyznali udział w wiekuistym władaniu Boga i któremu wydawali pod nóż swe owieczki na mocy świętej przysięgi, bez ustanku o niej przypominając. „Bóg powinien to słyszeć — woła jeden z apostołów wojny — że wojsko, dopóki nasza Rzesza posiada Fuhrera, dopóki nasz Wehrmacht ma Naczelnego Dowódcę, dopóki w ogóle istnieje naród niemiecki — jest niezłomnie związane z tym Fuhrerem i Naczelnym Dowódcą, z tym narodem niemieckim! Bóg świadkiem, że wojsko to jest gotowe nie obawiać się śmierci i oddać wszystko. To wręcz zastraszające! Bo wołać do Boga i skłaniać ku sobie jego oblicze to zaiste nie drobnostka. Albowiem oblicze Boże spojrzeniem swym przenika nas na wylot aż do głębi serca, sprawdza najskrytsze z naszych myśli... i baczy zazdrośnie, czy pozostaniemy wierni swej obietnicy, wierni w sprawach najdrobniejszych, jak i największych, wierni w posłuszeństwie przez karność i dyscyplinę, jak również wierni w ostatecznym narażeniu swojego życia. Dopiero dzięki temu przysięga nabiera pełnej mocy, siły największej i najbardziej wiążącej, tak wiążącej, jak nigdy nie mogłyby związać ludzkie autorytety i doczesne okoliczności."269 Czyż Hitler nie musiał być zadowolony z tej „kościelnej pomocy wojennej"? A jego minister propagandy? Nawet i Heinrich Missalla, nie szczędzący przeróżnych wytłumaczeń, usprawiedliwień i wykrętów, przyznaje: „Duszpasterze Wehrmachtu i propagandyści nazistowscy żądali od żołnierzy tego samego: posłuszeństwa, wypełniania obowiązków względem narodu i ojczyzny, gotowości do narażania życia i do ofiar, męstwa i służbistości. Stosowane w apelach do żołnierzy słownictwo było w znacznej części nie do odróżnienia."270 Poza tym akurat duchowni wręcz pchali się do wojsk hitlerowskich. Biskup polowy Rarkowski 18 września 1939 r. powiadomił episkopat niemiecki, że „bardzo wielu duchownych świeckich i zakonnych ze wszystkich diecezji na terenie Rzeszy... zgłosiło 51 się do duszpasterstwa na froncie"271. Rarkowski nie był w stanie ich spożytkować. Dopiero w razie długotrwałej wojny, jak zauważył, może się wytworzyć „ogromna nadwyżka zapotrzebowania". „W tym przypadku zaproponuję Naczelnemu Dowództwu armii w pierwszej kolejności tych duchownych, którzy już zostali mi poleceni przez Przewielebnych Panów Biskupów, względnie zostaną przez nich poleceni w najbliższym czasie."272 Wielu zgłaszało się aż nazbyt chętnie. „To prawdziwa radość widzieć, z jak bezwarunkową gotowością właśnie teologowie nasi, w trakcie tego dziejowego natarcia, by ukształtować nowy porządek w Europie i na świecie, podejmują odpowiedzialność za to, co jest obecnie ich obowiązkiem wobec narodu i wiary", jak napisano latem 1940 roku273. Albo w następnym roku: „My wszyscy, którzyśmy zamienili czarną sutannę teologa na mundur żołnierski, jakże cieszymy się, że i nam dano w tym uczestniczyć. Ten czas daje nam więcej dojrzałości i rozległych perspektyw niż niejeden semestr na studiach..." „To wspaniałe, być teraz towarzyszem wśród towarzyszy broni, którym co dzień i co godzina musimy służyć za wzór obrazu, jaki wytwarzają sobie w duchu o naszym Kościele i jego kapłanach."274 Czyż Hitler nie miał powodu do zadowolenia? A jednak od samego początku ograniczał działalność wojskowego duszpasterstwa, z roku na rok ją coraz bardziej zawężał, wreszcie nieomal szykanował i zniesławiał, gdy w następstwie tego, jak rosła jego pogarda dla Kościoła rzymskiego, zapewne przez nieufność i niechęć, kazał wreszcie podczas wojny „co rychlej" wydalić z wojska wszystkich jezuitów (str. 104). Już w 1935 roku Hitler „ze względu na powszechny obowiązek służby wojskowej i wobec krótkości okresu służby, jaki jest do rozporządzenia" nie widział już „możliwości, aby zwalniać wojskowych obu wyznań na «rekolekcje». Zarządzam więc na przyszłość zaniechanie tego rodzaju zwolnień."275 Z tegoż roku pochodzi rozporządzenie: „Proszę dołożyć starań, aby ze strony kapelanów wojskowych obu wyznań nie dochodziło do wywierania na żołnierzy bezwyznaniowych jakiegokolwiek, pośredniego czy bezpośredniego nacisku, mającego wpływać na ich uczucia religijne."276 Zabroniono także „wszelkich rodzajów służbowego udziału wojskowych w procesjach", uczestniczącym zaś żołnierzom, a choćby tylko przyglądającym się procesji, nakazano „takie rozmieszczanie się, aby nie tworzyć grup"277. Później nastąpił zakaz dyskutowania w wojsku spornych kwestii religijnych, rozmaite ograniczenia 52 w urządzaniu nabożeństw polowych, w powiadamianiu rodzin poległych albo rannych żołnierzy, w dalszym toku wojny zabroniono nawet duchownym wojskowym wygłaszania wszelkich wystąpień o treści innej niż religijna i urządzania koncertów na terenie wojskowym278. Jednakże ani te, ani dalsze jeszcze zakazy bynajmniej nie przeszkadzały kapelanom polowym w zachęcaniu do kontynuowania hitlerowskiej rzezi, przepełniającej świat. Gazety kościelne i inne katolickie periodyki donosiły o „odznaczeniach dla katolickich kapelanów polowych", o ich „bohaterskiej śmierci"279. Dostarczając tak bajecznego przykładu i osobistego wkładu w przelewanie krwi „za Fuhrera i Rzeszę" księża — w liczbie około 560 z chwilą wybuchu wojny280 — dorobili się tego, iż wysiłki ich uwieńczył nie lada sukces: w całej Rzeszy Wielkoniemieckiej tylko siedmiu katolików jawnie odmówiło służby wojskowej; sześciu z nich stracono, a siódmy został uznany za chorego umysłowo281. Również i dezercja była stosunkowo rzadka wśród katolickich żołnierzy; nie znamy ani jednego przypadku, aby dezercja nastąpiła jako protest moralny przeciw okrucieństwom reżimu nazistowskiego!282 W końcu każdy musiał złożyć „świętą przysięgę", widniejącą nawet w katolickim śpiewniku polowym: „Przysięgam święcie na Boga bezwzględne posłuszeństwo Fuhrerowi Rzeszy i Narodu niemieckiego, Adolfowi Hitlerowi, i że jako dzielny żołnierz jestem gotów w każdej chwili narazić własne życie dla tej przysięgi." Podkreślano przy każdej okazji, że przysięga ta wyklucza wszelkie zastrzeżenia283. Przeto z wielkim patosem wpaja się żołnierzowi, kochanemu koledze, znaczenie tej przysięgi, ładuje mu się tę „uroczystą godzinę twego zaprzysiężenia" z wszelkimi urokami patriotyczno-religijnego kitu i kiczu. „Masz stanąć przed Bogiem i poprzysiąc na sztandar wierność twojemu Fuhrerowi. Czy jasno uświadamiasz sobie, co to znaczy, stanąć przed obliczem Boga Wszechmogącego? Czy wiesz, co ta przysięga dla ciebie oznacza w czasie pokoju i wojny? Wielkie momenty wymagają przygotowania się wewnętrznego!"284 Więc tak oto przygotowuje „Główny Kapelan Sił Zbrojnych" w roku 1938 przyszłe mięso armatnie: „Nadeszła godzina przysięgi! Słońce listopadowe z wolna przedziera się przez siwe mgły i odbija się w wyczyszczonych do połysku lufach broni... Rozpłomienia się marsz paradny. Młodzi żołnierze po raz pierwszy spoglądają w oczy swego dowódcy... Adiutant wygłasza 53 formułę przysięgi... Rozbrzmiało tedy ostatnie zdanie przysięgi i zagrzmiały mu w odpowiedzi z szeregów setki głosów. Trzykrotne «Sieg-heil!» na cześć Fuhrera wyrywa się z ust i serc, i sprężeni w żołnierskim salucie nowo zaprzysiężeni przy dźwiękach hymnu narodowego pozdrawiają Niemcy i swego Fuhrera... Jesteś żołnierzem, związanym świętą przysięgą i poświęconym na służbę... Lecz ta uroczysta godzina zaprzysiężenia to nie co innego, tylko stanięcie przed obliczem Boga... Może przyjść w twoim żołnierskim życiu godzina, w której ziemscy świadkowie twego zaprzysiężenia nie będą mogli cię widzieć. Kiedy nie będzie na tobie spoczywać żadne oko przełożonego, nie dotrze do ciebie żaden rozkaz, kiedy mógłbyś ustąpić i nikt by tego nie zauważył, a jednak nie wolno ci ustąpić, ponieważ trzyma cię «rozkaz sumienia». Będzie cię widział jedynie On, dzisiaj spoglądający w twoje serce, i On tylko będzie twoim sędzią, ten, który jest dzisiaj twoim świadkiem."285 Katolicyzm oczywiście z dawien dawna propagował narodowo- militarystyczny styl myślenia także i bez wojskowego duszpasterstwa. A wtedy właśnie katolicyzm niemiecki do tego stopnia przestawił się na terminologię rasy-krwi-i-ziemi, iż jeden z raportów Gestapo stwierdza, że o ile w Republice Weimarskiej Kościół eksponował „wolność, równość i braterstwo", o tyle „teraz mówi o narodzie, wodzostwie, krwi i ziemi"286. W roku 1934 zademonstrował to pruski radca stanu Wilhelm Berning, biskup z Osnabriick, który zwykł podpisywać swe listy: „Z niemieckim pozdrowieniem i Heil Hitler!" w swoim dziele Katholische Kirche und deutsches Volkstum, przesyłając jego egzemplarz Hitlerowi „jako wyraz mego uwielbienia"287. W tym samym roku wszyscy biskupi niemieccy napisali w liście pasterskim z 7 czerwca: „W naszej katolickiej działalności młodzieżowej szkolimy i zachęcamy naszych młodzieńców i dziewczęta, aby wyrastali na odpowiedzialnych członków Kościoła i Państwa. .. Wojna światowa jest świadectwem tego, że właśnie katolicka młodzież entuzjastycznie i w religijnej gotowości do ofiar narażała swoje życie dla szczęścia Ojczyzny!"288 Niestety jak najbardziej odpowiada to prawdzie (t. I, str. 179 i nast.), jeżeli pominąć kwestię szczęścia Ojczyzny. A już w 1933 roku na pytanie, „czy katolickie nauczycielki, ew. także katechetki zakonne (!), mogą i powinny zajmować kierownicze stanowiska w Związku Niemieckich Dziewcząt", biskupi „odpowiedzieli stanowczym: tak!"289 54

W roku 1935 arcybiskup Fryburga Gróber, członek wspierający SS, też poświadczył we własnym dziele odwieczną wierność katolików wobec państwa290. A w dwa lata później Gróber napisał w swoim Podręczniku zagadnień religijnych współczesności, niedwuznacznie „wydanym z zalecenia ogółu episkopatu niemieckiego" (!): „Wbrew ciągle jeszcze panującej częstokroć obojętności i bezczynności, Fuhrer i Kancelaria Rzeszy określili tę światową walkę jako obronę kultury europejskiej przeciw azjatyckiej antykulturze. Żadnego narodu nie ominie ten konflikt pomiędzy jego narodową tradycją a marksizmem, któremu przewodzą obcy narodowo, przeważnie żydowscy podżegacze do rewolucji."291 W roku 1935, kiedy biskupi bardzo już uskarżali się na antyklerykalną agitację nazistowską, mimo to nawoływali przecież swoich diecezjan: „Katolicy niemieccy! Zachowujcie spokój i porządek!" „Wierność to nie jest dla Niemców próżne urojenie. Niemieccy młodzieńcy dotrzymują słowa, które dali państwowej zwierzchności."292 W roku 1935 także i biskup Regensburga Buchberger przypomniał o heroicznych wyczynach katolików, którzy „nikomu się nie dali przewyższyć" już w I Wojnie Światowej; a w następnym roku kardynał Faulhaber powoływał się na bohaterstwo uczestników wojny domowej w Hiszpanii i katolickiego oficera Schlagetera293. Ten były porucznik, rozstrzelany przez Francuzów w 1923 roku za udział w walkach o Ruhrę, przez nazistów czczony jako bohater narodowy, stał się teraz w ogóle ulubioną postacią niemieckich prałatów. Był przez nich wymieniany raz po raz jako „nasz dzielny Schlageter" i sławiony za to, że „zanim poszedł na śmierć, godnie i mężnie wyspowiadał się i przyjął Komunię Świętą"294. Biskup hr. Galen, wielki „bojownik ruchu oporu"295, którego proces beatyfikacyjny wszczął ordynariat Miinster w 1959 roku, z okazji zajęcia zdemiłitaryzowanej Nadrenii w roku 1936 powitał był „w imieniu wiernych niemieckich katolików" swojego rejonu Wehrmacht jako „obrońcę i symbol niemieckiego honoru i niemieckiego prawa". W roku 1938 zaś, akurat w czasie wielkiego prześladowania Żydów, „Nocy Kryształowej" (str. 18), biskup Galen autoryzował pismo Fahneneid („Przysięga na Sztandar"), w którym „wola Fuhrera" została przedstawiona jako „wola narodu", a „przymus służby wojskowej" jako „więź i zarazem powinność religijna"296. Entuzjastycznie przyłączył się także do niemieckiego kursu wojennego wpływowy ruch z Schónstatt, skrycie konkurujący 55 z jezuitami i rozpowszechniony obecnie na całym świecie. Towarzystwo to, głoszące jako swój cel nadrzędny „Chrystusowe ukształtowanie świata w duchu mariańskim", nie przypadkiem założone zostało (uczynił to ojciec Josef Kentenich) w 1914 roku i nie przypadkiem, jako stowarzyszenie zajadle antybolszewickie, wychwalało nazistów jako wybawców od „czerwonego smoka", rojąc o „tytanicznie zapoczątkowanym dziele odbudowy Rzeszy i narodu" pod wodzą Hitlera, wysławiało jego palenie książek i zgłosiło do kanonizacji poległego we Francji Josefa Englingsa, wynosząc jego nieskazitelną bojowość „w marszach", „na pozycji", „w schronie", „przy kopaniu okopów", „w akcjach bojowych", „pod granatami", „w straży przedniej", „na patrolu", „w ogniu huraganowym" itd.297 (Niewątpliwie wśród 150 poległych za Hitlera żołnierzy towarzystwa z Schónstatt, przy innym wyniku wojny, znalazłoby się więcej sprawdzonych w boju kandydatów do kanonizacji; jednakże w roku 1945 zgłoszono do niej członka nie lak wojowniczego: był nim ksiądz palotyn Franz Reinisch, stracony w Brandenburgu za odmowę służby wojskowej: któremu za złamanie wojskowej przysięgi, złożonej Hitlerowi, katolicki klecha więzienny odmówił nawet komunii298.) Nie przypadkiem wiele kobiet z akcji Schónstatt mogło „uprawiać na zdumiewającą skalę swoją działalność apostolską także w czasach narodowego socjalizmu", co strona katolicka z pełną powagą przypisywała ich „niepozornemu ubraniu i trybowi życia", jak gdyby akurat nazistów coś takiego mogło wprowadzać w błąd! Chyba nie przypadkiem właśnie instytutowi w Schónstatt powierzono w czasie wojny „zadania" w krajach słowiańskich299. I nie przypadkiem już w dziesięć lat po zakończeniu II Wojny Światowej w odniesieniu do Schónstatt znów używa się nader powszechnie takich określeń jak „wojna, święta wojna, wojna mariańska, sztab generalny, żołnierz, oddziały bojowe, bitwa" itp.300 Także w niezliczonych książkach duchownych katolickich propagowano ideologię wojny. W dziele teologa Leopolda Schwarza Stehe fest im Glauben („Trwam mocno w wierze"), które ukazało się w 1938 roku nakładem Wydawnictwa Dzieł Katolickich w Monachium za zezwoleniem arcybiskupiego ordynariatu Munchen-Freising, wojna „otwiera głębie duszy". Prowadzi do „udoskonalenia wybranych", do potwierdzenia w szczególności „nauk i mechanizmów życia religijnego, kulturalnego i społecznego", krótko mówiąc, wojna okazuje się „położną dla wszelkiego 56 kształtowania państwa i wszelkiej kultury". Ksiądz Schwarz pisze: „Sprawdzanie się w wojnie to sprawa oczywista. Żołnierz musi wytężyć do granic możliwości swe siły duchowe i cielesne, wynalazca musi dać z siebie wszystko dla obrony ojczyzny", — np. rakiety, gazy trujące, bomby wodorowe! — „robotnik na dziennej i nocnej zmianie musi dokonywać rzeczy niezwykłych, służby opiekuńcze muszą podwoić swą aktywność, poeta musi tworzyć porywające słowa i obrazy, Kościół musi otworzyć najgłębsze źródła religii." „Wojna nie sprzeciwia się prawu miłości."301 Wszystko to i temu podobne za zezwoleniem ordynariatu kardynała Faulhabera na rok przed wybuchem II Wojny Światowej! Bez trudu można ustokrotnić takie świadectwa, że katolicy niemieccy byli duchowo nastawieni na akceptowanie zbrodni wojennych Hitlera; w znaczej mierze przez samych biskupów, którzy przecież Hitlerowi, gdy ten włączył się do hiszpańskiej wojny domowej 1936 roku, przyrzekali „wierność aż do śmierci", a w imieniu swoich owieczek, jak poświadcza „bojownik ruchu oporu" Galen w Przysiędze na Sztandar, obiecywali, że będą walczyć „do ostatniej kropli krwi"302. Po czym parę tuzinów niemieckich arcybiskupów i biskupów zagrzewało jeszcze wiernych — czyżby wbrew woli „Ojca Świętego"? — do wspierania kolosalnych zbrodni Hitlera. Kardynał Kolonii, Schulte, pisał w liście pasterskim: „Czyż nie musimy wszyscy... pomagać naszym mężnym na polu bitwy niezawodną, codzienną modlitwą?" Kardynał Wrocławia, Bertram, zagrzewał żołnierzy słowami psalmu: „Czyńcie po męsku! Niechaj serce wasze będzie mocne..." i dodawał z własnego pomyślunku: „Krzepkie męstwo w stopniu bohaterskim domaga się od wojaka powinności żołnierskiej w walce, posługującej się orężem naszych czasów... Krzepkie męstwo rodzi się ze świadomości, że każda ofiara w służbie obowiązku zaksięgowana jest w księdze wiecznego życia..." (a papież wkrótce po tym wychwalał jubilata Bertrama w telegramie, napisanym po niemiecku, za jego „głębokie oddanie Bogu", jego „apostolską przezorność" i jego „przykładną gorliwość w pracy dla czci Bożej i dla rozbudowy Kościoła")303. Pochorowawszy się, kardynał z Monachium wydał poprzez wikariusza generalnego Buchwiesera „wezwanie arcypasterskie" głoszące: „W tak ciężkich czasach, gdy chodzi o wszystko, jest bezwzględnie konieczne, aby każdy na miejscu, gdzie go postawiono, wypełniał swe obowiązki religijne, patriotyczne i obywatelskie."304 57

Arcybiskup Gróber doprasza się błogosławieństwa Wszechmogącego dla słusznej sprawy narodu niemieckiego; arcybiskup zaś Klein z Paderbornu darzy katolickich żołnierzy „niezachwianą ufnością, że będą posłusznie wypełniać swój obowiązek względem narodu i Ojczyzny, nie szczędząc całej swej osobowości"305. Biskup Sproll z Rottenburga czuje „przymus" wewnętrzny „nawoływania do ofiarnej wierności Ojczyźnie i niewzruszonej jak opoka ufności w Bogu... Bóg niechaj będzie z wszystkimi, którzy biorą na siebie ciężki trud wojny, niech użyczy im odwagi i siły do zwycięskiej walki za drogą Ojczyznę lub do odważnej śmierci... Wypełnimy powstałe luki podwojoną pilnością i jak najbardziej niezłomnym wypełnianiem swych obowiązków." Biskup z Hildesheim, proszący Boga, aby „zesłał swych aniołów" oddziałom hitlerowskim, żąda od katolickiego żołnierza, by w każdej chwili gotów był do walki: „Teraz musi pokazać, że dochowuje wierności swojej wierze, wierności narodowi, Ojczyźnie i Fuhrerowi." Biskup Miśni nawołuje wiernych, aby „z iście chrześcijańską ufnością w Bogu i z najwyższą sumiennością wykazywali się jako prawdziwi bohaterowie". „Będziemy silni przez moc naszych bojowników i żołnierzy, zjednoczeni przez wierność dla najwyższych dóbr naszej Ojczyzny."306 Biskup Matthias Ehrenfried z Wiirzburga: „Czuję się zmuszony nawoływać was do ufności w Bogu i do pełnej oddania wierności Ojczyźnie. Żołnierze spełniają swój obowiązek wobec Fuhrera i Ojczyzny jak najofiarniej, wkładając w to całą swą osobowość, jak napomina Pismo Święte. Niechże ruszają w pole, ufając Bogu i Zbawicielowi naszemu Jezusowi Chrystusowi... Ale pozostający w kraju lud również z gotowością nieść będzie nałożone sobie ofiary."307 Biskup Michael Buchberger z Regensburga: „Chcemy pojmować każdą ofiarę, nie wyłączając ofiary życia, w świetle naszej wiary świętej, która mówi nam, iż nasze życie nie ustaje ze śmiercią, ale się dopiero zaczyna... Ta nasza wiara chrześcijańska niechaj uwzniośli wszelką ofiarę i cierpienie; niech obdarzy każdego mocą i łaską, aby mógł z siłą i wiernie wypełniać swe obowiązki."308 Biskup Machens z Hildesheimu: „Wybuchła wojna, stawiająca przed nami wszystkimi, w kraju i na froncie, przed wojskiem i ludnością cywilną, najogromniejsze zadania. Dlatego wzywam was: wypełniajcie swój obowiązek wobec Fuhrera, narodu i Ojczyzny! Wypełniajcie go, jeżeli to konieczne, nie szczędząc swej całej osobowości."309 58

Biskup Kaller z Ermlandu: „Zanim posłuchaliście wezwania pod broń, już wcześniej przywdzialiście zbroję Bożą. Wiem, że większość z was oczyszczona jest i pokrzepiona świętymi sakramentami. Z mocą Bożą wyruszycie w bój za Fuhrera i naród, spełnicie do końca swój obowiązek w obronie naszej ukochanej Ojczyzny... Wszyscy musimy ponosić ofiary, ciężkie i najcięższe ofiary. Nikt nie może się uchylić od swego obowiązku."310 Administrator apostolski Wolnego Prałactwa Schneidemuhl, prałat Franz Hartz: „Po dwóch dziesięcioleciach pokoju Fuhrer, wódz naszego narodu, powołał mężczyzn niemieckich pod broń, aby zrzucić ciężko przygniatające nasz kraj i naród brzemię niesprawiedliwości, narzuconej nam w pokoju wersalskim... Z niemiecką wiernością, w pełnej jednomyślności i bezwzględnej gotowości do ofiar, cały naród powstaje, aby zlikwidować nieznośne bezprawie, zapewniając pokój honorowy i sprawiedliwy. Napominamy żołnierzy, aby do końca wypełniali swój obowiązek w obronie ziemi ojczystej, wierni Fuhrerowi i narodowi."311 Czy potrzeba jeszcze dowodów, że gazety biskupie podbijały tegoż bębenka w sposób równie zbrodniczy? Że organ diecezji Hildesheim uważał wojnę za wypowiedzianą przez wroga „prawu narodu niemieckiego do swej wolności"? Że w gazecie kardynała Wrocławia posunięto się do sformułowania, iż Niemcy toczą „świętą walkę, w której nie chodzi już o samo odbicie i odzyskanie wydartych sobie obszarów, lecz o to, co na ziemi najwyższe: o życie według przykazania Bożego"? Że gazeta biskupstwa Regensburg stwierdziła: „Fuhrer i rząd Rzeszy uczynili wszystko, co da się pogodzić ze sprawiedliwością, z prawem i z honorem naszego narodu, aby zapewnić pokój naszej Ojczyźnie. Ta gotowość do pokoju i porozumienia się została dotkliwie sponiewierana i wyszydzona. Cały naród niemiecki stoi teraz zwarty, zdecydowany i gotów do walki, za swoim kierownictwem, każdy na miejscu, w którym został postawiony przez Boga."312 A po przeciwnej stronie — w Polsce, Francji, Anglii, Stanach Zjednoczonych — kto każdego postawił na jego miejscu: diabeł? Czy można się dalej posunąć w ogłupianiu narodu? Przecież prasa katolicka w czasie wojny była w ogóle „czynnym narzędziem" ministerstwa propagandy Goebbelsa, u którego w Izbie Prasowej Rzeszy zasiadał wszak również katolicki duchowny jako kierownik wydziału: Walter Adolph, redaktor naczelny gazety biskupstwa berlińskiego313. 59

Uruchomiono po prostu wszystko, cokolwiek „chrześcijańsko- katolickiego" dało się wygrać na rzecz wojny: od żywych po umarłych, od żołnierzy po pielęgnujące ich zakonnice, od komunii po instytucje miłosierdzia, od wiary germańskiej po chrześcijańską, wszystko wręcz, co tylko możliwe i prawie niemożliwe. Nie omieszkano starannie rejestrować ofiar, jakie padły we własnych szeregach, czy to 11 członków „Towarzystwa Słowa Bożego w Steyl", czy „32 Synów Kolpinga", których prezes generalny Hiirth wołał: „Wykazali się jako bohaterowie. Dziękujemy im i pójdziemy za ich przykładem."314 Wyliczano ordery i chełpiono się swymi „frontowcami": „Jako porucznik i dowódca kompanii karabinów maszynowych w pułku piechoty, alumn II kursu Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Bambergu, Johann Teufel, odznaczony został w kampanii polskiej Żelaznym Krzyżem II klasy oraz we Francji Żelaznym Krzyżem I klasy."315 Byle jakiś generał napomknął o błogosławionych efektach religii na wojnie, zaraz można to było rozpowszechniać jako „opinię najwyższych czynników wojskowych o potrzebie religii dla żołnierzy na froncie", jak np. złote myśli generała-porucznika dr. honoris causa von Rabenau z jego referatu Der geisłige und der seelische Krieg: „Brak religii w przeciągu kilku dziesięcioleci spowodowałby upadek autorytetu. Żołnierz potrzebuje odniesień do swego Boga, inaczej wojna traci swe usprawiedliwienie (!) obyczajowe. Żołnierz nie może się obejść bez myśli o tamtym świecie."316 A religia tamtego świata nie obejdzie się bez żołnierza! Kiedy stary nazista, biskup Hudal, odprawił w niemieckim kościele narodowym Santa Maria dell'Anima w Rzymie nabożeństwo „ku pamięci poległych na wojnie żołnierzy niemieckich i aby wyprosić błogosławieństwo Boskie dla ojczyzny", ogłaszano to, rozpisując się o uczestniczących przedstawicielach obydwu niemieckich ambasad, delegacjach armii włoskiej itp. tak samo jak o krwiodawstwie jakichś zakonnic, o „pełnym włączeniu się katolickich sióstr zakonnych w pielęgnację rannych i chorych również i w tej wojnie", popatrując chełpliwie także na poprzednią, w której na przykład „100 sióstr zakonu św. Katarzyny pielęgnowało ponad 50000 rannych"317. W ogóle Pierwsza Rzeźnia Światowa dostarczała niewyczerpanych wręcz możliwości nawiązywania do Drugiej, kiedy np. odgrzebywano „listy frontowe poległych studentów", ujawniające przecież „wzorową dla tej dziejowej chwili ponownego sprawdzania się... siłę duchową frontowca z owych czterech lat... i jego 60 poczucie historycznego posłannictwa Niemiec", przede wszystkim jednak będące „dokumentami szczerej i rdzennej pobożności... Tylko nieliczni, co bez żadnej wątpliwości wynika z tego zbioru, mieli w plecaku Zaratustrę, już raczej przemówienia Fichtego, większość jednak czerpała pociechę z Ewangelii."318 Tej bowiem używać można do wszystkiego, ale to wszystkiego, nie wyłączając największych potworności. I dlatego klechy nigdy nie popadają w zakłopotanie, głosząc Ewangelię, owieczkom zaś nie grozi zakłopotanie, kiedy w nią wierzą. Nawet i Adolf Kolping, „ojciec czeladników" — przy którego pomocy jeszcze dzisiaj próbuje się nieco podkopać komunistów (odgrywał on tę rolę także i podczas wizyty Jana Pawła II w Niemczech319) — nawet i ten nie całkiem bogobojny „ojciec czeladników" potrafił jesienią 1939 roku zapisać na swoje konto „do dzisiaj aktualne" zdania w rodzaju: „Wojna to burza, z której piorun Boży bije w narody i w której przy hucznym wtórze jego grzmotów spowita w chmury sprawiedliwość kroczy po ziemi... Wydaje mi się, że wojna ma także swoje wzniosłe oblicze i miewa również prawdziwie podniosły, nawet chrześcijański charakter, jak żadne inne zjawisko w dziejach świata... Czy sprzeciwia się to chrześcijaństwu? Wprost przeciwnie, wydaje mi się, że to jest dopiero prawdziwie chrześcijańskie, bo w istocie na tym padole chrześcijaństwo z jednej strony jest nie czym innym, tylko przewlekłą walką, za wszelką cenę, o sprawiedliwość przeciw niesprawiedliwości, tak więc chrześcijaństwo reguluje, uszlachetnia i uwzniośla dzielnego bojownika o prawo i sprawiedliwość..."320 Nic dziwnego, że papież Pius XII swego czasu podkreślał właśnie swoje osobiste pragnienie, aby dożyć jeszcze możliwie rychłej beatyfikacji Adolfa Kolpinga, i że akurat niemieccy biskupi wszczęli podówczas w swoich diecezjach własną akcję, mającą „wzbudzić zainteresowanie wiernych osobą świątobliwego niemieckiego kapłana i wielkiego wychowawcy ludu". Przecie już w I Wojnie Światowej 60000 „Synów Kolpinga" wyruszyło na front, przeważnie na ochotnika, i 17000 z nich poległo321; i już w I Wojnie Światowej cały niemiecki episkopat namiętnie zachwalał krwawą łaźnię. I również we wrześniu 1939 roku wszyscy niemieccy biskupi zgodnie nawoływali: „W tej rozstrzygającej godzinie zachęcamy i napominamy naszych katolickich żołnierzy, w imię posłuszeństwa Fuhrerowi (!), ażeby spełniali swój obowiązek i byli gotowi ofiarować całą swoją osobę."322 61

Czy trudno sobie wyobrazić, co wykrzykiwaliby w III Wojnie Światowej, gdyby jej doczekali?

Po kampanii polskiej

„Walka znalazła swój ciąg dalszy na morzu, gdzie Niemcy odniosły kolejne sukcesy... Miała to być jedynie przerwa... na zaczerpnięcie tchu, poprzedzające o wiele śmielsze przedsięwzięcia." Monsignore Giovannetti323

„Połóżmy kres tej bratobójczej wojnie i połączmy siły przeciwko wspólnemu wrogowi, którym jest ateizm!" Pius XII w dniu 25 grudnia 1939 Po klęsce Polski gazety biskupie entuzjastycznie święciły zwycięstwo, mówiły o sprawiedliwym podziale nieodzownej przestrzeni życiowej (p. wojna w Abisynii, t. I, str. 368), o prawie narodu niemieckiego do wolności, o świętej walce, napominały wszystkich, aby z przekonania religijnego wspierali wojska Hitlera itd. Przez siedem kolejnych dni episkopat nakazał od godziny 12 do 13 we wszystkich kościołach uroczyste bicie we dzwony, mało tego! po nieudanym zamachu 8 listopada kardynał Faulhaber celebrował uroczyste nabożeństwo dziękczynne we Frauenkirche w Monachium i pospołu ze wszystkimi biskupami bawarskimi gratulował Hitlerowi, że szczęśliwie ocalał324. Ale czy wszystko to było jedynie sprawą niemieckiego kleru? Czymś w rodzaju narodowego wykolejenia, nie mającego pokrycia w placet ze strony Rzymu? Gdyby nawet, to i tak bardzo niedobrze! Bo w efekcie popierało się brunatną hałastrę i z błogosławieństwem biskupów zepchnięto miliony katolików do mogił zbiorowych. A do tego jeszcze miliony niekatolików. Tylko że prałaci, rzecz jasna, nie działali bez przyzwolenia Rzymu. Ich zależność z góry coś takiego wyklucza. A przecież Rzym pchał ich na tę drogę od samego początku (t. I, str. 306 i nast.), w istocie poczynając sobie nie inaczej. Także i nuncjusz papieski, oprócz wyrazów sympatii od korpusu dyplomatycznego, przekazał również osobiste gratulacje od Piusa XII z okazji cudownego ocalenia Fuhrera w Monachium. A w cztery dni później nuncjusz pojawił się u Weizsackera i rządowi Rzeszy także pogratulował szczęścia, jakie sprzyjało Hitlerowi325. 62

Po wojnie Orsenigo popadł w niełaskę u papieża, zapewne z powodu tego, jak znany był ze swego zaangażowania się po stronie nazistów. Polski kardynał Hlond, który w czasie wojny popadł w niełaskę u papieża (str. 37) z powodu swego zaangażowania się przeciw nazistom, po wojnie odzyskał u niego zaszczytną pozycję, gdy nuncjusz upadł. Cesare Orsenigo przeżył swoje ostatnie lata w Rzymie, osamotniony, i zmarł w trakcie prywatnej podróży do Niemiec, w której chciał zapomnieć, że nie zdobi go purpura kardynalska, jak innych kolegów326. Ale w roku 1939 Orsenigo, zajmujący podówczas najważniejszą nuncjaturę swego zwierzchnika, nie mógł reprezentować niczego innego aniżeli on sam. Bądź co bądź nuncjusz był jeszcze bardziej uzależniony od papieża niż episkopat niemiecki. W końcu to nuncjusz na polecenie papieża gratulował Hitlerowi ocalenia. A niedługo po tym, 31 grudnia, sam Pius XII dziękował na prywatnej audiencji niemieckiemu charge d'affaires Menshausenowi za przekazane mu życzenia noworoczne i prosił, aby ten odwzajemnił je „Fuhrerowi, całemu rządowi Rzeszy i «ukochanemu narodowi niemieckiemu». Przy tym ciepło wspominał swój długoletni pobyt w Niemczech, z którymi swego czasu tak ciężko przyszło mu się rozstać. Jego wielka przychylność i miłość do Niemiec trwa nadal i kocha je — o ile to w ogóle możliwe — w dzisiejszych ciężkich czasach jeszcze bardziej niż przedtem." Swoje słowa, wypowiedziane po zajęciu Czechosłowacji, że teraz kocha Niemcy „jeszcze o wiele bardziej" (str. 21 i nast.), powtórzył więc Pius XII, kiedy Hitler podbił Polskę i władzę swą rozciągnął jeszcze dalej na wschód. Określił też wobec niemieckiego charge d'affaires jako nietrafny pogląd, jakoby był przeciwny państwom totalitarnym. I owszem, na uczynioną przez Menshausena uwagę, że niektóre z papieskich obwieszczeń są wykorzystywane propagandowo przez wrogie mocarstwa demokratyczne na niekorzyść Niemiec, Pius XII odparł, „że obwieszczenia te miały oczywiście tylko charakter ogólnikowy i że odtąd będzie szczególnie baczył na ujmowanie ich w taki sposób, aby Niemcy nie odbierały ich mylnie jako skierowane przeciwko sobie..."327 W tym papież okazał się mistrzem, bo też faktycznie nic nie miał przeciw polityce wewnętrznej Hitlera, jeżeli nie liczyć walki z Kościołem. A zwłaszcza przeciw jego polityce zagranicznej, jawnie mającej na celu zniszczenie Związku Radzieckiego. Toteż nie omieszkał czym prędzej usankcjonować wielkiej grabieży w Polsce, będącej oczywiście odskocznią przeciwko Rosji. 63

Bardzo szybko wcielił polskie prowincje do diecezji niemieckich i tym samym podporządkował je niemieckim prałatom. Biskupowi gdańskiemu powierzył diecezję chełmińską, arcybiskupowi wrocławskiemu katowicką, a franciszkanin Hilarius Breitinger został administratorem apostolskim dla Niemców zamieszkałych na zagrabionych przez Niemcy obszarach Polski zachodniej328. To zaś kolidowało z tradycją Kurii, aby granice biskupstw ostatecznie ustalać dopiero po traktacie pokojowym. Co więcej, złamano w ten sposób konkordat z Polską, według którego jej terytorium nie mogło być poddane władzy cudzoziemskich biskupów329. Ale: „Ponieważ Pius XII chciał przez Hitlera ugodzić w bolszewików, musiał poświęcić interesy Polski."330 W tym samym bowiem czasie, kiedy on i jego niemieccy prałaci umizgali się do Hitlera, składali mu najlepsze życzenia, wychwalali go, on zadawał mordercze ciosy polskiemu duchowieństwu; kazał zamykać kościoły i klasztory, wypędzać biskupów i aresztować, deportować, rozstrzeliwać księży331. Łącznie podczas wojny jakoby zabito w Polsce 4 biskupów, 1996 księży, 113 kleryków i 238 zakonnic. Te liczby jednakowoż podano w dziele teologicznym, napisanym głównie dla specjalistów332. Wobec szerszych kręgów zwykło się rzucać ze strony katolickiej dużo większymi liczbami, uważając dwa tysiące zamordowanych duchownych za liczbę znacznie zaniżoną i stwierdzając o ówczesnym polskim duchowieństwie: „Około pięciu tysięcy księży, jedna trzecia całego duchowieństwa, zginęło w hitlerowskich obozach koncentracyjnych."333 W pierwszych latach powojennych też z pewnością nie powoływano się jeszcze na dwa tysiące zabitych duchownych. Mimo to straty były ogromne i dostatecznie znane; Stolica Apostolska musiała je, rzecz jasna, potępiać. Odnośne protesty, zgłaszane przez Osservatore Romano i Radio Watykan, a nie przez samego papieża, służyły z jednej strony maskowaniu jego profaszystowskiej polityki, z drugiej strony zaś próbowano tym sposobem uzyskać od Hitlera ustępstwa w sprawach kościelnych. Ale jak mało wpłynął uprawiany w Niemczech antyklerykalizm na współdziałanie z Watykanem w polityce zagranicznej, tak też niewiele wpłynęły na to wybryki, jakich dopuszczano się w Polsce. Nuncjusz Orsenigo co prawda protestował, ale równocześnie składał gratulacje Hitlerowi i jego rządowi. O Polskę, teraz także wchodzącą w zakres jego troski, Orsenigo jak gdyby wcale nie dbał. Przecież właśnie „dla najbardziej oświeconych i gorliwych 64 katolików polskich było nader bolesne i niepokojące — jak wyznaje raport kościelny z wiosny 1941 roku — dowiadywać się nieustannie, że nuncjusz Orsenigo nie tylko w ogóle się nie troszczy o los Kościoła w Polsce, ale wręcz przekonany jest, iż władze niemieckie zachowują się wobec niego mniej czy bardziej lojalnie, podczas gdy skargi Polaków wynikają z niestosownego pomieszania spraw religijnych z narodowymi. Takie opinie przedstawiciela Ojca Świętego są nadzwyczaj bolesne i skłaniają wielu nawet do zwątpienia w Stolicę Apostolską."334 Czyż bowiem Orsenigo nie miał za sobą dyplomacji papieskiej? I czyż watykańska elita nie działała najzupełniej tak samo jak nuncjusz? Stosunek polskiego duchowieństwa do niemieckiego był co prawda napięty, a nawet wrogi. Mimo to jezuici z Berlina współpracowali z polskimi jezuitami z Lublina w przygotowaniach do „misji wschodniej"335. „W polskim życiu politycznym — jak donosi zaszyfrowany raport polskiego duchownego z 9 stycznia 1942 na temat jezuitów — stanowią oni element watykański. Ich działalność jest w najwyższym stopniu polityczna... Przywódcą politycznym jezuitów jest wielebny 17... Nadzwyczaj charakterystyczna dla niego jest ostatnia akcja propagandowa, o którą nie sposób oskarżać duchowieństwa niemieckiego... Jezuici (wielebny 17) są w bardzo ścisłym kontakcie z tajnym nuncjuszem watykańskim (wielebnym 19), włoskim księdzem, wrogo nastawionym do Polaków. Jego wypowiedź («Polacy sami są winni swego losu») tłumaczy jego nastawienie... «Oficjalni» jezuici, jak już powiedziano, bronią polityki Watykanu."336 Ta polityka zaś brała pod uwagę dużo bardziej Niemcy niż Polskę; dbała też o to, jak zauważył francuski ambasador w Watykanie Charles-Roux, aby dużo bardziej „oszczędzać" katolików niemieckich niżeli tych z innych krajów337, wszak to oni mieli pokonać Rosję Sowiecką. Toteż Eugenio Pacelli, jak niegdyś jako sekretarz stanu, tak i teraz jako papież, ciągle starał się wychodzić naprzeciw Niemcom hitlerowskim, chociaż miłość jego pozostawała bez większej wzajemności. Dlatego stwierdza się w długim liście Bergena z 9 stycznia 1940 do sekretarza stanu Weizsackera w Urzędzie Spraw Zagranicznych: „Stosując metody czysto negatywne, jakie przejawiają się niemal we wszystkich poczynaniach Ministerstwa Kościoła, nie możemy na stałe oczekiwać, że obecny papież ciągle będzie do nas pojednawczo wyciągać dłoń."338 Ciągle pojednawczo! To wychodzenie naprzeciw Niemcom nazistowskim ze strony Pacellego jest udokumentowane od 1933 65 roku, a jego życzliwa postawa nie uległa zmianie mimo narastających komplikacji339. Niezależnie od wszystkich dziejowych zbrodni Hitlera: „ciągle pojednawczo"! Mimo jego walki z Kościołem także i w Niemczech, która od wybuchu wojny jeszcze się nasiliła. Watykański kronikarz Giovannetti wprost nie nadąża z wyliczaniem nazistowskich występków, obelg rzucanych w twarz duchowieństwu i wpływowym osobistościom świeckim, mnożących się aresztowań księży, coraz to nowych ograniczeń dla prasy katolickiej, zaostrzającej się kontroli gazet biskupich, zamykania wielu kościołów, kolegiów i seminariów duchownych, niszczenia przedsięwzięć klerykalnych itd.340 Dzięki swoim triumfom kierownictwo nazistowskie czuło się coraz mocniejsze, coraz bardziej bezpieczne i pewne zwycięstwa, tak iż spodziewało się pokonać komunizm i Związek Radziecki nawet bez znienawidzonego błogosławieństwa Rzymu. A także bez pomocy niemieckich biskupów, którzy wciąż jeszcze wysługiwali się Hitlerowi, stale go wspomagali, propagowali akcje Pomocy Zimowej, wydawali oświadczenia w sprawie zagłębia Saary, entuzjastycznie popierali jego wkroczenie do zdemilitaryzowanej Nadrenii, wkroczenie do Austrii, do Czechosłowacji, do Polski, a mimo to ciągle natykali się na nieufność i pogardę ze strony Hitlera, który uważał ich umizgi za hipokryzję, a ich wiarę za brednie. Tak więc memoriał Konferencji Episkopatu w Fuldzie oznajmia: „W jednym ze swych przemówień, Panie Kanclerzu Rzeszy, zawarł Pan kiedyś wstrząsającą wypowiedź: «Cokolwiek bym zrobił, wszystko zostaje źle zrozumiane. Co mam jeszcze w ogóle robić?» My, biskupi, czujemy się w podobnym położeniu."341 A im Hitler był potężniejszy, tym bardziej czołgali się do swastyki. Ale jak biskupi, tak samo taktycznie poczynały sobie wszystkie katolickie instytucje w Niemczech, również najbardziej wpływowe i najmocniejsze finansowo zakony, które od roku 1933 do wybuchu II Wojny Światowej jeszcze znaczniej urosły w liczbę swoich siedzib i członków342. Wprawdzie szpiegowano je, nadzorowano, rozwiązano wiele klasztorów oraz ich szkół prywatnych, zakonników wsadzano do obozów koncentracyjnych, a niektórych nawet stracono343. Ale mimo to zwierzchność klasztorna aż do końca podzielała fanatyczny antykomunizm Hitlera, radowała się z wojny przeciw Rosji sowieckiej, popierała ją i szczyciła się tym oficjalnie w petycjach do władz państwowych344. Co więcej, kierownictwa klasztorów wytykały nazistom coś w rodzaju 66 destrukcji sił obronnych, osłabiania „frontu wewnętrznego" przez to, że nie mobilizują w pełni tak wartościowych sił katolickich do walki z „bolszewickim wrogiem całego świata", tylko pragną go sami unicestwić345. Wiele klasztorów i kongregacji zakonnych z początkiem wojny przekazywało swe budynki wojsku na lazarety, obsługiwane następnie przez zakonników i zakonnice, co prawda tylko po to, aby chronić je przed ingerencją państwową346. Rząd zbyt późno zorientował się w błędach, jakie wtedy popełnił w swej polityce antyklerykalnej. Na „polecenie Fuhrera" wstrzymano wówczas „na razie konfiskaty majątku kościelnego i klasztornego"347. Również Goebbels nagle zapragnął czynić wrażenie, „jakby z Kościołem trwała lojalna współpraca"348. A w roku 1943 sam Himmler stwierdził: „Nie powinniśmy byli atakować Kościoła, bo jest on silniejszy od nas."349 Co prawda właśnie ten atak okazał się dla Kościoła nie zasłużonym szczęściem. Tylko on bowiem pozwolił mu następnie wysnuć tę bezwstydną legendę na temat oporu, tę jedną dziesiątą prawdy, którą długo jeszcze będzie się oszukiwało świat. Było to wykalkulowane. Nie kto inny, tylko sam papież napisał 30 kwietnia 1943 r. do berlińskiego biskupa Preysinga o memoriale niemieckich arcypasterzy, iż „na wszelki przypadek będzie on miał wartość jako usprawiedliwienie episkopatu wobec potomności"350. Ach, jakże ubóstwialiby ci prałaci ówczesny reżim, gdyby nie ta „walka z Kościołem"! Jakże bez najmniejszych zastrzeżeń, bez reszty, zgadzaliby się ci czarni z brunatnymi bandytami, gdyby tamci im tego nie utrudniali! A i tak zgadzali się bez sprzeciwu, kiedy niszczono komunistów, socjalistów, liberałów; nie sprzeciwiali się zagładzie Żydów, Cyganów; raczej niszczono pospołu z Hitlerem, wyniszczano Brytyjczyków, Francuzów, Hiszpanów, Włochów, narody bałkańskie, Rosjan, Polaków... i Niemców. Całą tę gigantyczną masakrę prałaci, pośrednio czy bezpośrednio, tolerowali, popierali, przeciągali, a im wyższe zajmowali stanowiska, tym bardziej byli winni, tym podlej, bo przecież potem jeszcze się tego wypierali, nie bacząc na setki listów pasterskich, nie bacząc na wszystkie dokumenty i fakty, dowodzące czegoś odwrotnego. Kiedy Pius XII przyjął w dniu 11 marca 1940 r. hitlerowskiego ministra spraw zagranicznych von Ribbentropa, rozmowa trwała 70 minut i przebiegała w serdecznej atmosferze. Papież znowu dał wyraz swojej żywej sympatii do Niemiec, wspomniał 67 ponownie o swojej długoletniej tam działalności, „może najpiękniejszych latach swego życia", i jak to „rząd Rzeszy może być przekonany, że ma w sercu i zawsze będzie miał ciepły zakątek dla Niemiec"351, jakkolwiek jego sekretarz stanu w jednej z dwóch następujących po tym rozmów z Ribbentropem pozwolił sobie „zwrócić całkiem szczególną uwagę pana ministra" na niektóre tylko „z wielu wydarzeń, na które ostatnimi czasy Kościół zmuszony był się poskarżyć: jak likwidacja niemalże wszystkich katolickich szkół wyznaniowych; redukcja albo likwidacja nauki religii... zamknięcie bardzo wielu instytucji edukacyjnych i domów zakonnych; likwidacja sławnych opactw; częste aresztowania wśród księży i zakonników; propaganda antychrześcijańska, prowadzona systematycznie przy użyciu najrozmaitszych środków... zamknięcie prawie wszystkich seminariów dla chłopców, różnych seminariów duchownych i wielu wydziałów teologii, o czym, jakkolwiek wchodzi to w zakres konkordatu, Stolica Apostolska nie jest nawet powiadamiana..."352 Mimo to audiencja papieska przebiegła jak najwyborniej, a minister spraw zagranicznych ze swojej strony mógł oznajmić, że Fuhrer „umorzył nie mniej niż 7000 procesów przeciw katolickim duchownym" i że „państwo narodowosocjalistyczne wydaje rokrocznie miliard marek na Kościół katolicki, czym nie mogłoby się poszczycić żadne inne państwo"353. Jednakowoż znaczenie finansów dla historii zbawienia najlepiej charakteryzuje fakt, iż odpowiada ono znaczeniu finansów poza dziedziną historii zbawienia. Niewzruszona zaś wiara Ribbentropa, że Niemcy zakończą zwycięsko wojnę jeszcze przed upływem tego roku, chyba tym bardziej nie omieszkała wywrzeć wrażenia na papieżu, iż minister najwidoczniej dał mu do zrozumienia, że nastąpi zmasowane uderzenie na wschodzie354. Dla Hitlera bolszewizm był wrogiem światowym nr 1, właściwym, raz po raz deklarowanym przez niego celem ekspansji, co zapewniało mu właśnie przychylność Kurii. Toteż po przejęciu władzy oczywiście natychmiast uciął współpracę między Reichswehrą i Armią Czerwoną (t. I, str. 272) i zawierając wrogie kominternowi pakty z Japonią w 1936 roku, a następnie z Włochami, Mandżukuo, Węgrami i Hiszpanią, coraz wyraźniej określał kierunek natarcia swej polityki; następnie jednak, wbrew tajnym klauzulom umowy, zawarł sensacyjny niemiecko-sowiecki pakt o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku z uzupełniającymi go umowami z 28 września i 10 lutego 1940 roku355. 68

Zgodnie z tajnymi ustaleniami tego paktu Stalin rozkazał, z szokującym naruszeniem istniejącego również sowiecko-polskiego paktu o nieagresji356, swoim wojskom wkroczyć 17 września do wschodniej Polski. W rezultacie tego tzw. czwartego rozbioru Polski 11 milionów katolików dostało się pod władanie Rosji: ciężki cios dla Rzymu!357 Jednakże antykatolickie poczynania Sowietów358, których polityka okupacyjna w ogóle bardzo różniła się od niemieckiej, były dużo łagodniejsze359. Księżom zapewnia się „pełną swobodę wykonywania swoich funkcji kościelnych", raportował prałat Peter Werhun, wróciwszy w połowie stycznia 1940 roku ze Lwowa, „byle nie wygłaszali kazań przeciwko reżimowi sowieckiemu"360. Podobnie donosił rektor „Russicum", jezuita Philippe de Regis, którego wysłał do wschodniej Polski jego przełożony i przyjaciel, generał jezuitów hr. Ledóchowski. „W stosunku do lojalnie postępującej ludności oraz do kobiet żołnierze radzieccy zachowywali się z poszanowaniem i przyjaźnie. Najwidoczniej wydano im polecenie, aby nie szykanowali miejscowej ludności, i stosowali się do tego... Od samego początku okazywali się sympatycznie pobłażliwi w stosunku do religii i nie zdradzali najmniejszych zamiarów jej prześladowania."361 Tolerancyjnie zachowywały się wojska rosyjskie także w stosunku do Żydów, ku wielkiej niechęci kleru, który już od starożytności napastował ich, a w średniowieczu masowo zabijał362. W samym tylko roku 1349, najstraszniejszym dla Żydów niemieckich roku przed epoką Hitlera, katolicy uśmiercili — przeważnie paląc ich żywcem — więcej Żydów, aniżeli poganie chrześcijan przez całe dwieście lat prześladowania chrześcijan w starożytności363. „Kościół katolicki przez piętnaście stuleci traktował Żydów jako szkodników, zamykał ich w gettach i tak dalej, ponieważ zorientowano się, czym są Żydzi", stwierdził Hitler w 1933 roku na konferencji w Berlinie z udziałem książąt Kościoła. „Ja odwołuję się do czasów, gdy robiono tak przez piętnaście stuleci."364 Biskup Berning określił tę wypowiedź jako płynącą „ze szczerego serca i rzeczową"365. W następnym roku watykańskie czasopismo jezuickie nazwało Żydów, jakkolwiek nie wszystkich, poważnym i nieustannym zagrożeniem dla społeczeństwa366. Jak naziści, tak i koła klerykalne lubiły wówczas spotwarzać sumarycznie Żydów i komunistów. Teolog J. Pastuszek mówił w 1938 roku o „metafizycznej perspektywie" udziału żydowskiego w komunizmie367. Kościelny 69 raport z Polski donosił w środku wojny: „Tendencje antysemickie wśród duchowieństwa są bardzo silne."368 Kiedy w sierpniu 1940 roku na sowieckiej Litwie wyświęcano biskupa, zresztą nadzwyczaj uroczyście i w obecności nuncjusza papieskiego Centoza, ten zauważył na odbywającej się równocześnie demonstracji ku czci przyłączenia Litwy do ZSRR, pośród sztandarów, transparentów i portretów Stalina, „obecnych w znacznej większości Żydów"369. I jakby z ulgą raportuje poufnie biskup sufragan Kowna, Vincentas Brizgys, w końcu sierpnia do Rzymu: „W nowej Radzie Komisarzy nie ma żadnego Żyda..."370 Nawet arcybiskup Szeptycki, jakkolwiek uskarżający się na antykościelne szykany ze strony Sowietów oraz na ich przychylność wobec Żydów, masowo uciekających przed Hitlerem na Kresy Wschodnie, jednak potwierdza, „że duchowieństwu pozwala się jeszcze pracować we wszystkich parafiach i kościołach"; Szeptyckiemu wydaje się nawet, że dostrzega rosnące zainteresowanie religią w armii sowieckiej i pośród komunistów371. Co prawda odnotowuje także w nowym, ratującym Żydów systemie „masowe opętanie diabelskie" (une possession diabolique en masse) i jak najpoważniej prosi papieża, aby wezwał zakony do odprawiania antysowieckich egzorcyzmów przeciwko diabłu (d'exorciser la Russie sovietique)!372 Również i pod względem ekonomicznym, im dalej na wschód, tym bardziej wyglądało wcale nie tak, jak utrzymywano na Zachodzie. Nawet pewien katolicki kapelan Wehrmachtu notuje w 1941 r. pod Smoleńskiem: „Jeżeli chodzi o gospodarkę, sprawy nie wyglądają tak źle: uprawa pól, odzież na ludziach i jak na stosunki wschodnie, nawet jakość domów. Wachmistrz policji, który towarzyszył mi, kiedy pierwszy raz przyjechałem do Polski (!), i stwierdził, że Polacy zamiast kościołów powinni budować drogi, tutaj (!) byłby zadowolony. Tak naprawdę przeciw bolszewizmowi przemawiają względy nie tyle gospodarcze, co religijne."373 Jedno i drugie naraz. A w praktyce to jedno i to samo. Kuria rzymska, która protestowała już energicznie przeciw paktowi niemiecko-sowieckiemu przez radio, w prasie i przez swego nuncjusza w Niemczech, tym bardziej wpadła w popłoch z powodu wkroczenia w dniu 17 września Armii Czerwonej do Polski wschodniej. Osservatore Romano i Radio Watykan potępiły to wtargnięcie jednoznacznie jako agresję i uskarżały się na prześladowania religijne ze strony Armii Czerwonej374. A już 19 września 1939 radio brytyjskie doniosło, że „papież jest nadzwyczaj 70 wstrząśnięty losem Polski"375. Bo też Pius XII znów ujrzał, jak Europa zagrożona jest przez bezbożny komunizm. „W tych okolicznościach — oświadczył — bardziej niż w jakimkolwiek innym okresie jej historii opieka nad pozyskanym majątkiem (!) chrześcijańskim i w razie potrzeby jego obrona ma rozstrzygające znaczenie dla przyszłych losów Europy oraz dla pomyślności każdego z jej dużych czy małych narodów..."376 Już w tym czasie, gdy Sowiety, podbiwszy Polskę, prowadziły nader ostrożną polityką w sprawach religii, wyraźnie oszczędzając kościoły, papież najwidoczniej ani trochę nie myślał o nawiązaniu kontaktu z Rosjanami. Sądził raczej, że musi zademonstrować Zachodowi coś odwrotnego: żadnych kompromisów ze śmiertelnym wrogiem!377 A kiedy Sowiety rankiem 30 listopada 1939 roku napadły na Finlandię, dokonując nalotów na Helsinki i inne miasta, ostrzeliwując jej południowe wybrzeże z dział okrętowych i wkraczając siłami Armii Czerwonej378, papież bynajmniej nie zachował milczenia, jak to było w czasie niemieckiej napaści na Polskę. Otwarcie i bez ogródek potępił agresję, a w orędziu na Boże Narodzenie chłostał „z premedytacją przeprowadzoną napaść na mały, pracowity i miłujący pokój naród, pod pretekstem nie istniejącego, nie chcianego i w ogóle niemożliwego zagrożenia." Tym razem piętnował „okrucieństwa, którakolwiek ze stron by je popełniła" i „użycie środków zagłady także wobec ludzi nie uczestniczących w walce i uciekinierów, wobec starców, kobiet i dzieci, pomiatanie godnością ludzką, wolnością i życiem, z czego wynikają działania, wołające o pomstę (!) w obliczu Boga..."379 Jeszcze ostrzej wyklinały media watykańskie „agresywne zamierzenia Rosji". Stwierdzały, że ta „zimno wyliczona zbrodnia nie ma sobie równej", określały napaść, przeprowadzoną na rozkaz Stalina, jako „najbardziej cyniczną agresję obecnych czasów", trąbiły, że rząd ZSRR kieruje się „prawem dżungli" i wymyślały komisarzowi spraw zagranicznych Litwinowowi, reprezentującemu Rosję w Genewie, gdzie 14 grudnia 1939 roku usunięto ją z Ligi Narodów, od skończonych łobuzów, od byłych członków międzynarodowej bandy oszustów bankowych380. Równocześnie zaś radio i prasa watykańskie stanowczo domagały się moralnego, materialnego, a nawet militarnego wsparcia Finlandii, a Pius XII osobiście przekazał do Helsinek „pokaźną" sumę pieniędzy na pomoc dla poszkodowanych na skutek wojny381. 71

Finlandia, która zajadle broniła się w tej wojnie zimowej i zadała ogromne straty Rosjanom, atakującym w sile przeszło dwóch tuzinów dywizji i tysięcy czołgów, zmuszona była wreszcie 12 marca 1940 r. zawrzeć w Moskwie pokój, tracąc przy tym południowo-wschodnią część swojego terytorium. Jednakże presja ze strony Sowietów nie ustała i podczas ataku Hitlera na Rosję Finlandia, której sztab generalny już od zimy współpracował z niemieckim, uczestniczyła w nim, przeprowadzając jedną z najbardziej powszechnych mobilizacji w dziejach świata (objęła ona jedną szóstą ludności, nie wyłączając kobiet i dzieci)382. Kuria zaś natychmiast podjęła starania o nawiązanie z Helsinkami stosunków dyplomatycznych — coś zupełnie podobnego stało się, kiedy Japonia przystąpiła do wojny po stronie państw Osi — i w czerwcu 1942 roku, wkrótce po tym, jak Hitler i Keitel odwiedzili kwaterę główną marszałka Mannerheima, w Watykanie pojawił się fiński poseł Griepenberg383. Po kampanii polskiej — „błyskawicznie zakończonej przez oddziały niemieckie", jak chwali monsignore Giovannetti — „i po tym, jak odtrącona została pokojowa ofensywa Fuhrera, zimą 1939/40 roku wojna na lądzie i w powietrzu znów utknęła..." Brzmi to niemal jak ubolewanie. Natomiast „...trwała walka na morzu, gdzie Niemcy odnosiły dalsze sukcesy". I w ogóle: „Miała to być zaledwie przerwa... nabranie tchu do dużo śmielszych przedsięwzięć."384 Tą przerwą na oddech papież zamierzał się posłużyć, aby doprowadzić do kompromisowego pokoju między aliantami a Niemcami, ale jedynie po to, żeby poprowadzić cały Zachód przeciw komunistycznej Rosji. Bezpośrednio albo za pośrednictwem Włoch Pius XII chciał zakończyć tę „dziwną wojnę" Anglii i Francji z „Trzecią Rzeszą". Nuncjusz w Paryżu Valerio Valeri i przedstawiciel papieski w Londynie William Godfrey przekazali obydwu rządom naglące życzenie papieskie, aby zaprzestano działań wojennych; nie należało zaniedbać po temu żadnej sposobności385. Plan Pacellego przewidywał czterostronny pakt, pojednanie się Anglii i Francji z Włochami i z „potężnymi Niemcami", ale już nie nazistowskimi386. Z tym uporać się miał przewrót wojskowy. I nie kto inny, tylko Pius XII, który wszak na początku sam modlił się, aby na głowę Hitlera spłynęły „opieka niebios i błogosławieństwo Boga wszechmogącego", i kazał bez ustanku modlić się o to niemieckim biskupom, porozumiał się teraz ze spiskiem oficerskim w otoczeniu 72 szefa Abwehry, admirała Canarisa, i jej pułkownika Ostera, organizując kontakt pomiędzy tym spiskiem a rządem brytyjskim387. Do swojej idei paktu czterostronnego Pius XII próbował włączyć również Stany Zjednoczone, które w przeciągu XX wieku, odpowiednio do ciągłego wzrostu swego znaczenia, odgrywały też coraz większą rolę dla papiestwa. Katolicyzm w USA bez ustanku i szybko się rozwijał388. W czasie I Wojny Światowej tu również, jak wszędzie, wykazał się „niezłomną lojalnością", czyli wyjąc pospołu z wilkami. Po wojnie kontakty watykańskie z Ameryką jeszcze się poprawiły. W roku 1928 Partia Demokratyczna po raz pierwszy w historii Stanów mianowała gubernatorem Nowego Jorku katolika, Alfreda A. Smitha, jako kandydata prezydenckiego. Co prawda przepadł, ale później popierał wybór Roosevelta, za którym opowiedzieli się też inni czołowi katolicy, szczególnie kardynał Mundelein390. Ogromne jednak było rozczarowanie wielu, i to wpływowych, stronników Rzymu, kiedy prezydent 16 listopada 1933 oficjalnie nawiązał stosunki z Sowietami, przeciwko czemu podszczuwał na wielką skalę amerykański katolicyzm, a zwłaszcza przewodzący mu jezuita Walsh (patrz t. I, Indeks)391. Również Pius XI, przyjmując dyplomatów z okazji Bożego Narodzenia, „gorzko uskarżał się, iż państwa chrześcijańskie nawiązują przyjazne stosunki z Rosją bolszewicką, nie zapewniwszy sobie gwarancji, że w Rosji ustaną wreszcie prześladowania chrześcijan i położony będzie kres propagandzie bolszewickiej za granicą"392. Przy innej okazji Pius XI wypowiedział się jeszcze dobitniej. Porównał on zagrożenie ze strony Moskwy, co później powtarzali nieraz jego następcy, z zagrożeniem tureckim w XVII wieku. Tylko że w przeciwieństwie do naszych czasów papież wtedy był w stanie zażegnać „grożące Europie niebezpieczeństwo islamu", tworząc koalicję potęg chrześcijańskich393. Mimo to w następnych latach Kuria coraz bardziej szukała oparcia w Stanach Zjednoczonych, gdzie nie tylko rósł w siłę katolicyzm, ale także skąd napływało do Rzymu coraz więcej pieniędzy. Podróż sekretarza stanu Pacellego do Ameryki w 1935 roku, której inicjatorem był niewątpliwie kardynał Spellman z Bostonu, a zorganizowana przez zasobnych w kapitał katolickich Rycerzy Kolumba (do których wówczas należał także John F. Kennedy), stała się kamieniem milowym w procesie zbliżenia Watykanu i USA394. Druga podróż Pacellego do Ameryki jesienią 1936 73 roku na zaproszenie księcia von Brady z Long Island, podawana za podróż czysto wypoczynkową, miała na celu, jak poprzednia, także finansowe zabezpieczenie Rzymu. Przede wszystkim jednak dotyczyła walki z komunizmem i Związkiem Radzieckim395. „Stanowisko świata cywilizowanego wobec ZSRR musi być jeszcze bardziej nieugięte", brzmiała ówczesna odpowiedź Kurii na nową konstytucję sowiecką, która w aspekcie religijnym odebrana została jako jeszcze pogarszająca sprawę i wywołała ostre ataki w Osservatore Romano396. Podróż Pacellego miała więc zapobiec dalszemu zacieśnieniu stosunków pomiędzy USA i ZSRR, a kulminacyjnym punktem tej podróży, jak i pierwszej, była wyczerpująca rozmowa z Rooseveltem, któremu Pacelli zapewnił ze swej strony, przynajmniej pośrednio, propagandę wyborczą397. Jako papież Pius XII, prywatnie będący multimilionerem (str. 215), podkreślił w okólniku do północnoamerykańskich biskupów z 1 listopada 1939 roku — ku niewątpliwej radości krajowych kół miarodajnych — że zawsze istnieć będą biedni i bogaci398. Podczas wojny zaś powiązania Kurii z Białym Domem jeszcze się nasiliły. Niestrudzonym pośrednikiem stał się mianowany przez papieża arcybiskupem Nowego Jorku kardynał Francis Joseph Spellman399, od roku 1922 do 1932 czynny w Sekretariacie Stanu i zaprzyjaźniony z Pacellim. Jako ambasador nadzwyczajny wysłany został przez prezydenta Roosevelta pod koniec lutego 1940 roku Myron C. Taylor, który spędził większą część wojny w kraju papieża i z pewnością był mu tym milszy, że miał jak najlepsze stosunki z wielką finansjerą Stanów Zjednoczonych, będąc ściśle powiązany z bankami i przemysłem, a zwłaszcza z United States Steel Company samego J. P. Morgana400. Pius XII przyjął Taylora po raz pierwszy 27 lutego, a 18 marca także podsekretarza w Departamencie Stanu, Sumnera Wellesa401. Roosevelt uważał „dyktaturę sowiecką", jak napisał 3 września 1941 roku do Jego Świątobliwości, za „mniej groźną aniżeli niemiecka forma dyktatury", jednakże Pius XII powinien nie tyle dokonywać wyboru między „czerwoną zarazą" a „brunatną zarazą", ile uznać, że w walce przeciwko nim obu występuje niejednakowy stopień pilności402. Ale tę właśnie kolejność papież widział zgoła inaczej. Jednakże w miarę tego, jak zmieniało się szczęście wojenne, przybliżał się do przyszłych zwycięzców403. W czerwcu 1943 roku, kiedy los Hitlera był już przesądzony, Pius XII podkreślał ideę chrześcijańskiej demokracji, którą nie przypadkiem już sformułował był 74 zręcznie na użytek USA jego legat apostolski w Waszyngtonie, Amleto Cicognani: „Postępowość demokracji odpowiada misji Kościoła katolickiego."404 I podczas gdy papież (który niewątpliwie, jak większość jego poprzedników — jeśli nie wszyscy — czuł się związany nie tyle z demokracją, ile z despotyzmem: „właśnie z despotami katolicyzm zawsze pozostawał w przymierzu"405) w swoich czterech orędziach na Boże Narodzenia pierwszych lat wojny eksponował jednolicie temat „Nowego Porządku", utwierdzenia i zabezpieczenia takich „danych od Boga" „norm porządku"406, jego orędzie na Boże Narodzenie 1944 roku podjęło nagle temat „podstawowych założeń prawdziwej demokracji" i raptem jął zalecać tę właśnie formę rządów dla politycznego ukształtowania społeczeństwa407. Akurat przez Piusa XII tak nielubiana dotychczas demokracja teraz, w obliczu nadchodzącego zwycięstwa demokracji zachodnich, stała się dla niego „już nie obojętną co do wartości formą państwa", tylko, jak pisze znawca tych kontekstów, „właściwym porządkiem wartości państwa nowożytnego"408. 7 lipca 1952 roku zaś papież stwierdził w swoim przesłaniu do narodu rosyjskiego Sacro Vergente Anno, że nigdy nie był skłonny akceptować wojny przeciwko ZSRR409. Czego jednak w rzeczywistości Pius XII bał się ponad wszystko — tak bardzo, że dzisiaj apologeci trudzą się, aby nie przylgnął doń zarzut gołej „obsesji na tle zagrożenia komunistycznego"410 — to umocnienie się komunizmu w następstwie wojny, to sytuacja „po zakończeniu wojny", jak sam oświadczył na Boże Narodzenie 1939 roku, „kiedy ze wszystkich stron narosną skrajne trudności, a siły i zdolności uwodzicielskie chaosu, na to czyhające, podejmą próbę posłużenia się nimi w nadziei, że zdołają zadać śmiertelny cios chrześcijańskiej Europie". Trafnie komentuje to Giovannetti: „Aluzja do bezbożnego i wywrotowego komunizmu była dość wyraźna."411 Jeszcze dobitniej wyraził to papież w dzień po ogłoszeniu tegoż orędzia, 25 grudnia 1939, kiedy przyjmując kolegium kardynalskie zawołał: „Połóżmy kres tej wojnie bratobójczej i połączmy siły przeciwko wspólnemu wrogowi, przeciw ateizmowi!"412 Tylko że z marzeń Pacellego o krucjacie wynikło równie niewiele, jak z puczu wojskowego w Niemczech. Natomiast pochód triumfalny Hitlera w latach 1940/41 sięgnął szczytu, czego żaden papież nie mógłby ignorować. 75

I oczywiście żaden arcypasterz niemiecki. Stanęli teraz za „Fuhrerem" jeszcze bardziej entuzjastycznie niż w 1933 roku. Z początkiem 1940 r. biskup Augsburga Kumpfmiiller zapewniał, że „chrześcijanin to zawsze najlepszy towarzysz". „Chrześcijanin pozostaje wierny sztandarowi, któremu przysiągł posłuszeństwo, cokolwiek by się wydarzyło."413 W tym samym czasie biskup Bornewasser z Trewiru — już od 1896 roku „przewodniczący rozpowszechnionego w całej Nadrenii «Katolickiego Stowarzyszenia Edukacji Idiotów»"414 — apelował do wiernych, aby „oddali wszystkie swe wewnętrzne i zewnętrzne siły w służbę narodu". „Musimy zdobyć się na wszelkie ofiary, jakich wymaga od nas sytuacja."415 Michael Buchberger z Regensburga napisał wtedy w liście pasterskim: „Obecne czasy... domagają się ofiarności i poczucia wspólnoty od wszystkich, nie tylko na froncie, ale i w kraju. W tym chrześcijańskim i patriotycznym poczuciu wspólnoty trzeba wiernie i niezłomnie, ofiarnie i pomocnie trwać razem i wszystko poświęcić dla umiłowanej Ojczyzny! Ofiary zaś i cierpienia, które przyjdzie nam ponieść, zniesiemy zjednoczeni z męką Chrystusa... Każdego ranka i wieczora przesyłam swe arcypasterskie błogosławieństwo na front, naszym kochanym wojownikom."416 A biskup Anton Hilfrich z Limburga wołał w liście pasterskim: „Wielkie czasy wzywają i zarazem budzą wzniosły nastrój i zagrzewają do ofiarnych poświęceń. Oto czas rozstrzygania o szczęściu i egzystencji naszego narodu! Czas dziejowego przełomu! Chciałbym przeto z początkiem Świętego Postu napomnieć was, abyście wszystkie ofiary, jakie niesie ze sobą trudny czas wojny, traktowali jako swój post... Nie muszę was, moi kochani diecezjanie, upominać, abyście w tych ciężkich czasach czuli się zobowiązani wobec swego narodu i pełni oddania, mężnie i wiernie, wykazywali się jak na froncie, tak i w krajowej służbie pracy."417 Znowu i w dalszym ciągu wprzęga się wszystko w służbę wielkiej sprawie Hitlera, od „Świętego Postu" przez „Tydzień Ofiarności i Trzeźwości", który zaleca episkopat, aż po Matkę Boską. Z okazji „Tygodnia Ofiarności i Trzeźwości", zainicjowanego przez „Komitet Niemieckich Katolików Rzeszy do Walki z Nadużywaniem Alkoholu", powiedziano w propagandowej publikacji Johannesruf: „Niemieccy biskupi od wielu lat z proroczą dalekowzrocznością raz po raz przestrzegali niemieckich katolików przed niebezpieczeństwami współczesnej żądzy użycia. Obecnie, 76 gdy naród niemiecki stanął wobec najcięższych zadań w całej swojej historii, wszystko sprowadza się do tego, aby zachować i uchronić fizyczne i obyczajowe siły narodu."418 A także w 1940 roku zestawiony przez biskupa polowego Wehrmachtu katolicki modlitewnik i śpiewnik wojskowy wiąże znowuż Marię Pannę jak najściślej z polem bitwy: „O, pobłogosław nas w boju, Maryjo, nasza Królowo, błogosławionaś Ty, nasza Królowo! Na tronie siedząca w blasku zwycięstwa, wybłagaj nam zwycięstwo w boju! W życiu wieniec laurowy, w śmierci zbawienie! W huku dział, Królowo nasza Maryjo, wyproś dla nas koronę zwycięstwa..." Ponadto zatwierdzony przez biskupa katolicki modlitewnik i śpiewnik wojskowy tak oto pouczał niemieckiego żołnierza: „Obowiązek wojskowy to obowiązek honorowy. To, dzięki czemu Niemcy stały się wielkie, zawdzięczamy w znaczej mierze żołnierstwu... Trzymaj się hasła: «Z Bogiem za Fuhrera, Naród i Ojczyznę!»... Módlmy się!... Bądźmy pokoleniem bohaterskim... Pobłogosław szczególnie naszemu Fuhrerowi i Naczelnemu Dowódcy Wehrmachtu we wszystkich zadaniach, jakie przed nim postawiono. Niechaj pod jego wodzą poświęcenie się dla Narodu i Ojczyzny jawi się nam jako święte zadanie..." itd. itp.419 Kiedy już na początku rządów nazistowskich hitlerowski minister spraw wewnętrznych określił „odzyskanie obszarów na wschód od Łaby jako największy czyn niemieckiego średniowiecza", na co należy kłaść szczególny nacisk w nauce historii, teolog Stonner mógł słusznie przypomnieć, „że było to dziełem chrześcijańsko-niemieckiego cesarza, zapoczątkowanym przez wielkich chrześcijańskich cesarzy saskich, a później po wielekroć realizowanym dzięki współpracy naszych zakonników, cystersów i rycerzy krzyżowych"420. Przy współpracy: polegającej na wielowiekowym uczestnictwie w wyzyskiwaniu i mordowaniu!421 77

Wojna na Zachodzie a Kościół katolicki

Nuncjusz papieski w Berlinie Orsenigo „jakby z utęsknieniem wyglądał przystąpienia Włoch do wojny i żartobliwie wyrażał nadzieję, iż Niemcy wmaszerują do Paryża przez Wersal..." Notatka szefa Wydziału Politycznego Urzędu Spraw Zagranicznych, Woermanna, z 10 czerwca 1940 r.422

„.. .własną krwią przypieczętować wierne spełnienie obowiązku." Wezwanie do wszystkich Włochów, jakie zamieściło watykańskie czasopismo Civilta Cattolica z okazji przystąpienia Włoch do wojny423

„Angielscy plutokraci... kiedy mówią o chrześcijaństwie, nie myślą o boskim Zbawcy Jezusie Chrystusie, tylko o swoich workach kawy i plantacjach bawełny w imperium brytyjskim... Nie gadajcie mi więc o angielskim chrześcijaństwie, ono nie ma nic wspólnego z boskim Zbawicielem! I należało mu się to, co je obecnie spotkało." Katholisches Kirchenblatt fur das nórdliche Munsterland, z aprobatą „Lwa Monastyru", biskupa hr. Galena424 W kwietniu 1940 roku Hitler napadł słabą, protestancką Norwegię, znów dopuszczając się jaskrawego naruszenia prawa międzynarodowego. Tymczasem Pius XII, choć naciskany z wielu stron o potępienie tej kolejnej agresji, znowu pogrążył się w milczeniu, jak przy tylu podobnych a wcześniejszych okazjach. Jedynie Osservatore Romano wyraził zaskoczenie wobec takiego rozszerzenia zakresu działań wojennych i „pogwałcenia uświęconych praw państw neutralnych", zaznaczył jednak, że w Norwegii żyje 2619 katolików, a w Niemczech 30 milionów, „wobec czego Stolica Apostolska, choćby najostrzej potępiała ten krok z moralnego punktu widzenia, musi w praktyce myśleć o trzydziestu milionach katolików niemieckich"425. Natomiast ich arcypasterze przyrzekli swego czasu „wielmożnemu Panu Kanclerzowi Rzeszy" na jego urodziny 20 kwietnia, że będą „zanosić do nieba przy ołtarzach gorące modły za naród, jego wojsko i za Ojczyznę, za państwo i Fuhrera", protestując zarazem „przeciwko jawnie albo skrycie szerzonym przez kręgi wrogie chrześcijaństwu podejrzeniom, jakoby nasza deklaracja wierności była wiarygodna"426. 29 kwietnia 78

Hitler z radością podziękował im za to, że „działalność duszpasterska Kościoła łączy się harmonijnie z wielkim narodowym i politycznym ruchem w naszej ojczyźnie"427. Kiedy 10 maja 1940 roku Hitler rozpoczął ofensywę na zachód428, naruszając przy tym neutralność Belgii, Luksemburga i Holandii429, kardynał Maglione zanotował, co następuje: „Dzisiejszej nocy wdarto się (!) do Luksemburga, Holandii i Belgii, a setki samolotów już sieją śmierć pośród spokojnej ludności, która miała prawo i musiała ufać, że zadeklarowana i jak najściślej przestrzegana przez ich rządy neutralność chroni ją przed okropnościami wojny. Wyrażamy tym ciężko doświadczonym narodom naszą głęboką sympatię oraz głębokie współczucie i polecamy niewinne ofiary nieskończonej dobroci Boga, nie mogąc powstrzymać się od ubolewania nad tym, że naruszono prawo międzynarodowe i prawo naturalne, które to naruszenia, skądkolwiek się biorą, są postępkami okropnymi, przepełniającymi niewymowną żałobą serca wszystkich słusznie myślących." Jednakże tego względnie ostrego wystąpienia swojego sekretarza stanu, które jeszcze tegoż wieczora miało się ukazać w Osservatore Romano, papież nie dopuścił do publikacji430. Równocześnie podsekretarz stanu Tardini musiał przygotować dłuższy tekst, który „Jego Świątobliwość" zamierzał wysłać kardynałowi Maglione. W liście tym pisano m.in.: „Z głębokim żalem staliśmy się świadkami trwóg i niedoli małych narodów, które starały się wprawdzie na wszelkie sposoby uniknąć wojny, lecz mimo to zostały, jeden po drugim, powalone przez potężną lawinę, przy czym tylko tyle zawiniły, że były słabe i nastręczały silniejszym uczestnikom wojny możliwość ataku poprzez swój neutralny obszar [była to najwyraźniej aluzja do Danii i Norwegii]. Dzisiaj zaś widzimy, jak jeszcze trzy małe, pracowite, spokojne i pokojowo nastawione narody, nikogo nie prowokujące, zostały bez powodu zaatakowane i napadnięte. Nasze ojcowskie serce krwawi na myśl o tylu nowych zgonach i tak straszliwym upadku, jaki zwalił się na tysiące i tysiące Naszych dzieci."431 Ale i tego tekstu, również sporządzonego jeszcze w dniu 10 maja, papież nie wykorzystał. Nie chciał w ogóle protestować. Tylko zadepeszował osobiście — własnoręcznie wystukując po francusku na swej małej maszynie do pisania — do króla Belgii Leopolda III, królowej Holandii Wilhelminy i wielkiej księżnej Luksemburga Charlotty, wyrażając w najłagodniejszej formie ubolewanie z powodu okupacji tych krajów wbrew woli ich 79 monarchów432. W tych depeszach nie potępił wyraźnie ani napaści, ani też niemieckich agresorów433. Nawet nie wspomniał o nich. Stwierdził jedynie, że ci neutralni „stają się widownią działań wojennych", są „narażeni na okropności wojny" i „porwani przez burzę wojenną"434, jak gdyby chodziło tu o nieuniknione klęski żywiołowe. Mało tego. Już 11 maja niemiecki ambasador w Watykanie zadepeszował do Berlina, jakoby „ze źródła dobrze poinformowanego o intencjach papieża" usłyszał, „że opublikowane dziś wieczorem w Osservatore Romano telegramy... nie powinny być oceniane jako ingerencja polityczna lub jednostronne potępienie działań niemieckich. Obwieszczenia te nie zawierały ani słowa protestu."435 Włoski ambasador w Watykanie Alfieri doniósł przedstawicielowi Hitlera w Kwirynale, von Mackensenowi, o rozmowie z Piusem XII, iż ten „w depeszach, będących wynikiem wielogodzinnych rozważań (!), wypowiadał się wyłącznie jako najwyższy kapłan, stojący ponad wszelkimi wydarzeniami świeckimi, trwożnie unikając jakiekogolwiek słowa o wymowie politycznej, na przykład «inwazja», które byłoby zajęciem stanowiska"436. Wskazywano też w sekretariacie stanu, iż „papież w przewidywaniu apelu ze strony króla Leopolda chciał go uprzedzić i uchylić się od odpowiedzi. Podkreślano przy tym, że w depeszach nie było nic wymierzonego przeciwko Niemcom." A kiedy rządy Francji i Wielkiej Brytanii zwróciły się do papieża z prośbą o wyraźne potępienie agresji, ten odmówił, jak i dawniej w analogicznych przypadkach. Interweniujących dyplomatów odsyłano po prostu do lektury telegramów z wyjaśnieniem, iż „Ojciec Święty" nie mógłby uczynić nic bardziej odważnego, skutecznego i znaczącego437. „Nieraz pełni nadziei — pisał w 1958 roku, po śmierci papieża, Francois Mauriac, jeden z czołowych francuskich pisarzy katolickich, podczas wojny czynny w ruchu oporu — oczekiwaliśmy z ust Piusa XII słów, które jednak nigdy nie zostały wypowiedziane."438 Padały za to inne słowa. 6 grudnia 1939 roku, z okazji objęcia urzędu przez nowego ambasadora Włoch, którym stał się Dino Alfieri, Pius XII podkreślił, jak błogosławione okazały się Pakty Laterańskie w pierwszym dziesięcioleciu swego istnienia zarówno dla narodu włoskiego, jak i dla głowy Kościoła, która „istotnie cieszyła się całkowitą swobodą i niezależnością"... dzięki faszystom! I że jedność 80 narodu, tak potrzebna zwłaszcza w obecnych ciężkich czasach, „znacznie umocniła się dzięki przyjaznemu współdziałaniu obydwu potęg"439. 28 zaś grudnia, w czasie swych odwiedzin u króla — pierwszej wizyty papieskiej w Kwirynale od upadku Państwa Kościelnego (patrz t. 1, str. 29 i nast.) — Pius XII oznajmił, po odbyciu z nim poufnej rozmowy, w swym wystąpieniu wobec dworu: „Watykan i Kwirynał, rozdzielone wodami Tybru, znowu połączyły się węzłami pokoju... Fale Tybru spłukały zamąconą wodę przeszłości i pogrzebały ją w wirach Morza Tyreńskiego."440 Spłynęły więc zamącone wody epoki liberalnej; napłynęły czyste wody faszyzmu; rządzący Watykanem połączyli się „węzłami pokoju" z reżimem gangsterów. I dlatego papieże nigdy nie potępili agresywnych wojen Mussoliniego. Ani jego napaści na Abisynię (tom I, str. 366 i nast.), ani w Wielki Piątek 7 kwietnia 1939 roku na Albanię, ani 28 października 1940 na Grecję. Przecież wszystkie te wyprawy zbójeckie miały nie tylko umocnić ich faszystowskiego wspólnika w zbrodni, ale także udostępnić te kraje misjom katolickim. Jak w Abisynii, tak i w Albanii szybko rozkwitła prawowita wiara. Wszak już za Piusa X bacznie przyglądano się temu krajowi (t. I, str. 114), a przez Boga zesłany Mussolini już od maja 1938 roku przymierzał się do zaboru Albanii441. Brytyjskiemu wezwaniu, aby jawnie potępić tę agresję, papież odmówił, ubolewał tylko w swym przemówieniu wielkanocnym, że stało się to akurat w Wielki Piątek442. Prałat Giovannetti poświęca temu przemówieniu osobny rozdział: w końcu jest to pierwsza homilia nowego papieża; „krzyk, westchnienie", jak dworski sprawozdawca Kurii cytuje Action Francaise, która jednak zaraz po tym musiała przyznać, że papież „wstrzymał się od bezpośredniej aluzji do wydarzeń z dnia przedwczorajszego i wczorajszego"443. Giovannetti ze swej strony dorzuca znacząco: „Niestety prasa wszystkich (!) krajów dopatrywała się w tej homilii przede wszystkim potwierdzenia ich kierunku ideologicznego albo politycznego. Przemówienie to charakteryzuje kierunek wszystkich (!) dalszych przemówień i przesłań papieża w tym okresie i później w czasie wojny, co spowodowało liczne polemiki między czasopismami państw Osi i aliantów..."444 Giovannetti przypisuje to bezstronności papieża, zamiast ujrzeć w tym tradycyjne watykańskie lawiranctwo i umyślną mętność dyplomatyczną, którymi Watykan zawsze posługuje się tak długo, 81 aż nastąpi jednoznaczne wyklarowanie się stosunku sił i szans na zwycięstwo, po czym można już tak samo jednoznacznie opowiedzieć się za jedną ze stron. W cztery dni po napaści Albania była już w rękach włoskich, po czym 12 kwietnia 1939 roku zasiadające w Tiranie „Zgromadzenie Narodowe" postanowiło „jednogłośnie, przez podniesienie dłoni" zaofiarować koronę Albanii królowi Włoch445. Przyśpieszyła tę jednogłośną decyzję sztuka przekupstwa, jaką wykazał się hrabia Ciano, który sam w swoich dziennikach szydzi: „Ale łatwo dochodzi do pojednania, gdy tylko puszczę w obieg paczki franków albańskich."446 I jak Albańczycy przyjmowali włoskie pieniądze, tak król Wiktor Emanuel przyjął koronę albańską; nadał krajowi nową konstytucję i Najwyższą Radę Faszystowską jako organ doradczy447. Od tej chwili w Albanii, gdzie zaledwie dziesiątą część ludności stanowili katolicy, również misyjna działalność, którą Włochy popierały od dziesiątków lat, „nabrała niezwykłego rozmachu", jak chełpi się Podręcznik historii Kościoła448. Niezwykłego rozmachu nabrały też kolejne zapędy grabieżcze Mussoliniego. Zgłosił już roszczenia terytorialne do Tunezji, Korsyki i Nicei449. A przy jego napaści na Grecję papież znów powstrzymał się od jakiegokolwiek osądu. Mało tego! w dwa dni później, 30 października, przyjął na audiencji 200 oficerów włoskich, „przedstawicieli armii włoskiej" i oznajmił, że to dla niego szczególny zaszczyt, pobłogosławić mężów, „wiernie i z miłością służących swej ukochanej ojczyźnie". 4 lutego 1941 roku przyjął 50 oficerów niemieckiego lotnictwa i 200 żołnierzy włoskich, w mundurach, i był „szczęśliwy", że może ich „powitać i pobłogosławić"450. 10 czerwca 1940 roku, na cztery dni przed wkroczeniem Niemców do Paryża, olśniony zwycięstwami Hitlera, ale wbrew życzeniu papieża, Mussolini wypowiedział wojnę pobitej Francji oraz Anglii, i natychmiast episkopat włoski — tak samo jak w I Wojnie Światowej — zaczął mówić o świętej wojnie, przesłał pozdrowienia Mussoliniemu i królowi, a watykańskie pismo jezuitów Civilta Cattolica wezwało wszystkich Włochów, „ażeby własną krwią przypieczętowali wierne spełnianie obowiązków"451. Osservatore Romano zaś przestał odtąd publikować sprawozdania wojenne aliantów, „aby nie wprawiać w zakłopotanie — jak pisze Padellaro, biograf Piusa XII452 — prasy włoskiej, która z pewnością zniekształcałaby je, jak się to zwyczajowo czyni podczas wojny". 82

Tacy okazali się delikatni. Z drugiej strony od dawna już włoski kler wojskowy stał w pogotowiu. Co prawda w czasach przedfaszystowskich, „opanowanych przez masoński liberalizm" (jak pisze wiedeńska Die Schónere Zukunft), nie istniało uznane przez państwo duszpasterstwo wojskowe. Ale już w I Wojnie Światowej „dzieło pieczy religijnej nad żołnierzami", które zapoczątkował P. G. Massaruti, położyło naturalnie „wielkie zasługi"; przetrwało więc aż do II Wojny Światowej, „ażeby nieść wszelką pomoc religijno-duszpasterską żołnierzom wojsk lądowych, morskich i powietrznych", a siedzibę swą miało w Kolegium Amerykańskim w Rzymie453. Ustanowienie zaś państwowego duszpasterstwa wojskowego nastąpiło, znacząca rzecz, w roku 1926, kiedy zaczął się wielki handel pomiędzy faszyzmem i papiestwem (t. I, str. 255 i nast.); co więcej, właśnie to uznano, na trzy lata przed zawarciem Paktów Laterańskich, za „decydujący krok na drodze do pojednania Kościoła i Państwa"454! „Już podczas Wojny Światowej — pisał Angelo Bartolomasi, włoski biskup wojskowy, w Osservatore Romano — oceniano współpracę między duchownymi a władzami wojskowymi jako symbol pojednania między Kościołem i Ojczyzną. Z pewnością przeżywana podczas wojny wspólnota wzmogła żywą tęsknotę za pogodzeniem się obu tych sił, a nawet ukazała wyraźnie jego konieczność. Wprowadzone w roku 1926 państwowe duszpasterstwo wojskowe dla armii lądowej, floty i lotnictwa było oznaką, poniekąd zapowiedzią, ostatecznego pojednania. Sam konkordat, tworzący istotną część składową Paktów Laterańskich, nie tylko utwierdził w ich składzie duszpasterstwo, ale nawet znacznie je rozbudował. Ustanowiono mianowicie własnych duszpasterzy nie tylko w oddziałach armii w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale także w tych organizacjach państwowych, które służą szkoleniu poprzedzającemu wojskowe i następującemu po nim. W pierwszym rzędzie należy tu wymienić kapelanów w oddziałach milicji ochotniczej i państwowej organizacji młodzieży. Poza tym konkordat — i był to jeden z jego najważniejszych efektów w tym zakresie — nadzwyczaj poprawił możliwości działania duszpasterstwa wojskowego. Wszelkiego rodzaju przesądy, odziedziczone jeszcze po czasach liberalizmu, jak również osobista niechęć poszczególnych instancji, do tego czasu nieraz poważnie utrudniały działalność duszpasterską kapelanów. Dzisiaj praca ich jest lepiej rozumiana i doceniana."455 83

Szef Bartolomasiego, papież Pius XII, już w roku 1939 skierował do wszystkich księży i kleryków, wstępujących do wojska, pismo pełne wskazówek i ojcowskich pouczeń. „W coraz to nowych zwrotach — komentuje katolicka Die Schónere Zukunft — Ojciec Święty napomina księży, ażeby innym świecili przykładem trybu życia, wiernego spełniania obowiązków i nienagannej postawy wojskowej... Na koniec stawia im przed oczy, iż nie tylko honor kapłaństwa i Kościoła katolickiego będzie często spoczywał w ich ręku, ale że również i Ojczyźnie swej oddadzą największą przysługę, wykazując się pod każdym względem jako kapłani."456 Co się tyczy duszpasterstwa wojskowego we Włoszech, już 15 kwietnia 1940 r. papież przyjął delegację „Komitetu Roboczego do Wspierania Włoskiego Duszpasterstwa Wojskowego", organizacji, która utrzymywała w samych Włoszech oraz w ich posiadłościach zamorskich ponad 50 „ośrodków pieczy religijnej nad wojskiem". Pius XII podziękował delegacji za dokonania i m.in. stwierdził, że w tym momencie, „gdy niebo, ziemia i morze przepełnione są zgiełkiem bitewnym, słusznie uważacie, iż obok materialnych istnieją też siły duchowe, które mogą stać się istotne dla triumfu (!). Dobrze zatem czynicie, nie ustając w dostarczaniu duchowego oręża.. ."457 Oręż ten pochodził, rzecz jasna, z Watykanu. Z początkiem wojny jezuickie czasopismo Kurii Civilta Cattolica ogłosiło wojenne hasło katolików włoskich: „Modlić się i działać." Artykuł przewodni tego pisma, zatytułowany Pregare et operare, zawierał następujące podsumowanie od strony katolickiej: „Jak zawsze, tak i teraz katolicy włoscy w godzinie próby entuzjastycznie spełnią swój obowiązek jako obywatele i żołnierze. Sekretarz Komisji Kardynalskiej ds. Akcji Katolickiej, monsignore Colli, wezwał już siły świeckie do przykładnego i ofiarnego spełniania nowych obowiązków wojennych. Co się tyczy młodzieży z Akcji Katolickiej, wystarczyło wskazać jej na świetne pierwowzory patriotycznego poświęcenia w wojnie światowej; jest pełna zapału i co do jednego gotowa znieść wszelkie wyrzeczenia, a nawet złożyć w ofierze swe młode życie dla Ojczyzny, której istnienie jest pierwszym warunkiem religii i kultury. Tysiące i miliony chrześcijan są zdecydowane spełniać te ciężkie obowiązki, których sens uzasadnia i uświęca religia. Chętnie stają do tej wojny totalnej jako współbojownicy. Modlić się i działać, oto ich hasło; spokój i porządek, sprawiedliwość i miłość to ich gwiazdy przewodnie także i w obecnych 84 dniach. Wiara ich rozpala do tego, by jeszcze wyżej podnosić cnoty, których teraz domaga się od nich państwo." Ten artykuł watykańskiego czasopisma wywodzi dalej, że katolicy ufają w nagrodę Bożą za wszystkie wysiłki; że triumf duchowy Kościoła będzie zaliczać się do owoców zwycięstwa; i przypomina w tym huraganie żelaza i ognia, jaki rozpętał się obecnie nad znacznymi częściami Europy, o słowie św. Augustyna, które „Ojciec Święty" dopiero co przytoczył wobec św. Kolegium kardynalskiego: „Nie należy szukać pokoju, aby nadać bieg wojnie, tylko prowadzić wojnę, ażeby wywalczyć pokój."458 Jak już w I Wojnie Światowej, kiedy pół miliona Włochów poległo dla polityki, którą ich księża powitali „hucznym okrzykiem radości" (t. I, str. 149 i nast.), tak i teraz duchowieństwo włoskie poparło wielką rzeź. Podczas gdy sam „Namiestnik Chrystusa" dla świata celebrował stosowną powściągliwość, księża i biskupi nie kryli swego entuzjazmu dla reżimu, solidaryzując się z nim całkowicie i bez reszty. „Proboszcze parafialni, biskupi, arcybiskupi, ba! nawet kardynałowie głosili, że walczyć i umrzeć za faszystowskie Włochy to najwyższy zaszczyt, i nawoływali wszystkich obywateli do posłuszeństwa władzom. W całych Włoszech biskupi, a najpierwszy wśród nich kardynał Mediolanu — por. t. I, str. 373 — odwiedzali w koszarach gotowych do wyjazdu na front żołnierzy i błogosławili karabiny maszynowe, samoloty bojowe i okręty podwodne. Kardynał wręczał wiernym poświęcane medaliki i rozdawał im święte obrazki, pokazujące, jak legiony faszystowskie pod wodzą aniołów maszerują naprzód do zwycięstwa. Na innych obrazkach widniał archanioł Michał zabijający smoka, przy czym archanioł ten przedstawiał siły faszystowskie, a smok ich przeciwników."459 A wszystko to działo się — jak pisał 11 czerwca 1940 r. kardynał Kurii Tisserant do kardynała arcybiskupa Suharda z Paryża — mimo że gazety włoskie „w tym okresie pełne były wypowiedzi Jego Ekscelencji Mussoliniego, stwierdzających: jesteśmy płodni i chcemy ziemi! Co znaczy: ziemi bez mieszkańców. Niemcy i Włochy stawiały więc na wyniszczenie ludności okupowanych przez siebie terenów, tak jak w Polsce... Nasi zwierzchnicy nie chcą zrozumieć prawdziwej natury tego konfliktu i obstają uparcie przy wmawianiu sobie, że jest to taka sama wojna, jak za dawniejszych czasów. Tymczasem ideologie faszystowska i hitlerowska przeobraziły sumienie młodych ludzi, tak iż ci w wieku do lat 35 są gotowi na wszelkie zbrodnie dla celu, narzuconego 85 im przez wodza. Od początku grudnia uporczywie prosiłem Ojca Świętego, żeby wydał encyklikę o tym, iż każda jednostka obowiązana jest słuchać głosu sumienia... Obawiam się, że historia będzie zmuszona wytknąć Stolicy Apostolskiej, iż prowadziła politykę własnej wygody i niewiele czyniła ponad to."460 Ależ tak! Również politykę bezwstydnego lawiranctwa, zimnego wyrachowania. A kto się układa ze zbrodniarzami, kto wspiera zbrodniarzy, sam jest zbrodniarzem. Kuria była zafascynowana przewagami faszyzmu, triumfem polityki wewnętrznej we Włoszech, w Niemczech, zbójecką wyprawą na Abisynię, wojną domową w Hiszpanii, nieprzerwanym ciągiem zwycięstw niemieckich. I czyż miała walczyć po stronie przegrywających? 27 maja von Bergen raportuje „ściśle poufnie" Urzędowi Spraw Zagranicznych, że „w sekretariacie stanu wyrażono dziś pogląd, iż najlepiej byłoby, gdyby Francja zawarła odrębny pokój, pozostawiając Anglii dalsze prowadzenie samotnej walki". 29 maja Bergen depeszuje na WilhelmstraBe: „Według moich ściśle poufnych informacji w papieskim sekretariacie stanu uważa się, że Belgia dobrze zrobiła kapitulując, i że Francja powinna zrobić to samo." 8 czerwca zaś ambasador powtarza: „W Watykanie ciągle panuje pogląd, że Francja powinna pójść za przykładem Belgii."461 Nuncjusz papieski w Berlinie, Orsenigo, 10 czerwca 1940 roku, na kilka godzin przed przystąpieniem Włoch do wojny, w rozmowie z Woermannem, kierownikiem Wydziału Politycznego Urzędu Spraw Zagranicznych, „dał nadzwyczaj serdeczny wyraz swej radości z powodu zwycięstw niemieckich. Zdawało się, że z utęsknieniem wygląda przystąpienia Włoch do wojny i żartobliwie wyraził nadzieję, iż Niemcy wkroczą do Paryża poprzez Wersal." A po oszałamiająco szybkim zwycięstwie nad Francją nuncjusz 11 lipca złożył na WilhelmstraBe entuzjastyczne życzenia szczęścia i wyraził nadzieję, że „będziemy zmuszeni pozbyć się takich ludzi jak Churchill, Duff Cooper, Eden i tym podobni"462. Papież zaś polecił episkopatowi niemieckiemu, aby we wszystkich kościołach odprawiano nabożeństwa dziękczynne za „Fuhrera", więc niemieccy biskupi prześcigali się w wychwalaniu armii niemieckiej za zwycięstwo, jak stwierdził biskup Bornewasser, „jakiego nie znały dotąd dzieje ludzkości", i przez tydzień kazano bić we dzwony kościelne, a przez dziesięć dni wciągać chorągwie463. Kancelaria arcybiskupia we Wrocławiu zaklinała katolików, aby „starannie unikali wszystkiego, co mogłoby 86 niekorzystnie oddziałać na sytuację wojenną Niemiec, źle wpłynąć na śmiałą, radosną ufność żołnierzy i narodu, albo zostać w ten sposób zrozumiane", polecając natomiast liczne nadprzyrodzone źródła siły. Ale także inne, prawdopodobnie wszystkie diecezje wydawały podobne zalecenia464. Arcybiskup Gróber nadal pokładał ufność, mimo pewnych antychrześcijańskich machinacji, w tych, „którzy z Bożą pomocą prowadzą Niemcy ku ich zwycięskiej wielkości"; list pasterski zaś Kallera z Ermlandu w styczniu 1941 brzmiał tak entuzjastycznie, że pochwalił go nawet szef policji Heydrich465. Za przyzwoleniem „Lwa Monastyru", biskupa hr. Galena, pisze Katholisches Kirchenblatt fur das nórdliche Munsterland z 9 marca 1941 roku: „Angielscy plutokraci, którzy wypowiedzieli nam wojnę, mówiąc o chrześcijaństwie nie myślą o boskim Zbawcy Jezusie Chrystusie, lecz o swych workach kawy i plantacjach bawełny w imperium brytyjskim. To jest ich chrześcijaństwo, a nie nauka Zbawiciela: «Kochaj bliźniego swego jak siebie samego!»... Anglicy wypowiedzieli nam przecież wojnę, choć niczego nie chcieliśmy od nich. A później Fuhrer jeszcze dwukrotnie wyciągał do nich dłoń z propozycją pokoju, lecz oni ją szyderczo odtrącili. Ładne to chrześcijaństwo! Kto rozpętał walkę, ten na pewno nie ma słuszności i jest złym chrześcijaninem! Wypraszamy sobie stanowczo twierdzenie Anglii, że walczy ona za chrześcijaństwo. Protestujemy w imię chrześcijaństwa!.. . Gdyż obrona swej napadniętej ojczyzny zawsze jest rzeczą sprawiedliwą. Jest to obowiązek chrześcijanina. Wszak Zbawiciel powiedział: «Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co Boskie!» Postępowalibyśmy więc wbrew przykazaniu Zbawcy, gdybyśmy w potrzebie zawiedli naszą ojczyznę. Więc nie gadajcie mi tu o angielskim chrześcijaństwie, które nie ma nic wspólnego z boskim Zbawcą! I należało im się to, co ich teraz spotyka." Tak wyrażał się nawet dziennik biskupa z Munster, wielkiego katolickiego „bojownika ruchu oporu", którego Pius XII uczcił 20 lutego 1946 roku w Rzymie jako „obrońcę wiary, stróża prawa, strażnika chrześcijańskich obyczajów"466. Trzeba sobie jak najdobitniej uświadamiać, że również i Galen, jak wszyscy jego niemieccy bracia w biskupstwie, wciąż i wciąż popierał arcyzbrodnicze wojny Hitlera i mordowanie milionów niewinnych, że wciąż i wciąż, jak cały niemiecki episkopat, określał te rzezie jako „sprawiedliwe" i „z satysfakcją" śledził ich przebieg467. 87

Co znaczy wobec tego oświadczenie Galena z lata 1941 roku, iż wedle tego, co mu wiadomo, „duża liczba pacjentów prowincjonalnego sanatorium Marienthal pod Munster została przeniesiona, jako tak zwani «obywatele bezproduktywni», do sanatorium Eichberg, gdzie niebawem ich... z premedytacją uśmiercono"?468 Jak trafnie podkreślił w 1976 roku katolik Johannes Fleischer, gdy w Munster zawiązywano krąg inicjatywny „Ku Czci Kardynała von Galena", aby w porozumieniu z kapitułą katedry i władzami miasta postawić mu „godny pomnik" na placu katedralnym: „Można więc określić to jako odcedzanie komarów i połykanie słoni: oto «moralność» biskupa von Galena konkretnie w odniesieniu do uśmiercania niewinnych ludzi."469 Przecież to sam Galen w drugim ze swoich trzech kazań (13 i 20 lipca oraz 3 sierpnia 1941 roku) w Munster, które nagle rozsławiły go na cały świat, wyraźnie ostrzegał wszystkich przed nieodpowiedzialnymi posunięciami i wołał: „Pewne jest, że my, chrześcijanie, nie robimy tu żadnej rewolucji! Będziemy dalej spełniać swój obowiązek... I pozostaje nam w tej walce tylko jeden środek: mocna, uparta, twarda wytrzymałość."470 Przecież „Lew Monastyru", katolicki idol czasów nazistowskich, całkiem jednoznacznie chciał w tych przemówieniach ustrzec Niemcy hitlerowskie przed tym, aby „mimo bohaterstwa naszych żołnierzy i ich chwalebnych zwycięstw nie zginęły od wewnętrznej zgnilizny i zepsucia"471. Galen występował zatem co prawda w obronie praw kilku tysięcy ludzi chorych psychicznie, ale też i za tym, aby wiele setek tysięcy żołnierzy obowiązanych było zdychać za Hitlera. Tylko to nas tutaj interesuje. Nie można bowiem szanować człowieka, który chciałby ocalić garstkę ludzi, ale nie ich olbrzymie hekatomby! A co więcej, człowieka, który chce zachować tę garstkę i „bezpieczeństwo prawne" (a także, z całą pewnością, przywileje swej własnej organizacji) również po to, aby utrzymać „zaufanie do władzy państwowej" i „chwalebne zwycięstwa" zbrodniczego reżimu. Kto dla czegoś takiego żywi szacunek zamiast pogardy, należy do tych, którym m.in. zawdzięczamy to, że wkrótce może zginąć już nie pięćdziesiąt, ale pięćset milionów ludzi, jeśli nie więcej — i tak samo bez sensu, jak ofiary II albo I Wojny Światowej. „Wszystko to musiało przecież mieć jakiś sens!" uznał Pacelli (str. 9). A dlaczego? Bo ów „sens" nadaje według niego religia (str. 45 i nast., 49 i 83), która doprawdy zmienia się nie tylko dlatego w bezsens, ale choćby tylko dlatego w zbrodnię. 88

Ale tak samo jak Galen zachowywał się w istocie cały niemiecki episkopat. We wspólnym liście pasterskim z 26 czerwca 1941 roku pobrzmiewały co prawda półgębkiem „święte obowiązki sumienia", „od których nikt nas nie może uwolnić i które musimy spełniać, choćbyśmy to mieli przypłacić życiem: nigdy, w żadnych okolicznościach człowiek nie może bluźnić Bogu (to rzecz pierwsza i najważniejsza, ponieważ „Bóg" oznacza zawsze ich samych), nigdy nie wolno mu, z wyjątkiem wojny i usprawiedliwionej samoobrony, zabić niewinnego"472. Lecz na wojnie, oto ich moralność! wolno czynić to bez ograniczeń. I dlatego biskupi w tymże tak zwanym liście pasterskim wzywali „w wojnie o dotychczas nie spotykanej skali... do wiernego spełniania obowiązków, mężnego wytrwania, ofiarnej pracy i walki", do „wysiłków i ofiar", reprezentując nagle religię ofiary — owiec na rzecz pasterza — nie omieszkując wygadywać swoim, jak to „pełnicie przez to świętą wolę Boga..." (str. 110). Albowiem Bóg, patrz wyżej, to zawsze oni. Jakże zachował się Hitler po wzmiance o „świętych obowiązkach sumienia"? I po słynnych protestach Galena? W ich trakcie, dokładnie między drugim a ostatnim z kazań, 30 czerwca 1941 roku, polecił „wstrzymać wszelkie dalsze konfiskaty majątku kościelnego lub klasztornego"473. A nawet w kilka dni później wydał jakoby rozkaz, aby „przejściowo wstrzymać uśmiercanie chorych umysłowo"414. Czyli że z początku Hitler jeszcze się za bardzo nie wściekał, lecz ustąpił, choćby tylko ze względu na sytuację wojenną. Co prawda papież i Kuria uparcie twierdzą, że protesty wywołały jedynie tym gorsze reakcje, tym bardziej wściekłe prześladowania: zabieg typowy dla wybielaczy tego, co czarne jak smoła. Ale również na okupowanym Zachodzie Hitler cieszył się poparciem ze strony wyższego duchowieństwa, przynajmniej tak długo, jak zwyciężał. Czyżby bez zgody papieża? Albo nawet wbrew jego woli? A może on sam do tego — w stylu typowym dla Kurii — skrycie zachęcał? Przynajmniej 29 czerwca 1940 roku zwrócił francuskiemu episkopatowi uwagę na „pomocne źródła duchowe" Francji, „tak liczne i silne, że nie będziecie — jesteśmy tego pewni — czekać do zakończenia wojny, aby wziąć się do dzieła i dać światu pokaz wielkiego narodu, który... znajduje siłę, aby stawić czoło przeciwnościom i znowu wkroczyć na drogę honoru (!) i chrześcijańskiej sprawiedliwości"475. A więc jeszcze przed zawarciem pokoju, już teraz, „wstąpić na drogę honoru" 89 pospołu z nazistami? A może to zbyt wydumana, przewrotna wykładnia? Ale i czołowe francuskie czasopismo katolickie La Croix z 6 sierpnia 1940 roku tak to zrozumiało: „Można by pomyśleć, że w obecnej chwili tego rodzaju zachęty są nie na miejscu. Francja nie ma innych obowiązków niż zająć się sama sobą i podjąć próbę odtworzenia swej potęgi, zejść z drogi, po której prą zwycięskie formy rządów Europy i świata, popychając ku nowej erze prawnego i społecznego pojmowania gospodarczych i politycznych przedsięwzięć. Natomiast Pius XII zaprasza nas, abyśmy się podźwignęli z nieszczęścia, jakie nas spotkało, przyłożywszy ręki do nowego duchowego wzlotu na korzyść naszej ojczyzny, nie czekając na zawarcie pokoju, aby znów ruszyć drogą honoru i chrześcijańskiej sprawiedliwości.. ."476 Nie ulega wątpliwości, że zdaniem miarodajnych mężów z Watykanu cały podbity przez Hitlera Zachód powinien był wspierać i umacniać mocarstwo niemieckie. Tak oto wspólny list pasterski episkopatu belgijskiego z 7 października 1940 roku żądał podporządkowania się władzy niemieckich sił okupacyjnych i posłuszeństwa477. Przecież właśnie w katolickiej Belgii od dawna istniał założony przez Akcję Katolicką, mocno nacechowany z faszystowska wywrotowy ruch polityczny „Christus Rex"478. Również znaczące jest, że nuncjusz papieski Micara był jednym z niewielu dyplomatów, którzy nie uciekli przed Niemcami, co uczyniło również dwa i pół miliona obywateli479; że natychmiast po zajęciu kraju Micara znów mógł się swobodnie poruszać; że niemiecki komendant wojskowy gen. Alexander von Falkenhausen okazywał mu „szczególne względy"480. Francuski kardynał Baudrillart, w czasach I Wojny Światowej zajadle antyniemiecki (t. I, str. 201), sławił teraz Trzecią Rzeszę Hitlera jako wykładnik cywilizacji chrześcijańskiej481. Arcybiskup Paryża, kardynał Suhard, jak donosi 18 sierpnia „na podstawie miarodajnych źródeł" poseł von Krug, jeszcze w lecie 1943 roku pragnął „odwiedzić papieża, aby przedstawić mu swój pogląd, że niemiecka armia i Kościół to jedyna podpora, mogąca uchronić Ku ropę przed komunizmem, i że musi uczynić wszystko, aby przyczynić się do zwycięstwa armii niemieckiej na Wschodzie"482. Sprzymierzonemu z Hitlerem marszałkowi Petain, od dawna mającemu dobre stosunki z Góringiem i z Hiszpanią generała Franco i cieszącemu się sympatią całego episkopatu483, sam Plus XII udzielił błogosławieństwa i zapewnił nowego ambasadora 90 francuskiego przy Watykanie, że Kościół będzie z całego serca popierał „dzieło moralnego odrodzenia" we Francji484. Osservatore Romano, w licznych artykułach wychwalający zasługi równie proklerykalnego, jak antykomunistycznego rządu Petaina, w dniu 9 lipca 1940 r. pochwalił „zacnego Marszałka, bardziej niż ktokolwiek inny ucieleśniającego najlepsze tradycje swego narodu", wysławiając go za uratowanie Francji i kończąc proroctwem, że „nowy, promienny dzień zaświta nie tylko dla Francji, ale dla Europy i świata"485. Wielki katolicki dziennik francuski La Crobc, po wyzwoleniu postawiony przed sądem za kolaborację, codziennie nawoływał do współpracy z Petainem i Hitlerem, żądał bezlitosnej likwidacji ruchu oporu i pisał, że kurs polityczny Petaina „zadziwiająco zgadza się ze wskazaniami Stolicy Apostolskiej"486. Kardynał Gerlier, przez Watykan zaliczany do „umiarkowanego" skrzydła wyższego duchowieństwa francuskiego, jeszcze 16 czerwca 1943 roku majaczył, że „w jednym z najtragiczniejszych momentów naszej historii Opatrzność podarowała nam wodza, wokół którego skupiliśmy się, szczęśliwi i dumni. Prosimy Boga, aby pobłogosławił naszego Marszałka i uznał nas za jego współbojowników, szczególnie tych, których zadanie jest tak trudne. Kościół nadal ufa Marszałkowi i darzy go pełnym miłości szacunkiem."487 Chociaż właśnie katolicy przypisywali świeckiemu szkolnictwu winę za całe fiasko i choć właśnie katoliccy kaznodzieje, podług starego wzorca, tłumaczyli poniesioną klęskę jako karę Bożą za oficjalny ateizm488, jednakże dopatrywali się też zmiłowania Opatrzności w tym, że zesłała ona Francji, jak niegdyś 18-letnią dziewczynę Joannę d'Arc (por. t. I, str. 207 i nast.), tak obecnie 80-letniego starca Petaina489. Petain, w I Wojnie Światowej obrońca Verdun, później ambasador w Hiszpanii frankistowskiej, przyjął 11 lipca 1940 roku tytuł „Chef de l'Etat francais". Ktokolwiek w Trzeciej Republice był zdołowany, teraz się wywyższał. Wyżsi oficerowie zostawali ministrami, ambasadorami, naczelnikami policji; komunistów, socjalistów i w ogóle wszelkie kręgi opozycyjne odsunięto; Kościół rzymski odzyskał wpływy490. W nowym rządzie, ostro antysocjalistycznym i kolaborującym z faszystami, zasiadało wielu katolików. Toteż zrozumiałe jest, że zlikwidowano z jednej strony masonerię, z drugiej zaś ustawy, które w Trzeciej Republice ograniczały zasięg władzy Kościoła (t. I, str. 100 i nast.); że zniesiono zakaz katolickich zakonów, 91 w liceach i gimnazjach państwowych przywrócono naukę religii, napisano nowe podręczniki, usunięto podręczniki historii żydowskich autorów, chrześcijańskim szkołom zapewniono szczególne środki pieniężne, scentralizowaną zaś organizację systemu edukacji co prawda zachowano, lecz podporządkowano ją bezpośrednio jezuitom491. Ponieważ Petain dążył do państwa stanowego podług wytycznych encykliki Quadragesimo anno (t. I, str. 301 i nast.), starał się odpowiednio do tego uregulować wszystkie kwestie społeczne: prawo pracy dostosowano do autorytarnych systemów Portugalii, Hiszpanii, Włoch, ogromnie utrudniono, czy wręcz uniemożliwiono rozwody, aborcji zabroniono pod karą śmierci, przystąpiono do zwracania jeszcze nie zbytych ziem i nieruchomości kościelnych; o ile zaś podatki dla całej ludności wzrosły, to opodatkowanie Kościoła znacznie zmalało492. Reżim Vichy, z kultem wodza i rygorystyczną cenzurą prasową, stawał się coraz bardziej nazistowski; młodzież francuską zorganizowano w paramilitarne oddziały na wzór Hitlerjugend, ale z dobitnym wyeksponowaniem myśli katolickiej; stworzono organizację młodzieżową Les Jeunes du Marechal na wzór SS i gwardii osobistej Hitlera i Mussoliniego493. Bez jakichkolwiek nacisków opracowano nawet statut żydowski, 22 lipca 1941 roku zarządzono „aryzację" przedsiębiorstw żydowskich i objęto kontrolą całość gruntów należących do Żydów; a gdy prałaci się temu sprzeciwili, premier Pierre Laval, jak zameldował z Paryża ambasador Abetz, oznajmił szyderczo, że „posunięcia antyżydowskie dla Kościoła też nie są nowością", bo przecież „to papieże swego czasu pierwsi wprowadzili żółty kapelusz dla odróżnienia Żydów"494. Wielu zaś biskupów i opatów potwierdziło telegraficznie swą wierność Petainowi i zapewniło, że nie solidaryzują się z chrześcijańskimi patriotami, za których rzekomą troską o Żydów kryje się tylko brak wierności wobec reżimu495. Rzym ze swej strony nie miał żadnych zastrzeżeń do jaskrawo intysemickich ustaw Petaina. Kiedy jego ambasador w Watykanie, Leon Berard, konsultował się z monsiniorami, nie dostrzegł „żadnej skłonności do tego, aby nam wytykać nasze ustawy żydowskie"496. Co najmniej od stycznia 1943 roku państwo włączyło się też czynnie do represji Gestapo i SS wobec ludności oraz do polowania na bojowników ruchu oporu, wśród których występowały co prawda wszelkie orientacje polityczne, ale głównie inteligencja i lewica. Niezliczone ich mnóstwo hitlerowscy 92 siepacze i francuska milicja uwięzili, torturowali, około 20 tysięcy Francuzów rozstrzelano; z 60 tysięcy deportowanych powróciła tylko połowa497. Ponieważ jednak marszałek przywrócił duchowieństwu tyle przywilejów, utraconych za czasów republiki, Kościół wychwalał Petaina, przeciw ruchowi oporu, nawet i na francuskich Karaibach498. Czy tak wyglądało spełnienie się proroctwa Osservatore Romano, że „nowy, promienny dzień zaświta nie tylko dla Francji, ale dla Europy i świata"? Gdy w roku 1944 rządy marszałka zastąpił tymczasowy rząd generała de Gaulle'a, domagał się on czystki wśród episkopatu ze względu na jego wysługiwanie się reżimowi z Vichy i żądał dymisji 30 biskupów Petainowskich, lecz zdołał uzyskać dymisję zaledwie trzech i odwołanie nuncjusza Valeria Valeri, którego zastąpił Angelo Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII499. Valerio Valeri zaś wyniesiony został przez Piusa XII do godności kardynalskiej500. Petaina zaś, którego „dzieło moralnego odrodzenia" pod władzą Hitlera tak serdecznie popierał, pozbył się z lodowatą oziębłością. Przez dziesięć dni ubiegał się daremnie adwokat Petaina, Jacques Isorni, o audiencję. „Klękając błagalnie u stóp Waszej Świątobliwości — dopraszał się o nią wreszcie on sam listownie u Piusa XII — gdyż mimo wszystkiego, co przedsiębrałem, niemożliwe okazało się dotarcie do Waszej Świątobliwości."501 Czego chciał adwokat „sławnego starca", siedzącego teraz w „ciężkim więzieniu"? „W wieku 93 lat lat, na progu śmierci — pisał Isorni do papieża — pragnie uwięziony marszałek Petain, abym przyniósł mu z Rzymu błogosławieństwo albo przynajmniej słowo współczucia od Waszej Świątobliwości. Jego ciężka próba — tak mi powiedział — byłaby przez to łatwiejsza do zniesienia, gdyż zwycięzca spod Verdun straszliwie cierpi." Jednakże papież znosił jakoś cierpienia zgoła inne niż te, które przezywał odstawiony polityk. Żeby za współczujące słowo sympatii dla uwięzionego kolaboranta hitlerowskiego utracić sympatię całej Francji? Coś podobnego się Piusowi XII nawet nie śniło! „Nie zaszczycono mnie odpowiedzią — skarży się Isorni. — Ze wszystkich Francuzów, jacy prosili o rozmowę, byłem jedynym, którego nie przyjęto. Przeżyłem smutne zaskoczenie. Spiżowa brama, która się otwierała na oścież przed ambasadorami francuskiego szefa państwa, pozostała zamknięta przed posłem więźnia.. ."502 Po sześciu latach twierdzy wypuszczono Petaina do jego prywatnej willi na wyspie Yeu i natychmiast strona katolicka znów 93 zaczęła wychwalać „lwa spod Verdun", lecz o wiele bardziej to, że ocalił Francję w 1940 roku. Albowiem: „Marszałek Petain zaiste ocalił Francję... Odważnie używając swojego wpływu, w czerwcu 1940 roku, Petain ustrzegł naród francuski od losu, jaki spotkał Polaków... To nie Petain jest winien, że Francja została pobita. To Front Ludowy rozłożył materialną i moralną siłę obronną Francji... W dokonanym wyłomie stanął jeden jedyny człowiek: Petain."503 Kiedy wojna ogarniała Zachód, na Wschodzie sytuacja Kościoła się pogarszała. Jeszcze 18 października 1939 roku papież nazywał Litwę „pomocną forpocztą katolicyzmu" przeciw Kremlowi504. Ale już następnego lata, gdy Hitler ruszył na Francję, rząd rosyjski postawił państwom bałtyckim ultimatum i 15 czerwca 1940 r. wcielił je do swego imperium jako samodzielne republiki radzieckie505. Już 25 czerwca przeprowadzono na zaanektowanych terenach rozdział Kościoła od państwa, a 28 czerwca rozdział Kościoła od szkoły506. Wkrótce po tym zaś Rosjanie w podobny sposób zrabowali Rumunom Besarabię i Północną Bukowinę507. Ponieważ obawiano się, że Związek Radziecki może wykorzystać wojnę dla dalszych ekspansji w Europie, w Watykanie znów zaczęto myśleć na gwałt o pokoju. Ciągle żywa była idea paktu czterech i wspólnej krucjaty Zachodu przeciw ateistycznemu ZSRR. Na polecenie papieża sekretarz stanu Maglione przekazał 28 czerwca ambasadorom Włoch i Niemiec w Watykanie oraz delegatowi apostolskiemu w Wielkiej Brytanii poufną notę, rodzaj zwiadu wstępnego. Stwierdzono w niej, że Pius XII zamierza „zwrócić się do rządów Niemiec, Anglii i Włoch z prośbą, aby podjęły próbę doprowadzenia do zaprzestania konfliktu. Zanim jednak Ojciec Święty uczyni ten krok, pragnie, aby Wasza Ekscelencja zapytała poufnie swój rząd, jakiego przyjęcia z jego strony można by oczekiwać dla takiego zaproszenia."508 Ta akcja papieska, która zapewniłaby Niemcom hegemonię na całym kontynencie, jednakowoż się nie powiodła. 19 lipca sam Hitler w długiej mowie na posiedzeniu Reichstagu daremnie uczynił Wielkiej Brytanii propozycję pokojową. Ale Churchill już przy objęciu urzędu premiera zapowiedział narodowi angielskiemu nie co innego, tylko krew, trud, pot i łzy; że jego polityka oznacza wojnę we wszelkiej formie, że jego cel to zwycięstwo bez względu na koszta, na to, jak długa i ciężka będzie ta wojna, ponieważ „bez zwycięstwa nie da się przetrwać"509. I już w dwa dni po 94 ofercie pokojowej Hitlera sekretarz Foreign Office, Lord Halifax, wołał w przemówieniu radiowym: „Będziemy dalej walczyć, aż do utrwalenia wolności."510 Nuncjusz papieski w Berlinie uznał „angielski upór za nie dający się wytłumaczyć", jak podaje baron Weizsacker, sekretarz stanu w Urzędzie Spraw Zagranicznych. „W przeciwieństwie do tego z pełnym uznaniem powitał niedwuznaczne wypowiedzi Fuhrera, już niczego nie pozostawiające do życzenia. Bo do małżeństwa trzeba zawsze dwojga."511 Kiedy Polska została podbita w dziewiętnaście dni, Dania i Norwegia zajęte w ciągu dwóch miesięcy, Holandia, Belgia i Francja powalone w ciągu sześciu tygodni, w wielu kręgach na całym świecie, szczególnie klerykalnych, uważano zwycięstwo Hitlera za pewne. Solidaryzując się z przewodniczącym Konferencji Episkopatu w Fuldzie, szereg niemieckich biskupów tym dobitniej wypowiedziało się za „zwycięskim wynikiem gorejącej obecnie wojny", co było w znacznej mierze wynikiem pertraktacji, jakie biskup Wienken, przedstawiciel episkopatu w rządzie nazistowskim, prowadził z Ministerstwem Propagandy512. Na przełomie roku 1940/41 biskup Berning zażądał od katolików, aby modlili się za zwycięstwo Niemiec513, arcybiskup Grober znowu się wypowiadał za potrzebą „przestrzeni życiowej"514. Listowi pasterskiemu zaś biskupa Kallera, jak już wspomniano, przyklasnął nawet skrajnie antyklerykalny szef policji Heydrich515. A przy tym Gestapo właśnie podjęło „wielką wyprawę łupieżczą — jak uskarża się dziś jezuita Volk — w samowolnych akcjach konfiskując po kolei opactwa, domy zakonne i seminaria duchowne", „mieszkańców zaś wyrzucając na bruk"516. Owszem, w niemieckich obozach koncentracyjnych wegetowały setki katolickich duchownych i traciły w nich życie. Nuncjusz Orsenigo co prawda interweniował latem i jesienią 1940 roku, lecz „z radością" skonstatował, „że w Dachau urządzono dla tych duchownych dość duże pomieszczenie, w charakterze zbliżone do kaplicy"517. Pełen życzliwości dla nazistów był także sam „Ojciec Święty", który w toku audiencji noworocznej prosił wszak ambasadora Bergena, żeby przekazał Hitlerowi „szczere podziękowania" za przesłane sobie życzenia szczęścia. Że składa je wzajemnie „jak najserdeczniej Fuhrerowi, rządowi i całemu narodowi niemieckiemu. Wymienił szczególnie Pana Ministra Spraw Zagranicznych Rzeszy, do którego zeszłorocznych odwiedzin rad powraca pamięcią."518 Również i personel ambasady papież „jak najżyczliwiej" pozdrowił, po czym zwrócił się do niego z krótką 95 przemową w języku niemieckim, „w ciepłych słowach składając życzenia i mówiąc, jak przyjemnie wspomina swój długotrwały pobyt w Niemczech, z którymi wiążą go najpiękniejsze ze wspomnień"519. Mało tego. Kiedy w marcu 1941 roku Watykan zaliczył uśmiercenie siedmiuset katolickich księży w Oranienburgu, Dachau, Buchenwaldzie i Oświęcimiu, kiedy w obozach koncentracyjnych przebywały poza tym jeszcze trzy tysiące katolickich duchownych, nie mówiąc już o wymordowaniu chorych umysłowo, „Ojcu Świętemu" (jego ulubieni kompozytorzy: Beethoven i Verdi520) przyszła chętka na wysłuchanie z kolei ulubionej muzyki Hitlera, czyli Wagnera, oczywiście w wykonaniu niemieckiej orkiestry. W tym samym wszak miesiącu generalny intendent Tietjen powiadomiony został na „bezpośrednie zlecenie" Piusa XII przez jego pełnomocnika, „że papież ogromnie by się ucieszył, gdyby istniała możliwość, aby na zakończenie gościnnych występów berlińskiej Opery Państwowej w Rzymie urządzić koncert w kaplicy państwowej w Watykanie, na którym wykonano by w formie koncertowej ostatnią scenę dramatu muzycznego Parsifal". Możliwość istniała, Ribbentrop wyraził zgodę, koncert się odbył521. Jednakże 2 czerwca 1945 roku Pius XII potrafił wychwalać „bolesną mękę Kościoła pod rządami narodowego socjalizmu", jak również „często aż do śmierci niewzruszoną wytrwałość niezliczonych katolików oraz chwalebną rolę, jaką w tym szlachetnym umieraniu odegrało duchowieństwo... Bohatersko złożeni w ofierze. .. w modlitwie pokutnej wznoszą dłonie do Boga."522 Cztery lata wcześniej papież także wznosił szlachetne dłonie... do oklasków dla berlińskiej Opery Państwowej! A w dziesięć lat później dla zupełnie innej orkiestry. Bo jakby dla wyrównania — choć Rzym nie wykazuje skłonności do pojednawczego naprawiania krzywd — Pius XII zezwolił narodowej orkiestrze symfonicznej z Tel Avivu na koncert w Kaplicy Sykstyńskiej; wyświadczył tę łaskę Izraelowi, który się akurat do niego zalecał na rozmaite sposoby; swego rodzaju postęp, któremu o tyle nie dano wydać się nazbyt wielkim, że założone przez dziadka Pacellego (str. 10) pismo watykańskie określiło tę orkiestrę nie jako izraelską, tylko żydowską523. 96

Najazd na Rosję i misyjne oczekiwania Watykanu

„Na wiosnę 1940 roku będziemy w Rosji!" W.J. Ciszek, S.J.524

„Wojna toczona przez Niemcy to walka o chrześcijaństwo." Amerykański ksiądz radiowy Charles E. Coughlin525

„...że wojna przeciw Rosji to europejska krucjata... To potężne i zobowiązujące przeżycie, jakim jest wasze wystąpienie zbrojne na Wschodzie, uświadomi wam, jakie to niewymownie wielkie szczęście, że pozwolono nam być Niemcami." Niemiecki biskup polowy Rarkowski526

„Przeżyliśmy już podobne czasy w wojnie światowej, toteż wiemy z ciężkiego i gorzkiego doświadczenia, jak nieodzowne i ważne jest, ażeby w takiej sytuacji każdy całkowicie, chętnie i wiernie spełniał swój obowiązek..." Biskupi bawarscy w 1941 roku527

„Nawoływaliśmy raz po raz, i jeszcze ostatnio w liście pasterskim z tego lata, z największym naciskiem naszych wiernych do niezawodnego spełniania obowiązków, do mężnej wytrwałości, ofiarnej pracy i walki w służbie naszego narodu w najcięższych czasach wojennych. Z satysfakcją śledzimy walkę przeciw potędze bolszewizmu..." Wszyscy niemieccy biskupi 10 grudnia 1941 roku528 O godzinie drugiej w nocy na 22 czerwca hitlerowski minister spraw zagranicznych wezwał rosyjskiego ambasadora Diekanosowa na godzinę czwartą rano i gdy ten, niczego nie przeczuwając, podał mu rękę, Ribbentrop opryskliwie oświadczył, że z powodu sowieckiego zagrożenia „podjęto odpowiednie środki zaradcze w zakresie militarnym"529. O tej samej godzinie, bez wypowiedzenia wojny i z naruszeniem traktatu, od Finlandii aż po Morze Czarne wtargnęły do Związku Radzieckiego oddziały niemieckie, fińskie, słowackie, węgierskie, rumuńskie, a niebawem także korpus włoski i „Błękitna Dywizja" hiszpańska. Rozpoczęła się „Akcja Barbarossa", planowana jako wojna błyskawiczna od lata 1940 roku, od jesieni przygotowywana 97 militarnie i dyplomatycznie. 153 dywizje niemieckie, stanowiące 75% wojsk w liczbie ponad trzech milionów ludzi i 3580 czołgów, przy wsparciu 2740 samolotów, czyli 61% całości Luftwaffe, wdarły się do Rosji530. „W istocie rzeczy nie po to wystawiłem armię, ażeby nie uderzyć — perorował Hitler w tajnym przemówieniu do wyższych dowódców 23 listopada 1939 roku. — Decyzja uderzenia zawsze była we mnie obecna. Prędzej czy później chciałem rozwiązać ten problem. Konieczność rozstrzygnęła o tym, że najpierw atak ruszył na wschód."531 Natarcie na Polskę Kościół katolicki przeżywał z mieszanymi uczuciami. Ale przy wkroczeniu do Rosji spełniły się najbardziej wytęsknione marzenia jego hierarchii, przez dwa dziesiątki lat na całym świecie niezmordowanie wypowiadającej się i piszącej przeciw komunizmowi. Przede wszystkim spodziewano się teraz „przyprowadzenia do domu" Kościoła rosyjsko- prawosławnego, podporządkowania go zwierzchności papieża, co od wieków było celem gorących starań. Te duchowne wysiłki koncentrowały się w Collegium Russicum w Rzymie, utworzonym przez Piusa XI w tym zamiarze, aby niosło ono misję katolicką na tereny sowieckie i przygotowywało duchowo unię kościelną. W rym celu badano tu sytuację religijną w ZSRR, centralizowano walkę przeciw Sowietom i komunizmowi, mało tego! czyniono z Collegium — coraz bardziej też stającego się głównym ośrodkiem ideologicznym emigracji rosyjskiej, choć ta była przeważnie prawosławna i często niechętna wobec Rzymu — najważniejsze narzędzie Kurii do walki z komunizmem i z Sowietami532. W Collegium Russicum kształcono duchownych różnych narodowości, ale od wybuchu wojny szczególnie Rosjan i Słowaków. Studenci uczyli się rosyjskiego, ukraińskiego i innych języków słowiańskich; tu mieli zamieniać się w Rosjan, myśleć jak Rosjanie, żyć jak w Rosji. W swojej bibliotece, pełnej książek i czasopism drukowanych cyrylicą, mieli też prasę sowiecką, która nieraz ostro atakowała tę „typowo rzymską szkołę dwujęzyczności"533. Celem zamachu bombowego na Russicum był przede wszystkim jezuita Ledit (t. I, str. 286 i 395), redaktor antykomunistycznej gadzinówki Lettres de Rome534. Zajmował się on głównie śledzeniem polityki ZSRR, określał komunizm jako „zboczenie ludzkiego ducha" i wprowadził hasło: „Krucjata trwa"535. Ledit, który w 1926 roku miał zostać profesorem Katolickiej Akademii Duchownej w Leningradzie, został w roku 1927 wydalony ze 98

Związku Radzieckiego i zwalczał go bez ustanku, za co Pacelli go wyraźnie pochwalił w odręcznym liście z 19 lipca 1938 r. Przyszły papież określił tam Ledita jako „znakomitego bojownika" (precifique milice)536, a Urząd Spraw Zagranicznych w Berlinie zalecił, aby „w interesie Niemiec" Goebbelsowskie Ministerstwo Propagandy „włączyło jezuitę ojca Ledita do naszej prowadzonej za granicą pracy uświadamiającej na temat bolszewizmu"537. Zamach bombowy na Ledita upewnił zresztą generała jezuitów i jego zakon, że są na właściwej drodze538. Że Pacelli podzielał słabość swego poprzednika dla Russicum, rozumie się samo przez się ze względu na jego kurs antysowiecki, zwłaszcza w roku, gdy zaczęła się II Wojna Światowa. W liście z 12 maja 1939 do kardynała Tisseranta, protektora Papieskiego Instytutu Wschodniego i Collegium Russicum, Pius XII podkreślał, jak wielkie ciąży na nim zadanie i jednoznacznie domagał się powrotu Rosji pod zwierzchność papieską. Co prawda początkowo uważał, że dla „dobrego narodu rosyjskiego", dla „wolnego narodu rosyjskiego" jedyną przeszkodą w tym, aby się nawrócić, są „dzisiejsi władcy" Rosji, „ośmielający się być bezbożnikami", ta „złośliwie zepsuta władza"539. 21 maja 1939 roku Pius XII uczynił „apostolstwo w Rosji" głównym tematem swego przemówienia w bazylice św. Piotra540. 6 czerwca zaś wyznał podczas przyjęcia dla czołowego duchowieństwa rosyjskiego i ukraińskiego, jak bardzo porusza go sprawa misji w Rosji541. W prowadzonym przez jezuitów Collegium Russicum krążyły przeróżne opowieści, jak np. o przygodach braci zakonnych, skaczących ze spadochronem na stepy rosyjskie z samolotu, który pilotował sportowy prałat542. Faktem jest, że łącznicy i adepci z Russicum, m.in. jezuici Kipp, Bourgeois, Ciszek, działali bezpośrednio na watykańskim froncie wschodnim, w Kownie, w Estonii, na Rusi Karpackiej, a nawet na Uralu543: jednakże tej działalności „misjonarskiej" Niemcy hitlerowskie oficjalnie nie popierały, ledwie ją tolerując544, natomiast bardziej zainteresowane były antysowiecką działalnością duchownych prawosławnych, o czym świadczy m.in. raport Eugena Gerstenmeiera z 1941 roku545. Jezuita W. J. Ciszek, Amerykanin polskiego pochodzenia, codziennie wołał do swych przyjaciół: „Na wiosnę 1940 roku będziemy w Rosji!" A generał zakonu hr. Ledóchowski, wychowany na dworze wiedeńskim jako paź Franciszka Józefa, spodziewał się: „Może pewnego dnia Bóg spełni pragnienia nas obu."546 99

W marcu 1940 roku ojciec Ciszek — lecz na fałszywych papierach, jako wdowiec, którego żona i troje dzieci zginęły od niemieckiego nalotu — z rosyjskim jezuitą Niestierowem rzeczywiście dostali się jako drwale na Ural. Wysłał ich tam arcybiskup Szeptycki w „podróż rozpoznawczą", tylko na rok. Jednakże w dniu napaści niemieckiej obydwaj jezuici, od początku kontrolowani przez sowiecką służbę bezpieczeństwa, zostali aresztowani. Niestierow zaginął bez wieści, a Ciszek zdołał zakończyć swoją „ekspedycję badawczą" dopiero w 1963 roku; w roku 1965 ukazały się w Monachium jego wspomnienia Der Spion des Vatikans (Szpieg Watykanu) 1939-1963547. Innych uczniów Russicum Sowieci zlikwidowali: ojciec Peter z Białegostoku został spalony, ojciec Chomyn powieszony, ojciec Kellner zastrzelony w Galicji548. Inni absolwenci Russicum padli ofiarą Niemców: jeden zginął w Buchenwaldzie, jednego uduszono w Mauthausen549. Jak to pisano w październiku 1938 roku w Zamietkach, gazecie szkolnej Collegium Russicum? „Wkrótce będziemy w Rosji..."550 Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że ślubowanie jezuitów zaczyna się od słów: „Przyrzekam Bogu Wszechmogącemu, wobec jego Dziewicy Matki i wszystkich zastępów niebieskich, i wszystkim obecnym, oraz tobie, czcigodny ojcze generale Towarzystwa Jezusowego, który zajmujesz miejsce Boga, i twoim następcom nieustanne ubóstwo, miłosierdzie i posłuszeństwo."551 Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że słynne jezuickie Reguły dla osiągnięcia postawy prawdziwie kościelnej wymagają nie tylko (jak stwierdza już pierwsza reguła) „rezygnacji z jakichkolwiek własnych przekonań" oraz (jak nakazuje reguła trzynasta) wiary, „że to, co uważam za białe, jest właśnie czarne, jeżeli hierarchia Kościoła tak postanowi", ale że również (to reguła szósta) zobowiązują do pochwalania „krucjat". Przecież według niej każdy jezuita musi „chwalić relikwie świętych... pielgrzymki, odpusty, lata jubileuszowe, krucjaty i świece zapalane w kościołach"552. To na pozór irytująco naiwne wyliczenie przywołuje wszystko, co się naprawdę liczy: romantycznie nadętą mistykę (relikwie i świece), pieniądze (pielgrzymki, odpusty, lata jubileuszowe: przecież ten nominalnie żebraczy zakon jest w ogóle jednym z najbogatszych) i właśnie wojnę: krucjaty! Generał jezuitów Ledóchowski — którego polski ambasador w Watykanie Skrzyński w roku 1936 uznał (obok Piusa XI i Pacellego) za jednego z trzech decydujących ludzi w Rzymie553 — 100 stał się „jednym z oficjalnych rzeczników faszystowskiego frontu wschodniego; upatrywał w tym możliwości współpracy, zdolnej naprawdę poruszyć świat; wierzył, że „nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa o definitywnej postawie narodowego socjalizmu względem Kościoła" i zalecał, aby mimo całej wrogości wobec Kościoła okazywać mu cierpliwość, ponieważ nikt równie energicznie nie zwalcza komunizmu, będącego właściwym wrogiem554. Przecież nawet wcale nie życzliwy Niemcom kardynał Kurii w roku 1937 uważał „ścisłą współpracę" niemiecko-włoską w obliczu „coraz dotkliwiej zagrażającego światu niebezpieczeństwa bolszewickiego" za „prawdziwe szczęście"555. A stojący blisko jezuitów, bardzo nazistowsko nastawiony biskup Hudal, posiadacz Złotej Odznaki Partyjnej, który na trzy lata przed II Wojną Światową głosił tezę, iż „wobec bolszewizmu i komunizmu możliwe jest tytko jedno: zniszczyć je"556, dedykował swoją (wydaną z imprimatur też bardzo pronazistowskiego kardynała Innitzera) książkę Nationalsozialismus und katholische Kirche (Narodowy socjalizm i Kościół katolicki) Adolfowi Hitlerowi, „Zygfrydowi niemieckiej nadziei i wielkości"557. Co łączyło nazistów i katolików, a zwłaszcza nazistów i jezuitów, to wściekły antykomunizm, prowadzona w wewnętrznej i zagranicznej polityce walka — aby użyć sformułowania biskupów niemieckich — z „komunistycznym motłochem", z „diabelskim bolszewizmem". „Gdzie zaś bolszewizm dochodzi do władzy, tam pali się kościoły i klasztory, morduje się księży i zakonników, niszczy się dzieła kultury, stworzone przez pilność artystyczną i wiarę stuleci. Okropności tajnego objawienia nie odstępują w drodze bolszewizmu.. ,"558 Ale poza wspólnym „wrogiem śmiertelnym" istniało jeszcze pewne wewnętrzne pokrewieństwo nie tylko między katolicyzmem a narodowym socjalizmem — częstokroć podkreślane przez czołowych teologów (t. I, str. 341 i nast.) — ale zwłaszcza pomiędzy zakonem jezuitów a SS. Tu i tam zagarniano całego człowieka, z jego sumieniem włącznie; tu i tam żądano trupiego posłuszeństwa, która to formuła wywodzi się z Constitutiones Societatis Jesu, gdzie założyciel zakonu św. Ignacy Loyola w osławionej regule 36 rozkazuje podwładnym, aby dali się nieść i wieść swoim przełożonym „perinde ac si cadaver essent, quos quoquoversus ferri et ąuacumąue ratione tractari se sinit" (jak gdyby byli trupem, który daje się wszędzie nieść i traktować w dowolny sposób)559. List św, Ignacego o cnocie posłuszeństwa 101 nakazuje „wierzyć, jak się to zwykło czynić w sprawach wiary, że wszystko, co zarządzi superior, jest zarządzeniem Boga Pana naszego i jego najświętszą wolą: i wykonywać to na oślep, bez jakiegokolwiek dociekania, z prędkością i gotowością woli posłuszeństwa, przepełnionej pragnieniem, aby podporządkować się wszystkiemu, co rozkazano"560. Sw. Ignacy podaje jako idealne przykłady tej cnoty, przez rok podlewać suchy słup, jeżeli superior tego wymaga; albo starać się popchnąć głaz, którego nawet wielu nie może ruszyć z miejsca; albo rzucić się w głębokie jezioro, nie umiejąc pływać; albo chwytać żywcem lwicę, nie posiadając broni561. Reichsfiihrer SS Heinrich Himmler (szef niemieckich tajnych służb i jak twierdzi Walter Schellenberg, posiadacz i pilny użytkownik największej prywatnej biblioteki poświęconej zakonowi jezuitów) starał się ukształtować swą organizację zgodnie z założeniami zakonu jezuitów. Do Wevelsburga w Westfalii, rozbudowanego w „gród zakonny", zwoływał co roku swoją „kapitułę zakonu" na „rekolekcje"562. Fakt, iż SS działało prymitywnie i brutalnie, a szkolone przez stulecia Towarzystwo Jezusowe w sposób bardziej wyrafinowany, ma w tym kontekście znaczenie raczej drugorzędne. Z pewnością przede wszystkim oportunizm spowodował, że od 1933 roku jezuici się szczególnie angażowali563, że ich czasopismo Stimmen der Zeit nie tylko nazywało Hitlera symbolem wiary narodu niemieckiego, ale także krzyż Chrystusowy koniecznym uzupełnieniem swastyki, która w krzyżu znajduje swe „spełnienie i doskonałość" (t. I, str. 340). Jednakże antykomunizm Hitlera musiał być dla zakonu nadzwyczaj pożądany, przecież to właśnie on mobilizował antykomunistyczny „front misyjny katolików"564. W roku 1936 jezuici w Rzymie oczekiwali współdziałania z Rzeszą „w pracy uświadamiającej na temat bolszewizmu"565. Popierały to ambasada niemiecka w Watykanie i Urząd Spraw Zagranicznych, ale minister do spraw Kościoła (od lipca 1935 roku), SA-Obergruppenfiihrer Kerrl, był temu przeciwny. „Jak przedtem, tak i teraz — pisał 22 maja 1936 roku — nie mogę podzielać koncepcji... wedle której współpraca z jezuitą ojcem Leditem i generałem zakonu jezuitów miałaby leżeć w interesie Niemiec. Obawiam się, że straty wynikające z tej współpracy mogą pewnego dnia przerosnąć może i osiągalne doraźnie korzyści w konkretnych, pojedynczych kwestiach."566 102

Jak przeważnie, tak i tym razem to naziści nie chcieli współpracy z Kościołem rzymskim, który jej stale pragnął! Bądź co bądź minister Rzeszy do spraw Kościoła przypomniał w 1938 roku prowincjałowi Dolnych Niemiec, iż generał jezuitów poręczył za to, że członkowie jego zakonu nie wystąpią przeciw nazistowskiej Rzeszy Niemieckiej567. Bo niby dlaczego? Przecież to właśnie Ledochowski upatrywał w Moskwie primum malum, głównego wroga; on i jego ludzie wietrzyli wszędzie, we Włoszech, w Polsce, w Czechosłowacji, na Bałkanach i nawet w Niemczech próby infiltracji komunistycznej, toteż w dalszym ciągu mieli nadzieję na ustępstwo ze strony nazistów i kompromis z Berlinem568. Właśnie do tego dążył P. Brust, generalny asystent jezuitów na Niemcy i Austrię. Nawet po wyzywającej reakcji niemieckiej na encyklikę Mit brennender Sorge z marca 1937 roku, kiedy i sekretarz stanu Pacelli powiedział: „Siamo in lotta" (Jesteśmy w stanie wojny) i niezmordowanie powtarzał, że sprawy posuwają się niewzruszenie „di małe in peggio" (od złego ku gorszemu; t. I, str. 345), jeszcze i wtedy jezuita Brust uważał, że najważniejsze, aby znów ze sobą rozmawiać569. Widać nie inaczej podchodził do tego sam hrabia Ledóchowski, „czarny papież", mający znaczne wpływy w Watykanie i domagający się teraz czynnego zwalczania komunizmu570. Szczególnie przed napaścią Hitlera na Związek Radziecki Ledóchowski dążył do współpracy z SS i Gestapo, konferując na ten temat z przedstawicielami niemieckich tajnych służb. Walter Hagen (taki pseudonim nosił Sturmbannfuhrer SS dr Wilhelm Hóttl), współpracownik sztabu niemieckich tajnych służb (a po zakończeniu wojny tajnych służb amerykańskich), tak przedstawia generała jezuitów, hr. Ledóchowskiego: „Miał żywe wyobrażenie zagrożenia świata przez bolszewizm... toteż gotów był, na wspólnej bazie antykomunizmu, nawiązać coś w rodzaju współpracy pomiędzy zakonem jezuitów a niemiecką służbą tajną. Miałoby to polegać początkowo na wymianie informacji, lecz było pomyślane jako stadium przygotowawcze większej koncepcji: zapoczątkować porozumienie się Niemiec i Włoch z mocarstwami zachodnimi i utworzenie wielkiego europejsko-amerykańskiego frontu obronnego przed bolszewizmem. Ten końcowy cel w toku pertraktacji bardzo rychło i coraz wyraźniej zaczął wychodzić na jaw. Ledóchowski już w tym czasie jasno przewidywał nadchodzący konflikt wojenny pomiędzy Rosją a Niemcami; starał się więc o zapewnienie, że Niemcy nie będą stawiać przeszkód 103 działalności księży z Collegium Russicum na tych obszarach, które zostaną zajęte przez wojska niemieckie."571 Doszło też do ustnego porozumienia między generałem jezuitów a Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy w sprawie wymiany list, na których monsignori ujawniliby nazistom masonów, a naziści Watykanowi komunistów; przy czym pertraktowali ze strony Watykanu książę Urach, a ze strony narodowych socjalistów dyrektor ministerialny Roth z ministerstwa Rzeszy do spraw Kościoła572. W sprawie działalności misyjnej w ZSRR Kuria zawarła już nawet umowę ze stroną niemiecką; co prawda bez akceptacji kierownictwa partii i Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, przez co nie weszła w życie573. Ale już na rok przed uderzeniem Hitlera na Rosję jezuiccy absolwenci Collegium Russicum — które katolicki biskup Michael Buzalka w 1951 roku określił jako „zakład wychowujący watykańskich agentów" — w przebraniu i pod fałszywymi nazwiskami przekraczali sowiecką granicę, ażeby na polecenie Watykanu zająć się działalnością szpiegowską574. O zamiarach „Stolicy Apostolskiej" wspomina też okólnik OKW (Głównego Dowództwa Wehrmachtu) z 14 sierpnia 1941 r. W dokumencie tym stwierdzono, że Kuria od 1919 r. dąży do obalenia reżimu komunistycznego. Że „grupa funkcjonariuszy watykańskich, przebranych za handlarzy bydła, inżynierów itd." czynna była „zwłaszcza na Ukrainie". Że Watykan stara się „wysyłać na zajmowane tereny Rosji jak największą liczbę księży, aby przygotowywać grunt pod dalekosiężne plany polityki watykańskiej wobec Rosji"575. 8 listopada 1941 r. OKW poleciło wszystkim dowódcom armii niemieckiej, aby „ze względu na umowę z Watykanem... ułatwiali na zajętych terenach działalność misyjną księżom katolickim"576. Ale jakkolwiek ta umowa z samym rządem niemieckim nie została zawarta, jeszcze katolik i korespondent watykański H. J. Stehle uważa za „przecież jasne, że Watykan rad by się tego chwycił, gdyby Hitler podał mu choćby mały palec"577. Rzym w Rosji bądź co bądź wszystko utracił; o ile w całym ZSRR było w roku 1936 jeszcze około pięćdziesięciu księży, w 1937 jeszcze dziesięć lub jedenaście czynnych kościołów, to w roku 1939 pozostały już tylko dwa: moskiewski z amerykańskim asumpcjonistą Braunem i leningradzki, w którym celebrował francuski dominikanin Florent578. 104

Jednak Hitler najwidoczniej podzielał opinię Hannsa Kerrla, swego ministra do spraw Kościoła, o jezuitach. W każdym razie tym najłatwiej wytłumaczyć rozporządzenie, wydane na rozkaz „Fuhrera" 31 maja 1941 roku, czyli na krótko przed napaścią, aby „jak najszybciej zwolnić wszystkich znajdujących się w Wehrmachcie członków zakonu Towarzystwa Jezusowego (jezuitów) i przenieść ich do drugiego rzutu landwery z dopiskiem «n.z.v.»." 16 lipca zaś wyjaśnił Hitler, za którego i tak zdążyło polec 90 jezuitów, że „misyjna działalność (Kościoła) w ogóle nie wchodzi w rachubę" i nakrzyczał na swego byłego wicekanclerza von Papena — od roku 1959 tajnego szambelana papieskiego — który mocno przy tym obstawał579. Hitler w ogóle nie życzył sobie żadnego paktowania z Kurią, w szczególności zaś tego, aby odniosła jakieś korzyści w Europie Wschodniej „kosztem najcięższych ofiar krwi niemieckiej"580. Watykan uważany był za wroga ideowego nr 4, po komunizmie, żydostwie światowym i masonerii. Toteż dowództwom armii i komisariatom Rzeszy na okupowanych obszarach wschodnich raz po raz wydawano zakaz popierania kurialnej misji na Wschodzie581. Co prawda Rzym starał się ruszyć tę sprawę. Nuncjusz Orsenigo próbował np. umożliwić wjazd na zajęte tereny sowieckie katolickim duchownym z krajów bałtyckich; dla niego był to po prostu „akt sprawiedliwości"582. A kardynał Kurii Tisserant zdołał nawet, jak sam informuje, wyprawić na podbite obszary niewielką grupę księży obrządku wschodniego, zamaskowanych jako cywilni „tłumacze" przy włoskich oddziałach w Rosji583. Urząd Spraw Zagranicznych dowiedział się także od referenta z „ministerstwa Rzeszy do spraw zajętych terenów wschodnich", którego szefem był otoczony trwogą w Watykanie Alfred Rosenberg, w roku 1946 stracony jako „sprawca nienawiści rasowej", że: „Przejściowo umożliwiano wjazd na zajęte tereny rosyjskie prawosławnym i katolickim duchownym na podstawie zezwoleń udzielanych przez instancje Wehrmachtu, które jednak nie posiadały właściwych kompetencji. Na polecenie Ministerstwa Wschodu ci duchowni zostali odstawieni z powrotem."584 Nie chciano przecież — jak stwierdza jeden z memoriałów Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy — aby Watykan „stał się w istocie tym, który wyciągnął zyski z obszarów rosyjskich, wywalczonych niemiecką krwią"585. A były już początki. Wileński arcybiskup Jałbrzykowski, któremu powierzono jurysdykcję kościelną na obszarze Białorusi, 105 z końcem roku 1941 usiłował przemycić do Związku Radzieckiego biskupów Sloskansa (t. I, str. 286 i nast.) oraz Matulionisa (t. I, str. 287 i nast.)586. 14 lutego 1942 roku Jałbrzykowski informuje kardynała sekretarza stanu o działalności jezuity Mirskiego w Połocku: „Od sierpnia do grudnia 1941 roku ochrzczono 6892 osoby, udzielono 116 ślubów i po właściwym przygotowaniu przywrócono prawdziwemu Kościołowi 39 osób należących do schizmy..."587 Entuzjazm biskupów z powodu wojny Hitlera z Rosją i szczucie na Związek Radziecki były w większości krajów olbrzymie. W Stanach Zjednoczonych wyższy kler pozostał co prawda podzielony i publicznie prezentował swe różnice poglądów; jednakże znaczna większość episkopatu głosiła izolacjonizm, idąc na rękę Hitlerowi. „Niech wojny dokończą ci, którzy ją rozpoczęli — wołał kardynał O'Connell na osiem miesięcy przed Pearl Harbor. — To nie nasza sprawa."588 A niektórzy z książąt Kościoła, na przykład biskup Duffy z Buffalo, grozili, że wezwą katolików służących w armii do odmowy wykonania rozkazu, gdyby Stany Zjednoczone zawarły sojusz z Rosją sowiecką589. Zgodnie z tym cieszące się poczytnością pismo jezuitów Ameńca gorączkowało się w dniu 17 maja 1941 roku: „My, katolicy, jakże gardziliśmy tą cywilizacją, która zwie się demokratyczną... A dzisiaj żąda się od amerykańskich katolików, aby przelewali swą krew za ten właśnie szczególny rodzaj świeckiej cywilizacji, który bohatersko zwalczali od czterech stuleci!"590 (por. str. 145 i nast.). Do najbardziej osławionych zwolenników faszyzmu za oceanem należał „ksiądz radiowy" Charles E. Coughlin, proboszcz kościoła Shrine of the Little Flower, który zyskał „sławę" krajową. W swoim tygodniku Social Justice, założonym w 1936 roku, który przez jeden rok osiągnął nakład miliona egzemplarzy, występował on, co przyznaje nawet standartowy katolicki podręcznik historii Kościoła, „jako rzecznik faszystowskich reżimów w Niemczech i Włoszech, ponieważ przeciwstawiają się one komunizmowi, sam wszelako deklarował się jako antynazista". Jednakże ten „antynazista" i „rzecznik" reżimu nazistowskiego, głoszący propagandę na rzecz również i amerykańskiego państwa stanowego, opartego na papieskich encyklikach społecznych, wściekły antysemita, oskarżający żydowskich „lichwiarzy" o to, że są komunistami i winnymi nędzy ekonomicznej całego świata, otóż ta katolicka „znakomitość" potrafiła jednak wyznać na łamach Social Justice: „Możecie być pewni, że będziemy was zwalczać, na sposób 106 generała Franco!" I potrafił jednak, akurat z wybuchem II Wojny Światowej, prorokować w tym samym piśmie: „Przepowiadamy wam już dzisiaj, że... amerykańscy narodowi socjaliści, zorganizowani pod tą nazwą albo pod inną, zapewne przejmą rządy na tym kontynencie... Nadszedł kres demokracji w Ameryce."591 Ten podżegacz, jako „ksiądz radiowy" trafiający do milionów i milionów słuchaczy, był nie tylko przyjacielem Aloysiusa Muencha, który już przed rokiem 1933 należał do tych kręgów w Ameryce Północnej, co „z radością przewidywały możliwość objęcia władzy przez niemieckich faszystów", a po roku 1945 został nuncjuszem papieskim w Niemczech (str. 301); Coughlin cieszył się też pełnym poparciem swego przełożonego, biskupa Michaela Jamesa Gallaghera z Detroit, który w roku 1936, wróciwszy z Rzymu, gdzie szczegółowo omawiał z papieżem Piusem XII działalność Coughlina, mógł się tak wypowiedzieć: „Wielebny Coughlin to nadzwyczajny ksiądz, głos jego... jest głosem Boga."592 Co prawda w trakcie wojny uciszono ten głos. Z końcem 1940 roku usunięto Coughlina z radia, a w 1942 władze doprowadziły do zamknięcia pisma Sociał Justice, grożąc mu postępowaniem sądowym; zarzucono mu zbrodnię podburzania. Mimo to katolickie duchowieństwo przez cały okres wojny domagało się powrotu Coughlina do życia politycznego w USA. „Przyjdzie taki dzień — prorokował Edward Brophy, duchowny przywódca Frontu Chrześcijańskiego — w którym krajowi naszemu będzie pilnie potrzebny jakiś Coughlin. Musimy gromadzić siły, aby ów dzień nie zaskoczył nas nieprzygotowanych." A pewien franciszkanin w Nowym Jorku pod koniec lipca 1941 roku nazwał Coughlina „drugim Chrystusem". Zaledwie o kilka tygodni wcześniej sam Couglin wykrzykiwał: „Wojna Niemiec to walka o chrześcijaństwo."593 24 lipca 1941 roku także biskupi Francji zażądali posłuszeństwa dla Petaina, ażeby pomóc Hitlerowi594. Na dobre zaś rozpaliło nastroje wojenne dopiero duchowieństwo we Włoszech i Hiszpanii. Generał Franco, „drogi syn" papieża i „szczery przyjaciel" Hitlera, stanął teraz „całkiem stanowczo" po jego stronie i oddał mu do rozporządzenia nie tylko bazy dla okrętów podwodnych i lotnictwa, służbę nasłuchu radiowego i wyposażenie wojenne, ale wysłał także na Wschód swoją „Błękitną Dywizję" w sile 47 000 żołnierzy, przy czym hiszpańscy biskupi i księża pobłogosławili ich na „święte zadanie" i zaopatrzyli „bohaterskich 107 katolickich krzyżowców idących na wojnę z czerwonymi" w poświęcane medaliki595. Franco okazał się jednak dość ostrożny, aby wojny nie wypowiadać. Mało tego! ów „niewdzięczny tchórz — powiedział o nim Ribbentrop — który nam wszystko zawdzięcza, a teraz nie chce współdziałać"596 (Hitler zaś wtedy stwierdził, że taki człowiek nie zostałby u niego nawet szefem powiatu) już w 1943 roku, widząc, że „krucjata" jest przegrana, wycofał wszystko to z powrotem do Hiszpanii i nawiązał kontakty z kołami rządowymi Anglii i Stanów Zjednoczonych... Tak samo jak Watykan. Szczególnie triumfowało, rzecz jasna, mnóstwo arcypasterzy na Wschodzie. Z Kowna, gdzie litewscy katolicy pospołu z Niemcami popędzili Sowietów, arcybiskup Skvireckas donosił: „Litwa została wyzwolona spod bolszewickiego jarzma przez wojska niemieckie, które zbrojni Litwini (cum armis in manibus) wsparli w miarę swych sił."597 Entuzjazm zapanował na Ukrainie, na którą Kuria od dawna zwracała baczną uwagę, tym bardziej, że stąd właśnie starała się katołicyzować Rosję. Pod koniec 1941 roku dano znać ambasadorowi niemieckiemu, że „tutaj znajdzie się grunt dla zbliżenia pomiędzy Rzeszą a Kościołem katolickim", jako że „na zwalczaniu komunizmu polega jedność interesów Niemiec i Rzymu"598. Arcybiskup Szeptycki, stary bojownik, który niegdyś stawiał był już na Habsburga i Wilhelma II, (t. I, str. 109 i nast., 144 i nast.), z nadejściem Hitlera poczuł świeży powiew. „Serdecznie pozdrawiam zwycięską armię niemiecką, która zajęła Ukrainę Zachodnią."599 Nazajutrz po tym, jak ukraińscy nacjonaliści 30 czerwca proklamowali we Lwowie niepodległość Ukrainy, Szeptycki ogłosił list pasterski, pełen płomiennych uczuć narodowych. „Święte dzieło, które podjąć musimy w imię Boże."600 W sierpniu 1941 roku zameldował Piusowi XII, że „będziemy wspierać armię niemiecką, która uwolniła nas od bolszewickiego reżimu, aż wojna ta doprowadzi do dobrego końca, który — da Bóg — raz na zawsze położy kres bezbożnemu i wojowniczemu komunizmowi"601. Ale dokładnie w rok później Szeptycki żalił się papieżowi: „Dzisiaj prawie cały kraj zgadza się co do tego, że reżim niemiecki jest może w jeszcze większym stopniu zły, niż bolszewicki, wprost niemalże diabelski. Od pół roku nie było ani jednego dnia, w którym nie popełniano by najohydniejszych zbrodni. Żydzi to ich pierwsza ofiara... Kontynuuje się reżim bolszewicki, poszerzając 108 go jeszcze i pogłębiając... Wieśniaków traktuje się jak Murzynów w koloniach... Po prostu jakby horda obłąkańców lub zarażonych wścieklizną wilków rzuciła się na nieszczęsny naród.. ."602 Ale jakkolwiek Szeptycki donosił papieżowi, że na Ukrainie wymordowano ponad 200 tysięcy Żydów, a 130 tysięcy w przeciągu zaledwie kilku dni w samym Kijowie603, jednakże na czele ukraińskich nacjonalistów zapewniał Hitlera: „Zaręczamy Waszej Ekscelencji, że wiodące kręgi na Ukrainie gotowe są jak najściślej współpracować z Niemcami, aby wspólnymi siłami narodu niemieckiego i ukraińskiego prowadzić walkę przeciwko wspólnemu wrogowi i faktycznie urzeczywistnić nowy porządek (!) na Ukrainie i w całej Europie Wschodniej."604 Arcybiskup popierał wszak w liście pasterskim również wezwanie na roboty do Niemiec, ba! na życzenie Niemców w połowie lipca 1942 roku potępił ruch partyzancki605. Mało tego! Jeszcze w roku 1943 utworzenie ukraińskiej dywizji SS „Hałyczyna" (tzn. „Galicja") i zaopatrzenie jej w opiekę kapłańską spotkały się z całkowitym poparciem Kościoła katolickiego606. Szeptycki zachowywał się więc tak samo jak niemieccy prałaci. Wszyscy oni kazali dla przywódców tej „hordy obłąkańców lub zarażonych wścieklizną wilków" bić nieustannie we dzwony, wywieszać chorągwie, modlić się za nich, raz po raz podpisywali odezwy, odprawiali nabożeństwa i wysyłali hołdownicze depesze, a także niezmordowanie wygłaszali kazania przeciw czerwonemu niebezpieczeństwu. „Wychodzimy z powszechnie znanego faktu i przekonania — pisali wspólnie 19 sierpnia 1936 roku — że właśnie teraz komunizm i bolszewizm, z diabelską premedytacją i wytrwałością starają się wedrzeć od wschodu [Związek Radziecki] i od zachodu [Hiszpania] do Niemiec, serca Europy, aby wziąć je jakby w zabójcze kleszcze."607 Ale teraz już nie bolszewicy, ci „misjonarze Antychrysta i synowie ciemności", jak zdemaskował ich w marcu 1933 roku Pius XI, chwaląc równocześnie Hitlera (t. I, str. 326), wdzierali się do serca Europy, lecz na odwrót: to z serca Europy armie Hitlera wdarły się do Związku Radzieckiego. Cóż za obrót z Boskiego zrządzenia! Przeto biskup polowy Rarkowski, którego listy pasterskie nawet po stronie katolickiej określano jako „aż buchające nazistowską apoteozą wojny"608, czcił i wychwalał Niemcy jako „wybawcę i czołowego bojownika Europy", „jak nieraz już na przestrzeni dziejów", twierdząc, że „wojna przeciw Rosji to europejska krucjata", akcja podjęta „przeciw bolszewickiemu barbarzyństwu 109 w imię całego świata kultury europejskiej", ażeby wykreślić „bolszewizm raz na zawsze z historii ludzkości", i nawoływał: „To potężne i zobowiązujące przeżycie, jakim jest wasze wystąpienie zbrojne na Wschodzie, uświadomi wam, jakie to niewymownie wielkie szczęście, że pozwolono nam być Niemcami."609 Przez swój apel biskup polowy (tak uzdolniony, że potrafił stać się teologiem bez absolutorium610) stanął w jednym rzędzie nie tylko z hitlerowskim ministrem propagandy, który też prawił o krucjacie przeciw sowieckiemu bezbożnictwu i nawoływał wszystkich chrześcijan do udziału611, ale i z całym niemiecko-austriackim episkopatem. Nadzwyczaj przychylny wojsku i nazistom późniejszy arcybiskup Jager z Paderbornu612, który sam się posługiwał tym wyzwiskiem, mówiąc o słowiańskich „podludziach"613, obwieścił walkę „o zachowanie w naszej ojczyźnie chrześcijaństwa i ocalenie Kościoła..."614 Biskup Kumpfmuller z Augsburga porównywał niebezpieczeństwo bolszewickie do tureckiego z dawnych czasów — porównanie często używane przez papieży — i spodziewał się „rychłego, ostatecznego zwycięstwa nad wrogami naszej wiary"615. Biskup Rackl z Eichstatt wychwalał zdradziecki wyczyn Hitlera jako „krucjatę, wojnę świętą za kraj i naród, za wiarę i Kościół, za Chrystusa i jego krzyż przenajświętszy"616. Hrabia Galen, wielki „bojownik ruchu oporu", poczuł się „uwolniony od gniotącego ciężaru, kiedy Fuhrer i Kanclerz Rzeszy 22 czerwca 1941 roku uznał za nieważny tak zwany «pakt rosyjski», zawarty w 1939 roku z bolszewickimi władcami z Moskwy"617. Przecież Galen uważał, aby się posłużyć słowami Piusa XI, komunizm za „zły w swojej najgłębszej istocie. Ktokolwiek chce uratować kulturę chrześcijańską, nie może się zadawać z nim w żadnej dziedzinie."618 Biskupi bawarscy w 1941 roku głosili pod przewodem kolejnego bohatera ruchu oporu: „Przeżyliśmy już podobne czasy w okresie wojny światowej, toteż wiemy z ciężkiego i gorzkiego doświadczenia, jak nieodzowne i ważne jest, ażeby w takiej sytuacji każdy całkowicie, chętnie i wiernie spełniał swój obowiązek, zachowywał spokojną rozwagę i mocną ufność w Bogu, a nie zaczynał powątpiewać i uskarżać się. Dlatego zwracamy się dzisiaj do was, drodzy diecezjanie, w ojcowskiej miłości i trosce ze słowem napomnienia i zachęty, abyście, sumiennie wypełniając obowiązki i poważnie traktując swój zawód, nie szczędzili sił w służbie ojczyzny i miłego kraju rodzinnego."619 110

Na czele bawarskiego episkopatu stał już od dawna kardynał Faulhaber. W latach 1914/18 nawiedzony i wściekły apostoł rozlewu krwi (t. I, str. 190), pisząc w roku 1929 do międzynarodowej Ligi Kobiet wypowiadał się jednak za pokojem i wolnością: „W istocie nowa wojna, posługująca się nowymi środkami w technice zagłady, przyniosła taką niedolę i tyle nieszczęścia wojującym narodom, że wszyscy, którym zależy na ludzkiej kulturze, z góry muszą podnieść głos przeciwko wojnie."620 Ale jak w I Wojnie Światowej kardynał podniósł głos za wojną, a następnie za pokojem, ponieważ dość jasno przewidywał „tyle nieszczęścia", tak w II Wojnie Światowej oczywiście znów podniósł głos za rzezią i napominał jak najbardziej stanowczo, aby „każdy całkowicie, chętnie i wiernie spełniał swój obowiązek". Czy cokolwiek da się porównać z czymś takim, jeśli chodzi o zmienność i brak charakteru? (Por. str. 256 i nast. oraz 276 i nast.) Wszyscy niemieccy biskupi napisali 26 czerwca 1941 roku, zaledwie w cztery dni po napaści na Związek Radziecki: „Kochani diecezjanie! W najcięższej dla Ojczyzny godzinie, kiedy musi ona prowadzić na rozległych frontach wojnę na nie spotykaną dotąd skalę, nawołujemy was do niezawodnego spełniania obowiązków, do mężnej wytrwałości, ofiarnej pracy i walki w służbie naszego narodu. Przesyłamy pozdrowienie wdzięcznej miłości i serdeczne życzenie błogosławieństwa naszym żołnierzom... którzy z bohaterską dzielnością dokonują niebywałych osiągnięć i znoszą ciężkie trudy. Od wszystkich was wojna żąda wysiłków i ofiar. W spełnianiu najcięższych obowiązków tego czasu, w ciężkich doświadczeniach, jakie spadają na was w następstwie wojny, niechaj umacnia was pocieszająca pewność, że wypełniacie przez to świętą wolę Boga..."621 A już 10 grudnia 1941 roku wszyscy katoliccy arcypasterze Niemiec ponownie deklarują swe stałe poparcie dla zbrodni Hitlera. „Towarzyszymy naszym żołnierzom swymi modlitwami i z wdzięczną miłością wspominamy poległych, którzy oddali życie za swój naród. Raz po raz i jeszcze w liście pasterskim z tego lata nawoływaliśmy naszych wiernych jak najbardziej stanowczo do niezawodnego spełniania obowiązków, do mężnej wytrwałości, ofiarnej pracy i walki w służbie naszego narodu. Z satysfakcją śledzimy walkę przeciw potędze bolszewizmu, przed którym my, niemieccy biskupi, w licznych listach pasterskich z lat 1921 do 1936 ostrzegaliśmy katolików niemieckich i nawoływali do czujności, jak wiadomo rządowi Rzeszy."622 111

Także katolicki teolog Heinrich Missalla, który w swojej książce Fur Volk und Vaterland zajmuje się badaniem „pomocy wojennej Kościoła w II Wojnie Światowej", mimo wszelkich wysiłków apologetycznych nie może uniknąć takiego podsumowania: „W bezradności wobec wydarzeń politycznych odwoływano się do Opatrzności albo do Tego, który rządzi losami narodów i bitw, napominając wiernych, aby zaufali jej czy też jemu, równocześnie powołując się na rzekomy obowiązek i każąc im maszerować, walczyć, wykrwawiać się i umierać. Na ten trudny do zniesienia fakt nie da się zamknąć oczu."623 Naziści uhonorowali to na swój sposób. W całym okresie trwania Tysiącletniej Rzeszy nie podnieśli ręki na żadnego niemieckiego biskupa, a nawet, jeśli nie liczyć Polski, na żadnego katolickiego biskupa w Europie!624 Kiedy pewien kanonik z Ołomuńca, siedzący w Buchenwaldzie, wybrany został na biskupa sufragana, SS go natychmiast uwolniło625.

Stalin a współpraca prawosławnych i katolików

„Kościół Chrystusowy udziela swego błogosławieństwa obronie świętej ziemi ojczystej wszystkich prawosławnych." Metropolita moskiewski Siergij, 1941626

„Mężowie Kościoła biją się dzielnie na froncie i codziennie dają dowody swego patriotyzmu." Stalin, 1943627

„Wszystko postawiono na jedną kartę... Patriarchat moskiewski wykazywał się wielką aktywnością we wspieraniu władzy radzieckiej na wojnie. Dla rządu sowieckiego miało to ogromne znaczenie, nie tylko w odniesieniu do wierzącej ludności ZSRR, ale i dlatego, że pomogło na Zachodzie rozproszyć wątpliwości, zgłaszane w kwestii zbyt ścisłego wiązania się mocarstw zachodnich z Rosją sowiecką. Wszak nie można było posądzać o walczący ateizm władzy, tak gorliwie popieranej przez hierarchię duchowną. W tym względzie aktywność patriarchatu była wielostronna. Apele do ludności, nabożeństwa błagalne na rzecz zwycięstwa Armii Czerwonej z odpowiednimi kazaniami, nawoływanie wiernych do czynnego wspierania partyzantki, piętnowanie i nakładanie kar kościelnych na wszelką działalność na rzecz przeciwnika, ofiary, zbiórki, za które można było wystawić całą kolumnę pancerną." Ojciec benedyktyn Johannes Chrysostomus628 112

Podczas gdy wyższe duchowieństwo katolickie, od Niemiec hitlerowskich przez Włochy, Hiszpanię, Francję aż po kraje zamorskie, widziało zagrożenie dla całej Europy i Kościoła Chrystusowego, po drugiej stronie prawosławny namiestnik patriarchatu i metropolita Moskwy Siergij zaklinał Rosjan. Ktokolwiek by sądził, „że nasz obecny wróg zamierza pozostawić nietknięte nasze skarby święte i naszą wiarę", obwieszczał najznakomitszy z popów, ten się gruntownie myli. Z Niemcami bowiem nadciąga mroczna chmura obłędu, nowe pogaństwo Ludendorffa. „Zbóje rzucili się na naszą ojczyznę — wołał Siergij. — Kościół Chrystusowy udziela swego błogosławieństwa obronie świętej ziemi ojczystej wszystkich prawosławnych. Oby Pan użyczył nam zwycięstwa."629 Moskiewski książę Kościoła uderzył na alarm już 22 czerwca 1941 roku, w dniu niemieckiej napaści, podczas gdy Stalin, lekceważący wszelkie ostrzeżenia z Zachodu, odzyskał mowę dopiero w dziesięć dni później, 3 lipca, i w pierwszym swoim wezwaniu zażądał, aby pozostawiać wrogowi tylko spaloną ziemię630. Ale potem natychmiast porozumiał się z Cerkwią. Wszczął nową politykę w sprawach religii, która wyszła na dobre zarówno sowieckiej sile oporu, jak i opinii o Rosjanach w Ameryce. W Armii Czerwonej przykazano politrukom, aby włączyli się w wywieranie religijnego wpływu na żołnierzy, a dowódcom wojskowym polecono szczególnie baczyć na uczucia religijne narodu; zamknięto wydawane przez Związek Bezbożników czasopisma Biezbożnik, Antirełigioznik i Ateist, znów pozwolono wydawać dziennik patriarchatu moskiewskiego; Prawda zamieszczała doniesienia o treści religijnej; metropolicie Siergijowi przydzielono prywatną rezydencję ambasadora niemieckiego631. Już 21 sierpnia 1941 roku Radio Moskwa z oburzeniem doniosło, że Niemcy „obalają Pana Jezusa Chrystusa" i chcą wprowadzić na jego miejsce Mit XX wieku Rosenberga632. Jak chrześcijanie na Zachodzie popierali krwawą łaźnię faszystowską, tak na Wschodzie Kościół rosyjsko-prawosławny popierał teraz „Wielką Wojnę Ojczyźnianą" Stalina: „Nie ma ludzi — mówił Napoleon — lepiej rozumiejących się niż księża 113 i żołnierze"633; albo jak pisał generał Adolf von Thiele: „...bo w żadnej wojnie nie wolno zapominać o Bogu"634. Metropolita Siergij inicjował nabożeństwa błagalne, zdobywał ruble na cele zbrojeniowe i umożliwił Stalinowi wystawienie nowej dywizji, kolumny pancernej „Dimitrij Donskoj"635. A w lecie 1942 roku ukazało się w Moskwie bogato ilustrowane, luksusowe dzieło w błękitnej oprawie Prawda o religii w Rosji, którego redaktor Siergij wyjaśniał w przedmowie, że podczas 25 lat rządów sowieckich Kościół prawosławny doznawał „nie prześladowań, ale raczej powrotu do czasów apostolskich"636. Po prostu zaprzeczono, jakoby w ZSRR miały miejsce prześladowania chrześcijan, a wymierzone kary sprowadzono do przestępstw politycznych637. Stalin okazał wdzięczność. 4 września 1943 roku przyjął metropolitów Moskwy, Leningradu i Kijowa; 8 września arcypasterz Siergij obrany został, z „błogosławieństwem" Stalina, przez 19 hierarchów na patriarchę całej Rosji i utworzono „radę do spraw Kościoła prawosławnego przy Radzie Ministrów"638. „Od najdawniejszych czasów — wołał wtedy Generalissimus — w narodzie rosyjskim trwało żywe uczucie religijne. Od rozpoczęcia działań nieprzyjacielskich przeciw Niemcom Kościół pokazał się z jak najlepszej strony. Mężowie Kościoła biją się dzielnie na froncie i codziennie dają dowody swego patriotyzmu."639 Biskupi prawosławni kolaborowali więc tak samo jak katoliccy, tyle że po przeciwnej stronie. A 24 grudnia 1941 roku Andriej, arcybiskup Saratowa, powiedział do sprawozdawcy Associated Press, G. E. L. Kinga: „Władza radziecka nigdy nie ograniczała wolności wyznania wiary. Sowiety rygorystycznie przestrzegają zasady tolerancji wobec wszystkich religii i tolerancję tę zalegalizowały w osobnym artykule swej konstytucji. Reżim stosował wprawdzie represje wobec duchownych i wiernych, ale nie z powodu ich przekonań religijnych, tylko za działalność wymierzoną przeciw władzy radzieckiej. Należy wziąć pod uwagę, że przed rewolucją Kościół pozostawał w służbie rządów carskich i cieszył się mnóstwem przywilejów i korzyści."640 W trakcie wojny Sowiety zrozumiały, jaki pożytek płynie z moralnego poparcia przez Kościół, a Kościół chętnie widział pożytki, wynikające z tej współpracy. Przychylność komunistów była poniekąd czymś nowym. Duchowieństwo zaś robiło po prostu to lamo, co zwykło robić od IV stulecia; jak to ujął katolik Friedrich Heer, „o każdej godzinie historycznej szło do łóżka z każdym, kto był u władzy"641. 114

Liczba świątyń chrześcijańskich w samej tylko Moskwie wzrosła z piętnastu w roku 1939 do ponad pięćdziesięciu w 1943 roku642. Wtedy też zawarto 23 września coś na kształt konkordatu. Stalin zgodził się na otwarcie przez Kościół dwóch akademii i ośmiu seminariów duchownych, a patriarsze Siergijowi, który zmarł 15 maja 1944 roku, przyznano państwowy pogrzeb643. Z początkiem następnego roku doszło do wspaniałego soboru, na którym zgromadziło się 46 biskupów, a który skierował do czerwonego dyktatora takie oto przesłanie: „Niechaj Bóg da naszej ukochanej Ojczyźnie rychłe zwycięstwo, a naszemu najukochańszemu wodzowi, Józefowi Stalinowi, jeszcze wiele lat życia."644 Reprezentujący rząd G. G. Karpow w powitalnym przemówieniu podkreślił udział Kościoła w obronie narodowej i głęboką, trwałą do niego sympatię ze strony władz. „W naszym wielkim kraju, ze zwycięstwem nowego, nigdy wcześniej nie zrealizowanego, socjalistycznego ustroju społecznego, powstały też nowe stosunki między Kościołem a państwem."645 W uroczystościach koronacyjnych nowo wybranego patriarchy, 67- letniego metropolity Leningradu i Nowogrodu, Aleksija (Siergiej Władimirowicz Simanski), trzykrotnie odznaczonego orderem Czerwonego Sztandaru Pracy oraz — za uczestnictwo w oblężeniu jego rezydencji — Medalem za Obronę Leningradu, wzięło udział sześć tysięcy gości, korpus dyplomatyczny, dostojnicy prawosławni z całego świata, oficerowie Armii Czerwonej, funkcjonariusze partyjni; a główny współpracownik nowego patriarchy, metropolita Nikołaj Kruticki, stwierdził w proklamacji, że Stalin ucieleśnia w sobie to, co najlepsze w tradycjach religijnych Rosji; że ustrojowi radzieckiemu zawdzięcza się, iż Kościół prawosławny „tak rozwija się duchowo, jak nie zdarzyło się już od setek lat"646. Po jednogłośnym wyborze patriarchy entuzjastycznie uczczono w wezwaniu Do chrześcijan całego świata Armię Czerwoną i jej zwycięstwa, sławiąc je jako zwycięstwa Chrystusa nad duchami ciemności. „Każdy widzi — stwierdza się tam — który oręż nasz Pan Jezus Chrystus pobłogosławił, a czyja broń nie uzyskała tego błogosławieństwa."647 Dla nikogo ten rozwój wydarzeń nie był tak bolesny jak dla papieża w Rzymie. Określił on intronizację patriarchy „po prostu jako bardzo zręczne posunięcie szachowe Stalina" i stwierdził, że sam przez to ma „całkowicie związane" ręce648. 115

Prasa sowiecka opublikowała 6 lutego 1945 roku posłanie soboru, żądające wytrzebienia faszyzmu i najsurowszego potępienia tych, którzy doradzają przebaczenie. Ojcowie soboru podnieśli „swój głos przeciwko tym, w pierwszym rzędzie przeciw Watykanowi, co w interwencjach swych próbują uwolnić Niemcy hitlerowskie od odpowiedzialności za ich zbrodnie i nawołując do pobłażliwości wobec narodowych socjalistów, którzy zbrukali całą Europę krwią swoich niewinnych ofiar, chcą po wojnie zachować przy życiu nieludzką i niechrześcijańską naukę faszyzmu"649. 10 kwietnia Stalin przyjął, w obecności Mołotowa, patriarchę Aleksija i metropolitę Nikołaja, który pozostawił taką relację z tej audiencji: „Ze zrozumiałym podnieceniem oczekiwaliśmy dnia wizyty u wielkiego Stalina. Zaledwie ujrzeliśmy, jak Józef Wissarionowicz nas przyjął, uśmiechnięty, bezpośredni w obejściu i serdeczny, ujął nas jego wdzięk osobisty i prosta serdeczność, za którymi kryje się jego prawdziwa wielkość... Była to rozmowa... ojca z dziećmi, całkiem niewymuszona. W radosnym podnieceniu, że przyjął nas największy człowiek naszych czasów, genialny przywódca wielu milionów poddanych, nie spostrzegliśmy, jak upływa czas. To spotkanie, ta rozmowa bez wątpienia pozostają niezapomniane. Same przez się (!) są już dostatecznym powodem, abyśmy się podjęli dla naszego narodu wszelkiej pracy i wszelkich możliwych ofiar, dla narodu, na którego czele stoi on, kowal jego szczęścia, niosący w daleki świat jego sławę, nasz ukochany, nasz wielki Stalin."650 Ale nie tylko prawosławni chcieli walczyć i umierać za ojczulka Stalina; katolicy również. Przy zagrabieniu Polski wymknęły się Hitlerowi polski rząd, polski sztab generalny i skarb państwa. Doszło więc do współpracy rządu emigracyjnego, który przez Rumunię i Bordeaux uciekł do Londynu, ze Związkiem Radzieckim651. Zawarto przy tym 14 sierpnia 1941 r. umowę wojskową o rekrutacji do armii polskiej na terytorium sowieckim, za co miano „amnestionować" wszystkich obywateli polskich; jako że od jesieni 1939 do czerwca 1941 roku Stalin wywiózł do Rosji około 1,5 miliona Polaków652. Spośród przebywających w obozach karnych i obozach pracy generał Władysław Anders, sam dopiero w sierpniu 1941 roku zwolniony z więzienia GPU w Moskwie, nagle jako sojusznik Stalina, zaczął tworzyć sześć polskich dywizji, liczących prawie 100 tysięcy ludzi653. 116

Anders, dowódca nowego korpusu armii, pochodził z niemieckiej rodziny obszarniczej, ale czuł się Polakiem; był protestantem, lecz w Sowietach przeszedł na katolicyzm654. Stalin przyznał teraz jemu i jego katolickim żołnierzom 32 kapelanów wojskowych i prawo do odwiedzin wizytującego biskupa, wyposażonego w pełnomocnictwa papieskie655. Tak więc polski biskup polowy Józef Gawlina przyjechał do ZSRR w kwietniu 1942 roku, aby zająć się wojskiem. Biskup polowy, który mimo rany odniesionej we wrześniu 1939 roku zdołał przedostać się do armii polskiej we Francji i Anglii656, przybył z Londynu przez Teheran do Moskwy. Już w grudniu 1941 roku w Teheranie spotkali się generał Anders z generałem Władysławem Sikorskim, premierem polskiego rządu na emigracji, i z delegatem papieskim Mariną, któremu szło o duszpasterstwo wojskowe657. Ale najwidoczniej nie tylko o to. Kiedy bowiem Gawlina 28 kwietnia 1942 roku zawitał do stolicy Rosji sowieckiej — jako pierwszy katolicki biskup od czasu wątpliwej wyprawy do Moskwy, jaką odbył (t. I, str. 284 i nast.) Michel d'Herbigny — zdecydowany był objąć swym duszpasterstwem także cywilnych katolików polskich w Związku Radzieckim. Przywiózł ze sobą aż 50 ołtarzy polowych, 572 Biblie, 53 500 krzyżów, 784000 świętych obrazków i dużo pieniędzy658. Po czym już 1 lipca 1942 r. Gawlina mógł zameldować Watykanowi, że uwolniono około połowy uwięzionych księży polskich, z czego 107 pozostawiono do rozporządzenia w duszpasterstwie rodzinnym, ale należało ich równocześnie zgłosić jako kapelanów wojskowych. Niektórzy chcieli pozostać w Rosji jako księża nawet po wyjściu armii polskiej, sub omni conditione (na każdych warunkach). „Na pytania NKWD, kiedy zamierzam wyjechać, nie udzielam zbyt jasnych odpowiedzi. Chcę bowiem odwiedzać także ludność cywilną, mieszkającą daleko od terenów wojskowych."659 Tymczasem tworzenie armii Andersa przebiegało nie bez trudności. Brakowało na przykład około 10 000 polskich oficerów, o których wiedziano wprawdzie, że w roku 1939 Armia Czerwona wzięła ich do niewoli, lecz nieznane było miejsce ich pobytu. Poza tym w marcu 1942 roku, kiedy kontyngent polski liczył już 67 000 ludzi, przyznawano im zaledwie 44000 racji żywnościowych660. Wreszcie „Armia Andersa", której ciągle towarzyszył monsignore Gawlina w stroju biskupa polowego, została w następnych miesiącach przerzucona do Palestyny i operacyjnie oddana pod rozkazy brytyjskie661. A gdy w czerwcu 1943 roku odkryto w Katyniu 117 masowe groby ze zwłokami polskich oficerów — w liczbie ocenianej czasem na 15 000, czasem na 30 000 itd.662 — doprowadziło to wreszcie do zerwania stosunków między polskim rządem emigracyjnym a Rosjanami i do przejścia na kurs przeciwny. „Rozpoczęliśmy zatem walkę z bolszewizmem i mamy nadzieję, że Watykan będzie po naszej stronie", oświadczył polski premier rządu na emigracji, generał Sikorski, w połowie czerwca 1943 roku; w dwa i pół tygodnia później zginął w (tajemniczej?) katastrofie samolotowej w Gibraltarze663. Ale wkrótce po tym Stalin otrzymał inną, mniejszą jednostkę wojska polskiego, „Dywizję Kościuszkowską" pod dowództwem pułkownika Zygmunta Berlinga, który nie wyszedł z Andersem. 15 lipca 1943 roku, po uroczystej mszy pod gołym niebem, jednostka ta, którą zaprzysiągł awansowany na polskiego kapitana ksiądz Franciszek Kubsz, ślubowała walczyć o wyzwolenie Polski i dochować wierności swoim sowieckim sojusznikom664.

Niepowodzenie misji rosyjskiej i papieska polityka okrążenia od Madrytu po Tokio

„Kto teraz mówi o pokoju, jest stalinistą!" Nuncjusz papieski Orsenigo 20 sierpnia 1941 roku665

„Przysięgli. Muszą być posłuszni." Pius XII o żołnierzach Hitlera666

„Pius XII żywi przyjazne uczucia dla Rzeszy. Niczego nie życzy Fuhrerowi z większym utęsknieniem aniżeli zwycięstwa..." Deklaracja nuncjuszów papieskich w Madrycie i Vichy667

Jak zachowywał się Watykan po ataku na Związek Radziecki? O tym „dalszym celu" działań niemieckich papież chyba został powiadomiony już w toku wizyty Ribbentropa 11 marca 1940 roku; a z pewnością plan Hitlera co do ataku, a nawet jego termin, był mu znany z kręgów niemieckich tajnych służb668. 20 zaś czerwca 1941 roku minister spraw zagranicznych dał znać nuncjuszowi, że to już669. Tak więc „nasze wkroczenie do Rosji nie zaskoczyło Watykanu", melduje ambasador von Bergen i dorzuca dwie uwagi na temat, jak to „przyjęto w Watykanie". „1. Że 118 rozszerzenie wojny na Rosję znacznie przyczyni się do wyjaśnienia sytuacji, co jest konieczne dla nowego porządku w Europie. Można się było obawiać, że bolszewizm jako potęga europejska, czy wręcz światowa, pozostanie do końca wojny nietknięty, a nawet może z niej wyjść umocniony... 2. Że bezbożna Rosja po stronie «demokracji» posługuje się tym pretekstem, aby mówić o «krucjacie w obronie chrześcijaństwa»... Ten nowy obrót wojny sprawił, że kręgi zbliżone do Watykanu poniekąd odetchnęły z ulgą (!) i śledzą wydarzenia z wielkim zainteresowaniem."670 Na przykład biskup Hudal widział w tym „zerwaniu paktu Hitler-Stalin i rozpoczynającym się marszu Wehrmachtu na Moskwę ponowne usprawiedliwienie tego zaufania na wyrost, jakiego udzielono Niemcom przy zawieraniu konkordatu"671. Że po tym marszu mógłby nastąpić odwrót, tego w Rzymie podówczas nie umiano sobie wyobrazić. W roku 1941 panowało przekonanie, że Niemcy ostatecznie zwyciężą. W lutym Ribbentrop otrzymał następującą poufną wiadomość: „Zaskakujące jest, jak optymistycznie papież po wielekroć wyrażał się ostatnimi czasy o perspektywach zwycięstwa Niemiec. W rozmowach z arystokracją włoską nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że wszyscy we Włoszech muszą się przyzwyczaić do myśli o niewątpliwym zwycięstwie Niemiec."672 A gdy 15 lutego minister poprosił swego ambasadora w Watykanie o niezwłoczny i szczegółowy raport, ten jeszcze tego samego dnia oddepeszował m.in. następująco: „Niewątpliwie nasze ogromne sukcesy militarne i w polityce zagranicznej zrobiły wrażenie na papieżu i jego otoczeniu. Wynika to z wypowiedzi osób stojących szczególnie blisko Piusa XII, uważających za całkiem oczywiste, że w tych zmaganiach Niemcy są przypuszczalnym zwycięzcą."673 Według raportu agenta, mającego kontakty ze „Stolicą Apostolską", na krótko przed rozpoczęciem ofensywy niemieckiej papież powiedział: „Tylko patrzeć, jak zacznie się wojna niemiecko-rosyjska; Watykan uczyni wszystko, by przyśpieszyć wybuch tej wojny i zachęci do tego Hitlera chociażby obietnicą wsparcia moralnego. Niemcy zwyciężą Rosję, lecz zostaną tak poważnie osłabione, że później będzie można poczynać sobie z nimi całkiem inaczej."674 W każdym razie to ostatnie odpowiadało coraz częściej wyrażanym nadziejom Rzymu. Antykatolickie wypady Hitlera, zwłaszcza jego ekscesy w Polsce musiały, rzecz jasna, irytować i razić Kurię. Radio Watykan często wspominało o prześladowaniach, 119 w sposób mniej czy bardziej zawoalowany, ale od początku wojny z Rosją powstrzymywało się, pewnie w nadziei na większe korzyści, od jakichkolwiek aluzji nieprzyjaznych w stosunku do Niemców675. Za to począwszy od 22 czerwca nadawało propagandowe agitki w języku rosyjskim i ukraińskim, nad którymi czuwał sam generał zakonu jezuitów676. A już w kilka dni po wkroczeniu Niemców, jeszcze pod koniec czerwca 1941 roku, Stolica Apostolska nakreśliła „plan akcji" dotyczącej „apostolatu w Rosji". Zasypywano dowództwa węgierskie, włoskie, ale także niemieckie propozycjami współpracy z misją wschodnią Kurii677. Zbierano krzyże, które miało rozdawać wojsko włoskie na Wschodzie678. W dodatku faszystowskie pisma, takie jak Regime fascisto, utwierdzały Watykan w nadziejach na rychłe podporządkowanie sobie rosyjskiego Kościoła679. „Trzeba działać jak najszybciej — zanotował 29 czerwca Tardini w sekretariacie stanu — aby nie zmarnować żadnej możliwości, jaka się dziś otwiera, a której wkrótce może już nie być."680 Do „planu akcji" misjonarstwa w Rosji wciągnięto generałów zakonu kapucynów i bazylianów, oczywiście także i genrała jezuitów Ledóchowskiego, który zwrócił uwagę, że „trzeba postępować nader ostrożnie, aby nie wywołać wrażenia, jakoby przysłanie księży wiązało się z wkroczeniem wojsk, i aby nie ranić patriotycznych uczuć Rosjan"681. Razem z faszystowskimi wojskami przenikali do Związku Radzieckiego także katoliccy duchowni, nawiązywali kontakty z ludnością i starali się porozumieć z niemieckimi generałami co do zakresu swych kompetencji. „Według prowizorycznej umowy z 14 sierpnia 1941 roku Główne Dowództwo Wehrmachtu poleciło dowódcom armii w Rosji, aby wspierali pracę misjonarską rzymskich duchownych", ale odniosło to niewielki skutek682. Oprócz misjonarzy była wprawdzie dużo większa liczba wojskowych duchownych w oddziałach niemieckich, włoskich, węgierskich, rumuńskich, hiszpańskich, którzy kazali stawiać ołtarze polowe i spraszać ludność na żołnierskie uroczystości religijne. Ale również i te inicjatywy, popierane przez nuncjuszów papieskich na Węgrzech, w Rumunii, Słowacji itd. przeważnie się nie powiodły683. Nie ulega wątpliwości, że sam papież musiał być aż nadto rud z krwawej awantury Hitlera. Eugenio Pacelli już na początku lat trzydziestych coraz natarczywiej uświadamiał Piusowi XI, że Rosji nie da się nawrócić 120 w sposób mistyczno-polityczny i że znacznie ważniejsze jest utworzenie w Europie związku obronnego sił antykomunistycznych684. Toteż Pacelli całkowicie odżegnał się od misjonarza Rosji Michela d'Herbigny (t. I, str. 284 i nast.), marzyciela religijnego, którego Ratti zatrudniał jako „domowego sowietologa". Mówił, że stanowi on dla niego prawie tak wielką zagadkę jak tajemnice wiary685. Już przez jego poprzednika (jakoby ze względu na nieuleczalnego raka jelit, operowanego w Brukseli) usunięty z Rzymu, jezuicki biskup popadł w niełaskę i Pacelli też nigdy go nie rehabilitował686. Jak sam generał jezuitów Ledóchowski, tak i obaj papieże bardziej stawiali na antykomunizm Hitlera niż na idee misjonarskie biskupa d'Herbigny, który omal nie został kardynałem, gdy po latach największego blasku Pius XI strącił go na dno ciemności, tak iż został na dwadzieścia lat, aż do swej śmierci w 1957 roku, żywcem pogrzebany w dwóch zapadłych nowicjatach jezuickich w południowej Francji, zajmując się medytacjami i zbiorem motyli. „Jego spuścizna została opieczętowana, a jego dossier do dzisiaj zalicza się do najsurowiej zamkniętych, tajnych akt generalstwa jezuickiego."687 Nie na mistykę, lecz na siłę zbrojną stawiali Ratti i Pacelli, który jako sekretarz stanu 30 kwietnia 1937 roku wyznał ambasadorowi Hitlera w Watykanie, że Stolica Apostolska nie lekceważy „wielkiego znaczenia, jakie ma tworzenie zdrowych wewnętrznie i żywotnych politycznych frontów obrony przed niebezpieczeństwem bezbożnego bolszewizmu". „Stolica Święta", pisał Pacelli, także zwalcza bolszewizm, choć innymi środkami. On jednak aprobuje również użycie „przeciw bolszewickiemu zagrożeniu zewnętrznych środków siły", a nawet widzi w tym „istotne posłannictwo i zadanie"688. W roku 1938, na rok przed wybuchem II Wojny Światowej, Pacelli jako legat Piusa XI na kongresie eucharystycznym w Budapeszcie — warto porównać kongres 1912 roku w Wiedniu (t. I, str. 115) — żądał, aby „rewolucji zaciśniętych pięści przeciwstawić pokojowe przeobrażenie serc"; niewątpliwa demonstracja antykomunistyczna. Wszak podkreślał także, iż „Kościół, dopóki przestrzega się prawa Bożego, pozwala każdemu narodowi wybrać sobie własną formę rządów.. ."689 Ale to z pewnością nie zachodziło w Rosji sowieckiej, gdzie nie było już Kościoła katolickiego. Jakkolwiek na kongresie Pacelli musiał zachowywać się powściągliwie, rozumiano, że „w formie pokrętnych aluzji proponuje on krucjatę przeciw bolszewizmowi"690. 121

I cały też świat zrozumiał, że Pius XII nawet dla pozoru nie potępił napaści Hitlera na Rosję, chociaż doktryna katolicka zabrania każdej wojny zaborczej! W przemówieniu radiowym 29 czerwca, w tydzień po ataku niemieckim, „namiestnikowi Chrystusa" nie zabrakło „w mroku burzy przebłysków światła, unoszących serce ku wielkiemu, świętemu oczekiwaniu: wielkodusznego męstwa w obronie podstaw kultury chrześcijańskiej i ufnej nadziei na jego triumf.. ."691 W których to słowach Pius XII nie miał przecież na myśli Armii Czerwonej. Raczej wyrażał nadzieję, jak napisał do Berlina drobiazgowo analizujący postawę Watykanu radca ambasady Menshausen, „że wielkie ofiary, jakich wymaga ta wojna, nie będą daremne i że z woli Opatrzności doprowadzą do zwycięstwa nad bolszewizmem"692. Ta nadzieja wyraża się w dalszych przemówieniach papieża, przede wszystkim 1 sierpnia 1941 r. do Rumunów oraz — i to po niemiecku — 14 grudnia 1941 r. do Słowaków ze swego ukochanego państwa księdza Tiso (str. 22 i nast.), do dwóch narodów, które przyłączyły się do walki przeciw Rosji sowieckiej693. A także już 13 sierpnia tegoż roku Pius XII przyjął 3000 włoskich wierzących i 600 włoskich żołnierzy, do których wykrzykiwał: „Ileż to bohaterskich czynów daje dzisiaj wspaniałe świadectwo na polach bitewnych, w powietrzu i na morzach, tej sile duszy, która odważnie przyjmuje niebezpieczeństwo śmierci... Właśnie w burzach wojny nadchodzą godziny i chwile olśniewającego sprawdzania się, w których objawiają się często niespodziewane w wielkości swej czyny takich dusz bohaterskich, które wszystko, nie wyłączając życia, składają w ofierze spełnieniu obowiązków, przepisanych przez chrześcijańskie sumienie."694 Tak i nadal błogosławił papież włoskich i niemieckich żołnierzy, chociaż od wiosny 1942 roku audiencje były ograniczane i wreszcie ich zaniechano695. Ale jak zaraz po napadzie Hitlera na Rosję Pius XII mówił o „przebłyskach światła", które „unoszą serce ku wielkiemu, świętemu oczekiwaniu", tak i pod koniec 1942 roku, mimo wszystko, jeszcze przepełniały go najpiękniejsze nadzieje. „Nie ma rzeczy mniej odpowiadającej szczególnym wymaganiom obecnej godzmy niż małoduszność — wołał do tak zwanego Świętego Kolegium 24 grudnia. — Może teraz właśnie bije godzina dla chrześcijaństwa, dla naszej wiary, która podbije świat, godzina, dająca się porównać do owego pierwszego spotkania Chrystusa ze starożytnością pogańską; godzina, jakkolwiek pełna ciężkich niebezpieczeństw, 122 ale zarazem bogata w wielkie oczekiwania i piękne nadzieje?"696 I tegoż dnia w przemówieniu radiowym do świata, omawiając nowy porządek życia wewnętrznego w państwie jako warunek pokoju między narodami, papież oznajmił: „Nie uskarżanie się, lecz działanie jest nakazem chwili, nie uskarżanie się na to, co jest albo było, lecz budowanie tego, co powstanie i musi powstać dla powszechnego dobra."697 Co prawda po zakończeniu wojny utrzymywał, że „ani jedno słowo nie wyszło z Naszych ust i ani najdrobniejszy znak spod Naszego pióra, z których można by wywnioskować, że akceptowaliśmy, a tym bardziej popierali kampanię 1941 roku przeciwko Rosji."698 Jednakże swego czasu wołał też — co byłoby „niemożliwe bez zgody Stolicy Apostolskiej", jak raportuje do Berlina niemiecki charge d'affaires699 — sekretarz potężnej kongregacji Propaganda Fide, arcybiskup Constantini, na uroczystym nabożeństwie z początkiem sierpnia 1941 roku: „Wczoraj na ziemi hiszpańskiej, dzisiaj w samej bolszewickiej Rosji, w tym niezmierzonym kraju, gdzie szatan jak gdyby znalazł swoich namiestników i najlepszych współpracowników w zwierzchnikach republik, mężni żołnierze również i naszej ojczyzny toczą teraz największą bitwę. Pragniemy z całego serca, żeby ta bitwa przyniosła nam ostateczne zwycięstwo i zagładę bolszewizmu, który nastawiony jest na działalność negatywną i wywrotową." I modlił się Constantini o błogosławieństwo Boże dla włoskich, dla niemieckich żołnierzy, którzy „w tej rozstrzygającej godzinie bronią ideału naszej wolności przeciw czerwonemu barbarzyństwu"700. Nuncjusz papieski w Berlinie, Orsenigo, powiedział 20 sierpnia 1941 roku do sekretarza stanu Weizsackera: „Kto teraz mówi o pokoju, jest stalinistą!"701 W kręgach Kurii chętniej mówiono teraz o „krucjacie"702. Ale papież nie nawoływał do niej. Nie mógł, ponieważ tyle chrześcijańskich krajów walczyło w przymierzu z „bezbożnym" Związkiem Radzieckim, do którego w dodatku, i to właśnie od początku wojny, coraz bardziej przyznawał się Kościół prawosławny (str. 111 i nast.). Także sytuacja w polityce kościelnej za Hitlera narzucała Piusowi XII niejaką powściągliwość; bądź co bądź „stale napływające" do Rzymu wiadomości na ten temat stanowiły, jak pisał niemiecki ambasador 12 sierpnia 1941 roku do Berlina, „przygniatający materiał"703. Pomimo wszystko Fritz Menshausen, jeden z hitlerowskich dyplomatów w Watykanie, oceniał podówczas, że Pius XII 123

„sercem stoi po stronie państw Osi"704. Mniej więcej w tym samym czasie podsekretarz stanu w Urzędzie Spraw Zagranicznych, Luther, dochodzi w dłuższym memoriale do wniosku: „Od początku wojny obecny papież opierał swe plany polityczne na zwycięstwie państw Osi."705 A jeden z szefów niemieckich tajnych służb, Obergruppenfuhrer SS Schellenberg, melduje w pięciostronicowym raporcie dla Wilhelmstrasse o rozmowie z Piusem XII: „Papież uczyni wszystko, co w jego mocy, ażeby zapewnić Niemcom zwycięstwo. Jego celem jest zniszczenie Rosji."706 Znaczące dla postawy Pacellego jest intermezzo dyplomatyczne, jakie nastąpiło po spotkaniu dyktatorów niemieckiego i hiszpańskiego 23 października 1940 roku w Hendaye. Swego czasu powtórzono papieżowi, jakoby Hitler powiedział generałowi Franco, że Pius XII jest wrogiem Fuhrera. „Ojciec Święty" nie mógł pozwolić, aby przylgnęło doń tak okropne pomówienie. Wobec tego nuncjusze w Madrycie i Vichy przekazali hiszpańskim ambasadorom, co następuje, w jednakowym brzmieniu, więc niewątpliwie wykonując dane im polecenie: „Jeżeli padły takie słowa, lub jeśli wyraża się w nich pogląd Fuhrera, papież nad tym głęboko ubolewa. Pius XII żywi dla Rzeszy uczucia przyjaźni. Niczego nie życzy Fuhrerowi z większym utęsknieniem, aniżeli zwycięstwa nad bolszewizmem. Po decydującej klęsce Rosji sowieckiej może nadejdzie chwila, gdy zapanuje pokój. Dla papieża byłoby ubolewania godne, gdyby właśnie po tym dokonaniu Fuhrera i Trzeciej Rzeszy przetrwały u nas w Niemczech tak mylne wyobrażenia o jego uczuciach."707 Serrano Suńer (str. 126) natychmiast odpowiedział nuncjuszowi w Madrycie, że przekazana papieżowi pogłoska jest fałszywa. „Wręcz przeciwnie, Fuhrer powiedział do generała Franco, że zależy mu na dobrych stosunkach z Kurią, bo przecież sam gości w granicach Rzeszy 40 milionów katolików."708 A kiedy i Franco polecił, aby hiszpański ambasador przy „Stolicy Apostolskiej" Yanguas Messia powiedział Piusowi, że pogłoska ta nie odpowiada prawdzie, papież stwierdził, iż „wiadomość ta szczerze go raduje, ponieważ jak zawsze, tak i teraz żywi nie tylko najgorętszą sympatię dla Niemiec, ale także podziw dla wielkich zalet osobistych Fuhrera"709. I rzeczywiście, gdyby Hitler nie zwalczał Kościoła, czyż nie miałby go papież, jak w 1933 roku sekretarz generalny stowarzyszenia Kolpinga Nattermann, za „męża Opatrzności Boskiej", „który pomaga Panu w nowym ukształtowaniu epoki"?710 Czyż 124 nie nazywałby go Pius XII mężem opatrznościowym jeszcze częściej niż Pius XI Ducego? Nie brakowało jednak dziedzin, w których się wyśmienicie rozumieli. Niektóre zaś należały do najważniejszych i decydujących, jak znaczna część polityki zagranicznej i wojna przeciw Rosji. Niemieckich prałatów Hitler zapewniał: „Ludzie nie mogą żyć bez wiary w Boga. Żołnierz, który trzy albo cztery dni leży pod ogniem zaporowym, potrzebuje religijnego oparcia." Co więcej, Hitler stwierdzał, że nowe państwo „jest nie do pomyślenia bez solidnej bazy chrześcijaństwa. Potrzeba nam żołnierzy, i to wierzących. Wierzący żołnierze są najcenniejsi. Oni idą na wszystko. Dlatego zachowamy szkoły wyznaniowe, ażeby w szkołach wychowywać ludzi wierzących..."711 A Pius XII mówił o „milionach katolików" służących „w wojsku niemieckim": „Przysięgli. Muszą być posłuszni."712 Papież, którego celem — „ani na chwilę i w żadnym z Naszych poczynań" nie tracił go z oczu — było jakoby, jak pisał do arcybiskupa Bambergu Kolba, „zachowanie nietkniętej bezstronności Stolicy Apostolskiej"713, w rzeczywistości stawiał bez reszty na faszystów, od Berlina po Madryt. To on szukał nade wszystko dobrych stosunków z Hitlerem, mimo jego potwornych zbrodni, a nie Hitler z nim! Tak też Nota werbalna Sekretariatu Stanu Jego Świątobliwości do Ambasady Niemiec przy Stolicy Apostolskiej z 18 stycznia 1942 roku zapewnia, że „Stolica Apostolska w głębokiej trosce o prawdziwe dobro narodu niemieckiego w takiej mierze, jaka od niej zależy, czyni i nadal będzie czynić wszystko, co tylko możliwe, w granicach swoich praw i obowiązków, aby coraz lepiej kształtować stosunki między Kościołem a państwem niemieckim"714. Coraz lepiej! Do tej życzliwości dla Niemiec pasuje również i to, że Kuria, już w kilka tygodni po przystąpieniu Japonii 8 grudnia 1941 roku do wojny po stronie faszystów, nawiązała stosunki dyplomatyczne z Tokio. Japonia i państwa Osi ciągle jeszcze miały znaczną przewagę militarną; Niemcy zaszli daleko w głąb Rosji; Japończycy, przeważający na morzu i w powietrzu, rozszerzyli niebawem swe podboje daleko na Pacyfik i Ocean Indyjski, do Syjamu, na Półwysep Malajski, Filipiny, północne Borneo, Wyspy Gilberta, Guam i Wake, po Hongkong, Archipelag Bismarcka, Sumatrę, Bali, Timor, Jawę itd., Stany Zjednoczone zaś i Wielka Brytania musiały się 125 pogodzić z szeregiem odwrotów, niekiedy bardzo ciężkich715. Toteż ich położenie na widowni wojennej, jak przyznaje nawet monsignore Giovannetti, było „nadzwyczaj niepewne"716. Ale niepewne też było dotychczas położenie Kościoła katolickiego w Japonii. Zaniedbano go japonizować i dopiero w 1927 roku mianowano pierwszego japońskiego biskupa, którym został Januarius Hayasaka z Nagasaki, co na długi czas pozostało jedynym krokiem ku japonizacji717. Dalsze kroki podejmowano dopiero po roku 1936, zaledwie od czasu, gdy Niemcy i Japonia spotkały się w Pakcie Antykominternowskim. A teraz „wydarzenia potoczyły się wprost lawinowo"718, oczywiście wydarzenia na korzyść Kościoła rzymskiego. Co prawda ożywienie ruchu nacjonalistycznego, jak i kultu cesarza od 1940 roku, przyniosło też ataki na chrześcijaństwo i katolicyzm, ciągle jeszcze pozostające pod wodzą najczęściej cudzoziemskich prałatów719. Jednak przystąpienie Japonii do wojny po stronie faszystów okazało się kolejną korzyścią dla papiestwa. Jego nowe kontakty dyplomatyczne wzbudziły natychmiast głęboką niechęć w Anglii i w Ameryce, nawet większą, niżeli spodziewano się w Watykanie720. Brytyjski rząd Jej Królewskiej Mości stwierdził, że wywarło to na nim „nadzwyczaj niekorzystne wrażenie" i że trudno mu pogodzić decyzję Stolicy Apostolskiej z jej ubolewaniem z powodu rozprzestrzeniania się wojny, jak również dał wyraz obawie, że będzie to odebrane jako wybaczenie Japonii zdradzieckiej i niczym nie usprawiedliwionej agresji, jako znak szczególnej życzliwości papieskiej wobec Japonii, i że zmuszony jest wbrew swojej woli do wyciągnięcia wniosku, iż Jego Świątobliwość „jeszcze raz" poddał się naciskowi rządów państw Osi721. Przeciwko ich uprzywilejowaniu wystąpił też z początkiem lipca 1941 roku, na polecenie prezydenta Stanów Zjednoczonych, amerykański delegat przy Watykanie, Harold Tittmann722. I gdy kardynał Maglione poufnie ujawnił mu, że rozpoczęto japońsko-watykańskie pertraktacje, Tittmann „nie zdołał ukryć wyrazu przerażenia na twarzy", o czym zaraz napisał do sekretarza stanu Cordella Hulla, ponieważ, jak wywnioskował, „jest to posunięcie japońskie, całkiem jawnie wiążące się z wojną". Zarazem nasunęło mu się pytanie, czy Kuria będzie też akredytować przedstawicieli innych krajów, na przykład Rosji? Na co Maglione zauważył ze śmiechem, że jak dotąd „ci panowie jeszcze się nie zgłosili"723. Japońska zaś propozycja, utrzymywał 126 monsignore Montini, „spadła na Stolicę Apostolską jak grom z jasnego nieba"724. Słusznie jednak skonstatował późniejszy papież, jak pisze Tittmann w raporcie dla Waszyngtonu, „że bliższe stosunki dyplomatyczne pomiędzy Stolicą Apostolską i Japonią mogą się okazać dobroczynne dla spraw Kościoła, gdyż ciągle rosnąca liczba katolików dostaje się w zasięg władzy tego kraju. Zauważył też mimochodem, że interesy rzymskokatolickie na terenach zajętych przez Japonię aktualnie są ważniejsze niż w Rosji. Poza tym w Rosji Kościół był atakowany, podczas gdy w Japonii go dotychczas tolerowano." I jakkolwiek ubolewał kardynał sekretarz stanu Maglione nad bestialstwami, popełnianymi przez Japończyków, „nie posiadał jednak wystarczającej liczby dowodów, na których podstawie mógłby o tym wyrokować..."725 Nastąpiła obszerna wymiana korespondencji dyplomatycznej pomiędzy zachodnimi aliantami a Kurią. Wszelako 26 marca 1942 roku Ken Harada, dotychczasowy charge d'affaires w Vichy, mianowany został przez Japonię posłem nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym przy Stolicy Apostolskiej; wkrótce po tym Harada awansował na ambasadora, a delegat apostolski w Japonii, Paolo Marella, akredytowany został jako nuncjusz przy cesarzu Hirohito, później zaś mianowany kardynałem726. Prasa narodowoso-cjalistyczna i faszystowska pisała o moralnym zwycięstwie Japonii nad Stanami Zjednoczonymi727. Moskwa zaś dopatrzyła się w nowych kontaktach japońsko- watykańskich usiłowania, żeby całkowicie okrążyć bolszewizm ideologicznie i wzmocnić Niemcy hitlerowskie, których wojnę błyskawiczną powstrzymała w natarciu rosyjska zima728. Sieć dyplomatyczna Rzymu rozciągała się teraz od Tokio po Madryt. W końcu czerwca 1942 roku przez papieża został przyjęty ze szczególną życzliwością i odznaczony Wielkim Krzyżem Orderu Piusa IX czołowy falangista Ramón Serrano Suńer, szwagier generała Franco, przyjaciel Mussoliniego i Hitlera729. Oznajmił on, że Hiszpania w razie potrzeby jest już gotowa wysłać na wschód milionową armię, bo przecież klęska Hitlera pociągnęłaby za sobą także upadek Franca i Mussoliniego oraz powstanie rządów lewicowych, po których Kościół mógłby się spodziewać wszystkiego, co najgorsze730. Pius XII był zmartwiony, że Niemcy nie uważają go za swego przyjaciela, jednakże nie mógł aprobować polityki religijnej Hitlera, zwłaszcza wychowania młodzieży. Szczęśliwie by się stało, wyznał Suńerowi, gdyby udało mu się dojść z Rzeszą Niemiecką do porozumienia w sprawie religii731. 127

Na temat obozów koncentracyjnych bodajże nie rozmawiano; jak również o terrorze SS i Gestapo w całej Europie. W tej kwestii papież, nazywany przez swego poprzednika mężem „wymownym jak po zesłaniu Ducha Świętego", w ogóle się nie odzywał732. A to właśnie wtedy, 30 lipca 1942 roku, amerykański charge d'affaires przy Watykanie Tittmann depeszował do Departamentu Stanu o tym, „jak bardzo fakt, że Stolica Apostolska uchyla się od publicznego protestu przeciw okrucieństwom nazistowskim, podważa jej prestiż moralny i podkopuje zaufanie tak do Kościoła, jak i do samego Ojca Świętego. Raz po raz oficjalnie zwracałem Watykanowi uwagę na to niebezpieczeństwo i tak samo czynili niektórzy z moich kolegów, ale nie odniosło to skutku."733 Zwykła odpowiedź Kurii, że potępienia mogą sprawę tylko pogorszyć i tak czy owak są bezskuteczne, tyle razy już sprowadzana była do absurdu, że nie warto się tym zajmować734. Carlo Falconi znalazł w swojej obfitej dokumentacji jedną jedyną wypowiedź papieża Pacellego przeciw „tajnym" morderstwom faszystów, przeciw zbrodniom popełnianym poza tzw. działaniami wojennymi: wzmiankę o „setkach tysięcy ludzi, których przeznacza się na śmierć albo postępujące zubożenie właściwie bez żadnej winy, czasem tylko za ich narodowość lub pochodzenie..."735 To „pierwsza i ostatnia", przy tym haniebnie wątła aluzja do wymordowania — podług wykazu masakr u Falconiego — 6 milionów Żydów rozmaitej narodowości, ponad 3 milionów jeńców rosyjskich, 700 tysięcy prawosławnych Serbów, ponad 200 tysięcy Cyganów, dziesiątków tysięcy dzieci, które zginęły w obławach i pacyfikacjach itd.736 Również domowa gazeta papieża Osservatore Romano nigdy nie wspomniała o potwornościach, jakie naziści oraz ich wspólnicy popełniali obok oficjalnych zbrodni wojennych737. Wszystko to jednak nie godziło w interesy Watykanu, który nie był i nie jest znany jako przyjaciel czy to Żydów, czy rosyjskich prawosławnych, czy serbskich. Ponad wszystko inne zaś poruszał papieża konflikt ze Związkiem Radzieckim. Chętnie więc aprobował program jednolitego frontu przeciwko ZSRR, który przedstawił mu Suńer w imieniu generała Franco, i przesłał temu ostatniemu swe błogosławieństwo738. Caudillo zaś, „drogi syn" papieża, „prawdziwy przyjaciel" Hitlera, wylewnie sławił „niemiecki oręż, staczający te bitwy, na które tak długo czekały Europa i chrześcijaństwo"739. 128

Co prawda przebieg ich okazał się inny, niż przewidywano. Stało się tak w znacznej mierze, jak niegdyś, dzięki postawie Stanów Zjednoczonych. Papież gwałtownie przeciwstawiał się ich przystąpieniu do wojny. A kiedy to nastąpiło, ocena Roosevelta „w Watykanie przybierała coraz ostrzejsze formy", jak zadepeszował 15 grudnia 1941 roku von Bergen; ba! miarodajne czynniki w Kurii oznajmiły, że prezydent od początku „prowadził fałszywą grę"740. Uczciwą grę prowadzili, rzecz jasna, papież i na przykład arcybiskup Nowego Jorku Spellman. Gdy ten na zlecenie Pacellego mobilizował świat na rzecz faszyzmu, równocześnie szczuł, jako amerykański biskup wojskowy, Amerykanów przeciwko faszystom. Serdeczny przyjaciel głowy Kościoła posługiwał się przy tym iście cudownymi metodami. Otóż w samym środku wojny Carmelite National Shrine of Our Lady of the Scapular (Karmelitański Narodowy Przybytek Matki Boskiej Szkaplerznej) w Nowym Jorku opublikował 4-stronicowy cyrkularz pt. The Scapular Militia. Był on zaopatrzony w imprimatur arcybiskupa (i późniejszego kardynała) Spellmana i szczodrze gwarantował każdemu katolikowi, powołanemu do wojska, wielkimi, wytłuszczonymi literami pod obrazkiem przedstawiającym Maryję, Józefa i św. Szymona Stocka, co następuje: „Ktokolwiek umrze, mając na sobie ten szkaplerz, nie będzie cierpiał ognia wiecznego."741 Ten autoryzowany przez arcybiskupa Spellmana dokument wskazuje na zaprawdę cudowne działanie szkaplerza w hiszpańskiej wojnie domowej, gdzie „całe pułki nosiły go jawnie na piersi". Jeden z noszących szkaplerz wyszedł cało, chociaż przez piętnaście minut ostrzeliwały go równocześnie cztery karabiny maszynowe742. Ponieważ jednak nie każdy to wytrzyma, cyrkularz obiecuje wszystkim noszącym szkaplerz „wyzwolenie z ognia czyścowego w pierwszą sobotę po śmierci"743. Ten gwarantujący albo życie, albo życie wieczne szkaplerz można było otrzymać nawet za darmo. Ponad imprimatur Spellmana widniała co prawda zachęta: „Datki na wsparcie «Milicji Szkaplerzowej» będą wdzięcznie przyjęte."744 Bez wątpienia Stany Zjednoczone i Wielka Brytania weszły ze Związkiem Radzieckim, tak obcym sobie z natury, w „dziwny sojusz" (strange alliance), utrzymujący się tylko dzięki wojnie ze wspólnym wrogiem i podgryzany przez nieustanną, mniejszą czy większą, wzajemną nieufność745. Przy tym Angloamerykanie 129 chcieli mieć papieża po swojej stronie, on zaś starał się ich przeciągnąć na stronę państw Osi.

„Starania pokojowe" Piusa XII: krucjata Zachodu na Wschód!

„Wy, dobrowolni krzyżowcy nowego i szlachetnego (!) społeczeństwa, dźwigacie nowy sztandar moralnej i chrześcijańskiej odnowy, wypowiadacie wojnę ciemności świata, który odchodzi od Boga!" Pius XII w przesianiu na Boże Narodzenie 1942 z:746

„Jak donosi poseł von Krug, prezydent Laval poinformował go na podstawie rozmowy jednego ze swych współpracowników z nuncjuszem Valerio Valerim, że w kręgach watykańskich daje się spostrzec zwiększona skłonność do tego, aby doprowadzić państwa Osi oraz Angloamerykanów do zbliżenia w celu walki z bolszewizmem." Telegram ambasadora niemieckiego w Paryżu z 31 lipca 1943 r.747

Przez swojego posła Myrona C. Taylora, który do roku 1944 odbył siedem krótszych i dłuższych wizyt w Rzymie748, przez Harolda Tittmanna i ambasadora brytyjskiego przy Stolicy Apostolskiej Osborne'a, Roosevelt i Churchill starali się pozyskać papieża dla koncepcji, że nie Związek Radziecki, lecz narodowy socjalizm jest głównym wrogiem. Natomiast Pius XII właśnie w bezbożnym ZSRR upatrywał największe niebezpieczeństwo dla „chrześcijańskiej Europy". Co prawda niektóre kręgi w Kurii, między innymi anglofilsko nastawiony kardynał Tisserant, skłaniały się ku poglądowi Roosevelta i Churchilla, lecz większość panów watykańskich podzielała skrajnie antysowieckie stanowisko swego zwierzchnika749. Ale nawet Tardini, Sekretarz do Spraw Nadzwyczajnych, myślący w tej sprawie tak jak Pacelli, musiał przyznać, że teza Roosevelta, wedle której „dyktatura rosyjska", jak napisał prezydent 3 września 1941 roku do papieża, „stanowi mniejsze zagrożenie dla bezpieczeństwa innych narodów niż niemiecka, jest słuszna, „jeśli rozpatrywać ją politycznie i militarnie"750. W końcu to Hitler rozpętał wojnę, a nie Stalin; to Hitler w przeciągu dwóch lat pobił albo uczynił swoimi satelitami tuzin państw europejskich, u nie Stalin. 130

Obwieścił więc Pius XII pod przymusem, że nie będzie traktował w sposób uprzywilejowany państw Osi i nie będzie nawoływał do krucjaty przeciw bolszewizmowi751. Co prawda nie mógł tego czynić już choćby dlatego, że Związek Radziecki w tej wojnie, jak sam pisał, „najstraszniejszej i najbardziej zawikłanej ze wszystkich wojen"752, walczył po stronie chrześcijańskich państw zachodnich. Lecz oznajmiał także wszystkim wokół, że wojny przeciwko państwom Osi nie może nazwać „wojną sprawiedliwą"753. Za sprawiedliwą bez wątpienia uważał, chociaż nie mógł tego powiedzieć, wojnę Hitlera, którego licznych agresji nigdy nie potępił. Jednakże i nadal ostrzegał przed niebezpieczeństwem ze Wschodu, czyniąc to samo, co Joseph Goebbels w Berlinie: oczywiście ze względów „duszpasterskich". Nie znalazł też posłuchu prezydent Roosevelt, kiedy usiłował Piusa XII przekonać, że w Rosji kościoły są znów pełne i rośnie tolerancja dla chrześcijaństwa754. To bowiem ani trochę nie mogło go uspokoić, gdyż oznaczało jedynie ponowne umocnienie rosyjskiego prawosławia, wielkiej konkurencji dla Rzymu, które właśnie z pomocą faszystów spodziewano się pozyskać. Co prawda widoki na to niebawem przestały być zbyt obiecujące. Papież dążył więc do separacji USA i Wielkiej Brytanii od Związku Radzieckiego, aby doprowadzić do ugodzenia się pomiędzy sobą państw zachodnich, do kompromisowego pokoju między Niemcami hitlerowskimi i aliantami755. Przecież od połowy 1942 roku nie śmiał już wierzyć w całkowite zwycięstwo „Trzeciej Rzeszy". 13 czerwca 1942 roku z Zagrzebia donoszono Głównemu Urzędowi Bezpieczeństwa Rzeszy, że o ile kilka tygodni temu w Watykanie panował jeszcze optymizm na temat zwycięstwa państw Osi, teraz przeważyła opinia odwrotna756. Im dłużej trwała wojna, tym bardziej Rzym obawiał się korzyści dla komunizmu757. I tym bardziej Rosjanie podejrzewali, że Amerykanie, kiedy ich armie osadzą się na dobre w Europie, mogliby prowadzić wojnę aż do wyczerpania Rosji, co niewątpliwie odpowiadałoby pobożnym życzeniom Rzymu758. Wprawdzie po antyklerykalizmie i neopogaństwie Hitlera Kuria też nie spodziewała się nic dobrego; ale dużo większe nieszczęście upatrywała w zwycięstwie Stalina, który pod koniec krwawej łaźni zauważył: „Ta wojna nie jest taka, jak dawniej; ktokolwiek zajmie jakiś obszar, narzuci mu także swój własny ustrój społeczny. Każdy wprowadza własny ustrój, gdzie tylko zdołają dotrzeć jego wojska."759 Nigdzie nie uświadamiano sobie tego 131 lepiej niżeli w Rzymie. Jesienią 1942 roku notuje Tardini, pełniący zarazem funkcję ministra spraw zagranicznych, że złudzeniem jest wiara Amerykanów, iż zwycięskie władze komunistyczne będą się po wojnie zachowywać „jak łagodne jagniątko". „Powiedziałem to Taylorowi: jeżeli Stalin wygra wojnę, będzie lwem, który połknie całą Europę.. ."760 Tak samo wyobrażał to sobie sekretarz stanu Maglione, który 23 marca 1943 roku w rozmowie z brytyjskim ambasadorem Osbornem tłumaczył mu „prywatnie i jako badacz historii" (a titolo personale come studioso de storia), że istnieje niebezpieczeństwo rosyjskiej przewagi w Europie, ta hegemonia zaś może być jeszcze straszniejsza od niemieckiej. „Rosja bolszewicka przejęła dążenia do ekspansji politycznej, zawsze żywione przez carów, począwszy od Piotra Wielkiego... Uprzemysłowili swój olbrzymi kraj, posiadają wszelkie surowce... Gdyby uzyskali polityczną i gospodarczą hegemonię w Europie, tak ceniona przez Anglików równowaga europejska zostałaby unicestwiona, być może na stulecia... W istocie Imperium Brytyjskie musi życzyć sobie bloku państw zachodnich, dostatecznie mocnego, aby zapobiec hegemonii niemieckiej albo rosyjskiej, więc odtworzonej Francji, nie osłabionych Włoch, spokojnej Hiszpanii."761 Za wojowniczym antykomunizmem Kurii opowiadała się tylko część ugrupowań rządowych w USA; druga część, z prezydentem Rooseveltem na czele, stała na pozycjach zdecydowanie antyfaszystowskich762. Lecz i te kręgi liczyły na upadek, znaczne osłabienie lub co najmniej przeobrażenie Sowietów. W strategii panowała jedność, chociaż nie w taktyce. Aż do przedostatniego roku wojny papież ciągle konferował, mając na celu odrębny pokój. Jesienią 1942 roku Neue Zurcher Zeitung odnotowała wręcz wyścigi dyplomatów do Watykanu, będącego przecież „jedyną siłą neutralną, która po wojnie odegra decydującą rolę"763. Wiosną 1943 roku Journal de Geneve też zauważył, że Kuria przędzie nitki na przyszłość. „Zacieśnienie kręgu, otaczającego Europę, zaprząta i niepokoi Stolicę Apostolską."764 Nie bez racji usłyszano w posłaniu Pacellego na Boże Narodzenie 1942 roku, znów atakującym „niszczycielską doktrynę marksistowskiego socjalizmu", wezwanie do krzyżowców przeciw ZSRR, do Włochów, Hiszpanów, Francuzów, Belgów, Słowaków, Chorwatów, Rumunów, Węgrów, którzy wszyscy wraz z Niemcami hitlerowskimi zwalczali Rosję sowiecką. „Wy, dobrowolni 132 krzyżowcy nowej i szlachetnej społeczności (!), podnieście nowy sztandar moralnej i chrześcijańskiej odnowy, wypowiedzcie wojnę ciemnościom świata, który się odwraca od Boga!" „Nie uskarżać się, tylko działać, to nakaz chwili!" zagrzewał papież. „To wam, przeniknięci duchem krzyżowców, wam, najlepszym i wybranym członkom chrześcijaństwa, przystało zjednoczyć się w duchu prawdy, sprawiedliwości i miłości pod wezwaniem: Bóg tak chce! gotowym służyć, gotowym ofiarować się, jak dawni krzyżowcy. Jeżeli wtedy szło o wyzwolenie kraju uświęconego żywym słowem Boga wcielonego, to dzisiaj chodzi, jeśli wolno Nam tak powiedzieć, o nową wyprawę morską: chodzi o pokonanie morza błędów tego dnia i tych czasów, aby wyzwolić duchową ziemię świętą, której przeznaczono stać się podstawą i fundamentem norm i granic, niezmiennie ważnych dla społecznych ukształtowań o rzetelnej treści wewnętrznej."765 Pius XII, wręcz fanatyk doskonałości, miał zwyczaj sam wystukiwać na białej maszynie do pisania (wszystko było u niego białe i czyste), szkice i czystopisy, mało tego, własnoręcznie robił korektę na odbitkach szczotkowych766. Niestety jednak nie dochował się poprawiany maszynopis tego przemówienia na Boże Narodzenie, który mógłby rozjaśnić jego procesy myślowe; prawdopodobnie kazał go Kaasowi spalić767 (por. str. 148 i nast.). Jednakże przy całej zagadkowości... czy „nowa wyprawa morska" nie sugeruje „łodzi Piotrowej", wyruszającej przeciw „morzu błędów tego dnia i tych czasów"? I któż inny mógłby stanowić to „morze błędów", jeśli nie (sowiecki) komunizm, od którego należy „wyzwolić duchową ziemię świętą", aby jej normy stały się „niezmiennie ważne"? A ta apostrofa do krzyżowców? Ten okrzyk „Bóg tak chce!"? Z „wyraźną aprobatą" papieża spotkało się kiedyś stwierdzenie ambasadora von Bergena w czasie przyjęcia noworocznego, że „hordy Stalina z pewnością nie ominą Rzymu, jak niegdyś jeźdźcy Attyli, lecz nie oszczędzą katedry św. Piotra ani grodu watykańskiego..."768 Były to czasy alianckiego przełomu pod El Alamein, lądowania aliantów na zachodzie Afryki Północnej, a przede wszystkim czasy niemieckiej klęski pod Stalingradem. Gdy z początkiem lutego 1943 roku skapitulowała tam Szósta Armia pod wodzą generała-feldmarszałka Paulusa, co w istocie było punktem zwrotnym w tej wojnie, Kuria coraz mniej wierzyć mogła w niemieckie zwycięstwo. Panowało przekonanie, pisał Griepenberg, fiński poseł przy Watykanie, „że państwom Osi szybciej ubywa sił 133 niż ich przeciwnikom. Czas nie pracuje więc na korzyść państw Osi."769 Ale i po pierwszych wielkich klęskach niemieckich Pius XII nadal popierał faszystów, którzy, obawiając się przegranej, związali się z nim ściślej niż dotąd, co pokazuje choćby wymiana ambasadorów. W lutym 1943 roku, co było spektakularnym posunięciem, przedstawicielem Włoch przy „Stolicy Apostolskiej" został zięć Mussoliniego, minister spraw zagranicznych Ciano; w lipcu zaś Diego von Bergen, będący tam ambasadorem Niemiec od 1920 roku, zastąpiony został przez Ernsta von Weizsackera, najbliższego ze współpracowników Ribbentropa. Zanim Weizsacker objął nowe stanowisko, Hitler przyjął go i powiedział: „W Rzymie jest trzech ludzi: król, Duce i papież. Ten jest najmocniejszy."770 Kiedy ambasador 5 lipca 1943 roku wręczał listy uwierzytelniające, Pius XII przekazał mu pozdrowienia i życzenia dla Fuhrera oraz potępił „bezduszną formułę" przeciwników Niemiec, mówiącą o „bezwarunkowej kapitulacji"771. Podkreślił również „swą niezmienną przychylność dla Niemiec i narodu niemieckiego" tudzież wspólnotę interesów, jaka łączy Watykan i Rzeszę Niemiecką „w podejściu do kwestii zwalczania bolszewików"772. Przychylność Kurii dla państw Osi była notoryczna. Budziła ona powszechne, także za oceanem, niezrozumienie, a nawet wstręt. Przecież Tittmann już w lecie 1942 roku raz po raz, ale daremnie przestrzegał, że brak jakiegokolwiek protestu ze strony papieża przeciw okrucieństwom nazistowskim naraża prestiż moralny Rzymu i podkopuje „zaufanie do Kościoła i do samej osoby Ojca Świętego"773. Ponieważ zaś w USA rosły nastroje antyrzymskie, Catholic Information Society w Nowym Jorku opublikowało w 1944 roku, z imprimatur arcybiskupa Spellmana, broszurę Czy papież jest faszystą?774 Nie wspomniano w niej ani słowem generała Franco, księdza Tiso, czy tego, jak Mussolini i Hitler niszczyli wszelką opozycję, twierdzi się natomiast, że „papież niewątpliwie był jedynym przywódcą na świecie, który przed rokiem 1939 nieustraszenie i stanowczo wypowiadał się przeciwko podwójnemu złu faszyzmu i narodowego socjalizmu"775. Przypomina to do złudzenia zwykłą katolicką taktykę ogłupiania. Na przykład baron Ludwig von Hertling, jezuita, przywódca duchowy i szef kongregacji, w swojej historii kościelnej faszyzmu pisząc (na ośmiu stronach) o Mussolinim wspomina tylko Pakty Laterańskie, ani słowa zaś o zbójeckiej wyprawie na Abisynię i stokrotnym uwielbianiu Ducego przez prałatów; o generale 134

Franco i wojnie domowej w Hiszpanii tylko męczeństwo duchownych, „nienawiść do religii i księży"776; o czasach hitlerowskich tylko konkordat, encyklikę Mit brennender Sorge i to, że ruch narodowosocjalistyczny „początkowo (!) był radośnie powitany przez niektórych (!) katolików. Wszystko inne to ruch oporu! Kościół walczący! Ani słowa o powodzi prohitlerowskich listów pasterskich od 1933 do 1945 roku! O przysięgach wierności, składanych przez biskupów! Morderczy reżim Pavelića (str. 155 i nast.) w ogóle nie został wspomniany!777 Oczywiście papieżowi i Kurii wcale nie zależało na ratowaniu nazizmu, wściekłego wroga Kościoła. A w dodatku słyszano w Rzymie „o zamiarach Partii — jak pisał w lutym 1942 roku von Bergen — aby po zwycięskim zakończeniu wojny przejść do generalnego ataku na Kościół rzymski", raporty „nadzwyczaj niepokojące" papieża778. Nie mniej alarmowały go w rok później tajne sondaże na temat zawarcia pokoju między przedstawicielami Niemiec i ZSRR, którzy jakoby konferowali w Szwajcarii. Istotnie dochodziło takich kontaktów, bodajże bez wiedzy Hitlera, głównie pod naciskiem Ribbentropa, jednakże nie w Szwajcarii, tylko w Szwecji, w czym pośredniczyli japoński pułkownik Uchigawa i sowiecka pani ambasador w Sztokholmie779. Watykanowi zaś tym bardziej nie zależało na porozumieniu między Niemcami hitlerowskimi a Związkiem Radzieckim. Jakiego pragnął on zakończenia wojny, widać wyraźnie z notatki do akt, którą sporządził Tardini 5 września 1941 r. Papieski podsekretarz stanu widzi wszak podwójne zło w komunizmie i nazizmie, lecz w komunizmie większe, toteż ma nadzieję, że ten ostatni w wyniku wojny zostanie unicestwiony, a nazizm, jak wolno wnioskować, zostanie być może osłabiony. On ze swojej strony, pisze Tardini, cieszyłby się, „gdyby komunizm został wyeliminowany z walki. Jest to najgorszy, lecz nie jedyny wróg Kościoła. Nazizm prowadził i nadal prowadzi istne prześladowanie Kościoła. Swastyka nie jest więc bynajmniej krzyżem, pod którym prowadziłoby się krucjaty... Widzę krucjatę, lecz nie widzę rycerzy krzyżowych!... Gdyby Stolica Apostolska publicznie wypominała błędy i okropności (errori e orrori) komunizmu, nie mogłaby też pominąć wynaturzeń i prześladowań (aberrazioni e persecuzioni) nazizmu... Dlatego w obecnym momencie posługuję się nie doktryną wyprawy krzyżowej, tylko przysłowiem o «wypędzaniu diabła diabłem» (un diavolo caccia l'altro). Tym lepiej, 135 jeżeli ten drugi jest gorszy..."780 Papież zwrócił notatkę z jednym tylko zastrzeżeniem: że sytuacja Kościoła w Niemczech jeszcze się pogorszyła781. Nadzieje Piusa XII na powojenną Europę były następujące: względnie umiarkowane autorytarne państwa stanowe, podporządkowane jego Kościołowi, jakie utworzyły faszystowskie Włochy, Hiszpania, Portugalia, Francja Vichy i Austria przed aneksją przez Hitlera, dalej katolicyzacja faszyzmu, rodzaj Pax Romana, noszącej piętno i poddanej kierownictwu „wiecznego Rzymu"782. W żadnym wypadku nie życzył sobie bezwarunkowego odwrotu państw Osi. Przeciwstawiał się więc formule unconditional surrender, którą uzgodnili 20 stycznia 1943 roku na konferencji w Casablance Roosevelt i Churchill783. Zamiast bezwarunkowej kapitulacji faszystów papież oczekiwał „porozumienia pokojowego", przywracającego stan sprzed wybuchu wojny z rozsądnymi, to znaczy korzystnymi dla papiestwa, poprawkami. W każdym bądź razie Niemcy, być może uwolnione od nazizmu, powinny nadal stanowić główny bastion przedmurza przeciw bolszewizmowi, a kwestia winy za rozpętanie wojny miała być wykluczona, tak samo jak problem odszkodowań i zadośćuczynienia784. Jeszcze 16 kwietnia 1943 roku, gdy węgierska misja wojskowa, której przewodniczyli premier Miklos von Kallay i szef sztabu generalnego Szombatelyi, przedstawiała Piusowi XII beznadziejność sytuacji na froncie wschodnim, prosząc o radę w kwestii zamierzonego wypowiedzenia sojuszu Niemcom hitlerowskim, papież ich bynajmniej do tego nie zachęcał785. Tak samo zachowywał się wobec przybywającej niedługo po tym, z analogicznymi zamiarami, delegacji rumuńskiej786. Opowiadał się raczej, jak poświadczają w opisie swej audiencji generałowie węgierscy, za utworzeniem wielkiego państwa katolickiego, podobnego do monarchii naddunajskiej, które by się składało z Austrii, Węgier, Chorwacji, Czechosłowacji i następnie Bawarii, politycznie zaś skierowane byłoby przeciwko Rosji787. Wtedy właśnie napisał w czasopiśmie Fortnightly, dobrze widać poinformowany, wydawca londyńskiego Catholic Herald, hrabia de la Bedoyere, że Kościół widzi rzeczy zakryte dla prostego obywatela Anglii lub Ameryki. Że papież boi się zwiększonych wpływów bolszewizmu i ZSRR w powojennej Europie i dlatego bardziej zależy mu na klęsce Rosji niżeli Niemiec. Że jako idealne rozwiązanie majaczy mu się blok autorytarnych, antysowieckich, 136 popierających Kościół rządów, coś jakby w stylu Petaina, aby ustrzec Europę od anarchii788. W obawie przed komunizmem Pius XII chciał zapobiec zniszczeniu Niemiec przez wojska rosyjskie. W duchu tej strategii rozpoczęły się w Szwajcarii próby kontaktów między amerykańską służbą tajną, którą reprezentował jej szef Allan Dulles (Bull), a Niemcami hitlerowskimi, które reprezentował książę Hohenlohe (Pauls)789. Sam papież zaklinał w początkach 1943 roku Roosevelta, aby przyśpieszył zakończenie wojny, w zamian za co proponował swoją współpracę, co niewątpliwie oznaczało pomoc dla Niemiec790. Ale prezydent, w listach zwracający się już do „Jego Świątobliwości" My dear old friend, życzył sobie całkowitego wytrzebienia nazizmu. Jednakże papież ciągle męczył swego najbliższego przyjaciela, arcypasterza Nowego Jorku i biskupa polowego katolików w armii amerykańskiej, o poparcie dla swoich planów, oczywiście nie wyłączając nadziei na unię kościelną w Rosji. Spellman, już niegdyś współdziałający z Pacellim na rzecz Jezusa Chrystusa w sekretariacie stanu, zaczął teraz od lutego 1943 roku miesiącami oblatywać tych samych panów, przy czym, co jest raczej znaczące, bez żadnych problemów przelatując nad wrogim obszarem do Watykanu791, zaczął od Salazara i generała Franco, nie przypisując jednak swym podróżom tła politycznego, tylko religijne792. (Do takiej religijności może najbardziej pasowałoby jeszcze błogosławienie przez Spełlmana bombowców, które następnie zrzucały swe błogosławieństwa na niemieckie miasta, na przykład 6 kwietnia 1943 roku793.) Już po dwugodzinnej rozmowie z zaufanym papieża Franco podjął interwencję ściśle w duchu intencji papieskich. „Wobec ogromnego zagrożenia przez bolszewizm Anglia, w poczuciu solidarności europejskiej, musi w porę znaleźć drogę do Niemiec", napisano w memoriale Franca, który Sir Samuel Templewood Hoare, poseł Wielkiej Brytanii przy Stolicy Apostolskiej, przesłał Churchillowi. „Jeżeli wojna będzie nadal tak przebiegać, pewne jest, że armia rosyjska wedrze się głęboko na obszar Niemiec. Jeżeli do tego dojdzie, właściwe niebezpieczeństwo dla Europy i Anglii będzie polegać na tym, że powstaną Niemcy sowieckie... i tym samym Rosja zyska możliwość stworzenia olbrzymiego imperium, sięgającego aż do Pacyfiku... Po prostu śmieszne byłoby przypuszczenie, że miejsce Niemiec (przeciw Związkowi Radzieckiemu) mogłaby zająć federacja Litwy, Polski, Czechosłowacji, która zresztą bardzo prędko zostałaby przekształcona 137 w związek państw sowieckich."794 Zgodnie z tym hiszpański minister spraw zagranicznych Jordana w przemówieniu radiowym 16 kwietnia 1943 r. zaproponował „współpracę w zawarciu pokoju": oczywiście pokoju między zachodnimi aliantami a państwami Osi795. Również teologicznie Pius XII podczas wojny wielokrotnie domagał się zjednoczenia chrześcijan. W ogóle nigdy nie wolno zapominać o duchownym w polityku; chociaż trudno chyba o tak wielką pomyłkę jak tego, co uznał, gdy Pacelli obejmował nuncjaturę w Monachium, że „w pierwszym rzędzie" jest to „ksiądz", który „w całej swej działalności zapewne stawiać będzie na pierwszym miejscu względy religijne"796. Ale także i w wojnie Pius XII nie szczędził bardziej „teologicznych" inicjatyw dla „akcji jednoczącej". 23 czerwca 1943 roku jego encyklika wezwała wszystkich chrześcijan do jedności „w jedynej społeczności ciała Jezusa Chrystusa"797. A jeszcze bardziej przywoływała takie jednościowe myślenie encyklika Orientalis Ecclesiae decus z 9 kwietnia 1944 roku na tysiącpięćsetną rocznicę śmierci św. Cyryla z Aleksandrii798, równie przebiegłego jak brutalnego hierarchy, pokrewnego Pacellemu także przez swój rozbuchany kult Maryi. (Wszak to Cyryl po długotrwałym sporze dogmatycznym przeprowadził w roku 431 na soborze w Efezie dogmat o macierzyństwie Bożym Maryi, z towarzyszeniem skandalów i olbrzymich łapówek — ich spis daje się wyczytać z oryginalnych akt soboru — które ten święty Nauczyciel Kościoła wtykał, komu popadło: wysokim urzędnikom państwowym, małżonce prefekta pretorianów, wpływowym eunuchom i pokojówkom, w wysokości do 200 funtów złota, tak iż ten patriarcha, choć ogromnie bogaty — w tym również podobny do Pacellego [str. 215] — musiał jeszcze dopożyczyć 1500 funtów złota, czyli 100 tysięcy sztuk złota, lecz i tego mu nie wystarczyło799.) Pius XII zaś mógł tym bardziej propagować Cyryla, że ów położył też olbrzymie zasługi jako antysemita: wszystkie synagogi Egiptu zamienił w kościoły chrześcijańskie; zniszczył synagogi w Aleksandrii, wyraźnie wbrew edyktowi cesarza; grabił majętności Żydów, a ich samych, w liczbie jakoby ponad 100 tysięcy, wygnał: było to pierwsze „ostateczne rozwiązanie" w historii Kościoła, bardziej efektywne niż u Hitlera, bo skuteczne na setki lat800. Podczas gdy Kuria wciąż udawała neutralność, bezstronność, gadała o pokoju, zarazem nie zaniedbywała niczego, ażeby pomóc 138 państwom Osi. Przecież z postępami Rosji sowieckiej obawiano się komunizmu jako takiego, nie na ostatnim miejscu w samych Włoszech, gdzie teraz już nawet katolickie kręgi lewicujące domagały się chrześcijańskiej demokracji. 26 lipca 1943 roku partia katolickich demokratów wystąpiła z żądaniem republiki ludowej801. „Watykan uważa sytuację we Włoszech za bardzo niebezpieczną — depeszował Weizsacker w kilka dni później, 3 sierpnia, do Berlina. — Już nie wierzy się w zwycięstwo Włoch, a tym samym Osi."802 Ambasador podkreśla, że kuriałowie lękają się komunizmu, wspomina o przemówieniu papieża 13 czerwca do robotników włoskich i rozprowadzaniu jego tekstu na ulotce w fabrykach, gdzie wpływy mają komuniści. „Watykan rozporządza, jak słyszę, obszernymi materiałami na temat wzmożonej ostatnio propagandy komunistycznej we wszystkich warstwach ludności, nawet pośród żołnierzy, zmierzającej do przejęcia władzy przez proletariat."803 Także podsekretarz stanu Tardini jeszcze raz dał wyraz swej obawie wobec ,przeważająco rosyjskiego zwycięstwa w Europie" i przekonaniu, że militarna siła oporu narodu rosyjskiego „pozyskuje dla komunizmu masy robotnicze innych krajów, tak iż Niemcy, Francuzi, Włosi „staną się łatwym łupem dla komunizmu"804. Inne głosy też potwierdzają takie obawy i stosowne do nich reakcje. Tak np. ambasador niemiecki w Paryżu zadepeszował 31 lipca 1943 roku na Wilhelmstrasse: „Jak donosi poseł von Krug, prezydent Laval poinformował go na podstawie rozmowy jednego ze swych współpracowników z nuncjuszem Valerio Valerim, że w kręgach watykańskich daje się spostrzec zwiększona skłonność do tego, aby doprowadzić państwa Osi oraz Angloamerykanów do zbliżenia w celu walki z bolszewizmem."805 A na pytanie owego współpracownika prezydenta, czy papież przewiduje możliwość i czy dąży do współpracy z Rosją bolszewicką, nuncjusz jakoby „odpowiedział spontanicznie, że współpraca rosyjsko-watykańska odsunęła się o tysiąc lat. Papież jest zaniepokojony możliwością ewentualnego zwycięstwa Rosji sowieckiej i przy użyciu wszelkich środków stara się utorować drogę do pokoju między Niemcami i Anglią."806 1 września 1943 roku papież znowu zażądał od Roosevelta pokoju pojednawczego, pokoju bez zwycięzców i zwyciężonych, czyli pokoju korzystnego dla Niemiec, w których papież nadal chciał widzieć przedmurze przeciw Związkowi Radzieckiemu807. Przeto zostali przez niego też wysłani arcybiskup Fumini do Londynu i przedstawiciel amerykańskich „Rycerzy Kolumba" 139 w Rzymie, Enrico Galeozzi, z taką samą misją do prezydenta Stanów Zjednoczonych808. Jednakże sprawy nie rozwinęły się tak, jak wierzył i miał nadzieję papież.

Upadek faszyzmu oraz polityka Rzymu w kwestii Żydów i zakładników

„Nie mogę w to uwierzyć, żeby front wschodni miał się załamać." Pius XII jesienią 1943 r.809 „W istocie wrogość do bolszewików jest najpewniejszym czynnikiem w polityce zagranicznej Watykanu. Cokolwiek służy zwalczaniu bolszewizmu, to odpowiada Kurii. Nienawistne są jej związki Angloamerykanów z Rosją sowiecką... Najchętniej widziałaby koalicję mocarstw zachodnich z Niemcami." Telegram ambasadora niemieckiego w Watykanie z 7 października 1943 r.810

„Chociaż uderzano do niego, jak słychać, z różnych stron, papież nie dał się skłonić do jakiejkolwiek demonstracyjnej wypowiedzi przeciwko wywózce Żydów z Rzymu... również i w tej delikatnej kwestii uczynił wszystko, aby nie narazić stosunków z rządem niemieckim i z mieszczącymi się w Rzymie placówkami niemieckimi." List ambasadora niemieckiego w Watykanie z 28 października 1943 r.811 Polityka Piusa XII, doskonałego „diplomate de l'ancient regime"812, skupiała się dalej na odrębnym pokoju w celu przystopowania i w miarę możności zniszczenia Związku Radzieckiego. Albowiem ten papież, jak każdy papież, był co prawda „stanowczo mężem pokoju, jednakże nie za cenę podłych kompromisów"813. Zatem nie wyrzekając się prób na rzecz faszystów, zmierzających do ich ocalenia, przerzucił się w 1943 roku, przed lądowaniem Angloamerykanów we Włoszech, bezkompromisowo do ich obozu. Oczywiście zatroszczono się o to zawczasu i wysługiwano się już od dawna Stanom Zjednoczonym jako centrala szpiegowska. Przecież poseł Roosevelta Myron C. Taylor troszczył się także o to, aby „uzyskać, ile się tylko da, informacji na temat opozycji antynazistowskiej, sabotażu podejmowanego na okupowanych 140 obszarach Europy przeciw niemieckiej machinie wojennej, jak również o nastrojach ludności cywilnej i wojska w Rzeszy, we Włoszech i w krajach, które przystąpiły do Paktu Trzech... Watykan zaś był od początku wojny zadziwiająco dobrze poinformowany o sytuacji wewnętrznej w różnych krajach Europy, z wyjątkiem ZSRR. Księża... zarówno z najmniejszych parafii wiejskich, jak i z największych ośrodków miejskich, przekazywali biskupom swych diecezji dokładne raporty, które w ten czy inny sposób wszystkie trafiały w końcu do Rzymu... Z wyjątkiem kilku dostojników Kościoła nikt nie wiedział, jak to się stało, że kolosalną ilość informacji oddano do rozporządzenia Taylorowi, który natychmiast przekazywał je prezydentowi Rooseveltowi... Nie ma już cienia wątpliwości, że na przeznaczoną dla zagranicy propagandę amerykańską ogromnie wpłynęły te tajne wiadomości o sytuacji wewnętrznej w krajach europejskich. Dzięki tym wiadomościom mogliśmy jak najkorzystniej ustawiać naszą taktykę na wywoływanie reakcji psychologicznych, mających na celu podkopanie bojowego morale u nieprzyjaciół."814 Te informacje, których dostarcza katolicki dziennikarz amerykański Cianfarra, poręczone zostały przez innych. Od dawna działający w Watykanie jezuita Alighiero Tondi uzyskał więc od czołowych przedstawicieli kleru potwierdzenie takiego stanu rzeczy „jeszcze dokładniejsze i bardziej szczegółowe niż to, co mógł wiedzieć i ogłosić Cianfarra"815. Powód, dla którego kierownictwo Kościoła zdecydowało się na udzielanie tajnej pomocy, jest oczywisty: już wiedziano, że faszyzm zmierza ku zagładzie. „Trzeba więc było, i to jak najszybciej, zbliżyć się do przeciwnika, lecz nie podając tego jawnie do wiadomości, aby nie ściągnąć na siebie nie wiadomo jak dotkliwych konsekwencji ze strony rządu Benita Mussoliniego."816 Mussolini się kończył. 18 maja 1943 roku doniósł New York Times, którego raporty w tej kwestii uchodziły za oficjalne ze względu na dobre kontakty, jakie posiadał ze stolicą arcybiskupa Nowego Jorku: „Watykan oznajmił władzom brytyjskim i amerykańskim, że upadek Włoch musiałby pociągnąć za sobą straszliwe następstwa, jeżeli Włochy nie zostaną natychmiast zneutralizowane lub jak najszybciej zajęte przez wojska aliantów."817 Times ukazał się z nagłówkami: MUSSOLINI APELUJE DO PAPIEŻA; WÓDZ WŁOCHÓW JAKOBY PROSI WATYKAN O WYKORZYSTANIE SWYCH DOBRYCH STOSUNKÓW Z ALIANTAMI; WATYKAN DONOSI, ŻE 141

OSTRZEGŁ LONDYN I WASZYNGTON PRZED NIEBEZPIECZNYMI SKUTKAMI KLĘSKI818. 10 lipca Angloamerykanie wylądowali na Sycylii, co dziennik Kurii całkowicie przemilczał819 Telegram Roosevelta do papieża, mówiący o „masowym lądowaniu wojsk amerykańskich i brytyjskich", jak to prezydent zadepeszował do „Jego Świątobliwości", nie wzbudził „zbytniej radości"820. Nie wzbudziło też chyba radości odsunięcie od władzy Mussoliniego, przez dwadzieścia lat ściśle związanego z papiestwem. 25 lipca Duce pozbawiony został przez króla swych urzędów, a następnie aresztowany; faszyzm się z miejsca załamał. Nikt we Włoszech nie ujął się za Mussolinim ani za partią, której aktywa wszędzie zagarniano i niszczono, zanim jeszcze nowy premier, stary monarchistyczny marszałek Pietro Badoglio, „bohater Pierwszej Wojny Światowej i zdobywca Abisynii", zdążył wydać dekret o jej rozwiązaniu821. Jego rząd, umiarkowanie popierany przez Watykan, współpracował z zachodnimi aliantami822. Równocześnie jednak papież podjął interwencję w obronie prześladowanych, starych faszystów, jak również samego Mussoliniego i około dwudziestu osób z jego rodziny823. Znaczące było, że nie znaleźli się pośród nich zięć Mussoliniego hr. Ciano i jego żona Edda. Ciano, od początku 1943 roku ambasador Włoch przy Watykanie, był lub stał się potajemnie antyniemiecki, bodajże przygotowywał spisek przeciw Mussoliniemu i nawiązywał kontakty z aliantami, czego wcale nie aprobował papież, chcący zapewne mieć wyłączność na takie kontakty i pełen rezerwy w stosunku do rządu Badoglia824. Pius XII obawiał się, że po upadku faszyzmu nastąpi przewrót komunistyczny. Obok innych kół prawicowych obawy te podzielali również kuriałowie. Wymieniono więc tylko niektóre osoby w rządzie; faszystów pozostawiono na ich stanowiskach; przez dwa dni pozwolono na ukazywanie się gazet komunistycznych, po czym znów zakazano ich wydawania. Badoglio apelował do Włochów, ażeby „dochowali wierności królowi i wszystkim innym sprawdzonym instytucjom". Kościół zaś ostrzegał przed rewolucją i zabraniał jakiegokolwiek oporu825. Sam papież zwrócił się 13 czerwca 1943 roku do włoskich robotników, aby ich powstrzymać od przewrotu826. Konferował na bieżąco z ambasadorami państw zachodnich, próbując wymusić na Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych jakieś warunki do przyjęcia, ponieważ we Włoszech „ciągle wzrasta niebezpieczeństwo 142 komunizmu". „Przedłużanie wojny — argumentował Pius XII — niesie z sobą niebezpieczeństwo, że młode pokolenie zapędzone zostanie w objęcia komunizmu... Moskwa tylko czeka na moment, kiedy Włochy przyłączą się do europejskiego związku państw pod hegemonią komunistyczną."827 Ostrzegano Waszyngton, że „miasto Watykan zostałoby niechybnie dotknięte przez rozmaite poważne zamieszki, jakie mogą wyniknąć, a nawet może być w nie wciągnięte"828. W istocie zaś komuniści stanowili we Włoszech śmieszną mniejszość; ich partia, od dawna zabroniona, liczyła zaledwie kilka tysięcy członków829. Jednakże włoscy komuniści, jak napisała Kuria 20 sierpnia do amerykańskiego ministerstwa spraw zagranicznych (podkreślając to w oryginale), mają „do rozporządzenia zarówno środki finansowe, jak uzbrojenie"830. A w Niemczech też się szerzy komunizm! I że te „fakty" stanowią „wyraźne ostrzeżenie przed poważnym niebezpieczeństwem, iż natychmiast po zaprzestaniu działań wojennych Europa będzie zalana przez komunizm"831. 3 września 1943 roku marszałek Badoglio zawarł w Cassible na Sycylii początkowo tajną umowę o zawieszeniu broni z aliantami zachodnimi, którzy tegoż dnia wylądowali pod Reggio, a 9 września pod Tarentem i Salerno, 13 października zaś wypowiedział wojnę Niemcom. Hitler 10 września zajął Rzym; miasto Watykan Główne Dowództwo niemieckie kazało obstawić wojskiem; i dopiero teraz jego mieszkańcy poczuli się stosunkowo nieźle. Harold Tittmann zadepeszował 25 października do swego ministerstwa spraw zagranicznych, że w Kurii panują nastroje „optymistyczne". Że Niemcy w znacznej mierze ukoili niepokój Watykanu i roztaczają „poczucie względnego bezpieczeństwa"832. Monsignori co prawda lękali się, jaki los ich spotka zaraz po wycofaniu się Niemców, którym przez tyle czasu byli życzliwi. „Nieodpowiedzialne elementy — powiedział papież 19 października do Tittmanna — mogą wykorzystać brak opieki policyjnej w mieście do aktów przemocy."833 Także wobec pewnego gestapowca Pius XII jakoby lękał się „najgorszego", gdyby Niemcy musieli ustąpić z Rzymu i z północnych Włoch834. Jak już nieraz w dziejach, Watykan ogarnął jeszcze gorszy niż dawniej strach przed zemstą Włochów, strach przed zwycięskimi Sowietami, przed rozprzestrzenieniem się w Europie komunizmu. „Faktem jest — telegrafuje Weizsacker 4 sierpnia 1943 r. do Berlina — że Kościół czuje się dziś zaniepokojony, dla niego 143 arcywrogiem jest i pozostanie komunizm, w polityce wewnętrznej i zagranicznej."835 3 września Weizsacker zadepeszował, że „ciągle otrzymuje dowody, jak bardzo niezadowoleni są w Watykanie z polityki angloamerykańskiej, której rzeczników postrzega się jako prekursorów bolszewizmu"836. Pius XII surowo potępiał wszelkie plany obliczone na osłabienie Niemiec, ponieważ silna Rzesza Niemiecka jest absolutnie konieczna dla przyszłości katolicyzmu837. „Z poufnego zapisu rozmowy, jaką miał pewien włoski publicysta z papieżem, cytuję, że na pytanie, co sądzi o narodzie niemieckim, papież odpowiedział: «To wielki naród, który w walce z bolszewizmem przelewa krew nie tylko za swoich przyjaciół, ale także za swoich obecnych wrogów. Nie mogę w to uwierzyć, żeby front wschodni miał się załamać.»"838 23 września Weizsacker przetelegrafował do Ribbentropa oświadczenie kardynała Maglione wobec rządu włoskiego, że „los Europy zależy od zwycięskiego oporu Niemiec na froncie rosyjskim. Armia niemiecka to jedyne możliwe przedmurze (baluardo) przeciw bolszewizmowi. Gdyby ono runęło, byłby to kres kultury europejskiej."839 7 października ambasador donosi: „Antybolszewickich wypowiedzi nie warto przytaczać. Słyszę je codziennie... W istocie wrogość do bolszewików jest najpewniejszym czynnikiem w polityce zagranicznej Watykanu. Cokolwiek służy zwalczaniu bolszewizmu, to odpowiada Kurii. Nienawistne są jej związki Angloamerykanów z Rosją sowiecką. Obstawanie przy tych związkach uważa za tępy upór i przedłużanie wojny. Najchętniej widziałaby koalicję mocarstw zachodnich z Niemcami; jej minimalnym życzeniem są silne i zwarte Niemcy jako bariera przeciw Rosji sowieckiej."840 Nawet kiedy 16 października 1943 roku przeprowadzono masowe aresztowania w żydowskiej dzielnicy Rzymu, kiedy, rzec by można, pod oknami papieża pojmano 1259 rzymskich Żydów i 1007 z nich wyprawiono do Oświęcimia, „Ojciec Święty" nie widział powodu, żeby zaprotestować. Natomiast Weizsacker napisał do Berlina: „Chociaż uderzano do niego, jak słychać, z różnych stron, papież nie dał się skłonić do jakiejkolwiek demonstracyjnej wypowiedzi przeciwko wywózce Żydów z Rzymu. Chociaż musi liczyć się z tym, że taka postawa będzie mu wytknięta przez naszych przeciwników i wykorzystana przez koła protestanckie w krajach anglosaskich do propagandy przeciw katolicyzmowi, również i w tej delikatnej kwestii uczynił wszystko, aby nie narazić stosunków z rządem niemieckim i z mieszczącymi 144 się w Rzymie placówkami niemieckimi."841 W tym czasie zagazowano już ponad trzy miliony Żydów842. Obersturmfuhrer SS Kurt Gerstein, wstrząśnięty świadek naoczny, chciał w sierpniu 1942 roku opowiedzieć o tym nuncjuszowi Orsenigo, lecz odprawiono go; po czym przekazał swoją relację na ręce berlińskiego biskupa Preysinga, prosząc o jej przekazanie dalej do Watykanu843. Ale papież nigdy nie zaprotestował przeciw tragedii komór gazowych! Tylko jeden jedyny raz wątle o tym napomknął, nawet nie wspominając o Żydach844. „Pius XII nie wiedział, jak rzeczy miały się w rzeczywistości", załgiwał się jeszcze w 1963 roku jezuita Leiber, który przez dziesiątki lat był jego sekretarzem845. W rzeczywistości był, o czym od dawna wiadomo, doskonale poinformowany. W roku 1964 nawet Civilta Cattolica przyznała, że papież „znał fakty"846. A jednak milczał. Z oburzeniem natomiast zaprotestował, kiedy Brytyjczycy i Amerykanie w 1944 roku zbombardowali Rzym, ponieważ Niemcy — jak 14 marca poinformował Roosevelt — rozbudowali go „w centrum militarne"847. Dwa dni wcześniej Pius XII, przemawiając do 150 tysięcy Rzymian na placu Świętego Piotra, potępił okropności „wojny powietrznej, która nie zna żadnych praw i żadnych granic", lecz ani słówkiem nie zająknął się o niemieckich działaniach wojennych w Rzymie; jako też nigdy, oczywiście, nie zażądał wycofania się Niemców848. I tak samo nabrał wody w usta w sprawie masakry, dokonanej pod koniec tego miesiąca w jaskiniach Ardeati. Bojownicy ruchu oporu Resistenza w jasne popołudnie 23 marca 1944 roku w środku Rzymu przeprowadzili zamach na maszerującą po Via Rasella kompanię pułku SS „Bożen". 22 żołnierzy zginęło na miejscu, 11 zaś umarło w ciągu najbliższych godzin od ran849. Wobec tego SS następnego dnia wymordowało 335 przypadkowo zgarniętych zakładników, w tym 253 katolików i 70 Żydów, w wieku od 14 do 75 lat, robotników, studentów, artystów, urzędników, dyplomatów, policjantów, profesorów, adwokatów, generałów, lekarzy, chłopów, kupców, sprzedawców ulicznych, fabrykantów, uczniów, a także katolickiego duchownego850. Nawet dokonujący egzekucji SS- mani mieli opory przy strzelaniu w kark; jeden młody oficer z początku odmawiał, jeden z żołnierzy zemdlał, cały oddział trzeba było upić851. I jeszcze przez dziesięć dni co wieczór wszyscy spijali się do nieprzytomności852. Zanim jednak między godziną 15.30 a 20 dokonano tej rzezi, „papież Pius XII — jak pisze Amerykanin Robert Katz w dokumentującej to wydarzenie, równie pełnej napięcia i wstrząsającej, 145 jak wyczerpującej książce Mord w Rzymie — postanowił się w to nie mieszać, znieść masakrę w milczeniu i kierować się największą ostrożnością"853. Jeszcze w dniu tej krwawej orgii Osservatore Romano wydrukował króciutki artykulik, zatytułowany Carita Civile („Cywilne miłosierdzie"), którego połowa w zwięzłości swej brzmi następująco: „Wszyscy, których zadaniem jest utrzymywanie publicznego porządku, muszą się troszczyć o to, ażeby ten porządek nie mógł być zakłócony przez postawę, mogącą dać powód do nieprzejrzanego szeregu bolesnych konfliktów; na wszystkich, którzy są w stanie wywierać skuteczny wpływ na obywateli — przede wszystkim na duchowieństwie — spoczywa przeto wzniosły obowiązek, aby przekonywać, uspokajać, pocieszać."854 Następnego dnia papieski dziennik dworski wręcz oznajmił w dodatku do oficjalnego komunikatu w języku niemieckim: „Z jednej strony trzydzieści dwie ofiary; z drugiej strony musiało trzystu dwudziestu ponieść ofiarę za winnych (!), którzy uniknęli aresztowania. Wczoraj pełni troski nawoływaliśmy do rozwagi i spokoju; dzisiaj powtarzamy to samo żądanie z jeszcze głębszą sympatią, jeszcze dobitniej."855 Tak więc gazeta papieska pierwsza określiła partyzantów z Via Rasella jako „winnych" (i colpevoli), prowokując kontrowersję, która miała trwać ponad dwadzieścia lat. „Od dnia po zbiorowym mordzie w jaskiniach Ardeati do dzisiaj Watykan i jego półoficjalni lub nieoficjalni rzecznicy obstawali przy stanowisku, że partyzanci z Via Rasella dopuścili się równie wielkiej — jeżeli nie większej — zbrodni jak Niemcy, dokonujący rzezi w jaskiniach."856 Niemców Kuria potrzebowała i zamierzała (nadal zamierza!) jeszcze się nimi posłużyć. Więc i w lecie 1944 roku Pius XII, śledząc „z godziny na godzinę z bólem i trwogą" wkroczenie armii sowieckiej do Polski i ustanowienie polskiego rządu w Lublinie, stanowczo występował przeciw bezwarunkowej kapitulacji857. Znajdował przy tym więcej zrozumienia u Churchilla i de Gaulle'a niż u Roosevelta, któremu znowu podsuwał rychłe pojednanie się z Niemcami jako palący nakaz chwili. Że jeśli nie dojdzie czym prędzej do tego pojednania, bolszewizm zbierze krwawe żniwo858. Także w przemówieniu na Boże Narodzenie 1944 roku Pius XII nadal domagał się swojego pokoju pojednawczego859. „W całym tym posłaniu — oburzała się Prawda z 31 grudnia — nie znalazło się ani jedno słowo na temat niesłychanych, nie mających w historii odpowiednika zbrodni faszystowskiej hałastry."860 A w dniu 7 stycznia 1945 roku gazeta moskiewska polemizowała: 146

„Wiadomo, że hitlerowscy faszyści mają swoich przyjaciół i zwolenników. Ci rzecznicy ich podłości usiłują zamroczyć rozum i uczucie ludzi, łatwo dających na siebie wpływać. Wystarczy popatrzyć, jak zręcznie rozmaite amerykańskie gazety interpretują posłanie, które papież wygłosił na Boże Narodzenie. Widocznie spodziewają się, że zdołają przez to pozyskać umysły wiernych dla «sprawiedliwszego» rozwiązania podstawowych problemów, związanych z wojną i pokojem. Posłanie to kontynuuje, na ogół biorąc, tradycyjną politykę Watykanu, która, na co zagraniczna prasa nieraz już zwracała uwagę, stara się bronić niemieckich faszystów i uniewinniać ich od całej odpowiedzialności."861 Zarazem jednak, tak jak w I Wojnie Światowej, Kuria coraz bardziej skłaniała się na stronę zwycięzców. Chociaż od roku 1940 Pius XII nie tak wyłącznie, jak mu zarzucano, przyjmował osobistości z krajów Osi, ale w miarę, jak mnożyły się klęski niemieckie, coraz częściej pozdrawiał takie osoby jak amerykański generał Clark, amerykański minister wojny Stimson, Winston Churchill i de Gaulle. A w depeszy z 19 czerwca 1944 roku do Roosevelta papież podkreślał, jak ściśle spokrewnione są ideały chrześcijaństwa i amerykańskiej demokracji862 (por. str. 73 i nast.). Również i biskupi zaczęli z miejsca, w miarę postępu wojsk, podlizywać się nowym panom: na zachodzie, jak doskonale wiadomo, zachodnim aliantom, na wschodzie zaś komunistom. 73-letni biskup łódzki Włodzimierz Jasiński, wydalony przez Niemców i wysoce szanowany przez papieża, bez wezwania podniósł 1 maja 1945 roku czerwoną chorągiew na swej katedrze863. Na Rusi Zakarpackiej unicki biskup Teodor Romsza już wcześniej przywitał radośnie Armię Czerwoną, mało tego! wystąpił w listopadzie 1944 roku jako mówca na obchodach Rewolucji Październikowej, jednakże w roku 1947 stracił życie w „prawdopodobnie zaaranżowanym" wypadku samochodowym864. Nawet i najczarniejszy z czarnych, który popisywał się już na rzecz cesarza austriackiego, niemieckiego, Hitlera, teraz czym prędzej stanął u boku Stalina: arcybiskup Szeptycki. Wkraczający Rosjanie nawet palcem go nie tknęli; i już 14 października 1944 roku nakazywał w liście pasterskim: „Niechaj każda parafia zbierze co najmniej 500 rubli na rannych i chorych żołnierzy Armii Czerwonej i do 1 grudnia prześle je konsystorzowi metropolitalnemu, który przekaże je Czerwonemu Krzyżowi."865 Wszystko to nader organiczne: od krzyża do swastyki, do Czerwonego Krzyża i po Czerwony Front. 147

Mało tego, metropolita lwowski, który jeszcze kilka lat temu upraszał papieża o wezwanie do antysowieckich egzorcyzmów (str. 69) i dla siebie o zezwolenie na męczeństwo, ponieważ dobrze byłoby, „gdyby ktoś stał się ofiarą tego najazdu"866, teraz napisał w połowie października 1944 roku do Stalina: „Cały świat chyli przed Wami głowę... Po zwycięskiej ofensywie od Wołgi po San przyłączyliście znów obszary Ukrainy Zachodniej do Wielkiej Ukrainy. Za wykonanie tego testamentu próśb i pragnień narodu ukraińskiego, który od stuleci uważa się za naród i chce żyć w zjednoczonym państwie, dzięki Wam składa ów naród. Także i w naszym Kościele, jak w całym narodzie, to świetliste wydarzenie wzbudza nadzieję, że pod Waszą wodzą w ZSRR będą one cieszyć się pełną swobodą pracy i rozwoju.. ,"867 Tak wyglądał bodajże ostatni wyczyn tego księcia Kościoła. W dwa tygodnie później 80-letni arcybiskup Andrzej hr. Szeptycki zmarł; nie jako męczennik z rąk żołnierzy sowieckich, tylko na odrę. A kiedy 5 listopada 1944 roku niesiono go po ulicach Lwowa, ułożonego w białych chryzantemach, w okazałym kondukcie żałobnym, odprowadzał go na miejsce wiecznego spoczynku, razem z setkami księży i kleryków, z dziesiątkami tysięcy wiernych, także przedstawiciel władz sowieckich, ukraiński sekretarz Partii Nikita Chruszczow868. Następca zaś Szeptyckiego, arcybiskup Slipyj, czym prędzej dokończył zbiórki pieniędzy dla rannych czerwonoarmistów. A kiedy brat Szeptyckiego w towarzystwie dwóch innych duchownych przekazywał na Kremlu (niestety nie osobiście Stalinowi) uzbierane 100 000 rubli, a front rosyjski docierał do Odry, arcybiskup Slipyj, stąpając dokładnie po śladach — ostatnich — swojego poprzednika, wspierał Armię Czerwoną i zwalczał, chwalony za to przez Moskwę, radykalnie prawicowych partyzantów ukraińskiego podziemia869, podczas gdy niemieccy biskupi trąbili w surmy bojowe (str. 108 i nast.) do ostatniej bitwy przeciw Armii Czerwonej. Patriarcha Aleksij zaś apelował teraz z Moskwy do ukraińskich unitów: „Patrzcie, mili ojcowie i synowie, do czego was doprowadziła w te historyczne dni wasza duchowa zwierzchność... Pan wyraźnie pobłogosławił oręż tych, którzy powstali przeciw Hitlerowi... Oto palec Boży wobec całego świata wskazuje tych ludożerców, dla których zbliża się ostatnia godzina. A do czegóż was doprowadzili zmarły metropolita Andrzej Szeptycki i najbliżsi jego współpracownicy? To on doprowadził was do podania się 148 w jarzmo Hitlera, to oni was nauczyli pochylać przed nim głowę. A dokąd was prowadzi Watykan? W posłannictwie swoim na Boże Narodzenie i Nowy Rok papież mówił o braterstwie wobec faszystowskich bandytów, o miłosierdziu dla Hitlera, największego zbrodniarza w historii człowieczeństwa..."870

„Namiestnik" jest „ bezstronny" i urządza teatr z nawoływaniem do pokoju

„Eugenio Pacelli przyjął za swój papieski herb gołąbka z oliwną gałązką pokoju. Był wysłannikiem pokoju w Monachium i Berlinie, napominał do pokoju w Rzymie, Lourdes, Buenos Aires, Lisieux i Budapeszcie. Pokojowi służył papież Pius XII w losem brzemiennych miesiącach poprzedzających Drugą Wojnę Światową i przez sześć długich lat konfliktu zbrojnego. Pokój, pokój, pokój..." Wilhelm Sandfuchs871

„A na czubku choinki wisiał rumiany aniołek w srebrzystej szacie, w pewnych odstępach czasu rozchylający wargi, aby wyszeptać: «Pokój». «Pokój»." Henrich Boll: Nie tylko na Boże Narodzenie872

Pius XII nie potrafił nawet na zewnątrz zachować pozorów neutralności albo, jak wolał to później określać, bezstronności, mimo największych starań, ażeby odgrywać ją wobec świata. Gdyż „ogólna sytuacja polityczna" — pisał do berlińskiego biskupa hr. Preysinga, podczas gdy armie hitlerowskie podchodziły pod Moskwę — narzuca zwierzchnikowi powszechnego Kościoła w jego publicznych wypowiedziach obowiązującą go powściągliwość"873. Ale nawet i to mu nie wychodziło. W przeciwnym razie czyż mógłby na przykład, po ostrzelaniu Londynu i Anglii niemieckimi pociskami VI i V2, w liście do arcybiskupa Westminsteru napominać ludność do wyrozumiałości wobec nieprzyjaciela, a gwałtownie uskarżać się na kilka amerykańskich bomb rzuconych na Rzym?874 I dlaczego Pius XII pod koniec wojny nakazał, aby Ludwig Kaas „całymi dniami" palił dokumenty w kominku Palazzo San Carlo?875 Czyżby to były dokumenty odciążające? Ale gdyby nawet papież był ściśle neutralny, rzeczywiście bezstronny: jego duchowieństwo nie było! Szczególnie włoski i niemiecki episkopat gremialnie i nieustannie popierały faszystów. 149

A czyż ci biskupi to nie „Kościół", ten Kościół, o którym Pius XII obłudnie powiedział, że „nie jest jego zadaniem wtrącać się do czysto ziemskich spraw i stawać po czyjejś stronie. Jest on matką. Nie wymagajcie od matki, aby stawała po stronie tego lub innego ze swych dzieci albo zwalczała je."876 Ale to właśnie czynili w kółko prałaci, podczas gdy ich zwierzchnik, doskonały „diplomate de l'ancien regime", obracał w ustach zakłamane frazesy. Wszyscy niemieccy biskupi „raz po raz" i „jak najbardziej stanowczo" popierali Hitlera, jak sami stwierdzali pod koniec 1941 roku (str. 110 i nast.), co zostało tu wielokrotnie udokumentowane; i czynili tak, co trzeba jeszcze krótko udokumentować, aż do samego końca. „Całym autorytetem naszego świętego urzędu — kończy się wspólny list pasterski prowincji Koln i Paderborn z marca 1942 roku — także i dzisiaj znowu was nawołujemy: Spełniajcie w tym czasie wojny jak najwierniej swe patriotyczne obowiązki! Nie dajcie się nikomu prześcignąć w gotowości do ofiar i walki! Dochowajcie wierności naszemu narodowi!"877 10 kwietnia 1942 roku kardynał Bertram w imieniu biskupów niemieckich zapewnia „najwyższą władzę sprawującego Pana Fuhrera i Kanclerza Rzeszy", iż modlą się „o dalsze zwycięskie sukcesy rozgorzałej wojny, których celem jest błogosławiony dla całych Niemiec pokój... Boska Opatrzność niech osłania i prowadzi naszego Fuhrera, wojska narodowe i Ojczyznę."878 „Wysiłki, krew i łzy, jakich wymagają te czasy — stwierdza biskup polowy Rarkowski w liście pasterskim z sierpnia 1942 roku, w którym wzywa także do walki „z bolszewickim podczłowieczeństwem" — i cokolwiek wam, żołnierzom, rozkaże Fuhrer i Wódz Naczelny, czego oczekuje kraj ojczysty: za wszystkim stoi sam Bóg ze swoją wolą i przykazaniem."879 A z końcem tegoż roku zastępca pasterza wojskowego Werthmann, który „najlepsze pomysły" miewał na Boże Narodzenie880, bluźnierczo nawiązując do ewangelicznej formuły zwiastowania anielskiego: „Nie bójcie się!" zagrzewa katolickich rzeźników, ażeby się nie bali, tylko „chwycili za miecz, aby uderzyć mocno i nieubłaganie"881. Kardynał Faulhaber w październiku 1943 roku zapewnia, że w głębi ducha nikt nie mógłby sobie nawet życzyć nieszczęśliwego wyniku wojny. „Każdy rozumny człowiek wie, że w takim przypadku porządek państwowy i kościelny, w ogóle wszelki porządek, zostałby obalony przez rosyjski chaos."882 150

Jeszcze w latach 1944 i 1945 arcybiskup Bambergu Kolb, którego imieniem wdzięczne miasto nazwało ulicę, głosi w kazaniu: „Kiedy armie żołnierzy walczą, poza frontem trwać musi armia modlących się", i żąda, aby „z opanowaniem wziąć na siebie tę niedolę... Chrystus oczekuje, że posłusznie i chętnie, jak On, przejmiemy to cierpienie i mężnie będziemy dźwigali krzyż."883 Jeszcze 22 stycznia 1945 roku biskup Wiirzburga też zagrzewa swoich diecezjan: „Ale i wy też stańcie po stronie porządku państwowego!... W duchu św. Brunona mogę was nawoływać: «Właśnie w czasach niedoli spełniajcie swój obowiązek wobec ojczyzny!» Pomyślcie o napomnieniu św. Pawła: «Każdy niechaj podda się władzy zwierzchności. Albowiem nie ma władzy poza Boską...» Dla miłości Bożej przyjmujcie na siebie wszelkie dopusty! Wówczas ofiary te staną się szczeblami w waszej drabinie do nieba. Przez ofiarę czyńcie swe zbawienie."884 Katolicki zaś biskup wojskowy, który z roku na rok szczuje niemieckich katolików (str. 44 i nast., 108 i nast.) do wojny i na śmierć za najpotworniejszego zbrodniarza w historii świata; który pisze w roku 1942 w liście pasterskim: „Z dumną ufnością w Fuhrera i Naczelnego Dowódcę Wehrmachtu, jako jego wypróbowani żołnierze, będziemy dalej maszerowali drogą wiodącą do ostatecznego zwycięstwa"885; który w liście pasterskim z 1943 roku stawia swojemu mięsu armatniemu przed oczy jako wzór drogę ofiarną Chrystusa i nawołuje: „Oby wszystkim Warn, dzielni żołnierze, biło w piersiach mężne i zdecydowane serce, kiedy Fuhrer i Dowódca Naczelny Wehrmachtu wezwie Was do nowych zadań dla ostatecznego zwycięstwa!... Oby każdego z Was wejrzenie wzwyż na Chrystusa czyniło wiedzącym, wiedzącym i jasno słyszącym.. ,"886; ten człowiek potrafi w liście pasterskim jeszcze w 1944 roku porównać zmagania bojowników Hitlera z męką Jezusa i bredzić: „Ta ofiara z dawna torowała drogę światłu i życiu... Pod znakiem tej ofiary nasza teraźniejszość urodzi rzeczy nowe i wielkie... Teraz dokonuje się podział na ludzi wielkich i małych, na dusze bohaterskie i kramarskie... W nadchodzących dniach i tygodniach wasi kapelani wojskowi i proboszcze będą starać się bardziej niż kiedykolwiek, aby występować przed Wami jako zwiastunowie nauk Chrystusa i jako «szafarze Boskich tajemnic». W każdym względzie będą Wam dawali możliwość, abyście się podnieśli za wspaniałym wzorem Jezusa Chrystusa..."887 A zastępca Rarkowskiego Werthmann jeszcze w roku 1945 tak 151 zagrzewa oddziały: „Naprzód, chrześcijańscy żołnierze, w drogę do zwycięstwa!"888 „Z wyjątkiem biskupa Preysinga z Berlina, który nigdy nie popierał wojen Hitlera — podsumował Guenter Lewy — wszyscy niemieccy biskupi aż do ostatnich minut wojny nawoływali do spełnienia obowiązku wobec ojczyzny", „aż do gorzkiego końca wojny nawoływali swych wyznawców do przelewania swej krwi w służbie Boga i ojczyzny. Utrzymywano, że biskupi chcieli zaoszczędzić swym wiernym męczeństwa, które musiałoby nastąpić w ślad za wezwaniem do odmawiania służby wojskowej w tej niesprawiedliwej wojnie; gdyby twierdzenie to było prawdą, można by jedynie stwierdzić, że taktyka ta również okazała się nieskuteczna. Bo jak to formułuje Gordon Zahn, „biskupi w istocie nawoływali niemieckich katolików do męczeństwa; ale było to «męczeństwo» za naród i ojczyznę, a nie za religijne wartości tradycyjnej katolickiej etyki wojennej"889. Tylko że i w tym potępieniu niemieckiego episkopatu przez obydwu badaczy amerykańskich nie zgadza się z rzeczywistością ani usprawiedliwienie biskupa Preysinga, który jak najbardziej podpisywał wspólne listy swoich współbraci, aprobujące wojny Hitlera; ani wzmianka o katolickiej etyce wojennej, którą zademonstrowały już poczynania kleru w I Wojnie Światowej (t. I, str. 179), a w całej okazałości cała historia od czasów starożytnych890. Od półtora tysiąca lat bowiem Kościół, Matka nasza, ma zyskowny dla siebie zwyczaj ogłaszać za sprawiedliwe te wojny, które są dla niego korzystne, choćby i najbardziej niesprawiedliwe; albo też, aby nie ponieść uszczerbku po żadnej z walczących stron, posyłać swe bohaterskie owieczki na rzeź po obu stronach. Często i wybujałe roztrząsane przez moralistów w czasach pokoju problemy „sprawiedliwości" czy „niesprawiedliwości", które wypełniają imponująco opasłe tomiska, w czasie wojny nagle stają się zakazane. Albowiem teraz, gdy wykładnie te należałoby akurat zastosować, nie wolno się nad nimi nawet zastanawiać, a tym bardziej wyciągać z nich konsekwencji. Katoliccy teologowie, jak podkreślił w 1935 roku członek wspierający SS arcybiskup Gróber z Fryburga, nigdy nie pozostawiają „jednostce z całą jej krótkowzrocznością i emocjonalizmem nastrojów" do roztrząsania, „co w przypadku wojny jest dozwolone albo niedozwolone"; należy raczej „zdać ostateczne rozstrzygnięcie na miarodajny autorytet"891. Miarodajnym w Niemczech autorytetem był podczas II Wojny Światowej Hitler. Więc i w roku 1940 pewien wybitny katolik, 152 w odpowiedzi na tytułowe pytanie swej broszury: Co robić? udzielił odpowiedzi typowej dla teologów moralnych: „Teraz nie ma najmniejszego sensu roztrząsanie kwestii sprawiedliwej wojny i doszukiwanie się wszędzie jakiegoś «gdyby» i «ale». Naukowa ocena przyczyn i powodów tej wojny nie jest dzisiaj w ogóle możliwa, ponieważ nie są nam dane przesłanki wyjściowe. To może nastąpić dopiero w późniejszych czasach, kiedy będą dostępne dokumenty obu stron. Teraz pojedynczy człowiek powinien po prostu działać i robić wszystko, co się da, wierząc w sprawę swego narodu."892 W późniejszych zaś czasach wyjaśnia się, jak to czyni teolog moralny Stelzenberger, niegdyś kapelan dywizji hitlerowskiej (str. 40 i nast.), obecnie znów czynny w duszpasterstwie Bundeswehry: "Post factum stwierdza się, że wojny Trzeciej Rzeszy były czysto agresywne, a tym samym nieobyczajne i niesprawiedliwe. Dzisiaj to łatwo powiedzieć. Ale któż to mógł tak jasno wykazać 1 września 1939 roku, 10 maja 1940 albo 22 czerwca 1941 roku? Odpowiedzialność ponosiło tylko i wyłącznie polityczne kierownictwo Rzeszy. Przysięga na sztandar, składana przez niemiecki Wehrmacht, stosuje formę religijną. W jej brzmieniu zawarte jest najwyższe zobowiązanie obyczajowe, mianowicie związek z Bogiem. Przysięga na sztandar wiąże żołnierza na całe życie. Wyklucza ona wszelkie zastrzeżenia. Także przysięgi na sztandar w latach 1939-1945 należało święcie dotrzymać. Złamać przysięgę na sztandar to tyle, co ubliżyć czci poległych bohaterów."893 W istocie jednak nie chodzi wcale o cześć mięsa armatniego: lecz o ich własną, o to, żeby uwznioślić mordercze popędy wszystkich, którzy raz po raz, za pomocą świątobliwego pustosłowia i bredni, popychają innych i wciąż nowych do tego, aby masowo zabijali, aby się dali zabijać: w ogóle się nie licząc ze swoją moralno-teologiczną pisaniną z czasów pokoju. Przecież całe ich „naukowe" bredzenie o „sprawiedliwych" i „niesprawiedliwych" wojnach obnaża się, kiedy rzecz staje się poważna, jako krzyczące szarlataństwo i równie księżulkowata hipokryzja, jak niemalże automatyczna i nieustająca gadanina o pokoju w ustach papieża, który co prawda z jednej strony, już obejmując swój urząd, sypał jak z rękawa frazesami o pokoju; slogan „Pokój to dzieło sprawiedliwości" przybrał sobie za hasło wyborcze; już 12 maja 1939 roku proklamował, iż jego wielkim celem jest uratowanie pokoju; a nawet 20 kwietnia — na urodziny Fuhrera — zalecił we wszystkich kościołach świata modły o zachowanie pokoju894; nie mówiąc 153 już o tym, że w herbie swym umieścił gołąbka z gałązką oliwną w dzióbku895; co z drugiej strony wcale mu nie przeszkadzało z góry nakazać, aby jego duchowieństwo wojskowe zobowiązało „świętą przysięgą" wszystkich wiernych (i niewierzących również) do masowej rzezi. Pius XII bowiem co prawda „często napominał do pokoju" — jak pisze Leksykon teologii i Kościoła — lecz „jako trzeźwy realista nie był zwolennikiem «pokoju za wszelką cenę»"896, co znaczy: nie takiego pokoju, który byłby na niekorzyść Kościoła. I chyba co za tym idzie: był zwolennikiem wojny na jego korzyść. Nikt nie przeczy, że wołanie o pokój ciągle wydobywało się z tych świątobliwych ust. W książce Giovannettiego Watykan i wojna słowo „pokój" odgrywa jeszcze większą rolę niż w satyrycznym utworze Henricha Bólla Me tylko na Boże Narodzenie. Pewne motto zawiera wypowiedź (już z 13 czerwca 1943 r.) samego papieża, który chłoszcze „głupotę oskarżeń, jakoby papież chciał wojny", „nic nie uczynił dla pokoju", i prorokuje, że zawstydzony będzie, „kto by usiłował kłamliwym słowem obarczyć papiestwo odpowiedzialnością za... przelaną krew". Zaraz po tym monsignore Bruno Wustenberg, jeden z niemieckich pomocników jego pomocników, w pierwszym zdaniu przedmowy zapewnia, że w całej historii może ani jeden papież nie dążył do pokoju z większym samozaparciem niż jego szef. Po czym w reżyserii Giovannettiego postać Piusa XII, choć oświetlona zaledwie „kilkoma promieniami światła", staje się coraz jaśniejsza, czystsza i bardziej wzniosła. Zaklinania się na pokój lecą jedno za drugim, słowo „pokój" unosi się nad wszystkim, jak nie z ust autora, to cytowanego raz po raz papieża, który w swoich intencjach pokojowych — jak pisze Giovannetti — szedł w ślady swych poprzedników, służąc im, jako to Piusowi X, Benedyktowi XV i Piusowi XI, nazywanych przez Pacellego „heroldami pokoju", idąc w życiu swym niezmordowanie zwłaszcza za „przykładem Benedykta XV (t. I, str. 139 i nast.), i to w formie tym bardziej rozmaitej i dobitnej, im cięższa i bardziej mroczna stawała się tragedia", nie pomijając żadnej okazji, aby podkreślić, że jego „ojcowska miłość ogarnia wszystkich Naszych synów i córki"897, a poza tym — jak znowu sam stwierdza — „naśladując boskiego Zbawiciela... niczego nie zaniedbał, aby bronić pokoju, aby przestrzegać rządzących i narody przed niebezpieczeństwem wojny, iby proponować zasady sposobne dla uniknięcia nowych konfliktów, aby ograniczać i łagodzić niszczące następstwa"898, krótko 154 mówiąc: papieża, który — jak znowu stwierdza on sam — „bez ustanku nawoływał i upominał: Pokój, pokój, pokój!" i którego ostatnim publicznie wypowiedzianym słowem — dosyć podejrzanie — miało być: „Pokój"899. Przecież Pius XII był tak ogromnym pacyfistą, że jako „męża pokoju" sławi go cały świat katolicki, zwłaszcza ten dobrze opłacany; że dla kardynała Samore jest on „odważnym sługą pokoju", „obrońcą pokoju przeciwko siłom wojny", „mistrzem prawdziwego pokoju w porządku i sprawiedliwości": „w 20 tomach zawierających jego akta i przemówienia, pokój jest tematem najobficiej występującym"900; że kardynał Tardini zaświadcza, iż słowo „pokój" było tym, które najczęściej pojawiało mu się na ustach901; że również substytut sekretariatu stanu Giovanni Battista Montini wychwala „drogi jego czystej polityki", „dążącej tylko i wyłącznie do tego, aby świadczyć dobro"; „zawsze wielkoduszny, gorliwy, wszechstronny i przede wszystkim ojcowski..."902 Czy to naprawdę było, ta ogłuszająca gadanina o pokoju, to ciągłe powoływanie się na neutralność, na bezstronność „Stolicy Apostolskiej"? Faktycznie, było. Tak było już w Pierwszej Wojnie Światowej za Benedykta XV: i nadal to samo będzie w jakiejś Trzeciej Wojnie Światowej; wszelkie założenia są nadal obecne. A co w Drugiej Wojnie Światowej? Wtedy wykrzykujący „Pokój, pokój!" Pius XII w roku 1939 na pytanie, czy obowiązuje posłuszeństwo wobec Hitlera, odpowiedział, że „Fuhrer" jest legalnym zwierzchnikiem Niemców — za co winę ponosi również sam Pacelli! (t. I, str. 306 i nast.) — i że grzeszy każdy, kto odmawia mu posłuszeństwa!903 Wtedy również Pius XII w dniu 8 listopada 1939 roku przyznał biskupom francuskim prawo popierania wszelkich środków, służących obronie ich kraju904. Oczywiście przeciwko Niemcom! Wtedy 6 sierpnia 1940 roku Pius XII wyraził niemieckim biskupom swój podziw dla niemieckich katolików, którzy „wierni aż do śmierci" walczą za swych „rodaków"905. Oczywiście przeciwko Francuzom! Mało tego, jeszcze w przemówieniu radiowym z 1 września 1944 roku, kiedy pół Europy leżało w gruzach i popiołach, a miliony Europejczyków (i nie tylko) w mogiłach zbiorowych, Pius XII nadal wyjaśniał w kwestii „konieczności wojskowej", że ma ona „pierwszeństwo wobec wszelkich innych względów i argumentów"!906 Natomiast fakt, że papież sam podczas wojny domagał się posłuszeństwa wobec Hitlera, że przez sześć lat kazał swoim biskupom nawoływać niemieckich katolików do kontynuowania rzezi 155

(i żeby się dawali wyrzynać), ten fakt jest tym bardziej monstrualny, że sam Pius XII już od dawna przewidywał klęskę Niemiec. Do 2 czerwca 1945 roku przyznał się (aby nie powiedzieć: chełpił się), jak następuje: „Ten upadek [narodu niemieckiego] widzieliśmy już od dawna. I przekonani jesteśmy, że niewielu śledziło z większym napięciem ów rozwój i zwalenie się w nieuniknioną katastrofę."907 Kazał więc swemu duchowieństwu szczuć Niemców ku śmierci przez sześć drugich lat, mimo że przewidywał ich rozgromienie, i w napięciu śledził ich zwalenie się w katastrofę! Tak... czy w Norymberdze aby nie zabrakło jeszcze jednego (i czy tylko jednego?) ze stryczków? Dalszy ciąg ułatwi odpowiedź na to pytanie.

Katolickie rzezie w Chorwacji czyli „Państwo Boże"

„Recepta wodza ustaszów ipoglavnika (głowy państwa) Chorwacji, Ante Pavelića, na prawosławnych przypomina wojny religijne, pamiętne jako te najkrwawsze: «Jedna trzecia ma się stać katolicka, jedna trzecia ma wynieść się z kraju, a jedna trzecia ma umrzeć!» Ostatni punkt tego programu wykonano... Na podstawie docierających do mnie raportów oceniam liczbę bezbronnych, których wymordowano, na trzy czwarte miliona." Specjalny wysłannik niemieckiego Urzędu Spraw Zagranicznych, Hermann Neubacher908

„Nie jest już grzechem zabicie siedmioletniego dziecka, jeśli naruszy ono rozporządzenia ustaszów. Chociaż noszę szaty kapłańskie, często przychodzi mi chwytać za karabin maszynowy." Katolicki duchowny Dionis Jurićey909

„W jak najkrótszym czasie uśmiercić Serbów. To jest nasz program." Ojciec franciszkanin i gubernator cywilny Simić910

„Bo prawie nie sposób wyobrazić, sobie ekspedycję karną straszliwej kadry ustaszów bez księdza, w szczególności bez franciszkanina, który im przewodzi i podbechtuje ich." Carlo Falconi911 156

„...łatwo jednak rozpoznać w tym dziele dłoń Boga." Prymas Chorwacji arcybiskup Stepinac912

„Niech żyją Chorwaci!" Papież Pius XII913 Jak przeobrażenie misyjne Rosji, tak i katolicyzacja Bałkanów to prastary cel Rzymu. Pod koniec XIX i w początkach XX wieku coraz energiczniej starano się go osiągnąć; najpierw z pomocą Habsburgów, później także przy wsparciu Niemiec wilhelmowskich, a wreszcie z pomocą Mussoliniego i Hitlera. Walka rozpętała się w królestwie Serbów, Chorwatów i Słoweńców, od października 1929 roku królestwie Jugosławii; wśród 12 milionów jej obywateli było 5,5 min prawosławnych, 4,7 mln katolików i 1,3 mln muzułmanów914. Wyżywały się tu stare rywalizacje rasowe i religijne, zwłaszcza między prawosławnymi Serbami a katolickimi Chorwatami. Przy tym Chorwacja funkcjonowała jako strategiczny „przyczółek" Rzymu i Kościół rzymski, jak chełpiła się w sierpniu 1936 roku czołowa niegdyś Deutsche Presse w Pradze, prowadził „nieustanną ofensywę przeciw chrześcijaństwu prawosławnemu; z jednej strony co prawda gotów „związać się z Kościołem ortodoksyjnym, jeżeli ten okaże dobrą wolę", z drugiej strony jednak nieskłonny do „mętnego i niebezpiecznego «bratania się»... z uszczerbkiem dla Kościoła katolickiego"915. Ten ostatni przed II Wojną Światową korzystał w Jugosławii z pełnego równouprawnienia. Jego gazety, szkoły, kolegia kwitły, tak samo jego szpitale, organizacje; krótko mówiąc, jak przyznaje sam Anton Korośec, słoweński przywódca katolicki, cieszył się „pełną swobodą działania" nawet bez konkordatu916. Otóż ów konkordat, po przewlekłych pertraktacjach omal nie zawarty w 1935 roku, stanowił między innymi, że sprzeczne z nim normy w królestwie tracą moc (art. 35) i że wszystko, o czym konkordat nie traktuje, ma się stosować do katolickiego prawa kanonicznego (art. 37, pkt 1)917. Toteż wszystkie ugrupowania religijne, nie wyłączając znacznej części chorwackich katolików, przede wszystkim zaś prawosławni Serbowie, potępiły ów konkordat; i kiedy Skupśtina (czyli Izba Posłów) przyjęła go 23 lipca 1937 roku, Święty Synod Jugosławii nałożył ekskomunikę na wszystkich prawosławnych ministrów i członków parlamentu, którzy głosowali za jego przyjęciem; w rezultacie rząd z całej sprawy się na powrót wycofał918. 157

Tymczasem nawet podręcznik historii Kościoła przyznaje: „Życie kościelne rozkwitało. Rozwój dawał się zauważyć szczególnie w prasie, szkolnictwie i organizacjach, w duszpasterstwie i zakonach"919. Mało tego! jeszcze 4 stycznia 1941 roku Civilta Cattolica przytacza, co napisał Katolicki Tjednik („Tygodnik Katolicki"), organ arcybiskupa Sarajewa: „W Banacie chorwackim wychodzi się naprzeciw życzeniom Kościoła, nasze katolickie tradycje chrześcijańskie są respektowane... Nie ma najmniejszych uprzedzeń, najmniejszej nieufności... Stosunki z Kościołem są nie tylko poprawne, ale wręcz przyjacielskie... Świeckiemu duchowieństwu, czy urzędującemu, czy w stanie spoczynku, podniesiono uposażenia; wiele katolickich instytutów otrzymało subwencje."920 Mimo to dziewiętnastu katolickich biskupów w Jugosławii oburzyło się i oświadczyło w październiku 1937 roku, że episkopat „tak czy owak potrafi w tym państwie obronić prawa Kościoła katolickiego i sześciu milionów katolików, i sięgnął po konieczne środki dla naprawienia wszelkich niesprawiedliwości"921. Szczególnie dotknięci poczuli się Pius XI i jego sekretarz stanu, uczestniczący w opracowaniu konkordatu i rozpuszczony sukcesami w zawieraniu umów Pacelli. Ten w grudniu 1937 roku, przemawiając do konsystorza, wręcz zagroził: „Nadejdzie jeszcze dzień (i że niechętnie to mówi, ale jest pewien swego), kiedy niemała będzie liczba tych, którzy gorzko pożałują, że odtrącili to dzieło dobre, wielkoduszne i z wielkiego serca poczęte, które zaofiarował ich krajowi namiestnik Chrystusa."922 Pacelli najwyraźniej wiedział, co mówi. Nie rzucał swej pogróżki na wiatr. W roku 1941 spełniła się ona w stopniu niemal przewyższającym najgorsze masakry chrześcijańskiego średniowiecza. Faszystowscy wspólnicy papieża co najmniej od roku 1939 przewidywali rozbicie Jugosławii. Na wzór Albanii (str. 80 i nast.) planowali niespodziewaną napaść i utworzenie państwa chorwackiego pod protektoratem Włoch. „Zamiary Mussoliniego — zanotował Ciano 8 stycznia 1940 roku — kierują się „coraz mocniej" ku Chorwacji. 21 kwietnia zaś minister spraw zagranicznych nakreślił „mniej więcej" taki przebieg wydarzeń: „Powstanie, opanowanie Zagrzebia, przyjazd Pavelića. Prośba o interwencję włoską, utworzenie królestwa Chorwacji, zaofiarowanie jego korony królowi Włoch."923 158

Ale Hitler, napalony na Rosję, mimo antyserbskiego kompleksu, jaki żywił od 1914 roku, życzył sobie „spokoju na Bałkanach" i Włosi podporządkowali się924. Jednakże od dawna już zaplanowany zamach stanu, który właśnie teraz wprowadził na tron Jugosławii 17-letniego króla Piotra II, pokrzyżował intencje Hitlera i doprowadził go do dzikiej wściekłości na „serbską bandę spiskowców" oraz do decyzji, aby ten „wrzód bałkański", to „belgradzkie gniazdo os", nareszcie „ostatecznie wypalić", tak iż w charakterze szczególnej „akcji karnej" przeciw „gniazdu spiskowców", przeciw tym „serbskim miotaczom bomb", na początek kampanii jugosłowiańskiej rozkazał swemu lotnictwu „zniszczyć w nalotach dywanowych stołeczny Belgrad", prowadząc przeciw niemu „ciągłe ataki dzienne i nocne"925. Z początkiem tej agresji Hitler 6 kwietnia, w „odezwie do narodu niemieckiego", odpowiedzialną uczynił serbską „klikę zbrodniarzy", „te same kreatury, co już w roku 1914 przez zamach w Sarajewie wtrąciły świat w niewymowne nieszczęście", podkreślił jednak, że „naród niemiecki" nie ma powodu „walczyć z Chorwatami i Słoweńcami"926. Po czym Niemcy i Włosi, którzy niebawem zagarnęli duże obszary Jugosławii, jak najbardziej współpracowali z faszystowsko-katolickim ruchem w Chorwacji, partią Ustaszów (od ustasa „powstaniec"). Ich duchowy prekursor, zmarły w 1896 roku polityk i publicysta Ante Starćević, przywódca Chorwackiej Partii Prawicowej (Hrvatska Stranka Prava), wyznawał pogląd, że właściwie nie ma żadnych Serbów i że wszystko, co się określa jako serbskie, musi zniknąć, wobec czego — jak pisał Star5ević — „Serbowie to robota dla rzeźni". I w utworzonym niebawem „Niepodległym Państwie Chorwacji" (Nezavisna Drżava Hrvatska) ustasze zabrali się teraz do rzeczy wedle tej doktryny swojego prekursora, czczonego jako „ojciec ojczyzny", „największy polityczny ideolog chorwacki" i „wzór bojownika ustasza"927. Jako ich wódz (poglavnik) wystąpił Ante Pavelić, urodzony w 1889 roku w Hercegowinie, w 1915 promowany na doktora praw, były adwokat z Zagrzebia. W dniu 7 stycznia 1929 roku, nazajutrz po proklamowaniu „królewskiej dyktatury" Aleksandra I, Pavelić oraz były oficer austriacki Slavko Kvaternik i inni założyli ów narodowo-rewolucyjny związek bojowy „Ustasa", którego przeformułowany w 1932 roku statut uznawał za swój główny cel „powstanie zbrojne" dla wyzwolenia Chorwacji spod „obcego jarzma". Każdy z członków musiał złożyć (pkt. 11 statutu) 159 przysięgę posłuszeństwa „na Boga wszechmogącego i na wszystko, co jest mi święte"928. Kapelani ustaszów składali później przysięgę na dwie świece, krucyfiks, sztylet i rewolwer929. Wszak przygotowywano się tu nie tylko do narodowej rozprawy ze znienawidzonymi Serbami, którym Traktat Wersalski zapewnił rolę przewodnią, lecz i do „świętej walki", do wojny religijnej, która uzasadniała wszelki terror i wprowadzała „obok siebie Biblię i bombę jako symbole i narzędzia walki"930. Skoro tylko Pavelić założył swoją powstańczą partię, natychmiast udał się w bezpieczne miejsce. Wraz z najbliższymi kompanami umknął do Wiednia, do Bułgarii, wreszcie rząd faszystowski Włoch udzielił mu schronienia i poparcia. Podczas gdy serbski sąd skazał go zaocznie na śmierć, Mussolini oddał rodzinie Pavelića do rozporządzenia dom w Bolonii, który przez całe lata służył za kwaterę główną ustaszów931. Z pomocą, której udzielali mu szef tajnej policji Ercole Conti i minister policji Bocchini, herszt spiskowców zaczął teraz szkolić w Toskanii oraz na Wyspach Liparyjskich emigrantów chorwackich i uciekinierów, sprzyjających ustaszom, do przyszłych mordów. Miał swoje audycje w rozgłośni radiowej Bari, wydawał pismo Ustasa w języku chorwackim, nawiązał kontakty z nacjonalistycznymi ośrodkami propagandy chorwackiej w Wiedniu, Berlinie, Stanach Zjednoczonych i Argentynie, od czasu do czasu zaś zwracał uwagę świata na swoje wzniosłe cele, urządzając wybuchy bomb w pociągach relacji Wiedeń-Belgrad, większą próbę — szybko stłumionego — powstania w górach Velebit oraz szereg wyraźniej ukierunkowanych zamachów932. Do pierwszych budzących rozgłos akcji należała likwidacja wydawcy ukazującego się w Zagrzebiu projugosłowiańskiego pisma Jedinstvo („Jedność"), N. Ristovića, którego w sierpniu 1928 roku w biały dzień zabito w kawiarni w Zagrzebiu933, oraz zamordowanie 22 marca 1929 roku redaktora naczelnego, wychodzącej w Zagrzebiu gazety Novosti, Antona Ślegla. Jego najbliższy współpracownik, Gustav Perćec, został za sprawą Pavelića wsadzony do więzienia w Arezzo, przesłuchiwany i torturowany, po czym Pavelić go osobiście zastrzelił934. Ale najznakomitszą z jego ofiar stał się jugosłowiański król Aleksander. Co prawda pierwszy zamach na regenta, lubionego nawet przez wielu Chorwatów, jesienią 1933 roku w Zagrzebiu, jugosłowiańska tajna służba zdołała udaremnić. Ale kiedy w rok później, 9 października 1934 roku, monarcha wylądował u sprzymierzonych Francuzów w Marsylii, 160 on i francuski minister spraw zagranicznych Louis Barthou zostali od razu w dzielnicy portowej zamordowani przez zbira, którego nasłał Pavelić, a którego tłum na miejscu zlinczował935. I znów wydano na Pavelića wyrok śmierci, tym razem dwukrotnie, we Francji i w Jugosławii. Włoscy faszyści zaś, potrzymawszy go w więzieniu śledczym, dali mu następnie nowe mieszkanie w Sienie i państwową pensję w wysokości 5 tys. lirów miesięcznie936. Przygotowany przez Pavelića w 1936 roku i własnoręcznie podpisany memoriał o „kwestii chorwackiej" dopiero w kwietniu 1941 roku, kiedy szykowano się do kampanii w Jugosławii, dotarł do Urzędu Spraw Zagranicznych. Ten 30-stronicowy dokument, w którym jako główni wrogowie ustaszów zostali wyliczeni „serbska władza państwowa", „międzynarodowa masoneria" i ciągnące zyski z „narodowego chaosu" żydostwo, Hitler wychwalany jest jako „największy i najlepszy syn" Niemiec, hitlerowskie Niemcy jako „najpotężniejszy bojownik za żywe prawo, prawdziwą kulturę i wyższą cywilizację", spodziewa się od „nowych Niemiec... zrozumienia dla ich heroicznej walki"937. Już 6 kwietnia 1941 roku, gdy Belgrad zaczął palić się od ciągłego, terrorystycznego bombardowania przez niemieckie lotnictwo, a 12 Armia generała-feldmarszałka Lista uderzyła z Bułgarii na południową Serbię, Pavelić przez tajną rozgłośnię wezwał oddziały chorwackie, aby zwróciły się zbrojnie przeciwko Serbom. „Od tej pory walczymy u boku naszych nowych sprzymierzeńców, Niemców i Włochów."938 Nie ma powodu wątpić w zapewnienie pewnego eksperta, że wojska hitlerowskie „witano w Słowenii i Chorwacji przyjaźnie, a nawet entuzjastycznie"939. Pod wieczór 10 kwietnia, kiedy Niemcy zajęli Zagrzeb, stolicę dawnego Banatu, nastąpiło, jeszcze pod nieobecność Pavelića, proklamowanie „niepodległej Chorwacji". „Opatrzność Boska i wola naszego wielkiego sprzymierzeńca, jak również odwieczna walka narodu chorwackiego i wielka ofiarność naszego wodza Ante Pavelića oraz ruchu «Ustasza» w kraju i za granicą sprawiły, że dzisiaj, przed Zmartwychwstaniem Syna Bożego, nasze niepodległe państwo Chorwacji także powstaje z martwych." Tak rozpoczynała się, od Boga, proklamacja i kończyła się: „Bóg z Chorwatami! Dla Ojczyzny gotowi!"940 Podpisał to były c.k. pułkownik Slavko Kvaternik, „Zastępca Poglavnika i Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych", sprawiający podówczas wrażenie, jakby niemalże wypierał Pavelića. 161

Poglavnik odebrał jeszcze 10 kwietnia w Pistoia defiladę swej gwardii, liczącej około 300 ludzi, wieczorem został wezwany do Rzymu przez Mussoliniego, 11 kwietnia przekazał telegraficznie Hitlerowi wyrazy „wdzięczności i oddania" („niepodległa Chorwacja zwiąże swą przyszłość z nowym porządkiem europejskim, który stworzyli Pan, Fuhrerze, i Duce"), w nocy na 13 kwietnia przekroczył pod Rijeką granicę jugosłowiańską, w nocy na 15 kwietnia przybył do Zagrzebia i 17 kwietnia mianował swój pierwszy gabinet941. Teraz już był szefem państwa, rządu i partii, dowódcą naczelnym wojsk i panował jako dyktator — co prawda uzależniony od swoich wielkich sojuszników, których reżimy w znacznej mierze naśladował — nad trzema milionami katolickich Chorwatów, dwoma milionami prawosławnych Serbów, półtora milionem muzułmańskich Bośniaków i jeszcze wieloma pomniejszymi grupami narodowości, w tym 40 tysiącami Żydów942. 18 kwietnia armia jugosłowiańska bezwarunkowo skapitulowała. Serbia znalazła się pod okupacją wojskową, a prawie dwie piąte królestwa Jugosławii przypadły „niepodległemu państwu Chorwacji", na które składały się rdzenne ziemie chorwacko-slawońskie i Srem, cała Bośnia aż po Drinę oraz Hercegowina z częścią pobrzeża dalmatyńskiego; łącznie około 102 000 km kw.943 Ale prawie połowę Jugosławii Pavelić w maju odstąpił, w rozmaitej formie, sąsiednim państwom; na północy Niemcom, którym granica przebiegała teraz zaledwie 20 km od Zagrzebia; na północnym wschodzie Węgrom, na południu Bułgarii i Albanii; wreszcie na południowym zachodzie, na zachodzie (z dużą przewagą ludności chorwackiej) i na pomocy Włochom. 7 maja Pavelić udał się tam z ministrami i duchownymi, wśród których znajdował się wikariusz generalny arcybiskupa Stepinaca, biskup Salis-Sewis, i zaofiarował tak zwaną koronę Zvonimira, ostatniego niezawisłego króla Chorwatów z XI wieku, królowi Wiktorowi Emanuelowi III dla nic nie znaczącego księcia Aimone ze Spoleto, który wprawdzie nigdy nie został ukoronowany i nie pojawił się w swoim państwie, lecz jako desygnowany król Tomislav II już 17 maja przemawiał w Watykanie944. Tam też stawił się następnego dnia, kilkarotnie już skazany na śmierć za liczne morderstwa, poglavnik ze swoją liczną świtą... Pavelić „w otoczeniu swych bandytów", jak zanotował w swym dzienniku o kilka tygodni wcześniej sam minister spraw zagranicznych Ciano945. Ustępstwa terytorialne poglavnika na rzecz Włoch, 162 prowadzących tu brutalnie swoją politykę „mare nostro"946, uczyniły wprawdzie — jak donosił 21 maja z Zagrzebia generał Glaise von Horstenau — „druzgocące wrażenie w całej Chorwacji... Gdziekolwiek się stąpnie, słychać tylko odgrażanie się Włochom."947 Jednakże katolicka prasa krajowa ogromnie wzruszała się z powodu względów i serdeczności okazywanych przez papieża Piusa XII948, który powitał Pavelića i jego bandziorów na szczególnie uroczystej, prywatnej audiencji — tak zwanym „wielkim przyjęciu" — i pożegnał ich po przyjacielsku z najlepszymi życzeniami „dalszej pracy..."949 Która to „dalsza praca" zmierzała do jawnego wytępienia Serbów i serbsko-prawosławnego Kościoła, w aspekcie kulturalnym, finansowym, materialnym, krótko mówiąc: do bezwzględnej rekatolicyzacji, przy czym wszystko wskazuje na ściśle zaplanowaną politykę950. A więc tam, gdzie prawosławni byli mniejszością, przerabiano ich cerkwie na cele katolickie, zgodnie z rozporządzeniem ordynariatów biskupich951. Tam natomiast, gdzie przeważali prawosławni, cerkwie ich na ogół całkowicie niszczono. Nie mniej niż 299 serbsko-prawosławnych domów Bożych padło w ten sposób ofiarą katolickiej krucjaty, ograbionych, unicestwionych; w tym 172 w prowincjach Lika, Kordun i Banija952. Wiele cerkwi zamieniono w magazyny, rzeźnie, toalety publiczne, stajnie953. Cały majątek Kościoła serbsko-prawosławnego przejmował Kościół katolicki954. Dopiero w lecie 1942 roku znów oficjalnie dopuszczono Kościół prawosławny, na jego czele zaś stanął jako patriarcha — stracony za rządów Tita w 1945 roku — miły Pavelićowi biskup Maksimov Germogen; ale dopiero wówczas, gdy część Serbów została już wygnana lub wymordowana, a zagraniczni alianci, ku zakłopotaniu Rzymu, zaczęli zbyt głośno protestować955. Już w jesieni 1941 roku zagrabiono też majątek Żydów, którzy natychmiast pouciekali ze wszystkich instytucji kulturalnych, a niebawem także ze stanowisk urzędniczych i zawodów akademickich, samo zaś „niepożądane" żydostwo pozamykano do obozów i wreszcie wywieziono do Oświęcimia956. Przecież rozporządzenie „o ochronie krwi aryjskiej i czci narodu chorwackiego", najzupełniej według norm nazistowskich, już 30 kwietnia 1941 roku przygotowało ich milczące unicestwienie957. Jeszcze w kwietniu postawiono Serbów na równi z Żydami958. Serbowie zmuszeni byli nosić niebieską opaskę z literą P, 163 inicjałem prawosławnych (Pravoslavac), tak jak Żydzi z gwiazdą Dawida959. W Zagrzebiu Serbom wolno było mieszkać jedynie w dzielnicach przeznaczonych dla Żydów960. Żydom i prawosławnym zabroniono korzystania z chodników. We wszystkich biurach, sklepach, restauracjach, tramwajach, autobusach wisiały tabliczki: „Serbom, Żydom, koczownikom i psom wstęp wzbroniony!"961 Do „dalszej pracy" (jako rzekł Pius XII) należało to, że już w pierwszych dniach nowego reżimu serbsko-prawosławny patriarcha dr Gavrilo Dożić i najwybitniejszy teolog prawosławny, biskup dr Nikolaj Velimirović, zostali internowani do końca wojny. W listopadzie 1941 roku Włosi aresztowali też serbsko-prawosławnego biskupa Dalmacji, dr. Irineja Djordjevića, który przepadł gdzieś do 1945 roku962. Zamordowano jeszcze pięciu biskupów i co najmniej 300 kapłanów prawosławnych963. 80-letni metropolita Sarajewa, Petar Simonić, został uduszony, natomiast katolicki arcybiskup tegoż miasta, Ivan Śarić, wypisywał ody ku czci „uwielbianego wodza" Pavelića, mało tego! w swojej gazecie diecezjalnej chwalił rewolucyjne metody „w służbie prawdy, sprawiedliwości i czci"964. 81-letniego biskupa Platova z Banja Luki podkuto jak konia i zmuszono, aby chodził z podkowami u stóp, aż stracił przytomność. Następnie wykłuto oczy jemu i księdzu Duśanowi Subotićowi, na piersiach im rozpaliwszy ogień, obcięto im nos i uszy, po czym wreszcie ich uśmiercono965. W Zagrzebiu, gdzie rezydowali prymas katolicki Stepinac i legat papieski Marcone, prawosławny metropolita Dositej był torturowany tak długo, aż zwariował966. Przywódcy muzułmanów, których katolicka Chorwacja tolerowała (byli też muzułmańscy milicjanci-ustasze; a sam Hitler, sympatyzujący z islamem jako „religią mężczyzn", prowadził „pozytywną politykę muzułmańską"967), 13 listopada 1941 roku zaprotestowali w Zagrzebiu przeciwko „zabijaniu księży i czołowych osobistości bez wyroku, bez sądu, i przeciw masowemu rozstrzeliwaniu często całkiem niewinnych ludzi, kobiet i dzieci"968. Ba, przywódcy muzułmańscy nie tylko pisali: „Propaganda na rzecz katolicyzmu stała się tak zawzięta, że przypomina inkwizycję hiszpańską", ale nawet powątpiewali, „czy to, co się u nas dzieje, znalazłoby się w dziejach któregokolwiek narodu.. ."969 Wszędzie nawoływano prawosławnych do konwersji. „Kiedy przejdziecie do Kościoła katolickiego — obiecywał biskup Akśamović z Djakova — będziecie mieć spokój w swoich domach."970 Paręset tysięcy nawróciło się, ale więcej zginęło z rąk milicji 164 ustaszów, organizacji bojowej, którą można porównać do SS, ale funkcjonującej też jako rodzaj policji politycznej971. W Mostarze w Hercegowinie zapędzono setki Serbów na brzeg Neretwy, powiązano ich drutem, zastrzelono i wrzucono do rzeki972. Podobnie kończyli Serbowie z Otoki w Unie i z Brćka w Sawie973. Niezliczone mnóstwo zginęło w słynnym więzieniu Gospić974. Około 500 osób, zawleczonych do więzienia w Glinie, zamordowano w lesie Kihalci i tam pogrzebano975. Wkrótce po tym zabito tamże 56 handlarzy bydła, jakoby tylko ze względu na ich pieniądze976. Również w Doboj wzięto się do wystrzeliwania zamożnych Serbów977. W okręgu Bjelovar 28 kwietnia 1941 roku ustasze zmusili księdza Bożina, nauczyciela Ivankovića oraz 250 mężczyzn i kobiet, przeważnie chłopów, aby wykopali sobie dół, po czym związano im ręce na plecach i pogrzebano ich żywcem978. Tej samej nocy pod Vukovarem uduszono 180 Serbów i wrzucono ich do Dunaju979. W kilka dni później w miejscowości Otoćac zmuszono 331 Serbów, aby wykopali sobie dół, po czym zabito ich siekierami. Do szczytowych punktów tej religijnej działalności wypada zaliczyć sposób, w jaki zlikwidowany został były poseł serbski, pop Branko Dobrosavljević, na którego oczach dosłownie na kawałki pocięto małego synka, on zaś sam wygłaszać musiał modlitwy za konających, po czym wyrwano mu włosy, brodę, obdarto go ze skóry, wydłubano mu oczy i zamęczono wreszcie na śmierć980. Tak samo postąpiono w Svinjicy, prowincja Banija981. W miejscowości Mliniśte, okręgu Glamoć, były członek parlamentu Luka Avramović i jego syn zostali ukrzyżowani982. W miejscowości Kosinj, gdzie ustasze spędzili 600 Serbów, pewnej matce kazano zbierać do miski krew jej czterech synów983. W okolicach Sarajewa wybijano całe wioski, przy czym m.in. we Vraće odbyło się masowe rozstrzeliwanie serbskich chłopów984. Kiedy pobłogosławiony przez papieża Pavelić 26 czerwca 1941 roku przyjął na audiencji katolicki episkopat i arcybiskup Stepinac świadczył mu „z całego serca czołobitność", obiecując przy tym „oddaną i wierną współpracę dla jak najbardziej promiennej przyszłości naszej ojczyzny"985, katolicka Chorwacja zdążyła już w przeciągu sześciu tygodni wymordować trzech prawosławnych biskupów, ponad stu prawosławnych księży i mnichów oraz 180 tysięcy Serbów i Żydów986. Już w następnym miesiącu ustasze, te „furie świata podziemnego", „wcielone diabły"987, uśmiercili w więzianiach, cerkwiach, 165 na ulicach i w polach przeszło 100 tysięcy serbskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Cerkiew w Glinie w Bośni obrócona została w rzeźnię. „Krwawa łaźnia trwała od godziny 10 wieczorem do 4 rano i przez osiem następnych dni. Rzeźnicy musieli zmieniać mundury, tak były przesiąknięte krwią. Znajdowano później wbite na pal dzieci z członkami powykręcanymi od bólu."988 Inicjatorami tej masakry byli: pochodzący z Gliny minister sprawiedliwości dr Mirko Puk i przeor klasztoru franciszkanów w Ćuntić, Hermenegildo alias Ćastimir Hermann989. I jak w Glinie, tak w miejscowości Bernić cerkiew serbska posłużyła za więzienie i miejsce straceń dla prawosławnych mężczyzn i kobiet990. Serbowie stali się, jak powiada specjalny wysłannik Ribbentropa Neubacher, „zwierzyną łowną"991. Wykazy zabitych ciągną się wręcz bez końca. Byle dowódca najniższego szczebla wyruszał polować na ludzi i czym prędzej meldował osiągnięte wyniki zwierzchności, aby uzyskać odznaczenie. Komendant ustaszów z Vojnić depeszował do Zagrzebia: „Dzisiejsze polowanie udane. Łącznie 500 sztuk."992 Już w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy reżimu klerykalno-faszystowskiego liczba ofiar ustaszów sięgnęła jakoby 350 tysięcy993. A trwała ta krucjata jeszcze przez cały następny rok, a nawet przeciągnęła się zapewne na pierwsze miesiące 1943 roku994. Do reguły należały masowe egzekucje, przy których ofiarom podrzynano gardło; czasami też ćwiartowano je, a zdarzało się wieszanie kawałów zwłok w sklepach rzeźniczych z napisem: „mięso ludzkie"995. Działy się takie okropności, przy których bledną niemal bestialstwa niemieckich siepaczy z obozów koncentracyjnych. Ustasze z lubością zabawiali się torturami przy nocnych orgiach, wbijali rozżarzone szpilki pod paznokcie, posypywali otwarte rany solą, obcinali wszelkie możliwe części ciała i sprawdzali w szlachetnym współzawodnictwie, który z nich najlepiej umie poderżnąć gardło996. Podpalali cerkwie pełne ludzi, w miejscowościach Vlasenika i Kladany wbijali dzieci na pal997, z upodobaniem ścinali szablą nosy i uszy, wykłuwali oczy. Włosi sfotografowali ustasza, któremu z szyi zwisały dwa naszyjniki z ludzkich języków i oczu998. Gdy Curzio Malaparte przeprowadzał wywiad z poglavnikiem, jego uwagę zwrócił wiklinowy koszyk, stojący na biurku. „Otwarto kosz i ukazało się mnóstwo morskich stworzeń lub czegoś podobnego. «Ostrygi z Dalmacji?» spytałem. Ante Pavelić uniósł pokrywę i pokazał mi coś wyglądającego jak masa 166 lepkich, galaretowatych ostryg. Odezwał się ze znużonym, przyjaznym uśmiechem: «Prezent od moich wiernych ustaszów. Czterdzieści funtów ludzkich oćzu!»"999 Nawet jeśli Malaparte makabrycznie przesadził, jednakże charakteryzuje to wybornie naturę i oparte na terrorze państwo tego człowieka, którego Pius XII błogosławił jeszcze na łożu śmierci. Średniowieczny terror jak z wypraw krzyżowych zaszokował nawet włoskich faszystów. Rozpowszechniali masowo ulotki przeciw rządom chorwackim, po części wręcz podburzali przeciwko nim Serbów, co więcej: tu i ówdzie ochraniali zarówno ich, jak i Żydów1000. Generał Mario Roatta, dowódca II Armii włoskiej, piętnujący „na wielką skalę" przeprowadzane „niszczenie ludności serbsko-prawosławnej i zamożnych na ogół Żydów", ich mordowanie w „kampanii" chorwackiej albo „w tak zwanych obozach koncentracyjnych", donosi, że ustasze raz po raz wdzierali się na tereny okupowane przez wojska włoskie, „chcąc dopuszczać się tam nowych wybryków na szkodę ludności. Dowództwo włoskie wystawiło przeciw nim oddziały i artylerię, wzbraniając im dostępu, i powiadomiło ich, że jeśli spróbują się dalej posunąć, natychmiast otworzy ogień."1001 Łącznie szacowano liczbę ludzi, ocalonych przez wojska włoskie, na 600 tysięcy1002, w tym również kilka tysięcy Żydów uchodzących przed ustaszami i nazistami1003. Jednakże prostestowali również i Niemcy, dyplomaci, wojskowi, partyjniacy, nawet służba bezpieczeństwa SS1004. Przesyłali swoje „wstrząsające" meldunki do Głównego Dowództwa Wehrmachtu, do Urzędu Spraw Zagranicznych, do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, do kwatery głównej Fuhrera, piętnując „terror ustaszów", „potworny terror ustaszów", raz po raz donosząc o „niewątpliwie masowo dokonywanych mordach i podpaleniach", o „doprawdy przerażających wydarzeniach", o „bezsensownej rzezi ludności serbskiej", o „potwornościach... popełnianych na bezbronnych starcach, kobietach i dzieciach w najbardziej bestialski sposób", o „coraz to nowych okropnościach", a niektórzy z nich, jak przedstawiciel niemieckiego posła w Zagrzebiu, radca poselstwa von Troll-Obergfell, „cały ten materiał... częściowo udokumentował zdjęciami"1005. Generał Edmund Glaise von Horstenau, który już w czerwcu 1941 przekazał samemu Pavelićowi „poważne wątpliwości wobec ekscesów, jakich się dopuszczają ustasze", przytaczając na ich poparcie „wiele konkretnych danych", zameldował równocześnie 167

Głównemu Dowództwu Wehrmachtu, że „cały kraj" jest „ogarnięty poczuciem najcięższej niepewności wobec prawa"1006. W dniu 17 lutego 1942 roku szef Sicherheitspolizei i służb specjalnych, którego chyba trudno podejrzewać o szczególną wrażliwość, donosi Reichsfuhrerowi SS: „Liczbę prawosławnych, których Chorwaci wymordowali i przy użyciu najbardziej sadystycznych metod zamęczyli na śmierć, trzeba oszacować mniej więcej na 300 000 ludzi... Należy przy tym zauważyć, że Kościół katolicki, ze względu na środki, jakie stosuje przy nawracaniu, i na swój przymus nawracania, forsował w ostatnich czasach potworności popełniane przez ustaszów, posługując się nimi również w swoich akcjach nawracania... Faktem jest, że mieszkający w Chorwacji Serbowie, którzy przyznali się do Kościoła katolickiego, mogą nadal żyć nie nagabywani... Widać z tego, że napięcie chorwacko-serbskie polega w istotnej mierze na walce, jaką Kościół katolicki prowadzi przeciw Kościołowi prawosławnemu."1007 Felix Benzler, niemiecki poseł w Belgradzie, 16 września 1942 roku donosi Urzędowi Spraw Zagranicznych: „Od utworzenia tego państwa do dnia dzisiejszego prześladowania Serbów... nawet podług ostrożnych obliczeń kosztowały życie kilkuset tysięcy Serbów."1008 A głównodowodzący na południowym wschodzie gen. broni Alexander Lohr, który 27 lutego 1943 roku z naciskiem domagał się od Głównego Dowództwa Wehrmachtu, aby Chorwacji narzucono zmianę reżimu, potrafił nawet podać, że „w aktach terroru, jakich ustasze dopuszczają się wobec ludności prawosławnej...podług danych ustaszów wymordowano jakoby około 400 tysięcy ludzi"1009. Przesłany na życzenie Hitlera memoriał z 1 października 1942 roku, który podpisali wspólnie poseł niemiecki w Zagrzebiu Siegfried Kasche (stracony po zakończeniu wojny), generał Glaise von Horstenau z Zagrzebia (popełnił samobójstwo) i głównodowodzący na południowym wschodzie gen. broni Lohr (także stracony), zalecał z jednej strony bezwarunkowe poparcie dla państwa Pavelića, ale z drugiej strony wywarcie nacisku, aby jego rząd i ustasze „zrezygnowali z zamiaru wytępienia wszystkich prawosławnych tj. Serbów na obszarze państwa chorwackiego"1010. Co więcej, Główne Dowództwo Wehrmachtu doradzało w końcu Hitlerowi zerwanie z tym reżimem1011. Wojska niemieckie też raz po raz atakowały ustaszów. Tak np. dalekopis SD z 12 kwietnia 1942 roku melduje, że „w różnych miejscach granicy serbsko- chorwackiej doszło do poważnych starć 168 i walk między niemieckimi oddziałami straży granicznej i jednostkami ustaszów", przy czym podkreśla się, że walki te „rozpętane" zostały z powodu „rzezi" dokonywanych na Serbach1012. A w czerwcu 1942 roku niemiecki dowódca 718 dywizji piechoty polecił rozbroić i aresztować całą kompanię pułku ustaszów, którym dowodził pułkownik Francetić, „ponieważ zaistniało poważne podejrzenie, że kompania ta znowu dopuściła się gwałtów na ludności serbskiej w Romanii"1013. Przy tym sami Niemcy, właśnie w Jugosławii, rozstrzeliwali zakładników w stosunku najpierw 1:100, później 1:50, zabijając na przykład (w odwecie za własne straty) 1700 ludzi w Kraljevie, 2300 w Kragujevacu1014. Ale gdy poseł Kasche porównał mordowanie zakładników przez oddział pułku szkoleniowego Brandenburg do potworności, jakie popełniają ustasze, generał Bader w dniu 18 czerwca 1942 roku zaprotestował: „Rozstrzelanie 257 Serbów było odwetem za śmierć dwóch sierżantów", odrzucając jako „obraźliwe" porównanie z „bestialskimi wyczynami ustaszów"1015. Tak to wyglądało w arcykatolickim państwie, którego co prawda, jak to ujął 7 sierpnia 1941 roku pewien konfident placówki informacyjnej w Zagrzebiu, nie akceptuje też „znaczna część ludności chorwackiej", w tym „również chorwackich nacjonalistów, a także dawnych zwolenników partii Ustasza"1016. Niezbyt akceptowały ją nawet jednostki wojskowe domobranów (tzn. chorwackich rezerwistów) i zdarzało się, że całe kompanie przechodziły na stronę rebeliantów1017. W istocie Pavelić mógł polegać zaledwie na mniejszości narodu chorwackiego, a cała jego władza opierała się na podległej mu dyktatorskiej gwardii ustaszów i na świetnych stosunkach z Kościołem1018. Serbowie zaś, choćby i dalecy od ideologii komunistycznej, coraz liczniej napływali do partyzantki, którą dowodził Tito1019. Jako „główny powód wybuchu działalności bandyckiej" określono w raporcie szefa Sicherheitspolizei i SD z 17 lutego 1942 roku dla Reichsfuhrera SS „okrucieństwa... popełniane przez ustaszów na obszarach chorwackich wobec prawosławnych"1020. A specjalny pełnomocnik Hermann Neubacher, za to, że zwalczał wyrzynanie Serbów, uznany w Zagrzebiu za „wroga publicznego nr 1", tak to ocenia: „Panowanie ustaszów w Chorwacji stało się bezwzględnie najpotężniejszym bodźcem dla rozwoju partyzantki Titowskiej."1021 Wszędzie, gdziekolwiek pojawi się znaczna dominacja katolicyzmu, czynił i nadal czyni postępy komunizm, jak w Chorwacji, 169 w Ameryce Południowej. Także w Europie zachodniej partie komunistyczne są najsilniejsze w krajach przeważająco katolickich, jak Włochy i Francja. Chorwacja, obok Czarnogóry, stała się głównym terenem walk partyzantki Titowskiej, podczas gdy Serbia należała „do najsłabszych ośrodków komunizmu na Bałkanach"1022. W końcu sam Ribbentrop rozkazał, aby niemiecki poseł w Zagrzebiu „natychmiast udał się do Poglavnika" i przekazał mu najgłębsze niezadowolenie rządu Rzeszy wobec „potwornych ekscesów", jakich dopuszczają się ustasze, „elementy przestępcze"1023. A gdy specjalny pełnomocnik Neubacher raz po raz podejmował w głównej kwaterze Fuhrera temat „doprawdy grozę budzących wydarzeń w moim chorwackim sąsiedztwie", sam Hitler odpowiedział, że „też mówił Poglavnikowi, że takich mniejszości nie da się po prostu wytępić: są za duże!"1024 Ba, stwierdził nawet: „Sam zrobię porządek z tym rządem — ale nie teraz!"1025 Wykazywał jednak cyniczne „zrozumienie" dla rzezi i mimo wszelkich perswazji tych okupantów, którym zależało na „porządku" i „uspokojeniu", był przeciwny „powstrzymywaniu Chorwatów od tego, co wyprawiają z Serbami"1026. Z początkiem września 1943 roku Hitler zdecydował, iż „Rzesza będzie nadal współpracować z Poglavnikiem i jego rządem"1027, działając tym samym, chociaż z odmiennych powodów (bo właśnie monstrualne zbrodnie państwa ustaszów związały je z nim aż do samego końca!) w najpiękniejszej zgodzie z wyższym duchowieństwem chorwackim i z papieżem Piusem XII. Gdyż wyczyny ustaszów były wyczynami Kościoła katolickiego, ze względów nie tyle biologicznych, rasowych, ile ze względów skrajnie wyznaniowych. Chciano przecież jakby odtworzyć stare chorwackie państwo, jako wasala papieskiego, wytrzebić w nim elementy obcej wiary i mieć „czysty naród"1028. Już w statucie, nadanym państwu przez partię Ustasza, widziano „punkt ciężkości moralnej siły narodu chorwackiego... w uporządkowanym życiu religijnym i rodzinnym", w dziele odbudowy zaś uważano „za zdatnych tylko mężów prawych i nie zepsutych moralnie", którzy będą zwalczać „ateizm, bluźnierstwo przeciw Bogu i sprośność w mowie"1029. Od początku do samego końca tego reżimu trwała najściślejsza współpraca między nim a Kościołem. Znaczące jest, że już w pierwszym dniu swego istnienia, 11 kwietnia 1941 roku, władze Ustaszy podały do wiadomości przez radio Zagrzeb, iż ludność poza miastami otrzymywać będzie 170 polecenia od księży w parafiach, także co do postępowania wobec sił okupacyjnych1030. Wielu duchownych już od lat należało do partii Ustasza, wśród nich arcybiskup Sarajewa, Ivan Śarić1031. Także wielu bojowników Akcji Katolickiej było ustaszami. Chorwaccy „Krzyżowcy" (Kriźari) liczyli 30 000 członków i odbywali co roku ponad trzy tysiące spotkań w kościołach, z comiesięczną komunią, godzinami adoracji itp.1032 Niektórzy z ich przywódców byli zarazem dowódcami ustaszów i szczególnie aktywnymi partyjniakami, którzy natychmiast objęli czołowe stanowiska w krajowej administracji, policji, stali się zarządcami, prefektami policji, nadzorowali dystrybucję żywności itd.1033 Biskupi i księża zasiadali w Soborze tzn. parlamencie ustaszów, gdzie wzywano Ducha Świętego, śpiewając Veni Creator; duchowni byli oficerami w gwardii przybocznej Pavelića; franciszkanie kierowali obozami koncentracyjnymi; nawet i zakonnice, z piersią po części obwieszoną orderami ustaszowskimi, witały się po faszystowsku i na defiladach maszerowały tuż za wojskiem1034. I stosownie do tego przywódcy ustaszów mieli ciągle na ustach słowa: Bóg, religia, papież, Kościół1035. Sam Ante Pavelić podróżował nie tylko do kwatery głównej Fuhrera i jego rezydencji górskiej (gdzie w czerwcu 1941 roku Hitler zalecał mu „prowadzić przez 50 lat politykę narodowej nietolerancji"1036), ale także pielgrzymował do Piusa XII. Był przecież gorliwym katolikiem, absolutnie posłuszny Rzymowi, stale otoczony przez duchownych, ksiądz wychowywał też jego dzieci; miał własnego spowiednika i w pałacu swym własną kaplicę1037. Na setkach zdjęć widzimy go w otoczeniu biskupów, księży, mnichów, zakonnic, seminarzystów1038. I natychmiast po proklamowaniu swoich rządów terroru zwrócił się o ich uznanie do papieża. „Klęcząc u stóp Waszej Świątobliwości" i całując „świętą prawicę", Pavelić jako „najbardziej oddany syn" oświadczył: „Ojcze Święty! Kiedy dobrotliwa Opatrzność Boska pozwoliła, abym ujął w dłonie ster mojego narodu i mojej Ojczyzny, postanowiłem twardo i ze wszystkich sił tego pragnąc, że naród chorwacki, zawsze wierny swojej chlubnej przeszłości, ma również na przyszłość pozostać wierny Świętemu Apostołowi Piotrowi i jego następcom, i że przepojony prawem Ewangelii naród nasz stanie się Państwem Bożym."1039 A to dopiero Państwo Boże! W rok później, w pierwszą rocznicę umów rzymskich, w których Pavelić odstąpił Włochom ważną strategicznie i gospodarczo część Jugosławii1040, wyznał jak najsłuszniej: „Wspólna ideologia, 171 którą wyznajemy, przypieczętowana została w Rzymie."1041 Minister religii i oświaty Mile Budak sformułował to następująco: „Część Serbów zabijemy, część ich wypędzimy, a reszta, która musi przyjąć religię katolicką, zostanie włączona do narodu chorwackiego."1042 Prasa katolicka w tak zarządzanym „Państwie Bożym" wylewnie zapewniała partię Ustasza o swojej sympatii. W mnóstwie artykułów sławiła „nową i wolną Chorwację jako państwo chrześcijańskie i katolickie", upatrując w niej „zmartwychpowstałą... Chorwację Boga i Maryi z dawnych czasów" i widząc, jak „Chrystus i ustasze, Chrystus i Chorwaci... razem kroczą przez dzieje", zapewniała papieskiego ulubieńca Pavelića o swej lojalności i czciła Hitlera jako „Bożego krzyżowca"1043. „Chwała niech będzie Bogu, wdzięczność nasza Adolfowi Hitlerowi, nieskończona zaś wierność naszemu Poglavnikowi, Ante Pavelićowi", tak ujął pospołu wszystko, co nierozłączne, wychodzący w Zagrzebiu dziennik Nedelja z 27 kwietnia 1941 roku1044. Chorwacja jako królestwo Boga i Maryi oznaczała, rzecz jasna, unicestwienie serbskich „heretyków". „W niepodległej Chorwacji nie ma Serbów i nie ma tak zwanego Kościoła serbsko-prawosławnego", obwieściło 29 lipca radio Zagrzeb. „W Chorwacji nie może być Serbów ani prawosławia, Chorwaci jak najrychlej się o to zatroszczą."1045 Dziennik biskupi arcybiskupa Śarića z Sarajewa całkiem otwarcie proklamował głoszenie katolicyzmu „za pomocą armat, karabinów maszynowych, czołgów i bomb"1046. Codziennym zjawiskiem stali się księża, mówiący w kazaniach: „Dotychczas, bracia moi, trudziliśmy się dla naszej religii z krzyżem i brewiarzem, a teraz przyszedł czas na rewolwer i karabin."1047 Albo: „Nie jest już grzechem zabicie siedmioletniego dziecka, jeśli naruszy ono rozporządzenia ustaszów. Chociaż noszę szaty kapłańskie, często przychodzi mi chwytać za karabin maszynowy."1048 Ivo Guberina, duchowny i przywódca Akcji Katolickiej, kapitan w gwardii przybocznej Pavelića, chciał widzieć Chorwację oczyszczoną „w każdy możliwy sposób od wszelkiej trucizny... choćby i mieczem", „choćby prewencyjnie, nie czekając do chwili, gdy będziemy zaatakowani". Nazywał przecież „obowiązkiem katolika, uczynić wszystko, aby stać się narzędziem doskonałego objawienia tego, co w ruchu Ustasza jest istotne i pozytywne... Kościół będzie tym bardziej zadowolony, gdy jego wierni będą świadomie walczyć w szeregach ustaszów."1049 172

Ksiądz Bożidar Bralo, protektor osławionej lotnej dywizji „Crna Leggija", Czarnego Legionu, także główny wspólnik morderczego biskupa Śarića, mianowany prefektem, podróżował po kraju z pistoletem maszynowym w ręku, raz po raz wywrzaskując: „Precz z Serbami!" Uczestniczył w wymordowaniu 180 Serbów w miejscowości Altpaśin Most i razem z ustaszami wykonywał radosny taniec wokół pomordowanych1050. Jezuita Dragutin Kamber, który w połowie sierpnia 1941 roku nazywał hitlerowską soldateskę bojownikami „o polityczną i społeczną sprawiedliwość", budowniczymi „fundamentów szczęśliwego świata dla przyszłych pokoleń", był szefem policji w miejscowości Doboj w Bośni, osobiście odpowiedzialnym za wymordowanie setek prawosławnych Serbów1051. Inne masakry urządzał duchowny Nikola Pilogrvić z Banja Luki1052. W wyrżnięciu 559 serbskich mężczyzn, kobiet i dzieci w Prebilovcach i Surmancach w Hercegowinie uczestniczyli katoliccy księża Ilija Tomaś i Marko Hovko1053. Branimir Żupanćić, kurat z Rogolje, dokonał masakry 400 ludzi1054. Jeszcze w pierwszych dniach nowego reżimu zastrzelono w Travniku ojca duchownego, który z krucyfiksem w dłoni zagrzewał swoją bandę morderców1055. Podobnie poczynali sobie jezuici Lipovac i Cvitan, franciszkanie Josip Vukelić, Brekalo Zvonimir, Justin Medić, Hinko Prlić: przewodzili ustaszowskim krucjatom w Bośni, plądrowali, grabili, mordowali pojmanych1056. Szczególne „zasługi" w tępieniu prawosławnych, jak stwierdza arcybiskup Stepinac, położyli synowie św. Franciszka z Asyżu. Czyż nie byli do tego predestynowani? Albowiem „ktokolwiek by do nich przyszedł, przyjaciel czy wróg, złodziej czy zbój, ma być dobrotliwie przyjęty", jak to pięknie powiedziano w Drugiej Regule zakonu franciszkanów. „Niech się nie sprzeciwiają złemu (Mateusz 5, 39), a jeśli kto ich uderzy w policzek, niechaj nadstawią mu także i drugi; a kto zabierze im szatę, niechaj mu nie odmówią i płaszcza."1057 W rzeczywistości klasztory franciszkanów już od dawna służyły ustaszom za składy broni. W otoczeniu Pavelića franciszkanie funkcjonowali jako doradcy, jak organizator ustaszów Peter Radoslav Glavas, który miał codzienny dostęp do Pavelića i w roku 1945 sąd wojskowy skazał go na śmierć1058. Franciszkanie bywali cywilnymi gubernatorami, jak ojciec Śimić, który 21 maja 1941 roku w Kninie na pytanie włoskiego dowódcy dywizji „Sassari" o to, jakie są wytyczne jego polityki, oznajmił: „W jak najkrótszym czasie uśmiercić wszystkich Serbów." A kiedy generał, nie 173 wierząc własnym uszom, poprosił o powtórzenie, ojczulek bez wahania powtórzył: „W jak najkrótszym czasie uśmiercić wszystkich Serbów. To jest nasz program."1059 Nie przypadkiem słowackie pismo katolickie Gardist, organ gwardii prałata Hlinki (str. 22 i nast.), przez swoje klerykalne piętno szczególnie pokrewnej ustaszom1060, chwaliło franciszkanów jako „pierwszych bojowników o niepodległość"1061. Z drugiej strony sami Włosi nie mieli złudzeń. Tak np. prezes włoskiego Towarzystwa Geograficznego Corrado Zoli pisał we wrześniu 1941 roku w Resto del Carlino pod tytułem Gli uccellini di Graciae („Ptaszki z Graciae"): „Ów pierwszy franciszkanin z Asyżu nazywał ptaszki swoimi braciszkami i siostrzyczkami, tymczasem ci jego uczniowie i duchowi potomkowie, żyjący w NDH, zionąc nienawiścią zabijają niewinnych ludzi, swych braci w Ojcu Niebieskim, mających ten sam język, tę samą krew, ten sam kraj rodzinny... mordują ich, grzebią ich żywcem, zabitych wrzucają do rzek, do morza lub do przepaści..."1062 W istocie nawet faszyści byli „przychylni Serbom, a surowi wobec katolików", jak żalił się swemu prymasowi biskup Mostaru. „Włosi, powróciwszy, przejęli rządy cywilne i wojskowe. Natychmiast ożyły znów cerkwie schizmatyków, z ukrycia powyłazili kapłani prawosławni."1063 A sam arcybiskup Stepinac zaobserwował „na chorwackich obszarach przyłączonych do Włoch ciągły upadek (!) życia religijnego i pewną tendencję do przechodzenia z katolicyzmu na schizmę"1064. Gdyż wolność wyznania dla niekatolików była dla chorwackiego prymasa — w pełnej zgodzie z najpiękniejszymi zasadami innych braci w Panu (por. str. 206, 219 i nast.) — czymś potwornym. Tylko sam Kościół katolicki jest prześladowany, wtedy podnosi krzyk: „Wolność!" To czcigodny zwyczaj od czasów starożytnych. Dla wielu zaś franciszkanów chorwackich prawosławni Serbowie stanowili po prostu bydło rzeźne, a miarodajne były dla nich dewizy w rodzaju tej, którą wygłosił minister spraw zagranicznych Mladen Lorković: że „naród chorwacki musi unicestwić wszelkie elementy cudzoziemskie, które osłabiają jego siły, a tymi elementami są Serbowie i Żydzi"1065. Albo tenże franciszkanin Śimić: „W jak najkrótszym czasie uśmiercić wszystkich Serbów. To jest nasz program." Franciszkanin Berto Dragićević z klasztoru Śiroki Brijeg, któremu pomagali jego bracia zakonni Ante Oitković i Andrija Jelićić, był dowódcą okolicznych ustaszów1066. Ojciec Augustino Cievola z klasztoru franciszkanów w Splicie pojawiał 174 się na ulicach z rewolwerem, zachęcając ludzi do likwidowania prawosławnych1067. Franciszkanin Silvije Franković często bawił w towarzystwie krwawych rezunów i na pytanie, które zadali mu w miejscowości Bugojno, kiedy będą mogli się wyspowiadać, odparł: „Dla was jeszcze o wiele za wcześnie. Jak już zabijecie ich wszystkich, wtedy się zgłoście." A gdy prefekt Bugojna chciał wyspowiadać się z zamordowania 14 Serbów, franciszkanin mu odpowiedział: „Proszę się wyspowiadać, jak dojdzie pan do czterdziestu, a ja panu wszystko odpuszczę."1068 Franciszkanin Tugomir Soldo organizował masakrę w Ćapljinie1069. Tym wyróżniały się krwawe orgie w katolickiej Chorwacji od praktyk eksterminacyjnych w innych krajach. „Bo prawie nie sposób wyobrazić sobie ekspedycję karną straszliwej kadry ustaszów bez księdza, w szczególności bez franciszkanina, który im przewodzi i podbechtuje ich."1070 Franciszkanie byli do tego, jak się rzekło, predestynowani. Przecież znów w ich Drugiej Regule widnieje to przepiękne: „Zważajmy wszyscy, bracia, co rzecze Pan (Mateusz 5, 44): «Miłujcie nieprzyjaciół waszych i czyńcie dobro tym, którzy was nienawidzą.» Albowiem i nasz Pan Jezus Chrystus, w którego ślady musimy wstępować (I list św. Piotra 2, 21), nazwał zdrajcę swego przyjacielem i oddał się dobrowolnie tym, którzy go ukrzyżowali. Naszymi przyjaciółmi są wiec ci wszyscy, którzy zadają nam niesprawiedliwie cierpienia i męki, hańbę i zelżywości, męczeństwo i śmierć. Musimy ich serdecznie miłować, ponieważ za to, co nam czynią, zyskamy żywot wieczny."1071 Franciszkanie udzielali się jako kaci w obozach koncentracyjnych, które w „Niepodległym Państwie Chorwacji" mnożyły się jak grzyby po deszczu, takich jak Jasenovac, Jadovno, Pag, Ogulin, Jastrebarsko, Koprivnica, Krapje, Zenica, Stara Gradiska, Djakovo, Lobograd, Tenje, Sanica itd. Tysiącami uśmiercano tam nawet dzieci1072. Tworzono też dla nich specjalne obozy koncentracyjne w takich miejscowościach jak Lobor, Jablanac, Mlaka, Brocice, Ustice, Sisak, Gornja Rijeka i in. W roku 1942 w Jasenovacu przebywało około 24000 dzieci; połowa z nich została wymordowana1073. Później co prawda uznano za bardziej pożyteczne oszczędzać dzieci. Po tym, jak rodzice ich zostali najczęściej zlikwidowani, sierotami zajmowała się organizacja „Caritas", której przewodniczył arcybiskup Stepinac („Pozwólcie maluczkim przyjść do mnie..."), i robiła z nich katolików, ba! księży jedynie darzącego zbawieniem Kościoła: 175 i niezliczeni nawet się nie domyślają, jakiemu losowi mają to do „zawdzięczenia"1074. Zsyłanie do obozów koncentracyjnych odbywało się poza wszelką sprawiedliwością. Na było na to żadnych środków prawnych, żadnej możliwości odwołania1075. Internowanie, często niosące z sobą żałosną śmierć, było „środkiem prewencyjnym", jak zadekretowano bez ogródek 26 listopada 1941 roku, w stosunku do „niepożądanych osób", mogących się stać niebezpiecznymi dla „publicznego porządku i bezpieczeństwa" i które „mogłyby zagrozić osiągnięciom walki wyzwoleńczej chorwackiego ruchu Ustasza"1076. „Obóz śmierci" Jasenovac nad Sawą, chorwacki Oświęcim, gdzie zginęło około 200 000 Serbów i Żydów1077, miał przez jakiś czas za komendanta franciszkanina, którym był Miroslav Filipović-Majstorović. Wspomagali go inni franciszkanie i duchowni: Brkljanić, Matković, Matijević, Brekalo, Celina, Lipovac i in.1078 W ciągu czterech miesięcy w Jasenovacu, słynącym z masowego ścinania głów pod kierunkiem franciszkanina ojca Filipovića, zlikwidowano 40 000 ludzi1079, „w tym niemało z okazji jego osobistych popisów jako «cudownie» zręcznego dusiciela"1080. Lecz i tego straconego w 1945 roku „Brata Diabła", być może, przewyższył jeszcze stypendysta franciszkański Brzica, który w Jasenovacu przez jedną noc 29 sierpnia 1942 roku specjalnym nożem ściął własnoręcznie głowy 1360 ludzi1081. Edmond Paris, wyliczający „straszliwą litanię" zbrodni właśnie franciszkanów, uważa, że można by ją tak „ciągnąć bez końca"1082. Po upadku „Państwa Bożego" nie przypadkiem właśnie zagraniczne klasztory franciszkanów stały się miejscami ucieczki dla masowych morderców: w Austrii Klagenfurt, we Włoszech Modena, ale także we Francji. „Wszystkie te klasztory ukrywały zbiegłych ustaszów. Zbrodniarze ci wszędzie znajdowali kościelną pomoc i wsparcie. Jest to aż nadto zrozumiałe, ponieważ «czyny» ustaszów były po prostu czynami Kościoła."1083 Druzgocącym dowodem na to jest także rola, jaką odegrał przewodniczący chorwackiej Konferencji Episkopatu, arcybiskup Alojzije Stepinac. Od pierwszej do ostatniej chwili kolaborował z reżimem, którego zbrodnie on i jego biskupi „jeśli w ogóle, to bardzo powściągliwie krytykowali"1084. Już nazajutrz po proklamowaniu „niepodległej Chorwacji" udał się do zastępcy Pavelića, generała Kvaternika — wychwalanego wobec niemieckiego Fuhrera jako „byczy chłop"1085 — świadcząc mu rewerencje1086. 176

16 kwietnia wydał w pałacu arcybiskupim obiad na cześć powracającego Pavelića1087. Na Wielkanoc złożył w kościele powinszowania „dopiero co powstałemu" państwu ustaszów1088. 28 kwietnia zaś ogłosił na jego rzecz list pasterski. „Chociaż aktualne wydarzenia — jak wyjawił Stepinac — są nadzwyczaj skomplikowane, a czynniki, wpływające na ich przebieg, nadzwyczaj różnorodne, nietrudno jednak rozpoznać w tym dziele dłoń Boga."1089 W końcu Pavelić już był wypowiedział wojnę katolickim starowiercom i Kościołowi serbsko-prawosławnemu, co arcybiskup Stepinac oczywiście przyjął z satysfakcją, a nawet wspomniał, „że Pavelić jest oddanym katolikiem i Kościół ma całkowitą swobodę działania..."1090 Obwieścił tedy prymas z ambony kościoła katedralnego w Zagrzebiu powstanie „Niepodległego Państwa Chorwacji" i natychmiast wystąpił o formalne uznanie go przez papieża; który jednak, ponieważ nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja z punktu widzenia prawa międzynarodowego, tradycyjnie utrzymywał kontakt również z jugosłowiańskim rządem na emigracji1091. A w połowie lipca 1941 roku, na polecenie Stepinaca, jego wikariusz generalny Josip Lach podsumował: „Tutejszy ordynariat uczyni wszystko, aby zamiary rządu chorwackiego zostały w miarę możności urzeczywistnione, z jednym tylko zastrzeżeniem, którego to Ministerstwo nie może wziąć za złe: że nigdy i w żadnym wypadku nie zostanie naruszone najwyższe prawo Ewangelii Chrystusa."1092 Co za „najwyższe prawo Ewangelii Chrystusa"? Wytępienie ogniem i mieczem, jak zawsze, innowierców. I czyż nie odpadłby choćby najwątlejszy sprzeciw wobec Hitlera, gdyby ten podporządkował się Rzymowi w zakresie polityki religijnej? Owszem, może i on wtedy, z Bożą pomocą, uciekłby do Ameryki Południowej i zmarł w Hiszpanii frankistowskiej, z papieskim błogosławieństwem: jak Pavelić... Monsignore Stepinac żądał od episkopatu ścisłej współpracy z ustaszami1093. Duchowieństwu polecił obchodzić w sposób szczególnie uroczysty rocznicę proklamowania „Niepodległego Państwa Chorwacji", jak również dzień urodzin jego wodza Pavelića, na którego imieniny też obowiązywało śpiewanie Te Deum we wszystkich kościołach1094. W styczniu 1942 roku Watykan mianował Stepinaca wikariuszem wojskowym ustaszów. Prawie 150 księży zgłosiło się wówczas na kapelanów polowych w armii ustaszów1095. Na przyjęciu w Kurii Stepinac nadzwyczaj pozytywnie oceniał państwo zbrodniarzy: „Był w znakomitym humorze i doprawdy wojowniczo nastawiony do wszystkich możliwych 177 wrogów naszego kraju — meldował Nikola Ruśinović, przedstawiciel (drugi) rządu ustaszów przy Watykanie. — Wręczył Ojcu Świętemu raport mający dziewięć stron maszynopisu. Zapoznał mnie z tym, co istotne w jego treści, więc mogę Cię zapewnić, że jeśli o nas chodzi, ten raport był absolutnie pozytywny... Sytuację kraju ocenia jako korzystną oraz pochwala pracę i wysiłki rządu. Zwłaszcza o wysiłkach i staraniach Poglavnika, aby we wszystkim zaprowadzić poprzedni porządek, wyraża się w najbardziej pochwalnych słowach; pisze też pochlebnie o jego postawie religijnej i jego stosunku do Kościoła."1096 Ale nawet były namiestnik Wielkiego Banatu Chorwacji, dr Ivan Śubaśić, w grudniu 1941 roku w USA, na zgromadzeniu chorwackim w Pittsburghu, chłostał zbrodnie reżimu ustaszów, popełniane na „bratnim narodzie serbskim"1097. Londyński tygodnik New Review pisał swego czasu akurat o Paveliću: „Uważa się go jednomyślnie za największego zbrodniarza 1941 roku."1098 A Većeslav Vilder, członek jugosłowiańskiego rządu emigracyjnego w Londynie, uskarżał się: „W otoczeniu Stepinaca, arcybiskupa Zagrzebia, popełnia się najokropniejsze bestialstwa. Krew bratnia płynie strumieniami... a my nie słyszymy, żeby podniósł się przeciw temu oburzony głos arcybiskupa. Czytamy natomiast, że uczestniczy on w defiladach nazistów i faszystów."1099 Stepinac konferował w Watykanie nie tylko z Piusem XII, ale i z sekretarzem stanu Maglionem, z innymi kardynałami i prałatami, a także z późniejszym papieżem Montinim1100. W dniu 23 lutego 1942 roku przewodniczący chorwackiej Konferencji Episkopatu, w otoczeniu swych dostojników, przyjął u wejścia do kościoła św. Marka w Zagrzebiu wielokrotnie skazanego na śmierć Pavelića i uczcił dźwięcznymi zdaniami powołanie Soboru, czyli parlamentu ustaszów, do którego należeli on sam i dziesięciu jego duchownych1101. „Praca parlamentu zaś — jak raportował do Zagrzebia (pierwszy) przedstawiciel ustaszów przy Stolicy Apostolskiej, ojciec Segvić — obserwowana jest przez ludzi z Watykanu" i zamieszcza się o niej doniesienia w Osservatore Romano1102. W maju 1943 roku arcybiskup Stepinac przedłożył Kurii następne memorandum. Podkreślał w nim zasługi ustaszów dla nawracania prawosławnych, dziękował chorwackiemu duchowieństwu, „a zwłaszcza franciszkanom", i zaklinał papieża, aby zwrócił się ku Chorwatom. Ich młode państwo pokazuje wszak „przy każdej okazji, że chce pozostać wierne swoim wspaniałym tradycjom 178 katolickim i że w tym zakątku Ziemi pragnie otworzyć przed Kościołem katolickim lepsze, jaśniejsze perspektywy." Pisał także Stepinac do papieża, że przepaść może nie tylko 240000 konwertytów (zapędzonych wszak na nienasycone łono Rzymu tylko przemocą i strachem), „ale cała katolicka ludność na tym obszarze i wszystkie kościoły i klasztory"1103. Nowy (trzeci) przedstawiciel ustaszów przy Watykanie, książę Erwin Lobkowicz, donosił o wizycie chorwackiego prymasa w Rzymie (od 26 maja do 3 czerwca 1943 roku): „Podług tego, co usłyszałem z różnych stron, i podług jego własnych wypowiedzi, arcybiskup złożył bardzo pozytywny raport o Chorwacji. Podkreślił, że przemilczał pewne sprawy, z którymi się bynajmniej nie zgadza, aby przedstawić Chorwację w jak najlepszym świetle." Co więcej, podkreśla Lobkowicz, „arcybiskup usprawiedliwiał też i uzasadniał metody stosowane przeciwko Żydom"1104; należy dodać, że ustasze z pomocą kół klerykalnych wymordowali również 80% jugosłowiańskich Żydów1105. W roku 1944 Ministerstwo Wojny wydało żołnierski modlitewnik pt. Państwo chorwackie, pełen gorących modlitw za reżim; z zezwoleniem na druk od arcybiskupa1106. W tym samym roku Pavelić udekorował Stepinaca „Wielkim Krzyżem z Gwiazdą", a ten 7 lipca 1944 roku zażądał: „Wszyscy muszą wziąć się do obrony państwa, aby je z tym większą mocą budować."1107 I jeszcze 24 marca 1945 roku prymas ogłosił manifest na rzecz Wielkiej Chorwacji, oferując swój pałac jako schronienie dla wielu ściganych przez policję morderców politycznych1108. Co prawda właśnie wtedy on i jego biskupi kładli zarazem nacisk na wysłane do Angloamerykanów pismo Pavelića, w którym zaproponował on, chociaż daremnie, szefowi głównego dowództwa aliantów w rejonie Morza Śródziemnego użycie armii ustaszów przeciwko Niemcom; zachwalali też jego walkę przeciw komunizmowi i zgłaszali, że teraz gotowi są wesprzeć z całą mocą siły demokratyczne; lecz alianci propozycje te również zignorowali1109. W maju 1945 roku stacjonujący w Austrii Brytyjczycy odmówili żołnierzom chorwackim, w liczbie ponad 100 tysięcy, pozwolenia na przekroczenie granicy; i jeszcze w tym samym miesiącu ponad 10 tysięcy z nich stracono pod Mariborem nad Drawą, w ramach innych masowych egzekucji, które zarządził Tito1110; wszystko to jeszcze w następstwie rządów klerykalno- faszystowskich. Sam Poglavnik jednakże uciekł. Gdy około 150 tysięcy jego żołnierzy wciąż jeszcze walczyło1111, on umknął 179 w eskorcie swoich głównych działaczy, w tym około 500 katolickich duchownych, a na ich czele biskup Banja Luki, Jozo Gavić, i arcybiskup Sarajewa, Ivan Śarić, który w roku 1960 umarł w Madrycie1112. Przyjęty wraz z cetnarami zagrabionego złota do klasztoru Sankt Gilgen pod Salzburgiem, Pavelić został wprawdzie aresztowany przez Brytyjczyków, ale wskutek „tajemniczej interwencji" wkrótce znowu zwolniony. Przebrany za księdza, przedostał się do Rzymu; znowu zamieszkał jako ojciec Gomez i ojciec Benarez w klasztorze; po czym w roku 1948 dotarł do Buenos Aires, ciągle jeszcze wioząc w bagażu 250 kg złota i 1100 karatów drogich kamieni1113; towarzyszył mu zaś dawny łącznik arcybiskupa Stepinaca z Watykanem, duchowny Draga- nović, który wystarał mu się o „Commissione d'assistanza pontifica"1114. Po upadku Perona dr Pavelić w roku 1957 uniknął tak zamachu rewolwerowego, jak i argentyńskiej policji, wylądował znowu w klasztorze, tym razem u franciszkanów madryckich, i pod koniec 1959 roku zmarł w wieku lat siedemdziesięciu, co znaczące, w stolicy Hiszpanii, lecz w niemieckim szpitalu, z błogosławieństwem papieża1115. Czyżby zawsze tak świetnie poinformowany Rzym nic nie wiedział o haniebnych wyczynach tego człowieka, jego państwa, jego duchownych? Przecież rozwodziły się nad nimi całkiem jawnie radio londyńskie, prasa aliantów, nawet gazety włoskie1116. Od wszystkich rządów alianckich napływały do „namiestnika Chrystusa" listy protestacyjne. Również arcybiskup Belgradu dr Ujćić „otrzymał z najrozmaitszych źródeł... informacje o masakrach" i „wszystko to przekazał Watykanowi"1117. Lecz Pius XII milczał, jak na temat Oświęcimia i tylu innych spraw. Ale „Chorwacja Boga i Maryi" była przypadkiem jak najbardziej katolickim. Głos papieża miał tam największą wagę. „Wszystkie nasze czyny — przyznał minister religii i oświaty Mile Budak — opierają się na wierności wobec religii i Kościoła katolickiego."1118 Przywódca kraju chciał urzeczywistnić „Państwo Boże" (str. 170). Był „oddanym katolikiem", jak stwierdził arcybiskup Stepinac; samo państwo starało się, znów podług Stepinaca, „przy każdej okazji... pozostać wierne swoim wspaniałym tradycjom katolickim"; a Kościół rzymski, jeszcze raz według Stepinaca, miał „całkowitą swobodę działania..."1119 Oczywiście Watykan o wszystkim wiedział, zapewne dokładniej niż ktokolwiek na świecie, z wyjątkiem samej Chorwacji. Ale wszyscy cieszyli się z jej „niepodległości": od generała zakonu 180 norbertynów, Belga Nootsa („on zna naszą walkę — pisał do Zagrzebia Ruśinović — i sympatyzuje z nami bez zastrzeżeń"1120) przez generała jezuitów po najbardziej wpływowych monsiniorów. „Kuria jezuicka jest wiernym odbiciem Watykanu — donosi 12 czerwca 1942 roku jezuita Wurster, sekretarz pełnomocnika ustaszów przy Watykanie, tajnego szambelana dworu Jego Świątobliwości, księcia Erwina Lobkowicza. — Generał osobiście kocha Chorwatów i cieszy się z ich niepodległości."1121 A sam Lobkowicz powiada o generale jezuitów: „Przyjął mnie bardzo serdecznie i wielokrotnie zapewniał, że będzie mi pomagał na wszelkie sposoby. Nietrudno mi było spostrzec, że ma dla nas wiele sympatii."1122 Wiele sympatii znalazł też papieski tajny szambelan i przedstawiciel ustaszów u nowojorskiego arcybiskupa Spellmana, który wiosną 1943 roku przebywał w Rzymie, odbył cztery długie audiencje u Piusa XII i oczywiście także był wprowadzony w sprawy Chorwacji. Bliski przyjaciel papieża przyjął Lobkowicza i sekretarza Wurstera S. J. „bardzo dobrotliwie i natychmiast oznajmił: «Nie możecie mi o waszych sprawach powiedzieć nic nowego. Jestem o wszystkim dokładnie poinformowany i dobrze znam kwestię chorwacką.»" Później Spellman „jeszcze raz powtórzył, że jest o nas dokładnie poinformowany", okazał „wiele zrozumienia", a nawet zaofiarował się „jako zaufany prezydenta Roosevelta" z gotowością przekazania mu chorwackiej „Szarej Księgi" i wytycznych partii Ustasza1123. Wręcz „zachwycony" ich przekazaniem był także Montini, późniejszy papież, który ze swojej strony życzył, „aby tak samo udało się ich urzeczywistnienie, jak udana jest książka... W jego przekonaniu Chorwacja to «bastion» przeciw bolszewizmowi; mówi, że Stolica Apostolska wie o tym i że jest we wspólnym interesie, aby Chorwacja zachowała swe obecne granice wschodnie. Że Chorwaci nigdy nie mogliby się pomieszać z Serbami. Ale powiedział też: «Nie wyobrażacie sobie, ile protestów napływa z samej Chorwacji z powodu represji władz ustaszowskich, które nie odróżniają winnych od niewinnych.. .»"1124 Montini był doskonale świadom, że wokół Chorwacji „jest na świecie tyle hałasu" i pytał: „Czy to możliwe, żeby popełniono tak wielkie zbrodnie?"1125 Dawał jednak ustaszowskiemu charge d'affaires na audiencji pierwszeństwo, „jakie przysługuje ambasadorowi"; niemała rzecz, jeśli wziąć pod uwagę, że jak pisze sam Lobkowicz, „w Watykanie wszystkie postępki i najprostsze słowa są z góry przemyślane"1126. 181

Wiele sympatii i zrozumienia okazał temu Eldorado morderców także monsignore Tardini, jedyny z czołowych funkcjonariuszy sekretariatu stanu, który poznał bezpośrednio Chorwację i Chorwatów, i jak sam powiedział, „wyrobił sobie o nich bardzo dobre mniemanie"; tak dobre, co od razu zręcznie napomknął przedstawicielowi ustaszów, „że dziwi go, jak mogło dojść do tego wszystkiego, o czym rozpowiadają teraz kalumnie ich wrogowie". Nie, ten „wielki hałas" na temat Chorwacji nie irytuje świadomego rzeczy Tardiniego. Chorwacja to jeszcze młode państwo, „a młodzi ludzie często popełniają błędy, nieodłączne od ich wieku; toteż nie ma w tym nic zaskakującego, że Chorwacja też je popełniła. To rzecz ludzka, można ją zrozumieć i usprawiedliwić... Ale inteligencja, dobra wola i pomoc Boża pozwolą wam przezwyciężyć wszelkie trudności."1127 „Umiarkowanie" zalecał też kardynał sekretarz stanu Maglione, bo przecież umiarkowaniem „więcej można osiągnąć niż przemocą". Drugi człowiek Watykanu też miał co prawda „nie za piękne" wiadomości z katolickiego raju gangsterów, mimo to „bardzo serdecznie" podchodził do ich charge d'affaires. Przyjął go „z radością", przyjął też za jego pośrednictwem pozdrowienia od „największego zbrodniarza 1941 roku" i odwzajemnił je, nie omieszkawszy zapewnić, że „Stolica Apostolska" nie zapomni o swoich „wiernych synach" w Chorwacji, „bo dla niego chorwacki znaczy tyle co katolicki"1128: aż nazbyt trafna identyfikacja! i to w roku 1942. Maglione dopatrzył się wielu rzeczy „chwalebnych", nie szczędził „jeszcze większych pochwał", jako że „wielebni biskupi" Chorwacji wykazali, „jak silne jest w nich poczucie odpowiedzialności, spoczywającej na nich w obecnych, tak osobliwie delikatnych (!) okolicznościach"; co prawda już w czerwcu 1943 roku myśląc, jak przekazuje Lobkowicz, „z ubolewaniem o losie państwa chorwackiego po zakończeniu wojny"1129. Niemalże jedynym wśród prominentów Kurii, raczej wrogo nastawionym do „niepodległej Chorwacji", okazał się — obok (mającego wkrótce umrzeć) kardynała Ermenegilda Pelłegrinetti — nie dogadujący się z papieżem i podczas wojny trzymany raczej w izolacji Lotaryńczyk Eugene Tisserant, sekretarz Kongregacji do Spraw Kościoła Wschodniego. Wiosną 1942 roku udzielił on ustaszowskiemu charge d'affaires Ruśinovićowi czterech dłuższych audiencji. I już w pierwszej rozmowie 5 marca kardynał „o twarzy Michała Anioła" z „brodą Mojżesza", prowadząc ze swym rozmówcą rodzaj gry w kotka i myszkę, oznajmił: „Jesteście 182 zatem wolni? Ale czy nie robicie wszystkiego tak, jak tego chcą Niemcy, dokładnie tak jak inne narody w dzisiejszej Europie?... A gdybyście wiedzieli, co o was wygadują władze włoskie na wybrzeżu, uznalibyście to za okropne... U nich tam na porządku dziennym są mordy, podpalanie, wybryki bandyckie i grabież." Co prawda na drugiej audiencji Ruśinović zdołał wytknąć Tisserantowi pewne „nieścisłości w doniesieniach", ale już w trzeciej rozmowie 27 maja kardynał przedstawił mu liczbę „350 tysięcy" zabitych Serbów. „Pyta, co mamy do zarzucenia Serbom, skoro przecież my sami poczynamy sobie z nimi gorzej, niż oni z nami... Następnie powiedział, że ma więcej sympatii dla Serbów niż dla Chorwatów."1130 Ruśinović postanowił nie odwiedzać więcej Tisseranta, „bo widzę, że z nim tylko marnuję czas"1131. A kiedy jego następca Lobkowicz, który pod pierwszym raportem z audiencji swego poprzednika napisał tylko wielkimi literami: „Uwaga! Wróg!" rozmawiał z kardynałem w grudniu 1942 roku, zanotował: „Po takich obelgach pod adresem Chorwacji nie można już z Tisserantem utrzymywać stosunków" i nie omieszkał stwierdzić, że „Ojciec Święty nie podziela" sposobu, „w jaki kardynał Tisserant widzi sytuację polityczną..."1132 I zapewne tak było. Papież właśnie w tych latach udzielał Chorwatom jednej audiencji za drugą, ministrom ustaszów, generałom ustaszów, dyplomatom ustaszów. Po tym, jak Pius XII przyjął samego Poglavnika (str. 162), przyjmował też jego nadzwyczajnych ambasadorów. Najpierw był to we wrześniu 1941 roku ojciec Cherubin Śegvić, którego zatrzymał u siebie znacznie dłużej niż „nawet... arcybiskupów", o „wszystko" go wypytując, „co się dzieje w Chorwacji; wypytywał mnie zwłaszcza o Poglavnika i wszystkich innych członków rządu, o ich przekonania religijne i wychowanie religijne"1133: rzecz zawsze najważniejsza! Tak samo przyjmował dalszych przedstawicieli Pavelića, którymi byli praktykujący dotychczas w Rzymie lekarz dr Nikola Ruśinović i książę Erwin Lobkowicz, „zawsze — jak zameldował 22 października 1942 roku ów potomek starej rodziny pochodzenia czeskiego — w sposób nadzwyczaj życzliwy"; „bardzo dobrotliwie", jak określił audiencję z 31 stycznia 1943 roku; i razem z burmistrzem Zagrzebia 14 kwietnia: „Takie zaszczyty rzadko się spotyka... W tej sali przyjmuje się głowy państw."1134 Zaledwie trzy dni wcześniej papież podkreślił wobec przedstawiciela ustaszów Lobkowicza „szczególne znaczenie" 183 jego „obecności" w Rzymie i powiedział: „Przyjmijcie moje szczególne błogosławieństwo."1135 Oczywiste było, że papież wyróżnia Chorwatów, okazując im większą niż zwykle przychylność; że udziela im audiencji, o które poproszono go choćby w ostatniej chwili, nawet bez istotnych powodów, dokładając poza tym starań, aby „zaspokoić każde życzenie ustaszów"1136. Już 22 lipca 1941 roku powitał setkę młodzieży chorwackiej, wielu z nich w ustaszowskich mundurach, na których widniał emblemat ustaszów (wielka litera U z eksplodującą w niej bombą)1137. Pius XII udzielił tej audiencji „w jednej z najświętszych sal Watykanu", jak entuzjazmował się Katolicki Tjednik. „Najbardziej porywający moment nastąpił, kiedy młodzi ustasze poprosili papieża, aby pobłogosławił ich Poglavnika, Niepodległe Państwo Chorwacji i naród chorwacki. Każdy z uczestników otrzymał na pamiątkę medalik."1138 Przyjąwszy w tym samym miesiącu również chorwacką kolonię w Rzymie, w grudniu 1942 roku Pius XII udzielił ustaszowskiej młodzieży jeszcze drugiej audiencji i na pożegnanie zawołał: „Niech żyją Chorwaci!"1139 A Serbowie tymczasem umierali. Już ojciec Śegvić jesienią 1941 roku mógł donieść z Włoch: „Przedstawiają nas tutaj jako hordę barbarzyńców i ludożerców"1140, a następnej wiosny pewien profesor Gregoriany uważał, że w Chorwacji „nie ma nic oprócz bałaganu, straszliwych mordów, tyranii, w ogóle sytuacja wręcz niemożliwa. Ustasze dopuścili się potworności, jakich nie znano w całej historii. Nie tylko pozabijali tysiące niewinnych ludzi, ale torturowali ich sadystycznie i po bestialsku."1141 Mniej więcej w tym samym czasie przybył następca Śegvića, Ruśmović, który „codziennie" obcował z „księżmi i ojcami", przyjmował też „ludzi z Watykanu", „znanych przedstawicieli dyplomatycznych", nawet „tak zwanych przyjaciół" z Kurii, którzy mówili o „bandytyzmie w Chorwacji" i stwierdzali, że „zgromadzono 8000 zdjęć dowodzących, że ustasze popełniają zbrodnie na ludności serbskiej"1142. Rzeczywiście sekretariat stanu posiadał albumy zdjęć ukazujących masakry i masowe nawracanie1143. Naturalnie istniał też w Watykanie osobny urząd do spraw Chorwacji. Jego kierownik, monsignore Pietro Sigismondi, dobitnie wyraził Śegvićowi radość Kurii z powodu masowych nawróceń, co prawda „powtarzając" też, jak pisze Śegvić, że „właśnie z tego powodu atakuje nas prasa amerykańska i angielska", ponieważ konwersje te dokonują się „pod silnym naciskiem ze strony władz"1144. 184

Natomiast Sigismondi i Kuria zalecali „stopniowe działanie, aby uniknąć zarzutów, oszczerstw i przykrości dla samej Stolicy Apostolskiej..."1145 W końcu nie brakowało też innych bezpośrednich kontaktów z chorwackim „Państwem Bożym", jak łącznik między arcybiskupem Zagrzebia i Watykanem, profesor teologii Krunoslav Draganović, członek komisji do spraw nawracania i kapelan w „obozie śmierci" Jasenovac1146, który później towarzyszył Pavelićowi w ucieczce do Ameryki Południowej. Przede wszystkim jednak urzędował tam benedyktyn Giuseppe Ramiro Marcone. Ten 60-letni prałat, niegdyś docent filozofii na swoim uniwersytecie zakonnym w Rzymie i kapelan wojskowy z I Wojny Światowej, kierował opactwem Montevergine, zanim Pius XII mianował go przedstawicielem Kurii w Zagrzebiu z tytułem „wizytatora" papieskiego; zresztą uczynił to 13 czerwca, w dniu imienin Pavelića, jak podkreślano w Chorwacji1147. Ten legat apostolski „w białej szacie, z charakterystycznie okrągłą, nabrzmiałą twarzą buldoga"1148, krajan i osobisty przyjaciel neapolitańczyka Maglione, funkcjonował de facto jako nuncjusz i stał się wręcz popularną postacią w klerykalno-faszystowskiej Chorwacji. Prasa i radio podkreślały jego znaczenie, obchodzono publicznie każde jego imieniny i urodziny, był również dziekanem niewielkiej grupki akredytowanych w Zagrzebiu dyplomatów, pojawiał się wśród wyższych oficerów Hitlera, Mussoliniego i Pavelića, u boku tego ostatniego dokonywał przeglądów młodzieży ustaszowskiej, podróżował samolotem wojskowym, oczywiście dobrze znał sytuację, często i szczegółowo relacjonował ją „Stolicy Apostolskiej", mógł „wyjeżdżać" do Rzymu, gdy tylko zechciał, i pozostał w Zagrzebiu aż do dnia zajęcia go przez oddziały Tita1149. Nie należy też zapominać o kapelanach wojskowych w armii włoskiej, która przez jakiś czas okupowała ponad jedną trzecią kraju. Od tych kaznodziejów polowych Kuria mogła uzyskiwać wiadomości jeszcze łatwiej niż od kogokolwiek1150. Lecz Eugenio Pacelli, mąż „wymowny jak po Zesłaniu Ducha Świętego", milczał także i o potwornych okrucieństwach w katolickiej Wielkiej Chorwacji. Protestował natomiast cały świat niefaszystowski. Nawet przywódcy katolickich Słoweńców pisali w memorandum z 1 marca 1942 roku do katolickiego biskupa w Belgradzie Ujcića, przez którego miało to dotrzeć do Watykanu: „W Niepodległym Państwie Chorwacji wszyscy prawosławni biskupi i księża byli zabijani, aresztowani lub zsyłani do obozów 185 koncentracyjnych, ich cerkwie i klasztory niszczono albo rekwirowano. Politycy w Zagrzebiu nie kryją, że ich głównym celem jest wytępienie w Chorwacji ludności serbskiej."1151 Ale kiedy tam „wierni synowie" Pacellego urządzali polowania na Serbów, Żydów i Cyganów, kiedy setki tysięcy ich wyrzynali częstokroć dużo gorzej od zwierząt, a dalsze setki tysięcy przymusowo nawracali — „bez najmniejszego nacisku ze strony władz cywilnych lub religijnych", jak pisał Osservatore Romano1152 — z ust „namiestnika Chrystusa" nie wyszło ani jedno słowo potępienia. Wprost przeciwnie! Jak w dniu 21 lutego 1942 roku jego sekretarz stanu miał tylko pochwały dla chorwackich biskupów, tak i papież wtedy wyrażał swe „ogromne zadowolenie" tudzież „ojcowskie uczucia" i przekazał episkopatowi chorwackiemu swe „błogosławieństwo apostolskie"1153. Jednakże Pius XII błogosławił też największego masowego mordercę wszystkich państw satelickich, Pavelića, na początku jego przerażającej kariery, w czasie jej trwania i jeszcze na łożu śmierci1154. Wielokrotnie już skazanego na śmierć przyjmował także na uroczystej prywatnej audiencji (str. 162) i jeszcze w maju 1943 roku obiecywano mu przyjęcie, do którego wprawdzie już nie doszło. Przecież owego czasu, gdy Pavelić zamierzał pojechać do Rzymu i naturalnie wykorzystać ten pobyt również dla złożenia wizyty w Watykanie, sekretarz stanu Maglione dał znać do Zagrzebia, iż „jest pewien, że nie będzie żadnych trudności z wizytą Poglavnika u Ojca Świętego"1155. Wszak jeszcze w lipcu 1943 roku papież sam wyraził się do generała i ministra ustaszów Simcića — chwaląc przy tym Chorwatów jako „naród dobrych katolików" — iż jest „bardzo zadowolony" z tego, „że miał okazję rozmawiać z Poglavnikiem, o którym wszyscy mówią, iż jest praktykującym katolikiem"1156. I rzeczywiście był! A niemalże wykluczone jest, aby papież nie uświadamiał sobie ironii tego zwrotu — „praktykujący katolik" — on, który wręcz jednego słowa nie wypowiadał publicznie, jeśli z góry go nie przemyślał, a w mowie nie nauczył się na pamięć. I wtedy też zapewnił ministra Simcića, że jeśliby Pavelić przyjechał do Rzymu, on „bardzo chętnie" udzieli mu błogosławieństwa1157. Przecież i każde życzenie, jakie złożył Piusowi XII ten poczciwiec, wzbudzało w nim niezwykłą wprost uwagę i radość1158. W ogóle, jak pisze Falconi, Chorwacja „zawsze wydawała mu się państwem wzorowym, czy wręcz idyllicznym"1159. 186

Nader łaskawie zachowywał się papież także wobec prymasa Kościoła chorwackiego. Nie tylko mianował go wikariuszem wojskowym ustaszów, lecz awansował też arcybiskupa — który jeszcze po wojnie liczył na to, że Zachód „użyje swej potęgi atomowej, aby przynieść Moskwie i Belgradowi cywilizację zachodnią, nim będzie za późno"1160 — na kardynała: podczas gdy Sąd Najwyższy w Zagrzebiu już skazał go na 16 lat robót przymusowych (str. 327 i nast.). Ale Pius XII jeszcze i teraz przyznał się do niego wobec całego świata. I słusznie! Gdyż arcybiskup, którego papież teraz pochwalił jako „wzór gorliwości apostolskiej i chrześcijańskiej siły ducha"1161, jedynie tolerował to, co tolerował również sam papież! Ten ostatni napisał więc 12 stycznia 1953 roku: „Chociaż jest nieobecny, obejmujemy go z ojcowską miłością, i pragniemy gorąco, aby wszystkim było wiadome, że Nasza decyzja, aby go wyróżnić godnością rzymskiej purpury, nie wynika z żadnych innych powodów, tylko z tego, ażeby w stosowny sposób wynagrodzić jego wielkie zasługi."1162 Swoje zaś „wielkie zasługi" położył arcybiskup Stepinac jako prymas państwa, które z dwóch milionów prawosławnych Serbów 240000 nawróciło przemocą na katolicyzm, a około 750000 wymordowało, często po najokrutniej szych torturach: 10 do 15% ludności Wielkiej Chorwacji1163. Kiedy były niemiecki generał Rendulic, sam będący chorwackiego pochodzenia, wspomniał raz Pavelićowi, że wedle jego informacji ustasze zabili 500 tysięcy ludzi, Pavelić uznał to za złośliwe „oszczerstwo". „Było ich zaledwie 300 tysięcy."1164 Ale jeden jedyny raz w latach między 1941 a 1945 papież w publicznej wypowiedzi wspomniał nazwę Chorwacji: nie wówczas, kiedy jego „wierni synowie" mordowali setki tysięcy ludzi, kiedy zabijali Serbów strzelając do nich, dźgając, tłukąc, ścinając głowy, topiąc, dusząc, ćwiartując, grzebiąc ich żywcem, paląc żywcem i krzyżując, wyłupiając im oczy, obcinając uszy i nosy, nie! tylko wówczas, gdy jugosłowiańscy komuniści w 1945 roku zaczęli się za to mścić, wtedy Pius XII już 2 czerwca odezwał się: „Niestety musimy się poskarżyć, że w niejednej części kraju dochodzi do zabijania księży, deportacji osób cywilnych, mordowania obywateli bez procesu albo z prywatnej zemsty; i nie mniej zasmucające wieści docierają do nas ze Słowenii i Chorwacji..."1165 W ślad za papieżem kroczą jego pachołkowie. Katolickie „badania", teraz wreszcie gotowe przyznać, że istniały „ciemne punkty" w Kościele średniowiecznym, od dziesiątków lat omijają temat katolickich rzezi w chorwackim „Państwie Bożym". Jeśli 187 w ogóle się o tym wspomina, to zwykle tak jak w Podręczniku historii Kościoła, gdzie na 834 stronach poświęconych XX stuleciu przeczytać można jedno jedyne zdanie, w dodatku jaskrawo zafałszowane: „Tamtejszy rząd bardzo sprzyjał Kościołowi katolickiemu, często jednak zmuszał (!) go do kolaboracji i wciągał w krwawe konflikty chorwackich ustaszów z serbskimi oddziałami (!) partyzanckimi." I natychmiast po tym wykoślawieniu, które nie mogłoby już okazać się bardziej lakoniczne, groteskowe i typowe, zaraz przywołuje się własne straty: „Te okoliczności doprowadziły z końcem wojny, tak jak przy wypędzaniu ludności niemieckiej, do okrutnych aktów przemocy także przeciw Kościołowi katolickiemu. W liście pasterskim biskupów z 1945 roku trzeba było poskarżyć się na zamordowanie 243 duchownych, splądrowanie i zniszczenie licznych kościołów."1166 Co prawda ci księża również padli ofiarą nie tyle swych bezpośrednich zabójców, ile chorwackiego katolicyzmu, jego krucjaty i papieża, który ją popierał. Już prawie dwadzieścia lat temu stwierdziłem, że na Eugeniu Pacellim ciąży prawdopodobnie większa wina niż na którymkolwiek jego poprzedniku od wielu stuleci. „Pośrednio i bezpośrednio — napisałem — jest on najwyraźniej tak uwikłany w najpotworniejsze okropności ery faszystowskiej i tym samym całej historii, że wobec znanej taktyki Kościoła rzymskiego nie byłoby dziwne, gdyby go uczyniono świętym"1167: wszak legendy kościelne o świętych przyozdabiają „imiona tysiąca kanonizowanych zbrodniarzy..."1168 A w dodatku lata jego pontyfikatu w czasach pofaszystowskich też usprawiedliwiają wyniesienie czci tego papieża na ołtarze; mimochodem, rzec by można, prawie każdy rok sam dla siebie, i nawet w najsurowszej skali rzymskiego katolicyzmu. 188

Po gorącej wojnie: zimna wojna

„Skoro nie udało się nam zajść dalej ze swastyką, spróbujemy tego samego jeszcze raz z krzyżem..." H. J. Iwand1169

„Pierwszym obowiązkiem duchowego przywódcy jest przypominanie nam o tym, że wolność i wiara są tego samego rodu. Kiedy chcemy człowiekowi dostarczyć ideału, za który musi (!) walczyć, musimy pokazać mu, że nad wszystkim, co jest mu drogie, zawisło niebezpieczeństwo i że to, co jest mu drogie, pochodzi od Boga. To właśnie jest zadaniem kapelana wojskowego. Jego specjalnym zadaniem." Prezydent USA Eisenhower do kapelanów wojskowych1170

„Albo przyjmiecie nasze uczciwe propozycje, albo zostaniecie całkowicie zniszczeni." Prezydent USA Truman podczas wojny koreańskiej1171

„Do najważniejszych osobliwości broni atomowej należy to, że potrafi ona niszczyć całe skupiska ludzkie, i z tej osobliwości trzeba... robić użytek." Komisja Połączonych Szefów Sztabów USA1172

Druga Wojna Światowa prowadzona była na wszystkich frontach i w każdym uczestniczącym w niej kraju, nie wyłączając Związku Radzieckiego, przy najściślejszym poparciu Kościołów chrześcijańskich; więc Kościoły również ponoszą winę za jej ofiary. Tym bardziej, że po każdej ze stron usprawiedliwiały wojnę, uświęcały ją, uzasadniając metafizycznie jej potrzebę, jej sens, i bez ustanku nawołując walczących, jak i nie walczących, do wierności i poczucia obowiązku, do oddania jej całego życia i wszystkich sił. Na razie nie wstrząsnęło to tymi Kościołami i nie zmartwiło ich przywódców, którzy są przyzwyczajeni do winy i żyją z winy, dzięki tejże winie, przez stulecia, co nie zwalnia nas od stwierdzenia i przyprzypomnienia faktu. Jeżeli uwzględnić w rachunku trzy miliony zaginionych bez wieści, od roku 1939 do 1945 śmierć poniosło 55 milionów ludzi, a 90 milionów odniosło rany1173. Na Europę spadło prawie dwa i pół miliona ton bomb, przez co szacunkowo jakieś 300 tysięcy osób cywilnych zostało w Niemczech 189 zamordowanych, 780 tysięcy rannych, siedem i pół miliona pozostało bez dachu nad głową. W sumie 21 milionów wskutek bombardowań straciło swoje mieszkania1174. Co najmniej 30 milionów Europejczyków od lata 1944 roku pozbawiono ojczyzny. Z 17 milionów Niemców, mieszkających za Odrą i Nysą, w Czechosłowacji i w Europie południowo-wschodniej, wygnano lub wywieziono 16 milionów, z tego 3 miliony po drodze zabito1175. Łącznie 45 milionów ludzi ewakuowano, zamknięto, wypędzono z miejsca zamieszkania1176. Akt oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego stwierdza: „Polityka niemieckiego rządu i niemieckiego dowództwa naczelnego przez cały okres okupacji krajów zarówno zachodnich, jak i wschodnich, polegała na tym, aby wywozić zdolnych do pracy obywateli tych okupowanych krajów do Niemiec albo do innych krajów okupowanych i tam wykorzystywać ich do pracy niewolniczej przy robotach obronnych, w fabrykach oraz do innych zadań związanych z niemieckim wysiłkiem wojennym. W następstwie tej polityki odbywały się dla tych celów przez cały okres trwania okupacji masowe deportacje ze wszystkich krajów zachodnich i wschodnich."1177 Na przymusowe roboty wywieziono do Niemiec z Danii 5200, z Luksemburga 6000, z Belgii 100000, z Holandii 500000, z Czechosłowacji 750000 osób; z Francji wyjechały 704 transporty, w każdym po 1500 do 2000 deportowanych1178. Przede wszystkim jednak 4978000 Rosjan użyły Niemcy hitlerowskie do robót przymusowych1179. Z drugiej strony większość niemieckich jeńców wojennych też zmuszona została do „pracy niewolniczej", nie tylko na wschodzie, ale początkowo i przez zwycięskie państwa zachodnie, głównie przez Francuzów1180. Niezliczone mnóstwo ich przy tym zginęło; niewątpliwie zaś ogromna większość w Związku Radzieckim, który w 1945 roku przyznawał się aż do 3890000 jeńców, natomiast według oficjalnego oświadczenia z 1950 roku zachował już tylko 13 546 niemieckich jeńców wojennych1181. „Z dokumentalnych podkładek i zaprzysiężonych zeznań około 18 tysięcy byłych więźniów rosyjskich obozów pracy przymusowej wynika, te życie byrych żołnierzy niemieckich oraz więźniów politycznych przedstawiało się tam podobnie jak niewolników w starożytnych kamieniołomach, na średniowiecznych galerach lub na dawnych amerykańskich plantacjach."1182 190

Z prawie sześciu milionów żołnierzy rosyjskich, którzy dostali się do niewoli niemieckiej, większość nie powróciła; ginęli w obozach, umierali z głodu, byli zastrzeleni przy ucieczce albo likwidowani w różnych innych okolicznościach1183. W samej Rosji wojna zniszczyła całkowicie albo częściowo: 1710 miast, ponad 70000 wsi, 70000 km torów kolejowych, 4100 dworców, 427 muzeów (z ogólnej liczby 992), 40000 szpitali, 43000 bibliotek, 44000 teatrów, klubów i domów kultury, 84 000 szkół i instytutów badawczych; łącznie spalono albo zburzono 6 milionów budynków i 25 milionów ludzi straciło dach nad głową1184. W sumie Związek Radziecki doznał wskutek wojny szkód materialnych na sumę 679 miliardów rubli i stracił 20 milionów ludzi: to największe spustoszenia w dziejach ludzkości, nawet jeżeli te rosyjskie dane zostały o 10, 20, a choćby i 30% zawyżone1185. Jak to Pius XII jeszcze we wrześniu 1944 roku objaśniał „wojskową konieczność"? Że ma ona „pierwszeństwo wobec wszelkich innych względów i argumentów..." (str. 154). Co prawda nic nowego. Cała historia papiestwa dowodzi, że idzie ono po trupach1186; że przy tym spisuje na straty to, co przestało być potrzebne, państwa i partie; jak za Mussoliniego nawet Partito Popolare Italiano (t. I, str. 248 i nast.), a za Hitlera nawet katolickie Centrum (t. I, str. 314 i nast.). Ciągle zmieniać front, to jego dewiza; być zawsze po stronie zwycięzców, maszerować w miarę możności zawsze z najsilniejszymi. Na przełomie stulecia były to, wedle oceny Watykanu, Francja i Rosja, w roku 1914 Państwa Środka, w 1916 alianci, w 1939 Niemcy hitlerowskie, od roku 1945 Stany Zjednoczone. I one to, Stany Zjednoczone, God's own country, wydają się wręcz predestynowane do sojuszu z „namiestnikami Chrystusa". Bo jak jednym, tak i drugim zawsze chodzi wyłącznie o pokój na świecie, o dobro społeczne, o sprawiedliwość. Przecież wszyscy ludzie, jak stwierdza Deklaracja Niepodległości Jeffersona, zostali „stworzeni jako równi i wyposażeni przez Stwórcę w określone, niezbywalne prawa. Należy do nich prawo do życia, do wolności i dążenia do szczęścia", prawo do pursuit of happiness.1187 Tak, w zasadzie nie troszczą się o nic innego prócz wspólnego dobra, błogosławieństwa dla wszystkich, jeżeli tylko umie się odpowiednio widzieć i wykładać pewne ustępy z ich konstytucji, z ich Bill of Rights, czytać przemówienia ich przywódców oraz ich historię. To prawie tak jak z Biblią, z posłannictwami papieży, z historią Kościoła. Tu religia miłości i pokoju, tam Pax americana1188. 191

Pierwotni mieszkańcy ich terytorium, prawowici posiadacze, zostali w znacznej mierze wytępieni przez tych, dla których własność ich stała się niebawem tak świętą: „wyrżnięci, niczym przez późniejsze Gestapo..." w „planowo urządzanym polowaniu na ludzi", przy czym znowu się wyróżniały dobrze znane postacie duchownych, takich jak Cotton Mather, William Hubbard, lżący ofiary swej rzezi, „barbarzyńskich, niewierzących Indian", jako „nędzników, których religią był najczystszy kult diabła"1189. W ciągu ponad stulecia ludzie, obiecujący wszystkim prawo do życia, wolności i pursuit of happiness, płacili po 100 dolarów za skalp mężczyzny, 50 za skalp kobiety i 25 za „pozostałe", czyli za głowę dziecka1190. Dla forsowania swej „polityki otwartych drzwi", interesów swego kapitału i handlu, swych koncernów i monopoli, Stany Zjednoczone podejmowały niemal bez przerwy agresje zbrojne, wyprawy zbójeckie, „ekspedycje karne", okupacje obcych terenów, podboje punktów oporu, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, przy czym niektóre z państw uciskały przez dziesiątki lat, na inne zaś wielokrotnie napadały1191. Właśnie to stulecie, doprawdy „ich" stulecie (str. 193), zapoczątkowały szokującymi świat okrucieństwami na Filipinach, gdzie na samej tylko wyspie Luzon, według oficjalnych danych, zginęło 600000 partyzantów i spokojnych obywateli1192. W następnych latach walczyły przeciw Puerto Rico, Kolumbii, Republice Dominikańskiej, przeciw Kubie i Hondurasowi. W roku 1914 zmasakrowały ludność Vera Cruz. W tym samym roku zagarnęły Haiti i podporządkowały je sobie na przeciąg dwudziestu lat. W latach 1918/19 zaangażowały się w Związku Radzieckim (str. 194 i nast.). W latach dwudziestych i trzydziestych przeprowadziły okupację Nikaragui. W roku 1950 wdarły się do Korei Północnej, w 1953 zainscenizowały zamach stanu w Iranie, w 1954 interweniowały w Gwatemali, w Libanie, w 1959 w Panamie1193, aby poprzestać na dziesięcioleciu pontyfikatu Pacellego. Oczywiście jak Amerykanie, tak samo Sowiety w razie potrzeby nie cofają się przed egzekwowaniem swego stanowiska przy użyciu siły. Mocarstwa to państwa zbójeckie, o czym wiedział już św. Augustyn. Są nimi w polityce jak zagranicznej, tak i wewnętrznej: i nie tylko mocarstwa. Jednakże, jak napisała w połowie marca 1982 roku grupa wybitnych prawników niemieckich, na podstawie konstytucyjnej ostrzegając przed rozmieszczeniem nowych rakiet amerykańskich, jak przewidywało dwustronne 192 porozumienie z NATO, na obszarze Niemiec Zachodnich: „Bądź co bądź USA to na razie jedyne państwo, które prowadziło wojnę atomową (z Japonią) i chemiczną (z Wietnamem). Są również tym państwem, które politycznie i militarnie wzięło przeciwny blok w okrążenie. To USA zaczęły zbroić się w bomby atomowe, wodorowe, neutronowe i w broń bakteriologiczną. Związek Radziecki tylko nadążał za nimi w tych technologiach."1194 Stany Zjednoczone prowadziły w XIX i XX wieku dziesięć wojen. Niekiedy bywała to (przeciw Hiszpanii) „cudowna mała wojenka", jak pisał z Londynu ambasador John Hay do swego przyjaciela Theodore Roosevelta1195, przeważnie jednak wojny wielkie i ofensywne. Ale wszczynano je zawsze po to, ażeby przynieść światu dobro, szczęście i błogosławieństwa Stanów Zjednoczonych, „narodu wybranego", po którego stronie Bóg stoi w sposób oczywisty: dla „wolności mórz" w wojnie z Anglią, za „cywilizację" w wojnie z Meksykiem, dla „obalenia monarchii i tyranii" w „cudownej małej wojence" z Hiszpanią, najogólniej biorąc „za pokój" w obu wojnach światowych, znów „za cywilizację i kulturę" w wojnie wietnamskiej1196. A właściwie to Amerykanie w ogóle nie prowadzili wojen i nie prowadzą, wojny są dla nich uciążliwe, przykre, to sprawa Europejczyków; oni sami występują tylko jako rodzaj światowej policji, wykonują tylko „nakaz losu" we wspólnym interesie, cele swoje starają się osiągać na drodze pokojowej, zgodnie z dewizą, jaką Theodore Roosevelt, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 1906 roku, wygłosił już na początku stulecia: „Przyjaźnie rozmawiać, nie rozstając się z wielką pałą: tak zajdziesz najdalej"1197, choćby i do Pokojowej Nagrody Nobla. Inny prezydent Stanów Zjednoczonych, Woodrow Wilson, raz po raz przypisywał im nie tylko prawo, lecz — jakże po katolicku to brzmi! — obowiązek stosowania siły, „aby zapewnić panowanie sprawiedliwości i realizację praw człowieka... Kiedy ludzie chwytają za broń, aby wyzwalać innych ludzi... wojna staje się święta i błogosławiona. Nie będę nawoływać do pokoju, jak długo na świecie istnieją grzech i zło."1198 Efekt: Pokojowa Nagroda Nobla za rok 1919. W połowie stulecia, 25 sierpnia 1950 roku, minister floty Matthews zaskoczył świat przemówieniem, którego szczerość przyniosła mu jednak dymisję, mimo że głosił „pokój światowy jako nasz niezaprzeczalny cel". „Okażemy się pokojowo nastawieni i obwieścimy naszą gotowość, aby zapłacić każdą cenę, nawet wojny, ażeby wymusić współpracę dla pokoju."1199 193

Było to zbyt oczywiste. I niezgodne z przyjętą stylistyką. Stany Zjednoczone dopiero co posłały na szubienicę dostojników nazistowskich, jak oznajmiły całemu światu, za agresję wojenną, nie mogły więc i nie mogą same prowadzić takiej wojny. Wszczynają tylko wojny defensywne — choćby o tysiące kilometrów od God's own country — nawet gdy napadają kraje, które nie miały z nimi i nie chcą mieć nic do czynienia. Gdziekolwiek pojawią się zmiany rewolucyjne, rząd USA decyduje, czy nie zachodzi tu przypadek swego rodzaju wywrotowej wojny przeciw ich ustrojowi społecznemu, a nawet przeciw ich terytorium, po czym, jeżeli to im odpowiada — a zwykle odpowiada — zaczynają się „bronić" przed tym „atakiem". Za dawnych, dobrych czasów mówiło się o prawie silniejszego, o prawie dżungli; w kraju „dolarowego Boga" nazwano to z czasem doktryną wojny subwersyjnej, czy po prostu doktryną Johnsona1200: doprawdy bajeczna sprawa, jeden z najpiękniejszych wynalazków, jakich dokonano pod Statuą Wolności. Wiek XX miał się stać „amerykańskim stuleciem", Amerykanin zaś „dobrym Samarytaninem całego świata". Tak napisał w 1941 roku bliski doradca rządu Henry R. Luce — którego żona wkrótce po tym przeszła na katolicyzm i została ambasadorem USA w Rzymie (str. 218 i nast.) — w głośnym artykule w Life Magazine. Luce żądał w nim, aby od „każdego dolara" wydanego na zbrojenia wpłacać „co najmniej 10 centów na wyżywienie świata", wytwarzając jeszcze więcej żywności — którą potem się niszczy, aby utrzymać ceny — i tym sposobem „pod pieczą humanitarnej armii Amerykanów", realizując wielkie ideały amerykańskie, „na wszystkie cztery strony świata" obdarować ludzkość i życie jej „podźwignąć z poziomu dzikich zwierząt na wyżyny, o których psalmista powiada, że leżą one tylko trochę poniżej królestwa aniołów". Krótko mówiąc, miało to być „pierwsze wielkie stulecie amerykańskie"1201. To stulecie Stany Zjednoczone konsekwentnie rozpoczęły od I Wojny Światowej. Bo jako naród pokojowy, dosyć późno włączyły się do konfliktu; i kiedy Europa traciła swą pozycję światowej potęgi, dwa razy sama siebie rozszarpawszy, Stany Zjednoczone, będące do I Wojny krajem zadłużonym1202, stały się potęgą światową. Ich terytorium pozostało nie tknięte żadną z dwóch wielkich rzezi, w każdej z nich poniosły relatywnie bardzo niewielkie straty i za każdym razem odniosły wręcz gigantyczne zyski. Drażniło to nawet ich sprzymierzeńców. „Co za niesprawiedliwość — pojękiwano we Francji — że teraz, pożyczywszy nam pieniądze 194 na ubranie naszych żołnierzy, ściąga się — i to z naddatkiem — cenę za każdy płaszcz polowy, w którym polegli!"1203 Nie chodziło jednak tylko o płaszcze. Jankesi ponieśli w I Wojnie Światowej niewiele ponad 1% ofiar, a kapitały zakładowe ich burżuazji wzrosły z 2,5 miliarda dolarów w 1914 roku do 10 miliardów w 1918 roku; ich udział w światowej produkcji przemysłowej wzrósł podczas tej wojny o jakieś 10% i osiągnął 47%1204. Lenin już w 1918 roku określił „amerykańskich miliarderów" jako „bogatszych niżeli wszyscy inni... i geograficznie w sytuacji najbardziej bezpiecznej". „Na każdym dolarze są ślady krwi, z tego morza krwi, które wylało 10 milionów poległych i 20 milionów kalek..."1205 W II Wojnie Światowej na każdych 50 zabitych w Związku Radzieckim przypadł 1 zabity na wojnie Amerykanin, łącznie 405 000; udział zaś Stanów Zjednoczonych w światowej produkcji przemysłowej wyniósł z końcem wojny 60%1206. Jeszcze w 1948 roku rozporządzały one 71% całych zasobów złota w „wolnym świecie"; Europejczycy zaś 15%1207. Zimną wojnę przeciw Rosji sowieckiej USA rozpoczęły już po 1918 roku, kiedy to zamierzały, jak pokazuje szczegółowy plan ich ministerstwa spraw zagranicznych, przygotowany na konferencję pokojową 1919 roku w Paryżu, „całą Rosję... podzielić na wielkie naturalne obszary, każdy z nich prowadzący własne życie gospodarcze" i „żaden nie będący na tyle samodzielnym... aby mógł utworzyć silne państwo"1208. (Po II Wojnie Światowej Amerykanie również chcieli, na bazie planu Morgenthaua — oficjalnie zatytułowanego: Program to prevent Germany from starting a World War III — rozdrobnić Niemcy i przeobrazić je w kraj rolniczy, który miał być kontrolowany co najmniej przez lat dwadzieścia1209.) Po I Wojnie Światowej Rosja miała utracić następujące kraje: dzisiejsza Karelska ASSR, Obwód Murmański, Estonia, Łotwa, Litwa, Ukraina, Krym, Kraj Zakaukaski, Azja Środkowa i Syberia, czyli cały obszar od Uralu do Pacyfiku1210. I podczas gdy ambasador amerykański w Moskwie David R. Francis, bankier z zawodu, wszystko tam uważał — zależnie od nastroju — za „wstrętne" albo „śmieszne", a całą rewolucję za „kwestię dni" (całkiem tak samo w 1789 roku Jefferson, jako ambasador w Paryżu, oceniał Rewolucję Francuską)1211, podczas gdy New York Times od listopada 1917 do listopada 1919 roku łącznie 91 razy przepowiadał upadek Sowietów1212, Amerykanie wraz z oddziałami 195 innych aliantów prowadzili krwawą kampanię na obszarach Rosji1213. Zaczęła się ona wkrótce po Rewolucji Październikowej; zmasakrowano w niej setki tysięcy ludzi, likwidując w wielu miejscowościach wszystkich mężczyzn. Fakty przedstawiały się okropnie, ale w USA były w znacznej mierze wyciszane1214; wszak to Stany Zjednoczone najdłużej prowadziły zimną wojnę1215. I jeszcze w roku 1931 prezydent Hoover, ojciec „polityki dobrosąsiedzkiej", głosił, że jego celem jest „zniszczenie ZSRR"1216. Dopiero gdy prezydentem został Roosevelt, USA jako ostatnie z mocarstw i w ogóle jedno z ostatnich państw na świecie (str. 72) uznały w 1933 roku Związek Radziecki. Jakkolwiek pobita przez Niemcy i walcząca na czterech frontach, w roku 1921 Rosja odniosła zwycięstwo (t. I, str. 274): mówiono, że to chyba najcięższa klęska Winstona S. Churchilla, który ze swymi sojusznikami już był podzielił to olbrzymie państwo1217. W ćwierć wieku później zaś Churchill kontynuował walkę przeciw Rosjanom, obstając w 1946 roku przy sojuszu północnoatlantyckim, jaki istniał już podczas wojny1218. Co prawda Anglicy i Amerykanie wciąż jeszcze czuli się mocno związani z Rosjanami. Ale obok tego nurtu prorosyjskiego, ostro antyfaszystowskiego, oraz izolacjonistycznego, który zabiegał o wycofanie się Ameryki z zamorskich zobowiązań i szybką demobilizację, istniał jeszcze trzeci: antykomunistyczny, z motywacją zarówno ideologiczną, jak i silnie dążącą do władzy politycznej; i ten przeważył1219. Wszak już przez cały okres wojny Niemcy i Amerykanie wiedli potajemne pertraktacje w celu wspólnego działania przeciw ZSRR: w Vichy, Bernie, Sztokholmie, a także w Watykanie1220; czyli zawsze w państwach, sympatyzujących z Niemcami hitlerowskimi1221. Swego czasu nie brakowało jednak u aliantów poczynań antysowieckich, wywierających poważniejszy wpływ i bardzo efektywnych. Wiadomo na przykład, że wspierana przez 11000 samolotów inwazja we Francji (operacja „Overlord", plan „Neptun", w sile 5134 okrętów i 2316 samolotów transportowych) została z premedytacją opóźniona i rozpoczęta dopiero w nocy na 6 czerwca 1944 roku, ażeby Rosjanie się „wykrwawili". Aż do przedostatniego roku wojny włącznie Rosjanie, którzy równocześnie z operacją „Overlord" zaczęli wielką ofensywę, mieli przeciwko sobie 60 do 70% niemieckich lądowych sił zbrojnych, natomiast Angloamerykanie zaledwie od 1 do 6%1222. 196

Nawet kiedy „dobrzy Samarytanie całego świata" w sierpniu 1945 roku — po przedłożeniu japońskich propozycji pokojowych — rzucili swe bomby atomowe na Hiroshimę i Nagasaki, ta „atomowa dyplomacja" wymierzona była nie tyle w Japończyków, co w Rosjan; mianowicie po to, aby powstrzymać ich od uzgodnionego w umowie wkroczenia do Mandżurii1223, uświadomić im wyższość ideałów amerykańskich, amerykańskiego humanitaryzmu i może nawet religijności. Przed zrzuceniem bomby klecha odmówił modlitwę... o opiekę nad bombowcem: „Pokładając w Tobie ufność, będziemy szli nadal drogą, na którą weszliśmy. .." oraz: „.. .prosimy Cię, byś miał w swej opiece tych, którzy ośmielają się wznieść na wyżyny Twego nieba i dalej prowadzić walkę z naszymi nieprzyjaciółmi..."1224 (Wojny i księgi rachunkowe, powiada Karl Kraus, prowadzi się z Bogiem. Amerykanie zaś — w przeciwieństwie do złych Rosjan — to naród pobożny. Nawet posiedzenia Kongresu zaczyna się zwykle od modlitwy: „Z Twoim błogosławieństwem, Panie, nie potrzebujemy ani lękać się decyzji, ani unikać czynów."1225) Bomba ta, wydzielając przy wybuchu temperaturę 50 milionów stopni, uśmierciła — natychmiast i później, po straszliwych cierpieniach — ponad 100 tysięcy, a może 300 tysięcy ludzi1226. Ale prezydent USA Harry Truman, gdy w podróży powrotnej do Ameryki na pokładzie krążownika Augusta oficer dyżurny przekazał mu tę wiadomość, oświadczył: „To największe wydarzenie w historii."1227 W dniu 9 sierpnia druga bomba spadła na Nagasaki. 10 sierpnia Japonia skapitulowała. Przed Białym Domem Amerykanie wykrzykiwali: „Chcemy zobaczyć Harry'ego!" Nowojorczycy tańczyli na Fifth Avenue, na Broadwayu1228. W dwa miesiące po wielkim zrzucie Truman oznajmił, że USA zachowają monopol na broń atomową1229. Ani Anglia nie będzie miała w nim udziału, ani też, jak proponował Niels Bohr, „Bomba" nie zostanie przekazana jakiejś organizacji międzynarodowej1230. Jasne było, czego chce Truman, walczący antykomunista: żeby USA przewodziły światu i żeby likwidacji uległ cały system państw socjalistycznych1231. Mało tego, że na krótko przed objęciem urzędu w kwietniu 1945 roku prezydent oświadczył: „Wkrótce pokażemy Rosjanom, gdzie jest ich miejsce", ale już wcześniej, bezpośrednio przed napaścią Hitlera na Rosję, zapowiedział publicznie: „Jeżeli zobaczymy, że Niemcy wygrywają, powinniśmy pomóc Rosji, a jeżeli Rosja będzie wygrywać, 197 powinniśmy pomóc Niemcom, aby się tym sposobem wytłukli wzajemnie, ile się tylko da."1232 Trumanowi szło o to, o co zawsze chodziło i chodzi Stanom Zjednoczonym, krajowi „Boga dolarowego", jak pisał już Stendhal („Pieniądz to Bóg Stanów Zjednoczonych, tak jak Bogiem Francji jest gloire"1233) — co prawda zawsze owinięte w mnóstwo pięknych frazesów — o biznes, o „istotę wolnej przedsiębiorczości", jak powiedział otwarcie w przemówieniu z 6 marca 1947 r. „Jedną rzecz Amerykanie cenią nawet jeszcze wyżej niż pokój. Jest to wolność. Wolność wiary, wolność mowy, wolność gospodarki. Coś musi w tym być, że dwie pierwsze wolności spokrewnione są z trzecią... Interes źle idzie, kiedy są małe rynki. Interes dobrze idzie, kiedy rynki są duże."1234 Ale nie dosyć: światowa masakra jeszcze się nie skończyła, generalicja USA już liczyła się z dalszą; na przykład amerykański admirał Furer pod koniec roku 1944 uważał, iż Amerykanie „są teraz gotowi spojrzeć w oczy faktowi, że wojna kończąca wszystkie wojny jeszcze nie została stoczona"; amerykański generał Arnold oświadczył brytyjskiemu marszałkowi lotnictwa Portalowi, że „naszym następnym wrogiem jest Rosja"1235. Więc jesienią 1945 roku generał Eisenhower, dowódca naczelny sił zbrojnych USA w Europie (w jego wspomnieniach wojennych widnieje tytuł Krucjata, a jako prezydent „niezmordowanie" podkreślał — jak zapewnia Reinhold Niebuhr — że „trzeba mieć wiarę"1236), opracowywał plan wojny ze Związkiem Radzieckim, noszący wymowny kryptonim „Totality"1237; Stany Zjednoczone były wówczas jedynym krajem świata, posiadającym bombę atomową. W tym samym czasie „komisja rozpoznawcza" Sztabu Połączonych Szefów Sztabów wskazała w ściśle tajnym opracowaniu „20 najbardziej opłacalnych celów dla bomb atomowych". „W dodatku A — stwierdzono w tym „zaleceniu" — podano 20 obszarów miejskich, które zaleca się jako najbardziej stosowne cele strategiczne dla uderzeń przy użyciu broni atomowej"1238. W dodatku tym następowały (za każdym razem z podaniem szacunkowej liczby mieszkańców): Moskwa 4000000, Górki 644000, Kujbyszew 500 000, Swierdłowsk 600 000, Nowosybirsk 750 000, Omsk 514000, Saratow 376000, Kazań 402000, Leningrad 1250000, Baku 809000... i dziesięć dalszych miast1239. „Przy wyborze celów — napisała komisja — trzeba wykorzystać cały potencjał bomb i brać pod uwagę powierzchnię, na jakiej efekt trafienia może być juk największy, jak również obszary o największej koncentracji 198 ludzi i materiału." „Do najważniejszych osobliwości broni atomowej należy to, że potrafi ona niszczyć całe skupiska ludzkie, i z tej osobliwości trzeba... robić użytek." „Wybór" wymienionych tu miast „zapewnia najbardziej efektywne wykorzystanie potencjału broni atomowej"1240. A w cztery lata później Sztab Generalny USA planował już, jak dowodzi opracowanie z 11 maja 1949 roku, zniszczenie nie dwudziestu, tylko siedemdziesięciu miast radzieckich w „ofensywie atomowej", przy czym liczono się z 2,7 miliona zabitych i 4 milionami rannych; „powstałyby też olbrzymie trudności z zakwaterowaniem pozostałych 28 milionów ludzi w siedemdziesięciu miastach docelowych..."1241 Zaledwie w trzydzieści lat później, w roku 1977, wyszukano już pomiędzy Łabą i Uralem „ponad 2500 nieruchomych celów o wysokim priorytecie", celów dla broni atomowej, która stacjonowała lub miała stacjonować w Europie Zachodniej, zwłaszcza w Republice Federalnej Niemiec1242. Przy tym Amerykanie nie byli jakoś poważnie zagrożeni przez ZSRR ani w roku 1944, kiedy ich Sztab Generalny już na wiosnę rozważał ewentualność trzeciej wojny światowej, walki na śmierć i życie „między dobrem a złem"1243, ani w 1945, kiedy, będąc jedynymi posiadaczami bomby atomowej, już przygotowywali kolejną wojnę światową, ani w następnych latach. Wręcz przeciwnie! Przyznawało się jak najbardziej, że ZSRR nie stanowi „bezpośredniego zagrożenia", że jego gospodarka i potencjał siły roboczej są „wyżyłowane przez wojnę", więc będą się „w najbliższych latach koncentrować na odbudowie wewnętrznej i na ograniczonych celach dyplomatycznych"1244. Takie przeświadczenie zawarte jest w amerykańskich dokumentach rządowych i w pamiętnikach znanych polityków. Jak powiedział Churchill w 1946 roku: „Nie sądzę, aby Rosja Sowiecka pragnęła wojny" (str. 202), tak i jeden z najlepszych dyplomatów amerykańskich, historyk George F. Kennan, w tym samym roku zadepeszował z Moskwy, gdzie był od 1952 roku ambasadorem, że władze sowieckie, w przeciwieństwie do Niemiec hitlerowskich, nie idą na „niepotrzebne ryzyko"; że nie szukają „awantur" i że, jeśli przyłożyć do nich „miarę całego świata zachodniego... są jeszcze o wiele słabsze"1245. Jeszcze w roku 1949, kiedy Amerykanie założyli już na całym świecie 400 baz morskich i powietrznych1246 i Połączeni Szefowie Sztabów w swoim planie wojennym „Dropshot" z 19 grudnia już liczyli się, a przynajmniej udawali, że liczą się z tym, iż 199

„z biegiem czasu" rosnący potencjał militarny Sowietów „może sprawić, iż wojna z ich punktu widzenia wyda się mniej ryzykowna", pisali jednak: „Trzecią wojnę światową Kreml prawdopodobnie uważa za najkosztowniejszą i najmniej pożądaną metodę osiągnięcia podstawowego celu..."1247 Przecież nawet jeden z najbardziej osławionych przywódców zimnej wojny, John Foster Dulles, amerykański minister spraw zagranicznych w latach pięćdziesiątych, przyznał: „Nie znam żadnego urzędnika wojskowego ani cywilnego w tym ani w jakimkolwiek rządzie, który byłby przekonany, że władze sowieckie noszą się obecnie z zamiarami podboju w formie otwartej agresji militarnej."1248 Oczywiście, że ostatecznym celem władców Kremla wciąż była rewolucja światowa i zastąpienie systemu kapitalistycznego przez ustrój społeczny komunizmu; o tym nie sposób poważnie wątpić. Ale równie oczywiste było, że Sowieci nie starali się tego odległego celu osiągnąć na drodze wojny; natomiast miłosierni Samarytanie świata nie wierzyli, aby dało się temu zapobiec bez wojny; i zapewne do dzisiaj tak uważają. Całkiem niezależnie od tego, że ich prezydenci — Wilson, Coolidge, Truman — zgłaszali roszczenia do wiodącej roli USA w świecie1249. Właśnie od czasów Trumana, mając „bombę", uważano, że ma się do tego większe kwalifikacje niż poprzednio. W ściśle tajnym raporcie z 24 września 1946 roku specjalny doradca prezydenta Clark M. Clifford stwierdza, że Związek Radziecki „jest nieodporny na broń atomową, biologiczną i atak z powietrza"1250. W cztery lata później Połączeni Szefowie Sztabów jawnie sprzeciwili się założeniu, że bomba wodorowa ma wartość „jedynie broni odwetowej", głosząc niezmienną aktualność tezy, że „najlepszą formą obrony jest atak"1251. Co prawda amerykański generał Anderson, który oznajmił reporterowi, że „lotnictwo Stanów Zjednoczonych tylko czeka na rozkaz zbombardowania Moskwy", nie uniknął dymisji1252. Jednakże Truman, który go odprawił i utrzymywał ścisłe kontakty z papieżem (str. 226 i nast.), sam był rzecznikiem wojny zaczepnej, choć nie zwierzył się z tego żadnemu reporterowi, a tylko zapisał w swym dzienniku. Później co najmniej dwukrotnie, w związku z wojną koreańską, rozpatrywał możliwość uderzenia atomowego na Sowiety i Chiny. Należałoby, zanotował prezydent, postawić ultimatum z terminem 10-dniowym i jeżeli nie zostanie przyjęte, „zetrzeć z powierzchni wszystkie porty i miasta". „Oznacza to wojnę na wielką skalę. Znaczy to, że muszą być zniszczone Moskwa, 200

Leningrad, Mukden, Władywostok, Szanghaj, Port Artur, Dairen, Odessa, Stalingrad i wszystkie ośrodki przemysłowe w Chinach i Związku Radzieckim."1253 A przy pertraktacjach o zawieszenie broni w Korei 18 maja 1952 Truman zapisał w swym dzienniku: „Albo przyjmiecie nasze uczciwe propozycje, albo zostaniecie całkowicie zniszczeni."1254 Swego czasu kandydat na prezydenta Eisenhower także zapewniał senat, że gdyby to w wojnie obronnej (!) było korzystne, kazałby zrzucić bombę atomową1255. Później chciał ją faktycznie zaproponować Francuzom do użycia przeciw narodowi wietnamskiemu i oznajmił wobec kapelanów wojskowych: „Cała ta teoria (o niezbywalnych prawach człowieka) opiera się na wierze religijnej; bo tylko religia pozwala (!) dojść do przekonania, że człowiek to coś więcej niż wykształcony osłomuł... Dlatego komunistyczna i prawie każda inna dyktatura musi wypierać się Boga lub utożsamiać go w jakiś sposób z panującą władzą", jak np. w Stanach Zjednoczonych. „Pierwszym obowiązkiem duchownego przywódcy jest przypominanie nam, że wolność i wiara pochodzą z tej samej mennicy. Kiedy chcemy człowiekowi dostarczyć ideału, za który musi (!) walczyć, musimy pokazać mu, że wszystko, co jest mu drogie, znalazło się w niebezpieczeństwie i że to, co jest mu drogie, pochodzi od Boga. Właśnie na tym polega zadanie kapelana wojskowego. Jego szczególne zadanie."1256 Hitler myślał nie inaczej (str. 124). Wojskowe klechy amerykańskie cieszą się jakby szczególną sławą. Przecież na chrześcijańskich spotkaniach żołnierskich „najbardziej rażące" wypowiedzi „z reguły rozlegają się z ust przedstawicieli USA"1257. Ekspert w tej dziedzinie, Hans Dieter Bamberg, podkreśla „bezwstydne poczynania chrześcijańskich księży", zatrudnionych „jako oficerowie w armii amerykańskiej. Wojskowi i teologowie wojskowi często podkreślają doświadczenia z Korei, kiedy mówi się o pożytku z duszpasterstwa wojskowego. Że tylko z Bożą pomocą można było nie osłabnąć przy zabijaniu i nie ulec komunistycznej destrukcji."1258 Toteż zrozumiałe się staje, dlaczego elitarne pismo katolickie Herder-Korrespondenz w 1952 roku donosi o konferencji 80 kapelanów wojskowych NATO w Holandii, że ministerstwo wojny USA „poświęciło mu szczególną uwagę" i że biskup armii USA, kardynał Spellman, uświadamia swym kolegom w dowództwie i kapłaństwie, iż „nie istnieje żadna prawdziwa moralność, która nie byłaby oparta na przekonaniach religijnych"1259. 201

Od lata 1945 roku zapanowało poczucie siły. Szło już tylko o to, żeby przekształcić nastroje w narodach anglosaskich i zmobilizować nowych sojuszników przeciw Rosji sowieckiej, oczywiście przede wszystkim w Europie Zachodniej. Tam zaś w latach powojennych papież miał największe wpływy, szczególnie w pokonanych państwach faszystowskich. I on też był najbardziej zainteresowany w dalszej wojnie z czerwonym Wschodem, do której przecież on i jego duchowieństwo podszczuwali od lat (str. 96 i nast.). Lecz naród amerykański w 1945 roku wcale nie był gotów wojować z dotychczasowymi sojusznikami, Rosjanami, których na ogół lubiano1260. Należało więc, jak się rzekło, przeobrazić nastroje Amerykanów i Brytyjczyków; zajął się tym Winston S. Churchill, właściwy przeciwnik Stalina, z którego przegrana wyborcza w lipcu 1945 roku, w czasie Konferencji Poczdamskiej, akurat w momencie jego szczytowego triumfu, uczyniła osobę prywatną1261. Wobec Roosevelta — z którym od wiosny 1940 do wiosny 1945 roku wymienił ponad 1700 osobistych pism, nieraz obszernych1262 — Churchillowi rzadko udawało się postawić na swoim, co nie wynikało z przewagi ekonomicznej Stanów Zjednoczonych, którym zawdzięczał swe przetrwanie, jeśli pominąć większą pomoc ze strony ZSRR. Jeszcze w październiku 1944 roku Churchill w Moskwie wzniósł toast za „marszałka Stalina" i nazwał go „wielkim Stalinem"; co prawda wkrótce po tym w telegramie (o którym nie wspomina w swych pamiętnikach) do marszałka Montgomery polecił mu uzbroić Niemców w przypadku, gdyby Rosjanie przekroczyli Łabę1264. Domagał się też od prezydenta USA, żeby nie pozostawił Sowietom ani piędzi zajętego przez nich obszaru, mimo że spotkanie oddziałów amerykańskich i sowieckich nastąpiło nad Łabą, czyli daleko na wschód od linii uzgodnionej w Londynie1265. U szczytu swej kariery zmuszony do ustąpienia przez rząd labourzystowski, Churchill pojechał do Stanów Zjednoczonych i tam zagrzewał do zimnej wojny. Nastąpiło to w przemówieniu 5 marca 1946 roku w Westminster College w Fulton, miasteczku w stanie Missouri, rodzinnym mieście Trumana, który przybył tam pociągiem razem z Churchillem. W swoim wystąpieniu, rozpowszechnionym w czterech częściach świata i ponad czterdziestu językach, znakomity gość ostrzegał cały świat „przed dwójcą ponurych morderców 202 i podpalaczy... wojną i tyranią". Co prawda „nie wierzył, aby Sowiety pragnęły wojny. Pragną tylko owoców wojny..." Ale to już było niedobre, gdyż inni także ich pragnęli. „Nad kontynentem zapadła żelazna kurtyna", wołał Churchill w swoim przemówieniu, które odbiło się szerokim echem1266. Zresztą nie tu, jak się często uważa, i nie w poufnym telegramie Churchilla do Trumana z 12 maja 1945 roku, użyto po raz pierwszy określenia „Żelazna Kurtyna", tylko w dziennikach hitlerowskiego ministra propagandy Goebbelsa, który pod koniec wojny używał go tam niejednokrotnie1267: Churchill je podchwycił i wpłynął decydująco na klimat polityki światowej w następnych latach, oczywiście w zgodzie z rządem USA1268. I nie domagał się nawet „krucjaty", lecz żądał już od dawna „zduszenia socjalizmu w kolebce"1269. Wszak stan rzeczy, panujący na Zachodzie, był dla Churchilla tak święty, że prawie utożsamiał już nie tylko z komunizmem socjalizm, do którego dążyła Labour Party, ale wręcz życie pod rządami labourzystów z egzystencją pod butem hitlerowskiego Gestapo1270. Tak zmieniły się fronty. Wydawało się wprost, jakby zakończono Drugą Wojnę Światową tylko po to, aby rozpocząć Trzecią1271. Obok Churchilla zasiadał na podium Westminster College w Fulton człowiek, który niedawno zbankrutował jako właściciel niedużego sklepu, gdzie sprzedawano igły, nici, gumki, guziki i tym podobne, a teraz nie tylko nowy władca Stanów Zjednoczonych, ale według Churchilla nawet „jeden z największych prezydentów amerykańskich", Harry S. Truman1272. On ze swojej strony podziwiał mówcę, oklaskiwał go; i w pół roku później, jak wykazała nowa ankieta Gallupa, naród się przeorientował: zamiast 55% opowiadających się za kontynuacją przymierza z Rosją sowiecką było ich już tylko 46%, a następnie 38%1273. Stalin, będący równie wielkim mężem stanu, jak krwawą bestią — który na ogół niemalże pedantycznie przestrzegał jednak ustaleń, podjętych z zachodnimi sojusznikami, czasami nawet wbrew swoim interesom jako komunisty — 13 marca 1946 roku, czyli w tydzień po przemówieniu Churchilla, napisał w Prawdzie, że właściwie to niewielka różnica, czy żąda się hegemonii nad światem dla rasy „aryjskiej", jak Hitler, czy dla narodów „anglojęzycznych"...1274 Churchill zaś kontynuował swoje tournee na rzecz zimnej wojny. Przemawiając 19 września 1946 roku w Ziirichu, ostrzegł przed zniewoleniem i już znów postulował, aby raczej umrzeć, niż 203 poddać się tyranii. Równocześnie propagował — z wyłączeniem Anglii i Europy Wschodniej — coś na kształt „Stanów Zjednoczonych Europy" (a kind of United States of Europe)1275. Stało się jasne, że ta nowa Europa, całkiem w duchu papieża (którego Churchill po audiencji u niego nazwał podobno „największym człowiekiem, jaki żyje obecnie na Ziemi"1276), musi stać się frontem antysowieckim, którego centrum ma stanowić „zachodnia myśl chrześcijańsko-konserwatywna lub społeczno-solidarnościowa", że ta myśl europejska cieszy się ogromnym uznaniem i całkowitym poparciem Ameryki, w Kongresie amerykańskim i w prasie amerykańskiej1277. Swego czasu, kiedy co najmniej część generalicji amerykańskiej była jakby ogarnięta gorączką, żeby czym prędzej rzucić się na Rosjan, generał Lucius Clay (później przeszedł on, jak tylu generałów, do przemysłu1278, na którego rzecz działa jednak, jak wszyscy generałowie, już jako żołnierz) mówił o „głębokim żalu... że nie pobiło się, zamiast Niemiec z Rosją, Rosji z Niemcami. Ten żal serdecznie doskwiera nam, Amerykanom, i nigdy nie darujemy go Rooseveltowi."1279 To wtedy nowy prezydent Truman, niezmordowany w zaklinaniu złego wroga, stworzył dewizę: „Do piekła z Ruskimi!"1280, z zaskakującą szczerością ujawniając amerykańskie plany podboju świata, w swojej — wymierzonej przeciw rosyjskiej gospodarce planowej — deklaracji z 6 marca 1947 roku w Baylor College w Texasie: „System amerykański może (nawet) w Ameryce przeżyć tylko wtedy, jeżeli stanie się systemem całego świata." „Jeżeli nie będziemy działać i nie sięgniemy po całkiem zdecydowane środki, stanie się ona (gospodarka planowa) wzorem dla następnego stulecia."1281 Dokładnie po dwudziestu latach, w 1967 roku, inny prezydent USA, Lyndon B. Johnson, wyznał przed Kongresem, że „wzrost wydatków na obronę (!)... spowodował istotne zmiany w klimacie opinii (publicznej)" i dalej ciągnął: „Eskalacja (wojny) w Wietnamie faktycznie zagwarantowała amerykańskim ludziom interesu, że w bliskiej przyszłości nie będzie w gospodarce zmian w kierunku regresji."1282 W jednym jedynym roku przybyło wtedy w Stanach Zjednoczonych 164 milionerów1283. Całość nazywano „rakiem amerykańskim"1284, podbojem świata przez infiltrację przemysłową („General Motors potyka Opla") albo przez najzwyklejszą korupcję i przemoc. Ta całość nazywała się przede wszystkim: „Do piekła z Ruskimi!" I podczas gdy nieoficjalny doradca Departamentu Stanu, jezuita Edmund Walsh (t. I, indeks) 204 otwarcie głosił dyplomację bomby atomowej jako „mowę zrozumiałą dla Rosji", kardynał Spellman wychwalał papieża Piusa XII jako człowieka, „który klęskę zamienia w zwycięstwo"1285.

Stany Zjednoczone jako arsenał i źródło finansowe Kościoła katolickiego

„... w świecie wielkich finansów i wielkiego przemysłu przystąpiono do pracy nad odbudową, a do tego potrzebowano Kościoła katolickiego... Kościół katolicki zawsze popierał politykę rządu amerykańskiego, obojętne, czy leżało to w szerzej pojętym interesie Kościoła, czy nie... Również i zimnej wojny żadna ze stron nie prowadziła tak gorliwie, jak strona amerykańsko-katolicka." L. L. Matthias1286

„Stany Zjednoczone Ameryki przeobrażają się w arsenał Kościoła katolickiego." Avro Manhattan1287

Ten sam papież, który (jako sekretarz stanu) pomógł w dojściu do władzy faszystom i popierał ich do samego końca, teraz stanął zdecydowanie po stronie USA. Europa wyglądała na zbankrutowaną. Jej upadek jako potęgi światowej, rozpoczęły już z I Wojną Światową, wskutek II Wojny Światowej stał się tym wyraźniejszy i jakby ostateczny. Zaznaczyły się wydarzenia doprawdy apokaliptyczne; z połowy kontynentu trzeba było faktycznie zrezygnować, ponosząc olbrzymie straty. Więc dla przeciwwagi Watykan rozglądał się za nową bazą, którą mógł się stać wyłącznie kraj zwycięski, najbogatsze, najbardziej aktywne państwo na zachodniej półkuli, w którym coraz bardziej rozkwitał katolicyzm, tak iż coraz większą uwagę zwracali na ten Nowy Świat już poprzednicy Pacellego. Początkowo co prawda traktowano Jankesów, protestantów — ich czołowych reformatorów jeszcze w XX wieku lżył jeden z papieży jako „ludzi o przyziemnym nastawieniu, pełnych rozwiązłości obyczajowej, których Bogiem jest brzuch" (quorum Deus venterest: t. 1, str. 137) — bardzo z góry; ambasador nadzwyczajny Abrahama Lincolna, który prosił Kurię o mianowanie jednego czy dwóch amerykańskich kardynałów, zbywany był jak niepożądany „domokrążca", a nawet mówi się, że sekretarz stanu Antonelli (t. I, str. 26) szepnął do prałata, służącego im jako tłumacz: „Ten 205 człowiek zwariował."1288 Ale już w dziesięć lat później, w roku 1875, arcybiskup Nowego Jorku John McCloskey, jako pierwszy Amerykanin, został przez niego awansowany na kardynała1289. Liczba katolików w Stanach Zjednoczonych nie tylko wciąż rosła, ale także wzrastała szybciej niżeli wszystkich innych Kościołów i sekt; katolicyzm od dawna stał się największą, najbardziej zwartą i najsilniejszą kongregacją w USA1290, co jeszcze zwiększa jego siłę przyciągania, jako że masy najczęściej pędzą tam, gdzie są masy. O ile pod koniec XVIII wieku w Stanach było zaledwie 44 500 katolików i 30 księży, to w sto lat później, tuż przed rozpoczęciem pontyfikatu Leona XIII, już 7 milionów i 5 tysięcy księży1291. Za rządów zaś tego dalekowzrocznego, mądrego papieża (t. I, str. 33 i nast.) katolicyzm północnoamerykański urósł do liczby ponad 10 milionów wiernych, przeszło 11 tysięcy księży i 93 prałatów1292. Entuzjastycznie sławił Leon XIII w swych encyklikach ten gwałtowny wzrost, któremu sprzyjała zwłaszcza imigracja z Irlandii, z południowej i wschodniej Europy, osobliwie zaś wychwalał także szczodrość wiernych zza oceanu i stwierdzał, że nigdy nic nie zmąciło radości, jaką sprawia mu ten Kościół, a raczej że rośnie ona z dnia na dzień, podczas gdy melancholią napawają go dekadenckie przemiany w prawie wszystkich narodach od dawna katolickich1293. Rząd amerykański z wdzięcznością odnotował papieskie zainteresowanie dla obchodów kolejnego stulecia Kolumba w 1892 roku i dla równocześnie odbywającej się wystawy w Chicago; Leon XIII chwalił wolność panującą w Stanach Zjednoczonych i ustanowił tam w 1893 roku delegaturę apostolską1294. Po Pierwszej Wojnie Światowej, a jeszcze bardziej po Drugiej, znacznie nasiliły się też konwersje Amerykanów, osiągając rok w rok liczbę 30, 40, nawet 50 tysięcy nawróconych1295. W ostatnim dziesięcioleciu pontyfikatu Pacellego, od roku 1948 do 1957, Kościołowi katolickiemu w USA przybywał co roku prawie milion wiernych. W roku 1960 liczył już 42 miliony katolików na 63 miliony protestantów. O ile w ciągu ostatniego półtora stulecia liczba wiernych w Kościołach ewangelickich wzrosła 30 razy, to w katolickim 1720 razy!1296 Gdy w roku 1914 było dopiero 14 arcybiskupów i 84 biskupów1297, to w 1960 było już 39 arcybiskupów i 195 biskupów, mających do rozporządzenia m.in. 98 seminariów duchownych, 278 uniwersytetów i koledżów, 1566 szkół średnich (High Schools) i 10177 szkół powszechnych (Primaty Schools), jak również 55 600 księży1298. W lecie 1960 206 roku katolicki kandydat na prezydenta John F. Kennedy mógł powiedzieć: „Moje wyznanie to kwestia rozległego zainteresowania politycznego... to wyznanie i moja młodość przemawiają na moją korzyść."1299 Rzeczywiście to katolicy (obok telewizji, wciąż trwających przy Partii Demokratycznej stanów Południa oraz innych mniejszości) przyczynili się do tego, że Kennedy wygrał, choć bardzo niewielką przewagą głosów1300. W roku 1964 było już prawie 45 milionów katolików i prawie 2500 katolickich High Schools z przeszło milionem studentów oraz prawie 11 tysięcy katolickich szkół podstawowych, mających 4,5 miliona uczniów1301, lecz od kilku lat w liczbie chrztów dała się zauważyć tendencja spadkowa, najwidoczniej w następstwie coraz szerzej praktykowanych metod sztucznego zapobiegania ciąży1302: nic dziwnego, że właśnie w USA Kościół katolicki ruszył w tej sprawie do natarcia. Minęły jednak czasy, gdy protestancka Ameryka co roku obchodziła 5 listopada „Dzień Papieski", publicznie paląc wizerunek rzymskiego arcykapłana1303. Może bliżej do dnia, w którym będzie się tam (jak w bieżącym stuleciu bywało jeszcze w Hiszpanii1304) palić kościoły protestanckie; jakkolwiek wielu może to dzisiaj uważać za fantastyczne. Ale jeszcze w drugiej połowie XX wieku wybitni kardynałowie nie przyznawali „kacerzowi" (tzn. protestantowi w Rzymie i Hiszpanii), w razie konfliktu z prawowiernym, ochrony prawnej: „W oczach prawdziwego katolika tak zwana tolerancja jest nie na miejscu."1305 „Prześladowanie inaczej myślących — powiada Heine — jest wszędzie monopolem duchowieństwa."1306) Co prawda w USA Kościół poczyna sobie inaczej, daleko liberalniej niż w krajach, gdzie nie jest mu to potrzebne. Wytworzył się specyficznie „amerykański katolicyzm", który nie tylko starał się „American way of life" przetworzyć w „Cathołic way of Uje", ale nawet mu się to udało; wbrew początkowemu oporowi Watykanu, który tymczasem już od dawna zaczął popierać tę korzystną taktykę, której celem jest nie co innego, tylko coraz mocniejsza penetracja Stanów Zjednoczonych, przekształcenie ich w kraj katolicki. Istnieją wszelkie widoki, że to się uda, zwłaszcza gdy się działa ostrożnie jako mniejszość — chociaż ogromna — i nie ujawniając właściwego celu zbyt wcześnie ani zbyt otwarcie1307. W sumie postępuje się zręcznie, adaptując się, na ile to możliwe, 207 usypiając czujność coraz mniej podejrzliwego protestantyzmu, wychodzi mu się (w absolutnej sprzeczności z własną naturą) naprzeciw z tym „liberalizmem", który w Stanach jest pożądany, oraz — rzecz dosyć istotna — przystaje się na agitację radykalnie antykomunistyczną i kapitalistyczną, stwierdzając z zadowoleniem: „Z powodu dobrze znanego faktu, że Kościół jest przeciwny komunizmowi, podczas zimnej wojny zmalała propaganda antykatolicka."1308 Jak wszędzie, tak i tu próbowano wpływać na masy poprzez robotników i związki zawodowe i wodzić je na pasku katolickiej nauki społecznej. Takie zadanie miała choćby Association of Catholic Trade Unionists in New York, która pod nagłówkiem „Labour Leader" organizuje spotkania szkoleniowe i otworzyła szkołę wieczorową dla robotników1309. Także władze diecezji oraz jezuici pozakładali szkoły robotnicze, aby wspomagać zwalczanie socjalizmu, „reformować" i „demokratyzować" związki zawodowe1310. Szalony rozwój przeżyła w USA po I Wojnie Światowej prasa katolicka. Powstały całe łańcuchy katolickich gazet1311. W środku II Wojny Światowej, w 1942 roku, Kościół rzymski w Stanach Zjednoczonych posiadał 332 klerykalne periodyki o łącznym nakładzie 8 925 665 egzemplarzy; w tym 7 dzienników, 125 tygodników, 127 miesięczników1312, wszystkie podległe wydziałowi prasowemu N.C.W.C. (National Catholic Welfare Conference) i kontrolowane przez biskupów. Wydział prasowy rozsyłał wówczas serwis informacyjny w cotygodniowej objętości 60-70 tys. słów mniej więcej 190 wydawcom1313. Z końcem wojny wiele katolickich gazet miało nakłady około pół miliona: Catholic Missions, The Young Catholic Messenger, Our Sunday Visitor. Dziesięć i pół miliona ludzi kupowało 367 katolickich publikacji prasowych1314. W roku 1964 wydział rozporządzał liczbą 59 magazynów konsumentów o łącznym nakładzie ponad siedmiu milionów, 50 magazynów handlowych i zawodowych, 13 pism obcojęzycznych1315. W roku 1969 posiadał 89 lokalnych gazet diecezjalnych (o łącznym nakładzie 4229065 egz.), które wywierały wpływ na całe życie kulturalne i polityczne1316. Najważniejsze z tych czasopism: tygodniki jezuitów America i The Commonweal, wydawany przez paulinów Catholic World oraz Interracial Review, poświęcone przede wszystkim kwestii murzyńskiej1317. Łączny nakład katolickiej prasy w USA wyniósł 25 599 766 egz.1318 208

Nie mniej znaczący jest wpływ Kościoła rzymskiego na radio. W czasie pontyfikatu Pacellego istniały w USA audycje Godzina wiary i Wiara w naszych czasach, nadawane (w 1950 roku) aż przez 77 rozgłośni. Mało tego: katolickie „stowarzyszenia męskie" miały swego czasu własny program Godzina katolicka, który wykorzystywało 111 rozgłośni, nadając go aż na Japonię i Chiny: największa organizacja radiowa świata!1319 Ale znana też była Godzina różańcowa, jakoby nadawana wiele razy w miesiącu nawet przez setki rozgłośni; bodajże „najsławniejsze gwiazdy" z Hollywood modliły się w niej dla milionów słuchaczy1320; prywatne radiostacje musiały płacić za jej wynajęcie ogromne sumy1321. Olbrzymi nacisk wywiera w Stanach Zjednoczonych Kościół katolicki na przemysł filmowy. Już od roku 1930 wyróżniał się w tym zwłaszcza „Legion of Decency" (Legion Przyzwoitości), posługujący się groźbami, cenzurą i bojkotem. Miliony obywateli amerykańskich podpisały deklarację tego „Legionu": „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego... przyrzekam jako członek Legionu Przyzwoitości, że nie pójdę na żaden z tych filmów, potępionych przez Kościół. Przyrzekam też, aby zapewnić tej akcji skuteczność, że nie będę odwiedzał żadnego z kin i miejsc rozrywki, w których wyświetlane są takie filmy."1322 Również w roku 1930 powstał, w asyście jezuitów, tak zwany kodeks produkcji, udzielający producentom filmowym „rad", co można, a czego nie można filmować, co zyska akceptację Kościoła katolickiego, a co spotka się z jego anatemą1323. Niebawem producent Will Hays zażyczył sobie, aby kodeks produkcji stał się moralnym przewodnikiem dla całego przemysłu filmowego; co więcej, poinformował Watykan, że „całkowicie zgadza się z poglądami papieża na moralność współczesnych filmów"1324. W roku 1933, kiedy i w Niemczech wystąpiono zbiorowo przeciw „Schmutz und Schund" (temu, co „brudne i brukowe"), przedstawiciel Piusa XI zażądał, aby wszcząć „jednolitą i bojową kampanię" w celu „oczyszczenia filmu, który wyrodził się w śmiertelne zagrożenie dla moralności"1325. I począwszy od lat czterdziestych katolicka kontrola nad twórczością filmową jeszcze się zaostrzyła. Legion of Decency i episkopat amerykański działają przy tym często ręka w rękę. Niektóre filmy bywały! i bywają potępione już w czasie produkcji, albo jeszcze pr jej rozpoczęciem, inne zaś muszą być następnie wstrzymywane 209 przerabiane, sprawdzane w nowych wersjach, z czym pogodziła się nawet taka fir.ma jak 20th Century Fox, której prezes Spyros Skouras aż publicznie przepraszał katolików1326. Loew Company usunęła z 225 kin amerykańskich znakomity film Chaplina Monsieur Verdoux, ponieważ zaprotestowała przeciwko niemu katolicka organizacja weteranów1327. Z drugiej strony studia w Hollywood nakręcały, od zakończenia wojny, jeden film katolicki po drugim; wszak amerykański przemysł filmowy stał się teraz najważniejszym dostawcą repertuaru dla 90000 kin (dane z 1950 roku) w całym świecie zachodnim1328. Avro Manhattan swego czasu napisał: „W naszych czasach już nikt w świecie filmu amerykańskiego nie odważy się wyprodukować nowego filmu, nie uwzględniając od razu na etapie planowania zgody albo sprzeciwu Kościoła katolickiego."1329 Nie inaczej wygląda to w branży wydawniczej, gdzie katolicyzm stosuje te same metody. Toteż wielu wydawców sprawdza, zanim opublikują książkę, jak przyjmie ją Kościół katolicki. „Może on nie tylko «sparaliżować» oddziaływanie książki i skazać ją na śmierć, ale także przejść do ataku przeciw wydawnictwu, zabraniając tysiącom księgarni przyjmowania do sprzedaży danej książki albo innych książek danego autora, albo danego wydawnictwa"1330: nic dziwnego, że amerykański wydawca dwóch tak demaskatorskich dzieł jak The Vatican against Europe (1961, Watykan przeciw Europie) i Genocide in Satellite Croatia 1941-1945 (1962, Ludobójstwo w satelickiej Chorwacji 1941- 1945), co mi sam opowiedział przed laty ich autor Edmond Paris (pseudonim pewnego Francuza), niebawem zbankrutował1331. Ale jakkolwiek Kościół katolicki wpływa na życie polityczne Ameryki, wyższe duchowieństwo — to z reguły jego taktyka — na pozór trzyma się na uboczu, nie eksponuje się ani w kwestii murzyńskiej, ani w sprawach społecznych1332, w których co prawda łatwo mu to przychodzi. Widzi natomiast i ciągle widzi w „nawracaniu" czarnych — sprawa jako taka dla niego bezproblemowa — jeden z najważniejszych środków katolicyzacji USA. Około roku 1945, kiedy było tam zaledwie 300000 czarnych katolików, za to 5 600 000 czarnych protestantów, szykowano się już do przeprowadzenia wśród nich kampanii misjonarskiej, lecz odwołano tę akcję, ponieważ uznano, że czas na to jeszcze nie przyszedł1333, obawiano się publicznej krytyki, nieprzezwyciężonego oporu białych. Bo jakkolwiek — dość późno! — poszczególni biskupi1334 mniej czy bardziej potępili segregację rasową, mało tego! gdy zdarzało 210 się przepędzenie z ambony duchownych, wygłaszających przeciw niej kazania: większości chrześcijańskich wyznawców nędza kolorowych wcale nie przeszkadza1335. Nie wzrusza ich, że ubóstwo jest tam pod każdym względem bezprzykładne; że Murzyni wykonują najgorsze, najbrudniejsze, najniżej opłacane zajęcia; że w połowie lat pięćdziesiątych, z prawie miliona czarnych żyjących w Nowym Jorku, połowa rodzin zarabiała poniżej 4000 dolarów rocznie; że płace czarnych robotników wynosiły połowę tego, co pałce białych, za to bezrobocie wśród nich było przeszło dwukrotnie większe, śmiertelność dzieci w ogóle u mieszkańców slamsów trzy razy wyższa, a przeciętna długość życia o dziesięć lat krótsza niż w dzielnicach, zamieszkanych przez białą klasę średnią1336. Dopiero kiedy bardzo wzrośnie poczucie solidarności z czarnymi, kiedy pojawi się gotowość do pełnej integracji, Kościół katolicki też stanie się rzecznikiem tych, których z początku nadal dyskryminował, i wtedy sięgnie po owoce. Podobnie jak dzisiaj zdarza się w Ameryce Łacińskiej, że głównie przedstawiciele niższego kleru biorą stronę uciskanych, wyzyskiwanych — ale właśnie przez Kościół, krwawo, przez setki lat — zwłaszcza tam, gdzie się zanosi tak czy owak na ich zwycięstwo! Zawsze ta sama brudna gra (por. t. I, str. 74 i nast.). Co prawda w Rzymie, skąd przynajmniej do Afryki geograficznie bliżej niż do Nowego Świata, wyglądało to za papieża Pacellego — kolonializm wszak od dawna już był niemodny — zgoła inaczej; właśnie za jego czasów rewidowano anachroniczny schemat białego kleru i czarnych wyznawców. A gdy w roku 1957 otrzymał infułę biskupią monsignore Bernardino Gantin, młody, bo dopiero 32-letni i od niedawna będący księdzem, przy tym ani krewny kogoś z możnych, ani nepota papieski czy kardynalski, dwaj prałaci skomentowali to z rozgoryczeniem: „Do czego to dochodzi." „Dzisiaj to tylko trzeba być czarnym."1337 Stany Zjednoczone w oczywisty sposób stają się z kraju przeważająco protestanckiego krajem, który wkrótce będzie miał większość katolicką; a jest to katolicyzm w aspekcie religijnym jeszcze bardziej powierzchowny niż w Europie: i mimo rozdziału państwa od Kościoła jeszcze bardziej spleciony z państwem. Jak podsumował L. L. Matthias, wyborny znawca tego kontynentu, który jedenaście lat spędził w Ameryce Południowej, a dziesięć w Stanach Zjednoczonych: „...w świecie wielkich finansów i wielkiego przemysłu przystąpiono do pracy nad odbudową, a do tego potrzebowano Kościoła katolickiego... Kościół 211 katolicki w Stanach Zjednoczonych usankcjonował American way of łife. Jak każdy Amerykanin, choćby z urodzenia był Turkiem, on również upatruje w American way drogę zbawienia dla innych narodów. American way of life zamienia się w Catholic way of life: przynajmniej we wszystkich kwestiach politycznych i społecznych... Już niezliczoną ilość razy ujawniła się identyczność celów, jakie Departament Stanu i Kościół katolicki stawiają sobie za granicą. Kościół katolicki zawsze popierał politykę rządu amerykańskiego, obojętne, czy leżało to w szerzej pojętym interesie Kościoła, czy nie, i obojętne, czy chodziło o Francję de Gaulle'a, czy o Wietnam Południowy... Również i zimnej wojny żadna ze stron nie prowadziła tak gorliwie jak strona amerykańsko-katolicka. Głównie amerykańskim katolikom należy zawdzięczać, że wojna ta przybrała charakter religijny, charakter krucjaty."1338 Już w II Wojnie Światowej, kiedy przytłaczająca większość hierarchii katolickiej w USA głosiła w interesie Hitlera izolacjonizm (str. 105), Watykan przygotowywał „zimną wojnę", fanatyczną kontynuację wrogości względem komunizmu i Związku Radzieckiego. I cóż miało wyniknąć z tej nowej „zimnej wojny", jeżeli nie nowa „gorąca"? Dla dalszego umocnienia katolicyzmu na świecie, ale zwłaszcza w Ameryce? W samym środku wojny światowej czytało się w Catholic Principles of Politics, podręczniku dla uniwersytetów katolickich, opublikowanym za zezwoleniem papieskim, że istnieje tylko jedna prawdziwa religia i że Kościół rzymski musi stać się w USA religią państwową, zgodnie ze swą fundamentalną doktryną: „Państwo musi uznać prawdziwą religię."1339 Trafnie komentuje to Manhattan: „Inaczej mówiąc, katolicyzm musi mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi religiami, a co więcej, państwo jest nawet zobowiązane pomagać Kościołowi w niszczeniu innych religii."1340. I gdziekolwiek w przeszłości okazało się to możliwe, Kościół tak rzeczywiście czynił. A gdy w USA zaklina się na demokrację, reprezentując na pozór tamtejszy „liberalizm" i w ogóle chwaląc większość tego, co dla państwa wielkich pieniędzy jest najdroższe, wszystko przemawia za tym, że chciałby z niego uczynić — i niezbyt wiele już do tego brakuje — podobnie, jak stało się już faktem w Europie: w Hiszpanii generała Franco, w Portugalii Salazara, we Francji Vichy, w Słowacji księdza Tiso i nie na ostatnim miejscu we Włoszech faszystowskich1341, które niegdyś aż czterokrotnie odznaczyły wysokimi orderami kardynała Hayesa z Nowego Jorku1342. 212

Nie przypadkiem już za Piusa XII, wielkiego wspólnika faszystów, rosły amerykańskie wpływy i liczba amerykańskich urzędników w Rzymie. Pacelli, mający już za sobą triumfalne podróże po Stanach — „Ameryka była uszczęśliwiona, że też poznała wreszcie kardynała", jak również „uniwersytety były uszczęśliwione, nadając mu tytuł doktora honoris causa"1343 — jako papież wyciągnął wnioski ze zwycięstwa tego kraju. Kuriałowie często tam jeździli, a prałaci z USA przyjeżdżali do Watykanu. Bo tym, co łączy go z Nowym Światem, jest wiara w Boga, a zwłaszcza w „Boga dolarowego" (Stendhal). Formuła Trumana, że: „Interes źle idzie, kiedy są małe rynki. Interes dobrze idzie, kiedy rynki są duże", jak najdokładniej zgadza się z rzymską strategią misyjną. I właśnie ze Stanów Zjednoczonych płynie od dawna niepowstrzymana rzeka złota do Rzymu. („Z początkiem postu sam Pius XII zwracał się przez radio z prośbą do dzieci amerykańskich", pisze monsignore Purdy, jak gdyby napływały stamtąd głównie centy od dziatwy.1344)

„ Trzeba tylko jednego..."

„Kościół Chrystusowy kroczy po drodze, którą wytyczył mu Boski Zbawca... Nie miesza się w kwestie czysto gospodarcze." PiusXII1345

Faktycznie papiestwo czerpie większość swoich pieniędzy z USA: już przed laty, jak podawał znakomity klerykalny znawca tej dziedziny, miało tego być 35% i około 18% z Niemiec Zachodnich1346. W Stanach, gdzie wyższe duchowieństwo katolickie już w 1890 roku rozporządzało sumą, będącą odpowiednikiem przeszło 2,5 miliarda marek1347, a dzisiaj ogromne rezerwy złota biednych „namiestników Chrystusowych" spoczywają w Fort Knox1348, Kuria ma duże wpływy zwłaszcza w przemyśle stalowym, w US Steel, Sharon Steel, Bethlehem Steel, Jons Manville Steel itd. Stolica papieska i jezuici (oficjalnie zakon żebraczy) posiadali tam albo posiadają także sporą część akcji General Motors Corporation, Bendix Aviation, Douglas Aircraft, Worthington Pumps, American Telephone and Telegraph Company, Metropolitan Life Insurance Company, Prudential Life itd.1349 Również i największy prywatny bank na świecie, Banc of America, po wojnie znalazł się faktycznie w 51% w rękach jezuitów1350. 213

Prawda doniosła 24 grudnia 1947 roku, że Watykan prowadził rozległe spekulacje amerykańskimi materiałami wojennymi, popierając w ten sposób organizacje antyradzieckie1351. Czy to prawda, czy nie: w każdym razie Rzym prowadzi olbrzymie interesy ze Stanami Zjednoczonymi, antyradzieckie zaś organizacje też na pewno popiera. Mimo że hierarchia kościelna w Stanach bardziej interesuje się papierami wartościowymi, akcjami i obligacjami niż nieruchomościami, ziemią i domami, jej posiadłości ziemskie bądź co bądź przewyższają tam 1100 000 hektarów1352. A także w biednej Ameryce Łacińskiej i gdzie indziej nie jest bynajmniej biedna, tak np. w Urugwaju i Wenezueli posiada mniej więcej po 50 000, w Peru 70000, w Kolumbii 100000, w Brazyli 1000000 hektarów ziemi, ba! w Argentynie ma prawie 20% ogółu posiadłości ziemskich, tak samo w Hiszpanii i Portugalii1353. We Włoszech Watykan, jezuici i inne kręgi duchowne w epoce Piusa XII posiadali akcje i papiery wartościowe najważniejszych przedsiębiorstw przemysłowych i finansowych, na przykład bardzo wielu elektrowni, towarzystw Selt Valdarno, La Centrale, Caffaro, Edison, Zakładów Elektrycznych Rzymskich, Adriatyckich, Południowowłoskich, Powszechnych Zakładów Elektrycznych Sycylii itd. Ponadto różnych przedsiębiorstw telefonicznych, jak Turyńskie, Tyrreńskie itd. Następnie wielu towarzystw ubezpieczeniowych, jako to — zawsze co najmniej z jedną trzecią kapitału akcyjnego i papierów wartościowych — Fondiaria Vita (ubezpieczenia na życie), Fondiaria Incendio (od pożaru), La Terra, Alleanza-Securitas-Esperia, Narodowego Instytutu Ubezpieczeń, Towarzystwa Ubezpieczeniowego Ochrony Pracy, Powszechnego Towarzystwa Ubezpieczeniowego w Wenecji, w Trieście itd.1354 Częściowo albo całkowicie zależała od kleru ogromna liczba towarzystw budowlanych. W znacznej części do „Stolicy Apostolskiej" lub innych kręgów duchownych należały zakłady samochodowe Fiata i największe we Włoszech towarzystwo komunikacji lotniczej Alitalia; niejedna z kolei, jak Towarzystwo Akcyjne Kolei Południowo-Wschodniej i towarzystwo Strade Ferrate del Mezaogiorno; spośród banków Bank Przemysłu, Bank Rzymski, bank Santo Spirito (!), bank Scaretti, bank Ugo Natali, Bank Gospodarki Rolnej, Centralny Instytut Kredytowy, Instytut Kredytowy Przedsięwzięć Publicznych, Rzymski Instytut Kredytowy, Zjednoczenie Kredytowe Zakładów Państwowych itd.1355 214

A czyż Pius XII nie miał udziałów w wielkim kapitale jeszcze i prywatnie? Może to brzmi absurdalnie dla każdego, kto wie, w jakim świętym ubóstwie żył i zmarł, jak każdy „namiestnik" Boga. Nie dość, że wszystko wokół niego — dom, mieszkanie, sprzęty — było ubożuchne: „proste i skromne", jak pisze towarzyszka życia, która spędziła z nim dziesiątki lat; jak i on sam był „nie wymagający, nie pamiętający o sobie, skromny", „nadzwyczaj skromny". Mało tego! podczas II Wojny Światowej zdarzało mu się nawet marznąć, bodajże raczej dobrowolnie niż z braku węgla, bardziej dla „dobrego przykładu" niżeli z czystej biedy. Pomagając sobie tylko „gorącą butelką" albo „ocieplającą poduszką", „rzeczywiście cierpiał" papież „od chłodu i miał mocno zziębnięte dłonie", jakkolwiek wszystko to, powiada sama towarzyszka życia, „graniczy z niewiarygodnością"1356. Jak choćby historia z kawą, którą workami przysyłano z Brazylii do Neapolu specjalnie dla „Ojca Świętego"; lecz on wszystko to posyłał swoim „kochanym żołnierzom" i w ogóle „nie chciał już pić kawy i oglądać jej na stole przy śniadaniu", jako że zawsze był taki „nie wymagający", a już „zwłaszcza przy stole"1357. A jak z mieszkaniem, węglem i kawą, tak ze wszystkim. Oszczędzał, umartwiał się, oddawał niemalże ostatnią koszulę. Na przykład biedny monsignore Tardini, prawie przez trzydzieści lat jeden z jego najbliższych pomocników, potrzebował sutanny. „Owszem, w imię Boże! — oznajmił (Jego Świątobliwość). Ale proszę mu dać tę nową, a mnie zostawić starą!"1358 Taki sam altruizm z obuwiem. Nowe zawsze otrzymywali jeszcze bardziej potrzebujący, a w starych dreptał sam arcykapłan. „«Ależ, Wasza Świątobliwość — powiedziałam kiedyś — takich butów nie nosiłby już nawet nędzarz, chyba jakiś włóczęga.»"1359 Oszczędzano także na prądzie i papież współzawodniczył z Pascaliną, które z nich pierwsze wyłączy światło, kiedy już nie było potrzebne1360. W końcu „Jego Świątobliwość" płacił za to wszystko z własnej kieszeni. „A kosztowało to miliony"1361: zapewne lirów. Ale także i prezenty, jakie osobiście dostawał, zaraz gdzieś odpływały: „Dla dwóch kaplic na przedmieściach Rzymu 50 milionów, dla doszczętnie zniszczonej szkoły w X... 25 milionów, dla zbombardowanej wsi... 40 milionów itd."1362 (Niestety Pascalina Lehnert, tak życiowo utrwalająca to wszystko we wspomnieniach „Mogłam Mu służyć", jakby przędła już legendę o świętym, nie podaje, gdzie mieściła się owa 215 szkoła, jak nazywała się zbombardowana wieś, jakby to przynosiło ujmę...) Otóż właśnie wszystko znikało. Gdyż o sobie, o swoim majątku, żaden papież nie myśli, skądże, dwunasty z Piusów także nie, „w ogóle nie przychodziło mu to do głowy, nawet nie wiedział, co posiada"1363. A co posiadał, to rozdawał, wierny nauce Chrystusa, biednym. Aż któryś go ostrzegł: „Jak się tak wszystko rozdaje, to nie starczy nawet na trumnę."1364 Ale na to już sam „Ojciec Święty" chyba się roześmiał; wszak umierając pozostawił, całkiem prywatnie, równowartość 80 (słownie osiemdziesięciu) milionów marek w złocie i walutach1365. Biedni też i skromni byli, jak wuj Eugenio, jego kochani krewni, obdarzeni z polecenia Mussoliniego tytułem książęcym trzej bratankowie; przecież czasy nepotyzmu dawno minęły; chociaż katolicki teolog Joseph Bernhard utrzymywał, że „zniesienie starych nadużyć i nieprawości" powiodło się dopiero w XX wieku, mianowicie „nieulękłej dłoni Piusa X"1366. Albowiem, jak pisze Bernhard, „czujność jego następców utrzymuje obecnie rzymską gospodarkę finansową, to ciężkie utrapienie wszystkich (!) minionych epok, w stanie czystym i zdrowym"1367. Pius XII z góry utrącał nepotyzm. „Już jako kardynał nigdy nie zapraszał krewnych do swego stołu." Jak również: „Także i później, gdy Jego Eminencja Pacelli jako papież Pius XII obejmie na prawie dwadzieścia lat Stolicę Piotrową, jego zdolni i pracowici bratankowie raz po raz będą zmuszeni odrzucać zaszczytne, a przy tym intratne stanowiska..."1368 Jednakże Ojciec Niebieski wyżywi ich, jak zdaje się świadczyć następujące zestawienie urzędów, jakie sprawowali trzej książęta, Marcantonio, Carlo (ulubiony z nepotów) i Giulio Pacelli, zarówno w Watykanie, jak w wielkich bankach i monopolistycznych przedsiębiorstwach1369.

Bratanek Marcantonio Bratanek Carlo Bratanek Giulio A. Urzędy w Watykanie

1. Pułkownik Guardie Nobili 1. Doradca prawny trzech 1. Prokurator Kongregacji (Gwardii Szlacheckiej) kongregacji papieskich ds. Propagowania Wiary ministerstw) i rzecznik (papieskie ministerstwo Konsystorza propagandy) 216

2. Członek prezydium 2. Poseł nadzwyczajny papieskiej komisji ds. filmu, Kostaryki przy radia i telewizji. Członek Watykanie kilku rad nadzorczych 3. Pułkownik Guardie Nobili 3. Doradca prawny „Papieskiego Dzieła dla Zachowania Wiary" oraz „Zarządu Dóbr Stolicy Apostolskiej"

4. Delegat Watykanu przy Międzynarodowym Instytucie Prawa Prywatnego

5. Główny doradca papieskiej Komisji ds. Państwa Miasta Watykańskiego

B. Funkcje w bankach i monopolach

1. Prezes Soc. Molini 1. Prezes Compagnia di Roma 1. Prezes Instituto Nazionale e Pastifici Pantanella (Młyny (towarzystwo Medico Farmacologico de i produkty mączne). Kapitał: ubezpieczeniowe). Kapitał: Sereno. Kapitał: 200 mln 600 min lirów 300 mln lirów lirów

2. Prezes Molini Antonio 2. Rada nadzorcza Soc. 2. Prezes Condil-Tubi. Biondi. Kapitał: 600 min Editrice G. C. Sansoni Kapitał: 50 min lirów lirów (wydawnictwo) 3. Prezes Soc. Italiana Mallet. 3. Rady nadzorcze towarzystw: Kapitał: 50 min lirów a. Generale Immobiliare b. SOGENE 4. Prezes Soc. Gestione c. Saniplastica Esercizio Navi. Kapitał: 100 d. Manufattura Ceramica min lirów Pozzi e. Ferrosmalto 5. Rady nadzorcze towarzystw: f. Lloyd Mediterraneo a. Banco di Roma b. PIBI-GAS c. Ital-Gas d. Soc. Esercizio Navi di Sizilia e. Soc. Esercizio Aeroportuali (Malpensa) 217

Dochody trzech papieskich bratanków, zamieszanych prawie we wszystkie wielkie skandale finansowe Włoch powojennych, osiągnęły w okresie urzędowania Piusa XII równowartość około 120 mln marek1370. A z kolei te koligacje klanu Pacellich z włoskim i międzynarodowym kapitałem monopolistycznym świetnie pasowały do polityki papieskiej, do zajadłego antykomunizmu, do proamerykanizmu, do splecenia Watykaniu z wielkimi pieniędzmi, zwłaszcza w USA. Z jednej strony zastrzyki dolarowe i armie, z drugiej strony encykliki i propaganda klerykalna w skali globalnej. Tego właśnie potrzebował świat wielkich finansów i wielkiego przemysłu, „jeżeli chciało się uprawiać politykę w Europie czy na Filipinach, w Wietnamie, w Ameryce Łacińskiej. Potrzebował Kościoła katolickiego. Istniał on we wszystkich tych krajach na długo przed tym, zanim się komukolwiek przyśniło, że kiedyś będzie musiał zatroszczyć się o te kraje."1371 „Co prawda ciche, ale bardzo realne i skuteczne przymierze... nie mające sobie równego w dziejach Ameryki."1372 Żaden z tych partnerów, których stosunek zaskakiwać może tylko naiwnych, nie zdołałby się uporać z „czerwonym niebezpieczeństwem" w pojedynkę. „Legitymacja moralna" jednego musiała najpierw pouczyć świat, co znaczy „dobro i zło", zanim do akcji wkroczą armie i bomby atomowe drugiego. Ten mógłby prowadzić trzecią wojnę światową, a tamten „usprawiedliwić ją obyczajowo", ogłaszając, że to krucjata antykomunistyczna. Stal i błysk uzupełniłoby błogosławieństwo i namaszczone ględzenie (Heine mówi o „szczynach wiary"1373) tego, kto reprezentuje 400 milionów katolików, jedną trzecią Europy i jedną szóstą globu, a jako potęga „duchowa" i „etyczna" mógłby o wiele bardziej przekonująco sfanatyzować ludzkość niż kupieckie i świeckie państwo amerykańskie. Stany Zjednoczone dobrze wiedziały i wiedzą, że z protestantyzmem nie da się podbić świata. Jest on, szczególnie w Stanach, zbyt rozdrobniony, mniej aktywny, mniej doświadczony niż jego katolicka konkurencja; i może nie aż tak radykalny, pozbawiony skrupułów, skorumpowany, a jego wyznawcy trochę mniej ślepi i posłuszni od wyznawców Kościoła katolickiego, który jako narzędzie polityczne może być i będzie efektywniej użyty. Kościoły protestanckie za oceanem są tego świadome; formalnie odsunięte od roli antykomunistycznej, jaką Watykan pełni u boku Stanów Zjednoczonych; odbierają go jako torujący drogę ideologii 218 chrześcijańskiej przeciwko antychrześcijańskiej, w walce identyfikują się z nim i zamykają oczy, świadomie lub nieświadomie, na to, że Watykan stopniowo je wyprze i zastąpi. Krótko mówiąc: faszyzm został w 1945 roku pobity na głowę, ale jego najważniejszy partner, zwłaszcza w polityce zagranicznej, jakim był rzymski Kościół papieski, tryska żywotnością. I w myśl wypróbowanego zwyczaju, żeby zawsze iść z najsilniejszym, jego przywódcy stają się teraz najważniejszymi sojusznikami zwycięzcy, ten zaś okazuje się tym, czym miały stać się, lecz nie stały się, Niemcy hitlerowskie: „arsenałem zbrojnym Kościoła katolickiego"1374.

Kardynał Spellman, Henry Ford II, senator McCarthy i inni katoliccy prominenci w USA

„Trwożny lament i protesty przeciw «makkartyzmowi» nie odwiodą Amerykanów od pragnienia, żeby zedrzeć komunistom maskę z oblicza..." Kardynał Spellman1375

„Nasze rządy są dziś waszymi sługusami. Nasze narody będą jutro waszymi ofiarami... Sądzicie, że pójdziemy umierać za McCarthy'ego?" Jean-Paul Sartre1376

Znakomite usługi oddawał za to arcybiskup Nowego Jorku, kardynał . Miał najlepsze stosunki z Watykanem, z Białym Domem, z wielkimi finansami USA, z wojskiem: i w dodatku tak wyborne poczucie smaku, że w swoim pokoju zawsze umieszczał na fotelu woskową figurę każdorazowego papieża1377. W roku 1940 został mianowany „Wikariuszem Wojskowym Kapelanów Armii i Floty" (Military Vicar of Army and Navy Chaplains) i pod jego rządami liczba katolickich duchownych w armii urosła z około 60 w roku 1940 do 4300 w 1945 roku1378. Przy tym Spellman używał wszelkich środków, aż po najbardziej wątpliwe, już nie tylko graniczące z „pobożnym oszustwem" (str. 128). Również i właśnie skutkiem jego aktywności mógł być fakt, że podczas wojny światowej ponad pół miliona Amerykanów nawróciło się na katolicyzm1379. I udowodnione jest, że do osobistej inicjatywy Spellmana można sprowadzić — wywołujące ogromną sensację — nawrócenia niektórych z najbardziej znanych w Ameryce osobistości, jak Henry Ford II oraz Clare Boothe Luce, 219 której mężem był Henry Luce (str. 193), najsłynniejszy amerykański wydawca czasopism (Time, Life, Fortune) i twórca hasła o „amerykańskim stuleciu"1380. Ford i pani Luce stali się następnie tubami kardynała. Małżonka Forda wstała od obiadu z ponad setką gości, aby się pomodlić, co nagłośniły wszystkie gazety; a on sam zmienił całą politykę swego przedsiębiorstwa, wbrew oporowi swych pracowników, i zaczął zdobywać Detroit dla katolicyzmu, tak jak dziadek jego zdobył to miasto jako przemysłowiec1381. Jak Ford, tak i pani Luce należała do tzw. pierwszorzędnych osobistości w kraju. Kiedy w roku 1944 jedyna jej córka zginęła w wypadku, zrozpaczona matka, której życie składało się do tej pory z samego szczęścia, bogactwa i władzy, stała się ofiarą katolicyzmu. Biskup Fulton J. Sheen, wysławiany jako „wielki łowca wybranych dusz" oraz „genialny kaznodzieja telewizyjny", a także jako wściekły antykomunista, nawrócił panią Luce1382. Została posłanką do Kongresu i za Eisenhowera (poganina, który ochrzcił się dopiero przed kandydowaniem na prezydenta) została ambasadorem oficjalnie w Rzymie, a nieoficjalnie kardynała Spellmana1383. Pani Luce kazała się w Wiecznym Mieście tytułować — co w niektórych językach brzmiało dość komicznie — „Signora Ambasciatore" i „Madame 1'Ambassadeur", a występowała bardziej po papiesku niż sam papież, nawet wobec niego samego. Opowiada się, jak to raz na audiencji tak mu dopiekła, że przerwał jej wyznania słowami: „Moja pani, ja też jestem katolikiem."1384 Pani ambasador Luce ubóstwiała jednakże dziki antykomunizm Pacellego, za Jana XXIII umilkła, a Pawła VI wychwalała w Herald Tribune za coś, czym w ogóle nie był. Time, Life i Fortune szły /a jej przewodem1385. Niszczycielski wpływ katolicyzmu w Stanach Zjednoczonych można pokazać na wielu postaciach. Całemu światu znany jest np. łowca komunistów McCarthy. Ale komuż wiadomo, że popierali go kardynał Spellman i wyższe duchowieństwo katolickie? A co więcej, że McCarthy był kreaturą jezuitów?1386 Ściślej mówiąc: dobrze nam już znanego Edmunda Walsha (str. 72, 203 i nast. oraz indeks do I t.), który w międzyczasie został rektorem uniwersytetu jezuickiego w Georgetown na przedmieściach Waszyngtonu, nieoficjalnym doradcą Departamentu Stanu, dla którego zdarzało mu się podróżować po świecie, nie wyłączając Niemiec, i dla którego w kierowanym przez siebie instytucie szkolił dyplomatów: „jedna z najbardziej 220 wpływowych osobistości w Waszyngtonie"1387. I nie kto inny, tylko jezuita Walsh, zachęcił raz na kolacji w stolicy swojego sąsiada przy stole, katolika Josepha McCarthy, do utworzenia w Senacie komisji, mającej wytępić w kraju komunizm. Po czym McCarthy objął przewodnictwo senackiej Komisji do Spraw Działalności Antyamerykańskiej (Commitłee on Un-American Activities) i rozpoczął polowanie na czarownice, przypominające obserwatorom czystki stalinowskie oraz inkwizycję hiszpańską1388. Już najlżejsza sugestia, „że nie każdy Rosjanin jest ludożercą", mogła owego czasu prowadzić do aresztowania za działalność wywrotową1389. McCarthy upokarzał generałów i ministrów, zniesławiał, ile mu się żywnie podobało, oskarżał bez dowodów, polecił, aby nawet za oceanem, zwłaszcza w Niemczech, jego asystenci Cohn i Schine oczyścili amerykańskie biblioteki, przy czym znowu doszło do palenia książek1390. Katolicy wprawdzie palili książki już od starożytności, na długo przed tym, jak zaczęli palić ludzi1391. I jeszcze w XX wieku palili książki nie autoryzowane przez nich, niekatolickie, najczęściej wręcz Biblie protestanckie: w roku 1923 w Rzymie, 1932 w Dublinie, 1940 w katolickiej Hiszpanii generała Franco, 1949 i 1950 w Kolumbii, w Toribio Cauca i El Aguado Casanare1392. Przecież w pierwszej połowie naszego stulecia w Hiszpanii puszczano z dymem nawet kościoły protestanckie, a jeszcze w drugiej połowie, w roku 1955, arcybiskup Sewilli kardynał Segura chłostał w filipice rząd hiszpański, wnioskując o jego niewielkiej stałości w wierze z faktu, że w samej tylko Sewilli istniało jeszcze sześć protestanckich zborów modlitewnych!1393 McCarthy jawnie oburzał nawet prezydenta Eisenhowera, choć ten nie odważył się go wprost zaatakować, człowieka tak despotycznego, że samowolnie pertraktował z armatorami greckimi o wzmocnienie blokady przeciw Chinom komunistycznym1394. Antykomunistyczna histeria sięgnęła szczytu, kwitło szpiclowanie i donosicielstwo, miliony ludzi żyły w lęku i trwodze, bojąc się już głośno odezwać na ulicy; mnogie tysiące oskarżono — prawie zawsze niesłusznie — że są komunistami, że byli nimi, że utrzymają kontakty z komunistami; zwłaszcza intelektualistów, pisarzy, artystów, aktorów, reżyserów filmowych, na jednym z pierwszych miejsc naukowców; między innymi Roberta Oppenheimera, „ojca" bomby atomowej, ponieważ sprzeciwiał się produkcji bomby wodorowej, a w hiszpańskiej wojnie domowej bronił republikanów1395. 221

Jako ofiary McCarthy'ego skończyli także Julius i Ethel Rosenbergowie, których Eisenhower nie ułaskawił, tak iż stali się „pierwszymi Amerykanami — jak sam później napisał — których w czasie pokoju skazano na śmierć pod zarzutem szpiegostwa". Jean-Paul Sartre oburzał się: „To zalegalizowane prawo linczu, które cały naród splamiło krwią... My, wasi sprzymierzeńcy? Śmiech mnie ogarnia! Nasze rządy są dziś waszymi sługusami. Nasze narody będą jutro waszymi ofiarami, oto cała prawda!... Sądzicie, że pójdziemy umierać za McCarthy'ego?... Sądzicie, że będziemy bronić kultury McCarthy'ego? Wolności McCarthy'ego? Sprawiedliwości McCarthy'ego?"1396 Nawet sam Eisenhower znajdował się pod presją tolerowanego przezeń makkartyzmu1397. W lutym 1950 roku McCarthy zatrąbił do szturmu na Departament Stanu, lżąc go jako kryjówkę komunistów1398. Nawet wysocy urzędnicy, krytykujący politykę militarną, jak ministrowie Stimson, Wallace, Morgenthau, senatorowie Pepper, Taft, Taylor zostali pozwalniani albo poszli w odstawkę1399. Generalny prokurator federalny J. Howard McGrath znalazł w 1949 roku „wielu komunistów w Ameryce... Są wszędzie: w fabrykach, biurach, rzeźniach, na rogach ulic, w samodzielnych i wolnych zawodach. A każdy nosi w sobie bakcyla śmierci dla społeczeństwa."1400 W rzeczywistości bakcyla tego szerzyli nie tyle komuniści, co ich łowcy. „Całe życie duchowe kraju obumarło. Można wykazać, że wyprzedzenie, jakie w latach pięćdziesiątych Rosjanie zdołali osiągnąć w różnych dziedzinach, było po części następstwem faktu, że w Stanach Zjednoczonych nawet naukowcy utracili radość ze swej pracy."1401 Herold Tribune postawiła 13 lipca 1954 roku zarzut, którego nie odparto, że rząd, a zwłaszcza ministerstwo sprawiedliwości utrzymuje „pięćdziesięciu lub więcej" płatnych świadków, noszących tytuł „asystentów", którzy w razie potrzeby składali pod przysięgą dowolne oświadczenie, jakiego sobie zażyczono. Jeden z nich dorobił się nawet profesury na katolickim uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku1402. Wreszcie sam Truman oświadczył publicznie, że McCarthy Jest oszczercą, i prezydent Eisenhower go usunął1403. W roku 1954 został 67 głosami przeciwko 22 wyrugowany z Senatu, rozpił się i w trzy lata później umarł na wątrobę1404. Tylko jeden człowiek od początku do końca ochraniał McCarthy'ego: kardynał Spellman, który jak najostrzej piętnował „nienawidzące Boga 222 i wolności komunistyczne marionetki, które obecnie już terroryzują pół świata, nieludzko się z nim obchodzą, tyranizują go i otwarcie dążą do tego, z pomocą zdrajców, których wielu żyje nawet w naszym własnym kraju, aby drugą połowę świata również wtrącić w niewolę"1405. W październiku zaś 1953 roku Spellman groził: „Trwożny lament i protesty przeciw «makkartyzmowi» nie odwiodą Amerykanów od pragnienia, żeby zedrzeć komunistom maskę z oblicza i usunąć ich ze wszystkich stanowisk, na których mogą realizować swe podłe zamierzenia."1406 Gdyż dzikie polowanie na mieszczańskich demokratów rozmaitych odcieni, ale głównie na socjalistów i komunistów, sprzężone z coraz gwałtowniejszym propagowaniem haseł o „wyzwoleniu wschodnich państw satelickich"1407, wynikało przede wszystkim z dzikiej agitacji antykomunistycznej Kościoła rzymskiego. Już w latach trzydziestych ofensywa ta rozpoczęła się w Stanach na szeroką skalę; zwłaszcza po wybuchu wojny domowej w Hiszpanii, kiedy głównie kler katolicki zapobiegł dostawom broni dla legalnego rządu Republiki1408. Katolicyzm amerykański prowadził wówczas w prasie i przez radio, z ambony i w szkołach „jedną z najpodlejszych kampanii oszczerczych i podszczuwających, jakie widziano w świecie"1409 i tyle osiągnął u Roosevelta, że Stany Zjednoczone nie zaangażowały się po stronie Hiszpanii republikańskiej. W maju 1938 roku prezydent wyjaśnił, że „zniesienie embarga oznaczałoby utratę wszystkich głosów katolickich w wyborach następnej jesieni"1410. Już swego czasu, gdy katolicka prasa amerykańska nazywała wojnę domową w Hiszpanii wojną świętą dla ocalenia chrześcijaństwa i zaprzeczała, jakoby Franco dostawał pomoc od Hitlera1411, Kościół rzymski w Stanach Zjednoczonych antycypował makkartyzm i kazał tropić komunistów, a potem informować przywódców katolickich związków zawodowych, profesorów czy inne placówki, które z kolei zobowiązane były do nadzorowania działalności komunistycznej1412. Katolicka prasa kościelna w całym kraju, licząca już setki czasopism w milionowym nakładzie, roiła się od antykomunistycznych ogłoszeń i ostrzeżeń przed jakąkolwiek współpracą z „czerwonymi". W związku z tym pozostaje też założenie „Stowarzyszenia Katolickich Związkowców", a co więcej, wyższy kler powołał do życia już w 1937 roku specjalną organizację do walki z komunizmem, którą oficjalnie pobłogosławił kardynał Hayes, tak często dekorowany przez Mussoliniego (t. I, str. 247) arcybiskup Nowego Jorku1413. 223

Ale podczas II Wojny Światowej Kościół rzymskokatolicki nie miał szczęścia w swych nieprzejednanych wysiłkach, aby odwieść Roosevelta od sojuszu ze Związkiem Radzieckim i przeciągnąć go na stronę faszystów. Natomiast po wojnie znów podjął swe starania, tym razem z lepszym skutkiem.

Antysowiecki „nowy porządek" na Zachodzie idzie z Waszyngtonu i Rzymu

„Koniec reżimu faszystowskiego we Włoszech i zbliżający się upadek faszyzmu w Niemczech objawiły całemu światu niepowodzenie 25-letniej polityki Watykanu. Zmienione okoliczności wymagały nowej polityki, nowych metod i nowych taktyk. Teraz chodziło o to, by uratować, co się jeszcze da uratować." Avro Manhattan1414

„Mało kto w Europie wiedział o ścisłym powiązaniu obydwu potęg, Stanów Zjednoczonych i Stolicy Apostolskiej... W każdym przypadku, gdy uzasadnione wydawało się połączone działanie, obydwie działały wspólnie." Francois Charles-Roux1415

„...konieczne ryzyko", „rozumne ryzyko", „jeden z konkretnych wymogów chwili". PiusXII1416

„...jedynie na podstawie zasad chrześcijańskich". Prezydent USA Truman1417

Watykan czynił po wojnie wszystko, aby zapobiec dalszemu współdziałaniu USA i ZSRR. W imieniu 6300 amerykańskich jezuitów przyrzekł papieżowi 2 października 1946 roku A. Cornick, asystent generalny Towarzystwa Jezusowego w Ameryce, przeciwdziałać wszelkiej dalszej współpracy między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim1418. A za następcy Roosevelta, zawziętego antykomunisty Trumana, doszło pomiędzy Watykanem a Białym Domem do porozumienia, o jakim w czasie poprzedzającej wojny można było co najwyżej marzyć. Obie strony, Rzym i USA, pragnęły zjednoczenia Europy. Rzym potrzebował sympatii Amerykanów dla dalszego lansowaniu katolicyzmu, a także dla zwiększenia napływu amerykańskich dolarów. Potrzebował amerykańskich wojsk w Europie i wszędzie, 224 gdziekolwiek był albo czuł się zagrożony przez komunizm, przez czerwone Chiny, przez Związek Radziecki; tak samo jak USA, które ze swej strony, właściwie bez żadnej ideologii, zwłaszcza w Europie potrzebowały katolicyzmu, gdyż ten względnie najmocniej prowadził tamtejsze masy na pasku i stał się teraz, między dwoma kolosalnymi antagonistami, czymś w rodzaju trzeciej potęgi światowej1419. Owszem, waga Kurii była tym większa, że obecnie, ze względu na jej antykomunizm, skłaniały się ku niej, przynajmniej politycznie, także państwa i kręgi społeczne proweniencji ewangelickiej albo liberalnej, które jeszcze w XIX wieku ją zajadle zwalczały. Petycję duchownych protestanckich z czerwca 1946 roku, aby odwołał „osobistego wysłannika prezydenta" przy „Stolicy Apostolskiej", Truman odłożył na św. Nigdy. Że nie jest to przewidziane „ani w tym roku, ani w następnym, ani w jakimś innym momencie" i nastąpi dopiero wtedy, „gdy na całym świecie rzeczywiście zapanuje pokój"1420. Ponad milion amerykańskich żołnierzy stacjonowało wtedy w 56 krajach na wszystkich kontynentach1421. Nie wyglądało to na pokój. Zresztą w orędziu swoim do Kongresu 12 marca 1947 roku Truman ogłosił zwrot w polityce amerykańskiej, tak zwaną doktrynę Trumana, stanowiącą rodzaj gwarancji dla świata niekomunistycznego, w której powiedziano: „I believe that it must be the policy of the United States of America to support free peoples who are resisting attempted subjugation by armed minorities or by outside pressures. I believe that we must assist free peoples to work out their own destinies in their own way. "1422 Także i minister spraw zagranicznych, generał George C. Marshall (w opinii Trumana „the greatest living American"1423), w słynnym przemówieniu 5 czerwca 1947 roku na Uniwersytecie Harvarda zapowiedział odbudowę Europy przy jak największym poparciu ze strony USA. W słowach „agreement among the countries of Europe" Marshall napomknął już o zjednoczeniu Europy1424, w którym wielu upatrywało lub nadal upatruje nowe zbawienie świata. Jednakże ruch paneuropejski — który głosił pod nazwą Pan-Europa już hrabia Coudenhove-Kalergi, kontynuowali zaś Aristide Briand, Union Europeenne des Federalistes (1946), europejska Unia Zachodnia i Kongres Haski (1948), wreszcie Rada Europy (1949) — niesie z sobą ogromne niebezpieczeństwa, gdyż łatwo może i często chce wprowadzić na miejsce wielu małych nacjonalizmów jeden wielki nacjonalizm, na miejsce wielkiego obłędu jeszcze większy. Toteż idea europejska, 225 ruch zjednoczeniowy, jest dużo bardziej popularny wśród mas niż w kręgach intelektualnych1425. Ale papieżowi musiało to odpowiadać. Wyrażał się w nim stary, chrześcijańsko-karoliński głód władzy, teraz szybko stający się też filarem polityki antysowieckiej. Wszak już w 1940 roku Pius XII spodziewał się po zjednoczonej Europie „początku nowej epoki dla świata", a tym bardziej w latach pięćdziesiątych propagował to „ryzyko" jako „konieczne ryzyko", „rozumne ryzyko", „jeden z konkretnych wymogów chwili, jeden ze środków, ażeby zapewnić pokój całemu światu"1426. Wszelkie kroki na drodze do zjednoczonej Europy, do Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali oraz Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej, Pius XII śledził z ogromną satysfakcją1427. Tak i ulubiony koncept Kurii, federacja naddunajska, którą Pacelli odświeżał już podczas wojny (str. 135), znów zaczął straszyć w głowach; występował z nim zarówno kardynał Spellman, jak i potężne kręgi w USA1428. Kiedy pod koniec 1944 roku przybył ze Stanów Zjednoczonych do Rzymu Otto von Habsburg, był serdecznie witany i pobłogosławiony przez papieża, u belgijska La derniere Heure majaczyła już o „centralnej rzeszy rzymskiej"1429. Oczywiście Pius XII z uciechą też powitał plan Marshalla, który generał Marshall przedłożył w czerwcu 1947 roku, a który wszedł w życie w 1948 roku i w zamian za wyrażającą się w miliardach pomoc gospodarczą (łącznie 12,9 miliarda dolarów, w tym 3,1 miliarda dla Wielkiej Brytanii, 2,6 miliarda dla Francji, 1,4 miliarda dla Włoch, 1,3 miliarda dla Niemiec Zachodnich oraz 1,0 miliarda dla Holandii, aby wymienić tylko głównych beneficjentów)1430 jeszcze bardziej niż dotąd podporządkował Europę kontroli USA i ustawił ją przeciw ZSRR. Papież uznał, że ów plan wynika „ze źródła amerykańskiej miłości do narodów europejskich" i upraszał, „aby dzieło to nie osłabło... Nie ustaniemy w modłach o wsparcie dla tych wysiłków."1431 Bynajmniej nie źródła miłości dopatrywał się w planie Marshalla amerykański senator Vandenberg (nie pojmujący, jak „zdrowy człowiek" może być komunistą). Jego zdaniem wynikał on „po prostu z twardej prawdy — czy się nam to podoba, czy nie — że własne interesy USA, nasza gospodarka narodowa i bezpieczeństwo narodowe są nieodłącznie związane z tymi celami"1432. 226

Także i małomównego, trzeźwego generała Marshalla, który wyraził się kiedyś, że jest „pozbawiony jakichkolwiek uczuć osobistych, oprócz tych, które rezerwuje dla pani Marshall"1433 na pewno nie skłoniły do tego przedsięwzięcia nieokiełznane impulsy humanitarne. Pietro Nenni, niegdyś współpracownik Mussoliniego, a potem socjalista, uważał plan Marshalla za „ekonomiczne narzędzie doktryny Trumana i polityki Wall Street"1434, dla komunistów zaś był to „plan ocalenia przedsiębiorczości prywatnej, czyli kapitalizmu monopolistycznego", „plan ujarzmienia" i „zniszczenia Europy", a sam Marshall jawił się jako „nowy Fuhrer"1435. Co prawda ustawa, będąca bazą pomocy amerykańskiej, bywała też określana jako „the most unsordid act in histoty" (najbardziej wyzutą z parszystwa ustawą w dziejach)1436. Ale to się jeszcze okaże, czy nie była najbardziej parszywą, jako zalążek największej dotąd wojny i zniszczenia Europy — lub czegoś więcej — jak mówią jej przeciwnicy: „the Martial plan", czyli „planem wojennym"1437. Jego „sukces" okazał się zaraz „tak ogromny", że Waszyngton chciał przynajmniej uczynić wobec Rosjan „gest pojednawczy" i Departament Stanu szeroko otworzył przed Moskwą „drzwi do zasadniczej rozmowy dla usunięcia istniejących między nami kontrowersji"1438. Ale gdy minister spraw zagranicznych Mołotow, „niewątpliwie z polecenia swego chytrego pana i mistrza na Kremlu", chciał do niej przystąpić, drzwi zostały czym prędzej zatrzaśnięte1439. Tym bardziej zalecano się do Rzymu. W sierpniu 1947 roku, w dwa miesiące po przemówieniu Marshalla na Harvardzie, osobisty wysłannik Trumana w Watykanie przekazał pismo, w którym prezydent wyrażał gotowość oddania papieżowi i „wszystkim siłom dążącym do moralnego świata" do rozporządzenia całej potęgi USA, aby zaprowadzić porządek i trwały pokój, „który może być oparty jedynie na podstawie zasad chrześcijańskich"1440. Pius XII odpowiedział prezydentowi, że Stany Zjednoczone mogą w tym dziele liczyć na „płynące z całego serca poparcie Kościoła Pańskiego", który bierze w obronę „jednostkę przed despotyczną władzą" oraz „ludzi pracy przed uciskiem", przy czym papież ostro zaatakował tych, „którzy sprzysięgli się, aby zniszczyć wszystko dobre, co stworzyła ludzkość... Jest więc zadaniem wszystkich uczciwych przyjaciół Rodziny Ludzkiej, aby połączyć się i wydrzeć tym siłom broń."1441 227

Niewątpliwie istniały także i Watykanie, jak zawsze, różne kierunki, ale wszystkie one, od prawego „klerykalnego" skrzydła aż po lewe „ewangeliczne", łączyła ze sobą trwała nieufność, jeśli nie zajadła nienawiść do reżimu sowieckiego1442. Przy tworzeniu swego frontu antykomunistycznego Kuria posługiwała się od dawna sprawdzonymi instytucjami, jak Russicum (str. 97 i nast.). Miała też do rozporządzenia dwa kolegia polskie, dla Rusinów i dla Rumunów, Kolegium Czeskie, Kolegium Niemiecko-Węgierskie, a także właściwe Kolegium Węgierskie, oraz świeżo utworzone kolegium dla Litwinów; większość z nich nie przypadkiem znajdowała się w ręku jezuitów1443. Za Piusa XII jeden z dyrektorów Russicum, jezuita Gustav Andreas Wetter, autor wybitnie antymarksistowski, przez szereg lat kierował też większością watykańskich tajnych poczynań w krajach socjalistycznych1444. Agenci Watykanu, których przesączanie się do bloku wschodniego podejrzliwie śledzono1445, podróżowali całkiem oficjalnie, zaopatrzeni w paszporty i wizy, w sprawach handlowych, kulturalnych lub jako turyści, do Polski, Węgier, Czechosłowacji itd. Tam jednak ich właściwym zadaniem było nawiązywanie kontaktów z osobami mającymi uprawiać wewnątrz swych krajów, także we współdziałaniu z innymi siłami, sabotaż fizyczny i psychologiczny1446. Co Watykan chciał przez to osiągnąć? Jezuita Alighiero Tondi, długoletni profesor i kierownik instytutu wyższych studiów religijnych na Uniwersytecie Papieskim, stwierdził swego czasu, że przynajmniej dzisiaj tak to wygląda, jakby na ogół nie miało to żadnych doraźnych celów. „Stolica Apostolska i hierarchia kościelna Zachodu chcą natomiast podsycać wśród ludności krajów socjalistycznych skłonność do krytyki i niezadowolenia, wzbudzać «podziw» dla tego, co dzieje się w krajach zachodnich, wzmagać «tęsknotę» za przeszłością i inne uczucia tego rodzaju. Spodziewamy się w ten sposób wywierać wpływ na ludzi w tym sensie, aby w odpowiednim momencie dali się pokierować Watykanowi. Wszystko to nie wyklucza, że Watykan sięgnie także po gwałtowniejsze środki, gdy nastręczy się po temu sprzyjająca okazja. Wystarczy sobie przypomnieć choćby sprzysiężenie, którym kierował na Węgrzech kardynał Midszenty (8 lutego 1949 roku odbył się proces, w którym Midszenty został skazany), lub straszliwą kontrrewolucję 1956 roku, w której ogromną rolę grali jezuici. Niektórzy z nich (Balogh, Mocsy i inni) od dawna przygotowywali zbrojne powstanie."1447 228

Prowadzone przez jezuitów Papieskie Kolegium ds. Rosji przynajmniej czasowo utrzymywało placówkę w Monachium przy Róntgenstrasse 5. Przecież Niemcy Zachodnie to „istne centrum szpiegowskie", także jeśli chodzi o Kościół1448. W ręku jezuitów znajdowały się również za Piusa XII ośrodki działania przeciwko Chinom ludowym i wszystkie ośrodki działań Kurii na Dalekim Wschodzie1449. Kiedy pewnego razu Tondi zażądał, aby monsignore Pietro Barbieri wyjaśnił mu te szczególne metody działalności misyjnej, kuriał odrzekł: „Proszę się nie podniecać. Przecież to naturalne, że Watykan popiera akty sabotażu przeciw krajom socjalistycznym. Bo tam prześladują religię. Chodzi o wrogów Jezusa Chrystusa."1450 Rozbudowywano też do walki przeciw komunizmowi program kierowanego przez jezuitów radia watykańskiego. W latach pięćdziesiątych nadawało ono na 24 pasmach fal krótkich i dwóch średnich we wszystkich ważniejszych językach świata, od arabskiego po chiński, a ze szczególnym upodobaniem obsługiwano, rzecz jasna, kraje satelickie Moskwy: co tydzień pięć audycji po chorwacku, cztery po słoweńsku, po trzy ukraińskie, rumuńskie, albańskie, po dwie w języku bułgarskim i łotewskim oraz jedna po białorusku. Oprócz tego nadawano codziennie po dwie audycje czeskie, słowackie, węgierskie i w każdą niedzielę nabożeństwa podług liturgii wschodniej z kazaniami we wszystkich odpowiadających temu językach1451. W służbę dla tej polityki włączyły się jednak niezliczone z innych jeszcze organizacji kościelnych. A działały one tym skuteczniej, że katolicyzm, jak niemal po każdej wojnie, kiedy ludzi udręcza nędza, jak po I Wojnie Światowej (t. I, str. 205 i nast.), tak i teraz znów prosperował i na całym Zachodzie jeszcze bardziej wysuwał się do przodu, politycznie i organizacyjnie; także w kraju Piusa XII, a tu głównie dzięki Akcji Katolickiej, która właśnie w latach zaraz powojennych stała się niemal „rezerwuarem kierowniczych kadr Chrześcijańskiej Demokracji"1452. Liczba zapisanych do niej członków wzrosła pomiędzy rokiem 1946 a 1954 ze 150866 do 285455 mężczyzn i z 369015 do 597394 kobiet, co więcej, liczba członkiń żeńskiej młodzieży katolickiej podskoczyła w tym samym czasie z 884992 na 12159771453. Ale nawet klerykalny Podręcznik historii Kościoła przyznaje: „Ten rozmach religijny wynikał z walki politycznej."1454 Podobny rozkwit Kościoła nastąpił w Hiszpanii i Portugalii. Zwłaszcza faszystowski reżim generała Franco, który w toku 229 trzyletniej, krwawej wojny domowej znowu związał się ściśle z rzymskim katolicyzmem (t. I, str. 376 i nast.), obecnie popierał go w drodze wzmacniania autorytetu Kościoła, rozbudowy starych i zakładania nowych instytuqi kościelnych, wywierania nacisku na szkoły, wydawnictwa i prasę. Ale i tu strona katolicka przyznaje, że Kościół hiszpański prawdopodobnie „nigdy jeszcze nie miał tak wielu możliwości", aby „kształtować... społeczeństwo", ba! że aktywność propagandy katolickiej jest „bezprzykładna w dziejach Kościoła hiszpańskiego"1455. A wszystko to przypadło mu dzięki człowiekowi — jak wychwalał pewien katolik — który już od dawna nie rządzi, tylko „panuje... nie przez grę sił parlamentarnych, nie przez zwykłą wojnę domową, tylko — taka jest ta Hiszpania — przez sąd Boży..." Dzięki buntownikowi, którego głowę na klasycznych, złotych monetach otoczył napis: „Francisco Franco, Caudillo de Espańa, por la gracia de Dios": z Bożej łaski1456. „Totalizm? Jeżeli już, to w Hiszpanii istnieje tylko jeden: totalny nakaz Dekalogu i katolickiego prawa naturalnego. W tych nietykalnych ramach mieści się reżim hiszpański."1457 Wszystko to sięgnęło szczytu, kiedy 27 sierpnia 1953 roku podpisano konkordat, zapewniający Stolicy Apostolskiej tyle i tak ogromnych korzyści, jak żaden inny w tych czasach, z jednym wyjątkiem: konkordatu zawartego w 1954 roku z Republiką Dominikańską, któremu za wzór posłużyła umowa z Hiszpanią1458. Konkordat hiszpański skrajnie upośledzał wszystkie inne religie, niemalże spychając je do podziemia, podczas gdy katolicyzm pozostawał „jedyną religią narodu hiszpańskiego" (Art. I). Uznano niezależną podsądność kleru (Art. XVI), wprowadzono naukę religii katolickiej jako przedmiot obowiązkowy we wszystkich szkołach dowolnego rodzaju (Art. XXVII, por. Art. XXVI), nałożono na państwo obowiązek wygórowanych świadczeń finansowych na rzecz Kościoła (Art. XIX) itd.1459 Nawet sami duchowni przyznawali: „Trudno sobie wyobrazić dalej idące uprzywilejowanie Kościoła katolickiego i bardziej intensywną współpracę z nim ze strony państwa."1460 Jednakże następstwem konkordatu było oburzenie przede wszystkim świata protestanckiego, izolacja kulturalna, gospodarcza, polityczna Hiszpanii, tak iż w końcu Rzym za Pawła VI zaczął pertraktować w sprawie rewizji tej umowy, aby jakoś zaradzić narastającej krytyce1461. Znaczenie katolicyzmu wzrosło także w krajach Beneluksu. W Belgii szczególnie aktywne stały się Ruch Liturgiczny, Biblijny 230

Ruch Odnowy, tzw. Dzieła Apostolskie w rodzaju Legionu Maryi oraz „grupy dzielnicowe", a liczba księży i zakonników od roku 1940 do 1960 wzrosła z 4759 do 10070. W Holandii, gdzie w XX wieku katolicyzm rozrósł się z „tropikalną" bujnością, katolicy zasiedli jako największa partia w rządzie, a 90% katolickich robotników należało do katolickich związków zawodowych1462. W Luksemburgu partia katolicka, od 1919 roku będąca przy władzy, zachowała swą wiodącą pozycję; znaczną rolę odegrali przy tym duchowni1463. Toteż właśnie chrześcijańskie partie Europy Zachodniej stały się głównymi narzędziami Watykanu i nie bez racji uważano w Europie Wschodniej, że kieruje nimi bezpośrednio Stolica Apostolska1464. Reprezentowały one i nadal reprezentują, w mniejszym lub większym stopniu, linię jej nauk społecznych, jakkolwiek przełamały szranki wyznaniowe i znalazły szerokie oparcie wśród chłopstwa, przedsiębiorców i w prasie; a w ogóle występowały jako „partie ludowe", partie „środka", i starały się zintegrować prawie wszystko, od kręgów nastawionych na związki zawodowe aż po liberalną wielką burżuazję1465. We Włoszech najsilniejszym ruchem stała się niebawem demokracja chrześcijańska; w Niemczech, gdzie protestantyzm utracił przewagę z odejściem terenów wschodnich, zwiększyło się znaczenie katolickiego południa; także i we Francji zaistniała wpływowa partia katolicka. W całej Europie Zachodniej doszli więc do steru ludzie reakcyjnego i wysoce kapitalistycznego Kościoła katolickiego1466: w Belgii profesorowie jezuickiego uniwersytetu w Louvain, Zeeland, Eyskens, Janssen i Cappe; w Holandii przywódcy katolickiej partii ludowej, Beel, De Quay i inni; we Francji wychowanek jezuickiej szkoły w Turynie George Bidault i uczeń jezuitów de Gaulle;. we Włoszech powiernik wyższego duchowieństwa de Gasperi; w Niemczech katolik Adenauer. Wszędzie to „mężowie Kościoła" — jak pisze w 1960 roku rewanżystowski Jahrbuch der Deutschen aus Jugoslawien — „stali się ośrodkiem zbiorczym i krystalizacyjnym dla najnowszej epoki naszych dziejów... Pomoc nadeszła od Kościoła i jego organów... Wszędzie centralną pozycję zajmował człowiek Kościoła."1467 27 lutego 1947 roku Pius XII przyjął przywódców tych partii, aby przygotować ich do poufnej konferencji, mającej się odbyć z początkiem marca w Lucernie1468. Już w kilka tygodni później powitał przywódców chrześcijańskich związków zawodowych Europy, które w Holandii i Belgii były silniejsze od socjalistycznych, 231 a także we Francji i Włoszech, gdzie co prawda nie dorównywały komunistycznym1469. Zarazem Pius XII ustawiał szefów związków na kursie amerykańsko-antysowieckim1470. Od samego początku papież szczególnie bacznie obserwował, rzecz jasna, Włochy, których północną częścią w roku 1942 i zwłaszcza 1943 wstrząsnęły głośne strajki robotników, będące protestem tyleż politycznym, co i społecznym1471. Jeszcze armie niemieckie nie przestały walczyć, a już Watykan i mocarstwa zachodnie wspólnie przeciwstawiały się dojściu do władzy sił rewolucyjnych. Bo jak dotychczas Kuria kolaborowała z faszystami, tak odtąd z aliantami, których administracja wojskowa na podbitych terenach zabraniała zgromadzeń politycznych, zakładania partii antyfaszystowskich, a nawet wspólnie przeszkadzano w usuwaniu faszystów z urzędów publicznych1472. Bo i Stany Zjednoczone obawiały się teraz przejęcia władzy przez komunistów i starały się, jak same przyznają, „wytworzyć i utrzymać w tym kluczowym (!) kraju układ stosunków" dla siebie „korzystny"1473. Więc ułatwiły Włochom w 1944 roku przystąpienie do międzynarodowego funduszu walutowego i do Banku Światowego; w roku 1945 zawarły z nimi umowę o współpracy gospodarczej; we wrześniu 1946 roku zrezygnowały z wszelkich odszkodowań; a w październiku oświadczyły, że zwrócą państwu wszystkie koszta, będące skutkiem amerykańskiej okupacji1474. Poza tym amerykańskie służby tajne — zwłaszcza niedawno utworzona CIA (Central Intelligence Agency), dorywczo współdziałająca z amerykańskimi związkami zawodowymi — zapobiegły, głównie środkami finansowymi, temu, aby we Włoszech, ale także i we Francji, związki zawodowe zostały całkowicie opanowane przez komunistów1475. „Nie chcieliśmy — jak wyznała w wiele lat później Claire Boothe-Luce, katolicka pani ambasador USA w Rzymie — aby partia komunistyczna... przechwyciła kontrolę nad ruchem związków zawodowych; wykonaliśmy więc znakomitą robotę przy wsparciu ze strony AFL."1476 (American Federation of Labor, amerykańska federacja związków zawodowych, szczególnie zwalczała ZSRR1477.) Wszak już wkrótce po zawarciu układu pokojowego, który przewidywał niemal całkowite rozbrojenie Włoch, US Army współpracowała z wojskami włoskimi1478. Ale Kuria, panicznie bojąca się jakiegokolwiek przewrotu, całkiem jawnie włączyła się do polityki, potępiając socjalizm i komunizm tym zajadlej, że odkąd znikł Mussolini, czuła się 232 zagrożona ze wszystkich stron przez „czerwone niebezpieczeństwo"1479. Co prawda żaden papież nie potępił faszyzmu, na odwrót, „zawsze wdzięczny" Pius XI przyznawał mu wszystko, „co stało się we Włoszech z korzyścią dla religii, nawet jeśli dobrodziejstwa, jakie z tego wynikły dla partii i reżimu, były nie mniejsze, a może nawet dużo większe"1480; z drugiej strony jednak ten sam papież w Quadragesimo anno (t. I, str. 301 i nast.) nauczał: „Nie można być równocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą"1481, a w encyklice Divini Redemptoris napisał: „Poza tym komunizm ograbia człowieka z jego wolności, z duchowych podstaw życia moralnego; osobowości ludzkiej odbiera wszelką godność i wszelkie moralne oparcie w zamęcie ślepych instynktów."1482 Katolicyzm zaś nic z tego nie czyni! Zapomina się, że popierał takiego Mussoliniego, takiego Hitlera, takiego Pavelića. A teraz stało się coś strasznego, „wytworzyła się próżnia"1483, coś okropnego! Dwie ostoje porządku, dwaj sprzymierzeńcy Kościoła rzymskiego, faszyzm i nazizm, zostały unicestwione. Teraz zagrażał dosłownie „zły wróg", właśnie ten, który chciał definitywnie ukręcić łeb klerofaszyzmowi. Teraz obawiano się, że komuniści mogliby pospołu z socjalistami Pietra Nenniego (1945/46 wicepremier, 1946/47 minister spraw zagranicznych) wziąć górę, tym bardziej, że Partia Komunistyczna Włoch posunęła się aż do oświadczenia, że jest partią „chrześcijańską" i że komunizm chce przenieść ducha Ewangelii na życie społeczne1484. (W innych krajach rozprzestrzeniały się irytujące pogłoski o tym, że Kuria i Kreml zmierzają do pokumania się i zakładano, jak w Czechosłowacji, „uzgodnioną" przez komunistyczne państwo Akcję Katolicką1485.) Lecz nie tylko papież i kardynałowie, ale także biskupi i proboszcze, prasa papieska, radio papieskie, wszyscy oni agitowali przeciw lewicy, ze szczególnym zaś naciskiem przeciw lewicowym katolikom1486. Kiedy grupa „katolickich komunistów", zwana później Włoską Chrześcijańską Partią Lewicy, zaczęła walczyć o radykalne reformy społeczne, ale nadal jak najbardziej związana z Kościołem, ten natychmiast potępił jej przywódców. „Katolik nie może być komunistą", groził kardynał Salotti, prefekt Kongregacji Rytuału; sekretariat stanu zalecał członkom rozwiązanie partii; a Radio Watykan w styczniu 1946 roku szydziło: „Jeszcze jedna partia... znikła z widowni. Przybrała ona monstrualne miano «Chrześcijańskiej Lewicy» i umyśliła sobie, że będzie 233 przybliżać nowy świat do Boga w drodze walki klasowej... Nazywali się apostołami Chrystusa, a przemawiali i działali jak zwolennicy Marksa."1487 Natomiast przychylność Kurii zyskała pomimo pewnych różnic Democrazia Cristiana (DC), będąca własnym produktem Kurii, jak i jej pierwszy przywódca, decydująca postać w polityce włoskiej tych czasów, Alcide de Gasperi, człowiek Watykanu: jeden z typowych dottori czy professori, w okularach i źle leżącym garniturze, oschły i ociężały jak książki jego własne lub te, które spłodził jego mistrz Sturzo (t. I, str. 248 i nast.): „uosobienie nudziarstwa, mieszanka prowincjonalnego profesora uniwersytetu i pełnego godności członka któregoś z katolickich stowarzyszeń męskich"1488. Pochodzący z południowego Tyrolu, de Gasperi studiował w Wiedniu, podziwiał niemiecką partię Centrum i rozpoczął karierę jeszcze w parlamencie austro-węgierskim; był od roku 1911 do 1918 posłem do Reichstagu monarchii naddunajskiej i już za młodu członkiem Akcji Katolickiej. Od roku 1918 obywatel włoski, szybko osiągnął kierowniczą rolę w Partito Popolare (t. I, str. 248 i nast.), po dymisji Sturza w 1924 roku został sekretarzem generalnym PPI, ale w 1925 jego też zmuszono do ustąpienia1489. Od roku 1929 zatrudniony na łaskawym chlebie jako pracownik Biblioteki Watykańskiej (t. I, str. 255), po obaleniu Mussoliniego przystąpił do komitetu antyfaszystowskiego i w roku 1944 awansował na sekretarza DC. Zresztą w ogóle po upadku faszyzmu opór „często wychodził od przywódców Akcji Katolickiej". Przynajmniej tak twierdzi monsignore Purdy, zapewniający też na tej samej stronie, że w czasach faszystowskich taż Akcja Katolicka „faktycznie stała się nawet istotną częścią profaszystowskiego szowinizmu"1490. Czyli ta sama ohydna postawa, co w Niemczech: najpierw przeciw faszyzmowi, potem za, a potem znowu przeciw: katolicki sposób na przeżycie. Założona w 1943 Democrazia Cristiana była nie czym innym, tylko nowym wydaniem katolickiej partii ludowej Luigiego Sturzo, produktem Watykanu. W programowej ulotce, rozpowszechnionej 26 lipca 1943 roku w nakładzie jednego miliona, DC opowiadała się za związkiem państw europejskich i za nietykalnością Paktów Laterańskich1491. Papieże zawdzięczali je faszyzmowi (t. I, str. 255 i nast.). Jakkolwiek zaś nowa stara partia chrześcijańska przyznawała się teraz również do republiki, nie czyniła jednak niczego, aby wymienić dotychczasowy monarchistyczno- 234

-faszystowski aparat zarządzania, lecz najchętniej pozwalała mu przetrwać1492: tak samo, jak Niemcy Zachodnie i Wschodnie urzędnikom i generałom hitlerowskim. Rozpiętość tej Chrześcijańskiej Demokracji sięgała od takich ludzi jak La Pira na lewym aż po takich jak Giuseppe Pella (premier w latach 1954/54) na prawym skrzydle partii, którą popierały także wszelkie odcienie politycznej prawicy; wspólny worek dla najrozmaitszych nieraz ugrupowań, co czyniło ją silną liczebnie, ale dość mglistą ideologicznie, co sprawiało, że zataczała się najpierw na prawo, potem na lewo, że obrała politykę „otwierania się" i w końcu nawet stanęła przed problemem „historycznego kompromisu" z konkurencją komunistyczną. „Łączy ją z CDU to, że rozdrabnia się we władzy i przez władzę, bledną w niej natomiast podstawowe ideały chrześcijańskie jako jedyny czynnik integracji w obliczu coraz powszechniejszej sekularyzacji. Programowy konserwatyzm przetrwał tu i tam zaledwie u części zwolenników. Ten rodzaj «partii ludowej», którego najbardziej reprezentatywny przykład stanowią obie wielkie chrześcijańskie partie ludowe w Niemczech i Włoszech, zawsze niesie z sobą niebezpieczeństwo, że mocne zasady zastąpi w nich czysty pragmatyzm, dla którego centralnym zagadnieniem jest gra o zachowanie władzy."1493 De Gasperi, będący premierem od 1945 do 1953 roku, początkowo oparł swój rząd podstępnie na nieprawdziwym sojuszu wielkich partii masowych, katolickiej i socjalistyczno-komunistycznej, ale już wiosną 1946 roku ujawnił się jako wojujący antymarksista1494. Był to winien Watykanowi, który teraz znowu nakazał wszystkim katolikom włoskim aktywny udział w życiu politycznym i wezwał ich za pośrednictwem kleru, by spełnili obowiązek wyborczy, oddając głosy na DC1495, co pozostawało w jaskrawej sprzeczności ze sławnym art. 43, ust. 2 Paktów Laterańskich, który zakazał wszystkim duchownym jakiejkolwiek działalności partyjno-politycznej (t. I, str. 260). Teraz jednak Osservatore Romano określił taki zakaz, sformułowany także w art. 66 ordynacji wyborczej z marca 1946 roku, jako „prowokacyjny, nieuczciwy, niesprawiedliwy i zbędny"1496. A sam Pius XII wtedy oświadczył, że „duchowieństwo musi przewodzić wiernym także w kwestiach cywilnych, które mieszczą w sobie kwestie wiary i moralności"1497. Zawsze tak, jak akurat potrzeba. 2 czerwca 1946 roku Włosi w drodze referendum znieśli monarchię. Democrazia Cristiana uzyskała 35,2% głosów 235

(207 miejsc w parlamencie), socjaliści i komuniści zaś łącznie 39,7% (219 miejsc), przy czym głosy podzieliły się między nich prawie po równo1498. Komunistyczna Partia Włoch, dużo bardziej umiarkowana np. od bratniej partii francuskiej, w nowej konstytucji zaakceptowała nawet Pakty Laterańskie! Mimo to Kuria wywierała silną presję na chrześcijańskich demokratów, aby zerwali koalicję z lewicą1499. Jeszcze w tym samym roku Stany Zjednoczone sumą prawie 600 mln dolarów pokryły niemal 4/5 włoskiego deficytu handlowego1500. Nie była to jednak bynajmniej suma wystarczająca. Aby otrzymać więcej, de Gasperi wybrał się 3 stycznia do Waszyngtonu, gdzie stanął w obliczu początków zimnej wojny i nawiązał ścisłą współpracę polityczną i gospodarczą, całkiem w duchu strategii watykańskiej1501. Po powrocie zaś utworzył w maju swój czwarty gabinet i pierwszy raz wykluczył z niego socjalistów i komunistów1502. Decyzja musiała zapaść w wyborach 18 kwietnia 1948 roku, gdy dwa potężne bloki, jeden socjalistów i komunistów, a drugi chrześcijańskich demokratów, stanęły przeciwko sobie i pierwszy raz w historii parta komunistyczna legalnie sięgnęła po władzę1503. Prałaci zaś okrzyczeli ją jako wypustkę stalinowskiego despotyzmu, uczynili — wbrew konkordatowi, który zabronił im mieszania się do polityki — obowiązek sumienia z udziału w wyborach i głosowania na posłów katolickich; Stany Zjednoczone zaś, których oficjalni reprezentanci ingerowali podówczas w wewnętrzne życie polityczne Włoch jeszcze potężniej niż ich tajne służby, zagroziły, że w przypadku zwycięstwa partii komunistycznej wstrzymają pomoc gospodarczą1504. Tak więc DC, prowadząca kampanię wyborczą pod prostym hasłem: „demokratyczna wolność albo komunistyczna dyktatura", zdobyła 48,7% głosów i de Gasperi mógł utworzyć rząd centroprawicowy, podczas gdy blok socjalistów i komunistów, czyli „front ludowy", wbrew oczekiwaniom uzyskał tylko 30% głosów1505. I po triumfie chrześcijańskiej demokracji Watykan kontrolował już całą politykę kraju. Właściwym zaś zwycięzcą mógł się poczuć jeden z najbardziej wpływowych swego czasu katolików włoskich, szara eminencja tych lat, człowiek, dla którego nawet głęboko wierzący i reakcyjny chrześcijański demokrata de Gasperi był jeszcze zbyt postępowy: Luigi Gedda, nazywany też włoskim Salazarem. 236

W kraju Jego Świątobliwości Gedda był przywódcą Azione Cattolica, liczącej ponad dwa miliony członków1506. Ta Akcja Katolicka już od dawna odgrywała dużą rolę w życiu politycznym Kościoła1507, coraz głośniej domagając się „chrystianizacji świata", inaczej mówiąc: zajmowała się dość jawnie polityką1508. Oczywiście taką właśnie polityką, jakiej życzył sobie Watykan: czy chodziło o purytańskie manifestacje najbardziej humorystycznego typu (jak np. zakrywanie okropnych golizn marmurowych posągów na wielkim stadionie Mussoliniego listkami figowymi, zrobionymi z plastiku!1509), czy o brzemienne w następstwa włączanie się do walki wyborczej. Gdziekolwiek wydało się to korzystne, tam „apostolat świeckich", który Pius X i Pius XI expressis verbis podporządkowali „apostolatowi hierarchii duchownej"1510, gremialnie ingerował w politykę, wywierał silny wpływ na organizacje młodzieżowe, na niekomunistyczne związki zawodowe, na partię chrześcijańskiej demokracji1511. W roku 1948 zaś Akcja Katolicka Geddy walnie przyczyniła się do zwycięstwa wyborczego, jakie odniósł de Gasperi, tworząc w całych Włoszech „Comitati Civici" („komitety obywatelskie"), nader skutecznie agitujące przeciw komunistom1512. Według Piusa XII Akcja Katolicka nie miała wprawdzie „zatruwać walki partyjnej", ale nie powinna też „ustępować pola niegodnym i niezdatnym... aby mogli kierować sprawami publicznymi"1513. Z rozmysłem życzył też papież członkom Akcji: „abyście się przeciwstawili próbom ograniczenia Kościoła do tak zwanych spraw «czysto religijnych». Jeżeli Kościół zostaje gdziekolwiek zesłany wyłącznie do zakrystii, dzieje się to przemocą; nawet i wtedy jeszcze powinien uczynić wszystko, co możliwe, ażeby szerzyć swój wpływ na zewnątrz."1514 Dla papiestwa wszystko polega na wywieraniu „wpływu na zewnątrz". Zwykle jednak czyni to pod wzniosłym płaszczykiem religii albo działa całkiem zakulisowo. Nawet i tam, gdzie papież ma największą władzę, czyli we Włoszech, wywiera ją przeważnie z ukrycia i stara się już w najwcześniejszym zalążku tłumić wszystko, co mogłoby się rozwijać dla niego niekorzystnie. „Na terenie Włoch Watykan chyba już od czasów Galileusza nikogo nie potrzebuje łamać. Bo nie czeka, aż cokolwiek się umocni, usztywni. Gasi wszystko, co w kolebce."1515 Więc tak zwane Święte Oficjum, w osławionym dekrecie antykomunistycznym z 1 lipca 1949 roku, pod groźbą kar kościelnych, a w razie czego nawet ekskomuniki, zabroniło 237 katolikom jakiejkolwiek współpracy z partią komunistyczną1516. Po ogłoszeniu tego dekretu, budzącego dyskusje na całym świecie, choć kierującego się głównie względami włoskiej polityki wewnętrznej, jedna dziesiąta komunistów włoskich wystąpiła z partii, a chrześcijańscy demokraci zachowali przewagę1517. W tym samym roku Włochy, jako jedyny z krajów zwyciężonych, przystąpiły do podpisanego w dniach 4 i 8 kwietnia 1949 roku w Waszyngtonie Paktu Północnoatlantyckiego. Stany Zjednoczone i Kanada obok zawierających go „stron" z Europy Zachodniej stwierdziły, „że zbrojny atak na jeden lub więcej z nich będzie uważany za atak na wszystkie" i zobowiązały się w takim wypadku do udzielenia pomocy (artykuł 5). Socjalista Pietro Nenni zarzucił wówczas chrześcijańskiemu demokracie premierowi de Gasperi, że prowadzi do gorszej katastrofy niż Mussolini, gdy swego czasu podpisywał „Pakt Stalowy"1518. We Francji zaś nieco później oburzał się Sartre: „Nasze rządy są dzisiaj waszymi sługami. Nasze narody jutro staną się waszymi ofiarami..."1519 W roku 1950 Gedda organizował „krucjatę" dla „wielkiego powrotu" włoskich komunistów na łono Kościoła; a następnie „plan S", mający wydrzeć robotników związkom zawodowym, kontrolowanym przez komunistów; wreszcie w roku 1952 „operację Sturzo" z okazji wyborów komunalnych w Rzymie, od której zaczął się szereg inicjatyw, mających stworzyć jeden wielki front antykomunistyczny, tak zwaną „unione sacra" od Demokracji Chrześcijańskiej po najbardziej skrajne partie prawicy, nie wyłączając neofaszystowskiego Movimento Sociale Italiano1520. Najchętniej posłaliby oczywiście, tak „totalitarny" katolik jak Gedda, i popierający go papież, całą republikę do diabła, wprowadzając na jej miejsce dyktaturę pokroju mniej więcej portugalskiego, gdyż jawny faszyzm już nie był możliwy. Jednakże te skrajne eksperymenty przyhamowali bardziej umiarkowani, pragmatycznie myślący katolicy i sama Democrazia Cristiana, nie chcąc przykładać ręki do antyklerykalizmu demokratycznej lewicy. Mimo to Gedda i jego świta, do której należał też jezuita i kaznodzieja radiowy Lombardi — tworzący wspólnie, jak mówiono, „coś w rodzaju włoskiego Billy Grahama"1521 — starali się, jak tylko mogli. Córka premiera de Gasperi, Maria, tak pisze o „operacji Sturzo": „Rankiem 19 kwietnia przybył do Castel Gandolfo jezuita, ojciec Lombardi, aby porozmawiać z moją matką. Przez półtorej godziny mieszał pochlebstwa z pogróżkami, 238 obstając przy tym, że Democrazia Cristiana powinna poszerzyć swój front za pomocą wspólnej listy wyborczej, sięgającej aż po skrajną prawicę. Używał sformułowań w rodzaju: «Papież wolałby na placu Świętego Piotra zobaczyć Stalina i jego Kozaków, aniżeli ścierpieć, aby w wyniku wyborów Kapitol opanowali komuniści. Bo wtedy zaiste już lepsze byłoby takie męczeństwo!» I ciągnął, robiąc aluzję do mego ojca: «Proszę uważać! Jeżeli wybory źle wypadną, to zmusimy go do rezygnacji.»"1522 W miesiąc później Pius XII odmówił mu nawet audiencji, o którą de Gasperi prosił z okazji trzydziestej rocznicy swojego ślubu1523. Tymczasem przewodniczący Akcji Katolickiej, Luigi Gedda, za pontyfikatu Pacellego dalej prowadził swoją walkę przeciw komunistom i socjalistom. W roku 1956, jak wiemy z dobrze poinformowanych źródeł, zajmował się ponoć opracowywaniem „planu specjalnych, stałych, «rekolekcyj nienawiści» turnusowych"1524. Po utracie absolutnej większości w wyborach z czerwca 1953 roku zaczęła się — przy zajadłym oporze Watykanu, prawicy chrześcijańskich demokratów i liberałów — „apertura a sinistra" (otwarcie się na lewo) i cechujący odtąd politykę włoską problem koalicji1525. Mimo to dotknięty niedolą społeczną kraj pozostał „wzorowym sojusznikiem USA': chrześcijańscy demokraci włoscy raz po raz jeździli do Waszyngtonu, do przybytku „dolarowego Boga". W roku 1951 de Gasperi wyprosił od Kongresu dalszą pomoc gospodarczą, a w 1956 przemawiał do niego, z tą samą prośbą, prezydent Gronchi, od dawna już angażujący się w ruch katolicki „lewicowy" chrześcijański demokrata. W marcu zaś sterowane przez USA i Watykan kierownictwo włoskie zgodziło się na rozmieszczenie amerykańskich baz rakietowych we Włoszech1526. Doszło „do instalacji naszych rakiet «Jupiter»", jak stwierdził Eisenhower1527, i trudno się wręcz nadziwić, że ci dyplomaci atomowi i mistycy nuklearni, którzy w dobrej sprawie wystawili także rakiety „Poseidon", nie zdobyli się na umieszczenie akurat w kraju papieskim rakiet pod nazwą „Matka Boska Fatimska" albo „Rakiet Trójcy Przenajświętszej". Czyż to nie przeoczenie? (Wyposażony w broń atomową okręt podwodny Corpus Chrisń już przecież istnieje.) W każdym razie po większej części robiono we Włoszech to, czego sobie zażyczył Watykan. Przecież tutaj, jak mało gdzie, państwo jest na usługach księży. „Władza władzą, prefekt prefektem, premier premierem, ale oczywiście to jest dobre, dopóki wszystko 239 się Kościołowi podoba. Nie podoba się, zaklaszcze w ręce i trzeba wszystko zmieniać. Bo on jest panem."1528 Jak we Włoszech, tak i we Francji Rzym popierał utworzenie frontu antykomunistycznego i antysowieckiego. Już w lecie 1944 roku Pius XII w rozmowie z de Gaullem — którego rząd w Vichy (str. 89 i nast.), tak gorąco witany i błogosławiony przez papieża, w 1940 roku skazał na śmierć1529 — wyraził nadzieję na „zjednoczenie krajów, będących pod wpływem katolicyzmu" i wymienił jako takie Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Francję, Belgię i Niemcy1530. Kuria starała się też pozyskać francuskich biskupów dla planu „unii chrześcijańskich narodów Europy" i dla poparcia de Gaulle'a „pod przewodem kardynała Roncalli"1531. Przecież i plan Schumana, jak plan de Gaulle'a, przewidywał „obronę chrześcijańskiej Europy w walkach przeciw komunizmowi"1532. Co prawda sytuacja wyższego duchowieństwa we Francji jak dotąd nie była godna pozazdroszczenia. Jakkolwiek nie było ono proniemieckie, z początku niemal jednogłośnie stanęło po stronie kolaborującego z Hitlerem reżimu Petaina (str. 89 i nast.), arcybiskup Paryża zaś, kardynał Suhard (jak też inni książęta Kościoła, kardynał Baudrillart albo prymas Tunezji Gounod), jawnie działał na rzecz nazistów i haniebnie kompromitował się w swojej gazecie Soutanes de France. Teraz przebywał w areszcie domowym; osławiony biskup Arrasu z kilkoma jeszcze innymi arcypasterzami siedział w więzieniu; a nuncjusz papieski Valerio Valeri został wydalony z kraju1533. Jednakże de Gaulle, dobry katolik, co tydzień — jak inni członkowie jego gabinetu — chodzący na mszę, był naciskany przez Watykan, „aby w tej ciężkiej godzinie odpowiedzialności nie prześladował Kościoła i w żaden sposób go nie zniechęcał, zgłaszając pochopne zarzuty przeciwko jego dostojnikom"1534.1 okazał się posłuszny, mimo licznych protestów, zgłaszanych szczególnie przez ruch oporu, który poniósł ciężkie i krwawe ofiary (str. 91) za rządów klerykalno-faszystowskich. Żaden kardynał ani biskup nie stanął przed sądem, wyciszono proces przeciw katolickiej gazecie La Croix, najbardziej obciążeni z książąt Kościoła spowili się w milczenie, najmniej obciążeni odzywali się najdonośniej. Systematycznie prowadzona kampania podkreślała udział Kościoła w ruchu oporu. Tego w istocie nie brakowało. Prości katolicy i niższe duchowieństwo byli za to aresztowani, torturowani, mordowani... i fanatycznie zwalczani oraz szkalowani 240 w pobożnych czasopismach, szczególnie w ultrakatolickiej Action Francaise; teraz hierarchia posłużyła się nimi, aby wygrzewać się w glorii znoszonych przez się prześladowań1535. Tak samo, jak w Niemczech i Włoszech. I ci sami prałaci, kardynał Suhard, kardynał Gerlier i inni, niegdyś nawołujący Francuzów do wspierania Petaina, teraz żądali poparcia dla de Gaulle'a. Ten zaś, anulując wiele ustaw wydanych przez Petaina, zachował w mocy te, którymi Petain przyznał Kościołowi ogromne przywileje1536: tak i we Włoszech przetrwały Pakty Laterańskie, a w powojennych Niemczech konkordat zawarty z Hitlerem. Tak samo jak episkopat zachowywała się zresztą większość baronów przemysłu. Wtedy robili interesy z rządem Vichy, a teraz był im potrzebny de Gaulle... i oni jemu. Wprawdzie nie bez pogardy przywitał, wkrótce po swym powrocie z emigracji, grupę fabrykantów: „Moi panowie, żadnego z was nie widziałem w Londynie." I dodał: „No tak, w końcu nie siedzą panowie w więzieniu."1537 I biskupi też nie siedzieli. Pewne kręgi zawsze się dogadają; a inne, jak widać, nigdy. Tymczasowy rząd de Gaulle'a z 1944 roku po upływie dwóch lat ustąpił miejsca gabinetom opartym na tripartisme, czyli na koalicji trzech wielkich partii: komunistów, socjalistów i katolickiego Mouvement Republicain Populaire (MRP). Założony w Paryżu 1944 roku, opierał się on na licznych organizacjach katolickich, postulował demokratyczny kurs na lewo i zarazem dokonał tej sztuki, że przyciągnął szerokie rzesze1538. Wprawdzie katoliccy republikanie ludowi nie byli tak całkiem antykomunistyczni jak włoska chrześcijańska demokracja, niemniej reprezentowali, rzecz jasna, chrześcijańskie poglądy społeczne, ideały liberalizmu gospodarczego, konserwatywną politykę wewnętrzną i kolonialną, katolicką politykę w sprawach szkolnictwa i Kościoła, jak również oczywiście jedność europejską1539. Ich przywódca Robert Schuman, późniejszy premier i minister spraw zagranicznych, był jeszcze bardziej niż de Gasperi i Adenauer namiętnym rzecznikiem europejskiej polityki zjednoczenia i też praktykującym katolikiem. W wyborach do pierwszego, konstytucyjnego zgromadzenia Czwartej Republiki w 1946 roku prowadziła Komunistyczna Partia Francji liczbą 28,2% głosów, ludowi republikanie z katolickiej MRP otrzymali 25,9%, a socjaliści 17,8% głosów1540. Z pewnością nikt nie pomyślał w świeckiej Francji o tym, ażeby znieść wywalczony w 1905 roku rozdział Kościoła od państwa. 241

Ale jak katolicka DC we Włoszech, tak i katolicki MRP we Francji, ciesząc się poparciem Watykanu i USA, miał liczące się osiągnięcia1541. Stąd wyszli premierzy Bidault, Schuman i Pflimlin, przy czym dwaj pierwsi od roku 1945 do 1954 byli też na przemian ministrami spraw zagranicznych i systematycznie zwalczali współpracę w systemie „trójpartyjnym". Wywodzący się z katolickiego ruchu młodzieżowego Bidault wyznał ambasadorowi amerykańskiemu, że komuniści postanowili „unicestwić cywilizację zachodnią"1542. Więc już w 1947 roku wypierano z rządu komunistów — także i nadal wybieranych przez około 50% robotników — co prowadziło do wielkich strajków, a w roku 1951 pozbyto się nawet socjalistów; od zakończenia wojny prawica uderzająco rosła w siłę1543. Przy tym wydawało się, jakby niektórzy już spodziewali się nowej wojny. Służył temu rosnący antykomunizm i antysowietyzm, formowanie się krajów zachodnich u boku Stanów Zjednoczonych, dążenie do zjednoczenia Europy i ponowne zbrojenie się kontynentu, jak również i w szczególności podział i remilitaryzacja Niemiec, które stały teraz na pierwszej linii frontu i z punktu widzenia Watykanu miały spełniać zadanie dotychczas przypisywane Polsce: zarazem muru obronnego i bazy wypadowej do natarcia. Przy tym w kwestii przewidywanego „wkładu obronnego" Niemiec Zachodnich okłamał Francuzów katolik Schuman, tak samo jak Niemców okłamał katolik Adenauer (str. 251 i nast.). Jeszcze w roku 1949, po podpisaniu Paktu Północnoatlantyckiego (również przez kraj papieża) i po tym, jak Le Monde już napisał, że „remilitaryzacja Niemiec tkwi w Pakcie Atlantyckim jak zalążek w jajku", właśnie katolik Schuman oznajmił wobec Zgromadzenia Narodowego: „Niemcy... nie mają broni i nie będą jej mieć." Stwierdził, że „nie do pomyślenia" jest, aby Niemcy mogły przystąpić do Paktu Atlantyckiego jako naród, który byłby „zdolny sam się bronić albo przyczynić się do obrony innych narodów"1544. W rzeczywistości właśnie Schuman musiał życzyć sobie i chcieć czegoś odwrotnego: on, rzecznik zjednoczenia się Europy (1955 przewodniczący Ruchu Europejskiego, 1958 pierwszy prezydent Parlamentu Europejskiego, później jego prezydent honorowy), on, na Wschodzie uważany wręcz za założyciela takiej Europy, która posłuszna będzie „czarnej międzynarodówce" i „amerykańskiemu duchowi zniewolenia"1545. Nieuniknione było to, że w konflikcie Wschód-Zachód Francja znalazła się w obozie zachodnim, mimo swojej partii komunistycznej, 242 silnej, lecz tracącej na atrakcyjności. I pomimo, że Stalin i de Gaulle podpisali 10 grudnia 1944 roku na dwadzieścia lat skierowany głównie przeciwko Niemcom pakt o przymierzu i pomocy, w którym „Wysokie Strony Układające się" zobowiązały się „po zakończeniu obecnej wojny z Niemcami zgodnie przedsiębrać wszystkie potrzebne środki, aby wykluczyć wszelkie nowe zagrożenie wychodzące od Niemiec i zapobiec każdej inicjatywie, która by umożliwiała ponowną próbę ataku ze strony Niemiec"1546. Przy tym de Gaulle, który w listopadzie 1944 roku wypowiedział się wobec konstytucyjnego zgromadzenia narodowego: „Los Niemiec to centralny problem świata", zadeklarował również poparcie dla zachodniej granicy na Odrze i Nysie, jakiej Stalin żądał dla Polski, dodając: „Jesteśmy zdania, że takie rozwiązanie wykluczy porozumienie się między Niemcami a Polską..."1547 Ale już niebawem de Gaulle uderzył w tony ostro antykomunistyczne. Zarzucił francuskim komunistom, że „słuchają rozkazów zagranicznego mocodawcy" i że „zaprowadzają u nas dyktaturę, jaka gdzie indziej udała się już takim jak oni przy wsparciu owego mocarstwa"1548. A przyjąwszy pomoc (2,6 miliarda dolarów) w ramach Planu Marshalla, Francja podpisała 4 kwietnia 1949 roku Pakt Północnoatlantycki, opowiedziała się za integracją Europy, przystąpiła do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG) i do Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej. W latach 1950 do 1953 uczestniczyła w wojnie koreańskiej, którą Ameryka prowadziła przy użyciu 424000 piechoty morskiej1549 i która, czymkolwiek była poza tym, jako trzecia lub czwarta „wojna próbna" i „wojna zastępcza", stała się rozstrzygającym sygnałem dla Europy, dla europejskich sił zbrojnych i dla remilitaryzacji Niemieckiej Republiki Federalnej: „Wydarzenia w Korei kształtowały historię europejską."1550 Francja zrewidowała teraz swoją antyniemiecką politykę z początków okresu powojennego, godząc się w Umowach Paryskich 1955 roku na remilitaryzację Niemiec, której przewodziły Stany Zjednoczone, Watykan i Konrad Adenauer1551. Kiedy w roku 1957 prezydent Coty pojechał do Rzymu, prasa stwierdzała, że od czasów Karola Wielkiego żadna głowa państwa francuskiego nie odwiedziła Wiecznego Miasta1552. I niezależnie od wszystkich dziwactw i manii wielkości, jakimi się wyróżniał de Gaulle, który 1 czerwca 1958 roku powrócił do władzy, a 13 lutego 1960 odpalił swą pierwszą bombę atomową — „hura dla Francji!" wykrzyknął po udanej operacji Gerboise bleue 243

(„niebieski skoczek"): te eksperymenty, zapowiadające upadek Zachodu, za każdym razem nazywane są równie zaskakująco, jak z poetycką powściągliwością i przy tym zachwycająco — otóż zachodnia postawa generała nigdy nie budziła wątpliwości, pomimo jego „Europy ojczyzn" (zamiast „ojczyzny Europy", jak u Adenauera), której przewodzić ma Francja. Wszystko to świetnie pasuje do wyobrażeń Watykanu. I nie jest chyba przypadkiem, że Giuseppe Roncalli, następny papież — od roku 1945 do 1953 nuncjusz w Paryżu, od 1952 także stały obserwator Watykanu w UNESCO — zaaranżował w nuncjaturze paryskiej spotkanie de Gaulle'a z przedstawicielami USA1553; że w Rzymie podobnie działał Montini, następny z kolei papież1554; że za oceanem już od dawna kardynał Spellman nie szczędził wysiłku, aby „unii chrześcijańskich narodów Europy", do której dążył papież Pacelli, zapewnić poparcie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, jak również państw Ameryki Południowej; wszak to Spellman dokładał szczególnych starań, aby Stany Zjednoczone uznały reżim generała Franco1555. Dla papieskiego planu „unii chrześcijańskich narodów Europy" mobilizowano też francuskich biskupów (str. 239). Kontynuowali przeto swe antykomunistyczne oświadczenia, wypróbowane już za Hitlera i Petaina. Zabronili więc 15 grudnia 1949 roku francuskim katolikom produkowania wydawnictw i rozpowszechniania czasopism, przychylnych naukom i działalności partii komunistycznej; zabroniono im nawet ich czytania1556. Państwo przyznawało natomiast prałatom coraz to większe przywileje, o jakich dawniej nie śmieliby nawet marzyć, zwłaszcza w jednej z najważniejszych dziedzin: w szkolnictwie. Już 13 marca 1946 roku francuscy kardynałowie i arcybiskupi zapewniali: „Cały francuski episkopat zdecydowany jest wszelkimi dostępnymi środkami bronić swobody nauczania."1557 Tylko że szkolnictwo było wolne. A czego ci hierarchowie chcieli, to nie swobody, którą już posiadali, tylko pieniędzy. Świeckie państwo miałoby opłacać katolickie szkoły; w systemie „trójpartyjno- ści" rzecz niemożliwa. Ale zaledwie udało się, po komunistach, w czerwcu 1951 roku usunąć z rządu również socjalistów, już we wrześniu tzw. wolne szkoły podstawowe zyskały ustawowo, jako dodatek do pensji nauczycielskiej, pomoc w wysokości 39 franków rocznie od jednego ucznia. Za rządów de Gaulle'a zaś sprawa ta rozwijała się dalej na korzyść katolików. Teraz już przeniknęli 244 nawet do kierownictwa państwowych uniwersytetów, dotąd będących narzędziem antychrześcijańskim1558. Jak we Włoszech, we Francji, tak i w całej Europie Zachodniej katolicyzm po wojnie, której stał się współwinnym i w której prowadzeniu uczestniczył, znalazł się w natarciu. Będąca zaś celem papieża już podczas wojny „czarna międzynarodówka", front jedności demokratów i faszystów, oczywiście rozwijała się też i w Niemczech. Przecież Pius XII, który w roku 1946 powołał do Kolegium Kardynalskiego trzech niemieckich biskupów, von Galena z Monastyru, von Preysinga z Berlina i Fringsa z Kolonii, w ogóle jako pierwszy po zwycięstwie aliantów zaczął się wyrozumiale wypowiadać o Niemczech1559. Owszem, kraj ten stał się dla Rzymu tym ważniejszy, gdy teraz, po utracie całej Europy Wschodniej, przyszło mu odgrywać rolę „przedmurza" wobec czerwonego Wschodu, czyli przejąć rolę Polski: sam niebawem już podzielony, tak jak ona często bywała podzielona.

Remilitaryzacja Niemiec Zachodnich z pomocą Kościoła katolickiego

„Będziemy na drodze do odzyskania strefy sowieckiej, kiedy świat zachodni stanie się dostatecznie silny." „Naszym celem jest wyzwolenie... i nowy porządek na wschodzie Europy." Konrad Adenauer1560

„Chodzi jednak o to, czy Europa pozostanie chrześcijańska, czy też Europa stanie się pogańska..." Konrad Adenauer1561

„Kościół szepce dr. Adenauerowi na ucho, a dr Adenauer go słucha." Times1562

„Dla Adenauera od samego początku było jasne, że trzeba starannie popracować nad opinią publiczną, zanim wypowie się ona za remilitaryzacja. Nie było instytucji, która by mu w tym dopomogła równie decydująco jak Kościół katolicki oraz jego ruch świecki." Frederic Spotts1563 245

„Cała czołówka protestanckiego i katolickiego Kościoła w Niemczech stała się winną bluźnierczego, umysłowego mordu zbiorowego: powołując się na Chrystusa, kłamliwie wmówiła kościelnemu narodowi «obowiązek» zabijania wszystkich, którzy w samoobronie czynnie przeciwstawiają się szerzeniu zbrodniczego reżimu nazistowskiego, co umożliwia tylko i wyłącznie Wehrmacht. Chrystus został więc napiętnowany «we wspólnocie ekumenicznej» jako najcenniejszy duchowny wspólnik państwowych zbrodni. Ci bluźniący Bogu gorszyciele i kaznodzieje mogił zbiorowych — obciążeni winą przelanej krwi, jakiej nie wzięli na siebie nawet krwiożerczy siepacze z obozów koncentracyjnych! — po upadku reżimu nazistowskiego, nie zmieniając swojego nastawienia, tylko z ustami pełnymi oleistych frazesów o Bogu i Chrystusie, o sumieniu, godności ludzkiej i wolności, jak zawsze od niepamiętych czasów, znowu wystąpili jako «słudzy powołani do głoszenia słowa», co więcej! przywłaszczając sobie nawet honory za stawianie «przykładnego oporu» i wyrazy uznania," Katolik Johannes Fleischer1564

Jak papież życzył sobie silnej Europy Zachodniej, a zwłaszcza — już za Hitlera nie dość wielkich dla niego (str. 21 i nast.) — silnych Niemiec, tak teraz Waszyngton. Bo i dla niego doszczętnie wynędzniały kraj, pełen nie poddających się kontroli niepokojów społecznych, byłby czymś równie ryzykownym, jak pożądany byłby kraj, który znów się umocnił, u jego boku. Od początkowego zakazu fraternizacji przeszło się więc do kolaboracji z Niemcami, których wstępna rezerwa w stosunku do zwycięzców stopniowo — pod wrażeniem rosyjskiej blokady Berlina i pomocy Zachodu dla Berlina Zachodniego, a przede wszystkim dla Niemiec Zachodnich — przeobraziła się w (nie)ostrożne poczucie solidarności z Zachodem, tym bardziej, że Niemcy Zachodnie odradzały się bardziej spektakularnie niż jakikolwiek inny kraj europejski. Już w roku 1951 ich produkcja przemysłowa przewyższała o 312% stan z 1947 roku1565. Jednakże pomocy gospodarczej udzielono im na pewno nie z przyczyn humanitarnych. W zamian za to spodziewano się pomocy militarnej i uzyskano ją. Ujawniło się to wyraźnie już w 1947 roku. Zaledwie w rok po tym, jak amerykańskie władze wojskowe w marcu 1946 roku wydały „Ustawę o uwolnieniu od narodowego socjalizmu i militaryzmu"1566, amerykański sztab generalny uznał ponowne 246 uzbrojenie Niemiec za konieczne. Tak stwierdza się w ściśle tajnym dokumencie Połączonych Szefów Sztabów z 9 kwietnia 1947 roku: „Potencjalnie największą siłą militarną tego obszaru są Niemcy. Bez niemieckiej pomocy pozostałe kraje Europy Zachodniej nie zdołałyby się oprzeć armiom naszych przeciwników ideowych do czasu, aż Stany Zjednoczone zmobilizują dostatecznie wielkie siły zbrojne i wprowadzą je do akcji, aby zadać im klęskę... Dlatego odrodzenie się gospodarcze Niemiec ma pierwszorzędne znaczenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych."1567 Elita niemieckiej generalicji, która przedtem wydała na rzeź miliony żołnierzy dla Hitlera, teraz natychmiast oddała swe „doświadczenia wschodnie" na usługi amerykańskiego sztabu generalnego. Reinhard Gehlen, szef wydziału „Obce Wojska na Wschodzie", zdołał po większej części uratować swe materiały archiwalne, zgromadzone w czasach nazistowskich, i o całe lata wcześniej, niż został szefem Federalnej Służby Informacyjnej, przeszedł z całą swoją organizacją na służbę u Amerykanów. W umowie, którą generał Gehlen zawarł ze służbami szpiegowskimi USA, stwierdza się, że „utworzona zostanie niemiecka organizacja służb informacyjnych, która podejmie rozeznanie na Wschodzie, względnie kontynuować będzie dawną pracę w tymże sensie."1568 Kontynuować dawną pracę w tymże sensie... Dokładnie to samo czynił także i papież. Do tego zaś, aby rozbudować swój front antykomunistyczny, aby znów dać odpór Związkowi Radzieckiemu i w miarę możności całkowicie go zniszczyć, Pius XII potrzebował nie tylko Stanów Zjednoczonych i demokracji zachodnich, ale tak samo, jak i one, również krajów pokonanego faszyzmu, a przede wszystkim Niemiec. Polityka niemiecka po roku 1945 rozwijała się pod znakiem rozgrywającego się na gruncie ideologii i polityki władzy konfliktu Wschód-Zachód, który w roku 1949 doprowadził do podzielenia kraju. Państwo zachod-nioniemieckie, Republika Federalna Niemiec, popadła przy tym w taką samą zależność od Zachodu, a zwłaszcza od Waszyngtonu, jak państwo wschodnioniemieckie, Niemiecka Republika Demokratyczna, od Moskwy. Jedno i drugie było wytworem zimnej wojny i przypuszczalnie padłoby ofiarą gorącej wojny. Nadającymi ton partiami w RFN były od dwóch dziesiątków lat CDU i jej bratnia partia bawarska CSU (czyli Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Unia Chrześcijańsko-Społeczna), pierwsza wywodząca się z katolickiego Centrum, druga ze ściśle 247 związanej z nim katolickiej Bawarskiej Partii Ludowej. Obie jednak wyrzekły się dawnych powiązań wyznaniowych i połączyły się z liberalnymi i konserwatywnymi grupami w łonie protestantyzmu niemieckiego. Przewodniczącym partii i kanclerzem federacji został Konrad Adenauer, zachwalający właśnie to przezwyciężenie w CDU/CSU różnic wyznaniowych i „stworzenie chrześcijańskich podstaw dla wspólnej pracy". „Czułem się z tego powodu bardzo szczęśliwy, gdyż od setek lat niestety brakowało nam w Niemczech współpracy obu wyznań chrześcijańskich1569, która — jak pisze Adenauer — obok chrześcijańskiego przekonania, jak ważna jest wolność sama przez się umieściła nas po stronie wolnych narodów Zachodu, w sojuszu obronnym (!) NATO przeciw agresywnemu (!) komunizmowi rosyjskiemu."1570 Kanclerz zasłużył sobie przez to na wdzięczność chrześcijaństwa, a zwłaszcza Kościoła katolickiego, który niebawem zaczął niezmordowanie sławić go jako „wielkiego męża stanu", mimo — albo dlatego — że nie był on w rzeczywistości niczym więcej, tylko wykonawczym ramieniem Waszyngtonu i Rzymu. Od roku 1906 członek Centrum, od 1917 nadburmistrz Kolonii, po I Wojnie Światowej Adenauer domagał się utworzenia Wolnego Państwa Nadrenii (czyli „Republiki Zachodnioniemieckiej"), oddzielonego od protestanckich Prus; entuzjastycznie gratulował Mussoliniemu zawarcia Paktów Laterańskich (t. I, str. 262 i nast.), za Hitlera zaś podkreślał swoje zasługi dla NSDAP (t. I, str. 342). W roku 1944 aresztowany przez Gestapo, po niedługim czasie zwolniony, w maju 1945 roku znów został nadburmistrzem Kolonii, ale już w październiku władze brytyjskie „z powodu niezdatności" zwolniły go z tej funkcji1571. Bardziej przemawiały jego talenty do Amerykanów, których Wysoki Komisarz McCloy był jego powinowatym1572. W każdym razie jako kanclerz stał się funkcjonariuszem zachodnich aliantów na podobnej zasadzie, jak w sąsiednim państwie niemieckim Walter Ulbricht był funkcjonariuszem Moskwy. W ścisłym powiązaniu z USA, gdzie Adenauer, bodajże jako pierwszy cudzoziemski mąż stanu, korzystał z usług agencji reklamowej1573, parł do integracji Niemiec Zachodnich z Europą Zachodnią, tracąc w ten sposób jakiekolwiek szansę na ponowne zjednoczenie Niemiec1574. Ale tym człowiek, który już w 1919 roku rozważał możliwość związania Nadrenii „bezpośrednio albo jako państwa buforowego z Francją" (t. I, str. 342), zupełnie się nie przejmował. 248

Z początku wprawdzie Adenauer zapewniał, że „godzi się" na to, „abyśmy zostali całkowicie rozbrojeni, aby nasz czysto wojenny przemysł został zniszczony... Owszem, posunę się jeszcze dalej: sądzę, że większość narodu niemieckiego zgodziłaby się, gdybyśmy, jak Szwajcaria, w rozumieniu prawa międzynarodowego zostali zneutralizowani."1575 I rzeczywiście tak byłoby najlepiej. Pewnie, że i to również nie gwarantuje bezpieczeństwa i pokoju; ale nie jest to przynajmniej to obłędne igranie z ogniem, grożące, iż ofiarami jego staną się Niemcy i Europa. Kiedy jednak mocarstwa zachodnie przeszły od zakazu fraternizacji do kolaboracji, kanclerz Niemiec stał się ich najgorliwszym sługą. Co prawda jeszcze w grudniu 1949 roku oznajmił: „W żadnym razie nie życzę sobie nowej armii. Nie chcemy uczestniczyć w żadnej nowej wojnie, skoro na polach bitw popłynęło już tyle krwi. Mieliśmy dość zabitych. Zbyt wielu młodych ludzi zginęło. Proszę pomyśleć o tym, że w Niemczech na 100 mężczyzn przypada 160 kobiet. Muszę też zauważyć, że nowa armia ożywiłaby tylko w nas te wspomnienia wojskowe, które muszą raz na zawsze zaginąć."1576 Co prawda Adenauer wtedy jeszcze stwierdzał „raz na zawsze i jasno, że jestem przeciw ponownemu uzbrojeniu Republiki Federalnej Niemiec, a tym samym przeciw powołaniu nowego wojska niemieckiego. W dwóch ostatnich wojnach światowych Niemcy przelali za dużo krwi, mają też o wiele za mało ludzi dla realizacji takiego projektu."1577 Jeszcze w 1950 roku Kanclerz głosił wszem i wobec: „Jak byłem, tak i jestem stanowczo przeciwny remilitaryzacji Republiki Federalnej."1578 Albo: „Nie życzymy sobie powołania w Niemczech militarnych sił zbrojnych, mamy już dosyć wojny."1579 Ale wszystko to było kłamstwem. Albowiem, podczas gdy zaraz po katastrofie II Wojny Światowej szerokie kręgi i wpływowe osobistości w Niemczech, z aż nadto zrozumiałych względów, wypowiadały się za neutralnością; podczas gdy bodajże w tym samym roku głęboko zatroskany burmistrz Berlina zachodniego, Ernst Reuter, prosił amerykańskiego dyplomatę i historyka George'a F. Kennana, „abyśmy nie uzbrajali znów Niemców... bez względu na okoliczności. Zapewniłem go — pisze Kennan — że nie jest to również i naszym zamiarem, widziałem jednak, że go to nie przekonuje"1580; podczas gdy zwłaszcza Martin Niemóller prowadził swą heroiczną i desperacką walkę1581; podczas gdy również Karl Barth radził „nie przyłączać się", nie szczędząc docinków „panu Trumanowi i papieżowi", „Ameryce i papiestwu"1582; 249 podczas tego wszystkiego Adenauer już od dawna zdecydował się na coś odwrotnego: właśnie na rzecz „pana Trumana i papieża". W konferencji 17 sierpnia 1950 roku kanclerz najpierw upraszał trzech Wysokich Komisarzy, McCloya, Kirkpatricka i Francois-Ponceta, aby „pokazali siłę zbrojną w Republice Federalnej". Po czym przedłożył swoją „drugą prośbę — jak sam pisze w swych pamiętnikach — aby dano rządowi federalnemu możność utworzenia siły obronnej, która do wiosny 1951 roku byłaby już zdolna skutecznie oprzeć się ewentualnemu atakowi ze strony Volkspolizei. Do tego potrzebna jest broń. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby alianci sami zapewnili ochronę obszaru Niemiec Zachodnich na granicy nad Łabą. Powątpiewałem jednak, czy byłoby to możliwe. Przedstawiłem więc Wysokim Komisarzom, że myślałbym o utworzeniu niemieckich sił obronnych w łącznej liczbie około 150 000 ludzi... Wyłożyłem, iż Pieck i Ulbricht nieraz już deklarowali, że chcą «wyzwolić» Niemcy Zachodnie. Biorąc pod uwagę te wypowiedzi oraz przygotowania militarne policji w strefie sowieckiej, nie można mieć wątpliwości co do ich zamiarów. W ich obliczu zaś rząd federalny pozostaje całkiem bezradny. Nie posiada niczego więcej niż olbrzymia odpowiedzialność bez możliwości wywiązania się z obowiązków, jakie z niej wynikają. Przyznane przez aliantów wsparcie policji poszczególnych landów w łącznej sile 10 000 ludzi nie jest żadnym rozwiązaniem. Jest to kwestia nader paląca... Następnie oświadczyłem, że Francja, Anglia i Stany Zjednoczone, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, walczyłyby o siebie, lecz nie o Niemcy. Po wszystkim, co się wydarzyło, Niemcy nawet nie mogłyby żądać, aby inne narody miały ich bronić. Tymczasem właśnie, kiedy ma się to jasno przed oczyma, trzeba sobie przypomnieć, że ten, kto będzie rozporządzać Niemcami Zachodnimi oraz ich przemysłem stalowym, zapewne rozstrzygnąłby Trzecią Wojnę Światową na swoją korzyść."1583 Tak więc Adenauer już w 1950 roku liczył się z Trzecią Wojną Światową, którą Zachód wraz z ponownie uzbrojoną Republiką Federalną miałby „zapewne rozstrzygnąć na swoją korzyść". (Czy nie to właśnie nazywa się u nas „odpowiedzialnością rządu"?) Kilka dni wcześniej Churchill 11 sierpnia w Strassburgu, występując przed Radą Europy, zachęcał do utworzenia europejskich sił zbrojnych przy współudziale Niemiec, na co również i Adenauer wobec trzech Wysokich Komisarzy zadeklarował swoją zgodę oraz „gotowość wstawienia się, aby w armii tej znalazł się także kontyngent niemiecki"1584. 250

I podczas gdy niemiecka Rada Kościołów Ewangelickich jeszcze 27 sierpnia wypowiedziała się przeciw ponownemu uzbrojeniu Niemiec: „Nie możemy się opowiedzieć za remilitaryzacją Niemiec, czy to Zachodnich, czy Wschodnich... To nie do pomyślenia, aby kiedykolwiek Niemcy mogli strzelać do Niemców"1585, Adenauer 29 sierpnia zwrócił się do McCloya, ówczesnego charge d'affaires i przewodniczącego Komisji Alianckiej, nie tylko o rozmieszczenie zwiększonej liczby alianckich sił zbrojnych na terenie Republiki Federalnej, ale również o powołanie armii europejskiej z udziałem sił niemieckich, jak i zachodnioniemieckiej policji bezpieczeństwa1586. Katolickiemu kanclerzowi nie wystarczał już zachodni potencjał militarny w Europie. W relacji o swoim memoriale pisze, iż wielokrotnie prosił o wzmocnienie oddziałów okupacyjnych i natarczywie ponawiał te prośby, „ponieważ wzmocnienie alianckich oddziałów okupacyjnych w Europie Zachodniej zademonstruje wolę zachodnich mocarstw, aby w skrajnym przypadku Niemcy Zachodnie rzeczywiście były obronione. Zadeklarowałem też w memoriale naszą gotowość dostarczenia, w razie powołania międzynarodowej armii zachodnioeuropejskiej, naszego wkładu w formie niemieckiego kontyngentu. W memoriale stwierdzono dosłownie: «Wyraża się w tym jednoznacznie, iż Kanclerz Federacji odrzuca remilitaryzację Niemiec w drodze wystawienia własnych narodowych sił zbrojnych.»"1587 Ale co to da, że ów kanclerz (którego ojciec, zawodowy podoficer, w roku 1866 za męstwo awansowany został na oficera1588) osobiście może nie był militarystą, że starał się „neutralizować" i „europeizować" niemieckie zbrojenia? Co to da Niemcom, że będą umierać już nie za króla, cesarza, Hitlera, nie za Bawarię, za Prusy, za Niemcy, tylko za Europę? I jeżeli to, co mają (podobno) ochraniać, potem już nie będzie istniało? Swego czasu własny minister spraw wewnętrznych Adenauera, Gustav Heinemann, późniejszy prezydent Federacji, w charakterze protestu podał się do dymisji (w dwa lata później wystąpił także z CDU) i przeszedł do obozu Niemóllera1589. A Die Welt z 11 października 1950 roku doniosła: „Z okazji ustąpienia dr. Heinemanna kanclerz Federacji nie pozostawił wątpliwości, że rząd Federacji dotychczas ani nie pracuje nad planami zbrojenia się, ani nie zamierza dyskutować tej kwestii... W ten sposób kanclerz zaprzecza, pojawiającym się od czasu do czasu pogłoskom, jakoby szykowano się po cichu do przyszłych 251 zadań wojskowych."1590 Owszem, jeszcze w 1951 roku Adenauer okłamywał Niemców i świat: „W imieniu rządu Federacji muszę stwierdzić z całym naciskiem, że nie podejmuje on żadnych kroków, które stwarzałyby potrzebę podobnego uzbrojenia Republiki Federalnej."1591 Jednakże w roku 1956 oznajmił wobec parlamentu: „Ponowne uzbrojenie Niemiec jest pierwszym krokiem na drodze do rozbrojenia"1592, co miało doprowadzić do absurdu kręcącą się już coraz obłędniej od trzech lat karuzelę zbrojeń i tym drastyczniej naświetlić przyszłość... Co prawda okłamywanie narodu nie było rzadkością u Adenauera, o którym krążyło powiedzonko: „A co mnie obchodzi, co tam wczoraj wygadywałem!" Przecież jesienią 1957 roku, aby nie odstraszać wyborców, tak samo dobitnie zbył kwestię wyposażenia Republiki Federalnej w broń atomową jako „kiepski manewr wyborczy socjaldemokratów", stanowczo zapewniając, że problem ten stanie się naglący, jeżeli kiedykolwiek, to dopiero za dwa albo trzy lata1593. Tymczasem w jego Wspomnieniach czytamy: „W pierwszych tygodniach 1957 roku wyłonił się problem, czy w ramach NATO Bundeswehra też powinna być wyposażona w broń atomową. Odpowiedziałem twierdząco, bo gdybyśmy już na wstępie oświadczyli, że Bundeswehra nie będzie wyposażona w broń atomową, przechylałoby to szalę na korzyść Rosji sowieckiej, a my już na początku londyńskich pertraktacji w sprawie rozbrojenia zrezygnowalibyśmy z ważnego elementu przetargowego."1594 Publicznie natomiast, w Bundestagu, Adenauer 10 marca 1957 roku tak się wypowiadał: „Następnie chciałbym Państwu powiedzieć, że Republika Federalna nie życzyła sobie broni atomowej i zdecydowana jest trzymać się deklaracji, którą swego czasu złożyła na Konferencji Londyńskiej w październiku 1954 roku."1595 W wyborczym zaś oznajmieniu 5 lipca 1957 roku na Sali Bałtyckiej w Kilonii Adenauer oznajmił: „Nie chcemy broni atomowej, nie moglibyśmy za nią nawet zapłacić. Poza tym całkiem świadomie odrzucamy możliwość wyposażenia Bundeswehry w broń atomową."1596 Ale już po kilku miesiącach, w marcu 1958 roku, w Bundestagu kanclerz chciał wymusić uzbrojenie atomowe i w debacie atomowej oświadczył m.in.: „Oto rzecznicy ruchu sprzeciwiającego się uzbrojeniu naszej Bundeswehry w broń nuklearną, o czym właśnie mówiłem, twierdzą, że nie ma innego wyboru niż między śmiercią atomową a podbojem... Panie i Panowie, jeżeli chcemy mieć głos przy rozstrzyganiu kwestii wielkiej polityki, 252 musimy też być gotowi do wzięcia na siebie związanych z tym ciężarów."1597 Wiedział jednak, że „nie brakuje ludzi", „stojących na stanowisku: Lieber rot als tot! [Lepiej czerwoni niż martwi!] Ci ludzie nie posiadają się ze strachu. Powiedzieli sobie: «Wolimy znosić lata zniewolenia, niżbyśmy mieli być zniszczeni, my, nasze dzieci i nasze wnuki.»"1598 Bo ktokolwiek myślał rozumnie i zarazem etycznie, był przeciw uzbrojeniu się atomowemu: od robiącego wrażenie oświadczenia osiemnastu naukowców od spraw atomowych po apel Alberta Schweitzera, skierowany w końcu kwietnia 1957 roku do opinii publicznej świata1599. Z pewnością bezwstydny oportunizm w życiu politycznym jest sprawą codzienną. Znów przewrócili się nawet socjaldemokraci, którzy, kiedy przewodził im znakomity Kurt Schumacher (ciężko ranny w 1914 roku, dziesięć lat w więzieniach i obozach hitlerowskich, zmarły w 1952 roku)1600, zawzięcie odrzucali wszelki wkład Republiki Federalnej do któregokolwiek systemu obrony, sprzymierzeni pod tym względem zwłaszcza z pastorem Niemóllerem1601. Ale po wyborach 1953 roku SPD zaakceptowała remilitaryzację Niemiec i starała się już tylko, przed wyborami do Bundestagu w 1957 roku, zapobiec wyposażeniu w broń atomową. Przypominam to sobie również z własnego doświadczenia. Działając w ruchu walki ze śmiercią atomową „Kampf dem Atom-tod", ułożyłem z upoważnienia pisarzy zachodnioniemieckich rezolucję, mającą na celu ostrzeżenie opinii publicznej. Co prawda przy obronie tego projektu Fritz Erler, zastępca przewodniczącego frakcji SPD, odparł, że moja koncepcja pacyfistyczna była w najlepszym razie dyskusyjna już przed ostatnimi wyborami do Bundestagu w 1953 roku; przecież wyborcy wtedy przechylili się na rzecz ponownego uzbrojenia. Opozycyjny zaś przywódca Ollenhauer, dążący do wystąpienia obydu państw niemieckich z bloków militarnych, niedługo po tym powiedział do mnie, że „nie uda się jeszcze i w tym roku zapobiec uzbrojeniu atomowemu, wszystko to daremne". Angielski parlamentarzysta Konni Zilliacus uznał swego czasu „odstąpienie czołowych polityków SPD od swoich dotychczasowych celów... za powtórzenie brudnej tragikomedii niemieckiej socjaldemokracji po Pierwszej Wojnie Światowej. .. ale tym razem, po wszystkim, co się wydarzyło, nie mogli już usprawiedliwiać się, że nie wiedzieli, co czynią, ponieważ spotkały ich doświadczenia, z których mogliby się czegoś nauczyć"1602. 253

Adenauer zaś oznajmił, że remilitaryzacja Niemiec — także i za granicą na Zachodzie niepopularna, toteż podkreślano w niej motywację „europejską" — „nie odbywa się z przyczyn militarnych", że dla niego to kwestia „światopoglądowa"1603, inaczej mówiąc: sprawa chrześcijańska, rzymskokatolicka. Idzie o to, jak stwierdzono w biuletynie rządu federalnego z 1952 roku, „czy Europa pozostanie chrześcijańska, czy też Europa stanie się pogańska"1604. Czyli ten sam wściekle czujny antykomunizm, ta sama postawa wobec bezbożnego ZSRR, co na dworze papieskim. Adenauer raz po raz podkreślał, że świat wschodni „jest w istocie naszym śmiertelnym wrogiem", że „stoimy naprzeciw niego z największą czujnością", że „tylko to skupienie wszystkich sił, opartych na podstawach chrześcijaństwa i demokracji, może chronić nas przed niebezpieczeństwami grożącymi ze wschodu"1605. I na pewno Sowiety wolałyby połknąć całe Niemcy niż ich połowę, nie mówiąc już o większej łapczywości z ich strony: lecz nie na drodze wojny, co było światu wiadome. Ale kanclerzowi Niemiec zależało na tym, by „chronić przed niebezpieczeństwami grożącymi ze wschodu". I dlatego potrzebował siły. Bo z państwem totalitarnym, jak pouczał w 1952 roku „Wspólnotę Mężczyzn Katolickich" w Bambergu, nie da się rozmawiać „jak z kochanym, dobrym bratem... Państwo totalitarne rozumie tylko jedno: słyszy ono, co się mówi, kiedy rozmówca też rozporządza siłą."1606 I dlatego zwłaszcza w latach pięćdziesiątych Adenauer ciągle wyobrażał sobie „rozwój wydarzeń następująco: czas na pertraktacje z Rosją sowiecką przyjdzie wtedy, kiedy Zachód będzie silniejszy niż Rosja sowiecka"1607. „Najlepszy sposób, ażeby odzyskać wschód Niemiec, to ponownie uzbroić Niemcy w ramach armii europejskiej."1608 „Będziemy na drodze do odzyskania strefy sowieckiej, kiedy świat zachodni stanie się dostatecznie silny."1609 „Naszym celem jest wyzwolenie 18 milionów naszych braci i sióstr na obszarach wschodnich. Dotychczas mówiło się zawsze o ponownym zjednoczeniu. Powinniśmy jednak mówić raczej o wyzwoleniu."1610 Mało tego: „Chodzi jednak nie tylko o strefę sowiecką, chodzi o wyzwolenie całej Europy Wschodniej za Żelazną Kurtyną."1611 Co więcej, w roku 1961 w Bambergu Adenauer wypowiadał się wobec „Wspólnoty Mężczyzn Katolickich" jeszcze dobitniej: „Niemcy nie staną się łupem bezbożnego komunizmu, tylko doprowadzą go do upadku."1612 Podobne wypowiedzi kanclerza, którego krasomówstwo — jak pisał londyński Times — w 1957 roku — cechuje „prostota, wołająca 254 o przebaczenie"1613, można by mnożyć; wszak większość jego przemówień krąży wokół tego samego jądra. Niegdyś Francuzi byli „dziedzicznymi wrogami" Niemiec, później stali się nimi Rosjanie. Jak papiestwo, jak Hitler, tak i Adenauer uczynił z nich „śmiertelnych wrogów" i przez to zapoczątkował chyba coś gorszego niż von Papen. Kto wie, czy po Rosjanach „dziedzicznymi wrogami" Europy, jak się wyraził monsignore Fallani z watykańskiego sekretariatu stanu, nie okażą się Amerykanie1614. Statystycy obliczyli, że zasób leksykalny sędziwego kanclerza nie przekraczał 300 wyrazów, które w ograniczonej liczbie możliwych kombinacji służyły do układania wariacji tylko na jeden temat: „najbardziej tępego antykomunizmu, jaki występuje na półkuli zachodniej"1615. Tak oto katolik i chrześcijański demokrata Adenauer z jednej strony usuwał kolejne ograniczenia zbrojeń, wzbudzając zarazem przy pomocy stereotypu „mane-tekel-fares" kompleksy strachu przed bolszewickim niebezpieczeństwem, z drugiej strony zaś uporczywie odmawiał wszystkiego, co mogłoby przynieść nieangażowanie się i zmianę status quo w Berlinie: stan rzeczy, który nawet Eisenhower określał jako „nienormalny i niebezpieczny"1616. Parlamentarzysta angielski Frank Allaun swego czasu wołał: „Co kryje się za tym obłędem? Ta sama polityka, co w latach trzydziestych!"1617 Angielski zaś publicysta Sefton Delmer pisał, że „niektórzy iluzjoniści w Niemczech już znowu przystąpili do ryzykownej gry, tylko czekając na to, kiedy po raz trzeci będą mogli spróbować szczęścia, w nadziei, że tym razem, wsparci przez Amerykanów i przez nas, znajdą się wśród zwycięzców"1618. Adenauer miał znakomite układy z Deanem Achesonem, ministrem spraw zagranicznych USA; gdyż Acheson zabiegał o powstrzymanie (containment) komunizmu, o NATO i zjednoczenie Europy1619. Ale jeszcze lepiej pasowali do siebie kanclerz i następca Achesona John Foster Dulles, brat Allena W. Dullesa, szefa amerykańskich służb informacyjnych w Europie (z siedzibą w Bernie) podczas II Wojny Światowej, a później szefa CIA1620. John Foster Dulles był nie tylko „najlepiej opłacanym doradcą prawnym wielkich przedsiębiorstw", ale również jako minister spraw zagranicznych „twardy" (tough) i starał się nazbyt bierną dla niego politykę containment zastąpić aktywną polityką roli back (spychania), „moralną i duchową krucjatą"1621. „Nie będziemy agresorami, jednakże my i nasi sprzymierzeńcy zachowamy sobie 255 możliwość zmasowanego przeciwuderzenia."1622 W końcu Dulles, w 1959 roku zmarły na raka, był, jak i jego poprzednik, synem duchownego i dobrym chrześcijaninem i chętnie wspierał swych politycznych przyjaciół, nie tylko z pomocą CIA swojego brata, ale także modlitwą1623. Jakkolwiek zaś minister spraw zagranicznych wykazywał dużo większą przychylność dla Francji niż dla Niemiec, jednak ze względu na wspólne ideologiczne zamiłowania tudzież uprzedzenia, w szczególności na misjonarski wręcz antymarksizm i antysowieckość, stał się jednym z najbliższych przyjaciół Adenauera; dla obu „odpieranie bezbożnego komunizmu" było głównym tematem do rozmów1624. Bo Dulles był przekonany, jak powiedział Adenauerowi, że w przypadku Rosjan sowieckich mamy do czynienia z ludźmi, którzy „uczynili sobie zawód ze złudzenia. W braku religii stało się dla nich wyznaniem wiary, że za oszustwo należy się jeszcze premia."1625 Dulles stał za Adenauerem do tego stopnia, że po wyborach 1953 roku Gustav Heinemann mógł sobie pokpiwać, iż Adenauer wygrał „wybory u Dullesa"1626; choć jeszcze bardziej „wybory u Kościoła". Bez pomocy kleru, zwłaszcza katolickiego, Adenauer nie wygrałby żadnych wyborów, nie zostałby nawet kanclerzem. Czyż jednak biskupi, stale popierający wojny Hitlera, nie utracili po 1945 roku wszelkich wpływów, wszelkiej wiarygodności? Kto zadaje takie pytanie, ten nie docenia zmiennej, a wciąż tej samej istoty praktycznego chrześcijaństwa, jakie uprawia góra Kościoła, ciągle zajmującego się polityką i tylko polityką, Kościoła, który tę istotę w najczystszej postaci ucieleśnia. Teraz już Kościół nie występował jako najbardziej niezawodny wspólnik „Fuhrera", nieubłaganie pędzący swych wyznawców do wojny, o nie! tylko jako przeciwnik dyktatora, jego ofiara, niemalże jagnię ofiarne: „Adolf Hitler, to największe nieszczęście w dziejach ludzkości — stwierdzał obecnie pewien katolicki teolog — głosił, że jest wybawcą i wodzem, zesłanym przez Boga Niemcom i Europie, a równocześnie wyrzucał krucyfiks ze szkół, wydzierał Chrystusa z serc młodzieży i ludu, kazał po bestialsku zadręczać i mordować miliony ludzi w noce Bartłomiejowe (!) i w obozach koncentracyjnych, a z ich zwłok sporządzać nawozy sztuczne... Był to najbardziej brzmienny w następstwa bunt przeciwko posłannictwu zbawienia przez Chrystusa, największy i najstraszliwszy dramat poczęty z prometejsko-faustowskiego samowybawienia w duchu nieumiarkowania, pychy i odwrotu 256 od Boga po tym, jak przeżyliśmy dwa tysiące lat w Chrystusie." Dwa tysiące lat przeżytych w Chrystusie: ruin i trupów, od zagłady pogaństwa po izby tortur i stosy inkwizycji, od milionowych rzezi czarownic, Indian, Murzynów, od nieustannego ogłupiania, wyzysku, mordowania także własnych wyznawców po pogromy Żydów, poprzez wiele stuleci prowadzące wprost do komór gazowych Hitlera! Ale po roku 1945 pisze się: „Trujący posiew Adolfa Hitlera nigdy nie mógłby zakiełkować, gdyby dla warstw przewodnich pozostały miarodajnymi przykazania i prawa chrześcijaństwa."1627 Jak przez poprzednie „dwa tysiące" lat! A prałat Neuhausler podsumowuje w swoim standartowym dziele katolickim Krzyż i swastyka (t. I, str. 333) z 1946 roku: „Walka dobiegła kresu, wojna światowa ze swoimi tysiącznymi narzędziami mordu, Kulturkampf ze swoimi atakami na Boga, Chrystusa i Kościół, ze swoim ubóstwieniem człowieka, zniewoleniem człowieka i zagładą człowieka. Pole zaścielają trupy i gruzy." A co przemilcza: że Kulturkampf z jego atakami na Boga, Chrystusa i Kościół prowadził nie kto inny, tylko sprzymierzona z papiestwem Rzesza nazistowska; że „ubóstwienie człowieka" uprawiali właśnie biskupi w taki sposób, że w panowaniu Hitlera sami upatrywali „odblask władzy Boskiej i udział w wiekuistym autorytecie Boga" już w 1933 roku; że „zniewolenia człowieka i zagłady człowieka" w fabrykach, obozach koncentracyjnych, w masakrach Żydów i na polach bitewnych wyższe duchowieństwo niemieckie nigdy nie napiętnowało, natomiast jak najuroczyściej zobowiązywało katolików za pomocą swych apelów, listów pasterskich, prasy kościelnej, duszpasterstwa wojskowego, przysiąg na sztandar do udziału w „wojnie światowej z jej tysiącznymi narzędziami mordu" i „z satysfakcją" śledziło ich zastosowanie. Wszystko to prałat Neuhausler przemilczał, nie omieszkał tylko w ostatnim, wytłuszczonym nagłówku oznajmić triumfalnie: „KRZYŻ SIĘ OSTAŁ."1628 Ale jak ostał się po katastrofie niemiecki episkopat, niechaj pokaże drugi z rzędu, najbardziej po hr. von Galenie czczony „bojownik oporu": kardynał Michael Faulhaber; podług Neuhauslera „rzec by można, Herzog [książę i wódz naczelny] ogromnego, pospolitego ruszenia niemieckich katolików, którzy raz po raz nieustraszenie wyruszali w pole przeciw Hitlerowi i jego trabantom"1629. 257

Faulhaber, który 21 marca 1946 roku w przedmowie do dzieła Neuhauslera żali się, jak to: „Jest czymś niesamowitym, jak krótką ludzie mają pamięć. Po upływie zaledwie trzech lat już «nie pamiętają»", ten Faulhaber sam nie pamięta już po kilku miesiącach, a nawet kilku tygodniach. Albowiem „lew z Monachium", którego nazwisko noszą teraz ulice i place, napiętnował co prawda Republikę Weimarską jako produkt „krzywoprzysięstwa i zdrady stanu"1630, lecz Hitlera w 1933 roku zapewnił na piśmie, iż wyrywa mu się „z głębi duszy: Boże zachowaj narodowi naszego kanclerza Rzeszy" (t. I, str. 339). W roku 1934 zapisał na dobro reżimu, że „uprzątnął ordynarne ekscesy w zakresie produkcji książkowej oraz kąpieli, w filmie, teatrze oraz w innych dziedzinach życia publicznego... wyświadczając nieocenioną przysługę dla obyczajnego życia narodu"1631. Z okazji plebiscytu 1936 roku Faulhaber pospołu ze wszystkimi niemieckimi biskupami rozpraszał wątpliwości w sumieniu wiernych, żeby „utorować niemieckim katolikom drogę do tego, aby z czystym sumieniem (!) zagłosowali «tak»..."1632, po czym Hitler, na trzy lata przed wybuchem II Wojny Światowej, uzyskał na 45 milionów głosów prawie 44,5 miliona (wobec 17,25 miliona z 5 marca 1933 roku). Faulhaber kazał się za „Fiihera" modlić, bić we dzwony, a po nieudanym zamachu w listopadzie 1939 roku celebrować nabożeństwo dziękczynne, i jeszcze bezpośrednio po zamachu Stauffenberga z 20 lipca 1944 roku osobiście i w imieniu swoich biskupów gratulował Hitlerowi ocalenia, polecił też odśpiewać z tej okazji Te Deum we Frauenkirche w Monachium. A zaledwie dziesięć miesięcy później, 12 maja 1945 roku, Faulhaber lżył reżim hitlerowski i stwierdził na koniec: „Nie wolno, aby nazizm znowu odżył."1633 Kardynał Faulhaber, który w roku 1941 ze wszystkimi swoimi biskupami napominał: „Przeżyliśmy już podobne czasy w okresie wojny światowej, toteż wiemy z ciężkiego i gorzkiego doświadczenia, jak nieodzowne i ważne jest, ażeby w takiej sytuacji każdy całkowicie, chętnie i wiernie spełniał swój obowiązek..." (str. 110), kardynał Faulhaber, który 17 sierpnia 1941 roku, wedle zwyczaju, z bawarskimi biskupami ujął się za prawami Kościoła: „Drodzy diecezjanie, módlcie się, aby ze szkół nie usuwano krucyfiksów!" albo lamentował omal nie kiczowato: „Cały naród katolicki drży z boleśnie powściąganej udręki, że nie wolno już urządzać procesji dziękczynnych" i tym podobne, ów kardynał Faulhaber i w tym piśmie też nie ogłosił ani jednej sylaby przeciwko wojnie, do 258 której wszakże tak nagląco był nawoływał. Raczej zachwycało go Dowództwo Naczelne Wehrmachtu, ponieważ wydało „nadzwyczajną radość budzące i pobożne zalecenia" w kwestii grzebania poległych, których szczytowym punktem był nakaz: „Dla każdego osobny krzyż z nazwiskiem i bliższymi szczegółami albo wspólny duży krzyż..." możemy dopowiedzieć: na mogile zbiorowej. „Z całego dziękujemy Wehrmachtowi my i z nami chyba cały naród niemiecki za tę wrażliwą, chrześcijańską troskliwość..."1634 Kardynał Faulhaber, który jeszcze w 1941 roku udzielił również zgody na wydanie dzwonów kościelnych, ażeby umożliwić dalsze prowadzenie wojny i zwycięstwo, co potwierdza jego „Oświadczenie o zdjęciu dzwonów" do podania z ambony: „Jednakowoż dla miłej Ojczyzny poniesiemy również i tę ofiarę, gdy stała się potrzebna dla szczęśliwego wyniku wojny", tenże Faulhaber w roku 1945 mówił wraz z całym episkopatem bawarskim o „strasznej", o „najokropniejszej ze wszystkich wojen" i użalał się wobec amerykańskich korespondentów, że naziści uprawiali bez ustanku propagandę na rzecz militaryzmu!1635 Ale pod pewnym względem o najdelikatniejszej ze wszystkich spraw traktuje obszernie dodatek do urzędowego dziennika nr 20 archidiecezji Monachium i Freising z 15 listopada 1934 roku: „Przypisywane kardynałowi Faulhaberowi kazanie przeciw nienawiści do Żydów i nienawiści rasowej." Otóż praski Sozialdemokrat opublikował w sierpniu 1934 roku kazanie Faulhabera przeciw antysemityzmowi i nienawiści rasowej, którego on, rzecz jasna, nigdy nie wygłosił. Bo jakże Faulhaber mógłby zdobyć się na odwagę, aby zaprotestować przeciw hitlerowskim pogromom Żydów, nawet gdyby ubolewał nad nimi, w co wolno jednakże wątpić. Albowiem w swoich kazaniach adwentowych z 1933 roku stwierdza wyraźnie, że dzisiejszej niechęci do Żydów nie wolno przenosić na przedchrześcijańskie księgi żydowskie; co musiało przecież sugerować, że niechęć do współczesnych Żydów jest dozwolona. Przecież i kardynał, jak św. Paweł, przewidywał, że dla Żydów „dopiero na końcu czasów... wybije godzina łaski!"1636 Więc Faulhaber poskarżył się i sprostował. Zadepeszował lub napisał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy, do Ministerstwa Oświaty Narodowej i Propagandy, do bawarskiej Policji Politycznej, do Bawarskiej Kancelarii Stanu, do ambasady niemieckiej w Pradze, do wielu gazet krajowych i zagranicznych, a nawet do osób prywatnych: całemu światu oznajmił ten wielki 259 wyznawca, że nigdy nie wygłosił kazania przeciw nienawiści rasowej i antysemityzmowi; ani jednego zdania! „Faulhaber nigdy nie wygłosił kazania przeciw nienawiści rasowej. Odwołać fałszywe doniesienie." Tak zadepeszował sekretariat arcybiskupa np. do Basler Nationalzeitung. Sam Faulhaber 9 listopada 1934 roku zaalarmował nazistowskiego ministra spraw wewnętrznych: „Rzeczą naglącą jest policyjny zakaz rozpowszechniania tak haniebnego i prowokacyjnego artykułu, opartego na marksistowskim fałszerstwie, i jak najszybsze wyjaśnienie wobec opinii publicznej tego bezwstydnego kłamstwa, o co upraszam zarówno poważnie, jak pilnie."1637 Tak więc swoje rzekome wystąpienie po stronie Żydów i przeciw nienawiści rasowej Faulhaber określił w końcu 1934 roku jako marksistowskie fałszerstwo, bezwstydne kłamstwo lub też, jak się wyraził w tymże kontekście, „obłędne twierdzenia". Ale mało tego. Kiedy odbywająca się w Genewie Światowa Konferencja Żydowska, zachowując stylistykę kardynała, „uzyskała rzekome kazania na rzecz żydostwa", widocznie sądząc, że katolicki biskup potępił hitlerowskie pogromy Żydów, Faulhaber w piśmie do Światowej Konferencji Żydowskiej, jak to sformułował jego dziennik urzędowy, „założył stanowczy protest przeciwko temu, aby wymieniano jego nazwisko na konferencji, domagającej się bojkotu handlowego, skierowanego przeciw Niemcom"1638. A zatem kazanie Faulhabera przeciw nienawiści rasowej było sfałszowane. Natomiast nie było sfałszowane inne kazanie, w którym kardynał w 1936 roku nazwał papieża Piusa XI najlepszym i z początku nawet jedynym przyjacielem rzeszy nazistowskiej (t. I, str. 335 i nast.), kazanie, które przekazał nam w swoim własnym dzienniku urzędowym, za co jesteśmy mu wdzięczni. „Najobrzydliwsze, personalne kłamstwo, wymierzone w Ojca Świętego Piusa XI — broni tu Faulhaber pierwszego i najlepszego zagranicznego przyjaciela Niemiec hitlerowskich — w pierwszym dniu tego roku przedstawiła narodowi niemieckiemu jedna z niemieckich gazet: że papież jest pół-Żydem, że jego matką była holenderska Żydówka. Widzę, jak moi słuchacze wzdrygają się ze zgrozy. Takie kłamstwo szczególnie nadaje się do tego, aby szacunek dla papieża wystawić w Niemczech na szyderstwo."1639 Ale czyż to, co Faulhaber uważał za dostateczny powód, aby ciężko zniesławić papieża, tym bardziej nie dotyczy jego pana, Jezusa Chrystusa: całkowitego Żyda? A może jednak, wedle katolickiego wyznania wiary, które przyznaje Jezusowi ze strony jego „ojca" pochodzenie ponadnarodowe, 260

Jezus był tylko pół-Żydem? W tym przypadku Jezus byłby dokładnie tym, co pismo Deutsche Volkschopfung z Dusseldorfu na Nowy Rok 1936 przypisuje „Ojcu Świętemu": synem Żydówki1640. Cóż za sztuczka klechów, jak haniebnie ich ośmieszająca! O ile jednak w 1934 roku kardynał Faulhaber swoje rzekome wystąpienie w obronie Żydów określił jako bezwstydne kłamstwo, „obłędne twierdzenia" i zabronił Światowej Konferencji Żydowskiej w Genewie choćby tylko wspominać swe nazwisko, równocześnie powiadamiając ją, że „bronił starobiblijnego piśmiennictwa Izraela, nie wypowiadał się natomiast o dzisiejszej kwestii żydowskiej"1641, o tyle wiosną 1946 roku czytamy już w niemieckich gazetach o wystąpieniu i deklaracji Faulhabera wobec zasiadającej w Rzymie anglo-amerykańskiej komisji do spraw Palestyny: że już od roku 1933 występował w obronie Żydów i za to właśnie był tak prześladowany w Trzeciej Rzeszy! Tak oto przetrwał „wielki starzec" (powiada Baring), otoczony wielkim szacunkiem, króla, cesarza, Hitlera, jeden z „najuczciwszych biskupów", jak szczyci się pewien gorliwy a lewicujący katolik, „w pełni gotów narazić się na aresztowanie i śmierć męczeńską"1642, ta „wiodąca postać niemieckiego episkopatu", jak sławi go katolicki leksykon Herdera, „nadzwyczaj otwarty na aktualność i niezłomny wyznawca..." W rzeczy samej nie da się zaprzeczyć ani jego wiodącej pozycji, ani temu, że otwarty był na aktualność, ani że ciągle coś wyznawał: przed Hitlerem był przeciw, za rządów Hitlera za, po Hitlerze przeciw... a gdyby nam jeszcze dłużej zachowano tego kardynała w czasach Adenauera, z pewnością w piśmie na 50 jubileusz swego biskupstwa powiadomiłby nas, na którym modelu broni był przeszkolony... (str. 276). Nawet i pogrzeb miał przepyszny, jak jego życie. „Od śmierci księcia regenta przed 40 laty, od pochówku pary królewskiej przed 30 laty, Monachium nie przeżyło takich uroczystości pogrzebowych. .. Setki tysięcy wystawały godzinami, aby jeszcze raz ujrzeć zmarłego księcia Kościoła." A skąd „takie wspaniałe wyznanie czci i oddania, miłości i wdzięczności?" Ponieważ „kardynał jako arcypasterz, jako nieustraszony napominacz i wyznawca, jako bojownik o najwyższe dobra wiary, obyczaju, prawa wyniósł się wysoko ponad kręgi swych wiernych. Polegało to również i na tym, że kardynał był doskonałym (!) przedstawicielem tej godności, która wyróżnia jego wysoki urząd", tego „wcielenia 261 prawdziwej godności, nakazującej szacunek", że „stał się zaiste wielkim panem"1643. I tak samo nakazuje szacunek, pełna godności, jak Faulhaber, większość tych wielkich panów, oni wszyscy. Na przykład arcybiskup Gróber, „brunatny biskup", wprawdzie ze starego nawyku jeszcze przez całe lato 1945 roku nazywał aliantów „wrogami", ale teraz już i on stwierdził, iż naziści go tak znielubili, że zamierzali ukrzyżować go na portalu monasteru we Fryburgu1644. A w liście pasterskim z 1 sierpnia 1945 roku piętnował fakt, że „ludzi posiwiałych w obozach koncentracyjnych dręczono, aż spłynęli krwią, i sadystycznie chłostano na śmierć tylko za to, że posiadali charakter i że wierności swym przekonaniom nie chcieli złożyć w ofierze szaleństwu Trzeciej Rzeszy"1645. Podczas gdy sam Gróber wykazał swój charakter między innymi przez to, że w liście pasterskim z 21 września 1945 roku zwracał uwagę „opinii publicznej świata" na wielkie pochwały, jakich papież „nie szczędził właśnie niemieckim biskupom za to... «iż nigdy nie omieszkali, także i w ostatnich latach wojny, wypowiadać się odważnie i z powagą»"1646. Tak jest! za Hitlerem i jego wojną. Pośród nich wcale nie ostatni był arcybiskup Gróber, którego obwód w ciągu pierwszych 15 miesięcy wojny wniósł niebagatelną sumę 1330108 marek na pomoc wojskową i o którym nawet kościelne, dotyczące arcybiskupstwa Fryburg, Dochodzenie w sprawie szczególnych osiągnięć Kościoła podczas pierwszych 15 miesięcy wojny odnotowało: „Jego Eminencja Arcybiskup od 1 września 1939 r. do 31 grudnia 1940 r. opublikował w urzędowym dzienniku archidiecezji fryburskiej i polecił ogłosić z ambon nie mniej niż 17 dłuższych i krótszych listów pasterskich, zachęcających do ofiarności i gotowości działania." Oraz: „Przez cały okres wojny Ksiądz Arcybiskup wygłaszał niezliczone kazania, przemówienia i orędzia w trakcie wielkich świąt i przy innych okazjach, przy bierzmowaniach, na konferencjach duchownych i świeckich, zawsze zachęcając do niezawodnego spełniania obowiązków wobec państwa i wspólnoty narodowej."1647 Tacy męczennicy jak Gróber, jak Faulhaber i pozostali prałaci — oraz ich gwardia teologiczna — do końca tego i następnego stulecia nie uporają się z apologiami, z wybielaniem ludzi, którzy powinni byli zasiąść w Norymberdze na ławie oskarżonych za to, jak wytrwale nawoływali, aby walczyć i umierać za Hitlera, za jego państwo, używając najświętszych formuł, „raz po raz" i „z satysfakcją" (str. 110 i nast.). I ci właśnie „bluźniący Bogu gorszyciele 262 i kaznodzieje mogił zbiorowych", jak określa ich katolik Fleischer, „w tiarze i z pastorałem", którzy w czasach „Fuhrera" do ostatka (str. 149 i nast.) szerzyli „kwintesencję klerykalnego ogłupienia" i „zatruwali dusze"1648, ci ustawili się teraz — jeszcze w tym samym roku! — przed swymi owieczkami w pozie męczenników, od stóp do głów zbryzgani krwią (tylko nie własną!) i oświadczyli: „Kochani diecezjanie!... Niemieccy biskupi, jak sami wiecie, od początku nie szczędzili poważnych ostrzeżeń przed błędnymi naukami i błędnymi postępkami narodowego socjalizmu, wskazując raz po raz na nieszczęsne następstwa, jakie zwalczanie wiary, chrześcijaństwa i Kościoła... musi za sobą pociągnąć."1649 Ci sami biskupi, którzy przez dwanaście lat popierali państwo nazistowskie i nigdy nie opublikowali jednego słowa przeciw niemu, jako takiemu, ani przeciw jego obozom koncentracyjnym: ci biskupi, wraz z papieżem, wymyślali mu teraz od „szatańskich upiorów", stawiali pod pręgierzem jako „potwora", piętnowali „nieludzkie czyny, popełniane w obozach koncentracyjnych na przeważnie niewinnych ludziach" i stwierdzali, że to „oczywisty, ciężki i święty obowiązek, z głębi serca brzydzić się takimi zbrodniami i potępiać je"1650. Ci sami pasterze, którzy rok po roku wydawali na rzeź miliony owieczek na wojnach toczonych przez Hitlera, którzy apelowali do nich, by uczyniły „wszystko" i walczyły nie szczędząc własnego życia, teraz mówili o „strasznej" wojnie, o „najstraszliwszej ze wszystkich wojen". Niemalże pomijając „około trzech milionów poległych", tym ckliwiej wypisywali teraz: „Za serce chwyta niedola naszych jeńców wojennych. Nieukojona tęsknota za krajem rodzinnym dzień i noc podgryza w nich siły żywotne." Serdecznie współczuli też „wielkiej liczbie osieroconych i porzuconych dzieci", „rzeszom sierot... jakie pozostawiła wojna", i nawoływali pozostałych przy życiu, ażeby „wstępowali w szeregi katolickich stowarzyszeń opieki, zajmujących się tymi dziećmi"1651. Co za bajeczna organizacja: najpierw pomoc duszpasterska przy wyrzynaniu ojców; a potem stowarzyszenia opiekuńcze dla sierot po tych, których wyrżnięto! Och, jacy oni byli współczujący! Wiedzieli, co to niedola. „Wojna pozbawiła miliony ludzi mienia i majątku. Kolejne miliony po wojnie wygnano z domu i z kraju. Chyba co trzeci Niemiec jest dzisiaj nędzarzem, a z pozostałych dwóch trzecich wielu nie ma tego, co najpotrzebniejsze." „Ciało naszego narodu zaiste krwawi z tysiąca ran. Brak mieszkań, brak żywności, brak węgla, brak najprostszych i najważniejszych rzeczy pierwszej potrzeby 263 w życiu codziennym czyni życie to ciężkim i nieznośnym." Tak użalali się arcybiskupi i biskupi Niemiec, zgromadzeni 21 sierpnia 1947 roku u grobu św. Bonifacego, w Liście pociechy i przestrogi (już znowu!), „pisanym naszą serdeczną krwią". Jakie to wzruszające! A zwłaszcza, gdy posmakujemy — na tle ich działalności od 1933 do 1945 roku — ich kunsztownie powtarzający się refren: ,Niedola jest ogromna, przeogromna. Niedola jest ogromna, przeogromna, dla ciała i duszy... Niedola jest ogromna, przeogromna. Ludzka jedynie pomoc musi zawieść. Z mroku tych czasów podnosimy oczy do Chrystusa... Umiłowani diecezjanie. Niedola jest ogromna, przeogromna..."1652 Występowali też, świadomi najcięższej współwiny i wspólnictwa, w imieniu „narodu bez głosu", jak wychwala ich pewien jezuita niemiecki, a „przeciw anarchii i samowoli"1653. Tylko że podczas wojny totalnej Hitlera, w „okropnościach sześcioletniej wojny", nad którymi obecnie lamentują, z jej „włos jeżącymi przeżyciami na frontach"1654, wtedy w ogóle nie dostrzegali anarchii i samowoli; dla nich jeszcze w początkach 1945 roku działo się to w imię „porządku" (str. 149). Teraz natomiast jednomyślnie protestowali przeciw następstwom zwarcie wszak popieranej przez nich polityki wojennej. Teraz piętnowali „wielokrotnie w największym pośpiechu i z niewymowną ostrością przeprowadzane wysiedlanie milionów ludzi ze Wschodu, to wygnanie z domu i gospodarstwa", niedolę „urągającą wszelkiemu opisaniu. Śmierć głodowa zebrała już obfite żniwo i zbierze jeszcze obfitsze." Teraz pragnęli nastawać w modlitwach na „Boga wszechmogącego i wszechdobrotliwego, aby wszystkim, którzy tęsknią do swej dawnej ojczyzny, pozwolono i umożliwiono, aby do niej wrócili..."1655 I owszem, teraz należałoby to odrobić, w razie potrzeby nie bez użycia siły. Może i nie bez „atomowej dyplomacji" (str. 196, 197 i nast., 200)? Bo czyż nie stała się tu niesprawiedliwość? Nawet „bojownik oporu" arcybiskup von Galen podkreślał w 1946 roku także dobre strony narodowego socjalizmu, którego zwolennicy powinni teraz szukać ucieczki w Kościele katolickim1656. W rzymskiej „Animie" przemawiał von Galen, przewodniczył biskup Hudal: dwaj nosiciele Złotej Odznaki Partyjnej NSDAP!1657 (Oczywiście po przegranej wojnie hitlerowskiej Hudal nie mógł już otrzymać kapelusza kardynalskiego; popadł w niełaskę. A kiedy po śmierci papieża, jak informuje papieska towarzyszka życia, „Hochhuth ukazał na scenie żałosną karykaturę Piusa XII, mówiono, że to monsignore Hudal dostarczył 264 mu odpowiednich do tego celu materiałów"1658. Jakby nie było ich po stokroć dosyć w archiwach i bibliotekach!) Ale jak w kraju papieża faszyści utrzymali swe stanowiska, tak i naziści w kraju Niemców. Wszak oni też byli nadal potrzebni w walce z komunizmem, toteż biskupi, ujmując się za zwolennikami i przywódcami partii hitlerowskiej, zyskiwali powszechną sympatię; i w ogóle, pod wrażeniem klęski, powracało teraz do Kościoła wiele z tego, co poprzednio utracił; jak po każdej wojnie1659. Wszystko leżało w gruzach i popiołach, katastrofa, jak to ujął pewien katolik, „zapierała dech w piersiach: ruiny wypalone w pożarach, będące zarazem masowymi cmentarzyskami, ciągnące w szarym pochodzie miliony uchodźców..."1660 Za to, jak chełpił się (str. 256) biskup sufragan Neuhausler, krzyż się ostał. Nie zabrakło więc „oparcia", „nadziei", straszna sytuacja okazała się „bogata w duszpasterskie bodźce"1661. Każdy Niemiec otrzymał kwestionariusz, w którym „zasadniczą rolę" odgrywała przynależność religijna. Kto w czasach hitlerowskich wystąpił z Kościoła, mógł teraz, jeśli nie chciał okazać się niepoprawnym, uchronić się tylko powracając do niego, co obydwa wyznania szczodrze umożliwiały1662. Co za wspaniałe czasy dla oportunistów i chrześcijan na zawołanie! „Po totalnym załamaniu się porządku państwowego w antychrześcijańskim systemie totalitarnym — jak stwierdza teolog Karl Forster — Kościoły początkowo były jedynymi grupami i instytucjami życia publicznego, które także w strukturze swej i organizacji pozostały nietknięte. Dotyczyło to zwłaszcza Kościoła katolickiego... Wszędzie zaznaczało się jakby opamiętanie narodu niemieckiego na podstawach chrześcijańskich. Domy Boże zapełniły się. Wielu takich, którzy dali się systemowi totalitarnemu skłonić do wystąpienia z Kościoła, starało się o ponowne przyjęcie. Osobistości oraz instytucje kościelne nierzadko musiały brać na siebie odpowiedzialność za całą wspólnotę."1663 Postawy antyklerykalnej raczej nie było. Pod względem politycznym sytuacja była dla Kościoła w Niemczech o wiele korzystniejsza niż w 1918 roku. Nowa partia chrześcijańska powprowadzała więcej katolików niż poprzednio, na wyższe stanowiska w administracji, urzędy polityczne. I oczywiście kler, jak zawsze w takich wypadkach, pozabezpieczał swoje tak zwane prawa w państwie i konstytucji. „W rzeczy samej — potwierdza katolicki politolog (i bawarski minister wyznań) Hans Maier — był to 265 moment sprzyjający temu przedsięwzięciu."1664 Także Forster i tu przyznaje: „Bez wątpienia w wolnej części Niemiec katolicy mieli znaczny udział w budowie państwa. Osobistości katolickie zajęły wiele czołowych stanowisk. W ustawie zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec znalazły się w znacznej mierze zasady prawa naturalnego. Powołanie chrześcijańskich partii jedności i wynikająca stąd polityczna współpraca chrześcijan katolickich i ewangelickich w Republice Federalnej wyprowadziły czynnych politycznie katolików z getta."1665 To wyjście z „getta" okazało się tak skuteczne, że już w 1948 roku, na pierwszych po wojnie Dniach Katolickich w Moguncji, ojciec Ivo Zeiger musiał publicznie odpierać zarzuty, iż Kościół czerpie zyski z nędzy narodu niemieckiego. „Kościół potrafi przetrwać upadek dzieł świeckich, lecz nie krzewi się na gruzach narodów — zapewniał Zeiger wbrew wszelkim doświadczeniom historii. — Państwo Chrystusa nie jest rośliną kwitnącą na bagnisku."1666 Niemniej ci, którzy ciągną korzyści z „bagniska", zbierali z niego, co tylko się dało. Bo jak kler, tak i Adenauer rozpościerał opiekuńczą dłoń nad (byłymi) nazistami, których „przez całe lata" przecież osłaniał już w Republice Weimarskiej. Tak przynajmniej twierdził za Hitlera (t. I, str. 342). Ale zaraz po klęsce nie chciał już mieć z nimi do czynienia i wykrzykiwał: „Będziemy zmuszeni poświęcić największą uwagę temu, aby wytępić w Niemczech ducha narodowego socjalizmu i militaryzmu."1667 Ale niebawem już angielski parlamentarzysta Konni Zilliacus stwierdził: „Pierwszą czynnością reżimu Adenauera stało się umożliwienie byłym nazistom, aby znowu wstępowali do służby w urzędach i obejmowali czołowe stanowiska w nowej państwowości."1668 Dziwiono się temu nawet w USA. Już w końcu 1949 roku czterech członków Komisji Zagranicznej Izby Reprezentantów, po wizycie w Niemczech, uderzyło „ultranacjonalistyczne myślenie czołowych osobistości w Niemczech Zachodnich i znaczny udział byłych nazistów na decydujących stanowiskach". Ze zbadania polityki personalnej Urzędu Spraw Zagranicznych przez mocarstwa zachodnie w 1951 roku wynikło, że 134 jego urzędników i pracowników wywodzi się z NSDAP, a 138 z ministerstwa Joachima von Ribbentropa, straconego jako zbrodniarz wojenny. Te szokujące liczby — w sześć lat po śmierci Hitlera — podaje Terence Prittie, korespondent dziennika Manchester Guardian w Bonn, w swojej książce, która — jak komentuje pewien 266 angielski polityk — przynosi w każdym rozdziale „coraz to nowe powody i okazje do nieufności wobec zachodnioniemieckich sił zbrojnych, aparatu sprawiedliwości, partii politycznych, przemysłu i rządu Republiki Federalnej"1669. Często i ze szczegółami wskazywano, jak to brunatni wracają na widownię (w przypisach podaję więcej sensacyjnych przypadków1670). Tu jednak omówię przynajmniej jeden z nich: człowieka, który w roku 1933 trafił do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w 1938 rekomendowano go „pełnomocnikowi Fuhrera" do awansu na stanowisko radcy ministerialnego, ponieważ „w wybitnym stopniu" przyczynił się do realizacji czterech ustaw rasistowskich; człowieka, który tak samo „wybitną rolę odegrał" we wprowadzaniu ustaleń rasistowskich w Austrii, gdzie 40 000 Żydów padło ofiarą „ostatecznego rozwiązania"; który po zwycięstwie nad Francją troszczył się również o zachowanie czystości krwi aryjskiej we Francji i wytrwał w hitlerowskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, gdy jeden z jego kolegów zrezygnował ze służby, motywując to względami sumienia z powodu posyłania Żydów do gazu; człowieka, figurującego pod numerem 101 na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych; człowieka, który przesłuchiwany w Norymberdze przyznał się, że to on wymyślił nadawanie Żydom dodatkowych imion „Israel" i „Sarah"; który oświadczył: „Wiedziałem o tej systematycznie prowadzonej eksterminacji Żydów"1671: ten człowiek po zakończeniu wojny przepadł w klasztorze dominikanów Walberberg (do którego należał ojciec Welty, jeden z 18 uczestników konferencji założycielskiej nowej partii chrześcijańskiej 17 czerwca 1945 roku w Kolonii i jeden z tych teologów, którzy usankcjonowali bombę atomową1672) i stąd trafił do przedpokoju Adenauera, gdzie przez wiele lat, jako jeden z najpotężniejszych ludzi w Niemczech Zachodnich, zajmował się sterowaną przez kardynała Fringsa konfesjonalizacją życia publicznego i podobno, w swoich opiniach personalnych, nigdy nie zapominał o zdaniu: „...pilnie uczęszcza do kościoła": był to sekretarz stanu Hans Globke, człowiek nazistów, katolickiego kanclerza i Kościoła katolickiego, którego zaufanym był już za czasów hitlerowskich1673. Częstym gościem u Globkego był pełnomocnik przewodniczącego Konferencji Episkopatu w Fuldzie, prałat Wilhelm Bóhler, który w tych latach ucieleśniał aktywność katolicyzmu niemieckiego w dziedzinie polityki wewnętrznej i bodaj czy nie bardziej jeszcze zagranicznej1674. Żaden biskup w kraju nie miał 267 wówczas podobnego znaczenia w polityce. Częściej nawet niż z Globkem, niemal codziennie, Bóhler konferował z posłami, zwłaszcza z Adolfem Siisterhennem, swego czasu wręcz jedną z „kluczowych postaci" rady parlamentarnej, z którą duchowni omawiali „światopoglądowo-religijne" kwestie nowego porządku konstytucyjnego, jak wychowacze uprawnienia rodziców, ochrona rodziny, wolność sumienia i wyznania, włączenie do programów szkolnych nauki religii (specjalność Bóhlera), problem konkordatu z Rzeszą i konkordatów z landami, stosunek Kościoła i państwa1675. Ten kapłan, zaliczający się do najważniejszych doradców politycznych kardynała Fringsa, powiązany z najwyższymi instancjami Kościoła, z miarodajnymi kręgami politycznymi1676, mało tego, dzięki niezwykłej obfitości osobistych kontaktów nazywany „geniuszem" w tej dziedzinie1677, przyczynił się do ukształtowania ustawy zasadniczej, założył w Bonn Biuro Katolickie, rodzaj klubu dla katolickich polityków i naukowców, współtworzył katolicką agencję informacyjną KNA (Katholische Nachrichtenagentur), „Polityczny Zespół Roboczy Stowarzyszeń Katolickich", szczególnie zaś troszczył się, tak jak Globke, o politykę personalną; zaraz po wojnie nawiązał kontakty z episkopatem francuskim, ale jeszcze lepsze miał powiązania z francuskimi politykami, przy czym kontakty swe najwidoczniej przekazywał Adenauerowi, którego był doradcą; co więcej, Bóhler omawiał interesy niemieckie, z pominięciem sekretariatu stanu, bezpośrednio z Piusem XII, co po śmierci papieża wywołało ostre napięcia pomiędzy nim, Bóhlerem, a sekretariatem stanu1678. Krótko mówiąc, był to człowiek „mający ogromne znaczenie dla umocnienia pozycji katolickich i zapewnienia wpływów katolickich w życiu publicznym"1679. Za jego wielorakie zasługi Pius XII mianował go w 1948 roku papieskim prałatem domowym, w 1952 protonotariuszem apostolskim, a w 1956 nadał mu osobisty tytuł „Ekscelencji"1680. Sam Adenauer, o którym londyński Times napisał, że „Kościół szepce doktorowi Adenauerowi na ucho, a doktor Adenauer go słucha", zanim jeszcze wkroczył w życie polityczne czasów powojennych, naradzał się z przedstawicielami hierarchii katolickiej1681. Przecież i jego zdaniem życie to powinno być nacechowane wartościami chrześcijańskimi. Gdyż od początku był przekonany, że „partia oparta na zasadach etyki chrześcijańskiej wykazuje największą odporność na burze polityczne", przy czym niewątpliwie bardziej zależało mu na odporności niż na etyce 268 chrześcijańskiej, choć często napomyka o tych „zasadach", co prawda formułując je w sposób tak ogólnikowy, tak nic nie mówiący, jak sami papieże. Odporność zaś niewątpliwie oznaczała po prostu: większość; toteż Adenauer, znów od samego początku, chciał popierać „wspólne ideały chrześcijańskie", czyli nie chciał partii czysto katolickiej, lecz takiej, „która mogłaby się opierać na zasadach wspólnych dla obu wyznań"1682. Raz po raz eksponowali, on i rekrutująca się podówczas CDU, pierwiastek „chrześcijański" i „chrześcijańsko-etyczny". „Tym, co absolutnie konieczne i rozstrzygające, jest chrześcijańska baza unii demokratycznej. Na miejsce światopoglądu materialistycznego, z jakim mieliśmy do czynienia za narodowego socjalizmu, winien powrócić światopogląd chrześcijański; na miejsce zasad pochodzących z materializmu, zasady etyki chrześcijańskiej. One powinny decydować o odbudowie państwa i ograniczeniu jego władzy, o prawach i obowiązkach jednostki, o życiu gospodarczym i społecznym, o wzajemnych stosunkach narodów. Tylko chrześcijańskie pojmowanie świata zapewnia prawo, porządek i umiar, godność i wolność osobistą... Wysokie pojęcie, jakie chrześcijaństwo ma o godności ludzkiej, o wartości każdego pojedynczego człowieka, traktujemy jako podstawę i wytyczną naszej pracy w politycznym, gospodarczym i kulturalnym życiu naszego narodu."1683 Adenauer we wspomnieniach swych — jak i w niezliczonych przemówieniach — nie może skończyć z zaklinaniem się na ten „powrót do podstaw kultury chrześcijańsko-zachodniej, której sednem jest wysokie mniemanie o godności osoby"1684. Na papierze! W walce konkurencyjnej i klasowej, na polach bitewnych historii, rzecz wygląda całkiem, ale to całkiem inaczej! Przecież na „wysokie mniemanie o godności osoby" zawsze wtedy zaklinano się najbardziej, kiedy tę osobę wraz z jej godnością unicestwiano w wojnie przeciw jakiemuś „diabłu", który przez dwa tysiąclecia zdążył już otrzymać wszelkie możliwe imiona, nie wyłączając bardzo chrześcijańskich i katolickich, za czasów Adenauera natomiast zawsze i tylko jedno. Wszak to płytkie, chrześcijańskie ględzenie polegało wyłącznie na „przekonaniu, że tylko wielka partia, oparta na fundamencie chrześcijańsko-zachodniego światopoglądu, na zasadach etyki chrześcijańskiej, mogłaby spełnić nieodzowne zadanie wychowawcze wobec narodu niemieckiego, spowodować jego ponowny wzlot i wznieść nieprzebytą zaporę przeciw bezbożnej dyktaturze komunistycznej"1685. „Komunizmowi 269 trzeba było przeciwstawić w Niemczech partię światopoglądową, opartą na zasadach chrześcijańskich, aby powstrzymać niebezpieczeństwo szerzenia się komunizmu."1686 Więc Adenauer stał się oczywiście człowiekiem papieża, który co prawda znał go jeszcze ze swych niemiecki czasów — nie bez racji — wyłącznie jako „cynika", rychło jednak mógł się przekonać, jak bardzo poglądy tego „cynika" na politykę zagraniczną, zwłaszcza bezkompromisowy antykomunizm, pokrywają się z jego własnymi1687. „Od tej pory wiązał szczególne nadzieje z szefem rządu zachodnioniemieckiego, widząc w nim jednego z niewielu polityków zachodnich, który był gotów i zdolny przeciwstawić się komunizmowi przez zjednoczenie Zachodu."1688 W dodatku Adenauer przecież od początku wpisał do swego „programu" popieranie Kościołów i współpracę z nimi. W punkcie 5 stwierdza się: „Ochrona Kościołów chrześcijańskich i organizacji religijnych. Mają one swobodę działania. Współpraca wyznań chrześcijańskich przy zachowaniu ich pełnej samodzielności i własnego życia. Współdziałanie państwa i Kościołów."1689 Sam Adenauer zauważa w tej kwestii: „Ufne współdziałanie państwa i Kościołów było kolejnym, podstawowym postulatem naszego programu. Państwowe wychowanie powinno troskliwie kultywować szacunek dla Kościołów, a Kościoły szacunek dla państwa. Chrześcijańskie wyznania powinny ze sobą współdziałać przy pełnym zachowaniu swej istoty oraz specyfiki w życiu publicznym."1690 Wszyscy zatem powinni byli współdziałać i większość rzeczywiście współdziałała. Zwłaszcza przeciw socjalizmowi i komunizmowi, jak za Hitlera, kontynuując bez przerwy jego dzieło, jeżeli spojrzeć na to od tej strony. Nikt zaś nie życzył sobie tego bardziej niż Kościół katolicki, który bitwę tę rozpoczął już przed Hitlerem (t. I, str. 164 i nast.) i którego prałaci obecnie, w obliczu potwornej nędzy, niczego nie bali się tak bardzo jak przesunięcia w lewo i całkowitej proletaryzacji społeczeństwa. Skierowali więc niebawem wspólny, poufny list do generała Eisenhowera, prosząc, aby wolno im było wspólnie z aliantami pracować nad przywróceniem obywatelskiego porządku1691. Jednakże w „fazie odbudowy" episkopat przyzwoicie trzymał się na uboczu, a nawet pozornie wycofał się z polityki, niby to przekazując ją prawie w całości chrześcijańskim i katolickim „laikom"1692 i mógł to spokojnie uczynić, gdyż chcieli oni, albo zmuszeni byli chcieć, w istocie tego samego. 270

Ale zanim jeszcze doszło do utworzenia niemieckiej Republiki Federalnej, biskupi w liście pasterskim z 26 sierpnia 1948 roku wyjaśnili, o co im chodzi1693. Że państwowe dzieło odbudowy nieprędko jeszcze dobiegnie końca; że raczej zapowiada się nowy, rozstrzygający odcinek budowy. „Pragniemy się o to zatroszczyć, aby kamienie węgielne były namaszczone bojaźnią Bożą, a nie kładzione w mrocznym oddaleniu od Boga. Każdy kamień tej budowli powinien być uformowany i położony w zgodzie z planami architektonicznymi Boga... Jako chrześcijanie musimy wiedzieć, że zarówno pod nowe ukształtowanie życia gospodarczego i społecznego, jak i zabezpieczenie pracy i robotnika, nie można położyć innego fundamentu niż ten, który położono: to Chrystus."1694 Po czym wyrazili swe życzenia w zakresie prasy, radia, teatru i filmu. Albowiem: „Nie jest obojętne, jak napisze się scenariusz filmu i jak role będą grane przy jego kręceniu. Chrześcijaninowi nie może też być obojętne, jaką gazetę czyta i wspiera swoimi pieniędzmi. Byłoby dobrze, gdyby wspólnota radiosłuchaczy..." itd. Chcieli także mieć coś do gadania w dziedzinie „cenzury filmowej", „opieki nad młodzieżą", w „szkole wyznaniowej" i oczywiście w „wychowaniu naszych dzieci"1695. A gdzież by nie chcieli? Oni zawsze są nienasyceni. Rzecz główna: żeby ich potrzeby były spełnione. I dlatego zwłaszcza przez każdymi wyborami uprawiali na wielką skalę politykę. Już w słowie pasterskim na wybory do Bundestagu 14 sierpnia 1949 roku po raz pierwszy znowu sprecyzowali swe najważniejsze zainteresowania: rozwiązanie kwestii socjalnej, ochrona młodzieży i narodu przed tym, co „brudne i brukowe", Schmutz und Schund — proszę porównać, co przez to rozumieli w czasie I Wojny Światowej (t. I, str. 185 i nast.) i w czasach nazistowskich (str. 44, 257) — następnie szkolnictwo, całość wychowania religijnego dzieci („pod tym względem konstytucję należy odpowiednio uzupełnić albo poprawić"), stosunek państwa i Kościoła, w szczególności też „odproletaryzowanie mas". I że od wszystkiego tego zależy „dobro i niedola naszego narodu". I oczywiście również od prawa wyborczego. „Prawo wyborcze to obowiązek wyborczy". Przy czym stało się jasne, kogo należy wybierać: „Mężczyzn i niewiasty... którzy w swej pracy politycznej kierują się prawdziwie chrześcijańskimi poglądami i poczuciem głębokiej odpowiedzialności wobec Boga" — a Bóg to oni! — którzy „z największym naciskiem domagają się, aby w całym życiu naszego narodu zapewnić 271 ważność prawu naturalnemu i zasadom chrześcijańskim"1696. Natomiast nie należy wybierać, rzecz jasna, „posłów o poglądach socjalistycznych i liberalnych", gdyż „nie wykazują oni zrozumienia dla podstawowych postulatów chrześcijańskich". Po czym deklaruje się: „Kościół stoi ponad partiami!", to zakorzenione i wręcz odruchowe kłamstwo z długą brodą, niemalże uświęcone przez wiek. A następnie biskupi pozostawiają chrześcijańskiemu wyborcy rozstrzygnięcie wedle sumienia, aby napomnieć jeszcze w ostatnim zdaniu: „Nie zapominajcie, że za swoją decyzję musicie być odpowiedzialni wobec Boga, wobec swych dzieci i wobec przyszłości naszego narodu."1697 I nie zapominajcie, że nawoływali też do wybrania Hitlera! I do wojen hitlerowskich! Podobną tolerancję zademonstrowali w wyborach do Bundestagu 6 września 1953 roku. Znów pozostawili chrześcijańskiemu wyborcy, aby rozstrzygnęło jego „chrześcijańskie sumienie", do którego to sumienia uprzednio „apelowali", stwierdzając jak najpoważniej: „Te wybory przyczynią się do rozstrzygnięcia, czy przyszłość będzie chrześcijańska, czy niechrześcijańska."1698 A w wyborach 15 września 1957 roku powoływali się w istocie na wypowiedź Piusa XII: „Każdy powinien wybierać podług wyroku własnego sumienia. Jednakże jasne jest, że głos sumienia nakazuje każdemu prawdziwemu katolikowi oddać głos na tego kandydata lub na tę listę, która daje rzeczywiście wystarczające gwarancje ochrony praw Boskich, rodziny i społeczeństwa wedle prawa Bożego i wedle chrześcijańskich obyczajów."1699 Tę mądrość Pacellego — która zresztą drastycznie pokazuje: że własne sumienie prawdziwego katolika to nic innego, tylko Kościół katolicki — stowarzyszenia laickie szerzyły przez dwa dziesięciolecia przy wszystkich wyborach do Bundestagu, do parlamentów dzielnicowych i do władz gminnych1700. Tyle zaś potrafiła zrozumieć najgłupsza owieczka, zwłaszcza że episkopat i jego pachołkowie coraz głośniej wysławiali swego idola jako „wielkiego katolickiego męża stanu"1701. „Przez okres lat około dwudziestu — pisze Frederic Spotts w swojej szeroko zakrojonej analizie na temat Kościół i polityka w Niemczech — udawało się Kościołowi katolickiemu i jego stowarzyszeniom laickim spajać większość katolików w jeden blok. Po czym wręczano ich partii CDU, narzucano im politykę tej partii, zamykano usta we własnych szeregach każdemu, kto myślał inaczej, i prowadzono wojnę światopoglądową przeciwko niezależnym 272 demokratom i socjaldemokracji. Nie sposób wręcz przecenić politycznych konsekwencji tej działalności."1702 Zwłaszcza gdy się pomyśli o najgorszych następstwach, o polityce zbrojeń, o remilitaryzacji Niemiec, do czego skłaniały Adenauera trzy czynniki: uzyskanie „suwerenności", zapewnienie „bezpieczeństwa" wobec „strefy sowieckiej" i utworzenie „federacji europejskiej"1703. Tylko że Niemcy, rzecz całkiem zrozumiała, nie mają ochoty, aby znów ich postawiono pod bronią i — bo taki bywa najczęściej ostateczny efekt — oddano na spalenie. Adenauer sam nieraz podkreśla (zapewne po to, aby jego „osiągnięcia" wydały się tym większe) ówczesny „defetyzm", uskarża się, że po odrzuceniu „służby wojskowej" był „zniesławiany", że niemiecki wkład w dzieło obrony był „w Republice Federalnej wybitnie niepopularny", że „znacznie (!) przeważająca większość narodu niemieckiego podchodzi całkiem (!) negatywnie do wiary w odtworzenie armii niemieckiej"1704. „Prowadziłem różne rozmowy z osobistościami ze wszystkich kręgów narodu i wstrząsnęło mną, jak wielkie rozmiary przybrał upadek wewnętrznej siły oporu."1705 Adenauer przyznaje, że mimo „wszelkich wysiłków rządu federalnego i partii koalicyjnych" remilitaryzacja „w obronie Europy jest wśród narodu niemieckiego bardzo niepopularna", lecz „absolutnie konieczna" i że jednak „naród niemiecki w przeważającej większości akceptuje przynajmniej wkład obronny"1706. „Było bardzo potrzebne, aby się stało coś powodującego psychologiczne przestawienie się większości narodu niemieckiego."1707 W tej rozstrzygającej sytuacji, w jakiej mimo „wszelkich wysiłków" rząd i partie koalicyjne nie osiągały postępów, gdy nikt i nic nie było w stanie zmienić nastrojów ludności, z pomocą przyszedł Kościół katolicki. Ten sam Kościół, który jak wściekły rzucił się do I Wojny Światowej1708, który także w II Wojnie Światowej pognał miliony żołnierzy na śmierć, teraz znów zaganiał pod broń, z całym nakładem sił i powagi moralnej, jaką — cóż za absurd! — posiadał i nadal posiada. W tym fundamentalnym rozstrzygnięciu Kościół udzielał Adenauerowi „nieograniczonego i niewzruszonego poparcia od samego początku... a nawet o wiele wcześniej"1709. Ci sami biskupi, którzy do końca popierali zbrodniczą w skali światowej politykę Hitlera, teraz stali się z dnia na dzień zwolennikami jego przeciwników. Podjęli przy tym, tak jak papież i niemieccy generałowie, starą robotę w tymże duchu. Dzięki swoim wpływom potrafili znowu poprowadzić wiernych na pasku, 273 wprzęgając ich w służbę starych, fałszywych „wartości". Hans-Dieter Bamberg nie wątpi, że „to Kościół katolicki ponosi główną winę za to, iż w Niemczech Zachodnich wyzwolenie od faszyzmu w 1945 roku w ogóle nie zostało potraktowanie jako takie, lecz jako przegrana własnej sprawy, może nie takiej całkiem złej, spowodowana przez otaczających wrogów, zwłaszcza ze Wschodu. Umiejętność «okazania żalu», czy nawet przyznania się do winy, na co zdobył się Kościół ewangelicki, katolicyzmowi była widocznie obca, bo stał on zawsze po stronie silniejszych, uważając, że stoi po stronie «prawa» i «dobra». Podczas gdy katolicki ogół wierzących, gruntownie okaleczony, był otwarty na politykę pokojowego pogodzenia się z sytuacją wynikłą na skutek wojny nazistowskiej i gotów do pokojowej koegzystencji ze wszystkimi państwami i ustrojami społecznymi, z góry narzucono mu znów stary i dobrze znany bełkot o porządku, obowiązku i honorze, o wartościach Zachodu i wrogu na Wschodzie. Jeżeli dzisiaj 65-70% kierownictwa gospodarczego wywodzi się z organizacji nazistowskich i tak samo jest w generalicji; jeżeli podjęto wrogą pokojowi politykę odwetu i remilitaryzacji; stało się to możliwe m.in. przez religijne powiązania tej bazy masowej, która w przeciwnym razie mogłaby temu zapobiec. Było korzystne dla rządzących wtedy i obecnie, ażeby wojna faszystowska nigdy nie została rozumnie przeanalizowana na użytek szerokiej opinii publicznej, tylko rozwiała się w jakiś dopust losu. Proszę sobie poczytać choćby przemówienia arcybiskupa z Paderbornu sprzed i po roku 1945... Z osłupieniem przekonamy się, z jak niezłomną pewnością siebie przedstawia się starych nieprzyjaciół autorytarno-imperialistycznego Zachodu jako sprawców tej wojny: mianowicie liberalizm, socjalizm i wszystkich, którzy nie wierzą w Boga. Po roku 1945 fronda prawicowa znów szybko się uformowała, trochę ciszej niż po roku 1918 szerząc wśród narodu legendy o nożu w plecy, trochę głośniej domagając się ziemi i władzy... Ci nowi rzecznicy Zachodu, działający na przedpolu remilitaryzacji, to katolicy."1710 Przewodniczący niemieckiej Konferencji Episkopatu, kardynał Frings z Kolonii, już zaraz po wojnie pragnął Zachodu naznaczonego jedynie przez chrześcijaństwo, czyli oczywiście przez rzymski katolicyzm, już w roku 1946 zalecał Niemcy Zachodnie jako bastion przeciw inwazji sowieckiej i w ogóle wszelkiej słowiańskiej, a w roku 1948 na Dniach Katolickich w Moguncji rzucił hasło: „Wróg jest na lewo."1711 I o całe tygodnie wyprzedzając pismo Adenauera do zachodnich gubernatorów wojskowych, na 274 długo przed zgodą ich rządów na niemiecki wkład do systemu obrony, Frings nawoływał do „prowadzenia wojny, skierowanej przeciw bezprawiu", do przywrócenia tzw. porządku Boskiego, w razie potrzeby „przy użyciu siły zbrojnej"1712. W marcu 1950 roku uzbrojenie Niemiec, ich wejście do NATO, walka z odmową służby wojskowej: taki był główny temat konferencji, na której w Rzymie spotkali się kardynałowie Frings, Preysing i Spellman1713. A w tym samym roku Frings, od 2 grudnia 1948 należący do CDU, w czasie kolejnych niemieckich Dni Katolickich jako pierwszy w Niemczech oficjalnie zażądał ponownego uzbrojenia Niemców, w gruncie rzeczy co prawda idąc po prostu za Piusem XII i jego przemówieniem na Boże Narodzenie 1948 roku: „Naród zagrożony niesprawiedliwą napaścią... nie może, jeśli chce postępować po chrześcijańsku, trwać w biernej obojętności, jeszcze bardziej zaś solidarność rodziny narodów zabrania innym, ażeby w nieczułej neutralności zachowywali się po prostu jako widzowie."1714 A więc uczuciowa wojna zamiast nieczułej neutralności? Może już w momencie, gdy niesprawiedliwa napaść „zagraża"? Czy choćby w poczuciu zagrożenia? „Papież nie pozostawia co do tego wątpliwości — powiedział Frings na Dniach Katolickich w Bochum — że byłby to zdrożny sentymentalizm, fałszywie skierowana dufność humanitarna, gdyby w obawie przed cierpieniami wojny ktoś tolerował dziejące się bezprawie. Zgodnie z myślą papieską jest więc wojna, zwrócona przeciw bezprawiu, nie tylko prawem, ale i obowiązkiem wszystkich państw... Prawdziwy pokój może się opierać tylko na Boskim porządku. Gdziekolwiek ten zostanie zaatakowany, narody muszą choćby i siłą zbrojną przywrócić naruszony porządek."1715 Semper idem. A porządek Boski reprezentuje sobą papiestwo. Poznać to po nim! Już w najbliższą niedzielę odczytywany we wszystkich kościołach diecezji kolońskiej list pasterski kardynała podkreślał, że wypowiedział się on w pełnej zgodności z poglądami papieża. Frings również wyjaśnił, „że propaganda na rzecz nieograniczonej i całkowitej odmowy służenia w wojsku nie da się pogodzić z myślą chrześcijańską, że błądzą również i ci, którzy takie myślenie szerzą pośród młodzieży"1716. I odpowiednio w słowie pasterskim z lutego 1951 roku: „Co prawda, kto chce pokoju, musi także być gotów bronić pokoju... gotów do wszelkich ofiar."1717 A w 1952 roku Frings majaczył: „Urzeczywistnienie ideału, aby utworzyć 275 państwo Karola Wielkiego, nigdy nie było tak bliskie jak obecnie." Przed dziesięcioma laty, 2 kwietnia 1942 roku, w środku wojny obchodzono 1200 urodziny Karola Wielkiego i ogrywano jego postać jako „zjednoczyciela", „Europejczyka", zwłaszcza w duchu antysowieckim, gdyż mobilizowano — jak znowu i obecnie — „chrześcijański Zachód" przeciwko „bezbożnemu komunizmowi"1718. Prymas Niemiec Zachodnich marzył więc o utworzeniu rzeszy Karolingów, czyli „imperium Christianum", jak nazywał je Alkuin od 798 roku, takiego „regnum sanctae ecclesiae" (w Libri Carolini), na które składały się dzisiejsze Francja, Belgia, Holandia, Niemcy Zachodnie, Szwajcaria, większa część Włoch, Marchia Hiszpańska i Korsyka: około 1,2 mln km2. Otóż prawie wszystko, co leży na północnym wschodzie i na południu tego „Królestwa Kościoła", czyli setki tysięcy kilometrów kwadratowych, zagrabił św. Karol podczas 46 lat swego panowania w niemalże 50 kampaniach, „stosując się do naszych napomnień", jak ujął to papież Hadrian I1719. Święcono jeszcze inne „wielkie" jubileusze z historii Zachodu. W trzy lata później, w 1955 roku, obchodzono tysiącletnią pamiątkę bitwy 955 roku na równinie Lechfeld, gdzie pobito chciwych łupu najeźdźców, „wrogów państwa Bożego, «wysłańców piekła», pogan, grożących zagarnięciem chrześcijańskiej przestrzeni życiowej i zagrażających wierze chrześcijańskiej". A w roku 1555 zawarto pokój religijny w Augsburgu, „unię" protestantów i katolików „w epoce „czającej się plagi tureckiej", czyli znów antychrześcijańskie diabelstwo i okazja do „wspomnień", które „dziś porywają myśli do Berlina; przecież to znów solidarność — łącząca aliantów zachodnich i Niemców — która już od dziesięciu lat czyni z tego miasta falochron powstrzymujący zalew ze Wschodu..."1720 Nie można więc tych, który w roku 955 pobili Węgrów, „broniąc wraz ze swoim bydłem swych katedr... ani krytykować, ani potępiać, że uczynili to ostrzem broni!" Również i „Augsburskie Dni Wyznaniowe" 1955 roku dzięki „namiętnemu świadectwu zgromadzonego ludu" stały się „zaprzeczeniem defetyzmowi «niedowiarków sumienia»", a przybyły pośpiesznie z Rzymu, bardzo bliski papieżowi jezuita Gundlach, usprawiedliwiający nawet wojnę atomową (str. 312 i nast.), wykrzykiwał do chrześcijańskich zastępów: „Europa stała się wielka nie przez swoje masy, tylko przez masy pod dobrym dowództwem!"1721 276

Diabły węgierskie, diabły tureckie, diabły sowieckie: czyż zachodnie anioły niewinności nie były zmuszone chwycić za broń? Również i obrotny kardynał Faulhaber — jakże typowe dla takich jak on! — jeszcze raz się objawił. Był w końcu biskupem wojskowym podczas I Wojny Światowej (t. I, str. 190 i nast.), jako taki „dostarczał swoim współbraciom w polu amunicji homiletycznej", ciesząc się „wielkodusznym poparciem przewielebnego episkopatu niemieckiego i austriackiego"; charakter demokracji zachodniej określał jako „moralność diabła", żołnierzy niemieckich jako „zastępy zbrojne Pana", „strażników i mścicieli Boskiego porządku świata" i jak „prorok rzekł o Chrystusie": „wiernością przepasze swe biodra", jednym tchem cytując także pieśń żołnierską: „Niech sztandar w górze powiewa, my stójmy wiernie pospołu!"1722 Za Hitlera, w 1936 roku, ten arcypasterz wydał na 25-letni jubileusz swego biskupstwa pismo objętości około 100 stron, z których 24 poświęca swoim czasom żołnierskim, sumiennie odnotowując nie tylko każdy swój awans, począwszy od starszego szeregowca, lecz nawet podając, na jakim modelu karabinu szkolił się późniejszy książę Kościoła; bo przecież „okres służby w szynelu królewskim... był szkołą na całe życie"1723. W końcu tak w Pierwszej, jak i w Drugiej Wojnie Światowej Faulhaber swoimi „listami pasterskimi" pędził katolików na śmierć (str. 109 i nast.). Zachwalał więc z początkiem remilitaryzacji, wymownie i jako coś oczywistego, żołnierzom Bundeswehry swoje własne doświadczenia wojenne, ów bogaty skarbiec wiedzy i przeżyć religijnych, utrwalony głównie w dziele Schwert des Geistes. Feldpredigten im Weltkrieg („Miecz ducha. Kazania polowe z wojny światowej")1724. W rezultacie określany był entuzjastycznie jako „nowy Mojżesz", „odważny kardynał Faulhaber", „niezrównany spiżowy biskup" [od gry słów: Erz „arcy" i „spiż"], „lew z Monachium", „anioł Niemców". Zachwycano się nim: „Jak sam papież Pius XII, cudowny papież, kardynał Faulhaber widnieje na szczytach ideału biskupa: jeszcze i w podeszłym wieku otwarty na młode życie jak młodzieniec! Vox temporis vox Dei: nie draśnięty przez czas, ani na krok nie oddalając się od wieczności, nie ulegając aktualnym programom, jest przecież bliski aktualności tych czasów i dostępny aktualności: zawsze otwarty nie tylko na to, co dobre i stare, lecz i na to, co lepsze i nowe."1725 Arcybiskup Jager z Paderbornu, niegdyś kapelan dywizji „Fuhrera", bredził podówczas o walce w obronie chrześcijaństwa, 277 głosił sympatię nawet dla nazistowskiego wyzwiska o słowiańskim „Untermenschu" i w roku 1942 nie zawahał się stwierdzić, że Rosjanie wskutek swej wrogości do Boga i nienawiści do Chrystusa zdegenerowali się niemalże do poziomu zwierząt1726. W dniu 27 marca 1946 roku Jager (wraz ze swymi kolegami po urzędzie w prowincji kościelnej Koln i Paderborn) obwieścił, iż „Rzesza narodowosocjalistyczna" stworzyła „rządy samowoli, depcącej wszelkie prawa jednostki. Myśmy (!) jednak żywili nadzieję, że po upadku narodowego socjalizmu... nastąpi surowe ukaranie odpowiedzialnych za te zbrodnie... popełniane na straszliwą skalę... wobec przedstawicieli obych narodów."1727 Ale zbrodnie te Jager sam popierał. A już w 1957 roku znowu zażądał spełnienia „ideałów wojen krzyżowych... w formie nowożytnej", w roku 1962 święcił „rycerstwo żołnierskie... nigdy nie mogące odmienić swej duszy", a w 1965 został kardynałem1728. I jak Frings, Faulhaber, Jager, jak ich poprzednicy lub oni sami już za cesarza lub Hitlera domagali się, aby poświęcać ostatnią kroplę krwi (cudzej!) dla miłej ojczyzny, tak i w pouczeniu episkopatu niemieckiego z 1953 roku stwierdza się, że państwo ma prawo „żądać od swych obywateli, aby w obronie jego egzystencji, gdyby jej zagroził niegodziwy napastnik, wnieśli swój wkład aż po ofiarę życia"1129. I także w 1954 roku dla Konferencji Episkopatu w Fuldzie „ponowne uzbrojenie ojczyzny niemieckiej" było „koniecznym żądaniem każdego chrześcijanina, bo chrześcijańskiego Zachodu trzeba bronić przed niebezpieczeństwem bolszewizmu, przed tymi diabelskimi ideologiami, które chcą na wszelkie sposoby wytępić chrześcijaństwo i Kościół..."1730 Tak jak zawsze, jak już w 1933 roku (t. I, str. 320 i nast.): pasterze nawoływali, owieczki za nimi biegły. Słusznie podkreśla Frederic Spotts, „że hierarchia katolicka w swym poparciu dla remilitaryzacji daleko wyprzedzała wszelkie inne grupy społeczeństwa niemieckiego"1731. Równocześnie wszystkie katolickie „organizacje pokojowe", w kraju i za granicą, pryncypialnie zakazały w „wojnie obronnej" uchylania się od służby wojskowej ze względu na przekonania1732. Również i moraliści katoliccy doczekali się znowu swej wielkiej godziny. Akurat na konferencji „Pax Christi" teolog z Wiirzburga Fleckenstein ostrzegał: „Bezwarunkowa odmowa służby wojskowej nie da się pogodzić z katolicką nauką Kościoła i jest grzechem!"1733 Jego monachijski kolega Monzel pouczał: „Wola, aby za wszelką cenę pozostać przy życiu, jest postawą 278 niechrześcijańską i niemoralną!"1734 Profesor nauk moralnych Werner Schóllgen, który w roku 1936 wspierał nazistowską teorię dziedziczności, mobilizując w tym celu oficjalnego filozofa kościelnego św. Tomasza z Akwinu, skutecznie demaskował teraz baśniowy charakter chrześcijańskiej miłości do nieprzyjaciół, występując przeciw „radykalnym pacyfistom" i znów ochoczo dopominając się o broń1735. W książce Ohne mich!... Ohne uns? (1951, Beze mnie!... Bez nas?) Schóllgen pisał: „Duch sam przez się nie jest potężny, a żyć może jedynie wówczas, gdy otoczy się go murem siły i władzy." Zaiste jaskrawa deklaracja bankructwa chrześcijaństwa w ujęciu wielkiego Kościoła1736. Teolog Matthias Laros, który w roku 1940 zabraniał katolickiemu mięsu armatniemu rozmyślań o „sprawiedliwych" i „niesprawiedliwych" wojnach, gdyż obecnie: „Każda jednostka powinna działać i robić wszystko, co można, wierząc w sprawę swego narodu", teraz oczywiście znów domagał się „wspólnoty narodu", a nie „dekownictwa"1737. Kiedy w latach 1950/51 dopiero „niewielka radykalna mniejszość" wołała o uzbrojenie, już opowiadała się za nim większość katolickiego kleru w Niemczech Zachodnich. W roku 1952 „Związek Niemieckiej Młodzieży Katolickiej", liczący milion członków, wyłonił swą „Komisję Wojskową", najwidoczniej stanowiąc „jedyną masową bazę" dążenia do remilitaryzacji1738. Już 11 listopada 1953 roku ten katolicki związek młodzieży przekazał urzędowi Blanka, poprzednikowi Ministerstwa Obrony, „memoriał" w sprawie „wewnętrznej struktury" nowych niemieckich sił zbrojnych1739. A wszystko to niezależnie od faktu, że oprócz nich cała młodzież niemiecka była ewidentnie przeciwna remilitaryzacji; wszystkie niekatolickie organizacje młodzieżowe albo odrzucały ją, albo ignorowały1740. Ale gdy młodzi katolicy odmawiali sympatyzowania z interesami mocarstw zachodnich i rządu Adenauera, denuncjowano ich, otaczano pogardą i śmiesznością1741. Zaledwie w kilka lat później pismo Związku Młodzieży Katolickiej Fahrmann zachwalało dopiero co zmartwychwstały dryl żołnierski: „Przeszkolenie to i cała służba są surowe, ale rozumne i słuszne. W końcu odbudować mamy obronę naszej ojczyzny. Czy Amerykanie i młodzi ludzie z innych krajów sprzymierzonych długo jeszcze mieliby nas ochraniać, kiedy my sami nic nie robimy dla swego bezpieczeństwa?"1742 Ale gdy Fahrmann opublikował też i krytyczny przyczynek w sprawie służby wojskowej, pewien proboszcz katolicki zaprotestował: „Dla katolickich młodzieńców 279 nie ma żadnej wartości odarta z komentarzy pisanina lewicowo-intelektualnych autorów. Przecież my, katolicy, właśnie w okresie zagrożenia ze strony czerwonych musimy robić wszystko, aby wychowywać młodzież w pozytywnym stosunku do państwa i jego instytucji. Fahrmann też musi w tym pomagać."1743 Ale nie tylko Związek Młodzieży Katolickiej z początkiem lat pięćdziesiątych występował na rzecz nowych sił zbrojnych1744. Już opowiadały się za nimi również „Katolicki Ruch Robotniczy", „Katolicki Ruch Mężczyzn" i „Komitet Centralny Katolików Niemieckich", tak iż niebawem organizacje katolickie zalała istna powódź chrześcijańskich publikacji propagandowych na rzecz wojska1745. Nawet tak zwane zgromadzenia religijne wykorzystywano bez skrupułów na rzecz remilitaryzacji. Przecież, jak szydzi 28 lutego 1952 roku korespondent Le Monde w Bonn, „na spotkaniach kościelnych różnych diecezji głównymi tematami tych uduchowionych zgromadzeń okazują się: «Chrześcijanin a służba wojskowa», «Prawo do obrony ojczyzny» i tym podobne"1746. W tym samym roku Otto von Habsburg w prastarym i czcigodnym biskupim grodzie Moguncji, otrzymawszy tak rozległe zadania od Watykanu (str. 135, 224 i nast.), wystąpił na rzecz „Ameryki oraz integracji europejskiej"1747. Jaśnie oświecony mówca wcale nie potrzebował zaczynać od „chlubnej przeszłości", wszak jeszcze w ostatnich dziesięcioleciach „nasz kontynent dał światu przykład żywotności, jaką zwykle znajduje się tylko u ludzi młodych", „niezliczone przykłady heroizmu, odwagi, indywidualnego i zbiorowego męstwa. Bohaterstwo niemieckich żołnierzy w dwóch wojnach światowych zyskało szacunek u przyjaciół i wrogów; zwłaszcza gdy przypomnimy sobie tych, którzy dziesięć lat temu, pomimo katastrofalnych błędów nieudolnego, najwyższego dowództwa, odrzuciło rosyjskiego olbrzyma aż do Wołgi, a następnie, przez trzy lata tragicznych walk w odwrocie, dało jedyny w swoim rodzaju przykład spełniania obowiązku nawet i wówczas, kiedy już nie było nadziei. Francja wniosła do europejskiego eposu heroicznego nazwy Verdun i Bir Hakeim... Hiszpania ukazała nam dramat wojny domowej... godnej największych wyczynów bohaterskich w historii, a wszystko to dla idei, dla ideałów religijnych. Z kolei Austria, po nierównej i niezapomnianej walce przeciwko Rosji w I Wojnie Światowej, wywalcza na drugim froncie wielkie zwycięstwa pod Folgarią i Caporetto... Mógłbym ciągnąć to wyliczanie bez końca... ale po co? Oto dowód, 280

że kontynentowi, który pozostaje wierny swym bohaterskim tradycjom. .. nie grozi niebezpieczeństwo, iż padnie ofiarą miękkiej i haniebnej dekadencji."1748 Cóż za aspekty! Przykłady „żywotności", „spełniania obowiązku", „największych wyczynów bohaterskich w historii"! Ale drukujące mowę Ottona czasopismo Neues Abendland — służące „wielkim zadaniom", jakie postawiła sobie „Akcja Zachodnia"1749 — już wcześniej pisało, ze zrozumiałych przyczyn w artykule, którego autor przedstawił się jako trzy ***: „Podług wszystkich wypowiedzi ze Stanów Zjednoczonych ta wojna światowa z pewnością będzie wojną broni atomowych, z powietrza i zapewne także na ziemi. Ale tak samo pewne jest, że nie będzie to wojna polegająca na przyciskaniu guzików, o jakiej w swoim wyobrażeniu mogła przez pewien czas marzyć (!) ludzkość, mająca już dosyć powszechnego obowiązku służby wojskowej. Unicestwienia wroga nie dokona kilku wynajętych w tym celu inżynierów, przyciskających guziki. Znów uruchomione zostaną masy ludzkie, zmuszone walczyć o zwycięstwo na lądzie, na morzu i w powietrzu. Będzie to wojna, którą nie pozostaną nie tknięte żaden dom, żaden zakład pracy i żadne laboratorium, żadna katedra uniwersytecka i żadne biurko w redakcji: wojna totalna." Po czym anonim ciągnie: „Wojny totalne zaś są wojnami na zużycie, tzn. długotrwałymi wojnami, w których podaż ludzi i maszyn wydaje się nieograniczona. Taka wojna jest w końcu «wojną ludową»."1750 Brzmi to obiecująco, niemal porywająco. Jakby przemawiał Goebbels: do którego ta strona nieraz mnie porównuje! Ażeby jednak nikt nie zadrżał, Neues Abendland zaraz uspokaja w przyczynku Atom i trwoga: „Są miliony ludzi, którzy woleliby zostać wydani na eksplozję bomby atomowej niż w ręce sowieckiego lekarza więziennego. Po bombie atomowej szybciej następuje wyzwalająca śmierć. Natomiast sowiecki lekarz pozostawia ofiarę przy «życiu» ze zniszczonymi nerwami i upośledzonym mózgiem."1751 To pewne, że niektórzy są upośledzeni na umyśle, mimo że nie trafili w łapy sowieckiego lekarza więziennego! A „wyzwalająca śmierć" nie zawsze następuje tak rychło... Ale Otto von Habsburg wtedy pouczał również stolicę, jako gość „Związku Niemieckich Federalistów", „przedstawiciel arcyrodu" oraz jedna z „najstarszych ofiar" w rzeszy uchodźców i „wygnańców", w otoczeniu całej śmietanki Bonn1752, że „Stany Zjednoczone Europy to absolutnie konieczne rozwiązanie na 281 przyszłość", Europę zaś potrafi zrozumieć tylko chrześcijaństwo; że dynamice komunizmu trzeba przeciwstawić jakąś krzepką ideę, taką, która nie będzie pochodziła z importu. „Dla naszych uciemiężonych braci na Wschodzie ta idea chrześcijaństwa, program chrześcijańskiej odnowy, jest dziś ostatnią kotwicą ich nadziei. Ale i tu również, na wolnej ziemi, tylko zachodnio-chrześcijańska myśl może wytworzyć tę wspólnotę, z której kiedyś nasz kontynent powstanie w nowej wielkości i godności."1753 Podczas gdy tłumiono wszelką katolicką opozycję przeciw remilitaryzacji, gdy oczerniano publicznie tak wpływowych katolików jak Walter Dirks, Helene Wessel i Klara Fassbinder, gdy ciężko zniesławiano i zwalczano historyka i pisarza Reinholda Schneidera, za hitleryzmu oskarżone wreszcie o zdradę stanu1754, całe piśmiennictwo kościelne zmuszone było iść w ślady prałatów oraz innych pobożnie wymachujących szabelką, a prasa katolicka, gdzie nie spojrzeć, musiała przyłączać się do chóralnego krzyku o nową broń. Jak grzyby po deszczu mnożyły się w ostępach tej prasy odpowiednie artykuły: Wątpliwa polityka neutralności, Polityka i strategia w wojnie totalnej, Czy rezygnacja z użycia siły jest chrześcijańska?, Obronność, Zasady nowej niemieckiej obronności, Junactwo i powinność wobec państwa, Heroizm i służba państwu, Służba wojskowa a sumienie, Wolność w mundurze, Chcemy bronić Europy, Chrześcijaństwo i Europa, Przekleństwo tych konferencji, Słaby olbrzym (Moskwa i satelici), Czerwoni piraci na Bałtyku, Narośl rakowata... itd. itp.1755 Przewodniczący niemieckiej Konferencji Episkopatu, Frings, już w 1950 roku rozesłał do redakcji katolickich czasopism Chrześcijańskie zasady w kwestii wojny i służby wojskowej, sporządzone przez jego komisję diecezjalną1756. W kardynalskim Kirchen-Zeitung z 6 stycznia 1952 roku stwierdzono w artykule Żołnierstwo po chrześcijańsku (gdzie „z naszych pozycji chrześcijańskich" wielkodusznie przebacza się również hitlerowskiemu SS): „Tak jest, nadszedł czas, abyśmy nauczyli się widzieć żołnierza i w ogóle żołnierstwo we właściwym świetle. Doprawdy nie ma nic niegodziwego w tym, że ktoś jest, albo że był żołnierzem. W przeciwnym razie św. Sebastian z pewnością nie trafiłby do naszego Kościoła. Kto w dobrej wierze walczył za swój naród i kraj, nie ma się czego wstydzić."1757 A już o to, żeby „w dobrej wierze" walczyć i zdychać, zatroszczą się klechy (t. I, str. 179 i nast.). Słusznie podkreśla katolicka Herder-Korrespondenz z 1952 roku, że Kościół: 282

„We wszystkich wojnach niedawnej przeszłości utwierdzał żołnierzy wszystkich (!) armii w świadomości ich obowiązku."1758 To druzgocąca wypowiedź. W masowym piśmie Mann in der Zeit (późniejsze Weltbild), służącym też specjalną mutacją dla żołnierzy, biskupi polecili szerzyć radość z żołnierki oraz wyjaśniać, że przeciwnicy remilitaryzacji to egoiści, „niechybnie zmierzający ku anarchii"1759. Gazeta episkopatu tak broniła przed nią pobitych, niestety, wojowników Hitlera: „Za kogo walczyli? Ja zawsze widziałem tylko moją żonę i dzieci, a po przeciwnej stronie rozbestwione żołdactwo ze Wschodu. Widziałem też nasze wspaniałe domy Boże..." niegdyś co prawda wyrastające z równie bezwzględnego niszczenia żywotów ludzkich!1760 „Myślałem o tej kulturze, w której z łaski Bożej dano mi się urodzić. Wszystko to widziałem, kraj rodzinny, kościół w mojej parafii, grób rodziców... honor żołnierski nie na tym polega, żeby innych pozbawiać życia, lecz na gotowości do oddania własnego życia za innych."1761 Otóż to: nie tylko mordować, ale i samemu dać się zamordować. Honor... nikt nie rzuca tym słowem równie obficie jak stan żołnierski, o którym przecież napisano: „Wojsko to źródło zgnilizny, która zalewa świat." Czy nawet: „Koszary to zaraźliwe wrzody na ciele narodu i uniwersytety, uczące przestępczości." Prawda, że autor tej pierwszej wypowiedzi dyskredytuje swój własny zawód (a w niektórych zawodach nikt z uprawiających je nie jest bez winy): papież Jan XXIII1762. Autor drugiej z tych sentencji to również duchowny, jezuita Alfred Delp, bądź co bądź przedstawiciel „humanizmu teologicznego", przede wszystkim zaś autentyczny bojownik ruchu oporu, stracony w Berlinie 2 lutego 1945 roku1763. Ojciec Delp zapewne się w grobie przewracał, kiedy w kilka lat później F. J. Strauss akurat jego, Delpa, imieniem nazwał jedne z koszar1764 i kiedy Ketteler Wacht, pismo Katolickiego Ruchu Robotniczego, w „zmartwychwstaniu stanu żołnierskiego" dopatrzyło się „służby niesionej Chrystusowi", a nawet „ważkiego czynnika wychowawczego". Albowiem: „Posłuszeństwo żołnierskie wyraża się w sumiennym wykonywaniu rozkazów, bez pytania, dlaczego je wydano i czemu służą."1765 Bądź co bądź, zwłaszcza w tym kontekście, zawsze był to niezawodny ideał katolickiego wychowania. Jeszcze nie upłynęło dziesięć lat od śmierci jezuity Delpa, a już jego brat zakonny Franz Georg von Waldburg wykazał, iż 283

Polityka i Kazanie na Górze — tak brzmi tytuł jego elaboratu — wcale sobie nie przeczą. Wprawdzie Kazanie na Górze odnosi się „do każdego człowieka" i „w każdej sytuacji życiowej". Czasami jednak, stwierdza Waldburg za św. Tomaszem z Akwinu, trzeba właśnie „postępować inaczej, dla dobra ogólnego albo nawet dla dobra tych, z którymi się walczy {Summa teologiczna 2 II, 40, 1 ad 2). Takoż stwierdza się, że sam Jezus „nie nadstawiał drugiego policzka, gdy go bito przed sądem", czyli że sam kaznodzieja, wygłaszający Kazanie na Górze, sprowadza swe kazanie do absurdu (to mocna strona wszystkich kaznodziejów!). Poza tym nie wolno tak po prostu przenosić na politykę wszystkiego, co Jezus nakazuje w postępowaniu człowieka z człowiekiem. Wprawdzie ojciec von Waldburg S. J. zastrzega się oczywiście „przeciwko wszelkiej wojnie, a zwłaszcza przeciw wojnie nowoczesnej" i podkreśla „obowiązek każdego chrześcijanina, by uczynić wszystko dla zapobiegnięcia wojnie". „Rozumie się, że chrześcijanin do końca walczy o pokój i przeciw wojnie. Pytanie tylko: czy chrześcijaninowi w żadnym razie nie wolno chwycić za broń?" Pytanie, rzecz jasna, retoryczne. Przecież nie było w chrześcijańskiej Europie takiej wojny, w której chrześcijanin by nie chwycił za broń, a papież lub też biskup nie pobłogosławiłby tej broni i nie usprawiedliwił rzezi! Wszystko to jednak w najpiękniejszej harmonii z Kazaniem na Górze i z Jezusem. A może przykazanie: „Jeżeli ktoś chce ci zabrać szatę, daj mu jeszcze i płaszcz", znaczyłoby „w przeniesieniu na politykę: Jeżeli chcą granicy na Odrze i Nysie, dorzuć im jeszcze Berlin?" I czyż sam Chrystus nie uzdrowił sługi rzymskiego setnika? A Piotr, pierwszy „papież", czyż nie ochrzcił oficera rzymskiego? Czyż św. Sebastian nie był pułkownikiem w gwardii cesarskiej? Waldburg nie omieszkał też zaserwować jawnie zmyślonej historyjki o „Legionie Tebańskim", wedle której 6600 żołnierzy poniosło w Szwajcarii śmierć męczeńską (co jednakże podał do wiadomości, dopiero w półtora wieku później, biskup Eucherius z Lugdunum, a w co dzisiaj nie wierzy już chyba żaden katolicki teolog)1766. Ba! nawet i „postać dziewicy orleańskiej" sankcjonuje chrześcijańskie rzezie. Gdyż „nie ma co do tego wątpliwości: Joanna d'Arc została w nadprzyrodzony sposób powołana przez Boga, ażeby mieczem walczyć o ziemski porządek i sprawiedliwość. Żyła i umarła dla tej misji i za to została kanonizowana." Aha, i spalona została też za to. I tak oto dochodzimy, poprzez krzyczącą wykładnię Biblii, zmyślone zastępy męczenników i spaloną na stosie ofiarę 284 inkwizycji, aż do wojny totalnej z użyciem broni atomowych; do właściwej i głównej kwestii: czy chrześcijańskiemu politykowi wolno prowadzić wojnę dla Kościoła? Odpowiedź: „Wolno i musi to uczynić, w obronie Kościoła, by zapewnić mu wolność wypełniania jego posłannictwa religijnego..." Ostatecznie i papież Pius XII też widzi „w bolszewizacji Europy zło tak wielkie, że zbrojne odparcie go byłoby dozwolone"1767. Więc dla wielkich Kościołów chrześcijańskich pacyfizm jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem. Natomiast zabijanie, rzeź, masowe unicestwianie ludzi na wojnie, dadzą się z nim pogodzić. Jak najbardziej! Dla apostołów Dobrej Nowiny jest to wręcz nieodłączne od Jezusa z Nazaretu, od miłości do nieprzyjaciół, od Kazania na Górze i całej Ewangelii. I jak stawiano to wszystko na głowie od półtora tysiąca lat, jak groteskowo przekręcano to jeszcze w Pierwszej Wojnie Światowej (t. I, str. 179 i nast.), tak samo pozostaje to oczywiste również po okropnościach Drugiej Wojny. Zachodnioniemiecki chrześcijanin i ekspert wojskowy Gunther KrauG znów uważał, że pacyfista to „łajdak" i tyle, „nie zasługujący, aby oświecało go słońce", a duża liczba pacyfistów pośród chrześcijan i mieszczańskiej inteligencji to „często, prawdę mówiąc, tylko półinteligencja"1768. Pisał więc ów specjalista wojskowy w 1952 roku na łamach Wehrwissenschaftliche Rundschau, przywołując — ulubiony topos również i teologów moralnych — „straszny los" i „krzyki" wydawane przez „miliony niewinnych kobiet", które wpadły w sowieckie objęcia lubieżnych Rosjan (jakby Niemcy też nie gwałcili kobiet rosyjskich, francuskich, włoskich: sam to widziałem): „W Biblii powiedziano: Szukajcie najpierw królestwa Bożego; wszystko inne będzie wam przydane. W polityce można powiedzieć: Przede wszystkim bierzcie za broń; wszystko inne będzie wam przydane, w tym również i honor." Oraz mogiła zbiorowa! „Poganom zostawmy sprzeciwianie się remilitaryzacji; my sami postępujmy jak chrześcijanie."1769 W stwarzaniu tego złowróżbnego klimatu, który po roku 1945 pozwolił chrześcijańskiemu demokracie Adenauerowi wygrać wybory, umożliwił remilitaryzację i zmarnował szansę Niemiec na neutralność, początkowo Kościół katolicki uczestniczył dużo bardziej niż ewangelicki, którego Rada zadekretowała przecież 27 sierpnia 1950 roku: „Nie możemy się opowiedzieć za remilitaryzacją Niemiec."1770 I jeszcze w roku 1957 strona ewangelicka potępiła „wszelkie środki masowej zagłady i wszelkie próby 285 usprawiedliwienia ich w jakichkolwiek celach", a nawet jeszcze później się na to powoływano1771. Co prawda i protestanci bywali czempionami polityki siły, jak np. kiloński superintendent Hans Asmussen, autor świeckiego brewiarza Einubung im Christentum. Już w 1952 roku Asmussen uskarżał się, że po roku 1945 zwycięzcy przez pięć lat wpajali Niemcom zdrożność służby wojskowej, zwłaszcza niemieckiej; i że jest to niedopuszczalne psychologicznie w stosunku do narodu, a zwłaszcza jego młodzieży, że to po prostu „duchowe okrucieństwo"1772. Że zwłaszcza norymberskie procesy zbrodniarzy wojennych „rozprzestrzeniają mroczną mgłę", w której naród niemiecki nie może zyskać „jasnego poglądu o samym sobie". W końcu istnieje też policja, a „wobec Boga" nie ma istotnej różnicy między policją i armią. Poza tym i w pokoju wojna toczy się nadal, na przykład w wolnym handlu, który nie sprzyja życiu ludzkiemu, tylko stawia je pod znakiem zapytania. „Konkurencja... rani; wyłącza z akcji; uśmierca; choćby konkurenci tego nie zauważali. W tym sensie wojna to po prostu szczególna forma życia społecznego na ziemi."1773 W takim „świetle widziane" okazuje się więc „potępianie żołnierzy w imię Boże" czymś równie bezsensownym jak „chrześcijańska akceptacja istnienia i zawodu żołnierza" czymś oczywistym, czego nie pojmują tylko „marzyciele", żyjący „we wszelkiego rodzaju urojeniach", natomiast żołnierstwo należałoby „wziąć w obronę"1774. I to czyni proboszcz Asmussen. Właśnie układając swój brewiarz Einubung im Christentum, wychwala powstanie armii pruskiej, jej znaczenie „dla wszystkich armii świata", jej „etos", wspólne dobro „władców wszystkich wyznań", reformacji i kontrreformacji. „Tutaj zapuszczono korzenie, tu wyrosły drzewa, tu drzewa wydały owoce, którymi żywiliśmy się przez 400 lat."1775 Co prawda „nosiciele mundurów niemieckich" także popełniali czyny haniebne. „Jednakże właściwy Hitlerowi sposób prowadzenia wojny sprawił, że w tej samej armii, w której dopuszczano się takich potworności, przygotowywano je lub tolerowano, występował też wzorowy porządek, rzadko spotykany w historii wojen", istniały wszak „całe związki armii, w których panował wzorowy porządek"1776. Co prawda mamy za sobą dwie przegrane wojny, ale przegrali je nie tylko żołnierze, lecz my wszyscy. Co prawda można by z tego wyciągnąć wniosek: „Nigdy więcej nie być żołnierzem", ale „równie sensowne byłoby powiedzieć: «Nigdy więcej nauczycielem, pastorem, politykiem kościelnym, kupcem czy 286 profesorem»."1777 Co jest o tyle słuszne, że właśnie nauczyciele, duchowni, przemysłowcy decydująco uczestniczyli w przygotowywaniu i wspierali politykę siły, wojskowość i wojny. „Zostaliśmy siłą pozbawieni naszej przeszłości... Możemy to dobrowolnie odpokutować w ten sposób, że to naprawimy."1778 Po czym 22 lutego 1957 roku przewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego Dibelius i szef Kancelarii Kościoła Brunotte, świadomie ignorując odnośne postanowienie synodu, podpisali umowę o duszpasterstwie wojskowym, udzielając tym samym błogosławieństwa polityce zbrojeń RFN także ze strony ewangelickiej1779. I niebawem już podlegający bezpośrednio Ministerstwu Obrony „Urząd Kościelny do spraw Bundeswehry" wyjaśnił w kwestii zabijania: „Istnieje konieczne i legalne (!) zabijanie, odpowiadające istocie państwa."1780 Kościół Ewangelicki zaproponował też władzom NRD wyposażenie ich Volksarmee w kapelanów armii i floty — tak iż w razie czego obie strony mogłyby zabijać w sposób konieczny i legalny — tylko że minister obrony Stoph w imieniu rządu NRD odrzucił tę propozycję1781. Mało tego. W roku 1958 aktywny członek „Kościoła Wyznawców", biskup krajowy i długoletni (1949-1961) przewodniczący Rady Ewangelickiej, doktor kilku nauk Otto Dibelius, oznajmił wobec światowej konferencji Kościołów w Evanstone, że z chrześcijańskiego punktu widzenia bomba wodorowa nie jest taka zła, ponieważ zmierzamy wszak do życia wiekuistego, ewentualny zaś milion zabitych przez bombę wodorową tym wcześniej osiągnąłby żywot wieczny1782. Jest to całkiem logiczne, przynajmniej w ramach ogłupiania świata przez chrześcijaństwo, choć nie oryginalne, wszak już nauczyciel Kościoła św. Augustyn nic nie miał przeciwko wojnie, uważając, że giną w niej ludzie, którzy tak czy owak musieliby kiedyś umrzeć. Po co w ogóle ta religia Dobrej Nowiny? Całe to chrześcijaństwo? Również i hamburski teolog Thielicke1783 potrafił z całego serca chrześcijańsko- ewangelickiego zapewniać: „Zależnie od okoliczności muszę (jako chrześcijanin) miłować zbrojnie i przy użyciu siły. Chrześcijanie, pełniący służbę wojskową pod okiem Boga, zawsze swoje rzemiosło zabijania pojmowali w ten sposób, że czynią to w imię miłości!"1784 Przecież jego kolega Kiinneth z Erlangen w kwietniu 1958 roku wołał do synodu w Berlinie: „Nawet i bomby atomowe mogą być użyte w służbie miłości bliźniego!"1785 287

W tym punkcie, jak i w paru innych1786, katolicy i protestanci nie różnili się między sobą od czasów reformacji. W tej kwestii od Wojny Trzydziestoletniej do dzisiaj wyją pospołu z wilkami. Umowy zawarte w Jałcie, Londynie i Poczdamie zabraniały reorganizacji armii niemieckiej1787. Ale już pod koniec lat pięćdziesiątych w Bundeswehrze było znów około stu generałów i admirałów. Z tego 71 było już za Hitlera oficerami Sztabu Generalnego lub współpracownikami Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, a 45 generałami już za Hitlera. Co najmniej siedmiu z nich miało wyroki jako zbrodniarze wojenni lub figurowało na alianckich listach zbrodniarzy wojennych. „Każdy z nas — jak potwierdza generał-feldmarszałek Keitel, byty szef Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu — pracował na swoim stanowisku dla tego celu, w ramach funkcji, jakie mu przydzielono. Każdy z nas, gdyby wojna się zakończyła zwycięstwem, stwierdziłby z radością i dumą, że on również może przypisać sobie jakiś udział w tym wydarzeniu... Stwierdzam, że wszyscy z wdzięcznością akceptowaliśmy przedstawiane przez niego (Hitlera) cele, dotyczące Wehrmachtu... że... czyniliśmy wszystko, co tylko możliwe, ażeby wzmocnić Wehrmacht i uzbrojenie... Tak się stało, że generalicja, z początku zachowująca rezerwę, czy wręcz niechętna, po kilku latach była już zwolenniczką Fuhrera."1788 W wyniku norymberskiego procesu zbrodniarzy wojennych Keitel został stracony, w przeciwnym razie zająłby może miejsce Adolfa Heusingera, który w roku 1940 kierował Wydziałem Operacyjnym Naczelnego Dowództwa armii, a od roku 1952 Wydziałem Wojskowym urzędu Blanka, w 1957 został inspektorem generalnym Bundeswehry, a następnie przewodniczącym Stałej Komisji Wojskowej NATO1789. „Jeżeli Amerykanie chcą, abyśmy utworzyli silne wojsko — powiedział Heusinger do McCloya — to bezwzględnie konieczne jest, abyśmy mieli do rozporządzenia najlepszych generałów Hitlera", i wyraził się także 15 października 1955 roku z całym wigorem oficera nazistowskiego: „Atakować, kiedy tylko jest szansa! Z taką metodą walki powinien Zachód wystąpić przeciwko Wschodowi."1790 W kołach klerykalnych nazywało się to: „odpór", „obrona". I do tego właśnie potrzebne było 288

Duszpasterstwo w Bundeswehrze

„...że jesteśmy na świecie nie dla dobrego życia, tylko dla dobrej śmierci." Werthmann, zastępca biskupa polowego wojsk Hitlera i wikariusz generalny Bundeswehry (str. 289)

.. .że „Bóg żąda od nas więcej, aniżeli od nas żądał sam Hitler." (str. 292) Zanim jeszcze zapadła decyzja ponownego uzbrojenia Republiki Federalnej, urząd Blanka zwrócił się do Kościołów. Jak stwierdza F. J. Strauss, „zasługa inicjatywy" przypadła kanclerzowi Adenauerowi1791. Ale za jego rządów katolickie duszpasterstwo wojskowe i tak mogło się powołać na art. 27 konkordatu z Rzeszą, zawartego w 1933 roku i tak korzystnego dla papieża, iż ten oczywiście nastawał na jego utrzymanie w mocy; choć poza tym wszystkie zawarte przez Hitlera wielkie umowy, dotyczące polityki zagranicznej, straciły ważność. I decyzja Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z 26 marca 1957 roku postanowiła, że konkordat jest nadal ważny1792. Nawet zastępca biskupa polowego wojsk Hitlera Werthmann (t. I, str. 348), który sam przyznał, że przez dwa ostatnie lata wojny wyręczał chorego zwierzchnika, tym samym najwyższy w Niemczech duchowny wojskowy1793, znowu był do wzięcia. Werthmann już za „Fuhrera", jak przystało na klechę polowego, w „potężnej symfonii wydarzeń wojennych" wyczuwał „bliskość Boga" i wraz ze swymi katolickimi ofiarami pól bitewnych „słyszał, jak szumią skrzydła wieczności"1794. Więc i teraz był znowu gotów „współdziałać w pokrzepianiu nieprzemijającej i wspaniałej, niemieckiej duszy żołnierskiej"1795. Od roku 1952 Werthmann autorytatywnie uczestniczył w planowaniu duszpasterstwa dla Bundeswehry. W roku 1956 został wikariuszem generalnym jej pierwszego biskupa polowego, kardynała Wendla, do roku 1962 jako wikariusz generalny kierował Katolickim Biskupstwem Wojskowym w Bonn1796 i młócił te same wzniosłe frazesy co wówczas, gdy zastępował biskupa polowego u Hitlera. Jak za Hitlera uczył, aby nie użalać się nad poległymi żołnierzami, tylko żałować tych, co „zestarzawszy się i posiwiawszy zapominają o tym, co największe: o wypełnianiu obowiązku!", tak i teraz nie wahał się wpajać żołnierzom Adenauera, 289

„że jesteśmy na świecie nie dla dobrego życia, tylko dla dobrej śmierci". „Twój najlepszy przyjaciel nie potrafi ci doradzić tak wybornie, jak śmierć.. ,"1797 Już w środku II Wojny Światowej, w 1942 roku, Pius XII w uznaniu zasług Werthmanna mianował go honorowym prałatem papieskim; Jan XXIII przyznał mu w 1958 roku godność protonotariusza apostolskiego; Bonn odznaczyło go Wielkim Krzyżem Zasługi Orderu Zasługi Republiki Federalnej; a St. Heinrichsblatt, organ Elmara Marii Kredla, arcypasterza Bambergu, obecnie katolickiego biskupa polowego Bundeswehry, na śmierć Werthmanna w 1980 roku wychwalał osiągnięcia „jednego z najbardziej wyróżniających się kapłanów arcybiskupstwa" dla duszpasterstwa wojskowego, w którym „czynny był ponad 20 lat na czołowym stanowisku", także i „podczas wojny... z ufnością w Bogu, odwagą i dyplomacją... w bunkrach i okopach towarzysząc wojsku..."1798 Uczeń Werthmanna, dziekan wojskowy monsignore Ludwig Steger („Gdy chwieją się ołtarze, chwieją się i trony..."), autor przełomowego dzieła Gnade und Sieg im Rosenkranz („Łaska i zwycięstwo w różańcu"), widzi dla Zachodu zagrożenie, „jakiego nie było jeszcze w historii", oczywiście spowodowane przez „bicz bolszewizmu", będącego „diabłem we własnej osobie". „Zbawco, dopomóż mi stać się współczesnym rycerzem krzyżowym."1799 Znów atutem stał się, jak w latach 1914 i 1941, duch wypraw krzyżowych. Przecież katolickim kapelanom wojskowym wyraźnie polecono, aby wykazywali „łagodność" przy ocenie większości zwolenników Hitlera (bądź co bądź zaliczała się do nich prawie cała generalicja Bundeswehry) (str. 287 i nast.). Wszak jeden z ekspertów od pism duszpasterstwa wojskowego przypuszcza, że w ich opinii największą winą Hitlera było to, iż przegrał wojnę1800. Teolog moralny Johannes Stelzenberger, niedawno jeszcze nazistowski kapelan dywizji, teraz znowu głosił „najwyższe zobowiązanie obyczajowe" przysięgi na sztandar. „Przysięga na sztandar wiąże żołnierza na całe życie. Wyklucza jakiekolwiek zastrzeżenia. Przysięga na sztandar z lat 1939 do 1945 także była święcie obowiązująca."1801 Stelzenberger bez trudu włączył szkic referatu, który był sporządził jeszcze jako kapelan Wehrmachtu w 1941 roku, do dzisiejszego foliału wojskowego duszpasterstwa: „Nauczajmy naszych żołnierzy o tym szczęściu, że nie tylko nazywamy się dziećmi Boga, ale jesteśmy nimi (1 Jan 3, 1). Przed akcją mówmy im o świetlistej ufności, jaką daje wiara w Chrystusa. 290

Nikogo nie spotka śmierć bez tego, aby Chrystus pocieszył go i oczekiwał... Daje to odwagę i radosne widoki... Oto stosowne pokrzepienie religijne dla siły zbrojnej w wojsku. Oto nasze niemieckie, religijne i właściwe zadanie profesjonalne."1802 Zgodnie z tym właściwym zadaniem profesjonalnym, także i po II Wojnie Światowej, będący w użytku katolicki śpiewnik wojskowy powiada: „Stoję w zwartym szyku. Każde zadanie go wymaga... Obowiązek, który spełniam, został mi nałożony przez Boga... Muszę być posłuszny... Boże prawo wyższe jest ponad wszystko..."1803 Wstępna zaś i przewodnia sentencja w Katolickim modlitewniku i śpiewniku dla niemieckiej Bundeswehty brzmi: „Obowiązek, który spełniam, został mi nałożony przez Boga... Muszę sprawdzić się jako Jego bojownik... Jestem od chwili chrztu żołnierzem Chrystusa: muszę bardziej słuchać Boga niż ludzi. Walczę dla czci Bożej."1804 Otóż w centrum duszpasterstwa wojskowego nie stoi bynajmniej, jak to się utrzymuje, żołnierskie prawo do tego, aby „bez przeszkód praktykował religię": jest to argument pozorny, służący jedynie do zamaskowania implikacji politycznych. Nigdzie co prawda tak wielu młodych ludzi nie dostaje się w szpony Kościoła, co w Bundeswehrze, wszak indoktrynuje się ich również teologicznie; ale nacisk się kładzie nie tyle na religijne cele, ile na państwowe i militarne. Pierwszy katolicki biskup polowy Bundeswehry, kardynał Wendel, określił w 1958 roku duszpasterstwo wojskowe — w naszym kraju zresztą zasadniczo, i częstokroć jaskrawo, sprzeczne z konstytucją1805 —jako „najgłębsze przywództwo", które wraz z „wewnętrznym przywództwem" ma działać na rzecz gotowości do ofiar i przeciw „zaciemnianiu myśli"1806. Przy tym sami je najbardziej zaciemniają; na przykład usiłuje się na zewnątrz zakamuflować, na czym polega właściwe zadanie wojskowego duszpasterstwa. Otóż „Związek Niemieckiej Młodzieży Katolickiej" w 1953 roku zażądał, aby państwo zaopatrywało żołnierzy również w teksty Biblii oraz modlitewniki w poręcznym „formacie kieszonkowym", na dobrym „papierze biblijnym", z „ilustracjami" tudzież „inicjałami" dla łatwiejszego „przyswajania sobie prawd wiary"; należy odprawiać nabożeństwa także na manewrach i podczas „ćwiczeń bojowych" oraz budować kościoły i kaplice1807. I rzeczywiście nie tylko rząd federalny wyłożył w samym roku 1962 sumę 10,3 min marek (a w roku 1969 już 17,2 min marek) na dwustu bońskich kapelanów wojskowych i na personel urzędniczy kościoła wojskowego1808, lecz 291 i sama Bundeswehra wydała miliony na budowle kościelne; z funduszów obronnych finansowano kościoły wojskowe; w roku 1965 już było ich 67 katolickich i 54 ewangelickie1809; albowiem „nikt lepiej się nie porozumiewa — jak mówił Napoleon — niż księża i żołnierze"1810. (Pobożne pytanie Hóffnera, ówczesnego biskupa Monasteru, a dzisiaj prymasa Niemiec: „Czy na przykład katedra w Xanten nie jest dla nas tyle warta, co parę czołgów albo samolotów myśliwskich?"1811 to zwykłe mydlenie oczu.) W praktycznej działalności powojennego duszpasterstwa wojskowego w Niemczech „sprawą szczególnego znaczenia" stał się bezpośredni kontakt z żołnierzami, dla którego zorganizowano godziny rozmów, żołnierskie grupy dyskusyjne, a przede wszystkim naukę „wiedzy o życiu"1812. Wprowadziło ją Ministerstwo Obrony w porozumieniu z władzami obu wojskowych duszpasterstw, a udziela się jej we wszystkich jednostkach, instytucjach wojskowych i szkołach Bundeswehry. Porusza się w niej takie tematy jak rodzina, wierność, koleżeństwo, męstwo, odwaga, umacnianie poczucia obowiązku, gotowość do obrony i ofiarność1813. Jako rzekł Georg Werthmann, ta wiedza o życiu ma na celu „kształtowanie charakteru żołnierzy i etyczne podbudowanie żołnierskiego poczucia obowiązku"1814. Na takiej godzinie wiedzy o życiu wyjaśniał np. pewien duchowny, były kapelan więzienny, że samobójstwo to grzech, natomiast piąte przykazanie „Nie zabijaj" nie dotyczy Rosjan („parszywych komunistów") i że nawet on sam byłby gotów nie zważać na zarządzenia państwowe i kościelne, gdyby chodziło znów o wielkość Niemiec. „Nie wiem, jak w razie czego brzmiałyby rozporządzenia dla duchownych, ale uważałbym za swój cholerny obowiązek, żeby wziąć karabin i ruszyć w pole."1815 Na tej samej lekcji ten sam katolicki ksiądz kapelan, pobierający pensję starszego radcy stanu i zobowiązany przez watykańską instrukcję dla duszpasterstwa wojskowego Sollemne semper exstiti z 23 kwietnia 1951 roku, ażeby był „godnym sługą Chrystusa", „wiernym szafarzem tajemnic Boskich i wiernym pomocnikiem Boga", wyznał, co następuje: „Zawsze rozchodzi się o to, czego mamy bronić. Mamy obowiązek strzec naszej własności prywatnej i zadanie, aby ją pomnażać...", jak trzeba, to nawet przemocą, której wolno nam użyć dla takich wartości jak ojczyzna, rodzina i religia. „Jest świętym obowiązkiem każdego chrześcijanina, bronić tego zbrojnie!"1816 (W Niemczech Zachodnich 1,7% obywateli posiada ponad 70% prywatnej własności środków produkcji.)1817 292

Praktyczna działalność duszpasterstwa wojskowego obejmuje też „dni rekolekcji", uchodzące nawet za godną uwagi innowację. Uczestniczący w nich żołnierze dostają na to specjalny urlop1818. Około roku 1960 w rekolekcjach brało udział 10% personelu Bundeswehry1819. Do jakiego stopnia i tu przetrwały dawniejsze tradycje, unaocznia pewien ojczulek z rekolekcji, którego przedstawia nadkapelan wojskowy Bittorf, jak to pyszni się swoim Żelaznym Krzyżem I klasy, zdobytym za Hitlera, i żywo jeszcze wspomina, jak uganiał się po Karpatach za Rosjanami. „Co strzał, to trup, taka była zasada." Jak pewien „do ostatniej kropli krwi" walczący oficer poniósł „śmierć ofiarną", porównywalną do śmierci Jezusa na krzyżu. Prowadzący rekolekcje ojczulek jest nawet świadom, że „Bóg żąda od nas więcej, niż wymagał od nas sam Hitler."1820 I to prawda: „Bóg" przewyższa nawet Hitlera1821. Jak bardzo właśnie Watykan był za „polityką siły" i remilitaryzacją Niemiec, dowiedzieliśmy się także z ust ówczesnego ministra obrony Straussa. Z podniesionymi dłońmi, jak opowiada Strauss — który współpracował też z biskupem polowym armii amerykańskiej Spellmanem (str. 365), a z katolickim biskupem Bundeswehry, kardynałem Wendlem, odbył wspólną pielgrzymkę do Matki Boskiej w Lourdes (gdzie międzynarodowe katolickie zloty żołnierskie, zwane „zlotami żołnierzy NATO", już niebawem stały się „kulminacyjnym punktem zachodniej propagandy na rzecz krucjaty") — z podniesionymi dłońmi papież go wielokrotnie zaklinał, aby nadal niezmiennie trzymał się swej „polityki bezpieczeństwa"1822. A gdy sam Adenauer oświadczył, że jego rząd „nie może przyjąć postawy dobrosąsiedzkiej wobec rządu ZSRR", kiedy jedną po drugiej odkopywał noty sowieckie, kiedy w roku 1953 zapewniał, że rząd federalny „nawet i wtedy nie wycofałby się z europejskiej wspólnoty obronnej, gdyby Sowiety zaproponowały w swojej strefie wolne wybory i ponowne zjednoczenie Niemiec", a nawet „gdyby wpłynęły jeszcze dalej idące propozycje"1823, ta jego nieustępliwa, odrzucająca wszelkie porozumienie z Moskwą polityka nie tylko ściśle odpowiadała życzeniom Rzymu, dokąd Adenauer przecież jeździł raz po raz, ale byłaby wręcz całkiem niemożliwa bez współpracy Kościoła katolickiego. „Rzeczywiście trudno sobie wyobrazić, żeby Adenauer mógł skutecznie prowadzić swą politykę zagraniczną i obronną, jeśliby nie był pewien automatycznego, bezwarunkowego poparcia ze strony katolików." „Episkopat ze szczerym przekonaniem popierał politykę Adenauera."1824 293

Wszystko to było zgodne właśnie z kursem Kurii: integracja Zachodu, pojednanie szczególnie z Francją — swoiste odtworzenie państwa Karolingów: utopia ulubiona zwłaszcza w kręgach kościelnych (str. 274 i nast.) — remilitaryzacja i nieugięta wrogość wobec Wschodu. A że traciło się przez to jakiekolwiek szansę na zjednoczenie, to Rzymowi mogło jedynie odpowiadać. Jak bardzo pasował do jego koncepcji podział Niemiec, dowodzi druzgocąco raport, jaki ambasador francuski przy Stolicy Apostolskiej, hrabia Wladimir d'Ormesson, wysłał do swego ministra spraw zagranicznych Roberta Schumana po rozmowie z Tardinim, późniejszym kardynałem sekretarzem stanu u Jana XXIII. Wszak już 19 listopada 1948 roku d'Ormesson podkreśla, „że Watykan pozostaje świadom, jak fatalnym zagrożeniem dla Niemiec i dla pokoju byłoby ponowne, całkowite ich zjednoczenie". Dalej mówi się, że Tardini nazywał pruską część ich ludności barbarzyńcami, którzy „niczego się nie nauczyli i niczego nie zrozumieli". „Jednakże odmienny duch panuje w tych zachodnich i południowych częściach Niemiec, gdzie głębiej przeniknęło chrześcijaństwo." Miało to znaczyć: u katolików. „Musimy współpracować z tymi częściami ludności oraz z ich elementami chrześcijańskimi."1825 Tak oto papież i Kuria po wojnie dalej prowadzili, w nie mniejszej mierze, swą politykę rygorystycznie antykomunistyczną. Pius XII chciał w II Wojnie Światowej zdobyć Wschód i stracił go całkowicie; z wieloma krajami, uprzednio kierowanymi przez rządy wcale nie komunistyczne, a nawet antykomunistyczne, około 60 milionów katolików znalazło się teraz w zasięgu władzy sowieckiej1826. Podczas gdy potęgowały się watykańskie obawy i wysiłki, Związek Radziecki, posunąwszy się aż do Łaby i niemalże do Menu, widział w Kościele katolickim z jego surowym centralizmem, światowymi wpływami i tysiącletnim doświadczeniem w lawirowaniu skroś wszelkich przeciwieństw i przeobrażeń politycznych, wprawdzie nie „największą przeszkodę" w szerzeniu swej ideologii1827, ale jednak poważną. A liczyć się z nią Moskwa musiała tym bardziej, że w jej krajach satelickich żyło teraz tak wielu katolików. Tymczasem nie tylko na Wschodzie plan europejskiej wspólnoty obronnej i remilitaryzacji Niemiec obserwowano z najwyższą nieufnością. Wzbudzał ją również na Zachodzie, gdzie katolicki arcybiskup Chavasse z Rochester widział w wojnie atomowej mniejsze zło niż w komunizmie: „Nie ma żadnej różnicy 294 między strzałą i łukiem a bombą wodorową!"1828 Także i na Zachodzie podnosiło się wiele głosów, wyrażających obawę przed odrodzeniem się niemieckiego militaryzmu, który już dwukrotnie, z pomocą Kurii, wtrącił świat w największe wojny dziejów. Edouard Herriot, członek Akademii Francuskiej, trzykrotny premier Francji (który w tej funkcji walczył o uznanie ZSRR, wycofanie się z Zagłębia Ruhry oraz, tym razem nieskutecznie, o zerwanie stosunków z Watykanem), jako przewodniczący Zgromadzenia Narodowego w latach 1947-1954 bez ogródek zarzucił Stolicy Apostolskiej, że przy pomocy kręgów kościelnych i demokracji chrześcijańskich działa na rzecz europejskich sił zbrojnych i niemieckich roszczeń do hegemonii1829. A w roku 1952, gdy Kuria „gorączkowo" zabiegała o przyjęcie Niemiec Zachodnich do NATO, Osservatore Romano domagał się „Stanów Zjednoczonych Europy" i wspólnej armii Zachodu, wychodzące w Hamburgu pismo Die Zeit wymownie zatytułowało swój artykuł: Od Clausewitza do Piusa XII. Napisano tam, iż papież sądzi, że po zwycięstwie nad Związkiem Radzieckim nastąpi „triumf chrześcijaństwa"1830.

Czy Pius XII podżegał do gorącej wojny?

„Ażeby stało się owocne, męczeństwo prześladowanych potrzebuje od nas całkowitej, głębokiej i czynnej wiary, jak i naszemu usypiającemu chrześcijaństwu potrzebne jest świadectwo męczenników..." Jean-Pierre Dubois, przewodniczący konferencji międzynarodowych organizacji katolickich1831

„Wydzierają z waszych dusz nie tylko to nadprzyrodzone światło... lecz ograbiają was także z ludzkiej godności." PiwsXII1832

„W swoim wielkim niepohamowaniu sięgają nienawistnicy imienia Bożego po wszelkie dające się pomyśleć środki i wszelką pomoc. Książki, czasopisma, gazety, fale radiowe, zebrania, zgromadzenia publiczne i prywatne rozmowy, różne gałęzie wiedzy i sztuki, wszystko musi im służyć do tego, iżby rozpowszechniać drwiny z rzeczy świętych... Uważamy jednak, czcigodni bracia, że nie dzieje się to bez działań i machinacji piekielnego wroga, któremu właściwe jest, iż nienawidzi Boga i szkodzi ludziom." Pius XII1833 295

Faszyzmu i narodowego socjalizmu Pius XII nigdy nie potępił, jak długo ich przywódcy kazali mordować miliony ludzi. W przemówieniach jego w ogóle nie pojawia się pojęcie faszyzmu!1834 Swojemu nastawieniu zaś wobec narodowego socjalizmu, jak twierdzi monsignore Rudolf Weiler, papież „mógł znowu dać pełny wyraz dopiero po zakończeniu wojny w 1945 roku"1835. Ale wtedy już każdy mógł to zrobić nawet i w Niemczech. Pius XII zaś, który w czasie wojny poprzestał na tak „pośrednich aluzjach"1836, że nie sposób sobie wyobrazić mniej bezpośrednich, w dniu 2 czerwca 1945 roku gotów był nawet wspomnieć o „szatańskim widmie narodowego socjalizmu"1837, po czym w orędziu na Boże Narodzenie jeszcze raz stwierdził, że ci, na których ciąży główna odpowiedzialność za wojnę, ponieśli zasłużoną karę: i znowu pogrążył się w niewzruszonym milczeniu na ten temat. Papieża gnębiła klęska Niemiec i Włoch: jeszcze w roku 1945 mówił o „tragicznym końcu prześladowcy", mianowicie Hitlera1838. Pius XII odrzucał jakąkolwiek bezwarunkową kapitulację, ponieważ Niemcy nadal byli mu potrzebni przede wszystkim jako mięso armatnie1839. „Jawnie oczekiwał konfliktu zbrojnego między Wschodem a Zachodem."1840 Dlatego też „głos papieża", chwali go historiografia katolicka, jako „pierwszy... na świecie nawoływał do rozwagi i sprawiedliwości wobec pobitych"1841. Tak też i biskupi niemieccy w sierpniu 1947 roku „z całą serdecznością i naciskiem" powtarzali „prośbę o wyrozumiałość i wielkoduszność wobec tych, którzy ulegli tylko presji nazizmu, lecz nie przejęli się duchem ciemiężycieli"1842. A kiedy zwycięzcy urządzali swój cyrk z denazyfikacją1843 — szczególnie przy tym oszczędzając największych rzeźników, generałów niemieckich — co prawda przystąpiwszy już do ich „reedukacji"1844, monsiniorzy w Rzymie zaktywizowali się, pomagając w ucieczce. Z ich pomocą całe kohorty czołowych faszystów przedostawały się do Egiptu i do Ameryki Południowej: mnóstwo generałów SS; i z pewnością także Obersturmbannfuhrer SS Adolf Eichmann, w którego urzędzie koncentrowała się deportacja milionów Żydów europejskich do obozów masowej zagłady; z pewnością też jeden z najkrwawszych psów tej epoki, Ante Pavelić (str. 155 i nast.); i resztki „Błękitnej Dywizji" (str. 106 i nast.)1845. Jak również, co do tego nie ma wątpliwości, Franz Stangl, oskarżony o 400 000 mordów w Treblince. Jego żona, występująca jako świadek w procesie, ujawniła, że pod koniec lat 296 czterdziestych ucieczkę Stangla do Brazylii zorganizowała Kuria rzymska, a biskup Hudal dostarczył fałszywych dokumentów i pieniędzy. Wielu poszukiwanych zbrodniarzy wojennych umknęło „watykańską trasą ucieczki" do Brazylii, gdzie żyli odtąd jako ludzie zamożni1846. Pius XII zażądał też ułaskawienia szalejących w Polsce zbrodniarzy wojennych Franka i Greisera. Hans Frank, który do roku 1933 ponad 2400 razy reprezentował w procesach NSDAP jako jego główny obrońca, stał się później „mordercą milionów" jako zarządca Generalnej Guberni (która w kołach rządowych Berlina zyskała niebawem przezwisko wschodniego „Frank-Reich") [od Frankreich tzn. Francja]1847, organizował w Polsce terror i deportacje. Niezliczone zbrodnie wiążą się z nazwiskiem tego, który 10 lutego 1937 zapisał w swoim dzienniku: „Wyznaję swą wiarę w Niemcy. Służba dla Niemiec to służba dla Boga... Doprawdy jesteśmy narzędziem Boga do zniszczenia złych. W imię Boże zwalczamy Żydów oraz ich bolszewizm. Niechaj nas Bóg strzeże!"1848 Kiedy Frank, który chętnie posługiwał się ulubionym przez Hitlera wyrazem eiskalt „lodowaty" i w dopisku na marginesie zanotował, że na skutek wprowadzonych przez niego środków „uśmierci się 1,2 min Żydów", zobaczył, że nadchodzi klęska, przeszedł na katolicyzm1849. Namiestnik Rzeszy w okręgu Wartheland i Gauleiter NSDAP Arthur Greiser, który nadzwyczaj energicznie prowadził politykę Eindeutschung („wcielania do Niemiec" albo „przywracania do niemieckości"), szczególnie szykanującą Polaków, pragnął jednak utworzyć autokefaliczny Kościół katolicki, otrzymał jeszcze, zanim się powiesił, błogosławieństwo papieskie1850. Były nazistowski biskup Gdańska, Karl Maria Splett, prowadzący radykalną politykę ucisku i kolaborujący z Gestapo (str. 25 i nast.), po wojnie skazany na dożywotnie więzienie, ale zwolniony już jesienią 1956 roku, uhonorowany został w 1957 roku audiencją u papieża, który w dodatku obwieścił to wyróżnienie przez swój urząd prasowy1851. Ale już w 1948 roku Pius XII pisał pod hasłem „Wydalenie" do niemieckich biskupów: „Czy było to posunięcie odpowiedzialne pod względem politycznym i gospodarczym, jeżeli pomyśleć o koniecznościach życiowych narodu niemieckiego i ponadto o całej Europie?... Życzymy sobie i spodziewamy się, że wszyscy uczestniczący w tym... cofną to, co się stało."1852 I jeszcze w tym samym roku — gdyż leżało to na tej samej linii 297

— potępił pokój za wszelką cenę i określił skrajny pacyfizm, czyli taki, który wyłącznie i prawdziwie jest pacyfizmem w sensie Jezusowym1853, jako nie tylko przesadny, ale i powszechnie niebezpieczny1854. Nigdy natomiast nie milczał ten papież na temat komunizmu i sowietyzmu. Bezkompromisowo podjął swe stare, przedwojenne agitacje przeciwko Wschodowi, zwłaszcza że jego strach przed wszelkimi rodzajami socjalizmu wzrósł jeszcze po natarciu Armii Czerwonej na Europę. Teraz uznał, że jako „zwiastun prawdy i sprawiedliwości" ma obowiązek piętnować „błędy, wszelkie formy bałwochwalstwa i zabobonu"1855 i ani myślał milczeć, „kiedy w jakimś narodzie przemocą i podstępem odrywa się Kościoły od Rzymu, ośrodka chrześcijaństwa, z którym są związane, kiedy aresztuje się wszystkich greckokatolickich biskupów, ponieważ nie chcą odstąpić od swej wiary, kiedy prześladuje się kapłanów i wiernych, ponieważ nie chcą się odłączyć od swojej prawdziwej matki, od Kościoła?... Czy wolno papieżowi milczeć, gdy państwo przekracza granice swych kompetencji i przypisuje sobie władzę likwidowania diecezji, pozbawiania biskupów ich urzędów, rozbijania organizacji katolickich i sprowadzania ich do stanu leżącego poniżej najniższych wymagań, jakie musimy postawić dla skutecznej działalności duszpasterskiej?"1856 Jak jego poprzednik, tak i Pius XII raz po raz wypowiadał wojnę komunizmowi, wzywał swój kler, aby nie okazywał „lęku i niepewności" w obliczu „intryg komunistów, którzy przecież do tego właśnie zmierzają, ażeby wydrzeć ludziom wiarę, obiecując im materialny dobrobyt", a w swoich „odnośnych decyzjach całkiem jasno wskazywał drogę, po której należy postępować i z której nikomu nie wolno zboczyć, jeżeli nie chce naruszyć swych obowiązków"1857. W tym czasie, gdy papież jawnie okłamywał świat: „Kościół nie miesza się w kwestie czysto polityczne lub gospodarcze i nie zajmuje się dyskusjami, czy jedna, czy druga forma rządów jest pożyteczna lub niekorzystna"1858, równocześnie w licznych wystąpieniach radiowych, apelach, napomnieniach, listach uprawiał politykę światową, będącą dla niego „obowiązkiem sumienia, aby wnieść protest", gdyż nie mógł „także i dzisiaj milczeć"1859, i grzmiał niemal bez ustanku przeciw „maksymom śmiercionośnego ateizmu", „stronnikom bezbożnego komunizmu", „jarzmu ciemięzców", „tyrańskim ustrojom", „przeciw nieprawemu uciskaniu sumienia przez ustroje totalitarne", przeciwko tym, „którzy 298 depcą święte prawa Kościoła katolickiego, którzy lud i szczególnie młodzież „przeciągają na stronę pokus bluźnierstwa i zepsucia za pomocą błędów, oszczerstw i wszelkiego rodzaju obrażania czystości obyczajów, cnoty i niewinności", którzy je nękają „ciężkimi ciosami bezbożnictwa i podstępnymi sidłami błędu"1860. „Słudzy j świętości, nawet i dostojnicy kościelni, są wypędzani ze swych urzędów, posyłani na wygnanie, wtrącani do lochów."1861 Niezmordowanie przywoływał papież „mury ich więzień i druty kolczaste ich obozów koncentracyjnych... W przenajsłodsze imię Jezusa napominamy was, abyście wielkodusznie wytrwali w swych cierpieniach i upokorzeniach; wniesiecie przez to swój bezcenny wkład w wielką krucjatę modlitwy..."1862 Przy tym kreślił Pacelli, jak prawie wszyscy papieże, jaskrawe obrazy czarno-białe, szczególnie umiłowane przez owce. „Gdziekolwiek zwrócimy na krąg świata spojrzenie z tej watykańskiej strażnicy, z pewnością nie brakuje Nam powodów do wielkiego podziwu i radości, gdy oglądamy szeregi dobrych w blasku cnoty, który szczególnie mocą serca i duchem męczeńskim przypomina stare, czcigodne czasy religii chrześcijańskiej; z drugiej zaś strony przepełnia Nas żałoba i boleść, kiedy widzimy, jak przewrotność złych urosła w aż niewiarygodne i dotychczas wręcz niesłychane zuchwalstwo."1863 Podobnie podkreślał „Ojciec Święty" na Boże Narodzenie 1945 roku, w retrospekcji, kontrast między chrześcijańskim świętem pokoju a rzeczywistością wojny (której sam przecież, jako sekretarz stanu, był współwinien przez to, że popierał Hitlera), „pomiędzy nastrojem świętej radości, pojednania braterskiej miłości w służbie Panu, w której pogrąża serca ponowne nadejście swojskiego święta Chrystusowego, a smutnymi popędami do zemsty i odwetu, jakie opanowują świat; pomiędzy łagodnymi dźwiękami Gloria in accelsis Deo en in terra pax hominibus a pomieszanymi głosami nienawiści w hucznym zgiełku wojny bratobójczej; pomiędzy jasną światłością betlejemską..." itd. Ale już w tej przemowie na Boże Narodzenie 1945 roku, w której papież raz po raz domagał się „powrotu do Boga i do ustanowionego przez Boga porządku", twierdząc, że to właśnie „polityka najbardziej realna i najbliższa rzeczywistości", występował też ostro przeciw komunizmowi i Związkowi Radzieckiemu. Że trwały pokój jest niemożliwy, jeśli się „nie położy kresu totalitaryzmowi państwa, które czyni z ludzi tylko pionki w grze i tylko cyfry w swoich obliczeniach ekonomicznych"1864. 299

Nie, z pokojem Pius XII czuł się nieswojo. Obwieścił natomiast 2 czerwca 1946 roku, w dniu swych imienin, że „często odnosi wrażenie, iż prawdziwy pokój, odpowiadający wymaganiom i pragnieniom ludzkiego i chrześcijańskiego sumienia, zamiast się zbliżać, oddala się coraz bardziej; zamiast się umacniać i nabierać kształtu w budzącej zaufanie rzeczywistości, staje się, rzec by można, ulotny i znika. Im więcej papieru gromadzi się na stołach konferencji międzynarodowych, tym większe stają się trudności i przeszkody w dojściu do rozwiązań, które są usprawiedliwione obyczajowo."1865 Pokój i rokowania międzynarodowe nie wzmagały nadziei Pacellego. Wprost przeciwnie: im więcej papieru, tym gorzej. Głosił więc „wszystko przewyższający wstręt do wszelkiego despotyzmu, do wszelkich prób narzuconego siłą panowania nad innymi narodami" i powtarzał wciąż „niezmordowanie Naszym synom i córkom i wszystkim, żywiącym podobne jak oni uczucia: Miejcie ufność! Nie traćcie odwagi. Jesteście liczni, liczniejsi, niżby się wydawało, podczas gdy tamci ze swoją chełpliwą gadaniną i przy imponujących pozorach, jakie stwarzają, tylko starają się udawać potęgę wojskową, której w rzeczywistości wcale nie mają. Jesteście silni, silniejsi niż wasi przeciwnicy..."1866 Owszem, niezmordowanie wpajał papież Pacelli właśnie ten „punkt o lapidarnej ważności, że katolicy i wszyscy, którzy wyznają i czczą Boga osobowego i zachowują jego Dziesięć Przykazań, niczym na świecie nie dadzą się zastraszyć, są natomiast świadomi swej siły"1867. Bądź co bądź nowi przyjaciele Rzymu zaledwie rok wcześniej uśmiercili w Hiroshimie 160 000 i w Nagasaki 80 000 ludzi, amerykański minister spraw zagranicznych James F. Byrnes zapowiedział ostrzejszą politykę względem ZSRR, rozpoczęły się już zimna wojna z pierwszymi rozbieżnościami w stanowiskach obu supermocarstw i przygotowania do amerykańskich prób z bombą atomową na atolu Bikini na Pacyfiku1868. Również na Boże Narodzenie 1946 roku Pius XII znowu dostrzegał tylko przeciwieństwo „między betlejemskim posłannictwem pokoju... a światem, tak często zbaczającym z prostej drogi prawdy i sprawiedliwości". Mało tego, rozwarła się nowa, straszliwa otchłań, co papieża jak gdyby wręcz uszczęśliwiało. Albowiem: „Tej przepaści chyba nie pokonają choćby najbardziej niezmordowane wysiłki, bo człowiek potrafi wprawdzie niszczyć, lecz nie zawsze sam z siebie zdolny jest odbudowywać."1869 Rzeczywiście, nadzieja na zniszczenie, przynajmniej w pewnym zakresie, 300 jakby rozgrzewała mu serce, jak niegdyś te jego wielkie, święte oczekiwania, wiążące się rosyjską kampanią Hitlera (str. 121). Ach, jak piękna była ta wojna! Pius XII opiewa ją nieomal jak Otto von Habsburg (str. 279 i nast.); że „ludzkość" była „świadkiem cudownej (!) aktywności we wszystkich dziedzinach rozwoju sił militarnych" i że ta „cudowna aktywność" rozwinęła „zadziwiającą dokładność i przezorność w przygotowaniach i organizacji, piorunującą szybkość i zdolność improwizacji w ciągłym dopasowywaniu się do okoliczności i potrzeb"1870. Po czym, w tekście wyróżnionym kursywą, papieski dokument uskarża się na to: „niekończące się przewlekanie nienormalnego stanu zagrożenia i niepewności, które stanowi jawny przejaw zła, będący smutnym znamieniem naszych czasów"1871. Aż nastał rok 1947, nastał George F. Kennan i jego nowa polityka tamowania ekspansji sowieckiej, nastała doktryna Trumana i plan Marshalla, w którym Mołotow mógł widzieć tylko spisek imperialistyczny dla zniewolenia Europy, zaczęło się polowanie na rzekomych komunistów we własnym rządzie, przyszedł Executive Order 9835 prezydenta Trumana i przyszło CIA1872. Ale nic więcej. I latem na swoje imieniny papież znowu się martwił, jak historia oceni ten rok? „Już prawie jego połowa upłynęła", wołał, i ciągle nic, tylko problem za problemem oraz „zawstydzająca lichota w ich rozwiązywaniu... Wciąż jeszcze nie zabliźniły się rany, które zadała wojna. Na odwrót, wiele z nich się pogorszyło... Kiedy przyjrzeć się, jak rzeczy naprawdę się przedstawiają, trzeba przyznać, że mimo najlepszej woli wciąż jeszcze nie da się zapewnić tego bezpieczeństwa, do którego ludzkość tak tęskni. Bo też nie podejmuje się środków powojennych i dla pokoju..."1873 Lecz jeśli nie powojennych i nie dla pokoju, to jakie? Cóż, nie ma wątpliwości, że „Ojciec Święty", jak wszyscy papieże, był za pokojem. Ale i za „wolnością": za prawdziwą wolnością, za rzymskokatolicką; a ta kwitnie tylko tam, „gdzie panuje prawo i sprawiedliwość". A tymczasem „wciąż jeszcze miliony ludzi żyją pod władzą samowoli i ucisku. Nic nie jest im zapewnione, domostwo ani mienie, wolność ani cześć. Przeto wygasa w nich ostatnia resztka radości życia, ostatnia iskra chęci do życia zamiera im w sercach."1874 Jakie to smutne, przesmutne. I dlatego już niedługo po tym papież pouczał na swoim letnim zamku Castel Gandolfo członków Legionu Amerykańskiego: „Niektórych wrogów prawa da 301 się przezwyciężyć jedynie siłą. Siła to istotny czynnik władzy, pod warunkiem, że używa się jej dla wielkiego i godziwego celu... Nie wolno dopuścić, aby porządek prawny ginął w bezkrwawych bitwach."1875 Więc może w krawych? Może by tak „gorąca" wojna zamiast zimnej? Pius XII przypomniał o rozstrzygającej klęsce Turków, jaką pod Lepanto zadała im chrześcijańska Europa, tudzież o pojawieniu się Matki Boskiej w Fatimie, gdzie przepowiedziała zwycięstwo nad Rosją1876. Fatima była szczególnym ośrodkiem walki przeciw komunizmowi, do której Rzym niewzruszenie przynaglał, w ścisłym przymierzu z rycerzami Nowego Świata. Jeden z jego prałatów, biskup z Fargo w Północnej Dakocie, Aloysius Muench, mianowany został w 1946 roku przez Piusa XII wizytatorem apostolskim na całe Niemcy; przez amerykański episkopat łącznikiem przy zarządzie wojskowym; a przez amerykańskiego biskupa armii, kardynała Spellmana, katolickim wikariuszem generalnym amerykańskich sił zbrojnych w Niemczech i Austrii1877. Albowiem: „Jak w okresie międzywojennym, tak i teraz uważano Niemcy za główną tamę przeciwko powodzi komunizmu. Niemcy mogłyby przeżyć jedynie przy poparciu amerykańskim. Za pośrednictwem Muencha powołano do życia bezpośrednie, oficjalne powiązania między Watykanem, amerykańską hierarchią kościelną i amerykańskim zarządem wojskowym."1878 Muench był niemieckiego pochodzenia, poza tym antysemitą, sympatykiem nazizmu i przyjacielem osławionego „księdza radiowego" Coughlina (str. 105 i nast.), jednego z najdzikszych klerofaszystów w USA1879. W roku 1945 Muench głosił w kazaniach „wyrozumiałość" w stosunku do niemieckich zbrodniarzy wojennych1880. W rok później papież wyprawił go do Niemiec. „Żydzi u władzy", brzmiał jeden z pierwszych zapisków, jakie uczynił tu w swoim dzienniku1881. Muench zwalczał Żydów jako wrogów narodu niemieckiego i naturalnych wrogów Kościoła katolickiego, czyniąc wszystko, co tylko możliwe, aby wypierać ich z władz wojskowych; swoje poglądy na ten temat przedstawiał tak samo bez ogródek wobec generała Claya, jak wobec prezydenta Trumana i Piusa XII1882, odgrywając poważną rolę jako człowiek papieża. Sześć razy uczestniczył w niemieckich Dniach Katolickich, założył diecezję Essen, w roku 1949 został kierownikiem nuncjatury apostolskiej, a w 1951 oficjalnie nuncjuszem; otrzymał też federalny Wielki Krzyż Zasługi z rąk prezydenta Republiki Federalnej1883. 302

Tymczasem Pius XII kontynuował swoje wysiłki antysowieckie i w licznych oświadczeniach potępiał tak naukę, jak i praktykę komunizmu. Co prawda 25 lutego 1946 roku chełpił się wobec Kolegium Kardynalskiego i przedstawicieli akredytowanego przy „Stolicy Apostolskiej" korpusu dyplomatycznego, jakoby w czasie wojny był neutralny, a w szczególności nie nawoływał do krucjaty przeciwko Rosji: może przyszło mu to z trudnością, ale wymusiła to konstelacja polityczna (str. 121 i nast.). Mimo to dorzucił z pogróżką pod adresem ZSRR: „Nikt jednak nie może liczyć na Nasze milczenie, kiedy chodzi o wiarę i kulturę katolicką."1884 W swoim przemówieniu tego lata do kardynałów też ostrzegał przed „fałszywymi prorokami", którzy naruszają prawo świeckie i religijne, usiłując przemocą wprowadzać antychrześcijański, ateistyczny światopogląd1885. Znacząca jest również korespondencja na temat „pokoju Trumana". W liście z 6 sierpnia 1947 roku prezydent oznajmił papieżowi, że „trwały pokój" może być oparty „jedynie na zasadach chrześcijańskich", nigdy zaś nie może narodzić się „w okowach kłamstwa czy w okowach organizacji, zajmującej się kolektywizacją życia". Oczywiście pokój ten podkreślało wygrażanie bombą atomową, albowiem, jak wyjaśnił Truman, odstraszanie wszystkich, którzy „chcą zakłócić Boski porządek, jest dozwolone"1886. Tak właśnie przywrócono pokój i Boski porządek w Hiroshimie i Nagasaki. Już w dwa dni po przekazaniu mu listu od prezydenta papież zatrąbił na tę samą nutę. „Gdzie państwo wyklucza Boga — zareplikował — tam człowiek staje się niewolnikiem, wyzyskiwanym w egoistycznych celach przez grupę będącą u władzy." Następstwem tego jest wojna. Nie ma tutaj miejsca na „prawdziwy pokój"1887. Czyż nie słusznie szydzi z tego Winter: „Truman i Pius XII jako aniołowie pokoju z gałązką oliwną i bombą atomową?"1888 Zwłaszcza przemawiając do robotników, podliczany w milionach papież Pacelli (str. 215) wciąż na nowo ostrzegał przed komunistyczną propagandą, zniewoleniem klasy robotniczej przez marksistowski ateizm, uciemiężeniem całych narodów. Że te diabły najpierw głoszą wolność, a kiedy przechwycą władzę, „ograbiają naród i zaprowadzają panowanie terroru"1889. Tak jak w styczniu 1943 roku, mówiąc do robotników, już potępiał Pius XII „fałszywych przywódców" — czy nazwał tak kiedykolwiek Mussoliniego i Hitlera? — chcących zbawiać przez rewolucję, szerzących „zwodnicze nauki", „oszustwo i rozczarowanie", 303

„perfidne sztuczki"1890, tak i w swoim przemówieniu 31 października 1948 roku do robotników Fiata podszczuwał właśnie przeciwko tym „odnowicielom świata, którzy przypisują sobie monopol na troskę o dobro robotników", podczas gdy w rzeczywistości tylko zdradzają „godność osobistą robotnika", wykorzystują „całkiem samowolnie" jego siłę roboczą i równocześnie „wyczarowują przed oczyma ludu łudzący obraz przyszłości, pełnej fikcyjnego dobrobytu i nieosiągalnego bogactwa"1891. W początkach 1949 roku papież ostrzegał katolicką hierarchię przed komunistyczną infiltracją, z radością witał 12 lutego zjednoczenie Zachodu pod egidą Paktu Atlantyckiego i dekretem z 1 lipca zabronił jakiejkolwiek współpracy z partiami komunistycznymi. Przenigdy natomiast nie miał istotnych zastrzeżeń co do współpracy katolików z faszystami i hitlerowcami; wprost przeciwnie; jako sekretarz stanu wyłączył z gry Centrum na korzyść Hitlera i umożliwił przez to jego dyktaturę (t. I, str. 306 i nast.). Tak zwany „dekret antykomunistyczny" z 1 lipca 1949 roku był krokiem prowokacyjnym i wywołał nieobliczalne reakcje w bloku wschodnim. Na jego podstawie ekskomunika obejmowała każdego, ktokolwiek wstępuje do partii komunistycznej, popierają, wydaje komunistyczne książki, czasopisma, gazety, ulotki, kto z nimi współpracuje, rozpowszechnia je, czyta, kto propaguje nauki komunistycznego materializmu albo ich broni. Od tej pory wszyscy oni są odstępcami od wiary i ściągają na siebie specjalną ekskomunikę {in modo speciale) Stolicy Apostolskie1892. Ogłaszanie się w komunistycznych dziennikach tak samo pociąga za sobą wykluczenie z Kościoła, jak głosowanie na partię komunistyczną1893. Rozporządzenie to było aż nazbyt jawną kontynuacją radykalnego antykomunizmu encykliki Divini Redemptoris. Nawet monsignore Purdy skomentował: „Dekret chciał wznieść chiński mur pomiędzy katolikami a komunistami" i został „oczywiście tak odebrany, że Watykan zaangażował się w «tworzenie frontów politycznych» i w zimną wojnę. Niektóre zaś gazety wyrażały się o tym papieżu jeszcze ostrzej..."1894 Po dekrecie antykomunistycznym, z rozpoczynającą się remilitaryzacją Niemiec, propaganda Kurii przeciw komunizmowi i Sowietom jeszcze się nasiliła. W międzyczasie bowiem Stany Zjednoczone utraciły swój monopol na broń nuklearną; Rosjanom także „poszczęściło" się z odpaleniem bomby atomowej; z drugiej strony zaś — kolejne szczęście — 4 kwietnia USA, 304

Kanada, Wielka Brytania, Dania, Norwegia, Islandia, Francja, Belgia, Holandia, Luksemburg, Włochy i Portugalia podpisały pakt North Atlantic Treaty Organization czyli NATO1895. W następnym roku 1950, Truman 31 stycznia zlecił przygotowanie bomby wodorowej, 27 czerwca wydał swej flocie i lotnictwu rozkaz włączenia się w wojnę koreańską, a 30 listopada zagroził użyciem w Korei bomby atomowej1896. Był to „rok święty", w którym około 3 milionów pielgrzymów przyniosło do Rzymu swój grosik. Więc Pacelli znowu szczuł na swych przeciwników, na wszystkich, którzy podkopują prawdziwą wiarę i lekceważą „tradycyjne metody nauki chrześcijańskiej", na wszystkich wrogów „uświęconych praw Kościoła katolickiego"1897. Na 74 Niemieckich Dniach Katolickich 1950 roku w Pasawie, kiedy to wprowadzono do programu „zwalczanie materializmu", papież apelował, wykrzykując do „rokrocznej defilady": „Zadaniem katolików na całym świecie jest postawienie tamy przeciwko materializmowi. Nie jest to zadanie beznadziejne. Katolicy liczą się na setki milionów i są potęgą... A razem z katolikami, ośmielamy się stwierdzić, ciągle jeszcze większość ludzi stoi po stronie Boga. Są kraje też liczące się na setki milionów, których ludność ma taki szacunek dla wszystkiego, co religijne, że mogłaby zawstydzić nawet niektórych katolików."1898 Było to jawne pogrożenie Stanami Zjednoczonymi. Do tego wzywał chełpiący się wobec „rokrocznej defilady" arcykapłan — zawsze ta wielka, papieska recepta na zbawienie — do walki i do ofiar: „Przeto bycie chrześcijaninem wymaga i nakazuje cnoty i ofiary. Zawsze tego wymagało, ale dziś wymaga ich całkiem szczególnie, nierzadko nawet heroicznych cnót i heroicznych ofiar. Kto chce podjąć walkę przeciwko materializmowi, temu nie wolno się ani na chwilę ulęknąć tego faktu, tych następstw."1899 Nawet zalecanie modłów różańcowych w encyklice z 15 grudnia 1951 roku też stało się dla Piusa XII okazją do wskazania światu na „zbrodnie". „Chodzi nam o bezbożne natarcie na wątłą niewinność młodzieży. Mało, że nie oszczędza się tego najbardziej niewinnego wieku, lecz próbuje się nawet, niestety, zuchwale i bluźnierczo obrywać nawet i najpiękniejsze kwiaty w mistycznym ogrodzie Kościoła, będące nadzieją dla religii i dla społeczeństwa."1900 Nie powinni też wierni, „gdy znów różaniec będzie się wam przesuwał w dłoniach" — jakże harmonijnie miesza się tu modlitwa z nienawiścią! — zapominać 305

„o pojmanych i uwięzionych, o nieszczęsnych ofiarach obozów koncentracyjnych". „Przecież wiecie, że są pośród nich także biskupi, których tylko za to wypędzono z ich siedzib, że po bohatersku bronili uświęconych praw Boga i Kościoła, oraz synowie, ojcowie i matki rodzin, wywleczeni z rodzinnego domu i żyjący obecnie w nędzy, w nieznanym kraju i pod nieznanym niebem."1901 Podobnie na Boże Narodzenie 1952 roku zaklinał się papież na te rozległe obszary, „gdzie presja władzy absolutnej łamie dusze i ciała", a „Kościół jako pierwszy cierpi przez to bolesne udręki. Jego dzieci są ofiarami ciągłych, bezpośrednich albo pośrednich, to jawnych, to znowu skrytych prześladowań."1902 Lecz wobec tego diabelstwa wierzący chrześcijanie tym bardziej olśniewają „gorliwością swej wiary, sławą swoich świętych mężów i kobiet, blaskiem swych osiągnięć... szerząc miłość bliźniego" itd. To wypróbowana technika czarno-biała, tak iż święty artysta na koniec sam powiada: „Nie idealizujemy."1903 Również i orędzie na Boże Narodzenie 1953 roku zamieniło się w nieskrywaną agitację przeciw blokowi wschodniemu. Opowiedział się co prawda Pius XII za koegzystencją ludzi, ale nie ustrojów: i to pomimo że zaledwie kilka lat temu zapewniał cały świat, iż Kościół „nie zajmuje się dyskusjami, czy jedna, czy druga forma rządów jest pożyteczna lub niekorzystna" (str. 297). Teraz Pacelli podkreślał nadzieję, że obecna koegzystencja zbliży ludzi do pokoju. Ale nadzieja ta musiałaby usprawiedliwiać koegzystencję w prawdzie: „most między obydwoma światami, mogący się opierać na ludziach z tych dwóch światów, lecz nie na ich reżimach lub ustrojach społecznych. Jedna ze stron stara się, świadomie lub nieświadomie, zachować prawo naturalne, druga jest całkowicie oderwana od tej podstawy."1904 Papież odrzucił pogląd, wedle którego kolektywizm jest prawdą historyczną i dlatego pozostaje w zgodzie z wolą Boga, i nawoływał te „miliony", które „mniej czy bardziej wyraźnie zachowały piętno chrześcijańskie. .. aby współpracowały nad odnowieniem podstaw dla jedności rodziny człowieczej"1905. Także w roku 1954 papież w swym orędziu na Boże Narodzenie szczegółowo polemizował z ideologią komunistyczną, lecz nikogo nie wymieniając. Z „krwawiącym sercem" błagał jednak dla wszystkich swoich „synów i córek, ciężko męczących się w celach i w obozach koncentracyjnych, o pomoc z nieba i o bohaterską siłę oporu"1906. 306

Wtedy to, w latach 1953/54, papież niejednokrotnie też, i w sposób zwracający uwagę, zatrącał o problem współczesnej wojny.

Wojna ABC przeciwko „zbrodniarzom bez czci i wiary"

„.. .odwaga na to, żeby w dzisiejszej sytuacji godzić się z ofiarą uzbrojenia atomowego, z perspektywą liczącego się na miliony unicestwienia ludzkiego życia..." Jezuita Hirschmann (str. 312)

„Zastosowanie wojny atomowej nie jest absolutnie niemoralne." „Mamy bowiem po pierwsze zupełną pewność, że świat nie będzie trwać wiecznie, a po drugie nie ponosimy odpowiedzialności za koniec świata." Jezuita Gundlach (str. 312 i nast.) Okres, w jakim miały miejsce papieskie objaśnienia na temat współczesnej wojny, nie był przypadkowy. 6 kwietnia 1952 roku Stany Zjednoczone zapowiedziały produkcję bomby wodorowej, 1 listopada zaś zdetonowały pierwszą z nich na atolu Eniwetok na Pacyfiku1907. Wybrany w kilka dni później na prezydenta republikanin Eisenhower co prawda odciął się od katolickiego łowcy komunistów, senatora McCarthy (str. 219 i nast.), tak iż ten, otrzymawszy 2 grudnia 1954 roku od Senatu stosunkiem 67:22 głosów wotum nieufności, znikł ze sceny politycznej1908. Jednakże walka z komunizmem nadal prowadzona była w polityce tak wewnętrznej, jak i zagranicznej. 20 kwietnia 1953 roku kazano partii komunistycznej zarejestrować się w ministerstwie sprawiedliwości, ponieważ jest kontrolowana przez Związek Radziecki1909. A sam Eisenhower zatwierdził 24 sierpnia 1954 roku Communist Control Act, odbierający członkom partii komunistycznej, jak również wszystkim innym organizacjom komunistycznym i opanowanym przez komunistów związkom zawodowym liczne prawa i przywileje1910. Szedł z tym w parze zaostrzony antysowietyzm Departamentu Stanu. Wyraźnie odwracając się od strategii Trumana, polegającej na blokowaniu polityki rosyjskiej, minister spraw zagranicznych John Foster Dulles wprowadził w 1954 roku koncepcję 307

Massive Retaliation, czyli niszczącego uderzenia atomowego1911. Także przeciw ZSRR wymierzony był podpisany 8 września 1954 roku pakt SEATO (South- East Asia Treaty Organization), w którym Stany Zjednoczone, Australia, Wielka Brytania, Francja, Nowa Zelandia, Pakistan, Filipiny i Tajlandia zobowiązały się do wspólnej interwencji w razie ataku na któregokolwiek z jego członków1912. I już w końcu tegoż miesiąca USA wprowadziły do służby pierwszy atomowy okręt podwodny Nautilus1913. W tych ramach politycznych mieszczą się wypowiedzi Piusa XII na temat nowoczesnej wojny; dwa razy w przemówieniach do lekarzy i raz do prawników. Przemawiając 3 października 1953 roku do VI Międzynarodowego Kongresu Prawa Karnego, papież wywodził, iż wśród spraw wymagających sankcji międzynarodowej na pierwszym miejscu stoi nowoczesna wojna, niekoniecznie potrzebna w celach samoobronnych. Że wspólnota narodów musi „zająć się tymi pozbawionymi sumienia zbrodniarzami, którzy nie zawahają się, dla urzeczywistnienia swych butnych planów, rozpętać wojny totalnej. Dlatego innym narodom, jeżeli chcą bronić swego istnienia i najważniejszych rzeczy, jakie posiadają, a nie chcą pozostawić swobody działania międzynarodowym złoczyńcom, nie pozostaje nic innego, tylko przygotować się do dnia, w którym będą zmuszone się bronić. Nawet i dzisiaj żadnemu państwu nie można odmówić prawa przygotowywania się do obrony."1914 Zaledwie w dwa tygodnie później, 19 października, Pius XII pouczał w tym samym duchu XII sesję Międzynarodowego Urzędu Badań nad Medycyną Wojskową: „Dopiero niedawno daliśmy wyraz Naszemu pragnieniu, aby wymierzać międzynarodową karę za każdą wojnę, jeżeli nie wymaga jej bezwarunkowo obrona przeciw bardzo ciężkiej niesprawiedliwości, godzącej w ogół. Ten postulat zakłada następnie, że nie można tej niesprawiedliwości zapobiec w żaden inny sposób i że bez takiej wojny obronnej pozostawiłoby się brutalnej przemocy i brakowi skrupułów wolną rękę w stosunkach międzynarodowych. Rozwinięta przez Nas argumentacja dotyczy przede wszystkim wojny ABC (czyli broni atomowych, biologicznych i chemicznych). Co się tyczy pytania, czy użycie tych środków może stać się konieczne w samoobronie przeciw atakowi ABC, proszę się zadowolić tym, iż postawiliśmy to pytanie. Odpowiedź musi wynikać z tych samych zasad, które rozstrzygają, czy wojna w ogóle jest dozwolona."1915 308

Jest więc dozwolona również i wojna ABC, jak dotąd najgorsza forma rzezi, jeśli chodzi o danie odporu „pozbawionym sumienia zbrodniarzom", o „międzynarodowych złoczyńców": oczywiście zawsze o przeciwników papieża, nigdy o jego wspólników! Już w pół roku później, w marcu 1954, Stany Zjednoczone przeprowadziły próbę z bombą atomową o sile 12-14 megaton, która spowodowała obrażenia i jeden wypadek śmierci w japońskiej flocie rybackiej, oddalonej o 120-150 km. Zaledwie miesiąc po tym, na Wielkanoc, Pius XII wystąpił wprawdzie o zakaz wojny ABC, ale znowu z zastrzeżeniem, że „zawsze należy uwzględniać zasadę usprawiedliwionej obrony"1916. We wrześniu zaś papież stwierdził wobec Światowego Kongresu Lekarzy: „Czy współczesna «wojna totalna», w szczególności wojna ABC, jest w zasadzie dozwolona? Nie ulega wątpliwości, zwłaszcza ze względu na grozę i ogrom cierpień, jakie wywołuje wojna współczesna, że rozpętanie jej bez słusznego powodu (to znaczy, że wymuszona zostanie przez jawną, nadzwyczaj ciężką niesprawiedliwość, której nie da się inaczej zapobiec) byłoby zbrodnią, wobec której musiano by zastosować najcięższe z sankcji narodowych i międzynarodowych. Niemożliwe jest nawet zadanie pytania, czy wojna ABC byłaby dozwolona, chyba że w danych okolicznościach stałaby się konieczna dla obrony."1917 Wszystkie te obwieszczenia był tak jednoznaczne i tak potworne, że Pius XII, widocznie pod naciskiem opinii publicznej, na Boże Narodzenie 1955 roku dość zaskakująco nazwał „moralnym obowiązkiem" zakaz prób z bronią nuklearną i potępienie tej broni, co łapczywie podchwycono w prasie sowieckiej; komunizm jednak papież w dalszym ciągu potępiał z całą ostrością, tak samo jak odmowę służby wojskowej ze względu na przekonania1918. Tymczasem prasa zbliżona do Kościoła nadal podszczuwała z nie mniejszą zajadłością, wyszydzając Chruszczowa jako „uśmiechniętego molocha", jako „Mefista z końskim ogonem i cuchnącego siarką", i że „czymże jest Holofernes w porównaniu z Chruszczowem". „Jak długo jeszcze królowa Elżbieta będzie musiała podawać rękę temu szczerzącemu się bałwanowi? Ma już co prawda pewne doświadczenie w takim poniżaniu królewskości, wyniesione z wizyty marszałka Tito."1919 Demaskując w ten sposób „całą tę politykę fałszywych uśmiechów" i moskiewskich „szefów od terroru", prezentowano ze swej strony takie oto kalkulacje: „Kiedy Niemcy zdobędą się, przy uwzględnieniu wyszkolonych rezerwistów, na 50 dywizji, Sowietom potrzeba 150 dla ich 309 zrównoważenia, jak uczy doświadczenie. Znaczy to, że musieliby powiększyć o 100 dywizji siły, którymi rozporządzają, aby utrzymać obecną przewagę. A na to nawet ich nie stać."1920 Że wprawdzie „polityka wyzwolenia Niemiec Wschodnich" jest w pierwszym rzędzie i długo jeszcze pozostanie elementem defensywy. „Ale powieść się ona może, jak na wojnie, jedynie wówczas, gdy prowadzi się ją środkami ofensywy, kontrataku."1921 Z pewnością nawet nie wszyscy katolicy daliby się w ten sposób ogłupić. Toteż w 1956 roku Pius XII w swoim przesłaniu z okazji Dni Katolickich w Kolonii, na które przybyło również 28 tysięcy wiernych z NRD, ostrzegł przed „złudzeniem fałszywej koegzystencji, opartej na przekonaniu, że możliwy jest kompromis pomiędzy katolicyzmem a ustrojem państw komunistycznych"1922. A na Boże Narodzenie papież mówił o „taktyce zaciemniania" i „oszukańczych agitacjach", uskarżał się na kontakty katolickiego kleru i świeckich ze Wschodem, a zwłaszcza na te „nieuczciwe manipulacje", uprawiane pod nazwą „rozmów" lub „spotkań". „Choćby przez szacunek dla imienia chrześcijańskiego nie powinni chrześcijanie stosować tego rodzaju chwytów taktycznych, ponieważ, jak rzecze apostoł, nie do pogodzenia jest, aby siadywać przy stole Pana i zarazem przy stole jego wrogów."1923 Bo nikt na świecie nie żywi takiej niechęci, jak Watykan, do pokojowego współistnienia z komunistami. Właśnie Pius XII nigdy nie pozostawiał co do tego wątpliwości. „Zresztą po co z sobą rozmawiać, skoro nie ma się wspólnego języka, i jakże byłoby możliwe spotykać się na rozbieżnych drogach, tzn. gdy jedna ze stron uporczywie odrzuca wartości absolutne i zaprzecza im, tak iż wszelka «koegzystencja» w istocie jest niemożliwa?"1924 I niczym echo zabrzmiało w 1956 roku, kiedy to ministrem obrony został F. J. Strauss, w broszurze wydanej przez Ministerstwo Obrony, iż pojęcie koegzystencji to „obrzydliwe hasło, zaczerpnięte z żargonu sowieckiego"1925. O ile zaś papież — bodajże niechętnie — na Boże Narodzenie 1955 roku nazwał „obowiązkiem moralnym" potępienie broni atomowej, o tyle w rok później oświadczył: „Nie ulega wątpliwości, że w obecnych okolicznościach mogłoby się wydarzyć, iż wojny obronnej (z nadzieją na powodzenie) nie musiałoby się określać jako niesłusznej, skoro daremne okazały się wszelkie próby jej uniknięcia. I nie mógłby też katolik, ze względu na swe sumienie, odmówić służby wojskowej, jeżeli powołany w wolnych wyborach 310 rząd w skrajnej potrzebie, ze względu na słuszną politykę zagraniczną i wewnętrzną, sięgnie po środki obrony, jakie uznałby za konieczne."1926 Kiedy potem w styczniu pewna kobieta w Kolonii oznajmiła, że jej syn chce odmówić służby wojskowej, urzędnik ją pouczył, że po orędziu, które papież wygłosił na Boże Narodzenie, żaden katolik nie ma do tego prawa, jeżeli nie chce podpaść pod ekskomunikę Kościoła1927. Orędzie na Boże Narodzenie 1956 roku, wkrótce po wydarzeniach na Węgrzech (str. 329 i nast.), było najostrzejszym sprzeciwem Pacellego wobec komunizmu, mimo że — wbrew radzie jezuity Gundlacha — nie mówił o krucjacie antykomunistycznej, tylko stwierdził: „W obecnej chwili, jak i we wcześniejszych przypadkach, unikaliśmy nawoływania chrześcijaństwa do krucjaty."1928 Zachęcał jednakże jak najgorliwiej do zimnej wojny, zresztą podobnie, jak w większości z dziewiętnastu przemówień na Boże Narodzenie, wygłaszanych przez radio na cały świat od 1939 do 1957 roku: „a wszystko to arcydzieła mądrości teologicznej, ascetycznej, prawnej, politycznej i społecznej", jak wychwalał je Jan XXIII, jego następca. „Wszystkie one i każde z osobna błyszczą na tle tej nauki, której ośrodkiem jest Jezus betlejemski. Ożywia je potężny płomień pasterskiej żarliwości dla dusz..."1929 Jednakże to, co papieże rozumieli przez potężny płomień pasterskiej żarliwości dla dusz, zbliża się raczej do potężnego płomienia wojny atomowej. Nie inaczej rozumiał to podwładny kler i bodajże nie inaczej miał to rozumieć. Urabianie opinii przebiegało tym drastyczniej, im niższa była ranga naganiaczy. Kiedy w roku 1957 znów niektórzy z powołanych awansowani zostali na Rycerzy Grobu Świętego — między innymi dyrektor generalny fabryki Volkswagena — arcybiskup Paderbornu, niegdyś kaznodzieja polowy Hitlera (str. 276 i nast.), wykrzykiwał, „że Zakon ten opiera się na ideałach wypraw krzyżowych, które należałoby realizować w formie właściwej dla naszej epoki"1930. Bliski arcypasterzowi Fryburga dziennik Badische Volkszeitung pisał w połowie lat pięćdziesiątych, że wiara w pokojową koegzystencję obu systemów na dalszą metę musi okazać się złudzeniem. „Chrystus nigdy nie mówił, że przyniesie nam pokój na ziemi. Miał na myśli i raz po raz jasno to formułował, że chodzi o pokój, «którego świat nie może zapewnić» i który trzeba 311 zdobywać, «aż do krwi» przeciwstawiając się złu i kłamstwu. Może to bardzo pięknie brzmieć, kiedy mówi się o pokoju i próbuje osiągnąć ten pokój w drodze pertraktacji. Ale kto by coś takiego traktował jako cel i konieczność także w stosunku do Moskwy, ten po prostu myli się w ocenie ustroju wschodniego systemu."1931 Jeszcze wścieklej przemówiła klerykalna reakcja ustami flamandzkiego księdza Werenfrieda van Straaten, tego „sadlaka", który przepowiadał również zwycięstwo Matki Boskiej Fatimskiej nad Moskwą, nie omieszkawszy wygłosić proroctwa: „Całe narody Europy zostaną wytrzebione."1932 „W niezliczonych przypadkach władcy tego świata sprzysięgali się przeciw Bogu i jego pomazańcom: Herod, Beria, Kajfasz, Hitler, Piłat, Stalin... i rozmieciono ich niczym plewy na wietrze, gdy się dopełniła miara ich zła. Ale po Piłacie przyszedł Neron, a po Stalinie Chruszczow. Nie! nie nazywajcie ich «Marszałkiem» ani «Ekscelencją», gdy odwiedzają was uśmiechnięci, w rękawiczkach. Bo w takiej rękawiczce kryją się szpony duciciela, a pod swym uśmiechem knują ludobójstwo. Dłonie mają zbrukane krwią Jezusa. Nazywajcie ich mordercami! Przywołajcie swą dziatwę z rogów ulic i zaryglujcie drzwi, dopóki oni są w mieście. Nazywajcie ich mordercami..."1933 Tylko ton jest inny, ale tendencja ta sama co w orędziu papieskim na Boże Narodzenie. Tam powiedziano: „Zresztą co tu ze sobą gadać..." A tutaj: „...zaryglujcie drzwi." Tam propaguje się służbę wojskową, tu brzmi obfitująca w odniesienia pogróżka: „rozmieciono ich niczym plewy na wietrze..." W końcu rozporządzano najbardziej skutecznymi w dziejach środkami masowej zagłady. A kiedy Adenauer w marcu 1958 roku wobec Bundestagu wystąpił na rzecz uzbrojenia atomowego (str. 251 i nast.), Kościół natychmiast go poparł. Przecież zaraz po tym wspólne oświadczenie siedmiu czołowych teologów sięgnęło szczytu w zdaniu, iż posłużenie się bronią atomową „nie musi" kolidować „z porządkiem moralnym i nie zawsze jest grzechem", mianowicie nie wtedy — można uzupełnić — kiedy zwraca się przeciwko wrogom Kościoła. „To bezkrytycznie generalizujący frazes, kiedy dzisiaj wszelkie tego rodzaju środki bojowe z góry przedstawia się jako «samobójstwo całych narodów» albo wręcz «całej ludzkości»."1934 Rząd federalny nie omieszkał opublikować tego w swoim biuletynie z 7 maja. Bagatelizowanie groźby koszmaru nuklearnego nie po raz pierwszy rozwinęło się wtedy i rozkwitło zwłaszcza w pismach zbliżonych do Kościoła. Tak np. elaborat pt. Panika atomowa, polityka 312 i stratega sprzeciwiał się takim „hasłom" jak „wojna atomowa, polityka atomowa, obłęd atomowy... Masy kojarzą je natychmiast ze straszakiem grożącej im bezpośrednio zagłady życia od broni termojądrowej. I jak w dziecku sam widok strzykawki, czy nawet pojawienie się lekarza lub wspomnienie jego nazwiska, wywołuje nieraz wyobrażenie bólu, na które dziecko reaguje bezsensownym wrzaskiem i tupaniem, tak i emocjonalnie nastawione masy wyłączają wszelkie związki logiczne i reagują na to hasło w sposób szaleńczy, ocierający się o polityczne samobójstwo."1935 Z pewnością trzeba mieć osobliwą strukturę ducha i charakteru, aby dopatrywać się analogii między wojną atomową a strzykawką i lekarzem i akurat odrzucenie broni nuklearnych utożsamiać niemalże z politycznym samobójstwem! podczas gdy faktycznym samobójstwem może się rychło stać coś odwrotnego. Jednakże teolog moralny Hirschmann w 1958 roku potrafił nawet św. Franciszka z Asyżu powołać jako świadka na rzecz piekła nuklearnego. Albowiem: „W dzisiejszej sytuacji odwaga, by godzić się z ofiarą uzbrojenia atomowego nawet w perspektywie milionowej zagłady żywotów ludzkich, może być wewnętrznie bliższa postawie św. Franciszka i bardziej tchnąć duchem teologii krzyża niż myślenie, zbyt pochopnie czyniące z zasad prawa naturalnego ofiarę nieprzemyślanych dociekań teologicznych, jak to dzisiaj rozpowszechnione jest pośród ewangelickich proboszczów i teologów."1936 To jasne, że teologowie katoliccy nie mogą reprezentować innego stanowiska niżeli papież. I też na niego powołując się, biskupi niemieccy w 1958 roku uznali za „bezwzględny obowiązek" stworzenie armii, „której nie może brakować niczego, co jest konieczne do śmiałego, szybkiego i zdecydowanego działania w obronie ojczyzny, jeśli znajdzie się ona w obliczu niesprawiedliwej groźby i napaści"1937. Również jezuita Gundlach, profesor (i przez jakiś czas rektor) papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, w lutym 1959 roku stwierdził w efekcie nauki Piusa XII o wojnie atomowej: „Zastosowanie wojny atomowej nie jest absolutnie niemoralne."1938 Nawet i wojna zaczepna, podług tej jezuickiej interpretacji papieskiej nauki o wojnie, jest jak najbardziej dozwolona. Ten ojciec, którego kolegów zakonnych słyszeliśmy już, co mówili na temat I Wojny Światowej i Hitlera (t. I, str. 198 i nast., 340), podkreśla, że papież „jest nader jasno świadom skutków i faktów"1939. 313

Także i Gundlach, który w znanej debacie na temat wojny atomowej w Wurzburgu wyraźnie przypisywał sobie, iż „naukę Piusa XII o wojnie atomowej" przedstawia w sposób autentyczny1940, jest równie jasno świadom skutków, jak jego pan. Przecież oznajmił, że jest to decyzja obowiązująca i cenna etycznie, ważyć się na „niezwykłe, wręcz kolosalne działanie", mogące spowodować „nawet zagładę całego narodu, manifestującego swą wierność Bogu", i zapewnił, że „papież bez wątpienia nie uznałby takiej decyzji za niemoralną, gdyby tylko istniały jakieś widoki na skuteczne oparcie się przeciwnikowi"1941. Mało tego! Nawet i spowodowana tym zagłada świata nie miałaby większego znaczenia. „Albowiem — pisze ów jezuita — po pierwsze mamy całkowitą pewność, że świat nie będzie trwał wiecznie, a po drugie my nie odpowiadamy za koniec świata. Możemy wówczas powiedzieć, że Pan Bóg, który w opatrzności swej postawił nas w takiej sytuacji, albo pozwolił się nam w niej znaleźć, tak iż przyszło nam złożyć wyznanie wierności pewnemu porządkowi, przejmuje też za to odpowiedzialność."1942 Katolicka opinia publiczna szeroko wychwalała to wystąpienie, po którym Gundlach na pytanie: „A co z Kazaniem na Górze?" odpowiedział: „Państwo musi być nosicielem i obrońcą prawa: nie może ono zajmować się Kazaniem na Górze! Kwestia wojny atomowej nie jest kwestią Kazania na Górze!"1943 W Herder-Korrespondenz uznano, że ta „nader znacząca interpretacja nauki Piusa XII" jak najbardziej „nadaje się do tego, aby wprowadzić konieczną jasność w tej ważnej kwestii"1944. Niektórzy z pobożnych poczuli się co prawda wzburzeni wystąpieniem Gundlacha, a pewien historyk z Wiirzburga tak zakończył swą dłuższą replikę: „Czyżby więc wszystko sprowadzało się do tej — daremnej — alternatywy: «Lepiej czerwoni niż martwi», którą zawsze ma się na składzie jako tanie, lecz efektywne publicznie, kłamstwo propagandowe, wymierzone w przeciwników wojny atomowej? Nie! Żaden rozumny człowiek nie pomyśli o tym, ażeby gapić się na komunizm «jak cielę na swego rzeźnika»... i tylko ulegle czekać na jego nóż. Na odwrót: przeciwnicy wojny atomowej są jak najgłębiej przekonani, że nienaganna etycznie polityka jest również, w dalszej perspektywie, jedynie słuszną polityką realną i, na ile w ludzkiej mocy jest przewidywanie czegokolwiek, może też być polityką rokującą powodzenie — pod warunkiem, że się jej rzeczywiście pragnie."1945 314

Ale właśnie papież wcale tego nie pragnął. I dlatego, jeszcze na krótko przed śmiercią, zwracając się do włoskich kapelanów wojskowych, nazwał co prawda wojnę „w każdej sytuacji nieprawością", niemniej znowu stwierdził: „Ale wojna zawsze jest smutną możliwością; przeto Włochy muszą posiadać armię, wyraźnie przeciwną wszelkiej agresji, jednakże w postawie swej, w technice, w ilości i rodzajach broni zawsze przygotowaną do koniecznych i w porę przeprowadzonych działań obronnych."1946 Monsignore Purdy komentuje: „Ostatnim słowem Piusa było więc patriotyczne potwierdzenie prawa do obrony, bodajże nie wykluczającej użycia broni jądrowych."1947 A jeszcze w roku śmierci papieża jak najściślej związany z Watykanem kardynał Godfrey stwierdził w kazaniu, wygłaszanym w katedrze w Westminster: „W naszym przekonaniu nie udowodniono jeszcze ostatecznie, jakoby nie dało się wyobrazić sobie sytuacji, w której mógłby zaistnieć słuszny cel dla użycia choćby najpotężniejszej broni nuklearnej."1948 Prawo do życia uznaje się w tych kręgach co prawda za święte: „jedno z podstawowych praw — jak powiada Pius XII — bez których niemożliwe jest bezpieczne ludzkie współżycie"1949. Tylko na wojnie życie się dla nich nie liczy. Nade wszystko zaś liczy się od chwili poczęcia, „obojętne, w jakim stanie się znajduje — to znowu Pius XII — od pierwszej chwili jego istnienia nie wolno go bezpośrednio atakować"1950. Drugi Sobór Watykański jeszcze to zaostrzył; jak również oświadczenie Pawła VI o przerywaniu ciąży z 18 listopada 1974 roku1951. Bo gdyby embriona było „wolno bezpośrednio atakować", to skąd brałoby się żywych, aby ich „bezpośrednio atakować" na wojnie, gdzie zabijanie jest tak samo święte (t. I, str. 179 i nast. oraz t. II, str. 74 i nast., 108 i nast.), jak przedtem święta była ochrona życia w brzuchu matki? Od półtora tysiąclecia Kościół to właśnie nazywa moralnością. 315

Walki religijne w bloku wschodnim

„Otóż i on, ojciec chrzestny i ojczym faszyzmu, stary przyjaciel nazistów z Berlina. Przedstawia się jak fanatyczny jezuita, nie cofający się przed mordem ani zbrodnią, ani bluźnierstwem przeciw Bogu..." Radziecki pisarz Pawlenko o Piusie XII1952

„Wyzwólcie się! Skruszcie łańcuchy, które przykuwają was do Watykanu..." Moskiewski patriarcha Aleksij1953

„Kiedy teraz jesteście w łańcuchach, przemawiają one tym jaśniej, tym donośniej i obwieszczają Chrystusa." Pius XII1954

„Godne podziwu bohaterstwo wyzwala obecnie naszą ojczyznę. Ta walka o wolność nie ma sobie równej w historii świata." Kardynał Midszenty o powstaniu węgierskim 1956 roku1955

Papież i Kuria musieli być tym bardziej rozczarowani, kiedy wojna prowadzona przez Hitlera, zwłaszcza na wschodzie, wzbudziła w nich tak ogromne nadzieje, po czym nie spełniła ich oczekiwań. Kościół rosyjsko-prawosławny nie powrócił na łono Kościoła rzymskokatolickiego, tylko współpracował teraz lojalnie, jak niegdyś z carem, tak obecnie z Sowietami, również poza sferą duchowną; dla Rzymu była to zmiana na gorsze, tym bardziej, że reżim potężnie wykorzystywał duchowieństwo dla własnych celów. W zamian za to znów otwarto niektóre cerkwie i klasztory, w niektórych szkołach dopuszczono naukę religii dla młodzieży powyżej lat osiemnastu, a liczba duchownych w latach od 1939 do 1947 wzrosła z sześciu na trzydzieści tysięcy. Kościół prawosławny uznano za „stowarzyszenie publiczne"; znowu pozwolono mu bić we dzwony i posiadać na własność budynki; należały do niego dwie akademie teologiczne, w Leningradzie i (od 1949 roku) w Zagorsku pod Moskwą, liczące przeciętnie 200-250 studentów, jak również osiem seminariów duchownych1956. W drukarni dawnego Związku Bezbożników produkowano teraz modlitewniki, uprawiano też z niejakim powodzeniem działalność misyjną w Azji Środkowej. „Przyjezdni ze Związku Radzieckiego 316 opowiadają, że spotykali przepełnione cerkwie, a nawet procesje, po których w krajach satelickich pozostały już co najwyżej wspomnienia."1957 Wybrany z tak wielką pompą w 1945 roku nowy patriarcha Aleksij (str. 114) niebawem już utrzymywał intensywne kontakty z bratnimi Kościołami autokefalicznymi, a kulminacją tych dążeń stała się niebawem wszechprawosławna konferencja w Moskwie, w lipcu 1948 roku, na którą zjechali się przedstawiciele prawie wszystkich Kościołów prawosławnych. Podjęte wówczas uchwały znajdowały się na linii Kremla, już wtedy odzwierciedlając atmosferę zimnej wojny i szczytu sięgając w zajadłych atakach na papiestwo i na ruch ekumeniczny1958. (Pożyteczne skądinąd Daten der sowjetischen Geschichte nawet nie wspominają o tej jakże znaczącej konferencji, uwzględniają natomiast odbywający się wtedy w Moskwie zjazd kompozytorów radzieckich: jest to nadzwyczaj typowy przykład usuwania polityki kościelnej z większości dzieł historycznych1959.) Już w mowie inauguracyjnej patriarcha Aleksij podkreślił, że to nie prawosławny Kościół jest schizmatyckim, lecz rzymskokatolicki. Że musi on powrócić do prawowitej wiary, od której odstąpił w roku 1054, co wprawdzie uznał już po gruntownych studiach katolicki teolog książę Max, brat króla Saksonii (t. I, str. 108 i nast.). Rozmaici ojcowie soboru jak najostrzej atakowali Piusa XII i Kościół papieski, piętnując fałszowanie przezeń Ewangelii, szał nawracania, intrygi międzynarodowe, nieustanne paktowanie z co silniejszymi, a nawet podszczuwanie do wojny. I że zamieszany już w dwa światowe kataklizmy imperialistyczne, podżega obecnie do nowej wojny1960. „Na papiestwie ciąży ogromna wina za przygotowywanie II Wojny Światowej — oświadczył Hermogen, arcybiskup Kazania. — Było ono sprzymierzone z rządami Mussoliniego i Hitlera... Obecnie Watykan, jako sojusznik prezydenta Trumana, stara się wszelkimi środkami torpedować pokojowe zamiary Związku Radzieckiego i szkodzić Organizacji Narodów Zjednoczonych."1961 Delegat z Albanii, biskup diecezji Korca, stwierdził: „Papież stał się monarchą kościelnym i politycznym, a działalność jego można porównać tylko do działalności Hitlera."1962 W końcowej rezolucji zarzucono Watykanowi, że przez setki lat i „do dnia dzisiejszego" na drodze „krwawych wojen i wszelkiego rodzaju przemocy usiłował czy to bezpośrednio, czy za pomocą unii, nawracać prawosławie na katolicyzm... 317 i teraz także znowu skrzętnie podżega do nowej wojny... Cały świat chrześcijański i wszyscy prawdziwie wierzący katolicy muszą zrozumieć, w jaką przepaść porywa ich obecne papiestwo."1963 Lecz obecne papiestwo nie było gorsze od dawniejszego; tylko że jego polityka światowa stała się jeszcze bardziej niebezpieczna; a z drugiej strony popi, którzy wtedy i później trzymali z Sowietami, poczynali sobie tak samo, jak Rzym ze Stanami Zjednoczonymi. Ponieważ patriarchat moskiewski popierał Światowy Ruch Pokoju i zyskiwał coraz większe znaczenie w Kościele prawosławnym, co było następstwem rosnącej roli Kremla, Stany Zjednoczone w latach 1948/49 pomagały awansować działającemu w nich (pośród Greków) metropolicie Athenagorasowi, znanemu antykomuniście1964. Powrócił on „pod niezawodną opieką Białego Domu" do kraju, został ekumenicznym patriarchą Konstantynopola, konkurentem patriarchy moskiewskiego, i zapoczątkował „kampanię dla zbliżenia Kościołów"1965. „Z woli Boga i z pomocą mych przyjaciół dostąpiłem tej świętej godności", mówił i poczynał sobie równie krytycznie wobec Moskwy, jak przyjaźnie wobec Rzymu1966. Chociaż ze względu na powszechną wrogość prawosławnych wobec Rzymu nie mógł tego zbyt wyraźnie manifestować, sprawa była dość oczywista. Patriarcha Aleksandrii pisał w orędziu z 15 sierpnia 1951 roku, „że jego wielebność Athenagoras pragnie pokoju, ale nie przyzna się do tego, bo uzyskał swój tytuł z pomocą kręgów amerykańskich. Nie wypowiedział się przeciwko Watykanowi, jak i przeciw swemu przyjacielowi Trumanowi, który podżega do nowej wojny światowej i przyjaźni się z papieżem Piusem XII."1967 Wszystko to inspirował, rzecz jasna, Kreml, którego prasa już pod koniec wojny czasami atakowała Watykan i Kościół rzymski, jak w Izwiestijach, gdzie 1 lutego 1944 r. nazwano papieża „profaszystowskim", a 10 maja 1945 r. sprowadzono jego „politykę, przybierającą pozory miłosierdzia", do motywów czysto politycznych1968. Także i moskiewska gazeta Wojna i Klasa Robotnicza z 9 października 1944 r. oskarżała Kościół katolicki, że od dawna jest przyjacielem faszyzmu1969, i tak samo Prawda na przełomie następnego roku (str. 145 i nast.), co było jak najbardziej zgodne z rzeczywistością. W czasach zimnej wojny sowieckie napaści nasiliły się1970. Pod tytułem Czarna pajęczyna pojawił się Pius XII w miesięczniku literackim Nowyj Mir, w dwóch dłuższych artykułach, jako 318 podżegacz wojenny. „Cała propaganda papieska sprowadza się do tego, żeby pod hasłem «Bóg albo komunizm» przedstawiać nową wojnę jako nieuniknioną."1971 A pisarz rosyjski Piotr Pawlenko, przyjęty przez Piusa XII wraz z pielgrzymką do Rzymu, zanotował: „Otóż i on, ojciec chrzestny i ojczym faszyzmu, stary przyjaciel nazistów z Berlina. Przedstawia się jak fanatyczny jezuita, nie cofający się przed mordem ani zbrodnią, ani bluźnierstwem przeciw Bogu..."1972 Tak gwałtowne napaści zaś wywierały w Rosji tym większe wrażenie, że już od setek lat żaden cudzoziemski potentat nie był w Rosji tak nielubiany jak papież (t. I, str. 60 i nast., 102 i nast., 220 i nast., 271 i nast.), które to dziedzictwo z czasów caratu, z rywalizacji Kościoła wschodniego, wraz z całą podejrzliwością i wrogością wobec Zachodu, pozostały żywe także po rewolucji, a w dodatku czerpiąc z nowych źródeł. Tak przedstawiał się Pius XII nie tylko jako przywódca mrocznego zabobonu, ale również jako głowa zachodniego feudalizmu, faszyzmu i kapitalizmu1973. Ale tak na to patrzyli nie tylko moskiewscy funkcjonariusze i sympatyzujące z nimi duchowieństwo. Nawet w bardzo otwartym kręgu paryskiej diaspory taki ekumenik, jak L. Zanders, uznał powrót do Rzymu za niemożliwy, ponieważ „Rzym chrześcijańskiej miłości, natchnienia i wolności już nie istnieje"1974. Jak gdyby kiedykolwiek był istniał! A dla arcybiskupa z Canterbury, doktora Fishera, Kościół rzymski przeważnie stał na drodze do urzeczywistnienia królestwa Bożego pośród ludzi, gdyż hołduje on „kościelnej polityce apartheidu", „równie sztywnej i niebezpiecznej jak polityczna Żelazna Kurtyna"1975. Wprzęgnięcie w obozy Wschodu i Zachodu jeszcze bardziej pogłębiło przepaść między rosyjskimi i rzymskimi chrześcijanami. Pius XII wytknął przedstawicielom „tak zwanego wyznania «prawosławnego»" w 1948 roku „niewolniczą zależność" od komunistów, i podczas gdy po swojej stronie, zwyczajną u siebie sztuką czarno-białego przedstawiania, „ze wzruszeniem w sercu" dostrzegał tylko „heroiczną wytrwałość", „dobrych w blasku cnót", „jeszcze świeże groby tych, którzy dawali świadectwo własną krwią" i „kajdany jej wyznawców", po drugiej stronie zauważał jedynie „przerost niesprawiedliwego ucisku", „system nie skrywanej przemocy", „intrygi piekielnego wroga", a zarazem ustawicznie miał przed oczyma „prawie że niezmierzony wielki naród", „całą ogromną Rosję czasów wczorajszych, dzisiejszych i jutrzejszych", „Rosję, za którą modlimy się i zawsze będziemy się 319 nakazywali modlić, z którą nieustannie i żarliwie wiążemy Nasze nadzieje, w której duchowe zmartwychwstanie niewzruszenie wierzymy"1976. Jednakże wobec konferencji wszechprawosławnej w Moskwie oraz współpracy między Kościołem rosyjskim a państwem sowieckim nie było tak łatwo trąbić o jego całkowitej wrogości względem religii. Poza tym w ZSRR Rzym nie miał już w ogóle wpływów; w jego pierwotnych granicach istniał już oficjalnie tylko jeden kościół parafialny, św. Ludwika w Moskwie, do którego uczęszczał korpus dyplomatyczny, a którym zajmowali się amerykańscy asumpcjoniści1977. Na obszarach anektowanych zaś i w krajach satelickich wojna przyniosła Watykanowi druzgocące straty. Na Ukrainie (mianowicie w Galicji), gdzie skierowało się pierwsze uderzenie rosyjskie, papiestwo utraciło diecezje lwowską, przemyską, stanisławowską oraz archidiecezję mukaczewską z siedzibą w Użhorodzie1978. Patriarcha Aleksij zachęcał unitów do związania się z rosyjskim prawosławiem, jako że jedność polityczna całej Ukrainy wymaga także przywrócenia jedności kościelnej1979. Moskiewski hierarcha miotał gwałtowne oskarżenia w papieża i w zmarłego arcybiskupa Szeptyckiego (str. 107 i nast.), według niego tych naganiaczy wiernych pod jarzmo Hitlera1980. Udzielił błogosławieństwa „całej postępowej ludzkości i jej wielkim przywódcom, całkowicie angażującym się w to, aby wytępić faszyzm i podarować światu życie pokojowe, wolne i niebiańskie". „Wyzwólcie się! Skruszcie łańcuchy, które przykuwają was do Watykanu, przez błędy swojej wiary wtrącającego was w mrok i duchowe zepsucie, Watykanu, który w tej godzinie chce was powołać pod broń przeciwko całej ludzkości, tęskniącej do wolnego życia, aby przeciwstawić was całemu światu. Powracajcie czym prędzej w ramiona waszej prawdziwej matki, Kościoła rosyjsko-prawosławnego!"1981 Istnienie podporządkowanych Rzymowi unitów było, rzecz jasna, nie na rękę tak samo władzy sowieckiej, jak i rosyjskiemu prawosławiu. Toteż naciskała na nich i na ich patriarchę „grupa inicjatywna dla ponownego zjednoczenia Kościoła greckokatolickiego z Kościołem prawosławnym", „wyzwolona" przez Rosjan „pod wodzą ich niezrównanego Marszałka Stalina"1982. Z drugiej strony 300 unickich duchownych greckokatolickich opowiedziało się za papieżem i skierowało 1 lipca 1945 roku list protestacyjny do ministra spraw zagranicznych Mołotowa, nie omieszkawszy jednak wspomnieć o „chwalebnym zwycięstwie ZSRR" 320 i zapewnić, że są lojalnymi poddanymi państwa radzieckiego i jako tacy spełniają swe obowiązki... jak przedtem w służbie nazistów1983. Mimo to pod przewodem Hawryły Kostelnyka i w przytomności 216 swoich księży, wyrzekających się „łacińskiego błędu", ukraiński Kościół unicki, bez udziału biskupów, w marcu 1946 roku na synodzie we Lwowie zerwał z Rzymem, oczywiście przy mocnym poparciu ze strony władz sowieckich; całkiem tak samo, jak w roku 1595, dokładnie o 350 lat wcześniej, wprowadzono pod presją i przemocą unię z papiestwem, które teraz straciło swój najważniejszy przyczółek na Wschodzie, pięć milionów wiernych za jednym zamachem1984. Kostelnyk, wybitny teolog unicki, miał łzy w oczach, stał się arcykapłanem: i już 20 września 1948 roku został zamordowany na ulicy we Lwowie; w dwa miesiące po tym, jak na konferencji prawosławnej w Moskwie płomiennie zaatakował Watykan i przedstawił jego okrucieństwa na przestrzeni dziejów. Również zamordowany został pisarz Jarosław Hałan1985. (W kilka lat później zmarł całkiem niespodziewanie w podróży do Moskwy przeor Mychajło Melnyk, który w 1946 roku nawrócił się na prawosławie i został wtedy wyświęcony na biskupa; poprzedniego dnia w równie tajemniczych okolicznościach umarł jego sekretarz1986.) Z drugiej strony Sowieci 11 kwietnia 1945 roku aresztowali wszystkich pięciu ukraińskich biskupów unickich, na których czele stał następca Szeptyckiego, arcybiskup Josyf Slipyj, pod zarzutem kolaboracji z Niemcami hitlerowskimi (str. 107 i nast.), po czym zostali oni skazani na kary długoletniego więzienia lub na obozy pracy przymusowej, gdzie trafiły też setki duchownych1987. Slipyj wraz z innymi prałatami przepadł na Syberii; dopiero w 17 lat później udało się Kurii uzyskać jego zwolnienie1988. Do końca pontyfikatu Piusa XII zginęło sześciu ukraińskich biskupów1989. Jednakże w 1945 roku męczeństwa były przez papieża niemalże upragnione (por. str. 37). Bo kiedy widział, jak „nowa, groźna burza" gromadzi się nad Kościołem ukraińskim, kiedy skarżył się na „ciężki ucisk", na „to ciężkie nieszczęście" i „ciężką nawałnicę", na wszystkie „te prześladowania i okrucieństwa", jego „ojcowskie serce" zwracało się szczególnie ku „rym wiernym, co żyją w smutnych i okropnych warunkach, ciężko i złośliwie zniewoleni, a w pierwszym rzędzie do was, czcigodni bracia, biskupi narodu ukraińskiego". Zarazem podbechtywał ich: „nie 321 powinniście tracić odwagi", „powinniście wyprzedzać wszystkich innych i w boju przetrzymać atak", zagrzewał ich „usilnie już teraz w imię Boże, nie dajcie się zastraszyć przez żadne groźby czy straty, nigdy nie zaprzyjcie się swojej wiary i wierności dla Matki Kościoła, choćby i pod groźbą wygnania lub w niebezpieczeństwie życia"1990. Ten sam los, co ukraińskich unitów, spotkał ruski Kościół na Słowacji: w latach 1949/50 przeszedł on na rosyjskie prawosławie1991. W krajach bałtyckich, gdzie w 1944 roku dostało się pod rządy sowieckie sześć milionów chrześcijan, z czego trzy miliony katolików w ośmiu biskupstwach1992, życie kościelne zostało co najmniej mocno zredukowane. Tak stało się w Estonii, gdzie było co prawda zaledwie parę katolickich parafii; na Łotwie, która miała jedną czwartą ludności katolickiej, a gdzie liczba księży z 207 (w roku 1944) zmalała do 143 (w roku 1967); na przeważająco katolickiej Litwie, gdzie nowi władcy 1 lipca 1940 roku wypowiedzieli konkordat, usunęli część kleru i katolików drogą masowych deportacji, w roku 1946 nie po raz pierwszy wsadzili do rosyjskiego więzienia biskupa z Koszedarów nazwiskiem Teofilus Matulionis, a liczba duchownych w przeciągu dwudziestu lat spadła prawie o połowę1993. Z dwunastu w roku 1940 biskupów litewskich za Stalina pozostało na urzędzie już tylko dwóch, za Chruszczowa tylko Petras Mażelis, wówczas jedyny urzędujący arcypasterz we wszystkich krajach bałtyckich1994. Także w krajach demokracji ludowej przeprowadzono, na wzór ZSRR, rozdział Kościoła od państwa, prędzej czy później powypowiadano konkordaty, pozrywano stosunki dyplomatyczne. Tu i ówdzie rządy komunistyczne pozawierały co prawda nowe umowy z episkopatem, ale nie z Rzymem. Biskupi zaś czynili ustępstwa, do których papież by się nie posunął; a nawet kolaborowali, mniej czy bardziej, ażeby przetrwać: stara taktyka! niektórzy księża nawet błogosławili sztandary partii komunistycznej1995. Z drugiej strony komuniści posługiwali się i nadal posługują się duchowieństwem, dopóki nie są w stanie go całkowicie wyeliminować, dla swoich celów, uprawiając strategię, bez wątpienia funkcjonującą też w odwrotnym kierunku. Przy tym katolicyzm uciska się na ogół bardziej niż inne grupy wyznaniowe, ponieważ jest bardziej niebezpieczny. W każdym razie najpierw oczekuje się od niego co najmniej zgody na politykę ostro przeprowadzanego uspołecznienia i upaństwowienia. 322

Z początku wprawdzie Kreml polecił unikać wszelkich zamieszek; szefowie państwa i władz cywilnych pojawiali się na uroczystościach religijnych, marszałek Woroszyłow w Budapeszcie odwiedził bazylikę św. Stefana. Natomiast od początku zimnej wojny większość rządów w Europie Wschodniej przystąpiło do zwalczania, a co najmniej rygorystycznego osłabiania wrogiego reżimowi katolicyzmu, stosując cenzurę publikacji, konfiskatę dzieł już wydanych, dóbr kościelnych, rozwiązywanie klasztorów i wszelkich partii katolickich, upaństwowienie szkolnictwa, zakaz lub nadzorowanie nauki religii, procesy przeciwko duchownym, aresztowanie i więzienie biskupów i księży, szpiegowanie „opornych" i przywileje dla „patriotycznych" duchownych itd. Częstokroć nie uchylano się bynajmniej od regularnego wspierania Kościoła środkami materialnymi, wymagając jednakże w zamian aprobaty i poparcia dla własnej polityki społecznej i w ogóle dla państwa1996. Rumunia, pod rządami komunistycznymi od 6 marca 1945 roku, w dniu 17 lipca 1948 roku wypowiedziała konkordat, zawarty w 1927 i ratyfikowany w 1929 roku1997. Kościół prawosławny natomiast związał się z komunistami, odesławszy uprzednio 6000 duchownych na emeryturę, zmusiwszy 13 biskupów i metropolitów do abdykacji, na patriarchę zaś wybrawszy partyjnego popa nazwiskiem Justinian Marina. Ten obrotny klecha, który jakoby nakazywał zawsze swoim duchownym, by wszelkie poczynania władzy uzasadniali jakimś cytatem z Biblii, uważał, iż nauka chrześcijańska da się bez zastrzeżeń pogodzić z konstytucyjnymi założeniami demokracji ludowej1998. W dniu 2 grudnia 1948 roku, nie bez silnego nacisku rządowego, rozwiązano Kościół unicki, przez co 1 1/2 miliona katolików powróciło do prawosławia, tak jak 250 lat wcześniej z ich prawosławnych przodków, pod odpowiednim naciskiem Habsburgów, zrobiono katolików1999. Zakony unickie przestały istnieć, z wyjątkiem pięciu klasztorów, zlikwidowano wszystkie szkoły i instytucje katolickie, zakazano prasy katolickiej, uwięziono prawie 400 księży obrządku wschodniego i wszystkich pięciu biskupów; czterej z nich umarli w więzieniu2000. Nuncjusz O'Hara, Amerykanin, zorganizował natychmiast — zanim jego samego wydalono pod zarzutem szpiegostwa — Kościół podziemny. Potajemnie wyświęcił dwunastu administratorów apostolskich i od razu powołał zastępców na wypadek ich aresztowania. Wyświęcił sześciu tajnych biskupów, którzy po 323 dwóch miesiącach już siedzieli w więzieniu, pięciu przez 18 lat, a szósty nie przeżył2001. Osservatore Romano, watykańska Prawda, oświadczył w końcu stycznia 1949 roku (taktownie przemilczając np. fakty z historii zbawienia): „W dziejach brutalnych represji, prześladowań, drogi krzyżowej wolności, praw ludzkich i godności ludzkiej bodajże nie znane są równe zbrodnie."2002 Pius XII zaś, który wytrwale przemilczał wszystkie potworności nazistów, jakoby po to, by zapobiec jeszcze gorszym, na temat komunistów bynajmniej nie zachowywał milczenia. Wprost przeciwnie. Protestował donośnie i bez ustanku. Służyli mu przy tym jako skuteczna reklama ci prałaci, którzy „tak niesprawiedliwie uwięzieni" przeżywali ponownie „los pierwotnego Kościoła". Wołał do biskupów ukraińskich: „Kiedy teraz jesteście w łańcuchach, przemawiają one tym jaśniej, tym donośniej i obwieszczają Chrystusa."2003 Pocieszał też siedzących pod kluczem biskupów rumuńskich, pragnąc „ucałować ich okowy": „Raczej znoście nadal wygnanie i więzienie, niżbyście mieli zaprzeć się swojej wiary i rozwiązać albo rozluźnić mocne więzy, jakie łączą was ze Stolicą Apostolską."2004 W Bułgarii, od 15 października 1946 roku będącej republiką ludową, Kościół katolicki stracił niebawem wszystkie swe organizacje, arcypasterzy i większość duchownych2005. Ale na ponad 6 min Bułgarów przypadało zaledwie około 57 tys. katolików2006. Pius XII w swej encyklice Orientales ecclesias z połowy grudnia 1952 roku opłakiwał tę nową burzę na Wschodzie, która „grozi pomieszaniem, zagładą, a nawet zupełnym unicestwieniem kwitnących wspólnot chrześcijańskich; która usiłuje wytrzebić z „życia publicznego i prywatnego" wszystko, co „święte", a nawet „boskie", „jako bajkę i oszustwo"2007. Do uszu papieskich docierały coraz to gorsze wieści, tak iż Pacelli „dniem i nocą" zamartwiał się, „jego troska stawała się coraz cięższa i bardziej gorzka". „Pośród tych jakże bolesnych wieści, które do Nas dochodzą, zwłaszcza jedna ostatnio ugodziła Nas jak najboleśniej... w Bułgarii, gdzie istniała nieduża, lecz kwitnąca wspólnota katolicka, straszliwa burza pogrążyła Kościół w wielkiej żałobie. Wedle zwyczajnego systemu oskarżania słudzy Kościoła zostali tam oskarżeni o różne zbrodnie przeciwko państwu. Między innymi Nasz czcigodny brat Ewgeni Bosiłkow, biskup Nikopola... skazany został na śmierć."2008 Nastąpiło to 25 września 1952 roku, pod zarzutem propagandy antypaństwowej, szpiegostwa, nielegalnego 324 posiadania broni; srogie kary dotknęły jeszcze 26 innych duchownych2009. Spośród 127 świeckich duchownych i około 200 zakonników, jacy działali w Bułgarii przed zakończeniem II Wojny Światowej, po upływie półtora dziesięciolecia jakoby już tylko kilku, „po części w przebraniu", pełniło swe „duszpasterskie obowiązki"2010. Jeszcze surowiej zniszczono katolicyzm w Albanii, gdzie tak rozkwitł po jej zajęciu przez wojska faszystowskie (str. 80 i nast.). Teraz wydalono wszystkich cudzoziemskich misjonarzy i zakonnice, biskupów, księży i zakonników rozstrzelano, uwięziono lub wypędzono i zlikwidowano wszystkie instytucje kościelne. W roku 1973 Albania mogła się poszczycić, że zamknęła ostatni kościół i jako pierwszy z krajów socjalistycznych unicestwiła religię2011. W Czechosłowacji już po I Wojnie Światowej ster rządów objęły warstwy wrogie Kościołowi, ruch „Odwrotu od Rzymu" stał się popularny zwłaszcza wśród inteligencji czeskiej, krótko mówiąc, stosunki państwa i Kościoła — przez usunięcie religii ze szkół, odżywający kult husycki, ataki na wizerunki święte i nabożeństwa oraz znaczny ubytek duchowieństwa — ciągle się pogarszały2012. Za czasów hitlerowskich katolicyzm mógł nieco przyjść do siebie, ale „praski zamach stanu", którego dokonali w 1948 roku komuniści, odebrał mu władzę. Po antykomunistycznym dekrecie papieskim zaczęły się mnożyć demonstracje godzące w Watykan i w episkopat. Ustawa z 14 października 1949 roku pozbawiła Kościół całego majątku, z księży zaś uczyniła etatową służbę, uzależnioną od państwa2013. Musieli oni składać przysięgę wierności rządowi i poddać się kontroli urzędu do spraw kościelnych2014. Stracili wiele przywilejów, jak również posiadaną ziemię; restrykcjom poddawano katolickie szkoły, seminaria duchowne, zakony, stowarzyszenia, ograniczano wydawanie kościelnych gazet i czasopism oraz lekcje religii; wreszcie starano się podzielić duchowieństwo za pomocą „Hierarchii Narodowej", prokomunistycznego ruchu pokojowego księży2015. Przetrząsano „raz po raz" klasztory, doszukując się „pod płaszczykiem klauzury" działalności antypaństwowej, tajnych radiostacji, podziemnych drukarni. „I oczywiście, tak jak było do przewidzenia, wykrywano tajne radiostacje i podziemne drukarnie."2016 Ale kiedy policja rewidowała rezydencję arcybiskupa, szukając „narzędzi reakcji", wysiłki jej okazały się daremne. „Nic jednak nie znaleźli — pisze ten sam katolik. — Mimo 325 najlepszej woli."2017 Za kilka lat miał już nie istnieć ani jeden klasztor, choćby żeński2018. Około dwóch tysięcy zakonników trafiło do „klasztorów koncentracyjnych" pod nadzorem policji2019. W roku 1950 ĆSSR zerwała stosunki ze Stolicą Apostolską; jej ostatni charge d'affaires w ciągu trzech dni musiał opuścić republikę2020. Stopniowo aresztowano prawie wszystkich biskupów, niektórych uwięziono na całe lata2021. Chyba nie bez racji prezydent Gottwałd uważał wyższe duchowieństwo w swoim państwie za „wroga ustroju; jest ono przeciwne jakiemukolwiek porozumieniu z rządem i jest w kraju ośrodkiem reakcji. Wszyscy reakcjoniści w kraju i za granicą kontaktują się z wyższym duchowieństwem katolickim i przygotowują się do walki przeciwko naszej demokratycznej republice."2022 Tylko od lipca do września 1950 roku wsadzono do więzienia sześciu biskupów, jeszcze trzej otrzymali areszt domowy w swojej „rezydencji"2023. Arcybiskup Pragi, Josef Beran, przebywał w areszcie domowym już od 19 czerwca 1949 roku2024. Początkowo dążył do jakiegoś układu; po wybraniu Gotrwalda na czwartego prezydenta ĆSSR odprawił nawet nabożeństwo dziękczynne w katedrze św. Wita, w którym uczestniczył też Gottwałd jako pierwszy prezydent republiki2025. „Wszędzie na Wschodzie — zauważa W. Daim — byli księża i świeccy chrześcijanie, umiejący trafniej ocenić sytuację niż Pius XII. Uważali oni jego politykę i jego ocenę komunizmu za błędne. Nie wierzyli ani w to, że komunizm długo nie przetrwa, ani w to, że wybuchnie wojna. W niemieckich obozach koncentracyjnych spotykali się często z komunistami i odczuwali solidarność wobec nich i wobec wszystkich towarzyszy w walce z nazizmem... łych ludzi zaczęto niebawem w Rzymie uważać za zdrajców."2026 Co prawda wyższy kler się do nich nie zaliczał: nawet kiedy jakiś hierarcha okazał się tak winien jak osławiony Jan Vojtaśśak, jako pierwszy katolicki biskup aresztowany już w kwietniu 1945 roku i nawet przez nuncjusza uważany za „wielkiego szowinistę": przecież za Hitlera uważał humanitarne traktowanie Polaków za „niemalże grzeszne"2027 i jak przystało na owe czasy, praktykował wściekły antysemityzm (str. 23). Kiedy opływającemu w bogactwa urządzono wreszcie (por. tamże) w Pradze w 1951 roku pokazowy proces w miejscu, które z nie zamierzoną ironią pewien katolik określił jako „wyposażone we wszystko, czym średniowieczny «komfort więzienny» może dysponować"2028, komuniści go (rzekomo) spreparowali za pomocą „gróźb", „bicia pałkami", 326

„szoków elektrycznych", a nawet „szkolenia widowiskowego": „Znaczy to, że wpojono mu drobiazgowo tę mimikę, którą miał się posługiwać w czasie całego procesu..." i wreszcie zaaplikowano mu „jeszcze zawyżoną dawkę środków pobudzających"2029: gdyż wiele musi złożyć się na to, aby katolicki męczennik się załamał. „Ktokolwiek miał otwarte oczy, musiał od razu dostrzec, że wszystko to był teatr i szmira." Stanął więc nareszcie bohater ze zwieszoną głową. „Działanie środków pobudzających osłabło. I przestało już być potrzebne. Zapadł wyrok: 25 lat więzienia dla biskupa Vojtaśśaka i dożywocie dla dwóch razem z nim oskarżonych prałatów2030. Rzym nie dał się zniechęcić. Natychmiast powołał konspiracyjną hierarchię, polecił wyświęcać tajnych biskupów, jak m.in. jezuita Hlinica, jezuita Korec, jezuita Dubovsky2031. Hlinica uciekł do Rzymu, lecz pozostali dwaj na długo wylądowali w więzieniu2032. Tajni biskupi Ladislav Hlad i Kareł Otćenaśek odsiedzieli ponad dziesięć lat2033. Jeden z czechosłowackich tajnych biskupów wyznał w 1968 roku Hansjakobowi Stehlemu: „Po roku 1945, a zwłaszcza po 1949 Zachód niewzruszenie czynił nam nadzieję na wolność — nie tylko Radio «Wolna Europa», ale także i watykańskie — oczywiście nie mówiąc, kiedy i jak to się stanie. Wielu tutejszych ludzi wierzyło, co wmawiała im również oficjalna propaganda partii, że wojna między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim jest nieunikniona, a wielu nawet jej pragnęło... Od Ojca Świętego zdarzało się nam słyszeć wezwania, które można było sobie wykładać tak albo inaczej..."2034 Pius XII wystosował 28 października 1951 roku orędzie do katolików czechosłowackich. Błagał „świętych niebieskich" oraz „Dziewicę przenajświętszą i Matkę Boską" o pomoc i opiekę. Bredził o „wytrwałej wierności i płomiennej miłości" posłusznych sobie owieczek i chłostał „ciężkie udręki" zadawane im przez czerwonych, ich „obozy koncentracyjne", „nieustanny dozór i kontrolę", ich „kłamliwe oskarżenia i jawne oszczerstwa", „wszystkie te intrygi i podstępy" zwłaszcza wobec młodzieży „w zaraniu lat", wobec jej „niewinności", i wreszcie usprawiedliwiał się: „Papież rzymski jest przedstawiany jako wróg waszego narodu, podczas gdy jest raczej jego czułym ojcem. Posuwają się nawet do oskarżania go, jakoby szykował nową i jeszcze gorszą wojnę", gdy w rzeczywistości „nie pomija on żadnej okazji, aby popierać braterstwo i pokój między wszystkimi narodami"2035. 327

Czynił więc po wojnie to samo, co podczas wojny! Pod koniec jego pontyfikatu —jak stwierdza monsignore Giovannetti — spośród 19 biskupów czechosłowackich 12 jakoby czy to znajdowało się w więzieniu, czy zostało wygnanych ze swego biskupstwa, czy w jakiś inny sposób przeszkodzono im w pełnieniu urzędu, i podobno tylko jeden arcypasterz w Czechach i na Morawach przebywał jeszcze na wolności2036. Ciężki uszczerbek poniósł Rzym także w Jugosławii, gdzie dopiero co prowadzono kampanię dla eksterminacji prawosławnych Serbów i wyrżnięto przy pomocy ustaszów setki tysięcy bezbronnych (str. 155 i nast.). Teraz likwidowano katolickie organizacje i szkoły, rozwiązano większość klasztorów i popierano kolaborujących księży, aby podzielić duchowieństwo2037. Prasa katolicka została prawie całkowicie unicestwiona, we wszystkich szkołach państwowych zniesiono naukę religii2038. Do roku 1949 katolicy podobno stracili 4314 kościołów i kaplic2039, mało tego! już do roku 1946 aresztowano około 50% miejscowego kleru, a 13% stracono, w tym 139 franciszkanów2040. Episkopat jugosłowiański, zupełnie nie wstrząśnięty krwawą łaźnią, urządzaną prawosławnym w poprzednich latach, napisał teraz w liście pasterskim z 20 września 1945 roku: „Boli nas i wstrząsa bolesny i straszliwy los wielu księży... Według posiadanych przez nas informacji liczba zabitych wynosi 243 spośród nich, 169 przebywa w więzieniach i obozach koncentracyjnych, 89 z nich zaginęło; te straty wyrażają się łącznie liczbą 501 ofiar... Jest to liczba, jakiej od wieków nie znała historia państw południowo-wschodnich."2041 Liczba ta nie pozostaje w żadnym stosunku do liczby prawosławnych, wymordowanych w okresie klerykalno-faszystowskim, nawet jeśli uwzględnić, że obecnie zginęły również tysiące innych katolików. Jak opowiada pewien jugosłowiański proboszcz w katolickiej broszurze propagandowej: „Rok 1945 był właściwie najgorszym, najstraszniejszym w całej historii naszego kraju. Nowi władcy znajdowali się w stanie odurzenia zwycięstwem, znali tylko nienawiść i odwet, mord i zabójstwo. Mnóstwo księży i aktywnych chrześcijan skazano i stracono w trybie doraźnym. Wielu spośród nich z nieopisanym okrucieństwem. Rzekomo z powodu kolaboracji z nazistami. Ale był to jedynie pretekst, i to nadzwyczaj tani."2042 Jako „punkt kulminacyjny prześladowań" opłakuje Giovannetti proces przeciwko arcybiskupowi Stepinacowi, posunięcie, które w „głębokiej żałobie" pogrążyło także Piusa XII2043. 328

A przecież Stepinac, bez wątpienia jak i sam „Ojciec Święty", miał czyste sumienie, tak czyste, że jeszcze w roku 1981 dziennik zagrzebski Vjesnik szyderczo zatytułował cykl artykułów Jakoba Blasevića, głównego oskarżyciela w procesie Stepinaca: Czyste sumienie Alojzije Stepinaca2044. Od razu na początku swej mowy obrończej przed sądem arcybiskup oświadczył: „Na wszystkie oskarżenia, jakie przeciw mnie tutaj wniesiono, mogę jedynie odpowiedzieć: moje sumienie jest całkowicie spokojne (mimo że publiczność się z tego śmieje)..."2045 Rzeczywiście było to śmiechu warte, a Stepinac „nie zamierzał się bronić"2046. Zaklinając się na swą niewinność i zapewniając, że „sumienie moje wolne jest od jakiejkolwiek winy", a kończąc słowami: „moje sumienie jest czyste"2047, przeszedł natomiast do wściekłego ataku: „Po raz kolejny oświadczam wobec was wszystkich: od dwustu sześćdziesięciu do dwustu siedemdziesięciu księży zostało wymordowanych przez tak zwany «ruch wyzwoleńczy». W żadnym innym cywilizowanym państwie tak wielka liczba księży nie zostałaby ukarana za takie «błędy», jakie wy im przypisujecie."2048 Lecz „najbardziej bolesnym punktem — wykrzykiwał oskarżony, jakby to on był oskarżycielem — jest to, że dzisiaj żaden biskup i żaden ksiądz, w dzień ani w nocy, nie jest pewien swojego życia"2049. Po czym prałat bezlitośnie ujawnił męczeństwo episkopatu pod rządami Tita. Stepinac osobiście: w mieście Zapreśić „napadnięty przy użyciu kamieni i pistoletów". Biskup Srebenić: w Susaku przez „całe trzy godziny molestowany" w pokoju, a policja i milicja przyglądały się temu bezczynnie. Biskup Lach: na całą noc zatrzymany w Koprivnicy, gdy pojechał na bierzmowanie. Biskup Burić: powybijano mu okna w willi. A biskup Puśić został nawet, „jak słyszę, w tych dniach obrzucony zgniłymi jabłkami i jajkami". Istne świadectwo krwi! Jednakże, jak zapowiedział w tym proteście Stepinac: „Nie będziemy pozbawionymi praw niewolnikami. Będziemy w tym państwie walczyć wszelkimi dozwolonymi środkami o swoje prawa!"2050 Arcybiskup Stepinac, skazany 13 października 1946 roku na 16 lat przymusowych robót i jeszcze następne 5 lat utraty honorowych praw obywatelskich, już w roku 1951 wyszedł na wolność i w styczniu 1953 roku papież go prowokacyjnie awansował na kardynała (str. 186 i nast.). Po czym Tito do roku 1966 zerwał stosunki dyplomatyczne z Watykanem i tym samym wstąpił „w ślady Stalina i Hitlera"2051! 329

Uhonorowany przez papieża za „wybitne zasługi", mimo wszystko tak rychło zwolniony Stepinac nie udał się jednak, na co liczył Tito2052, do Rzymu, tylko w kraju odgrywał wciąż męczennika. W liście z 4 grudnia 1959 — określanym przez katolików jako „dokument historyczny"2053 — nie tylko zapewniał sąd, iż „nigdy nie popełnił żadnego przestępstwa przeciw państwu jako takiemu, ani obecnemu, ani też poprzedniemu (w to ostatnie łatwo uwierzyć), ale nawet piętnował wydany na siebie wyrok jako „mord sprawiedliwości na osobie niewinnego człowieka". I jakkolwiek, co znów sam przyznaje, krajowi i zagraniczni lekarze uczynili „wszystko, co tylko można", „by przedłużyć mi życie" — albowiem i kardynałowie pośpieszają do rajskich uciech tak samo niechętnie, jak papieże (t. I, str. 232 i nast.) — sam się widział, pod ochroną „prasy światowej", jako „człowiek półżywy", jako „inwalida, który wsparty na lasce, noga za nogą wlecze się do domu. Poza tym od pięciu lat cierpię na prostatę." „Nie chcę już więcej mówić o śmiertelnym schorzeniu, które dopadło mnie dwa lata temu, gdy dziennikarze podawali mnie już za umierającego; o wielu innych niedomaganiach, na które cierpię, jak np. katar oskrzeli, nie chcę w ogóle myśleć." Krótko mówiąc: „Jestem człowiekiem, który już obydwiema nogami tkwi w grobie, i tylko jednego mi jeszcze brakuje, aby całkiem się weń osunąć..." Mianowicie „... wyrazistego ludzkiego symbolu jego (tzn. Kościoła katolickiego) apostolskiej stanowczości"2054. Ale kiedy setki tysięcy prawosławnych, z dobrotliwym przyzwoleniem arcybiskupa, osuwały się do grobu, a częstokroć, po najstraszniejszych torturach, nie dostawały nawet i grobu, Stepinac cieszył się jak najlepszym zdrowiem. „Walka z Kościołem" trwała latami jeszcze i w Jugosławii. W roku 1950 pewien zbiegły duchowny ze Słowenii doniósł, że jeszcze około 280 proboszczów siedzi w więzieniach i czeka „jakiejkolwiek kary"2055. Swego czasu Tito miał powiedzieć do delegacji słoweńskich duchownych: „Myśmy zerwali z Moskwą. Dlaczego wy nie zerwiecie z Rzymem?"2056 Ale nawet i później, z początkiem lat osiemdziesiątych, gdy kontakty między państwem a klerem znacznie się poprawiły, duchowieństwo wciąż uskarżało się na prześladowania2057. Nader pouczające jest zachowanie się Kościoła rzymskiego w czasie powstania na Węgrzech. Od tysiąca lat katolicyzm odgrywał tu decydującą rolę jako wyzyskiwacz2058. I jeszcze w 1940 roku po „przyłączeniu" 330 północnego Siedmiogrodu, kiedy rządził namiestnik i zwolennik Hitlera Miklós Horthy (t. I, str. 215 i nast.), nie tylko wysiedlono 280 000 ludzi, a 30 000 wysłano na roboty przymusowe do Niemiec, nie tylko urządzano istne polowania śmiertelne, z przypominającym Chorwację obcinaniem nosów i uszu, wykłuwaniem oczu2059. Owszem, doszło również do prześladowań religijnych, do „długiej nocy św. Bartłomieja", kiedy to krzyżowano i rozstrzeliwano na bramach cerkwi, mniej więcej podług mowy, jaką wygłosił w Simleul Silvaniei horthystowski baron Aczel Ede: „Bóg pomaga tylko brutalnej przemocy, i tę brutalną przemoc wszyscy musimy stosować, ażeby wytłuc i wytępić Wołochów. Religia głosi w swych dziesięciu przykazaniach: nie zabijaj, nie kradnij i nie pożądaj żony bliźniego twego, bo to grzech. Ale czy to mają być grzechy? To żadne grzechy! Grzechem byłoby dopiero, gdybyśmy nie wytępili tej rumuńskiej bandy chodzącej w łapciach. Urządzimy noc św. Bartłomieja i pozabijamy nawet dzieci w łonach matek."2060 Zgodnie z tym do końca 1940 roku nie tylko całkowicie zniszczono 16 cerkwi prawosławnych w miejscowościach Borsec, Biborteni, Bistra, Capeni, Ditrau, Ocland, Virghis, Racosu-de-Jos i innych, ale również obrzydliwie zakłuto wielu duchownych prawosławnych2061. W Huedinie w okręgu Cluj archiprezbiter A. Munteanu był torturowany przez cztery godziny. „Bestialstwo osiągnęło punkt kulminacyjny, gdy morderca Budai Janos Gyepu kilkakrotnie wbił mu swą pałkę w usta z takim rozmachem, że jej koniec wyszedł przez kark."2062 Kościół katolicki, z którego pomocą od stuleci zniewalano i obdzierano chłopów węgierskich, posiadał tam do 1945 roku milion morgów ziemi2063. Komuniści ją skonfiskowali, niebawem też ograniczyli katolickie bogactwo mediów z 17 dzienników, 40 tygodników i miesięczników do dwóch tygodników2064, w mniejszym czy większym stopniu zlikwidowali też w 1946 roku około czterech tysięcy katolickich stowarzyszeń, których własność przejęły organizacje komunistyczne2065. Najdotkliwszym jednak ciosem dla kleru było upaństwowienie wolnych szkół jeszcze w tym samym roku — w liczbie 3163, liczących łącznie 600000 uczniów i uczennic — i przejęcie bez odszkodowania całego ich majątku2066. Centralną postacią Kościoła węgierskiego był w latach powojennych kardynał József Midszenty, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Pehm i zmienił je dopiero w 1941 roku2067. Urodzony w roku 1892, wyświęcony na księdza w 1915, podczas 331

„komunistycznych rządów terroru" w roku 1919 (t. I, str. 215 i nast.) redagował książkę Strzeżcie się gazety!2068 Później przez ćwierć wieku kierował dziennikiem Zalamegyei Ujsag i pisywał do innych pism katolickich2069. Uszczęśliwiał też publiczność „wartościowymi książkami". Jego dzieło Matka ukazało się w wersji rozszerzonej, w dwóch tomach objętości około tysiąca stron (1940 i 1942), w środku wojny hitlerowskiej2070. A jako „historyk" przedstawił, nie najmniej liczące się wśród jego płodów, dzieje „walki o wolność" prowadzonej przez Kościół i „twarde oblicze" jego „męczeństwa", pełne zwykłych, imponujących fałszerstw2071. Pod koniec wojny Midszenty awansował w toku błyskawicznej kariery, prawie nie mającej sobie równych, z proboszcza w małym miasteczku na kardynała; dopiero w 1944 roku został biskupem w Veszprem, a już w następnym roku Pius XII wyniósł go do najwyższej godności duchownej na Węgrzech2072. I kiedy „czerwona powódź zalała kraj świętego Stefana", nowy książę prymas stał się „uznanym przywódcą w walce o godność ludzką", „genialnym wodzem tych wypraw krzyżowych", „w samą porę postawionym na czele węgierskiego katolicyzmu"2073. Co prawda w czasie wojny Midszenty grzmiał przeciwko Wschodowi: „Nigdy jeszcze piekło nie ruszyło do walki z taką potęgą."2074 Ale gdy nadeszli Rosjanie, nie wynikało to np. z ich taktyki, lecz z „miłosierdzia Pana", że ujrzał się „nie całkiem zdruzgotany"2075. Wręcz przeciwnie! Potrafił obecnie „dostrzec nawet liczne względy, jakimi cieszy się u władz życie kościelne"2076. Raz po raz latał, zawsze amerykańskimi samolotami, do świętego Rzymu2077 i po wkroczeniu Sowietów też zaraz się przystosował. „Demokracja i wolność to hasła nowego życia — obwieścił. — Cóż to za piękne hasła!" A nieco później zauważył: „Myśl demokratyczną ufnie powitaliśmy już w naszym poprzednim liście pasterskim... Jesteśmy przekonani, że te zasady potrafią stworzyć piękny świat, jesteśmy przekonani, że te zasady przybliżą ludzkość do jej celu..."2078 Ale wkrótce po swoim awansie na kardynała zaprotestował „mocą przypadającej węgierskiemu księciu prymasowi pozycji w ramach prawa państwowego", przeciwko wprowadzeniu republikańskiej konstytucji i „planowanemu zniesieniu tysiącletniego królestwa węgierskiego"2079. Stanowczo przeciwstawił się antykościelnym posunięciom rządzącego Frontu Ludowego, ale 10 października 1946 roku oznajmił: „Jesteśmy bez zastrzeżeń gotowi do współpracy, jeżeli otrzymamy zapewnienie, że będziemy mieli 332 swobodę wykonywania naszej działalności religijnej."2080 Rzecz główna: ich własna swoboda... prowadzenia innych za rączkę. Semper idem! Jednakże 26 grudnia 1948 roku węgierski „Stalin", później mający popaść w niełaskę szef partii Matyas Rakosi, kazał aresztować kardynała2081. I już po dwóch tygodniach więzienia Midszenty przyznał się do winy, co prawda umieszczając po swym nazwisku znak c.f. (coactus feci: „uczyniłem to pod przymusem"). Ale w osiem dni później przedłożył własnoręczne zeznanie; rzekomo po „zastosowaniu środków odurzających"2082. Ale przyznał się też „dobrowolnie" ministrowi sprawiedliwości, „że zarzucanych mi na podstawie państwowego Kodeksu Karnego działań w istotnej części rzeczywiście się dopuściłem" i oznajmił na mocy „swobodnego postanowienia, bez przymusu, o swojej gotowości do tymczasowej rezygnacji z pełnienia mego urzędu"2083. Na pytanie przewodniczącego: „Czy pan napisał to oświadczenie?" Midszenty odpowiedział: „Tak, napisałem je."2084 Przewodniczący: „Czy był pan nakłaniany do swego zeznania, albo czy przymuszano pana do jakiejś wypowiedzi?" Midszenty: „Ależ nie... Moje dzisiejsze stanowisko wyrażone jest w liście, który skierowałem do ministra sprawiedliwości."2085 W dniu 3 lutego 1949 roku postawiony przed sądem, „apostoł kraju" skazany został za zdradę stanu, szpiegostwo, operacje dewizowe itd. na dożywotnie więzienie2086. Pius XII zaś, który jeszcze w maju 1948 roku wychwalał Węgry jako „odporny na burze dąb, którego nic nie zdoła wykorzenić", teraz uznał, że „sprawa księcia Kościoła — jak napisał z właściwą mu skłonnością do kiczu — nie była rozpatrywana... w pełnym świetle słońca", ubolewał nad „niecnym zuchwalstwem" uwięzienia, nad „podstępną chytrością oskarżeń", nad środkami, „które męża o tak żelaznej naturze i w pełni sił żywotnych nagle uczyniły tak słabym i chwiejnym duchowo, że jego zachowanie się będzie oskarżać nie jego samego, ale raczej jego oskarżycieli i sędziów"2087. Nie przypadkiem papież uznał przy tym, że „musi całkiem szczególnie wyjaśnić: Jest najzupełniej sprzeczne z prawdą, co utrzymywano w trakcie tego procesu: mianowicie że cała sprawa, o którą tu chodzi, sprowadza się do tego, jakoby ta oto Stolica Apostolska, powodując się polityczną żądzą władzy i dążeniem do władzy, wydała rozkazy i polecenia przeciwko Republice Węgierskiej i jej przywódcom, i jakoby dlatego cała sprawa 333 i odpowiedzialność spadała na tęże Stolicę Apostolską. 8. Każdemu wszak wiadomo, że Kościół katolicki nie daje się powodować motywami ziemskimi..."2088 Każdemu powinno być wiadome, że jest na odwrót; przecież sam Pius XII dalej pisze: „... lecz dopuszcza każdą formę rządu, byle nie sprzeciwiała się Ona boskim i ludzkim prawom. Jeżeli jednak pozostaje z nimi w sprzeczności, wówczas biskupi i wszyscy wierni muszą z obowiązku własnego sumienia wystąpić przeciw niesprawiedliwym ustawom."2089 Przez co w istocie przyznaje to, czemu na pozór zaprzecza. I jeszcze 20 lutego 1949 roku podburzał masy wypełniające plac Świętego Piotra „w posępnej i bolesnej godzinie", chłostał „ustrój wrogi religii", „cios zadany księciu Kościoła"; „wyrok skazujący wybitnego kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego na brzegach Dunaju"; „wcale nie odosobniony przypadek", „ogniwo w długim łańcuchu prześladowań", „planowo przygotowane", przy czym Pius XII mimochodem wspomniał o „pierwszych rzymskich męczennikach", „wymordowanych za Nerona", którego „pojętnymi uczniami" oczywiście są „współcześni prześladowcy chrześcijan"2090. Kongregacja konsystorska zaś nałożyła ekskomunikę, na mocy Kanonu 2343 nr 2 i Kanonu 2334 nr 2, na wszystkich, którzy przyłożyli ręki do sprawy Mindszenty'ego i przeszkodzili mu w sprawowaniu jego jurysdykcji, ogłaszając ich „bezecnymi"2091. Reżim też przystąpił w lecie 1950 roku do walki z klasztorami. W jednym katolickim źródle mówi się o „dwóch tysiącach", w drugim o „dziewięciu tysiącach" aresztowanych zakonników2092. Mianowany przez Watykan przewodniczącym Konferencji Episkopatu arcybiskup Kalocsy, József Grosz, zaaprobował 30 sierpnia 1950 roku umowę, w której wyższe duchowieństwo węgierskie popierało reżim komunistyczny całkiem podobnie, jak swego czasu niemieckie poparło nazistów. Nie tylko potępił wszelką wrogość w stosunku do państwa, ale nawet zażądał, aby „z całych sił" popierać plan pięcioletni, jak również kolektywizację rolnictwa. „Episkopat uznaje i popiera, stosownie do swych obowiązków obywatelskich, porządek stworzony przez Węgierską Republikę Ludową i przez jej konstytucję. Oświadcza, że wypełniając prawa kościelne będzie występował przeciw tym członkom duchowieństwa, którzy by wykroczyli przeciw porządkowi prawnemu i pracy przy budowie Węgierskiej Republiki Ludowej..." „Episkopat wzywa katolickich wiernych, jako obwateli 334 i patriotów, do współdziałania ze wszystkich sił w wielkim dziele, którego naród węgierski, z rządem Republiki Ludowej na czele, dokonuje dla wypełnienia planu pięcioletniego, dla podniesienia poziomu życia i dla zapewnienia sprawiedliwości społecznej. Episkopat wzywa szczególnie proboszczów, ażeby nie przeciwstawiali się wiejskim spółdzielniom produkcyjnym... Episkopat popiera ruch pokoju."2093 W dniu po podpisaniu tej umowy dekret rządowy rozwiązał 53 zakony katolickie2094. A już w następnym roku 1951 także Grosz skazany został na 15 lat więzienia (lecz po pięciu latach wypuszczony na wolną stopę2095). Wobec czego jeszcze urzędujący biskupi złożyli przysięgę i ślubowali wierność Węgierskiej Republice Ludowej, jej narodowi i jej konstytucji2096. Na zjeździe utworzonego w 1954 roku Frontu Narodowego arcybiskup Czapik, nowy przewodniczący Konferencji Episkopatu, zapewniał: „Pokładam ufność w patriotycznym Froncie Ludowym."2097 A gdy Czapik w roku 1956 umarł, zwolnionemu zaś arcybiskupowi Groszowi znów powierzono kierownictwo episkopatu, on także przyrzekł: „Pragnę być wiernym synem, posłusznym obywatelem naszej ojczyzny, Republiki Ludowej Węgier. W tym duchu prowadzić będę moich wiernych."2098 Ale gdy tylko rozpoczęło się w październiku 1956 roku powstanie, wyższe duchowieństwo natychmiast usiłowało odzyskać swe dawne przywileje2099. Kardynał Midszenty, po ośmiu latach więzienia i ciągle ponawianych międzynarodowych staraniach o jego zwolnienie2100, od razu stał się duchowym przywódcą powstania, a nawet gotów był osobiście stanąć na czele rządu2101 i tak sobie poczynał, jak gdyby powstańcy już odnieśli zwycięstwo2102. Pod ochroną ich czołgów przewieziony 30/31 października 1956 roku do Budapesztu, do swojego pałacu, wygłosił następnego dnia pierwsze orędzie radiowe do narodu: „Godne podziwu bohaterstwo wyzwala obecnie naszą ojczyznę. Ta walka o wolność nie ma sobie równej w historii świata. Nasza młodzież zasługuje na najwyższe pochwały..."2103 Wśród tysięcy depesz ze wszystkich stron świata była także 30-wierszowa od „Ojca Świętego", którego wiadomość o uwolnieniu Midszenty'ego „napełniła pociechą". „Cały świat katolicki raduje się w tej chwili razem z Twoją Ojczyzną." Papież spodziewał się „zapowiadającej szczęście przygrywki dla drogiego narodu węgierskiego"2104. Midszenty zaś wieczorem 3 listopada, gdy czołgi sowieckie znajdowały się o dwanaście kilometrów od 335

Budapesztu, apelował do posła niemieckiego Bundestagu, księcia zu Lówenstein: „Bądźcie silni, bądźcie gotowi! Inaczej los Węgier jutro może być waszym. Moskwa nie cofa się przed żadną przemocą... Ustrzec przed nią może tylko większa potęga."2105 Jeszcze tego samego wieczora, na kilka godzin przed tym, jak Rosjanie zaczęli ostrzeliwać miasto, prymas zażądał, „aby natychmiast przywrócono wolność nauczania religii, a instytucjom i organizacjom Kościoła katolickiego, jak również prasie katolickiej, pozwolono znów na podjęcie działalności..." Domagał się, aby winnych pociągnięto do odpowiedzialności sądowej, żądał nowych wyborów, zabezpieczonych przed wszelkimi nadużyciami, i wołał: „Każdy w kraju powinien wiedzieć, że ta walka nie była rewolucją, lecz walką o wolność... Cały naród węgierski zmiótł ten ustrój..."2106 po czym przy wkroczeniu rosyjskich czołgów schronił się na długi czas w ambasadzie amerykańskiej, z którą w opinii komunistów zawsze był konspirował. A jezuita Laszló Vargas, jeden z założycieli Chrześcijańsko-Społecznego Ruchu Węgierskiego, wołał o „Dantego, który by odmalował to piekielno-boskie widowisko. Ale sztuka dzisiejsza wydaje się niezdolna ogarnąć i przedstawić wyżyny i otchłanie tej tragedii... Czerwony potwór zgładzi jeszcze miliony niewinnych ludzi."2107 Tymczasem Pius XII, ze zgryzoty w obliczu węgierskiej katastrofy, wywalił w ciągu dziesięciu dni trzy encykliki, czego nie dokonał jeszcze żaden papież. Na początku powstania, 28 października, nawoływał świat do modlitwy i wyrażał nadzieję, że „z natchnienia Bożego i z Jego pomocą... i za wstawiennictwem przenajświętszej Dziewicy Maryi drogi, tak ciężko doświadczony naród węgierski oraz inne narody Europy Wschodniej, ograbione z wolności religijnej i obywatelskiej, będą mogły stanowić w sprawiedliwości, słusznym porządku, szczęściu i pokoju, każdy o swoim własnym losie, w poszanowaniu praw Boga i Chrystusa Króla"2108. 1 listopada Pius XII uznał, że zwolnienie Midszenty'ego i polskiego prymasa Wyszyńskiego to dostateczny powód do kolejnej encykliki, przewidując wzejście nowej jutrzenki na Wschodzie i oczekując „pokojowego przeobrażenia obu państw na podstawie zdrowszych zasad i lepszych praw... zapewniających przede wszystkim prawa Boga i Kościoła", przy czym „raz po raz" napominał czcigodnych braci, aby „nie przestawali nawoływać" do „krucjaty modlitwy"2109. 336

Wobec klęski zaś 5 listopada papież opłakiwał krew Węgrów, „krew obywateli, którzy z głębi serca tęsknili do sprawiedliwej wolności; prastare instytucje, dopiero co przywrócone, znowu zostały przemocą obalone i zniszczone; i przy użyciu obcego oręża znowu narzucono krwawiącemu narodowi niewolę"2110. Niepowodzenie to nie dawało Piusowi XII spokoju. Jeszcze 10 listopada wyznał wiernym całego świata „głęboką zgryzotę Naszego ojcowskiego serca w obliczu straszliwej niesprawiedliwości, jaką wyrządzono ukochanemu narodowi węgierskiemu", użalał się nad „gorzkim cofnięciem się", upadkiem nadziei w „królestwo mroku", nad „pohańbieniem sprawiedliwości" i znów żądał dość jednoznacznie: „Należy co rychlej do tego powrócić, zewrzeć mocniej szeregi i połączyć wszystkich — rządy i narody — których wolą jest, aby świat kroczył drogą czci i godności dzieci Bożych, w jeden silny, pospólny pakt", stwierdzając, że „nie jest winą uczciwych ludzi, jeżeli temu, kto oddali się od tej drogi, pozostanie tylko pustynia izolacji"2111. Sprawa Midszenty'ego przez całe lata pozostawała przedmiotem zainteresowania dla prasy zachodniej i oczywiście przede wszystkim dla Rzymu. Polski pisarz Tadeusz Breza, będący wówczas dyplomatą swojego kraju w Wiecznym Mieście, w nadzwyczaj godnym przeczytania Notatniku rzymskim pod koniec 1956 roku zanotował o Midszentym, co następuje: „Zachował się podczas wypadków węgierskich nieszczęśliwie. Ponosi winę za swoje szalone postępowanie. Wlał cysternę oliwy do ognia, to pewne. Najgorsze jest właśnie to, że — po kilku dniach namysłu."2112 Przecież i jeden z najbliższych współpracowników papieża przez dziesiątki lat, jezuita Leiber, ocenił, że Midszenty wyprawiał rzeczy całkiem nieodpowiedzialne i „że gdyby nie jego stanowisko, powinni by go najzwyczajniej w świecie rozstrzelać"2113. Dopiero ten surowy werdykt wyjaśnia tło tego, jak Leiber oceniał sytuację w polityce światowej. Należał przecież do niewielu prominentów Kurii, nie wierzących w upadek komunizmu, tylko w jego rozprzestrzenianie się, może nie wszędzie, ale tak dalece, że Kościół będzie zmuszony do ściślejszego układania się z nim2114. Leiber uważał natomiast i zdarzało mu się wywodzić w rozmowie, że kapitalizm w Stanach Zjednoczonych czy w Anglii „jest skazany na porażkę, ponieważ nie ma niczego takiego, co by mogło budzić entuzjazm, i niczego, co by można odczuwać jako sprawiedliwe, słuszne... Pod tym względem komunizm jest w fortunniejszym położeniu. Kiedy mówi o sprawiedliwości 337 społecznej, wprowadzonej w czyn za pomocą konkretnych środków, rozumieją go najprostsi, rozumieją go z łatwością, a ci nieprości też wyczuwają, że z grubsza biorąc, a czasami nawet nie z grubsza, jest w tym wszystkim jakaś wielka racja."2115 A podczas powstania w Budapeszcie nie tylko węgierski prymas dolewał benzyny do ognia. Przecież i z Watykanu został natychmiast wysłany Francuz, monsignore Rodhain, który „wiózł pieniądze na pierwsze potrzeby Kościoła węgierskiego"2116. A kilka dni później udał się za nim drugi monsignore, Ferdinando Baldelli, prezes Pontificia Opera di Assistenza, prałat domowy Piusa XII i aiutante di studio Kongregacji Konsystorskiej, w której zresztą zasiadał obok byłego polskiego biskupa polowego Gawliny (str. 116). Ale podczas gdy Baldelli już nie dotarł na Węgry, Rodhain pojawił się u Midszenty'ego, i to przed jego nieszczęsnymi wystąpieniami. Nie można wprawdzie twierdzić, pisze ostrożny Breza, że stało się to z rozkazu Kurii. „Poza tym wchodzą tu w grę zawiłość sytuacji i szybkość jej rozwoju. Niemniej przeto pada na Watykan w tym względzie ten sam cień, co na białą emigrację węgierską i na monachijską Wolną Europę, które szczuły."2117 W zgodzie z Kurią prowadzona była, rzecz jasna, walka Kościoła we wszystkich krajach komunistycznych; najskuteczniej w Polsce, gdzie stalinizm był słabszy, komunizm nieco bardziej liberalny2118, katolicyzm silny jak zawsze, a prymas w okresach interregnum sprawował nawet władzę królewską, był więc najwyższym autorytetem politycznym2119. W latach międzywojennych Kościół zdołał jeszcze powiększyć swe wpływy i w ciągu zaledwie dwudziestolecia podnieść liczbę biskupów z 23 na 51 (t. I, str. 219 i nast.), po roku 1945 zaś w ciągu kilku lat zbudować 29 nowych i odbudować 699 kościołów2120. „Rząd polski wyznaje zasadę wolności religii", oświadczył w roku 1946 komunista Bolesław Bierut, mający niebawem zostać prezydentem Rzeczypospolitej; mówił nawet o niewzruszonym poszanowaniu uczuć religijnych i kultu2121. Co prawda w rzeczywistości nowy rząd już 12 września 1945 roku wypowiedział konkordat, „ponieważ został on jednostronnie złamany przez Stolicę Apostolską w czasie okupacji na drodze sprzecznych z jego postanowieniami aktów prawnych Stolicy Apostolskiej", jak słusznie stwierdzono w postanowieniu warszawskiej Rady Ministrów2122. I niebawem reżim podjął także starania o wypieranie katolicyzmu, zwłaszcza w dziedzinie wychowania, 338 duszpasterstwa młodzieżowego i publicystyki2123. Sytuacja pogorszyła się w 1948 roku, kiedy to papieskie wyrazy sympatii dla tych katolików niemieckich, których polskie aneksje pozbawiły mienia i majątku, dotkliwie uraziły rząd2124. Nastąpiły aresztowania i procesy karne przeciw duchowieństwu2125. Po dekrecie antykomunistycznym z 1 lipca 1949 roku walka ta jeszcze się nasiliła (str. 303)2126, skonfiskowano wszystkie parafialne księgi chrztów, kościelne szpitale, doszło do wywłaszczenia katolickich wydawnictw i drukarni, do zamknięcia obu największych katolickich tygodników, do objęcia wszystkich katolickich publikacji cenzurą prewencyjną, ograniczenia wolności zgromadzeń itd.2127 W liście do polskich biskupów Pius XII najpierw przypomina wielkie cierpienia wojenne ich narodu, olbrzymie straty w ludziach, co brzmi jak wyświechtane frazesy: „Ciągle jeszcze w uszach mamy szloch matek i żon, które opłakują swych ukochanych poległych; samotne skargi starców i chorych, aż nazbyt często pozbawionych jakiegokolwiek wsparcia; płacz porzuconych bez opieki sierot; jęki rannych i rzężenie konających."2128 Czy może tak pisać ten, kto czuje? I czy nie wygląda to, jak gdyby nic się nie zmieniło na lepsze? „Wojna zakończyła się już przed czterema laty — docieka papież — ale Kościół katolicki w Polsce nadal nie odzyskał tej wolności, do której zawsze i wszędzie ma niezbywalne prawo... Niestety czas dopustu się jeszcze nie skończył. Wiele spraw codziennie utrudnia, i to coraz dotkliwiej, zewnętrzny rozwój życia katolickiego w waszej ojczyźnie."2129 Lecz dopiero w następnym roku 1950 spadły główne ciosy; w styczniu skonfiskowano majątek „Caritasu", w marcu cały majątek Kościoła, a w międzyczasie jeszcze aresztowano Kowalskiego, biskupa Chełmna2130. Odkąd w roku 1948 zmarł kardynał Hlond (str. 36 i nast. oraz 62)2131, prymasem został 47-letni arcybiskup Stefan Wyszyński, „ani polityk, ani dyplomata"2132, jak sam od razu stwierdził w swoim pierwszym liście pasterskim z 1946 roku jako biskup Lublina, wbrew wszystkiemu, co niebawem się okazało. Za Wyszyńskiego polski episkopat wypracował umowę z komunistami w 19 punktach, oficjalnie nazwaną „porozumieniem", a później określaną przez biskupów jako „ogólna deklaracja", całkiem osobliwy dokument, podpisany 14 kwietnia 1950 roku. Episkopat przyrzekał w nim, że będzie popierał rząd komunistyczny w odbudowie kraju, że oficjalnie uzna władzę rządu i jego zwierzchność we wszystkich dziedzinach, z wyjątkiem czysto 339 religijnych, ale nie wyłączając jurysdykcji kościelnej włącznie, jeśli chodzi o „polską rację stanu"2133. Biskupi obiecali również zwalczać wrogów rządu i zaaprobowali nawet kolektywizację wsi. Jak stwierdzono w artykule 6: „Wychodząc z założenia, że misja Kościoła może być realizowana w różnych ustrojach społeczno-gospodarczych, ustanowionych przez władzę świecką, Episkopat wyjaśni duchowieństwu, aby nie sprzeciwiało się rozbudowie spółdzielczości na wsi, ponieważ wszelka spółdzielczość w istocie swej jest oparta na etycznym założeniu natury ludzkiej, dążącej do dobrowolnej solidarności społecznej mającej na celu dobro ogółu."2134 W artykule 7 zaś obiecano: „Kościół, zgodnie ze swymi zasadami, potępiając wszelkie wystąpienia antypaństwowe, zwłaszcza będzie się przeciwstawiał nadużywaniu uczuć religijnych w celach antypaństwowych."2135 Tak więc polski episkopat zachował się wobec komunistów podobnie, jak niemiecki episkopat wobec hitlerowców. W zamian za to rząd zagwarantował wolność sumienia, swobodę praktyk religijnych, prawo do duszpasterstwa wojskowego, swobodę działania zakonów itd.2136 Ale nawet i tych skromnych obietnic nie całkiem dotrzymywał lub też wycofywał się z ustępstw2137. Więc i w Polsce dochodziło raz po raz do konfliktów. „Walka wciąż jeszcze szaleje — unosił się w 1951 roku Pius XII wobec swego polskiego episkopatu. — Musicie jeszcze wytrzymać zajadłe ataki wrogów. Ale matka wasza czuwa nad wami... Ona, potężna Dziewica i zwyciężczyni mocy piekielnych, poprowadzi was do wspaniałych zwycięstw."2138 Ale z początku się na to nie zanosiło. W lecie 1952 roku zamknięto wszystkie seminaria chłopięce zakonów i kongregacji religijnych, jesienią uwięziono wielu prałatów, ba! według jednej z ocen kościelnych w końcu 1952 roku było ponoć aresztowanych około tysiąca księży2139. W następnym roku urządzono proces pokazowy Kaczmarka, biskupa kieleckiego, który już od dawna siedział w areszcie śledczym, pod zarzutem zdrady stanu i innych przestępstw, skazując go na 12 lat więzienia; ale po trzech latach wypuszczono go na wolną stopę2140. W roku 1953 pozamykano też albo usunięto innych biskupów; zamknięto nawet Stefana Wyszyńskiego, arcybiskupa Gniezna i Warszawy, co prawda dobrze go traktując i bez wyroku, w „wygodnym klasztorze". Mianowany przewodniczącym zgromadzenia biskupów pod „nieobecność" prymasa Michał Klepacz, biskup Łodzi, złożył w grudniu 1953 roku przysięgę wierności Rzeczypospolitej Ludowej (określoną przez Rzym jako 340

„obiektywnie nieważna") i obiecał przykładać się ze wszystkich sił do obrony i rozszerzania jej władzy2141. Także i prasa katolicka bez ograniczeń kolaborowała z reżimem komunistycznym, podczas gdy Osservatore Romano niejednokrotnie ubolewał nad tą „katolicko-marksistowską mieszanką" w Polsce2142. Sam papież napisał w lecie 1953 roku do episkopatu: „Znowu, pożal się Boże, potęga zła spadła na pobożną i zawsze wierną Polskę. W gęstych ciemnościach, które zaległy nad waszą ojczyzną, świecą wasze cnoty jak lśniące gwiazdy..." „W obliczu niecnych zamysłów Polacy potrafią raczej znieść największe udręki niż haniebnie ulec. Nie wolno wam uważać, że tak znakomite czyny pozostają bez siły i skutku. Może ich błogosławione oddziaływanie ujawnić się dopiero później, ale tym świetniej."2143 Wedle starej tradycji podburzał Polaków: „Wytrwajcie też dalej odważnie, nie zastraszeni żadną trwogą, w walce dla Pana." „Dobrze sobie zważcie, że zostali powołani jako bojowy zastęp Boga żywego..." Przy okazji zachęcał nawet do miłowania nieprzyjaciół: „Żadne bezprawie niechaj nie ostudzi w was miłości do nieprzyjaciół"!2144 Państwo zaś wtedy już wielu biskupów i księży pozamykało do więzienia, duchownych kolaborantów natomiast wyniosło na kluczowe stanowiska. W klasztorach męskich i żeńskich liczebność zmalała o 40 lub 45%, liczba księży w diecezjach między 1945 a 1953 rokiem spadła z 8624 do 22472145. Oczywiście nie obeszło się również bez próby podzielenia kleru. Przecież inne kraje bloku wschodniego też próbowały za pomocą „narodowych Kościołów" i „narodowego duchowieństwa", rzec by można, Kościół niszczyć Kościołem. Ponoć do „diabelskiej perfekcji" doszli w tym „Apostołowie Moskwy"2146. Ale gdy w październiku 1956 roku, wyszedłszy z więzienia, objął władzę bardziej umiarkowany Gomułka, wypuścił on kardynała Wyszyńskiego i innych duchownych, a 7 grudnia 1956 roku zawarł nową umowę z Kościołem, która tym razem była nie tylko dotrzymywana, lecz i całkiem dla Kościoła korzystna; mimo że zagniewany papież formalnie jej nie uznał, jak i poprzedniej. (Kardynał polski musiał wtedy całymi dniami czekać na audiencję u Piusa XII.)2147 W każdym razie mianowanie biskupów i proboszczów przestało być uzależnione od zgody władz państwowych. We wszystkich szkołach podstawowych i średnich dopuszczono religię jako przedmiot nadobowiązkowy, wszyscy katecheci zaś byli opłacani przez państwo, które jednak zastrzegło 341 sobie prawo zatwierdzania programów nauczania i podręczników oraz wizytacji2148. Wobec tych i dalszych objawów ugodowości biskupi zadeklarowali, że solidaryzują się z interesami Polski Ludowej. Komunikat z 7 grudnia oznajmia: „Przedstawiciele Episkopatu stwierdzili, że w wyniku przemian w życiu publicznym, zmierzających do utrwalenia praworządności, sprawiedliwości, pokojowego współżycia, podnoszenia moralności społecznej i naprawiania krzywd, Rząd i władze państwowe znajdą w Hierarchii Kościelnej pełne zrozumienie dla tych zamierzeń. Przedstawiciele Episkopatu wyrazili również pełne poparcie dla podjętych przez Rząd prac, zmierzających do umocnienia i rozwoju Polski Ludowej, do skupienia wysiłków wszystkich obywateli w zgodnej pracy dla dobra kraju, sumiennego przestrzegania praw Polski Ludowej i wykonywania przez obywateli obowiązków wobec państwa."2149 Tadeusz Breza swego czasu nazwał to porozumienie „ważkim wydarzeniem, które prowadzi „jeśli nawet nie do przełomu, to do wyłomu" w normie, i dopatrywał się w nim szansy na to, że „w pewnym punkcie globu zaistnieje pomiędzy katolikami a państwem komunistycznym normalny stan rzeczy, normalny stan konwiwencji". Inny Polak zauważył: „Dotąd Kościół żył u nas z państwem na wiarę. Teraz weźmie z nim ślub cywilny."2150 I podobnie ujmował tę sytuację krążący podówczas dowcip. Gomułka zwraca się do Wyszyńskiego: „Mam kłopoty z Moskwą, nie mógłbyś mi załatwić ekskomuniki?" Kardynał mu odpowiada: „Mam kłopoty z Rzymem, nie mógłbyś mnie wsadzić na dwa tygodnie?"2151 W istocie jednak nigdy nie chodziło o nic innego niż wzajemne podkopywanie się od wewnątrz. Kolaboracja zawsze jest przejściowa i żadna ze stron nie bierze jej poważnie. Każdy chciałby drugiego naciągnąć i wykorzystać. Z pewnością polscy biskupi nieraz bywają też polskimi patriotami. Ale jeśli nawet, jak mówi Nichols, katolik i Polak to podwójny patriotyzm, biskupi o wiele bardziej są wytworami Stolicy Apostolskiej, która z jednej strony musi życzyć sobie ograniczonego przystosowania, aby nie stracić wszystkiego, ale z drugiej strony chwyta się łapczywie (Lech Wałęsa!) każdej okazji, aby osłabić znienawidzonego partnera, tylko czekając na chwilę, kiedy z pomocą Bożą i Zachodu można się będzie całkiem rzucić na złego wroga i zmiażdżyć go. Więc i ten romans tak bardzo nie uszczęśliwiał Watykanu. Nie leżał na papieskiej linii zimnej wojny, teraz, kiedy po przejściu 342

Polski i wschodnich Niemiec do obozu sowieckiego, papież tym bardziej i coraz mocniej stawiał na Niemcy Zachodnie, jeszcze bardziej niż swego czasu na Niemcy hitlerowskie. Już 1 marca 1948 roku Pius XII określił wygnanie milionów Niemców z obszarów za Odrą i Nysą jako nierozsądne politycznie, a nawet życzył sobie „cofnięcia tego, co się stało, o ile da się to jeszcze cofnąć"2152. Dlatego też nie mianował obsadzonych tam przez kardynała Hlonda pięciu administratorów apostolskich regularnymi biskupami, obrażając przez to nie tylko rząd polski, ale także, przynajmniej częściowo, polskich biskupów. W artykule 3 Porozumienia z 14 kwietnia 1950 roku określili oni dawne tereny niemieckie za Odrą i Nysą jako „nieodłączną część Rzeczypospolitej" i zwrócili się do „Stolicy Apostolskiej" z prośbą, „aby administracje kościelne, korzystające z praw biskupstw rezydencjonalnych, były zamienione na stałe ordynariaty biskupie"2153. Lecz Pacelli ani myślał ustąpić naleganiom polskich komunistów, a może i biskupów. Ani myślał uznać de iure obszarów leżących za Odrą i Nysą za terytorium polskie, jako że zgodnie z tradycją Watykanu granice diecezji definitywnie ustalano dopiero po zawarciu traktatu pokojowego. Tymczasem za Hitlera papież wcielił części tak zwanego „Warthegau" do diecezji niemieckich i podporządkował je niemieckim biskupom (str. 62 i nast.)2154. Po czterotygodniowym pobycie kardynała Wyszyńskiego w Rzymie papież tyle tylko ustąpił, że mianował pięciu administratorów za linią Odry i Nysy biskupami tytularnymi. Ale nie tylko „kwiatkiem stylistycznym publicystyki stalinowskiej" było to, co napisała Prawda 17 lipca 1951 roku: „...Papież nadal działa przez swoich podwójnych agentów. Jego politykę w sprawie polskiej określa wyłącznie punkt widzenia amerykańskich imperialistów... Watykan stanowczo wypowiada się za remilitaryzacją Niemiec Zachodnich i przywróceniem w nich reżimu faszystowskiego... Posłuszny życzeniom Piusa XII episkopat nie aprobował umowy pomiędzy Polską a NRD, w której uznaje się granicę na Odrze i Nysie. Niczego nie zmieniła w tym podróż Wyszyńskiego... Klika, kierująca Kościołem katolickim w Polsce, rygorystycznie trzyma się linii Watykanu, który jest wrogiem pokoju i demokracji.. ,"2155 Faktem jest, że Pius XII nigdy nie uznał polskiej własności terenów za Odrą i Nysą, ale zawsze podkreślał, że są to ziemie niemieckie, i także w Roczniku Papieskim zawsze kazał je nazywać posiadłością Rzeszy Niemieckiej. Przecież nie uznał też i samej 343

Polski, ani jej ustroju, ani rządu, tylko polski „rząd emigracyjny" w Londynie (str. 115 i nast.), który reprezentował u niego jeszcze przedwojenny ambasador2156. Najspokojniej na Wschodzie przebiega konflikt z Rzymem w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Może i dlatego, że Kościół rzymskokatolicki liczy się tu o wiele mniej niż ewangelicki, a katolicy stanowią zaledwie jakieś 12% ludności wobec 81% protestantów2157. Co prawda i w NRD — uznającym zarówno granicę ńa Odrze i Nysie, jak postanowienia poczdamskie i dług wojenny Niemiec — państwo starało się sprowadzić Kościół katolicki do spraw ściśle religijnych, ograniczyć jego wpływ na wychowanie młodzieży i kościelną działalność oświatową, starało się też redukować prasę katolicką, „Caritas" i prawo do zgromadzeń, tłumić zwyczaje chrześcijańskie itd.2158 Ale nie doszło przy tym do żadnych ekscesów. Tylko sporadycznie aresztowano księży za „kolportowanie zachodnich modlitewników", „podżeganie do sabotażu", „maltretowanie dzieci"2159. Daim pisze: „Słyszałem w Berlinie Wschodnim kazanie przeciw naciskom ateistycznym w fabrykach. Za Hitlera ten ksiądz skończyłby za to w obozie koncentracyjnym."2160 Ale jakkolwiek intensywnie Kościół katolicki wspierał „Fuhrera", na rzecz NRD biskupi nie czynili żadnych ustępstw; trzymali się raczej zasad obowiązujących w RFN2161. Mimo to podszczuwająca publikacja Kreuz unter Hammer und Sichel („Krzyż pod sierpem i młotem") ma trudności z ukazaniem prześladowań religijnych w NRD. Zapełniano więc jej stronice choćby anonimową „poezją" o nastawieniu trochę antyklerykalnym, mało tego! sama określa tamtejsze życie religijne jako znacznie żywsze niż tutaj. „Ale jak długo jeszcze?"2162 Podobnie jak w całym bloku wschodnim, tak i w Chinach, najobficiej zaludnionym państwie świata, od roku 1943 utrzymującym stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską, Watykanowi przyszło ponieść poważne straty. Po II Wojnie Światowej na 463 miliony Chińczyków były jakieś 4 miliony katolików. Przez długi czas kierowali nimi wyłącznie cudzoziemscy książęta Kościoła. Dopiero w 1926 roku wyświęcono także chińskich biskupów2163. Ale jeszcze i w hierarchii ustanowionej przez Piusa XII — 105 diecezji i 39 prefektur apostolskich - w roku 1949 urzędowało tylko 27 krajowych arcypasterzy2164. Wtedy jednak cały ten aparat załamał się wskutek proklamowania komunistycznej Chińskiej Republiki Ludowej. Dekretem rządowym z 23 czerwca 1950 roku 344 o tłumieniu „działalności kontrrewolucyjnej" reżim zapoczątkował zajadłą walkę z Rzymem i wydalił z kraju cudzoziemskich misjonarzy2165. W roku 1951 rozporządzenie to zostało jeszcze zaostrzone. Nastąpiły zwykłe posunięcia przeciw Kościołowi papieskiemu, dla którego w lecie 1957 roku na konferencji narodowej w Pekinie stworzono konkurencję: „Narodowe Stowarzyszenie Katolików Chin". Postanowiło ono, że „wszyscy duchowni powinni kroczyć drogą socjalizmu... i dla zachowania światowego pokoju poddać się kierownictwu Partii Komunistycznej. Ponieważ Watykan przez popieranie amerykańskiego imperializmu oddał się w służbę agresji, wszyscy patriotyczni księża muszą całkowicie wyrzec się jakichkolwiek stosunków z nim, politycznych czy gospodarczych."2166 Państwowy urząd do spraw kościelnych wprowadził teraz „kursy szkoleniowe" i zażądał od duchowieństwa komunistycznej reedukacji narodu. Równocześnie nastąpiła kolejna fala aresztowań2167 i za sprawą „Narodowego Stowarzyszenia Katolików Chin" doszło, jak w żadnym jeszcze kraju rządzonym przez komunistów, do regularnej schizmy przeciw Rzymowi. Od wiosny 1958 roku wyświęcono bowiem nielegalnie 14 biskupów, którzy zadeklarowali, że chcą „zobowiązać duchownych i wiernych do czynnego udziału w budowie socjalizmu pod wodzą Partii Komunistycznej"2168. Więc papież w encyklice z 29 czerwca 1958 roku napiętnował „nadużycia", „rozmaite środki przymusu i przemocy", „te oszukańcze kursy szkoleniowe i reedukacyjne, w których do uczestnictwa zmuszono księży, zakonników i zakonnice, seminarzystów, wiernych ze wszystkich warstw i w rozmaitym wieku, a które za pomocą nieustannych lekcji i dyskusji, powtarzających się tygodniami i miesiącami, wywierają presję psychiczną, zmierzającą do tego, aby zniszczyć wszelkie dotychczasowe powiązania: postępowanie, często nie mające w sobie już nic ludzkiego"2169. Tego roku z 24 „legalnych" biskupów chińskich 8 czy 9 przebywało jakoby w więzieniu, a 11 w swoich „rezydencjach" pod aresztem domowym2170. Był to rok, w którym Eugenio Pacelli umarł, i nie pomogli mu wszyscy eksperci medyczni. Ale już pod koniec 1953 roku, jak pisze Pascalina Lehnert, rozpoczął się jego „wyścig ze śmiercią"2171, okropna i nie dająca się powstrzymać czkawka, która i później też dręczyła papieża, ciągłe wymioty, mdłości. Odwiedzało go pół 345 tuzina lekarzy... wreszcie Pan we własnej osobie: 1 grudnia 1954 roku, zapowiedziany przez „głos". Kiedy nazajutrz rano Pascalina przyniosła mu śniadanie, „Ojciec Święty leżał z szeroko rozwartymi, błyszczącymi oczyma w łóżku". Stanęła u jego nóg i zapytała zdziwiona: „«Co jest Waszej Świątobliwości?» «Dove sta Lei adesso, e stato il Nostro Signore!» Tam, gdzie teraz pani stoi, stał Nasz Pan, brzmiała odpowiedź. «Che Signore, Padre Santo?» spytałam. «Nasz Zbawca, Jezus Chrystus!» Wpatrywałam się i wpatrywałam w promienne oblicze Ojca Świętego, czekając na następne słowo, ale żadne nie padło. Uklękłam więc — tam, gdzie stał Zbawiciel, jak powiedział mi dopiero co Pius XII — i ucałowałam podłogę w nadziei, że jednak coś jeszcze usłyszę. Lecz się nie odezwał..."2172 Tak jest, nie tylko Madonna ukazała mu się na niebie, ale teraz jeszcze i Pan w sypialni: dwa cuda, potrzebne do kanonizacji. I po tym oczywiście „stan Piusa XII bardzo gwałtownie się poprawił..."2173 do roku 1958, kiedy to w październiku w letniej rezydencji Castel Gandolfo wypowiedział swe ostatnie słowa (wprawdzie to rzecz zawsze niepewna). „Czy nie sprawiłbym kłopotu ojcu Leiberowi, prosząc go, by mi udzielił komunii świętej?"2174 Tak uprzejmie, jak papież zawsze zwykł rozmawiać z długoletnimi domownikami. Ale Pius XII stracił przytomność i zmarł bez świętego wiatyku w następnej godzinie świtu2175. „Teraz ogląda Boga!" wyrwało się jego towarzyszce życia, która dalej relacjonuje: „Wtedy monsignore Tardini zaczął donośnym, niemal radosnym (por. str. 367) głosem: «Magnificat anima mea Dominum...»; Myśmy wszyscy podchwycili i modlili się razem z nim. A potem: «Salve Regina...» «Sub Tuum praesidium...» Potem wszyscy przystąpili do łoża śmierci i ucałowali jeszcze rozpalone od gorączki dłonie przewielebnego, który odszedł... po raz ostatni... Nikt nie płakał."2176 Lecz niektórych z Gwardii Szlacheckiej zemdliło, kiedy czuwali przy zmarłym. Bo październik był jeszcze ciepły i spektakularnie wręcz nie powiodła się próba, którą podjął papieski lekarz przyboczny Galeazzi-Lisi, mierny, przez samego Piusa odkryty okulista, aby zakonserwować drogie zwłoki specjalną metodą, ze względu na jej starochrześcijańską genezę uznaną też swego czasu przez „Jego Świątobliwość" za osobliwie piękną. Jeszcze kiedy trup leżał na katafalku w katedrze Świętego Piotra, wystąpiły niedwuznaczne objawy zaczynającego się rozkładu i dwaj kadeci z pałacowej Gwardii Szlacheckiej padli zemdleni2177. 346

Dr Gałeazzi-Lisi — który nigdy nie potrafił wyleczyć papieża, kiedy ten się naprawdę ciężko pochorował (zawsze „ratowali go inni")2178 — wezwany o czwartej rano, pozostał jednak niewzruszony. Na konferencji prasowej, przypierany do muru przez wyszkolonych medycznie dziennikarzy, w doprawdy dramatycznych sytuacjach sprawdzał się wręcz olśniewająco, prezentując całe łańcuchy argumentów, lecz nie zdradzając w najdrobniejszym szczególe tajemnicy swojej, jeszcze nie opatentowanej, techniki balsamowania. „Żonglował danymi z dziedziny historii, mistycyzmu i teologii, bronił się napomknięciami o rytuałach pogrzebowych pierwszych chrześcijan i nader rzadko ryzykował wypady w dziedzinę medycyny lub chemii. Na podstawie cytatów z Ewangelii przeprowadził dowód, że Chrystus był zabalsamowany w sposób, «przypominający praktykę Rosjanina Worobjowa, z którego doświadczeń obecnie czyni się użytek na Kremlu»."2179 Tak więc jeszcze i tutaj Chrystus, jego ziemski namiestnik papież Pius XII i Kreml znaleźli się poniekąd w kontakcie. Z rządami Piusa XII kresu dobiegła —jak na razie — epoka wojen światowych i tym samym również właściwy okres, o którym traktuje ta książka. Lecz następujący dodatek przyniesie jeszcze krótki przegląd dalszych pontyfikatów i niektórych istotnych rysów ich polityki2180. 347

Rozdział 6 Jan XXIII (1958-1963)

„Roncalli był zawsze w dobrym humorze i rad oglądał wokół siebie uśmiechnięte twarze. Na przykład kiedy nadeszła wiadomość, że Pius XII umarł, szereg znakomitych osobistości weneckich odwiedziło patriarchę, aby złożyć mu kondolencje. Roncalli wdzięcznie przyjmował wyrazy współczucia... klaszcząc w dłonie i wykrzykując: «Już dobrze. Skoro papież umarł, wybierzemy innego.»" Corrado Pallenberg1

„Zachowujemy w dobrej pamięci Jana XXIII, którego owocna działalność dla zachowania i utrwalenia pokoju cieszy się powszechnym uznaniem i przyniosła mu szacunek wszystkich narodów miłujących pokój." Nikita Chruszczow2

„Organizuje on [dyrektor teatru C.T.] od czasu do czasu spektakle religijne dla różnych przybudówek watykańskich towarzystw, nawet pod auspicjami rozmaitych kongregacji... Pytam go, co sądzi w ogóle, bo mówi, że jeździł do Wenecji parę razy reżyserować spektakle obstalowane przez patriarchat i że przy tej okazji zetknął się z dzisiejszym Janem XXIII... Jego odpowiedź: «Wie pan, cóż? Koncepcja roli będzie inna, ale rola będzie ta sama!»" Tadeusz Breza3

Po śmierci Piusa XII, jak utrzymuje pewien historyk papiestwa i Kościoła, „cały świat na kilka dni wstrzymał oddech"4. Przeżył to; ale jak gdyby samego Ducha Świętego już ogarniała groza wobec jego dotychczasowych wybrańców, jak gdyby przypomniał sobie powiedzonko Woltera: „Historia Kościoła źle wpływa na trawienie", wybrał teraz typ skrajnie przeciwny, jakim był Giuseppe Roncalli, patriarcha Wenecji. Kiedy Jan XXIII po raz pierwszy pojawił się na balkonie nad placem Świętego Piotra, jakaś dama wykrzyknęła: „Un grasso!" (Tłuścioch!) i zemdlała5. Nie brakowało przecież i nie brakuje katolików, jak i niekatolików, oceniających papieży również po figurze (jaką mają, nie jaką z siebie czynią). I chociaż pewien 348 sławny autor kazał niegdyś zawołać: „Niechaj wokół mnie będą grubasy..." lecz Jan XXIII, jowialny pyknik, musiał na estetycznych umysłach (zwłaszcza w porównaniu z ascetycznym „arystokratą" Pacellim, tym „Angelo bianco" czyli białym aniołem, jak paplał Rzym, i człowiekiem „niby promień światła", jak bredził Reinhold Schneider) czynić wrażenie zgoła zabójcze, tak jak sama jego działalność, w przeciwieństwie do działalności jego poprzednika, nie była wcale zabójcza. Przecież wygląda na to, że Jan XXIII był człowiekiem ludzkim w najlepszym tego słowa znaczeniu; natura dobrotliwa, nie bez wdzięku, po prostu bez pretensji, nie obłudna, nie konwencjonalna, co wprawdzie biurokracja Kurii odbierała po prostu jako naiwność6. Wbrew panującym zwyczajom chętnie wychodził ze swojej złotej klatki, wsiadał nawet i do pociągu, urządzał małe pielgrzymki; Amerykanie przezywali go: Johnny Walker, a Rzymianie: Giovanni fuori le murcP („Jaś Wędrowniczek" i „Jan za murami"). „Raptem spacerował ten nowy, ten «Papa Giovanni», ku przerażeniu rzymskich tłumów, w swojej białej sutannie i białym kapeluszu o szerokim rondzie, wśród nich, albo przejeżdżał stojąc w swym samochodzie, machając ręką i wynurzając się niespodziewanie w najmniej prawdopodobnych miejscach."8 Po raz pierwszy od 99 lat papież wsiadł do pociągu, a od setek lat żaden nie wyjechał tak daleko z Rzymu9. Ba! powiadano, że już na długo przed końcem swojego krótkiego pontyfikatu Jan XXIII cieszył się większą popularnością niż którykolwiek z jego poprzedników10. Angelo Giuseppe Roncalli urodził się 25 listopada 1881 roku jako czwarte z 14 dzieci małorolnej rodziny chłopskiej w Sotto ii Monte, w okolicach Bergamo. Tam też odbył później jednoroczną służbę wojskową, „un vero purgatorio" (istny czyściec)11. W roku 1904 otrzymał święcenia kapłańskie. W czasie I Wojny Światowej był najpierw sanitariuszem, później kapelanem wojskowym12. Następnie Benedykt XV powierzył mu centralizację pracy nad szerzeniem wiary w Rzymie. W roku 1925 mianowany tytularnym arcybiskupem w Areopoli i wizytatorem apostolskim w Bułgarii: misja delikatna, jako że w Sofii król był prawosławny, jego żona z domu Sabaudzkiego katoliczką, dzieci wychowywano też po katolicku. W roku 1934 wysłany jako delegat do Turcji i Grecji, a zarazem wizytator wikariatu apostolskiego w Stambule. W roku 1944 niespodziewanie awansował, pod naciskiem zastępcy sekretarza stanu Montiniego, na nuncjusza 349 w Paryżu, czyli w nuncjaturze najwyższej rangi. W roku 1953 został kardynałem oraz na pięć i pół roku patriarchą Wenecji13. Na konklawe rozglądano się za papieżem na okres przejściowy, i kompromisowym człowiekiem środka i do tego w podeszłym wieku. Jako że nie mogli przejść ani młody arcybiskup Genui, kardynał Siri, faworyt prawicy i Pentagonu, ani popierany przez „lewicę" Ormianin Agagianian, kardynał Kurii, stopniowo wysunęli się na czoło dwaj mało znani książęta Kościoła: 79-letni Benedetto Aloisi Masella i 77-letni Angelo Giuseppe Roncalli, tamten skłaniający się ku prawicy, ten ku lewicy14. Roncalli, nie bez zastrzeżeń traktowany jako papabile, 28 października 1958 roku w jedenastej turze głosowania — przypuszcza się, że głównie z pomocą kardynałów francuskich — wyszedł na papieża po tym, jak szale przez jakiś czas najwidoczniej wahały się (co on sam później dał do zrozumienia) pomiędzy nim a Grzegorzem Piotrem Agagianianem15, prałatem, który pochodził ze wsi w pobliżu miejsca, gdzie urodził się Stalin, lecz od dziesiątków lat stał się niemalże Włochem. Wydawało się, że więcej szans na konklawe mają on, Tisserant, Siri albo Lercaro16. Roncalli przybrał imię Jan, które, jak mówił, było mu „drogie, ponieważ to imię Naszego ojca". Powoływał się przy tym na niezliczone katedry pod tym wezwaniem, na Jana Chrzciciela, Jana Ewangelistę, na długi szereg papieży imieniem Jan17. (Co prawda ostatni „legalny" papież tego imienia, Jan XXII, rządził w XIV wieku, zajadle zwalczał króla niemieckiego, uprawiał na wielką skalę symonię, zgromadził w drodze wymuszania olbrzymi majątek i uczynił kardynałami pięciu swoich bliskich krewniaków18. Był jeszcze antypapież Jan XXII, który w początkach XV wieku został pozbawiony urzędu przez sobór w Konstancji i przepadł na długie lata w więzieniu19.) Roncalli, choć nie pozbawiony ambicji, ale nigdy też nie związany szczególnie z potentatami Kurii, uzyskał papiestwo „zupełnie bez moich starań, naprawdę bez żadnych starań z mojej strony"20. Liczący sobie 77 lat w momencie wyboru, traktowany był jako papa di passaggio (papież przejściowy), chociaż po jego niełatwej, prawie dwudziestoletniej działalności zwłaszcza na Wschodzie i zręcznym obchodzeniu się ze „świeckimi" politykami w Paryżu można było też polegać na nim jako na dyplomacie. Był jednak mało znany, w Rzymie też się rzadko pokazywał, jednakże nawet dla kurialnej „prawicy" miły ze względu na niezachwiane posłuszeństwo w stosunku do Piusa XII21. 350

W rzeczy samej nowy regent — który swym sekretarzem stanu mianował wyraźnie konserwatywnego kardynała Tardini — w epoce Piusów był posłusznym narzędziem swoich zwierzchników. Umiał się zadziwiająco dopasować i nie eksponował swojej osoby. Już w roku 1924, po dojściu do władzy Mussoliniego, Roncalli radził „nie podniecać się", tylko „pozostawić sprawy własnemu biegowi"22. Wszak jeszcze w 1954 roku „Duce" był dla niego „człowiekiem, którego Opatrzność zestawiła z Piusem XI". Całkiem poważnie apelował kardynał do Włochów, aby wodzowi faszystów „nie odmawiali należnego honoru po olbrzymim nieszczęściu, jakie go spotkało". „Uszanujmy więc szczątki rozbitego naczynia..."23 Wszak i wówczas, gdy Włochy przystępowały do II Wojny Światowej, oznajmił: „Dla nas, katolików, istnieje tylko jedno: posłuszeństwo."24 I jeszcze w roku 1943 stwierdzał: „Teraz jest wojna... To nie jest pora na szukanie winnych. Trzeba cierpieć, milczeć, i każdy musi spełniać swój obowiązek... Niech żołnierz robi to, co należy do żołnierza, a politykę zostawmy politykom."25 Wszystko to trzymało się dobrze znanej linii katolickiej i nie ulega wątpliwości, że w razie wojny Jan XXIII też mówiłby nie inaczej. Kiedy zmarł de Gasperi i nastał Amintore Fanfani, a problem apertura a sinistra (otwarcia się na lewo) wstrząsał Włochami, nikt nie zwalczał tego bardziej grzmiąco niż patriarcha Wenecji. W dłuższym memoriale z 12 sierpnia 1956 roku najpierw agitował przeciwko „tym odchyleniom od prawej ścieżki", „tym niebezpiecznym i grzesznym kompromisom z ideologiami i strukturami społecznymi, będącym z powodu swoich podstawowych założeń zaprzeczeniem i obaleniem owego porządku ludzkiego i społecznego, przyniesionego światu przez chrześcijaństwo"26, i wreszcie, otwarcie wzmiankując apertura a sinistra, wyznał swoją troskę z powodu tych krnąbrnych, którzy pragną to przeprowadzić wbrew życzeniu wyższego duchowieństwa, a nawet papieża: że to w praktyce współuczestnictwo w „ideologii marksistowskiej", ciężkie odstępstwo od nauki i jawne naruszenie dyscypliny katolickiej27. Również i teologicznie Roncalli w istocie reprezentował punkt widzenia Piusów. W październiku 1910 roku z całego serca przychylił się do potępienia modernismo (por. t. 1, str. 130 i nast.). Napisał wtedy: „Klękam i dziękuję Panu, że zachował mnie 351 nietkniętego pośród takiego wzburzenia mózgów i języków."28 Wyraźnie zapewniał: „Nigdy nie byłem modernistą!" i jeszcze w 1958 roku wychwalał „wzniosłą naukę" Piusa X jako zwycięstwo nad „modernizmem" i „scjentyzmem"29. I z tą samą ostrością, w tych samych słowach, co Pius XII, występował także przeciw „teologii laickiej"30. Wszystko to nie pasuje do radykalnego odwrotu papieża Roncallego od tradycji Piusów, co tak często mu się przypisuje31. Czyżby rzeczywiście był tym odnowicielem, wspaniałym reformatorem, czego ani śladu nie wykazywał jako delegat, nuncjusz i kardynał? Jego poprzednik Pius XII, w świecie katolickim niegdyś prawie że bezspornie zaliczany do wielkich papieży, tych postaci na Stolicy Rzymskiej, które przyczyniły się do zapewnienia jej „najwyższego szacunku", mało tego! jego rządy określano jako „najświetniejszy i chyba nieprześcigniony punkt szczytowy" rozwoju, który doprowadził do Drugiego Soboru Watykańskiego32. Ale zaraz po tym jakiś „przejściowy papież", w dość krótkim okresie swego urzędowania jak gdyby przyćmił sławę Pacellego: aperturismo czyli „otwarcie świata" za Roncallego, oczywiście zwłaszcza przez niego wywołany — z „inspiracji, tak niespodziewanej", że wydała mu się jakby „dotknięcie Boże"33 — Drugi Sobór Watykański, „przełom historyczny", „duchowe wydarzenie o niezmiernym znaczeniu dla przyszłości"34, projekt, z którym zresztą papież wiązał ideę chrześcijańskiej jedności, szczególnie w odniesieniu do Kościołów wschodnich. Ale już dzisiaj to również wygląda nieco inaczej. Zbyt wiele z tego wielkiego „przełomu" pozostało na papierze i często nawet tutaj nie dotrzymuje tego, co zdawało się obiecywać. A każde z rzeczywiście dokonanych posunięć było niczym więcej, tylko skutkiem oportunistycznej kalkulacji, jak choćby wprowadzona przez Aldo Moro 27 stycznia 1962 roku w Neapolu na VIII zjeździe partii Democrazia Cristiana, w sześciogodzinnej przemowie, polityka apertura a sinistra, centrosinistro (centrolewicy), compromesso storico (historycznego kompromisu), którą jawnie zwalczali tacy kardynałowie jak Alfredo Ottaviani i Giuseppe Siri35. Rzym natomiast posunąłby się jeszcze dużo dalej, gdyby potrzebował tego dla swej korzyści. Albowiem, jak powiada Ignazio Silone: „W dniu, w którym wymagałyby tego interesy Kościoła, pobłogosławiliby oni (biskupi) bez wahania nawet porozumienie klerykalno- komunistyczne."36 W końcu stało się to 352 już faktem w bloku wschodnim, i to niejeden raz (str. 315 i nast.). Tym, co okaże się najtrwalsze z pontyfikatu Roncallego, będzie prawdopodobnie sam papież, ten wizerunek osobiście życzliwego i przyjaźnie nastawionego arcykapłana, który przez swe promieniowanie emocjonalne, swobodę i naturalność przyciągał ludzi, który żademu ze swych krewnych nie załatwił urzędów i godności, człowieka pozbawionego jakichkolwiek póz hieratycznych, prostego, dobrotliwego i za to lubianego; jak powiada jego biograf Lawrence Elliott, człowieka, który stał się „w niewiarygodnie krótkim czasie, na całym świecie, najbardziej lubianym papieżem w całej historii"37. Co prawda wierzy się, że dzięki Janowi XXIII i otwartemu przezeń 11 października 1962 roku w katedrze Świętego Piotra soborowi — który z swoją liczbą 2540 uprawnionych do głosu uczestników (i prawie tysiąca reporterów) był największym w dziejach Kościoła — zapoczątkowano w polityce Kościoła katolickiego rzeczywistą „zmianę klimatu", „głęboko sięgającą reorientację" oraz „nową koncepcję", „nową naukę o człowieku", „nową erę", zwrot Kościoła ku sekularyzacji, demokracji, ku współczesnemu światu, zwrot w stronę mieszczaństwa, pluralizmu, „prawdziwą rewolucję"38. Ukute przez Jana XXIII pojęcie aggiomamento (doprowadzenie i dostosowanie do najnowszego stanu, „dzisiejszość"), w którym dopatrywano się podsumowania jego pontyfikatu39, miało jakoby przynieść zwrot o 180 stopni, „gruntowną reorientację", ba! taką dynamikę własną, że „obalił on trwający od pół tysiąclecia opór skleryczałego i skurializowanego Kościoła"40. Wszystko to, niezależnie od starań Roncallego o lepsze zrozumienie wzajemne, jest tak przesadzone, że graniczy wręcz ze śmiesznością, co więcej! w odniesieniu w ogóle do Kurii to tylko nowa stara taktyka, lepiej pasujące do świata image i przystosowanie, przez co Kościół już od starożytności zapewnia sobie przetrwanie i władzę: takie horrendalnie zapóźnione nadganianie z wywieszonym językiem, ujadanie bez tchu za uchodzącym czasem, z którego szydzi Kurt Tucholsky: „«My też, my też!» a już nie tak, jak przed wiekami: «My.» Socjalizm? My też. Ruch młodzieżowy? My też. Sport? My też." (Por. t. I, str. 76). A teraz akurat: Pluralizm? My też... Tymczasem nawet po stronie chrześcijańskiej przyznaje się: „W walce współczesnego człowieka o emancypację Kościół nie 353 uczestniczył. Dopiero przez Jana XXIII i przez V II (Drugi Sobór Watykański) Kościół podkreśla szacunek dla godności każdego człowieka, przynależący do sedna emancypacji."41 To kompromitujące stwierdzenie — w paręset lat po Rewolucji Francuskiej! Wstydliwa rehabilitacja Galileusza — po paruset latach. Rehabilitacja Joanny d'Arc — po paruset latach. Uznanie godności każdego człowieka — po stuleciach. Wszystko to po istnych eonach krzyczącego bezprawia, terroru, mordowania i zabijania, ustępstwa po części oporne, a po części oportunistyczne. A potem świat ma ich podziwiać! „Jego wielkość polegała na tym — chwali pewien katolik papieża Roncallego — że nieodparty przymus (!) przystosowania się uwewnętrzniał jako swobodę (!) rozstrzygnięcia i że był wystarczająco ufny, aby nie przesądzać o rozwoju wydarzeń i zdać je na prawidłowości przystosowania (!)."42 Nieodparty przymus przystosowania się! Niejedno z tego, co poprzednicy za mało uwzględniali, albo i wcale, domagało się weryfikacji. Trzeba było poprawić image Kościoła, rozstrzygające wydarzenia potrzebowały jakiegoś aggiornamento: dwie wojny światowe, upadek kolonializmu i większości monarchii, rewolucja komunistyczna, zwłaszcza odkąd komunizm stał się mniej rygorystyczny, antyżydowskie tradycje Kościoła, postęp naukowy i techniczny, eksplozja zaludnienia43. Zadaniem Drugiego Soboru Watykańskiego było wręcz, podług Jana XXIII, „przystosowanie Kościoła do warunków naszej epoki"44. Ale w jakiejkolwiek mierze ta bardziej elastyczna postawa uwzględniała nowe realia polityczne, następującą po zimnej wojnie fazę odprężenia, przecież odpowiadała też jego naturze. Po prostu wierzono w szczerość jego uczuć, w pewną ruchliwość wewnętrzną, w grzeczność, ilekroć ją okazał. Na przykład kiedy w październiku 1960 roku wobec delegacji United Jewish Appeal słowa Biblii: „Jestem Józef, wasz brat" odniósł do siebie i swoich gości45, choć jeszcze w 1976 roku słusznie podkreślano, że Kościół katolicki nie jest gotów do przyznania, iż antysemityzm ma charakter specyficznie chrześcijański46. A kiedy Jan XXIII uczynił krok do uznania granicy na Odrze i Nysie, mówiąc nawet o „terenach odzyskanych po wiekach", był to wyraźny odwrót od postawy jego poprzednika (str. 342), pomimo że inne kręgi kościelne bagatelizowały tego rodzaju oznajmienia, szokujące zwłaszcza dla polityków zachodnioniemieckich47. Można mu było uwierzyć, gdy w październiku 1962 roku mówił (co prawda ograniczając to znaczącym użyciem słówka „może") 354 do wydelegowanych obserwatorów z oderwanych od Rzymu Kościołów wschodnich: „Obyście czytali w mym sercu: może znaleźlibyście w nim dużo więcej niż w moich słowach."48 Ale jakkolwiek wzywał do jedności, do zgody i zapraszał poróżnionych braci, jednakże na posiedzeniu Federacji Uniwersytetów Katolickich sam powiedział: „aby mogli powrócić do wspólnej trzody, nad którą przewodnictwo i straż Chrystus niewzruszonym nakazem swej boskiej woli powierzył świętemu Piotrowi"49. I jakkolwiek Jan XXIII zainicjował w miejsce wściekłego, gotowego iść po milionach trupów antykomunizmu swego poprzednika, ostrożne, okrzyczane „otwarcie się na lewo", nie kryły się za tym, rzecz jasna, żadne sympatie ideologiczne. Wielu wyobrażało sobie, że na soborze komunizm powinien być potępiony w ten sam sposób, co zwykle. Toteż Schema decreti na temat: Ważne zagadnienia duszpasterstwa w rozdziale 6: Troska o chrześcijan zarażonych komunizmem (De cura pro cristianis communismo infectis) zawierał takie postulaty: „Niebezpieczeństwo materialistycznego i ateistycznego komunizmu oraz jego zgubna nauka; obowiązek Kościoła, aby przeciwstawiać się jego nauce i działalności... Należy rozwinąć skuteczną akcję szkolenia."50 Po czym ów szkic rozwijał kwestię potrzebnej do tego propagandy i wpływania na wiernych51. Ale przeciw temu schematowi podniosła się opozycja. Polemizował z nim m.in. rezydujący w Berlinie Wschodnim arcybiskup Alfred Bengsch, zgłaszając taki oto pouczający wniosek z 4 maja 1962 roku: „Artykuł III o «Kościele milczenia» należałoby w ogóle skreślić. Bo nie tylko nie pomoże on w żaden sposób biskupom i wiernym, żyjącym pod panowaniem komunistów, ale z absolutną pewnością przyniesie nowe przejawy ucisku i dostarczy komunistom sposobności oraz pretekstu, aby znowu podjąć walkę z Kościołem... Określenie «Kościół milczenia» jest tylko po części trafne w odniesieniu do swobody publikacji albo propagandy w innych rejonach świata. Przecież w ogólności Kościół jednak wcale nie milczy, lecz prowadzi swą duchową walkę w drodze kazań i nauk po dzień dzisiejszy. O wiele bardziej pomogłoby w tej walce, gdyby pośród innych narodów Kościół milczał o Kościele milczenia."52 Arcybiskupowi Bengschowi — jak w ogóle episkopatowi — chyba nie chodzi tu o prawdziwe współistnienie. On tylko chce uniknąć nowych konfliktów. Przyznaje też, że zwrot „Kościół milczenia" jest nietrafny, skoro ten „prowadzi swą duchową 355 walkę w drodze kazań i nauk po dzień dzisiejszy". I owszem, Bengsch chciałby, stosując względy taktyczne, uczynić tę walkę jeszcze „o wiele bardziej skuteczną". W żadnym razie więc jego apel, żeby „milczeć o Kościele milczenia", nie odstępuje tak wyraźnie od polityki Piusa XII, jak to niedawno twierdzono53. Bengsch jak najbardziej chce ją kontynuować, tylko bardziej skrycie i przez to skuteczniej. Przecież sam powiedział w nawiązaniu do swego wniosku: „Propozycje schematu niekoniecznie trzeba w Kościele rozpowszechniać jako dekret soboru; można ich uczyć w inny sposób, nie ujawniający tak otwarcie wrogom Kościoła metody, jaką Kościół chce pokonać tego najgorszego ze swoich przeciwników."54 To jasne, że biskupi sprzeciwiający się otwartej dyskusji na temat antykomunizmu byli (i są) równie zdecydowanymi wrogami komunizmu jak tych „220 ojców", którzy domagali się szczegółowego potępienia dla „wszystkich jego błędów" i dla niego samego jako „najbardziej podstawowego błędu dzisiejszych czasów"55. Jeżeli w tekstach soboru brak o nim jakiejkolwiek bezpośredniej wzmianki i zamiast tego mówi się o dialektycznym lub ateistycznym materializmie, nie oznacza to jakiejś zasadniczo odmiennej polityki względem komunizmu, tylko zręczniejszą. Problem istniał i nadal istnieje; tak samo i walka z nim, prowadzona przez Kościół. Stała się ona co prawda nie tak ostra, i to na pewno pod wpływem samego papieża. Jego osobiście pokojowa natura dążyła do odprężenia także w polityce wschodniej, tym bardziej, że wychodziło to jego Kościołowi na korzyść. W każdym bądź razie nowy ton, jakim w początkach lat 1960-tych Jan XXIII wołał o pokój, apelując do wszystkich mężów stanu, aby uświadamiali sobie „straszliwą odpowiedzialność przed historią i co jeszcze ważniejsze, przed sądem Boga", sprawił, że nawet Kreml nadstawił uszu. W wywiadzie, który opublikowały 21 września 1961 roku Prawda oraz Izwiestija, szef partii Nikita Chruszczow (pokrewny zresztą Janowi XXIII przez swą chłopskość) powiedział: „Jak dowodzi troska papieża o pokój na świecie, zagranica coraz lepiej rozumie, że brak rozsądku i awanturnictwo w polityce światowej nie prowadzą do niczego dobrego... W naszych czasach i ze względu na ogromne niszczycielskie środki, służące do zabijania, absolutnie niedopuszczalne jest igranie z losem narodów. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o strach przed sądem Boga, o którym mówi papież. Jako komunista i ateista nie wierzę w opatrzność boską." Mimo to 356

Chruszczow zaznacza: „Zawsze podkreślaliśmy i dzisiaj znów podkreślamy, że opowiadamy się za pokojowym rozwiązywaniem międzynarodowych konfliktów na drodze pertraktacji pokojowych i w interesie pokoju przyłączamy się do apelu na rzecz rokowań, bez względu na to, skąd pochodzi. Czy tacy gorliwi katolicy jak John Kennedy, Konrad Adenauer i inni posłuchają przestrogi papieża?"56 I już w miesiąc później, 25 listopada, rosyjski ambasador przy Kwirynale, Kozyriew, przekazał życzenia od Chruszczowa na 80 urodziny Jana XXIII, na co ten natychmiast zareagował. Bądź co bądź po raz pierwszy szef państwa radzieckiego złożył papieżowi życzenia urodzinowe, jak również „powodzenia w jego wielkodusznych staraniach o umocnienie i utrwalenie pokoju na Ziemi oraz o rozwiązywanie problemów międzynarodowych na drodze swobodnych pertraktacji"57. „Coś ruszyło się w świecie — zauważył swego czasu sędziwy arcykapłan. — Otrzymaliśmy dzisiaj znak opatrzności Boskiej!" I polecił 27 listopada, aby późniejszy nuncjusz w Belgradzie, Mario Cagna, przekazał ambasadorowi sowieckiemu w Rzymie odpowiedź: „Jego Świątobliwość papież Jan XXIII dziękuje za życzenia i przesyła ze swojej strony całemu narodowi rosyjskiemu serdeczne życzenia rozwijania i umacniania powszechnego pokoju na drodze pomyślnych porozumień w ludzkim braterstwie. W tej myśli zanosi gorliwe modły."58 W wielu kręgach katolickich uznano tę wymianę not za fatalną. Nawet oficjalny dziennik watykański Osservatore Romano doniósł o tym dopiero po upływie tygodni, na demonstracyjnie podrzędnym miejscu59. Również jezuicka Civilta Cattolica w styczniu 1962 roku zbagatelizowała to jako wyraz „tradycyjnej grzeczności Stolicy Apostolskiej" oraz „dążenie do tego, aby przekazywać wszelkim miarodajnym osobistościom przesłania dla pokoju i dla sprawiedliwości"60. Również katolicka agencja prasowa KNA w Bonn w tymże miesiącu ogłosiła polemikę wymierzoną w „niezdarne manewry mylące Kremla"61. Ale następnej jesieni papież wysłał Holendra Jana Willebrandsa, najbliższego współpracownika, jakiego miał kardynał Bea w dopiero co założonym Sekretariacie Popierania Jedności Chrześcijańskiej, na tydzień do samej Moskwy, by umożliwić udział delegacji Kościoła rosyjsko- prawosławnego w soborze. Usunięto zastrzeżenia natury polityczej i teologicznej, po czym przysłano dwóch przedstawicieli rosyjskiego prawosławia 357 jako oficjalnych obserwatorów soboru; był to od dawna pierwszy bezpośredni kontakt między obydwoma Kościołami. Z początkiem soboru zbiegł się kryzys kubański. Po rozmieszczeniu na Kubie rosyjskich rakiet, mających w zasięgu Stany Zjednoczone, te wydawały się już zdecydowane na prewencyjne uderzenie: napięcie w polityce światowej przybrało wymiary jak najgroźniejsze62. Natomiast Jan XXIII wypowiedział się 11 października w swym otwierającym sobór przemówieniu przeciwko „prorokom klęski, zawsze zapowiadającym nieszczęście, jak gdyby świat zaraz miał zginąć", a 24 października polecił doręczyć ambasadom amerykańskiej i sowieckiej apel, w którym błagał rządzących, „aby nie pozostali głusi na wołanie ludzkości o pokój", aby znów podjęli rokowania oraz prowadzili i popierali rozmowy na wszystkich płaszczyznach i w każdym czasie63. Od kogoś takiego, jak Roncalli, przyjęły to nawet Sowiety. Toteż mówił później Chruszczow, który po kryzysie kubańskim zapoczątkował fazę względnego odprężenia64: „To posłanie stanowiło jedyny przebłysk nadziei." I jeszcze: „To, co papież uczynił dla pokoju... przejdzie do historii."65 Ostatnie zdanie wygłosił do Normana Cousinsa, przyjaciela Kennedych i lewicowego pacyfisty, bezwyznaniowego wydawcy Saturday Review, który w odpowiedzi zauważył, że przecież to przekręcenie faktów, jeżeli radziecka gazeta pisze, jakoby papież odwrócił się plecami do Zachodu, do antykomunizmu. Na to Chruszczow: „Wiem o tym... Papieża nie będę nawracał... Sam byłem za młodu wierzący, a Stalin był nawet w seminarium duchownym. .. Przeciw czemu wtedy walczyliśmy, to nie była religia jako taka, tylko ta szczególna sytuacja, w której było mnóstwo polityki... i innych rzeczy... to bardzo skomplikowane. Popi nie byli sługami Boga, tylko żandarmami cara... Teraz szanujemy Kościół i mamy dla niego specjalny rządowy urząd... Zależy mi na zapewnieniu papieża, jakie to dla mnie jasne, że on nie pozwoli wykorzystywać swojego Kościoła do polityki."66 Jan XXIII sam wierzył, że to jego interwencja w kryzysie kubańskim kazała zawrócić rosyjskim okrętom, a co najmniej mocno się do tego przyczyniła67. Wszak już wtedy przypisywano „ocalenie świata" cudotwórczej mocy papieża68. Poza tym Jan XXIII bynajmniej nie odwrócił się plecami ani do Zachodu, ani do antykomunizmu. Nawet audiencja, której dostąpili u niego 7 marca 1963 roku Aleksiej Adżubej, zięć Chruszczowa, i jego żona niczego w tym nie zmieniła, obojętne, 358 ile krzykliwych nagłówków to wydarzenie wywołało w prasie światowej i jak kardynał Ottaviani jęczał: „Dziś zagraża nam najgorsze niebezpieczeństwo. Co może bardziej przekonać Włochów, że nie ma już komunistycznego niebezpieczeństwa, niż audiencja udzielona przez papieża Adżubejowi..."69 Wprawdzie za Piusa XII byłaby ona nie do pomyślenia i Adżubej mógłby słusznie nazwać „historyczną" tę pierwszą audiencję papieską, udzieloną prominentowi z Rosji sowieckiej. Ale kiedy nazwał Chruszczowa reformatorem świata komunistycznego, a Jana XXIII odnowicielem świata katolickiego i zapytał, czy „Jego Świątobliwość" nie uważałby za stosowne nawiązać stosunków dyplomatycznych z ZSRR, papież odpowiedział: „Bóg we wszechmocy swojej potrzebował siedmiu dni na stworzenie świata; a My, o wiele mniej potężni, nie możemy spraw zbytnio ponaglać, musimy posuwać się ostrożnie (dolcemente andare), etapami, przygotowywać duchowo. Obecnie taki krok zostałby fałszywie zrozumiany."70 Zanim Adżubej się pojawił, już robiono wszystko, co tylko można, aby nie nadać tej wizycie charakteru oficjalnego. Po czym spiker Radia Watykan powiedział, że komunistyczny lampart nie może zdjąć swej plamistej skóry71, o czym świadczą na przykład jego uwagi, że Ukraińcy „dostali, na co zasłużyli", a Pius XII „pobłogosławił swastykę"72. I najgorszy „szok" dla poprawnie pobożnego Rzymu: że zięć Chruszczowa pojawił się w Klubie Prasy bez krawata... „prosto z ochlaju z wiernymi towarzyszami"73. Co prawda o tym, jak mocno również Jan XXIII trzymał się tradycyjnego antykomunizmu Kurii, świadczy mnóstwo jego obwieszczeń i niektóre z jego decyzji urzędowych. Papież oznajmił wprawdzie w homilii na święto Nawrócenia Pawła w 1959 roku, że chce sobie „narzucić dużą powściągliwość" i „powstrzymać się od bliższego określania kierunków światopoglądowych, miejsc i osób"74. Ale już ponazywał je wyraźnie, wspominając o „dalekich i rozległych, jednak dobrze znanych obszarach... Europy i Azji", które widzi „zagrożone katastrofą", horyzonty ich „czerwone od krwi", „poczerwienione krwią składanej w ofierze wolności, jakiej wymagano od niezliczonych ludzi", ubolewając nad „stale nasuwającymi się Nam przed oczy" raportami i ciągłym „ujawnianiem trwogę budzących krzywd, aktów przemocy i niszczenia osoby ludzkiej"75. Szczególnie w początkach swego pontyfikatu papież Jan XXIII atakował państwa komunistyczne nie mniej ostro, niż czynił to jego poprzednik. 359

Od razu w pierwszym, ułożonym zaraz w nocy po swym wyborze, posłaniu do Rzymu i świata (Urbi et orbi) z 29 października 1958 roku chłostał Roncalli te państwa, „gdzie zuchwale i podle łamane są święte prawa Kościoła, gdzie prawowici arcypasterze są na wygnaniu albo wypędzeni ze swych urzędów, albo nie pozwala się im swobodnie pełnić swego urzędu, jak im to przysługuje", mówił o „nieludzkich prześladowaniach... nie tylko podkopujących pokój i dobrobyt w tych narodach, ale pozostających też w jawnej sprzeczności z dzisiejszą kulturą i cywilizacją, jak również z niezbywalnymi od niepamiętnych czasów prawami człowieka"76. Także i wobec pierwszego konsystorza, jaki powołał, papież piętnował żałosną sytuację Kościoła katolickiego w Chinach komunistycznych, fałszywe (jakoby) oskarżenia przeciwko wielu biskupom i arcybiskupom, ich zamykanie w więzieniach, wypędzanie z parafii, wydalanie z kraju. Z jednej strony opłakiwał „męki cielesne i duchowe", „udręki, niedole i cierpienia wyznawców wiary", z drugiej strony widział jedynie „wściekłość prześladowców"... „Doprawdy smutne i złowróżbne widowisko!"77 A kiedy w swoim pierwszym orędziu na Boże Narodzenie 1958 roku Jan domagał się jedności i pokoju, w niektórych częściach świata „nie znajdował posłuchu dla tego zaproszenia. Tam, gdzie najświętsze pojęcia cywilizacji europejskiej są tłumione lub wytracone; gdzie narusza się duchowy i Boski porządek i gdzie udało się osłabić nadprzyrodzone pojmowanie życia; tam stwierdzić należy, jakkolwiek ze smutkiem, initium malorum, początek zła, którego świadectwa są już teraz powszechnie znane. Nawet chcąc zachować grzeczność oceny, wybaczania, współczucia wobec powagi bezbożnego i materialistycznego położenia, jakie narzucono niektórym narodom, w którym dotychczas trwają i pod którego brzemieniem jęczą: nie da się zaprzeczyć zniewoleniu jednostki i mas, zniewoleniu myśli i zniewoleniu postępków. "78 Również i dla tego papieża nie istniała koegzystencja z budzącym lęk przeciwnikiem. Wszak na sierpień 1961 roku zalecał nawet modlitwę w takiej oto intencji: „Aby czujność wobec bezbożnego komunizmu, jakim jest on w nauce i w życiu, nie była nadwątlona przez pragnienie pozornego pokoju."79 Podczas ogólnej audiencji 20 września 1961 roku Jan XXIII zwrócił się przeciw rewolucyjnemu reżimowi na Kubie80. A w roku 1962 wezwał cały episkopat Ameryki Łacińskiej do przeciwstawienia się „oszukańczym naukom i uprzedzeniom, szkodliwym 360 dla dobrobytu i wolności narodów, jak i dla wiekuistej pomyślności dusz", czyli znowu: do walki z komunizmem81. Rzeczywiste nastawienie papieża demaskują też jego poczynania wobec francuskich księży robotników, „Mission de Paris", jak nazywa się oficjalnie we Francji te grupy duchownych. Kardynał Suhard popierał ten eksperyment i paryski nuncjusz Roncalli również; wstawiał się przecież za nim jeszcze jako patriarcha Wenecji82. Lecz jako papież zakazał tego ruchu i zauważył przy okazji, że praca w fabryce stopniowo naraża duchownego na niebezpieczeństwo ulegania wpływom środowiska. „Mało tego, że «ksiądz robotnik» żyje w materialistycznym otoczeniu, które może się okazać zgubne dla jego postawy duchowej i często narazić go nawet na utratę czystości; przejmuje on także, niemalże mimowolnie, w dziedzinie społecznej i związkowej sposób myślenia swoich kolegów z pracy i przyłącza się do ich żądań: to niekorzystne powiązanie rychło może go doprowadzić do tego, że zacznie uczestniczyć w walce klasowej. To zaś jest dla księdza niedopuszczalne."83 Więc i za tym poglądem kryła się obawa przed komunizmem, który Jan XXIII w istocie oceniał nie inaczej niż Pius XII, mimo że z jego nazwą, w odróżnieniu od swego poprzednika, obchodził się powściągliwie. Nie występuje ona w tekstach soboru ani w znanych encyklikach Mater et Magistra i Pacem in teiris. Ale jak sobór traktuje również o tej kwestii, mówiąc o prawach człowieka i ateizmie, tak i encykliki wyraźnie do niej nawiązują. Mater et Magistra z 15 maja 1961 roku broni religii przeciwko tym, którzy wyparli się Boga, i skarży się na ich wrogość oraz na ich jakoby uproszczone i głupie wyobrażenie o człowieku85. Poza tym encyklika ta, zaczynająca się chełpliwie od słów: „Matką i Nauczycielką narodów jest Kościół katolicki", w niczym istotnym nie wychodzi ponad zatwardziały konserwatyzm obu swych poprzedniczek: Rerum novarum Leona XIII z roku 1891 (t. I, str. 74 i nast.) oraz Quadragesimo anno Piusa XI z 1931 roku (t. I, str. 301 i nast.). Mimo że niektóre zwroty robią wrażenie na pewnych kręgach lewicowych, w istocie Jan XXIII nadal trzyma się tradycyjnej linii, nic nie mówiących ogólników, nawoływania do sprawiedliwości, ludzkości, miłości bliźniego. Poucza świat, że problem socjalny jest problemem już nie tylko klasy robotniczej, ale wszystkich stanów, że na przyszłość należy bardziej uwzględniać upośledzonych ekonomicznie86 i żąda od katolików zagłębiania się w naukę społeczną Kościoła87. 361

Również Pacem in terris z 11 kwietnia 1963 roku, chętnie nazywana testamentem Jana XXIII, nie zawiera nowych założeń. Co prawda szuka się dialogu z komunizmem i głosi walkę o pokój, tak iż nawet sowiecka gazeta rządowa Izwiestija przytoczyła długie cytaty z takich miejsc, ba! Radio Praga pochwaliło encyklikę jako „pierwszy dokument Watykanu, patrzący w oczy problemowi wojny i pokoju"89, natomiast po drugiej stronie New York Times mówił o „utopijnych rojeniach papieża na temat powszechnego rozbrojenia" lub też w Daily News określano go jako bardziej zbliżającego się do stanowiska sowieckiego niż do amerykańskiego90. Ale przy tym wszystkim i tak chrześcijańskie pojmowanie autorytetu przeciwstawia się komunistycznemu, uznaje się tylko autorytet odwołujący się do Boga i potępia się wszelkie ograniczenie wolności, wszelkie nadużycie siły. Albowiem „jako że wszyscy ludzie mają równą godność przyrodzoną, żaden człowiek nie może przymuszać innego do wewnętrznego przyzwolenia. To może tylko Bóg (!) ...Dlatego przedstawiciele państwa, którzy nie są świadomi, że ich własny autorytet związany jest z autorytetem Boga i nie rozumieją go jako uczestniczenie w nim, nie mają też prawa zobowiązywać ludzi w ich sumieniu."91 Było to całkiem wyraźne i w stosunku do nieprawej zwierzchności pozwalało koniec końców na wszystko. Sławna encyklika Pacem in terris pragnie uwzględniać „znaki czasu", nową pozycję robotnika, kobiety, krytykę kolonializmu oraz imperializmu, podstawowe prawa człowieka: wszystko to w akcie dopasowywania się do rozwoju wydarzeń, za którym bardziej nolens niż volens usiłuje się kulawo nadążyć. Przecież choćby przygrywka, część kulminacyjna i finał, wywody na temat pokoju, pokazują, że chodzi jedynie o pokój uzasadniony w „Boskim porządku" i realizujący się w „wolności", więc jedynie o ich własny porządek, ich własną wolność. Tylko tak należy odczytać zdania: „Pokój na ziemi {Pacem in tenis) którego z największym utęsknieniem pragnęli wszyscy ludzie we wszystkich czasach, tylko wtedy można ustanowić i zapewnić, jeśli przestrzega się sumiennie porządku ustalonego przez Boga." „Pokój musi jednak pozostać pustym słowem, jeśli nie rozwija się on w systemie tego porządku... który jest osadzony w prawdzie, zbudowany podług wytycznych sprawiedliwości, przepełniony żywą miłością i wreszcie urzeczywistnia się w miłości."92 Wszystko to mogliby powiedzieć już Pius XI i Pius XII, i też całkiem podobnie mówili. Przecież samo Pacem in tenis potwierdza: „W dziedzinie 362 stosunków międzynarodowych pragniemy połączyć Nasz własny autorytet z niezmienną nauką Naszych poprzedników."93 Osservatore Romano zaś stanowczo zwalczał pogląd, jakoby encyklika „wychodziła naprzeciw komunizmowi" albo zmierzała z nim do dialogu94. Dziennik papieski — o którym Prawda twierdziła nie bez racji, że zawsze jest gotów stanąć po stronie tych rządów, które opierają się na amerykańskich bagnetach95 — w ogóle ustawicznie podszczuwał przeciw komunizmowi, Sowietom, i ostrzegał przed układaniem się z władzami komunistycznymi. Kto bowiem odrzuca moralność i religię, nie uznaje też obowiązującej mocy umów. „Umowy zamieniają się w uroczyste, lecz bezwartościowe świstki papieru... I jeszcze gorzej. Bo skoro umowy tracą swój obowiązujący charakter, rozbrojenie też staje się trudne, a nawet utopijne. Jeśli komunizm proponuje zawieszenie broni, to tylko dlatego, że potrzeba mu chwili wytchnienia, a nie dlatego, żeby gotów był do ustępstw. To jest powód, dla którego komuniści proponują kompromisy lub godzą się na nie."96 Zapewne. Ale czyż tak całkiem inaczej było i jest w polityce światowej i kościelnej? Gazety komunistyczne odpowiednio na to zareagowały. Tak więc Prawda przy okazji obsypywała Kurię wściekłymi obelgami97. Komsomolskaja Prawda szydziła: „Współczesny Watykan przypomina jeszcze ciepłego trupa. Obojętne, jaką mu się naciągnie koszulę, jakimi zaklęciami będzie się go czarować, nic go nie przywróci do życia."98 Albo znów ukraiński dziennik Radiańśka Ukraina pisał pod nagłówkiem Hieny w sutannie: „Kiedy czyta się encykliki, miód rozpływa im się w ustach, tak obłudnych słów dobierają papieże, mówiąc o braterstwie i zgodzie społecznej. Ale za ich podstępnymi i zwodniczymi słowami kryje się trucizna. Watykan prowadzi zajadłą walkę z socjalizmem i komunizmem, chciałby on zarzucić narodom pętlę na szyję. Błogosławi noże i karabiny maszynowe band reakcyjnych, podżegaczom wojennym udziela błogosławieństwa i pokrywa ich mroczne intrygi krzyżem i wzruszającymi modlitwami."99 A jeżeli prasa komunistyczna za pontyfikatu Jana XXIII uderzała też niekiedy w zupełnie inne tony, pisząc o Kurii rzymskiej i katolicyzmie, rzadko działo się to bez nieufnych komentarzy, mniej więcej podług dewizy, że od Kościoła rzymskiego niczego się nie można spodziewać prócz oszukaństwa100. O ile jednak państwom komunistycznym Jan XXIII w zasadzie odmawiał prawa do autorytetu, o tyle przyznawał swojemu 363

„Kościołowi prawo i obowiązek narzucania swego autorytetu jego synom" (córki jakby nie zasługiwały na wzmiankę), „wkraczając w ich sprawy zewnętrzne, ilekroć potrzebne jest orzeczenie na temat praktycznego zastosowania tej nauki"101. Jedakże prałat Purdy, który całymi stronicami przytacza, ile to wspólnego mieli Roncalli i Pacelli w swej dyplomacji102, dopatruje się „rewolucji" Jana XXIII w unikaniu najmniejszych śladów „sentymentu wojen krzyżowych" i chwali całkowicie zmieniony ton, którego przykładem jest list pasterski włoskiej hierarchii kościelnej w roku śmierci papieża. Wyjaśniwszy najpierw, że „pragnęliby zostać zrozumiani", lecz „nikogo nie chcąc obrazić", biskupi tak to formułują: „Mówimy o ateistycznym komunizmie, o jego fałszywych naukach, o jego systemie, który jest antyreligijny i dlatego sprzeczny z prawami człowieka. I pragnęlibyśmy ze szczerym poważaniem i wielką miłością zaprosić tych, którzy dają się zniewolić materialistycznemu urojeniu, aby przemyśleli sobie nasze słowa i uznali: że to jest urojenie."103 W ładniejszym opakowaniu ten sam antykomunizm co zawsze: nauka fałszywa, nie do pogodzenia z prawami człowieka, wszystko to urojenie. A rzeczywistość: Duch Święty, Dziewica Maryja, przeobrażenie wina w krew... Dla przykładu. Natomiast da się pogodzić z prawami człowieka: postępowanie kleru w I Wojnie Światowej, jego agitacja na rzecz Hitlera w II Wojnie, wyrżnięcie setek tysięcy prawosławnych Serbów... Dla przykładu. Oczywiście Janowi XXIII z jego nie nowym wprawdzie, ale bardziej umiarkowanym kursem (por. motto, przyp. 3) mimo wszystko nie było łatwo. Z pewnością „postępowi" kardynałowie, Bea, Feltin, Alfrink, Kónig i inni stali po jego stronie; lecz poza tym ani „konserwatywni", ani „liberalni". Wpływowe grupy usiłowały natomiast pokrzyżować zamiary papieża. Mówiło się o „miękkim" albo „dobrym" Janie, o jego beznadziejnym, jego „niebezpiecznym dyletantyzmie", o jego flircie z Rosjanami, prowadzącym Kościół na skraj przepaści104. Kardynał Lercaro z Bolonii wygłaszał w Chicago ostrzeżenia przez Sowietami w związku z podróżą Chruszczowa do USA105. A jeden z najbardziej wpływowych kuriałów, szef „Świętego Oficjum" Ottaviani, w kazaniach swych sprzeciwiał się nawet zaplanowanej na początek 1960 roku podróży do ZSRR, jaką miał odbyć prezydent Włoch Gronchi. Mówił o „rosyjskich Antychrystach" i że to niewybaczalne, aby chrześcijański polityk podawał rękę „mordercy". Podróż Gronchiego trzeba było wreszcie odłożyć106. O kardynale Ottavianim, 364 też swego czasu w antysowieckim kazaniu lżącym „takich, którym się zdaje, że dokonując bohaterskich wyczynów w kosmosie zdołają opróżnić niebo"107, krążyło powiedzonko, że ma nadzieję umrzeć jeszcze po katolicku108. O ile jednak ze strony ZSRR Ottaviani spodziewał się wszystkiego, co najgorsze, to ze strony USA wszystkiego, co dobre. „Pozwólcie sobie powiedzieć — rzekł, odwiedzając z początkiem lata 1959 roku Stany Zjednoczone, o płynącej z nich do Watykanu rzece złota — że wasza postawa przypomina rolę, jaką odgrywali w średniowieczu cesarze, a później królowie Francji. Jesteście poniekąd filarami, pomocnikami i obrońcami Kościoła rzymskiego, a jednak nie wykorzystujecie tego, aby wywierać na nas presję, czy choćby zagarnąć władzę. Nigdy jeszcze nie udzielano pomocy tak bezinteresownie. Wprawdzie nie wydaliście jeszcze żadnego świętego, ale nie wychodzili też spośród was heretycy."109 Któżby przypuścił, że ten sztywniak potrafi na koniec wygłosić tak mądre zdanie? Co prawda nie własne. Ukradł je Theodorowi Fontane, w którego powieści Der Stechlin pewna rezydentka klasztorna z Marchii powiada: „Nie mieliśmy w tym kraju świętych. Ale nikogo też u nas nie spalono z powodu jego wiary." „Knuje się haniebny spisek przeciw Kościołowi", stwierdziła publikacja, wydana w 1963 roku w Madrycie przez Europejski Ośrodek Dokumentacji. A kto stał za tym sprzysiężeniem, mającym jakoby wprowadzić w czyn postanowienia soboru? „Czołowe siły komunizmu", „światowa masoneria" i wstydliwie opisane nie wprost światowe żydostwo. „Mamy nadzieję — napisano w przedmowie do austriackiego wydania tej broszurki — że wypracowana w porozumieniu z Kremlem, staranna propaganda rozmiękczy opór obrońców Kościoła Świętego na rzecz pokojowego współżycia z bezbożnym komunizmem. Chciałoby się osłabić w Kościele i w wolnym świecie siły oporu, przy czym można liczyć na poparcie ze strony czerwonego dyktatora." Ci „wspólnicy Kremla" otóż „zalęgli się pośród wyższego duchowieństwa", a ich pomagierzy „w najwyższych sferach Watykanu". Wszak papież i jego współpracownicy, zwłaszcza kardynał Bea, zamierzali „przekształcić Kościół Święty w satelitę na usługach komunizmu i masonerii, w synagogę szatana"110. A sam Jan XXIII apelował w 1960 roku w przesłaniu do Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Monachium, aby „jednomyślnie trzymać się razem i błagać Boga, naszego Pana, żeby tak zwany materializm, podkopujący życie obyczajowe 365 ludzkości, dojrzał do wyższego pojmowania"111. Kardynał Spellman (który podówczas na wojskowym placu ćwiczeń Grafenwohr celebrował uroczystą mszę pontyfikalną „w grzmocie dział" i nie omieszkał nazywać żołnierzy „swoimi drogimi przyjaciółmi"112) potrafił nawet przeobrazić światowy zjazd katolików w nawoływanie do krucjaty przeciw Sowietom. A minister obrony Strauss powiedział swego czasu, przelatując w towarzystwie Spellmana śmigłowcem wzdłuż „Żelaznej Kurtyny": „Wiemy, że za Żelazną Kurtyną władza spoczywa w rękach ludzi, dla których odpowiedzialność przed Bogiem w ogóle się nie liczy. Ale po to jesteśmy żołnierzami, aby ta władza nie mogła użyć przeciwko nam siły, aby ta władza z bezbożnych rąk znowu przeszła w ręce chrześcijańskie."113 Także obradująca w 1960 roku w Kónigstein/Taunus „Pomoc dla Księży na Wschodzie" w centrum swych zainteresowań umieściła „terror czerwonych tyranów"114. Ojciec „sadlak" (str. 311) nadal cierpiał „udręki naszych prześladowanych braci za Żelazną Kurtyną"115. Jezuita Leppich nie przypadkiem, ruszając w podróż agitacyjną po Ameryce Południowej, zaczął od Fatimy, ośrodka kościelnej propagandy antybolszewickiej, i także podczas adwentu 1960 roku zaklinał się na „gwiazdę betlejemską, która musi być przeciwstawiona gwieździe sowieckiej"116. Sobór zrezygnował z tradycyjnego rozróżnienia „sprawiedliwych" i „niesprawiedliwych" wojen, potępił wojnę jako taką; w końcu jednak znów usprawiedliwił militarną równowagę sił117. Posiadanie broni ABC wprawdzie z początku potępiono, ale na skutek interwencji grupy skupionej wokół kardynała Spellmana w ostatniej chwili znowu odstąpiono od tego projektu118. Jakkolwiek niewiele z rzeczy istotnych, tyle co nic, rządy Roncallego ostatecznie zmieniły — w następnych dziesięcioleciach to się jeszcze bardziej usztywni — jego osobowość tak dobroczynnie odcinała się na tle jego poprzednika, że śmierć jego dotkliwie odczuły nawet kręgi niekatolickie, a nawet niechrześcijańskie. „Lękam się nowej wojny", miał powiedzieć Jan XXIII, jak zaświadcza jego osobisty sekretarz Capovilla, na krótko przed zgonem119. Czy to zmyślone, czy nie: w tym wypadku brzmi wiarygodnie. 366

Rozdział 7 Paweł VI (1963-1978)

„Należy się też wystrzegać wierzenia, jakoby te pastoralne wysiłki, które dzisiaj w szczególny sposób należą do programu Kościoła i którym poświęca on tyle uwagi i troski, oznaczały zmianę w pojmowaniu pewnych rozpowszechnionych w naszym społeczeństwie i już potępionych przez Kościół błędów, na przykład takich jak marksizm. Chęć wyleczenia zaraźliwej i śmiertelnej choroby nie znaczy, że zmieniło się o niej mniemanie. Znaczy to raczej, że trzeba ją zwalczać nie tylko teoretycznie, lecz i praktycznie." Paweł VI1

„Nic dziwnego, że tak wiele korektur w polityce kościelnej Jana XXIII, wprowadzonych przez Pawła VI, z uznaniem przyjęli Ottaviani oraz inni miarodajni konserwatywni kardynałowie i biskupi... że ten papież we wszystkich swoich działaniach pozostał wierny w sumie nieprzerwanej linii watykańskiej polityki władzy, nawet gdy z kosmetycznego punktu widzenia, tzn. w stylu i słowach, usiłował czasami naśladować bardziej otwarte, bardziej pozytywne podejście Jana XXIII do świata." Hubertus Mynarek2

„Szczególne «owoce łaski» jednak przyniósł sojusz Wujka Jonatana i Namiestnika Chrystusowego, gdy ten pierwszy puścił w ruch klęskę wietnamską: najpodlejszy skok polityczno- gangsterski, jaki widziało to stulecie od czasu rozpętania przez Hitlera II Wojny Światowej i następujących po tym okropności"... „z wymyślonym post factum usprawiedliwieniem, które i tym razem, jak już nieraz w dotychczasowej historii świata, poczęło się głównie w mózgu «człowieka Bożego», tym razem kardynała Spellmana z Nowego Jorku." Helmut Haussler3

Wśród kardynałów jakoby już w 1958 roku poważnym kandydatem na papieża był Giovanni Battista Montini.4 Jednakże po śmierci Piusa XII kolegium purpuratów podzielone było na wiele frakcji: na „pentagonistów" i „antypentagonistów", na „ Capranicensi" i „Lateranensi" czyli prałatów z arystokratycznego kolegium 367

Capranica i tych z bardziej demokratycznego seminarium na Lateranie, na „tradycjonalistów" i „reformatorów", na Włochów i nie-Włochów, orientacje w dodatku nieraz krzyżujące się5. Poza tym sam Montini —jakkolwiek tak wpływowy, że niektórzy z kardynałów uchodzili za „Montinianich", w przeciwieństwie choćby do „Pacellianich" — nie był kardynałem. Papież Pacelli w 1954 roku zaskakująco posłał go na wygnanie, swego długoletniego ucznia, z Kurii do siedziby kardynalskiej w Mediolanie, nigdy jednak nie awansując Montiniego na kardynała6. Wprawdzie jako biskup też mógł de iure zostać papieżem, ale nie de facto. W praktyce bowiem od XIV wieku, po wyborze Urbana VI (1378-1389), papieżami zostawali już tylko kardynałowie. Wybranie biskupa oznaczałoby też przyznanie się purpuratów, że nie ma pośród nich odpowiedniego kandydata. Jednakże triumf Roncallego był także sukcesem Montiniego, ponieważ zaliczał się on, chociaż znacznie od niego starszy — a jako delegat apostolski i nuncjusz przez długi czas podwładny Montiniego — do „Montinianich"7. Więc kiedy Jan XXIII wkrótce po swym wyborze, w dniu 5 grudnia, mianował 23 kardynałów, Montiniemu przyznał purpurę jako pierwszemu, chociaż na drugim miejscu znalazł się jego konkurent w sekretariacie stanu, , i swój sekretariat stanu papież jemu powierzył. Pius XII bowiem nie dawał kapelusza kardynalskiego również Tardiniemu, za co ten opublikował teraz cały katalog niemiłych nawyków Pacellego, akurat w rocznicę jego śmierci8. Kiedy 3 czerwca 1963 roku o godzinie 7.45 umarł Jan XXIII, w dniu 19 czerwca zgromadziło się 80 kardynałów na konklawe; tylko dwaj byli nieobecni, 89-letni Carlos Maria delia Torre z Quito w Ekwadorze, który się rozchorował, i Węgier Midszenty, który mimo zapewnienia mu bezpiecznego przejazdu nie chciał opuścić ambasady amerykańskiej9. Co prawda kolegium było, jak zwykle, podzielone: na konserwatystów, których głównym kandydatem był Siri; na umiarkowanych, których życzliwością cieszyło się kilku kuriałów, jak Ildebrando Antoniutti, Francisco Roberti i Carlo Confalonieri; oraz na grupę „postępowych", do której należeli m.in. Belg Suenens, Holender Alfrink, Polak Wyszyński, Austriak Kónig oraz Niemcy Bea, Frings i Dópfner; ich faworytem był Montini. Odkąd Spellman, jeden z najważniejszych jako „twórca papieży", sam jednak nie papabile, jeszcze przed konklawe zapewnił Montiniego o bezwzględnym poparciu pięciu kardynałów amerykańskich 368 i obu kanadyjskich, wybór jego stawał się coraz pewniejszy. Wymaganą większość uzyskał już w czwartym głosowaniu tego konklawe, jednego z najkrótszych w dziejach Kościoła. Podobno jednak z zaciśniętymi zębami i trzęsąc się z podniecenia, prawie niedosłyszalnym głosem, wyprosił jeszcze jedną noc do zastanowienia dla siebie i dla głosujących. Ale gdy następnego przedpołudnia również jeden z najbardziej zajadłych konserwatystów, Ottaviani, przeszedł do obozu „postępowców" i ku ogólnemu zaskoczeniu wygłosił natchnioną mowę na rzecz nowego papieża, ten otrzymał już 79 głosów, czyli wszystkie oprócz własnego, a po drodze na balkon Ottaviani zapewniał prawie każdego, kto chciał tego słuchać, swym rozlewnym akcentem rzymskim: „Se sapeste quant' e bbello, er Papa. Quant' e bbello!" (Gdybyście wiedzieli, jaki piękny jest Papież! Jaki piękny!) „A gdybyście wiedzieli, co powiedziałem!"10 Giovanni Battista Montini urodził się w 1897 roku w Concesio koło Brescii. Pochodził z wyższej klasy średniej. Jego matka, tak samo jak jej mąż, którego poznała na pielgrzymce, należała do Trzeciego Zakonu franciszkanów, była w Brescii przewodniczącą związku kobiet katolickich i podobno trzy razy dziennie odmawiała cały różaniec; Giovanni Battista, którego ubranko do pierwszej komunii uszyte zostało z jej sukni ślubnej, ukształtował się pod jej istotnym wpływem11. Jego ojciec Giorgio był człowiekiem zamożnym, prawnikiem, dyrektorem wydawnictwa, pisarzem, założycielem dziennika // Cittadino di Brescia, przewodniczącym unii wyborczej katolików włoskich i przez jakiś czas posłem do parlamentu z ramienia Partito Popolare, której był także współtwórcą12. Przyszły papież, jak i jego ojciec, pragnął być dobrym katolikiem i patriotą włoskim. On i jego przyjaciele odebrali I Wojnę Światową jako „burzę stalową" i „zorzę poranną". „Chcemy żyć, chcemy zwyciężać. W bitwach za ojczyznę, w walce o wiarę." Po zakończeniu tego piekła i wyparciu Austriaków za granicę na Brennerze Montini namiętnie popierał budowę pierwszego we Włoszech uniwersytetu katolickiego właśnie w Trydencie, niegdyś austriackim. „Pewnie, że w Trydencie... w Trydencie, gdzie niezrównane tradycje myśli katolicko-łacińskiej jednoczą się dzisiaj z trofeami zwycięstwa..."13 Nadwrażliwy młody Montini w razie trudności uciekał, jak nieraz i w późniejszych czasach w choroby psychosomatyczne, przy czym nie brakowało mu odporności. Kiedy prezydent Tito 369 spytał raz nuncjusza o zdrowie papieża, monsignore Cagna mu odpowiedział: „Grazie, e un malsano di ferro" (Dziękuję, on ma żelazne niedomaganie)14. Montini, w którego piersi mieściło się wiele dusz, początkowo chciał pójść w ślady ojca i zostać dziennikarzem lub parlamentarzystą. Jednak w 1920 roku przyjął święcenia kapłańskie, po czym studiował, z trudem zdając egzaminy końcowe, prawo kanoniczne na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i pragnął zostać profesorem. Jednak przyjaciel jego ojca Longinotti, będący podsekretarzem stanu w ministerstwie pracy, załatwił mu przez kardynała Gasparri wstęp na papieską akademię dyplomatyczną, wtedy jeszcze nazywającą się „Accademia di Nobili" (Akademia Szlachecka)15. Po krótkiej nuncjaturze w 1923 roku w Warszawie monsignore Pizzardo (p. indeks do t. 1), na którego wykłady Montini na akademii dyplomatycznej pilnie uczęszczał, wprowadził go do sekretariatu stanu, gdzie prawie trzydzieści lat funkcjonował jako uczeń trzech kardynałów sekretarzy stanu, a byli nimi Gasparri, Pacelli i Maglione; od końca 1937 roku jako podsekretarz stanu (sostituto), a odkąd w 1944 roku zmarł Maglione, razem z sekretarzem do specjalnych poruczeń Tardinim jako najbliższy współpracownik Piusa XII, z którym aż do roku 1954 widywał się prawie codziennie16. Oprócz swej pracy urzędniczej w Kurii Montini był również duszpasterzem studentów i akademików, przy czym reakcyjni katolicy mieli go za „lewicowca" i antyfaszystę, równocześnie jednak w sekretariacie stanu (t. I, str. 255 i nast.) pomagał w przygotowaniu konkordatu z faszystami!17 Pius XI zaś, który Montiniego bardzo cenił i był otaczany przez niego głęboką czcią, traktował go też jako narzędzie do poskromienia „dzikich" studentów, walczących przeciw kolaboracji z Mussolinim18. W marcu 1933 roku Montini, nie całkiem dobrowolnie, zrezygnował ze studenckiego duszpasterstwa i poświęcił się wyłącznie dyplomacji. Równie powściągliwy, jak gorliwy i skrycie ambitny, stopień po stopniu awansował w watykańskiej biurokracji. Nabył nie tylko świetnej orientacji w wielkich powiązaniach politycznych, ale także uderzającego znawstwa szczegółów, które później imponowało wielu gościom, odwiedzającym przyszłą głowę Kościoła, ale jemu samemu niejednokrotnie raczej utrudniało podejmowanie decyzji. Jakkolwiek Montini mógłby w swojej karierze zajść dalej pod zwierzchnością sekretarza stanu i papieża Pacellego, ten w końcu 370 się go pozbył, jakoby pod naciskiem swojej rodziny, której cichy, ale wpływowy substytut jakoby przeszkadzał w interesach. Na spotkaniu książąt Carla i Marcantonia Pacellich z kardynałami Canalim, Spellmanem i Pizzardem, jeszcze kilkoma prominentami Kurii i siostrą Pascaliną, którą nazywano czasami jedynym mężczyzną w Watykanie, w nocy na 20 września 1954 roku podjęto jakoby decyzję, że Montini ma upaść, i rankiem przeprowadził to radca generalny państwa watykańskiego, Carlo Pacelli, ulubiony nepota papieski, któremu wolno było o dowolnej porze wejść do prywatnego gabinetu swojego stryja19. Odsunięty substytut, którego Tisserant wyświęcił w katedrze Świętego Piotra na arcybiskupa, w Mediolanie, gdzie w roku 1954 zmarł (t. I, str. 373) czciciel Mussoliniego kardynał Ildefons Schuster, objął największą włoską diecezję i trudny urząd. „Łatwiej być w Rzymie papieżem, niż w Mediolanie biskupem", wyraził się już Pius XI20. Na granicy biskupstwa upadł Montini, pod wytrzeszczonymi oczyma swojej świty, na kolana i ucałował ziemię; „nie szczędzi trudu, aby dać się ponieść", szydził pewien francuski publicysta21. Jednakże nowy arcypasterz Mediolanu także i w następnym dziesięcioleciu zapanował nad sytuacją. W tej samej parafii, z której począł się teraz proces beatyfikacyjny jego tak sprzyjającego faszystom poprzednika22, był teraz uważany za „współczesnego biskupa robotniczego", albo wręcz za „lewicowego" lub „czerwonego", nie będąc nim tak samo jak niegdyś „biskup robotniczy" z Moguncji Ketteler (t. I, str. 75 i nast.). Z emfazą jednak modlił się o to, aby „łoskot maszyn stał się muzyką, a dym z kominów fabrycznych kadzidłem" i gorliwie chadzał ai lontani — jak zatytułował jeden ze swych listów pasterskich — „do oddalonych" od Matki Naszej Kościoła, zniechęconych do niej, w znacznej mierze właśnie do robotników23. Najwidoczniej Montini poważnie liczył się z awansem na papieża; a przynajmniej był do tego świetnie przygotowany. Chociaż przy wyborze miał pełne ręce roboty, już następnego dnia potrafił wydać programowe orędzie, błyskotliwie skonstruowane, dobrze sformułowane, obfitujące w cytaty, gdzie jako swe „najważniejsze zadanie" wymienił kontynuację soboru, nie omieszkawszy dać do zrozumienia, że ma to być sobór nie tylko papieża Jana, lecz i papieża Pawła24. Nazwał się zresztą Pawłem dlatego, że jak apostoł Paweł, chciał się stać „wszystkim dla wszystkich", przy czym usiłował też skupić w sobie zalety tych, którym był służył; czyli Piusa XI, Piusa XII i Jana XXIII25. 371

Zaczął co prawda Paweł VI nie tylko jako naśladowca, lecz i jako zwolennik swego poprzednika, który przecież sam był „Montiniano". Ale Jan zdobył na świecie taką popularność, że Paweł teraz przejął od niego„giovannismo", najwidoczniej po prostu w nadziei, że dzięki temu dalej zajdzie26. Czynił więc, gdzie tylko się dało, to samo, co czynił Jan, a nawet chciał go jeszcze przewyższyć. Jeżeli Roncalli chętnie wyjeżdżał z Watykanu, co uczynił pierwszy raz w kilka tygodni po tym, jak go wybrano, to Montini już następnego dnia czym prędzej wyjechał i odtąd czynił to nieraz po kilka razy w tygodniu, przy czym, zwany też „flying Paul" (latający Paweł), podejmował czasem nie tylko krótkie wycieczki pociągiem, ale także odrzutowcem po całym świecie: jak spektakularne loty do Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, na Światową Radę Kościołów do Genewy, do Azji i do Afryki, w gruncie rzeczy nie osiągając jednak nic więcej niż Jan swoimi pielgrzymkami do Loreto i do Asyżu. A gdy ten błogosławił codziennie ludzi na placu Świętego Piotra z okna swej sypialni, Paweł robił to samo, tylko o piętro niżej, ażeby jeszcze bardziej zbliżyć się do ludu27. Papieże, których „można dotknąć", stali się wkrótce modni. Jednak bardziej istotne wydawały się inne nawiązania. Nie tylko kontynuacja soboru, ale — w jego programowym orędziu — także silne zwrócenie się do klasy robotniczej, do biednych, jego troska o kraje zapóźnione w rozwoju, o jedność chrześcijan. Niestety Paweł nie był Janem, tylko wstrząsanym przez wątpliwości i rozterki „zastępcą", kwaśnawym typem, o którym kardynał Tardini, niegdyś jego najbliższy kolega, miał się wyrazić: „Jak ten człowiek może się śmiać, on w ogóle nie ma do tego ust." Postać w rodzaju Hamleta, intelektualista, który jako były substytut nie tylko dokładnie czytał przedkładane mu akta, ale w ogóle dużo czytał, w tym również książki, wyklęte przez jego poprzedników: prawdopodobnie, jak mówiono nie bez słuszności, pierwszy nowoczesny człowiek na tronie papieskim, kapłan, który nie ukrywał przed publicznością swej wewnętrznej rozterki i rozdarcia, więc nie mógł pozyskać sympatii mas28. „Ludzie dostrzegają, że jest znużony, nerwowy i lękliwy, że to nie sangwinik, nie żaden legendarny święty, którego właściwie nie sposób wyobrazić sobie inaczej niż jako mocarza. On jakby się nie wstydził swojej słabości, toteż u wielu co bardziej myślących ze współczesnych wcale nie wychodzi na tak podstępnego, jak sądzą jego wrogowie w Kurii, gdy donoszą, że znów się popłakał... Jako człowiek współczesny, 372

Paweł jest bardziej podatny na lęki niż nadzieje tych czasów. Ale równocześnie okazuje niemalże naiwną wiarę w postęp, przyjmuje u siebie kosmonautów, entuzjazmuje się astronautyką i sankcjonuje pierwszy przeszczep serca, goszcząc medycznego gwiazdora Barnarda. Chciałby więcej, niż może osiągnąć, a zarazem osiąga mniej niż jego poprzednik. Musi przetrwać większe konflikty niż Jan XXIII, które wprawdzie po części sam spowodował."29 Z jednej strony niezdecydowany, trwożny, nieufny, z drugiej strony autorytarny neoabsolutysta, Paweł VI — któremu Rzym zarzucał m.in. kocią niestałość (e un gatto) — zarzucił też niebawem giovannismo. Prędko ugiął się przed gwałtowną, konserwatywną reakcją. Ale jeżeli przez swój odwrót od giovannismo — wprawdzie nie będącego tym, za co je uważano — w stronę semper idem mógł się wydawać chwiejny i pod wieloma względami był nim rzeczywiście, jak zresztą każdy człowiek myślący, to we wszystkim, co doktrynalne, jak i w związanych z tym kwestiach dyscypliny i moralności, pozostał nieustępliwy. Bo gdyby wykreślił (on albo jakiś inny papież) to, co istotne w chrystologii, jak nauka o Ostatniej Wieczerzy, o grzechu pierworodnym, gdyby uznał choć jeden błąd — a przecież wszystko jest tam błędem, albo czymś gorszym!30 — zawaliłaby się cała dogmatyka. Słusznie więc powiadano, że dla Kościoła bardziej decydujący jest papież Paweł niż człowiek Montini. „Nawet jeśli Montini w znacznej mierze jest szukającym, przestaje okazywać niepewność, kiedy gra idzie o tradycyjną naukę katolicką. Tutaj żąda podporządkowania się autorytetowi... posłuszeństwa. Papież nie może wprawdzie nie dostrzegać, jak coraz to więcej ludzi odrzuca ten autorytet i tradycje Kościoła katolickiego, ale przyczyn tego dopatruje się w najmniejszym stopniu we własnym Kościele; widzi je przede wszystkim w nowocześnie myślących ludziach."31 Toteż mimo sympatii dla wielu najnowszych w świecie osiągnięć, Paweł VI niezmiennie ubolewał nad jego zepsuciem, relatywizmem, materializmem, z żelazną konsekwencją obstawał przy rozstrzygnięciach urzędu nauczycielskiego, przy papieskiej nieomylności ex cathedra, przy autokracji papiestwa; krótko mówiąc, nie wyrzekł się choćby najdrobniejszego z przywilejów papieskich, tak krwawo nieraz wywalczonych przez stulecia, tak podle wyłudzonych. Raczej pospołu z Kurią przeciwstawiał się popieranej przez Jana XXIII większości soboru i zasadzie kolegialności na rzecz reakcyjnej mniejszości soborowej i umocnienia pozycji papiestwa; wymuszał reditus ad domum, powrót do rzymskości i do 373

papizmu; w tym kierunku sprawy ruszyły już od schyłku jesieni 1963 roku32. Przesadą byłoby mówić o przełomie czy zwrocie. Sam Paweł VI nazwał to wprawdzie „skokiem naprzód", dokonanym przez zgromadzenie biskupów, ale słusznie podkreślał, że nie przyniósł on „nic tak naprawdę nowego", ani w kwestii wolności religijnej, ekumenizmu, ani też objawienia. W ciągu czterech lat Soboru Watykańskiego Kościół tylko na pozór posunął się szybko i daleko do przodu. Ale zastrzegł: „Nie uczynił tego po to, aby powiedzieć na przykład coś naprawdę nowego (nova), tylko wydobył na światło, rozwinął i sformułował to, co Kościół z dawien dawna myślał i co zawiera się w Ewangelii... Ale jeśli pewien sposób postępowania, myślenia lub odczuwania, jeśli pewne formy wyrazu są nowe, to w tym celu, aby jeszcze bardziej i lepiej uświadomione zostało to, co było uznane już od dawna. Przede wszystkim po to, aby pasowało do dzisiejszych potrzeb... Sobór utorował drogi, rzucił posiew, wskazał kierunki. Jednakże historia uczy nas, że po soborach zwykły następować czasy zastoju i zamętu."33 Również pełne zamętu są wypowiedzi samego papieża, który z jednej strony w swoim programowym orędziu na rozpoczęcie pontyfikatu podkreślił wobec świata, że Kościół obowiązany jest bardziej angażować się w sprawy robotników, biednych, bezradnych, z drugiej strony jednak po zakończeniu soboru zaznaczył, mówiąc do filozofa Jeana Guitton: „Nawet i w kręgach katolickich wielu sądzi, że chrześcijaństwo stara się ulepszać świat. Jednakże celem chrześcijaństwa nie jest ulepszanie świata, materialnego, zmiennego świata... Przecież wiedzą, że im bardziej czysto materialne starania zbliżają się do urzeczywistnienia, tym mniej zaspokajają istotne potrzeby życia."34 Mówiąc bez ogródek: im gorzej dla ludów, tym lepiej dla religii. Już wstępna encyklika Pawła VI Ecclesiam suam, ogłoszona pomiędzy drugim a trzecim okresem posiedzeń, 10 sierpnia 1964 roku, pod wieloma względami odstąpiła od pierwotnych założeń, krytycznych i samokrytycznych. Potrafił co prawda papież oznajmić: „Sławne już określenie Naszego czcigodnego śp. poprzednika, aggiornamento, czyli przystosowanie do dzisiejszych potrzeb, My też będziemy zawsze mieć przed oczyma w charakterze programu i wytycznej."35 Ale już i sobór okiełznano, to dało się wyczuć, jakkolwiek papież temu „wysokiemu i powołanemu zgromadzeniu" pozostawił na razie „swobodę dociekania i słowa", ale od razu dodał, że 374

„zastrzegamy sobie moment i sposób wyrażenia Naszej opinii"36. Inaczej mówiąc: Sobór może mówić, co zechce, a decyzja należy do papieża. Mimo całej gadaniny o zasadzie kolegialności utwierdzono jego potestas, czy wręcz pozycję jego władzy absolutnej. Mimo że Paweł VI poprzestał już wobec swych urzędników na jednym przyklęknięciu przed tronem papieskim (dawniej wymagano trzech!) i pozwalał swym pracownikom, aby już nie klęczeli przy biurku, jak za Piusa XII, i nie stali, jak za Jana XXIII, tylko siedzieli, jednakże decyzja i tak należała tylko do niego i nie musiał liczyć się z nikim. Mógł uwzględniać biskupią kolegialność, ale nie musiał. Natomiast wolno mu dokonywać czynności (ąuosdam actus facere), w żaden sposób (nullo modo) nie przysługujących jego prałatom. „Biskup Rzymu (Pontifex Romanuś) postępuje w tym, jak zarządza (ordinare), popiera i aprobuje poczynania kolegialne (exercitium collegiale) ze względu na dobro Kościoła (intuitu boni Ecclesiae) wedle własnego uznania (secundum propriam discretionem)."37 Albo też podług dogmatycznej konstytucji o Kościele Lumen gentium: „Papież (summus Pontifex) jako najwyższy pasterz Kościoła (Pastor Supremus Ecclesiae) może swojej wszechwładzy (potestas) używać w każdej chwili (omni tempore) wedle uznania (ad placitum), jak tego wymaga jego urząd."38 Jakkolwiek zaś nie spełniło się życzenie owego teologa z I Soboru Watykańskiego, nazwiskiem Ward, aby mógł każdego ranka czytać w gazecie nieomylne wyjaśnienia papieskie, jednakże jego prymat, jego władcza pozycja, trwały i nie osłabły. Toteż wielką rolę odgrywało znowu pojęcie posłuszeństwa i Paweł VI wzywał „współczesnych chrześcijan" jeszcze dobitniej niżeli „chrześcijan wczorajszych", aby okazywali „gotowość do posłuszeństwa"; posłuszeństwo stało się, rzec by można, najważniejszym z przykazań i wymagano teraz zwłaszcza od zgromadzonych biskupów, aby „stosowanie się do kościelnych przepisów i posłuszeństwo wobec prawomocnego zwierzchnika były chętne i radosne, jak przystało dzieciom, które są wolne i słuchają się z miłości. Duch niezależności, krytyki, sprzeciwu nie godzi się z miłością, która przepajać winna życie wspólnoty."39 Wszak państwo watykańskie, gdzie „Kościół katolicki pełni swe posłannictwo prawdy, sprawiedliwości i pokoju poprzez centralną władzę, którą stanowi papież i Stolica Apostolska" (jak czytamy w jednej z najświeższych rzymskich publikacji propagandowych dla turystów: Państwo Watykańskie), wszak to państwo 375 watykańskie w drugiej połowie XX wieku ciągle jeszcze nie podpisało Deklaracji Praw Człowieka!40 Nawet przyjętej oficjalnie wolności religii i sumienia nie uznano w nim bez ograniczeń; przecież Kościół katolicki w ogólności potępiał ją jeszcze za Piusa XII, gdyż prowadzi ona do tego, aby „sprzyjać zepsuciu (corrumpere) obyczajów i przekonań narodów oraz szerzyć zarazę indyferentyzmu {indifferentismi pestem propagare)"41. Owszem, Drugi Sobór Watykański oznajmił, że wszyscy ludzie muszą być wolni (immunes) od przymusu (coercitio) i wszelkiej ludzkiej przemocy {humana potestas), „i to w taki sposób, ażeby w sprawach religii nikogo nigdy nie przymuszać {cogere) do postępowania wbrew swojemu sumieniu {contra suam conscientiam) prywatnie i publicznie, sam albo pospołu z innymi {aliis consociatus), w należnych granicach {intra debitos limites)". Ale rozstrzygające jest tu zastrzeżenie: „w należnych granicach", czyli, jak to określono w tymże kontekście, „z warunkiem, że nie zostanie naruszony słuszny porządek publiczny"42. Bo „należne granice" i „słuszny porządek publiczny" zawsze rozumie się tu, oczywiście, w sensie uznawanym przez Kościół rzymski. Nawet i w najważniejszych kwestiach, najbardziej poruszających ludzkość, co nietrudno było przewidzieć, Drugi Sobór Watykański zawiódł doszczętnie. Nie potrafił zadowalająco, czy choćby jednoznacznie wypowiedzieć się nawet w tak straszliwie naglących sprawach jak kontrola urodzeń czy zapobieganie wojnie43. Albowiem rodzić trzeba m.in. po to, by móc prowadzić wojnę, a wojnę prowadzi się m.in. po to, by uregulować kwestię urodzeń. Na soborze Pontifex maximus przemilczał kwestię regulacji urodzeń, ciągle jednak zapewniał, że „niebawem" rozstrzygnie tę kwestię. Zgromadzenie biskupów nie potępiło środków zapobiegania ciąży; skutecznie przeciwstawił się im kardynał Suenens, jeden z wyróżniających się ojców soboru: „Zaklinam was, bracia moi, unikajmy nowego «procesu Galileusza». Jeden taki Kościołowi wystarczy."44 Jeszcze przez Jana XXIII utworzona komisja badawcza, złożona z sześćdziesięciu specjalistów (lekarzy, socjologów, psychologów, teologów, ekonomistów, małżonków), została z początkiem marca 1966 roku zastąpiona komisją papieską. Komisja ta, składająca się wtedy z 7 kardynałów i 9 arcybiskupów, znaczną większością zaprzeczyła w końcu, jakoby „wszelkie zapobieganie ciąży jako takie było niedozwolone"45. Przewodniczący komisji Ottaviani wolał nie pokazywać się swemu panu z takim wynikiem 376 głosowania, więc przekazał go kardynał Dópfner, jeden z wiceprzewodniczących. Ale w kilka miesięcy później papież rozstrzygnął sprawę wbrew tej decyzji i na korzyść mniejszości, której przewodził Ottaviani. W encyklice Humanae vitae, ogłoszonej 25 lipca 1968 roku, Paweł VI dopuścił jedynie „uwzględnianie przez małżonków okresu bezpłodnego" i wyraźnie potępił „używanie środków bezpośrednio zapobiegających ciąży jako zawsze niedozwolonych", i to „mimo że raz po raz przytacza się godziwe i ważkie argumenty na rzecz tej drugiej praktyki"46. Albowiem wymagane tu przezeń posłuszeństwo, jak sam dość kuriozalnie zauważa, obowiązuje „nie tyle z powodu przedstawionych uzasadnień, ile ze względu na światło Ducha Świętego, w jakie wyposażeni są zwłaszcza pasterze Kościoła w przedstawianiu prawdy"47. Kuria posunęła się aż do tego, że francuski sekretarz stanu u Pawła VI, kardynał Wlot, 14 września 1970 roku zalecił wszystkim nuncjuszom i stałym przedstawicielom Watykanu przy ONZ i w podporządkowanych mu organizacjach, aby sabotowali wprowadzane przez różne rządy programy kontroli urodzeń48. A przecież świadome planowanie rodziny jest konieczne dla kierowania życiem ludzkim, jego przeciwieństwo zaś to zbrodnia już samo przez się; tym bardziej zaś wobec faktu, że co roku miliony ludzi umierają z głodu, a przyrost naturalny ludzkości zwiększa się na zasadzie eksplozji49. Toteż nigdy żadna encyklika nie wzbudziła tak ostrych protestów w samym Kościele50. Nawet katolicy szydzili z tej „kanonizacji Knausa-Ogino przedstawionej przez trupę aktorską Domu Starców im. św. Piotra pod kierunkiem papieża Pawła VI"51. Również i wielu teologów buntowało się, dymisjonowano ich lub sami składali rezygnacje, jak demograf i misjonarz z „Mill-hill" Arthur McCormack, który w sekretariacie stanu tak samo regularnie, jak daremnie zwracał uwagę na alarmujący przyrost ludności w krajach niedorozwiniętych52. Albo niemiecki prałat Paul Adenauer, syn kanclerza, którego proponowano na stanowisko przewodniczącego grupy roboczej „Populacja" w papieskiej komisji studiów „Iustitia et Pax", lecz góra go nie zaakceptowała ze względu na jego stosunek do encykliki Humanae vitae i do kwestii urodzeń53. Jeszcze żałośniej przedstawia się deklaracja soboru w sprawie wojny; chociaż musiano przyznać: „To skandaliczne, że w przeszłości tyle wojen aprobowali z tak czystym sumieniem, a nawet 377 lekkomyślną gotowością, ludzie nazywający się apostołami Chrystusa. Jakże zły przykład dawała światu Europa, której mieszkańcy w większości są chrześcijanami, wywołując dwie wojny światowe, początkowo będące wojnami europejskimi! Część odpowiedzialności za to ponosi duchowieństwo, ponieważ niedostatecznie przykładało się do wychowania dla pokoju i nazbyt często nawet samo poddawało się ideom nacjonalizmu."54 Za przyzwoleniem wszystkich papieży, co nieraz już wykazywano! I jakkolwiek niektórzy z dyskutantów określali tradycyjne teorie o „wojnie sprawiedliwej" i „niesprawiedliwej", w ogóle nauki Kościoła o wojnie, jako anachroniczne, jednakże w tej najważniejszej kontrowersji sobór nie wyszedł poza ogólnikowe, niewiążące apele, mgliste pociechy na przyszłość i piękne nadzieje. Zamiast zabronić wojny, postuluje się tylko, „że musimy ze wszystkich sił przygotowywać się na moment, gdy za zgodą narodów można będzie potępić wszelką wojnę jako taką (bellum quodlibet omnino interdici possit). Do tego co prawda trzeba powołać uznany przez wszystkich autorytet światowy {publica auctoritas universalis), który by rozporządzał skutecznymi środkami, aby zagwarantować wszystkim bezpieczeństwo, przestrzeganie sprawiedliwości i poszanowanie praw. Zanim jednak będzie można powołać ten godny zabiegów autorytet, muszą dzisiejsze najwyższe gremia międzynarodowe poświęcać się intensywnie staraniu o stosowne środki dla osiągnięcia bezpieczeństwa dla wszystkich."55 Sobór nie potępił ani wojny, ani zbrojeń. Uważa tylko, że wszyscy winni „przyczyniać się do tego, by wreszcie zaprzestano wyścigu zbrojeń. Aby rzeczywiście mogło się zacząć rozbrojenie, podejmować należy kroki nie jednostronnie, lecz na mocy umów i równych ustaleń, przy czym trzeba przewidzieć autentyczne i skuteczne zabezpieczenia." „Wyścig zbrojeń to nadzwyczaj poważne niebezpieczeństwo dla ludzkości i nieznośna uciążliwość dla biednych. Jeżeli będzie trwać dalej, zachodzi poważna obawa, że pewnego dnia spowoduje to śmiertelne nieszczęście, do którego wyrządzenia już przygotowuje środki."56 Czyli mówi się tylko to, co już cały świat wie od dawna. Niczego się nie potępia, niczego się katolikom nie zabrania. Wprost przeciwnie: utrzymane zostają przysięga na sztandar, duszpasterstwo wojskowe, obowiązek służby wojskowej. W tym, co najważniejsze, wszystko pozostało jak dawniej. Odtąd zbrojne konflikty następowały jeden za drugim: między Indią a Pakistanem, Chinami a ZSRR, Turkami a Grekami, Somalią a Etiopią, wojny 378 na Bliskim Wschodzie, wojna w Biafrze, prawie 30-letnia wojna w Indochinach itd. A w Trzeciej Wojnie Światowej czy Kościół katolicki nie świadczyłby usług jako wspólnik, jako pomocnik, tak jak w pierwszej i drugiej? Czy nie nawoływałby wręcz do zbiorowej krucjaty przeciw komunizmowi i Związkowi Radzieckiemu wraz z jego satelitami? Paweł VI, powiedziawszy z okazji swej koronacji, że poczytuje sobie „za obowiązek i zaszczyt, aby nie zawieść ogromnych nadziei, jakie wzbudził Jan XXIII"57, starał się na zewnątrz kontynuować politykę wschodnią swego poprzednika. Wydawał się wręcz optymistycznie nastrojony co do sytuacji „braci i synów" po tamtej stronie, napominając ich, aby „szczególnie usilnie przykładali się do dźwigania krzyża Chrystusowego, po czym nadejdzie, tego jesteśmy pewni, wspaniały świt zmartwychpowstania"58. W rzeczywistości stanowisko strony komunistycznej znowu się usztywniło. Co prawda po śmierci Roncallego czerwony sztandar nad główną siedzibą partii w Rzymie opuszczono do połowy masztu, lecz prasa komunistyczna nie bez racji spodziewała się po Kurii polityki bardziej reakcyjnej niż dotąd, czemu dała wyraz jeszcze przed wyborem Montiniego, ten zaś przez swój optymizm nieco wybił ich z rytmu, demonstrując dobrą wolę, tak iż później, kiedy zmienił kurs na odwrotny, mógł obwiniać stronę przeciwną59. Jakkolwiek bowiem papież odpowiedział Chruszczowowi na telegram z życzeniami, w początkach 1964 roku wymienił noty z rządem sowieckim i podziękował Ulbrichtowi za życzenia noworoczne60, uważał jednak, że „Kościół milczenia" przemawia „tylko przez swe cierpienia, które czynią z niego wspólnotę uciśnioną, upokorzoną, w której prawa ducha gwałcone są przez tych, co mają w ręku władzę. Gdybyśmy chcieli w tych okolicznościach rozpocząć dialog, do czegóż by on doprowadził, skoro i tak może być jedynie «głosem wołającego na puszczy»."61 Wszelkie kontakty wschodnie, które jednak podejmowano, jak uważał „minister spraw zagranicznych" Pawła VI Casaroli, „ruchem — rzec by można — niezbyt odwracalnym"62, służyły tymczasem jedynie próbie zapewnienia sobie jakichś korzyści, czyli zachowaniu i rozbudowie katolicyzmu; przy czym gotowość do rozmów sprzyjała stopniowemu uświadamianiu sobie, że na razie nie ma co liczyć na upadek reżimu komunistycznego. Ostatecznym celem watykańskiej polityki wschodniej pozostało, rzecz jasna, odzyskanie rosyjskiego Kościoła prawosławnego. 379

Wiedeński kardynał Kónig, swego czasu także działający za Żelazną Kurtyną, przewidywał co prawda, że będzie to proces przewlekły i trudny. Uważał jednak, iż komuniści nauczyli się, że Kościoła nie można unicestwić w drodze prześladowań, a można go co najwyżej zepchnąć do podziemi. Że zatem musieli znaleźć sposoby i środki, aby znosić go na warunkach dla siebie jak najbardziej korzystnych63. Po trochu normalizowały się więc stosunki między Rzymem a Belgradem, gdzie Casaroli za pomocą umowy z 25 czerwca 1966 roku przywrócił zwierzchność biskupów nad jugosłowiańskimi katolikami. Co prawda i Watykan zmuszony był po raz pierwszy i expressis verbis uznać prawodawstwo kraju socjalistycznego64, a nawet podać do protokołu — co rozumiałoby się samo przez się, więc było znaczące jedynie na tle masakry Serbów (str. 155 i nast.) — że nie toleruje „żadnych aktów politycznego terroru czy podobnie zbrodniczych form przemocy", potępia je i jest gotów „sięgnąć po odpowiednie środki", gdyby w takowych mieli uczestniczyć katoliccy duchowni65. Zdanie to, jak skomentowała półoficjalnie Civilta Cattolica, wcale „nie rzuca cienia na duchowieństwo jugosłowiańskie, nie zawiera też zarzutów co do przeszłości ani podejrzenia na przyszłość..."66 Po tym, jak 10 stycznia 1968 roku przez Pawła VI przyjęty został jugosłowiański premier Mika Spiljak, oficjalną wizytę złożył również papieżowi 29 marca 1971 roku prezydent Tito. Ale podczas gdy Paweł VI określał „ponowne zbliżenie" w Jugosławii jako „dobroczynne" i wyrażał nadzieję na „jeszcze bardziej pozytywne skutki", Tito milczał na temat krajowych stosunków pomiędzy państwem a Kościołem. Rozpoczęła się już „chorwacka wiosna" i szerzył się radykalny ruch na rzecz niezawisłości, znowu nie bez udziału duchowieństwa67. W latach 1963 i 1964 Kuria pertraktowała także z węgierskim rządem Janosa Kadara, w którego zasięgu kościoły ponoć były pełniejsze niżeli w grodzie papieskim68. A w połowie września 1964 roku obie strony zobowiązały się kontynuować rozmowy w celu dalszych ustaleń. Za obopólnym porozumieniem mianowano pięciu biskupów, którzy objęli wakujące od dawna biskupstwa i natychmiast złożyli przysięgi na wierność narodowi i konstytucji69. 13 listopada 1975 roku papież przyjął węgierskiego premiera Lazara, proponując, a nawet postulując „lojalną harmonię Kościoła i państwa"; 9 czerwca 1977 roku zaś udzielił audiencji sekretarzowi partii Kadarowi70. 380

Także i w Pradze, gdzie Watykan zawsze był uważany za antykomunistyczną machinę wojenną i propaganda przeciw niemu była ostrzejsza niż w jakimkolwiek innym kraju komunistycznym, z wyjątkiem Albanii, nastąpiło lekkie odprężenie. Internowany od wielu lat arcybiskup Beran i inni biskupi wypuszczeni zostali z aresztów klasztornych71. Trzem prałatom pozwolono uczestniczyć w soborze, na którym Beran ku wątpliwej uciesze „ojców" oznajmił, że w jego ojczyźnie „Kościół katolicki niejako pokutuje obecnie za błędy i grzechy, popełnione niegdyś w jego imię przeciwko wolności religii; jako to za spalenie księdza Jana Husa w piętnastym wieku i przymusowe nawrócenie dużej części narodu czeskiego z powrotem na katolicyzm w siedemnastym wieku"72. Po „praskiej wiośnie" 1968 roku i interwencji zbrojnej państw Układu Warszawskiego Watykan okazał się podobnie rozczarowany jak po upadku powstania węgierskiego (str. 329 i nast.). Z „wielką goryczą i ciężką troską" uskarżał się Paweł VI w dniu 22 sierpnia, że „po raz kolejny zbrojna przemoc zdaje się rozstrzygać o losie narodu, o jego niepodległości i godności." „Wielkim smutkiem napawa Nas ten zamach na nietykalność kraju."73 Również 1 września papież uznał, że „narodowa niepodległość i godność. .. zostały ciężko naruszone; bezpieczeństwo innych narodów zagrożone"; mówił też o „policyjnym koszmarze" i że „obca wola" została „narzucona życiu państwowemu narodu"74. W ostatnich latach rządów Pawła dochodziło wprawdzie do kontaktów między Casarolim a Pragą, ale wynikały z tego tylko nowe restrykcje. Bo dać katolicyzmowi „swobodę działania" — jak pisał w programowym artykule z 1972 roku słowacki minister kultury Jaroslav Hajek — „znaczyłoby, że będzie on mógł wyrażać wszystkie swe postawy antyspołeczne, antykomunistyczne, antypaństwowe i antynarodowe"75. Z drugiej strony papież w swoim orędziu na Boże Narodzenie 1975 roku piętnował „ciężkie zaburzenia w stosunkach panujących od lat" w Czechosłowacji, Rumunii i w niektórych częściach Związku Radzieckiego, w oczekiwaniu „możliwych do przyjęcia rozwiązań", których już co prawda nie dożył76. Także i w Polsce, gdzie od dziesiątków lat kler i Watykan lawirują i intrygują, sytuacja znowu się pogorszyła. Na obchody milenium w 1966 roku biskupi i inni zaprosili także Republikę Federalną Niemiec i dali do zrozumienia, że wprawdzie bronią nowych granic zachodnich Polski, ale 381 przebaczają Niemcom ich dawniejsze postępki77. Prasa polska zareagowała tym gwałtowniej, że kardynał Wyszyński nie uznał odstąpienia Sowietom wschodnich obszarów Polski przedwojennej, a katolików polskich jakoby nadal uważał za przedmurze wobec komunizmu78. Więc na plenum Komitetu Ogólnopolskiego Frontu Jedności Narodowej 14 stycznia 1966 roku Gomułka oznajmił, że Wyszyński chce tysiącletni jubileusz chrystianizacji Polski „przeciwstawić Polsce Ludowej". Że nazywa ten kraj „przedmurzem chrześcijaństwa", „a cóż to jest przedmurze?... i co jest po drugiej stronie przedmurza? Po drugiej stronie przedmurza jest Związek Radziecki, po drugiej stronie przedmurza jest — jak by powiedział kardynał Wyszyński — bezbożny ateizm i komunizm. My, to przedmurze, według kardynała Wyszyńskiego powinniśmy przyłączyć Polskę do Zachodu."79 I niewątpliwie trafił w dziesiątkę. Gomułka umiał też udzielić swemu przeciwnikowi swoistych korepetycji z historii. Podkreślił bowiem, że „również w okresie międzywojennym rządzące w Polsce klasy wyzyskiwaczy wraz z hierarchią kościelną narzucały naszemu krajowi rolę «przedmurza» jako bastionu antyradzieckiego. I skończyło się na tym, że hordy hitlerowsko-faszystowskiego żołdactwa, z hasłem «Bóg z nami» na klamrach u pasa, z błogosławieństwem katolickich biskupów niemieckich napadły Polskę i zgotowały krwawą łaźnię narodowi polskiemu."80 Nawet i tego Wyszyński zmuszony był wysłuchać, że redagowane przez niego pismo Ateneum Kapłańskie jeszcze w 1938 roku pisało, co idealnie pasuje do katolickiej polityki w przeddzień wybuchu II Wojny Światowej i hitlerowskiej napaści na Rosję: „Dzisiejsza Trzecia Rzesza reprezentuje nie tylko określony system polityczny. Podejmuje ona tytaniczną próbę urzeczywistnienia wielkich idei, mających przynieść odrodzenie ludzkości... Dzięki temu Niemcy obok Włoch stały się rzecznikiem ideologii o zasięgu ogólnoludzkim. Umocniły swą pozycję polityczną przez opór wobec międzynarodowego komunizmu... Dzięki swej postawie antykomunistycznej niemiecki narodowy socjalizm przyczynił się do tego, aby położyć tamę zagrożeniu Europy przez bolszewizm. W tym względzie ma zasługi dla całej ludzkości."81 Cały spór wokół prośby o pojednanie z 1966 roku, skierowanej przez biskupów polskich do zachodnioniemieckich, skoncentrował się więc w oświadczeniu przewodniczącego rady ministrów 382

Józefa Cyrankiewicza: „Chrześcijańskie przebaczenie nazistowskim ludobójcom, komunistom zaś bezwzględna walka."82 Tylko że akurat w Polsce państwo i Kościół zdane były na siebie wzajemnie, toteż wkrótce znów doszło do zbliżenia. W roku 1967 monsignore Casaroli przez siedem tygodni podróżował po kraju; z początkiem lat siedemdziesiątych wiódł pertraktacje w Warszawie; i tamże w roku 1974 stwierdził w mowie stołowej, że między państwem a Kościołem doszło do „rzeczywistej i całkowitej normalizacji"83. Jak było w rzeczywistości, pokazała niebawem walka, którą Lech Wałęsa i jego „Solidarność" wypowiedzieli reżimowi, przez nikogo tak bardzo nie popierani jak przez polski katolicyzm, biskupów i prymasa, z pewnością nadal reprezentującego postawę, jakiej dał wyraz w 1957 roku, tak przemawiając do swego duchowieństwa: „Kiedy Polska się schrystianizuje, stanie się taką potęgą moralną, że komunizm sam przez się upadnie... Polska pokaże całemu światu, jak trzeba się zabrać do komunizmu, i cały świat będzie Polsce za to wdzięczny."84 Stara polityka antykomunistyczna i antysowiecka trwała nietknięta, jak dawniej, mimo spotkań na najwyższym szczeblu. W kwietniu 1966 roku Paweł VI pierwszy raz przyjął w Watykanie sowieckiego ministra, był to Andriej Gromyko, i rozmawiał z nim przez trzy kwadranse; nadzwyczaj długo jak na papieską audiencję. Lecz Osservatore Romano skomentował tę wizytę nader znacząco: „Audiencja z 27 kwietnia nie znaczy, jakoby arcypasterz Kościoła miał się okazać mniej stanowczy w służbie prawdy i pełnieniu swej misji apostolskiej... Korzyści polityczne i dialektyczne niejasności nie mogą podkopać przekonania, iż postawa wiary katolickiej i ateistycznego komunizmu są względem siebie niezmienne."85 W końcu stycznia 1967 roku papież przyjął po raz pierwszy głowę państwa komunistycznego, Nikołaja Podgórnego, przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR, zdobnego w order Bohatera Związku Radzieckiego; i obaj zapewnili, że są z tego powodu „bardzo szczęśliwi". Paweł VI wyraził nawet nadzieję „na ponowne spotkanie", na co Podgórny, rosyjskim zwyczajem, zareagował oklaskami86. Ale nazajutrz Prawda określiła to po prostu jako „spotkanie", a nie oficjalną wizytę, nie podała też żadnych wypowiedzi, kwitując rozmowę jednym zdaniem87. Jednakże papież nadal konferował z sowieckim ministrem spraw zagranicznych, z którym po raz pierwszy spotkał się w 1965 383 roku w Waszyngtonie, gdzie 4 października w budynku ONZ wypowiadał się wobec Zgromadzenia Ogólnego i rozmawiał też z prezydentem USA Johnsonem, a gawędząc z Gromyką długo nie wypuszczał z rąk jego dłoni88.12 listopada 1970 roku Paweł VI ponownie przyjął rosyjskiego ministra spraw zagranicznym w Watykanie i odbył z nim rozmowę (conversazione), którą z kolei Osservatore Romano skomentował w jednym zdaniu: „Przyjmować, że spotkanie z sowieckim ministrem oznacza zawarcie ugody z ateistycznym materializmem, to tyle, co zakładać cłiwiejność moralną i duchową, która byłaby wbrew naturze Stolicy Apostolskiej."89 W lutym 1971 roku „minister spraw zagranicznych" Casaroli pojechał do Moskwy, aby podpisać umowę o zakazie broni nuklearnej. A 21 lutego 1974 roku papież znów udzielił Gromyce audiencji90. Wszystko to sprawia wrażenie, jak gdyby Paweł VI szukał kontaktów ze Wschodem jeszcze usilniej niż Jan XXIII. Ale jak polityka tamtego wcale nie była tym, za co wielu ją uważało, tak i Pawła tym bardziej. 12 września 1965 roku, w którym zawarto agreement z Węgrami, i zaledwie na rok przed dojściem do modus vivendi z Jugosławią, w podziemnej bazylice u wejścia do katakumb Domicylli Paweł VI wygłaszał kazanie o tych częściach Kościoła, „które dziś jeszcze żyją w katakumbach", w reżimach ateistycznych i totalitarnych, wśród prześladowców, którzy „siłą fizyczną i presją aparatu ustaw, wyroków sądowych i środków administracyjnych wymuszają «swe prawdy», pragnąc zdławić wszelkie inaczej ukierunkowane myślenie"91, opisując zresztą w tych słowach jak najdokładniej tysiącletnią praktykę swego własnego Kościoła. Piętnował rządy, starające się upośledzić życie katolickie, zmonopolizować edukację, narzucić ludziom ił verbo mancista, po czym znacząco stwierdził, że Stolica Apostolska „wyrzeka się częstszego i dobitniejszego głoszenia usprawiedliwionego protestu, nie dlatego, aby nie baczyła na rzeczywisty stan rzeczy albo nie znała go, ale przez wzgląd na chrześcijańską cierpliwość i żeby nie wywołać jeszcze gorszego zła"92. Albowiem Paweł VI oczywiście nie bardziej sympatyzował z marksizmem niż jego dawny mistrz i nauczyciel Pius XII. Kontynuował zaś tradycyjny antykomunizm Kościoła, choć na pozór mniej zdecydowanie, już w pierwszej swojej encyklice Ecclesiam suam czując się — powiedziano tam: jak jego poprzednicy — zobowiązany do „potępiania systemów ideologicznych, nie uznających Boga i uciskających Kościół; systemów, które często 384 występują w postaci reżimów gospodarczych, społecznych i politycznych, zwłaszcza komunistycznych"93. Nieprzejednaną walkę z socjalizmem toczył i ciągle toczy Kościół katolicki, a zwłaszcza jego wyższe duchowieństwo, także w Ameryce Południowej. Ten kontynent jest od wieków niemalże czysto katolicki. W Panamie ponad 85% mieszkańców, w Urugwaju ponad 90%, w Argentynie 95% to katolicy, Kolumbia i Meksyk mają nawet 97% katolików94. Łącznie w Ameryce Łacińskiej żyje jedna trzecia katolickiej ludności świata. Jednakże zubożenie mas, ich pauperyzacja i zniewolenie, też są tam notoryczne od wieków. I od wieków cała ta nędza była jak powodowana, tak i kryta przez katolicyzm. Dopiero w ostatnich czasach niewielkie kręgi duchowieństwa zaczęły z tym walczyć, a pojedyncze grupy księży chciałyby uspołecznić środki produkcji i zaprowadzić marksizm, jeśli trzeba, choćby i siłą95. Tak więc dwaj księża, Arturo i Tomas Melville, bracia wygnani z Gwatemali za swoje kontakty z partyzantką, proklamowali zbrojną rewolucję. „Zaczęliśmy od tego — piszą w liście z 20 stycznia 1968 roku — aby wyraźnie uświadomić Indianom, że nikt oprócz nich samych nie będzie bronić ich praw. Skoro rząd i warstwy panujące używają broni, ażeby ich, Indian, utrzymać w biedzie, to i oni mają prawo sięgnąć po broń, aby bronić danego sobie przez Boga prawa do bycia ludźmi. My i wszyscy nasi zwolennicy zostaliśmy uznani za komunistów i przez naszą zwierzchność religijną oraz przez ambasadora amerykańskiego wezwani do opuszczenia kraju. Więc zrobiliśmy to. Ale powiadam, że jestem komunistą dokładnie tyle, co był nim Jezus. Co zrobiłem, to zrobiłem, i będę to robić dalej, postępując wedle nauki Chrystusa, a nie Marksa czy Lenina."96 Grupa duchownych z Golcondy w Kolumbii zebrała się po raz pierwszy w 1968 roku, uznała swoją działalność polityczną za obowiązek sumienia i wystąpiła przeciw neokolonialnemu kapitalizmowi z postulatem socjalistycznej formy społeczeństwa, która by uniemożliwiła wszelki wyzysk człowieka przez człowieka97. Również na konferencji 3/4 października 1970 roku w Kordobie argentyńscy księża oświadczyli: „Każdemu wiadomo — więc także i naszym biskupom — że jakkolwiek rozwiązanie na drodze państwowego kolektywizmu kryje w sobie pewne niebezpieczeństwo, jednak rzeczywista sytuacja, gniotąca nasze 385 narody, jest natury kapitalistycznej: to amerykańsko-latynoski system przedsiębiorczości."98 W Chile — gdzie od jesieni 1970 roku urzędował Allende, pierwszy w Ameryce Łacińskiej marksistowski prezydent z wolnych wyborów, zanim go po trzech latach, z pomocą Stanów Zjednoczonych, uśmierciła junta wojskowa pod wodzą Pinocheta — w roku 1971 osiemdziesięciu księży utworzyło „Duchowny Sekretariat Chrześcijan dla Socjalizmu" i ogłosiło, że współpracują z marksistami. Już po upływie kwartału z tej grupy „Osiemdziesięciu" powstała „Grupa Dwustu", a z niej szerzący się z Ameryki na Europę ruch „Chrześcijan dla Socjalizmu"99. Zainspirowane socjalistycznie organizacje księży oskarżają swój własny Kościół o wspólnictwo z kapitalizmem i podkreślają — jak np. 75 duchownych w Wenezueli latem 1969 roku — że Kościół ten nie służy biednym, tylko możnym i bogatym; że nie prowadzi ewangelizacji biedaków, natomiast panujący stan rzeczy raczej policzkuje ducha Ewangelii. „Jeżeli nie włączymy się teraz w proces wyzwolenia społecznego, wszystko inne nic nie pomoże."100 Na wielkim zjeździe biskupów w kolumbijskim Medellin 800 księży zaklinało, aby dać ludowi prawo bronienia się przed niesprawiedliwością władzy oraz dużą swobodę w wyborze środków; i że Kościół, który nie przeciwstawia się przemocy ciemięzców, prowokuje tym samym słuszne użycie przemocy przez uciśnionych, którzy się bronią101. Po stronie najbiedniejszych wielu duchownych w Ameryce Łacińskiej walczy dziś przeciwko swym własnym przełożonym, którzy nie tylko sympatyzują z dobrze ustawionymi potentatami, ale i sami są wyzyskiwaczami. „W Ameryce Łacińskiej biskupi mieszkają w pałacach, kontrolują gazety, reprezentują polityków, wyzyskują lud i wykorzystują majątek, jakiego dorabiają się na swych kościołach, do tego, aby zasilać swych uprzywilejowanych «biedaków» i posługiwać się nim w jeszcze innych, nader wątpliwych celach politycznych i kościelnych. Podczas mego pobytu w Ameryce Łacińskiej widziałem, jak duchowni wszelkich stopni spędzają czas na organizowaniu zbiórek pieniężnych; jeżeli uzbierali np. dziesięć tysięcy dolarów, to cztery tysiące biorą dla siebie, a na cel, który był hasłem do takiej kwesty, przypadają w końcu dwa tysiące." „Z tego, co w Ameryce Łacińskiej wpływa do gmin religijnych, ogromne sumy przekazuje się na Półwysep Iberyjski, do Włoch i do Watykanu. Gdyby ludzie mieli choćby najlżejsze 386 pojęcie o bogactwie biskupów albo gmin religijnych, nikt posiadający odrobinę rozumu nigdy więcej nie udzieliłby im żadnego zasiłku, jakiego bądź rodzaju."102 Ta opinia — kojarząca się ze słowami owego funkcjonariusza Kurii za Pawła VI, który pocieszył szwajcarskiego gwardzistę, uskarżającego się na marnotrawstwo pieniędzy w Watykanie: „Gdybyś wiedział to, co ja wiem, zaraz byś się poszedł pakować"103 — tę opinię wyraził jeden z moich współpracowników, ksiądz Giuliano Ferrari, odbierający Kościół katolicki jako „największy i najbrudniejszy interes na świecie", zaprzyjaźniony z takimi kardynałami jak Confalonieri, Tisserant, Bea i znajomy bodajże pięćdziesięciu innych kardynałów, osobisty wróg kardynała Samore; po „wielu próbach mordu" (jak mówił sam Ferrari, zaliczający do „bandy morderców" także kilku biskupów i wymieniający ich po nazwisku) znaleziono go wreszcie, 3 lipca 1980 roku, martwego w pustym przedziale ekspresu Genewa-Paryż104. Czy padł ofiarą „watykanizmu"? Tak jak — utrzymywał Ferrari — inni kapłani z Ameryki Łacińskiej, Camilo Torres i Oscar Romero, o którym Ferrari napisał jeszcze na krótko przed własną śmiercią: „Najświeższą zbrodnią Watykanu było zamordowanie mego przyjaciela, arcybiskupa Oscara Romero w Salwadorze." I dodał, rzec by można, na przedostatnich stronach swego żywota: „Otóż ja mam tych samych wrogów co Romero"105. Przez „watykanizm" zaś Ferrari rozumiał „ten podstępny i wyrafinowany produkt dwóch tysięcy lat doświadczenia w zbrodni", „zbrodnię w imię Boże", i uważał, że „watykanizm" odgrywa czołową rolę w polityce światowej, chociażby w Irlandii, w Libanie, w Biafrze, Wietnamie, oczywiście jedną z największych w Ameryce Łacińskiej, która z jego katolickiego punktu widzenia ma dwie stolice: Waszyngton D.C. i Watykan, w sumie: „waszykanizm"106. To najzupełniej jasne, po której stronie episkopat południowoamerykański (pominąwszy znikome wyjątki) stoi w tej rozgorzałej wojnie o kontynent, w kim widzi swego „śmiertelnego wroga": w komunizmie, jak oznajmia zbiorowy list pasterski biskupów kubańskich z 7 sierpnia 1960 roku107. A w następnym roku, gdy Fidel Castro oskarżył „falangistowski" kler o współudział w nieudanej inwazji amerykańskiej w Zatoce Świń (Bahia de Cochinos) — przeprowadzonej z wyraźną aprobatą kardynała Spellmana108 — arcybiskup z Santiago de Cuba również wyznał: „Dla nas minęła z tą chwilą godzina trwogi, jeśli odczuwaliśmy 387 ją kiedykolwiek. Walczymy z komunizmem... To walka na śmierć i życie, pomiędzy Chrystusem i Antychrystem."109 W tym sensie prowadzili też agitację biskupi w Kolumbii, Argentynie, Chile i innych państwach Ameryki Południowej, zabraniając księżom i zakonnikom jakiegokolwiek udziału w grupach rewolucyjnych albo w ruchu „Chrześcijanie dla Socjalizmu", określając postępy komunizmu jako najwyższe zagrożenie dla wiary i dla kraju110. Nawet jeśli — co zdarzało się w sytuacjach szczególnie krytycznych — opowiadali się za podziałem własności między wszystkie warstwy społeczne, to również uznawali w teorii i w praktyce własność prywatną, potępiali jakiekolwiek użycie siły lub określali, jak w lecie 1972 roku biskupi Urugwaju, radykalne postulaty grup wywrotowych jako nowy błąd i nic poza tym111. A papież? Nie jest to pozbawione tragikomizmu, kiedy dwa chrześcijańskie związki zawodowe, występujące w imieniu pięciu milionów robotników z Ameryki Łacińskiej, kierują do papieża list otwarty: „A teraz, bracie Pawle, pomówmy o rewolucji, gdyż to ona leży nam najbardziej na sercu i jej domaga się rzeczywistość Ameryki Łacińskiej."112 Ale jakkolwiek brat Paweł nie pomijał żadnej sposobności, aby nie uskarżać się w pełni namaszczenia na nieszczęście świata — w ciągu jednej jedynej podróży na Daleki Wschód wygłosił 55 przemówień113 — to na temat rządów w Ameryce Łacińskiej, opierających się na torturach i morderstwach, z reguły zachowywał niewzruszone milczenie. Czyż miał akurat on solidaryzować się z socjalistami przeciw kapitalistom i krezusom, on, głowa Kościoła, mającego udziały w przemyśle połowy świata, od drobnego do wielkiego przemysłu, od opłat za miejsca pochówku, produkcji piwa i likierów klasztornych, przez winiarnie, hotele, stypendia mszalne za dusze zmarłych i żywych, przez drukarnie, gazety, szpitale i przedszkola, domy dla starców i dla młodzieży, ubezpieczenia i firmy budowlane, banki i osiedla wypoczynkowe, elektrownie i kopalnie węgla, koleje, nieruchomości, spekulacje giełdowe, dywidendy z jaskiń hazardu itd. itd. aż po przedsiębiorstwa Fiat, Alkalia, BMW, fabryki aniliny i sody w Badenii, fabryki farb w Leverkusen, po wielkie amerykańskie koncerny stalowe (por. str. 212 i nast.), po własność ziemską liczoną w milionach i milionach hektarów, więcej niż posiada jakikolwiek człowiek lub instytucja w całym świecie zachodnim114 (por. str. 213); głowa Kościoła, którego biskupi rezydują przeważnie w pałacach, którego 388 nuncjusze nawet w tak zwanym Trzecim Świecie, najbiedniejszym, głoszą spuściznę Jezusa „w otoczeniu służby, której liczba kojarzy się z iście orientalnym przepychem"115; w którym ojcowie, jak jezuici z Uniwersytetu Papieskiego, złożywszy ślub ubóstwa, kosztują „więcej niż aktor filmowy", przynajmniej tak zapewnia rektor tego uniwersytetu, ojciec Paolo Dezza, a inny jezuita potwierdza: „I rzeczywiście tak jest."116 A jak żył on sam, człowiek, który nadal kazał się nazywać, chociaż odradzała mu to Papieska Komisja Teologów, „Namiestnikiem Chrystusa", a nawet, używając wyrażenia św. Katarzyny ze Sieny, „Słodkim Jezusem na Ziemi", i na którego papieskim wizerunku w serii watykańskich znaczków pocztowych, wydanej na 50 jubileusz jego kapłaństwa, jakże znacząco widniała wyższa wartość niż na wizerunkach Jezusa?117 Jak żył „następca" człowieka, którego apostołowie mieli głosić Ewangelię nie mając w trzosie pieniędzy, którym św. Marek pozwalał tylko na kij wędrowny i sandały, a św. Mateusz i Łukasz zabraniali nawet i tego (t. I, str. 18 i nast.)? Prawda, że z około pięciuset zarejestrowanych za Pawła VI watykańskich samochodów (z oznaczeniem SCV: Stato delia Citta del Vaticano, co w popularnym dowcipie rzymskim wykładało się: Se Cristo Vedesse „Gdyby Chrystus to widział", odpowiedź zaś czytano od końca: Vi Cacciarebbe Subito „Natychmiast by was przepędził") tylko trzy były do rozporządzenia biednego papieża, wśród nich skromny Mercedes 600 w wersji specjalnej, zbudowany specjalnie dla „Jego Świątobliwości" i podarowany mu za pośrednictwem też ubogiego Rycerza Grobu Świętego i bankiera nazwiskiem Abs118. Również i prywatne mieszkanie Pawła, dworskie piętro Watykanu, składało się zaledwie z 13 pokojów, a służby miał tylko pięcioro, jednego lokaja i cztery zakonnice119. Jakkolwiek zaś tak często użalający się na skromność swej kasy i ciągle podkreślający „Nasze święte ubóstwo i niedostatek Naszych źródeł pieniężnych"120 arcykapłan rozpętał istny szał budowlany „w niebie, na ziemi i pod ziemią" (por. str. 212 i nast.), jak dowcipkowano wśród rzymskich zakonników, jakkolwiek w posiadłościach swych, od Rzymu po Damaszek, podejmował nie kończące się remonty i odnawiania, instalowanie i przebudowę toalet, ogrzewania, klimatyzacji, wind i tak dalej, przecież wszystko to w istocie rzeczy jedynie ad maiorem Dei gloriam. 389

I tylko dlatego urządzono za ciężkie pieniądze w tym „mieście barraccatich", dzielnic nędzy, slamsów i baraków, wystawny ogród na dachu Pałacu Apostolskiego, z którego biedny Paweł, spacerując sobie po sjeście, mógł w splendid isolation podziwiać przepiękne widoki na stare miasto, na równinę rozpościerającą się aż do morza i na pogórze Abruzzów z jego letnią siedzibą Castel Gandolfo121. I zapewne tylko dla chwały Zbawiciela wybudowano też Pawłowi nowe salę audiencyjną, krzyżówkę „nowoczesnej sali widowiskowej, boiska sportowego i budynku zjazdów partyjnych", mającą 6300 miejsc siedzących i wielki plac paradny przed wejściem; wystawił to sam Pierluigi Nervi za sześć, jak mówią niektórzy, a według innych za trzynaście miliardów lirów122, w każdym razie za tyle, że nawet największy mocarz w paulińskim sekretariacie stanu, arcybiskup Benelli, późniejszy kardynał, zwany też „bykiem z Pistoia", uznał to za rażące; jako też i Benelli w Ameryce Łacińskiej i w Afryce (której postrach, krwiożerczy pies Idi Amin, został przez Pawła VI przyjęty na uroczystej audiencji) dał wyraz temu, co do niego dotarło: „Bogaci stali się bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi."123 Otóż to! Czy właśnie taki papież, którego szef Banku Watykańskiego („Instytut Działalności Religijnej"), amerykański biskup Marcinkus, zwany „kowbojem Kurii rzymskiej", już od wielu lat straszy w prasie światowej, łączony ze światem wielkiego biznesu, olbrzymich bankructw i olbrzymich oszustw, mafii, morderstw i zabójstw; czy właśnie ten papież, o którym pisano, że posiada „może większy majątek niż Pacelli"124, ów „Ojciec Święty", który odszedł do swego Pana Jezusa (str. 215) z majątkiem o równowartości 80 milionów marek; czy właśnie Paweł VI miał iść na barykady za socjalizm, a choćby tylko za „teologię wyzwolenia"? Mógł co prawda Montini w swojej podróży po Ameryce Łacińskiej mówić do setek tysięcy robotników rolnych: „Znamy warunki waszego życia." Oraz: „Słyszymy krzyk, wydzierający się z cierpień waszych i większej części ludzkości." Oraz: „Jakże zrozumiała jest dla Nas, jak sądzimy, wasza niecierpliwość."125 Ale rozwiązanie „tych zasmucających, tu i ówdzie zaś bardzo zasmucających sytuacji" nie może się dokonać, jak stwierdzał Paweł VI, na drodze rewolucyjnej, gwałtownej, nie wolno ich zmieniać w gniewie; mówił natomiast o „uporządkowanym postępie" i wzywał, aby nie wierzyć w przemoc i rewolucję, bo przemoc „nie jest 390 ewangeliczna, nie jest chrześcijańska, przewrót zaś jest złudny i sam przez się nieskuteczny"126. Na zewnątrz Paweł VI występował zawsze jako uczynny pośrednik w sprawach międzynarodowych, jako jeszcze jeden z wielu szlachetnych „papieży pokoju"; owszem, nie bez słuszności mówiono, że większa część jego wystąpień poświęcona była sprawie pokoju127. Ale o tych próbach wychowywania dla pokoju międzynarodowego sam powiadał: „Jakikolwiek jest ich skutek polityczny, bądź co bądź zachowują swoją wartość moralną."128 Nawoływania Pawła VI do pokoju zachowywały swoją wartość moralną również podczas wojny wietnamskiej. Nie ma tu już, niestety, miejsca129 choćby na zaznaczenie dziejów rozpętania tej wojny, okrutnej kampanii podboju, którą zainscenizowała wyłącznie żądza zysków i władzy, a którą największa potęga militarna świata — bez wypowiedzenia wojny, stosując wyrafinowany terror, używając napalmu, wypróbowując nowe rodzaje broni dla przyszłej rzezi — toczyła z oddalonym o tysiące kilometrów chłopskim krajem w Azji Południowo-Wschodniej i nawet jej nie wygrała. Nie możemy również przedstawić roli, jaką odegrała w tym katolicka rodzina wietnamska Diem: przede wszystkim Ngo Dinh Diem, od roku 1950 do 1953 braciszek świecki w katolickim klasztorze amerykańskim, zanim stał się, z polecenia tamtejszych kół kościelnych i politycznych, w roku 1954 premierem, a w 1955 prezydentem Wietnamu Południowego, po czym, tyleż antykomunista, co i dyktator, wszystkie kluczowe pozycje w swoim rządzie obsadził członkami własnej rodziny130; jaką rolę odegrał jego brat, arcybiskup Hue, monsignore Pierre Ngo Dinh Thuc, który po zamordowaniu prezydenta znalazł schronienie w Rzymie131; jaka była rola jego bratowej, wojowniczej Ngo Dinh Nhu („Władza jest cudowna", „Nieograniczona władza jest zupełnie cudowna"), pod której przewodem w sierpniu 1963 roku rozpętała się otwarta wojna religijna, w kiedy to radował ją każdy „upieczony mnich" buddyjski, a pragnęła ich załatwiać „jeszcze dziesięć razy więcej" jako dowódczym wystawionej przez siebie armii kobiecej132. Ale szczególnego ukazania wymaga z powodu swej „podstawowej odpowiedzialności za wojnę wietnamską" przynajmniej jedna postać: wielokrotnie już wzmiankowany tu amerykański biskup wojskowy Francis Spellman. Bo zgodnie z tym, co napisała Neue Politik w początkach 1967 roku, „nie ma na całym świecie i w całej Ameryce człowieka, który by się bardziej przyczynił do 391 dzisiejszej sytuacji, jaka zaistniała w tym nieszczęsnym kraju. To on odkrył katolika Diema. To on sprawił, że bardzo wcześnie, bo już w 1954 roku, ówczesny senator John F. Kennedy «kupił» tego Diema i zaczął ostrzegać przed jakimikolwiek ustępstwami w Wietnamie. To on do spółki z Dullesem nie dopuścił do wolnych wyborów, przewidzianych m.in. w umowie genewskiej, i wreszcie on spowodował, że Kennedy, zostawszy prezydentem, dał się nakłonić do czynnej interwencji wojskowej w Wietnamie."133 Kardynał Spelłman, niemal idealnie łączący w sobie „kupiecką twardość prawdziwego Jankesa z rutynową hipokryzją kościelnego prominenta rzymskiego", „zawsze gotów, nie licząc się z niczym, wspierać Kościół siłą polityczną państwa, a państwo siłą moralną Kościoła"134, kardynał Spelłman, którego wyglądu chyba nikt nie scharakteryzował bardziej wyczerpująco i przy tym zwięźlej niż Helmut Haussler: „Poza pewną dobrodusznością piwosza z jego twarzy, jak wypolerowana do czerwoności kula bilardowa, nie promieniowało nic oprócz bezgranicznej pustki"135, ten Spelłman był od początku do końca tak uwikłany w klęskę wietnamską, że można go śmiało nazwać „zbrodniarzem wojennym nr l"136. Jak wyższe duchowieństwo w Pierwszej i Drugiej Wojnie Światowej, tak i Spellman wysławiał piekło wietnamskie jako „świętą walkę" i „wyprawę krzyżową", a żołdactwo amerykańskie jako „żołnierzy Chrystusowych"137. Chwalił ich działania, zamieniające na dziesiątki lat albo na zawsze całe obszary w „martwą ziemię", jako wielkie czyny, zachęcał nawet do unicestwienia całego Hanoi138. „Gdy dziesiątki tysięcy młodych ludzi, dręczonych wyrzutami sumienia, gromadziły się pod Białym Domem i narażając się na represje wyrażały swój gniew z powodu zbrodniczego przedsięwzięcia w Wietnamie, gdy na całym świecie podnosiły się głosy odpowiedzialnych ludzi przeciwko tej rzezi, Spelłman prosto w twarz udręczonej ludzkości modlił się o zwycięstwo morderców."139 Mało tego, wygłaszał tak podżegające przemówienia, że niekiedy — a to coś znaczy! — nawet z punktu widzenia rządu Stanów Zjednoczonych posuwał się „o wiele dalej" niż sam rząd140. Akurat na Boże Narodzenie 1966 roku w amerykańskiej bazie lotniczej w pobliżu Saigonu Spelłman powiedział: „Według mnie wojna w Wietnamie jest wojną w obronie cywilizacji. Myśmy jej na pewno nie chcieli. Zostaliśmy do niej zmuszeni. Nie możemy ustępować wobec tyranii. Jak to powiedzieli nasz prezydent i nasz minister spraw zagranicznych, wojny nie wygrywa się na 392 wpół. Z tego też powodu modlimy się, aby odwaga i poświęcenie naszych żołnierzy nie pozostały daremne, byśmy rychło wywalczyli zwycięstwo, to zwycięstwo, o które błagamy razem z wszystkimi naszymi siłami w Wietnamie i w całej reszcie świata (!). Jakiekolwiek inne rozwiązanie prócz zwycięstwa jest nie do pomyślenia... Musimy zwyciężyć, bo w ten sposób zachowane zostaje to, co nazywamy cywilizacją."141 Jako że Paweł VI podczas wojny wietnamskiej, a nawet całego swego pontyfikatu, tak wymownie wykrzykiwał „Pokój, pokój", całkiem jak Benedykt XV w czasie Pierwszej albo Pius XII w czasie Drugiej Wojny Światowej (por. zwłaszcza str. 148 i nast.) albo jak aniołek choinkowy u Bólla (jak wyżej), Rzym nie omieszkał tego skomentować. Wysoki przedstawiciel Watykanu oświadczył: „Papież uważa, że drogą do zakończenia tej wojny są raczej pertraktacje pokojowe niż militarne zwycięstwo jednej ze stron. Papież wyłożył to jasno w niezliczonych apelach do stron walczących."142 Mówiący w imieniu Kurii podkreślił, że nie oznacza to nagany dla kardynała. Natomiast „zrozumiałe jest, iż najwyższy duchowny wojskowy musi powiedzieć żołnierzom swego narodu, że powinni spełniać swój obowiązek... Zadanie to należy wyraźnie odróżnić od szerszych kwestii ogólnej polityki Kościoła, której rzecznikiem jest wyłącznie papież."143 Tak to jest. I tak było przez całe to stulecie w historii zbawienia: papież nawołuje do pokoju, a jego duchowieństwo do rzezi. A wszystko to, razem wziąwszy, nazywa się moralnym sumieniem świata i za takie również uchodzi. W obliczu tej najkrwawszej hipokryzji, jaką zna historia, zawodzi wszelka próba usprawiedliwienia. Każde wołanie o pokój staje się farsą. A każdy papieski uśmiech zmienia się w grymas. 393

Rozdział 8 Jan Paweł I (26 sierpnia-28 września 1978)

„... nie wystarczyło czasu na wielkie encykliki i głęboko sięgające decyzje. Historycy będą mieli bardzo niewiele do powiedzenia o wielkich czynach i wydarzeniach tego pontyfikatu... Tylko jedno odcisnęło się głęboko w pamięci ludzi, którym dane było spotkać się z nim albo ujrzeć go na ekranie telewizyjnym, i przetrwa w historii: jego uśmiech." Monsignore Helmut Holzapfel1

Albino Luciani urodził się 17 października 1912 roku w Forno di Canale (obecnie: Canale d'Agordo), wsi na skraju Dolomitów. Jego ojciec, co roku wyjeżdżający na robotę do Szwajcarii, do Niemiec, raz nawet do Argentyny, aż wreszcie zatrudnił się jako dmuchacz szkła w hucie szklanej Murano koło Wenecji, był jakoby „z krwi i kości socjalistą i antyklerykałem, ale mimo to dobrym chrześcijaninem"2. Jego syn Albino już w wieku 23 lat, w 1935 roku, został księdzem, w 1958 biskupem, w 1969 : patriarchą Wenecji, w 1973 kardynałem, a 26 sierpnia 1978 roku, już w pierwszym dniu konklawe, w trzeciej turze głosowania, papieżem. Przeciwnie niż jego poprzednicy Pacelli, Roncalli, Montini, zupełny outsider Luciani nie wywodził się ze służby dyplomatycznej, tylko z „duszpasterstwa". Mówił o sobie, że jest „tylko biednym człowiekiem, przyzwyczajonym do małych rzeczy i do milczenia", jako biskup wybrał do swego herbu dewizę Humilitas „pokora" i zdaniem niektórych, przybierając (po raz pierwszy w dziejach papiestwa) podwójne imię, symbolizował przez to chęć połączenia polityki swoich poprzedników Jana i Pawła3. Tak więc Jan Paweł I już następnego dnia po wybraniu go, 27 sierpnia 1978 roku, odczytał światu w Kaplicy Sykstyńskiej swoje pierwsze orędzie, swój „program", starając się dalej realizować założenia Pawła VI na drodze, „w ogólności już wytyczonej przez wielkodusznego Jana XXIII: Chcemy kontynuować spuściznę II Soboru Watykańskiego, którego mądre wytyczne wciąż jeszcze trzeba w pełni przeprowadzić... 394

Chcemy zachować nietkniętą wielką naukę Kościoła dla życia kapłanów i wiernych... Chcemy przypomnieć całemu Kościołowi, że jego pierwszym obowiązkiem jest ewangelizacja, której wytyczne nasz poprzednik Paweł VI streścił w godnym uwagi dokumencie... Chcemy kontynuować starania ekumeniczne, które uważamy za najważniejszą spuściznę po Naszych bezpośrednich poprzednikach. .. Chcemy nadal cierpliwie i wytrwale prowadzić odprężony i konstruktywny dialog, z którego zmarły Paweł VI uczynił podstawę i program swojej działalności pasterskiej... Chcemy wreszcie popierać wszystkie dobre i chwalebne inicjatywy, mogące w tym wzburzonym świecie utrzymać i wesprzeć pokój..."4 Jak bodajże każdy papież, przynajmniej na papierze, tak i Luciani odrzucał skrajny kapitalizm, ten mianowicie, jak wyłożył już w 1976 roku, będąc patriarchą Wenecji, „który jest źródłem tak wielu cierpień, niesprawiedliwości i walk bratobójczych"5. Ale tak naprawdę, rzecz jasna, kardynał potępiał marksizm-leninizm, a nawet „historyczny kompromis" między komunistami a chrześcijańską demokracją, i w tym samym roku podkreślił: „Katolik w żadnych okolicznościach nie może oddać głosu na komunistów albo na tych dobrze znanych socjalistów, którzy usłużnie im przytrzymują strzemię."6 Był konserwatywny również jako teolog, obstawał przy celibacie, potępiał rozwody, przerywanie ciąży, i choć sam odradzał Pawłowi VI zakazywanie pigułki antykoncepcyjnej, ale później opowiedział się całkowicie za encykliką Humanae vitae7. Co prawda jako papież Luciani potrafił to zrezygnować z tiary, tronu i lektyki, to odezwać się jak wiejski proboszcz, to znowuż wywoływać burze śmiechu w kosztownej sali audiencyjnej Pawła VI, nawet mówić „ja" zamiast „My", mało tego! oznajmić, że Bóg Ojciec — horribile dictu — to raczej Matka. Ale do realizacji swego programu, do wywierania wpływu na politykę, ten „33- dniowy papież", ten wciąż niekonwencjonalnie sobie poczynający, wciąż uśmiechnięty i pobudzający świat do uśmiechu outsider, w ogóle nie doszedł. Po wyborze swym od początku czuł „trochę lęku", obejmował swój urząd „ze strachem" i „w przygnębieniu" stwierdził: „Wydaje się Nam, jakbyśmy postawili Naszą stopę jak Piotr na falach i przestraszeni szalejącą burzą wołali z nim do Pana: «Panie, ratuj mnie!»"8 395

Za późno! Już dopadła go śmierć, jedna z tych nagłych śmierci, których nie brakuje w historii „Ojców Świętych". Po prostu zawał mięśnia sercowego, jakże częsty w tych czasach! To wykluczone — zawołał wprawdzie natychmiast jego sekretarz w Wenecji, który znał swojego patriarchę — jeszcze przed wyjazdem na konklawe przebadanego lekarsko, przy czym nie stwierdzono żadnej choroby serca — jako dobrze wyćwiczonego wędrowca po Dolomitach. „Taki człowiek nie umiera na zawał."9 Inni wołali: przeprowadzić sekcję! Ale Kuria czym prędzej powołała się na prawo kanoniczne; niesłusznie. Gdyż zabraniało tego, rozumie się, stare tabu, watykańska tradycja. I nawet ona też nie, o czym świadczy obdukcja dokonana w 1830 roku na Piusie VIII. A tymczasem on, dotknięty atakiem serca, leżał po części ze ściśniętą pięścią i twarzą wykrzywioną z bólu, a po części uśmiechając się jeszcze i w śmierci. Wszak zagłębiał się, co nie było zbyt oryginalne, lecz urzędowe, na koniec w lekturę O naśladowaniu Chrystusa. Albo — też wersja oficjalna — w różne teksty przemówień. Albo według innej wersji — niedyskretnej — w ważne akta personalne, nominacje biskupów. Albo... wystarczy. Pan odwołał go przy coraz to innych zajęciach. A jakich? Któżby to wiedział! W każdym razie: „przy zapalonym świetle". Bo ciemności ta sprawa by nie zniosła! Stwierdzono także: pierwszy znalazł go sekretarz John Magee; już bardzo wczesnym rankiem. Ale również znalazła go, jeszcze wcześniej, zakonnica Benvenuta, którą on sam sprowadził z Wenecji — co bynajmniej nie znaczy, jakoby przed odejściem swym już znalazł się w siódmym niebie — jak zaledwie przed kilkoma laty w Paryżu biskup Tort, który był zasnął w burdelu, i kardynał Daniełou, którego spotkało to u nagiej tancerki Mimi; wszystko to w służbie, rozumie się, tu nie cierpiącego zwłoki duszpasterstwa, tam równie naglącego miłosierdzia, co ze strony Kościoła podkreślano ze śmiertelną powagą, aż nazbyt stosowną w takich przypadkach10. Ale już uśmiechał się Jan Paweł II, nowy arcykapłan, promiennie awansujący na „międzynarodowego gwiazdora", na „Superstar", na „papieża ludowego", na „bohatera ludu", na „Johna Travoltę Ducha Świętego". Bodajże nie przypadkiem Franz Josef Strauss spontanicznie powitał jego wybór, licząc na kierownictwo silniej antykomunistyczne11. I rzeczywiście spełnił te oczekiwania ów „tak przystępny Polak", określany może z przesadą jako „najbardziej niewesoła", ale nie bez racji jako „może najbardziej niebezpieczna" postać papieska od czasów Piusa IX (t. I, str. 22 396 i nast.), jako zimny mizantrop i przebiegły taktycznie, ograniczony umysłowo, zawzięty reakcjonista12. Podczas gdy Jan Paweł II z jednej strony usiłuje zachować przychylność klas panujących, a równocześnie z drugiej strony sympatię katolickich robotników13, swoją światową politykę — nie tylko w Ameryce Łacińskiej — uzgadnia ze Stanami Zjednoczonymi14; wszędzie, ale zwłaszcza w Europie, ten raczej proniemiecki15 Polak popiera interesy najsilniejszego mocarstwa zachodniego.16 Czy to, co nie powiodło się w Pierwszej i Drugiej, mogłaby przynieść Trzecia Wojna Światowa? Czyżby miało się przed nią cofnąć akurat papiestwo, przewodzące Kościołowi, który w toku dziejów prowadził albo popierał tysiące małych lub wielkich wojen? Ale gdyby nawet ta instytucja, prawie od dwóch tysięcy lat popełniająca zbrodnie, z jakiegokolwiek powodu zaczęła nie tylko głosić pokój, ale i praktykować go, gdyby przyszło jej za to cierpieć, kurczyć się, słabnąć: i tak pozostałaby godna pogardy, ponieważ opiera się na nieprawdzie dogmatycznej. Ale zbudowany na kłamstwach i oszustwach Kościół17 nigdy nie okaże się użyteczny etycznie, tylko pozostanie tym, czym był od starożytności: Kościołem, którego właściwym określeniem nazwać nie pozwala kodeks karny: religią Radosnego Posłannictwa w barwach wojennych. 397

Rozdział 9 Jan Paweł II (od 1978)

„Polski papieżu, nie wiem, co mam o Tobie sądzić... W każdym razie jesteś pragmatykiem, który już dawno przestał dociekać prawdy, który interesuje się już wyłącznie utrzymaniem gmachu nauki katolickiej i spoczywającego na niej hierarchicznego Kościoła. Jesteś pragmatykiem, i to brutalnym... Twój styl przewodzenia jest «wschodni». I nic dziwnego. Przecież wywodzisz się z komunistycznej połowy świata. Tam ukształtowano Twoje myślenie. Od komunistów odróżnia Cię treść, ale nie forma. To samo, co u nich krytykujesz, sam uprawiasz w Twoim Kościele." Były jezuita Herbert Rieser1

„Nigdy jeszcze w historii Kościoła od śmierci Piusa XII watykańska polityka nie znajdowała się tak otwarcie na usługach zachodniego mocarstwa jak dzisiaj." Politolog Amo Tausch (1984)2

„Ale bardziej niż większością innych rzeczy zaczął się niebawem entuzjazmować teatrem... Gdy pewnego razu nagle pochorował się czarny charakter w jakiejś baśni dramatycznej, Wojtyła wszedł natychmiast w jego rolę. Nie dość, że wykazał przy tym swą zdolność do przeobrażania się, w jednym przedstawieniu wcielając się zarówno w czystego bohatera, jak i w łotra, lecz tę drugą rolę wygłaszał, nie mając w ręku skryptu." Ernst Trosi3

Czego właściwie oczekuje świat, przynajmniej katolicki, od nowego papieża? Dlaczego spogląda na niego w takim napięciu, z tak wielką ciekawością? A zwłaszcza z takim wyczekiwaniem i nadzieją? Czy przemawia to na rzecz poprzednika? Czyżby po tym nowym nie spodziewano się nic więcej? W gruncie rzeczy aparat Kurii działa dalej niemalże podobnie jak c.k. monarchia naddunajska u Roberta Musila. System rzymski funkcjonuje nawet i bez papieża. Na przykład po zagadkowym zamachu na Jana Pawła II w dniu 13 maja 1981 roku, kiedy „dusza Rzymu" przez długi czas nie podnosiła się z łóżka, 398 watykańska codzienność — pisze teolog i socjolog z Munster Horst Herrmann, funkcjonowała „nie gorzej niż kiedykolwiek... system niósł sam siebie". Zasiadała komisja kardynalska, mianowano biskupów, jezuicie Teilhardowi de Chardin wytknięto „ciężkie błędy doktrynalne", co więcej, współpracownicy papieża zaraz przehandlowali 90-minutową kasetę magnetofonową, na której pomiędzy wstępnym „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" a zacichającym brzmieniem dzwonów z katedry św. Piotra zaserwowano wszystko, co tylko można, na temat zamachu, tak iż nie tylko turyńska La Stampa zdumiewała się szybkością, z jaką wypuszczono na handel ten krwawy wypadek. Pecunia non olet4. Co prawda z początku świat (katolicki) bezpośrednio przed i po konklawe przepełnia wręcz automatyczna euforia. Na początek prawie każdy nowy Ojciec Święty jest na wyrost obsypywany laurami, wydobywa mu się najświetniejsze z zalet, najrozmaitsze talenty i często wykluczające się wzajemnie rysy charakteru. Leona XIII prasa światowa chwaliła za skromność i za dumę pełną wyższości, za dobroć i surowość, za łagodność i nieugiętość. Podziwiano też jego dźwięczny głos, jasne spojrzenie, szlachetną głowę (t. I, str. 37 i nast.). I całkiem podobnie, z początkiem pontyfikatu Piusa X, widziano w nim charakter energiczny i ostry, a nawet nieubłagany, w połączeniu z najczystszą dobrocią, łagodnością, miękkością i chwalono w nim prawie wszystko, od pięknej białej dłoni, siły muskułów i dźwięcznego głosu aż po wyraźne pismo i tani niklowy zegarek (t. I, str. 87 i nast.). Nowy papież mógł być dotychczas tak mało znany, jak choćby Pius X, a mimo to z dnia na dzień staje się promiennym zjawiskiem. A jeżeli był już znany światu, jak Pius XII, powtarza się dawne pochwały na kształt litanii. Znów podkreśla się jak dźwięczny głos, tak i dłoń arystokratyczną, do tego ascetyczną postać, jak brylant błyszczące oko, dowolną liczbę moralnych i duchowych zalet. Jakkolwiek zaś Piusa XII wynoszono daleko ponad jego poprzednika, to i jego sławę niebawem przyćmił Jan XXIII. Giuseppe Roncalli, patriarcha z Wenecji, zdobył tak światową popularność, że już nie zdołał jej dorównać jego następca, intelektualista Paweł VI. Ale potem znów 33-dniowy papież Luciani, Jan Paweł I, z miejsca oczarował świat swoim uśmiechem. Ale po wyborze Jana Pawła II prasa międzynarodowa prześcigała się w superlatywach. Ubóstwienie dla niego rozkwitało tym bardziej, że trzeba było również zagłuszyć nagłe zejście jego 399 poprzednika, obfitujące w plotki i pogłoski. Już w dniu objęcia urzędu pisze Andre Frossard, późniejszy rozmówca papieża: „Nim jeszcze wypowiedział pierwsze słowa, już widać było łzy, napływające do oczu wysokim dostojnikom w ich lożach dyplomatycznych." A stary zachodnioniemiecki kanclerz federalny Helmut Schmidt, socjaldemokrata i protestant (który też podarował biednemu Watykanowi organy), wyznał wręcz, że „takiemu człowiekowi by się wyspowiadał"5. Cóż dziwnego, że masy szaleją, oczywiście nie z wściekłości, tylko z uniesienia, które wydaje się ogarniać także jego samego. W egzotycznych krajach Wojtyła potrafi wystąpić w sombrerze, w indiańskim pióropuszu klaskać, śpiewać, swingować. Pojawia się w pochodach z serpentynami, w konfetti, w deszczu kwiatów. Szczerzy zęby, odpowiadając uśmiechem na nie kończące się krzyki „Viva el Papa", na trzaskanie rakiet. W strefach umiarkowanych odbywa się to z większym umiarkowaniem. W Niemczech sprawiają to same dźwięki marsza paradnego, formacje honorowe Bundeswehry ze wszystkich trzech rodzajów broni, jak również niemieckie bractwa kurkowe. Natomiast Bawaria wystawia 35 maszerujących kompanii strzelców alpejskich, grzmią oddające salut górskie haubice. Huczące dzwony kościelne, mężowie stanu i wszędzie zastępy reporterów. On nazywa to „podróżami pasterskimi"6. Włosi, z początku rozczarowani {„un straniero", wołali po wyborze, „un polacco"), niebawem zaczęli go chwalić, że to „papa bravo", a media światowe, że „globtroter", „wysłannik pokoju", „bohater ludowy", „gwiazda religijnego happeningu", „John Travolta Ducha Świętego". Zrobił się z niego „duchowny de Gaulle", „religijny John F. Kennedy", „duchowy Adenauer", „Ajatollah Wojtyła", oczywiście i „geniusz" również, krótko mówiąc „Jan Paweł Superstar": występy, o jakich dawny aktor teatru amatorskiego nie mógłby nawet zamarzyć7. Jeszcze nie otworzył ust, a już zachwycał. A kiedy się odezwał, porywał. Choćby wykrzykiwał coś najbardziej wyświechtanego, stare zdanko „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", nie była to już „prosta formułka liturgiczna", och, nie! robił się z tego „okrzyk odkrywczy". Bo „głos jego niesie..." (to z Frossarda)8. Rzecz wiadoma: Karol Wojtyła lubi się nurzać w tłumie, w ryku aplauzów, w blasku reflektorów telewizyjnych. Lubi wyrzucać wszerz ramiona, to rodzaj znaku firmowego („pocałunek 400 mój całemu światu"), także swego rodzaju patriarchalna sugestia siły. I jak w czasach, gdy był jeszcze biskupem, szukał bezpośredniego, najbliższego, cielesnego kontaktu, uważając go za „istotną część swojej misji" (pisze Trost), tak też stał się „uchwytnym papieżem", a nawet takim, który sam chętnie chwyta, ile tylko może dłoni uchwycić, „z kciukiem zwróconym w dół, jakby głodny dziób, chwytający pokarm..." (znowu podług Frossarda): co za wyborny obraz9. Rozpętał się ogromny kult jednostki, kult papieża, graniczący wręcz z papolatrią. Dla niezliczonych milionów ten chwytający, tryskający energią człowiek, który optymistycznie wstrząsa i porusza, stał się figurą ojca, przywódcy, do identyfikacji. O ile prywatnie lubi się pogrążać we własnym milczeniu — kardynał Kónig nazywał go „jednym z najbardziej milczących biskupów polskich" — coram publico zachowuje się częstokroć jowialnie i nawet serdecznie. Wprawdzie nierzadko występuje ze skupioną powagą, ale też często promieniuje swym zwodniczym wdziękiem albo wyłamuje się z protokołu. Całuje i podnosi do góry dzieci („Pozwólcie maluczkim przyjść do mnie") różnej wielkości, dowolnej wagi („Przez co popularny gest zamienia się w prawdziwe ćwiczenie sportowe", zauważa katolik Trost). Sięga po te chwyty propagandowe wszystkich dyktatorów jak gdyby całkiem spontanicznie: ale zazwyczaj przynoszą mu je, starannie wybrane, przed obiektyw kamery. Nie używa formy pluralis maiestatis, pompatycznego „My", tańczy z młodzieżą, wchodzi nawet — któż to słyszał o jakimś papieżu? — do basenów pływackich. Ku zaskoczeniu rozmówców zaprasza ich na posiłek, nie gardzi też polską wódką. Małżonka byłego prezydenta USA Jimmy Cartera, jak wszyscy inni Amerykanie, „jakiejkolwiek byliby wiary", niebawem „szczególnie go polubiła". Innej zaś Amerykance wyrwało się nawet strzeliste westchnienie: „/ wish he would run for President" („Chciałabym, żeby kandydował na prezydenta!")10. Karol Wojtyła, syn polskiego podoficera, początkowo interesował się literaturą i teatrem, później jednak studiował teologię. Wcześnie zyskawszy poparcie przełożonych, mając zaledwie 38 lat został w 1958 roku biskupem, w 1964 arcybiskupem Krakowa, w 1967 kardynałem. Znawcy tego okresu nazywali krakowskiego księcia Kościoła „w gruncie rzeczy jednoosobową kapelą", o jego systemie zaś mówili, że to „dobrze funkcjonujący chaos"11. W czasie II Soboru Watykańskiego biskup z Polski uczestniczył we wszystkich posiedzeniach, ale podobno zasiadając jeszcze j 401 na tylnych ławach. Jednak aż osiem razy przemawiał na plenum, a co więcej, w tekście deklaracji soboru na temat wolności religii znalazł się nawet jego „dorobek myślowy" w formie zdań pobocznych albo przymiotników. Ale z końcem lat sześćdziesiątych zyskał już posłuch na zgromadzeniach biskupów. Nierzadko bywał w Rzymie, a także w Wiedniu. Nieraz odwiedzał Republikę Federalną Niemiec, jeździł do Stanów Zjednoczonych, do Australii, wygłaszał kazanie na Kongresie Eucharystycznym w Manili; stawał się coraz lepiej znany12. Wyniesienie go przez Opatrzność w dniu 16 października 1978 roku wcale nie zdziwiło kardynała, w przeciwieństwie do reszty świata. „Sądzę, że wynik głosowania na konklawe w owym dniu był zaskakujący raczej dla innych ludzi niż dla mnie." Co prawda bezpośrednio przed tym powiedział amerykańskiemu tygodnikowi Time, który już wymieniał go jako jednego z kandydatów do papiestwa i chciał mu zrobić barwny portret w Kolegium Polskim na Awentynie: „Nie ma obawy, na pewno nie zostanę papieżem", co jest według starej tradycji zwyczajem tych, którzy by chcieli nim zostać13. Jak i dlaczego Wojtyła dostał się na ów tron tronów, to wiadome od dawna. „Duch Święty" (którego pióra i jajka jeszcze w czasach nowożytnych czczone były jako relikwie, choćby w Moguncji, gdzie polskiemu kardynałowi przyznano też kapelusz doktora honoris causa), „Duch Święty" posłużył się przy tej okazji zwłaszcza Stanami Zjednoczonymi. A ściślej mówiąc, pracowały dla niego CIA, „Opus Dei" tudzież amerykańska sekcja Zakonu Kawalerów Maltańskich. Już w ostatnich latach wojny światowej Stany Zjednoczone współpracowały z Watykanem (str. 204 i nast. oraz 218 i nast.), w znacznej mierze za pośrednictwem swych tajnych służb. Wzajemne powiązania odbywały się głównie przez „Opus Dei" i Suwerenny Zakon Kawalerów Maltańskich, do którego należeli wybitni politycy i przemysłowcy amerykańscy, jak były minister finansów William Simon, były minister spraw zagranicznych Alexander Haig, ambasador USA w Watykanie William Wilson, stary przyjaciel Ronalda Reagana i multimilioner, a zarazem szef CIA William Casey. CIA i Zakon Kawalerów Maltańskich (którego dawnym protektorem i doradcą był biskup wojskowy kardynał Spellman) w czasach powojennych pomogły uciec nazistowskim zbrodniarzom w liczbie nie mniejszej niż około pięciu tysięcy. Tajne służby USA zorganizowały w Kurii całą sieć szpiegowską, 402 a kierował tym ówczesny pełnomocnik CIA w Watykanie, James Jesus Angleton. Montini, późniejszy Paweł VI, który już podczas wojny współpracował od strony sekretariatu stanu z amerykańską tajną służbą OSS, otrzymał wówczas od CIA „fundusze na określony cel" jako arcybiskup Mediolanu14. Po śmierci Pawła VI zaś CIA faworyzowało polskiego kardynała Wojtyłę, ponieważ wypadł on znakomicie w analizach CIA. Rachuby te przekreślił co prawda wybór papieża w osobie Albina Luciani, patriarchy Wenecji, głównie z pomocą włoskich kardynałów skupionych wokół Benellego. „Pokierował nami Duch Święty", stwierdził wówczas Holender Alfrink. A kardynałowi Hume z Westminsteru wydawało się nawet, „jakby Ducha Świętego można było ręką dotknąć". Jednakże najwyższa interwencja długo nie wytrzymała. Jan Paweł I był niepożądany w Watykanie. Jego uczuciowość i uczciwość uczyniły go nie lubianym w Kurii, dla niektórych z pewnością wręcz niebezpiecznym, i już w kilka tygodni później przyszedł czas na nowe konklawe. Dwaj faworyci, Giuseppe Siri, skrajnie konserwatywny 72-letni arcybiskup Genui, oraz Giovanni Benelli, wygnany niegdyś z Kurii arcypasterz Florencji (któremu do wymaganej większości dwóch trzecich zabrakło zaledwie dziewięciu głosów), unieszkodliwili się wzajemnie. I oto rzeczywiście na czoło wyszedł Karol Wojtyła, najwidoczniej dzięki współpracy Zakonu Kawalerów Maltańskich, „Opus Dei" oraz CIA. Często bywał też wymieniany, jako robiący papieży, wiedeński kardynał Kónig, od dawna przyjaźniący się z kardynałem z Krakowa, i może to odpowiadać prawdzie; wszak już zaraz po pogrzebie Jana Pawła I polecał on Wojtyłę jako „świetnie nadającego się na urząd papieski". Przecież i Kónig też jawnie popierał „Opus Dei"15. Od czasów starożytności (vide papież Zosimus) Ojcowie Święci chętnie odwdzięczali się tym, którzy przysłużyli się im w drodze rozstrzygającego poparcia. Nic zatem dziwnego, że papież Wojtyła — który jeszcze tej samej nocy oblał swój wybór szampanem w towarzystwie kardynałów i zakonnic, ale też dał ponownie wyraz ubolewaniu z powodu śmierci swego poprzednika Lucianiego — zaczął wkrótce nadzwyczaj popierać „Opus Dei"16. Organizacja „Opus Dei", założona w Hiszpanii w 1928 roku, rozrosła się za dyktatury generała Franco, tak iż w końcu należała do niej przeszło połowa jego ministrów, była tak antykomunistyczna, że zyskała sobie aplauz nawet u Piusa XII, który uznał ją oficjalnie jako „instytut świecki". Ten rozprzestrzeniony 403 prawie na 100 krajów tajny związek katolicki, popierający dyktatury w Ameryce Południowej, odegrał znaczną rolę przy obaleniu rządu Allendego (który „destabilizował" też agent CIA i belgijski jezuita Roger Vekemans, łożąc na to dziesiątki milionów dolarów) i w puczu wojskowym 1976 roku w Argentynie, już w 1982 roku otrzymał od Wojtyły rangę „personalnego prałactwa", jakby diecezji bez określonego terytorium; najwidoczniej podziękowanie Wojtyły za to, że z pomocą „Opus Dei" został papieżem17. Wprawdzie również i przy szczególnej pomocy USA. Więc ten zajadle antykomunistyczny Polak jako pierwszy papież złożył wizytę w Białym Domu, i to już w październiku 1979 roku, dokładnie w rok po swoim wyborze. Konferował tam z ówczesnym prezydentem Jimmy Carterem, z jego doradcą do spraw bezpieczeństwa Polakiem Zbigniewem Brzezińskim, „jastrzębiem" i „starym przyjacielem". Następnie papież spotkał się z amerykańskim ministrem spraw zagranicznych Shultzem, z wiceprezydentem Bushem, prezydentem Reaganem. Następca ubogiego Syna Człowieczego nie wahał się pochwalić „moralnych i duchowych wartości w życiu współczesnej Ameryki", rozmaitych przejawów jej „altruizmu, wielkoduszności, troski o innych: o biednych, potrzebujących, uciśnionych". Aktor filmowy Reagan —All the world's a stage: z Szekspira, „Cały świat to scena" — energicznie włączył się do odgrywanego na skalę światową spektaklu i oznajmił, czyniąc aluzję do Biblii, „że jego kraj musi postępować wobec innych narodów jak dobry Samarytanin", przyrzekł również uczynić wszystko, aby pomóc ludności Polski, ale oczywiście „nie reżimowi polskiemu"18. Kiedy niedługo po tym, w październiku 1982 roku, biskupi amerykańscy w projekcie dotyczącym broni i strategii atomowej zażądali zamrożenia potencjału nuklearnego i rezygnacji z broni pierwszego uderzenia, ostro występując „przeciw gadaniu o «dających się wygrać» wojnach atomowych", Stany Zjednoczone dopatrzyły się w tym zagrożenia dla swego prestiżu międzynarodowego. Podjęły więc interwencję u papieża, którą przekazali generał Zakonu Kawalerów Maltańskich i były zastępca szefa CIA Vernon Walters oraz minister spraw zagranicznych Shultz. W rezultacie Rzym spowodował takie rozwodnienie tego dokumentu, że wyższe czynniki amerykańskie mówiły już tylko o odpowiedzialnym przyczynku i — jak stwierdziło ministerstwo spraw zagranicznych — uznały to za „wyraźne poparcie wielu z dalekosiężnych celów rządu". Ponieważ amerykańscy biskupi nie do końca przyjęli 404 taki tekst swego listu pasterskiego, w toku ich wizyty ad limina we wrześniu 1983 roku papież zbeształ ich i wbił im do głowy „nieskazitelną naukę moralną Kościoła": zwalczanie „sztucznej" kontroli urodzeń, aborcji, homoseksualizmu, przedmałżeńskich stosunków seksualnych i święceń kapłańskich dla kobiet19. Niewiele później, dnia 10 stycznia 1984 roku, wdzięczne Stany Zjednoczone znów nawiązały pełne stosunki dyplomatyczne z Watykanem, nie istniejące od roku 1867. Po czym stary kalifornijski przyjaciel Reagana i multimilioner William Wilson został pierwszym ambasadorem USA przy Stolicy Apostolskiej. A wdzięczny Ojciec Święty jeszcze tej samej wiosny użyczył poparcia wyborczego prezydentowi, który już od dawna zabiegał o katolików. Spotkano się 2 maja 1984 roku na Alasce, uzgodniono w rozmowie „plan Reagana i Wojtyły", oficjalnie dla zwalczania głodu i oczywiście dla pokoju. A gdy amerykańscy biskupi zaczęli się przymierzać do ogłoszenia podobno „druzgocącego" listu pasterskiego o polityce administracji Reagana w dziedzinie gospodarczej, społecznej i pomocy zagranicznej, prezydent załatwił sobie u papieża tyle, że pierwszy szkic tego listu, zatytułowany Katolicka nauka społeczna i gospodarka USA, ukazał się dopiero po wybraniu Reagana na drugą kadencję. Papieska interwencja opłaciła się prezydentowi. Zamiast 47% głosów katolickich, jak w 1980 roku, otrzymał ich teraz, w listopadzie 1984 roku, 56%20. Jeszcze w samą porę, przed kampanią wyborczą, papież uczynił też Johna 0'Connora arcybiskupem Nowego Jorku; w roku 1985 został on kardynałem. Były kapelan floty 0'Connor, wściekły wróg aborcji, natomiast rzecznik broni atomowej, był znanym zwolennikiem Reagana i odpowiedział kiedyś na pytanie, czy rozmawia często z papieżem: „Czasami Jego Świątobliwość musi na mnie czekać, ponieważ rozmawiam z drugiego aparatu z prezydentem Reaganem." Robert Reilly zaś, pełniący u Reagana funkcję „oficera łącznikowego ze wspólnotą katolicką", stwierdził kiedyś, że „między prezydentem i arcybiskupem istnieje naturalne przymierze w wielu kwestiach"21. Od tej pory Wojtyła i Reagan wspólnie walczyli w dziedzinie moralności, a nawet moralności seksualnej. Łączyło ich żywe zainteresowanie zwłaszcza dla spraw Ameryki Południowej i państw bloku wschodniego, szczególnie Związku Radzieckiego, który Reagan, bardziej papieski niż sam papież, określił kiedyś wręcz jako „ośrodek wszelkiego zła", w Wojtyle natomiast, jak pisze austriacki dziennik Die Presse, widział „moralną opokę dla 405 pozbawionego zasad świata zachodniego". Krótko mówiąc, dobrali się dwaj arcykonserwatyści, wierni zasadom, dwaj strażnicy cnoty i — co nie najmniej ważne — dwaj bohaterowie telewizyjni, ale przy tym dwaj bojownicy, połączeni jawnie systematyczną strategią przeciw Kremlowi. „Z mojej strażnicy — pisał bez ogródek William Wilson, ambasador Reagana w Watykanie — widzę tylko dwóch czołowych mężów stanu, prowadzących walkę z komunizmem: to papież i prezydent." Czyż nie przypomina to pochwały Piusa XI na temat Hitlera, że jest to „jedyny szef rządu", który „nie tylko podziela jego własne poglądy na bolszewizm, ale z wielką odwagą i niedwuznacznie wypowiada mu walkę" (t. I, str. 325)?22 Jan Paweł II, niewątpliwie znów papież wyraziście polityczny, wyszedł ze Wschodu opanowanego przez komunistów i oczywiście jako przeciwnik reżimu, jako wojujący antykomunista. Jednakże starał się czy on, czy też jego przebiegły „minister spraw zagranicznych" arcybiskup Agostino Casaroli, zręcznie lawirować w stosunku do wschodniego supermocarstwa, wykazując się „sztuką kompromisu", a nawet, przynajmniej od czasu do czasu, czymś w rodzaju kooperacji. Toteż Frankfurter Allgemeine już 1 marca 1980 roku doniosła z Moskwy: „Polityka zagraniczna Watykanu za Jana Pawła II jest w zasadzie pozytywnie oceniana przez Związek Radziecki." I rzeczywiście papież już po dwóch miesiącach urzędowania, 24 stycznia 1979 roku, przyjął czołowego dyplomatę Kremla, ministra spraw zagranicznych Gromykę, i rozmawiał z nim prawie przez dwie godziny. Spodziewano się, że rozwijanie takich kontaktów poprawi sytuację Kościoła katolickiego w bloku wschodnim, aby w przyszłości można było tam skutecznie prowadzić działalność misyjną, operować, wzmacniać swe siły i wreszcie objąć prowadzenie. O to i tylko o to chodzi Rzymowi, gdy tak uderzająco często opowiada się za sprawiedliwszym życiem, za rozwiązaniem wielkich problemów ludzkości, za pokojem między narodami, ale oczywiście przede wszystkim za wolnością religii, która nie przypadkowo „ze wszystkich praw ludzkich najpilniej leży na sercu" Rzymowi (jak pisze katolik Hammel)23. Tak iż w sumie papież Wojtyła kontynuował w stosunku do Związku Radzieckiego politykę Pawła VI, co ujawnia już choćby jego polityka personalna w zakresie głównych stanowisk: jak kardynał Casaroli, jak specjalny nuncjusz na Europę Wschodnią Luigi Poggi i tak dalej, aż po kubańskiego przyjaciela Fidela Castro nazwiskiem Cesare Zacchi, któremu także za Jana 406

Pawła II podlegała nowa papieska kadra dyplomatyczna. Wojtyła przejął też „dyplomację przyjęciową" Pawła VI, u którego w latach od 1965 do 1976 sam tylko sowiecki minister spraw zagranicznych Gromyko pięciokrotnie dostąpił audiencji24. Oczywiście było to zachowanie tylko z pozoru przychylne, wymuszone pod naciskiem okoliczności. W stosunku do raczej wrogiego supermocarstwa Watykan zawsze dopomina się o wolność religii. Jeżeli jednak on ma przewagę, to zamiast względnej gotowości do kompromisu i strategii oportunistycznej — typowa polityka od dwóch tysiącleci — natychmiast pojawia się ostra konfrontacja. Tym bardziej należało się jej spodziewać po Karolu Wojtyle, urodzonym ekspercie od Wschodu, w dodatku reprezentującym typ żywotny, krzepki, w żadnym razie nie posądzany o jakieś przystosowanie się, jakieś okazjonalne wychodzenie naprzeciw czy ustępliwość; tym bardziej, że i Stany Zjednoczone również zamiast „odwilży" w polityce światowej, jak na początku lat 1970-tych, zamiast polityki odprężenia, znów dążyły do konfrontacji, zwłaszcza pod rządami Ronalda Reagana. Toteż i Jan Paweł II niebawem odrzucił uprawianą wcześniej dyplomatyczną powściągliwość, pozornie zwiększoną gotowość do dialogu z „bezbożnymi wrogami", czy nawet jakiś rodzaj zezwolenia na „dostosowanie się", i znów poczynał sobie w duchu Kościoła triumfującego i jego roszczeń do wyłącznej reprezentacji25. Co prawda w pełni dotyczy to jedynie Polski, która jednak dla byłego kardynała z Krakowa stanowiła od początku, rzec by można, samoistny kompleks jego dążeń na Wschodzie, odrębną dziedzinę, co skłaniało go do swoistej polityki siły, właśnie dlatego, że Kościół tam był silny i jak się po trochu okazało, choć nie bez przejściowych porażek, silniejszy niż władze państwowe i partyjne w Warszawie. Cała walka większości narodu polskiego przeciw znienawidzonemu reżimowi rozniecana była przez biskupów. Występowali oni na rzecz zarówno wiary w Boga, jak i praw ludzkich, przy czym prawa ludzkie kler oczywiście (w znacznej mierze) utożsamiał z prawami Kościoła katolickiego. Umiejętnie identyfikowano dobro narodu polskiego z dobrem Kościoła. Ale i tak Polska pozostała jak dotąd „jedynym krajem", co znacząco przyznaje katolik Hammel, „w którym arcypasterze reprezentowali zarówno dobro ogółu, jak i dobro Kościoła". Zdanie to wyraźnie implikuje, że wszędzie poza tym dobro Kościoła — co dla każdego znawcy 407 jego dziejów jest i tak oczywiste — bez wahania stawiano ponad dobrem ogółu26. W Polsce Kościół przewodził opozycji. Stanowił wszechobecne przeciwieństwo oficjalnej opinii i władzy. Swój totalitaryzm przeciwstawiał totalitaryzmowi państwa i partii. To Kościół stał za „Solidarnością", którą bodajże stworzył Wojtyła, i za Lechem Wałęsą, najwidoczniej jedynym działaczem zdatnym do tego, aby stać się marionetką kleru. I dlatego właśnie on, w klapie noszący obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej i klękający przed papieżem, w styczniu 1981 roku stał się w Rzymie obiektem stosownych umizgów, wraz ze swą delegacją potraktowany w Kurii niczym gość rangi państwowej; katolicki teolog Wolfgang Hammel pisze: „Nigdy jeszcze nie świadczono w Watykanie człowiekowi świeckiemu takich zaszczytów." Komunistyczne władze zaś 13 grudnia 1981 roku wprowadziły w Polsce stan wojenny, a w następnym roku, kiedy Wałęsa ochrzcił córkę imieniem Maria Wiktoria, ku czci zwycięstwa Maryi, zdelegalizowały „Solidarność". Jej przywódca, początkowo jakby opuszczony przez kler, znikł po cichu z widowni, ale w odpowiednim czasie znowu go wydobyto27. Kreml reagował na to jakby zbity z tropu. Oczywiście wiedziano, kto stoi za „Solidarnością", kto ją tak naprawdę prowadzi i podżega. Nie bez racji spodziewano się najgorszego, aż do „kontrrewolucji" i może nawet powstania zbrojnego, przy czym było jasne, że i Rzym aprobuje tu wszelkie posunięcia, wszelkie formy oporu i „kurs reformatorski, jak również wspiera je rozlegającym się na pół świata ogniem huraganowym swej publicystyki"28. W Moskwie Litieraturnaja Gazieta w 1982 piętnowała polskiego papieża jako shigusa amerykańskiego imperializmu, fałszywego apostoła pokoju, zdrajcę watykańskiej polityki wschodniej. Ostrzegała przed czynnym mieszaniem się Kościoła w sprawy polskie i zwracała uwagę, że rozruchy uliczne w Gdańsku, Wrocławiu, Nowej Hucie wybuchały zaraz po nabożeństwach. Radio Moskwa zaś donosiło, że wielu Polaków zadaje sobie pytanie, „czy Kościół aby nie odczuwa pokusy, żeby zastąpić «Solidarność» i wystąpić już nie tylko w roli moralizatorskiej, lecz jako organizacja polityczna, która przeciwstawi się socjalizmowi?"29 Jan Paweł II oczywiście nie wzywał Polaków do frontalnego wystąpienia przeciw rządowi. Oczywiście uznawał go de iure i wystrzegał się nawoływania do jakiegokolwiek rodzaju 408 przemocy, do rewolucji. Zmierzał jednak do tego samego, co niegdyś jako kardynał Krakowa. Już w czasie swojej pierwszej podróży do Polski w 1979 roku zachęcał naród katolicki do oparcia się na „hierarchicznych strukturach Kościoła". Już wtedy głosił „społeczną niezawisłość" i „prawo do samodzielnej egzystencji". Wyrażał radość z panującego w ojczyźnie „pragnienia wolności i sprawiedliwości". W obozie koncentracyjnym Birkenau domagał się dla Polski „prawa do własnego miejsca na mapie Europy" i stwierdzał: „Mówię w imieniu wszystkich, których prawa są gdziekolwiek na świecie poniewierane i gwałcone."30 Niezmordowanie mobilizował Wojtyła opinię światową na rzecz Polaków, deklarował, że solidaryzuje się z nimi. Wskazywał raz po raz na „problemy mojej ojczyzny". Wciąż na nowo domagał się wolności religii, w ogóle praw ludzkich, żądał dla katolików na Wschodzie takich samych praw, jakimi cieszą się katolicy na Zachodzie, zalecał dla Polski orientację zachodnią zamiast wschodniej, propagowanej przez władze. Bierny opór polskich katolików był mu niewątpliwie bardzo na rękę. Co więcej, w orędziu swym na Światowy Dzień Pokoju 8 grudnia 1981 roku przypomniał o podstawowym chrześcijańskim prawie do samoobrony. Gdybyż za Hitlera choć jeden biskup niemiecki w ten sposób atakował dyktaturę nazistowską! Ponoć dwa miliony Polaków zgromadziły się, gdy papież w Krakowie beatyfikował ojca Kalinowskiego i brata Chmielowskiego, którzy z bronią w ręku walczyli z caratem. Sławił ich „bohaterską miłość ojczyzny" i nawoływał naród „do zwycięstwa"31. Nawet w dokumentacji wiedeńskiego publicysty Ernsta Trosta, którą kardynał Kónig pochwalił i opatrzył przedmową, określa się pielgrzymkę papieską jako „wydarzenie również na wskroś polityczne". Przemówienie na warszawskim Placu Zwycięstwa „zabrzmiało jak wypowiedzenie walki, w sercu stolicy Polski rzucono reżimowi komunistycznemu wyzwanie, jak nigdy dotąd". Papież głosił „duchową jedność chrześcijańskiej Europy" i wykrzykiwał stare hasło krzyżowców: „Tak, Chrystus tak chce..." Na zakończenie tej podróży Ojca Świętego do „najbardziej katolickiego kraju świata", gdzie „spokojnie, a przecież wyzywająco śpiewano o «Chrystusie Królu»", Trost zauważa: „W tym tygodniu po Zielonych Świętach król Polski nazywał się Karol Wojtyła albo Jan Paweł II. Mógłby wszystko wtedy uczynić z masami, które były mu całkowicie oddane."32 409

I oczywiście było to starannie przemyślane, że właśnie w Polsce nawoływał do „ponownego zjednoczenia Europy w chrześcijaństwie", że w Polsce mówił o drodze wschodniej i zachodniej, podkreślając: „My, Polacy, od tysiąca lat wybraliśmy drogę zachodnią", że akurat w Polsce uczył modlić się o to, „by siły ateizmu — siły śmierci — nie okazały się mocniejsze od sił życia, od światła wiary", że w 1980 roku chłostał ateizm jako „główne niebezpieczeństwo naszych czasów" i porównywał sytuację w krajach rządzonych przez ateistów do starożytnych prześladowań chrześcijan33, które nie były co prawda aż tak straszne, jak się dzisiaj wmawia całemu światu34. Jednak nie tylko w Polsce, ale raz po raz ten papież trąbił na zjednoczenie Europy. Choćby na krótko przed swoją podróżą do Polski, w Monte Cassino, gdzie klasztor założył w VI wieku Benedykt z Nursji, „ojciec Europy" (wg Piusa XII) i „patron Europy" (wg Pawła VI). Więc i papież Wojtyła dołożył tu swoje kazanie na temat: Program życia dla całej Europy. Pod koniec 1982 roku celebrował „święto Europy" w Santiago de Compostela, wielkim ośrodku pielgrzymek w Hiszpanii, wychwalając ten chrześcijański kontynent, „jego kulturę, jego dynamikę, jego przedsiębiorczość, jego zdolność konstruktywnego rozszerzania się na inne kontynenty, krótko mówiąc wszystko, co stanowi o jego sławie". A w 300 rocznicę wyzwolenia Wiednia zagrożonego przez Turków urządzono we wrześniu 1983 roku, na wyraźne życzenie Wojtyły, na wiedeńskim Placu Bohaterów „Wieczornicę Europejską", na której piętnował on — jak i wielokrotnie poza tym — „apodyktycznie wytyczane granice", przywoływał wspólną historię Europy „od Atlantyku po Ural" i jako ferment jedności zalecał „szerzenie wiary chrześcijańskiej"35. Jest zupełnie jasne, do czego dąży ta jawnie ofensywna — w porównaniu z jego niedawnymi poprzednikami — polityka wschodnia: najpierw do umocnienia rzymskiego katolicyzmu według „modelu polskiego", a w końcu do „zjednoczonej po chrześcijańsku Europy". Chodzi tu, aby użyć słów kardynała Hóffnera, o „niezmordowanie prowadzoną nową ewangelizację Europy"; „musimy się do niej zabrać", jak stwierdził 4 maja 1987 roku w Spirze prymas niemiecki. Zagorzały antykomunizm i antysowietyzm tak obydwu ostatnich Piusów, jak i mniej czy bardziej kontynuujących ich tradycję następców, utrzymuje się więc w dalszym ciągu, znów dążąc do obalenia wschodniego systemu i związków państwowych, a tym samym, co nie ulega wątpliwości, do 410 pozyskania Kościoła rosyjsko-prawosławnego.36 Eugenio Scalfari, dyrektor La Repubblica, dawno już zorientował się w arcyreakcyjnej postawie Wojtyły i doradził mu, aby przechrzcił się na Piusa XIII37. Oprócz Polski pożądliwe oko papieża spoczywało i nadal spoczywa zwłaszcza na kolejnych tzw. państwach ościennych, czyli tych, które Watykan już od dawna traktował, obok Polski, jako najbardziej wschodni bastion Kościoła rzymskiego, jako przedmurze i bazę wypadową wobec nieprzyjaciela. Linia ta ciągnie się od Austrii i Węgier przez Słowację, Ukrainę, Białoruś i Polskę aż do Litwy, Łotwy, Estonii. Zawsze odgrywała ona w polityce Kurii szczególną rolę jako Antemurale Christianitatis (przedmurze chrześcijaństwa) przeciw Rosji, czy to prawosławnej carskiej, czy komunistycznej (t. I, str. 220 i nast.). Dotyczy to, poza Polską, szczególnie Litwy, gdzie katolicy stanowią 75% ludności (na Łotwie 10%) i wielu tamtejszych katolików to Polacy, jak zresztą i Wilno teoretycznie podlega polskiemu episkopatowi. Oczywiście polski papież orientuje się również po sąsiedzku w sprawach Kościoła litewskiego; tamtejsze wychodzące w podziemiu pismo Kronika Kościoła katolickiego na Litwie podburzało bodajże duchownych seminarzystów: „Jeżeli z jakiegokolwiek powodu macie powiązania z KGB, zerwijcie je za wszelką cenę, choćby własnego życia..." Watykan nigdy nie uznał wcielenia Litwy do Związku Radzieckiego. A kiedy polski papież chciał odwiedzić ten kraj w 500 rocznicę śmierci św. Kazimierza, patrona Litwy, władze radzieckie ze zrozumiałych względów odmówiły mu pozwolenia na wjazd. Oświadczył jednak, że pewnego dnia tak czy owak przybędzie na Litwę. (Ma zresztą, co sam wyznał, także litewskich przodków, bodajże od strony matki. Przez ojca zaś, przykładnego podoficera, wiąże go coś z monarchią Habsburgów; to ostatnie dotyczy także niektórych jego poprzedników w tym stuleciu, mianowicie Piusa X, Piusa XI i Jana XXIII.)38 Zaostrzenie polityki wschodniej dało się odczuć także w Jugosławii. Mianowicie kiedy w tamtejszym Kościele chorwackim rozpoczął się swoisty „renesans Stepinaca", kult zbrodniczego prymasa i wspólnika ustaszów (str. 155 i nast.), który popierał arcybiskup Zagrzebia Franjo Kuharić, papież w dniu 2 lutego 1983 roku awansował Kuharića, przewodniczącego chorwackiej Konferencji Biskupów, na kardynała. Gdy w roku 1984 na zakończenie obchodów 1300-lecia „chrześcijaństwa u Chorwatów" papież 411

Wojtyła chciał przybyć na Kongres Eucharystyczny w miejscowości Marija Bistrica, żeby umocnić nacjonalizm chorwacko-katolicki, kardynał Kuharić przewidywał również odwiedzenie bardzo czczonego, w szczególności podczas katolickich rzezi w Chorwacji, przybytku maryjnego. Nie zgodził się natomiast Kuharić, ze zrozumiałych przyczyn, na przyjazd papieski do byłego obozu śmierci Jasenovac, gdzie swego czasu, pod wodzą pewnego franciszkanina, w ciągu czterech miesięcy ścięto 40 tysięcy ludzi (str. 175). Jednak papieżowi odmówiono wjazdu i zamiast niego czcił pamięć Stepinaca w Marija Bistrica wiedeński kardynał Kónig. (Świetnie pasuje do tego fakt, że jak stwierdza słoweński biskup dr Vekoslav Grmić, wpływy chorwackich ustaszów w Watykanie pod rządami Jana Pawła II wzrosły.)39 Jak w Polsce, na Litwie, w Jugosławii kadry papieskie agitują, zachęcają do przewrotu lub oderwania się, tak zakipiało również i w Słowacji, której już profesor teologii Tiso w przymierzu z Hitlerem i papiestwem zapewnił pozorną niezawisłość, w rzeczywistości zaś przyłączył ją militarnie i w polityce międzynarodowej do Niemiec nazistowskich, przy czym należy dodać, że na krótko przed tym Tiso składał przysięgę na wierność prezydentowi Czechosłowacji (str. 22 i nast.). Obecny rozwój sytuacji nie jest pozbawiony pikanterii, jako że czechosłowacki prezydent Vaclav Havel, który przed objęciem urzędu wyznał czarno na białym, iż „na pewno nie jest prawdziwym chrześcijaninem i katolikiem", a to „z wielu różnych przyczyn, na przykład dlatego, że tego Boga mojego nie czczę i po prostu nie rozumiem, dlaczego miałbym go czcić", a potem już wypowiadał się zgoła inaczej, zapraszając właśnie papieża do swego kraju, tyle czasu lżonego przez Rzym jako „republika husycka". Havel, który później — w marcu 1991 roku, jako pierwsza głowa któregoś państwa z Układu Warszawskiego — odwiedził siedzibę NATO w Brukseli i najchętniej od razu wprowadziłby swój kraj do NATO, pragnął teraz widzieć Europę, zupełnie jak papież, „pod rządami tych polityków, którzy czują się związani wartościami chrześcijańskimi". Ba! tak entuzjastyczną czcią otaczał Jego Świątobliwość, że jak pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung, „rzecznik rządu mówił wprost o «wyznaniu» Havla wobec Jana Pawła II, przez niektórych potraktowanym wręcz jako «spowiedź» prezydenta, dotychczas nie występującego jako katolik". Można teraz w napięciu oczekiwać nowego, separatystycznego rozwoju wydarzeń na Słowacji40. 412

O ile w komunistycznych państwach bloku wschodniego Jan Paweł II czynił wszystko, co w danych okolicznościach było możliwe, dla zmobilizowania poddanych przeciwko władcom, o tyle w Ameryce Łacińskiej postępował akurat odwrotnie. Tutaj bowiem stawał i nadal staje całkiem zdecydowanie po stronie wielkokapitalistycznych władców przeciwko poddanym. Co prawda, zgodnie z oportunistyczną praktyką już apostoła narodów Pawła, papież stara się „być wszystkim dla wszystkich" i do robotników albo biedoty przemawia inaczej niż do innych kręgów. Na przykład w latynoskich dzielnicach nędzy, wobec indiańskich campesinos, przypomina jak najbardziej o nędzy, o wyzysku, i że mają prawo nie tylko do jałmużny, ale również do skutecznej pomocy. Zdarza mu się wówczas mówić o „jawnej niesprawiedliwości", czy wręcz oznajmiać: „A jeśli wymaga tego dobro ogółu, nie wolno się cofnąć nawet przed wywłaszczeniem!" W założeniu potrafi w swojej tak zwanej encyklice rozwojowej Sollicitudo rei socialis dojść nawet do „znamiennej zasady chrześcijańskiej nauki społecznej" w stwierdzeniu: „Dobra tego świata są pierwotnie przeznaczone dla wszystkich", tylko że zaraz dorzuca: „Prawo do własności prywatnej pozostaje ważne i konieczne."41 Albowiem ten papież jest po prostu, jak przystało na takich jak on, mistrzem rozdwojonego języka. Produkuje więc jak z taśmy piękne zdania: „Kościół stoi po stronie biedaków i tu jest jego miejsce!" „Kościół na całym świecie chce być Kościołem biednych." „«Błogosławieni ci, którzy są ubodzy przed Bogiem.» Tego Kościół chce nauczać, idąc za przykładem Chrystusa." „Jedyna walka, jedyna bitwa, której Kościół chce służyć, to walka o prawdę i sprawiedliwość." „Tylko to społeczeństwo jest społecznie sprawiedliwe, które stara się być coraz bardziej sprawiedliwe." „Czyńcie wszystko, co w waszej mocy, aby nie zwiększała się przepaść, która dzieli niewielką liczbę bogatych od wielkiej liczby biednych, żyjących w nędzy."42 1 tym podobne na tuziny, nie, na kopy! Papier jest cierpliwy. Ale nie wolno też krzywdzić „biednych bogaczy" (i siebie): to prastara tradycja klechów. Tak jest, trzeba być wszystkim dla wszystkich, ażeby interes się kręcił. Więc Jan Paweł II potrafi przyznawać prawa robotnikom, ale zarazem przypominać im o ich obowiązkach; potrafi objaśniać własność prywatną jako obowiązek społeczny, ale zarazem podkreślać prawo do prywatnej własności; potrafi życzyć sobie sprawiedliwszego podziału dóbr, ale zarazem nie pozwoli błędnie uważać Jezusa za rewolucjonistę. 413

Panujących prosi, aby więcej robili dla poddanych, do Maryi zaś wznosi wołanie, aby chroniła państwa od przewrotu. W każdym zakątku polityki, całkiem na prawo czy całkiem na lewo, już od dawna można się powoływać na wypowiedzi Jana Pawła II. „W Brazylii — szydzi jeden z tamtejszych biskupów — każdy dzisiaj ma swój cytat z papieża." A „Brazylia" znaczy wszędzie43. W swojej pouczającej książce Karol Wojtyła: Papież i polityk Albert Krims powiada, iż to podstawowy schemat wielu przemówień tego „namiestnika", że w doborze tematu nastawia się na swoje audytorium, wychodzi mu naprzeciw, że wobec każdej grupy, do której przemawia, chętnie używa pojęć sprawiających wrażenie, jak gdyby się z nią solidaryzował. Tak więc przemawiając w Favela Vidigal, jednej z dzielnic nędzy w Rio do Janeiro, osiem razy posłużył się określeniem „Kościół biednych", co jest w Ameryce Łacińskiej jednym z kluczowych pojęć „teologii wyzwolenia", którą papież w rzeczywistości zwalcza. Więc pozbawił to pojęcie ostrości, przespirytualizował je i przekształcił44. Naturalnie występuje też papież, zwłaszcza wobec robotników, w obronie robotników. Nakłada wówczas nawet hełm plastikowy i wspomina, że sam chodził kiedyś do roboty w fabryce. Wszak od czasu, jak pisze katolik Frossard, posługując się ładnym kwiatkiem stylistycznym, gdy kominy fabryczne zaczęły wyrastać z ziemi, jest to „pierwszy przypadek, że przemysł chemiczny przyczynił się do ukształtowania papieża"45. Oczywiście dopomina się papież o to, żeby człowiekowi nie brakowało pracy i zapłaty. Bez pracy i zapłaty nie tylko nie da się go wyzyskiwać, ale nawet staje się niebezpieczny. Jeżeli tak na to spojrzeć, zagrożenie pokoju przez szalejącą niesprawiedliwość może stanowić dla Wojtyły nie lada problem. Apeluje on do rządów, do tych, co ponoszą odpowiedzialność, aby „zjawisko rosnącej biedy uznali za sprawę pierwszorzędną". Dobrze wie, że liczba biednych nie maleje, tylko pomnaża się, „nie tylko w krajach słabiej rozwiniętych, ale także, co wydaje się równie skandaliczne, w krajach lepiej rozwiniętych". A tymi krajami są — jak komentuje to jezuita Schaching, socjolog z papieskiego uniwersytetu Gregoriana w Rzymie — „po większej części" te kraje, które „określają się jako chrześcijańskie"46. Ale co to pomoże, gdy papież (w swoim ulubionym przeciwstawieniu, które, jak wiadomo, nie on wymyślił) powie, że „mieć niektórych może działać na szkodę być tak wielu innych". Co to 414 pomoże, jeżeli nawet padnie w tym kontekście zdanie: „W obliczu ostateczności nie można dawać pierwszeństwa zbytkowi w ozdobach kościelnych i kosztownym przedmiotom liturgicznym. Na odwrót, obowiązkiem się może okazać spieniężenie takich dóbr, aby za to dać potrzebującym jeść i pić, ubranie i mieszkanie." I cóż pomoże cała ta piękna gadanina, skoro Kościół od tysiąca, od półtora tysiąca lat nigdy nie spieniężył swoich skarbów: chyba że czynili to, nawet dosyć często, książęta Kościoła, wzbogacający jedynie tym sposobem siebie i swoich! Z całych tych skarbów, tych dóbr, jak w pobożnym średniowieczu, tak i w czasach nowożytnych nic nigdy nie trafiło do innych. Poza tym niewolników Kościoła nie można było spieniężyć, co nigdzie nie miało odpowiednika! „Inwestycją w kamienie zamiast w ludzi" nazywa to były katolicki specjalista od prawa kanonicznego Horst Herrmann w swojej książce Kościół a nasze pieniądze, w której demaskuje też „pobożną bajkę o Caritasie" oraz wiele innych legend na temat najbogatszego Kościoła na świecie, który co najmniej 80% swych instytucji socjalnych opłaca ze wspólnych pieniędzy podatników47. I co to pomoże, gdy papież chłoszcze dzisiejsze myślenie konsumpcyjne, cywilizację materialistyczną, „skrajny" kapitalizm, „pewne formy współczesnego «imperializmu»", pewne decyzje „gospodarcze i polityczne", za którymi kryją się „formy istnego bałwochwalstwa w stosunku do pieniądza, ideologii, klasy lub technologii", skoro jego własny Kościół jest głęboko uwikłany w to wszystko i ciągnie z tego olbrzymie zyski? Co to pomoże, gdy papież do „znamiennych sposobów działania i zachowania, pozostających w sprzeczności z wolą Boga i dobrem bliźniego" wyraźnie zalicza dwa takie jak chciwość i żądza władzy: „z jednej strony wyłączna żądza zysku, a z drugiej strony pragnienie władzy w zamiarze narzucania swej woli innym", skoro to właśnie, co najmniej od początków IV stulecia, jak nic innego, jest charakterystyczne właśnie dla historii Kościoła?48 Papież oskarża, ale w ogóle nie przyczynia się do rzeczywistego polepszenia całej tej okropności. Wprost przeciwnie! Jego własny Kościół uczestniczy w wysysaniu. Jest udowodnione, że potrzebuje dla siebie, dla swego własnego aparatu, wielokrotnie więcej, niż daje innym. Pożera ze skórą i kośćmi. Z duszami. Żąda całego człowieka, całej władzy. Nie ulega wątpliwości, że status quo wychodzi mu na dobre. Dlatego skargi papieża są pozorne. Pogrąża się w hipokryzji. We wszystkich swych encyklikach, w setkach i tysiącach przemówień i wyjaśnień pomija szczegóły, 415 konkret, niczego nie wskazuje palcem, całkowicie brak im wzorców gospodarczych, społecznych, politycznych. Dla niego, polityka kościelnego, rzeczywista nędza to nie zgubna sytuacja polityczna, gospodarcza, tylko upadek moralny i religijny. Nędza ta wynika z „konstrukcji grzechu", jest „owocem licznych grzechów".Wmawia, że jego (katolicka) istota może uzdrowić świat. Głosi „miłość Boga i bliźniego" albo, jak Paweł VI, „cywilizację miłości". Ale czyż nie słuchamy tego w kółko od dwóch tysięcy lat? I co z tego wynikło? Jakie skutki przyniosło nawet i zwłaszcza w czasach, kiedy Kościół był niemalże wszechmogący?49 Począwszy od słynnych rzezi, w których tyle milionów Indian tak okrutnie zginęło z rąk katolickich Hiszpanów i Portugalczyków, kościoły i klasztory wciąż grabiły Amerykę Łacińską, stulecie po stuleciu. I gdy kler tam również stał się niemal wszechmocny i niebywale bogaty, masy drobnych wieśniaków, pracowników rolnych, robotników i bezrobotnych ginęły w brudzie i nędzy; do dnia dzisiejszego kwitną tam ciemnota, analfabetyzm, chroniczne niedożywienie i bezdomność50. Przez większą część XX wieku Kościół katolicki na tym subkontynencie służył też jako ideologiczna podpora panującemu systemowi wyzysku i kolonialnej oligarchii, z którą zrósł się na zasadzie symbiozy. Dopiero od niedawna coś jakby się zmienia, począwszy od II Plenum Łacińsko- Amerykańskiej Konferencji Biskupów 1968 roku w Medellin. Prałaci odcięli się wówczas od tradycyjnej bierności, od fatalistycznej orientacji na życie pośmiertne. Piętnowali „napięcia klasowe i wewnętrzny kolonializm", mówili o zinstytucjonalizowanej przemocy, o podstawowym łamaniu praw człowieka, o nieznośnych warunkach życia i oświadczyli: „Nędza panująca w naszych krajach to niesprawiedliwość, która woła o pomstę do nieba."51 Oczywiście myśleli tak nie wszyscy w tamtejszym Kościele, istniały również tendencje antagonistyczne, oprócz księży angażujących się socjalistycznie, czy nastawionych wręcz rewolucyjnie, nie brakowało też kościelnych reakcjonistów, którzy o krzyczącej do nieba nierówności mówili, że jest „legalna i w istocie konieczna". Kręgi prawicowe, i tak nadające ton w kierownictwie CELAM (Łacińsko-Amerykańskiej Rady Episkopatu), skrzyknęły się, naciskały na reinterpretację lub rewizję postanowień z Medellin, zwalczały „rosnące tendencje marksistowskie" i przede wszystkim „teologię wyzwolenia". Przy tym cieszyły się poparciem szczególnie Stanów Zjednoczonych, upatrujących w tym 416 zagrożenie swych interesów na południu. CIA opłacało reakcjonistów. Ale wspomagały ich także różne Kościoły europejskie, a zwłaszcza wpływowe siły w Watykanie52. Już nawet Jan Paweł I w krótkich dniach swego pontyfikatu znalazł czas, aby wystąpić przeciw mieszaniu się „teologii wyzwolenia" do spraw Kościoła. Napiętnował wyraźnie jako „błąd" jej pogląd, „że wyzwolenie polityczne, gospodarcze i społeczne pokrywa się ze zbawieniem w Jezusie Chrystusie, że królestwo Boże jest identyczne z królestwem ludzkim, mniej więcej podług formuły: Ubi Lenin ibi Jerusalem «gdzie Lenin, tam Jeruzalem»". I od lat siedemdziesiątych również kardynał Wojtyła zwalczał „teologię wyzwolenia" i jako papież czynił wszystko, aby wbić jej nóż w plecy: robiąc to w ścisłym powiązaniu ze wszystkimi dyktaturami Ameryki Łacińskiej i z „własnym krajem Boga", ze Stanami Zjednoczonymi. Zanim jeszcze pierwszy raz dotknął stopą ziemi meksykańskiej, już nagłówki krzyczały: TEOLOGIA WYZWOLENIA TO FAŁSZ. Papież, bez ustanku czynny w polityce, wystąpił przeciwko wciąganiu Jezusa do polityki, przeciw interpretacji Jezusa jako „bojownika w walce klasowej", przeciw „pojmowaniu Chrystusa jako polityka, rewolucjonisty i wywrotowca"53. Bo istotnie Jan Paweł II stoi całkowicie po stronie klasy panującej, reakcyjnych książąt Kościoła na całym świecie, politycznych krwiopijców Ameryki Łacińskiej i w znacznej mierze również Stanów Zjednoczonych, które tam, jak i gdzie indziej na kuli ziemskiej, potrafią iść do swoich interesów choćby po górach trupów. Chętnie więc naradzał się papież, przed swymi podróżami do Ameryki Łacińskiej, z możnowładcami z północy; konferował np. bezpośrednio przed swoją podróżą do Brazylii z prezydentem USA Carterem i jego polskim doradcą do spraw bezpieczeństwa, „starym przyjacielem" Wojtyły Brzezińskim; obu ich namiestnik Chrystusa przyjął na prywatnej audiencji. Przed wyprawą do Nikaragui i Ameryki Środkowej konferował z generałem Vernonem Waltersem, w latach siedemdziesiątych zastępcą szefa CIA, a następnie z wiceprezydentem Bushem i z delegacją narodowej Rady Bezpieczeństwa USA. Wszędzie też z nimi współpracował; w szczególności przeciw sandinistom. W tej kwestii, jak stwierdził Ernesto Cardenal we wrześniu 1985 roku, „zgadza się całkowicie z prezydentem Reaganem, który także chce zniszczyć rewolucję"54. 417

Współpraca papieża z USA bynajmniej nie ogranicza się jednak do kontaktów dyplomatycznych. Rozciąga się ona od wsparcia publicystycznego i finansowego aż po akcje oddziałów zbrojnych. Czasami nawet Departament Stanu chwali wystąpienia papieża, na przykład w Nikaragui i Salwadorze. Propagandą zajmują się niekiedy nawet tak wielkie agencje prasowe jak AP (Associated Press) i UPI (United Press International). Albo też firmy telewizyjne Ameryki Łacińskiej, ściśle powiązane z kapitałem amerykańskim, jak np. brazylijska „O Globo", jedno z największych na świecie prywatnych przedsiębiorstw i główny sponsor kosztownego widowiska papieskiego w Brazylii. Miliony i miliony dolarów wyasygnował także Kongres USA, niby to na „pomoc humanitarną", a w rzeczywistości dla „Contras" w Nikaragui. Także przez CIA płynęły pieniądze na akcje grup wojskowych. Albo przez amerykańskiego prawicowego katolika i multimilionera Petera Grace, który pewnego razu sam jeden dał żebrzącemu o to arcybiskupowi Managui, Obando y Bravo, 25 do 30 milionów dolarów, jakoby na zakup „różańców, Biblii i filmów religijnych", ponieważ „stanowią one skuteczną broń przeciw komunizmowi"55. Odpowiednio do tego Jan Paweł II popiera też w Ameryce Łacińskiej dyktatorów, jak np. przywódca sekty i masowy morderca generał Rios Montt w Gwatemali. Wspierał także chilijski reżim generała Augusto Pinocheta, mimo jego despotyzmu i masowego łamania praw człowieka, przeciw czemu poza tym Ojciec Święty zabiera głos tak donośnie i niestrudzenie. W Brazylii bezprawnie rządzących ministrów i wojskowych nazywał przedstawicielami narodu, ludu, a nawet w pałacu rządowym, gdzie przyjął go Joao Baptista Figuereido, podkreślił „oficjalne stosunki przyjacielskie" łączące Watykan z rządem brazylijskim, „które nigdy nie zostały zerwane i z biegiem czasu stawały się coraz mocniejsze". Krytykował co prawda środki planowania rodziny i aborcje, lecz ani słowem nie zająknął się o torturach, stosowanych przez reżim, a nawet o prześladowaniu księży i biskupów, co praktykował wprawdzie już Pius XII za czasów nazistowskich, choć wtedy nie tykano biskupów niemieckich. Nic dziwnego, że po wyjeździe papieża rząd Brazylii kazał obwieścić, iż całkowicie popiera wypowiedzi znakomitego gościa56. Również dyktatura Somozy nigdy nie została potępiona przez Jana Pawła II. Nawet kiedy ów tyran bombardował swój własny naród, papież Wojtyła głosił tylko powszechny pokój i przebaczenie. I owszem, jego nuncjusz Gabriel Montalbo 418 w czasie zagłady miasta Leon znajdował się na przyjęciu u Somozy, w czym odmówił uczestnictwa nawet ambasador amerykański w Managui. Ojciec Miguel d'Escoto, późniejszy minister spraw zagranicznych Nikaragui, który też podkreślał „daleko idące zgodności" w polityce zagranicznej Watykanu i Stanów Zjednoczonych, powiedział kiedyś: „Kiedy nas bombardowano i cały świat zajął stanowisko przeciw ludobójstwu Somozy, z Watykanu nie usłyszano ani słowa. Wstydzę się za to." Jeszcze w szereg miesięcy po upadku Somozy papież mianował bratanka tego despoty biskupem sufraganem Managui, mimo stanowczych protestów arcybiskupa tego miasta i wszystkich krajowych biskupów57. Bo ten Polak popiera dyktatury w Ameryce Łacińskiej tak samo zajadle, jak zwalcza dyktatury w bloku wschodnim. Jego zachowanie przy tym jest nader pouczające. Choć na przykład we wszystkich swoich przemówieniach w Brazylii, których było 68, ani razu nie wypowiedział słowa „strajk" — mimo że z różnych przyczyn użycie go było konieczne — w dwa miesiące później z okazji strajków w Polsce ogłosił nawet, że prawo do strajku jest „prawem naturalnym". I podczas gdy po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki od razu nazwał go „męczennikiem wiary", a Rzym oficjalnie nawet zapowiedział możliwość beatyfikacji, katolickie ofiary krwi w Ameryce Łacińskiej kompletnie zignorował. „Od czasu Konferencji Biskupów w Medellin (1968) w samej Ameryce Łacińskiej zamordowano 900 księży, w tym trzech biskupów. Papież nie wspomina o nich w swoich apelach o większą sprawiedliwość", pisze ojciec Anatol Feid58. Natykamy się tu na zjawisko godne uwagi, wręcz typowe dla Jana Pawła II. Usuwa on całkowicie z pola swego widzenia to, co mu nie odpowiada, i pomija to w swych wypowiedziach tak doszczętnie, jakby w ogóle nie istniało. A dotyczy to nie tylko historii współczesnej, lecz i dawniejszej, zwłaszcza historii Kościoła, tak iż można zapytać, czy jest ona mu w ogóle znana? W rzeczy samej Karol Wojtyła miał bardzo niewiele czasu na zdobywanie wiedzy, a nawet, jak sam wyznał, „zaledwie kilka lat" na pracę czysto naukową. I co więcej: „Okoliczności nigdy nie pozostawiały mi dużo czasu na studia." Jak również, co znów sam przyznaje, właściwie nigdy nie studiował normalnej filozofii, co zwykle robi się na uniwersytetach całego świata. A na historię Kościoła patrzył zapewne tylko przez okulary apologetyczne59. Kiedy był biskupem Krakowa, pochłoniętemu przez najrozmaitsze zajęcia pozostawały co najwyżej dwie godziny dziennie 419 na rozmyślanie: kiedy od dziewiątej do jedenastej krył się w kaplicy. Podług wypowiedzi jednego z sekretarzy „to było miejsce, w którym wykonywał całą pracę myślową". I takiemu to kaplicowemu myśleniu bodajże hołduje do dzisiaj. „Jeśli chodzi o kwestie wiary, pisze nierzadko klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. Mniej więcej tak, jak święty Tomasz z Akwinu, który opierał głowę o tabernakulum, nim odezwał się w sprawach eucharystii" (Frossard). Nic dziwnego, że takie są wyniki... W każdym razie jako papież Wojtyła, który już w pierwszym kwartale swego urzędowania wygłosił prawie trzysta przemówień i objaśnień, oczywiście ma jeszcze mniej czasu. Mógłby więc użalić się, jak jego poprzednik Jan Paweł I, że gdyby wiedział, iż pewnego dnia zostanie papieżem, więcej by studiował. „A teraz jestem stary i nie mam już czasu..."60 Ale jakkolwiek dużo czy mało Jan Paweł II w ogóle wie, ma widać przemożną potrzebę, aby okłamywać samego siebie albo, co bardziej prawdopodobne, przynajmniej świat. Tak czy owak w jego naiwne twierdzenie: „Kościół dzięki Radosnej Nowinie jest w posiadaniu prawdy o ludziach", „kompletnej prawdy o człowieku" uwierzyliby tylko najubożsi z ubogich duchem i ludzie w ogóle nie mający pojęcia o dziejach tej Radosnej Nowiny, do których zalicza się niestety większość ludzi, a w szczególności wierzących. A przecież właśnie im papież chciałby ukazywać Kościół promiennie czysty, więc kiedykolwiek mówi o jego przeszłości, nie ma w tym z reguły nic oprócz przemilczeń, idealizacji, malunków na złotym tle: a często są to najczystsze fałszerstwa61. Bez zastanowienia papież oświadcza: „Rzym to biskupia siedziba Piotra." Tymczasem w całej krytycznej teologii chrześcijańskiej nie ma ani cienia wątpliwości, że Piotr nigdy nie był biskupem Rzymu. Nawet jego pobyt i śmierć w Rzymie nie są udowodnione. Rzymska lista biskupów w pierwszych dziesięcioleciach to czysta dowolność, sfałszowana post factum. I przez całe pierwsze dwa stulecia ta lista jest równie niepewna jak spisy, dajmy na to, biskupów Antiochii lub Aleksandrii62. W swoim liście apostolskim Mulieris Dignitatem autor przytacza od razu na początku „końcowego przesłania" II Soboru Watykańskiego zdanie: „Zbliża się godzina, już nadeszła godzina, w której powołanie kobiety się w pełni rozwinie, godzina, w której kobieta dostąpi w społeczeństwie wpływu, promieniowania, pozycji, jakiej nigdy jeszcze nie osiągnęła."63 420

„.. .już (!) nadeszła godzina..." Po dwóch tysiącach lat jedynie błogosławieństwiem darzącej religii! Ten papież, który się nie wstydził zawołać pewnego razu do Nigeryjczyków, że ich kultura „ograbiła kobiety z określonych praw", w całym swoim „apostolskim" elaboracie przemilcza fakt, że kobieta już u Rzymian i Germanów miała lepszą pozycję niżeli w chrześcijaństwie. Że właśnie w chrześcijaństwie była przez dwa tysiące lat obrażana i gnębiona. Że uchodziła za istotę nieczystą i niską, za fons et caput mali (źródło i głowę zła), że wykluczono ją ze święceń kapłańskich i małżeństwa kapłańskiego, że przez całe stulecia znosiła w chrześcijaństwie najcięższe upośledzenia prawne, gospodarcze, społeczne i edukacyjne; że w oparciu o bieżące rozporządzenia jego poprzedników ze stulecia na stulecie była prześladowana jako czarownica, torturowana i mordowana; że musiała żyć najzupełniej podług woli swego chrześcijańskiego męża, któremu jeszcze Corpus Juris Canonici pozwalał zmuszać żonę do postu, bić ją, wiązać i więzić. Który to Corpus Juris Canonici, oficjalny kodeks prawa kościelnego, obowiązywał aż do 1918 roku!64 Ten papież tak dalece nie dba o prawdę, że nie chce potwierdzić nawet „pewnej nieufności" Kościoła „względem kobiet". Owszem, twierdzi, że stanowisko jego Kościoła „nie ma absolutnie nic wspólnego z postawą nierówności, najzupełniej obcą zarówno Ewangelii, jak i tradycji (!)". Ale zamiast przedstawić jakieś dowody z tej długiej tradycji, przeskakuje sobie (po skąpej wzmiance o „Chrystusie" i „Matce Bożej" w charakterze „dowodu" i „świadectwa") dwa tysiące lat ciągłego i nieraz włosy jeżącego spotwarzania kobiet przez duchowieństwo i wyjaśnia już w następnej linijce: „W tekstach Drugiego Soboru Watykańskiego znajdujemy kilka miejsc, które pokazują, jak bardzo Kościół troszczy się o godność kobiety... w życiu współczesnym, jeśli go właściwie rozumieć."65 Papież serwuje nawet to stare kłamstwo apologetów, jakoby kobieta w chrześcijaństwie była od początku bardziej szanowana niż w jakiejkolwiek innej religii. Używa do tego, jak zwykle, Maryi: że Bóg „narodził się z kobiety". Posługuje się formułą: „Kobieta-Matka Boża". Fałszuje nawet tradycyjne, bardzo stare przeciwstawienie typu „Ewa-Maryja", przerabiając je na paralelę: od niechcenia stawiając na głowie przyjętą apologetykę, odnosi cytat z Księgi Rodzaju 3, 15 nie tylko do Maryi, ale także do Ewy. W rzeczywistości już Bóg Starego Testamentu wg Księgi 421

Rodzaju 3, 16 zapowiedział kobiecie „wiele dolegliwości", o mężczyźnie zaś stwierdził: „on będzie panował nad tobą". W rzeczywistości kler chrześcijański przez więcej niż tysiąc lat jak najostrzej przeciwstawiał sobie Maryję, „dziewiczą Bożą rodzicielkę", i Ewę, prawzór kobiety, będącej „ciągle otwartą bramą piekła"; kojarząc Maryję z macierzyństwem Boskim, ze zbawieniem, dobrem i czystością; Ewę zaś, czyli kobietę, z uwodzeniem, grzechem i śmiercią. „Ruch mariański — pisze katolik Friedrich Heer — i wyklęcie kobiety, grzesznego ciała, «złej kobiety świata», od XII są ze sobą ściśle związane po XX wiek." Lecz wywodzą się co najmniej z VII wieku66. Papież wielokrotnie podkreśla, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę na swoje podobieństwo, przemilcza jednak, że właśnie najwięksi teologowie jego Kościoła poniżają kobietę; że Ambroży, Jan Chryzostom, Augustyn piszą, iż kobieta nie została stworzona na podobieństwo Boże, jest istotą podrzędną, służebną mężczyzny; że według Tomasza z Akwinu, jeszcze w XIX wieku wyniesionego do godności pierwszego nauczyciela Kościoła katolickiego, jest ona cieleśnie mniej warta, a duchowo jest „kalekim", „chybionym", „nieudanym mężczyzną"; że jego poprzednik Enea Silvio, papież Pius II, pod koniec XV wieku naucza: „Kiedy widzisz kobietę, pomyśl, że to diabeł, jest ona czymś w rodzaju piekła." Nigdzie nie mówi się o „podobieństwie Bożym", natomiast klerykalna kampania spotwarzania kobiety ciągnie się aż do XX wieku67. Nawet kobieta teolog Elisabeth Góssmann z Tokio, zaliczająca się przecież do wiernych cór Kościoła, wyjaśnia w swym komentarzu, że stały zwrot papieski o godności kobiety „w żadnym razie nie odpowiada rzeczywistemu wizerunkowi kobiety u męskich teologów z kręgu patrystyki i scholastyki aż do naszego stulecia włącznie, ani też praktyce kościelnej", i że papież wprowadził ten temat „dopiero pod naciskiem współczesnego, zeświecczonego (!) społeczeństwa oraz jego poczucia życiowego". A ja ponownie dorzucam: po niemalże dwóch tysiącach lat chrześcijańskiego pogardzania kobietą68. Cokolwiek Jan Paweł II mówi o małżeństwie, zawsze mówi też o jego „sakramentalności", a co najmniej o tym wspomina: tym potrzebniej, że właśnie małżeństwo też było w chrześcijaństwie długo i przez najwyższe autorytety poniżane. Wprawdzie rzekomo już Jezus Chrystus wyniósł je do godności sakramentu, ponieważ — paralela równie stara jak groteskowa — 422

„na krzyżu ofiarował się Kościołowi, swej narzeczonej"; ponieważ „jako zbawca oddaje się ludzkości i jednoczy ją ze sobą jako swe ciało". Tym sposobem, powiada papież, Pan objawia „pierwotną prawdę o małżeństwie", „odsłaniając" dotyczący go plan Boski, do tego „w całej pełni"69. To kretyńskie i obłąkańcze wyjaśnienie wierzące chrześcijaństwo przełyka ze stulecia na stulecie, nie domyślając się, jak bardzo najznakomitsi z teologów od starożytności, Justyn, Tertulian, Orygenes, Ambroży, Hieronim, Jan Chryzostom, Augustyn poniżali małżeństwo i wygrywali przeciw niemu nawet dziewictwo. Masa chrześcijańskich „laików" po prostu nie wie, że ich Kościół przez długi czas jedynie tolerował małżeństwo jako zło konieczne, mało tego! że sama idea „sakramentu małżeństwa" w ogóle narodziła się dopiero w XI i XII stuleciu, znów po upływie przeszło tysiąclecia dziejów zbawienia! Po prostu nie wie, że Kościół aż po XVI wiek uznawał zawarcie małżeństwa także bez księdza, aż do Soboru Trydenckiego, który co prawda ze swej strony wyklinał każdego, kto by nie oświadczył, że dziewictwo albo stan bezżenny są lepsze70. A dzisiaj Jan Paweł II woła: „Uczcijcie przede wszystkim cudowną godność i łaskę sakramentu małżeństwa!" „Małżonkowie muszą wierzyć w moc sakramentu, która ich uświęca." „Bóg wzywa małżonków do uświęcenia małżeństwa." Bóg? Papież! Chociaż w praktyce to żadna różnica, mimo wszelkich posiwiałych teorii!71 W roku 1980 papież pouczył UNESCO: „Problem edukacji zawsze był ściśle związany z posłannictwem Kościoła." W rzeczywistości od chrześcijaństwa zaczął się straszliwy upadek wykształcenia w stosunku do starożytnych Greków i Rzymian; już najwcześniejsze chrześcijaństwo było zdecydowanie wrogie wykształceniu; przecież nie wiedza i badania, tylko religia, głód, brud i łzy były wielkim ideałem chrześcijańskim; nawet u najsławniejszych Ojców Kościoła i papieży zabobon i wiara w duchy pieniły się z niesłychaną bujnością. Starożytni arcypasterze w masie swej byli analfabetami. Prawdopodobnie w IX-X wieku nawet nie każdy papież umiał czytać i pisać. W katolickiej Hiszpanii analfabetami były dwie trzecie ogólnej liczby mieszkańców jeszcze w początkach XX wieku. Także i w Państwie Kościelnym szkoły zaliczały się do najgorszych, a procent analfabetów był jeden z najwyższych w Europie. Wszak jeszcze w 1956 roku w kraju papieskim prawie 5 1/2 miliona ludzi nie umiało czytać i pisać72. 423

W Oświęcimiu Wojtyła przypomniał o zagładzie Żydów, o narodzie, „którego synowie i córki skazani byli na całkowite wytępienie". Ani słowa natomiast o krwawej prehistorii chrześcijańskiej, trwającej przez wiele, wiele stuleci! Wszystko, na co papież potrafił się tam zdobyć, to wzmianka znów o II Soborze Watykańskim, że ubolewa on nad wszelkimi „wybuchami nienawiści, prześladowaniami i przejawami antysemityzmu, które kiedykolwiek i z czyjejkolwiek strony zwracały się przeciw Żydom". Ani słówka o tym, że już pierwsze wielkie „rozwiązanie ostateczne", wyprzedzające Hitlera o półtora tysiąca lat, było dziełem św. Cyryla z Aleksandrii, katolickiego księcia Kościoła i jego nauczyciela; że już wtedy płonęły synagogi, podpalane przez chrześcijan; że właśnie wielu z największych Ojców Kościoła było wściekłymi antyjudaistami. Ani słówka o wszystkich potwornych upokorzeniach, upośledzeniach, torturach i masakrach, ciągnących się przez całe katolickie średniowiecze i nowożytność jak krwawy ślad, prowadzący wprost do hitlerowskich komór gazowych, co przecież dziś już przyznaje nawet wielu teologów katolickich73. W roku 1976 Wojtyła wołał do Pawła VI w Watykanie: „Straszliwy jest obraz ludzkiego życia w ustrojach totalitarnych, w których człowiek zostaje ograbiony z podstawowej racji swego istnienia: z wolności własnego sądu i własnego działania." Że nasze „postępowe" stulecie stało się „epoką nowego niewolnictwa, obozów koncentracyjnych i pieców krematoryjnych". Nowego niewolnictwa. .. stare istniało w starożytności i w chrześcijańskim średniowieczu! I nie tylko przez jedno stulecie, ale dłużej niż tysiąclecie. A zamiast pieców krematoryjnych służyły wtedy stosy inkwizycji i piece biskupie do palenia czarownic. A komendantem największego chorwackiego obozu koncentracyjnego jeszcze w połowie XX wieku był przez cztery miesiące franciszkanin (str. 175)74. Kiedy papież w swej encyklice Redemptor hominis pisze, że w pierwszej połowie naszego wieku „rozwinęły się różne totalitarne systemy państwowe, które następnie, jak wiadomo, doprowadziły do straszliwej katastrofy wojennej..." przemilcza oczywiście, że wszystkie faszystowskie dyktatury w tych czasach ustanowione zostały przy najściślejszej pomocy i współpracy papiestwa, a tym samym papieże, szczególnie Pius IX i Pius XII, są współwinni tej „straszliwej katastrofy wojennej": co w niniejszej książce udowodniono na setkach stron75. 424

Jan Paweł II rozgłasza też, jakoby „Stolica Święta" starała się zapobiec „temu, co najgorsze", przez zawarcie konkordatu. W rzeczywistości chciała sobie — i tylko sobie: to jej stała praktyka — wykroić, co najlepsze, i ciągnie z tego zyski do dzisiaj (por. t. I, str. 334 i nast.). Bez zmrużenia oka przejmuje też i rozpowszechnia papież Wojtyła powtarzane już prawie od pół stulecia stereotypowe kłamstwa o tym, jak niemieccy biskupi przeciwstawiali się Hitlerowi: podkreślając np. wzmagające się ostrzeżenia ze strony niemieckiego episkopatu przed „niebezpieczeństwami nowego ruchu", „protesty biskupów oraz intensywne uświadamianie i pouczanie wiernych", „odważne kazania i wyjaśnienia wielu arcypasterzy" itd. Dobitnie został przez niego wspomniany „biskup wyznawca kardynał Klemens August hrabia von Galen". Faktycznie zaś ten „wyznawca" podpisywał wszystkie bez wyjątku listy pasterskie niemieckiego i później „wielkoniemieckiego" episkopatu, popierające Hitlera i jego wojnę. Naturalnie wygłaszał też własne przemówienia odpowiedniej treści, a właśnie podczas wielkiego pogromu Żydów autoryzował przysięgę na sztandar dla Hitlera (t. I, str. 338, 347, t. II, str. 86 i nast. itd.). Później przyrównywał jego poległych — „Gdybym mógł, poszedłbym z nimi..." — do męczenników i jeszcze w liście pasterskim z 15 marca 1942 roku młócił frazesy: „Pragnęli dostarczać krwi, aby naród cierpiący na starczą słabość i inne schorzenia znów ozdrowiał młodzieńczo i rozkwitł. Pragnęli w nowej krucjacie z okrzykiem bojowym «Bóg tak chce!» powalić bolszewizm, co przed kilkoma laty hiszpański wyzwoliciel Franco sławił, przemawiając w Sewilli, jako cel wytknięty po chrześcijańsku."76 Nawet i we wrogich krajach, nie wyłączając Polski, duchowieństwo katolickie, szczególnie wyższe, stało nieraz po stronie Hitlera i jego Niemiec (str. 89 i nast., 105 i nast.). Nie kto inny niż kardynał Wyszyński, którego Jan Paweł II publicznie sławił jako „człowieka niezwykłego formatu" i chwalił, że stanowi on „zwornik całego Kościoła w Polsce" i wyraża „moc fundamentu, na którym opiera się Kościół", nawet ten późniejszy kardynał i prymas Polski jeszcze w roku 1938 w redagowanym przez siebie czasopiśmie Ateneum Kapłańskie pozwolił napisać: „Dzisiejsza Trzecia Rzesza reprezentuje nie tylko określony system polityczny. Podejmuje ona tytaniczną próbę urzeczywistnienia wielkich idei, mających przynieść odrodzenie ludzkości... Dzięki temu Niemcy obok Włoch stały się rzecznikiem ideologii o zasięgu ogólnoludzkim. Umocniły swą pozycję polityczną przez opór wobec międzynarodowego 425 komunizmu... Dzięki swej antykomunistycznej postawie niemiecki narodowy socjalizm przyczynił się do tego, aby położyć tamę zagrożeniu Europy przez bolszewizm. W tym względzie ma zasługi dla całej ludzkości." Tak jak Wyszyński w Polsce77. A papież i jego Kościół dla ludzkości. Och, jak chętnie o tym przypomina ten Ojciec Święty, niezmordowanie, uparcie, trochę tak, jak jemu samemu w Polsce bez ustanku pchały się w uszy, w oczy komunistyczne hasła jego przeciwników. Ta sama metoda, nawet i cel ten sam: prowadzić masy za rączkę dla własnej korzyści. „Kościół — jak twierdzi papież — walczy za człowieka wszędzie, we wszystkich ustrojach, na każdym kontynencie, w każdym kręgu kulturowym i w każdej cywilizacji." W rzeczywistości zaś Kościół, rzecz jasna, wcale nie walczy „za człowieka". Walczy za siebie, za duchowieństwo, zwłaszcza to wyższe. Ale papież obstaje przy swoim: „Ludzie nas potrzebują, niezmiernie nas potrzebują." To też nieprawda. Bo ludzie nie potrzebują Kościoła. Ludzie mogą doskonale żyć bez Kościoła. Miliony ich są tego dowodem. Natomiast Kościół, duchowieństwo, nie mogą żyć bez ludzi. Przecież taka jest prawda. Papież, jak to zwykle robi się w jego kręgach, stawia sprawę na głowie78. Wiąże się z tym również jego twierdzenie, że walka z Bogiem, walka z religią, zawsze jest zarazem „walką przeciwko człowiekowi". „Przecież nie może istnieć sprawiedliwe społeczeństwo, gdzie nie respektuje się gruntownie i całkowicie praw życia duchowego człowieka. Te prawa zaś można podsumować jako wolność religii i wolność sumienia..." Nawiasem mówiąc, „prawa życia duchowego", jeśli w ogóle takie „prawa" istnieją, można też zdefiniować całkiem inaczej; a Wojtyła w istocie zawsze ma na myśli wyłącznie prawa Kościoła rzymskokatolickiego. Albowiem o wolność religii, wolność sumienia woła on jedynie wówczas, gdy sam jest uciśniony. A jeżeli może uciskać, rzecz wygląda zgoła inaczej. Gdzież to przyznawał on wolność religii i wolność sumienia poganom, „heretykom", Indianom? W izbach tortur! Na stosach! Już papieże XIX wieku, Grzegorz XVI, Pius IX, potępili wolność sumienia, wolność wiary, jako „obłęd" (deliramentum), jako „obrzydłe prawo" (infanda łex). Jeszcze w połowie XX wieku kardynał Kurii Ottaviani trąbi na cały świat w związku z protestanckimi mniejszościami we Włoszech i Hiszpanii: „W oczach prawdziwego katolika tak zwana wyrozumiałość jest nie na miejscu." Także i w Madrycie swego czasu katoliccy studenci, uważający się 426

„w całym tego słowa znaczeniu za spadkobierców ducha inkwizycji", splądrowali kaplicę anglikańską. W Polsce w roku 1979, po pierwszej „pielgrzymce" papieża Jana Pawła II, katoliccy proboszcze ze swoimi parafianami pozajmowali siłą szereg ewangelickich kościołów i wypędzili z nich protestantów. Do kolejnej okupacji kościołów doszło w Polsce w 1981 roku. Chrześcijan wyznania ewangelickiego nie zalicza się do narodu polskiego. W ogóle protestanci są tu w sensie (czy w bezsensie) rdzennie inkwizytorskim, w duchu istnej kontrreformacji, tylko „materiałem do nawrócenia. .. lub do spalenia". Tak szydzi były jezuita Peter Hebblethwaite, mówiący o samym sobie: „Jestem zapisanym, czynnym, wierzącym i (chciałbym w to wierzyć) wiernym katolikiem." Cóż dopiero będzie się działo w prawosławnej Rosji, gdyby kiedyś zaczęły tam działać misje papieskie! Przedsmakiem tego są krwawe krucjaty, zdarzające się w Polsce między dwiema wojnami światowymi oraz to, co działo się w Chorwacji79. Ale czymś najdzikszym, na co może sobie pozwolić tylko „Ojciec Święty", jest lodowato-patetyczna gloryfikacja jednej z największych krwawych orgii w dziejach ludzkości: wyrżnięcie milionów i milionów Indian w kilkadziesiąt lat, a po części w kilka lat, czego dokonali w czasie podboju Ameryki Południowej katoliccy Hiszpanie i Portugalczycy. To prawie niewiarygodne, jak papież Wojtyła wychwala dzieło misji, przy którym pobożni wyznawcy Maryi Panny, niemal codziennie odprawiający Mszę Świętą i przystępujący do Świętej Komunii, a wszystko rozpoczynając w imię niezliczonych świętych, wieszali szeregi ludzi na szubienicach, smażyli ich na wolnym ogniu, palili żywcem, jak niezliczonym spośród nich obcinali dłonie, nosy, wargi, piersi, jak rozrywali swe ofiary pomiędzy parą koni albo dwoma czółnami, jak ich przywiązywali do wylotów armat i ścierali na proszek, jak rozpruwali brzuchy ciężarnym, rozbijali noworodki o skałę albo wrzucali do wody, jak ogary swoje karmili żywcem rozpłatanymi dziećmi indiańskimi. I całe to wzniosłe dzieło chrystianizacji papież Jan Paweł II potrafi „dziś oglądać wyłącznie z podziwem i wdzięcznością", wychwalać jako „ewangelizację", „głoszenie Radosnej Nowiny", „czas zbawienia", jako coś, gdzie „zapoczątkowano tak wiele i takiej piękności", gdzie nawet sam Bóg „dał początek dobremu dziełu", gdzie „wiara była prawdziwa", a wysłannicy wiary „trudzili się", „w obronie godności tubylców i chroniąc ich nietykalne prawa", „by urzeczywistnić królestwo Boże", kiedy Kościół „był pierwszą instancją, która ujęła się za sprawiedliwością 427 i w ogóle za prawami człowieka". Przedstawiłem tę imponującą masakrę misyjną w moim artykule Papież udaje się na miejsce zbrodni, systematycznie konfrontując ją z frazesami Jana Pawła II: można go przeczytać w zbiorze Opus diabołi80. I właśnie ten papież przy każdej nadarzającej się okazji przywodzi na myśl — krzykiem: „Łapać złodzieja!" gdy samemu jest się złodziejem — ilu to ludzi gnębiono, dyskryminowano, zabito, ponieważ nie wyrzekli się swojej wiary, nie chcieli przejść na religię rzymskokatolicką. Bo nie ulega wątpliwości, że u tego papieża, jak u każdego porządnego papieża, nic innego się w istocie nie liczy. Zło dostrzega w innych. Wytyka je niezmordowanie. „Jakże nie pamiętać tego zła, wyrządzonego ludziom przez ludzi? Obozy koncentracyjne, tortury, wszystkie te mechanizmy ucisku i zagłady tego, co w człowieku jest najbardziej ludzkie?" Czytając przemówienia i objaśnienia Wojtyły, idące już chyba w tysiące, można by pomyśleć, że w Kościele nie zdarzało się nic podobnego. Puścić to wszystko w niepamięć, całe epoki, stulecia, bezwstydnie ignorować hekatomby niewinnych ofiar ludzkich, jakby to było źdźbła nie warte — żeby nawiązać do Biblii — jakby od tej pory nic więcej się nie stało! Mówiono, że to „dar łaski" Ojca Świętego81. Taki papież potrafi, jakby to było coś najzwyklejszego na świecie, raz po raz gadać o „wolności". To jedno z najczęściej używanych, przez niego pojęć, lecz nie należy go mylić z „fałszywie pojętą wolnością", gdyż jest to „autonomiczna siła samoutwierdzenia się dla własnej, egoistycznie pojętej korzyści", a nie dla bezgranicznego egoizmu Kościoła82. Pojęcia podrzędne względem wolności, które jednak dla papieża w istocie są nadrzędnymi, to „wolność sumienia" i oczywiście przede wszystkim „wolność religii", w której nierespektowaniu Karol Wojryła widzi „nawet zagrożenie wojenne". W każdym razie wolność sumienia i religii są dla niego dużo ważniejsze np. od pracy i chleba, są to „dużo głębsze prawa ducha ludzkiego", należą „do jego praw obiektywnych", do „godności człowieka". W dodatku papież i Kuria rozumieją przez wolność religii nie tylko subiektywne prawo każdego człowieka, zawarte w konwencjach międzynarodowych i w deklaracjach ONZ, aby swobodnie i bez przeszkód wyznawać swoją wiarę, ale także do związanej z tym działalności publicznej. Toteż 2 października 1979 roku papież wobec ONZ stwierdził ostentacyjnie, że „natura społeczna" człowieka wymaga, aby „wewnętrzne akty religijne przejawiał na zewnątrz, tworzył z innymi wspólnotę w sprawach religijnych 428 i religię swą wyznawał zbiorowo". Katolik Hammel zauważa, iż katolicyzm — w przeciwieństwie do wielu innych religii, do których praktykowania niemalże wystarcza wolna izba w rodzinie — musi być „bardzo publiczny", aby się „manifestować". Gdyż chodzi mu, oczywiście, przede wszystkim o działanie na zewnątrz. Chce on jak najwięcej „katechizować", „ewangelizować", czyli indoktrynować. Chce się rozpowszechniać, chce władzy, przy czym jego władza religijna zawsze jest również władzą polityczną i oczywiście tak być powinno! W ostatecznej konsekwencji katolicka wolność religii sprowadza się do wolności dla religii katolickiej i do gnębienia, a w miarę możności wytępienia, wszystkich innych religii. Może więc znowu dojść do tego, co było powszechne u schyłku starożytności i przez całe średniowiecze83. Wynika z tego konsekwentnie, że dla Jana Pawła II wielką rolę odgrywa działalność misyjna. Podług jego definicji wszyscy chrześcijanie są „misjonarzami". Mają oni „wszystkich ludzi" uczynić apostołami Chrystusa. Chrześcijaństwo ma się stać udziałem „wszystkich ludzi". Toteż centralną sprawą jest dla tego papieża antropologia chrześcijańska, jest ona totalna; do tego stopnia, iż może on nauczać, że rozwój ku doskonałości „całego człowieka i każdego (!) człowieka" w Bogu i Chrystusie to jego najgłębszy obowiązek; przez co zresztą jedynie powtarza to, co jego poprzednik Paweł VI już podkreślił w roku 1967 w Populorum progressio: że „wcielenie w ożywiającego Chrystusa" jest „ostatecznym celem i ostatecznym sensem ludzkiego rozwoju". Jeśli w ogóle istnieje totalitaryzm, to właśnie u nich! I jest im potrzebny: bo w istocie tam nic się nie zgadza, bo bez niego wszystko to się zawali. I kiedyś tak będzie84. Co najmniej równie często, jak o wolności, jak o wolności sumienia i religii, mówi ten papież o „prawach ludzkich" i „godności ludzkiej", on, głowa Kościoła, wychwalanego przezeń jako „ekspert od ludzkości", który jednak, stulecie po stuleciu, nie uwzględniał żadnej z tych wolności; który dławił je w izbach tortur i na stosach, w krwawych orgiach i oszustwie; na którym ciąży więcej zbrodni niż na jakimkolwiek innym Kościele świata; przez eksterminację pogan, Żydów, Indian, przymusowe chrzty, wyprawy krzyżowe, inkwizycję, despotyzm, przez niewolnictwo i kolonializm, przez represje seksualne, spotwarzanie kobiet i stawianie ich poza prawem, przez wszelkiego rodzaju wyzysk, ostatnio znów przez ciemne interesy finansowe (z takimi zlikwidowanymi 429 później bankierami mafii jak Calvi i Sindona): ani słowa o tym wszystkim, ani słówka ubolewania, żalu, przyznania się do czegokolwiek. Tylko przemilczenia, tylko idealizacja, malownictwo na złotym tle. Ten sam papież utrzymał na urzędzie ciężko obwinionego szefa Banku Watykańskiego, arcybiskupa Marcinkusa, a nawet go awansował. I wreszcie: „Do kierowania Kościołem nie służą awemaryje!" — to Marcinkus — pewnie przytyk do papieskiego kultu Maryi. Wojtyła, który już w swoim krakowskim herbie arcybiskupim umieścił M jak Maryja, przeniósł tę literę także do swego herbu papieskiego. Kazał też natychmiast umieścić w swoich rzymskich apartamentach obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Jeszcze z seminarium duchownego wyniósł (maryjny) nawyk, który zachował też jako biskup i kardynał, numerowania kartek, na których coś notował podczas wykładu lub konferencji, nie cyframi, lecz kolejnymi słowami z Ave Maria. Nie, to nie zabobon ani jakieś magiczne zacięcie, jak mogliby sądzić płascy racjonaliści. Raczej może tu wchodzić w grę ceniona przez papieża „charyzmatyczność", „duchowość", wszak idzie chyba o to „pasterskie wyczucie wszystkiego... co bierze się z «ducha»", jak to sformułował w liście do księży z 16 kwietnia 1987 roku; może nawet swoisty wyraz owej, jak powiedział w tym samym roku przy poświęceniu seminarium duchownego w Augsburgu, „duchowej czy mądrościowej teologii, która wychodzi ponad metodę argumentacji naukowej i wiedzy jednostkowej, upatrując ostateczne związki w Bogu jako przyczynie i sensie wszelkiej wiedzy". Któż to może wiedzieć?85 Karol Wojtyła stracił starszą siostrę na sześć lat przed swym urodzeniem, matkę w wieku dziewięciu lat, i jej brak odczuwał coraz boleśniej. Mając lat dwadzieścia postradał już wszystkich ludzi, jak wyznał, „których kochałem". Możliwe, że ten brak w domu „jakiejkolwiek obecności kobiecej" spowodował u niego „idealizację Matki Boskiej" (pisze Hebblethwaite). A przynajmniej mógł się nałożyć na inne czynniki. Lecz „awemaryje", co do tego Marcinkus miał rację, nie służą do kierowania Kościołem. Jednakże kult maryjny, zwłaszcza u papieży, bywa często substancją nader wybuchową, por. np. Piusa XII. Wszak Maryja to nie tylko ta czysta, niepokalana, królowa różańcowa i majowa, ale także wielka chrześcijańska bogini krwi i wojny, a poświęconych jej „kościołów Zwycięstwa Maryi" pełen jest także świat zachodni. Papież zaś, jak wszyscy strategowie maryjni, całkiem jawnie uczynił z Maryi element swojej ofensywnej strategii86. 430

Tej „prawdziwie maryjnej dynamice historii" poświęcony jest w moim Opus diaboli osobny rozdział: Mordowanie w imieniu Maryi. A monografia Horsta Herrmanna o Wojtyle Święty głupek słusznie podkreśla, że od czasów Piusa XII nie było podobnie maryjnego papieża jak Jan Paweł II; że w jego podróżach wręcz punkty kulminacyjne stanowi odwiedzanie lokalnych miejsc pielgrzymek maryjnych, jak Knock w Irlandii, Lorę to we Włoszech, Guadelupe w Meksyku, Jasna Góra w Polsce; że jego kult Maryi stanowi też „wyraz swoistej teologii politycznej", że Maryja to dla niego „zwyciężczyni", że poprzysiągł „władanie Matki", jej „coraz to bardziej naglące panowanie..."87 Jak arcybiskupa Marcinkusa, tak pozostawił też Jan Paweł II na urzędzie innych prałatów o szczególnie złej reputacji (których jego bezpośredni poprzednik zapewne by powyrzucał), jak przyjaciel Marcinkusa arcybiskup John J. Cody z Chicago, który m.in. roztrwonił ogromną sumę kościelnych pieniędzy na swoją przyjaciółkę, zresztą zabierając ją ze sobą także do Rzymu na uroczystość swego wyniesienia na kardynała. Mimo wszystkich skandalów papież jego też utrzymał — czyżby go nastraszył, ostrzegł los Lucianiego? — na pełnionej funkcji aż do śmierci, kiedy to Cody wypowiedzieć miał osobliwe słowa: „Ja mogę przebaczyć moim wrogom, ale Bóg tego nie zrobi."88 A do tych osławionych na świecie prałatów dołączył stopniowo cały szereg „nominacji biskupich, od których włos się jeży" już za Wojtyły, co czasami prowadziło do tego, że w czasie odwiedzin papieskich, jak np. 11 maja 1985 roku w Den Bosch, „ulice były jak wymarłe"89. W ogóle już od dawna mnóstwo katolików rezygnuje, wyrzeka się, protestuje, daje wyraz rozczarowaniu. W końcu na czym polegała, na czym polega konserwatywna nowoczesność Wojtyły? Na czym polega polski model „twórczego przywiązania do tradycji", coś w rodzaju „postępowego konserwatyzmu"? Na nieustannie zagrzewanych tłumach księży, na ciągłym nawoływaniu do misji i ewangelizacji, na gromadach ministrantów, na grupkach lektorów, na szkoleniach małżeńskich, w miarę możności z udziałem psychologów i pedagogów, z pewnością bardziej papieskich niż sam papież, na wiecznym „pasterstwie", na powszechnej, mocno powiązanej z sakramentami katechizacji, na walce o budowę nowych kościołów, zakładanie nowych parafii: „Kościół polski był niegdyś bogaty" (pisze Trost). Ta „nowość" polega na ruchu „Oaza", coraz większej liczbie akcji „Oaza", na których 431 wyprowadza się młodzież — zgodnie z nazistowską zasadą: „Kto ma młodzież, ten ma przyszłość", zresztą stosowaną też, jak wiadomo, w praktyce nazistowskiej — w góry, nad jeziora, w lasy i tam wpaja się jej to, co słyszy również w kościele. Krótko mówiąc: stara, zatęchła woda w pozornie nowych rurach. Jak heroicznie to się odbywa, pokazuje opis jednej takiej wspinaczki na szczyty Tatr, w burzy i ulewie: kardynał przebrany za taternika, ołtarz polowy pod dwoma rozpiętymi parasolami... „i młodzież w liczbie sześciuset, której nie odstrasza niepogoda". Istni bohaterowie! Wszystkie te doświadczenia, wspomnienia kardynał Wojtyła wziął ze sobą do Rzymu. „Wszystko to towarzyszy mi w drodze na tron św. Piotra... Przed oczyma i w sercu ciągle mam panoramę Krakowa, Beskidów i Tatr. Panu składam w ofierze te umiłowane krajobrazy i całą ziemię polską, ale przede wszystkim jej ludzi..." W składaniu ofiar z ludzi książęta Kościoła, a zwłaszcza papieże, zawsze byli niezrównani (por. t. I, str. 88). Dla „Boga" nie ma dość wielkiej ofiary!91 Owszem, burza oklasków nieraz przycicha, młodzież już nie tak bardzo się przyłącza, rosną zastępy wiernych, którym nie odpowiada „rodzinne pasterstwo" Jana Pawła II i jego teologia moralna; ani jego walka z zapobieganiem ciąży, ze sterylizacją, aborcją, które wymienia jednym tchem z użyciem broni nuklearnej, jako wstęp do wojny atomowej, jego walka z homoseksualizmem i lubieżnością, jego kampania na rzecz celibatu. Owszem, już wielu katolików szemrze, skarży się, woła o ulgi, o więcej liberalizmu. Ale dlaczegóż to?! Kto chce być katolikiem, niechaj żre ten swój katolicyzm. Ale właśnie na to wielu nie ma ochoty: ci połowiczni, którzy nie chcą ani być na całość katolikami, ani przestać być katolikami. Czają się więc na nadchodzące konklawe, wtedy może znów popadną w ekstazę, w gorączkę... Niby dlaczego? Ten następny znów będzie wymagać od nich w zasadzie tego samego: prymat Rzymu, nieomylność papieska, dogmat o Trójcy Świętej, że Jezus to syn Boga, dogmaty o Matce Boskiej. Co ustalono, pozostanie nadal ustalone. Każda zmiana uczyniłaby z papieża „heretyka". Ciągłość jest podstawowym czynnikiem watykańskiej, chrześcijańskiej, w ogóle religijnej polityki. Od dawna właśnie tego wymaga zachowanie wiarygodności u wierzących. Zmiany mogą następować już tylko w sprawach marginalnych. Daleko idące zmiany, całkowite przeobrażenie dogmatyczne, moralne, są 432 zabronione. We wszystkim, co istotne, obowiązuje zasada: semper idem. Ergo w tym, co stanowi sedno, wierzącym w przyszłości będzie się narzucać to samo, co narzucano już wierzącym w przeszłości. Co prawda każdy Ojciec Święty troszkę inaczej podchodzi do spraw tego świata, zależnie od swego usposobienia, rodowodu, wykształcenia, aktualnych warunków. Masy trzeba prowadzić za rączkę, ażeby móc je skubać. Czy robi się to nieco bardziej konserwatywnie, neokonserwatywnie czy pseudoliberalnie, to żadna różnica. „Koncepcja roli będzie inna, ale rola ta sama!" jak rzekł pewien rzymski dyrektor teatru, kiedy patriarcha Roncalli z Wenecji wybrany został na papieża Jana XXIII. Trafniej nie da się tego powiedzieć. Każdy nowy papież co prawda gra swoją rolę trochę inaczej, ale każdy gra tę samą rolę: i część świata na razie jeszcze bierze udział w tym widowisku. Indeks osobowy

Abel Heinrich, jezuita 363 Baronius Cesare, historyk Kościoła 88 Adam Kari, teolog 341, 342 Barrere Camille, ambasador franc. 156 .AdamovE. A., historyk ros. 72,127 Bartolomasi, biskup wojsk. 175 Adamski, prałat 145 Battistini, lekarz papieski 232 Adelheid Maria, księżna 217 Baudrillart Alfred 201 Adenauer Konrad 263, 266, 337, 342 Bauer Bruno, teolog 136 Adrian, patriarcha prawosł. 222 Bauer Otto, kapitan 354, 355, 361 Aehrenthal, minister 113 Baumer R., teolog 134 Agliardi Antonio, kardynał 83, 117 Baumtrog Augustin, administrator apost. Ahrer, minister 214 287 Alacoque Margareta Maria 207 BaurBenedikt 349 Aleksander II Romanów, car Rosji 67-69, Bazyli, biskup, Ojciec Kościoła 301 72,81 Bebel August, niem. działacz socjalist. 75, Aleksander III Romanów, car Rosji 79, 81, 76 105 Becker Carl Heinrich, minister 310 Aleksander VI, papież 47 Bedoyere Michael de la, hrabia 372 Aleksander VII, papież 245 Behnke, admirał 317 Aleksandrowicz Siergiej, generał-gubernator Bellarmin, kardynał 134 103 Benedykt XVrpapież 29, 60, 109, 139-234, Alfons XIII, król hiszp. 155, 379, 392 236, 237, 239, 253, 255, 275 Algermissen Konrad 318 Benigni Umberto, podsekretarz stanu 131, Alzon Emmanuel de, założyciel zgromadze- 133 nia asumpcjonistów 64-66 Benzler, biskup 210 Amette, kardynał 163, 200, 201, 207 Berchtold, minister 116, 121, 124 Ammann, jezuita 110 Berg L., wydawca 289 Andrassy Gyula, minister 32 Bergamin Jose, pisarz hiszp. 394 Annunzio Gabriele d' 238 Bergen Diego von, ambasador niem. 231, Antonelli Giacomo, kardynał 26 292, 295, 299, 325, 326 Aretin Erwein von 329 Bergera, pułkownik 285 Arnold z Brescii, uczeń Abelarda, przywódca Bernanos Georges 373, 375 Republiki Rzymskiej 40 Bernard z Clairvaux 165 Arnold-Almeryk, opat 25 Bernetti, sekretarz stanu 21 Arsienij, arcybiskup 220 Berning, biskup 338 Ascalesi, kardynał 262, 373 Bertram Adolf, kardynał 159, 188, 191,198, Aubert 170 235, 266, 309, 323, 336, 337, 347, 349 August, cesarz rzym. 20, 352, 373 Bethmann Hollweg Theobald von, kanclerz Augustyn, Ojciec Kościoła 78, 94, 167, 184, 97, 121, 125, 152, 154, 171 245 Bettinger Franz von, kardynał 98, 178,179 Aversa Giuseppe, nuncjusz apost. 162 Bianchi Primo, arcybiskup 114, 115 Azańa Manuel, premier hiszp. 381 Bichlmair Georg, jezuita 354 BielinaWiera 81 Bachem Kari, historyk 322 Biełosielski, książę 105 Badoglio Pietro, szef sztabu 244, 374 Billot, kardynał 133 Baistrocchi, sekretarz stanu 374 Bismarck Herbert von 69 Balbo Italo 238 Bismarck Otto von, kanclerz 31, 42, 45-47, Barbier, jezuita 133 50, 57, 59, 71, 76, 93, 148, 218, 265, 307, Barone Domenico, radca stanu 256 308 Blet Pierre, jezuita 199, 209 Carpegna, hrabina 86 Blum, biskup 46 Castella, historyk 77 Bobola Andrzej, jezuita 277, 296 Cauchon Pierre, biskup 208 Boccali, sekretarz 77 Cavagnis Felice, kardynał 86 Bok de, dyplomata ros. 128, 159 Cavazzoni, duchowny kat. 246 Bono de, marszałek wł. 368, 369 Caraur Camillo Benso di, premier wł. 28, Bonomelli, biskup 40 29 Bonzo Valfre di, nuncjusz apost. 157, 161 Celesia, kardynał 83 Boom, jezuita 229 Cerretti Bonaventura, nuncjusz apost. 164, Borgese 240 210, 217, 247, 253 Bornewasser, biskup 338 Cezar Gajusz Juliusz, cesarz rzym. 352, 373 Borromeo Carlo, kardynał 137 Chapaprieta, prezydent hiszp. 384 Borys III, król bułg. 146, 147 Chapin, biskup 105 Bossis Lauro de, pisarz wł. 250 Chaptal, biskup sufragan 289 Boulin 133 Charles-Roux Francois, ambasador franc. Bourne, kardynał 163 231, 325 Brandenburg, kapitan 316 Chiesa Giacomo Paolo Baltista delia (Bene- Braun Otto, premier prus. 310, 320 dykt VI) 139-141, 173, 224 Brecht Bertold 199 Childeryk III, król Franków 24 Briand Aristide, polityk franc, premier 210 Chlodwig, król Franków 159 Brinkmann, biskup 46 Chotek Zofia 120 Brockdorff-Rantzau, dyplomata niem. 113, Churchill Winston 291 218, 274, 280, 283, 284, 288, 290 Ciano, hrabia 386, 392, 397 Broszat Martin 356 Cieplak Jan, arcybiskup 227, 228, 276, 278- Briining Heinrich, kanclerz niem. 249, 266, 281, 287 314-321, 330, 333 Clemenceau Georges, premier franc. 169, Brunner, zakonnik 133 210, 211 Brunner Sebastian, wydawca 363 Comte August, filozof franc. 52 Bruno Giordano 40, 42 Confalonieri Carlo, kardynał 25, 276 Brunoni, delegat papieski 64 Conti Lotario di, hrabia Segni (Inno- Bucharin Nikołaj 305 centy III) 25 Buchheit Gert 371 Cortesi, nuncjusz apost. 295 Budionny Szymon M., marszałek ros. 230 Crispi Francesco, premier wł. 30, 42, 43, 50 Budkiewicz, wikariusz generalny 278, 279 Croce Benedetto, filozof wł. 36 Biilow Bernhard von, kanclerz niem. 85, 97 Csiszarik, prałat 151 Bułakow N. I., minister 97 Cyprian, biskup, Ojciec Kościoła 301 Bunsen von, ambasador prus. 21 Cyryl, misjonarz chrzęść. 67 Buonaiuti Ernesto, historyk Kościoła 132, Czarykow N. W, ambasador ros. 73, 86 134 Czerain, minister 161 Biirckel Josef 204, 361 Czemoch, kardynał 216 Burger, biskup sufragan 338 Czkzerin Gieorgij Wasiljewicz 227,228,272, Burian, minister 148,155 273, 276, 284, 288, 290 Byron George Gordon 20 Dante Alighieri 24 Callegari, kardynał 91 Delcasse Thćophile, minister 85 Cambon Paul, ambasador franc. 52, 122 Delp Alfred 348 Canali, podsekretarz stanu 140 Deschanel Paul 211 Capecelatro, kardynał 83, 84 Diaz y Gomara, biskup 396 Cappello, jezuita 277 Dienikin (Denikin) Anton 1., generał ros. Caprivi Leo von 93 228 Carafa Carlo, kardynał 39 Dinter Artur 268 Carl Albert, król Piemontu 27, 32 Dirks Walter 269 Carmona Antonio Oscar, prezydent portug. Dirksen Herbert von 292 217 DoIlfuB Engelbert 351-357 Dreyfus Alfred 200, 201, 211 Franciszek Ferdynand, arcyksiążę austr. 113, Duca Borgongini, prałat 256 119,120, 206 Duhr, historyk 198 Franciszek Józef I, cesarz austr. 41, 44, 50, Durando, generał 27 85, 89, 94, 112, 114, 115, 119, 121, 122, Dymitr I Samozwaniec, car Rosji 61,62, 66 130, 144, 150, 160 Franco, satyryk 19 Franco Bahamonde Francisco 16, 237, 376, Ebner 215 378, 382, 383, 386-388, 392, 394-398 Egger F., biskup 139 Franzen A., teolog 83, 134 Eguia C, jezuita 383 Freymuth, radca Sądu Najwyższego 126 Ehrhardt Albert, teolog niem. 131 Friedrich Carl 220,231 Ehrle, jezuita 234 Frings Josef, kardynał 337 Eisner Kurt, premier bawar. 126 Frison Alexander, biskup 285, 287 Endrici Celestino, biskup 156 Fritzen, biskup 210 Engel-Janosi Friedrich 43, 143 Friihwirth Andreas, generał zakonu jezuitów Engels Fryderyk 27, 76, 136 97, 143, 157 Epp von, baron 204 Fryderyk II, cesarz niem. 19 Ermanrich, biskup 67 Fryderyk II Wielki, król prus. 176, 307 Erzberger Matthias, polityk niem. 108,151— Fryderyk III, cesarz niem. 309 153, 162, 163, 170, 171, 218, 219, 230, 292 Fryderyk Wilhelm III, król prus. 307 Esterhazy Moritz, ambasador austr. 27, 28 Eugeniusz Sabaudzki, książę, marszałek austr. 184 Gagarin E, jezuita 64 Galen Augustinus 120, 298, 338, 347 Galimberti Luigi, nuncjusz apost. 41, 51, 52 Facta Luigi, premier wł. 242 Gapon, duchowny prawosł. 103 Falk, minister 31 Garibaldi Giuseppe 29, 40 Favre Jules, polityk austr. 32 Gasparri Pietro, kardynał, sekretarz stanu Faulhaber Michael von, biskup 186, 190, 132, 141, 142, 150,154, 158, 162, 165,168, 192,198,260, 263, 312, 323, 325-327,329, 207, 211, 227, 242, 247, 252-255, 258, 266, 332, 335, 336, 338, 339, 346, 349 267, 272, 273, 280, 281, 283, 284, 288, 291, Fechenbach, sekretarz 126 293, 297, 306, 308, 310, 311, 367 Fehrenbach Konstantin, kanclerz niem. 266 Gasperi Alcide de, polityk wł. 255 Felicede 259 Gasquet, kardynał 163, 205, 209 Ferdynand I Koburg, król bułg. 146, 147, Gaudeau, jezuita 133 169 Gehrmann Eduard 277, 281-283 Ferdynand VII, król hiszp. 85 Genga Annibale delia (Leon XII) 20 Ferrata Dominique, kardynał, sekretarz sta- Genocchi, wizytator apost. 229 nu 72, 141,154 Georg, król Saksonii 137 Fevre Justin 88 Gerlach Rudolf von, szambelan papieski Fey Emil, wicekanclerz austr. 354-357 153, 154, 162, 163 Fieodorow Leonid 228, 229, 278, 287 Gfóllner, biskup 351, 364 FignerWiera 67 Gibbons James, kardynał 76, 86 Filip II August, król franc. 37 Gibergues, biskup 163 Fiuma-Constantini, prałat 298 Giers, minister 69 Fleischer Johannes 336 Giolitti Giovanni, premier wł. 239, 242 Flick, przemysłowiec niem. 322 Glaise von Horstenau Edmund 358 Foch Ferdinand, marszałek franc. 230 Glubokowski N. N., teolog 231 Foerster F. W. 364 Godunow Borys, car 61 Fogazzaro Antonio, pisarz wł. 131 Goebbels Josef, 324, 327 Fóhr, prałat 330, 331 Goethe Johann Wolfgang 19, 138 Francois-Poncet Andre, ambasador franc. Goluchowski, minister 82, 85 319 Goma y Tomas, kardynał 388, 392 Franchi, sekretarz stanu 44-46* Gómbós von Jakfa Gyula, premier węg. 356 Franciszek II, cesarz austr. 85 Gomo, kardynał 377 Goossens, arcybiskup 79 Hótzendorf Conrad von, szef sztabu 113, Góring Hermann 271, 327, 330, 338, 352, 116, 121, 157 359, 387 Howard H., dyplomata ang. 157 Górki Maksym 221,275,276 HiibnerHans 359 Gotti, kardynał 83, 84 Hudal Alois, biskup 43,83,90,115,118,128, Grandi, duchowny wł. 253 139, 142, 153, 154, 172 Grey Edward, minister 122 Hueber Franz, minister 352 Grober, arcybiskup 322, 334, 346, 338, 349 Hugel von, filozof 131 Gronchi, duchowny kat. 246 Hugenberg Alfred 312,315 Gruber Gabriel, jezuita 63 Hugo Victor 74, 138 Gruscha, kardynał 85 Huidobro Fernando, jezuita 396 Grzegorz IX, papież 19 Humboldt Wilhelm von 307 Grzegorz XV, papież 112 Hutten-Czapski, hrabia 295 Grzegorz XVI, papież 21, 22, 135 Gućbriant de, wizytator apost. 229 Ignacy, Ojciec Kościoła 94, 377 Gundlach, jezuita 304 Ilgin, prałat 287 Illundain, kardynał 388 Habsburg Otto von, książę austr. 293 Innitzer Theodor, kardynał 359-362, 389 Hadrian IV, papież 40 Innocenty III, papież 25, 37 Hartmann Felix von, kardynał 98, 142 Innocenty VII, papież 139 Hasenóhrl, kaznodzieja 192 Iwan IV Groźny, car Rosji 61 Hasler, teolog szwajc. 23 Izwotski Aleksander Pietrowicz, dyplomata Hauck von, arcybiskup 349 ros. 13, 54, 57, 69-73 Hauptmann Gerhart 275 Hayes, kardynał 247 Jackowski von 145 Heer Friedrich 181,201,364 Jacobini Ludovico, sekretarz stanu 35, 44, Heidegger Martin 396 47,51 Helwecjusz (Hełvćtius Claude Adrien), filo- Jameson 92 zof franc. 15, 130 Jan XXIII, papież 132, 232 Hemingway Ernest 272 Jan bez Ziemi, król ang. 25 Herbigny Michel d', jezuita 279, 284-286, Jan Chryzostom, Ojciec Kościoła 301 289, 290, 299, 305 Jan Paweł I, papież 233 Herrmann Horst, teolog 180 Jauner von, kapelan 360 Hertling Georg von, hrabia, kanclerz niem. JauresJean 211 184 Jeglic Anton, biskup 157 HeB Rudolf 324, 352 Jewrieinow Aleksander 105 HeuB Theodor, prezydent niem. 342 Joanna d'Arc 159, 207, 208 Heydrich Josef, szef policji 304 Joffre Joseph Jacques, marszałek franc. 207 Himmler Heinrich 204, 205, 360 Jonnart, ambasador franc. 210 Hindenburg Paul von, prezydent niem. 318 Juliusz II, papież 19, 26 Hitler Adolf 16, 18, 25, 66, 93, 97, 177,178, Jury 215 181,182,188,190,191, 202, 203,210, 211, Jusabato, polityk wł. 295 214-216, 230,233, 237,241, 247,249,263- 265, 267-272,282,293, 295,297, 300,304, 306,311,312,315-337,339-348, 351,352, Kaas Ludwig 215, 249, 265, 266, 312-314, 356-364,367-369, 371,376,382,386,387, 317, 318, 322, 324-326, 330-333 389-391, 393, 395, 397, 398 Kacciorri Nicoló, protonotariusz 114 Hlond August, kardynał 295 Kahr, premier 324 HoferAndreas 184 Kakowski Aleksander, arcybiskup 226, 229, Hohenberg von, księżna 113, 128 231 Hohenlohe-Schillingsfiirst Chlodwig zu, kar- Kaller, biskup 304, 338 dynał 42, 109 Kamieniewa 281 Holstein Friedrich von, dyplomata niem. 69 Kampe, biskup sufragan 342 Horthy Miklós 215, 216 Kant Immanuel, 20, 245 1

Kapos-Mćre Kajetan Merey von 114 Lćguigno Scapinelli di, nuncjusz apost. 143 Karol I, cesarz austr. 119,153,155,169,171, Lehnert Fasqualina 16 212, 216, 229, 293 Leiber Robert, jezuita 306, 311, 326 Karol Wielki, król Franków, cesarz rzym. LeichtJohann 198 242 Leist Fritz 136 Kaufmann, ksiądz 133 Lenin Włodzimierz Iljicz 80, 99, 103, 122, Kautsky Karl, niem. myśliciel i działacz so- 165,166, 171, 206, 221, 225, 227-229, 242, cjalist. 76 267, 271, 275, 278, 296, 378 Kemal Mustafa (Ataturk) 225 Leon IX, papież 19 Kemnitz Mathilde von 268 Leon XII, papież 20,21 Kentenich Josef 195 Leon XIII, papież 16,33-83, 85, 87-89, 91- Keppler von, biskup 186, 188, 192 94,100,105,106,109,129,130,135,140- Ketteler Wilhelm Emanuel, biskup 75, 76, 142, 165, 174, 232, 233, 301, 302 105 Leopold I, król belg. 33,34 Kierienski Aleksander F. 166 Lćpicier Alexius 134 Kirdorf, przemysłowiec niem. 322 Lerroux Alejandro, polityk hiszp. 383, 384 Klein, arcybiskup 349 Lessing Theodor 185 Klemens VIII, papież 61 Iichnowsky Karl Max von, ambasador niem. Klepper Jochen, pisarz 329 119, 122 Koch Gaudentius 192 Liebknecht Karl, niem. działacz socjalist. 75 Kohlrufl, poseł austr. 319, 326, 345 Likowski, arcybiskup 145 Kohn, arcybiskup 91 Lippay, malarz 91 Kolping Adolf 344 Lippert Peter, jezuita 189 Kołczak Aleksander W, admirał ros. 224, Liano CJueipo de, generał 387 228 Lloyd George David, premier ang. 117, 169 Konstantyn I Wielki, cesarz rzym. 24, 25, Loisy Alfred, krytyk Kościoła 132 176, 373 Longhin, biskup 160 Kopp von, kardynał 96 Lortz Joseph, teolog 341 Kóróspatak Kalnoky von, minister 41,45,49 Loubet Emile, prezydent franc. 100 Korostowiec 105 Lucon, kardynał 201 Korum, biskup 96 Ludendorff Erich 268 Kraus Franz Xaver, teolog niem. 131 Ludwik II, król węg. 32 KrausKarl 378 Ludwik III, król bawar. 156, 191 Kriestinski, ambasador ros. 283 Ludwik IX Święty, król franc. 159 Krofta Kareł 213 Ludwika, królowa prus. 67 Krupp von Bohlen 327 Lueger Karl, polityk austr. 364 Kuhner Hans, teolog 22, 179, 191 Luksemburg Róża 122, 214 Kun Bela 215, 216 Luter Marcin 60, 164, 204, 209 Lutz, minister 48 Lai Gaetano de, kardynał 117,131,133,141 Liitzow, ambasador austr. 27 Lama Friedrich Ritter von 174, 211 Lwów Gieorgij J., książę, polityk ros. 164, Lambruschini Aloisio, kardynał, sekretarz 166 stanu 21 Lansing Robert 169 Ławicki, jezuita 61 Lassalle Ferdynand, niem. myśliciel i dzia- Łukasz, apostoł 18, 177 łacz socjalist. 75 Łysakowski, dyplomata ros. 223, 224 Laval Pierre 210 Lavigerie, kardynał 53 Maciejowski Bernard, kardynał 61 Law Bonar, polityk ros. 220 Mafii, kardynał 141 Lecot, kardynał 87 Maier Hans 79 Ledit, jezuita 286, 395 Maignen, zakonnik 133 Ledóchowski, hrabia, generał zakonu jezu- Maistre Joseph de 80 itów 145, 170, 275, 395 Maitre Jean le, inkwizytor 208 Lefebwe de Behaine, ambasador franc. 58 Malaparte Curzio 261 Maltzan Ago von, polityk niem. 272 Montagnini 101 Malvy Louis, minister 200 Montel von Treuenfest Johannes, prałat 34, Manning, kardynał 76 45 March Juan 385, 386 Montenuovo, książę 121 Marchetti-Selvaggiani Francesco, kardynał Monti, baron 223 143, 151 Moran, kardynał 83 Marchiafava 129 Morawiński, generał 296 Marek, apostoł 18 Moriondo, dominikanin 229 Maret, biskup 23 Moscardo, generał 396 Margotti, arcybiskup 368 Mościcki Ignacy, prezydent 296 Marillac Luise von 207 Moulin du, hrabia 374 Mozart Wolfgang Amadeusz 288 Marina, jezuita 377 Muckermann Friedrich, jezuita 336 Marks Karol 52, 66, 75, 76, 79, 136, 363 Miigica Mateo, biskup 391 Martin Louis, generał zakonu jezuitów 96 Muff, generał-lejtnant 358 Mara Wilhelm, kanclerz niem. 266,310, 312 Miihlberg von, poseł 151, 157 Mastai-Feretti Giovanni Maria (Pius IX) 22 MullerHans 270 Mataja, minister 214 Munichreiter Karl 355 Mateusz, apostoł 18 Murri Romolo 95, 96 Matteotti Giacomo, polityk wł. 251, 252 Mussolini Benito 16,133,148,216,224,233, Matthies, baron 133 237-247,249-263,265,267,295,302,303, Matulionis Teofilus, biskup 287 305,306, 311, 316,321,324,330,352-354, Mauriac Francois 389 356,357,365-373,375, 376, 382,386,390, Mausbach Joseph 184, 185, 187, 195, 197 392, 395, 397 Max von Sachsen, książę 108 Musulin von, radca poselstwa 123 McCullagh 226 Muth Carl, wydawca 184 Menendez y Pelayo Marcelino, historyk hiszp. 377 Nagel, kardynał 116 Menossi, proboszcz 392 Nansen Fridtjof 275 Mercier, kardynał 217, 232 Napoleon I (Bonaparte) 20, 26, 52, 63, 335 Merlin, duchowny kat. 246 Napoleon III 29,31,55 Messineo, jezuita 370 Naryszkin K. M. 105 Metody, misjonarz chrzęść. 67 Nattermann 344 Metternich Klemens von, kanclerz austr. 21 Nava Giovanni de 148 Micara, nuncjusz apost. 229 Nell-Breuning Oswald von, jezuita 303, 304 Michaelis Georg, kanclerz niem. 169 Neuhausler, biskup sufragan 333 Miklas Wilhelm, prezydent austr. 322, 353, Neveu Pie Eugen 285, 287, 288 354 Nielidow D. A., minister 111, 125 Mikołaj II Aleksandrowicz, car Rosji 68, 81, Nietzsche Friedrich 136, 190, 343 104-106, 110, 123, 164 Nina, sekretarz stanu 44, 65 Mikołaj V, papież 309 Nitti Francesco 248, 260, 261 Milani, duchowny kat. 246 Nogara, arcybiskup 392 Noppel, jezuita 198 Milukow Paweł N., polityk ros. 220 Minzoni, archiprezbiter 251 Missalla Heinrich, teolog 181 Około-Kułłak, prałat 299 Mistrangelo, kardynał 251 Oreglia, kardynał 83, 84 Mniszchówna Maryna, caryca Rosji 62 Orlando Vittorio Emanuele, polityk wł., pre- Mniszech Jerzy, starosta lwowski, wojewoda mier 242, 253 sandomierski 61 Orsenigo Cesare, nuncjusz apost. 325, 339 Mohr Heinrich, teolog 185, 197 Ortega y Gasset Jose, filozof hiszp. 377 Ossietzky Carl von 263, 266 Mola, generał 382, 384 Otriepjew Grigorij (Griszka), patrz: Dymitr I Moltke Helmuth von, szef sztabu 125 Samozwaniec Monaco, kardynał 83 OttAlice 285 Pius VI, papież 20, 26, 63 Ottaviani, kardynał 22 Pius VII, papież 20,63,64 Otto Friedrich, generał-major 184 Pius IX, papież 22, 23,26-34,37,39,64, 65, 68, 87, 135 Paar Ludwig, ambasador austr. 39, 44, 50 Pius X, papież 16, 83-138, 140-142, 146, Pabst Waldemar 214 160, 174, 208, 229, 232, 233, 237 Pacelli Ernesto 99, 124, 170, 247 Pius XI, papież 16,25,98,149,232,234-397 Pacelli Eugenio (Pius XII) 34, 143, 150, Pius XII, papież 16, 34, 66, 97, 99,136, 168, 157, 167, 168, 170-172, 174, 212, 218, 170,173, 232, 235, 297,333, 373, 374,397 219, 226, 230, 247, 256, 266, 271,282-286, Pizzardo Giuseppe 271-273, 275, 276, 312 288,292,295, 299,306,308-311,313-316, Pla y Deniel, kardynał 391 318,320-322,324-326,330,331,333,334, Pobiedonoscew Konstantin Pietrowicz 13, 336-338, 345-347,365,374,375,382,389, 67, 68, 73 395, 397, 398 Podrecca, dziennikarz wł. 240 Pacelli Francesco 256 Poertner, proboszcz wojsk. 188, 197 Paes Sidonio 216 Poincare Raymond, prezydent franc. 164 Palfly Moritz, ambasador austr. 126, 127, Pomaski, proboszcz 61 141, 157 Pompili, kardynał 230, 300 Papen Franz von 247, 265, 266, 295, 319- Ponsonby Arthur 201 325, 330, 334, 337, 357-360, 379, 394 PoulatEmile 117 Pariani, szef sztabu 374 Pourtales von, ambasador niem. 108 Parocchi, kardynał 83 Pressuti, prałat 112 Paśić Mikołaj 119 Pribilla Mas, jezuita 203 Passaglia, ojciec 29 Priestley John B. 127 Pastor Ludwig von, historyk papiestwa 125, Primo de Rivera Jose Antonio 382 141,150,242,251,253,279,280,283,284, Primo de Rivera Miguel, generał-kapitan 291, 297, 310, 312 380, 385 Paweł, apostoł 23, 94, 191 Primo de Rivera Pilar 382 Paweł I, car Rosji 63, 66, 67 Princip 120 Paweł IV, papież 19, 39 Pucci 249 Paweł V, papież 61, 62, 88, 89 Pusłowski, hrabia 298 Paweł VI, papież 135, 136, 232 Puzyna Jan, biskup krak., kardynał 86, 91 Pecci Gioacchino (Leon XIII) 33-35,38,89, 235 Quenard Gervais 284 Pecci Giuseppe 33 Pepin III (II) zwany Krótkim, król Franków Radetzky Johann Joseph, hrabia, feldmar- 23, 24, 40, 242 szałek austr. 27, 184 Pesch Christian, jezuita 194 Radimsky, poseł 312 Petain Philippe, marszałek franc. 230 Ragonesi Francesco, kardynał 283 Petlura Szymon, ataman ukr. 219, 225, 228, Ramek Rudolf 213 229 Rampolla del Tindaro Mariano, kardynał Peyrefitte Roger 129 35,41,43,51-54,57-59,70,71,73,81-86, Pfriemer 205 89-91, 140-142, 152 Pfafflin Optatus 204 Rangom, nuncjusz apost. 61 Philipp von Hessen, książę 371 Ranke Leopold von, historyk niem. 21 Piana La, profesor 247 Ranuzzi 154 Pieper Joseph, teolog 304, 341 Rathenau Walther, minister 314 Pierowskaja Sofija 67 Ratti Achille (Pius XI) 212, 226, 227, 229- Pietro di, nuncjusz apost. 47, 83, 84 231, 234-237, 240, 241, 244, 271 Piffl Friedrich Gustav, kardynał 98,150,188 Ratti Fermo 261 Piłsudski Józef, marszałek 219, 227, 229, Reig, kardynał 380 230, 244, 286, 287, 295, 322 Reisberger, jezuita 379 Piotr, apostoł 23-25 Respighi, kardynał 98 Pius V, papież 19, 134 Resseguier, hrabia 115 Revertera-Salandra, ambasador austr. 43, Schleiermacher Friedrich Ernst Daniel, filo- 52, 54, 58, 59 zof niem. 131 Riario Pietro, kardynał 236 Schlózer Kurd von, ambasador prus. 46, 47, Ribot 54 59, 308 Rintelen Anton 357 Schmaus Michael, teolog 341 Rittervon, baron, dyplomata niem. 124,126, Schmidlin, historyk Kościoła 36, 55, 143, 128,156,168,226, 279, 297, 309, 310, 315, 147, 153, 173, 210, 217, 380 326 Schmidt Guido 215 Riyarola Agostino 20 Schober Johannes, kanclerz austr. 351, 352 Robles Jose Maria Gil 382, 383, 385 Schoen von, dyplomata niem. 122, 168 Rocco Alfredo, minister 254 Scholder Klaus, teolog 266, 315, 324 Roncalli Angelo Giuseppe (Jan XXIII) 299 Schónburg-Hartenstein, książę 58, 125, 143, Ropp Eduard, baron, arcybiskup 110, 166, 144,153, 157, 158, 160, 172 222, 227, 228, 271, 275, 279 Schopen, ksiądz 133 Ropp Egon Resselewicz 227 Schreiber, biskup 312, 331 Rosenberg Alfred 312, 331 Schróder von, hrabia 247, 322 Rosselli Carlo, pisarz wł. 250 Schulte KarI Joseph, kardynał 198,212,336, Rossi Pellegrino, minister 27 349 Rossoni, minister 368 Schuschnigg Kurt von 351, 355-360, 362 Rossum van, kardynał 115 Schuster Ildefons, kardynał 373 Roth Johann, administrator apost. 287 Schwaiger Georg, historyk Kościoła 37, 83, Rothschild, ród 56 100,132, 331 Rothschild Louis 362 Schwanitz Heribert, franciszkanin 203 Rumbold Horace, ambasador bryt. 333 Schwarzenberg, kardynał 41 Runciman Steven, historyk ang. 25 Schwarzenberg, premier austr. 27 Rybkin, sędzia 287 Schweigl, jezuita 286, 300 Rydz-Śmigły Edward, marszałek 295, 296 Seeckt Hans von, generał niem. 272 Segura, kardynał 22, 382 Seipel Ignaz, prałat 162, 213-215, 266, 292, Salandra, polityk wł. 147, 242 293, 297, 300, 313, 351, 352, 357, 358 Salazar Antonio Olweira, premier portug. SeitzKarl 162 217, 387 Seppelt Franz, historyk Kościoła 37,100,331 Salvemini, profesor 247 Sereggi, biskup 115 Samper, prezydent hiszp. 384 Sergiusz, patriarcha prawosł. 232, 289, 290, Samper Sanz de, szambelan apost. 154 305 San Giuliano, markiz 122 Sertillanges, dominikanin 179, 199 Sangnier Marc 95 SeyB-Inquart Arthur, minister 215, 358 Sanjurjo Sacanell Jose, generał 381,384,386 Sforza, hrabia 224, 274 Santucci Carlo 247, 255 Shirer William L. 362 Sarto Anna 133 Sickel Theodor von, historyk austr. 57, 140, Sarto Giuseppe Melchiore (Pius X) 83, 84, 141, 224 86, 87, 89, 94, 98, 100 Simons Karl 349 Sarto Maria 133 Simor, kardynał 53 Sarto Rosa 133 Sincero, kardynał 284 Sazonow Siergiej Dmitrijewicz, minister 94, Sirval Luis, dziennikarz 384 111, 122, 224 Skalski Teofil, administrator apost. 286, 287 Scalabrini, biskup 40 Skrzyński, ambasador poi. 325 Scapinelli, kardynał 174 Slavik J., poseł 296 Schaffer Fritz, polityk bawar. 332 Sloskans Boleslav, biskup 285, 287 Schaffgotsch, hrabina 133 Sołowjow Władimir S., filozof ros. 284 Schell Herrman 131 Sonnino Giorgio Sidney, polityk wł. 147,242 Schiller Fryderyk 138 Sorel Georges, filozof franc. 148 Schioppa, nuncjusz apost. 216 Sotelo Jose Calvo 384 Schleicher von, generał niem., kanclerz 319 Spahn Martin, historyk, polityk niem. 205 SpahnPeter 179,205 Trzeciak Stanisław, profesor 223 Spee von, hrabia 319 Tschirsky von, ambasador niem. 122 St.-John Perse 127 Tuchaczewski Michaił N., marszałek ros. 288 Stalin Józef 166,171,176,225,230,242,288, Tucholsky Kurt, pisarz niem. 76 291, 305 Tuteff, dyplomata ros. 64 Stambułów, premier bułg. 146 Tyrrell George, krytyk Kościoła 132 Starhemberg, książę, wicekanclerz austr. 369 Stefan II, papież 23, 24 Ude Johannes, teolog austr. 175, 176, 195, Stehle Hansjakob 284 366, 385 Stein von, minister 174 Umberto I, król wł. 37, 41, 44, 98 Steinmann Johannes, prałat 231 Unamuno Miguel de, pisarz hiszp. 377 Stoecker Adolf 75, 76, 96, 105 Urban II, papież 19 Strafella Franz 352 Urban VI, papież 19 StrauB David Friedrich, teolog 133 Urban VIII, papież 19 Streeruwitz Ernst von, oficer 351 Strehler, doktor 108 Streicher Julius 312, 328 Val Merry del 90,91,114,120,126,129,131, Stolberg-Wernigerode Wilhelm zu, dyplo- 133,137,140,141,146,151, 211, 254, 283 mata niem. 124 Valdes Alonso de 18 Strofimayer J. J., biskup 51 Valera Eamon de, premier irland. 218 Strutt, dziennikarz ameryk. 262 Vannutelli Serafino, kardynał 83-85 Sturzo Luigi 248-251 Vannutelli Vincenzo, kardynał 84,117, 242, Suńer Ramón Serrano 382 247, 262 Svampa, kardynał 83 Vaquero Quintin Aldea 396 Sybel Heinrich von, historyk niem. 49 Vasallo, duchowny kat. 246 Sykstus V, papież 19, 20 Vaugoin Carl, wicekanclerz 352 Sylwester I, papież 24 Vico, kardynał 209 Szecsen von Temerin Nikolaus, hrabia 59, Vico Giambattista, filozof wł. 17 81, 84, 90, 91 Vidal y Barraquer Francisco, kardynał 391 Szeptycki Andrzej 109, 110, 144, 145, 166, Villaplana Antonio Ruiz 389 228, 229 Virchow Rudolf 31 Szeptycki Leon, biskup 109 Vives y Tutó, kardynał 131 Vógler, przemysłowiec niem. 322 Vogt, biskup 338 Tacchi-Venturi, jezuita 365 Volk Ludwig, jezuita 263 Tacci, kardynał 284 Volpini, sekretarz 77 TakaczW. 289 Tangorra, duchowny kat. 246 Tarnassi 140, 224 Waitz, książę, arcybiskup 115,119, 351, 389 Tedeschini 154 Waldersee von, generał 96,103 Teodoret, Ojciec Kościoła 187 Walsh, jezuita 231, 279-281, 288, 300 Thiilmann Ernst 283 Weber Friedrich Wilhelm 48 Thiers Adolphe, polityk austr. 32, 55 WeberMax 104 Thompson 133 Weinbacher, sekretarz 360 Thyssen Fritz, przemysłowiec niem. 322 Wergiliusz 352 Tichon, arcybiskup 222, 232, 276, 278 Wernz Franz Xaver, generał zakonu jezuitów Tilly Johann von, hrabia, dowódca niem. 184 97, 107, 234 Tinnefeld, lekarz naczelny 177 Werthmann, biskup wojsk. 348 Tisza Stephan, premier węg. 120, 121 Weygand Maxim, generał franc. 230, 231, Tołstoj N., hrabia, biskup sufragan 278 294 Tomasz z Akwinu 26, 68, 245 WienkenH. 289 Tondi Alighiero, teolog 13 Wiercinski Felk von 107-110 Touchet, biskup 173, 207 Wiesinger Albert 363 Trocki Lew D. 103, 122, 166, 171, 281, 291 Wiktor Emanuel III, król wł. 147, 257, 258, Thibieckoj Grigorij, książę 289 272 Wilhelm II, cesarz niem. 50, 60, 70, 76, 79, Wolter 40, 208 92, 93, 96, 97,103,105 122,123,145,146, Wotkonski, książę, dyplomata ras. 98 171, 177, 182, 191 Worowski Wacław 275, 276 Wilpert, prałat 70 Wilson Woodrow 169 Windisch-Gratz, przywódca tyrolskiej Partii Yagiie, generał 388 Ludowej 42 Windthorst Ludwig 47 Winter Eduard, historyk 153, 168, 294 Zallinger, przywódca tyrolskiej Partii Ludo- Winter Ernst Karl 123 wej 42 Wirth Josef, kanclerz niem. 266, 272, 309, Zigliara, generał zakonu dominikanów 77, 314 79 Witte Siergiej 102 Zimmermann, jezuita 154, 189 Wojkow P. L. 291 Zola Emil 211 Wolker Ludwig 344 Żyta, cesarzowa austr. 119, 293 Przypisy

Tytuły przytacza się w całości tylko za pierwszym razem.

Motta i Przedmowa 1. A. Tbndi Die Jesulten. Bekenntnisse und Erinnerungen, 1961, str. 28. 2. E. Winter Rufiland und das Papsttum. Teil 2 (II). Von der Aufkldrung bis zur grofien sozialistischen Oktoberrevolution, 1961, str. 416. 3. Tamże str. 478. 4. V. Mack "Claude Adrien Hehetius". 1715-1771, wyd. K. Deschner: Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969, str. 121. We Freiburgu-Breisgau istnieje dziś dobrze prowadzone towarzystwo Helvetius-Gesellschaft. 5. C. Confalonieri Pius XI. aus der Nahe gesehen, 1958, str. 9. 6. Hieronymus Vatikan intern, 1973, str. 76. 7. Por. na temat Jana Pawła 11: K. Deschner Ein Papst reist zum Tatort, 1981.

Wstęp 1. B. Bauer: Das entdeckte Christentum. Eine Erinnerung an das 18. Jahrhun-dert und ein Beitrag zur Krisis des 19ten, 1843. Nowe wydanie E. Barnikol, 1927, str. 93. 2. Mk 10, 25. Łk 16, 9; 16, 11; 6, 24 i nast.; 1, 52 i nast. Por. np. G. Dal-man Arbeit und Sitte in Palastina, VII, 1942, str. 220. E. Fuchs Christentum und Sozialismus, w Bldtter fur deut-sche und intemationale Politik, nr 2, 1959, str. 154. H. Braun Spdtjudisch--hdretischer und fruhchristlicher Radika-lismus. Jesus von Nazareth und die es-senische Qumransekte, 1957, II, str. 74. R. von Poehlmann Geschichte der so-zialen Frage und des Sozialismus in der antiken Welt, wyd. 3, 1925, II, str. 473. E. Percy Die Botschaft Jesu. Eine traditionskritische und exegetische Untersuchung, 1953, str. 105 i nast. E. Lohmeyer Galilaa und Jerusalem, 1936, str. 65. A. Wikenhauser Einleitung in das Neue Testament, wyd. 2, 1956, str. 159 i nast. A. Harnack Reden und Aufsdtze, wyd. 2,1906,1, str. 30. M. Di-belius Jesus, wyd. 2, 1947, str. 78. J. Je-remias Unbekannte Jesusworte, 1951, str. 36 i nast. W. Michaelis Die apo-kryphen Schriften zum Neuen Testament, 1956, str. 115 i nast. E. Hennecke Neutestamentliche Apohyphen, wyd. 2, 1924, str. 30. 3. Mk 6, 8 i nast. Mt 10, 10. Łk 9, 3 i 10, 4. 4. Na temat „darowizny Konstantyna", fałszywki uzasadniającej przez okres ponad tysiąclecia świecką władzę papieża, por. m.in. J. Haller Das Papsttum. Idee und Wirklichkeit, wyd. 2, 1936, str. 388 i nast. F. Heiler Altkir-chliche Autonomie und pdpstlicher Zen-tralismus, 1941, str. 235 i nast., 276. H. Fuhrmann Konstantinische Schen-kung und abendldndisches Kaisertum. Ein Beitrag zur Uberlieferungsgeschichte des Constitutum Constantini, w Deut-sches Archiy fur Erforschung des Mitte-lalters, 1966, str. 66 i nast. W. Ullmann Die Machtstellung des Papsttums im Mittelalter. Idee und Geschichte, 1960, str. 114 i nast. G. Barraclough The Me-dieval Papacy, 1968, str. 40. R. Folz The Concept of Empire in Western Europę from the Fifth to the Fourteenth Cen-tuiy, 1969, str. 10 i nast. P. E. Schramm Kaiser, Konige und Pdpste. Gesammelte Aufsdtze zur Geschichte des Mittelalters, 1968/69, II, str. 306 i nast. G. Laehr Die Konstantinische Schenkung in der abendlandischen Literatur des Mittelalters bis zur Mitte des 14. Jahrhunderts, w Historische Studien, nr 166, 1926, str. 3 i nast. W. Levison Aus rheinischer und frdnkischer Frilhzeit, 1948, str. 395 i nast., 409 i nast., 466 i nast. G. Seeliger Conąuest and Imperiał Coronation of Charles the Great, w Gwatkins/Whitney The Cambridge Medieval History, II, 1976, str. 597 i nast. S. Williams The oldest texts ofthe "Constitutum Con-stantini", w Traditio, nr 20,1964, str. 448 i nast. 5. C. Schneider Geistesgeschichte des an-tiken Christentums, 1954, II, str. 269, w odn. do Euseb. h.e. 10, 6 i nast. Joh. Chrysost. w Act. Horn. 18, 4. Por. też Tondi Die Jesuiten, str. 50 i nast. 6. Por. K. Deschner Abermak krahte der Hahn. Eine Demaskierung des Christentums von den Evangelisten bis zu den Faschisten, 1972, str. 465 i nast., 480 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur. Krytyczna historia Kościoła, t. II — w przygotowaniu]. W. Beutin Neuzeit. Religióse Besessenheit Europas bis zu den Wełtkrieges, w Deschner (wyd.) Kirche und Krieg. Der christliche Weg zum Ewi-gen Leben, 1970, str. 416 i nast. Por. też Deschner Kirche des Un-Heils. Ar-gumente um Konseąuenzen zu ziehen, 1974, str. 27 i nast. 7. Tamże str. 15 i nast. H. Kuhner Das Imperium der Pdpste. Kirchengeschichte--Weltgeschichte- Zeitgeschichte. Von Pe-trus bis heute, 1977, str. 150 i nast. C. Fichtinger Lexikon der Heiligen und Pdpste, 1980, str. 370 i nast. 8. Kuhner Das Imperium, str. 135 i nast., 186 i nast., 230 i nast., 266 i nast., 290 i nast., 301. Fichtinger Lexikon, str. 242 i nast., 149 i nast., 324 i nast., 352 i nast., 213 i nast., 301 i nast. A. Eban Dies ist mein Volk Die Geschichte derJuden, 1970, str. 192. Papieska polityka przemocy omówiona jest bardzo szczegółowo w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa, będącej w przygotowaniu. 9. Por. K. Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 465 i nast., 471 i nast., 449 i nast. [wyd. polskie: I znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Tegoż Kirche des Un-Heils, str. 37 i nast. W sprawie zakazu lichwy: Ez 18, 5 i nast., Ps 15, 5, Wj 22, 25, Kpł 25, 35 i nast., Łk 6, 34 i nast. Już w starożytności wielu biskupów i księży naruszało ten zakaz i zajmowało si lichwą: Cypr. lapsis 6, testim. 3, 48, Euseb h.e. 5, 21. Sobór w Elwirze c. 20. 10. Kuhner Das Imperium, str. 352. 11. Cyt. F. Heer Europa. Mutter der Revo-lutionen, 1964, str. 50. 12. Szerzej o tym: H. Mohr Das katholische Apostolat. Zur Strategie und Taktik des politischen Katholizismus, 1962, str. 34 i nast. 13. H. Kuhner Lexikon der Pdpste von Pe-trus bis Paul VI, brw. str. 274. Tenże Das Imperium, str. 359. Szerzej o kwestii żydowskiej: M. Brosch Geschichte des Kir-chenstaates, t. 2, 1922, str. 314 i nast. 14. Kuhner jw. F. X. Seppelt/G. Schwa-iger Geschichte der Papste. Von den Anfangen bis zur Gegenwart, 1964, str. 391. Mohr Das katholische Apostolat, str. 48. Po zamachu na Rivarolę nastąpiły dalsze wyroki śmierci. Mohr jw. 15. Seppelt/Schwaiger jw. str. 392. C. Mirbt Quellen zur Geschichte des Papst-tums und des romischen Katholizismus, wyd. 4, 1924, str. 439. G. Mensching Toleranz und Wahrheit in der Religion, 1955, str. 12. 16. Seppelt/Schwaiger jw. str. 394 i nast. P. Tischleder Die Staatslehre Leos XIII., 1925, str. 11. G. Taddey Lexikon der deutschen Geschichte. Personen, Ere-ignisse, Institutionen. Von der Zeiten-wende bis zum Ausgang des 2. Wełtkrieges. Unter Mitarbeit von Historikern und Archivaren herausgegeben von G. Taddey, 1979, str. 806. Kuhner Lexikon, str. 276. 17. Seppelt/Schwaiger jw. str. 396. Winter: Rufiland, II, str. 219 i nast. 18. Kuhner Lexikon, str. 276 i nast. Tenże Das Imperium, str. 360 i nast. Fichtinger Leńkon, str. 156. Seppelt/Schwaiger jw. str. 395 i nast. 19. Seppelt/Schwaiger jw. str. 399. Mohr Das katholische Apostolat, str. 49 i nast. 20. Seppelt/Schwaiger jw. str. 396 i nast. Mirbt Quellen zur Geschichte des Papst-tums, str. 439. Mensching Toleranz und Wahrheit, str. 12. 21. Kuhner Das Imperium, str. 361. 22. Mensching Toleranz und Wahrheit, str. 12. World Telegram New York, 24 lipca. Por. Deschner Abermak krahte der Hahn, str. 483 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu], 23. Kuhner Das Imperium, str. 365 i nast. Przeciw porwaniu chłopca nazwiskiem Edgardo Montara z Bolonii protestowali nawet Napoleon III i cesarz Franciszek Józef, ale daremnie. Mon-tara, jako roczne dziecko potajemnie ochrzczony przez katolicką piastunkę, został w 7 lat później na polecenie władz papieskich uprowadzony i wychowany po katolicku. Zmarł podczas II wojny światowej w Belgii jako ksiądz katolicki. Eban Dies ist mein Volk, str. 225. 24. Obszerniej o tym w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 25. Fichtinger Leńkon, str. 333. 26. Cyt. A.B. Hasler Pius IX. (1846-1878). Papstliche Unfehlbarkeit und I. Vati-kanisches Konzil. Dogmatisierung und Durchsetzung einer Ideologie, I, 1977, str. 137. 27. F. Molinari/L. Mezzadri Der Katholizi-smus in Italien, w H. Jedin/K. Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhun-dert. Handbuch der Kirchengeschichte, VII, 1979, str. 580. 28. Jw. 29. M.S. Bates Glaubensfreiheit. Eine Unter-suchung, 1947, str. 688. 30. Hasler Pius IX., I, str. 143 i nast. Por. też F. Gregorovius Rómische Ta-gebucher, 1892, str. 474 i nast. 31. Hasler Pius IX., I, str. 125 i nast. 32. Faktowi temu jest poświęcona duża część mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 33. Lib. pont. Steph. II c. 18 i nast. Ann. Mettenses prior. ad a. 753. Relacja frankońskiego kronikarza nie jest chyba zmyślona, ale raczej opiera się, jak wykazuje zbadanie innych źródeł, „najwidoczniej na wiarygodnych informacjach. .. Również i papieskie padanie do stóp wydaje się historyczne, jako że aluzje do niego powtarzają się w późniejszych listach papieskich". W. H. Fritze Papst und Frankenkónig. Studien zu den papstlich-frdnkischen Rechtsbeziehungen von 754 bis 824, 1973, str. 63 i nast. Por. też H. Haller Das Papsttum. Idee und Wirklichkeit, 1,1965, str. 304 i nast. Tenże Abhandlungen zur Geschichte des Mittelalters, 1944, str. 7. L. M. Hart-mann Geschichte Italiens im Mittelal-ter, 1897 i nast., wznowienie 1969, II, zesz. 2, str. 179 i nast. A. Cartellieri Weltgeschichte als Machtgeschichte, 382-911. Die Zeit der Reichsgriindungen, I, 1927, str. 157 i nast. L. Stern/H.-J. Bart-muS Deutschland in der Feudalepoche von der Wende des 5.16. Jh. bis zur Mitte des 11. Jh, 1963, str. 89 i nast. F. Gon-tard Die Pdpste. Regenten zwischen Him-mel und Hólle, 1959, str. 168. G. Tel-lenbach „Europa im Zeitalter der Ka-rolinger", w F. Valjavec (wyd.) Fruhes Mittelalter, 1956, str. 413. T. Schief-fer Winfried-Bonifatius und die christli-che Grundlegung Europas, 1954, str. 261 i nast. K. Bosi Europa im Mittelalter. Weltgeschichte eines Jahrtausends, 1970, str. 96, przypisuje całą ceremonię zmarłemu o dwa lata wcześniej papieżowi Zachariaszowi. 34. H. v. Schubert Geschichte der chri-stlichen Kirche im Mittelalter, I, 1917, str. 321. Haller Das Papsttum, I, str. 316. P. Kawerau Geschichte der mittelalter-lichen Kirche, 1967, str. 88. G. Seeli-ger Conąuests and Imperiał Corona-tion of Charles the Great, w Gwat-kin/Whitney The Cambridge Medieval History, II, 1976, str. 597 i nast. S. Williams The oldest text of the "Consti-tutum Constantini", w Traditio, nr 20, 1964, str. 448 i nast. R. W. Southern Kirche und Gesellschaft im Abendland des Mittelalters, 1976, str. 79 i nast. W. Ullmann Die Machtstellung des Pap-sttums im Mittelalter. Idee und Geschichte, 1960, str. 128, 462. H. Fuhr- mann Einfluji und Yerbreitung der pseu-doisidorischen Fdlschungen. Von ihrem Auftauchen bis in die neuere Zeit. Er-ster Teil, 1972, str. 66. Do dziejów tekstu Constitutum Constantini: H. Fuhr-mann Konstantinische Schenkung und abendldndisches Kaisertum. Ein Beitrag zur Ubeńieferungsgeschichte des Constitutum Constantini, w Deutsches Archiv fur Erforschung des Mittelalters namens der Monumenta Germaniae Histońca, nr 22, 1966, str. 63 i nast. 35. „Mocą władzy św. Piotra rozkazuję ci, abyś tego tu ostrzygł i wysłał go do klasztoru" (tonde hunc et destina in monasteńum), jak każe wypowiedzieć się papieżowi nieco późniejsze źródło, Erchanberti breviarium (MG. Script. 2, 328). Słowa fikcyjne, ale pasujące do sprawy. Wg Ann. regni Franc. ad a. 750 Cod. C 3, Vita Caroli 1, 3 Cod. A 5, Gesta patrum Fontanell. X, 4 Childe-ryk trafił do klasztoru Sithiu (S. Ber-tin); wg Ann. Lobiens. ad a. 750 (MG Script 13,228) do klasztoru św. Me-darda w Soissons; wg Notkera, Gęsta Karoli I, 10, Childeryk został przy swej detronizacji oskalpowany: deposito et decahato ignavissimo Francorum rege Hilderico. Jego syna Teodoryka, ostatniego z Merowingów, zamknięto w następnym roku, ostrzyżonego, w klasztorze św. Wandrilli. 36. Por. K. Hauck Von einer spatantiken Randkultur zum karolingischen Europa, w Fruhmittelalterliche Studien. Jahrbuch des Instituts jur friihmittelalterforschung der Universitdt Milnster, t. 1, 1967, str. 76. 37. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 416. 38. ConfaIonieriP»uX/., str. 198. K. Schol-der Die Kirchen und das Dritte Re-ich. Band I. Yorgeschichte und Zeit der Illusionen. 1918-1934, 1977, str. 203. A. Hudal Die Ósterreichische Yatikan- botschaft. 1806-1918, 1952, str. 237. 39. Por. Gęsta Innocentii papae, Mignę Pa-trologia latina (XXIV, cap. 8 i nast., 11, 13, 17, 21 i nast. Decretale Unerabilem, marzec 1202, MG Constt. II, nr 398, str. 505 i nast. Heiler Altkirchlkhe Autonomie und pdpstlicher Zentralismus, str. 267. Kawerau Geschichte der mitte-lalterlichen Kirche, str. 144. G. Grupp Kulturgeschichte des Mittelalters, 6 tomów, 1907-1925, IV, str. 408. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 186 i nast. 40. Cyt. w Kuhner Imperium, str. 175. 41. H. Kuhner Die Kreuzzuge — eine pseudotheologische Grundfrage. 2. Teil. Vom Mittelter zur Neuzeit. Radio Bern, 21 października 1970. 42. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 367 i nast. 43. Gontard Die Papste, str. 453. 44. Grupp Kulturgeschichte, III, str. 146 i nast. 45. Kuhner Das Imperium, str. 364. 46. Tamże. Gontard Die Papste, str. 478 i nast. dtv-Lexikon. Ein Konversationsle-xikon in 20 Banden, 1967, X, str. 154. 47. Seppelt/Schwaiger Die Geschichte der Papste, str. 408. 48. F. Engels Die Bewegung von 1847, w Marx-Engels Werke, t. 4, 1959, str. 496. 49. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 408. 50. F. Engel-Janosi Ósterreich und der Va-tikan 1846-1918. Erster Band: Die Pon-tifikate Pius IX. und Leos XIII. (1846-1903), 1958, str. 35. 51. Tamże str. 36. 52. Tamże str. 38 i nast. 53. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 409. 54. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 46. 55. Tamże str. 46 i nast. 56. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 409. 57. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 55, 60. 58. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 410 i nast. 59. Nawet krytycznie nastawiony Scholder uważa, że Pius IX „bronił prastarego prawa papieża". Die Kirchen, I, str. 203. 60. A. Manhattan Der Yatikan und das XX. Jahrhundert, 1958, str. 11. Por. też Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 414. 61. Tondi Die Jesuiten, str. 369. 62. Seppelt/Schwaiger jw. str. 417 i nast. W. Leonhardt Kreml und Vatikan. Ein Kampf urn die Macht durch fiinf Jahr-hunderte, 1965, str. 242. 63. Seppelt/Schwaiger jw. str. 418. 64. Manhattan Der Yatikan, str. 12. Gon-tard Die Papste, str. 478. 65. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 420. E. Nolte Italien von der Begrundung des Nationalstaats bis bis zum Ende des I. Weltkriegs (1870-1918), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europiiischen Geschichte, t. 6, pierwszy nie zmieniony przedruk, 1973, str. 401 i nast. 66. R. Aubert Vom Kirchenstaatzur Weltkir-che. 1848 bis zum Zweiten Yatikanum, w Rogier/Aubert/Knowles (wyd.) Geschichte der Kirche, 1977, str. 182. Engel-Janosi Ósterreich, I, 179. 67. Castella Papstgeschichte, t. III, Von der franzósischen Revolution bis heute, 1946, str. 409. Por, też Manhattan Der Vati-kan, str. 101. 68. Tekst ustaw gwarancyjnych w P. Vigo Annati d'Italia. Storia degli ultimi trenta anni del secolo XIX, I, 1908. Sep-pelt/Schwaiger Ceschichte der Papste, str. 420. Gontard Die Papste, str. 478. Th. Schieder Europa im Zeitalter der Natiofialstaaten und europaischen We-Itpolitik bis zum I. Weltkrieg (1870-1918), w Th. Schieder Handbuch der europaischen Geschichte, str. 43. Nolte Italien von der Begriindung des National-staats, str. 402. 69. Neues Munchener Tagblatt, 15 lutego 1929. 70. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 183. 71. Leonhardt Kreml und Yatikan, str. 242. Por. też Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 183 i nast. Taddey Lexikon, str. 1339. Manhattan Der Vatikan, str. 136 i nast. 72. Leonhardt jw. str. 242. Por też Winter Rufiland, II, str. 399. 73. Taddey Lexikon, str. 610, 684, 1243. 74. Tamże str. 583, 684. 75. Tamże str. 159, 333, 685, 762. 76. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 184 i nast. Co do Dwuprzymierza por. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 67 i nast., 75 i nast., 119 i nast. Taddey Lexikon, str. 1350. 77. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 186. 78. Tamże str. 187. O Andrassym por. E. Wertheimer Graf Julius Andrassy, 1910. H. Lutz Von Konigsgratz zum Zwe-ibund, w Historische Zeitschrift, 1973, str. 217. 79. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 431. Hudal Die ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 230. Papież uważany był również z&jettatore, więc kiedy Rzymianie klękali w brudzie ulicznym, napotykając go w drodze przez miasto, czynili przy tym znak przeciwko złemu spojrzeniu. B. Wall Der Vatikan. Reich ohne Grenzen, 1957, str. 55.

Rozdział 1 Leon XIII 1. Wykrzyknął tak w odpowiedzi na wymówki swojego sekretarza stanu Ja-cobiniego. O. Kóhler Der Weltplan Leos XIII. Ziele und Methoden, w H. Je-din (wyd.) Handbuch der Kirchenge-schichte, t. VI, Kirche der Gegenwart, 1973, str. 24. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 217. 2. Castella Papstgeschichte, III, str. 244. 3. Leo XIII. Alloc. II str. 281 i nast. Bast-gen III 1, str. 58 i nast. Por. P. Tischle-der Die Staatslehre Leos XIII., 1925, str. 349 i nast. 4. Winter Ruftland, II, str. 420. 5. Tamże str. 355. J. Schmidlin Papstgeschichte der neuesten Zeit, II Bd. Pap-sttum und Papste gegeniiber den moder-nen Strómungen. Pius IX. und Leo XIII. (1846-1903), 1934, str. 332. O. Kóhler Der Weltplan Leos XIII, str. 9. 6. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 332. 7. G. Denzler Das Papsttum und der Amtszólibat. Zweiter Teil: Von der Re-formation bis in die Gegenwart, 1976, str. 307. Hudal Die Ósterreichische Va-tikanbotschaft, str. 230. Na temat wielkiego wpływu Montela por. też Hudal, tamże, str. 270 i nast. Listy kardynałów do niego w znacznej części też „polecono niestety spalić". Tamże str. 271. Winter Rufiland, II, str. 509. 8. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 33, 335. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 432 i nast. Kóhler Der Weltplan Leos XIII, str. 10. 9. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 441. 10. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 223. Seppelt/Schwaiger jw. str. 433. 11. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 344 i nast. Hudal jw. str. 233. O konklawe i jego prehistorii szczegółowo: Engel--Janosi Ósterreich, II, str. 200 i nast. 12. Schmidlin jw. II, str. 345 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 434. 13. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 217. Kóhler Der Weltplan Leos XIII, str. 24 i nast. T. v. Sickel Rómische Erinnerun-gen, 1947, str. 140. 14. Do tego jeszcze 48 apostolskich wika-riatów i prałactw. A. Franzen/R. Bau-mer Papstgeschichte. Das Petrusamt in seiner Idee und in seiner geschichtli-chen Verwirklichung in der Kirche, 1974, str. 372. Por. str. 303 i nast. 15. Por. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 446. Ignis Ardens Pius X. und der Pdpstliche Hof, autoryzowany niemiecki przekład Marii Textor, 1908, str. 126. 16. Winter Ruflland, II, str. 358. Por. str. 383. 17. Tischleder Die Staatslehre Leos XIII, str. 343 i nast. Kohler Der Weltplan Leos XIII., str. 11. 18. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 431. „Drżącym głosem, który przerywało mu łkanie", Pecci przybrał imię Leon po Leonie XII. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 346. 19. Leo XIII. Alloc. II, str. 281, Bastgen III, 1, str. 58. 20. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 353, 356. 21. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 3 i nast., 15. 22. Bates Glaubensfreiheit, str. 667, 527. 23. Encykliki Immortale Dei, Sapientiae Christianae, Libertas Praestantissimum Donum. Manhattan Der Vatikan, str. 40. 24. Registrum Innocentii III. De negotio im-perii. Mignę Patrologia latina, str. 216, 18. 25. Winter Ruflland, II, str. 431. Por. tamże str. 357. 26. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 447. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 583. Winter Ruflland, II, str. 358. 27. Schmidlin jw. II, str. 353. Winter jw. II, str. 357. 28. Seppelt/Schwaiger jw. str. 440. Schmidlin jw. II, str. 353. 29. Acta Leonis I, str. 44 i nast. AAS () X, str. 585 i nast. Schmidlin jw. II, str. 342, 352 i nast. 30. Schmidlin jw. str. 351 31. Timże str. 351 i nast. 32. Tamże str. 348 i nast. 33. Por. Wstęp, przyp. 9. Szczegółowo piszę o tym w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 34. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 349 i nast. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 408. 35. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 433. Schmidlin jw. II, str. 335. 36. Schmidlin jw. II, str. 409, 422. 37. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 227. 38. Luther WA XXIX, str. 40 (24 stycznia 1529). Wg G. Biichmann Geflugelte Worte, 1967, I, str. 128 i nast. Ca-rafa (1517-1561): „Quandoquidem po-pulus... vult decipi, decipiatur" (Skoro lud chce być oszukiwany, niech będzie oszukiwany). Tamże. Dalej: Kiihner Das Imperium, str. 290. Papież Paweł IV jest autorem sentencji: „Nawet gdyby mój własny ojciec był heretykiem, przyniósłbym drewna, żeby go spalić." Tamże str. 292. Por. Fichtinger Ladkon, str. 301. 39. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 43. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 43. Winter Ruflland, II, str. 516. Manhattan Der Vatikan, str. 102. 40. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 409 i nast., 419 i nast. 41. Tamże str. 418. 42. Tamże str. 416, 418 i nast. 43. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 406. 44. Tamże str. 402. Co powiedziano tu o Piusie IX, dotyczy także Leona XIII. 45. Kiihner Das Imperium, str. 163. Fichtinger Lexikon, str. 46 i nast. 46. Por. A. Kaiser Giordano Bruno, w K. Deschner (wyd.) Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969, str. 46 1 nast. 47. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 416 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 440. Winter Ruflland, II, str. 431 i nast. 48. Schmidlin jw. II, str. 414 i nast., 475. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 223, 226. 49. Schmidlin jw. II, str. 417,421. Hudal jw. str. 228 i nast., 237 i nast. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 267. 50. Por. Taddey Lexikon, str. 277 i nast. Schieder Europa im Zeitalter der Na-tionalstaaten, str. 119 i nast. z błędem drukarskim, datującym Trójprzymierze na r. 1883. W. M. Chwostow/I. I. Minz Geschichte der Diplomatie, II. Die Di-plomatie derNeuzeit (1872-1919), 1947, str. 83 i nast. Na temat polityki Trój-przymierza: F. Fellner Der Dreibund. Europaische Diplomatie vor dem Ersten Weltkrieg, 1960. L. Salvatorelli La tri-plice alleanza 1882-1912, 1939. 51. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 226. Por. też Schmidlin Papstgeschichte, str. 414 i nast. F. En-gel-Janosi przy współpracy R. Blaasa i E. Weinzierla Die politische Korrespon-denz der Papste mit den ósterreichischen Kaisem 1804-1918, 1964, str. 296 i nast. 52. Hudal jw. str. 226 i nast. Schmidlin jw. II, str. 414 i nast. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 226 i nast. 53. Hudal jw. str. 226 i nast. Schmidlin jw. II, str. 414 i nast. Engel-Janosi jw. I, str. 226 i nast. 54. Engel-Janosi jw. Schmidlin jw. II, str. 417. 55. Engel-Janosi jw. str. 267. Hudal jw. str. 238. Schmidlin jw. str. 421. 56. Schmidlin jw. str. 417. Engel-Janosi jw. str. 229, 267. 57. Engel-Janosi jw. str. 231. 58. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 229. Por. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 414. 59. Por. E. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 413. Manhattan Der Vatikan, str. 11 i nast. Obszerniej: P. Verley w Das burgerliche Zeitalter, Fi-scher Weltgeschichte, t. 27, wyd. G. Pal-made, 1975, str. 264 i nast. 60. Taddey Lenkon, str. 550. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 233, 235, 238. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 417. W. J. Mommsen Das Zeitalter des Impeńalismus, 1969, str. 117 i nast. 61. Winter RujSIand, II, str. 445. 62. Hudal jw. str. 238. 63. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 265. Manhattan Der Yatikan, str. 12. 64. Hudal jw. str. 237. 65. Tamże str. 225. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 410 i nast., 420 i nast. 66. Por. Taddey Lenikon, str. 595 i nast. Ważne: E. Winter Der Josefinismus. Die Geschichte des ósterreichischen Reform-katholizismus 1740-1848, 1962. W podsumowaniu na str. 349 i nast. zdanie godne najwyższej uwagi: „Józefini byli raczej utopistami, bo wierzyli w możliwość zreformowania Kościoła, tymczasem jest to sprzeczne z naturą Kościoła rzymskokatolickiego..." 67. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 232. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 474 i nast. 68. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 227. 69. Tamże str. 225, 227. 70. Tamże str. 232. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 218. Winter Ruflland, II, str. 367, 379, 384, 400. 71. Hudal jw. str. 225. 72. Tamże str. 226. 73. Taddey Lexikon, str. 278. 74. Engel-Janosi Ósterreich, str. 233. lenże Die politische Korrespenttenz der Papste, str. 308 i nast. 75. Tenże Ósterreich, str. 239 i nast. 76. Tamże str. 240. 77. J. Heckel Die Beilegung des Kultur-kampfes in Preufien, w Zeitschrift der Sa-vigny-Stiftung fur Rechtsgeschichte, Kanon. Abt. 1930, str. 215 i nast. 78. K. E. Born Deutschland als Kaiserre-ich (1871-1918), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, t. 6, 1973, str. 212. Tenże Von der Re-ichsgriindung bis zum Ersten Weltkrieg, 1975, str. 82 i nast. 79. Przemówienie z 12 kwietnia 1886. C. Weber Leo XIII. und die deutsche Zentrumspartei ostem 1886. Ein Be-richt tiber die Intenention von vier rhe-inisch-westfdlischen Landtagsabgeordne-ten beim Papst vor der Verabschiedung des sog. 1. Friedensgesetzes, w Annalen des Historischen Vereins fiir den Nieder-rhein, 1974, str. 156. Kiihner Das Imperium, str. 371. Castella Papstgeschichte, str. 275 i nast. 80. Meldunek bawarskiego posła przy Stolicy Apostolskiej z 14 czerwca 1878. Cyt. wg Leonhardt Kreml und Vatikan, str. 229. 81. Heer Die Kriege und ihre Folgen, w K. Deschner (wyd.) Das Jahrhundert der Barbarei, 1966, str. 47. 82. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 47 i nast. Born Deutschland als Kaisserreich, str. 205 i nast., 213 i nast. Taddey Lexikon, str. 1139 i nast. Winter Rufiland, II, str. 356. 83. R. Liii Die Wende im Kulturkampf, w Quellen und Forschungen aus italie-nischen Archiven, 1972, str. 728. Fran-zen/Baumer Papstgeschichte, str. 368 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 269 i nast. 84. Bom Deutschland als Kaiserreich, str. 205. Taddey Lacikon, str. 641, 685. En-gel-Janosi Ósterreich, I, str. 246. Manhattan Der Yatikan, str. 134, 137. 85. Engel-Janosi jw. I, str. 240. 86. Taddey Lexikon, str. 685. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 455 i nast. 87. Taddey jw. str. 626. Schmidlin jw. II, str. 461. Hudal Die Ósterreichische Va-tikanbotschaft, str. 221. R. Konetzke Die iberischen Staaten von 1875 bis zum I. Wehkrieg (1875-1917), w Th. Schie-der (wyd.) Handbuch der europdischen Geschichte, VI, str. 521. Kiihner Das Imperium, str. 261 i nast. K. Deschner Die Reise zum Tatort, w Avanti, 4 kwietnia 1979, str. 42 i nast. 88. Konetzke jw. str. 521. 89. Taddey Laikon, str. 685. Winter Ru-filand, II, str. 356. Centrum ustawicznie zwalczało pozostałe jeszcze ograniczenia i żądało nawet powrotu jezuitów; dla Ludwiga Windthorsta, przywódcy Centrum, była to wręcz „kwestia życiowa w obliczu burzy socjalistycznej". Centrum powtarzało swój wniosek o powrót jezuitów na przełomie roku 1897, 1899, 1902. Bliżej o tym: Mohr Katholische Orden, str. 64 i nast. 90. Winter jw. II, str. 399, 411. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 240 i nast. 91. „Papież pokoju to często powtarzający się synonim Leona XIII." Kóhler Der Weltplan Leos XIII., str. 13. 92. Heer Europa, str. 429 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 282. Taddey Lexi-kon, str. 1313 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 462. 93. Taddey jw. str. 1115 i nast. Schmidlin jw. II, str. 462. 94. Cyt. wg Manhattan Der Yatikan, str. 139. 95. Taddey Lexikon, str. 754. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 464 i nast., 470 1 nast. 96. Schmidlin jw. II, str. 466, 470 i nast. 97. Jw. str. 466. F. W. Weber Dreizehn-linden. Z objaśnieniami autora, 1905, str. 1 i 246. Wg Kindlers Literaturleń-kon, 1964, II, str. 1620, „głęboko religijny" poseł Centrum. 98. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 466. 99. Jw. str. 473. 100. D. Bronder Christentum im Selbstauf- losung, wyd. 2, 1959, str. 64. 101. Tamże str. 65. Katolicki szwindel z cudami zostanie bardzo szczegółowo udokumentowany w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 102. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 407, 410. 103. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 264 i nast. Por. Taddey Lacikon, str. 608 i nast. 104. Winter Rufiland, II, str. 398 i nast. Engel-Janosi jw., I, str. 247 i nast., 254. Taddey jw. str. 278. 105. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 233. Winter jw., II, str. 428. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 467 i nast. 106. F. Chabod Kulturkampf e Triplice Al-leanza in discussione fra U Vaticano e U Govemo Austro- Ungarico nel 1883, w Rivista Storica Italiana, LXII, 1950, str. 278 i nast. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 249 i nast., 267. Por. Hudal jw. str. 238 i nast. 107. Engel-Janosi jw. I, str. 250 i nast. 108. Winter Rufiland, II, str. 400, 492. 109. Jw. str. 372. Engel-Janosi jw. I, str. 244 i nast. 110. Winter jw. II, str. 372, 400 i nast., 443, 507. Engel-Janosi jw. I, str. 244 i nast., 261. 111. Winter jw. II, str. 459. Engel-Janosi jw. I, str. 244 i nast. Biskup Hudal w Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 272, podkreśla, że Galimberti, kiedy popadł w niełaskę, „dla zachowania zewnętrznych pozorów otrzymał awans". 112. Engel-Janosi jw., I, str. 245. 113. Tenże Ósterreich und der Vatikan. 1846-1918. ZweiterBand: Die Pontifikate Pius' XI. und Benedikts XV. (1903-1918), 1960, str. 16. 114. Tenże Ósterreich, I, str. 244 i nast., 256 i nast. Winter Rufiland, II, str. 427 i nast., 483. 115. Manhattan Der Vatikan, str. 278. 116. R. v. Albertini Frankreich. Die Dritte Republik bis zum Ende des I. Weltkriegs (1879-1918), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europdischen Geschichte, VI, 1973, str. 232 i nast. 117. Jw. str. 240 i nast. Winter Rufiland, II, str. 437 i nast. Schmidlin Papstge- schichte, II, str. 426 i nast. Manhattan Der Vatikan, str. 276 i nast. 118. dtv-Lexikon, XV, str. 43. W. J. Mom-msen Das Zeitalter des Imperialismus, 1969, str. 105 i nast. H. Maier Revolu-tion und Kirche. Zur Friihgeschichte der christtichen Demokratie, 1975, str. 233 i nast. Manhattan jw. str. 278 i nast. 119. v. Albertini Frankreich, str. 248, przyp. 21. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 429. Winter Ruflland, II, str. 435. 120. Winter jw. str. 482 i nast. 121. v. Albertini jw. str. 244. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 227 i nast. Schmidlin jw. str. 129 i nast. Winter jw. str. 437 i nast. Mommsen Das Zeitalter des Imperialismus, str. 108. 122. Engel-Janosi jw. str. 275 i nast. 123. Jw. str. 272. 124. Jw. str. 274. 125. Winter Rufiland, II, str. 448. 126. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 430. Por. Winter jw. str. 437 i nast. 127. v. Albertini Frankreich, str. 237. 128. Schmidlin jw. str. 353. 129. Jw. str. 361 i nast. 130. Jw. 131. Jw. str. 362. R. A. Graham Yatican Di-plomacy. A Study of Church and State on the International Plane, 1959, str. 218 i nast. 132. Por. Winter Rufiland, II, str. 483. 133. v. Albertini Frankreich, str. 237, 241. Chwostow/Minz Geschichte der Diplo-matie, II, str. 28 i nast., 80 i nast. 134. Winter jw. str. 426, 355. 135. V. Albertini jw. str. 252. Por. Chwostow/Minz jw. str. 78 i nast. 136. Chwostow/Minz jw. str. 84 i nast. v. Albertini jw. str. 252. Cztery miliardy franków w zlocie wypłynęły z Francji od końca XIX w. na samo finansowanie kolei transsyberyjskiej. Schieder£urepa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 58. 137. Chwostow/Minz jw. str. 80 i nast. 138. v. Albertini Frankreich, str. 252. Winter Rufiland, II, str. 425 i nast., 491. Chwostow/Minz jw. str. 80. 139. H. Hoffmann Die Kirche und der Friede. Von der Friedenskirche zur Friedenswelt, 1933, str. 13 i nast., 63 i nast. 140. Jw. str. 163. 141. v. Sickel Rómische Erinnerungen, str. 158. 142. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 252. Winter Rufiland, II, str. 419. 143. Engel-Janosi jw. str. 258, 266. 144. Winter jw. str. 434, 428. 145. Engel-Janosi jw. str. 266. 146. Por. Winter jw. str. 425 i nast., 438,491. 147. Tamże str. 430. 148. Tamże str. 428, 431. 149. Engel-Janosi jw. str. 252 i nast., 266. 150. Tamże str. 253. 151. Tamże str. 252. 152. Winter Rufiland, II, str. 418, 438, 487, 490. 153. Tamże str. 401, 446 i nast., 490. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 170, 172. 154. Winter jw. str. 417. Engel-Janosi jw. I, str. 259, II, str. 15. 155. Engel-Janosi jw. I, str. 296. 156. Jw. str. 300. Winter jw. str. 490. 157. Winter jw. str. 490 i nast. 158. Jw. str. 438, 441. Engel-Janosi jw. I, str. 306. 159. O. Becker Das franzosisch-russische Bundnis, 1925, str. 134. Cyt. wg Leon-hardt Kreml und Vatikan, str. 252. 160. Cyt. jw. str. 252 i nast. 161. Die grofie Politik der Europaischen Ka-binette 1871-1914, VII, 1927, str. 303 i nast. Winter Ruflland, II, str. 441. 162. Podstawowe znaczenie ma wielkie dzieło Wintera Ruflland und das Papsttum. Dla dawniejszych czasów cz. I: Von der Christianisierung bis zu den Anfangen der Aufkldrung, 1960. Krótszym streszczeniem tego 3-tomowego dzieła jest Rom und Moskau. Ein halbes Jahr-tausend Weltgeschichte in ókumenischer Sicht, 1972. Por. też cz. III Rufiland und das Papsttum: Die Sowjetunion und der Vatikan, 1972, str. 1 i nast. 163. Ciąg dalszy wg Winter Rufiland, I, str. 274 i nast. 164. Tamże str. 275 i nast. 165. Tamże str. 276. 166. Tamże str. 277 i nast. 167. Kiihner Das Imperium, str. 308. 168. Winter Ruflland, I, str. 278 i nast. 169. Jw. 170. Jw. 171. Jw. II, str. 118 i nast. Tenże Rom und Moskau, str. 91 i nast. 172. Winter Rufiland, II, str. 122, 132 i nast. E. Bradford Kreuz und Schwert. DerJo-hanniterlMalteser- Ritterorden, 1981, str. 223 i nast. 173. Winter Ruflland, II, str. 122 i nast. 174. Jw. str. 131. 175. M. Mourin Der Yatikan und die Sowjet-union, 1967, str. 20 i nast. Winter Rufiland, II, str. 128 i nast. Tenże Die Sowjetunion, str. 2. 176. Por. przede wszystkim encyklika Piusa IX In suprema Petri z 6 stycznia 1848. B. Stasiewski Piipstliche Union-shoffnungen — Die selbstiindigen und die mit Rom unierten Ostkirchen, w H. Je-din (wyd.) Handbuch der Kirchenge-schichte. IV. Die Kirche der Gegenwart, 1973, str. 346. J. Hajjar Die katho-lischen orientalischen Kirchen, w Ro-gier/Aubert/Knowles (wyd.) Geschichte der Kirche, 1977, str. 244 i nast. 177. Hajjar jw. str. 245 i nast., 251. 178. Jw. str. 246 i nast. 179. Jw. str. 248. 180. Jw. str. 250. 181. Jw. str. 235. 182. Jw. 183. Jw. 184. Winter Rufiland, II, str. 357, 360, 372, 379, 403, 420 i nast., 452. 185. Jw. str. 412 i nast. 186. Jw. str. 358, 362 i nast. 187. W jakimś klasztorze koto Freising, w Ellwangen albo w Regensburgu. Omawiam to szczegółowo w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 188. Winter Rufiland, II, str. 358 i nast., 368 i nast. 189. G. v. Rauch Ruflland vom Krimkrieg bis zur Oktoberrevolution (1856-1917), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, t. VI, 1973, str. 322. 190. Stasiewski Papstliche Unionshoffnun-gen, str. 360. Na temat Pobiedonoscewa por. G. Simon Konstantin Petrovic Po-bedonoscev und die Kirchenpolitik des Heiligen Synod 1880-1905, 1969. F. Joc-kwig Der Weg der Laien aufdas Lande-skonzil der Russischen Orthodwcen Kirche, Moskau 1917/18. Werden und Ver-wiklichung einer demokratischen Idee in der Russischen Kirche, 1971, str. 42 i nast. Na temat stosunku Kościoła rosyjskiego do Kościołów chrześcijańskich por. np. E. Benz Die russische Kirche und das abendlandische Christen-tum, 1966, str. 7 i nast. 191. Winter Rufiland, II, str. 403. 192. Jw. str. 442 i nast. 193. F. X. Brors Modernes ABC fur Katho-liken aller Stdnde. Kurze Antworten auf die modernen Angnffe gegen die Katho-lische Kirche, brw., str. 238. 194. Stasiewski Papstliche Unionshojfnun-gen, str. 358 i nast. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 370. Por. też v. Rauch Rufiland vom Krimkrieg bis zur Oktoberrevolutkm, str. 323. 195. Winter Rufiland, II, str. 370 i nast. 196. Tamże str. 396 i nast., zwłaszcza 401 i nast. Por. Engel-Janosi Osterreich, I, str. 268. 197. Winter jw. str. 404 i nast. 198. Jw. str. 410, 406, 412. 199. Die geheimen Papiere Friedrich von Hol-steins, II, str. 426. Cyt. wg W. Leonhardt Kreml und Vatikan, str. 242 i nast. Por. też Taddey Lexikon, str. 554. 200. Leonhardt jw. str. 243. 201. K. Hammer Deutsche Kriegstheologie 1870-1918, 1974, str. 204. F. Heer Die Kriege, str. 47. 202. Hudal Die Osterreichische Vatikanbot-schaft, str. 267. Winter Rufiland, II, str. 399 i nast., 418, 492 i nast. Ca-stella Papstgeschichte, t. III: Von der franzósischen Revolution bis heute, 1946, str. 242. 203. W. Lóhde Das papstliche Rom und das Deutsche Reich. Eine Dokumentation, 1964, str. 261. 204. Engel-Janosi Osterreich, I, str. 268 i nast. 205. Winter Rufiland, II, str. 406 i nast. 206. Jw. str. 409 i nast. 207. Jw. str. 406 i nast. 208. Por. relacja z 28 marca do 9 kwietnia 1880. Winter jw. str. 408. 209. Por. ściśle poufne sprawozdanie austriackiego ambasadora z 25 lutego 1896, HHStA (Haus-, Hof- und Staat-sarchiv Wien), Watykan 1896. Winter jw. str. 408 i nast. 210. Winter jw. str. 407 i nast. 211. Por. sprawozdanie austriackiego ambasadora z 31 maja 1894. HHStA, Watykan 1894, zał. 16. Winter jw. str. 410. 212. Cyt. wg M. Busch Tagebuchbliitter, 1899, II, str. 576. Leonhardt Kreml und Vati-kan, str. 223. 213. Leonhardt jw. str. 230. 214. Winter Ruflland, II, str. 412 i nast., 434, 464. 215. Tak pisze v. Rauch Ruftland vom Krim-hieg bis zur Oktoberrevolution, str. 314. 216. Cyt. Winter jw. str. 421. 217. Jw. str. 419 i nast. 218. Jw. str. 436. 219. H. Preller Zur Entstehung und Struktur des russisch-franzósischen Zweibun-des von 1890-1894, w Archiv Jur Politik und Geschichte, III, 1924, str. 463 i nast. 220. v. Rauch Rufiland vom Krimhieg bis zur Oktobeirevolution, str. 325 i nast. Winter Rufiland, II, str. 425 i nast., 441 i nast. Potjomkin/Minz Geschichte der Diplomatie, II, str. 131 i nast. 221. Winter jw. str. 476. 222. Jw. str. 488. 223. v. Albertini Frankreich, str. 256 i nast. 224. Winter jw. str. 476. 225. Na temat dalszego ciągu por. przede wszystkim K. Mara Das Kapitał. Kri-tik der politischen Ókonomie, I, 1955, str. 239 i nast., 413 i nast., 487 i nast., 690 i nast. Następnie godną najwyższych pochwał antologię: C. Jantke/ D. Hilger Die Eigentumslosen. Der deut-sche Pauperismus und die Emanzipa-ńonskrise in Darstellungen und Deutun-gen der zeitgenóssischen Literatur, 1965 passim. Patrz również podsumowujące uwagi w moim Heyne-Taschenbuch, Kirche des Un-Heils. Argumente um Konseąuenzen zu ziehen, 1974, str. 47 i nast. 226. Por. np. Schieder Europa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 45 i nast. Born Deutschland als Kaiserreich, str. 205. v. Albertini Frankreich, str. 254. v. Rauch Rufiland vom Krimkrieg bis zur Oktoberrevolution, str. 312 i nast. Najbardziej wyczerpująco: J. Braunthal Geschichte der Internationale, 2 tomy, 1961-1963. 227. W. E. v. Ketteler Die Arbeiterfrage und das Christentum, 1864, str. 54. 228. Tamże str. 125. 229. Biographisches Wórterbuch zur deut-schen Geschichte, zainicjowali H. Róss-ler i G. Franz, wyd. 2,1973, II, str. 1479. Por. Taddey Lexikon, str. 77. 230. W. Treue Quellen zur Geschichte derso-zialen Frage in Deutschland, t. 2, od 1871 do dzisiaj, wyd. 2, 1964, str. 77. 231. Jw. str. 79. Taddey Lacikon, str. 1167 i nast. 232. K. Tucholsky Gesammelte Werke, 1960, III, str. 410. Cyt. wg W. Beutin Kurt Tucholsky, w K. Deschner (wyd.) Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971, str. 227. 233. Cyt. Gontard Die Piipste, str. 488. Por. Deschner Kirche des Un-Heil, str. 34 i nast. 234. Castella Papstgeschichte, str. 326. Gontard jw. str. 488. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 368, 371. 235. Schmidlin jw. 236. Gontard jw. str. 489. 237. Schmidlin jw. II, str. 368. 238. Tamże str. 373 z cytatami także z Mo-urreta i Tserclaesa. 239. Castella Papstgeschichte, str. 328. 240. W. Andreas Deutschland vor der Refor-mation. Eine Zeitenwende,v/yd. 5,1948, str. 476. 241. Castella jw. str. 238. 242. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 368 i nast. Na temat Piusa IX por. § 4 d. Syllabus z 8 grudnia 1864. Por. też Winter Rufiland, II, str. 439 i nast. 243. Castella jw. str. 247. Co prawda mowa tu o „bandach"! 244. Por. August, sermo 14, 3, 4; 85, 5, 6; 85, 6, 7; 14, 4, 6; ep. 157/23. Conf. 7, 6. Cytat wg H.-J. Diesner Studien zur Gesellschaftslehre und sozialen Haltung Augustins, 1954, str. 33. 245. Manhattan Der Vatikan, str. 15. 246. Por. na ten temat i w ogóle tzw. socjalnych starań dawniejszych papieży: Deschner Abermals krdhte der Hahn, str. 425 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Ważne: Harry Maier Soziologie der Pap-ste. Lehre und Wirkung der katholischen Sozialtheorie, 1965. Patrz również Gontard Die Papste, str. 489. 247. Leon XIII, encyklika Rerum novarum, §15. 248. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 377. 249. Jw. str. 377, 379. 250. Jw. str. 380 i nast. 251. Maier Revolution und Kirche, str. 27. 252. Por. tamże str. 228 i nast. Wyrażenia tego, które stworzy! zapewne belgijski kanonik Pottier, papież użył po raz pierwszy w czasie wielkiej pielgrzymki robotniczej 1898 r. 253. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 381. 254. A. Dauphin-Meunier Kirche und Kapi-talismus, 1958, str. 117. 255. M. M. Scheinmann (Śejnman) Der Va-tikan im zweiten Weltkrieg, 1954, str. 15. Castella Papstgeschichte, str. 283. 256. E. Benz Geist und Leben der Ostkirche, 1957, str. 127, zalicza tę powściągliwość rosyjskiego prawosławia do jego „największych tragedii". 257. Stasiewski Papstliche Unionshoffnun-gen, str. 361 i nast. J. S. Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion (1917-1956), 1957, str. 14. R. Rosler Kirche und Re-volution in Rujiland. Patriarch Tichon und der Sowjetstaat, 1969, str. 78. 258. W. I. Lenin Werke (przekład wg IV wydania rosyjskiego 1959-1964, t. V\,Aus dem Wirtschaftsleben Ruftlands, 1902, str. 76). Cyt. wg P. Rolinec Wladimir Iljitsch Lenin, w Deschner (wyd.) Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971, str. 104. 259. Lenin Werke, jw. t. X, Sozialismus und Religion, 1905, str. 70. Cyt. wg Rolinec jw. str. 103. 260. Por. Heer Europa, str. 16 i nast., 725. 261. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 237 i nast. 262. Winter Rufiland, II, str. 428, 497 i in. 263. Hajjar jw. str. 236, 240 i nast. Winter jw. str. 454. Sinopoli di Giunta // Cardinale Mariana Rampolla, 1923, str. 164. 264. Stasiewski Papstliche Unionshoffnun-gen, str. 347 i nast. 265. Gontard Die Papste, str. 483. 266. Jw. str. 491. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 581. 267. HHStA, Watykan 1903. Engel-Janosi Ósterreich, I, str. 323. Szczegółowo o śmierci papieża: Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 5 i nast.

Rozdział 2 Pius X 1. G. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. Jahrhundert, 1968, str. 53. 2. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 378. 3. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 260. O. R. Braun Die katholische Kirche und der Anschlufi Ósterreichs an das Deutsche Reich. Zur Berichtigung einiger Geschichtsfalschun-gen, 1980, str. 25. Na moje zapytanie autor był łaskaw odpowiedzieć mi listownie 21 maja 1982: „Że biskup Hudal był nosicielem Złotej Odznaki Partyjnej, potwierdzili mi zarówno byry poseł do Reichstagu inż. Franz Hankę, SA- Gruppenfiihrer z Wiednia, jak i katolicki duchowny dr Anton Kummerer z Wiednia. Jeżeli się nie mylę, wspomniał o tym również sam Hudal w swoich Rómische Tagebiicher." 4. Winter Ruflland, II, str. 544, 574, 622. 5. Heer Europa, str. 727. 6. R. Aubert Pius X., ein konservativer Re-formpapst, w H. Jedin (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte. VI. Die Kirche der Gegenwart, 1973, str. 392 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 339 i nast. Winter Rufiland, II, str. 507 i nast. Bardziej szczegółowy opis konklawe podaje Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 32 i nast. 7. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 12 i nast. 8. Tamże. Winter Rufiland, II, str. 525. 9. Schmidlin jw. str. 12 i nast. 10. Jw. Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 55 i nast. 11. A. Marchesan Papa PioX nella sua vita e nelle sueparola, 1905, str. 457 i nast., 482 i nast. Nieco inną liczbę głosów podaje Ignis Ardens jw. str. 78. 12. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 14. 13. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 26 i nast. 14. Jw. 15. Jw. str. 29 i nast., 35. 16. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 114 i nast. 17. J. Schmidlin Papstgschichte der neu-esten Zeit. Bd. III. Papsttum und Papste im XX. Jahrhundert. Pius X. und Be-nedikt XV. (1903-1922), 1936, str. 15. 0 frakcji Rampolli na konklawe pisze szczegółowo Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 45 i nast. O frakcji przeciwników Rampolli por. tamże str. 55 i nast. 18. Hudal Die Óslerreichische Vatikanbot-schaft, str. 256. O częściowo zupełnie innej postawie Niemiec w stosunku do weta por. ataki katolika von Cramer--Kletta przeciwko Austrii w Hochland, rocznik 11, t. 2, 1914, str. 1 i nast. 19. Schwaiger Geschichte der Pdpste im 20. Jahrhundert, str. 50. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 451. Hudal jw. str. 256 i nast. Aubert Pius X., str. 394. Castella Papstgeschichte, str. 342 i nast. Szczegółowo: Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 2 i nast., a zwłaszcza 30 i nast. 20. Engel-Janosi jw. str. 33. 21. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 17. Taddey Lacikon, str. 472, 654 i nast. 22. Engel-Janosi jw. str. 33. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 256. 23. Winter RujUand, II, 507 i nast. 24. Engel-Janosi jw. str. 26, 34 i nast. 25. Hudal jw. str. 256. 26. Engel-Janosi jw. str. 37 i nast. W sprawie kardynała Gibbonsa, „samowola i nieprzystępność na sugestie Jankesa najczystszej wody", por. Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 42 i nast. 27. Hudal jw. str. 259. 28. Sarto został 1884 biskupem Mantui oraz 1893 księdzem kardynałem i patriarchą Wenecji. 29. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 11. 30. Marchesan Papa Pio X, str. 471. G. Ber-thelet Storia sul conclave del 1903,1904, str. 226. 31. „Chcą żartować sobie z mego imienia." Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 83. Schmidlin jw. str. 16. 32. Schmidlin jw. str. 17. Ignis Ardens jw. str. 83 i nast. 33. Schmidlin jw. str. 18. Por. Kuhner Le-xikon, str. 289. Castella Papstgeschichte, str. 343. Ignis Ardens jw. str. 83 i nast. 34. Schmidlin jw. str. 18 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 452. Winter Rufiland, II, str. 508. 35. Pierconti Diano da Leone XIII a Pio X, 1904, str. 553 i nast. P. M. Baum-garten Die katholische Kirche in Won und Bild. I. Das Oberhaupt, die Einrich-tung und Verwaltung der Gesamtkirche, str. 277 i nast. 36. Schmidlin jw. str. 29 i nast., 177. 37. Schwaiger Geschichte der Pdpste im 20. Jahrhundert, str. 55. 38. Kuhner Das Imperium, str. 374. Schmidlin jw. str. 64. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 454. 39. Schmidlin jw. III, str. 586. 40. Cyt. Leonhardt Kreml und Vatikan, str. 266. 41. Tamże str. 266 i nast. Por. La Civilta Cattolica, IV, str. 129 i nast. Marchesan Papa Pio X, str. 530 i nast. 42. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 111. Por. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 464. 43. Tak Seppelt/Schwaiger jw. str. 454. Por. w kwestii nowej polityki papieża: K. Bachem Vorgeschichte, Geschichte und Po-litik derdeutschen Zentrumspartei, 1932, str. 25 i nast. 44. Winter Rufiland, II, str. 491. Cyt. str. 506. 45. Zaszyfrowana relacja austriackiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej z 18 listopada 1903, HHStA, Watykan 1903. Winter jw. str. 505 i nast., 514. 46. Winter jw. str. 505 i nast. O skarbie kościelnym za Leona XIII por. też Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 148 i nast. 47. Winter jw. str. 510, 536. Marchesan Papa Pio X, str. 1 i nast. Baumgarten Die katholische Kirche, I, str. 30 i nast. Heer Die Kńege, str. 54. 48. Biographisches Wórterbuch zur deut-schen Geschichte, str. 724. 49. Tamże. Winter jw. str. 267. 50. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 268. 51. Jw. str. 260. 52. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 45. Hudal jw. str. 260 zaprzecza szczególnej sympatii Sarta do Austrii. 53. Por. zaszyfrowana relację z 18 listopada 1903, HHStA, Watykan 1903. Winter Rufiland, II, str. 510. Por. też Engel-Janosi jw. str. 45 i nast. 54. Jw. str. 46. 55. E. Weinzierl Spannungen in der óster-reichisch-ungarischen Monarchie 1878— 1914, w Jedin (wyd.) Handbuch der Kir-chengeschichte. VI. Die Kirche der Ge-genwart, 1973, str. 56. 56. Winter Rufiland, 11, str. 513. Hu-dal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 261. 57. Por. sprawozdanie ambasadora austro--węgierskiego przy Stolicy Apostolskiej z 1 grudnia 1903, HHStA, Watykan 1903. Winter jw. str. 510. Kiihner Le-xikon, str. 289. Castella Papstgeschichte, str. 344. Engel- Janosi Ósterreich, II, str. 49 i nast. 58. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 23. Hudaljw. str. 261. 59. Aubert Pius X, str. 402, 404, jednak Aubert uważa oskarżenie to za przesadzone. Por. natomiast Winter jw. str. 508 i nast., 513. 60. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 258 i nast. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 50 i nast. 61. Hudal jw. str. 260, 270. Co prawda oprócz Lippaya „w bardzo krótkim czasie" Pius X pozował także innym malarzom: byli to Francuz Ferrier, Niemiec Roland oraz Włosi Milesi i Scarselli: Ignis Ardens Pius X. und der Pdpstliche Hof, str. 121. 62. Winter Rufiland, II, str. 510 i nast. 63. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 112. 64. Jw. 54 i nast. 65. Jw. 163 i nast. 66. Pius X, konstytucja Commissum Nobis, oparta bezpośrednio na rozprawie Eugenia Pacellego Veto di Esclusione nel conclave. O zniesienie ekskluzywy starano się już za Leona XIII. Por. M. Sca-duto / Precedenti di una Riforma e le Leggi di Pio X sui conclave, w Civilta Cattolica, V, 1944, str. 6 i nast. 67. E. Jameson ABC der dummsten Satze, rororo nr 704, str. 121. 68. Taddey Lexikon, str. 1305. 69. Por. Leo I. Serm. 27, 4. F. Cumont Die Mysterien des Mithras, wyd. 3, 1923, str. 183, przyp. 1. H. Berkhof Kirche und Kaiser, 1947, str. 22 i nast. Desch-ner Abermals krdhte der Hahn, str. 75 i nast. [wyd. polskie: I znowu zapiał kur, t. I, 1996]. 70. H. Misalla „Gott mit uns". Die deut-sche katholische Kńegspredigt 1914-1918, 1968, str. 73. 71. Heer Europa, str. 427. 72. Przemówienie w całości przedrukował H. Mohr Katholische Orden und deutscher Imperialismus, 1965, str. 278 i nast. 73. W. Górlitz (wyd.) Der Kaiser... Aujże-ichnungen des Chefs des Marinekabi-netts Admirał Georg Alexander v. Muller uberdieAra Wilhelms II., 1965, str. 148 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 281. 74. R. Morsey Die deutschen Katholiken und der Nationalstaat zwischen Kultur-kampf und erstem Weltkrieg, w Histo-risches Jahrbuch der Gorresgesellschaft, nr 90, 1970, str. 60. H. Philippi Be-itrdge zur Geschichte der diplomatischen Beziehungen zwischen dem Deutschen Reich und dem Hł. Stuhl 1872-1909, w Historisches Jahrbuch, 1963, str. 239 i nast. R. Liii Der deutsche Katholizi-smus zwischen Kulturkampf und 1. Weltkrieg, w H. Jedin (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte, VI, 1973, str. 515 i nast. Morsey Die deutschen Katholiken und der Nationaalstaat zwischen Kulturkampf und erstem Weltkrieg, str. 31 i nast. 75. Winter Rufiland, II, str. 486 i nast. 76. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 266. 77. F. Heer Die Kriege, str. 47. 78. Bom Deutschland als Kaiserreich, str. 218 i nast. Tenże Von der Reichsgrund-ung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 213 i nast. 79. Born jw. odpowiednio str. 221 i nast. oraz 213 i nast. 80. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 468 i nast. 81. Winter Rufiland, II, str. 537. 82. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 29, 39. 83. 1 Kor 7, 20 i nast. 1 P 2, 18 i nast. Ign. Polyc. 4, 3. M. Dibelius Botschaft und Geschichte. Gesammelte Aufsatze, 1953, I, str. 322 i nast. O stosunku Kościoła starożytnego do niewolnictwa: Desch-ner Abermals krdhte der Hahn, str. 436 i nast. [wyd. polskie: I znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 84. Ani ten list, ani drugi wcale nie pochodzą od Piotra. O tym i w ogóle o fałszerstwach w Starym i Nowym Testamencie oraz we wczesnym chrześcijaństwie: Deschner jw. Jeszcze obszerniej omawiam olbrzymią dziedzinę fałszerstw w Kościele chrześcijańskim w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 85. Szczegółowo: Deschner Abermak krtih-te der Hahn, str. 410 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Cyt. wg Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 122. 86. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 453. 87. Jw. str. 470. 88. Jw. 89. Jw. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 82. 90. Schmidlin jw. str. 82, przyp. 50. 91. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 469. Por. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 415, 419 i nast. 92. Seppelt/Schwaiger jw. 93. Jw. str. 469 i nast. Nolte jw. str. 420. 94. Born Von der Reichsgriindung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 51 i nast. 95. Seppelt/Schwaiger jw. str. 470 i nast. Winter Rufiland, II, str. 555. Taddey Le-xikon, str. 440, 671, 673. 96. List Martina do Waldersee z 1 sierpnia 1903. Waldersee Denkwurdigkeiten, III, str. 235. Wg Winter jw. str. 517. Por. Taddey jw. str. 1255. 97. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 95. 98. Tamże str. 96. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 262. Winter jw. str. 533, 553 i nast. 99. Wg Schmidlina jw. str. 95, przyp. 1. 100. Winter jw. str. 554. 101. Hudal jw. str. 262. Winter jw. str. 555. Schmidlin jw. str. 100. 102. Hudal jw. str. 262, 264. 103. Jw. str. 264. Winter jw. str. 553 i nast. 104. Winter jw. str. 555 i nast. 105. Schmidlin jw. str. 56. 106. Morsey Die deutschen Katholiken und der Nationalstaat, str. 63. 107. Schmidlin jw. str. 27, 66. Seppelt/ Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 454, 467. 108. Seppelt/Schwaiger jw. str. 453. 109. Schmidlin jw. str. 64 i nast. 110. Ignis Ardens Pius X und der Papstliche Hof, str. 179. 111. Chwostow Geschichte der Diplomatie, II, str. 247 i nast. 112. Cyt. jw. 113. Nolte Italien von der Begrundung des Nationalstaats, str. 420. 114. Chwostow jw. str. 248 i nast. 115. Jw. str. 248. Winter Ruflland, II, str. 560. 116. Jw. 117. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 468. 118. Jw. Por. też Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 65, 68. 119. Aubert Pius X, str. 398. Winter Ruflland, II, str. 576, 514. 120. Seppelt/Schwaiger jw. str. 466. 121. Jw. str. 464 i nast. Schmidlin jw. str. 74 i nast. 122. Seppelt/Schwaiger jw. str. 465. 123. Jw. Schmidlin jw. str. 76 i nast. 124. Bates Glaubensfreiheit, str. 294 i nast. R. v. Kralik Allgemeine Geschichte der Neuesten Zeit, V, str. 330 i nast. H. Re-inarz Das Pontifikat Pius' X., 1926, str. 35 i nast. Manhattan Der Vatikan, str. 280 i nast. 125. Winter Ruflland, II, str. 551. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 75 i nast. O ówczesnej sytuacji we Francji por. też Ca-stella Papstgeschichte, str. 349 i nast. 126. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 466. Por. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 78. 127. Schmidlin jw. str. 73 i nast. Seppelt/Schwaiger jw. str. 466 i nast. 128. Chwostow Geschichte der Diplomatie, II, str. 144 i nast. Na temat koloniza-torskiego naporu Rosjan w Azji Środkowej por. przede wszystkim: O. Ho-etzsch Ruflland in Asien. Geschichte einer Expansion, 1966. 129. Chwostow jw. str. 144 i nast. v. Rauch Ruflland vom Krimkrieg bis zur Oktober-revolution, str. 326, 336. 130. Chwostow jw. str. 181 i nast. Taddey Le-xikon, str. 145, 1256, 1304. 131. v. Rauch jw. str. 333 i nast. Chwostow jw. str. 191 i nast. 132. v. Rauch jw. str. 334. 133. Jw. str. 331, 334. 134. Jw. str. 327. 135. Jw. str. 327, 341. 136. Jw. str. 334 i nast. 137. H. Stehle Die Ostpolitik des Vatikans 1917-1975, 1975, str. 18. 138. v. Rauch jw. str. 334 i nast. M. We-ber Zur Beurteilung der gegenwartigen politischen Entwicklung Rufllands, v/Ar-chiv fur Sozinlwissenschaft und Sozial-politik, Tiibingen, 22, 1905. Tenże Ru- filands Ubergangzum Scheinkonstitutio-nalismus, tamże 23, 1906. Por. Schieder Europa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 22. 139. Winter Rufiland, II, str. 518 i nast. 140. Encyklika Piusa X Poloniae Populorum. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 127. Winter Ruflland, II, str. 519 i nast., III, str. 3. Stehle Die Ostpolitik, str. 18. 141. Winter jw. II, str. 518, 522, 524. 142. Jw. str. 521 i nast. Mourin Der Yatikan, str. 25. 143. Winter jw. str. 522 i nast. 144. Jw. str. 520 i nast. 145. Jw. str. 520 i nast., 538. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 125 i nast. Wg Mo-urina Der Vatikan, str. 25, nastąpił teraz „masowy powrót wiernych do katolickiego Kościoła unickiego". 146. Winter jw. str. 525. Wypowiedź ta dotyczy innego kontekstu, ale jest nie mniej charakterystyczna. 147. Jw. str. 518, 520. 148. J. Parkes Antisemitismus, 1964, str. 63. 149. Jw. str. 111. 150. C. Roth Geschichte der Juden. Von den Anfdngen bis zum neuen Staat Israel, 1964, str. 453 i nast. G. Ludwig Mas-senmordim Weltgeschehen. Bilanzzweier Jahrtausende, 1951, str. 37. Eban Das ist mein Volk, str. 252. 151. Roth jw. str. 458. E. Schopen Geschichte des Judentums im Orient, 1960, str. 64. 152. Parkes Antisemitismus, str. 62 i nast. Roth jw. str. 459. Schopen jw. str. 128. 153. Winter Rufiland, II, str. 529 i nast., 549. 154. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 134 i nast. 155. Tamże str. 125 i nast. J. Klein Skanda-lon. Um das Wesen des Katholizismus, 1958, str. 288 i nast. Winter jw. str. 541. 156. Winter jw. str. 543, 555, 558, 563, 566. 157. Leonhardt Kreml und Yatikan, 268,272. 158. Jw. str. 268 i nast. Winter jw. str. 531 i nast. Hajjar £fe katholischen orientali-schen Kirchen, str. 243. 159. Leonhardt jw. str. 268. 160. Jw. str. 269. 161. Por. na ten temat akta dotyczące rzymskokatolickiej gminy św. Piotra i Pawła w Moskwie. Deutsches Zentra-larchiv (DZA) Potsdam, Akten des AA (Auswartigen Amtes) III, 1.1, nr 39413. Winter Rufiland, II, str. 534. 162. Winter jw. str. 523 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 127. 163. Winter jw. str. 523, 547 i nast. 164. Por. sprawozdanie ambadora austro--węgierskiego przy Stolicy Apostolskiej z 21 grudnia 1910 i z 4 stycznia 1911, HHStA, Watykan 1911. Winter jw. str. 547 i nast. Schmidlin jw. str. 129. 165. Jw. 166. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 251 i nast. 167. Winter jw. str. 543. 168. Jw. str. 390 i nast. Hudal Die Óster-reichische Yatikanbotschaft, str. 269. 169. Por. Denkwiirdigkeiten des Fursten Chlodwig zu Hohenlohe-Schillingsfiirst, wyd. 2, 1907,1, str. 365. 170. Winter jw. str. 543. 171. Jw. II, str. 498 i nast., III, str. 5 i nast. Por. też na temat dalszego ciągu tamże str. 530 i nast. 172. Jw. str. 532. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 268. 173. A. M Ammann Abrifl der ostslawi-schen Kirchengeschichte, 1950, str. 647. Do tego sprawozdania austro-węgier-skiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej, Schónburga, z 16 i 18 lipca 1914, w T Hornykiewicz Dokumente. Ereignisse in der Ukrainę 1914 bis 1922, dereń Bedeutung und historische Hin- tergrunde, 3 tomy, 1965 i nast., t. II. 174. Stehle Ostpolitik, str. 19. Winter Rufiland, II, str. 530 i nast. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 243. 175. Hajjar jw. 176. Winter jw. str. 531. 177. Jw. str. 538, 541 i nast. 178. B. Stasiewski Der Katholizismus in der slawischen Welt bis 1914, w H. Je-din (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte. VI. Die Kirche in der Gegenwart, 1973, str. 176 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 127 i nast. 179. Stasiewski jw. str. 177. Ammann Abrifi der ostslawischen Kirchengeschichte, str. 578 i nast. 180. Winter Rufiland, II, str. 557. 181. Jw. 560 i nast. 182. Tak Schmidlin jw. str. 127. 183. Tamże przyp. 36. 184. H. Kiihner Die Kreuzzuge — eine pseu-dotheologische Grundfrage. 3. Teil. Ge-genwart, w Radio Bern, 28 października 1970. (Autor życzliwie nadesłał mi swój rękopis.) 185. Por. G. Rohde Die Staaten Sildosteuro-pas vom Berliner Kongreji bis zum Aus-gang des 1. Welthiegs (1878-1918), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europdischen Geschichte, VI, str. 547 i nast. 186. Por. K. Deschner Mit Gott und den Faschisten. Der Vatikan im Bundę mit Mussolini, Franco, Hitler und Pavelić, 1965, str. 225 i nast. Winter Rufiland, II, str. 367 i nast., 383, 585. 187. G. Stadtmiiller Die Kirchen undKonfes-sionen Jugoslawiens, w H. Ludat (wyd.) Jugoslawien zwischen West und Ost. Pro-bleme seiner Geschichte, Wirtschaft und Politik, 1961, str. 51. Winter jw. str. 367 i nast. 188. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 231. Winter jw. str. 367 i nast. 189. Manhattan Der Yatikan, str. 49 i nast. Fichtinger Lacikon, str. 154 i nast., 172. Kiihner Das Imperium, str. 310. 190. Born Von der Reichsgrundung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 235. Chwostow Geschichte der Diplomatie, II, str. 221 i nast. H. Coler (wyd.) Ulbtein Weltge-schichte, IV, 1909. 191. Chwostow jw. str. 222 i nast. 192. Born jw. str. 235. Chwostow jw. str. 225 i nast. Por. B. v. Biilow Deutsche Politik, 1916, str. 60. J. Ziekursch Poli-tische Geschichte des neuen deutschen Kaiserreichs, 3, 1930, str. 202 i nast. F. Fischer Weltmacht oder Niedergang. Deutschland im ersten Weltkrieg, 1965, str. 37 i nast. 193. Winter Rufiland, II, str. 554. 194. Chwostow jw. str. 234. 195. Jw. str. 235. 196. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 123. Por. też Winter jw. str. 553. 197. A. Miller Informationsdienst zur Ze-itgeschichte, wyd. Archiv fur Zeitge-schichte, Leonbereg- Stuttgart, 7, 1964. 198. Winter jw. str. 553. 199. Engel-Janosi jw. str. 165 i nast. Winter jw. str. 558 i nast. 200. I. Geiss (wyd.) Juli 1914. Die eu-ropdische Krise und derAusbruch des Ersten Welthiegs, 1965, str. 22. 201. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 277. Winter jw. str. 553. 202. Hudal jw. str. 277. 203. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 116 i nast. 204. Jórg Der Yatikan und seine Getreuen im Welthieg. Tatsachen iiber Roms Umtriebe vor, wahrend und nach dem Kriege, ok. 1925, str. 7. 205. Hudal jw. str. 277,231. Por. też Stasiewski Der Katholizismus in der slawischen Welt bis 1914, str. 193. 206. Tak Hajjar Die katholischen orientali-schen Kirchen, str. 244. 207. Born Von der Reichsgrundung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 254 i nast. 208. Biskup Sereggi otrzymywał co roku 1,37 miliona koron jedynie na cele kultu katolickiego w wilajecie Skutari, które przekazywał mu konsul generalny von Zambaur. Jćirg Der Yatikan und seine Getreuen, str. 7. Por. Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 225 i nast. 209. Fuchs Handbuch zur Kirchengeschichte. Kommentare zum Lehrbuch „Katholi-sche Kirchengeschichte", von J. Fuchs, 1962, str. 298. 210. E. Paris The Yatican against Europę, 1961, str. 33. Por. też Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 279 i nast. v. Kralik Allgemeine Geschichte der neuesten Zeit, V, str. 689. 211. Kiihner Die Kreuzzuge, cz. 3, str. 1. Heer Die Kriege, str. 52. 212. Hudal jw. str. 280. 213. Cyt. Miller Informationsdienst zur Zeit-geschichte, 1964, str. 7. 214. Jw. 215. Jw. 216. Born Von der Reichsgrundung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 255. 217. Jw. str. 256. Cytaty wg Potjomkin/Minz Geschichte der Diplomatie, II, str. 275 i nast. 218. Auber Pius X, str. 402. Winter Ru-filand, II, str. 559. Engel-Janosi Vom Chaos zur Katastrophe. Yatikanische Ge-sprache, 1918 bis 1938. Vomehmlich auf Grund der Berichte des ósterreichischen Gesandten beim Heiligen Stuhl, 1971, str. 18. 219. Ósterreich-Ungarns Aufienpolitik von der Bosnischen Krise 1908 bis zum Krieg-sausbruch 1914, t. VII, 1930, str. 139 i nast. Cyt. wg Winter Rufiland, II, str. 559. 220. Por. Herzfeld Der Erste Weltkrieg, 1968, str. 15 i nast. 221. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 112. Born Von der Re-ichsgrundung bis zum Ersten Weltkrieg, str. 257. Tamże str. 258 w przyp. 7 liczne odsyłacze do literatury przedmiotu. 222. J. Ude „Du sollst nicht tóten!" Wydał H. Kobinger, 1948, str. 174 i nast. Dr Wilhelm Muehlon, członek dyrekcji koncernu Kruppa i „minister spraw zagranicznych" tego olbrzymiego przedsięwzięcia, opowiada, że bezpośrednio przed wybuchem wojny odczuwał rosnącą grozę, będąc świadkiem, jak to panowie zarządzający koncernem Kruppa „wypowiadali się na temat podziału oczekiwanych łupów ze skrajną otwartością" i bez najmniejszego śladu skrupułów prawnych. „Wydawało się jakby oczywiste, że wojna, z góry zaplanowana jako wyprawa łupieżcza, musi dostarczyć okazji do bezgranicznej grabieży sąsiednich krajów oraz ich urządzeń przemysłowych. Muehlon opisywał następnie, jak to jeden mówca po drugim prześcigali się w naiwnej żądzy rabunku. Zakończył słowami: «Mogę tylko powiedzieć, że trzęsę się ze wstydu»." Heer Die Kriege, str. 61. W swoich interesach przemysł zbrojeniowy, tak samo jak dzisiaj, nie znał oczywiście żadnych granic, co tylko pokrótce ukażemy na przykładzie dwóch niemieckich przedsiębiorstw. Już w momencie wybuchu wojny, w 1914 roku, przeciwnicy Niemiec posiadali 27 000 dział zbudowanych przez firmę Kruppa, za której działalność Alfred Krupp mianowany został kawalerem francuskiej Legii Honorowej. Niemiecki patent na zapalnik do granatów Kpz 96/04 już w 1902 roku sprzedany został, za wiedzą ministerstwa wojny Rzeszy Niemieckiej, angielskiej firmie zbrojeniowej Vickersa, z udziałem procentowym w zysku od każdego granatu. Po wojnie Vickers wypłacił Kruppowi 123 miliony marek w złocie za wykorzystanie tego patentu. Współfinansująca później Hitlera firma zbrojeniowa Thyssen w czasie I wojny światowej dostarczała tarcze ochronne dla piechoty do Francji po 68 marek, armii niemieckiej zaś po 117 marek za sztukę. Także i podczas wojny Niemcy nadal zaopatrywały swych wrogów. Tylko w pierwszym półroczu 1916 r. niemiecki trust stalowy dostarczył Francji półtora miliarda kilogramów stali i żelaza. Niemiecki syndyk Izby Handlowej dr Wal- lroth napisał w maju 1915 r. w długim na 15 szpalt artykule dla Deutsche Richterzeitung, że przeciwnicy Niemiec otrzymują swoje najlepsze okręty wojenne, najlepsze i najtańsze płyty pancerne, najcięższe działa oblężnicze itd. z Niemiec i że niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych często zezwalało podczas wojny na ich eksport nawet w przypadkach, gdy „występujący o to eksporter nie miał wątpliwości co do tego, że wyposażenie to nie pozostanie za nieprzyjacielską granicą". Por. także Deschner Abermab krahte der Hahn, str. 522 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 223. J. J. Ruedorffer (czyli K. Rietzler) GrundzugederWeltpolitik, 1914, str. 108 i nast. Por. zwłaszcza: B. E. Schmitt The Corning of the War 1914, 2 tomy, 1930, wyd. 2, 1966. L. Albertini The Origins of the War 1914, 3 tomy, 1952 i nast., wyd. 2, 1967. Por. do tego: F. Fischer Griff nach der Weltmacht. Die Krieg-szielpolitik des kaiserlichen Deutschland 1914/18, 1961; w książce tej po raz pierwszy w Niemczech przyjęto wyniki badań Albertiniego, także nie bez burzy protestów. Patrz również I. Geiss (wyd.) Die Erforderiichkeit des Unmóglichen. Deutschland am Yorabend des 1. Weltkrieges, 1965. Ale już K. Kautsky w Wie der Weltkrieg entstand, 1919, przekonany był, że wybuch wojny spowodowały Niemcy i Austria. „Dzisiaj wiadomo, o ile większa była odpowiedzialność polityki niemieckiej za wybuch wojny, niż wtedy uznawał ogół Niemców, i o ile mocniejszy był ich udział w potęgowaniu manii wojennej." K. D. Bracher Europa in der Krise. In-nengeschichte und Weltpolitik seit 1917, 1979, str. 40. Także Schieder Europa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 157, podkreśla, że udział Niemiec „należy oceniać jako znacznie większy, niż poprzednio uznawała niemiecka historiografia", jednakże w przyp. 16 dystansuje się w stosunku do Fritza Fischera. 224. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 277. Por. też Fischer Welt-macht oder Niedergang, str. 51. 225. G. Rohde Die Staaten Sudosteuropas (Bulgarien, Serbien, Rumdnien, Monte-negro, Albanien) vom Berliner Kongreji bis zum Ausgangdes I. Weltbiegs (1878-1918), w Th. Schieder (wyd.) Handbuch der europdischen Geschichte, VI, 1973, str. 593 i nast. 226. Geiss/«/<1914, str. 27. Co do politycznego tła zamachu por. H. Ubersberger Ósterreich zwischen Rufiland und Serbien, 1958. 227. K. D. Erdmann Der Erste Weltkrieg, 1980, str. 76. 228. Faktycznie odpowiedzialne były dwa tajne stowarzyszenia: „Młoda Bośnia" (Mlada Bosna), która powzięła i wykonała plan mordu, i utworzona w 1911 roku „Czarna Ręka" (Crna Ruka), która opracowała szczegóły jego wykonania i zaopatrzyła spiskowców w potrzebne środki, dopuszczając do tajemnicy także rosyjskiego attache wojskowego Artamanowa. Organizacją „Czarna Ręka", mającą na celu zjednoczenie wszystkich Serbów w jednym państwie narodowym, więc używającą również nazwy „Zjedoczenie albo Śmierć", kierował pułkownik serbskiego sztabu generalnego Dragutin Di-mitrijević (Apis), w roku 1917 wraz z innymi członkami stracony przez serbski sąd w Salonikach; organizował on kró-lobójstwo już w 1903 roku. W czerwcu 1914 r. planował pucz wojskowy, ale serbski premier Nikola Paśić do tego nie dopuścił. Por. J. R. von Salis Die Ursachen des Ersten Weltkrieges, 1964, str. 27 i nast. Erdmann Der Erste Weltkrieg, str. 76 i nast. Geiss luli 1914, str. 25. Rohde Die Staaten Sudosteuropas, str. 597 i nast. Potjom-kin/Minz Geschichte der Diplomatie, II, str. 292 i nast. 229. V. Dedijer Sarajevo Fifty Years After, w Foreign Affairs z lipca 1964, str. 569 i nast. Geiss jw. str. 25. Erdmann jw. str. 77. Rohde jw. str. 598. 230. Tak stwierdził w 1924 r. austriacki sędzia śledczy Leo Pfeffer. 13 lipca 1914 r. wysłany do Belgradu rzeczoznawca prawny wiedeńskiego ministerstwa spraw zagranicznych, radca sekcji von Wiesner, zameldował: „Współ-wiedza rzędu serbskiego o kierownictwie zamachu lub jego przygotowywaniu i dostarczeniu broni nie jest niczym potwierdzona, a nawet nie przypuszczalna, istnieją raczej przesłanki do domniemywania, że należałoby ją wykluczyć." v. Salis Die Ursachen des Ersten Weltkriegs, str. 29 i nast. 231. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 170. 232. Salzburger Chronik, nr 77, 2 kwietnia 1935. Cyt. Leonhardt Kreml und Vati-kan, str. 274. 233. v. Salis jw. str. 30. 234'. Jw. str. 25. Geiss Mi 1914, str. 30. Len-nhoff Politische Geheimbiinde, str. 250 i nast. Biographisches Wórterbuch zur deutschen Geschichte, I, str. 732. Taddey Leńkon, str. 366. O polityce następcy tronu por. zwłaszcza R. Kiszling Erzhe-rzog Franz Ferdinand, 1953. 235. Geiss luli 1914, str. 30 i nast. A. v. Mar-gutti Vom alten Kaiser. Persónliche Erin-nerungen an Franz Joseph /., 1921, str. 148. Lennhoff jw. str. 254 i nast. Biographisches Wórterbuch jw. I, str. 725. 236. H. Wendel Die Habsburger und die Sudslawenfrage. Das Werk des Untersu-chungsausschusses, 1. Reihe X, 1930, str. 646. Czy hrabia Tisza też był „wdzięczny Panu Bogu", kiedy w październiku 1918 r. zbuntowani żołnierze zastrzelili jego samego? Biographisches Wórterbuch jw. III, str. 2914. TaddeyLe-xikon, str. 1203 i nast. 237. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 153 i nast. 238. Jw. str. 157. 239. Jw. str. 154 i nast., 161. 240. Geiss Mi 1914, str. 30. v. Salis Die Ur-sachen des Ersten Weltkrieges, str. 26. Również i to jest dziwne, że serbski poseł we Wiedniu Jovan Jovanović, przy kilkakrotnych wizytach w początku czerwca ostrzegał von Bilinskiego, ministra finansów odpowiedzialnego za administrację cywilną w Bośni, o możliwości spisku przeciw arcyksięciu, lecz Bilinski o tym nikogo nie powiadomił, ani ministra spraw zagranicznych, ani instytucji wojskowych. Nie został też ukarany dyscyplinarnie, czy choćby tylko pociągnięty do odpowiedzialności, ani dowodzący w Bośni i Hercegowinie generał Oskar Potiorek, ani jakakolwiek inna osobistość odpowiedzialna za ochronę następcy tronu. Por. von Salis jw. str. 25, 28 i nast. 241. Geiss jw. str. 30 i nast. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbotschaft, str. 276, 281. 242. Biographisches Wórterbuch zur deut-schen Geschichte, I, str. 237 i nast. Por. Hudal jw. str. 282. Geiss jw. str. 32 i nast., 39 i nast. 243. Herzfeld Der Erste Weltkrieg, str. 35 i nast. Geiss jw. str. 34. G. Ritter Staat-skunst und Kriegshandwerk, II, str. 282 i nast. 244. Fischer Weltmacht oder Niedergang, str. 52. Erdmann Der Erste Weltkrieg, 1980, str. 78. 245. Herzfeld Der Erste Weltkrieg, str. 33 i nast. 246. A przodował w tym, jak w Austrii, tak i w Rosji, szef sztabu generalnego: Erdmann jw. str. 86 i nast. 247. Jak wiadomo, wypowiedziały ją najpierw Niemcy, potem Rosja i Francja, aż nareszcie wskutek bezwzględnego pogwałcenia neutralności Belgii (co Moltke przewidział już w 1875 roku) do konfliktu wciągnięta została również i Anglia: „jeden z głównych powodów klęski Niemiec i na koniec także upadku potęgi europejskiej w świecie", jak ocenia Schieder Europa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 123 i nast. Por. Born Deutschland als Kaiserreich, str. 225. Przewidziane w planie Schlieffena naruszenie belgijskiej neutralności popchnęło Brytyjczyków do wojny przede wszystkim ze względu na znaczenie wybrzeża belgijskiego dla obronności Anglii w czasie wojny. Podczas gdy jeszcze 27 lipca 1914 roku jedenastu ministrów gabinetu angielskiego głosowało za neutralnością, a tylko trzech oprócz premiera Asąuitha, w tym Winston Churchill, za przystąpieniem do wojny, to po naruszeniu neutralności Belgii wyniki głosowania się całkowicie odwróciły: Chwo-stow Die Diplomatie der Neuzeit, II, str. 310 i nast. Już za czasów Bismarcka, kiedy spodziewano się wojny w następstwie konfliktu rosyjsko-austriackiego, starszy, bardziej na wschód ukierunkowany Moltke, będący militarnym narzędziem pruskiej polityki ekspansji, wódz zwycięskich kampanii 1864, 1866 i 1870/71 roku, planował rozległą ofensywę na Polskę, w interesie Austrii oraz własnych, niemieckich ambicji mocarstwowych. Jego bratanek, hr. Hel-muth von Moltke młodszy, któremu w trakcie służby kawaleryjskiej zdarzało się spaść z konia, wyznawca „Christian Science", w 1906 roku został szefem Wielkiego Sztabu Generalnego i już 8 grudnia 1912 r. w rozmowie z cesarzem nastawał: „Uważam wojnę za nieuniknioną i: im szybciej, tym lepiej". W roku 1913 Moltke radził nie zważać na żadną gadaninę o odpowiedzialności agresora: „Tylko sukces usprawiedliwia wojnę." W maju 1914 r. oznajmił podczas odwiedzin u swego kolegi Conrada von Hótzendorfa, że odtąd „wszelkie wyczekiwanie zmniejsza nasze szansę". 1 czerwca Moltke znów oświadczył: „Jesteśmy gotowi, a im szybciej, tym lepiej dla nas", i w ostatnim momencie ten wyznawca „Christian Science" lękał się tylko, że wojna mogłaby nie wybuchnąć. Por. do tego: Schiissler Kaiser Wilhelm II. Schicksal und Schuld, 1962, str. 98. Taddey Lexikon, str. 181 i nast. B. W. Tuchmann August 1914, 1964, str. 39,41,102. Erdmann DerErste We-Itkrieg, str. 69 i nast. W. Górlitz (wyd.) Der Kaiser..., str. 187. Z krytyki zwłaszcza: G. Ritter Staatskunst und Kriegs-handwerk, II, str. 309 i nast. 248. Geiss Mi 1914, str. 35. Fischer Welt-macht oder Niedergang, str. 47 i nast. Biographisches Wórterbuch zur deut-schen Geschichte, I, str. 269. Born Deutschland als Kaiserreich, str. 225. Pod wrażeniem mocarstwowych sentencji cesarskich oraz oceny sytuacji przez wojsko, w znacznej mierze przez Molt-kego, który w memoriale z maja 1914 r. datował zakończenie rosyjskiego programu zbrojeń na rok 1916/17 i dlatego zalecał wojnę prewencyjną, von Beth-mann Hollweg świadomie godził się z ryzykiem wojny. W roku 1915 stwierdził: „My też ponosimy swoją część winy, co musimy uczciwie przyznać"; a w roku 1918 wyznał: „Niemcy także są bardzo współwinni... w pewnym sensie była to wojna prewencyjna." Por. Geiss jw. Erdmann jw. str. 79. Herzfeld jw. str. 37. 249. Wg pierwszych przebojowych wypowiedzi Wilhelma, jego osławionych dopisków na marginesach wymienianych not dyplomatycznych na krótko przed kryzysem lipcowym — „teraz albo nigdy", „z Serbami trzeba zrobić porządek, i to zaraz" (Geiss jw. str. 39 i nast. Erdmann jw. str. 78) — cesarzowi też zdarzało się odczuwać niepewność, wahanie. Choć lubił igrać z ogniem — Bismarck porównywał go do kapitana, który straszy swoją załogę, siedząc z zapalonym cygarem na beczce prochu (Schiissler Kaiser Wilhelm II., str. 85) — chętnie by tego ognia uniknął, lecz pozwalał się popychać innym, nie dlatego że byt silny, ale wprost przeciwnie. Raz po raz dochodziło więc do cesarskiego pobrzękiwania szabelką. „Serbia to nie państwo — rezonował — tylko banda zbójecka." Kiedy brytyjski minister spraw zagranicznych Sir Edward Grey, ażeby uniknąć wojny, zaproponował konferencję we czwórkę, monarcha czym prędzej odparł: „To zbędne... Nie będę w tym uczestniczył, chyba że Austria mnie o to wyraźnie poprosi, co jest mało prawdopodobne. W sprawach honorowych i żywotnych nie zasięga się cudzej konsultacji." A gdy jego kanclerz w ostatniej chwili ostrzega przed zbyt pochopną mobilizacją, wskazując po raz kolejny na pośrednictwo Anglii i zalecając spokój, cesarz drwi: „Spokój to pierwszy obowiązek obywatelski! Tylko spokój, zawsze tylko spokój!! Spokojna mobilizacja to coś zupełnie nowego." E. Ludwig Wilhelm II, 1968, str. 267. Niestety Wilhelm II, ten wielki myśliwy przed Panem, który na bezludziu w Prusach Wschodnich kazał postawić pomnik z tej okazji, że uśmiercił stupięćdziesięciotysięczną sztukę zwierzyny łownej (Heer Europa, str. 66), zaniedbał postawienia pomnika z okazji zabicia 150000 albo 1150000 Niemców. Także i cesarz Franciszek Józef zwykł przy polowaniu z nagonką zabijać w ciągu kilku godzin 50 do 70 sztuk zwierzyny. „Myślistwo i wojna, polowanie na zwierzynę i polowanie na ludzi były w starej Europie, od czasów cesarza Karola Wielkiego, ściśle powiązane ze sobą w życiu szlachty", stwierdza Friedrich Heer jw. i domaga się, aby zbadać wreszcie „mordercze żądze myśliwskie tych wielkich panów, w całej Europie, przed rokiem 1914" pod kątem widzenia psychologii głębi i meta- polityki. August Ludwig Hiilsen, który w roku 1799 pisał do A. W. Schlegla i Sophie Bernhardi: „Państwo Kościoła długo już nie zdoła przetrwać", zanotował także: „Trzeba najpierw zapomnieć o człowieku, jeżeli chce się w rycerzach i panach doszukać jeszcze jakiejś wielkości." Heer Europa, str. 88, 93. To samo, jak wiadomo, dotyczy już od dawna mieszczan i proletariuszy. Przypominam też, jakkolwiek ludzkość tego nie pojmie, dopóki nie zostanie wyrżnięta prawie bez reszty, a może nawet 1 wtedy, co rzekł Tołstoj: „Dopóki istnieją rzeźnie, będą istnieć też pola bitw." 250. Schussler Kaiser Wilhelm II, str. 83. Erdmann Der Erste Weltkrieg, str. 71. G. Mann Wilhelm II, 1964, str. 83. Tad-dey Lexikon, str. 1305. 251. Co prawda za to już 28 sierpnia 1914 — zapłata równie natychmiastowa, jak prosząca się o satyrę — bawarski minister wojny zarządził: „Ze względu na postawę partii socjaldemokratycznej w obecnej wojnie nie wolno stawiać przeszkód w lekturze i rozpowszechnianiu tej prasy wśród wojskowych." Dopiero w 1915 roku 43 ze 110 posłów socjaldemokratycznych zagłosowało przeciw dalszym kredytom na cele wojenne. Por. E. Johann Innenansicht eines Krie-ges, str. 31. Born Deutschland im Kaiser-reich, str. 226. Heer Die Kriege, str. 51. 252. Cyt. wg E. Nolte Die faschistischen Be-wegungen. Die Krise des liberalen Systems und die Entwicklung der Faschi-smen, 1966, str. 18. 253. v. Salis Die Ursachen des Ersten We-Itkrieges, str. 35 i nast. Po wojnie hr. Hoyos twierdził nawet, że minister spraw zagranicznych hr. Berchtold był gotów mimo wszelkich wątpliwości zrezygnować z porachunków z Serbią, gdyby tak sobie zażyczył Berlin. Por. też Herzfeld DerErste Weltkrieg, str. 36. Geiss Juli 1914, str. 46 i nast. 254. v. Salis jw. str. 37. Heer jw. str. 56. 255. Heer jw. str. 62. 256. Jw. 257. v. Salis jw. str. 40 i nast. Geiss jw. str. 145 i nast. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 15. 258. Jw. str. 57. 259. Jw. str. 58. 260. Cyt. Miller Informationsdienst zur Zeit-geschichte, 1964, str. 7. Por. też Jorg Der Vatikan undseine Getreuen, str. 9 i nast. 261. Jorg jw. str. 10 i nast. 262. Również hr. Hoyos wyjaśni! księciu Stolbergowi, „że żądania są tego rodzaju, iż państwo, które ma jeszcze choć trochę samopoczucia i godności, właściwie nie może ich przyjąć". Geiss Juli 1914, str.. 107. 263. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 471. 264. Jw. str. 470. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 151. Por. też str. 137. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 169 i nast. Pa-ris The Vatican against Europę, str. 41 i nast., a zwłaszcza 49. 265. Engel-Janosi jw. str. 151. 266. L. Pastor Tagebucher — Briefe — Erin-nerungen, wyd. W. Wiihr, 1950, str. 584 i nast. 267. Engel-Janosi jw. str. 123. 268. Johann (wyd.) Innenansicht eines Krie-ges, str. 21. 269. Tak stwierdza katolicki teolog Kern-stock. K. Becher Die Religionen und der Krieg, brw. str. 19. Por. Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 296. Tenże Na-tionalismus — Sozialismus — Pazifi-smus, w Zeitschrift fiir Volkssittlichkeit und Volksaufkldrung, wyd. 2, 1936, zesz. 1-2, str. 77 i nast. 270. Paris The Vańcan against Europę, str. 45. Novak Die Beziehungen zwischen dem Vatikan und den Siidslawen, w Internationale Politik, Belgrad, 16 lipca 1954. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 274 i nast. 271. Winter Rufiland, II, str. 576. 272. Engel-Janosi Ósterreich, 11, str. 151. 273. F. Fischer Weltmacht oder Nieder-gang, str. 47 i nast., 53 i nast. Winter jw. str. 567. Heer pisze: „Papież Pius X... traktuje najwidoczniej wojnę przeciwko Serbii jako misję wojsk cesarsko- krółewskiego Majestatu Apostolskiego w Wiedniu." Die Kriege, str. 54. 274. ScholderDtó Kirchen, str. 79. Winter jw. str. 574. 275. Oprócz tego por. też Bayer. Staatsar-chiv, Miinchen, Hl. Stuhl, Fasz. 918. Winter Die Sowjetunion, str. 3. P. Dirr Bayerische Dokumente zum Kriegsaus-bruch und zum Versailler Schuldspruch, wyd. 3, 1925, str. 206. 276. Winter jw. str. 3, 74. 277. J. Hófer/K. Rahner (wyd.) Lexikon fur Theologie und Kirche, VIII, 1963, str. 538. 278. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 282 i nast. Sprawozdanie przedrukowane także w Ósterreich--Ungarns Aufienpolitik von der Bosni-schen Krise 1908 bis zum Kriegaus-bruch 1914, VIII, 1930, str. 893 i nast. nr 10993. Patrz też Winter Rufiland, II, str. 572 i nast. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 149 i nast. 279. Wg Winter jw. str. 574 i nast. 280. Hudal jw. str. 282. 281. Winter jw. 282. Hudal jw. Podkreślenia moje. 283. Leonhardt Kreml und Vatikan, str. 282 i nast. 284. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 170. 285. Jw. str. 171. 286. Jw. 287. Jw. II, str. 581, przyp. 13. 288. Jw. 111, str. 169. 289. Jw. str. 172. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. Jahrhundert, str. 77. 290. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 471. Schmidlin, Papstgeschichte, III, str. 171 i nast. 291. Schmidlin jw. str. 175. 292. Mafii cyt. wg Schmidlin jw. str. 170, przyp. 4. Winter Rufiland, II, str. 573 i nast. Seppelt/Schwaiger jw. str. 471. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 377 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 372. Roger Peyreffitte przypuszczał, że papież umarł z radości. 293. Schmidlin jw. str. 173 i nast. 294. Jw. 295. H. Hermelink Das Christentum in der Menschheitsgeschichte. Von der franzó-sischen Revolution bis zur Gegenwart, 1951, t. 3, str. 526. 296. Mack ClaudeAdrien Hehetius, str. 121. 297. A. Póllmann Benedikt XV. aus der Familie der delia Chiesa, 1915, str. 11. 298. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 150 i nast. 299. Bates Glaubensfreiheit, str. 671 i nast. 300. Jw. 301. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 10. Aubert Pius X, str. 402. R. Liii Der Kampf der romischen Kurie gegen den „praktischen" Modemismus, w E. We-inzierl (wyd.) Die papstliche Autoritat im katholischen Selbstverstandnis des 19. und 20. Jahrhunderts, 1970, str. 112. 302. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 461. 303. P. Nichols Die Politik des Vatikan, 1969, str. 227. Schmidlin jw. III, str. 154. O zakazie jazdy na rowerze, wydanym zresztą także przez innych ówczesnych biskupów: Ignis Ardens Pius X. und der Papstliche Hof, str. 230 i nast. 304. Heer Europa, str. 719. Kuhner Die Kreuzzuge, cz. 3, str. 6. 305. Jw. Seppelt/Schwaiger jw. str. 462. New Catholic Encyclopedia, t. IX, str. 994. 306. Heer jw. str. 685 i nast., 702 i nast., 719. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. Jahrhundert, str. 66. Dokumenty modernistów zebrane są w wydawanym przez Centro Studi per la storia del mo-dernismo roczniku Fonti e documenti uniwersytetu w Urbino, 1972 i nast. 0 postawie modernistów w stosunku do papieża, a zwłaszcza do autorytetu papieskiego, por. też E. Benz Die Stellung des Modemismus zur papstlichen Autoritat, w E. Weinzierl Die papstliche Autoritat im katholischen Selbstverstandnis des 19. und 20. Jahrhunderts, 1970, str. 85 i nast. Katolicki teolog Schmidlin gani papieża za jego „niedostateczne wykształcenie zarówno ogólne, jak filozoficzne, historyczne i egzegetyczne", jak i za niezdolność „do przeczytania odnośnych dzieł w oryginale", Papstgeschichte, III, str. 150. 307. Stehle Die Ostpolitik, str. 430, przyp. 3. Heer Europa, str. 692, 703, 708. Gon-tard Die Papste, str. 492. R. Aubert Die Ausbruch der Krise in Frankreich, w H. Jedin (wyd.) Handbuch der Kir-chengeschichte. VI. Die Kirche in der Gegenwart, 1973, str. 450 i nast. F. v. Hugel Father Tyrrell. Some memońals ofthe last 12 years of his life, w Hibbert Journal, 8, 1909/10, str. 233 i nast. New Catholic Encyclopedia, t. IX, 1967, str. 993. F. Leist Der Gefangene des Vatikans. Strukturen papstlicher Herrschaft, 1971, str. 196 i nast. 308. Hieronymus Vatikan intern, str. 187. Podstawowe dla kwestii włoskiego modernizmu: P. Scoppola Crisi modernista e rinnovamente cattolico in Italia, 1975. 309. R. Aubert Eingriff der kirchlichen Ob-rigkeit und die integralistische Reaktion, w H. Jedin jw. str. 475 i nast., 483 i nast., 489. New Catholic Encyclopedia, t. XI, 1967, str. 409. 310. Heer Europa, str. 720 i nast. Liii Der Kampf der romischen Kurie gegen den „praktischen" Modemismus, str. 116. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. Jahrhundert, str. 65 i nast. Winter Rufiland, II, str. 537. Gontard Die Papste, str. 492. 311. Aubert Eingriff der kirchlichen Obrig-keit, str. 488. 312. D. F. StrauB Der alte und der neue Glaube. Ein Bekenntnis, 1872, str. 84 1 nast. 313. Kuhner Das Imperium, str. 375. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 165. Winter jw. str. 537. Aubert jw. str. 490 i nast. New Catholic Encyclopedia, t. XI, str. 409. Engel-Janosi Vom Chaos: „Be-nigni miał dobre, w szczegółach dotąd nie wyjaśnione stosunki z partią faszystowską, zapewne z jej radykalnym skrzydłem." 314. Heer Europa, str. 772. Schmidlin jw. str. 163 i nast. New Catholic Encyclopedia jw. str. 310. 315. Schmidlin jw. str. 164. 316. Jw. str. 162 i nast. 317. Jw. str. 165. 318. Heer jw. str. 722. New Catholic Encyclopedia jw. str. 310. 319. Heer jw. str. 669. Fichtinger Lacikon, str. 324 i nast. Por. Nietzsche Poza dobrem i złem, aforyzm 104: „Nie ich miłość człowieka, lecz to, że ich miłość człowieka jest bezsilna, przeszkadza dzisiejszym chrześcijanom w paleniu nas." 320. Leist Der Gefangene des Vatikans, str. 155 i nast., zwłaszcza 156 i nast. 321. Bates Gtaubensfreiheit, str. 673. 322. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 378. 323. Kuhner Das Imperium, str. 375. 324. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdp-ste, str. 463. 325. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 169, 176. 326. Jw. str. 169. 327. Mirbt Quellen zur Geschichte des Papst-tums, str. 439. Mensching Toleranz und Wahrheit in der Religion, str. 12. 328. Tak Bates jw. str. 665. 329. Cyt. Heer Europa, str. 652. 330. Przemówienie Pawła VI Benedkamus. Cyt. Leist Der Gefangene des Yatikans, str. 267. 331. Motuproprio Piusa X Sacrorum Antisti-tum z 1 września 1910 i motuproprio II-libatae custodiendae z 29 czerwca 1910. 332. Mt 5, 33 i nast. Por. Deschner Aber-mals krahte der Hahn, str. 501 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 333. Leist jw. str. 252. 334. Jw. str. 262. 335. Cyt. Heer Europa, str. 339. Por. o Bau-erze: Deschner jw. str. 13 i nast.; Biogra-phisches Wórterbuch zur deutschen Geschichte, I, str. 205. 336. Leist jw. str. 266 i nast. 337. Jw. str. 264 i nast. 338. J. B. Scherer Vierhundert Jahre In-dex Romanum, w Geist und Zeit, 2, 1958, str. 96. Kuhner Das Imperium, str. 376. New Catholic Encyclopedia, t. IX, str. 995. 339. Leist jw. str. 265. 340. Gontard Die Papste, str. 492. 341. Editae saepe, AAS 2 (1910), str. 357 i nast. Flp 3, 19. Hermelink Das Chri-stentum in der Menschheitsgeschichte, t. 3, str. 519. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. Jahrhundert, str. 66 i nast. Winter Rufiland, II, str. 555. 342. Hermelink jw. str. 519. 343. Aubert Pius X., str. 398. 344. Hermelink jw. str. 519. Schwaiger jw. str. 67. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 100. 345. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 264. Schmidlin jw. str. 156 i nast. 346. Por. Heer Europa, str. 79 i nast., zwłaszcza 85 i nast. Dla Goethego Rzym to „Babilon", „matka tylu oszustw" (Podróż włoska, sierpień 1787), „hokus-po-kus" (do Charlotty von Stein 2/3 lutego 1787), Ojciec Święty to „najlepszy z aktorów", a nawet „Antychryst" (Inyecti-ver Nachlafi, 6 lutego 1814), tak iż we fragmencie o Żydzie Wiecznym Tułaczu posunął się nawet do wierszy: Biada ci, wielki Babilonie! Zetrzyj go, Panie, ze swej ziemi I niechaj się usmaży w błocie. Na temat Goethego por. zwłaszcza G. v. Frankenberg lohann Wolfgang Goethe, w: Deschner (wyd.) Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969, str. 153 i nast. A następnie dodatek Goethe a chrześcijaństwo, w Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 559 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu], 347. Heer jw. str. 274 i nast., zwłaszcza 286, 290. Rozdział 3 Benedykt XV 1. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 301. 2. Heer Die Kriege, str. 53 i nast. 3. Hudal jw. str. 309. 4. Benedykt XV do Gasparriego, publikacja w Osservatore Romano z 10 listopada 1918. Por. F. von Lama Papst und Kurie in ihrer Politik nach dem We-Itkńeg. Dargestellt unter der besonderen Berucksichtigung des Verhaltnisses zwi-schen dem Yatikan und Deutschland, 1925, str. 78. 5. Castella Papstgeschichte, str. 381. N. Pa-ulus Geschichte des Ablasses im Mitte-lalter vom Ursprunge bis zur Mitte des 14. Jahrhunderts, 1922/23, III, str. 195 i nast. Kuhner Das Imperium, str. 235. Papst, Kurie und Weltkńeg. Historisch--kritische Studie von einem Deutschen, 1918, str. 9. 6. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 179 i nast., 331, cyt. 338. 7. Jw. 8. Winter Ruflland, II, str. 487. 9. Tamże str. 487 i nast. 10. New Catholk Encyclopedia, t. II, 1967, str. 279. H. Jedin Die Pdpste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII. Biographie und innerkirchliches Wirken, w H. Je-din/K. Repgen (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte. VII. Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 22 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 182. 11. Schmidlin jw. str. 182 i nast. Jedin jw. str. 23. 12. Aubert Vom Kirchenstaat zur Weltkirche, str. 177. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 472. Schwaiger Geschichte der Papste im 20. lahrhun-dert, str. 78. Winter Ruflland, II, str. 578 i nast. Wg Jedina jw. str. 23 Chiesa nie pasował co prawda do „nowego kursu", ale „cieszył się osobistą życzliwością papieża". Quadrotta // Papa, 1'ltalia e la Guerra, 1915, str. 36. 13. Schmidlin jw. str. 187. Por. Jedin jw. str. 23. Szczegółowo o prehistorii tego konklawe: Engel- Janosi Osterreich, II, str. 176 i nast. 14. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 286. Por. też o tym, co poprzednio: Winter Ruflland, II, str. 578. 15. De Waal Benedikt XV, 1915, str. 165. 16. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 188. 17. Tak Winter jw. str. 578. 18. Engel-Janosi Osterreich, II, str. 277. 19. Deutschland und der Vatikan. Ein Be-itrag zur politischen Orientierung von einem Deutschen, wyd. 2, 1921, str. 13. 20. Wg austriackiego ambasadora w Watykanie, księcia Schónburga, Ferrata był „nade wszystko oportunistą". Engel-Janosi jw. str. 183 i nast. 21. Winter Ruflland, II, str. 436, 578 i nast. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 289. 22. Castella Papstgeschichte, str. 383 i nast. Winter jw. 578 i nast. Hudal jw. str. 289. Papst, Kurie und Weltkrieg von einem Deutschen, str. 16. Magdeburgische Ze-itung, 15 października 1914. 23. Hudal jw. str. 289. 24. Engel-Janosi Osterreich, II, str. 178, 188. 25. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 182, 191. 26. Por. W. M. Chwostow Die Diplomatie der Neuzeit (1872-1919), w W. P. Po-tjomkin (wyd.) Geschichte der Diplomatie, II, 1947, str. 344. Winter Ruflland, II, str. 580. 27. Schmidlin jw. str. 200. Por. Repgen Die Auflenpolitik der Pdpste, str. 40. O postawie papieży wobec pogwałcenia przez Niemcy belgijskiej neutralności por. też zwłaszcza: F. Tyrrell 77ie and the Great War. The Silence ofBenedict XVth. Can it be Defended?, 1915, str. 5 i nast. 28. Winter jw. str. 580 i nast., 589. Aubert Vom Kirchenstaat zur Weltkirche, str. 178. Mourin Der Vatikan, str. 28. Castella Papstgeschichte, str. 395. 29. Aubert jw. str. 178. 30. Schmidlin jw. str. 284. 31. Engel-Janosi Osterreich, II, str. 267. 32. Por. HHStA, Watykan 1914. Winter jw. str. 279. 33. Engel-Janosi jw. str. 267. 34. Jw. str. 274. 35. Jw. str. 273, 277. 36. Jw. str. 191. 37. Winter jw. str. 577. Aubert jw. str. 178. Mourin jw. str. 28. 38. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 29. 39. HHStA Wien, Politisches Archiv rot 523, Liasse XLVII, 11. Winter jw. str. 583 i nast. Por. też Mourin jw. str. 26 i nast. 40. Winter jw. str. 523 i nast. 41. Jw. 42. Mourin jw. str. 27. Por. też Winter jw. str. 583 i nast., 591. 43. Mourin jw. Winter jw. str. 584 i nast. 44. Winter jw. str. 605, 623. 45. B. v. Hutten-Czapski óOJahre, 1936, II, str. 145 i nast. Por. Mourin jw. str. 28 i nast. 46. Winter jw. str. 592. Por. str. 623. 47. Hutten-Czapski jw. str. 154. 48. Jw. str. 182 i nast. Winter jw. str. 590. 49. K. Hammer Deutsche Kńegstheologie. 1870-1918, 1974, str. 206 i nast. 50. Winter jw. str. 398, 461 i nast. C. Stern/ Th. Vogelsang/E. KIóss/A. Graff (wyd.) dtv-Lexikon zur Geschichte und Poli-tik im 20. Jahrhundert. Durchgesehene und neubearbeitete Auflage, 1974, t. 1, str. 252. 51. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 124. 52. Jw. str. 125. 53. Winter jw. str. 398, 461 i nast., 586. 54. Jw. str. 561. 55. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 290. 56. Nolte Italkn von der Begriindung des Nationalstaats, str. 425. Schieder Europa im Zeitalter der Nationalstaaten, str. 119. 57. Hudal jw. str. 296. 58. Jw. str. 290, 306. Engel-Janosi Ósterreich, 209. 59. Nolte jw. slr. 427. Schieder jw. str. 166 i nast. Por. też E. Zechlin Das „schle-sische Angebot" und die italienische Kriegsgefahr 1915, w Geschichte in Wis-senschaft und Untenicht, 14, 1963. 60. Engel-Janosi jw. str. 226 i nast. 61. E Molinari/L. Mezzadri Der Katholizi-smus in Italien, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 582. 62. Chwostow Die Diplomatie der Neuzeit, str. 83. 63. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 49 i nast. Tenże Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 428 i nast. Jórg Der Vatikan und seine Ge-treuen, str. 14 i nast. 64. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 423, 426 i nast., 430. S. Friedlander/J.-C. Favez Au-fstande — Burgerkriege — Staatsstre-iche, w K. Deschner (wyd.) Das Jahrhundert der Barbarei, 1966, str. 201. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 292, 294. Molinari/Mezzadri jw. str. 585. Szczegółowo o duchowym rozwoju Mussoliniego: Nolte Manc und Nietzsche im Sozialismus des jun-gen Mussolini, w Historische Zeitschrift, nr 191, 1960, str. 249 i nast. 65. Hudal jw. str. 297. 66. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 201. Confalonieri Pius XI, str. 107. 67. Papst, Kurie und Weltkrieg, str. 46. 68. M. Claar Zeitschrift fur Politik 1916, zesz. 3/4. Cyt. wg Papst, Kurie und Weltkrieg, str. 47. Por. też Jórg Der Yatikan und seine Getreuen, str. 24. 69. Nolte Italien von der Begriindung des Nationalstaats, str. 431. Jórgjw. str. 24. Friedlander/Favez^l«/jtó>ide, str. 200. 70. Jórg jw. str. 24. 71. v. Pastor Tagebucher — Briefe — Erin-nerungen, str. 615. Por. też na temat tego, co przedtem i dalej: Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 190 i nast., 203 i nast. 72. W Art. 16 dodano zobowiązanie do zachowania tajemnicy. Por. zwłaszcza: F. Ritter von Lama Papst und Yie-rverband. Aktenstucke zum Artikel 15 des Londoner geheimen Abkommens, wyd. 2, passim, zwłaszcza str. 3 i nast., 13 i nast., 27 i nast., 39 i nast. Ponadto: v. Lama Papst, Weltkrieg und Yolkeifiiede. Ein Riickblick, 1919, str. 24. Hudal Ósterreichische Yatikan-botschaft, str. 291 i nast. Winter Ru- filand, II, str. 588. Castella Papstgeschichte, str. 393. Repgen Die Aufien-politik der Papste, str. 45. 73. Obszernie, ale bardzo tendencyjnie: H. Bastgen (wyd.) Die Rómische Frage. Dokumente und Stimmen, 3 tomy, 1917/19. Ponadto: Deutschland und der Yatikan, str. 36 i nast. Engel-Janosi jw. str. 262 i nast. Castella jw. str. 392 i nast. Deschner Mit Gott und den Fa-schisten, str. 21. 74. Engel-Janosi jw. str. 212 i nast. V. Pastor Tagebucher, str. 615. 75. Engel-Janosi jw. str. 197, Franzen/Bau-mer Papstgeschichte, str. 379. Sep-pelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 473 i nast. A. Giovannetti Der Yatikan und derKrieg, 1961, str. 18. 76. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 177 i nast. Repgen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 44. 77. Engel-Janosi jw. str. 191. 78. Jw. str. 231. 79. Jw. str. 278, 325. 80. Jw. str. 243. Winter Rufiland, II, str. 582. 81. Winter jw. 82. Taddey Laikon, str. 327. Biographisches Worterbuch zur deutschen Geschichte, I, str. 648. Stera i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 227. 83. Bonn, PA / AA W 2 geheim, t. 27, An-lage zu AS 4649 (4301, D 961704/711). W. Steglich (wyd.) Der Friedensappell Benedikts XV. vom 1. August 1917 und die Mittelmachte. Diplomatische Ak-tenstiicke des Deutschen Auswartigen Amtes aus den Jahren 1915-1922, 1970, str. 39. Ppr. H. Lutz Demokratie im Zwielicht. Der Weg der deutschen Katho-Hken aus dem Kaiserreich in die Republik 1914 bis 1925, 1963, str. 49 i nast. 84. W. Spael Das katholische Deutschland im 20. Jahrhundert. Seine Pionier- und Krisenzeiten 1890- 1945, 1964, str. 179. 85. Deutschland und der Yatikan, str. 5 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 185 i nast. 86. Lutz Demokratie im Zwielicht, str. 49. 87. Scholder Die Kirchen, I, str. 17. 88. Do lata 1918 roku, do dnia św. Piotra 29 czerwca, podobno było tego już 18 milionów marek. Inicjatywa Erzber-gera poczęła się już 13 marca 1915. K. Epstein Matthias Erzberger und das Dilemma der deutschen Demokratie, 1962, str. 278. Castella Papstgeschichte, str. 393. Hudal Die Ósterreichische Vati- kanbotschaft, str. 294. Winter Ruflland, II, str. 608. Taddey Lexikon, str. 327. Co się tyczy kapelusza kardynalskiego, list przewodni tajnego sekretarza papieskiego potwierdził, że chodzi tu o historyczną osobliwość, mianowicie jedyny kapelusz kardynalski, noszony przez Benedykta XV: Kolnische Yolkszeitung, 14 września 1919. Deutschland und der Vatikan, str. 41. 89. Winter Rufiland, II, str. 608. Moja Historia kryminalna chrześcijaństwa wykaże to szczegółowo na przestrzeni wieków. 90. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 271. 91. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 299. 92. Wien, ÓStA, Abt. HHStA, P. A. XI 255, Watykan, Weisungen 1917. Steglich (wyd.) Der Friedensappell, str. 67. 93. Engel-Janosi jw. str. 271. 94. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 190. 95. Bonn, PA/AA, Papstlicher Stuhl, Nr. 3, Nr. 2, t. 21, A 1299. Steglich jw. str. 62 i nast. Patrz także Aubert Vom Kirchenstaat zur Weltkirche, str. 178. Gerlach pośredniczył także na dworze w Wie-niu. Por. Hutten-Czapski, 60 Jahre, II, str. 203. W Berliner Zeitung am Mittag pisano 15 stycznia 1917: „Prałat Gerlach widywał się z nim (papieżem) codziennie, należał do zaufanych Benedykta." Por. Papst Kurie und Weltkrieg, str. 94. 96. Steglich Der Friedensappell, str. 62 i nast. 97. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 299. Por. też Steglich jw. 98. Engel-Janosi jw. str. 271. Por. Winter Rufiland, II, str. 581. 99. Bonn, PA/AA, W 25, t. 4, A 32 045 4064, D 916694). Steglich jw. str. 345. 100. Engel-Janosi jw. str. 282 i nast. 101. Jw. 102. Jw. str. 280 i nast. 103. Schieder Europa im Zeitalter der Natio-nalstaaten, str. 158 i nast. 104. v. Lama Papst und Kurie, str. 98. 105. Kolnische Yolkszeitung, 1 marca 1916 i 7 marca 1917. Papst Kurie und Weltkrieg, str. 37. 106. Hudal Die Ósterreichische Yatikanbot-schaft, str. 294. 107. Jw. 108. Miinchen GStA M A III Nr. 2567/5. Steglich Der Friedensappell, str. 60. Por. też Repgen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 45. 109. Hudal jw. str. 295 i nast. Por. też rozdział Klerikale Hochverrdter, w Jórg Der Vatikan und seine Getreuen, str. 17 i nast. 110. Hudal jw. str. 298. Castella Papstgeschichte, str. 392. Repgen jw. str. 45. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 248 i nast. 111. Winter Rufiland, II, str. 580 i nast., 587 i nast., 595. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 322. 112. Wolnomyślny szef sztabu generalnego odpowiedział na zarzuty nuncjusza: „Co się tyczy obaw nuncjatury papieskiej na temat pominięcia spraw sumienia i małżeństwa, dowództwo naczelne armii zauważa, że cenzorzy zobowiązani są utrzymywać w tajemnicy treść sprawdzanej korespondencji. Poza tym nieubłagane wymogi dotyczące zachowania bytu naszego państwa są bez porównania ważniejsze niż osobiste kwestie sumienia i małżeństwa." Ten spór ciągnął się przez półtora roku. Engel--Janosi jw. str. 272, 285 i nast. Hudal jw. str. 293, 305 i nast. Heer Die Kriege, str. 56. 113. Hudal jw. str. 293, 305 i nast. 114. Engel-Janosi jw. str. 271 i nast. 115. Jw. str. 272. 116. Bonn, PA/AA Papstlicher Stuhl, Nr. 4, t. 10 A 17425. Steglich Der Friedemsap-pell, str. 96. Engel-Janosi jw. str. 171. 117. Kólnische Zeitung, 4 lutego 1917. Wg P&pst Kurie und Weltkrieg, str. 101 i nast. 118. Deutschland und der Yatikan, str. 13. 119. Jw. str. 14, 66 i nast. 120. Jw. str. 15 i nast. 121. Repgen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 45 i nast. 122. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 290. Winter Rufiland, II, str. 595. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 269. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 267. 123. Osservatore Romano, 7 grudnia 1916. 124. Deutschland und der Yatikan, str. 28. 125. Ossenatore Romano, 18 września 1919. Por. też jw. 126. Winter jw. str. 595. 127. Jw. str. 596 i nast. 128. Engel-Janosi jw. str. 269. 129. Jw. str. 288 i nast. Pismo to przedrukowano w Papst, Kurie und Weltkrieg, str. 40 i nast. Tam również pismo protestacyjne Gasparriego po austriackim nalocie na Rawennę. Por. też Jórg Der Vatikan und seine Getreuen, str. 22 i nast. 130. Engel-Janosi Die politische Korrespon-denz der Pdpste, str. 377 i nast. 131. Warto przeczytać naprawdę żałość budzący tekst oryginalny u Hudala Die Ósterreichische Yatikanbotschaft, str. 300. 132. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 326 i nast. W ogóle o tym natarciu: A. Mon-ticone La battaglia di Caporetto, 1955. S. Cilibrizzi Caporetto nella legendę e nella storia, 1947. 133. Engel-Janosi jw. Na temat afery Czer-nina i Sixtusa por. Stern i in. dtv-Lexi-kon zur Geschichte, t. 1, str. 154; t. 3, str. 736 i nast. Taddey Leakon, str. 222, 1128. 134. Engel-Janosi jw. 135. Jorg Der Vatikan und seine Getreuen, str. 42. 136. Engel-Janosi jw. str. 344 i nast. 137. Bonn, PA/AA, W 2 geheim, t. 27, An-lage zu AS 4649 (4301, D 961714). Steglich Der Friedensappell, str. 40. 138. Bonn, PA/AA, W 2 geheim, t. 30, AS 828 (4301 H, D 962513/514). Steglich jw. str. 71. 139. Patrz przyp. 136. 140. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 474. 141. Germania, 13 grudnia 1916. 142. Papst, Kurie und Weltkrieg, str. 92 i nast. 143. Augsburger Postzeitung, 18 stycznia 1917. 144. Por. Kólnische Yolkszeitung, 12 stycznia 1917. 145. Schmidlin Papstgeschichte, III, s(r. 267. 146. CnUta Cattolica, 1919, str. 70, 60 i nast. 147. Ossenatore Romano, 24 maja 1919. Co prawda watykańskie pismo tylko dlatego dało się sprowokować, że dwa dni wcześniej paryska gazeta L'Homme librę oskarżyła Kurię o współpracę z Państwami Środka; z pewnością słusznie, jeśli chodzi o pierwszy okres wojny. 148. Gontard Die Papste, str. 498. 149. Jw. str. 500. 150. Por. sprawozdanie Rittera z 27 marca 1917. BStA, Miinchen, Heiliger Stuhl. 151. Mourin Der Vatikan, str. 28, 31. Winter Die Sowjetunion, str. 4 i nast. 152. Bracher Europa in der Krise, str. 58. 153. Ossenatore Romano, 6 stycznia 1917. 154. Castella Papstgeschichte, str. 385. 155. Mourin Der Yatikan, str. 32. Winter Rufiland, II, str. 599 i nast., 613. 156. Komisja została co prawda rozwiązana w 1934 roku, ale jej zadania przejęły częściowo sekretariat stanu, a częściowo kongregacja wschodnia: Am-mann Abrifi der ostslawischen Kirchen-geschichte, str. 629. Por. też Winter Die Sowjetunion, str. 4 i nast., 7 i nast. 157. Motuproprio Dei providentis z 1 maja 1917: AAS 9, 1917, 529. Od czasu motuproprio Piusa XI Sancta Dei Ecclesia z 25 marca 1938 zwane S.C. pro Ecclesia Orientali: AAS 30, 1938, 154 i nast. Por. też Winter Ruflland, II, str. 605, 614. Tenże Die Sowjetunion, str. 8 i nast. G. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost- und Siideuropa, w Jedin/Repgen (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte, str. 629. Hajjar Die katholischen orien-talischen Kirchen, str. 267 i nast. 158. Motuproprio Oiientis Catholici z 15 października 1917. Mourin Der Yatikan, str. 33. Winter Rufiland, II, str. 603, 605, 614. Tenże Die Sowjetunion, str. 9. Hajjar jw. str. 268. Cytat: Winter Rufiland, II, str. 614. 159. Bracher Europa in der Krise, str. 59. 160. Manhattan Der Vatikan, str. 65 i nast. 161. Tajne sprawozdanie austro-węgierskie-go ambasadora przy Stolicy Apostolskiej, księcia Schónburg-Hartensteina, do austriackiego ministra spraw zagranicznych hr. Czernina z 12 grudnia 1917. Wien, ÓStA, Abt. HHStA, Krieg 25/26. Steglich Der Friedensap-pell, str. 472. 162. Na temat stosunku tej rewolucji do tzw. rewolucji październikowej z 7/8 listopada 1917 r. por. Bracher Europa in der Krise, str. 55 i nast. Patrz także v. Rauch Rufiland vom Krimkrieg bis zur Oktober- revolution, str. 346 i nast. Castella Pap-stgeschichte, 396 i nast. uważa, że „już wtedy wybuchła w Rosji rewolucja". 163. AAS IX, 1917,417 i nast. Bonn, PA/AA W 25 t. 2, Anlage zu AS 3151 (4064, D 916013/019). Steglich DerFriedensap-pell, str. 160 i nast. Por. tam również dołączoną szczegółową wymianę not, str. 163 i nast. Następnie v. Lama Die Frie-densvermittlung Papst Benedikts, str. 65, 72 i nast. 164. Por. wykręt Schmidlina w Papstge-schichte, III, str. 206. 165. AAS IX, 1917, 417 i nast. Bonn, PA/AA W 25 t. 2, Anlage zu AS 3151 (4064, D 916013/019). Steglich jw. str. i nast. Au-bert Vom Kirchenstaat, str. 179. Castella Papstgeschichte, str. 396, 398 i nast. 166. Por. notatkę bawarskiego posła przy Stolicy Apostolskiej, barona von Rit-tera, o prywatnym liście do bawarskiego premiera hr. von Hertlinga, wysłanym z Einsiedeln 24 maja 1917. Miinchen GStA, Gesandtschaft Papstlicher Stuhl Nr 949, i relacja z 18 sierpnia 1917, skierowana przez nuncjusza apostolskiego w Monachium, Pacellego, do posła von Bergena w niemieckim Urzędzie Spraw Zagranicznych, Bonn, PA/AA, W 25 t. 2, AS 3190 (4064, D 916059/063). Steglich Der Friedensap-pell, str. 97, 165. Patrz także Aubert jw. str. 179. 167. Miinchen, GStA, MA 97665. Steglich jw. str. 139. 168. Por. też Mourin Der Patikan, str. 34. Winter Rufiland, II, str. 599, 605 i nast. 169. Apologeta Repgen głębiej uzasadnia „fatalną presję czasu": ponieważ Kuria „z początkiem czwartego roku wojny 1 sierpnia widocznie bezwarunkowo chciała przemówić do opinii publicznej": Aufienpolitik der Papste, str. 47. 170. Castella Papstgeschichte, str. 397. 171. Por. poufną relację nuncjusza apostolskiego w Monachium, Pacellego, do posła von Bergena w niemieckim Urzędzie Spraw Zewnętrznych z 18 sierpnia 1918 r. Bonn, PA/AA, W 25, t. 2 AS 3190 (4064, D 916059/063). Steglich Der Friedensappell, str. 164 i nast. 172. Winter Rufiland, II, str. 606 i nast. 173. H. Johnson Yatican Diplomacy in the World War, 1933, str. 24. C. Sforza Con-temporaty Italy, 1944, str. 205. Mourin Der Vatikan, str. 35. 174. Austro-Węgry odpowiedziały 20 września, Bułgaria również, Turcja 30 września 1917 r. Por. Steglich Der Friedensappell, str. 210 i nast., 223 i nast. Cytaty u Schmidlina Papstgeschichte, III, str. 214. 175. Castella Papstgeschichte, str. 402 i nast. Die Aufienpolitik der Papste, str. 50. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 380, utrzymują, że „dzisiaj uznaje się ponadpartyjny charakter" Benedykta XV. 176. Castella jw. str. 403 i nast. 177. Sprawozdanie posła Badenii w Berlinie, dra Niesera, dla radcy stanu dra Kuhna, dyrektora ministerialnego w ba-deńskim ministerstwie spraw zagranicznych, z 21 sierpnia 1917 r. Karlsruhe, GLA 233/34823. Steglich Der Frieden-sappell, str. 234 i nast. 178. Newsweek, 2 marca 1964. 179. Winter Rufiland, II, str. 560, 607. O „powiązaniach interesów rodziny Pa-celli z Banco di Roma" wspominają też niejednokrotnie bawarski radca poselstwa von Stockhammern i niemiecki sekretarz poselstwa hr. von Berchem w sprawozdaniu z 29 kwietnia 1917, skierowanym do kanclerza Rzeszy von Bethmanna Hollwega. Bonn, PA/AA, Papstlicher Stuhl Nr. 4, t. 10. A 14392. Steglich jw. str. 90 i nast. 180. Badischer Beobachter, 23 kwietnia 1917. Castella Papstgeschichte, str. 397. 181. Winter Die Sowjetunion, str. 11 i nast. v. Lama Die Friedensvermittlung Papst Benedikts XV und ihre Vereitelung durch den deutschen Reichskunzler Michaelis, 1932, str. 20, 25. Mourin Der Vatikan, str. 36. 182. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 274. 183. Winter jw. str. 12. 184. Scholder Die Kirchen, I, str. 68 i nast. Mourin jw. str. 35 i nast. Winter Rufiland, II, str. 592, 608 i nast. 185. Obsener, 9 sierpnia 1917. 186. Notatka b. kanclerza Rzeszy von Bethmanna Hollwega, Bonn, PA/AA, W adh. 4 Nr. 3, t. 1 A 29154 (2787 H, D 540821/823). Steglich Der Friedensap-pell, str. 640 i nast. 187. Co prawda Pacelli również twierdził, że cesarz mu „nieraz opowiadał rzeczy doprawdy osobliwe". Por. Entwurf eines Dementis des Apostolischen Nun-tius in Berlin zu dem Memoirenwerk Ka-iser Wilhelms II. „Ereignisse und Gestal-ten aus den Jahren 1878-1918", Leip-zig 1922. Bonn, PA/AA, PU/UA, t. 7, PU 89 (2787 H, D 545640/643). Steglich jw. str. 659 i nast. Gontard Die Papste, str. 496. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 474. Castella Papstge- schichte, str. 395. Giovannetti Der Va-tikan und der Krieg, str. 20 i nast. 188. Por. o tym materiały z akt u Steglicha jw. str. 122 i nast. 189. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 210. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 47 i nast. 190. Mourin Der Yatikan, str. 36. Por. Fali of German Empire 1914-1918, Stan-ford/California 1932,1, str. 447. Winter Rufiland, II, str. 609. 191. Bracher Europa in der Krise, str. 56. 192. R. Lorenz Kaiser Karl und der Unter-gang der Donaumonarchie, 1959, str. 419. F. Kennan Russia leaves the War, 1956, str. 74 i nast. 193. Winter Die Sowjetunion, str. 34. 194. Engel-Janosi Ósterreich, II, str. 334. 195. J. W. Goethe Invectiver Nachlafi, 6. 2. 1814. Drugi cytat do księcia Karola Augusta z 3 lutego 1787. Por. też dodatek Goethe a chrześcijaństwo u Desch-ner&Abermals krdhte der Hahn, str. 599 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Następnie G. v. Frankenberg/o/ionn Wolfgang Goethe, w Deschner (wyd.) Das Christen-tum im Urteil seiner Gegner, I, 1969, str. 153 i nast. 1%. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 308. Ale także nieco mniej stronniczy historyk papiestwa Friedrich Gontard mówi o „unikalnej niezawisłości" rzymskiego pontifexa i stwierdza: „Tym razem (jak rzadko w dziejach papiestwa) Watykan stał poza stronami prowadzącymi wojnę: nie zachodziła potrzeba militarnej obrony miasta Rzymu i Państwa Kościelnego; żaden sojusz polityczny nie wymagał pomocy zbrojnej ani wsparcia finansowego..." Die Papste, str. 495. 197. Hudal jw. str. 287. Schmidlin Papstgeschichte, II, str. 195. 198. Castella Papstgeschichte, str. 405. H. Hoffmann Die Kirche und der Friede. Von der Friedenskirche zur Friedenswelt, 1953, str. 71 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 473. Szczegółowo: Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 191 i nast. 199. Tylko Gasparri w lutym 1918 r. zaproponował rządowi włoskiemu osobne pertraktacje z Austro- Węgrami. Rep-gen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 50. 200. Teksty te są zebrane w A. Stru-ker (wyd.) Die Kundgebungen Bene-dikts XV zum Weltfrieden. Urtext und Obertragung, 1917. Por. też Aubert Vom Kirchenstaat, str. 177. Castella Papstge-schichte, str. 385 i nast., 389 i nast. 201. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 195. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 473. Castella jw. str. 394 i nast. 202. Tak w jego przemówieniu z 28 czerwca 1915: AAS VII, (1915) str. 364 i nast. 203. Castella jw. str. 394. 204. Sprawozdanie austro-węgierskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej, księcia Schónburg- Hartensteina, dla austro-węgierskiego ministra spraw zagranicznych, hr. Czernina, z 11 maja 1917. Wiedeń, ÓStA, Abt. HHStA, Krieg 7, Pdpstlkher Stuhl 1915-1918. Steglich Der Friedensappell, str. 93 i nast. Por. też AAS, IX, 1917, str. 265 i nast. 205. Tak brzmi nagłówek u Schmidlina jw. str. 218. 206. Por. tamże str. 218 i nast. Castella jw. str. 390 i nast. Gontard Die Pdpste, str. 496. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 475. R. Leiber Die pdpstliche Kriegsfiirsorge, w Stimmen der Zeit, nr 100,1921, str. 197 i nast. L. Volk Kardinal Mercier, der deutsche Episkopat und die Neutralitdtspolitik Benedikts XV. 1914-1916, w Stimmen der Zeit, nr 192, 1974, str. 628. 207. Castella Papstgeschichte, str. 407. 208. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 210. 209. Jw. str. 220 i nast., 224. 210. v. Lama Papst, Welthieg und Vólkerjne-de. Cyt. wg Deutschland und der Vati-kan, str. 46. Por. zwłaszcza tamże str. 10 i nast. 211. v. Stein Erlebnisse und Betrachtungen aus der Zeit des Weltkrieges, 1919. Cyt. wg Deutschland und der Vatikan, str. 46. 212. Hudal Die Ósterreichische Vatikanbot-schaft, str. 300 i nast. 213. Por. Ude „Du so/lst nicht tóten!", str. 149. 214. Hoffmann Die Kirche und der Friede, str. 68 i nast. 215. Ude jw. str. 149. 216. Por. rozdział Pacyfizm Jezusa i wybiegi Kościoła, w Deschner Abermals krdhte der Hahn, str. 493 i nast. Ponadto w rozdziałach Stosunek do państwa w chrześcijaństwie przed Konstantynem i Stosunek dawnego Kościoła do wojny, służby wojskowej i kary śmierci, tamże str. 499 i nast., 504 i nast. [wyd. polskie: I znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 217. Por. też wydane przeze mnie dzieło zbiorowe Kirche und Krieg. Der christli-che Weg zum ewigen Leben, 1970, gdzie na str. 9 i nast. rozważa się m.in. doktrynę i praktykę „sprawiedliwej wojny". 218. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 177. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 222. 219. Schmidlin jw. str. 222 i nast. 220. AAS 1915,7, str. 33 i nast. Por. też AAS 6, 1914, str. 565 i nast. Następnie Rep-gen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 40 i nast. Hammer Deutsche Kriegstheolo-gie, str. 272. 221. Por. J. Fleischer Der absolute Pazijismus — Etn verpflichtendes Gebot der katholi-schen Kirche, 1962, str. 6. To też jest nie tylko tuszowaniem, ale ociera się wręcz o kłamstwo, kiedy Repgen jw^ str. 42 twierdzi: „Papież raczej (!) nie sterował więc postawą polityczną katolicyzmu w krajach i narodowościach dotkniętych wojną albo prowadzących wojnę w zakresie specyficznej problematyki, jaką narzuca wojna." Jakby akurat papież odmawiał sobie w tak ważnych czasach sterowania polityką swego Kościoła! Ależ sterował nią choćby przez duszpasterstwo wojskowe! 222. Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 77. 223. Ten cytat widnieje jako motto do mego artykułu Paś baranki moje w książce Kirche des Un-Heils. Argumente um Konse-ąuenzen zu ziehen, 1974, str. 53 i nast., który prezentuje zwięzły przegląd historyczny stosunku katolicyzmu do służby wojskowej. 224. Mohr Katholische Orden, str. 67 i nast. 225. Tamże. 226. Hammer Deutsche Kńegstheologie, str. 208 i nast. 227. Mt 10, 34. Łk 12, 51. Por też. Hbr 4,12. 228. Tak P. Lippert i G. Beyer. Patrz H. Mis-salla „Gott mit uns". Die deutsche katholische Kriegspredigt 1914-1918,1968, str. 93. 229. Hammer jw. str. 208 i nast. 230. Bracher Europa in derKrise, str. 21. 231. Missalla jw. str. 104 i nast., 130. 232. Wszystkie cytaty tamże str. 105, 110, 130. 233. Jkmże str. 18. 234. Repgen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 41 i nast. 235. Stipberger Vater, ich rufę dich. Predigten zur Kriegszeit, 1914, str. 12. Cyt. wg Missalla jw. str. 114. 236. Sertillanges 9 maja 1915. Patrz Desch-ner Abermals krahte der Hahn, str. 520 [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 237. Cyt. wg Kiihner Die Kreuzzuge, III, str. 3. 238. Tamże str. 11. 239. Repgen jw. str. 40. 240. Manhattan Der Yatikan, str. 140. 241. Tamże str. 140 i nast. z powołaniem się na B. Menne The Case oj Dr. Bruening. 242. H. Herrmann Deutschland darf den Willen Gottes vollstrecken. Katholische Kriegsdoktrin von 1914-1918 an der Uni-versitat MUnster, 1979, str. 3 i nast, cyt. wg maszynopisu życzliwie przesianego mi przez autora. Por. też S. Mer-kle Konfessionelle Vorurteile im alten Deutschland, w Siiddeutsche Monatshe-fte, grudzień 1914, str. 390 i nast. A nawet wyznania jezuity L. Volka Die Kir-che in den deutschsprachigen Landem (Deutschland, Ósterreich, Schweiz) w Je-din/Repgen (wyd.) Handbuch der Kir-chengeschichte, VII, 1979, str. 537 i nast. 243. E. Glogau (wyd.) Humor und Ernst aus dem Kriegsjahr 1914, str. 6. Por. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 73. 244. Ude „Du sollst nicht tótenf", str. 296 i nast. 245. Stimmen aus Maria haach, t. 87, sierpień 1914, str. 574 i nast. Stimmen der Zeit, t. 88, 1915, str. 4 i nast. 246. Scholder Die Kirchen, I, str. 13. 247. Missalla „Gott mit uns", str. 22, 33, 136 i nast. 248. F. Heer Der Glaube des Adolf Hitler. Anatomie einer politischen Religiositat, 1968, str. 189. 249. Missalla jw. str. 93 i nast. 250. G. Koch Gottes Schlachtfeld. Ein Jahrgang Funfminutenpredigten aus der Kriegszeit, 1917, str. 123. 251. Katholischer Volkskatechismus, padago-gisch und zeitgemafi ausgearbeitet von F. Spirago, wyd. 4,1898, II, str. 85 i nast. Cyt. wg Missalla jw. str. 36. 252. Wspólny list pasterski biskupów niemieckich z czerwca 1933 r. Por. Abermals krahte der Hahn, str. 536 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 253. W. H. Struck Die Revolution von 1918119 im Erleben des Rhein-Main-Ge-bietes, w Hessisches Jahrbuch fur Lan-desgeschichte, 1969, str. 372 i nast. 254. Cyt. wg Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 281 i nast. 255. Missalla „Gott mit uns", str. str. 98. 256. R. Dreiling Das religióse und sittliche Leben derArmee unter dem Einflufi des Weltkrieges. Eine psychologische Unter-suchung, 1922, str. 63. 257. Missalla jw. str. 19. Hinrichs' Halbjah-res-Katalog der im deutschen Buchhan-del erschienenen Bucher, Zeitschriften, Landkarten usw. wykazuje 17 katolickich i ponad 170 ewangelickich tytułów z kazaniami za rok 1914 oraz 52 katolickie i około 290 ewangelickich tytułów za rok 1915. Wg Missalla jw. 258. Jw. str. 20, 25. 259. C. Muth Christus und der Krieger, w Hochland, październik 1915. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 74. DerNeue Herder, II, str. 2880. 260. Missalla jw. str. 65. 261. Wszystkie tytuły itp. wymienia Missalla jw. m.in. na str. 131, 14, 95, 99, 54, 104, 118, 79, 51, 55, 60, 63, 72, 64, 85, 114, 102, 93, 101. Por. też Kiihner Die Kreuzzuge, cz. 3, 28 października 1970, str. 5. 262. L. Ackermann Der Rosenkranz des he-iligen Krieges, 1914, str. 9. 263. Kiihner jw. cz. 3, str. 5. 264. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 785. 265. Por. Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 508 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Tenże (wyd.) Kirche und Krieg, str. 15. Moja Historia kryminalna chrześcijaństwa traktuje bardzo szczegółowo o niszczycielskim wpływie Augustyna. 266. J. Mausbach Vom gerechten Kriege und seinen Wirkungen. Zeitgemafie Gedanken, w Hochland, październik 1914, str. 1 i nast. 267. Herrmann Deutschland darf den Wilien Gottes vollstrecken, str. 5 i nast, 268. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 75. 269. Jw. str. 79. 270. Missalla„Gott mit uns", str. 20 i nast. 271. Hammer jw. str. 81. 272. Th. Lcssing Europa und Asien, wyd. 5, 1930, str. 81. 273. Hammer jw. str. 81. 274. Missalla jw. str. 67. 275. Jw. 276. Hammer jw. str. 273. 277. Missalla jw. str. 75. 278. Jw. str. 54 i nast., 75 i nast, 279. Jw. str. 53. 280. Jw. str. 59, 77. 281. E. Friedrich Krieg dem Krieg, str. 160, Cyt. wg Ode „Du sollst nicht ®tenl", str. 201. 282. Theodor. h. e. 5, 41. 283. Por. K. Bihlmeyer/H. Tiichle Kirchen-geschichte, 1956, III, str, 481 i nast. K. T. Hafner Der Krieg im Lichte des Glaubens, 1915, str. 12 i nast. H. Wolf Unseres Volkes Stunde, 1915, str. 13. 284. H. Mohr Der Hetd in Wunden. Gedan-ken und Gebete, 1914, str. 21. 285. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 273. 286. Cyt. w Kiihner Die Kreuzziige, cz. 3, str. 2. 287. Hammer jw. str. 273. Kolnische Yolksze-itung, 18 września 1914. 288. Hammer jw. str. 274. 289. Jw. str. 274 i nast. 290. Jw. str. 276, 278. 291. A. Bertram Kirche und Yolksleben, 1916, str. 426. Hammer jw. str. 274. 292. Ude „Du sollst nicht totenl", str. 189, Missalla „Gott mit uns", str. 54, 68. 293. Hammer jw. str. 277. 294. J. Mausbach Vom gerechten Kriege, str. 14 i nast. Cyt. wg Herrmann Deutschland darf den Wilien Gottes vol-Istrecken, str. 11. 295. Mohr Der Held in Wunden, str. 42. 296. T. Soiron Gott und der Krieg, 1916, str. 8. B. Meier, w Faulhaber (wyd.) Das Schwert des Geistes. Feldpredigten im Weltkrieg, 1917, str. 222, 297. Cyt. w Missalla „Gott mit uns", str. 57 i nast. 298. Hochland, wrzesień 1914. Cyt. wg Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 166. 299. Kuhner Die Kreuzziige, cz. 3, str. 6, 9. 300. O. Zimmermann Glaubemkunder Krieg, w Stimmen der Zeit, t. 88, 1915, str. 410 i nast. Lippert Weltkrieg und re-ligidses Bekenntnis, w Stimmen der Zeit, t. 88, 1915, str. 4 i nast., cyt. str. 7. 301. Kuhner jw. str. 7. 302. „Wojna robi mi tak świetnie jak kuracja u wód", powiedział Hindenburg w czasie I wojny światowej, już choćby przez to wykazując, że nadaje się na prezydenta Niemiec. Zanim stal się nim, pomiędzy dwiema wojnami światowymi, Hindenburg jeszcze tak wypowiedział się na pewnym święcie uczniowskim w Hannowerze: „Wspaniałe czasy cesarza i jego bohaterów minęły. Ale dzieci, które śpiewają tu Niemcy nade wszystko... przezwyciężą okropność rewolucji i doczekają się, że powrócą jeszcze wspaniałe czasy wielkich, zwycięskich wojen. A wam, panowie nauczyciele, przypada to piękne zadanie, aby wychowywać młodzież w tym duchu." BlStter filr deutsche und intemationale Politik, 9, 1963, str. 737. 303. Missalla „Gott mit uns", str. 51 i nast., 63 i nast., 84 i nast. Ackermann Der Rosenkranz des heiligen Krieges, str. 42. Por. str. 39. J. Schofer (wyd.) Die Kreu-zesfahne im Vólkerkrieg. Erwagungen, Ansprachen und Predigten, 1914 i nast., II, str. 121. Herrmann Deutschland darf den Wilien Gottes yollstrecken, str. 12 i nast. Kuhner Die Kreuzziige, cz. 3, str. 3. 304. O celnych atakach Nietzschego najlepiej por. hasło „Priester" w Schlechta Nietzsche-Index, str. 301 i nast. 305. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 275. 306. Tamże. Również Missalla jw. str. 57, 68, 77 i nast. 307. Heinrich Missalla, zasłużony zbieracz klerykalnych potworności z I wojny Światowej, wykazuje niestety całkowitą nieświadomość, jeżeli nie przypisywać mu nic gorszego, kiedy oświadcza, że komentarze Faulhabera na temat 1 wojny światowej „wcale nie umniejszają tych zasług (!), jakie późniejszy arcybiskup położył jako «bojow-nik walczący z narodowym socjalizmem o prawa Kościoła i prawa człowieczeń-stwa»." „Gott mit uns", str. 23. Obszerniej o postawie Faulhabera: Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 164 i nast. 308. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 306 i nast. 309. M. v. Faulhaber Waffen des Lichtes. Gesammeite Kriegsreden, 1918, str. 132, 172. Tenże (wyd.) Das Schwert des Ge-istes, str. 31, 519, 293, 208. Patrz również Hammer jw. str. 242, 305 i nast. 310. Cyt. wg Fleischer Der absolute Pazifi-smus, str. 5. 311. Faulhaber Das Schwert des Geistes, str. 362. Tenże Der Krieg im Lichte des Evangeliums, 1915, str. 21. Hammer Deutsche Kriegstheologie, str. 241 i nast. 312. Hammer jw. str. 310. 313. Faulhaber Das Schwert des Geistes, str. 212. 314. Bertram Kirche und Volksleben, str. 431. 315. Kiihner Die Krezziige, cz. 3,28 października 1970, str. 2. 316. Faulhaber jw. str. 208. 317. P. Hasenohrl Bedeutung des Weltkrieges fur die katholische Kirche, w Der Prediger und Katechet, 1917, str. 67, 566. Mohr Der Held in Wunden, str. 42. 318. Wolf Unseres Yolkes Stunde, str. 10. 319. Cyt. w Missalla „Gott mit uns", str. 65. 100. Por. Kiihner Die Kreuzzuge, cz. 3, str. 7. 320. Ude „Du sollst nicht toten!", str. 189. 321. Ackermann Der Rosenkranz des heiligen Krieges, str. 3. 322. Missalla jw. str. 55. 65, 72,87, 98 i nast., 109, 114, 130. Mohr Der Held in Wunden, str. 40. 323. Missalla jw. str. 83. 324. Jw. str. 82. 325. Tak wypowiada się teolog moralny i proboszcz katedralny Mausbach. Cyt. wg Herrmann Deutschland darf den Willen Gottes vollstrecken, str. 11. 326. H. Hartmann Kirche und Sasualitat. Der Wandel der Erotik, 1929, str. 140 i nast. 327. Missalla jw. str. 102 i nast. 328. A. Heinen Das Feldgebet. Ein An-dachtsbuchlein fur unsere Krieger im Felde, 1914, str. 4 i nast. 329. Ackermann Der Rosenkranz des heiligen Krieges. 330. Mohr Der Held in Wunden, str. 57 i nast. 331. C. Pesch Tapferkeit, w Stimmen der Zeit, 1915, str. 217 i nast. 332. Mausbach Vom gerechten Krieg und se-inen Wirkungen, str. 6. Cyt. wg Herrmann Deutschland darf den Willen Gottes vollstrecken, str. 15. Por. str. 12. 333. Mohr Der katholische Apostolat, str. 112. 334. Ude „Du sollst nicht toten!", str. 210. 335. Missalla „Gott mit uns", str. 102, 115. A. Worlitschek Krieg und Evangelium, 1915, I, str. 59 i nast. Cyt. wg Missalla jw. str. 114. Por. str. 25. 336. Dreiling Das religiose und sittliche Le-ben der Armee, str. 68. 337. Missalla jw. str. 98 i nast. 338. Dreiling jw. 339. Cyt. Herrmann Deutschland darf den Willen Gottes vollstrecken, str. 14. 340. Hochland, październik 1914, 12/1, str. 98. 341. Mohr Der Held in Wunden, str. 16 i nast., 28, 32 i nast. 342. Jw. str. 38 i nast. 343. Jw. str. 29 i nast. 344. C. Noppel Kriegsbereitschaft und Frie-densarbeit in der Kruppelfursorge, w Stimmen der Zeit, 1915, str. 539 i nast. 345. B. Duhr Mit Gott fur Kbnig und Va-terland. Ein Kriegsgebetbuchlein, 1914, 1915, 1919. Cyt. wg Mohr Katholische Orden, str. 69. B. Duhr Kriegspredigten, 1916, str. 11 i nast. Cyt. wg Mohr jw. 346. Wg Mohr jw. 347. Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 517 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 348. Jw. 349. B. Brecht Legenda o martwym żołnierzu. 350. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 181. P. Blet Die katholische Kirche Frankre-ichs, w Jedin/Repgen (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte, VII, Die Weltkir-che im 20. Jahrhundert, 1979, str. 594. Heer Die Kriege, str. 53. 351. Bletjw. 352. Deschner jw. str. 520. Także Fleischer Der absolute Pazifismus, str. 5. 353. Aubert jw. str. 180. Blet jw. 354. Bletjw. 355. KuhnerDie Kreuzzuge, cz. 3, str. 4. Heer Die Kriege, str. 57. 356. Hammer Deutsche Kńegstheologie, str. 75 i nast. Missalla „Gott mit uns", str. 42. 357. Heer jw. str. 79 i nast. 358. R. v. Albertmi Die Dritte Republik bis zum Ende des I. Welthiegs, str. 260. Por. też SchiederEuropa im Zeitalter der Na-tionalstaaten, str. 38. 359. Heer jw. str. 80 i nast. 360. Jw. 361. M. Erzberger Erlebnisse im Welthieg, 1920, str. 14. 362. Heer jw. str. 79 i nast. Ponadto: Hammer Deutsche Kńegstheologie, str. 77. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 473. Petit Parisien, 16 sierpnia 1914. Por. też Blet Die katholische Kir-che Frankreichs, str. 594. 363. Cyt. wg Fleischer Der absolute Pazifi-smus, str. 5. 364. Ten cytat i niektóre z poprzednich zaczerpnięto z książki: Ermenonville Le Collier de Bellonę (przedmowę do niej napisał G. de la Fouchardiere), będącej zbiorem wypowiedzi różnych osobistości w czasie I wojny światowej. Wskazania zawdzięczam panu prof. J. Brejaux z Bordeaux. 365. v. Albertini Die dritte Republik, str. 266. 366. Lippert Welthieg und religióses Beken-ntnis, w Stimmen der Zeit, październik 1914, str. 10. 367. Hammer Deutsche Kńegstheologie, str. 58. 368. Co się tyczy Włoch, wykazał to A. Ge-melli // nostro soldato, 1917, str. 132 i nast. Wg Molinari/Mezzadri Der Ka-tholizismus in Italien, str. 538. 369. J. Landgraf Die Erhaltung unseres Le-bens im Dienste der grofien Zeit, 1916, str. 82. Lippert Weltkrieg und religióses Bekenntnis, str. 4 i nast. 370. Scholder Die Kirchen, I, str. i4. 371. Jw. 372. Wg Missalla „Gott mit uns", str. 21. 373. Heer Die Kńege, str. 68, 77. 374. Missalla jw. str. 75. Chr. Pesch Mit dem alten Glauben in die neue Zeit, w Stimmen der Zeit, 1918, t. 95, str. 209 i nast. 375. P. Lippert Unseren Toten ein Gedenken und Geloben, w Stimmen der Zeit, 1919, str. 265 i nast. 376. M. Pribilla Nationale Revolution, w Stimmen der Zeit, 1933/34, str. 156 i nast. Tenże Das Schweigen des deutschen Vol-kes, tamże, 1946/47, str. 27. Cyt. wg Ma-ier Soziologie derPapste, str. 218 i nast., 234. 377. Jórg Der Vatikan und seine Getreuen, str. 42 i nast. 378. Cały list przedrukowano w Mohr Katholische Orden, str. 301 i nast. 379. Tamże. Por. też str. 144 i nast. 380. v. Lama Papst und Kurie, str. 83. 381. Der neue Brockhaus, V, 1960, str. 53. dtv-Lexikon, 17, str. 152. 382. Liczne wskazania źródłowe w Schmi-dlin Papstgeschichte, III, str. 325, przyp. 45. Tamże więcej podobnych wypowiedzi. 383. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 180. 384. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 45. Mourin Der Vatikan, str. 37. 385. Osservatore Romano, 10 listopada 1918. 386. Deutsches Volksblatt, Stuttgart, 23 listopada 1918. Cyt. wg Deutschland und der Yatikan, str. 57. 387. Winter Die Sowjetunion, str. 26. 388. Deutschland und der Vatikan, str. 59. 389. Tak wg Castella Papstgeschichte, str. 406. 390. Kólnische Volkszeitung, 20 maja 1919. Wg Deutschland und der Vatikan, str. 61. 391. K. E. Bom Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, 1979, VII/1, Europa im Zeitalter der Weltmachte, str. 529. 392. AAS nr 8, 4 lipca 1919. Por. AAS nr 9, 1 sierpnia 1919. 393. AAS nr 12, 3 listopada 1919. 394. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 476. 395. Deutschland und der Yatikan, str. 60 i nast. 396. Augsburger Postzeitung, 30 i 31 grudnia 1920. 397. Deutschland und der Vatikan, str. 65. 398. Margareta Maria Alacoque, francuska salezjanka z XVII wieku, od której wywodzą się Zakon Serca Jezusowego, kult Serca Jezusowego i święto Serca Jezusowego, hołdowała nie tylko miłości Jezusa, której „seksualny charakter" jest potwierdzony, ale też napeł-niaia sobie usta i żołądek pomyjami, spleśniałym chlebem, zgniłymi owocami, flegmą pacjenta, a nawet fekaliami mężczyzny cierpiącego na biegunkę. Por. V. Ronner Die Kirche und der Keuschheitswahn. Christentum und Seniatitat, 1971, str. 186 i nast. Der Neue Herder, 1949, str. 52. Obszerniej na temat ascezy, erotyki Chrystusowej i miłości Maryi: Deschner Das Kreuz mit der Kirche. Eine Sexualgeschichte des Christentums, 1974, str. 91 i nast., 102 i nast. [wyd. polskie: Krzyż Pański z Kościołem. Seksualizm w historii chrześcijaństwa, 1994]. 399. v. Lama Papst und Kurie, str. 176 i nast. Por. też Deutschland und der Vatikan, str. 20 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 268 i nast. 400. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 40. H. Je-din Die Pdpste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII. Biographie und innerkir-chliches Wirken, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 24. Pierwszy cytat podaje Engel-Janosi, drugi Jedin. 401. H. C. Lea Geschichte der Inguisition im Mittelalter, t. III. Die TatigkeU der In-ąuisition auf besonderen Gebieten, 1913, str. 416 i nast. 402. Jw. Wg Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 382, kanonizacja ta „udokumentowała" jednak „papieską gotowość do pokoju". 403. Deutschland und der Yatikan, str. 22 i nast. 404. AAS nr 12, 3 listopada 1919. Deutschland und der Vatikan, str. 23. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 326, przyp. 45. 405. Scholder Die Kirchen, I, str. 15. 406. Patrz przyp. 379. 407. Schmidlin Papstgeschichte jw. 408. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 180. Por. też Molinari/Mezzadri Der Katholizi-smus in Italien, str. 589. 409. Tamże. Również katoliccy historycy pa-piestwa Franzen i Baumer Papstgeschichte, str. 382, zmuszeni są stwierdzić: „Stosunek Stolicy Apostolskiej do Włoch po wojnie też uległ poprawie." 410. Tondi Die Jesuiten, str. 370 i nast. 411. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 622. Tamże informacja, że pod koniec wojny Włochy miały więcej dział niż Anglia, z czego większość własnej produkcji. 412. Blet Die katholische Kirche Frankreichs, str. 597. 413. Manhattan Der Yatikan, str. 282 i nast. 414. Tamże. 415. Tamże str. 287. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 2, str. 469 i nast. 416. Blet jw. str. 595. Stern i in. jw. t. 1, str. 109. 417. v. Lama Papst und Kurie, str. 195. Jednym z głównych celów Kurii jest uznanie jej za oficjalne dyplomatyczno-poli-tyczne centrum Kościoła. Por. v. Lama tamże, str. 196. Manhattan Der Vati-kan, str. 16. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 382. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 270 i nast. 418. Manhattan jw. str. 286 i nast. 419. Jw. str. 287 i nast. 420. v. Lama jw. str. 174 i nast. Jórg Der Va-tikan und seine Getreuen, str. 42. Schmidlin jw. str. 268, 282. 421. Blet Die katholische Kirche Frankreichs, str. 595 i nast. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 148, t. 2, str. 378. 422. Scholder Die Kirchen, I, str. 65. Por. też Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 389. 423. v. Lama Papst und Kurie, str. 209 i nast. 424. Akta nuncjatury w Archiv des Kirchen Ministeriums, Deutsche Zentra-larchiv, Potsdam. Winter Die Sowjet-union, str. 33. 425. Reichsbote, 18 czerwca 1920. 426. Tamże, 29 czerwca 1921. 427. Winter jw. 428. v. Lamajw. str. 201. 429. W v. Loewenich Die Geschichte der Kirche, wyd. 3,1948, str. 456. Mohr Katholische Orden, str. 74 i nast. Jórg Der Va-tikan und seine Getreuen, str. 47 i nast. Por. też Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 279 i nast. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 532. K. D. EtdmannAdenauerin der Rheinlandpolitik nach dem Ersten Welt-krieg, 1966. 430. Mohr jw. str. 74 i nast. 431. Friedliinder/Favez Aufstande, str. 172 i nast. 432. Winter Die Sowjetunion, str. 32. 433. A. Wandruszka Ósterreich von der Begrundung der ersten Republik bis zur sozialistischen Alleinregierung 1918-1970, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VII/2, 1979, str. 828 i nast. O wyjeździe rodziny cesarskiej do Szwajcarii por. też G. Brook-Shepherd Um Krone und Re-ich, 1968, str. 267 i nast. 434. Wandruszka jw. str. 842. 435. Winter Die Sowjetunion, str. 32. 436. Braun Die katholische Kirche, str. 10. Wandruszka jw. str. 836 i nast. (podaje dla Salzburga 99,2%). 437. Wandruszka jw. str. 838 i nast. Stern i in. dtv-Leńkon zur Geschichte, t. 3, str. 724. 438. Heer Der Glaube, str. 330. 439. Wandruszka jw. str. 839 i nast. Braun jw. str. 12 i nast. 440. Wandruszka jw. str. 842. 441. Heer jw. str. 328 i nast. 442. Jw. Wandruszka jw. str. 842 i nast. 443. Heer jw. str. 328. 444. Wandruszka jw. str. 843. 445. Braun Die katholische Kirche, str. 10 i nast. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 728 i nast. 446. Heer jw. str. 328 i nast. 447. D. Silagi Ungam seit 1918: Vom Ende des I. Welthiegs bis zur Ara Ka-dar, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VII/2, 1979, str. 887 i nast. Stera jw. t. 2, str. 461. 448. Silagi jw. str. 888, 891. Friedlander/Fa-vez Aufstdnde, str. 173. 449. Silagi jw. str. 890. 450. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost- und Sudosteuropa, str. 526 i nast. Silagi jw. str. 894 i nast. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 204 i nast. Por. też Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 286 i nast. 451. Winter Die Sopwjetunion, str. 33. 452. Jw. Silagi jw. str. 892 i nast. 453. Adrianyi jw. str. 527 i nast. 454. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 291 i nast. Friedlander/Favez Aufstdnde, str. 192 i nast. 455. Jw. 456. Jw. str. 193 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Piipste, str. 505. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 701. 457. Schmidlin jw. str. 272 i nast. 458. A. Tihon/J. Bots Die Kirche in den Be-nelwdandem, (Belgien und Lwcemburg: A. Tihon, Die Niederlande: J. Bots), w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkir-che im 20. Jahrhundert, 1979, str. 563. F. Petri Belgien, Niederlande, Lwcemburg, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VH/2, 1979, str. 708. 459. Volk Die Kirche in den deutschsprachi-gen Landem, str. 557 i nast. 460. Tihon jw. str. 566. Petri jw. str. 705,711. 461. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 181. Rep-gen Die Auflenpolitik der Pdpste, str. 51. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost- und SUdosteuropa, str. 513 i nast. 462. Jw. Konkordat z 30 maja 1922: AAS 14, 1922, str. 577 i nast. Spośród 1800000 mieszkańców Łotwy jedna czwarta (438 016) była katolikami. Por. też v. Lama Papst und Kurie, str. 403 i nast. 463. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 304 i nast. 464. Osservatore Romano, 10 stycznia 1922. Schmidlin jw. str. 299. K. B. Nowlan Irland vom Osteraufstand bis zur nor-dirischen Krise 1916-1968, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VII/2, 1979, str. 755 i nast. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 127. J. Schmidt-Liebich Daten der englischen Geschichte, 1977, str. 214 i nast. 465. Winter Die Sowjetunion, str. 31. 466. R. Trisco Die Lander des englischen Sprachbereichs, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 648. 467. Jw. str. 649 i nast. Por. też Stern jw. t. 3, str. 819. 468. Winter jw. str. 34. E. Hósch/H.-J. Grab-miiller Daten der sowjetischen Geschichte. Von 1917 bis zur Gegenwart, 1981, str. 20. 469. Winter jw. str. 35. 470. Jw. 471. Por. G. Rohde Polen von der Wiederher-stellung der Unabhdngigkeit bis zur Ara der Yolksrepublik 1918-1970, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VII/2, 1979, str. 990 i nast. zwłaszcza 993 i nast. 472. AAS, 17, 1925, str. 273 i nast. Osseira-tore Romano, 8/9 czerwca 1925. Fran-zen/Baumer Papstgeschichte, str. 396. 473. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost-und Siidosteuwpa, str. 519. Rohde Polen von der Wiederherstellung der Unabhdngigkeit, str. 1003. 474. Adrianyi jw. str. 518 i nast. Schmidlin Papstegeschichte, III, str. 306. 475. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 51. Schmidlin jw. str. 292 i nast., 301 i nast., 324 i nast. 476. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 269. 477. Cyt. w Stehle Ostpolitik, str. 36 i nast. 478. Por. P. Miliukow Rufilands Zusammen-bruch, 2 tomy, 1925/26. 479. J. S. Curtiss Die Kirche in der Sowjet-union (1917-1956), 1957, str. 15 i nast. 480. Jw. 481. Jw. str. 21. 482. Jw. 483. v. Lama Papst und Kurie, str. 361. 484. Jw. str. 361 i nast. 485. Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion, str. 32 i nast. 486. Winter Die Sowjetunion, str. 20. 487. Curtiss jw. str. 22, 24. 488. Jw. str. 64, por. str. 45. 489. Handbuch der Kirchengeschichte. Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, wyd. Jedin/Repgen, datuje ten dekret na 19 stycznia (str. 486), Hosch-Grab-muller Daten sowjetischer Geschichte na 20 stycznia (str. 20), często spotykałem datowanie na 23 stycznia, u Win-tera (III, str. 20) na 23 stycznia i (III, str. 50) na 24 stycznia. Tyle dla pokazania, że w datach podawanych u historyków i w leksykonach, również i w najnowszej historii, nierzadko przejawia się podobny mętlik, jak i w samej tej historii. 490. Tekst dekretu: N. Theodorowitsch Re-ligion und Atheismus in der UdSSR. Dokumente und Berichte, 1970, str. 28 i nast. W kwestii rozdziału państwa i Kościoła por. J. Chrysostomus Kirchengeschichte Rufilands der neuesten Zeit. I. Band. Patriarch Tichon 1917-1925, str. 123 i nast. Stehle Ostpolitik, str. 21 i nast. Winter Die Sowjetunion, III, str. 19 i nast. 491. Winter jw. str. 50. 492. Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion, str. 57. 493. Jw. 494. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 255 i nast. 495. Jw. R. Rósler Kirche und Revolution in Rufiland. Patriarch Tichon und der Sow-jetstaat, 1969, str. 156, 158. 496. Sobór otwarto 15 sierpnia, Tichon został wybrany patriarchą 5 listopada i 21 listopada intronizowany w katedrze Wniebowstąpienia Maryi Panny: Stasiewski Papstliche Unionshoffhun-gen, str. 363. Winter Die Sowjetunion, str. 20. 497. Rósler Kirche und Revolution, str. 68. Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion, str. 68. 498. Stehle Ostpolitik, str. 222. Bardziej szczegółowo: Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion, str. 64 i nast. 499. Rósler jw. str. 106 i nast., 159. 500. Curtiss Die Kirche in der Sowjetunion, str. 66 i nast. 501. Stehle jw. str. 97. 502. Rósler jw. str. 120 i nast. Por. str. 178. Winter Die Sowjetunion, str. 71. 503. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 255 i nast. Wg Haj-jara Tichon zmarł 12 kwietnia 1925. Tamże str. 259, wg Stehle Ostpolitik, str. 97, w kwietniu 1924. Bliżej o Tichonie: Chrysostomus Kirchengeschichte Rufilands der neuesten Zeit, 1.1 passim. 504. Theodorowitsch Religion und Atheismus in der UdSSR, str. 31. Por. Stasiewski Papstliche Unionshoffnungen, str. 363. 505. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost und Sudosteuropa, str. 515 i nast. 506. Stehle Ostpolitik, str. 20 i nast. Winter Die Sowjetunion, str. 25 i nast. 507. Kólner Volkszeitung, 15 sierpnia 1918. Wg Winter jw. str. 24. 508. Adrianyi jw. str. 515 i nast. Por. też Mo-urin Der Yatikan, str. 38. 509. Mourin jw. 510. Jw. str. 41. Winter jw. str. 17 i nast. 511. Winter jw. str. 25 i nast. Po klęsce swoich oddziałów w styczniu 1920 A. W. Kołczak został skazany na śmierć przez Rewolucyjny Komitet Wojenny w Irkucku i rozstrzelany. Stern i in. dtv--Lexikon zur Geschichte, t. 2, str. 416. 512. Winter jw. str. 28. 513. Jw. str. 32. 514. Stern i in. jw. t. 3, str. 729. 515. Mourin Der Yatikan, str. 41. Winter Ru-filand, II, str. 487 i nast. 516. Winter Die Sowjetunion, str. 23. 517. Manhattan Der Vatikan, str. 288. G. Ja-schke Die Turkei als Nationalstaat seit der Revolution Mustafa Kemal (Atatiirk)s von 1920-1974, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, 1979, VII/2, str. 1339 i nast. Stern i in. jw. t. 1, str. 19, 43. 518. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 43. 519. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 475. 520. Ammann Abńji der ostslawischen Kir-chengeschichte, str. 628. 521. Jw. Winter Rufiland, II, str. 611 i nast. Tenże Die Sowjetunion, str. 31. 522. Rósler Kirche und Revolution, str. 156 i nast. 523. Winter Die Sowjetunion, str. 35 i nast. 524. Tamże. Mourin Der Vatikan, str. 38. Stehle Ostpolitik, str. 25. F. Tomma-sini La Risurrezione delia Polonia, 1925, str. 105. Confalonieri pisze, że Ratti „poświęcał serdeczną uwagę opanowanej przez bolszewików Rosji", Pius XI., str. 186. 525. Winter jw. str. 36 i nast. 526. Jw. str. 39. 527. Stehle Ostpolitik, str. 25. 528. Przytoczonego tu zwrotu używa Confalonieri, Pius XL, str. 188, w związku z Meksykiem, ale choćby nie chodziło mu tutaj o Związek Radziecki, oczywiście myślałby o nim nie inaczej. Por. zresztą początek następnego rozdziału. 529. Lenin w przemówieniu na I Wszechro-syjskim Zjeździe Robotnic 19 listopada 1918. Cyt. wg Stehle Ostpolitik, str. 27. 530. Jw. O aresztowaniu Roppsa, „poddanego papieża", jak pisano w Sowietach, por. też von Lama Papst und Kurie, str. 366 i nast. Winter Die Sowjetunion, str. 22 i nast. 531. Winter jw. str. 23. 532. Wg Stehle Ostpolitik, str 27 i nast., 427. Por. Winter jw. str. 22 i nast. 533. Stehle jw. str. 28 i nast. 534. Jw. str. 29, 47, 49. Por. Winter jw. str. 26 i nast. Por. też alokucja Benedykta z 10 marca 1919 o jego akcji rosyjskiej, AAS XI, str. 98 i nast. 535. J. Zatko Descent into Darkness. TheDe-struction of the Roman in Russia, 1917- 1923, str. 19 i nast., 82 i nast. Winter jw. str. 54. 536. Ammann Abrijl der ostslawischen Kir-chengeschichte, str. 58 i nast. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 268. Stehle Ostpolitik, str. 20, 33, 425. 537. Mourin Der Vatikan, str. 43. Winter Die Sowjetunion, str. 11. 538. Winter jw. str. 46 i nast. 539. Mourin jw. str. 43 i nast. Por. też Winter Rufiland, II, str. 611 i nast. Ammann jw. str. 628. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 308. Faktycznie jednak zabroniono Genocchiemu wstępu na Ukrainę: von Lama Papst und Kurie, str. 399. 540. Moriondo także nie mógł objąć swego urzędu: von Lama jw. str. 400. Mourin Der Yatikan, str. 44 i nast. Samodzielny niegdyś prawosławny kato-likat gruziński został w r. 1811, po politycznym wcieleniu Gruzji do Rosji, podporządkowany Świętemu Synodowi i przyłączony do państwowego Kościoła rosyjskiego. Jednakże 12 marca 1917 r. synod Kościoła gruzińskiego proklamował swą auto-kefalię: Stasiewski Pdpstliche Union-shoffnungen, str. 363. Por. też Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 268. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 308. G. von Rauch Sowjetruflland von der Oktoberrevolution bis zum Sturz Chruschtschows 1917-1964, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, 1979, VH/1, str. 489. 541. Mourin Der Yatikan, str. 44 i nast. 542. Hosch/Grabmuller Daten der sowjeti-schen Geschichte, str. 40 i nast. Rohde Polen von der Wiederherstellung der UnabhSngigkeit, str. 995 i nast. Mourin jw. str. 44 i nast. Ullstein Weltgeschichte, V, 1965, str. 36. 543. Winter Die Sowjetunion, str. 38. 544. Jw. Por. też Gontard Die Papste, str. 498. 545. Hósch/Grabmiiller jw. str. 41. Rohde jw. str. 995 i nast. 546. Winter jw. str. 38. 547. Jw. 548. Hosch/Grabmiiller jw. str. 41 i nast. 549. Jw. str. 42. Rohde jw. str. 995 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 307. 550. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 868 i nast. Winter Die Sowjet-union, str. 39. 551. Winter jw. Stern i in. jw. str. 634. 552. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 269. 553. Jw. str. 268 i nast. 554. Stehle Ostpolitik, str. 37, 40. 555. Jw. str. 36 i nast. 556. N. N. Glubokowsky Die russische or-thodoxe Kirche unter der Gewalther-rschaft der Bolschewisten 1917-1930, w Das Notbuch der ntssischen Christen-heit, str. 26. Cyt. wg Rósler Kirche und Revolution, str. 157. 557. Rósler jw. str. 157 i nast. Stehle jw. str. 63 i nast. 558. Rósler jw. str. 158. 559. Jw. Winter Die Sowjetunion, str. 22. 560. Rbsler jw. str. 158. 561. Jw. 562. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 50. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 333, 336. Tu szczegółowa relacja o śmierci, str. 330 i nast. 563. Schmidlin jw. 564. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 477. 565. Jw. str. 471. Por. Schmidlin jw. str. 333, 335. 566. Schmidlin jw. str. 334.

Rozdział 4 Pius XI 1. Confalonieri Pius XL, str. 7. 2. Jw. 3. Jw. str. 7 i nast., 268. 4. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 61. 5. Winter Die Sowjetunion, str. 40. 6. Jórg Der Vatikan und seine Getreuen, str. 51. Por. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 322 i nast. Aubert Vom Kir-chenstaat, str. 184. Von Lama Papst und Kurie, str. 253, uważa zarzuty „nawet i z szacownej strony niemieckiej" za „twierdzenia bezpodstawne"! Por. też Schlesische Yolkszeitung z 10 lipca 1921, i von Lama Das Marchen vom Deutsch-feinde Ratti w Schlesische Yolkszeitung z 9 lutego 1922 i 23 czerwca 1925. Jedin Die Papste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII., str. 26, pisze: „Jego zachowanie w walce wyborczej nie satysfakcjonowało żadnej z obu stron." W tym sensie wyrażał się już Schmidlin Papstgeschichte der neuesten Zeit, IV Papsttum und Papste im XX. Jahrhundert. Pius XI. (1922-1939), 1939, str. 15 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 428, uważają stanowisko Rattiego za „doprawdy przykre i nie do przyjęcia". 7. Winter Die Sowjetunion, str. 40. 8. Stehle Ostpolitik, str. 25 i nast. (Stehle tylko przytacza ten cytat, jak również cytat z następnego przypisu.) Por. też Winter jw. str. 26. 9. Stehle jw. str. 25 i nast. 10. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 10. 11. Confalonieri Pius XL, str. 372. 12. Cyt. Manhattan Der Yatikan, str. 45. 13. Confalonieri jw. str. 7, 295, 297. 14. Jw. str. 285 i nast. 15. Jw. str. 187. 16. Jw. Schmidlin jw. str. 12. 17. L. v. Pastor Geschichte der Papste seit dem Ausgang des Mittelalters, 1885 i nast., II, str. 492. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 261. J. i A. Theiner Cblibat und Sittlichkeit. „Die Einfurung der erzwungenen Ehelosig-keit bei den christlichen Geistlichen und ihre Folgen". W formie wyciągu ze wstępami bibliograficznymi i uzupełnieniami wydał na nowo W. Mehnert, 1932, str. 153. D. Brortder Christen-tum in Selbstauflósung, 2 wyd. 1959, str. 24. Również katolik Hans Kiihner Das Imperium, str. 255, określa jako „bardziej niż prawdopodobne", że kardynał Piętro Riario, podawany również za kuzyna papieża, był jego synem. Także katolicki teolog i historyk papie-stwa G. Denzler wymienia Riario i jego brata jako „synów" papieża i tylko w nawiasie dodaje: „(czy nepotów?)": Das Papsttum und der Amtszolibat. Erster Teil. Die Zeit bis zur Reformation, 1973, str. 134. 18. Jedin Die Papste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII., str. 26. 19. Tak podaje kardynał dziekan Vannu-telli. Podobnie i Schulte z Kolonii. Schmidlin Papstgeschichte, III, str. 336. 20. Jw. 21. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 477. Castella Papstgeschichte, str. 418. Jedin jw. str. 26. 22. Confalonieri Pius XI., str. 27 i nast. Au-bert Vom Kirchenstaat, str. 185. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 24. 23. Confalonieri jw. str. 23. Por. Schmidlin jw. 24. Corriere d'Italia, 15 lutego 1922. Cyt. wg von Lama Papst und Kurie, str. 519. 25. Jedin jw. str. 27. 26. E. Iserloh Innenkirchliche Bewegungen und ihre Spiritualitat, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhun-dert, 1979, str. 310 i nast. 27. Tondi Die Jesuiten, str. 68. 28. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 50, 61 i nast., 260. Tenże Ita-Uen vom Ende des I. Welthieges bis zum ersten Jahrzehnt der Republik 1918-1960, w Schieder (wyd.) Handbuch der europaischen Geschichte, VII/1, 1979, str. 625 i nast. Friedlander/Favez Au-fstdnde, str. 202. Bracher Europa in der Krise, str. 156 i nast. Por. też von Lama Papst und Kurie, str. 540 i nast. 29. Por. Friedlander/Favez jw. str. 200 i nast. 30. Nolte jw. str. 51, 53 i nast., 61 i nast. Friedlander/Favez jw. str. 203. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 248. Molinari/Mezzadri Der Katho-lizismus in Italien, str. 585. 31. Friedlander/Favez jw. str. 203. 32. Stern i in. jw. str. 302. 33. Jw. str. 248. 34. Von Lama Papst und Kurie, str. 546. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkrie-ges bis zum ersten Jahrzehnt der Republik, str. 625 i nast. Friedlander/Favez jw. str. 203. 35. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 54, 65, 257 i nast. Tenże Italien vom Ende des I. Welthieges, str. 627 i nast. Stern i in. jw. str. 248. O papieskich nawoływaniach do pokoju por. Ossena-tore Romano, 9 sierpnia i 29 września 1922. 36. Neisser Zeitung, 12 marca 1929. Por. też Bracher Europa in der Krise, str. 158. 37. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 42 i nast. 38. F. A. Borgese Der Marsch des Fasci-smus, 1938, str. 175. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 387. Friedlander/ Favez Aufstdnde, str. 201. 39. Th. Schieder, w M. Seidlmayer Geschichte Italiens. Vom Zusammenbruch des Rómischen Reiches bis zum Ersten Weltkrieg. Mit einem Beitrag „Italien vom ersten zum zweiten Weltkrieg", von Th. Schieder, 1962, str. 451. Por. też Franzen/Baumer jw. str. 387. 40. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 259 i nast. Por. też str. 532. Ponadto Nolte podkreśla, że „wszystkie ruchy faszystowskie zawsze łączyła wspólna teza, iż nie są one wyłącznie partiami prawicowymi". W kwestiach podstawowych: E. Nolte (wyd.) Theorien iiberden Faschismus, 1967. O początkach zwłaszcza str. 79 i nast. 41. Por. J. P. McKnight The Papacy and Fa-scism, w C. F. Delzell (wyd.) The Papacy and Totalitarianism between the two World Wars, 1974, str. 22 i nast. 42. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 53. Tenże Italien vom Ende des I. Welthieges, str. 627. 43. A. Kurella Mussolini ohne Maskę, 1931, str. 252. Molinari/Mezzadri Der Katho-lizismus in Italien, str. 585. 44. Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 287. 45. P. ScoppolaLa Chiesa e ilfascismo. Do-cumenti e interpretazioni, 1971, str. 52. E. Paris The Vatican agaist Europę, 1961, str. 69. 46. Neues Miinchner Tagblatt, 16 lutego 1929. 47. B. Mussolini Schriften und Reden 1929-1931, t. VII, 1934, str. 123. 48. Allgemeine Rundschau, Munchen, 23 lutego 1929. 49. Neisser Zeitung, 12 marca 1929. 50. Jw. 51. Por. Mussolini Schriften und Reden, VII, str. 30 i nast., 96, 107 i in. F. Sie-bert Italiens Weg in den Zweiten Weltkrieg, str. 394. 52. E. Buonaiuti Pio XII, 1946, str. 99. 53. W rozmowie z Buonaiutim. E. Buonaiuti La Chiesa e U Communismo, 1945, str. 13. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 104. 54. Friedlander/Favez Aufstdnde, str. 204. 55. Sprawozdanie von Pastora z 23 października i 3 listopada 1922, HHStA, Wien, Papstlicher Stuhl. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 59. Winter Die Sowjet-union, str. 106 i nast. 56. Jw. 57. v. Lama Papst und Kurie, str. 549. 58. Osservatore Romano, 16 maja 1929. Por. też O. Halecki/J. F. Murray Eugenio Pa-celli: Pope ofPeace, 1954, str. 73. 59. Osservatore Romano, 2\I22 września 1925. 60. Jw. 10 września 1924. 61. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pap-ste, str. 477. Aubert Vom Kirchen-staat, str. 192. Engel- Janosi Vom Chaos, str. 56. Nolte Die faschistischen Bewe-gungen, str. 77 i nast. Tenże Theorien uber den Faschismus, str. 44. 62. Stehle Ostpolitik, str. 113. 63. Confalonieri Pius XI, str. 107 i nast. 64. Pierwszy cytat z Confalonienego, drugi z Jedina, który cytuje też poprzedniego i przyznaje, że „nie bez powodu zarzucano mu autorytarne, czy wręcz autokratyczne sprawowanie urzędu". Die Pdpste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII., str. 27. Na temat powinowactwa Kościoła katolickiego z reżimami autorytarnymi por. np. E. W. Bóckenfórde Das Ethos der modemen Demokratie und die Kirche, w Hochland, 50, 1957/58, str. 4 i nast. oraz 409 i nast. 65. Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 293. Confalonieri Pius XI., str. 204. Por. też McKnight The Papacy and Fa-scism, str. 12 i nast. E. E. Y. Hales Mus-solini, Hitler and Pius XI; and Commu-nism, Peace, and Pius XII, str. 45 i nast. „Akcja Katolicka" nie była jednak oryginalnym tworem Piusa XI, wyszła bowiem z „Ruchu Katolickiego" XVIII i XIX w. Por. np. Andresen/Denzler dtv-Wórterbuch der Kirschengeschichte, 1982, str. 309 i nast. 66. Borgese jw. str. 227 i nast. Lektura tej książki, przepojonej wspaniałym szyderstwem, to czysta rozkosz. Bracher Europa in der Krise, str. 161. 67. Bracher jw. str. 162. 68. Paris The Yatican against Europę, str. 97. 69. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 63. 70. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 57. 71. Jw. str. 55. 72. M. Bendiscioli Die Rómische Frage und der italienische Katholizismus, w Jedin (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte, VI, 1973, str. 513. Fuchs Handbuch, str. 305. Von Lama Papst und Kurie, str. 550, 556 i nast., 569. K. Neundórfer Die Kirchenpolitik des italienischen Faschismus, w Hochland, 23, II, 1926, str. 369 i nast. G. May Die Konkordat-spolitik des Heiligen Stuhls von 1918 bis 1974, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Welt- kirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 190. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 105. 73. Von Lama jw. str. 557, tu cytat wg Cor-riere d'Italia z 6 października 1923. 74. Von Lama jw. str. 550. 75. Tbndi Die Jesuiten, str. 68. 76. Munchner Zeitung, 13 lutego 1929. 77. Bayerischer Kurier, 13 lutego 1928. 78. Repgen Die Auflenpolitik der Papste, str. 53 i nast. Winter Rufiland, str. 560. 79. Jw. Następnie Manhattan The Vatican and World Politics, str. 112 i nast. Tenże Der Yatikan, str. 105. 80. Paris The Vatican against Europę, str. 97. 81. Manhattan jw. str. 105. Von Lam&Papst und Kurie, str. 552. 82. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 58. 83. Jw. str. 84. Por. str. 61. 84. Jw. str. 63. 85. Salvemini/La Piana What to Do with Itafy? 1943, str. 61 i nast. 86. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 779. 87. Manhattan jw. str. 102 i nast. 88. Engel-Janosi jw. str. 42. 89. Molinari/Mezzadri Der Katholizismus in Italien, str. 581. Engel-Janosi jw. str. 42. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 51. 90. Molinari/Mezzadri jw. str. 583. O programie PPI szczegółowo: G. de Rosa Storia del movimento cattolico in Italia, II: II pariito popolare Italiano, 1966. 91. Molinari/Mezzadri jw. str. 583 i nast. 92. Engel-Janpsi Vom Chaos, str. 42. 93. Jw. str. 65. 94. Schmidlin Papstgeschichte, 111, str. 263. 95. Molinari/Mezzadri jw. str. 584. Manhattan Der Vatikan, str. 103. W roku 1921 socjaliści uzyskali 1569533 głosy, a komuniści 291952. Manhattan jw. 96. S. Tramontin Mussolini: la ąuestione ro-mana e i rapporti con i popolari in un documento inedito, w Humanitas, 1970, str. 469 i nast. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 65 i nast. 97. Porównaj o tym v. Lama Papst und Kurie, str. 540 i nast. 98. Manhattan Der Vatikan, str. 104. 99. Engel-Janosi jw. str. 65 i nast. 100. Jw. 101. Jw. Repgen Die Aufienpolitik der Pap-ste, str. 54. F. Piva/F.Malgeri Vita di Luigi Sturzo, 1972, str. 291. Molinari/Mezzadri Der Katholizismus in Ita-lien, str. 584. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 103. Manhattan Der Vatikan, str. 105 i nast. R. de Felice Mussolini U fascista. 1. La conąuista delpotere 1921— 1925,1966, str. 660 i nast. Stehle Ostpo-litik, str. 89. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 779. 102. Bracher Europa in der Krise, str. 162. 103. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 52. Stehle jw. str. 88. Molinari/Mezzadri jw. str. 584. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 65 i nast. 104. Molinari/Mezzadri jw. str. 585. 105. Manhattan Der Yatikan, str. 106. 106. Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 248. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 628 i nast.; stąd cytaty. 107. Rumpelstilzchen (tj. A. Stein) Der Schmied Roms, 1929, str. 38 i nast. 108. Manhattan jw. str. 104 i nast. L. Bede-schi Don Minzoni U prete ucciso dai fa-scisti, 1973. Von Lama Papst und Kurie, str. 554. 109. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 85. 110. Manhattan jw. str. 105 i nast. 111. Jw. 112. F. F. Nitti Flucht. Die persónlichen Erleb-nisse eines politischen Gefangenen, der von der faschistischen Teufelsinsel Lipań befreit wurde, brw., str. 38 i nast. 113. Bracher Europa in der Krise, str. 162. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 2, str. 513. 114. Stern i in.jw. 115. Tak podaje Nitti Flucht, str. 38. W kwestii zrzucenia winy na kręgi masonerii por. np. Allgemeine Rundschau z 23 lutego 1929. Von Lama Papst und Kurie, str. 564. 116. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 67. 117. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 631 i nast. 118. Stern i in. jw. t. 2, str. 513 i nast. 119. Engel-Janosi jw. str. 66 i nast. 120. Von Lama jw. str. str. 564. 121. Ossematore Romano, 25 czerwca 1924. 122. Civilta Cattolica, 19 lipca 1924. Tondi Die Jesuiten, str. 69 i nast. 123. Engel-Janosi jw. str. 67. 124. Jw. 125. Von Lama jw. str. 568. 126. Jw. str. 575. 127. Engel-Janosi jw. str. 67. 128. Jedin Die Papste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII, str. 27. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 51 i nast. 129. L. Salvatorelli/G. Mira Storia d'Italia nel periodo fascista, 1964, str. 352. Cyt. wg Bracher Europa in der Krise, str. 162. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 632. 130. Ossenatore Romano, 14/15 grudnia 1925. Por. też Engel-Janosi jw. str. 67. 131. Osserratore Romano, 1 grudnia 1925. 132. Engel-Janosi jw. str. 59. 133. Jw. str. 84 i nast. 134. Jw. str. 85. 135. Nolte jw. str. 632 i nast. 136. Manhattan Der Vatikan, str. 107. 137. Jw. Engel-Janosi jw. str. 78. 138. M. Claar Deutschland von drauflen gese-hen: Rom, 1934, str. 64. Manhattan jw. str. 107. Stehle Ostpolitik, str. 146. 139. Paris The Vatican against Europę, str. 97. 140. Castella Papstgeschichte, str. 431. 141. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 43. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 152. 142. Engel-Janosi jw. str. 43. Na temat nieudanych prób rozwiązania w poprzednich dziesięcioleciach „kwestii rzymskiej" por. ich przegląd w P. Scoppola La Chiesa e U fascismo, 1971. 143. „...he madę every effort to strengthen the will to peace", pisze New Catholic En-cyclopedia, t. II, 1967, str. 414. 144. Engel-Janosi jw. str. 98. 145. Jw. str. 85 i nast. 146. Jw. str. 86. 147. Pertraktacje trwały od 5 sierpnia 1926 do 10 lutego 1929. Repgen Die Aujkn-politik der Pdpste, str, 56. Manhattan Der Yatikan, str. 107 i nast. Castella Papstgeschichte, str. 431. 148. Augsburger Postzeitung, 20 września 1929. 149. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 189. Repgen jw. str. 56. Confalonieri Pius XL, str. 197. 150. Mussolini Schriften und Reden, VII, str. 78. 151. Tamże str. 87. Hieronymus Vatikan intern, str. 13, mówi o „129 audiencjach" F. Pacellego u Piusa XI. 152. Hieronymus jw. Confalonieri Pius XI., str. 197. 153. Confalonieri jw. 154. Jw. str. 196. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 189. 155. Sprawozdanie bawarskiego posła w Watykanie z 9 września 1933, BStA, Miinchen, Heiliger Stuhl. Winter Die Sowjetunion, str. 141. 156. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 189. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 57, z odniesieniem do F. Pacelli Diario, str. 116. 157. Confalonieri Pius XL, str. 198. 158. AAS XXI 209 i nast. Trattato fra la S. Sede e 1'Italia z 11 lutego 1929 z czterema Allegati: L Territorio delio Stato delia Citta del Vaticano; II. Immobili con acterritorialita etc; III. Immobili es-senti da espropriazione e tribute; IV Co-nvenzione finanziaria. Por. Die Lateran--Vertrdge zwischen dem Heiligen Stuhl und Italien vom U. Februar 1929. Auto-ńsierie Ausgabe mit einer Einleitung des Papstlichen Nuntius Eugenio Pacelli in Berlin, 1929. L. Laghi/G. Andreucci // trattato lateranense. Commentato, 1929. Na temat dalszego ciągu patrz poza tym Castella PapstgesMchte, III, str. 432 i nast. \ 159. L. Kaas Der Konkordatstyp des fa-schistischen Italien, .w Zeitschrift fur auslandisches offentliches Recht und Vólkerrecht, III, 1, 1933, str. 501. 160. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 56. 161. Jw. str. 57 z odniesieniem do R. de Felice, III, str. 415. Castella Papstgeschichte, str. 440. Pius XI zapewnił fa- szyzmowi „great prestige in the Catholic world": H. L. Matthews The Education ofa Correspondent, 1946, str. 462. 162. Kaas Der Konkordatstyp des faschisti-schen Italien, str. 507. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 635. 163. Kaas jw. str. 507. 164. Tondi Die Jesuiten, str. 216. 165. Maier Soziologie der Papste, str. 281 i nast. 166. Molinari/Mezzadri DerKatholizismus in Italien, str. 579. 167. Goethe Zahme Xenien. Por. o an-tychrześcijańskiej postawie Goethego: G. v. Frankenberg Johann Wblfgang Goethe, w Deschner (wyd.) Das Christen-tum im Urteil seiner Gegner, 1969, I, str. 153 i nast. Patrz także Deschner Abermals krahte der Hahn, suplement Goethe a chrześcijaństwo, str. 599 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 168. Confalonieri Pius XI., str. 42. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 111. 169. Nitti Flucht, str. 10. Dresdner Anzeiger, 14 marca 1929. Por. też Kurella Mussolini ohne Maskę, str. 250 i nast. Knight The Papacy and Fascism, str. 26 i nast. 170. Stera i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 2, str. 575. 171. Dresdner Anzeiger, 14 marca 1929. 172. Nitti jw. str. 31. 173. Dresdner Anzeiger jw. 174. Confalonieri Pius XI., str. 202. A. Tondi Die geheime Macht der Jesuiten, 1960, str. 34. Tenże Die Jesuiten, str. 73. Manhattan Der Vatikan, str. 110. Deut-sches Yolksblatt, 11 marca 1929. A. De Gaspeii Lettere sul Concordato, 1970, str. 157. 175. Confalonieri jw. str. 109, 114. 176. Jedin Die Papste Benedikt XV, Pius XI. und Pius XII, str. 27. 177. Augsburger Postzeitung, 20 i 22 lutego 1929. Manhattan jw. str. 110. Molinari/Mezzadri Der Katholizismus in Italien, str. 586. Kardynał Ascalesi z Neapolu nazywał Mussoliniego odnowicielem Włoch, Molinari/Mezzadri jw. 178. Confalonieri jw. str. 199. 179. Jw. 180. Molinari/Mezzadri jw. str. 586. 181. Mattino, Neapol, 13 marca 1930. Cyf. wg Tondi Die Jesuiten, str. 70. 182. Nolte Die faschistischen Bewegungen, str. 83. Por. tegoż Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 635 i nast. 183. Hamburger Fremdenblatt, 12 lutego 1929. Deutsches Volksblatt, 13 lutego 1929. 184. Cyt. Stehle OstpolUik, str. 147. 185. Munchner Zeitung, 13 lutego 1929. Ba-yerischer Kurier, 16 lutego 1929. Allge-meine Rundschau, Miinchen, 23 lutego 1929. Germania, Berlin, 19 lutego 1929. 186. Yólkischer Beobachter, 21 lutego 1929. 187. Bayeiischer Kurier, 19 lutego 1929. 188. Altkatholisches Yolksblatt, 29 marca 1929. 189. Volk Die Kirche in den deutschsprachi-gen Landem, str. 540. 190. Vólkischer Beobachter, 21 lutego 1929. Por. również tamże 27 lutego 1929. 191. Jw. 192. Jw. 22 lutego 1929. 193. Jw. Por. też Scholder Die Kirchen, I, str. 206 i nast. 194. Cyt. w Heer Der Glaube, str. 310. 195. Jw. str. 20. 196. Por. wstęp K. Sontheimera w H. Miiller (wyd.) Katholische Kirche und National-sozialismus, 1965, str. 10. Taddey Le-xikon, 1339 i nast. Miiller (wyd.) jw. str. 36. 197. Scholder Die Kirchen, I, str. 81. Stehle OstpolUik, str. 149. 198. Kaas Der Konkordatstyp des faschistischen Itatiens, str. 517. Scholder jw. str. 210 i nast. 199. Stehle jw. str. 149. Prałat Ignaz Se-ipel, austriacki kanclerz związkowy, dla kardynała sekretarza stanu Gasparriego był „osobowością opatrznościową": En-gel-Janosi Vom Chaos, str. 60. Por też str. 92. 200. Scholder Die Kirchen, I, str. 210 i nast. 201. Taddey Lexikon, str. 9. 21 października separatyści proklamowali w Akwizgranie Republikę Reńską, a 12 listopada w Spirze Republikę Palatynatu. Por. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 532. 202. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 82 i nast. 0 wyborach w następnym akapicie por. A. Milatz Wahlerund Wahlen in der We-imarer Republik, wyd. 2, 1968, str. 133 i nast. 203. Heer Der Glaube, str. 21, 30 i nast. 204. Jw. str. 193. 205. Jw. 206. Prawda, 21 kwietnia 1921. Cyt. wg Steh-le Ostpolitik, str. 33 i nast. 207. A. Hitler Mein Kampf, wyd. 1943, str. 127, 336. 208. W. Breucker Die Tragik Ludendorffs. Eine kńtische Studie auf Grund person-licher Erinnerungen an den General und seine Zeit, 1953, str. 107 i nast. Por. też E. Ludendorff Vom Feldherm zum Weltrevolutiondr und Wegbereiter Deut-scher Volksschopfung. Lebenserinnerun-gen von 1919-1925,1941, str. 350 i nast. 209. Scholder Die Kirchen, I, str. 117 i nast. 210. Hitler Mein Kampf, str. 379, 631. 211. Scholder jw. str. 117. 212. Por. tamże str. 116 i nast. 213. Jw. str. 121. 214. Jw. str. 123. 215. W. Dirks Katholizismus und Nationalso-zialismus,v/DieArbeit, 8,1931, str. 202. 216. Muller Katholische Kirche und Natio-nalsozialismus, str. 33. 217. Jw. str. 41 i nast. 218. Jw. str. 47. 219. Jw. str. 49 i nast. 220. Jw. str. 62. 221. Jw. str. 34 i nast. 222. Jw. str. 46. 223. Scholder Die Kirchen, I, str. 189. 224. J. Nótges Nationalsozialismus und Katholizismus, 1931, str. 27. Cyt. wg Scholder jw. str. 190. 225. Scholder jw. 226. Jw. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 60. 227. WinterDie Sowjetunion, str. 118. 228. Stehle Ostpolitik, str. 32. Winter jw. str. 23 i nast. 229. Winter jw. str. 38. 230. Jw. 231. v. Rauch Sowjetruflland von der Okto-berrevolution bis zum Sturz Chruscht-schows, str. 495. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 60. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 539 i nast. Taddey Laikon, str. 1316. Do całości: Th. Schieder Die Probleme des Rapallo-Vertrages, 1956. Do stanowiska Watykanu wobec nie-miecko-sowieckiego układu w Rapallo: raport von Pastora z 1 maja 1922 dla Wiednia, HHStA Wien: Papstlkher Stuhl. 232. Wg Stehle Ostpolitik, str. 43. Winter Die Sowjetunion, str. 62. Por. von Lama Papst und Kurie, str. 384. Wzmianki 0 ówczesnych kontaktach sowiecko-wa-tykańskich także u Repgena Die Au-fienpolitik der Papste, str. 64. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 273. 233. Stehle jw. str. 46. Winter jw. str. 62 i nast., 97. 234. Confalonieri Rui XL, str. 187. 235. Winter jw. str. 62 i nast. 236. Hajjar jw. str. 273. Stehle jw. str. 46. 237. v. Lama Papst und Kurie, str. 380. Winter jw. str. 62 i nast. Por. Osservatore Romana, 15/16 maja 1922. 238. v. Lama jw. 239. Augsburger Postzeitung, 22 lipca 1922. La Crohc, 15 czerwca 1922. 240. Raport von Pastora z 12 maja, HHStA Wien, Vatikan. Winter Die Sowjetunion, str. 64. 241. Stehle Ostpolitik, str. 415. 242. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost- und Siidosteuropa, str. 515 i nast. 243. Manhattan Der Vatikan, str. 320. 244. Cyt. jw. str. 321. 245. Por. Stera i in. dtv-Lexikon zur Ge-schichte, t. I, str. 128 i nast. 246. v. Rauch Sowjetrujiland von der Okto-berrevolution, str. 487 i nast. Friedlan-der/Favez Aufstdnde, str. 178 i nast. 247. W sprawie klęski głodowej por. H. H. Fisher The Famine in Soviet Russia 1919-1923. The Operations of the American Relief Administration, wyd. 2, 1935. 248. Winter Die Sowjetunion, str. 59 z odniesieniem do Osservatore Romano z 3/4 listopada 1952. 249. v. Lama Papst und Kurie, str. 369 i nast. Schmidlin Papstgeschichte, MI, str. 330. 250. J. Kraus Im Auftrag des Papstes in Ru-piand. Der Steyler Anteit an der katholischen Hilfsmission 1922-1924, 1970, str. 177 i nast. Winter Die Sowjetunion, str. 66. 251. Winter jw. str. 60 i nast. 252. Stehle Ostpolitik, str. 34 i nast., 37. 253. ConfalonieriHi«W.,str. 187. 254. Stehle jw. str. 37, 60. 255. Osservatore Romano, 5 maja 1922. 256. Stehle jw. str. 36 i nast. Kraus Im Auftrag des Papstes, str. 190 i nast. 257. Confalonieri jw. str. 187. 258. Stehle jw. str. 38. 259. Jw. str. 47 i nast. 260. Jw. str. 38 i nast. Winter Die Sowjetunion, str. 66. Co do umowy por. Kraus jw. str. 191 i nast. 261. v. Lama Papst und Kurie, str. 373. Stehle Ostpolitik, str. 52 i nast. Hajjar Die katholischen orientalischen Kirchen, str. 273. Winter jw. str. 60, 66. 262. Kraus jw. str. 102. 263. Stehle jw. str. 64. Winter jw. str. 76. 264. Winter jw. str. 67 i nast. Por. też następny przypis. 265. Stehle jw. str. 55 i nast. Von Lama Papst und Kurie, str. 386. Winter jw. str. 67 i nast. 266. Winter jw. str. 58 i nast. 267. Jw. str. 69 i nast., 115 i nast., 109. 268. Jw. str. 24, 55. 269. v. Lama jw. str. 385. Winter jw. str. 69 i nast., 53 i nast. Stehle jw. str. 55 i nast. 270. Biezbożnik, nr 14, 1923. Wg von Lama Papst und Kurie, str. 388, przyp. 2. 271. v. Lama jw. 272. Jw. Stehle Ostpolitik, str. 57 i nast. 273. AAS, XV. 1923. Winter Die Sowjetunion, str. 72. 274. Winter jw. str. 58, 72. 275. Jw. str. 70. 276. Jw. 277. Raport Rittera z 12 kwietnia 1922, BStA Munchen, Heiliger Stuhl. Winter jw. str. 71. 278. Jw. 279. Stehle Ostpolitik, str. 57-i nast. 280. v. Lama Papst und Kurie, str. 390 i nast. 281. Stehle jw. str. 74 i nast. Von Lama jw. str. 394 i nast. Winter jw. str. 75. 282. Telegram, który wysłał Brockdorff--Rantzau 31 marca 1924 do Berlina. Politisches Archiv des AuBenministe-riums Berlin, Buro Reichsminister-Ku-rie. Winter jw. str. 77. Rósler Kirche und Revolution, str. 157. Z powołaniem się na M. d'Herbigny Uaide pontificale aux enfants affames de Russie, w Orientalia Christiana, t. IV-1, str. 27 i nast., 36, 43. 283. Raport von Pastora z 9 maja 1924, HHStA Wien, Papstlicher Stuhl, NPA 87. Winter jw. str. 75. 284. Stehle jw. str. 53 i nast., 62 i nast., 68, 72. 285. Hajjar Die katholischen ońentalischen Kirchen, str. 270. 286. Jw. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 385. 287. Co prawda wkrótce je zlikwidowano. Hajjar jw. str. 273. 288. Jw. Stehle jw. str. 73 i nast., 79 i nast. Por. też raport hrabiego Brockdorff--Rantzau z 31 lipca, Politisches Ar-chiv des AuBenministeriums Berlin, Buro Reichsminister-Kurie. Winter Die Sowjetunion, str. 79. 289. Jw. 290. Winter jw. str. 72, 74. 291. Politisches Archiv des AuBenministeriums, Berlin. Buro Reichsminister-Kurie. Winter jw. str. 79 i nast. 292. Jw. 293. Mohr Katholische Orden, str. 149. Wg Rocznika Katolickiego H. Bauera było ich 430. Jw. 294. Winter jw. str. 81. 295. Stehle Ostpolitik, str. 79 i nast. 296. Winter jw. str. 108. Por. Taddey Le-xikon, str. 730. F. S. Northedge The Troubled Giant, str. 248 i nast. Teksty umów: F. Berber (wyd.) Locarno. Eine Dokumentensammlung, 1936. 297. Repgen Die Aufienpolitik der Pdpste, str. 65. 298. Pastor Tagebilcher, zapis z 5 stycznia 1925, str. 850. 299. Raport hrabiego Brockdorff-Rantzau z Moskwy 31 lipca 1924, AAA Bonn, Buro Reichsminister- Kurie. Winter jw. str. 82. 300. Stehle Ostpolitik, str. 171. 301. AAS XVI, 1924, str. 494. 302. Stehle jw. str. 87 i nast. Winter Die Sowjetunion, str. 82 i nast. 303. Pacelli pertraktuje z Kriestinskim od 4 do 24 lutego 1924, z Cziczerinem zaś 6 października 1925 przy Viktoria-straBe 34 w Berlinie. Stehle jw. str. 90, 94. Por. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 65. Winter jw. str. 84. 304. Stehle jw. str. 100. 305. Winter jw. str. 94. 306. Jw. str. 106. 307. Jw. str. 84, 89. 308. Stehle jw. str. 96 i nast. Por. też Winter jw. str. 84. 309. Stehle jw. str. 96. 310. Jw. str. 96 i nast. 311. Jw. str. 96, 103. Winter jw. str. 87. 312. Stehle jw. str. 105 i nast., 117,123,131, 153. 313. Winter jw. str. 90. 314. Francuski tytuł relacji z jego pierwszej podróży brzmiał analogicznie: L'Aspect religieia de Moscou en octobre 1925. 315. „Consolanti solennita a Mosca". Osse-iratore Romano, 7 września 1926. 316. Stehle jw. str. 108 i nast. Por. też Winter jw. str. 91 i nast. 317. Winter jw. str. 92 i nast. 318. Stehle jw. str. 114. 319. Winter jw. str. 116. 320. Stehle jw. str. 108, 133, 143 i nast., 164. 321. Jw. i str. 207. Możliwe, że hitlerowska służba bezpieczeństwa przyłożyła ręki do stracenia Tuchaczewskiego. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 807. 322. Stehle jw. str. 127. 323. Jw. str. 142 i nast. 324. Winter jw. str. 94 i nast. 325. Raport hrabiego Brockdorff-Rantzau z 29 sierpnia 1927 dla Berlina, AAA Bonn, Geheimakten, t. 73. Winter jw. str. 117. 326. Winter jw. str. 97. 327. Jw. str. 85, 97. 328. Jw. str. 98. 329. Jw. str. 48. B. Stasiewski Die nichtunier-ten Ostkirchen, str. 497. Wyczerpująco: G. Seide Die Russisch-Orthodoxe Kirche in China und in der Mandschurei seit demJahre 1918, w Ost. St. 1976, str. 166 i nast. 330. Hajjar Die katholischen ońentalischen Kirchen, str. 260. Por. też Winter jw. str. 53. 331. Hajjar jw. Stehle Ostpolitik, str. 138. Wspomniany tu „mord na rogu ulicy" to zabójstwo sowieckiego posła w Warszawie P. L. Wojkowa, popełniane 7 czerwca 1927 r. 332. Winter jw. str. 116. 333. Hajjar jw. str. 260. 334. Jw. str. 273. Winter jw. str. 116. Stehle jw. str. 150 i nast. 335. Brockdorff-Rantzau w raporcie z 29 sierpnia 1927 dla Berlina, AAA Bonn, Geheimakten, t. 73. Winter jw. str. 117. Por. Stehle jw. str. 138. Poza tym recenzja F. Heyera z książki R. Róslera Kirche und Revolution in Rufiland, w Zeit-schriftfiir Ostforschung, 1971, str. 781. 336. Niektórzy z autorów, jak np. jezuita A. M. Ammann, sprawiają nieomal wrażenie, jakby tylko Związek Radziecki zalecał się do Watykanu. Bywało zaś co najmniej także na odwrót. Ammann: „Jest chyba możliwe, że w pierwszych latach prowadzono też pertraktacje na temat pozycji tego właśnie Kościoła w państwie sowieckim." Abrifi der ostslawischen Kirchen-geschichte, str. 628. 337. v. Rauch Sowjetrufiland von der Okto-barevolution bis zum Sturz Chruscht-schows, str. 497 i nast., 504. 338. Winter Die Sowjetunion, str. 105. 339. Jw. str. 113. 340. Geheimes Staatsarchiv Munchen, Pa-pstlicher Stuhl, Fasy. 1009&MA 104 467. Stehle Ostpolitik, str. 132 i nast., zwł. 136 i nast. Por. też Engel-Janosi Vom Chaos, str. 91. 341. Raport Pastora z 10 czerwca 1927, HHStA Wien, Papstlicher Stuhl. Winter jw. str. 113. 342. AAA, Bonn, Geheimakten 361, 9, t. 73. Stehle jw. str. 135. 343. AAA jw. Także raport posła austriackiego w Moskwie z 10 września 1928, HHStA Wien, Moskau. Winter jw. str. 114, 131 i nast. 344. Winter jw. str. 132. 345. Jw. str. 182. 346. Do tego pismo Urzędu Spraw Zagranicznych z sierpnia 1927 do Petera, generalnego sekretarza austriackiego kanclerza federalnego, AAA Bonn, Geheimakten, t. 73. Winter jw. str. 114. 347. Manhattan Der Vatikan, str. 214 i nast. 348. Jw. Por. Stern i in. dtv-Lexikon zur Ge-schkhte, t. 3, str. 894. Taddey Leńkon, str. 479. 349. Ściśle tajny raport von Pastora z 13 grudnia 1928. HHStA Wien, Vatikan. Winter jw. str. 134. 350. Jw. str. 99 i nast. 351. Raport Rittera z 14 lutego 1925, Bayri-sches Staatsarchiv Munchen, Hl. Stuhl. Winter jw. str. 100. 352. E. Revyuk Atrocities in the Ukrainę, 1931. Wg Manhattan The Yatican and Worid Politics, str. 274. Por. też H. Roos Geschichte der Polnischen Nation 1916-1960, 1961, str. 138. 353. Jw. Por. też Manhattan Der Vatikan, str. 258 i nast. H. Koch Die unierte Kir-che in Polen, w W. Markert Osteuropa--Handbuch, Polen, 1959, str. 109 i nast. 354. Manhattan jw. str. 260. 355. Adrianyi Die Kirche in Nord-, Ost- und Siidosteuropa, str. 519. 356. Jw. 357. Jw. str. 520. 358. Winter Die Sowjetunion, str. 182, 187. 359. Stehle Ostpolitik, str. 177 i nast. Por. Winter jw. str. 150. Stern i in. dtv--Lejdkon zur Geschichte, t. 3, str. 634. Friedlander/Favez Aufstande, str. 194 i nast. 360. Stehle jw. str. 181. 361. Winter jw. str. 145. 362. Jw. str. 146. 363. AAA Bonn, Buro Reichsminister-Vati-kan. Winter jw. str. 145 i nast. 364. Winter jw. str. 147. 365. Jw. 366. Jw. str. 151. 367. Jw. str. 176. Stehle Ostpolitik, stre. 169. 368. Winter jw. str. 178. 369. Stehle jw. str. 211 i nast. 370. Jw. 371. Jw. 372. Poi. Archiv Bonn, Abt. Inland 1-D Polen, Kirche 3. Winter jw. str. 178. Stehle jw. str. 169 i nast. "373. Stehle jw. str. 212. 374. Stasiewski Die nichtunierten Ostkirche, str. 496. 375. Winter jw. str. 133, 136. 376. Jw. str. 133. 377. Raport Rittera z 8 grudnia 1928. BStA Miinchen. Heiliger Stuhl. Winter jw. str. 133. 378. Raport Pastora z 2 lipca 1927. HHStA Wien, Papstlicher Stuhl. Winter jw. str. 104. 379. Raport Pastora z 9 listopada 1926. HHStA Wien, Papstlicher Stuhl. Winter jw. str. 104. 380. Jw. Por. też raport Pastora z 2 grudnia 1926. HHStA Wien, Papstlicher Stuhl, Fasz. 712. 381. Winter jw. str. 98 i nast. Por. też G. May Die Konkordatspolitik des Heiligen Stuh-les von 1918- 1974, w Jedin/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhun-dert, 1979, str. 186 i nast. 382. Winter jw. str. 104. May jw. str. 187. 383. Winter jw. str. 103. 384. Jw. str. 101. 385. Jw. str. 105, 138 i nast. Por. J. Metz-ker Die Jungen Kirchen in Asien, Afrika und Ozeanien, w Jedin/Repgen (wyd.) Handbuch der Kirchengeschichte, VII, 1979, str. 771. P.-L.-Weinacht Bildung-swesen, Erziehung und Unterricht, jw. str. 400. 386. Winter jw. str. 118. 387. Jw. str. 119. 388. AAS, 1 października 1929. 389. Około-Kułłak sam informuje o tym w czasopiśmie Kitież. Winter jw. str. 120. 390. Jw. str. 124. 391. AAS 22 (1930), str. 89 i nast. Ossena-tore Romano, 9 lutego 1930. O Niemczech por. Mohrmann Uber Finanzka-pital und Klerikalismus in der Weimarer Republik, w Jahrbuch fur Wirtschaftsge-schichte, 1964, str. 144. 392. Stehle Ostpolitik, str. 158, 165. 393. ConfalonieriHH.s^/.,str. 187. 394. Osservatore Romano, 17 lutego 1930. 395. Reichsbote, Berlin, 7 lutego 1930. 396. Winter Die Sowjetunion, str. 127. 397. Jw. str. 129. 398. Jw. str. 126. 399. E. Walsh Why Pope Pius XIaskedpray-ers for Russia on 9.3.1930, 1930. Wg Winter jw. str. 127. 400. Winter jw. str. 128. 401. Jw. 402. Tondi Die Jesuiten, str. 58. 403. F. Schaub Studien zur Geschichte der Sklaverei im FruhmittelaUer, 1913, str. 32. 404. Szczegółowo o tym: Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 410 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 405. Cypr. op. et el. 25. Por. też np. Joh. Chrysost. hom. do Ap. 7, 2 i nast. 406. Basil. kazanie wygłoszone w czasie klęski głodowej i suszy c. 8. 407. Joh. Chrysost. hom. in ep. 1 et Tim. 12, 3 i nast. 408. AAS 23 (1931), str. 177 i nast. 409. Jw. 410. Por. Maier Soziologie der Pdpste, str. 204 i nast. 411. O. v. Nell-Breuning Wirtschaft und Ge-sellschaft — heute, 1956, t. II, str. 285. Cyt. wg Maier Soziologie der Papste, str. 205. 412. Osservatore Romano, 1 czerwca 1931. Wg Maier jw. str. 205. 413. Jw. 414. O. v. Nell-Breuning Die soziale Enzy-klika, 1932, str. 175. 415. G. Gundlach Papst Pius zur heutigen Wirtschafts- und GeseUschaftsnot, 1932, str. 35. 416. J. Pieper Das Arbeitsrecht des Neuen Re-iches und die Enzyklika Quadragesimo anno, 1934, str. 3. 417. Katholische Korrespondenz, 25 kwietnia 1933. Cyt. wg Maier Soziologie der Papste, str. 212. 418. W. Treue (wyd.) Deutsche Parteipro-gramme 1861-1954, 1954, str. 146. G. Feder Der deutsche Staat auf na-tionaler und sozialer Grundlage, 1932, str. 10. 419. Quadragesimo anno, str. 117, 120. 420. Por. o tym Mourin Der Yatikan, str. 79 i nast. 421. Wg Stehle Ostpolitik, str. 159, 165. 422. Tamże str. 159 i nast. Bucharin był w latach dwudziestych jednym z najbardziej wpływowych teoretyków komunizmu, do r. 1929 członkiem Biura Politycznego, później odsuniętym od władzy jako przywódca prawicującej opozycji. Redaktor naczelny Prawdy i Izwie-stii, w r. 1962 rehabilitowany prawnie, lecz nie politycznie. Stern i in. dtv-Le-xikon zur Geschichte, t. 1, str. 112. 423. Stehle jw. str. 159 i nast. 424. Winter Die Sowjetunion, str. 127. 425. Stehle jw. str. 179. 426. R. Leiber Pius XII., w Albrecht (wyd.) Katholische Kirche im Dritten Reich. Eine Aufsatzsammlung zum Yerhdltnis von Papsttum, Episkopat und deut-schen Katholiken zum Nationalsoziali- smus 1933-1945, 1976, str. 122 i nast. 427. Scholder Die Kirchen, I, str. 184. Por. też Engel-Janosi Vom Chaos, str. 60 i nast. 428. Jw. str. 67. Leiber Pius XII., str. 105. Głównej pracy nad rozporządzeniami wykonawczymi dokonał Pius XI. G. May Der CIC und die Entwick-lung des Kirchenrechts bis 1974, w Je-din/Repgen (wyd.) Die Weltkirche im 20. Jahrhundert, 1979, str. 157. 429. Por. U. Stutz Der Geist des Codex iuris canonici, 1918, str. 57. May Der CIC, str. 154 i nast. 430. G. May Die Konkordatspolitik, str. 184. 431. E. R. i W Huber Staat undKirche im 19. Jahrhundert und 20. Jahrhundert. Do-kumente zur Geschichte des deutschen Staatskirchenrechts, 1973/76, I, str. 46 i nast. 432. Jw. str. 540. 433. Cyt. wg Leonhardt Kreml und Vatikan, str. 253. 434. May Die Konkordatspolitik, str. 184. 435. Aubert Vom Kirchenstaat, str. 188. 436. May jw. str. 186 i nast. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 385 i nast. 437. WRV Art. 135, 136, 137, 149. May jw. str. 193 i nast. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 528. 438. Por. May jw. str. 193 i nast. Scholder Die Kirchen, I, str. 72 i nast. Archiv Jur katholisches Kirchenrecht, 99, 1919, str. 141 i nast. 439. Ktihner Das Imperium, str. 246. Tad-dey Leńkon, str. 1300. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 392. C. Andre-sen/G. Denzler dtv-Wórterbuch der Kir-chengeschichte, 1982, str. 339. 440. May jw. str. 195. Scholder jw. str. 82 i nast. 441. L. Volk Das vom 20. Juli 1933. Von den Ansdtzen in der Weimarer Republik bis zur Ratifizierung am 10. September 1933, 1972, str. 7 442. Raport posła bawarskiego Rittera z Rzymu 6 listopada 1921. Cyt. wg Scholder jw. str. 80. Por. May jw. str. 195. Do całości: C. Mirbt Das bay-erische Konkordat vom 29. Marz 1924, w Neue kirchliche Zeitschńft, 1925, str. 371 i nast. I. A. Brein Der publizisti-sche Kampf um das bayerische Konkordat vom 29. Marz 1924 und die Yertrdge mit den evangelischen Kirchen, w Hi-storisches Jahrbuch der Górres-Gesell-schaft, 1927, str. 547 i nast. 443. Scholder jw. str. 78. 444. Cyt. tamże str. 79. Szczegółowo o przebiegu pertraktacji w sprawie konkor- datu: G. Franz-Willing Die bayerische Yatikangesandtschaft 1803-1934, 1965, str. 181 i nast. 445. Scholder jw. str. 86. 446. Jw. str. 86 i nast. 447. Por. Mirbt Das bayerische Konkordat vom 29. Marz 1924, str. 371 i nast. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 388. 448. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 81 i nast. Do prehistorii konkordatu: D. Golom-beck Die politische Yorgeschichte des Preufienkonkordats, 1970. 449. Scholder jw. str. 87 i nast. 450. Franzen/Baumer jw. str. 389. 451. O. Braun Von Weimar zu Hitler, wyd. 3, 1949, str. 278. 452. LeiberfiujX//.,str. 116. 453. Pius XII, encyklika Summipontificatus. Cyt. wg Manhattan Der Yatikan, str. 44. 454. Por. Manhattan jw. str. 44 i nast. 455. May Die Konkordatspolitik, str. 196. Scholder Die Kirchen, I, str. 90. Ale wg jezuity Leibera Pius XII, str. 121, konkordat z Prusami także „później bardzo dobrze się. sprawdził". 456. May jw. str. 196. E. Fohr Geschichte des Badischen Konkordałs, 1958, str. 16 i nast., 50 i nast. 457. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 103 i nast. Repgen Der Aujienpolitik der Papste, str. 53 z odsyłaczem do Ecclesiastica, 10, 1930, str. 135 i nast. 458. Leiber.PiiAs*//.,str. 121. 459. Winter Die Sowjetunion, stre. 142. 460. Jw. 461. Manhattan Der Yatikan, str. 147 i nast. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 2, str. 505 i nast. A. Walz Wahr-heitskiinder. Die Dominikaner in Geschichte und Gegenwart, 1960, str. 151. 462. Stern i in. jw. str. 329, 346, 389. 463. Manhattan jw. str. 150 i nast. 464. Scholder Die Kirchen, I, str. 185. 465. Jw. str. 186 i nast. 466. A. Kupper Zur Geschichte des Reich-skonkordats, w Stimmen der Zeit, nr 171, 1962/63, str. 32. 467. Scholder jw. str. 190 i nast. 468. Taddey Lexikon, str. 163. H. KóhlerSo-zialpolitik von Briining bis Schleicher, str. 146 i nast. 469. Taddey jw. str. 982, 1316. 470. R. Morsey Die deutsche Zentrumspartei, w E. Matthias/R. Morsey Das Ende der Parteien 1933, 1960, str. 301. 471. Cyt. wg Scholder Die Kirchen, I, str. 192 i nast. Por. też Stehle Ostpolitik, str. 175, podług którego, z powołaniem na pamiętniki Briininga, Pacelli uważał, że „musi każdemu życzyć pogodzenia się z nazistami". 472. Scholder jw. str. 192 i nast. 473. Jw. 474. Jw. str. 193. 475. Raport Rittera z 20 grudnia 1931. BStA Miinchen, Heiliger Stuhl, str. 1038. Winter Die Sowjetunion, str. 132 i nast. 476. Winter jw. 477. Raport Rittera z 2 sierpnia 1932. BStA Miinchen, Heiliger Stuhl. Winter jw. str. 132 i nast. 478. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 114. 479. H. Mommsen Die Stellung derBeamten-schaft in Reich, Lander und Gemeinden in der Ara Brilning, w Vierteljahrschrift Jur Zeitgeschichte, 1973, str. 164. Stehle Ostpolitik, str. 175. 480. Manhattan Der Yatikan, stre. 154 i nast. 481. Jw. Por. Stern i in. dtv-Lexikon zur Ge-schichte, t. 1, str. 111. 482. Manhattan jw. str. 154 i nast. 483. Ude „Du sollst nicht toten!", str. 177. 484. H. Grami Prasidialsystem und Aufien-politik, w Yierteljahrschrift jur Zeitgeschichte, 1973, str. 139 i nast. Cyt. str. 144 i nast. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 543 i nast. 485. Mohr Katholische Orden, str. 17. 486. Manhattan jw. str. 156. 487. Mohr jw. str. 116. 488. Jw. str. 117, 344. 489. Taddey Leńkon, str. 163, 886 i nast. Por. też Friedlander/Favez Aufstande, str. 207 i nast. 490. Engel-Janosi Yom Chaos, str. 115. 491. Jw. 492. Jw. str. 114 i nast. 493. Jw. 494. Manhattan Der Yatikan, str. 158. 495. Heer Der Giaube, str. 87. 496. Stehle Ostpolitik, str. 179. 497. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 116. Taddey Leńkon, str. 916. 498. Taddey jw. str. 916, 1027, 1076. Born Deutschland vom Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 546 i nast. 499. A. Francois-Poncet Souvenirs drune am-bassade a Berlin, 1946, str. 42 i nast. Cyt. wg F. Glum Der Nationalsozialismus. Werden und Yergehen, 1962, str. 180 i nast. Por. też W. Scheller Kanzler als Republikfeind, w Frankfurter Rundschau, 29 sierpnia 1978. 500. Glum jw. str. 180. H. Picker Hitlers Tischgesprache im Fiihrerhauptąuartier 1941-1942, wyd. P. E. Schramm, 1963, str. 396. Taddey Lexikon, str. 916. 501. Tkddey jw. Born jw. str. str. 546. Scheller jw. 502. Scholder Die Kirchen, I, str. 200. Tkddey jw. str. 916. 503. Tkddey jw. str. 150, 963. Das Urteil von Nurnberg, w dtv-Dokumente, t. 8, 1961, str. 26. Born jw. str. 546. Wbrterbuch zur deutschen Geschichte, wyd. 2, 1974, II, str. 2123. 504. Tkddey jw. str. 539, 656, 845. 505. Scholder jw. str. 198 i nast. 506. Jw. str. 202. 507. M. Funke Sanktionen und Kanonen. Hitler, Mussolini und der intematio-nale Abessinienkonflikt 1934-36, 1970, str. 17. 508. C. Amery Die Kapitulation oder Deut-scher Katholizismusheute, 1963. Cyt. str. 32. 509. Scholder Die Kirchen, I, str. 300 i nast. Por. także Deschner Mit Gon und den Faschisten, str. 129 i nast. 510. Deschner jw. str. 130. 511. Neutralitat, w Kritische Schweizer Zeit-schrift fur Politik und Kultur, nr 6/7, 1964/65, str. 19. Co prawda synowie Miklasa należeli już do NSDAP, tak samo jak synowie socjaldemokratycznego przywódcy dra Karla Rennera: Braun Die katholische Kirche, str. 11. 512. Allgemeine Rundschau, 19 kwietnia 1933. 513. G. Lewy The Catholic Church and Nazi Germany, 1964, str. 75. 514. K. Repgen Hitlers Machtergreifung und der deutsche Katholizismus. Versuch einer Bilanz, w D. Albrecht (wyd.) Katholische Kirche im Dritten Reich, 1976, str. 15. 515. K. D. Bracher Briinings unpolitische Po-litik und die Auflósung der Weimarer Republik, w Vierteljahrschrift fur Zeitge-schichte, 1971, str. 120. 516. L. Volk Die Fuldaer Bischofskonferenz von Hitler Machtergreifung bis zur Enzy-klika „Mit brennender Sorge", w D. Al-brecht (wyd.) Katholische Kirche im Dritten Reich, str. 37. Por. też Biogra-phisches Wórterbuch zur deutschen Ge-schichte, wyd. 2, 1974, II, str. 2124. 517. Volk jw. str. 42 i nast. Scholder D;e Kir-chen, I, str. 633 i nast. 518. Glum Der Nationalsozialismus, str. 199 i nast. Papen w Norymberdze kwestionował stwierdzenie Schródera. Por. też Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 27. 519. Glumjw. 520. Das Urteil von Nilrnberg, str. 275. 521. F. von Papen Der 12. November 1933 und die deutschen Katholiken. Redę ge-halten vor der Arbeitsgemeinschaft ka-tholischer Deutscher in der Messehalle zu Koln am 9.11.1933, opublikowana w Reich und Kirche, 1934, str. 7 i nast. 522. Das Urteil von Nurnberg, str. 275. 523. Scholder Die Kirchen, str. 300 i nast. 524. L. Volk Der bayerische Episkopat und der Nationalsozialismus 1930-1934, wyd. 2, 1966, str. 51. Scholder jw. str. 302 i nast. 525. Born Deutschland von der Ende der Monarchie bis zur Teilung, str. 555. Scholder jw. str. 303. 526. R. Morsey Kirche undpolitische Parteien 1848-1948/49, w A. Rauscher (wyd.) Kirche, Politik, Parteien, 1974, str. 31. „Tylko niewielka część katolickiej ludności sympatyzowała z narodowym socjalizmem": Franzen/Baumer Papstge-schichte, str. 389. 527. Franzen/Baumer jw. str. 390. 528. Scholder jw. str. 304. 529. Taddey Leukon, str. 320. R. Morsey Das Ermdchtigungsgesetz, 1968. Na temat zmieniających konstytucję skutków ustawy o nadzwyczajnych pełnomocnictwach, która „na razie" zawieszała osiem artykułów o podstawowych prawach obywatelskich, por. też Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 6, 11 i nast. 530. Scholder jw. str. 304. 531. Jw. str. 306. 532. E. Matthias Die Sozialdemokratische Partei Deutschlands, w E. Matthias/ R. Morsey (wyd.) Das Ende der Parteien 1933, 1960, str. 177 i nast. J. Go-ebbels Vom Kaiserhof zur Reichskan-zlei. Eine historische Darstellung in Ta-gebuchblattem, 1934, str. 284. 533. Volk Das Reichskonkordat vom 20. Juli 1933, str. 80 i nast. 534. Heer Der Glaube, str. 194. 535. M. Domarus Hitler. Reden und Prokla-mationen 1932-1945. Kommentiert von einem deutschen Zeitgenossen, 1965, I, str. 206, 211, 236, 264 (cytaty z przemówień z 10 i 15 lutego, 23 marca i 1 maja 1933). Por. też Scholder Die Kirchen, I, str. 207, 310. Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 5. 536. Lewy 77ie Catholic Church, str. 63. A. Kupper Staatliche Akten iiber die Reichskonkordatsverhand!ungen 1933, 1969, str. 237, tu cytat. 537. Por. Scholder jw. str. 209 i nast. Tkkże szczegółowa polemika Schol-dera z Repgenem, Ein Paradigma von sdkularer Bedeutung. Hitler, Kaas und das Ende des politischen Katholizismus in Deutschland, w Frankfurter Allgeme-ine Zeitung, 19 listopada 1977, str. 11. 538. Por. przyp. 533. 539. G. N. Shuster Like a Mighty Army. Hitler versus Established Religion, 1935, str. 188. 540. AAA Bonn, Ref. D, Poi. 7, Deutschland, t. 5 betr. Minist. Scholder Die Kirchen, I, str. 307. 541. Volk Das Reichskonkordat, str. 64 i nast. TfcnżeAkten KardinalMichael v. Faulha-bers 1917-1945, I, 1975, str. 660. Por. też Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 390. 542. Stehle Ostpolitik, str. 177. 543. Jw. 544. Raport von Bergena z 13 marca 1933, AAA Bonn, Vatikan. Stehle jw. str. 176. Winter Die Sowjetunion, str. 142. L. Volk Zur Kundgebung des deutschen Episkopats vom 28. Marz 1933, w Stimmen der Zeit, 1963/64, str. 433. 545. Związek ten podkreśla się w raporcie Rittera z 26 marca 1933, BStA Miinchen, Heiliger Stuhl. Winter jw. str. 143. 546. Raport KohlruBa z 22 marca 1933, HHStA Wien, Vatikan. Winter jw. str. 143. 547. Raport Rittera z 24 kwietnia 1933, BStA Miinchen, Heiliger Stuhl. Winter jw. str. 143. 548. LeiberPiHS*//., str. 122 i nast. 549. Mohr Katholische Orden, str. 141. 550. Volk Akten Kardinal Michael v. Faulha-bers, str. 715. Stasiewski/lten deutscher Bischofe, I, str. 17. 551. Glum Der Nationalsozialismus, str. 212. W. Gbrlitz Adolf Hitler, 1960, str. 91. W. Anger Das Dritte Reich in Dokumen-ten, 1975, str. 17, 24. Stehle Ostpolitik, str. 180. 552. Protokół z konferencji przedstawicieli diecezjan w Berlinie 25 i 26 kwietnia 1933. Maier Soziologie der Papste, str. 282 i nast., cyt. 284. 553. W. Sauer Die Mobilmachung der Ge-walt, w K. D. Bracher/W. Sauer/ G. Schulz Die nationalsozialistische Ma-chtergreifung. Studien zur Errichtung des totalitdren Herrschaftssystems in Deutschland 1933134, 1960, str. 865. G. Schónbrunn Weltkriege und Revolu-tionen, 1961, str. 279. 554. Glum Der Nationalsozialismus, str. 210. 555. Jw. str. 216. W ogólności o ówczesnym terrorze por. Sauer jw. passim, zwł. str. 855 i nast. 556. Por. np. F. Boli Eine Nacht im Gestapo-keller, w G. Schoenberner Wir haben es gesehen. Augenzeugenberichte iiber Terror und Judenverfolgung im Dritten Reich, 1962, str. 23 i nast. 557. Glum jw. str. 210. Górlitz Adolf Hitler, str. 93. 558. Sauer jw. str. 873. 559. Manhattan Der Vatikan, str. 163 i nast. 560. Maier Soziologie der Papste, str. 284. 561. Jw. 562. H. Rauschning Gesprdche mit Hitler, 1940, str. 222 i nast. 563. W. Maser Hitlers Briefe und Notizen, 1973, str. 225. Mein Kampf, cyt. wg A. Hillgruber Die Endlósung und das deutsche Ostimpeńum als Kemstiick des rasseideologischen Programms des Nationalsozialismus, w Vierteljahrschrift fur Zeitgeschichte, 1972, str. 136 i nast. Do cd. por. Scholder Die Kirchen, I, 322 i nast. 564. Frankfurter Zeitung, 12 marca 1933. Vólkischer Beabachter, 19 marca 1933. Także Scholder jw. str. 323 i nast. 565. Scholder jw. str. 336. 566. J. Klepper Unter dem Schatten deiner Flugel, 1956, str. 41. Por. też U. Hór-ster-Phillips Grofikapital und Faschi-smus 1918-1945. Dokumente, wyd. 2, 1981, str. 196 i nast. 567. Volk Akten Kardinal Michael v. Faul-habers, I, str. 714. Stasiewski Akten deutscher Bischofe, 1, str. 54. Faulha-ber wstawiał się u bawarskiego namiestnika Rzeszy 27 kwietnia tylko za „Żydami nawróconymi na katolicyzm" i 29 kwietnia prosił biskupów bawarskich o podanie „przybliżonej liczby Żydów ochrzczonych po katolicku, których chrzest nie był chrztem koniunkturalnym": „oczywiście pod ścisłą dyskrecją". Tamże str. 123. Kiedy w 1933 r. pewien dominikanin uskarżał się na „politykę żydowską" Hitlera, Faulha-ber wyjaśnił, że obecna polityka episkopatu „jest konieczna dla wielkiej sprawy katolickiej": Engel-Janosi Vom Chaos, str. 125 i nast. 568. Scholder Die Kirchen, I, str. 340. Por. str. 343 i nast. 569. E. von Aretin Krone und Ketten. Erin-nerungen eines bayerischen Edelmannes, 1955, str. 233. 570. Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 67. 571. Por. o tym Repgen Hitlers Machtergre-ifung, str. 14 i nast., zwł. 19 i nast. Scholder jw. str. 300 i nast. H. Briining Me-moiren 1918-1934, 1970, str. 656. 572. R. Morsey (wyd.) Die Protokolle der Reichstagsfraktion und des Fraktionsvor-stands der deutschen Zentrumspartei 1926-1933, 1969, str. 626, 630. 573. Por. o tym Scholder jw. str. 300 i nast., zwł. 310 i nast. Także szczegółowa i przekonująca polemika Scholdera przeciw Repgenowi „Ein Paradigma von sakularer Bedeutung", w Frankfurter Allgemeine Zeitung, 19 listopada 1977. I już o dwadzieścia lat wcześniej: K. D. Bracher Nationalsozialistische Machtergreifung und Reichskonkordat Ein Gutachten zur Frage des geschich-tlichen Zusammenhangs und der poli-tischen Yerknupfung von Reichskonkordat und nationalsozialistischer Revolu-tion, w F. Giese/E A. v. d. Heydte (wyd.) Der Konkordatsprozeji, brw. str. 947 i nast. 574. Der Neue Herder, 1949, str. 1936. Schol-der jw. str. 316. R. Morsey (wyd.) jw. str. 632. 575. H. B. Gisevius Adolf Hitler. Versuch einer Deutung, 1963, str. 190. 576. Scholder jw. str. 483 i nast. 577. Maier Soziologie der Papste, str. 282. 578. Lewy The Catholic Church, str. 70. F. von Papen Der Wahrheit eine Gasse, 1952, str. 314. 579. Stehle Ostpolitik, str. 179. 580. Maier jw. 581. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 499. Matthias/Morsay Das Ende der Partekn, str. 379. 582. Lewy jw. str. 47. 583. Stasiewski Akten deutscher Bischofe, I, str. 106. 584. Por. choćby ich wypowiedzi 1931: Stasiewski jw. str. 816, 843 i nast. oraz Dodatek I nr 5 i nast., 11 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Papste, str. 499. 585. Volk Die Fuldaer Bischofskonferenz, str. 35. Stasiewski jw. str. 843 i nast. 586. Te trzy punkty przytaczają Franzen/ Baumer Papstgeschichte, str. 389. 587. Amtsblatt fur die Erzdiózese Bamberg, rocznik 56, 1933, 28 marca 1933, nr 11, str. 83. Do tego apologetyczne wykręty w Volk Die Kirche in den deutschspra-chigen Landem, str. 545. 588. AB Paderborn, Stiick 4, nr 58 (13 kwietnia 1933). Miiller Katholische Kirche und Nationalsozialismus, str. 91. 589. Scholder Die Kirchen, I, str. 321. 590. Lewy The Catholic Church, str. 41. 591. List kardynała Faulhabera do Hitlera z 24 kwietnia 1933. Bundesarchiy, R 43 11/954. Maier Soziologie der Papste, str. 281 i nast. 592. Amtsblatt filr die Erzdiózese Bamberg, rocznik 56, 5 maja 1933, nr 13, str. 99 i nast. Lewy jw. str. 55. Miiller jw. str. 140 i nast. Stasiewski Akten deutscher Bischofe, I, str. 230. 593. K. Schwend Die Bayerische Volkspartei, w Matthias/Morsey Das Ende der Parte-ien 1933, 1960, str. 504 i nast. 594. Stasiewski jw. str. 239 i nast. MullerDie katholische Kirche und der Nationalsozialismus, str. 163 i nast. 595. Por. H. Muller ZurBehandlungdes Kir-chenkampfes in der Nachkriegsliteratur, wPolitische Studien, lipiec 1961, str. 478 i nast. U. von Hehl Kirche, Katho-lizismus und das nationalsozialistische Deutschland. Ein Forschungsiiberblick, w D. Albrecht (wyd.) Katholische Kirche im Dritten Reich, str. 220 i nast. w swoim apologetycznym „przeglądzie badań" chciałby, aby „bogaty zbiór materiałów Neuhauslera" jednakże „nie był potępiany ze ściśle źródłowo-kry-tycznego punktu widzenia" i usprawiedliwia autora, powołując się na „trudne okoliczności lat po zakończeniu wojny" i na to, że „osłabiło go wcześniejsze uwięzienie w obozie koncentracyjnym". 596. Lewy The Catholic Church, str. 74 i nast. 597. Scholder Die Kirchen, str. 508. 598. Jw. str. 486. 599. Jw. str. 508 i nast. 600. K. D. Bracher Nationalsozialistische Machtergreifung und Reichskonkordat, w Der Konkordatsprozefi, III, 1958, str. 999. Por. natomiast jezuicki kamuflaż R. Leibera Reichskonkordat und Ende der Zentrumspartei, w Stimmen der Zeit, 167, 1960, str. 213 i nast. 601. Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 16. 602. Cyt. w Manhattan The Yatican and World Politics, str. 175. Jednakże L. Volk chciałby przed nami udawać, że partie katolickie „nie zginęły od sztyletu, wbitego im przez Watykan, tylko wciągnięte zostały w zagładę weimarskiego parlamentaryzmu". Die Fuldaer Bischofskonferenz, str. 40. 603. Scholder Die Kirchen, I, str. 641. dtv--Leńkon, 1967, str. 9, 304. 604. K. Heussi Die romische Petrustradition in hitischer Sicht, 1955, str. 49. Por. T Klauser Die romische Petrustradition im Licht der neuen Ausgrabungen unter der Peterskirche, 1956, str. 35 i nast., zwł. 53 i nast. Zresztą nadal całkowicie brak dowodów, jakoby św. Piotr był kiedykolwiek w Rzymie. Szczegółowo pisze o tym Deschner Abermals krahte der Hahn, str. 243 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. I]. 605. Scholder jw. str. str. 482. 606. Zewnętrzny przebieg naszkicował pokrótce Repgen Die Aufienpolitik der Papste, str. 67 i nast. 607. Artykut 2. May Die Konkordatspolitik, str. 198. 608. Scholder jw. str. 488. 609. Jw. str. 496. Por. str. 489. 610. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 119. 611. Jw. 612. Franzen/Baumer Papstgeschichte, str. 390. 613. Obfitą bibliografię na temat konkordatu z Rzeszą zawiera May Die Konkordatspolitik, str. 197 i nast. przyp. 27. Memoriał biskupów z 20 sierpnia 1935 u Stasiewskiego Akten deutscher Bischófe, I, str. 341 i nast. Cyt. str. 358. 614. Franzen/Baumer jw. str. 393. 615. Por. Art. 16 i nast., 21-25. Schmi-dlin Papstgeschichte, IV, str. 165. Meyer--Liibmann Reichskonkordat und Schule, w Der Gemeindetag, nr 27,1933, str. 446 i nast. E. Dackweiler Reichskonkordat und katholische Schule, w Juristische Wochenschńft, nr 62, 1933, str. 2487 i nast. Stonner Nationale Erziehung, str. 62. E. Klóss Von Versailles zum Zwe-iten Weltkrieg. Yertrdge zur Zeitgeschichte 1918-1939, 1965, str. 199 i nast. 616. Art. 31 i 32. 617. Stasiewski Akten deutscher Bischófe, I, str. 358, z moimi dodatkami. G. Binder Epoche der Entscheidungen. Eine Ge-schichte des 20. Jahrhunderts mitr Doku-menten in Text und Bild, 1963, str. £44 i nast. Por. też Scholder Die Kirchen, I, str. 512 i nast. 618. Yólkischer Beobachter, 24 lipca 1933. 619. Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 30. 620. Amtsblatt fur die Erzdiózese Milnchen und Freising, rocznik 1936, nr 6, Dodatek II. Podkreślenie moje. 621. Też moje podkreślenie. Co się tyczy uszlachetniania wizerunku Faulha-bera przez kanonika z Monachium Neuhauslera w czasach powojennych, por. Deschner Mit Gott und den Fa-schisten, str. 115. Patrz również tamże str. 171 i nast. 622. A. Kupper Staatliche Akten uber die Reichskonkordatsverhandlungen 1933, 1969, str. 293. 623. Jw. str. 290 i nast. 624. L. Volk Kirchliche Akten uber die Reich-skonkordatsverhandlungen 1933, 1969, str. 180 i nast. 625. Stasiewski Akten deutscher Bischófe, nr 43/111 i I, str. 574. Scholder Die Kirchen, I, str. 498. 626. Scholder jw. str. 319. 627. F. Muckermann Im Kampf zwischen zwei Epochen. Lebenserinnerungen, wyd. N. Junk, 1973, str. 584. 628. J. Fleischer Das Schanddokument des Konkordats von 1933, w Das Andere Deutschland, 18 września 1959. 629. Jw. Tekst dodatku u Stasiewskiego jw. str. 415. 630. Relacja Pacellego z 16 sierpnia 1933, Archiv des Kirchenministeriums im Deutschen Zentralarchiv, Potsdam, Akte Reichskonkordat. Winter Die Sowjetunion, str. 144. 631. Winter jw. 632. Por. Deschner Abermab krahte der Hahn, str. 587 [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. 633. ...pisali wszyscy niemieccy kardynałowie, arcybiskupi i biskupi swój wspólny list pasterski z czerwca 1933 roku, czyniąc oczywiście aluzję nie do roku 1933, tylko do 33 lat. 634. Volk Die Fuldaer Bischofskonferenz, str. 61. Ale berliński biskup von Prey-sing to jedyny przykład, jaki Volk potrafi wymienić. 635. Miiller Katholische Kirche und Natio-nalsozialismus, str. 251. 636. Zdarzało mu się podpisywać „Z najgłębszą czcią i oddaniem". Stasiewski Akten deutscher Bischófe, I, str. 136. 637. Jw. str. 256. 638. Miiller jw. str. 109 i nast. 639. Cyt. w M. Schmaus Begegnungen zwischen katholischen Christen und nationalsozialistischer Weltanschauung, wyd. 2, 1934, str. 43 i nast. 640. Unser Wille zur lat, w Zeit und Volk, 1,1933, str. 181. Także wg biskupa Ber-ninga biskupi „od dawna już zaakceptowali nowe państwo": Miiller jw. str. 207. 641. E. F. J. Muller (wyd.) Der katholische Episkopat in der nationalen Revolution Deutschlands. Dokumente und Materia-lien, 1934, str. 78. 642. Bundesarchiv Koblenz R, 43 11/176. Lewy The Catholic Church, str. 103. 643. Lewy jw. E. F. J. Muller jw. str. 76 i nast. H. Muller jw. str. 207. 644. H. Portmann Kardinal von Galen. Ein Gottesmann seiner Zeit, wyd. 4 z dodatkiem Die drei weltberuhmten Predigten, 1957, str. 82 nast. 86. 645. Amtsblatt Munster, rocznik 67, nr 20, 28 października 1933. Muller Katho-lische Kirche und Nationalsozialismus, str. 218. 646. Lewy The Catholic Church, str. 45 i nast. Muller jw. str. 178 i nast., 213. Scholder Die Kirchen, I, str. 631 i nast. 647. Katholische Korrespondenz, rocznik 9, nr 47, 25 kwietnia 1933. Muller jw. str. 115. 648. Muller jw. str. 170 i nast. 649. von Hehl Kirche, Katholizismus und das nationalsozialistische Deutschland, str. 244. 650. List kardynała Faulhabera do Hitlera z 24 lipca 1933. Bundesarchiv R 43 II 176. Maier Soziologie der Papste, str. 286. 651. Pismo kierownictwa okręgu Berlin do Kancelarii Rzeszy z 23 sierpnia 1933, Bundesarchiv R 43 II 174. 652. L. Koch Die Kraft der Symbole, w Stim-men der Zeit CXXVI 1933/34, str. 272. Cyt. wg Lewy The Catholic Church, str. 111 i nast. A. Koch Vom Widerstand der Kirche 1933-1945, w Stimmen der Zeit, 140,1947, str. 469. Cyt. wg v. Hehl jw. str. 220. 653. A. Stonner Nationale Eryiehung und Re-ligionsunterricht, 1934, str. 96. 654. Die Wacht, wrzesień 1933, str. 260. Cyt. wg Maier Soziologie der Papste, str. 287 i nast. 655. Por. przyp. 691. 656. Por. przyp. 659. 657. M. Schmaus Begegnungen. Cyt. wg De-schner Mit Gott und den Faschisten, str. 124 i nast. Na temat Schmausa por. także Deschner Michael Schmaus — einer statt vieler, w K. Corino (wyd.) In-telektuelle im Bann des Nationalsozialismus, 1980, str. 26 i nast. 658. J. Lortz KatholischerZugangzum Nationalsozialismus, wyd. 2, 1934. Także Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 125 i nast. 659. J. Pieper Das Arbeitsrecht des Neuen Re-iches und die Enzyklika Quadragesimo anno, 1934. Także Deschner jw. str. 126 i nast. 660. K. Adam Deutsches Volkstum und ka-tholisches Christentum, w Theologische Quartalschrift, nr 114, 1933, str. 41 i nast. 661. Cyt. wg A. Miller lnformationsdienst zur Zeitgeschichte, 3, 1963, str. 6. 662. Th. HeuB Hitlers Weg. Eine historisch--politische Studie iiber den Nationalsozialismus, wyd. 4,1932. Także Deschner jw. str. 104 i nast. 663. Kolnische Volkszeitung, 19 października 1917. 664. Cyt. wg Miller jw. str. 8, 1964, str. 3 1 nast. 665. Tamże 1, 1962, str. 7 i nast. 666. Kanonik Campe w artykule w gazecie swojego biskupstwa Der Sonntag, 2 lipca 1961. Cyt. wg Maier Soziologie der Papste, str. 222. 667. Repgen Hitlers Machtergreifung, str. 23, 31. 668. Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 144 i nast. 669. Franz Camillc Overbeck. Znalazł się on w wydanej przeze mnie antologii Das Christentum im Urteil seiner Gegner. Por. tam: H. E. Lampl Franz Camille Overbeck, t. 1, 1969, str. 354 i nast. 670. Kolnische Yolkszeitung, 1 kwietnia 1933. Cyt. wg Maier Soziologie der Papste, str. 380. 671. Wielu nauczycieli zalicza się do mych najbliższych przyjaciół. Chodzi nie 0 wyjątki, lecz o regułę. 672. Academia, 15 lipca 1933, str. 58. Cyt. wg Maier jw. str. 285 i nast. 673. Lewy The Catholic Church, str. 46 1 nast. 674. Die Wacht, wrzesień 1933, str. 260. Cyt. wg Maier jw. str. 287 i nast. 675. Manhattan The Vatican and World Poli-tics, str. 187. Por. też listę Gravamina kardynała Bertrama złożoną w czasie jego wizyty ad limina w Rzymie 4 października 1933. Volk Kirchliche Akten, str. 263 i nast. Stasiewski Akten deut-scher Bischdfe, I, str. 416. 676. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 157. 677. Leiber Pius XII, str. 123. Scholder ilu Kirchen, I, str. 629. Repgen Die Au-fienpolitik der Papste, str. 71. May Die Konkordatspolitik, str. 199 i nast., gdzie mnóstwo odsyłaczy do literatury. 678. Engel-Janosi jw. str. 157. 679. Jw. str. 158. 680. Jw. 681. Jw. str. 157. 682. Jw. 683. Jw. str. 158. Por. str. 174. 684. Jw. str. 158. 685. Scholder Die Kirchen, I, str. 659. Jeszcze 28 grudnia 1933 Gróber pisaf do Pacellego, iż „religijne życie w Niemczech nie ucierpiało. Wręcz przeciwnie, stwierdzamy, że wzrasta uczęszczanie do kościoła i przyjmowanie sakramentów. .." Stasiewski Akten deutscher Bischófe, I, str. 494. 686. Jego szkic, sporządzony na życzenie Pacellego, mający 11 stron rękopisu, stał się niemal w całości podstawą papieskiego okólnika. Franzen/Baumer Pap-stgeschichte, str. 394. Szkic i wersję ostateczną szczegółowo zestawia D. Al-brecht Der Notenwechsel zwischen dem Hl. Stuhl und der deutschen Reichsregie- rung, 1965, str. 404 i nast. 687. AAS (29) 1937, str. 145 i nast. 688. Por. list Pacellego z 30 kwietnia 1937 do posła niemieckiego w Watykanie. 689. Dodatek da Amtsblatt fur die Diozese Munster, 1 października 1935. 690. Kirchliches Amtsblatt fur die Diozese Munster. Cyt. wg Manhattan Der Vati-kan, str. 170 i nast. 691. K. A. Altmeyer Katholische Presse und NS-Diktatur, 1962, str. 144. 692. Dosłowny cytat i dalsze materiały u De-schnera Mit Gott und den Faschisten, str. 134 i nast. 693. Stasiewski Akten deutscher Bischófe, I, str. 341 i nast. Cyt. str. 366, 371. Por. J. F\eischer Adolf Hitler. Sein Krieg und die Bischófe, w Die Andere Zeitung, 8 października 1964. Maier Soziologie derPdpste, str. 226. Por. też zarządzenie arcybiskupa Gróbera z 28 czerwca 1933. Amtsblatt Freiburg, nr 17, w Miiller Katholische Kirche und Nationalsozia-lismus, str. 178, któremu odpowiadają podobne zarządzenia innych biskupów. Jw. 694. Por. Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 137 i nast., 157. 695. R. Amelunxen Ehrenmdnner und He-xenmeister, 1960, str. 130. 696. Mohr Katholische Orden, str. 135. 697. Jw. str. 135 i nast. 698. Jw. 699. Jw. 700. Jw. 701. Jw. str. 138. Por. str. 137. 702. DZA Potsdam, nr 23312, k. 108. Mohr jw. str. 144. 703. DZA Potsdam, nr 22149.. Mohr jw. str. 292 i nast. 704. Jw. 705. Heer Der Glaube, str. 236. 706. Cyt. tamże str. 328. 707. W. Anger Das Dritte Reich in Dokumen-ten, 1957, str. 83. 708. Glum Der Nationalsozialismus, str. 336. Por. też K. D. Erdmann Deutschland unter der Herrschaft des Nationalsozialismus 1933-1939, 1980, str. 245. 709. DZA Potsdam, nr 22149. Mohr Katholische Orden, str. 292 i nast. 710. Wandruszka Ósterreich, str. 844 i nast. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 713. W. Goldinger Geschichte der Republik Ósterreich, 1962, str. 145 i nast. 711. Wandruszka jw. 712. Stern i in. jw. str. 821. 713. Wandruszka jw. str. 845 i nast. 714. Jw. str. 848. 715. Jw. str. 849. Por. też Erdmann Deutschland unter der Herrschaft des Nationalsozialismus, str. 240 i nast. 716. L. Jedlicka/R. Neck (wyd.) Vom Ju-stizpalast zum Heldeplatz. Studien und Dokumentationen 1927 bis 1938, 1975, str. 468 i nast. Goldinger Geschichte der Republik Ósterreich, str. 188. 717. H. Grami Europa zwischen den Kriegen, 1969, str. 298. Por. str. 358 i nast. Patrz również Erdmann jw. str. 241. 718. Wandruszka jw. str. 853 i nast. 719. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 819. 720. Jw. 721. Manhattan Der Vatikan, str. 222. Por. też Wandruszka jw. str. 850. 722. Braun Die katholische Kirche, str. 13. 723. Manhattan jw. str. 223. 724. Por. o tym H. Stutzinger Das ósterreich-ische Konkordat vom 5. Juni 1933, 1936. R. Kóstler Das neue ósterreichische Konkordat, w Zeitschrift fur óffentliches Recht, nr 15, 1935, str. 1 i nast. E. We- inzierl/Fischer Die ósterreichischen Kon-kordate von 1855 und 1933, str. 220 i nast., 234 i nast. Miklasa nazywają głęboko religijnym D. Wagner/G. Tomko-witz „Ein Yolk, Ein Reich, Ein Fuhrer!". Der Anschlufi Ósterreichs 1938, 1968, str. 28. 725. May Die Konkordatspolitik, str. 188. 726. Jw. str. 188 i nast. 727. Jw. Wandruszka Ósterreich, str. 856. 728. Erdmann Deutschland unter der Herr-schaft des Nationalsozialismus, str. 241. Wandruszka jw. str. 850. E. Wein-zierl Aus den Notizen von Richard Schtnitz zur ósterreichischen Innenpoli-tik im Fruhjahr 1933, w Geschichte und Gesellschaft, str. 113 i nast. 729. Erdmann jw. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, 1.1, str. 195. Manhattan Der Yatikan, str. 224 i nast. Braun Die katho-lische Kirche, str. 13 i nast. Por. też zdjęcie z tekstem u Wagnera/Tomkowitza jw. obok str. 321. 730. Wandruszka jw. str. 853 i nast. 731. Jw. str. 854. L. Jedlicka Yom alten zum neuen Ósterreich. Neue Forschung-sergebnisse zum 12. Februar 1934, 1975, str. 240 i nast., zwl. 244 i nast. Taddey Lexikon, str. 345. 732. Wandruszka Ósterreich, str. 854. 733. Wagner/Tomkowitz jw. str. 71. 734. Wandruszka jw. 735. Jw. str. 854 i nast. Taddey jw. str. 338. 736. Manhattan Der Yatikan, str. 228. 737. Jw. Z odsyłaczem do Annual Register, str. 199. 738. Braun Die katholische Kirche, str. 17. 739. Taddey Lexikon, str. 338, 1010. Braun jw. str. 14 i nast. twierdzi, „że chodziło tu o planowane od dawna powstanie", ale przyznaje, że w „oficjalnej literaturze" jest to kwestionowane" i „przedstawiane jako działanie czysto obronne". 740. Taddey jw. str. 1028. Wandruszka Ósterreich, str. 855. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 304. Domarus Hitler, t. I, półtom II, str. 651. Kiedy Gómbós w 1936 r. zmarł, Hitler nazwał go jednym z „najbardziej zasłużonych synów" Węgier i „dobrym przyjacielem". Domarus jw. 741. Braun jw. str. 15. Wandruszka jw. str. 856 i nast. 742. Wandruszka jw. str. 857 i nast. 743. Jw. Braun jw. str. 15 i nast. 744. Taddey Lexikon, str. 345. Wagner/Tomkowitz „Ein Yolk, Ein Reich, Ein Fuhrer!", str. 358 i nast. Fey obawiał się, że naziści oskarżą go o zamordowanie DoHfuBa. Pod wrażeniem rozpoczynającej się nagonki były wicekanclerz wezwał z akademii wojskowej w Wiener Neustadt swojego syna Herberta Feya, po czym ojciec i syn zastrzelili się. Świadectwo zgonu dla żony Feya stwierdza: „Dwa przestrzelenia czaszki. Śmierć z cudzej ręki. Samobójstwo rodzinne." Wagner/Tomkowitz jw. 745. Braun jw. str. 16 i nast. Wagner/Tomkowitz jw. str. 138. 746. M. Broszat Der Staat Hitlers. Grundle-gung und Entwicklung seiner innerem Yerfassung, w dtv- Weltgeschichte des 20. Jahrhunderts, t. 9, 1964, str. 278. 747. Wg Brauna jw. str. 16, który potwierdza tam beatyfikację, jest podobno w toku nawet proces kanonizacji. 748. Wandruszka Ósterreich, str. 857 i nast. Taddey Lexikon, str. 1025. 749. Wagner/Tomkowitz jw. str. 16, 129. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 715. Manhattan Der Yatikan, str. 230. Por. też Braun Die katholische Kirche und der Anschlufi Ósterreichs, str. 10 i nast. 750. Taddey Lexikon, str. 1093. Stern i in. jw. 751. Wandruszka jw. str. 858. Wagner/Tomkowitz jw. str. 8. 752. Wagner/Tomkowitz jw. str. 313. 753. Wandruszka jw. str. 861. 754. Domarus Hitler, t. I, półtom I, str. 428. 755. Taddey jw. str. 916. Stern i in. jw. str. 613. 756. Wandruszka jw. str. 862. 757. Jw. str. 862 i nast. Erdmann Deutschland unter der Herrschaft des Nationalsozialismus, str. 241 i nast. 758. Por. jw. 759. Taddey jw. str. 444. Wandruszka jw. str. 863. Heer Der Glaube, str. 338. 760. Wagner/Tomkowitz jw. str. 23. Braun Die katholische Kirche, str. 10 i nast. 761. Stern i in. jw. str. 778. Taddey jw. str. 1117. 762. Domarus Hitler, t. 1, póltom II, str. 825. Por. Stern i in. dtv-Lexikon zur Ge-schichte, t. 2, str. 356 i nast. 763. Wagner/Tomkowitz jw. str. 95 i nast. Notatka o źródle cytatu zagubiona. 764. Wagner/Tomkowitz jw. str. 138. 765. Gisevius Adolf Hitler, str. 406. Grami Europa zwischen den Kriegen, str. 362. 766. Wagner/Tomkowitz jw. str. 313. 767. Jw. str. 313 i nast. Patrz także Heer Der Glaube, str. 333. 768. Wagner/Tbmkowitz jw. str. 335. 769. Gisevius Adolf Hitler, str. 401, 413. 770. Wagner/Tomkowitz jw. str. 334. 771. Jw. str. 338. Manhattan The Vatikan and World Politics, str. 250. Erdmann Deutschland unter der Herrschaft des Nationalsozialismus, str. 245. Heer Der Glaube, str. 326, 341. 772. Coś podobnego potwierdza się jednak raz po raz. „Takich scen masowego uniesienia i ekstazy nawet on sam (Hitler) dotąd jeszcze nie przeżył": Gise-vius Adolf Hitler, str. 401. 773. Wagner/Tomkowitz jw. str. 352. 774. Jw. str. 354. 775. Gisevius jw. str. 414. 776. Picker Hitlers Tischgesprache, str. 438. 777. Wagner/Tomkowitz jw. str. 354. 778. DZA Potsdam, nr 22149. Mohr Katho-lishe Orden, str. 293. 779. Braun Die katholische Kirche, str. 21. 780. Jw. str. 21 i nast. 781. Wszystkie cytaty w Heer Der Glaube, str. 325, 341 i nast. 782. W. L. Shirer Aufstiegund Fali des Dritten Reiches, 1963, I. 783. Heer jw. str. 66 i nast. 784. Jw. 785. Jw. str. 79 i nast. 786. Jw. str. 70. 787. Jw. str. 125, 210, 225. 788. F. W. Foerster Die judische Frage, 1959, str. 108 i nast. Por. też Heer jw. str. 333, 343 i nast. 789. W. Górlitz Adolf Hitler, 1960, str. 24. Por. Taddey Lexikon, str. 749. Heer jw. str. 53. Por. też str. 116, 119. Cyt w H. G. Adler Die Juden in Deutschland, von der Aufklarung bis zum Nationalsozialismus, 1960, str. 128. 790. Adler jw. str. 127 i nast., 153. 791. Jw. str. 154. 792. Molinari/Mezzadri Der Katholizismus in Italien, str. 587. 793. Repgen Die Auflenpolitik der Pdpste, str. 59 i nast. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 104, 109 i nast. Seppelt/Schwaiger Geschichte der Pdpste, str. 495. P. Scop-pola La Chiesa e U fascismo, str. '225. 794. Por. AAS 23, 1931, str. 285 i nast. Ossenratore Romano, 5 lipca 1931. Por. też Osservatore Romano, 20/21 kwietnia 1931. Manhattan Der Yatikan, str. 111. 795. Engel-Janosi jw. str. 104. Por. też De-schner Mit Gott und den Faschisten, str. 38, 187 i nast. 796. Heer Die Kriege, str. 93. 797. Ude „Du sollst nicht tótenl", str. 151. 798. Corriere delia Sera, 10 stycznia 1938. Cyt. wg Manhattan jw. str. 117. 799. Civilta Cattolica, 15 lutego 1936. Cyt. wg Tondi Die Jesuiten, str. 70 i nast. 800. Cyt. tamże str. 72. 801. Lewy The Catholic Church, str. 102. O klęsce papieża: Scoppola La Chiesa e U fascismo, str. 225 i nast. R. de Felice, IV, str. 269. 802. Molinari/Mezzadri Der Katholizismus in Italien, str. 587. 803. Jw. str. 587 i nast. 804. H. Wollschlager Die bewaffneten Wal-Ifahrten gen Jerusalem. Geschichte der Kreuzziige, w Deschner (wyd.) Kirche und Kńeg. Der chństliche Weg zum Ewigen Leben, 1970, str. 336. Ja sam w Norymberdze 1969 roku, w odczycie, zaczynającym się od zdań: „Dlaczego my ciągle słuchamy trupa? Kolosalnego ścierwa tego dziejowego monstrum? Tych resztek potwora..." itd. powiedziałem m.in.: „Wszak przyznaje się, że ideały ewangeliczne są bardzo wygórowane, że nie można chrześcijaństwa i Kościoła potępiać tylko za to, że nie realizują tych ideałów w pełni, ani w połowie, a nawet w stopniu jeszcze mniejszym, skoro Państwo tak uważają. Ale powtórzmy, że jest to już nadmiernie szerokie pojmowanie tego, co ludzkie, czy aż nazbyt ludzkie, jeżeli się ze stulecia na stulecie, z tysiąclecia na tysiąclecie, wciąż realizuje coś dokładnie odwrotnego, krótko mówiąc: jeżeli w ciągu całej swojej historii Kościół wykazuje się jako uosobienie, jako żywe wcielenie i absolutny szczyt wszystkiego, co w dziejach świata zbrodnicze! Do tego stopnia zbrodnicze, że nawet taki zdegenerowany, krwawy pies jak Hitler wygląda w tym porównaniu niemalże jak człowiek honoru, bo przecież od samego początku głosił stosowanie przemocy, a nie pokój, jak czyni Kościół!" Ten odczyt doczekał się, że tak powiem, kontynuacji podczas procesu, który mi wytoczono w Norymberdze, a który został umorzony z powodu błahości zarzutu. Przemowa ta ukazała się bez żadnych zmian w wydanym przeze mnie dziele zbiorowym Warum ich aus der Kirche aus-getreten bin, 1970. Nakład tej książki, mimo że zawiera ona szereg wybitnych i niezmiennie aktualnych przyczynków, jest niestety od dawna wyczerpany. Odczyt mój ukazał się także bez zmian w serii „Heyne-Taschenbuch": K. De-schner Kirche des Un-Heils. Argumente um Konseąuenzen zu ziehen, wyd. 5, 1979, str. 111, również pod swym pierwotnym tytułem: Ecrasez l'infame oder uber die Notwendigkeit, aus der Kirche auszutreten. 805. Manhattan Der Vatikan, str. 112. 806. Jw. str. 113. 807. Jw. str. 112. 808. Manhattan The Vatican and World Poli-tics. Z odsyłaczem do New York Timesa z 20 stycznia 1938 i do T. L. Gardiniego. 809. Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 637. 810. Por. Tondi Die Jesuiten, str. 369. H. Mohrmann Uber Finanzen und Kapitał des hohen katholischen Klerus, w Ka-tholishe Soziallehre — klerikaler Volks-betrug, 1960, str. 45. W ogóle o źródłach finansów Watykanu por. Desch-ner Abermals krahte der Hahn, str. 429 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. 11 — w przygotowaniu]. Ponadto: tegoż Das Kapitel der Kirche in der Bundesrepublik, w G. Szczęsny (wyd.) Club Yoltaire. Jahrbuch fur kriti-scheAupdarung, IV, 1970, str. 299 i nast. 811. Deutsche Freiheit, 1936, rocznik 5, zesz. 12. 812. Schonere Zukunft, Wien, 7 czerwca 1936, str. 943. 813. Wg Stimmen der Zeit, rocznik 67,1.132, str. 107. 814. M. Funke Sanktionen und Kanonen. Hitler, Mussolini und der internatio-nale Abessinienkonflikt 1934-36, 1970, str. 11. Taddey Lerikon, str. 1158. 815. Funke jw. str. 12 i nast. 816. Jw. str. 14, 817. F. Siebert Italiens Weg in den Zweiten Weltkrieg, 1962, str. 32. 818. Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 150. 819. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 166. 820. Manhattan The Vatican, str. 121 i nast. Przemówienie papieża przedrukowano w Reichspost, Wiedeń, 30 sierpnia 1935. 821. Reichspost jw. 822. Tondi Die Jesuiten, str. 70 i nast. Por. o tym Stimmen der Zeit, rocznik 67, t. 132, str. 107 i nast. 823. Salzburger Chronik, 6 września 1935. Manhattan The Vatican, str. 121 i nast. 824. Schieder Europa im Zeitalter der We-Itmachte, str. 161,190. Heer Die Kriege, str. 94. 825. Schieder jw. str. 161, 323. Heer jw. str. 94. Domarus Hitler, t. I, półtom II, str. 561. 826. Anger Das Dritte Reich in Dokumenten, str. 73. 827. Wagner/Tomkowitz „Ein Volk, Ein Reich, Ein Fuhrer!", str. 225. Książę Filip Heski był wówczas nadprezyden-tem prowincji Hessen-Nassau w Kas-sel i żonaty z Mafaldą, arcyksiężniczką Sabaudii. W roku 1943 po zawieszeniu broni we Włoszech on i jego małżonka umieszczeni zostali w obozie koncentracyjnym; książę w 1945 r. wyszedł na wolność, a jego żona zginęła w 1944 r. w Buchenwaldzie. Por. Domarus Hitler, t. I, półtom II, str. 812, przyp. 128. 828. Manhattan The Vatican, str. 121 i nast. 829. G. Buchheit Mussolini und das neue Italien, wyd. 3, 1941, str. 395 i nast. 830. Jw. 831. Jw. 832. Volkischer Beobachter, 3 grudnia 1935. 833. P. Blanshard American Freedom and Catholic Power. Second edition, revised and enlarged, 1958, str. 281 i nast. 834. Manhattan The Vatican, str. 123. Por. też Engel-Janosi Vom Chaos, str. 165. 835. Linzer Yolksblatt, 3 grudnia 1935. Germania, 1 grudnia 1935. Frankfurter Volksblatt, 30 listopada 1935. 836. Frankfurter Allgemeine, 17 kwietnia 1965. 837. Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 400. Manhattan The Yatican, str. 121 i nast. M. Werner Glaube und Aber-glaube. Aufsdtze und Yortrdge, 1957, str. 205. Por. także w wiedeńskiej katolickiej Schonere Zukunft, 7 czerwca 1936, str. 943: „Misją Włoch jest zaniesienie w głąb Czarnego Lądu kultury chrześcijańskiej i cywilizacji zachodniej, aby przez to dopomóc narodowi abi-syńskiemu w dojściu do obyczajności i dobrobytu." Linzer Volksblatt, 17 października 1935. Kirchenzeitung Salzburg, 24 października 1935. 838. Funke Sankńonen und Kanonen, str. 54. 839. Schonere Zukunft jw. 840. Manhattan jw. str. 115. 841. Jw. 842. Jw. str. 116. 843. Cyt. w Der romfreie Katholik, 2 lutego 1936. 844. Tak Molinari/Mezzadri Der Katholizi-smus in Italien, str. 586. 845. T. Breza Spiżowa brama. Książka szczególnie warta przeczytania. 846. Molinari/Mezzadri jw. 847. Manhattan The Vatican, str. 121 i nast. 848. Basler Nachrichten, rocznik 92, nr 10. Z odpowiednim zdjęciem. 849. Heer Die Kńege, str. 94. G. v. Wil-pert dtv-Lexikon der Weltliteratur, 1971, t. 1, str. 150. Germania, 5 kwietnia 1936. Deutsche Freiheit, 1936, rocznik 5, zesz. 12. 850. Reprodukcja: K. Becker Sag nein zum Krieg, 1962, str. 103. 851. Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 400. Por. Germania, 5 kwietnia 1936. 852. Funke Sanktionen und Kanonen, str. 98. Por. też Nolte Italien vom Ende des I. Weltkriegs, str. 637. 853. Funke jw. str. 99. 854. Katholisches Kirchenblatt, Berlin, 8 grudnia 1935. 855. Germania i Schwdbischer Merkur, Stutt-gart, 1 marca 1936. 856. S. Friedlander Pius XII. und das Dritte Reich. Eine Dokumentation, 1965, str. 17. 857. Cyt. w Borgese Der Marsch des Fascismus, str. 296. 858. Manhattan Der Vatikan, str. 116. 859. Engel-Janosi Vom Chaos, str. 163. 860. Heer Die Kriege, str. 95. 861. Jw. str. 94 i nast. Także Friedlander/Fa-vez Aufstdnde, str. 218, oceniają na milion zabitych. 862. C. Duff Spanien. DerStein desAnstofies, 1949, str. 147. 863. Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 315, 108. 864. Salzburger Chronik, 16 listopada 1936. 865. Por. Deschner Abermals krdhte der Hahn, str. 453 i nast. [wyd. polskie: / znowu zapiał kur, t. II — w przygotowaniu]. Szczegółowo będzie o tym w mojej Historii kryminalnej chrześcijaństwa. 866. Manhattan The Vatican, str. 88. Por. tegoż Der Vatikan, str. 78 i nast. Tondi Die Jesuiten, str. 94. H. Thomas Der spani-sche Burgerkrieg, 1962, str. 45. Duff Spanien, str. 109. 867. Q. Aldea Vaquero/A. da Silva Die Kir-che in Spanien und Portugal, w Je-din/Repgen Handbuch der Kirchenge-schichte, VII, 1979, str. 612. 868. Jw. 869. Jw. str. 613. 870. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 654. 871. Razon y Fe, kwiecień 1936. Wg Katholisches Kirchenblatt, Berlin, 14 czerwca 1936. 872. Cyt. w Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 307. 873. Jw. str. 309. 874. Duff Spanien, str. 109. Thomas Der spa-nische Burgerkrieg, str. 55. Deutsche Freiheit, rocznik 5, zesz. 29. Neue Zurcher Zeitung, nr 1413,1936. 875. Konetzke Die ibewrischen Staaten, str. 653 i nast., zwł. 658. 876. Jw. str. 658. 877. Por. także Deschner Mit Gott und den Faschisten, str. 53 i nast. „Kościół i organizacje religijne zachowały swoje dobra ziemskie, banki i zakłady przemysłowe, swoją potęgę polityczną": W. L. Bernecker Kollektivismus und Freiheit. Quellen zur sozialen Revolution im Spanischen Burgerkrieg 1936-1939, 1980, str. 52. 878. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 659. 879. Jw. 880. Jw. str. 659 i nast. 881. Jw. str. 662. 882. Jw. 883. Jw. Anarchizm zyskał w Hiszpanii większe znaczenie niż w jakimkolwiek innym kraju świata. Anarchiści byli głównymi nosicielami rewolucyjnych przeobrażeń, przy czym należy jednak odróżniać anarchizm agrarny i raczej przemysłowo zorientowany anarcho-syndykalizm. Podczas gdy południowo- hiszpański anarchizm agrarny zwłaszcza w 1936 r. decydująco wpływał na szerzenie się rewolucji socjalnej na terenach rolniczych, potężny zwłaszcza w rejonach przemysłowych anarchosyndyka-lizm w czasie wojny domowej oddziaływał zwłaszcza na rozmiary i punkty ciężkości w ruchu kolektywizacji. Szczegółowo pisze o tym Bernecker Kollekti-vismus und Freiheit, str. 10 i nast. 884. Der Bund, Bern, 12 wrzes'nia 1936. 885. Germanio, 15 września 1936. Ale Ka-tholisches Kirchenblatt, Berlin, 14 czerwca 1936, znacząco stara się usprawiedliwiać biskupów, głównych winowajców. Entscheidung, Lucerna, 15 października 1936 (uczciwe). Por. też Ecc-lesia militans, Rzym-Wiedeń-Lucerna, sierpień 1936. Linzer Yolksblatt, 22 sierpnia 1936 (zakłamane). Do (ego wypowiedź francuskiego kardynała Verdier: „Hiszpańska hierarchia poważnie zagraża interesom Kościoła katolickiego w Hiszpanii i na świecie." Duff Spanien, str. 74. 886. R. Timmermanns Die spanische Re-volution. Wie sie ist, warum sie kam, 1936, str. 22. Johannes Reisberger, cyt. w Deutsche Freiheit, rocznik 5, zesz. 32, 1936. 887. Na temat jeszcze gorszych stosunków kościelnych w początku lat trzydziestych por. Manhattan Der Vatikan, str. 85 i nast. G. Brenan The Spanish Labyrinth, 1943, str. 53. 888. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 139. 889. Jw. str. 140. 890. Friedlander/Favez Aufstande, str. 190. J. S. Larrazabal Das Flugzeug im Spanischen Burgerkrieg. 1936-1939: Flieger aufbeiden Seiten, 1973, str. 21. 891. Friedlander/Favez jw. str. 191. Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 3, str. 656. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 663 i nast. 892. Konetzke jw. str. 665 i nast. 893. Schmidlin Papstgeschichte, str. 140 i nast. Manhattan Der Vatikan, str. 85. Konetzke jw. str. 668 i nast. 894. Schmidlin jw. str. 141. 895. Jeszcze w 1956 r. w katolickich Włoszech prawie pięć i pół miliona ludzi nie umiało czytać i pisać: Die Welt, 18 października 1956. O rzymskokatolickiej polityce edukacji, czy raczej ogłupiania, na przestrzeni stuleci traktuje szczegółowo moja Historia kryminalna chrześcijaństwa. 896. Manhattan Der Yatikan, str. 83 i nast. 897. Konetzke jw. str. 669. 898. Jw. str. 670. 899. Thomas Der spanische Burgerkrieg, str. 51. O wyborach gminnych i upadku monarchii por. też Konetzke jw. str, 671 i nast. 900. Thomas jw. str. 65 i nast. Konetzke jw. str. 671 i nast. 901. Konetzke jw. str. 676, 683. 902. Larrazabal Das Flugzeug, str. 29. 903. Schmidlin Papstgeschichte, IV, str. 141 i nast. Konetzke jw. str. 676. Por. też Manhattan The Vatican, str. 91. Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 614 nast. 904. Schmidlin jw. str. 142. Friedlander/Fa-vez Aufstande, str. 214. 905. Friedlander/Favez jw. 906. AAS (XXV) 1933, str. 261 i nast. Osseiyatore Romano, 9 czerwca 1933 i 18 czerwca 1933. Manhattan jw. str. 85. 907. Jw. Schmidlin jw. str. 143. 908. Manhattan jw. str. 91. 909. VolkischerBeobachter, 9 maja 1935. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 677 i nast. M. M. Scheinmann (Śejnman) Der Vatikan im Zweiten Weltkrieg, 1954, str. 274. Schmidlin jw. str. 143. 910. Konetzke jw. str. 682. 911. Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 615. 912. Konetzke jw. Friedlander/Favez Au-fstdnde, str. 214 i nast. 913. Scheinmann jw. str. 274. 914. Thomas Der spanische Burgerhieg, str. 150 i nast. Friedlander/Favez jw. 915. Schmidlin Papstgeschichte, IV, 143. Konetzke jw. str. 679. Larrazabal Das Flugzeug, str. 31. Friedlander/Favez jw. str. 214. 916. Manhattan Der Yatikan, str. 87. 917. Konetzke jw. str. 678 i nast. Larrazabal jw. str. 33. 918. Civilta Cattolica, 2 lutego 1935. Tondi Die Jesuiten, str. 78 i nast. 919. Jw. 920. Jw. 921. Jw. 922. Larrazabal jw. str. 33. 923. L. Longo Die Intemationalen Briga-den in Spanien, 1958, str. 14. Thomas Der spanische Burgerkrieg, str. 19 i nast. Deutsche Freiheit, rocznik 5, zesz. 28, 1936. Schmidlin Papstgeschichte, str. 143. Friedlander/Favez/1«-fstande, str. 214. 924. Thomas jw. str. 79 i nast. 925. Larrazabal Das Flugzeug, str. 36. 926. Jw. 927. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 680. 928. To ostatnie dają niedwuznacznie do zrozumienia nawet Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 616. Por. Larrazabal jw. str. 45. 929. Larrazabal jw. str. 40 i nast. Por. też Stern i in. dtv-Lexikon zur Geschichte, t. 1, str. 129. Friedlander/Favez Au-fstande, str. 215. 930. Larrazabal jw. str. 40 i nast. 931. Konetzke jw. str. 681. 932. Ude „Du sollst nicht tóten!", str. 309 t nast. 933. Jw. 934. Jw. 935. Jw. 936. Jw. 937. Konetzke jw. str. 684. Por. 682. 938. Cyt. w Dahms Der Spanische Biirgerkrieg, str. 249. 939. D. S. Detwiler Hitler, Franco und Gibraltar. Die Frage des Spanischen Ein-tritts in den 2. Weltkńeg, 1962, str. 6 i nast. 24 listopada 1936 niemiecki charge d'affaires zadepeszował z Sewilli do Urzędu Spraw Zagranicznych w Berlinie: „Odpowiednia gotowość do interwencji całkiem niedostateczna i daleko ustępująca czerwonym, gdzie mobilizacja ludności do wojny znacznie dalej posunięta." Konetzke jw. str. 684. 940. Pierwsze rosyjskie statki z bronią przybyły w połowie października. Thomas Der spanische Biirgerkrieg, str. 238. 941. Longo Die Intemationalen Brigaden. Siebert Italiens Weg in den Zweiten We-Ithieg, str. 52. Konetzke jw. str. 677. 942. Ude„£>« sollst nicht tóten!", str. 315. 943. Thomas jw. str. 216. Konetzke jw. str. 685. 944. Thomas jw. str. 194. 945. Cyt. w Detwiler Hitler, Franco und Gibraltar, str. 12. 946. Gisevius Adolf Hitler, str. 361 i nast. 947. Jw. Friedlander/Favez Aufstande, str. 216. 948. Cyt. w Longo Die Intemationalen Brigaden, str. 28. Thomas jw. str. 73. Dahms Der Spanische Biirgerkrieg, str. 154. Duff Spanien, str. 23. 949. Deschner Fatima, die Religionsgeschi-chte und die Strategie, w Kritischer Ka-tholizismus, 1972. 950. Dahms jw. str. 145. Thomas jw. str. 186. 951. Thomas jw. str. 135. 952. Salzburger Chronik, 16 listopada 1936. 953. Duff jw. str. 147. Thomas jw. str. 89. Por. też Bates Glaubensfreiheit, str. 24. 954. Dahms jw. str. 313. 955. Duff jw. str. 19 i nast. S. F.A. Coles Franco ofSpain, 1955, str. 92. National--Zeitung, Basel, 2 lipca 1938. 956. Thomas jw. str. 216. 957. Arcybiskup z Santiago de Cotnpostela. Por. Grazer Volksblatt, 30 stycznia 1937. 958. Biskup diecezji Pamplona. Por. Salzbur-ger Chronik, 2 września 1936. 959. Biskup Gerony, Cartana Ingles. Por. Die Ostschweiz, 10 stycznia 1939. 960. Germania, 30 stycznia 25 lutego 1937. Grazer Volksblatt, 30 stycznia 1937. 961. Tak znów kardynał prymas Goma y Tomas. Germania, 30 stycznia 1937. To fałszowanie historii katolicy uprawiają do dzisiaj: „po jednej stronie rewolucja komunistyczna ze swoim barbarzyńskim, antyreligijnym i antyhiszpań-skim rozpasaniem, po drugiej strome ruch narodowy ze swoim szacunkiem porządku religijnego i narodowego". Tak pisze Aldea Vaquero Die Kirche in Spanien (undPortugal), str. 617. 962. Civilta Cattolica, 20 listopada 1937. Tondi Die Jesuiten, str. 81. 963. A. R. Villaplana Questo e Franco, 1945, str. 139 i nast. Cyt. wg Tondi jw. str. 76 i nast. 964. J. Overmanns Zwei Kriege im heutigen Spanien, w Stimmen der Zeit, rocznik 68, t. 134. 965. Braun Die katholische Kirche, str. 20 i nast. Manhattan The Yatican, str. 250. Scheinmann Der Vatikan im Zweiten Weltkrieg, str. 45 i nast. Wiener Neu-este Nachrichten, 28 marca 1938. Por. też Picker Hitlers Tischgesprache im Fuhrerhauptąuartier, str. 438. Giseyius Adolf Hitler, str. 414. Lewy The Ca-tholic Church, str. 212. Biographisches Wórterbuch zur deutschen Geschichte, wyd. 2, 1974, II, str. 1272. 966. Reichspost, Wiedeń, 28 sierpnia 1936. 967. Jw. 3 września 1936. 968. Kirchliches Amtsbłatt fiir die Diozese Munster, nr 21. 969. Jw. nr 34. Cyt. wg Manhattan Der Vati-kan, str. 93. 970. Por. o tym moje pismo ulotne Papież udaje się na miejsce zbrodni, 1981, dotyczące przeszłości Ameryki Łacińskiej i współczesnych wypowiedzi papieża Jana Pawła II. 971. Manhattan jw. str. 178. 972. Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 616 i nast. 973. Daily Telegraph, 1 lutego 1945. Wg Manhattan jw. str. 118. 974. Orędzie Piusa Xl na Boże Narodzenie 1938 r. Cyt. wg Manhattan jw., str. 118. 975. Corriere delia Sera, 10 stycznia 1938. Manhattan jw. str. 117 i nast. 976. Tondi Die Jesuiten, str. 73 i nast. 977. Jw. 978. Manhattan jw. str. 90. 979. Jw. 980. Manhattan The Vatican, str. 99. 981. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 688 i nast. 982. Confalonierift«jAr/.,str. 190. 983. Jw. str. 190 i nast. 984. Manhattan Der Vatikan, str. 92. Neue Zurcher Zeitung, 15 września 1936. Por. Germania, 5 sierpnia 1937. Confalo-nieri jw. str. 191. 985. Szczegółowo: Deschner Abermals krah-te der Hahn, str. 334 i nast. [wyd. polskie: I znowu zapiał kur, 1.1]. 986. Por. o tym Germania, 3 lutego 1937. Ba-sler Zeitung, 1 marca 1937. 987. Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 617 i nast. Por. Thomas Der spanische Burgerkrieg, str. 144 i nast. 988. DuSSpanien, str. 73. Dahms Der Spanische Burgerkrieg, str. 419 i nast. Thomas Der spanische Burgerkrieg, str. 268. 989. Entscheidung, Lucerna, 15 października 1936. Echo der Zeit, 18 maja 1958. 990. Germania, 5 sierpnia 1937. 991. Der Bund, Bern, 12 września 1936. 992. National-Zeitung, Basel, 4 lutego 1938. 993. Jw. 994. Ude „Du sollst nicht tótenl", str. 196. 995. Cyt. Tondi Die Jesuiten, str. 80 i nast. 996. Jw. 997. Lettres de Rome, 111936. Winter Die Sowjetunion, str. 164. 998. Winter jw. str. 164, 166. 999. Por. raport austriackiego posła w Watykanie KohlruBa z 8 kwietnia 1937, HHStA Wien, Vatikan, NPA 90. 1000. Winter jw. str. 166 i nast. 1001. Tamże z odniesieniem do Lettres de Rome z 30 marca 1937. 1002. Manhattan Der Vatikan, str. 92. Neue Zurcher Zeitung, 15 września 1936. Germania, 5 sierpnia 1937. 1003. National-Zeitung, Basel, 2 lipca 1938. 1004. Neue Zurcher Zeitung, 30 kwietnia 1938. 1005. Germania, 30 stycznia 1937. 1006. Aldea Vaquero/da Silva Die Kirche in Spanien und Portugal, str. 618. 1007. Detwiler Hitler, Franco und Gibraltar, str. 13 i nast. Neue Basler Zeitung, 4 stycznia 1937. 1008. Jw. Thomas Der spanische Burgerkrieg, str. 374. Konetzke Die iberischen Staaten, str. 690. 1009. Dasgrojie FSrchenblatt, Wiedeń, 13 grudnia 1936. 1010. Thomas jw. str. 150. Deutsche Freiheit, rocznik 5, zesz. 29 i 34. 1011. Aldea Vaquero/da Silva jw. 1012. Schmidlin Papstgeschichte, str. 210. 1013. Jw. str. 211. 1014. Basler Nachrichten, 3 kwietnia 1939. NeueZurtherZeitung, 30 kwietnia 1939. 1015. National-Zeitung, Basel, 17 kwietnia 1939. 1016. Ciano's diplomaticpapers, 1948, str. 293 i nast. 1017. Konkret, Hamburg, 1 października 1960. Por. Duff Spanien, str. 27. Dahms Der Spanische Biirgerbieg, str. 276. Ko-netzke Die iberischen Staaten, str. 685. 1018. Duff jw. str. 22.