<<

KWARTALNIK OŚRODKA BADAN PRASOZN AWCZYCH UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI

Zeszyty PRASOZNAWCZE

(ROCZNIK XL JAKO KONTYNUACJA PRASY WSPÓŁCZESNEJ I DA WNEJ Z LAT 1958-1959)

KRAKÓW 1997 NR 1-2 (149-150) PL ISSN 0555-0025 NR INDEKSU 38364 ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Zbigniew Bajka, Izabela Dobosz, Sylwester Dziki, Ryszard Filas. Ignacy S. Fiut, Józef Kozak (sekretarz redakcji). Walety Pisarek (redaktor naczelny). Hemyk Siwek. Andrzej Zagrodnik

WSPÓŁPRACOWNICY ZAGRANICZNI

Prof. Mihai C o m a n — Universitäten Bucuicsti; prof. Ian C o n n e 1 ! — Wolverhampton University; dr Shelton A. G u n a r a t n e — Mass Communications Department. Moorhead Stale University (Minnesota); prof. James D. H a 1 1 o r a n — University of Leicester, Centre of Mass Communication Research; prof, di Vladimir H o 1 i n a — Univerzita Komenského, Bratysława; doc. Lija P. J e w s i e j e w a, Moskowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitict im. Łomonosowa, Fakultiet Zumaljstiki; doc. Władimir W. K i e 1 n i k — Uralskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. M. Gorkogo, Fakultiet Zumalistiki, Jekatierinburg; prof. William H. Melody — Centre for International Research on Communication and Information (CIRCIT), Melbourne; prof. Karl Erik Rosengren — Lunds Univcrsitet, Sociologiska Institutionen; prof. Herbert I. Schiller — University of California. La Jolla; prof. Winfried Schulz — Uni versität Erlangcn-Nürnberg; prof. Slavko S p 1 i c h a 1 — Univerza v Ljubljani; dr Benno S i g n i l z c r — Universität Salzburg, Institut für Kommunikationswissenschaft; prof. Tapio V a r i s — University of Tampere ; doc. Alexandra V i a 11 e a u — Université de Paris II

PROJEKT OKŁADKI: Zygmunt Slrychalskl

Numer wydany / pomocą finansową Komitetu Badań Naukowych

© Zeszyty Prasoznawcze 1997

Adres redakcji: 31-007 Kraków, ul. Wiślna 2, teł. 22-60-68. Wydawca: Uniwersytet Jagiellońska, 31-007 Kraków. ,ń. Gołębia 24. Nakład 350 eg/... ark. druk. 14. Numer został zamknięty i oddany do składu w maju 1097. Podpisano do druku i druk ukończono w czerwcu 1997. Skład, druk i oprawa, zespół poligraficzny Ośrodka Badan Prasozuawczycli iii: Anna Harnik. Janusz Haniik. Andrzej Zagrodnik. Nr indeksu: 3H364 PI. ISSN ()??5-0025 SPIS RZECZY

Od redaktora 5

Z PROBLEMÓW AKTUALNYCH

Tadeusz Kononiuk: Zasada przejrzystości w polskich mediach 7

ROZPRAWY I ARTYKUŁY

Tapio V a r i s: Wartości i granice mediów globalnych 15 Mihai C o m a n: Stadia pograniczne w społeczeństwach postkomunistycznych. Media i zmiana społeczna w Rumunii 20 Alexandra V i a 11 e a u: Elity w środkach masowego komunikowania a kultura 34 Jacek Kołodziej: Kultura śmierci w mediach. Śmierć: wydarzenie publiczne, wydarzenie 46 ukryte Janusz W. Ada m o w s k i: Reklama w mediach a nowe zjawiska spolec/.no-kulturowe w Polsce. Zarys problematyki 64 Małgorzata Byrska: Prawne interpretacje zamieszczania informacji w sieciach cyfrowych ... 70 Zbigniew G u z o w s k i: Gadzieclio — gazeta stanu wojennego w Krakowie SO

PRASA NA ŚWIECIE

Eliezer A 1 f a n d a r i: Aspekty stylistyczno-językowe mediów Bułgarii 97 Irina P o 1 a k o w a: Czasopisma kulturalne na Ukrainie 102

Z HISTORII PRASY

Dariusz Mat eis ki: Prasa niemiecka w Wielkopolsce w latach II Rzeczypospolitej 106 Janina Katarzyna Rogozik: Między „hajntyzmem" a „mechesyzmem" 123

MATERIAŁY

Janusz Stefaniak: Prasa katolicka w polemikach i ocenie prasy partyjnej (w latach 1945-1953). Na przykładzie Głosu Ludu i Trybuny Ludu 139 Antoni Sułek: Zasady prezentacji wyników badań sondażowych w prasie. Ze szczególnym uwzględnieniem sondaży wyborczych 149

Sondaże OBP Zmiany w czytelnictwie prasy w latach 1995-1996 (Ryszard Filas) RECENZJE. OMÓWIENIA. NOTY

Maria Konopka: Adam Dominik Bartoszewicz (1838-1886) — redaktor, księgarz i wydawca lwowski; Kraków — Lwów. Książki, czasopisma i biblioteki XIX i XX wieku. Pod red. Jerzego Jałowieckiego; Barbara Góra: Regionalne czasopisma bibliotekarskie wydawane w Polsce (1953-1985); Prace bibliotekoznawcze VIII. Pod red. Jerzego Jarowiec- kiego (Marek Glogier) s. 168; Mieczysław Adamczyk, Jolanta D / i e n i a k o w s k a: Prasa Kielecczyzny w latach 1811-1989. T. 2: 1945-1989 (Jerzy Jarowiecki) s. 170; Olga K. S z o t k o w s k a, Paweł Brav o. Filip Modrzejewski (red.): Czasopisma kulturalne w Polsce. Katalog 96/97 (Igor Mostowicz) s. 172; Alvin i Heidi Toffi e r: Budowa nowej cywilizacji (Ignacy S. Fiut) s. 173; Jarcd Daimond: Trzeci szympans. Ewolucja i przyszłość zwierzęcia zwanego człowiekiem (Ignacy S. Fiut) s. 175; Zdzisław Kobyliń­ ski, Rafał D. G r a b o w s k i (red.): Dziennikarski etos (Igor Mostowicz) s. 177; Ignacy Stanisław F i u t: Światy poetów. Szkice literacko-filozoficzne / lat 1980-1996 (Wojciech Kajtoch) s. 178; Michael Haller, Klaus P u d e r, Jochen S h I e v o i g t (Hrs.): Presse Ost- Presse West. Journalismus in vereinten Deutschland (Beata Ociepka) s. 179; Zakonoda- ticlstwo rossijskoj Federacji o sriedslwach massowoj informacyi. Red. M. A. Fiedotow (Izabe­ la Dobosz) s. 182; Rafaił P. O w s i e p j a n: Istorija nowicjszej otieczestwtennoj żumalistiki (pod. red. J. N. Z a s u r s k o g o) (Lija P. Jewsiejewa) s. 184; Publizistik, rocznik 41(1996), zeszyty 1-4 (Pawel Dubiel) s. 185; Media Perspektiven, rocznik 1996 (Zbigniew Oniszczuk) s. 188; Medien & Zeit nr 1-2 1996 (Ignacy S. Fiat) s. 191.

KRONIKA NAUKOWA, SPRAWOZDANIA

Piec lat swobody prasy w Rosji (Lija P. Jewsiejewa) 193 70. urodziny krakowskiej rozgłośni radiowej (Zbigniew (łazowski) I9S Przemiany w prasie krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Międzynarodowa konferencja naukowa w Marburgu) (Zbigniew Oniszczuk) 196 Media a edukacja (konferencja w Poznaniu 7-8 kwietnia 1997) ( Wojciech Kajtoch) |97 Pisma literacko-kulturalne po roku 1989 (Konferencja we Wrocławiu 12-14 maja 1997 (Igor Mosto­ wicz) 201

SUMMARY 203

Do numeru dołączony jest jako wkładka Spis rzeczy rocznika 1996 ZP Od redaktora

czasach dominacji czarno-białej dialektyki stalinowskiej skrupulatnie rozróż­ Wniano słuszny proletariacki internacjonalizm i słuszną walke o pokój od niesłu­ sznego (a nawet „zgniłego") burżuazyjnego kosmopolityzmu i także niesłusznego pacyfizmu. Dziś można się dopatrzyć pewnych podobieństw do tych ideologicznie motywowanych przeciwstawień w opozycji uniwersalizm vs globalizm. Twórcami tego przeciwstawienia są „uniwersaliści", nic więc dziwnego, że na ogół w literaturze przedmiotu uniwersalizm przedstawiany jest jako dobry i słuszny, choć zagrożo­ ny i wypierany przez zwycięski barbarzyński globalizm. Zdaniem „uniwersalistów" uniwersalizm to kultura, ład i wartości, a globalizm to tylko technologia oraz chaos i pornografia. Globaliści ze swej strony usiłują przekonać świat, że tylko globalizm może go uratować przed fundamentalizmem i nacjonalizmem, które są w gruncie rzeczy różnymi obliczami uniwersalizmu. Za głównego rzecznika globalizmu uznany został, przynajmniej w Europie, Nicholas Negroponte jako autor „Being digital", a obrońcę świata wartości upatruje się we francuskim filozofie i socjologu Jeanie Baudrillardzie. W te spory tak modne w połowie lat dziewięćdziesiątych wprowadza czytelnika ZP artykuł Tapio Varisa „Wartości i granice mediów globalnych". W kręgu tej problematyki mieści się też utrzymany w duchu Victora Turnera artykuł Mihaia Co- mana o trzech modelach udziału różnych form komunikacji w przekształcaniu społe­ czeństwa rumuńskiego (te trzy modele to wychodzący od wartości model Merlina, wychodzący od instytucji model Pirandella i wychodzący od czynnika zmian model Che Guevary). Innemu aspektowi uniwersalizmu w mediach poświęciła Alexandra Viatteau swój inspirowany katolicką myślą społeczną esej o prawdziwych i pozornych elitach jako nosicielach wartości; jej zdaniem „zawsze istnieć będzie najwyższa elita, nawet jeśli nie rzuca się w oczy na polu kultury, a jeszcze mniej w mediach — jest nią mianowicie świętość". Świętość nie należy do wątków atrakcyjnych dla mediów. Przeciwnie, im większy grzesznik — oszust, złodziej, morderca — tym większe zainteresowanie nim wykazuje prasa, radio i telewizja. Świętym na pierwsze strony gazet, a tym bardziej do czołówek dzienników radiowych i telewizyjnych otwiera drogę ich śmierć, zwłaszcza tragiczna lub męczeńska. Śmierć bowiem — jak pisze Jacek Kołodziej w swoim szkicu „Kultura śmierci w mediach" — „zapewniając atrakcyjność przekazów medialnych, stanowi jeden z głównych wątków mozaiki obrazów tworzącej zbiorowy wizerunek współczes­ nego świata". A „zuniformizowane, stereotypowe okoliczności śmierci są globalnym towarem na rynku informacji". Kulturę śmierci tylko pośrednio — przez promowanie papierosów, alkoholu oraz innych używek — reprezentuje reklama w mediach; swego rodzaju zarys dotyczącej jej problematyki badawczej daje artykuł Janusza W. Adamo- wskiego. Prawnym aspektom komunikacji społecznej poświęcone są w tym numerze dwa teksty. Oba uzasadniają pilną potrzebę prawnej regulacji funkcjonowania mediów. Pierwszy z nich, pióra Tadeusza Kononiuka, w imię przejrzystości ich struktury dowodzi konieczności ustawowego określenia pojęć właściciela, producenta, wydaw­ cy, redaktora naczelnego i relacji między nimi. Drugi — autorstwa Małgorzaty Byr- skiej — wykazuje, że wiele problemów związanych z przetwarzaniem i rozpowszech­ nianiem przekazów w sieciach cyfrowych z Internetem na czele wymyka się przepisom polskiego prawa autorskiego. „Dziesięć lat temu — konkluduje autorka — cyberspace była pomysłem pisarza science fiction [...], a już jutro będzie naszym problemem". Sprostowałbym tę opinię: jest nim już od wczoraj. Odległych problemowo, choć w istocie stosunkowo niedawnych wydarzeń dotyczy oparty głównie na osobistych doświadczeniach artykuł o krakowskiej gazecie stanu wojennego z przełomu lat 1981-1982 pióra jej redaktora naczelnego — Zbigniewa Guzowskiego; to wyjątkowa publikacja na tle dotychczasowego piśmiennictwa o tym okresie komunikowania masowego w Polsce. Przyczynki do wiedzy o stanie mediów masowych w Europie Środkowo-Wschod­ niej przynoszą teksty Eliezera Alfandariego (zarzuca prasie bułgarskiej, głównie pry­ watnej, wulgaryzację, brutalizację i usensacyjnienie wypowiedzi) i Iriny Polako- wej (w nadmiernej różnorodności i rozproszeniu czasopism społeczno-kulturalnych na Ukrainie dostrzega zagrożenie dla ich dalszego rozwoju, a nawet utrzymania stanu obecnego). Trochę odleglejszej przeszłości, bo międzywojennego dwudziestolecia dotyczą dwa doskonałe teksty, a mianowicie świetnie udokumentowany syntetyczny artykuł Dariu­ sza Matelskiego o ówczesnej prasie niemieckiej w Wielkopolsce (dla tej prasy sąsiedni kraj był „ojczyzną-matką", a Polska — „niechcianą macochą") i pierwsza część prze- ciekawej monografii Janiny Katarzyny Rogozik o Naszym Przeglądzie — polskojęzy­ cznym prosyjonistycznym dzienniku żydowskim. To trzeba przeczytać. Wobec zbliżających się wyborów do Sejmu i Senatu szczególną aktualnością od­ znaczają się „Zasady prezentacji w prasie wyników badań sondażowych" pióra Anto­ niego Sułka. Co zrobić, by je przeczytali i zechcieli ich przestrzegać redaktorzy możliwie wielu gazet i czasopism? Nie wiem, ale zachęcam do wpisania tego artykułu na listę obowiązkowych lektur dla studentów dziennikarstwa. Ci zaś, którzy biorą do ręki Zeszyty Prasoznawcze tylko dla aktualnych danych o rynku mediów w Polsce, zostaną w pełni usatysfakcjonowani raportem Ryszarda Filasa o zmianach w czytelnictwie prasy w latach 1995-1996. Są nowe zjawiska. Należy je poznać. wp Z PROBLEMÓW AKTUALNYCH

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL. nr 1-2 (149-150)

TADEUSZ KONONIUK ZASADA PRZEJRZYSTOŚCI W POLSKICH MEDIACH

Koncentracja własności na rynku prasowym i Polsce, i w innych pań­ 1stwach europejskich stała się powszechnie znanym faktem1. Istotnym zada­ niem legislacji jest w tej sytuacji stworzenie skutecznych mechanizmów kon­ troli procesów koncentracji, a także zbudowanie systemu ochrony niezależno­ ści zespołów redakcyjnych od wydawców i właścicieli. Realizacji tego zadania ma służyć zasada przejrzystości, transparency principle, stanowiąca, iż media są zbiorową strukturą, w której ramach należy wyodrębnić, z wyraźnym za­ akcentowaniem odrębności: wydawców, właścicieli i dziennikarzy. W nawią­ zaniu do gwarancji wolności mediów, wolność i przejrzystość musi się rozcią­ gać i obejmować wymienione struktury wewnętrzne, by uniemożliwić poszczególnym grupom interesów wywieranie nacisków na media. Stworzenie zatem czytelnych i przejrzystych zależności między wydawcami — właścicie­ lami — dziennikarzami jest podstawową gwarancją i zarazem wskaźnikiem wolności słowa i praw obywatelskich2. W wielu krajach (Niemcy, Holandia, Norwegia, Szwecja) dziennikarze z włas­ nej inicjatywy stworzyli formalnoprawne instytucje, chroniące ich redakcyjną niezależność. Wiele gazet niemieckich zapewnia etatowym dziennikarzom głos w tworzeniu polityki wydawniczej oraz przy wyborze redaktora naczelne­ go. Dziennikarzy holenderskich chronią „statuty dziennikarza'" włączane do umów zbiorowych. Szczególnie skuteczną ochronę niezależności redaktorskiej zapewnia w Norwegii Redaktorplakaten (Kodeks redaktora) z 1953 r. znoweli­ zowany w 1973 r. Zgodnie z unormowaniami Kodeksu, uznawanymi przez sądy za zapis zwyczaju należącego do prawa powszechnego, redaktor naczelny

'Szersze omówienie tego problemu wraz z analizą porównawczą podjęła Sandra Coliver w rozdziale: Comparative analysis of press law in European and other democracies, (w:) Press Law and Practice, Article 19. United Kingdom 1993, s. 260-261 (praca zbiorowa). Por. pkt 10 Rezolucji 1003 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z 1 lipca 1993 r. w sprawie etyki dziennikarskiej. ZP 1994 nr 3-4, s. 156. ma wyłączne i nieograniczone prawo decydowania o tym, co zostanie opubli­ kowane. Wydawcy, którzy ingerowali w decyzje redakcyjne, tracili swoje ze­ społy3, w jednym zaś przypadku gazeta zbankrutowała, gdy jej zespół reda­ kcyjny zrezygnował z pracy w następstwie decyzji wydawcy nakazującej usunięcie z numeru artykułu na temat jego spraw rodzinnych4.

Jak przepisy ustaw: prawa prasowego, prawa autorskiego, ustawy o radio­ 2fonii i telewizji normują w Polsce uprawnienia i obowiązki: wydawcy, właściciela, redaktora naczelnego? Czy obowiązujące prawo zapewnia i gwa­ rantuje zasadę przejrzystości w polskich mediach i jednoznacznie określa sta­ tus wymienionych podmiotów? O ile jest nowoczesne i w jakim stopniu może sprostać normowaniom i orzeczeniom instytucji europejskich i międzynarodo­ wych, w jakim jest zgodne z systemem prawnym Unii Europejskiej? Artykuł ten jest próbą odpowiedzi na powyższe pytania i zarazem głosem w dyskusji nad nowym kształtem prawa mediów w Polsce.

2.1. Ustawa prawo autorskie z 4 lutego 1994 r. w art. 11 pierwotne prawo autorskie do utworu zbiorowego, w szczególności do encyklopedii lub publi­ kacji periodycznej, przyznaje producentowi lub wydawcy. Rozwiązanie to przyznaje — ex lege — autorskie prawa majątkowe do całości takiego dzieła wydawcy lub producentowi, kierując się następującymi przesłankami: — dostrzega się w pracy wydawcy/producenta „własną'" pracę twórczą, koncepcyjną co do całości dzieła; — docenia się wkład organizacyjny ze strony wydawcy/producenta w przy­ gotowanie dzieła zbiorowego, skoordynowanie pracy intelektualnej wielu osób; — uwzględnia się także względy praktyczne, które ułatwiają wykonywanie praw autorskich przez jeden zarządzający podmiot, w dziele mającym wielu autorów; w literaturze przedmiotu podkreśla się przy tym, że za przyznaniem wy­ dawcy/producentowi praw autorskich przemawia fakt, iż redakcyjna działal­ ność wydawcy jest z reguły warunkiem i podstawą stworzenia całego dzieła i ma wyraźnie charakter pracy twórczej5.

2.2. Z wykładni przepisu art. 11 wynika, że przez dzieło zbiorowe rozumieć trzeba takie dzieło, na którego zawartość składają się utwory (materiały) przy-

' Podobny przypadek miał miejsce w redakcji Życia Warszawy, gdy 30 dziennikarzy na znak protestu przeciwko odwołaniu przez wydawcę redaktora naczelnego opuściło redakcję. 4 Por. S. C o 1 i v e r, op. cit., s. 262. s Por. J. Barta. M. Czajkowska-Dąbrowska, Z. Ćwiąkalski, R. Markiewicz. E. T r a p 1 e: Komentarz do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dom Wydawniczy ABC, Wars/awa 1995, s. 115; a także B. M i c h a 1 s k i: Dziennikarstwo a prawo. OBP, Kraków 1980, s. 90. gotowane przez różnych autorów. Ustawodawca w art. 11 przykładowo wsk. żuje na dwie kategorie dzieł zbiorowych: encyklopedie oraz publikacje perio­ dyczne (gazety, czasopisma). Należy wskazać, iż dzieło zbiorowe istnieje tylko wówczas, gdy autorzy, с najmniej w sposób dorozumiany, wyrażają zgodę na uczestnictwo w pracac związanych z tworzeniem takiego dzieła. Jest to warunek conditio sine qu non powstania z mocy prawa na rzecz wydawcy/producenta praw autorskie do całości takiego dzieła. Treść przepisu art. 11 p.a. nie eliminuje potrzeby zawierania przez wy­ dawcę/producenta dzieła zbiorowego umów z autorami utworów, na kto- rych podstawie można wykorzystywać utwory w dziełach zbiorowyc Umowy te mogą mieć postać umowy o pracę. Art. 11 bowiem nie ustań, wia ex lege na rzecz wydawcy dzieła zbiorowego praw autorskich do po­ szczególnych części składowych tego dzieła, uprawnienia te powinny zo­ stać jasno określone w umowach z twórcami.

2.3. Przepis art. 11 zawiera nieznane poprzedniej ustawie o prawie au:o' skim postanowienia w sprawie prawa do tytułu. Przyjęto domniemanie prz - sługiwania wydawcy/producentowi prawa do tytułu. Chodzi tu o prawa aito- rskie do tytułu dzieła zbiorowego, co do którego autorskie prawa majątków: służą wydawcy/producentowi. Należy zaznaczyć, że niezależnie od ochror; autorskoprawnej — tytuł dzieła zbiorowego może korzystać z ochrony г.; podstawie m.in. przepisów ustawy o znakach towarowych oraz ustawy o zba­ czaniu nieuczciwej konkurencji6. Tytuł jest swego rodzaju oznaczeniem towaru, a więc wykorzystanieci- dzego tytułu może być czynnością wprowadzającą w błąd co do pochodzen:- oraz zawartości towaru. Ochrona na tej podstawie jest niezależna od ochrony przewidzianej w pn- wie autorskim. Ochrona taka jest skuteczna także wówczas, gdy w tytule n:e można dopatrzyć się cech twórczości (tzw. „tytuł słaby") i nie ustaje vraz z upływem czasu trwania autorskich praw majątkowych7.

2.4. Zgodnie z przepisem art. 15 ustawy domniemywa się, że wydawcdib producentem jest osoba, której nazwisko lub nazwę uwidoczniono w tym ;b- rakterzena przedmiotach, na których utwór utrwalono. Sformułowane domie- rnanie dotyczy dwóch różnych podmiotów: producenta i wydawcy. Niestety, ustawodawca nie podaje legalnej wykładni pojęcia producenta n:e wiadomo, które podmioty wchodzą w tym przypadku w rachubę. O prodi.e:

6 Interesujące są w tej kwestii uwagi A. K o p f f a zawarte w jego artykule: Kilka uwag o niekty" kierunkach nowelizacji prawa autorskiego. ZN UJ, Kraków 1991, z. 57, s. 14-15. 7 Por. B. M i c h a 1 s k i, op. cit., s. 118-129; I. D o b o s z: Tytuł prasowy jako nazwa dzienni i- czasopisma — problemy ontologiczne (w:) ZN UJ z. 62, s. 31-52, Kraków 1993. cie można bowiem mówić tylko w odniesieniu do konkretnego dobra, jak to ma miejsce w innych przepisach ustawy8. Można jednak przypuszczać, że słowo producent ma stanowić zbiorcze określenie wszystkich kategorii wyspe­ cjalizowanych producentów występujących w tekście ustawy, a więc produ­ centa kinematograficznego, producenta fono- lub wideogramów, producenta utworu zbiorowego oraz producenta egzemplarzy utworów literackich, muzy­ cznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych (art. 40). Sformuło­ wanie w odniesieniu do producenta domniemania takiego samego jak to, które art. 8 ust. 2 ustanawia na rzecz twórcy, mogło być spowodowane faktem, że także producenci bywają, w świetle przepisów ustawy, podmiotami praw na­ bywanych w sposób pierwotny: producent utworu audiowizualnego i produ­ cent utworu zbiorowego — podmiotami praw autorskich, producenci zaś fono- i wideogramów — podmiotami praw pokrewnych9. Zamieszczenie w ustawie instytucji — w postaci domniemania — co do tego, kogo należy uważać za producenta/wydawcę, ma ułatwić identyfikację osoby będącej podmiotem określonych praw bezwzględnych, samej zaś takiej osobie realizację tych praw. Niezależnie od wątpliwości co do zakresu podmiotowego domniemania z art. 15, nasuwa się pytanie, czy podstawa tego domniemania nie została ujęta zbyt szeroko. Dla porównania, konwencja berneńska wiąże zawarte w niej domnie­ manie bycia producentem z faktem umieszczenia nazwiska lub nazwy osoby prawnej „na dziele" w sposób zwyczajowo przyjęty10. Polski ustawodawca czyni podstawą domniemania — obok uwidocznienia w charakterze producenta nazwiska lub nazwy pewnej osoby na przedmiotach, na których utwór utrwalono — także podanie go do publicznej wiadomości w jakikolwiek sposób w związku z rozpowszechnianiem utworu. W rozwiązaniu tym zawarta jest pewna pułapka prawna, jeżeli bowiem na przedmiotach, na których utwór utrwalono, wskazana jest nazwa jednego pod­ miotu, natomiast w związku z rozpowszechnianiem utworu podano do publicz­ nej wiadomości nazwę innego, nawet pomyłkowo, domniemanie z art. 15 wska­ zywać będzie jednocześnie na dwa różne podmioty (np. wydawca i redaktor naczelny). Przy wspomnianych w pkt 1 opracowania lukach prawnych taka sytuacja może sprzyjać powstawaniu sytuacji konfliktowych. Domniemanie z art. 15 jest domniemaniem wzruszalnym, dającym prawo wymienionym w nim podmiotom do powoływania się na nie. Należy jednak zaznaczyć, iż wzmiankowana instytucja domniemania może również działać

8 Poza art. 15 w ustawie wymienia się konkretnych producentów, np. utworu audiowizualnego, fono- lub wideogramów, wreszcie utworu zbiorowego oraz producentów utworów literackich, muzycznych i innych. Spośród tych wszystkich pojęć ustawodawca zdefiniował jedynie pojęcie producenta fono- lub wideogramów (art. 92). Wątpliwości, egzemplifikujące brak klarowności unormowań, budzi wyraźnie chybione użycie określenia „producent" w stosunku do producenta egzemplarzy utworów (por. art. 40). Może on być raczej drukarzem, a nie producentem. 9 Por. Komentarz do ustawy o prawie autorskim, op. cit., s. 133-134. 10 Art. 15 ust. 2 Aktu Paryskiego Konwencji Berneńskiej stanowi: „2. Za producenta dzieła filmowego przyjmuje się, (...) osobę fizyczną lub prawną, której nazwisko lub nazwa jest umieszczone w przyjęty sposób na tym dziele." na niekorzyść wydawcy/producenta. Może bowiem przesądzać ich legitymację bierną w zakresie roszczeń wynikłych z naruszenia praw autorskich. Produ­ cent/wydawca niezależnie ód własnych uprawnień jest z reguły użytkowni­ kiem cudzych utworów lub dóbr niematerialnych stanowiących przedmiot praw pokrewnych i jako taki musi legitymować się nabyciem w sposób po­ chodny odpowiednich uprawnień do ich eksploatacji11.

W art. 25 ust. 1 prawa prasowego, konkretyzując normę art. 7 ust. 2 pkt 7 3tej ustawy, organ władzy państwowej stwierdza, że redakcją kieruje reda­ ktor naczelny. Tym samym ustawa legalizuje uprawnienia redaktora naczelne­ go do decydowania o całokształcie działalności redakcji. Dalsze uszczegóło­ wienie tych unormowań przynosi ust. 4 art. 25 p.p., czyniący redaktora naczelnego odpowiedzialnym za treść przygotowywanych przez redakcję ma­ teriałów prasowych oraz za sprawy redakcyjne i finansowe12. Na mocy ustawy redaktor naczelny ponosi odpowiedzialność cywilną i kar­ ną za treść materiałów redakcyjnych, za ewentualne naruszenie zawartością tych materiałów dóbr osobistych, za opublikowanie materiału prasowego za­ wierającego znamiona przestępstwa. Zasad sprawowania kierownictwa reda­ kcji, form i reguł podejmowania decyzji dotyczących jej bieżącego funkcjono­ wania, relacji między: wydawcą/producentem, właścicielem, redaktorem naczelnym, dziennikarzami ustawodawca nie precyzuje, lecz odsyła do aktów niższego rzędu, tzn. do statutu lub regulaminu redakcji13.

3.1. Zgodnie z ust. 5 art. 25 p.p. redaktora naczelnego powołuje i odwołuje wydawca, ponadto ustawodawca takie uprawnienia przyznał też organowi założycielskiemu wydawnictwa lub innemu właściwemu organowi. Nie precy­ zuje się przy tym, jak należy postąpić w sytuacji, gdy między redakcją a or­ ganem założycielskim nie ma konsensu w kwestii odwołania redaktora naczel­ nego. Z wykładni gramatycznej tego artykułu wynika, że kolejność podmiotów wymienionych jako uprawnione do powołania i odwołania redaktora naczelne­ go sugeruje, iż ustawodawca w pierwszej kolejności prawo to scedował na wydawcę. Dopiero w sytuacji, gdyby wydawca nie skorzystał z niego, prze­ chodzi ono na organ założycielski wydawnictwa, a w dalszej kolejności na inny właściwy organ, tzn. każdy organ powołany do prowadzenia działalności wydawniczej z mocy art. 8 p.p.14 A zatem ta norma prawna jednoznacznie wzmacnia pozycję wydawcy w sto­ sunku do innych wskazanych w niej podmiotów.

11 Por. Komentarz do ustawy o prawie autorskim, op. cit., s. 135. 12 Por. J. B a r t a, I. D o b o s z: Prawo prasowe. UJ Kraków 1989, s. 36. 13 W orzecznictwie sądowym i praktyce redakcyjnej pojawi} się niekorzystny trend wyraźnej deprecjacji aktów normatywnych niższej rangi niż ustawa. Stąd znaczenie statutów i regulaminów redakcyjnych jest Wyraźnie niższe niż wskazywałby na to tekst ustawy prasowej. 14 Por. J. S o b c z a k: Prawo prasowe. Komentarz. PDW Ławica, Warszawa — Poznań 1992, s. 20. 3.2. Prawo do utworu zbiorowego w prawie autorskim zostało przyznane wydawcy, z tym że jego działalność nie może sprowadzać się jedynie do wytworzenia materialnych nośników i zorganizowania ich dystrybucji, lecz musi on podejmować czynne działania o charakterze twórczym. Prawo prasowe natomiast ustawowo legalizuje uprawnienia redaktora na­ czelnego do decydowania o całokształcie działalności redakcji. Logiczny jest więc wniosek, że oba te podmioty, wydawca i redaktor naczelny, powinny — choćby ramowo — określić zakres swojej współpracy. Niestety unormowania ustawowe takich rozwiązań nie precyzują15.

3.3. Ustawa prawo prasowe w art. 7 reguluje prasową działalność wydaw­ niczą i dziennikarską. Zakres przedmiotowy ustawy obejmuje działalność dziennikarską, tzn. zbieranie, ocenianie, pisanie, opracowywanie materiałów prasowych, a także prasową działalność wydawniczą, tj. publikowanie tych materiałów. Specyfika zawodu nie pozwala sprowadzać osób zajmujących się tą profesją tylko do pracowników najemnych, świadczących pracę w oparciu o zawartą umowę. Dziennikarz jest bowiem współodpowiedzialny za przekazywaną informa­ cję; aby ta odpowiedzialność była realna, dziennikarz powinien mieć prawo do uczestniczenia w podejmowaniu decyzji w redakcji, w której jest zatrudniony (por. Deklaracja paryska: zasada III iIV). Redaktor naczelny natomiast decyduje lub współdecyduje o publikacji ma­ teriałów prasowych. Ustawa czyni go odpowiedzialnym za realizację linii pro­ gramowej pisma, za jego treść i profil, czyli za decydowanie o całokształcie działalności redakcji. Prawo prasowe stanowi zatem jednoznacznie, że reda­ ktor naczelny, a nie wydawca/producent, jest odpowiedzialny za działalność redakcji (art. 7 ust. 2 pkt 7 p.p.). Wydawca/producent powołując redaktora naczelnego ustawowo stanowi go odpowiedzialnym za działalność redakcji i nie może ubezwłasnowolniać go w je­ go ustawowych prawach i obowiązkach. Nie wyklucza to oczywiście, iż w ra­ mach zawartej umowy i unormowań statutowych — wydawca może kształto­ wać linię programową pisma i rozliczać redaktora naczelnego z jej realizacji. W sytuacji naruszenia zawartej umowy i nierealizowania zadań określonych w ust. 4 art. 25 p.p. wydawcy przysługuje prawo odwołania redaktora naczel­ nego, chociaż ustawa nie precyzuje jednoznacznie tych naruszeń, dając tym samym wydawcy dużą swobodę w podejmowanych decyzjach16. W literaturze przedmiotu podkreśla się przy tym, że za takim rozwiązaniem przemawia fakt, iż jedną z charakterystycznych cech stosunku pracy jest podporządkowanie się pracownika pracodawcy. Wynika z niego obowiązek

15 Brak systemowych rozwiązań i wynikający z tego brak koherencji uprawnień i obowiązków powoduje niemożność jednoznacznego określenia statusu prawnego wymienionych podmiotów i w efekcie sprzyja powstawaniu sytuacji konfliktowych. 16 Ten stan prawny byl przyczyną odwołania redaktora naczelnego Życia Warszawy, co się spotkało z sze­ rokim rezonansem na łamach prasy, nie zaowocowało jednak żadnymi propozycjami zmian przepisów prawa. stosowania się do przyjętego w miejscu pracy porządku organizacyjnego oraz obowiązek wykonywania poleceń przełożonych. Granice tych obowiązków są wytyczone przez treść umowy o pracę i statut redakcji (art. 25 ust. 4 p.p. fraza: „...w granicach określonych w statucie lub właściwych przepisach"). Jako wią­ żące dla pracownika uznaje się tylko te polecenia, które dotyczą pracy umó­ wionej we wzmiankowanych unormowaniach i które je jedynie konkretyzują lub aktualizują. Samo polecenie nie może nakładać na pracownika nowych obowiązków, nie przewidzianych w umowie17. Stąd normy prawne zarówno prawa prasowego, jak i prawa autorskiego zwracają szczególną uwagę na wła­ ściwe i staranne zredagowanie umowy o pracę, jak też statutu redakcji, regulu­ jącego formy jej działalności, gdyż może to ograniczyć pole potencjalnych sytuacji konfliktowych, chociaż ich nie wyeliminuje.

Przyznanie wydawcy/producentowi prawa do utworu zbiorowego przez 4prawo autorskie, a jednocześnie redaktorowi naczelnemu prawa do decydo­ wania o całokształcie działalności redakcyjnej przez prawo prasowe oraz do­ datkowo brak legalnej definicji pojęcia właściciela „medialnego" zagęszcza i komplikuje relacje między tymi podmiotami. Brak klarowności tych relacji pogłębia się jeszcze wskutek utożsamienia, tak w literaturze przedmiotu, jak i w orzecznictwie, pojęć: właściciela i wydawcy18. Jak wynika to z wcześniejszych rozważań, ustawodawca przez pojęcie wy­ dawcy rozumie taki podmiot prawny, który faktycznie, w sposób twórczy, wpływa na charakter czasopisma/utworu zbiorowego. Pojęcie właściciela we­ dług prawa cywilnego łączy się z nabyciem własności, będącej prawem pod­ miotowym bezwzględnym, polegającym na faktycznym i prawnym dyspono­ waniu rzeczami. Treścią prawa własności jest władanie, posiadanie, korzystanie, pobieranie pożytków i innych dochodów i rozporządzanie rzeczą w granicach ustanowionych przez prawo19. Z przytoczonych definicji jednoznacznie wynika, iż zakresy pojęciowe tych nazw nie są jednoznaczne i odnoszą się w prawie do różnych stanów faktycz­ nych. Własność jest prawnym wyrażeniem ekonomicznej przynależności każ­ dego dobra majątkowego do określonego podmiotu — ma jednoznacznie ma­ terialne konotacje i nie zawiera w sobie żadnego wymogu działalności twórczej.

W rozwiązaniach przyjętych ma świecie, w tym zwłaszcza w Unii Euro­ 5pejskiej, zauważa się tendencję do wyraźnego i jednoznacznego określenia struktury mediów. Wyraźnie wyodrębnia się w niej, z zaakcentowaniem róż­ norodności: właścicieli — wydawców — redaktorów — dziennikarzy.

S. W. C i u p a: Nowoczesna umowa o pracę. C. H. Beck, Warszawa 1995, s. 172. Por. S. G r z y b o w s k i: Prawo cywilne. PWN, Warszawa 1985, s. 208. Por. A. W o 11 e r: Prawo cywilne. PWN, Warszawa 1970, s. 26. Dla zagwarantowania wolności mediów przejrzystość musi cechować wy­ mienione struktury wewnętrzne mediów, w celu zagwarantowania ich autono­ mii i suwerenności. Ta niezależność i samorządność powinna zostać określona w sposób nie budzący wątpliwości, w odpowiednich unormowaniach, odręb­ nych dla właścicieli, dla wydawców i dla dziennikarzy. Wszyscy oni wzajem­ nie powinni znać swoje prawa i obowiązki. To zwiększa gwarancje autonomii tych struktur i jednocześnie poszerza obszar ich wolności. Ponadto, instytucje zajmujące się przekazywaniem informacji powinny — w sposób nie budzący wątpliwości — ujawnić stosunki własnościowe panują­ ce w wydawnictwie, sposób, w jaki jest ono zarządzane i kierowane, to wszy­ stko w tym celu, aby obywatel dokładnie wiedział, jaka jest struktura własno­ ści, tożsamości właścicieli, zakres ich finansowych wpływów20. W tym celu tak wydawcy, jak i dziennikarze powinni ze sobą współpraco­ wać, mając świadomość, że ustawowe prawa właścicieli, wydawców, redakto­ rów i dziennikarzy są ograniczane przez prawo obywatela do prawdziwej i rze­ telnej informacji. Dlatego też obywatel jako podmiot prawa do informacji ma prawo domagać się, aby przekazu informacji nie zakłócały ani zewnętrzne naciski władz politycznych, ani wewnętrzne naciski różnych grup interesów występujących w mediach.

Konkludując, chciałbym podkreślić, iż trwające prace legislacyjne nad 6ustawą prasową są szansą, aby jednoznacznie określić nowoczesną, przej­ rzystą strukturę mediów z wyraźnym wyodrębnieniem wskazanych podmio­ tów, tzn. właścicieli, wydawców, redaktorów, dziennikarzy. Stworzy to me­ diom lepsze warunki funkcjonowania; zarówno od strony prawnej, bo uporządkuje niedowład organizacyjny, jak i od strony etycznej, bo przetnie nieformalne powiązania i naciski.

Art. 12 cytowanej Rezolucji 1003. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL, nr 1-2 (149-150)

TAPIO VARIS

WARTOŚCI I GRANICE MEDIÓW GLOBALNYCH

ostatnich latach badacze komunikowania zajmujący się problematyką Wmediów oraz filozofowie mediów zwracali szczególną uwagę na cechy charakterystyczne globalizacji oraz kontrowersje narastające wokół tego poję­ cia, a także na zanikanie lub wyłanianie się zróżnicowanych kulturalnych, etnicznych i społecznych tożsamości. W Wielkiej Brytanii Peter Schlesinger rozważa pojawienie się nowego pola zainteresowań naukowych, które tworzą relacje między mediami globalnymi a zbiorowymi, kulturalnymi i narodowymi tożsamościami1. Tożsamość zbiorową tworzą ludzie mający poczucie wspól­ noty przez identyfikację z określonymi społecznościami oraz używanie zna­ ków charakterystycznych dla swoich kultur. Świadomość zbiorową można zdefiniować jako relację my — oni. Proces ten rozciąga się w czasie, angażu­ jąc zarówno pamięć, jak i jej brak, rozszerza się też w przestrzeni, jak to ma miejsce przy kreowaniu nowej eurotożsamości, europejskości lub europejskiej przestrzeni audiowizualnej. Niektórzy używają nawet pojęcia obywatel świata. Kanadyjka Marjorie Ferguson nieustannie zwraca uwagę na rozmaite mity tworzone wokół globalizacji. Proces ten pełen jest kontrglobalizacyjnych ten­ dencji kulturowego i politycznego oporu wobec ponadnarodowych hegemo­ nów. Co więcej, jednym z paradoksów, jeżeli chodzi o kolosów mediów glo­ balnych, jest to, że dwa względnie małe państwa, Kanada i Australia, odniosły szczególny sukces w tworzeniu imperiów mediów oraz ich baronów, począ­ wszy od Beaverbrooka i Thomsona, a skończywszy na Murdochu i Blacku2. Od wczesnych lat 90. jest oczywiste, że oddalamy się od koncepcji społe­ czeństwa masowego, masowej produkcji i mediów masowych, nawet jeżeli dominujące imperia mediów usiłują to ignorować3. Próbują one przekonać instytucje publiczne, używając w tym celu analizy odbioru i badań opinii

1 P. Schlesinger: Journal of Communication 1993 nr 2. 2M. Fer guson: Contribution in Proceedings of a C1RCIT Conference, Melbourne 10 December 1992, ed. Marcus Breen, June 1993. 3 T. V a i i s: Massamedioitten loppu — lavallisuuden tuho? Tiedepolitiikka 1992 nr 4. 16 TAPIO VAR1S publicznej, że społeczeństwo lubi to, czym dysponuje obecnie i nie ma żad­ nych symptomów zmian jego zachowania. W ten sposób monopole medialne starają się wywrzeć na politykach wrażenie, że to, co robią, odpowiada ich publiczności oraz że nie ma podstaw do krytyki ich dotychczasowej działalno­ ści. Badania naukowe wykorzystywane są, tak jak sławne w latach 50. studia efektu, dla wykazania, że przemoc, niski poziom estetyczny i kulturalny oraz utrwalanie ignorancji nie szkodzi ich odbiorcom, którzy pragną zachować te cechy przekazu audiowizualnego. Dwóch radykalnie odmiennych myślicieli zajęło się tymi problemami w os­ tatnich latach. Teza amerykańskiego politologa Francisa Fukuyamy o końcu historii jest dobrze znana. Jednakże rzadziej rozważany jest pogląd Fukuyamy, że przez odwrócenie się od swoich ideałów ludzkość może, zamiast zmierzać ku końcowi historii, powrócić do swojego początku, do brutalności pozbawionej jakichkolwiek wartości, gdzie przemoc i zniszczenie stosuje się z pomocą rozwi­ niętych technologii4. W innej kulturze i z innego punktu widzenia problem ten analizuje francuski filozof i socjolog Jean Baudrillard. Kładzie on nacisk na różnice między globalizacją a uniwersalizacją5. Baudrillard zauważa, że glo­ balizm odnosi się do techniki, rynku, podróżowania i informacji. W uniwersa­ lizmie zaś mamy do czynienia z takimi wartościami, jak prawa i wolności człowieka, kultura i demokracja. Obecnie wydaje się, że globalizm jest nieod­ wracalny, podczas gdy uniwersalizm znajduje się w regresie. Uprzemysłowione państwa zachodnie uczyniły z wartości modernizmu wy­ tworzony przemysłowo system, który nie ma precedensu w historii. Kultura japońska, na przykład, nie ma precyzyjnej koncepcji odnoszącej się do swej istoty. Problem w tym, że wiara w uniwersalizm wartości zachodnich jest oryginalną koncepcją Zachodu, w dodatku mającą niewielkie szanse na prze­ niesienie do innych kultur. Prawdopodobnie fundamentalne islamskie rozu­ mienie tej wiary w uniwersalizm jest w tym względzie bliskie wersji zachod­ niej. Być może nieprzypadkowo to właśnie fundamentalizm islamski i myśl zachodnia intensywnie zwalczają się wzajemnie nawet obecnie. Europejczy­ kom warto przypomnieć, że historia nowoczesnego uniwersalizmu i glo­ balizmu rozpoczęła się w Hiszpanii, którą Arabowie nazywali al-Andalus. Stamtąd właśnie rzymscy katolicy brutalnie usunęli arabskich wyznawców isla­ mu w 1492 roku. Tariq Ali porównuje następujące po sobie utratę tożsamości i brutalne zniszczenie kultury z tym, co wydarzyło się później po odkryciu Ameryki6. Jego książka „W cieniu granatowca" otrzymała nagrodę arcybiskupa Galicji w 1996 roku. Jednakże kultura, która nazywa siebie uniwersalną, zaczyna gubić swoje wartości i zanikać, twierdzi Baudrillard. Stając się globalną, traci uniwersal­ ność swoich wartości. Identyczność myślenia pokonuje oparty na wartościach

4 F. Fukuyama: The End of History and the Last Man. London 1992. •s J. Baudrillard: Lo mundial y lo universal. El Muiido, 22.03.1996. Pisałem o podobnych problemach, nie znając wtedy poglądów Baudrillarda, lecz opierając swoje koncepcje głównie na tekstach Majida Tehra- niana, zob. Tapio V a r i s: Tiedon ajan media. Helsinki 1995, s. 133-140. 6 Tariq Ali: A la Sombra del Granado, Barcelona 1996. WARTOŚCI I GRANICE MEDIÓW GLOBALNYCH 17 uniwersalizm. W efekcie jedyne rzeczy, które pozostają globalne, to rynek, wymiana dóbr i niekończący się przepływ kapitału. W sensie kulturowym istnieje chaos wszelkiego rodzaju wiadomości, znaków i wartości. Baudrillard przepływ wszelkiego rodzaju wiadomości w sieciach ogólnoświatowych nazy­ wa pornografią. Nie musi ona mieć charakteru seksualnego, ale, na przykład, wyobrażenia o demokracji i prawach człowieka rozprzestrzeniają się na cały świat jak ropa lub kapitał. W rzeczywistości stajemy obecnie przed trzema skomplikowanymi proble­ mami. Pierwszym z nich jest globalny charakter rynku, drugim uniwersalizm wartości, a trzecim wyjątkowość form. Języki, kultury, jednostki, cechy chara­ kterystyczne, przypadkowe szanse są niepowtarzalne. Kiedy tracimy wartości, globalna techno-kultura przezwycięża unikatowość i przekształca ją w identy­ czność. Wielkie imperia uległy degradacji wcześniej z powodu nieefektywnej czasowo infrastruktury komunikacyjnej, jak to zaobserwował Harold Innis we wczesnych latach 50. Według niego równie niebezpieczne są przestrzenna pułapka komunikowania i wzrastające oderwanie jednostki od wiadomości pochodzących z jej środowiska, historii i tożsamości7. Różne języki i obyczaje zamiast wzbogacać życie ludzkie stają się global­ nymi techno-strukturalnymi barierami i czynnikami nieefektywności. W uro­ czystych deklaracjach, takich jak Biała Księga Unii Europejskiej, chętnie mó­ wi się o zróżnicowaniu kulturalnym. Jednakże koncepcje wolności, demokracji i praw człowieka stają się narzędziami gry politycznej i dlatego też nie mają siły intelektualnej lub opartej na ich wartości. Godne uwagi wydaje się zdanie innego Francuza, wiceprzewodniczącego Centrum Studiów Europejskich w Paryżu, Emmanuela Auberta, o stagnacji myśli europejskiej, wygłoszone na otwarcie międzyrządowej konferencji Unii Europejskiej w marcu 1996. Według niego ten umysłowy i operacyjny zastój można przezwyciężyć tylko nową inicjatywą polityczną. Tylko nieliczne państwa mogą przeprowadzić takie działanie — twierdzi Aubert. — W prze­ szłości zdobyły się na to Prusy w stosunku do Niemiec, Kastylia do Hiszpanii, Ile de France do Francji i Piemont do Włoch. Obecnie takim zaczątkiem poli­ tycznej inicjatywy mogą stać się Hiszpania, Francja i Niemcy, kontynuuje Aubert. Początkiem nowej Europy nie może być jedynie unia monetarna, roz­ wój instytucjonalny lub powiększanie liczby państw członkowskich. Potrzeba przede wszystkim polityki opartej na wartościach8. Konkluzje Baudrillarda podkreślają konieczność oporu przeciw globali­ zmowi za pomocą środków politycznych i społecznych, z nieustannym zwra­ caniem uwagi na wartości, które przewyższają problemy ekonomii i bieżącej polityki. W przeszłości uniwersalizm miał wiele opcji, obecnie stajemy wobec nowego porządku światowego, dla którego globalizm nie ma alternatywy. Jed­ nak zunifikowany globalizm wzbudza także reakcje odwrotne. Niewielkim, acz charakterystycznym przykładem jest kwestia zmiany czasu w okresie zi-

7 T. V a r i s: Kulttuuri, vtcstinta ja riippuvuus, Tiedepolitiikka 1993 no. 1. 8 E. A u b e r t: Un nucleo politico euiopeo: Espana — Franeia — Alemania, El Pais, 29.03.1996. mowym i letnim. Gdy bogate państwa uprzemysłowione zaszokował kryzys pali­ wowy roku 1973, zdecydowały się na przesunięcie zegarków o godzinę w okresie letnim w celu zaoszczędzenia energii. Jednakże popyt na zwiększenie wydajności i światowych oszczędności doprowadził do negatywnych konsekwencji, jeżeli chodzi o ludzkie przyzwyczajenia, obyczaje lub nawet zdrowie. Na przykład w roku 1996 Portugalia odmówiła przesunięcia zegarków na czas letni. W Cze­ chach te globalne przemiany przywiodły na myśl wspomnienia okupacji, gdy nazistowskie Niemcy wymusiły na nich zmianę czasu zgodną z obowiązują­ cym w Rzeszy9. Cały ten proces pełen jest sprzeczności i, jak do tej pory, nie dostrzegliśmy ani pozytywnych, ani negatywnych konsekwencji obecnego chaosu systemów wartości. Hans Magnus Enzensberger zwraca uwagę na przemoc bez konotacji ideologicznych, która stała się sposobem na życie ery telewizji. Świat po zi­ mnej wojnie zbliża się do tego, co Enzensberger nazywa wojną domową, gdzie każdy walczy z pozostałymi10.

Społeczeństwo informacyjne bez wrogów?

Uczeni kanadyjscy Philippe Breton i Serge Proulx mają krytyczne spojrze­ nie na problem komunikowania społecznego i społeczeństwa informacyjnego. Obecne koncepcje komunikowania i stan badań oparte są na amerykańskich studiach empirycznych nad społeczeństwem masowym, które skierowane były na odnalezienie wspólnych wartości społeczeństwa wielokulturowego oraz ocenę opinii publicznej. Będąca pod wpływem niemieckim europejska socjo­ logia wiedzy (Wissensoziologie) nie dominowała w badaniach nad informacją i technologią komunikowania. Breton i Proulx piszą, że olbrzymią część badań nad komunikowaniem cechu­ je determinizm techniczny. Uznani eksperci od komunikowania naszych czasów przekształcili komunikowanie i technologię informowania w ideologię, mogącą zastąpić ideologię polityczną. Ideologia komunikowania wydaje się nieszkodliwa, jako że nie ma wrogów, w odróżnieniu od ideologii politycznej. Dodatkowo, ideologia komunikowania i technologii informacji rozwiązać ma wszelkie proble­ my społeczne dużo efektywniej niż oparte na wartościach ideologie polityczne. Ludzie wydają się w pełni aprobować naturę nowego „społeczeństwa informacyj­ nego"11. Wizjonerzy globalnego społeczeństwa informacyjnego są pewni, że roz­ wój technologii informowania oraz telekomunikacji będzie początkiem nowej ery techno-kultury globalnej. Jakie jednak będą uniwersalne wartości takiej kultury? Nicholas Negroponte w książce „Being Digital" (1995) nie zauważa różni­ cy miedzy globalizmem a uniwersalizmem. Punktem wyjścia jest dla niego

9 La Voz de Galizia, 28-30.03.1996. 10H. M. Enzensberger: Civil War. London 1994. 11 Ph. Breton, S. Proulx: L'Explosion de la comunicacion, Barcelona 1989, s. 8-9. (tytuł oryginału: L'Explosion de la comunication, 1989). problem światowych rynków: system GATT, który reguluje światowy handel, liczy atomy, tymczasem dla nowoczesnej interakcji globalnej istotne będą bity, jednostki informacji, a nie przedmioty materialne. Negroponte jednakże ma wyraźną wizję światowego społeczeństwa przyszłości. System państw narodo­ wych stanie przed wyzwaniem globalizacji. Za pięćdziesiąt lat narody staną się równocześnie o wiele większe i o wiele mniejsze. Według Negropontego dobrym przykładem tej tezy są losy Europy. Negroponte pisze, że podczas gdy współcześ­ ni politycy kurczowo trzymają się historii, nowa generacja traktuje takie podej­ ście jak przesąd. Pokolenie to, nawiązując przyjaźnie i współpracę, nie będzie już ograniczane geograficznie. Co więcej, Negroponte wierzy w powstanie no­ wego powszechnego języka, różnego od istniejących obecnie, który pomoże lu­ dziom zrozumieć się wzajemnie bez konieczności przekraczania granic12. Należy jednak zauważyć, że globalna gospodarka rynkowa i popierający ją determinizm technologiczny nie rozwiązują problemu, jak wyjaśnić zachowa­ nia ludzkie i znaczenie wartości dla jednostek ludzkich. Laureat Nagrody Nob­ la w dziedzinie ekonomii Kenneth Boulding powiedział kiedyś, że ekonomiści istotnie dają nam bity, jest natomiast obowiązkiem badacza nauk społecznych racjonalnie je analizować13. Do problemów społeczeństwa cyfrowego zalicza się wandalizm cyfrowy, kradzież oprogramowania oraz nadużywanie informacji. Możemy się spierać, czy powinniśmy skoncentrować się na inteligentnym oprogramowaniu kompu­ terów domowych (propozycja Billa Gatesa), czy też na inteligentnej sieci in­ formatycznej (Larry Edison), czyli, innymi słowy, czy produkować „garbusa" dla każdego, czy zająć się komunikacją miejską14. Jakie jednak będą wartości ogólnoświatowego społeczeństwa informacyj­ nego i tożsamości cyfrowej jednostki ludzkiej, które nie byłyby zależne od czasu i przestrzeni? Duża część adekwatnej społecznie wiedzy opiera się właś­ nie na nich. Najprawdopodobniej jest jedynie kwestią czasu, by nowe elity zwróciły uwagę na starą socjologię wiedzy lub w ogóle zauważą, że taka domena ciekawości ludzkiej istniała. Jedynym sposobem uratowania wartości przed presją globalnego uproszczenia jest zrozumienie unikatowości. Nowe elity zajmujące się komunikowaniem chętnie opowiadają o indywidualizmie, interaktywnym i wolnym komunikowaniu się, które zastępuje stary system mediów społeczeństwa masowego. Komunikowanie jednak miało zawsze cha­ rakter społeczny, a jego charakterystycznych cech podstawowych nie należy wiązać z powstaniem społeczeństwa masowego, i jego końca z powstaniem społeczeństwa informacyjnego. Najbardziej interaktywne komunikowanie można było odnaleźć w kościołach przez tysiące lat. Wolność i indywidualizm będą określone przez wartości, które uznaje każda kultura. Tłumaczył z angielskiego Robert Chrabąszcz

12N. Negroponte: El mundo digital, Barcelona 1995, s. 272. (tytuł oryginału: Being Digital, 1995). 13 W. H. M e 1 1 o d y: Communication and Information Studies: the Moulding of a New Social Science, maszynopis 1994. 14 J. B. T e r c e i r o: Sociedad digital, Madrid 1996, s. 63-64. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 K. XL. nr 1-2 (149-1501

MIHAICOMAN

STADIA POGRANICZNE W SPOŁECZEŃSTWACH POSTKOMUNISTYCZNYCH Media i zmiana społeczna w Rumunii

ześć lat po upadku władzy komunistycznej złudzenie szybkiego przejścia Sdo gospodarki rynkowej, łatwego przystosowania się do świata zachodnie­ go, typ ewolucyjnego optymizmu, który pozwala wierzyć, że zmiana społecz­ na przebiega prostymi, jednakowymi drogami, a także wiara, że pojęcie trans­ formacji może funkcjonować jako prawdziwie naukowa koncepcja, wszystko to straciło jakąkolwiek rzeczywistą podstawę. W czasie, kiedy ludzie i społe­ czeństwa, organizacje i naukowcy próbują zdefiniować proces, przez który przechodzą, staje się oczywiste, że wyobrażenie łatwego przejścia z poziomu niższego na wyższy jest błędne. W związku z tym, pod znakiem zapytania stają niektóre podstawowe para­ dygmaty myśli socjologicznej opisujące zmianę społeczną. Tym samym, war­ tościową alternatywą koncepcyjną mogą się okazać doświadczenia myśli antropologicznej, kładącej mniejszy nacisk na celowość historyczną. W niniejszym tekście odwołuję się do procesualnej analizy symbolicznej, którą opracował Victor Turner i jego kontynuatorzy. Można wymienić podsta­ wowe założenia tej teorii: a) We wszystkich społeczeństwach (tradycyjnych i nowoczesnych) rytuały funkcjonują jako mechanizmy kulturowe, które kontrolują przebieg zmian społe­ cznych. Dlatego właśnie „rytuał z definicji jest związany ze zmianą społeczną"1. b) Rytuały są określane przez podstawowe jednostki symboliczne, które ukazują podstawowe wartości (root paradigms) kultury. W tym względzie rytuał jest transformacyjnym przedstawieniem, ukazującym główne klasyfika­ cje, kategorie i sprzeczności procesu kulturowego2.

1 Victor Turner: Process, System and Symbol, Daedalus 1977. vol. 106. 2 Tamże. c) Pozostając w środku, między dwoma społecznymi poziomami, rytuały tworzą stan pograniczności (state of liminality)3 „legitymizowaną sytuację uwolnienia od kulturowych nacisków i społecznych klasyfikacji"4. Pogranicz- ność, jako opozycja do zwykłej struktury społecznej (societas) wprowadza okres swoistego zawieszenia. d) Podczas procesu rytualnego społeczeństwa w sytuacji pograniczności doświadczają dopuszczalnego nieporządku opartego na rozkładzie (dis-mem- bership) zwyczajowego systemu klasyfikacji (wartości) i codziennego zacho­ wania (normy). Po „okresie strukturalnego zubożenia i symbolicznego wzbo­ gacenia"5 rozpoczyna się powolny proces odbudowy systemu (re-membering). Według Dova Shinara6 proces ten wyzwala „interakcję wartości, obrazów i symboli (podstawowe wartości — root paradigms), władzy i organizacji (siły konstruujące — for mutative efforts) oraz działań (podmioty prze­ kształcające — transformative agents)". e) We współczesnych społeczeństwach niektóre „fazy historii (...) w wielu przypadkach są zbliżone do okresu pograniczności ważnych rytuałów w usta­ bilizowanych społeczeństwach"7. Powołując się na Turnera, można stwierdzić, że nasze społeczeństwa bardziej sprzyjają powstaniu stanu pograniczności, niż znajdują się w takim stanie. Rzeczywiście, szanse wystąpienia zmiany (i kry­ zysu) są obecnie o wiele większe, a refleksja społeczna i kulturowa „dotyczy już nie wzajemnego oddziaływania sztywnych struktur, ale raczej holistyczne­ go rozwoju"8. Antystrukturalne formy typu rewolucyjnego mogą prowadzić do rzeczywistych zmian, a nie tylko do rytualnej lub symbolicznej korekty społe­ cznej konfiguracji. Antropologowie zawsze postrzegali ceremonię jako insty­ tucję społeczną zdolną do utrzymywania jedności i równowagi: rzeczywiście powtarzalności i przewidywalności ceremonii przeciwstawia się chaos i przy­ padkowość świata realnego. Jeżeli zgodzimy się, że ceremonia była wykorzy­ stywana przez społeczeństwo do kontrolowania nieporządku, powinniśmy przez odwrotną analogię przyznać, że tam, gdzie występuje nieporządek, ujaw­ nia się ceremonia lub przynajmniej zachowania rytualne. Idąc dalej, możemy stwierdzić, że okresy intensywnej zmiany (kryzysy, rewolucje, transformacje) implikują wymiar rytualny, dlatego paradygmat Turnera oferuje model teore­ tyczny użyteczny dla zrozumienia niezwykłych (uczony nazywał je „przeraża­ jącymi") zjawisk, występujących w takich momentach. Barbara Meyerhoff przedstawiła analogiczny model w skali mikrosocjo- logicznej, opisując reakcje grup ludzi starszych po przejściu na emeryturę. Niektórzy z nich oceniali swój obecny stan jako złamanie poprzedniego życia

3 State of Iiminality — stanprogowości, zawieszenia, pograniczności między dwoma poziomami społecznymi (przyp. tłum.) 4 Victor W. Turner: „Myth", [w:] International Encyclopedia of the Social Sciences 1968, vol. X: 581. 5 Victor W. Turner: „Myth", [w:] International Encyclopedia of the Social Sciences 1968, vol. X: 577. 6 Dov S h i n a r: Démembrement and Remembrement: changement de paradigme, [w:] R. Tessier (red.): La transition en Roumanie, Presses de l'Université du Quebec, Montreal 1995. 7 Victor W. Turner: The Ritual Process, Aldine Publ. Co., N. Y. 1969, s. 112. 8 Victor W. Turner: From Ritual to Theatre, Performing Arts Journal Publ., N. Y. 1982, s. 45. (nie-członkostwo) i musieli stworzyć nowy sposób egzystencji oraz nową hie­ rarchię wartości (przywrócenie członkostwa). Aby zbudować nową strukturę, ludzie ci uciekali się do rytualizowania swego zachowania oraz do przewymia­ rowania niektórych życiowych zdarzeń9. Inni badacze analizowali wymiary rytualne świąt i współczesnego pielgrzymstwa10, igrzysk olimpijskich11, życia politycznego12, odbioru mediów jako domowego rytuału13, a także roli me­ diów masowych we wzmacnianiu wymiarów symbolicznych różnych społecz­ nych rytuałów14. Wychodząc od paradygmatu rytualnego, Dov Shinar15 proponuje szerszą perspektywę: globalną zmianę społeczną postrzega jako konfigurację pogra- niczności, która oznacza kombinację między „nie-członkostwem" a „przywra­ caniem członkostwa". Dov Shinar nie utrzymuje wprost, że zmiana społeczna jest ceremonią. Opierając się na koncepcjach wyprowadzonych przez Turnera z analizy ceremonii towarzyszącej zmianie społecznej, Shinar sugeruje, że zjawisko zmiany może być postrzegane jako konfiguracja rytualna. W modelu stworzonym przez Dova Shinara, zjawiska odrzucania członkostwa nie są opracowane teoretycznie ani opisane, są natomiast rozpatrywane jako zjawiska chaotyczne, normalne dla sytuacji kryzysowej, nagłej zmiany społecznej. Z dru­ giej strony, zjawisko powrotu do porządku (przywracanie członkostwa) całko­ wicie pochłania uwagę badaczy. Shinar, próbując dokonać syntezy koncepcji Turnera i Meyerhoff, utrzymuje, że odnawianie członkostwa dokonuje się dzięki różnym kombinacjom trzech czynników, tj. wartości (podstawowe war­ tości, PW), instytucji (siły konstruujące, SK) i aktorów działań (czynniki prze­ kształcające, CzP). W przestrzeni społecznej, w której brak poczucia przyna-

9 Barbara Meyerhoff: A Death in Due Time, [w:] J. MacAloon (red.) Rite, Drama, Festival, Spectacle, 1984. 10 Roberto Da M a t t a: Constrain and Licence, [w:] S. Moore, B. Meyerhoff (red.): Secular Ritual, Von Gorcum Publ., Amsterdam 1977; Ronald L. Grimes: Symbol and Conquest: Public Ritual and Drama, Cornell University Press, Santa Fe, N. Y. 1976; Roger D. Abrahams: The Language of Festivals, [w:] V. Turner (red.): Celebration: Studies in Festivity and Ritual, Smithsonian Institution Press, Washington D. C. 1982. 11 Michael Real: Super Media, Sage Publications, London 1989; Th. B. F a r r e 1: Media Rhetoric as Social Drama, Critical Studies in Mass Communication 1989, vol. 6, nr 2; E. W. R o t h e n b u h 1 e r: Values and Symbols in Orientation to Olympics, Critical Studies of Mass Communication, 1989, vol 6, nr 2.; J. Mac­ Aloon: Olimpie Games and the Theory of Spectacle in Modem Societies, [w:] J. MacAloon (red.): Rite. Drama, Festival, Spectacle, I. S. H. J. Inc, Philadelphia, 1984. 12 J. Mc. Weatherford: Tribes on the Hill, Bergin and Graves Publ.. Massachussets 1985; Murray Edelman: Constructing the Political Spectacle, The University of Chicago Press, Chicago 1988; David K e r t z e r: Ritual, Politics and Power, Yale University Press, 1988; Georges B a 1 a n d i e r: Le pouvoir sur scenes, Ed. Ballands, Paris 1992; Marc A b e 1 e s: Rituels et communication politique moderne, Hermes 1989, nr4; Marc Abc les: Antropologie de Tetat, Armand Collin, Paris 1990; Véronique Soul: Noveaux regimes, noveaux rituels. Communications, 1992, nr 55; Mihai Coma n: The Demonstratioas from the University Square: Liminal Ritual, Revista de Cercelari Sociale 1994, no 4. J3 M. T. M a r s d e n: Television Viewing as Ritual, [w:] R. B. Browne (red.): Rituals and Ceremonies in Popular Culture, B. G. University Popular Press, 1980; Gregor T. G o e t h a 1 s: The TV Ritual, Beacon Press, Boston 1981. 14 David C h a n e y: A Symbolic Mirror of Ourseleves: Civic Rituals and Mass Society, [w:] Media, Culture and Society, Sage Publications, London 1986; S. M. Hoover: Television, Myth and Ritual, [w:] J. Carey (red.): Media, Myth and Narratives, Sage Publications, 1988; Daniel D a y a n, Elihu K a t z: Media Events, Harvard University Press, Cambridge 1992; Mihai Coman: La victime et le vainqueur, Réseaux 1994, nr 66. 15 Dov Shinar: Démembrement and Remembrement: Changement de Paradigme, [w:] R. Tessier (red.): La transition en Roumanie, Presses de l'Université du Quebec, Montreal 1995. leżności grupowej, trzy wspomniane czynniki mogą „pływać" jak w akwa­ rium. Stąd różne formy, które mogą one tworzyć, powodując narodziny trzech głównych konfiguracji: modelu Merlina (w którym proces rekonstrukcji przy­ należności grupowej rozpoczyna się od podstawowych wartości), modelu Piran­ della (w którym proces odtworzenia jest zdominowany przez siły konstruujące), modelu Che Guevary (w którym przeważają czynniki przekształcające). Konstru­ kcja teoretyczna zaproponowana przez Dova Shinara wykracza poza ramy nakre­ ślone przez V. Turnera. Shinar zgadza się jednak z niektórymi ogólnymi konce­ pcjami swojego poprzednika (pograniczność, social dramas, podstawowe wartości, nie-członkostwo i przywracanie członkostwa); V. Turner nigdy bowiem nie twierdził, że jego model można przenieść z jednego lokalnego zjawiska (mo­ del off) na inne, odpowiednie dla całego społeczeństwa (model for). Turner anali­ zował np. współczesne pielgrzymstwo lub formy teatralizacji konfliktów społecz­ nych, wykorzystując niektóre koncepcje wyłonione w trakcie wczesnych badań nad plemionami Ndebu16, ale nie globalizował tego modelu na skali struktury społecznej postrzeganej w całej rozciągłości. Czynniki restmkturalne (re-membe- ring) stale wchodzą w różne kombinacje, ale łączą się niezwykle wolno, ponadto, w stanie zmiany społecznej, czynniki sprzyjające odrzuceniu członkostwa (dis- -membering) są silniejsze (i bardziej interesujące dla badań), a także sprzyjają utrzymaniu i przedłużeniu interwału pograniczności, niszcząc siły sprzyjające przywracaniu członkostwa (re-membering). Z tej perspektywy, badanie okresu po upadku komunizmu jako okresu pograniczności (nawet, jeżeli jest on przedsta­ wiany za pomocą modelu przywracania członkostwa zaproponowanego przez Dova Shinara) odpowiada w rzeczywistości analizie permanentnych mechani­ zmów odrzucania członkostwa (dis-membering). Wychodząc z powyższych założeń, postaram się podążać śladem źródeł heurystycznych opisywanego modelu przez analizę niektórych zjawisk społe­ cznych i politycznych, jakie miały miejsce w Rumunii w latach 1990-1992. Chodzi o okres, który, a przemawiają za tym jego charakterystyczne cechy, można opisać prawami okresu pograniczności. Okres ten charakteryzuje się słabością instytucji politycznych, ciągłymi manifestacjami ulicznymi, rozdar­ ciem tradycyjnej materii społecznej, zamieszaniem ideologicznym, dużym za­ sięgiem medialnego i pozamedialnego dialogu publicznego, wpływem form symbolicznych w komunikowaniu publicznym, istnieniem łańcuchów mikro- rytualnych itd.

Model Merlina

Dov Sinar zauważa, że ten model opisuje sytuację, w której „obrońcy pod­ stawowych wartości poszukują struktur organizacji (formulative efforts) i pew­ nych sposobów postępowania (transformative agents), aby doprowadzić do

16 Victor W. Turner: Dramas. Fields and Metaphors. Cornell University Press, 1974; Victor W. Turner: From Ritual to Theatre, Performing Arts Journal Publ, N. Y. 1982. odtworzenia członkostwa (re-membering) opartego na dominacji lub porozu­ mieniu"17. Proces rekonstrukcji rozpoczyna się od istniejących w kulturowym repertuarze wartości, dla których poszukuje się instytucji zdolnych do ich organizowania i przekazywania, a także podmiotów działających. Przypomina to postępowanie czarodzieja Merlina, który do realizacji wartości potrzebował podmiotu (bohatera) i instytucji (królestwa). Tak więc logicznie możliwe są dwie konfiguracje: • wartości (PW) — instytucje (SK) — podmioty działania (CzP) • wartości (PW) — podmioty działania (CzP) — instytucje (SK) a) Upadek komunizmu i jego ideologii doprowadził do zaniku pewnych podstawowych znaków. Aby zapełnić nowo powstałą pustkę, społeczeństwo spontanicznie zwróciło się w kierunku niekomunistycznych wartości: praw jednostki, wolności słowa, społeczeństwa obywatelskiego. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że upadek jakiegoś systemu implikuje zwycięstwo innego, porażka określonych wartości potwierdza wartości innego rodzaju. Całą tę sytuację przedstawiano jako taką, w której antykomuniści cieszą się poparciem społeczeństwa. To wyjaśnia również nadmierne używanie, bardziej instrumen­ talne niż doktrynalne, specyficznych wizerunków zachodnich systemów poli­ tycznych. Ponieważ spostrzegano jedynie różnice tych systemów w stosunku do komunizmu, ich zrozumienie było traktowane jako szybkie i zasadnicze uwolnienie się od minionego reżimu. Wartości świata zachodniego uznano za odpowiednie i możliwe do wprowadzenia, krążyły więc intensywnie — podo­ bnie jak pieniądz — wśród różnych grup i jednostek, stając się czynnikiem identyfikującym, a nie dysktyminującym. „Płynnością" głównych wartości i sym­ boli umiejętnie spekulowały struktury władzy: Partia Ocalenia Narodowego przedstawiała siebie jako wyrazicielkę powszechnych interesów i aspiracji, stawiając na jednorodność, nie zaś na specyficzność czy różnice doktrynalne. Struktury opozycji politycznej tworzyły się w procesie przechodzenia od war­ tości (PW) do instytucji. Dlatego, tuż po upadku Ceausescu, wiele osobistości, pojawiając się w centrum uwagi ze względu na swą dysydencką sławę, próbo­ wało utworzyć grupy polityczne lub obywatelskie: Corneliu Coposu przywrócił do życia doktrynę narodowo-chłopską i zainicjował powstanie Partii Narodo- wo-Chłopskiej. Radu Ciuceanu i Radu Cimpeanu, przedstawiciele liberalizmu, wskrzesili Partię Narodowo-Liberalną. Powstało także mnóstwo stowarzyszeń, które promowały wartości demokracji. Stowarzyszenia te, postrzegane jako forum debaty i wyjaśniania codziennych spraw, odgrywały istotną rolę w tym okresie. Do bardziej znanych spośród nich należy zaliczyć Grupę Społecznego Dialogu, której udało się doprowadzić do zjednoczenia większości intelektuali­ stów sympatyzujących z opozycją. Grupa wydawała bardzo wpływowe wśród elit pismo pt. 22. GSD bacznie strzegła swej niezależności, nie zgadzając się na przekształcenie jej w partię lub przyłączenie do jakiegokolwiek innego ugrupowania politycznego. Nieco inaczej sprawa się miała z dwoma innymi

17 Dov S h i n a r: Démembrement and Remembrement: changement de paradigme, [w:] R. Tessier (red.): La transition en Roumanie, Presses de l'Université du Québec, Montréal 1995. str 319. stowarzyszeniami. Organizacja kulturalna „Vatra" została stworzona w celu promowania wartości narodowych, stąd narodziny Partii Jedności Narodowej Rumunów, co miało być reakcją na utworzenie Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii. Sojusz Obywatelski utworzony na początku jako forum obywatelskie, podzielił się później na Sojusz oraz Partię Sojuszu Obywatel­ skiego, aktywne forum polityczne, szczególnie na poziomie parlamentarnym. Omawiane przypadki wskazują, że w okresie pograniczności występowały trudności w utrzymaniu wartości (PW) z dala od mechanizmów instytucjonal­ nych (SK). Okres ten charakteryzował się gorączkowym poszukiwaniem stru­ ktury organizacyjnej zdolnej do skupienia energii i aspiracji społeczeństwa. Intelektualiści i liderzy polityczni wychodzili z założenia, że skoro obrona wartości pozostaje w sprzeczności z grami politycznymi (siły konstruujące), to należy odnaleźć punkt zaczepienia w metafizycznie wzmacnianej „dysydenc- kości"18. W tej samej kategorii struktur zbudowanych w oparciu o wartości możemy także zauważyć uprzywilejowaną pozycję Kościoła. Tuż po upadku komuni­ zmu, przedstawiciele duchowieństwa byli nieustannie obecni w życiu publicz­ nym: w debatach politycznych i wystąpieniach publicznych, na sesjach parla­ mentarnych i spotkaniach wyborczych. Mimo że o poparcie Kościoła zabiegały wszystkie formujące się partie polityczne (konkretnie chodziło o legitymizację władzy), Kościół nie znalazł się w przestrzeni politycznej, nie stał się częścią władzy i organizacji (tzn. częścią sił konstruujących), lecz pozostał w sferze wartości, obrazów i symboli (tzn. podstawowych wartości). W 1990 roku w czasie kampanii wyborczej, cztery osobistości ze świata kultury (Andrei Plesu, Gabriel Liiceanu, łon Caramitru, P. M. Bacanu), moral­ nie wiarygodne dzięki działalności antykomunistycznej, stanęły do rywalizacji wyborczej jako „grupa dla obrony demokracji"". Po porażce grupa podzieliła się i nigdy na powrót nie zjednoczyła. To samo doświadczenie stało się udzia­ łem partii, które przystąpiły do wyborów z hasłem obrony wartości demokra­ tycznych, chodzi tu o Sojusz dla Godności Antytotalitarnej, Partię Przyszłości Demokratycznej, Humanistyczną Partię Pokoju itd. b) Drugi typ możliwego przebiegu w modelu Merlina — od podstawowych wartości (PW) do czynników przekształcających (CzP) — cechuje ta sama zmienność, niestałość. Warto zaznaczyć, że osoby duchowych przywódców (Doina Cornea, Ana Blandiana, ojciec Galeriu, A. Paleologu, Gabriel Liiceanu, Andrei Plesu, O. Paler) w tym czasie funkcjonowały jako symboliczne odnie­ sienie społecznych dążeń, nie były one natomiast organizatorami czy animato­ rami spoistych struktur politycznych i obywatelskich. Ludzie ci, zmęczeni bez­ owocnymi negocjacjami, niechętni ustępstwom oraz temu wszystkiemu, co charakterystyczne dla politycznej gry, mniej interesowali się działalnością par­ tyjną (SK), bardziej odpowiadały im bezpośrednie formy kontaktu z masami: konferencje, spotkania, wyjazdy lub prasa. Przekazy przywódców duchowych opierały się nakłanianiu do przyspieszenia akcji typu rewolucyjnego, rebelii.

G. M. T a m a s: Mostenirea disidentei: ironia, ambiguitatea, duplicitatea. Polis 1994, nr 4. Rozpoczynały się od podniosłych przesłań na temat wartości demokratycz­ nych, ukazywały dorobek przywódców w walce z komunistami i ich spadko­ biercami, „neo-", „kryptokomunistami", którzy „ukradli" rewolucję, i którzy dzierżą władzę. Ten manichejski, romantyczny program, adresowany był do mas, ponieważ tylko żywiołowe demonstracje uliczne mas były siłą globalną (CzP) zdolną do obalenia władzy politycznej. Odtwarzając przebieg wydarzeń, które przyspieszyły upadek reżimu Ceausescu, dochodzimy do następującej konfiguracji: PW (wartości i ich obrońcy) — CzP (masy oraz prasa, jako instrument mobilizacji mas) — SK (organizacje polityczne, które miały prze­ jąć władzę i przywrócić demokrację). W obydwu przypadkach wartości (PW) występowały w układzie negatywnym (pozostawały w opozycji do władzy politycznej), utopijnym (zapowiadały szybkie obalenie władzy) oraz wróżbiar­ skim (przepowiadały przyszły porządek). Czynniki przekształcające (CzP) by­ ły zaś jednorodne (nierozróżnialne masy i rewolucyjna prasa) i przejawiały rytuały przemocy19 i rytuały walki20 lub rytuały rebelii21. Wreszcie siły kon­ struujące (SK) nie przypominały instrumentów skonstruowanych dla wprowa­ dzenia zmiany społecznej, ale były raczej naturalną konsekwencją jej osiąg­ nięć. Można zauważyć, że pozycja obrońców wartości jest rodzajem radykalnego PRZYWRACANIA CZŁONKOSTWA za pomocą ustanowione­ go nieporządku (o cechach, ponad wszelką wątpliwość rytualnych). Nieporzą­ dek był dziełem wspólnoty („communitas") zrewoltowanych mas, a nie pro­ gresywnym i postępowym szlakiem przetartym przez przestrzeń społeczną i po­ lityczną. Ten sam scenariusz doprowadził do utworzenia jeszcze jednej konfiguracji: „lewicowe" wartości (PW), faktycznie określone przez zniknięcie partii komu­ nistycznej, szukały politycznych grup (SK). Narodziła się więc Socjalistyczna Partia Pracy, która ożywiła doktrynę wywodzącą się z marksizmu-leninizmu. SPP, bardziej odosobniona (podstawowe wartości przez nią propagowane przywoływały złe wspomnienia), nie odwoływała się do spektakularnych dzia­ łań (CzP), była natomiast postrzegana jako partia instytucjonalizująca się i dro­ biazgowo organizująca swoje struktury. Jednak nie uwiarygodniła się na ła­ mach prasy jako organizacja polityczna, stara się raczej propagować w me­ diach swoje „lewicowe, niezależne" idee. Bardziej spektakularny jest przypadek Partii Wielkorumuńskiej, wyraziciel- ki postaw nacjonalistycznych. Partia została utworzona wokół cieszącego się powodzeniem pisma Romania Mare (Wielka Rumunia), które posługując się popularnym humorem i agresywnym językiem, pozostając w opozycji, ataku­ jąc liderów politycznych, a przede wszystkim promując gorączkowy nacjona­ lizm zdołało zdobyć stałych czytelników. W 1991 roku redaktor naczelny pisma powołał Partię Wielkorumuńską, a czytelnicy pisma stali się jej elekto-

19 Natalie Zemon Davis: Society and Culture in early Modem France, Stanford University Press, Stanford 1975. 20 Marc A b e 1 e s: Rituels et communication politique moderne, Hermes 1989, nr 4. 21 Max G 1 u c k m a n: Order and Rebelion in Tribal Africa, The Free Press of Glencol, N. Y. 1963. ratem. Wspólnota stworzona dzięki prasowemu komunikowaniu została wyko­ rzystana do stworzenia wspólnoty innego typu — wspólnoty politycznej. W tym przypadku CzP, jako wspólnota medialna, stała się źródłem SK, czyli partii i instytucji politycznej.

Model Pirandella

Przyjmując, że proces odtwarzania członkostwa rozpoczyna się od instytu­ cji, można stworzyć analogiczne wzory połączenia głównych czynników: a) instytucje (SK) — wartości (PW) — działanie (CzP) b) instytucje (SK) — działanie (CzP) — wartości (PW) a) W samym środku całego zamieszania spowodowanego przez powsta­ nie masowe, które doprowadziło do końcowego aktu reżimu komunisty­ cznego, oraz dzięki ciągle mało znanym zawirowaniom różnych czynników politycznych w kraju, narodziła się nowa siła polityczna: Front Ocalenia Narodowego. Już sama nazwa tego ugrupowania była wymowna: mówiło o misji odkupienia win w imieniu całego narodu, nie w imię jakiejś ideologii wyznawanej przez jakieś konkretne grupy społeczne. FON, skupiając dysy­ dentów, ludzi z ulicy, których na szczyt wyniosło powstanie przeciwko Ceausescu, wojskowych, intelektualistów, a także nawróconych „starych", deklarował się na początku jako struktura przejściowa, która miała umocnić władzę aż do następnych wyborów. Niedługo potem przekonaliśmy się, że ludzie FON podjęli decyzję o przekształceniu frontu w partię politycz­ ną, która przystąpiła do wyborów. Aby uzasadnić ten krok, działacze FON przedstawiali swe ugrupowanie jako emancypację rewolucji antytotalitar- nej, jako reprezentację obywatelskich aspiracji. Z jednej strony wykorzy­ stano więc podstawowe wartości demokracji, z drugiej zaś populistyczne hasła, charakterystyczne dla wszystkiego, co posługuje się pojęciem woli mas. Rzecznik FON ostrożnie unikał przyjęcia jakiejkolwiek postawy ideo­ logicznej i podejmował strategiczne decyzje odwołując się do wartości po­ wszechnych, takich jak demokracja, dobrobyt, ocalenie narodowe, porozu­ mienie itd. Tym samym, programowo pozostając wszędzie i nigdzie, FON miał po okresie euforii, czasie ogólnej (i irracjonalnej) nadziei retoryczną przewagę nad innymi partiami politycznymi. Inne ugrupowania miały mniejszy zasięg działania, gdyż samoograniczały się, uznając określone do­ ktryny polityczne22. Te właśnie partie okazały się ofiarami ideologii zróżnico­ wania oferowanej społeczeństwu cierpiącemu na „kryzys różnorodności" (René Girard), społeczeństwu desperacko poszukującemu rozwiązań wyjścia z kryzysu i odnalezienia (nawet tymczasowej) jedności. Uogólnienia i aksjolo­ giczna pustka bardziej odpowiadały niedostatkowi ideologicznych wy znaczni-

Gina S t o i c i u, André S t o i c i u: La dynamique de la communication et son rôle dans la reconstruction de l'identité roumaine, [w:J R. Tessier (red.): La transition en Roumanie, Presses de lUniversité du Québec, Montréal. ków w społeczeństwie, ponadto oferowały szczególną legitymizacje partii, która występowała w imieniu wszystkich i za wszystkich. FON zawsze szukał nie tylko politycznego odniesienia, ale przede wszy­ stkim podbudowy filozoficznej, dlatego zdecydowano się na utworzenie ko­ mórki intelektualnej skupionej w „grupie myślących" znanej jako „Społeczeń­ stwo Jutra". Celem teoretycznym była legitymizacja FON na płaszczyźnie historycznej. Z historycznego punktu widzenia, partia nie mogła nie dostrze­ gać, jak wiele zawdzięcza programowi walki z komunizmem. Nadal jednak odczuwała potrzebę uzasadnienia własnej wizji przyszłości: uzasadnienia, któ­ re zagwarantuje spełnienie ludzkich nadziei, które będzie żelaznym ramieniem walczącym o lepsze społeczeństwo. Celem praktycznym tych zabiegów było stworzenie przeciwwagi dla koncentracji intelektualistów wokół ruchów opo­ zycyjnych, zwłaszcza wokół Grupy Społecznego Dialogu, nieformalnej orga­ nizacji zainteresowanej debatami i analizami społeczno-politycznymi. Dopóki idee GSD docierały do opinii publicznej za pośrednictwem tygodnika 22, inna grupa z powodzeniem założyła własne czasopismo, a po jego upadku zbliżyła się do nowo utworzonego pisma Libertatea. W wyniku zwycięstwa w wyborach z maja 1990, FON zdobył większość w parlamencie i utworzył rząd. Nękany przeciągającym się kryzysem społecz­ nym i ekonomicznym, rozdrabniany ewolucją życia politycznego, a także własnym eklektyzmem, FON stanął w roku wyborczym 1992 w obliczu po­ ważnego kryzysu, który doprowadził do zatargów i w konsekwencji do rozpa­ du partii. Po jednej stronie konfliktu możemy umiejscowić tych, którzy popie­ rali lidera partii (byłego premiera) Petre Romana, po drugiej zaś stronie jego oponentów. Ci ostatni byli również podzieleni na popierających prezydenta łona Iliescu oraz na dwa kolejne skrzydła skupiające partyjnych technokratów. Po długiej walce, którą się w mniejszym lub większym stopniu zajmowały media, „partia jedyna w swoim rodzaju" dała początek aż trzem strukturom: FON (Petre Romana), Demokratycznemu Frontowi Ocalenia Narodowego (DFON Ilona Iliescu) oraz „Przyszłości dla Rumunii" (partia, która wkrótce zniknęła ze sceny politycznej). Aby uzyskać uznanie, FON i DFON wybrały różne taktyki. Ta druga prezentowała się raczej jako spadkobierczyni oryginal­ nych aspiracji obecnie ujmowanych nieco inaczej, w ramach społeczno-demo- kratycznych ograniczeń, jej poczynania i posunięcia skierowane miałyby być w kierunku interesów i aspiracji klasy średniej (strategia „ochrony socjalnej"). Drugie ugrupowanie, FON, oskarżało członków DFON o neokomunizm i kon­ serwatyzm, określało się mianem partii rzeczywistej reformy ekonomicznej i po­ litycznej, partii kładącej nacisk na ideologię neoliberalną, na strategię „terapii szokowej" i liczącej na poparcie warstwy technokratycznej społeczeństwa Ru­ munii. Jeśli zastanowimy się nad działaniami (CzP) podejmowanymi przez FON w latach 1990-1992, to możemy zauważyć, że partia wykazała szczególne zainteresowanie wykorzystywaniem wszelkich dostępnych źródeł komuniko­ wania. W tym kontekście warto wspomnieć o nierzadko przesadnym zabiega­ niu FON o poparcie ze strony Kościoła: uległość i religijność były szeroko wykorzystywane jako środki legitymizacji. Wiele mszy — relacjonowanych w mediach — odprawianych w intencji młodych ludzi poległych w powstaniu powszechnym, uświęcało (oferując tym samym PW) nie tylko bohaterów, ale także partię, która przewodziła zmaganiom z dyktaturą. Przedstawiciele FON byli zawsze widoczni w czasie najważniejszych świąt religijnych. Partia zjed­ nywała sobie w ten sposób większe zaufanie wśród tej części narodu, która przywiązywała wagę do religii. FON stworzył także własne pismo Azi (Dzisiaj) i wpływał na szereg in­ nych, sprzyjających jego polityce. Front organizował spotkania, konferencje publiczne, manifestacje kulturalne, tworzył regionalne komórki i ożywiał bogate życie partyjne. Jednak przede wszystkim zdołał opanować telewizję, a ściślej rzecz ujmując pierwszy kanał TV, jedyny, o zasięgu ogólnokrajowym, co dawało możliwość oddziaływania na całą ludność. Konsekwentnie telewizja stała się jed­ ną z głównych stawek w politycznej grze (a także ulicznej walce) w roku 1990. Jak można się domyślać, aż do rozłamu FON zachował silne wpływy w telewizji, stąd jego lepsza pozycja (w porównaniu z innymi partiami) jeżeli chodzi o przeka­ zywanie swych poglądów oraz wiadomości nasyconych polityczną zawartością. Łatwiej mu było także przekazywać konstrukcje (również symboliczne) zawarto­ ści, a także uzasadniać starategię przezwyciężania kryzysu. Nie mając niczego więcej do zaoferowania, obiecywano powszechnie akceptowany model PRZY­ WRACANIA CZŁONKOSTWA jako sukces sam w sobie. Model Pirandella (wersja SK — PW — CzP) daje również szansę zrozu­ mienia mechanizmów i tendencji, które rządzą dwoma innymi instytucjami państwowymi: prezydenturą i związkami zawodowymi. W 1990 roku w Ru­ munii obydwie instytucje były zdeformowane, za sprawą bardzo osobistego sposobu ich wykorzystywania przez Ceausescu. Dlatego właśnie wysiłki osób związanych z tymi instytucjami, dążenia w kierunku nadania im nowej legity­ mizacji były o wiele bardziej intensywne, niż te podejmowane przez środowi­ ska innych komponentów SK. Instytucja prezydentury (która musiała znosić wszystkie personalne ataki pod adresem wybranego Iliescu) była zmuszona podjąć alternatywny dyskurs symboliczny. Musiała także nauczyć się znacząco milczeć. Kiedy protesty społeczne przybierały na sile, prezydent skrywał się w cieniu zwykłych, po­ wszednich spraw ledwie zauważanych przez media. Jeżeli zaś czasy były spo­ kojne, prezydent objawiał się jako instancja symboliczna, np. brał udział w spotkaniach wysokich gremiów rozważających sprawy wielkiej wagi (Kon­ ferencja ONZ Praw Dziecka, konferencja ochrony środowiska Ziemi w Rio), podejmował biznesmenów pragnących inwestować w Rumunii, był widoczny na uroczystościach i spotkaniach dotyczących rumuńskiej diaspory, rozmawiał z liderami ugrupowań politycznych i członkami parlamentu, a nawet z prosty­ mi ludźmi, kiedy odwiedzał różne miejsca w kraju. To wszystko miało służyć stworzeniu wizerunku pilnego, pracowitego prezydenta, wrażliwego na proble­ my kraju, dbającego o utrzymanie politycznej równowagi, aktywnego na are­ nie międzynarodowej. W mediach, które zajmowały się przekazywaniem tego typu informacji, dyskurs o prezydenturze miał podwójny charakter: relacjonu- jacy (prezydent coś „zrobił") i wartościujący (zrobił to „dla nas"). Była to symboliczna alternatywa dla dyskursu, którym posługiwała się opozycja, dys­ kursu nadmiernie statycznego (podkreślanie komunistycznej przeszłości prezy­ denta) i krytycznego (upatrywanie w nim jedynego źródła zła w kraju). Polityka niejednoznaczności była w pełni widoczna podczas tzw. „skandalu w Konstancy". Miesiąc przed wyborami prezydenckimi, w lipcu 1992 roku media twierdziły, jakoby szef państwa uderzył na ulicy dziennikarza, za to, że ten podniósł na prezydenta głos. Prasa opozycyjna rozpoczęła ostrą kampanię przeciw prezydentowi wykorzystując relację ofiary i jeszcze jednego dzienni­ karza (nie posiadając dowodów fotograficznych lub audiowizualnych), jedno­ cześnie przepowiadając rychły koniec kariery politycznej Iliescu. Dwa dni później rzecznik prasowy prezydenta przedstawił w 1 kanale telewizji publicz­ nej zapis magnetowidowy ukazujący dyskusję Iliescu z dziennikarzem, pod­ czas której nie można było dostrzec jakiegokolwiek śladu przemocy. Po tej prezentacji nastąpiły długie debaty, prezydent zachował jednak tajemnicze milczenie. Do tej pory nikt nie potrafi powiedzieć, co się naprawdę wydarzyło, biorąc jednakże pod uwagę dysproporcje między niewzruszonością prezydenta i zajadłością ataków ze strony prasy opozycyjnej, przeważająca część społe­ czeństwa nadal wierzy, że Iliescu stał się ofiarą nagonki ze strony opozycji. Strategia działań symbolicznych miała się pojawić kilka tygodni po tym wydarzeniu. Chodzi o otwarcie się instytucji prezydenta na wizytę w Bukare­ szcie gwiazdy pop, Michaela Jacksona. Rumuńska telewizja tuż po pokazaniu tłumów towarzyszących każdemu pojawieniu się Jacksona, zaprezentowała Iliescu spacerującego ramię w ramię z piosenkarzem po ogrodach prezydenc­ kich. Telewizja wyemitowała także migawkę ze sceny obdarowania Jacksona XIX-wiecznym mundurem oficerskim armii rumuńskiej. Należy podkreślić, że wspomniany uniform był noszony w czasie narodowej wojny o niepodległość. Mimo że tego typu prezentacje wywoływały ironię i krytykę ze strony prasy opozycyjnej, to trafiały do opinii publicznej, która się dobrze bawiła, obserwując zetknięcie się dwóch sfer (polityki i rozrywki), przedstawiciel zaś władzy stał się bardziej ludzki w towarzystwie egzotycznego i zabawnego cudzoziemca. Prezydentura próbowała tą drogą legitymizować swoją pozycję: w mniej­ szym stopniu za pomocą dyskursu teoretycznego, wykorzystując raczej kon­ strukcje symboliczne, mniej przez aktywne działanie, bardziej koncentrując się na wykorzystaniu dyskretnej gry nieobecności i pojawiania się. Tego typu zabiegi miały posłużyć realizacji dwóch założeń: po pierwsze, chodziło o zdy stansowanie się obecnej instytucji głowy państwa od krzykliwej, bezużytecz­ nej, zorientowanej na ceremonialną megalomanię prezydentury Ceausescu, po drugie, trzeba było dać odpór atakom ze strony opozycji. b) Drugą możliwą postać modelu Pirandella (SK — CzP — PW) ilustruje polityczna ewolucja związków zawodowych. Związki (sporo z nich powstało po upadku Ceausescu) musiały wymazać grzechy okresu komunistycznego: pasywność, formalizm oraz niezaangażowanie w prawdziwe problemy pra­ cownicze. Określały się więc jako organizacje powołane do obrony interesów wszystkich grup zawodowych, jako przeciwwaga dla władzy, szczególnie dla rządu. Dlatego właśnie związki zawodowe skoncentrowały swój dyskurs na odmowie, na odrzucaniu rządowych inicjatyw. Dyskurs ten dotyczył wskaź­ ników wzrostu płac i zmniejszania liczby zwolnień z pracy, propagowano w nim finansowe zaangażowanie państwa we wspieranie gospodarki. Tak jak inni „reprezentanci" niesubordynacji, związki wykorzystywały CzP zoriento­ wane na komunikowanie bezpośrednie: mityngi, strajki, pochody, głodówki, konferencje prasowe, a nawet robotniczych „komandosów". Wielkie demon­ stracje czy „strajki" kierowców ciężarówek, kolejarzy, pracowników metra, górników prowadziły, podobnie jak gwałtowność akcji i przemówień demon­ strujących, do stanu wysokiego napięcia i pogłębiającego się kryzysu. Takie działania upowszechniły także wizerunek związków na trwałe skojarzony z nie­ porządkiem. Wybierając alternatywę gwałtownych działań (zamiast działań organizujących jak w przypadku SK czy ideologicznego uprawomocnienia — PW) związki ostatecznie pogrążyły się w konfiguracji opartej na gwałtownym działaniu (CzP), stały się źródłem „wspólnot" (communitas) kryzysowych opartych na bezmyślnej solidarności w zamieszaniu, w odrzucaniu istniejącego porządku.

Model Che Guevary

Według tego modelu w okresie pograniczności, a zwłaszcza trwałej pogra - niczności, elementy przekształcające (CzP) zajmują uprzywilejowaną pozycję: są zarówno narzędziem zmian, jak i czynnikiem wyzwalającym zmiany. Dzię­ ki dwuznacznym sposobom działania, CzP bardziej odpowiadają procesowi transformacji i tym samym w większym stopniu mogą wyjść z niego bez szwanku, co więcej, nawet wzmocnić się porażkami przełomowych mo­ mentów opisywanego procesu. Można więc stwierdzić, że okresy transfor­ macji (tzn. okresy kompleksowej zmiany) są wyznaczane przez ramy, któ­ rymi sterują CzP, to właśnie czynniki przekształcające narzucają własną logikę wartościom (PW) i instytucjom (SK). Oznacza to, że zorientowane na PRZYWRACANIE CZŁONKOSTWA konfiguracje tworzone przez PW lub SK są destabilizowane przez interwencję ze strony CzP, a konfiguracje pochodzące od CzP są zawsze zorientowane na ODRZUCANIE CZŁON­ KOSTWA i ustanawiają nieporządek communitas oraz bezpośredni priory­ tet komunikowania. Okres 1990-1992 można opisać jako porażkę, poniesioną nie tylko z winy standardów i wartości czy struktur instytucji i władzy, ale także z winy „czyn­ ników działania", istniejących jeszcze w erze komunizmu. Jako że czynniki strukturalne systemu (czynniki utrzymujące „różnorodność") zostały usunięte, przestrzeń społeczna, która się tworzyła, została zdominowana przez tworzone ad hoc modalności skupień, tzn. przez pewnego rodzaju przypadkowe mecha­ nizmy wymiany, o niestałej, słabej strukturze. „Tak więc wszelkie sfery aktywności, wymiany, które kiedyś można było uznać za płynne, przejrzy­ ste i przewidywalne obecnie wydają się mętne, mało przejrzyste i nieprze- widy walne"23. Mechanizmy nie są już uporządkowane przez spójne grupy reguł, lecz są coraz bardziej zależne od nagłych kontekstów procesu działa­ nia i (lub) komunikowania, czyli aktu wymiany. Manifestacje uliczne (które odbywały się niemal codziennie w pierwszej połowie 1990 roku), zgromadzenia i spontaniczne spotkania, niewiarygodna liczba pism przekazujących pogłoski z ulicy, informujących także o nawet najbardziej niejasnych, gwałtownych sporach miedzy różnymi grupami, nie­ rozważne gry uprawiane tu i ówdzie przez wszelkiego rodzaju „ugrupowania", „stowarzyszenia", „partie", „odłamy partii" — to wszystko było dowodem na wzburzenie CzP. Ten stan rzeczy poprzedzał i utrudniał wprowadzenie wzor­ ców SK lub PW. Stan ciągłego kryzysu utworzył przestrzeń wspólnotową, która zastąpiła system komunikowania i zorganizowała zasady zachowania w sfe­ rze publicznej, które krążyły w obiegu wymiany nieformalnej, szczególnej dla pograniczności, co więcej, nieważne jakie były to zachowania, rytualne, świą­ teczne, pielgrzymkowe czy „teatralne". Stan wspólnoty w pełni ujawnił się podczas demonstracji na Placu Uniwer­ syteckim w Bukareszcie (maj — czerwiec 1990). Manifestacje odzwierciedla­ ły zwycięstwo totalnego komunikowania, niezależnego zachowania i po­ wszechnej identyfikacji z ideami kolektywnymi. Protestujący wykorzystali termin „chuligan" — prezydent określał tak manifestantów — aby dokonać rozróżnienia między „nami" i innymi (przywódcami, neokomunistami i tymi, którzy nie uczestniczyli w demonstracjach). Aby zbudować mocne poczucie identyfikacji, pojawiły się nowe określenia, jak „dyplomata-chuligan", „inży- nier-chuligan", „student-chuligan" itd. Zachowania manifestantów zostały zdominowane przez rytualną teatralizację: śpiewający chór, klęczący, modlący się ludzie, slogany skandowane przez cały tłum. Każdy mógł zabrać głos czy to z uniwersyteckiego balkonu, czy z ulicy, mówcy zabierający głos ad hoc przemawiali do tłumu mieszaniną sloganów i wezwań do działań, co odpowia­ dało dyskursowi „rewolucyjnemu". Mityczna przepaść oddzielała przestrzeń komunistyczną od reszty — plac uniwersytecki został nazwany „strefą wolną od komunizmu". Ostatecznie oczywiste granice czasowe uległy zatarciu, róż­ nice miedzy dniem i nocą, dniem pracy i świętem, rankiem i wieczorem, przez cały czas coś się działo: a to przemówienie, a to pieśń czy przekleństwa pod adresem komunizmu, walka itp. Tworzono hierarchie ad hoc, pojawiali się charyzmatyczni liderzy, i w równym stopniu bohaterowie i męczennicy, spe­ cjalnymi względami i czcią otaczano tych spośród protestujących, którzy pod­ jęli strajk głodowy, aby zmusić FON do oddania władzy24. Wszechświat placu uniwersyteckiego został skonstruowany na logicznych zrębach działania (CzP), totalna komunikacja i zachowanie bez żadnych barier doprowadziły w końcu do utworzenia ustalonej struktury społecznej, w której zwykłe wartości zostały zarówno odwrócone, jak i ośmieszone, gdzie „dziwa­ czne obrazy" dawały ludzkim myślom (lub raczej marzeniom) wyobrażenia o

Andre B e j i n: Crises de valeurs, crises de mesures. Communication nr 25. Minai C o m a n: La victime et le vainqueur, Reseaux 1994, nr 66. całkiem nowym społeczeństwie. Wszystkie te konfiguracje pojawiły się i znik­ nęły w tym samym czasie, co wektory komunikowania i nigdy nie przerodziły się w jednolity proces. Inwazja mediów (zjawisko, które wzbudziło podziw i entuzjazm zagranicz­ nych obserwatorów) także pasuje do modelu Che Guevary. Stworzone jako ogromny interfejs społecznej komunikacji, media, a szczególnie prasa druko­ wana zainicjowały suwerenność tego, co niestałe, nieprzewidywalne, nieoczy­ wiste. Taki stan rzeczy nie był wynikiem pogoni za sensacyjnymi wiadomo­ ściami czy informacjami rozrywkowymi, ale był spowodowany przekazy­ waniem głosów ulicy jako prawdziwych wiadomości, informacji „objawio­ nych", nieważne, że dementowano je następnego dnia. Nieustające ataki na wszystkie formy władzy, nie kończące się, agresywne i apokaliptyczne dra­ matyzowanie sporów między dziennikarzami również przyczyniły się do takie­ go rozwoju sytuacji. Funkcjonowanie mediów masowych utworzyło przestrzeń komunikowania, „wspólnoty" masowego komunikowania, gdzie wszystko wy­ dawało się możliwe, ale nic nie było pewne25. W rzeczywistości środki przekazu uznawały za dowód swej niezależności, za ostateczny cel walkę przeciwko władzy, postawę permanentnej opozycji26. Dumne z tego, że są czwartą władzą w państwie, media próbowały narzucać swoje zasady, które wynikały z inspiracji nieograniczoną wolnością wypowie­ dzi. Owe zasady były oparte na ucieleśnieniu „słowa" (nie na regułach „języ­ ka"), na dynamicznej i nieuporządkowanej wymianie, nieprzewidywalnym po­ wtarzaniu sytuacji komunikowania (nie na ustalonych zasadach tego komuni­ kowania). Niechęć dziennikarzy do jakiegokolwiek prawa prasowego jest tak­ że dowodem na dominację czynników przekształcających (CzP) nad warto­ ściami (PW) i instytucjami (SK); wymiana medialna, w której chodziło o prze­ żywanie wydarzeń za pośrednictwem mediów masowych, odczuwanie przyna­ leżności do transformacji, musiała pozostawać nieformalna, pozbawiona stru­ ktury przystosowania.

Z angielskiego przełożył Paweł Planeta

25 Mihai Coman: Romanian Journalism in Transition Period, The Glolxil Network 1995, nr 1. 26 Mihai Coman, Peter Gross: The 1992 presidential/parliamentary elections in Romania's largest circulation dailies and weeklies. Gazette 1994, nr 52; Peter G r o s s: Romania, [w:] D. L. Paletz, K. Jakubowicz, P. Novosel (red.): Glasnost and After — Media and Change in Central and Easter Europe, Hampton Press Inc., New Jersey 1995. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL. nr ) -2 ( 149-150)

ALEXANDRA VIATTEAU

ELITY W ŚRODKACH KOMUNIKOWANIA MASOWEGO A KULTURA

ilozof Karl Jaspers pisał: „dziennikarze, których wytwarza naród, wyzna­ Fczają zasadnicze momenty jego losów". Bez wątpienia Europa znajduje się obecnie w przełomowym momencie swych losów. Taka była konkluzja konfe­ rencji francusko-niemieckiej „Dziennikarstwo i jego przemiany", zorganizo­ wanej w Domu Radia w Paryżu przez Francuski Instytut Prasowy (Université de Paris II) i Uniwersytet w Monachium. Z prac i obrad tej konferencji wyni­ ka, że oddziałujące na kulturę dziennikarstwo powinno nauczyć się panowania nad sobą i nad nowymi technologiami, wziąwszy pod uwagę fakt, że ponosi ono pełną odpowiedzialność przed opinią publiczną i Historią za los, jaki informatyka rezerwuje dla naszej ponad tysiącletniej kultury i cywilizacji. Upadek muru berlińskiego, zniesienie sowieckiego systemu mediów, prze­ bicie się kapitału i technologii o zasięgu ponadnarodowym, wszystko to wysta­ wia dziennikarzy, a także artystów i twórców kultury masowego przekazu, na pokusę pieniądza, wyzwalając ich z totalitarnego systemu politycznego. Pod­ czas konferencji paryskiej stało się jasne., że wiarygodność dziennikarstwa (jest to mniej widoczne na polu kultury) zależna jest od stopnia panowania nad ową pokusą pieniądza. Słuchającemu jednakże samych wystąpień nasunął się wniosek, że słowa-klucze, którymi się posługiwano charakteryzując przemiany w środkach przekazu, to „finansowanie, bankowość, podaż, popyt, rynek, kon­ sumenci, marketing, konkurencja, kontyngent, producenci, zyski przedsiębior­ stwa, dostawcy, reklama...". Czy środki przekazu, w których komunikacja eko­ nomiczna, społeczna i kulturalna nie zawsze jest odróżniana od informacji, zaspokajają czy też raczej narzucają potrzeby, bardziej lub mniej rzeczywiste, bardziej lub mniej urojone, społeczeństwom i narodom, stwarzając swoich „mandarynów, pośredników i kupców" — by posłużyć się terminem Francisa Balle'a — na swój obraz i podobieństwo, i odwrotnie? Nad obradami konfe- rencji unosiła się niewyrażona obawa, czy mimo postępu technicznego nie pogrążamy się coraz bardziej w cywilizację zanikających elit i anomii kultural­ nej, gdzie wszystkie wystawiane na licytację plusy niewspółmiernie podbijają jej cenę. Ostatnie słowo konferencji należało do techniki i precyzyjnych technologii przyszłości. Nie sądzę, by należało się ich obawiać — pod warunkiem, że człowiek będzie umiał korzystać z techniki, respektując etykę publiczną i pry­ watną, oraz będzie umiał się bez niej obejść na korzyść inteligencji własnej, nie „sztucznej", i rozwoju życia wewnętrznego. Tego życia wewnętrznego, „przeciw któremu sprzysięgła się cała nasza nieludzka cywilizacja, oparta na obłędnej aktywności, szaleńczej potrzebie rozrywki, straszliwie trwoniąca re­ sztki energii duchowych, sama siebie pozbawiająca istoty człowieczeństwa", prorokował Georges Bernanos na Spotkaniach Genewskich w 1947 roku. „Prorocy czy eksperci?" — taką alternatywę albo podział ról zaproponowa­ ła w konkluzji strona francuska. Etyka jest podstawą działania każdej prawdziwej elity, ponieważ jest to sztuka kierowania swoim postępowaniem zgodnie z moralnością (w domyśle oznacza to wiedzę na temat moralności). Czyż nie jest niepokojące, iż mówiąc 0 mediach, podkreśla się bardziej déontologie, czyli teorię obowiązku, używa­ jąc słów takich jak „consensus, granice, kontrola prawa"; „porządek mediacyj­ ny, system, wysiłek doktrynalny, decydenci, związki" lub „reglamentacja, re­ edukacja"...? Zaznaczmy, że w krajach zajmowanych niegdyś przez ZSRR i poddanych materialnemu i ateistycznemu systemowi nacisku, ograniczeniu wolności i ko­ lektywizacji, na studiach prasowych zwraca się wielką uwagę, jak mi się zdaje, na „etykę mediów", choć czasem myli sieją z deontologią. Ówczesna polityka 1 deontologią (nazywana wtedy „moralnością" w sensie podporządkowania linii partyjnej) informacji i propagandy były jednym z punków doktryny, którą w Moskwie partia nakazywała szanować, „opierając się na masach, korzystając z siły opinii publicznej i autorytetu prawa...", zgodnie z oficjalnym nauczaniem „szlachetnego obowiązku pracownika propagandy". Nigdy dość powtarzania, że w systemie demokracji liberalnej istnieje pluralizm opinii publicznych, a nie ma­ sowa opinia publiczna, pojęcie bardziej totalne czy globalne niż liberalne. To przedstawiciel pochodzący z Drezna (eks-NRD) podkreślił na konferencji w Pary­ żu, że dziennikarze powinni kierować się znajomością Dekalogu, który pozwolił­ by im cieszyć się „pluralizmem wewnętrznym", a nie tylko instytucjonalnym. Termin „pluralizm wewnętrzny" był różnie rozumiany. W Europie Środkowej l Wschodniej, po doświadczeniach totalitaryzmu, rozumiany jest on tak, jak rozu­ mieli go personaliści: w sensie myślenia niegdyś zniewolonego, które uwolnione zostało od monizmu jednej doktryny i opiera się „przymusowi doktrynalnej de- ontologii". Wydaje się jednak również, że dziennikarstwo i kultura, mimo iż uwolnione spod jarzma politycznego, zafascynowały się wolnością myśli eko­ nomicznej i technicznej i zagubiły się ponownie, chociaż niektórzy dziennika­ rze, intelektualiści i twórcy powracają do samego Dekalogu lub do jego inter­ pretacji. Na konferencji w Paryżu zabrakło być może tematu, który tutaj posłuży nam jako wprowadzenie, chodzi mianowicie o przebadanie, w jaki sposób dokonuje się ze Wschodu na Zachód przekaz marksistowsko-leninowskiego systemu informacji i propagandy do ponadnarodowego systemu zachodnich „mass-mediów". W jakiej mierze sowieckie środki propagandy, informacji i de­ zinformacji działają na użytek zachodnich „mass-mediów", czyli — według nowego żargonu — na poziomie „transglobalnym"? W jakiej mierze interesy komunistów (socjaldemokratów czy narodowych bolszewików) przenikają do naszych systemów mediów i do naszej kultury, wykorzystując proces jedno­ czenia Europy i globalizację światowych intetesów? Już sam fakt, że w Oslo pomyślano o wysunięciu kandydatury Slobodana Milosevicia do Pokojowej Nagrody Nobla jako następstwo porozumień z Day­ ton, świadczy o chorobie relatywizmu w naszych elitach, podobnie jak choro­ bą jest machiawelizm. Po wojnie, Jacques Maritain przestrzegł elity (także chrześcijańskie), że zastępowanie zjadliwego machiawelizmu totalitarnego złagodzonym machiawelizmem demokratycznym to nic innego jak „zwykła wymiana na fałszywą monetę". Niebezpieczeństwo to istnieje nadal, ponieważ elity współczesne zatraciły sens tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe, na korzyść tego, co skuteczne, a także nie potrafią rozróżnić demokracji liberalnej od demokracji ludowej, których wspólnym mianownikiem są masy „politycz­ nie poprawne". Kto więc kształtuje tę „polityczną poprawność" i w jakim kierunku? Jaka kultura z tego powstanie? Do czego będą użyte media — czy do tego, by narzucić światu globalizm, czy po to, by obronić personalizm? v. Albo bronić wolności wyboru? Wyboru czy anarchii? Weźmy przykład komunikacji. Ta znakomita, lecz niejasno pojmowana aktywność jest z powodu odgrywanej roli „animatora" czy „przewodnika" bardziej niż inne podatna na ewolucję kolektywistyczno-komunistyczną. Do­ ktryna leninowska, nie zmieniona do dziś, dowodzi, iż środki masowego prze­ kazu są „organizatorami zbiorowego myślenia", które zbierając i wprowadza­ jąc w życie myśl społeczną, integrują człowieka z grupą, a „wywierana przez nie presja jest dodatkowo wzmacniana przez presję zależnych od nich grup drugorzędnych". Według niektórych liberalnych demokratów, a nie tylko we­ dług marksistów czy komunistów, sam Kościół katolicki należy do owych „zależnych grup drugorzędnych" od demokracji typu kolektywnego, chociaż jednocześnie kapitalistycznego. I tak niektórzy francuscy chrześcijanie du­ chowni i świeccy „postępowi" chcieliby uznać wyższość komunikacji ludowej nad zdanie biskupów, rzymskich dykasterii czy osobistą decyzję Papieża w opracowaniu i głoszeniu „encyklik ludowych"1. Porównanie niczego nie dowodzi. Jesteśmy wciąż jeszcze demokracją libe­ ralną, a nie demokracją ludową. Ale jesteśmy demokracją o tyle, o ile nie jest ona totalitarna. Pojęcie demokracji totalitarnej, totalitaryzmu demokratycznego czy totalitaryzmu pochodnego od demokracji wydaje się antynomią. Taka

1 Otóż, gdyby w 1937 r. panowały „republiki ludowe", nigdy nie powstałyby w Kościele encykliki „Mit brennender Sorge" i „Divini redemptoris" przeciwko nazizmowi i komunizmowi, bo lud te systemy popierał. antynomia jest całkowicie możliwa, a bierze się ona z myśli i z akcji elit, intelektualistów, polityków i ludzi interesu, czyli elit pośredniczących w prze­ kazie informacji i komunikacji. Francuski katolik Georges Bernanos przeczuwał już w 1946 roku, kiedy to wskutek zbieżnej propagandy Wschodu i Zachodu, Stalin zdołał wmówić mie­ szkańcom Zachodu swoją „demokrację" zamiast naszej: „demokrację ludową" zamiast zwykłej demokracji:

Nie dam się oszukać przez nowe elity tą nadmierną troską o masy — nauczał Bernanos. — Wszyscy ci ludzie obwieszczają dziś dojście do władzy mas, ale tylko dlatego, by nie przyznawać się, że nie potrafią spełnić zbyt ciężkich wobec nich obowiązków. Obwieszczają dojście do władzy mas, ponieważ nie czują się na siłach i nie mają odwagi uczynić z nich cokolwiek innego niż masy... Cywilizacja istnieje właśnie po to, by nie było mas, po to, by ludzie uświadomili sobie, że nigdy nie wolno im zostawać masą, nawet jeśli będą uczestniczyć w wielkich zgromadzeniach... Świat współczesny wielbi masy, niedługo będzie je czcił. Wielbiąc masy, wielbi i uświęca sam siebie, ponieważ odnajduje się w nich. Tak, sławiąc masy pracujące, sławi nie ich ubóstwo, nie ich pracę, ale większość, Liczbę, uświęconą całość — le-Total, którego totalitarna cywilizacja nosi imię po trzykroć święte. Świat współczesny wykształcił taki typ ludzi, u których właśnie najniższe instynkty społeczne rozwinęły się do rozmiarów patologicznych kosztem świadomości społecznej, myślenia społecznego; taki typ ludzi, którzy kleją się do siebie pod dziwnym przymusem fizycznym po to, by się wzajemnie pozabijać albo razem zbawić, zmuszeni okazywać publicznie jakieś mizerne resztki miłości lub nienawiści... Dyktatura mas nie jest żadną wolnością mas. Wręcz przeciwnie — łatwo sobie wyobrazić dyktaturę poskromionych mas, a będzie ona tym cięższa, im bardziej masy te pozostaną «masą», czyli im bardziej będą ujarzmione... Nazista czy marksista, człowiek z karabinem maszynowym, zwierzę totalitarne, instrument precyzyjnego działania jedynej partii, którego świadomość jest tak pro­ sta w obsłudze jak starannie wypolerowany mechanizm jego broni, w niczym nie przypomina zbuntowanych łachmaniarzy z przedmieścia. Nie pcha go ani głód, ani pragnienie. Nie zabija w imię sprawiedliwości. By tacy osobnicy mogli się na tym świecie pojawić, nie wystarczyło samo to, że świat jest niesprawiedliwy, trzeba było jeszcze doszczętnie zniszczyć pojęcie sprawiedliwości i niesprawiedliwości, a właś­ nie tego dokonali intelektualiści. Liberalne czy marksistowskie społeczeństwo, które nazywamy współczesnym, wciąż osłabia odporność moralną człowieka w imię skuteczności panowania nad rzeczami. Po cóż więc przeciwstawiać sobie liberalizm i marksizm, jeśli są jedynie dwoma aspektami tej samej rezygnacji człowieka wobec losu?

Bernanos, jak zwykle, podąża do istoty rzeczy i opisuje głębokie przyczyny wycofania się Zachodu, jego porażkę, zbieżność pewnych zachowań z kole­ ktywizmem, dwuznaczne zwycięstwo nad sowieckim komunistycznym totali­ taryzmem mas na rzecz „globalnej aspiracji mas" kapitalistycznych, co dziś jest argumentem wyborczym wczorajszych komunistów, którzy w wyborach korzystają z poparcia nie tłumów ludzi biednych, lecz tłumu nowego typu — wzbogaconych „elit". Narody europejskie, i cała Europa, wyjdą zwycięsko i obronią się skutecz­ nie przed pozostałościami totalitaryzmu nazistowskiego czy sowieckiego wte­ dy, kiedy obronią swą substancję elitarną, którą zawsze czerpały u podstaw chrześcijaństwa (czasami z udziałem wolnomyślicieli, republikanów i demo- kratów świeckich). Skromne lub dumne, zwycięskie lub przegrane, narody europejskie pozostaną wielkie, jeśli pozostaną wierne swej duszy. „Człowiek przeciętny nie jest dumny ze swej duszy — chce jej zaprzeczyć" — powiadał Bernanos, który doskonale wiedział, jaki jest czuły punkt Francu­ zów, Polaków i innych Europejczyków2. Oto dlaczego, w imię swej duszy, śmiertelnie wykrwawiona Polska, na przykład, stawiła opór nazistom i komunistom, doświadczając na sobie zbrodni ludobójstwa elit. Należy sprecyzować pojęcie elity, bo nie chodzi tu o zawężone pojęcie klasy, lecz o zasługi. Paradoksalnie, działacze komunistyczni niszczyli elity, biorąc pod uwagę specjalnie dobrane kryteria społeczno-polityczne lub ideolo- giczno-rewolucyjne, rangę i stanowisko zajmowane w społeczeństwie i naro­ dzie, a także tradycyjno-humanistyczne kryteria religijne i moralne, zależnie od zdolności, kompetencji i osobistej odwagi ofiar czy kategorii ofiar skaza­ nych na zagładę — dlatego po prostu, że elity były osnową i kręgosłupem Polski, jej państwowości, środowisk rodzinnych, szkolnych, kościelnych, miej­ skich i wiejskich. Obecne pokolenie, wykształcone przez marksizm, który w ten sposób od­ nosi swe opłakane zwycięstwo, i mimo wszystko naznaczone jego piętnem, jest przekonane, iż do polskich elit należała jedynie dobrze urodzona szlachta, wyższe duchowieństwo, wojskowi, intelektualiści, artyści, mieszczanie i urzę­ dnicy II Rzeczypopolitej. Jako przykład — artykuł Adama Michnika pt. „Beria nie kłamał", opublikowany w Gazecie Wyborczej, artykuł, który zrobił wiele hałasu. Oto z grubsza biorąc jego treść: Beria podał liczby ukazujące, że Polacy przesadzają mówiąc o ogólnych represjach NKWD, a w szczególno­ ści o stratach wśród elit, ponieważ byli także niszczeni ludzie z warstw ludowych i mniejszości narodowych. Ta dziwna analiza pokazuje, że komu­ nizm nie tylko wykrwawił polskie elity, ale całkowicie wypruł ze znaczenia słowo „elita" (nie mówiąc o pojęciu „obywatelstwo"): elita, to znaczy żywotne soki odtwarzające żywe siły narodu. To występujące obecnie wszędzie niepo­ kojące zjawisko, bo nie tylko Polska przeżywa proces zanikania elit, wymaga sprecyzowania powszechnego znaczenia tego słowa i ustalenia, czym są dla narodu i dla państwa środowiska elit. Elity mają poczucie dobra, prawa i obowiązku (swoich własnych obowiąz­ ków i praw innych). Respektują wiarę, moralność, prawo i honor. Są wierne swemu narodowi, ale nie są nacjonalistyczne, przynajmniej wtedy, gdy istnie­ nie ich narodu nie jest zagrożone. Znają i przestrzegają, tak na poziomie jedno­ stki jak i wspólnoty, cnót obywatelskich w państwie wszystkich obywateli. Są tolerancyjne przez wspaniałomyślność, inteligencję, sprawiedliwość, do­ broć i życzliwość, a nie przez bojaźliwość, głupotę, uprzejmość, interes czy cynizm — co często prowadzi do nieumyślnej lub zamierzonej zdrady. Mają szeroki umysł, ale solidny kręgosłup. Ich inteligencja i inicjatywa nie dopusz-

2 Zob. Georges Bernanos: „L'Esprit européen et le monde des machines". Rencontres internationales de Genève. 12 IX 1946 (w:) „La liberté pourquoi faire?", éd. Gallimard, Paris 1995. czają ograniczeń, ale poddane są rygorom dyscypliny i uczciwości w poszuki­ waniu prawdy i stanowieniu dobrych obyczajów życia codziennego i zarządza­ nia. Elity lansują nowatorskie prądy, ale zachowują tradycję. Stanowią zaczyn własnej religijności, odnoszą się z szacunkiem do innych religii. Niosą po­ chodnię kultury narodowej i kultury powszechnej. Są przedstawicielami swego narodu wobec świata i dbają o jego podziw i szacunek u innych narodów. Dążą do czystego sumienia tak religijnego, jak i świeckiego, odznaczają się sumiennością na każdym poziomie życia zawodowego. Zasługują na to, by hrać z nich przykład i porywają do zdrowej rywalizacji dzięki swej mądrości, uczciwości, odwadze oraz elegancji, ale same swych zasług nie wynoszą ponad naród i lud. Szlachectwo zasłużone przez służbę — tak; snobizm, który jest tylko pozą i, jak sama nazwa wskazuje, „sine nobilitate" (bez szlachectwa) — nie. Aleksander de Marenches, szef francuskiego kontrwywiadu, służby, gdzie mogłoby się zdarzyć wiele śliskich spraw, gdyby nie powierzano jej elicie w prawdziwym znaczeniu tego słowa, tłumaczył dziennikarce, na czym polega kultura pracownika służb państwowych, używającego informacji i środków masowego przekazu: Trzeba umieć sprzeciwić się władzy politycznej, nawet na poziomie szefa pań­ stwa. Kiedy podczas spotkania w cztery oczy, trzeba go powiadomić o sprawach, o któ­ rych nie ma ochoty słyszeć, kiedy z należnym uszanowaniem należy mu powie­ dzieć, że się z nim nie zgadzamy lub że się myli, jeśli w tym ważnym momencie myślicie o awansie i o zaszczytach, jeśli choć przez ułamek sekundy oszczędzicie go, w tym właśnie momencie zaczynacie zdradzać. Aleksander de Marenches miał wypracowaną definicję szlachectwa: Mój ojciec mawiał: „Miałeś więcej szczęścia niż inni. Nie daje ci to żadnego prawa, lecz tylko dodatkowe obowiązki". Ponieważ mówił to w czasach, kiedy mundur i sutanna liczyły się, dodawał: „Jeśli przez przypadek rodzina posiada jakiś herb, należy nosić go tak jak mundur lub sutannę". Taka filozofia nie jest ani łatwa, ani prosta. Powiększa trudności, ale pozwala żyć i jest niegłupią tego życia motywa­ cją... By życie człowieka było godne tego miana, powinno być — jeśli to możliwe — elegancką przygodą. Nie ufam awanturnikom, ale lubię ludzi śmiałych. Gdzie zniknęły z naszej kultury i środków „masowego" przekazu te właś­ nie kryteria? Czy należało je usuwać z programów kształcących nowe elity? Bo to właśnie elity kształcą i wychowują swoich następców i społeczeństwo. Przynajmniej wtedy, gdy nauczyciele szkolni i profesorowie uniwersyteccy sami są wykształceni w sposób elitarny, by przekazywać swe wykształcenie i wiedzę. Elity zdobywają wiedzę, przyzwoicie przekazują ją i rządzą. Odkry­ wają, budują, tworzą, upiększają, uprawiają, produkują, wzbogacają, dzielą, leczą, podtrzymują, ochraniają, bronią, walczą — na wszystkich poziomach drabiny społecznej. Elity mają zazwyczaj na sprzedaż poczucie humoru, wesołość i radość życia. Nie jest natomiast ich udziałem szyderstwo i nihilizm, antywartości l kontrkultura, relatywizm i umasowienie ludzi i społeczeństw, kult pieniądza, materializm hedonistyczny, naukowy czy techniczny, ani też totalitarne kulty mocy i władzy, fascynacja śmiercią, brzydotą i podłością świata. Jest to cechą elit zastępczych, niedojrzałych, rozbitych, złamanych i zniekształconych przez słynny „dadaizm Lenina" (polegający na dezintegracji poprzez „całkowite zniesienie moralności i pełni", by stworzyć nową integrację w nowym zbiorze, często totalitarnym, a nie liberalnym)3. Zawsze wtedy pojawiają się elity sa- mozwańcze, rządzone ambicją, obejmujące stanowiska opuszczone przez elity autentyczne, gdy te muszą odejść lub kiedy ich brak. Kiedy chce się zniszczyć naród albo nawet całą cywilizację, trzeba najpierw doprowadzić do zaniku lub zdegenerowania — fizycznego i kulturalnego, jego elit. I tak marksizm-leninizm, a następnie stalinizm i hitleryzm, każdy z osobna i wszystkie razem przedsięwzięły zniszczenie cywilizacji opartej na Dekalogu i Ośmiorgu Błogosławieństwach oraz na Prawie człowieka; chciały zniszcze­ nia całej cywilizacji, wykraczając poza demokrację zachodnią. Kult dla elity posiadającej władzę i siłę, szaleństwo nazistowskiego nadczłowieka czy kult zrównania przez proletariat sowieckiego „zwycięskiego podczłowieka" do ko­ lektywu, zmierzały do zniszczenia pojęcia elity, przeformowania jego znacze­ nia lub zawłaszczenia go. Nie chcemy wprowadzać zamieszania, ale podkreślamy, że konformizm ponad miarę pociąga za sobą nonkonformizm, podobnie jak nonkonformizm ponad miarę prowadzi do konformizmu. Aby zachwiać podstawami cywiliza­ cji, wystarczy podkopać jej wartości i osłabić autorytety, wprowadzając kultu­ rę wolnej dezintegracji; aby móc ponownie wziąć ster w swe ręce i umocnić rządy ustanawiające cywilizację opartą na nowych autorytetach, należy narzu­ cić kulturę perswazyjnej lub autorytatywnej integracji. Taka jest kolej zdoby­ wania i umacniania władzy przy pomocy kultury i środków „masowego" prze­ kazu. Wprowadzając jakiś nowy — dobry lub zły — program społeczny, kultura i media zaczynają od „młodych". Kim są ci „młodzi"? Co znaczy ten slogan, słowo najczęściej dziś używane w reklamie i propagandzie? Zajęcie nr 1 dla psychologów, socjologów, polity­ ków, psychotechników i ekonomistów całej planety, prowadzące do przemian w nauczaniu, organizowaniu i kontroli ludzi młodych. Wszyscy oni liczą na to, że pomogą młodym „zarządzać własną młodością" w ramach jakiegoś współ­ czesnego ogólnoplanetarnego programu ideologicznego, politycznego, eko­ nomicznego i naukowego. Programu nie bez znaczenia, o którym Maritain mawiał, iż „woli a priori i bez wahania dziesięć błędów pochodzących od człowieka niż jedną prawdę pochodzącą od Boga". Z młodością jest więc tak, jak ze sprawiedliwością i pokojem — Kościół ma również program przezna­ czony dla młodych, oparty na wierze w Boga i w łaskę boską, co zresztą, jak żartował Maritain, „wywołuje lekką wściekłość" u tych współczesnych, którzy prawdziwemu Rozumowi człowieka chcącego poznać prawdę, by opanować swój byt i poznać swego Stwórcę, przeciwstawiają „rozum czysto akademicki, zajmujący się fałszowaniem każdego nowego pojęcia". Widać zresztą, jak pod powierzchniową ekscytacją młodzi chłopcy i młode dziewczęta odczuwają

3 Zob. Dominique N o g u e z: „Lenine Dada", éd. Robert Laffont. Paris 1989. swą młodość jako dziecięcą chorobę, a nasze nowoczesne społeczeństwa za­ praszają ich do „wybuchów", podczas gdy młodzi winni być wzywani do rozwoju, kiedy tylko znajdą swoją drogę wewnętrzną, inteligencję, smak, umy- słowość czy swój Kościół, który nie jest zbiorowiskiem bigotów, lecz jako „antymodernistyczny dzięki swemu niezbywalnemu przywiązaniu do tradycji jest jednocześnie ultramodernistyczny dzięki swej odwadze do przystosowy­ wania się do pojawiających się na świecie nowych warunków1'4. Co to znaczy „młodzi"? Retoryczne pytanie, na które tak mi z uśmiechem odpowiedziała pewnego razu studentka: „Młodzi: nowy zarejestrowany gatu­ nek seksualny; młodzieńcza i post-młodzieńcza odmiana ludzka, której wejście w wiek dorosły przy wsparciu monogamicznej rodziny jest w sposób naukowy opóźnione i przemienione we wcielenie do instytucji kolektywnych". (...) Marks, Lenin, Stalin, Hitler, ci, którym udało się uczynić ze swego szaleń­ stwa system kultury, informacji i propagandy, a także za cenę krwi narzucić go Europie, zostali zwyciężeni przez solidną tradycję kultury chrześcijań­ skiej i demokratycznej. Ale pozostawili nam doświadczenie podwójnej strate­ gii, kultury i mediów: pierwsza faza — dezintegracja i destabilizacja mózgów, które chce się zdobyć (permisywizm, relatywizm, pesymizm, nihilizm); druga — integracja na nowym poziomie stabilizacji zdobytych już mózgów — lub zdobytych na nowo (wodzostwo, absolutyzm, optymizm, totalitaryzm). Pierwsza faza zawsze przygotowuje drugą, nawet jeśli wydaje się nonkon- formistyczna i kontestacyjna względem i w opozycji do drugiej. Na szczęście, druga faza pociąga z kolei za sobą pierwszą i długo się jej nie opiera. Z tym, że trwa to dłużej i wymaga odwagi oraz ofiar. W rzeczy samej, elity powinny być jakby języczkiem u wagi sprawiedliwości — beznamiętnie pilnować równo­ wagi społecznej. Gdy program totalitarny dotyczy młodzieży, wtedy musi on zwalczać Ko­ ściół lub trzymać go na dystans. (...) Rady i polecenia dotyczące niszczenia kultury katolickiej pochodziły od samego Stalina. Można znaleźć w archiwach Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej (PPR) późniejszą notatkę Bieruta, z roku 1949, tłumaczącą strategię antykatolicką. 1 sierpnia 1949, podczas „roboczej wizyty informacyj­ nej" Bieruta u Stalina, ten ostatni przekazał komunistom polskim następujące uwagi, osobiście zapisane przez Bieruta: Nie uda wam się nic zrobić z duchowieństwem, zanim go nie podzielicie na dwie wzajemnie zwalczające się grupy. Propaganda dla mas jest rzeczą konieczną, ale samą propagandą nie dojdziecie do niczego, jeśli nie zgodzicie się na dzielenie... bez podziałów w samym duchowieństwie nie dojdzie się do niczego; prawo karne jest potrzebne, ale nie ono jest podstawą. Oto co stało u podstaw i ustanawia jeszcze kulturę anty chrześcijańską, korzystając ze środków masowego przekazu i wykorzystując dyspozycyjne elity.

4 Zob. Jacąues Maritain: „Antimoderne". Desclee. Paris, 1922. Duch, metody i fortele anty chrześcijańskiej akcji kulturowej, antykatolic­ kiej i antyklerykalnej były takie same w komunizmie i totalitaryzmie nazisto­ wskim. Hitler również stosował strategię stalinowską, a dziś interesują nas zwłaszcza te nieoczekiwane elementy, które odnajdujemy we współczesnych hasłach „Kościoła alternatywnego" lub wystąpieniach „przeciw autorytetowi teologicznemu" — są one także obecne w hasłach niektórych „elit demokraty­ cznych": Można zrobić z Jezusa szlachetnego człowieka, odmawiając mu boskości i roli pośrednika. Nieraz już to robiono, i na samym początku, i później (...) lale] i tak nie uda się pozbyć tamtego ducha, o którego nam przecież chodzi — mówił Hitler. — Nie chcemy ludzi, którzy popatrują w górę. Chcemy wolnych ludzi, którzy wiedzą, że Boga mają w sobie, i tam go czują. (...) Gwarantuję panu, [Streicher], że (...) te liberalne klechy (...) będą przyjmować płody niemieckiej ziemi (...) i spożywać je (...) A wtedy (...) kościoły znowu będą pełne. Czym będzie ta religia? Co to będzie, nikt jeszcze nie wie. My to czujemy. Ale to nie wystarczy... Ci profesorowie i ciemni mężowie, którzy usiłują sprokurować te swoje nordyckie religie, tylko mi wszystko psują. Dlaczego więc to znoszę? (...) Te ich pomysły same w sobie są bez wartości. Ale niech tam. Pomagają nam na swój sposób, tak jak klechy pomagają na swój. Zmusimy ich, by zniszczyli te swoje wiary od środka, usuwając wszelki autorytet i robiąc z tego wszystkiego blady, nie zobowiązujący stek frazesów. (...) Niech się te czarne sutanny nie łudzą. Ich czas minął. Przegrali. Ja jestem katolikiem. Przezna­ czenie tak chciało. Tylko katolik zna słabe punkty Kościoła. Ja wiem, jak się tym braciszkom dobrać do skóry. Bismarck był głupi. (...) Miał swoje paragrafy i pruskiego wachmistrza. A to nie wystarczyło. (...) To była głupota, zupełnie jakby tym w czarnych sutannach nie zależało właśnie na tym, żeby świecić w oc/.y biednym kobiecinom świętą koroną męczenników. (...) A jeśli nawet podejmą [walkę] (...) Napiętnujemy ich jak zwykłych przestępców. Zedrę im z twarzy szla­ chetną maskę. A jeśli to nie wystarczy, to ośmieszę ich i zohydzę. Każę robić filmy. Pokażemy na filmach historię tych w czarnych sutannach. Będzie na nich można podziwiać cały ten gąszcz bezsensu, egoizmu, ogłupiania i oszustwa. To, jak wysysali z kraju pieniądze. Jak szachrowali na wyścigi z Żydami, jak dopuszczali się pohańbienia krwi. Zrobimy to tak zajmująco, że każdy będzie chciał obejrzeć. Ludzie będą stali w kolejkach pod kinami. A jeśli pobożnym obywatelom włos się od tego zjeży na głowie, tym lepiej. Młodzież to przyjmie. Młodzież i lud. (...) Kiedy już będę miał za sobą młodzież, to niech sobie starcy kuśtykają do konfesjonałów. To są sformułowania Hitlera, a Hermann Rauschning, prezydent narodowo- socjalistycznego Senatu Wolnego Miasta Gdańska w latach 1933-1934, a póź­ niej dysydent i emigrant, który zanotował zwierzenia kanclerza Rzeszy na temat planowanego opanowania światowej cywilizacji, dorzuca swój własny komentarz: Często sobie później o tym przypominałem, kiedy zaczęły się procesy dewizowe i procesy przeciwko niemoralnemu prowadzeniu się katolickich duchow­ nych, mające na celu napiętnowanie ich w oczach mas jako przestępców i odebrania im zawczasu nimbu męczenników w duchowej walce. Było to perfidne i jak widać, od dawna przygotowywane przedsięwzięcie. Jeden z przykładów najobrzydliwszej destru­ kcji, za którą całkowitą odpowiedzialność ponosił tylko i wyłącznie Hitler5.

5 Zob. Hermann Rauschning: Rozmowy z Hitlerem. Z niem. przełożył Jurgen Hensel i Ryszard Turczyn. Iskry, Warszawa 1994. Cele i taktyka zmieniają się w zależności od epoki i okoliczności. Nie chodzi więc o to, by ustalać podobieństwa punktów widzenia, zamiarów i działań pomiędzy różnymi, niekiedy sprzecznymi grupami nacisku, których jedynym punktem wspólnym jest nienawiść do Kościoła, do Rzymu. Trzeba jednak podkreślić, że w walce przeciw instytucji Kościoła i przeciw jego Ma­ gisterium prowadził Hitlera „alternatywny" punkt widzenia na temat „wiecz­ nej rewolucji" (narodowosocjalistycznej), „ciągły postęp" (naukowy i tech­ niczny), europejskie „braterstwo" (krwi i władzy) oraz „wolność sumienia" (uwolnienie się od złego sumienia). „Prawda nie istnieje, ani w sensie moral­ nym, ani w sensie naukowym", powtarzał. Na zakończenie: „Nie ufajmy du­ chowi ani sumieniu, zaufajmy naszym instynktom. Powróćmy do dzieciństwa, odtwórzmy naszą naiwność". Te słowa Hitlera bliskie są, niestety, niektórym tezom współczesnych antytotalitarnych liberałów — bardziej w gruncie rzeczy totalitarnym, niż im się może wydaje. Cytowane powyżej słowa Hitlera pocho­ dzą z roku 1933, czyli z pierwszej fazy, fazy dezintegracji, a nie z fazy drugiej — integracji i ustanowienia nowego ładu nazistowskiego. 21 września 1985 roku tygodnik Polityka, idąc za nowym kursem Moskwy, cytował słowa Jerzego Urbana (wówczas rzecznika rządu generała Jaruzel­ skiego), który wspominał: (...) ja wstąpiłem do ZMP jesienią 1948 roku. Wówczas ZMP różnił się wielce od ZMP z 1955 roku. (...) Czuliśmy się burzycielami świata zastanego. (...) W ZMP powstała młodzieżowa subkultura. Śpiewałem pieśni masowe i tańczyłem „Laba- da". Marksizm był fascynacją. W obrębie ZMP znajdowało się też swoją „niefor­ malną grupę koleżeńską". Oczywiście nie mówię o motywach wyboru ideowego młodych robotników, bo były one zapewne inne. Młodzież inteligencka, wśród której tkwiłem, otwierała wtedy takie książki jak Schaffa i nagle ulegała gwałtownej iluminacji, czyli olśnieniu, i gwałtownej reorientacji. Powodowało to konflikt z ro­ dziną, kwestionowanie całej zastanej obyczajowości. Byliśmy awangardą w sposo­ bie życia, aż po picie i seks. To wszystko było przeciw zastanemu światu. A i za­ sadnicze konstrukcje polityczne były też przeciw zastanemu, uformowanemu przez tradycyjne wartości światu6. Sądząc po gazecie Nie, Urban ciągle nie ma zaufania do sumienia i warto­ ści uznawanych przez tradycję, polega za to na swoich instynktach. Po upadku komunizmu odnalazł się w pierwszej fazie kultury i mediów, w fazie dezinte­ gracji świata. Widać więc podobieństwo owych śmiercionośnych lejtmotywów z przeszłości i argumentacji dzisiejszej materiał i stycznych wszelkich współ­ czesnych zachowań relatywistycznych, hedonistycznych, całej swoistej „kultu­ ry śmierci". Mówi się o nich „demokratyczne" i „liberalne", ale jednak ich używanie, wolnościowy i demokratyczny charakter jest często podawany w wąt­ pliwość tak przez elity chrześcijańskie, jak i niektóre laickie, przez sam Ko­ ściół i w pierwszym rzędzie przez Papieża. Nikt z nich nie waha się twierdzić, ze sumienie, duch i prawda istnieją, jakkolwiek by były surowe: przerywanie ciąży stało się ludobójstwem ludzkości. Dekalog nie zezwala przecież na umy-

Zob. Zbysław Ry k o w s k i, Wiesław Władyka: Szczyty. Polityka 1985 nr 38, s. 7 (omówienie zbioru wywiadów Andrzeja Kępińskiego i Zbigniewa Kilar a: Kto jest kim w Polsce — inaczej. Warszawa ślne przerywanie życia poczętego, upośledzonego czy kończącego się, choć miłosierdzie toleruje je niekiedy. Ponieważ stanowisko Rzymu jest nieza­ chwiane wobec fałszywej propagandy, wybuchają gdzieniegdzie brutalne emo­ cje. Nienawiść, wściekłość i brutalność, które kiedyś przejawiały się fizycznie, dziś przejawiają się w ohydnych głosach (jak w Berlinie) i w słowach. „Euta­ nazja dla Jana Pawła II" skandowali manifestujący studenci Sorbony, gdy inni śpiewali Międzynarodówkę w czasie obrad konferencji na temat ryzyka wypa­ czeń „modernistycznych", dążących do zalegalizowania eutanazji. Hitler mu­ siał kiedyś ustąpić przed zalegalizowaniem eutanazji i eugeniki pod presją niemieckich chrześcijan, a przede wszystkim Kościoła katolickiego — mówił o tym Michel Moracchini na konferencji w Instytucie Goethego w Paryżu 28 marca 1996 roku (Moracchini był francuskim tłumaczem na procesie norym­ berskim i procesie lekarzy nazistowskich). Ale dzisiaj chrześcijanie i ludzie świeccy czują na sobie ciężar całego wieku, który przeniknął „niezmienną prawdę o zmienności prawdy", co może doprowadzić do najgorszego na tym najlepszym ze światów7. Totalitaryzmy zawsze więc wykorzystywały kulturę i środki masowego przekazu, by wodzić na pokuszenie młodych i lud, proponując jednym — ideał ludowości, drugim — substytuowany „pseudo-elitaryzm" oparty na antywarto- ściach, antyreligii, lub też przeciwnie — na sztywnych wartościach religii nacjonalistycznej, której osią przewodnią była zawsze postawa wroga Watyka­ nowi. Totalitaryzm nazistowski tak jak i komunizm wykorzystały tę grę. W 1941 roku mgr Amleto Cigognani, nuncjusz apostolski w Madrycie, donosił sekreta­ rzowi stanu Stolicy Apostolskiej, kardynałowi Luigiemu Maglione, że Ber­ lin i rząd nazistowski rozwijają wielką, pełną wdzięku operację religijną, ma­ jącą potwierdzić nową, modernistyczną koncepcję katolicyzmu, którą Hitler oparł na kryteriach humanistycznych i naukowych; był on rzekomo kontynu­ atorem „lewicujących tendencji ideologów niemieckich", grupy, która tak opo­ wiadała się w sprawach związków ze Stolicą Apostolską: „katolicy — tak, poplecznicy Watykanu — nie". Taka też była wizja nacjonalizmu bolszewickiego, nakazująca Stalinowi uprzejmość wobec „Świętej Rosji", Kościołów narodowych, prawosławnego i nawet katolickiego. Tajne porozumienie między „brązowymi i czerwonymi" lub między „czerwonymi i czarnymi" jest aktualne i ciągle możliwe, bądź pod płaszczykiem „fundamentalizmu", bądź to — „liberalizacji". Nadmierne uży­ wanie fałszywych „liberalizacji", w dobrej czy złej wierze, przy pomocy kultu­ ry i mediów może przygotować tylko totalitarną alternatywę dla religii i demo­ kracji. Tragedią byłoby, gdyby z powodu ekstremistycznie liberalnych odchyleń demokracji czy zbyt modernistycznego i postmodernistycznego za­ pału religijnego lub świeckiego, rozumianego często opacznie przez „progresi- stów", podważać silną demokrację i powszechny Kościół katolicki wraz z jego personalizmem; są to przecież, zgodnie z Ewangelią, apostolskie podstawy

7 Zob. Herni H u d e: „Prolégomènes", éd. Universitaires. Paris 1991; ..Lorsque M Tout-le-monde se prend pour Dieu". Le Temps de l'Eglise, novembre 1995. Paris. Kościoła Piotrowego w Rzymie, których nigdy nie przemogą siły zła. Gdyby to nastąpiło, to musielibyśmy porzucić, z braku czasu nie zatrzymawszy się nawet, epokę demokracji, do której dochodziliśmy przez dziesiątki lat walki i która opiera się na idei prawdziwie elitarnej (wzniosłości duszy i umy­ słu) i jedności ludzi dobrej woli, i poddać się epoce totalitarnej, teraz tylko pod szyldem „demokracji", gdzie nastąpi globalna integracja zindywidualizowanej ludzkości, egoistycznej, nienawistnej, zdepersonalizowanej, skolektywizowa- nej i zniwelowanej do głębi. Oto stawka warta gry dla dzisiejszych i jutrzejszych elit. To od nich zależy, czy kultura uszanuje i wykształci elitarny charakter w każdym członie społecz­ ności rodzinnej, duchowej, narodowej, międzynarodowej i powszechnej. Od elit zależy, czy media sprzyjają uczciwemu przepływowi informacji i komuni­ kacji, prowadzonemu zgodnie z naszymi najwyższymi umiejętnościami w służ­ bie dobra, prawdy, piękna, świętości jako kryteriami życia wewnętrznego i pu­ blicznego, a nie w imię perwersji i miernoty, używanych w celu dominacji, zarządzania i konsumpcji. Kultura i media nie mogą być odbiciem świata, gdzie elity byłyby zastępowane przez patetyczną autoreklamę i wątpliwe przy­ wileje władzy, siły pieniądza i popularności ludowej. Nadużycie demokracji przez komunizm i kolektywizm doprowadziło Europę do zaniku koncepcji elit na rzecz koncepcji społecznej (pozycja), posiadania (pieniądze), popularno­ ści i władzy. Nie wiemy jeszcze, dokąd może nas zaprowadzić ta uzurpacja, dokonana przez kontrelity i elity zastępcze. Proces zanikania elit (atrofia), wspólny dla wszystkich społeczeństw, jest odwracalny, pod warunkiem, że anomia duchowa nie doprowadziła jeszcze do zaniku życia wewnętrznego i miło­ ści bliźniego, gdzie się hartuje prawdziwa elita ludzkości. Zawsze istnieć będzie najwyższa elita, nawet jeśli nie rzuca się w oczy na polu kultury, a jeszcze mniej w środkach przekazu — jest nią mianowicie świętość.

Ach, można by zapewne sądzić, iż minęła godzina świętych, nie ma jej już. Ale, jak pisałem kiedyś — pisał Bernanos — godzina świętych zawsze nadchodzi... Jest w każdym z nas głęboka studnia otwarta na niebo. Na powierzchni — lustro wody jeszcze zanieczyszczone odpadkami, złamanymi gałązkami, suchymi liśćmi, gdzie unosi się czasem zapach śmierci. Nad nim błyszczy chłodne i ostre światło — to światło zarozumiałej inteligencji. A pod powierzchnią tej brudnej warstwy woda taka czysta i świeża! Jeszcze trochę głębiej, a już dusza w swym pierwiastku nowonarodzeniowym, nieskończenie bardziej czysta niż najczystsza woda, to nie stworzone światło, w którym opływa całe stworzenie — w Nim było życie, a życie było światłem ludzi: in ipso vita erat et vita erat lux hominum. Taka jest podstawa cywilizacji życia, za którą prawdziwe elity są odpowie­ dzialne, także w kulturze i w mediach. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL, nr 1-2 (149-150)

JACEK KOŁODZIEJ

KULTURA ŚMIERCI W MEDIACH

Śmierć: wydarzenie publiczne, wydarzenie ukryte

r mierć miała publiczny charakter od wczesnego średniowiecza aż do końca ŚXIX wieku1. Umierający {infirmus-moribundus) był w łacińskiej kulturze Europy ośrodkiem społecznego zainteresowania, podmiotem uświęconego ry­ tuału „przejścia na drugą stronę". Śmierć była postrzegana jako zwykłe, nor­ malne wydarzenie, do którego każdy żyjący godnie człowiek powinien był się odpowiednio przygotować. Umierającym wypadało się interesować, odwiedzić jego dom, pomodlić się w jego intencji, nawet gdy był osobą zupełnie obcą. Wizję śmierci jako „oswojonego2 aktu przejścia" kształtowały powstające w naj­ większym natężeniu w XV wieku religijne traktaty uczące ludzi godnego życia (ars bene vivendi) i dobrego umierania (ars bene moriendi)i, odzwierciedlają­ ce chrześcijański model publicznego godzenia się z nieuchronnością przejścia granicy między życiem doczesnym i życiem wiecznym. Śmierci oswojonej przeciwstawiano model śmierci gwałtownej, bez przygotowania (mors repenti­ nus, nie swojej, więc nie zasługującej na szacunek. Chrześcijański model śmierci eschatologicznej funkcjonuje współcześnie w Europie w dwu odmia­ nach: ograniczonej (do najbliższej rodziny) wersji śmierci publicznej (państwa katolickie, w pewnym, ograniczonym zakresie także prezbiteriańska Szkocja) oraz protestanckich tradycji odsuwania śmierci w sferę najgłębszej prywatno­ ści człowieka5, ukrywania jej przed innymi. Początki funkcjonowania nowej tradycji umierania — „śmierci zdziczałej"6 (oderwanej od teologii) i śmierci „na opak" (otoczonej kłamliwą tajemnicą

1 Zob. np. P. A r i e s: Człowiek i śmierć. Przcł. E. Bąkowska. Warszawu 1992, s. 42. - „Śmierć oswojona", przygotowana, to to samo, co francuska tanatologia nazywa: la mort apprivoisée, J. K o 1 b u s z e w s k i: Cmentarze. Wrocław 1996. s. 94. Zob. m. in. M. W ł o cl a r s k i: Ars moriendi w literaturze polskiej XV i XVI wieku. Kraków 1987; także tego samego autora: Obraz i słowo. O powiązaniach w sztuce i literaturze XV-XVI wieku na przykładzie „ars moriendi". Kraków 1991; J. H u i z i n g a: Jesień średniowiecza. Przeł. T. Brzostowski. Warszawa 1992. s. 168-183. 4 P. Aries, jw., s. 24. •s Zob. P. Aries, jw.. passim. 6 Zob. P. Aries, jw.,s. 549. rodziny i innych świadków) przypadają na koniec XIX wieku. Wtedy, jak pisze Philippe Aries7, śmierci zaczęto się wstydzić. Po piętnastu wiekach sto­ pniowego oswajania śmierci nastąpiła zmiana, która trwała tylko mniej więcej jedno pokolenie(!). Duży wpływ na powstanie kultury śmierci zdziczałej wy­ warła pierwsza wojna światowa i wszystkie inne późniejsze tragedie zabijania się ludzi w masowej skali. Współczesne społeczeństwa skutecznie wygnały śmierć poza swój obręb8, zaczęły kłamać, zamaskowały cmentarze i zrezygno­ wały z żałoby. Sposoby przygotowywania się do śmierci oraz religijne i kulturowe wzory postępowania w sytuacji „przejścia" są z pewnością odmienne w krajach pro­ testanckich i katolickich. Jednak ważniejsze z punktu widzenia niniejszego artykułu są kulturowe różnice przedstawiania, obrazowania śmierci i wszystkiego, co się z nią wiąże. Rozróżnienie śmierci i jej okoliczności (wraz z symboliką zła i wszystkimi złymi konotacjami jej przypisywanymi) i sym­ bolicznego ich przedstawiania jest sprawą zasadniczą z punktu widzenia bada­ nia zawartości przekazów medialnych.

Tradycyjna ikonografia śmierci: od dosłowności do symbolu

Kultura barwnego, obrazowego (sugestywnego) pokazywania samej śmier­ ci, jej okoliczności i symboliki rozpoczęła się kształtować w późnym średnio­ wieczu. Była oparta na wizerunku fizycznego rozpadu, pozbawionego później od czasów Odrodzenia jakichkolwiek elementów eschatologii. Pokazywano rozpad materii, rozkładanie się ciał i członków, na przykład XV-wieczne euro­ pejskie nagrobki ukazywały „przerażające podobizny nagich zwłok, zgniłych albo skurczonych, z powykręcanymi członkami i rozwartymi ustami, z wnętrz­ nościami, w których kłębi się robactwo"9. Dążono do tego, by zgon przedsta­ wić jak najbardziej bezpośrednio, rezygnując z ukazania tematów nie dających się łatwo zobrazować. Wierność obrazowania, podobieństwo świata przedsta­ wionego do rzeczywistego umierania decydowały o atrakcyjności średniowie­ cznych przekazów artystycznych o śmierci10. W XV wieku okoliczności śmierci, stanowiące przedmiot fascynacji arty­ stów od zarania dziejów, stały się tematem dzieł sztuki na nigdy wcześniej nie spotykaną skalę11. Rozwój nowych mediów (drzeworytu — prototypu druku — i innych wczesnych technik graficznych) oraz późnogotycki ekspresjonizm wpłynęły na rozpowszechnianie dojrzałych artystycznie dzieł poświęconych umieraniu. Po pewnym czasie pierwotną dosłowność śmierci zaczęły wypierać symboliczne przekazy (La dance macabre, „Taniec zmarłych", czyli krąg roz­

rób. P. Aries Jw., s. 550 i nast. 8 Zob. P. Aries, jw., s. 32 i nast. 9 J- H u i z i n g a: Jesień średniowiecza. Przeł. T. Brzostowski. Warszawa 1992, s. 171. 10Zob. J. Huizinga: Jesień... jw., s. 179 i nast. 1 Zob. J. Huizinga... jw., s. 175 i nast. kładających się ciał, rozwinął się w postać „Tańca (spersonalizowanej) Śmier­ ci", w którym śmierć stała się szkieletem w kapturze z kosą w dłoni12.

Zabici w mediach: portrety nagrobne naszych czasów

Staropolscy protoplaści późniejszych mediów periodycznych — kronikarze i poeci — chcąc wywrzeć na czytelnikach odpowiednie wrażenie, nigdy nie zapominali nasycać swoich dzieł informacjami o sytuacjach związanych ze śmiercią gwałtowną. Aleksander Bruckner podsumowuje ową orientację dzie- jopisów w czasach poprzedzających ukazanie się Merkuriusza Polskiego, wy­ mieniając przykładowe okoliczności wystarczające do zaistnienia dzieła: „Do­ tąd tylko ciekawe jakieś zdarzenie, klęska miasta (ogień lub powódź), śmierć wojownika (np. Chmieleckiego, pogromcy Tatarów), bitwa znaczna, egzeku­ cja, trzęsienie ziemi włoskiej, zjawienie się komety itp. wywoływały pieśń o tym lub relację prozą"13. Znane są przypadki celowego zwiększania liczby zmar­ łych w przekazach dziennikarskich, jak działo się np. w relacjach krajowych publikowanych przez Pocztę Królewiecką14. Śmierć była i jest niezmiennie jednym z głównych tematów zwiększają­ cych atrakcyjność przekazów artystycznych i relacji dziennikarskich. Jest na­ dal najpopularniejszym składnikiem sensacji w przekazach medialnych pod koniec XX wieku. Rozwój nowych technologii komunikowania i powstanie globalnych sieci mediów (i globalnych wzorów ich odbioru) doprowadziły dodatkowo do globalizacji obrazu śmierci w mediach. Popularność tematyki związanej ze śmiercią daje się wytłumaczyć na przykład w odniesieniu do dwunastu czynników Johanna Galtunga tworzą­ cych wartość informacyjną wydarzenia w mediach (prawdopodobieństwo zwrócenia przez media uwagi na dane wydarzenie)15. Śmierć jako wydarze­ nie odpowiada warunkom co najmniej połowy czynników Galtunga, bijąc pod tym względem na głowę wszystkie inne okoliczności: Jest stuprocento­ wo pewnym wydarzeniem (można zawsze mieć pewność, że się zdarzy); zawsze jest zjawiskiem o największej dla człowieka intensywności; jej nie­ uchronność jest jasna, zrozumiała i podstawowa dla każdego człowieka; jednocześnie jest zjawiskiem najważniejszym dla każdego (także w kon­ tekście wiedzy o innych osobach); pojawia się w mediach najczęściej (dzia­ ła tu prawo kontynuacji: czytelnicy oczekują informacji o śmierci, bo i tak pojawiają się najczęściej i są one — paradoksalnie — najbardziej racjonal­ ne; trudno także zaprzeczyć, że pozbawienie kogoś życia lub czyjaś śmierć

12 Huizinga pisze, że owo przejście w symboliczną kulturę obrazowania śmierci można zaobserwować w sztuce końca XV wieku, na przykład w 1500 r. u Holbetna. gdzie postać Wielkiego Tancerza przybiera formę szkieletu. Zob. J. Huizinga... jw., s. 177. 13 A. Brückner: Dzieje kultury polskiej. Kraków 1931, t. II, s. 550-551. 14 Zob. A. Brückner: jw., t. III, s. 129-130. 15 J. G a 11 u n g, M. H. Ruge: The Structure of Foreign News. The Presentation of the Congo, Cuba and Cyprus Crisis in Four Foreign Newspapers. [W:] Journal of Peace Research 2, 1965, s. 64-91. jest wydarzeniem najbardziej negatywnym z możliwych (jest esencją Galtungowskiego negatywizmu); dodatkowo okoliczności śmierci (gwałtownej) zawsze muszą ujawniać konflikty, wojny, agresję i rozpad — które same w sobie gwarantują sensacyjność materiału dziennikar­ skiego. Wymogi rynku i dobrego dziennikarstwa nakazują skupiać uwa­ gę na osobistym, jednostkowym przeżywaniu zjawisk — a śmierć jest zawsze zjawiskiem jednostkowym, łatwo podlegającym wszelkim zabie­ gom personalizacyjnym. Śmierć, zapewniając atrakcyjność przekazów medialnych, stanowi jeden z głównych wątków mozaiki obrazów, tworzącej zbiorowy wizerunek współ­ czesnego świata16. Natomiast media, przyczyniając się do ponownego upubli­ cznienia śmierci, spełniają przy okazji funkcje, jakie pełniły XV-XVIII-wiecz- ne portrety trumienne: utrwalają obraz umarłych, przypominają i uwypuklają okoliczności ich zgonu, poruszając ludzi przedstawianymi szczegółami mate­ rialnego rozpadu ciała. Każde medium wypracowało, co prawda, własną po­ etykę obrazowania śmierci, ale istota tych poetyk jest wspólna: centrum stano­ wi wizerunek moribiinda-mortuusa i okoliczności jego śmierci, w dalszej kolejności wizerunki diabolusa (sprawcy śmierci) i ewentualnie następujących postaci: angelusa (wybawcy od śmierci, jeśli zaistnieje odpowiednia sytuacja) oraz archimimusa (narratora wcielającego się w rolę infirmusa, w latach daw­ nych, postaci ubranej w strój zmarłego, siedzącej przy jego łożu, będącej na czas ceremonii wcieleniem zmarłego)17.

Śmierć we współczesnej prasie polskiej i brytyjskiej: założenia analizy

Przed przystąpieniem do analizy było dla mnie jasne, że skoro różnica między obiema kulmrami śmierci ukształtowanymi w Europie — katolicką, manifestacyjną oraz protestancką, ukrytą i materiałistyczną — dotychczas się nie zatarła18, to media powinny ją tym bardziej podkreślać. Założyłem więc, po pierwsze, że porównawcza analiza zawartości mediów polskich i brytyj­ skich pokaże odmienności w przedstawianiu kultury śmierci. Oczekiwałem na przykład, że w prasie brytyjskiej odkryję tendencję do wymazywania śmier­ ci z życia publicznego, a w prasie polskiej, zgodnie z tradycją, odbicie kultury czci dla umierania zgodnie z romantycznym wzorem „twojej śmierci"19. Była to najogólniejsza hipoteza, którą postawiłem, opracowując pytanie dotyczące

16Zob. M. M c L u h a n: Understanding Media, the Extensions of Man. London 1994. s. 210 i nast. 17 Nazwy postaci dramatu, per analogiom, zaczerpnąłem z opracowań opisujących rytuał umierania w dawnych latach w Polsce. Zob. np. A. Osęk a: Marność paradna. Magazyn Gazety Wyborczej nr 2. 10 1 |^97 r., s. 6-8; J. K o 1 b u s z c w s k i: Cmentarze... jw.; M. Cichy: Turysta w zaświatach. Magazyn Gazety Wyborczej nr 2, 10 I 1997 r., s. 9-11; P. Aries: jw., oraz. M. Włodarski: Ars moricndi w literaturze Polskiej... jw. 18 Aries twierdzi i dowodzi, że w kulturze anglosaskiej model śmierci „na opak" wyraźnie wygrał i nadal ^tCksza swoje oddziaływanie, zagarniając duże obszary śmierci tradycyjnej i romantycznej. Wszystko ^skazujena to, że model funkcjonujący w Polsce jest zupełnie inny. Zob. P. Aries: jw., s. 583. 19Zob. P. Aries: jw., s. 589. okoliczności śmierci w ramach badań zagranicznych aktorów występujących w prasie polskiej i brytyjskiej w 1995 i 1996 roku20. Współcześni dziennikarze, tak jak autorzy piętnastowiecznych nagrobków, upublicznili śmierć i jej okoliczności21. Prawdopodobnie ze względu na roz­ wój technologii przekazu, masowość odbioru i wymogi rynku symboliczne akcenty „wiadomości makabrycznych"22 ustąpiły miejsca modelowi detalicz- no-materialistycznego obrazowania śmierci. Okoliczności śmierci relacjonuje się dosłownie, odkrywa się wszystkie możliwe szczegóły umierania, nie do­ strzegając żadnych barier kulturowych i obyczajowych. W tym kontekście zrozumiałe wydaje się przesunięcie akcentu z modelu śmierci oswojonej do modelu śmierci zdziczałej. Analogie współczesnej sytuacji z piętnastowiecznym upublicznieniem i una­ ocznieniem śmierci są ciekawym polem do badań dla antropologa i kulturo- znawcy. Ja, poprzestając na zapożyczeniu niektórych terminów opisujących staropolską śmierć, zwróciłem uwagę na inne, ciekawsze dla prasoznawcy, zagadnienie. Jest nim ewentualny wpływ globalizacji mediów i ich zawartości na strukturę informacji. Czy różnica między prasą polską i brytyjską w poka­ zywaniu śmierci jest duża, jak można by sądzić na podstawie odmienności kulturowych i religijnych — czy też, ze względu na uniwersalność agencyjnych informacji o wydarzeniach zagranicznych, niemal całkiem zanikła? Na jakim po­ ziomie zaczynają się oba systemy prasowe różnić: czy na poziomie podstawo­ wych stmktur, prototypów, czy też na poziomie konkretnych treści, których obe­ cność wynika ze stosowania odpowiednich zabiegów redakcyjnych, selekcji wiadomości (gate-keepingu) pod kątem interesów danego pisma? Stawiając powyższe pytania, zdawałem sobie w pełni sprawę, że zgroma­ dzony materiał z jednej strony przekracza możliwości szybkiego, systematy­ cznego opracowania, a z drugiej natomiast stwarza pewne bariery, z których najważniejsza jest niemożność wykonania frekwencyjnych badań pełnych te­ kstów dziennikarskich23. Świadomość, że zdołam jedynie naszkicować zarys

20 Badania porównawcze zawartości prasy polskiej i brytyjskiej (po 10 dzienników i 10 tygodników z każdego kraju), zatytułowane ^Following the West? The Challenge of Diversity", przeprowadziła grupa bada­ czy z Krakowa i Wolverhampton pod kierownictwem autora dzięki grantowi otrzymanemu od Central European University w ramach Research Support Scheme (1995/1996). W pytaniu nr 23 zadaniem koderów było wpisanie w odpowiednie pole tekstowe wyczeqiujacej informacji na temat śmiertelnych ofiar, jeśli analizowany materiał dotyczył czyjejś śmierci. Następnie zebrany lak materiał poddano ilościowej i jakościo­ wej analizie. Próbę stanowiły dwa tygodnie konstruowane następujących dzienników i tygodników: Gazeta Wyborcza, Super Express, Rzeczpospolita, Express Wieczorny, Zycie Warszawy, Sztandar Młodych, Trybuna, Słowo — Dziennik Katolicki, Kurier Polski, Polska Zbrojna, Wprost, Nie, Polityka, Gość Niedzielny, Niedziela, Angora, Gazeta Polska, Cash, Prawo i Życie, Tygodnik Powszechny (polskie), oraz Daily Express. Daily Mail, Daily Star, Daily Mirror, Financial Times, Independent, The Daily Telegraph, 'The Guardian, The Sun, The Times, Catholic Times, Church Times, News of the World, New Statesman and Society, Private Eye, Spectator, Sunday Mirror, The Economist, The Sunday, Times, The Sunday Telegraph (drukiem prostym zaznaczono pisma wyznaniowe i religijne). 21 Z pewnością nie tylko oni i nie oni sami, ale w tym artykule nie omawiam roli i wpływu ideologii, polityków i np. terrorystów na brutalizację zawartości współczesnych mediów. 22 „Wiadomościami makabrycznymi" nazywam przekazy, których treścią (niekoniecznie jedyną) są okolicz­ ności czyjejś śmierci. Ich swoistym „bohaterem" jest moribundus — osoba pokazana na moment przed śmiercią, o której wiemy, że zginie, albo mortuus — trup, zwłoki osoby zabitej. 2i Baza danych liczbowych i tekstowych zajmuje w sumie 32 MB. Zawiera 10 877 rekordów. Dane dotyczące ofiar zebrano na podstawie pytań, na które koderzy udzielali odpowiedzi, wpisując fragmenty zdań w 3 pola możliwych odpowiedzi, albo też, co najwyżej, zaproponować określoną możli­ wość badania tak trudnych zagadnień, sprawiła, że przyjąłem założenie o tym, że już struktura wiadomości makabrycznych mówi wiele na temat kontekstu i treści informacji. W związku z tym uznałem, że można wyodrębnić prototy­ powe składniki takiej struktury i ograniczyć się do nich w dalszych badaniach. Opisuję te zabiegi w następnym podrozdziale. Istniejący związek między śmiercią jako wydarzeniem i jej okoliczno­ ściami ma przede wszystkim ilościowy charakter. Wyraża się on następują­ cymi zależnościami: wartość informacji rośnie proporcjonalnie do liczby zabitych, i maleje proporcjonalnie do odległości śmierci od centrum opisu (miejsca, w którym znajduje się narrator). Druga zależność odpowiada po­ działowi świata na centrum i peryferie obiegu informacji24. Jednocześnie jest oczywiste, że związek ilościowy jest kompensowany przez dane jako­ ściowe (wiążące się głównie z okolicznościami śmierci, typem moribundu- sa czy diabolusa). Jakość śmierci równoważy rozmiar i odległość zjawiska (wyrażalne w liczbach).

Struktura wiadomości makabrycznych

Śmierć jako jeden z najistotniejszych składników negatywizmu w mediach jest esencją złych wiadomości w prasie25. Marshall McLuhan pisze nawet, że prasa drukowana jest najodpowiedniejszym medium do wyrażania negatywi­ zmu: „prasa spełnia swoją funkcję najdoskonalej, kiedy ujawnia niskie strony życia". I dodaje: „Prawdziwa wiadomość to zła wiadomość — zła wiadomość o kimś, albo zła wiadomość d l a kogoś"26 — jak jest zawsze, gdy informu­ jemy o czyjejś śmierci. Dlatego śmierć „nie swoja" i „gwałtowna" stała się osnową negatywizmu w przekazach prasowych. Ale jaki jest mechanizm fun­ kcjonowania śmierci jako składnika takiego negatywizmu? Zdaniem McLuhana prasa, wykorzystując mozaikowość naszych skojarzeń, stwarza iluzję pełnego uczestnictwa czytelników w opisywanych wydarze­ niach. Najciekawsze dla czytelników są znajome wydarzenia w myśl zasady „wydarzenie, w którym się brało udział, powtórzone przez masowe medium, dostarcza przyjemnej powtórki przeżycia". Także Umberto Eco, roz­ ważając mechanizmy masowych zjawisk kulturalnych, stawia tezę, że najwię­ kszą przyjemność, a nawet atrakcyjne napięcie, sprawia nam powtórne prze- tekstowe, zawierające odpowiednio: pełna, nazwę moribundusa, rodzaj i okoliczności śmierci, kraj pochodze­ nia moribundusa. 24 Na temat koncepcji obiegu informacji na świecie, w tym także „koncepcji zależności", na którą się powołuje — zob. U. C a r 1 s s o n: Once Upon a New World Information and Communication Order. The Debate in UNESCO. rW:] Valeriana. Eseje o komunikowaniu miedzy ludźmi. Kraków 1996, s. 25-37. 25 Prasa brukowa stała się masowa dzięki żerowaniu na „opisach zbrodni, plotkach i skandalach". Dobrymi przykładami są Le Petit Journal Polydora Millauda, który zwiększył nakład z 357 tys. do 600 tys. egz.. opisując sprawę mordercy Tropmanna, oraz dzienniki Josepha Pulitzcra, których specjalnością było „wywie­ wnie na światło dzienne różnego rodzaju nadużyć, afer i oszustw, opisy przestępstw, zbrodni...". Zob. W. Pisarek: Prasa nasz chleb powszedni. Wrocław 1978. s. 138-9. 26M. McLuhan: Understanding Media... jw., s. 205. czytanie tego, co dobrze znamy i co potrafimy przewidzieć27. Śmierć, mimo tego że jest wydarzeniem powtarzalnym i nieuchronnym, nie może jednak być dla żadnego człowieka wydarzeniem „znajomym". O. Józef M. Bocheński pisze, że śmierć jako wydarzenie („bezpowrotna utrata świadomości"), którego nie można nigdy przeżyć, jest niepoznawalna28. Nie można też poznać śmierci innego człowieka, „śmierci nie swojej" — w tym sensie zawsze umie­ ramy samotnie. Z drugiej strony, twórcy masowej kultury, mistyfikując śmierć na różne sposoby (personifikując ją, nadając zaświatom upiorny charakter, mieszając śmierć z jej okolicznościami oraz łącząc ją z sądem pozagrobo­ wym29), schematyzują jej okoliczności i „przebieg". Zatem śmierć, będąc, jako wydarzenie, „czymś różnym od wszystkich zdarzeń i czymś w związku z tym w największym stopniu strasznym"30 — jest jednocześnie, jako zespół sche­ matycznych okoliczności i skojarzeń, tematem doskonale znanym i eksploato­ wanym. To przerażający charakter śmierci, jej niezrozumiałość i wszystkie owe mistyfikacje, które jej towarzyszą, tworzą mechanizm funkcjonowania śmierci jako składnika negatywizmu. Rodzi to następujące pytanie: czy można odkryć ten schematyzm przekazów makabrycznych, wyodrębniając s t r u k- turę przekazów, wyabstrahowane formalne składniki tekstów prasowych? Niektórzy potwierdzają, że sama struktura już jest przekazem. Na przykład Majid Tehranian, w eseju na temat wpływu globalnych wzorców komuniko­ wania na tożsamość przemocy, wojen i ludobójstwa31, zwraca uwagę na rolę odgrywaną przez bardzo konkretne sposoby omawiania konfliktów zbroj­ nych i nazywania zabitych (pochodzących przede wszystkim z obozu wroga). Pisze o nowym języku informowania o ofiarach — którego najciekawszym dla mnie przykładem są tzw. rachunki ciał {body counts). „Rachunki ciał" wystę­ pują w zdecydowanej większości danych do niniejszej analizy. Z pewnością liczby, określające przede wszystkim „śmiertelne żniwo", ale też np. wiek mortuusa, są stałym i znaczącym składnikiem przekazów. Jakość liczby ikoni- cznie określa obraz, pisze McLuhan, dając za przykład informację: „Rowerzy­ sta, 12, wpadł pod samochód"32. Łatwo można znaleźć potwierdzenie w da­ nych dla poruszonego przez McLuhana zjawiska usamodzielniania się liczb w tekstach dziennikarskich. Z pewnością takie liczby są jednym ze stałych składników przekazów i jako takie zasługują na poważniejszą analizę. Teun A. van Dijk w książce „News as Discourse"33 bada możliwości wy­ różnienia uniwersalnych schematów informacyjnych w prasie. Podaje przykła-

27 U. Eco: Superman w literaturze masowej. Powieść popularna: między retoryki] a ideologią. Pr/et. J. Ugnicwska. Warszawa 1996. s. 225. 28 J. M. Bocheński: O śmierci. Gazeta Wyborcza, 11-12 II 1995, s. 15. 29 Tamże. 30 Tamże. 31 Zob. M. Tehranian: World with/out Wars: Moral Spaces and the Ethics of Transnational Communication. Javnost / The Public (1994) torn i, 1-2. s. 85-89. 32 Zob. M. McLuhan: jw.. s. 108. 33 T. A. van Dijk: News as Discourse. Hillsdale 1988. dy takich struktur, które nazywa „hipotetycznymi schematami". Ale dla van Dijka równie ważna jest funkcja relacjonowania wydarzeń, narracji — opo­ wiadania o tym, co się zdarzyło. Stanowi ona podłoże wyróżniania schematów wiadomości. Na to, że struktury nie można odrywać od funkcji pełnionych przez jej elementy, zwraca także uwagę Eco, kiedy wprowadza pojęcie homo- logii strukturalnej34. Przestrzegając przed błędnym kołem, Eco uzasadnia traf­ ność badania elementarnych funkcji narracyjnych występujących w tekstach, aby odkryć związki łączące formalne składniki tekstu z elementami społeczno- -kulturowymi. Taką samą potrzebę widzi Stanisław Balbus, gdy wprowadza pojęcie intertekstualności35, w którym dużą rolę odgrywa relacja między wła­ ściwościami tekstu i kontekstem. Wymienione wcześniej hipotezy badań idą w parze z omawianym podej­ ściem funkcjonalno-strukturalnym. Wydaje się oczywiste, że sposób narra­ cji i wybór konkretnej formy są zarazem sposobem przekazywania treści, nawiązywania relacji między strukturami tekstowymi i strukturami społecznymi. Jeśli tak jest, to szukanymi przeze mnie prototypami wiadomości makabrycznych są funkcje najbardziej schematycznych składników przekazów o śmierci.

Podstawowe funkcje wiadomości makabrycznych

Najbardziej uniwersalną funkcją każdego przekazu publicznie poruszające­ go temat śmierci nie swojej jest od dawna chęć udzielenia przestrogi. Istnieje oczywista analogia między publiczną egzekucją w wiekach średnich i pokazy­ waniem przez media ofiar współczesnej wojny — jest nią zniechęcenie do niepożądanego działania. Pokazywanie śmierci ma odstraszać (przy okazji, może również zachęcać do zabijania albo nawet podnosić na duchu). Z drugiej strony, jak już pisałem, okoliczności śmierci są zwykle atrakcyjne ze względu na oczekiwania masowego odbiorcy, mają przyciągać odbiorców. Obie wy­ mienione funkcje przenikają się w szczególny sposób; nadawcy uświadamiają swoim odbiorcom różne niebezpieczeństwa i zagrożenia, zwiększając atrakcyj­ ność przekazów dzięki stosowanemu repertuarowi pokazywania okoliczności śmierci. Wszystko wskazuje na to, że prototypem wiadomości makabrycznej jest następująca struktura, składająca się z trzech elementów, pełniących trzy różne funkcje: «N osób zostało zabitych — w miejscu M — w okolicznościach 0». Okoliczności O budują atrakcyjność wiadomości. Są bardzo zróżnicowane. Mogą zawierać informacje o diabolusie, czasem wspominają nawet o angelusie — wybawcy. Ich zróżnicowanie oddaje różne typy śmierci obecne we współczesnych mediach. Miejsce śmierci M to coś więcej niż punkt

34 U. Eco: Superman... jw., s. 40 i nast. S. Balbus: Intcrtekstualność a proces historycznoliteracki. Kraków 1990. na mapie. Nadaje ono j a k o ś ć śmierci zgodnie z kierunkami i siłą przepływu informacji na świecie36. Liczba zabitych N (i umierających) pełni funkcje ważenia śmierci. Kolejność występowania składników prototypu jest mniej ważna niż gra, którą cały czas toczą między sobą i swoimi funkcjami: wysokie liczby równo­ ważą jakość (kraj pochodzenia moribundusa), a atrakcyjność niektórych okoli­ czności wypiera z kolei siłę liczb.

Ważenie śmierci: wielkie liczby

Liczba określająca „śmiertelne żniwo" jest jednym z najwymowniejszych składników przekazu. Często jest pierwszym, otwierającym elementem stru­ ktury wiadomości makabrycznych („pointa na początku informacji"). Niektó­ rzy badacze zwracają uwagę na dużą dysproporcję między liczbą prawdzi­ wych, śmiertelnych ofiar setek konfliktów na całym świecie, a ofiarami i kon­ fliktami, o których mówi się w mediach. Na przykład Tehranian wylicza, że rocznie na świecie ginie więcej dzieci (z niedożywienia) niż dorosłych (śmier­ cią gwałtowną), a zdecydowana większość krwawych konfliktów zbrojnych to walka o własne państwo prowadzona przez narody pozbawione podmiotowo­ ści prawnej. Tymczasem media nie mówią o dzieciach i narodach walczących o wolność, koncentrując się na terroryzmie i problemach państw skupio­ nych w ONZ37. Świadomy tych dysproporcji, ale ograniczając się do zawarto­ ści badanej prasy polskiej i brytyjskiej, zbadałem, jak przedstawiają one li­ czebność ofiar. Hierarchia najwyższych, rekordowych liczb przedstawia się następująco (w nawiasach nazwa mońbundusa-mortuusa i okoliczność lub miejsce śmierci): Prasa polska: 3,000,000 (zamordowani Żydzi): 1 000 000 (ofiary wojny domowej w Hiszpanii); 900 000 (zamordowani Żydzi w Treblince); 200 000 (duchowni zamordowani w ZSRR); 25 000-50 000 (ofiary wojny w Sri Lan­ ce); 50 000 (ofiary wojny domowej w Algierii); 18 000 (ofiary trzęsienia ziemi w Peru); 12 000 (ofiary konfliktu indyjsko-kaszmirskiego); 3586 (pacjenci szpitala Dziekanka); 1800 (rosyjscy żołnierzy ginący rocznie); 600 (ofiary wypadków drogowych w 1995 r. w Izraelu); 335 (Włosi i Żydzi zamordowani w czasie okupacji). Prasa brytyjska: 1 000 000 (ofiary wojny w Kambodży); 500 000-1 000 000 (ofiary wojny w Ruandzie); 50 000 (ofiary wojny w Sri Lance); 30 000-50 000 (ofiary wojny domowej w Algierii); 44 000 (samobójcy rocznie w krajach Unii Europejskiej); 20 000 (ofiary konfliktu indyjsko-kaszmirskiego); 18 000 (ofia­ ry konfliktów w RPA); 18 000 (ofiary wojenne w Turcji); 6000 (Muzułmanie

'6 O kierunkach przepływu informacji na świecie pisze m. in.: U. Carlsson: Once Upon... jw.. a także N. Chomsky, zwracający uwagę na mistyfikacje wolnego obiegu informacji w tzw. wolnym świecie. Zob. N. Chomsky: Zbrodniczy wolnv świat. Wywiad pr/cprowadzony w Internecie przez A. Lodvnskie- go. Gazeta Wyborcza 30 XII 1995 — 1 I 'l 996, s. 11'-13. 57 Zob. M. Tehranian: World... jw. w Bośni); 6012 (zamordowani w Rio de Janeiro); 1600 (zabici w Chinach); 1000 (zabici w Chile); 700 (zabici w Pakistanie); 300 (ofiary konfliktów w Ruandzie). Wymienione liczby, przerażające w kontekście śmierci, pojawiają się naj­ częściej w podsumowaniach materiałów dotyczących konfliktów zbrojnych. Takie podsumowania są jednym z ciekawszych typów wiadomości makabry­ cznych, umożliwiają bowiem wykorzystanie wysokich liczb, przy których li­ czone w setkach ofiary lokalnych konfliktów i wypadków wyglądają dosyć blado.

Jakość śmierci: geografia bogatych i biednych

Potwierdziła się hipoteza o zależności między odległością miejsca śmierci od centrum opisu (punktu narracji), jednak z pewną modyfikacją — otóż uległo rozszerzeniu pojęcie „punktu narracji" czy „centrum opisu". Okazało się, że dla prasy brytyjskiej owym centrum jest nie tylko Wielka Brytania, lecz najbogatsze kraje Unii Europejskiej, Azji, Australia i Stany Zjednoczone. Dla prasy polskiej, porównywalnie, jest nim pewien krąg cywilizacyjny, który można by nazwać kręgiem kultury atlantyckiej (Stany Zjednoczone, Unia Europejska). I tak na przykład, w prasie brytyjskiej nie znaleziono wzmianki o Ghanie, w której byłoby mniej niż 1000 ofiar śmiertelnych, a większość wiadomości o Chi­ le wymienia tysiąc ofiar reżimu wojskowego. Dla odmiany, uznano za wystar­ czające opisać jedną ofiarę małżeńskiej sprzeczki w Szwecji, duży materiał o Japonii pojawia się „już" przy 12 ofiarach, a o Islandii przy 19 zabitych przez lawinę. Bogatym i potężnym Stanom Zjednoczonym zwykle wystarczy pojedynczy mortuus (farmer, żołnierz, artysta). W prasie polskiej najbliżej owego środka narracji znajdują się na przykład: Izrael (1 żołnierz), Austria (4 Cyganów) czy Francja (1 terrorysta). Chiny pojawiają się już przy 42-44 ofiarach trzęsienia ziemi. Mamy oczywiście też sporo materiałów z pojedynczymi ofiarami z całego świata, jak na przykład opowieść o Filipińczyku zabitym przez pomoc domo­ wą, którą zgwałcił — ale w tych przypadkach największą rolę odgrywa trze­ ci i najbardziej złożony element struktury wiadomości makabrycznych: okoli­ czności śmierci.

Atrakcyjność śmierci: okoliczności

Uatrakcyjnianie wiadomości makabrycznych musi odbywać się w ramach określonego kulturowego archetypu postrzegania śmierci. Zatem zbadanie okoliczności umierania powinno umożliwić sprawdzenie głównej hipotezy, czyli odpowiedzi na pytanie: czy mamy do czynienia z dwoma odmiennymi kulturami obrazowania śmierci w Polsce i Wielkiej Brytanii? Analiza informacji makabrycznych, w której zwrócono szczególną uwagę na różnice w okolicznościach towarzyszących umieraniu, pokazała, że prasa polska w zasadzie nie różni się od prasy brytyjskiej pod względem przedsta­ wiania śmierci nie swojej. W obu systemach prasowych struktura wiadomości makabrycznych jest jednakowa, będąc odbiciem globalnych serwisów agen­ cyjnych. Dlatego typy okoliczności towarzyszących śmierci nie swojej w pra­ sie polskiej i brytyjskiej także są niemal identyczne. Bardzo podobne są też miejsca śmierci i liczebności umierających. Przedstawione poniżej kategorie okoliczności śmierci są zatem uniwersalne dla prasy polskiej i brytyjskiej (a może nawet dla globalnych serwisów agen­ cyjnych). Nie spełniają one warunków typologii. Stanowią sześć grup okolicz­ ności, które czasem nakładają się na siebie. Poniższy podział, zakładający uniwersalność prototypu informowania o śmierci, stanowi pewną propozycję przyjrzenia się tej tematyce we współczesnych mediach, z pewnością wartą dalszego pogłębienia. Jednocześnie jednak trzeba podkreślić, że poruszanie się na poziomie uniwersalnego prototypu w zasadzie wyklucza dotarcie do głęb­ szych różnic między obiema kulturami obrazowania śmierci, które muszą ist­ nieć przynajmniej ze względu na odmienności języków polskiego i angielskie­ go, czy też zgoła niepodobne tradycje patrzenia na mapę świata w obu krajach. W nawiasach podaję przykłady wydarzeń, które relacjonowano najczęściej w sposób pasujący do danej kategorii. Pierwszy przykład pochodzi z naszej prasy, drugi z prasy brytyjskiej38: 1. Nagła, nie swoja śmierć wojskowa, „literacka" (mors repentina milita- ris). Występuje w siedmiu odmianach. Ich wspólną cechą jest militarny kon­ tekst: użycie broni, walka zbrojna, zorganizowana przemoc człowieka prze­ ciwko człowiekowi. 1. 1. Śmierć romantyczna: moribundus ginie walcząc w obronie jakiejś idei, za którą warto zginąć. (Przykłady: polski żołnierz zamordowany w Rosji w 1940 r.; bojownik muzułmański zastrzelony przez żołnierza sił pokojowych ONZ w Bośni.) 1. 2. Śmierć codzienna, „zwykła", w wojnie: moribundus-iołnierz „umie­ ra przy pracy". Często trup pełni tu funkcję rekwizytu, materializm tego podej­ ścia przypomina XV-wieczne traktowanie publicznej śmierci. Zwykle później następuje typ 1. 6. (Przykłady: 10 bojowników zastrzelonych w zasadzce w Cze­ czenii; pięciu żołnierzy zabitych przez separatystów muzułmańskich w Kasz­ mirze.) 1. 3. Śmierć w zamachu: moribundus ginie nieoczekiwanie, zabity przez mordercę-zamachowca, który chce go zabić. Często śmierć jest tutaj skutkiem działania śmiertelnego rekwizytu — samochodu-pułapki, bomby itp. (Przykła­ dy: zamach na premiera Izraela Icchaka Rabina; śmierć 16 ludzi i samobójcy, który zdetonował trzymaną bombę w ambasadzie w Egipcie.)

38 Wzory dla niektórych typów okoliczności umierania zawdzięczam P. Ariesowi, który dokładnie analizuje zmieniające się podejście do śmierci w kulturze europejskiej i amerykańskiej. Niemniej, przedstawiona lista jest dokładnym odbiciem materiału zebranego w moich badaniach. Zob. P. Aries: Człowiek i śmierć... jw. 1.4. Śmierć w masowym zamachu: moribundus ginie przypadkiem w masakrze, spowodowanej atakiem na publiczne obiekty albo bliżej nie okre­ ślonych ludzi. Dużą rolę w mediach odgrywają tu szczątki ludzkie, które stają się przedmiotem zainteresowania dziennikarzy. (Przykłady: 7 osób rozerwa­ nych bombą w zamachu w Arabii Saudyjskiej; 12 ofiar rozpylenia gazu para­ liżującego w metrze w Tokio.) 1. 5. Śmierć grupowa w wyniku porachunków, rozliczeń: moribundus wraz z innymi, podobnymi do siebie uczestnikami grupy, ginie w wyniku ataku wrogiej, silniejszej grupy. Ten typ charakteryzuje się szczególnym okru­ cieństwem, przybierając często stylistykę horroru. (Przykłady: 10 dzieci zabi­ tych w masakrze w Kwamakhutha w 1987 w RPA; mieszkańcy 3 wiosek zmasakrowani przez Tamilów na Cejlonie.) 1.6. Śmierć jako suma ofiar: mortuus jest jedną z wielu ofiar w podsumo­ waniu wojny, konfliktu, zamachu. Środkiem wyrazu jest tutaj wymienianie wysokich, trudnych do pojęcia, liczb zabitych. (Przykłady: w Algierii zginęło 7 zakonników i zakonnic, fundamentaliści zamordowali także 109 obcokra­ jowców, w tym 32 Francuzów; Czerwoni Khmerowie w Kambodży zabili 1000 Kambodżan.) 1. 7. Śmierć w egzekucji: moribundus jest zabijany przez kata w egzekucji (indywidualnej lub masowej), przed którą często jest turturowany. Widać tutaj skłonność dziennikarzy do koncentrowania się na samym akcie pozbawiania życia. (Przykłady: 1865 osób poddanych egzekucjom w Chinach; 50 Ogoni zamordowanych w egzekucji bez procesu w Ghanie.) 2. Nagła, nie swoja śmierć w wypadku (mors repentina calamitosa) Wy­ stępuje w trzech odmianach. Jej najczęstsze okoliczności są związane z działa­ niem sił natury i technologii stworzonej przez człowieka oraz z gwałtownym, nieprzewidywalnym przebiegiem. 2.1. Śmierć w katastrofie naturalnej: moribundus ginie w wyniku klęski żywiołowej oraz różnych naturalnych katastrof. Często mortuus jest tutaj przedstawiany jako nieobecny, trudny do odnalezienia, a żywiołowi nadaje się cechy mordercy. (Przykłady: 42 osoby, które zginęły w Chinach w trzęsieniu ziemi; 16 ofiar lawiny na Islandii.) 2. 2. Śmierć w katastrofie w urządzeniu skonstruowanym przez czło­ wieka: moribundus ginie w wyniku błędnego działania, katastrofy, nieprze­ widywalnego zachowania jakiegoś ludzkiego wytworu. Ten typ często łączy się z obrazowaniem szczątków ludzkich, podobnym do przedstawiania śmierci w masowym zamachu (1. 4). (Przykłady: 31 oficjalnych, a w rzeczywistości tysiące ofiar Czarnobyla; oboje rodziców zabitych w wypadku samochodo­ wym w Rumunii.) 2. 3. Śmierć w dziwnych, niesamowitych okolicznościach: moribundus ginie w niezwykłej, atrakcyjnej dla mediów, sytuacji. (Przykłady: Cygan zatłu­ czony kijami basebalowymi przez skinów w Czechach; Szwedka zabita przez męża za to, że odkurzała, kiedy on oglądał ulubioną operę mydlaną w tv.) 3. Nagła, nie swoja śmierć znanej osoby (mors repentina honorabilis) Ten typ różni się od poprzednich brakiem anonimowości moribundusa. Tutaj jest on osobą znaną, przedstawianą często w charakterze pozytywnego wzorca życia. Nasuwa się analogia do traktatów ars bene manendi (wzorców „dobre­ go umierania") — ale tych późniejszych, szesnastowiecznych, w których umierający był osobą powszechnie znaną39. 3. 1. Śmierć współczesnego bohatera: moribundus jest kimś popularnym, zwykle funkcjonującym jako przykład szczęśliwego albo nieszczęśliwego ży­ cia. Najbardziej eksponowane bywa skrzyżowanie tego typu z typem 2. 3. (Przykłady: samobójstwo gwiazdy rockowej, Kurta Cobaina; śmierć Burta Lancastera.) 3.2. Śmierć historycznego bohatera: moribundus był kimś znanym i przypomina się jego śmierć ze względu na jej okoliczności. Często krzyżuje się ten typ z poprzednimi. (Przykłady: śmierć na stosie Joanny d'Arc; śmierć przywódcy Inków.) 4. Śmierć medyczna, szpitalna (mors hospitalis). Philippe Aries widzi w śmierci szpitalnej główny typ współczesnej śmierci, charakteryzującej się całkowitym odseparowaniem infirmusa-moribunda od żyjących ludzi. Ten typ, charakteryzujący się specjalnymi rekwizytami (jak np. kroplówki, aparaty ze sztucznymi narządami wewnętrznymi, rurki podłączone do ciała), występuje w prasie dosyć rzadko, przede wszystkim na zdjęciach. Widocznie obraz od­ grywa tutaj szczególną rolę. lnfirmus jest w nim zredukowany do dodatku do aparatury, mającej go podtrzymać przy życiu. (Przykłady: farmer zmarły na chorobę Creutzfelda-Jakoba w Wielkiej Brytanii; śmierć emeryta, pana Harrisa w RPA.) 5. Nagła śmierć w okolicznościach społecznych (mors repentina socialis) występuje w czterech odmianach. Podstawą wyodrębnienia tego typu okolicz­ ności śmierci jest dość liczna, osobna grupa wiadomości, w których moribun­ dus przedstawiany jest w ścisłym związku ze złymi wpływami rozwoju społe­ cznego i cywilizacyjnego (z patologiami społecznymi, skutkami nędzy, bie­ dy i bezrobocia itp.). 5. 1. Śmierć w nędzy: moribundus umiera z głodu, osiągając społeczne dno. Trup bywa pokazywany jako wielkomiejski rekwizyt. (Przykłady: 20 tajemniczych zgonów w Rumunii; ciała 7 noworodków zapakowanych w folię, odkryte w Japonii.) 5. 2. Śmierć samobójcza: moribundus sam się zabija. (Przykłady: pod wpływem „prania mózgu" przez kościół Moona, angielski piętnastolatek po­ pełnia samobójstwo; dr Jack Kevorkian pomaga 26 osobom popełnić samobój­ stwo w USA.) 5. 3. Śmierć w stylistyce filmu gangsterskiego: moribundus zostaje zabity przez mordercę-gangstera, osiłka, wynajętego zbira. Temu typowi zwykle to­ warzyszy stylistyka filmów gangsterskich i kryminalnych ze wszystkimi tego konsekwencjami. (Przykłady: Ormianin zamordowany w tajemniczych okoli­ cznościach w Polsce; ochroniarz zabija członka rywalizującego gangu w Wiel­ kiej Brytanii.)

59 Zob. M. Włodarski: Ars moriendi... jw., s. 250. 5.4. Śmierć jako suma ofiar: mortuus jest jedną z wielu ofiar w podsumo­ waniu, podobnie jak w kategorii 1. 6. (Przykłady: na świecie rocznie umiera 200 tysięcy kobiet, próbując pozbyć się ciąży; w okręgu Rio de Janeiro popeł­ niono 6012 morderstw w 1995 r.) 6. Śmierć własna, oswojona (la mort apprivoisée): Właściwie nie wystę­ puje w analizowanej prasie, ale mówi się o niej i pisze w kategoriach zalecane­ go (głównie przez prasę kościelną) ideału. Występuje w dwu odmianach. 6.1. Śmierć własna religijna: moribundus umiera zgodnie z wizerunkiem lansowanym przez Kościół. 6. 2. Śmierć własna świecka: moribundus umiera zgodnie ze świeckim obrządkiem.

Prototyp wiadomości makabrycznej: komentarz

Jedną z zasad praktycznego stosowania omawianego prototypu jest dobie­ ranie takich okoliczności śmierci, które pokazują swojego mortuusa w pozytywnym kontekście, a obcego w złym naświetleniu. Jak pisze Tehranian, takie zabiegi należą do stałego repertuaru stron konfliktów zbroj­ nych, wykorzystujących media40. Popularność poszczególnych kategorii okoli­ czności śmierci odpowiada randze wydarzenia i pozycji kraju w polityce międzynarodowej, z uwzględnieniem liczby ofiar. Zgodnie z tym, „najwdzię­ czniejszym" tematem są wojny (bo są stale, zapewniają najwięcej przewidy­ walnych ofiar w krótkim czasie i umożliwiają podsumowania uświadamiające rozmiary konfliktu). Następne w kolejce, klęski żywiołowe, zapewniają wzra­ stającą liczbę ofiar (w miarę ich szukania), dostarczają zawsze ciekawych szczegółów śmierci. Informacje podsumowujące, posługujące się kategoriami śmierci zbiorowej, tworzą odpowiedniki zbiorowych mogił, w których wyso­ kie liczby stanowią główny środek wyrazu. Wspólny prototyp nie jest tożsamy z identycznymi treściami, wypełniający­ mi go w prasie polskiej i brytyjskiej. Jedną z najgłębszych różnic jest wyraźna skłonność przedstawiania polskiej mors repentina militaris w romantyczno-hi- storycznej stylizacji. „Piękna śmierć", „śmierć uestetyzowana, śmierć jako te­ rapia i wyzwanie, patos i piękno zgonu ludzkiego nadające sens żałobie", „śmierć jako wartość integrująca", jak pisze Jacek Kolbuszewski41, nadal sta­ nowi w naszej prasie bardzo istotny wątek. W przeciwieństwie do prasy bry­ tyjskiej, często nadaje się nawet śmierci zupełnie niepotrzebnej42 pozytywne znaczenie, kontynuując „kult tragicznych bohaterów". W prasie brytyjskiej natomiast okoliczności śmierci zwykle są zindywidualizowane (indywidualne Jest okrucieństwo), pozbawione wymowy historycznych przykładów; przewa-

40 Zob. M. Tehranian: World... s. 85. J- Kolbuszewski: Cmentarze..., jw., s. 226. Mam na myśli pojęcie (i jego konkretyzacje) rozwinięte przez A. Bocheńskiego w rozdziale P'- O pozytywnym znaczeniu ofiar. [W:] A. Bocheński: Dzieje głupoty w Polsce. Warszawa 1984. ża mors socialis (gwałt, morderstwo, samobójstwo) i mors honorabilis. Bardzo mało pisze się o śmierci medycznej, szpitalnej, praktycznie nie ma mowy (nawet w pismach wyznaniowych) o śmierci oswojonej, przygotowanej. Wyraźne różnice istnieją także w prasowym obrazie najczęstszych okolicz­ ności śmierci łączonej z różnymi częściami świata. Ciekawym przykładem są Chiny, które dla Brytyjczyków są głównie terenem mors repentina calamitosa — a dla Polaków śmierci wojskowej, dysydenckiej. Podobnie Czeczenia; pra­ sa brytyjska łączy ją przede wszystkim z Rosjanami mordowanymi przez rebe­ liantów — prasa polska ze śmiercią żołnierzy obu stron konfliktu, ale głównie cywilów z czeczeńskich wiosek. Sama Federacja Rosyjska jest dla naszej pra­ sy terenem prawie wyłącznie mors militaris, a dla Brytyjczyków — śmierci w ka­ tastrofach, śmierci społecznej i cywilizacyjnej. Znaczne różnice występują też w przypadku Stanów Zjednoczonych, które dla polskich gazet są terenem śmier­ ci społecznej, samobójczej, a dla brytyjskiej — medycznej, szpitalnej oraz oswojonej, przede wszystkim pojedynczych i powszechnie znanych osób. Struktura wiadomości prototypowych odsłania też liczne wspólne tendencje dla prasy polskiej i brytyjskiej. W obu przypadkach śmierć jest wystarczają­ cym powodem poruszenia niektórych tematów i wspomnienia o niektórych miejscach na Ziemi. Podobieństwa dotyczą następujących zjawisk: zgodnego koncentrowania się na śmierci gwałtownej i nie swojej, skłonności do nasyca­ nia przekazów detalicznymi obrazami zwłok i okoliczności umierania, wy­ raźnej tendencji do materializacji zjawiska śmierci, skierowania wysiłków na rzecz odchodzenia od abstrakcji i symbolizmu w ujmowaniu tematu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że prasowy obraz śmierci i jej okoliczności przypomina pięt- nastowieczną pogardę dla świata doczesnego (wyrażoną na przykład w znamien­ nym traktacie De comemptu muncłi późniejszego papieża Innocentego III). Jednocześnie widać wyraźnie, że w badanych mediach nie ma podziału na kulturę śmierci rzymskokatolickiej oraz kulturę protestancką czy też świecką. Zuniformizowane, stereotypowe okoliczności śmierci są globalnym towarem na rynku informacji.

Spór o godność śmierci

Prawdopodobnie obraz śmierci w kulturze masowej i mediach (gwałtownej, nie swojej, opartej na uniwersalnym prototypie, materialnej, wyzbywającej się wszelkich elementów eschatologii i na wiele sposobów mistyfikowanej) spra­ wił, że Kościół katolicki rozpoczął starania o „przywrócenie godności śmier­ ci"'. Zwraca się uwagę na to, że śmierć powinna być zawsze traktowana jako fakt pierwszorzędnej wagi, którym ni wolno manipulować. Papież Jan Pa­ weł II w encyklice Evangelium vitae używa określenia „kultura śmierci", na­ zywając wybrane patologie zachodniego, linealnego świata: aborcję i eutana­ zję. Zdaniem Ojca Świętego kubura śmierci ma powszechny wymiar43, objęła

43 Zob. Gazeta Wyborcza 8-9 IV 1995. s. 14-15. też demokrację, która „utraciła zmysł etyczny, przekroczyła swój horyzont, naruszyła wartości nienaruszalne i absolutne, weszła w świat relatywizmu"44. Doprowadza to do „kryzysu moralnego kultury", która staje się „manifestacją egoizmu, indywidualizmu, praktycznego materializmu, powszechnego urze- czowienia ludzi". Pojawia się „pokusa rozwiązania problemu cierpienia" i uz­ nawania go „za zło samo w sobie, które należy wyeliminować". Zdaniem pa­ pieża, człowiek zaczyna się łudzić, że „może zapanować nad życiem i śmier­ cią"45. Inni używają ostrzejszych słów. Na przykład Jacek Kolbuszewski pisze, że polska kultura współczesna tkwi i coraz głębiej się pogrąża w pornogra- f i ę śmierci, której „jednym z przejawów (...) jest produkowanie tanich gadżetów o groteskowo traktowanej tematyce tanatologicznej"46. Z drugiej strony, na cmentarzach obserwujemy „zunifikowaną bezstylowość", „skon­ wencjonalizowaną cmentarną subkulturę", która jest „jedną z odmian współ­ czesnej kultury popularnej i z nią przede wszystkim dzieli swą estetykę, często będącą estetyką kiczu". Tą bezstylowością „rządzą zakłady kamieniarskie"47. Pornografia śmierci to też „nieustające pokazywanie przez telewizję w naj­ różniejszych filmach scen śmierci gwałtownej, zabijania, morderstw, egzeku­ cji", żeby było jak najwięcej trupów48, oraz masowe imprezy w „cmentarnym stylu". Doskonałym przykładem tego ostatniego jest współczesna wersja cel­ tyckiego festiwalu duchów, czyli tzw. święta Halloween49 (który urządza się już w Polsce). Z drugiej strony, co prawda, obserwujemy też renesans godnej śmierci — zainteresowanie cmentarzami (przejaw kultury wysokiej) i otoczeniem śmierci swojej. Kolbuszewski pisze, że cmentarz: („jest tekstem kultury), daje więc nie tylko świadectwo ludzkich losów (bo każdy grób jest przecież jakąś informa­ cją o pochowanym w nim człowieku), ale także obrazuje znamienny dla dane­ go czasu stosunek do śmierci, a zatem również stosunek do życia"50.

Mistyfikacja śmierci

Wiadomości makabryczne też są „tekstem kultury", ale są — co wykazały moje badania — tekstem opartym na dosyć prostym szablonie, którego skład­ niki pełnią różne funkcje. Ich prototyp jest jakby współczesnym cxemplum, wzorem uniwersalnej informacji, będąc przy tym konstrukcją dosyć pro­ stą l jasną. „Większość średniowiecznych dzieł skierowanych do szerokiego kręgu odbiorców musiało z konieczności posługiwać się nie zawiłymi, uczony­ mi argumentami, lecz środkami, które by przemawiały do wyobraźni ludzi

44 Tamże. 45 Tamże. 46 J- Kolbuszewski: Cmentarze... jw.. s. 3! 0. 47 Tamże, s. 237. 48 Tamże, s. 310. 49Zob. T. W r ó blcwsk i: Święto śmierci. Wprost 44, 3 XI 1W6. s. 60. J- Kolbuszewski: Cmentarze... jw., s. 30. prostych, a równocześnie pozostawały w ich pamięci. Takim środkiem, który spełniał powyższe warunki, były z pewnością przykłady czyli exemplcT5\ pisze Maciej Włodarski, zwracając uwagę na kulturotwórczą rolę średniowie­ cznych exemplow. Oczywistym atrybutem wiadomości makabrycznych jest to, że będąc glo­ balnym składnikiem masowego komunikowania, są jednocześnie składnikiem masowej, popularnej kultury. Media i kultura popularna mistyfikują śmierć nie tylko dlatego, że zgodnie z wymogami masowej publiczności zwracają wię­ kszą uwagę na niektóre, bardziej spektakularne aspekty umierania. Także, jak pisze Józef Bocheński, owa mistyfikacja wynika z sąsiedztwa różnych konwe­ ncji i różnych programów52. Produkty artystyczne kultury masowej (filmy, spektakle, niektóre nurty muzyki rockowej) łączą zaświaty z upiorami, a za­ światy są (niesłusznie) synonimem śmierci, czyli śmierć w sposób nie uzasa­ dniony jest łączona z upiorami... Sąsiedztwo programów informacyjnych oraz filmów fabularnych, czyli fikcji i prawdy, rodzi jeszcze inny skutek. Kiedy oglądamy transmisję z likwidowania sekty Davida Koresha, w której komandosi, czołgi i śmigłowce palą żywcem ludzi, a zaraz potem przyglądamy się patologicznym, „fikcyjnym" bohaterom — Hannibalowi Lecterowi, mon­ sieur Verdu, czy cierpliwemu mordercy z filmu „Seven", nie wspominając nawet o „Urodzonych mordercach" Olivera Stone'a, do pewnego stopnia traci­ my zdolność odróżniania świata rzeczywistego od fikcji. Rzeczywistość w wiosce globalnej („wsi utraconej" jak pisze Leszek Kołakowski53) staje się fikcją literacką. Ekran telewizora „nie tyle daje nam poczucie oswojenia ze światem, ile zaciera różnicę między rzeczywistością i fikcją na korzyść tej drugiej. Wszystkie te wojny, rewolucje, cierpienia i okropności, są to właści­ wie westerny, thrillery, ciekawe fantazje reżyserów. Miast stawać się bliską i dotykalną, rzeczywistość przeobraża się w fikcję literacką; miast nam dawać sposobność do uczestnictwa w sprawach świata czy do takiego uczestnictwa zachęcać, gęsta masa wzrokowej i słownej informacji, którą na próżno usiłuje­ my przetrawiać, oferuje nam świat, z którym utożsamiamy się na sposób este­ tyczny, tzn. z pewną dozą przyjemności, a bez odpowiedzialności"54. Ceną tego jest uprzedmiotowienie śmierci i schematyzacja okoliczności umierania — pojawia się śmierć jako rekwizyt scenograficzny lub jako ikona mierząca jakość problematyki. Oglądając sytuację śmierci nie do końca wie­ rzymy, że jest to zjawisko nieodwracalne — raczej, jak w teatrze, podświado­ mie wierzymy, że moribundus w sekundę po ujęciu kamery wstanie i pójdzie do domu, nagradzany oklaskami. Zuniformizowane okoliczności umierania w mediach, tak jak morderstwa fikcyjne i prawdziwe, są groźne nie ze względu na stopień brutalności, lecz ze względu na swoją uniwersalną atrakcyjność.

51 M. Włodarski: Ars moriendi... jw., s. 144. 52 Zob. J. M. Bocheński: O śmierci... jw., s. 15. 53 L. Kołakowski: Cywilizacja na ławie oskarżonych. Warszawa 1990, s. 38. 54 Tamże. Bibliografia

P. A r i e s: Człowiek i śmierć. Przeł. E. Bąkowska. Warszawa 1992. S. B a 1 b u s: Intertekstuałność a proces historycznoliteracki. Kraków 1990. A. Bocheński: Dzieje głupoty w Polsce. Warszawa 1984. J. M. Bocheński: O śmierci. Gazeta Wyborcza, 11 -12 II 1995, s. 15. A. Brückner: Dzieje kultury polskiej. Kraków 1931. N. C h o m s k y: Zbrodniczy wolny świat. Wywiad przeprowadzony w Internecie przez A. Lodyńskiego. Gazeta Wyborcza 30 XII 1995 — 1 I 1996, s. 11-13. M. C i c h y: Turysta w zaświatach. Magazyn Gazety Wyborczej nr 2, 101 1997 r., s.9-11. T. A. van D i j k: News as Discourse. Hillsdale 1988. U. E c o: Superman w literaturze masowej. Powieść popularna: miedzy retoryką a ideologią. Przeł. J. Ugniewska. Warszawa 1996. A. F i 1 a s, M. M a z u r: Pochwała nieśmiertelności. Wprost 44, 3 XI 1996, s. 58-59. J. Galtung, M.H.Ruge: The Structure of Foreign News. The Presentation of the Congo, Cuba and Cyprus Crisis in Four Foreign Newspa­ pers. Journal of Peace Research 1965 nr 2, s. 64-91. J. H u i z i n g a: Jesień średniowiecza. Przeł. T. Brzostowski. Warszawa 1992. J. Kolbuszewski: Cmentarze. Wrocław 1996. L. Kołakowski: Cywilizacja na ławie oskarżonych. Warszawa 1990. M. M c L u h a n: Understanding Media, the Extensions of Man. London 1994. A. O s c k a: Marność paradna. Magazyn Gazety Wyborczej nr 2, 10 I 1997 r, s. 6-8. Oswoić śmierć. Rocznik ME w Krakowie, t. XI, Kraków 1994. W. P i s a r e k: Prasa nasz chleb powszedni. Wrocław 1978. M. Włodarski: Ars moriendi w literaturze polskiej XV i XVI wieku. Kraków 1987. M. Włodarski: Obraz i słowo. O powiązaniach w sztuce i literaturze XV-XVI wieku na przykładzie „ars moriendi". Kraków 1991. T. Wróblewski: Święto śmierci. Wprost 44, 3.11. 1996, s. 60. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL. nr 1-2 (14^-150,

JANUSZ W. ADAMOWSKI

REKLAMA W MEDIACH A NOWE ZJAWISKA SPOŁECZNO-KULTUROWE W POLSCE Zarys problematyki

ie tak dawno jeszcze reklama, będąca, podobnie jak kolorowe skarpetki, Nspodnie „bikiniarki" czy też coca-cola symbolem konkurencyjnego, wro­ giego systemu społeczno-gospodarczego, z którym prowadzono zaciętą walkę ideologiczną, stanowiła dość skromną i raczej mało potrzebną sferę ekonomi­ cznej aktywności w Polsce. Legendarna już „oferta «ZREMB-u» zawsze na czasie" przez lata całe była swoistym wyjątkiem na reklamowej pustyni, a jeż­ dżące (w istocie dość bezmyślnie) tam i z powrotem dźwigi, żurawie hydrauli­ czne i koparki nie stanowiły z pewnością atrakcyjnego przykładu reklamowe­ go spotu. Sytuacja uległa zasadniczej odmianie z nastaniem gospodarki wolnorynko­ wej w Polsce. Razem z pojawieniem się na naszym rynku światowych potenta­ tów przemysłowych, by przykładowo wymienić tylko firmy tak wielkie, jak Procter and Gamble, Unilever, Coca-Cola Company czy Pepsico, zauważalny stał się również gwałtowny przyrost liczby działających w Polsce agencji re­ klamowych. Były to zresztą nie tylko filie renomowanych firm zagranicznych, jak np. Ogilvy and Mather, Saatchi and Saatchi czy McCann Ericson, ale także nasze rodzime agencje, które dzisiaj z powodzeniem działają na coraz bardziej trudnym i wymagającym polskim rynku, w warunkach stale nasilającej się walki konkurencyjnej. I w ten oto sposób reklama na trwale zagościła, wzorem państw rozwinię­ tych gospodarczo, także w naszym życiu społeczno-gospodarczym Ze względu na liczne audytorium potencjalnych odbiorców pojawiła się ona także w zmieniających się polskich środkach masowego przekazu, początko­ wo stanowiąc dla nich nawet swego rodzaju „szok kulturowy"1. Swoistym

1 Zob.: Polubić reklamę. Rozmowa z Witoldem G a w d ą, dyrektorem Biura Reklamy TVP S.A. Akimilnoś<"' Telewizyjne 1994. nr 12. s. 67. efektem tej wzmożonej ekspansji stały się liczne, interesujące i nierzadko no­ we zjawiska społeczno-kulturowe, mało lub też w ogóle nie dostrzegane doty­ chczas w naszym kraju. 1. Narodziny polskiego przemysłu reklamowego, a więc pojawienie się reklam na tak szeroką i nie spotykaną dotąd skalę, doprowadziło przede wszy­ stkim do wyraźnie zauważalnych zmian na rodzimym rynku pracy. Po pier­ wsze bowiem, wykreowanych zostało tysiące nowych, stosunkowo dobrze płatnych miejsc pracy, w od podstaw częstokroć tworzonych agencjach rekla­ my i marketingu oraz biurach badania opinii. Z drugiej zaś strony — prasowe reklamy (ogłoszenia) różnorodnych „łowców głów" zdynamizowały rodzimy rynek zatrudnienia, czyniąc łatwiejszym przepływ z firmy do firmy wysoko kwalifikowanych i poszukiwanych pracowników, co także bardziej upodobniło Polskę do rozwiniętych państw Zachodu. 2. Odrębną kwestię stanowią w tej analizie różnorakie zmiany ekonomicz­ ne, także dokonujące się w polskich mediach, wywołane tak znacznie rozsze­ rzoną obecnością reklamy w naszym życiu społeczno-gospodarczym, Z jednej strony bowiem zwielokrotniła ona wpływy finansowe licznych producentów, pośrednio też przyczyniając się do upadku (lub tylko osłabienia) innych, któ­ rych nie stać było na wydatkowanie relatywnie znacznych środków finanso­ wych na działalność promocyjną swych produktów. Z drugiej zaś — narastają­ ca walka o wpływy z reklamy stanowi bez wątpienia wielce istotny czynnik rozwojowy naszych rodzimych środków masowego przekazu, pozyskiwane bo­ wiem środki w znacznej części przeznaczane są na ich dalszy, ilościowy i ja­ kościowy rozwój. 3. Za jedno z istotniejszych zjawisk społecznych uznać należy wykreowa­ nie przez reklamę nowego modelu konsumpcji polskiego społeczeństwa. Te nowe aspiracje materialne Polaków w dużej mierze zrodziły się pod wpływem reklamowych ogłoszeń i spotów: prasowych, radiowych, lecz przede wszy­ stkim — telewizyjnych, chyba najbardziej poruszających wyobraźnię setek tysięcy osób. Dzisiaj bowiem przedmiotu westchnień wielu z nich nie stanowi już mały fiat, niegdyś szczęśliwie nabywany przy pomocy uzyskanego „po znajomości'''' talonu, lecz liczne, o wiele doskonalsze i bardziej efektowne pro­ dukty światowego przemysłu motoryzacyjnego, tak chętnie i często zachwala­ ne przez telewizyjne i prasowe reklamy. Nie stanowi też obiektu szczególnego pożądania „małe mieszkanko na Ma­ riensztacie'" współczesnego Kowalskiego wyposażone w lodówkę „Szron", pralkę „Frania,", telewizor „Neptun" i radioodbiornik „Pionier". Ich współ­ czesne odpowiedniki są do kupienia (a nie „zdobywania" czy też „załatwie­ nia') za prawdziwe, „twarde" złotówki, a bogata oferta tego sprzętu kusi każ­ dego niemal dnia w radiu, tv i kolorowych magazynach oczy potencjalnych jego nabywców. 4. Przejęcie przez Polaków nowych wzorców zachowań także (przynaj­ mniej w dość znacznym stopniu) dokonało się w efekcie akceptacji lansowa­ nych przez reklamę i odmiennych częstokroć od dotychczasowych przyzwy­ czajeń i działań. Takim stała się przykładowo moda na tak zwany aktywny styl życia i wypoczynku czy też zdrowe odżywianie się. Aerobik, calanetics, jog­ ging, dieta bezcholesterolowa są w dużej mierze efektem właśnie długotrwałych kampanii reklamowych takich produktów jak preparaty odchudzające i słodziki (np. „Slim-fast"), różnorakie margaryny, płatki zbożowe („Crunchies") oraz inne jeszcze produkty spożywcze i nie tylko, bo na przykład wyroby „Pumy", „Reeboka" czy „Adidasa.". Jeżeli dodać jeszcze do tego liczne reklamy kos­ metyków, takich jak np. pasty do zębów, szampony, kremy do opalania z tak zwanym filtrem ochronnym, środki do pielęgnacji ciała i innych, wpływające w udowodniony sposób na wzrost wielkości ich sprzedaży, to śmiało powie­ dzieć można, iż polepszenie stanu zdrowotności i generalny wzrost pozioma higieny osobistej także stały się efektem wspomnianej działalności. 5. Innym jeszcze ciekawym rezultatem pojawienia się na tak znaczną skalę reklam w polskich mediach wydaje się poszerzenie społecznej tolerancyjności wobec pewnych zjawisk i zachowań, dotychczas mało akceptowanych. Rzec by można nawet o swego rodzaju zmianie obyczajowości naszych rodaków. Może nie w pełni jest jeszcze akceptowana reklama śmiało wykorzystująca do swoich celów różnorakie motywy seksualne, choć jednak znaczna część prasowego audytorium zaakceptowała, jak się wydaje, ogłoszenia i reklamy tak zwanych agencji towarzyskich, gdzie zachwalają się „dominujące czaro­ dziejki", „ogniste, bezpruderyjne czterdziestolatki", „długonogie lwice", „sza­ lone maturzystki", „atrakcyjne, puszyste Joanny" czy też „słodkie Misiaczki". Nie budzą też chyba szerszego sprzeciwu reklamy tak zwanych artykułów wstydliwych, jak na przykład intymna bielizna, prezerwatywy czy też środki higieny osobistej — w tym podpaski higieniczne. Zakres tej tolerancji ma jednak z pewnością swoje granice, by przypomnieć tylko reakcje społeczne na reklamy firmy Benetton (na przykład przedstawia­ jącą księdza całującego zakonnicę) czy też billboard radia RMF-FM, prezentu­ jący nagą kobietę w towarzystwie znanych postaci naszego życia społecznego i politycznego. 6. Generalnie zresztą problem swoistego „sacrum i profanum" nierozerwal­ nie wiąże się z reklamą, także prezentowaną w masowych środkach przekazu. Za jej przyczyną między innymi przestaje być czystą, niczym nie skażoną świątynią sztuki świat polskiego teatru — wyniesiony na szczególny piedestał w latach minionego systemu, a dzisiaj, rzec można, normalniejący. Występowanie aktorów (także tych bardzo znanych i popularnych) w rekla­ mach stało się dla wielu z nich prostą koniecznością (wymuszoną sytuacja ekonomiczną, w jakiej się znaleźli), dla wielu zas z nas — jednak korzystnym przejawem normalności, zbliżającym Polskę do innych rozwiniętych państw świata, gdzie pojawienie się w reklamowym spocie nikomu specjalnie ujmy nie przynosi. 1 tak już będzie, mimo gniewnych pomrukiwań wielu teatralnych „guru", głośno mówiących o szarganiu narodowych świętości. Inna rzecz, że do grywania w filmach reklamowych zabierają się już nie tylko aktorzy, ale także inne osoby naszego tak zwanego życia publicznego — dziennikarze, prezenterzy radiowi i telewizyjni, wreszcie — piosenkarze, co ową wspomnianą już normalność zdaje się jeszcze bardziej umacniać. 7. Związek reklamy z kulturą to zresztą odrębna kwestia, wymagająca szer­ szego omówienia, już dzisiaj bowiem dość wyraziście uwidacznia się wpływ tej pierwszej na szeroko pojmowaną polską kulturę narodową, a w tym także jej masową odmianę. Owo swoiste powiązanie na linii reklama — kultura wydaje się zresztą obopólnej natury, ponieważ ta druga nie tylko jest „zasilana" reklamowymi produktami (mamy już przecież w Polsce festiwale reklamowej produkcji), ale też i sama wyraźnie stymuluje rozwój tej branży. Najogólniej rzecz ujmując, skuteczność promocji reklamowanego w me­ diach produktu jest nierzadko warunkowana silnymi związkami z rodzimym dorobkiem kulturalnym2, czego najbardziej wyraźnym dowodem wydaje się olbrzymi sukces kampanii reklamowej proszku do prania „Pollena 2000", opartej na słynnym sienkiewiczowskim „Ociec — prać?". Osobny fragment tych rozważań stanowić mogą kwestie dotyczące wpływu reklamy na rozwój polszczyzny3. Specyficzne zwroty zaczerpnięte z języka reklamy dość obficie zasilają bowiem nasze rodzime słownictwo, przy czym używane są one zarówno w sytuacjach śmiesznych (na przykład słynne już „z pewną taką nieśmiałością" Kasi Niekrasz), jak i najzupełniej poważnych. Nie­ które zaś z owych określeń przyjmowane są przez najmniej krytyczne grupy odbiorców (np. dzieci) bardzo dosłownie (na przykład niektóre słodycze to „czekoladowy jedwab", a „menthos" to obowiązkowo „fresh-maker"), dając początek wielu ciekawym i różnorodnym zachowaniom i reakcjom4. Warto też chyba podkreślić, że sam język używany przez fachowców od reklamy — tworu w istocie pochodzenia anglosaskiego — wniósł do polszczy­ zny dość znaczną liczbę zapożyczeń i „makaronizmów", co jednak wydaje się — mimo wszystko — zjawiskiem normalnym na obecnym etapie rozwoju tej sfery działalności w naszym kraju. 8. Wreszcie, szczególną uwagę zwracają związki i wpływ reklamy prezen­ towanej w polskich mediach na stan i rozwój życia społeczno-politycznego naszego kraju, co uwidoczniło się zwłaszcza po 4 czerwca 1989 roku. Już w trakcie ówczesnej kampanii przedwyborczej oczywiste stało się prze­ świadczenie, iż szerokie włączenie reklamy do działalności politycznej jest tylko kwestią czasu (i oczywiście pieniędzy), mimo że arsenał działań tego rodzaju, podejmowanych natenczas, był jeszcze stosunkowo ubogi. Następna kampania — prezydencka z 1990 roku przyniosła już pewne istotne ilościowe i jakościowe zmiany w tym względzie, podobnie rzecz się miała z kampanią poprzedzającą parlamentarne wybory z 1991 i 1993 roku. Miało też jednak wtedy miejsce zdarzenie, które mogło dość poważnie za­ chwiać przeświadczeniem o szczególnej skuteczności działań reklamowych

rur. uwagi na powyższy temat — Irena Tr/cicniccka-Schneide r: Postawy współczesnego Polskiego odbiorcy wobec mediów. Zeszyty Prasoznawcze 1995 nr 3-4. s. 77-78. O tych kwestiach dość szeroko pisze miedzy innymi Jcr/.v B r a I e /, y kt Język na sprzedaż. Wyd. ^eczpospolita. Warszawa 1995. Por. ciekawe uwagi na temat reklamy kierowanej da dzieci: Baśń dla zgłodniałych pensjonarek. Rzeczpo­ spolita nr 85 z 10 kwietnia 1996 roku. w polityce. Rzecz dotyczy oczywiście nieudanej, a wielce kosztownej akcji promującej w 1993 roku Kongres Liberalno-Demokratyczny, które to działania nie tylko nie przyniosły spodziewanych efektów politycznych, ale też i znacz­ nie nadwerężyły wizerunek tego ugrupowania. Lecz już przedwyborcza kam­ pania Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku, owo przekonanie o potrzebie i skuteczności oraz znaczącym wpływie reklamy na efekty osiągane przez działalność polityczną z pewnością znacznie umocniła5. 9. Warto podkreślić, że reklama najczęściej stara się wspierać szlachetne w założeniu cele, by przywołać tu liczne przykłady działań mających na celu ochronę zwierząt futerkowych, różnorodne akcje antynikotynowe i antynarko­ tykowe czy też kampanie na rzecz ochrony naturalnego środowiska człowieka oraz jego zdrowia (jaknp. walka z AIDS). Świadomie pomijam w tym miejscu reklamę przedsięwzięć z natury swej przestępczych, takich chociażby, jak sła­ wetna „Bezpieczna Kasa Oszczędności" Lecha Grobelnego. One bowiem same plasują się poza prawem i bezpośredni nadawcy tych reklam, zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem, nie biorą odpowiedzialności za ich treść i następstwa6. Jest jednakże niezbitym faktem sporadycznie negatywny wpływ reklamy na nasze życie i zdrowie. Takim będzie przecież bez wątpienia promowanie papierosów, alkoholu oraz innych używek, jawnie szkodliwych dla organizmu ludzkiego. Podobnie zresztą rzecz się ma z niektórymi medykamentami, np. środkami antybólowymi, których uśmierzające działanie nie zawsze jest prze­ cież tak dobroczynne, jak chcą tego ich reklamy, ból stanowi bowiem zazwy­ czaj dość wyrazisty sygnał nadciągającej choroby. Za szkodliwą uznać też można działalność reklamową, nakłaniającą do spożywania wielkich ilości słodyczy czy też nie zawsze zdrowej żywności (chipsy ziemniaczane, hamburgery, hot-dogi itp.). Sporadycznie negatywny wpływ (głównie psychologiczny) wywierają również niektóre reklamy zaba­ wek. 10. Za najbardziej jednak szkodliwe społecznie uznać wypada dość częste jeszcze, niestety, różnego rodzaju nadużycia i przekroczenia etycznych stan­ dardów, jakich dopuszczają się reklam oda wcy (nie tylko zresztą w Polsce). Problem ten sam w sobie stanowi temat dla odrębnego, obszernego opraco­ wania i jest bez wątpienia kwestią o fundamentalnym znaczeniu dla przyszło­ ści reklamy w naszym kraju. Wiedzą o tym zresztą zarówno odbiorcy reklam, jak i ich twórcy oraz zleceniodawcy. To głównie staraniem tych ostatnich opracowany został projekt „Kodeksu postępowania w dziedzinie reklamy"7. To dzięki tego rodzaju działaniom nie ma już w Polsce tak drastycznych przy-

5 Zob. ciekawe spostrzeżenia dotyczące reklamy politycznej, prezentowanej w TYP: Maciej Piotrowski: Kilka kłopotliwych pytań. O płatnej reklamie wyborczej. Aktualności Telewizyjne 1995 nr 10. s. 68 i następne. 6 Najgłośniejsze przedsięwzięcia finansowe typu „piramida" w zasadniczej mierze miały szansę rozwoju i odniosły „sukces" właśnie dzięki agresywnej działalności reklamowej w mediach masowych (np. słynna rosyjska „MMM" Siergieja Mawrodiego czy też liczne „piramidy" bułgarskie). 7 Zob. Kodeks postępowania w dziedzinie reklamy. Aktualności 'Telewizyjne 1994, nr 11, s. 65-70. padków łamania elementarnych zasad etyki, jak to miało miejsce nie tak daw­ no jeszcze, gdy emitowano przed i po „Dobranocce" reklamy zabawek firmy Matei". Szczęśliwie nie ma też w naszym kraju miejsca dla takich nagannych działań, jak na przykład reklama porównawcza czy też podprogowa8. Denerwują nas zapewne (choć chyba już znacznie mniej, aniżeli jeszcze kilka lat temu) przerywane reklamami audycje telewizyjne i — generalnie — swoista natrętność reklamy w mediach. Nie może budzić naszej pełnej akcep­ tacji fakt, że reklamie podporządkowanych zostało wiele dziedzin naszego życia, takich jak na przykład czas i scenariusz wielu imprez sportowych i kul- turalno-rozrywkowych, liczne programy radiowe i telewizyjne, układ graficz­ ny i zawartość popularnych gazet i magazynów prasowych, a nawet zachowa­ nia osób publicznych — w tym także naszych ulubieńców. Ba, dochodzi nawet do tego, że intensywnie reklamowana jest sama działalność reklamowa (vide — telewizja publiczna). 11. Niezbitym faktem jest jednak, że nikt już dzisiaj w Polsce nie może bezkarnie ignorować istnienia reklamy. Stanowi ona nie tylko ważny element działalności gospodarczej w systemie wolnorynkowym. Jest bowiem także niekwestionowaną potęgą — co pojmować należy zarówno w kategoriach czy­ sto ekonomicznych, jak i — co ważniejsze — społecznych. Świadczą o tym niebanalne sukcesy (polityczne i rynkowe) tych, którzy poddali się jej działa­ niu, jak i wielkie pieniądze wprowadzane rokrocznie do tej sfery społeczno- -gospodarczej aktywności. Dzięki reklamie zmieniło się radykalnie także oblicze polskich mediów masowych (nowoczesna szata graficzna, doskonała technika radiowa i telewi­ zyjna, komputeryzacja redakcji, wysokie płace dziennikarzy), nie wspominając już nawet o tzw. reklamie zewnętrznej, wspaniale ubarwiającej polski krajo­ braz. Negatywne strony działalności reklamowej mimo wszystko wydają się więc stosunkowo niską ceną płaconą za dochodzenie naszego kraju do stanu normalności także i w tej sferze. Dalsze „ucywilizowanie" tej dziedziny aktywności w Polsce tak, aby roz­ wijała się ona w sposób przyjazny dla co najmniej większości naszego społe­ czeństwa i aby działała ona także na rzecz konsumentów, a nie tylko producen­ tów dóbr i usług, jest jednak nadal zadaniem stojącym przed tymi wszystkimi, którzy bezpośrednio, ale też i tylko pośrednio czują się z tą sferą związani9.

(\/r°T Moralność reklamy. Rozmowa ze Sławomirem N o w o t n y m. prezesem polskiego cxklziału IAA (Międzynarodowego Stowarzyszenia Reklamy). Aktualności Telewizyjne 1994, nr 11, s. 58 i następne. ^e8^'y działalności reklamowej w mediach są coraz bardziej precyzyjnie określane, między innymi ^dokumentach takich jak: Ustawa o radiofonii i telewizji, art. 16 —- z 29 grudnia 1992 roku (Dziennik Ustaw j . z 1993 roku, poz. 34) oraz Rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie zasad reklamowej w programach radiofonii i telewizji — z. 20 maja 1993 roku (Dziennik Ustaw nr 44 1W93 roku, poz. 204). Zeszyty PRASOZNAWCZE Kmków 1997 R. XL. nr 1-2 (149-150)

MAŁGORZATA BYRSKA

PRAWNE IMPLIKACJE ZAMIESZCZANIA INFORMACJI W SIECIACH CYFROWYCH

raz ze wzrostem mocy obliczeniowej komputerów rozszerza się obszar Wich zastosowań, obejmując coraz to nowe dziedziny życia. W związku z tym powstają również nowe typy oprogramowania nieraz o nieprzewidywal­ nych wcześniej możliwościach, a stąd wymagające nowych uregulowań pra­ wnych. Jako spektakularny przykład może posłużyć krótki opis rozwijanego obec­ nie oprogramowania umożliwiającego poruszanie się w trójwymiarowym komputerowym świecie, którego ruchomy krajobraz jest oglądany na specjal­ nym monitorze lub w specjalnych okularach (tzw. rzeczywistość wirtualna — virtual reality). Ruchy głowy lub gałek ocznych powodują płynną generację coraz to innego obrazu otoczenia, dlatego — jak w świecie rzeczywistym — można się poruszać do przodu, na boki, do tyłu, zwiedzając np. kolejne sale Luwru, podchodząc do poszczególnych obrazów i rzeźb, studiować ich szcze­ góły. Robienie komputerowych kopii wybranych obrazów mistrzów malarstwa nie będzie stanowiło żadnego problemu technicznego. Musi jednak istnieć podstawa prawna takiego kopiowania i ogólne uregulowanie zagadnień specy­ fiki kopii komputerowych dzieł. Przedstawione granice ludzkiej inżynierii informatycznej są jeszcze niedo­ stępne przeciętnemu użytkownikowi komputera, ale już dzisiaj jest możliwe wytwarzanie komputerowych kopii tekstu czy obrazu i przesyłanie ich na dale­ kie odległości, co jest symbolem nowego pola eksploatacji utworów. Zwiększająca się moc komputerów kieruje też wysiłki programistów na rozwój szczególnej kategorii oprogramowania zawierającego elementy sztucz­ nej inteligencji1. Związana z tym problematyka tworzenia, wykorzystania i ochro-

1 Por. R. Tadeusiewicz: Tryumf czy kapitulacja rozumu? Znak 1995, nr 9, s. 59 i n.; P. M a c s: Oprogramowanie inteligentne. Świat Nauki 1995, nr 11, s. 62 i n.; D. B. L e n e t: Sztuczna Intel igencja. Świat Nauki 1995. nr 11, s. 54 i n.; WIPO Worldwide Symposium on the Intellectual Properly: Aspects of Artificial Intelligence, Stanford University, March 25 to 27, 1991. ny baz danych i baz wiedzy stwarza nowe sytuacje prawno-ekonomiczne, których ocena na gruncie obowiązującego ustawodawstwa nie zawsze jest mo­ żliwa. W dalszych rozważaniach postaram się naświetlić najnowsze aspekty rozwoju oprogramowania.

Miejsce komputera w nowych rozwiązaniach Technologii cyfrowej

Komputer od początku istnienia był maszyną cyfrową, a nie analogową. Bi­ narne stany jego układów logicznych ulegają zmianie tylko w dyskretnych chwi­ lach czasu (nie ciągle), zgodnie z impulsami jego wewnętrznego zegara. Zaproje­ ktowany więc do przetwarzania liczb binarnych zapoczątkował erę technologii cyfrowej, która w porównaniu z technologią analogową (ciągłą) wykazała dużo większe możliwości w precyzji, szybkości przetwarzania i przesyłaniu informacji. W latach 80. powszechny dostęp do małych mikro- i minikomputerów osobistych uzyskały miliony prywatnych osób. Lata 90. przyniosły jednak za­ sadniczą zmianę. Komputery przeniknęły do wszystkich możliwych tech­ nicznych systemów działalności człowieka i pozostając w tych systemach icłi sercem i mózgiem, przestały być w nich widoczne. Wykorzystując, progra­ mowane z własnego aparatu, usługi nowoczesnej centrali telefonicznej, nie­ świadomie korzystamy z komputera. Elektroniczne kasy sklepowe przyspie­ szają obsługę klientów, ale ich zasadniczym celem jest przesyłanie raportów do komputera sklepowego, który na tej podstawie decyduje o wysyłaniu zamó­ wień dla uzupełnienia towarów. Naukowiec przeprowadzający obliczenia w sie­ ci akademickiej nie wie dokładnie, z którego komputera korzysta. Nowoczesne usługi bankowe, pozwalające na podstawie karty osobistej pobrać pieniądze z automatu (bankomatu) zainstalowanego na różnych ulicach miasta, czy sy­ stem kart kredytowych obsługiwanych w większości sklepów krajów rozwi­ niętych działają w oparciu o bliżej nie zlokalizowany komputer. Wszystkie te rozwiązania stały się możliwe, gdy technologia cyfrowa umo­ żliwiła dołączenie komputera do sieci komunikacyjnych. W latach 90. istotną nowością stało się więc powszechne przesyłanie infor­ macji cyfrowej na duże odległości. Rozwój sieci Internet2 pozwolił na wykorzystanie anonimowych kompute­ rów i uzyskanie dostępu do ich baz danych zawierających dane encyklopedy­ czne czy ogłoszenia o usługach. Można dzięki nim również przesyłać własną korespondencję. Nadszedł jednak czas, w którym technologia cyfrowa w coraz większym Ropniu oddziałuje też na aspekty życia tradycyjnie związane z wytwarzaniem

Siec /werncr na początku 1996 r. zrzeszała 49 milionów użytkowników w 96 krajach. Por. R.Kolsr a d: jj*kPodłączyć się do Internetu, cz. 1 (cz. 2). Software, Narzędzia, Programy Sieci, 1996, nr 1 (nr 2); (li vt r e" ^ weJść do sieci Internet, PC Magazyn po Polsku, 1995, nr 1; W polskiej ustawie o łączności 19-95' ™ 177, 1X>Z' 564 oraz komcmar/" tl° leJ ustawy, St. Piątek. L. S l c p n i a k: Prawo Komunikacji, Warszawa 1995) uznano Internet za sieć telekomunikacyjna, a nie komputerową, co powo- J , ze wiele firm powinno się ubiegać o koncesję na usługi, np. w zakresie udostępniania kont. dzieł zaliczanych do dóbr kultury. Pociąga to za sobą konieczność modyfikacji niektórych aspektów uregulowań prawnych. Na przykład eksploatowanie utworów w sieci komputerowej może doprowadzić do zatarcia różnicy mię­ dzy autorem i wydawcą (najczęściej będzie to jedna osoba), jak również autorem a recenzentem, który często będzie współautorem pracy w trady­ cyjnym ujęciu3.

Nowe formy przekazu w technice cyfrowej

Dotychczasowe uregulowania prawne w wystarczający sposób zabezpie­ czały właściwe rozstrzyganie prawie wszystkich sytuacji prawnych, jakie mo­ gły zaistnieć w procesie tworzenia i dystrybuowania dzieła. Jednak ogól­ ność i kompletność uregulowań prawnych, powstających na pewnym etapie rozwoju cywilizacji, zawsze wynikała ze stopnia przewidywalności zaistnienia wszystkich możliwych sytuacji prawnych. W omawianym kontekście ogólność ta była w sposób nieświadomy limitowana przez ustawodawcę do granic stoso­ walności od dawna znanych metod technologii analogowej, jakie używane były w procesie technicznego utrwalania (zapisu), powielania (kopiowania), przetwarzania (opracowywania, modyfikowania), dystrybucji dzieła lub infor­ macji z nim związanych. Do wszystkich tych czynności można było wykorzy­ stywać klasyczną technologię analogową (nagrywanie płyt rowkowych, mag­ netycznych taśm audio i wideo, druk książek, tworzenie i dystrybucja filmów, przesyłanie sygnałów radiowych i telewizyjnych). Obecnie w coraz większym stopniu do czynności tych angażowana jest technologia cyfrowa.

Nowe formy powielania

W ostatnich kilku latach nastąpiło zasadnicze rozszerzenie granic technolo­ gicznych, implikujące nowe nieprzewidywalne możliwości przetwarzania i prze­ syłania informacji między ludźmi. Korzenie tej nowej technologii tkwią w pow­ staniu nowego narzędzia, jakim jest komputer. Równolegle ze wzrostem mocy obliczeniowej komputerów powstawały nowe narzędzia do współpracy z nimi, z konieczności również zbudowane w oparciu o technologię cyfrową. Niektóre z nich zwane są urządzeniami multimedialnymi4, gdyż związane są z obróbką

• Zob. H. H c k e r: The Publisher in the Electronic Age: Caught in the Area of Conflict of Copyright and Competition Law, (2) European Intellectual Property Review 1995, s. 75 i n. (cyt. dalej jako EIPR). 4 Por. M. D. Scot t, J. L. Tal b o 11: Interactive Multimedia: What is it. Why is it Important and What docs one Need to Know about it? (5) EIPR 1993. s. 284 i n.; M. Turn e r: Do the Old Legal Categories Fit the New Multimedia Products? A Multimedia CD-rom as a Film. (3) EIPR 1995. s. 107 i n.; T. W a c h t c !• Multimedia und Recht, Gewerblicher Rechtsscliutz unci Urheberrecht — Int. Teil 1995, nr 11, s. 860 i n. (cyt- dalej GRUR Int.); A. M i I 1 e: Legal Aspects of the Production. Distribution and Use of Multimedia Works. Copyright Bulletin. 1995. vol. XXIX. No 2. s. 6 i n. N. E. Muenching e r: French Law & Practice Concerning Multimedia and Telecommunications, (4) EIPR 1996, s. 186 i n.; U. L o e w e n h e i ni'. Multimedia and European Copyright Law, International Review of Industrial Property and Copyright Lav 1996, No l,s. 4 lin. i przesyłaniem do komputera sygnałów pochodzących z wielu mediów: głos, obraz, ruch. Powstanie sieci informatycznych niesie ze sobą szereg korzyści i zagrożeń. Po tych pierwszych możemy zaliczyć: bezpośredni dostęp do banków danych na całym świecie; transmisja informacji w czasie realnym; wymiana zdań bez względu na odległość i różnice czasowe; archtekci mogą korzystać z trójwy­ miarowego obrazu swoich zamysłów przed rozpoczęciem budowy, techniki wirtualne mogą prowadzić bezbłędnie rękę chirurga itd. Wreszcie świat sztuki i rozrywki uzyska narzędzie, które pozwala zaspokoić najbardziej wyrafinowa­ nych twórców i odbiorców sztuki i rozrywki. Zagrożenia już dzisiaj istnieją w sieci Black Net, których zadaniem jest dostarczenie poufnych informacji dotyczących przedsiębiorstw i pojedynczych osób, a także możliwość powstania sieci rasistowskich, faszystowskich, sieci dla terrorystów itp., sprzecznych z prawem i moralnością. Jednym z decydujących elementów w nadchodzącym stuleciu stanie się kwestia szyfrowania, kodowania przekazu nadawanego siecią cybernetyczną. Chodzi tu zarówno o ochronę dóbr osobistych, jak i tamę przeciw piractwu poufnych danych. W Stanach Zjednoczonych FBI zamierzało wprowadzić do wszystkich komputerów clipper chipy, czyli coś w rodzaju „pchły" podsłuchiwaczki. Jed­ nak Kongres w imię I Poprawki o wolności słowa i pod naciskiem lobby informatycznego zablokował tę decyzję. W związku z rozwojem technologii cyfrowych umożliwiających łatwe magazynowanie, a następnie transfer informacji z banków czy baz danych do dowolnej osoby, zjawia się potrzeba dokładnego określenia prawnych zasad dostępu do tych zasobów oraz sprecyzowania uprawnień autorskich. Dzisiejsze bazy danych umożliwiają dwojaki sposób pozyskiwania infor­ macji (odpłatne lub nieodpłatne): tylko przez przeglądanie udostępnionych in­ formacji oraz przez przeglądanie i kopiowanie całych zbiorów ze specjalnych katalogów, zawierających nie tylko zbiory typu public domain. Najbliższa przyszłość przyniesie powstanie centrów informatycznych5 o nie­ istotnej lokalizacji, w których użytkownik będzie mógł zamówić jak w wypo­ życzalni lub w firmie dostawczej kopię wybranej książki w wybranym języku, którą może odczytać z monitora (za mniejszą opłatą) lub której wydruk w dowolnym formacie może zostać przesłany na jego własną drukarkę (za większą opłatą). Będzie mógł zamówić kopię wybranego obrazu słynnego ma­ larza, którą sam wykona przy pomocy kolorowego plotera, cyfrową kopię utworu muzycznego, którą następnie odtworzy w domu z użyciem wysokiej jakości odtwarzacza CD, trójwymiarową kopię cyfrową rzeźby Wenus z Milo, którą następnie odtworzy w pomniejszeniu w bloku gipsowym za pomocą

« " ^; K i t a g a w a: Computer, Digital Technology and Copyright, materiały WIPO Worldwide ]0Q4)0S*Um on the Future of Copyright and Neighboring Rights, Le Louvre, Paris, France — June 1 to 3, T~?7» s> 115 i n.; R. L. Hais, Jr: Liability of On-line Service Providers Resulting from Copyright Jjjjnjngement Perdormed by their Subscribers 1996. (5) EIPR, s. 203 i n.: W. J. Coo k: Why Internet Service "°vtaers Schould by Copyright Guardians, Copyright World 1996, vol. 60, nr 5, s. 128 i n. trójwymiarowej frezarki XYZ, czy w końcu cyfrową kopię ulubionego filmu, która to kopia pod względem jakości dorównywać będzie oryginałowi (co tak bardzo odróżnia dzisiejsze analogowe kopie wideo od ich oryginałów). Wszy­ stkie te zamówienia centrum zrealizuje, przeszukując różne bazy danych u roż­ nych krajach. Automatycznie też pobierze opłatę z konta użytkownika i prześle odpowiednią opłatę na konto autora. Niektóre z tych usług już są realizowane przez amerykańską sieć CompuServe. Przyszłość więc może przynieść znik­ nięcie dużej ilości księgarń, a nawet idąc dalej zniknięcie w ogóle wydaw­ ców i dystrybutorów dzieł, które są jeszcze autorsko chronione, gdyż w wersji najbardziej radykalnej autorzy lub ich pełnomocnicy sami będą realizować swoje prawo do dystrybucji przez rozsyłanie do użytkowników dowolnej ilości swoich własnych utworów lub w ramach promocji i reklamy ich bezpłatnych streszczeń. Radykalnie ulegną więc też obniżeniu koszty ponoszone dotych­ czas na infrastrukturę (drukarnie, papier, składowanie, transport), a przede wszystkim skróci się czas dystrybucji od chwili stworzenia dzieła do momentu jego odbioru. Technika komputerowa umożliwi też o wiele szybszy wybór i szyb­ szą „konsumpcję" dzieł przez odbiorcę. Wygląda więc na to, że cyfrowa technologia w XXI wieku podporząd­ kowana będzie jednemu zadaniu: w jak najkrótszym czasie przetworzyć i do­ starczyć człowiekowi jak największą ilość wstępnie wyselekcjonowanej infor­ macji. Rola poszczególnego człowieka sprowadzi się do jej ostatecznej selekcji i wykorzystania.

Autorskoprawne implikacje przetwarzania i przekazu informacji w technice cy­ frowej

Tak łatwe operowanie cyfrowymi kopiami utworów niesie ze sobą jednak pytania o granice dozwolonego kopiowania i przeróbek, o granice dalszej re­ dystrybucji i metody walki z piractwem. Pojawiają się zasadnicze pytania, takie jak np. problem definicji oryginału dzieła6. Utrwalone dzieło bowiem może mieć od razu postać cyfrową, np. obraz zaprojektowany z użyciem komputera i zapamiętany jako zbiór binar­ ny, choć jego analogowe ustalenie nastąpiło oczywiście wcześniej na ekra­ nie monitora, a więc w sposób nietrwały. Gdy obraz ten zostanie wydruko­ wany (namalowany) po raz pierwszy, będzie stanowił tylko swoją pierwszą kopię, gdyż wszystkie następne będą nie do odróżnienia. Tak więc nośni­ kiem oryginału dzieła będzie cyfrowa postać zbioru wyjściowego. Dzisiaj z ta­ kim przypadkiem spotyka się na co dzień projektant podzespołów mechani­ cznych, których precyzyjny kształt powstaje w komputerze przy pomocy programów wspomagających projektowanie typu AUTOCAD (Computer Aided Design). Pierwszą rzeczywistą kopię wykonuje frezarka cyfrowa zgod-

6 Co do prób definicji „oryginalności" utworu por. T. Grześ z a k: Uwagi dotyczące planowanej regulacji droit de suit w prawie polskim, ZNUJ 1991, z. 51. s. 123 i n. nie z komputerowym projektem. W przyszłości tą metodą mogą posługiwać się rzeźbiarze. Czy więc zdigitalizowane prace mogą być odrębnymi przedmiotami prawa autorskiego? Zdigitalizowane oryginały to jak zaszyfrowane utwory, ale zdi- gitalizowana forma nie jest formą końcową, jak przy tłumaczeniu czy modyfi­ kacjach. Jest to forma przejściowa robiona w konkretnym celu, aby ułatwić przechowywanie i transport utworów. Po dedigitalizacji przekazywany przed­ miot wraca do oryginału. Jednak ta nowa kategoria utworów może zacząć żyć własnym życiem. Zwraca się też uwagę na fakt, że taki „utwór1" nie ma formy wyrazu, istot­ nej dla prawa autorskiego; czy zatem zdigitalizowane utwory nie będą autor­ sko chronione? Wydaje się raczej, że teorie prawa autorskiego dotyczące pro­ blemu: co chronimy w prawie autorskim — formę czy treść dzieła, powinny ulec przemodyfikowaniu, ponieważ zero-jedynkowe dane w formie cyfrowej nie mają „formy'" w tradycyjnym znaczeniu, a równocześnie nie można im odmówić ochrony autorskoprawnej. A zatem nie forma, ale kontrolowalność zdigitalizowanych informacji będzie słowem kluczowym dla twierdzenia o przy­ jęciu ochrony autorskopra wnej. Technologia cyfrowa niesie dalsze problemy, lakie jak: multimedia w pra­ wie autorskim jako nowa kategoria przedmiotów; autorstwo utworów multi­ medialnych; prawo do digitalizacji jako nowe uprawnienie autorskie; pytanie, czy transmisja jest publikacją utworu? Dane w technice cyfrowej są łatwiejsze do kopiowania z zachowaniem tej samej jakości; łatwiejsze do transmisji; łatwiejsze dc modyfikowania. W kon­ sekwencji autorzy utworów w zdigitalizowane) postaci mogą być pozbawieni możliwości kontroli korzystania ze swoich prac. Z drugiej strony, producent dzieła medialnego będzie mógł dość łatwo znaleźć informację o dziełach auto- rskochronionych i uzyskać licencje od uprawnionych w celu wykorzystania tych dzieł. Jako argument w dyskusji niech posłużą dwa rzeczywiste przy kłady, nad jakimi już dzisiaj zastanawiają się znawcy probierni!''. Pierwszy związany jest z już stosowaną cyfrową techniką kolorów-ans a sta tych czarno-białych filmów bez zgody ich twórców w Dragi wypłynie prakty­ cznie po roku 2000, gdy planowane jest we Francji rozpoczęcie eksploatacji telewizji cyfrowej. Obecność w każdym domu źródła cyfrowego sygnału wi­ deo, który przez każdego profesjonalnego użytkownika komputera może być dowolnie modyfikowany, miksowany i używany jako materiał wyjściowy do własnej twórczości, musi rodzic pytania o moż!iwości prawnego zapobieżenia takiemu działaniu. Trzeba dodać, że takich manipulacji sygnałem ieicw«zyj- nym nie umożliwia dz.Mejsza analogowa technika transmisji.

7 Zob. A. Lange: The Impact of Digital Tochtsoiodc:-. on ihe Authors K:,:h; and Neighboring K'sghts. materiały WIPO Worldwide Symposium i-n the Impact of Digital Technologv u, Copyright and NVighhoring Kights. Harvard University. Massachnssetts. USA. March 3 ft o April 2. i 993. - 227 t r ' Por. A. Wojciechowska: Ra rwienie cza m» >-bial vc h filmów w świetle prawa auteivkieeo, ZN UJ 1992. * 58,s.49 in. Z powyższymi zagadnieniami jest też w pewnym stopniu związany prakty­ czny problem dystrybucji oprogramowania9. Na rynku działają dwa typy insty­ tucji rozprowadzających oprogramowanie. Pierwsza pracuje w systemie, w któ­ rym za pomocą sieci umożliwia dostęp do swojej bazy danych z kopiami chronionych prac za z góry wniesioną opłatą, druga na zasadzie kredytowej „najpierw wypróbuj — potem kup" oferuje za darmo oprogramowanie działa­ jące tylko przez krótki okres. Drugi typ instytucji pracuje w systemie dostar­ czającym za opłatą kopie prac w formie cyfrowej na CD-ROM na zasadzie Software Envelope System i CD Showcase. Pierwszy oferuje oprogramowanie w zakodowanej formie. Po otwarciu koperty użytkownik jest zaznajamiany z in­ formacjami na temat ochrony autorskoprawnej i otrzymuje warunki licencji takie jak ograniczenie reprodukcji, modyfikacji i magazynowania. W przypad­ ku, gdy użytkownik decyduje się na korzystanie z wybranego oprogramowa­ nia, otrzymuje identyfikacyjny numer dekodujący oprogramowanie. Natomiast System CD Showcase działa zgodnie ze sloganem „try-and buy". W literaturze prawniczej nie zostały jeszcze scharakt6ryzowane typy powyższych umów10. Łatwość udostępniania i pozyskiwania różnych informacji w sieciach rodzi też techniczne i prawne pytania o mechanizmy kontroli nad treścią informacji udostępnianej publicznie, np. poruszany obecnie w dyskusjach, a jeszcze nie rozwiązany problem dostępu dzieci do zbiorów o treści pornograficznej11. Osobna problematyka powstaje w związku z usługami poczty elektronicz­ nej, tj. przesyłania i odbierania prywatnych zbiorów binarnych do/od innych użytkowników sieci. Nie uregulowana jest jeszcze sprawa poufności tych prze­ syłek nie tylko na poziomie sieci międzynarodowych, ale nawet na poziomie zakładu pracy12. Ochrona praw osobistych w stosunku do dzieł zakodowanych w technice cyfrowej wymaga więc specjalnej uwagi. W referacie wygłoszonym na światowym sympozjum WIPO na Uniwersy­ tecie Harvarda w 1993 r. M. D. Goldberg i J. M. Feder13, omawiając wpływ nowej technologii cyfrowej na prawo, zwrócili uwagę na raczej ilościowy aspekt różnic między omawianymi technologiami. Ich zdaniem — technologia cyfrowa pozwala na większą koncentrację informacji na mniejszej fizycznie powierzchni, zwiększa łatwość reprodukcji oraz zwiększa łatwość i szybkość

9 Por. Z. K i t a g a w a: op. cit., s. 117. 10 Łatwość kopiowania i przesyłania komputerowych kopii wymusza poszukiwanie nieprawniczych rozwią­ zań zabezpieczających. Techniczne zabezpieczenie dostępu do sieci to np. wykorzystanie pośredniczących przystawek kodujących i rozprowadzanych kart kodowych (jak w kodowanej telewizji kablowej) ważnych na określony czas, co umożliwi odtworzenie przez użytkownika otrzymanych zbiorów na własnym komputerze tylko w wykupionym okresie lub bez limitu czasowego. JJ N. G u r f i n k e 1: Pornografia dziecięca w Internecie. Rzeczpospolita 1995, nr 36; Poza prawem. Rzeczpospolita 1996. nr 107. 12 Zob. I. Dobosz: Przesłanki cywilnoprawnej ochrony przed podsłuchem, ZNUJ 1992, nr 58, s. 85 i n.; Kto czyta waszą pocztę, PC World Komputer 1994, nr 5, s. 21 i n.; T. B e t h: Poufność w Internecie. Nauki 1996, nr 2, s. 26 i n. J3 M. D. G o 1 d b e r g, J. M. Feder: Copyright and Technology: The Analog, The Digital, and The Analogy. WIPO Worldwide Symposium on the Impact of Digital Technology on Copyright and Neighboring Rights, op. cit., s. 154 i n. dystrybucji. Jednak jakościowo biorąc, według tych autorów, nie zmienia to osadniczych jej cech ani nie tworzy nowych, których nie mogłoby objąć obecne ustawodawstwo. Zdecydowanie podkreślali podobieństwa obu techno­ logii i tym samym uznali za uzasadniony brak konieczności wprowadzania zmian legislacyjnych w zakresie prawa autorskiego. Na tym samym sympozjum inni autorzy raczej w pesymistycznym świetle przedstawiali możliwości dzisiejszych uregulowań autorskoprawnych w sto­ sunku do przyszłych sytuacji implikowanych przez nowe technologie, a zwła­ szcza przez perfekcję kopii i łatwość jej uzyskania14.

Główne przesłanki przyjęcia ochrony autorskoprawnej przesyłanych informacji

Silna ochrona autorskoprawna jest nieodzownym warunkiem ochrony no­ wych rozwiązań informatycznych15. Można wskazać na pięć cech infostruktury, które stanowią o specyfice tego nowego pola zainteresowań dla prawników. 1/ Tworzenie infostruktury obejmuje zarówno „zawartość" baz danych jak i potrzebne do funkcjonowania całości oprogramowanie i sprzęt. 2/ Ładowanie (upload) „zawartości" będzie się zazwyczaj wiązało z zasto­ sowaniem kodowania lub innego środka kontroli dostępu do danych, a nastę­ pnie z udostępnianiem ich tylko autoryzowanym użytkownikom przez kopio­ wanie lub transmisję siecią na ścieżkach ograniczonego dostępu. Należy domniemywać, że ważniejsi wydawcy, filmowcy, menedżerzy telewizyjni stworzą własne „punkty dostępu". 3/ Przekazywanie danych i usług od dostarczycieli do użytkowników bę­ dzie się odbywać przez jeden z następujących przekaźników (lub ich kombina­ cję): sieć telefoniczna, inne sieci użytkowe, komunikacja komórkowa, sateli­ tarna, światłowodowa. 4/ Udostępnianie danych będzie następować w momencie, kiedy użytkow­ nik ręcznie lub automatycznie wpisze się w sieć, dostarczy swoją autoryzację dostępu i uzyska możliwość korzystania z oferty i zawartości jednego lub wielu dostarczycieli. 5/ W przypadku gdy dane wchodzące w zakres infostruktury są użytkowa­ ne „on-/we"? zagadnienia prawne związane z tego rodzaju sytuacją są analogi­ czne jak w punkcie 4. 0 odmienności zapisu cyfrowego w stosunku do tradycyjnych utworów w prawie autorskim decydują: 1/ zmiana formy wyrazu; 2/ zmiany w sposobach dystrybucji; 3/ zmiany w sposobie dostępu do utworu i w jego kopiowaniu;

R. D. H a d 1: Digital Technology: A Critical Crossroad in International Copyright. WIPO Worldwide ^ymposium on the Impact of Digital Technology on Copyright and Neighboring Rights, op. cit., s. 234 i n. l4fis"AN' Dixon> LC- Self: Copyright Protectim for the Iru^ormation Superhighway, (IVjEIPR 1994. 1 ^ A. Christie: Reconceptualising Copyright in the Digital Era, (11) EIPR 1995, s. 522 i n. 4/ zlanie się różnych typów utworów w jedno z formalnego punktu widze­ nia dzieło. Odpowiednio propozycje zakresu ochrony nowych cyfrowych dzieł obejmują: 1/ Utrzymanie ochrony autorskoprawnej co najmniej na takim samym po­ ziomie jak w stosunku do programów komputerowych16. Wzorem powinna być Dyrektywa Unii Europejskiej dotycząca ochrony oprogramowania17. 2/ Autor utworu cyfrowego powinien zachować wyłączne prawa do powiela­ nia i modyfikowania utworu (włączając w to prawo do digitalizacji utworu), powinien zachować również wyłączne prawo do wyrażenia zgody na włączenie zdigitalizowanego w całości lub części utworu, w jakiejkolwiek formie, w za­ kres innego dzieła. 3/ Autor utworu cyfrowego powinien zachować wyłączne prawo do wpro­ wadzenia dzieła do bazy danych i do przesyłania, dostępu i wyprowadzania go z bazy. 4/ Ograniczenie monopolu autorskiego powinno być analogiczne jak przy­ jęte w Dyrektywie dotyczącej programów komputerowych18 oraz w Dyrekty­ wie dotyczącej ochrony baz danych19. 5/ Zmiany w prawie autorskim nie powinny naruszać podstawowych zało­ żeń tego prawa, jedynie umożliwiać włączenie utworów cyfrowych w aktualny schemat oclirony. 6/ Utwory multimedialne winny być tworzone, powielane i wprowadzane do obrotu tylko za zgodą autora albo innego „właściciela" włączonych w sieć utworów. 7/ Przymusowa licencja powinna być zakazana. 8/ Prawa własności intelektualnej winny być częścią krajowych czy mię­ dzynarodowych systemów prawnych tylko pod warunkiem wolnego dostępu do utworów na zasadach uczciwej konkurencji. 9/ Nie powinny obowiązywać jakiekolwiek wymogi formalne przy przy­ znawaniu ochrony autorskoprawnej. 10/ Prawa autorskie, prawa sąsiednie i wszelkie nowe regulacje specjalne w tym zakresie powinny być tworzone, nowelizowane i administrowane w zgo­ dzie z pryncypiami Konwencji berneńskiej20 i umowy GATT — TRIPS21.

16 w Polsce kwestie ochrony oprogramowania regulowane są w ustawie z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. nr 24. poz. 83. art. od 74 do 77); zob. M. Byrska: Ochrona programu komputerowego w nowym prawie autorskim. Warszawa 1994. 17 Por. Official Journal EEC, (OJ) No L. 122/91 z 17 V 199! p. 42; zmiana OJ No L. 290/93 z 24 XI i993 p. 9.; omówienie tej dyrektywy por.; M. Lehmann, Die Europatsche Richtlinie über der Schutz von Compu- terptogrammen, GRUR Int. 1991. nr5, s. 327 i n.; A. N o w i c k a: Ochrona programów komputerowych w EWG. Państwo i Prawo 1992, nr 7, s. 75 i n.; M. B y r s k a: Wytyczne EWG w sprawie ochrony programów komputerowych a polski projekt prawa autorskiego, ZNUJ NIW 1993, nr 60, s. 6.1 i n, !8 Por. art. 5 i 6 wyżej wymienionej Dyrektywy. 19 Common Position adopted OJ 1995 C 288/14, 26 II 1996 obowiązuje od czerwca 1996 r. 20 Konwencja berneńska z 9 września 1886 r. o ochronie dziel literackich i artystycznych; Polska ratyfikowała i jest związana jej tekstem paryskim z 1971 r. (Dz. U. 1994, nr 104, poz. 506). 21 Zob. załącznik do Dz. U. 1996, nr 32, poz. 143 (tekst umowy TRIPS) oraz Dz. U. 1995. nr 38. urnowa międzynarodowa dot. WTO., por. również 'S. Barta, R. M a r k i e w i c z: Prawo autorskie w Światowej Organizacji Handlu (TRIPS), Kraków 1996; T. Drozdowska: Prawo autorskie i prawa pokrewne (zbiór przepisów z komentarzem), Warszawa 1996. 11/ Nieautoryzowany dostęp do komputerów i ich zawartości winien być traktowany jako przestępstwo (np. włamywanie się do sieci komputero­ wych)22. 12/ Powinno nastąpić zaostrzenie procedury prawnej w zakresie dochodze­ nia i zabezpieczania roszczeń podmiotów uprawnionych. Odważne podjęcie wyzwania technologicznego musi iść w parze z wcześ­ niej ustalonymi regulacjami prawnymi, zabezpieczającymi prawa jednostki i in­ teresy państwa bez szkody dla jednych i drugich. Unormowania międzynaro­ dowe — to sprawa nie tylko wyobraźni, ale też element społecznego bezpie­ czeństwa. Polska technicznie rozwija się bardzo dobrze. Natomiast zastrzeżenia moż­ na mieć do naszej normalizacji prawnej. Kłopoty, które dzisiaj dręczą Amery­ kanów czy Francuzów, już niedługo staną się kłopotami Polaków. Przykład piractwa komputerowego, wideo czy CD, z którymi to zjawiskami walczymy post factum, dowodzi braku wyprzedzającej regulacji prawnej. Dziesięć lat temu cyberspace była pomysłem pisarza science-fiction, dziś stała się przed­ miotem obrad ministrów Unii Europejskiej, a już jutro będzie naszym proble­ mem.

Zob. rozwiązanie proponowane w rządowym projekcie Kodeksu karnego z 1996 r. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. LX, nr 1-2 1149-150,

ZBIGNIEW GUZOWSKI

GADZIECHO — GAZETA STANU WOJENNEGO W KRAKOWIE

ominowanie redaktora naczelnego i skompletowanie zespołu do redago­ Nwania gazety stanu wojennego w Krakowie odbyło się 13 grudnia 1981 roku, ok. godz. 10 w gabinecie sekretarza organizacyjnego Komitetu Krako­ wskiego PZPR Jana Bronka. (Wcześniej sprawował on funkcję sekretarza pro­ pagandy i po objęciu nowego stanowiska czas jakiś zachował zwierzchnictwo nad krakowskimi redakcjami.) Autor tego tekstu usłyszał od sekretarza: — Informuję, że zostałeś redaktorem naczelnym gazety stanu wojennego. — Ja? Dlaczego ja? — W obecnym czasie nie zadaje się pytań. W kompletowaniu zespołu redakcyjnego uczestniczył redaktor naczelny miesięcznika Zdanie Zbigniew Regucki. Najliczniejszego wyboru dokonano spośród dziennikarzy Gazety Krakowskiej i Dziennika Polskiego. Ograniczone reprezentacje miały: Echo Krakowa (przewidywany do redagowania gazety stanu wojennego Czesław Morawetz zrezygnował, argumentując, że jako członkowi „Solidarności" byłoby mu niezręcznie to czynie), Przekrój i OTV. Ostatecznie wtedy, w gabinecie sekretarza Komitetu Krakowskiego PZPR powstała redakcja jedyna w swoim rodzaju, choćby ze względu na to, że w jej składzie znalazło się 6 redaktorów naczelnych: Ryszard Niemiec (Dziennik Polski), Teresa Stanisławska (Echo Krakowa), Mieczysław Czuma (Prz.ekrój), Andrzej Urbańczyk (OTV), Zbigniew Regucki (Zdanie) i Zbigniew Guzowski (Rozgłośnia Polskiego Radia). Kierownictwo miało pracować w składzie: redaktor naczelny — Zbigniew Guzowski, zastępcy redaktora naczelnego — Ryszard Niemiec i Teresa Stani­ sławska, sekretariat odpowiedzialny — Władysław Penar, Wiesław Kolarz (obaj GK), Janina Pitułowa (DP), Aleksandra Lisiecka (GK). Depeszowcami zostali Wiesław Kraj i Andrzej Strutyński z Gazety Krakowskiej. Oprócz wymienionych, zespół gazety stanu wojennego tworzyli: Olgierd Jędrzejczyk, Janusz Hańderek, Jerzy Michał Czarnecki, Tadeusz Górski, Woj- ciech Machnicki, Tomasz Ordyk, Andrzej Stanowski (Gazeta Krakowska). Janusz Jakubowski, Adam Teneta, Wojciech Taczanowski (Dziennik Polski), Bogumiła Pieczonkowa (Echo Krakowa), Wacław Kaczmarczyk, Andrzej Ru- chałowski (Przekrój), Bronisław Cieślak, Janusz Zielonacki (OTV). Przez cały czas ukazywania się gazety współpracował z redakcją Czesław Maślana. Ma­ teriały z województwa tarnowskiego nadsyłał Jacek Chorabik (OTV), z nowo­ sądeckiego — Kazimierz Bryndza. Antoni Kiemystowicz i Stanisław Smier- ciak (nowosądecki oddział Gazety Krakowskiej). Zdjęć dostarczali fotore­ porterzy GK — Wacław Klag i Otto Link. Być może lista jest niekompletna i z pomyłkami, ponieważ do wyznaczonych w komitecie partyjnym dołączyło z własnej woli kilku dziennikarzy, a nie istniała żadna dokumentacja zespołu, powołanego 13 grudnia. Pełna i bezbłędna lista jest nie do odtworzenia od momentu, gdy z likwidacją Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego zniszczeniu uległy kwitariusze wypłat honoracyjnych; chyba że ktoś z tamtego grona prowadził zapiski na własny użytek. Wówczas, gdy wyznaczano zespół, zapadła też decyzja o wydawaniu gaze­ ty stanu wojennego pod trzema tytułami dotychczasowych dzienników krako­ wskich. Stąd wzięła się później potoczna nazwa, używana powszechnie a pow­ stała z pierwszych sylab ,,Ga-"\ „Dzie-" dwóch pierwszych tytułów oraz pier­ wszego członu tytułu krakowskiej popołudniówki „Echo" (GA + DZ1E + ECHO = GADZIECHO). Zespół miał przystąpić do pracy tego samego dnia wczesnym popołudniem — jego zebranie wyznaczono na godz. 17, o czym zainteresowanych zawiado­ miła dyrekcja Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego przez swoich kierow­ ców. Zebranie odbyło się na stojąco, w redakcji Gazety Krakowskiej i trwało kilka minut. Jan Broniek powiedział o zadaniach zespołu, przedstawi! skład kierownictwa i życzył powodzenia. Towarzyszył mu sekretarz propagandy Komitetu Krakowskiego PZPR Franciszek Dąbrowski. Nie uczestniczy! w ze­ braniu, chociaż był obecny w redakcji — Maciej Szumowski, który w tym momencie przestał być redaktorem naczelnym Gazety Krakowskiej ibezskute- cznie zabiegał o możliwość zamieszczenia informacji o tym, że gazeta stanu wojennego jest redagowana bez jego udziału I on nie ponosi żadnej odpowie­ dzialności za Gazetę w zmienionym kształcie). Tamtego wieczora najwięcej pracy miał sekretariat i redaktorzy depeszowi, którzy bazowali na doniesieniach agencyjnych — materiałów własnych wła­ ściwie nie było. Wśród dziennikarzy i drukar/.v wyczuwało się przygnębie- nie 1 rezygnację. Frustrację drukarzy pogłębiało zabranie nopr/edniej nocy. z do- mu> przez MO szefa drukarnianej „Solidarności" Ryszarda Lebiesta. Podię.ta na lcn żądanie próba upomnienia się o niego w Komitecie Krakowskim skoń­ czyła się niczym. — Powiedzcie drukarzom, że poszedł na dziewczyny i nie wiadomo, kiedy wróci — radził pracownik KK. Wcześniej niż ten się odezwał, kilku pracowników drukami wybrało się do żony zatrzymanego i od niej usły- szeli, że zatrzymanie Lebiesta odbyło się w miarę kulturalnie — ta informacja Podziałała uspokajająco. Drukarze nie kryli niechęci do redaktora naczelnego powołanego ad hoc ze­ społu, tym bardziej, że przychodził z zewnątrz. Gdy w tamten grudniowy w ieczór po raz pierwszy zszedł do zecerni. mało który odburknął na słowa powitania. Na szczęście taki stan utrzymał się bardzo krótko. W drugim, może trzecim dniu mieli już do naczelnego sporo pytań, np. o to, jak długo potrwa stan wojen­ ny i anormalny tryb wydawania gazety, mówili o obawach i troskach — powrócił przyjazny nastrój, jaki zwykle panował między drukarzami a naczelnym Gadzie- clia w czasach, kiedy pracował w redakcji Gazety Krakowskiej. Jan Bromek — już po znacznym upływie czasu — przyznał się do dręczących go do końca wątpliwości i obaw o to, czy gazeta się ukaże. Jego zdaniem nie było żadnej pewności, czy drukarze nie odmówią pracy. Takich wątpliwości ani na moi nem nie miał i nie dopuszczał do siebie naczelny nowo powołanej redakcji. Ale nie w kiepskich nastrojach tkwiła zasadnicza trudność, jaka towarzy­ szyła przygotowaniu do druku numeru gazety, która trafiła do czytelników z da­ tą 14 grudnia 1981 i utrwalała wiadomości emitowane z ekranów TV. Kłopot polegał na tym, że dalekopis włączał się bardzo rzadko i na krótko; trochę materiałów kapało z dalekopisu w KK, ale z taką częstotliwością i obfitością, iz około północy wystarczało na wypełnienie dwóch kolumn, a gazeta nie mogła się ukazać w takiej szczątkowej postaci. Maszyny ruszyły dopiero rano, po godz. 5. Odtąd spóźnienia, rozpoczynanie druku rano, w czasie, gdy powinna już następo­ wać ekspedycja do punktów sprzedaży, miały się stać codzienną praktyką, były nie do uniknięcia w pierwszych tygodniach stanu wojennego. Bodaj od następnego dnia nieoceniona w redagowaniu gazety okazała się pomoc rozgłośni Polskiego Radia. Dyżurni w amplifikatorni nagrywali wszy­ stkie kolejne wydania dziennika radiowego, które natychmiast dyżurny kie­ rowca prasowy dostarczał do redakcji i tu zaczynało się spisywanie wiadomo­ ści z taśmy. Ta praktyka zmniejszyła zdenerwowanie,wywoływane opieszałym spływem materiałów, wpłynęła również na pewne ograniczanie spóźnień w roz­ poczynaniu druku. Od drugiego, trzeciego dnia systematycznie też zwiększała się ilość materiałów własnych.

Sztab zbierał się codziennie

Od zebrania inaugurującego działalność gazety stanu wojennego nie pojawił się w redakcji nikt z Komitetu Krakowskiego PZPR. a tym bardziej z War­ szawy. „Sterowanie" odbywało się za pośrednictwem codziennych, porannych (doraźnie sztab zebrał się kilka razy także wieczorem) posiedzeń sztabu propa­ gandowego, w których uczestniczyli — sekretarz propagandy i pracownicy Wy­ działu Propagandy KK PZPR, a zasiadali w nim ludzie, przekonani o tym. że generalnie znają się na sprawach propagandy, w tym — na redagowaniu gazety- Faktycznie posiedzenia sztabu stanowiły forum dla wypowiadania krytycznych — niezmiennie — opinii o samych dziennikarzach i kolejnych numerach dzienni­ ka. Najwięcej do powiedzenia mieli zwykle Zbigniew Siatkowski i Julian Wiel­ gosz, występujący w roli nieomylnych i wszechwiedzących mentorów. Np. ich zdaniem wydawanie gazety pięć razy w tygodniu było unikiem i ucieczką przed przygotowaniem jeszcze jednego numeru pisma (częstotliwość ukazy­ wania się dzienników stanu wojennego określił Wydział Propagandy KC PZPR). Kiedy indziej zakwestionowali czarny tytuł gazety (już następnego dnia po podniesieniu tej sprawy drukowano go w kolorze czerwonym). Gromy na dziennikarzy ze strony tych propagandzistów ściągały niepodpisane teksty, mieli za złe, że publikacje były za mało bojowe itd. Dwu- czy trzykrotnie redaktor naczelny uczestniczył w posiedzeniu prezy­ dium Wojewódzkiego Komitetu Obrony. W przeciwieństwie do sztabu propa­ gandowego, członkowie WKO wysłuchiwali informacji o problemach redakcji w miarę życzliwie i z wyrozumiałością. — Macie bardzo trudne zadanie, czy moglibyśmy wam w czymś pomóc? — pytał gen. bryg. Leon Sulima, pełno­ mocnik Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego na Kraków. Przyzwoicie za­ chowywał się ówczesny prezydent miasta Józef Gajewicz — inaczej miało być z momentem objęcia przez niego funkcji I sekretarza Komitetu Krakowskiego PZPR, kiedy nie tolerował krytyki i opinii, które mu nie odpowiadały. Odmiennie niż Krakowski Ośrodek Telewizyjny i Rozgłośnia Polskiego Radia, gazeta stanu wojennego nie miała przydzielonego komisarza wojsko­ wego ani ochrony wojska. W gmachu redakcji zmieniło się jedynie tyle, że główne wejście było trwale zamknięte, a wchodziło się bocznym od ul. Wielo­ pole. Na pozór mało interesowała się redakcją Służba Bezpieczeństwa. Tylko raz odwiedził ją mjr Prażmowski (tak się przedstawił). Wizyta miała — rzec moż­ na — kurtuazyjny charakter. Major pytał, jak się robi gazetę, będąc pozbawio­ nym środków łączności, Kilku dziennikarzy (ilu?) otrzymało wezwanie do stawie­ nia się w siedzibie SB przy ul. Mogilskiej. Nie wszyscy wzywani przyznali się do tego, nikt nie wyjawił, co było tematem rozmów. Niczego wspólnego z tzw. decementami i służbami specjalnymi nie miała druga wizyta, o którą zwrócił sie rzecznik prasowy Konsulatu USA w Krako­ wie Andrzej Głowacz. Do redakcji wybrał się wicekonsul USA, ten. który zajmował się sprawami kuiniry. Gość zadawał pytania w rodzaju: — Jak długo potrwa stan woje? iny ? — Kiedy zostanie przywrócona łączność telefoniczna? — Kiedy znów pojawia się normalne dzienniki, a trojtytułówka przestanie się ukazywać? Odpowiedź mogła być tylko jedna: — Te pytania zostały skierowane pod niewłaściwym adresem, sam chciał­ bym znać na nie odpowiedź.

^ggfoy te same — rvyorv ostrzejsze

Oddzielny rozdział starowila cenzura i kontakt*- z cenzora tui. Pracownicy WojewódzKiego Urzędu Kontioii Prasy, Publikacji i Widowisk nagabywani o instrukcję i zapisy na czas sianu wojennego odoowiedzieM. że nie ma takowej, że obowiązują dotychczasowe instrukcje i zapisy, jedynie bardziej rygorystycznie. Ten rygoryzm solidnie dawał się we znaki. Bywały decyzje cenzorskie całkowicie niezrozumiałe. Np. Krzysztof W. Kasprzyk na specjalną prośbę przygotował bardzo starannie opracowane kalendarium wy. darzeń 1981 roku — zestawienie faktów bez zdania odautorskiego komenta­ rza. Decyzja brzmiała: — Zdejmujemy! — Nie dało się nawet podjąć dyskusji w kwestii ewentualnych skreśleń czy rezygnacji z pewnych partii tekstu - został odrzucony w całości. Podobno Gadziecho biło rekordy pod względem ilości interwencji cenzor­ skich i... późnego rozpoczynania druku. Swoisty rekord pastwienia się nad tekstem padł w związku z artykułem Janusza Zielonackiego pt. „Z punktu widzenia Armatury. Miesiąc życia w stanie wojennym. Pierwsze dni pracy w wa­ runkach reformy gospodarczej", w którym cenzor dokonał 23 mniejszych i wię­ kszych skreśleń (autor słusznie miał pretensje o zamieszczenie skastrowanego artykułu zamiast rezygnacji z jego opublikowania). Sposobem na uniknięcie kontaktów z cenzorem było uzgadnianie treści tekstów przeznaczonych do druku z Janem Bronkiem, który często zadowala! się podaniem tematu danej informacji czy artykułu. Cenzor, nawet mając za­ strzeżenia ze swej strony, usłyszawszy: uzgodnione z sekretarzem — rezygno­ wał z ingerencji. Tak działo się np. z informacjami o wydarzeniach dnia w Kra­ kowie, które w początkowym okresie stanu wojennego ukazywały się codzien­ nie. W jednym tylko przypadku Jan Broniek nie dał się przekonać, mimo wielo­ krotnego powracania do tematu. Mianowicie bodaj w pierwszym tygodniu wydawania gazety stanu wojennego Bruno Miecugow przyniósł felietonik o tym. jak telewizja w grudniu zafundowała telewidzom powtórkę kołobrzeskiego festiwalu piosenki żołnierskiej, nadając te piosenki do znudzenia. Felietonik nie ujrzał światła dziennego — tym razem sekretarz był nieprzejednany.

Redakcji dzień jak co dzień

Codziennie, bezpośrednio po powrocie redaktora naczelnego z posiedzenia sztabu propagandy — zwykle ok. godziny 10 — odbywało się w redakcji zebranie wszystkich obecnych i rozdział zadań na dzień bieżący. I mimo przy­ padkowego doboru tego grona (jedynym czynnikiem cementującym było to, że wszyscy się znali od dawna, wiele osób się przyjaźniło) od powstania do końca wydawania trójtytułowej gazety obeszło się bez wskazywania palcem i imien­ nych poleceń. Naczelny zwykle nie przemilczał przed zespołem żadnych informacji, jaki' mi dysponował. Z jednym wyjątkiem. Nocą z 16 na 17 grudnia, gdy opuszcza! gmach Komitetu Krakowskiego PZPR, jeden z tamtejszych pracowników po- wiedział mu, że właśnie rozpoczęła się lub za chwilę zacznie akcja przełama­ nia przez siły porządkowe strajku okupacyjnego w Hucie im. Lenina Wyobraźnia podpowiadała najgorsze — informacja była o tyle przerażająca, 'z Jcwalifikowała się do chwilowego przemilczenia, by nie spowodować zdener­ wowania i frustracji ludzi w redakcji, biedzących się nad przygotowaniem kolejnego numery gazety. W sytuacji, gdy niemal cały zespół spotykał się codziennie rano, kierownic­ two sporadycznie tylko zbierało się we własnym gronie. Nie odbywały się posiedzenia kolegium redakcyjnego, ponieważ takowe nie istniało. Niejako poza protokołem dwukrotnie pracownicy sekretariatu odpowiedzialnego spoty­ kali się z naczelnym. W Wigilię, po wymianie uwag o numerze świątecznym, po raz pierwszy w pomieszczeniu redakcyjnym Gazety Krakowskiej doszło do łamania się opłatkiem. To samo grono zasiadło w ostatnim dniu funkcjono­ wania redakcji stanu wojennego, 4 lutego — była kawa i kielich śliwowicy oraz podziękowania za wzajemną pomoc i wspieranie się w trudnym okre­ sie redagowania Gadziecha. (Nie musiało to być pożegnanie. Już wcześniej sekretarz propagandy KK PZPR Franciszek Dąbrowski czynił naczelnemu gazety stanu wojennego propozycje pozostania na Wielopolu na stałe, w charakterze redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej, lecz zainteresowany niezmiennie i uparcie powtarzał życzenie powrotu do Rozgłośni, którą kie­ rował nieprzerwanie, łącząc obowiązki naczelnego redaktora Rozgłośni i na­ czelnego Gadziecha. Wyglądało to tak, że po ustaleniu zadań na dany dzień, co następowało podczas operatywki w gazecie, szedł do rozgłośni, skąd wracał ok. godz. 16.) Począwszy od drugiego numeru na stronie tytułowej pojawiał się aktualny komentarz odredakcyjny. W tym gatunku „wyspecjalizowali się"' redaktorzy naczelni — Zbigniew Regucki, Andrzej Urbańczyk i Mieczysław Czuma — najczęściej pisali wspólnie. Relacje o tym, jak przebiegał dzień w Krakowie, początkowo opracowywał i konsultował z sekretarzem Bronkiem naczelny Gadziecha (anonimowo, jak wszystkie teksty), w późniejszym okresie czynili to inni autorzy. Było to zadanie bardzo niewdzięczne. Niemal każdego dnia dochodziło do „interwencji sił porządkowych", co oznaczało brutalne wystą­ pienia ZOMO np. wobec wiernych opuszczających kościół Mariacki po wie­ czornym nabożeństwie. W jednej z takich „interwencji" poszkodowani zostali redaktorzy Ryszard Niemiec i Zdzisław Dudzik, którzy znaleźli się w zasięgu działania ZOMO -wców. Od początku redakcja zabiegała o materiały z zakładów pracy. Nie było to łatwe. W tamte grudniowe dni dziennikarze nie wszędzie byli mile widziani, a lu­ dzie okazywali się nieskorzy do rozmów. Zdarzało się, że po powrocie z zakładu pracy dziennikarz był rozbity, zre­ zygnowany. Zdarzało się słyszeć: — niech mi zrobią, co chcą, niech mnie zamkną (kto i co? — przyp. zg), aleja się do tego nie nadaję. Do zrezygnowa­ nych przemawiał argument, że są tacy (eksnaczelni i ekspropagandziści), któ- tylko czyhają, aby się dorwać do robienia pisma — ci by dopiero pokazali propagandę, robioną przy pomocy... siekiery. Antidotum na nastroje przygnę­ bienia i rezygnacji stanowiło „polecenie służbowe": znikaj na trzy dni, posiedź ^dornu ze swoimi, jeśli będzie trzeba — ściągniemy cię do redakcji... Chara­ kterystyczne, że nic z tego, co się działo wewnątrz redakcji, nie przedostawało się poza nią — tzw. decydenci byli uspokajani zapewnieniami: — wszystko w porządku, zespół jest odpowiedzialny i udany. Anegdotyczne wręcz zdarzenie przeżył Bronisław Cieślak z telewizji, w okresie przed przełamaniem strajku okupacyjnego w Hucie im. Lenina. Ludzie z sił porządkowych blokujących dostęp do kombinatu, a także sami strajkujący rozpoznali w nim porucznika Borewicza z telewizyjnego serialu „07 zgłoś się!", co umożliwiło dziennikarzowi wejście na teren huty i swobod­ ne opuszczenie go — tak więc informacja o tym, co dzieje się poza kordonem, pochodziła z pierwszej ręki. Najwięcej kłopotów wynikało z unieruchomienia telekomunikacji. Wielki problem stanowił dopływ materiałów spoza Krakowa, z województw objętych zasięgiem krakowskich dzienników. To pozostało do końca — mimo dowoże­ nia tekstów przez korespondentów oraz wyjazdów dziennikarzy z Krakowa w tzw. teren. Bodaj do końca redakcja była pozbawiona łączności telefonicz­ nej. Z jednym wyjątkiem: po podniesieniu słuchawki aparatu telefoniczne­ go w gabinecie redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej zgłaszała się telefo­ nistka w Komitecie Krakowskim PZPR i łączyła z osobami, znajdującymi się w budynku komitetu. Zdarzały się także trudności zupełnie niespodziewane. W trakcie przygoto­ wywania numeru bożonarodzeniowego zrodził się pomysł zamieszczenia w nim fragmentów książki Adama Polewki pt. „Serce z czerwonego korala" — baś­ niowych, mikołajowo-wigilijnych opowieści, osnutych na tle osobistych prze­ żyć autora z lat, gdy dzieckiem będąc, jak na syna zwierzynieckiego murarza przystało, chadzał z szopką. Problemem stało się zdobycie książki, ponieważ biblioteki były nieczynne. Pomoc zadeklarował Jerzy Bober, który mieszkając po sąsiedzku z rodziną Adama Polewki, obiecał pożyczyć od niej potrzebną książkę. Niestety, rodzina autora nie życzyła sobie żadnych przedruków w ga­ zecie. Gadziecho zamieszczało stosunkowo mało zdjęć mimo dwóch fotoreporte­ rów w zespole redakcyjnym. Wynikało to stąd, że wykonywanie zdjęć wiązało się z ryzykiem nieprzyjemności ze strony sił porządkowych. Obietnica ma­ jora WP, usytuowanego w Komitecie Krakowskim PZPR, że wyposaży fotoreporterów w dokumenty, zapewniające im spokojną pracę, pozostała niespełniona. Mimo rozlicznych utrudnień i kłopotów w miarę upływu dni tylko potrójny tytuł różnił pismo stanu wojennego od zwykłych wydań Gazety Krakowskiej, powiedzmy, z lat siedemdziesiątych. Udział zespołu, jak się rzekło, dobranego dość przypadkowo, złożonego z wyznaczonych dziennikarzy oraz tych, którzy dołączyli z własnej woli — przedstawiał się różnie. Niektórzy przynależność do tego grona traktowali czy­ sto formalnie, pozostawali biernymi uczestnikami życia tej osobliwej redakcji Ale z tego powodu nikt nikomu nie czynił wymówek, do niczego nie zmuszał. Odosobniony pozostał przypadek znanego krakowskiego dziennikarza, o któ­ rym wiadomo było, że jest koniunkturalistą i umie dostosować się do każdej sytuacji. W trzecim, może czwartym dniu stanu wojennego doręczył przez portiera aktualny komentarz, bardzo pryncypialny i zasadniczy w tonie, co świadczyło, że autor puścił w niepamięć swoje publikacje i głoszone w nich poglądy sprzed kilku dni, no, może — tygodni. Po lekturze tegoż komentarza decyzja kierownictwa gazety była jednomyślna: — Nie drukujemy! — ton, opinie zawarte w tekście, nazwisko autora byłyby prawdopodobnie odebrane bardzo negatywnie przez czytelników, uznane za jątrzenie. Tym bardziej, że Gadziecho od początku redagowano ze staraniem, aby o trudnych i dotkliwych sprawach stanu wojennego pisać spokojnie, w sposób stonowany, wyważony, z przewidywaniem odczuć czytelników, przeżywających boleśnie to, co stało się 13 grudnia. Po kilku dniach autor zgłosił... sekretarce żądanie zwrotu ko­ mentarza. Tylko pozornie sprawa przestała istnieć... Wśród dziennikarzy, pozostających na przymusowym urlopie — zresztą nie tylko wśród nich — krążyła opinia, że redaktorzy gazety stanu wojennego opływają we wszelkie kulinarne dostatki. W rzeczywistości w bufecie na V pię­ trze królował lichy bigos, rzadko pojawiała się fasolka po bretońsku, czasem udało się wypić kawę. Dyrektor Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego Ma­ rian Fita indagowany o poprawę zaopatrzenia bufetu w kawę, zareagował ner­ wowo: — Czego wam się zachciewa! Skąd mam wziąć? — Argumenty, że nad ranem w redakcji ludzie padają na nosy, że kawy może brakować w Klu­ bie pod Gruszką, ale powinna być w bufecie, nie trafiły do przekonania dyre­ ktora. I pod względem zaopatrzenia nic się nie zmieniło do końca.

Trzy tytuły — jedna gazeta

W pierwszym numerze gazety stanu wojennego na stronie depeszowej zna­ lazła się notka, adresowana

Do Czytelników! Otrzymujecie, Szanowni Czytelnicy, do rąk egzemplarz gazety codziennej wydanej pod trzema tytularni dotychczasowych krakowskich dzienników: Gazety Krako­ wskiej, Dziennika Polskiego i Echa Krakowa. Jednym z rezultatów wprowadzonego wczoraj w kraju stanu wojennego jest zawieszenie ukazywania się gazet i czasopism w dotychczasowej postaci. Prasa krakowska codzienna przybierze postać, w jakiej trafia ona dziś do Was — aż do odwołania. Pismo przyjęło format Gazety Krakowskiej (59,4 x 42,3 cm), jego trzy tytuły zostały złożone ręcznie, czcionką identycznej wielkości na szerokość 5 szpalt, w kolejności: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Ecfio Krakowa — jeden pod drugim. Pierwszy numer niemal w całości wypełniły doniesienia agencyjne, stronę pierwszą — „Tekst radiowego przemówienia gen. armii Wojciecha Jaruzel­ skiego wygłoszonego 13 grudnia 1981 roku", „Obwieszczenie o wprowadze­ niu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa" oraz „Proklama­ cja Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego". Dopełnienie stanowiły głównie komunikaty i zarządzenia o ograniczeniach obowiązujących w stanie wojen­ nym. Jedynymi materiałami własnymi były — relacja z piątkowych, uroczys- tych obchodów 75-lecia KS Cracovia i informacja o wynikach gier zespofo. wych, z udziałem zawodniczek i zawodników z „Wisły". Następnego dnia nadal dominowały doniesienia, dotyczące stanu wojenne­ go (na str. 1 m.in. „Posiedzenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego'1 „Komunikat w sprawie obowiązku służby wojskowej"). Na stronie depeszowej znalazł się także komentarz pt. „Takie są realia", nawiązujący do aktualnej sytuacji w mieście:

Sytuacja wymaga największego opanowania i rozsądku. Powodowanie się emocja­ mi może doprowadzić do nieobliczalnych skutków. Takie są realia. Bez względu na to, czyje akceptujemy, czy nie. A tymczasem... Władze „Solidarności" w Kombina­ cie im. Lenina nie podporządkowały się wynikającym ze stanu wojennego postano­ wieniom Rady Państwa i nie zawiesiły swojej działalności. Powołany został Komi­ tet Strajkowy i proklamowany strajk. U bram wejściowych kombinatu stanęła straż robotnicza wyznaczona przez Komitet Strajkowy (...) W Kombinacie przebywało także kilkuset słuchaczy krakowskich wyższych uczelni, przywiezionych tu w nie­ dzielę autokarami, którzy w takiej formie postanowili kontynuować działalność zawieszonego NZS. Niepokojąca sytuacja utrzymywała się również w krakowskim MPK. Ale jeśli nawet Kombinat nie zawiesił działalności produkcyjnej na czas strajku, a część autobusów i tramwajów wyruszyła na trasy — nie zmienia to taktu ciężkiego naruszenia obowiązującego obecnie prawa. Łamią go przede wszystkim organizatorzy, jakby nie uświadamiali sobie tragicznych konsekwencji, jakie może spowodować ich działalność ... Wewnątrz numeru pod nagłówkiem „W czas stanu wojennego" pomiesz­ czono m.in. informacje o sytuacji w Nowosądeckiem i na wsi, o wyjazdach studentów, o ruchu kolejowym w Południowej DOKP. Obecność pełnej ko­ lumny drobnych ogłoszeń (z zapasów drukarni) była świadectwem trudno­ ści, z jakimi borykali się redaktorzy gazety — anormalnie funkcjonująca tele­ komunikacja (jedynie okresowe włączanie dalekopisów) wręcz uniemożliwiała wypełnienie materiałami całego numeru w czasie wymaganym dla rozpoczęcia druku rano, a nie w południe. Poczynając od 16 grudnia stałą pozycją stała się aktualna informacja o wy­ darzeniach w Krakowie. Z tej pod tytułem „Trzeci dzień" czytelnicy dowie­ dzieli się o wydarzeniach,

które nie pozwalają zapominać o dramatyzmie obecnych dni, o stanie wojennym, obowiązującym w kraju. Ogromna większość zakładów produkcyjnych i instytucji — jak ZPC „Wawel", „Instal", Zakłady Mleczarskie w Nowej Hucie, „Mostostal', ZPT „Czyżyny", PKS Osobowy, Dyrekcja Okręgowa Poczt i Telekomunikacji, kolejarze — pracowała zwyczajnie (...) Liczbę zakładów powiększyło kilkanaście tych, w których jeszcze dzień wcześniej panowało napięcie czy wręcz strajki. W wy­ niku prowadzonych rozmów, przekonywania i mediacji poniechali akcji strajko­ wych pracownicy Zakładu Maszyn Kablowych, „Telkom-Telos", Bazy Sprzętu Budostalu — w Nowej Hucie, Wydziału Konstrukcji Stalowych „Mostostalu , Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego (...) W czterech zakładach poniechano straj­ ku po wkroczeniu sił porządkowych, co nastąpiło nocą z poniedziałku na wtorek Interweniowały skutecznie, a nikt ze strajkujących nie odniósł najdrobniejszych obrażeń. Tak było w krakowskim MPK, a więc przedsiębiorstwie zmilitaryzowa­ nym, gdzie utrzymujący się strajk stanowił szczególne naruszenie postanowień dekretu o stanie wojennym. Po wkroczeniu sił porządkowych do niektórych zujezd' ni strajk przerwano i niebawem zwiększyła się liczba tramwajów i autobusów na ulicach miasta (...) Wezwania do zakończenia strajku nie przyniosły rezulta­ tu w przypadku Huty im. Lenina. Kontynuowały strajk: Zakład Remontowy Budo- stalu-8, „Telpod", „Montin", Biuro Projektów Przemysłu Skórzanego oraz Krako­ wskie Biuro Projektowo-Badawcze Budownictwa Ogólnego... Z tą informacją korespondowała treść odredakcyjnego komentarza „Nasz los w naszych rękach": ... na dramatyczne pytanie, które wszyscy sobie dziś zadajemy: co robić? odpowiedź może być tylko jedna: robić wszystko, aby stan ten trwał jak najkrócej, aby jak najszybciej powstały warunki umożliwiające normalizacje życia w kraju, powrót do sytuacji, która umożliwi skorzystanie z posierpniowych zdobyczy życia społeczne­ go, umocnienie tych zdobyczy. Numer z datą 17 grudnia przyniósł relację o przełamaniu przez siły porząd­ kowe strajku okupacyjnego w Kombinacie im. Lenina i kilku innych zakła­ dach. Tematyka stanu wojennego dominowała na str. 1 i 2. Tematem redakcyj­ nego komentarza były „Polskie grudnie": Jedenaście lat temu, w tamtym grudniu, na ulicach miast Wybrzeża polała się krew. Nie upłynął jeszcze rok, od kiedy w Gdańsku uczczono pomnikiem tych, którzy wtedy nie powrócili do domów. Nie powrócili, choć to właśnie len miesiąc jest w na­ szej tradycji, podobnie jak wszędzie na świecie, symbolem rodzinnego ciepła. I chy­ ba właśnie owo na zawsze już opróżnione przez kogoś miejsce przy stole czyni pamięć o tamtym grudniu jeszcze bardziej tragiczną. Nie chcemy, ze wszystkich sił nie wolno nam dopuścić do tego, aby gdański grudzień miał się jeszcze kiedykol­ wiek powtórzyć... Dość uspokajająco brzmiały doniesienia „Wczoraj w zakładach pracy" we­ wnątrz numeru, a na stronie ostatniej pojawiły się informacje, związane z blis­ kością świąt Bożego Narodzenia.

18 grudnia — czołówka w żałobnej obwódce

18 grudnia czołówka gazety ukazała się w czarnej, żałobnej obwódce: ^Tragiczne zajścia w kopalni «Wujek». Uliczne starcia w Gdańsku". Nie było spokoju i w Krakowie.

... Wczoraj w różnych punktach miasta wybuchały niepokoje, dochodziło do prób zakłócania porządku publicznego, interweniowały siły milicyjne. Tak było u bram nowohuckiego Kombinatu, gdzie pojawiały się grupy demonstrantów. To w jakiś sposób oddziaływało na nastrój w Hucie. Mimo wszystko dominował tutaj rytm produkcji (...) Wieczorem widownią zamieszek stał się krakowski Rynek. O godz. 18, przy wypełnionej świątyni rozpoczęło się nabożeństwo w kościele Mariackim. Jak wynika z relacji uczestników, podczas mszy świętej z zewnątrz dochodziły okrzyki, zakłócające powagę miejsca i odbywających się modłów. Trudno dokład­ nie ustalić, w którym momencie — po zakończeniu nabożeństwa czy jeszcze w jego trakcie — przed kościołem rozległo się nawoływanie do odbycia zgromadzenia wokół pomnika Mickiewicza, na którym zawisła flaga, a którego cokół obsiedli młodzi ludzie. Wznosili okrzyki, skandowali hasła. Kiedy na Rynek wkroczyły siły porządkowe, zareagowali obelgami pod ich adresem. Do rozproszenia zebranych posłużyły interweniującym armatki wodne. Pierwsze strumienie poszły górą, nastc. pne w zgromadzonych, którzy rozpierzchli się. Dostało się i tym, którzy znaleźli się na Rynku ze zwykłej ciekawości (...) Kiedy wreszcie do naszych serc, do naszych domów i na ulice miast powróci upragniony spokój? A na stronie miejskiej czytamy m.in. „Święta skromne, ale nie głodne" „IGLOPOOL Kraków: proponuje krokiety wigilijne, by urozmaicić zaopatrze­ nie miasta". Wydanie sobotnio-niedzielne 19/20 grudnia nie różniło się od tych z dni powszednich. Autorzy kolejnego komentarza odredakcyjnego „Obawy i na­ dzieje" pisali:

Już szósty wieczór staramy się robić tę gazetę z urzędowych komunikatów, których znajomość jest teraz każdemu niezbędna do życia, z doniesień agencyjnych, które spływają coraz obficiej, z wiadomości, które przynoszą koledzy z miasta, świadczą­ cych o tym, że życie się toczy, że tramwaje kursują, a fabryki produkują. Traktuje­ my tę swoją nienonnalną gazetę, jako mały kawałek normalności, jakże potrzebnej w tym nienormalnym czasie... Gazeta zamieściła pierwsze zdjęcia — z Zakładów Drobiarskich w Niepo­ łomicach i Zakładów Mleczarskich przy ul. Balickiej w Krakowie. Nadal nie było publicystyki — oprócz doniesień agencyjnych nadal przeważała informa­ cja własna, na uprzywilejowane wyglądało województwo krakowskie, obsługę tarnowskiego i nowosądeckiego utrudniał m.in. brak łączności. Dały znać o so­ bie „tradycyjne kłopoty" („Zima znowu zaskoczyła, ale współpracowników MPO", „Nasilenie awarii wodociągowych"), w zderzeniu z którymi cieszyło zapewnienie: „W grudniu każdy krakowianin zje mięsa za 5 dolarów" oraz wiadomość o urodzeniu się trojaczków w Nowej Hucie. W numerze z datą 21 grudnia — m.in. „Apel Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego do rolników polskich", „Skutki ataku zimy — zakłócenia w ko­ munikacji drogowej i kolejowej", „Z okazji 75-lecia urodzin najwyższe odzna­ czenie radzieckie dla Leonida Breżniewa", „Jeszcze o ograniczeniach przemie­ szczania się ludności", „Żywność i inne towary z ZSRR przybywają do Polski", „Pomoc Lipska dla Krakowa". Utrudnienia spowodowane stanem wojennym i zimą wyzierały z tekstów opublikowanych 22 grudnia: Jak najszybciej uzyskać pomoc lekarską? Ambulatoryjna pomoc w każdym szpitalu. Z centralą pogotowia łączą patrole milicyjne i wojskowe oraz naczelni­ cy gmin. Informacja o lekach przy ul. Łazarza", „Pożarów mniej, ale.. Strażacy z lękiem myślą o świętach. Dopóki nie funkcjonują telefony — bądźmy szcze­ gólnie ostrożni. W doniesieniach o sytuacji w kraju korespondenci PAP informowali o pod­ ziemnym strajku górników w kopalniach „Ziemowit" i „Piast", o spokoju w Trój­ mieście i wznowieniu pracy stoczni w poświąteczny poniedziałek. Wraz z różnotematycznymi doniesieniami 23 grudnia gazeta zamieściła komu­ nikat o zniesieniu godziny policyjnej w noc wigilijną, informowała o przedświąte­ cznych zakupach („Przedświąteczny ruch na Rynku Kleparskim. Jajka po 20 zł za sztukę. Metrowa choinka za 350 zł"). wydaniu świątecznym (na 4 dni, 24-27 grudnia) znalazło się trzyszpal- towe zdjęcie szopki krakowskiej i strofy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego itprzed zapaleniem choinki", teksty o najstarszych polskich kolędach i o kolędni­ kach, przedruki Melchiora Wańkowicza, Antoniego Wasilewskiego, Witolda Zechentera i in. „Gwiazdkowym prezentem dla dzieci Podgórza" nazwano przekazanie do użytku przedszkola w Płaszowie i na osiedlu Bieżanów-Pół- noc. Nie zabrakło tematyki stanu wojennego „Troska i obawa o los górników z jflopalń «Ziemowit» i «Piast»", „Czy czas wojny może nieść optymizm?". 28 grudnia obok sprawozdań świątecznych („Pod znakiem spokoju, serde­ czności i ciepła rodzinnego upłynęły święta") na łamy gazety wróciła codzien­ ność („Ile mięsa i masła w styczniu 1982 roku?", „Dalsze śledztwa w trybie doraźnym. Zatrzymano organizatorów strajków", „Spekulacja dalej groźna", „Jakodśnieżyć nieprzejezdne ulice?"). „Świąteczny poniedziałek w kraju", „Normalna praca i codzienne troski załogi HiL", „Strajk w KWK «Piast» zakończony", „Dyskusja w organiza­ cjach partyjnych. Konieczność doprowadzania do końca odnowy, o którą ro­ botnicy upomnieli się w Sierpniu", „Podkomisje sejmowe pracują nad proje­ ktami ustaw związanych z reformą gospodarczą", „Do Krakowa nadchodzą dary z krajów socjalistycznych", „Cukru starczy dla ludności i dla przemysłu. Rekorowy rok w cukrownictwie" — oto niektóre tytuły ze strony 1 gazety z datą 29 grudnia. Zapowiedzi zmian po 1 stycznia wypełniły znaczną część powierzchni ga­ zety 30 grudnia: „Co i ile na kartki? Od 1 stycznia 1982 r. w całym kraju jednakowy system reglamentacji", „Jakie ceny w nowym roku? Rozmo­ wa z przewodniczącym Państwowej Komisji Cen — ministrem Zdzisławem Krasińskim", „Czas pracy w jednostkach gospodarki uspołecznionej w 1982 r.". Tadeusz Hołuj w tekście „Obecni i nieobecni" przedstawił swe przemy­ ślenia na temat partii. Tytuł rozmowy z Kazimierzem Miniurem, członkiem KC, I sekretarzem Komitetu Fabrycznego PZPR Huty im. Lenina głosił: „W partii nie dla każdego jest miejsce — nie ma także powrotu do metod sprzed 1980 roku".

spokoju i spełnienia nadziei..."

Spokoju i spełnienia nadziei życzyła redakcja w numerze sylwestrowo-no- worocznym, wzmacniając życzenia wersami Krystyny Krahelskiej: „...Nie szukaj dni, co odeszły, i śladów, co się zatarły, / Na białym, nowym śniegu •nne pobiegną dziś rano. /1 powiedz sam dniom odeszłym i kwiatom i liściom Uttiarłym, / Że jutro przyjdzie — i będzie piękniejsze od wszystkich widzia­ nych". Czołówkę stanowiła informacja PAP: „Z dniem 1 stycznia 1982 roku. Wchodzą w życie ważne decyzje rządowe". Okazjonalny charakter miały arty- jty ^Tajemnice dawnych kalendarzy", „Krakowskie zegary", „Styczeń każe 00 kożucha" (o ludowych przysłowiach pogodowych). Jedyną pozycję „rozry­ wkową stanowił „Horoskop galicyjski". Objętość numeru — 6 stron. „Sylwestrowa noc i pierwszy dzień 1982 roku" — ten tytuł oddaje właściwie treść całego poświątecznego numeru. Relację sylwestrową zilustrowano zdjęciem ze spotkania dwóch patroli z 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej. Ważki dla Krakowa temat podjęty został w artykule pt. „W oczekiwaniu na ostateczne decyzje. Jakie będą dalsze losy Skawińskiej Huty Aluminium?". Komentarz Krajowej Agencji Robotniczej o Komitecie Obrony Robotników nosił tytuł „Na manowcach awanturnictwa (I). Obce im były pojęcia narodu i ojczyzny". Jego kontynuacją w numerze z 4 stycznia był tekst zatytułowany „Na manowcach awanturnictwa (II). Co chcieli zaoferować Polsce?" 5 stycznia czołówkę stanowił wywiad z dyrektorem krakowskiego ZUS: „Krakowski ZUS tonie w lawinie wniosków o wcześniejsze emerytury". Z Trybuny Ludu gazeta przedrukowała obszerny artykuł o strajku w kopalni „Piast" („Za wiele jest goryczy w tych kobietach i dzieciach... Dwa tygodnie presji na poziomie 650"), natomiast kolejny komentarz Krajowej Agencji Ro­ botniczej traktował o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów („Szkic do portretu NZS. Wszystko o władzy, nic o studentach"). 6 stycznia przyniósł m.in. informację o polityce społecznej w 1982 roku, relacje z uroczystości 40-lecia PPR, procesu b. kierownictwa Komitem ds. Radia i Telewizji, komunikat Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Tech­ niki o rozwiązaniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów, o kolejnych aktach oskarżenia przeciwko organizatorom strajków. W numerze datowanym 7 stycznia znalazły się dwa podpisane artykuły autorów własnych: Andrzeja Urbańczyka „Dokąd zmierza Wojskowa Rada Ocalenia Naro­ dowego" oraz Janusza Hańderka „Według znanego schematu. Domek dla ministra — w zamian przychylność i zagraniczny kontrakt" o wniesieniu aktu oskarżenia prze­ ciwko b. dyrektorowi i grupie pracowników Przedsiębiorstwa Robót Odkrywko­ wych i Budowlanych w Krakowie. Tego dnia gazeta zamieściła 19 nekrologów, ich obfitość w ten i inne dni wynikała z faktu, że w zawiadomieniach o śmierci mtLsiała sprostać zadaniom, jakie zwykle rozkładały się na trzy redakcje. Numer z 8/9/10 stycznia po raz pierwszy zawierał listy do redakcji. Autor pierwszego wyrażał oburzenie z powodu sankcji gospodarczych USA wobec Polski („To nie tylko ingerencja, ale podłość!"), drugi dotyczył kłopotów loka­ torskich, trzeci, zatytułowany „Dramat młodzieży i rodziców", podpisał „oj­ ciec studenta" domagając się „od władz wyciągnięcia surowych konsekwencji od tych, którzy młodzież akademicką ze swoich uczelni wyprowadzili w cza­ sie stanu wojennego przez wywiezienie ich w sposób zorganizowany autokara­ mi do Huty im. Lenina...". Pięć pozycji dotyczyło problematyki partyjnej. 11 stycznia po raz pierwszy — nie licząc Bożego Narodzenia i Nowego Roku — wydrukowano tytuł w kolorze (czerwonym), a sport wypełnił całą kolumnę ostatnią. W związku z zapowiedzią rozpoczęcia zajęć w uczel­ niach technicznych od 10 stycznia gazeta zwróciła się o wywiad do rektora Politechniki Krakowskiej prof. dr hab. Romana Ciesielskiego. Pisała o pra­ cy zakładów zmilitaryzowanych (MPK Kraków i gorlicki „Glinik"), o kon­ trowersjach w sprawie lokalizacji sprowadzonego z RFN do Krakowa to­ mografu komputerowego. Stan wojenny jest stanem szczególnym,

szczególne też jest jego prawo" — taki tytuł nosiła rozmowa z prokuratorem wojewódzkim w Krakowie dr. Stefanem Rekiem i wojskowym prokuratorem garnizonowym płk. mgr. Jerzym Drabikiem w numerze z datą 12 stycznia. Donie­ sieniem dnia była wiadomość PAP: „Alarm w 14 województwach. Dramatyczna sytuacja powodziowa w województwie płockim. Dotychczas ewakuowano 8400 osób. Nadal wzrasta poziom wód. Ofiarna, nieprzerwana praca wojska, milicji, straży pożarnej, służby ochrony zdrowia i służb przeciwpowodziowych". Komentarz redakcyjny „Liczą się fakty" z 13 stycznia zawierał refleksje i oceny pierwszego miesiąca stanu wojennego:

Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego przystąpiła do zwalczania wszystkiego, co obrażało poczucie sprawiedliwości społecznej w naszym kraju. Sądzeni są ci, którzy stanowiska wykorzystali dla osobistych korzyści. Trwają prace nad powołaniem Trybunału Stanu, który określi stopień odpowiedzialności za rządy prowadzące w latach siedemdziesiątych do katastrofy gospodarczej (...) Stan wojenny ma też umożliwić wyprowadzenie gospodarki ze stanu anarchii, a następnie wdrożenie reformy gospodarczej, reformy, która uczyni z Polski pełnoprawnego partnera świa­ towej wspólnoty krajów rozwiniętych, a nie kłopotliwego petenta (...) Stan wojenny umożliwia postawienie na porządku dziennym reformy cen, operacji bolesnej, ale koniecznej. Musi powstać w Polsce mechanizm regulujący ceny w sposób zgod­ ny z prawami ekonomicznymi (...) Nie oczekujmy od władzy stanu wojennego, że będzie przyjemna i demokratyczna. Wesprzyjmy ją w tym, co robi, aby być spra­ wiedliwą i skutecznie rozwiązywać polskie problemy. Oprócz aktualnego serwisu w tym dniu gazeta opublikowała za PAP arty­ kuł „Dziennik Prawda o polityce USA wobec Polski", przedruk z Trybuny Ludu wypowiedzi pisarza i publicysty Kazimierza Kożniewskiego „Jestem zawiedziony postawą inteligencji" oraz obszerną relację z plenarnego posie­ dzenia KD PZPR Kraków-Krowodrza („Czas przystąpić do konsolidacji partii, narodu, zbliżenia ludzi do siebie"). 14 stycznia ukazał się artykuł Janusza Zielonackiego pt. „Z punktu widze­ nia Armatury. Miesiąc życia w stanie wojennym. Pierwsze dni pracy w warun­ kach reformy gospodarczej", w którym cenzura ustanowiła rekord ingerencji, o czym już była mowa poprzednio. Gazeta kontynuowała cykl „Porozmawiaj­ my o partii", autorstwa dziennikarza Krajowej Agencji Robotniczej. Z informacji „Na jarmarku w Wieliczce" czytelnik dowiadywał się, że wycielona krowa kosztowała 55 tys. zł, króliki po 550 zł, a kozaki ze skaju można kupić za 4 tys. zł. Gazeta z datą 15/16/17 stycznia przypomniała ofensywę styczniową 1945 roku, piórem jej uczestnika płka dypl. mgr. Mieczysława Kiewrela oraz wkro­ czenie do zniszczonej Warszawy żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego tekstem Zbigniewa Guzowskiego. Anna Woźniakowska recenzowała premierę „Czer­ wonego Kapturka" w Krakowskim Teatrze Muzycznym. Numer z 18 stycznia miał charakter rocznicowy, okazjonalny. O krako­ wskim styczniu 1945 roku pisali: Bogumiła Pieczonkowa, Olgierd Jędrzej- czyk, Stanisław Zając i Czesław Szot. Tematem dnia 19 stycznia były ceny: „Od 1 lutego 1982 roku. Propozy­ cje podwyżki cen detalicznych żywności, opału i energii elektrycznej w po­ łączeniu z systemem rekompensat. List otwarty Komitetu Gospodarczego Rady Ministrów". Gazeta zamieściła m.in. materiał rocznicowy Stanisława Smierciaka „Tak w Nowosądeckie wkraczała wolność", Tadeusza Kwaśnia­ ka o partii na wsi („W podkrakowskich Zielonkach"), artykuł Michała Czarneckiego „Harcerskie Pogotowie — trwa!". Czesław Maślana sygnali­ zował: „Mięsa mogłoby być więcej. Są miejsca w tuczarniach, ale brakuje pasz", a Adam Teneta pisał o sytuacji w krakowskim Oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych „Wnioski o wcześniejsze emerytury — nadal płyną bezustannie". „Nowe ceny towarów przemysłowych są ciągle jeszcze wielką niewiado­ mą" (Adam Teneta), „Rolnictwo czeka na trwałe rozwiązania. Kontraktacja obowiązkowa czy obrót bezgotówkowy? (Tomasz Ordyk), „Tarnowskie na­ dzieje mieszkaniowe" (Janusz Hańderek), „Budostal-8. Jak wychodzić z kry­ zysu" (Michał Czarnecki) oto tematy artykułów w numerze z 20 stycznia. Wśród doniesień agencyjnych na str. 1 znalazła się relacja Wojciecha Tacza- nowskiego „Dobczyce stanu wojennego" o poczynaniach tamtejszej Miejsko- Gminnej Rady Ocalenia Narodowego. 21 stycznia po raz kolejny na łamy gazety powrócił temat walki ze spekula­ cją w artykule Michała Czarneckiego „Spekulanci korzystają z okazji, kiedy podaż nie nadąża za popytem". O odkryciach w kamienicy przy pl. Mariackim 3 pisała Bogumiła Pieczonkowa. Gazetę z datą 22/23/24 stycznia oprócz materiałów „do czytania" (np. „Od konfederatki do rogatywki", „Telewizja i radar odsłaniają tajemnice krako­ wskich murów i podziemi", „Samochody na... pył węglowy") wypełniły do­ niesienia agencyjne oraz z Krakowa i województw ościennych (m.in. „W hote­ lach coraz więcej turystów", „W Tarnowskiem walka z przestępczością", „W Nowosądeckiem konkretna pomoc starszym i samotnym"). 25 stycznia informowano o przygotowaniach do wprowadzenia nowych cen. Na kolumnę 1 trafiła informacja PAP o zainaugurowaniu 22 stycznia w War­ szawie obchodów roku Karola Szymanowskiego oraz złożeniu wieńców i kwia­ tów na jego grobie w Krypcie Zasłużonych na Skałce. Numer z 26 stycznia wypełniły — sprawozdanie z posiedzenia Sejmu, tekst sejmowego wystąpienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego oraz Uchwała Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z wyrazami poparcia dla stanowiska przed­ stawionego przez generała. W kolejnym numerze (27 stycznia) w publicystyce dominował temat zmia­ ny cen. Odnowa Krakowa, jej aktualne problemy zostały omówione w rozmo­ wie z przewodniczącym Komisji Rewaloryzacji RN m. Krakowa prof. Włady­ sławem Borusewiczem, a sytuacja tarnowskiej służby zdrowia w artykule pt. „W Tarnowskiem przybywa miejsc w szpitalach — potrzeby w dalszym ciągu duże. Nowy szpital w Brzesku — budowa Szpitala Wojewódzkiego w Tarno­ wie. Decyzja w sprawie «Budynku KW» podtrzymana. Trudna sytuacja w Do­ mach Pomocy Społecznej. Małe wpłaty na NFOZZ". 28 stycznia gazeta podała na czołówce wiadomość o decyzji Rady Mini­ strów: „Z dniem 1 lutego br. wchodzą w życie nowe ceny detaliczne żywności, opału i energii oraz system rekompensat". Wojskowy prokurator garnizonowy w Krakowie powiadomił krakowian — za pośrednictwem gazety — o wszczę­ tym 9 stycznia postępowaniu w trybie doraźnym przeciwko przewodniczące­ mu Komitetu Robotniczego Hutników NSZZ „Solidarność" Mieczysławowi Gilowi oraz Edwardowi Nowakowi z Huty im. Lenina. Pod datą 29/30/31 stycznia na str. 3 Bogumiła Pieczonkowa rozmawiała z prezesem WSS „Społem" w Krakowie Wiesławem Żakowskim („Czy docze­ kamy czasów, gdy handel będzie dbał o klienta, a nie o rozdzielnik?"), a An­ toni Kiemystowicz zastanawiał się, czy „Muszyna stanie się nową Krynicą?". Kazimierz Chmura opisał swoje trzy ucieczki z hitlerowskiego obozu, nato­ miast Krzysztof Cielenkiewicz odwiedził krakowski „Polon" w trzecim tygo­ dniu reformy. 1 lutego na łamach gazety przyniósł m.in. komunikaty MSW: o zniesieniu niektórych ograniczeń w organizowaniu zgromadzeń i o zajściach ulicznych w Gdańsku, wiadomość o rozszerzeniu zakresu usług telekomunikacyjnych, o jednorazowej rewaloryzacji oszczędności oraz zapowiedź wznawiania tytu­ łów prasowych. Informacja „Kolejne wyroki za organizowanie i kierowanie strajkiem w okresie stanu wojennego" traktowała o skazaniu grupy pracowni­ ków MPK z zajezdni w Podgórzu. Miłośnicy sportu mogli przeczytać o otwartym konkursie skoków na Wiel­ kiej Krokwi, ostatniej konkurencji tradycyjnego Memoriału Bronisława Cze­ cha i Heleny Marusarzówny, tym razem rozegranego bez udziału zawodników zagranicznych. „Stan klęski żywiołowej na Podhalu. Opady śniegu zablokowały dro­ gi w Nowosądeckiem. Na PKP opóźnienia w normie" głosił tytuł pod „główką" z datą 2 lutego — w ciągu 48 godzin w Zakopanem i na Podhalu spadło 105 cm śniegu — od wielu lat nie było takiej obfitości. Naczelnik Zakopanego i gminy tatrzańskiej oraz naczelnik Nowego Targu ogfosili stan klęski żywiołowej w tych miastach... Czytelnik dowiadywał się o rozpoczęciu przez pocztę doręczania zaliczek rekompensat dla emerytów i rencistów („Dziennie 1 min przekazów"), o pier­ wszych zakupach po podwyżce cen, o zmniejszonym imporcie niektórych ar­ tykułów spożywczych. 3 lutego gazeta zamieściła m.in. zapowiedź wznowienia zajęć w AGH; z rozmową z prorektorem doc. dr. hab. inż. Jackiem Zabierowskim korespon­ dował refleksyjny tekst Zofii Szlachty „Do młodszego kolegi — studenta". Jak wynikało z informacji PAP „Woda dla Krakowa", w 1984 roku miał być ukończony zbiornik w Dobczycach, a rurociąg Raba II — w 1986. Głów­ nym tematem pozostawały nowe ceny i rekompensaty. Tegoż dnia, 4 lutego na stronie 1 w ramce znalazła się notatka: Od jutra w kioskach Gazeta Krakowska i Dziennik Polski. Jutro Czytelnicy z trzech województw: miejskiego krakowskiego, tarnowskiego i nowosądeckiego znajdą w kioskach dwa dzienniki, wychodzące w Krakowie: Gazetę Krakowską i Dziennik Polski. Wracamy więc do dawnych tytułów, z którymi Czytelnicy zżyli się od wielu lat. Cena Gazety i Dziennika — 4 zł. Warto odnotować jeszcze, że od pierwszego numeru gazeta stanu wojennego zamieszczała kalendarzyk z wykazem dyżurnych szpitali, pogotowia i aptek dla trzech województw; dla nowosądeckiego także pogotowia GOPR, a dla tarno­ wskiego i nowosądeckiego — pogotowia energetycznego. 22 grudnia kalenda­ rzyk wzbogacił się o program (jeden) Polskiego Radia i Telewizji. 29 grudnia — o program 2 kin krakowskich — „Wandy" i „Wolności", a 30 grudnia po raz pierwszy podano program teatru — „Groteska". Od 12 stycznia kalendarzyk obej­ mował już repertuar teatrów krakowskich, kin w trzech województwach, informa­ cje o wystawach, dyżurach szpitali, pogotowia, aptek, program radia i tv. Łącznie ukazało się 40 numerów trójtytułowej gazety. Pierwszy z datą 14 grudnia 1981 roku, ostatni — 4 lutego 1982. Najczęściej miała objętość 6 kolumn. Jednorazowy nakład przekraczał 300 tys. egzemplarzy i rozchodził się przy zniko­ mych zwrotach, co zrozumiałe, ponieważ Gadziecho było jedynym dziennikiem lokalnym, dostępnym w Krakowie i województwach ościennych. Ustalaniem nakładu zajmowało się wydawnictwo (KWP — Krakowskie Wy­ dawnictwo Prasowe), nekrologi i reklamy przyjmowało biuro ogłoszeń tegoż wy­ dawnictwa. Kolportażem trudnił się „Ruch". Z uwagi na to, że druk i ekspe­ dycja z reguły odbywały się z pogwałceniem wszelkich harmonogramów, obowiązujących przy druku Gazety Krakowskiej — poza ustnymi informacjami redaktor naczelny Gadziecha ani razu nie otrzymał pisemnego raportu o druku, nakładzie, kolportażu, godzinach ekspedycji do kiosków i ewennialnych zwrotach dziennika.

*

W lutym 1982 rozpoczęła się weryfikacja dziennikarzy. Przed specjalną komisją, zasiadającą w Komitecie Krakowskim PZPR stanął również redaktor naczelny nie istniejącej już wówczas gazety stanu wojennego. I tu pretensje powtarzane na posiedzeniach sztabu propagandowego wybuchnęły ze wzmo­ żoną siłą. Za odrzucenie komentarza, anonimowość publikacji, małą bojowość itd., itd. — dosłownie za wszystko. Najwięcej i najbardziej krytycznie mieli do powiedzenia — przy biernej postawie pozostałych członków komisji, która zebrała się w liczbie ośmiu, a bodajże nawet dwunastu osób — Jan Żabiń­ ski z Wydziału Propagandy Komitetu Centralnego PZPR oraz sekretarz propa­ gandy Komitetu Krakowskiego PZPR Franciszek Dąbrowski. I to był właści­ wy finał gazety stanu wojennego w Krakowie, potocznie zwanej Gadziechem.

Bibliografia:

Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Echo Krakowa, 14 XII 1981 — 4 II 1982 Kraków (40 numerów). Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL. nr 1-2 (149-150)

ELIEZER ALFANDARI ASPEKTY STYLISTYCZNO-JĘZYKOWE MEDIÓW BUŁGARII

kulturze mediów sądzić można między innymi na podstawie używanego Oprzez nie stylu informacyjnego i odpowiadającego mu stylu języka. Mó­ wiąc o stylu, ma się na uwadze sposoby przedstawiania rzeczywistości, priory­ tety informacyjne mediów, ich wiarygodność itd. Zarówno styl, jak i język mediów uzależnione są od stopnia rozwoju demokra­ cji społeczeństwa. Jeżeli tak, to zależność ta przejawiała się w Bułgarii w trzech wariantach. Pierwszy z nich charakteryzował rządy komunistyczne do roku 1990. W społeczeństwie niedemokratycznym, gdzie władza nie potrzebuje publiczności, dyskusji, wymiany poglądów, styl i język mediów oddalone są od realiów życia, są sztywne, jednolite, urzędowe. Wariant drugi charakteryzuje społeczeństwa, które zaczynają wprowadzać demokratyczne zasady i mechanizmy. W tym przypadku media zaczynają wprowadzać styl i język, który odzwierciedlałby dążenie społeczeństwa do pluralizmu politycznego, ekonomicznego, kulturowego itd. W Bułgarii tak się stało po r. 1990, kiedy zaczęło się mówić o ekonomice rynkowej, o własności prywatnej i kiedy w związku z tym pojawiły się gazety prywatne. W nich właśnie pojawiły się nowy styl i nowy język. Trzeci wariant realizuje się w społeczeństwach, w których zadeklarowane zostały demokratyczne zasady i mechanizmy, ale z różnych przyczyn znajdują one w praktyce albo ograniczone, albo symulacyjne zastosowanie. W przypad­ ku tym stylowi i językowi mediów nadaje się funkcję kompensacyjną, ma on mianowicie kamuflować, ukrywać rozchodzenie się między deklarowaniem a re­ alizacją różnych zasad. Miejsce stylu i języka mediów bułgarskich niestety jest właśnie tu. To taki styl 1 Język, które odznaczają się mnogością używanych form. dynamiką, ekspresyw- nością, zbliżeniem do mowy potocznej i żargonów, temu jednak pluralizmowi formy nie odpowiada pluralizm treści. Treść mediów bułgarskich odznacza się niedostatkiem pluralizmu tematów, idei i opinii. W związku z tym właśnie niedo­ statek ten kompensuje się pluralizmem form stylistyczno-językowych. To teza, nad którą autor pracuje od niedawna. Dlatego tutaj przedstawiona zostanie tylko część wyników i dowodów. Takim językiem i stylem, o którym tu mowa, charakteryzuje się tematyka polityczna mediów. Odznacza się ona niedostatkiem podstawowego kryterium dziennikarskiego — aktualności i ważności społecznej. Wskutek tego w obra­ zie Bułgarii w mediach dominują przede wszystkim elity — elity ze sfery polityki, biznesu, ale także świata przestępczego. Interesy ekonomiczne prze­ ciętnego obywatela to jeden z ostatnich priorytetów mediów. Więcej: tematy życiowe przedstawiane są z punktu widzenia walki politycznej, czyli w związ­ ku z partykularnymi interesami polityków. Tak jest na przykład z modnym ostatnio tematem braku zboża i chleba. Sytuacja ta bez wątpienia służy walce politycznej, ale media przedstawiają temat właśnie tak, żeby służył politykom. Koniecznie trzeba tu zaznaczyć, że w ten sposób funkcjonowały przede wszy­ stkim gazety prywatne, to jest te media, które ogłosiły formułę niezależności od władzy i od partii sprawujących władzę. Właśnie one stały się wyrazicielem ich lobby interesów określonej części elity politycznej, co właśnie nadaje ich działa­ niu charakter konspiracyjny, ukryty charakter partyjny. Drugim objawem niedostatku aktualności tematyki politycznej jest tenden­ cyjne odwrócenie uwagi publiczności od istoty problemu ku elementom w nich drugorzędnym. Styl ten został zapoczątkowany również przez prasę pry­ watną, został jednak przejęty i przez resztę gazet, w tym partyjnych. Na przykład w taki sposób została przedstawiona wizyta cara bułgarskiego Symeona Dnigie- go: jakie prezenty otrzymał, jakimi potrawami go częstowano itd. W podobny sposób często postępuje prasa, kiedy na jej łamach odbywają się dyskusje. Zdarza się tak, że zamiast przedstawiać poglądy dyskutantów, gazeta opisuje ich cechy fizyczne, intymne strony ich życia itp. W taki sposób priorytet w mediach bułgarskich uzyskał styl usensacyjniania faktów, zdarzeń, postaci z polityki i nie tylko z polityki. Dla tych celów w mediach został wprowadzony najbardziej brutalny i wypaczony język. Zostały jednak wpro­ wadzone i są wykorzystywane środki bardziej wyrafinowane. Ostatnio na przykład media sięgają po niektóre formy i środki folkloru. Folklor, w zależności od kontekstu, w którym się go wykorzystuje, może przyczyniać się do formułowania apriorycznego stosunku odbiorcy do świata, a stąd i do rezygnacji z racjonalnych i pragmatycznych działań, do ucieczki z realności ku iluzji. W przypadku tym wykorzystuje się podatność świadomo­ ści i psychiki masowej na manipulacje mitami i iluzjami. W taki właśnie sposób media działały w związku z wizytą cara Symeona Drugiego. Postać, działania i słowa cara zostały ukazane z pełnym szacunku dystansem od społeczeństwa tak, że w pejzażu politycznym kraju car wpisał się jako coś pozaziemskiego, nierealnego, mistycznego, iluzyjnego, a stąd jako postać politycznie niepotrzebna i zbędna. Tworzenie nowych mitów i sięganie w związku z tym do wzorców folklory­ stycznych można zauważyć i w tym, jak media wykorzystują nowy chwyt językowo-stylistyczny, a mianowicie: nazywają bohaterów mediów nie tylko imieniem i nazwiskiem, ale również ich przezwiskiem. To znaczy, że media popularyzują formę, w jakiej bohaterowie ci znani są wśród swojego bliskiego kręgu — przyjacielskiego czy fachowego. Zwykle to nazwy zwierząt, kiedy chodzi o przestępców, albo tytuły, kiedy chodzi o nowobogaczy i deputowa­ nych (na przykład Lord, Baron itd.). Jak się okazuje, to ważny dla mediów sposób pokazywania osoby bohatera. Bo tak samo jak i folklor, w tym przypadku folklor podziemia, media przeka­ zują publiczności dodatkową informację o bohaterach. Oprócz tego informacja ta jest specyficzna — ona gra rolę poetyzującej, mitologizującej oceny bohate­ ra i jego postępowania. W odróżnieniu jednak od folkloru i w sytuacji, kiedy świat przestępców, nowobogaczy i polityków ma priorytet informacyjny w mediach, przenoszenie i mnożenie na skalę masową ocen z folkloru może mieć u publiczności skutki negatywne, na przykład rodzić iluzje społeczne. W wypadku takim naśladowa­ nie wzorów przez przeciętnego obywatela z jednej strony okazuje się nieskute­ czne, a niekiedy karalne, a z drugiej — odwraca uwagę społeczeństwa od pozy­ tywnego, racjonalnego, fachowego stosunku do problemów kraju. Trzecim objawem niskiego poziomu aktualności i znaczenia społecznego mediów jest prawie zupełny brak pozytywnego stosunku do instytucji, jedno­ stek itd. Media podważają i burzą wszelkie normy i autorytety, albo nie propo­ nując nic w zamian, albo podsuwając w sposób wyżej opisany wzory postępo­ wania niekorzystne dla społeczeństwa jako całości. W prasie, przede wszystkim prywatnej, dominuje dezaprobata wobec rze­ czywistości, agresja, nietolerancyjność, cynizm, pornografia. Wątki kryminal­ ne tekstów prasowych są o wiele liczniejsze niż 5 lat temu. Ostatnio można zauważyć tendencje wyciągania intryg i plotek z życia prywatnego klasyków kultury bułgarskiej. Rzeczywistość nie wystarcza już mediom, żeby przedsta­ wiać margines społeczeństwa i jednostki, i w tym celu zwracają się do historii. Niezbędne jest odpowiednie słownictwo, żeby oddać tego typu treść. Jak nigdy dotąd język jest deformowany tendencyjnie. O wiele więcej jest turcy- zmów i rusycyzmów. Używanego żargonu zapożycza się głównie ze świata przestępców. Styl ten zajmuje coraz więcej miejsca w gazetach. W liczbach za rok 1996 to wygląda tak: 670 tys. nakładu dzienników — ma zły język, 270 tys. nakładu — język poprawny. Taka sama jest sytuacja wśród tygodników: 385 tys. nakładu odznacza się złym językiem, 140 tys. nakładu — poprawnym. Czwartym objawem małej akualnosci mediów jest ich redagowanie w mi­ styfikującym, niejasnym dla publiczności stylu. Więcej: ma to miejsce w sto­ sunku do głównych tematów, jak ekonomika, polityka, finanse. Poza tym styl ten stosuje się tak do informowania o faktach, jak i do ich interpretowania. Używa się rozmaitych sposobów., żeby mistyfikować sferę publiczną: fakty podaje się selektywnie, pozbawia się je naturalnego kontekstu społecznego, podaje się je z ukrytym komentarzem, zestawia się w kontekście z innymi faktami, wypaczającymi ich pierwotny sens. Proszę zwrócić uwagę na taki przykład: niedawno gazety opublikowały Jednocześnie wiadomość o braku chleba i obok informację o odbywającej się w Buł garii międzynarodowej konferencji na temat polepszenia gatunku chleba i opakowań na pieczywo. Zdarzenia te rzeczywiście miały miejsce w tym samym czasie, ale jest to problem stosunku państwa do obywateli. Natomiast bez komentarza zostaje fakt, że media opublikowały wiadomości o tej absur­ dalnej rzeczywistości bez żadnej oceny — swojej czy obcej. Mistyfikacyjność informowania wiąże się tak samo i ze stylem anonimowe­ go podawania informacji. Zazwyczaj nie podaje się źródła informacji, albo się podaje bez nazwisk. Pierwsza tego przyczyna to ograniczony i reglamentowa­ ny dostęp dziennikarzy do źródeł informacji. W Bułgarii nadal nie ma żadnej ustawy o mediach albo o wolności informacji, które określiłyby na przykład ramy cenzury. Tak czy inaczej jest faktem, że dziennikarze dzisiaj z niechęcią mówią we własnym imieniu, kiedy informują o faktach i uciekają od własnej oceny sytuacji, kiedy fakty trzeba komentować. W większości wypadków pub­ likuje się opinie osób spoza redakcji. Ta sytuacja stawia media przed problemem mocno obniżającej się wiary­ godności. W związku z tym od pewnego czasu można obserwować wprowa­ dzenie w praktyce dziennikarskiej niektórych mechanizmów kompensacyj­ nych. Z takich mechanizmów korzysta się na przykład w związku z problemem wolnego wyrażania własnej opinii, szczególnie jeżeli chodzi o niektóre ukry­ wane przed społeczeństwem strony rzeczywistości. W takich wypadkach dziennikarze wyrażają swoje poglądy pośrednio, ale sięgając znowu po środki i formy do folkloru, również folkloru współczesnego, miejskiego. Takie formy to m.in. dowcip i parodia. Jako przykład można podać dowci­ py z gazety 24 godziny, gdzie występują młodzi Iwan i Maria. Pytanie: „Nad czym się zastanawiasz?". Odpowiedź: „Myślę, co szybciej podrożeje: kura czy jajko". Dowcip ten związany jest z faktem, że dziennikarze w żaden sposób nie mogą przebić się do informacji o mechanizmach ustalania cen towarów. I jeszcze jeden dowcip z tej gazety. Pytanie: „Czym różnią się wiadomości pierwszego od wiadomości drugiego programu telewizji?" Odpowiedź: „Go­ dziną, w której sieje nadaje". Dowcip ten pośrednio związany jest z faktem, że z łamów prasy zniknęła krytyka mediów i że jedyną orientacją publicznych mediów elektronicznych są dyrektywy władzy państwowej i tej siły politycz­ nej, która tę władzę posiada. W takiej sytuacji nic dziwnego, że łamy gazet przeznaczone na analizę mediów zapełnia się plotkami i skandalami w środo­ wisku dziennikarskim. Można wnioskować, że dzisiejsza cenzura i odpowiadająca jej autocenzura — to jeszcze jedna przyczyna symbiozy mediów z folklorem. Zawsze było tak, że to, co było tabu dla społeczeństwa, stawało się ulubionym tematem folkloru. W dodatku dzisiaj media, wykorzystując współczesne tabu, same zaczynają tworzyć folklor. Problem z wiarygodnością mediów pogłębia się dodatkowo w związku z ta­ ką ich cechą stylistyczną, jak tendencyjne dramatyzowanie przekazywanej rze­ czywistości i przedstawianie życia w jego najbrzydszych przejawach. Prioryte­ ty pierwszych stron gazet to zabójstwa, gwałty, klęski, wypadki itd. To znaczy, że dla publiczności mediów Bułgaria z pierwszych stron gazet to nie ten kraj, znany im z własnego doświadczenia. Z drugiej strony media wywołują efekt, może niezauważalny dla publiczności. Chodzi o to, że przez dramatyzowa­ nie i ukazywanie agresywnego oblicza świata media mogą doprowadzić społe­ czeństwo do apatii, do bezwładu, osłabienia refleksu obywatelskiego. Bo kiedy się ludziom pokazuje ciemny i straszny obraz świata, czują się oni zagrożeni, słabnie ich przekonanie, że sprawy i życie zależą od nich samych, tłumi się ich ambicje wpływania na władzę i na polityków; ludzie demobilizują się w planie politycznym i w związku z tym stają się o wiele bardziej podatni na manipula­ cje polityczne. Cały ten mechanizm został wykorzystany na przykład niedawno, gdy bra­ kowało chleba w Bułgarii. Ta sytuacja stała się tłem przeprowadzanych wtedy prawyborów prezydenckich. Coś podobnego ma miejsce po raz pierwszy w Bułgarii. Więc istnieje prawdopodobieństwo, że nieprzypadkowo zbiegło się w czasie zdarzenie polityczne i sytuacja zaopatrzeniowa. Smutne w tym wszy­ stkim jest to, że media dołączyły swoje wysiłki zmistyfikowania i irracjonalne­ go przedstawienia sytuacji. Ogólnie mówiąc, trzeba niestety stwierdzić przewagę tego stylu manipulo­ wania w mediach, przede wszystkim w gazetach prywatnych. W ostatnich pięciu latach przekonaliśmy się, że gazety te to bardzo ważny instrument wła­ dzy w manipulowaniu nastrojami społecznymi, by odpowiadały ich zamierze­ niom i posunięciom. Żeby uogólnić tę sytuację, można przeprowadzić takie oto porównanie. Jak w planie politycznym powstałe po roku 1989 partie i inne struktury polityczno- publiczne nałożyły ramy kontroli energii politycznej ludzi, ich inicjatywom nieformalnym i samoorganizacji społeczeństwa, tak samo w planie medialnym środki prywatne okazały się mechanizmem władzy, przy pomocy którego amortyzowano i tłumiono energię informacyjną społeczeństwa. Celem mediów prywatnych z zasady miała być realizacja prawa obywa­ teli do informowania i wyrażania opinii oraz wpływania na władzę. Cel ten w ostatnich pięciu latach nie został spełniony. W tej chwili gazety prywatne — to media najmniej wiarygodne, a zarazem najpoczytniejsze. Być może należy wyciągnąć stąd wniosek, iż mediom, jak i ich publiczności, brak zarówno kultury obywatelskiej, jak i kultury medialnej. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL, nr 1 -2 (149-150)

IRINA POLAKOWA

CZASOPISMA KULTURALNE NA UKRAINIE

rezentacja wyczerpującego przeglądu ukraińskiej prasy kulturalnej oraz Pchoćby częściowo związanej z życiem kulniralnym jest zadaniem trud­ nym. Wynika to stąd, że transformacja społeczno-polityczna na Ukrainie po­ ciągnęła za sobą gwałtowne przemiany w sferze kultury wraz z należącym do niej rynkiem wydawniczym.

Pierwsze lata ukraińskiej niepodległości przyniosły poważny kryzys w tra­ dycyjnie rozumianej sferze scentralizowanego zarządzania życiem kultural­ nym. Państwo nie mogło utrzymać dotychczasowej infrastruktury kulturalnej, nie wspominając już o polepszeniu jej stanu. Zmniejszyło się również zaintere­ sowanie postkomunistycznych elit rządzących wykorzystaniem kultury jako narzędzia ideologicznej manipulacji świadomością społeczną. W wyniku trans­ formacji rynkowej publikacje kulturalne, ukazujące się niegdyś dzięki pań­ stwowym dotacjom, doświadczyły niezwykle poważnych trudności. W tym samym okresie demokratyzacji społeczno-gospodarczej pojawiły się jednak zalążki pozapaństwowej infrastruktury kulturalnej. W największym stopniu dotyczyła ona rozrywki oraz sztuk pięknych, ale stopniowo obejmowała pozo­ stałe aspekty życia kulturalnego kraju.

W rezultacie liberalizacji rynku prasowego pojawiła się duża liczba wy­ dawnictw „jednodniowych", o niewielkim nakładzie, nigdzie nie rejestrowa­ nych. Według Ministerstwa Prasy i Informacji — instytucji zajmującej się m.in. rejestracją ukraińskich publikacji periodycznych — w pierwszej połowie 1996 roku, wśród prawie 5 tys. zarejestrowanych periodyków, 12 określało się jako kulturalno-edukacyjne, 81 zajmowało się problematyką sztuk pięknych, a 211 — literaturą. W katalogu Sojuzdruku — organizacji zajmującej się prenumera­ tą ukraińskich czasopism — można odnaleźć 15 tytułów gazet i 30 magazy- nów określanych jako kulturalne. Można zatem stwierdzić, że wydawnictwa tego typu funkcjonują na ukraińskim rynku prasowym i ukazują się regu­ larnie.

W ostatnim okresie ukraińska prasa kulturalna przeszła kilka etapów roz­ woju. W fazie szybkiego wzrostu najpopularniejsza była Litieraturnaja Ukraina, wydawnictwo Związku Pisarzy Ukrainy. Fakt, że czasopismo Druh Czytacza powtórzyło wynik znanej gazety rosyjskiej Argumienty i Fakty, podwyższając swój nakład 23-krotnie w ciągu 1992 roku, świadczy o jego olbrzymiej popu­ larności. W tym samym czasie pojawiły się nowe tygodniki Słowo i Muzejnyj Kurier. Magazyny Żowteń we Lwowie i Propor w Charkowie zmieniły tytuły na Dzwin (powrót do starej nazwy) i Berezil. Swój najlepszy czas przeżywały również rzadziej ukazujące się magazyny Ukrajina, Pamijatky Ukrajiny i Chro- niki-2000 oraz Ukraińskyj Swit. Okres prosperity zakończył się w 1993 roku z powodu tzw. „kryzysu papieru". Jego cena wzrosta dwukrotnie. Według danych Niezależnego Zrzeszenia Pisarzy tona papieru offsetowego kosztowała w roku 1993 750 USD, 1000 USD w roku 1994 i 1500 USD w 1995 roku. Wszystkie czasopisma zostały zmuszone do podniesienia cen prenumeraty i de­ talicznych. Zdaniem ekspertów Ministerstwa Prasy i Informacji kiedyś prze­ ciętna rodzina prenumerowała 3, 4 czasopisma, a obecnie jest odwrotnie, 3, 4 rodziny prenumerują 1 periodyk. Czasopisma kulturalne abonuje się niezmier­ nie rzadko. Poważne trudności stoją przed wspomnianą wcześniej Litieraturną Ukrainą. Jej nakład był stosunkowo wysoki — 17 tys. egzemplarzy. Dochód z prenumeraty uzyskany w pierwszej połowie 1996 roku wystarczył jedynie na pierwszy kwartał. Przez dwa kolejne miesiące czasopismo to ukazywało się dzięki wsparciu diaspory i sponsorów krajowych. Obecnie, z powodu zadłuże­ nia w drukarni i na poczcie, magazyn chwilowo zawiesił działalność, wysyła­ jąc pracowników na urlop bezpłatny.

Wydawnictwa o charakterze kulturalnym często borykają się z poważnymi kłopotami w finansowaniu własnej promocji i reklamy. Poszukiwania sponso­ rów nie zawsze kończą się sukcesem. Nic w tym dziwnego. Obecna sytuacja nie sprzyja niedochodowym inwestycjom kulturalnym, tym bardziej że ukraiń­ ski parlament do tej pory nie zdołał uchwalić ustawy o działalności charyta­ tywnej. Prawo wspomagające rozwój życia kulturalnego funkcjonuje w niemal każdym państwie. Staje się zatem zrozumiałe, że na Ukrainie większość prasy kulturalnej przestała się ukazywać. Los ten spotkał m.in. tygodniki Muzejnyj Kurier, Druh Czytacza i Ukrajińskyj Czytacz oraz magazyny Nowiny Ki- noekrana, Knyznyk, IndoEuropa. Wiele tytułów ukazuje się rzadziej niż to zapowiadano początkowo, m.in. Ukrajina, Fiłosofska ta Socjologiczna Dumka, Słowo i Czas, Ukrajińskyj Swit, Chroniki-2000 oraz wszystkie magazyny lite­ rackie z wyjątkiem Suczasnisci i Switowyda. Czasopisma walczące o prze­ trwanie często zmniejszają swój nakład. Przykładowo, wydawnictwo Mini­ sterstwa Kultury i Sztuki oraz Związku Artystów Teatralnych Ukrainy, ^gazyn Teatr ukazuje się w 1300 egzemplarzach, publikacja MKiS i Wszech- ukraińskiego Związku Muzycznego Muzyka ma nakład 2500. Nakłady nie­ których innych czasopism są nieco wyższe. Wydawana przez Wszechukra- iński Związek Muzyczny Muzyczna Hazeta ma nakład 8000 egzemplarzy, Kultura i Zyttia — 12 715. Dane te są dość przygnębiające, jeśli się weźmie pod uwagę, że ludność Ukrainy liczy 52 min, a 30 min Ukraińców mieszka za granicą. Przypadek Kultury i Zyttia jest uderzający. Czasopismo to próbuje przedstawić różnorodne aspekty życia kulturalnego, dotyczące np. działalności wiejskich ośrodków kultury, jak i teorii sztuki awangardowej. Zamieszcza kryty­ czne recenzje premier teatralnych obok życiorysu miejscowego bibliotekarza. Ta­ ka stylistyka różnorodności tematycznej pomniejsza wartość czasopisma tak w oczach odbiorcy masowego, jak i konesera. Zdaniem ukraińskiego praso- znawcy K. Rodika jedyną szansą odrodzenia gazet jest ich podział tematyczny, mogący przyciągać czytelników o różnych gustach.

W okresie powolnego wymierania wyspecjalizowanych wydawnictw kultu­ ralnych, wydaje się, że ich funkcje, przynajmniej częściowo, powinny przejąć masowe periodyki popularne. Nieczęsto jednak zdarza się natknąć na dobrej jakości kolumnę kulturalną dziennika lub tygodnika. Publikowane tam infor­ macje są fragmentaryczne, częstokroć oparte na osobistych preferencjach reda­ ktora prowadzącego. Nie odzwierciedlają zatem w pełni procesów kultural­ nych zachodzących na Ukrainie. Trzy lata temu lwowska gazeta Post Postąp cieszyła się niespotykaną popularnością. Początkowo czasopismo miało chara­ kter regionalny i 6-tysięczny nakład. Wkrótce osiągnęło 80 tys. i czytane było na całej Ukrainie. Była to jedna z niewielu gazet o profilu społeczno-politycz­ nym, mająca nadzwyczaj interesującą kolumnę kulturalną. Choć wydawana na prowincji, zamieszczała często publikacje autorów kijowskich. Post Postup nie sprostał jednak nowej sytuacji rynkowej i wymaganiom jakościowym. Jak to ujął jego pierwszy naczelny Aleksander Kriwenko, zmarł fenomen ukraińskie­ go rynku prasowego. Tytuł ten został przekształcony w przedsiębiorstwo zwią­ zane z produkcją prasy.

Dziś trudno spotkać ciekawie redagowaną kolumnę kulturalną. Szczęśli­ wym wyjątkiem jest Zierkalo Niedieli. Magazyn ten jest częściowo własnością kapitału amerykańskiego. Czyni on wysiłki, by stać się periodykiem „zachod­ niej" jakości, z przyzwoitą kolumną kulturalną.

W ostatnim czasie pojawił się nowy rodzaj publikacji, określany mianem rozrywkowych. Impulsem do ich powstania był rozwój przemysłu rozrywko­ wego. Małoformatowe czasopisma Otdychaj lub Dossje Dosuga są mieszanką programu telewizji, repertuaru kin i teatrów oraz restauracyjnych menu, oży­ wioną wywiadami i plotkami o gwiazdach krajowych i zagranicznych. Tym, co odróżnia te tabloidy od ich zagranicznych odpowiedników, jest czarno-biała szata graficzna. Choć intensywnie promowane, gazety te nie są dochodowe, lecz zwy­ kle wspierane przez biznes prywatny. Przykładem jest Teleniediela, która infor­ muje o programie telewizji, przeplatając go komentarzami i ciekawostkami ze CZASOPISMA KULTURALNE NA UKRAINIE 105

świata telewizji, radia, kina, muzyki pop itp. Teleniediela jest własnością spół­ ki o tej samej nazwie założonej w sierpniu 1995 roku w Charkowie. Obecnie zdobywa rynek krajowy, posiadając nakład 250 tys. egzemplarzy. Czasopismo to oparte jest na zasadzie regionalnej, a jego mutacje wydawane są w Kijowie, Charkowie, Dniepropietrowsku i Zaporożu, a wkrótce nowa pojawi się w Ode­ ssie. Gazeta ta posiada wspólny blok, na który składają się reklamy i przedruki popularnych publikacji rosyjskich oraz blok wiadomości i ogłoszeń lokalnych wraz z programem telewizji lokalnej, szczególnie cenionym przez czytelników. Swój sukces Teleniediela zawdzięcza szybkiej reakcji na wyzwania nowych cza­ sów, wypełniając lukę na rynku wydawniczym, a teraz agresywnie go zdoby­ wając.

Wydawnictwem podobnego typu jest Art-line, ukazujący się od jesieni 1995 roku i posiadający 10-tysięczny nakład. Magazyn ten zarejestrował się jako informacyjno-kulturalny, tak naprawdę jest jednak mozaiką informacji ze świata kina oraz życia sławnych i bogatych. Na tle pozostałych pism wyróżnia się pełnym kolorem i wysokiej jakości szatą graficzną. Konkludując: jeżeli się utrzyma obecna nierównowaga strukturalna prasy kulturalnej, to zauważalna różnorodność tego segmentu rynku może wkrótce doprowadzić do jej poważnego deficytu.

Tłumaczył z angielskiego Robert Chrabąszcz Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL, nr 1-2 (149-150)

DARIUSZ MATELSKI

PRASA NIEMIECKA W WIELKOPOLSCE W LATACH II RZECZYPOSPOLITEJ

Liczba i rozmieszczenie

padek cesarskiej Rzeszy Niemieckiej w listopadzie 1918 r. nie miał wię- vJ kszego wpływu na stan czasopiśmiennictwa niemieckiego na ziemiach polskich pod zaborem pruskim, które stanowiły obszar peryferyjny państwa niemieckiego. Dopiero powrót Wielkopolski i Pomorza do Macierzy na mocy traktatu wersalskiego z 28 VI 1919 r.ł zmienił ten stan rzeczy. Teraz prasa niemiecka stała się z dominującej (podobnie jak Niemcy jako naród) — margi­ nesem czasopiśmiennictwa w odrodzonym państwie polskim. Jednak po stu latach dominacji niemieckiej na terenach b. zaboru pruskiego oraz polskiej części Górnego Śląska, prasa niemiecka stanowiła ważny czynnik w utrzyma­ niu przez Niemców tradycji, języka i kultury narodowej. Dla Polaków była niejako przedłużeniem prasy niemieckiej z Rzeszy. Zmierzano więc do jej maksymalnego ograniczenia, tak ilościowego (tytułów), jak zasięgu odbiorców (nakładu). Stąd brała swe źródła polityka kulturalna państwa polskiego, prowa­ dzona w dużej mierze pod wpływem nacisków społeczeństwa kresów zachod­ nich, w którym „panowało powszechne przekonanie — jak pisze Jerzy Toma­ szewski — że w zmienionych warunkach należy choć w części odzyskać te pozycje [...], które w minionych dziesięcioleciach Niemcy zdobyli kosztem Polaków, korzystając z nadzwyczajnych przywilejów oraz nacisku swego pań­ stwa. Trudno odmówić racji temu przekonaniu, lecz przecież próba realizacji polityki zeń wynikającej naruszała interesy mniejszości niemieckiej, [.-1 otwierała perspektywę umniejszenia wpływów. Innymi słowy, musiało to wy­ wołać opór organizacji niemieckich"2. Należy się także zgodzić z konstatacją Jerzego Krasuskiego, iż "obowiązek przekonania ludności polskiej o lojalnej

1 Dz.U. RP, 1920, nr 110, poz. 728. 2 J. Tomaszewski: Rzeczpospolita wielu narodów. Warszawa 1985, s. 220-221. postawie Niemców i o szczerej chęci zerwania z przeszłością spoczywał na ^vvnych ciemiężycielach. Zachowanie się Niemców w Polsce nie przyczynia­ ło się do rozwiania dawnej nieufności"3. Wymusiło to na władzach polskich konieczność zastosowania metod i środków zmierzających do ograniczenia stanu posiadania Niemców. Rozpoczęła się polityka repolonizacji Wielkopol­ ski, która największe osiągnięcia miała w dziedzinie kultury, w tym również w odniesieniu do prasy i czasopism niemieckich. W Polsce było kilka centrów wydawniczych prasy niemieckiej. Należały do nich Warszawa, Łódź, Katowice i Bielsko, Toruń oraz Poznań i Bydgoszcz, w których w 1935 r. wydawano 71 tyńiłów na 1691 tytułów gazet i czasopism niemieckich wychodzących poza granicami Rzeszy (co dawało siódme miejsce po Szwajcarii — 444 tytuły, Czechosłowacji — 249, Austrii — 236, Stanach Zjednoczonych — 174, Francji — 78 i Rumunii — 75, a przed Brazylią — 57, Związkiem Radzieckim — 40 i Argentyną — 32). W Wielkopolsce wychodzi­ ło ok 40% wszystkich niemieckich tytułów gazet i większość kwartalników wydawanych w Drugiej Rzeczypospolitej. Wynikało to z jednej strony ze spadku po państwowości niemieckiej, a z drugiej było pochodną usytuowania w Poznaniu i Bydgoszczy znacznej części central niemieckich instytucji kultu­ ralno-oświatowych i gospodarczych, a w Bydgoszczy centrali niemieckich or­ ganizacji politycznych4. W opracowaniu główną uwagę skupiono na omówieniu stanu prasy nie­ mieckiej w Wielkopolsce, na jej nakładach, na nazwiskach redaktorów odpo­ wiedzialnych, a także na powiązaniach z niemieckimi organizacjami politycz­ nymi, którymi w Wielkopolsce były: Deutsche Volksräte (1919-1920) — DVR, Deutsch- tumsbund (1920-1923) — DtB, im und Senat (1923-1934) — DV oraz Deutsche Vereinigung in Westpolen (1934-1939) — DVW, zwane „obozem starych". Walkę o wpływy z „obozem starych" prowadziła od 1934 r. Jungdeutsche Partei (JDP) — zwana „obozem młodych". Ukazano także politykę kulturalną państwa polskiego realizowaną w Wielkopolsce przez wojewodów poznańskich: dra Witolda Celichowskiego (od 14 II prezes Prowincji Poznańskiej, a od 23 X 1919 wojewoda), hr. Adolfa Bnińskiego (od 2 I 1923), hr. Piotra Dunin-Borkowskiego (od 30 IV 1928), hr. Rogera Adama Raczyńskiego (od 11 X 1929), płka Artura Maruszewskiego (od 1 XII 1934), dra Mikołaja Kwasniewskiego (od 26 VI 1935), ponownie płka A. Maruszewskiego (od 4 XI 1935) i płka Ludwika Bociańskiego (od 25 V 1939). Ramy chronologiczne opracowania obejmują lata 1919-1939. Cezurą po­ czątkową jest powrót w 1919 r. Wielkopolski po 125 latach niewoli narodowej do Macierzy. Natomiast rozważania kończy wybuch wojny niemiecko-polskiej HX 1939 r. Opracowanie obejmuje terytorium województwa poznańskiego w latach 1919-1939, które zamiennie będę określał także jako Wielkopolskę. Do 1 kwiet-

3 J- K r a s u s k i: Stosunki polsko-niemieckic 1919-1925. Poznań 1962, s. 263. Zob. obszernie: T. Kowala k: Prasa niemiecka w Polsce 19(8-1939. Powiązama i wpływy. Warszawa '"'1. W interpretacji wielu faktów wymacałaby ona obecnie nowego spojrzenia i bardziej nie/aangażowanej narracji. nia 1938 r. omawiane są wydarzenia na terenie powiatów Bydgoszcz, Ino- wrocław, Szubin i Wyrzysk oraz miast wydzielonych Bydgoszczy i Inowrocła­ wia, które weszły następnie w skład województwa pomorskiego. Natomiast po tej dacie objęto narracją powiaty Kalisz, Koło, Konin i Turek przyłączone do Wielkopolski z województwa łódzkiego5. Podstawą rozważań są archiwalia przechowywane w Archiwum Akt No­ wych w Warszawie (AAN) — zespoły: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MSW), Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ); w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie-Rembertowie (CAW) — zespoły: Generalny In­ spektorat Sił Zbrojnych (GISZ) i Kampania wrześniowa 1939; w Archiwum Państwowym w Poznaniu (APP) — zespoły: Polski Związek Zachodni (PZZ) 1 Urząd Wojewódzki Poznański (UWP) — sprawozdania sytuacyjne wojewo­ dy poznańskiego z życia mniejszości narodowych (SSWP); w Bibliotece Uni­ wersytetu Warszawskiego (BUW) — mikrofilmy sprawozdań Wydziału Naro­ dowościowego MSW z życia mniejszości narodowych (SWN MSW); źródła drukowane, prasa i literatura przedmiotu.

Na terenie województwa poznańskiego w latach 1919-1939 wydawano łą­ cznie 133 tytuły czasopism i gazet niemieckich, z tego 70 w Poznaniu, 33 w Bydgoszczy, 5 w Kępnie, 4 w Lesznie, po 3 w Międzychodzie i Wyrzysku, po 2 w Inowrocławiu i Nowym Tomyślu, po jednym w Bojanowie, Chodzieży, Czarnkowie, Krotoszynie, Rawiczu, Szamocinie i Szubinie, a cztery tytuły posiadały redakcje w Bydgoszczy i Iławie, Bydgoszczy i Inowrocławiu, Po­ znaniu i Dornfeldzie oraz Poznaniu i Gdańsku (zob. aneks). Poznań stanowił centrum niemieckiego życia prasowego nie tylko w Wiel­ kopolsce, ale także w skali kraju. Ukazywało się tu m.in. 5 z 14 wydawanych w Wielkopolsce dzienników (35,72%), 14 z 25 tygodników (56%), 20 z 35 miesięczników (57,14%) i 12 z 13 kwartalników (92,31%), a także 16 z 23 tytułów (69,56%) o nieokreślonej bliżej częstotliwości wydania (zob. tabela na str. 119). W Poznaniu drukowano również większość czasopism gospodar­ czych, społeczno-kulturalnych i naukowych o zasięgu krajowym6. Zapleczem

5 Dz.U. RP, 1937. nr 46, poz. 350. 6 W 1932 r. na 106 czasopism i gazet niemieckich w Polsce, aż 40 (37.74%) wychodziło w Poznaniu i Bydgoszczy. Zob. szerzej: S. Paprocki: Polen und das Minderheiten-Problem, Warszawa 1935, s. 131-132; K. L ü c k: Der Lebenskampf im deutsch-polnischen Grenzraum, Berlin 1940, s. 45-46; T. Bier­ schenk: Die deutsche Volksgruppe in Polen 1934-1939, Kitzingen am Main 1954, s. 49-50; W. Kuh n: Das Deutschtum in Polen und sein Schicksal in Kriegs- und Nachkriegszeit, (w.) W. Market (Hrsg). Osteuropa Handbuch. Namens der Arbeitsgemeinschaft für Osteuropaforschung in Zusammenarbeit mit zahlreichen Fachgelehrten. Band „Polen", Köln-Graz 1959, s. 148 i n.; E. Pope k: Prasa mniejszości niemieckiej w Polsce, Biuletyn Śląskiego Instytutu Naukowego, nr 30, Katowice 1965, s. 70 i n.; A. S z c f e r: Mniejszość niemiecka w Polsce i Czechosłowacji w latach 1933-1938, Katowicc-Kraków 1967. s. 41; S. P o- t o c k i: Położenie mniejszości niemieckiej w Polsce 1918-1938. Gdańsk 1969. s. 254; W. Koto w s k i' Teatry Deutsche Bühne w Wielkopolsce i na Pomorzu 1919-1939. Warszawa-Poznań 1985. s. 21 -22; t c n ż e: Das kulturelle Leben der deutschen Minderheit in Polen zwischen den beiden Weltkriegen, (w:) Z. Zieliński (red.). Polacy-Niemcy. Przeszłość — teraźniejszość — przyszłość. Katowice 1993, s. 115-116.

technicznym była drukarnia Posener Buchdruckerei und Verlagsanstalt A.G. (ul. Zwierzyniecka 4), która w kwietniu 1924 r. przekształciła się w spółkę akcyjną „Concordia" w Pozn.niu, kierowaną przez dra Johannesa Scholza7. Najważniejszym organem prasowym w Poznaniu był założony w 1861 r. dziennik Posener Tageblatt, który wychodził pod tym samym tytułem przez cały okres międzywojenny8 w nakładzie ok. 9000 do 15 000 egz. Politycznie dziennik związany był w latach 1919-1920 z DVR, następnie do 1923 r. z Dtfi, w latach 1923-1934 z DV oraz do 1939 r. z DVW9. Ze względu na trudności finansowe w lutym 1926 r. zawieszono wydawa­ nie dziennika Posener Neueste Nachrichten, który prezentował na swych ła­ mach umiarkowane stanowisko wcbec nacjonalistycznie nastawionej prasy DtB i DV w Wielkopolsce. Prasa niemiecka traktowała ten dziennik jako pismo związane z renegatami niemczyzny w Polsce10. Podporządkowanie prasy poznańskiej w latach 1923-1934 wpływom poli­ tycznym DV zostało zakłócone w 1931 r. kolportowaniem przez propolskie Deutscher Kultur- und Wirtschaftsbund (DKuWB) tygodnika Deutsclier Volks- bote, wydawanego ze środków polskiego MSW w Łodzi w nakładzie ok. 3000 egz. i redagowanego przez prezesa Zarządu Krajowego DKuWB Johannesa Danielewskiego. Od 1936 r. DKuWB wydawał pismo młodzieżowe Der Deut­ sche Weg11. Odpowiedzią DV było założenie 12 I 1932 r. nowego tygodnika Heimatpost wraz z dodatkiem pt. „Heimat und Welt", który ukazywał się aż do wybuchu wojny w nakładzie ok. 2500 egz. Jego redaktorem naczelnym był Alfred Loake. Kierownictwo DV w zaleceniach dla redaktora stwierdziło, iż nowy tygodnik powinien „wyrugować szmaty w rodzaju Deutscher Yolksho- te". Sprzedawano go po zaniżonej cenie, aby przebić ofertę DKuWB12. Powstanie struktur JDP na terenie Wielkopolski w 1934 r. zapoczątkowało wydawanie w Poznaniu od 1 listopada tegoż roku organu prasowego JDP —

7T. Kowalak: Prasa.... s. 85; Z. D w o r e e k i: Mniejszość niemiecka w Poznaniu w latach Drugiej Rzeczypospolitej, „Kronika Miasta Poznania". I9v2. nr 1/2, s. 60. 8 Dnia 1 XI 1939 r. Posener Tageblatt został prz«. kształcony w organ NSDAP Kraju Waity — Ostdeutscher Beobachter. D. M a t e 1 s k i: Ludność niemiecka w Kraju Warty (1939-1945). (w:) A. Sakson (red.), Polska — Niemcy — mniejszość niemiecka w Wielko] .olsce. Przeszłość i teraźniejszość, Poznań 1994, 1 i6. 9S. von Bernatt: Die deutsche politische Tagespresse Polens, Posen 1920, s. 16-17; Polacy w Niemczech i Niemcy w Polsce, Warszawa 1925, s. 17; G. C 1 e i n o w: Der Verlust der Ottmark Die deutschen Volksräte des Brombergcr Systems im Kampf um die Erhaltung der Ostmark beim Reich 1918- 1919, Berlin 1934, s. 181-182; S. Potocki: Położenie..., s. 253; T. Kowalak: Prasa..., s. 83; J. Ro­ gali: Die Deutschen im Posener Land und in Mittelpolen, München 1993, s. 151. 10 APP, UWP, sygn. 5587. SSWP za luty 1926 ... s. 23; S. P o t o c k i: Położenie..., s. 253; T. K o w a 1k: Prasa..., s. 56,76, 135-139. 216 i 359; Z. D w o re c k i: Mniejszość..., s. 60. ^Nadzień 15 X 1931 r. na terenie WielkopolskJ Deutscher Volksbote prenumerowało 46 osób z: Bydgoszczy (5 osób), Gniezna (3), Grodziska (3), Inowrocławia (5), Jarocina (3), Kościana (3), Leszna (5), Nakla (3). Oslrowa(5), Poznania(5), Wągrowca (3) i Zbąszynia (3). Abonenci płacili 40% ceny nadrukowanej w winiecie. AAN, MSW, sygn. 1003, Korespondencja w sprawie organizacji i działalności Deutscher Kultur- №d Wirtsclmftsbund w Polsce (1931-1934), b. pag.; Sprawy Naiodowościowe. r. X, 1936, s. 4/5, s. 499; T. Kowalak: Prasa..., s. 149-150 i 245; P. H a as e r: Mniejszość niemiecka w województwie pomorskim wiatach 1920-1939, Wrocław 1981, s. 161-162; O. Heike: Die deutsche Minderheit in Polen bis 1939. Dir Leben und V/irken: kulturell-gesellschaftlich-politisch. Eine historisch-dokumentarische Analyse, Lever­ kusen 1985, s. 217-218; J. Rogali: Die Deutschen..., s. 151. 12 BUW, Mikr. nr 1991, SWN MSW za I kw. 1932 r.. s. 92; APP, UWP, sygn. 5658, SSWP za styczeń 1932 r-, s. 4; Sprawy Narodowościowe, r. VI, 1932. nr 2/3. s. 253-254; T. Kowalak: Prasa..., s. 283. dziennika Deutsche Nachrichten, którego redakcję tworzyli pracownicy dzien­ ników bielskich Der Aufbruch i Beskidenländische Deutsche Zeitung. Od 31 X 1937 r., ze względów oszczędnościowych, dziennik ten byl jedynym organem JDP13. Od lutego do października 1936 r. wydawano także organ młodzieżowy JDP — dwutygodnik Die Fahne. Kampfblatt der deutschen Jugend, który zastąpił wychodzące w latach 1933-1936 (od 1935 r. w Poznaniu) pismo młodzieżowe Der Aufbruch1^ i wydawany od 1937 r. dwutygodnik Pose ner Anzeiger, redagowany przez Walthera Göhringa15. Z obozem młodonie- mieckim związany był także organ Verein Deutscher Bauern Der Deutsche Landstand, który ukazywał się od 7 IV 1937 r. w nakładzie ok. 700 egzem­ plarzy; jego redaktorem odpowiedzialnym był referent organizacyjny VDB Ernst Hörsken16. Natomiast secesjonistyczna grupa z JDP Wilhelma Schneidera kolportowała na terenie Wielkopolski założone w 1938 r. pismo Der Aufbau. Redaktorem odpowiedzialnym był Gerard Reschke, Wilhelm Schneider oraz Theodor Bierschenk, a redakcja znajdowała się w Katowi­ cach17. Organem prasowym Verein Deutscher Ansiedler und Bauern był wydawa­ ny od 8 IV 1934 r. Der Landmann, którego redaktorem odpowiedzialnym został Heinrich Reinecke. Pomoc techniczną i finansową na jego druk uzyska­ no od Deutscher Volksbotels. Drugim ośrodkiem prasowym Wielkopolski w latach 1919-1938 była Byd­ goszcz, gdzie wydawano jedną czwartą wychodzących w Wielkopolsce tytu­ łów prasowych, w tym 6 z 14 dzienników (42,86%), 10 z 25 tygodników (40%) oraz 11 z 35 miesięczników (31,42%). Ukazywały się tutaj związane z DVR w latach 1919-1920 dzienniki Bromberger früher Ostdeutsche Presse, Deut­ sche in Polen, Ostdeutsche Rundschau i Tagesrundschau oraz z DtB, DV i DVW w latach 1919-1939 Deutsche Rundschau in Polen19, a także w latach

13 AAN, MSZ, sygn. 2349. SWN MSW za IV kw. 1934 r., s. 76; tamże. sygn. 2351. SWN MSW nr 14 z 8 II 1938 r., s. 309; APP, UWP, sygn. 5678. SSWP za listopad 1934 r., s. 28; tamże. sygn. 5700, SSWP ia październik 1937 r., s. 117; tamże, sygn. 5713, SSWP za luty 1939 r., s. 31; Sprawy Narodowościowe. r. VII, 1934, nr 5/6, s. 630 i r. X, 1936, nr 1/2, s. 106; P. Haus e r: Mniejszość.... s'. 252; J. Rogal 1: Die Deutschen..., s. 151. 14 AAN, MSW, sygn. 963, SWN MSW za I kw. (s. 225) i III kw. i936 r. (s. 358-359); APP, UWP. sygn. 5691. SSWP za luty 1936 r., s. 4 i 41; tamże. sygn. 5690, SSWP za 16 IX — 31 X 1936 r., s. 39; tamże. sygn. 5698. SSWP za sierpień 1937 r., s. 35; Sprawy Narodowościowe, r. VII. 1933. nr 1. s. 91 i r. X, 1936, nr 1/2. s. 106. 15 APP, UWP, sygn. 5698, SSWP za lipiec 1937 r.. s. 28; Deutsche Nachrichten z 3 VIII 1937 r.; Sprawy Narodowościowe, r. XI. 1937, nr 4/5, s. 452. J6 APP, UWP, sygn. 5699, SSWP za 1 -15 III (s. 81) i 16 III — 30 IV 1937 r. (s. 105). 17 AAN, MSZ.sygn. 2354. SWN MSW nr38 z23 IX 1938 r.,s. 208; K. G rünberg: Nazi-Front Schlesien. Niemieckie organizacje polityczne w województwie śląskim w latach 1933-1939, Katowice 1963. s. 77; A- Szefer: Secesja w Partii Mlodoniemieckiej w 1937 r.. Zaranie Slqskie, r. XXVII, 1964. nr 3, s. 536; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 254. 18 APP, UWP, sygn. 5676, SSWP za kwiecień (s. 12-13) i czerwiec 1934 r. (s. 63); Sprawy Narodowościowe. r. VIII, 1934, nr 2/3, s. 278; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 292-293. 19 H. W. Blankensee: Volkstumspflege und die deutsche Presse in Polen, Deutsche Blätter in Polen, r. II, 1925, s. 186-191; Polacy w Niemczech..., s. 17; K. K a s c h n i t z: Prasa niemiecka w Polsce, Sprawy Narodowościowe, r. VI, 1932, nr6, s. 598; T. K o w a 1 a k: Niemiecki ośrodek prasowy w Bydgoszczy w okresie międzywojennym. Kwartalnik Historyczny. 1967. nr 4, s. 972 i n.; tenże, „Deutsche Rundschau in Polen" 1918-1939. Zarys monograficzny. Zapiski Historyczne, 1970. Tom XXXV, z. 1, s. 125 in.; ten/, e: Prasa..., s. 65-67. 76 i 206; S. Potocki: Położenie.... s. 253. 1936-1937 w Bydgoszczy i Inowrocławiu dziennik Deutsche Volkszeitung in Polen, organ współpracującej z DVW — Deutsche Sozialistische Partei20. Do najprężniejszych prasowych ośrodków lokalnych mniejszości niemiec­ kiej należało Kępno. Adolf Kietzmann wydawał tutaj aż pięć gazet ukazują­ cych się trzy razy w tygodniu w nakładzie kilkuset egzemplarzy każda. Najpo­ czytniejszy z nich był Kempener Wochenblatt, wychodzący w latach 1919-1939, oraz Volksbote21. Cztery tytuły gazet wydawano w Lesznie. Najdłużej, bo aż do 1934 r., wychodził redagowany przez Ewalda Sadowskiego Lissaer Tageblatt w nakła­ dzie ok. 4500 egz. , a także Lissaer Zeitung, Lissaer Anzeiger i Wollsteiner Zeitung. Ponadto drukowano w mieście Krotoschiner Zeitung, Rawitscher Zei­ tung, a od 1 XII 1934 r. Deutsche Tageszeitung in Polen22. Również w Międzychodzie wychodziły trzy gazety niemieckie — ich od­ biorcami byli mieszkańcy powiatów Międzychód i Szamotuły. Ukazywały się one trzy razy w tygodniu. Największy nakład, bo aż 1850 egz., miał wycho­ dzący przez cały okres międzywojenny Stadt- und Landbote für das Posener land (jego redaktorem odpowiedzialnym był Karl, a następnie Gerhard Buch­ wald). Ponadto w nakładzie 900 egz. ukazywały się Stadt- und Landbote für die Kreise Międzychód und Szamotuły oraz Warthe und Netze Zeitung23. Dla północnych powiatów Wielkopolski w Wyrzysku wydawano trzy razy w tygodniu trzy tytuły: Grenzlandbote (redaktor odpowiedzialny Max Bahr), Wirsitzer Zeitung i Wyrzysker Zeitung; osiągały one nakład zaledwie kilkuset egzemplarzy24. Centrum prasowym Kujaw był Inowrocław, gdzie w nakładzie 5000 egz. wychodził dziennik Kujawischer Bote (redaktor odpowiedzialny Hugo Kuss). Wmieście drukowano również w latach 1929-1930 miesięcznik Biene. Mo­ natschrift fiir Jugend w nakładzie 3000 egz., redagowany przez Walthera Schulza25, a także wspomniany już wyżej dziennik socjalistyczny Deutsche Volkszeitung in Polen. Ponadto pojedyncze tytuły prasy niemieckiej wychodziły w Bojanowie — dwa razy w tygodniu Bojanower Anzeiger (redaktor odpowiedzialny Max

AAN, MSW, sygn. 963, SWN MSW za III lew. 1936 r., s. 358-359; APP. UWP, sygn. 5698, SSWP za 16 ID — 30IV 1937 r., s. 15; P. Grzegorczyk: Uwagi o prasie niemieckiej w Polsce. Strażnica Zachodnia. Ł XII, 1933, nr 1/2, s. 99-100; M. Cygański: Mniejszość niemiecka w Polsce centralnej w latach 1918-1939, Łódź 1962, s. 36 i n.; T. Kowal a k: Prasa..., s. 259 i 272; L. M e i s s n c r: Niemieckie organizacje antyfaszystowskie w Polsce 1933-1939, W arszawa 1973, s. 267 i n.; D. M a t c l s k i: Niemiecki Nch socjalistyczny w Wielkopolsce w latach Drugiej Rzeczypospolitej, Studia Historica Slavo-Gcrinanica. Tom XIX (1993-1994). Poznań 1995, s. 69-82. 21 APP, UWP, sygn. 5633. SSWP za 7-13 XI 1930 r., s. 58; Miasta południowej Wielkopolski, Kurier Poznański, nr 300 z 6 VII 1938 r.; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 111, 259 i 352. 22 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r., s. 8; tamże. sygn. 5637. SSWP za sierpień 1930 r.. s. 24; tamże, sygn. 5659, SSWP za lipiec (s. 27) i wrzesień 1932 r. (s. 30); tamże. sygn. 5674. SSWP za grudzień 1934 r., s. 75; M. K o m o 1 k a, S. S i e r p o w s k i: Leszno. Zaiys dziejów, Poznań 1987. s. 199-200. 23 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r.. s. 8; tamże. sygn. 5647, SSWP za marzec 1931 r.. s. 37. 24 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r., s. 8; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 111. 260, 347 i 352. 25 AAN, MSW, sygn. 963, SWN MSW za III kw. 1936 r., s. 358-359; APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za Styczeń 1930 r., s. 8; tamże, sygn. 5692. SSWP za 16IX — 31 X 1936 r., s. 103; tamże. sygn. 5698, SSWP za czerwiec 1937 r., s. 24; Sprawy Narodowościowe, r. III. 1929, nr 5, s. 679. Bernhardt, nakład 300 egz.)26, w powiecie Chodzież — dwa razy w tygodniu Chodziesener Zeitung (800 egz.) i Schamoziner Zeitung21, w Czarnkowie — trzy razy w tygodniu Anzeiger für den Netzedistrikt (1350 egz.)28, w Krotoszy­ nie — trzy razy w tygodniu Krotoschiner Zeitung29, w Rawiczu — trzy razy w tygodniu Rawitscher Zeitung30 oraz w Szubinie — dwutygodnik Deutsche Handwerker in Polen''31. Najpoczytniejszym niemieckim czasopismem gospodarczym był wycho­ dzący od 1921 r. w Poznaniu tygodnik Landwirtschaftliches Zentralwochen­ blatt für Polen, który do roku 1923 był organem Haupt verein der deutschen Bauernvereine, a następnie Westpolnische Landwirtschaftliche Gesellschaft. Jednorazowy nakład wynosił ok. 10 000 do 12 000 egz. i był dostarczany bezpłatnie wszystkim członkom Stowarzyszenia oraz zrzeszonym w nim spół­ dzielniom. Redaktorem odpowiedzialnym był inż. Karzeł, Leo Wegener, a na­ stępnie Friedrich Carl Swart32. Organem prasowym kupców i rzemieślników niemieckich w Wielkopolsce był miesięcznik Handel und Gewerbe in Polen, wydawany przez Verband für Handel und Gewerbe. Funkcję redaktora odpowiedzialnego pełnił dr Johannes Scholz33. W Poznaniu ukazywały się także kwartalniki naukowe. Od 1923 r. wycho­ dziło w nakładzie 900 egz. Deutsche Wissenschaftliche Zeitschrift in Polen (redaktor odpowiedzialny Hermann Rauschning i Alfred Lattermann); w latach 1924-1931 Deutsche Blätter in Polen redagowane przez Hermanna Rauschnin- ga i wydawane w nakładzie 1500 egz. oraz Deutsche Monatshefte in Polen — redagowane przez Alfreda Lattermanna i Victora Kaudera, a drukowane w na­ kładzie 1000 egzemplarzy34. Czasopismem oświatowym był organ Landesverband deutscher Lehrer und Lehrerinnen in Polen, w latach dwudziestych tygodnik, a następnie dwutygod­ nik Deutsche Schulzeitung in Polen, którego redakcja przez cały okres między­ wojenny mieściła się w Bydgoszczy35.

26 APP, UWP, sygn. 5659, SSWP za lipiec 1932 r., s. 4; T. K o w a 1 a k: Prasa.... s. 111. 27 Z wycieczki dziennikarskiej na kresy zachodnie. Kurier Poznański, nr 175 z 4 VIII 1923 r.; Sz. Nawro­ cki: Po obu stronach Noteci (cz. V), Kurier Poznański, nr 223 z 26IX 1924 r. 28 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r., s. 8; T. Kowala k: Prasa..., s. 143. 260 i 352. 29 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r.. s. 8; T. Kowala k: Prasa..., s. 260. 30 APP, UWP, sygn. 5635, SSWP za styczeń 1930 r., s. 8; T. Kowala k: Prasa.... s. 111 i 258. 31 T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 166. 32 Landwirtscftaftliches Zentralwochcnblałtfiir Polen, 1937, nr 28, s. 501 i 1939, nr 19, s. 337; W. Bloch: Die deutschen Genossenschaften in Westpolen, Poznań 1938, s. 49-50; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 161-163; R. Dąbrowski: Położenie ekonomiczne mniejszości niemieckiej w Polsce w okresie międzywojennego dwudziestolecia (1918-1939), Szczecin 1977, s. 234; tenże: Mniejszość niemiecka w Polsce i jej działalność społeczno-kulturalna w latach 1918-1939, Szczecin 1982, s. 165-166; J. Majewski: Drogi i bezdroża niemieckiej spółdzielczości w Polsce 1919-1939, Poznań 1989, s. 38. 33 R. D ą b r o w s k i: Położenie..., s. 235. 34 T. K owa lak: Prasa..., s. 168-169,294-295 i 353; R. Dąbrowski: Mniejszość..., s. 143; J. Ro­ gali: Die Deutschen..., s. 147. 35 P. Grzegorczyk: Uwagi..., s. 95-96; T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 167-171; W. Kotowski: Teatry..., s. 22-23. W Bydgoszczy od marca 1937 r. wychodził także kwartalnik muzyczny Sang und Klang, którego redaktorem odpowiedzialnym był działacz DVW Willi Schramm36, a w Poznaniu miesięcznik Schaffen und Schauen31. Ważną rolę w życiu Niemców wielkopolskich odgrywały wydawane perio­ dycznie w Poznaniu kalendarze Deutscher Heimatbote in Polen (Niemiecki Posłaniec Ojczyźniany w Polsce), które w latach 1922-1934 redagował Alfred Lattermann, a następnie Kurt Liick. Były one drukowane w nakładzie kilku­ dziesięciu tysięcy egzemplarzy, zawierały informacje o dziejach osadnictwa niemieckiego w Europie Wschodniej oraz omawiały położenie Niemców w Pol­ sce38. Organizacją o charakterze ogólnokrajowym, która zrzeszała redaktorów niemieckich czasopism i gazet w Polsce, był Verband deutscher Redakteurer in Polen; jego władze naczelne rezydowały w Katowicach39. Agendą Kościoła ewangelicko-unijnego była spółka wydawnicza „Luther- - Verlag GmbH" podporządkowana Ewangelickiemu Związkowi Prasowemu (Evangelischer Presseverband — EPV) z siedzibą w Poznaniu, którym kiero­ wali pastorzy Richard Kammel i Johannes Steffani (junior). Głównym wydaw­ nictwem prasowym był kościelny dziennik urzędowy Kirchliches Amtsblatt des Evangelischen Konsistoriums zu Posen, a także kwartalniki: Unsere Kin­ derkirche. Blätter für den Hilfsdienst (redaktor Superintendent Konrad Schulze z Gniezna) i Verbandgruß des Evangelischen Verbandes zur Pflege der Weib­ lichen Jugend in Polen (redaktorka Marie Bungeroth); miesięczniki: Die Ju­ gendgemeinde. Monatschrift für die evangelische Männerjugend (redaktor Carl Brummack) i Posener Evangelisches Kirchenblatt (redaktorzy Arthur Rhode i Johannes Steffani senior) oraz tygodnik Glaube und Heimat. Gemein­ deblatt fur die Unierte Evangelisclie Kirche in Polen (redaktorzy dr Ilse Rhode i Johannes Steffani junior). Organami prasowymi Provinzialverein für Innere Mission w Poznaniu były Für Volk und Kirchen i Brennende Wunden. W la­ tach 1934-1936 EPV wydawał czasopismo dla nauczycieli pt. Der evangeli­ sche Religionslehrer in Polen (redaktor G. Reulich z Poznania), które nastę­ pnie zmieniło tytuł na Der evangelische Religionslehrer in der Diaspora40.

36 APP.UWP, sygn. 5698, SSWP za 16 III — 30 IV 1937 r.. s. 15. 37 APP, TJWP, sygn. 5658. SSWP za styczeń 1932 r., s. 4.

38 A i A. Lattermann: Deutsche Forschung im ehemaligen Polen 1919-1939, „Deutschland und der Osten. Quellen und Forschunaen zur Geschichte ihrer Beziehungen", 1943, Tom 21, s. 468 i n.; W. K o t o w s k i: Teatry..., s. 23. 39 Zob. szerzej: A. Szefer: Mniejszość..., s. 41; R. D <\ b r o w s k i: Działalność społeczno-gosjxxiarcza 'kulturalna mniejszości narodowych w Druaiej Rzeczypospolitej (1918-1939), Szczecin 1990, s. 184. -Według oceny WN MSW „wspólną charakterystyczna cecha, prasy ewangelicko-unijnej jest powierzchow­ na lojalność państwowa, spokojne akcentowanie niemieckiej odrębności kulturalno-narodowej i stałe infor­ mowanie o ujemnych stronach stosunków życiowych w Polsce". BUW, Mikr. nr 1991. SWN MSW za IV k\v. ]929 r., s. 132-133. Zob. tamże. Mikr. nr 1990, SWN MSW narodowych za IV kw. 1930 r.. s. 153; A AN, MWRiOP, sygn. 1408, s. 72-74; Z. S i o 1 i ń s k i: Die deutsche Minderheit in Polen, Warszawa 1928, s. 68a L^9.; G. Martin: „Brennende Wunden". Tatsachlichenbericht ber die Notlage der evangelischen deutschen in Polen, Berlin 1931,:;. 128 i 135 i n.; J. S z c ru d a: Die evangelisch-kirchliche Literatur und ^esse in Polen, (w:) F. S. Schulze (Hrsg.), „Ekklesia", Tom V (Die Osteuropaischen Länder. Die Evangelischen Kirchen in Polen), Leipzig 1938. s. 264; O. H e i k e: Das Deutschtum in Polen 1918-1939. J°°n 1955, s. 180-181; S. Potocki: Położenie..., s. 280; T. K owa lak: Prasa..., s. 176-182 i 306; B. Kumor, Z. Obcrtyński (red.): Historia Kościoła w Polsce. Tom II. cz. 2 (1918-1945). Utrzymanie tak dużej liczby czasopism i gazet niemieckich w Wielkopol­ sce w okresie międzywojennym nie byłoby możliwe bez uzyskania stałych dotacji z Rzeszy. Środki na ten cel przesyłała założona w styczniu 1920 r. w Ber­ linie „Concordia. Literarische Anstalt GmbH", na której czele stał Max Winkler, a od 1926 r. — „Ossa GmbH"41. Obowiązujące w Polsce prawodawstwo, mimo stosowania cenzury repre­ syjnej (konfiskata artykułów i nakładów), stwarzało dobre podstawy do rozwo­ ju prasy niemieckiej. Władze państwowe administracyjnie ingerowały jedynie wówczas, gdy naruszano obowiązujące przepisy, które od zawarcia 26 stycz­ nia 1934 r. niemiecko-polskiej deklaracji o niestosowaniu przemocy aż do wiosny 1939 r. stosowano z umiarem. Dopiero w obliczu nadchodzącej wojny niemiecko-polskiej egzekwowano je bardziej stanowczo. Wówczas prasa nie­ miecka poddana została ścisłej kontroli władz administracyjnych i policyjnych. W związku z ostrymi atakami na politykę narodowościową wojewody Maru- szewskiego, starosta grodzki w Poznaniu 13 V 1939 r. zakazał druku organu JDP Der Aufbruch42. Na podstawie art. 140 prawa przemysłowego, pod zarzutem uchybień sanitarno-porządkowych i bezpieczeństwa pracy, staro­ sta powiatowy w Międzychodzie zamknął drukarnię miejscowej gazety Stadt- und Landbote fiir das Posener Land waz Warthe und Netze Zeitung, będącej własnością wydawcy Gerharda Buchwalda43. Ponadto drukarnia „Kupiec" w Poznaniu wycofała się 13 maja z druku organu JDP Deutsche Nachrichten, który zaczął wychodzić 23 maja w drukarni DVW „Concor­ dia" w Poznaniu44. Konfiskacie uległ artykuł w Kempener Wochenblatt, w któ­ rym zarzucono Polsce dążenie do wywołania konfliktu zbrojnego z Trzecią Rzeszą45.

Prasa niemiecka w Wielkopolsce zajmowała ważne miejsce w utrzymaniu wśród Niemców wielkopolskich tradycji, języka i kultury narodowej. Stanowi­ ła jeden z ważkich elementów w utrzymaniu łączności z rodakami za polsko- niemieckim „kordonem" oraz z Niemcami w innych państwach Europy Środ-

Poznań-Warszawa 1979, s. 96; A. Stark e: Der Beitrag der evangelischen Kirche zum kulturellen Leben der Deutschen in Polen, (w:) W. Threde, P. E. Nasarski (Hrsg.): Polen und sein preusischen Streifen 1919-1939. Die deutsche Volksgruppe in Polen und Pommerellen. Berlin-West/Bonn 1983, s. 68; S. Tu­ rowski: Kościół ewangelicko-unijny w Polsce 1920-1939, Bydgoszcz 1990, s. 103; J. Rogali: Die Deutschen..., s. 89. 41 Zob. T. K o w a 1 a k: Prasa..., s. 69 i n.; N. K r e k e 1 e r: Revisionsanspruch und geheime Ostpolitik der Weimarer Republik. Die Subventionierung der deutschen Minderheit in Polen 1919-1933. Stuttgart 1973, s. 15. 42 CAW, GISZ, sygn. 302.10.24, SWN MSW nr 20 z 19 V 1939 r., s. 238. 43 CAW, Kampania wrześniowa 1939, sygn. II/13/9, Tygodniowy meldunek sytuacyjny DOK VII nr 34 z 26 VIII 1939 r.,s.5. 44 APP, UWP, sygn. 5724, SSWP nr 114 z 24 V 1939 r.. s. 68; tamże, PZZ, sygn. 336, Komunikat Zachodniej Agencji Prasowej nr 62 z 27 V 1939 r., s. 176. 45 Berlin zum Schreiben Minister Chodacki an Danzig, Kempener Wochenblatt, nr 69 z 15 VI 1939 r. )a>wo-Wschodniej. Trafnej oceny prasy niemieckiej w Wielkopolsce dokonał w 1933 r. na łamach Strażnicy Zachodniej Piotr Grzegorczyk pisząc:

oblicze tej prasy niemal jednolite doskonale odzwieciedla charakter i tendencje Niemców w Polsce. Zasadniczo mieszczańska i umiarkowana, społecznie zróżnico­ wana nieznacznie (zaledwie trzy pisma socjalistyczne), jest w każdym calu prasa niemiecka wyrazem politycznym trwałych nacjonalistycznych dążeń Niemców w Polsce. Streścić zaś owe dążenia można w kilku hasłach ogólnych, stanowiących zasadnicze motywy publicystyki niemieckiej. Niemcy powinni pozostać w Polsce, zachować za wszelką cenę stan posiadania i swe warsztaty pracy, bronić praw mniejszości w oparciu jurydycznym o traktat mniejszości i instytucje międzynaro­ dowe, a przede wszystkim w oparciu o Rzeszę. Z tych założeń wychodząc, prasa niemiecka szerzy wśród czytelników stałą sugestię, iż mniejszość niemiecka w Pol­ sce to fragment potężnej całości, oderwanej od macierzy siłą historycznego dążenia, u którego podstaw tkwi jednak „wiecznie krwawiąca rana", krzywda Niemiec, którą zabliźnić może tylko rewizja traktatu wersalskiego46.

Bardzo precyzyjnie rolę prasy mniejszościowej określił Friedrich Baden- dieck pisząc:

szkoła, życie stowarzyszeniowe i prasa są filarami walki o utrzymanie narodowości. Prasa musi zgodnie ze swą istotą ingerować w dziedzinie polityki, gospodar­ ki i kultury. Dlatego działalność jej wymaga w szczególnie wysokim stopniu znajo­ mości warunków walki, taktu, ostrożności i odwagi4'.

Oznacza to, iż prasa niemiecka w Wielkopolsce (i szerzej w Polsce) w okresie międzywojennym odgrywała rolę taką, jak prasa każdej mniejszości narodowej, która posiadała w sąsiedztwie swój kraj macierzysty uważany za ojczyznę-matkę, a państwo osiedlenia traktowała jako niechcianą macochę.

46 p pi r-Grzegorczyk, Uwagi..., s. 95. P- Badendieck: Die Presse des Grenz- und Auslanddeutschtums, Frankfurt a/M 1925, s. 31. Aneks. Prasa niemiecka w Wielkopolsce w latach 1919-1939

Często­ Miejsce Redaktor odpowie­ Lata Tytuł gazety lub czasopisma tliwość Na­ wydania dzialny wydania wydania kład 1 2 3 4 5 6 Bojanowo Bo janower Anzeiger Max Bernhardt 1919-1932 2 x tyg. 300 Bydgoszcz Advent Beobachter Alfred Kube 1934-1939 1 x mies. * Botschafter des Ewigen Evangeliums A. Ludtke 1934-1939 1 x mies. 1000 Bromberger früher Ostdeutsche Presse Louis Aronsohn 1919-1920 6 x tyg. 11000 Bromberger Tageblatt Gotthold Starkę 1919-1939 6 x tyg. * Robert Zittlau, Bromberger Volkszeitung 1928-1936 1 x tyg. Kurt Graebe Buchhändler in Polen Arnold Kriedtke 1922-1931 1 x mies. * Deutsche Bühne Bromberg * 1922-1939 * Deutsche in Polen * 1919-1920 6 x tyg. * Alfred Loake, Albert Hartlein. Deutsche Nachrichten 1920-1922 1 x tyg. * Kurt Gide, Paul Dobbermann Richard Contag, Johannes Kruse. Deutsche Rundschau in Polen 1919-1939 6 x tyg. 10000 Gotthold Starkę. Martin Hoepke 1920-1930 1 x tyg. Deutsche Schulzeitung in Polen Willi Damaschke 2000 1930-1939 2 x mies. Arthur Pankratz, Tadeusz Matu­ Freie Gewerkschaft 1920 1 x tyg. 800 szewski, Leo Kronenberg Gewerkschaftsring Alfred Loake 1921-1922 2 x mies. 2000 Jugendland. Zeitschrift für die * 1926-1935 2 x mies. 6000 deutschen Kinder in Polen Kamerad Max Henkel 1936-1939 1 x mies. 1000 Kinderfreunde * 1935-1939 1 x tyg. 2000 Milchwirtschaftlicher Anzeiger in * 1922-* 1 x tyg. 500 Polen Missionsbote. Mitteilungen von * 1926-1939 1 x mies. 10000 Osteuropäischem Missionsfeld Nachrichtenblatt des Verbandes * 1920-1926 2 x mies. 1800 Deutscher Industrieller und Kaufleute Neuer Mattemdienst Paul Dobbermann I921-* 3 x tyg. Ostdeutsche Rundschau Albert Hartlein 1919-1920 6 x tyg. 10000 Ostdeutsches Volksblatt * * * Presseberichte der Vereinigten Deutschen, Volksräte für Posen und * 1919-1920 1 x tyg. 2500

Westpreußen — Richtmappe für die deutsche Jugend 1936-1939 1 x tyg. in Polen Sang und Klang Willi Schramm 1937-1939 1 x kw. Tagesrundschau Richard Contag 1920 6 x tyg. Volksbeobachter * 1933—* * * Jugendarbeit 1935-1936 1 x tyg. 150 J 1 2 3 4 5 6 Bydgoszcz Volksstimme Arthur Pankratz 1918-1920 2 x tyg. 2500 Volkszeitung Arthur Pankratz 1920-1928 1 xtyg. 2500

Wiitschaftssorgen fur Handwerk, * 1926-1930 2 x mies. 500 Industrie, Handel und Freie Berufe Wirtschafts-Zeitung * 1930-1939 1 x tyg. 1800

Zeitschrift des Wirtschaftsverbandes * 1920-1926 2 x mies. 500 der städtischen Berufe

Bydgoszcz- Kleiner Friedensbote Ludwig Sommer 1925-1927 1 x mies. * . Iława Bydgoszcz Kurt Graebe, 1936-1937 6 x tyg. 1500 Deutsche Volkszeitung in Polen Adolf Schramm Inowrocław Chodzież Chodziesener Zeitung * *-1939 2 x tyg. 800 Czarnków Anzeiger für den Netzedistrikt * *-1939 3 x tyg. 1350 Inowro­ Biene. Monatschrift für Jugend Walther Schulz 1929-1930 1 x mies. 3000 cław Kujawischer Bote Hugo Kuss *-1939 6 x tyg. 5000 Grenzzeitung für die Kreise Ostrowo, Kępno Adolf Kietzmann 1919-* 3 x tyg. 650 Odolanów, Kępno und Ostrzeszów Kempener Wochenblatt Adolf Kietzmann 1919-1939 3 x tyg. * Neuer Volksfreund * *-1935 3 x tyg. * Stadt- und Landbote. Generalanzeiger für die Kreise , Mogilno, * 1919-* 3 x tyg. * Witkowo, Strzelno, Żnin, Obornik, Wongrowitz und Umgegend Volksbote Adolf Kietzmann 1919-* 3 x tyg. * * Krotoszyn Krotoschiner Zeitung * 1919-1932 3 x tyg. Leszno Lissaer Anzeiger * 1919-1920 6 x tyg. * Lissaer Tageblatt Ewald Sadowski 1919-1934 3 x tyg. 4500 * Lissaer Zeitung * 1919-* * Wollsteiner Zeitung * 1919-1932 3 x tyg. 700 Między­ Stadt- und Landbote für das Posener Karl Buchwald 1919-1939 3 x tyg. 1850 chód Land Stadt- und Landbote fr die Kreise Karl Buchwald, 1919-1934 3 x tyg. 900 Międzychód und Szamotuły Gerhard Buchwald Karl Buchwald Warthe und Netze Zeitung 1935-1939 3 x tyg. 900 Gerhard Buchwald Nowy Kreiszeitung für den Kreis Nowy Wilhelm Busch 1919-1939 3 x tyg. 1700 Tomyśl Tomyśl * Neutomischler Kreiszeitung * *-1939 *

Arbeiter und Ende. Jahrweiser fiir das * 1937-1938 * * Deutschtum in Polen

Arbeitergemeinschaft im deutschen Fritz Seefeld 1919-1933 1 x mies. 1000 Jugendwerk 1935-1936 Adolf Christ ianis 1 x tyg. 2000 Aufbruch 1937-1939 Poznań Blätter aus dem Posener * 1919-1923 2 x mies. 1300 Diakonissenhause Brennende Wunden * * * * Bücherschau des Sortimenters in Polen Arnold Kriedtke 1931-1939 1 x mies. 400 Hermann Deutsche Blätter in Polen Rauschning, Victor 1924-1931 1 x kw. 1500 Kauder 1 2 3 4 5 ^6 Poznań Deutsche Hochschüler in Polen * 15.06.1928 1 numer * Deutsche Landstand Emst Hörsken 1937-1939 1 x tyg. 700 Alfred Lattermann, Deutsche Monatshefte in Polen 1935-1939 1 x kw. Viktor Kauder 1000 Ewald Sadowski, Deutsche Nachrichten 1934-1939 6 x tyg. Walther Güntzel 5000 Deutsche Tageszeitung in Polen Alfred Loake 1934-1939 3 x tyg. 4500 Hermann Rau- Deutsche Wissenschaftliche Zeitschrift schning, Alfred 1923-1939 1 x kw. 900 in Polen Lattermann Evangelische Religionslehrer in Polen G. Reulich 1934-1936 1 x kw. * Evangelische Religionslehrer in der * 1934-1939 * Diaspora Evangelischer Heimatgruss für die im Heer stehenden Glieder der Richard Kammel 1927-1928 1 x mies. 800 Evangelischen Kirche in Polen Evangelisches Gemeindeblatt für die 10000- Adolf Kietzmann 1920-* 1 x tyg. Unierte Evangelische Kirche in Polen -17000 Fahne. Kampfblatt der deutschen Ewald Wrase 1936-* 2 x mies. 1000 Jugend Für Volk und Kirchen * * * * Gehilfen der Freunde * 1930-* 1 x kw. * Ilse Rhode, Gemeindebote der Gemeinde Johannes Steffani 1921-1932 I x mies. • gläubig getaufter Christen (junior) Glaube und Heimat. Gemeindeblatt für * 1922-1939 1 x tyg. 1500 die Unierte Evangelische Kirche in Polen Handel und Gewerbe in Polen Johannes Scholz 1926-1939 1 x mies. 2000 Heimat post Alfred Loake 1932-1939 1 x tyg. 2500 Wilhelm Historische Monatsblätter für die 1919-1924 1 x kw. 1500 Provinz Posen Loewenthal Illustrierte Roman-Welt, die * 1931-* 1 x tyg. 1000 Romanzeitung für Haus und Familie Jugendruf * 1929-* 1 x mies. Jugendgemeinde. Monatschrift für die * 1923-* 1 x mies. evangelische Männerjugend Jugendland * 1936-1937 * * Jugendstunde * *-1935 * Kapital- und Wirtschaftsberichtc * 1928-1933 2 x tyg. 400 Kindergottesdienst 1927-1930 1 x mies. 1 1 Kirche und Heimat 1921-1922 1 x mies. 1500 Kirchlicher Nachrichtendienst Engelbrecht 1919-* 1 x tyg. 100 Kirchliches Amtsblatt des Evangelischen * 1919-1923 1 x mies. * Konsistoriums zu Posen Landmann Heinrich Reinecke 1934-1935 1 x tyg. 2500 Landwirt * 1919-1920 1 x tyg. 500 ini. Karzel. Leo Landwirtschaftliches Zentralwochen­ Wegener, 10000- 1920-1939 1 x tyg. blatt für Polen Friedrich Carl -12000 Swart 1919-1930 Leiterinnenhilfe des Landesverbandes * 1 x kw. * der Evangelischen Familienhilfe in Polen 1933-1934

Lichtträger Stimmen des neuen A.H. Lobusch 1924-1925 * * Jugendstrebens i i ^ 2 3 4 5 6 Alfred Kleindienst, poznań Luthererbe in Polen 1938-1939 1 x mies. Eduard Kneifel 1 Milchwirtschaftliche Zeitung für Polen * 1919-1939 Missionsnachrichten aus den Baptistischen Gemeinden der Posen- 1926-1929 1 x mies. * PommerellischenVereinigung Rudolf Kersten, 1937-1939 1 x kw. * Nachrichten aus der Heidenwelt Waldemar Kiusche

Nachrichten des Verbandes der Weiblichen * 1920-1921 1 x mies. 1500 Handels- und Büroangestellten E.V. Neueste Nachrichten in Polen Alfred Loake 1919-1922 6 x tyg. 3000 Ostdeutsche Warte * 1919 * * Pflug A.H. Lobusch 1925-1928 * Polnische Gesetze in deutscher * *-I939 * * Übersetzung

Polnische Verordnung in deutscher * 1920-* * Übersetzung Posener Anzeiger Walther Göhring 1937-* 2 x tyg. * Posener Bienenwirt * 1919-1939 1 x mies. * Arthur Rhode, Posener Evangelisches Kirchenblatt Johannes Stcffani 1922-1939 1 x mies. * (senior) Posener Genossenschaftsblatt * 1919-1920 1 x tyg. * Posener Neueste Nachrichten Alfred Loake 1919-1926 6 x tyg. 3000 Posener Provinzial Handwerker Zeitung * 1919-1923 * * Posener Raiffeisenbote Leo Wegener 1919-1920 1 x tyg. Max Krull, Erich Loewenthal, Al­ fred Loake. Erik 9000 Jaensch. Robert 1919-1939 6 x tyg. do Posener Tageblatt Styra. Johannes 15000 Scholz, Hans Machatschek, Eugen Petrul Posener Tageblatt Günther Rinke * * * Posener Warte * 1919-* * * Posener Zeitung Georg Wagner 1919-* 6xtyg. 11000 Posener Zeitungsdienst Richard Kammel 1919-1939 1 x tyg. 120 Schaffen und Schauen Victor Kaudcr 1919-1932 1 x mies. * Unsere Kinderkirche. Blätter für den Konrad Schulze 1930-1939 1 x kw. * Hilfsdienst Verbandgruß des Evangelischen Verbandes zur Pflege der Weiblichen Marie Bungeroth 1923-* 1 x mies. Jugend in Polen Wahrheit Hans Machatschek 1934-* 1 x tyg. Werbebote 1926-1933 2 x tyg. 400 Alfred Kleindienst. Wolhynischer Bote 1927-1936 1 x mies. * R. Henke Hermann Rau- Zeitschrift der Historischen 1918-1923 1 x kw. 900 Gesellschaft für die Provinz Posen schning Zeitschrift des Naturwissenschaftlichen * 1918-1925 1 x kw. * Vereins 1 2 3 4 5 6 Poznań Zeitschrift der Naturwissenschaftlichen * Abteilung der Deutschen Gesellschaft 1925-1939 1 x kw. * für Kunst und Wissenschaft Poznań- Domfelder Blätter Fritz Seefeld 1928-1932 1 x mies. -Dornfeld Poznań- Werderbote * *-1938 1 x tyg. -Gdańsk Rawicz Rawitscher Zeitung * 1919-1939 3 x tyg—. . * Szamocin pow. Schamoziner Zeitung * 1919-* * Chodzież Szubin Deutsche Handwerker in Polen * 1919-1926 2 x tyg. Wyrzysk Grenzlandbote Max Bahr *-1939 3 x tyg. 500 Wirsitzer Zeitung * *-1939 3 x tyg. * Wy rzysker Zeitung * 1919-* 3 x tyg. 250

Uwagi:* — brak danych, tyg. — tygodniowo, mies. — miesięcznic, kw. — kwartalnie. Źródło: AAN, MSW, sygn. 963, SWN MSW za III kw. (s. 358-359) i IV. kw. 1936 r. (s. 533); CA W, G1SZ, sygn. 302.10.24, SWN MSW nr 23 z 9 VI 1939 r., s. 277; APP. UWP, sygn. 5580, SSWP za wrzesień 1922 r., s. 56; tamże, sygn. 5635. SSWP za styczeń 1930 r., s. 7 i 19; tamże, sygn. 5659, SSWP za sierpień 1932 r..s. 28; tamże, sygn. 5692, SSWP za listopad 1936 r.,s. 125; tamże, sygn. 5699, SSWP za 16 III — 30IV 1937 r.. s. 98; tamże, sygn. 5700, SSWP za październik (s. 122) i grudzień 1937 r. (s. 183); tamże, sygn. 5709. SSWP za maj 1938 r., s. 9; tamże, sygn. 5725, SSWP nr 151 z 10 VII 1939 r., s. 33; PT z 23 VI 1932 r.; Sprawy Narodowościowe, r. VIII, 1934, nr 5/6, s. 633; Rocznik Statystyczny Miasta Poznania. 1922-1924, Poznań 1926, s. 88; Rocznik Statystyczny Stołecznego Miasta Poznania za lata 1937-1938, Poznań 1938, s. 37. Ponadto opracowano na podstawie: Almanach der deutschen Presse in Polen. Posen-Bromberg 1930; K. Kaschnitz, Prasa niemiecka w Polsce. Sprawy Narodowościowe, r. VI. 1932, nr 6, s. 595-622; Z. Urbański, Mniejszości narodowe w Polsce, Warszawa 1932, s. 211; P. Grzegorczyk, Uwagi o prasie niemieckiej w Polsce, Strażnica Zachodnia, r. XII, 1933, nr 1/2, s. 94-197; T. Kowalak, Niemiecki ośrodek prasowy w Bydgoszczy w okresie międzywojennym, Kwartalnik Historyczny, 1967, nr 4, s. 963-993; tenże, „Deutsche Rundschau in Polen" 1918-1939. Zarys monograficzny, Zapiski Historyczne, 1970, Tom XXXV, z. 1. s. 123-151; tenże, Prasa niemiecka w Polsce 1918-1939. Powiązania i wpływy, Warszawa 1971; R. Dąbro­ wski, Mniejszość niemiecka w Polsce i jej działalność społeczno-kulturalna w latach 1918-1939, Szczecin 1982, s. 161 in.; P. Hauser. Mniejszość niemiecka w województwie pomorskim w latach 1920-1939, Wrocław 1981, s. 251; M. Komolka, S. Sierpowski, Leszno. Zarys dziejów, Poznań 1987. s. 199-200. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL, nr 1-2 (149-150)

JANINA KATARZYNA ROGOZIK

NASZ PRZEGLĄD Między „hajntyzmerrT a „mechesyzmem'

arszawski międzywojenny Nasz Przegląd ma dla współczesnego Polaka Wfascynującą wyjątkowość: był bowiem tworzony przez i dla Żydów w ję­ zyku nieżydowskim. Był „gościem na niwie" języka polskiego lub — jak pisali mu niechętni — „grasował na jego cielsku"2. Może dlatego dla badacza prześledzenie jego losów jest tak znakomitą przygodą intelektualną? To zdarzyło się tylko raz — określony jest czas trwania zjawiska z pograni­ cza kultury polskiej i żydowskiej, zwanego „fenomenem żydowskiej prasy w języku polskim"3. Wyznaczają je następujące daty: 3 grudnia 1823 — uka­ zanie się tygodnika Dostrzegacz Nadwiślaiiski i 20 września 1939 — w któ­ rym wyszedł ostatni (262/8896) numer Naszego Przeglądu. W okresie między wojnami (w którym ukazuje się Nasz Przegląd) żydo­ wska prasa w języku polskim rozkwita w stopniu zdumiewającym dla tych, którzy by chcieli ją porównać z prasą żydowską w innych krajach, zarówno w przeszłości, jak i obecnie. Wymordowanie czytelnika jest jej końcem.

Ze swoją nowoczesnością, „europejskością", programowym „wyjściem z gelta" i jednoczesnym mocnym osadzeniem w życiu narodowym Żydów, był Nasz Przegląd (NP) atakowany przez warszawski, wychodzący w jidysz, syjonistyczny wielkonakładowy Hajnt za „denacjonalizację językową" (czyli, w pewnym sensie, narodową zdradę). Na drugim krańcu znalazło się pismo w tak odmienny sposób „nasycone żydostwem" jak Wiadomości Literackie. Zarówno dla prasy w jidysz, jak i dla NP. Wiadomości, pismo tworzone przez i dla zasymilowanych Żydów (a przynajmniej w przeważającej liczbie), było pismem „mechesów". użyli „przc- wrztow". Hajnt w polemice z Naszym Przeglądem ukuł termin „naszpizeglądyzm". W odwecie NP stworzył określenie „hajntyzm". Autorka pozwoliła sobie stworzyć trzeci, rytmicznie współbrzmiący neologizm •mechesyzm". dla określenia tego stopnia „wyjścia z getta", który dla NP był już — niedopuszczalny. N e s z e r [pseud. Henryka Adlera]: Coś niecoś o języku Naszego Przeglądu. Do redaktora Wadomości Literackich. Wiadomości Literackie 1925 nr 89, s. 6. Neszer nie podaje konkretnych przykładów Wędów językowych NP. Jego zarzuty wydają się w całości nieprawdziwe, szczególnie w stosunku do tekstów Jakuba Appenszlaka, autora pięknych felietonów w rubryce „Między wierszami". 0 ..fenomenie prasy żydowskiej w języku polskim, jako części literackiego fenomenu twórczości polsko-ży- powskiej" pisze przede wszystkim Eugenia Prokop- Janiec w swojej znakomitej i niezmiernie jnspirującej autorkę pracy doktorskiej pt. „Międzywojenna literatura polsko-żydowska". Universitas, Kraków Co to jest „prasa żydowska w języku polskim"? Dla potrzeb bibliografa i p^. soznawcy przyjąć należałoby definicję najściślejszą: „jest to prasa wydawana w języku polskim przez i dla Żydów, przy czym muszą wystąpić łącznie oba człony definiujące «przez» i «dla»"4. Prasa taka ze swej istoty zawiera mate­ riały szczególnie Żydów interesujące. Obecność jednak, obok tytułów ewiden­ tnie „żydowskich", organów o „żydowskości" pozornej — zmusza do precyzji przy zaliczaniu tytułów prasowych do omawianej grupy5. Zjawisko żydowskiej prasy w języku polskim można opisać wyodrębniając zespół wspólnych cech politycznych i społecznych, w jakich zaistniało. W od­ niesieniu do prasy dwudziestolecia międzywojennego były to cechy nastę­ pujące: 1. Prasa tego rodzaju miała w Polsce specyficzny, żydowski charater: po­ wszechnie popierała syjonizm i wyrażała silną i bezkompromisową postawę wobec rządu we wszystkich obszarach życia żydowskiego6. 2. Przyczyn jej powstania, celów wytkniętych przez wydawców, upatrywać można w okolicznościach natury głównie politycznej, ale także i socjologicz­ nej. Pojawienie się pism tego rodzaju było koniecznością chwili. W dramaty­ cznych dla siebie sytuacjach, Żydzi atakowani przez antysemitów, nie znajdu­ jąc sobie miejsca w prasie polskiej, musieli stworzyć trybunę myśli, odeprzeć ataki, ale także zbudować pomost porozumienia miedzy nimi a Polakami. Oprócz momentów dramatycznych (którymi były głównie pogromy) na roz­ wój prasy żydowskiej w języku polskim wpływ miały przyczyny następujące: — wraz z odzyskaniem niepodległości język polski odzyskał rangę języka państwowego. Zniknęła szkoła rosyjska, straciła znaczenie znajomość języka rosyjskiego i ustał dopływ prasy rosyjskiej i austriackiej. Znajomość polszczy­ zny wśród bardziej ambitnych, dążących do zrobienia kariery w państwie sfer żydowskich znacznie wzrosła; — tymczasem prasa polska, w większości katolicka, nie była dla Żydów wiarygodna, — masowa prasa „żargonowa" prezentowała zbyt niski poziom dla bardziej oświeconych jednostek, — pisma hebrajskie, ze względu na mało znany język, czytali nieliczni. Tworzona dla myślących i czujących narodowo, lecz mówiących i czytają­ cych po polsku, częściowo zasymilowanych Żydów, prasa ta miała zapobiec

4 Opinia wyrażona w referacie Sylwestra Dzikiego na międzynarodowym sympozjum na temat bibliografii polskich judaików — Kraków 5-7 lipca 1988 r. Zob. S. Waluś: O badaniach nad prasą polskich Żydów. Zeszyty Prasoznawcze 1988, z. 4. s. 193. 5 Tworami odmiennymi jakościowo, choć wydawanymi również po polsku, były Ostatnie. Wiadomośo Samuela Jakuba Jackana, wydawane w latach 1929-1939. Była to gazeta masowa, sensacyjna, w zasadzie apolityczna i niemal pozbawiona elementu żydowskiego. Dlatego, chociaż wydawca był Żydem, nie była to „gazeta żydowska" w rozumieniu przyjętym w tym artykule. Także w innym tytule — 5 Rano — wydawanym przez E. Śpiewaka od 1931 r. żydowskość była niemal niedostrzegalna. Inne przypadki tytułów, trudnych d*1 zaklasyfikowania jako „żydowskie", podaje Alina Cała z ZIH-u, w referacie z konferencji na tema' judaików polskich (zob. Biuletyn ŻIH 1989 nr 2(150), s. 95-101). akcentując potrzebę każdorazowego zadawania sobie pytania o żydowskość tytułu, zaliczanego do „prasy żydowskiej" w języku polskim. 6 Chone S h m e r u k: Hebrew-Yiddish-Polish. A Trilingual Jewish Culture, p. 307, (w:) The Jews of Poland between Two World Wars. Ed. by Yisrael Gutman, Ezra Mendelsohn, Jehuda Reinharz, a. Chone Shmeruk University Press of New England, Hanover — London 1986, p. 304-311. ich oderwaniu się od żydostwa, służyć idei zjednoczenia narodowego z bied­ nymi, ciemnymi masami żydowskimi. Była to jej działalność „misjonarska"7. Nie najmniej ważnym celem wydawców tej prasy było przeniesienie proble­ mów żydostwa na szersze forum. Jak każda prasa, miała do wykonania jak najszerzej pojętą pracę informacyjną. Pośród prasy omawianego typu na terenach II Rzeczypospolitej najważniej­ szymi tytułami były: warszawski Nasz Przegląd (1923-1939), lwowska Chwi­ la (1919-1939) i krakowski Nowy Dziennik (1918-1939).

Rodowód Naszego Przeglądu

Na początku był zespół ludzi — grono działaczy politycznych o kierunku narodowym: Jakub Appenszlak, Natan Szwalbe, Saul Wagman, Samuel Hirsz- horn, Samuel Wołkowicz. Wymienione nazwiska, a wśród nich szczególnie trzy: Appenszlaka, Szwalbego i Wagmana — wiążą pierwsze8 żydowskie pró­ by prasowe w języku polskim z ostatecznym, najdoskonalszym owocem tych prób: z Naszym Przeglądem. Były to tygodniki Opinia Żydowska (1915) i Głos Żydowski (1917-1918) oraz dzienniki: Dziennik Poranny (1918)9, Nowy Ku­ rier (1919-1920), Kurier Nowy (1919-1920) (połączone)10 i Nasz Kurier (1920-1923). W 1923 r. ukazał się NP, będący kontynuacją Naszego Kuriera, a częściowo noszący cechy wszystkich poprzedzających go, wymienionych wyżej tytułów.

Zaczęło się od jednodniówek. Było to na początku 1915 roku, w pół roku po wybuchu wojny światowej. Założony przez Stanisława Mendelsona Przegląd Co­ dzienny przestał istnieć. Żydostwo polskie w byłej Kongresówce pozostało zupełnie bez trybuny w języku polskim. (...) Wydaliśmy dwie jednodniówki pod tytułem Opinia Żydowska i Słowo Żydowskie, przy czym w tej drugiej widniała zapowiedź, że wkrótce, po uzyskaniu koncesji, wychodzić zacznie Opinia Żydowska periodycz­ nie, jako tygodnik. Jakże spełnić tę obietnicę, gdy o uzyskaniu koncesji nie można było ani marzyć? Na szczęście dowiedziałem się, że współpracownik drukarni pana S. Chmielewskiego, pan G. Kwieciński, posiada koncesję na czasopismo pod tytu­ łem Tygodnik dla Wszystkich. Za drukowanie w rzeczonym zakładzie i za pewną zapłatą użyczono mi tej koncesji, przy czym pan Kwieciński figurował jako odpo-

0 „działalności misjonarskiej" tej prasy pisze Eugenia Prokop-Janiec: Międzywojenna literatura polsko-żydowska, op. cit., s. 55. Godne przytoczenia jest tu hasło, rzucone przez XLX-wiecznego poetę •fcbrajskiego Jehudę Lejba Gordona: „Be a Jew in the home, and a man on the street", rozwinięte ^dyskusji: Szymon S t u p n i c k i: Czy potrzebne jest pismo polsko-żydowskie? W młynie opinii. Nasz PKegląd 1928 nr 163 (1563) z 14 VI, s. 2; zob. Michael C. S t e i n 1 a u f: The Polish-Jewish Daily Press. »Polin" Vol. 2, p. 240. Hasło to można uznać za „credo" wydawców NP — pisma przypominającego Żydom ^symilowanym ich żydowskość, ale jednocześnie nowoczesnego i walczącego z zacofaniem ortodoksyjnych "Cgów żydowskich. Pierwszym żydowskim dziennikiem w języku polskim był radykalno-demokratyczny Przegląd Codzienny, ^dawany w latach 1913-1914 pod redakcją Stanisława Mendelsona. Numer 1 ukazał się 15stycznia 1913 r. Datę wydania Dziennika Porannego podaję za jego twórcą: „W roku 1918 założyliśmy Dziennik Poranny" r" Pisał Jakub Appenszlak. Zob. Rocznica Naszego Przeglądu. NP 1924 nr 85 (350) z 25 III, s. 2; Marian Puks: Prasa żydowska w Warszawie 1823-1939, s. 313, podaje rok powstania tego tytułu — 1919. O fuzji Kuriera Nowego z Nowym Kurierem pisze Herman Czerwiński: Ze wspomnień toiennikarskich. NP 1938 nr 262 (8593) z 18 IX, s. 18. wiedzialny redaktor i wydawca, a ja jako sekretarz redakcji, do powyższego zaś tytułu pisma dodano temat numeru: Opinia Żydowska. O ten dopisek musiałem staczać ciężkie walki z cenzurą, przy czym ostatecznie moja elokwencja (...) odnios­ ła zwycięstwo. (...) Również na cenzuralność tekstu „przystępność" mego cenzora wywierała pożądany wpływ, tak że Opinia Żydowska cieszyła się większą wolno­ ścią słowa niż prasa jidyszowa i została zrównana prawie z prasą polską. (...) Ku końcowi istnienia Opinii przyłączył się do nas Jakub Appenszlak. (...) Opinia Żydowska, rozpoczęta w lutym 1915 roku, dotrwała tylko do sierpnia tegoż roku, tj. do okupacji niemieckiej. Podczas okupacji cenzura tak nas gnębiła, że więcej jak jeden numer (...) nie mógł się ukazać. (...) Być może, że okupanci wskutek swej specyficznej polityki wobec Polaków i Żydów, nie chcieli w ogóle tolerować organu żydowskiego po polsku. (...) Próbę kontynuowania Opinii podjął Jakub Appenszlak, wydając pod tą samą koncesją siedem numerów Głosu Żydowskiego^, ale cenzura niemiecka, oburzona za wydrukowanie przez niego listu otwartego do Wacława Sieroszewskiego w duchu poparcia legionów, zamknęła pismo. (...) Przez pewien czas wydawaliśmy, ja [tzn. Samuel Hirszhorn — dop. mój, J. R.] ze Szwal- bem jednodniówki. „Luźne zeszyty" się nie utrzymały i przez półtora roku żydo- stwo polskie pozostało bez organu polskiego. Dopiero na początku roku 1917 Sa­ muelowi Wołkowiczowi udało się uzyskać koncesję na takie pismo we Włocławku. Porozumiał się on z dawnymi współpracownikami Opinii Żydowskiej i w skład nowej redakcji weszli Appenszlak, Szwalbe i ja. Od czasu do czasu nadsyłał artykuły Apolinary Hartglas. Z czasem przyłączył się do nas Saul Wagman, który zamieszczał głównie przekłady poezji i prozy wybitnych pisarzy żydowskich. (...) Tygodnik pt. Głos Żydowski, choć wydawany we Włocławku, obliczony był głów­ nie na Warszawę i tu najwięcej się rozchodził. Niebawem Wołkowicz uzyskał koncesję w samej Warszawie i mógł drukować pismo na miejscu. Tygodnik prze­ trwał aż do końca okupacji, znajdując coraz większe rozpowszechnienie i ciesząc się coraz większą powagą w społeczeństwie. Prasa polska nas nie przemilczała, często i namiętnie z nami polemizowała i w ten sposób pismo polskie w duchu narodowo-żydowskim zdobyło prawo obywatelstwa. Dzięki tym naszym mozołom i prywacjom stworzyliśmy grunt pod pismo codzienne, które pod nazwą Dziennik Poranny zaczęło wychodzić zaraz po nastaniu doby niepodległościowej, prowadzo­ ne przez ten sam zespół redakcyjny, co i Głos Żydowski. Ten sam prawie zespół, i odpowiednimi uzupełnieniami, pozostał po dzień dzisiejszy [tj. do jubileuszu dzie­ sięciolecia NP — dop. mój, J. R.j12. Osiem miesięcy trwało istnienie Dziennika Porannego*. W tym czasie dr JJozef) Dawidson powołał do życia Kurier Nowy^.

Dnia 10 stycznia 1919 roku ukazał się pierwszy numer Kuriera Nowego^- Wkrótce po powołaniu do życia tego dziennika, na skutek interwencji

* Ukazywał się w styczniu i w lutym 1919 r., później od 1 III do 7 X 1919 jako Dziennik Nowy pod red. S. Wołkowicza i J. Appenszlaka. Za: M. Fuks, op. cit., s. 261 (przypis). 11 Znane są zatem trzy pisma o tym samym tytule Glos Żydowski, co może powodować pewne zamieszanie. I tak: w 1906 r. powstał Głos Żydowski, „Tygodnik społeczno-polityczny sprawom żydostwa i zagadnieniom syjonizmu poświecony", przemianowany później na Życie Żydowskie, którego współpracownikiem był m.in Samuel Hirszhorn (Za: Marian Fuks: Prasa warszawska, op. cit., s. 153). Po wzmiankowanych w tekście siedmiu numerach Głosu ukaże się jeszcze inne pismo o tym samym tytule: Glos Żydowski (1917-1918). wydawany we Włocławku, a później w Warszawie. J2 Ten obszerny cytat pochodzi z artykułu: Samuel Hirszhorn: Prasa polsko-żydowska podczas wojny (wspomnienia). NP 1933 nr 169 (3869) z 18 VI, s. 16 13 Zob. Herman Czerwiński: op. cit., s. 18. 14 Za: Marian Fuks (i in.): Żydzi polscy. Dzieje i kultura. Interpress. Warszawa 1982, s. 82. dr. Mejera Klumla, który występował jako mediator, nastąpiła jego fu­ zja15 z Nowym Kurierem. Żywot Kuriera trwał niewiele ponad rok. Decyzją Sądu Okręgowego z 23 stycznia 1920 r. został zawieszony za „drastyczne" opisy zajść antyżydowskich. Wydawca „Dawel S.A." już po tygodniu rozpoczął wydawanie tej samej gazety, lecz pod nowym tytułem Nasz Kurier (1920-1923). Redaktorzy to Szaja Lebenbaum, Samuel Jakub Jackan. Współpracownicy także ci sami: Jakub Appenszlak (Pierrot), Jeremiasz Frenkel, Samuel Ignacy Schipper, Ja­ kub Szacki, Daniel Rozencwajg, Saul Wagman i inni. Pismo zrywa jednak większość powiązań z Hajntem (w którego kręgu ukazywał się jego poprze­ dnik — Kurier Nowy)16. Ciekawostką jest, że w numerze pierwszym Naszego Kuriera wydawcy żydowscy, zmieniając nazwę, starali się zachować jakieś elementy nawiązują­ ce do zlikwidowanego tytułu, zatrzymali nie tylko dotychczasową czcionkę winiety, ale także część nazwy poprzedniej. W numerze z 1 lutego 1920 r. ukazał się komunikat administracji, następującej treści: „Zawiadamiamy czy­ telników Kuriera Nowego, że od dnia dzisiejszego otrzymywać będą pismo pt. Nasz Kurier11. Dnia 10 lutego 1923 r. Nasz Kurier przestał się ukazywać, a po paru tygo­ dniach na jego miejsce pojawił się Nasz Przegląd.

Oblicze ideowe Naszego Przeglądu

Nasz Przegląd pysznił się w podtytule słowami: „Organ niezależny":

Z miliona słów, które drukowaliśmy na łamach Naszego Przeglądu, najdroższe dla nas były, są i pozostaną — dwa słowa, umieszczone pod nagłówkiem pisma: „Organ niezależny". Niezależność nasza nie jest fikcją — ani frazesem. Wbrew temu, co usiłowali o nas rozpowszechniać różni ludzie nikczemni, nigdy od nikogo, od żadnej grupy politycznej, gospodarczej, sfer rządowych — nie otrzymywaliśmy subsydiów w jakiejkolwiek postaci. Nie popierały nas nigdy finansowo żadne osoby, partie ani organizacje gospodarcze. Nie korzystaliśmy nigdy z ułatwionych, tanich kredytów — pisał jeden z twórców pisma — Jakub Appenszlak18.

Fuzja Kuriera Nowego z Nowym Kurierem może wprowadzać pewien zamęt i niejasność w odróżnieniu losów Nowego Kuriera i Kuriera Nowego. W źródłach wygląda to następująco: Herman Czerwiński: °p. cit., s. 18 pisze: JVoivy Kurier staje się czołowym organem polsko-żydowskim". Marian Fuks, op. cit., s.258 — cechę tę przypisuje Kurierowi Nowemu, wydawanemu przez Hajnt; Saul Wagman: „Hajntyzm". W 1926 nr 67 (1127) z 7 marca, s. 5 — pisze, iż Nowy Kurier [a nie Kurier Nowy — dop. mój, J. R.] był składany i drukowany w Hajncie. Niektóre źródła, np. Jakub Appenszlak: Rocznica Naszego Przeglądu. NP 1924 nr 85 (350) z 25 III, s. 2 — nie wymieniają żadnego z tych tytułów, przechodząc etapami wspomnień °d Dziennika Porannego do Naszego Kuriera. Marian Fuks: op. cit., oba tytuły, wychodzące w latach 1919-1920, wymienia tylko w indeksie, w tekście głównym zajmując się jedynie tytułem Kurier Nowy

Zob. Saul Wagman: „Hajntyzm". NP 1926 nr 67 (1127) z 7 marca, s. 5 — wspomina dzieje powstania Wtymi słowami: „W następnych latach pismo nasze, już nie mając za współwydawców obecnych właścicieli "ojnta, ukazujące się pod nazwą Nasz Kurier, obecnie Nasz Przegląd(...)". 17Cyt. za: Marian Fuks: op. cit., s. 259. 18 Jakub Appenszlak: Dziesięciolecie Naszego Przeglądu. NP 1933 nr 169 (3869) z 18 VI. s. 17. Czy mogła jednak istnieć prawdziwa „niezależność" pisma? Podtytuł „niezależny" nie uwalniał wydawców od konieczności dokonywania wyborów politycznych, uwalniał ich, a ściślej rzecz biorąc, tych tylko, którzy potrafili zapewnić swoim pismom sukces czytelniczy — od bezpośrednich zależno­ ści19. Nasz Przegląd, jak cała prasa żydowska w języku polskim, miał ze swej natury20 charakter prosyjonistyczny, narodowy21. Jeśli w samym dzienniku oblicze syjonistyczne miało charakter bardziej utajony, umiarkowany, zabarwienie to znacznie lepiej widać w ilustrowanym dodatku, w Naszym Przeglądzie Ilustrowanym, który stałą, określoną cześć swej niedużej powierzchni poświęcał na fotograficzną dokumentację życia chaluców w Palestynie. Syjonistyczne upolitycznienie przejawiało się najwyraźniej w wydawanych od lat trzydziestych kalendarzach NP, tzw. „Rocznikach — Almanachach jYP". Zamieszczały one na wstępie ideowe, „sztandarowe" artykuły — manifesty polityczne przywódców ruchu. Dużą część objętości poświęcały „katalogo­ wej" prezentacji działaczy, publikując ze zdjęciami ich dane osobowe. Natomiast Nasz Przegląd nie był związany bezpośrednio z ludźmi partii, ale kierowały nim osoby, udzielające poparcia jej programowi i działaniom. „Syjonizm NP (...) był jakby «nie-partyjny», i stąd niezależny, był bardziej tendencją, niż stałą «ideologią»"22. Tendencje te uwidaczniały się w różny sposób: w programowych enuncja­ cjach redaktorów pisma23, w apelach do czytelników w czasie kampanii wy­ borczych, wzywających do głosowania na listę syjonistów24, ale także i innego rodzaju „narodowców" — na rzecz fołkistów25. W doborze publikowanych treści literackich i społecznych NP preferował dzieła twórców związanych z sy­ jonizmem.

19 Andrzej Paczkowski: Prasa w Drugiej Rzeczypospolitej. Dzieje Najnowsze 1978 nr 3. s. 30. Z „niezależności" swego macierzystego organu podkpiwa Janusz Korczak, twórca słynnego Małego Przeglądu. Zapowiadając powstanie Małego Przeglądu, Korczak pisał: „Organ nasz będzie apolityczny i bezpartyjny. Naprawdę nie bardzo wiem, co to znaczy, ale tak piszą zwykle gazety w prospektach. Więc dlaczego mamy być od nich ^gorsi?" — Igor Newerly: Żywe wiązanie, s. 386; cyt. za: Marian Fuks: Mały Przegląd. — Biuletyn ZIH 1978 nr 1 (105) s. 6. 20 Jak pisał Jakub Appenszlak: Działacze. Między wierszami. NP 1928 nr 80 (1491) z 20 III. s. 4: „Dzięki specyficznym warunkom, życie narodowe żydostwa przejawia się głównie w prasie". 21 „Prasa ta w Polsce miała specyficzny żydowski charakter — powszechnie popierała syjonizm (...)" — pisze Chone S h m c r u k: op. cit., s. 307 (tłum. z ang.). 22 Michael C. S t e i n l a u f: op. cit., s. 228. 23 Jeden z twórców pisma, Natan Szwalbe, przemawiając na uroczystym bankiecie z okazji pierwszej rocznicy NP, „wskazał na wysiłki moralne dokonywane przez zespół redakcyjny w kierunku spełnienia obowiązku narodowego. Wszystkie sprawy żydowskie były oświetlane z należytym obiektywizmem, a aktualnej sprawie palestyńskiej Nasz Przegląd poświecił więcej miejsca, aniżeli niektóre oficjalne organy partyjne". Zob. Rocznica Naszego Przeglądu — uroczysty bankiet. NP 1924 nr 86 z 26 III, s. 3. 24 Np. w wyborach do Gminy Żydowskiej w 1924 r. redakcja NP wzywała do głosowania na listę nr 16 — Żydowską Radę Narodową. Zob. NP 1924 nr 162 (424). s 5. 25 w wyżej wymienionym numerze NP opublikowano obok haseł syjonistycznych — hasła fołkistów: „Cala inteligencja żydowska, pragnąca przebudować życie żydowskie na zasadach współczesnego demokraty/.mu. a w tym celu dążąca do przekształcenia gminy żydowskiej w instytucję świecką jako lokalny organ żydo­ wskiej autonomii narodowo-personalnej, głosuje dnia 15 czerwca (...) na listę Żydowskiego Stronnictwa Ludowego Nr 10" [byli na niej poseł Noah Pr/łucki, dr Goldinberg, dr Suryc — dop. mój, J. R.]. Był to więc syjonizm nie „nachalny". Artur Sandauer nazywał NP i inne żydowskie pisma w języku polskim gazetami „salonowo-syjonistycznymi"26. Tylko w NP na tej samej stronie mogły ukazać się artykuły tak zagorzałych antagonistów, jak Dawid Ben-Gurion i Włodzimierz Zabotyński — reprezen­ tantów tak odmiennych poglądów w łonie tego samego ugrupowania27. Najbardziej ową „niezależność" (będącą raczej otwartością na różne opcje polityki narodowej) atakowali ideowi przeciwnicy „z obozu najradykalniej- szychjidyszystów"28. Na łamach Hajnta (wielkiego warszawskiego dziennika w jidysz, z którego kręgu wywodzi się pośrednio Nasz Przegląd)* ukazał się następujący tekst, w którym, w polemicznej walce, ukuto termin „naszprzeglądyzm" (w odwecie za wcześniej przez Nasz Przegląd skonstruowany neologizm „hajntyzm")29:

Znane to słowo na gruncie warszawskim symbolizuje brak prostej linii wytycz­ nej, skoki z jednej na drugą stronę, popieranie tych czy owych dążeń politycznych, zależnie od okoliczności i od sympatii tego czy owego współpracownika. (...) Opinia polska, chcąc uniknąć rozczarowań, powinna informować się u lepszych źródeł o wewnętrznym życiu żydowskim niż Nasz Przegląd, który nie pretenduje wcale do tego, by być organem jakiejkolwiek partii. Faktycznie nie reprezentuje NP żadnego ugrupowania w żydostwie. Jest on organem kilku czy kilkunastu osób, stojących w mniej lub bardziej luźnych stosunkach z różnymi ugrupowaniami. W żadnym zaś razie nie może on być uważany za wyraz takich czy innych dążności żydostwa polskiego. (...) W najlepszym razie wyrażają daleko idące wnioski na zasadzie podobnych artykułów, co może tylko ośmieszyć prasę sanacyjną50. Odchodząc od wysokiej temperatury polemik obu pism, oddajmy głos hi­ storykom, porządkującym ich kierunki ideowe:

Zarówno Hajnt, jak Nasz Przegląd występowały na zewnątrz jako dzienniki ogómo-informacyjne, akcentując swoją bezpartyjność. Wystarczy jednak przewer- tować kilka roczników, aby ustalić ich wyraźnie syjonistyczny charakter, przy tym w Hajncie znaczne wpływy miał Icchak Grünbaum z opozycyjnej grupy Al Hami- szmar, zaś redaktorzy Naszego Przeglądu reprezentowali umiarkowaną grupę Et Liwnot, która w końcu lat 30. zbliżyła się z Agudą i Mizrachi**.

26 Artur Sandauer: O sytuacji pisarza polskiego pochodzenia żydowskiego w XX w. (Rzecz, którą nie ja Powinienem napisać...). Warszawa 1982, s. 21. Cyt. za: Eugenia P r o k o p - J a n i e c: op. cit., s. 66. Za: Michael C. S t e i n 1 a u f: op. cit., s. 228. Dawid Ben Gurion był liderem syjonistycznej partii Poalej tyjon (Robotnicy Syjonu), a Włodzimierz Zabotyński — mocno z nią zantagonizowanej Partii Syjonistów Rewizjonistów. Jidyszyści" — żydowscy twórcy, zwolennicy awansu jidysz z pozycji „żargonu" do rangi języka literac- jjego. Wybitnym „jidyszystą" był Abraham Rajzen (Rejzen), a prócz niego: Dawid Piński, Hersz Dawid ^JP^berg, Szalom Asz, Perec Hirszbejn — literaci po 1 wojnie światowej skupieni w Warszawie wokół wielkiego pisarza w jidysz, jakim był Icchak Lejbusz Perec. Więź między Hajniem a Naszym Przeglądem polegała na tym, iż NP wyrósł w kręgu Samuela Jakuba achana (1874-1936) — redaktora Hajnta. Była nią jedność administracyjna i personalna, dotycząca „proto­ plastów" NP. Po powstaniu NP wielu dotychczasowych współpracowników Hajnta przeszło do NP lub ^•Szało współpracę z obydwoma tytułami (jak np. Bernard Singer). ^Zob. Saul W a g m a n: „Hajtyzm". NP 1926 nr 67 (1127) z 7 III, s. 5. Zob. „Naszprzeglądyzm". Nony Dziennik 1928 nr 1 z 11 I, s. 4. Ąl Hamiszmar (Na Straży) — partia syjonistyczna powstała z rozbicia liberalno-mieszczańskiej partii ^KWUStów ogólnych". El Liwnot (Czas Budowy) — umiarkowana frakcja „syjonistów ogólnych". Aguda — ""ie prawicowa partia o charakterze religijnym. Mizrachi — partia ortodoksyjnego odłamu syjonistów. — pisała Ruta Sakowska31. Niezależnie od opinii wojującego z nim Hajnta, Nasz Przegląd był „repre- zentatywnym organem żydowskim"32; zaliczał się do „najważniejszych wy. dawnictw żydowskich w języku polskim"33 i był jednym z „najlepiej redago wanych pism w Polsce"34. Godzien prześledzenia jest — zdaniem autorki — wybór „etykietek", jakie przyklejali Naszemu Przeglądowi przedstawiciele najróżniejszych opcji polity­ cznych, środowisk społecznych, a nawet nacji. Oto one: Do Związku Radzieckiego przybywa w dziennikarskiej podróży wybitny publicysta pisma — Bernard Singer (Regnis). W redakcji żydowskiej moskie­ wskiej gazety Oktiabr' przedstawiono go następująco: „Przedstawiciel drobno- mieszczańskiego, antysowieckiego pisma"35. W innych instytucjach w trakcie prezentacji spotkał Singera „zaszczyt poważniejszy: «Organ drobnomieszczań­ stwa, który prowadził hecę antysowiecką wraz z papieżem»"36. „Pretensjonalne pisemko paru żydowskich dorobkiewiczów" — pisał publi­ cysta Głosu Prawdy — Wojciech Stpiczyński37. Wiele ataków na pismo wychodziło ze strony wspomnianych już „jidyszy- stów", oburzonych tym, że Nasz Przegląd popierał polonizację kultury żydo­ wskiej. Nazywali to „denacjonalizacją językową"38. Pisali:

Nasz Przegląd, Nowy Dziennik, Chwila oraz różne periodyki narodowo-żydo- wskie w języku polskim (...) jako organy w mowie nieżydowskiej, są rozsadnikiera nieżydowskości i dźwignią narodowego odszczepieństwa39.

„Ojciec chrzestny" ideologii „anty-naszprzeglądowej", Abraham Rajzen40 uważał, że „pismo propagujące nawet idee misjonarzy, lecz w języku żydo­ wskim, należy do kultury żydowskiej, zaś organ narodowo-żydowski, lecz w ję­ zyku obcym41 (nawet w hebrajskim) należy do kultury obcej"42.

31 Ruta Sakowska: Ludzie z dzielnicy zamkniętej. Żydzi w Warszawie w okresie hitlerowskiej okupacji październik 1939 — marzec 1943. PWN. Warszawa 1975, s. 41. 32 Za: Marian Fuks: Żydzi w Warszawie. Poznań-Daszewicc 1992, s. 325. 33 Za: Jerzy Łojek, Jerzy M y ś l i ń s k i, Wiesław Władyka: Dzieje prasy polskiej. Interpress. Warszawa 1988, s. 122. 34 Za: Andrzej Paczkowski: Prasa codzienna Warszawy w latach 1918-1939. OIW, Warszawa 1983. s. 247. 35 Bernard Singer: Podróż do Rosji Sowieckiej. II. Mińsk. NP 1930 nr 337 (2766) z 7 XII, s. 10. Druk też: Nowy Dziennik 1930 nr 325 z 8 XII, s. 7. 36 Op. cii., s. 10. 37 Zob. „Nowy popis Wojtka". NP 1929 nr 13 (1775) z 13 I, s. 5. 38 Saul W a g m a n: „Hajntyzm". Op. cit., s. 5. 39 Op. cit.,s. 5. 40 Abraham Rajzen (Reisen, 1876-1953) poeta i autor opowiadań; w 1914 r. wyjechał do Nowego Jorku, gdzie pisał dla amerykańskiej prasy w jidysz. Za: Lucjan Dobroszycki, Barbara K i r s c h e n b 1 a 11 - G i m b 1 e t t: Image Before my Eys. A Photographic History of Jewish Life in Poland, 1864-1939 Schocken Books, New York 1977, s. 224. 41 Czy polski był dla Żydów językiem obcym, czy jednym z języków żydowskich? Nie brakowało publicy­ stów żydowskich, wśród nich był Chaim Lów (Leon Przemski). którzy uznawali język polski za „pełnopraw­ ny JCzyk kultury żydowskiej". Ża: Eugenia P r o k o p - J a n i e c: op. cit., s. 61, 92. 42 Zob. Saul Wagman: „Hajntyzm". Op. cit., s. 5. Na „ideologicznych antypodach" znajduje się w tym sporze inne pismo — Wiadomości Literackie Mieczysława Grydzewskiego, pismo zasymilowanej żydowskiej inteligencji. Spory NP z Wiadomościami miały różne wymiary: były sporami ideologów syjonizmu z asymilatorami, sporami personalnymi publicystów między sobą, a także sporami wynikającymi z walki „o rząd dusz" — czyli o czytelników43. Syjonistyczny (jakkolwiek by było) Nasz Przegląd oskarżał zwolenników asymilacji z Wiadomości o zdradę narodową, odszcze- pieństwo. Padało przy tym obrażliwe słowo „meches"44. Liberalne, złośliwe, dowcipne Wiadomości, epatujące czytelnika podejmo­ waniem na swych łamach niby to „terminologii w dziedzinie seksuologii", zamieściły tekst pt. „Wyczyn seksualny", a tyczący się tytułu szacownego „organu żydostwa polskiego" i z tegoż tytułu po prostu podrwiwający:

Bardzo chętnie czytuję Nasz Przegląd, aczkolwiek kupowanie tego organu połą­ czone jest z pewnymi trudnościami. Pewna podpita sprzedawczyni gazet, gdy prosiłem ją o Nasz Przegląd, podała mi gazetę, mrucząc z pewną arogancją: Nie Nasz Przegląd, tylko „Wasz Przegląd". Od tego czasu jeżdżę specjalnie do dzielnicy żydowskiej po „Ich Przegląd" i kupuję to pismo u sprzedawców-chałaciarzy, pyta­ jąc grzecznie, czy mają „Swój Przegląd'"".

To na swoich łamach Wiadomości zamieściły namiętne, acz niesprawiedli­ we oskarżenie Naszego Przeglądu o posługiwanie się złym, niepoprawnym językiem polskim. Był to list hebrajskiego publicysty Hanana Neszera:

Już niejednokrotnie podziwiałem anielską cierpliwość czasopiśmiennictwa lite­ rackiego w Polsce, która pozwala mu bez słowa protestu znosić istnienie dziennika, dokonującego codziennie rano w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy najbezczelniej- szego gwałtu na żywym języku polskim. Jako publicysta hebrajski tylko z punktu widzenia ściśle literackiego sprawą zainteresowany, oczekiwałem chwili, kiedy całe polskie piśmiennictwo periodyczne rozpocznie jawną krucjatę przeciw tej, tak nie­ kulturalnej polsko-żydowskiej wytwórni dziennikarskiej. Ludzie, których z żydo- stwem łączy chyba tylko niezawodna kieszeń żydowskich czytelników, powinni sobie uważać za punkt honoru dbanie o zupełną poprawność języka, którym się

3 „Jest tajemnicą Poliszynela, że czytelnicy Wiadomości Literackich w 90% rekrutują sie ze społeczeństwa Żydowskiego". Za: D. Herschd ö'rfe r: Pani Zahorska. „Jud Süss". Nowy Dziennik 1935 nr 123. Cyt. za: Eugenia P r o k o p - J a n i c c: op. cit.. s. 149. 44 W 1924 r. na łamy NP przeniesiony został konflikt, w jaki popadły Wiadomości Literackie z żargonowymi tytułami warszawskimi: Hajnt i Moment. Poszło o artykuł Antoniego Słonimskiego „O drażliwości Żydów". Autor, który nie czuł się „ani Polakiem, ani Żydem", mocno skrytykował w nim narodowe cechy Żydów. Publicysta Hajnia M. Najman (zob. NP 1924 nr 251) i współpracownik Momentu Hirsz Dawid Nomberg (NP 1924 nr 291 (563), s. 3) przeszli do kontrofensywy, posługując się w stosunku do publicysty Wiadomości literackich inwektywą „meches" (przechrzta). Polskojęzyczny NP pełnił w konflikcie rolę nie tylko pośred­ nika wobec nie znających jidysz koryfeuszy polskiej literatury międzywojennej. Czołowy publicysta Jakub Appenszlak (Pierrot) pisał: „Znałem wielu mechesów, ale nie było wypadku, by któremuś wyprostował się nos po przyjęciu chrztu" (zob. Pierrot: Drażliwa sprawa. Miedzy wierszami. NP 1924 nr 218 (492) z 9 VIII. Ł 3.). W innym miejscu zaś: „Zdziwiony wystąpieniami p. Słonimskiego, zapytałem go raz w teatrze, dlaczego zaczepia ustawicznie Żydów? Pan Słonimski odpowiedział: Można źle pisać o Czechach lub kelnerach — dlaczego nie można o Żydach?" (zob, „Żydostwo przed sądem Wiadomości Literackich". NP 1924 nr 240, s. 4). O „mechesaeh" w NP także: „Mechesi i mcchesostwo jako objaw patologii społecznej [odczyt w lokalu Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Żydowskiehj, NP 1924 nr 291 (563)" z 22 X. s. 5. Kwestię podejmuje także Julian Tuwim, dając odpór „zaślepionym nacjonalistom" w artykule „Chamstwo". Wiadomości Literackie 1924 nr 47, s. 7. 45 Zob. Tas: Wyczyn seksualny. Wiadomości Literackie 1932 nr 46 (463), s. 5. tylko czasowo chcą — jak twierdzą, a czemu rzeczywistość przeczy — posługj. wać4<\

Nasz Przegląd narażony był także na zarzuty politycznej niekonsekwencji; Pisma te [tj. Nasz Przegląd, Chwila, Nowy Dziennik, Opinia — dop. mój, J. R] przyjmowały najchętniej materiały syjonizujące, choć sami redaktorzy z emigracją się nie kwapili. Byt mieli zapewniony, wjazd był niełatwy, brytyjskie władze dawały po 10 tysięcy wiz rocznie — pisał Artur Sandauer47. Historyk stosunków polsko-żydowskich Rafael Scharff pisał, że „prasę tę [tj. prasę polskojęzyczną dla Żydów — dop. mój, J. R.J krępowała (...) pewna dwuznaczność syjonistycznej postawy: zachęcanie do wyjazdu do Palestyny, gwoli odbudowy ojczyzny, i obrona praw obywateli w diasporze"48. Szpalty NP, wykreowane jako odzew na potrzeby „burżujów" — bogatych czytelników, ubranych w najmodniejsze futra i jeżdżących automobilami (to dla nich robiono dodatki „Mody Jesienno-Zimowe" i „Nasz Przegląd Automo­ bilowy") mogły stwarzać obraz świata wyzysku i niesprawiedliwości, przeciw któremu buntowali się młodzi twórcy Małego Przeglądu (dodatku do NP nie- samoistnego wydawniczo, lecz — do pewnego czasu — „samoistnego świa­ topoglądowo"). Był to czas, kiedy w Małym Przeglądzie zaczęły dochodzić do głosu już nie dzieci, lecz młodzież; rozpolitykowana, zbuntowana, pragnąca po­ prawiać świat, komuniżująca, choć często pochodząca z zamożnych domów — żydowska młodzież. Pisali oni o czytelnikach swego „macierzystego" pisma:

Rodziny pyszniące się śmiercią swoich najbliższych olbrzymimi nekrologa­ mi i wynoszące na światło dzienne intymne związki rodzinne w rubryce powinszo- wań i życzeń (...) panny z posagiem, szukające przyszłości w dziale ogłoszeń matrymonialnych (... )49. Charakter Naszego Przeglądu można oddać także językiem satyry, języ­ kiem (niemal) szmoncesów. W zbiorze felietonów, opublikowanym w jidysz przez Josefa Tunkela oddany jest — ustami sprzedawcy — styl najgłówniej- szych gazet żydowskich dawnej Warszawy. Oto fragment poświęcony Nasze­ mu Przeglądowi: Do sklepu wchodzi czytelnik NP, młody człowiek w białych spodniach, z wydat­ nym nosem. — Czytelnik NP: — „Dzień dobri, czi macze «Nasz Przeglond»?" — Sprzedawca biegnie mu naprzeciw. — „Nasz Przeglond?" Ofszem. Pan jest jedyny kulturalny człowiek z diagnozem. Pan nie trzyma żargonu? Ja tyż. Pan nie lubisz szmoncesów? Ja tyż. Ten NP nie jest dla kapociarzy, a dla postępie. To daje, z przeproszeniem, światło i cywilizację, i nacjonalizmus tyż. Pan chcesz wiedzieć, kiedy będzie siedemnaście Tamuz? To jest kiedy mamy odnowić księżyca? To jest, co piszą z rabinata, takie kawałki, pierwsza klasa, proszę pana. Ten NP jest wielki

46 H. N e s z e r: Coś niecoś o języku Naszego Przeglądu. Op. cit., s. 6; Neszer zamieścił w Literarisze Bleter (literackim tygodniku w jidysz) artykuł o Joelu Mastbojmie, który Nasz Przegląd przetłumaczył i zamieścił, bez jego zgody, na swoich łamach. Neszer oburza się: „Można by (...) pomyśleć, że stałem się członkiem redakcji Naszego Przeglądu i wziąłem się do pisania złym, wulgarnym językiem polskim". 47 Artur Sandauer: Wspinaczka (Wspomnienia). Zdanie 1988 nr 4-5, s. 28. 48 Rafael S c h a r f: Polacy i Żydzi — podsumowanie dyskusji. Kultura (Paryż) 1979 nr 11 (386), s. 115. 49 Paulina Appenszlak: Wspomnienie o Januszu Korczaku. W drodze (Jerozolima) 1943 nr 13, s. 10. patriota i bardzo wykształcony organ. To nie jest Hajnt i Moment, tfu! Zapakować? Czy pan tak weźmie? Do widzenia. Moje uszanowanie. Czytelnik NP wychodzi, wchodzi nowa osoba (...)50.

Odbiorca Naszego Przeglądu

Pismo Nasz Przegląd adresowane było do polskiej inteligencji żydowskiej, której poglądy zarazem wyrażało i kształtowało. „Człowiek w białych spodniach z wydatnym nosem" — dwoma wyrazisty­ mi kreskami oddaje typ czytelnika NP satyryk żydowski Der Tunkeler51. „Nasz Przegląd — polsko-jezyczny syjonistyczny dziennik publikowany w Warszawie, adresowany do kosmopolitycznej, częściowo za­ symilowanej żydowskiej klasy średniej mieszkańców wielkich miast" fpodkr. moje, J. R.] — definiują twórcy albumu „Image Before my Eys"52. „Sfery handlowe, pracownicze oraz inteligencja zawodowa" — precyzuje typ czytelnika NP współczesny mu katalog prasowy53. Pięknie i malowniczo pisze o warszawskich Żydach — swoich czytelni­ kach i o ich środowisku — „Pierrot", czyli Jakub Appenszlak: Są kupcy i tinansiści pędzący żywot anachoretów. Przemysłowcy, którzy nie widzie­ li jeszcze gotówki i wyobrażają sobie, że świat opiera się na nakazach płatni­ czych i wekslach protestowanych. Tysiące zawodowych inteligentów bez pracy. Gieł- dziarze, liczący gwiazdy. Pośrednicy, bez sposobności do pośredniczenia. Drobna garstka ludzi, zarabiających na życie w sposób konkretny — i olbrzymie masy, czerpiące substancje odżywcze z powietrza. I obok tego życie społeczne, szereg instytucji filantro­ pijnych, własna kultura, teatr, literatura, sztuki plastyczne, silne organizacje polityczne, przysposobienie do pracy w Palestynie, szkoły, szpitale, ambulatoria, schroniska, kolo­ nie — wszystko istniejące jakimś cudem, bez trwałej podstawy materialnej54. Odczytując owego odbiorcę na podstawie przedstawianych w NP treści, można powiedzieć, że: 1. Był to Żyd znający język polski, „oświecony", pragnący nadążyć za no­ woczesnością, mieszkaniec dużego miasta (Warszawa, Łódź), najczęściej mężczyzna55.

J- Tu nkel (DerTunkeler): Dercajtugs-farkojfer [Sprzedawcagazet]. [W:] Dosamolikejidysze Warsze [Była kiedyś żydowska Warszawa], Arojsgegebn fun farband fun Warszawer Jidn in Montreal. Montreal 1966, s. 318. Zbiór felietonów w jidysz. Tłumaczenie na polski „cyzelował" Adam Bielecki. 51 Op. cit.,s. 318. 52 Lucjan Dobroszycki. Barbara Kirschenblatt-Gimblett: Image Before My Eys. Op. cit.,

53 Katalog prasy polskiej i obcej. Warszawa 1993, s. 82. 54 Pierrot [Jakub Appenszlak]: Osobliwość warszawska: Między wierszami. NP 1930 nr 179 (2618) z 28 VI,S.3. ss Dla żydowskich kobiet próbowano wydawać tygodnik Ewa pod redakcją Pauliny Appenszlak, żony Jakuba. •Męska optyka" widoczna jest szczególnie w ujmowaniu spraw małżeńskich, rodzinnych, erotycznych — w recenzjach z procesów sądowych, dowcipach ilp. Wydaje się. iż pozycja kobiety widziana oczami żydo­ wskich wydawców i czytelników była niższa, niż obraz kobiety we współczesnych Naszemu Przeglądowi tytułach polskich. 2. „Człowiek interesu" — kupiec, przemysłowiec, bankier. Dla siebie znaj­ dował w piśmie rubrykę „Tydzień Giełdowy" lub „Z Giełdy, Waluty, Dewizy Papiery procentowe, Akcje, Notowania poza-giełdowe". 3. Interesował się wielką i małą polityką. Informacje czerpał z wiadomości agencyjnych, a prawdziwie pasjonował się lekturą politycznych felietonów. To dla niego były pierwsze strony „Między wierszami", „Dzień Polityczny", „Z ostatniej chwili", „Ze świata". 4. Przeważnie nie znał jidysz ani hebrajskiego, ale pragnął wiedzieć, co pisze prasa żargonowa, rozpolitykowana jeszcze bardziej niż polskojęzyczna. Temu służyła rubryka „W młynie opinii" czy „W zwierciadle prasy". 5. Był otwarty na świat nowin technicznych, nauki i kultury, sportu, rozry­ wek i na inne „radości życia", których dostarczało mu pismo w postaci coraz to nowych rubryk i „dodatków specjalnych". 6. Pragnął wiedzieć, jak odbierane są problemy jego nacji w prasie polskiej. Czytał zatem polemiki prasowe w rubryce: „Małpie zwierciadło"56 lub rubrykę „Odgłosy". Szczególnie gorliwie organ zaspokajał ciekawość czytelnika przebogatym światem literatury pięknej w językach żydowskich, czyniąc to za pośrednic­ twem dużej ilości tłumaczeń na polski utworów z jidysz i hebrajskiego. Innego typu czytelnikiem miał być czytelnik polski, dla którego NP mial być „pomostem między «najmroczniejszymi Nalewkami» a społeczeństwem polskim"57. Dla większości Polaków był to świat hermetycznie zamknięty, egzotyczny, nieraz niemiły. NP dawał Polakom szansę poznania zarówno świata Żydów zasymilowanych (znanego im poniekąd także i z bezpośrednich doświadczeń) przez swoje treści oryginalne, jak i świata Żydów zamkniętych w getcie, ortodoksyjnych, posługujących się jedynie jidysz (rubryki „W młynie opinii", „W zwierciadle prasy"). Przynętą dla czytelnika polskiego byli felietoniści tak znakomici i odważni, a piszący o sprawach polskich — jak np. Bernard Singer. Jak wspomina Mi­ chał Strzemski58, Nasz Przegląd był kupowany z myślą o lekturze Regniso- wych felietonów politycznych. Byli i Polacy kupujący Nasz Przegląd dla felie­ tonów Jakuba Appenszlaka59. Wydawcy pisma uwzględniali jeszcze jeden typ adresata — był nim przed­ stawiciel polskich sfer rządzących (poseł, minister, wojewoda, radny), któremu w języku zrozumiałym dla niego naświetlano problemy żydostwa60.

56 „«Małpie Zwierciadło) odbija, parodiuje wydarzenia z frontu antysemickiego, jest repliką tych wydarzeń / czasopism antysyjonistycznych, takich jak łódzki Rozwój. Tu mają miejsce rozgiywki z polskimi d/.iennika- rzami-narodowcami. Szczególnie często — polemiki z Kurierem Porannym". Za: NP 1923 nr 110, s. 4. 57 Michael C. S t e i n l a u f: op. cit., s. 219. 58 Michał Strzemski: Nasze Puławy: kolekcja wspomnień. Lublin 1986. s. 286. 59 Kazimierz Krukowski: Moja Warszawka. Wyd. 2. Warszawa 1958, s. 18. 60 Wydaje się, że tę funkcję Nasz Przegląd pełnił skutecznie. Jako organ reprezentujący opinię żydostwa polskiego czytywany był przez przedstawicieli rządu. Świadczy o tym obecność wycinków z NP w aktach Prezydium Rady Ministrów (AAN). NASZ PRZEGLĄD

pńaktorzy i współpracownicy

Kolegium redakcyjne Naszego Przeglądu, jego „Wielką Trójkę" stanowiły trzy osoby: Jakub Appenszlak (Pierrot), Natan Szwalbe i Saul Wagman. Redaktorem naczelnym i „duszą" pisma był pierwszy z nich — Jakub Appenszlak (21 VII 1884 — 29 III 1950), który pełnił też funkcję redaktora działu kulturalnego. Publicysta, poeta, prozaik, tłumacz, krytyk literacki i tea­ tralny- Założył klub polsko-żydowski „Tłomackie 13". W drugiej połowie lat 20. był członkiem KC Organizacji Syjonistycznej w Warszawie. Współ­ pracował z licznymi pismami polskimi i polsko-żydowskimi. Trzykrotnie odwiedzał Palestynę, przesyłając do gazety swoje wrażenia w postaci dziennika podróży. Był — jak wspomina Aleksander Hertz61 — typowym przykładem Żyda, który, podobnie jak „ojciec syjonistów" Teodor Herzl, przeszedł drogę od całkowitej asymilacji do żydostwa62. Tuż przed wojną Appenszlak znalazł się w USA, gdzie spędził resztę życia. Mieszkał w Nowym Jorku, redagując pol­ skojęzyczne pismo Nasza Trybuna (1940-1950)63. W 1943 r. wydał książkę pt. „The Black Book of the Polish Jewry". By American Federation for Polish Jewsin 1943. Pod wspomnianym pseudonimem „Pierrot" pisał teksty do rubryki „Między wierszami". Te jego „uśmiechnięte przez łzy" felietony to było dla Kazimierza Krukowskiego (Lopka), słynnego aktora kabaretowego, „takie cóś", dla które­ go czytelnik warszawski (także i polski), poza swoją stałą gazetą, od czasu do czasu, kupował także żydowski Nasz Przegląd^. Inne polsko-żydowskie pismo socjalistów, Nowe Pismo, do twórczości fe­ lietonowej „Pierrota" odniosło się dość kąśliwie:

W szpalcie „Między wierszami" Co go gnębi i boli, Wypłakuje nam autor Pod postacią symboli I w tych prostych symbolach Jest wszechrzeczy istota, Lecz... symbolem się staje Również podpis „Pierrota"65.

61 Zob. Aleksander Hertz: Żydzi w kulturze polskiej. Kraków 1988 (za: Monika Bogusz: Wizja owego tycia w Palestynie /w świetle dziennika Nasz Przegląd z lat 1923-1935/. Przegląd Powszechny 1992 nr 1,

-Wiele o sposobie, w jaki Appenszlak łączył „ucywilizowanie" z poczuciem narodowej przynależności do żydostwa odczytać można z cytowanego już w przypisie 45 zdania: „Zdziwiony wystąpieniami p. Słonimskie­ go, zapytałem go raz w teatrze, dlaczego zaczepia ustawicznie Żydów?". ® Informacje biograficzne zaczerpnięto z: Eugenia P r o k o p - J a n i e c: op. cit., s. 294. O powstaniu Naszej *iybuny donoszą następujące źródła: „Przegląd Prasy Żydowskiej" nr 3. Londyn 31 XII 1940. AAN; Ministerstwo Informacji i Dokumentacji RP w Londynie, s. 541. Kazimierz Krukowski: Moja Warszawka, op. cit., s. 18. P-W.j: Nasz Przegląd (na nutę piosenki Rentgena: „Z miłością w konszachty..."). [Wiersz satyryczny]. Cyt. z>: „Satyra prawdę mówi... 1918-1939". Oprać. Zbigniew Mitzner i Leon Pasternak Czytelnik. Warszawa 1963, s. 534-537. Drugą wielką postacią NP jest Natan Szwalbe (1883-1944?) — redaktor zagraniczny i gospodarczy66. Swą karierę dziennikarską zaczynał jesz­ cze w Przeglądzie Codziennym Stanisława Mendelsona67. W NP jest autorem „programowych" artykułów wstępnych. Adolf Nowaczyński, publicysta znany tak ze swych antysemickich przekonań, jak i z osobistej uczciwości, tak pisał o twórczości Szwalbego: publicysta „bardzo zrównoważony, nigdy nie irytujący, a często przekonujący"68. Trzeci — Saul Wagman. Poeta, publicysta, tłumacz. Przyłączył się do gro­ na twórców polskojęzycznej żydowskiej prasy, poprzedzającej ukazanie się NP w czasie, gdy wychodził tygodnik Głos Żydowski69. W Głosie zamieszczał swoje przekłady poezji i prozy wybitnych pisarzy żydowskich. W NP był członkiem kolegium redakcyjnego i wydawcą, a także sekretarzem redakcji. Dwukrotnie drukował cykl reportaży z ZSRR, a także reportaże z Londynu. Współpracował m.in. z Tygodnikiem Nowym. O jego życiu niewiele wiadomo, prawdopodobnie zmarł śmiercią samobójczą w czasie wojny w ZSRR70. Tuż za czołówką71 plasuje się główny publicysta pisma, fołkista, poseł do Sejmu Ustawodawczego — Samuel Hirszhorn (1876-1942) — twórca wspo­ mnianych wcześniej polskojęzycznych tytułów, poprzedzających Nasz Prze­ gląd12. W Naszym Przeglądzie pełni funkcję redaktora wewnętrznego73. Pisze także artykuły wstępne. Chwali jego twórczość lewicująca pisarka Wanda Melcer: „Na specjalną uwagę zasługują poważne i uczciwe artykuły, dmkowane w Na­ szym Przeglądzie (...), a podpisane inicjałami «S.H.»" [kryptonim Hirszhorna]74. Bernard Singer (Regnis) (1893-1966) — zajmuje zaszczytne drugie miej­ sce pośród współpracowników75. W przypadku publicysty niepartyjnego, „wolnego" (a nawet anty-syjonistycznego), jakim był Regnis, można tę pozy­ cję uznać za szczególne wyróżnienie i uznanie dla ciętości, odwagi i informacyjnej rzetelności, jaką odznaczały się Regnisowskie felietony i reportaże76. Następnie Ignacy Schwarzbart (1888-1961) — redaktor krakowskiego syjonistycznego Nowego Dziennika, w czasie II wojny członek londyńskiej Rady Narodowej RP77. W NP publikował min. korespondencje z Bazylei.

66 Informator prasowy 1938/39. Warszawa. Nakl. mies. Prasa, s. 82. 67 Samuel Hirszhorn: Prasa polsko-żydowska podczas wojny, op. cit., s. 4. 68 Adolf Nowaczyński". Plewy i perły [Szkice publicystyczne!. Presspol, Warszawa 1991, s. 188. 69 Samuel Hirszhorn: Prasa polsko-żydowska (...). Op. cit., s. 4. 70 Eugenia P r o k o p - J a n i e c: op. cit., s. 319. 71 Hierarchię zajmowanej pozycji w dzienniku przyjęto za kolejnością nazwisk publicystów wymienionych w całostronicowej „autoreklamie" Naszego Przeglądu. Zob. Nasz Przegląd 1936 nr 45 (4942) z 13 II. s. 6- Samuel Hirszhorn wymieniony jest pierwszy wśród współpracowników. 72 Samuel Hirszhorn: op. cit., s. 4. 73 Informator prasowy 1938/39, op. cit.. s. 82. 74 Wanda Melcer: Czarny ląd — Warszawa. Reportaże. Dom Książki Polskiej. Warszawa 1936. s. 10 7-s Za: NP 1936 nr 45 (4942) z 13 II, s. 6. 76 O Singerze pisze autorka m.in. w artykule „Sto lat temu urodził się Bernard Singer". Zeszvty Prasoznawcze 1993 nr 3-4 (135) s. 116-125, oraz „Bernard Singer — a Singer of the Wiejska Street". „Polin" [w druku]; Singer Bernard (hasło osobowe), Polski Słownik Biograficzny fw druku]. 77 Dariusz Stola: Ignacy Schwarzbart w roli przedstawiciela żydostwa polskiego w Radzie Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej [praca doktorska w maszynopisie]. Instytut Historii PAN, Warszawa 1993. Wśród najwybitniejszych współpracowników NP był historyk żydowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, bibliograf, członek wielu krajo­ wych i zagranicznych towarzystw naukowych — Majer Bałaban (ur. 1877). Publikował w NP od 1923 do 1932 r. po kilka artykułów rocznie. Od 1932 r. jego teksty ukazywały się w każdym niedzielnym numerze NP. W latach 1934 i 1935, w dodatku „Zwierciadło Tygodnia" ogłaszał artykuły, recenzje, spra­ wozdania, teksty okolicznościowe i popularno-historyczne. Zmarł 26 XII 1942 roku w getcie warszawskim78. Inny wybitny współpracownik to Mojżesz Schorr (1874-1942) — warsza­ wski kaznodzieja Wielkiej Synagogi na Tłomackiem, profesor orientalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Zmarł w ZSRR w „poprawczym obozie pracy" NKWD w Uzbekistanie79. Henryk Goldszmit (ps. Janusz Korczak) (1878-1942) — twórca Małego Przeglądu, najwybitniejszego do naszych czasów przykładu gazety dla dzieci i młodzieży, przez tę młodzież i dzieci tworzonej. Mały Przegląd, będący niesamoistnym wydawniczo dodatkiem do NP, był redagowany przez Korcza­ ka od powstania, tj. od października 1926 r. do 1930 roku. Potem redakcję objął i aż do wybuchu wojny prowadził Igor Newerly (1903-1987), bliski współpracownik i przyjaciel Korczaka80. „Kiedy się na giełdzie dowiedzieli, że będę pisał do Naszego Przeglądu, zrobiła się na korczaki straszna bessa. «Ziemiańska» się trzęsła — Wiadomości Literackie też"81. Izaak Deutscher (1907-1967) — przybyły z Krakowa, gdzie studio­ wał w jeszybocie. Późniejszy autor biografii Stalina, zapamiętały trockista, przyjaciel Bernarda Singera. Zamieszczał w Naszym Przeglądzie szkice i kry­ tyki literackie. Zusman Segałowicz (1884-1949) — jeden z najwybitniejszych pisarzy w jidysz. Przewodniczący Związku Literatów i Dziennikarzy Żydowskich. Zalman Rejzen (Reisen, 1887-1941) — autor leksykonu pisarzy żydo­ wskich, jeden z kierowników wileńskiego YIVO. Ogromna jest ilość współpracowników pisma. W 1938 roku Nasz Przegląd miał aż 37 samych korespondentów zagranicznych82. Oto alfabetyczny wykaz osób współpracujących z pismem. Paulina Appenszlak (zm. 1976) — redaktorka pisma dla żydowskich kobiet Ewa; Arved Arenstam — pisał „Obrazki z Rosji Sowieckiej" (1937); I. Awerbuch; A. Baks; Eli Baruchin, Jan Niecisław Baudouin de Courtenay (1845-1929); Leon Baumberg; Oskar Berman; Maksymilian Boruchowicz (1911-1987); Roman Brandstaetter (1906- -1987); Jerzy Bros; Maksymilian Centnerszwer (ur. 1889) — twórca przeglądów muzy­ cznych; Henryk Czerwiński; L. Dreikurs; Karol Dresdner (ok. 1908-1943); Salomon

JZob. Henryk K roszczor: Publicystyka Majera Balabana na lamach Naszego Kuriera i Naszego Przeglądu. Biuletyn ŻIH 1977 nr 3 (103), s. 49-50. 79 Wg AAN. Ambasada RP w Waszyngtonie, sygn. 3199, s. 113(a): M. Schorr pogrzebany był na terytorium miasteczka szpitalnego 5 Poprawczego Obozu Pracy NKWD, Uzbekistan. 80 Kazimierz K o ź n i e w s k i: Mały Przegląd. „Sztuka dla Dziecka" (Poznań) 1986 nr 1, s. 18-19. 81 Janusz Korczak: List do akademii Naszego Przeglądu. NP 1927 nr 68 (1488) z 9 III, s. 5. 82 Za: Andrzej Paczkowski: Prasa żydowska w II Rzeczypospolitej. Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 199Ur2,s.56. Dykman (1917-1965); Wilhelm Pallek: M. Faust; Leon Finkielsztajn (Finkelstein) — związany z Hajntem; Zygmunt Fogiel — redaktor działu sportowego, drugi mąż Pauliny Appenszlak; Jeremiasz Frenkel; Dawid Fryszman (1859-1922); Mieczy­ sław Grynbaum; Apolinary Hartglas (1883-1950) — adwokat i publicysta, poseł na Sejm 1919-1930; I. Heftman; Tadeusz Heller; Szymon Horończyk (1889-1939); Emanuel Iserzon (Isersohn, Isserzohn); Efraim Kaganowski (1893-1958) — wybit­ ny pisarz żydowski; M. Kahany (Kahane); Mojżesz Kanfer (1880-1942) — redaktor działu literackiego w Nowym Dzienniku; dr M. Kapłan — autor korespondencji z Pa­ ryża; Stefan Karlin; Menachem Kipnis (1878-1942); Edward Kleinerer —- autor korespondencji z Wioch; Józef Kronstein; Stefan Lebenbaum; Włodzimierz Lencki — pisał reportaże z Niemiec hitlerowskich; Barbara Lewitówna; Józef Lipski; Leon Lipszowicz; L. Lipszyc; Melech Lusternik; E. S. Madanes — autor reportaży z Cze­ chosłowacji; Artur Mandel; Mateusz Mieses (1885-1945) — historyk; Izrael Milej- kowski — redaktor Brijut (organ Żydowskiego Towarzystwa do Walki z Gruźlicą); Róża Muszkattblit; Ella Nadlowa — pisała reportaże z Hiszpanii; Eugeniusz Nieter — reportaże ze Szwecji; D. Nisenson; Dawid Hirsz Nomberg (l 876-1927) — pisarz, publicysta, działacz społeczny — pisał reportaże „Z mojej podróży po Rosji Sowieckiej"; Henryk Nowogródzki; Mosze Nudelman — w Unz.er Ekspres mial rubrykę satyryczną; Majer Peker — redaktor Dos Kind; Joszua Perle (1888-1943) — pisarz; M. Perle; Stefan Pomer (zm. 1943); Artur Prędski (Artur Pfeffer, 1900- 1941); Noah Pryłucki (1882-1941) — lider fołkistów; Schlomo (Szlomo) Reiss - reportaże z Grecji; Emanuel Ringelblum (1900-1944) — kronikarz warszawskiego getta w czasie II wojny światowej; Fiszel Rotenstreich (1882-1938); Wincenty Rzymowski (1883-1950) — dziennikarz, pisarz, polityk; Ignacy Schiper (1884- 1943); Salomon Lejb Schneiderman — autor zbioru reportaży „Od Nalewek do Wieży Eiffla"; Józef Shatin — korespondent z Australii; Włodzimierz Słobodnik (1900-1941) — poeta, tłumacz; Florian Sokołów — syjonista; Stanisław Stempo- wski (1870-1952) — w latach 1923-1925 korespondent berliński PAT-a; Leopold Strakun; Jakub Szacki (1893-1956) — żydowski historyk Warszawy; Władysław Szlengel (1914-1943) — poeta, satyryk; Henryk Szoskies (Chaim) — korespondent z Anglii i Włoch; dr Ariel Tartakower (1897-1982) — w 1942 r. prezes Zrzeszenia Emigrantów i Uchodźców Żydów z Polski w N. Y.; Izrael Trief; Josef Tunkel („Der Tunkeler") (1881-1949) — słynny satyryk, m.in. autor felietonu cyt. w tym artykule o Naszym Przeglądzie; Maurycy Urstein — korespondencje z Brazylii; Mikołaj Wadyas — autor reportaży z Gdańska; Iza Rachela Wagmanowa — współzałożycielka i współ- redaktorka pierwszego w Polsce pisma dla żydowskich kobiet Ewa; Jehuda Warsza­ wiak; Adam Ważyk (1905-1982) — recenzje filmowe; Michał Weichert (1890- -1967) — krytyki teatralne; M. Wcingot; Beni Weinsztok (Weinstock) — korespon­ dencje z Francji; Jerzy Kamil Weintraub (1916-1943) — szkice krytyczno-literac­ kie; Michał Weinzieher (Weinziher) — adwokat, korespondencja pt. „Moskwa o pięciu twarzach"; Wiesal — korespondencje z Berlina; Szymon Wolf (Wolff) — koresponden­ cje z Australii; Miriam Wolman-Sieraczkowa — korespondentka palestyńska; Dawid Wolsztejn; Samuel Wołkowicz — fołkista, założyciel i redaktor Głosu Żydowskiego (1917-1918); M. Zychmoch — korespondencje z Jugosławii*.

(Dokończenie w numerze następnym)

* Nazwiska innych postaci związanych z NP — wydawców, pracowników redakcji i pracowników technicz­ nych wymieniam w rozdziale poświęconym sprawom wydawniczym, administracyjnym i technicz­ nym (w następnym numerze ZP). Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1996 R. XXXIX, nr 3-4 (147-148)

JANUSZ STEFANIAK

PRASA KATOLICKA W POLEMIKACH I OCENIE PRASY PARTYJNEJ (W LATACH 1945-1953) Na przykładzie Głosu Ludu i Trybuny Ludu

Polsce Ludowej prasa partyjna była jednym z głównych instrumentów Woddziaływania na opinie publiczną i kształtowanie postaw społecznych. Ogólny kierunek w polityce społeczno-kulturalnej władz komunistycznych zmierzał do rewolucyjnych przekształceń w sferze literatury, wartości, świado­ mości i postaw. Polityka ta realizowała się w atmosferze ideologicznych starć i polemik przede wszystkim na łamach prasy partyjno-rządowej. W pra­ sie tej w sposób najbardziej charakterystyczny odbijały się intencje ośrodków decyzyjnych oraz stosowane przez nie metody i środki propagandy politycz­ nej. Konfrontacja postaw i starć ideowo-politycznych prasy partyjno-rządowej z prasą opozycyjną przejawiała się w stosunku do narzuconego ustroju i ideologii, nowych przekształceń społeczno-politycznych, do polityki Watykanu, procesów księży, pogromu Żydów w Kielcach itp. Kluczowe znaczenie wśród prasy opozy­ cyjnej zajmowała prasa katolicka. Prasie tej przypadło bowiem w udziale ważne do spełnienia zadanie. Poszczególne pisma wyrażały określone stanowiska i po­ stawy wobec nowej rzeczywistości ustrojowo-politycznej w Polsce po wojnie. Polemiki miedzy prasą partyjną a katolicką stanowiły więc istotną treść walki ideologicznej omawianego okresu. W artykule chcę przedstawić, jak praktycznie realizowano uchwały i dyre­ ktywy organów partyjno-rządowych w sprawie propagandy prasowej. Dla ba­ daczy prasy katolickiej okresu PRL-u istotnymi dylematami są podejmowane próby odpowiedzi na pytania: Co zarzucano prasie katolickiej? Jaką tematykę zwalczano na jej łamach? Jakiej tematyki oczekiwano? Jaki był wpływ instan­ cji partyjnych na kierunek i oblicze polityczne prasy partyjno-rządowej? Ważna wydaje się także częstotliwość ukazywania się problematyki Ko­ ścioła (i prasy katolickiej) na tle innych zagadnień i zjawisk. Równie ważnym problemem są metody i formy propagandy prasowej w starciach i polemikach z prasą katolicką. Poniższe zestawienie przedstawia wybór (z Trybuny Robot­ niczej i Głosu Ludu) najczęściej spotykanych zarzutów i inwektyw stosowa­ nych wobec prasy katolickiej w latach 1945-1953:

• „przemilczanie" wydarzeń społeczno-politycznych: list papieża do bisku­ pów niemieckich, pogrom Żydów w Kielcach, brak komentarzy dotyczą­ cych porozumienia z 14IV 1950 r., niedostrzeganie zagrożenia niemieckie­ go, milczenie w sprawie działalności Caritasu, milczenie w sprawie inicjatyw politycznych państw socjalistycznych, milczenie w sprawie po­ stawy Piusa XII w czasie ostatniej wojny; • „wybielanie" i „apoteoza" postaci bądź wydarzeń społeczno-politycznych: gloryfikacja Piusa XII, popieranie PSL i SP, chwalenie Franco, Mussolinie- go, wybielanie przedwojennego ustroju, „apologia" faszyzmu, gloryfikacja polityki USA i państw zachodnich, obrona endecji, obrona agraryzmu, kapitalizmu, popieranie polityki Watykanu; • inne zarzuty o charakterze społeczno-politycznym: krytykowanie reform społeczno-politycznych w Polsce po wojnie, kontakty z podziemiem, upra­ wianie polityki, nieznajomość materializmu, fałszowanie historii, podważa­ nie marksistowskiego pojęcia własności, szerzenie prostactwa, niewłaściwa ocena wydarzeń międzynarodowych, tworzenie fałszywych mitów, błędy myślowe, szerzenie katastrofizmu społecznego; • stosowane określenia i epitety: klerykalizm, nacjonalizm, zabobon, fana­ tyzm, liberalizm, dewotyzm, krętactwo, wstecznictwo, dywersja, niekom­ petencja, lenistwo, ciemnota, mistycyzm, plotki, snobizm, nieuctwo, hipo­ kryzja, drobnomieszczaństwo, oszczerstwo, nieustępliwość.

*

Kluczowe znaczenie w sporach i polemikach z prasą katolicką miała prasa PPR — PZPR. Była ona głównym instrumentem politycznym władz państwo­ wych ingerujących nie tylko w treści informacji prasowych, ale także w sferę używanego języka. Stosowanie bowiem na łamach prasy partyjnej takich środ­ ków propagandowych jak kłamstwa i półprawdy było częstym przejawem ów­ czesnej strategii politycznej wobec istniejącej opozycji legalnej. W propagandzie prasowej kontrolowanej przez komunistów permanentnie stosowano np. nadużycia perswazyjne, szczególnie ukierunkowane na działal­ ność nielegalnych, ale również i legalnych ugrupowań politycznych1. Cel był oczywisty: wywołać ujemne sądy o każdej wartości głoszonej przez opozycję (prasę katolicką). Całkowicie przy tym pomijano milczeniem działalność cen­ zury, a w szczególności trudności wydawnicze prasy. Komuniści i inspirowani

1 A. Krawczyk: Pierwsza próba indoktrynacji. Działalność Ministerstwa Informacji i Propagandy w latach 1944-1947. Dokumenty do dziejów PRL, z. 7, Instytut Studiów Politycznych PAN. Warszawa 1994; por. też. A. F r i s z k e: Opozycja polityczna w PRL 1945-1980. Londyn 1994, s. 3-49. MATERIAŁY 141 pfzez nich partyjni publicyści poruszali się w wygodnej, ale sztucznej i zain- ggenizowanej sytuacji komunikacyjnej, w której mieli całkowitą swobodę ru­ chów i zastraszania przeciwników politycznych2. Język w prasie stawał się więc narzędziem zdobywania władzy, środkiem dominacji i znakiem tej domi­ nacji. Polityczny język prasy partyjnej nie był językiem opisu, informacji, inter­ pretacji czy debaty. Był natomiast narzędziem walki, budulcem zasadzek i środ­ kiem emocjonalnego rażenia3. Klasycznym przykładem tych mechanizmów był codzienny organ PPR — Głos Ludu, bez wątpienia najważniejszy oręż propagandowy partii. Wytyczne i dyrektywy otrzymywał wprost od najwyższych władz. Realizując partyjne dyrektywy, dziennik ostro i zdecydowanie reagował na krytyczne i polemiczne artykuły w prasie katolickiej. Jak wynika z materiałów prasowych, w pierwszych latach po wojnie poważ­ nie obawiano się wpływu prasy katolickiej na opozycję legalną. Publi­ cystów dziennika irytowały szczególnie przejawy solidarności prasy ka­ tolickiej np. z PSL-em. Komentarze i polemiki z prasą opozycyjną prezentowane były głównie w stałej rubryce dziennika „Głosy prasy". Dotyczyły one szczególnie pro­ blematyki społeczno-politycznej (wprowadzane zmiany, wydarzenia krajo­ we i zagraniczne itp.). W latach 1945-1946 dominowały wszakże polemiki z prasą PSL-u (Gazeta Ludowa). Już jednak jesienią 1945 roku Jakub Ber­ man pisał do Stalina: „Kler katolicki szczególnie po przyjeździe kardynała Hlonda z instrukcjami Watykanu rozwija gorączkową działalność organiza­ cyjną i propagandową (14 tygodników katolickich) skierowaną przeciwko rządowi, przy czym za pretekst służy dekret o ślubach cywilnych..."4. Spośród wielu tytułów prasy katolickiej najczęściej wymieniano Tygo­ dnik Warszawski (dalej TW) i Tygodnik Powszechny (dalej TP). Stosowane podtytuły, np. „pierwsza linia podziału", miały ukazywać i uświadamiać czytelnikom powstałe dwa przeciwstawne ideologiczne obozy5. Polemiki pomiędzy prasą partyjno-rządową a katolicką stawały się z biegiem czasu coraz ostrzejsze. Już pod koniec 1946 roku postawiono zarzut tygodnikowi Niedziela, że „pod hasłem miłości ludu obłudnie domaga się władzy"6. Tygodnik ten (tak jak i cała prasa katolicka) ostro występował przeciw wprowadzanym w Polsce reformom (np. szkolnictwa i aktów stanu cywil­ nego). Jeszcze wcześniej, bo podczas obrad plenarnych KC PPR 10 II 1946 r. domagano się zdecydowanych działań przeciwko Kościołowi. Na plenum tym

JJ- W ron a: System partyjny w Polsce 1944-1950. Wyd. UMCS 1995. s. 90-93; por. też: J. Drygalski, J-Kwaśniewski: (Nie)realny socjalizm. Warszawa 1992. s. 224-229. 236. ^•Ryszka: O pojęciu polityki. Warszawa 1992,s. 76; por. też K. K e r s t e n: Między wyzwoleniem «niewoleniem. Polska 1944-1956. Londyn 1993, s. 5-26; 100-158. ^ Archiwum Akt Nowych VI/10, syg. 325-33. K. 12. Spuścizna Jakuba Bermana. 0- Di u s k i: Pierwsza linia podziału. Glos Ludu (dalej GL) z 29 I 1946; zob. też: Wątpliwości ks. Jana "wowarczyka. GL z 7 II 1946. S. K u ł a s i e w i c z: Reakcja wobec reformy szkoły. GL z 9 IX 1946. oświadczono wręcz: „Kościół jest organizacją, która w swej masie nastawiona jest do nas wrogo, a jeżeli nie wrogo, to nieprzychylnie (...). Zamierzamy wobec Kościoła stosować politykę taką, jak wobec PSL (...)7. Kampania propagandowa przeciw prasie katolickiej zaostrzyła się w okre­ sie wyborczym do Sejmu Ustawodawczego. Zachęcały do tych działań suge­ stywne wystąpienia przedstawicieli najwyższych władz. M.in. członek ścisłego kierownictwa partii Roman Zambrowski na wojewódzkiej naradzie aktywu partyjnego w Łodzi w lutym 1946 r. powiedział: „Reakcja działa w kraju poprzez gadzinowe pisemka, poprzez szeptaną propagandę"8. Na posiedzeniu plenarnym KC PPR 11 X 1947 roku Kościół i prasę katolicką uznano za „najważniejszego wroga". Wobec licznych głosów domagających się ostrej rozprawy z klerem i prasą katolicką Władysław Gomułka udzielił wówczas wskazówek ,jak zwalczać ofensywę kłem". „Środki administracyjne — jak po­ wiedział — nie wystarczą. Trzeba kompromitować Kościół (...) Prasa winna uka­ zywać, czym był kler w przeszłości (...) zwalczać wypowiedzi Watykanu, trzeba wykazać członkom partii, że Watykan zawsze prezentował interesy klas posiada­ jących. Celem jest nie podważanie religii, lecz wzbudzenie protestu przeciwko polityce Watykanu godzącej w całość niepodległej Polski"9. Wkrótce po przesłaniu listu papieża do biskupów niemieckich (1 [II 1948 roku), w którym współczuł wysiedlonym z Polski Niemcom, opracowano dyre­ ktywy i wytyczne dla wojewódzkich instancji partyjnych. Zawierały one m.in. wytyczne dla partyjnych redakcji. Polecano w nich zwrócić uwagę — w komuni­ katach prasowych — „na istniejące podziały wśród środowisk katolickich". Wspomniany list papieża zalecano przedstawić jako „atak na granice zachodnie,, oraz wykazywać na łamach prasy „antypolską politykę Watykanu"10. Organ prasowy PPR nie prowadził w zasadzie merytorycznych polemik prasowych z prasą katolicką. Operował natomiast inwektywami propagan­ dowymi najczęściej na lamach stałych rubryk: „Komentarze", „Głosy prasy". Brak oczekiwanej reakcji hierarchii kościelnej i prasy katolickiej w kwestii wspomnianego listu stał się wygodnym pretekstem do propagandowych enun­ cjacji. Np. w artykule pt. „O czym milczy orędzie ks. Prymasa" pisano: „(...) Dopiero po 6-ciu tygodniach w wyniku nacisku opinii publicznej glos zabrał A. Hlond"11. W innym artykule informowano podobnie: „Episkopat jednak milczy. Wyjątek stanowi parę pism klerykalnych, które nie dostrzegły, co dostrzegło całe społeczeństwo. Tygodnik Warszawski jest wyjątkiem jedy­ nym"12.

7 Archiwum Ruchu Robotniczego (dalej: ARR), t. IX, Warszawa 1984. s. 308; zob. też: P. R a i n a: Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945-1959. T. I. Poznań 1994. 8 Przemówienie R. Zambrowskiego. GL z. 18 II 1946; por. też: T. M a r c z a k: Propaganda polityczna stronnictw przed referendum 30 VI 1946. Warszawa 1986. 9 ARR, PPR KC, t. XI, Warszawa 1988, Posiedzenie z 11 X 1947, s. 323. 10 Archiwum Państwowe w Krakowie, KW PPR, Wydział Propagandy. Protokół z posiedzenia KW PPR 2 X 1948, syg. 1/VIXI— 8. 11 O czym myśli orędzie ks. Prymasa. GL z 18 VI 1948. 12 Na marginesie. Zamiast argumentów. GL z 2 VII 1948. Spośród czasopism katolickich właśnie ten tygodnik był najbardziej zwal­ czany. Zapewne wynikało to z „bojowego" nastawienia jego publicystów do nowego ustroju. Opowiadał się on bowiem otwarcie za zachodnim systemem społeczno-politycznym. Zdaniem redakcji Głosu Ludu: „bronił obcego kapita­ łu"13 i był wręcz „organem Watykanu"14. Artykuł pt. „Naród i polityka" spot­ kał się z kolei z zarzutem propagowania „orientacji anglosaskiej"15. Lansowana przez dziennik systematyczna i świadoma dezinformacja czy­ telników miała w założeniach strategicznych rozbić jedność całego obozu ka­ tolickiego. Stąd też TW starano się przedstawić w najbardziej niekorzystnym świetle. Niektórych jego publicystów spotykały skrajne pomówienia. Np. Je­ rzego Brauna, że „pisał w przedwojennym Merkuriuszu Polskim Ordynaryj- nym hymny na chwałę Franco i zalecał się jak stara ladacznica do hitlerowskiej Rzeszy". (...) Po co brukać się — jak pisano — z chwalcą hitlerowskich agentów. Z hitlerowcami się nie dyskutuje, hitlerowców przygważdża się i ko­ niec"16. Autor artykułu nie odnalazł we wskazanym czasopiśmie artykułów Brauna, propagujących idee faszyzmu. Stosowanie dosadnych określeń było częstym, niejako normalnym zjawi­ skiem na łamach prasy partyjnej. Ks. Zygmunt Kaczyński — czołowy publicy­ sta TW, pisząc o świeckim charakterze Towarzystwa Przyjaciół Dzieci spotkał się z zarzutem: „Trudno .się z nim porozumieć, bo przed wojną był dyrektorem agencji prasowej. Specjalizowała się ona w propagandzie na rzecz dyktatury faszystowskiej Franco"17. Wypowiedzi publicystów 7TFbyły zbieżne z wystąpieniami prymasa Hlon­ da i innych hierarchów. Wywoływało to z kolei ostre, wręcz emocjonalne sądy i repliki dziennika partyjnego. Wypowiedzi kard. Hlonda nazywano „pronie­ mieckimi"; „Prymas Hlond rehabilituje Niemców"... W konkluzji jednego z artykułów pytano wprost: „Co sądzi o wypowiedzi Hlonda Tygodnik Warsza­ wski, Tygodnik Powszechny i Dziś ijutroT[S. Władze państwowe określone nadzieje wiązały z pojawieniem się pier­ wszego dziennika katolickiego. Słowo Powszechne od początku jednak trakto­ wano nieufnie. Dziennik podejrzewany był o dwulicowość, stąd często kiero­ wano dyskredytujące i poniżające „pytania pod adresem ciemnogrodu ze Sfowa"19. Wyrażano jednak nadzieję na współpracę pisma z władzami, gdyż pisano: „Nie ma wiec żadnych przeszkód, ażeby ugrupowania katolicko-społeczne współpracowały przy budowie Polski Ludowej"20. Miarą „szczerości" i „lojalno­ ści" pisma miał stać się m.in. wspomniany list papieża. Do redaktorów Słowa

"Komentarze. GL z 26 III 1947; z 14 VII 1947; z 29 II 1948. 14 A. K u b a c k i: Nieudolna obrona antypaństwowej wypowiedzi papieża. GL z 27 V 1948. 15 A. Kubacki: Wyraźna granica. GL z 1 III 1948; por. też: Na marginesie. GL z 12 VII 1948. 16 Na marginesie. GL z 26 VII 1947; por. też: A. K u b a c k i: Antynarodowa polityka klerykałów pod protektoratem Wall Street. GL z 18 XI 1947. 17 Na marginesie. GL z 61 1948;por. też: A. Mariański: Polska jesień. Arka 1988 nr 23, s. 91 18 Z prasy i o prasie. GL z 16 VII 1947. 19 Na marginesie. GL z 26IX 1947. 20 Na tematy dnia. GL z 24 VI 1947. kierowano zapytanie, a jednocześnie propozycję współpracy: „Trzeba się od tego stanowiska wyraźnie odciąć, czekamy, kiedy Słowo to uczyni — jeśli nie uczyni, to skłonni jesteśmy wierzyć, że jest to tylko jezuicka obłuda"21. Podejrzliwie i nieufnie traktowano również tygodnik Dziś i jutro. Nie wy­ kluczano jednak możliwości współpracy także i z tym tygodnikiem. Już bo­ wiem pod koniec 1947 roku w komentarzach prasowych sugerowano, jakie są w tej kwestii oczekiwania władz: „Dziś pora porzucić — pisano — dawne metody, jeśli się deklaruje swą przydatność do obozu demokratycznego"22. Oczekiwano więc wprost na „lojalne gesty" tygodnika. Przy okazji listu papie­ ża do biskupów niemieckich Głos Ludu uznał jako „pozytywny fakt przerwane milczenie prasy katolickiej przez tygodnik Dziś i jutro. Notujemy to — jak podkreślano — jako przejaw wyłamywania się spod wpływów antypolskiej polityki Watykanu"23. Gdzie indziej pisano wprost: „Kiepską przysługę wy­ rządził papież swoim gorliwym entuzjastom z różnych tygodników Niedziel, Rycerzy (...) Postawił ich w sytuacji kłopotliwej"24. Akcentowano przy tym, że „milczą pisma katolickie z wyjątkiem Dziś i jutro i Słowa Powszechnego"25. Domagano się niewątpliwie od środowiska PAX-u deklaracji lojalności i po­ parcia dla polityki władz w okresie zaostrzających się stosunków z Kościołem. Jak wspomniano, najwięcej krytycznych uwag i inwektyw kierowano wo­ bec TW. Już jednak po zawieszeniu jego działalności i aresztowaniu czoło­ wych publicystów tego tygodnika (5 IX 1948 — ostatni numer pisma), propa­ ganda prasowa skierowana została przeciw całej prasie katolickiej. Był wśród nich także i TP. Oto jeden z przykładów tej nasilającej się, uproszczonej pro­ pagandy dziennika: „(...) Znamy tę piosnkę, przed Tygodnikiem Powszechnym śpiewał ją Marshall, przed nim Hitler"26. Pod koniec 1948 roku nastąpił zasadniczy przełom w polityce komunistów wobec Kościoła i jego prasy. Zbieżne z tymi tendencjami stają się działania cenzury oraz w ogóle postępujące trudności w działalności wydawniczej pism katolickich. Propaganda Głosu staje się coraz ostrzejsza. Niejako standardowym tematem był zarzut „współpracy z obcym wywiadem". Tygodnik Powszechny zamieszczając komentarz na temat listu biskupów polskich z 1948 roku naraził się na oskarżenie, że „wystawia piękną laurkę skrytobójcom i agentom obcego wy­ wiadu"27. Przy ocenie prowadzonych sporów i polemik na łamach Głosu Ludu — należy zauważyć niewielką ilość artykułów szerszych i głębszych merytorycz­ nie (około 15 artykułów). Dominowały natomiast krótkie komentarze i wzmianki prasowe o charakterze inwektyw, często anonimowe. Zamieszczano przy tym systematycznie wystąpienia członków ścisłego kierownictwa partii

21 Na marginesie. GL z 28 IV 1948. 22 B. M i e c z y k: Ani dziś ani jutro. GL z 21 XI 1947. 23 Z prasy i o prasie. Echa wypowiedzi papieża. GL z 14 X 1948. 24 A. K u b a c k i: Czekamy na odpowiedź. Z kim idziecie? GL z 27 IV 1948. 25 Z prasy i o prasie. GL z 14 V 1948. 26 Suwerenność via Rzym. GL z 22 X 1948. 27 A. K u b a c k i: Tygodnik Powszechny komentuje. GL z 21 XI 1948. ^plenach, posiedzeniach, egzekutywach. Akcentowano jednocześnie „życzli­ wi intencje" naczelnych ośrodków władzy w stosunku do opozycji (w tym i pra- j^lcatolickiej). Eksponowano — co bardzo ważne — w „Komentarzach" — jgjakcyjne „potknięcia" katolickich publicystów, a także nierzadko „niski po- jlom" artykułów. • Przełomową cezurą w najnowszej historii Polski był kongres zjednoczenio­ wy PZPR w grudniu 1948 roku. Na tym zjeździe podjęto m.in. uchwałę o po- Wplaniu dziennika Trybuna Ludu. 16 grudnia 1948 roku wydany został jej pierwszy numer. Została ona wkrótce centralnym organem prasowym rządzą- Ot|partii komunistycznej powstałym z połączenia właśnie Głosu Ludu i Robot­ yka (organu PPS). •\-Trybuna Ludu za jedno z głównych zadań uznała kreowanie pożądanego jgzez władze przyszłościowego modelu ideowo-politycznego komunistyczne- jjpaństwa. Rozpoczęło się bowiem „odchodzenie" od poprzedniej koncepcji polityki PPR. Charakteryzował się ten okres w zasadzie liberalną cenzurą i w miarę szerokim frontem dyskusji światopoglądowych. Ten nowy totalitarny okres rządów komunistycznych przyjawiał się m.in. administrowaniem i biuro­ kratyzowaniem wszystkich dziedzin życia społeczno-politycznego. Zaczęto ponadto wprowadzać w życie „normatywne" hasła realizmu socjalistycznego i lansować literaturę (a także i prasę) zangażowaną partyjnie. Wiceminister kultury i sztuki Włodzimierz Sokorski już w pierwszym nu­ merze zauważył, że „proces przestawiania się ideologicznego artystów odby­ wa się w atmosferze trudnej walki klasowej". Walka ta toczyć się miała — Według niego — właśnie na odcinku kulturalnym. „Reakcyjne pisma — jak pisał dalej — i pisma obozu katolickiego szerzą mistycyzm i katastrofizm społeczny. Argumenty prasa katolicka czerpie z lamusa ciemnogrodu, zacofa­ nia, antysemityzmu lub wręcz rasizmu"28. Szczególny niepokój partyjnych publicystów budziła redakcja TP. Niepokój lirytację wywoływały szczególnie komentarze wydarzeń międzynarodowych. Np. artykuł komentujący obrady kongresu w Paryżu w 1949 roku spotkał się Z lepliką: „Jest to dywersja Morstinowej, która zwiększa niebezpieczeństwo no­ wej wojny"29. Postawiono też zarzut tygodnikowi za „brak komentarza" dotyczące­ go oświadczenia rządu z 14 marca 1949 roku w sprawie stosunków z Kościołem30. Krytyce podlegały także publikacje publicystów katolickich zawierające interpretację naszej przeszłości. Myślenie i pisanie o przeszłości miało mieć także charakter dialektyczny. „Tygodnik Powszechny specjalizuje się — jak pisano — w określonym typie rewizjonizmu historycznego (...) idzie w parze z apologią faszyzmu. Mocodawcą tygodnika jest Kuria"31. Redakcja Głosu Ludu systematycznie przypominała czytelnikom o zada­ niach, jakie miała do spełnienia prasa partyjna w walce z Kościołem i jego

21 W. Soko rs k i: Na froncie. Ttybuna Luciu (dalej TL), z 1 I 1949. 8Recepta p. Morstinowej. TL z 16 IV 1949. ^A-Kubacki: Potrzebna jest dobra wola. TL z 14 IV 1949. Na marginesie. Historia Tygodnika Powszechnego. TL z 11 V 1949; por. też: S. B c b e n e k: Myślenie o PEeszłości. Warszawa 1981', s. 10. prasą. Zamieszczano przy tym często „listy otwarte księży", a także „listy czytelników", które aprobowały politykę władz państwowych. Miały one umacniać przekonanie czytelników do racji głoszonych przez partię komuni­ styczną32. W latach 1950-1952 krytyczne uwagi i komentarze pojawiały się niemal w każdym numerze. Dyskredytowano przede wszystkim politykę hie­ rarchii kościelnej, akcentując jej rzekomą „reakcyjność", „związki z bandami" i „z obcym wywiadem". W stałym cyklu publicystycznym pod znamiennym tytułem „Tylko fakty" ukazano „nowe spojrzenie" władz państwowych na stosunki z Kościołem33. Nowy cykl usiłował przedstawić „złą wolę" i „nieszczerość" hierarchii ko­ ścielnej w zawarciu porozumienia z państwem. Jednocześnie, niejako równole­ gle, cytowano oświadczenia „księży-patriotów" głoszące z kolei pełną lojal­ ność wobec władz. Wtrącano przy tym: „patriotyczny odłam kleru może liczyć na opiekę państwa"34. Starano się tym samym umacniać wśród czytelników przekonanie o dobrej woli władz wobec uregulowania stosunków z Kościołem. List biskupów polskich z 28 kwietnia 1949 roku — o represjach wobec Kościoła i jego prasy — przyjęty został przez władze niezwykle krytycznie. Zbiegło się to z nagłaśnianą kampanią propagandową prowadzoną przez całą prasę partyjno-rządową przeciw Kościołowi. Dementi rządu w tej sprawie za­ przeczało, jakoby „cenzura stwarza przeszkody dla wypowiedzi prasy katolic­ kiej"35. Na zwoływanych pośpiesznie posiedzeniach i egzekutywach w poszcze­ gólnych miastach wojewódzkich — zalecano umieszczanie na łamach prasy partyjnej problematyki „pożądanej dla interesów władz". Zgodnie z tymi ustale­ niami, prasa ta prezentować miała i komentować oświadczenia i deklaracje katoli­ ków i duchownych, które wyrażały pełną lojalność wobec polityki władz. Akcen­ towano przy tym „złą wolę" i „niechęć" hierarchii do unormowania stosunków z władzami. Zamieszczano również „informacje" o „zdradzieckiej postawie Wa­ tykanu", a także „polskiego duchowieństwa" w czasie ostatniej wojny36. Po zawarciu porozumienia z Kościołem (14 IV 1950 r.) podkreślano w pta- sowych komentarzach decydującą rolę „księży-patriotów" w zawarciu tego porozumienia. Systematycznie cytowano ich lojalne wobec władz głosy, któte aprobowały politykę władz w stosunku do Kościoła. Wzmiankowano przy tym, że „Tygodnik Powszechny nie zamieścił komentarza"37. Brak podpisów przedstawicieli hierarchii pod „Apelem Sztokholskim" stał się również okazją do oskarżeń w rodzaju: „W czyim interesie występują przeciw podpisywaniu Apelu? Zasługują oni — jak pisano — na potępie­ nie"38. Naturalnie mowa była o biskupach, księżach i publicystach, którzy nie

32 Listy czytelników i księży. TL z 30 IV, z 1 V, z 5 V 1949. 33 Tylko fakty. Polska Ludowa a Kościół katolicki (1). TL z 5 VIII 1949. 34 Deklaracja księży-patriotów. TL z 8 VIII 1949. 35 Komentarze redakcji. TL z 7 IX 1949. 36 Archiwum Państwowe w Lublinie, KW PZPR Egzekutywa, protokół z posiedzenia KW PZPR z 5 VIII 1949, syg. 51/IV—4. 37 Wypowiedzi księży-patriotów. TL z 24 IV 1950. 38 Komentarze redakcji. TL z 19 V 1950. podpisali „Apelu". Podobnych zarzutów i inwektyw wobec prasy katolickiej było sporo na łamach Trybuny Ludu. Te prasowe enuncjacje były z kolei inspirowane przez czołowych działaczy i ideologów partii komunistycznej. Kierownik Wydziału Prasy Wydawnictw KC PZPR Stefan Staszewski pisał: „Nasza prasa jest orężem partii (...) naszym wzorem prasa radziecka"39. Tema­ tyka „walki o pokój" propagowana i nagłaśniana na łamach prasy partyjno-rzą- dowej stała się głównym kierunkiem propagandy prasowej władz. Z okazji II Światowego Kongresu Pokoju w 1950 roku prasa partyjna otrzymała konkret­ ne polityczne wytyczne. Były wśród nich m.in. zalecenia: „wykazywania wię­ kszej bojowości" i „demaskowania ideologii burżuazyjnej"40. Na łamach Trybuny Ludu systematycznie zamieszczany był cykl publicy­ styczny poświęcony polityce Watykanu. Oskarżano go w nim o „duchowe przywództwo w zimnej wojnie"41. Sterowany przez władze proces księży z kurii krakowskiej (XII 1952 — I 1953) był żywo komentowany przez całą prasę partyjno-rządową. Kuria krakowska „stała się ośrodkiem cementującym redakcję", a duchownych oskarżano o „szpie­ gostwo i handel dewizami", m.in. o „kontakty ze szpiegiem Doboszyńskim"42. Na przełomie lat 1952-1953 właśnie tematyka Kościoła i prasy katolickiej zdecydowanie dominowała na łamach Trybuny. Zygmunt Broniarek w artykule pt. „Mroki Kurii" pisał: „Działali oni pod osłoną abpa Sapiehy i Baziaka". Jerzy Braun według niego miał być „w anglosaskiej organizacji przeciwko Polsce"43. Trybuna Ludu zarzucała Episkopatowi i redakcji Tygodnika Powszechnego, że „uchylają się do potępienia wrogich działań Watykanu"44. Prowadzona przez dziennik propaganda prasowa miała przygotować opinię publiczną do przyszłej rozgrywki z Kościołem i prasą katolicką. Winę za napięte stosunki z państwem miał ponosić wyłącznie Kościół. Prasa partyjna otrzymała więc zadanie uświadomienia czytelnikom tej problematyki. Jednocześnie ukrywa­ no przed opinią publiczną obiektywną prawdę. W tym celu m.in. wysuwano zarzuty przeciwko polityce Watykanu oraz hierarchii katolickiej w Polsce. Na początku 1953 roku zamieszczono znaczną ilość artykułów i komenta­ rzy, w których przedstawiano „całą podstępną i perfidną działalność Episkopa­ tu". Z drugiej strony ukazywano „dobrą wolę" ówczesnych władz: „Ducho­ wieństwo korzysta z niczym nie skrępowanej swobody (...) Ukazują się w Polsce pisma katolickie"45. Tego rodzaju informacje naturalnie dezinformowa­ ły czytelników. Na skutek coraz ostrzejszej cenzury oficjalne teksty wypowie­ dzi hierarchii kościelnej dotyczące represji wobec Kościoła i jego prasy nie były szerzej znane opinii publicznej. Prezentowano natomiast fragmenty wypowie­ dzi (często wyjęte z kontekstu), komentując je np. jako „przepojone duchem niena-

39 Wypowiedzi S. Staszewskiego. TL z 1 V 1949. 40Komentarze redakcji. TL? 19 V 1950. 41 Watykan w służbie imperializmu. TL z 15 I 1951. 42 Komentarze redakcji. TL z 14X11 1952. 43 Z. B r o n i a r e k: Mroki kurii. TL z 25 1 1953. 44 Komentarze redakcji. 7X z 13 II 1953. 45 Komentarze redakcji. TL z 121 1953. wiści do przemian społecznych"46. Propagandowe enuncjacje Trybuny Ludu przy. gotowywały bowiem polityczny grunt przed zbliżającą się generalną rozgrywką z Kościołem. Organ ten miał w tej politycznej batalii ważne do spełnienia zadanie. Materiały prasowe Trybuny Ludu, dotyczące Kościoła i prasy katolickiej miały zdecydowaną przewagę nad tą tematyką w Głosie Ludu. Charakterysty­ czne, że nie występowano wprost przeciwko religii jako takiej, lecz starano się przedstawić „reakcyjny kler" i prasę katolicką jako przeciwników nowego ustroju. Przy każdej okazji starano się wyolbrzymiać zróżnicowanie środowisk katolickich (np. „księża-patrioci", Komisja Księży przy ZBoWiD i in.).

Decyzje polityczne dotyczące walki z Kościołem i jego prasą zapadały na szczeblu najwyższych władz. O linii ideowo-politycznej czasopism partyjno- rządowych decydowały dyrektywy, uchwały, rezolucje, wytyczne instancji partyjnych i rządowych. W latach pięćdziesiątych aparat partyjno-rządowy kontrolował, a praktycznie sterował już (za pośrednictwem cenzury, kolportażu i papieru) całością wycho­ dzących wydawnictw prasowych, w tym i katolickich. Prasa była bowiem jednym z najważniejszych instrumentów walki z Kościołem i jego prasą. Publicysta PAX-u Wojciech Kętrzyński w artykule pt. „Pokój, prasa, katolicy" pisał: „Przed prasą postępową stoi zadanie rozpowszechniania uchwał sztokholmskich w obro­ nie pokoju, w jednym szeregu dziennikarze katoliccy z marksistami"47. Polityczne zadania prasy zostały jeszcze wyraźniej zaakcentowane w 1953 roku. „Prasa jest — jak pisano — najpotężniejszą transmisją słowa politycznego partii do mas"48. Cała prasa partyjno-rządowa tworzyła w istocie zwarty blok propagando­ wy, poddany dyspozycji jednego centrum. Uderzała w jeden ton agitatorski. Posługiwała się identycznym lub podobnym słownictwem (inwektywy, okre­ ślenia, epitety). Język kampanii propagandowych polemik raził niekiedy dra­ stycznymi sformułowaniami i inwektywami. Szafowano też emocjonalnymi i nie sprawdzonymi oskarżeniami, używając przy tym specyficznych i górnolotnych słów i określeń (demokracja, postępowy, radykalny itp.). Jednocześnie odbie­ rano to prawo tym wszystkim, którzy nie zgadzali się na dominację partii komunistycznej. Niniejszy artykuł ukazuje jedynie główne kierunki ówczesnej propagandy prasowej wobec Kościoła i jego prasy. Na skutek coraz ostrzejszej cenzury zanikły możliwości publikowania w pełni wolnych i niezależnych — tekstów. Pod koniec 1952 roku autonomia prasy katolickiej była już tylko iluzoryczna. Treść artykułów była ściśle i bezwzględnie kontrolowana przez urzędy cenzury. Prasa katolicka odzyskała swój profil (i wolność!) dopiero po upadku realnego socjalizmu po 1989 roku.

4(5 Zatrute źródła (artykuł redakcyjny). TL z 25 III 1953. 47 W. K ę t r z y ń s k i: Pokój, prasa, katolicy. Prasa Polska 1950 nr 5. 48 Ibidem, 1953 nr 2. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. XL. nr 1-2 (149-150)

ANTONI SUŁEK ZASADY PREZENTACJI WYNIKÓW BADAŃ SONDAŻOWYCH W PRASIE Ze szczególnym uwzględnieniem sondaży wyborczych

yniki sondażowych (ankietowych) badań opinii publicznej są ważnym Wrodzajem informacji społecznej. Zaspokajają one ogólną ciekawość spraw społecznych, pomagają społeczeństwu tworzyć wyobrażenia o nim sa­ mym, używane są jako argumenty w dyskusjach publicznych, wpływają na decyzje polityków. Szczególnie intensywnie prowadzone są badania postaw politycznych i sondaże przedwyborcze. Obywatele krajów demokratycznych mają prawo do informacji — jest to prawo do informacji rzetelnej. Prasa jest ważnym zleceniodawcą badań opi­ nii i głównym środkiem upowszechniania ich wyników, bierze więc na siebie obowiązek ochrony tego prawa. Sondaże opinii prowadzone są za pomocą precyzyjnych technik badawczych — ich wyniki powinny być przedstawiane również precyzyjnie. Niniejsze zasady oparte są na ogólnych regułach prezentacji wyników ba­ dań naukowych, na szczegółowych zasadach przedstawiania wyników badań ankietowych, na uznanych w świecie regulacjach dotyczących publikowania sondaży w prasie oraz na analizach polskiej praktyki dziennikarskiej w relacjo­ nowaniu wyników badań opinii publicznej1.

Jest rzeczą istotną rozróżnienie między szczegółowymi wymaganiami, któ- fe muszą spełniać oryginalne raporty z badań, sporządzane przez instytucję

'Zasady te zostały ułożone dla Instytutu Spraw Publicznych. Instytut upowszechnia je i — wraz z Polskim lowarzystwem Socjologicznym — zaleca je jako pomoc i wskazówki dla redakcji gazet i dziennikarzy Pasowych. Z koniecznymi zmianami, wynikającymi ze specyfiki mediów elektronicznych, zasady te odnoszą także do radia i telewizji. Adres autora: Instytut Socjologu Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 64, tel/fax (22) 827 85 99, e-mail: . badawczą dla klientów i innych bezpośrednich użytkowników, w tym także redakcji gazet, a wymaganiami, które powinny spełniać drukowane w gazetach prezentacje danych przeznaczone dla szerokiego kręgu odbiorców. Ponadto od prasowych prezentacji wyników sondaży należy odróżnić samo powoływanie się na wyniki sondaży w publikacjach różnego rodzaju. Wymagania wobec prasowych prezentacji wyników sondaży (relacji z sondaży) są mniej szczegółowe, jednak gazeta powinna zawsze podawać w nich notę metodologiczną. Nota winna zawierać podstawowe informacje o badaniu: A. Informacje podstawowe

1. Nazwa instytucji badawczej, która sondaż przeprowadziła, oraz jego ewentualnego zleceniodawcy (np. badanie Instytutu Opiniometrii, sondaż Pol- lupa dla Gońca Postępowego). W przypadku badań autorskich — indywidual­ nych lub zespołowych, należy podawać nazwiska ich autorów. 2. Określenie badanej populacji, tj. zbiorowości, z której została pobrana próba (np. dorosła ludność Polski, uczniowie trzecich klas dziennych szkół ponadpodstawowych w Warszawie, burmistrzowie miast polskich). 3. Liczebność zrealizowanej próby i metoda jej doboru (np. 1137-osobowa reprezentatywna próba losowa, 1000-osobowa reprezentatywna próba udziało­ wa, a w ostateczności nawet tylko: 1102-osobowa próba reprezentatywna). Przy próbie udziałowej (kwotowej) zaleca się podawać cechy, ze względu na które dokonano jej doboru. Przy próbie losowej powinien być podany stopień jej realizacji, zwłaszcza jeśli w danym sondażu jest on szczególnie niski na tle innych badań tego typu. 4. Termin zebrania danych w terenie (np. maj 1995, 5-8 II 1997). Powinien on być podany tym dokładniej, im bardziej aktualne są sprawy, których doty­ czą przedstawiane wyniki. Zaleca się także odnosić termin badania do wyda­ rzeń istotnych dla wyników (np. nazajutrz po krachu na giełdzie). 5. Metoda zbierania danych (np. wywiady indywidualne, ankieta wypełnia­ na przez badanych, wywiad telefoniczny). Tę informację wolno pomijać, gdy jest oczywiste, że dane zebrano za pomocą typowego wywiadu indywidualne­ go, a należy podawać ją zawsze, gdy zebrano je inną metodą. 6. Dokładne sformułowanie pytania (np. „Czy, ogólnie rzecz biorąc, sytuacja w naszym kraju idzie w dobrym czy też w złym kierunku?'", „Na którą partię najchętniej oddał(a)by Pan(i) głos w wyborach, gdyby odbyły się one w naj­ bliższą niedzielę?"). Powinno być jasne, czy pytanie miało charakter otwarty (wymagało odpowiedzi spontanicznych) czy zamknięty (wymagało wybrania od­ powiedzi z zaproponowanego zestawu). Jeśli pytanie było zamknięte, powinny być przytoczone odpowiedzi dane do wyboru. Jeśli można było podać więcej niz jedną odpowiedź, należy to zaznaczyć przy ich przedstawianiu. Forma podawania tych informacji powinna być dostosowana do typu gaze­ ty, jej układu graficznego, rodzaju tekstu itd. Można je umieszczać w tekście artykułu lub — lepiej — wyodrębniać w przypisie lub w ramce. Treść pyta" i rozkłady odpowiedzi powinny być podawane w tekście, a pytania i odpo­ wiedzi najważniejsze — także na osobnych wykresach. W tekstach prezen­ tujących w sposób syntetyczny wyniki wielu badań i w tekstach, w których wyników sondaży tylko się używa, niektóre z tych informacji można pomi­ jać. Wzorcowe przykłady not metodologicznych: # Sondaż Pollupa dla Gońca Postępowego, 5-8 II 1997 r., reprezentatywna 1137-osobowa próba losowa mieszkańców Polski od 16. roku życia. # Sondaż Instytutu Opiniometrii, 17-18 II 1997 r., 1000-osobowa próba udziałowa reprezentatywna dla dorosłej ludności kraju, uwzględniono: płeć, wiek, wykształcenie i wielkość miejscowości zamieszkania bada­ nych. # Badanie dra Jana Nowaka z Pracowni Psefologii PAN, wrzesień 1995 r., 1231-osobowa reprezentatywna próba uczniów czwartych klas liceów i te­ chników w Polsce; badani wypełniali ankiety w klasach.

Oprócz tych wymagań, służących identyfikacji sondażu, istnieję zalece­ nia dodatkowe, dotyczące prezentacji i interpretacji wyników:

B. Informacje dodatkowe

7. Odsetek badanych, którzy udzielili odpowiedzi „nie wiem", „trudno po­ wiedzieć" itp., powinien być podany zawsze. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy jest on duży lub może mieć znaczenie dla interpretacji wyników. Odsetek odpowiedzi „nie wiem" może być traktowany jako samoistna informacja o ba­ danej zbiorowości — o jej zainteresowaniu sprawami będącymi przedmiotem badania lub wiedzy w tym zakresie. 8. Jednoznacznie i wprost powinna być określona podstawa procentowania (np. ogół badanych = 100 proc.) dla wszystkich prezentowanych wyników. a) Powinno być jasne, czy za podstawę przyjęto całą zrealizowaną próbę czy jakąś jej część. Część ta mogła obejmować badanych należących do pew­ nej kategorii społecznej lub badanych, którzy w określony sposób odpowie­ dzieli na wybrane pytania ankiety, np. okazali się czytelnikami pewnej gazety lub osobami, które w poprzednich wyborach głosowały na daną partię. W szczególności powinno się wskazać, czy za podstawę procentowania odpo­ wiedzi na dane pytanie przyjęto wszystkich badanych czy też wyłączono z niej tych, którzy na to pytanie udzielili odpowiedzi „nie wiem" i podobnych. b) W przypadku gdy ujmuje się procentowo związek miedzy czynnikami, fip- wykształceniem a preferencjami partyjnymi, powinno być jednoznacznie określone, czy za podstawę procentowania przyjęto badanych należących do poszczególnych grup wykształcenia czy badanych preferujących poszczególne partie. c) W przypadku badań zamiarów wyborczych zawsze powinno być jasne, czy odsetki odpowiedzi (np. deklaracji zamiaru głosowania na poszczególnych kandydatów) liczone są w stosunku do: • ogółu badanych osób (uprawnionych do głosowania); • badanych, którzy zadeklarowali udział w wyborach; • badanych, którzy zadeklarowali udział w wyborach i zdecydowali się już, na kogo głosować. Punkt 8 należy mieć na uwadze zwłaszcza przy porównywaniu wyników różnych sondaży, w tym sondaży różnych ośrodków. 9. W relacjach z badań na reprezentacyjnych próbach losowych zaleca się podawać wielkość błędu statystycznego dla wyników sondażu i uwzględniać ją w w ich interpretacji. Badanie sondażowe przeprowadza się na próbie z populacji. Wnioskowa­ nie z próby o populacji dokonywane jest z określoną dokładnością i ufno­ ścią, a im bardziej dokładny wniosek, tym mniej pewny. Jeśli sondaż przepro­ wadza się na próbie losowej, to błąd statystyczny jest miarą dokładności wnioskowania z próby o populacji przy ustalonym (w sondażach zwyczajowo 0,95) poziomie ufności. Błąd statystyczny ± 3 proc. (najczęściej spotykany) ozna­ cza, że jeśli stwierdzono, że X proc. badanych w próbie posiada określoną cechę (np. popiera daną partię), to można wnioskować z 95 proc. ufnością, że w populacji odsetek posiadających tę cechę leży w przedziale między X -3 proc. a X +3 proc. Zatem małe różnice w wynikach, np. odsetkach poparcia dla poszczególnych partii, mogą się mieścić „w granicach błędu" i nie mogą być podstawą do uznania przewagi jednych partii nad drugimi — chyba że różnice te powtarzają się w kolejnych badaniach lub w badaniach różnych ośrodków. Należy przy tym pamiętać, że: • Wielkość błędu statystycznego nie jest jednakowa dla całego sondażu — jest różna dla różnych wyników tego samego badania. Błąd osiąga swe maksimum, gdy wynik (np. odsetek odpowiedzi pozytywnych na pytanie) wynosi 50%. Błąd jest tym mniejszy, im odsetek odpowiedzi jest mniejszy niż 50 lub im jest większy niż 50. • Wyliczanie błędu statystycznego jest uprawnione tylko w odniesieniu do sondaży przeprowadzonych na próbach losowych. Jeśli wielkość tego błędu podaje się w relacjach z sondaży na próbach udziałowych (kwotowych), to należy to czynić ze świadomością, że nawet gdy próba taka dobrze repre­ zentuje populację ze względu na podstawowe cechy społeczno-demografi­ czne, wielkość błędu statystycznego ma charakter tylko orientacyjny. Infor­ muje ona, jak dużego błędu należałoby oczekiwać, gdyby analogiczne badanie było przeprowadzone na próbie losowej. Wielkość błędu statystycznego powinna być podana w nocie metodologicz­ nej lub w tekście relacji. Zalecane formuły dla całego sondażu: „błąd statysty­ czny nie przekracza n proc", „maksymalny błąd statystyczny w tym badaniu wynosi n proc". Można podawać wielkości błędu dla najważniejszych wyni­ ków sondażu, np. odsetków poparcia dla dwóch czołowych kandydatów lub dla danej partii. Zalecana formuła: „błąd statystyczny dla tego wyniku wynosi n proc". Przy podawaniu błędu statystycznego nie należy używać określeń „błąd" i „dopuszczalny błąd". 10. Należy pamiętać, że obok błędu statystycznego występują inne rodzaje błędów sondażu. Trudności w dotarciu do niektórych kategorii bada­ nych i uzyskaniu od nich odpowiedzi, wady pytań, oddziaływanie ankieterów, wpływ społecznych wzorców poprawności, nieszczerość badanych i inne czynniki sprawiają, że całkowity błąd sondażu jest większy niż błąd statystycz­ ny. Wnioski z wyników badania powinny uwzględniać możliwość występowa­ nia takich specyficznych błędów w danym sondażu.

Oprócz przestrzegania powyższych zaleceń ważne jest kierowanie się następującymi radami ogólnymi:

C. Rady ogólne

11. Przedstawiając rezultaty sondażu, należy wyraźnie oddzielać wyniki od ich interpretacji, a interpretacje własne należy oddzielać od interpretacji bada­ czy, które mogą być zawarte w oryginalnych raportach z badań. 12. Przy przewidywaniu zachowań na podstawie odpowiedzi ankietowych odnoszących się do opinii, preferencji i zamiarów, należy pamiętać, że przewi­ dywanie to wiąże się z ryzykiem. W szczególności, wyniki sondaży wybor­ czych nie mówią bezpośrednio, jak ludzie będą głosować — mówią, jak w dniu badania ludzie zamierzają zachować się w dniu głosowania. Nowe wydarze­ nia, dynamika kampanii wyborczej, nowe informacje i procesy dojrzewania opinii mogą zmienić zadeklarowane zamiary. Przewidywanie zachowań wy­ borczych na podstawie zamiarów jest tym pewniejsze, im bliżej od badania do dnia wyborów, im bardziej zamiary te są trwalsze, zgodne z klimatem opinii oraz interesami i głębszymi nastawieniami badanych. 13. Ponieważ wyniki różnych ośrodków badawczych z natury rzeczy nie pokrywają się dokładnie, w analizach stanu opinii publicznej należy korzystać z sondaży kilku profesjonalnych ośrodków. Należy zestawiać zwłaszcza wyni­ ki tych ośrodków, które różnią się metodologią badań lub innymi cechami mogącymi wpływać na wyniki. 14. Należy być ostrożnym wobec sondaży zamawianych przez instytucje 1 gazety o wyraźnej orientacji politycznej lub ideowej. W takich badaniach częściej niż w innych zdarzają się pytania tendencyjne — zachęcające do odpowiedzi zgodnych z opiniami lub interesami zleceniodawców. 15. Należy unikać publikowania danych uzyskanych jako odpowiedzi na Pytania trudne dla badanych, a w szczególności takie, na które sam dziennikarz nie potrafiłby sensownie odpowiedzieć. Należy też unikać ogłaszania wyni­ ków, których sens jest niejednoznaczny i trudny do ustalenia. 16. Przed publikacją wyników sondażu należy sprawdzić, jakie wyniki przyniosły inne sondaże na ten temat. Jeśli wyniki sondażu wyraźnie różnią się °d rezultatów innych porównywalnych badań, należy podchodzić do nich ostrożnie, a ogłaszając je, należy poinformować o tej rozbieżności i próbować Ja, wyjaśnić; szczególną uwagę trzeba wówczas zwrócić na metodologiczne różnice między badaniami. 17. Przy porównywaniu wyników różnych sondaży, zwłaszcza sondaży prowadzonych przez różne ośrodki, należy sprawdzić, czy terminy badań nie były istotnie różne, czy badani reprezentowali dokładnie tę samą populację, czy pytania w tych badaniach były identyczne i czy odsetki liczone były tak samo. 18. Wyniki pojedynczych sondaży należy odnosić do wyników innych badań — wcześniejszych badań tej samej zbiorowości lub zbliżonych w cza­ sie badań innych zbiorowości. W pierwszym przypadku uzyska się obraz dynamiki, a w drugim — społecznego zróżnicowania opinii. W obu przy­ padkach należy się upewnić o braku metodologicznyh różnic między bada­ niami, a zwłaszcza o porównywalności zadawanych pytań. Jeśli istnieją, nale­ ży je wskazać. 19. Przedstawiając wyniki sondaży należy mieć na uwadze ich zróżnicowa­ nie wewnątrz zbiorowości — według wieku, poziomu wykształcenia itd. Gdy okazuje się ono istotne, należy je opisać. Zróżnicowanie to należy uwzględniać także w badaniach dynamiki, gdyż zmiany stwierdzone na poziomie zbiorowo­ ści mogą występować w nierównym stopniu w poszczególnych kategoriach społecznych. 20. Należy wyraźnie odróżniać wyniki reprezentatywnych badań sondażo­ wych od wyników głosowań w systemie audio-tele, „telefonów do redakcji", głosowań na ulicach i festynach wyborczych (niesłusznie nazywanych prawy­ borami), notowań giełd wyborczych, wyników ankiet prasowych, sond ulicz­ nych i innych niereprezentatywnych sposobów zbierania informacji. Termin „sondaż" odnosi się wyłącznie do badań reprezentacyjnych. Tylko wyniki son­ daży można zasadnie rozciągać na całą populację, a ryzyko takiego wniosko­ wania jest małe i wymierne.

Wiele szczegółowych zagadnień dotyczących relacji między zleceniodaw­ cami i użytkownikami badań, ośrodkami badawczymi i społeczeństwem ure­ gulowanych jest w „Kodeksie postępowania w dziedzinie badań rynkowych i społecznych", będącym polską edycją Kodeksu Europejskiego Stowarzysze­ nia Badaczy Opinii Publicznej i Rynku (ESOMAR)2. Kodeks rozpowszechnia­ ny jest przez Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Polskie Towarzystwo Bada­ czy Rynku i Opinii oraz krajowego przedstawiciela ESOMAR; kodeks został też wydrukowany w kwartalniku Kultura i Społeczeństwo (1994 nr 3).

Warszawa, kwiecień 1997 r.

2 Polskie Towarzystwo Socjologiczne: 00-330 Warszawa, Nowy Świat 72 p. 216, tel/fax (22) 826-77-37. Polskie Towarzystwo Badaczy Rynku i Opinii: Almares, 00-683 Warszawa, ul. Marszałkowska 77/79. tcl/fa* (22) 621-88-19. Krajowy przedstawiciel ESOMAR Włodzimierz Daab: Ośrodek Badania Opinii Publicznej. 02-776 Warszawa, ul. Dereniowa 11, tel (22) 644-11-05. fax (22) 644-99-47. Wykorzystane regulacje i analizy

Berufsgrundsatze, ADM Arbeitskreis Deutscher Marktforschungs- Institute. Code of Professional Ethics and Practices, American Association for Public Opinion Research. Code of Professional Ethics and Practices, World Association for Public Opinion Research. G. Gallup, The Sophisticated Poll Watcher's Guide, Princeton 1972. Guide to Opinion Polls (w tym International Code of Practice for the Publi­ cation of Public Opinion Poll Results and Guidelines to its Interpretation), European Society for Opinion and Marketing Research. International Code of Marketing and Social Research Practice, European Society for Opinion and Marketing Research / International Chamber of Com­ merce. Kodeks postępowania w dziedzinie badań rynkowych i społecznych, Pol­ skie Towarzystwo Socjologiczne 1994; European Society for Opinion and Marketing Research / International Chamber of Commerce 1996. Standards of Practice and the Misuse of Surveys, w: Ch.F. Turner, E. Martin (red.), Surveying Subjective Phenomena, 1.1, New York 1983. A. Sułek: Prasowe relacje z sondaży w ocenie Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, Rzeczpospolita 28 I 1993. A. Sułek, M. Jasiński: Perswazja sondażowa w gazetach polskich. Rzeczpo­ spolita 10 1 1997. Twenty Questions a Journalist Should Ask About Poll Results, National Council on Public Polls (USA). G. C. Wilhoit, D. H. Weaver: Newsroom Guide to Polls and Surveys, American Newspaper Publisher Association 1980. R. M. Worcester: British Public Opinion. A Guide to the History and Metho­ dology of Political Opinion Polling, Oxford 1991. Sondaże OBP

ZMIANY W CZYTELNICTWIE PRASY W LATACH 1995-1996

Uwagi wstępne

Zeszytach Prasoznawczych 1995 nr 3-4* opisywaliśmy pierwsze zmiany w czytelnictwie, W charakterystyczne dla kolejnej, czwartej już fazy przekształceń w polskich mediach, określa­ nej roboczo fazą „nowego zagospodarowania rynku"-. Jej początek przypadał na wczesną jesień 1994 roku, kiedy to zbiegło się kilka wydarzeń, stwarzających nową jakość w komunikowaniu społecznym. Po rozdzieleniu przez KRRiT koncesji i wyeliminowaniu „piratów" kształtował się nowy ład w eterze; udostępnienie szerszym kręgom radiosłuchaczy i telewidzów nowych programów spo­ wodowało nie tylko podział uwagi odlMorców (i czasu odbioru) pomiędzy stare i nowe stacje/kanały, ale i — co więcej — rzutowało na zmiany oferty prasowej i lekturę prasy. Przypomnijmy, że na polski rynek w krótkim czasie, od końca lata '94 do wiosny '95, potężne niemieckie domy wydawnicze (jak Axel Springer, Gruner+Jahr, H. Bauer, Burda) wprowadziły już nie pojedyncze tytuły, pełniące funkcję „próbnych baloników", lecz całą grupę wysokonakła- dowych (od kilkuset tysięcy do — początkowo — nawet 2 min egz, jednorazowego nakładu) kolorowych tygodników kobiecych, ogólnorodzinnych i rozrywkowych, eksploatujących wyda­ rzenia sensacyjne, zwłaszcza z wyższych sfer. Skutki tej inwazji były bardzo widoczne w 1995 roku, zwłaszcza jego pierwszej połowie: w hierarchii najpoczytniejszych czasopism nastąpiła wręcz rewolucja, a co więcej — ukształtował się nowy sposób recepcji prasy, który — z braku lepszego określenia — nazwaliśmy „oglądactwem". Koronnym dowodem było życzliwe (jeśli nie entuzjastyczne) i natychmiastowe przyjęcie przez czytelników wspomnianej generacji tanich kolorowych tygodników „niemieckich" en bloc i umocnienie się w rankingach wszelkich tytułów, które bardziej nadają się do oglądania licznych wielobarwnych, dobrych technicznie ilustracji (i ew. podpisów), niż do czytania w ścisłym sensie tego słow a, a tym bardziej zaś do pobudzania refleksji nad poruszanymi problemami. W drugiej połowie 1995 roku pojawiło się jeszcze kilka tytułów o [x>do-

1 Zob. R. F i 1 a s: Czytelnictwo prasy w połowic lat dziewięćdziesiątych: od czytelnictwa do oglądactwa:' Zeszyty Prasoznawcze 1995 nr 3-4. s. 142-154. 2 Jest to skrócona i zmieniona wersja opracowania pl. Zmiany w czytelnictwie prasy 1995-1996: „normaliza­ cja" czy cisza przed burzą? (W:) Prasa, radio i telewizja w Polsce — jesień 1996, Raport OBP UJ. tom I. Kraków — styczeń 1997. Szerszą dokumentację- empiryczną można znaleźć w tymże raporcie i raportach / lat poprzednich. bnej formule, ale impet wydawniczy został wyhamowany, ich nakłady już nie były tak Imponujące jak rok wcześniej, częstotliwość ukazywania się kilku z nich - zredukowana (już nie wszystkie powstające były tygodnikami, niektóre zaś tygodniki — stały się dwutygodnikami). W ślady wydawców niemieckich, z różnym skutkiem, poszli wydawcy poLscy3.

Model czytelnictwa

Podobnie jak w poprzednich fazach4, tak i w opisywanej tu fazie nowego zagospodaro­ wania rynku dostrzegamy w modelu czytelnictwa charakterystyczne falowanie: po począt­ kowym znacznym ożywieniu nastąpił niebaw em okres wygaszania tempa wzrostu, a nastę­ pnie wyraźny spadek wskaźników czytelnictwa. Jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej ujawniła się niesymetryczność relacji pomiędzy korzystaniem z prasy codziennej i czasopism, na rzecz tych ostatnich. Rozpatrzymy to pokrótce, przyjmując jako punkt odniesienia stan z czerwca 1994 roku, a w ięc moment schyłkowy dla poprzedniej, trzeciej fazy; odnotowaliśmy wówczas wskaźniki najniższe od wczesnych lat dziewięćdziesiątych. 0 Do połowy 1995 roku, zapewne w związku z inwazją nowej oferty, wyraźnie ożywiło się czytelnictwo prasy. Zmalał wyraźnie odsetek tzw. nieczytelników prasy (o prawie 6%, z 18,6% do 12,7%), ale już pod koniec 1995 r. wskaźnik ten wzrósł ponownie do 14,9%, a pod koniec 1996 roku osiągnął 16,8%. • Zainteresowanie czytelników skupiło się głównie na lekturze czasopism, ale po początko­ wym przyroście liczby czytających co najmniej jeden tytuł o 10%, do rekordowego pozio­ mu 76,3% (w maju 1995) nastąpiło pewne załamanie — spadek do 72,8% (grudzień '95) i 71,4% (jesienią '96), czyli łącznie o prawie o 5% mniej niż w szczytowym momencie. • Po przelotnym powiększeniu kręgu czytelników prasy codziennej (o 2,3 %, do poziomu 69,3%) nastąpił spadek w sumie o 8% (do 61,1 % w listopadzie 1996). Ubyło regular­ nych odbiorców dzienników, do rekordowo niskiego poziomu 31,0%. • Krąg odbiorców prasy codziennej jest już od połowy 1995 roku węższy niż liczba podejmujących lekturę czasopism. Czytelnictwo opiera się w coraz to większym sto­ pniu na lekturze tygodników, dwutygodników i miesięczników, nie zaś — jak to bywało przez wiele lat — dzienników. • Od początku dekady systematycznie kurczy się czytelnictwo ogólnoinformacyjnych gazet regionalnych i lokalnych. Od końca 1995 roku liczba czytelników zmniejszyła się z niespeł­ na 49% badanych do 42%, a zaledwie 19% czytało te gazety w miarę regularnie; w sumie od połowy 1994 roku nastąpił spadek o 11 ^%^ym — w ostatnim roku aż o 7 %). • Rozchodzą się kręgi odbiorców korzystający%kz dzienników ogólnopolskich i lokal­ nych^. Jeśli przed laty dość popularny był moo%l uzupełniania się lektury (dziennik ogólnopolski + dziennik regionalny), to w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zja­ wisko takie jest coraz rzadsze, o czym świadczą dane z tabeli 1.

3Wykorzystuję wyniki serii badań ogólnopolskich OBP UJ z cyklu „Polacy i media masowe" z czerwca 1994 (N=4978). maja 1995 (N=4990). grudnia 1995 (N=4969) oraz listopada 1996 (N=4977); próba udziałowa ludności w wieku 14 i więcej lat, kryteria dobom rozmówców: pleć, wiek, wykształcenie, miejsce zamieszka­ nia (wg wielkości miejscowości) i województwo. W badaniach (jednorazowych, a nie tzw. falowych czy próbach składanych) czytelnictwa stosujemy konsekwentnie, od lat 70., pytanie otwarte (bez winictek i listy tytułów), nie ograniczając liczby wymienianych tytułów (możliwość zakodowania około 3000). Uzyskane tą metodą rezultaty znacznie odbiegają od wyników badań niektóiych firm komercyjnych (generalnie wskaźniki P°czytności są u nas znacznie niższe i — jak sie wydaje — niejednokrotnie bliższe prawdy), ale stałość metody pozwala na ujęcia dynamiczne. F i 1 a s: Meandry czytelnictwa gazet i czasopism w Polsce 1989-1995. Tendencje, uwarunkowania. Perspektywy. (W:) Valeriana. Eseje o komunikowaniu między ludźmi (pod red. J. Mikułowskiego Pomorskie- 80iZ. Bajki), Kraków 1996. s. 313-327. Należy pamiętać o podwójnym statusie Gazety Wyborczej, łączącej — dzięki 18 dodatkom regionalnym — °8°lnopolskość z lokalnością; jej śladem poszły, na swój sposób. Super Express i Życie (T. Wołka). Z drugiej kilka gazet to jedynie nominalnie tytuły ogólnopolskie (Życie Warszaw, Express Wieczorny, Slowo- °ziennik Katolicki, a może i Sztandar). Tabela 1. Zasięg czytelnictwa różnych kategorii dzienników: ogółem, ogólnopolskich oraz regionalnych i lokalnych w latach 1992-1996 (w %)

1992 1993 1994 ! 1995 19% (wiosna) (wiosna) (wiosna) (zima) (jesień) 1 Czyta dzienniki ogółem 1 76 76 61 (ogólnopolskie i/lub regionalne) 67 66 - w tym stale 42 39 35 33 31 Dzienniki ogólnopolskie 42 35 35 31 30 ogólnoinformacyjne razem - w tym stale 18 18 16 15 15 Regionalne i lokalne razem 59 57 53 49 42 - w tym stale 30 26 25 21 19 Równocześnie czyta dzicnnik(i) 25 16 21 13 11 ogólnopolski(e) oraz regionalny(e) - w tym stale 6 7 6 3 3

Zmiany poczytności dzienników

Dane w tabeli 2 pokazują dynamikę czytelnictwa (wskaźniki zasięgu ogółem, tzn. stałego i dorywczego łącznie) dzienników ogólnokrajowych w latach 1994-1996. W tym czasie nastąpiło kilka istotnych zmian, choć nie dotyczy to układu sił w ścisłej czołówce. Gazda Wyborcza utrzymuje status gazety nr 1, choć traci przewagę nad gazetami z „grupy pości­ gowej"; powiększył się dystans między nimi a grupą „dryfującą" (tytuły o zasięgu w prze­ dziale 1,9-0,5%) i „marginalną" (poniżej 0,5%). Gazeta Wyborcza od 1992 roku traciła systematycznie czytelników (z 25,3% do 16,8% na koniec 1996 roku. Dystans między nią a Super Expressem i Rzeczpospolitą wyraźnie się zmniejsza6. Super Express umocnił zresztą (z 5,7 % na 6,9 %) w 1996 roku pozyc ję „gazety nr 2", zdobytą po raz pierwszy trzy lata wcześniej; można to wiązać zarówno z rozbudową sieci oddziałów terenowych, jak i z uatrakcyjnieniem szaty graficznej (kolor), a wreszcie — z wytrwałością w organizowaniu konkursów dla czytelników (typu „zdrapka"). Rzeczpo­ spolita wciąż, od kilku lat, utrzymuje krąg czytelników na poziomie (plus/minus) 5% — ceniona przez część odbiorców za umiar i obiektywizm komentarzy, a przez większość — za żółte i zielone wkładki ekonomiczno-prawne (ale napotyka tu rosnącą konkurencję prasy spec j alistycznej). W najliczniej obsadzonej (aż 7 tytułów) grupie „dryfującej" zaobserwowaliśmy najwię­ ksze zmiany. Przybył jeden nowy tytuł (Życie — Tomasza Wołka, utworzone po exodusie części starej redakcji z Życia Warszawy). Debiut Życia (w momencie badań obecnego na rynku od 5-6 tygodni) należy uznać za niezwykle obiecujący: z zasięgiem 1,7% zajmowało piąte miejsce w rankingu dzienników ogólnopolskich, drugie zaś — po Expressie Wieczornym — w grupie dryfującej. Ów sukces łączymy zarówno z intensywną promocją pisma, aureola protestu politycznego związanego ze zmianą właściciela i redaktora naczelnego ŻW, jak wreszcie i z tym, że nowe Życie, w przeciwieństwie do starego ŻW, rozchodzi się rzeczywiście w całym kraju, drukowane — poza Warszawą - jeszcze w Katowicach i Bydgoszczy, zawiera namiastkę kolumn lokalnych. Udany debiut Życia odbył się głównie kosztem Życiu Warszawy i — jak się wydaje — Sztandaru, a więc tytułów tradycyjnie „mazowieckich • Trzeci z nich, Express Wieczorny, w połowie 1996 roku odnowił szatę graficzną i — nieco — formułę (a zimą 1997 roku przekształcił się w tabloid), co sprawiło, że poniósł stosunkowo najmniejsze straty i utrzymał czwartą pozycję w rankingu dzienników ogólnokrajowych.

6 Przypadek Gazety Wyborczej traktujemy jako klasyczny przykład zjawiska „nadczytelnictwa", tzn. zawyżo­ nych deklaracji poczytności tytułów o dużym prestiżu społecznym (wypada je czytać w pewnych kręgach)- Jeśli jeszcze pod koniec 1995 roku dwa pisma z grupy dryfującej uzyskały zasięg powyżej 2,0%, to w niespełna rok później — żadne. Nie znaczy to, że cata siódemka jedynie traciła odbiorców; oprócz nietypowego, bo dopiero co wprowadzonego na rynek Życia, jeszcze trzy inne tytuły przestały się zsuwać na liście rankingowej, nawet odzyskując nieco czytelników. Idzie tu o Trybunę, Kurier Polski oraz podejmujące próby ratunku Słowo-Dziennik Katolicki (zkońcem kwietnia '97 przestało się ukazywać jako dziennik). W sumie najbardziej poszko­ dowanym tytułem w tej grupie stał się Sztandar.

Tabela 2. Zmiany hierarchii najpopularniejszych ogólnoinformacyjnych dzienników ogólnopolskich w latach 1994-1996

VI1994 V 1995 XII 1995 XI1996 Ran-ga Tytuł % Tytuł % Tytuł % Tytuł % Gazeta Gazeta Gazeta Gazeta 1. 20,0 19.6 20,0 16.8 Wyborcza Wyborcza Wyborcza Wyborcza 2. Rzeczpospolita 5.8 Su|->er Express 6,0 Super Express 5.7 Super Express 6.7 3. Super Express 4.0 Rzeczpospolita 4.7 Rzeczpospolita 5.3 Rzeczpospolita 4,6 Życie Express Express Express 4. 3.7 2,0 2,3 1.9 Warszawy Wieczorny Wieczorny Wieczorny Express Życie Życic 5. 2.8 2.0 2,2 Życic 1,7 Wieczorny Warszawy Warszawy Sztandar 6. 2,8 Trybuna 1.2 SM - Sztandar 1.3 Trybuna 1.6 Młodych Życic j , 7. Trybuna 1.5 SM - Sztandar 1.2 Trybuna 1.2 Warszawy Słowo- 8. Kurier Polski 1,1 Dziennik 0.7 Kurier Polski 0.7 Kurier Polski 0.9 Katolicki Słowo- Słowo- Gromada- 9. 0.7 Kurier Polski 0,6 Dziennik 0,5 Dziennik 0,6 Rolnik Polski Katolicki Katolicki Słowo-Dzien­ 10. 0.5 SM - Sztandar 0,5 nik Katolicki

Pod koniec 1996 roku w grupie dryfującej znajdowały się zatem trzy tytuły dość silnie zaangażowane w forsowanie na swych łamach określonych ideologii i poglądów politycz­ nych: centroprawicowe Życie (Tomasza Wołka), socjaldemokratyczna Trybuna oraz prawi- cowo-narodowe Słowo-Dziennik Katolicki. W jesieni 1995 roku wszedł na rynek Głos, prawicowa gazeta (3 razy w tygodniu), wydawana przez Antoniego Macierewicza, jednakże — jak dotąd — został dostrzeżony przez nielicznych (0,1%) czytelników prasy. Gazety o profilu ekonomicznym, zarówno Nowa Europa, jak i Parkiet docierały wciąż do małego (0,1-0,2%) kręgu odbiorców. W tej grupie zresztą nastąpiły zmiany z początkiem roku 1997 (o czym niżej). W kategorii dzienników sportowych wciąż liczą się trzy tytuły, spośród których Przegląd Sportowy (1,7%) i Sport (1,0%) obniżyły sw ą pozycję, natomiast rośnie systematycznie w siłę krakowskie Tempo (1,2%) — w gruncie rzeczy pismo makroregionalne (kolportowane w Południowej Polsce). Chw iejna pozycja tych gazet wiąże się zapewne z zaostrzeniem rywali- ^cji pomiędzy gazetami specjalistycznymi i ogólnoinformacyjnymi. Sumując, pogłębia się stagnacja czytelnictwa prasy codziennej, mimo że wskaźniki odbioru Kilku interesujących nas tytułów ogólnopolskich nieco wzrosły. Od 1994 roku czołówka się zawęziła, natomiast grupa tytułów zagrożonych degradacją się powiększa. Na powierzchni pozostały naprawdę trzy gazety ogólnopolskie, każda o odmiennym profilu: opiniotwórcza i Wszechstronna, mocno osadzona w problematyce regionalnej Gazeta Wyborcza, bulwarowy i liczący o wpływy w terenie Super Express oraz poważna, tradycyjnie mocna w aktualnej Problematyce ekonomiczno-prawTtej Rzeczpospolita. Inne tytuły, mimo prób przekształceń for- muły (zwłaszcza Sztandar, Życie Warszawy, a przez długi czas także Słowo-Dziennik Katolicku Kurier Polski) ustępują z rynku ogólnokrajowego. Wzmacnianie pozycji Super Expressu następo­ wało lub odbywa się prawdopodobnie głównie kosztem pozostałych dzienników o charakterze gazet bulwarowych: Expressu Wieczornego, Kuriera Polskiego oraz wspomnianego Sztanckiru. ty związku z trwającą od przeszło dwóch lat inwazją kolorowych tygodników i dwutygodników o tematyce plotkarsko-sensacyjnej, zapotrzebowanie na codzienną porcję sensacji jest, jak sie wydaje, coraz mniejsze. Czytelnik wiejski, po zawieszeniu zasłużonej Gromady-Rolnika Polskiego, w niewiele wic. kszym (niż do tej pory) stopniu korzysta z Gazety Rolniczej, sięgając albo po gazety uniwersalne, albo też, co jest zjawiskiem dość rozpowszechnionym, nie czytając wcale prasy codziennej. Dorzućmy do tego kilka uwag o prasie regionalnej i lokalnej. W latach dziewięćdziesią­ tych doliczyliśmy się przeszło 45 nowych ogólnoinformacyjnych dzienników lokalnych (zalicza­ jąc do nich kilka tytułów funkcjonujących dawniej jako tygodniki wojewódzkie, a uruchamiają­ cych — zwykle na krótko — drugie czy ew. trzecie wydanie w tygodniu), ale większość z nich nie sprostała rywalizacji. Z tej grupy do końca 1996 roku utrzymało się zaledwie 10 tytułów: Dziennik ABC (woj. leszczyńskie), Dziennik Poznariski (reg. poznański), Dziennik Radomski, Ex­ press Bydgoski, Głos Koszalitiski/Ghs Słupski, Kurier Poranny (reg. białostocki), Nowa Trybuna Opolska, Wiadomości Dnia (makroregion Centralnej Polski), Ziemia Kaliska (były tygodnik, obecnie 2 wydania w tygodniu). Tylko dwa z nich {Kurier Poranny, Wiadomości Dnia) mają zasięg szerszy niż obszar jednego województwa. Rok 1995 okazał się pechowy aż dla ośmiu gazet {Dziennika Beskidzkiego, Dziennika Częstochowskiego, Dziennika Śląskiego, Gazety Opolskiej, Goń­ ca Pomorskiego, Ilustrowanego Kuriera Pomorskiego, Kuriera Gorzowskiego oraz Czasu Krako­ wskiego)', w roku 1996 — wypadła z rynku Gazeta Kielecka. Pięć z nich ukazuje się już tylko raz w tygodniu, czteiy zaś (Dziennik Beskidzki, Dziennik Śląski, Ilustrowany Kurier Pomorski, Gazda Kielecka) zeszły z tynku. Ponadto okresowo jeszcze tygodniki Zycie Płocka oraz Życie Przemyskie próbowały wprowadzić 2. wydanie w tygodniu, ale Iłez powodzenia. Na przełomie 1996/1997 pojawiły się jednak nowe gazety: Kurier Gdyński oraz Nowy Głos Elbląga, Powiśla, Żuław i Warmii, a w marcu 1997 pojawiły się w Rzeszowie Super Nowości. Spadek zainteresowania prasą lokalną oraz przyśpieszenie procesów selekcji według praw rynku doprowadziły — po siedmiu latach przemian — do wyklarowania sytuacji w poszczególnych ("starych", "tradycyjnych") regionach wydawniczo-kolportażowvch; na placu boju pozostały głównie tytuły stare (choć niektóre zmieniły nazwy), odziedziczone po RSW. Zaostrzyła się konkurencja od czasu umocnienia lokalnych dodatków do Gazdy Wyborczej. Stosunkowo silną pozycję w swoich regionach mają dzienniki z dużym udziałem kapitałowym grupy Passauer Neue Presse (po dwa tytuły w Gdańsku, Łodzi, Katowicach, Krakowie, Poznaniu oraz jeden we Wrocławiu) lub Orkli (po dwa tytuły w Białymstoku, Bydgoszczy i Wrocławiu oraz po jednym w Lublinie, Rzeszowie, Opolu i Koszalinie). W szczególności Orkla dość dynamicznie umacniała się ostatnio na polskim rynku. Można powiedzieć, że obie grupy zdominowały sytuację w większości (12 na 16) regionów, w których ukazują się dzienniki lokalne. Inne pisma tego typu, zwłaszcza dawne popołud- niówki przeżywają pewne kłopoty; ostatnio ukazuje się jako tygodnik Echo Krakowa,& katowicki Wieczór ukazuje się jako tygodnik. Echo Krakowa również przez 3 miesiące było tygodnikiem, a ostatnio zostało wchłonięte przez Gazetę Krakowską. Zniknęły / rynku już wcześniej niektóre stare gazety poranne o rodowodzie pezetpeerowskini: łódzki Głos Poranny (d. Głos Robotniczy), Trybuna Opolska, bądź też nie wychodził) okresowo {Głos Wybrzeża). Jeśli więc, oprócz wspomnianych dodatków Gazety Wybór- c~ei. nastąpiło wzbogacenie oferty, to nie w skali regionów, lecz raczej w vnjew0- •'!«.»•-•• h, któie wcześniej nie wydawały prasy porannej.

Czytelnictwo czasopism ogólnokrajowych

Dynamikę zmian w układzie sił w czołowej umownej „czterdziestce" tytułów, których lekturę (przynajmniej dorywczo) potw ierdza co najmniej 1 % badanych (ich liczba wahała się w poszczególnych pomiarach od 38 do 44) przedstawiono w tabeli 3. Tabela3.Czołówka (do 1,0% zasięgu, tzw. „czterdziestka") najpopularniejszych czasopism (tygodników, dwutygodników, miesięczników) w latach 1994-1996

VI1994 V 1995 XII 1995 XI 1996 Ranga Tytuł % Tytuł % Tytuł % Tytuł % 1. Tina 14.3 Tina 12,2 Pani Domu 11.2 Przy jacioł kii 9.2 Poradnik Przyjaciół ka 10,8 Pani Domu 12.1 10.8 Pani Domu 9,0 2. Domowy [m] Poradnik Życie na 9.8 Naj 11.9 Tina 10.0 8.2 3. Domowy [mj Gorąco Poradnik Twój Styl [m] 7,5 10,7 Naj 8,5 Tina 8,1 4. Domowy [m] 5. Wprost 6.5 Przyjaciółka 8.9 Przyjaciółka 8.5 Wprost 8,1 6. Nie 6.4 Claudia [ml 8,1 Wprost 7.8 Claudia fm| 8,0 Życie na Życie na Tele Tydzień 6.3 7,6 7,8 Naj 7.0 7. Gorąco Gorqco 8. Kobieta i Zycie 6.1 Twój Styl [ml 7.0 Claudia [ml 7.5 Twój Styl [ml 6,6 9. Bravo fdt| 5.8 Telc Tydzień 6,8 Twój Styl [ml 6,6 Polityka 6,6 Poradnik Polityka 4,6 Wprost 6.7 Polityka 6,4 5,4 10. Domowy [ml Świat Kobiety 11. 4.1 Bravo [dt] 6,2 Tele Tydzień 6.1 Tele Tydzień 5,4 rdtl 12. Jestem [m] 3.4 Nie 6.1 Nic 5.7 Nic 5.1 Dziewczyna 13. 2.8 Jestem [m] 5,0 Bravo [dt] 4,5 Bravo |dt] 3,8

Kobieta i Chwila dla 14. 2,6 Świat Kobiety 4,7 Jestem |m| 4.5 3.6 Mężczyzna Ciebie Świat Kobiety 15. Claudia [m] 2.3 Kobieta i Życie 4,4 3,9 Kobieta i Życie 3,2 |dt| Świat Kobiety 16. Pani [m] 2.3 Polityka 4,4 Kobieta i Życie 3.3 2,3 [dt] Dziewczyna Chwila dla 17. Super Skandale 2.2 3.1 3.2 Angora 2,2 [ml Ciebie Dziewczyna Dziewczyna 18. Antena 2.1 Na żywo 2.8 2,8 2.2 M |m| 19. Detektyw |ml 2,1 Pani |m] 2,4 Na żywo 2.8 Jestem |m) 2,2 20. Uroda |m] 2.1 Motor 2,1 Dobre Rady [m] 2.4 Niedziela 2,2 Twój Weekend 21. Nowe Skandale 1.9 2.0 Auto Świat 1.8 Na żywo [dl j 2,0 [dt| 22. Popcorn [m| 1,9 Popcorn Im] 2.0 Popcorn |m| 1.8 Auto Świat 1.8 23. Poznaniak 1.5 Uroda [ml 1.8 Angora 1.7 Dobre Rady [m] 1,8 24. Gospodyni 1.4 Antena 1.8 Detektyw |m| 1.7 Elle [ml 1.8 Gość Gość 25. 1.4 Detektyw |m] 1.7 Halo 1.6 1,6 Niedzielny Niedzielny Twoje 26. Przekrój 1.4 Elle [ml 1.7 Pani|m | 1.5 1.6 Imperium Sukces|mi 1.4 Playboy |m| 1,7 Bravo Girl |dt) 1.5 Pani [ml 1.6 Gość 28. Cztery Kłity [ml 1,3 Super Skandale 1.5 1.4 Popcorn [mj 1.6 Niedzielny Kobieta i Styl Gość j ^ 29. 1.2 Playboy [m| 1.4 Playboy [m | 1.6 Im] Niedzielny Twoje Z Życia Wzięte 30. Motor 1.2 Auto Świat 1.3 1.4 1,6 Imperium [dt] Wiedza i Życie Twój Weekend 31. 1,2 Cztery Ka.ty |m| 1.3 1,4 Antena 1.5 im] Idtl 2lI Filipinka |dtl 1.1 Film jm] 1.3 Uroda jjn] 1.4 Halo 1.5 1 2 3 4 1 5 6 7 8 Nowy Detektyw j j 33. Przekrój 1.3 Motor 1.3 |ml Detektyw [m| ij 34. Playboy |m| 1,1 Gospodyni 1,2 Niedziela 1,2 Film |m| ~~U~~ Twój Weekend . . Kobieta i j ^ Twój Weekend 35. M Elle (m| 1.2 14 Iml Mężczyzna fdtl 36. Miliarder 1,0 Niedziela 1,2 Nowe Skandale 1,1 Uroda [m] u Świat Wiedzy 37. Niedziela 1,0 Poznaniak 1,2 Gazeta Prawna 1,0 fdtl " 1,3 Wiedza i Zvcie 38. Super TV 1,0 Angora 1,1 Piłka Nożna 1,0 fml ' U 39. Bravo Girl fdtl 1.1 Sukces fm| 1,0 Bravo Girl |di| 1.2 40. Filipinka fdtl 1,1 Cztery Kąty [m| 1,2 Chwila dla j q 41. Ciebie To & Owo 1,2 42. Gazeta Prawna 1,0 Tele Świat 1,1 43. Sukces [m | 1,0 Focus \m] 1.0 44. Super TV 1,0 Piłka Nożna 1,0 45. Tele Świat 1.0 Sukces |ml 1.0 46. To & Owo 1.0 UWAGA! - bez oznaczeń: tygodniki; - dt: dwutygodniki; - m: miesięczniki

Przypomnijmy, że wcześniej, w dwuleciu 1992-1994, znakomicie wprowadziły się na rynek przewodniki repertuarowe (tzw. magazyny telewizyjne), znacznie zmienił się też zestaw lektury w segmencie prasy kobiecej i młodzieżowej (na korzyść nowych tytułów). Kolejny rok (1994/1995) stał pod znakiem rewolucji w prasie kobiecej i bulwarowej („tęczowej") oraz wyraźnego umocnienia pozycji pism motoryzacyjnych, erotycznych i — w pewnej mierze - poradniczych. W drugim półroczu 1995 rewolucja w prasie bulwarowej wciąż trwała (wypiera­ nie starych tytułów przez nowe), ustabilizowało sie czytelnictwo prasy opinii, natomiast fala zainteresowania prasą kobiecą i samodzielnymi tygodnikami repertuarowymi, jak się wówczas wydawało, opadła, choć motorem przemian były wciąż pisma „niemieckie". Rok 1996 oceniamy jako rok odzyskiwania zachwianej w ostatnich latach pozycji przez tytuły „stare" lub debiutują­ ce na początku lat dziewięćdziesiątych, wydawane przez rodzimych wydawców (a w każdym razie spoza grona niemieckiej „wielkiej czwórki", rozdającej karty na rynku czasopism). Teza ta odnosi się przede wszystkim do prasy kobiecej i tygodników opinii, w innych bowiem segmen­ tach sytuacja jest mniej jednoznaczna. Poniżej omówimy sytuację w poszczególnych grupach typologicznych^. Pisma kobiece (szeroko rozumiane, wliczając też rodzinne i ogólnoporadnicze oraz adresowane do dziewcząt) stanowią drugi co do wielkości (kręgu czytelników) segment rynku prasowego. Wyniki z listopada 1996 roku sugerują jednak, że po osiągnięciu szczytu popularności w roku 1995 (66% kobiet sięgało wówczas po jakiś tytuł, podczas gdy w latach

7 Ze względu na brak miejsca pominięto tu prezentację danych o pismach mieszczących się w grupie'1 „podprogowej" (zasięg 0,5-0,9%) oraz „dalekiego zaplecza" (0,2-0,4%). Warto też przypomnieć kilku uwag technicznych. Pozornie niski. 1% wskaźnik zasięgu oznacza, de facto, krąg odbiorców (łącznie stał)'0'1 i dorywczych) około 300 tys. osób. Studiując pozycje poszczególnych tytułów na liście rankingowej, możem) wypowiadać się bez zahamowań (tzn. ryzyka popełnienia błędu statystycznego) o około 25 tytułach (uzysku­ jących co najmniej 1,5-2,0% czytelników). O tych pismach, które legitymują się wskaźnikiem odbioru m poziomie 0,5-1,4% należy już mówić z większą ostrożnością, rejestrując raczej sam fakt, że znajdują się wte-) grupie, niż przywiązując nadmierną wagę do konkretnego miejsca w hierarchii (zresztą kilka tytułów w kolejnych badaniach uzyskuje miejsce raz nad kreską raz pod nią). Dane dla grupy „dalekie*-0 zaplecza" należy traktować ze szczególną ostrożnością; mają one pewną wartość informacyjną, jeśli potwier­ dzają się w kilku kolejnych pomiarach: wówczas traktujemy to jako wskaźnik wpływów w pewnej, stosunko­ wo wąskiej, kilkudziesięciotysięcznej grupie odbiorców. 1991-1993 — poniżej 60 %), następuje powolne „zwijanie" (czy urealnienie) rynku odbiorcy tego typu prasy. Krąg czytelniczek czasopism kobiecych wynosi obecnie niespełna 64% ogółu kobiet (i nieco ponad 10% mężczyzn); po tygodniki i dwutygodniki (przynajmniej ieden tytuł) sięgało około 44 % kobiet (i 7 % mężczyzn), natomiast po miesięczniki — prawie 38% kobiet i niespełna 5% mężczyzn. Inaczej mówiąc — 18% kobiet (a więc mniejszość odbk»rczyń), korzysta równocześnie z tygodników i miesięczników kobiecych; są to kręgi w dość znacznej mierze rozłączne. Co prawda na 45 czasopism mieszczących się w listopa- (jjje '96 na liście rankingowej, aż 17 (tj. prawie 38%) przypadało na tytuły kobiece (wcześ­ niej było to około 33%), ale prawie wszystkie straciły pewną część dawnej publiczności (wskaźniki zasięgu ich odbioru są obecnie niższe niż rok czy zwłaszcza — półtora roku tentu). Znaczyłoby to, że postępuje koncentracja czytelniczek wokół mniejszej liczby wybra­ nych tytułów: po okresie zachłannej lektury wielu, zwłaszcza coraz to nowych tytułów wprowadzanych na rynek (co obserwowaliśmy w I połowie 1995 roku), nastał, jak się wydaje, czas wyboru jednego, „swojego" pisma i dochowywania mu wierności. Sympto­ matyczne, że po raz pierwszy od lat tytuły kobiece, stanowiące ścisłą czołówkę na liście rankingowej, zostały rozdzielone przez tygodnik Życic na Gorąco, co prawda czytany chęt­ nie przez kobiety, ale reprezentujący inny typ prasy. Ogółem w pierwszej dziesiątce znajdujemy wciąż aż 7 pism kobiecych i ogólnoporadni- czych, ale nastąpiło dość wyraźne przegrupowanie w układzie sił: w szystkie trzy tygodniki „niemieckie" — od kulminacji powodzenia wiosną 1995 roku — tracą systematycznie wpływy wśród publiczności, a w pewnej mierze rów nież pozycję w czołówce. Stosunkowo najlepiej radzi sobie Pani Domu (choć we wspomnianym okresie jej zasięg zmniejszył się z 12% do9%, a więc straciła 1/4 czytelników). Gorzej wiedzie się Tinie, zajmującej poprze­ dnio, tzn. od końca 1993 do maja '95, pozycję „nr 1" w rankingu popularności, a w ostatnim notowaniu dopiero czwartą (utrata 1/3 publiczności sprzed półtora roku). Najgorzej po­ wiodło się tygodnikowi Na;, trzeciemu wiosną 1995 roku (11,9%), a siódmemu jesienią 1996 (zasięg 7,0% oznacza utratę 2/5 pierwotnych odbiorców). Z rywalizacji tej stosunkowo obronną ręką wyszła, jak się wydaje, „stara", choć w niczym dziś nie przypominająca siermiężnego pisma z początku dekady, Przyjaciółka, która po roku 1994, gdy już wyraźnie ustąpiła pierwszeństwa Tinie, a następnie jeszcze dwóm nowo wchodzącym na rynek rywal­ kom, utraciła już stosunkowo niewiele publiczności, a nawet ostatnio odzyskała cześć czytel­ niczek i pozycję na szczycie, nawet minimalnie wyprzedzając pod względem popularności Panią Domu. Oprócz czterech wymienionych tygodników, w pierwszej dziesiątce, ale na niższych pozycjach znajdujemy jeszcze trzy miesięczniki: Claudie (szóste miejsce, 8,0% — a więc nieco więcej niż rok wcześniej), 7Wdy Styl (ósmy, 6,6%, a wiec utrzymujący zdobyty krąg czytelniczek), a wreszcie Poradnik Domowy (któremu poświęcimy osobny komentarz poniżej). Patrząc nie tylko na sytuację w ścisłej czołówce, ale na całą „czterdziestkę" (45) w okresie ostatniego półtora roku stwierdzamy, że pozycja prasy kobiecej jest dziś dość złożona: jeśli początkowo (początek 1995) była na fali wznoszącej, pod koniec tegoż roku zarysowała się wyraźna tendencja spadków a (w tym 3 pisma, tzn. dwutygodnik Filipinka, a także tygodniki Gospodyni oraz Kobieta i Mężczyzna spadły do grupy „podprogowej"), to Późną jesienią 1996 roku wystąpiły tendencje przeciw zbieżne. Z jednej strony traciły popu­ larność — z wyjątkiem Claudii — tytuły „niemieckie" (wliczając tez dwutygodnik Świat Kobiety), natomiast bardziej oparły się temu tytuły rodzime (oprócz Przyjaciółki i Twojego Stylu warto wspomnieć o tygodniku Kobieta i Życie oraz miesięcznikach Pani i Uroda, a w pewnej mierze i Zwierciadło; są to jednak pisma, które w poprzednich latach poniosły duże straty publiczności). Z magazynów wprowadzonych na rynek przez wydawców za­ chodnich warto też odnotować sukces miesięcznika Elle, który w dwa łata po debiucie OJalazłsię na początku trzeciej dziesiątki najpoczytniejszych tytułów. Obydwa popularne miesięczniki ogólnoporadnicze odnotowały uszczuplenie swego krę- № czytelników w ostatnim roku. Szczególnie drastycznie tracił pozycję Poradnik Domowy (wskaźnik zasięgu spadł o połowę), rok wcześniej tytuł „nr 2", ostatnio — miejsce dziesiąte. J*sli nawet deklaracje czytelników są w tym wypadku nieco przesadzone, to warto parnie- tać, iż dane kolportażowe z połowy 1996 roku wskazywały na gwałtowny spadek sprzedaży (i prawdopodobnie ten proces utrzymał się w kolejnych miesiącach). Również miesięczni^ Dobre Rady, który bardzo udatnie zadebiutował w 1995 roku, szczyt powodzenia ma, jak sie wydaje, za sobą (spadek z 2,4% w grudniu'95 do 1,8% w listopadzie '96). Sprawdziły się nasze wcześniejsze prognozy dotyczące grupy tytułów określanych jako prasa „bulwarowa" i „rewolwerowa". Rodzime inicjatywy wydawnicze, notujące w latach 1991-1993 spore powodzenie (jak tygodniki Super Skandale czy Nowe Skandale) ustępuje z rynku; albo upadają, jak pierwszy z nich, albo są tego bliskie po zmianie tytułu (od lutego '96 Nowe Skandale ukazują się pod tytułem Bez pardonu). Nawet Poznaniak, choć znacznie rozszerzył zasięg kolpotrażu i stał się prawie ogólnopolski, ma zasięg poczytności o połowę niższy niż kilka lat temu (1993), gdy był jedynie pismem makroregionalnym. Podobnie ma się rzecz z pismami o problematyce sensacyjno-kryminalnej („rewolwerowymi"). Choć żadne z nich nie przestało się ukazywać, to krąg ich czytelników systematycznie maleje; jedynie miesięcznik Detektyw utrzymuje się jeszcze w dolnej strefie listy rankingów ej (zasięg 1,4%), natomiast tygodniki Nowy Detektyw i Kobra lokują się w grupie pism „dalekiego zaplecza" (odpowiednio 0,4% i 0,3%). Zapotrzebowanie na treści sensacyjno-rozrywkowe zaspokajają natomiast od 1995 roku rosnące w siłę tygodniki „niemieckie" (z wyjątkiem rodzimego Twojego Imperium), reprezentujące typ „prasy tęczowej": stosunkowo taniej, kolorowej lub półkolorowej, boga­ to ilustrowanej, specjalizującej się w plotkach z wyższych sfer i roztaczaniu mirażów innego, „lepszego" życia (ale prowadzącej równocześnie obszerne rubryki poradnicze, cza­ sem także rozbudowany dział rozrywek umysłowych). Najstarszy z nich, Życie na Gorąco już w pół roku po debiucie zajmował wysokie miejsce siódme, rozdzielając okupujące czołowe pozycje na liście rankingowej pisma kobiece, a w listopadzie 1996 roku stał sit tytułem „nr 3", wyprzedzając nawet Tinę. Inne, młodsze tytuły również zostały dostrzeżone przez czytelników, choć ich powodzenie rynkowe było znacznie skromniejsze. Tygodnik Na Ż)'wo, po trzech miesiącach od debiutu mieścił się pod koniec drugiej dziesiątki (zasięg 2,8%), w półtora roku później zaś, już jako dwutygodnik, zajmuje miejsce 21. (2,0%). Lepiej potoczyła się kariera najmłodszego z tej trójki tygodnika Chwila dla Ciebie: rok temu siedemnasty na liście (3,2%) jeszcze się umocnił (3,6% w listopadzie 1996, co daje miejsce 14.). Tygodniki Halo oraz Twoje Imperium, debiutujące po wakacjach '95, trafiły od razu do trzeciej dziesiątki, a w rok później widać, że pozycję tę utrzymały, a w 1996 roku zdobył ją także (czwarta dziesiątka) dwutygodnik Z Życia Wzięte. W grupie podprogowej (poniżej 1% zasięgu) pojawił się ponadto miesięcznik Cienie i Blaski. Sukcesy tych pięciu nowych tytu­ łów (szybki awans trzech najmłodszych, a utrwalenie pozycji przez nieco starsze tytuły) pokazują, że umiejętnie wpisały się one w lukę na rynku, a przynajmniej potrafiły tego typu potrzeby czytelników wykreować. Po latach zastoju, w roku 1995 prasa motoryzacyjna zyskała szerszy odbiór społeczny. Wiosną Motor awansował na koniec drugiej dziesiątki, w czterdziestce zaś już w kwartał po wejściu na rynek, pojawił się, tygodnik Auto Świat. Od tego czasu Auto Świat awansował na początek trzeciej dziesiątki, zyskując (dwukrotnie, w grudniu '95 i listopadzie '96) uznanie 1,8% ogółu badanych. Natomiast tygodnik Motor od roku traci pozycję, spadając do grupy podprogo­ wej. Również inne czasopisma motoryzacyjne zadomowiły się nieco szerzej (zasięgi w granicach 0,3-0,5%) w świadomości czytelników: są to tygodniki Auto Bit, Auto Bazar, Moto Express oraz miesięczniki Auto Moto, AMS — Auto-Molor-Sport, Auto-Technika Motoryzacyjna, Auto Sukces, Auto International, Wiosną 1995 roku na liście rankingowej wyraźnie awansowały dwa inne tytuły: prze­ kształcony z miesięcznika w dwutygodnik Twój Weekend (przyrost z 1,1% do 2,0%) oraz miesięcznik Playboy (z 1,1% do 1,7%), co lokowało je w trzeciej dziesiątce. A ponieważ i Cats umocnił nieco swą pozycję w grupie tytułów zaplecza (z 0,6% do 0,8%), traktówaliśni) to jako symptom wzrostu zainteresowania w prasie problematyką erotyczną. W półtora roku później można powiedzieć, że zainteresowanie to nieco opadło; być może hałaśliwa kampania antypornograficzna nie zachęca czytelników do chwalenia się lekturą tych pism przed ankieterami. Grupa tygodników — przewodników repertuarowych (głównie telewizyjnych) do wiosny 1995 roku umacniała swą pozycje. Tele Tydzień, mimo ścisku w czołówce, utrzymywał do wiosny 1995 roku miejsce w piei"wszej dziesiątce, do czterdziestki wszedł błyskawicznie nowy tygodnik Tek Świat oraz powróciło To & Owo. Jesienią 1995 roku obserwowaliśmy pewne załamanie w tej grupie pięciu liczących się na rynku tytułów. Pod koniec 1996 roku widać, że był to kryzys przejściowy: trzy (w tym dwa specjalistyczne: Antena, To & Owo oraz w pełni kolorowy Tele Świat) z czterech zdegradowanych tygodników powróciły na listę rankingową, Tele Tydzień zaś otwiera drugą dziesiątkę, choć stracił część daw nych czytelników. Być może rosnąca konkuren­ cja (Program TV, Telerama, Kurier TV, Imperium TV), przegrupowania i koncentracja na tynku weekendowych dodatków do prasy codziennej) odebrała półkolorowemu Tele Tygodniowi oraz mezbyt się wyróżniającemu na tle innych Super TV część dawnych odbiorców, co się odbiło szczególnie na pozycji tego ostatniego (spadek do grupy dalekiego zaplecza — a w 1997 roku — fuzja z Tek Światem). Ożywienie czytelnictwa czasopism obserwowane w 1995 roku objęło też, jak pamiętamy, grupę szeroko rozumianych tygodników opinii, choć zmiany zachodziły w różnych kierun­ kach i proces ten trwa nadal. Pod koniec 1995, być może w związku z wydarzeniami politycznymi w kraju, powróciły do ścisłej czołówki i zyskały nowych czytelników dwa poważne tygodniki: Wprost na miejsce szóste (a w listopadzie '96 — nawet piąte: 8,1 %), a odmłodzona (jako kolorowy magazyn) Polityka — na miejsce dziesiąte (w rok później — dziewiąte: 6,6%). Deklaracje zasięgu odbioru tych dwóch tytułów - na tle kilku innych magazynów z czołówki i wysokości nakładów — są, jak się wydaje, nieco zawyżone, ale świadczą o prestiżowej funkcji lektury tych tygodników. Tygodnik Nie utrzymał swoją (12.) pozycję w rankingu, choć uszczuplony (spadek z 5,7% do 5,1% w ostatnim roku) został krąg jego czytelników. Również sensacyjny w formule tygodnik przeglądowy Angora, w okresie półtora roku, kiedy znalazł się w czterdziestce, systematycznie umacniał pozycję, a ostatnio awansował do drugiej dziesiątki (miejsce 17., zasięg 2,2%). Powiększyły wpływy obydwa tygodniki katolickie, Gość Niedzielny (1,7 %) oraz Niedziela (2,2%), wyrażające na swoich łamach opcje prawicowe. Bardzo stabilny krąg czytelników ma świecka prawicowa Gazeta Polska (0,7%). Natomiast „centrowo-unijny" Tygodnik Po­ wszechny od kilku lat lokuje się w naszych badaniach na pograniczu grupy „podprogowej" 1 grupy „dalekiego zaplecza" (ostatnio — w tej drugiej — 0,3%). Spośród tygodników o orientacji prawicowej warto odnotować dość stabilny, choć niezbyt wielki krąg odbiorców liberalnego Najwyższego Czasu (po 0,2-0,3% w ostatnich sześciu pomiarach). W żadnej z tych grup nie mieści się już Tygodnik Solidarność (niespełna 0,1% zasięgu). Z czterdziestki ubyła także Gazeta Prawna, z grupy podprogowej zaś — Prawo i Zycie. Tak więc komentarz dotyczący tej grupy tytułów napisany rok temu można w zasadzie pozostawić bez zmian. Wśród pism opiniotwórczych stosunkowo silną pozycję zachowują nadal przede wszystkim tygodniki poważne, laickie, o lewicowej przeszłości, choć od tej przeszłości się odcinające (Polityka, a zwłaszcza Wprost), ostatnio skurczyły się nieco wpływy jawnie lewicowego i antyklerykalnego, satyrycznego i sensacyjnego (bulwaro- We8°) tygodnika Nie. Natomiast otwarcie — po wznowieniu — lewicowy Przegląd Tygodnio­ wy ma skromną, choć — jak się wydaje — rosnącą liczbę czytelników (0,2-0,3%), Prasa prawicowa (nominalnie, abstrahując od poglądów na gospodarkę) ma generalnie znacznie niniejsze wpływy, ale ustabilizów any krąg odbiorców, zarówno gdy idzie o pisma związane 2 Kościołem katolickim (Słowo-Dziennik Katolicki, Gość Niedzielny, Niedziela), juk też świec­ kie (Gazeta Polska — Piotra Wierzbickiego, Najwyższy Czas — Janusza Korwin-Mikkego). Prasa „unijna" to dziś — jak od początku dekady — głównie bardzo wpływowa Gazeta Wyborcza. Natomiast okres rządów Waldemara Pawlaka nie przyniósł w zasadzie poszerze­ nia wpływów prasy ludowej (poza krótkotrwałym i tylko minimalnym wzrostem zasięgu Zielonego Szlatidaru) i stan ten trwa nadal; od kilku łat sygnalizowaliśmy spadek czytelnic­ za prasy dla mieszkańców wsi i nic się nie zmieniło na lepsze (co gorsza, ubyła Gromada- Rolnik Polski, a rywalka — Gazeta Rolnicza prawie nie pozyskała jej czytelników). O codziennej prasie ekonomicznej (czy ekonomiczno-prawnej) pisaliśmy wcześniej, zwracając uwagę na brak wzrostu zainteresowania nią przez publiczność prasową. W kategorii czasopism sytuacja jest bardziej zróżnicowana; po dwóch latach wchodzenia na rynek (i różnych akcjach promocyjnych), w świadomości odbiorców zaistniał szerzej, choć też nie na długo, tygodnik Cash (od roku na poziomie 0,3%), który zresztą w kilka tygodni po badaniach przestał sie ukazywać. Dość niestabilna jest sytuacja Życia Gospodar­ czego oraz Nowego Życia Gospodarczego (w grupie "dalekiego zaplecza"). Spośród innych konkurentów nie umacnia się Gazeta Bankowa (spadek z 0,5% w 1994 roku do 0,2% w latach 1995-1996). Pewną rewelacją na liście rankingowej była debiutująca w początkach 1995 roku Gazeta Prawna' (1,0% w 1995). Podobnie Prawo i Życie, w latach 1993-1995 roku mające stabilny, choć nie imponujący krąg czytelników (0,6 -0,8%), ostatnio (1996) odnoto­ wało lekki ich odpływ (0,4%). Zapewne potrzeby czytelników dotyczące aktualnej, atra­ kcyjnie ujętej problematyki prawno-gospodarczej zaspokajają w znacznej mierze poważne dzienniki (Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza) i tygodniki opinii (Wprost, Polityka), a także liczne broszury poradnicze i liczna rodzina pism INFOR-u**. Jednakże brak wpływowego tygodnika ekonomicznego w 1996 roku był bardzo w idoczny. Być może sytuacja zmieni się w roku 1997, w związku z nowymi inicjatywami wydawniczymi: pojawiły się gazety ekono­ miczne Puls Biznesu, Twój Biznes, Dziennik Prawa i Gospodarki (na miejsce Casha, Gazety Bankowej, Nowej Europy oraz Gazety Prawnej). Grupa magazynów treści ogólnej zaczyna się bardziej liczyć na rynku, niż działo się to w kilku ostatnich latach, choć wiąże się to z przegrupowaniem sił: tytuły starsze bądź już uznane od początku dekady nie poprawiły pozycji, natomiast bardziej dostrzegalny jest szturm najnowszej oferty. Z perspektywy końca 1996 roku widać, że wcześniejsza gruntow­ na zmiana szaty graficznej i praca nad nową formułą Przekroju zahamowały dalszą degra­ dację pisma (0,8%), jednakże nie jest to zapewne pozycja satysfakcjonująca wydawców. Podobnie miesięcznik Sukces jeszcze utrzymuje się na liście rankingowej (1,0%), natomiast Panorama spadła już wcześniej do grupy pism dalekiego zaplecza. Symbolem powodzenia nowej oferty może natomiast być debiutujący w jesieni 1995 roku miesięcznik Focus: po kilkunastu miesiącach trafił na listę, zajmując miejsce na początku piątej dziesiątki (podob­ nie jak Sukces). Nieco starszy od niego, polskojęzyczny miesięcznik Przeglad-Reader's Di- gest, mimo aktywnej reklamy i kampanii wysyłkowej, pozyskał trochę czytelników (0,7%), ale znacznie mniej, niż należało oczekiwać (co ma zapewne także związek z jego wysoką ceną, zbliżoną do ceny luksusowych magazynów typu Twój Styl). Polska młodzież, która nie miała nigdy okazji zetknąć się z dawną prasą młodzieżową, przyjęła chętnie za swoje kalki niemieckich magazynów dla nastolatków już we wczesnych latach 90. Od roku 1995, kiedy umocnił się dwutygodnik Bravo Girl, krąg czytelników Brava (ukazującego się po polsku od 1991 roku) dość systematycznie się kurczył (spadek z 5,8 % w 1994, co dawało wówczas dziewiątą pozycję w rankingu czasopism, do 3,8%, tj. na pozycję trzynastą pod koniec 1996). Jeszcze bardziej zorientowany na problematykę muzyki rocko­ wej miesięcznik Popcorn ma od lat dość stabilną, choć z lekka malejącą liczbę odbiorców i mieści się pod koniec trzeciej dziesiątki popularnych tytułów. W czterdziestce znajdujemy w sumie dwa pisma adresowane do nastolatków obojga płci (Bravo, Popcorn) oraz — o czym pisaliśmy wcześniej — dwa magazyny dla dziewcząt (Dziewczyna, Bravo Girl). Za młodzieżowy, choć niekoniecznie dla nastolatków, uchodzi też stary, mający obecnie zachodniego właściciela dwutygodnik Filipinka oraz jedyny rodzimy miesięcznik czytany zresztą wielopokoleniowo — Jestem, który z kolei od kilku lat traci wpływy. Debiutujący w jesieni '95 magazyn młodzieżowy Luz (wydawany przez TVP) dość powoli przyjmuje się na rynku (0,3%). Dodajmy, że młodzie­ żową publiczność mają polskie magazyny rockowe, spośród których Tylko Rock ma od kilku lat ustabilizowany, a nawet lekko rosnący krąg odbiorców (0,7 % w listopadzie '96), inne zaś, jak Metal Hammer — znacznie mniejszy (0,2-0,3%). Zwracamy ponadto uwagę, że nasze badania, ze względu na strukturę próby (powyżej 13. roku życia) nie pozwalają na uchwycenie recepcji licznej rodziny pism dziecięcych i wczesnomłodzieżowych. W 1996 roku dość wyraźnie na liście rankingowej zaznaczyły swoją obecność magazyny popularnonaukowe. Miesięcznik Wiedza i Życie (1,3%) oraz nowy dwutygodnik Świat Wie-

8 Zob. wywiad z prezesem Wydawnictwa Infor Ryszardem Pieńkowskim. Press 1997 nr 4, s. 28-30. dzy (1>2) mieszczą się w "czterdziestce", Świat Nauki zaś utrzymuje się w grupie podprogo- wej(0,5%). Zwiększone zainteresowanie ofertą kinową od kilku lat zaowocowało też wzrostem popularności czasopism takich, jak miesięcznik Film (wzrost z 0,9 do 1,4%) oraz Cinema (0,4%)- Został też dostrzeżony magazyn Machina (0,5), zajmujący się całym sektorem kultury masowej (popkultury). Wzbogaca się oferta prasy komputerowej (zarówno w wersji fachowej, jak i w grupie pism poświęconych grom komputerowym) i jej rosnąca recepcja. Od przeszło roku czołów­ kę (na poziomie 0,2-0,3%, co oznacza 30-45 tys. odbiorców każdego tytułu) tworzą tu: dwutygodnik PC Kurier oraz miesięczniki: Chip, Enter, Bajtek i PC World Komputer. Rodzina tytułów kulinarnych jest reprezentowana w 1995 roku przez stosunkowo po­ czytne Moje Gotowanie i Kuchnie (po 0,3%). W zasadzie stabilny od lat jest krąg odbiorców miesięczników dotyczących wyposażenia domu: Cztery Kąty (ostatnio 1,2%) oraz Moje Mieszkanie. Umocniły pozycję pisma fachowe, takie jak Murator. Miesięczniki dla działkow i- czów: Działkowiec i Mój Piękny Ogród (dawny Poradnik Działkowca) notują wahania sezono­ we (częściej czytane na wiosnę niż u progu zimy). Po roku 1993 obserwujemy spadek popularności Burdy, choć w 1996 roku odnotowaliśmy minimalny wzrost jej popularności.

Uwagi końcowe

Opisywane w połowie 1995 roku wręcz rewolucyjne zmiany w ofercie i odbiorze prasy burzyły potoczne wyobrażenia o chłonności rynku prasowego i otwartości polskiego czytel­ nika na przyjęcie nowości. Umiejętna kampania promocyjna i wytworzenie atmosfery „mody" na nowe tytuły sprawiły, że w ciągu niespełna trzech kwartałów publiczność zaakceptowała więcej nowych wysokonakładowych tytułów, niż kiedykolwiek przedtem, a równocześnie - w tej fazie — nie było przykładów spektakularnych upadków ani też zbyt wielu przykładów degradacji. Ten okres jednak, jak się wydaje, należy już do przeszłości. Od końca 1995 roku postępuje bowiem spadek czytelnictwa prasy, odpływ przede wszy­ stkim czytelników tzw. dorywczych, a koncentracja stałych odbiorców wokół mniejszej liczby wybranych tytułów. Ofiarą tej częściowej selekcji znacznie częściej pada prasa co­ dzienna, w szczególności regionalna i lokalna niż czasopisma en bloc. W tych ostatnich natomiast następuje wymiana tytułów. Do łask powraca wiele tytułów dłużej ukazujących się na rynku (choć oczywiście całkowicie odmienionych pod każdym względem), stygnie zaś zachwyt publiczności prasowej w stosunku do wielu pism niedawno wprowadzonych na rynek, zwłaszcza „niemieckich" pism kobiecych. Grupa pism „tęczowych" nadal ma pozy­ cję niezachwianą, ale w sumie nie jest to segment rynku zbyt wielki (obejmuje mniej niż 15% publiczności prasowej), pozyskując czytelników (raczej czytelniczki) o dość określo­ nych rysach demospołecznych. Jeśli wiec półtora roku temu głosiliśmy przekornie tezę, że Niemcy (tzn. wydawcy niemieccy) ratują czytelnictwo prasy w Polsce, ale czytelnictwo tych tytułów staje się coraz bardziej „oglądactwem", to u progu 1997 roku widać wyraźniej, że i oglądactwo może być selektywne, a nierzadko też nużące. Charakterystyczne, że ceny wielu »niemieckich" tygodników kobiecych nie są już tak szokująco niskie w porównaniu np. z pismami klasy Przyjaciółki (dla porównania: w styczniu 1997 Przyjaciółka kosztowała 1,10 rf, Pani Domu zaś — 0,95 zł). Zapewne stosunkowo niewielkie różnice ceny detalicznej spowodują wzrost znaczenia jakości oferty, zawartości rywalizujących pism. Wszystkie symptomy, których opisowi poświęcono wyżej nieco miejsca, wskazują, iż czwarta faza transformacji polskich mediów dobiegła już końca. Trudno przewidzieć ruchy potentatów rynkowych, ale należałoby się spodziewać dalszego wyklarowania układu sił, Wykrystalizowania się w każdej grupie typologicznej 1-2 tytułów silnych i stopniowe wypy­ chanie z rynku tytułów słabszych. Ofiarą nie muszą padać, jak się wydaje, tytuły rodzime, ale solidne zaplecze kapitałowe jest dziś im niezbędne do przeżycia i kontrnatarcia. Ryszard Filas NOWE PRASOZNAWCZE wy i SpołecznyI'l 877-1879/ oraz dziennik Wy­ PRACE MONOGRAFICZNE stawa Krajowa Rolnicza i Przemysłowa /wrzesień 1877/ i Towarzysz Pilnych Dzieci /1876-1880/), w której dominowała troska o przyszłość polskiego czytelnictwa w kraju Omówienie „Prac monograficznych" w Zeszy­ oraz prezentacja odkrywczych rozwiązań pro­ tach Prasoznawczych 3-4/1996 (s. 180-182) wadzących do upowszechnienia czytelnictwa obejmowało tomy nr 181, 184 i 187 — wyda­ na wielką skalę. ne w 1995 r. Teraz omawiamy „Prace" wyda­ ne w okresie jubileuszu 50-lecia krakowskiej WSP, to jest w roku 1996. Cześć z nich ma KRAKÓW — LWÓW. Książki, czasopis­ wyraźny charakter bibliograficzny, jednakże ma i biblioteki XIX i XX wieku. Pod reda­ ze względu na fragmenty istotne dla history­ kcją Jerzego Jarowieckiego. Prace Mono­ ków prasy, celowe było ich włączenie do tego graficzne WSP w Krakowie nr 199. opracowania. Kraków 1996. S. 248.

Tytuł publikacji nie jest obcy czytelnikom Ze­ Maria Konopka: ADAM DOMINIK szytów Prasoznawczych. Jest on bowiem BARTOSZEWICZ (1838-1886) — reda­ wspólny dla cyklu konferencji naukowych ktor, księgarz i wydawca lwowski. Prace organizowanych co 3 lata przez Katedrę Bi­ monograficzne WSP w Krakowie nr 200. bliotekoznawstwa, które autor relacjonował w Kraków 1995 (faktycznie 1996). S. 231 + Zeszytach Prasoznawczych nr 3-4/1991 ora/. 25 foto. 3-4/1995. Tym razem książkę wypełnia 10 artykułów zamieszczonych w dziale „Biblio­ Z tytułu „Pracy" wynikać by mogło, że praso- teki i księgozbiory oraz ruch wydawniczy" znawca, albo ściślej historyk prasy, niewiele oraz w dziale „Czasopiśmiennictwo". Wię­ traci, nie zwracając uwagi na sygnalizowaną kszość dotyczy prasy lwowskiej od czasów po książkę. Tymczasem dziennikarskiej działal­ powstaniu styczniowym do współczesności. ności Bartoszewicza poświęciła autorka ponad 40 stron druku. A. D. Bartoszewicz — uczest­ nik powstania styczniowego, od 1864 r. w Pa­ Barbara Góra: REGIONALNE CZASO­ ryżu — z pracą drukarską zapoznał się na emi­ PISMA BIBLIOTEKARSKIE WYDA­ gracji. Tam też poznawał mechanizmy rynku WANE W POLSCE (1953-1985). Prace wydawniczo-księgarskiego. Obserwacja fran­ monograficzne WSP w Krakowie ni 210. cuskich rozwiązań i własne przemyślenia Kraków 1996. S. 141 + 2 tabl. owocowały działalnością publicystyczną, re­ dakcyjną i wydawniczą (ilustrowane czasopis­ Początkowych 18 stron swej książki autorka mo literackie Mrówka /1869-1871/, Towa­ poświęciła „mikrosyntezie dziejów pism bib­ rzysz /1870/ o profilu poradniczo-gospo- liotekarskich na świecie i w Polsce do polowy darskim, kwartalnik Bibliografia Polska lat 80. Pierwszy polski periodyk bibliograficz­ /1876/, Tydzień Literacki, Artystyczny, Nauko­ ny ukazał się w Warszawie w 1856 r., to jest gfedwie 22 lata później niż pierwsze tego ty­ XX wieku", którymi rozpoczęliśmy prezenta­ pu pismo w świecie (Paryż 1834). Polskie pis­ cję nowych prac prasoznawczych. Do autorów ma bibliograficzno-bibliologiczno-bibliote- tych należą: Jan B u j a k opisujący nieznany jgjslde wydawały tak osoby fizyczne (Ignacy (przez siebie odkryty za granicą) polski tygo­ Bukowski, Władysław Wisłocki) jak i praw­ dnik Diablica wydawany w 1888 roku w ne (Towarzystwo Biblioteki Publicznej w Czerniowcach na Bukowinie; Ewa Wójcik Warszawie, Towarzystwo Miłośników Książ­ prezentująca zarys problematyki dotyczącej ki W Krakowie, Zakład Naukowy im. Ossoliń­ 750 kalendarzy wydanych w międzywojennej skich we Lwowie itp.). Polsce (z czego 55% tytułów ukazało się zale­ ' Po 1945 roku zaistniała w Polsce nowa dwie jeden raz); Alfred Toczek chara­ struktura pism poświeconych książce i biblio­ kteryzujący źródła archiwalne dotyczące kra­ tece; ich edycją zajmowały się trzy grupy wy­ kowskiego dziennika PPS Naprzód w latach dawców: 1) Biblioteka Narodowa, biblioteki 1919-1939 — oraz Krzysztof Woźniako­ PAN oraz wydawnictwa szkół wyższych, 2) wski, który swą uwagę kieruje na „Gadzino­ Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, 3) wy miesięcznik Kolejowiec (1943-1944) i je­ wojewódzkie i miejskie biblioteki publiczne go publikacje literackie". (WiMBP). Dwa następne teksty stanowią zwięzłe Tym ostatnim poświęcona jest książka, w monografie czasopism mających istotny której omówiono dzieje i zawartość 16 regio­ wpływ na kształtowanie więzi społecznych. nalnych czasopism bibliotekarskich. Osiem Adam Bando zajmuje się kwartalnikiem spośród nich ukazywało się w latach 1956- pedagogicznym Zrąb (1930-1936) wydawa­ -1983, pozostałe osiem ukazuje się nadal. nym przez elitarną grupę nauczycieli-piłsud- Porównania tych pism uwzględniają kry­ ezyków, który propagował koncepcję wycho­ teria częstotliwości, formatu, nakładu, objęto­ wania obywatelsko-państwowego, będącego ści, techniki powielania, ilustracyjności, autor­ odwrotem od wcześniejszego „endeckiego" stwa tekstów i obszerną problematykę programu wychowania narodowego. Nato­ zawartości. miast Marek G 1 o g i e r, z. okazji stulecia Tytułowy zakres chronologiczny pracy periodyku (1895-1995), prezentuje Lud — or­ wiąże się z datą zakończenia badań będących gan Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. przedmiotem rozprawy doktorskiej, której wy­ Pismo, liczące łącznie 33 tysiące stron, ukazy­ niki ukazały się w druku dopiero 10 lat wało się z niewielkimi przerwami w dobie Ga­ później. licji autonomicznej, w XX-lcciu międzywo­ jennym, w Polsce Ludowej oraz nadal wydawane jest w III Rzeczypospolitej. PRACE BIBLIOTEKOZNAWCZE VIII. Blok tekstów „czasopiśmienniczych" za­ Pod redakcją Jerzego Jarowieckiego. Rocz­ myka artykuł Jerzego Jarowieckiego nik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Kra­ „Czasopisma pedagogiczne w Polsce. Zarys kowie, z. 178. Kraków 1996. S. 215. problematyki", w którym autor ukazał ewo­ lucję periodyków nauczycielskich dokonu­ Siedem wcześniejszych tomów „Prac Bib- jącą się w latach 1815-1990, łącznic ze liotekoznawczych" wydano w latach 1982- zróżnicowaniem grup wydawców tych 1993. „Prace" będące wydawnictwem seryj­ pism — poczynając od resortu oświaty, nym Katedry Bibliotekoznawstwa i Informacji poprzez Związek Nauczycielstwa Polskie­ Naukowej, zamieszczają głównie artykuły go, szkoły wyższe, ośrodki metodyczne, bibliologów i prasoznawców związanych z placówki pracy pozaszkolnej, aż po orga­ krakowską WSP. Łącznie w pierwszym 10-le- nizacje społeczne. ^ edycji ukazały się 104 artykuły zajmujące Zainteresowani nabyciem tomu VIII 2200 stron druku, z czego trzecią część zajmu­ oraz IX (w druku) mogą kierować korespon­ je opracowania z zakresu dziejów prasy. dencję po najnowszym, po raz trzeci zmie­ Tom najnowszy przynosi kolejnych 13 ar­ nionym w ostatnim pięcioleciu, adresem re­ tykułów, w tym 7 o charakterze ściśle praso- dakcji: Katedra Bibliotekoznawstwa WSP, soawczym. 4 autorów kontynuuje problema­ ul. Podchorążych 2, 30-084 Kraków (teł. tykę sygnalizowaną już w tomie „Kraków — 23-76-96). Lwów. Książki, czasopisma i biblioteki XIX i Marek Glogier (zamazuje to nieco przejrzystość opracowa- PRASA KIELECKA nia). Indeks tytułów pozwala dopiero odnaleźć właściwe pismo. Podstawą szeregowania stały się — jak w tomie pierwszym — nie tylko rok ' Mieczysław Adamczyk, Jolanta D z i e- wydania, ale i daty miesięczne w danym roku niakowska: PRASA KIELECCZY­ Autorzy odnotowali, iż w Kieleckiem uka­ ZNY W LATACH 1811-1989. Biblio­ zywało się 236 tytułów prasowych i 355 jed­ grafia, t. 2: 1945-1989. Wszechnica Świę­ nodniówek. W bibliografii uwzględniono tokrzyska w Kielcach Ludowego Towa­ wszystkie zachowane tytuły pism oraz te, któ­ rzystwa Naukowo-Kulturalnego w War­ rych istnienie — w braku konkretnych egzem­ szawie, Kielce 1996. S. 167 [1]. plarzy — potwierdzają inne bibliografie. Noty bibliograficzne poszczególnych tytułów opraco­ W 1995 roku ukazał się pierwszy tom biblio­ wano z autopsji. Autorzy wymieniają we wstępie grafii, podobnie zatytułowany, obejmujący re­ liczne zbiory publiczne, takie jak Biblioteka Ja­ jestr gazet i czasopism różnej proweniencji, giellońska, Biblioteka Narodowa, wojewódzkie wydawanych w latach 1811-1845. Z dużą biblioteki publiczne w Kielcach i Radomiu, bib­ aprobatą powitano ten tom, gdyż tego rodzaju lioteki szkół wyższych i seminariów duchow­ źródła informacji znacznie ułatwiają penetra­ nych w Kielcach, Radomiu i Sandomierzu. Na­ cję naukową w wielu dziedzinach życia polity­ tomiast część informacji o pismach niezależnych cznego i społeczno-kulturalnego, szczególnie i konspiracji politycznych zaczerpnięto z takich historykom prasy1. bibliografii, jak Józefy Kamieńskiej [Władysła­ Drugi tom „Prasy Kielecczyzny w latach wa Chojnackiego i Wojciecha Chojnackiego]: 1811-1989" odnotowuje dzienniki i czasopis­ „Bibliografia publikacji podziemnych w Polsce. ma, ich mutacje oraz dodatki specjalne i jed­ T. 1, 13 XII 1981 — VI 1986" (Paryż 1988), nodniówki, ukazujące się w latach 1945- Wojciecha Chojnackiego, Marka Jastrzębskiego: 1989, z tym że nie zarejestrowano już pism, „Bibliografia publikacji podziemnych w Polsce. które założono w 1989 r. Autorzy zapowiadają T. 1: 111986 — 31 XIII 1987" (Warszawa 1993), ich ujęcie w kolejnym tomie bibliografii, reje­ a także Władysława Chojnackiego: „Bibliografia strującym prasę Kielecczyzny Trzeciej Rze­ polskich publikacji podziemnych wydawanych czypospolitej. Publikacja notuje prasę konspi­ pod rządami komunistycznyiTii w latach 1939- racji politycznej z lat 1945-1948 oraz prasę -1941 i 1944-1953" (Warszawa 1996). drugiego obiegu, wydawaną poza zasięgiem Z uznaniem należy odnieść się do żmud­ cenzury (nazywają prasą alternatywną). War­ nej pracy autorów bibliografii, którzy zgroma­ to zauważyć, że pierwsze zachowane numery dzili ogromny materiał informacyjny, perfe­ tej prasy pochodzą z roku 1978. Autorzy kcyjnie go uporządkowali, a następnie oświadczają, że dokumentacja pism konspira­ poprawnie, zgodnie z obowiązującymi nonna- cyjnych i alternatywnych (drugiego obiegu) mi, skonstruowali opisy bibliograficzne (tytuł nie jest kompletna. Zapewne część tytułów za­ i podtytuł pisma, wydawca, redaktor naczelny ginęła lub uległa zniszczeniu w czasie rewizji i lub odpowiedzialny, numer rocznika pier­ konfiskat dokonywanych przez organa bezpie­ wszego i ostatniego oraz daty ukazania się nu­ czeństwa publicznego tamtych czasów. meru pierwszego i ostatniego, w przypadku Bibliografia składa się z dwóch zasadni­ prasy drugiego obiegu: daty pierwszego i czych części. Pierwsza obejmuje dzienniki i ostatniego numeru, miejsca wydania i edycji czasopisma, natomiast druga — okoliczno­ pisma, miejsca druku i nazwa drukarni, fonnat ściowe jednodniówki. Podobnie jak w pier­ pisma). Opisy uzupełniono adnotacjami za­ wszym tomie, zastosowano układ problemo­ wierającymi następujące elementy: częstotli­ wy według przynależności polityczno-orga- wość, nakład jednorazowy, technikę (np. ręko­ nizacyjnej danego periodyku i wydawców, w pis, maszynopis, powielony, druk), członków którego obrębie zachowano chronologiczny redakcji, współpracowników, zaznaczono tez porządek wydawanej prasy, a nie alfabetyczny zmiany elementów wymienionych w opisie. W bibliografii zastosowano numeracje ciągłą, osobną dla wydawnictw periodycz­

Zob. recenzję J. Jarowiecki: Zeszyty Prasoznawcze nych, osobną dla jednodniówek. W przypadki' 1995, nr 3-4, s. 163-166. kontynuacji pism i ich mutacji oraz dodatków w0fOwadzono zapis wzorowany na Uniwer­ Układ wspomniany wskazuje na ogromną salnej Klasyfikacji Dziesiętnej. Wątpliwy wy- różnorodność prasy kieleckiej, jej bogactwo. dtje się jednak zabieg traktowania niektórych Autorzy odnotowali aż 53 miejscowości, w odnotowanych tytułów jako „ciągu prasowe­ których ukazywała się prasa kielecka (kilka go", stąd nieobejmowania ich oddzielną nu- miejscowości znajduje się poza obszarem Kie­ me»cją. Tak jest np. z Gazetą Kieleckcj. (poz. lecczyzny w sytuacji, gdy pisma wymieniały 3), która się ukazywała od 20 lutego 1945 r., wydawców współpracujących). Najwięcej ty­ mając własną numerację. Autorzy zaznaczają, że tułów ukazywało się w Kielcach (176), Rado­ nastąpiła zmiana tytułu od marca 1945 r. na miu (68), Sandomierzu (14), Skarżysku-Ka­ Dgennik Kielecki, którego pierwszy numer ukamienne­ j (17). jał się 4 marca 1945 r., a ostatni 15 maja tegoż Wśród wydawców jednodniówek wystę­ joku; nie tylko zmienił on tytuł, ale ma własną puje duże zróżnicowanie. Najwięcej, bo aż numerację bez oznaczenia ciągłości rocznika, 235 wydały rady narodowe. Front Jedności jat też inny redaktor, mamy więc do czynienia z Narodu i PZPR, zakłady i organizacje branżo­ odrębną jednostką bibliograficzną. Podobna sy­ we firmowały 63 tytuły, organizacje paramili­ tuacja występuje w przypadku Biuletynu Infor- tarne — 5, szkoły — 15, studenci — 3, organi­ macyjnego Komitetu Miejskiego PPR w Rado­zacje młodzieżowe — 22. Dyskusyjne wydaje miu o datach granicznych 5 lutego — 5 kwietnia się zaliczenie Młodzież i Książki do jednodnió­ 1945 r. Autorzy za jego kontynuację uznają Głos wek; mamy tu do czynienia z wydawnictwem Senń Radomskiej, którego pierwszy numer periodycznym o nieokreślonej częstotliwości, ukazał się 6 kwietnia 1945 r.; też był inny o funkcji rocznika; wskazują na to daty: 1957, redaktor, pozostał tylko ten sam wydawca. 1959,1960, 1961. Autorzy zastosowali układ problemowy, Bibliografię poprzedza krótki wstęp, w wydzielając prasę ogómoinlbrmacyjną (9 ty­ którym ukazano źródła wykorzystane w pra­ tułów, ale przy Słowie Ludu odnotowano 12 cy. Zaopatrzona została w dobrze sporzą­ dodatków i 46 wkładek przedwyborczych i dzone indeksy (indeks alfabetyczny tytułów przedzjazdowych), prasę partii politycznych czasopism, indeks miejscowości, indeks na­ (PPR - 14, PPS — 2, PZPR — 5, PSL — 1, zwisk). SD — 1), czaspisma społeczno-kulturalne Całość bibliografii traktować należy z du­ (15), periodyki naukowe (14), czasopisma re­ żym uznaniem, ale obowiązek recenzenta ligijne (7), pisma samorządowe (4), pisma za­ sprowadza się też do wyrażenia pewnych wąt­ kładowe i branżowe (37), czasopisma mło­ pliwości, które mogą wynikać z niepełnej jego dzieżowe (szkolne — 12, studenckie — 1, wiedzy o przedmiocie pracy. Odnoszą się one organizacji młodzieżowych — 2), czasopi­ do kompletności tytułów zarejestrowanych śmiennictwo specjalne (oświatowo-metodycz- przez autorów bibliografii. Wspominają oni o ne — 6, bibliotekarkie — l, turystyczno-kra- ewentualnych lukach w odniesieniu do prasy joznawcze — 3, spółdzielcze — 2, sportowe konspiracji politycznej czy też drugiego obie­ — 2, filatelistyczne — 1, inne — 1), pisma gu. Czy tylko? urzędowe (2), prasa konspiracyjna (18), prasa W grupie czasopism harcerskich zabrakło alternatywna (88). Szkoda, że nic zadbali o mi periodyków: Nasze Pismo Sandomierskiej ujednolicenie nazw (pojęć): występuje „pra­ Drużyny Harcerskiej, którego pierwszy numer sa > „periodyk", „czasopismo", „pismo", ukazał się w maju 1985 r.; Warta. Biuletyn .czasopiśmiennictwo". Autorzy operują okre­ Informacyjny Komendy Hufca ZHR w Stalo­ śleniem „prasa oświatowo-metodyczna", nie wej Woli, który zaczął się ukazywać w 1989 1, 7 y stępującym w typologii czasopism pedago­ r., a także dwu jednodniówek: Zgrzyt. Pismo 2 gicznych, którą już opracowano . XIV Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej Kielce 87 — w lipcu ukazało się 6 numerów; 2 Uśmiech. Jednodniówka ekipy gorzowskiej na ror. tn.in. Czasopiśmiennictwo pedagogiczne w Polsce VI Harcerski Festiwal Kultury Młodzieży lodowej, pod red. Franciszka Filipowicz, a. Warszawa Szkolnej. Kielce 79. Wśród pism młodzieżo­ ™l! J. J a r o w i e c k i: Powstanie i rozwój czasopism Jj^gogicznych w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na wych nie odnotowano kwartalnika Lokomoty­ «fr»dycji. Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 1985, z. I, s. wa bez nóg, który od listopada 1988 wydawa­ 1-110; tenże: Czasopisma pedagogiczne w Polsce, (w:) ny był w Kielcach przez Federację Anar­ "^yklopedia pedagogiczna, pod red. Wojciecha Pomykały. chistyczną w nakładzie 500 egz. w«sz»wa 1993, s. 76-88. W grupie periodyków religijnych warto Przyjaciół Ponidzia od 1989 r. Nie należało też było odnotować Consignatio Cień Reperebilis zapomnieć o Głosie Chemara, który ukazywał in Dioecesis Kielcensis, wydawany przez Ku­ się w latach 1986-1994(7) jako periodyk Za- rię Diecezjalną od 1922, który od 1946 r. kładów Urządzeń Chemicznych i Armatury nosi tytuł Katalog Duchowieństwa i Parafii Przemysłowej „Chem" (red. Barbara Orlicz) Diecezji Kieleckiej; ukazywał się nieregu­ Niepokoi mnie jeszcze sprawa Tygodniku larnie: 1945, 1958, 1964, 1969, 1985. Moż­ Katolickiego wydawanego przez PAX, odno­ na go było potraktować na tej samej zasa­ towanego w poz. 3 pt. Nowy Nurt: tygodnik dzie, co Rocznik Świętokrzyski, który społeczno-kulturalny katolików / zaznacze­ również ukazywał się nieregularnie: 1962, niem, iż nr 1 pierwszego rocznika ukazał się w 1971/72, 1974, 1976/80, 1980/85 czy też Biu­ 1958 r. — gdzie? Początkowo periodyk ten letyn Biblioteki Głównej Kielecko-Radomskiej ukazywał się od 1956 r. jako Tygodnik Katoli­ WSI..., którego nr 1 ukazał się w 1969 r. na nr cki, od nr 11 w 1957 zmienił tytuł na Tygodnik 2 dopiero w 1975 r. Społeczno-Kulturalny Katolików, od 1958 na Autorzy, odnotowując Kielecki Przegląd Nowy Nurt... W innych przypadkach autorzy Diecezjalny, jako datę jego wznowienia po II zmianę tytułów oznaczają, tu nic! Czy rzeczy­ wojnie światowej wymieniają „kwiecień wiście to jest pismo kieleckie? W stopce odno­ 1945". Pojawia się tu wątpliwość, bowiem w towano: Rzeszów — Białystok — Kielce - „Bibliografii czasopism katolickich..." jako Lublin. rok wznowienia wymienia się „1946"^. Jak Uwagi te mogą ewentualnie posłużyć au­ było w rzeczywistości? Podobne pytanie jawi torom do uzupełnienia zawartych w 111 tomie się w odniesieniu do Studiów Sandomierskich. planowanej bibliografii lak bardzo przydatnej Autorzy odnotowali lata ukazywania się nie tylko dla potrzeb badawczych. Trud auto­ 1980-1982, tymczasem ukazał się jeszcze t. 4 rów i ich kompetencje zasługują na pełne uz­ za 1983/84 (wyd. w 1988) oraz t. 5 za rok nanie. 1985/89 (wydany w 1989). Jerzy Jarowiecki W grupie czasopism naukowych nie odna­ lazłem Kieleckich Studiów Biologicznych (Rl: 1984), Kieleckich Studiów Pedagogicznych i Psychologicznych (1986, 1987), które są rocz­ nikami. Brakuje mi też informacji, iż Rocznik Świętokrzyski ukazuje się w dwóch seriach A: Nauki Humanistyczne; B. Nauki Przyrodni­ KRAJOWE CZASOPISMA cze. Zaniepokoiło mnie pominięcie interesują­ KULTURALNE cego periodyku Zeszyty Naukowe Muzeum Wsi Radomskiej (red. Stefan Rosiński), pier­ wszy ukazał się w 1986 r. Może w tym dziale Olga K. S z o t k o w s k a, Paweł Bravo, byłoby też miejsce dla kwartalnika Łowiec Świę­ Filip Modrzejewski (red.): CZA­ tokrzyski. Kwartalnik Łowiecki (red. Michał SOPISMA KULTURALNE W POLSCE Kiełb), który zaczął się ukazywać w 1989 r. Katalog '96/'97. Wyd. Fundacja im. Stefa­ Do innych grup tytułów proponowałbym na Batorego, Warszawa 1996. S. 136. włączyć: Informację Ekspresową Ośrodka Ba­ dawczo-Rozwojowego Środków Organizacyj­ Z inicjatywy Fundacji im. Stefana Batorego no-Technicznych „Predom-Prebat" (red. nacz. tikazało się opracowanie katalogowe czaso­ Zdzisław Kozdrach), którego 18. rocznik uka­ pism społeczno-kulturalnych, wychodzących zał się jeszcze w 1989 r.; Ziemię Opatowski}, w Polsce pod koniec 1996 roku. Autorzy opra­ kwartalnik Urzędu Miasta i Gminy oraz To­ cowania zamieścili w nim opis 168 pism wy­ warzystwa Przyjaciół Ziemi Opatowskiej, dawanych w 40 miastach i miasteczkach Pol­ pierwszy numer ukazał się w 1986 r.; Głos ski. Opracowanie składa się z dwóch część* Pińczowski wydawany przez Towarzystwo „Czasopisma kulturalne w Polsce. Prezentacja wybranych tytułów" i „Czasopisma kulturalne w Polsce. Baza danych". W części pierwsze] ^ Danuta W i e 1 g a t: Bibliografia katolickich czasopism wybrane tytuły zostały podzielone na następt1' religijnych w Polsce 1945-1989. Lublin 1996. s. 63. poz. 260." jące kategorie tematyczne: „Kultura, społe- gjeństwo, polityka", „Obraz literatury", „Kraj opracowaniu, np. Autograf-post, Haiku, Inci- literacki", „Nad książkami", „Historia, rodo­ pil, SFinks, Własnym głosem, Makulatura, wody współczesności", „Teatr, muzyka, Nowa Fantastyka. Szacuje się, że pod koniec g]m", „Sztuki piękne", „Wiara i dylematy na­ 1996 roku w Polsce ukazywało się ok. 600 głych czasów". Do tej części katalogu dołą­ tytułów czasopism społeczno-kulturalnych o czono przegląd tematów podejmowanych różnej periodyczności i zasięgu. Widać więc, pnez prezentowane czasopisma w ostatnim że omawiany katalog zawiera informacje o ok. toku. 25% ogółu pism tego typu w Polsce. Nie jest Część druga zawiera listę informacyjną to oczywiście zarzut pod adresem inicjatorów pism, na której każdy tytuł został opisany dość tego wydawnictwa, choć należy mieć świado­ dokładnie: podano pełny tytuł pisma, nazwi­ mość jego ograniczeń. Katalog ten zapewne sko redaktora naczelnego, rok i miejsce po­ spełni te zadania, które towarzyszyły zamie­ wstania pisma, adres redakcji, cenę pisma i rzeniom jego autorów. Będzie on także w prenumeraty oraz informacje o kolportażu i przyszłości ważnym punktem odniesienia do możliwości nabycia tytułu. Część tę zamyka oglądu stanu rodzimego piśmiennictwa społe­ „Spis punktów sprzedaży czasopism kultural­ czno-kulturalne g o. nych", „Spis tytułów według miejsca wyda­ Igor Mostowicz nia" oraz „Indeks tematyczny czasopism kul­ turalnych". Autorzy opracowania podkreślają, że zgromadzone dane o czasopismach zdobyli przede wszystkim od redakcji, które były zain­ teresowane obecnością w opracowaniu. Mają też świadomość, że zawartość katalogu nie jest pehia. Podkreślają jednak, że ich intencją było ^zwiększenie zainteresowania prasą kultural­ TESTOWANIE ną, przedstawienie czytelnikom jej różnorod­ „TRZECIEJ FALI" nej oferty, spośród której — mamy nadzieję — każdy może wybrać coś dla siebie. Chcemy pomóc czytelnikom w dotarciu do pism, które Alvin i Heidi T o f f 1 e r: BUDOWA ich interesują, a także wesprzeć redaktorów i NOWEJ CYWILIZACJI. Polityka trzeciej wydawców w skutecznej promocji swoich pe­ fali, Zysk i S-ka Wydawnictwo s c. Poznań riodyków". Należy się więc zgodzić, że inten­ 1995. S.112. cje autorów opracowania są niewątpliwie słu­ szne, choćby z tego powodu, że obecna Polski czytelnik zna trzy książki amerykań­ sytuacja kolportażu, nie tylko tego typu perio­ skiego futurologa Alvina Toffi era, tj. Szok dyków, jest utrudniona i zapewne nie stać re­ przyszłości (1975), Ekospazm (1977) i Trzecia dakcji większości czasopism na prowadzenie fala (1986). Autor odwiedził też Polskę w aktywnej i kosztownej kampanii reklamowej 1976 roku w związku z promocją Szoku przy­ na rzecz wydawanego tytułu. Katalog spełni szłości, którego pierwsze próby przekładu już też rolę informacyjną zarówno dla autorów, w 1972 roku zostały ocenzurowane. Idea kon­ jak i publiczności tych pism: umożliwi także wergencji systemów industrialnego kapitali­ kontakty o charakterze integracyjnym między zmu i socjalizmu — głoszona przez Tofflera wieloma pismami. — nie była zgodna z panującymi wtedy prio­ Należy jednak pamiętać, że opracowanie rytetami dominującej ideologii „rozwiniętego Dla charakter cząstkowy i nie przedstawiono w społeczeństwa socjalistycznego". tHm dużej liczby innych tytułów podobnego Obecnie dotarła do rąk czytelnika kolejna typu. Jeśli np. porównamy omawiane opraco­ książka autorstwa Alvina i Heidi Toftlerów,

wanie z wydawanym corocznie „Katalogiem nosząca tytuł Budowa nowej cywilizacji. Poli­ mediów polskich" pod red. Sylwestra Dzikie­ tyka trzeciej fali. Stanowi ona kolejny etap go, łatwo można zauważyć, że wiele czaso­ rozważań futurologicznych, które autor wraz z pism o podobnej orientacji nie zostało tu za­ żoną stopniowo rozwijał w swych pracach. mieszczonych, choć ich poczytność jest Szczególny nacisk został w niej położony na Większa od tytułów, które znalazły się w tym analizę potwierdzania się przewidywań, przedstawionych przez futurologa amerykań­ — najważniejsze źródło ekonomii i ener­ skiego już w 1983 roku i dotyczących powsta­ gii trzeciej fali stanowi wiedza, wania społeczeństwa „trzeciofalowego". — zbliża się upadek „ekonomii skali" — Owo społeczeństwo „trzeciofalowe" po­ długich i masowych serii produktów, wstaje w tzw. „superwalce" ludzi trzeciej fali — informacja staje się substytutem zaso­ („superinteligencją") — twierdził Toffler w bów (taniej siły roboczej, ziemi, kapitału stałe­ książce pt. Trzecia fala — z ludźmi i instytu­ go i obrotowego) i daje możliwości optymali­ cjami pierwszej i drugiej fali. zacji w korzystaniu z istniejących surowców, Wedle amerykańskiego futurologa „pier­ — informacja i wiedza są obecnie najwię­ wsza fala" miała charakter rolniczy, trwała 12 kszym kapitałem, nie mającym żadnych ogra­ tys. lat (do XVI w., do rewolucji przemysło­ niczeń, wej w Anglii, przez wojnę Północy z Połud­ — innowacyjność staje się najważniejszą niem w USA do rewolucji październikowej w własnością przedsiębiorstw trzeciofalowych, Rosji). „Druga fala" natomiast była podpo­ przesądzając o ich elastyczności, co spowodu­ rządkowana przemysłowi i trwała trzy wieki, je w wyniku konkurencji upadek fabryk dłu­ rozwijając się w formy kapitalizmu i socjali­ gofalowych, zmu industrialnego. Cechuje ją centralizm i —- nastąpi zmiana pojęcia pracy z fizycz­ kontrola państwowa, partie i związki zawodo­ nej na umysłową, polegającą przede wszy­ we o charakterze masowym oraz jej „siła wy­ stkim na przetwarzaniu symboli, twórcza" — proletariat. — nastąpi zanik proletariatu, a w jego „Trzecia fala" — dynamicznie rozwijająca miejsce powstanie „intelektualiat" — „siła się obecnie — jest podobna do „globalnej wio­ wytwórcza" ekonomii „supersymbolicznej", ski elektronicznej", struktury społecznej opi­ — pojawią się sieci „autostrad informacyj­ sanej przez M. McLuhana. Każda z tych fal nych", przemieszczających wytwory ekono­ ma trzy etapy: wzbierania, rozlewania się i mii „supersymbolicznej", zawirowań. Obecne zawirowania związane są — rozpadnie się wreszcie zbiorowa kon­ ze ścieraniem się społeczeństw i struktur tych sumpcja materialna i duchowa, trzech fal współistniejących obok siebie. — upadnie „wielka reklama", co pociąg­ Budowa nowej cywilizacji stanowi rozpra­ nie za sobą kryzys gigantycznych sieci telewi­ wę, w której Tofflerowie starają się zweryfi­ zyjnych, radiowych oraz prasy wysokonakła- kować wcześniejsze hipotezy i przewidywania dowej, w związku z przemianami na świecie w ostat­ — zaniknie bariera „czasu" i „przestrzeni" nich 12 latach. w produkcji i komunikowaniu, Na początku lat 80. generał Donn Starry, — treścią współzawodnictwa staną się nie przełożony TRADOC (Dowództwo Szkolenia zysk, ale czas, i Doktryny Wojennej Armii Lądowej USA) w — najważniejszym w działalności gospo­ Fort Monroe, zaprosił Tofflerów do skonfron­ darczej stanie się eksport „własności intelektu­ towania doktryny „trzeciej fali" ze strategią alnej". wojskową USA, co zaowocowało stylem woj­ Ofiarami tej transformacji będą „bezrobot­ ny „państw sprzymierzonych", reprezentują­ ni robotnicy" okresu industrialnego. Nato­ cych technologię wojny trzeciofalowej, z Ira­ miast zmniejszenie lawinowo narastającego kiem, którego armia dysponowała głównie bezrobocia upatruje Toffler w alokacji technologią długofalową. W rezultacie tych wiedzy, a nie kapitału. Powstała bowiem obserwacji powstała książka War and Anti- ekonomia „supersymboliczna" stymulować War (1994). Te i inne doświadczenia pozwoli­ będzie ciągły rozwój „jakości usług". Nastą­ ły autorom zweryfikować wcześniejsze hipo­ pi koniec ideologii kapitalizmu i socjalizmu tezy, które w ostatniej pracy można — przejawów „jurnego materializmu". Na sprowadzić do następujących tez: ich miejsce stopniowo będzie się tworzyć — „superwalka" między industrializmem „nowa ideologia" — wysoce zintelektu- i informatyzmem toczy się dalej, alizowana, opierająca się na znaczeniu „nie­ — ideologia trzeciofalowa konsekwentnie równowagi twórczej" w rozwoju gospodar­ opowiada się za komputeryzacją i globaliza­ czym i duchowym, wyłaniającej z cją, a przeciw nacjonalizmowi i industriali- nieustannie pojawiającego się chaosu — no­ zmowi, wy porządek. Wiedza, a nie własność, będzie bawieni dla ustroju politycznego „trzeciej fa- ich wcześniejsze sympatie lewicowe, kore­ jf najważniejsza. sponduje z pouczeniami Lenina, który dawał Prognozy Tofflera są niewątpliwie intere­ taką receptę (w 1923 r.) na unowocześnienie sujące i podniecają wyobraźnię. Choć sam po­ administracji państwowej: „Po pierwsze — mysł ujęcia historycznego człowieka w trzy uczyć się, po drugie — uczyć się i po trzecie etapy rozwoju nie pochodzi od amerykańskie­ — uczyć się!". Media zaś, prócz tego, że ba­ go futurologa, to jego ogólne hipotezy progno­ wią i informują, będą musiały przyjąć global­ styczne mają znaczenie dla przewidywania ne obowiązki edukacji. kierunków dalszego rozwoju mediów. Można Ignacy S. Fiut wręcz powiedzieć, że cała ta koncepcja opiera się na bezwzględnej dominacji technologii in­ formatycznej nad innymi jej formami. Najbardziej prawdopodobna w tej konce­ pcji jest kluczowa wartość wiedzy w dalszym rozwoju życia ludzkiego na planecie. Wiedza i JĘZYK edukacja oraz ich pochodne prawdopodobnie A „CYWILIZACJA ŚMIERCI" przesądzą o dalszym bycie i pomyślności lu­ dzi Tak zdaje się było i w przeszłości. Różni­ ca jednak w najbliższej przyszłości będzie po­ legać na tym, że wiedza i edukacja zostaną Jared D a i m o n d: TRZECI SZYM­ przeniesione z ich tradycyjnych instytucji do PANS. EWOLUCJA I PRZYSZŁOŚĆ globalnego systemu internetowego i staną się ZWIERZĘCIA ZWANEGO CZŁOWIE­ stale obecnymi elementami życia człowieka. KIEM. Państwowy Instytut Wydawniczy, Tak pomyślany człowiek trzeciofalowy ze Warszawa 1996. S. 500. swej istoty będzie „człowiekiem permanentnie uczącym się". Jeśli tak, to i sens, i istota komu­ Dwie sprawy w sposób szczególny przyciąga­ nikowania masowego będzie podlegać zmia­ ją uwagę zarówno znawców problematyki me­ nom, które umożliwiać będą realizację jego diów, jak i ich publiczności. Jedną z nich jest istoty. tzw. cywilizacja śmierci, związana z eskalacją Przeszkodą takiego rozwoju będą niewąt­ agresji w przekazie medialnym, oraz pochod­ pliwie różnice zamożności poszczególnych na od niej problematyka dominacji językowo- Społeczeństw i pojedynczych ludzi oraz ich kulturowej w świecie; towarzyszy ona globali­ predyspozycje kulturowe do permanentnego zacji mediów, w których zdecydowanie uczenia się. Toffler wydaje się zbyt optymisty­ przeważa język angielski i kultura anglo-ame- cznie traktować to zagadnienie. Chociaż futu­ rykańska. Analogiczne zjawiska występowały rolog przewiduje rozwarstwienie ludzi ze już wcześniej w historii rozwoju człowieka i względu na nowe źródło posiadania kapitału, ich mechanizmy były podobne. Obecnie jed­ J&kun jest wiedza, to nie bierze pod uwagę, że nak skala tych zjawisk jest o wiele większa, a w ustroju „demokracji uczestniczącej", który próby ich wyjaśniania nie wydają się w pełni ttiabyć dominującą formą społeczeństwa trze- adekwatne. Sprowadzają się one najczęściej ciofalowego, ta wyzuta z wiedzy warstwa mo­ do opisu i interpretacji mechanizmów tych że stać się przeszkodą, zatrzymującą dalszy zjawisk na poziomie kulturowym życia ludz­ rozwój formacji informatycznej. Historia ewo­ kiego z pominięciem ich biologicznych uwa­ lucji życia na Ziemi wypracowała przecież runkowań. Wtele „przetrwalnikowych" (stagnacyjnych i Praca Daimonda może być dobrym ^akcyjnych) form przeżywania, które z po­ źródłem uzupełniającym wiedzę o zbiorowym wodzeniem mogą konkurować z formami życiu człowieka /, poziomu jego biologiczno- -uczących się" i progresywnych, pasożytując ewolucyjnego zadłużenia. Wiedza ta pozwala 08 nich, a nawet likwidując je. także na zmianę utartych opinii o życiu społe­ Jeśli więc racja będzie po stronie Tofflera, cznym i formach komunikowania się w nim to każdy człowiek w przyszłości będzie musiał człowieka przedhistorycznego i historyczne­ jjwiadomie i z konieczności uczyć i uczyć się. go. Autor jest bowiem nie tylko biologiem, Ta konkluzja, wynikająca z poglądów Toffle- ekologiem, antropologiem, ale też dobrym tów zdaje się nieprzypadkowo, zważywszy lingwistą. Wiedza, którą dysponuje, umożli- wia mu wyjaśnianie wielu funkcji w zachowa­ Dwie spośród czterech przyczyn eskalacji niu i komunikowaniu się człowieka współ­ ludobójstwa, tj. psychologiczna i ideologicz­ czesnego zarówno od strony kulturowej, jak i na, są wpajane, rozwijane i utrwalane dzięki biologicznej. możliwościom komunikacyjnym języka. Ba­ Dla medioznawcy najcenniejsze są rozwa­ dacz nie twierdzi, że jedyną przyczyną ekster­ żania Daimonda związane z jego analizą histo­ minacji ludzi przez ludzi jest język. Na pewno rii i ewolucji języków na Ziemi oraz związane fundamentalizmy religijne, postawy rasisto­ z nimi zachowania, w których ludzie wyrażają wskie, walka o środki do życia, władzę i bo­ skłonności do eksterminacji i ludobójstwa. gactwo stanowią przyczyny masowych zbrod­ Tym zagadnieniom poświęca amerykański ba­ ni ludobójstwa w dziejach człowieka na dacz trzecią i czwartą część książki, noszące Ziemi, ale język jest jednym z podstawowych tytuły: „Wyjątkowość człowieka" i „Zdobyw­ narzędzi przygotowujących i inicjujących te ca świata". fatalne w skutkach wydarzenia. Wyjątkowości człowieka dopatruje się Przyglądając się językowi i zawartości tre­ Daimond w wyewoluowaniu z komunikacji ściowej współczesnych mediów oraz zmia­ zwierząt socjalnych ludzkiej mowy, która nom w zagęszczeniu ludzkiej populacji na pla­ umożliwiła człowiekowi dalszą ewolucję za­ necie, towarzyszących temu konfliktom równo w warstwie biologicznej, jak i nowej społeczno-politycznym, Daimond ocenia formie jego działania i istnienia, jaką stała się przyszłość ludzi na Ziemi pesymistycznie. Są­ kultura, tworzona i rozprzestrzeniana przez dzi, że znajdujemy się w przededniu wielkich mowę i sztukę. „Ludzie zawsze tworzyli kon­ konfliktów społecznych, które mogą przero­ kurujące grupy — pisze autor « Trzeciego dzić się w następne akty ludobójstwa. Dopusz­ szympansa» — których przetrwanie ma zasad­ cza jednak i taki kierunek rozwoju wydarzeń, nicze znaczenie, jeżeli osobniki należące do że szybko postępująca globalizacja mediów, tych grup mają przekazać dalej swoje geny. prowadząca do powstawania globalnej wioski Historia ludzkości w znacznej mierze składa informacyjnej, może hamować postawy agre­ się z epizodów zabijania, brania do niewoli lub sywne ludzi wobec siebie, innych ras, inaczej wypędzania jednych grup przez inne. Zwy­ myślących i wierzących i zapobiegać im. Zda­ cięzca zabiera tereny zwyciężonego, czasem je sobie sprawę, że prowadzi to do homogeni­ także kobiety, a przez to odbiera mu możli­ zacji kultury człowieka w skali dotąd nic spo­ wość propagacji genów. Ale spójność grupy tykanej, co zmniejsza jego łatwość zależy od wyróżniającej ją kultury, a w szcze­ adaptowania się do ciągle zmieniających sie gólności języka, religii i sztuki (włączając w to warunków życia. Wyrazem tego jest bardzo legendy i tańce)" (s. 246). szybkie wymieranie wielu języków na świecie Analizując język pidgin i opisując re­ i upadek wielu kultur, będących wynikiem konstrukcję języka praindoeuropejskiego, harmonijnego dopasowania się człowieka do Daimond zauważył, że język ma dwie za­ danych warunków środowiskowych jego by­ sadnicze funkcje: służy do wymiany infor­ towania. Prowadzi to do bezpowrotnej utraty macji i oddaje specyfikę środowiskową i „wiedzy kulturowej" o świecie i adekwatnym kulturową życia danej grupy ludzi. Z chwi­ o niej komunikowaniu, co z kolei zmniejsza lą, kiedy język traci swą specyficzność, na­ szanse pomyślnego życia gatunku Homo sa­ stępuje wchłonięcie lub eksterminacja grupy piens na Ziemi, a nawet w Kosmosie. jego nosicieli przez grupę, której język do­ Język jako narzędzie komunikowania w minuje. Porównując lingwistyczne mapy swych dziejach „ponosi winę" za to , że umo­ rozwoju języka praindoeuropejskiego w Eu­ żliwiał jednym poniżanie drugich, degradując ropie oraz czterech głównych języków: an­ ich do roli „kozłów ofiarnych", których zada­ gielskiego, hiszpańskiego, francuskiego i niem było oczyszczanie dominujących z ich rosyjskiego, a wcześniej łaciny, ukazuje nie­ własnych słabości i niepowodzeń. Był więc przypadkową zbieżność analogicznych map przestrzenią rozwoju resentymentów społecz­ ludobójstwa. Okazuje sie bowiem, że istnie­ nych, przygotowujących masowe akty agresji, je duża korelacja agresywnego rozwoju ję­ przeradzające się w „kultury śmierci", w wy­ zyków dominujących w poszczególnych niku których wiele ras, jak np. Aborygeni, In­ okresach historii z faktami pojawiania się dianie amerykańscy, a obecnie Hutu, zostali ludobójstwa. właściwie skazani na wymarcie. To dzięki jc- rytowi i jego możliwościom ludzie stworzyli fał D. Grabowski („Konflikt między nofccie „Złotego Wieku" i „szlachetnego dzi- prawem do intymności i życia prywatnego, a kogt", które uzasadniało roszczenia postaw prawem do informacji"), Tadeusz Fredro- lipigefwatywnych i ksenofobicznych w sto- Boniecki („Rozbicie lustra nie poprawia JJJUJJU do nowo odkrywanych ras, kultur i ję­ wizerunku rzeczywistości"), Zdzisław Koby­ zyków* W świetle badań archeologicznych są lański („Etyczne zagadnienia informacji to mistyfikacje historii „człowieka dominują­ naukowej,,), Zbigniew S a r e ł o („Moralność cego", prowadzące w praktycznym działaniu kształtowania opinii publicznej"), Krzysztof do eksterminacji ludzi o innej kulturze. Zanussi („Prawda czy towar"), Piotr W o j- Być może — sądzi Daimond — szybki ciechowski („W Cafe Navarra"), rozwój Internetu zniesie psychologiczne i Ireneusz Skubis („Obrona Słowa przed ideologiczne przyczyny narastania agresji słowem") i Olegario Gon zaleź de Car- między ludźmi i zapobiegnie kolejnym przy­ d e d a 1 („List do Przyjaciela Dziennikarza"). padkom ludobójstwa, które dla mediów stano­ Na pierwszy rzut oka widać, że wszyscy wią smaczny kąsek, kreowany w cywilizację autorzy opisują świat mediów w kategoriach śmierci. tzw. „sprzeczności", kiedyś nazywanych „dia­ Ignacy S. Fiut lektycznymi" lub „metafizycznymi", np. mię­ dzy „prawem do informacji" a „prawem do życia prywatnego i intymności"; między „pra­ wem do wolności" a „prawem do odpowie­ ETOS W MEDIACH dzialności"; między „prawem do prawdy" a „prawem do godziwego zarabiania pieniędzy" itd. Możliwość rozwiązywania tych sprzecz­ Zdzisław Kobyliński, RafałD. G ra- ności — jeśli są one rzeczywiste — upatrują b o w s k i (red.): DZIENNIKARSKI autorzy w kodeksach etycznych, zawierają­ ETOS. Z wybranych zagadnień deontologii cych zbiór „norm postulowanych", wyprowa­ dziennikarskiej. Wydawnictwo LUX dzanych z ogólnych dogmatów i twierdzeń MUNDI, Olsztyn 1996. S. 308. teologicznych, konkretyzowanych dla potrzeb profesji dziennikarskiej. U podstawy takiego Od zmian ustrojowych w roku 1989, które po­ zabiegu metodycznego leży przeciwstawienie ciągnęły za sobą globalną transformację pol­ założeń „etyki normatywnej" — „etyce sytu­ skich mediów, toczy się dyskusja o wymiarze acyjnej". „Etyka nonnatywna" stanowić ma dla etycznym nowo powstałych mediów. Katoli­ dziemiikarza panaceum na wszystkie sytuacje cki punkt widzenia na te kwestie przedstawia konfliktowe, które może on spotkać w pracy za­ omawiana praca zbiorowa. Wypowiadają się wodowej. Jeśli zaś zdarzyłoby się coś, czego W niej następujący autorzy: Luka Bojano- kodeks deontologiczny nie przewidział, jedy­ vić („Kodeksy deontologii dziennikarskiej"), nym źródłem moralnej interpretacji zdarzenia Piotr P. Gach („Stan prac nad katolickim ma być dla „ludzi mediów" społeczna nauka kodeksem etyki społecznego komunikowania Kościoła i chrześcijańska filozofia człowieka, « W Polsce"), Wiesław Niewęgłowski bezpośrednio dana każdemu wierzącemu w po­ (.Dziennikarz — nosiciel integralnej wizji staci ukształtowanego w określonym duchu człowieka i świata"), Jan Chrapek („Ko­ „cenzora wewnętrznego" — czyli stanienia. ściół wobec środków społecznego komuniko­ Takie przewartościowanie etyki, szczególnie wania"), Karol K 1 a u z a („Etyczne aspekty jej formy normatywno-kodeksowej, jest bez wąt­ słowa i obrazu w komunikacji międzyludz- pienia nierzeczywiste i utopijne. Dzieje nie tylko ^eJ"), Adam Lepa („Mass media — nieza­ kultury europejskiej, ale światowej obszernie po­ leżność czy odpowiedzialność"), Tadeusz Z a- uczają, że jest to podejście do zagadnień moral­ 81 e P a („Główne pola oddziaływania me­ nych w praktyce życia codziennego bardzo nie­ diów katolickich" ), Krystyna Czuba („Ety- bezpieczne, nacechowane naiwnym konsekwencje manipulacji w mass me­ „chciejstwem" — wiadomo bowiem, że „najle­ diach"), Jan Suchoń („Mass media w pszymi chęciami jest piekło wyścielone". A od CZasach szczególnej odpowiedzialności"), Do- absolutnego przekonania człowieka o nieomyl­ fjmik Morawski („Niezależność dzienni­ ności, posiadaniu wyłącznego „monopolu na karzy w służbie prawdzie i człowiekowi"), Ra­ prawdę", wyrażanego w agresji werbalnej, jest tylko „cienka czerwona linia" lub „czarna", do przestępstwa, agresji i eksterminacji. To też POEZJA JAKO FORMA wiadomo z historii, a ona lubi się powtarzać. SPOŁECZNEJ KOMUNIKACJI Na tle wielu wypowiedzi o charakterze ideologicznym, które zawierają artykuły oma­ wianej pracy, na uwagę zasługują partie wielu tekstów, które rzetelnie i odpowiedzialnie opi­ Ignacy Stanisław F i u t: ŚWIATY Po. sują aktualne i ważne problemy, nurtujące ETÓW. Szkice literacko-filozoficzne z lat świat mediów polskich i światowych. Szcze­ 1980-1996. Krakowski Klub Artystyczno- gólnie przyciąga uwagę artykuł ks. bpa J. Literacki, Kraków 1996. S. 116. Chrapka, omawiający historyczny rozwój sto­ sunku Kościoła do powstających i szybko ewo­ Czy poezja jest formą społecznej komunika­ luujących mediów. Autor rzetelnie, odwołując cji? Tak. Jeśli założyć, że podobnie jak mit się do dokumentów Kościoła, przedstawia jego czy nauka jest dziedziną, w której realizuje ewolucję doktrynalną w stosunku do sfery życia się ludzkie poznanie. Tak też uważa krako­ człowieka, którą kreują media. Ukazuje on wski filozof i prasoznawca. W jego ujęciu wpływ dokumentów Stolicy Apostolskiej (Piusa poezja staje się przy tym dziedziną o zna­ XI, Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI, II Soboru czeniu kluczowym, wyprzedzając i stymulu­ Watykańskiego i Jana Pawła II) na obecny, jąc rozwój innych rodzajów wiedzy: „Sądzę, aktywny stosunek Kościoła do mediów. W dru­ że poeta, tworząc różne możliwe i alterna­ giej części artykułu bp Chrapek omawia w tym tywne względem zastanego — światy, będą­ kontekście rozwój mediów katolickich w Polsce ce na dodatek metaforą otaczającej nas rze­ przed rokiem 1989 i po nim. czywistości, przygotowuje — podobnie Także artykuł K. Klauzy, eksponujący jak filozof — przestrzeń naszego pozna­ „zasadę homogeniczności słowa i obrazu" — nia. [...] W dyskursie poetyckim oswaja zgodną z myślą antropologiczną Jana Pawła II on nas z tymi regionami świata, które nie — podkreślającą prymat wartości „osoby lu­ są bezpośrednio obecne w naszym ich fe­ dzkiej" w przekazie słownym i ikonicznym, nomenalnym przedstawianiu: on je naj­ budzi sympatię i daje ciekawy, z punktu wi­ pierw przeczuwa, by następnie dzięki sło­ dzenia doktryny Kościoła, historyczny zarys wu dać ich zatarty jeszcze semantycznie tego zagadnienia, związany ze sporem między wyraz". Filozofia, nauka i wiedza potocz­ „ikonoklastami" i „ikonodulami". Zwraca też na wypełniają następnie tę perspektywę uwagę artykuł ks. bpa A. Lepy interesująco konkretnymi treściami. przedstawiający możliwe kierunki wpływu Dzieje się w ten sposób dlatego, że poe­ mediów na publiczność. Autor trafnie wgląda zja, jako pierwotna forma języka jest — jak do warstwy manipulacyjnego arsenału me­ każdy język — narzędziem tworzenia „rze­ diów ze względu na różne kategorie ich publi­ czywistości dla nas", a więc wizji takiego czności. Przekonująco dowodzi, że niezależ­ świata, w jakim panują bliskie nam wartości ność mediów nie pociąga automatycznie za i w jakim pragniemy żyć. Jako stwor/.yciel- sobą ich odpowiedzialności: spoczywa ona ka wizji poslulatywnych — uświadamiając dalej w rękach dziennikarzy, którzy służąc nam niedoskonałość tego, co istnieje — sta­ prawdzie — służą człowiekowi. je się zarazem istotnym korelatem rozwoju Każdy z pozostałych artykułów warto danej kultury, chyba że traci autentyczną przeczytać, gdyż prezentują one rozwinięcie metaforyczność, konwencjonalnie je, kost­ tez ogólnych, znajdujących się w statucie i nieje i — sta wszy się obiektem ideologicz­ dokumentach programowych Katolickiego nych manipulacji — zamiera, a wraz i mi Stowarzyszenia Dziennikarzy lub przyświeca­ cała kultura, zduszona w swym rozwoju na jących pracom nad Katolickim kodeksem ety­ przykład przez powtarzalne stereotypy me­ ki społecznego komunikowania. Dobrze jest diów masowych lub zabijającą wyobraźnię wiedzieć bowiem, jak widziany jest świat me­ kulturę obrazu. diów i miejsce w nim dziennikarza z pozycji Książka składa się z czterech części. Pier; tak potężnej siły społecznej, jaką dysponuje wsza „Między wierszem a filozofią" gromadzi Kościół. szkice o książkach filozoficznych (przede Igor Mostowicz wszystkim „Dialektyka twórczości" f 1983] ^Ifcdysława Stróżewskiego), których lektura RYNEK PRASY NA WSCHODZIE dopomogła autorowi „Światów poetów" I ZACHODZIE NIEMIEC sformułować pogląd o pokrewieństwie filo­ zofii i poezji oraz o „postępotwórczej" roli tej drugiej; omówiono tu także książki po­ Michael Haller, Klaus Puder, etów programowo filozofujących (np. Ma­ Jochen S c h 1 e v o i g t (Hrsg.): PRESSE rek Obarski, Stanisław Czerniak, Wit Jawor­ OST- PRESSE WEST. JOURNALISMUS ski) oraz prac zmarłego przed sześciu laty IM VEREINTEN DEUTSCHLAND. Vi­ pjgsoznawcy i krytyka, Bogusława Sławo­ stas, Berlin 1995. S. 325. mira Kundy („Dwa pejzaże świata. Notatki o światopoglądach współczesnych proza­ Zjednoczenie Niemiec dało niemieckim spe­ ików* [1982]), któremu książka jest dedy­ cjalistom od komunikacji masowej niezwykłą kowana. wręcz możliwość badań nad transformacją sy­ Rozdział drugi: „Świat ich dzieli — poe­ stemu medialnego wschodnich krajów związ­ zja łączy" zawiera omówienia tomików po­ kowych i weryfikacji wcześniej postawionych etów zajmujących się zwłaszcza problema­ tez o prawidłowościach rozwoju środków ma­ tyką egzystencjalną. Spośród ponad sowego przekazu. Zjednoczenie NRD i RFN dwudziestu twórców, których poetyckie oznaczało bowiem także zderzenie dwóch sy­ książki tu omówiono, część znaczna należy stemów medialnych, które rządziły się całko­ do pokolenia 1968-1970, wielu mieszka w wicie odmiennymi zasadami. Zachodnionie- Krakowie. Ignacy Stanisław Fiut pisze więc miecki system medialny, zwany dualnym tu przede wszystkim (choć nie tylko) o ró­ dzięki temu, że istnieje w nim tradycyjnie pry­ wieśnikach, o znajomych i przyjaciołach watna prasa oraz publiczne i prywatne media (Józef Baran, Eugenia Basara-Lipiec, Stani­ elektroniczne, praktycznie wchłonął system sław Franczak, Wojciech Kawiński, Andrzej byłej NRD, zdominowany przez prasę partyj­ Krzysztof Torbus, Andrzej Warzecha, Wal­ ną, radio i telewizję podporządkowane jednej demar Żyszkiewicz i inni). partii — SED. Zmiany, które rozpoczęły się Rozdział trzeci: „Słowem uderzają w jeszcze w NRD i których celem miało być świat" poświęcony jest debiutantom lub po­ zdemokratyzowanie mediów, zostały szybko etom o niewielkim literackim stażu. Część — bo w momencie zjednoczenia Niemiec — ostatnia: „Pochyleni nad przyrodą" zajmuje zdominowane przez specjalistów, zarówno się tomikami o temacie ekologicznym czyli teoretyków jak i praktyków, ze starych lan­ rozważającymi szeroko rozumiane kwestie dów. Dokonując prywatyzacji prasy i reformy stosunku człowieka i natury. Należą do nich mediów elektronicznych, uznano, że najle­ książki np. Jerzego Harasymowicza, Juliana pszym wyjściem będzie przeniesienie wzorów Kawalca, Alicji Zemanek, Henryka Skolimo­ sprawdzonych już w starych landach. Aby wskiego. przekształcić prasę byłej NRD i doprowadzić Teksty recenzji są zwięzłe, zawierają przez to do jej demokratyzacji, przeprowadzo­ najczęściej metaforyczną formułę, określa­ no jej prywatyzację. Okazało się jednak, że jąc istotę proponowanego przez danego po­ prywatna prasa nie zapewni automatycznie etę podejścia do Universum, a następnie nie­ pluralizmu opinii w mediach drukowanych. zbędną, krótką eksplikację tezy na Największe gazety byłej NRD, ukazujące się konkretnym utworze czy też jego fragmen­ w okręgach gazety SED, zostały najszybciej cie. W toku analizy za każdym razem okazu­ sprywatyzowane, sprzedane wydawnictwom je się, że użyty przez poetę język, jego meta­ zachodnioniemieckim, dzięki czemu prze­ foryka ujawniają istnienie poetyckiej trwały one okres zmian, zachowując swą do­ filozofii rozważającej tak problemy egzy­ minującą pozycję na rynku. Nowo powstałe stencjalne (ograniczoność trwania człowie- tytuły (w roku 1990 i 1991) w większości jego autonomię wobec świata zewnętrz- zniknęły z rynku, nie znajdując czytelników. °ego itd.), jak i ontologiczne (rozwój i Największe gazety starych landów także nie przemijalność, stosunek między bytem oży­ znalazły nowych prenumeratorów na wscho­ wionym i nieożywionym, psychicznym i dzie Niemiec: Frankfurter Allgemeine Zeitung tylko przyrodniczym, materią i myślą itp.). sprzedaje się na wschodzie zaledwie w ilości Wojciech Kajtoch 8800 egzemplarzy. Zmianom w dziennikarstwie byłej NRD w r. raport o rynku prasy w landach wschodnich ciągu pierwszych pięciu lat po zjednoczeniu dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RFN została poświęcona książka „Presse Ost- Pres­ Wyniki tego raportu nie były optymistyczne se West. Journalismus im vereinten Deut­ wynikało z nich bowiem, że prasa w nowych schland", wydana przez wydawnictwo VI- landach była w 1992 r. bardziej skoncentrowa­ STAS, jako pierwszy tom serii Leipziger na niż za czasów SED. B. Schneider opisuje Beiträge zur Kommunikations- und Medien­ prasę wschodu Niemiec z punktu widzenia wissenschaft, przygotowany przez Instytut zachodnioniemieckiego prasoznawey. Kon­ Nauki o Mediach i Komunikowaniu Uniwer­ centracja prasy na tym terenie stała się dla sytetu Lipskiego. autorki potwierdzeniem zachodnioniemiec- Wśród autorów prezentowanego tomu do­ kich badań nad koncentracją tego środka prze­ minują dziennikarze i publicyści lub specjali­ kazu. Krótka charakterystyka wschodniego ści z dziedziny komunikowania i badań nad rynku prasy zawiera się w następujących pun­ mediami, którzy parali się również pracą ktach: a) dominują na nim dawne gazety okrę­ dziennikarską. Dzięki temu książka zawiera gowe SED, b) przeważa typ gazety regionalnej szereg uwag i spostrzeżeń dostępnych przede o wysokim nakładzie i dużym obszarze rozpo­ wszystkim praktykom. Autorzy reprezentują wszechniania, typ niezależnej gazety lokalnej jednak bardzo zróżnicowane drogi życiowe: należy do już zanikających, c) wydawnictwa większość z nich przez studia lub miejsce pra­ są w posiadaniu zachodnioniemieckich wy­ cy jest związana z Lipskiem, ale — co chara­ dawców prasy i czasopism, doprowadziło to kterystyczne dla landów wschodnich — są do powiększenia się dystansu między wielki­ wśród nich także dziennikarze pochodzący z mi i średnimi wydawcami niemieckimi, d) ob­ zachodu Niemiec i obecnie kontynuujący ka­ szar, na którym rozpowszechniane są gazety, rierę na wschodzie. odpowiada wcześniejszemu, sztucznemu, jak Tom otwierają rozważania Harry'ego Pro- to określa autorka, podziałowi na okręgi z cza­ ssa i Guntera Gausa poświęcone zadaniom sów NRD. Co ciekawe, z 11 największych pod dziennikarzy w procesie zjednoczenia Nie­ względem nakładu gazet RFN, siedem ukazu­ je się w byłej NRD. Prasa w nowych landach miec i odzwierciedleniu tego procesu w zbio­ wpływa także na wydawnictwa w starych lan­ rowej świadomości Niemców. Rozważania dach. Na wschodzie przyjął się bowiem zwy­ nad rolą dziennikarzy w zjednoczeniu Nie­ czaj porozumień między gazetami, skierowa­ miec należy uznać za ciekawe przedsięwzię­ nych przeciwko konkurencyjnym tytułom, co cie. Bardzo wiele już bowiem napisano o oznacza praktycznie współpracę dwóch gazet wpływie telewizji zachodnioniemieckiej na w celu wyeliminowania trzeciej z rynku. wydarzenia w NRD w 1989 i 1990 r. Funkcja, jaką w NRD i w okresie gwałtownych prze­ Tego typu porozumienia są sprzeczne z mian politycznych pełnili przedstawiciele tego praktyką zachodnioniemieeką, gdzie przyjmo­ zawodu, nie mogła pozostać nie zauważona, wano konieczność zachowania konkurencji i aczkolwiek brak tu jednolitej oceny postawy działania przy założeniu dobrej woli wszy­ przedstawicieli tej grupy zawodowej. H. Pross stkich stron, a więc popierania także małych, stwierdza, że winni oni być bardziej świadomi konkurencyjnych gazet w regionie. swej historycznej roli, ale też nie przecenia ich Większość artykułów zawartych w tym to­ wpływów. Wynikają one bowiem w każdym mie porównuje prasę wschodu i zachodu Nie­ czasie z prostego faktu, iż przekazując infor­ miec. Czynią to również H.-D. Gartner i S. macje, komunikując się z otoczeniem, przeka­ Dahlem, przedstawiając cykl tabel, omawiają­ zują oni także swe systemy wartości, podsta­ cych sytuację prasy w RFN. Wynika z nich, że wy swych osądów i robią to publicznie i na mieszkańcy byłej NRD poświęcają więcej użytek publiczności. Stąd większy oddźwięk czasu na czytanie gazet, niż Niemcy ze starych tego, co czynią dziennikarze, także w tym landów, ale mają do nich mniejsze zaufanie. Z okresie, gdy dokonywało się zjednoczenie badań wynika jednak, że Niemcy zarówno ze Niemiec. wschodu, jak i zachodu uważają gazety za naj­ W książce poświęcono sporo miejsca roz­ bardziej wiarygodny środek masowego prze­ wojowi rynku prasy w nowych krajach związ­ kazu. Autorzy tego raportu stwierdzają, że w kowych. Skorzystano przy tym z opracowań zachowaniach odbiorców z dwóch części Nie­ Beate Schneider, która przygotowała w 1992 miec więcej jest podobieństw niż różnic. Potyczy to szczególnie korzystania z re­ prowadzona jest w taki sam sposób w nowych gionalnych gazet prenumerowanych, takich landach, jak i w starych. Autorzy nie mają ffcj/ipziger Volkszeitung, która także w oma- wątpliwości, że nie może być większych roż­ tfliirym tomie jest bardzo często przywoływa­ nie w uprawianiu PR na wschodzie i zacho­ nymprzykładem ewolucji po 1989 r. Gazeta ta dzie Niemiec. Aby jednak odnieść sukces w HU długą historię: był to organ SPD, w latach nowych landach specjaliści od PR powinni pa­ tnydziestych przejęty przez wydawnictwo miętać o innym rozłożeniu akcentów: miesz­ NSDAP, obecnie SPD otrzymała 40 % udzia­ kańcy byłej NRD bardziej cenią sobie wiary­ łów w tej gazecie. Jest to forma ryczałtowego, godność przekazu, najbardziej interesuje ich jednorazowego zadośćuczynienia dla tej partii rynek pracy i zabezpieczenia emerytalne, a w a wszystkie gazety, które utraciła w okresie zakładach pracy cenią sobie poczucie wspól­ faszyzmu, a po II wojnie światowej z powodu noty. Są to cechy, które zdaniem autorów podziału Niemiec. Leipziger Volkszeitung jest zachodnioniemieckich należy uwzględnić pla­ jedną z 15 gazet okręgowych byłej SED, które nując kampanię w nowych landach. i obecnie mają najsilniejszą pozycję na rynku Ponieważ w przygotowaniu książki wzięło landów wschodnich. Jej nakład w porównaniu udział także wielu dziennikarzy, poświęcono z początkiem 1990 r. spadł o około 100 tys. nieco miejsca ich sytuacji i oczekiwaniom egzemplarzy. Konkurencyjne gazety, które oraz roli, jaką spełniali w czasie zjednoczenia powstały w Lipsku w 1990 r., nie odniosły Niemiec i w późniejszym okresie. Obecnie sukcesu na rynku i zawiesiły działalność. stan dziennikarski w byłej NRD składa się z Drugi przykład to opisywana przez Bertra- trzech grup pracowników: ludzi, którzy praco­ ma von Hobe Mitteldeutsche Zeitung, prze­ wali już w zawodzie przed 1989 r., dziennika­ mianowana gazeta SED Freiheit. Oba tytuły rzy z landów zachodnich i młodych dziennika­ odniosły sukces dzięki przywiązaniu pre­ rzy z nowych landów, którzy zaczynali swą numeratorów do starych, znanych sobie od lat karierę już po roku 1990. W dzisiejszych reda­ gazet, oraz dzięki znacznemu poszerzeniu in­ kcjach na wschodzie Niemiec przeważają oso­ formacji lokalnych. Niebagatelne znaczenie by, które były aktywne w tym zawodzie już miały także zmiany kadrowe. przed 1989 r. Najmniej osób z tej grupy za­ Następne części książki zostały poświęco­ trudniają czasopisma, które powstały po 1989 ne czasopismom na rynku byłej NRD, public r. i świadomie nastawiły się na nowe siły, nie relations (PR) — dziedzinie która do 1989 r. powiązane z wcześniejszymi układami polity­ była uprawiana pod nazwą Öffentlichkeits­ cznymi. Tym, co zdecydowanie różni wscho- arbeit (do tej pory oba te określenia funkcjonu­ dnioniemieckich dziennikarzy od ich zachod­ ją równolegle) i dziennikarzom oraz dzienni­ nich kolegów, jest większy entuzjazm, karstwu na wschodzie i zachodzie Niemiec. większe zaangażowanie i co za tym idzie — Do ciekawszych wyników z przeprowadzo­ postawa nauczycieli, adwokatów czytelników. nych badań należy zaliczyć obserwacje two­ Jest to typowe szczególnie dla starszej genera­ rzącej się w nowych landach klasy średniej i cji dziennikarzy. Świat przez nich przedsta­ jej zachowań odbiorczych. Klasa ta nie przej­ wiany jest ciągle jeszcze odbiciem schematów muje gotowych wzorców zachowań zacho- z czasów SED: stare NRD zostało zastąpione dmomemieckich sąsiadów, co ma swój wyraz przez Gesamtsystem Bundesrepublik. Podob­ ^kże w tym, że nie czyta tych samych czaso­ nie jak przedstawiciele tego zawodu na zacho­ pism, a w tygodnikach, którymi się interesuje, dzie Niemiec, cenią oni sobie niezależność, raczej potwierdzenia swej wschodnio- samodzielność, element nowości, swobodę w memieckiej tożsamości. Jak stwierdza jeden z wyborze tematu. Nie bez znaczenia jest też JJtorow, Burkhard Voges, Niemcy z byłej fakt, że dziennikarze na wschodzie dość do­ NRD nie czytają tego, co powinni czytać. Na brze — w porównaniu z innymi grupami za­ yschód od Łaby Der Spiegel sprzedaje zale­ wodowymi — zarabiają. je 5% swojego nakładu. Przyczyny takiego „Presse Ost — Presse West" to książka, *anu leżą ciągle jeszcze w sytuacji ekonomi­ której celem było porównanie rynku prasy na cznej landów wschodnich, w różnicy przy­ wschodzie i zachodzie Niemiec oraz warun­ czajeń czytelników. ków w jakich uprawiany jest zawód dzienni­ W części poświęconej PR autorzy próbują karza. Jej wadą jest nagromadzenie wielu krót­ <*c odpowiedź na pytanie, czy działalność ta kich artykułów, w których często powtarzane są te same informacje. Poszczególni autorzy żoną w Konstytucji Federacji Rosyjskiej zasa­ prezentują też sprzeczne opinie: tam gdzie jed­ dę swobodnego przepływu informacji, a także ni przyznają, że nie ma większych różnic mię­ przyczyniać się do podniesienia poziomu za­ dzy wschodem a zachodem, inni się ich doszu­ wodowego dziennikarzy. W tej mierze robi się kują. dużo dla zaznajomienia dziennikarzy z norma­ Nie ma wątpliwości, że największy mi prawnymi, np. wydawany jest biuletyn wpływ na kształt prasy w byłej NRD miały „Ustawodawstwo i Praktyka Środków Maso­ kwestie ekonomiczne i różnice technologicz­ wego Komunikowania", Związek Dziennika­ ne, które stały się przyczyną niekonkuren- rzy Rosji oraz Fundacja Obrony Jawności or­ cyjności starych gazet NRD w momencie ganizują spotkania, seminaria i uczestniczą otwarcia rynku na bardziej kolorową produ­ aktywnie w procesie legislacyjnym. kcję starych landów. W zachowaniach od­ Jednakże recenzowana książka nie należy biorców prasy w nowych landach wyraźnie do prostych i łatwych w odbiorze, jak zresztą widać dążenie do zachowania i podtrzyma­ każdy zbiór aktów normatywnych. Znajdują nia wschodnioniemieckiej odrębności. Z się tu bowiem rozmaite akty prawne, o różnej analizy jednego z autorów artykułów zamie­ wadze i randze. Toteż doskonałym zabiegiem szczonych w książce wynika bowiem, że to ze strony wydawcy było wzbogacenie jej o prasa nowych landów częściej postrzega za­ komentarz pióra prof. Michaiła Aleksandrowi­ chód Niemiec w kategorii „obcego", a nie cza Fiedotowa, tym cenniejszy, że autor ko­ odwrotnie. mentarza jest jednym z twórców Ustawy o Beata Ociepka środkach masowej informacji w Rosji, a przez pewien czas piastował stanowisko ministra prasy i informacji. Odszedł z tego stanowiska dobrowolnie, jak pisze H. Juszkiewiczius, gdy „sprzeczności między prawem a życiem stały USTAWODAWSTWO się nie do przezwyciężenia". Nic zatem dziw­ PRASOWE W ROSJI nego, iż jego wypowiedź, wypływająca z oso­ bistych, gorzkich doświadczeń, jest komenta­ rzem krytycznym, ale dlatego niewątpliwie ZAKONODATIELSTWO ROSSIJSKOJ bardzo cennym. FEDERACJI O SRIEDSTW ACH Siedząc kształtowanie się we współczes­ MASSOWOJ INFORMACYI. Red. M. A. nej dobie stosunków między środkami komu­ Fiedotow. Sieria „Żurnalistika i Prawo", nikowania masowego a władzą, M. Fiedotow wypusk 2. Finn a Gardarika, Moskwa 1996. zwraca uwagę na bardzo długi okres „radzie­ S. 294. cki" w porównaniu z krótkim, lecz burzliwym okresem „pieriestrojki". Ważnym momentem W ubiegłym roku ukazało się pod auspicjami było uchwalenie ustawy z 12 VI 1990 r. „0 UNESCO wydawnictwo Instytutu „Społe­ prasie i innych środkach masowej informacji", czeństwo Otwarte" w Moskwie, zawierające która po raz pierwszy w rosyjskiej historii po­ ustawodawstwo Rosyjskiej Federacji o środ­ traktowała wolność prasy jako instytucję pra­ kach masowego komunikowania1. wa, a nie kaprys wysoko postawionych partyj­ Jak pisze we wstępie do książki zastępca nych „postępowych". Mimo uchylenia w generalnego dyrektora UNESCO Henryk Ju- Konstytucji ZSRR zapisu o kierowniczej rob szkiewiczius, inspiracją do wydania takiej KPZR (art. 6) partia próbowała w dalszym ciągu publikacji było przede wszystkim uświado­ ingerować w działalność mediów. Zdaniem Fie­ mienie sobie, że bez wolnej prasy nie ma de­ dotowa w tej walce ekipa Jelcyna stworzyła jed­ mokracji. Toteż publikacja ma służyć pomocą nolity front przeciwko partyjnej nomenklaturze. w walce o wolną prasę, ma realizować wyra- To doprowadziło do upadku monopolu informa­ cyjnego i przekazania wydawnictw w ręce no­ wych ludzi (spółdzielni dziennikarskich). Nie W recenzji posługujemy się również (zwłaszcza w tytu­ udały się próby zahamowania działalności nieza­ łach aktów prawnych) określeniem ..środki masowej infor­ leżnego radia i telewizji, a zwłaszcza włączenia macji", jako odpowiednikiem pojęcia „środki masowego komunikowania", a to z uwagi na długoletnią tradycję takie­ go w kampanię prezydencką 1991 r. Już wróttf go określenia w rosyjskim prasoznawstwie. potem 21 VIII 1991 r. prezydent Jelcyn wydal dekret „O środkach masowej informacji w kach masowej informacji" ustawa rosyjska RSFSR", który zapoczątkował działalność szczegółowo precyzuje, iż nie podlega ograni­ niezależnych telewizyjnych spółek „Ostanki- czeniom w Federacji Rosyjskiej (art. 1): po­ no", Petersburg", „Moskwa". szukiwanie, uzyskiwanie, wytwarzanie i roz­ Idylla ta nie trwała jednak długo, gdyż w powszechnianie masowej informacji; obrębie samego rządu powstały dwa przeciw­ tworzenie, posiadanie, posługiwanie się i za­ stawne centra władzy, oba zabiegające o prze­ rządzanie środkami masowej informacji; pro­ ciągnięcie mediów (zwłaszcza telewizji) na dukcja, nabywanie, przechowywanie i eksplo­ swoją stronę. Przyczyniał się do tego brak atacja środków technicznych, urządzeń, ustawy o radiofonii i telewizji. Próby wprowa­ surowców i materiałów przeznaczonych do dzenia cenzury w telewizji oraz dramatyczne wytwarzania i rozpowszechniania produkcji wydarzenia z 3 na 4 października 1993 r. wy­ środków masowej informacji. Tym samym warły niewątpliwy wpływ na poczynania Du­ pojęcie wolności prasy uzyskało pełniejszy my Państwowej, wybranej 12 XII 1993 r. wyraz niż w tradycyjnym ujęciu, kojarzącym Zmierzała ona do ustanowienia organu pań­ wolność prasy jedynie z brakiem cenzury. Nie stwowego, mającego na celu kontrolę telewi­ oznacza to jednak przyjęcia w Rosji absolutnej zji i radia. Jakkolwiek taki organ, a mianowi­ wolności prasy, dopuszczalne są bowiem od­ cie Federalna Komisja ds. Telewizji i Radia stępstwa od wspomnianej normy, lecz tylko powstała i w istocie posiada uprawnienia kon­ zawarte w aktach prawnych o randze ustawo­ trolne przewidziane w noweli do ustawy z 13 I wej i to wyłącznie w obrębie ustawodawstwa 1995 r., nie powstrzymało to jednak Dumy prasowego (a nie w aktach prawnych dotyczą­ przed mnożącymi się ingerencjami w działal­ cych innych dziedzin prawa). Zdaniem M. ność gazet oraz poszczególnych stacji i pro­ Fiedotowa takie ujęcie w pełni odpowiada art. gramów telewizyjnych. Zdaniem komentato­ 19 Międzynarodowego paktu praw obywatel­ ra, proces ten, jak również walka o media w skich i politycznych, a także art. 29 pkt 5 Kon­ Rosji, będzie trwać nadal. stytucji Federacji Rosyjskiej z 12 XII 1993 r. o Wiele miejsca w komentarzu autor po­ lapidarnej, lecz jakże wymownej w tym kraju święca podłożu politycznemu rodzenia się treści „Wolność masowej informacji jest za­ Współczesnego ustawodawstwa prasowego. gwarantowana. Cenzura jest zakazana". Spe­ Społeczeństwo rosyjskie na pierwszy akt pra­ cjalne uregulowania zawarte w Konstytucji wny musiało czekać aż 73 lata. W półtora roku gwarantują prymat norm prawa międzyna­ po uchwaleniu wspomnianej ustawy radziec­ rodowego nad prawem wewnętrznym, a także kiej2 27 XII 1991 r. doszło do uchwalenia automatyczne włączenie tych norm do rosyj­ ustawy Federacji Rosyjskiej „O środkach ma­ skiego porządku prawnego. Toteż ustawodaw­ sowej informacji". Nie obyło się i tym razem stwo prasowe w tym kraju pozostaje zgodne z bez ostrej walki, gdyż między uchwaleniem normami prawa międzynarodowego, w tym ustawy a jej publikacją próbowano wprowa­ m.in. Europejskiej konwencji o ochronie praw dzić dwie bardzo znaczące poprawki, a miano­ człowieka i podstawowych wolności (art. 10). wicie ograniczyć tajemnicę dziennikarską, Powoduje to praktyczną akceptację ustalo­ Zezwalając prokuratorom i sędziom na jej nych przez Komisję Europejską i Trybunał uchylanie (art. 41) i wprowadzić zakaz posłu­ Europejski reguł i orzecznictwa. Pewne rezo­ giwania się ukrytą kamerą lub mikrofonem lucje czy rekomendacje Rady Europy były (art. 50). Dziennikarze jednak, wsparci przez wprost zalecane dekretem prezydenta Jelcyna Wiele frakcji parlamentarnych — walkę tę wy­ do stosowania. grali. Komentator rosyjskiego ustawodawstwa Na szczególną uwagę zasługują również prasowego duży nacisk kładzie na prymat lego rozważania prof. M. Fiedotowa poświęcone ustawodawstwa, a zwłaszcza ustawy o środ­ granicom wolności prasy. W przeciwieństwie kach masowej informacji, nad innymi ure­ do radzieckiej ustawy „O prasie i innych środ- gulowaniami. To, co zaskakuje polskiego czy­ telnika, przyzwyczajonego do niekończących się dyskusji na temat wzajemnych relacji pol­ skiej ustawy „Prawo prasowe" do innych Omówienie tej ustawy znajdzie czytelnik w artykule Dobosz Radziecka ustawa o prasie i innych środkach aktów prawnych, to reguła, że wszelkie prze­ mM J °wejinfoniiacji,Z/ 1991 nr 3-4? s. 113 i n. pisy sprzeczne z rosyjską ustawą (kolizje usta- wodawcze) rozwiązywane są na korzyść usta­ administracyjnej rejestracji gazet czy o istnie­ wy z 27 XII 1991 r. Ponieważ przepisy tej niu Federalnej Komisji ds. Telewizji i Radia ustawy mogą być zmieniane tylko w drodze której działalność, polegająca m.in. na udzie­ nowelizacji jej tekstu, a nie w innych aktach laniu licencji na zakładanie stacji radiowych i prawnych, toteż od chwili jej uchwalenia była telewizyjnych, nie została w samej ustawie do­ ona już czterokrotnie nowelizowana. kładnie sprecyzowana, ale odesłana do odręb­ Model rosyjskiego ustawodawstwa praso­ nej regulacji prawnej (art. 30 i 32). wego jest podobny do polskiego. Obok zajmu­ Kończąc te rozważania, wypada z ogro­ jącej centralne miejsce ustawy „o środkach ma­ mnym zadowoleniem powitać ukazanie się sowej infonnacji" istnieje szereg szczegółowych omawianego zbiora nie tylko z uwagi na okre­ ustaw, a nawet poszczególnych przepisów pra­ ślone na wstępie cele. Są one niewątpliwie wa. Wiele z nich znalazło się w recenzowanej ważne dla rosyjskiego świata dziennikarskie­ książce obok tekstu ustawy o środkach masowej go. Jednakże praca ta, zwłaszcza dzięki bardzo infonnacji. Są tu zatem teksty następujących obszernemu komentarzowi do prezentowane­ ustaw obowiązujących w Federacji Rosyjskiej: go ustawodawstwa, stanowi znakomite źródło ustawy o prawie autorskim i prawach pokrew­ poznawcze dla wszystkich osób interesują­ nych (z 1995 r.); ustawy o tajemnicy państwowej cych się ustawodawstwem prasowym w Pol­ (z 1993 r.), a także takich ustaw, jak ustawa o sce, a także polskich prasoznawców. Jej uka­ sposobie relacjonowania działalności organów zanie się w chwili obecnej jest także władzy państwowej w państwowych środkach niezmiernie cenne z uwagi na prowadzone masowej infonnacji (z 1994 r.), ustawa o infor­ prace legislacyjne nad nowym ustawoda­ macji, warunkach jej przekazu i ochronie (z 1995 wstwem prasowym w Polsce. r.), ustawa o reklamie (z 1995 r.), ustawa o eko­ Izabela Dobosz nomicznym popieraniu gazet regionalnych (miejskich) (z 1995 r.), ustawa o państwowym wspieraniu środków masowej infonnacji i wy­ dawnictw książkowych w Federacji Rosyjskiej (z 1995 r.). Książka zamieszcza także ustawy O ROSYJSKIM dotyczące zmian w taryfie celnej i podatkowej. DZIENNIKARSTWIE Oprócz pełnych tekstów wspomnianych aktów — NIE TYLKO prawnych w zbiorze znalazły się fragmenty ko­ DLA STUDENTÓW deksów: cywilnego, karnego i administracyjne­ go, a także niektóre akty prawne, których treść pozostaje w związku z działalnością środków Rafaił P. O w s i e p j a n: ISTOR1A przekazu (np. ustawa o wyborach prezydenta RF NOWIEJSZEJ OTIECZESTWIENN0J czy o wyborach deputowanych do Dumy). ŻURNALISTIKI. Pieriechodnyj pieriod Rozwiązania zawarte w ustawie o środ­ (sieriedina 80-ch — 90-e gody). Uczebnoje kach masowej informacji zasługują na pełniej­ posobije pod red. J. N. Zasurskogo. Mo- sze omówienie, czego nie można ze zrozumia­ skowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitict. łych względów dokonać w niniejszej recenzji. Fakultiet Żurnalistiki, Moskwa 1996. Porównując jednak jej przepisy z polską usta­ S.125. wą, należy stwierdzić, że ustawodawca rosyj­ ski w wielu przypadkach przepisy te skon­ Po pięciu latach swobody prasy w Rosji, pier~ struował bardziej precyzyjnie. Pozwala to wszy raz przygotowano i wydano książkę uniknąć dyskusji, które od lat nie mogą uogólniającą różnorodne procesy zachodzące znaleźć w Polsce stosownego rozwiązania w w ramach stnikturalnych przemian czasopi­ postaci nowej ustawy. Chodzi tu np. o prob­ śmiennictwa w Rosji okresu połowy lat osiem­ lem własności i udziału obcego kapitału w dziesiątych i początku dziewięćdziesiątych. mediach, o status agencji informacyjnych, o Autorem tej pracy jest zasłużony profesor In­ kolportaż, nakład, akredytację, o status zawo­ stytutu Dziennikarstwa Moskiewskiego Pań­ dowy dziennikarza i korespondenta zagranicz­ stwowego Uniwersytetu,, R. P. Owsiepjan, nego. Oczywiście nie wszystkie rozwiązania Mająca charakter podręcznika akademickiego rosyjskiego ustawodawstwa zasługują na po­ „Historia najnowszego krajowego czasopi­ zytywną ocenę. Wystarczy tylko powiedzieć o śmiennictwa" przeznaczona jest przede wszy- gwałciła studentów i wykładowców kierunków nież świadczy i o tym, że proces demokratyza­ djjtflnikarskich w Rosji, sądzę jednak, że zna- cji w czasach Gorbaczowa był połowiczny). gggfe wydawnictwa wychodzi poza te ramy. Zdaniem autora książki działalność nieocen­ Podręcznik zawiera dwa rozdziały: zurowanej, albo — jak ją nazywa R. P. Czasopiśmiennictwo drugiej połowy lat Owsiepjan — „alternatywnej prasy" była za­ (jjjemdziesiątych i początku lal dziewięćdzie­ lążkiem pojawienia się prasy wielopartyjnej. siątych" (I) oraz „Czasopiśmiennictwo Fede- (Zapewne jednak ta działalność służyła roz­ iscp Rosyjskiej" (II). W rozdziale pierwszym wojowi procesów pluralizacyjnych w życiu zarysowano przyczynowo-skutkowc relacje za- politycznym byłego ZSRR i Rosji, a z chwilą cbodzące pomiędzy procesami przekształceń w pojawienia się nowych partii — pojawiło się i iycłu politycznym i w środkach masowego prze­ wielopartyjne czasopiśmiennictwo.) kazu. Autor wskazuje na te momenty najnowszej Podręcznik profesora R. P. Owsiepjana Jństorii Rosji, które przygotowały pełną przebu­ zawiera wiele materiału faktograficznego. dowę zarówno jej życia politycznego, jak i me­ Szczególnie wyróżnia się pod tym względem diów. Była to przede wszystkim polityka Mi­ rozdział drugi. Dwadzieścia niedużych pod­ chaiła Gorbaczowa, znana jako „nowe rozdziałów informuje na temat prasowych i myślenie", która stworzyła podstawę dla dcmo- innych środków komunikowania masowego tadycznych procesów zachodzących w byłym — zarówno o federalnym, jak i o regionalnym ZSRR. Chociaż środki komunikowania maso­ znaczeniu. Czytelnik może się dowiedzieć o wego działały w warunkach systemu monopar- zachodzących w nich procesach komercjaliza­ tyjnego aż do jesieni 1991 roku, „głasnost', na cji, o nowych agencjach informacyjnych, o która zezwolono" dała owoce. To, że media mediach w narodowych okręgach Rosji. przygotowały pieriestrojkę, a następnie stanęły Trudności okresu przejściowego, w którym na jej czele, jest już uznaną prawdą. Działalność znajdują się rosyjskie środki masowego przeka­ mediów sprzyjała niebywałemu społecznemu zu, mają wpływ na ich strukturę. Cechy typolo­ wysiłkowi. Odradzało się społeczeństwo obywa­ giczne tego lub innego wydawnictwa także z telskie. Gazety i czasopisma wychodziły w trudem dają się określić, tym bardziej, że autor widomilionowych nakładach. nic zaproponował własnych kryteriów klasyfika­ Choć gwoli sprawiedliwości należy za­ cji dzienników i czasopism. Ich charakter i treść uważyć, że ziarna pieriestrojki padły na zmieniają się pod naciskiem agresywnej ofensy­ użyźnioną glebę. W drugiej połowie lat osiem­ wy mediów elektronicznych i ekonomiki rynko­ dziesiątych na czele wielu postępowych wy­ wej z jej surowymi wymaganiami. dawnictw stanęli przedstawiciele generacji, Autor zgromadził także znaczny materiał które nazywa się w Rosji pokoleniem lat informacyjny, w czym leży duża jego zasługa. sześćdziesiątych (szestidiesiatniki), która w la­ Zakończenie podręcznika zawiera wybra­ tach chruszczowowskiej „odwilży" (1955- ną bibliografię na temat środków masowego -1962) usiłowała przyczynić się do demokra­ komunikowania w Rosji. tyzacji ZSRR. Jak wiadomo, wtedy się nie Lija P. Je wsieje wa udało. Gdy skończyła się liberał izacja lat Tłumaczył Wojciech Kajtoch sześćdziesiątych, część tych ludzi wyjechała na emigrację, część zesłano, większość konty­ nuowała dyskusje w kuchniach swoich miesz­ kań. W latach gorbaczowowskiej pieriestrojki "pomniało się o nich życie. PUBLIZISTIK Bez uwzględnienia związków z liberaliza­ Rocznik 41 (1996), cja, lat sześćdziesiątych — obraz demokratyza­ zeszyty 1-4. S. 515 + nlb. cji lat osiemdziesiątych byłby niepełny. Tym "odziej, że prof. R. P. Owsiepjan po raz pier­ Interesującym tekstem otwarł swą piąlą zy wprowadza do nauki [rosyjskiej — dekadę niemiecki kwartalnik: profesor socjo­ jK.] takie pojęcia, jak „prasa niecenzurowa- logii uniwersytetu w Lipsku Jürgen G e r h a r 04 ^— szeroko rozpowszechniana w latach d s omówił reprezentatywne badania symula­ SZeśćdziesiątych. W latach pieriestrojki znów cyjne na temat gotowości do uczestniczenia w *Conaodradza. Pojawiło się wtedy ponad 800 komunikowaniu publicznym (s. 1-14). Zasto­ vtafów gazet j innych wydawnictw (co rów­ sowano opracowany przez Elisabeth Noelle- -Neumann tzw. test kolejowy, zakładający sy­ polityczno-ekonomicznych próbuje wyjaśnij tuację wspólnej 5-godzinnej podróży i goto­ zaskakująco niewielkie — jak na stereotypu wość (lub jej brak) do wyrażania opinii na we wyobrażenia o nowatorstwie Japończyków temat: — innowacje. — czy jest w pełni uzasadniona (bądź W zeszycie 2 Matthias D e e s przedsta wcale nie) samoobrona demonstrantów przed wia badania nad pracującymi w dziedzinie policyjną przemocą? public relations, zwłaszcza feminizacją tej — czy są całkiem uzasadnione (lub wcale grupy zawodowej w Niemczech — w porów, nie) rękoczyny wobec azylantów, którzy po­ naniu z USA (s. 155-171). Dla nas znacznie winni wrócić do swych krajów? ciekawsza jest relacja Barbary T h o m a s s o Badano 1943 osoby, z których 39% ucze­ francuskiej dyskusji na temat etyki dziennikar­ stniczyłoby w wymianie zdań, 31% milczało, skiej (s. 172-186). Chodzi w niej zwłaszcza o 3,5% dostosowało do opinii innych, 5% włą­ osobistą odpowiedzialność dziennikarza, po­ czyło do rozmowy tylko napotkawszy opinie czynając od „drobnych" niedokładności, po­ przeciwstawne swym własnym, 21% nie­ przez naruszanie domniemania niewinności zdecydowanych raz by milczało, to znów mó­ przed sądowym wyrokiem, preferowanie te­ wiło. Przedstawiono strukturę społeczną i na­ matów spektakularnych, posługiwanie się stawienia ideowo-partyjne respondentów. „ukrytą kamerą", prokurowanie fikcyjnych Wyniki m.in. zaprzeczają tezie E. Noelle-Neu- wywiadów", publikowanie wypowiedzi terro­ mann o „spirali milczenia", w myśl której w rystów. Zarysowały się różnice stanowisk: publicznych dysputach przeważają dosto­ „gwiazdy" zawodu oddawały decyzję wyłącz­ sowujący się do cudzych opinii. nie dziennikarzowi w oparciu o kodeks oby­ Doktoranci z uniwersytetu w Monastyrze czajowy, gdyż wszystko inne zagrażałoby Alexander Görke i Matthias K o h r i n g swobodzie wypowiedzi; wydawcy (np. przedstawiają nowsze propozycje teoretyczne „Liberation") odwrotnie, składają publikację dotyczące prasoznawstwa, mediów masowych w ręce hierarchii redakcyjno-wydawniczej. i dziennikarstwa (s. 15-31). Takowe pojawiły Dyskurs o deontologii dziennikarskiej we się po dłuższej przerwie m.in. w pracach: Ber- Francji trwa. nid Blöbaum, Journalismus als soziales Sy­ Bliski temu problemowi jest tekst, w któ­ stem, 1994; Niklas Luhmann, Die Realität der rym Peter E p s, Uwe H a r t u n g i Stefan Massenmedien, 1995; Frank Marcinkowski, D a h 1 e n zanalizowali sposób, w jaki prasa Publizistik als autopoetisches System, 1003; niemiecka podjęła w 1987/88 oskarżenie tygo­ Siegfried J. Schmidt, Kognitive Autonomie dnika Der Spiegel, że w 1943 znany publicy­ und soziale Orientierung. Konstruktivistische sta Werner Hófer pochwalił zgładzenie przez Bemerkungen zum Zusammenhang von Kog­ hitlerowców pianisty K. Kreitena. Hófer temu nition, Kommunikation, Medien und Kultur, zaprzeczył, jednak pod zmasowaną krytyką 1994; Siegfried Weischenberg, Journalismus publiczną ustąpił ze stanowiska komentatora als soziales System (w. Die Wirklichkeit der tv, zaś proces przeciw Spiegtowi o pomówie­ Medien, 1994). nie przegrał. Autorzy analizy krytykują spo­ Nabrzmiały problem wrogości do obco­ sób, w jaki gazety przejęły od Spiegla potępie­ krajowców (zamachy w Hoyerswerda 1991, nie Hófera, wcale nie próbując wniknąć w Rostocku 1992) i potencjalnego wpływu me­ istotę zarzutów (s. 203-223). diów na kształtowanie tolerancji podjęli Georg Markus J o n a s i Christoph N e u b e r- Ruhrmann, Johannes K o 11 b e c k g e r przedstawili analizę 99 programów „Reali- i Wolfgang M ö 11 g e n (s. 32-50). Tekst ty TV" z 1993 r., skoncentrowanych na krymi­ bazuje na 263 wywiadach przeprowadzonych nalnych przypadkach zarówno autentycznych w 1994 w Dortmundzie, dotyczących oceny jak i odtwarzanych w studiu (s. 187-202). Auto­ treści i formy akcji na rzecz tolerancji. Decy­ rzy są bardzo krytyczni wobec tego typu przeka­ dujące o nastawieniu wobec obcych okazały zów brutalności (nb. warsztatowo kiepskich się głównie osobiste z nimi kontakty, nie zaś telewizji RFN), stwierdzają zresztą, że zaintere­ apele na afiszach czy publikacje w mediach. sowanie nimi od czasu fascynacji w 1992 wsrod Hans J. Kleinste u ber opisał rozwój nadawców wyraźnie spada. nowych mediów w Japonii (s. 51-75). Odwo­ Jak zawsze, w obu zeszytach jest pokaźna łując się do tradycji kulturowych i warunków porcja informacji personalnych, sprawozdań z hutytutów i konferencji medioznawczych, arnych dokumentach „na papierze"; na razie -^wszystkim zaś recenzji książek. odbiorcom z braku doświadczenia trudno jesz­ .Portret ekonomiczny" tygodnika Die Zeit cze ocenić walory hypertekstu (s. 327-345). otwiera nr 3: Johannes Ludwig ciekawie Nieciekawy jest (dla omawiającego) ze­ nadstawia liczące już ponad 50 lat czasopis­ szyt 4. Johannes B o e 11 n e r szkicuje życie mo opinii, jedyne w swym rodzaju na praso­ publiczne miasta uwikłanego w sieciach pub­ wym rynku RFN. Gdy takie tytuły, jak stawia­ lic relations, na tle przygotowań programu jący na informacyjność Spiegel czy „Weimar 1999 miastem kultury europejskiej" magazynowy Stern, łatwiej zdobywały grunt, (391-408). Andreas P 1 a 11 h a u s omawia czysto publicystyczny gazetowo-wielkofor- dziennikarską retorykę Theodora Wolffa, czo­ matowy Zeit dopiero w 1970 r. wsparł się edy­ łowego liberalnego publicysty lat 1906-1933 i cją kolorowego magazynu jako dodatku. Wy­ naczelnego redaktora Berliner Tageblatt mowne jest choćby zestawienie wpływów w (409-427). Tercet medioznawców z Lipska: tym i innych wydawnictwach w 1992 r.: Werner Früh, Christoph K u h 1 m a n n i Werner W i r t h przedstawia (na podstawie % eksperymentu wśród 131 respondentów) per­ ze sprzedaży z reklam powierzchni cepcję „Reality-TV", gdzie elementy rzeczy­ reklam wistości miksują się z dramaturgią fikcyjną; DU Zeit 44 56 48 okazuje się, że odbiorca otrzymuje „podwójny Spiegel 35 65 50 bodziec": zarówno realia, jak wplecione w nie Stern 35 65 40 środki dramaturgiczne wzmagają odbiór BUT 50 50 30-40 (428-451). Doczekało się analizy telewizyjne Dzienniki 36 64 37 „Koło fortuny" w tekście medioznawcy Lot- (średnio) hara Mikosa i teatrologa Hansa J. W u 1 f- * Dziennik o najwyższym na kontynencie kilkiimiliono- f a (s. 452-465). Znowu więc redakcja Publi­ wym nakładzie zistik odeszła od obietnicy z początku 1994 r., że nie będzie wkraczała w sferę tv, zostawiając Autor analizuje wpływy z reklamy (w tę problematykę innym pismom specjalistycz­ Spiegłu średnio na stronę prawie czterokrotnie nym. większe niż w Zeit), uzyskiwanie rentowności W dziale sprawozdań nru 4 Irene Never- (Stern zdobył ją od razu, Spiegel po niewielu 1 a informuje o 20. Zgromadzeniu General­ latach, Zeit trwale dopiero w 1977 — przekro­ nym AIERI/IAMCR w Sydney w sierpniu czywszy 350 tys. sprzedanych egzemplarzy, 1996. Przybyło 350 członków, głównie z co odpowiada 1,2 min czytelników), ekonomi­ Ameryki Płd. i Skandynawii, ale także z Azji kę Zeit — pisma wybitnych publicystów, i południowo-wschodniej, Australii, praktycz­ inne czynniki (s. 277-297). nie z wszystkich stron świata. Temat konfe­ Lekarka Elisabeth Pellegrini prze­ rencji naukowej brzmiał „Shiiting Centres" — strzega przed skutkami szczegółowego opisy­ przemieszczające się ośrodki kulturowe, sub- i wania w prasie samobójstw, co może prowa­ anty kulturowe. Dyskutowano na 4 sesjach ple­ dzić do naśladownictwa. W swej pracy narnych o tematach: UNESCO i komunikowa­ dyplomowej przeprowadziła krytyczną anali­ nie; Prawa człowieka i komunikowanie; Kul­ zę takich doniesień w gazetach bulwarowych tury tubylcze i komunikowanie globalne; (s. 298-309). czwarty temat zamykał sesje plenarne (o nim ProfesormedioznawstwaPeter Vorderer dalej). Szczegółowiej rozpracowano kwestie sławią pytanie: Dlaczego odbiorcy korzystają w 19 komisjach i zespołach. W 4 dniach Z ofert rozrywkowych (Unterhaltungsangebote) przedstawiono 333 referaty i komunikaty. w mediach? — i wskazuje na możliwość identy­ Końcowe plenum pt. „Stan komunikowania fikacji, co jednak wymaga weryfikacji empirycz­ krytycznego" poprowadzili czterej „wielcy" nej tego motywu (s. 310-326). medioznawstwa: George G c r b n e r, James _ Przede wszystkim komputerowców (?) H a 1 1 o r a n, Kaarle Nordenstreng i zainteresuje Wolfgang Schweiger swym Herbert Schiller. Byli jednomyślni w porównawczym studium o hypertekstach (?) — pesymistycznej ocenie 30-letnich wyników Sfcci komputerowych struktur tekstowych, obra­ naszej dyscypliny, iluzją okazały się nadzieje, zowych, filmowych,dźwiękowyc h itd. — i line­ że empiria zapobiegnie kapitalistycznym wy- naturzeniom (wiernie cytuje tekst sprawozda­ wydawców, którzy muszą znaleźć sposoby nia) na rynku mediów i że wesprze dziennikar­ pozyskania młodych czytelników. stwo w walce o prawa człowieka. Odtrutką dla Niektóre z tych sposobów przedstawia tego pesymizmu były jednak wystąpienia An- Inez Bauer („Młodzież a dziennik"). Są t0 nabelle Sreberny-Mohammadi głównie specjalne „młodzieżowe strony" bądź (Uniwersytet Leicester) i Manjunathy Pen- wkładki, które nie są adresowane do młodzie- d a k u r a (obecnie Northwestern Univ., Illi­ ży w ogóle, lecz starają się dotrzeć do mło­ nois), którzy zdecydowanie odrzucili dychoto­ dych czytelników w określonym wieku i 0 mię „złych" (administracyjnych) i „dobrych" ukształtowanych zainteresowaniach. Nowo­ (krytycznych) badań socjologicznych; nie ne­ ścią ostatniego roku w tej dziedzinie jest co­ gując zubożenia części świata wskutek mo­ miesięczny magazyn młodzieżowy, wydawa­ dernizacji i globalizacji, wskazywali na rów­ ny przez redakcję Süddeutsche Zeitung. nouprawnienie jednostek, uniwesalizm myśle­ Zmniejszające się czytelnictwo prasy co­ nia, różnorodność i kompleksowość kulturo­ dziennej wśród niemieckiej młodzieży idzie w wą — i otrzymali przeważający aplauz dla parze z malejącym zainteresowaniem czaso­ swych tez. pismami młodzieżowymi. Badania odbioru, AIERI/IAMCR zwiększyło od 1994 stan którym przygląda się Andreas Vogel o 18% i liczy 1600 (płacących) członków. („Czytelnictwo popularnej prasy młodzieżo­ Obok statusu organizacji doradczej UNESCO wej"), wskazują na wyraźny spadek czytelnic­ (wobec którego zaczęło przyjmować krytycz­ twa pism młodzieżowych po przekroczeniu ny dystans), ma od 1995 takiż status przy Unii 17. roku życia. Relatywnie najbardziej aktyw­ Europejskiej. W lipcu 1997 AIERI obchodzi ną grupę młodych czytelników stanowią zaś swe 40-lecie w Meksyku, a w 1998 odbędzie odbiorcy w wieku 14-15 lat, szczególnie moc­ Zgromadzenie Generalne w Glasgow. no zainteresowani gwiazdami muzyki, sportu i Ilość miejsca poświęcona w tym tekście filmu. tematowi obrad AIERI poświadcza Numer 2 z kolei wypełniają szkice i arty­ zainteresowanie niżej podpisanego. kuły zajmujące się głównie społecznymi fun­ Paweł Dubiel kcjami publicznego radia i telewizji w Nie­ mczech. W rozpatrywaniu tej problematyki zasadnicze znaczenie ma w opinii Herberta B e t h g e g o zadanie tzw. „podstawowego zaopatrzenia" („Grundversorgnung"), czyli zaspokojenie podstawowych potrzeb informa­ cyjnych i kulturowych społeczeństwa nie­ Media Perspektiven mieckiego w programach radiowych i telewi­ rocznik 1996 zyjnych. Wypełnianie tego konstytucyjnego obowiązku wymaga zdaniem Bethgego sko­ Drukowany we Frankfurcie nad Menem mie­ ordynowania działań obu struktur publicznego sięcznik pozostał również w roku 1996 wierny radia i telewizji w Niemczech (ARD i ZDF). swej formule wydawniczej, zakładającej zdo­ W obliczu konkurencji ze strony prywatnych minowanie treści każdego z wydań przez jed­ stacji o pozycji publicznej radiofonii i telewi­ no przewodnie zagadnienie. W numerze 1 jest zji rozstrzyga w przekonaniu autora wyraźny nim czytelnictwo prasy codziennej wśród mło­ profil tematyczny oraz zyskujący na znaczeniu dzieży niemieckiej. Zauważalny od kilku lat w regionalizm ich propozycji programowych. tej grupie odbiorców spadek zainteresowania Ten teoretyczno-prawny aspekt rozważań lekturą dzienników osiąga szczególnie niepo­ wzbogacają szkice Renaty Ehlers („Publi­ kojące rozmiary w USA, gdzie mniej niż 30% czne radio i telewizja pod naciskiem konku­ potencjalnych czytelników w wieku poniżej rencji i racjonalizacji") oraz Wolfganga H o t i- 30 lat sięga po prasę codzienną. W Niemczech manna-Riema („Pay TV w telewizji odsetek ten wynosi wprawdzie blisko 50%, ale publicznej"), przynoszące przykłady praktycz­ maleje z roku na rok. Taki stan rzeczy — nych rozwiązań stosowanych w publicznych podkreśla Stephan Ruß-Mohl w szkicu stacjach radiowych i telewizyjnych. W pier­ analizującym rynek prasy codziennej w Sta­ wszym opracowaniu ukazano zmiany struktu­ nach Zjednoczonych — stanowi wyzwanie dla ry organizacyjnej publicznej stacji radiowej i •jurizyjnej w Hesji, zmierzające do jej de- zawartości programu obu mediów występuje Jflualizacji i zwiększenia udziału nieetato­ w większości zamieszczanych w nim opraco­ wych współpracowników w przygotowaniu wań. I tak, Marie-Luise K i e f e r („Komuni­ oferty programowej. HoiTmann-Riem przed- kowanie masowe 1995") ocenia zjawisko Itgwia z kolei możliwości wykorzystania w „depolityzacji" („Entpolitisierung") odbioru telewizji publicznej systemu „Pay — TV". programów telewizji prywatnej. Widzowie - W numerze 3 przeważa tematyka odbioru komercyjnych stacji oglądają bowiem nie tyl­ fgfia i telewizji wśród dzieci i młodzieży w ko dłużej tv, ale i wyraźnie dystansują się od Niemczech. Co ciekawe, z jednej strony wska- audycji społeczno-politycznych, preferując atje się (Udo Michael Kruger — „Prze­ programy rozrywkowe. Helmuth V o 1 p e r s moc w oglądanych przez dzieci audycjach te­ i Detlef S c h n i e r zaś („Program Radia lewizyjnych") na zagrożenia, jakie stanowią WDR — „Eins Live") kierują swoją uwagę w da psychiki i osobowości młodych widzów stronę programów radiowych, pozytywnie pnesycone gwałtem i brutalnością audycje i oceniając inicjatywy publicznego radia obli­ fjhny wyświetlane przez stacje prywatnej tv, czone na zdobycie nastoletnich słuchaczy. wśród których — jak dokumentują to badania Opierając się na przykładzie młodzieżowego odbioru — niechlubny prymat dzierży „PRO radia „Eins Live", działającego w ramach pub­ SEBEN". Z drugiej jednak strony naśladowa­ licznej stacji WDR w zachodnich Niemczech nie niektórych wzorów programowych lanso­ od kwietnia 1995 roku — stawiają tezę, iż wanych przez prywatne stacje radiowe może rozrywkowy charakter takiego programu —! jak pokazują to doświadczenia urucho­ (80% zawartości stanowi muzyka pop i rozry­ mionego w roku 1995 w północnych Nie­ wka słowna) jest nieodzownym warunkiem mczech młodzieżowego radia „N-Joy" (Jo­ pozyskania młodych radiosłuchaczy. achim Drengberg — „N-Joy radio: Marlenę W 6 s t e w swoim szkicu, roz­ publiczne radio sukcesu") — przynieść powo­ ważającym pomysł tworzenia telewizji o za­ dzenie publicznym stacjom radiowym, zanie­ sięgu zamykającym się w obrębie wielkich dbującym kategorię 14- 19-letnich słuchaczy. aglomeracji miejskich, podważa społeczno- Wątek odbioru telewizji podtrzymuje tak­ polityczne i ekonomiczne racje zwolenników ie numer 4. Wolfgang D ar s c h i n i Bernard budowania stacji „telewizji aglomeracyjnej" Frank („Tendencje w postawach telewi­ („Ballungsraumfernsehen"). dzów"), analizując wyniki badań odbioru tv w Podobnie dwoisty charakter ma numer 6, roku 1995, akcentują w nim wyjątkowe zna­ poświęcony z jednej strony ocenie telewizyj­ czenie programów publicznej telewizji nie­ nej występującej w roku 1995 na niemieckim mieckiej (ARD i ZDF) dla odbiorców zain­ rynku reklamy prasowej, radiowej i telewizyj­ teresowanych wydarzeniami politycznymi. nej, a z drugiej — procesom koncentracji za­ Audycje informacyjne i publicystyczne obu chodzącym na rynku niemieckich dzienników publicznych stacji mają bowiem znacznie wię­ i czasopism. Z pierwszym zagadnieniem wią­ cej widzów aniżeli porównywalne programy żą się trzy opracowania: Michaela H e f f 1 e r a, stacji prywatnych. Ralfa Vollbrechta oraz Susanne K a y- Sabinę Feierabend i Thomas W i n d- s e r. Podkreślając stale rosnące wpływy re­ 8 a s s e („Co dzieci oglądają") zwracają z klamowe mediów, które w 1995 roku przekro­ kolei uwagę na zjawisko upodobniania się czyły sumę 25 mld marek, a także stabilizację Wzorców odbioru telewizji w grupach mło­ pozycji prasy, radia i tv na rynku reklamowym dych oraz dorosłych telewidzów. Badania od­ (Heffler), prace te akcentują coraz bioru z roku 1995 wykazują bowiem, iż o ile wyraźniejsze ukierunkowanie oddziaływania dzieci i młodzież w wieku do 13 lat oglądają reklamowego na dwie grupy odbiorców: dzie­ telewizję w ciągu dnia o połowę krócej niż ci w wieku do 10 lat (Vollbrecht), najbardziej dorośli, o tyle po przekroczeni tego progu wie­ nieświadomych celów reklamy; oraz ludzi ku rośnie codzienny czas oglądania telewizji, starszych, mających ponad 50 lat (Kayser), co sprawia, iż już 18-czy 19-latkowie spędza- których możliwości dokonywania zakupów są Jł przed telewizorem prawie tyle samo czasu w przekonaniu fachowców o 30% większe niż co dorośli. odbiorców w wieku 30-49 lat. „Radiowo-telewizyjne nastawienie" ce­ Sprawami prasy zajmują się prace Horsta chuje R ó p e r a oraz Waltera J. S c h u t z a. też numer 5, w którym analiza odbioru i Pierwsza z nich omawia pogłębiającą się kon­ wych, przy czym aż trzy z nich zajmują się centrację na rynku niemieckich czasopism, audycjami przeznaczonymi dla żyjących w czego wymownym dowodem są stale rosnące Niemczech obcokrajowców. Ulya B r e u e r - wpływy czterech koncernów największych w U c e r i Gualtiero Z a m b o n i n i bardzo tej branży: Bertelsmanna łącznie z Gruner + pozytywnie oceniają tę propozycję programo­ Jahr, Springera, Burdy i Bauera. Dwa następne wą, która do tej pory jest w Niemczech wyłą. szkice autorstwa Schiitza dają statystyczny ob­ cznie domeną publicznych stacji radiowych raz niemieckiej prasy codziennej, ze szczegól­ zrzeszonych w strukturze ARD. Josef E c k- nym uwzględnieniem jej redakcyjnej struktu­ h a r d t oraz Inge Mohr obrazują zaś ry- działalność konkretnych audycji i programów Rozważania na temat potencjalnych i radiowych w Nadrenii-Westfalii oraz Berlinie, aktualnych przeobrażeń oferty programowej zyskujących wśród mieszkających tam przy­ niemieckiej telewizji oraz radia dominują w byszy zza granicy coraz większe grono słucha­ numerze 7. Udo Michael Kruger („«Bul- czy. Natomiast Michael Keller i Walter waryzacja» informacji w prywatnej telewizji") K 1 i n g i e r argumentują w swojej pracy zwraca uwagę na niepokojące zjawisko prefe­ („Młodzieżowe fale zdobywają młodych od­ rowania ciekawostkowych i rozrywkowych biorców"), iż emitowanie przez stacje publi­ wiadomości przekazywanych w serwisach in­ cznego radia programów młodzieżowych formacyjnych prywatnych stacji telewizyj­ wydatnie zwiększa społeczny zasięg tych nych. Informacje o wydarzeniach społeczno- stacji. politycznych stanowią w nich dalekie tło, co Wyraźnie „telewizyjne oblicze" mają nu­ zdaniem autora niebezpiecznie zawęża krąg mery 9 i 10, przy czym w drugim z nich wiele uczestników i obserwatorów politycznych de­ miejsca poświęca się odbiorowi telewizyjnych bat i dyskusji tak ważnych w demokratycznym programów sportowych, będących od lat pod­ społeczeństwie. stawowym magnesem przyciągającym wi­ Christian B r e u n i g („Pay radio — dzów. Zainteresowanie wzbudzają przy tym nowa oferta radia") oraz Jochen Ziminer szkice Eda van Westerloo, który („Pay TV: przełom w cyfrowej telewizji?") podkreśla konieczność prawnego uregulowa­ zastanawiają się z kolei nad szansami upo­ nia spraw związanych z odpłatnością za tele­ wszechnienia w Niemczech systemu płatnych wizyjne transmisje najbardziej widowi­ programów radiowych i telewizyjnych, które skowych wydarzeń sportowych, oraz do tej pory spotykają się z mizernym zaintere­ Paula Hendriksena omawiającego na sowaniem, mimo prób czynionych zarówno w przykładzie Holandii możliwości wprowadza­ radiu (abonowanie programów wypełnionych nia nowych kanałów sportowych w ramach ulubioną muzyką) czy telewizji (płatny kanał systemu Pay-TV. „Premierę"). Tematykę numeru 11 zmajoryzowala Uwaga autorów prac zamieszczonych w kwestia współudziału telewizji w kształtowa­ numerze 8 koncentruje się wokół struktury niu świadomości politycznej i partycypacji od­ programowej publicznych i prywatnych stacji biorców tv w życiu publicznym. Zycie po­ telewizyjnych i radiowych. Rozważania twierdziło bowiem obawy niemieckich otwiera Udo Michael Kruger, który po­ socjaldemokratów z końca lat 70, iż programy równując ofertę programową publicznych i komercyjnych stacji telewizyjnych osłabią komercyjnych stacji tv w Niemczech w la­ zainterersowanie ich widzów problemami tach 1985-1995, zauważa, iż największą społeczno-politycznymi, co znajduje odbicie różnicę programową pomiędzy tymi stacja­ w malejącym udziale obywateli RFN w w ybo- mi stanowi sposób traktowania audycji in­ rach parlamentarnych i samorządowych. Za­ formacyjnych i publicystycznych. W pro­ leżność tę potwierdzają w swojej pracy Ekke- gramach tv prywatnej pełnią one rolę hardt O e m i c h e n i Eric S i m o n, wyraźnie drugorzędną, podczas gdy w pro­ analizując przeprowadzone w Hesji badania gramach stacji publicznych ARD i ZDF wy­ empiryczne. pełniają aż 40% czasu antenowego w godzi­ Coraz bardziej płonne wydają się też na­ nach od 19 do 23. dzieje, iż wobec stricte rozrywkowej orientacji Kolejne opracowania analizują nowości telewizji prywatnej inne media potrafią zwię­ programowe niemieckich rozgłośni radio­ kszyć zainteresowanie swoich odbiorców attwami publicznymi. Wynikami badań od­ MEDIEN & ZEIT bioru dokumentuje to Marie-Luise Kiefer, jjtora zauważa również, iż słabnąca potrzeba Kommunikation iti Geschichte und Gegenwart informacji o wydarzeniach społeczno-poli­ Nr 1/96, 2/96 tycznych najbardziej dostrzegalna jest w przypadku nastoletnich widzów komercyj­ Czasopismo austriackich medioznawcow w nej tv. 10. roku istnienia zmieniło zarówno format, Ostatni 12 numer zajmuje się przede jak i szatę graficzną. Są one obecnie skro­ wszystkim oceną znaczenia nowego, tzw. mniejsze pod względem edytorskim, ale .trzeciego" ogólnoniemieckiego układu o publikowane teksty nie straciły nic ze swej zmianach w radiofonii i telewizji („der Dritte wartości naukowej i przejrzystości redago­ Rundfunkänderungsstaatsvertrag"), który wania. wszedł w życie 1 stycznia 1997 roku. Z tą Numery pierwszy i drugi z 1996 roku za­ kwestią związane są przede wszystkim dwie wierają artykuły poświęcone 50. rocznicy po­ prace: Horsta Röpera oraz Dietera D ö r- jawienia się nauki o komunikowaniu na Uni­ r a. Pierwszy z autorów zaznacza, iż nowe wersytecie Wiedeńskim, prasie narodo- postanowienia prawne cementują dotychcza­ wo-socjalistycznej Pierwszej Republiki w la­ sowy układ sił wśród niemieckich koncernów tach 1920-1934, sylwetce dziennikarskiej Art­ medialnych i powinny zahamować rozszerze­ hura Schütza (1880-1960), stosunkom między nie ich multimedialnych wpływów. Dörr z ko­ Austriacką Partią Ludową (Österreichische lei zwraca uwagę na prawno-konstytucyjne Volkspartei) i gazetą Neuer Kurier w latach skutki wprowadzenia nowego układu, podkre­ 1954-1958 oraz zainteresowaniu studentów ślając jego słabości w sferze kontrolowania Instytutu Nauki o Mediach i Komunikowaniu procesów koncentracji zachodzących w nie­ na Uniwersytecie w Lipsku problematyką mieckich mediach. komunikowania masowego w 1944 roku. Omawiając zawartość wydań Media W przedmowie redakcyjnej do pierw­ Perspektiven w roku 1996, trzeba dodać, iż szego numeru z roku 1996 Johannes Bruc- redaktorzy pisma dołożyli starań, by niemie­ kenberger i Fritz Hausjell — członkowie cki wymiar prezentowanych kwestii miał kierownictwa austriackiego stowarzyszenia swoisty układ odniesienia w postaci publi­ AHK („Arbeitskreise für historische Kommu­ kacji informujących o środkach masowego nikationsforschung), wydającego i redagują­ komunikowania w innych krajach Europy i cego Medien und Zeit, zapowiadają, że w roku świata. Dość powiedzieć, iż tylko w trzech 1996 pismo będzie się skupiać na dwu kierun­ numerach zabrakło takich tekstów. Zaś spo­ kach tematycznych: piędziesięcioleciu nauki o śród zamieszczonych atrakcyjnością tema­ komunikowaniu na Uniwersytecie w Wiedniu tyki wyróżniają się prace omawiające prze­ oraz na bilansie rozwoju poszczególnych se­ miany w brytyjskiej tv i radiu (numer 3, 5 i ktorów komunikowania masowego w ostat­ 7), w amerykańskiej prasie codziennej (nr nich 10 latach. Zamieszczone w tych dwóch 1), w mediach w Hiszpanii (nr 4) czy ukazu­ numerach artykuły reprezentują te dwa kierun­ jące rozwój tv w Ameryce Łacińskiej oraz ki zainteresowania redakcji pisma. Azji (nr 12). Na szczególną uwagę zasługuje artykuł Całość dokonań wydawców pisma w rela­ Wolfganga Monscheina i Fritza Randla pt. „50 cjonowanym okresie uzupełniają dwa suple­ lat nauki o komunikowaniu na Uniwersytecie menty. Pierwszy, wydrukowany w poręcznym Wiedeńskim (1942-1992)". formacie A5 stanowi zestaw przeróżnych da­ W pierwszej części tego artykułu dowia­ nych statystycznych ilustrujących stan posia­ dujemy się, że IPKW (Institut für Publizistik- dania i strukturę niemieckich mediów w roku und Kommunikationswissenschaften der 1996. Drugi jest kontynuacją stricte dokumen­ Universität Wien) został założony 7 maja tacyjnej serii Mediów i zawiera przegląd 1942 r. W minionym półwieczu wyróżniają aktów i przepisów prawnych regulujących się trzy etapy, w czasie których zasadniczo teść oraz sposób przygotowania i emisji pro­ zmieniały się programy nauczania oraz zawar­ gramów telewizyjnych przeznaczonych dla tość oferty dla studentów. Za nestora badań dzieci. prasoznawczych na obszarze niemieckoję­ Zbigniew Oniszczuk zycznym autorzy uważają Emila Löbla — au- tora pracy „Kultur und Presse" (Leipzig 1903). Druga część artykułu skupia się na anali­ Pierwsze wykłady na Uniwersytecie Wiedeń­ zie oferty programowej studiów, socjalnym skim poświęcone dziejom prasy wygłosił Wil­ składzie studiujących, ich zainteresowaniach helm Bauer w semestrze zimowym w roku oraz efektywności kształcenia na poziomie dy­ akademickim 1924/25, co uważa się za mo­ plomowym. Porównując ilościowo liczbę go­ ment wprowadzenia prasoznawstwa do pro­ dzin oferty programowej dla studiujących, au­ gramu studiów Uniwersytetu Wiedeńskiego. torzy ukazują, że np. w roku akademickim W roku 1935 powstało Austriackie Towarzy­ 1946/47 Instytut proponował 14 godzin zajęć stwo Wiedzy o Prasie, na czele którego stanął tygodniowo, a np. w roku akademickim Eduard Ludwig: jego inicjatywy doprowadzi­ 1990/1991 aż 336 godzin. Zaś w ciągu 50 lat ły do założenia Akademii Prasy i Polityki na pracy Instytut zaproponował studiującym ogó­ początku semestru zimowego w roku akade­ łem 5596 godzin zajęć. Największy udział w mickim 1937/38. Po przyłączeniu Austrii do realizacji tej oferty programowej miała w historii Rzeszy w 1938 roku kierownictwo Towarzy­ Instytutu prof. Mariannę Lunzer — 572 godzin stwa zostało zesłane do Dachau. Podczas oku­ — tj. 10,2% wszystkich zajęć w badanym czasie. pacji badacze związani z NSDAP podjęli za­ Do końca lat 60. w ofercie programowej przewa­ biegi organizacyjne w celu powołania żały zajęcia poświęcone zawodowi dziennikar­ Instytutu. W roku 1942 na jego czele stanął skiemu. W latach 60-70. następował stopniowy Karl Kurth, podporządkowując badania i wzrost ilościowy i różnicowanie się oferty dyda­ kształcenie dziennikarzy celom wojny i ideo­ ktycznej: np. technologia komunikowania poja­ logii jedności Niemców. wiła się w programie studiów w roku 1963, pe­ Po wojnie w 1946 roku doszło do powtórne­ dagogika medialna w roku 1966/67, gospodarka go otwarcia Instytutu. W latach 1945-1969 In­ mediami w roku 1961/62. stytut pozostawał pod zarządem komisarycz­ Jeśli idzie o liczbę studentów, to w roku nym; kierowali nim w kolejno: Erich Schenk, 1954/55 w Instytucie studiowało 72 studen­ Heinrich Benedikt i Herbert Duda. W latach tów, zaś w roku 1991/92 — aż 292. W ciągu 1969-1981 nastąpiły istotne zmiany w Instytucie 50 lat dziennikarstwa na Uniwersytecie kierowanym wtedy przez Kurta Paupie, związa­ Wiedeńskim 3 418 osób podjęło studia na ne z „re im portem" do badań prasoznawczych tym kierunku. W okresie tym przyjęto 1040 teorii i metod socjologicznych. Od 1984 roku prac dyplomowych i dysertacji naukowych. Instytutem kieruje Wolfgang R. Langenbucher, Najstarszy absolwent liczył sobie 78 lat, naj­ który położył szczególny nacisk na rozwój pro­ młodsza dyplomantka 22. To tylko niektóre fesjonalnych studiów dyplomowych w dziedzi­ dane opisujące dynamikę rozwoju Instytutu nie dziennikarstwa i nauk związanych z komuni­ w czasie 50 lat jego funkcjonowania, zamiesz­ kowaniem społecznym. czone w tej części artykułu. Autorzy podkre­ W ostatnich 15-20 latach — w opinii wie­ ślają, że w badanym okresie utrzymywała się deńskich badaczy — w Instytucie dominują stała dynamika rozwoju studiów — tj. liczeb­ dwa kierunki badań: teoria komunikowania ności studentów, liczby przyjmowanych prac społecznego i historia mediów. Medioznawcy dyplomowych i dysertacji naukowych oraz szczególną uwagę zwracają na skokowy roz­ wzrostu ofery programowej dla studiujących i wój mediów oraz odpowiadające mu przeło­ kadry naukowo-dydaktycznej. my w zawodzie dziennikarskim. Rozwój In­ W numerze 1. pisma zamieszczono nadto stytutu cechuje się stopniowym odchodzeniem 2 recenzje prac z dziedziny medioznawstwa, od zainteresowań prasoznawstwem ku zain­ zaś w numerze drugim opublikowano biblio­ teresowaniom naukami o komunikowaniu grafię autorów i artykułów poprzedniego rocz­ społecznym ze szczególnym uwzględnieniem nika pisma. orientacji socjologicznej. Ignacy S. Fiu' Pięć lat swobody prasy w Rosji

Tradycyjna konferencja naukowców i pra­ dzenia do społeczeństwa poinformowanego ktyków na Wydziale Dziennikarstwa Moskie­ czynniki humanistyczne, nie umniejszając wskiego Uniwersytetu Państwowego, której znaczenia techniczno-ekonomicznych czynni­ (igsiuzatorarni, oprócz wzmiankowanego wy­ ków rozwoju kraju. Z drugiej strony E. Pro- działu byli: Związek Dziennikarzy Rosji oraz chorow wciąż liczy na państwową kontrolę Towarzystwo Wykładowców i Badaczy nad „nieposłusznymi" wydawnictwami pry­ Czasopiśmiennictwa odbyła się na przełomie watnymi i walczy o wypracowanie przez pań­ lutego i marca 1996 roku pod znaczącym ha­ stwo narodowej polityki w dziedzinie środ­ słem: „Pięć lat swobody prasy". Konferencja ków masowego komunikowania. miała rekordową ilość uczestników nie tylko z Dostęp do informacji jest poważnym pro­ Rosji, ale i z bliższych i dalszych krajów blemem dla wielu mediów. W. A. Pankra- okiennych. Przedstawiono ponad sto refera­ t o w ze Stawropolskiego Instytutu Pedagogi­ tów. cznego przytoczył drastyczne przykłady nie­ Tematyka wystąpień obejmowała istotne możliwości uzyskania informacji o wydarze­ naukowe i praktyczne aspekty: kształtowania niach w Budionowsku i Pierwomajsku. Jego aeczasopiśmiennictwa okresu przejściowego, kolega z Uniwersytetu Północnej Osetii (Wła- współczesnego języka prasy, ekonomicznego dikaukaz) J.D. Karażajew — na odwrót i prawnego zaplecza rozwoju mediów, kształ­ — uważał, że potok informacji jest zbyt wielki cenia kadr dziennikarskich. Omówię niektóre i przeszkadza w formowaniu się nowych rela­ z wystąpień. cji w trójkącie: społeczeństwo — dziennikarz Najogólniej rozpatrując ewolucję proce­ — prasa. Zaiste! Ilu ludzi — tyle zdań. sów informacyjnych współczesnego świata, Niebezpieczeństwem dla czasopiśmien­ staninfosfery,G. W. Żirkow (Uniwersytet nictwa — sądził J. W. T r o s z k i n (MPU, Sankt-Petersburski) sformułował myśl o tym, Wydział Dziennikarstwa) — jest agresywne ^czasopiśmiennictwo narusza światową eko­ wykorzystywanie takich jego funkcji jak logię- Autor upatruje niebezpieczeństwo w manipulowanie opinią publiczną, tworzenie tym, że najczęściej służy ono biznesmenom i nowych mitów. Politykom. Profesor E. P. Pr o chor o w Swobodzie prasy zagrażają i nowe niebez­ MPU, Wydział Dziennikarstwa) uznał, że — pieczeństwa zaistniałe w związku ze zniszcze­ nawet w warunkach konslytucyjno-prawnych niem ogólnonarodowej przestrzeni informa­ SWarancji swobody działalności informacyj- cyjnej, a także z kryzysem ekonomicznym i — w Rosji wciąż daje się odczuć niedosta­ związanym z nim zapotrzebowaniem na dota­ teczne zagwarantowanie prawa obywatela do cje. |nfonnacji. Niebezpieczeństwo dla wolności Zdaniem S. W. Archipowa (Uniwer­ •nforrnacji istnieje więc i w drodze ku społe­ sytet Północnej Osetii) Rosja jest krajem o czeństwu poinformowanemu. Wzorem amery- dominującym określonym typie kultury infor­ ^nskiego uczonego J. Naisbitta — mówca macyjnej. Wyróżnił jego charakterystyczne ^yrożnił jako decydujące w okresie przecho­ cechy: ścisły związek naukowo technicznych i humanistycznych czynników współczesnego trochę inną tradycję. Osiągało tu sukcet, procesu kulturotwórczego; ogólne zwrócenie właśnie dziennikarstwo komentujące, public się ku teraźniejszości — obiektem informowa­ styka interwencyjna, analizująca. nia staje się bieżąca codzienność; otwartość. Proponowano też, by wykorzystać akade Szerzycielem takiej kultury informacyjnej są mickie recepty do przeciwdziałania narusza- środki komunikowania masowego, które two­ niu moralnych, etycznych norm w profesjo, rzą modele zachowań. nalnej działalności dziennikarzy Za Problemy prawdziwej i deklarowanej wol­ nieomalże panaceum na wszystkie choroby ności słowa, prasy interesowały wielu wystę­ uznała S. G. Korkoniesienko pujących. I tak, W. I. Saponow (MPU, (Uniwersytet Sankt-Petersburski) solidne so­

Wydział Dziennikarstwa) uznał, że prawdziwa cjologiczne kształcenie studentów — pRy. swoboda prasy istniała w okresie Gorbaczo­ szłych dziennikarzy. wa, zapominając przy tym sprecyzować, że Obniżenie progu moralnego, naruszanie głasnost' była wolnością „na którą zezwalano" przez dziennikarzy norm etycznych, utrata za­ ("razrieszennaja swoboda"). Równocześnie wodowej odpowiedzialności — te nieszczę­ jednak można się zgodzić, że w Rosji, jak i w ścia rosyjskiego dziennikarstwa odnotowali li­ innych młodych państwach demokratycznych czni referenci. I jest rzeczą oczywistą, że istnieje problem politycznego zaangażowania apelowanie do dziennikarzy o przyzwoitość prasy. — to rzecz bezsensowna. Dopóki istnieć bę­ Tak więc A. A. Grabielnikow dą — jednocześnie z deklarowaną wolno­ (Rosyjski Uniwersytet Przyjaźni Narodów w ścią — luki prawne, te naruszenia norm bę­ Moskwie) uważa, że charakterystyczną cechą dą się zdarzać. Zgodziło się z tym wielu rosyjskiej prasy jest jej „ukryta" partyjność. uczestników. Środki elektroniczne uważa za ponadpartyjne, Niestety, na konferencji nie zwracano do­ zapominając, że 51 % akcji ORT (pierwszy ka­ statecznej uwagi na wpływ rynku na rozwój nał TV) jest własnością „partii władzy" — tj. czasopiśmiennictwa. W referacie W. S. Ku­ państwa. E. A. K o r n i ł o w (Uniwersytet li o w a (MPU, Wydział Dziennikarstwa) Państwowy w Rostowie), uznał na odwrót, że specjalizującego się w problemach prasy fa­ prasowe środki masowego komunikowania ja­ chowej, przedstawiono różne modele finan­ ko „instytucja demokracji bezpośredniej" mo­ sowania periodyków rosyjskich okresu gą przeciwstawić się „instytucji władzy", jaką przechodzenia do gospodarki rynkowej: jest telewizja rosyjska (RTR — kanał drugi). sponsorski, komercyjny (na własnym rozra­ Temat „władza a środki masowego prze­ chunku), z dotacji, na zasadach spółki kazu" był na konferencji najpopularniejszy. akcyjnej, prywatno-handlowy, handlowy ty­ Pewne idealne czy raczej idealistyczne podej­ pu zachodniego, z kapitałem mieszanym, ście do rozwiązania problemu stosunków me­ non profit. diów i władzy zaprezentował P. N. K i r i- Wystąpienie I. N. Dieminy (Uniwer­ c z e k (Mordwiński Uniwersytet Państwo­ sytet Państwowy w Irkucku) poświęcone było wy). Na serio uwierzył w możliwość wycho­ roli reklamy w regionalnych systemach eko­ wania mających władzę przekonywaniem ich nomicznych Rosji. Narzekając na niedoskona­ do słusznych prawd za pomocą mediów. A w łość reklamy, bez której już nie mogą istnieć ogóle, drogi do osiągnięcia w mediach „czy­ regionalne, lokalne media — badaczka słusz­ stej prawdy" — proponowano najrozmaitsze. nie zauważyła, że „reklama staje się częścią Były to i teoretyczne koncepcje, i bardzo pra­ kultury". Dodalibyśmy: „masowej", a także) ktyczne recepty. B. D. Mansurowa to, że dostarcza środków utrzymania wielu rosyj­ z Uniwersytetu Ałtajskiego proponowała, skim humorystom, wprawnie ją parodiującym by od łudzenia czytelników i władzy „złoty­ W wielu referatach na temat rozwoju prasy lo­ mi snami" przejść do nowych metod przy­ kalnej ujawniło się stare przyzwyczajenie „przy­ gotowania dziennikarzy, wspominając w chodzenia ze swoimi regionalnymi problemami tym kontekście doświadczenie zachodniego do centrtun, do stolicy. Konstruktywnych propo­ dziennikarstwa, z jego normami kompono­ zycji było w tych wystąpieniach niedużo, za to wania tekstów, równowagą, precyzyjną gra­ sporo przypisów do książek zagranicznych ana­ nicą między „faktami" a „subiektywnym ko­ lityków czasopiśmiennictwa. To też dobrze mentarzem". Pragnę zauważyć, że Rosja ma uczą się, czytają. sji dopiero tworzy się nowy system sie. Wydaje się, że zaważyła na tym stara tra­ Hy. Ukazanie jego typologicznej spe- dycja traktowania czasopiśmiennictwa jako Dkreślenie cech służących klasyfika- „ideologicznej nadbudowy". iwnictw periodycznych dokonuje się Materiały konferencji opublikowano w li trudnościami. Niełatwo, jak wi- pięciu tomach wydawnictwa „Dziennikarstwo Ljttjdbywa się i rozpoznanie nowych pro- w 1995 roku" wydanych przez Wydział jSft Badaczy ogarniają przede wszystkim Dziennikarstwa Uniwersytetu Moskiewskiego flftf, a pozytywne zjawiska ledwie są w 1996 r. fjgftfiich zauważane. Zapomniano o pr/.y- Lija P. Jewsiejewa ybeh rozwoju nowych technologii w pra­ Tłumaczył Wojciech Kajtoch

70. urodziny krakowskiej rozgłośni radiowej

,ci5 lutego 1977 minęło 70 lat od dnia, w dawną a obecną stolicą: „stolec u nas, korona ktfcym Kraków po raz pierwszy „odezwał się" dla Was". jHOtenie Polskiego Radia. Uroczystości jubi- Na wystawie znalazła się bogata kolekcja Iflpowe odbyły się w dniach 14 i 15 lutego. aparatów radiowych, głośników i innego Mo wcześniej rozgłośnia emitowała audycje sprzętu ze zbiorów prywatnych, a m.in. dete­ otazjonalne, przypominała nieżyjących już ra­ ktory (jedyny zachowany egzemplarz aparatu diowców (np. Jacka Stworę, autora znakomi­ „Audion", wyprodukowany w krakowskim tych reportaży, czy pierwszą wieloletnią spi- zakładzie przy ul. Gołębiej 5) i tekturowy iNfcke Lenę Meyerholdową), zaprosiła do „kołchoźnik" z 1956 roku. Pokazano plakaty, Nrittów przy mikrofonie byłych pracowni- prasę i wydawnictwa o radiu, okolicznościowe k^współtwórców krakowskiego radia. pocztówki oraz zdjęcia, dokumentujące prze­ lHA lutego w Klubie Dziennikarzy Pod szłość i teraźniejszość rozgłośni-jubilatki. Gl*eką rozpoczęła się dwudniowa sesja na- Swój dorobek w postaci nagrań, wydawnictw olbwa „Kulturotwórcza rola radia", zorgani- etc. zaprezentowały także pozakrakowskie iMina wspólnie ze Stowarzyszeniem Radia rozgłośnie radia publicznego. WMieznego i Międzynarodowym Centrum Wieczorem Teatr Stu był miejscem pro­ Kttury, którą prowadził dyrektor Ośrodka mocji płyt kompaktowych z głosami 57 wybit­ BldanPrasoznawczych UJ prof. Walery Pisa- nych polskich poetów, czytających swoje •k, W dyskusji wypowiadali się m.in. ks. wiersze, głównie z nagrań rozgłośni krako­ ptof. Józef Tischner i prof. Tomasz Goban- wskiej. Płyty „Głosy poetów" przygotowano Kks. na jubileusz, nad czym pracowali reżyser Ro­ Tego samego dnia w Międzynarodowym mana Bobrowska, krytyk literacki Marian Sta­ Centrum Kultury nastąpiło otwarcie wystawy lą oraz kompozytor Leszek Długosz. Na pły­ Jfadio i kultura masowa", w której przygoto­ tach znalazły się głosy m.in. Leopolda Staffa, wanie efektywnie zaangażowali się członko­ Juliana Tuwima, Konstantego Ildefonsa Gał­ wi Krakowskiego Klubu Kolekcjonera. Pod- czyńskiego, Haliny Poświatowskiej, Zbignie­ -Q»S wernisażu wystawy przestawiciele wa Herberta, Wisławy Szymborskiej. Uczest­ Jawlatki obdarowani zostali dowcipnymi pre- nicy wieczoru wysłuchali kilku nagrań z *Mami. Prezes Zarządu Radia Kraków Bogu­ owych płyt oraz rozmów z twórcami tego inte­ sław Nowak odebrał od poznaniaków słomia- resującego przedsięwzięcia. Danuta Michało­ ^*go koziołka i dymion gorzałki wska i Tadeusz Malak recytowali poezje, grał Wielkopolskiej. Utensylia od picia whisky i śpiewał Leszek Długosz. parasol dla ochrony rozgłośni przed pro­ Z kolei 15 lutego wieczorem widownię pagandą przyjechały z Londynu. Warszawiacy Teatru im. Juliusza Słowackiego zapełnili ju­ -?J?yIi_w okrągłych pudłach stołek oraz koro- bileuszowi goście — sympatycy krakowskie­ JC» proponując — „krakowskim targiem" — go radia. Koncert galowy składał się z dwóch Kompromisowe rozwiązanie sporu między części. W pierwszej, mającej formę audycji na żywo, którą prowadzili Justyna Nowicka i Sła­ dą". Akompaniowali: Jerzy Derfel i Salonowa womir Mokrzycki, wystąpili dziennikarze ra­ Orkiestra Kameralna Radia Kraków „Camera- diowi i ich goście: Anna Woźniakowska, któ­ ta". rej rozmówczyniami były pianistka Ewa Pamiątką jubileuszu — obok wspomnia.

Bukojemska, aktorka Anna Polony, Tadeusz nych płyt — pozostanie wydawnictwo „Roz. Kwaśniak z aktorem Marianem Cebulskim ja­ mowy o radiu" z wypowiedziami współtwór­ ko kibicem piłkarskim, Antoni Krupa z muzy­ ców historii krakowskiej rozgłośni kiem jazzowym Jarosławem Śmietaną oraz Znakomitym pomysłem na okazję siedem­ Witold Ślusarski z Leszkiem Mazanem. Na­ dziesięciolecia stało się udostępnienie zwie­ stępnie Lucjan Kydryński poprowadził „Re­ dzającym — przez tydzień — wieży kościoła wię Piosenek", w której uczestniczyli Maria Mariackiego, tej, z której codziennie na żywo Koterbska, Sława Przybylska, Halina Kuni­ płynie hejnał w Polskę, w świat; po raz pier­ cka, Marta Bizoń, Wiesław Golas, Wojciech wszy radiosłuchacze usłyszeli go 16 kwietnia Młynarski, Zbigniew Wodecki, Grzegorz 1927 roku. Turnau, Andrzej Sikorowski z grupą „Pod Bu­ Zbigniew Cuzowski

Przemiany w prasie krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Międzynarodowa konferencja naukowa w Marburgu)

Niemiecki Instytut Herdera gromadzi od czych wątków tematycznych. Pierwszy i 1952 roku najważniejsze gazety i czasopisma nich dotyczył metodologicznych aspektów ukazujące się w krajach Europy Środkowo- badań nad transformacją prasy. W tej części Wschodniej, traktując prasę jako ważne źródło Tomasz Goban-Klas (Uniwersytet wiedzy historycznej o przemianach społecz­ Jagielloński, Kraków) zwrócił uwagę na ko­ no-politycznych zachodzących w takich kra­ nieczność uwzględnienia w badaniach jach, jak Rosja, Polska, Czechy, Słowacja, a źródłowych instrumentalnego charakteru także Łotwa, Estonia czy Litwa. W zbiorach prasy wydawanej w krajach socjalistycz­ instytutu, obejmujących blisko 240 tytułów, nych, postrzeganej przez ówczesne władze znajdują się także pisma wydawane w okresie przede wszystkim jako narzędzie propagan- . powojennym przez emigrację polityczną, wy­ dowego oddziaływania. Peeter V i h a 1 e m m wodzącą się z wymienionych państw. Nic (Uniwersytet Tartu, Estonia) dokonał z ko­ więc dziwnego, iż właśnie Instytut Herdera lei podziału prasy ukazującej się w byłym podjął się organizacji międzynarodowej kon­ Związku Radzieckim pod kątem jej polity­ ferencji naukowej, będącej w swych założe­ cznych i ideowych powiązań z partią komu­ niach próbą podsumowania dotychczasowego nistyczną, akcentując przy tym szczególną etapu przeobrażeń systemów prasowych w pozycję pism lokalnych, a zwłaszcza „sa- postkomunistycznych krajach środkowej czę­ mizdatów", przeciwstawiających się „ręcz­ ści Europy. nemu sterowaniu" aparatu partyjnego. Jani­ Przeprowadzona w dniach od 27 lutego do na F r a s (Uniwersytet Wrocławski) 1 marca 1997 roku sesja odbywała się pod zaakcentowała metodologiczne znaczenie hasłem przewodnim: „Od instrumentu partii języka prasy, który w okresie jej przemian do czwartej władzy" (Vom Instrument der odznaczał się nadużywaniem ekspresyjnych Partei zur „Vierten Gewalt") w siedzibie Insty­ i negatywnie zabarwionych form frazeologi­ tutu Herdera w Marburgu. Uczestniczyło w cznych. Stefan Garsztecki (Uniwersytet niej ponad trzydziestu naukowców i dzienni­ w Bremie) przedstawił natomiast fazy rozwoju karzy z Czech, Słowacji, Polski, Estonii, Li­ prasy opozycyjnej w Polsce, podkreślając przy twy, Węgier, Niemiec, a nawet Stanów Zjed­ tym doniosłą rolę wydawnictw „drugiego noczonych i Izraela. Obrady, w toku których obiegu" w kształtowaniu w latach siedemdzie­ wygłoszono 22 referaty i komunikaty nauko­ siątych kręgu twórców i odbiorców pism nie­ we, koncentrowały się wokół trzech zasadni­ zależnych. Drugą część obrad stanowiły wystąpienia ale sympatie i opinie polityczne gazet i czaso­ obrazujące skalę i charakter przeobrażeń w pism są na tyle wyraziste, iż obecnie można prasie krajów postkomunistycznych, ze szcze­ mówić o prasie powiązanej nieformalnie z gólnym uwzględnieniem zmiany społecznych partami politycznymi. Ojars S k u d r a (Uni­ funkcji tej prasy. Pierwszy podjął ten nurt roz­ wersytet Łotewski, Ryga) stwierdził wręcz, iż ważań Kęstutis Petrauskis (redakcja „prasa na Łotwie jest dziś wolna, ale nie nieza­ Uetuvos aidas, Wilno), który przedstawił leżna", gdyż na uprzedzenia polityczne nakła­ wbsnościowe przekształcenia prasy codzien­ dają się antagonizmy narodowościowe, co nej na Litwie, zaznaczając dominującą pozy­ częstokroć krępuje swobodę dziennikarskiej cję nowo powstałych tytułów, zrywających z wypowiedzi. modelem prasy partyjnej. Zbigniew Onisz­ Czysto pragmatyczny wymiar miała nato­ czuk (Uniwersytet Śląski, Katowice) scha­ miast trzecia część obrad. Poświęcona ona by­ rakteryzował z kolei strukturalną stronę trans­ ła bowiem przygotowaniu i prowadzeniu do­ formacji prasy polskiej, akcentując rolę kapi­ kumentacji prasowej, stanowiącej cenne tału obcego w tym procesie. U we Muller źródło informacji w badaniach naukowych. (redakcja Prager Zeitung, Praga) skupił się na Aktualne standardy występujące w tej dziedzi­ ukazaniu stadiów rozwojowych przemian pra­ nie przedstawiono w referacie Hansa B o h r- sy w Czechach i Słowacji pod kątem występu­ manna (Institut fur Zeitungsforschung, jących podobieństw i odmienności. Klaus Dortmund), odczytanym mimo nieobecności Z i e m e r (Uniwersytet w Trewirze), opiera­ autora. Ronald Zweig (Uniwersytet w jąc się na przykładzie Polski, zwrócił uwagę Tel-Awiwie) zaprezentował z kolei kompute­ na dwie społeczne funkcje przeobrażonej pra­ rowy program archiwizacji prasy, eliminują­ sy: stabilizacyjną i legitymizacyjną, tak istotne cy konieczność przechowywania stale nisz­ dla zmienionego systemu politycznego krajów czejących i uciążliwych w użytkowaniu postkomunistycznych. Kontynuując ten wą­ „zszywek". Ten wątek tematyczny sesji za­ tek, Jerzy H o 1 z e r (Instytut Studiów Polity­ mknęła dyskusja panelowa z udziałem bada­ cznych PAN) opowiedział się za ścisłym wią­ czy i archiwistów prasy, w której wielokrot­ zaniem faz rozwojowych prasy z politycznymi nie podkreślano konieczność zmiany •zakrętami" w historii państw Europy Środko­ sposobu gromadzenia zbiorów prasy przez wo-Wschodniej. Zdenka Mansfeldova wykorzystanie najnowszych zdobyczy tech­ (Instytut Socjologii AV CR, Praga) zauważyła niki komputerowej, włącznie z systemem w swoim wystąpieniu, iż wprawdzie zjawisko OnLine i Internet. prasy partyjnej w Czechach przestało istnieć, Zbigniew Oniszczuk

Media a edukacja

W dniach 7-8 kwietnia 1997 r. Zakład Już z rozpoczęciem obrad uczestnicy Technologii Kształcenia Uniwersytetu im. otrzymali ponad pięćsetstronicowy tom1 za­ Adama Mickiewicza w Poznaniu zorganizo­ wierający 70 zgłoszonych referatów, w pro­ wał (m.in. z racji trzydziestolecia swego ist­ gramie było ich ponad 90. Obradowano w nienia) międzynarodową konferencję nauko­ trzech sekcjach: „Media w szkole", „Media w wą „Media a edukacja". Uczestniczyło w niej edukacji zdalnej i pozaszkolnej", „Uwarunko­ około dwustu nauczycieli, naukowców (peda­ wania i zakres edukacji medialnej". Poznańskim gogów, metodyków nauczania, medioznaw- naukowcom udało się przy tym tak duże przed­ cow) z całej Polski, goście z USA, Niemiec, sięwzięcie przeprowadzić bez organizacyjnych Szwecji, a także przedstawiciele wydawców i uchybień, dających się we znaki uczestnikom i producentów nowoczesnych pomocy nauko­ wych (konferencja odbywała się w ramach Międzynarodowych Targów „Infosystem — 1 Media a edukacja. Wydawnictwo eMPi , Poznau 1997, s. Poligrafia — Multimedia"). 514 (cytaty według tej książki). na bardzo — jak na polskie standardy — wy­ Przedmiotem jej badań byłoby powszech­ sokim poziomie materialnym (uczestnictwo ne oddziaływanie mediów, tworzący się było płatne, sponsorami było 7 firm — produ­ „świat medialny", a celami: diagnoza — opis kujących multimedialne wydawnictwa). sytuacji edukacyjnych wywoływanych przez Ciekawy i pouczający merytorycznie był media, negatywnych i pozytywnych skutków również wyłaniający się z obrad obraz polskiej ich oddziaływań; również wyjaśnianie przy­ pedagogicznej refleksji o mediach. czyn tych oddziaływań, prognozowanie na­ Wedle słów prowadzącego konferencję stępstw, opracowanie techniki osiągania ce­ profesora Wacława Strykowskiego organi­ lów pedagogicznych za pomocą mediów. zatorzy „rzucili w Polskę hasło «media i Natomiast nowa dziedzina edukacji, edu­ edukacja» i czekali, co z tego wyniknie". kacja medialna (której shiżyłyby: i — po czę­ Nie mam tu możliwości zrelacjonowania ści — technologia kształcenia, i medialna pe­ treści wszystkich wygłoszonych referatów, dagogika), miałaby za zadanie skupię się więc właśnie na tym, co — nie przygotowywanie uczących się do właściwe­ tylko moim zdaniem — „wyniknęło", a ma go (krytycznego) odbioru mediów masowych bezpośrednią łączność z problematyką me­ oraz przygotowanie tychże do posługiwania diów masowych. się mediami jako narzędziami rozwoju intele­ Spoza bardzo rozmaitych tematycznie i ktualnego i pracy zawodowej. metodologicznie prac wyłoniły się mianowi­ Wokół tak zdefiniowanych dwóch dyscyplin cie: i dziedziny społecznego działania koncentrowała • początki polskiej pedagogiki medialnej się tematyka referatów. Tych zajmujących się — nowej u nas subdyscypliny nauk peda­ technologią kształcenia (były to często zwykłe gogicznych, pozostającej w ścisłym prezentacje nowych programów edukacyjnych związku z planowanymi reformami na­ wydanych na płytach CD lub komputerowych szego szkolnictwa, oraz trenażerów, ale także i interesujące wizje tworze­ • oznaki powszechnych, jak się zdaje, nie­ nia się całych systemów kształcenia) nie będę w pokojów pedagogicznych, wiążących się tym miejscu relacjonował, skupiając się na pro­ z polityką programową polskiej telewizji blematyce mediów masowych — jako bardziej oraz komputeryzacją. interesującej prasoznawców. Na sposób, w jaki dydaktycy i pedagodzy Interesująco, jak sądzę, zapowiadają się interesują się mediami, rzucił światło przede polskie perspektywy medialnej pedagogiki. wszystkim wykład wstępny prof. Wacława Referaty po części ogólnie omawiały jej zało­ Strykowskiego: „Media i edukacja. Od żenia i zadania, a po części — starały się jej nowych technik nauczania do pedagogiki i pierwsze, na razie na wpół potoczne lub zapo­ edukacji medialnej". Termin „media" obejmu­ życzone z innych krajów ustalenia zweryfiko­ je wedle jego propozycji wszystko, co służy wać badaniami empirycznymi. przekazowi informacji. Są to: W nurcie pierwszym znalazł się m. in refe­ • „małe media" będące w pracy szkoły — rat prof. Hcliodora Muszyńskiego dziś już „gorącymi", multimedialnymi i (UAM w Poznaniu) „Człowiek w świecie me­ interaktywnymi — „nośnikami" przeka­ dialnym — szanse i zagrożenia". Zdaniem zywanej przez nauczyciela uczniom wie­ znanego pedagoga, w świecie dzisiejszym dla dzy (tj. środki dydaktyczne), które są do­ współczesnego człowieka techniczne środki meną zainteresowań technologii komunikowania „przestały już być jedynie do­ kształcenia (nauki o projektowaniu, reali­ datkiem do sposobu bezpośredniego doświad­ zacji, ocenie wszelkich systemów dyda­ czania świata zastanego, a stały się czynni­ ktycznych) oraz kiem wykreowania nowego dlań świata, • media masowe. Ich wpływem na proces świata medialnego". Człowiek więc znów edukacji (w tym nie tylko szkolnej i in­ istotnie zmienił własne środowisko. To tencjonalnej — lecz także tej równoległej stwarza mu nowe możliwości gromadzenia i i okazjonalnej) oraz wychowania mło­ przetwarzania informacji, ale również pod­ daje go wpływom nowych, niebezpiecznych dzieży winna zająć się specjalna nauka czynników. zajmująca się różnorodnymi pedagogicz­ nymi aspektami mediów — pedagogika Negatywny wpływ mediów nie tyle pole­ medialna. ga na bezpośrednim dostarczaniu bodźców wywołujących niekorzystne ze społecznego feraty: „Jakie cechy wzorca osobowego punktu widzenia reakcje (teoria behawiorysty- kształtują telewizyjne bajki dla dzieci?" mgr czna), ani nie na dostarczaniu atrakcyjnych — Anny Zamkowskiej (Politechnika choć niewłaściwych — wzorów zachowań Radomska), „Dziecko w świecie mass-me­ (teoria modelowania). Rzecz w tym, że wobec diów — wychowawcze aspekty i zagrożenia" nowo wykreowanego „świata medialnego" dr Jadwigi Izdebskiej (Uniwersytet człowiek zmuszony jest zachować się aktyw­ Warszawski — filia w Białymstoku), „Dziec­ nie, na nowo przemyśleć swój obraz świata i ko w świecie agresywnych mediów" mgr Be­ obraz siebie samego w tym świecie — kwestię aty Jachimczak i mgr Barbary Olszew­ własnej tożsamości. skie j (Uniwersytet Łódzki) wskazywały na Że zaś media mogą niekorzystnie wpły­ szerzenie się w programach tv agresji i okru­ wać na sposób rozstrzygania przez każdego cieństwa, mające zapewne związek z szerze­ człowieka podstawowych kwestii egzysten­ niem się ich w realnym życiu, a już na pewno cjalnych, przekonywały co najmniej jeszcze — usposabiające dziecko do późniejszej dwa referaty: dr Jadwigi Kwiek z Rodzin­ akceptacji tych zjawisk. nego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyj- Jako drugie niebezpieczeństwo występu­ nego w Poznaniu i dra hab. Zbyszka Melo- jące nawet w specjalnych programach dla s i k a z U AM w Poznaniu. dzieci, wymieniano szerzenie stereotypów, W pierwszym („Faktyczne i wyimagino­ które fałszywie informują o życiu. Wymienia­ wane zagrożenia wynikające ze stosowania no wśród nich np.: występowanie stałej kore­ mediów") zwrócono uwagę na niebezpieczeń­ lacji między wyglądem a cechami moralnymi stwa wynikające z nieumiejętnego posługiwa­ człowieka, istnienie stałego związku między nia się mediami, a mianowicie z braku zrozu­ siłą fizyczną a możliwościami osiągnięcia su­ mienia, że świat mediów jest światem kcesu itd. fikcyjnym i uproszczonym, a więc proponuje Natomiast przeciwstawne poglądy na od­ ułatwione, nierzeczywiste sposoby rozwiązy­ działywanie mediów reprezentowała dr Jolan­ wania problemów, w tym i podstawowych dy­ ta Urbańska z Politechniki Częstocho­ chotomii egzystencjalnych, zamazując je lub wskiej („Wpływ przekazu tv na postawy przemilczając. Świat mediów pełni funkcję wartościujące młodego odbiorcy"). Brak — środka znieczulającego wobec dychotomii ży­ wedle niej — dowodów na związki przyczy­ cia i śmierci (media proponują kult wiecznej nowe między ukazywaniem przemocy w tv a młodości), konieczności zrealizowania tylko negatywnymi postawami młodych ludzi. Prze­ części życiowych zamierzeń (szerzą kult su­ moc szerzy się w naszym społeczeństwie na kcesu), rozdarcia między samotnością a po­ skutek zrodzonych przez ostatnie społeczne trzebą bycia w grupie (sugestia wspólnoty z przemiany — frustracji, kryzysu wartości, innymi zawarta np. w podkładaniu grupowego kryzysu rodziny. Niezauważanie tego jest śmiechu w serialach komediowych), równie hipokryzją. Media są jedynie czynnikiem kłamliwie sugerują np. możliwość bycia bez­ kanalizującym predyspozycje odbiorcy, nie stronnym i obiektywnym. one zatem odpowiadają za zły stan wycho­ W drugim wystąpieniu („Mass media, toż­ wania. Mogą być groźne jedynie wtedy, gdy samość i ciało"), odwołując się głównie do ich wpływ natrafi w młodym człowieku na badań amerykańskich, wykazano, że ludzie pustkę aksjologiczną i staną się jedynym nawet tak podstawowe kwestie, jak wartościo­ czynnikiem kształtowania jego osobowości. wanie własnego ciała, tj. „kształt «ucieleśnio- Dla młodzieży z mocnym systemem warto­ nej tożsamości))" lub wizualnie ujęte społecz­ ści media nie są groźne — przeciwnie — ne role swojej płci („prymat męskiego oka" w pomagają jej we właściwych wyborach ży­ filmach hollywodzkich) rozstrzygają najczę­ ciowych. ściej, opierając się na (mających cele komer­ Ożywiona dyskusja po tych referatach wy­ cyjne, a ponadto zunifikowanych i normatyw­ kazała, że to właśnie w przygotowaniu dzieci i nych) wskazaniach mediów. młodzieży do właściwego odbioru mediów Na tej konferencji szczególnie ostro wi­ widzi się powszechnie zadania medialnej edu­ dziano wpływ mediów (zwłaszcza telewizji) kacji, czy zaś wpływ tv i innych mediów na na rozwój osobowości dziecka. Trzy, wyko­ dzieci jest jednoznacznie negatywny — trud­ rzystujące częściowo badania empiryczne, re­ no stwierdzić. Podnoszono np. zasługi me- diów elektronicznych w pomocy osobom nie­ nego stylu życia, niszczenie kultur narodo­ pełnosprawnym . wych), jak również szans osiągnięcia wielu Do pewnego stopnia (gdyby wygłoszono korzyści (poszerzenie oferty programowej, go na tej sekcji) mógłby pogodzić zwaśnione szeroka skala ewentualnych działań wycho­ strony oparty na solidnej podstawie materiało­ wawczych, aktywizacja społeczności lokal­ wej referat mgr Marty Wrońskiej (WSP nych) — szkoła do mediów ustosunkować się w Rzeszowie): „Analiza struktury treści i od­ musi. bioru programów telewizyjnych dla dzieci i Zwolennikiem wprowadzenia do szkoły młodzieży", z którego wynika, że bez empiry­ edukacji medialnej jako osobnego przedmiotu cznych badań nie wiadomo do końca, jaki re­ był dr hab. Stanisław D y 1 a k (UAM). Jak alny wpływ na dzieci dany program wywiera i dowodził w referacie „Edukacja medialna w dlaczego. Znany serial edukacyjny „Ulica Se­ szkole", wskazują na tę konieczność doświad­ zamkowa" na przykład — jak się po bada­ czenia np. Niemiec i Anglii. Nie uwzględnia­ niach amerykańskich okazało — wcale dzieci jąc w szkole problematyki mediów, dopro­ nie edukował z powodu przeładowania infor­ wadzilibyśmy do powstania między Polską a macją. Jeśli o programy polskie chodzi — li­ innymi krajami luki cywilizacyjnej. Tworzy cząc sekwencje zdaniowe o charakterze opiso- się bowiem wśród ludzi nowy podział: „na wo-informacyjnym, wyjaśniającym, tych, którzy rozumieją języki opisu rzeczywi­ normatywno-oceniającym, i konfrontując wy­ stości i potrafią korzystać z tego, tworząc niki z badaniami odbioru — autorka udowod­ własne (jej) modele [...] oraz na tych, którzy są niła, że np. program katolicki „Ziarno" (nasta­ wyłącznie konsumentami, bo nie potrafią wy­ wiony wszak na propagowanie prawd wiary) tworzyć własnego modelu rzeczywistości — jest zaskakująco ubogi informacyjnie, goło­ nie potrafią kreować nowych potrzeb, mogą słownie moralizujący, więc zamierzonych, tylko efektywnie [...] zaspokajać własne oraz teoretycznie przewidywanych elektów eduka­ cudze potrzeby. Tu już nie idzie tylko o włas­ cyjno-wychowawczych dać nie może, w prze­ ność środków produkcji, tu po prostu toczy się ciwieństwie np. do programu „5,10, 15", któ­ dyskurs o intelektualną własność świata, o ry jest dla dzieci interesujący i ma szanse własność i dysponowanie środkami poznawa­ osiągać swe hipotetyczne założenia. nia oraz upowszechniania informacji". Treści Kończąc relacjonowanie tej problematyki programowe nowego przedmiotu, zgodnie z warto jeszcze zaznaczyć, że badacze zgodni naszymi tradycjami pedagogicznymi można byli co do jednoznacznie negatywnego wpły­ by było podzielić na: kształcenie o mediach — wu na młodzież gier komputerowych, porno­ informujące zarówno o mechanizmach od­ graficznych lub szerzących agresję (np. mgr działywania mediów masowych, jak i uczące Henryk N o g a z WSP w Krakowie: „Kom­ obsługi sprzętu (zwłaszcza komputera), puterowe anty wart ości"). Równie jednomyśl­ kształcenie przez media — czyli instruktaż nie podnoszono pozytywne skutki społeczno- wykorzystywania (i realne ich wykorzystywa­ ustrojowe oddziaływań polskich mediów w nie) w uczeniu się nowoczesnej techniki ele­ umacnianiu demokracji i samorządności (np. ktronicznej, kształcenie dla mediów — przy­ dr Mirosława Wawrzak-Chodaczek gotowujące do właściwego rozumienia języka z Uniwersytetu Wrocławskiego: „Środki ma­ mediów masowych, uczące rozpoznawania sowego przekazu i społeczne kształtowanie niesionych przez nie treści (np. wzory osobo­ rzeczywistości"). we, style zachowań) i dokonywania wśród Wizja edukacji medialnej w szkole była nich świadomych wyborów. kwestią — spośród rozstrzyganych na sesji — Swoją wizję edukacji medialnej zapropo­ o największym znaczeniu praktycznym. Jak nował także dr inż. Mariusz K ą k o 1 e w i c z dowodził m.in. prof. Janusz Gajda z z UAM w Poznaniu („Edukacja medialna w UMCS w Lublinie („Rosnąca rola mass me­ szkole ogólnokształcącej"), opowiadając się diów w edukacji — szanse i zagrożenia"), w raczej za wprowadzeniem problematyki me­ świetle europejskich aspiracji Polski, zagrożeń diów do bloku przedmiotów „edukacja arty­ edukacyjnych ze strony mediów (wyolbrzy­ styczna i medialna". mianie w prezentacji scen gwałtu, przemocy, Zagadnienie: „osobny przedmiot na­ patologii społecznej przy braku przykładów uczania czy programowe treści w ramach przeciwdziałania, propagowanie konsumpcyj­ innych przedmiotów" ma zdaniem piszące- 00(0 słowa niezwykle doniosły aspekt prakty­ downikiem wykorzystania w medialnym na­ cy. W momencie wybrania tej drugiej opcji uczaniu młodzieży ustaleń nowoczesnego me- w sytuacji przeciążenia polskich nauczycieli i dioznawstwa był (w referacie „Edukacja me­ (ggfci specjalistów — w efektywność naucza­ dialna" i wystąpieniach w dyskusji) prof. nia tych treści należy wątpić (ciekawym, jak Tomasz Goban-Klas (UJ). uczyłby o nich np. nauczyciel śpiewu?). Jak już zaznaczono, sprawozdanie obej­ Z kolei nadesłany przez Ministerstwo muje tylko te wątki sesji, które mogą zaintere­ Edukacji Narodowej projekt podstaw progra­ sować prasoznawcę. Chociaż organizowali ją mowych nowego przedmiotu wywołał po­ metodycy i pedagodzy, wątków tych było spo­ wszechne zdziwienie uczestników obrad. ro. Najważniejsze jednak dla medioznawstwa MEN rozumie bowiem edukację medialną ja­ mogą okazać się wynikające z referatów i dys­ ko rodzaj kursu podstaw filmoznawstwa i te­ kusji wnioski praktyczne (gdyby doszło do atrologii- A — jak dowiódł referat dr Katarzy­ wprowadzenia ich w życie). Niewiele bowiem ny Pokornej-Ignatowicz trzeba wyobraźni, aby przewidzieć pozytywne z Uniwersytetu Jagiellońskiego: „Teoria i pra­ dla polskich nauk o mediach następstwa wpro­ ktyka pracy z mediami w programach kształ­ wadzenia do szkół nowego przedmiotu i wyni­ cenia przyszłych duchownych" — doniosłość kłej stąd konieczności kształcenia specjali- wiedzy o mediach rozumie polski Kościół ka­ stów-nauczycieli. tolicki. Aktywnym krytykiem projektu i orę­ Wojciech Kajtoch

Pisma literacko-kulturalne po roku 1989

W dniach 12-14 maja 1997 odbyła się we nia) — „Sytuacja czasopisma literackiego wy­ Wrocławiu konferencja naukowa „Kondycja dawanego prywatnie", Ignacy S. Fiut (OBP czasopism kulturalnych i naukowych (huma­ UJ) — „Pisma literacko-artystyczne w latach nistycznych) w Polsce po roku 1989". Konfe­ 1989-1996. Struktura, sytuacja, dynamika rencję zorganizowało wrocławskie pismo lite­ rozwoju i zawartość", Wojciech Kajtoch rackie Dykcja, a patronat nad nią objął Instytut (OBP UJ) — „Tendencje rozwojowe najmłod­ RMogii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskie­ szej literatury polskiej publikowanej w czaso­ go. pismach alternatywnych (nurty, gatunki, sty­ W dniu rozpoczęcia konferencji otwarto le)", Dariusz Nowacki (FA-art) — „Co ciekawą wystawę we wrocławskim MPiK-u wiemy o rzeczywistym i postulowanym od­ pt. Czasopisma kulturalne i naukowe, która biorcy pism literackich?". ilustrowała przedmiot zainteresowania uczest- Dyskusja w tym dniu koncentrowała się °ików obrad. głównie na sytuacji finansowej pism, szcze­ Oficjalnie konferencję w Klubie Muzyki i gólnie wydawanych prywatnie, a nie przyno­ Uteratury przy placu Kościuszki 9 otworzyli szących zysków. Wskazywano więc na po­ Profesorowie UWr — Jan Miodek i Andrzej trzebę nowej regulacji prawnej dla tego typu Złwada. W konferencji udział brali przede inicjatyw wydawniczych, gdyż obecna nie **zystkini redaktorzy i wydawcy pism literac- przewiduje działalności gospodarczej, która z w-kulturalnych, powstałych po 1989 roku. definicji nie przynosi dochodu. Mówiono też o W pierwszym dniu konferencji referaty niewielkiej i specyficznej poczytności tego ro­ ogłosili w kolejności: Krzysztof Czyżew- dzaju czasopism, porównując ją do czytelnic­ ski (Krasnogruda) — „Rola pisma kultural­ twa periodyków dla hobbistów. Przychylano no w nowej sytuacji w Europie Środkowo- się do opinii, że słabe czytelnictwo tych pism •Wschodniej po roku 1989", Kamil Wit­ wiąże się z brakiem odpowiedniego i taniego owski (Magazyn Literacki) — „Wolny ich kolportażu i ze zubożeniem ich publiczno­ *№k, a pisma kulturalne — zagrożenie czy ści. Dominowała opinia, że pisma te winny 8z«nsa?,\ Wojciech Woźniak (Pracow­ być odpowiednim rozporządzeniem rozsyłane do bibliotek publicznych, MPiK-ów i biblio­ i opiniotwórczych pism o większvm zasięgu tek szkolnych, gdyż w przeważającej części są mogących popularyzować ich twórczość. one wydawane za pieniądze podatnika. Spierano się także o kategorię „pokole. W drugim dniu obrad wystąpili: Mieczy­ nia", szczególnie po przełomie roku 1989, bio­ sław Orski {Odra) — Czasopisma a środo­ rąc za przykład środowisko bruLionu. Wska. wiska literackie", Adam Borowski (Dy­ zywano, że znaczenie tego środowiska nie kcja) — „Syndykat czasopiśmienniczy na rok miało charakteru typowo pokoleniowego, ale 1997", Arkadiusz Bagłajewski (Kresy) łączyło się bardziej z medialnym charakterem — „Czy potrzebne jest dzisiaj pismo central­ literatury, uwalniającym ją od tradycyjnego ne?", Bogusława Latawiec (Arkusz) — wymiaru literackości. „Nie ma grupy, są czasopisma", Piotr W. Na trzeci dzień konferencji złożyły się Lorkowski (Topos) — „Portretczytelnika dwa wystąpienia: Wojciecha Browarnego pisma literackiego w świetle korespondencji z (Uniwersytet Wrocławski, Dykcja) — „Arbi­ redakcją", Przemysław Czapliński ter do wynajęcia. O sytuacji recenzenta w piś­ (Uniwersytet im A. Mickiewicza w Poznaniu) mie literackim" i Mariana Kisiela {Śląsk) — „Dziedzictwo bruLionu", Konrad C. K ę- — „Krytyk w paśmie nieciągłości". d e r (FA-art) — „Doświadczenia reda­ W dyskusji podsumowującej konferencje, ktora naczelnego pisma kulturalnego". prócz wcześniej podnoszonych tematów nur­ W dyskusjach tego dnia dominowała tujących wydawców i autorów pism literacko- sprawa powołania centralnego pisma lite- kulturalnych, zastanawiano się nad ich perspe­ racko-artystycznego. Dyskutantom jednak ktywą oraz nad kształtem przyszłej młodej brakowało pomysłu na jego formułę. Wska­ literatury, która obecnie pojawia się w zinach zywali, że takie pismo centralne musiałoby młodzieżowych i jest przesycona nadreali- zakładać „istnienie centrum literackiego", zmem. Wedle opinii dyskutantów o jej przy­ które dzisiaj nie istnieje, lecz raczej prze­ szłości przesądzi warsztat pisarski, swoistość mieszcza się po różnych ośrodkach lite­ pokoleniowa i wielkie trendy w literaturze racko-kulturalnych w Polsce. Zastanawia­ światowej. no się czy istnieje zmowa redaktorów Po pierwszym i drugim dniu obrad w go­ pism przeciwko niektórym autorom — dzinach wieczornych odbyły się w „Czarnym tzw. „syndykat redaktorów naczelnych", z Salonie" Klubu Związków Twórczych promo­ góry przesądzający — kto może być dru­ cje arkuszy poetyckich Adama Borowskiego, kowany, a kto nie. Poddano też surowej Marcina Kurka, Tadeusza Liry-Śliwy oraz krytyce „dodatki kulturalne" dzienników i ostatniego numeru Dykcji. W klubowej atmo­ tygodników, które nie spełniają oczeki­ sferze — do późnych godzin nocnych przy wań pisarzy. Urszula Kozioł (Odra) kuflu piwa — odbywały się długie dyskusje — powołując się na długoletnie doświad­ młodych redaktorów, krytyków, wydawców i czenie redakcyjne — stwierdziła, że mło­ autorów pism literackich, uczestniczących w dzi autorzy potrzebują zarówno „pism stu­ konferencji. dyjnych", gdzie rozwijają swój talent, jak Igor Mostowicz SUMMARY

Itfeosz Kononiuk: THE TRANSPARENCY PRINCIPLE IN POLISH MEDIA

Clear and transparent regulation of the interdependence between publishers (media owners) iodjournalists is the basic assurance and index of the freedom of speech and citizen's rights. The present legislative efforts on the new press law in Poland make an opportunity to determine clearly a new, transparent structure of media, including clear delimitation of the required subjects — media owners, publishers, and journalists. Therefore, media would function jn better conditions, both in legal aspect (by eliminating the organisational paralysis) and in ethical aspect (by cutting out informal ties and pressures). (Editorial summary)

Tipio V ar is: VALUES AND THE LIMITS OF THE GLOBAL MEDIA

fa world communications we face a very contradictory situation. The industrialized countries of the West have made the values of modernism into and industrially produced value-system which is equated with globalism. While technology, markets, tourism and information have become global, cultural values are unique. The visionaries of global information society believe that development of information technology and telecommunications will create a new era of techno-culture, which would be global. But what are the universal values of such a culture? If we have lost the unique values, the global techno-culture captures this uniqueness and transforms value systems into sameness. Great imperia have degenerated due to the time-bias, the excessive dissociation of messages from people's environment, history and identity. In cultural terms, there is a chaos of all kinds of messages, images, signs and values in world-wide networks of what could be called general pornography. The alternative media resist one-sided globalism by politi­ cal, social and cultural means and by emphasizing values that go above economic and technolo­ gical determinism and existing policies. (Author's summary)

Mihai C o m a n: LIMINAL1TY STAGES IN POST-COMMUNIST SOCIETIES: MEDIA AND SOCIAL CHANGE IN ROMANIA

The sociologists agree with the fact that social changes are releasing ceremonialist behaviors, having a security function. In moments like that, the group is trying to control the dynamic Medium by the introduction of some patterns of thinking and action, either inspired from the existing ceremonies or analogues with the ritual structures. In the period that followed the fall of communism, many social rituals appeared in Romania. They were taken over by the media discourse and even amplified through the surplus of symbols brought by the journalist test. In this ^ay. mass media functioned as requests of society that used to amplify the ritual factor and the expectations of public whose mind was dominated by the mythological discursive categories. (Editorial summary)

Alexandra V i a 11 e a u: THE ELITES IN MEDIA AND CULTURE

Ethics is a basis of social existence for all the true elites, hi Poland the elites were extermina­ ted for decades for they were and are the backbone of the country, of its statehood, society and of church. The elites retain people's feeling of nationality, preserve a sense of good, public welfare, faith, morality, law and honor. The elites make discoveries edify, beautify, produce enrich, cure, support, defend and protect society on all the levels of its structure. The fascist elitists cult of force and insanity of the Nazi supermen as well as awakening of the Soviet „triumfant underman" together with the „global aspiration of the masses" are pulling us into a civilization of the vanishing elites. Abuse of democracy by communism has brought Europe to atrophy of the very notions of the genuine elites which are substituted by the counter-elite based on social status, fortune, publicity and power. (Editorial summary)

Jacek Kołodziej: MEDIA CULTURE OF DEATH

A death was a public phenomenon since early Middle Ages until the late XIX Century. In Latin culture of Europe a dying person was the centre of interest, the point which organised time and patterns of community behaviour. Death was a simple and amiable event. However, one did not treat with respect a sudden death — mors repentina was bad and indecent, because not well prepared. In XV Century the discourse of public death reached its apogee. Then, together with development of early graphic techniques and late-gothic expressionism, the Christian culture of „decent living" (ars bene vivendi) and „good dying" (ars bene moriendi) was formed, still being the core of the Christian thought. Other culture of death commenced during the years of Renaissance. It was based on the syndrome of a physical annihilation deprived of any elements of eschatology. It is continued by the XX Century culture of a „wild death" — concealed from the people, private and expulsedby societies outside of their borders. Nowadays we witness many archetypes of the „wild death" culture. According to the opinion of the Catholic Church hierarchy, the Western world which led to the „death contrariwise" produces itself the „the culture of death". Modern media have made out of death a public and global phenomenon — one of the most profound element in the mosaic of the corporate images taking part in the competition to win mass audiences. In media messages one can find forms of practically all cultures of „not-self death" including an indecorous death, a romantic-heroic (sudden) death, a soldier's death, or a calastrophy death. Mass audien­ ces' requirements influence the content of media messages: the competition is won by more spectacular and „more important" deaths and by the ones which happen in bigger and more powerful countries. The paper is based on selected findings of the content analysis of death-related informations in Polish and British press (1995/6). The analysis makes the part of CEU RSS grant for international comparative analysis: Following the West'.' The Challenge of Diversity. (Author's summary).

Janusz Adamowski: ADVERTISING IN MEDIA AND THE NEW SOCIO-CULTURAL PHENOMENA IN POLAND

The presentation is a kind of collection of author's own observations and reflections which appear as a results of analysis of Polish mass information media in the period of political transformation in the year 1989-1996. The particular field of observations were for the author of this reflections the numerous adverisements presented in Polish media — particularly electronic ones (but the printed ones also), as they had (and still have) a specal importance in the develop­ ment of our social and cultural life, and this role can not be underestimated. These adverts appeared in unparelled number just after June 1989 which could be linked I ITS' of all the radical change of political system oceuring at this time. Directly or indirectly they became thi reason of numerous interesting social, cultural and economic phenomena, for instance: — specific changes of customs and morals in Polish society and an enlargement in ll's tolerance, — copied from the West, for example new ways of behaviour, much longer working hours with a break in the afternoon for lunch, and a fashion for an active lifestyle and leisure and so on. — the appearance of new specialisms in advertising activity, a significant influence of those activities on economic effects of home producers and retail sector, — anew model of consumption in Polish society which depends itself on advertising, — a largely understood influence of advertising on Polish culture, mass culture included. It is worth underlining that advertising has extended into the political life of our country for good. (Editorial summary)

Małgorzata B y r s k a: LEGAL IMPLICATIONS OF PUBLISHING INFORMATION IN COMPUTER NETS

This paper aims at confronting the traditional legal concepts of the copyright with the dynamically evolving computer technology. According to the development of this technology, allowing easy storing, and then transfering information from banks or databases to any person, there is a need of precise clearing up the legal regulations of the access to those resources, as well as protection of the author's rights. Among legal problems which emerge, there are such as the following: the new object of law — a digital form of saving a piece of work, new forms of duplicating and new forms of sending works. That a digital form of storing is different from the traditional one in the law of authorship, is decided by: the change of a word form, the changes of the distribution ways, the changes in the access to, and duplication feasibilities of a piece of work, merging of different types of works into one from the formal point of view, multimedial piece of work. (Author's summary)

Zbigniew Guzowski: GADZI EC HO — THE MARTIAL LAW NEWSPAPER IN CRA­ COW (1981-1982)

The author, having been the editor-in-chief of Gadziecho, the three-titled newspaper in Cracow (the compound of three titles made of the titles of the previously published three dailies in Cracow: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Echo Krakowa) recalls this periodical. He describes how the staff was completed among journalists in Cracow, in order to publish a newspaper after the December i 3th, 1981, when in Poland the martial law was introduced. He writes about obstacles which hindered the preparing of the first couple of editions, most of all caused by the lack of communication bet ween people and switching off the teletypewriters by the authorities. In the following days, a local radio station proved to be a helpful source of news. The author recollects censorship, supervising role of the local committee of the Polish United Workers Party (PZPR), the behaviour of the Political Security Service (SB) and the Regional Committee for Defence (WKO), and even the United States vice-consul's visit in the editorial office. On the other hand, also the political and social attitudes of this newspaper's journalists are described, together with their general behaviour, as well as activities of this unusual staff, containing six former editors-in-chief. About forty editions of Gadziecho are analysed, starting from the first one, of December 14th, 1981, and ending with the last one, of February 4th, 1982. (Author's summary)

Eliezer A 1 f a n d a r i: BULGARIAN MEDIA IN THE SITUATION OF MONO-CENTRE POLITICAL SYSTEM

The foundation for democratic media system should be decentralisation of structure and content, independence from the state or other political power, market mechanisms of working and freedom of speech. There have been such conditions in Bulgaria since 1990. Democratic changes mpolitics and economy helped to establish the pluralistic model of media in which there is place for state, private, party and independent papers and stations. In December 1994 the socialist party won parliamentary elections and since then it has been in the state power. Ten months later, in October 1995, the same party won the local elections and since then it is also in the regional and local power. The media system, at least from the structural point of view, has remained democra­ tic, however there has been some changes both in the content and hi the functions of Bulgarian media. Last year the journalists again began to behave servilely toward, to the state and political power, being at the same time less conscious about the society needs. The democracy of structure seems to be an umbrella for non-democratic structures and for coming back to such relics as the fear and self-censorship. Thus, the typical features of different media groups also become invalidated: the state media become increasingly state-oriented; the private radio and TV stations follow the state ones which obviously does not support democracy; the independent press (belonging to private owners) begins, except for a small part, identify overtly with the state power; the press belonging to the parties supporting the government has its own permanent readers; on the other hand, the press supporting opposition parties becomes increasingly weaker — at least from the financial and professional point of view — thus being less attractive and less read. Now there is a price war in Bulgaria. Two biggest private press groups (169 hours and Trud) are fighting against each other. They put out information on all financial sources used by the opponents and by the private papers. It comes out, for the first time, that the real independence of the private papers has been only a propaganda slogan. However, both fighting sides explain the war as just market competition or a battle for new readers. But the main reason for this conflict is exploiting of private newspapers by different groups fighting for their own interests within the main ruling party. The Bulgarian media which were working for the last 5-6 years under the motto of independence are increasingly less needed by the people who have power. (Editiorial summary)

Irina P o 1 a k o w a: UKRAINIAN CULTURAL PERIODICALS

The transformation in social and political situation in Ukraine resulted in a rapid cultural changes which involved media market. The state was no longer able to maintain the infrastructure which culminated in the serious crisis of the centrally commanded publications. According to the governmental sources, in 1996,12 periodicals described their orientation as cultural and educatio­ nal, 81 claimed to cover issues of arts, and 211 dealt with arts and literature. The peculiarity of cultural press is that it cannot survive only from advertising but it also needs additional sponso­ ring. However, it is not profitable to support cultural press in Ukraine currently, because of the lack of adequate regulations. The additional factor that can seriously threaten the future of the press are the structural problems which can hinder its development. (Editorial summary)

Dariusz M a t e 1 s k i: GERMAN PRESS IN THE WIELKOPOLSKA REGION IN POLAND OF 1918-1939. THE NUMBER AND LOCATION

Before the war, there were some centres in Poland where German press was published. In Warszawa, Łódź, Katowice, Bielsko, Toruń, Poznań, Bydgoszcz 71 titles were published in 1935 — out of 1691 German newspapers and magazines published then outside Germany. In this aspect, Poland took the seventh place, following Switzerland (444), Czechoslovakia (249), Austria (236), United States (174), France (78), and Romania (75) — and preceding such countries as Brazil (57), Soviet Union (40), and Argentina (32). In the Wielkopolska region, more or less 40 per cent of all German newspapers edited in Poland, and most of all quarterlies edited in Poland were published. There were two reasons for above: the inheritance after the German administration, and the fact that Bydgoszcz and Poznań remained quite powerful centres of German cultural, educational and economic institutions. Besides, Bydgoszcz was a centre of some German political organizations. In the district of Poznań, during 1919-1939, 133 German periodicals and newspapers were published, 70 of them in Poznań, 33 in Bydgoszcz, 5 in Kępno, 4 in Leszno, 3 in each Między- chód and Wyrzysk, 2 in each Inowrocław and Nowy Tomyśl, and 1 in each of the following towns: Bojanów, Chodzież, Czarnków, Krotoszyn, Rawicz, Szamocin, Szubin. Four papers had editiorial offices in two places: in Bydgoszcz and Iława, in Bydgoszcz and Inowrocław, in Poznań and Dornfeld, and in Poznań and Gdańsk. The author of this paper pays special attention to portraying the German press in Wielkopol­ ska region, its circulation, names of the responsible editors, its relations with German political organizations, including the following ones: Deutsche Volksrate (DVR, 1919-1920), Deutsch- tumsbund (DtB, 1920-1923), Deutsche Vereinigung in Sejm and Senat (DV, 1923-1934), and Deutsche Vereinigung in Westpolen (DVW, 1934-1939), the latter called „the camp of the old". Since 1934 „the camp of old ones" was fightingg for social approval with Jungdeutsche Partei (JDP), called „the camp of the young". Additionally, the cultural policy pursued by the Polish local government in Wielkopolska is characterised. (Author's summary).

Janina Katarzyna R o g o z i k: NASZ PRZEGLĄD {OUR REVIEW): BETWEEN „HAJNTISM" .AND „MECHESISM"

:v The article is devoted entirely to Nasz Przegląd, the Zionist daily published in Polish, in Warsaw 1923-1939, commonly regarded as „organ of the Polish Jewry". The article, being a kind

of a wmini-monograph" of the title, consists of the following paragraphs: 1. Introduction and Subtitles explanation; the origins; ideological aspects; the atidience; editors and contributors; edition publishing, administration, technics; volume, content of the paper; daily columns, literary columns; other literature in NP; surveys; competitions; Our Review's special editions, appendi­ ces, variants; the most important events in the history of NP (selection). The article is the first attempt to describe this outstanding and modern daily, „quest in the field" of and press, now being a great source of information for history of Poland tnd Polish Jews. The text is based on the annual sets of NP, two English articles on the Jewish press in Polish publications on history of Polish Jews and Polish press, Polish-Jewish literature of mterwar period, general works, as well as annuals of Polish Association of Dailies and Magazines Publishers in A AN (Archiwum Akt Nowych) in Warsaw. A collection of satires in Polish and Yidish has also been used, thus presenting in Zeszyty Prasoznawcze an original sense of humour of Polish Jews. The article originated while the author was collecting material for her doctoral thesis „Bernard Singer (Regnis) — his life and journalistic works" under supervision by prof, dr hab. Wiesław Bieńkowski in Jagiellonian University. This results was supported by the Research Support Scheme of the Central European Univer­ sity grant no: 546/93. (Author's summary)