Drohiczy ński Przegl ąd Naukowy Wielokulturowe Studia Drohiczy ńskiego Towarzystwa Naukowego Nr 6/2014

Zbigniew Ruczaj

Z Galicji i z innych stron Polski do Podlasia. Droga któr ą przebyli nauczyciele, lekarze, społecznicy po odzyskaniu niepodległo ści Polski w 1918 roku

From Galicia and other parts of to the Podlasie province. The way of teachers, medical doctors and administration workers after resumption of Poland in 1918

Wst ęp

Po długich latach niewoli w okresie organizowania się Pa ństwa Pol- skiego w 1918 roku, w hierarchii zada ń do realizacji szkolnictwo zajmowało naczeln ą pozycj ę. Wschodnie tereny Polski szczególnie cierpiały na brak wyszkolonych specjalistów ró żnych dziedzin, w tym nauczycieli. Pomoc nadeszła mi ędzy innymi z południa: Gorlic, Jasła, Krakowa, Sambora i in- nych miast dawnej Galicji i dotarła równie ż do Drohiczyna na Podlasiu. Podj ęcie decyzji zmiany miejsca pobytu przez młodych absolwen- tów Seminariów Nauczycielskich w trudnym okresie organizowania si ę pol- skiej pa ństwowo ści po 1918 roku wymagało pełnej determinacji i odpowie- dzialno ści i zwi ązane było z pewnymi uwarunkowaniami politycznymi, któ- re w pa ństwie tu ż po odzyskaniu niepodległo ści były bardzo zło żone. Nie bez znaczenia był te ż czynnik osobowo ściowy i patriotyczne nastawienie młodej generacji społeczno ści zaboru austriackiego z Galicji do wszystkich spraw, z którymi musiało si ę zmierzy ć nowo powstaj ące po wieloletniej niewoli Pa ństwo Polskie. 376 Zbigniew Ruczaj

17 maja 1919 roku wojska polskie wyzwoliły Sambor, który po 147 letniej niewoli powrócił do Rzeczypospolitej. W tym to roku Seminarium Nauczycielskie w Samborze uko ńczył Piotr Ruczaj, mieszkaniec tego mia- sta, ostatni syn z dziewi ęciorga rodze ństwa Anny i Antoniego Ruczajów. Ja- ko młody absolwent doł ączył do licznego grona młodych ludzi z Galicji, którzy w poczuciu obywatelskiego obowi ązku i potrzeby doł ączenia do gro- na nowych budowniczych odradzaj ącego si ę kraju wyruszył w nieznane 1. O tym pokoleniu mo żna powiedzie ć, że niezale żnie od pobudek, po- dejmowali odwa żną i nieodwracaln ą decyzj ę odnosz ącą si ę do ich przyszło- ści. Syn czy córka przeniesieni do innego rejonu nowo powstałej Polski, niesieni na fali patriotyzmu, spełnienia powinno ści wobec społecze ństwa w rejonie pozbawionym inteligencji, a mo że tylko z przypadku, kierowani mo żliwo ści ą uzyskania pracy, mieszkania, znalezienia warunków samo- dzielnego bytu. Ci emigranci z ich galicyjskich rodzin, niejednokrotnie zagin ęli w nowym otoczeniu. Wybuch wojny 1939 roku na długie lata przerwał wszelkie rodzinne kontakty, mo żliwo ści odwiedzin, powoduj ąc, że ci syno- wie, wujowie, kuzyni, którzy przenie śli si ę na drugi kraniec Polski w rejon Podlasia pozostali w osamotnieniu i nikt ju ż ich nie pami ętał i nikt z najbli ż- szych ju ż ich przez długie lata nie zobaczył. Pami ętny list, pierwszy po długiej przerwie wojennej, który dotarł z Sambora w 1946 roku z wiadomo ści ą o śmierci siostry i jej pogrzebie. Jednak że powinno ść odwiedzin udało si ę zrealizowa ć w 1974 roku, kiedy wspólnie z ojcem po raz pierwszy mogłem pozna ć najbli ższ ą rodzin ę i od- wiedzi ć krewnych tych żyj ących i tych na cmentarzu w Samborze. Oni.... Ci nasi galicyjscy krewni po zako ńczeniu wojny pozostali na swym rodzinnym gospodarstwie za granic ą nie my śląc o przeniesieniu do Polski i pozostawieniu swoich domostw. Status granicy wschodniej wynika- jący z postanowie ń Jałta ńskich był w gł ębi ich duszy tymczasowy i niewia- rygodny. Tymczasem, galicyjska społeczno ść na Podlasiu uległa naturalnemu procesowi zapomnienia. O ich bytno ści mo żna dowiedzie ć si ę jedynie z grobów mi ędzy innymi na drohiczy ńskim cmentarzu – Gardulscy, Witko- wscy, Skorupscy, Brzezi ńskie, Ruczaje, Szmit, Trzaskowski, Nowakowski i inni to byłe pokolenie dobrze zasłu żonych dla Drohiczyna i okolicy. Tworz ąca si ę po uzyskaniu niepodległo ści polska szkoła powszech- na, w kwestii wychowania w du żej mierze czerpały z galicyjskiego modelu

1 Ludwik Dziedziecki, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowia ń- skich , t. X, Warszawa 1889. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 377 wychowawczego. Poziom analfabetyzmu był szczególnie wysoki we wschodniej cz ęś ci kraju, gdzie jednocze śnie były najwi ększe braki w pozy- skaniu odpowiednio przygotowanej kadry nauczycielskiej. Program nauczania cz ęsto wdra żali nauczyciele z Galicji podejmuj ą- cy prace na ziemiach byłego Zaboru Pruskiego, terenach Królestwa Pol- skiego i Ziem Zabranych. Galicyjscy pedagodzy i nauczyciele zaznaczyli tak że swój wkład w rozwój instytucji o światowych. Nowatorstwo pedago- giczne Galicji dotyczyło w mniejszym stopniu sfery dydaktycznej, a bar- dziej wychowawczej. Dla wielu nauczycieli galicyjskich, problematyka wy- chowania nale żała do pierwszoplanowych 2. Poniewa ż w Galicji zaboru Austriackiego było stosunkowo du żo swobody, powstałe tu najliczniejsze projekty poddawano ostrym sporom ideowym i merytorycznym maj ących na celu ich doskonalenie. W innych rejonach Rzeczpospolita Polska po roku 1918 zastała zakłady kształcenia nauczycieli i szkolnictwo w jego całokształcie w złym stanie. Jednym z ce- lów było zapewni ć zakładom nauczania nauczycieli i pedagogów dobrze przygotowanych, warto ściowych. Takich dostarczały Seminaria z Galicji. Istniała konieczno ść zatrud- nienia du żej liczby nauczycieli dla uruchomienia takiej ilo ści szkół po- wszechnych na terenach wschodnich, aby znalazły w nich miejsce wszyst- kie dzieci w wieku szkolnym. Przygotowywani w tym duchu absolwenci z jednej strony zach ęceni dost ępem do szkół we wschodnich terenach Pol- ski, mo żliwo ści ą podj ęcia natychmiastowego pracy w szkolnictwie po- wszechnym, oferowanymi mieszkaniami i innymi przywilejami , w du żej liczbie znale źli si ę na Podlasiu i innych rejonach wschodniej Polski. Nieste- ty, nie za wiele przekazywanych informacji pozostało zapami ętanych. Z biegiem lat coraz mniej zdarze ń, osób w nich uczestnicz ących po- zostało w naszych umysłach, sercach i pami ęci. Niemniej wychowuj ąc si ę w środowisku nauczycielskim, maj ąc codzienny podgl ąd w sprawy życia szkoły i grona nauczycieli, oraz wszelkich spraw, którymi żyło miasto skło- niły do podj ęcia si ę trudnego zadania sformułowania ogólnej charakterysty- ki środowiska. Wi ększo ść biografii powstała na podstawie nie publikowa- nych informacji, pozostaj ących w zapiskach rodzinnych i pami ęci. Za wszelkie nie ścisło ści, pomini ęcia, przeinaczenia autor i jego rozmówcy pro- sz ą o wyrozumiało ść . Biografie niektórych nauczycieli poni żej.

2 Zob.: Stefan Mo żdżeń, Zało żenia ideowe pracy wychowawczej w galicyjskich szkołach ludowych . www.pedkat.pl 378 Zbigniew Ruczaj

Biografie nauczycieli

Jadwiga i Edward-Franciszek Witkowscy, oraz siostra Zofia Witkowska Rodzina Witkowskich przybyła na Podlasie w 1919 roku z Gorlic. Jadwiga i Zofia Witkowskie nauczały w czteroklasowej szkole w Wólce Zamkowej. Edward Witkowski był zatrudniony w szkole w Drohiczynie. Zmarł nagle w drodze z Wólki do szkoły jad ąc rowerem. Za żyłe stosunki w gronie nauczycieli sprawiły, że matk ą chrzestn ą autora niniejszego opracowania była Jadwiga Witkowska. Długoletnia na- uczycielka szkół podlaskich została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Or- deru odrodzenia Polski.

Fot. 1. Jadwiga i Edward Witkowscy

Ju ż w czasach powojennych − 1946/48, Edward Witkowski wykładał łacin ę w gimnazjum. Byli śmy jego uczniami. Wszyscy pochowani s ą na cmentarzu w Drohiczynie: Edward Franciszek zmarł w wieku 71 lat, 3.10.1965 roku. Jadwiga Witkowska żyła 82 lata, zmarła 6.03.1980 roku. Zofia Witkowska prze żyła 90 lat, zmarła 13.08.1972 roku.

Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 379

Andrzej Gardulski Urodzony 5 lutego 1892 roku, przybył do Drohiczyna w 1928 roku. Historyk z zamiłowania i specjalizacji, był znawc ą historii Polski. Był uczestnikiem walk o wolno ść w okresie pierwszej wojny światowej, cz ęsto na lekcjach ł ączył swoj ą wiedz ę historyczn ą z osobistymi do świadczeniami wojennymi. Uczył w drohiczy ńskim gimnazjum pa ństwowym. W latach 1928-1931, był równie ż wykładowc ą łaciny w M ęskim Gimnazjum Bisku- pim . Zmarł 23czerwca 1935 roku, pochowany na cmentarzu w Drohiczy- nie. W tym samym czasie wykładowc ą j ęzyka francuskiego był Wilhelm Haszko . Grono historyków stanowili: Bolesław Srokowski (1928-1931) i Włodzimierz Proferansow (1931-1933).

Zofia Brzezi ńska Niezwykł ą postaci ą była nauczycielka j ęzyka polskiego Zofia Brze- zi ńska urodzona w 1881 roku. Do Drohiczyna przyjechała w 1925 roku i ca- ły okres jej działalno ści to wielkie po świ ęcenie sprawom nauczania i wy- chowywania młodzie ży na ró żnych etapach kształcenia.

Fot. 2. Zofia Brzezi ńska

W Jej wizji Polska, j ęzyk ojczysty i te dzieci, które ona uczyła, sta- nowiły jedno. Była nauczycielk ą wymagaj ącą od uczniów pełnego zaanga- żowania nauk ą, prowadziła dla dziewcz ąt pogadanki wychowawcze odno- 380 Zbigniew Ruczaj sz ące si ę do zachowa ń dziewcz ąt i chłopców w warunkach szkoły koeduka- cyjnej. W żargonie uczniowskim miała przydomek „Zosia”. W 1939 roku w pierwszych dniach wojny była organizatork ą lazare- tu polowego, gdzie przebywali ranni żołnierze polscy. Zofi ę Brzezi ńsk ą wspomina nasz kolega, który ranny podczas przeprawy przez Bug w Ton- kielach znalazł opiek ę w tym że lazarecie. W czasie okupacji niemieckiej Zofia Brzezi ńska prowadziła tajne nauczanie j ęzyka polskiego. Wielu drohiczyniaków zawdzi ęcza jej umiej ęt- no ść poprawnego pisania, poznanie literatury i gramatyki ojczystego j ęzyka, co pozwoliło nam na przyst ąpienie do egzaminu wst ępnego do pierwszej powojennej klasy gimnazjalnej. Zmarła w 1941 roku, pochowana jest na cmentarzu w Drohiczynie.

Wilhelm Haszko Pracował w szkole drohiczy ńskiej do roku 1935, był nauczycielem języka niemieckiego. J ęzyk ten w szkole traktowano do ść szablonowo, przy małym zainteresowaniu i słabych osi ągni ęciach uczniów.

Zygmunt Szmit W historii Drohiczyna Zygmunt Szmit zapisał si ę jako niezwykle oddany tej ziemi nauczyciel, archeolog i urz ędnik administracji powstaj ące- go młodego pa ństwa polskiego. Urodził si ę w listopadzie 1895 roku w Bia- łymstoku. Dzieci ństwo i lata młodzie ńcze sp ędził w Drohiczynie nad Bu- giem, dokąd jego rodzice przenie śli si ę, gdy był jeszcze dzieckiem i tu w Drohiczynie rozpocz ął nauk ę w szkole pocz ątkowej. Kontakt z Antonim Barszczewskim, rolnikiem i s ąsiadem, interesu- jącym si ę histori ą i amatorsko zajmuj ącym si ę znaleziskami w okolicach Drohiczyna, rozbudził w młodym Zygmuncie zainteresowania histori ą w ogóle a ziemi ą Drohick ą i zabytkami archeologicznymi w szczególno ści. Po uko ńczeniu szkoły podstawowej Zygmunt Szmit dalsz ą nauk ę kontynuował w progimnazjum w Ciechanowcu, które ukończył w 1912 ro- ku. W wolnych chwilach poszukiwał w okolicznych kurhanach pozostało ści archeologicznych i śladów przeszło ści. W latach od 1910-1913, Zygmunt Szmit dokonał szereg odkry ć, które stanowiły poka źny zbiór wykopalisk, a te eksponaty przekazał do Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie. Trudne warunki bytowe rodziny uniemo żliwiły kontynuowanie na- uki w Gimnazjum, dlatego dalsz ą edukacj ę w domu i z pomoc ą miejscowe- go lekarza kontynuował wytrwale, a ż do uzyskania matury jako ekstern. Wybuch I wojny światowej jeszcze bardziej skomplikowało plany eduka- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 381 cyjne. Wraz z rodzin ą został deportowany w gł ąb Rosji. Rozpocz ął prac ę w biurze hydrotechnicznym w miejscowo ści Kostrom. Tam ci ęż ko zacho- rował na płuca. Po wyzdrowieniu Kostromskie Towarzystwo Naukowe za- proponowało Szmitowi współprac ę w badaniach archeologicznych, które kontynuował do czasu wyzwolenia Polski w 1918 roku. Wtedy mógł wróci ć do rodzinnego Drohiczyna.

Fot. 3. Zygmunt Szmit

W 1919 roku został wybrany na stanowisko burmistrza, z którego wkrótce zrezygnował, po świ ęcaj ąc si ę pracy nauczycielskiej i badaniom ar- cheologicznym. We wspomnieniach uczniów, Szmit był niezwykle oddanym pedagogiem, którego entuzjazm w pracach wykopaliskowym udzielał si ę młodym uczniom. Cz ęsto byli oni pomocnikami swojego wychowawcy, wygrzebuj ąc prostymi narz ędziami z ziemi cenne przedmioty. W latach 1921-1925 prowadził prace wykopaliskowe w Drohiczynie nad rzek ą Bug i na odległych pagórkach w Kozerówce, gdzie odkrył rozległe cmentarzysko całopalne, w miejscowo ści Hryniewice Wielkie oraz na terenie puszczy Bia- łowieskiej. Wyniki poszukiwa ń publikował m.in. w specjalistycznym wy- dawnictwie Wiadomo ści Archeologiczne . W 1926 roku Szmit obejmuje stanowisko asystenta w powstaj ącym w Warszawie Pa ństwowym Muzeum Archeologicznym, gdzie uzyskał sty- pendium umo żliwiaj ące kontynuowanie nauki i prac badawczych. Prowadzi prace wykopaliskowe z wielkim zainteresowaniem i skutecznie w Zdzieni- 382 Zbigniew Ruczaj cach i Paj ęcznie, w Suchej Woli, w Grodzisku koło Kłobucka, a od 1927 ro- ku w Grodzisku Mazowieckim. Przebywaj ąc w Drohiczynie na urlopie zdrowotnym, usiłuje przygotowa ć do druku rozprawy na temat osadnictwa Podlasia w epoce kamiennej. Wytęż ona praca cz ęsto ponad siły nadwyr ęż yła zdrowie. W grudniu 1928 roku zapadł na gryp ę i po krótkiej chorobie zmarł, zd ąż ywszy przed śmierci ą zleci ć siostrze przekazanie wszystkich zebranych eksponatów ar- cheologicznych do Muzeum w Warszawie. Zygmunt Szmit pochowany jest na cmentarzu w Drohiczynie, gdzie w dowód uznania zasług dla odkry ć ar- cheologicznych, pracy wychowawczej w szkole i w administracji miasta społecze ństwo ufundowało kaplic ę cmentarn ą w której spoczywaj ą szcz ątki Zygmunta Szmita.

Leon Barucki Organizator i pierwszy dyrektor gimnazjum w Drohiczynie w roku 1919. Urodził si ę w 1883 roku w Ruskiej Wsi koło Dubiecka w Galicji jako syn le śniczego Kazimierza oraz Konstancji z Kossowskich. Po uko ńczeniu szkoły realnej w Rzeszowie oraz seminarium nauczycielskiego w D ębicy podj ął prac ę w szkołach na terenie dzisiejszego powiatu kro śnie ńskiego. Po słu żbie w czasie I Wojny Światowej w armii austriackiej skiero- wany został w roku 1919 przez władze polskie do organizowania, wraz z obejmowaniem terenów północno-wschodnich Rzeczpospolitej − gimna- zjum w Drohiczynie. Leon Barucki kierował nowo utworzonym gimnazjum im. Ignacego Paderewskiego jedynie w roku szkolnym 1919/1920. Dobrze kierował szko- łą w warunkach bardzo trudnych, z gronem nauczycieli o bardzo zró żnico- wanych kwalifikacjach, w trudnych warunkach lokalowych i materialnych. We wspomnieniach nauczycieli był to człowiek energiczny, pracowity i ob- rotny. Samodzielnie opracował program nauczania i starannie opracowany rozkład materiału na cały rok dla wszystkich nauczycieli, który to program był ści śle egzekwowany. Wraz z nadchodz ącymi wojskami bolszewickimi w 1920 roku w re- jon centralnej Polski decyduje si ę do powrotu w rodzinne strony. W Sanoku zawarł zwi ązek mał żeński z nauczycielk ą, Zofi ą z Koników. W roku 1922 mał żonkowie doczekali si ę syna Tadeusza, dzi ęki któremu pozyskali śmy in- formacje do niniejszej biografii. Nast ępnie po uzupełniaj ących kursach uniwersyteckich ponownie udał si ę na kresy północno-wschodnie, tym razem do Białegostoku, gdzie został nauczycielem w gimnazjum im. Zygmunta Augusta, z głównym Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 383 przedmiotem nauczania − geografi ą. Obok zaj ęć dydaktycznych aktywnie działalno ść sportow ą, krajoznawcz ą i kulturaln ą w środowisku szkolnym i poza szkoł ą. W szkolnictwie pracował do 1937 roku kiedy to przeszedł na emerytur ę i po jej uzyskaniu ponownie wyjechał z rodzin ą do Sanoka. W czasie okupacji niemieckiej podj ął prac ę w Spółdzielni Spo żywców „Społem” i kontynuował j ą równie ż po zako ńczeniu wojny.

Fot. 4. Leon Barucki

Leon Barucki umarł w Sanoku w 1955 roku.

Piotr Ruczaj Przez długie lata posta ć Piotra Ruczaja, nauczyciela i kierownika szkoły dla mieszka ńców Drohiczyna była symbolem ci ągło ści, niezmienno- ści i opieku ńczej troski o wychowanie kilku pokole ń młodych Drohiczynia- ków. Jako najmłodszy z o śmiorga dzieci Anny i Wincentego Ruczajów. Urodził si ę w Samborze, w Galicji, 6.06.1900 roku. Tu sp ędził swoj ą mło- do ść i ucz ęszczał do czteroklasowej szkoły powszechnej. W latach 1916- 1919 ucz ęszczał do Pa ństwowego Seminarium Nauczycielskiego w Sambo- rze. W autonomicznej Galicji – inaczej ni ż w zaborze rosyjskim i pruskim – nast ąpiła polonizacja szkolnictwa na wszystkich szczeblach nauczania pod nadzorem powstałej w 1866 roku Rady Szkolnej Krajowej. Piotr Ruczaj przybył na Podlasie w licznym gronie nauczycieli z Małopolski. Tu ż po przyje ździe, 13 sierpnia 1919 roku, decyzj ą Inspekto- ratu Szkolnego w Bielsku Podlaskim, Ziemi Grodzie ńskiej, został miano- 384 Zbigniew Ruczaj wany nauczycielem i kierownikiem publicznej szkoły powszechnej w Mił- kowicach-Jankach. gm. , z płac ą 2700 marek polskich i dodatkiem drożyźnianym 540 marek polskich. Po rocznej pracy, z dniem 30 listopada 1920 roku zostaje przeniesiony na równorz ędne stanowisko w szkole w Bu- jakach. Do Drohiczyna przybył 1 wrze śnia 1922 roku, by obj ąć kierownic- two 7-klasowej Szkoły Powszechnej. W 1924 roku o żenił si ę z drohiczy- niank ą – Felicj ą Wasilewsk ą, z któr ą dochował si ę trojga dzieci: Danuty − 1925, Janiny − 1926 i Zbigniewa − 1932 (autora niniejszego opracowa- nia). W szkole tej pracował na stanowisku kierownika przez bez mała 50 lat.

Fot. 5. Piotr Ruczaj

W 1935 roku, z jego inicjatywy nadano szkole imi ę Marszałka Józe- fa Piłsudskiego i ufundowano sztandar szkolny. Sztandar ten ma niezwykł ą histori ę przechowywania od 1939 roku w ko ściele parafialnym, aby po 51 latach w ukryciu, odnaleziony, znowu znalazł swoje miejsce w szkole pod- stawowej w Drohiczynie. W 1939 roku po wkroczeniu wojsk sowieckich, szkoła kontynuowa- ła działalno ść z udziałem starego grona nauczycielskiego. Jednak w kwiet- niu 1940 roku Piotr Ruczaj z rodzin ą dostał nakaz opuszczenia Drohiczyna i osiedlenia si ę w odległo ści 30 kilometrów od granicznego Bugu. Tam spo- tkał prawie wszystkich nauczycieli, którzy osiedlili si ę w okolicznych wsiach koło Grodziska, gdzie prowadzili nauczanie. Piotr Ruczaj pracował w niepełnej szkole średniej w Grodzisku, pow. bielskiego, do 22 czerwca 1941 roku, kiedy to Niemcy napadli na Sowietów. Po przesuni ęciu si ę fron- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 385 tu daleko na wschód, wszyscy nauczyciele drohiczy ńscy powrócili do swych domów w Drohiczynie.

Fot. 6. Po świ ęcenie sztandaru szkolnego

Okupacja niemiecka trwaj ąca w Drohiczynie od 22 czerwca 1941 do 15 sierpnia 1944 roku, to okres pracy w nauczaniu konspiracyjnym, które prowadzono w domach prywatnych, z młodzie żą w ró żnym wieku i pozio- mie edukacji. Pomimo zagrożenia wiedz ę t ą drog ą zdobywała spora grupa młodzie ży. Po załamaniu si ę frontu wschodniego w lipcu 1944 roku do Drohi- czyna wkroczyły wojska sowieckie. Na terenach wyzwolonych organizowa- ła si ę administracja polska, w tym równie ż szkolnictwo. W dniu 31 sierpnia 1944 roku, kiedy jeszcze trwała wojna, Inspektorat Szkolny w Bielsku Pod- laskim mianował Piotra Ruczaja kierownikiem szkoły powszechnej, z naka- zem bezzwłocznego obj ęcia powierzonych obowi ązków. 386 Zbigniew Ruczaj

Nale żało zwerbowa ć rozproszonych nauczycieli, z których wielu czas okupacji sowieckiej i niemieckiej sp ędzili w okolicznych wioskach ja- ko przesiedle ńcy z nakazu władz sowieckich. Jako syn nauczyciela pami ę- tam rowerowe wyprawy do okolicznych miejscowo ściach jako kurier. Nale- żało zebra ć zdewastowane wyposa żenie klas, ocalałe pomoce naukowe, przechowane w ró żnych miejscach ksi ąż ki, odnowi ć pomieszczenia klaso- we. Pomoc społecze ństwa pozwoliła na szybkie uruchomienie szkoły. Po pi ęcioletniej przerwie szkoła ponownie wznowiła swoj ą działalno ść . W 1948 roku nast ąpiła reorganizacja szkolnictwa. Powstała szkoła jedenastoklasowa z poł ączenia szkoły powszechnej i gimnazjum. W powsta- łej ogólnokształc ącej szkole stopnia podstawowego i licealnego Piotr Ru- czaj pełnił funkcj ę zast ępcy dyrektora. Piotr Ruczaj pracował w szkolnic- twie do 1969 roku, kiedy to po 50 latach pracy przeszedł na emerytur ę. Wychowawca niezliczonej liczby młodzie ży, oddany szkolnictwu i społecze ństwu ziemi drohickiej , zmarł 23 lutego 1976 roku w Warszawie. Pochowany na cmentarzu w Drohiczynie.

Wiktor Wasilewski Urodził si ę 22 sierpnia 1894 roku w rodzinie Ludwika i Jadwigi Wa- silewskich. Rodzina Wasilewskich osiadła w Drohiczynie z dziada- pradziada. Najwcze śniejsze wiadomo ści historyczne o rodzinie Wasilew- skich dotycz ą pradziadków Antoniego i Anny urodzonej w 1847 roku. Wik- tor urodził si ę w wielodzietnej rodzinie. Pierwsze nauki pobierał u starego nauczyciela w szkole Zamułki, który prowadził kilka pierwszych klas, na- uczaj ąc w j ęzyku rosyjskim. Pocz ątkowe lata nauki min ęły szybko. Wiktor został wysłany do Ciechanowca do niemieckiej rodziny Lorenzów osiadłej w Polsce i trudni ącej si ę rzemiosłem. Tam uczył si ę mi ędzy innymi j ęzyka niemieckiego. W 1907 roku Wiktora umieszczono w prywatnym internacie w Wilnie. Miał tam odbywa ć praktyk ę w zawodzie stolarza, ale tak napraw- dę chodziło o umo żliwienie dalszej nauki. W internacie było około dziesi ę- ciu chłopców. Lekcji potajemnie udzielali uczniowie wy ższych klas gimna- zjum rosyjskiego, Polacy wtajemniczeni w t ę akcje nauczania i studenci polscy. W lutym 1909 roku zostaje zakwalifikowany do dalszej nauki i przygotowanie do egzaminów wst ępnych do gimnazjum Winogradowa w Wilnie. W 1914 roku otrzymuje świadectwo dojrzało ści, nast ępnie rozpo- czyna studia na wydziale matematyczno-fizycznym Uniwersytetu im. Stefa- na Batorego w Wilnie. Wybuch I Wojny światowej przerywa studia. Wiktor Wasilewski je- dzie do maj ątku pa ństwa Giedgowdów na Żmudzi na tzw. Kondycj ę. Była Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 387 to pierwsza praktyka pedagogiczna dla młodego studenta – uczy on bowiem dzieci rodziny u której przebywał.

Fot. 7. Wiktor Wasilewski

Po wkroczeniu Niemców na Litw ę Wiktor wraca do domu rodzinne- go w Drohiczynie, gdzie pozostaje do zako ńczenia wojny 11 listopada 1918 roku. W Drohiczynie powstaj ą pierwsze urz ędy polskie, powstaje Rada Miasta z burmistrzem Zygmuntem Szmitem. Powstaje też trzyklasowa szko- ła polska prowadzona przez Wiktora Wasilewskiego wspólnie z Rozali ą Wasilewsk ą i Stanisławem Piotrowskim. Rozpoczynaj ą si ę starania maj ące na celu otwarcie Gimnazjum w Drohiczynie. Wiktor Wasilewski bierze w tych działaniach udział je żdżą c do inspektoratu w Bielsku i do Minister- stwa O światy w Warszawie. Starania uwie ńczone zostały sukcesem i w 1919 roku Rada Miejska w Drohiczynie zostaje wła ścicielem prywatne- go Gimnazjum. 1 wrze śnia 1919 roku miała miejsce uroczysto ść otwarcia pierwsze- go roku szkolnego. Wiktor Wasilewski przez kilka lat jest profesorem ma- tematyki. W tym czasie zawiera zwi ązek mał żeński z Wand ą Weronowicz, warszawiank ą, która przyjechała do szkoły powszechnej w Bu żyskach aby wspomaga ć rozwój szkolnictwa na ziemiach wschodnich powstaj ącej Rze- czypospolitej w 1919 roku. Nast ępnie Wiktor Wasilewski wyje żdża do Wil- 388 Zbigniew Ruczaj na w celu zako ńczenia przerwanych wojn ą studiów. Tam pracuje przez dłu- gie lata mi ędzywojenne w Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów w Wilnie. Z Wilna wyje żdża w 1942 roku do Siemiatycz, gdzie po wojnie w 1944 ro- ku jest współorganizatorem Gimnazjum i Liceum w Siemiatyczach. W 1950 roku przenosi si ę do Warszawy gdzie do ko ńca życia uczył w wielu szko- łach warszawskich. Nadeszła ci ęż ka choroba, operacje, pobyty w szpitalu. Dnia 7 wrze- śnia 1970 roku Wiktor Wasilewski umiera. Pochowany został na cmentarzu Bródzie ńskim w Warszawie.

Franciszek Kotas Urodził si ę w Krakowie w 1881 roku, tam sp ędził dzieci ństwo i lata młodo ści, w tym mie ście uko ńczył Seminarium nauczycielskie. Przez sie- demna ście lat pracował w szkolnictwie austriackim, a od dnia 1 listopada 1918 roku w szkolnictwie Polskim.

Fot. 8. Franciszek Kotas

Franciszek Kotas podobnie jak wielu innych wywodz ących si ę z Ga- licji nauczycieli przybył na Podlasie w 1918 roku po odzyskaniu niepodle- gło ści Polski, do pracy w 3 klasowej publicznej szkole powszechnej w miej- scowo ści Bo ćki. Po kilku latach został przeniesiony do 7-klasowej szkoły Powszechnej w Drohiczynie gdzie nauczał matematyki. Przybył tu z żon ą Eugeni ą z domu W ęgrzyn ze Lwowa. Syn Wiktor i kolejna córka Krystyna uczyli si ę w szkołach drohiczy ńskich. Córka Mary- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 389 la zmarła w wieku 10 lat, pochowana jest na cmentarzu w Drohiczynie. Po- nownie o żenił si ę z siostr ą pierwszej żony − Juli ą, z któr ą mieszkał w Dro- hiczynie do 1953 roku. Wyjechał do Olsztyna po zakończeniu pracy w szkolnictwie i tam zmarł w 1955 roku. Przez grono uczniów był zapami ętany jako doskonały ale stawiaj ący wysokie wymagania uczniom. Jego ambicj ą było nauczenie podstaw mate- matyki wszystkich uczniów i tych zdolnych ale przede wszystkim nie wy- kazuj ących zainteresowa ń matematycznych. W dowód uznania fachowo ści, dobrych efektów nauczania w szkol- nictwie Franciszek Kotas był odznaczony − Medalem za Długoletni ą Słu żbę w maju 1938 roku , srebrnym Krzyżem Zasługi we wrze śniu 1938 roku, Medalem Dziesi ęciolecia Odzyskanej Niepodległo ści w kwietniu 1929 ro- ku. Za ofiarn ą Prac ę w charakterze Okr ęgowego Komisarza Spisowego przy przeprowadzeniu Drugiego Powszechnego Spisu Ludno ści Rzeczypospolitej Polskiej w Powiecie Bielskim w dniu 9 grudnia 1931 roku otrzymał odzna- kę za ofiarna prac ę (nr za świadczenia 97-214, z dnia 10.VI. 1932 roku).

Sylweriusz Treugutt W dniu 1 sierpnia 1933 roku na stanowisko dyrektora przyszedł Sylweriusz Treugutt, z Pa ństwowego Seminarium Nauczycielskiego w Bia- łymstoku, gdzie uczył j ęzyka polskiego. W tym czasie Kuratorium Okr ęgu Szkolnego w Brze ściu nad Bugiem powierzyło obowi ązki dyrektora Pa ń- stwowego Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego na miejsce dyrektora Pogo- nowskiego, którego przeniesiono w stan spoczynku. Odej ście dyrektora Pogonowskiego było nast ępstwem zdarzenia, które podwa żyło egzystencj ę gimnazjum. W pocz ątkach maja 1933 r. po przedstawieniu szkolnym wybuchł w nocy gro źny po żar, który strawił cał ą górn ą kondygnacj ę budynku. Odbudowy gmachu dokonano w czynie spo- łecznym i w rekordowo krótkim czasie. Niemniej cz ęść odpowiedzialno ści spadła na dyr. Pogonowskiego. Dyrektor S. Treugutt − polonista, wielki entuzjasta Norwida, życzli- wy dla młodzie ży i dobrze j ą rozumiej ący. Szybko zyskał powa żanie na- uczycieli i sympati ę ogółu uczniów, a szkoła pod jego kierownictwem pra- cowała systematycznie i konsekwentnie a ż do wybuchu wojny w 1939 roku. Po zako ńczeniu wojny mieszkał w Warszawie i do Drohiczyna ju ż nie wrócił. Z jego inicjatywy w 1970 roku został powołany Klub Drohiczy- niaków w Warszawie, skupiaj ący wychowanków drohiczy ńskich szkół, ich rodzin i sympatyków. Klub w bardzo ograniczonym składzie ci ągle prowa- dzi swoj ą działalno ść . 390 Zbigniew Ruczaj

Wspominaj ąc tylko niektórych nauczycieli, którzy pracowali w szkołach drohiczy ńskich nale ży wymieni ć Izydora St ępienia . Od 1929 roku uczył on drohiczy ńskich uczniów matematyki. W pracy był bardzo opanowany, nienaganny w post ępowaniu dydaktycznym, był w opinii uczniów „wzorem matematycznej sprawiedliwo ści”. Wszyscy darzyli go zaufaniem i sympati ą. W 1944 roku, kiedy to po wyzwoleniu Drohiczyna rozpocz ęły dzia- łalno ść szkoły, był bardzo wyrozumiałym egzaminatorem wszystkich nowo wst ępuj ących do szkoły kandydatów. Autor niniejszego opracowania był w gronie tych, którzy musieli udowodni ć, że nauczanie konspiracyjne w czasie wojny dostarczało młodzie ży dostateczny poziom wiedzy, do przy- jęcia w poczet słuchaczy pierwszych klas powojennych. Izydor St ępie ń wy- jechał z Drohiczyna w 1954 roku, kiedy to komunistyczne władze na dwa lata wstrzymały działalno ść gimnazjum. Jednym z najstarszych nauczycieli, bo pracuj ącym w Drohiczy ńskim Gimnazjum od 1923 roku, był nauczyciel historii i długoletni zast ępca dy- rektora Włodzimierz Proferansow , który od uczniów dostał przydomek „Wotka”. W pracy był niezwykle systematyczny i sumienny, a pomimo tego przez uczniów lubiany. Szkoł ę Drohiczy ńsk ą opu ścił wraz z wybuchem wojny i ju ż nie powrócił. Zmarł w Białymstoku w latach 50-tych.

Jan Płatak Rodem z Łodzi, nauczyciel łaciny i greki w Gimnazjum Biskupim w Drohiczynie. Z tym miastem zwi ązał kilka lat pracy z powodu o żenku z mieszkank ą tutejsz ą Wacław ą Ambro żewsk ą. W Drohiczynie urodziły si ę jego dzieci – Janina i Wojciech. Najstarsza córka – Krystyna opowiada losy życia swego ojca: „Jan Płatak urodził si ę pod Łodzi ą w 1910 roku. W tym czasie Łód ź potrzebowała wiele r ąk do pracy. Dziadkowie rzucili upraw ę roli i prze- kształcili si ę w robotników przemysłowych. Ojciec mego Tatusia – Mateusz – dostał prac ę ślusarza w warsztatach politechniki Łódzkiej. Babcia była włókniark ą. Wysłała ona swoich dwóch synów do Wadowic, pragn ąc by zo- stali ksi ęż mi. Jej córka za ś uko ńczyła szkoł ę piel ęgniarsk ą (zajmowała si ę dzie ćmi chorymi na Heine-Medina). Babcia wysoka, postawna kobieta bar- dzo dbała o czysto ść . Mówiło si ę, że u niej z podłogi na strychu mo żna było je ść . W Wadowicach, prócz normalnej szkoły, z samouczka uczył si ę j ę- zyka angielskiego. Uczył si ę tak że gry na pianinie. Młodzi uczniowie je ź- dzili do biskupstwa do Pi ńska. Zdarzyło si ę tak, że biskup Łozi ński, który Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 391 bardzo cenił pracowitego i zdolnego studenta wysłał go do Drohiczyna, by poprowadził chór. A w altach śpiewała dziewczyna z dobrym głosem i pi ęknym warko- czem. Oczywi ście wbrew obu rodzinom młodzi si ę zakochali w sobie. Obie rodziny były przera żone i nie chciały tego mał żeństwa. Dziadek, gospodarz bo ju ż scalał ziemi ę z „przyszłym zi ęciem”, a Babcia w Łodzi, bo traciła ksi ędza. Młodzi postawili na swoim i pierwszy ślub odbył si ę 10 sierpnia 1930 r. Wkrótce okazało si ę, że ksi ądz udzielaj ący im ślubu nie miał odpo- wiednich uprawnie ń. Ich drugi ślub odbył si ę w grudniu, na którym była ju ż cała rodzina. Jan Płatak dostał posad ę organisty w Bo ćkach. A że postano- wił si ę uczy ć, zdał eksternistyczny egzamin maturalny. Wkrótce Rodzice wyjechali do Warszawy. Wówczas rozpocz ął studia na wydziale filologii klasycznej. Gnie ździli si ę gdzie ś na Starym Mie ście. Tatu ś roznosił zawia- domienia s ądowe, a Mama była bon ą do dzieci. Po pi ęciu latach urodziłam si ę w Łodzi ja – Krystyna. Do chrztu wieziono mnie torped ą (1935 r.) do Warszawy, gdy ż tu mieszkała zamo żniejsza cz ęść rodziny. Mamy dokument z Uniwersytetu Warszawskiego, że Tatu ś w ci ągu jednego roku uko ńczył dwa lata. Jan Płatak od pierwszego wejrzenia zakochany był w Drohiczynie. Dostał posad ę w gimnazjum biskupim i pa ństwowym. Zacz ął budowa ć drewniany dom. Urodziła si ę Jasia w 1936 r. a w 1938 Wojtu ś. Niestety bardzo w mro źnym styczniu 1940 roku Jan Płatak zostaje aresztowany przez NKWD i osadzony w Brze ściu nad Bugiem – tak jak wielu nauczycieli, ksi ęż y i lekarzy. Radziecki s ąd wojskowy skazał go na 8 lat łagrów w Archangielsku – zarzut: „nacjonalista polski”. Oskar żała go podobno Sara Bomba, której kiedy ś udzielał korepetycji. W Archangielsku chorował na szkorbut, gnicie nóg, owrzodzenia ciała – wyrzucili go poza te- ren łagru. Dobrzy Rosjanie leczyli go kiszon ą kapust ą i u świadomili, że podpisano układ Sikorski-Majski, który umo żliwił zorganizowanie armii polskiej. Niestety Stalin ograniczył jej liczebno ść poprzez przydział żywno- ści. Jan Płatak dotarł do Kujbyszewa, gdy rekrutacja ju ż si ę zako ńczyła. Po- ło żył si ę, gdzie ś na ławeczce w łachmanach – czekaj ąc ko ńca. Zauwa żył go były ucze ń i zaprowadził do profesora Kota, który sobie przypomniał daw- nego studenta. I wraz z gromad ą dzieci ojciec wydostał si ę z ZSRR. Szlak wiódł przez Teheran, Bombaj, Kapsztad do Anglii i Szkocji. Na statku zro- bił kurs radiolokacyjny i pogł ębił znajomo ść j ęzyka angielskiego. Został za- trudniony w Królewskich Siłach Powietrznych – RAF – w obsłudze na- ziemnej lotniska. Uczył te ż w gimnazjum angielskim elektrotechniki. 392 Zbigniew Ruczaj

My w Drohiczynie dostali śmy pierwsz ą wiadomo ść przez portugal- ski Czerwony Krzy ż – list wraz ze sprasowanymi figami. W Anglii zorgani- zowano pierwszy transport Polaków do kraju do którego zgłosił si ę w pierwszej turze Jan Płatak. Do Gdyni przypłyn ęły trzy statki, ale zatrzy- mano je na redzie – gdy ż komunistyczne władze PRL obawiały si ę szpie- gów. Po trzech dniach wypuszczono powracaj ących na l ąd. Tatu ś wrócił do Łodzi w 1946 roku. Jednak miał zakaz uczenia w szkołach jako element podejrzany – nie mógł mie ć kontaktów z młodzie- żą . Mamusia uko ńczyła kurs ksi ęgowo ści i pracuje na rodzin ę w fabryce. Po wojnie było nam bardzo ci ęż ko – chleb moczony i posypywany cukrem, trójka dzieci zagro żona gru źlic ą. Ale codzienna ły żka tranu stawia nas na nogi. Wkrótce ko ńczy anglistyk ę na Uniwersytecie Łódzkim – zostaje lekto- rem, nauczycielem w szkole. Wszystko złe si ę ko ńczy! Jeste śmy razem! Wrócili Dziadkowie z Sybiru!”. Jan Płatak zmarł 1969 roku, pochowany jest na cmentarzu w Łodzi.

Antonina Kosk Niecz ęsto si ę zdarza, aby w jednym gmachu szkolonym sp ędzi ć po- nad pi ęć dziesi ąt lat swego życia − najpierw jako uczennica, a nast ępnie jako pedagog. Było to udziałem Antoniny Kosk − wieloletniego pedagoga szkół drohiczy ńskich. Urodziła si ę 6 stycznia 1920 roku. Naukę rozpoczynała od siódmego roku życia, jako uczennica pierwszej klasy Szkoły Powszechnej. Swoj ą edukacj ę uwie ńczyła matur ą w 1939 roku, tu ż przed wybuchem wojny. W czasie okupacji niemieckiej przebywała w niedalekiej wsi Klepacze, gdzie w domu swojej siostry zorganizowała tajne nauczanie dla kilkana- ściorga dzieci z Klepacz i Łopusza. Po kilkumiesi ęcznej pracy w szkole w Śledzianowie, przenosi si ę w 1945 roku do Drohiczyna, gdzie naucza ła- ciny. Równocze śnie studiuje na wydziale Filologii Klasycznej w Warszawie i uzyskuje stopie ń magistra. W trudnych czasach stalinowskich Antonina Kosk przechodzi do nauczania j ęzyka polskiego w szkole powszechnej. To j ą motywuje do zmiany specjalno ści i podejmuje zaoczne studia na wydziale polonistyki. Kolejny etap, to powrót do nauczania w Liceum. Antonina Kosk swoj ą determinacj ą w ch ęci pracy w szkolnictwie w roli nauczycielki i wychowawczyni zaskarbiła sobie szacunek i wdzi ęcz- no ść wielu pokole ń uczniów. W historii szkól drohiczy ńskich niezwykła po- sta ć, zasługuj ąca na najwy ższy szacunek jej wychowanków. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 393

Zmarła w 2001 roku w wieku 81 lat. Pochowana jest na cmentarzu w Drohiczynie.

Fot. 9. Antonina Kosk

Stanisława Koprowska (z domu Cie ślak) Jako uciekinierka po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 roku znalazła schronienie na Podlasiu, gdzie podj ęła prac ę nauczycielki w szkole podstawowej w Minczewie, a pó źniej w Zaj ęcznikach koło Drohiczyna. Jej droga z Warszawy do ziemi Drohickiej opisana przez córki Ann ę i Zofi ę jest godna odnotowania. W 1907 r. Stanisława ucz ęszczała do szkół rosyjskich i tam zdobyła wykształcenie nauczycielki. Pierwsza wojna światowa 1914 roku zastała ro- dziców Stanisławy w Warszawie. W 1924 roku rodzina Cie ślaków powróci- ła do Polski i zamieszkała w Warszawie. Szcz ęś liwe i spokojne lata trwały do wybuchu II wojny światowej. Zam ąż pój ście, urodziny sze ściorga dzieci, praca i prowadzenie domu dawa- ły poczucie bezpiecze ństwa i dobre perspektywy na przyszło ść . W tym cza- sie ojciec rodziny − Ryszard Koprowski, ur. 16.08.1904 roku, pełnił funkcj ę sekretarza Światowego Zwi ązku Polaków z Zagranicy − „ Światpol”3.

3 Światowy Zwi ązek Polaków z Zagranicy „ Światpol”, został utworzony latem 1934 roku w Warszawie, na II Światowym Zje ździe Polaków z zagranicy. Zwi ązek ten do wybuchu wojny 1939 roku kierowany był przez Władysława Raczkiewicza, pó źniejszego prezydenta Rz ądu Emigracyjnego w Londynie. Celem Zwi ązku było popieranie polityki rz ądu polskie- 394 Zbigniew Ruczaj

Ryszard Koprowski pracuj ąc dla Zwi ązku został aresztowany w Warszawie i rozstrzelany przez Niemców na Pawiaku. Podobny los po- dzieliła reszta rodziny. Stanisławie Koprowskiej wraz z pi ęciorgiem dzieci udało si ę uciec z Warszawy. W 1945 roku przyw ędrowała do Siemiatycz, gdzie zamieszkiwali kuzyni dziadków. Podj ęła prac ę w Szkole Podstawowej w Minczewie gm. Drohiczyn. Akcja budowy 1000 szkół na tysi ąclecie Polski (966-1966) dała szans ę Stanisławie Koprowskiej przeniesienia si ę i przej ęcie funkcji kie- rownika Szkoły Podstawowej w Zaj ęcznikach oraz wychowywanie dzieci − Anny, Ryszarda, Krystyny, Stanisława i Zofii. Wszyscy od czasów dzie- ci ństwa a ż po dni dzisiejsze s ą naszymi kolegami, a Anna i Zofia s ą człon- kami Klubu Drohiczyniaków w Warszawie. W obu miejscowo ściach Stanisława Koprowska była wzorow ą na- uczycielk ą, kierowniczk ą szkoły i działaczk ą na rzecz miejscowej społecz- no ści. W roku 1966 przeszła na emerytur ę. Zmarła po długiej chorobie w dniu 1.10.1975 roku. Pochowana jest na cmentarzu w Skolimowie.

Jan Mazur Niezwykła posta ć, ze szkoł ą zwi ązany był od lat dwudziestych, kie- dy to obj ął wa żną w ówczesnej szkole funkcj ę wo źnego, dziel ąc wszystkie losy szkoły w czasie kilkudziesi ęciu lat pracy. Według opowie ści córki Marii Bosiackiej z d. Mazur, trzech braci Mazurów przybyło z Kongresówki jako uciekinierzy prze śladowani przez Moskali za udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku i osiedlili si ę na Podlasiu we wsi Putkowice. Jan Mazur, ojciec Pani Marii, jest synem jed- nego z tych uchod źców; osiadł w Drohiczynie, gdzie o żenił si ę z Jadwig ą Barszczewsk ą i dostał spłat ę od braci za gospodarstwo – cz ęść spadku po ojcu. Szkoła była miejscem pracy Jana Mazura przez długie lata. W zimie rozpalenie ognia w kilkunastu piecach w klasach wcze śnie przed rozpocz ę- ciem lekcji, sprawy porz ądkowe, dogl ądanie korespondencji przychodz ącej do szkoły, to codzienne zaj ęcia. Jednak że przede wszystkim „Pan Jan”, jak go wszyscy nazywali, dzwonkiem oznajmiał rozpocz ęcie lekcji, przerwy go, krzewieniu wi ęzi w śród skupisk Polonii i ich ł ączno ści z krajem. Zwi ązek podkre ślał konieczno ść zachowania lojalnej postawy na podtrzymaniu wszelkiego rodzaju działa ń kul- turalno-oświatowych. Inicjował ponadto zakładanie polskich szkół, bibliotek, zespołów sportowych czy towarzystw śpiewaczych oraz organizowanie kursów o światowych, które wspierała finansowo. Z jego inicjatywy odbywały si ę coroczne spotkania przedstawicieli organizacji polonijnych i − chocia ż organizowane rzadziej − polonijne igrzyska sportowe oraz zjazdy zespołów artystycznych. Zwi ązek w czasie II wojny światowej działał tajnie, szerz ąc propagand ę antyhitlerowsk ą i pomagając w przetrwaniu terroru hitlerowskiego. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 395 i ich zako ńczenie. Wiele pokole ń wychowanków drohiczy ńskiej szkoły osob ę „Pana Jana” ma zapisan ą we wspomnieniach i sercu. Kochaj ący młodzie ż, życzliwy dla wszystkich, pomocny niejedno- krotnie w ró żnych krytycznych sytuacjach, jak na przykład podanie ści ągi, albo ostrze żenie przed niespodziewan ą burz ą w pokoju nauczycielskim z powodu niestosownego zachowania, zawsze był rzecznikiem młodego wi- nowajcy. Jan Mazur zmarł w 1956 roku w wieku 84 lat i pochowany jest na cmentarzu w Drohiczynie przy swojej żonie Jadwidze, która żyła 99 lata i zmarła w 1984 roku. Syn Jana Mazura – Karol (1906 - 1946) pracował w Drohiczy ńskiej Administracji jako sekretarz w Urz ędzie Miasta, a jego żona Apolonia z d. Motel (1885-1984), była przez długie lata nauczycielk ą w szkole pod- stawowej. Ich synowie Janek i Stanisław byli naszymi kolegami z lat dzie- ci ństwa. Obydwaj zmarli − Staszek w Warszawie w 2009 r. i pochowany jest na cmentarzu Powązkowskim, a Janek zmarł w dniu 3 lutego 2014 roku w Olsztynie i tam pochowany jest na cmentarzu Komunalnym.

Lekarze

Drug ą grup ą społeczników, którzy w historii drohickiej zajmuj ą wa żne miejsce s ą lekarze. Wielu z nich długie lata ich zawodowej działal- no ści zwi ązali z Drohiczynem wpisuj ąc si ę na trwale w jego histori ę. Dlate- go nie bez znaczenia jest przypomnienie zasłu żonych naszemu miastu pra- cowników słu żby zdrowia ró żnych specjalno ści. Nie jeste śmy w stanie wszystkich wymieni ć z imienia i nazwiska. Z biegiem czasu pami ęć zawod- na nie pozwala przywoła ć wszystkich ich czynów i działa ń. Ta grupa w szczególno ści zasługuje na uznanie z uwagi na ich po- świ ęcenie i wielokrotnie bezinteresown ą pomoc chorym, a coraz trudniej wyłowi ć z pami ęci poszczególnych ludzi. Nale ży pami ęta ć, że lekarze z okresu mi ędzywojennego i czasów okupacji byli pozbawieni środków lo- komocji. Na wizyty w domach udawali si ę pieszo. Wielokrotnie wzywani do chorych z miejscowo ści oddalonych kilka lub kilkana ście kilometrów od stałego miejsca pracy w nocy, cz ęsto w złych warunkach pogodowych spie- szyli chorym na ratunek. W okresie mi ędzywojennym na trwale zwi ązali z Drohiczynem swój pobyt i prac ę lekarze Aleksander Miłkowski, Henryk Jabło ński i inni. Nie- którzy nabywali grunt pod budow ę domu w ten sposób dokonuj ąc wyboru stałego miejsca pracy a zarazem miejsca stałego pobytu. 396 Zbigniew Ruczaj

Lekarz medycyny Aleksander Miłkowski Urodził si ę 16 maja 1885 roku w Lisowie gmina Drohiczyn. Ojciec Teofil i matka Weronika z domu Siekierko zadbali o wykształcenie swego syna, wysyłaj ąc go na studia lekarskie. Aleksander Miłkowski studia me- dyczne odbywał w okresie mi ędzywojennym na uniwersytecie we Wilnie. Nie s ą znane miejsca praktyki lekarskiej, zanim w latach dwudziestych i trzydziestych pojawił si ę w Drohiczynie dla podj ęcia pracy jako lekarz za- równo w tutejszych szkołach jak te ż w leczeniu społecze ństwa miasta i oko- licy.

Fot. 10. Aleksander Miłkowski

Wybudował dom przy ulicy Ko ścielnej, gdzie mieszkał z matk ą i gdzie przyjmował pacjentów. Wielu z młodzie ży pami ęta wy ślizgane be- tonowe por ęcze schodów wej ściowych jego domu, na których ślizgano si ę w drodze z ko ścioła parafialnego. Wielu z nas było jego pacjentami np. w czasie panuj ącej epidemii dyfterytu (błonicy), kiedy to gro źny doktor po- dawał szczepionk ę igł ą do jamy brzucha. Doktor A. Miłkowski jako lekarz szkolny i nauczyciel higieny miał w śród uczniów przezwisko „Lota”. Z chwil ą wydania nakazu opuszczenia domu przez pograniczne wła- dze sowiecki, przeniósł si ę do mieszkania przy ul. Ciechanowieckiej u pp. Chlebi ńskich i tam leczył chorych a ż do 1943 roku. W czasie okupacji uzy- skał dokument to żsamo ści władz niemieckich Aus. IIIg/M 809 . Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 397

W dniu napa ści wojsk niemieckich w dniu 22 czerwca 1941 roku, pocisk artyleryjski zburzył dom. Zachowały si ę zdj ęcia domu przed i po zburzeniu w czasie działa ń wojennych.

Fot. 11. Dom Aleksandra Miłkowskiego

Fot. 12. Zburzony dom Aleksandra Miłkowskiego

398 Zbigniew Ruczaj

Dr Aleksander Miłkowski chorował na cukrzyc ę. Powikłania wywo- łane chorob ą były przyczyn ą zgonu. Zmarł 31marca 1943 roku, wpisany do rejestru ksi ęgi zmarłych poz. 20/1943. Został pochowany 3 kwietnia tego roku na cmentarzu w Drohiczynie. W dniu 19 marca 1947 roku zwłoki zo- stały przez matk ę zabrane do Siedlec.

Felczer Henryk Jabło ński Felczer Henryk Jabło ński, przebywał w Drohiczynie wraz z żon ą, synami Józefem i Zdzisławem oraz córk ą Barbar ą. Mieszkał i pracował w domu przy ul. Ciechanowieckiej (obecny hotel Irena). Młodzi Jabło ńscy uczyli si ę w szkołach w Drohiczynie. Henryk Jabło ński był cenionym leka- rzem, cz ęsto w ci ęż kich przypadkach konsultował si ę z dr A. Miłkowskim w sprawach diagnozy i podj ęcia odpowiedniej terapii, co dowodzi jego wielkiej odpowiedzialno ści za życie i zdrowie pacjenta. W czasie deportacji mieszka ńców miasta przez okupacyjne władze sowieckie, dr Henryk Jabło ński z żon ą i córk ą zostali wywiezieni na Syberi ę do miejscowo ści Nowikowo, (Parabelski rejon). Rodzina Jabło ńskich jesie- ni ą 1941 roku przeniosła si ę do miejscowo ści Parabell, a pó źniej do Kołpa- szewa. W 1943 roku do przemieszczaj ącej si ę Armii Andersa, podobnie jak wiele innych polskich rodzin, doł ączył Henryk Jabło ński z rodzin ą. W cza- sie wyczerpującej i długiej w ędrówki zmarł na terenach Persji. W maju 1946 roku, żona Henryka Jabło ńskiego z córk ą Barbar ą powróciła do kraju i osiedliła si ę w Radomiu. Młodszy syn Zdzisław pozostaj ący w Polsce działał w konspiracji na trenie Drohiczyna i okolic. Zginął w zasadzce nad Bugiem w lipcu 1946 roku, w okolicy rodzinnego miasta. Pani Jabło ńska i Barbara przyje żdżały do Drohiczyna kilkakrotnie kontaktuj ąc si ę z dawnymi znajomymi. Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Pani Jabło ńskiej, a po kilku latach o śmierci Barbary, z powodu choroby nowotworowej.

Lekarz Pawluk Pojawił si ę w Drohiczynie w czasie okupacji sowieckiej w 1939 ro- ku, mieszkał i pracował równie ż przy ulicy Ciechanowieckiej w domu lek. wet. p. Leszczy ńskiego. Leczył ludzi w czasie okupacji sowieckiej i nie- mieckiej, potem wyjechał z Drohiczyna.

Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 399

Lekarz Chariukowa Ludmiła Przybyła do Drohiczyna wraz z wojskami sowieckimi w sierpniu 1944 roku i przebywała do 1955 roku wraz z m ęż em – lekarzem dentyst ą i córk ą Tamar ą. Była uznana i powszechnie szanowana, zajmowała się opiek ą lekarsk ą uczniów szkolnych tu ż po rozpocz ęciu nauki w szkołach po przerwie wojennej, jak i społecze ństwa miasta i okolicy. Jej m ąż , Aleksiej Pawłowicz Chariukow , ur. 17.III.1886 roku zmarł w Drohiczynie 25.II.1955 roku i jest pochowany na lokalnym cmentarzu. W czasie pobytu w naszym mie ście leczył chorym z ęby, bowiem miał wy- kształcenie dentystyczne. Ponadto był utalentowanym śpiewakiem. Cz ęsto śpiewał arie operowe stoj ąc na balkonie domu, o czym nas informował nasz kolega Jan Mazur, który był z rodzin ą s ąsiadem mał żeństwa rosyjskich leka- rzy. Doktor Chariukowa wyjechała z Drohiczyna z córk ą Tamar ą – równie ż lekark ą (po studiach medycznych w Polsce). Przez długie lata pracy lekarskiej zapisała si ę w pami ęci wielu pa- cjentów jako życzliwa, opieku ńcza lekarka zyskuj ąc powszechn ą sympati ę. Po wyje ździe pani Chariukow, w krótkim okresie bo zaledwie 9 mie- si ęcy przebywał w Drohiczynie lekarz medycyny Kaczmarczyk .

Felczer Edward Nazarewski Urodził si ę na Wołyniu w 1885 roku, w rodzinie od lat osiadłej na terenach, znajduj ących si ę pod zaborami. W latach wywózek i zsyłek cała rodzina została przesiedlona w gł ąb Rosji w okolice Kazania. Edward w wieku szesnastu lat praktykował jako pomocnik miejsco- wego lekarza. Du że zainteresowanie wykonywan ą prac ą i ch ęć pomagania chorym, które to cechy zauwa żył rosyjski lekarz spowodowały, że został skierowany na nauk ę do szkoły medycznej, gdzie uzyskał stopie ń felczera i prawo samodzielnego leczenia. Po usamodzielnieniu si ę jako lekarz podj ął decyzj ę wyjazdu do Polski. Edward Nazarewski uciekł z Rosji nielegalnie. Podróż z ró żnymi przygodami trwała cały miesi ąc, aby wreszcie dotrze ć do Warszawy. Tu w poszukiwaniu pracy spotkał dr Friszmana, który go zatrudnił w swojej klinice przy ul. Długiej. Po kilku latach zmienił miejsce pracy i przeniósł si ę do szpitala poło żniczego przy ul. Żelaznej. W 1927 roku poznał swoj ą żon ę Mari ę z domu Dejneko, z któr ą po- zostawał w Warszawie do 1948 roku. Był to czas trudny i coraz cz ęś ciej my ślał o opuszczeniu Warszawy. Poniewa ż rodzina żony pochodziła ze wsi Góry nad Bugiem w okolicy Drohiczyna, oboje zdecydowali o przeniesieniu si ę na Podlasie i osiedlenie w Drohiczynie. Dwoje dzieci − Lucyna (1928 r.) 400 Zbigniew Ruczaj i Stanisław (1938 r.), byli uczniami szkół drohiczyńskich i po uzyskaniu świadectwa dojrzało ści wyjechali na dalsz ą nauk ę do Warszawy.

Fot. 13. Edward Nazarewski

Doktor Edward Nazarewski z oddaniem wykonywał swoj ą prac ę. Wspominaj ą go dobrze mieszka ńcy Drohiczyna i chorzy z okolicy, gdzie z po świ ęceniem pomagał chorym. Pozostaj ący w słu żbie społeczności drohickiej w latach 1948-1961, żył lat 76, zmarł 23 lipca 1961 roku. Pochowany jest na cmentarzu w Drohi- czynie. Od 1960 roku wszystkie funkcje lekarskie przej ął Jerzy Ludwik Och ędalski.

Lekarz medycyny Jerzy Ludwik Och ędalski Urodził si ę 1 stycznia 1930 roku w Brdowie, powiat Koło. W czasie wojny ucz ęszczał na tajne komplety i w taki sposób uko ńczył szkoł ę pod- stawow ą. Po zako ńczeniu wojny w 1945 roku rodzice w raz z dzie ćmi prze- nie śli si ę do Łodzi, gdzie zapisali syna do gimnazjum. Ponownie zmienili miejsce zamieszkania na Pabianice i tam syn Jerzy uzyskał świadectwo uko ńczenia gimnazjum i liceum. Po uzyskaniu matury w latach 1950-51 dwukrotnie usiłował zdawa ć wst ępny egzamin na studia w Akademii Me- dycznej w Łodzi w mi ędzyczasie pracuj ąc w szkolnictwie jako nauczyciel. W 1952 roku ponowna próba dostania si ę na studia została uwie ń- czona sukcesem połowicznym, bowiem został przyj ęty na wydział stomato- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 401 logii i dopiero po roku uzyskał przeniesienie na upragnion ą medycyn ę. Po uko ńczeniu studiów w 1959 roku z nakazu pracy został skierowany do Ośrodka Zdrowia w Ciechanowcu, oraz w tamtejszej izbie chorych, pełni ąc funkcj ę kierownika. Wkrótce przenosi si ę do szpitala Powiatowego w Sie- miatyczach, pracuj ąc jednocze śnie w Powiatowej Stacji Epidemiologicznej.

Fot. 14. Tablica nagrobna rodziny Och ędalskich

Z dniem 1 czerwca 1960 roku zostaje powołany na stanowisko kie- rownika O środka Zdrowia w Drohiczynie, pełni ąc jednocze śnie nadzór nad izb ą porodow ą. W Drohiczynie pozostał ju ż do ko ńca swojej pracy zawo- dowej. Mieszkał przy ul. Szmita w domu wybudowanym na posesji Kata- rzyny Bujalskiej. Wraz z m ęż em pracowała jako poło żna jego żona Jadwiga Och ędal- ska , ur. 29.03.1937 roku. W słu żbie społecze ństwu miasta i okolicy pozo- stawali do czasu odej ścia na emerytur ę. Jerzy Och ędalski zmarł 10 wrze śnia 2009 roku, a Jadwiga Och ędal- ska 29 czerwca 2010 roku, pochowani na miejscowym cmentarzu, oboje pozostaj ąc w pami ęci wielu chorych i potrzebuj ących. Doktor Jerzy Och ędalski był oddany swemu powołaniu, całe życie zawodowe po świ ęcił dobru pacjentów. Z jego inicjatywy rozpocz ęto budo- wę nowej przychodni lekarskiej. Był bardzo zaanga żowany w to przedsi ę- wzi ęcie, a w uznaniu jego zasług w dniu otwarcia 8 kwietnia 1977 roku zo- 402 Zbigniew Ruczaj staje wpisany do ksi ęgi pami ątkowej „Ludzi dobrej roboty” oraz wyró żnio- ny dyplomem za rzeteln ą prac ę w słu żbie zdrowia. Ponadto był odznaczony br ązowym Medalem za zasługi dla obronno ści, odznak ą 50-lecia P.C.K, od- znak ą „Zasłu żony dla Białostocczyzny”, medalem „30-lecia Polski Ludo- wej”. Przyznanie tytułu „Honorowego Obywatela Gminy i Miasta Drohi- czyn”, w pełni podsumowuje dorobek pracy zawodowej i społecznej na rzecz miejscowej społeczno ści. Poza prac ą zawodow ą miał wiele zainteresowa ń artystycznych, przy- rodniczych, my śliwskich. Przez wiele lat pełnił funkcj ę zast ępcy Przewod- nicz ącego Rady Miasta i Gminy, prezesa Towarzystwa Ziemi Drohickiej, prezesem koła my śliwskiego „Cyranka”. Był tak że współzało życielem Koła wędkarskiego „Bole ń”. Godne przypomnienia s ą zainteresowania przyrodnicze i łowieckie. To nie tylko pasja polowania, ale przede wszystkim ochrona i pomoc zwie- rzynie w okresach zagro żenia. W czasie zimy stulecia (1969-70), kiedy za- gro żone były kuropatwy, wraz z innymi członkami koła łowieckiego prze- nie śli kilkaset przemarzni ętych ptaków z pól do pomieszczenia koło domu i tam przez trudny okres zimy opiekował si ę i dokarmiał ptaki, aby na wio- sn ę wypu ści ć na wolno ść . Znana był s ąsiadom zraniona sarenka „Basia”, znaleziona na polu, która po wyleczeniu przez doktora długi czas przebywa- ła w ogrodzie. Jednak mieszka ńcom Drohiczyna i okolic dał si ę pozna ć przede wszystkim jako oddany pacjentom lekarz − spiesz ący z pomoc ą chorym w ka żdych okoliczno ściach, społecznik i inicjator licznych przedsi ęwzi ęć i dobry człowiek.

Lekarz stomatologii Czesław Paprocki Urodził si ę 7.05.1921 roku w Brasławiu na Wile ńszczy źnie. Dzie- ci ństwo i młodo ść sp ędził w miejscowo ści Włodki pow. Sokołów Podlaski, sk ąd pochodził jego ojciec Antoni. Matka – Apolonia Podolska wywodziła si ę z ziemia ńskiej rodziny zamieszkałej w Wile ńskim. Jak wi ększo ść rówie śników nauk ę kontynuował w czasie okupacji niemieckiej na tajnych kompletach. Świadectwo dojrzało ści uzyskał w Gimnazjum Ksi ęż y Salezjanów w Sokołowie po odzyskaniu niepodległo- ści Polski. Przez dwa lata pracował jako nauczyciel Szkoły Podstawowej w Zawodach blisko rodzinnej wsi Włodki. Zawsze rozmiłowany w historii i geografii starał się dosta ć na studia historyczne na UMCS w Lublinie, ale nie zdał egzaminu z przedmiotu Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 403

Marksizm-Leninizm. Podj ął wi ęc studia na akademii Medycznej w Łodzi i w 1952 roku otrzymał dyplom lekarza-dentysty. Jako bezpartyjny i gł ęboko wierz ący żył w dobrych stosunkach z du- chowie ństwem tak parafialnym jak i z seminarium Duchownego i Kurii Bi- skupiej, przez co był przez wiele lat inwigilowany. Usiłowano go zmusi ć do donoszenia na seminarium gro żą c nawet konfiskat ą domu i pozbawieniem prawa wykonywania zawodu. Z drugiej strony, przez inne władze został w 1984 roku odznaczony „Za wzorow ą prac ę w Słu żbie Zdrowia”. Nie anga żował si ę w działalno ść konspiracyjn ą zarówno w czasie okupacji, jak te ż po zako ńczeniu wojny. Z pełn ą determinacj ą wybrał zawód lekarza stomatologa podejmuj ąc studia na wydziale dentystyki Akademii Medycznej w Łodzi. Z nakazu pracy (tego poj ęcia nie rozumiej ą dzisiejsi absolwenci ró żnych uczelni), został skierowany do Drohiczyna, gdzie si ę osiedlił i w 1957 roku o żenił z Iren ą Wierzbick ą z Wierzbic k. Jabłonny Lackiej – absolwentk ą KUL, pó źniejsz ą nauczycielk ą szkoły w Drohiczy- nie. Interesuj ącym epizodem w życiorysie doktora Czesława Paprockie- go jest ochotnicze zgłoszenie si ę w okresie poprzedzaj ącym wybuch II woj- ny światowej 1939 roku do oddziałów „żywych torped”4. Nikt nie wyst ąpił w roli sterników samobójczych, program nie został zrealizowany z powodu wybuchu wojny ju ż we wrze śniu 1939 roku. Niemniej za wyj ątkowa posta- wę ochotników nale ży si ę najwy ższy szacunek. Takim szacunkiem darzymy lekarza stomatologii Czesława Paproc- kiego, wspominaj ąc ten epizod z jego lat młodo ści, ale równie ż całe życie w słu żbie ludziom, życzliwy stosunek do pacjentów, gotowo ść niesienia pomocy. Rozumiał szczególnie ludzi starszych i biednych, przyjmuj ąc ich bezinteresownie gdy potrzebowali pomocy dentystycznej.

4 Żywe torpedy − to poj ęcie pojawiło si ę w kontek ście morskich działa ń wojennych prowa- dzonych w czasie II wojny światowej. Termin kojarzony z samobójczymi atakami japo ń- skich torped, kierowanych przez sterników gin ących w chwili ich wybuchu. Były te ż inne pa ństwa realizuj ące ten program w okresie II wojny światowej. Na krótko przed wybuchem tej strasznej wojny pomysł u życia żywych torped podobnych do japo ńskich powstał równie ż w Polsce. Była to inicjatywa społeczna, maj ąca charakter zrywu patriotycznego. Niezwykła akcja naboru kandydatów na sterników-samobójców z wiosny i lata 1939 roku nie ma żadnego odpowiednika w dziejach Polski. Była przejawem ogromnego patriotyzmu ludzi gotowych do najwy ższych po świ ęce ń dla dobra Ojczyzny. W bazie Marynarki wojennej w Gdyni od maja 1939 roku prowadzone były ró żnego rodzaju próby przygotowuj ące produkcj ę sterowanych torped typowo samobójczych, a równie ż takich, które dawały szanse uratowania si ę sternikom po wykonaniu zadania. (N. Klatka, Polskie żywe torpedy , Gda ńsk 1999, wyd. Gda ński dom wydawniczy). 404 Zbigniew Ruczaj

Doktor Czesław Paprocki przez długie lata pracy w Drohiczynie za- pisał najlepsze strony w swoim życiorysie lekarza, społecznika, s ąsiada, oj- ca rodziny (pozostawił troje dzieci). Zmarł 23.03. 2002 roku w Drohiczynie i pochowany jest na lokalnym cmentarzu.

Lekarz medycyny Zbigniew Ma ńko z żon ą Genowef ą i rodzin ą Zbigniew Ma ńko urodził si ę w 1930 roku w Drohiczynie w rodzinie urz ędniczej. Dzieci ństwo i młodo ść sp ędził w rodzinnym mie ście wraz z ro- dzicami i siostr ą Halin ą. Ojciec − Wiktor (1895-1965), był przez długie lata sekretarzem Urz ędu Miasta. W 1940 roku rodzina została zesłana na Sybir, bowiem z uwagi na stanowisko ojca w administracji Pa ństwa Polskiego zostali zakwalifikowani jako wrodzy i niebezpieczni dla władzy sowieckiej. Przez długie lata prze- bywali na zesłaniu w Kazachstanie. Powrócili do rodzinnego Drohiczyna w 1946 roku, gdzie Zbigniew kontynuował nauk ę w Gimnazjum i Liceum im. J. I. Kraszewskiego w Dro- hiczynie, dziel ąc rado ści i problemy całej społeczno ści powojennej szkoły. Był członkiem dru żyny Harcerskiej, wyje żdżał na obozy i uczestniczył ak- tywnie w działalno ści tej organizacji do 1948 roku. Po uzyskaniu matury, podj ął studia w Akademii Medycznej w Białymstoku, aby po siedmiu latach uzyska ć specjalizacj ę medyczn ą radiologa. Lekarz medycyny Zbigniew Ma ńko swoje posłannictwo zawodowe wi ązał z lecznictwem Podlasia. Był lekarzem w miejscowym Ośrodku Zdrowia, oraz w lecznictwie szpitalnym w Siemiatyczach. Od 1960 roku towarzyszyła mu w życiu i w pracy zawodowej żona Genowefa − lekarz in- ternista, oddana całkowicie pracy w śród społeczno ści miejscowej. W uzna- niu za jej oddanie i niezwykł ą fachowo ść w opiece zdrowotnej społeczno ści Drohiczy ńskiej i okolic Urz ąd Miasta i gminy w Drohiczynie, przyznał Pani doktor zaszczytny tytuł „Honorowego Obywatela Gminy i Miasta Drohi- czyn”. Rodzina Ma ńków spoczywa w rodzinnym grobie na miejscowym cmentarzu. Wiktor Ma ńko (ojciec rodziny), ur. w 1896 roku w Chutkowicach, Był urz ędnikiem gminy w Drohiczynie. Aresztowany przez NKWD w pa ź- dzierniku 1939 roku, był uwi ęziony w Szepietowie. W lutym 1941 roku uciekł z konwoju podczas transportu w gł ąb ZSRR, powrócił do Drohiczyna w 1941 roku. Żona z dzie ćmi sp ędziła wiele lat na zesłaniu. Prze żył 70 lat i zmarł 27.05.1965 roku. Zofia Ma ńko (matka rodziny), żyła lat 90; zmarła 16.05.1996 roku. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 405

Doktor Genowefa Ma ńko, zmarła 19.11.2009 roku w wieku 79 lat. Doktor Zbigniew Manko, zmarł 21.11. 2012 roku w wieku 83 lat.

Zasłu żeni pracownicy administracji i obywatele Miasta i Gminy Drohiczyn

W historii społeczno ści Drohiczyna przewin ęło si ę wielu zasłu żo- nych społeczników i pracowników administracji, którzy w ró żnych okre- sach, w tym równie ż w trudnym okresie okupacji, spełniali swoj ą funkcj ę zgodnie z potrzebami społecznymi, zapewnieniem bezpiecze ństwa, najlep- sza wol ą wypełniali swoje obowi ązki, które im zlecono. S ą to urz ędnicy administracji, społecznicy i radni.

Zygmunt Szmit − nauczyciel, archeolog i pierwszy burmistrz miasta W historii Drohiczyna Zygmunt Szmit zapisał si ę jako niezwykle oddany tej ziemi nauczyciel, archeolog i urz ędnik administracji powstaj ące- go młodego pa ństwa polskiego 5.

Bronisław Trzaskowski Pułkownik Wojska Polskiego Bronisław Trzaskowski, przybył na te- reny Polski w okresie walk o Jej niepodległo ść jako oficer Armii Hallera, która formowana była we Francji, a w czasie wojny Polsko Bolszewickiej 1920 roku została przetransportowana na teren Polski 6. Nie znane s ą okoliczno ści które spowodowały, że po zako ńczeniu czynnej słu żby jako emerytowany pułkownik Wojska Polskiego przybył do Drohiczyna i przez długie lata jako społecznik wł ączył si ę czynnie do życia społeczno ści miasta. Zamieszkał wraz z rodzicami w dworku przy ulicy

5 Biografia patrz cz ęść „Zasłu żeni nauczyciele”. 6 Tu ż po wybuchu I wojny Światowej koła polskie we Francji zwróciły si ę do rz ądu francu- skiego o wyra żenie zgody na formowanie sił zbrojnych i tak ą zgod ę 21 sierpnia 1914 roku rz ąd Francji j ą wyraził. Armia powstała z zaci ągu Polaków słu żą cych w wojsku francu- skim, polskich je ńców wojennych z armii państw centralnych a tak że polskiej emigracji z Francji, Kanady, stanów Zjednoczonych. Armia przyj ęła bł ękitny kolor mundurów, st ąd zwano j ą „bł ękitn ą”. Dowództwo przej ął Gen. Haller i była najlepiej wyszkolon ą, uzbrojon ą i wyposa żon ą cz ęś ci ą WP. Armia w liczbie 68 tysi ęcy żołnierzy została przetransportowana wraz z uzbrojeniem do Polski i ju ż w maju 1919 roku brała udział w walkach z oddziałami armii bolszewickiej. Bronisław Trzaskowski był oficerem Armii Hallera i b ędąc ju ż emerytowanym pułkow- nikiem pokazywał si ę w Drohiczynie w bł ękitnym mundurze tego wojska. 406 Zbigniew Ruczaj

Mickiewicza, który został spalony w czasach okupacji sowieckiej 1939- 1941. Pułkownik Bronisław Trzaskowski pełnił funkcj ę burmistrza Drohi- czyna w latach 1922-23, oraz 1933-39. Wraz z Felicją Ruczajow ą, żon ą kie- rownika szkoły otrzymali zaszczytn ą funkcj ę rodziców chrzestnych sztanda- ru szkoły, ufundowanego w dniu nadania Szkole Powszechnej imienia Mar- szałka Józefa Piłsudskiego po jego śmierci w 1935 roku. Pułkownik B. Trzaskowski zasłu żył si ę jako burmistrz w odbudowie spalonej szkoły w 1933 roku.

Fot. 15. Bronisław Trzaskowski

Dla utrzymania dobrej kondycji miał zwyczaj za żywania k ąpieli w wodach jeziora, w okolicy cmentarza a ż do pó źnej jesieni. Mo żna było go spotka ć maszeruj ącego w szlafroku z r ęcznikiem k ąpielowym w drodze do lub z jeziora nawet w czasie przymrozków. Zmarł w Drohiczynie w 1939 roku, pochowany na miejscowym cmentarzu.

Michał Nowakowski Pułkownik Wojska Polskiego, Radny Drohiczyna. W Księdze zmar- łych 1943 r., poz. 49 Drohiczyn n. Bugiem zapisane s ą nast ępuj ące informa- cje odnosz ące si ę do Michała Nowakowskiego: Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 407

28.IX-30.IX.1943 − Michał Nowakowski syn Narcyza i Zofii z d. Wasilewskiej, lat 79, zmarł z choroby żoł ądka, opatrzony św. sakra- mentami. Pozostawił żon ę Mari ę z domu Pieczysk ą, 75 lat. Michał Nowakowski o żeniony był z Mari ą Pieczysk ą z Wierzchucy i po przej ściu na emerytur ę wojskow ą tam mieszkał w małym dworku wraz z rodzin ą.

Fot. 16. Michał Nowakowski

Drohiczyn, ju ż od pierwszych lat po odzyskaniu niepodległo ści Pol- ski w 1918 roku stawał si ę coraz to wa żniejszym miejscem gdzie organizo- wało si ę życie gospodarcze, administracyjne i powstawały nowe szkoły. Stawał si ę atrakcyjnym miejscem pobytu dla wielu ludzi czuj ących potrzeb ę wł ączania si ę w ró żne dziedziny życia, dla uczestnictwa w budowie odbu- dowuj ącej si ę rzeczywisto ści pa ństwowej. Istnienie kilku szkół dawało szanse wynajmu kwater dla ucz ącej si ę młodzie ży z odległych miejscowo ści. Brak specjalistów ze wszelkich dzie- dzin ści ągał nowe kadry specjalistów wyszkolonych w innych zaborach. W ten sposób emerytowany pułkownik Michał Nowakowski doł ączył do grona innych społeczników. Jako radny w administracji gminy i miasta do- brze zasłu żył si ę naszej społeczno ści. Z czasem na stałe zamieszkał w Dro- hiczynie, gdzie mieszkał w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej. Zmarł 408 Zbigniew Ruczaj

12 wrze śnia 1943 roku, został pochowany na cmentarzu miejscowym w mogile s ąsiaduj ącej z kaplic ą Zygmunta Szmita. Z upływem lat zagin ęła tablica informacyjna na mogile zmarłego. W zwi ązku z powy ższym drohiczy ńscy seniorzy na podstawie zapisu w pa- rafialnej ksi ędze zgonów odzyskali dane zamieszczaj ąc (29 czerwca, 2013 roku) na mogile tablic ę informacyjn ą:

Ś.p. Michał Nowakowski Pułkownik W.P. Radny Drohiczyna ur. w 1864 roku − zm. 12 wrze śnia 1943 roku

Wacław Ambro żewski Z histori ą Wacława Ambro żewskiego zapoznaje nas wnuczka Kry- styna Bra ńska z domu Płatak. Tak wspomina swego dziadka: „Urodzony w 1882 roku w Drohiczynie, pochodził z rodziny wło- ścia ńskiej osiadłej od wielu pokole ń w Drohiczynie. Tu zamieszkiwał wraz z żon ą Wiktori ą (ur. 1880 r.) i rodzin ą. Pocz ątkowo rodzina Ambro żewskich władała rozległymi gruntami jednak na skutek podziałów rodzinnych znacznie zubożała. M ęż czy źni upra- wiali rol ę i wyuczyli si ę murarki, byli te ż uzdolnieni muzycznie. W niewiel- kim domu przy ulicy Lipnej na facjatce na ścianach wisiały skrzypce, al- tówki a w k ącie stała basetla. Ju ż dziadek Konstanty – ojciec Wacława – grał na skrzypcach i prowadził kapel ę grywaj ącą na weselach i na balach w Korczewie. Wacław był pracowitym i zdolnym gospodarzem. Nam dzie- ciom pomagał rozwiązywa ć zadania matematyczne na papierowym opako- waniu od papierosów. Wacław Ambro żewski był społecznikiem wł ączaj ącym si ę z odda- niem w sprawy organizuj ącego si ę życia gospodarczego, politycznego ro- dzinnego miasta i rejonu po odzyskaniu niepodległo ści Polski w 1920 roku. Umiej ętno ści murarskie i organizacyjne wykorzystał mi ędzy innymi przy odbudowie budynku gimnazjum po po żarze w 1933 roku w Drohiczynie jak równie ż w trudnych latach zesłania na wygnanie w gł ąb ZSRR. W latach dwudziestych dwukrotnie był burmistrzem Drohiczyna. Je- go społeczne zaanga żowanie i patriotyzm były powodem, że podczas oku- pacji sowieckiej Drohiczyna został deportowany wraz z żon ą przez władze sowieckie na Syberi ę do miejscowo ści Krasny Jar, Pudi ński Rejon, Narym- ski Kraj, w gł ębi ZSRR. Tam utrzymywał rodzin ę z murarki (od czasu do Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 409 czasu dostawał wiaderko obierek ziemniaczanych – które jego żona myła i gotowała przyrz ądzaj ąc posiłek dla rodziny). W czasie pierwszej repatriacji zesła ńców polskich rodzina Ambro- żewskich wróciła do Polski ale nie w komplecie. Po powrocie próbował jeszcze prowadzi ć gospodarstwo. Ale ja pami ętam go, gdy na polu stawał oparty o grabie i śpiewał:

Lec ą li ście z drzewa, Co wyrosło wolne, Z nad mogiły śpiewa, Jakie ś ptasz ę polne: Nie było, nie było, Polsko dobra Tobie, Wszystko si ę przy śniło, A twe dzieci w grobie”.

Wacław Ambro żewski zmarł w 1957 roku w Drohiczynie i pocho- wany jest na miejscowym cmentarzu.

Józef Szwab Nauczyciel muzyki i śpiewu w Gimnazjum Pa ństwowym w Drohi- czynie. Sw ą patriotyczn ą postaw ę dokumentował przy ró żnych okazjach. W dniu 8.03.1940 roku został aresztowany przez władze NKWD za to, że na przyj ęciu z okazji Świ ęta Kobiet od śpiewał hymn polski „Jeszcze Polska nie zgin ęła”. Osadzony w wi ęzieniu w Brze ściu, powrócił do Drohiczyna po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r. W pocz ątkach okupacji niemieckiej, zanim nastała administracja niemiecka, był burmistrzem Drohiczyna. Córka Danuta chodziła do szkół drohiczy ńskich, równie ż do gimnazjum w 1944 roku. Józef Szwab wyjechał z Drohiczyna w 1944 roku.

Stanisława i Franciszek Leszczy ńscy w Drohiczynie Ciekaw ą histori ę Franciszka Leszczy ńskiego wieloletniego pracow- nika poczty w Drohiczynie i jego rodziny opisuje syn Zenon 7: „W okresie po pierwszej wojnie światowej symbolicznym zdarze- niem, podobno prawdziwym, maj ącym świadczy ć o sprawno ści Poczty Pol- skiej, było ustalenie adresatki listu zaadresowanego przez dziecko: «Do mo-

7 Tekst opracowany przez Zenona Leszczy ńskiego. 410 Zbigniew Ruczaj jej mamusi w Pary żu». Franciszek Leszczy ński o tym mówił. Sam o spraw- no ść poczty zawsze dbał. W 1927 roku Zienkiewicz, naczelnik urz ędu pocztowego w Drohi- czynie, przeszedł na emerytur ę. Zast ąpił go Franciszek Leszczy ński, do- tychczasowy naczelnik w Gródku pod Białymstokiem (wcze śniej w Kowa- lu), a pó źniejszy mój ojciec. Do Drohiczyna przyjechał z żon ą Stanisław ą. Zaj ęli nale żne im mieszkanie słu żbowe w domu pa ństwowym, zbudowanym w latach zaborów jako siedziba popadii i popa z cegły zrabowanej z ruin klasztoru Panien Benedyktynek. Ko ścielne pochodzenie budulca, oprócz re- lacji świadków, zdradzała nawet podłoga sieni z kwadratowych kamiennych płyt, jakie znali śmy z ko ścioła Świ ętej Trójcy przed wojn ą. W domu tym mie ściła si ę tak że poczta i magistrat, a w pokoiku na strychu listonosz Jan Grajewski koczował z rodzin ą do czasu przeprowadzki do własnego domu przy szosie Wysoko-Litewskiej 8. Pokoik ten był potem w gestii naczelnika. Ogród wokół domu i zabudowania gospodarcze, z wyj ątkiem jednego bu- dynku magistrackiego (zawieraj ącego drwalni ę i remiz ę stra żack ą), równie ż przysługiwały naczelnikowi. Mał żeństwu Leszczy ńskich urodziło si ę troje dzieci. Trojga wła- snych równocze śnie nigdy nie mieli. Ja brata nie znałem. Urodziłem si ę po jego śmierci. Najstarszy Tadeusz zachorował w wieku 2 lat i 8 miesi ęcy. Lekarz w Drohiczynie stwierdził zapalenie ślepej kiszki. Matka zawiozła małego z t ą diagnoz ą do dzieci ęcego szpitala w Warszawie. Tamtejsi leka- rze chcieli by ć m ądrzejsi i wylansowali własn ą diagnoz ę: tyfus. Po śmierci dziecka przeprosili za „pomyłk ę”. Do własnych córki i syna w 1947 roku mał żonkowie Leszczy ńscy przyj ęli siostrzenic ę Franciszka, której matka, owdowiała podczas wojny, nie mogła pi ęciorgu dzieciom na wsi (w województwie kieleckim), zapew- ni ć kształcenia. Irena chciała si ę uczy ć i poprosiła wujka, żeby jej to umo ż- liwił. Ch ętnie spełnił jej życzenie. Uczyła si ę w Drohiczynie, a ostatni rok (1951/52) w Siemiatyczach, gdzie zdała matur ę, po czym wybrała si ę na studia. Śladem starszego „rodze ństwa” na kulowsk ą polonistyk ę. Po magi- sterium, kiedy wychodziła za m ąż , na miejsce ślubu wybrała Drohiczyn, dok ąd zaprosiła rodzon ą matk ę. Widocznie tu czuła si ę u siebie. Personel poczty powi ększył si ę, ju ż za kadencji Leszczy ńskiego, a wcze śniej ni ż w grudniu 1931 roku, o Tomasza Stachur ę (potem, po woj- nie, naczelnika poczty w Łobzie pod Szczecinem). Już na krótko przed woj- ną przybyli listonosze wiejscy: Kazimierz Wrotnowski, a pó źniej jego

8 Nazwy ulic według stanu przed II wojn ą światow ą. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 411 młodszy brat. (Mo że to ten brat był Kazimierzem? Tak czy siak – jeden z nich). Stałym współpracownikiem był w najdawniejszym zapami ętanym przeze mnie okresie Sławetny, który furmank ą odbywał z ładunkiem pocz- towym może nawet codzienne kursy do i z Siemiatycz. Uruchomione pó ź- niej autobusy pasa żerskie na trasie Warszawa-, a krótko przed wojną Drohiczyn-Białystok, przej ęły funkcj ę Sławetnego. Wrzesie ń 1939 zburzył ustalony porz ądek. Okupanci sowieccy za- miast magistratu zrobili «sielsowiet». Wyrzucili burmistrza Bronisława Trzaskowskiego, uwi ęzili w Grodnie sekretarza Karola Borkowskiego, a je- go rodzin ę wywie źli na Syberi ę. Do Grodna trafili te ż inni inteligenci, np. nauczyciel Jan Goławski, Józef Szwab (o którym jeszcze dalej) i inni. Na poczcie rzeczy uło żyły si ę inaczej. Przedwojenna lokalizacja urz ędu pocztowego była utrzymana tak że podczas okupacji sowieckiej od wrze śnia 1939 do czerwca 1941 roku. Wyra źną zmian ą było zatrudnienie te- lefonistek na całodobowy dy żur, cz ęste «kurtuazyjne» wizyty enkawudzisty oraz (jak i gdzie indziej) urz ędowy j ęzyk rosyjski. Ojciec znał rosyjski ze szkoły sprzed 1914 roku. To nie zawsze wy- starczało. Na szcz ęś cie mo żliwe były na miejscu konsultacje. Matka moja urodziła si ę w polskiej rodzinie w Rosji. Obracała si ę tam w rosyjskoj ę- zycznym środowisku, po rosyjsku uczyła si ę w szkole i zdała matur ę w 1918 roku. Zacz ęła studia w politechnicznym instytucie w Petersburgu. Musiała je przerwa ć ze wzgl ędów rodzinnych. Była najstarsza z do ść licz- nego rodze ństwa, wi ęc starała si ę wesprze ć rodziców swoj ą prac ą w ci ęż- kich porewolucyjnych latach. Z czasem zdecydowała si ę zorganizowa ć nie- łatwy wyjazd całej rodziny do Polski. Kiedy si ę to dokonało w 1923 roku, jej najmłodszy z żyj ącego rodze ństwa brat miał osiem lat. Młodo ść mojej matki w Rosji wyposa żyła j ą w biegł ą znajomo ść j ę- zyka. Ja sam tej biegło ści w ró żnych sytuacjach doznawałem. Jeden przy- kład: kiedy si ę próbowałem wykr ęci ć z przyznania do udziału w jakiej ś spłatanej psocie, mogłem usłyszeć kpi ące: «Biez mienia mienia żenili – ja na mielnice był». Takich rosyjskich powiedzonek było wiele. Okupanci sowieccy rozbijali społeczno ść Drohiczyna. Bez zabawy w s ąd zamykali ludzi w wi ęzieniu, wywozili na Syberi ę. A że było to mia- steczko graniczne, odsuwali «niebezpieczny element» od granicy: 8 km, 22 km... Arbitralnie, przez anonimowych decydentów. Dotkn ęło to nauczycieli, osoby przyjezdne... Klucz tych decyzji nie był jawny. W naszej rodzinie na- kazy wysiedle ńcze dotkn ęły dwóch braci mamy, którzy si ę tu schronili we 412 Zbigniew Ruczaj wrze śniu 1939 (odsuni ęci o 22 km od granicy), i jej matk ę, która przyjecha- ła cztery lata przed wybuchem wojny (o 8 km). Gro źnie wygl ądał incydent z enkawudzist ą. Przy której ś kolejnej wi- zycie na poczcie za żą dał: «Dawajtie pis’ma, ja ich prowierju». Dla polskie- go pocztowca tajemnica korespondencji była pierwszym przykazaniem. Oj- ciec zaripostował: «Nie prowieritie!» Enkawudzist ę zatkało. Zanim wydusił słowo, ojciec chwycił za słuchawk ę i poł ączył si ę z naczelnikiem rejonowe- go urz ędu w Siemiatyczach. To był Rosjanin. I chyba nie tylko. Wezwał in- truza do telefonu i przep ędził go z poczty. Nasze najgorsze oczekiwania po tym zaj ściu nie spełniły si ę. To oczywi ście nie świadczyło o braku cenzury listów gdzie indziej po drodze. W 1940 roku w Drohiczynie została zadekretowana pogranicznaja połosa: 800-metrowej szeroko ści przestrze ń, licz ąc od Buga, niezamieszka- ła, wolna od zabudowy. Z wyj ątkami. Rozebrana została wi ększo ść drewnianych domów, z mo żliwo ści ą ich odtworzenia (je żeli si ę w trakcie tej operacji nie rozsypały) wzdłu ż go- ści ńców: Kłyzowskiego, Siniewskiego i Bielskiego. Czwartym placem bu- dowy stała si ę nowa ulica, nazwana Now ą. Pojedyncze przenoszone domy mogły trafia ć na inne niezabudowane miejsca. Na pasie pogranicznym ocalały mury świ ąty ń (trzech ko ściołów i jednej cerkwi, spustoszone wewn ątrz). Z domów – murowane i niektóre drewniane. Przeznaczone dla rosyjskich rodzin oficerskich. Z osób czasowo bezdomnych w trakcie «przebudowy» moi rodzice starali si ę przygarn ąć , ile si ę da. Wacław Niwi ński, przedwojenny wo źny magistracki, zaj ął ze swoimi rodzicami i dwojgiem dorosłego rodze ństwa pokoik na strychu. Telefonistka Wikcia Bujalska z matk ą Katarzyn ą – poko- ik na dole. Pani Borkowska, akuszerka, musiała si ę zadowoli ć łó żkiem w pokoju ludnym w dzie ń. Panie na parterze mieszkały kilka miesi ęcy. Ni- wi ńscy – nieco dłu żej. O świcie 22 czerwca 1941 atak artyleryjski zmienił w Drohiczynie okupacj ę sowieck ą na niemieck ą. Ostatni akt terroru sowieckiego, wywózka na Syberi ę, miał miejsce dwa dni wcze śniej. Transport zd ąż ył dojecha ć do celu. Front jego nie dognał. Tych, co jeszcze wczoraj mogli wznosi ć bu ńczuczny śpiew: «Jesli zawtra wojna...», zobaczyli śmy w bieli źnie, stłoczonych na skrzyniach dwóch ci ęż arówek uciekaj ących ulic ą Ciechanowieck ą w kierunku od ko- szar seminaryjnych. Czy to były potem wraki tych samych pojazdów, tra- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 413 fionych i zniszczonych na odcinku szosy wystawionym do strzału w pobli żu kolonii Barszczewskich? Wskutek ostrzału, oprócz dachu ko ścioła Pofranciszka ńskiego, naj- bli ższe s ąsiedztwo domu poczty i magistratu stan ęło w ogniu. Po żar obj ął zabudowania gospodarcze ł ącznie z remiz ą stra żack ą i sprz ętem przeciwpo- żarowym w niej zgromadzonym, s ąsiaduj ącą z ni ą bó żnic ę i szkoł ę żydow- sk ą, dalej dwa drewniane domy Zamułków – do ulicy Lipnej. Po drugiej stronie ulicy Piłsudskiego spalił si ę dom Motyczków. Zajmuj ący si ę od obok płon ącej szopy szczyt domu poczty, ostrzelanego dookoła – jak potem policzono – przez sze ść pocisków armatnich, ugasili Wacław Niwi ński i mój ojciec. 24 albo 25 czerwca 1941 r. niemieccy żołnierze osadzili w ko ściele Panie ńskim m ęż czyzn wyłowionych z domów w Drohiczynie. Był w śród nich mój ojciec. Areszt trwał do świtu nast ępnego dnia, kiedy to zwolniono wszystkich zatrzymanych, oprócz dwóch Żydów, co było zapowiedzi ą losu trzeciej cz ęś ci mieszka ńców miasta. Po rejteradzie Sowietów cz ęść grodzie ńskich wi ęź niów wróciła do Drohiczyna. W śród nich Józef Szwab, który – ju ż jako Joseph Schwab – próbował si ę wcieli ć w posta ć burmistrza, zasi ąść na burmistrzowym fote- lu. Nie powiodło mu si ę to na długo. Zdetronizował go wkrótce niemiecki komisarz, który stan ął na czele gminy, urz ęduj ąc w przedwojennym budyn- ku o tym przeznaczeniu. Osobnego urz ędu miasta Niemcy nie odtworzyli. Pocztowcy liczyli na powrót do pracy. Zeskrobali z przedwojennego emaliowanego szyldu Polskiej Poczty, Telegrafu i Telefonu napacykowan ą warstw ę sowieck ą i czekali na dalszy bieg wypadków. Poczta, owszem, zo- stała uruchomiona, ale zatrudnienie tam otrzymali przyjezdni Niemcy. Urz ąd przenie śli do prywatnego domu na pocz ątku szosy Sokołowskiej. Do zwolnionych pokoi po przedwojennym magistracie przeprowa- dził si ę z górki Wacław Niwi ński i jego rodzina. Na ich miejsce moja matka przyj ęła trzy Sowietki z dzie ćmi, bezdomne, bo wyrzucone przez prawowi- tych wła ścicieli domu na byłym pasie pogranicznym. Z kolei Niemcy zaj ęli na areszt dawny gabinet burmistrza oraz przedpokój i pokój operacyjny poczty. Po przeniesieniu za ś pó źniej aresztu do zbudowanego w tym celu domku przy żandarmerii (w domu Ma ńków) opuszczony lokal wraz z s ąsiadującym z nim pokojem naszego mieszkania stał si ę łupem zapobiegliwego batiuszki Naumowa. Pozyskawszy «przez bu- fet» przychylno ść niemieckiego komendanta, zakrz ątn ął si ę, żeby si ę usa- dowi ć w tym lokalu. W ślad za tym przyszła seria hała śliwych wieczornych imprez z udziałem dobroczy ńcy. Uprzedzaj ąc niekorzystne dla siebie zmia- 414 Zbigniew Ruczaj ny na linii frontu i wskutek tego ewakuacj ę Niemców, duchowny zmienił miejsce pobytu. Jego kolejni nast ępcy przynajmniej nie mieli tak obci ąż onej osobistej hipoteki. Bezpo średnio po przej ściu frontu w 1944 roku (ok. 1 sierpnia) nie było poczty w Drohiczynie. Dopiero około 14 wrze śnia do mojego ojca do- tarło polecenie osobistego odbioru w sowieckim urz ędzie pocztowym w Siemiatyczach dyspozycji co do uruchomienia tu placówki pocztowej. Wrócił niby z niczym, ale z wa żną wiadomo ści ą, bo wstrzymany został wła- śnie proces sadowienia si ę na nowo władz sowieckich, wi ęc o świadczono mu nie bez żalu: «zdies’ budiet Polsza». Rodz ące si ę polskie władze w Drohiczynie to przede wszystkim wójt. Mianowanego wprowadził umundurowany patron w rogatywce, co uwiarygodniało prawomocno ść tego aktu. Osoba kreowanego wójta nie była nam obca. Był to nasz nauczyciel, przedwojenny wychowawca naszej pierwszej klasy, Józef D ąbrowa. Przywrócenie statusu miasta, a wi ęc magi- stratu i burmistrza, to sprawa pó źniejsza. Poczt ę uruchamiali przedwojenni jej pracownicy: mój ojciec jako naczelnik, niezniszczalny listonosz Jan Grajewski i na pewno Tomasz Sta- chura, bo jeszcze wtedy nie ruszała na zachód fala powojennych osadników. Urz ąd umieszczono w ocalałym na sowieckim pasie pogranicznym domu kupca bławatnego Blocha na ulicy Warszawskiej, po sąsiedzku z domem- dworkiem, w którym mieszkał kierownik szkoły powszechnej Piotr Ruczaj z rodzin ą. Kiedy Wacław Niwi ński zdecydował si ę przenie ść do własnego domku na Długiej, poczta zaj ęła zamieszkał ą dot ąd przez jego rodzin ę cz ęść lokalu przedwojennego magistratu. W domu Blocha ulokowała si ę milicja, wcze śniej rezyduj ąca – śladem policji sprzed wojny – w murowanym domu felczera Henryka Jabło ńskiego na ulicy Ciechanowieckiej. Wymiana przesyłek pocztowych dokonywana była nieregularnie, czasem przez wynajmowane dora źnie furmanki. Po uruchomieniu za ś ko- munikacji samochodowej – tym odnowionym sposobem (po latach – samo- chodem Ł ączno ści). Przynajmniej dwa razy doszło do konfiskaty przez «lu- dzi z lasu» nadmiarów kasowych urz ędu, przewo żonych samochodem, w pocztowym ładunku, na co pokwitowania trafiały później do skrzynki pocztowej. Na odbudow ę linii telefonicznej do Siemiatycz trzeba było czeka ć do 1947 roku. Z czasem doszli jeszcze do personelu urz ędu wiejscy listonosze: Władysiuk, Borówko, Fiedoruk. Ich wa żnym zadaniem było szerzenie czy- Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 415 telnictwa prasy: kolporta ż i pozyskiwanie nowych prenumeratorów «Chłop- skiej Drogi», «Gromady – Rolnika Polskiego», «Przyjaciółki», «Trybuny Ludu» itp. Po przesiedleniu si ę Tomasza Stachury na Pomorze, jego miejsce w urz ędzie zaj ął Zygmunt Grajewski, syn Jana. Zdobywszy pewn ą prakty- kę, wyjechał na kurs szkoleniowy. Jako jego absolwent został naczelnikiem obwodowego urz ędu w Siemiatyczach. Stał si ę przez to zwierzchnikiem tak że pracowników drohiczy ńskiego urz ędu. W tym m. in. swojego i moje- go ojca. Miejsce Zygmunta Grajewskiego w Drohiczynie zaj ął Józef Radzi- szewski, pó źniejszy naczelnik urz ędu, nast ępca Franciszka Leszczy ńskiego. W latach powojennych zdarzył si ę do ść długi okres degradacji urz ę- du pocztowego w Drohiczynie do poziomu agencji. Wymagało to w zasa- dzie zmian personalnych. Ojciec mój miał ju ż grup ę uposa żenia wy ższ ą od dopuszczalnych w agencjach. Oferowano mu wi ęc prac ę w Jeziorowskich albo w Dobrym Mie ście – na Mazurach. Ojciec odmówił. Wybrał obni żkę poborów zamiast wyjazdu. Cichcem, korzystaj ąc z «doj ść », spowodowano ok. 1955 r. przenie- sienie urz ędu z pa ństwowego do prywatnego domu na ul. Bra ńskiej. Wyni- kły st ąd (ponoszone nie przez inicjatorów tych zmian, ale przez pa ństwowe przedsi ębiorstwo) koszty, jak: wydatki na zmiany w instalacji telefonicznej, wprowadzenie stałych opłat wynajmu prywatnego lokalu. Dzieło, rozpocz ę- te nielegalnie, na mocy arbitralnej decyzji przekupnego okupacyjnego funk- cjonariusza niemieckiego, zostało cichcem doprowadzone do ko ńca. Ł ączy- ły si ę z tym szykany, tajne i jawne. Zagadnienie legalno ści przeprowadzonej w ten sposób prywatyzacji nieruchomo ści pa ństwowej nie jest przejrzyste. W 1965 roku Franciszek Leszczy ński osi ągn ął wiek emerytalny. Chciano mu przedłu żyć zatrudnienie. Nie przystał na to”. Stanisława Leszczy ńska w okresie przedwojennym społecznie dzia- łała w Caritasie. Równie ż w pocz ątkowym okresie po wojnie. Podczas kie- rowania o środkiem zdrowia przez doktor Chariukow ą była tam zatrudniona przez pewien czas jako rejestratorka. Stanisława i Franciszek Leszczy ńscy po roku 1965 przebywali jesz- cze kilka lat na Podlasiu, po czym przenie śli si ę do córki Alicji do K ętrzyna. Franciszek zmarł w 1979 roku, Stanisława – w 1992. Spocz ęli w Warsza- wie, na Bródnie, w grobie najstarszego dziecka.

Zenon Skrzypkowski Urodził si ę w Drohiczynie w 1928 roku. Tu sp ędził dzieci ństwo i młodo ść i z tego okresu datuje si ę przyja źń z autorem niniejszego opraco- 416 Zbigniew Ruczaj wania. Po uzyskaniu matury w 1948 roku wyjechał na studia prawnicze i dziennikarskie do Warszawy. Przez blisko 50 lat pracował jako dzienni- karz w „Słowie Powszechnym” oraz w Wydawnictwie Archidiecezji War- szawskiej, po świ ęcaj ąc du żo uwagi popularyzacji miasta i regionu.

Fot. 17. Zenon Skrzypkowski

W latach gdy Drohiczyn był w zapomnieniu, jego artykuły przypo- minały histori ę i osi ągni ęcia tego wspaniałego grodu. Jest autorem wspo- mnie ń z okresu okupacji niemieckiej i sowieckiej w Drohiczynie oraz pierwszych lat powojennych w tym mie ście. Jest Honorowym Obywatelem Miasta Drohiczyna. Zmarł 14 wrze śnia 2010 roku, pochowany jest na cmentarzu w Pruszkowie koło Warszawy.

Edward Bujno Urodził si ę w Drohiczynie w 1925 roku w rodzinie ziemia ńskiej o niezwykle długiej bo si ęgaj ącej pocz ątków XVIII wieku genealogii. Dzie- ci ństwo, lata młodzie ńcze i nauka w szkołach miejscowych to pocz ątek nie- zwykle ciekawej biografii Edwarda. Sybirak zesłany w 1941 roku. W okre- sie zsyłki wielkiej rzeszy ludno ści Drohiczyna na sybir, znalazł si ę w gronie 300 obywateli i ich rodzin wywiezionych na kilkuletni ą tułaczk ę. Jako dorastaj ący chłopak zgłosił si ę do formowanej Pierwszej Dywi- zji Ko ściuszkowców w okolicy Kujbyszewa. W pierwszych miesi ącach słu- żył w batalionach roboczych jako furman w pralni wojskowej. Po trzech Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 417 miesi ącach pobytu w Kujbyszewie został wcielony do I Armii Wojska Pol- skiego. Porucznik wojska Polskiego, który w czynnej słu żbie przeszedł szlak wojenny od Lenino a ż do Berlina. Był kilkakrotnie ranny w bitwach pod Puławami i na wale Pomorskim. Radiotelegrafista w 2 Samodzielnym Batalionie Ł ączno ści w wojsku przebywał do 1946 roku.

Fot. 18. Edward Bujno

Po zako ńczeniu działa ń wojennych pod Berlinem, powrócił do ro- dzinnego Drohiczyna, gdzie wł ączył si ę w ró żnorak ą działalno ść zawodow ą w Urz ędzie Miasta, w organizacjach społecznych, kombatanckich. Zasłu żony dla Ko ścioła i Społeczno ści Drohiczyna. Był organizato- rem koła Sybiraków, w której to działalno ści skupił byłych zesła ńców. Z je- go inicjatywy powstał „Panteon Pami ęci”, ze zbiorem wspomnieniowych tablic, żołnierzy z okresu Powstania Styczniowego 1863 roku, Powstania Warszawskiego 1944 roku, uczestników walk w 1939 roku, w oddziałach partyzanckich, pomordowanych prze NKWD i Gestapo w czasie trwania okupacji sowieckiej i niemieckiej, bohaterów podziemia, skazanych na tor- tury, wi ęzienia i śmier ć wyrokami s ądów postkomunistycznego pa ństwa. Przez długie lata był czołowym orkiestrantem orkiestry d ętej przy drohiczy ńskiej Ochotniczej Stra ży Ogniowej. Był członkiem Ochotniczej Stra ży Ogniowej w Drohiczynie i uczestnikiem wielu akcji w gaszeniu po- żarów. Człowiek o nieograniczonej potrzebie pracy dla swojego miasta, środowiska i całego regionu. 418 Zbigniew Ruczaj

Edward Bujno odznaczony został Krzy żem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w 1975 roku i wieloma odznaczeniami bojowymi. Jego żona Maria „Lila” Bujno z domu Turowska, była wychowanka miejsco- wych szkół podstawowej i Gimnazjum. Po uko ńczeniu studiów długoletnia nauczycielka młodzie ży. Oboje pochowani na miejscowym cmentarzu, obo- je zapisani w pami ęci wielkiej rzeszy mieszka ńców ziemi Drohickiej. Edward Bujno zmarł w wieku 83 lat w dniu 3.06.2008 roku.

Fot. 19. Maria Bujno

Maria Bujno zmarła w wieku 81 lat, w dniu 3.03.2009 roku.

Andrzej Bujno Syn Czesława Bujno, kolegi szkolnego autora niniejszego opraco- wania i Wandy Bujno − technika farmacji − kole żanki tej samej co autor specjalno ści zawodowej. W poczet postaci wa żnych w historii Drohiczyna wpisał si ę nie tylko jako prawowity obywatel tej społeczno ści, ale równie ż jako utalentowany działacz społeczny i wieloletni burmistrz tego miasta. Andrzej Bujno urodził si ę 23 listopada 1957 roku w Drohiczynie gdzie sp ędził lata dzieci ństwa i młodo ści. W rodzinnym mie ście ucz ęszczał w latach 1964-1972 do szkoły podstawowej, a w latach 1972-1976 do Li- ceum Ogólnokształc ącego im J.I. Kraszewskiego, gdzie uzyskał świadectwo dojrzało ści. Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 419

Po zdaniu egzaminów wst ępnych na studia, w latach 1976-1981 kon- tynuował nauk ę na Politechnice Warszawskiej, Wydziale Transportu, gdzie uzyskał tytuł mgr in żyniera. Spełniaj ąc ówczesne wymagania dla absolwen- tów szkół wy ższych, odbył roczne szkolenie wojskowe w szkole podchor ą- żych. Po spełnieniu obowi ązku wobec wojska, w 1982 roku powrócił do ro- dzinnego Drohiczyna i podj ął prac ę w charakterze nauczyciela fizyki i wy- chowania technicznego w Liceum Ogólnokształc ącym w Drohiczynie.

Fot. 20. Andrzej Bujno

Ambitna i ciekawa świata osobowo ść Andrzeja Bujno kieruje go do Warszawy, gdzie w ci ągu kolejnych 9 lat pracuje w swoim zawodzie in ży- niera transportu w ró żnych instytucjach pa ństwowych. W tym czasie pozna- je swoj ą przyszł ą żon ę Jolant ę z d. Matwiejczuk i zawiera w 1984 roku zwi ązek mał żeński, z którego ma dwoje dzieci − syna Marcina (1985) i cór- kę Mart ę (1989). W 1992 roku powraca do rodzinnego miasta gdzie obej- muje funkcj ę burmistrza w Urz ędzie miasta i Gminy. Andrzej Bujno pełnił obowi ązki burmistrza z pełnym zaanga żowa- niem i fachowo ści ą. Realizował projekty zwi ązane z prowadzonymi inwe- stycjami w mie ście i w gminie, w tym z budow ą nowych pomieszcze ń szko- ły. Fatalne zdarzenie przerywa jego działalno ść dla społeczno ści Miasta Drohiczyna i Gminy. W tragicznym wypadku drogowym, tu ż na przedmie- 420 Zbigniew Ruczaj

ściach Drohiczyna ko ńczy życie wraz z synem Marcinem. Trudno wyrazi ć żal i smutek, z utraty przez społeczno ść Drohiczyna, cenionego burmistrza, dobrego fachowca, dobrego człowieka i ojca rodziny. Dzie ń 2 grudnia 2000 roku, w pami ęci wielu mieszka ńców Drohiczyna zapisany jest na zawsze jako najsmutniejszy i niewytłumaczalny. Andrzej Bujno wraz z synem Marcinem, jest pochowany na cmenta- rzu miejscowym. Edward Bujno (1925-2008) i Andrzej Bujno (1957-2000) to wspaniali potomkowie starej rodziny Bujnów usadowionej na Ziemi Dro- hickiej, której korzenie si ęgaj ą siedemnastego stulecia.

Klub Drohiczyniaków − o nas samych

Istniej ący od 1970 roku Klub Drohiczyniaków w Warszawie skupił i do dzi ś ł ączy wychowanków gimnazjum drohiczy ńskiego, ludzi, którzy z ró żnych powodów wyjechali z Drohiczyna i osiedlili si ę w Warszawie bądź w okolicznych miejscowo ściach. S ą to przedstawiciele ró żnych spe- cjalno ści zawodowych, ró żnego stopnia wykształcenia, zainteresowa ń. Wszystkich ł ączy zakorzeniona w gł ębi serca wi ęź z rodzinnym miastem i szkoł ą, potrzeba interesowania si ę tamtejszymi sprawami. Klub w pierwszych latach działalno ści liczył około 200 członków. W dniu dzisiejszym skurczył si ę do kilkunastu najwytrwalszych członków, ju ż cz ęsto w podeszłym wieku (70-90 lat.) Zebrania odbywały si ę 1 raz w miesi ącu (pierwszy wtorek po 15 ka żdego miesi ąca), w ró żnych salach klubowych, świetlicach, kawiarniach. Trudno wymieni ć wszystkich preze- sów, niemniej nale ży wspomnie ć zało życieli klubu − profesora polonistyki Sylweriusza Traugutta, Zenona Skrzypkowskiego i Leonarda Barszczew- skiego. Klub w swojej działalno ści miał okresy bardziej aktywne i mniej znacz ące, ale zawsze zainteresowania członków wi ązały si ę ze sprawami drohiczy ńskimi jak: • Starania w sprawie decyzji budowy nowej szkoły, które trwały wiele lat ale zostały uwie ńczone sukcesem. Pi ękn ą szkoł ę wybudowano w 1990 roku i młodzie ż mogła podj ąć nauk ę w pi ęknej i nowocze śnie wyposa- żonej szkole; • Organizacja zjazdów rocznicowych wychowanków (50-lecie, 70, 90 le- cie); • Zbieranie materiałów historycznych, dotycz ących zdarze ń wojennych, wywózki na Sybir, działalno ści konspiracyjnej w czasie okupacji so- wieckiej i niemieckiej oraz po wojnie; Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 421

• Współudział w tworzeniu listy poległych, zamordowanych, torturowa- nych i wywiezionych na zesłanie. W tych poczynaniach klub utrzymy- wał stały kontakt z władzami miasta Drohiczyna, parafi ą i Kuri ą bisku- pi ą, z kierownictwem, szkoły i wszystkimi organizacjami działaj ącymi na terenie miasta. Klub był fundatorem pomników i tablic pami ątkowych: • popiersie patrona szkoły Józefa Ignacego Kraszewskiego i tablica pa- mi ątkowa z okazji 50-lecia Gimnazjum (1969 rok); • pomnik Podziemnego Pa ństwa Polskiego z udziałem Fundacji „Poma- gamy”; • pomnik zamordowanych członków AK na cmentarzu w panteonie pa- mi ęci; • kamie ń z tablic ą z okazji 90 rocznicy bitwy 1920 roku (w parku mu- zeum historycznego); • tablica w ko ściele Franciszka ńskim upami ętniaj ąca proces członków AK (Romanowscy i inni); • tablica upami ętniaj ąca czyn bohaterski Tadeusza Wasilewskiego − z cza- su bitwy nad Bzur ą 1939 rok; • tablica na grobie Pułkownika Michała Nowakowskiego; • wydawnictwa ksi ąż kowe (Zenona Skrzypkowskiego, Zbigniewa Rucza- ja, pami ętniki zjazdowe i inne wydawnictwa i artykuły). Przez cały czas czterdziestu kilku lat zwi ązani wspomnieniami i ser- cem z rodzinnym miastem, mamy świadomo ść , że nieuchronnie liczba członków zmniejsza si ę, przy jednoczesnym braku zainteresowania człon- kostwem w klubie młodszych pokole ń Drohiczyniaków. Wreszcie starsi trac ą siły i mo żliwo ść energicznej pracy na rzecz kultywowania tradycji i wi ęzi ze szkoł ą i miastem. Jest oczywiste, że ser- cem, pochodzeniem, tradycj ą zwi ązani z Drohiczynem i chcieliby śmy, a że- by jak najwi ęcej obywateli tej ziemi przedstawi ć w niniejszym opracowa- niu. Pozostaje jednak że świadomo ść , że dokonanie takiego kompleksowego podsumowania przerasta mo żliwo ści autora i jego współtwórców. To niemniej do czasu posiadania sprawno ści umysłowych i mo żli- wo ści fizycznych mamy potrzeb ę dokonywania pewnych uzupełnie ń listy znakomitych obywateli naszego miasta.

Członkowie Klubu: • Zbigniew Ruczaj, prezes • Zofia Haczy ńska (z d. Chomko) • Halina Borowy (z d. Ma ńko) 422 Zbigniew Ruczaj

• Tadeusz Bujno • Alicja Grzybowska (z d. Markiewicz) • Jan Komar • Anna Koprowska • Zofia Koprowska • Barbara Korzuchowska • El żbieta Lipi ńska (z d. Władysiuk) • Zenon Leszczy ński • Brunon Markiewicz • Daniel Mirkowicz

Autor ubolewa nad brakiem erudycji i mał ą fachowo ści ą w zbieraniu informacji, brakiem przygotowania merytorycznego, upo śledzon ą pami ęci ą, które wpływaj ą na zakres i warto ść niniejszego opracowania. Jednocze śnie przekazuje podzi ękowania tym wszystkim, członkom rodzin, znajomym, kolegom za pomoc i wsparcie w czasie przygotowania niniejszego opracowania. Przeprasza wszystkich, których nie uwzgl ędnił w rejestrze zasłu żonych obywateli Drohiczyna. W szczególno ści odnosi si ę to do duchowie ństwa − ksi ęż y i sióstr zakonnych, którzy w historii Drohi- czyna zapisali si ę jako wybitnie zasłu żeni dla sprawy umacniania polsko ści, edukacji i wszelkich działa ń na rzecz społeczno ści tego miasta. Ich biografie dost ępne s ą w licznych opracowaniach. Autor dzi ękuje równie ż Pani Alinie Śmiałowskiej z Agencji Wydaw- niczej „Kangur” w Warszawie za techniczn ą pomoc w opracowaniu zdj ęć i życzliwe konsultacje.

Summary

The elaborate refers to the former time of history of Poland. Re- gained territories in 1918, previously annexed by Russia were short of man power e.g. various specialists in particular teachers. The large group of professionals came to the Podlasie province and to Drohiczyn from Galicia (province belongin g temporary to the Austria- Hungary empire). History of persons actively engaged in the education, health care and administration work in Drohiczyn is presented.

Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia… 423

Literatura

Ludwik Dziedziecki, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowia ńskich , tom X, Warszawa, 1889. Zało żenia ideowe pracy wychowawczej w galicyjskich szkołach ludowych. Stefan Mo żdżeń, www.pedkat.pl. N. Klatka, Polskie żywe torpedy , Gda ńsk 1999. Barbara Mioduszewska, Wojenne losy Drohiczyniaków , Drohiczyn 1997. Pół wieku − w 50 rocznic ę powstania Liceum Ogólnokształc ącego w Drohi- czynie , Drohiczyn 1971. Drohiczyn nad Bugiem 70 lat szkoły , Drohiczyn 1989. Informacje nie publikowane: Jolanta Bujno, Krystyna Bra ńska z d. Płatak, Anna i Zofia Koprowskie, Zenon Leszczy ński, Stanisław Nazarewski, An- toni i Natalia Odorczuk, Irena Paprocka, Katarzyna Twarowska (z domu Och ędalska).