Omówienia i recenzje 313

Adam F. BARAN

JERZEGO GIEDROYCIA POLSKA ZE SNU

Zmarł nagle. Zasnął i już się nie obu­ ku 1989 do kraju nie przyjechał (por. dził - następnego dnia miał wyjść ze szpi­ s. 58 ln.). Doktor honoris causa kilku tala. Jego ostatnią wolą było, aby żadni polskich uczelni, między innymi Uni­ „oficjele” nie uczestniczyli w pogrzebie. wersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Pokój założyciela „Kultury” opróżniono Wrocławskiego, Uniwersytetu Warszaw­ z rzeczy osobistych, ale go nie przemeb­ skiego oraz Uniwersytetu Marii Curie- lowano (pomieszczenie zajął Henryk Gied- Skłodowskiej. Krytyczny wobec prze­ royc, najmłodszy brat, który po śmierci mian następujących w ojczyźnie, odmówił Zofii Hertz w roku 2003 do dziś kieruje przyjęcia Orderu Orła Białego. Tak w Instytutem Literackim). Dwa miesiące bardzo wielkim skrócie można opisać później, w listopadzie roku 2000, ukazał głównego bohatera wydanej właśnie książ­ się ostatni, 637. numer „Kultury” - w du­ ki Magdaleny Grochowskiej1. Aby zbli­ żej części przygotowany jeszcze przez żyć się jednak do odpowiedzi na pyta­ jej redaktora naczelnego. nie, kim naprawdę był Jerzy Giedroyc, Redaktor Jerzy Giedroyc (1906-2000) należy głębiej poznać jego wielowymia­ był twórcą Instytutu Literackiego, który rową postać. Badania zajęły autorce kilka powstał w roku 1946, przez pięćdziesiąt lat i w efekcie powstała praca opisująca trzy lata, od roku 1947, wydawał i reda­ Giedroycia na ponad sześciuset stronach. gował miesięcznik „”. Od roku Efekt reporterskiej dociekliwości wzbo­ 1962 był również wydawcą „Zeszytów gaca serię wydanych już przez Świat Książ­ Historycznych”. Wokół Instytutu - osta­ ki książek-portretów: Jana Pawła II (w ro­ tecznie z siedzibą w Maisons-Laffitte pod ku 2005), Jana Nowaka-Jeziorańskiego Paryżem - skupił wybitnych współpra­ (w 2005), Władysława Bartoszewskiego cowników. Z perspektywy emigracji pro­ (w 2006), Marka Edelmana (w 2008) ponował Polakom model myślenia o pań­ i kardynała Stefana Wyszyńskiego (w stwie stawiający interes Polski ponad 2009). wszystkie wewnętrzne partyjne interesy, Książkę Grochowskiej czyta się z za­ promował postawy społeczne pozbawio­ interesowaniem - chciałoby się powie­ ne wszelkich fobii, postulował budowa­ dzieć: jednym tchem, ale objętość mate­ nie społeczeństwa obywatelskiego oraz riału na to nie pozwala. Układ chronolo­ przyjazny stosunek do mniejszości naro­ giczny rozdziałów jest raczej zabiegiem dowych i do sąsiadów. Wspierał opozy­ cję demokratyczną w Polsce. Zaciekle 1 Magdalena Grochowska, Jerzy zwalczany przez władze PRL-u, stał się Giedroyc. Do Polski ze snu , Świat Książki, se­ bohaterem czarnej propagandy. Po ro­ ria „Autorytety”, Warszawa 2009, ss. 686. 314 Omówienia i recenzje porządkującym, gdyż forma reporterskie­ sze wprost: „Gdyby nie Legia Honoro­ go dochodzenia góruje nad narracją. Za­ wa, którą Francja przyznała Giedroycio­ bieg ten sprawia, że osią analiz autorki wi krótko przed wojną za jego wkład jest postać głównego bohatera: czasem w polsko-francuski traktat handlowy, wie­ na pierwszym planie, czasem na drugim, le drzwi w Paryżu byłoby przed «Kul- a czasem jakby chwilowo nieobecna, ustę­ turą» zamkniętych. Gdyby generał de puje miejsca innym ludziom „Kultury” Gaulle nie zadeklarował, że Czapski jest czy osobom z tym środowiskiem zwią­ tym Polakiem, którego on przyjmie zaw­ zanym. Czytelnik z pewnością znajdzie sze, los maleńkiego wydawnictwa i niko­ w pracy Grochowskiej takie fragmenty, mu wówczas nieznanego miesięcznika na które będzie chciał zwrócić szczególną mógł potoczyć się zgoła inaczej” (s. 125). uwagę (choćby z racji zainteresowań ba­ Z książki Magdaleny Grochowskiej dawczych), i fragmenty, które zdecyduje jasno wynika, że Giedroyc nie wierzył się pominąć lub odłożyć na później. Je­ w zdolność emigracji do skutecznego stem przekonany, że inne też będą wy­ współdziałania. Wierzył natomiast w moc bory i sposób czytania osób, które mają drukowanego słowa. Budując wraz ze za sobą lekturę wydanych wcześniej ksią­ współpracownikami Instytut, sięgał do żek poświęconych Giedroyciowi i „Kul­ wzorców z dziewiętnastego wieku, kiedy turze”, inne zaś tych, dla których będzie orężem było słowo Wielkiej Emigracji. to zagadnienie nowe. Czy znaczy to, że Wyobrażał sobie „Kulturę” jako warsztat siłą tej książki jest jej uniwersalność? eksperymentalny, w którym się studiuje, W moim odczuciu - tak. analizuje, wyciąga wnioski i wprowadza Wybory głównego bohatera deter­ je w życie; miała być trybuną myśli poli­ minowała emigracja. W roku 1946 Gie- tycznej i kulturalnej, „omnibusem emigra­ droyc przyjeżdża do Rzymu z projektem cji”, a zarazem pismem na wskroś „krajo­ organizacyjnym i planem pracy Instytutu wym”. Jego główne przesłanie stanowiła Literackiego, który jako agenda wojsko­ myśl, że nawet w warunkach braku su­ wa Drugiego Korpusu ma zbierać doro­ werenności politycznej można zachować bek piśmiennictwa polskiego oraz wy­ suwerenność duchową. Jak pisze autor­ dawać dla żołnierzy (otrzymujących jeszcze ka książki, działalność „Kultury” była żołd) pamiątkowe albumy, słowniki i li­ balansowaniem na linie i zmaganiem się teraturę popularną. Gdy zaczęła się de­ z wizją nadchodzącej ekonomicznej plaj­ koniunktura, Giedroyc postanowił prze­ ty (przygotowując pięćdziesiąty numer nieść Instytut do Paryża i uzyskał na pisma jesienią 1951 roku, Giedroyc był to zgodę generała Władysława Andersa. przekonany, że nie zdoła wydać numeru W czerwcu 1947 roku ukazuje się pierw­ setnego). „Ta improwizacja powinna była szy numer „Kultury”, którego główną się skończyć katastrofą” - pisze Grochow­ „bohaterką” jest Europa. Kilka miesięcy ska (s. 135). Na przykład w roku 1954 później Paryż wita szczupłą kadrę Insty­ właściciel domu na Komeju wypowie­ tutu (której członkowie byli postrzegani dział „Kulturze” umowę i wygrał z nią przez część mieszkańców dzielnicy Pa­ proces - wówczas jednak Instytut ogło­ ryża, w której zamieszkali, jako wrogo­ sił zbiórkę, dostał pożyczki i kupił swoją wie upragnionego pokoju i , jacyś faszy­ siedzibę przy avenue de Poissy, gdzie ści”) najtańszym hotelikiem w Dzielnicy mieści się ona do dziś. Tymczasem, nie­ Łacińskiej, a ostatecznie - zrujnowaną jako ponad problemami egzystencji, „Kul­ willą przy avenue Comeille w podpary- tura” budowała własny, odmienny niż skim Maisons-Laffitte. Grochowska pi­ nad Tamizą, obraz emigracji. Grochow­ Omówienia i recenzje 315 ska opisuje to w ten sposób: „W dzielnicy ju - to było przecięcie wszelkich więzi. domków jednorodzinnych w Maisons- Jeśli chcieli oddziaływać - to wyłącznie -Laffitte, w willi obrośniętej dzikim wi­ w trybie dywersyjno-dwójkarskim | t | | nem, zwykle panuje cisza. Samotny czło­ Byłem temu kategorycznie przeciwny. wiek w gabinecie pochyla się nad papie­ Wiązanie się z różnymi wywiadami, żeby rami. Nie rozpamiętuje przeszłości. Zga­ załapać na tym trochę pieniędzy i budo­ niony w liście przez Benedykta Heyden- wać bardzo podejrzane siatki, było dla koma za brak w «Kulturze» upamiętnienia mnie zupełnie nie do przyjęcia”2. kolejnej rocznicy Września, odpowiada Książka Grochowskiej zawiera wie­ z lekkim zniecierpliwieniem: «Co w tej le interesujących wątków głównych i te­ dziedzinie można napisać poza materia­ matów pobocznych. Autorka na przy­ łami pamiętnikarskimi...». Instytut Li­ kład nie pomija w swych dociekaniach teracki w latach 60. zacznie opisywać kwestii stosunku Giedroycia i „Kultury” przeszłość w «Zeszytach Historycznych». do Kościoła katolickiego w Polsce (kwe­ Teraz patrzy prosto przed siebie. Gie- stii tej poświęcony jest rozdział siedem­ droyc buduje własną armię. Ma żołnie­ nasty). Obraz ten jest miejscami ostry, rzy w Gwatemali, Argentynie, Anglii, ale przez to autentyczny. Zagadnienie to Szwajcarii, Belgii, USA, Meksyku, we trzeba jednak przeanalizować osobiście Włoszech, Francji, także w PRL-u. A i wyrobić sobie własne zdanie. Tu po­ u każdego z nich rozumienie polskości służę się tylko słowami księdza Adama inne, nieskrępowane dyscypliną getta, Bonieckiego z tekstu opublikowanego swe­ nieskażone odruchami stada. «Kultura» go czasu na łamach „Tygodnika Powszech­ mieni się poglądami, zaskakuje zmien­ nego”: „Był krytyczny [Jerzy Giedroyc nością, szokuje dotykaniem tabu. Żołnie­ - A. F. B.j wobec ludzi Kościoła i chy­ rze nigdy nie zbiorą się wszyscy razem. ba nie zawsze sprawiedliwy w ocenach. Nim ruszy do Lafitu Październikowa fala Kryteria miał jasne. Mniej interesował gości z Polski, pusto jest w domu «Kul- go aspekt duchowy, duszpasterski, do­ tury»” (s. 137). ceniał zaś polityczne znaczenie Kościoła Różnice na linii Tamiza-Paryż nie i przeceniał możliwości Kościoła w sfe­ dotyczyły tylko pojmowania roli emi­ rze oddziaływania społecznego. Trakto­ gracji (autorka pisze o tym szczegółowo wał Kościół poważnie. Chętnie rozma­ w rozdziale piątym). Zróżnicowany był wiał z ludźmi Kościoła i pamiętam, że też stosunek do PRL-u, podobnie było sam kiedyś pomagałem zorganizować z ideą uznania podmiotowości wscho­ spotkanie z młodym wówczas, dobrze dnich sąsiadów i łączenia niepodległości się zapowiadającym biskupem - dzisiaj Ukrainy z interesami Polski. W Auto­ kardynałem. Pamiętam, że obaj panowie biografii na cztery ręce tak pisał o tym byli potem zadowoleni. Nie wszystko ro­ sam Giedroyc: „Zasadnicza rozbieżność zumiał i nie wszystko akceptował. Rok między nami a Londynem polegała na czy dwa po wyborze Jana Pawła II po­ tym, że my byliśmy nastawieni na od­ wiedział mi chłodno: «nam się ten pa­ działywanie na Kraj, a oni chcieli od razu pież nie podoba». Zmartwiony starałem budować Polskę emigracyjną, państwo się udowodnić, że jego znajomość pa­ polskie na wygnaniu. Stali się samowy­ pieża jest z drugiej ręki, z francuskiej starczalni i byli pochłonięci tylko wła­ snym życiem. Kraj był całkowicie od­ 2J. Giedroyc, Autobiografia na cztery rzucony: zakaz drukowania w Kraju czy ręce, oprać. K. Pomian, Czytelnik, Warszawa bojkotowanie książek wydanych w Kra­ 1996, s. 152. 316 Omówienia i recenzje prasy i że nie ma racji. Uprzejmie mnie bezsensowne i bezpodstawne. W jego ów­ wysłuchał, zgodził się przyjmować pol­ czesnej ocenie dzień wyborów był dniem skie wydanie «L’Osservatore Romano», wejścia na drogę niepodległości i suwe­ nie wiem, czy je czytał. Nadal chętnie renności (por. s. 560). drukował krytyczne materiały o Koście­ Tymczasem „Kultura” zmuszona zo­ le, jak sądzę nie ze złośliwości, a z troski stała stawić czoła konkurencji, konse­ o Kościół”3. kwencjom między innymi tego, że nie Ostatni rozdział książki Magdaleny było już cenzury, i utracie taryfy ulgo­ Grochowskiej zatytułowany został „Do wej. W ocenie Marka Krawczyka, do Polski ze snu” - to zarazem podtytuł ca­ której odwołuje się Grochowska, na po­ łej publikacji. Zawarte w nim odniesie­ czątku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego nia są najświeższe, są jakby na wycią­ wieku emigrację traktowano jak czarnego gnięcie ręki - nadal budzą duże emocje. luda: chwalono ją rocznicowo, ale da­ Autorka opisuje głębokie rozczarowanie wano do zrozumienia, że „my tu wiemy redaktora „Kultury” zmianami w Polsce najlepiej” (tamże). Za wysokie honora­ po 1989 roku w następujący sposób: „Kry­ ria zapraszano doradców amerykańskich, tyka rzeczywistości polskiej tak zrosła a rolę Giedroycia pomniejszano. Nieza­ się z jego postawą życiową, że teraz, w leżnie od tego jesienią 1992 roku napisał obliczu wolnej Polski, w dziewiątej de­ on w artykule wstępnym swego pisma, kadzie swego życia, nie mógł i nie chciał że upadek komunizmu nie zakończył wal­ myśleć inaczej. «Kultura» konsekwent­ ki o Polskę mądrą, praworządną i tole­ nie głosiła klęskę. Ale wielu uznało, że rancyjną. Twierdził, że ta walka długo skostniała i skreśliło ją z listy swych lek­ jeszcze potrwa. I w tym upatrywał rację tur. Przybywali do Lafitu jak do sanktu­ dalszego istnienia „Kultury”. Zapowia­ arium, z hołdami, rytualnie, szepcząc na dał, że „Kultura” będzie nadal bić głową boku, że książę popadł w jałowe kryty­ w mur, by przebić się do „Polski ze snu”. kanctwo” (s. 556n.). Redaktor na przy­ Z perspektywy czasu („Kultura” nie jest kład nie skomentował na bieżąco podpi­ już wydawana od dziewięciu lat) warto sanego przy Okrągłym Stole porozumienia postawić sobie pytanie: Czy marzenie Gied­ ani wyników wyborów z czerwca 1989 roycia o Polsce, gdzie wszyscy bezinte­ roku. W wywiadzie udzielonym Krzysz­ resownie oddają się służbie publicznej, tofowi Pomianowi w roku 1991 wytknie nikt nie myśli o korzyściach osobistych, negocjatorom Solidarności błędy: „Prze­ gdzie nie ma miejsca na zawiści i intry­ ceniali siłę PZPR-u, szli na zbytnie ustęp­ gi, nie jest nam bliskie? Myślę, że - jak stwa, żyli w ciągłym strachu przed reakcją trafnie ujął to w książce Grochowskiej Moskwy, byli zupełnie niezorientowani profesor Stefan Meller, były ambasador w rozpadzie imperium...” (s. 559). Z cza­ Rzeczypospolitej Polskiej w Paryżu - po­ sem szef paryskiej „Kultury” przewartoś­ strzegamy redaktora „Kultury” jako idea­ ciuje swój sąd o przełomie w roku 1989. listę i marzyciela, który świetnie rozumiał Pytany rok przed śmiercią, czy Okrągły naturę polskości i chciał „przerobić Pola­ Stół i wybory czerwcowe były przeja­ ków w anioły”, ubierając swoje aspiracje wem zdrady narodowej, do której doszło „w szaty kwaśnego racjonalizmu” (s. 561). w Magdalence, odpowie, że to poglądy Nierozerwalnie związana z myślą Gied­ roycia była koncepcja polityki wschod­ 3 Ks. A. Boniecki, Giedroyc i Kościół, niej oparta na uznaniu prawa Ukrainy, „Tygodnik Powszechny”, http://ww w. tygodnik. Litwy i Białorusi do samostanowienia com.pl/ludzie/giedroyc/boniecki .html//. i na akceptacji zmian terytorialnych wpro­ Omówienia i recenzje 317 wadzonych po drugiej wojnie. Wraz z za sympatię dla Aleksandra Kwaśniew­ Juliuszem Mieroszewskim, przyjacielem skiego, odpowiedział Markowi Nowakow­ i współpracownikiem, prekursorem po­ skiemu słowami samego Piłsudskiego, jednania Polaków z sąsiadami na wscho­ że jak nie ma lepszego materiału, to trze­ dzie i z Niemcami, już w latach siedem­ ba lepić z tego, co się ma. Magdalena dziesiątych ubiegłego wieku budował on Grochowska pisze: ,Jedną miarę przy­ wizję integracji europejskiej. Propago­ kładał do postkomunistów i elit postso­ wał tę wizję w czasach, gdy była odbie­ lidarnościowych. W oczach zaszokowa­ rana niemal jak herezja, a także później, nych Polaków wyglądało to na zbytnią po upadku Związku Sowieckiego. W Auto- surowość wobec dawnych opozycjoni­ biografii na cztery ręce Jerzy Giedroyc stów i nadmierną pobłażliwość wobec for­ tak pisał o swoim przyjacielu i najbliż­ macji Aleksandra Kwaśniewskiego. Na szym współpracowniku: „Mieroszewski ten zarzut odpowiadał bez sentymentów, miał niewątpliwie na mnie wpływ. Otwie­ że kryterium jego ocen jest jedno - interes rał przede mną perspektywy na świat za­ państwa. Kwaśniewski prowadzi przej­ chodni, gdyż wiedziałem o nim zawsze rzystą politykę wobec wschodnich sąsia­ mniej niż o świecie wschodnim, którego dów, mówił, jest zręczny na arenie mię­ on z kolei nie znał i który był mu obcy. dzynarodowej, zorientowany w sytuacji pili Najważniejszym wkładem Miero- na świecie. Jeśli «na Giedroyciu» robi szewskiego do «Kultury» była jego pu­ jakieś polityczne konfitury, to jemu w blicystyka. «Kultura» jako pismo poli­ niczym to nie uwłacza, byleby dobrze tyczne istniała w dużym stopniu dzięki realizował sprawę ukraińską...” (s. 566). niemu. [...] Za najważniejszy składnik W programie wschodnim Giedroy- jego dorobku uważam ideę ULB [uza­ cia Ukraina odgrywała ważniejszą rolę leżniającą istnienie niepodległej Polski niż Rosja. Surowo oceniał kilkusetletnią od suwerenności narodowej Ukrainy, Li­ obecność Polaków na wschodzie. W zmia- twy i Białorusi - A. F. B.]. Inne rzeczy, które pisał, miały za przedmiot zmienia­ ukraińską instytucją edukacyjną, powołaną przez uniwersytety polskie i ukraińskie: Uniwersytet jącą się scenę polityczną i ulegały często Marii Curie-Skłodowskiej, Katolicki Uniwersy­ dezaktualizacji. Ale ta idea jest czymś tet Lubelski Jana Pawła II, Narodowy Uniwer­ trwałym. Jestem przekonany, że choćby sytet im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, Naro­ jako jej twórca Mieroszewski zajmie waż­ dowy Uniwersytet im. Iwana Franka we Lwo­ ne miejsce w historii polskiej myśli po­ wie oraz Narodowy Uniwersytet „Akademia litycznej po drugiej wojnie światowej”4. Kijowsko-Mohylańska”. Podstawowym celem W ostatnich latach swego życia Gied­ Kolegium jest kształcenie przyszłych elit pol­ royc zainspirował profesora Jerzego Po- skich i ukraińskich, aby działały one na rzecz mianowskiego do założenia rosyjskoję- współpracy między oboma krajami, a także by zycznego miesięcznika „Nowaja Polsza” poznawały i rozumiały one wrażliwość i specy­ i przypisywał mu wielkie znaczenie. Za­ fikę sąsiada. Kolegium chce przede wszystkim angażował się także między innymi aktywnie kształtować świadomość europejską w prace nad utworzeniem Europejskiego młodych Polaków i Ukraińców, a także mło­ Kolegium Polskich i Ukraińskich Uni­ dych ludzi z innych krajów Europy Środkowo- Wschodniej, aby kontynuowali oni dzieło inte­ wersytetów w Lublinie5. Krytykowany gracji europejskiej. Kluczowym aspektem dzia­ łalności Kolegium jest wprowadzenie problema- ✓ 4 G i e d r o y c, dz. cyt., s. 206n. tyki Europy Środkowo-Wschodniej, w tym pol­ 5 Europejskie Kolegium Polskich i Ukraiń­ sko-ukraińskiej, w obszar europejskich badań skich Uniwersytetów w Lublinie jest polsko- naukowych. Zob., http://www.ekpu.lublin.p1//. 318 Omówienia i recenzje nie stosunku do narodów wschodnich talnych zwycięstw nie ma. Przestrzegają (z lekceważącego i pogardliwego na przy­ więc, by nie robić z Giedroycia proroka. jazny i życzliwy) widział szansę odegra­ Nie znajdzie się u niego odpowiedzi na nia przez nasz naród ważnej roli w tej wszystkie pytania współczesności. Je­ części Europy. „Kultura” nie tylko przepo­ go przesłanie nie jest ani dogmatem, ani wiedziała rozpad imperium sowieckie­ sztywnym zadaniem matematycznym. Bo go, lecz również formułowała warunki świat jest płynny. Ryzykują twierdze­ utrzymania przez Polaków odzyskanej nie, że więcej wolności przywrócił Po­ suwerenności. Takim kluczem miały być lakom, dając im Gombrowicza niż teo­ właśnie niepodległa Ukraina i stosunki rie polityczne. Ta scena z Dziennika, polsko-ukraińskie oparte na porozumie­ w której Gombrowicz stoi na brzegu oce­ niu - poprzedzonym pojednaniem - po anu i patrzy w dal, będzie ważna za sto, kilkusetletnim konflikcie, który otwo­ dwieście, trzysta lat. Wywody politycz­ rzył Rosji drogę na Zachód. Po spotka­ ne będą zaledwie ciekawostką. Wygrał, niu z Leopoldem Ungerem (10 marca mówią, bo sytuacja geopolityczna Pol­ 2009 roku) podczas wykładów otwar­ ski stała się taka, jaką z Mieroszewskim tych szóstej Wschodniej Szkoły Zimowej przewidywali, historia przyznała im ra­ we Wrocławiu, organizowanej przez Ko­ cję” - podsumowuje pozyskane opinie legium Europy Wschodniej im. Jana No- Grochowska (s. 573). waka-Jeziorańskiego, Witold Jarzyński Autorka podkreśla na końcu książki, odnotował, że sensem działalności „Kultu­ że „Kultura” to „budowla wielopiętrowa”, ry” i Giedroycia była emigracja aktyw­ która pozwala się czytelnikowi poruszać na, czyli taka, która podejmuje wyzwa­ w czasie i przestrzeni: od międzywojnia nie walki o sferę idei Polaków. Chcieli po wiek dwudziesty pierwszy, poprzez oni, aby Polacy się nie poddali, by nie literaturę i koncepcje polityczne, pomię­ wygrał w nich homo sovieticus. W swo­ dzy wschodnią Europą a Zachodem. Pisze im wystąpieniu Unger zwracał uwagę, też wprost, że sama nie poruszyła w książ­ że przesłanie to jest aktualne w odniesie­ ce wielu wątków, na przykład skompli­ niu do dzisiejszej Ukrainy, która popada kowanych relacji Jerzego Giedroycia w marazm po czasach pomarańczowej z Aleksandrem Watem7, konfliktu z Leo­ rewolucji. Polska powinna być ambasa­ poldem Tyrmandem czy stosunku redak­ dorem Kijowa - podkreślał prelegent - tora „Kultury” do Lecha Wałęsy. Gro­ gdyż politycy na Zachodzie, zmęczeni chowska, ustępując pola innym, dzieli się walką Juszczenki i Tymoszenko, tylko nabytym doświadczeniem. Nie zniechę­ czekają, aby porzucić Ukrainę i zająć się ca. Swoją imponującą pracą wręcz za­ swoimi pogrążonymi w kryzysie kraja­ chęca do dalszego badawczego wysiłku: mi (por. s. 133, 153n.)6. „Nie zdołasz zwiedzić wszystkich kory­ Od śmierci redaktora „Kultury” to­ tarzy. Losy Jerzego Giedroycia i ludzi czy się spór: wygrał czy przegrał? Oce­ «Kultury» to tajemniczy labirynt. Zapu­ ny przywoływanych przez Grochowską autorów są zróżnicowane i ostrożne. „To- 7 Zob. M. Ptasińska-Wójcik, Jerzego Giedroycia potyczka z Aleksandrem 6 Por. A. S. Kowalczyk, Giedroyc Watem, w: Od Piłsudskiego do Wałęsy. Studia i „Kultura ”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wroc­ Z dziejów Polski w XX wieku, red. K. Per- ław 1999, s. 157-159; zob. też: W. Jarzyń­ sak i in., Instytut Pamięci Narodowej-Instytut ski,,, Kultura ” i Jerzy Giedroyc: wizja a rze­ Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2008, czywistość ; http://www.mojeopinie.p1//. s. 363-379. Omówienia i recenzje 319 szczasz się - i każda droga kusi [...]. Je­ niki, wspomnienia, wywiady, wybory śli nawet nie pobłądzisz, nie rozwikłasz tekstów), eseistykę, reportaże, publicy­ zagadek ich życia. [...] Fenomen «Kul- stykę, opracowania, wybrane artykuły, tury» i Jerzego Giedroycia kryje w sobie varia, a nawet filmy. Nieco dziwne, że długą listę tematów, które czekają, by je nie ma wśród nich żadnych prac auto­ rozwinąć w książki. Wystarczy tylko wejść rów zza naszej wschodniej granicy9. Nie do labiryntu” (s. 579). jest to zarzut, ale raczej potwierdzenie, W wypowiedzi dla Polskiej Agencji że książkę Magdaleny Grochowskiej na­ Prasowej podczas czerwcowej promocji leży włączyć jak najszybciej do nauko­ swojej książki Grochowska przyznała, wego obiegu Europy Środkowo-Wscho­ że trzy lata badan w niewielkim stopniu dniej, tak aby pytanie: „Kto to jest ten przybliżyły ją do odpowiedzi na pyta­ Giedroyc?” nie było kłopotliwe dla Ukraiń­ nie, jakim człowiekiem był Jerzy Gie­ ców, Litwinów i Białorusinów. Redaktor droyc; każdy z jej rozmówców - przyja­ z całą pewnością na to sobie zasłużył, ciół i współpracowników szefa paryskiej choć z książki Grochowskiej wynika, że „Kultury” - kreślił inny jego obraz. Pa­ wyrazy podziwu dla swego dorobku kwi­ trząc z perspektywy na wynik swoich do­ tował wzruszeniem ramion i stwierdze­ ciekań, sama autorka uważa, że jej książkę niem, że niczego nie dokonał (por. s. 571). trudno uznać za biografię Giedroycia. Na koniec warto dodać, że książka W jej ocenie książka jawi się jako repor­ Grochowskiej, dziennikarki i wieloletniej terska opowieść o środowisku „Kultu­ reporterki „Gazety Wyborczej”, laureatki ry”. Autorce zaś zależało, żeby główny nagrody Grand Press 2005 w kategorii bohater przemówił do młodszego poko­ „reportaż prasowy”, to nie jedyna książka lenia czytelników8. poświęcona Jerzemu Giedroyciowi wy­ Zasadniczy tekst pracy Grochowskiej dana w 2009 roku. Nakładem Wydaw­ dopełniają obszerne materiały uzupełnia­ nictwa Uniwersytetu Warszawskiego uka­ jące szczegółowe biogramy ludzi zwią­ zała się praca zbiorowa - będąca po­ zanych pośrednio i bezpośrednio z pa­ kłosiem międzynarodowej konferencji na ryską „Kulturą”, opatrzone znamiennym Uniwersytecie Warszawskim we wrześ­ tytułem „Klucz do postaci”, oraz nie mniej niu 2006 roku ,Jerzy Giedroyc: kultura interesujące kalendarium zatytułowane - polityka - wiek XX”. Niemal równo­ „Linie życia, zbiegi okoliczności” (data­ cześnie z książką Grochowskiej trafiło mi granicznymi kalendarium wcale nie są, jak można by zakładać, data urodze­ 9 Zob. Na uszanowanie pamiaci Jerzy Gie­ nia i śmierci głównego bohatera książki, droycia. Matierialy miinarodnaj nawykowaj lecz 28 października 1878 roku - data konfieriencji „Kanciepcja ULB (Ukraina, Litwa, przyjścia na świat Stanisława Brzozow­ Bielarus) - ad idei da riealizacji ” (Mińsk, 8-10 skiego, i 18 lipca 2008 roku - data śmier­ cierwienia 2006 g.), wybrania artykuły z peria- ci Wojciecha Skalmowskiego). Całość dicznaga druky, red. A. Maldzis, Knigazbor, kończy imponująca bibliografia obejmu­ Mińsk 2006. W związku z przyjętą przez jąca archiwalia Instytutu Literackiego, RP ustawą o ogłoszeniu roku 2006 rokiem Jerze­ go Giedroycia Ambasada RP w Kijowie w roku publikacje źródłowe (m.in. listy, dzien- akademickim 2006-2007 zorganizowała konkurs jego imienia. Werdykt ogłoszono 18 września 8 Zob. M. Grochowska: Giedroyc to 2007 roku, a nagrody przyznano w dwóch kate­ w tajemnica; PAP, informacja z 17 czerwca 2009 r., goriach: praca dyplomowa bądź magisterska http://ksiazki.wp.pl/wiadomosci/id,3879l,wia- i praca doktorska. Szerzej na ten temat http:// domosc.html//. www.kijow.polemb.net//. 320 Omówienia i recenzje do rąk czytelników opracowanie autor­ wisku paryskiej „Kultury” zainteresowa­ stwa profesor Iwony Hofman Polska - ny czytelnik znajdzie nie tylko intelektu­ Niemcy - Europa. Program zachodni pa­ alną refleksję, ale także wskazówki do ryskiej „Kultury”. Książka ta, wydana podejmowania różnorakich działań obywa­ przez Wydawnictwo Uniwersytetu Marii telskich. Kiedy patrzymy z szerszej, pań­ Curie-Skłodowskiej, stanowi dopełnie­ stwowej perspektywy, wydaje się, że nadal nie badań nad koncepcjami politycznymi są aktualne wyzwania, o których jeszcze pisma w kwestii stosunków polsko-nie­ w roku 1992 na łamach „Kultury” tak pisał mieckich. W roku bieżącym Biblioteka Jerzy Giedroyc: „Jest obecnie koniunk­ Narodowa wydała książkę prezentującą tura, jakiej nie mieliśmy od paruset lat. korespondencję z lat 1947-74 między Mamy wszelkie dane, by przyczynić się redaktorem Jerzym Giedroyciem i Alek­ do stabilizacji tej części Europy i być sandrem Jantą-Połczyńskim10. Zamiesz­ łącznikiem między Wschodem a Zacho­ czone tam ponad czterysta listów to - dem. Możemy też mieć wielki wpływ na według wydawcy - doskonałe źródło do procesy demokratyzacyjne w Rosji i na badania dziejów Instytutu Literackiego Ukrainie. Pytanie, czy tę koniunkturę jes­ i osób z nim związanych. Miejmy nadzieję, teśmy w stanie wykorzystać. Osobiście że w szerokiej palecie opracowań nauko­ jestem pesymistą”11. wych poświęconych Giedroyciowi i środo­

10Zob.J. Gierdoyc,A. Janta-Poł- 11 G i e d r o y c, dz. cyt., s. 306n. c z y ń s k i, Korespondencja 1947-74 , oprać. P. Kądziela, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2009.