<<

WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 1

WB nr 1 (80) 2 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 3

Izabela Gass (Warszawa) Uratujmy Muzeum Polskie w Rapperswilu

wszechnie szanowaną instytucją. Odwiedzali go polscy stu- denci z pobliskiego Zurychu, rodacy z ziem polskich, o czym wspominają w swoich pamiętnikach: „...Zajechaliśmy do Rapperswilu, do muzeum pamiątek polskich. Ze specjalną czcią przechowywano serce Tadeusza Kościuszki” - oto jedna z wielu relacji o wycieczce do Rapperswilu. (Helena z Jaczynowskich Roth, Czasy, miejsca, ludzie. Wspomnienia z Kresów Wschodnich. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009). Rapperswil odwiedził Bolesław Prus, Maria Konop- nicka, Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz, jako bibliote- karz pracował tutaj Stefan Żeromski. Wizyta w Muzeum należała niejako do obowiązku pol- skiego turysty. „To było gniazdo niepodległej Polski – Rap- perswil, nad jeziorem w uroczym zamku, strzeżone przez zgrzybiałego i zdziecinniałego powstańca, Rużyckiego de Rosenwerta” (Jerzy Odrowąż-Pieniążek, Więcej niż świadek. Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2007 ) A oto inne wspomnie- nie: „W miasteczku Rapperswil leżącym nad brzegiem Je- Nad Jeziorem Zuryskim wznosi się stary, XII-wieczny ziora Zuryskiego zwiedziliśmy polskie muzeum przechowu- zamek wypełniony pamiątkami polskiej przeszłości. To jące nasze bezcenne pamiątki historyczne, arrasy, gobeliny, Muzeum Polskie w Rapperswilu, utworzone w 1870 r. przez zbroje, dokumenty i inne tak drogie nam przedmioty, czyli Władysława hr. Broel-Platera, arystokratę pochodzącego to wszystko co Rosja pragnęła nam odebrać i skonfiskować. z Wielkiego Księstwa Litewskiego. W pamięci potomnych Owe więc skarby zostały zebrane i chronione w Polskim Mu- zachowało się dwoje przedstawicieli tego rodu: bohaterka zeum Narodowym w Rapperswilu, na ziemi szwajcarskiej. powstania listopadowego Emilia Plater i jej kuzyn Włady- Opuściliśmy Rapperswil przejęci do głębi widokiem naszych sław Broel-Plater, właśnie założyciel Pol- polskich pamiątek.”(Józef Mineyko, skiego Muzeum w Rapperswilu. Wspomnienia z lat dawnych. Biblioteka Władysław Plater, powstaniec Narodowa.Warszawa 1997.. z 1830 r., przybył do Szwajcarii w 1844 r. i od razu rozpoczął pracę na rzecz sprawy Mijały lata. Polska odzyskała wolność polskiej. Po powstaniu styczniowym po- i mocą testamentu Platera w 1927 roku stanowił utworzyć w Szwajcarii Muzeum, przewieziono zbiory rapperswilskie do które stanowiłoby dla polskiej emigracji niepodległej Polski. Mieszkańcy Rappers- centrum nie tylko kulturalne, ale politycz- wilu uroczyście z biciem dzwonów żeg- ne i edukacyjne. nali pociąg składający się z 14 wagonów, Ponosząc trud i koszt założenia Mu- który w asyście oficerów szwajcarskich zeum, Plater liczył przede wszystkim na wywoził do Warszawy skrzynie wyłado- hojność Polaków rozsianych po świecie. wane zbiorami muzealnymi. Większość I nie omylił się. Z Niemiec, Skandynawii, z nich spłonęła w Warszawie w 1944 r. Francji, Włoch, Ameryki , z ziem polskich Opustoszały zamek pozostawał na ła- pod zaborami zaczęły napływać dary. Po sce szwajcarskiego woźnego. Zagrożona dziesięciu latach od powołania muzeum też została umowa wieczystej dzierżawy w sprawozdaniu z pracy muzealnej za- zamku formalnie ważna do 1970 r. Gmina warty został spis zebranych przedmiotów. Rapperswil wystąpiła nawet o zwrotu za- Były to setki „pamiątek historycznych” po wielkich Polakach mku miastu. Dzięki zabiegom Polski, udało się tego uniknąć, takich jak Adam Mickiewicz czy Tadeusz Kościuszko, obra- a w Sejmie RP i Ministerstwie Spraw Zagranicznych rozpo- zy, ryciny, medaliony, mapy, rękopisy, numizmaty. Najwięk- częły się dyskusje na temat przyszłości polskiej placówki. szą relikwią była urna z sercem Tadeusza Kościuszki zmar- Wreszcie postanowiono, że opustoszały zamek wypełnią łego w 1827 r. w szwajcarskiej Solurze, którą sprowadzono obiekty pokazywane przez Polskę na Wystawie Światowej w 1895 r. , już po śmierci Platera. w Brukseli w 1935 r. W 1936 r. otwarto wystawę „Polnis- W Muzeum organizowane były zjazdy emigracyjne, ob- che Kunst”, na której zaprezentowano eksponaty z Brukse- chody rocznic powstańczych, gdzie najbardziej zasłużonych li oraz prace studentów i absolwentów Warszawskiej ASP, odznaczano orderami, wydawano katalogi, księgi pamiątko- skupionych w Bloku Zawodowym Artystów Plastyków. Or- we, powstał fundusz stypendialny dla polskiej młodzieży. ganizatorami wystawy było dwoje członków Bloku: Halina Kiedy w 1889 r. Plater zmarł Muzeum było już znaną i po- Jastrzębowska-Kenarowa i Stanisław Appenzeller. Zwłasz-

WB nr 1 (80) 4 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

cza Kenarowa, późniejszy kustosz rapperswilski zapisała się Po 1989 r. Muzeum rozpoczęło współpracę z Polską. jako osoba opatrznościowa. Wystawa odniosła sukces. Dla W 1991 r. otwarto nową ekspozycję bardziej atrakcyjną Muzeum nadeszły lepsze czasy. W 1939 r. frekwencja wzro- nie tylko dla polskiej emigracji, ale także i dla Szwajca- sła o 100% w porównaniu z 1936 r. , a Muzeum uzyskało rów. Podpisano umowę z Zamkiem Królewskim i Muzeum zgodę na powiększenie budżetu i zatrudnienie 7 osób na cały Narodowym w Warszawie o wzajemnej współpracy, która rok. W czasie II wojny światowej wokół Muzeum groma- zaowocowała zorganizowaniem w Rapperswilu kilku ob- dzili się żołnierze 2 Dywizji Strzelców Pieszych, internowani szernych wystaw poświęconych polskiej sztuce XIX i XX w Szwajcarii w 1940 r. wieku. Muzeum Polskie i Rapperswil odwiedzili prezy- Koniec wojny spowodował nową reorganizację Muzeum, denci Rzeczypospolitej Polskiej Lech Wałęsa i Aleksander które miało stać się placówką propagandy PRL. Na zamku Kwaśniewski oraz prymas Polski Józef Glemp. Do nieda- miały pojawić się portrety Marksa, Engelsa, Stalina, czerwo- lekiego sanktuarium Matki Boskiej w Einsiedeln pielgrzy- ne sztandary z sierpem i młotem. Do tego władze szwajcar- mował Jan Paweł II. skie nie chciały dopuścić. W 1949 r. wypowiedziano dzierża- I oto dzisiaj byt Muzeum Polskiego jest znów zagrożony. wę zamku, a sąd federalny w 1951 r. potwierdził prawidło- Po 140 latach wzorowej współpracy polsko-szwajcarskiej wła- wość wymówienia. Muzeum zamknięto, a zbiory „drugiego” dze miasta popierane przez stowarzyszenie „Pro Schloss”chcą Raperswilu wyjechały do Polski. zlikwidować Muzeum Polskie, a rapperswilski zamek prze- Obecnie na Zamku istnieje trzecie Muzeum Polskie, od- znaczyć na siedzibę miejskiego muzeum, które teraz znajduje rodzone w 1975 r. staraniem całej polskiej emigracji. Jego po- się w innym obiekcie. Umowa na wynajem zamku wygasa czątki sięgają 1954 r. kiedy to powołano polsko-szwajcarskie w 2011 r. i zakłada dwuletni termin wypowiedzenia. Dotych- Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu. czas umowa ta była przez gminę grodzka Rapperswil co pięć Znów od początku zaczęto gromadzić eksponaty związane lat przedłużana bez dodatkowych formalności. z polską historią, kulturą, sztuką. Sale wypełniły dzieła sztuki 24 czerwca 2008 r. odbyła się publiczna debata na te- i pamiątki przypominające historię walk o niepodległość, dzie- mat przyszłości Muzeum Polskiego . Istnienie Muzeum na je emigracyjne Polaków, polskie osiągnięcia w dziedzinie na- zamku nie podlegało dyskusji, ale też nie zostało całkowicie uki, literatury, muzyki, sztuki. Na ścianach zawisły obrazy Wy- potwierdzone. Na korzyść Polaków przemawiały argumenty czółkowskiego, Brandta, Chełmońskiego, Kossaka, Fałata. Nie natury historycznej i finansowej, albowiem nasz wkład finan- zabrakło też eksponatów prezentujących folklor polski. Jedną sowy w remont zamku w 1980 r. wynosił 250 tys. Fr. Władze z największych atrakcji dla zwiedzających stało się 108 mi- miasta skrytykowały jedynie obecny wystrój sal muzealnych niatur na kości słoniowej i domagały się nowej aranżacji wnętrz. Pierwszą potyczkę malowanych przez Win- Muzeum wygrało, ale nie wydaje się by stowarzyszenie „Pro centego Lesseura (1745 Schloss” zrezygnowało z walki o zamek. – 1813) i jego uczennicę, Dyrektor Muzeum Polskiego Anna Buchmann prosi Po- Walerię Tarnowską (1782 laków i ludzi dobrej woli o wsparcie i wysyłanie petycji do – 1849) – dar hr. Tarnow- miejscowych władz. Można to zrobić za pośrednictwem in- skiego z 1977 r. Rocznie ternetu: www.muzeum-polskie.org. Muzeum odwiedza ok. W ub.r. ukazał się drukiem informator o Muzeum w języ- 10 000 zwiedzających, ku polskim, niemieckim i angielskim autorstwa Artura Bada- głównie cudzoziemców. cha i Anny Piotrowskiej (do nabycia w Domu Bochniaków, Zbiory i majątek Muze- zob. zdjęcie), a przy współpracy z Muzeum Historii Polski um zabezpiecza Polska w Warszawie i pomocy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Fundacja Kulturalna Narodowego nakręcony został na początku b.r. film p.t. Ser- „Libertas”, powołana ce Polski-Rapperswil o historii Muzeum Polskiego w Rap- w 1978 r. (nie mylić z perswil i stosunkach polsko szwajcarskich w języku polskim partią polityczną „Liber- i angielskim (wersja 8 minutowa) i polskim i niemieckim tas” – przy red.) (wersja 28 minutowa).

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 5

Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) Moje bocheńskie wspominki Lata (1939-1955)

Prof. zw. dr hab. Krzysztof Kwaśniewski socjolog, etnolog nym nam przez znajomego z Kry- i prawnik urodził się w Gnieźnie w 1927 r. W latach 1950- nicy Zdroju (naszego poprzednie- 1953 był nauczycielem Liceum Administracyjno-Gospodar- go miejsca zamieszkania) dr. Kon- czego w Bochni. Następnie pracował w Zakładach Etnografii stantego Glazóra (który w lecie w Krakowie i Wrocławiu Instytutu Kultury Materialnej PAN i w Krynicy praktykował) w domu w Warszawie, doktorat nauk humanistycznych obronił na Uni- przy ul. Kowalskiej. To tam z okna wersytecie Wrocławskim, a habilitację na Uniwersytecie Ada- patrzyłem na przejeżdżające fur- ma Mickiewicza w Poznaniu. Był prodziekanem Wydziału Filo- manki coraz liczniejszych ucieki- logiczno-Historycznego WSP w Opolu, profesorem socjologii nierów, a jedną z nich widziałem na Wydziale Nauk Społecznych UAM, profesorem w Zakładzie wracającą po wybuchu bomby na Badań nad Polonią Zagraniczną PAN w Poznaniu, wykładow- inż. Zbigniew Ostrowski tejże ulicy, z trupem starego Żyda, cą Uniwersytetu w Liège (Belgia). Od 1998 r. na emeryturze. rażonego odłamkiem i z płaczącym małym żydowskim chłop- W latach 2000-2007 pracował jako profesor Wyższej Szkoły cem. I my w końcu, pod wpływem psychozy chcieliśmy też Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu. Wydał uciekać i energiczny Dziadek, inż. chemik Zbigniew Ostro- ponad 500 publikacji naukowych w tym: ,,Zderzenie kultur. wski (1880-1970), absolwent Politechniki Lwowskiej z 1905 Tożsamość a aspekty konfliktów i tolerancji” (1982), ,,Ad- r., późniejszy wiceprzewodniczący Miejskiej Rady Narodowej aptacja i integracja kulturowa ludności Śląska po II wojnie w Bochni w latach 1956-1957 i sekretarz społecznego komite- światowej” (1968), ,,Społeczne rodowody bohaterów” (1977), tu gazyfikacji, działającego pod przewodem Jana Szewczyka, ,,Regionalizm” (1986), ,,Legendy i podania wrocławskie i dol- właściciela sklepu elektrotechnicznego, naszego sąsiada z ul. nośląskie” (2006), ,,Poznańskie legendy i nie tylko” (2004). Orackiej, (Ojciec był już w drodze na mobilizację aż w Powia- Materiały biograficzne Krzysztofa Kwaśniewskiego ukazały towej Komendzie Uzupełnień Kamionka Strumiłowa!) ruszył się w wielu wydawnictwach m.in.: K.Pikoń, A.Sokołowska na poszukiwanie furmanki. „Na szczęście” furmanka, którą (red), ,,Złota księga nauki polskiej”, Gliwice 1999, HELION, jeszcze udało mu się zdobyć, została po drodze zarekwirowana J. Harasimowicz (red), ,,Encyklopedia Wrocławia”, Wrocław przez też uciekającą Policję Państwową i dzięki temu uniknęli- 2000, Z. Iwanicki, Krzysztof Kwaśniewski [w:] W.Bernsdorf, śmy tej zgubnej tułaczki. Potem skorzystaliśmy z zaproszenia H. Knospe (HGS.), ,,Internationales Soziologenlexikon”, wyd. do pilnowania mieszkania kapitana Kleibera (nie pamiętam 2 t.2, Stuttgart 1984, F. Enke Verlag, ,,Współcześni uczeni pol- już nazwy ulicy), którego rodzina też uciekała. Stamtąd wi- scy”, Warszawa 1999 t. 2. działem nocny, spieszny marsz polskiej piechoty i kawalerii, Redakcji WB słuchałem niewyraźnych już komunikatów radiowych ze stacji * * * Warszawa II, że „Westerplatte broni się jeszcze”, po zajęciu Poza znaną formą samotności, gdy brak komuś kontaktów Bochni przez Niemców z przerażeniem znosiłem łoskot moto- z innymi ludźmi, istnieje też jej forma łagodniejsza, gdy nie rów całych eskadr czarnych bombowców z białymi krzyżami znajduje się wokół siebie ludzi, z którymi można by dzielić sunących bardzo nisko na wschód; różniły się one od srebrzy- jakiś segment wspomnień. W nadziei, że kogoś to jeszcze za- stych samolotów, które bombardowały Bochnię poprzednio, interesuje, choćby jako zarysowanie a o których mówiono z żalem, że to przejęte przez Niemców atmosfery tamtych czasów i może się samoloty czechosłowackie, których nam tak zabrakło. Tam pa- do czegoś przyda, przedstawiam moje trzyliśmy, jak pozostałe dwa opuszczone mieszkania polskich bocheńskie wspominki. A był to oficerów zostały siłą otwarte i zajęte na niemieckie kwatery przecież czas mojej socjalizacji, mię- wojskowe, a po ich opuszczeniu całkowicie, systematycznie dzy 12, a właściwie dopiero 18 a 28 opróżnione z mebli i wszelkiego dobytku załadowanego na rokiem życia. niemieckie, wojskowe ciężarówki (to była dla okolicznej bie- Nasza rodzina przyjechała do doty pierwsza lekcja zachowania się wobec „mienia opusz- Bochni w dość niezwykłym czasie. czonego” – po resztki przyszli i oni…) Całkowite opróżnienie Ojciec, mgr farmacji Kazimierz Kwaś- swego mieszkania stwierdzić mógł jeden z właścicieli, kapitan niewski przyjechał już 1 sierpnia 1939 Grabowiecki, któremu udało się zbiec z przejściowego obo- Mgr farmacji Kazimierz r., aby objąć posadę w Aptece pod Bia- zu jenieckiego w Bochni i który, szukając wieści o rodzinie, Kwaśniewski (1906-1956) łym Orłem mgr. Franciszka Goettin- odwiedził nas – znalazł tylko na śmietniku fotografię żony… mieszkaniec Bochni i pra- gera, my czyli Dziadkowie, Matka i ja Gdy żonie właściciela mieszkania, którego pilnowaliśmy, uda- cownik Apteki pod Białym mieliśmy przyjechać dopiero 1 wrześ- ło się cało wrócić (on sam dostał się do niemieckiej niewoli, Orłem mgr Franciszka Geottinga od 1935-1955. nia (!). ale dzięki przeczuciom Babki z której wrócił dopiero po wojnie) przenieśliśmy się na ulicę Fot. Stanisław Broszkie- zjawiliśmy się już 20 sierpnia, znajdu- Gołębią 15, do mieszkania wynajętego w domu inż. Kanasz- wicz. Foto Studio Bochnia. jąc gościnę w jednym pokoju udzielo- kiewicza (szwagra b. przedwojennego starosty bocheńskiego

WB nr 1 (80) 6 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Stanisława Freindla de Freindlersberg i tam już mieszkaliśmy szytów z dyspozycjami lekcji. P. Zofia Heinowa uczyła nas aż do przeniesienia po wojnie, w 1947 r. do własnego domku księgowości. Ważnym i pracochłonnym przedmiotem była kupionego i przebudowanego za resztki przedwojennej bi- stenografia (obowiązkowe 3 strony dziennie ćwiczeń) według żuterii rodzinnej od rodzeństwa Witkiewiczów przy ul. Ora- systemu S. Korbla (nie pamiętam niestety nazwiska sympa- ckiej 12. tycznej, bardzo aktywnej nauczycielki tego przedmiotu, która Nie będę się wdawał w szczegółowe opisy przeżyć wo- uczyła też maszynopisania). Ku mojemu zdziwieniu, chyba jennych. Nie brałem udziału w działalności konspiracyjnej, dzięki wzrostowi, wybrany zostałem „wójtem” klasy, a jako ani wojskowej, moja nadopiekuńcza rodzina uznała, (może taki byłem wówczas odpowiedzialny przede wszystkim za zresztą i słusznie?) że najbezpieczniejsze będzie dość ścisłe utrzymanie porządku i dyscypliny poza lekcjami, bo wobec izolowanie 12-latka – i tak już zostało aż do końca wojny. rozproszenia szkoły po różnych budynkach miasta nie było Szkołę podstawową już ukończyłem, egzamin wstępny, zdany przecież dyżurów nauczycielskich, a sprawa „nie rzucania się do bocheńskiego Gimnazjum po przyjeździe, już we wrześ- w oczy” niemieckim władzom została nam dyskretnie przed- niu 1939 r. oczywiście na nic się nie przydał, bo szkolnictwa stawiona („sami rozumiecie”) jako bardzo ważna. Dwie klasy, średniego dla Polaków nie pozwolono otworzyć (razem ze w tym i moja, uczyły się szczęśliwie na tej samej ulicy Gołę- mną zdawał wtedy ten egzamin mój późniejszy przyjaciel, biej, przy której mieszkałem, w budynku przed schodkami na którego pełne nazwisko brzmiało Aleksander Prus-Bugayski Planty (obecnie urząd skarbowy). Niestety krótko to trwało, Gajdowicz z Nieprześni, (zwany przez przyjaciół Tutą). Raz taki napływ uczniów zwrócił uwagę okupanta, bo po paru mie- tylko wydawało się, że zaistniała jakaś możliwość kształce- siącach wszyscy (jako że już mieli ukończone „przepisowe” 14 nia się przez „nieniemiecką ludność Generalnego Guberna- lat…) dostali „kartki” z Arbeitsamtu ze skierowaniem na przy- torstwa”: oto w 1941 r. otwarta została w Bochni Publiczna musowe roboty do Niemiec. Oczywiście wszyscy starali się Szkoła Handlowa (Öffentliche Handelsschule) o zwolnienia i chyba większości się to udało. W moim wypad- ku pomógł sąsiad z naprzeciwka, wysiedlony z Wielkopolski ks. Czesław Bogacki, świetnie mówiący po niemiecku, który miał kontakty służbowe z Niemcami, jako że utrzymywał się z posady kierownika Zbiornicy Jaj (zwanej popularnie wów- czas „jajczarnią”), w której etatowym kierowcą trójkołowej, małej bagażówki odwożącej skupione „na kontyngent” jaja do Krakowa był zresztą późniejszy przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego i marszałek Sejmu Andrzej Benesz, znany też jako ponoć potomek Beneszów de Berzsevicsy, baronów de Dondangen i księżniczki Inków Uminy. A łapówka dla urzędników z Arbeitsamtu za moje zwolnienie to było 5 kilo masła, które trzeba było kupić po wysokich cenach czarnoryn- kowych i jeszcze chyba „góral”, czyli 500 złotych... Bo już wtedy oficjalne posady stały się głównie podstawą do uzyska- nia Arbeitskarty, którą trzeba było się legitymować nawet na ulicy, a środki do życia zdobywano bądź z wyprzedaży biżu- Rozpocząłem tam naukę w klasie Id (chętnych było tylu, terii i odzieży, bądź z jakichś drobnych czy większych handel- że utworzono aż 4 pierwsze i 4 drugie oddziały – szkoła była ków czarnorynkowych. Już w pierwszych miesiącach wojny dwuklasowa). Wymienię zapamiętane nazwiska kolegów pewien gospodarz z Królówki za niezbyt wysokiej jakości z klasy: Julian Filipek, Zbigniew Jania, Władysław Kawalec, żywność wszedł w posiadanie rzeczy uznanych za najbardziej Władysław Kinczel, Kosturkiewiczówna, Tadeusz Krawecki, już nieprzydatne, to znaczy fraków, smokingów i ich przyna- Tadeusz Królikiewicz (później inżynier lotniczy i autor wielu leżności z garderoby Dziadka i Ojca. Sam zająłem się później książek o samolotach wojskowych i o historii białej broni), odnowieniem i odczyszczeniem moich dobrze utrzymanych Feliks Mikulski, Władysław Mikulski, Zdzisław Paczyński zabawek, za które uzyskaliśmy w komisie „u p. Wiktora” nie- (później architekt), Ludomir Wilk, Jadwiga Podsadecka, Fe- złe ceny. Ojciec uruchomił nawet domową, ale fachową pro- liks Samolej, Maria Sroka, Szczeciakowska (młodsza). Dyrek- dukcję podróbek tabletek Jodtropon, które przeciwdziałały torem tej szkoły był p. Mieczysław Haftek [nie Hawtek!], zaś skutkom niedoboru jodu na Podkarpaciu. Wybijało się je na uczyli w niej w większości profesorowie gimnazjalni: ks. An- ręcznej prasie, po jednej, a następnie pakowało do szklanych toni Czapliński (religia), Janina Golemowa (geografia handlo- fiolek po 20 sztuk i zaopatrywało prawie oryginalną niemiecką wa), Władysław Janik i Lucyna Marcoin (j. niemiecki), Janina etykietą. Ale dni upływały mi głównie na nauce z podręczni- Kietlińska (towaroznawstwo), Józef Kluska (higiena, reklama), ków zdobywanych przez Matkę u p. Marii Hillenbrandowej Wiesława Kotowa i Jadwiga Nowakówna (korespondencja ze starych zapasów księgarni, z pomocą Babki, Klementyny handlowa). Oczywiście oficjalne nazwy przedmiotów nie były Ostrowskiej, nauczycielki po lwowskim Seminarium Na- dokładnie realizowane, a programy rozszerzane na wzór gim- uczycielskim ukończonym w 1900 r. (którego dyrektorem nazjalny, co jednak nastręczało dużych trudności, bo nie wol- był Julian Zubczewski, opiekun i teść gen. Władysława Si- no było używać żadnych podręczników z wyjątkiem bardzo korskiego); Babka, której wiele zawdzięczam, zmarła nagle ogólnych i płaskich tekstów z miesięcznika „Ster”,(którego na serce już w 1946 r. Czytałem też wszystko, co uznano zresztą nikt z nas, z nauczycielami na czele, nawet nie czytał, za wartościowe – głównie z zapasów bocheńskich bibliotek choć kupowanie było przymusowe) ani nawet prowadzić ze- publicznych uratowanych i udzielanych przez pp. prof. Fis-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 7 cherów na pobliskiej ul. Czackiego. Szczęśliwy dla mnie towych broszek (plastyku jeszcze przecież nie było!) często zbieg okoliczności spowodował, że w ramach wojennego powlekanych fosforem tak, że świeciły o zmroku. Mania ich „zagęszczania” zamieszkał u nas przez 5 dni w tygodniu mgr noszenia – smutna namiastka mody – objęła nawet elegan- Adam Gajewski, prawnik, dyrektor bocheńskiego oddziału ckie niegdyś, dojrzałe panie, które dawniej nigdy by ich nie Komunalnej Kasy Oszczędności. nosiły. Pojawiały się smutne zabawki: kartki papieru z na- drukiem kilku koników i prowadzącymi od nich torami; tory te, zapalone we wspólnym początku papierosem paliły się, nasycone jakimś łatwopalnym materiałem, a wygrywał ten konik, którego tor najprędzej dopalił się i odpalił tkwiącego na końcu toru kapiszona. Można się był w ten sposób nawet hazardować! Równocześnie poszukiwano wszelkiego rodzaju produktów zastępczych i namiastek, by uzupełnić wyżywie- nie, bo przecież (jak obliczono) żywność przydziałowa („na kartki”) nie starczyłaby do przeżycia nawet wtedy, gdyby ktoś tylko leżał nieruchomo… Osobną sprawą była hodowla kró- lików, a nawet przemyślnie ukrywana hodowla świń, których „nielegalny” ubój zagrożony był karą śmierci i bywał nawet przedmiotem szantażyków ze strony niektórych zazdrosnych, Inż. Jerzy Jaworski Dyr Adam Gajewski polskich sąsiadów! Po paru latach wybuchła wręcz epidemia bardzo bolesnych i długotrwałych czyraków – mało kto na to Był synem dyrektora gimnazjum w Jaśle, łacinnika i udzie- nie cierpiał i nie chodził z opatrunkiem – zwykle na karku, lał mi bezinteresownie świetnych lekcji łaciny, a zarazem kul- lub na skroni; uważano to wówczas za skutek braku w diecie tury antycznej. Innym szczęśliwym trafem było zaprzyjaźnie- spożycia „prawdziwej” herbaty. Noszono swetry w wielokolo- nie się Rodziców z inż. chemikiem Jerzym Jaworskim, wy- rowe paski, przerobione z włóczki z różnych sprutych dzianin, siedlonym z Kalisza absolwentem politechniki w Strasbourgu pokazywano sobie sposób przerobienia szalika na kapturek (ożenił się wkrótce z p. Wandą Rusinówną, córką nauczyciela ocieplający (przecież już pierwsza wojenna zima była bardzo z ul. Czackiego), dzięki któremu nabrałem pewnej biegłości ostra). Po zakazie śpiewania nawet niektórych patriotycz- w konwersacji w języku francuskim, a także uzyskałem po- nych pieśni kościelnych tym chętniej grano melodie jeszcze moc w opanowaniu szkolnych przedmiotów ścisłych. Rodzice niezakazane. Z sąsiedniego domu dyr. Piotra Galasa przy ul. woleli nie posyłać mnie na tajne „komplety”, ale tzw. „małą Gołębiej często z początku dochodziła melodia Marsza Lot- maturę” na zakończenie 4-letniego programu gimnazjalnego ników wygrywana na fortepianie przez którąś z jego córek. zdawałem w prywatnych mieszkaniach dyr. Emila Języka Niektóre panie przerabiały srebrne przedwojenne dwuzło- i prof. Lucyny Marcoin pisemnie z j. polskiego i francuskiego, tówki na krzyżyki z pozostawionym na środku małym orłem. a ustnie z wszystkich ważniejszych pozostałych przedmiotów Damskie obuwie na wysokich, drewnianych ( a dla zamoż- Nie będę wdawał się w pisanie o polskim ruchu oporu, ani niejszych nawet korkowych) koturnach było w powszech- o polskiej i żydowskiej martyrologii – to robią dziś wszyscy, nym użyciu. Męskie i damskie „oficerki”, damskie „kapce” więc relacji nie brak. Wiele dzisiejszych wspomnień i relacji z białego filcu, workowate, długie żakiety i marynarki oraz to zbiór słabo lub wcale niezweryfikowanych pogłosek, a na- kapelusze damskie typu „Wiktoria” pojawiły się dopiero po wet zwykłych plotek. Tzw. „pamięć historyczna” to w ogóle paru latach, z rozwojem zarobku na czarnym rynku – a dla tylko rodzaj tendencyjnego doboru faktów, które są zwykle niektórych także i z wypłatą żołdu AK w dolarach. Na wsi, wszystkie „obiektywną prawdą”, ale które tylko zapomina się po przejściowej koniunkturze na wszelką, także niskiej jako- lub przypomina zależnie od politycznej „mody”. O zbiorowej ści żywność, (zakalcowaty wiejski chleb, „zarobione” masło) odpowiedzialności zastosowanej w Bochni przez okupantów było też dużo biedy, zwłaszcza kiedy już „kontyngenty” były już w grudniu 1939 r., o tragicznym losie bocheńskich Żydów, ściągane bezlitośnie po cenach „urzędowych” i tylko ze spo- o partyzantce polskiej w powiecie napisano już sporo i chy- rymi ilościami wódki w postaci premii. ba z większą znajomością spraw. A zresztą w ogóle nie lubię Po wyzwoleniu pierwsi pojawili się milicjanci, prawie kombatanctwa, zwłaszcza w polskim, dość natarczywym wy- wszyscy w cywilu, najwyżej w wojskowych rogatywkach daniu. Dodam tylko, że komisarycznym burmistrzem Boch- lub furażerkach, ale z biało-czerwonymi opaskami i z bronią. ni był chyba przez cały okres okupacji dr Fr. Grzesik, który Czasem można było też widzieć niemieckich, bardzo obszar- podpisywał (nawet nie wiadomo, czy osobiście, bo to było panych i brudnych jeńców pod ich strażą. A wszyscy odreago- facsimile) wszystkie zarządzenia miejskie oprócz wyraźnie wywali wojenną traumę przede wszystkim przy pomocy za- policyjnych, niemieckich, dwujęzycznych. Niemieccy Lan- bronionych do niedawna odznak: prawie wszyscy mężczyźni draci zmieniali się i nie pamiętam ich nazwisk. Komendantem nosili polskie orzełki w klapie marynarki, które czasem jeszcze niemieckiej policji był Schomburg, od działań policyjno-poli- miały korony, a czasem ucięto je, zwykle ręcznie. Tęsknota za tycznych (Gestapo?) byli Beck i Bogusch, gorliwym kierow- polskimi odznakami była tak duża, że 25-letni nieraz męż- nikiem Arbeitsamtu był Anton Berka. Czołowymi, gorliwymi czyźni przefasonowywali sobie czapki Ostbahn, które też były bocheńskimi Volksdeutschami byli Wilk i Welczar. granatowe z czerwonymi wypustkami, aby udawały przedwo- Warto może wspomnieć kilka drobnych faktów, które też jenne, licealne, a ja od święta przypinałem sobie nawet tarczę jakoś naświetlają atmosferę tych czasów. Np. pamiętam jak naszego liceum, czyli najbardziej zawsze nielubiany element nagle pojawiła się w handlu masa bardzo tandetnych bakeli- przedwojennego mundurka gimnazjalnego. Pojawili się też

WB nr 1 (80) 8 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 aktywiści partyjni PPR, z początku noszący czerwone opaski ckim pozostało tylko „szkalowanie”) rzadko dotyczył już np. z czarnymi literami PPR, podczas gdy PPS-owcy mieli czer- nazwiska, ale najczęściej koncentrował się na przypisywaniu wone opaski z białymi literami. Pierwszym starostą bocheń- adwersarzowi ujemnych cech fizycznych (zwłaszcza w dzie- skim, mianowanym już w dniu wyzwolenia był Nawalany. dzinie sprawności seksualnej) oraz psychicznych, co wynikać Jednak po paru dniach decyzję tę anulowano, a nawet Na- miało z tego właśnie, czym on starał się mi „przyciąć”. Poza walany wyjechał – jak mówiono – „na białe niedźwiedzie”, tym była to gwara małopolska, ze śladami czeskich wpły- skąd wrócił ponoć dopiero po 1956 r. Niedługo po nim sta- wów w przeciąganiu ostatniej sylaby, lub takimi formami, jak rostą został mgr Wolf, prawnik, (daleki krewny ks. A. Cza- „pany!”, albo „faleśny”, albo epitetami typu „bajaja”, „harpa- plińskiego). Sporo osób wyjechało „na Ziemie Odzyskane”, gan” [sic!] ( i to raczej w znaczenie „śmiałek”, podobnie jak niektórzy tylko dla zaopatrzenia się w bezpańskie dobra, co „hetera” oznaczała kobietę bardziej awanturniczą, niż „lek- z początku nawet nie było określane nowo wprowadzonym ką”) – no i niestety trochę częstszym niż w innych regionach terminem „szaber”; taki wyjazd był też dogodnym sposobem używaniem „słowa na k”. Ponieważ dziś dzieje tej pierwszej oderwania się od własnej przeszłości, zwłaszcza jeżeli była powojennej matury pozostają w kronice tej szkoły nieznane, związana z kolaboracją z okupantem hitlerowskim – albo też (rok szkolny rozpoczął się w marcu, a zakończył w lipcu 1945 i z działalnością konspiracyjną źle widzianą przez nowe wła- r.) pozwalam sobie wymienić zapamiętane nazwiska moich dze mimo oficjalnej dekonspiracji i uznania stopni wojsko- kolegów z II klasy Liceum Humanistycznego (wychowawca wych z AK, a nawet przyznaniem odznaczeń za tę działal- prof. Władysław Janik): Maria Dąbrowska, Maria Drzewie- ność. Na Ziemie Odzyskane wyjechała też zaraz po maturze cka, Adela Gurbiel, Maria Gurbiel, Ewelina Kaczmarczyk większość moich kolegów, wielu z nich tam podjęło studia, (później chemiczka, zam. Wołoszynowska), Zofia Kubalska, albo pracę, tylko reszta z nich wróciła do Bochni, a przeważ- Maria Szczeciakowska, Anatolia (Ala) Szklarzewicz, Zofia nie i do studiów w Krakowie. Wandasiewicz, Jan Bartyzel (później prawnik), Adam Ba- W klasie maturalnej i na studiach dokonywała się właś- tys, Bogdan Głąbek (później bankowiec), Zdzisław Gnoiński ciwie, po latach izolacji, moja pełna socjalizacja. Nauczyłem (później lekarz), Edward Karabinowski (później inżynier), się tak przydatnych umiejętności, jak palenie, opowiadanie Wacław Korta (chorąży szkoły na r. 1945, później profesor dowcipów (niekoniecznie najprzyzwoitszych), rozprawianie historii Uniwersytetu Wrocławskiego), Michał Krzak, Jan Ma- o szansach sportowych różnych drużyn, a przede wszystkim staj (później trener piłkarski), Franciszek Rzepka, Witold Sil- ówczesnej gwary młodzieżowej i oczywiście „obciachu”. Każ- woński (później farmaceuta), Władysław Stawiarski (później dy każdego dla żartu, albo i bardziej serio zaczepiał słownie docent krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego), Ka- i trzeba się było koniecznie ostro, dosadnie i dowcipnie (tak, zimierz Stolarz, Jerzy Włodarczyk, Władysław Włodarczyk, żeby się inni śmiali) odciąć. Jeżeli ktoś nie umiał zaczepiają- Kazimierz Wojciechowski. Uczyli nas prof. prof.: Stanisław cego „obciąć”, to to był już „szkal”, (w innych regionach „pla- Bernacki (historia), Antoni Chyl (propedeutyka filozofii), ks. ma”, „poruta”), to było „szkalowne” a najgorzej, jak „brzany” Antoni Czapliński (religia), Władysław Janik (łacina), Józef (dziewczyny) to słyszały. Repertuar takich „obciachów”1 (to Kluska (później Stawowski, zagadnienia życia współczesne- nie było to samo co ów „szkal”, z którego w języku litera- go), Wiesława Kotowa (j. polski), Lucyna Marcoin (j. niemie-

II klasa Liceum Humanistycznego, lipiec 1945 r. Od lewej: Maria Kubalska, Władysław Włodarczyk, Krzysztof Kwaśniewski, Witold Silwoński, Zdzisław Gnoiński, Michał Krzak, Jan Bartyzel, Bogdan Gląbek, Maria Szklarzewicz, Zofia Wandasiewicz, Dyr Stanisław Biernacki, Maria Drzewiecka, Szczeciakowska, Adela Gurbiel, Ewelina Kaczmarczyk (z tyłu dwoje niewidocznych) WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 9

Rodzajem hymnu naszej szkoły była chyba zapomniana dziś pieśń: Idziem w przyszłość twardym równym krokiem Idziem naprzód ramię w ramię wraz Spoglądamy naszym młodym wzrokiem Pełni wiary w nowy czas! Jako orły rwiemy się do lotu Nad poziomy naszych szarych dni Nad poziomy drobnego kłopotu, Po zwycięstwa nasze sny!

Ustępujący marszałek Aleksander Urban przekazuje opaskę nowemu Ramię w ramię marszałkowi Tadeuszowi Forysiowi (jego przyboczni: Jerzy Kolasa Równym krokiem i Antoni Siewiński; zdejmuje opaskę ustępujący przyboczny Bogdan Idzie rota w dal…. Gląbek. Lipiec 1945 r. cki i francuski) Franciszek Niewolak (matematyka). Wszyst- A kiedy wichry zmienią świat kich zachowałem w miłej pamięci. Nie pamiętam wszystkich Powróci przyjaźń młodych lat nazwisk kolegów z równoległej II klasy Liceum Matematycz- Nastanie wtedy jasny świt no-Fizycznego, której wychowawczynią była prof. Janina Kiet- I będzie nam kwiat szczęścia kwitł lińska. Oto nazwiska zapamiętane: Bronisława Gut, Anna Orze- chowska, „Juciu” Baczkowski, Andrzej Bisztyga (później praw- Potężna wtedy wstanie moc, nik, adwokat w Katowicach), Piotr Dyga (później architekt, sce- Cierpienia złamie ona moc nograf w TVP), Tadeusz Gofroń, Edward Hillenbrand (później Nadejdzie znowu jasny świt inżynier), Bolesław Klimek (później architekt, współprojektant I będzie nam kwiat szczęścia kwitł [!] . Centrum Sportowego UMCS w Lublinie), Lola Krawczyków- na (później Urbanowa), Tadeusz Przybyłowicz (przedwojenny marszałek szkoły), Andrzej Soból, Aleksander Urban (marsza- łek szkoły na 1945 r.) Że „iest tu Gymnasium” pisano o Boch- ni już w 1768 roku2, choć oficjalnie podaje się, że gimnazjum chciano tu założyć dopiero w 1785 r., a i to nie doszło do skutku wobec oporu władz miejskich, tak że przyjęto jeszcze późniejszą datę założenia (1817 r.) Atmosfera była w szkole niepowtarzal- na. Np. dla starszych klas była wydzielona specjalna palarnia, gdzie nie tylko palono i rozmawiano, ale gdzie także tańczono, sobie na wielkich przerwach. Tylko ja byłem pokrzywdzony, bo nie tylko wtedy nie paliłem, ale i nie tańczyłem, bo to ja musia- łem przygrywać na moim małym akordeoniku do tych tańców – chyba że (rzadko) zastąpił mnie Dzidek Gnoiński . A czasem, gdy komuś zabrakło papierosów (jako że bogaczy wśród nas Po zdanej maturze w lipcu 1945 r. Od lewej: Wacław Korta, trzyma nie było) szedł między młodszych i odbierał „wychowawczo” Edwarda Karabinowskiego, Krzysztof Kwaśniewski, Witold Silwoński, papierosy któremuś młodzieńcowi. W niedzielę chodziliśmy Franciszek Rzepka, Jan Mastaj. do kościoła szkolnego w kolumnach czwórkowych, na godzinę Pamiętam też z grubsza melodię, ale nie wiem i nie umiałem 10.oo, starając się wyglądać możliwie mundurowo i marsowo, odszukać kto był jej kompozytorem i kto autorem słów. po apelu na dziedzińcu szkolnym – a jeśli na jakąś uroczystość Maturę ustną zdawaliśmy piątkami, już w lipcu 1945 r. Aż ze sztandarem – to I kompania (męskie klasy licealne) odpro- dziesięciu z naszej klasy zdało nie tylko z wynikiem bardzo wadzała sztandar. Raz nawet kolega, który sobie niefrasobliwie dobrym, ale i z (ustnym) wyróżnieniem. Pamiętam euforię po przy tym chichotał został nawet wezwany przez marszałka do usłyszeniu ostatecznego wyniku, gdy całą piątką maszerowali- raportu karnego! Nawyk chodzenia do tego kościoła i na tę go- śmy środkiem ulicy Bernardyńskiej do centrum, śpiewając na dzinę pozostał jeszcze długo po maturze. Chłopcy wychodzili całe gardło: „Bo dla naszej kompanii szturmowej nie ma prze- pierwsi, a dopiero potem dziewczyny, zastanawiając się, czy szkód i nie ma złych dróg!...” aby zakończyć marsz w cukierni, sympatia (tak się wtedy mówiło) „przystompi” czy nie… Było na dużej porcji lodów. to tak atrakcyjne towarzysko, że po nabożeństwie przychodzi- Potem była bardzo skromna, ale bardzo wesoła (bez alko- li nawet ci, którzy do kościoła nie chodzili. Dodajmy, że pary holu!) zabawa maturalna w przyziemiu sali gimnastycznej Li- poszukujące bardziej ustronnych miejsca na spotkania chodziły ceum Pedagogicznego, ze skromnym bufetem ufundowanym tradycyjnie „na kolejkę” tj. do wąwozu którym biegły tory bocz- w dużej mierze przez nasze Matki. Pamiętam, że zaglądnął tam nicy szyn kolejowych do kopalni (u podnóża cmentarza przy ul. i patrol żołnierzy radzieckich, o których zaczęły już krążyć nie- Orackiej), albo „na Podwiprzkę”, do wąwozu wzdłuż odcinka pokojące wieści. Ale to byli młodzi, sympatyczni chłopcy tak, ul. Brzeskiej. A kto „doroślał” i zaczynał chodzić w kapeluszu że nasze Matki chciały się już zgodzić, gdy prosili o pozwolenie – zaczynał też zwykle chodzić do kościoła parafialnego na go- zatańczenia choćby jednego tańca. Wtedy jednak dowódca tego dzinę 12.00, jak większość nobliwych obywateli miasta. trzyosobowego patrolu powiedział groźnie, że jeśli im pozwolą,

WB nr 1 (80) 10 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

to on już za nic nie bierze od- tego zaczęły obowiązywać oczywiście bardzo wąskie (ok. 8-10 powiedzialności… No i wobec cm) spodnie. Do tego obowiązywały półbuty na jak najgrub- tego nie pozwolono, a oni się szej podeszwie, często przyszytej ozdobnie białą nicią. Było to zastosowali. jaskrawe, przekorne zaprzeczenie wszystkich poprzednich fa- Z kolegów o rok młodsze- sonów, zawsze dyktowanych w jakimś stopniu oszczędnością. go rocznika też zapamiętałem Bo długo po wojnie obowiązywał fason półwojskowy: buty niektórych: Teresa (Rena) Bie- „oficerki”, bryczesy, najlepiej wyglądające na części niemie- lawska, Tadeusz Foryś (mar- ckich mundurów, jakby „zdobyczne”, a do tego najlepsze były szałek szkoły na r. 1945/46), marynarki samodziałowe, z grubej, nieraz naprawdę w domu Halina Galasówna (później far- ufarbowanej i uprzędzonej wełny (gdy noszenie przerobionego maceutka), Jerzy Kolasa (póź- munduru gimnazjalnego z 1939 r. okazało się już niemożliwe niej inżynier), Tadeusz Lepiar- sam miałem dwa ubrania, z tanio uprzędzonej, ufarbowanej ski (później chemik), Andrzej i utkanej w trybie chałupniczym wełny z naszej własnej owcy). Ja jako student, (w czapce!) fot. Stanisław Broszkiewicz Lipczyński (chorąży szkoły na Wreszcie nieomal mundurowym, męskim strojem wizytowym („Foto Studio”, Bochnia) 1947 r. r. 1945/46), Alicja Makowska, stał się granatowy w paski garnitur dwurzędowy, a do tego ko- Krzysztof Piątkowski (później niecznie wełniany krawat bordo i brązowe, zamszowe półbu- chemik), Stanisława Ptakówna, Antoni Siewiński (później pro- ty… Ale różne były początkowe trudności: np. nasze dziewczy- fesor chemii we Wrocławiu), Jan Targosz (później stomatolog). ny występowały też w sukienkach ozdobionych tylko ściegami Życie studenckie podzieliło nas między różne uczelnie i kie- z białej wełny-angory, a pamiętam, że jedna przyszła na zabawę runki studiów. Pozostały jednak kontakty w pociągu, w czasie taneczną w sukience uszytej pracowicie… z nylonu, z płatów wspólnych dojazdów, zwłaszcza w poniedziałek rano do Kra- „zrzutowego” spadochronu wojskowego, oczywiście koloru kowa, a w sobotę po południu z Krakowa; dojeżdżali do rodzin khaki i w dodatku całkowicie nieprzepuszczalnego, tak że było po prowiant nawet ci, którym udało się zamieszkać w Krako- jej w tym potwornie gorąco. wie. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy studiować zaczęli Zabawnym przejawem więzi lokalnej było to, że jeszcze do w innych miastach, najczęściej we Wrocławiu i na Politechni- połowy lat pięćdziesiątych prawie wszyscy Bochniacy-studenci, ce w Gliwicach. Pierwszym wspólnym studenckim, choć nie- także we Wrocławiu, czy w Szczecinie, nie mówiąc już o Kra- co dziecinnym zainteresowaniem był kolor i fason noszonych kowie reagowali na wygwizdywany początek melodii okupa- wtedy z dumą i powszechnie czapek studenckich. Najlepsze cyjnego jeszcze fokstrota niemieckiego Für eine Nacht voller pochodziły z firmy Kurzydło mieszczącej się w krakowskich Seligkeit4 i w ten sposób można się było porozumiewać, bo jeśli Sukiennicach. Były ośmioboczne, aksamitne, z daszkiem i zło- ktoś nie zareagował – to z pewnością nie był z Bochni. tym sznurkiem, koniecznie spięte z tyłu prawie w szpic. Białe Ale najważniejszym spoiwem i platformą kontaktów było rogatywki z czerwonym otokiem, uważane za „ogólnobratnia- Akademickie Koło Studentów Ziemi Bocheńskiej, założone ckie” nie były częste. Na UJ prawo nosiło czarne czapki, fi- w ramach Bratniej Pomocy Studentów UJ, do której każdy lozofia (tj. wszystkie kierunki filozoficzne, historyczne i filo- student należał wówczas automatycznie z chwilą przyjęcia na logiczne) szafirowe, medycyna pąsowe (z początku ze srebrną studia. Chyba nie było składek członkowskich, rzadko były trupią czaszką, a potem ze złotym krzyżykiem z wężem Esku- zebrania, za to była działalność. Nie należy się chyba dziwić, lapa z boku), leśnictwo zielone, rolnictwo brązowe. Nowo two- że obliczona była ona głównie na zysk, z którego fundowano rzone kierunki dostawały czapki z jakimiś odróżniającymi, ko- stypendia dla najbiedniejszych – i najaktywniejszych. Preze- lorowymi otokami, np. chemia szafirowe z pąsowym otokiem, sem naszego Koła był chyba przez cały czas jego istnienia stu- farmacja pąsowe z szafirowym otokiem itp. Akademia Górnicza dent wyższych lat prawa Jerzy Lohn, mniej mi znany, podob- (na którą tradycyjnie poszło sporo bochniaków) miała czapki nie jak student prawa Władysław Bałka z ul. Czackiego, od czarne z otokiem zielonym (górnictwo), albo czerwonym (hut- którego odkupywałem skrypty. Ale ci, którzy zaczęli studia nictwo), a Akademia Handlowa zielone z pąsowym otokiem. jeszcze przed wojną trzymali się trochę osobno. A działalność Na uczelniach innych miast były inne fasony, które mogliśmy polegała głównie na urządzaniu dochodowych zabaw i balów, jednak oglądać i porównywać przy okazji spotkań zwykle tylko do uczestnictwa w których było przecież po wojennej posusze na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Wszystkich Świętych, kiedy wielu chętnych, tym bardziej, że reprezentowały one pew- koledzy zjeżdżali się do Bochni, do rodzin. Czapki były wów- ien poziom i gwarancję braku pijackich awantur. Wszystko czas bardzo poważane, np. znam wypadek, że gdy na wyjeździe odbywało się własnymi siłami, łącznie z najcięższymi nawet na jakąś zabawę aż do Tarnowa jeden z kolegów trochę przebrał pracami fizycznymi. (Pamiętam jak raz nieśliśmy pianino miarę w alkoholu i zaczął się nieco głośniej zachowywać, jeden w sześciu, ale tylko w rękach, nawet bez sznurów, i to z piętra, z kolegów zareagował: „Panowie, chowamy czapki!” – co przez jakieś 50 metrów, i na piętro.) wszystkich zostało natychmiast wykonane3. Parę razy nawet na Inwestycje polegały wyłącznie na wynajęciu lokalu, mebli, dworcu w Krakowie wpuszczono mnie poza długą kolejką do naczyń – no i na opłaceniu orkiestry! A pod tym względem kasy kolejowej tylko dlatego, że nosiłem studencką czapkę! mieliśmy ambicje – raz przyjechała nawet z Krakowa orkiestra Potem, gdy takie same czapki, tylko ze srebrnymi, nie złoty- Wróbel Band z najmodniejszego wówczas dancingu Cyganeria mi sznurkami pozwolono nosić także uczniom ogólnokształcą- (później Krokus), a śpiewały sławne wówczas na całą Polskę cych i zawodowych liceów, nam przeszła ochota do noszenia Siostry Do-Re-Mi. Ale zwykle grała niezła miejscowa orkiestra czapek studenckich. Zaczęło się wtedy noszenie „bikiniarskich” Petera, albo i (nieco niżej ceniona) orkiestra kolejarska. (Dęta kapeluszy typu „sombrero”, z rondami szerokimi do 12 cm, orkiestra salinarna grała raczej marsze na uroczystościach najlepiej czarnych z popielatą, wąską wstążką i lamówką; do i znaczniejszych pogrzebach, bardzo rzadko, w ostateczności

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 11 angażowano ją na zabawy taneczne). Później zmodyfikowano ograniczeń cenzuralnych! Były też występy zespołów artysty- taktykę: w wielkim poście, nie chcąc łamać zakazów cznych żołnierzy radzieckich, także życzliwie przyjmowane, religijnych, ani też tracić cennego źródła dochodu urządzano mimo tego, że każda z tych grup przedstawiała właściwie taki „siedzące” podwieczorki przy mikrofonie. Tu już trzeba było sam program: kilka muzykalnie wykonanych pieśni chóralnych, błysnąć własnymi produkcjami. Dowcipną konferansjerkę z akrobatyczną sprawnością wykonywane tańce ludowe ro- przygotowywał najczęściej Zbigniew Jaworski, później redaktor syjskie oraz ten sam zawsze skecz o panu i służącym, który miał „Echa Krakowa”. Z różnych produkcji przypomina mi się otrzymywać co dzień stakan czaju i riumku wodki, a godził Józef Sułek, student Akademii Handlowej, który jako John się za stakan wodki i riumku czaju, zaś upomniany przez pana Jeffery śpiewał nastrojowo: Why do robins sing in December?... : Słyszysz? gdy nie reagował na dzwonek do drzwi odpowiadał a reemigrantka z Francji Aniela Gałązkówna wynaleziona przez tylko spokojnie: słyszu, słyszu! i dalej nie szedł otworzyć. Raz studenta rolnictwa Mieczysława Fielka na wsi podbocheńskiej, tylko przejazdem wystąpiła ze składankowym programem gru- jako Lili Dubois z temperamentem śpiewała, akompaniując pa artystów operowych z Karolem Urbanowiczem i Franciszką sobie na akordeonie Je suis seule ce soir avec mes ręves… co Platówną, innym razem usłyszeć można było (w wykonaniu, zresztą zaowocowało w ich wypadku związkiem małżeńskim. o ile dobrze pamiętam, Romy Rudeckiej) przejmującą i tak Okazało się też, że i wśród pracujących już mieszkańców odczuwaną przez wielu, a zapomnianą dziś pieśń „Kriegsge- Bochni znalazło się sporo osób z talentami i ambicjami fangenenpost” (słowa Andrzej Nowicki, muzyka Jan Landy, artystycznym, którzy godzili się występować, Stoliki na takie powstała w Oflagu IX B nad Lahnem): imprezy trzeba było rezerwować z niemałym wyprzedzeniem. Innym sposobem na uzyskanie dochodów były „składanki” Kriegsgefangenenpost — to brzmi, jak tajemnica, estradowe, do których już trzeba było wynajmować salę kina Kriegsgefangenenpost — to pociągów daleki świst. „Raj”, zbudowanego jeszcze przed wojną przez ks. proboszcza Kriegsgefangenenpost — to Twój dom, numer, ulica Władysława Kuca, a wtedy już upaństwowionego. Ale studenci Kriegsgefangenenpost — to czekanie na Twój list. mieli wszędzie trochę względów i znajomych. Ambicje jednak Krieg — rozumiesz — to wojna, rosły i porwano się na wystawienie amatorskimi, własnymi Gefangene — jeniec — to ja... siłami nawet sztuk teatralnych. Zaczęło się chyba – jak zwykle Czy jesteś już spokojna, – od Jasełek. Potem była jakaś sztuka z realiów okupacyjnych, Gdy znasz te słowa dwa? w której chyba najważniejsze było, aby jeden z głównych aktorów wyglądał i wrzeszczał odpowiednio groźnie jako Przypomnijmy przy tej okazji, że korespondencja z jeńcami umundurowany gestapowiec i odpowiednio padał pod wojennymi w niemieckiej niewoli podlegała surowym ograni- bezlitosnym ogniem polskich partyzantów (rolę tę grał za mojej czeniom. Z początku wolno było wysyłać tylko paczki 200-gra- pamięci Marian Zieliński, młodszy brat ówczesnego dyrektora mowe (20 dkg!) ale ponieważ wysyłano ich wtedy nawet po Komunalnej Kasy Oszczędności, później lekarz). W sztukach kilkanaście równocześnie zmieniono to wkrótce i można było bardziej „salonowych” studentów wspomagała, grając niektóre wysyłać paczki do 5 kg, ale tylko wtedy, gdy od adresata do- role żona miejscowego weterynarza, Ludwika Burzyńskiego, stało się (nie częściej, niż raz na miesiąc) formularz adresu na pani Wanda, a także pani Stupnicka, korzystająca z rad swego specjalnym druku. Także listy można było pisać tylko wyraźnie, ojca, byłego aktora. Raz nawet wystąpił z koncertem prof. Jerzy nad wydrukowanymi linijkami i na formularzu stanowiącym Żurawlew, przejściowo mieszkający w Bochni organizator połowę otrzymanego z obozu, też „reglamentowanego” listu. Konkursów Szopenowskich. Studenckie imprezy odbywały się c.d.n. coraz rzadziej, młodsze roczniki już nie wykazywały tyle zapału, zarządzono niestety rozwiązanie wszystkich akademickich kół PRZYPISY: prowincjonalnych. Jeszcze jakiś czas działaliśmy pod firmą koła 1 Piszę o tym, gdyż obecnie urasta to do problemu naukowego, bocheńskiego (nie pamiętam już oficjalnej nazwy) w ramach o którym mówi się na specjalnych konferencjach, choć pod działającej na UJ pod przewodnictwem późniejszego profesora tytułem, który dwojako można rozumieć (por. M. Pęczak, Obciach historii KUL Zygmunta Sułowskiego Caritas Academica, ale uwznioślony, „Polityka – Niezbędnik Inteligenta” wyd. 17, do nr 8, i ta działalność wkrótce zamarła nie bez tej także przyczyny, 2009, s. 35-39.) że państwowy system stypendialny działał jednak coraz 2 A. F. Büsching, Geografia Królestwa Polskiego i Wielkiego lepiej. Dużą pasję i ambicje teatralne wykazywał Władysław Księstwa Litewskiego, Lipsk-Drezno 1768, M. Grel, s. 135. Stawiarski, który jakby na zakończenie swej teatralnej 3 Sytuację tę wykorzystał w swym opowiadaniu Buty (w: A. Włodek kariery wyreżyserował całkiem udane przedstawienie „Pana (red.), Krakowski Almanach Młodych, Kraków 1964, Wyd. Jowialskiego” i to wyłącznie amatorskimi siłami, sam grając Literackie), Jerzy Suberlak, pisząc jak bohater schował czapkę dobrze opracowaną rolę groteskowego Szambelana. studencką, wstydząc się, że student musi w biedzie sprzedać buty; Poza studenckimi imprezami życie kulturalne powojennej był w grupie, o której piszę, ale o ile pamiętam on sam jako żywo Bochni nie było bogate. W 1945 r. zaczęło się od kina, które czapki, ani studenckiej, ani chyba żadnej innej nigdy nie nosił... było nie lada atrakcją dla tych, którzy karnie nie chodzili do 4 Niemiecki tekst: kina przez całą okupację. Repertuar zmieniał się raz na tydzień, Für eine Nacht voller Seligkeit ale z początku były to tylko rosyjskie filmy dokumentalne da geb’ ich alles hin! o różnych fragmentach walk na wschodnim froncie ze szczegól- Doch ich verschenk mein Herz nur dann nym uwzględnieniem Stalingradu, przyjmowane entuzjastycznie. wenn ich in Stimmung bin! Pierwszym filmem fabularnym był chyba przedwojenny polski napisał Gunther Schwenn w 1940 r. do muzyki Petera Kreudera do „Kościuszko pod Racławicami”, który odtworzono bez żadnych filmu „Kora Terry“ w wykonaniu Mariki Rökk.

WB nr 1 (80) 12 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Historycy 10 Brygady Kawalerii płk St. Maczka od lat eksploatują fotografię 10 Pułku Strzelców Konnych na defiladzie, pokazującą poczet sztandarowy pułku. Ja spróbuję przedstawić nowe fakty dotyczące tej fotografii znalezione u pewnej rodziny w Bochni... Jarosław Kucybała Chłopak z ulicy Brzeskiej w 10 Brygadzie Kawalerii

Pewnego zimowego wieczoru zadzwonił do mnie pan Cze- roku i słabo widoczne nazwiska żołnierzy będących na fotografii. sław Biernat z informacją, że jego brat Karol był żołnierzem płk Analizując tę fotografię dochodzimy do wniosku, że została zro- Stanisława Maczka. Zgodził się udostępnić mi zdjęcia i wszelkie biona zaraz przed przeglądem lub defiladą w Jasienicy oddalonej informacje dotyczące brata. Myślę, że posłużą one jeszcze do nie- 8 km od Bielska- Białej. Brygada jednej publikacji. Karol Biernat urodził się w1915 r. Uczęszczał stacjonowała tam od 16 październi- do szkoły podstawowej S. Jachowicza w Bochni i Szkoły Przy- ka, stanowiąc odwód SGO „Śląsk”. sposobienia Zawodowego w Krako- Kościół widoczny w tle, zachował wie, którą ukończył w 1932 roku. Po się do dziś i jest położony na tere- ukończeniu szkoły pracował i jedno- nie cmentarza w Jasienicy. Porów- cześnie uczęszczał na kursy szofe- nując to zdjęcie z zamieszczonymi rów w Krakowie. Został powołany w podtytule fotografiami dochodzi- do wojska w 1936 roku do10 pułku my do wniosku, że układ motocykli strzelców konnych w Łańcucie. Rok (numerów rejestracyjnych) i rysy 1936 zapowiadał burzliwe zmiany twarzy motocyklistów są na obu w strukturze pułku, który masowo, od zdjęciach identyczne! Tak, więc zdjęcia zostały zrobione w tym listopada 1936 r. pozbywał się koni! samym dniu (tylko z przeciwnej strony), zaraz przed przeglądem Decyzją Generalnego Inspektora Sił pułku, który dokonywał nowo mianowany dowódca brygady płk Zbrojnych pułk miał zostać w pełni dypl. Stanisław Maczek. Fotografia w dotychczasowych publika- zmotoryzowany i razem z 24 pułkiem cjach została opisana wielce enigmatycznie, dlatego teraz wreszcie ułanów wejść w skład 10 Brygady możemy ją opisać właściwie. Kawalerii. Dlatego Karol ze swoją „praktyką garażową” i prawem jaz- dy znalazł się we właściwym miejscu i czasie. Swe losy związał z wojskiem na wiele lat, uczestnicząc w operacji zaolziańskiej 1938 roku, kampanii wrześniowej 1939 roku, prze- dostając się razem z brygadą do Francji a potem do Anglii, aby znów walczyć u boku generała Stanisława Maczka z Niemcami. Po wojnie pozostał w Anglii. Umarł w 1981 roku i został pocho- wany na cmentarzu w Londynie. Wśród niewielu fotografii, jakie pozostały po Karolu, szcze- gólnie jedna formatu 6x9 cm, bardzo zniszczona przyciągała szczególną uwagę. Widzimy na niej żołnierzy 10 BK na motocyklach Sokół 1000 w charakterystycznych hełmach wz.16. Przed plutonem motocy- Jasienica 70 lat później - grudzień 2008 klistów stoi Polski Fiat 508 „łazik”. Ledwie widocznym krzyży- Autor dziękuje za udostępnienie materiałów rodzinie Karola kiem Karol zaznaczył na fotografii siebie. Ciekawa jest też odwrot- Biernata i dr Jerzemu Majce za fotografię z książki „Brygada na strona zdjęcia z napisami: Jasienica – Jaworze dnia 3.XI.1938 motorowa”

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 13

Zdjęcie z zbiorów rodziny Biernatów.

Poczet sztandarowy 10PSK dnia 3.XI.1938r.- Jasienica k. Bielska Na motocyklach Sokół siedzą: nr 2706 strz. Pawluk(?), nr 4017 plut. Maksymowicz, nr 4082 st. strz. Karol Biernat, nr 2621 strz. Ogorzewski, nr 4083 strz. Sroka, nr 2027 strz. Dochit(?)

WB nr 1 (80) 14 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Melania Raczyńska (Stargard Szczeciński) Teofil Raczyński (1899 - 1940) przodownik Policji Państwowej

Mój mąż Teofil Raczyński urodził się 21 lutego 1899 roku i dobrze mi się powodzi, tylko się za Was martwię, jak tam żyje- w Dołuszycach k/Bochni. cie i czyście są zdrowi i czyście są w Trembowli i jak dostaliście W 1922 roku ukończył Szkołę Policji w Podwołczyskach się do Trembowli. Bardzo się martwię o Was, jak tam żyjecie, w woj. tarnopolskim. Pracę rozpoczął w Tarnopolu, a po dwu- czy Lilunia chodzi do szkoły. Jak tam Stefan, gdzie jest Kazik, letnim stażu został przeniesiony do Trembowli w wojewódz- czy dalej w Młyniskach (?) Proszę Cię opisz mi o tatku, co jest, twie tarnopolskim. Wkrótce odznaczył się bohater- gdyż mi się przez 3 nocy śnił, a ja z nim dużo rozmawiał. stwem, uratował dziecko z płonącego domu, za Więcej Ci nie mam do pisania, ja Cię całuję mocno co otrzymał medal, a później dwa kolejne za z córeczką, proszę pozdrowić wszystkich w domu przykładną służbę. W 1928 roku zawarł i ucałować – Wasz kochający Teofil. związek małżeński, ale po pięciu latach w 1933 roku zmarła żona zostawiając Odpisałam na list, ale nie było odpowie- mu jedyną córkę Emilię. dzi. W ramach sankcji ZSRR wobec Po- Rok 1937 był ważny w życiu laków m.in. rodzin polskich policjantów Teofila Raczyńskiego, został prze- zostałam 13 kwietnia 1940 roku wraz niesiony do miejscowości Kolę- z Emilką, moją matką i rodzeństwem dziany w powiecie czortkowskim. deportowana do Kazachstanu, do sow- Miał już stopień przodownika Po- chozu „Bolszewik” w rejonie Kokpekty, licji Państwowej i Srebrny Krzyż obłast Semipałatyńsk. Stamtąd powtór- Zasługi. W tym też roku ożenił się nie wysłałam list do męża do obozu z Melanią Stefankiewicz. We wrześ- w Ostaszkowie. Mój list wrócił z adnota- niu 1939 roku został zmobilizowany. cją „ adresat wybył”. W 1943 roku dowie- Brał udział w kampanii wrześniowej. działam się z prasy radzieckiej o wymor- W dniu 17 września dostał się do niewo- dowaniu przez Niemców polskich jeńców li sowieckiej i osadzony został w obozie w obozach m.in. w Ostaszkowie. jenieckim w Ostaszkowie. Pierwszą wia- Po długiej wojennej tułaczce powróciłam domość od męża otrzymałam w lutym 1940 do Polski w czerwcu 1946 roku, bez żadnej wia- roku, w postaci dwóch kartek pisanych jeszcze domości o moim mężu, ale z najgorszymi przeczu- z końcem roku 1939, 27 listopada i 27 grudnia i listu ciami. W Polsce zamieszkałam wraz z Emilką w Stargar- datowanego 27 stycznia 1940 roku. dzie Szczecińskim. W 1988 roku wśród dokumentów przeka- zanych przez gen Jaruzelskiego Rodzinie Katyńskiej znalazło Mąż pisał : się potwierdzenie o śmierci mojego męża Teofila Raczyńskiego, Kochana Żono i Córuniu więźnia obozu w Ostaszkowie, rozstrzelanego w Twerze w dniu Zasyłam Wam parę słów, co słychać u Was nowego, czyście są 22 kwietnia 1940 roku. zdrowi wszyscy w domu. Co jest, że mi nie odpisujecie. Ja pi- sałem już dwie kartki, a nie mam odpowiedzi. Ja jestem zdrów Od Redakcji: Teofil Raczyński spędził dzieciństwo i lata wczesnej młodości w domu rodzinnym w Dołuszycach, położonym pięknie „ Na Pagórku” w dużym sadzie. Rodzice, Michał i Anna z Nosków, oprócz Teola ( jak go w domu nazywano) mieli dwie starsze córki Matyldę i Stefanię zamężną Więcek. Stefania jako panna mieszkała w Bochni w domu Janiny i Stanisława Fischerów zajmując się wychowywaniem ich córek. W latach 1920-1930 Teofil Raczyński przyjeżdżał do rodziny w Dołuszycach. Od- wiedzał też wówczas swoją siostrę Stefanię w domu Fischerów przy ul. Czackiego 7. Postać Teofila Raczyńskiego przypo- mniała Wanda z Fischerów Kobielowa wspominając ukochaną nianię Stefcię Raczyńską. Ta lakoniczna informacja o Teofilu skłoniła nas do poszukiwań jego losów po 17 września 1939 roku. Tak przez Indeks Represjonowanych , książkę R. Wołą- giewicza Katyń w albumach rodzinnych oraz Stowarzyszenie „Katyń” w Szczecinie udało się odnaleźć w Stargardzie Szcze- Melania i Teofil Raczyńscy z córką Emilką cińskim żonę Teofila, Melanię Raczyńską.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 15

Stanisław Kobiela Proces załogi KL Auschwitz-Birkenau w Krakowie w 1947 r. cz. 4

Przemówienia prokuratorów Głos obrony Po zakończeniu postępowania dowodowego głos zabrali Po wystąpieniu oskarżycieli głos zabrali obrońcy oskar- prokuratorzy. Prokurator NTN dr Tadeusz Cyprian nawiązał żonych: mec. Mieczysław Kosek bronił Liebehenschla, do ostatnich słów Rudolfa Hőssa, który przyznał, że prowadził Gőetzego i Schrődera, mec. Stanisław Druszkowski – dr akcję eksterminacji Żydów, że za to musi odpowiadać, ale nie Müncha, Grabnera, Lätscha i Buntrocka, mec. Stefan Mi- wiedział nawet w małej części o licznych, samowolnych dzia- nasowicz – Hansa Aumeiera, Antona Boguscha, Lechnera łaniach swoich podwładnych. Obciążył ich odpowiedzialnością i Romeikata, mec. Stanisław Rymar – Marii Mandel i Karla za przekraczanie rozkazów i zakazów, za popełnianie zbrodni Mőckla, Krausa, Szczurka i Ludwiga, mec. Bertold Rappa- z własnej inicjatywy. Dziś na ławie oskarżonych – wołał pro- port – dr Johana Kremera, mec. Antoni Czerny – Muhsfelda, kurator - zasiadają właśnie ci jego podwładni i powtarza się wi- Kirchnera, Kocha i Seuferta, mec. Czesław Kruh - Jostena, dowisko tak dobrze znane w tego typu procesach. Są zbrodnie, Gehringa, Müllera, Kollmera i Medefinda i mec. Szczęsna ale nie ma sprawców. Każdy z siedzących na ławie oskarżonych Wolska-Walasowa – Theresy Rosi Brandl , Hildegard Lä- przyznaje, że może w obozie kogoś pobito, a nawet zabito, ale chert, Alice Orlovsky i Luisy Danz. Najtrudniejsze zadanie zawsze robił to ktoś inny, a był nim najczęściej ten, który już nie czekało mecenasa Stanisława Rymara – obrona z urzędu żyje. Są sprawcy, ale bezimienni. Oskarżonym zarzucił prokura- Marii Mandel - wobec miażdżących dowodów, a zwłasz- tor udział w organizacjach przestępczych : NSDAP, SS i grupie cza podpisanej przez nią listy 498 wyselekcjonowanych na przestępczej, której na imię – obóz koncentracyjny Oświęcim. śmierć więźniarek. Stwierdził m.in. że kobiety w III Rzeszy Wszyscy oskarżeni wstąpili do tych organizacji dobrowolnie, nie były wyłączone spod działania trucizny i jadu zatruwają- nie było przymusowej rekrutacji. Oskarżone kobiety , cho- cego od 100 lat przeszło psychikę i duszę narodu niemieckie- ciaż nie były sensu stricto członkiniami SS, to jako SS-frauen, go. Przytoczył słowa Mandel, które na rozprawie powtórzyła umundurowane i pełniące służbę w obozach koncentracyjnych więźniarka Berta Falk : Rozumiem, że marzysz o Ojczyźnie, uznane były za członków SS na podstawie kontraktu – czyli do- ale pamiętaj, że nie ma życia dla tych, którzy się nie podda- browolnie. dzą. I te słowa Mandel wypowiedziane u szczytu jej władzy w obozie są dzisiaj jej confiteor, oskarżają system, który prowadził do eksterminacji, a ona i jej podobni byli tylko kółkami tego systemu. W trakcie przemówień obrońców na twarzach wielu oskarżonych widać było silne wzruszenie. Niektórzy płakali.

Ostatnie słowo oskarżonych 16 grudnia 1947 r. sędzia Alfred Eimer udzielił głosu oskarżonym. Kolejno wypowiadali oni ostatnie słowo, a zdu- mienie ogarniało słuchających, gdy Liebehenschel twierdził, że czynił wszystko, co było w jego mocy, aby ulżyć doli więźniów, Mőckel, pracował „zgodnie ze swoim sumieniem” i był świę- cie przekonany, że w obozie wszystko jest w porządku. Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy, jak to uczynił Rudolf Ostatnie dni procesu. Od lewej : Artur Liebehenschel i Maria Mandel. Hőss. Przyznawali się do bicia więźniów, ale nie do zabijania. Z tyłu : dr Johann Kremer i dr Hans Münch. Zasłaniali nieznajomością funkcjonowania obozu i koniecz- (ze zb. Polskiej Agencji Prasowej). nością wykonywania rozkazów. Zrzucali odpowiedzialność na Następnie przedstawił podstawy prawne karania zbrodnia- swoich przełożonych, a głównie na komendanta Hőssa i pro- rzy hitlerowskich w Polsce tj. statut Trybunału Norymberskie- sili o sprawiedliwy wyrok. Przysięgali na Boga i Trybunał, że go i Wyrok Norymberski przyjęty przez ONZ w grudniu 1946 w obozie niczego złego nie robili. Jeden z oskarżonych dr Hans r. oraz polski dekret o wymiarze kary dla faszystowsko-hitle- Münch powiedział tylko trzy słowa : Proszę o uniewinnie- rowskich zbrodniarzy. Pozostali prokuratorzy dokonali anali- nie. Dla zobrazowania postawy niegdysiejszych panów życia zy czynów przestępczych i winy poszczególnych oskarżonych. i śmierci w obozie warto przytoczyć kilka przykładów : Podsumowując prok. Stefan Kurowski stwierdził: Czekaliśmy, Maksymilian Grabner – szef Oddziału Politycznego-Poli- że w obliczu tak strasznych oskarżeń ruszy ich sumienie, cze- tische Abteilung, który od chwili aresztowania go w Wiedniu kaliśmy na odruch szlachetności, lecz nikt się na to nie zdobył. w 1945 r. twierdził że nie ma poczucia winy (kein Schuldge- Do końca nie wykazali potworności swych zbrodniczych czy- fühl), pod wpływem przedstawianych mu dowodów chciał już nów. Dlatego też wnoszę o surowy wymiar kary. Nie zasługują tylko ratować własne życie nawet kosztem towarzyszy z ławy oni na żadną litość, bo winni są nie tylko kary lecz i pogardy. oskarżonych , oświadczył, że nigdy więcej nie chciałby pełnić

WB nr 1 (80) 16 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 służby u takich ludzi, gdyby nawet miał palcami wydrapywać kowie łatwo mogli się pomylić. Hildegard Lächert powiedziała, kamienie z ziemi i w ten sposób przez całe życie zarabiać na że kiedy podjęła służbę w obozie była całkiem uczciwą kobietą, chleb dla rodziny. Nie miałem żadnej władzy w obozie. Byłem ale zły przykład jej zwierzchników tak ujemnie na nią podzia- tylko małym człowieczkiem, małym policjantem. W ostatnim łał. W reportażu „Druga Norymberga” (Kurier Codzienny z 15 słowie powtórzył : Jestem ofiarą swojego zawodu. Działałem grudnia) czytamy : Oskarżona Aufseherin Lächert stojąc wypro- tylko na rozkaz. Gdybym wtedy wiedział czym jest obóz kon- stowana przed swoim pulpitem rzuca na salę urywane, gardłowe centracyjny nie byłbym dziś oskarżonym. Nigdy nie działałem zdania a groza ogarnia zebranych. „Krwawa Brygida” sprawia z własnej woli, nikogo do egzekucji nie wyznaczałem, ani wy- na pozór wrażenie spokojnej cichej pracownicy. Oddycha szybko, znaczać nie mogłem. z podniecenia policzki jej barwi lekki rumieniec. Co pewien czas - Lagerführer Oddziału III (Kierownictwo spogląda z niepokojem na prokuratora. Chwilami usiłuje pokryć Obozu) przyznał : Widziałem wiele biedy i nędzy ludzkiej. Wy- swoje zdenerwowanie poprawiając czarna czuprynę, chwilami chował nas Eicke [w Dachau – przyp. red] w możliwie najwięk- obciąga rękawy żakietu ukazując wielkie, czerwone ręce mor- szej twardości i srogości. Wielu moich towarzyszy zmuszono derczyni. Stara się nie patrzeć na swoją dawną zwierzchniczkę, do samobójstwa. Do służby przy egzekucjach otrzymałem bez- komendantkę obozu kobiecego osławioną Mandelkę, która siedzi pośredni rozkaz od Hőssa. Po moim 2,5 letnim aresztowaniu w drugim końcu ław dla oskarżonych. Sąd zamyka rozprawę stałem się dziś innym człowiekiem. Teraz wiem jak szykany i ogłasza, że wyrok będzie ogłoszony 22 grudnia. poniżają i wiem jak dokucza głód. Rozkazów musiałem słuchać na podstawie mojej przysięgi i przynależności do SS. Uważam Wyrok NTN za mój obowiązek prosić Najwyższy Trybunał o łagodny i spra- 22 grudnia 1947 r. gmach Muzeum Narodowego w Krako- wiedliwy wyrok dla moich towarzyszy, którzy stali pod moi- wie oblężony był od wczesnych godzin rannych przez ocze- mi rozkazami, ponieważ i oni musieli słuchać rozkazów jak ja. kujące tłumy. O godzinie 9.40 sędziowie NTN z przewodni- Najwyższy Trybunale ! Jeżeli umrzeć muszę – dobrze. Mogę czącym sędzią dr Eimerem na czele, prokuratorzy i obrońcy jedynie uważać się wtedy za ofiarę pokutną za Niemcy. zajęli swoje miejsca. Na sali panuje niezmącona cisza. Zbrod- Maria Mandel – Lagerführerin obozu kobiecego : Naj- niarze wykazują silne zdenerwowanie. Główni oskarżeni : Ar- wyższy Trybunale ! Stoję po raz pierwszy w moim życiu pod tur Liebehenschel, Hans Aumeier, Maksymilian Grabner Karl ciężkim oskarżeniem wobec Sądu. Selekcje wyznaczane były Mőckel w wojskowych mundurach, Maria Mandel w rozpię- jedynie przez lekarzy i komendanta obozu. Blok 25 istniał już tym, brązowym płaszczu patrzą tępo przed siebie, inni rzucają przed moim przybyciem. Chorzy, którzy tam byli, wyszukiwani niespokojne spojrzenia na sędziów. Sala rozpraw wypełniona byli przez lekarza do akcji Sonderbehandlung. Od 1 września jest po brzegi. Przy wejściach woźni nie mogą sobie dać rady 1943 r. przyszedł z Berlina Oberscharführer Hőssler do obozu z chętnymi, którzy chcą być na sali w chwili odczytywania kobiecego i moją odpowiedzialność jako kierowniczki obozu wyroku. (IKC 24 grudnia, Wolni Ludzie nr 18). przekazałam Hősslerowi. Aż do jego odejścia pracowałam tylko w biurze, a Hőssler został usunięty z obozu z powodu jego ok- rucieństwa. Nie miałam ani bicza ani psa. Pełnienie przeze mnie służby w Oświęcimiu było bardzo utrudnione przez straszliwą surowość Hőssa, a ja byłam całkowicie uzależniona od komen- danta i nie mogłam wymierzać żadnych kar. Franz Xaver Kraus – oficer informacyjny, żalił się na brak awansu od 1938 r. i przyznał : Dziś niestety musimy za ślepą wiarę i posłuszeństwo ciężko odpokutować. Johann Kremer mówił o czterech innych Kremerach, Kra- merach i Krőmerach w obozie i o możliwości pomyłki wobec jego osoby. Podobnie mówił Hermann Kirschner – kierownik bloku : Ja nie byłem tym Kirschnerem, który brał udział przy Ogłoszenie wyroku : Stoją od lewej : Artur Liebehenschel, Maria gazowaniach. Byłbym tchórzem, gdybym w rzeczywisto- Mandel, Hans Aumeier, Karl Mőckel, Maksymilian Grabner. Pierwszy ści przeprowadzał gazowanie, a do tego się nie przyznał. Lu- z prawej stoi obrońca z urzędu mec. Stanisław Rymar. bię prawdę i nienawidzę kłamstwa. Byłem zawsze uczciwym człowiekiem. Wilhelm Gehring – dozorca: Byłem tylko małym Punktualnie o 9.50 sędzia Eimer rozpoczyna odczytywa- SS-manem.Wszystko należy przypisać Palitschowi. Gdybym nie sentencji wyroku, tłumaczonej a vista na kilka języków. wiedział, gdzie się Palitsch znajduje policzyłbym się z nim oso- Oskarżeni ze słuchawkami na uszach stoją wyprostowani. Mi- biście. Ta wypowiedź wywołała śmiech na sali. Erich Muhsfeldt jają długie minuty oczekiwania. Twarze oskarżonych zamarłe – kierownik krematorium : Nigdy z własnej inicjatywy żadnego w oczekiwaniu zdradzają szalone napięcie nerwowe - podało człowieka nie zabiłem. Przy akcjach pełniłem tylko służbę za- „Echo Krakowa” z 24 grudnia 1947 r. Twarz Liebehenschla bezpieczającą i działałem na rozkaz. Przyznaję się do winy, że robi wrażenie nieruchomej maski. Jednostajna bladość, mocno biłem i poniżałem godność więźniów. Nigdy też nie umieściłem zaciśnięte usta oraz oczy, których nie otworzy przez cały czas w piecu żywego człowieka. czytania wyroku. Inaczej zachowuje się Maria Mandel. Z całej Nadzorczynie obozowe przyznawały się tylko do bicia mocy stara się zapanować nad sobą, ale wysiłki jej okazują więźniów. Therese Rosi Brandl , Alice Orlovsky – do policz- się daremne. Kobieta, która jednym skinieniem ręki skazywała kowania więźniarek. twierdziła, że była tak łudzą- więźniarki na śmierć teraz nie potrafi uśmierzyć gwałtownie co podobna do Elsy Ehrich komendantki Majdanka, że świad- przyspieszonego oddechu, nienaturalnych wypieków i nerwo-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 17 wego drgania całej twarzy. A Aumeier ? Ten czołowy morderca którzy wydawali rozkazy, podpisywali zarządzenia mające na Oświęcimia ? Tak, jak butnie i śmiało zachowywał się podczas celu eksterminację i wyniszczenie więźniów jak i ci którzy tę całego procesu tak i teraz stoi z podniesioną do góry głową śmierć bezpośrednio zadawali. Spośród 22 oskarżonych skaza- i z groźnym marsem na czole przyjmuje do wiadomości karę nych z art. 1 w/w dekretu – podkreślił Trybunał - tylko Artur śmierci. Całkowity jego kontrast stanowi Grabner. Jest on zu- Liebehenschel, Karl Mőckel, Johann Kremer i Hans Koch nie pełnie załamany. Głowa spuszczona w dół, pochylone ciężko znęcało się nad więźniami. Liebehenschel nawet im pomagał. ramiona zdają się świadczyć o zupełnej apatii tak czynnego, Reszta z nich czyli 18-tu znęcało się nad więźniami w mniej ruchliwego niegdyś kata Oświęcimia. Nie panują nad sobą lub więcej bestialski sposób. Z tego względu Trybunał nie Orlovsky i Bogusch. Łzy gęsto płyną po ich twarzach. zastosował do żadnego z nich nadzwyczajnego złagodzenia Na ogłoszeniu wyroku był obecny dr Jerzy Ludwikow- kary (art. 5 § 2 dekretu). To znęcanie nad i tak udręczonymi ski z Wiśnicza. Zapamiętał dużą przestronną salę . Dla części więźniami dowodzi wielkiego zezwierzęcenia każdego z nich. publiczności były miejsca siedzące, dla pozostałych stojące. Brali oni udział w tych zabójstwach z wewnętrznej potrzeby Oskarżonych z bliska nie widział, bo był w tłumie osób stoją- zabijania, a nie wykonywania rozkazów. Nadzwyczajne złago- cych, ale pamiętał to przedłużające się napięcie, które udzie- dzenie kary Trybunał zastosował do osk. Hansa Kocha z tego lało się wszystkim. Było gorąco i duszno, a sędzia dalej czytał względu, że nigdy nie występował on wrogo przeciw więź- długą sentencję wyroku zakończoną wymiarem kary. niom, a miał to nieszczęście, że jako laborant z zawodu zajmo- Karę śmierci otrzymali : Artur Liebehenschel, Maksymi- wał w obozie stanowisko dezynfektora czyli cyklon znajdował lian Grabner, Hans Aumeier, Karl Mőckel, Maria Mandel, się w jego posiadaniu1. Franz Xaver Kraus, Johann Paul Kremer, Erich Muhsfeldt, Odczytywanie wyroku trwało cały dzień i zakończyło się Hermann Kirschner, Heinrich Josten, Wilhelm Gehring, późnym wieczorem. Wyrok był prawomocny od chwili jego Kurt Muller, Ludwig Plagge, Otto Lätsch, Fritz Bunrock, wydania. Skazanym przysługiwało jedynie prawo zwrócenia August Bogusch, Paul Gőtze, Paul Szczurek, Therese Rosi się do Prezydenta Bieruta z prośbą o ułaskawienie. Dwoma sa- Brandl, , Herbert Ludwig, Hans Schumacher mochodami ciężarowymi odwieziono skazanych do więzienia i Artur Johann Breitwieser. Na karę dożywotniego więzie- Montelupich. nia skazano: Hansa Kocha, Karla Seuferta, Luise Helene Danz, Antona Lechnera, Detleffa Nebbe i Adolfa Mede- Prośby o łaskę finda. Karę 15-tu lat więzienia otrzymali Edward Lorenz, Wszyscy skazani na śmierć złożyli tuż po Świętach prośby Alice Orlovsky, Hildegard Martha Luise Lächert. Alek- do Prezydenta Bolesława Bieruta o ułaskawienie i darowanie im sander Bulow, Franz Romeikat i Johann Weber. Karę 5 lat życia. Pisma te napisali ręcznie ołówkiem w języku niemieckim. więzienia – Erich Dinges. Oskarżony Hans Münch został Najobszerniejsza była prośba Maksymiliana Grabnera. Liczyła uniewinniony. bowiem aż 7 stron tekstu, Artura Liebehenschla i Marii Mandel po 2 strony, a Hansa Aumeiera była jednostronicowa. Wszyscy przytaczali te same argumenty, które wypowiedzieli w ostat- nim słowie na rozprawie i wszyscy czuli się niewinni popeł- nianych morderstw. Lakoniczne prośby o ułaskawienie złożyli także ich obrońcy z urzędu. Życie codzienne biegło nadal, a za murami więzienia rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie. Z akt więziennych wiemy, że 30 grudnia 1947 r. przybył do więzie- nia kryminolog dr Stanisław Batawia i za zgodą I Prokuratora NTN przeprowadził badania psychiatryczne i antropologiczne skazanych przestępców oświęcimskich. Wcześniejsze pomiary antropologiczne zbrodniarzy przeprowadził 18 grudnia 1947 r. zespół profesorów U.J.: I.Michalski, I.Krasnodębska, B.Kaczół- Zielińska, W. Kolwoda,T. Michalski. Ogłoszenie wyroku : Stoją od lewej : Artur Liebehenschel, Maria Mandel, Hans Aumeier, Karl Mőckel, Maksymilian Grabner. Spotkanie z Liebehenschlem Oskarżonym pozwolono usiąść, a Trybunał przystąpił do Po wielu latach od tamtych wydarzeń redakcja „Wiado- odczytanie długiego liczącego ponad 100 stron uzasadnienia mości Bocheńskich” dotarła do ciekawych materiałów pozwa- wyroku. Stwierdził, że ustawodawstwo norymberskie znalazło lających na odtworzenie postawy niektórych skazanych w tych swój wyraz także w ustawodawstwie polskim. Dekret o wy- trudnych dla nich chwilach i ich dalszych losów. Edward Kur- miarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy wo- tyka mieszkaniec Rzezawy jako powojenny więzień polityczny jennych uznał za organizacje przestępcze organizacje mające siedział w grudniu 1947 r. w 30-osobowej celi więzienia Mon- na celu zbrodnie przeciw pokojowi, zbrodnie wojenne i zbrod- telupich razem z innym więźniem politycznym (b. więźniem nie przeciw ludzkości. Taką właśnie organizacją jest organiza- Auschwitz) Kazimierzem Szelestem. „Tuż przed Wigilią 1947 cja niemieckich obozów koncentracyjnych. Najwyższy Try- r. późno w nocy - wspomina Kurtyka - rozległ się na korytarzu bunał Narodowy uznał członków władz, administracji i załogi jakich rumor. Ktoś powiedział, że wracają z rozprawy zbrod- obozów koncentracyjnych, zwłaszcza w Auschwitz-Birkenau niarze hitlerowscy z wyrokami śmierci. Po godzinie otwarły za grupę przestępczą (art. 4 dekretu). W uzasadnieniu szczegó- się drzwi naszej zbiorowej celi. Dostaliśmy polecenie zabrania łowo omówiono winę każdego z oskarżonych i wymiar kary. swoich rzeczy i wyjścia na korytarz. Kiedy uformowaliśmy Trybunał podkreślił, że karę śmierci otrzymali zarówno ci, kolumnę naczelnik więzienia w obecności pułkownika WUBP

WB nr 1 (80) 18 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

w magazynie żywnościowym położonym niedaleko kuchni. Z racji swojej pracy znał dobrze funkcjonariuszy obozowych. Życzliwy dla więźniów, chętnie im pomagał w miarę moż- ności. Przeżył obóz i razem z kolegami Michałem Pięko- siem i Zygmuntem Wójtowiczem wyjechał do Bytomia. Tam włączył się do pracy niepodległościowej. Aresztowany, po torturach otrzymał wyrok 10 lat więzienia i karę odbywał w więzieniu Montelupich. Po latach zobaczyłem go w tram- waju. Opowiedział o swoich losach i o tym, że siedział w jednej celi ze zbrodniarzami z Auschwitz-Birkenau”. Ta informacja uwiarygodnia relację Kurtyki. Pan Paczyński nie pamiętał nazwisk Niemców z którymi siedział Szelest, ale Edward Kurtyka (zdj. z 2005 r.) Artur Liebehenschel z innych źródeł wiadomo, że Artur Liebehenschel siedział kazał nam dobrać się po dwóch i zakomunikował, że pójdzie- w celi z Karlem Mőcklem. my do cel, gdzie siedzą zbrodniarze oświęcimscy i będziemy ich pilnować, aby któryś z nich nie powiesił się. Na oddziale kobiecym Kazek Szelest mówi do mnie : Idziemy razem. Inni też Dzisiaj znamy także losy skazanych kobiet. Na łamach się dobrali do dwóch. Oddziałowy otwierał kolejno cele „Przeglądu Lekarskiego Oświęcimskiego” wydawanego i do każdej wchodziło dwóch naszych kolegów. Zdawaliśmy w Krakowie ukazało się w 1990 r. niezwykłe wspomnienie3. sobie sprawę z tego, że mogliśmy być świadkami jakichś Autorką była zmarła w 1984 r. więźniarka Auschwitz-Birke- desperackich czynów ludzi, którzy dowiedzieli się przed nau Stanisława Rachwałowa p.s. ”Herbert”, która po wojnie chwilą, że czeka ich szubienica. Wreszcie nadeszła i nasza złożyła w śledztwie obciążające zbrodniarzy hitlerowskich ze- kolej. Gdy strażnik otworzył celę dwaj siedzący tam Niemcy znania, a niedługo potem aresztowana za działalność konspi- wstali. Jeden z nich wyciągnął do Szelesta rękę na powitanie. racyjną przeciwko władzy ludowej trafiła do więzienia Mon- Mimo pobytu w obozie a później w więzieniu Kazek był do- telupich. Właśnie wtedy zobaczyła w tym więzieniu po raz brze wysportowany. W odpowiedzi na wyciągniętą rękę bły- pierwszy po wojnie Marię Mandel, która na kolanach, mokrą skawicznie uderzył Niemca w szczękę. Niemiec przewrócił szmatą myła podłogę i flizy więziennego korytarza : „Aż mi się, a Kazek powiedział do niego: Ty jesteś Liebehenschel ! dech zaparło z radości i równocześnie odczułam silny żal do A był to komendant obozu (następca Hőssa), o którym mi losu, że tak właśnie się dla mnie złożyło”. Rachwałowa zo- Kaziu opowiadał. rientowała się, że Mandel przebywa w tzw. wolnej celi robo- Zostaliśmy w czwórkę. My dwaj Polacy – więźniowie poli- czej i ma możliwości kontaktowania się z innymi przestępcami tyczni, i dwaj Niemcy – zbrodniarze z Auschwitz. Samorzutnie wojennymi. Powiadomiła władze więzienia kim jest Mandel odstąpili nam swoje prycze i pokornie położyli się do spania i rzeczywiście została ona z tej celi wycofana. na podłodze. Nie rozmawialiśmy z nimi ani tej nocy ani dnia Po raz drugi zobaczyła Marię Mandel w jesieni 1947 r. następnego. Rano przyszedł politruk – zastępca komendanta kiedy w Krakowie toczył się proces załogi KL Auschwitz- Jan D. (nazwisko znane redakcji) częstował Niemców papie- Birkenau : „Mandel siedziała już wówczas sama w celi i na rosami, nas nie. Zakazał nam bić Niemców i wyszedł. Potem spacery chodziła osobno, z dala od nas. Chodziła szybko, ręce dowiedziałem się, że politruk ten pełnił funkcję kapo w obo- miała przeważnie złożone do tyłu, głowę opuszczoną nisko, zie. Wieczorem uklękliśmy z Kaziem do pacierza, a Niemcy brwi zmarszczone. Zbrzydła bardzo od czasów Oświęcimia. zrobili to samo. Ta sytuacja powtórzyła się rano. To skłoniło Tylko nadal miała złote włosy, oczy niebieskie, duże, ale w jej Szelesta do rozmowy z nimi. Ja nie znałem niemieckiego, ale wzroku nie było już dawnej Mandel, był jakiś ludzki smutek mimo to widziałem to, co oni teraz przeżywali. Mój kolega i zawsze wyraz zdziwienia, który jakby pytanie pojawiał się zapragnął zobaczyć wszystkich skazanych na śmierć zbrod- w jej oczach, gdy spoglądała na mnie. Brandl chodziła zawsze niarzy siedzących na oddziale męskim. Poprosił oddziałowego ogromnie przybita, nieobecna. Obie w ogóle były tak inne, że o umożliwienie mu takiego kontaktu. Oddziałowy odmówił, jak gdyby nie były to już one. Miały może jakieś poczucie ale Kazek odwinął rękaw i pokazał wytatuowany numer obo- swych przestępstw, a może tylko trawiła je rozpacz i żal, że się zowy. Wtedy oddziałowy powiedział : Jak skończę wydawanie nie udało wymknąć i że Anglicy [Amerykanie – przyp. autora] kawy, to zobaczysz ich wszystkich. Słowa dotrzymał i zabrał wydali je Polsce. Ten sam mur obcości istniał nadal między także i mnie. Otwierał kolejno cele, a Niemcy stawali przed nami. Patrząc na Mandel więźniarkę, widziałam ją u szczy- nami na baczność. Nie wyglądali na wynędzniałych. Mieli na tu jej kariery w Oświęcimiu, świetną, sobie ubrania cywilne, ale spodnie – prawie wszyscy wojsko- elegancką, bardzo ładną, prowadzącą we, niektórzy nawet z lampasami. Nie widziałem w ich oczach auto lub na ładnym koniu, panią życia buty. Wszyscy byli pokorni i świadomi swego losu. Widziałem i śmierci tysięcy zaszczutych häftlin- wtedy chyba ich wszystkich”2. gów, przed którą drżały nie tylko więź- Pan Józef Paczyński prezes Klubu Więźniów Auschwitz- niarki lecz także załoga Brzezinki…” Birkenau w Krakowie podał mi kilka ciekawych informacji Pewnego razu Rachwałowa spot- o Kazimierzu Szeleście : „wysoki, wysportowany, dobrze kała Maksymiliana Grabnera na kory- zbudowany „chłop jak snop”. Przed wojną grał piłkę wod- tarzu : „Był niepozorny, mały, zupełnie ną w klubie „Cracovii” (kąpielisko znajdowało się przy ul. 3 zagubiony, z nieludzkim przerażeniem Maja). W obozie pracował w ambulatorium rewiru, a potem Maksymilian Grabner w oczach. I on znów, ten straszny,

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 19 wielki, potężny Grabner oświęcimski, trzęsący obozem i za- łogą, był inny; teraz się bał, trząsł ze strachu i budził już tylko niesmak i pogardę. Tak się stało, że wyrok, który otrzymałam brzmiał : kara śmierci4. Powędrowałam na inne, wyższe piętro i oczekiwałam w samotności na łaskę lub śmierć. A obok mnie znów były Mandel i Brandl i też czekały. Słyszałam co dzień jak Man- del meldowała po polsku stan celi : mówiła wolno, dokładnie i poprawnie… Sąsiedztwo Mandel i Brandl było dla mnie trudne. Czułam ich niepokój za ścianą, ja mogłam liczyć na ułaskawienie, one chyba nie. Nie było już we mnie tej nienawiści i chęci zemsty. Teraz istniał wspólny los, wspólne oczekiwanie. Dni mijały, jednakowe, monotonne, a tam gdzieś za murami życie toczyło się dalej. Tylko ja i one, zamknięte w celach tuż obok siebie, Stanisława Rachwałowa ps.”Zygmunt”, „Rysiek” ,”Herbert” więźniarka polityczna, zdj. wykonane w więzieniu w Fordonie - 1951r. stojące przed czymś wielkim, przed kresem wędrówki ziem- skiej. Tak różne w swojej osobowości, wierze, narodowości, uczucie odprężenia, lecz równocześnie zaczął mnie opanowy- czujące tak samo czy inaczej ? Pytanie to we mnie wciąż nur- wać niepokój i lęk; nie spuszczałam z Niemek wzroku poprzez towało, a w sprzyjającej samotności rozwinęło się o ogromne- lejącą się wodę i kłęby pary. Sytuacja była niesamowita : one go problemu : dlaczego ja, właśnie ja, na tyle milionów ludzi, dwie i ja, zamknięte, trzy istoty z byłego obozu śmieci. Jedna którzy przeszli i ginęli w Oświęcimiu, jestem tak blisko nich, z nich – najwyższa władza – i ja, szary proch i pył, häftling widzę i czuję ich karę tak bardzo zasłużoną, ich rozpacz i ja – razem na jednym poziomie, równe w obliczu śmieci, a tak jedna wiem naprawdę, jak one w tej sytuacji wyglądają”. różne w swej winie.

Ułaskawienia Prezydent Bierut ułaskawił tylko dwóch spośród 23 skaza- nych w krakowskim procesie załogi Auschwitz-Birkenau na karę śmierci. Byli to najstarszy skazany dr Johann Kremer i najmłodszy Artur Breitwieser. Na pozostałych wyrok miał być wykonany w ciągu najbliższych dni. Nadzór nad wyko- naniem wyroku zlecono prokuratorowi Sądu Okręgowego w Krakowie dr Mieczysławowi Szewczykowi. Takiej treści odpowiedź z dnia 15 stycznia 1948 r. otrzymał od I Prokura- tora NTN Stefana Kurowskiego m.in. Larry Allen Szef Biu- ra „The Associated Press” w Warszawie, który pytał o datę planowanej egzekucji. Informację o ułaskawieniu tylko dr J. Kremera i A. Breitwiesera zamieściła „Trybuna Robotnicza” Maria Mandel Therese Rosi Brandl w sobotnio-niedzielnym numerze z dnia 17 stycznia 1948 r. Zobaczyłam nagle, że obie Niemki idą powoli w moją w artykule 21 niemieckich zbrodniarzy z Oświęcimia zawiśnie stronę. Mandel szła pierwsza, Brandl za nią. Dawny strach na szubienicy”. ogarnął mnie całą. Stałam przerażona i bezradna, a one wciąż szły ku mnie wśród gęstej jak mgła pary i strumieni wody z le- Ich bitte um Verzeihung jących się tuszy, nagie i mokre. Chwila ta wydała mi się wie- Przejdźmy zatem do końcowej części wspomnień Stanisła- kiem. – o Boże ! – szeptałam bezradne. – Co one jeszcze chcą wy Rachwałowej : „Wiedziały co je czeka. Co przeżywa- ode mnie ? ły ? Czy myślały, że to słuszne, czy że to jest wprost niepojęte - A była Oberaufseherin Mandel z Brzezinki stanęła w od- upaść tak nisko z tak wysoka? Że ona, Mandel, ma tak samo ległości dwóch kroków przede mną, mokra, pokorna i z oczu odejść, jak jedna z tych nędznych tysięcy häftlingów ? Moja jej płynęły strumienie łez. Powiedziała wolno, z wielkim tru- obecność obok musiała budzić w niej refleksję, że to właśnie dem łapiąc oddech, ale wyraźnie : Ich bitte um Verzeihung za takie istoty, jak ja, przyszło jej umrzeć. Dlaczego ja mam [Proszę o wybaczenie, błagam o przebaczenie]. Za nią Brandl się zastanawiać nad tym, co one czują i myślą ? Za ścianą – coś mówiła, płacząc spazmatycznie. w ciszy – było słychać ich kroki, tam i z powrotem, tam i z po- Wszystkie dawne marzenia oświęcimskie o rewanżu, biciu, wrotem, a każdy ich krok zbliżał je do kresu drogi życia”. zemście prysnęły w mgnieniu oka, znikły, stały się nieważne. Najbliższy dzień dał Rachwałowej odpowiedź na to drę- W tej tragiczno-śmiesznej sytuacji w łaźni, gdy ten rozmiar czące ją pytanie . Powróćmy zatem do lektury jej wspomnień: winy i władzy i ten strzęp ludzki, zdruzgotany poczuciem „Po południu zawołano nas do kąpieli. Mój dawny protest strasznej winy, w obliczu śmierci prosił o przebaczenie byłego w sprawie wspólnych kąpieli wydał mi się teraz nieistotny. häftlinga, wtedy uczucie wielkiej litości, smutku i przebacze- Mandel i Brandl szły przodem, a ja z oddziałową – z tyłu. nia owładnęło moją duszę. Płakałam wraz z nimi nad tym nie- W łaźni obie stanęły pod tuszami po przeciwnej stronie niż ja; odgadniętym sercem ludzkim, które poprzez najgorsze rzeczy, Oddziałowa puściła tusze i odwołana przez kogoś, wyszła za- aż poprzez zatratę całego człowieczeństwa weszło na drogę mykając drzwi. Ciepła woda spływała z tuszu, wywołując miłe pokuty i zrozumienia. Chwyciłam wyciągniętą, proszącą dłoń

WB nr 1 (80) 20 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Egzekucję rozpoczęto o 7.09 od pierwszej grupy (ko- lejność wg treści sentencji wyroku), w której znaleźli się : Artur Liebehenschel, Hans Aumeier, Maksymilian Grab- ner, Karl Mőckel i Maria Mandel. W ostatniej chwili Artur Liebehenschel i Maria Mandel zawołali jednocześnie po niemiecku: Es lebe Polen ! [Niech żyje Polska]6. O 7.32 lekarz więzienny dr Eryk Dormicki stwierdził zgon pierw- szych pięciu skazańców. Egzekucje pozostałych trzech grup skazanych odbyły się o 7,43-8.05, 8,16-8,36, 8,48-9.08. Tego samego dnia zwłoki straconych przewieziono do Zakładu Anatomii Opisowej Co- legium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego jako materiał do ćwiczeń anatomicznych dla studentów. Podobnie postępo- wano z ciałami innych przestępców hitlerowskich w innych miastach akademickich zgodnie z okólnikiem Departamentu Więziennictwa i Obozów z 14 czerwca 1946 r. II.Og.975/47 w sprawie wydawania zwłok Zakładom Anatomii np. z ciałem Jurgena Stroopa kata warszawskiego getta powieszonego 6 marca 1952 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie.

Egzamin praktyczny z anatomii opisowej

i rzekłam : Ich verzeiche In Häftlingsnahme [ przebaczam w imieniu więźniów]. Na to one obie rzuciły się na kolana i zaczęły całować moje ręce. W tej chwili wróciła oddziałowa i stanęła zaskoczona, ale zrozumiała, że zaszło tutaj coś nie- zwykłego i nic nie powiedziała. Jerzy Ludwikowski zdj. z 1944 r. i obecne z 3 maja 2009 Wracałyśmy w tym samym porządku. Oddziałowa wpuściła je pierwsze do celi i w ostatniej chwili obie ob- Był czerwiec 1949 r. Do egzaminu praktycznego z anato- róciły głowę w moją stronę, uśmiechnęły się przy tym ja- mii opisowej przystąpił student I roku medycyny w Krako- koś ciepło, z wdzięcznością, a Mandel powiedziała głośno, wie Jerzy Ludwikowski w Nowego Wiśnicza. Oddajmy mu wyraźnie, po polsku jedno słowo : Dziękuję. Więcej już nie głos: „Otrzymałem zadanie wypreparowania otworu owal- widziałam ich. Po kilku dniach zostały stracone i wiem, że nego w kanale pachwinowym tętnicy udowej. Denatką była Mandel była ostatnia”. kobieta świetnie zbudowana i fantastycznie umięśniona. Ja Czy Rachwałowa miała prawo przebaczać w imieniu za płytko naciąłem skórę i byłbym się przejechał na tym eg- wszystkich więźniarek ? Czy w ogóle Mandel o to prosiła ? zaminie, gdyby egzaminator mi nie podpowiedział : Przecież Czy istotnie nastąpiła w niej jakaś przemiana ? A może, wi- to można głębiej naciąć, widzisz jaką ona ma grubą tkankę dząc kolejną gehennę więzienną Rachwałowej „w wolnej Pol- tłuszczową ? Jak ja poszedłem w tym kierunku, no idealnie sce” i wymiar kary taki sam wobec tych dwóch kobiet a tak mi się wtedy udało. I zdałem wtedy na dobrze. Kiedy wycho- różny w ocenie winy, chciała uregulować wzajemne relacje dziłem z sali asystent zapytał mnie czy wiem, że preparowa- tylko z Rachwałową, którą w obozie poniewierała, biła i ka- łem trupa Marii Mandel komendantki obozu Auschwitz-Bir- towała bez litości ? kenau straconej na szubienicy w więzieniu Montelupich. Po Z dokumentacji więziennej wynika, że egzekucja 21 ska- mnie zdawał Staszek Krupa z Bochni i jak wyszedł to mówił, zańców odbyła się 24 stycznia 1948 r. Była to sobota. Skazań- że to był kawał kobiety”. ców powieszono na terenie więzienia w godzinach od 7.00 do Zaintrygowany informacją dr Goszczyńskiego, Ludwi- 9.00. w obecności naczelnika więzienia, prokuratora, duchow- kowski rozluźniony po zdanym egzaminie, teraz dopiero za- nego, lekarza więziennego, tłumacza i protokolanta. Skazańcy nim uchylonych drzwi ponownie na zamknięto, mógł rzucić byli przygnębieni, ale zachowywali się spokojnie z wyjątkiem okiem na denatkę : „To była ona. Mimo zmian pośmiertnych jednego Grabnera, który już w celi rzucił się na kolana, chcąc nie była brzydka. Miała długie włosy i zapamiętałem, że taką całować buty strażników, łkał, krzyczał, wyrywał i bronił roz- jasną falą spływały z jej głowy. Dla nas studentów wszystkie paczliwie. Strażnikom pomógł kompan Grabnera z celi Aume- zwłoki były materiałem medycznym, więc emocji nie wywie- ier siarczystym kopniakiem5. rały. Ten zidentyfikowany przypadek dobrze zapamiętałem.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 21

Kojarzył mi się z procesem, na który chodziłem kilka razy „Salwy”, straconym prawdopodobnie bez wyroku sądowe- mając bezpłatny bilet od ojca mojego kolegi Władka Cygan- go : „Zwłoki straconych były materiałem medycznym. Praw- kiewicza, który pracował w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie dę mówiąc mogłem podczas ćwiczeń kroić nawet Przemka. i u którego mieszkałem na stancji7”. Nigdy nie dowiedziałem się, gdzie jest jego grób”. Przez długi czas na cmentarzu przy ul. Rakowickiej pracownicy cmentarza wskazywali kwaterę, a konkretnie skwer w pół- nocnej części ówczesnego cmentarza, na którym mieli być pochowani zbrodniarze z KL Auschwitz-Birkenau. Potem polecono ten teren przekopać i resztki kości przenieść w inne miejsce cmentarza – powiedział jeden z pracowników. Mo- gło wtedy istotnie chodzić o zatarcie jakichkolwiek śladów niemieckiej obecności na polskiej ziemi, jak to uczyniono na cmentarzu w Bochni gdzie zlikwidowano całą kwaterę cmentarną, gdzie leżeli żołnierze Wehrmachtu. W następnym numerze zakończenie. Książeczka ćwiczeń anatomicznych studenta Jerzego Ludwikowskiego w Zakładzie Anatomii Opisowej w Krakowie z datą egzaminu. Przypisy : Na tym mogła by się ta historia zakończyć, ale w rejestrze 1 Pełny tekst wyroku wraz z uzasadnieniem opublikowany cmentarza Rakowickiego w Krakowie znajduje się interesująca został w książce Tadeusza Cypriana i Jerzego Sawickiego Sie- adnotacja dotycząca pochowania zwłok zbrodniarzy sądzonych dem wyroków Najwyższego Trybunału Narodowego, Poznań przez NTN w Krakowie w 1947 r. Wynika z niej, że zwłoki 16- Instytut Zachodni 1962 s.138-261. Jest to wierny tekst odbitki tu skazańców przywiezione z Zakładu Anatomii Opisowej po- oryginalnego wyroku NTN z 22.12.1947 r. zawartego na 204 chowano tam już 6 marca 1948 roku, a pozostałych 5-ciu to stronicach maszynopisu uwierzytelnionej pieczęcią Najwyższe- jest Maksymiliana Grabnera nr 679, Franza Xavera Krausa nr go Trybunału Narodowego przez kierownika sekretariatu NTN 680, Artura Liebehenschla nr 681, Marii Mandel nr 682 i Hansa Sentencja wyroku obejmuje w książce ponad 30 stron 138-170. Aumeiera nr 683 w dniu 25 marca 1948 r. i dołączone są do- 2 Stanisław Kobiela. W jednej celi. Wywiad z Edwardem Kur- kumenty potwierdzające stwierdzenie ich zgonu przez lekarza tyką [w: Wiadomości Bocheńskie nr 4-5/2005] więziennego dr Eryka Dormickiego. Czyżby zatem mylili się 3 Stanisława Rachwałowa. Spotkanie z Marią Mandel [Prze- dr Goszczyński i Jerzy Ludwikowski ? gląd Lekarski nr 1/1990 s.185-189] Z informacji zawartej w księdze cmentarnej wynikało 4 Stanisława Rachwałowa 1903-1984 ps.”Zygmunt”,”Rysiek”, by, że zwłoki straconych przebywały w Zakładzie Anatomii ”Herbert” wywiadowczyni ZWZ-AK od października 42 r. do Opisowej zaledwie przez niecałe dwa miesiące. Po co zatem stycznia 1945 r. więźniarka KL Auschwitz-Birkenau, po ewaku- przywożono je tam, skoro po dwóch miesiącach stały sie acji w Ravensbruck i Neustadt-Glewe do maja 1945 r. Następnie bezużyteczne. Jeszcze bardziej komplikuje się sprawa, jeśli w Polsce od maja do października 1945 r. działała w organizacji weźmie się pod uwagę – jak twierdzi dr Tomasz Konopka WiN jako wywiadowczyni, wyrokiem Wojskowego Sądu Rejo- z Zakładu Medycyny Sądowej CM w Krakowie - że przy- nowego w Krakowie z 29 września 1947 r. Sr 1157/47 skazana gotowanie zwłok jako materiału do ćwiczeń anatomicznych na karę dożywotniego wiezienia, a następnie wyrokiem tego trwa co najmniej pół roku i dopiero po tym okresie mogą samego sądu z 30 grudnia 1947 r. na karę śmierci, zamienio- być udostępnione studentom. ną aktem łaski na dożywocie. W październiku 1956 r. została Gdzie zatem tkwi prawda ? Można chyba przyjąć, że po zwolniona z więzienia w Fordonie. Zmarła w Rzeszowie 18 paź- wojnie, na mocy w/w okólnika, na stoły sekcyjne dla studen- dziernika 1984 r. [zob. Filip Musiał. Wyrok w sprawie Stanisła- tów trafiały ciała nie tylko zbrodniarzy wojennych, ale za- wy Rachwał, Zeszyty Historyczne WiN-u nr 17/2002], mordowanych i straconych w sfingowanych procesach poli- 5 Zachowała się dokumentacja z tej egzekucji, a prof. Włady- tycznych działaczy niepodległościowego podziemia. Dlatego sław Fejkel napisał niewielka książeczkę (nie znam tytułu) w któ- – jak sądzę - przyjęto rutynową praktykę szybkiego pozby- rej opisał zachowanie się Grabnera i Aumeiera przed egzekucją. wania się nie tyle zwłok, ile oficjalnie niepożądanych doku- 6 Informację o tym okrzyku usłyszał prok. Jan Brandys od mentów. W innych ośrodkach akademickich np. w Gdańsku prok. dr Pęchalskiego. przyjęto zasadę dostarczania anonimowych zwłok (tj. bez 7 Por. Stanisław Kobiela. Tajemnice lekarza. Wywiad z Je- wykazu nazwisk) do tamtejszych Zakładów Anatomii Opi- rzym Ludwikowskim [w: Wiadomości Bocheńskie nr 4(31) 1996 sowej. Tak było w przypadku dostarczenia ciał oprawców s.11-13, 21-25] Jerzy Ludwikowski ur. 1927 r. w Bochni, kom- hitlerowskich ze Stutthofu straconych w publicznej egzeku- batant - lekarz medycyny, długoletni kierownik Ośrodka Zdro- cji na wzgórzu Stolzenberg w Gdańsku 4 lipca 1946 roku. wia w Wiśniczu, honorowy obywatel Wiśnicza, odznaczony Czy w skrzyniach przywożonych w nocy na cmentarz Ra- Krzyżem AK i medalem WP (dwukrotnie) z Londynu, Krzyżem kowicki były zwłoki oprawców hitlerowskich figurujących Kawalerskim Polonia Restituta, Herkulesem Wiśnickim, wice- w dołączonych dokumentach czy może zwłoki straconych prezes oddziału ŚZŻAK w Bochni, członek Towarzystwa Mi- więźniów politycznych, albo zużyte w czasie ćwiczeń ana- łośników Wiśnicza. tomicznych resztki niezidentyfikowanych zwłok tego się już Wykorzystano zdjęcia: z PAP, Państwowego Muzeum „Aus- nie dowiemy. chwitz-Birkenau”, portali Ghetto Fighters House, A Holokauszt Dr Ludwikowski wspominał na łamach naszej gazety Magyarorszagon, Joanny Czopowicz www.ssaufseherin.blog.pl o swoim koledze szkolnym Przemku Heldzie z oddziału i archiwum SBiMZB

WB nr 1 (80) 22 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 Aleksander Urban (Kraków) 1963 dni okupacji niemieckiej w Bochni

Pan Aleksander Urban wieloletni wiceprezes Oddziału Kra- nie było najmniejszych szans obronienia Bochni wobec ogólnej kowskiego Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bo- sytuacji militarnej w Polsce. cheńskiej, członek honorowy, należy do grona nestorów naszej Niemcy wkroczyli do Bochni w dniu 7 września 1939 roku organizacji. Urodził się w Bochni w 1919 roku. W 1945 r. złożył w czwartek. Były to oddziały na motocyklach z II dywizji pan- egzamin dojrzałości w Państwowym Gimnazjum i Liceum Ogól- cernej jadących od Nowego Wiśnicza. Tak więc, mieszkańcy nokształcącym im. Króla Kazimierza Wielkiego w Bochni. Po Bochni zobaczyli Niemców, byli oni w Bochni aż do 20 stycznia wojnie zajmował się sportem amatorskim. Razem z Władysławem 1945 roku. Początkowo zdawało się, że okupacja będzie ciężka, Stawiarskim należał do elity bocheńskich sportowców pierwszych ale nikt nie spodziewał się tak tragicznych wydarzeń, które mie- powojennych lat. Pracował i studiował w Krakowie, uzyskał tytuł liśmy zobaczyć i przeżyć. Niemcy w czasie okupacji nigdy nie magistra ekonomii (1965). Był dyrektorem naczelnym Przedsię- próbowali nawiązać bliższych kontaktów z Polakami, nigdy też biorstwa „Warzywa-Owoce” w Krakowie, następnie przez wiele nie zmienili swojego stosunku do okupowanych. Po prostu uwa- lat dyrektorem Krakowskich Delikatesów i członkiem Zarządu żali, że sprawa Polski została ostatecznie załatwiona poprzez Krakowskiej Spółdzielni Ogrodniczej. Ożenił się z panią Romaną obalenie Jej niepodległości. Gubernatorem okupowanej Polski Rachwał Bochnianką mieszkającą stale w Krakowie ekonomist- został prawnik niemiecki dr , który zapowiedział, ką, uprawiającą na emeryturze malarstwo. Państwo Urbanowie że Polska zostanie kolonią [Nebenland] niemiecką a Polaków mają troje dorosłych dzieci, dwie córki po studiach chemicznych czeka los niewolników. Życie pokazało jak bardzo tragiczną była i ekonomicznych i syna, który po ukończeniu matematyki na UJ dla nas okupacja. Wielu Niemców nie przewidywało, że koniec wyjechał na stałe do Republiki Południowej Afryki i utrzymuje będzie tragiczny także dla nich. korespondencyjny kontakt z naszym Stowarzyszeniem. Pan Alek- Obalono wszelkie polskie władze, zlikwidowano szkolni- sander jest autorem licznych artykułów zamieszczanych na na- ctwo średnie i wyższe, aresztowano profesorów U.J. w Krako- szych łamach. W 2007 roku odznaczony złotą odznaką TS Wisła wie. Wprowadzono swoich komisarzy na wszystkie ważniejsze jako zasłużony lekkoatleta klubowy. stanowiska. Zabrali Polakom aparaty radiowe, nawet narty, Jako świadek tamtych wydarzeń poczuwam się do obo- wiązku przekazania młodym mieszkańcom Bochni wiado- mości o sytuacji w naszym mieście w okresie niemieckiej okupacji. Ukazały się już w Polsce publikacje na podobny temat, ale dotyczyły one dużych ośrodków miejskich. Sytu- acja w małych miastach wyglądała nieco inaczej. We wspo- mnieniach tych eksponuję tematy związane z Bochnią i jej mieszkańcami. Na wstępie podkreślam, że znam przypadki, że te same wydarzenia są inaczej postrzegane bądź w ogó- le niezauważone przez innych, dlatego moje wspomnienia mogą budzić wątpliwości i to biorę pod uwagę. Od urodzenia mieszkałem w Bochni, tutaj byłem uczniem bocheńskiego gimnazjum, tutaj spędziłem lata okupacji. W sierpniu 1938 roku a więc na rok przed wojną zobaczyliśmy z Bochni na północnym niebie zorzę polarną, zjawisko niezwykle rzadko występujące w naszych szerokościach geograficznych. Starsi ludzie komentowali wtedy, że jest to zapowiedź wojny. Jak wiadomo II Wojna Światowa wybuchła w piątek 1września 1939 roku. O godzinie 5 rano zobaczyłem pierw- sze samoloty niemieckie nad naszym miastem i tak przez pierwsze godziny wojny nad Bochnią stale przelatywały wraże samoloty. Pierwsze bomby niemieckie spadły w Boch- ni przy obecnej szosie nr 4 na budynki mieszkalne zwane „kolonią górniczą”. Tam były pierwsze ofiary wojny wśród mieszkańców. Pociąg z uciekającymi mieszkańcami Śląska został zbombardowany w Słotwinie k. Brzeska i tam były dalsze wypadki śmierci ludzi. Niemniej muszę tutaj stwier- dzić, że po tych atakach lotniczych tereny bocheńskie nigdy, aż do końca wojny, nie były bombardowane. Ziemia bo- cheńska była broniona przez polską 10 Brygadę Kawalerii. 6 września Bochnia została ostrzelana przez artylerię niemie- cką. Spłonął jeden budynek w rynku bocheńskim przy ulicy Pod pozycją 4 i 5 Wojciech Ślęczek i Władysław Perdek z Kłaja, a pod Kazimierza Wielkiego. Trzeba wyraźnie teraz powiedzieć, że pozycją 19 i 39 Józef Półgroszek i Karol Buczkiewicz z Bochni.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 23

niszczono polskie pomniki. dzenie zabraniające śpiewania i grania na organach kościel- Zlikwidowali sport polski, nych pieśni „Boże coś Polskę” jak również pieśń o podobnej wydawali gazety w języku melodii, „Kto się w opiekę podda Panu Swemu”. niemieckim. Te, które uka- Nigdy w czasie okupacji nie spotkałem w Bochni ludzi, zywały się w języku pol- którzy by nie wierzyli w ostateczną klęskę Niemiec i zwycię- skim przesiąknięte były du- stwo Polski. Czasem rozmawiałem z niektórymi Niemcami chem niemieckim. Młodzież o ogólnej sytuacji i perspektywach na przyszłość. Niemcy zmuszano do pracy niewol- [wtedy] opętani byli pewnością ostatecznego zwycięstwa w tej niczej na drogach, w kopal- wojnie. Cechowała ich wiara w zwycięstwo poprzez wielką ni i kamieniołomach. Część wolę. Mimo woli porównywałem Niemców i Polaków w tym młodzieży wywieziono na okresie czasu stwierdzając, że Niemcy byli zawsze z wykształ- roboty niewolnicze doRze- cenia i w praktyce technokratami, natomiast Polacy przewyż- szy Niemieckiej. Tak więc szali ich zaradnością i sprytem i realnym myśleniem. Wystąpił dla nas pozostała tylko na- jak zawsze w Polsce w okresie niewoli solidaryzm narodowy. dzieja na przyszłość. Nastał Polacy mogli być wzorem dla Niemców jak żyć w ciężkich czas głodu i terroru. Najgo- czasach, szczególnie w przyszłości, gdy sami byli okupo- rzej było w 1940 roku gdyż wani przez aliantów. Smutne było życie młodzieży w latach Robert Bogusch, krwawy Polacy nie byli przygotowa- okupacji. Nigdy w gazetach nie znaleźliśmy wiadomości, że funkcjonariusz Gestapo w Bochni ni do takiego życia. Przy- polskie oddziały walczą z armią niemiecką na różnych fron- działy żywności na kartki były głodowe. Każdy z nas tach. O tym, co działo się na tych frontach niektórzy wiedzieli mógł zakupić chleb w ograniczonej ilości. Tygodniowo przy- z komunikatów radia podziemnego. Za słuchanie i posiadanie dzielono na jedną osobę 100 gramów mięsa, raz w miesiącu radia groził obóz w Oświęcimiu. Polacy starali się zdobyć in- 0,50 kg mąki, 0,50 kg cukru oraz 0,50 kg marmolady. To było formacje o udziale wojska polskiego w wojnie. Podam dwa wszystko. Przez cały okres okupacji Polacy nie otrzymali żad- przykłady takich wiadomości. I tak w czasie okupacji przy nego tłuszczu, nie było przydziału węgla i koksu. Po prostu ulicy Dworcowej (obecnie ulica Regis) był mały sklep, w któ- ten problem dla Niemców nie istniał. rym właściciel, przesiedlony przez Niemców z Poznańskiego Zmuszano nas do życia w głodzie i chłodzie. Zima w la- do Bochni, znalazł sposób, aby z prasy niemieckiej przeka- tach 1939/1940 była niezwykle mroźna, opady śniegu były zać nam „polonusy”. Na wystawie tego sklepu dla reklamy duże. Nie było przydziału jakiejkolwiek żywności dla dzie- umieszczał niektóre strony z niemieckiej prasy, a które dla ci. Nie było przydziału mydła. W rezultacie takich warun- nas były bardzo interesujące. W roku 1941 pokazał fotografię ków zwiększyła się śmiertelność wśród ludzi starszych, nie zestrzelonych samolotów alianckich. Niemcy nie zauważyli, było lekarstw. W grudniu 1939 roku rozstrzelano w lasku na że jeden wrak samolotu miał na kadłubie znak szachownicy, Uzborni 56 Polaków z Bochni. Uważam, że rok 1940 był a więc symbol polskiego lotnictwa. Przykład drugi: w 1942 najbardziej tragiczny w naszych czasach. W tym strasznym roku Niemcy zdobyli Tobruk broniony wcześniej przez pol- roku przywieziono do Bochni Polaków wysiedlonych z po- skie oddziały. Na fotografiach niemieckich były liczne zdjęcia znańskiego. Ksiądz Czapliński przyjął ich do bursy i zorga- napisów w języku angielskim, na jednej fotografii był napis nizował elementarne warunki życiowe. Niemcy w roku tym w języku polskim „WODA DO PICIA”. Niemcy tego nie za- przystąpili do tzw. akcji AB wymierzonej przeciwko polskiej uważyli a dla nas Polaków był to dowód, że Polacy walczą inteligencji, którą stopniowo w trzech akcjach aresztowano na różnych frontach świata z Niemcami. Przechodząc często i wywożono do lagrów. koło naszego budynku gimnazjalnego odwracałem głowę, nie Aby przedstawić czytelnikom tragizm opisywanych wyda- mogłem patrzeć, że w tym gimnazjum są niemieckie kosza- rzeń przytoczę pewien fragment z mojego życia. W roku 1940 ry. Przed budynkiem stał maszt z flagą hitlerowską. Żyło się pracowałem jako robotnik przy budowie szosy - obecnie ozna- z dnia na dzień. Dla nas młodzieży pozostała w lecie tylko czonej nr 4. Nie trudno było rozeznać, że były to przygotowa- Raba. Niemcy też tam przebywali, ale tylko w rejonie mostu nia do uderzenia na wschód. W czerwcu tegoż roku z grupą kolejowego. Dalej nie chodzili, bo bali się partyzantów. Tak innych robotników zostaliśmy wywiezieni samochodem cię- więc, na innych odcinkach Raba była dla nas miejscem gdzie żarowym do Krakowa, aby stamtąd przywieść materiały do czuliśmy się wolni. budowy szosy. W Krakowie zobaczyłem rzecz trudną wcześ- Nadszedł jednak czas przełomu. Moim zdaniem przełom niej do wyobrażenia: całe miasto zostało udekorowane przez obejmował okres czerwca do grudnia 1941 roku, a więc okres Niemców flagami hitlerowskimi z okazji kapitulacji Francji. uderzenia armii niemieckiej na Związek Radziecki. Okazało Niemcy cieszyli się z tego zwycięstwa nie wiedząc, [jak się się, że Niemcy nie są przygotowani do wojny w trudnym te- później okazało], że jest to ich ostatnie poważne zwycięstwo renie z poważnym przeciwnikiem. Żołnierze nie mieli odpo- militarne w tej wojnie. W tych tragicznych dniach jedyną na- wiedniej odzieży zimowej, motory w samolotach i czołgach dzieją dla Polaków była modlitwa. Nigdy w życiu nie widzia- nie chciały zapalać i działać w niskich temperaturach. I tak łem takiego ożywienia religijnego jak wtedy. Niemcy w swo- w grudniu 1941 roku Niemcy znalazły się w stanie wojny ze ich dowodach i innych dokumentach osobistych podawali Związkiem Radzieckim, U.S.A., Wielką Brytanią, Kanadą w rubryce wyznanie- enigmatyczne określenie Gottglaubig tj. i Australią. Niemcy już tej wojny nie mogły wygrać. W na- wierzący w Boga. Widzieliśmy, jaka to była wiara! stępstwie tego nadeszły porażki na frontach: Moskwa, Sta- Natomiast Polacy żarliwie modlili się do Boga o przeżycie lingrad, Kursk, lądowanie aliantów we Włoszech i wreszcie i o zwycięstwo. Niemcy wysłali do wszystkich parafii zarzą- w Normandii. Pamiętam, że w listopadzie 1942 roku w nocy

WB nr 1 (80) 24 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 usłyszeliśmy syrenę z kopalni soli ogłaszającą alarm lotniczy. zanie o treści patriotycznej wygłosił proboszcz ks. Kuc. Wielka Z wielkim wzruszeniem usłyszeliśmy warkot ciężkiego samolo- była nasza radość. Po mszy na rynku bocheńskim zobaczyliśmy tu lecącego ze wschodu przez Bochnię na zachód. Wielka była wojska rosyjskie. Nie było żadnych objawów radości. Natomiast nasza radość, po prostu usłyszeliśmy „głos z tamtego świata”. w dniu 25 stycznia w czwartek mieszkańcy Bochni zobaczyli Tak więc pomału wkroczyliśmy w ostatni etap wojny. Rów- przemarsz oddziałów ludowego wojska polskiego witając ich nocześnie stwierdziliśmy, że niemiecka złość skierowana została z entuzjazmem. Niemniej w każdej chwili radości jest również w inną stronę. Rozpoczął się Holocaust , a więc okres pogromu „smuga cienia”, okazało się bowiem, że oficerowie tych oddzia- Żydów. Apogeum tej tragedii przypada na rok 1943, kiedy getto łów w mundurach polskich mówili po rosyjsku. w Bochni zostało zlikwidowane a Żydzi wywiezieni na zagładę. Chciałbym krótko przedstawić jak ja teraz widzę wyzwole- Był to najbardziej tragiczny okres niemieckiego terroru w Boch- nie i koniec wojny. Analizując przebieg wojny w ciągu przyczy- ni. Terror wobec Polaków nieco zelżał. Wynikało to tylko na nowo- skutkowym, można zauważyć, że po stronie niemieckiej skutek niepowodzeń na frontach i Niemcy chcieli po prostu występował pewien fatalizm nasilający się wraz z upływem mieć spokój na tyłach. W lipcu 1944 roku, wobec zbliżających czasu. Oczywiście stało się to na skutek faktu, że pewien kapral się wojsk sowieckich Niemcy przystąpili do prac przy budowie z I Wojny Światowej o nazwisku Hitler został w latach trzydzie- umocnień ziemnych na Wójtostwie. Do tych prac zmuszono nas stych dyktatorem Niemiec. Był on dyletantem w polityce i ha- Polaków. Osobiście wspominam ten okres nie najgorzej, pra- zardzistą. Niemniej, jestem przekonany, że pewien wpływ na te cowaliśmy na luzie, Niemcy pokrzykiwali tylko „los, los” bo wydarzenia w czasie wojny miały modlitwy do Boga w polskich widzieli, że tempo prac jest powolne. Widzieliśmy przelatujące kościołach. Gubernator okupowanej Polski Frank został skaza- samoloty amerykańskie, strach Niemców i zbliżający się po- ny przez Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze na karę mału koniec okupacji. Będąc chwilowo w baraku niemieckim śmierci przez powieszenie. Przed wykonaniem wyroku zdążył na Wójtostwie zobaczyłem na sztalugach szczegółowy plan w więzieniu przeczytać list od swego syna, w którym syn ob- tych umocnień. Wszystkie mapy terenów posiadały wyciśnięte rzucił ojca inwektywami. Wyrok wykonano w 1946 roku. oznaczenia „Festung Bochnia”, co znaczy twierdza bocheńska. Na zakończenie moich wspomnień, chciałbym przedsta- A więc taki los czekał Bochnię, gdyż Niemcy zamierzali sta- wić ogólne moje spostrzeżenia: przebieg wojny wykazał, że nie wić na tych umocnieniach zdecydowany opór. Spodziewano mieliśmy nowoczesnego uzbrojenia, którego ówczesna biedna się bowiem ofensywy od wschodu z kierunku Tarnów, Boch- Polska nie mogła wyprodukować czy zakupić. Niemniej Pol- nia, Kraków. Stało się jednak inaczej. Ofensywa rosyjska ru- ska potrafiła dokonać rzeczy niezwykłej. Przed wojną nastąpiło szyła w styczniu 1945 roku nie w kierunku wprost na Bochnię, bowiem zjednoczenie całego narodu, zjawisko niespotykane ale drogą okrężną od Sandomierza wzdłuż Wisły na Kraków w naszej historii. Wychowano również wspaniałe pokolenie i Górny Śląsk. Bochnia została uratowana. W styczniu na ulicy młodzieży, której udział w walce podziemnej z okupantem Kazimierza Wielkiego zobaczyliśmy maszerujących Niemców i udział w Powstaniu Warszawskim jest tego dowodem. Potra- w odwrocie w kierunku na Łapczycę, Gdów, Myślenice, An- filiśmy w wyniku końcowym obronić swoją niepodległość i to drychów i Bielsko gdzie była granica. Rosjanie wkroczyli do wobec agresji z zachodu jak i presji ze wschodu. Trzeba o tym Bochni bez walki w sobotę 20 stycznia 1945 roku. W niedzielę wiedzieć i o tym mówić i przy różnych okazjach przypominać. w kościele parafialnym odbyła się uroczysta msza święta, ka- Aleksander Urban

Krzysztof Dzielski (Kraków) Krótki życiorys Mojego Ojca Ppor. Zbigniew Dzielski (1910 – 1972)

Zbigniew Kazimierz Dzielski uro- diów odbył w latach 1933 – 1934 dywizyjny kurs podchorążych dził się 22 VII 1910 roku w Bochni rezerwy w 20-tym Pułku Piechoty w Krakowie, gdzie uzyskał w domu rodzinnym przy ulicy Białej odznakę celowniczego z wynikiem bardzo dobrym i stopień (nr 17). Był najstarszym synem Mie- starszego strzelca z cenzusem. czysława Dzielskiego, komornika W latach 1933–1934 odbył ćwiczenia wojskowe , naj- Sądu Grodzkiego w Bochni i Wan- pierw w stopniu strzelca w okresie IX 1933–XII 1933, star- dy Dzielskiej z domu Romańskiej. szego strzelca w okresie XII 1933–IV 1934, kaprala w okresie W następnych latach rodzina Dziel- V 1934–VI 1934 w D.K.P.R. przy 20 pp. w Łobzowie, kaprala skich powiększyła się. W 1912 r. w okresie VI 1934–VII 1934 w 16 pp. plutonowego podchorą- przyszła na świat jego siostra Ludmiła żego w okresie od VIII 1934–IX 1934 w 16 pp. We wrześniu (1912-1954), w 1916 r. brat Wiesław 1934 roku przeniesiony został do rezerwy, ale w okresie VIII (1916-1079), a w 1921 r. druga sio- 1935 – IX 1935 odbywał ćwiczenia wojskowe w stopniu pluto- stra Danuta (1921-1990). W 1929 roku ukończył IV Państwowe nowego podchorążego. 1 stycznia 1936 roku został mianowany Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza w Krakowie, a w latach podporucznikiem rezerwy. Otrzymał przynależność służbową 1929-1936 studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim na Wy- do 2 kompanii karabinów maszynowych jako dowódca plutonu dziale Prawa, gdzie uzyskał tytuł magistra praw. W czasie stu- ciężkich karabinów maszynowych.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 25

Po ukończeniu studiów pracował w latach 1936-1937 jako występując w żołnierskim teatrze. Uczęszczał na organizowane aplikant sądowy w Krakowie, w latach 1937 – 1939 jako urzęd- kursy językowe prowadzone przez oficerów – nauczycieli i na- nik bankowy, w Banku Gospodarstwa Krajowego w Krakowie, uczył się biegle mówić po niemiecku i angielsku. a następnie do wybuchu wojny światowej w Banku Gospodar- Pomimo, że był to oflag, władze obozowe za każde najmniej- stwa Krajowego w Równem. W październiku 1938 roku ożenił sze naruszenie dyscypliny obozowej surowo karały. Karane były się ze Stanisławą Marią Dobrowolską również mgr prawa i wraz wszelkie przejawy działalności patriotycznej (np. świętowanie z żoną wyjechał do Równego do pracy w Banku Gospodarstwa państwowych świąt), pomoc koleżeńska innym oficerom, omi- Krajowego. W styczniu i lutym 1939 roku odbył ćwiczenia jako janie cenzury w korespondencji itp. Za taką działalność Mój Oj- rezerwista w 16 pp. 2 kp. k.m. a w okresie od kwietnia do czerw- ciec często pozbawiany był paczek otrzymywanych od rodziny ca 1939 roku w 5 Dywizjonie Taborów w Bochni. 14 VIII 1939 i z PCK, korespondencji, opuszczania baraku, a w niektórych roku został zmobilizowany do 45 Pułku Piechoty Strzelców Kre- przypadkach za „nieodpowiednie zachowania się w stosunku do sowych w Równem. władz obozowych” bity, w wyniku czego doznał trwałego uszko- Kampanię wrześniową 1939 roku odbył jako adiutant do- dzenia kręgosłupa i chorobę serca. W obozie spotkał inż. por. wódcy batalionu karabinów maszynowych w stopniu podporucz- Anatola Dobrowolskiego brata swojej żony. W obozie także za- nika rezerwy w 45 Pułku Strzelców Kresowych, który wchodził przyjaźnił się z inż. kpt. Stanisławem Swieżyńskim, który później w skład 13 Dywizji Piechoty. 45 Pułk stacjonował do 1939 roku został jego szwagrem. Stanisław Swieżyński po powrocie z obo- w garnizonie w Równem. zu ożenił się z jego siostrą Danutą. Prawdziwa 1 września 1939 roku pułk został odko- męska przyjaźń trwała między nimi do końca menderowany wraz z dywizją do rezerwowej życia Zbigniewa, a Stanisław Świeżyński był armii „Prusy” i przerzucony w rejon Spały. ojcem chrzestnym jedynego syna Zbigniewa Zajął pozycje obronne w rejonie Tomaszo- i Stanisławy Dzielskich, Krzysztofa. wa Mazowieckiego i tam rozpoczął walkę 6 Obóz został wyzwolony 5 maja 1945 roku września 1939 roku. przez wojska brytyjskie. Od wyzwolenia 21 Bitwa pod Tomaszowem Mazowieckim czerwca 1946 roku przebywał w Obozie Jeń- w okolicach Cekanowa rozegrała się 6 wrześ- ców Wojskowych w Lubece XC na terenie Bry- nia 1939 roku pomiędzy 13 Dywizją Piecho- tyjskiej Armii Renu. Pomimo proponowanych ty, a 1 i 4 niemiecką dywizją pancerną XVI Mu dobrych propozycji finansowych przez Korpusu Pancernego. Po całodziennych, za- przedstawicieli wojska rządu holenderskiego, ciekłych walkach siłom niemieckim udało się ażeby pojechał walczyć w Indonezji odmówił. przełamać polską obronę i zająć miasto. 13 Chciał jak najszybciej wrócić do Polski. Dywizja Piechoty została zmuszona do od- Do Polski powrócił w listopadzie 1946 roku wrotu w kierunku na Warszawę przez płonące i zamieszkał w Bochni przy ul. Białej 17 u swo- miasto. Mimo odwrotu 45 Pułk Piechoty sta- ich rodziców. Do Równego nie miał po co wra- wiał jeszcze opór w mieście Lubochnia i oko- cać, chociaż w czasie prawie 6-letniego pobytu licznych lasach, ale poniósł duże straty i do- w niewoli stale o tym marzył. Od chwili powro- wódca musiał wydać rozkaz dalszego odwro- tu był wielokrotnie przesłuchiwany w budynku tu. Żołnierze 45 pp. walczyli do 16 września Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na Placu 1939 roku, gdy nieliczni dostali się do niewoli Inwalidów w Krakowie. Torturowano go, aby niemieckiej, wśród nich Zbigniew Dzielski. wymusić na nim oświadczenie, że oficerowie W czasie walk ppor. Zbigniew Dzielski polscy walczący na Zachodzie byli zdrajcami wykazał się wielką odwagą i talentem dowód- Ojczyzny. Od 1947 r. pracował w Banku Inwe- czym. W krwawych walkach poległo 90% stycyjnym w Krakowie. Jako członek Polskiej batalionu, którym dowodził. W czasie prowa- Partii Socjalistycznej po zjednoczeniu w 1948 r. dzenia żołnierzy do ataku zabito pod nim trzy stał się członkiem PZPR. konie. Szczęśliwie nie został ranny. W 1956 roku wypisał się z Partii na znak protestu przeciw- O zaciekłości walk z Niemcami batalionu karabinów maszy- ko poczynaniom władz partii, co spowodowało, że przez wiele nowych 45 pp. dowodzonego przez podporucznika Z. Dzielskiego lat nie awansował i nie dostawał podwyżek. Dopiero pod koniec świadczy fakt, że żołnierze niemieccy z wściekłości za zadane im otrzymał stanowisko głównego księgowego, a potem naczelnika duże straty prowadzili ppor. Z. Dzielskiego na rozstrzelanie. Dopie- wydziału. ro interwencja oficera niemieckiego uratowała Mu życie. Od 20 IX Przeżycia obozowe i prześladowanie powojenne w „wolnej 1939 roku przebywał w obozie przejściowym dla jeńców wojen- Polsce” odbiły się na stanie jego zdrowia. Już w czasie pobytu nych w Kielcach, a od 8 stycznia 1940 roku do 5 maja 1945 roku w obozie ujawniła się choroba serca, przewodu pokarmowego. w obozach jenieckich na terenie Niemiec: Oflag II-A (Penzlau), Często przebywał w szpitalu. Zmarł 20 sierpnia 1972 roku na za- Oflag II-E (Neubrandenburg), Oflag II_D (Grass-Born). wał serca w wieku 62 lat w Krakowie. Pochowany jest w Bochni W obu tych obozach włączył się do obozowej konspiracji. w grobowcu rodzinnym Dzielskich. W Oflagu II D (Grass-Born) znalazł się w grupie zaprzysiężonych Jedynemu synowi Krzysztofowi urodzonemu w 1948 roku oficerów, którzy potajemnie gromadzili broń i przechowywali je przekazywał wartości patriotyczne, poczucie godności i obowiąz- rozłożone na części pod podłogą baraków w celu wykorzystania ku wobec innych ludzi, miłość do Ojczyzny, pamięć o przeszłości ich do oswobodzenia obozu, kiedy tylko pojawia się w pobliżu już utraconej (historia, kresy). alianci. Uczestniczył czynnie w obozowym życiu kulturalnym, Krzysztof Dzielski

WB nr 1 (80) 26 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 Tadeusz Duda ps.”Feliks” Oddział partyzancki BCH „Odwet”

Zamieszczony poniżej tekst por. Tadeusza Dudy ps. „Feliks” to ne były na cele konspiracyjne i pomoc dla ludności wysiedlonej przez wprowadzenie do „Wspomnień” Alojzego Świerkota ps.”Ryś”, który Niemców. był dowódcą oddziału partyzanckiego Batalionów Chłopskich „Od- Dużą wagę Oddział poświęcał działalności policji granatowej. W wet” działającego w latach okupacji hitlerowskiej na terenie Ziemi Bo- uzasadnionych przypadkach policjantom, wykazującym się dużą gorli- cheńskiej. „Wspomnienia” przekazane do archiwum Stowarzyszenia wością we współpracy z Niemcami wymierzano karę chłosty i ostrze- Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej są próbą monografii tego żenia. oddziału i placówek terenowych BCh-LSB. Autor omawia strukturę Skuteczna działalność Oddziału „Odwet” BCH budziła zrozumiały oddziału, akcje i ciekawe wydarzenia z okupacyjnych lat. Możemy do- respekt wśród Niemców. Niewątpliwie była to ogromna zasługa dowód- wiedzieć się jak wyglądało organizowanie Straży Chłopskiej, szkolenie cy Oddziału Alojzego Świerkota, który zasadniczą służbę wojskową wojskowe, sanitariuszek, odbieranie zrzutów, zdobywanie broni, prze- odbył w jednostce dowodzonej przez ówczesnego płk Maczka. Ale nie bieg akcji dywersyjnych. tylko dobre wyszkolenie należy przypisać Alojzemu Świerkotowi. Był W pierwszych dniach września 1943 r. przebywałem na „melinie” w sprawiedliwym i rozważnym dowódcą dla tych młodych chłopców rwą- Szkole Podstawowej w Pogwizdowie koło Bochni. Któregoś dnia przybył cych się do walki z Niemcami, rekrutujących się przede wszystkim z do mnie z kosą na ramieniu magister prawa Filip Szewczyk ps.”Powała”. okolicznych wsi. W tych trudnych warunkach potrafił przeprowadzać W okresie tym pełnił funkcję Delegata Rządu Londyńskiego na Obwód podstawowe szkolenia, umiał zdobywać ich zaufanie, potrafił w pro- ZWZ-AK „Wieloryb” działający na terenie Ziemi Bocheńskiej. Poinfor- stych słowach przekonywać, że głównym celem ich walki z Niemcami mował mnie, ze niezwłocznie mam się udać do OP „Odwet” BCh. w jest walka o niepodległość wspólnej Ojczyzny – Polski. To owocowało rejonie wsi Żegocina i zgłosić u dowódcy Oddziału „Rysia” (Alojzego w działalności oddziału. Każda akcja rozbrojenia dla zdobywania bro- Świerkota). Byłem zaskoczony i zapytałem, w jakim charakterze i ja- ni, odzieży posterunków policji granatowej, posterunków żandarmerii kie będą moje obowiązki. „Powała” wyjaśnił mi, że w Oddziale brakuje niemieckiej była przez „Rysia” dokładnie opracowana. Były rozpozna- oficera, a ja nim jestem i będę szkolić żołnierzy i przygotowywać ich wane umocnienia, ukształtowanie terenu, stan strażników i uzbrojenie do akcji „Burza”. W rozmowie przypomniałem mu, że prowadzę wy- oraz wszelkie inne okoliczności, które mogły wpłynąć na sukces. Na- wiad w terenie na temat zachowaniu się Polaków, a przede wszystkim leży podkreślić, że większość „rozpoznań” „Ryś” dokonywał osobiście. Polaków zatrudnionych w zakładach zbrojeniowych, pracy urzędników Każda akcja zaskoczenia załóg niemieckich, czy policji granatowej była w gminach, zachowania się „granatowej policji” oraz o wszelkich za- udana. Budziła podziw w Komendzie Obwodu ZWZ-AK „Wieloryb”, a mierzonych przez Niemców akcjach eksterminacyjnych wobec ludności u Niemców wściekłość. Ważną sprawą, co należy podkreślić, było to, że polskiej. Uzasadniałem, że przyjmując dodatkowe obowiązki i to szko- wszelka działalność oddziału była przez władze konspiracyjne „Rocha” lenia Oddziału, mogę tym obowiązkom nie podołać. Ja jestem młodym akceptowana. oficerem, mam krótki staż, dotychczas miałem do czynienia z żołnierza- Już w roku 1943, a szczególnie w 1944 dało się zauważyć mniejszą mi szkolonymi w zupełnie innych warunkach, a w oddziale „Rysia” są aktywność w czynnościach kontrolnych i akcjach eksterminacyjnych osoby, które dopiero teraz miały w rękach broń. By zakończyć rozmowę Niemców wobec ludności polskiej. Z rozmów z Niemcami przebijała „Powała” oświadczył mi, że to jest rozkaz dowódcy Obwodu „Topoli” obojętność, brak wiary w zwycięstwo. Wprawdzie przy głównych dro- dowódcy Obwodu ZWZ-AK „Wieloryb” (ppłk Juliana Więcka). Na dru- gach nadal tkwiły tablice z napisami „Achtung-polnische Banditen” gi dzień wczesnym rankiem udałem się do Żegociny, gdzie zgłosiłem ostrzegające niemieckie transporty o niebezpieczeństwie grożącym im się u dowódcy Oddziału „Odwet” Alojzego Świerkota „Ryś”. Przyjęty ze strony oddziałów partyzanckich, ale widać było, że ich „buta” , tupet zostałem z „pewną rezerwą”, ale ta ostrożność szybko minęła i zdobyłem i bezprawie zanikły. pełne zaufanie zarówno dowódcy jak i żołnierzy. Osłabły także niemieckie napady rabunkowe na ludność, a jeśli się Codzienne życie Oddziału było bardzo urozmaicone, wiele nakreślo- zdarzały, to do akcji wkraczał nasz oddział i niweczył ich zamiary. Ale nych planów szkoleniowych nie mogło być zrealizowanych, bo codzien- był to także okres, gdy zbliżający się front wschodni, zmusił Niemców ne sprawy podejmowane przez oddział niewiele czasu pozostawiały na do budowy nowej linii obronnej, która na naszym terenie przebiegała szkolenie. Najwięcej kłopotu sprawiały samowolne akcje miejscowych wzdłuż Raby od Limanowej do Wisły. Teren był nasycony wojskami grup, często band, zabierania bydła i świń miejscowej ludności, a następ- niemieckimi, ale także oddziałami partyzanckimi i radzieckimi grupami nie sprzedawanie ich w postaci przetworów mięsnych. Na szeroką skalę zwiadowczymi. Akcje dywersyjno-bojowe znacznie się nasiliły i trzeba rozwinięte były punktu produkcji bimbru i to tak w południowej jak i było wielkiej rozwagi dowódców, aby wykonać zadania przy najmniej- północnej części powiatu bocheńskiego. Ten łajdacki proceder prowa- szych stratach, albo i bez strat. W znanej sytuacji w Tarnawie koło Ła- dzony był niejednokrotnie nawet przez osoby, które zaprzysiężone były panowa oddział nasz, który dostał z KO Bochnia polecenie wycofania w AK. Ludność wiejska widząc skuteczną działalność Oddziału „Rysia” się w kierunku Żegociny, dzięki przemyślanymi manewrom dowództwa w zwalczaniu tych zjawisk udzielała nam informacji i wydatnej pomocy wydostał się z okrążenia niemieckiego bez strat i mógł dalej chronić ;lud- w likwidowaniu bimbrowni, złodziejstwa, kolaboracji z Niemcami i czę- ność i rozbrajać Niemców do ostatniego dnia działalności. Niestety nie sto nawet groźnego bandytyzmu. Wielu gospodarzy powiadamiało nas wszystkim się to udawało. Przykład „Szczerbca”, który w tym samym o terminach obowiązkowych dostaw kontyngentów zbożowych i mięs- dniu i w tym samym miejscu wskutek ryzykanctwa dopuścił do sytuacji, nych. W takich przypadkach Oddział wystawał kwity „zarekwirowania” w której Niemcy otoczywszy wieś spalili kilka domów, zabili kilku chło- kontyngentu dla okazania Niemcom. W większości wypadków Niemcy pów, ranili kilku jego żołnierzy, a kilku zabrało gestapo. , mimo przekleństw, a nawet pobicia chłopa, respektowali zaświadcze- Do dziś pamiętam wszystkie wyczyny oddziału „Rysia” i jestem nia wystawiane przez „Rysia”:. Winni prowadzenia punktów produkcji dumny z tego, że mogłem razem z nim w jednym oddziale służyć Polsce. bimbru karani byli chłostą i karami pieniężnymi, a kwoty te przeznacza- Tadeusz Duda

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 27

Maria Korody-Chrzan Niezapomniana wycieczka

Na zaproszenie księdza ka- kończyliśmy wspólnym odśpiewaniem Barki ulubionej nonika Zygmunta Okonia pro- pieśni Ojca Świętego Jana PawłA II. Jego portret, który boszcza parafii rzymsko-katoli- miał być następnie darem od nas dla Księdza Proboszcza ckich w Schwarzau im Gebirge ustawiliśmy na jednym z ołtarzy. Przywoływał on pamięć i Rohr 24 stycznia b.r. udał się o naszym Wielkim Polaku. Po koncertach ludzie wstawali do Austrii bocheński chór „Zło- z miejsc, brawom nie było końca. Słuchacze ustawili się ta Jesień” działający przy MDK w dwuszeregu i każdy podając nam rękę dziękował za kon- w Bochni i kapela „Królewianie” cert i religijne przeżycia. z Królówki pod dyrekcją pana Wieczorem odbyła się uroczysta kolacja obfita w przy- Albina Kiełtyki. smaki miejscowej kuchni. Po kolacji koncert polskiej muzyki 8-godzinna podróż luksuso- ludowej dali „Królewianie”. Wszyscy bawili się wyśmieni- wym autokarem minęła szybko, cie, śmiechom nie było końca, nawet ksiądz, który odwiedził gdyż niemal wiosenna pogoda w czasie podróży była wyma- nas późnym wieczorem ruszył z nami w tany. rzona, a autokar mijał piękne okolice. Słowacja powitała nas Poniedziałek – ostatni dzień pobytu w gościnnej Ziemi słońcem, zauroczyła nas Bratysława. We wczesnych godzi- Austriackiej obfitował w wiele wyjątkowych przeżyć. Rano nach popołudniowych dojechaliśmy do Wiednia, gdzie czeka- pojechaliśmy do Mariazell pokłonić się Czarnej Madonnie. ła na nas w umówionym miejscu pani Stefania Warbitz Polka Następnie pożegnaliśmy księdza Zygmunta i obdarowani mieszkająca w Baden, która wskazała nam dalszą trasę i przez upominkami i prowiantem ruszyliśmy w kierunku Wiednia. całą drogę była naszą tłumaczką. W Bochni byliśmy przed północą zdrowi i ogromnie za- Zatrzymaliśmy się przy małej górskiej kapliczce, gdzie dowoleni. Ta trzydniowa artystyczna podróż ogromnie nas ksiądz Zygmunt sprawował właśnie najświętszą ofiarę. Tam podbudowała wewnętrznie. Zobaczyliśmy, że polska muzy- nastąpiło serdeczne powitanie. Po skończonym nabożeń- ka ludowa, polskie kolędy, pastorałki są za granicą chętnie stwie zaprosił nas na krótki odpoczynek do swojej plebanii słuchane, że dzięki muzyce zyskaliśmy nowych przyjaciół w Schwarzau, a potem pojechał z nami do hotelu „Alpengas- i sympatyków polskiej kultury. Dziękujemy pani Dorocie thof”, w którym mieliśmy komfortowe zakwaterowanie. Halberdzie dyrektorowi Miejskiego Domu Kultury w Bochni Następnego dnia w niedzielę uczestniczyliśmy w dwóch i jej współpracownikom za pomocy w organizacji naszego mszach świętych w Schwarzau i Rohr. Podczas obu mszy śpie- wyjazdu i kapeli „Królewianie”, która swoimi występami waliśmy polskie kolędy i jedną Stille Nacht (Cichą noc) po nie- przyczyniła się walnie do artystycznego sukcesu. miecku. To było duże zaskoczenie dla licznie przybyłych miesz- kańców obu miejscowości. Po obiedzie daliśmy dwa koncerty Maria Korody – Chrzan pastorałek. Naprzemian występował chór „Złota Jesień” i kape- la „Królewianie”. Austriackim zwyczajem w przerwie koncertu Mgr Maria Korody-Chrzan śpiewaczka w Filharmo- wykonawcy i słuchacze wychodzili na zewnątrz kościoła, a tam nii Śląskiej w Katowicach jest kierownikiem Chóru „Złota czekały wspaniałe wypieki i wyborny grzaniec. Jesień”działającego przy MDK w Bochni oraz solistką ze- Żywiołowe melodie pastorałek, kolęd, mocne głosy i pięk- społu śpiewaczego Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników ne stroje ludowe stworzyły wspaniały nastrój. Koncerty za- Ziemi Bocheńskiej

W Mariazell przed cudowną figurką Matki Bożej Koncert w kościele w Schwarzau im Gebirge.

WB nr 1 (80) 28 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Stanisław Kobiela Piosenka jest dobra na wszystko Piosenki lat 50-tych

Pod takim tytułem odbył Powroty się 6 marca b.r. w „Domu W powojennej Polsce w nowej sytua- Bochniaków” a 26 marca cji politycznej rozpoczynała się walka w kinie „Szreniawa” w No- o godne życie na wojennym pobojo- wym Wiśniczu koncert piose- wisku. Mieczysław Fogg powrócił do nek z końca lat 40-tych i lat Warszawy już 18 stycznia 1945 roku. 50-tych połączony z występem 4 marca otworzył wśród wypalonych par tanecznych Iwony Wo- budynków i ruin ul. Marszałkowskiej łos i Ariela Nowaka oraz Ani kawiarenkę, którą nazwał „Cafe Fogg”. Plucińskiej i Karola Nosala ze Zdobył gdzieś stoliki i krzesła ogrodo- Szkoły Tańca Towarzyskie- we. Lokal oświetlała lampa karbidowa go pani Barbary Czechowskiej. W tym lekkim happeningu włożona do kutej żelaznej lampy, którą Fogg znalazł nieopo- użyto rekwizytów w postaci portretów W.Lenina, J. Stalina, dal. Na pierwszym spotkaniu z publicznością zaśpiewał „Pio- B. Bieruta, K. Rokossowskiego urozmaiconych wierszyka- senkę o mojej Warszawie” ze wzruszającym refrenem : mi z kabaretu „Filutek” (1956 r.) Rozwieszono w sali afisze Warszawo kochana Warszawo propagandowe tamtych lat o szkodnikach takich jak muchy tyś treścią mych marzeń mych snów czy stonka ziemniaczana, ślepocie wywołanej przez alko- radosnych przechodniów twych lawą hol, o traktorzystkach, bikiniarzach, dożynkach i czynach ulicznych rozgwarem i wrzawą. partyjnych oraz Planie 6-letnim i przewodniej roli PPR, Ty wołasz mnie wołasz stęskniona a później PZPR. upojnych piosenek i słów. Wszystkie panie z chóru miały białe bluzki i czerwone Jak bardzo dziś pragnę zobaczyć Cię znów krawaty. W podobnych kolorach wystąpili panowie. Spot- O moja Warszawo wyśniona. kanie z piosenką z tamtych lat prowadziły nasze koleżanki Ewelina Mroczek i Danusia Dąbrowska, dyrygował i akom- Piosenkę napisał na Syberii Albert Harris i kiedy dowie- paniował na pianinie kol. Stanisław Domański nasz maestro. dział się, że Fogg otwiera w Warszawie kawiarenkę prosił go, Wydrukowano sporą ilość śpiewników, aby wystarczyło dla aby ją tam śpiewał. Płakali na premierze Warszawiacy i pła- wszystkich obecnych. Tytuł koncertu „Piosenka jest dobra kał sam Fogg. Ale były też piosenki przedwojenne i one na na wszystko” zaczerpnięty z piosenki kabaretu Starszych tym warszawskim gruzowisku przypominały tamtą Warszawę. Panów (śpiewających o co najmniej dekadę później) Wśród nich nieśmiertelne „Tango milonga” Jerzego Petersbur- skiego, które u nas zatańczyli młodzi tancerze. Piosenka jest dobra na wszystko, piosenka na drogę za śliską…

dobrze przekonuje, że piosenki śpiewało się wszędzie i zawsze, że trudno na piosenkę nałożyć kaganiec, że nie pod- daje się ona polityce, zaś programowe, socrealistyczne, pełne nadęcia i śmieszności teksty odczytujemy dzisiaj jako bez- sens tamtej epoki. Kol. Danusia zdecydowała się na solowy występ zagwizdała uroczo z ogromną wprawą jedną zwrotkę Mieczysaw Fogg w Cafe Fogg 1945 Mostu na rzece Kwai za co otrzymała rzęsiste brawa. Dru- gim fenomenem były znakomite głosy kol. kol. Stanisława Wilkońskiego i Władysława Cudejki którzy prześcigali się Wydawało się, że będzie normalnie w refrenie „Furmana”. Młodzieńczy wdzięk naszych tance- Po koszmarze wojny wydawało się, że będzie normalnie. rzy i wykonanie z ogromną ekspresją wydobyły czar walca, Odradzał się handel prywatny, rzemiosło, spółdzielczość. tanga beguiny i cha-chy. W kwietniu 1945 r. pojawił się pierwszy W zakończeniu wieczoru w „Domu Bochniaków” bukie- numer „Przekroju” redagowany przez tem wiosennych kwiatów obdarowano obecną na koncercie Mariana Eile. Redaktor naczelny odda- panią Celinę Dźwigaj działacza NOW-AK, która zapamiętała wał „co cesarskie” na okładce i pierw- tę epokę – niestety - z celi więzienia śledczego UB przy uli- szych stronach pisma, a na pozostałych cy Krakowskiej w Bochni w 1947 roku. Wspólna fotografia „robił” gazetę tworząc iluzoryczny salon, pozostanie pamiątką tego sympatycznego spotkania z piosen- Konstanty Ildefons krainę snów, uśmiechu, taktu i klimat ka i tańcem. Gałczyński epoki przy pomocy Janiny Ipohorskiej

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 29

(Jana Kamyczka), Barbary Hoff, braci Rojek, Hermenegildy Besa me, Besa me mucho Kociubińskiej, Picassa, Psa Fafika. „Przekrój” był przecho- Wraca w pamięci magiczne zaklęcie sprzed lat. walnią Gałczyńskiego i jego „Teatrzyku Zielona Gęś”. W jed- Besa me Besa me mucho nym z utworów Naród i ustrój pokazał on trzy osoby: Na- Śpiewałam kiedy miłości otworzył się świat. ród, Ustrój i Gżegżółkę. Po trzykrotnym zawołaniu: Ustroju gdzie jesteś ? Ustrój nie odpowiedział, a Naród skwitował Początki cenzury to zdaniem : Ustrój nie odpowiada Narodowi ! i Gżegżółka W 1946 roku rozpoczęła się pomię- wstydliwie zaciągnęła kurtynę. Na takie żarty w okresie bez- dzy Związkiem Sowieckim i zniewolony- względnego utrwalania w Polsce władzy ludowej mógł sobie mi krajami Środkowej Europy a wolnym jeszcze wtedy pozwolić tylko Konstanty Ildefons Gałczyński światem „zimna wojna”. Na ponad 40 lat ze swoim surrealistycznym humorem, który był fenomenem zapadła „żelazna kurtyna” od Szczecina po w zestawieniach „ciasnych, a trafnych”. W tej abstrakcyjnej Triest. Rozpoczęła się indoktrynacja społe- krainie słowno-myślowych skojarzeń wymyślił Gałczyński dla czeństwa i propaganda sowiecka w Polsce działającego w Krakowie Teatrzyku „7 kotów” utwór 3 razy ujawniona z całą siłą i bezwzględnością, MIAU, który miał być satyrą na referendum z 1946 r. i jego ale najwyraźniej dopiero w 1949 roku. sztandarowe hasło „3 razy TAK”, a Jerzy Jurandot w „Tea- Walka z niepodległościowym podziemiem, procesy politycz- trze Satyryków”. pokazał wiersz o pewnym grabarzu, który ne, terror trwały wiele lat. Na plakatach pojawił się „Zapluty chciał zostać przodownikiem pracy. W pierwszych powojen- karzeł reakcji” czyli Armia Krajowa, „biały koń” na którym nych miesiącach w piosence i satyrze nie było jeszcze cenzury. rzekomo miał przybyć do Polski generał Anders był chyba naj- Powstała ona w połowie 1946 r. i od razu swymi mackami bardziej znienawidzonym wśród aparatczyków zwierzęciem. obejmować zaczęła także kulturę. Wtedy jeszcze przenikały Nawet pieski pekińczyki nazywano „czang-kaj-szekami” dla do Polski różnymi drogami płyty z muzyką jazzową i legenda pognębienia dowódcy Kuomintangu, który nie chciał Chinom orkiestry Glena Millera, a z nią zagraniczne przeboje jak np. Ludowym oddać Tajwanu. modna Chattanooga Choo Choo z filmu „Serenada w Dolinie W Polsce trwało rozkułaczanie, walka z analfabetyzmem Słońca” naśladująca odgłos lokomotywy jadącej do znanego na wsi i wyjazdy na wykopki, zbieranie stonki, przybierające z Wojny Secesyjnej miasta Chattanooga. groteskowe nieraz formy. Masy pracujące miast i wsi były Życie kulturalne tamtego okresu nawiązywało bardzo wszystkowiedzące a działacze młodzieżowi z ZMP w zielo- mocno do czasów przedwojennych. Odrabiano zaległości z lat nych koszulach, czerwonych krawatach i w tabaczkowych wojny. Ulubieńcy przedwojennej publiczności albo zginęli jak spodniach aktywni w pracy, szkole, ale i bezwzględni. Na- Eugeniusz Bodo, który zmarł z wycieńczenia w sowieckim kładano pęta cenzury na poezję, literaturę, satyrę i oczywiście gułagu, albo pieśniarz Warszawy rodem z Bochni Marian piosenkę. Po histerycznym ataku Adama Ważyka na Kon- Güntner-Rentgen zamordowany w Katyniu, albo pozostali na stantego Ildefonsa Gałczyńskiego na warszawskim zjeździe emigracji jak Feliks Konarski, Adam Aston, Tola Mankiewi- Związku Literatów Polskich w 1950 roku uśmiercono „Te- czówna, Nina Oleńska i Marian Hemar czy Jerzy Petersburski. atrzyk Zielona Gęś” chociaż Gałczyńskiego usiłował bronić Hanka Ordonówna zmarła w Palestynie, gdzie dotarła z Armią wtedy… nawet Jerzy Putrament. gen. Andersa. Pojawiły się nowe gwiazdy. Jedną z nich była Za to na festynach, akademiach, spotkaniach żołnierskich Marta Mirska wykonawczyni takich przebojów jak : Pierw- grano i śpiewano chętnie piosenki frontowe proweniencji ra- szy siwy włos (który zaśpiewaliśmy pod koniec koncertu), dzieckiej (Katiuszę). Zaśpiewaliśmy dwie takie właśnie znane Zachodni wiatr, Rozstanie z morzem. Spopularyzowała fran- piosenki o miłości : Jarzębinę czerwoną napisaną na Uralu do cuskie przeboje : C’est ci bon, Paryski Gavroche, i meksykań- muzyki Jewgenija Rodygina ską piosenkę Besa me mucho (Całuj mnie mocno) napisa- Jarzębino czerwona, któremu serce dać ną w 1940 r. przez pianistkę Jarzębino czerwona, biednemu sercu radź. z Guadalajary Consuelę Ve- lasquez w rytmie wolnego i piękną Mołdawiankę z melodyjnym i łatwym do zapa- beguine’a na motywach arii miętania refrenem : „Quejas o la maja y el rui- senor” z opery „Goyescas” Rozwichrzony klon zielony, szumny liść, Enrique Granadosa. Śpiewa- Kocham ciebie, jakże mi bez ciebie żyć ? ły w Polsce Jeanne Schiele Klon zielony i klon zwichrzony, Consuela Velasquez i Eliza Charles, królowały W wichurze burzy się liść. orkiestry jazzowe : braci Łopatowskich w Łodzi, Karasińskiego i Jerzego Haralda Złotym przebojem socjalizmu nazwano piosenkę Trzej w Katowicach (twórcy piosenek do filmu „Skarb”-1948). Ta przyjaciele z boiska. Słowa do muzyki Władysława Szpilma- ostatnia nadawała w sobotę z Rozgłośni Polskiego Radia „Me- na w 1954 r. napisał Artur Międzyrzecki. Piosenkę z Chórem lodie świata”. Orkiestra Charlesa Bovery’ego grała t.zw. jazz Czejanda śpiewał Andrzej Bogucki, przyjaciel Szpilmana, szczęśliwy z amerykańskich komedii filmowych lat 40. oraz któremu pomagał przetrwać okupację w Warszawie. Kto oglą- przeboje czeskie, głównie kompozytora Kamila Behounka - dał „Pianistę” ten zna historię Władysława Szpilmana i epizod, Stary młyn albo Kwiat paproci. W atmosferę tamtej epoki gdy 23 września 1939 r. w czasie bombardowania Warszawy wprowadziły nas taneczne rytmy pięknej beguiny : grał w Rozgłośni Polskiego Radia utwory Chopina. Bomba

WB nr 1 (80) 30 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

zniszczyła Rozgłośnię, ale Szpil- i „Chór Juranda”, w którym śpiewał Bochniak Bolesław Sia- man wyszedł bez obrażeń. rzewski. Były także żeńskie zespoły : „Te cztery” i „Siostry Po wojnie w 1945 r. na in- Do-Re-Mi”, które wystąpiły w 1947 r. w filmie „Skarb”. An- auguracji działalności Polskie- drzej Bogucki (1904-1978) zawodowy przedwojenny oficer- go Radia Szpilman dokończył ułan, ze względu na stan zdrowia odszedł ze służby wojskowej koncert szopenowski rozpoczę- i poświęcił się służbie piosence. Wylansował przebój „Czy ty ty w 1939 r. Został dyrektorem wiesz moja mała” i zyskał miano „polskiego Chevaliera”. Po działu muzycznego Polskiego wojnie śpiewając z Chórem Czejanda nagrał wiele piosenek Radia i uznawany był za króla zupełnie anonimowo. Zaśpiewamy dwie piosenki Władysła- polskiej piosenki. W 1947 r. skomponował sygnał do Polskiej wa Szpilmana : Trzej przyjaciele z boiska i Pójdę na Stare Kroniki Filmowej. Pisał i komponował dużo i chętnie, ale jego Miasto. wspomnienia z Powstania Warszawskiego „Śmierć miasta” (ze wstępem Jerzego Waldorfa) ocenzurowano, bo nie wolno było Socrealizm w piosence pisać o Niemcu, który uratował Szpilmanowi życie, ani o Kał- W 1949 r., a więc po zjednoczeniu PPR i PPS rozpoczął mukach w armii niemieckiej palących miasto. W 1956 r. reak- się w polskiej kulturze socrealizm. O politycznej poprawno- tywował Związek Polskich Autorów i Kompozytorów. Jemu ści decydował głównie tekst. zawdzięczamy Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopo- Piosenka miała być na usługach cie, który od 1961 roku istnieje do dnia dzisiejszego. propagandy : przystępna w sty- Jak już wspomniałem piosenkę Trzej przyjaciele z boiska lu, narodowa w treści, melodyj- śpiewał Andrzej Bogucki z towarzyszeniem Chóru Czejanda. na, prosta w warstwie muzycz- Czejand to pseudonim artystyczny a właściwie zbitka pierw- nej i nawiązywać miała do pieś- szych liter imienia i nazwiska Czesława Januszewskiego. Ten ni masowej wychwalającej zdo- chór rewelersów uprawiał aksamitną muzykę na przełomie bycze socjalizmu i jego przywódców. W repertuarze naszego lat 40. i 50. i podbijał swoim brzmieniem serca wszystkich koncertu znalazły się trzy takie propagandowe piosenki : Zbu- słuchaczy. W ich repertuarze były Czerwone maki na Monte dujemy nową Polskę do muzyki Henryka Swolkienia i słów Cassino, Na prawo most na lewo most, Budujemy nowy dom, Z. Bynowskiego, „kwiat galopującego socjalizmu w rytmie Czerwony autobus, Marynika czy Suliko. Później „Czerwo- walczyka” czyli Piosenka o Nowej Hucie do muzyki Stani- nych maków” nie wolno było w Polsce śpiewać. Dzięki pły- sława Chruślickiego i słów Jerzego Gerta i jedyna piosenka tom zachował się prawie cały repertuar tego zespołu. Nie było z twórczości Alfreda Gradsteina, którą jeszcze się pamię- w nim propagandy i programowej nachalności. ta : Na prawo most na lewo most, bo inne jak Cześć Partii, Pieśń Przodowników Pracy, Pieśń Jedności, czy Marsz ZMP Modni rewelersi do naszych czasów już nie dotrwały. Przy okazji warto powiedzieć kim w ogóle byli reweler- W piosenkach z tego okresu słyszymy o sukcesach go- si. Pojawili się w Stanach Zjednoczonych sto lat temu wraz spodarczych nowej władzy : warszawska MDM, Trasa W-Z, z rozwojem przemysłu płytowego. Nagrania solistów były co- Mariensztat, ale powodem do naj- raz lepszej jakości, ale dużych zespołów instrumentalnych czy większej dumy był w powojennej wokalnych nie dało się nagrać, gdyż potężna fala akustyczna Polsce tramwaj czyli taksówka dla uderzała w ówczesny mikrofon i deformowała dźwięk. Rewe- ludzi pracy. Niewiele miast mogło lersi czyli małe kilkuosobo- poszczycić się linią tramwajową. we grupy śpiewające okazały Kiedy w 1950 roku Maria Ko- się najlepszym lekarstwem terbska jechała z orkiestrą Jerzego na niedoskonałości ówczes- Haralda pociągiem na koncert do nej techniki. Pierwszy świet- Wrocławia, Krystyna Wnukowska nie wyćwiczony zespół „The – żona Haralda rozpoczęła pisać Revellers” powstał w USA piosenkę o Wrocławiu do melodii jeszcze przed I wojną świa- przygotowanej wcześniej przez Ha- tową. Okazało się, że cztero- ralda. W słowach nawiązała oczy- osobowy zespół śpiewający wiście do wrocławskich tramwajów. Przy pierwszej próbie dyskretnie i delikatnie modne piosenki może zaspokoić naj- Koterbska zapytała : bardziej wybredne gusty melomanów. Do chwili objęcia wła- Może tu powinnam zagwizdać ? dzy przez nazistów w Niemczech zachwycał niemiecki zespół Gdzie ? – zapytała Wnukowska. rewelersów „Comedian Harmonist”. No tu : „na przystankach nucą słowiki”. W Polsce pierwszy 4-osobowy zespół rewelersów „Jazz I tak już zostało. Koncert w Hali Ludowej wypadł świet- Singers” stworzył w 1928 r. Henryk Wars. Śpiewali w nim nie. Koterbska śpiewała z kartki, bo bała się, że zapomni słów. Eugeniusz Bodo, Tadeusz Olsza, Tadeusz Roland i założyciel „Wrocławska piosenka” została przyjęta owacyjnie. zespołu, który był także akompaniatorem na fortepianie. Dru- My też z kartki śpiewnika zaśpiewaliśmy Wrocławską pio- gim był „Chór Dana” (1929), który śpiewał na scenie kabare- senkę. tu „Qui Pro Quo”, Zachwycali się nim Karol Szymanowski Pierwsze lata 50-te to apogeum kultu jednostki. Hagio- i Artur Rubinstein. Potem zaroiło się od rewelersów : „Chór graficzne powieści i poematy o Stalinie pojawiły się nie tylko Eryana”, „Chór Rolanda”, „Chór Lipczyńskiego”, Wiehlera w ZSRR ale także w Polsce, jego imieniem nazywano mia-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 31 sta, w Polsce dwa dni po śmierci Stalina przeflancowano (jak Marynika, Marynika się wtedy w Polsce mówiło) Katowice na Stalinogród). Jeden nawet oka nie odmyka. z poetów pisał : Mama przez podwórko woła : Wstawaj córko nie bądź leń. Stalin głębszy od oceanu Bo już dzień, bo już dzień. Wyższy niż Himalaje Maryniko, Maryniko. Jaśniejszy od słońca Szykany władz partyjnych dotknęły Szkołę Tańca To- Nauczyciel wszechświata. warzyskiego Mariana Wieczystego, za to że zajmowała się tańcem a nie pracą. Wezwany do Komitetu Wojewódzkiego Pewna poetka pisała o nim : PZPR w Krakowie usłyszał : Wieczysty ! Po co wam ta za- Przeszła zima, będzie lato bawa w taniec ? Z opresji uratował go Konstanty Ildefons Dzięki Stalinowi za to. Gałczyński, który wskazał na tańce uciskanych przez USA Samo powtarzanie w kółko i wszędzie tych samych na- narodów Ameryki Łacińskiej i Południowej. Od tego cza- zwisk i sloganów zamulało wyobraźnię i koniecznie trzeba su modne w Polsce stały się i zyskały przychylność władz było jakoś odreagować, a satyrycy i młodzież nadawała się partyjnych melodie z tamtego rejonu świata : rumby, samby o tego idealnie. Oficjalnie stało się to w okolicy Polskiego a później calipso. W repertuarze chóru i naszych tancerzy Października, a wcześniej – dla wtajemniczonych - w kabare- znalazła się latynoska egzotyka : Kuba wyspa jak wulkan go- cie „Filutek”: rąca i Mexicana.

I przyszedł Lenin Zakazany jazz I przyniósł pączki W tamtym niesprzyjającym dla jazzu okresie, piosenki Całuję rączki, całuję rączki, jazzowe zniknęły z estrady i radia. Miłość do jazzu uważano Całuję rączki pań ! za przejaw sympatii dla imperializmu. Mimo to Jerzy Duduś Matuszkiewicz tworzy zespół jazzowy „Melomani”, przy łódz- a studenci ułożyli do znanej melodii „Whispering” Johna kim oddziale YMCA. W jego Schonebergera takie oto kuplety : skład weszli m.in. Jerzy Du- duś Matuszkiewicz, Andrzej Niech żyje nam towarzysz Stalin Trzaskowski, Krzysztof Kome- co usta słodsze ma od malin. da i Andrzej Kurylewicz, który Niech żyje nam towarzysz Bierut, uprawiał czysty jazz grając dla obrońca dziewic, wdów i sierót. siebie i grona najbliższych np. Niech żyje nam towarzysz Roko Caravanę Duke Ellingtona, co jedną brew ma za wysoko. Honeysuckle Rose, tematy Be- Niech żyje nam Armia Radziecka bop czy Wabash Blues. Ten co wychowała nas od dziecka. okres katakumbowy polskiego Niech żyje nam Armia Czerwona, jazzu uwiecznił Feliks Falk przez sojuszników dozbrojona. w filmie “Był jazz”. Mnóstwo tematów jazzowych napisał W repertuarze piosenek śpiewanych przy różnych okazjach wtedy Andrzej Kurylewicz, – w epoce socrealizmu i za życia Stalina - nie mogło więc a także wspaniałą melodię do zabraknąć najbardziej ulubionej piosenki Josefa Wissariono- tekstu Juliusza Słowackiego z poematu „Ksiądz Marek” Pieśń wicza Stalina, pięknej skądinąd piosenki gruzińskiej „Suliko” Konfederatów Barskich, która jest zawsze w naszym repertua- napisanej do wiersza klasyka poezji gruzińskiej Akakiego Ro- rze przy okazji patriotycznych spotkań. stomowicza Cereteli z 1895 r., i muzyki prawdopodobnie Wa- rienki Cereteli. „Suliko” to gruzińskie imię żeńskie, chociaż czasem nadawane było także chłopcom. Wiersz „Suliko” był Ironia i przestroga w piosence wielokrotnie przerabiany i tłumaczony na wiele języków świa- Wbrew nadziejom twórców socrealizm nie przyjął się ta. W Polsce „Suliko” śpiewał Chór Czejanda, Sława Przy- w kulturze polskiej, chociaż niektóre jego relikty jak np. Nowa bylska, Alibabki, Alosza Awdiejew i Eleni, a teraz my. Oto Huta, pamiątka gorliwej przyjaźni fragment ulubionej piosenki Stalina. z ZSRR czyli Pałac Kultury i Na- uki w Warszawie i niektóre pio- Gdzie rozkwita kwiat róży kwiat, senki przetrwały. Piękne w treści na gałązce siadł lotny ptak. i melodii piosenki propagandowe Zadrżał wśród listowia purpurowy pąk, ukazywały socjalizm w takim sta- czemu serce drży Suliko. nie , o jakim można było poma- rzyć, ale nie odzwierciedlały całej Piosenki naszych sąsiadów i latynoamerykańskie prawdy i życia codziennego Pola- Marynika to programowa rumuńska piosenka napisana ków. Socrealizm stał się krzywym przez Georghiu Malineau o konieczności codziennej pracy zwierciadłem rzeczywistości, wy- i leniwej dziewczynie Marynice, która myśli tylko o spaniu. kazującym absurdalność ogłupia-

WB nr 1 (80) 32 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 jącej ideologii. PRL była krajem w którym się żyło, a przy- ta dykcja i kultura na estradzie miotnik Ludowa miał drugorzędne znaczenie. Młody człowiek dały taki efekt, że Koterbska, nie przejmował się ideologią i socrealistyczną obowiązkową która trzymała się z dala od modą, ale pod oknem dziewczyny gwizdał „Strangers in the pieśni masowej, właściwie Night”. Propaganda nazwała ich bikiniarzami i bezskutecznie jako jedyna ocalała z tłumu usiłowała ośmieszyć. gwiazd i gwiazdeczek z tam- Znamiennym odzwierciedleniem stosunku społeczeństwa tego okresu ,które poszły w za- do władzy ludowej były pierwsze słowa refrenu piosenki Zbi- pomnienie, i dzisiaj jej nagra- gniewa Kurtycza ; nia cieszą się nadal niesłabną- cym powodzeniem. W 1955 r. Cicha woda brzegi rwie. spełniło się jej marzenia wystąpienia w filmie. Zagrała sama Nie wiesz nawet jak i gdzie. siebie w filmie Jana Fethke „Irena do domu”. Główne role gra- Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się, li Lidia Wysocka i Adolf Dymsza, a Koterbska śpiewała tam bo nie zna nikt metody, by się ustrzec cichej wody. piosenkę Najpiękniejsze w świecie oczy i Karuzelę Witolda Cicha woda brzegi rwie. Krzemińskiego i Ludwika Starskiego, która stała się jej naj- większym przebojem. Prasa reklamując film pisała o Dymszy Trafnie także mianem „Wesołego nieboszczyka” okre- i Koterbskiej pomijając Wysocką, co bardzo zaważyło na wza- ślił PRL z tamtych lat Leszek Kołakowski w „Tygodniku Po- jemnych stosunkach obu pań w kabarecie „Wagabunda”, któ- wszechnym” w 1995 r. Dopiero wybuch Polskiego Października rego współtwórczynią była Maria Koterbska. Zaśpiewaliśmy : 1956 r. uświadomił światu gdzie jest Polska. Ale Październik Karuzelę i Wio koniku a pary tancerzy zatańczyły cha-chę trwał krótko. Agnieszka Osiecka pisała, że powinien być po- do piosenki Serduszko puka w rytmie cha-cha. czątkiem początku, a okazał się początkiem końca. Byliśmy jak stado domowych gęsi, które trzepoczą skrzydłami w czas odlo- Październikowa odwilż w piosence tów - patrzą zamglonymi oczami za sznurami dzikich sióstr, ale Jest rok 1957. Na ekrany kin zachodniego świata wchodzi braknie im sił, aby polecieć za nimi. Zdawało nam się, że two- nagrodzony Oscarem film „Most na rzece Kwai” (The Brid- rzymy symfonię, a udało się, napisać tylko uwerturę. ge on the River Kwai) o budowie przez angielskich jeńców Od 1948 r. istniał Zespół Pieśni wojennych w niewoli Japończyków mostu przez rzeką na i Tańca „Mazowsze”. Ostatnim pre- pograniczu Birmy i Tajlandii. Był to strategiczny dla pano- zentem jaki uczynił zmarły w 1955 r. wania japońskiego na Półwyspie Indochińskim obiekt, który twórca tego Zespołu Tadeusz Sygie- (wybudowany z angielską precyzją) grupa angielskich dywer- tyński dla Najlepszego Tenora Rze- santów) wysadziła w powietrze. Osią tego świetnego filmu czypospolitej Stanisława Jopka był jest piękna, gwizdana melodia Colonel Bogey March, którą słynny Furman . Do melodii odnale- napisał w 1914 r. Lieutenant F.J. Ricketts (ps. Kenneth Alford) zionej przez Sygietyńskiego u Kolber- dowódca Royal Marines w Plymouth, a do potrzeb filmu przy- ga Jerzy Ficowski napisał 11 zwrotek gotował Malcolm Arnold, która ma w sobie niezwykłą siłę ciętej satyry na ustrój, władze pań- woli przetrwania i podnoszenia na duchu innych. Nie przy- stwowe i gospodarkę socjalistyczną. padkiem po Polskim Październiku 1956 r. śpiewał ją w Polsce Jerzy Ficowski Stanisław Jopek śpiewał zawsze tyl- Janusz Gniadkowski – „polski Bing Crosby” – słowa nie mia- ko trzy pierwsze zwrotki – umiarkowane w satyrycznej wy- ły w piosence większego znaczenia. W czasie wojny w takt tej mowie, ale kiedy przychodziły bisy rozpędzał się na dalsze melodii wyśmiewano anatomiczne defekty Hitlera, Goeringa zwrotki, a publiczność nie pozwalała mu zejść ze sceny. Kiedy i Himmlera (Hitler Has Only Got One Ball). Zainteresowa- śpiewał w Pekinie dla 10-tys. widowni i bisował po raz 10-ty, nych odsyłam do Normana Daviesa i jego książki „Europa” ktoś z polskiej ekipy zawołał „mało”, a sala zaczęła skando- s.1032. Rzucamy hasło : „Most na rzece Kwai !” – a kto umiał wać przez kilkanaście minut : Mao, Mao, Mao. gwizdać – pomógł naszej koleżance Danusi Dąbrowskiej, któ- Słuchaliśmy tego satyrycznego szlagieru, który w 36 ję- ra wykonała partię gwizdaną bezbłędnie. zykach świata wykonywał przez całe lata „Pierwszy Furman W tym także okresie do Polski dotarło wiele znanych za- Rzeczypospolitej”, zmarły w ub. roku, Stanisław Jopek. chodnich melodii, a wśród nich piękny blues „Sentimental Jou- Koń nie prosi i nie pyta rney” napisany przez Buda Greena, Bena Homera i Les Brow- Ale twarde ma kopyta na w 1944 r. wykonywany przez Doris Day, a później przez I jak wierzgnie, to się zdarza, że dosięgnie gospodarza. Hej wio! wiśta wio, hetta wiśta wio!

Maria Koterbska Najsłabszą stroną polskiej piosenki lat 50-tych były aran- żacje i instrumentalizacja. Było one archaiczne, jakby z lat 30-tych, a wszystko przez „żelazną kurtynę” i brak dostępu do nowości światowych. Jedyną piosenkarką, która potrafiła nowocześnie swingować była Maria Koterbska nazwana bogi- nią swingu. Do tego lekkość frazy, walory głosowe, znakomi-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 33

Clifa Richarda, Franka Sinatrę i Ringo Starra. „A Sentimental aktorce Hannie Skarżance, do- Journey Through France and Italy” to nowela Laurence Ster- równującej dykcją Koterbskiej, na (1768), która stworzyła nowy gatunek powieści pokazującej Jerzym Połomskim, zespole subiektywną dyskusję osobistego smaku i moralności, intym- „Filipinki” i Sławie Przybyl- ny „pamiętnik serca” czyli wrażenia z podróży osoby senty- skiej. Zaśpiewaliśmy „Batumi” mentalnej, lubiącej poddawać się nastrojom i uczuciom, ale piosenkę o herbacianych polach w piosence chodzi o nieco inną podróż. Blues (od słowa blue- tego portowego miasta gruziń- smutek i przygnębienie) to pieśń-skarga śpiewana już w XIX skiego i szlagier Sławy Przybyl- wieku w południowych Stanach USA przez Murzynów. Blues skiej „Taka jestem zakochana”. z nutą melancholii i westchnienia opisuje życie takim jakie ono Właśnie w 1958 r. Przybylska rozpoczynała swoją wspaniałą jest. Blues opowiada historię życia najczęściej z towarzysze- karierę od piosenki Pamiętasz była jesień z filmu „Pożegna- niem banjo lub gitary. Ktoś napisał, że u nas przyjął się blues nia”. Potem były Bzy w Pensylwanii, Bolero Juana Llossas. metaforyczny czyli tęsknota za tęsknotą. Słysząc Kurylewicza Kończymy nasz koncert jeszcze jednym reliktem prze- czy Namysłowskiego z tamtych lat nie myślimy o dawnych szłości wychwalającym Fundusz Wczasów Pracowniczych. narodowych powstaniach, czy niespełnionych nadziejach. Ten Wsiadamy do Wesołego pociągu, śpiewamy piosenkę pod polski blues był pomnożeniem na pół zapomnianych cierpień. tym samym tytułem do muzyki Marka Sarta i słów Kazimierza I taki był blues „Sentimental Journey” w wykonaniu znakomi- Winklera i jedziemy do lepszych, bardziej normalnych i bliż- tego artysty operowego samego Andrzeja Hiolskiego. szych nam czasów. Do widzenia. Gra wesoły pociąg swą piosenkę, Obce gwiazdy patrzą w moje okno że aż lecą skry, miasta, Srebrnym blaskiem zwodzą mnie. rzeki szybko suną przed oczami. Tam na pewno też jest dzisiaj wiosna Kiedy wspólnie wyruszamy łąki toną w szarej mgle na spotkanie pięknych chwil, Obce usta szepczą o kochaniu. ta piosenka, jak przyjaciel, jedzie z nami. Murzyn Jim na banjo gra. Bo piosenka już po chwili A ja marzę ciągle o mym kraju, z każdym za pan brat smutek dziś w mej duszy łka. czas podróży nam umili, gdy jedziemy w świat, Nowe gwiazdy piosenki A zielony sygnał wolną drogę już otwiera nam, Nie możemy zapomnieć o nowych gwiazdach rozpoczy- hej , na wczasy wiezie nas wesoły pociąg. nających teraz swoją wielka karierę : wileńskiej szlachciance Stanisław Kobiela

Jan Wojnarski POSZYNA Puszcza Niepołomicka to kompleks leśny rozciągający się na przestrzeni ponad 115 kilometrów kwadratowych od Niepo- łomic do Bochni i Drwini. Nazwa pochodzi od staropolskiego słowa „niepołomny” czyli niemożliwy do pokonania, zniszcze- nia. W 1242 r. ten kompleks leśny nosił nazwę „Las Kłaj”. Nazwa Las Niepołomicki pojawia się dopiero w 1393 r. a na- zwa Puszcza Niepołomicka w 1441. Sercem Puszczy i jednym z najciekawszych miejsc jest Poszyna. Autorem wielu interesujących opracowań historycznych i turystycznych opisujących Ziemię Krakowską i Bocheńską jest działacz naszego Oddziału Krakowskiego Stowarzyszenia Jan Wojnarski. Obszerne (niewydane do tej pory drukiem) stu- dium historyczno-turystyczne o Puszczy Niepołomickiej, która przed podziałem administracyjnym Polski w 1975 r. wchodzi- ła w skład Ziemi Bocheńskiej napisał w połowie lat 70-tych XX wieku. Zaproponował w nim wiele tras turystycznych po Puszczy. Jedna z nich prowadzi do serca Puszczy czyli Poszyny i ten właśnie fragment redakcja W.B. wybrała do druku. Jan Wojnarski (1913-1994) syn znanego krakowskiego ar- tysty malarza Jana Wojnarskiego, prawnik, żołnierz Września 1939 r. krajoznawca, związany z Ziemią Krakowską i Pomo- Jan Wojnarski z lewej.

WB nr 1 (80) 34 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 rzem Nadwiślańskim. W 1945 r. społeczny burmistrz Oliwy, rębscy aż do roku 1942, gdy Niemcy wysiedlili ich z domostwa założyciel Towarzystwa Miłośników Oliwy i inicjator założenia wciąż na Poszynie odbudowywanego. Tradycja łączy z tym Ogrodu Zoologicznego w Oliwie (1954), pracował w Zarzą- historycznym wydarzeniem nie tylko część lasów na Poszy- dzie Portu w Gdyni (1946-1950) działacz PTTK, pierwszy pre- nie zwaną „Pod Kaplicą” (w oddziale 123), lecz i samą nazwę zes Zarządu Okręgu PTTK w Gdańsku. Spenetrował i opisał brzmiąca w ludowej gwarze „Posyna”. Jest więc ona miejscem 23 szlaki turystyczne Pomorza Nadwiślańskiego. W imieniu dokąd przybyła królowa „po syna”, a kaplica stojąca przez wie- PTTK przejął Zamek Malborski z rąk WP dla PTTK, inicjator ki, miejsce to upamiętniała. Inne podanie ludowe przytacza wczasów wędrownych PTTK, autor planu Oliwy (1945). Od o Poszynie Jan Ptaśnik, wychowany w sąsiednich Mikluszowi- 1963 r. działał w Wojewódzkim Ośrodku Informacji Turystycz- cach. Według ludności tamtejszej, przybył do Niepołomic król nej w Krakowie. Autor książek : Nowy Dwór Gdański. Wykaz Sobieski z żoną oczekującą potomka. Zostawiwszy ją na za- zabytków (1956), Szlak Kopernikowski. Wczasy turystyczne mku, sam wyskoczył zapolować w puszczę. Wkrótce atoli, nad- kajakowo-kolarsko-piesze (1957),Ziemia Bocheńska (1957), biegł co koń wyskoczy rycerz z wiadomością, że pani urodziła Na turystycznych szlakach ziemi krakowskiej (współautor gra- syna. Uradowany król, wsiadł na koń i wołając „po syna”, fik Witold Zacharewicz1957)). „po syna” pogalopował do Niepołomic. Stad nazwa Poszy- Nazwa Poszyna ma ciekawą historyczną tradycję, tkwiącą na. Niewątpliwie knieja na Poszynie była świadkiem wielu korzeniami w pamięci okolicznych mieszkańców. Wspomina wspaniałych królewskich polowań, o których przechowały się o niej Długosz nawiązując do sporu granicznego rozstrzyg- wspomnienia i …rachunki obciążające dochody z dóbr stoło- niętego przez Kazimierza Wielkiego w dniu 3 września 1365 wych. Prócz Piastów i Władysława Jagiełły rozmiłowanego roku. Również w kronice Długosza czytamy, że Władysław w Niepołomicach, także Kazimierz Jagiellończyk zapisał się Jagiełło w roku 1394 r. polecił na Poszynie wznieść pawilon w dziejach puszczy wielkim polowaniem w roku 1469. Ubił myśliwski. Cieśla królewski Krupa miał zbudować w oparciu on wówczas tyle zwierzyny, że starczyło na obdzielenie sena- o to zlecenie „pałac” i stajnie dla koni. W 1411 roku po bitwie torów, biskupów, kapituł, akademii, a nawet rajców. Rodziny pod Grunwaldem przyjechał tutaj Władysław Jagiełło i 15 Batorych a więc król Stefan i jego bratanek kardynał Andrzej, dni tutaj bawił. W 1420 r. przyjmował tutaj posłów czeskich, zapuszczał się często na łowy na Poszynę, o czym wspomina a w 1433 r. na zamku niepołomickim schronił się wypędzony opis księdza Reszki towarzyszącego kardynałowi. Władysław ze swojego kraju hospodar wołoski i multański Eliasz. IV wielokrotnie wyprawiał tu reprezentacyjne polowania. Rachunki dworu notują pod datą 11 listopada 1419 roku Największe z nich miały miejsce w latach 1644 i 1646. Na przybycie do tej kwatery siedmiu łuczników królewskich. Cze- jednym z nich w czasie 5-dniowego pobytu król Władysław kali oni jedenaście dni na przybycie króla na Poszynie, poczym ubił 50 jeleni. W roku 1646 król polował od 17 lipca, aż do odbyło się polowanie. Najciekawsze wydarzenie jakie mia- końca miesiąca. Chętnie polował na Poszynie Jan Sobieski ło miejsce na Poszynie, przekazał nam jednak Marcin Bielski i to nie tylko w roku 1692 skoro przechowali o nim pamięć w swej sławetnej kronice pod mylnie podaną datą 1533. W dniu okoliczni chłopi. Polowanie Augusta II zostało uwidocznione 23 września 1533 roku zjechał tu Zygmunt I Stary z małżonką napisem do dziś zachowanym. Przy drodze leśnej zmierzają- i licznym dworem na wielkie łowy. Atrakcją ich miał być niedź- cej do leśniczówki Gradowiec w Kłaju znajduje się miejsce wiedź specjalnie dostarczony w skrzyni z puszcz litewskich (ze zwane „suchym dębem” W miejscu tym rośnie w ogrodzeniu zwierzyńca w Rudnikach koło Wilna). Zamiast jednak kroto- dąb, ale nie szumny lecz młody. O miejscu tym pisze intere- chwilnego polowania, rozjuszone zwierzę napędziło sporo stra- sująco Józef Wawel-Louis w swoim wspomnieniu majówek chu swym prześladowcom. Skoro tylko poczuł się wolnym rzu- w 1850 roku1 : Na drodze pomiędzy Chysną a Sitowcem napot- cił sie na myśliwych, nie licząc się wcale z ich tytułami. I tak, kaliśmy na dąb sławny, pod którym August II nocował. Jest to podkoniuszy dworu króla Sylwester h. Rawic Ożarowski z ko- suchy pień ogromnej wielkości i ze starości może uschniętego nia obalon salwował się ucieczką, a krajczy i podczaszy koron- dębu; jest opasany sztachetami dookoła, na nim wisi Matka ny Jan Tarło, pieszo porywający się z oszczepem na bestię, led- Boska, a powyżej jeszcze tablica, świeżo w roku 1848 sprawio- wie z życiem uszedł. Wesołość króla natrząsającego się z błazna na, z napisem : „Pamiątka Narodowa. August II Król Polski Stańczyka, również przewróconego wraz z koniem, zamieniła polując w tych lasach, nocował pod tym dębem 24 września się rychło w żałobę, gdy ogólnej panice uległa towarzysząca 1730. Po trzydniowych łowach ubito trzy łosie, 17 jeleni, 88 mężowi na łowach królowa Bona. Będąc brzemienną wkrótce sarn, 33 dziki, 13 wilków, 2 rysie, 32 lisy i mnóstwo drobne- poroniła, a niekorzystne okoliczności wypadku spowodowały go zwierza”. Być zaś miało na tym polowaniu do 100 osób śmierć noworodka, niedoszłego sukcesora korony Jagiellonów najznakomitszych panów polskich i zagranicznych. Suchy dąb po bezpotomnej śmierci Zygmunta Augusta. W tym miejscu prawdopodobnie był starszy od innych dębów puszczańskich, włącza się podanie, przypisujące ocalenie królowej jednemu skoro z trudem mogło go objąć dziewięciu ludzi. Dąb został z chłopów nazwiskiem Bochenek, biorącemu udział w polo- obalony przez burzę w roku 1878, na jego zaś miejsce posa- waniu w roli oszczepnika. On to dopiero poskromił niedźwie- dzono wkrótce młodego następcę, gdy zaś i tego zabrakło, za- dzia zadając mu cios śmiertelny, on również odwiózł królowę stąpiono go obecnym. Napis na tabliczce nawiązuje także do do Niepołomic, gdzie pochowano również niemowlę, któremu przekazanej tradycji, podobnie jak i nazwa. nadano imię Olbrachta. Zgnębiony monarcha, wywdzięczyć się W latach upadku Rzeczypospolitej Szlacheckiej gospodar- miał dzielnemu człowiekowi w sposób wyjątkowy. Oto wśród ka w puszczy nie sprzyjała trosce o zwierzynę, a starodrzew królewskich lasów z rejonie Poszyny na tzw. Bani, rodzina Bo- również w okolicy Poszyny topniał. Jednakże tu właśnie za- chenków otrzymała prawo pobudowania zagrody, wypasania chowało się najwięcej śladów dawnego piękna szczególnie inwentarza i pobierania płodów leśnych i drzewa. Z przywileju nad Tarczówką w postaci fragmentów pierwoboru mieszane- tego korzystali z czasem po kądzieli Grzybowscy, po nich Po- go, melioracje, wyręby, a ostatnio wyziewy przemysłowe, naj-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 35 mniej tu dały się we znaki naturalnej strukturze leśnej, otoczo- 273 sztuki żubrów należących do dwu odmian : polskiej i kau- nej szczególną opieką w rezerwatach ścisłych. kaskiej, tej ostatniej, silniejszej i wartościowszej. Polska może Teren po stronie północnej „Drogi Królewskiej” został po za- sobie obecnie pozwolić nawet na eksport w tej dziedzinie co kończeniu pierwszej wojny wybrany na hodowlę żubrów, mająca daje niezłe zyski, zważywszy, ze cena młodej krowy odmiany służyć regeneracji tych pięknych zwierząt, tradycyjnie związa- kaukaskiej wynosi do 10 000 dolarów. Jest ciekawostką spra- nych z polskimi puszczami. Zamieszkiwały je gdzieś do XVII wa rodowodów „puszcz imperatorów”. Prowadzi je starannie wieku dwa gatunki wielkich przeżuwaczy : tur i żubr. Podczas u nas prof. Jan Żabiński sekretarz MTOŻ wydając co dwa lata gdy tur zniknął bezpowrotnie, żubr wywodzący się z gatunków odnośne publikacje. Figurują tu nazwy zaczynające się na „Po” bison silvaneus i bison priscus z podrodziny bovinae przetrwał i „Pu”. Pierwsze to osobniki rasy polskiej, drugie posiadające w skarlałej postaci głównie w Ameryce i Europie. Wraz z zani- domieszkę krwi kaukaskiej, uzyskaną drogą krzyżowań wstecz- kiem puszcz w Europie, jak również bezlitosnym tępieniem bi- nych, pozwalających na odtworzenie zaginionej odmiany. Sła- zonów w Ameryce pod koniec XIX wieku, na świecie pozostało wę zdobyły tu szczególnie dwa żubry, losami swoimi związane nie więcej niż około 300 bizo- z Poszyną. Byk o nazwie „Puk” nów i żubrów. Jest znamien- został przez Niemców wywie- nym fakt, że w Polsce, gdzie ziony. Zwiedził on ZOO berliń- myślistwo cieszyło się zawsze skie i wiedeńskie, poczym od- ogromnym powodzeniem już naleziony we Wrocławiu wró- król Zygmunt August wzorując cił w rodzinne strony w roku się na podobnych zarządzeniach 1946. Z dodanych mu czterech książąt niemieckich, wydał za- towarzyszek rozrosła się stop- kazy i sankcje karne za zabicie niowo nowa generacja żubrów żubra. W roku 1810 żubr znalazł niepołomickich utrzymywane się w całej Europie pod ochroną. obecnie na stałym poziomie W Polsce żubry utrzymywały nieprzekraczającym 20 sztuk. się w Puszczy Białowieskiej, Jeszcze większą popularność jednak większość ich została fot. J. Wojnarski zdobył znany z prasy byk „Pul- wytępiona w roku 1863 przez żywiących się ich mięsem po- pit”, żubr-turysta i awanturnik niemały. Z utworzonego w Biesz- wstańców. Przed I wojną światową było ich w Białowieży mimo czadach otwartego rezerwatu, wymaszerował on w 1965 roku tego jeszcze około 100, a carowie czynili z nich podarki panują- stając się sensacją na przeciąg swej długiej wycieczki po cza- cym m.in. w ten sposób powstała hodowla żubrów w Pszczynie, sowym pobycie w Pszczynie zakończonej w Puszczy Niepoło- w majątku księcia Hochberg von Pless licząca przed rokiem 1921 mickiej. Jego tutejsze wyczyny w 1967 roku miały już nieco aż 70 okazów. Gdy jednak Śląsk w wyniku powstań wrócił do inny charakter, w związku z ciągłymi walkami o władzę z do- Polski ówczesny właściciel nie chcąc oddać hodowli Polakom tychczasowym władcą stada „Purtanem”. Rezultatem ciągłych wytrzebił niemal wszystkie zwierzęta. Ponieważ w Białowie- pojedynków i kłótni rodzinnych, było rozwalenie ogrodzenia ży wyginęły żubry w czasie trwania działań wojennych, służąc i grasowanie po terenie lasu. Trzeba było wywieźć „Purtana” swym mięsem dla polepszenia aprowizacji wojsk niemieckich gdzieindziej, co jednak okazało się ze względów hodowlanych powzięto ideę restytucji żubrów w Polsce. Podjęto ją w Warszaw- niekorzystne. W rezultacie całej afery „Pulpita” przemeldowano skim Ogrodzie Zoologicznym w 1929 roku zakupując kilka zwie- do ZOO w Lesie Wolskim w Krakowie. Pod kierownictwem rząt w słynnym ZOO Hagenbecka i zajmując za zaległe podatki doświadczonego hodowcy inż. Stanisława Ewerta, przewinęło trzy ocalałe żubry i ich potomstwo w dobrach książąt pszczyń- się przez rezerwat na Poszynie ponad 100 żubrów. W stosunku skich. W ten sposób powstał zawiązek zwierzyńca w Białowie- do zwierząt żyjących na swobodzie, stosuje się metodę „obdzi- ży. Doczekał się on do 1939 roku około 100 żubrów. Polska zaś czenia”, czyli powrotu do natury, co przyczynia się do poprawy inicjując w 1923 r. utworzenie Międzynarodowego Towarzystwa gatunku. Wiele sztuk pochodzących z niepołomickiego ośrodka Ochrony Żubra zajęła pierwsze miejsce w hodowli tych rzadkich zmieniło obywatelstwo. i pięknych zwierząt. Polska bowiem jako pierwsza potęga w dziedzinie hodow- Oprócz Białowieży przystąpiono w 1935 roku do orga- li żubrów nie tylko eksportuje, ale pomaga zakładać hodowlę nizowania rezerwatu żubrów na Poszynie, przydzielając do innym krajom. Związek Radziecki w drodze darów i wymiany nowoutworzonego zwierzyńca parę żubrów pochodzących otrzymał ponad 20 okazów, a Stany Zjednoczone kilka sztuk z hamburskiego ZOO. Do wybuchu wojny para ta dochował egzemplarzy rozpłodowych. Obszar rezerwatu liczący wg stanu się jednego cielaka. W tym to czasie wydzielono obszar około na rok 1955 wynosił 52,75 ha objął także część oddziałów 52 50 ha lasu w oddziałach 73 i 74 leśnictwa Chysne, ogrodzo- i 51 i liczy obecnie 80,56 ha terenu otoczonego wzmocnionym no wysokim płotem i pobudowano na przestrzeni żubrowiska parkanem. Całość terenów żubrowiska, podobnie jak i leśnictwo potrzebne urządzenia (wieże, karmniki itp.). Zagłada żubrów na Poszynie należy do części puszczy administrowane przez nastąpiła ponownie w czasie II wojny światowej. Część zwie- Nadleśnictwo Niepołomice. rząt wybito, część Niemcy wywieźli do swoich ogrodów zoo- logicznych. Zaraz jednak po klęsce Niemiec Polska przystąpi- Przypis: ła do odbierania ocalałych żubrów, z których odnaleziono 44. 1Józefa Wawel-Louisa wspomnienie z majówek w r. 1850 za- Rozpoczęta tym razem na wielką skalę hodowla królewskiego mieszczone zostało w „Pamiętnikach krakowskiej rodziny zwierzęcia, dała w stosunkowo szybkim czasie piękne wyniki. Louisów (1831-1861) wyd. przez Wydawnictwo Literackie Wg danych z 1958 r. w sześciu polskich rezerwatach żyło już w Krakowie opr. przez Jerzego Zatheya z przedmową Janiny

WB nr 1 (80) 36 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

Bieniarzównej. To dzieło dwóch pokoleń mieszczańskiej rodziny, zmierzchem do Chysny. A że to były Zielone Świątki, a mając na na które składają się notatki i listy z podróży i wspomnienia rodzi- podorędziu las, założyliśmy dwie ogromne sobótki, których świat- ny Louisów. Józef Wawel-Louis podaje ciekawe informacje, że na ło odbijało się w stawie tuż położonym, co piękny robiło widok. zamku niepołomickim w 1433 r. schronił się wypędzony ze swoje- Naznosiwszy słomy poukładaliśmy się koło sobótek. Część tylko go kraju hospodar wołoski i multański Eliasza, w czerwcu 1583 r. bardziej zmęczonych została w stodole, zaczęła grać i śpiewać, od zjechał do zamku Jan Zamojski z narzeczoną Gryzeldą Batorówną śpiewów przyszło do tańców, które trwały do północy. Mnóstwo i stąd wyjechali na gody weselne do Krakowa. Opisuje przebieg chłopstwa się zbiegło, przypatrując się naszym ogniom i tańcom. majówki pod suchym dębem i dalszą drogę wśród puszczy ostę- Mnie przebrano za jakiegoś ducha, całkiem czerwono, i musiałem pów, którą warto w tym miejscu przypomnieć : Uczciwszy pamięć z podobnież ubranym garbatym Nagaiskim tańczyć, co wszystkim Augusta narodowymi pieśniami i muzyką, puściliśmy się dalej profesorom wiele śmiechu sprawiło. Przyniesiono nam w podarun- w głąb puszczy. W tej części lasu są ogromne bagna i topiele, na ku od leśniczego ćwierć ziemniaków, które w sobótce upieczone których rosną odwieczne mchy i porosty. Dochodząc do Chasny, nas posilały. Tak wytańczywszy się poszliśmy z muzyką otoczoną ujrzeliśmy pod lasem bliskim zawaleniem się grożącą kapliczkę. palącymi się na kijach wiązkami chrustu, na wieś i tę wśród patrio- Nie omieszkaliśmy udać się do niej. Cała zasypana jest ogromnym tycznych pieśni obszedłszy, poszliśmy spać do stodoły…O ósmej mrowiskiem wewnątrz i naokoło. Jeszcze w życiu nie widziałem ,po załatwieniu wszelkich interesów, udaliśmy się jeszcze dalej tylu milionów mrówek razem kręcących się. Z trudnością dosta- w głąb puszczy i po milowej prawie podróży stanęliśmy w Posy- liśmy się do kaplicy, w której znajdują się bardzo rzadkie i intere- nie, osadzie leśnej. Posyna leży w bardzo przyjemnym miejscu, sujące obrazy bizantyjskie. Nie chcąc dać zniszczyć czasowi tego a które to tworzy ogromne jezioro w większości zarosłe zielem, skarbu, zrobiliśmy znaczną składkę między sobą, by na pamiątkę otoczone z jednej strony sosnowym, a z drugiej dębowym lasem. naszego pobytu kapliczkę tę walącą się do dobrego stanu przypro- Woda stawu jest odchodząca i w tym miejscu to stoi młyn i piła. wadzić. Pieniądze mają być złożone na ręce ks. Kan[onika] Słup- Wsiedliśmy na łodzi i parę godzin używaliśmy wodnej przejażdżki, skiego, który obiecał także zrobić napis na tę kaplicę i jako [że ją] dopływając w jednym miejscu ku brzegowi, spostrzegliśmy w wo- uczniowie Uniwersytetu Kr[akowskiego] własnym kosztem wyre- dzie będące sieci. Te wyciągnąwszy, zabraliśmy z nich dwa duże staurowali. Nad wieczorem przyszliśmy do nadleśniczostwa Chys- szczupaki, 12 linów i mnóstwo mniejszych ryb. Ryby odesłaliśmy ny, gdzie jeden z naszych kolegów miał tam dziadka, który sprosił dla ugotowania do Chysny, sieci zaś oddaliśmy leśniczemu, który do siebie profesorów, a nas do swych stodół. Tuż przy Chysny leży się z nich bardzo ucieszył, gdyż złodzieje musieli je w nocy zasta- wieś zwana Wola Batorska, do której, szukając posiłku, udaliśmy wić. Pan [Wincenty] Pol zwrócił naszą uwagę na szczególność się. Najadłszy się mleka kwaśnego i jajecznicy, wróciliśmy dobrym koloru wody, która jest zielona, piękna.

Od pewnego czasu prasa i telewizja interesuje się katastrofą gibraltarską w której zginął gen. Władysław Sikorski. Dywa- gacje na temat: czy był to zamach, nie mają końca. Przypuszczenie, że morderstwa dokonano przed katastrofą w świetle badań przeprowadzonych podczas ostatniej ekshumacji zostało wykluczone. Niech inni szukają sensacji, ja w swoim artykule spróbuję odpowiedzieć na pytanie, kim był dla przeciętnego żołnierza Naczelny Wódz. Pomogą mi w tym materiały, które udostępnił mi pan doktor Mieczysław Kotulski - znany wszystkim bochniakom stomatolog. Dotyczą one Jego ojca Stefana Kotulskiego. Jarosław Kucybała Nad grobem Naczelnego Wodza

5 lipca 1943 r. znajdującą się w czwartym roku wojny Eu- ropę obiegła wiadomość o niespodziewanej, tragicznej śmierci gen. broni Władysława Sikorskiego, premiera rządu polskie- go i Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych. Oficjalne komunikaty mówiły o tym, że poprzedniego dnia (tj. 4 lipca) stracił życie w wyniku katastrofy czterosilnikowego samolotu Liberator, który wpadł do morza i zatonął chwilę po starcie z lotniska w Gibraltarze. Na jego pokładzie generał lecieć miał z powrotem do Anglii, powracając z inspekcji oddziałów Ar- mii Polskiej na Wschodzie. O tym, jak wielki był to cios dla polskich żołnierzy i ofice- rów przebywających w Anglii mówią pamiątki przechowywa- ne w rodzinie Kotulskich. Plutonowy Stefan Kotulski był przed wojną mechanikiem w 2 Pułku Lotniczym w Krakowie. We wrześniu 1939 roku ewakuowany do Lwowa , 17 września przekroczył granicę rumuńską, gdzie został internowany. 22. XI.1939 roku ucie- ka z obozu Tulcea , aby następnie przez Jugosławię, Grecję, przedostać się na statku „Coryntia” do Francji. Wraz z gru-

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 37 pą pilotów 22 lutego 1940 roku zostaje wysłany do Anglii . Po utworzeniu polskich dywizjonów lotniczych , służy w 308 i 317 dywizjonie z którym bierze udział w inwazji w Norman- dii. Awansuje do stopnia sierżanta. Po wojnie wraca do Polski. Sier- żant Stefan Kotulski specjalizował się w naprawie i obsłudze śmigieł lotniczych firmy Rotol montowa- nych w samolotach Spitfire, po- zostawił pamiętnik i wiele zdjęć dokumentujących życie w Anglii. Myślę, ze będą one tematem jesz- cze wielu artykułów. Na stronie 22 Brytanii na pokładzie polskiego niszczyciela „Orkan”, który pamiętnika czytamy: „4.VII. 1943 10 lipca 1943 r. zawinął do Plymouth. Na marginesie dodam, Dzień śmierci naszego ukochane- że marynarze ORP „Orkan”- najnowocześniejszego niszczy- go Wodza gen. Sikorskiego ciela PMW- fakt obecności trumny na pokładzie traktowali W dniu 5.VII. o godz. 12-tej w południe, nadeszła straszna jako złą wróżbę dla okrętu (okręt zatonął trzy miesiące później wieść o śmierci naszego ukochanego wodza generała Włady- , zginęło wtedy ok. 200 marynarzy). Dnia 14 lipca, ciało ge- sława Sikorskiego, który zginął w katastrofie lotniczej dnia nerała przewieziono do Katedry Westministerskiej, gdzie na- 4.VII. w Gibraltarze. Była to naprawdę straszna wieść dla nas stępnego dnia odbyła się msza żałobna.16 lipca 1943 r. odbył żołnierzy , cios ten spadł nieoczekiwanie, prawie że nie było się pogrzeb gen. Sikorskiego na cmentarzu lotników polskich ani jednego żołnierza, któremu by nie popłynęły łzy po policz- w Newark. Było to nieprzypadkowe miejsce, ponieważ lotni- kach, bo straciliśmy w Nim nie tylko Naczelnego Wodza, ale ctwo polskie, które wyodrębnił jako oddzielny rodzaj broni i naszego ojca wygnani zdala od swej ziemi ojczystej.” jeszcze we Francji, zawsze cieszyło się jego dużą sympatią i przychylnością. Była to grupa najhojniej obdarzana odzna- Martwego gen. Sikorskiego wyłowiono z morza tuż przed czeniami bojowymi, zaś wiele swego czasu Sikorski poświęcał północą 4 lipca 1943 r., kilkadziesiąt minut po tym, jak Libe- na inspekcję lotniczych dywizjonów, dekorowanie lotników rator wpadł do morza. Ciało zostało sprowadzone do Wielkiej i uczestnictwo w uroczystościach związanych z dywizjonowy-

WB nr 1 (80) 38 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

ną Naczelnego Wodza. Został złożony również piękny wie- niec z biało czerwonych róż przywieziony z naszej ukocha- nej Polski zrobiony rękami naszych drogich Polek . Od domu Rady Ministrów przez całą aleję w ogrodzie Kesington były ustawione polskie siły zbrojne gdzie odebrał defiladę nowy Naczelny Wódz razem z Prezydentem R.P.P. Trumna ze zwło- kami Naczelnego Wodza została wyniesiona z Domu Rady Ministrów przez polskich oficerów, tuż za trumną szła pani Sikorska prowadzona przez Naczelnego Wodza i Pana Pre- zydenta . Podczas wyprowadzania zwłok polskie siły zbrojne prezentowały broń, a orkiestra polskich spadachroniarzy gra- ła marsz żałobny „w mogile ciemnej” Trumna ze zwłokami została włożona do pięknej długiej czarnej limuzyny, która wolno spokojnie ruszyła w stronę katedry Wesmisteru , gdzie znowu trumna została złożona na pięknym czarnym wysokim katafalku. Trumna została nakryta piękną czarną aksamitną szatą wyszywaną złotymi ozdobami, na szacie tej został poło- żony Polski Sztandar Narodowy wraz z czapką i szablą gene- ralską. W katedrze Wesminsteru zostało odprawione uroczyste żałobne nabożeństwo celebrowane przez ks. Biskupa Gawlinę , który przybył specjalnie na pogrzeb ś.p. Generała Sikorskie- go z bliskiego wschodu. Zaraz po nabożeństwie zwłoki ś.p. Generała Sikorskiego zostały przewiezione na polski cmen- tarz w Newarku gdzie spoczywają nasi bohaterscy lotnicy. Po przybyciu trumny ze zwłokami Naczelnego Wodza zostało odprawione nabożeństwo żałobne wśród polskich lotników , mi świętami. Po śmierci Sikorski spoczął obok tych, których następnie zwłoki zostały przeniesione na cmentarz gdzie spo- sam wcześniej odznaczał i którzy razem z nim walczyli o wol- czywają setki naszych ukochanych kolegów, którzy to w służ- ną Polskę. Pan Stefan uczestniczył w pogrzebie, robił zdjęcia, bie powietrznej oddali swe młode życie dla swojej ukochanej a po powrocie napisał przejmującą relację z tego wydarzenia. ojczyzny. Tu przed wielkim krzyżem cmentarnym polskich Relację i zdjęcia zamieszczam w całości, natomiast refleksje bohaterskich lotników został wykopany i wymurowany grób dotyczące przeżyć towarzyszących tej tragicznej śmierci po- dla naszego ukochanego i nigdy niezapomnianego Naczelne- zostawiam państwu. go Wodza Generała Władysława Sikorskiego . W chwili kiedy trumna została złożona obok grobu nastała ogromna cisza Wrażenia z pogrzebu Naczelnego Wodza bo wszyscy zdawali sobie sprawę , że za niedługo pożegna- Dnia 12. VII. Wyjechałem do Londynu na pogrzeb ś.p. ją naszego ukochanego Wodza na zawsze. Nad trumną na- Generała Sikorskiego. Zwłoki ś.p. Generała Sikorskiego spo- szego Wodza przemawiali kolejno pan premier Mikołajczyk, czywały w domu Prezydium Rady Ministrów na wysokim kata- pan min. Grabski oraz Naczelny Wódz Kazimierz Sosnkowski falku gdzie przy boku trumny stała straż honorowa składająca , w końcu swego przemówienia Wódz Naczelny wydał komen- się z sześciu polskich oficerów. Na trumnie leżały kwiaty róż dę do wszystkich obecnych żołnierzy „baczność” na uczcze- złożone przez panią Sikorską, obok kwiatów na trumnie była nie pamięci Naczelnego Wodza. Po przemówieniu kompania złożona czapka generalska razem z szablą Naczelnego Wodza. honorowa oddała trzykrotnie salwę honorową jako ostatnią Przed trumną na aksamitowych poduszkach były wszystkie przysługę dla swego ukochanego i nigdy nie zapomnianego najwyższe odznaczenia Polskie i innych państw, które zdo- Naczelnego Wodza generała Władysława Sikorskiego. był nasz Naczelny Wódz swoją walecznością i poświęceniem dla dobra naszej ukochanej Polski. Przez cały dzień od świtu Autor serdecznie dziękuje Panu Mieczysławowi Kotul- do zmroku były składane wieńce przez wysokie osobistości skiemu za możliwość prezentacji pamiętnika i zdjęć na ła- polskie i wszystkich państw sprzymierzonych, przed trum- mach WB

WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE KWARTALNIK STOWARZYSZENIA BOCHNIAKÓW I MIŁOŚNIKÓW ZIEMI BOCHEŃSKIEJ Redakcja: Stanisław Kobiela − red. naczelny, Janina Kęsek, Dorota Korta, Ewelina Mroczek, Małgorzata Szczepara, Ryszard Haber , Jan Paluch, Jarosław Przybyło. Adres redakcji: 32−700 Bochnia, Rynek 2, Dom Bochniaków, tel. (0−14) 612−34−79, e−mail: [email protected], [email protected], Strona internetowa: www.bochniacy.pl Przygotowanie elektroniczne i druk: Brzeska Oficyna Wydawnicza, 32−800 Brzesko, ul. Czarnowiejska 1, tel. (0−14) 686−14−70, tel/fax: (0−14) 663−11−91, e−mail: [email protected]

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 39

Wiesław Tlałka Zarys rozwoju wodolecznictwa

Zanim JE Rektor Akademii mi zmianami gośćcowymi. Wnioskowano sąd, że zwierzę Krakowskiej – Uniwersytetu Ja- szukało instynktownie w swoim cierpieniu ulgi w gorących giellońskiego, pierwszy Prezy- wodach zdroju. dent Miasta Krakowa, poseł na Cmunt podaje, że w okolicach zdrojów leczniczych w Kar- Sejm Galicyjski, poseł do Au- pińskich Cieplicach znaleziono kości ludzkie ze zmianami striackiej Rady Państwa, badacz, gośćcowymi, których wiek ocenia się na około 20000 tysięcy dydaktyk, naukowiec i polityk lat. Od dawna badacze donoszą, że dzikie szczepy zamiesz- prof. dr Józef Dietl (1804-1878) kujące Amerykę Północną – Indianie – także Murzyni Afryki nazywany do dzisiaj „ojcem no- Środkowej, Australię, a także Wyspy Polinezyjskie od niepa- woczesnej balneologii polskiej miętnych czasów korzystały z wód leczniczych szczególnie go- Bogini Higiea i zdrojownictwa” zainteresował rących. W podobnym celu wykorzystywali je do picia i kąpieli się zasobami mineralnymi i wartościami klimatycznymi Boch- ludzie pierwotni w swoim czasie rozwoju. Zaznaczyć warto, ni, miasto już dawno istniało na mapach Europy (akt lokacyjny że dobra te w tamtym czasie były niczyją własnością. Zasoby 1253) jako zasobne w dary natury, którymi obdarowywało kraje te z czasem stając się własnością tak prywatną jak i społeczną nie tylko Europy. Pierwsza w Polsce, czynna do dzisiaj kopalnia stały się tym samym źródłem dochodu i zysku co ograniczało soli znana w całej Europie i świecie wg zapisów historycznych ogólną do nich dostępność. Plutarch podaje, ze właścicielem wydobycie soli rozpoczęła w 1248 roku. takich zdrojów był Kato w Rzymie. Aby powrócić w dalszej treści do rozpatrywania tema- Na przestrzeni czasu zaobserwowano, że znaczący lecz- tu „Józef Dietl i jego badania nad warunkami klimatyczny- niczy wpływ na organizmy żywe w tym głównie na orga- mi i zasobami wód mineralnych między innymi w Bochni nizm ludzki miało ciepło. Stąd zrodził się kult ognia i słoń- i okolicy” dla rozbudzenia zainteresowania zagadnieniem, ca. Głównie w Grecji pojawiła się wiara w leczniczy wpływ celowym wydaje się być przypomnienie niektórych donie- promieni słonecznych i ciepła na cofanie się i poprawę stanu sień nauki o obserwacjach z najdawniejszych czasów kiedy organizmu człowieka. to organizmy żywe wykorzystywały dobroczynność źródeł Mitologia grecka wyraźnie uzależnia stan zdrowia od słoń- natury, które w korzystny sposób uszlachetniały procesy ich ca, np. Asklepios – bóg sztuk lekarskich – był mitologicznym ewolucyjnego rozwoju. Niewątpliwie największe korzyści synem Apollina, również lekarza, boga słońca. Znamy z mito- w tym procesie wykorzystując naturę odniósł „prymat gatun- logii ogromne konflikty Asklepiosa z samym Zeusem. Po nich ków” – Homo Sapiens, na którym natura odcisnęła najwięk- Asklepios całkowicie poświęcił się leczeniu ludzi. Małżonką sze piętno nadając mu obecny kształt. jego została bogini Epioe kojąca i lecząca ból. Dwóch jego sy- Naukę o wykorzystaniu zasobów naturalnych w celach lecz- nów, lekarzy znamy ze spotkania pod Troją. Byli to Machaona niczych nazywamy „fizykoterapią”. Jest to obecnie dział me- i Podalejrijos. Były też w rodzinie dwie córki, obie boginie. Hi- dycyny klinicznej zajmujący się leczeniem z wykorzystaniem giea, bogini zdrowa. Użyczała swojego imienia do słowotworu czynników i warunków naturalnych otaczającej przyrody. Higiena. Drugą córką była Panacea , wszystko lecząca (stąd pa- Nazwa bierze swój rdzeń od greckiego słowa „physis” naceum). Obydwie boginie mają związek z wodolecznictwem. – natura. Fizykoterapia obejmuje metody terapii z wykorzy- Cz można wyobrazić sobie higienę jak warunek zdrowia bez staniem sił i energii naturalnej zawartej również w wodach wody. Woda dla wielu gatunków i pokoleń była, a czasem po- mineralnych o różnym składzie i właściwościach chemiczno- zostaje panaceum na wiele chorób, głównie skóry i przewodu fizycznych. W peloidach, gazach leczniczych, a także czyn- pokarmowego. nikach klimatycznych często zlokalizowanych i ukrytych W starożytnej Grecji do leczenia przy pomocy natury wy- pod ziemią. korzystywano liczne w Grecji podziemne groty w których Organizmy pierwotne, zwierzęta, a szczególnie praczło- umieszczani doznawali snów wieszczych, co działo się pod wiek w całym czasie swojego rozwoju ewolucyjnego wiedzeni wpływem gazów m.in. CO2 i oparów o działaniu duszącym wrodzonym instynktem odkrywały między innymi czynnikami i narkotycznym. Na treści tych wieszczych snów opierano naturalnymi (np. zioła, kwiaty, cień) lecznicze działanie wód i konstruowano wyrocznie, które miały ogromny wpływ na zdrojowych. decyzje podejmowane nawet przez władców, co przekładało Rzymski pisarz Pliniusz opisał na podstawie własnych ob- się na życie, a niekiedy nawet na losy rządzonych przez nich serwacji pewne zabiegi lecznicze wykonywane przez zwierzę- narodów. Istniały i działały wyrocznie Asklepiosa w Epiduarze ta. Francuskie ośrodki uzdrowiskowe wskazują, że wcześniej i Pergamie, Apollina lekarza ciała i duszy w Delfach, Ampha- niż ludzie, zwierzęta leczyły swoje dolegliwości skórne wodą riusa w Orphus oparte na doznaniach w grocie Trophaniusa. głównie siarczaną. Źródła naukowe, na dowód prawdziwości Jak później udowodniono sny wieszcze wywoływane w gro- podawanych obserwacji przytaczają dane o znaleziskach. tach były spowodowane różnorodnymi gazami i wyziewami W gorącym zdroju Gellerta w Budapeszcie znaleziono uwalniającymi się z ziemi. W wiekach XVIII i XIX medycyna kości dawno zaginionego gatunku niedźwiedzia z typowy- powróciła do tych zjawisk jako przyczyn wywołujących epide-

WB nr 1 (80) 40 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 mie i pandemie chorób zakaźnych jak cholera, żółta febra, dur Cesarz August według doniesień leczył z dobrym skutkiem brzuszny, a nawet trąd i kiłę. Poglądy te nie znalazły jednak swoje ujawnione publicznie schorzenia w cieplicach siarko- naukowego potwierdzenia. Korzystnym wpływem przyrody wych w Baiae (I w. n.e.). Było to w okresie Narodzenia Chry- i jej zasobów (wód mineralnych) zajmował się również twórca stusa i związanego z tym powszechnego spisu ludności na te- jońskiej filozofii przyrody Tales z Miletu. Natomiast o wodo- renie Imperium Rzymskiego. Doliczono się ponad 80-ciu miej- lecznictwie możemy mówić dopiero od czasów medycyny gre- scowości z działającymi i wykorzystywanymi w lecznictwie ckiej i Hipokratesa. Hipokrates bowiem jako jedyny i pierwszy źródłami ciepliczymi. w tamtym czasie pozostawił po sobie opis skutków i wpływu Rozsiane były na terenach Europy, Afryki i Azji. Rzymianie wody zimnej i gorącej na organizm ludzki w dziele „De aere odkrywali je na całym terytorium Wielkiego Imperium Rzym- maquis et locis (O powietrzu, wodach i okolicach). Nie będzie skiego i zagospodarowywali przystosowując do pełnej eksplo- błędem do tego tytułu przypisanie Bochni i okolicy. Można bez atacji dla potrzeb wojska i niektórych określonych warstw spo- przesady mówić, że również tutaj poglądy Hipokratesa całkowi- łecznych z których wywodzili się wysocy urzędnicy państwowi cie się zmaterializowały. Fizycznie bowiem proces ten od daw- i ich rodziny. Część z nich uległa całkowitej rujnacji w między- na, a także na naszych oczach i w naszych czasach się toczy. czasie, część w postaci szczątkowej zachowała się jako atrakcja Aktualnie na terenie Bochni działają sanatoria, produkuje się turystyczna. Ale zachowały się do XXI w. i takie, które chociaż minerały lecznicze, w innym dziale gospodarki kwitnie zielar- nieliczne funkcjonują podobnie jak w okresie dawnej świetności. stwo, produkuje się różne gatunku miodów, a co najważniejsze Postępująca cywilizacja i rozwój nauki doprowadził do ich do- w zabytkowych komorach bocheńskiej kopalni soli leczy się kładnego poznania właściwości leczniczych, a jednocześnie uno- schorzenia alergiczne, a także dróg oddechowych. O zaintere- wocześnienia i przystosowaniea do wymagań współczesnych. sowaniu wodami podziemnymi spotykamy doniesienia w dzie- Każdy kto miał okazję chociaż trochę przewędrować Euro- łach Platona i Arystotelesa. W starożytnym Rzymie Asklepia- pę, Zachodnią Azję i Północną Afrykę nie mógł nie napotkać des z Bityni, lekarz i filozof był zwolennikiem i propagatorem tych historycznych głównie porzymskich pozostałości. Legio- wodolecznictwa. Według doniesień stosował : wodę zimną, go- ny Rzymskie w swojej prawie pięciowiekowej drodze podboju rącą, parówki, natryski, kąpiele wiszące tzw. bal- i panowania na wymienionych terytoriach i kontynen- nea pensilia, a także często picie wód źródlanych. tach całą świadomością wykorzystywały głównie dla Temison i Tessales stosowali z dobrym skutkiem celów i potrzeb wojska odkryte na swej drodze źródła w chorobach nerwowych leczenie ciepłem, kąpie- mineralne i zasoby klimatyczne. le, okłady i nacierania. Najszerzej ciepłe źródła Zainteresowanych tym zagadnieniem odsyłam do i gorącą wodę z grot wykorzystywali w leczeniu dostępnych na rynku map turystycznych od Etiopii, Rzymianie. Oni to w okolicy źródeł zakładali ter- przez Północną Afrykę do Gibraltaru, a także map te- my i zdroje. Pliniusz Starszy twórca Encyklopedii renów 5/6 Europy z okresu panowania Rzymian. Przyrodoznawstwa i Medycyny w dziele Historia Jednym z piękniejszych napotkanych w XX wie- Naturalis zaleca wody cieplicze jako środek zapo- ku ośrodków porzymskich, leczniczo-sanatoryjnych, biegający chorobie reumatycznej, w stanach ner- które miałem okazję osobiście zwiedzić jest porzym- wowych (depresji) oraz w stanach pourazowych. ski i profrancuski ośrodek klimatyczny na terenach Autor ten zaleca również w określonych stanach Północnej Algierii położony u stóp Atlasu Północno- chorobowych okłady z gorącego piasku, okłady Afrykańskiego tzn. Telskiego w miejscowości Kheu- błotne z błota uzyskiwanego z okolic źródeł mi- Chela. Z ośrodka tego korzystała sama Kleopatra, któ- neralnych. Materiał używany do zalecanych tera- ra doznawała dobroczynności klimatycznych , kąpieli Asklepios pii prawdopodobnie jest odpowiednikiem obecnie mineralnych, a także kosmetycznych w mleku kozim stosowanej borowiny błotnej. Galen w całej swej oryginalności i owczym przemierzając drogę z Egiptu do Rzymu, gdzie cze- i wiedzy zaleca stosowanie błota przywiezionego z Egiptu. Pli- kały ją rozkosze w ramionach kochanka Juliusza Cezara, po- niusz wodę morską służącą do terapii zaleca pobierać z dala od tężnego władcy naiwnie nie rozumiejącego podstępnych rządzy brzegu, co miało warunkować jej czystość. Galen , wnikliwy władzy tej mieszaniny afro-azjatyckich ulokowanych w Egipcie obserwator i niestrudzony podróżnik, zwiedził wiele uzdrowisk genów, jakie badacze XX wieku przypisują Kleopatrze. Ośrodek m.in. znakomite słynne Tabiae w Kampanii, między Sorento z częściowo zachowanymi basenami z okresu antycznego oraz a Neapolem. Z informacji pism Seneki Młodszego (4 w.p.n.e. nowymi i zmodernizowanymi w czasie kolonializmu tureckiego – 65 r. n.e), a także Galena wiemy, że cechy i charakter wód i francuskiego funkcjonuje do dzisiaj spełnia świadczenia czy- mineralnych rozróżniano organoleptycznie (zasadniczo używa- sto lecznicze, ale także stanowi niemałą atrakcję turystyczną. no trzech zmysłów, wzroku, smaku i węchu), chociaż można Wielobranżowość usług przynosi znaczne zyski i wpływy do spotkać doniesienia, że gęstość badano dotykiem, a uwalnianie kasy Miasta. Miejscowość Khenshla w latach 80-90 XX wie- gazów zwłaszcza w ciemnych grotach słuchem. W zależności ku leczyła około 120 000 mieszkańców, Arabów i wielu przez od ustalonego tymi sposobami składu i przydatności zlecano ich cały rok przemieszczających się przybywających tutaj w celach stosowanie w odpowiednich przypadkach chorobowych. turystycznych obywateli wszystkich kontynentów, głównie eu- W tym to czasie pojawiły się pierwsze wskazania do lecze- ropejczyków. Piszący to opracowanie podczas pełnienia swoich nia przy pomocy terapii z użyciem wód mineralnych. Nieste- obowiązków zawodowych lekarza poza świadczeniem usług ty leczenie tymi sposobami i metodami dostępnie było tylko zawodowych potomkom zamieszkującym terytorium dawnego dla osób zamożnych. Do warunków obowiązujących w lecze- Maghrebu, którymi byli w czasach późniejszych Kabylowie, niu wspomnianymi sposobami klas mniej zamożnych, a także Berberowie i Tuaregowie, miał okazję osobiście zwiedzić i po- chłopstwa powrócę w dalszej kontynuacji tematu. dziwiać opisywaną okolicę. Geograficznie usytuowaną między

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 41 już wspomnianymi pasmami Atlasu Północnego Afryki czyli zamykającym wejście kamieniarz wyrzeźbił znak krzyża. Nie- Telskiego i Atlasu Saharyjskiego. W tym dolinnym pasie mię- stety nikt z Algierczyków nie potrafił wyjaśnić mi powodu dla dzy pasmami górskimi natura ukryła najbogatsze źródła wyko- którego symbol chrześcijański został tam umieszczony. Jako rzystywane w okresie czasu opisanym do dzisiejszego włącznie symbol wiary nie da się umieścić w żadnym okresie tamtej epo- w celu leczenia zdrojowego i klimatycznego. ki. Muzułmanie najwyraźniej unikali rozmowy kierowanej na Tak turysta jak i przybywający z innych powodów w te ten temat. Wspomniany grobowiec datuje się na czasy kiedy strony może bez ograniczeń podziwiać pomysłowość i kunszt tereny tej części Maghrebu zamieszkiwali wspomniani już Ber- rzymskich architektów i budowniczych, zachowanej wspania- berowie, Kabylowie i uznana za najpiękniejszą ludność świata łej architektury, obiektów jakimi są łaźnie, baseny, wodospady Tuaregowie. Zimą szczyty pasm górskich, tak pasma Telskie- i inne zabudowania sanatoryjne, czy uzdrowiskowo-kąpielowe. go jak Saharyjskiego pokryte są skrzącym w słońcu sniegiem. Rejony w których zlokalizowane są ośrodki sanatoryjne Pół- Przed jeszcze 30-tu laty funkcjonowały tutaj ośrodki narciarskie nocnej Afryki krajobrazowo porównać można do naszych oko- z których korzystali Francuzi. Latem w dolinie pomiędzy oby- lic Krynicy, Szczawnicy, Cieplic czy Kudowy. Różnica tkwi dwoma pasmami górskimi szczególnie w kanionach i oazach w odmiennej roślinności, a także przez większość roku w cie- palmowych, darem natury są najlepsze w świecie daktyle. Tak plejszym klimacie. Krótko mówiąc rzeźba terenu i przyroda eksporterzy jak i importerzy zgadzają się z tą opinią właścicieli dodają sobie wzajemnie uroku. oaz. W latach 80-tych XX w. spotkać tutaj można było licz- Przemierzając Północną Afrykę od wschodu na zachód do nych Polaków, głównie lekarzy i architektów pracujących na Gibraltaru między zachodnią granicą Tunezji, a wschodnią kontraktach w Algierii. Jedni i drudzy cieszyli się szacunkiem Maroka w połowie drogi napotykamy na opisaną Kheu-Chela wyznawców Mahometa i pozostawili po sobie trwałe ślady (Kheshlę) , a na tej drodze – najwięcej antycznych zabytów, zwłaszcza charakterystyczne dla nowego i nowoczesnego z za- stanowiących ogromną atrakcję turystyczną. Niewielka pira- chowaniem stylu regionalnego budownictwa. mida jest grobem jednej z córek samej Kleopatry. Na głazie cdn

2. Osoby, organizacje zasłużone dla sprawy morskiej : 1) Kontradmirał Eugeniusz Józef Stanisłąw Pławski BOCHNIANA (1895-1972) 2) Kontradmirał Tadeusz Podjazd-Morgenstern (1895-1973) Zapiski Puckie Daniela Dudy 3) Komandor Stanisław Artur Mieszkowski (1903-1952) 4) Komandor prof. dr Józef Urbański (1929-2000) „Wiadomości Bocheńskie” na 5) Bolesław Pogorzelski swoich łamach zamieszczają często 6) Pomnik ku upamiętnieniu odzyskania morza publikacje prof. dr Kapitana Żeglu- Napisane z rzetelnością kronikarską, są uporządkowaną infor- gi Wielkiej Daniela Dudy, w formie macją uzyskaną drogą studiów bibliograficznych, archiwalnych pełnych artykułów albo recenzji i wywiadów. – laudacji, szerszych opracowań. W biogramach w/w zasłużonych oficerów polskiej marynar- Przy tej okazji jak również spotkań ki znajdziemy wiele interesujących wątków wpisanych w ważne w Domu Bochniaków podkreślamy wydarzenia, dramaty historii naszej. Miłośnicy tematu dowiedzą osiągnięcia Pana Profesora Boch- się, że komandor E. Pławski w Pucku 10 lutego 1920 r. w akcie nianina z pochodzenia, zawodowo zaślubin Polski z Morzem wciągnął na maszt polską banderę, zaś związanego z Wybrzeżem (jest komandor T. Podjazd-Morgenstern w czasie II wojny światowej wykładowcą pedagogiem w Aka- będąc ekspertem ds. morskich polskiej ambasady w Sztokholmie, demii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte, szefem opiekował się okrętami i załogami internowanymi w Szwecji Katedry Eksploatacji Jednostki Pływającej) wskazujemy na jego w tym i „Darem Pomorza”. Jako dowódca ORP „Piorun” brał pasje historyczne i społecznikowskie wyrażające się w aktywno- udział w pogoni za „Bismarkiem”. Autor cytuje list gratulacyjny ści w Polskim Towarzystwie Nautologicznym w Gdyni, które- przesłany komandorowi i załodze „Pioruna” od Ignacego Pa- mu prezesuje i uczestniczy w wydawaniu obszernej edycji PNT derewskiego z datą 2 czerwca 1941 r. Kreśląc curriculum vitae „Nautologia” publikując i będąc członkiem Kolegium Redak- komandora S. Mieszkowskiego postaci zasłużonej dla Polski, cyjnego. Dzisiaj do tej krótkiej charakterystyki dodajemy fakt „wspaniałej”, zatrzymuje się przy tzw. „spisku komandorów”. współpracy Pana Profesora z rocznikiem „Zapiski Puckie” wy- Oskarżony w 1950 roku wraz z grupą oficerów Polskiej Marynar- dawanym przez Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy ki Wojennej, po okrutnym śledztwie wraz z dwoma współtowa- i Urząd Miasta Puck. Rocznik jest poświęcony dziejom Ziemi rzyszami kmdr por. Zbigniewem Przybyszewskim, kmdr Jerzym Puckiej, sprawom morskim i szeroko pojętej kulturze. Profesor Staniewiczem został On rozstrzelany w wiezieniu mokotowskim Duda kochający morskie klimaty wchodzi w skład redakcji Rocz- w grudniu 1952 roku.W 1956 r. wyrok uchylono, stwierdzając nika i ma w nim swój stały „kącik marynistyczny”. Popularyzuje całkowitą bezzasadność oskarżeń (!) w nim dzieje okrętów, organizacji morskich, postaci ludzi morza, Trzeci artykuł ma charakter – określiłabym – interwencyj- dzieje pomników. W tegorocznym ósmym zeszycie „Zapisków ny. Profesor, mimo wieku, osobiście pofatygował się z Gdyni Puckich” bogatym szczególnie w tematykę historyczną znajduje- do Skarżyska-Kamiennej w sprawie odnalezienia „Pomnika Ku my trzy artykuły Daniela Dudy : Upamiętnieniu Odzyskania Morza”, ufundowanego w 1933 roku 1. „Dar Pomorza – 100 rocznica wodowania przez Oddział Ligi Morskiej i Kolonialnej kolejarzy w Skarży-

WB nr 1 (80) 42 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 sku-Kamiennej. Pomnik znalazł się w opłakanym stanie, zdewa- obrony Wybrzeża i symbolu tej walki – Kępy Oksywskiej, a po- stowany, pozbawiony tablic i jak się okazuje - zajmuje plac. Nie tem z rannymi marynarzami – mimo możliwości odejścia – idzie chcę tu moralizować czy ubolewać. Powiem krótko. Dziękuję do niewoli. Wystarczy wymienić nazwy Buchenwald, Dachau Panie Profesorze i życzę powodzenia. by każdy zrozumiał Tę ofiarę i cierpienie. Ksiądz Miegoń zmarł Ewelina Mroczek w 1942 roku w Dachau z wyczerpania i chorób wywołanych straszliwymi warunkami, katorżniczą pracą i szykanami, których Od redakcji : nie szczędzono więźniom, a zwłaszcza duchownym. Ale wcześ- „Nautologia” w ubiegłym roku zamieściła list-recenzję książ- niej było życie, niełatwe, lecz jakże twórcze – życie z motywacją ki kmdr D. Nawrota i kmdr R. Rychtera (urodzony Bochni) p.t. „przemożnej chęci działania wśród ludzi” – to Jego słowa. W po- „Ksiadz Wadysław Miegoń” wyd. Bernardinum, Gdańsk 2007, czątkach ubiegłego wieku trzeba było znacznych uzdolnień, upo- napisany przez członka redakcji W.B. W 64 rocznicę wyzwolenia ru, pracowitości i wysiłku rodziców, by z pod chłopskiej strzechy KL Dachau i dla pamięci wybitnego Polaka błogosławionego znaleźć się w gimnazjum a po ukończeniu Seminarium Duchow- kmdr ppor. Władysława Miegonia jednego spośród setek tysięcy nego wejść do stanu Kapłańskiego. ofiar obozu. Poniżej redakcja W.B. zamieszcza tekst tej recenzji. Nurt wydarzeń po I wojnie światowej, własne wybory (po- chodził z ziemi sandomierskiej!) i starania związały Go z morzem Ksiądz Władysław Miegoń, i Polską Marynarką Wojenną, powołaną dekretem z 28 listopa- serca nasze były przepełnione radością da 1918r. przez naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego – został Szanowny Panie Profesorze Kapelanem I Batalionu Morskiego w Pucku – pierwszego straż- Po spotkaniu w lipcu ubiegłego nika polskiego Wybrzeża. W roku 1920 wraz z tym Batalionem roku w Domu Stowarzyszenia znajdzie się w ogniu Bitwy Warszawskiej. Rozdział II książki jest Bochniaków, na którym mówił skonstruowany na bazie pamiętnika wojennego ks. kapelana Mie- Pan o gdańskim wydawnictwie gonia, cytowanego tutaj obszernie i uzupełnionego dodatkowymi z 2006 r., autorstwa Dariusza informacjami o sytuacji wojennej – jest to interesujący zabieg re- Nawrota i Romana Rychtera p.t. dakcyjny – „współpraca” autora z redaktorami Jego biografii. Pa- Ksiądz Władysław Miegoń, serca miętnik swoją konkretnością przypomina scenariusz, jest w nim nasze były przepełnione radoś- klimat wojny, są emocje zwykłych żołnierzy, odpowiedzialność cią”, zainteresowana niezwykłą dowódców. On sam – kapelan, sanitariusz, łącznik sprawdził się postacią Księdza – niezwłocznie w trudnej sytuacji; przyczynił się do wyprowadzenia z okrążenia książkę tę przeczytałam, książka jest dostępna w bocheńskich bi- zdziesiątkowanych walką, ogarniętych paniką marynarzy. bliotekach. Mając na uwadze udział Pana Profesora w powstaniu Dalszy pobyt na Wybrzeżu – z przerwą na pięć lat (z pole- tej monografii oraz zaangażowanie w jej promocji, pozwolę sobie cenia władz kościelnych) – trwał do końca września 1939r. Po na kilka opinii oraz szerszy przekaz; jak postrzegam wydanie i jak drodze były awanse oficerskie i w hierarchii kościelnej i jak sam rozumiem przesłanie tej wartościowej publikacji. zapisał w pamiętniku uroczystości morskie, święcenia „po set- Forma i treść idą w tej książce o lepsze. Szata edytorska kach lat” polskich bander okrętowych, nabożeństwa na pokładzie, książki jest bardzo staranna i estetycznie satysfakcjonuje; wy- podróże morskie ... miary, twarda okładka imitująca skórę, opracowanie graficzne, W ten życiorys miejsca i czasu wpisuje się to, co najważ- sporo fotografii (te czarno-białe tonowane w sepii), wszystko niejsze; Jego model duszpasterstwa połączony z pracą kultural- to nadaje książce wygląd i charakter starego albumu lub księgi no oświatową wśród marynarzy i budowniczych Gdyni. A po- pamiątkowej. trzeby były ogromne. Spadkiem po zaborach był analfabetyzm, Wyrażam swoje uznanie Pani Magdalenie Madalińskiej zagubienie tożsamości narodowej, niski poziom kultury; do tego i wydawcom z Pelplina. Można powiedzieć, iż – znają swój dochodziło poczucie obcości w nowym środowisku, tęsknota fach. Zaletą redakcji książki jest jej ekspresyjność wzmocniona za swoimi. Lekarstwem był ksiądz kapelan – miał doskonały interesującymi zdjęciami osób, miejscowości, dokumentów (aż kontakt z ludźmi, znajdował czas na rozmowę, pocieszenie. 73 fot. na 146 str.). Podobną funkcję spełniają tu cytaty z pa- Mądry, wrażliwy, skromny, małych potrzeb dla siebie, dużych miętnika Księdza kapelana, lub innych opracowań oraz przypi- dla innych; organizuje teatr, bibliotekę marynarską, kino, nawet sy (ku wygodzie czytelnika na tej samej stronie). Streszczenie orkiestrę smyczkową, stowarzyszenie turystyczne, prowadzi biografii ks. Władysława Miedonia w 4-ch językach sprzyja działalność charytatywną ... niewątpliwie jej popularyzacji. Trwałym pomnikiem i niejako ukoronowaniem tej pracy jest Siódmą Pielgrzymkę Jana Pawła II chyba najdłuższą z pol- realizacja projektu budowy kościoła garnizonowego na Dolnym skich – nazwano beatyfikacją. Wśród wielu wyniesionych wtedy Oksywiu. Jeszcze zdążył z jego konsekracją przed napaścią nie- na ołtarze byli duchowni. W jakiejś gazecie przeczytałam krótkie miecką w 39 roku. Trzy lata wcześniej, też na Oksywiu założył biogramy Tych, którzy byli męczennikami II wojny światowej. cmentarz marynarski. Jeżeli teraz napiszę, że dopiero lektura książki o Władysławie Przekaz historyczny to kolejny walor tej książki. Autorzy wpi- Miegoniu pozwoliła mi zrozumieć głęboki sens tego wyniesie- sali postać ks. Miegonia w epokę. Dzięki temu czytelnik poznaje nia – i jest to prawdą ! – a nie skwapliwą uprzejmością wobec nieznane wątki wojny 1920r., trudne początki tworzenia polskiej Autorów. Książka przekonuje. Kapelan Pułku Morskiego, bł. ks. floty wojennej w zaraniu II niepodległości, życie marynarzy, do- kmdr. ppor. Władysław Miegoń przewyższa charakterem, wiarą, wódców, dowiaduje się o istnieniu Ligi Morskiej i Rzecznej, tra- energią, zasługami. Jego człowieczeństwo i wierność ideii Krzyża gicznym losie obrońców Wybrzeża. Czytelna, zwięzła informa- apogeum osiąga w chwilach najwyższej próby – jest żołnierzem, cja, ilustrowana źródłowymi fotografiami – to dobry sposób, aby jako kapelan i sanitariusz, przez wiele dni w czasie tragicznej trafić do czytelnika nie znającego specjalistycznych opracowań.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 43

Tło historyczne dla biografii księdza kapelana Miegonia swój udział i z którą łączy nas serdeczna współpraca. Wystawa pozwala zrozumieć sens i kierunek Jego pracy określonej przez pokazuje, że powiat bocheński wraz z miastem Bochnia stanowi takie problemy jak budowanie po 1918r. polskiej polityki i tra- bardzo atrakcyjny region w którym piękna architektura wielu za- dycji morskiej; integrowanie środowiska marynarskiego i bu- bytków wkomponowanych w urzekające piękno krajobrazu może downiczych Gdyni. W środowisku autochtonów narażonych na być zachętą dla spędzenia czasu dla wielu zwiedzających i tury- silny nacisk niemczyzny, często zdezorientowanym politycznie stów o różnorodnych zainteresowaniach. i w środowisku napływowym z głębi Polski stał się wzorem Pola- Jan Paluch ka w najlepszym znaczeniu tego słowa. Dydaktyka książki jest jednoznaczna. Postać Władysława Muzeum im. Prof. Stanisława Fischera Miedonia to świadectwo liczących się w życiu człowieka i spo- XXVII rok Czwartkowych Spotkań Muzealnych rozpoczął wy- łecznym wartości oraz przykład dla młodego pokolenia. kład kustosz Muzeum Narodowego w Krakowie (Dom Jana Ma- Rozdział III przeczytałam dwa razy. Po pierwszej lekturze tejki) Marty Kłak Ambrożkiewicz Jan Matejko- artysta, mecenas, wydawało mi się, że może zainteresować tylko w nim wymie- kolekcjoner. Równocześnie w Muzeum czynna była wystawa Jan nionych. To było nietrafne, powierzchowne wrażenie. Czytelnik Matejko, a Bochnia, ukazująca związki wybitnego artysty z na- znajdzie tu mądre wskazanie teologicznych i ludzkich aspektów szym miastem. beatyfikacji ks. Miedonia, solidne, kronikarskie udokumento- W przeddzień rocznicy lokacji miasta, 26 lutego dyrektor Mu- wanie pracy wielu, którzy przyczynili się do przywrócenia pa- zeum Jan Flasza zaprezentował temat Jak wśród bochnian kształ- mięci Księdza, a po Jego beatyfikacji popularyzują wizerunek towała się świadomość własnej historii. Wykład dedykowany był tego znakomitego Polaka i chrześcijanina. Ponadto! Ten roz- Stanisławowi Fischerowi w 130 rocznicę urodzin. dział uświadamia, iż na północy naszego kraju, na ziemiach W dniu 19 marca pracownik Muzeum Żup Krakowskich przywróconych Polsce przez historię, istnieje środowisko pręż- we Wieliczce, Marek Skubisz przedstawił temat Z dziejów po- ne, zorganizowane, działające w polskim duchu; dla którego wroźnictwa w dawnej Bochni. Powroźnicy, podobnie jak kowale jest ważne, by historia Narodu była zachowana i przekazywana i bednarze pracowali w Bochni, głównie na potrzeby kopalni soli. z pokolenia na pokolenie. Powrozy z łyka lipowego, czy konopi, aż do połowy XIX wieku Ewelina Mroczek używane były do kołowrotów i kieratów i przy ich pomocy wy- dobywano urobek na powierzchnię. Z cyklu Z Bochni w świat, ze świata do Bochni odbyło się spotkanie 16 kwietnia b.r. z inż Wandą Ginalską-Prokop z Kielc, KRONIKA poświęcone prof. Kamili Skoczylas-Ciszewskiej (1902 - 1971) wybitnej uczonej polskiej z dziedziny geologii, związanej z Boch- Wystawa „Bochnia i Powiat Bocheński” nią w dzieciństwie i wczesnej młodości. W pomieszczeniach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Kra- W latach późniejszych już jako pracownik naukowy AGH kowie ul. Rajska 1 otwarto 20 listopada 2008r. wystawę p.t. w Krakowie prowadziła badania terenowe w rejonie bocheńskim, BOCHNIA I POWIAT BOCHEŃSKI. Wystawę zorganizowa- tak bardzo atrakcyjnym terenie pod względem geologicznym, ły władze samorządowe powiatu i miasta Bochni przy czynnym m.in. w Pogwizdowie, Gierczycach i Żegocinie. wsparciu „Uzdrowiska” Kopalni Soli w Bochni, Powiatowej Muzeum im. St. Fischera w Bochni przy współpracy ze Sto- i Miejskiej Biblioteki Publicznej, Urzędu Województwa Mało- warzyszeniem Aktywnej Ochrony Cmentarzy z I Wojny Świa- polskiego. Wystawa trwała do 30.04.2009 r. W pierwszej części towej w Galicji „Crux Galiciae” zorganizowało 29 stycznia b.r. ekspozycji zaprezentowano walory i dokonania ośmiu gmin po- Czwartkowy Wieczór Pamięci, podczas którego Kamil Ruszała wiatu a dalej miasto Bochnię jako stolicę powiatu. Ekspozycję z Jasła zaprezentował temat Zachodniogalicyjskie cmentarze na stanowiły dane opisowe, fotografie, różnego rodzaju wydawni- pocztówkach, wzbogacony prezentacją multimedialną. Stowarzy- ctwa, foldery, rękodzieła lokalnych twórców, dyplomy i medalio- szenie „Crux Galiciae” przygotowało okolicznościową ekspozy- ny. Prezentację miasta Bochni podzielono tematycznie na historię, cję Znaki pamięci. Gorlice 2 kulturę, edukację i rekreację. Janina Kęsek Najbogatszą ekspozycją wyróżniało się „Uzdrowisko” Kopal- nia soli z ciekawą kompozycją chodnika w podziemiu kopalni jak Oddział Warszawski Stowarzyszenia również Miejska Biblioteka Publiczna i Muzeum im. S. Fischera. 17 kwietnia odbyło się tradycyjne wielkanocne spotkanie człon- Bardzo skąpo zaprezentowano firmę Stalprodukt SA największy ków Oddziału w Centralnej Bibliotece Wojskowej im. Marszał- zakład produkcyjny Bochni, który oprócz Kopalni Soli odgrywa ka Józefa Piłsudskiego. W miłej atmosferze w ładnie urządzonej ważną rolę w kształtowaniu aktualnej rzeczywistości gospodar- bibliotecznej kawiarence prowadzonej przez sympatyka Stowa- czo- społecznej miasta Bochni. rzyszenia Bochniaków pana Tadeusz Sąsiadka zapoznaliśmy się Dokładnie obejrzałem wystawę, ale nie doszukałem się z treścią świątecznych życzeń od oddziałów terenowych oraz ZG, w ekspozycji choćby najmniejszej wzmianki o istnieniu i dzia- szczególnie od ks. Profesora Jana Łacha i pani Prof. Olgi Chylo- łalności Stowarzyszenia Bochniaków poza jedynym zdjęciem wej. Prowadzący spotkanie prezes Oddziału gen.dr Tadeusz Cepak zatytułowanym „Kamieniczki w rynku”. Dotychczasowy doro- zaproponował zmianę tematyczną spotkań planowanych w maju bek i kulturotwórcza wielokierunkowa działalność Stowarzysze- i czerwcu oraz z najnowszymi wiadomościami o dokonanych nia nie zasługuje na tego rodzaju anonimowość. Jest to tym bar- w Bochni podziemnych odkryciach i zamierzeniach ZG. A także dziej przykre, że w budynku Wojewódzkiej Biblioteki Publicz- o efektach działań inwestycyjnych władz miejskich i powiatowych nej w Krakowie jest siedziba Małopolskiej Rady Regionalnych Bochni. W dalszej części swoimi wspomnieniami dzielili się dr Towarzystw Kultury, w której powstaniu Stowarzyszenie miało Stefan Dyga, sędzia Marian Flasiński, Adam Porębski. Ustalono,

WB nr 1 (80) 44 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

że na spotkaniu organizowanym 20 kwietnia b.r. przez Towarzy- Militarnej w dwóch salach „Domu Bochniaków”. W najbliż- stwo Polsko-Szwajcarskie, Towarzystwo Rapperswilskie i Cen- szym czasie sekcja planuje w „Domu Bochniaków” spotkanie tralną Bibliotekę Wojskową „Polska-Szwajcaria” Stowarzyszenie o tematyce archeologii lotniczej. Przy współpracy z Burmistrzem Bochniaków reprezentować będzie kol. Elżbieta Misiak. Bochni i wspólnie z Państwowym Archiwum w Krakowie Od- Tadeusz Cepak dział w Bochni trwają przygotowania do wystawy poświęconej 70 rocznicy Września 1939 r. Bocheńskie Towarzystwo Historii Militarnej Z inicjatywy kol. Jarosława Kucybały powstała w grudniu 2008 Śledziówka r. nowa sekcja Stowarzyszenia, która w dniu 28 lutego 2009 r. 12 lutego z inicjatywy kol. Danusi Dąbrowskiej odbyła się na zebraniu plenarnym sekcji przyjęła nazwę Bocheńskie To- w auli św. Mikołaja „Domu Pielgrzyma” w Bochni tradycyjna warzystwo Historii Militarnej. W skład sekcji wchodzą kol. kol. składkowa zabawa karnawałowa, w której udział wzięli człon- Jarosław Kucybała – prezes, Andrzej Prus-Bugayski, Krzysz- kowie i sympatycy zespołu śpiewaczego i sekcji brydżowej tof Jawień, Maciej Jasiński, Tomasz Jastrzebski, Paweł Piątek, naszego Stowarzyszenia. Grała doborowa orkiestra taneczna Piotr Gądek, Zbigniew Hajduk, Dominik Synowiec. W zebra- pp. Pachów (śpiew solo, syntezator, trąbka, perkusja). Zabawa niu uczestniczyli przedstawiciele ZG : prezes Stanisław Kobiela trwała do północy. i skarbnik Jarosław Przybyło. Sekcja skupia miłośników historii militarnej XX wieku, modelarzy redukcyjnych, eksploratorów Piosenka jest dobra na wszystko i innych hobbystów interesujących się militariami. Nabór do 6 marca odbył się w „Domu Bochniaków” koncert piosenek z lat sekcji prowadzony będzie drogą rekomendacji kandydata przez 50-tych p.t. „Piosenka jest dobra na wszystko”. Spotkanie prowa- członka sekcji. Zebrania odbywać się będą raz w miesiącu. Sek- dziły kol.kol. Ewelina Mroczek Danuta Dąbrowska. Akompanio- cja prowadzić będzie badania historyczne na terenie Ziemi Bo- wał kol. Stanisław Domański. (zob s. 28-33) cheńskiej, rozpoznanie i eksploracje terenowe zgodnie z przepi- sami obowiązującego prawa, publikować artykuły o tej tematyce Spotkanie archiwistów na łamach „Wiadomości Bocheńskich” i na stronie internetowej 7 marca b.r. odbyło się w „Domu Bochniaków” spotkanie w któ- Stowarzyszenia. rym udział wzięli dr Hanna Krajewska dyrektor Archiwum PAN, W grudniu 2008 r. odbyło się spotkanie z panem Janem Flaszą Halina Franczak – Archiwum PAN, Izabela Gass (Studium Ar- dyrektorem Muzeum im. Prof. S. Fischera. W spotkaniu uczestni- chiwalne w Warszawie, Julia Dziwoki z Akademii im. Jana Dłu- czyli ze strony Stowarzyszenia Stanisław Kobiela, Jarosław Przy- gosza w Częstochowie, Stanisław Gaworczyk burmistrz Nowe- było i Jarosław Kucybała. Ustalono, że piwnice Muzeum nadają go Wiśnicza, Elżbieta Kucybała dyrektor Liceum Plastycznego się do stworzenia tam przy udziale członków sekcji stałej eks- im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu, Joanna Potasz kierownik pozycji muzealnej – Militaria Ziemi Bocheńskiej na przestrzeni Państwowego Archiwum w Krakowie Oddział w Bochni, Jani- ok. 60 metrów kwadratowych. Bocheńskie Towarzystwo Historii na Kęsek członek ZG Stowarzyszenia i Stanisław Kobiela prezes Militarnej deklaruje współpracę w urządzeniu ekspozycji i stałym Stowarzyszenia. Celem spotkania było rozważenie możliwości jej powiększaniu. Wspólna inicjatywa Stowarzyszenia i Muzeum zorganizowania w 2010 roku na zamku w Wiśniczu międzynaro- została zaakceptowana przez Burmistrza Miasta Bochni. dowej konferencji archiwalnej p.t. „Dziedzictwo kulinarne w tra- Wyrażamy przekonanie, że urządzenie tej ekspozycji gwaran- dycji i dokumencie”, w związku z faktem ukazania się drukiem tuje, że odnalezione na terenie Ziemi Bocheńskiej militaria pozo- w 1682 r. pierwszej książki kucharskiej w języku polskim p.t. staną w Bochni pod opieką tak znanej i zasłużonej instytucji jaką Compendium ferculorum czyli zebranie potraw napisanej przez jest Muzeum im. prof. S. Fischera i przyczyni się do poszerzania Stanisława Czernieckiego kuchmistrza i dworzanina wojewody wiedzy na temat działań zbrojnych I i II wojny światowej zwłasz- krakowskiego Aleksandra Michała Lubomirskiego gorliwego cza w środowisku młodzieżowym. Sekcja zaprasza na stronę in- obrońcy narodowej kuchni polskiej w XVII wieku, który niemal ternetową Stowarzyszenia : www.bochniacy.pl Kontakt z sekcją całe swoje życie spędził na dworze Lubomirskiego w Wiśniczu, : e-mail : [email protected] gdzie doskonalił swój kulinarny kunszt. Konferencja może wpi- sać się znakomicie w program województwa małopolskiego p.t. Spotkanie z dr Jerzym Majką „Smak Małopolski”. O dalszych pracach komitetu organizacyj- Bocheńskie Towarzystwo Historii Militarnej zorganizowało wspól- nego będziemy PT Czytelników informować na bieżąco. nie z Burmistrzem Bochni w dniu 25 marca 2009 r. w „Domu Bochniaków” spotkanie z kustoszem dr Jerzym Majką kierowni- Interwencja Stowarzyszenia kiem działu historycznego Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, 3 marca br. Stowarzyszenie złożyło w sekretariacie Burmistrza wybitnym znawcą dziejów 10 Brygady Kawalerii płk Stanisława Bochni pismo w sprawie spowodowania usunięcia olbrzymiego Maczka, autorem wielu książek o tematyce wojskowej który mó- napisu „FASTFOOD” zainstalowanego w bezpośrednim sąsiedz- wił o walkach 10 Brygady Kawalerii w rejonie Wiśnicza i Bochni twie Muzeum im. Prof. S. Fischera. Zdaniem Stowarzyszenia we wrześniu 1939 roku. Ta interesująca tematyka pominięta zupeł- napis taki nie licuje z w/w placówką kulturalną, a ponadto nie nie w monografii „Bochnia. Dzieje miasta i regionu” wyd. 1980 był uzgodniony z konserwatorem zabytków. Rynek bocheński ściągnęła do „Domu Bochniaków” ok. 100 osób, które z zacieka- jest częścią śródmieścia Bochni, wpisanego na małopolską listę wieniem wysłuchały prawie 3-godzinnego wykładu ilustrowanego zabytków. Zgodnie z przepisami obowiązującego prawa wszel- zdjęciami prezentowanymi w wersji elektronicznej. O zaintereso- kiego rodzaju reklamy tego typu winny mieć akceptację władz waniu wykładem świadczy interesująca dyskusja. konserwatorskich. Z zadowoleniem informujemy, że w wyniku Wykładowi towarzyszyła okolicznościowa wystawa mili- interwencji reklama została usunięta i zastąpiona gustowną inną tariów zorganizowana przez Bocheńskie Towarzystwo Historii informacją.

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 45

Z KRONIKI ŻAŁOBNEJ Ziemi Bocheńskiej. Uroczystość odbyła się kaplicy Zamku wiś- Z żalem zawiadamiamy, że 22 kwietnia b.r. zmarł ś.p. nickiego w dniu 3 Maja b.r. w czasie Mszy Świętej. Ryszard Haber długoletni, aktywny działacz Stowarzysze- nia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej, wiele lat Wystawa malarska w „Domu Bochniaków” pełnił funkcje członka Zarządu 3 maja w „Domu Bochniaków” otwarto wystawę malarską ar- Głównego, a następnie prze- tystów amatorów z Ziemi Bocheńskiej. Wystawa czynna będzie wodniczącego Głównej Komisji do końca maja b.r. .Komisarzem wystawy jest kol. Stanisłąw Do- Rewizyjnej, śpiewał w Chórze branowski Bochniaków. W działalności społecznej na rzecz Stowarzy- Zaprosili nas: szenia wykazywał się troską • Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie i Prezes Za- o dobro naszej Organizacji ini- rządu Polkomtel S.A. na otwarcie wystawy „Le Siecle Francais cjując wiele ważnych przedsię- – Francuskie malarstwo i rysunek XVIII wieku ze zbiorów pol- wzięć gospodarczych i kultural- skich w Muzeum Narodowym w Warszawie 28 lutego 2009 r. nych. Serdeczny Kolega, nestor • Prezes Towarzystwa Polsko-Szwajcarskiego, Prezes Towa- Stowarzyszenia. rzystwa Rapperswilskiego, Dyrektor Centralnej Biblioteki Woj- Pogrzeb odbył się na Cmentarzu Komunalnym w Boch- skowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na spotkanie POL- ni przy ul. Orackiej 25 kwietnia 2009 r. w obecności licznie SKA-SZWAJCARIA 20 kwietnia 2009 r. w CBW i otwarcie zgromadzonych mieszkańców naszego miasta, działaczy Sto- wystawy „Polskie ślady w Szwajcarii” projekcję filmu „Serce warzyszenia i z udziałem pocztu sztandarowego BKS. Nad Polski – Rapperswil” w reż. Bogdana Łoszewskiego i dysku- trumną przemówił prezes ZG Stowarzyszenia S. Kobiela. sję , w której udział wzięli J.E.Bénédict de Cerjat - ambasador Grób pokryły wieńce i wiązanki kwiatów. Szwajcarii w Polsce, prof. Halina Florkowska-Frančić z Uni- Żegnamy Cię Rysiu. Zachowamy dobrą pamięć o Tobie. wersytetu Jagiellońskiego, Anna Buchman kustosz Muzeum Koleżanki i Koledzy z Zarządu Głównego i oddziałów Polskiego w Rapperswilu, prof. Tomasz Borecki z Instytutu Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej Problemów Współczesnej Cywilizacji, • Burmistrz Sędziszowa pan Wacław Szarek i Członkowie CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI Rodziny Oddziału Partyzanckiego AK „SPALENI” na uroczy- stość z okazji I Rocznicy Odsłonięcia i Poświęcenia Pomnika Wielcy muzycy w Żegocinie Pamięci Żołnierzy Oddziału Partyzanckiego AK „Spaleni” 19 24 marca Państwowa Szkołą Muzyczna im. Prof. Jerze- kwietnia 23009r. w Sędziszowie go Żurawlewa i Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Żegocińskiej Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Wieliczce, Instytut zorganizowały w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej Archeologii U.J., Stowarzyszenie „Klub Przyjaciół Wieliczki” w Bochni imprezę słowno-muzyczną pod tytułem „Wielcy mu- na spotkanie „Wieliczka-Wieliczanie 25 marca 2009 r. zycy w Żegocinie”. Spotkanie prowadziła prof. Wanda Wątorska. • Polskie Towarzystwo Archiwalne na spotkanie 28 marca 2009 Postać profesora Żurawlewa przypomniała prof. Bożena Woj- r. w siedzibie Instytutu Matematycznego PAN w Warszawie ciechowska a o pobytach Jerzego Katlewicza w Żegocinie opo- IPN, Tygodnik Powszechny oraz Klub „Pod Jaszczurami” wiadał Jan Burek. Śpiewała Jolanta Kamiona, a akompaniował na dyskusję : Porozumienia „okrągłego stołu” – zamiary i efek- skrzypek z Żegociny Tomasz Cudejko . Wystawę fotograficzną ty, w dniu 1 kwietnia 2009 r. przygotował Tadeusz Olszewski. • Instytut Sztuki PAN na wernisaż wystawy o Helenie Mo- Jan Burek drzejewskiej – 20 kwietnia 2009 r. Dęby Katyńskie • Towarzystwo Miłośników Zarzecza na 15-lecie Towarzy- W ramach ogólnopolskiej akcji sadzenia 21.473 Dębów Pa- stwa 25 kwietnia 2009 r. w Zarzeczu-Trelichowie gm. Chybie. mięci na 70-lecie zbrodni katyńskiej uczczono w Żegocinie dwie • Archiwum PAN i Polskie Towarzystwo Archiwalne na II ofiary, byłych mieszkańców Ziemi Żegocińskiej por. Jana Wali- krajowe Seminarium Problemowe 11 maja 2009 r. w Pałacu Sta- górę i komendanta posterunku Policji Państwowej as. Władysła- szica w Warszawie poświęcone „Etyce w zawodzie” - proble- wa Imiołka. Uroczystość odbyła się 27 kwietnia b.r. w Żegocinie mom z którymi muszą mierzyć się pracownicy instytucji nauki, przy dużym udziale mieszkańców, a zwłaszcza młodzieży gimna- kultury – archiwów, bibliotek, muzeów, mediów publicznych zjalnej, przedstawicieli Urzędu Gminy, duchowieństwa, działaczy i prywatnych, ŚZŻAK, policji, nadleśnictwa oraz grona nauczycielskiego. Uro- • Polskie Towarzystwo Historyczne na XVIII Powszechny czystość zorganizowało Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Żego- Zjazd Historyków Polskich : „Historia lokalna i regionalna” we cińskiej im. Czesława Blajdy. Przemawiał wójt Gminy Żegocina wrześniu 2009 r. w Olsztynie. Próbę podsumowania dorobku Jerzy Błoniarz, proboszcz ks. Leszek Dudziak i prezes oddziału przedstawią prof. dr hab. Henryk Samsonowicz, prof. dr hab. SZŻAK w Bochni Zbigniew Siudak. Stałą opiekę nad dębami Feliks Kiryk, prof. dr hab. Andrzej Groth, prof. dr hab. Ryszard sprawować będzie młodzież Gimnazjum w Żegocinie. Szczygieł, a spojrzenie w przyszłość: prof. dr hab. Robert Traba Jan Burek i prof. Włodzimierz Stępiński. Przewidziano wystąpienia przed- Herkulesy Wiśnickie stawicieli towarzystw regionalnych. Wyróżnienie i statuetkę Herkulesa Wiśnickiego otrzymał • Rodzina Rodła we Wrocławiu na II Rodło-Tour” 71 lat w b.r. pan Waldemar Klasa wieloletni zasłużony dla Ziemi Wiś- Prawd Polaków spod znaku Rodła 1938-2009 rajd rowerowy po nickiej działacz Towarzystwa Miłośników Wiśnicza, w obecnej Wrocławiu szlakiem miejsc (pamiątkowe tablice) związanych kadencji sekretarz ZG Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników z Polonią Wrocławską – 6 maja 2009 r.

WB nr 1 (80) 46 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009 Rejonowa Komenda Uzupełnień w Bochni w 1938 roku - dokończenie z poprzedniego numeru .

Fotografie kadry wojskowej Podobnie jak w poprzednim numerze,zwracamy się o pomoc do wszystkich Bochniaków. Napiszmy wspólnie artykuł o bocheńskim RKU. Jeżeli rozpoznajecie swoich krewnych, znajomych na tych fotografiach napiszcie do nas!

Spis treści numeru 1 (80) 2009

Skarb z Uścia Solnego - Stanisław Słowik (Wrocław) s.2 Uratujmy Muzeum Polskie w Rapperwwilu – Izabela Gass (Warszawa) s. 3 Moje bocheńskie wspominki – Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) s. 5 Chłopak z ulicy Brzeskiej w 10 Brygadzie Kawalerii – Jarosław Kucybała s. 12 Teofil Raczyński przodownik Policji Państwowej - Melania Raczyńska (Stargard Szczeciński) s. 14 Proces załogi KL Auschwitz-Birkenau w Krakowie w 1947 r. cz. 4 – Stanisław Kobiela s. 15 1963 Dni okupacji niemieckiej w Bochni – Aleksander Urban (Kraków) s. 22 Krótki życiorys Mojego Ojca ppor Zbigniewa Dzielskiego – Krzysztof Dzielski (Kraków) s. 24 Oddział partyzancki BCH ,,Odwet” s. 26 Niezapomniana wycieczka - Maria Korody-Chrzan s. 27 Piosenka jest dobra na wszystko – Stanisław Kobiela s. 28 Poszyna – Jan Wojnarski s. 33 Nad grobem Naczelnego Wodza – Jarosław Kucybała s. 36 Zarys rozwoju wodolecznictwa – Wiesław Tlałka s. 39 Bochniana : s. 41 1. „Zapisko Puckie” Daniela Dudy - rec. Ewelina Mroczek 2. Ksiądz Władysław Miegoń – Ewelina Mroczek KRONIKA s. 43 Rejonowa Komenda Uzupełnień w Bochni s. 46 Spis treści numeru 1 (80) 2009 wiosna Fotoreportaże - s. 47-48 Na okładce zdjęcie zabytkowej XIX w. altany na Plantach Salinarnych w Bochni

WB nr 1 (80) WIOSNA 2009 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE 47

WB nr 1 (80) 48 WIADOMOŚCI BOCHEŃSKIE WIOSNA 2009

WB nr 1 (80)