Przeja Ś Nienia
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
SZCZEGOLNIE POLECAMY: Gustaw Szpet Poezja - Wasilewski Giganci Teatru - rozmowa z Zapasiewiczem Matusz o Biedrzyckim Strony świata - Wietnam, Serbia Proza - Nieckowski Życie teatru - Śmiechowicz Nr 1 (26)2010 kwartalnik cena 8 złotychy (w tymy 7%) VAT 7%) i i „Literatura jest przeznaczona M g o t a N a do zatrzymania czasu w jego niszczącym biegu” PRZEJAŚ NIENIA Jan Parandowski MIGOT I BŁYSK Bogusława Latawiec Rozproszony na wietrze jest w tym roku o jeden migot mroku wyższy i o jedną kroplę ptaka głośniejszy tak że bezrozumnie wierzę o świcie że jego żywotna żywiczność potrafi odwrócić tętno czasu Słyszę jak się tłucze pod ziemią w korzeniach bije w gałęziach pod sklepieniem powietrza w mojej drobnej krwistej tętnicy na przegubie w ślepej a światłotwórczej korze mózgowej Którejś nocy jednym błyskiem igliwia jak zapalonym nagle lustrem ogarnę całość: wszystko zobaczone, dotknięte, pomyślane tak jakby to były drobne ułożone przede mną przedmioty rys. Joanna Grochocka Gazeta literacka Gazeta literacka ISSN •GO1730–6531ŚĆ PLASTYCZNY NUMERU: Literatura • Net Pl Gdańsk 2010 Co jest w tych latach, co każe się ludziom pamiętać? Żaden inny M. zna też twórczość Wysockiego. Zafascynowana opowiada, czas tak zbiorowo nie naznacza, zakładając, że przechodzi się pod jak wielkim jest wrażeniem - głosu, odwagi, legendy, chary- normalne fazy życiorysu, bez aberracji typu udział w powstaniu zmy - i wyciąga z brązowej torby teksty WW. Czyta Koni priwierie- czy powódź tysiąclecia. Może fakt, że to okres najintensywniej- dliwyje. Brzmi pięknie. Niewiele rozumiem, proszę o tłumaczenie. szego po niemowlęctwie rozwoju, może ten, że stanowi on Nie tłumaczy mi jednak tekstu. Ona mi go opowiada. cezurę między dzieciństwem a dorosłością. Grupka młodych ludzi Na korytarzu szaro; zza okna przygląda nam się ciepła wcze- przechodzi razem metamorfozę, najczęściej bolesną. Po czterech snowiosenność. Jesteśmy młode, przed nami tzw. całe życie. Na latach, ci, którzy przyszli tu jako dzieci, wybiegają w dorosły świat, ten mikroklimat nakłada się opowieść o koniach. Nie w samym z Ważnymi Świadectwami w kieszeniach, z dumą, że udało się wierszu, w który tak naprawdę wczytam się dopiero po latach, skończyć, z ulgą, że wreszcie, z przekonaniem, że mogą Wszystko. ale w tej opowieści: jest wszystko, co wydaje się Ważne. Magia, Ta pewność nigdy nie będzie już tak bezwarunkowa. Wybiegają, pęd życia, głód wrażeń, tęsknota, determinacja, marzenia, sen FELIETON każdy w inną stroną. A jednak: o wolności, bieg po Niemożliwe. Daję się temu wciągać i uświa- unoszą ze sobą wspólny eter, by całe życie podświadomie go damiam sobie, że nasze czytanie Wysockiego jest czymś, co się w pielęgnować; matrycę młodości, prywatny archetyp, szyfr do siebie życiu zdarza raz. Nasze czytanie Wysockiego balansuje na granicy w młodzieńczej odsłonie, unikatowy, z kodem dostępu znanym metafizyki. jedynie tej grupie ludzi. Pamiętam Ją Już wtedy, między zwrotkami, wiem, że będę to pamiętać przez Wspomnienia z liceum, fragmentaryczne, podszyte bezwiedną całe życie. Zapomnę, gdzie była szatnia, jak się nazywał historyk, konfabulacją, są jak przeboje z młodości: nie pytamy o wartość, są kto z klasy palił. Ale będę pamiętać wiosenne ciepło, plik kartek, nasze, najlepsze. I bez względu na wszystko - poruszają, wybijają iskry w oczach, niebywałą pasję. I pęd narowistych koni. I jeszcze z rytmu, dają poczucie osobności względem świata dzisiaj i przy- to, że kiedy braknie powietrza, pije się wiatr i połyka mgłę. należności do wtedy. Szarpią delikatne struny, dotykają miejsc, Wrzesień 2001: spotkałyśmy się. Wszystko było wbrew - zgu- których nie ujawniamy przed najbliższymi, a bez zażenowania biłam jej numer komórki, ona mój zanotowała z błędem, nie odkrywamy przed kimś z wtedy, z kim obiektywnie niewiele nas miałam z kim zostawić dziecka itd. Ale udało się. Nie umiem łączy, ale kto jest w irracjonalny sposób bliski. Lipiec 2001Wysockim: jakbyśmy wrócili po wakacjach. A minęło 10 sobie wytłumaczyć, skąd u nas tego dnia taka determinacja. Po Ludzie, którzy zdeterminowani rocznikiem, decyzją o wyborze lat. Zabrakło M. Będzie żałowała: męczyła ją myśl, że musi nas 10 latach – 2 miesiące to kosmetyczna różnica, a M. miała znów szkoły, zrządzeniem losu, byli przez krótki czas razem. Ludzie, z zobaczyć. Bo jeżdżąc po świecie, studiując, kochając, nie myślała przyjechać w połowie listopada. Coś za nas chciało, żebyśmy się których każdy idzie swoją drogą, broi na własne konto, gromadzi o liceum, a od niedawna ma silną potrzebę powrotu. Powie, że spotkały. doświadczenia, które go o wieki świetlne oddalają od pozostałych za rok podporządkuje naszemu spotkaniu wszystko. I dotrze Czekała pod ratuszem, piękna, elegancka, wyjątkowa. Jak i żyje w świecie, o którym reszta nie wie nic, nawiązuje przyjaźnie do Polski. wtedy, gdy wyjeżdżała do Niemiec. Mówiła o wszystkim. Jak o stażu przekraczającym kilkukrotnie licealne lata, potrafią spotkać 1990: późne popołudnie, ciepło, które cieszy, które się zauważa, tamtego popołudnia, na podłodze: obrazowo, z zaraźliwym się przy wódce, powyciągać stare zdjęcia i historie, śmiać się do łez pewnie wczesna wiosna. Siedzimy na podłodze. Czekamy na podekscytowaniem. Że studia, że miłość, że podróże, że ślub za z tamtych numerów. Zapomnieć, że się starzeją, rozwodzą, mają zajęcia? Nie mogę pamiętać po 20 latach. miesiąc, że u mamy dobrze. I że wciąż pamięta naszego Wysoc- problemy z ciśnieniem i kredytami. Rozmawiają o wszystkim, bez M. zna moją ignorancję w kontaktach z rosyjskim, której nie kiego. Umówiłyśmy się na połowę listopada. wstydu, wtapiania się w konwencje i myślenia o konsekwencjach. próbuję maskować ani tłumaczyć kontestacją systemu. Od począt- 5 listopada 2001: telefon od mamy M. Neisseria meningiti- Jak kiedyś. Albo raczej: jak nigdy. Mogą czuć się razem, wśród ku się nie uczyłam i tak zostanie, czego kiedyś będę żałować. M. dis. swoich. Albo raczej: u siebie. zna biegle rosyjski. Podobnie jak niemiecki i za parę lat jeszcze Dopiero po latach spróbuję o tym napisać. Po latach też, w Nie umiem nie słyszeć: Własne pędy, własne liście, zapuszczamy kilka języków. M. zna biegle rosyjski, podobnie jak matematykę, teatrze u Jandy, rozpłaczę się na Rajskich jabłkach, kiedy Mali- każdy sobie i korzenie oczywiście, na wygnaniu, w kraju, w grobie, w fizykę, chemię, ponieważ jest piekielnie zdolna i na tyle dojrzała, nowski zaśpiewa nasze Konie. Jak dziecko się rozpłaczę. dół, na boki, wzwyż ku słońcu, na stracenie, w prawo - w lewo. Kto żeby już wiedzieć, czego chce. Jest pod tym względem moim Małgorzata Szadkowska-Borys pamięta, że to w końcu jedno i - to samo drzewo. przeciwieństwem. Małgorzata Dorna „Eviva L’Arte!” Paryż 5 marca 1982 roku, ożywiona rozmowa w gronie akto- Niech sczezną artyści... można powtarzać za Kantorem w ności, spontanicznych, niepoddanych kontroli reakcji, kiedy rów i malarzy, kilku zaprzyjaźnionych marchandów, krytyków. nieskończoność. Galerie świecą pustkami, rynek dzieł sztuki indziej zakłada podświadomy dystans, wprowadza element Iskrzące się dowcipem anegdoty, finezyjne aluzje, lekkie drinki. faktycznie nie istnieje. Coraz mniej pięknoduchów, artystów, coraz gry, kalkulacji, intelektualnej zabawy. Zawsze jednak oddaje Rozmowa na pół tonach, skojarzenia chwytane w pół słowa, na więcej tych, co to wiedzą najlepiej co sztuką jest, a co tylko nią cząstkę siebie samego, jakiś fragment własnej biografii, jakiś błysk spojrzenia, teatralne gesty - na odległość wyrafinowanej bywa. A jednak w wielkich miastach, w kafejkach, barach i klubach (być może ledwie uchwytny) rys własnej osobowości, natury. metafory. Właśnie kończy opowiadać zabawną historię pani spotykają się przedstawiciele wymarłej klasy – bohemy, a jednak Dzieło sztuki staje się zatem swoistym remedium na poczucie kustosz, właścicielka sławnej galerii. Chodzi o zgodę sąsiadów młodzi, cudownie naiwni ludzie zdają do szkół artystycznych, a alienacji i niespełnienia, specyfikiem o tyle niebezpiecznym, o salonu sztuki na przeprowadzenie jakiejś zmiany budowlanej, jednak o miejsce niezależnego krytyka trzeba walczyć z uporem, ile może prowadzić do taniego ekshibicjonizmu, do zbyt łatwej wspólnej dla galerii i kamienicy tuż obok. Oczywiście protesty doświadczając poniżenia, pogardy. Co więc ma w sobie takiego manifestacji, odkrywania Tajemnicy, którą każdy z nas (a twórca miejscowych, oczywiście święte oburzenie, oczywiście zawiść owa piękna, występna, sponiewierana, upadła dama – Sztuka, zapewne tym bardziej) nosi w sobie. Czy wówczas jest jeszcze bezinteresowna i wściekłość niepojęta, awantura z sąsiadami na że zniewala i jednocześnie odrzuca, skazuje na swoistą banicję „dziełem”?... pozostaje pytaniem wielce ironicznym i zapewne ekstremach. Ktoś krzyczy: Niech zdechną artyści! Na diabła nam swoich wyklętych kapłanów i piewców. nie bez odpowiedzi. galeria! Na diabła te pijusy, te zarozumiałe, bezczelne clochardy! Czy zbiorowość, zamknięta w pułapce przeciętności, zniewolona Dwudziestowieczna awangarda przejrzała artystę na wylot, – pani kustosz opowiada ze swadą. przez zamerykanizowaną, spauperyzowaną do ostatka kulturę dzieło sztuki przenicowała do ostatka, powieliła w tysiącach Tadeusz Kantor zajęty rozmową ze znanym mecenasem sztuki masową ma jeszcze jakiekolwiek powody, by szukać owej formy egzemplarzy, zdemaskowała, zohydziła, zaszargała lub uczyniła o możliwości wystawienia spektaklu w Norymberdze – uważnie porozumienia, rozmowy z drugim człowiekiem, jaką okazuje się zeń estetyczny przedmiot do wnętrza, co być może okazało obserwuje zebranych. dobrze namalowany obraz czy poprawna warsztatowo grafika?