Antropologia Literatury : Teksty, Konteksty, Interpretacje
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Ewa Kosowska кгшн'ороlogia literalBa iMMawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Katowice ЦШ] Antropologia literatury Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach nr 2126 Ewa Kosowska Antropologia literatury Teksty, konteksty, interpretacje Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Katowice 2003 Redaktor serii: Studia o Kulturze Tadeusz Miczka Recenzent Józef Bachórz 2 p.j л h '"■; /IS ( £ ' ф\ £BIBUOTEKA£j .O '- / $ j- 3 16 2 5 3 Spis treści Kultura, literatura, a n tro p o lo g ia ............................................................... 7 Kultura i antropologia k u l t u r y .............................................................. 7 Antropologia kultury a świat literackich wartości.................................... 12 Literatura i antropologia literatury......................................................... 19 Język a kultura. Pułapki translacji......................................................... 24 Antropologiczne przesłanki analizy tekstu literackiego..........................29 Kobieta i m ę ż c z y z n a ................................................................................... 40 Małżeństwo — mariaż natury i kultury.................................................... 40 Kulturowe inicjacje księcia P o lan ...............................................................48 Dary i posagi..............................................................................................56 Mezalians Karola W ettyna.........................................................................62 Tabu i g o d n o ś ć ........................................................................................ 84 Uczucia i konw enanse.............................................................................. 98 Talenty i a s p ira c je ........................................................................................ 121 Trismus, czyli antropologia z ł a .............................................................. 121 Kulturowe inicjacje Martina E d e n a ......................................................... 131 Kryzys pewnego wzorca.............................................................................. 152 Z a k o ń c z e n ie ...................................................................................................162 Nota b ib lio g ra fic z n a ................................................................................... 165 Indeks osób i postaci literackich {Anna Gomóła i Grażyna Wilk) . 166 Р е зю м е ............................................................................................................. 174 Summary............................................................................................................. 176 Kultura, literatura, antropologia Kultura i antropologia kultury Antropologia to nauka o człowieku. Antropologia to nauka o człowieku i jego kulturze. Antropologia to nauka o człowieku i jego kulturach. Antropologia to nauka o ludziach i ich kulturach. Na poziomie oczywistości i wiedzy popularnej definiowanie przedmiotu antropologii sprowadza się najczęściej do wyboru jednej z powyższych formuł. Ogólnikowość — by nie powiedzieć: banalność — tych konstatacji nie po winna jednakże przysłaniać faktu, że za każdą z nich kryje się zespół przesła nek epistemologicznych, implikujących określone konsekwencje metodologicz ne. Jednocześnie u podstaw każdej leży powołanie odpowiednio wyspecjalizo wanej orientacji naukowej, która bywa konfrontowana, oczywiście, z zespołem orientacji sąsiednich, ale też aspiruje do objęcia swoim zakresem możliwie jak największych obszarów. Współczesne próby dookreślenia zakresu badawczego antropologii spro wadzają się najczęściej do parachronologicznej prezentacji najbardziej spekta kularnych etapów jej rozwoju — od amatorskich prób opisywania różnic kulturowych między poszczególnymi ludami, przez próby wiązania genezy tego różnicowania z determinantami biologicznymi, po profesjonalnie upra wianą od XIX wieku antropologię fizyczną, antropologię społeczną i antro pologię kulturową. W tym ujęciu obraz antropologii dwudziestowiecznej, niekiedy abstrahującej od bezpośrednich związków z tradycją nauk przyrod niczych i dla odróżnienia zwanej najczęściej antropologią kulturową, spro wadza się do charakterystyki wielości często paralelnych wobec siebie meto dologii, orientacji teoretycznych i szkół badawczych, których zadaniem było, a niekiedy jest w dalszym ciągu, aspektowe badanie obszarów ludzkiej aktyw ności. Ten rodzaj syntezy dotychczasowych osiągnięć metadyscypliny, jaką siłą rzeczy staje się antropologia, zdaje się mieć swoje źródła w osiemnastowie cznych koncepcjach mechanistycznych. Nie wchodząc w szczegóły genetycz nych powiązań tego pomysłu z doktryną Arnobiusza czy La Mettriego, przy pomnijmy sobie słynny „posąg” Condillaca. Konstruowany jako egzemplum mechanistycznej ewolucji ludzkiej psychiki Condillacowski posąg miał być wyposażony jedynie w węch. Ten zmysł pozwalał mu bowiem rozwinąć uwagę i pamięć, umożliwił porównywanie zapachów i stopniowe rozwijanie umiejęt ności sądzenia i wnioskowania. Nieodłączny w tym procesie czynnik emocji wpłynął na ukształtowanie pożądania, woli, miłości, nienawiści, nadziei i obaw. W ten sposób Condillac wyobrażał sobie kształtowanie psychiki, zdolności poznawczych i emocjonalnych człowieka. Koncepcja ta okazała się intelektualnym konstruktem w świetle ustaleń dziewiętnastowiecznych ewolucjonistów, ale nie utraciła przez to atrakcyjności. Z czasem stała się metaforą tropienia sensownego punktu wyjścia zintegro wanych badań nad człowiekiem. Twórcy i najwybitniejsi przedstawiciele kolejnych szkół antropologicznych XX wieku, najczęściej krytykujący lub wręcz negujący ewolucjonizm Tylora i Frazera, jakkolwiek dalecy od myślowych uproszczeń i mechanistycznego psychologizmu Condillaca, w pewien sposób powtarzają jego tok rozumowa nia. Szukają „węchu”, szukają punktu zaczepienia, od którego warto roz począć myślenie nad istotą człowieka i człowieczeństwa. Bez tego punku zacze pienia porażająca rozległość problematyki obezwładnia badawczo. Konieczne wydaje się przyjmowanie wstępnych ustaleń, podejmowanie decyzji i wyborów epistemologicznych. Wprawdzie człowiek jako taki i świat jego wytworów winny być przedmiotem badań antropologa, wszakże rozsądek nakazuje ogra niczanie takich ambicji. Jednak badania aspektowe, oparte na apriorycznym selekcjonowaniu zakresu, poprzedzane są zwykle procedurą epistemologiczną jako żywo przypominającą tok rozumowania Condillaca: od czegoś trzeba zacząć, żeby zrekonstruować ewolucję i zasady funkcjonowania całości, a nie jest obojętne, gdzie upatrywać będziemy praźródeł. Tym bardziej, gdy trzeba paralelnie brać pod uwagę dwa początki: początek człowieka i początek ko lejnej badawczej refleksji nad człowiekiem. Jest pewnym paradoksem fakt, że antropologia chce być jednocześnie nauką o człowieku i nauką o ludzkich wytworach. Nauką, w której podmiot badawczy bierze pod uwagę samego siebie i swoich pobratymców, a jedno cześnie pragnie traktować w kategoriach wyznacznika człowieczeństwa wypro dukowane przez ludzi ekstensje — zarówno materialne, jak i mentalne. Ten rodzaj holizmu wymaga w postępowaniu badawczym znalezienia jakiegoś punktu wyjścia lub przynajmniej uchylenia niektórych, ważnych skądinąd kwestii. Twórcy dwudziestowiecznych szkół antropologicznych, proponując kolejne optyki badawcze, wprowadzali na wstępie swoiste ograniczenia epistemolo- giczne. Funkcjonaliści przykładowo nie pytali o genezę, strukturaliści nie inte resowali się swoistością zjawisk, kierunki psychologiczne pozostawały obojętne wobec obszarów kultury nie mających bezpośredniego wpływu na jednostkę, semiolodzy nie szukali znaczeń poza obszarem świadomości, etnometodolodzy ograniczyli ontologiczny aspekt kultury do pułapu „kodów ideacyjnych”, neo- pragmatyści lingwistyczni zawęzili sferę swoich poszukiwań do rzeczywistości językowej. Jednocześnie każda z ważniejszych szkół badawczych proponowała jakiś „węch”: obszar, aspekt, relację, instytucję, funkcję czy znaczenie, od którego badania antropologiczne winny się rozpoczynać. Nie chodziło zresztą o sam proces rozpoczynania konkretnych badań — chodziło o stworzenie początku w postaci uznania pewnych narzędzi albo procedur za ważniejsze, sprawniejsze czy otwierające nowe perspektywy poznawcze. Funkcja, struk tura bądź znak stały się hasłami wywoławczymi, „początkami” inaczej zor ganizowanego myślenia antropologicznego. Ich powołanie oznaczało zgodę na badania aspektowe, zgodę na to, że poszczególne metody są ograniczone zakresem potencjalnej aplikacji i dopiero w perspektywie — odległej i być może nieosiągalnej — mogą doprowadzić do powstania zintegrowanej wiedzy 0 człowieku. W pojęciu antropologii upatrywać można swoistego błędu logicznego. Oto człowiek — jakkolwiek rozumiany — podejmuje trud wyjścia poza samego siebie i formułowania prawd o sobie. Stąd badania antropologiczne — jeżeli mają mieć charakter obiektywistyczny — przypominają w pewnym stopniu wołanie Archimedesa o punkt podparcia, pozwalający na podniesienie ziemi. Wyrocznia delficka nakazywała: „Człowieku, poznaj samego siebie”. Trudno jednak orzec, czy w wezwaniu tym krył się imperatyw poznania jednostki czy zbiorowości, natury czy kultury, istoty (esencji) człowieka czy jego kondycji egzystencjalnej. Każda z interpretacji wymaga niemożliwego: dystansu wobec siebie, wobec własnych możliwości poznawczych, wobec nieuchronnych uwi kłań aksjologicznych. Jednakże te dylematy, towarzyszące nurtom obiektywistycznym w bada niach nad człowiekiem, nie są właściwe