KWARTALNIK OŚRODKA BADAŃ PR ASOZN A WCZYCH UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI

Zeszyty PRASOZNAWCZE

(ROCZNIK XXXV JAKO KONTYNUACJA PRASY WSPÓŁCZESNEJ ł DAWNEJ Z LAT 1958— 1959)

NR 3-4 (131-132) R. XXXV KRAKÓW 1992 NR INDEKSU 38364 PL ISSN 0555-0025 ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Zbigniew Bajka, Sylwester Dziki, Ryszard Filas, Ignacy S. Fiut (redaktor numeru), Józef Kozak (sekretarz redakcji), Walery Pisarek (redaktor naczelny), Henryk Siwek, Andrzej Zagrodnik

WSPÓŁPRACOWNICY ZAGRANICZNI

Prof. Aleksandr Bierieżnoj — Sankt-Pietierburgskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet, Fakultiet Żumalistiki; prof. Roger C 1 a u s s e — Université Libre de Bruksellcs; dr Slielton A. Gunaralne — Mass Communications Department, Moorhead State University (Minnesota); prof. James D. 11 a 11 o r a n — University of I>eicester, Centre of Mass Communication Research; dr Vladimir II o 1 i n a — Novinärsky Studyjny Ustav, Bratysława; doc. Wladimir W. K i e 1 n i k — Uralskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. M. Gorkogo, Fakultiet Żumalistiki. Jekatierinburg; prof. Jewgienij A. Korni'low — Rostowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet, Filologiczeskij Fakultiet; prof. William H. Melody — Centre for International Research on Communication and Information (CIRCIT), Melbourne; prof. Jewgienij P. Pro- c h o ro w — Moskowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. Łomonosowa, Fakultiet Żumalistiki; doc. Karl Erik R o s e n g r e n — Lunds Universitet, Sociologiska Institutionen; prof. Herbert I. Schiller — University of California, La Jolla; dr Benno .Sign it zer —Universität Salzburg, Institut für Kommuni­ kationswissenschaft; prof. Tapio V a r i s — University of Industrial Arts, Helsinki

PROJEKT OKŁADKI: Zygmunt Strychalski

© Zeszyty Prasoznawcze 1903

Adres redakcji: 31-007 Kraków, ul. Wiślna 2, tcl. 22-60-68. Wydawca: Uniwersytet Jagielloński, 31-007 Kraków, ul. Gołębia 24. Nakład 350 egz., ark. druk. 1 1. Numer został zamknięty i oddany do składu w lutym 1993. Podpisano do diuku i diuk ukończono w kwietniu 1993. Skład, druk i oprawa: zespól poligraficzny Ośrodka Badań Prasoznawczych UJ: Janusz Ilamik, Ryszard Skimina, Andrzej Zagrodnik.

Nr indeksu: 38364 PL ISSN 0555-0025 SPIS RZECZY

ZPROBLEMÓW AKTUALNYCH

Walery Pisarek: Czy potrzebujemy Rady Prasowej? 5

ROZPRAWY 1 ARTYKUŁY

Jerzy M o n d, Alexandra K w i a t k o w s k a - V i a 11 e a u: Zmiany w sytuacji mediów w krajach komunistycznych i postkomunistycznych 12 Ryszard Filas: Zainteresowanie sprawami lokalnymi a korzystanie z prasy 33 Władysław Tyrański: Historia w pułapce mitu 53 Piotr Ci orski: Jakim narodem winni być Polacy? Publicystyka socjalistyczno-niepodległościowa (1908-1914) ' 73 Krzysztof Woźniakowski: U początków idei porozumienia lewicy literackiej. Akcje i dyskusje Nowego Pisma 1932-1933 86

MEDIA NA ŚWIECIE

Ryszard E i 1 a s: Przemiany mediów skandynawskich w latach osiemdziesiątych 98

MATERIAŁY

Kształcenie przyszłych kapłanów do pracy ze środkami społecznego komunikowania (Katarzyna Pokorna-Ignatowicz) 114 "Aetatis novae". Instrukcja duszpasterska Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu o przekazie społecznym 120 RECENZJE, OMÓWIENIA, NOTY

Mirosława B i a ł o s k ó r s k a: Słownictwo prasy polskiej polowy XIX wieku (Alicja Zarodniko­ wa) s. 135; Irena S o c h a: Czasopisma dla młodzieży — literatura piękna — wychowanie literackie (1918-1939) (Jerzy Jarowiecki) s. 138; Jerzy Olędzki (red.): Polskie media w okresie przemian (Małgorzata Leśniak) s. 140; Maciej Mrozowsk i: Między manipulacji) a poznaniem. Człowiek w świecie mass mediów (Walery Pisarek) s. 142; John K c a n e: Media a demokracja (Ignacy S. Fiat) s. 144; Badania nad językiem telewizji polskiej. Ilościowy opis słownictwa. Pod red. Zofii Kurzo we j (Alicja Zagrodnikowa) s. 147; Reading llie News. Red. R. K. M a n o f f, M. S c h u d s o n (Monika Bosaknwska-Sabaj) s. 150; Eckhard L a n g e (red.): Medienarchive in politischen Umbrachzeiten (Ignacy S. Fiut) s. 152; Sehwarzweißbuch. Spruchpraxis des Deutschen Presserals (Zbigniew Oniszczuk) s. 152; Herbeil B e 1 li g e: Die Zulässigkeit der zeitlichen Beschränkung der Hörfunkwerbung in NDR (Ignacy S. Fiut) s. 153; Media Asia 1991 nr 4 (Jarosław Grzybczak) s. 154.

KRONIKA NAUKOWA, SPRAWOZDANIA

Sejmik wydawnictw regionalnych (Pilzno, 18-19 IX 1992 r.) (WłodzimierzChorązki) 158 "Prawo do informacji — prawo do prawdy" (Posiedzenie Krakowskiego Koła Condorceta, 22 X 1992 r. (Ignacy S. Fiut) 159 11 Międzynarodowe Lipskie Akademickie Dni Mediów 1 Komunikacji (Walery Pisarek) 162 Seminarium i wystawa prasy lokalnej województwa rzeszowskiego (4 XI 1992 r.) (Włodzimierz Chorązki) 163 .Spotkanie tygodników regionalnych nt. transformacji prasy lokalnej (Ślesin k. Konina, 12-13 Xl 1992 r.) (Ryszard Filas) 164

Summaiy • • • • '68 Z PROBLEMÓW AKTUALNYCH

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4 (131)

WALERY PISAREK

CZY POTRZEBUJEMY RADY PRASOWEJ?

dea utworzenia w Polsce Rady Prasowej narodziła się w roku 1980 jako Ielement ogólnego, głównie spontanicznego procesu obudowywania partyj- no-państwoweo aparatu władzy mechanizmami społecznej kontroli. Dlatego inicjatorzy powołania jej do życia nazwali ją Społeczną Radą Prasową. W ich intencjach miała ona stanowić przeciwwagę, a przynajmniej ograniczenie pozy­ cji PZPR-ur-którego zbrojnym ramieniem był nominalnie państwowy Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego, 12 grudnia 1981 roku zespół pod przewodnictwem prof. Andrzeja Kopffa w ramach Centrum Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych NSZZ "Solidarność" zakończył wielomiesięczne prace nad projektem ustawy o prawie prasowym. Projekt nie był wprawdzie zbyt rewolucyjny, godził się nawet z utrzymaniem zasady koncesjonowania wydawnictw prasowych, ale przewidywał ograniczenie wysokości nakładu ga­ zet i czasopism wydawanych przez jednego wydawcę, a co najważniejsze — ustanawiał normy prawne tam, gdzie dotychczas decydowała wyłącznie wola "przewodniej siły politycznej społeczeństwa". Autorzy projektu usiłowali zmie­ ścić swoje zamysły liberalizacyjne w ramach porządku prawnego PRL-u. Daje się to odczuć już w preambule projektu ustawy: "W celu urzeczywistnienia warunków sprzyjających działalności prasy zgodnie z Konstytucją PRL i obo­ wiązującym prawem oraz zasadami sprawiedliwości, wzajemnego poszanowa­ nia i przestrzegania praw człowieka w duchu praworządności i sprawiedliwości, a także w związku ze służebną rolą, którą prasa powinna spełniać w społeczeń­ stwie, stanowi się, co następuje [...]". Najbardziej obrazoburcze w tej deklaracji, ociekającej ówczesną oficjalną frazeologią, było uznanie społecznie służebnej roli prasy, która w myśl leninowskiej doktryny miała być instrumentem partyj­ nej propagandy, agitacji i organizacji. Artykuł 5 tego "solidarnościowego" projektu ustawy o prawie prasowym przewidywał utworzenie Społecznej Rady Prasowej, do której zadań miało należeć: "1. czuwanie nad realizacją zasady wolności słowa i dostępu do informacji, 2. reprezenlowanie prasy wobec Sejmu, Rządu i społeczeństwa, 3. nadzór nad rozdziałem papieru, sprzętu poligraficznego, urządzeń służą­ cych prowadzeniu emisji radiowych lub telewizyjnych [...], 4. wydawanie organom administracji państwowej wiążących wytycznych w zakresie polityki udzielania koncesji na działalność prasową [...], 5. inicjowanie badań nad prasą oraz wyrażanie opinii co do jej poziomu, rzetelności, sposobu informowania społeczeństwa, 6. opiniowanie aktów prawnych dotyczących działalności prasowej, 7. uchwalanie regulaminu Funduszu Prasowego oraz przyznawanie dotacji na pokrycie prowadzenia działalności prasowej." Społeczna Rada Prasowa, w której skład wchodziliby przedstawiciele partii i stronnictw politycznych, rządu, instytucji i organizacji prowadzących działal­ ność prasową, związków zawodowych oraz nauki i stowarzyszeń twórczych związanych z tą działalnością, miała podlegać Sejmowi. Na wspomniany Fun­ dusz Prasowy, "przeznaczony na wspomaganie działalności prasowej zgodnie z potrzebami społecznymi" miały się składać oprócz dotacji z budżetu państwa, darów i zapisów, wpływy ze specjalnego 5-proccntowcgo opodatkowania "działalności prasowej". Społeczny projekt ustawy o prawic prasowym wczesną wiosną 1982 r. przekazany został nieoficjalnie — ale z wiedzą i aprobatą przewodniczącego Zespołu — Ministerstwu Sprawiedliwości i tu posłużył jako podstawa tzw. rządowego projektu ustawy o prawie prasowym. Pierwsza wersja lego projektu przewidywała powołanie Rady Prasowej, choć już nic "Społecznej" i nic przy Sejmie, ale przy Radzie Państwa lub premierze. Rada Prasowa w myśl tej wersji miała przede wszystkim współdziałać "z organami państwowymi, politycznymi i społecznymi, z Narodową Radą Kultury, Polską Akademią Na­ uk, Ministerstwem Kultury i Sztuki, innymi ministerstwami, urzędami central­ nymi" itd., itp. Miała też prowadzić mediacje w sprawach prasowych, inicjować badania nad prasą, wyrażać opinię w sprawach prasy oraz dokonywać okreso­ wych ocen poziomu prasy. Pominięto już w tym projekcie "solidarnościowe" postulaty czuwania nad realizacją zasady wolności słowa, nadzoru nad rozdzia­ łem papieru i innych dóbr oraz utworzenia Funduszu Prasowego. Jak się jednak wkrótce okazało, i ten projekt w trakcie dyskusji w komisjach sejmowych uznany został za zbyt liberalny. Według ustawy "Prawo prasowe" z 26 stycznia 1984 r. Rada Prasowa usytuowana została przy premierze, który określał szczegółowy zakres jej dzia­ łania, nadawał jej statut, a także powoływał jej członków "spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje dziennikarskie [...], wydawców prasowych" oraz "spośród przedstawicieli organów administracji państwowej, nauki i śro­ dowisk twórczych, organizacji politycznych i społecznych". Ustawa przypisała Radzie tylko "charakter opiniodawczy i wnioskujący w sprawach wynikających z roli prasy w życiu społeczno-politycznym kraju, w szczególności w zakresie realizacji wolności słowa i druku, kierunków rozwoju prasy, wydawnictw, kolportażu i rozpowszechniania, gospodarki papierem i innymi środkami utrwa- łającymi, badania stanu zaspokojenia potrzeb informacyjnych społeczeństwa, kształtowania i przestrzegania dziennikarskiej etyki zawodowej, warunków wy­ konywania zawodu, uzgadniania kierunków rozwoju badań prasoznawczych i szkolnictwa dla potrzeb prasy". Zgodnie z ta ustawa, ale bez pośpiechu, bo dopiero niemal w półtora roku po jej uchwaleniu, powołana została 60-osobowa Rada Prasowa. Jej inauguracyjne spotkanie odbyło się 19 czerwca, a pierwsze posiedzenie robocze — 26 wrześ­ nia 1985 r. W Radzie znaleźli się przedstawiciele desygnowani przez Stowarzy­ szenie Dziennikarzy PRL (m.in. Jan Bijak z Polityki, Jan Brodzki i Zygmunt Broni arek z Trybuny Ludu, Andrzej Bułat z Gazety Robotniczej, Leszek Gontar- ski z Razem, Aleksander Kwaśniewski — tak, ten sam — ze Sztandaru Mło­ dych, Radosław Ostrowicz z Kuriera Polskiego, Marian Podkowiński z Perspe­ ktyw, Mieczysław Róg-Swiostek z Chłopskiej Drogi, Anna Woźniak z Trybuny Robotniczej) i przedstawiciele wydawców prasowych (m.in. Marian Bajorek z PIWRiL-u, Jan Paweł Fajęcki z "Epoki"), Stanisław Głabiński z "Interpressu", Dobrosław Kobielski z KAW-u, ks. Michał Maciołka z Wydawnictwa Św. Wojciecha, Władysław Polesiński z "Sigmy", Alina Tepli z RS W). Wraz z nimi zasiadali w Radzie: Marek Andrzejewski (wiceprezes GUKPiW), Wiesław Górnicki (wówczas kierownik Zespołu Studiów przy premierze), Bogdan Ja- chacz (kierownik Wydziału Prasy, Radia i Telewizji KC PZPR), Klemens Krzyżagórski (przewodniczący ZG SD PRL), Bogdan Michalski (dyrektor In­ stytutu Dziennikarstwa UW), Sławomir Siwek (z Królowej Apostołów — tak, ten sam), Romuald Sosnowski (wiceprzewodniczący OPZZ), Krzysztof Teodor Toeplitz, Lesław Tokarski (z Perspektyw), Jerzy Turowicz (z Tygodnika Po­ wszechnego), Ryszard Wojna i Krystyna Zielińska — w świetle badań opinii publicznej najbardziej wiarygodna dziennikarka lat osiemdziesiątych. Rada wybrała sobie przewodniczącego (Józef Królikowski, początkowo z Głosu Wybrzeża, później wiceprezes Komitetu ds. Radia i Telewizji), wiceprze­ wodniczących (J. Bijak, R. Ostrowicz i A. Tepli) i sekretarza (Jerzy Grzybczak z Odrodzenia), a także zespoły robocze. Na kolejnych posiedzeniach plenarnych omawiano funkcjonowanie ustawy "Prawo prasowe", przeszkody w dostępie do źródeł informacji, kształcenie dziennikarzy, listy do redakcji, bazę materialno- techniczną prasy, radia i telewizji, gospodarkę papierem, politykę informacyjną rządu, funkcjonowanie cenzury i plany rozwoju mediów w Polsce. Czy Rada Prasowa z lat 1985-1988 była instytucją fasadową? Z punktu widzenia ówczesnej radykalnej opozycji, odrzucającej jakiekolwiek kontakty z ""czerwonymi", a także ze względu na to, że była tylko ciałem opiniodaw­ czym — z pewnością tak. Ale też nie znam, a przynajmniej nie pamiętam, żadnego przykładu wykorzystania ówczesnej Rady Prasowej w jakiejś brzydko pachnącej sprawie. Natomiast zdarzało się jej opowiadać po stronie dzienni­ karzy i redakcji w konfliktach z władzą. Biorąc to pod uwagę, a także czytając nawet niektóre opinie w tzw. jej "stanowiskach" (nawiasem mówiąc, wyraźnie wzorowanych na podobnych dokumentach Rady SDP z roku 1981), można przyjąć, że Rada Prasowa nie była ciałem fasadowym w wyższym stopniu niż inne "rady" powoływane w latach osiemdziesiątych. A było ich wiele. To wówczas narodził się dowcip o Polsce — kraju rad. Oprócz rad pracowniczych w przedsiębiorstwach powołano wówczas do życia m.in. Narodowa Radę Kul­ tury, Radę Ruchu Wydawniczeego, Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wy­ ższego, Radę Konsultacyjna przy przewodniczącym Rady Państwa i pewnie wiele innych, mniej znanych. Ich fasado wość polegała na tym, że nie miały one żadnych (lub prawie żadnych) możliwości egzekucyjnych, bo były tylko organami do opiniowania i doradzania władzy, która i tak już z góry wszyslko wiedziała lepiej. Pierwsza kadencja Rady Prasowej miała trwać trzy lata, a więc powinna była zakończyć się w czerwcu 1988 roku. Faktycznie przetrwała przeszło pół roku dłużej. Jej ostalnie posiedzenie odbyto się bowiem 26 stycznia 1989 r., dziesięć dni przed inauguracyjnym posiedzeniem Okrągłego Stołu. W oficjalnym "Sprawozdaniu z podzespołu ds. środków masowego przeka­ zu" przyjętym w ramach obrad Okrągłego Stołu znalazł się następujący passus: "Strony zadeklarowały potrzebę udziału środowisk opozycyjno-solidarnościo- wych w radach i instytucjach programujących, kontrolujący cli i doradczych związanych z działalnością prasy, radia i telewizji, przy równoczesnym zwię­ kszeniu roli tych rad i instytucji. Dotyczy to m.in. Rady Prasowej przy premie­ rze, Rady Programowej Komitetu ds. RTW'1 Jednym z bezpośrednich skutków porozumień Okrągłego Stołu była ustawa z 30 maja 1989 r. o zmianie ustawy "Prawo prasowe". Zastąpiła ona panujący przez 45 lal system koncesjonowania działalności prasowej systemem reje­ stracji. Ale oprócz tej i innych zmian wprowadziła też niewielką modyfikację w art. 18 ustawy, określającym skład Rady Prasowej. Modyfikacja miała na celu — zgodnie z zaleceniem Okrągłego Stołu — ułatwienie wejścia do Rady przedstawicieli "środowisk opozycyjno-solidarnościowych"2. Nowy bowiem art. 18 zwiększał udział w Radzie członków "zgłoszonych przez organizacje dziennikarskie" z 1/3 do 1/2, a sprzyjał zmniejszeniu udziału przedstawicieli wydawców. Jak sic wkrótce okazało, wprowadzona 30 maja 1989 r. zmiana w przepisach regulujących skiad Rady Prasowej nic miała żadnego znaczenia. Nie powołał bowiem nowej Rady M. F. Rakowski jako prezes Rady Ministrów do sierpnia 1989 r.; nie została też ona powołana przez premiera T. Mazowieckiego do 11 kwietnia 1990 r., kiedy to nowa ustawa wprowadziła nowe zmiany w ustawie "Prawo prasowe"; wspomniany (ten zmieniony) artykuł 18 został w całości skreślony. Nowa ustawa weszła w życie z dniem 6 czerwca 1990 r. i obowiązuje do dziś. Jej art. 17 stanowi: "1. Tworzy się Radę Prasową. 2. Rada Prasowa działa przy Prezesie Rady Ministrów. Członków Rady powołuje Prezes Rady Ministrów na okres 3 lal.

1 Sprawozdanie z prac podzespołu ds. środków masowego przekazu. Zeszyty Prasoznawcze 1989, nr 3, s. 142. 2 Por.: "Uznano za celową zmianę art. 18, ust. 2 Prawa prasowego (rozdział 3) tak, aby parytet kandydatów zgłaszanych do Rady Prasowej przez organizacje dziennikarskie ustalić jak jeden do dwóch wobec innych kandydatów wysuwanych przez podmioty wskazane w przepisie." Sprawozdanie..., jw.. s. 142. 3. Rada Prasowa wybiera ze swego grona przewodniczącego, jego zastępcę oraz sekretarza Rady. 4. Rada Prasowa ma charakter opiniodawczy i wnioskujący w sprawach dotyczących prasy i jej roli w życiu społeczno-politycznym kraju. 5. Prezes Rady Ministrów w drodze rozporządzenia określa tryb powoływa­ nia i działania Rady Prasowej oraz nadaje jej statut. 6. W składzie Rady Prasowej powinny być reprezentowane stowarzyszenia i związki dziennikarskie lub zrzeszające dziennikarzy." 6 czerwca 1993 r. miną trzy lata (!) od wejścia w życie tych znowelizowa­ nych przepisów. I co? I nic. Nie tylko nie ma Rady, ale nawet nie słychać, by któryś z 5 premierów, co się przewinęli przez URM w tym czasie, zlecił przygotowanie rozporządzenia określającego tryb powoływania i działania Ra­ dy. Trudno zaś przypuszczać, by mogło tu być wykorzystane analogiczne rozporządzenie z roku 1985. Niepowołanie Rady Prasowej wbrew literze i duchowi przepisów ustawy "Prawo prasowe" w jej wersji z r. 1990 oraz niemal powszechne milczenie na ten temat można wytłumaczyć tylko w jeden sposób: Rada Prasowa jest dziś nikomu niepotrzebna; albo ostrożniej: nikt sobie nie uświadamia korzyści, jakie by mogła ona przynieść. Niedawno wspomniałem o naszej Radzie, a raczej ojej braku, w rozmowie z przedstawicielem amerykańskiej fundacji wspierającej proces demokratyzacji mediów w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Wydawał się zaskoczony wiadomością, że obowiązujące w Polsce prawo przewiduje istnienie takiego ciała. — A po co wam taka komunistyczna instytucja? — zapytał. Zdumiała mnie taka reakcja. W roku 1981 partia upatrywała w projektowanej Społecznej Radzie Prasowej "narzędzie demontażu socjalistycznego systemu prasowego". Ani w ZSRR, ani w żadnym z krajów bloku sowieckiego nie było instytucji typu polskiej Rady Prasowej nawet tej z lat 1985-1989, a instytucja rad prasowych nie jest czymś obcym przynajmniej w części Europy Zachodniej i w samych Stanach Zjednoczonych (!). Zapewne w Polsce Rada Prasowa taka, jaką była za Jaruzelskiego i Ra­ kowskiego, a więc jako usytuowany przy premierze "organ opiniujący i wnio­ skujący w sprawach dotyczących prasy", z roku na rok będzie tracić resztki sensu istnienia w miarę spodziewanego kurczenia się udziału rządu w systemie komunikowania masowego. Już dziś zresztą ludzie prasy mogą bez przeszkód ze strony państwowej cenzury wyrażać swoje opinie i wnioski, a premier obecnie niewiele ma (a wkrótce będzie miał jeszcze mniej) do powiedzenia w sprawach mediów. Jednocześnie jednak w ostatnich dwóch latach ujawniły się lub zintensyfikowały różne konflikty między różnymi podmiotami w pro­ cesach komunikowania masowego. Byliśmy i jesteśmy świadkami wzaje­ mnych oskarżeń w stosunkach rząd — media, partie — media, media — media, dziennikarze — redaktorzy, redaktorzy — wydawcy, wydawcy — kol­ porterzy, osoby fizyczne — media, instytucje — media. Sypią się zarzuty o manipulację, o utrudnianie dostępu do informacji, o arogancję przedstawicieli władzy, o pomówienia, o plagiaty, o kryteria przyznawania subwencji rządo- wych, o nie zasłużone przywileje, o deprawację narodu itp. Dawna Rada Pra­ sowa (a zwłaszcza Społeczna Rada Prasowa według "solidarnościowego" pro­ jektu ustawy prasowej) była pomyślana jako miejsce rokowań między rządem a redakcjami powołującymi się na własną publiczność, z udziałem mediato­ rów. Oczywiście wszystko to w ramach "konstytucyjnego ładu demokracji socjalistycznej", gwarantowanej przez jedną siłę przewodnią. Wtedy spór o granice wolności prasy był sporem o wolność wypowiedzi dziennikarza, a nie wydawcy prasowego. Dziś problemy, jakie stwarza — a zwłaszcza jakie będzie stwarzać — w Polsce działalność mediów, bliższe są doświadczeniom wolnorynkowej Europy Zachodniej niż naszym doświadczeniom z lat siedem­ dziesiątych, a nawet osiemdziesiątych. Rady prasowe (lub medialne) istnieją w przeszło 50 krajach3. Najstarszą z nich jest rada w Szwecji, utworzona już w r. 1916. Mają swoje rady prasowe także Austria, Dania, Finlandia, Holandia, Niemcy, Włochy, Wielka Bytania. W krajach rozwijających się prasowe lub medialne rady istnieją m.in. w Indiach, Indonezji, Kenii, Nigerii, Egipcie i Tunezji. W Wielkiej Brytanii Rada Prasowa powołana została do życia w roku 1953, choć jej utworzenie rekomendowała Królewska Komisja ds. Prasy już w roku 1949. Miało to być ciało "rozpatrujące wszelkie skargi na postępowanie prasy lub jakichkolwiek instytucji lub osób wobec prasy"4. Wydawcy odnieśli się do tego pomysłu z rezerwą, upatrując w nim fomię cenzury. Ostatecznie brytyjska Press Council ukonstytuowała się jako dobrowolna instytucja po to, "by zacho­ wać charakter i wolność prasy". W tym celu rozpatruje oskarżenia wobec dziennikarzy i osądza, czy się sprzeniewierzyli standardom zawodowym w gromadzeniu lub przedstawianiu informacji. Najcenniejszym plonem Rady są jej coroczne raporty o stanie prasy brytyjskiej. Zdaniem brytyjskich ekspertów samo istnienie Rady stanowi wyraz powszechnej opinii, że "losy i stan prasy są sprawą publiczną". W skład Rady wchodzą przedstawiciele Stowarzyszenia Właścicieli Gazet, Stowarzyszenia Wydawców Czasopism, Bractwa Brytyj­ skich Redaktorów Gazet, Narodowego Związku Dziennikarzy oraz różni eks­ perci społeczni5. W Niemczech Niemiecka Rada Prasowa (Deutscher Presserat) — jako in­ strument samokontroli — została utworzona w r. 1956 przez Federalny Związek Niemieckich Wydawców Gazet i Niemiecki Związek Dziennikarzy6. Dziś re­ prezentowane są w Radzie też: Związek Niemieckich Wydawców Czasopism i Niemiecka Unia Dziennikarzy. Niemiecka Rada Prasowa ma prawo i obowią­ zek piętnowania nadużyć ze strony gazet i czasopism (ogłosiła Kodeks prasy), chronić wolność prasy, śledzić jej rozwój i przemiany strukturalne (m.in. ze względu na groźbę nadmiernej koncentracji), oceniać programy kształcenia

3 Many Voices One World. Report by the International Commission for the Study of Communication Problems. Unesco, London-New York-Paris 1981, s. 245-248. 4 Report of the Royal Commission on the Press, 1947-1949, s. 170. Cyt. za: M. D. Carter: An Introduction to Mass Communication. Problems in Press and Broadcasting. London 1971, s. 55. 5 M. D. Carte r: An Introduction..., jw., s. 56. 6 A. Silber m a n n: Handwörterbuch der Massenkommunikation und Medienforschung.Berlin 1982. T. I, S. 61-62. dziennikarzy oraz reprezentować interesy prasy wobec władz ustawodawczych, wobec rządu i wobec publiczności7. Wśród istniejących dziś rad prasowych na świecie8 są takie, w których biorą udział przedstawiciele rządu lub parlamentu, takie, których członkowie repre­ zentują wyłącznie wydawców, redaktorów i dziennikarzy, oraz takie, w których pracach udział biorą również czytelnicy; są rady, których zainteresowanie ogra­ nicza się do gazet i czasopism, i takie, klóre się zajmują również radiem i telewizją. Czas się zastanowić nad najwłaściwszym modelem rady prasowej w Polsce. Toż się już dawno ukonstytuowały i okrzepły instytucje, które powinny być w niej reprezentowane. Wprawdzie dotychczas się jeszcze nie skrystalizowała wciąż płynna rzeczywistość komunikacji społecznej, ale chyba tym bardziej należałoby umożliwić przyszłej radzie przeciwdziałanie niepożądanym tenden­ cjom w procesie zmian w mediach. Nad powołaniem do życia ponadnarodowej "rady prasowej" debatuje od 1991 r. Parlament Europejski. Jego Zespół do spraw Młodzieży, Kultury, Oświaty, Mediów i Sportu wystąpił w r. 1992 z projektem utworzenia (Wniosek uchwały nr 28) niezależnej Europejskiej Rady Medialnej, która by miała na celu9: a. obserwację europejskiego i pozaeuropejskiego krajobrazu mediów oraz ich technicznego, ekonomicznego i społecznego rozwoju oraz opracowywanie co dwa lata odpowiedniego raportu; b. zagwarantowanie całkowitej przejrzystości powiązań pomiędzy przedsię­ biorstwami medialnymi (ujawnienie wszystkich prywatnych i publicznych udziałów); c. orzekanie i zajmowanie stanowiska na użytek Komisji WE w sprawach projektowanych połączeń przedsiębiorstw o skali europejskiej lub wspólnoto­ wej; d. występowanie do Komisji WE z wnioskami w sprawie środków zmierza­ jących do ewentualnego dzielenia (rozłączania) przedsiębiorstw medialnych. Wprawdzie nie wszędzie i nie przez wszystkich projekt Europejskiej Rady Medialnej został powitany życzliwie, ale to może tylko opóźnić a nie przekre­ ślić jego urzeczywistnienie.

7 Bericht der Bundesregierung über die Lage der Medien in der Bundesrepublik Deutschland 1985. Bonn 1986, s. 66-67. Zob. też recenzję z: Schwarzweißbuch. Spruchpraxis des Deutschen Presserais, Bonn 1990 w tym numerze ZeszytówPrasoznawczych. « 11. D. F i s c h e r, D. R. Breuer, H. W. Wolter: Die Presseräte der Welt. Struktur, Finanzbasis und Spnichpraxis von Medien-Selbslkontrolleinrichtungen im internationalen Vergleich. Bonn 1976. 9 Cyt. za: D. M. Barto n: Auswirkungen des EG-Binnenmarktes — Mehr Risiken als Chancen? [W:] Zeitungen '92. Bundesverband Deutscher Zeitungsverleger, Bonn 1992, s. 26-27. ROZPRAWY I ARTYKUŁY

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4(131)

JERZY MOND, ALEXANDRA KWIATKOWSKA-VIATTEAU

ZMIANY W SYTUACJI MEDIÓW W KRAJACH KOMUNISTYCZNYCH I POSTKOMUNISTYCZNYCH

ostatnich latach status prawny prasy, radia i telewizji oraz innych me­ Wdiów w republikach byłego ZSRR i innych krajach Europy Środ­ kowej i Wschodniej uległ i wciąż ulega głębokim zmianom1. W przeciwień­ stwie do dawnych zwyczajów w projekcie Konstytucji Federacji Rosyjskiej (październik 1991) specjalny rozdział jest poświęcony "Środkom masowego przekazu" (art. 74, 75). Wszędzie pojawiają się zachodnie pojęcia takie, jak wolność słowa, zakaz monopolu na środki masowego przekazu, wolny dostęp do informacji, ochrona życia prywatnego obywatela, prawo do sprostowań i odpowiedzi itd. Dla zrozumienia systemów totalitamo-komunistycznych i postkomunistycz­ nych pojęcia te stają się ważnymi kategoriami typologicznymi. Jak stwierdza profesor Andrzej Walicki z University of Notre-Dame w Stanach Zjednoczo­ nych, przybliżenie ich pozwala lepiej zrozumieć zmiany, które zaszły w świecie komunistycznym, oraz ułatwia analizę przemiany systemu, który bardzo długo uchodził za nierefonnowalny i niewzruszony. Zbigniew Brzeziński wyróżnia trzy etapy wyjścia z komunistycznego totali­ taryzmu: 1) autorytaryzm komunistyczny; 2) autorytaryzm postkomunistyczny; 3) pluralizm postkomunistyczny. Nadużywanie władzy w postkomunizmie omawiał Dmitrij Kazutin w gaze­ cie Moskowskije Nowosti (z 4 lutego 1992) i Dmitrij Furman, rosyjski pracow­ nik naukowy, w dzienniku Niezawisimaja Gazieta (z 3 września 1991). Ten ostatni przewiduje, że "w przyszłości nadużycia władzy będą dla nas zasłużoną karą, ponieważ zastępujemy walkę o demokrację potyczkami z centralą federa-

1 Studium to jest rozwinięciem artykułu Jerzego Monda, opublikowanego w Mccliaspoitvoirs 1992, nr 26, s. 72-83. cyjną i z partią komunistyczną". Furman używa słowa "demokracja" zgodnie z rosyjską tradycją w znaczeniu "radykalna lewica" (na Zachodzie —jak wiado­ mo — "demokrata" oznacza "liberała"). Widać tu wyraźnie dychotomię pojęć i interesów sięgającą jeszcze czasów przedkomunistycznych, a nie ujawnianą podczas wspólnej walki przeciwko komunistycznemu totalitaryzmowi. Ks. prof. Janusz St. Pasierb analizuje sytuację w innym zupełnie aspekcie: w duchu chrześcijańskim. Zastanawia się on mianowicie nad ceną psychologiczną i moralną dziedzictwa postkomunistycznego i jego wpływem na kształcącą rolę mediów w powstającym systemie informacyjnym i komunikacyjnym. Pasierb występuje przeciwko "propagandzie rozpaczy" i "podziałom" prowadzącym do "sztucznego tworzenia pluralizmu", zbyt podobnego do wrogich podziałów w systemie totalitarnym. Rozwiązanie widzi w wychowaniu w duchu godności i odpowiedzialności2, kiedy Witold Bereś w Tygodniku Powszechnym z 23 lutego 1992 r. nawołuje do sankcji finansowych, które trochę przypominają, wprowa­ dzone przez rząd komunistyczny przeciwko opozycji: "czas najwyższy, aby politycy przestali nawoływać dziennikarzy do rzetelności, ale by stworzyli konstrukcje prawne, które odpowiedzialność słowa w mediach obłożą takimi rygorami finansowymi, że będzie się opłacało pomyśleć przed napisaniem." W polskim projekcie kodeksu karnego, który jest obecnie w przygotowaniu, przewiduje się również karanie za "pochwałę innych łbnn totalitaryzmu" niż fa­ szyzm. Dziennikarz polski, będący równocześnie prawnikiem, wyraził swoje wąt­ pliwości związane z możliwościami precyzyjnego określenia temńnu "totalita­ ryzm": "Co to jest totalitaryzm? By odpowiedzieć, sędzia musi zamienić się w politologa"... "Sądzę — zakończył — że ten przepis mieć będzie bardziej charakter moralnej oceny państwa totalitarnego niż antykomunistycznego straszaka."3 Biorąc pod uwagę schemat Brzezińskiego, aktualny jeszcze w roku 1992, totalitaryzm komunistyczny panuje w Korei Północnej, na Kubie, oraz, mimo kilku nieśmiałych gestów, również w Chinach i w Wietnamie. Sytuacja nie jest zupełnie jasna także w niektórych republikach byłego ZSRR, a nawet w Rumu­ nii (która znajduje się obecnie przy końcu drugiego etapu). Według opinii Mirosława Granata "proces przemian w Czecho-Słowacji i w byłej NRD doko­ nał się tak szybko i bez przeszkód, że trudno jest ustalić, na jakim etapie, w drodze od totalitaryzmu do formacji demokratycznych, znajdują się obecnie te dwa kraje. Natomiast ZSRR, Rumunię i Bułgarię można śmiało zaliczyć do krajów postkomunistycznych (już nie totalitarnych, ale jeszcze nie demokraty­ cznych), a zmiany, jakie w nich zaszły, nazwać liberalizacją lub demokratyza­ cją."4 Wolno zatem sądzić, jeśli nawet jest to ocena kontrowersyjna, że kraje

2 Wykład Alexandry V i a 11 e a u we Francuskim Instytucie Prasy 1991/92: La Propagande; Janusz St. P a- s i e r b: Nauka odpowiedzialności, Życie Warszawy, 2 marca 1992, str. 3; Jean-Marie 1) o m e n a c li: La démagogie et la dérision, Le Monde, 1 kwietnia 1992 i Alexandra V i a 11 e a u: Une victoire du nihilisme, La Croix, 15 listopada 1991, s. 21. 3 Stanisław Pode m s k i: Polityka, 12 lutego 1992, s. 6; zob. również artykuł 260 Kodeksu kaniego Czecho-Słowacji, Le Monde, 25 lutego 1992. 4 Mirosław G r a n a t: Kilka uwag o przemianach systemu prawnego i konstytucyjnego w Polsce i w innych krajach Europy centralnej i wschodniej, reformy polityczne i prawne i gospodarcze lat osiemdziesiątych. Wyd. Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Lublin 1992, s. 10. nadbałtyckie, jak również Polska, Czecho-Słowacja i Węgry osiągnęły stadium pluralizmu postkomunistycznego. Odzwierciedleniem tego jest ustawodawstwo dotyczące mediów i komuni­ kacji społecznej, a zwłaszcza treść i stopień zastosowania tych ustaw i uregulo­ wań. Łączą one, według schematu francuskiego (wyjąwszy kilka szczegółów), normy obejmujące całość statusu publikacji (treści), statusu przedsiębiorstw i statusu zawodu dziennikarskiego5. Pozycja radia i telewizji wchodzi coraz bardziej w domenę ustawodawstwa odrębnego. W systemach totalitarnych artykuł konstytucji mówiący o wolności prasy pozostawał na ogół martwą literą. Była to deklaracja nie poparta prawem. Zmiana nastąpiła w 1991 roku: projekt Konstytucji Federacji Rosyjskiej zawie­ ra cały rozdział poświęcony zagadnieniom komunikacji, które jednocześnie znajdują uściślenie i uszczegółowienie w projekcie prawa o środkach przekazu z 11 września 1991 (63 artykuły). Jakie będą dalsze losy tego projektu Konsty­ tucji , opracowanego przez komisję pod kierownictwem Olega Rumiancewa, nie wiadomo. Dwa inne projekty, jak również projekt Popowa i Sobczaka (prezydenci Moskwy i Petersburga) wysunęli konserwatyści. Jelcyn zachowuje dystans w stosunku do projektu Rumiancewa, nie odrzucając go jednak ostate­ cznie. Daje natomiast do zrozumienia, że opracował własny projekt. Wszelako przedmiotem sporu nie jest tu rozdział dotyczący wolności prasy, lecz charakter przyszłego ustroju: czy będzie on parlamentarny, czy prezydencki. Aż do 1991 roku jedyną konstytucją wschodnioeuropejską, która traktowała obszerniej problemy dotyczące środków przekazu, była Konstytucja Jugosławii (z 1963 roku). W dodatku była ona jedyną w świecie konstytucją, która wpro­ wadzała "gwarancje prawne — sprostowania — opublikowanej informacji, która narusza prawa lub interesy jednostki lub organizacji" (art. 37 i 40). Natomiast rzeczywista ewolucja systemu informacyjnego, jeśli chodzi o projekty konstytucji, rysuje się w Polsce, Czecho-Słowacji i na Węgrzech. W większości tych krajów bardzo długo nie było żadnego prawa ani uregulowania, mówiącego o prawach obywatela do informacji, ani też przepisów dotyczących dostępu dziennikarzy i redaktorów do informacji ani przepisów określających warunki zakładania prywatnych stacji społecznego przekazu, ani regulacji ist­ nienia i funkcjonowania cenzury. Przemianom towarzyszyły walki, a przemoc i prawo mieszały się z sobą. Jedną z klasycznych zasad Lenina było, że "polityka nie powinna służyć prawu, lecz prawo ma być podporządkowane polityce".6 Władza komunistycz­ na zawsze sprzeciwiała się wprowadzeniu nomi prawnych mogących ograni­ czyć władzę "polityczną", a nawet władzę "administracyjną" czy "ekonomicz­ ną", sprawowaną przez aparat państwowy. Otóż nie ma wątpliwości, że wszystko, co dotyczy komunikacji społecznej, było, jest i pozostanie "politycz-

5 Georges M o n d: Le droit de la Presse et le Statut Juridique de Publication dans les Pays Socialistes Européens, Notes et Études Documentaires, tir 3322; Documenta!ion Française, 31 października 1966; Walety Pisarek: Uwarunkowania prawne. Zeszyty Prasoznawcze. Kraków 1991, nr 1/2, s. 53-59. 6 Georges M o n d: La Presse comme baromètre des libellés. La Lettre de Reporters sans frontières, nr 18, wrzesień 1990, s. 9-10. ne", zarówno w wąskim, jak i w szerokim znaczeniu tego słowa, ale będzie coraz bardziej ekonomiczne i technologiczne. Zadaniem demokracji będzie chronić środki przekazu od politykowania i ekonomizmu. Jest rzeczą interesującą, że pierwszy protest dotyczący prawnej sytuacji prasy (pierwszy od 1917 roku) został skierowany do Prezydium Rady Najwy­ ższej Związku Radzieckiego wiosną 1967 roku. Podpisało go 125 naukowców i pisarzy, kompozytorów i artystów. Domagali się oni zniesienia cenzury i wpro­ wadzenia prawdziwej wolności prasy w ZSRR. Protestu nie zamieszczono w radzieckiej prasie7. Ale dopiero za Gorbaczowa, w 1986 roku, w niektórych radzieckich pis­ mach specjalistycznych zaczęły pojawiać się pierwsze dyskusje na temat konie­ czności opracowania prawa prasowego8. Dwa projekty takiego prawa zostały nawet zredagowane, a wymianie zdań między "reformatorami" i "konserwaty­ stami" ciągnącej się aż do 1990 roku, towarzyszyło napięcie i oczekiwanie. Prawo o prasie miało być ogłoszone w 1986 roku, odpowiednio do "rewolu­ cji głasnosti" zatwierdzonej przez XIX Konferencję Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Projekt trzech dziennikarzy-prawników, Baturina, Fie- dotowa i Jentina, wydrukowany został w październiku 1988, w prasie estoń­ skiej. Opracowany w duchu polskiego i węgierskiego prawa prasowego został potajemnie zastąpiony przez oficjalny projekt konserwatystów i prawdopodob­ nie przeszedłby bez echa, gdyby opozycja, a ściślej wydawnictwo podziemne samizdat "Głasnost", nie zostało na czas powiadomione i nie spowodowało przeniesienia debaty na forum publiczne, odsuwając tym samym powtórnie (pierwszy raz stało się to jesienią 1987 roku) projekt konserwatystów. Projekt prawny Fiedotowa, Baturina i Jentina określa prasę jako "instytucję socjalisty­ cznej demokracji", gdy tymczasem projekt konserwatystów zachowuje dla środków masowego przekazu ich rolę "narzędzia w wychowaniu komunistycz­ nym". Rola to anachroniczna nie tylko w oczach "buntowników", ale również dziennikarzy partyjnych; i tak na przykład redaktor naczelny pisma teoretyczne­ go Kommunist występuje przeciwko oficjalnemu projektowi9. We wrześniu 1989 roku, w siedzibie komunistycznej Międzynarodowej Organizacji Dziennikarzy w Pradze, autorzy reformatorskiego projektu gratulo­ wali sobie jego zgodności z duchem i literą odpowiedniego rozdziału o informa­ cji Dokumentu końcowego wiedeńskiej sesji KBWE. Ostatecznie prawo zostało uchwalone 12 czerwca 1990 roku i weszło w życic w sierpniu 1990 roku10. Jego artykuł pierwszy mówi o zniesieniu cenzury, z wyjątkiem tej, która służy ochronie tajemnicy wojskowej i państwowej. Prawo

7 Alexandra V i a 11 e a u: Wykład na lemat "La transformation du système de l'information et de propagande en Lu rope centrale, orientale et en ex-URSS". Université Paris II. s Prawo na informaciju. Żtimalist, Moskwa, listopad 1986, nr 11, s. 24-25. y A. V i a 11 e a u: Wykład na temat "Le système d'information et de propagande en URSS et dans les Pays de 1'Lst", IFP, 1988-1989; Georges Mon d: La transformation du système des mass media. Encyclopaedia Universalis-Universalia 1991, s. 354-357. 10 Izwicstija. 20 czerwca 1991, s. 3. to świadczy o odwrocie od dotychczasowych teorii i praktyk panujących od 70 lat, jak również o zawaleniu się systemu ideologicznego i politycznego, który nie może przetrwać przy jednoczesnym istnieniu wolności słowa i niezależności propagandy. 39 artykułów tego prawa wprowadza nowe zasady: od tej chwili każdy obywatel ZSRR ma prawo do założenia czasopisma lub innej placówki społecz­ nego przekazu; w tym celu wystarczy "rejestracja" i wpisanie się na listę publikacji. Władze republik mają prawo rejestracji środków przekazu, podczas gdy w roku 1957 Chruszczow zastrzegał prawo wyrażania zgody na zakładanie nowych czasopism wyłącznie dla władz ZSRR w Moskwie. To pierwsze szerokie prawo prasowe mówi o statusie publikacji, o przedsię­ biorstwach prasowych i zawodzie dziennikarza w duchu pewnego liberalizmu; przewiduje ono jednak "barierę ochronną" przeciwko "nadużyciom wolności prasy" (art. 5) i przeciwko naruszeniom nowych ograniczeń oraz daje sądom prawo do zakazania publikacji. Uważna lektura tekstu pozwala wykryć formuły znacznie ograniczające deklarowaną wolność w imię ochrony tajemnicy pań­ stwowej11, w wypadkach zakazu wydawania czasopism noszących ten sam tytuł12, bez omówienia procedury "ponownego zarejestrowania", a także wyko­ rzystanej przez uczestników puczu z 19 sierpnia 1991 roku możliwości wpro­ wadzenia cenzury prewencyjnej13. Prawo do sprostowań (art. 25) odpowiada w przybliżeniu rozporządzeniom prawa francuskiego o przekazie informacji: sprostowanie musi być opublikowa­ ne przez te same środki przekazu, w tych samych warunkach, najpóźniej do 30 dni od przyjęcia reklamacji. Odpowiedzialność za rozpowszechnianie tajnej informacji spada na tego, kto dopuści do przecieku informacji, a nie na media, co stanowi ochronę dla tych ostatnich (art. 28). Niemniej podczas interwencji wojsk radzieckich w krajach nadbałtyckich, pod koniec posiedzenia Rady Najwyższej Związku Radzieckiego w styczniu 1991 roku, Gorbaczow podniósł kwestię zniesienia lub zawieszenia prawa prasowego. Poseł Kariakin przypomniał wówczas, że ustawa o prasie została już raz zawieszona w roku 1917, "później nie mogliśmy jej przywrócić przez następne siedemdziesiąt lat". Gorbaczow, żądając zniesienia ustawy, stwierdził jednocześnie, że "telewizja — a odnosi się to do wszystkich jej programów — powinna odzwierciedlać wszystkie punkty widzenia". "Wszystkie czasopisma powinny prezentować poglądy społeczeństwa". Słowa te tylko pozornie pozo­ stają w sprzeczności z postulowanym zawieszeniem ustawy gwarantującej wol­ ność prasy i wielostronność informacji. Gorbaczow, którego celem, niezbyt ukrywanym, było wówczas zmuszenie mediów do milczenia, chciał w ten sposób zachować pozory wolności słowa,

11 fzwicstija, 9 października 1990 r. i PrawitielstwiennyjWicstnik 1990, nr 40. 12 Deklaracje M. Grigorianca, redaktora czasopisma Głasnosl, drukowane w Kulturze (Paryż), grudzień 1990, s. 37-43, i Karpowa, Prawda, 22 października 1990 r. zapowiadające założenie nowej LitieraturnejGaziety. 13 Report on the USSR, Biuletyn Radia Free Europe/Liberty, 6 września 1991 r.. s. 24; Prawda, 10 sierpnia 1990: odpowiednio do artykułu ustawy o stanie wyjątkowym, władza legalna ustanawia, że organy admini­ stracyjne mają prawo, podczas trwania stanu wyjątkowego, narzucenia kont roli środkom masowego przekazu. istniejącej tylko formalnie w Konstytucji, podobnie jak i w ustawie z 12 czerw­ ca 1990 roku. Przytłaczająca większość mediów była przeciwna projektowi, który zagrażał ich niedawno zdobytej wolności. Debaty zakończyły się wycofaniem przez Gorbaczowa propozycji zawiesze­ nia ustawy. "Jeśli bronicie tej ustawy, to niech pozostanie ona w mocy; to będzie właśnie pluralizm"— powiedział. Prezydium i Komitetowi Rady Naj­ wyższej Związku Radzieckiego zlecono opracowanie środków postępowania dla zapewnienia obiektywnego naświetlenia wydarzeń przez prasę, radio i tele­ wizję. Za tym wnioskiem głosowało 275 posłów, 32 było przeciw niemu, a 30 wstrzymało się od głosu. W efekcie, "świat prasy domaga się praw dla prasy opozycyjnej i niezależnej a nie tylko prawa do krytyki w prasie. Narody przyłączone domagają się prawa do niepodległości, a nie do ograniczonej suwerenności."14 Ustawa z 12 czerwca obowiązywała wraz ze swoimi zaletami i wadami przez ponad rok aż do rozpadu ZSRR. Od tego momentu trzeba opracować nowe ustawodawstwo dla poszczególnych republik, tak dla tych, które wchodzą w skład Wspólnoty Nie­ podległych Państw, jak i dla krajów, które uzyskały niepodległość. Według rosyjskiego prawnika, Władimira Tumanowa, ustawa z 1990 roku ma jeszcze moc prawną wszędzie tam, gdzie ustawodawstwo nowych republik nie postano­ wiło inaczej. Przede wszystkim chodzi o prawodawstwo Federacji Rosyjskiej, gdzie dwa projekty ustaw o środkach masowego przekazu są redagowane i omawiane już od września 1991 roku. Jeszcze większą wagę ma projekt Konstytucji Federacji Rosyjskiej z jesieni 1991 roku, w którym problemy wolności słowa i w ogóle wolności prasy, radia i telewizji zostały szeroko uwzględnione. W tym kontek­ ście projekt nowej ustawy o wydawnictwach w ZSRR, zredagowany w marcu 1991 roku, nie ma już praktycznie sensu; Związek Radziecki przestał istnieć, członkowie Wspólnoty Niepodległych Państw — szczególnie zaś dotyczy to Federacji Rosyjskiej — chcą opracować prawodawstwo odmienne dla każdej z republik. Pierwsza wprowadziła nowoczesne i niezależne od ZSRR prawodaw­ stwo Republika Litewska. Jeden z dwóch nowych radzieckich projektów został przygotowany w marcu 1991 roku przez wspomnianych już prawników: Baturina, Fiedotowa i Jentina. Również oni we wrześniu 1991 roku zredagowali dla Federacji Rosyjskiej ustawę o prasie. Te dwa prawdziwie refonnatorskie projekty zawierają nowo­ czesne rozwiązania wzorowane na prawodawstwie zachodnim i jednocześnie biorą pod uwagę nowe doświadczenia sowieckie i rosyjskie. Ostatni projekt radziecki, opublikowany w wydawnictwie "Juridiczieskaja Literatura" z 29 marca 1991 iv zawiera 45 artykułów na 32 stronach. Uwaga

14 Alexandra V i a 1 1 e a u: Presse libre, peuples libres. La Croix, 30 stycznia 1991 r. i La mise au pas, Témoignage Chrétien, 2 lutego 1991: G. N. V a c h n a d z e: Les Médias sous Gorbatchev, wyd. L'Espace Européen,''Paryż 1991, s. 339; Życie Warszawy, 17 stycznia 1991, s. 5; Robertę on -Hogge. Le débat sur la libellé de l'information "en URSS, Dossiers d'actualité nr 635. 3 czerwca 1990, seria URSS de la Documentation Française; Françoise Barry, Michel L e s a g e: URSS: la dislocation du pouvoir. Etudes Documentation Française, 1991. autorów skupia się tu na statusie publikacji (jej treści), jak również na statusie przedsiębiorstw informacyjnych i masowego przekazu. Nowe ustawodawstwo o prasie i mediach na Wschodzie zachowuje określenie "masowy" zamiast bardziej humanistycznych określeń: "środki informacji" lub "środki komunika­ cji społecznej". Szczegółowa analiza porównawcza tego projektu z projektem przeznaczonym dla Federacji Rosyjskiej (szczególnie w swojej wersji ostatecz­ nej) ewidentnie wskazuje na bliskość idei. Prace nad projektem 63 artykułów dla Federacji Rosyjskiej, omawianym przez Radę Najwyższą w lipcu, listopadzie i grudniu 1991 roku, doprowadziły w końcu do sformułowania ustawy zawierającej na 22 stronach "Dziennika Ustaw"15 62 artykuły. Projekt konserwatystów nie był omawiany podczas to­ czącej się dyskusji. Natomiast do projektu Baturina, Jentina i Fiedotowa (który nota bene został wiceministrem prasy i informacji) posłowie wnieśli 26 popra­ wek ograniczających. Do ustawy włączony jeszcze został ostatni artykuł (art. 62) na temat odszko­ dowań za krzywdy moralne poniesione przez obywatela z powodu publikacji nieprawdziwych informacji lub pomówień. Przytoczmy jeszcze kilka charakterystycznych aspektów projektu, który w końcu został zaakceptowany. Projekt jest zdecydowanie przeciwko istnieniu cenzury (art. 3), i potępia "naruszanie wolności słowa". Zaznaczmy jeszcze na marginesie, że dekret Jelcyna o "ochronie tajemnicy państwowej Federacji Rosyjskiej" został opublikowany 22 stycznia 1992 roku w piśmie Rossijskaja Gazieta. Co ciekawsze, niezależny rząd Litwy następnego dnia wprowadził w życie tymczasowe postanowienie nr 36 o ochronie tajemnicy państwowej Re­ publiki Litewskiej. Jasno określone są postanowienia antymonopolowe: "roczny nakład publi­ kacji należący do jednej osoby, spółki czy przedsiębiorstwa, nie może przekro­ czyć 30% nakładu globalnego"; przedsiębiorstwo infonriacyjne czy nawet "koncern prasowy" może być własnością obywatela, organizacji czy nawet organu państwowego i ma prawo do uzyskiwania informacji (art. 38) o czynno­ ściach państwa, organów i osobistości publicznych itd. Projekt ustawy omawia procedury rejestrowania środków przekazu, jak rów­ nież status właściciela, redaktora naczelnego, wydawcy czy szefa przedsiębior­ stwa wydawniczego. Jeden z artykułów mówi o agencjach informacyjnych, następne zaś dotyczą innych mediów, w tym także radia i telewizji (art. 26 i następne). Wśród mediów wymienione są również wideokasety, magnetowidy i inne. Jednakże nie wspomina się ani o podręcznikach szkolnych, ani o innych publikacjach nieperiodycznych, dotyczących oświaty, kultury i nauki, które przecież także są potężnym środkiem informacji, dezinfomiacji i propagandy. (Pewną ilość podręczników szkolnych, zwłaszcza do historii, wycofano z obie­ gu w celu uzupełnienia "białych plam".) Jest to charakterystyczne nie tylko dla

15 Wiedomosti Sjezda Narodnych Dieputatow Rossijskoj Federacyi i Wierchownogo Sowicta, 13 lutego 1992 roku, nr 7, s. 378-400; Michel L e s a g e: La crise du pouvoir et les libertés en URSS, séria URSS de la Documentation Française. Federacji Rosyjskiej, ale również dla niektórych ustaw na Zachodzie, co jest spowodowane w pewien sposób troska o to, by nie skupiać w jednej dziedzinie tego, co mogłoby spowodować powstanie jednego aparatu władzy czy wielkie­ go ministerstwa propagandy. Rosyjska ustawa przewiduje powołanie "Federalnej Komisji do spraw Ko­ munikowania Masowego" (art. 30), podporządkowanej Radzie Najwyższej. Komisja ta posiada szerokie uprawnienia, na przykład do udzielania zezwoleń osobom i jednostkom społecznym na zakładanie stacji radiowych i telewizyj­ nych, a także prowadzenia polityki informacyjnej, określa zasady rejestracji innych mediów (art. 31 i następne). Tekst tej ustawy przewiduje również reglamentacje publikacji erotycznych (art. 37) i reklam (wg art. 36 reklamy mogą zajmować maksymalnie 40% czasu programu telewizji)16. Artykuł 38 oraz następne mówią o prawie do informacji i obowiązku udzielania informacji dziennikarzom; artykuły 43-46 precyzują prawo do sprostowań i odpowiedzi. Rozdział piąty dotyczy praw i obowiązków dziennikarza; w sposób bardzo dokładny omawia zakres praw i obowiązków dziennikarza (jednocześnie pro­ wadzone są prace nad kodeksem etycznym dziennikarza). Wskutek tego status zawodowy dziennikarza określają zarówno zasady deonlologii zawodowej (ich formułowanie należy do kompetencji Związku Dziennikarzy), jak i prawo pub­ liczne. Na koniec ustawa toruje drogę quasi-swobodnemu przekazowi informa­ cji z zagranicy i określa sytuację zagranicznych korespondentów (art. 53-55). Z tekstu końcowego ustawy wycofano pierwotny art. 37, który traktował o obowiązkach środków masowego przekazu podczas kampanii wyborczych. Projekt ustawy kończy się długą listą poprawek i dodatkowych uzupełnień w kodeksie administracyjnym i karnym Federacji Rosyjskiej (RFSRR). Rewizji poddany został Kodeks karny Federacji Rosyjskiej. Wydaje się, że już w latach 1988-1991 niektóre jego artykuły nie były stosowane; przytoczmy tutaj artykuł 190-1, który przewidywał kary wobec autorów "propagandy anty­ radzieckiej", czy mający złą reputację artykuł 70 potępiający "działania antyra­ dzieckie", również w mediach. Za Gorbaczowa Waleria Nowodworska, działa­ czka partii "Demokraticzieskij Sojuz" była 17 razy zatrzymywana za znieważanie Związku Radzieckiego, a trzy razy w latach 1989-1990 za nawoły­ wanie do zmiany przemocą ustroju w ZSRR (art. 70 Kodeksu kaniego)17. Niektórzy badacze uważają, że od marca 1990 Rosja cofa się na drodze ku jawności, co się wiąże z dekretem, na mocy którego karze podlega obywatel, który dopuści się znieważenia prezydenta ZSRR18. Nawiasem mówiąc ten sam problem wystąpił w Polsce, gdzie podobnie znany publicysta i prawnik Stani­ sław Podemski jest zdania, że należy podtrzymać w nowym polskim kodeksie karnym zasadę odpowiedzialności za znieważenie prezydenta, posła, radnego,

16 W ustawie litewskiej nie ma klauzuli dotyczącej reklam. 17 Waleria N o w o d w o r s k a: Polityka, 4 kwietnia 1992, s. 12, i Fedor B u rl a t s k i: Le Monde, 17 maja 1988, s. 6. 18 Interwencja Nadiny Marie podczas konferencji Arkadego Waksberga. prawnika, redaktora Litieraturnoj Ciazietw 22 marca 1991 r. w Ceri. Paryż. sędziego, oficera, "podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbo­ wych."19 27 listopada 1991 roku Rada Najwyższa Federacji Rosyjskiej przyjęła do pierwszego czytania projekt omawianej już tutaj ustawy20. Został on skrytyko­ wany przez dziennikarzy prywatnej stacji radiowej "Echo Moskwy", którzy zakwestionowali postanowienie, że w wypadku wprowadzenia stanu wyjątko­ wego wszystkie stacje radia i telewizji mają obowiązek rozpowszechniania tekstów narzuconych przez oficjalną władzę21. Ponadto Komitet obrony wolności słowa i praw dziennikarzy zażądał wnie­ sienia kilku zmian do treści ustawy, a zwłaszcza wprowadzenia klauzuli, która by zabraniała organom państwowym posiadania środków masowego przeka- zu^. Treść tej ustawy została jeszcze raz poddana krytyce przez niektóre czaso­ pisma i dziennikarzy, którzy zarzucili jej, że z wprowadzonymi poprawkami jest bardziej "restrykcyjna" niż ustawa sowiecka z 12 czerwca 1990 roku. Nawet autorzy projektu ustawy nawoływali Borysa Jelcyna do niepodpisywania jej, jeśli ograniczające poprawki nie zostaną wycofane23. Według agencji Itar- Tass, żądane zmiany zostały uwzględnione i prezydent Federacji Rosyjskiej podpisał ustawę, która została opublikowana w dzienniku ustaw i w subwencjo­ nowanym przez państwo dzienniku Federacji Rosyjskiej Rossijskaja Gazieta24. Ustawa o środkach masowego przekazu, uchwalona w grudniu 1991 roku, weszła w życie 6 lutego 1992 roku. Podkreśla ona zakaz istnienia cenzury i narzucania jakichkolwiek "ograniczeń poszukiwania, zdobywania, udostępnia­ nia czy rozpowszechniania informacji"25. Chociaż ustawy prasowe dotyczą również radia i telewizji, jednakże dopiero dekret podpisany 15 lipca 1990 roku przez prezydenta Gorbaczowa położył kres sprawowaniu kontroli przez KPZR nad radiem i telewizją publiczną, do tej pory będącymi pod kontrolą rządu, a od sierpnia 1991 roku pod kontrolą rządów republik. Od 19 i 27 grudnia 1991 roku radio i telewizja radziecka, na mocy dekretu podpisanego przez Borysa Jelcyna, przeszły w gestię Federacji Rosyj­ skiej. Były prezes, "gorbaczysta" Jegor Jakowlew, wywodzący się z Mosko- wskich Nowosti, otrzymał funkcję przewodniczącego Spółki Rosyjskiej do

19 Stanisław Podemski: Polityka, 15 lutego 1992, s. 6. 20 Zakon o sredstwach massowoj informacji (respublikanskij wariant), projekt J. Baturina, M. A. Fiedotowa i W. Jentina. Moskwa, 11 września 1991 r., 72 strony. Projekt jest dostępny w Ministerstwie Prasy i Środków Masowego Przekazu Federacji Rosyjskiej. Zob. również Komsomolskaja Prawda, 28 listopada 1991. 21 Julia W i s h n e v s k y: Russia: Liberal Media Criticisme; Democrats in Power, RL/RFE Research Report z 10 stycznia 1992, s. 1. 22 Ibidem i TASS, 6 grudnia 1991; Rossijskaja Gazieta, 20 grudnia 1991. 2i Vera T o 1 z: The Plight of the Russian Media, RL/RFE Research Report z 28 lutego 1992 r., s. 56-57; zob. również Izwiestija, 23 grudnia 1991. 24 Zauważmy, że Trybunał Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej skazał Rossijską Gazietc na karę 500 rubli za niepodanie do wiadomości decyzji tegoż Trybunału, który odmówił legalności dekretowi Jelcyna, gdy ten zarządził połączenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z Ministerstwem Bezpieczeństwa. Inne dzienniki opublikowały zarówno dekret Jelcyna, jak i decyzję Trybunału. 25 Wiedomosti Sjezda Narodnych Dieputatow RossijskojFiederacyi i Wicrchownogo Sowietu, nr 7, 13 lutego 1992, s. 378-40Ó; Rossijskaja Gazieta, 8 lutego 1992, s. 3-4; Le Monde, 13 lutego 1992, s. 1. spraw Radia i Telewizji, nazwanej Ostankino od dzielnicy w Moskwie, gdzie znajduje się jej siedziba26. Prześcigano się w dyskusjach nad przyszłym mode­ lem radiofonii i telewizji rosyjskiej oraz innych republik. Obecnie opracowywane są projekty w celu określenia statusu radia i telewizji publicznej, ich przemian (nawet częściowych), ich udziału w przed­ siębiorstwach prywatnych czy mieszanych (np. joint-venture) oraz formuły współpracy z radiem i telewizja zagraniczna (zachodnia). W tej dziedzinie prawodawstwo pozostaje w tyle za zmianami, jednak w praktyce weszło w życie wiele uregulowań i układów ad hoc. 12 lutego 1991 roku, jeszcze przed grudniowym dekretem Jelcyna, dekret Gorbaczowa przekształcił Państwowy Komitet do spraw Radia i Telewizji ("Gostelradio") w Państwową Spółkę Telewizji Radzieckiej, radiofonia natomiast weszła w nowy cykl reorganiza­ cji. Na czele Radia i Telewizji stanęła Rada Kontroli wszystkich stacji radiowo-telewizyjnych centralnych i republikańskich. Zwolnienie Jegora Ja- kowlewa ze stanowiska prezesa Telewizji i dymisja ministra informacji Michała Połtoranina 25 listopada 1992 doprowadziły w końcu do powstania nowej instytucji: Federalnego Ośrodka Informacji, którego szefem (w randze wicepremiera) został właśnie Michał Połtoranin. Dekret prezydenta Rosji Jelcyna z 26 grudnia 1992 precyzuje, że zadaniem Ośrodka, któremu będą podlegać Telewizja, Radio i federalne agencje prasowe, będzie "szerokie rozpowszechnianie prawdziwych i ścisłych informacji na temat realizacji ref orni w Rosji". Sytuacja ulegała zupełnej zmianie od sierpnia i września 1991 roku, zasady prawne stały się, w wielu przypadkach, zasadami tak prawnymi, jak i politycz­ nymi w rządach republik. Wśród republik, które w latach 1990-1991 uzyskały niezależność, najdalej i najwcześniej w dziedzinie ustawodawstwa i reglamentacji mediów posunęły się kraje nadbałtyckie27. Litwa ogłosiła własną ustawę o środkach przekazu już 9 lutego 1990 roku, gdy ustawa sowiecka została uchwalona 12 czerwca 1990 roku. Za przykładem Litwy poszły Łolwa i Estonia, a także Gruzja, Armenia i Mołdawia. Każda z ustaw ma jednak swoją specyfikę. Ograniczymy się jedynie do krótkiej analizy sytuacji Litwy. Prowizoryczna Konstytucja, przegłosowana w litewskim parlamencie, stwierdza w ait. 24, 28 i 29 wolność środków masowego przekazu. Weszła ona w życie 1 marca 1990 roku, lecz nowy tekst ustawy jest w przygotowywaniu i miał być ogłoszony jeszcze w 1992 roku, tak jak ustawa o środkach audiowizu­ alnych, postulowana przez kierownictwo telewizji28. Natomiast treść ustawy z 9 lutego 1990 roku składa się z 35 artykułów, które omawiają główne zasady tworzenia i rozwiązywania środków przekazu, ich organizację i działalność, prawa i obowiązki dziennikarzy, odpowiedzialność za

2h Lv Monde, 29/30 grudnia 1991, s. 5. 21 Kurier Wileński (w jeżyku polskim), 20 lutego 1990 i Sowietskaja Litwa (w rosyjskim) 18 lutego 1990; Sowietskaja Molodioż (w rosyjskim) 8 grudnia 1989, Łotwa; Sowietskaja Estonia (w rosyjskim), 7 marca 1990, Estonia. 28 Kurier Wileński, 14 lutego 1992; Bimle Kierene, Kurier Wileński, 25 lutego 1992. nieprzestrzeganie prawa, jak również współpracę z zagranica. Pojęcie "środki masowego przekazu" obejmuje tu prasę, radio i telewizję, kroniki filmowe, agencje prasowe, a także magnetowidy i publikacje ukazujące się nieregularnie (książki). Zatem obejmuje ono o wiele większy zakres, niż ma to miejsce w radzieckiej ustawie z 12 czerwca 1990 roku czy w ustawie polskiej z 1984 roku29, czy nawet w ustawie rosyjskiej z grudnia 1992 roku. Według radzieckiej ustawy rejestracja kandydata ubiegającego się o ze­ zwolenie na wydawanie pisma lub na posiadanie stacji nadawczej pociąga za sobą prawie automatycznie otrzymanie wymaganego uprawnienia. Według ustawy litewskiej, obywatel, który ubiega się o takie zezwolenie, musi przedsta­ wić dowód, że zamieszkuje terytorium Republiki Litewskiej. Na zezwolenie oczekuje się ok. jednego miesiąca; przydziela je departament kontroli prasy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, utworzony 17 kwietnia 1990 roku. Podobnie jak ustawa z 12 czerwca, ustawa litewska z 9 lutego zawiera zastrzeżenia (omówione szerzej niż w ustawie ZSRR) o informacjach, które nie powinny być opublikowane. Ustawa litewska wymienia tu tajemnicę państwo­ wą, informacje, które służą propagandzie wojny, sprzyjają przemocy i nienawi­ ści narodowej30 lub religijnej, jak również treści o charakterze pornograficz­ nym, informacje dotyczące życia prywatnego jednostki, a także informacje o postępowaniu karnym toczącym się przed sądem przed jego zakończeniem. Dekret rządowy nr 36 o postępowaniu tymczasowym mającym na celu ochronę tajemnicy państwowej wskazuje (punkt 10) na dziedziny, które nie są objęte tajemnicą państwową i służbową: sytuacja w służbie zdrowia, nauczanie państwowe, ekologia, handel, porządek prawny, przestępczość, działalność nie­ legalna funkcjonariuszy państwowych, a także wyniki badań socjologicznych czy przypadki naruszania praw człowieka"31. Ogółem wszystko to, czego so­ wiecka cenzura nie dopuszczała do publikacji! Ustawa litewska mówi również o sprostowaniach (wedle niemieckiej formu- ły prawnej), zastrzegając, że zamieszczenie sprostowania jest obowiązkowe, jeśli dana informacja nie odpowiada rzeczywistości, a godzi w honor czy godność skarżącego. Tymczasem prawo radzieckie stosuje formułę francuską, która mówi, że prawo do sprostowań obowiązuje również wtedy, gdy niepra­ wdziwa informacja nie stanowi naruszenia honoru i godności skarżącego. Ustawa litewska wzmacnia również pozycję dziennikarza; nikt nie może utrudniać dziennikarzowi wypełniania obowiązków zawodowych. Zobowiązu­ jąc władze i instytucje do ułatwiania dziennikarzowi dostępu do informacji, jednocześnie ustawa nie mówi nic o akredytowaniu dziennikarzy przez kompe­ tentne instytucje. I tak gdy kierownictwo partii komunistycznej odmówiło akre­ dytowania niektórych dziennikarzy na kongres KPZR na Litwie w kwietniu 1990 roku, Stowarzyszenie Dziennikarzy Litewskich zaprotestowało, powołu-

29 A. Gulczyński: Litewskie prawo prasowe. Państwo i Prawo, listopad 1990, s. 82. M) Ibidem; w marcu 1990 r. Komitet Radia i Telewizji przerwał emisje programu telewizji leningradzkiej, która pokazywała manifestację w Wilnie partii Jedność, domagającej się pozostawienia Litwy w ZSRR. Powód przerwania programu: zakaz szerzenia antagonizmów społecznych. 3" Kurier Wileński, 11 listopada 1992, s. 6. jąc się na artykuły 4 i 27 ustawy o prasie32. Nie odniosło to skutku, ponieważ akredytacja nie jest prawnie obowiązkowa. Klauzula dotycząca statusu zawodowego dziennikarza jest w litewskiej usta­ wie stosunkowo obszerna. I tak wśród obowiązków dziennikarza wymienia się na przykład "rozpowszechnianie prawdziwych informacji", a także obowiązek "autoryzowania oświadczeń publikowanych po raz pierwszy". Dziennikarz ma równocześnie obowiązek odmówienia wykonania polecenia redaktora naczel­ nego, jeśli ten nie przestrzega obowiązującej ustawy. Ustawa ta jest dziełem prawodawczym wielkiej wagi z racji tego, że skupia i przekształca prawie wszystkie rozporządzenia państwowe, oświadczenia i rozporządzenia administracyjne państwa, rozproszone po całym ustawoda­ wstwie i przepisach prawnych. Ogólnym deklaracjom konstytucyjnym towarzyszą szczegółowe sprecyzo­ wania odnoszące się do wszystkich dziedzin infomiowania i komunikacji społe­ cznej w 1990 i 1991 roku. Polityczna ewolucja na Litwie szła mniej więcej w parze z praktycznym zastosowaniem ustawy o mediach. Tym bardziej, że ustawa o wywłaszczeniu partii komunistycznej Litwy (KPZR) z 7 listopada 1991 roku dotyczyła również prasy eks-komunistycznej. Konflikt między rządem a ekipami redakcyjnymi czterech gazet eks-komunistycznych wskazuje na rolę ustawy w prawnych przemianach systemu informacji. Redakcje te (Lietuvos Rytas — Dziennik Poranny Litwy, Tiesa — Prawda, Vakarines Nauijenos — Wiadomości Wie­ czorne, Valstieciu Laikrastis — Gazeta Wiejska), do których dołączyła Respub- lica, dawniej organ antykomunistycznego "Sajudis", rozpętały akcję protesta­ cyjną przeciwko upaństwowieniu tych czasopism, domagając się jednocześnie surowego przestrzegania obowiązującej ustawy prasowej. 30 listopada 1991 roku redakcje tych czasopism ogłosiły strajk. Nazajutrz opublikowały, na całej pierwszej stronie, artykuł oskarżający rząd. Resztę po- wicrzclmi gazet stanowiły reklamy. 6 grudnia wydały jeden wspólny dziennik (Laisva Lietuval— Wolna Litwa), domagając się zaprzestania ataków rządu na wolną prasę oraz żądając, aby Walstieciu Laikrastis przestało być własnością Ministerstwa Rolnictwa (w miejsce KPZR), i by wymienione wyżej czasopisma stały się znowu niezależne według ustawy prasowej, a podatki w wysokości 25% (jak w Czecho-Słowacji) zostały zniesione, ponieważ są zbyt dużym obciążeniem dla funkcjonowania pism. Rząd poważnie potraktował te żądania i zgodził się na nieupaństwowianie pism, ale nie ustąpił w sprawie 25% podatku. Ostatecznie parlament zredukował ten podatek do 15%. Valstieciu Laikrastis zostało podzielone między Minister­ stwo Rolnictwa (30%), Związek Rolników (10%), Stowarzyszenie Rolników Sajudis (10%), zespół dziennika (30%), Związek Chłopski (10%) i 10% dla Związku Właścicieli Ziemskich (status spółki akcyjnej). Powstała w ten sposób sytuacja prawna pozostaje jednak w sprzeczności z ustawą prasową. Departament prasowy zarejestrował tę spółkę sądownie, jed-

32 Kurier Wileński, 19 kwietnia 1990. nak nie jest ona wpisana do rejestru i nie płaci ustawowych podatków. W efekcie końcowym w redakcji Valstieciu Laikrastis ulokowały się dwie dyre­ kcje, uniemożliwiając ukazanie się numeru z 18 lutego 1992 roku. Prawnicy ze Stowarzyszenia Dziennikarzy ogłosili niemożność zastosowania ustawy z po­ wodu decyzji rządu33. Aby rozwiązać ten konflikt, rząd zaprosił Radę Europy i Organizację Ochro­ ny Praw Człowieka34 do zbadania na miejscu, cży jego poczynania są zgodne z prawem. Komentatorzy tych wydarzeń nie omieszkali zauważyć, że wobec poprawnie postępującego rządu, działania zespołów dziennikarskich podykto­ wane były obawami przed ewentualnymi represjami mogącymi wystąpić z uwagi na ich dawne zaangażowanie po stronie komunizmu. Konflikt ten był świetnym przykładem znaczenia, jakiego ustawa zaczęła nabierać w życiu polityczno-informacyjnym. Zmieniła się również sytuacja radia i telewizji. Ustawa z 22 marca 1990 roku zastąpiła Państwowy Komitet do spraw Radia i Telewizji państwowym biurem Radio i Telewizja Litewska, podporządkowanym Parlamentowi (sta­ tut z 10 maja 1990 roku), podczas gdy oficjalna agencja prasowa Elta została 17 kwietnia 1990 roku podporządkowana rządowi. Czekając na ustawę o środkach audiowizualnych, Prezydium Rady Najwyższej Litwy potwierdziło w lutym 1992 roku decyzję kierownictwa biura państwowego Radio i Tele­ wizja Litewska o powołaniu telewizji niezależnej "RTL". Trzeci prograiik zajmowany przez tę telewizję, ma być kierowany przez profesora Bauszkau- skaite, prorektora Uniwersytetu Wileńskiego. Środki na sfinansowanie tej pierwszej niezależnej telewizji ma dostarczyć sieć "komunikacji społecznej" krajów skandynawskich i innych krajów europejskich, a także Stany Zjedno­ czone i Australia35. Rada Najwyższa Litwy w maju 1992 roku zwolniła ze stanowiska pana Stomę, pierwszego redaktora naczelnego Lietuvos Aidas, pisma niezależnego od założenia w 1990 roku. Zdaje się, że chodziło tu o jakieś rozgrywki między zwolennikami reform i dawnymi komunistami. W wyniku publicznych prote­ stów 64 dziennikarzy z Lietiwos Aidas (którego nakład wynosi 111 000 egzem­ plarzy), Rada Najwyższa zdecydowała w końcu, że to "państwowe pismo" przechodzi na własność zespołu redakcyjnego36. Na Łotwie, po dwuletnich debatach Rada Najwyższa Republiki ogłosiła 6 maja 1992 roku nową ustawę o radiofonii i telewizji37. Ustawa ta rozwiązuje Państwowy Komitet do Spraw Radia i Telewizji i na jego miejsce powołuje dwa odrębne organy (tak jak na Węgrzech). Kierownictwo jest powoływane przez Parlament. Od tej chwili ani Rada Najwyższa, ani rząd, ani inne wysoko posta­ wione instytucje nie mają prawa ingerować w funkcjonowanie radia i telewizji.

33 Ticsa, 19.lut ego 1992. 34 Kultura (Paryż), styczeń-luty 1992, s. 147-148; Report on the USSR, Radio 1 .iberty. 20 grudnia 1991, s. 20-23. 35 Agencja Elta cytowana przez Kurier Wileński, 14 lutego '992, s. 3 Kurier Wileński, 20. 27 o 28 maja 1992. s. 2 i 6. 37 Dietia (Ryga), cytat z RFE/RL Research Report. 21/22 maja 1992. Rada do Spraw Radiofonii i Telewizji jest władna przyznawać częstotliwości i kanały emisji. Trzeba zaznaczyć, że jeszcze w 1992 roku radziecka telewizja centralna (dawny pierwszy program "Ostankino") była emitowana prawie we wszystkich republikach i obecna w świadomości tamtejszych telewidzów. Rosyjski nauko­ wiec z Fundacji Gorbaczowa, A. Cypko podkreślał to podczas konferencji w Narodowej Fundacji Nauk Politycznych w Paryżu 9 kwietnia 1992 roku. Sonda­ że przeprowadzone tego roku również potwierdziły, że tak jest w Azejberdża- nie, Kirgizji, Armenii, Mołdawii i na Ukrainie38. Ponadto Kazachstan, będąc już państwem niepodległym, powołał we wrześ­ niu 1991 roku nowe Ministerstwo Informacji o kompetencjach analogicznych z rosyjskim Ministerstwem Środków Masowego Przekazu i Informacji. Minister­ stwo to przejęło funkcje dawnego Państwowego Komitetu do Spraw Publikacji, "Gostelradia", jak również byłego "Gławlit" (cenzura, której niektóre formy jeszcze istnieją). Według agencji TASS (17 września 1991 roku), intencją władzy ustawodawczej Kazachstanu było udzielenie pomocy środkom maso­ wego przekazu, które bardzo ucierpiały z chwilą wprowadzenia zasad wolnego rynku, a także ochrona wolności prasy. Czy wolność prasy jest przez TASS rozumiana w sensie potocznym, czy też w sensie socjalistyczno-komunistycznym, narzuconym jej jeszcze przez Leni­ na, który ustanowił kontrolę prasy przez partię rządzącą w celu "uwolnienia prasy od kapitału"? Czy też może TASS widzi sens wolności mediów w równo­ wadze między siłą ekonomiczną pieniądza i siłą polityczną państwa, siłą opinii społecznej, siłą intelektualną umiejętności postępowania oraz siłą etyki i prawa w publicznej służbie społeczeństwu i jednostce? Jest również możliwe, choć z pozoru wygląda to na paradoks, że ostatni oficjalny dokument Kościoła z 17 marca 1992 roku, "Aetatis Novae" (U progu nowej ery), o informacji i komunikacji społecznej, ułatwi znacznie władzy ustawodawczej dawnej ZSRR, Europy Środkowej i Wschodniej przeniesienie ich postkomunistycznych ustaw o mediach do ustawodawstwa demokratyczne­ go. Na razie, wychodząc z zastoju komunistycznego, kierujący informacją i komunikacją na Wschodzie czują się unieruchomieni tym całościowym syste­ mem informacyjnym. Dlatego właśnie na każdym kroku natrafiają na stare nawyki wymieszane ze współczesnymi ideami: czy "zbolszewizować władzę" za pomocą mediów masowych, czy "bronić czwartej władzy" mediów (gdy naprawdę jest ich trzy: wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza), ryzykując jednocześnie podkopanie prawdziwych fundamentów demokracji, tych o któ­ rych mówił Monteskiusz?39 Możliwe również, że zmienią się struktury z lat 1991-1992 w przedsiębior­ stwach państwowych z mieszanym kapitałem zagranicznym lub powstanie or­ gan regulujący (na wzór francuskiego CS A), który jednak nie posiadałby możli-

38 Courrier International, 23-29 kwietnia 1992, s. 16; RFE/RL Research Report, 14 maja 1992. 39 Wywiady Andrieja Winogradów a, naczelnego dyrektora agencji Ria-Nowosti, Le Figaro, 28 stycznia 1992 i Michaiła Polloranina, rosyjskiego ministra prasy i informacji, Le Figaro, 5 lutego 1992. wości przyznawania częstotliwości fal. Formuły prawne dla radia i telewizji w byłym ZSRR zostaną wprowadzone w 1992 roku. Nowe władze prawdopodob­ nie nie będą chciały się zrzec tak potężnego narzędzia wpływu socjo-politycz- nego i ekonomicznego, choć będą chciały iść z "postępem". Gdzie więc jest ten "postęp"? Jak na razie Wschód i Zachód bawią się ze sobą w ciuciubabkę; każdy chciałby zapanować nad środkami przekazu. Z końcem października i w listopadzie 1992 r. w wyniku wyborów na Litwie, władzę objęła postkomunisty­ czna Demokratyczna Partia Pracy z b. sekretarzem generalnym partii komuni­ stycznej Brazauskasem (73 mandaty poselskie na 141 posłów do parlamentu). Ewolucja prawno-polityczna w zakresie informacji i mediów może być przed­ miotem odrębnego studium w 1993 r. W podobnej, choć wcale nic identycznej sytuacji znajduje się Rumunia (Iliescu), (Milosevic) i Słowacja (Mcćiar), gdzie wszyscy dawni przywódcy partii komunistycznych są u władzy i mogą zechcieć wpływać na nowe prawodawstwo. Jeśli chodzi o inne kraje komunistyczne, zauważmy, że Chiny, w apogeum kursu reformistycznego Hu Yao banga, zapowiedziały przygotowanie nowej usta­ wy o prasie. Od tego czasu upłynęło ponad sześć lat, a projekty ustaw leżą nadal w szufladzie Komitetu Centralnego, jeśli w ogóle istnieją. Przypadek Chin, Korei Północnej, Kuby czy Wietnamu potwierdza tendencję totalitaryzmu komunisty­ cznego: rzeczywistemu totalitaryzmowi towarzyszy zwykle brak ustawy o prasie. I na odwrót, precyzyjne ustawy i ograniczenia dotyczące komunikacji społe­ cznej potwierdzają, że im bardziej ustawodawstwo jest demokratyczne, liberal­ ne, precyzyjne, tym bardziej dany kraj jest zaangażowany na drodze antytotali- tarncj i demokratycznej. Tak właśnie jest w Polsce, na Węgrzech i w Czechach. Nie można zapominać, że te trzy kraje europejskie mają za sobą bardzo długą, sięgającą czasów przedwojennych tradycję ustawodawczą oraz tradycję walki na łamach prasy o przebudowę systemu, a co za tym idzie, o zniesienie ograniczeń restrykcyjnych i represyjnych w mediach. Niektóre treści polskiego dekretu o prawie prasowym z 1938 roku były wykorzystane w projekcie ustawy prasowej z 1956 roku, tj. w momencie przełomu gomułkowskiego w październiku 1956 roku, kiedy to Stowarzyszenie Dziennikarzy oraz Związek Literatów domagały się no­ wej polityki w tej dziedzinie40. Następnie w Czechosłowacji, pod naciskiem opinii publicznej, grupy intelektualistów a nawet kilku przedstawicieli rządu, ukazują się ustawy o prasie usiłujące ograniczyć, choćby tylko częściowo, władzę totalitarną w Czechosłowacji (w październiku 1966 roku), potem zaś 26 czerwca 1968 roku wprowadzono zmianę w ustawie dotyczącą likwidacji cenzury41. Węgry na taką ustawę będą jeszcze czekać do 26 kwietnia 1986 roku42.

40 W tym czasie Jerzy Mond byl sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W komisji redakcyjnej projektu uczestniczyli: Paweł Jasienica, reprezentant Związku Literatów Polskich oraz sędzia Sadokierski z Ministerstwa Sprawiedliwości. Mond miał okazję pokazać ten projekt i rozmawiać o nim z Jaccjuesem Kayserem, zastępcą dyrektora Francuskiego Instytutu Prasowego podczas jego wizyty w Warsza­ wie. Wg Andrzeja Paczkowskiego "La loi de presse en Pologne", Revue a"Etudes Comparatives Est-Qucsl, marzec 1976, s. 211-245. 41 Shirka Zakonu Ceskoslovenske Socialisticke Republiky, nr 36, 8 listopada 1966, s. 433-437 oraz Notes et Fludes Documentaires. Documentation nr 3549-3550,. s. 47-48; zob. również: St. Rais, 1. S e t' c a k: Komentar k tiskovemu zakonu, wyd. Stowarzyszenie Dziennikarzy Czechosłowackich, Praga, hity 1967. Scsity novinare, nr 1, 1967. 42 Zob. Lajos B o d n a r: Węgierskie prawo prasowe. Zeszyty Prasoznawcze 1987, nr 3, s. 77-82. W Czccho-Słowacji, gdzie ideologia oraz działalność komunistyczna zostały prawnie zakazane w 1991 roku przez Zgromadzenie Narodowe, artykuł 260 kodeksu karnego określał, że: 1. Osoba popierająca lub wzniecająca ruch otwarcie wymierzony przeciwko prawom człowieka i wolności obywatela lub też zachwalająca nienawiść naro­ dową, rasową, klasową czy religijną, np. faszyzm lub komunizm, będzie ukara­ na od jednego do pięciu lat więzienia. 2. Karze od trzech do ośmiu lat więzienia podlega osoba winna popełnienia wykroczeń wymienionych w paragrafie pier­ wszym za pośrednictwem prasy, filmu, radia lub innych podobnych środków43. Jednakże w Czecho-Słowacji, mimo wielu poprawek i całkowitego prze­ kształcenia w latach 1990/199144 starej ustawy prasowej z października 1966 roku, zabrakło nowej ustawy federalnej. Natomiast czeska ustawa o radiu i telewizji została ogłoszona 7 listopada 1991 roku45 i weszła w życie 1 stycznia 1992 roku. Według tej ustawy, Rada, organ regulujący i kontrolujący, zapewnia funkcjonowanie nowego systemu. Rada ta, złożona z 9 członków niezależnych od rządu, mianuje dyrektorów radia i telewizji. Prawnym obowiązkiem dzienni­ karzy jest dostarczanie informacji obiektywnych, rzetelnych i wielostronnych (art. 2). Jeśli chodzi o reklamy, radio i telewizja publiczna nie mogą im poświę­ cić więcej niż 1% czasu antenowego. W ostatnim projekcie ustawy federalnej granica ta była ustalona na 10% dla telewizji publicznej, 3% dla telewizji państwowej, 20% dla prywatnych stacji nadawczych i 5% dla stacji państwo­ wych46. W praktyce, dzięki tymczasowym upoważnieniom, we współpracy z instytucjami i stowarzyszeniami, zwłaszcza niemieckimi i francuskimi, sektor prywatny zaczął nabierać rozmachu. W Słowacji prawodawstwo dotyczące środków przekazu rozwinęło się w latach 1991-1992 w perspektywie separacji Czech i Słowacji ustalonej na styczeń 1993. Parlament słowacki przyjął ustawę o radiu i telewizji 24 maja 1991 (struktura, kierownictwo i funkcjonowanie radia i telewizji), uzupełnioną ustawą z 5 maja 1992, powołującą Komitet Kontroli złożony z 9 członków powołanych przez słowacki parlament. Ten komitet ma za zadanie reprezentowanie interesów i opinii radiosłuchaczy i telewidzów. W ten sposób, po rozdzieleniu foniialnym CTK (Federalnej Agen­ cji Prasowej) system środków przekazu stał się już z końcem 1992 całkowicie odrębny dla Czech i dla Słowacji. Nowa konstytucja niepodległego i suwerennego państwa słowackiego (1 września) deklaruje w art. 26 wolność prasy w pełnym tego słowa znaczeniu. Równocześnie precyzuje ograniczenia tej wolności (§ 4) oraz podkreśla, że informowanie społeczeństwa winno się odbywać w języku "państwowym" (chodzi zapewne o podkreślenie odrębności i przewagi słowackiego w stosunku do czeskiego i węgierskiego (mniejszość węgierska żyjąca na Słowacji: 600 000).

4-< Wg Calherine Monr o y. Le Monde, 25 lutego 1992. s. 9. 44 Wg Sbirka Zakonu, nr 86, marzec 1990, s. 375-377. 45 Wg Zakon Ćcske narodni rady o Ćeske telewizi oraz Zakon Ćeske narodne rady o Ceskcm rozhlasu, Sbirka Zakonu, nr 482-483, 7 listopada 1991, s. 2301-2304. 46 Wg Le Monde, 1 stycznia 1991, s. 16 oraz 22 marca 1991, s. 38, jak również RFE/RL Research Report, 8 listopada 1991, s. 37-38. Stosunki nowego rządu słowackiego, utworzonego po wyborach w czerwcu 1992 przez Vladimira Mećiara, z mediami, a zwłaszcza z telewizją, w okresie poprzedzającym kompletne rozłączenie dwóch państw, charakteryzują się usi­ łowaniami rządu do podporządkowania ich, a zwłaszcza telewizji. Przepisy prawne są interpretowane rozszerzająco zgodnie z polityką rządu. Na Węgrzech projekt ustawy o prasie, radiofonii i telewizji, przeznaczony do zastąpienia ustawy z 1986 roku, nie wyszedł poza sferę opracowań i dyskusji i ujrzał światło dzienne dopiero w czerwcu 1992 roku47. Trudno tu było o konsens wielu partii politycznych, a uchwalenie ostatecznej wersji tych ustaw wymagało większości dwóch trzecich głosów. W programie paryskiego "Radio Droits de l'homme" nadawanym 6 marca 1992 roku Elmer Hankiss, prezes telewizji węgierskiej, odpowiadał na pytania dziennikarzy. Przypomniał, że obecnie na Węgrzech trwa coś w rodzaju "wojny domowej" między mediami48. Wśród redaktorów odpowiedzialnych za fun­ kcjonowanie tych placówek "nie ma już dawnych komunistów". Zdaniem Han- kissa, w komunikacji społecznej panuje taka swoboda, że przypomina ona raczej anarchię niż wolność. Elmer Hankiss podkreślał charakter ewolucyjny przemian zachodzących w ustawodawstwie i uregulowaniach dotyczących telewizji węgierskiej. Według Hankissa nie była to rewolucja, ale długa reforma, z właściwymi sobie plusami i minusami, zapoczątkowana już w 1956 roku. Obecnie "nie otrzymujemy znikąd żadnych dyrektyw" — stwierdził i zapowiedział, że ustawa o radiofonii i telewizji powinna być przyjęta przed końcem marca 1992 roku przez Komisję parlamentarną ds. Kultury. Niestety, na ogłoszenie jej oczekiwano bezsku­ tecznie49. Dawną ustawę z 1986 roku poprawiano w styczniu 1990 roku. W nowej wersji zezwalała ona obywatelom, osobom prywatnym na zakładanie czasopis­ ma. Ciekawe, że nic nie zostało prawnie ustalone co do możliwości posiadania prywatnych stacji radia i telewizji. Projekt ustawy o ogólnonarodowych środ­ kach przekazu, tzn. o radiofonii, telewizji i agencji prasowej (MTI), opracowy­ wany w czerwcu 1990 roku, również ulegał licznym przeróbkom50. Niemniej od 1990 roku nie trzeba już było posiadać zezwolenia, aby założyć czasopismo. Oszczerstwa na łamach prasy przestały być ścigane, a przynaj­ mniej nie podlegały większym karom pieniężnym; zniesiono również prawo zamieszczania odpowiedzi. Naczelnym problemem stała się sytuacja radiofonii i telewizji, dalej niepewna i nie sprecyzowana. Wszyscy czekają na nową ustawę, a tymczasem organa mające udzielać zezwoleń na posiadanie prywatnej

47 Zob. Le Monde, 1 kwietnia 1992, s. 4; Gazeta Wyborcza, 8 maja 1992, s. 6; Polityka, 6 czerwca 1992, s. 12; Życie Warszawy. 10 czerwca 1992, s. 5; Rzeczpospolita, 13/14 czerwca 1992, s. 7; Magyar Ncmzet i Ńepsza badsag ,6-30 czerwca 1992. 4« Wg wywiadu z Elmerem II a n k i s s e m, Mcdiaspouvoirs, nr 6, kwiecicń-czerwiec 1992, s. 61-67. 49 Yves-Michel R i o 1 s: Brouillard magyar. Le Monde 22/23 marca 1992, suplement telewizyjny, s. 16-17. 50 Zob. Universalia 1991; La transformation du système des mass media en URSS et en Europe de l'Est, s. 354-357; Magyar Hirktp, 14 i 19 li|n , l>>9(); Magyar Nemzel, 27 września 1990, Le Monde, kwiecień 1992, s. 20. Zob. Marie-Noëlle T c r i > ^ . La presse hongroise sous liberté conditionelle. Esprit, luty 1990, s. 121. stacji radiowej czy telewizyjnej lub przydzielające częstotliwości, w praktyce grają na zwłokę51. Tak jak i w Polsce, ściera się tam wiele rozbieżnych opinii i tendencji: jedni chcą, aby radio i telewizja pozostały w sferze wpływów państwa, inni znowu, aby nadać szerokie uprawnienia sektorowi prywatnemu i opozycji politycznej. We wrześniu 1991 roku, węgierski dysydent Gyórgy Konrad podkreślił konieczność ogłoszenia nowej ustawy, która by "umożliwiała działanie nieza­ leżnym stacjom radia i telewizji, tak jak ma to już miejsce w prasie"52. Właśnie dowiedzieliśmy się, że premier zdymisjonował redaktora naczelne­ go Węgierskiego Radia, Csaba Gombara. Prezydent odmówił potwierdzenia tej decyzji; jego stanowisko utrzymał Trybunał Konstytucyjny. W ten sposób brak konkretnej ustawy spowodował kryzys polityczny między dwiema głównymi partiami (rządową i opozycyjną). Koniec roku nie przyniósł uchwalenia zapowiadanej ustawy o mediach, a zwłaszcza o radio-telewizji. Natomiast czołowa osobistość węgierskich środ­ ków przekazu, prof. Elmer Hankiss został zwolniony 9 grudnia ze stanowiska naczelnego dyrektora telewizji. Przedtem zdążył on zwolnić ze stanowiska dyrektora programu zagranicznego Alajosa Chrudinaka (zwolennika rządu). Starcia polityczne nie pozwalają już trzeci rok na uchwalenie ustawy o radio-te- lewizji oraz ustawy prasowej, której kolejny projekt został odrzucony przez Parlament 31 grudnia 1992.

Wnioski

Praca ustawodawcza wyraźnie posuwa się napród, ale realizacja nowych systemów informacji i komunikacji postępuje powoli, tak samo w byłym Związku Radzieckim, jak i w krajach bardziej zaawansowanych w procesie demokratyzacji, jak na przykład w Polsce, Czechach, Słowacji czy na Węgrzech. Wśród głównych przeszkód, utrudniających odrodzenie się środków przeka­ zu, wymieńmy ostrożność, rozmiary ogólnych przemian społeczno-politycz­ nych i ekonomicznych, a także utrzymywanie się (w różnym stopniu, zależnie od kraju) starych kadr administracyjnych w prasie, radiu, telewizji, agencjach itp.53 Kadry te wiedzą, że ich ideologia została potępiona, a ich pozycje kierow­ nicze zagrożone; często, choć nie zawsze, składają się z ludzi niekompeten­ tnych. Tymczasem nowych kadr albo jeszcze nie ma, albo nie znalazły sobie miejsca w systemie komunikacji społecznej, lub też zbyt wolno ulegają przeob­ rażeniom politycznym, wprawdzie o tendencjach zachodnich, ale jeszcze w duchu komunistycznym.

51 Zob. Le Journaliste Démocratique (Praga), wrzesień 1991 r. s. 25; Le Monde, 11 maja 1991, s. 23 i 1 października 1991, s. 18; Mediaspouvoirs, nr 26, kwiecień-czerwiec 1992, s. 63 i 145. 52 Zob. Gyórgy Konra d: Nie kocham rewolucji, Polityka, 7 września 1991, s. 8. 53 Zob. Michel V i a t t e a u: Pologne — Vers une agence moderne et indépendante. Mediaspouvoirs, kwiecień-czerwiec 1992, s. 84-89, Liberation, 10 stycznia 1992, s. 9. W rzeczywistości dla komunistycznych zwolenników pieriestrojki, cieszących się poparciem niektórych kręgów zachodnich, "upolitycznienie świadomości ma­ sowej jest zjawiskiem powszechnym", a "powszechność masowej informacji" przewidywał determinizm historyczny. Trzeba więc "wykorzystać postęp i zmiany, jak wykorzystuje się poligon doświadczalny"54. Inni reformatorzy z Europy Wschodniej są popierani przez tych, którzy na Zachodzie odróżniają polityczne zaangażowanie obywateli (według Monteskiusza) od politycyzmu Machiavelego, traktując z dużą ostrożnością pojęcie "czwarta władza". Zresztą źle rozumiane to pojęcie może zupełnie podkopać i zachwiać demokracją zgodną z zasadą trójpo­ działu władz Monteskiusza i stać się narzędziem nowej ideologii globalnej z XXI wieku. Ci ostrożni reformatorzy sądzą, że "zjawiskiem najbardziej pozytywnym byłoby przejście do życia normalnego. W życiu normalnym niepotrzebne by było upolitycznienie mas, które jest oznaką przemian"55. Ale przemian idących w jakim kierunku? To jest właśnie pytanie, na które muszą odpowiedzieć ustawy i dlatego właśnie władze ustawodawcze powinny zachować dystans do obecnych wydarzeń i wziąć pod uwagę koszty polityczne i ekonomiczne, jakie może w związku z tym ponieść nowe społeczeństwo. Innym hamulcem na drodze reform jest sytuacja, czasami dramatyczna, w zakresie zaopatrzenia czasopism w papier, a radiofonii i telewizji w nowoczesne technologie. Ponadto bardzo dobrze znane we Francji pojęcie interesu społecz­ nego czy służby publicznej nie jest tu tak popularne i doceniane, jak być powinno; często sieje myli z interesami kolektywu. Jeśli chodzi o radiofonię i telewizję, nowi zdobywcy władzy nie chcą się pozbyć wpływów na niejako na środki kształtowania świadomości i zarządza­ nia społeczeństwem, a być może nie chcą też przyspieszać zmian prawnych, póki nie przezwyciężą kryzysu. Radio i telewizja przeżywają w każdym z omawianych tu krajów kryzys polityczny, ekonomiczny i strukturalny związany z przechodzeniem od mono­ polu komunistycznego przez system socjaldemokratyczny aż do liberalnego kapitalizmu. Szuka się wyjścia w nowym rozwijającym się ustawodawstwie i w kontaktach z Zachodem, mających na celu przywrócenie normalnego przepły­ wu informacji. Ale przy okazji, w tej fazie wyścigu do telewizji bez granic, w tym "nowym świecie" dwa typy materializmu przenikają się wzajemnie: wschodni z jego modelem telewizji politycznie kontrolowanej organizacji i konstruktywnej krytyki, i zachodni, z jego clipami, pubami, bogactwem, dresz­ czem emocji. Dlatego właśnie oprócz względów prawnych, sądowniczych i ustawowych wypada przypomnieć, że istnieją również inne kryteria oceny komunikacji społecznej w krajach odradzającego się prawa: kryteria intelektualne i moralne, kryteria nowej strategii mającej na uwadze nowy układ sił w eterze w konfron-

54 Alexandra V i a t t e a u: Système soviétique et des pays de l'Est, w: Dictionnaire encyclopédique et critique de la communication, wyd. PUF, Paryż 1993; fragment wypowiedzi prof. Rudolfa Boreckiego w Żurnalist (Moskwa), listopad 1989. 55 Wg Yuri Lewada: A nation tired of politics, Newsweek, 6 kwietnia 1992. s. 58. tacji z groźbą totalitaryzmu radia i telewizji, odziedziczonego po strukturach komunistycznych. "Jedynie radio i telewizja o kryteriach duchowych, moralnych, intelektual­ nych i kulturalnych — a niekoniecznie politycznych, stawiających osobę tele­ widza w cieniu «poligonu eksperymentalnego», «jednosci» podyktowanej «de- terniinizmeni historycznym» — mogą przyjąć wyzwanie tych przełomowych czasów. [...] Powinniśmy już teraz przewidzieć sytuacje, gdy potrzeba komunikacji uleg­ nie przesyceniu. Trzeba przygotować przyszłość, kiedy pragnienie wolności, zaspokojone już obejrzeniem i usłyszeniem wszystkiego, zrodzi żywą i niepo­ wstrzymaną potrzebę zmiany, potrzebę odnalezienia siebie i spotkania drugiego człowieka bez zabawy w lustra i mikrofony. Aby w przyszłości złagodzić upadek tego imperium radiowo-telewizyjnego, zbyt rozwiniętego w czasie i przestrzeni, trzeba już teraz myśleć o przygotowaniu go do próby i to nie tylko technologicznie, ale również odpowiednim ustawodawstwem i wysokim pozio­ mem programów"56. Nowe ustawy, które weszły w życie, a także zaktualizowane treści prawne wyraźnie zobowiązują prawie wszędzie środki przekazu, a przede wszystkim dziennikarzy i redaktorów do obiektywizmu, bezstronności, do uczciwego in­ formowania zgodnego z rzeczywistością i faktami. Rozdźwięk między tymi zaleceniami a nową rzeczywistością polityczną objawia się czasami podczas walk wyborczych, prowadząc często do negacji prawnych ustaleń. Zarówno w przepisach prawnych, jak i w ich zastosowaniu istnieje wyraźna tendencja do naśladowania wzorów zachodnich. Na przykład dużo się myśli i mówi o imperatywach opłacalności. Nawet jeżeli rzeczywistość ekonomiczna czy odrębność polityczna i kulturowa każdego z tych krajów koliduje z tamtymi wzorami, szuka się mimo wszystko funduszy zagranicznych — nierówno zre­ sztą tolerowanych przez ustawy i uregulowania. Węgry, następnie zaś Czecho­ słowacja są krajami najbardziej otwartymi na wejście kapitału zagranicznego. Polska zmierza do ograniczenia obecności obcych kapitałów w swoich środ­ kach komunikowania (ich dopuszczalny udział wynosi między 33 a 49% wszy­ stkich udziałów nowych spółek). Sytuacja nie jest jeszcze generalnie ustalona w byłym ZSRR. Dopiero 15 marca 1992 roku moskiewska Prawda, centralny organ świato­ wego komunizmu, przestała się ukazywać (5 maja tego roku obchodziłaby swoje 80-lecie). Katastrofalna sytuacja ekonomiczna, znaczny spadek liczby czytelników oraz rosnące ceny papieru i koszty wydawnicze przyczyniły się do kryzysu gazety w równym stopniu co upadek systemu ideologicznego i polity­ cznego, któremu zapewniała propagandę57. [...]

56 Alexandra V i a 1 t e a u: Le nouvel ordre dans Tether— Attention au totalitarisme de l'audiovisuel. Le Croix, 15 listopada 1990, s. 11; ibid.: Presse Libre, Peuples Libres, 30 stycznia 1991, s. 11 oraz ibid.: Ambiguïté d'une communication globale. 22 sierpnia 1991. 57 Prawda ukazała sie jeszcze 7 kwietnia 1992 roku, lecz obecnie wychodzi tylko trzy razy w tygodniu. 5 maja 1992 roku pojawiła się również w kioskach, ale jej przyszłość wydawała się przesądzona. Z końcem roku 1992 Prawda ustabilizowała się jako pismo niezależne związane z opozycją postkomunistyczno-konserwa- tywną, dzięki poparciu greckiego kapitalisty Iannisa Iannikosa — prezesa "S.A. Prawda International" (zob. Prawda, 1 września 1992, s. 1 i 3/4). I tak wnioski, które się nasuwają po tej krótkiej analizie sytuacji prawnej mediów w roku 1992, mogą nastrajać zarówno sceptycznie, jak i optymistycz­ nie. Jedno jest j)ewne: w krajach postkomunistycznych byłego ZSRR, Europy Wschodniej i Środkowej sytuacja prawna mediów zostanie uregulowana i bę­ dzie przebiegać pod znakiem zanikania totalitaryzmu czy autorytaryzmu. Moż­ na przewidzieć następujące scenariusze dla tych krajów: albo zostanie zaprowa­ dzony system polityczny demokratyczny i liberalny, albo nastąpi zastój w fazie "pluralizmu postkomunistycznego", co oczywiście będzie miało wpływ na po­ łożenie samych mediów. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4(131)

RYSZARD FILAS

ZAINTERESOWANIE SPRAWAMI LOKALNYMI A KORZYSTANIE Z PRASY Zbiorowe "portrety" odbiorców dzienników i tygodników lokalnych oraz pism sublokalnych

iedy przed kilkunastu laty Walery Pisarek fonnułował swą prognozę roz­ Kwoju prasy w ostatnim ćwierćwieczu XX w., przewidywał m.in. rozbudo­ wę oferty prasy środowiskowej (zdolnej do zaspokojenia potrzeb różnych grup odbiorców, np. zawodowych, kręgów hobbistów) oraz renesans prasy lokalnej (np. gazet miejskich)1. Jakkolwiek to ostatnie mogło się w Polsce doby "środko­ wego Gierka" wydawać fantastyczne, u progu lat dziewięćdziesiątych stało się faktem: od Okrągłego Stołu prasa lokalna jest najbardziej dynamicznym seg­ mentem gruntownie zmieniającego się rynku prasowego. Jeśli w latach osiem­ dziesiątych (1983) ukazywało się 36 dzienników regionalnych i 44 tygodniki lokalne (31 wojewódzkich i 13 miejskich) oraz kilkadziesiąt pism zakłado­ wych2, to pod koniec 1992 liczba dzienników (regionalnych i lokalnych, wlicza­ jąc dodatki lokalne Gazety Wyborczej) się podwoiła, a liczba czasopism (co prawda o zróżnicowanej częstotliwości ukazywania się) sięga 11003. Ten gwałtowny rozwój ilościowy i jakościowy oferty prasy lokalnej praso- znawcy śledzą uważnie (czego dowodzą sympozja naukowe4 i publikacje, także

1 W. P i s a r e k: Prasa — nasz chleb powszedni. Ossolineum. Wrocław 1978, s. 225-226. - J. M ą d r y: Teoretyczne i praktyczne implikacje przestrzennego umiejscowienia tygodników lokalnych w ogólnokrajowym systemie prasy. [W:] E. K u r z a w a (red.): Tygodniki lokalne — I ogólnopolskie konfrontacje dziennikarzy pism regionalnych — Wigry 1983. Kraków — Katowice 1984, s. 25-62. Zob. także: J. M a d r y: Czynniki sprawczo-rozwojowe i funkcje prasy prasy lokalnej a determinanty dziennikar­ skiej realizacji tygodników współczesnych. [W:] J. Mądry (red.): Społeczne funkcje tygodników lokalnych Śląskiego Wydawnictwa Prasowego. Katowice 1985. •ł Katalog prasy polskiej 1993 (pod red. S. Dzikiego). OBP, Kraków 1993. 4 Np. sesja "Prasa polska '91" z okazji 35-lecia OBP (27 VI 1991), sympozja organizowane przez prof. dr hab. Alinę Slomkowską z Instytutu Dziennikarstwa UW: "Prasa lokalna" (Płock, 22-23 XI 1991), "Transformacja prasy polskiej" (Warszawa, 22-23 V 1992). w Zeszytach Prasoznawczych5). Blisko czteroletni okres przemian polskiej prasy skłania do bardziej ogólnych refleksji, dla których przyczynkiem może się stać niniejsza praca. Na tle szkicowo potraktowanych rozważań o starych i no­ wszych próbach budowy systemu komunikowania na różnych szczeblach lokal- ności, podejmujemy — opierając się na wynikach sondaży ankietowych OBP — kwestię zainteresowań sprawami lokalnymi przez adresatów owej oferty medialnej oraz zakresu korzystania przez nich z tych różnorodnych kanałów.

1. Dziedzictwo międzywojnia i spadek po PRL

W pierwszych latach powojennych (1945-1947) zaczął się kształtować w Polsce okaleczony, semi-pluralistyczny system prasowy (wznowiono bądź uru­ chomiono ogólnokrajowe i terenowe dzienniki i czasopisma jedynie partii i organizacji mieszczących się w ówczesnym systemie politycznym). Mocne oparcie w terenie uzyskały wówczas dzienniki "czytelnikowskie", wydając wiele mutacji, w tym powiatowych. Utrwalił się obserwowany od lat trzy­ dziestych tzw. komplementarny sposób korzystania z dzienników wydawanych w większych ośrodkach oraz równocześnie z czasopism lokalnych6. Te osta! nie, ustępując zwykle prasie codziennej bogactwem i aktualnością serwisu, starały się dostarczać czytelnikowi to, czego nie mógł on znaleźć w owych wielkich gazetach. "Dzięki takiemu dostosowaniu treści i formy, nierzadko nawet kroju czcionki, a zwłaszcza sposobów ujęcia tematów do możliwości percepcyjnych i poziomu ogólnego przygotowania oświatowego bardzo wyraźnie zamierzonych czytelników, musiały to być pisma niewątpliwie skuteczne, bardzo nośne pod względem politycznym i ogólnopoznawczym. Był to jeden spośród tych ich walorów, z którego niejedną naukę mogłoby wyciągnąć współczesne dzienni­ karstwo [...]."7 Całe następne czterdziestolecie (1948-1988) obfitowało w przykłady odgór­ nego konstruowania systemu prasowego (i szerzej — systemu komunikowa­ nia), w którym głos odbiorcy (czytelnika), jego potrzeby i gusty przeważnie — poza krótkimi okresami (1957-1958, 1980-1981) — znaczyły niewiele. Okres "centralizacji" (1948-1955) — jak go nazwiemy za W. Pisarkiem8 — przyniósł, z jednej strony, likwidację większości starych gazet (czasopism) lokalnych oraz, z drugiej, próbę budowy szczelnego — choć całkowicie jedno­ kierunkowego — systemu oddziaływania na czytelnika, w którym nic tylko

5 Np. W. Chor ą z k i: Prasa lokalna i sublokalna w Polsce 1989-1991. Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr 3-4; R. F i 1 a s: Przemiany polskiej prasy lokalnej, tamże; M. G i e r u 1 a, B.Grzonk a: Prasa lokalna w latach 1989-1991 (na przykładzie województw: bielskiego, częstochowskiego, katowickiego i opolskiego), ZP 1992, nr 1-2; Z. S o k ó 1: Lokalne czasopisma samorządowe w Polsce południowo-wschodniej (w latach 1989- 1992), tamże. 6 Zob. J. M ;> d ry: Teoretyczne i praktyczne implikacje..., op.cit., s. 41. 7 Tamże, s. 40. 8 Nazwy okresów dla lat 1948-1975 oraz znaczna część ich charakterystyki pochodzą z cytowanej pracy W. Pisarka (s. 116-123). Korzystam też z innej pracy tegoż autora. Zob. W. P i s a re k: Tygodniki wojewódzkie w systemie komunikowania masowego PRL. [W:] Tygodniki lokalne \...\, op.cit., s. 12-24. wszystkie 17 komitetów wojewódzkich PZPR miało własne dzienniki, ale każ­ dy komitet powiatowy miał dysponować swą gazetą tygodniową. Budowa "na siłę" systemu gazet powiatowych, mimo iż pojawiło się około 100 takich tytułów9, zakończyła się ostatecznie fiaskiem. Większość tych tygodników, stanowiących pod względem zawartości i form dziennikarskich zaprzeczenie wspomnianego wcześniej modelu gazety lokalnej, szybko upadło; przetrwały jedynie niektóre tytuły tam, gdzie prasa lokalna miała duże tradycje i ukształ­ towany krąg odbiorców. Okres "fermentu" (1956-1958), stojący pod znakiem wzrostu zainteresowa­ nia czytelnictwem prasy i obfitujący w wiele nowych, "żywiołowych" inicjatyw wydawniczych (podwojenie ogólnej liczby tytułów), przyniósł także preferen­ cje w mediach dla tematyki lokalnej. W owym czasie powstały też nowe regionalne pisma społeczno-kulturalne10. Okres "stabilizacji" (1959-1970, a właściwie — w odniesieniu do prasy lokalnej — trwający do 1975 r.), znacznie dłuższy niż poprzedni, oznaczał głównie stagnację. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych zaczęto planowe tworzenie systemu wojewódzkich czasopism społeczno-kulturalnych (już nie — jak w czasach "fermentu" — "pism autorów", lecz jako pism partyjnego mecenasa kultury) zgodnie z zasadą, iż każde województwo dysponować po­ winno własnym pismem dla lokalnych środowisk twórczych11. System ten rozpadł się po zmianie podziału administracyjnego kraju (1975), podobnie jak zlikwidowano wówczas mutacje mikroregionalne (a było ich np. 80 w roku 1970) dzienników terenowych PZPR12. Nie wpłynęło to — przynajmniej na dłuższą metę — na obniżenie poczytności tych gazet13. Okres rozpoczęty powołaniem 49 województw i likwidacją powiatów przy­ niósł zmianę statusu dzienników terenowych PZPR (przestały być organami KW PZPR, a przybrały charakter gazet regionalnych, ponad wojewódzkich); ograniczono do dwóch liczbę podstawowych ich wydań (stolica regionu — "teren"). Dalsze elementy wzbogacające nowy system prasowy, to z jednej strony rozwój gazet zakładowych, a z drugiej — powołanie (realizacja nastąpiła w latach 1978-1982) 31 tygodników wojewódzkich PZPR w nowych woje­ wództwach14, gdzie nie ukazywały się żadne dzienniki terenowe (niektóre po­ wstały na bazie istniejących wcześniej regionalnych czasopism społeczno-kul­ turalnych, inne w wyniku fuzji kilku dawnych czasopism powiatowych). W ten

9 J. M ą d r y, op.cit., s. 42. 10 Były to: Nadodrze, Warmia i Mazury, Odra, Odgłosy. 11 Do tytułów o starszych tradycjach {Kamena, Profile) dołączyły wówczas nowe: Barwy, Pobrzeże, Opole, Przemiany, Kontrasty, Spojrzenia. 12 L. D e b o w s k i: Społeczne zapotrzebowanie na wydania mutacyjne dzienników wojewódzkich. Zeszyty Prasoznawcze 1974, nr 2. Wcześniej {Zeszyty Prasoznawcze 1963 nr 4) pisali też o mutacjach dzienników śląskich J. Kądzielski i P. Dubiel. W latach sześćdziesiątych wydania mutowane "powiatowe" miały także dwa dzienniki "czytelnikowskie": Dziennik Zachodni i Dziennik Polski. Prasie powiatowej w powojennej Polsce poświęcono dwie monografie wydane w 1975 r. w OBP w serii Materiały: S. S o b o 1: Prasa powiatowa w Polsce. Zarys historyczny; L. D e b o w s k i: Prasa powiatowa i jej współczesna rola społeczna. 13 Zob. U. Siwek: Prasa codzienna w nowym systemie administracyjnym. Materiały OBP, Kraków 1977. 14 W województwie toruńskim zamiast tygodnika wydawany byl od roku 1968 lokalny dziennik popołudnio­ wy Nowości. sposób w każdym z województw (z wyjątkiem warszawskiego, w którym w roku 1982 zlikwidowano Trybunę Mazowiecką), po stanie wojennym wydawa­ no bądź to jakiś dziennik (o zasięgu regionalnym), bądź też tygodnik podpo­ rządkowany rządzącej partii. Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych to pamiętne 16 miesięcy tzw. "I okresu «Solidarności»" (jesień 1980-grudzień 1981), obfitujące w wiele lokalnych i środowiskowych inicjatyw wydawniczych; hamowane środkami prawnymi znalazły wówczas (i w następnej dekadzie) ujście w prasie drugiego i trzeciego obiegu. Schyłkowy (1983-1988) okres PRL (i zarazem dominacji koncernu RSW "Prasa-Książka-Ruch") upłynął pod znakiem tak właśnie ukształtowanego sy­ stemu prasowego. Główną rolę w owym systemie odgrywało 16 dzienników porannych PZPR, a uzupełniającą — 7 innych dzienników porannych (w tym 6 tzw. "czytelnikowskich"15) oraz 13 pism popołudniowych. Geografia ich wyda­ wania była pozostałością (choć bynajmniej nie wiernym odwzorowaniem) sta­ rego podziału administracyjnego (17 dużych województw). Stolice owych wo­ jewództw stanowiły nadal regionalne centra wydawnicze (siedziba redakcji, drukarnia prasowa, system dystrybucji). Przypomnijmy, że w każdym z siedmiu największych tak rozumianych regionów (czy — jak proponuje S. Dziki16 — rejonów) wydawano 3 dzienniki terenowe (PZPR, "czytelnikowski" oraz popo­ łudniowy), w pięciu innych — dwa tytuły (PZPR oraz popołudniowy), w czterech najmniejszych — tylko jeden dziennik (PZPR)17. Pewną zdobyczą tego okresu było odrodzenie mutacji wojewódzkich wielu dzienników poran­ nych. Naszkicowany obraz dziejów prasy regionalnej i lokalnej w czasach PRL skłania do kilku refleksji. Sama liczba wyróżnionych podokresów świadczy, iż owe odgórne próby budowy systemu komunikowania w miarę kompletnego i uporządkowanego (z punktu widzenia ówczesnych władz) miały charakter w dużej mierze akcyjny, zmieniały się wraz z wymianą poszczególnych ekip politycznych. Przeciętny czytelnik, zwłaszcza mieszkający gdzieś "na prowin­ cji" (a przecież tacy stanowili większość populacji) zwykle nie miał (jeśli nie pracował w którymś z dużych przedsiębiorstw wydających pismo zakładowe, które zresztą tylko w ograniczonym stopniu spełnia funkcję gazety lokalnej) dostępu do prasy poruszającej systematycznie problematykę jego najbliższej okolicy. Tygodniki powiatowe stanowiły epizod krótki i bardzo ułomny, ze względu na swą formułę wydawniczą (często przypominały bardziej biuletyn urzędowy niż gazetę); mutacje mikro regionalne ("powiatowe") dzienników PZPR zostały, ze względów finansowych i organizacyjnych, zlikwidowane;

15 Jedynym dziennikiem w tej grupie o rodowodzie nie związanym z powojennymi losami Spółdzielni "Czytelnik" byl Ilustrowany Kurier Polski, wydawany w Bydgoszczy przez Wydawnictwo "Epoka". 16 S. Dzik i: Zmiany oferty prasowo-wydawniczej. Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr. 3-4, s.24. 17 Stolicami regionów "trzylylulowych" były: Bydgoszcz (z tym, że wydawano tu dwie popoludniówki: bydgoski Dziennik Wieczorny oraz toruńskie Nowości), Gdańsk, Katowice, Kraków, Łódź, Poznań i Wroc­ ław); regionów "dwutytulowych": Białystok, Kielce, Lublin, Olsztyn, Szczecin; regionów "jednotytulo- wycłi": Koszalin, Opole, Rzeszów, Zielona Góra. Mieszkańcy północnego Mazowsza zyskali w latach osiemdziesiątych mutację Sztandaru Młodych oraz łódzkiego Głosu Robotniczego (obecnie Głos Poranny). prasa sublokalna (zwłaszcza poza Śląskiem) prawie nie istniała. Schyłkowy okres PRL przyniósł wprawdzie utrwalenie spójnego (ale jednostronnego pod względem politycznym) systemu komunikowania na poziomie województw i regionów (wydawniczych, a nie geograficznych czy historyczno-kulturowych), natomiast pominął szczebel najniższy — poziom mikrospołeczności. Cały ten system czy raczej jego kolejne wcielenia ignorowały w znacznej mierze potrze­ by informacyjne odbiorców prasy.

2. Przebudowa systemu i jej efekty (/989-/992)

Zapoczątkowane wiosną 1989 roku zmiany polityczne w Polsce znalazły natychmiastowe odzwierciedlenie i wsparcie w bujnym rozkwicie nowych ini­ cjatyw wydawniczych. Około 3/5 nowych tytułów prasowych powstałych w latach 1989-1991 stanowiły pisma o zasięgu węższym niż ogólnokrajowy, w tym mniej więcej 45% ogółu nowej oferty to pisma tzw. sublokalne18. Już te wstępne dane ilustrują rozmiary oddolnych przedsięwzięć wydawniczych przy­ wracających, po wielu dziesiątkach lat, system komunikacji społecznej na po­ ziomie małych społeczności lokalnych (wsi, gmin, małych miast, osiedli miesz­ kaniowych, dzielnic, parafii, "ziem", dawnych powiatów itp.) oraz wzbogacających dotychczasową ofertę na szczeblu "średnim" — lokalnym (wojewódzkim) i regionalnym. Również stare dzienniki i czasopisma lokalne RSW, poddane "transformacji", znajdują się w rękach nowych, prywatnych wydawców bądź spółdzielni dziennikarskich i reprezentują bardziej zróżnico­ wane postawy polityczne bądź deklarują apolityczność19. Przyjrzyjmy się nieco dokładniej rezultatom tych zmian według stanu na koniec 1992 roku20. Spośród około 2360 tytułów opisanych w najnowszej edycji Katalogu prasy polskiej 1993, blisko 1200, a więc mniej — więcej połowa—to pisma o zasięgu węższym niż ogólnokrajowy. Około 36% całej oferty stanowią czasopisma sublokalne (o bardzo zróżnicowanej częstości ukazywania się), resztę (w sumie kilkanaście procent ogółu tytułów) — pisma regionalne i lokalne. Ilustruje to tabela 1 na s. 38 (wyłączono pisma sublokalne, procentowano w wierszach). Dane z tabeli 1 sugerują, iż na "średnim" szczeblu komunikowania funkcjo­ nuje wyraźna prawidłowość: im wyższa częstotliwość ukazywania się danej grupy tytułów, tym większy udział wśród nich pism o zasięgu wojewódzkim lub co najwyżej regionalnym. Te ostatnie stanowią bowiem 3/4 ogółu dzienników, blisko połowę ogółu tygodników i prawie 2/5 wszystkich dwutygodników, podczas gdy ich udział spada poniżej 15% w grupie miesięczników i pism

18 Zob. S. D z i k i: op. cii. (Dane z label 1-3, przeliczenia własne — R.E.). iy Procesowi transformacji prasy RSW (starych dzienników oraz tygodników lokalnych) poświecono trzy artykuły w Zeszytach Prasoznawczych 1992 nr 1-2. Zob. E. C i b o r s k a: Transformacja prasy byłej PZPR, D. G d a ń s k a: Transformacja dzienników poczylelnikowskich (1989-1992), D. G r z e 1 e w s k a: Transformacja pism popołudniowych (1989-1992). 20 Przetworzono w tym celu dane z Katalogu polskiej prasy 1993. Korzystałem też, w odniesieniu do dzienników, z artykułu Z. Bajki (zob. Z. B a j k a: Polska prasa codzienna 1990-1991, Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr 3-4, oraz kolorowa wkładka). Tabela 1. Udział pism regionalnych i lokalnych w strukturze całości oferty prasowej (stan na koniec 1992 r.; dane w zaokrągleniu)

Pisma regionalne i lokalne Ogół tytułów liczba % ogółu dzienniki 84 62 75 tygodniki 215 110 48 dwutygodniki 105 40 38 miesięczniki 560 80 14 dwumiesięczniki 120 15 13 kwartalniki i inne 400 90 23 ukazujących się jeszcze rzadziej. W kategoriach bezwzględnych jednak rozpię­ tości te nie są (do miesięczników włącznie) tak wielkie. Przymierzając te wielkości do liczby województw — choć to nieprecyzyjne ze względu na pewną, niezbyt dużą liczbę pism o zasięgu ponadwojewódzkim — otrzymamy orientacyjne wskaźniki nasycenia czasopismami tego typu na 1 województwo: 2,2 tygodnika, 0,9 dwutygodnika, 1,8 miesięcznika. Chociaż za wszelkimi śred­ nimi kryje się znaczne zróżnicowanie, nie zmnienia to w niczym ich ogólnej wymowy: w porównaniu z latami osiemdziesiątymi "tkanka komunikacyjna" na poziomie wojewódzkim (i częściowo regionalnym) znacznie się w Polsce zagę­ ściła. Zilustrujemy to na przykładzie prasy codziennej oraz tygodników lokal­ nych (tj. wojewódzkich). Wśród 62 dzienników terenowych, ukazujących się pod koniec 1992 roku, 36 to tytuły stare. Przetrwały one w komplecie transfonnację, ale np. kilka dawnych popołudniówek stało się pismami porannymi, inne ukazują się wczes­ nym przedpołudniem i w stopniu większym niż poprzednio stały się pismami miejskimi (nie kolportowanymi poza lokalną metropolię). W ciągu z górą trzech lat (jesień 1989-grudzień 1992) pojawiło się również 36 zupełnie nowych dzien­ ników terenowych, choć 11 spośród nich przestało się już ukazywać21. Od połowy 1991 r. liczba nowych tytułów w tej grupie oscyluje wokół 25. Zdecy­ dowaną większość stanowią dzienniki o zasięgu regionalnym, ale nie brak przykładów nowych tytułów lokalnych, tj. adresowanych do mieszkańców jed­ nego tylko województwa (w Lesznie, Kielcach, Radomiu, Częstochowie, Leg­ nicy, Katowicach, Bielsku-Białej, Warszawie). W drugiej połowie 1992 r. ten kierunek rozwoju dzienników lokalnych został wzbogacony o nową formę: oto dwa (stare) tygodniki wojewódzkie (Trybuna Wałbrzyska, Ziemia Kaliska) uru­ chomiły drugie w ciągu tygodnia wydania, a kilka następnych zamierza pójść ich śladem22. Trzeci wreszcie kierunek wzbogacania oferty dzienników kojarzy się, jak dotąd, głównie z działalnością Gazety Wylwrczej, która od początku 1990 roku uruchamiała systematycznie swe dodatki regionalne, pokrywające

21 W latach 1990-1992 przestały się ukazywać (jako dzienniki): Depesza, Dzisiaj, Kurier Codzienny, Wydanie Specjalne, Dziennik Dolnośląski, Dziennik Północy, Express Sudecki, Gazeta Lubelska — Dzień, Nowiny Wieczorne, Stop, Kurier Zachodni. Zob. sprawozdanie ze spotkania tygodników lokalnych w Ślesinie w tym numerze Zp. obecnie terytorium niemal całego kraju (w jesieni 1992 ukazywało się 17 takich dodatków, w tym w czterech "najmłodszych" — tylko w niektóre dni tygo­ dnia)23. Inne dzienniki ogólnopolskie podejmują podobne działania (lub konty­ nuują wcześniejsze), ale w ograniczonym zakresie (np. stołeczna, a także uka­ zujące się pod osobnymi tytułami — częstochowska i radomska mutacja Życia Warszawy24; mazowiecka mutacja Sztandaru Młodych; Małopolski Nowy Świat). "Geografia" dodatków regionalnych do Gazety Wyborczej stanowi przykład częściowego wyłamywania się ze starych struktur kolportażowych ukształtowa­ nych przez dziesięciolecia działalności RS W. Od 1991 roku można dostrzec wiele innych prób, podejmowanych przez stare i nowe dzienniki terenowe, przekroczenia granic tradycyjnych regionów wydawniczych (tj. docieranie do województw sąsiednich, głównie na terenach przygranicznych)25. Komplikuje to obraz rzeczywistego nasycenia poszczególnych obszarów kraju prasą co­ dzienną zawierającą ofertę lokalną dla mieszkańców danego terenu. Najogól­ niej powiemy, że każdy z regionów dawniej upośledzonych (jedno- lub dwuty- tulowych) zyskał w ostatnich latach jakieś wzmocnienie swej oferty lokalnej (przynajmniej w postaci wspomnianego dodatku do GW), ale z drugiej strony zyskały także, nierzadko jeszcze bardziej, regiony dawniej trzytytułowe. Nie zniwelowały się więc nierówności w dostępie potencjalnych czytelników do zróżnicowanej oferty prasowej, ale został przełamany lokalny monopol: ci, którzy mieli możliwość korzystania z trzech gazet, mają ich teraz 4-6; ci, którzy byli skazani na jedną gazetę, mają teraz przynajmniej jakiś wybór26. Nawet mieszkańcy stolicy, obok wydań miejskich Życia Warszawy czy Expressu Wie­ czornego, zyskali prasę lokalną (Życie Codzienne, Gazeta Stołeczna). Stosunkowo duża liczba tygodników regionalnych i lokalnych (110) traci swą wymowę, jeśli przyjrzeć się ich strukturze tematycznej. Pisma informacyj- no-publicystyczne stanowią w tej liczbie bowiem jedynie około 44% ogółu tytułów. Przeszło 1/3 ogółu to lokalne tygodniki reklamowe (bądź infonnacyj- no-reklamowe), kategoria do niedawna nieznana. Wśród pozostałych około 10% to pisma polityczne (głównie socjaldemokratyczne) lub związkowe (regio­ nów NSZZ "Solidarność"); podobna jest też łączna liczba pism innych (społe- czno-kulturalnych, religijno-rodzinnych, rozrywkowych). Dodajmy, że obraz ten bardzo się zmienia, gdy rozważamy strukturę tematyczną dwutygodników i miesięczników regionalnych i lokalnych. Pisma infomiacyjno-publicystyczne

23 W lutym 1993 zaczęła się ukazywać Gazeta Zachodnia — dodatek do GW obsługujący woj. zielonogórskie i gorzowskie. Tym samym z mapy Polski zniknęła ostatnia "biała plama", a tam, gdzie dodatki regionalne okrzepły, redakcja GW intensywnie pracuje nad podniesieniem ich jakości merytorycznej oraz uruchomie­ niem — w ramach danego dodatku regionalnego —jego mutacji lokalnych (wojewódzkich). 24 Życic Częstochowy, Życic Radomskie. 25 Przykładem najbardziej ekspansywnego pod tym względem pisma jest, jak się wydaje, łódzki dziennik Wiadomości Dnia, deklarujący kolportaż na terenie aż 10 województw centraliiej Polski. Pismo, na kilku kolumnach, drukuje materiały z różnych województw, nie prowadzi natomiast wydań imitowanych. Inne dzienniki terenowe założyły oddziały terenowe w zewnętrznych — w stosunku do starego regionu wydawni­ czego — województwach i drukują wydania imitowane (np. Gazeta Krakowska w woj. bielskim). 26 Prawdopodobnie w najmniej uprzywilejowanej sytuacji znaleźli się mieszkańcy woj. opolskiego. Trybunie Opolskiej nie przybył żaden lokalny polskojęzyczny rywal, dodatek do GW (Gazeta w Opolu) ukazuje się dopiero od jesieni 1992 r. i tylko 1-2 razy w tygodniu; ponadto mogą czytać mutację Dziennika Zachodniego (kolportowanego z Katowic). treści ogólnej stanowią tam bardzo wąski margines, a wzrasta udział pism specjalistycznych. Jeśli jednak wśród dwutygodników bardzo wyraźnie domi­ nują pisma ekonomiczne, przeważnie ogłoszeniowo-reklamowe, a ponadto reli- gijno-formacyjne (diecezjalne), to w grupie miesięczników mniej jest pism ekonomicznych, a znacznie więcej społeczno-kulturalnych (w tym literackich), religijnych (z przewagą tym razem pism urzędowych poszczególnych kurii, a nie czasopism dla wiernych), pism fachowo-poradniczych (głównie oświato­ wych i rolniczych), a także lokalnych pism różnych ugrupowań politycznych. W obydwu omawianych grupach spotykamy też pisma regionalnych związków mniejszości etnicznych (Ślązaków, Kaszubów). Na trzecim, najniższym szczeblu komunikacji społecznej spotykamy zapewne (choć nie możemy tych danych odnieść tu do ogólnej liczby tytułów) zależność odwrotną niż na szczeblu średnim. W grupie pism sublokalnych tygodniki (nie mówiąc o dziennikach) stanowią rzadkość, natomiast przybywa tytułów wraz ze spadkiem częstotliwości ich ukazywania się (a więc dwutygodników, miesięcz­ ników etc). Zapewne też zdecydowanie dominują w tej kategorii pisma infor- macyjno-publicystyczne treści ogólnej, po części — o statusie pism niezależ­ nych, częściowo zaś —jako organy lokalnych władz samorządowych. Dokła­ dniejsza analiza tej grupy czasopism wykracza jednak poza ramy artykułu. Bilans pierwszych czterdziestu miesięcy przebudowy oferty prasowej w Polsce, w części dotyczącej obsługi średniego (regionalnego i wojewódzkiego) poziomu komunikowania przedstawia się więc następująco. Wzbogacił się zna­ cznie i spluralizował zestaw dzienników dostępnych przeciętnemu czytelniko­ wi, choć w zdecydowanie bardziej korzystnej pozycji pozostają wciąż miesz­ kańcy dużych miast— regionalnych centrów wydawniczych. Mieszkańcy wo­ jewództw bardziej peryferyjnych (w stosunku do stolicy regionu) zyskali moż­ ność korzystania nie tylko z mutacji dzienników regionalnych, ale w kilku przypadkach, również z "własnej", tj. wojewódzkiej gazety, a ponadto do nich głównie (tak jak w poprzedniej dekadzie) adresowane są informacyjno-publicy- styczne tygodniki wojewódzkie treści ogólnej (w co piątym — tytuły stare rywalizują z nowymi). W co trzecim województwie, choć są to przeważnie owe centra regionów27 — nie ukazują się żadne tygodniki tego typu. Wydaje się, że potrzeby w zakresie ogólnej (nie specjalistycznej) informacji lokalnej są bliskie pełnego nasycenia w owych regionalnych metropoliach (tu powstały także w pierwszej kolejności liczne radiowe stacje komercyjne), natomiast "na prowin­ cji", gdzie stwierdziliśmy niezbyt kompletny i zróżnicowany pod względem jakościowym system komunikowania, kryją się tu jeszcze spore rezerwy. Dal­ szy rozwój prasy lokalnej może jednak natrafić na barierę zapotrzebowania na informację lokalną (z punktu widzenia odbiorców, czym zajmiemy się niżej), a z punktu widzenia nadawców — przede wszystkim na barierę zapotrzebowania na reklamę lokalną i sublokalną.

27 Wyjątkiem są 3 województwa "peryferyjne": elbląskie i radomskie (pozbawione obecnie tygodników wojewódzkich) oraz włocławskie (Kujawy i Pomorze są pismem regionalnym, wydawanym w Bydgoszczy). 3. Poziom zainteresowania sprawami lokalnymi

Poziom ogólnego zainteresowania wydarzeniami rozgrywającymi się na świecie, w kraju oraz w miejscu zamieszkania (okolicy) podlegał w ostatnich latach pewnym wahaniom28. W porównaniu z wiosną 1989 roku, w rok później nastąpił widoczny przyrost zainteresowania we wszystkich tych dziedzinach, szczególnie ponadlokalnych (kraj, świat), co zbiegało się z ówczesnym rozpa­ dem "starego świata" — krajów bloku komunistycznego, starego systemu eko­ nomicznego ("plan Balcerowicza") i politycznego (pierwszy rząd niekomuni­ styczny Mazowieckiego, samolikwidacja PZPR) w Polsce, a także z kampanią przedwyborczą do samorządów lokalnych. Fala ta, wyrażająca się stosunkowo znacznym przyrostem deklaracji "silnego zainteresowania", opadła nieco w następnych latach (1991-1992), co można tłumaczyć rosnącym rozczarowa­ niem społeczeństwa do polityki i koncentracją na własnych sprawach życio­ wych. Ilustruje to wykres 1 (a,b). Zainteresowanie (mierzone odsetkiem deklaracji respondentów) sprawami lokalnymi (tym, co się dzieje w najbliższej okolicy, miejscu zamieszkania) podlegało nieco mniejszym wahaniom niż pozostałymi dziedzinami (świat, kraj) i oscylowało wokół 85%, w tym silne zainteresowanie wyrażało w po­ szczególnych latach około 55-60% ogółu badanych. Są to więc wskaźniki o około 5% niższe niż te, które mierzą poziom zainteresowań wydarzeniami ogólnokrajowymi, nieco przewyższające natomiast (wyraźniej w przypadku deklaracji "silnych zainteresowań") zainteresowanie sprawami międzynarodo­ wymi. Tak wysokie wskaźniki procentowe dowodzą znacznego skorelowania wszystkich trzech sfer zainteresowań. Równoczesne ich nałożenie na siebie prowadzi do wyodrębnienia następujących typów zainteresowań (dane w pro­ centach, pominięto brak odpowiedzi): 1991 1992 całkowity brak zainteresowań 1,5 3,1 orientacja wyłącznie lokalna 3,3 3,6 orientacja lokalna poszerzona 8,2 11,1 orientacja ponadlokalna 9,7 10,8 orientacja uniwersalna 75,1 69,6 Zgodnie z oczekiwaniami, w roku 1992 przeszło 2/3 badanych wykazywało mniejsze lub większe zainteresowanie wszystkimi wyróżnionymi dziedzinami (co nazwaliśmy roboczo "orientacją uniwersalną"), a ponadto co dziesiąta oso­ ba łączy zainteresowania lokalne z którąś (alternatywnie) z pozostałych (zwykle chodzi o wydarzenia krajowe), co określiliśmy roboczo "orientacją lokalną poszerzoną". Podobna (1/10) jest też liczba osób w ogóle nie zainteresowanych problematyką swojej okolicy ("orientacja ponadlokalna"), co przeważnie spro­ wadza się do łączenia zainteresowań sprawami krajowymi z międzynarodowy-

2H Wykorzystano m wyniki badań ogólnopolskich OHP (próba udziałowa ludności w wieku 14 i więcej lat) z kwietnia 1989 r., kwietnia 1990 r. (N=1472), z kwietnia/maja 1991 r. (N=3245) i z maja/czerwca 1992 (N=2172). Wykres 1. Zasięg zainteresowania wydarzeniami lokalnymi, ogólnokrajowymi i międzynarodowymi w latach 1989-1992 (dane w %%) la. Zainteresowanie ogółem

sprawy lokalne

sprawy krajowe

sprawy między naród.

100

1989 rok j 1 1990 rok p~j 1991 rok Ęggj 1992 roki

Ib. Zainteresowanie "silne"

sprawy lokalne 56

sprawy krajowe

sprawy miedzynarod.

1989 rok Q 1990 rok JH 1991 rok ggg 1992 rok"| mi. Bardzo nieliczne (po około 3-4%) są zarówno przypadki deklarowania braku zainteresowania wszystkimi wymienionymi dziedzinami, jak i "orienta­ cja lokalna" (brak zainteresowania dla wszelkich innych spraw zewnętrznych, tj. nie dotyczących miejsca zamieszkania). Oznacza to, iż niemal wszyscy deklarujący zainteresowanie sprawami lokalnymi łącząje z innymi, ponadlokal- nymi sferami zainteresowań, a co najmniej z równoczesnym interesowaniem się wydarzeniami w kraju. "Czysta lokalność" —jako pewnien typ orientacji — występuje bardzo sporadycznie. W przeciwieństwie do spraw ogólnokrajowych i międzynarodowych, gdzie media masowe odgrywają rolę dominującą w systemie źródeł informacji, w przypadku problematyki lokalnej funkcjonuje odmienna ich hierarchia. Świadczą o tym wyniki z lat 1990 i 1991 (w badaniach z wiosny 1992 nie pytano o tę kwestię).

Tabela 2. Hierarchia źródeł zdobywania informacji o interesujących sprawach lokalnych (dane w %%, możliwy wybór kilku źródeł)

1990 1991 1. Rozmowy 72,6 69.0 2. Prasa codzienna 43,0 37,0 3. Telewizja 21,4 14.3 4. Radio (PR) 21,1 15.1 5. Czasopisma lokalne 8,2 8.5 6. Inne źródła 9,6 4,3 7. Rozgłośnie komercyjne X 2,8 8. Telewizja lokalna X 8,0

* Uwaga! Odsetki nie sumują się do 100,0% ze względu na możliwość wyboru kilku źródeł Lektura tabeli 2 dowodzi, iż w sprawach lokalnych zdecydowany prym wiodą kanały nieformalne, a dopiero w dalszym planie funkcjonują dzienniki oraz — w jeszcze mniejszym stopniu — media elektroniczne czy wreszcie lokalne czasopisma. Tylko co 11-12 badany Polak traktuje te ostatnie jako istotne źródło informacji o swojej okolicy29. W tym zakresie o wiele większą rolę badani byli skłonni przypisywać dziennikom. Tak czy owak, są to wskaź­ niki dwukrotnie niższe niż liczba osób deklarujących korzystanie z wymienio­ nych typów prasy (zob. par. 5). Stwierdzone dysproporcje mogą oznaczać, iż prasa lokalna obydwu typów pełni wiele różnych funkcji, spośród których funkcja informacyjna jest postrzegana jako ważna, ale tylko dla części (mniej więcej połowy) ich czytelników. Hipoteza o wielości funkcji jest zapewne banalna, ale prowadzi do postawie­ nia kilku dalszych pytań. Czego dokładniej poszukuje czytelnik każdego z

29 Na Śląsku, tj. w regionie o utrwalonych tradycjach prasy lokalnej, wskaźnik ten byl w 1992 roku znacznie wyższy (ok. 37%), ale i w tym przypadku najczęściej wymieniano "rozmowy z innymi ludźmi"; co czwarty badany wskazywał też na prasę regionalna. Zob. Społeczny odbiór prasy lokalnej na Śląsku (Raport z badań). Studia i Materiały Zakładu Dziennikarstwa UŚl. Zeszyt seryjny nr 11/92, s. 5 i n. wyróżnionych lypów prasy lokalnej? Jakie sa te inne funkcje? Czy sama funkcja informacyjna tej prasy polega na dostarczaniu świeżych (nie znanych wcześ­ niej) wiadomości czy też jedynie na komentowaniu wydarzeń już znanych z innych źródeł (i w jakiej proporcji)? Jakie su różnice pomiędzy funkcjami (podział kompetencji) poszczególnych typów prasy lokalnej, zwłaszcza w przy­ padku korzystania przez odbiorców z kilku z nich?

4. Poczytność prasy lokalnej

Lata 1989-1992 to nie tylko okres dość gruntownych przemian oferty praso­ wej, ale i — w ślad za tym — modelu odbioru prasy i poczytności prawie wszystkich tytułów. Polacy czytają dziś przeciętnie mniejsza liczbę tytułów niż w poprzedniej dekadzie i wymienili — w znacznej mierze — zestaw czytanych gazet i czasopism30. Najogólniejsze wskaźniki — korzystania z dzienników oraz czasopism — nie uległy istotnym zmianom, podlegają im jednak poszcze­ gólne typy prasy, o czym świadczy poniższe zestawienie (dane w procentach): 1989 1990 1991 1992 dzienniki ogółem 78 78 77 76 w tym ogólnokrajowe 23 34 35 42 w tym Gazeta Wyborcza X 17 19 27 regionalne i lokalne ? 69 62 59 czasopisma ogółem o 66 62 67 w tym tygodniki wojewódzkie i regionalne 15 12 11 14 pisma sublokalne 5 4 9 7 W przypadku dzienników daja się zauważyć tendencje przeciwzbieżne: gdy dość systematycznie spada odsetek czytelników (przynajmniej dorywczych) prasy regionalnej i lokalnej (mimo niemal podwojenia liczby tytułów w tym czasie), w to miejsce przybywa korzystających z dzienników ogólnopolskich. Dowodziliśmy w innym miejscu31, że główna w tym zasługa Gazety Wyborczej, co raz jeszcze każe pamiętać o sieci lokalnych dodatków do tego tytułu, jedyne­ go —jak dotąd — który stara się łączyć zalety dziennika krajowego z walorami pisma lokalnego. Czasopisma lokalne i sublokalne nigdy nie miały masowego — w skali kraju — odbiorcy (wskaźniki łącznego odbioru wszelkich pism tego typu oscylują wokół 18%). Tygodniki wojewódzkie, po załamaniu ich czytelnictwa w okresie

M) Zob. R. F i I a s: Prasa |x>lska w prezesie przemian 1989-1991 (Przebudowa oferty i zmiany w odbiorze), OBP Kraków 1992, s. 20-28. Tenże: Zmiany w czytelniclwie prasy w Polsce 1989-1992 na tle przemian oferty prasowej |W:| A. Slomkowska (red.): Transformacja prasy polskiej. Warszawa 1992, s. 27-41. il R. F i 1 a s: Zmiany poczytności gazet i czasopism o zasięgu ogólnopolskim. Zeszyty Prasoznawcze 1992, nr 1-2. przekształceń własnościowych starej ich części (1990-1991), zdają się odzyski­ wać swu publiczność. Po roku 1990 stabilizuje się też oferta niezależnych pism sublokalnych, co owocuje wyraźnym (od 1991 r.) wzrostem ich poczytności. W dalszych analizach posługujemy się wskaźnikami zagregowanymi, które pozwalają wypowiadać się o odbiorze pewnej grupy tytułów, jak: ogół odbior­ ców dzienników lokalnych (DL), ogół czytelników tygodników wojewódzkich i regionalnych (TL) oraz ogół odbiorców czasopism miejsko-gminnych bądź dzielnicowych, parafialnych itp., które określamy mianem pism sublokalnych (CS). Punktem odniesienia do tych obserwacji będą wyniki uzyskane przez ogół badanych Polaków w wieku 14 i więcej lat (OP) oraz przez czytelników dzien­ ników ogólnopolskich (DP).

5. Orientacje: lokalna, ponadlokalna, uniwersalna i ich korelaty

Analiza składu demograficzno-społecznego ("struktury") poszczególnych kategorii badanych wyróżnionych ze względu na zakres ich zainteresowań sprawami lokalnymi i ponadlokalnymi (co roboczo określono typami orientacji) wskazuje (dane w tabeli 3) na pewną swoistość przedstawicieli mniejszych

Tabela 3. Cechy demograficzne i społeczne kręgów osób o różnych orientacjach — typach zainteresowań sprawami lokalnymi i ponadlokalnymi (dane w % %, procentowano w kolumnach, pominięto brak odpowiedzi)

Typ zainteresowań (orientacji)

Kategorie demospołeczne lokaln e resowa ń lokaln e poszerzon e uniwersaln e ponad - bra k zainte ­ lokaln e Ogó l badanyc h kobiety 52,2 57,4 76.3 71,1 48,2 49,8 Pleć mężczyźni 47,8 42,6 23,8 28,9 51,8 50.2 do 24 lat 16.9 32.4 32.5 18.3 14,5 21.5 31.0 36,3 Wiek 25-39 lat 30,7 32,4 15,0 27,7 40-59 lat 29.8 13,2 13.8 21,7 33,0 27.8 60 i więcej lat 22.6 22 1 38.8 32,3 21.6 14.3 wieś 40.3 29.4 52,5 49,4 41.4 23,2 Miejsce miasto małe 20,1 13.2 21,3 19,6 19.8 23,6 zamieszk. miasto średnie 17.6 30,9 11.3 14.0 17,1 22,8 miasto duże 22.0 26.5 15,0 17.0 21.7 30.4 podstawowe 38.8 36.8 65.0 59.1 37.1 21,5 Wykształ­ zawodowe 27,6 33,8 27.5 26.0 27.1 30,4 cenie średnie 26,5 23,5 7,5 12.8 28,1 36,7 wyższe 7,1 5.9 — 2,1 7.6 11.4 niski 65,3 58.8 67,5 73,6 65,1 59.1 Dochód średni 21,6 20.6 13.8 17.4 22.7 21.5 wysoki 12,5 20,6 18,8 8,1 11,5 19,4 liczebnie (a więc rzadko występujących) orientacji, natomiast brak takich wy­ różników w przypadku zwolenników orientacji uniwersalnej (najpowszechniej spotykanej). Najbardziej istotne różnice dotyczą obydwu orientacji skrajnych. Wśród osób zorientowanych jednostronnie na sprawy lokalne dominują kobiety w skrajnych grupach wieku (najstarsze oraz najmłodsze), przeważnie mieszka­ jące na wsi i mało wykształcone. Nieco podobny, choć mniej jednoznacznie zarysowany jest skład kategorii wykazującej orientację lokalną-poszerzoną (o sprawy kraju). Z drugiej strony orientacja ponadlokalna znajduje zwolenników wśród ludzi młodych (do 39 roku życia), mieszkańców miast (szczególnie dużych) i lepiej wykształconych (zwłaszcza z wykształceniem średnim i wy­ ższym). Dodajmy, że osoby wykazujące brak zainteresowania wszystkimi trze­ ma dziedzinami częściowo przypominają (tj. wysokim poziomem leminizacji i nad reprezentacją skrajnych grup wieku) kategorię osób wąsko zorientowanych na sprawy lokalne, różnią się natomiast wyraźnie miejskim pochodzeniem i wyższym poziomem dochodów. Jest to obserwacja interesująca, gdyż pokazuje odmienne modele zachowań bardzo małych grup (o najniższym poziomie zain­ teresowań) ludności wiejskiej i miejskiej: ta pierwsza interesuje się przynaj­ mniej sprawami lokalnymi, druga natomiast deklaruje ogólny brak zaintereso­ wania bieżącymi wydarzeniami. Te cechy strukturalne rzutują na aktywność czytelniczą nie tylko ogólną, ale i dotyczącą prasy lokalnej. Stąd też nie budzi zdziwienia (wykres 2), iż najniż­ sze wskaźniki poczytności zarówno gazet, jak i czasopism lokalnych znajduje-

Wykres 2. Typ zainteresowań a korzystanie z mediów (zasięgi korzystania ogółem w %%)

llimilllllll liiKIIII IHHIIIIIIIIHIIIIIIIIII48 orient, zewnętrzna "S31 o

orient, uniwersalna

orient, lok. poszerzona 1 | radio komercyj ne

rozgl. lokalna PR

1 | czas. sublok. (CS) orientacja lokalna Ę3rcl tyg. lokalny (TL)

| | dziennik lokalny

bez zainteresowań dziennik ogólnopol.

ogół badanych my u osób o silnej, jednostronnej orientacji na sprawy lokalne; "wiejskość", feminizacja, niskie wykształcenie i bardzo młody bądź "poprodukcyjny" wiek — to czynniki nie sprzyjające (zwłaszcza gdy występują razem) lekturze prasy. Nieco wyższe lub podobne wskaźniki korzystania z wszystkich rozważanych grup prasy lokalnej mają osoby, które zdeklarowały się jako nie zainteresowane w ogóle sprawami świata, kraju czy społeczności lokalnej; tłumaczymy to "micjskością" i zbliżonym do ogólnokrajowego poziomem wykształcenia, co z kolei sprzyja czytelnictwu prasy mimo wspomnianego braku zainteresowań. Ogólna zależność, bardzo wyraźna, jest taka: im szersze zainteresowania, tym większa poczymość prasy lokalnej (i oczywiście — ogólnopolskiej). Nie jest to reguła bezwyjąlkowa, choć odstępstwo nie stanowi niespodzianki: orientacja zewnętrzna (ponadlokalna) także sprzyja czytelnictwu prasy lokalnej (jakkol­ wiek wskaźniki odbioru są tu nieco niższe, niż w przypadku osób o zaintereso­ waniach uniwersalnych), co wiąże się z "miejskością", stosunkowo młodym wiekiem i "inteligenckością" tej grupy. Trafniej byłoby więc powiedzieć, choć brzmi to paradoksalnie, że zainteresowania sprawami krajowymi i międzynaro­ dowymi (zwłaszcza wówczas, gdy łączą się z otwartością na sprawy lokalne) są czynnikiem sprzyjającym lekturze prasy lokalnej.

6. Czytelnicy pism lokalnych — szkic do portretu

Ustalenia powyższe podważają intuicyjnie przyjętą hipotezę, iż wysoki po­ ziom zainteresowań lokalnych sam w sobie pobudza poszukiwanie możliwości ich zaspokojenia na drodze wzmożonego czytelnictwa prasy lokalnej (wszel­ kich typów, a zwłaszcza czasopism). Dzieje się tak bowiem jedynie wtedy, gdy mamy do czynienia z szerszym zespołem zainteresowań wykraczających poza sprawy dotyczące najbliższej okolicy i poza to, co aktualne. W konsekwencji, publiczność prasy lokalnej składa się nie tyle z ludzi mniej wykształconych, zamieszkujących miejscowości słabo zurbanizowane, lecz z lepiej wykształco­ nych mieszkańców miast w wieku aktywności zawodowej. Tak przeformułowa- ną hipotezę poddamy niżej weryfikacji, uwzględniając, jak poprzednio, standar­ dowe zmienne demograficzne i społeczne (jak płeć, wiek, miejsce zamieszka­ nia, wykształcenie czy poziom dochodu) oraz dane o aktywności medialnej. Wykorzystano materiał empiryczny z tabel 4 i 5 (struktura demospołeczna) oraz z wykresu 3 (aktywność medialna). W portrecie zbiorowym odbiorców tygodników wojewódzkich (TL) znajdu­ jemy tylko kilka rysów swoistych; pod względem składu przeważają bowiem podobieństwa do ogółu badanych. Największa różnica to dominacja (55%) mieszkańców wsi (w Polsce mamy ich około 40%) oraz bardzo wysoki odsetek (około 80% wobec 65% w populacji ogółem) ludzi niezamożnych (miesięczny dochód na członka rodziny poniżej 1 min zł), a ponadto zaznacza się pewna nadreprezentacja mężczyzn i ludzi młodych bądź stosunkowo młodych (do 39 roku życia). Tabela 4. Skład demospołeczny ogóhi czytelników dzienników (DC, DL) oraz czasopism lokalnych (TL, CS) (dane w % %, procentowano w kolumnach; pominięto brak odpowiedzi)

Czytający dzienniki Czytający czasopisma

Kategorie demospołeczne Ogó ł badanyc h (DC ) (DL ) centraln e lokaln e woj . (TL ) tygodnik i sublokaln e (CS ) kobiety 52,2 45.2 48,4 46,4 58,7 Pleć mężczyźni 47.8 54.8 51.6 53,6 41.3 do 24 lat 16.9 16.0 16,8 21.5 11.9 Wiek 25-39 lat 30,7 34,0 33,2 35,8 35.0 40-59 lat 29,8 33,0 32,7 23.9 41,3 60 i więcej lat 22,6 17,1 17,3 18,8 i 1.9 wieś 40,3 35.5 41.4 55,6 28.7 Miejsce miasto małe 20,1 20,1 19,4 17,1 36,4 zamieszkania miasto średnie 17,6 20,1 18,1 19,5 21,7 miasto duże 22,0 24,2 21,1 7,8 13,3 podstawowe 38,8 23,3 34,3 32.8 30.1

Wykształcenie zawodowe 27,6 25.2 30,7 30.7 29.4 średnie 26,5 38,5 28.7 29.7 31.5 wyższe 7,1 13,0 6,3 6.8 9.1 Dochód niski 65,3 59,7 66,6 78.8 63.6 średni 21,6 22.7 21.0 12.3 22.4 wysoki 12,5 17,5 11.7 8.5 14,0

Czytelnicy czasopism sublokalnych (CS) mają bardziej wyraziste charakte­ rystyki w kilku punktach: znajdujemy tu, w porównaniu z przeciętnymi dla kraju) znaczną przewagę kobiet, osób w średnich kategoriach wieku (tzn. za­ równo 25-39 jak i 40-59 lat), z wykształceniem średnim bądź wyższym, miesz­ kających w miastach (zwłaszcza małych) i uzyskujących nieco wyższe (na de ogółu Polaków) dochody. Obydwie porównywane kategorie czytelników prasy lokalnej różnią się od siebie wzajemnie dość znacznie pod względem płci, miejsca zamieszkania i poziomu dochodów, w mniejszym stopniu pod względem wieku i wykształce­ nia. Jeśli publiczność tygodników lokalnych jest raczej męska i zdominowana przez ubogich mieszkańców wsi, to głównymi odbiorcami czasopism sublokal­ nych są średnio i bardziej zamożne mieszkanki miast (przede wszystkim nie­ wielkich). Dla porównania, publiczność dzienników regionalnych i lokalnych (DL) nie wyróżnia się, na tle ogółu Polaków, niczym szczególnym, poza lekką przewagą mężczyzn (co w przypadku czytelnictwa dzienników stanowi regułę) oraz sto­ sunkowo dużym udziałem osób w średnim wieku (40-59 lal). V/ przeciwień­ stwie do nich, odbiorcy dzienników ogólnokrajowych mają wyrazistszą chara­ kterystykę, na którą składają się nie tylko męska płeć i średni wiek, ale także ponadprzeciętne wykształcenie, wielkomiejskość i większa zamożność. Tabela 5. Skład demospołeczny stałych czytelników dzienników (DC, DL) oraz czasopism lokalnych (TL, CS) (dane w % %, procentowano w kolumnach; pominięto brak odpowiedzi)

Czytający dzienniki Czytający czasopisma

Kategorie demospołcczne 1 Ogć badanyc h (DC ) (DL ) (CS ) centraln e lokaln e sublokaln e tygodnik i j woj . (TL ) kobiety 52,2 44,1 46,9 45,4 54,5 Pleć mężczyźni 47,8 55,9 53.1 54,1 45,5 do 24 lat 16,9 13,4 13,6 20,5 9.1 Wiek 25-39 lat 30,7 33,7 33,7 36.3 37.9 40-59 lat 29,8 34.7 36,1 25,3 42,4 60 i więcej lat 22.6 18,2 16,6 17,8 10,6 wieś 40,3 31,9 41.0 5f,2 24,2 Miejsce miasto małe 20.1 21.0 16.4 15,8 36,4 zamieszkania miasto średnie 17,6 18,0 20,1 24,7 24,2 miasto duże 22,0 29,1 22.4 3,4 15,2 podstawowe 38,8 19,7 34.7 35,6 37.9

Wykształcenie zawodowe 27,6 21.8 31,9 28,1 21.2 średnie 26.5 39.5 27.6 30.1 25,8 wyższe 6.3 19,0 5,9 6.2 15,2 Dochód niski 65,3 55.7 63,6 80,1 62,1 średni 21.6 23,3 22,3 13,0 21.2 wysoki 12,5 20.8 13,2 6,2 16,7

Wykres 3. Zasięgi korzystania z dzienników i lokalnych rozgłośni radiowych przez ogół oraz stałych czytelników TL i CS

ogól badanych J40

ogół czytelników TL

153

ogół czytelników CS 336

stali czytelnicy TL J51

H52 stall czytelnicy CS

20 40 60 80 100

1 dziennik ogólnopol. [I rozgł. lokalna PR

JH dziennik lokalny (y?! | radio komercyjne Czytelnicy obydwu typów czasopism lokalnych (TL, CS) odznaczają się dość wysokimi wskaźnikami aktywności medialnej (wykres 3). Około 3/4 pub­ liczności tygodników lokalnych i podobna liczba odbiorców pism sublokalnych czyta stale co najmniej 1 tytuł (dla ogółu Polaków wskaźnik ten wynosi około 60%), a co czwarty sięga nawet po 4 i więcej tytułów. Ci zaś, którzy czytają prasę wyłącznie dorywczo, niemal z reguły korzystają z większej liczby tytu­ łów. Inaczej mówiąc, dosyć rzadko spotykamy sytuację, w której czasopisma lokalne to jedyne tytuły czytane przez daną osobę. W szczególności stali odbior­ cy tygodników lokalnych czy też czasopism sublokalnych (głównie ci ostatni) należą do osób najbardziej "rozczytanych": 39% pierwszych (TL) i 46% dru­ gich (CS) korzysta stale z 4 i więcej pism, natomiast przypadki, gdy tytuł ów jest jedynym (stale) czytanym, są bardzo niskie (odpowiednio 16% i 9%). Prawie wszyscy (88%) korzystający z tygodników lokalnych (TL), a zwłasz­ cza (94%?) czytelnicy prasy sublokalnej (CS) sięgają po jakiś dziennik (połowa z nich robi to regularnie). Przeważnie są to dzienniki regionalne łub lokalne (odpowiednio 72% i 83%), ale też wielu z nich równocześnie (a tylko nieliczni wyłącznie) korzysta z dzienników ogólnopolskich (51% i 53%). Te wskaźniki są oczywiście niższe, jeśli analizujemy stały odbiór prasy codziennej. Wówczas proporcje zasięgów jej poczylności obliczane dla obydwu rozpatrywanych grup (TL, CS) układają się jak 20% (dzienniki ogólnopolskie) do 40% (dzienniki regionalne i lokalne), co zarazem sugeruje alternatywność regularnego czytel­ nictwa gazet (albo "centralne" — albo lokalne). Jeżeli pamiętamy, że wśród czytelników prasy ogólnokrajowej dominują odbiorcy Gazety Wyborczej (z jej dodatkami lokalnymi pokrywającymi niemal całą Polskę), to okaże się, iż publiczność czasopism lokalnych, zarówno tygodników (TL), jak i zapewne w jeszcze większym stopniu pism sublokalnych (CS), na co dzień korzysta z serwisu nie tylko światowego czy międzynarodowego, ale i łokalnego bez udziału owych pism. Potwierdza się raz jeszcze teza, że lektura czasopism lokalnych wiąże się bardziej z rozwiniętą potrzebą czytania w ogóle bądź korzystania ze specyficznych materiałów zawartych na łamach rozpatrywanych tu pism, aniżeli stanowi podstawowy kanał zdobywania infonuacji dotyczących regionu, gminy czy też danej miejscowości. Rozpatrzymy tu jeszcze inny wskaźnik: 46% czytelników TL (wobec 40% przeciętnej krajowej i 35% odbiorców CS) słucha audycji rozgłośni lokalnych Polskiego Radia (podczas gdy odpowiednie wskaźniki dla audycji rozgłośni komercyjnych są dużo niższe: 4%, 9% i 5%). Wzmacnia to lezę o wielu źródłach poinfonnowania publiczności czasopism lokalnych i sublokalnych w ogóle, ale przy okazji wydobywamy pewną swoistość kategorii odbiorców TL wobec CS: ci pierwsi (zwłaszcza gdy są stałymi czytelnikami) należą do aktyw­ niejszych słuchaczy audycji lokalnych PR, drudzy natomiast preferują radio komercyjne. Stwierdzone różnice można tłumaczyć małym rozpowszechnie­ niem tych ostatnich rozgłośni oraz ograniczoną mocą ich nadajników (działały — w okresie badań — głównie w wielkich aglomeracjach, w których przecież, poza kilkoma wyjątkami, np. Wrocławiem i Lublinem, tygodniki wojewódzkie treści ogólnej prawie wcale się nie ukazują). 7. Perspektywy — hipotezy i spekulacje

Przedstawione w artykule materiały dowodzą, iż pomimo ogromnego przy­ rostu liczby tytułów reprezentujących prasę lokalną i wzbogacenia różnorodno­ ści jej oferty, poziom odbioru tej prasy nie uległ większym zmianom; w tej dziedzinie można raczej mówić o powrocie — po okresie załamania na pograni­ czu dwu epok — do wskaźników obserwowanych w czasach, gdy prasa lokalna była nieporównanie uboższa ilościowo i zarazem jednostronna ze względu na opcje polityczne, które musiała reprezentować. Czyni to zasadnym pytanie o zapo­ trzebowanie społeczne na prasę lokalną i perspektywy dalszego jej rozwoju. Badania prasoznawców z okresu trzech poprzednich dekad dostarczyły spo­ rej wiedzy na temat czynników rozwoju polskiej prasy lokalnej w całkiem innej epoce. Można wprawdzie przyjąć, że wiele z ustaleń Józefa Mądrego32 dotyczą­ cych uwarunkowań trwałości egzystencji tych pism (stopień czytelniczego utrwalenia na danym terenie, skala lokalności pisma, tradycje prasowo-wydaw- nicze i czytelnicze społeczności lokalnej oraz trwałość jej wewnętrznych więzi, stan społeczno-przestrzennego zintegrowania danego regionu, ogólny poziom oświaty i potrzeb oświatowych miejscowej ludności) bądź braku sukcesu (od­ górne, administracyjne decyzje, oczekiwanie na szybkie profity finansowe), a także analizy uwarunkowań ich "dziennikarskiej realizacji" zachowują nadal aktualność. Jednakże, jak wiadomo, ogromna większość tytułów (poza pismami utrzymywanymi przez lokalne władze samorządowe czy organizacje oraz przez hobbistów chcących mieć własne pismo) działa dziś w warunkach komercyj­ nych; o ich egzystencji decyduje coraz częściej możliwość "zagospodarowania" lokalnego rynku reklam. Poważnej destrukcji uległ też stary, "Ruchowski" system kolportażu (zwłaszcza na terenach niezurbanizowanych), z czym znacz­ nie lepiej dziś radzą sobie wydawcy małych pism sublokalnych niż redakcje pism ogólnopolskich (przynajmniej do czasów odrodzenia sprawnej i taniej prenumeraty pocztowej lub innych jej form). Kwestia "lokalności", aktualności i przestrzennej bliskości serwisu informa­ cyjnego — gdy rozpatrywać je jako czynniki atrakcyjności gazety — okazała się zagadnieniem bardziej złożonym, niż to podpowiadałaby intuicja. Czytelnik zdaje się ten wymiar uwzględniać w związku z zawartością pisma, z którego korzysta, a nie w oderwaniu od niej. Świadczą o tym niejednoznaczne reakcje na pojawienie się nowych dzienników na lokalnych rynkach, nawet tych po­ przednio całkowicie zmonopolizowanych. Wciąż niezbyt wiele jest zakończo­ nych sukcesem prób wprowadzenia dzienników o zasięgu ograniczonym do jednego województwa, podobnie jak i ulokowania tam nowych tygodników treści ogólnej (poza kilkoma przypadkami, gdy nastąpiło rozbicie wewnątrz starej redakcji), a te, które się utrzymały, wyraźnie ustępują pod względem po- czytności tytułom z dawna zakorzenionym na tych rynkach. Pierwsze (znane autorowi) próby tworzenia (po kilkunastu latach przerwy) mutacji dzienników przypominających dawne "powiatowe" (Głogowska Gazeta Nowa, Lubińska

32 J. M ą d ry: Czynniki sprawczo-rozwojowe i funkcje prasy lokalnej op. cit. Gazeta Nowa) także nie przyniosły spektakularnych sukcesów. Warto wiec przypomnieć, że przed ćwierćwieczem utrzymywało się w kręgach dziennikar­ skich przekonanie, iż mutacje "powiatowe" są mocnym instrumentem pozyski­ wania czytelnika, ale jeszcze kilka lat przed 1975 r. wiele z nich upadło lub wegetowało (bez uszczerbku dla podstawowego wydania gazety), a po reorga­ nizacji systemu prasy gazety już w tym momencie regionalne, mimo oddalenia, nie utraciły czytelników. Stawia to ponownie kwestię zapotrzebowania na bu­ dowę systemu komunikacji na poziomie mikroregionalnym, tym bardziej, iż prawdopodobne jest przywrócenie w Polsce struktury powiatowej. Wydaje się, że konstrukcję tego systemu (budowanego oddolnie) można będzie wspierać na mocniejszych pismach sublokałnych. Trudno obecnie oszacować, ile tytułów już dziś zdolnych jest podjąć się tej integracyjnej roli oraz, a może przede wszystkim, czy w zasięgu ich odziaływania istnieje odpowiednie zapotrzebo­ wanie czytelnicze. Stwierdzony w badaniach ankietowych sposób korzystania z tygodników lokalnych oraz prasy sublokalncj zbiega się z mniej lub bardziej systematyczną lekturą dzienników (tzw. "czytelnictwo komplementarne"). Jeśli Gazeta Wyborcza umocni się (ze względu na zawartość informacyjną dodatków lokalnych) we wszystkich regionach kraju (i/lub dzisiejsze "mocne" dzienniki regionalne — np. drogą kolejnych, obejmujących mniejsze niż województwo, mutacji — zbliżą się do czytelników), to dla bardziej ekspansywnych (planują­ cych zwiększyć częstotliwość wydań w tygodniu) dzisiejszych tygodników wojewódzkich i mikroregionalnych ("powiatowych") granicą trudną do prze­ kroczenia może się okazać uzyskanie dwóch-trzech wydań w ciągu tygodnia. Rozważania podjęte w tym artykule nie dostarczyły odpowiedzi na wiele pytań; raczej pokazują nowy obszar badawczy domagający się dopiero eksplo­ racji. Należy do nich m.in. odczytanie stanu potrzeb i oczekiwań czytelniczych w warunkach rozwoju rywalizujących ze sobą niezależnych, komercyjnych mediów lokalnych, bardziej analityczne, precyzyjniejsze spojrzenie na zróżni­ cowany odbiór poszczególnych typów prasy sublokalnej (ze względu na dyspo­ nenta oraz zasięg terytorialny), zbadanie wpływu dodatków lokalnych do Gaze­ ty Wyborczej na korzystanie z innych dzienników regionalnych i wiele innych. Bez przeprowadzenia analizy zawartości czasopism lokalnych trudno też mó­ wić o ich wartości informacyjnej z punktu widzenia odbiorcy. Być może pew­ nego uściślenia domaga się też samo pojęcie "prasy sublokalnej" (w kontekście różnych — co do zasięgu przestrzennego — poziomów "iokalności" w systemie komunikacji społecznej). Będziemy wracać do tych kwestii w następnych nu­ merach Zeszytów Prasoznawczych. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4 (131)

WŁADYSŁAW TYRAŃSKI

HISTORIA W PUŁAPCE MITU

ikcja, która coś zmienia w świecie, też staje się rzeczywistością — mówi FGombrowicz. Dla ludzi bowiem istotne jest nie tylko to, czego bezpośred­ nio doświadczają, ale i to, w co wierzą i czemu gotowi są podporządkować swe czyny, nawet gdyby wizja świata przez ową wiarę roztaczana nie zawierała ani trochę prawdy o nim. Dlatego tak wielka jest siła mitu. W pułapkę mitu schwytana zostaje przede wszystkim przeszłość. Wydaje się, że to w głównej mierze historia jest najoblitszym źródłem mitologii narodo­ wej, jaką kamiimy się dzisiaj. Chciałoby się powiedzieć: jakie były nasze dzieje — każdy widzi; ale każdy widzi je trochę inaczej. Konstruując własną wersję przeszłości, popełnia większą lub mniejszą mistyfikację. Dosięga ona teraźniejszości, gdy w historii poszukujemy zakotwiczenia i pomocy w rozwią­ zywaniu problemów aktualnych.

/. Irracjonalizm w przekazie historycznym

Narracja historyczna rzadko przemawia językiem oddającym jej izomorfizm względem relacjonowanej rzeczywistości historycznej, chociaż wymóg izomor­ fizmu jest głównym postulatem metodologicznym współczesnej historiografii, traktowanym jako podstawowy warunek dotarcia do tzw. prawdy historycznej. Już jednak sama konwencja słowna, w jakiej narracja zostanie zrealizowana, pociąga za sobą deformującą ingerencję języka w przedmiot opisu. Co jakiś czas pojawiają się na przykład próby nowej periodyzacji dziejów. Powstaje przy tej okazji pytanie, czy odmiennie nazywane okresy odpowiadają realnym epo­ kom historycznym i czy sama tenninologia nie narzuca innego biegu procesowi dziejowemu przez uwydatnienie całkiem odmiennych jego aspektów. Przykła­ dem periodyzacja dziejów według formacji społeczno-ekonomicznych, wpro­ wadzana przez marksistów zamiast tradycyjnego podziału na starożytność, śre­ dniowiecze i dzieje nowożytne. Następny przykład interwencji języka w historię to terminy o dużym stopniu uogólnienia, "pojęcia wysokiej rangi". Su to wszelkiego rodzaju "izmy", jak humanizm, racjonalizm, romantyzm, liberalizm itp. Niektóre prądy umysłowe czy ruchy społeczne o charakterze efemerydy uzurpowały — jak zauważają dzisiejsi historycy — godność i wpływy właśnie przez nadanie sobie niekonie­ cznie właściwej, ale za to szumnej nazwy1. Niektóre wydarzenia historyczne wyolbrzymiano współcześnie, inne ex post. Powstanie listopadowe nazwane było przez swoją epokę "rewolucją", która to nazwa nie utrzymała się w na­ szych czasach i wydarzenie to pozostało dla nas "tylko" powstaniem. Z kolei temiin "kontrreformacja" ukuty został dla nazwania wydarzeń nie mających odrębnej nazwy w XVII wieku, kiedy miały miejsce. Zaistniały więc dopiero dla potomnych, nie mając dla współczesnych dostatecznego znaczenia. Mówi się o paradoksie prawdy historycznej2. Polega on na tym, że metoda weryfikacji koniunkcji zdań zawodzi w odniesieniu do narracji historycznej jako całości. Jej prawda w sensie logicznym nie odpowiada prawdzie historycz­ nej w sensie metodologicznym. Tzw. prawdę historyczną myli się często z wiarygodnością narracji. Nie są to jednakże temńny tożsame. Na ogół przyjmu­ je się, że to, co z przeszłości prawdziwe, powinno być zarazem wiarygodne, a to, co wiarygodne, winno być także prawdziwe. W praktyce jednak zbieżności takiej nie ma. Opis przeszłości może być prawdziwy, niewiarygodny, albo wiarygodny, choć nieprawdziwy. Przyczyna tej rozbieżności wykracza już poza sferę terminologii i dotyka zakorzenionych w świadomości społecznej stereotypów i mitów3. Niezgodne z nimi wiadomości są odrzucane jako nieprawdziwe, chociaż faktycznie są tylko niewiarygodne. Zmistyfikowana świadomość społeczna weryfikuje prawdzi­ wość historii niezależnie od stopnia jej zgodności z przedstawianą rzeczywisto­ ścią, a bardziej pod kątem zgodności z ustalonymi już postawami wobec prze­ szłości. Częściej przyjmuje się lub odrzuca nie samą zawartość rzeczową narracji, lecz "ducha", w jakim została zaprezentowana. W sytuacjach skraj­ nych odmienna artykulacja tego samego zestawu faktów historycznych ustana­ wia konkurencyjne względem siebie wersje przeszłości. Raz będzie to historia "burżuazyjna", a raz "proletariacka", przez jednych uznana za "dywersję ideo­ logiczną", przez innych natomiast za "odkłamywanie przeszłości". Można mówić o "historii", będącej realizacją czysto poznawczych potrzeb człowieka i "tradycji" rozumianej jako zaspokojenie jego potrzeb emocjonal­ nych przy pomocy historii. Stąd odpowiadający powyższemu rozróżnieniu po­ dział na racjonalny i irracjonalny przekaz historyczny. Różnice między nimi dostrzegali już historycy XIX-wieczni, jak klasyk polskiej historiografii "na­ ukowej" Karol Szajnocha, przytaczający przykłady mitologizowania przeszło­ ści przez jedno z podań historycznych4. Inny historyk tamtej epoki, Wacław

'J. Dutkiewicz: Pojęcia własne nauki historycznej. Rocznik Łódzki 1962, t. 5, s. 28. 2 i. Topolski: Metodologia historii. Warszawa 1984, s. 238. 3 J. Maternicki: O nowy kształt edukacji historycznej. Warszawa 1984, s. 59. 4 K. Szajnoch a: Próbka podań historycznych. [W:] Szkice historyczne. Warszawa 1981, s. 61-74. Sobieski daje systematyczny przegląd cech legendy historycznej5, odpowiada­ jącej mitowi w ujęciu współczesnej antropologii kulturowej (np. u Levi-Straus- sa czy Cassirera). Relację historyczną — mówi Sobieski — tworzy jednostka, a legendę masa. Niemniej jednak zdarza się, iż jednostka lub jakaś nieliczna zbiorowość podrzu­ ca społeczeństwu legendę "sztuczną", która albo zostaje odrzucona, albo za­ akceptowana przez masy, i wówczas staje się "prawdziwą", bez względu na swe pochodzenie oraz stosunek do prawdy historycznej. Legenda przedstawia prze­ szłość zawsze w barwach przejaskrawionych. Z opisywanych ludzi czyni boha­ terów albo nikczemników, świętych albo przeklętych. Często też kontrastowo zestawia charaktery, aby bohater-ideał zyskał na porównaniu ze swym przeciw­ ieństwem. Przez swą przynależność do konkretnej epoki historycznej — kon­ kluduje Sobieski — legenda okazuje się dla historyka cennym źródłem wiedzy, lecz nie o taktach, które przedstawia, ale o społeczeństwie, którego jest wytwo­ rem i własnością. Przekaz irracjonalny, mityczny zaspokaja współcześnie tę samą, co dla człowieka pierwotnego, potrzebę obcowania z sacrum. Jak przed tysiącami lat, tak i dzisiaj, mimo niewątpliwego rozwoju nauki, czas miniony ulega sakralizacji, wywołując doznania o charakterze religijnym i magicznym. Cza­ sem świętym nasycone są bowiem pierwotne obrzędy magiczne i rytuały re­ ligijne. Mircea Eliade, analizując owo zjawisko, zwraca uwagę na dwie formy uświęcania czasu przeszłego. Pierwsza związana jest z kulturami przedchrze­ ścijańskimi, w których mityczny powrót do źródeł czasu ma charakter jego reaktualizacji, powtórnego przywołania6. Druga fonii a uświęcania czasu prze­ szłego właściwa jest cywilizacji nowożytnej, a obca cywilizacjom starożytnym, uznającym cykliczność czasu. Dla chrześcijaństwa, w odróżnieniu od religii archaicznych, czas ma swój początek i koniec. Reaktualizacja czasu świętego nie ma już charakteru powrotu do początkowego punktu cyklu, lecz jest uczest­ niczeniem w rzeczywistości historycznej uświęconej przez obecność w niej wcielonego Boga-człowieka7. Reminiscencje judeo-chrześcijańskiej sakralizacji czasu minionego odnaj­ dujemy, dzięki pośrednictwu Hegla, w marksizmie-leninizmie. Dla Hegla duch powszechny przejawia się stale w wydarzeniach historycznych i tylko w tych wydarzeniach8. Podobnie ujmowali dzieje marksiści, jako linearny ciąg zdarzeń zmierzających do realizacji absolutu. Marksizm-leninizm powielił nie tylko chrześcijańską naukę o objawieniu (dziejowa konieczność objawiona dyspo­ nentom władzy), ale także naukę o grzechu pierworodnym (powstanie własno­ ści prywatnej będącej źródłem odczłowieczenia istoty ludzkiej), ideę ludu wy­ branego (posłannictwo dziejowe proletariatu) oraz wiarę w odkupienie (rewo-

5 W. Sobieski: Legenda a historia. |W:] Trybun ludu szlacheckiego. Pisma historyczne. Warszawa 1978, s. 372-387. fi M. El i a d e: Sacrum, mit, historia. Warszawa 1974, s. 95-96. 7 Tamże, s. 128. 8 Tamże, s. 121. łucja wiodąca ludzkość ku królestwu komunizmu i kładąca kres historii skażo­ nej alienacja pracy). Sakralizacji przeszłości służyły rocznice historyczne przez nadanie im cha­ rakteru lub nazwy święta. Podobnie jak kościelny rok liturgiczny zamykający się w serii powtarzanych corocznie świąt religijnych — tak polityczny rytuał rocznicowy obejmował powtarzane każdego roku obchody o charakterze ideo- logiczno-politycznym. Było kilka rodzajów rocznic nawiązujących do uświęco­ nego ideologicznie sacrum, jakby wprost przeniesionych z chrześcijańskiego kalendarza liturgiczmego. Najważniejsze z nich należą do "historii zbawienia" (np. rocznica rewolucji październikowej, 22 lipca). Inne obchodzono na mocy "ustanowienia przez władzę duchowną", czyli przez międzynarodowy proleta­ riat (np. 1 maja). Sporo rocznic tworzyło swoisty kult świętych: (np. Lenin), "męczenników" (np. Karol Liebknecht i Róża Luksemburg) i "wyznawców" (przywódcy i pomniejsi przedstawiciele świata pracy). Samego Stalina, jako charyzmatycznego przywódcę światowego proletariatu i przedmiot iście religij­ nego kultu, propaganda obdarzała cechami boskimi. Jego propagandowy wize­ runek miał co najmniej kilka przymiotów żydowskiego Jahwe. Stalin jawił się ludziom jako ktoś wszechwiedzący, wszechmocny i wszechobecny. Ideologia marksistowsko-leninowska, podobnie jak i doktryna chrześcijań­ ska, przeszła też charakterystyczną ewolucję: od haseł burzących zastany porzą­ dek społeczny do idei sankcjonujących nowy ład często wbrew rewolucyjnym hasłom pierwotnym9. Podobieństwo o tyle zaskakujące, że marksizm-leninizm, szczycący się wynalezieniem naukowego poglądu na świat, był świadomą pró­ bą zdemitologizowania wszelkiej religii. Sam jednakże stał się jakby nową religią jedynie opartą na odmiennie ustanowionym "charyzmacie". Wskutek tego przekaz historyczny, dotyczący zwłaszcza dziejów ruchu robotniczego, popadł w irracjonalizm właściwy religii i magii. Witold Kula poddawszy anali­ zie historię "własną" ruchu robotniczego, tworzoną w latach 1945-1955, stwier­ dza, iż jednym z głównych powodów jej irracjonalizmu była izolacja ruchu komunistycznego w społeczeństwach, w których zwyciężył on politycznie. Tak zrodziła się dyktatura mniejszości pragnącej narzucić reszcie narodu swoją własną wizję dziejów. Pojawiła się "legenda sztuczna", według określenia So­ bieskiego, którą "podrzuciła" narodowi jego mniejszość. Chrześcijaństwo różni się jednak od doktryny marksistowskiej głównie tym, że pozostało religią, gdy marksizm-leninizm, tzw. MELS (Marks-Engels-Le- nin-Stalin), uchodzić chciał przede wszystkim za naukę. Jest jednak przykładem współczesnej ideologii petryfikującej określony ład społeczny za pomocą ideo­ logicznych dogmatów nie przystających w żaden sposób do rzeczywistości. Takie spojrzenie na marksizm lat pięćdziesiątych prezentuje Stanisław Osso­ wski. Jego zdaniem, marksistowska doktryna społeczna, choć powołująca się na swój naukowy rodowód, zupełnie irracjonalnie traktowała stratyfikację społe­ czeństwa komunistycznego, interpretując jego strukturę wewnętrzną w duchu

9 S. Ossowski: Struktura klasowa w społecznej świadomości. [W:l Z zagadnień struktury społecznej. Warszawa 1968, s. 248. mitycznej jedności moralno-politycznej. Toteż zróżnicowane ekonomicznie społeczeństwo socjalistyczne przedstawiano jako bezklasowe, a przywileje bądź upośledzenie jednostek tłumaczono nie usankcjonowaną hierarchią społe­ czną, lecz indywidualnymi cechami ludzi. Broniąc ustanowionego porządku, marksiści posługiwali się dwoma pojęciami klasy: marksowskim w stosunku do krajów o ustroju kapitalistycznym i smilhowskim w stosunku do własnego społeczeństwa10. Podjęta przez marksistów próba odmitologizowania kapitali­ zmu, szermującego hasłem społecznej równości, skończyła się zatem na nada­ niu marksistowskiemu pojęciu klasy sensu smithowskiego, aby zamaskować zróżnicowanie komunistycznego społeczeństwa przed nim samym. Smith — jak zaznacza Ossowski — dostrzegał w ustroju kapitalistycznym antagonizmy klasowe w sensie marksistowskim, ale nie uwzględnił ich we własnej definicji klasy. Marksiści zaś, eksponując owe antagonizmy przy analizie społeczeństw zachodnich, woleli pozostać przy pomijającej je definicji Smitha, gdy przystę­ powali do analizowania społeczeństw komunistycznych. Podobne podejście do marksizmu jako mitu fałszującego rzeczywistość spo­ łeczną cechuje "niemarksistowski materializm historyczny" Leszka Nowaka, polskiego krytyka marksizmu lat osiemdziesiątych11. Ostatecznie marksizm-leninizm nie przyjął się w Polsce, podzielając los "sztucznej legendy", którą odrzuciło społeczeństwo. Doktryna, choć nie chcia­ na, odcisnęła jednak swe piętno zarówno na strukturze społeczeństwa polskie­ go, jak i na jego świadomości.

2. Ideologia i tradycja w PRL: przekaz państwowy i prywatny, oficjalny i nie­ oficjalny

Powojenny i porcwolucyjny zarazem porządek społeczny w Polsce polegał — zgodnie z doktryną leninowską — na odrzuceniu demokracji reprezentacyj­ nej na rzecz "partycypacyjnej", wprowadzającej masy w sferę polityki nic przez instytucje "przeciwważne", lecz ^uczestniczące" jak związki zawodowe, stowa­ rzyszenia, rady itp.12 Według Lenina układ reprezentacyjnych instytucji prze- ciwważnych, charakterystyczny dla demokracji burżuazyjnej, nie gwarantuje ani władzy ludu, ani przez lud, ani nawet dla ludu. Doskonalszą organizacją społeczną miała być demokracja partycypacyjna będąca praktyczną realizacją filozoficznej myśli Marksa o jedności społeczeń­ stwa komunistycznego znoszącego wszelkie instytucje pośredniczące między zbiorowością a jednostką. Instytucje te są niezbędne dotkniętemu alienacją społeczeństwu antagonistycznemu. Zmuszone jest ono do mediacji między

1,1 S. O s s o w s k i: Struktura klasowa..., s. 183. 11 L. N o w a k: Propcity aiul Power. Towaru" a non-Marxian Historical Materialism. Dordrecht-Boston-Lan- easter 1983. T. (i o h a n - K 1 a s: Trwale cechy leninowskiego modelu prasy. Maszynopis. Ośrodek Badań Prasoznawezych, Kraków 1982, s. 4. egoizmami jednostkowymi obywateli. Egoizmy te podsyca prywatna własność będąca — według Marksa — źródłem wszelkich konfliktów społecznych. Nieobce żadnej społeczności antagonizmy jednostkowe roztapiały się więc w bezklasowym społeczeństwie socjalistycznym, pozbawionym prywatnej własności, co umożliwiać miało ludziom osiągnięcie pełni uczestnictwa w życiu zbiorowym. Jednostki różnić się mogły między sobą jedynie stopniem uświado­ mienia sobie tego stanu. Świadomość tę wnosić miała do społeczeństwa partia marksistowsko-leninowska, stwarzając tym samym podstawy do coraz szersze­ go uczestnictwa mas pracujących we władzy. W tym celu "nowe", porcwolu- cyjne społeczeństwo zorganizowano w jednolitą, hierarchiczną strukturę, w której dominującą, tj. przewodnią i kierowniczą rolę pełni partia komunistyczna mająca zdolność odczytywania i wcielania w życic prawdziwych i najżywot­ niejszych interesów ludu oraz chęć służenia mu. Stąd znana icza o "pasie transmisyjnym", jakim miały być instytucje demo­ kracji "uczestniczącej", przenoszące do społeczeństwa partyjną świadomość. Rolę taką wyznaczono przede wszystkim instytucjom tzw. frontu ideologiczne­ go, jak m.in. szkoła i media. Przeciwstawiono się teoriom oddzielającym propa­ gandę od wychowania, rozumianego jako swobodne poszukiwanie prawdy chronione przeć! ukierunkowaniem ideologicznym. Ścisły związek wychowania i propagandy, na który tak wielki nacisk kiadł Lenin, a za nim współcześni teoretycy marksizmu-leninizmu, gwarantował powszechność szerzonych prze­ konań. Utrwalenie ich w masach ułatwiać miało inne doktrynalne założenie o monopolu informacyjnym partii, zrealizowane po rewolucji w ZSRR i innych krajach socjalistycznych. Zaistniał tym samym charakterystyczny dla społe­ czeństw komunistycznych rozdźwięk między przekazem "państwowym" i "prywatnym"oraz "oficjalnym" i "nieoficjalnym". Przekaz "państwowy"obejmował treści upowszechniane w społecznym sy­ stemie edukacyjnym. Ukształtowało go nowe, leninowskie rozumienie nauko­ wego obiektywizmu oraz leninowska pedagogika. Lenin druzgocącej krytyce poddał jego zdaniem pozorną "naukową" bezstronność burżuazyjnych history­ ków. Zwalczał icli "burżuazyjny obiektywizm" właśnie za brak obiektywizmu, wynikający z ukrytych założeń moralnych, przyjmowanych milcząco przez badaczy stawiających się ponad społecznymi kontrowersjami, co według mar­ ksistów prowadzi zawsze do naukowego fałszu. Podkreślając ten fakt, Stani­ sław Kozyr-Kowalski i Jarosław Ładosz konkludują: "To właśnie świadome zaangażowanie uczonego i nauki w walce o socjalizm, a nie złudne stawanie ponad życiem społecznym, zapewnia dotarcie do prawd obiektywnych, nieosią­ galnych bez tego zaangażowania, wyzwolenie od deformującej stronniczości w nauce"13. W "Treści ekonomicznej narodnictwa" Lenin stwierdza jednoznacz­ nie, iż zaangażowanie klasowe uczonego na rzecz socjalizmu zobowiązuje, aby przy wszelkiej ocenie wydarzeń stawać wprost i otwarcie na stanowisku okre­ ślonej grupy społecznej14.

13 S. Kozyr-Kowalski, J. Ł a cl o s z: Dialektyka a społeczeństwo. Warszawa 1974, s. 494. 14 W. Leni n: Treść ekonomiczna narodnictwa. Dzieła. T. 1, s. 359-553. Równic oslro jak burżuazyjną, pozorną w istocie, bezstronność nauki zwal­ czał Lenin pozorną neutralność polityczną szkoły, postulowaną przez burżu- azyjnych pedagogów. Wypowiadając się w sprawach oświaty, stwierdzał:

Im bardziej kulturalne było państwo burżuazyjne, z tym większym wyrafinowa­ niem kłamało, twierdząc, ze szkoła może pozostać poza polityk;) i służyć społeczeń­ stwu jako całości. W rzeczywistości szkoła była całkowicie przekształcona w narzę­ dzie klasowego panowania burżuazji, była na wskroś przesiąknięta kastowym duchem burżuazyjnym, celem jej było dać kapitalistom usłużnych fagasów i pojęt­ nych robotników. [...] Powiadamy: naszym zadaniem w dziedzinie szkolnictwa jest również walka o obalenie burżuazji; oświadczamy otwarcie, że szkoła oderwana od życia, oderwana od polityki — to fałsz i obłuda1-'. Leninowski postulat uczynienia za szkoły "transmisji ideologicznego, orga­ nizacyjnego i wychowawczego wpływu proletariatu na pólproletariackie i nic- proletariackie warstwy mas pracujących'"16 doprowadził w PRL do krańco­ wego upolitycznienia szkoły, ocenianego krytycznie nawet przez zwolenników marksizmu. Szczególnie upolitycznionym przedmiotem stała się historia, o czym pisano otwarcie już pod koniec lat osiemdziesiątych. Jerzy Matemieki stwierdzał:

Jakże często mamy do czynienia z instrumentalnym podejściem do przeszłości, z przykrawaniem historii szkolnej do aktualnych, szybko przecież zmieniających się potrzeb politycznych. Jest to nie tylko sprzeczne z wymogami nauki, ale także wybitnie szkodliwe z wychowawczego punktu widzenia! [...] Przemilczanie pew­ nych faktów, wyolbrzymianie innych, podawanie półprawd, fałszywych ocen i uogólnień —- wszystko to podważa zaufanie do historii szkolnej, obniża, a czasem nawet — przekreśla wręcz możliwość jej oddziaływania wychowawczego na mło­ dzież. Nauczyciel czy autor podręcznika raz przyłapany na kłamstwie traci autorytet i moc oddziaływania wychowawczego1^. Niedomagania "państwowego" przekazu treści historycznych objawiły się w całej pełni w okresie stalinowskim. Dogmatyczne zastosowanie materializmu historycznego w powojennej historiografii polskiej wywołało fatalne nastę­ pstwa zarówno w obrębie historii "dydaktycznej", jak i "naukowej". Prowadziło do sprzeniewierzenia się naukowości i prawdzie historycznej, gdy badania zastępowano dekretowaniem rozstrzygnięć dedukowanych rzekomo z doktry­ ny18, a "wnoszonych" do społeczeństwa "z zewnątrz" — zgodnie ze wskazania­ mi Lenina — przez partię. Z przekazem "państwowym", zarówno dydaktycznym, jak i naukowym, konkurował przekaz "prywatny", funkcjonujący w kręgu rodzinnym. Z sondażu przeprowadzonego w 1983 roku19 wynika, iż rodzina kształtowała najskutecz­ niej zapatrywania całych pokoleń Polaków na przeszłość. Według responden-

15 W. L e n i n: Przemówienie wygłoszone 28 sierpnia 1918 na I Ogólnorosyjskim Zjeździe w sprawie oświaty. Dzieła. T. 28, s. 77. '& W. Leni n: Projekt programu RKP(b). Dzieła. T. 29, s. 95. 17 J. Matemieki: O nowy kształt..., s. 58. 18 S. K o z y r - K o w a 1 s k i, J. Ł a d o s z: Dialektyka..., s. 499. 19 W. Tyra ń s k i: Świadomość historyczna społeczeństwa polskiego. Maszynopis. Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1983, s. 8-16. tów z wielopokoleniowych rodzin właśnie rodzice byli dla dzieci pierwszym i to niezwykle autorytatywnym źródłem wiedzy o przeszłości. Do rodziców bo­ wiem kierowane są pierwsze pytania o różne sprawy związane z historią. Dzieci zdobywały wiedzę historyczną, obcując z rodzicami, komunikującymi im swój stosunek do przeszłości nie tylko w sposób werbalny. Jako przykłady podawano obchody rocznic historycznych, z okazji których, jak stwierdzają po latach badani, rodzice nie wygłaszali okolicznościowych przemów, lecz ubierali od­ świętnie dzieci i posyłali je na manifestację lub do kościoła. Krańcowemu upolitycznieniu szkoły, będącemu wynikiem doktrynalnego założenia o ścisłym związku wychowania i ideologii, towarzyszył programowy dydaktyzm propagandy, szerzący się dzięki partyjno-państwowemu monopolo­ wi infonnacyjnemu. Powstały dwa antagonistyczne względem siebie systemy komunikowania masowego: "oficjalny" i "nieoficjalny". Przekaz "oficjalny" obejmował treści upowszechniane w mediach będących "w dyspozycji społeczeństwa", ale podlegających w całości partyjnej kontroli. Na rynku prasowym w Polsce działało na przykład kilkudziesięciu wydawców. Istniała prasa "partyjna", której jedynym i bezpośrednim dysponentem były agendy PZPR, ale i prasa "rządowa", "czylelnikowska", prasa tzw. sojuszni­ czych stronnictw politycznych (ZSL, SD), prasa "katolicka" (PAX) i "kościel­ na". Partia kontrolowała bezpośrednio przede wszystkim te pisma, które sama wydawała, ale dla pozostałych gazet, jak i dla całej reszty mediów, była dyspo­ nentem "w ostatniej instancji", gdyż do partyjnego kierownictwa należało za­ wsze ostatnie słowo we wszystkich sprawach dotyczących środków masowego komunikowania, bez względu na to, w czyjej dyspozycji się aktualnie znajdo­ wały. Media poddane były przy tym centralnej, partyjnej polityce informacyjnej sankcjonującej państwowy system cenzury prewencyjnej oraz skazane na ko­ rzystanie z tych samych, centralnych źródeł infonnacji. Kluczowe stanowiska objęte systemem nomenklatury obsadzane były ludźmi związanymi z partią, choć niekoniecznie do niej należącymi. Tę kontrolę "odgórną" uzupełniała kontrola "oddolna", sprawowana przez podstawowe organizacje partyjne dzia­ łające w poszczególnych redakcjach20. Środki komunikowania masowego, zarówno w Polsce, jak i innych krajach socjalistycznych, były więc w całości — mimo swojego zróżnicowania — "partyjne" i to nie tylko w sensie organizacyjnym czy organizatorskim, lecz także przez obowiązkowe artykułowanie interesów klasowych proletariatu, choćby nic wiązało się to z fonnalną przynależnością do partii, a nawet akcep­ tacją jej programu i celów, jak na przykład w przypadku prasy "kościelnej". Partyjna kontrola przekazu "oficjalnego" narastała wraz z jego umasowie- niem. Stefan Kieniewicz pisał jeszcze w latach osiemdziesiątych:

W zespołach roboczych liczących kilkanaście osób, dyskutuje się, jak słyszę, zupełnie swobodnie o najbardziej drażliwych faktach czerpanych ze źródeł, o zagra­ nicznej literaturze przedmiotu, o wnioskach i hipotezach dających się uzasadnić.

T. G o b a n - K 1 a s: Komunikowanie masowe. Zarys problematyki socjologicznej. Kraków 1978, s. 138. Kiedy audytorium wzrasta do kilkudziesięciu czy kilkuset osób, prelegent może powiedzieć to samo, co w gronie kameralnym, byle się posługiwał dostatecznie neutralnym słownictwem. Trudności zwiększają się z chwilą, gdy wchodzi w grę druk. Przy kilkuset egzemplarzach nakładu można stosować metodę przemilczeń tego, co ogłosić się nie da; mniejsza o to, czy operuje tu: samokontrola autorska, sugestie firmy wydawniczej czy też «zapis» Urzędu Kontroli. Od nakładów wielo­ tysięcznych wymaga się czegoś więcej: zbliżenia wywodów autora do obowiązują­ cej wykładni. Odnośna ingerencja wydaje się wręcz przemożna, kiedy historyk wypowiada się w środkach masowego przekazu2'.

Programowy dydaktyzm przekazu "oficjalnego" dotykał nie tylko uczonych, ale i publicystów nie zobligowanych — jak ci pierwsi — do zachowania rygorów naukowego dyskursu. Ideologiczna wymowa publicystyki historycz­ nej uprawianej w PRL potęgowana była, niezależnie od woli autora, przez same media. Na intencjonalność publicysty, do której ma prawo każdy dziennikarz (redakcja), nakładała się intencjonalność dysponenta politycznego, jakim była PZPR, która "w pierwszej" lub "ostatniej" instancji eliminowała teksty o innej wymowie ideologicznej niż wymagana. Tak zrodziło się przekonanie jednozna­ cznie utożsamiające intencjonalność powojennej publicystyki historycznej z fałszowaniem historii. Z tych samych powodów za publicystykę historyczną w ogóle uchodziła po wojnie publicystyka zła, o słusznej jedynie w danym mo­ mencie wymowie ideologicznej. Problem dotyczył nie tylko zagadnień historycznych, chociaż właśnie histo­ ria odgrywała szczególną rolę w propagandzie komunistycznej ze względu na idcowo-wychowawczą funkcję tejże propagandy, polegającą na dostarczaniu odbiorcy wiedzy o świecie, jaką zawiera materializm historyczny. Jego aktualna wykładnia podporządkowana była bieżącej polityce. Toteż publicystyka histo­ ryczna objęta przekazem "oficjalnym" przeszła po wojnie kilka faz22 związa­ nych z kolejnymi epokami sterowania mediami. W latach 1945-1948 była polem konfrontacji między dwiema ideami: koncepcją postępowo-demokraty- czną, będącą oficjalnym programem nowej władzy oraz koncepcją realizmu politycznego, wychodzącego z założeń geopolityki, której trzymały się opiera­ jące się marksizmowi środowiska katolickie. W latach 1949-1955 publicystykę historyczną zdominowała idea "postępu". Jej egzemplifikacją okazała się okro­ jona historia rewolucyjnego ruchu robotniczego traktowana jako oficjalna i "jedynie słuszna" wykładnia dziejów, co podważało całą dotychczasową trady­ cję narodową. Po październiku 1956, na fali odwilży rozpoczęły się polemiki między "optymistami" i "pesymistami" sięgającymi w dyskusjach prasowych po argumenty historyczne. Lata sześćdziesiąte wypełniły głośne spory o polską tradycję narodową, czemu początek dała książka Zbigniewa Załuskiego "Sie­ dem polskich grzechów głównych", wydana po raz pierwszy w 1962 roku. Polemiki te mające ówcześnie duży rezonans społeczny utwierdziły integracyj­ ną rolę historii w społeczeństwie, dostrzegalną także w latach siedemdziesią-

21 S. Kieniewicz: Przeszłość narodowa w oczach społeczeństwa i w oczach historyka. [W:| Historyk a świadomość narodowa. Warszawa 1982, s. 312. 22 Podaję za: S.T. Bębenek: Myślenie o przeszłości. Warszawa 1981. tych. Publicystyka historyczna eksponowała wówczas wartości uniwersalne, służebne wobec społecznej dydaktyki. Z wielu kontrowersyjnych wydarzeń wydobywano te, które mogły połączyć wszystkich Polaków na zasadzie wspól­ nie przeżywanej przeszłości23. Zmianę przyniósł dopiero kryzys roku 1980/81, który wzbudził falę krytyki wobec historii jako oficjalnej platformy społeczno-politycznej jedności narodu. Nurt demaskatorski w publicystyce historycznej ujawnił wiele tzw. białych plam, tj. wydarzeń historycznych programowo przemilczanych czy przeinaczo­ nych z przyczyn ideologicznych. Po wprowadzeniu stanu wojennego media znowu sięgnęły po historię, a partia po media, aby bronić nadszarpniętych w okresie poprzednim pryncypiów ustrojowych, utożsamianych z "polską racją stanu". Rodzi się pytanie, w jakim stopniu takie właśnie podejście do przeszłości, takie a nie inne ujmowanie spornych kwestii, było wymuszone przez władzę kontrolującą media. Jak pisze Stanisław T. Bębenek po obszernej analizie materiałów historycznych z prasy społeczno-politycznej lat powojennych, pol­ skie czasopisma chętnie dokonywały podróży w przeszłość24. Pomijając fakt, iż podróż taka odsunąć miała, być może, bolesną teraźniejszość, zapytać należy, czy drogi, jakimi podążano, były szlakami, po których poruszać się chciała polska świadomość narodowa, czy też były to raczej mało przetarte ścieżki, na które wywiodła ją garstka polityków nadająca ton mediom? Wątpliwość ta nie miała może lak wielkiego znaczenia w odniesieniu do publicystyki historycznej zamieszczanej na łamach pism społeczno-politycz­ nych, jak w przypadku pozycji rocznicowych, składających się na osobną i pokaźną kategorię okolicznościowych materiałów historycznych. Przeszłe wy­ darzenia wzbudzały co roku falę publikacji prasowych o różnorakim charakte­ rze, wśród których znajdowały się nic tylko pozycje publicystyczne, odwołujące się do przeszłości, ale też sporo aktualnej infomiacji o uroczystościach związa­ nych z daną rocznicą, nadanych odznaczeniach, czynach produkcyjnych itp. Zasadniczą funkcją tego rodzaju materiałów było jednak przypomnienie odbior­ cy, że to od jakiegoś wydarzenia z przeszłości minęło właśnie tyle a tyle lat. Wydarzeniu nadawano w ten sposób status faktu godnego zapamiętania, co było jednym ze sposobów nawiązywania i podtrzymywania komunikacji społecznej jakby ponad rzeczywistością aktualną (bo rocznice były ponadczasowe), ale też i historią (bo ich geneza była aktualna). Rocznice nawiązujące do wydarzeń współczesnych pokonywały łatwo całe tysiąclecia historii. Kazimierz Koźniew- ski postulował swego czasu, aby finałem obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski było pięćdziesięciolecie rewolucji październikowej oraz pięćdziesięciolecie od­ zyskania niepodległości25. Okazjonalność leżała u podstaw wymuszonego niejako obiegu historii w społeczeństwie, powiązanego ściśle z oficjalnym, rocznicowym rytuałem poli-

23 S.T. Bębenek: Myślenie o przeszłości, s. 202. 24 Tamże. 25 K. K o ź n i e w s k i: Czy daliśmy się zmilenizować? Kwartalnik Historyczny 1966, nr 3, s. 604. tycznym. I chociaż w każdej publicystyce historycznej tkwią naturalne skłonno­ ści do "ożywiania" przeszłości, do odczytywania jej w kontekście dnia dzisiej­ szego, to owa doraźna aktualizacja nasila się znacznie w publicystyce rocznico­ wej i innych materiałach dziennikarskich dotyczących obchodów rocznicowych. Chodzi przy tym nie tylko o przykładanie do przeszłości miar współczesnych bez uwzględniania faktu —jak zauważa Jerzy Maternicki — że "dzisiaj" to co innego niż "wczoraj" i "przedwczoraj"26. Dostępna społeczeństwu historia, w tym również "naukowa", w odróżnieniu od "rocznicowej", sama z siebie, jakby w naturalny sposób, eksponuje pewne fragmenty przeszłości. Zainteresowanie się społeczeństwa daną epoką historyczną czy problemem poprzedzone bywa zwykle okresem dojrzewania nowych idei w środowiskach historyków, którzy wtedy dopiero ku jakimś wydarzeniom z przeszłości się zwracają. Inaczej dzieje się w przypadku obchodów rocznicowych inspirujących nie­ kiedy — czemu trudno zaprzeczyć — wiele wartościowych rozważań. Jednak powstają one z "zewnętrznego" zamówienia wobec historii, pojawiającego się w określonym rytmie: co roku lub w dłuższych, ale regularnych odstępach czasowych. Przez takie odnotowywanie wydarzeń rocznicowych propaganda dokony­ wała uproszczenia rzeczywistości historycznej, redukując ją do stereotypów o zawartości poznawczej i emocjonalnej nadanej przez media. Ich rolę można by sprowadzić w tym przypadku do wpojenia masom odpowiedniego zestawu stereotypów służebnych wobec marksistowsko-leninowskiej ideologii. Samą wymianę "starej" tradycji narodowej na "nową" traktować by należało nato­ miast jako zastąpienie jednych stereotypów innymi. Takiej zamiany, bez pod­ ważenia skuteczności samego stereotypu, konsekwetnie dokonać można było jedynie w zmonopolizowanym systemie informacyjnym. Jak widać rodzima propaganda uciekała się w takim samym stopniu do socjotechniki jak potępiana i zwalczana przez nią, między innymi z tego właśnie powodu, propaganda zachodnia. Obie różniły się jednak pod innym względem. Propaganda zachodnia, jeśli można tak ją nazywać bez popadania w stereotyp ukuty przez teoretyków propagandy typu leninowskiego, nie była produktem zmonopolizowanego sy­ stemu informacyjnego. Możliwa była więc racjonalna weryfikacja stereoty­ pów. Możliwości takiej nie dawała propaganda komunistyczna istniejąca w usankcjonowanym prawnie informacyjnym systemie monopolistycznym. Stwierdzić obecność stereotypu można więc było jedynie w chwilach osła­ bienia kontroli partii nad mediami, co działo się zwykle po tzw. kryzysach politycznych i zmianie ekipy rządzącej. W takim czasie pojawiły się rozwa­ żania Witolda Kuli z. 1958 roku o propagandowym zniekształcaniu historii, ogłoszone na fali październikowej odwilży 1956. Podobnie traktować trzeba książkę Szackiego o tradycji, wydaną w 1971 roku, w ramach liberalizacji polityki informacyjnej po grudniu 1970, czy pracę Schaffa z 1981 roku o stereotypach, możliwą dopiero po sierpniu 1980. Książki te, oprócz samoistnej

-fl J. Malcrnick i: Dyskusja o różnych postaciach pisarstwa historycznego. Historyka 1969, T. 11. s. 115. wartości naukowej, maja też wartość dokumentu świadczącego o zmianach w polityce informacyjnej w PRL. Produktem owej polityki był przekaz "oficjalny" z wszystkimi ograniczenia­ mi, także cenzuralnymi. Niemniej, nawet w jego obrębie nasilały się głosy krytyczne, dopuszczane zwłaszcza po roku 1980. Dotyczyły one m.in. sposobu prezentowania historii, dowodząc że nie jest ona przedmiotem biernej percepcji ludzi, a jej społeczna manifestacja traktowana być musi —jak chce Barbara Szacka27 — jako sposób wyrażania tego, co ludzi aktualnie trapi i co jest współcześnie dla nich ważne, do czego jednak lepszego tworzywa symboliczne­ go dostarcza funkcjonująca społecznie tradycja historyczna niż współczesność. W tym duchu J. Maternicki krytykował szkolne programy i podręczniki historii: Uczyniono wiele, aby usunąć z naszych programów i podręczników sekciarskie oceny lat pięćdziesiątych. Nie znaczy to wszakże, że prezentowany obecnie obraz dziejów narodowych nie budzi zastrzeżeń. Nazbyt rozciągliwe traktowanie pojęcia "polskiej racji stanu" doprowadziło do wielu przemilczeń, które szczególnie mocno ciążą nad obrazem naszych dziejów najnowszych. Strefy milczenia tworzą strefy napięć28. Równie negatywnie ocenił media pod tym względem sam ówczesny czło­ nek Biura Politycznego KC PZPR Marian Orzechowski: W sferze świadomości historycznej, w procesie jej kształtowania, deformacje, zaniedbania i błędy z naszej strony dały o sobie znać ze szczególną silą. Wymienić tu można instrumentalne podejście do przeszłości (przeszłość narodowa jak lamus, z którego wydobywa się rekwizyty-argumenty wspierające zmienną, doraźną takty­ kę polityczną), spojrzenie na przeszłość z punktu widzenia teraźniejszości, koniun­ kturalizm ocen faktów, zjawisk, procesów, ruchów politycznych, partii i osób29. Przeciwwagą dla ograniczeń przekazu "oficjalnego" stał się przekaz "nieofi­ cjalny" wywodzący się z "dywersji ideologicznej" wobec krajów komunistycz­ nych. Narodziła się ona wraz z komunizmem, a polegała, przynajmniej począt­ kowo, na rozpowszechnianiu treści, które ze względu na swą wymowę ideologiczną nic mogłyby zaistnieć w mediach kontrolowanych przez partię. Szerzenie takich wiadomości odbywało się drogą radiową spoza granic kraju. Z czasem nastąpiła istotna ewolucja. Wroga propaganda wobec PRL przekształciła się z zewnętrznej (zagranicznej) w wewnętrzną, zaś z funkcjonującej w obrębie obowiązującego prawa (np. Kościół) w nielegalną (podziemną). Od końca lat siedemdziesiątych, a zwłaszcza po 13 grudnia 1981 w Polsce zaczęły ukazywać się podziemne, nielegalne wydawnictwa o charakterze antykomunistycznym, z którymi w latach osiemdziesiątych zetknęła się znaczna część dorosłej po­ pulacji30.

27 B. S z a c k a: Stosunek do tradycji narodowej jako odzwierciedlenie systemu wartości studentów uczelni warszawskich. Studia Socjologiczne 1981, nr 2, s. 115. 2H J. Maternicki: O nowy kształt..., s. 58. 29 M. Orzechowski: Świadomość historyczna jako płaszczyzna walki ideologicznej i politycznej. Edukacja Polityczna 1982, nr 1, s. 15. 30 S. Nowicki: Społeczeństwo polskie przed X Zjazdem. Maszynopis. Ośrodek Badań Prasoznawczych. Kraków 1986, s. 43. Zasięg przekazu "nieoficjalnego" okazał się na tyle znaczny, iż nie mógł pominąć go milczeniem nawet przekaz "oficjalny", poddany państwowej cen­ zurze prewencyjnej. Jak zauważa Marian Orzechowski, opozycja polityczna w Polsce przystąpiła do realizacji swego planu zwalczania socjalizmu pod hasłem odkłamania dziejów ojczystych oraz uwolnienia nauczania historii od "indo­ ktrynacji politycznej" i "monopolu marksizmu". Odpowiednio do tego dokona­ ła reinterpretacji dziejów narodowych, koncentrując się na kilku obszarach historii jak: II Rzeczpospolita, PRL, ruch robotniczy i dzieje PZPR, stosunki polsko-rosyjskie, polsko-radzieckie i polsko-niemieckie. Owa historia "opozycyjna" funkcjonowała w społeczeństwie skazanym na "białe plamy", obejmujące tematy tabu, pomijane przez szkołę i media. Te właśnie sprawy przemilczane w przekazie "państwowym" i "oficjalnym" sta­ wały się jednak częstymi tematami rozmów w kręgu rodzinnym, tworząc obieg "prywatny" i "nieoficjalny". Odrębną i ważną rolę odegrał w nim Kościół. Religia w formie zinstytucjo­ nalizowanej wychodziła poza przekaz "prywatny", ale oparła się także ograni­ czeniom przekazu "państwowego". Stosowane przez Kościół formy edukacyjne działały w powojennej Polsce mniej przez nacisk fonnalny, a bardziej przez środowisko rodzinne wspomagające religijne fonny edukacji. Kościół współ­ tworzył też przekaz "nieoficjalny", pozostając instytucją opozycyjną względem komunistycznego państwa, ale zawsze w ramach ustanowionego przez to pań­ stwo porządku prawnego. Nie naruszając go, Kościół począł nadawać wydarze­ niom historycznym o sporej nośności propagandowej wyraźny podtekst religij­ ny. Wydarzeniami takimi uczyniono m.in. rocznicę konstytucji 3 maja oraz rocznicę odzyskania niepodległości i 1 listopada. Demokracja "partycypacyjna" zaprowadzona w Polsce po wojnie usankcjo­ nowała nowy ład instytucjonalny podyktowany wymogami marksistowsko-le­ ninowskiej doktryny. Ale nowe instytucje ograniczone w wielu swoich podsta­ wowych funkcjach alienowały się zc społeczeństwa. Najlepszym lego przykładem były szkoła i media. Kontrolowane przez władzę i całkowicie jej poddane skazane zostały na wszystkie ograniczenia przekazu "państwowego" i "oficjalnego". Tracił on na znaczeniu wobec coraz skuteczniejszej konkurencji przekazu "prywatnego" i "nieoficjalnego".

3. Korekta sfery aksiosemiotycznej

Postępująca alienacja instytucji doprowadziła u schyłku PRL do powstania tzw. socjologicznej próżni. W badaniach ankietowych nad wyznawanym syste­ mem wartości stwierdzano, że Polacy identyfikują się w zasadzie tylko z dwo­ ma grupami: najpierw z własną rodziną, a potem już tylko z całym narodem. Socjologicznie martwy okazał się obszar wartości wypełniany przez instytucje, czyli pozarodzinne grupy formalne nie będące jednak wspólnotą narodową. Gdybyśmy chcieli naszkicować gigantyczny «socjogram», oparty na ludzkim poczuciu grupowej więzi i identyfikacji — pisze Stefan Nowak — to tak pojęta społeczna struktura naszego kraju jawiłaby się jako «federacja» grup pierwotnych, rodzin i grup opartych na przyjaźni, zjedoczonych w narodowej wspólnocie, z bardzo słabymi innymi typami więzi pomiędzy tymi dwoma poziomami31. Nie można jednak powiedzieć, że struktury, o których mowa, nie istniały. Jeśli popatrzymy na "obiektywną strukturę społeczną" — pisze dalej Nowak — a szczególnie na strukturę instytucjonalną społeczeństwa, jest ona tak samo złożona, jak w każdym innym kraju uprzemysłowionym. I rzeczywiście, mieli­ śmy wielopoziomowy system administracji kraju, skomplikowane struktury gospodarcze, organizacje polityczne, związki zawodowe. Żadna z tych instytu­ cji nic wytworzyła jednak na szeroką skalę identyfikacji wyrażanej w wywia­ dach słowem "my". O tych instytucjach mówiło się po wojnie zazwyczaj "oni". Widać zatem znaczną rozbieżność między rzeczywistością społeczną, dostępną ludziom, i jej jednostkowym doświadczeniem. W strefie socjologicznej próżni znalazły się też media, a wraz z nimi publi­ cystyka historyczna, operująca na obszarze szczególnie ważnym dla marksisto­ wsko-leninowskiej doktryny. Marksizm nazywał sam siebie także materiali­ zmem historycznym, bo jako filozofia wychodził od analizy społeczeństw na poszczególnych etapach rozwoju. Ale pomimo programowego historyzmu mar- ksizm-leninizm do granic możliwości spożytkował okoliczność, iż historyczną chronologię, dzielącą przeszłość na równe, następujące kolejno po sobie odcinki czasu, unieważnia tradycja, likwidująca poczucie dystansu między przeszłością i teraźniejszością, ustawiająca je jakby obok siebie. Dydaktyzm, o którym była już mowa, kierował propagandę ku przeszłości traktowanej jako doświadczenie ciągle aktualne, o statusie dorównującym nie­ mal teraźniejszości. W porządku tradycji przeszłość dostarcza bowiem te­ raźniejszości wzorów o ponadczasowym wymiarze historycznym. "Człowiek współczesny — pisze Szacki — może w przeszłości znajdować rozmaitych swoich "współczesnych" i tak lub inaczej ich wykorzystywać; zawsze jednak są to jego współcześni, którzy swoje znaczenie zawdzięczają temu, że zostali wyłączeni z czasu historycznego i przeniesieni w ponadhistoryczny czas tra­ dycji"32. Lenin wprowadził bardzo istotną poprawkę do tej prawidłowości. Zainicjo­ wał "aktywne" i "selektywne" podejście do przeszłości: powinniśmy ją dogłęb­ nie i obiektywnie badać, ale wybierać z niej oraz identyfikować się z tym tylko, co odpowiada ideałom bezklasowego społeczeństwa porewolucyjnego. Jest to — jak zauważa Szacki — pogląd radykalnie odmienny od dotychczasowego. Jeśli dotąd również dokonywano wyboru tradycji, z którą ludzie się identyfiko­ wali, wierzono, iż zmiany w tym zakresie zachodzą wskutek poszerzenia się wiedzy o przeszłości, a nie zmiany ideologicznej opcji33. Pojawił się w związku z tym problem kreacji, której wynikiem może być tradycja.

-łl S. N o w a k: System wartości społeczeństwa polskiego. Studia Socjologiczne 1979, nr 4, s. 160. 32 J. S z a c k i: Tradycja. Przegląd problematyki. Warszawa 1971, s. 269. " Tamże. s. 87. Można ja było budować z Taktów prawdziwych albo tych domniemanych lub "przemianowanych", a nawet takich, które nigdy nie zaszły. Podkreśla to Ro­ man Zimand: "Dla określenia jakiegoś zespołu zjawisk mianem tradycji nie­ ważne jest, czy zjawiska te de facto miały miejsce w przeszłości, a zupełnie już nie jest ważne, czy wyglądały one tak, jak właśnie wyobraża je sobie ten, kto mówi o nich jako tradycji. Ważny jest zatem nie stan faktyczny, lecz domniema­ nie, że dane zjawisko występowało w przeszłości"34. Dla tradycji nic jest zatem istotne, czy zachowana w niej przeszłość okaże się "rzeczywista" czy "zmyślo­ na". Ważne jest natomiast to, czy owa przeszłość jest przez społeczeństwo przeżywana. Propaganda powojenna postarała się, by tak było. Przestało mieć dla niej znaczenie to, co zachowało się w pamięci ludzi. Publicystyka historyczna doko­ nała zasadniczego przewartościowania przeszłości, wymiany tradycji "starej" na "nowa". Przedmiotem jej dociekań nic było to, co Polacy cenili w swej historii najwyżej, lecz raczej to, co można by w tej historii znaleźć, by stało się dla nich cenne w kontekście zachodzących w kraju przeobrażeń społeczno-po­ litycznych35. Sukces okazał się połowiczny, co dowodzi, że jakieś granice kreacji jednak istnieją. Pewne "innowacje" przyjęły się, ale inne, mimo wielkich wysiłków propagandowych, natrafiły na skuteczny opór tzw. podłoża psycho­ społecznego. I lak epokę jagiellońska zastępowała lansowana po wojnie epoka piastowska36. Nigdy natomiast nie udało się wyeliminować z polskiej tradycji narodowej epoki romantyzmu. Radykalna korekta sfery aksjosemiotycznej37, realizowana przez przypisa­ nie znaczeń nowym wartościom, dokonywała się wedle zasady: to, o czym się nic mówi — nie istnieje, a to, co się propaguje — staje się przez to samo realnym bytem. Posługiwano się —jak zauważa Kula — dwiema strategiami: 1/ aprobując stare, tradycyjne obiekty kultu, przy jednoczesnym wyposażeniu ich w nieco inny zestaw cech lub przy jednostronnym tylko podkreślaniu pew­ nych cech i przemilczaniu innych, oraz 2/ wprowadzając obiekty nowe, dalekie od dotychczasowej tradycji przy jednoczesnym wyposażeniu ich w tradycyjny zestaw wartości38. Postaciom historycznym aprobowanym nadal wbrew nowej ideologii przez większość społeczeństwa przydawano więc cechy negatywne (np. Stefan Batory — najeźdźca), a z pozytywnych tylko te, które nie kłóciły się z doktryna (np. Mickiewicz — przyjaciel Moskali). Postacie zaś ideologicznie słuszne, ale nie aprobowane przez ogół, szczególnie zaś przedstawicieli skrajnej lewicy, wyposażano w przymioty tradycyjne (np. Waryński — męczennik narodowej sprawy). Pojawiły się też postacie nowe, zawdzięczające swój byt jedynie propagandzie. Berwiński —jak zauważa Szacki — miał zastąpić Pola-

34 R. Z i m a n cl: Problem tradycji. [W:] M. Jani o n, A. Piorunowa (red.): Proces historyczny w literaturze i sztuce. Warszawa 1967, s. 364. J. Szacki: Tradycja..., s. 180. W. Ty r ań s ki: Świadomość historyczna..., s. 34-35. <7 Określenie za S. Pietraszką. 38 A. S i c i ń s k i: Problemy teoretyczne i metodologiczne badań stylu życia. Warszawa 1980. s. 53-73. kom Krasińskiego, Dembowski — Cieszkowskiego, a nie wiadomo kto — Sienkiewicza39. O zabiegach zmierzających do "przemianowania" tradycji świadczą powo­ jenne dzieje rocznic historycznych, odnotowywanych przez media. W tej właś­ nie dziedzinie zachodziła największa kreacja polegająca na odpowiedniej sele­ kcji oraz przypisaniu wydarzeniom i postaciom historycznym określonych znaczeń. Przekazywanie pożądanych treści możliwe było w ten sposób bez uciekania się do skomplikowanych wywodów. Na temat wybranego wydarzenia-hasła ukazywała się dowolna liczba pozy­ cji, których częstotliwość i objętość mogły być tak wielkie, jak chciał tego nadawca. W ten sposób zwiększano natężenie sygnału, przyciągając uwagę odbiorcy. Okolicznościową publicystykę historyczną uzupełniała informacja i publicystyka bieżąca oraz inne materiały okazjonalne, jak utwory literackie, przemówienia, sprawozdania itp. Kategoria materiałów rocznicowych posze­ rzała się tak, że ich wymiar objętościowy górować zaczął nad treścią publikacji. W inicjowanym przez nie akcie komunikacyjnym ważniejszym stawało się to, jak wielką część kanału infomiacyjnego zajęło dane wydarzenie, od lego, co się o nim powie z okazji przypadającej rocznicy. Wśród sześciu funkcji komunikacji językowej, klasyczny już, Jakobsono- wski model komunikowania wyróżnia również funkcję fatyczną, ukierunkowa­ ną na nawiązanie i utrzymanie kontaktu między nadawcą i odbiorcą. Odpowia­ da to zdawkowemu "co słychać?" czy zwyczajowemu "hm", stanowiącym zachętę do kontynuowania rozmowy. Wydaje się, że taką właśnie funkcję pełniły pozycje rocznicowe, których fatyczność narastała wraz z częstotliwo­ ścią, objętością i liczbą. Łatwo dostrzegalne staje się podobieństwo tego rodzaju komunikatów do tekstów politycznopropagandowych z prasy lat siedemdziesią­ tych, analizowanych przez Jerzego Bralczyka40. Pisane specjalnym językiem, informowały one odbiorcę nie tyle o otaczającej go rzeczywistości, ile o wy­ kreowanym przez nic świecie oraz potędze nadawcy. Wypełniane nimi media utrzymywały za ich pośrednictwem rytualny kontakt władzy z obywatelem. Każda władza, twierdzi Bralczyk, ma taką potrzebę, gdyż przez to objawia swoją siłę. Na użytek "nowej" tradycji media przypomniały zaraz po wojnie pierwsze rocznice wydarzeń, które następnie weszły na stałe do repertuaru rocznicowego PRL-owskiej propagandy. Tak było z rocznicą bitwy pod Lenino, ogłoszenia Manifestu PKWN czy wybuchu Powstania Warszawskiego. Sięgano również po wydarzenia starsze, pasujące do tej tradycji, a odnotowywane odtąd jako rocznice "jubileuszowe". W ten sposób wydarzenia aktualne wiązano wprost i bezpośrednio z przeszłymi, nadając tym ostatnim odpowiednią wymowę, czy­ niąc z nich symbol wyposażony w atrybuty cenione współcześnie. Jako niezwy­ kle podatne na oddziaływanie chwili bieżącej rocznice redukowane bywały do

•w J. Szack i: Tradycja.... s. 181. 4(1 J. H r a 1 c z y k: Poza prawda, i fałszem. Teksty 1981. nr 6. s. 122-123; por. także: Język propagandy politycznej lat siedemdziesiątych. Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1986. stereotypu o zawartości emocjonalnej i znaczeniu nadanym przez media. Kon­ struowane przez propagandę przenoszone były do mas, a następnie skutecznie eksploatowane przez długie lata. Okazało się, ze każdemu wydarzeniu w ujęciu rocznicowym nadać można odpowiednie znaczenie. Bywało, że ta sama rocznica miała podwójna wymowę, jak choćby zrzucenie przez Amerykanów bomby atomowej na Hiroszimę w sierpniu 1945 roku. W zależności od intencji nadawcy miała ona wymowę pro- lub antyamerykańską. W pierwszej wersji była pochwala amerykańskiego wy­ siłku zbrojnego na rzecz pokonania faszystowskiej Japonii. W drugiej stawała się argumentem przeciw masowemu i bezwzględnemu mordowi dokonanemu na cywilnej ludności. Zaistniało interesujące zjawisko przechwytywania symboli świadczące o wzrastającej elastyczności zarówno przekazu "oficjalnego", jak i "nieoficjalne­ go" względem rocznic uznawanych dotąd za ideologicznie obce. Kiedy roczni­ cy 3 Maja nie udało się pogodzić z rzeczywistością polityczną czasów stalino­ wskich, państwowe media zastosowały taktykę jej przemilczania. Wówczas rocznica ta przejęta została przez antykomunistyczną opozycję i wykorzystywa­ na do organizowania obchodów antypaństwowych. W lalach osiemdziesiątych propaganda oficjalna na powrót zaczęła odnotowywać to wydarzenie, stosując tym razem taktykę "oswajania". Z rocznicy 3 Maja uczyniono oficjalne święto Stronnictwa Demokratycznego, fasadowego sojusznika PZPR. Na tej samej zasadzie przedmiotem oficjalnych, państwowych obchodów, a tym samym przedmiotem zainteresowania mediów, stały się także inne, dawniej wyklęte rocznice narodowe, jak 11 listopada 1918, poznański czerwiec 1956, gdański grudzień 1970 i sierpień 1980. Mediom nic udało się ich "oswoić" na tyle, aby odebrać je opozycji. Przez pewien czas stwarzały więc okazję do równoległych obchodów "państwowych" i "antypaństwowych". Taktykę "oswajania" stosować zaczęła również opozycja, sięgając w ostat­ nich latach po symbole uznawane dotąd za bezdyskusyjnie komunistyczne. Tak było ze świętem 1 Maja, czczonym pod koniec lat osiemdziesiątych, wbrew woli i ku zaskoczeniu władzy, przez demokratyczną opozycję i Kościół, jako święto Józcfa-robotnika. Było to pewną nowością, w przeszłości bowiem prze­ kaz "nieoficjalny" przejmował głównie te rocznice, z których, z przyczyn oczy­ wistych, rezygnował przekaz "oficjalny", skazując je tym samym na niebyt. Rocznicowość, której ulegał zarówno przekaz "oficjalny", jak i "nieoficjal­ ny", sprzyjała rytualizacji mediów. Dla pozycji rocznicowych ważniejsze niż to, co miały przekazać do wiadomości, a nawet to, do czego miały odbiorcę nakłonić, było to, że istniały w określony sposób, w określonym miejscu i czasie41. Stąd ich zwiększona emisja w tych samych, niezmiennych od dziesię­ cioleci porach roku: druga dekada stycznia (wyzwolenie Warszawy), trzecia dekada kwietnia (urodziny Lenina), pierwsza dekada maja (Święto Pracy i Dzień Zwycięstwa), trzecia dekada lipca (Manifest PKWN), pierwsza dekada września (wybuch wojny), druga dekada października (bitwa poci Lenino) i

41 J. H rulczyk: O rytuału' propagandowym. Zeszyty Prasoznawcze 1986 nr 2, s. 21. pierwsza dekada listopada (rewolucja październikowa)42. Można wskazać kilka ilościowych cech prasowego przekazu rocznicowego, świadczących o jego rytualności i liturgicznej latyczności. Sa to: zwiększony procentowy udział materiałów rocznicowych w ogólnej objętości gazety, większa liczba pozycji rocznicowych i samych rocznic w numerze i na pierwszej stronie oraz mniej równomierne rozłożenie tych materiałów z numeru na numer43. Rytualizacja mediów umożliwiała nadanie wartościom pożądanych ideolo­ gicznie konotacji. Same te wartości zostały odrzucone jednak przez społe­ czeństwo, o czyni świadczy zaistnienie socjologicznej próżni. Zrodziła, ona pragnienie nowej identyfikacji przywracającej poczucie na nowo ustanowionej wspólnoty wyznawanych wartości.

4. Polskie rozdarcie narodowe i klasowe

Mitologizacja przeszłości dokonywała się w okresie powojennym nie tylko z przyczyn ideologicznych, choć te były bez wątpienia najistotniejsze. Współ­ czesne media przyczyniają się do tego niejako ze swej natury. Badacze kultury masowej zwracają uwagę na jej aspekt mityczny, dowodząc, że jej recepcja dokonuje się właśnie poprzez mechanizmy myślenia mitycznego44. Operuje ono dwiema regułami: "pars pro ioto" oraz "post noc, ergo proplcr hoc". Reguła pierwsza sprowadza całą rzeczywistość do jej spostrzeganej aktualnie części. Reguła daiga zakłada natomiast występowanie związku przyczynowo-skutko­ wego między obserwowanymi aktualnie sekwencjami przedmiotów i zdarzeń. Reguły obie gwarantują kompleksowe ujmowanie świata przez media i zapewniają koherencję w postrzeganiu go przez odbiorców. Po drodze następu­ je jednak homogenizacja treści, zmiksowanie wszystkiego ze wszystkim bez większej dbałości o hierarchię wymieszanych wiadomości oraz dochowanie porządku według relacji wynikania. Homogenizacja pozbawia współczesną kulturę masową dyskursywności, co uważają niektórzy za jedną z jej najsłab­ szych stron. Człowiek współczesny staje się adresatem najrozmaitszych infor­ macji, do których nie zamierza nawet odnosić się krytycznie i refleksyjnie. Trawi więc dostarczaną mu intelektualną papkę45, której każda porcja jest jednakowo strawna i pożywna. Media, uprzystępniając odbiorcy rozległe obszary rzeczywistości, przyczy­ niają się jednocześnie do jej mitologicznego zniekształcenia. Mitologizacja przeszłości, jakiej dokonała powojenna propaganda komunistyczna, okazuje się marksistowsko-leninowską wersją świata oferowaną pr/cz współczesną kulturę masową. Za Levi-Strausscm i Szackim wari o zwrócić uwagę na podwójną

4- W. T y i a ń s k i: Rocznicowośc i lylualizacja mediów. Zeszyty Prasoznawcze 1989, nr 2, s. 6. 43 Tamże, s. 8. 44 J. N i ż. n i k: Symbole a adaptacja kulturowa. Warszawa 1985, s. 124. 45 K.T. T o e p 1 i t z: Kultura w stylu blue jeans. Warszawa 1975, s. 198. strukturę czasowa, jaka tradycja dzieli z mitem. Jest ona, podobnie jak mit, historyczna i antyhistoryczna zarazem. Odnosi się bowiem zawsze do tego, co było. Przenosi jednak owa przeszłość w ponadczasowość46. W polskiej mitologii narodowej historia zajmuje miejsce szczególne. Psy­ chologicznej przyczyny tego faktu można by upatrywać w niestabilności emo­ cjonalnej polskiego charakteru narodowego, mającej swe źródło — zdaniem Antoniego Kępińskiego47 — w nabytym historycznie przez Polaków poczuciu niższej wartości. Chęci wykazania się służy właśnie historia, do której Polacy chętnie i często się odwołują. Dowartościowuje ona zagrożony narodowy auto­ portret. Według niektórych sondaży opinii48 nasza świadomość jest ciągle mentalno­ ścią narodu uciskanego, który od zarania dziejów bronił swego prawa do istnie­ nia. Świadczy o tym konwencja, w jakiej przedstawiane bywają przez respon­ dentów wydarzenia historyczne mówiące raczej o potędze państwa polskiego, jego ofensywności, a nie postawie obronnej. O Polskę walczyli już Piastowie, kładąc fundament pod narodowe państwo i umacniając je z wiekami. Tę. walkę o przetrwanie kontynuuje potem Łokietek pod Płowcami, Jagiełło pod Grun­ waldem, Kościuszko pod Racławicami, Piłsudski podczas I wojny światowej, "żołnierz polski" na wszystkich frontach II wojny, a ostatnio "Solidarność". Polska świadomość historyczna skłania się więc zdecydowanie ku historii "wal­ czącej". Jest to kolejny argument na rzecz tezy o słabości narodowego autopo­ rtretu. Jako naród nie możemy po prostu być. Prawo do istnienia musimy sobie ciągle wywalczać. Nasza świadomość historyczna ma zdecydowanie zabarwie­ ni e w i kt o ryj no -m arty rolog i czne49. W każdym narodzie współczesnym, mówi Lenin, są dwa narody, a w każdej kulturze narodowej są dwie kultury50. Jeden naród i związana z nim kultura "narodowa" to kapitaliści, drugi to klasy wyzyskiwane. Należy zlikwidować jedną z nich, tzn. wsteczną kulturę burżuazyjną, i zastąpić ją postępową kulturą proletariacką. Komuniści skazali więc na niebyt lę część tradycji, która była, według nich, dziedzictwem służącym wyłącznie klasie wyzyskiwaczy. Lenino­ wską tezę o dwóch kulturach traktowano nawet jako wezwanie do fizycznej likwidacji jednej z nich. Na polskie rozdarcie "narodowe" nałożyło się rozdar­ cie "klasowe". Stąd jeszcze większe pragnienie mitycznej jedności, potrzebnej między innymi dla odrzucenia dziedzictwa obciążającego naród. Demokracja "uczestnicząca" zakładała dwa rodzaje jedności: między jedno­ stkami tworzącymi porewolucyjne społeczeństwo (jedność moralno-polityczna narodu) oraz między partią i masami (więź partii z narodem). Możliwa do utracenia, ale i do odzyskania była jedynie ta ostatnia, określana chyba dlatego

4'' J. Szacki: Tradycja..., s. 267. 17 A. K c piński: Rytm życia. Kraków 1972, s. 207. 1K B. S z a c k a: Stosunek do tradycji narodowej jako odzwierciedlenie systemu wartości studentów uczelni warszawskich. Studia Socjologiczne 1981, nr 1. "' .1. M a ternie k i: Rola szkoły w kształtowaniu świadomości i kultury historycznej społeczeństwa. (w:J O nowy kształt edukacji historycznej. Warszawa 1984, s. 61. s" W. L e n i n: Uwagi krytyczne w kwestii narodowej. Dzieła. T. 2, s. 13. jako "nierozerwalna". Jedności moralno-pol i tycznej narodu nie można było utracić nigdy. Oznaczałoby to bowiem, według marksizmu-lcninizmu, zupełna dezintegrację społeczna i zderzenie się antagonizmów indywidualnych wyklu­ czających "uczestnictwo" jednostki w porewolucyjncj zbiorowości. Im jednak bardziej media utwierdzały ludzi w przekonaniu o istnieniu obu rodzajów więzi, tym słabsza okazywała się wspólnota znaczeń, czyli spójność symbolicznego uniwersum. Można przypuszczać, że spójność owa malała wraz z narastaniem rytualności i fatyczności mediów. Konkluzję owa. potwierdza analiza materiałów rocznicowych z Życia War­ szawy w okresie 1954-1983. Jeśli rytualność i iatyczność przypiszemy tym materiałom jako cechy główne, to otrzymane wyniki analizy ilościowej okażą się interesującym przejawem nasilania się fatyczności i rytualności mediów w okresach stabilizacji politycznej oraz opadania tychże w momentach kryzyso­ wych i zaraz po nich. Każdej kolejnej ekipie przywódczej badanego okresu, tj. Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego, w momencie obejmowania przez nie rządów (lata: 1956, 1971 i 1981) towarzyszył najniższy pułap rocznicowości. W kolej­ nych latach sprawowania władzy natężenie rocznicowości wzrasta, by w latach największej stabilizacji politycznej osiągnąć apogeum, a potem gwałtownie zmaleć w ostatnim roku panowania. Później zaś następował "historyczny" przełom, zmiana przywódcy i równocześnie największy roczny regres objętości materiałów rocznicowych5'. Wyniki te świadczą o kryzysowym cyklu narastania fatyczności i rytualiza- cji komunikowania masowego. Pod naporem przełomowych wydarzeń polity­ cznych (Październik 1956, Grudzień 1970, Sierpień 1980) w mediach następuje eliminacja rocznicowych zamuleń. Pozycje służące podtrzymywaniu kontaktu ustępują miejsca przekazom faktycznie kontaktującym. Wraz jednak z postępu­ jącą stabilizacją władzy i dostrzegalną supremacją nadawcy nad przekazem rocznicowa celebra znowu przybiera na sile. Wydaje się, że w podobnym rytmie wzmacniała się lub słabła spójność symbolicznego uniwersum, załamując się ostatecznie w czerwcu 1989 wraz z fasadowymi instytucjami dawnego reżimu. Uczyniono w nich bezpreceden­ sowy wyłom: zaistniała "Solidarność" przywracająca tworzącym ją ludziom poczucie podmiotowości i "bycia we własnym świecie". Dała tym samym Polakom szansę nowej identyfikacji, ponownego utożsamienia się z tym, co stało się w powszechnym przekonaniu autentyczne i "własne", w przeciwień­ stwie do fasadowych organizacji dotychczasowych i pustosłowia przekazu "ofi­ cjalnego".

•S| W. '!' y r a ń s k i: Rocznicowość..., s. 9. Zeszyty PRASOZNAWCZE

Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4(131)

PIOTR GÓRSKI JAKIM NARODEM WINNI BYĆ POLACY?

Publicystyka socjalistyczno-niepodległościowa (1908-1914)

Wstęp

W okresie między upadkiem rewolucji 1905 roku a wybuchem I wojny świalowej główne polskie ugrupowania polityczne — ludowcy, narodowi de­ mokraci, konserwatyści i socjaliści — określiły swój stosunek do kwestii nie­ podległości Polski i ewentualnych dróg jej odzyskania. W konsekwencji okre­ ślili także swój stosunek do zaborców. Roman Dmowski głosił, że polskie interesy narodowe są zagrożone przez żywioł niemiecki i dlatego opowiadał się za orientacja prorosyjską. Natomiast socjaliści skupieni wokół Piłsudskiego, upatrując głównego wroga Polaków w carskiej Rosji, wiązali odzyskanie nie­ podległości z ewentualnym konfliktem Austrii z Rosją i dlatego wykorzystując sprzyjające warunki autonomii galicyjskiej, organizowali ruch strzelecki. Młode pokolenie Polaków żyjących na przełomie wieków w Galicji, w przeciwieństwie do rówieśników zza kordonu, miało swobodę w wyrażaniu uczuć narodowych. Kształciło się w ojczystym języku i korzystało z dorobku kultury narodowej, mocno przeżywając wystawiane na krakowskiej czy lwo­ wskiej scenie dramaty Słowackiego czy Wyspiańskiego. Jednakże pochodzące nie tylko ze scenicznych desek pytanie o Polskę nie znajdowało satysfakcjo­ nującej odpowiedzi. Mimo swobód i wolności sytuacja tylko pozornie wydawa­ ła się normalna. Dla uważniejszego obserwatora widoczny był lojalizm i stań­ czykowski konserwatyzm, negujący walkę o niepodległość i przyjmujący autonomię jako maksimum tego, co Polacy mogą osiągnąć. Na określenie stosunku młodych Polaków do narodowej tradycji duży wpływ wywarło pisarstwo historyczne Szymona Askenazego, rehabilitującego postawę czynną, pokazującą, iż działania Jana Henryka Dąbrowskiego czy księcia Józefa Poniatowskiego nie były "szlachetną pomyłką", lecz "nauką i przykładem"1. i Por. M. Kukieł: Sz. Askenazy (24 grudzień 1867 — 22 czerwiec 1935). Kraków 1935. s. 15. O wpływie Askenazego na środowisko socjalistyczno-niepodleglościowe pisze J. M a l e r n i c k i: Idee i postawy. Historia i historycy polscy 1914-1918. Warszawa 1975. Naprzeciw tęsknotom do odrodzenia idei walki o niepodległość, coraz wyraźniejszym w społeczeństwie, usiłował wyjść miesięcznik Odrodzenie. Pismo to głosiło potrzebę czynu zbrojnego, uzależniając jego powodzenie od duchowego przygotowania społeczeństwa. Tomasz Weiss zwraca uwagę, iż ludzie wychowywani przez lo pismo stali się żołnierzami legionów Piłsud­ skiego2. Korzystając z galicyjskiej autonomii, socjaliści niepodległościowi mogli otwarcie propagować swoje cele oraz rozbudowywać struktury organizacyjne. Doceniał to Piłsudski, który zdecydowawszy o przeniesieniu kierownictwa ruchu do Galicji, pisał że do tej "roboty" potrzebne jest pismo, takie jak Przed­ świt, a jego zadanie polegać będzie na "rozpowszechnianiu pewnych myśli krytycznych co do przeszłości świeżo przeżytej"3. Do pism, które propagowały ideę walki zbrojnej o niepodległość w Galicji i w innych zaborach i kształtowały postawy radykalnej inteligencji i młodzieży, należały: redagowany przez Emila Hacckcra Naprzód, jedyny dziennik socjalistyczny, dwutygodnik Prawo Ludu oraz miesięczniki Przedświt, Krytyka oraz Strzelec4. Istotna tu jest nie tylko polityczna kwalifikacja pism, lecz także grono ich współpracowników, autorów o wyraźnie określonym światopoglądzie i sprecy­ zowanych poglądach na kwestię niepodległości Polski. Wśród publicystów spotykamy ludzi ze ścisłego kierownictwa ruchu socjalistyczno-niepodległo- ściowego, m.in. Piłsudskiego, Mariana Kukiela, Witolda Jodko-Narkiewicza, Michała Sokolnickiego czy Leona Wasilewskiego, jak również działaczy socja­ listycznych: braci Józefa i Mariana Dąbrowskich, Tytusa Filipowicza, Włady­ sława Gumplowicza, Helenę Landau czy Zofię Golińską-Daszyńską. Ponadto ruchowi socjalistyczno-niepodległościowemu swój talent i pióro oddawali pub­ licyści i pisarze tej miary co Wilhelm Feldman, Bolesław Limanowski, Gustaw Daniłowski czy Stefan Żeromski5. Możliwości oddziaływania publicystyki socjalistyczno-niepodległościowej uzależnione były od wysokości nakładu, możliwości kolportażu oraz stopnia alfabetyzacji mas, co określało krąg potencjalnych odbiorców prasy. Wysokość nakładu interesujących nas miesięczników, Krytyki i Przedświtu, w okresie 1908-1914 była zróżnicowana, co było uzależnione w znacznej mierze od możliwości finansowych wydawcy. Nakład Krytyki w omawianym okresie wahał się od 1200 do 2050 egzemplarzy6, natomiast Przedświt zaczęto wyda­ wać w 1908 roku w siedmiu tysiącach egzemplarzy, ale gdy pojawiły się od roku 1912 trudności wydawnicze, ograniczono nakład, a nawet zawieszono na jakiś czas ukazywanie się pisma7. Oba czasopisma, wydawane w Galicji, miały

2 PorT. Weiss: Romantyczna genealogia polskiego modernizmu. Warszawa 1974, s. 102 i n. 3 J. P i 1 s u d s k i: Pisma zbiorowe. Warszawa 1937, t. 11, s. 285. 4 Ich charakterystykę zob. J. M y ś 1 i ń s k i: Studia nad polska prasa społeczno-polityczna w zachodniej Galicji. Warszawa 1970; tenże: Polska prasa socjalistyczna w okresie zaborów. Warszawa 1982. 5Ze względu na orientację polityczna ich współpraca z periodykami innych orientacji była nie do pomyślenia. Świadczy o tym odmowa Struga i Żeromskiego współpracy z Czasem, mimo zachęty ze strony redakcji organu konserwatystów. Por. J. M y ś 1 i ń s k i: Studia nad polska prasa.... s. 59. (l Por. J. Myśli ń s k i: op.cit., s. 373. 7 Por. J. M y ś 1 i ń s k i: Polska prasa socjalistyczna..., s. 228-229. jednak charakter ogólnopolski, gdyż około 30% nakładu rozchodziło się w pozostałych zaborach oraz środowiskach emigracyjnych. W Galicji stopień alfabetyzacji w porównaniu z zaborem rosyjskim był wysoki, gdyż co drugi dorosły mieszkaniec umiał pisać i czytać. Jerzy Myśliń- ski oblicza, iż co drugi mieszkaniec miał możność czytać co cztery dni jedna z gazet, lecz wielkość tę dla Krakowa można z powodzeniem podnieść; jeden egzemplarz, szczególnie prasy socjalistycznej, był czytany przez większą liczbę osób8. Wśród ideologów, przywódców i publicystów socjalistyczno-niepodległo- ściowych spotykamy pewną specjalizację, wynikającą czy to z powierzonych im zadań, czy też z przygotowania fachowego i zainteresowań. Wasilewski uznawany był za specjalistę od zagadnień narodowościowych. Kukieł i Sokol- nicki, obaj historycy, popularyzowali historię porozbiorową, a szczególnie dzie­ je walk o niepodległość. Filipowicz podejmował zagadnienia ideologiczne, a Piłsudski i Jodko-Narkiewicz omawiali strategię działania. Jedynie Feldman w licznych artykułach drukowanych w Krytyce ustosunkowywał się do rozmai­ tych zagadnień politycznych, kulturalnych i światopoglądowych.

Wizja narodu — wartości

Pragnąc upowszechnić w społeczeństwie postawę sprzyjającą walce o nie­ podległość, publicyści związani z tą orientacją wskazywali na nienormalną sytuację narodu żyjącego w niewoli, na zagrożenia, jakimi dla kształtowania się nowoczesnego narodu były rozbiory. Jednakże argumentacja na rzecz walki zbrojnej nie ograniczała się do zagrożeń płynących z narodowej niewoli. Uzu­ pełniała ją wizja przyszłej Polski, odpowiedź na pytanie: jakim narodem winni być Polacy. Naczelną wartością i celem działania socjalistów niepodległościowych było suwerenne państwo. Wizja ta znajdowała oparcie w polskiej tradycji historycz­ nej oraz w wielkiej literaturze romantycznej. Wywarł na to wpływ romantyzm, lektura wieszczów wskazująca, że wysiłek ducha może uratować poczucie narodowej godności i ocalić przed zagładą wolność jednostki i zbiorowości. W swej wizji Polski socjaliści niepodległościowi nawiązywali do spuścizny romantyków. Szczególnie Feldman podkreślał, że działania ludzkie muszą mieć charakter etyczny, żąda! więc od Polaków życia twórczego, ofiarnego, zgodne­ go z zasadami sprawiedliwości i wierności, bowiem "skoro żyjemy — pisał — żyjmy pięknie. Tym pięknem, którym jest przekuwanie ślepej woli w narzędzie naszej samowiedzy, zwalczanie przeszkód, moc stawiania sobie celów rozle­ głych, duma płynąca z poczucia swobody własnej i urągania nędzom, pokusom i trudnościom dnia"0.

s Por. J. Myśli ń s k i: Studia nad polska prasa.... s. 368. 9 W walce o światopogląd. Krytyka 1908, nr 7, s. 8. Dla Feldmana, podobnie jak dla romantyków, wyrazem wielkości Polski miał być geniusz, wybitna jednostka, stawiająca wielkie cele i realizująca je. Redaktor Krytyki był przekonany, iż to właśnie geniusze wyrażają wielkość narodu i dlatego gdy naród polski odzyska niepodległość, inne narody będą musiały się z nim liczyć, a "geniusz polski świecił będzie z dala, uderzał, oślepiał blaskiem swoim obcych, zmuszał ich do podziwu i hołdu"10. Spojrzenie innych publicystów na przyszłą Polskę odnosi miarę wielkości do skali politycznej. Filipowicz, który swą książkę zatytułował "Marzenia polity­ czne"11, starał się te marzenia skonkretyzować. Odwoływał się do Polski doby Jagiellonów, podkreślając, iż wielkość polityków tamtego okresu polegała na stawianiu ambitnych celów politycznych i umiejętnego ich realizowania. Pra­ gnął, aby współcześni politycy postępowali podobnie, dążąc do niepodległości Polski. Zdaniem Piłsudskiego i Sokolnickiego wielkość Polski winna konkretyzo­ wać się we własnym, suwerennym i niepodległym państwie. Ono to, dysponu­ jąc silną armią, może powrócić do roli pomostu cywilizacyjnego między wscho­ dem a zachodem Europy. "Wróci polityka polska — pisał Sokolnicki — otworzą się starodawne widnokręgi kultury. Na terenach Litwy i Rusi odbywa się jeszcze dziś jak przez wieki walka o kulturę łacińską. Spór to niezakończo- ny"12. Podkreślanie znaczenia suwerennej państwowości nic wynikało jedynie z odwołania się do tradycji Polski historycznej i akceptacji romantycznego dzie­ dzictwa, lecz również z pełnej świadomości znaczenia państwa jako instytucjo­ nalnego zapewnienia rozwoju narodu oraz realizowania przez niego swej pod­ miotowości i gwarancji jego równorzędnej pozycji w kontaktach z innymi narodami. Jednym z zadań stojących przed Polakami u progu XX stulecia była moder­ nizacja struktury społecznej, przekształcenie prawa i instytucji politycznych, rozwój infrastruktury czyniącej z mas ludowych obywateli, co pozwoliłoby na określenie Polaków mianem nowoczesnego narodu. Podejmowali to socjaliści niepodległościowi, lecz zadanie to było wyraźnie sytuowane drugoplanowo. Podobnie jak w sferze światopoglądu niepodległość brała górę nad socjali­ zmem, lak sprawa niepodległości politycznej dominowała nad zagadnieniami społeczno-politycznymi: "Państwo można zmienić, można z państwa coś od­ miennego uczynić, lecz ta rzecz odmienna powstanie z przetworzenia nie żadnej rzeczy jeno właśnie z państwa"13.

10 Geniusz a społeczeństwo. Krytyka 1908, nr 1, s. 4-5. 11 T. Filipowie z: Marzenie polityczne. Kraków 1909. 12 M-cki [M. S o k o 1 n i c k i|: Sprawa armii polskiej. Kraków 1910. s. 103. >-ł Ibidem, s. 7. Polityczny kształt wizji narodu

Dążenie do suwerenności wynikało z trzech przesłanek: tradycji polskiej przedrozbiorowej państwowości i romantycznego dziedzictwa, przekonania o nieodzowności państwa jako zapewnienia instytucjonalnych warunków rozwo­ ju narodu oraz przekonania o zgubnych dla narodu działaniach14 Rosji. Carska Rosję uważano nie tylko za głównego wroga Polaków, lecz także za przykład despotyzmu, korupcji i bezprawia. Ocenę krytyczna wyrażano w licznych arty­ kułach i notatkach infonnujących o problemach ekonomicznych i społecznych Królestwa Polskiego i caratu15. Krytyczny stosunek do Rosji jest widoczny również przy porównywaniu jej z pozostałymi zaborcami, szczególnie z Au­ stria, która gwarantowała pewien zakres swobód obywatelskich. Dobra ilustra­ cja takiej oceny zaborców może być artykuł omawiający dwa strajki, w Warsza­ wie i we Lwowie, kończący się następującą uwagą: "A przecież Galicya żadnym rajem nie jest i ta odrobina swobód konstytucyjno autonomicznych jakie posiada, daleka jest od ideału demokratycznego. Jednakże dość porównać te dwa strejki, aby zrozumieć, jaka przepaść dzieli ustrój rosyjski od porządków, nawet szlacheckich zacofanej Galicyi."16 Socjaliści niepodległościowi podkreślali stan zagrożenia narodu ze strony Rosji, by tym samym wzmocnić przekonanie o nieodzowności posiadania przez naród własnej, suwerennej państwowości. "Bez państwa — pisał Sokolnicki — dla społeczeństwa polskiego nie ma nigdzie tchu, nie ma prawa na oddech. [...1 nadzieją tą jest państwo, a państwo jest w jego amiii i jego rządzie."17 Nieodzownymi atrybutami państwa, w opinii socjalistów niepodległościow­ ców, były armia i rząd narodowy. Znaczenie wojska brało się z przekonania, iż jest ono niezbędne dla odzyskania niepodległości i stanowi gwarancję suweren­ ności narodu, gdyż, zdaniem Sokolnickiego, "Polska między narodami będzie pełnoprawna, mając armię"18. Bardzo istotny dla politycznej idei niepodległości był postulat posiadania rządu narodowego. Idea rządu narodowego była szczególnie ważna dla Piłsud­ skiego, o czym może świadczyć to, iż słowa te pisał dużą literą. Rząd, władza polityczna, to dla późniejszego Komendanta siła organizująca społeczeństwo, wydająca polecenia i egzekwująca ich wykonanie. Rząd Narodowy powinni stanowić ludzie, którym Piłsudski stawiał duże wymagania etyczne i organiza-

14 Antyrosyjskość hyla jednym z czynników kształtujących polską świadomość narodową czasów porozbio- rowych, towarzyszyło jej przeświadczenie o odrębności i wyższości cywilizacyjnej Polaków. Szerzej pisze na ten lemat A. J u z w e n k o: Rosja w jwlskiej myśli politycznej lat 1 864-1918. |w:) Polska i jej sąsiedzi. Red. J. Miś. Ossolineum 1975. 15 Por. St. Os...arz |L. W a s i 1 e w s k i): Częściowa wyprzedaż Rosji. Przedświt 1909, nr 11; tenże: Wieś rosyjska wobec agrarnej polityki rządu carskiego. Przedświt 1910, nr7-8; Res [F. Pc rl]: Królestwo Polskie w budżecie rosyjskim. Przedświt 1910, nr 9; J. Piłsudski: Reformy amiii rosyjskiej. Przedświt 1910, nr 12; Os...arz [L. W a s i 1 e w s k ił: Nad Leną i Newą. Przedświt 1912, nr 1-6. Podobną charakterystykę Rosji odnajdujemy na lamach Naprzodu. Dobrym przykładem są uwagi na temat Rosji w artykule opublikowanym po zamachu na Stolypina. Por. Po zamachu na Stołypina. Naprzód] 6 IX 1991, nr 215. ifl Dwa strejki. Przedświt 1910, nr 11. s. 745. 17 M-cki |M. S o k o 1 n i c k i]: op.cit.. s. 6. ls Ibidem, s. 8. cyjnc. Sani w prowadzonej już u schyłku życia rozmowie z Arturem Śliwińskim kilkakrotnie cytował powiedzenie księcia Lobkowilza: "Zawsze trzeba komuś lub czemuś służyć".19 Powiedzenie to dobrze oddawało zarówno osobisty sto­ sunek Komendanta do własnej działalności publicznej, jak i jego wymagania stawiane ludziom. W określeniu tym nie chodziło o żaden scrwilizm czy in­ stynkt dworski, lecz o podporządkowanie życia i walki wartościom. Rząd zatem miał służyć Polsce, a ludzie, którzy zdecydowali się przewodzić społeczeństwu, powinni być prawi, odważni i odpowiedzialni, gdyż w sytuacji, kiedy decydują się podjąć decyzję o walce, muszą umieć pociągnąć za sobą cały naród. Oddając cześć członkowi Rządu Narodowego z okresu Powstania Stycz­ niowego, Piłsudski przestrzegał tych, którzy zdecydowaliby się pójść w jego ślady, przed groźbą osamotnienia i brakiem zrozumienia20. Oprócz wymagań stawianych tym, którzy mają sprawować władzę w naro­ dzie, Piłsudski podkreślał, iż Rząd Narodowy jest przedstawicielem narodu wobec innych narodów, dlatego tym, którzy decydują się przewodzić narodowi i brać za niego odpowiedzialność, należy się od społeczeństwa posłuch, zrozu­ mienie i szacunek. Rząd Narodowy, podobnie jak wojsko był dla niego wyrazi­ cielem narodowej suwerenności21.

W poglądach tych dają się słyszeć echa Powstania Styczniowego. W okre­ ślaniu wzoru przywódcy odnajdujemy tęsknotę do dyktatury, ale dyktatury w wydaniu Romualda Traugutta, dyktatury wspartej na podporządkowaniu wła­ dzy interesowi narodu, a nie interesowi poszczególnych jednostek czy grup społecznych. Poglądy te korespondowały z postrzeganiem narodu jako szcze­ gólnego układu elit i mas. Elitę przywódczą stanowić mieli ludzie o wysokim poczuciu obywatelskiego obowiązku. Kolejnym zagadnieniem podejmowanym, choć nie rozstrzygniętym, przez socjalistów niepodległościowców były granice przyszłego państwa. Doceniając znaczenie mchów narodowych Litwinów i Ukraińców, rozumiejąc dokonujące się tam procesy narodotwórcze, a także traktując narody te jako sojuszników w wojnie przeciw Rosji, nie obstawano przy historycznych granicach Polski przedrozbiorowej. Socjaliści niepodległościowi, świadomi międzynarodowych uwarunkowań, o kształcie terytorialnym przyszłej Polski wypowiadali się bar­ dzo ostrożnie. Przykładem może być Filipowicz, który określając przyszłe terytorium państwa, pisał, że "składać się ono miało z Królestwa wraz z Galicyą i Poznańskiem oraz z innych prowincyi polskich, lecz jakich i w jakim zakresie — to pozostawało nierozstrzygnięte."22 Brak szczegółowych rozważań nad kwestią granic przyszłego państwa nie stanowi o słabości koncepcji socjalistów niepodległościowców. Wynikał on nic tylko z ostrożności politycznej, lecz także z dominującego w owym czasie

l<> A. Ś I i w i ń s k i: Z opowiadań Marszalka Piłsudskiego. Polska Zbrojna z 12 V 1936. :" J. P i 1 s u d s k i: Pisma zbiorowe. T. 111. s. 255. Tamże, s. 11 i n. T. Pili p o w i c z: Marzenia polityczne, s. 23. takiego postrzegania narodu, które skupiało się na podkreślaniu elementów decydujących o zachowaniu narodowej tożsamości. Brak myślenia o własnym narodzie w aspekcie terytorialnym był powszechny nawet wśród warstw o wysokim poczuciu świadomości narodowej. Jako przykład posłużyć może wypowiedź Marii Dąbrowskiej: "Polska była dotycłiczas w naszych myślach i sercach nieokreślona i niejasna. Kochaliśmy ja bardzo mocno, ale byliśmy wobec niej bezradni. Nie umieliśmy myśleć o polskich granicach, skarbach, zasobach, potrzebach i pracach, bo za mało o niej wiedzieliśmy."23 Nie rezygnowano jednak z aktywnej polityki polskiej na Kresach, wskazu­ jąc, iż tereny te ciąża ku Polsce jako ognisku cywilizacyjnemu24. Rozwiązanie widziano w federacji,-lecz nie traktowano jej w kategoriach planów politycz­ nych, lecz raczej pragnień i postulatów. Argumentując na rzecz federacji, wska­ zywano nie tyle na historyczne związki Polski z Kresami, co raczej na potrzebę utworzenia silnego demokratycznego państwa, stanowiącego przeciwwagę w stosunku do Rosji. Federacja gwarantować miała Litwinom i Ukraińcom auto­ nomię zgodną z poszukiwaniem woli i indywidualności każdej ze stron. Socjaliści niepodległościowcy opowiadali się za polityczną asymilacją nie tylko Żydów25, lecz także Ukraińców. Świadomi zaawansowania rusińskiego mchu narodowego w Galicji Wschodniej, zdecydowanie opowiadali się za utworzeniem uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, który by stanowił "wa­ rownię przeciw Rosji silniejszą niż twierdza na wschodzie — której nie ma­ my",26 pisał świadom znaczenia swobód kulłuranych dla polityki narodowo­ ściowej Feldman. Socjaliści niepodległościowi byli świadomi, że federacja nie może być po­ mysłem tylko polskim, parawanem dla polskiej ofensywy na wschód. Federa- lizm musi opierać się na wspólnocie zadań i interesów, na wspólnej walce z moskiewskim najazdem. Idea federacji to najrozsądniejsze rozwiązanie z pun­ ktu widzenia polskicłi interesów narodowych. Obserwując prężność ukraińskie­ go ruchu narodowego w Galicji Wschodniej, socjaliści niepodległościowi byli świadomi, że jeśli Polacy nie będą z tym ruchem współpracować, to obróci się on przeciwko nim samym i polskiemu żywiołowi na tych terenach. Zasada równouprawnienia politycznego ludności rusińskiej leżała w interesie polskim, mimo iż wydawała się obca "polskiemu latyfundyście czy wschodniogalicyj- skiemu biurokracie"27. Jednakże poglądy te były dalekie od realizowanej na kresach polityki tak polskiej, jak i rusińskiej, a narastające konflikty zapowiada­ ły raczej wzrost napięcia niż porozumienie, tym bardziej, iż Rusini nie sądzili,

~< Cyt. za: Miedzy Polsku etniczna a historyczna. Red. W. W r z e s i ń s k i. Wroclaw-Warszawa-Kraków- Gdańsk 19X8. s. 6. 24 Argumentacje na rzecz rozwiązań federacyjnych odwołująca się do znaczenia Warszawy i kultury polskiej jako cent mm cywilizacyjnego w tym rejonie Hu ropy spotykamy u Iidwarda Abramowskiego i Władysława Gumplowicza. Por. K. G r ini be r g: Polskie koncepcje lederalistyczne 1864-1918. Warszawa 1971, s. 126; W. G u m p I o w i c z: Kwestya polska a socyalizm. Warszawa 1908, s. 47. 25 Por. K. Srok o w s k i: W odpowiedzi p. Choloniewskiemu. Krytyka 1939, nr 2, oraz W. F e 1 d m a n: Sprawa żydowska w Polsce. Krytyka 1913, nr 4. 2fl Przesilenie galicyjskie. Krytyka 1913, nr 5. s. 248. 27 Por. Przesilenie w idei polskiej. Krytyka 1908, nr 6, s. 518. by Polacy byli im pomocni dla uzyskania większych swobód, a Polacy utrzymu­ jący uprzywilejowaną pozycję w Galicji Wschodniej nic robili nic, by Rusinów pozyskać. Tak więc szanse na federację były raczej minimalne.

Społeczny kształt wizji narodu

Socjaliści niepodległościowi niechętni byli sporom doktrynalnym. Dobitnie przedstawił to Feldman, zauważając, iż "[...] każdy demokrata zrósł się z prze­ konaniem że Polska musi być ludowa, że musi być republiką socjalistyczną! Ależ i owszem, ale niechby przede wszystkim raz była! nasamprzód żyć, potem filozofować."28 Umieszczenie w refleksji teoretycznej i działaniach praktycznych odzyska­ nia niepodległości jako zadania pierwszoplanowego nie oznaczało, iż socjaliści niepodległościowi wstrzymywali się od kreślenia socjalnej wizji narodu pol­ skiego. Postulaty dotyczące socjalnego i ustrojowego kształtu przyszłej Polski pojawiały się choćby w argumentacji na rzecz walki o niepodległość. Zrekonstruowanie społecznej wizji narodu ważne jest również ze względu na określenie stosunku socjalistów niepodległościowych do zagrożeń stojących przed narodem polskim, a wynikających zarówno z niewoli i podziału między państwa zaborcze, jak i zapóźnień cywilizacyjnych. Do najważniejszych zali­ czyłbym: znaczne zróżnicowanie cywilizacyjne poszczególnych zaborów oraz pozostałości archaicznych stosunków gospodarczych i społecznych, szczegól­ nie na wsi galicyjskiej, stopniową dezintegrację gospodarczą ziem polskich, zahamowanie dróg awansu polskiej inteligencji, trudności z uświadomieniem narodowym mas ludowych wynikające z braku odpowiedniego zaplecza insty­ tucjonalnego oraz znaczne zróżnicowanie kultury politycznej i prawa w po­ szczególnych zaborach utrudniające rozwój świadomości obywatelskiej mas. W wizji przyszłości narodu dostrzegamy akceptację romantycznego przeko­ nania, głoszącego, iż wielkość narodu zależy od kwalifikacji moralnych, umie­ jętności praktycznych oraz zdolności do rozwiązywania problemów, jakie przed Polakami stawia czas, w jakim żyją. "Nie zbudujesz muru silnego z cegieł przegniłych. Nie stworzysz nic wielkiego z ludzi małych"29 — pisał Feldman. Przekonanie to odnajdujemy w nakreślaniu postulowanego wzoru robotnika. Zwracając uwagę na poziom jego świadomości obywatelskiej, socjaliści nie­ podległościowi byli przekonani, iż niewykształcony robotnik nie tylko że nie może walczyć o wolność narodu, lecz także nie potrafi walczyć o swoje prawa, a w dalszej perspektywie rządzić państwem; ciemny robotnik staje się obiektem łatwym do manipulowania. Publicyści Przedświtu wiele miejsca poświęcali przedstawianiu mchu zawodowego i oświatowego robotników w krajach za­ chodnich, była to swego rodzaju ilustracja "normalności". Świadomi jednak byli dystansu między robotnikiem polskim, a np. duńskim czy belgijskim,

2« Polityka polska. Kryty

ł0 II. Lawska [II. L a n d a u]: Obraz cyfrowy kapitalizmu w Austrii. Przedświt 1909, nr 4, s. 226. Publikacje o podobnym charakterze spotykamy również w Naprzodzie. Por. H. Land a u: Obecne przesilenie gospodarcze. Naprzód 7.1 IV i 3 IV 1908. nr 76, 77. il 'Y. Fili p o w i c z: Zagadnienia postępu. Kraków 1909, s. 93. a. Wroński fW. .1 o d k o - N a r k i e w i c ?,]: Nasza taktyka. Przedświt 1908, nr 7, s. 273. 'I'. Filipowicz: op.cit., s. 210. <4 Kataster narodowy a proporcjonalność. Krytyka 1910, nr 10, s. 142. warunki zapewniające sprawiedliwe wykonywanie praw dla wszystkich miesz­ kańców kraju."35 Aby demokracja mogła właściwie funkcjonować, warunkiem koniecznym staje się rozwój oświaty, wychowanie świadomego obywatela, patrioty, który potrafi aktywnie uczestniczyć w życiu narodu i społeczności lokalnej. "U nas zapomina się jednak o elementarnej tej prawdzie — pisał Feldman — że czynniki parlamentarne, o ile mają posiadać znaczenie mocy prawdziwej, mu­ szą się opierać na sile podstawowej, organicznie wyrastać z gruntu, którym jest dojrzała, silna i świadoma masa wyborców."36 Docenianie roli oświaty jest tym ważniejsze, że socjaliści niepodległościowi uświadamiali sobie z jednej strony kryzys dotychczasowych elit opiniotwórczych i autorytetów, z drugiej zaś ogrom zadań stojących przed narodem na drodze ku modernizacji. Konieczność przygotowania robotników i chłopów do roli współgospodarza kraju, przejęcia przez nich tych funkcji, "które dotąd pełnił fabrykant i kupiec", była traktowana ze zrozumieniem37. Z licznych artykułów zamieszczonych na łamach Krytyki, poświęconych szkole i wychowaniu, możemy odtworzyć postulowany model szkoły. Szkoła ta miała być szkołą narodową. Pamiętając o znaczeniu szkoły zaborczej jako instrumentu wynaradawiania, publicyści socjalistyczno-niepodległościowi pra­ gnęli, aby polska szkoła była instytucją wprowadzającą młodych Polaków w świat narodowej historii, języka i ojczystej przyrody. "Wychowanie narodowe wieść winno młode pokolenia ku mogiłom, nie po to, by u lampek cmentarnych zapalały pochodnie na chwile uroczyste, lecz po to, by czuły się dziedzicami tysiącletniej kultury, obowiązanymi do potęgowania dorobku ojców."38 Podkre­ śla się więc, że celem wychowania patriotycznego powinno być kształtowanie dumy narodowej i zrozumienia dla zadań stojących przed Polakami. Proponuje się, aby szkoła w zakresie nauczania obowiązkowego miała cha­ rakter ogólnokształcący. Tylko laka szkoła ma szansę wychowania świadomego obywatela, zadaniem szkoły nie jest bowiem przygotowanie robotnika do wy­ konywania określonego zawodu, lecz przygotowanie go do podejmowania de­ cyzji życiowych i wykonywania zawodu, który uzna on za pożądany. W tym celu proponuje się rozwinąć "rozmaitość szkół fachowych na wyższym pozio­ mie nauczania". Szkoła przygotowująca do życia w społeczeństwie powinna dostarczać uczniom wiedzy z dziedziny prawoznawstwa, nauk społecznych i moralności świeckiej, które to przedmioty, wraz z historią ojczystą stanowić będą podstawę wychowania obywatelskiego. Autorka artykułu, wskazując, iż wiedza, jaką przekazuje się uczniom, ma wartość ogólnoludzką, proponuje, by szkoła ułatwiała kontakty z innymi narodami i przygotowywała do poznawania i zrozumienia innych kultur, gdyż takie kontakty wzbogacają kulturę narodo­ wą39.

35 A. Wroński [W. Jodko-Narkicwicz]: Objaśnienie programu PPS, s. 95. 36 Kompcja a nasze życie publiczne. Krytyka 1914, nr 2, s. 83-84. 37 Por. Neoromantyzm w życiu społeczno-politycznym. Krytyka 1912, nr 4, s. 164. 38 Wychowanie narodowe. Krytyka 1910, nr 5, s. 238. 39 Zob. H. Orsza [H. R a d 1 i ń s k aj: Wychowanie narodowe. Krytyka 1910, nr 7-8. Szkoła mająca wprowadzać swych wychowanków w świat demokracji tra­ ktowana jest jako instytucja przekraczająca różnice rasowe i wyznaniowe, dla­ tego publicyści socjalistyczno-niepodległościowi opowiadali się za świeckim charakterem szkoły40. Uznając znaczenie Kościoła katolickiego jako siły inte­ grującej naród w czasach niewoli, socjaliści niepodległościowcy byli świadomi ponadnarodowego charakteru Kościoła. Laickość szkoły wynikała zatem nie tylko z przekonania o wartości świeckich koncepcji wychowawczych, pragnie­ nia odciągnięcia ludzi spod wpływu księdza i parafii, lecz także z rozbieżności interesów Kościoła i narodu. W zamiarze socjalistów niepodległościowych demokracja i szkoła mają urzeczywistniać dzieło przebudowy społeczeństwa, mają, jak pisał Feldman, "wyzwolić robotnika i chłopa, uczynić z nich pełnoprawnych obywateli i kie­ rowników pracy. A będzie to nie tylko dźwignięcie sił zbiorowych, lecz stanie się niewyczerpanym rczerwoarem energii jednostek."41 Socjaliści niepodległościowi propagowali wizję społeczeństwa o strukturze klasowo-warstwowej, właściwej społeczeństwu przemysłowemu, społeczeń­ stwa, w którym rośnie wzajemna zależność między poszczególnymi elementa­ mi jego struktury, w którym program zmian musi być wypracowany na innej płaszczyźnie niż walka klasowa. W odniesieniu do narodu polskiego, który był zacofanym społeczeństwem chłopskim z silną pozycją posiadaczy ziemskich, poglądy takie w konsekwencji prowadziły do postawy anty ziemiański ej. Wskazywali, iż przyszły naród muszą tworzyć ludzie światli, wykształceni, mądrze zarządzający swym państwem. Tę nową jakość można ich zdaniem osiąg­ nąć jedynie drogą przeobrażeń ekonomicznych, kulturowych i politycznych. Przeobrażenia ekonomiczne miały przede wszystkim dotyczyć cliłopstwa. Postulowano zniesienie wielkich lalylundiów i utworzenie z nich około miliona rodzinnych gospodarstw42. Proponowano, aby reforma rolna przeprowadzona była pod kontrolą państwa, które występowałoby w roli organizatora przeobra­ żeń polskiej wsi. Państwo miałoby przeprowadzić komasację gruntów, organi­ zować oświatę rolniczą oraz inicjować prace mające na celu poprawę infrastru­ ktury7 wsi i podniesienia poziomu kultury rolnej (melioracje, regulacje rzek i rozwój komunikacji). Projekt reformy rolnej przewidywał odszkodowania pie­ niężne dla wielkiej własności ziemskiej, ponieważ "każdy w ustroju socjalisty­ cznym dostanie zajęcie i byt szczęśliwy, Ale zabrać wszystko jednym, zosta­ wiając innym, to byłaby zasada zupełnie przeciwna naszym poglądom i wywołałaby opór u wielu ludzi."43 Re fonii a rolna stworzyłaby nie tylko rodzinne warsztaty pracy dla olbrzy­ miej rzeszy rodzin chłopskich, co w konsekwencji zmusiłoby ich do nauczenia

4" Por. K o z i c k a: Religia w nauczaniu i wychowaniu. Krytyka 1909. nr 8-9. Natomiast w Naprzodzie spotykamy publikacje o charakterze antyklerykalnym, negatywnie oceniającym wpływ Kościoła na szkolę. Por. Przymus rekolekcyjny. Naprzód z 12 V 1908, nr 107. 41 Navigare necesse cst. Krytyka 1910, nr 1, s. 6. 42 Por. Program rolny PPS. objaśni! A. Wroński [W. J o d k o - N a r k i e w i c z]. Kraków 1910, s. 45 oraz Unarodowienie ziemi jedynym wyjściem z nędzy galicyjskiej. Krytyka 1914, nr 8, s. 79. 43 Program rolny PPS. S. 32. się gospodarowania, lecz także poprzez powiązania ekonomiczne oraz udział w życiu kulturalnym i politycznym związałaby ich z resztą społeczeństwa. Ponad­ to reforma rolna wymusiłaby zmianę gospodarowania wielkiej własności ziem­ skiej. Otrzymane w wyniku parcelacji majątków środki finansowe mogłaby ona przeznaczyć na rozwój i specjalizację własnego gospodarstwa lub na inwesto­ wanie w przemyśle czy handlu. Państwo jako inicjator i organizator przebudowy gospodarki zarówno w rolnictwie, jak i w przemyśle nie miało, zdaniem socjalistów niepodległościow­ ców, pozostawać w roli monopolisty zarówno jako właściciel, jak i organizator produkcji. W konkretnych polskich warunkach miało przejąć z rąk obcych kapitalistów i zaborców banki, środki transportu (koleje, marynarkę handlową) i wielki przemysł (kopalnie, huty), co umożliwić miało, jak wtedy sądzono, sprawowanie kontroli nad podstawami gospodarki i co ułatwić miało inicjowa­ nie przeobrażeń, a przy założeniu demokratycznego charakteru państwa — umożliwić kontrolę społeczeństwa nad gospodarką44. Równocześnie socjaliści niepodległościowcy postulowali organizowanie spółdzielczości zarówno wiejskiej, jak i robotniczej. Wskazując na sukcesy, jakie odnosi "kooperatyzm" w Belgii, Anglii i Skandynawii, podkreślano, iż w Polsce stanowi on szansę nie tylko dla uniezależnienia się drobnych producen­ tów i konsumentów, lecz także jest szkołą ekonomicznego myślenia, współdzia­ łania i kształtowania postaw obywatelskich45. Wizja określająca społeczno-polityczny kształt narodu traktowana była jako kolejny etap rozwoju narodów mających niepodległy byt. Jeżeli Rosja traktowa­ na była jako przykład tyranii, korupcji i bezprawia, państwo, spod którego zależności należało się uwolnić, to państwa zachodnie traktowano jako pozy­ tywny układ odniesienia, jako wyraz "normalnego rozwoju"46. W licznych artykułach zamieszczonych w prasie socjalistyczno-niepodleglościowcj infor­ mowano czytelników o wzroście zamożności robotników angielskich, niemiec­ kich czy skandynawskich, o sukcesach partii socjalistycznych w krajach za­ chodnich, wyrażających się między innymi w przeforsowaniu korzystnego dla robotników ustawodawstwa socjalnego. Powszechnie sądzono, iż nakreślona wizja "normalnego rozwoju" może zostać zrealizowana dopiero, gdy Polacy mieć będą własny, suwerenny byt państwowy. Było to szczególnie widoczne w

44 Por. T. Filipowicz: Marzenia polityczne, s. 18 i n. oraz H. Ławska (H. L a n d a uj: Demokratyzacja przez akcye. Przedświt 1909, nr2. Autorka sądzi, iż rozwój akcjonariatu nie stanowi rozwiązania dla tendencji monopolistycznych w kapitalizmie, dlatego postuluje aktywną rolę państwa na płaszczyźnie prawnej, finan­ sowej i gospodarczej dla zwalczania trustów i karteli. W podobnym duchu, podkreślając znaczenie państwa jako organizatora życia gospodarczego, zwalczającego trusty i monopole wypowiadali sicj publicyści Naprzo­ du. Por. Walka z drożyzną w Austrii. Naprzód z 16 IX 1911, nr215. 45 Por. Hdv. [M. D ą b r o w s k i|: Przyczynek do historii mchu wspóldzielczego w Anglii, Belgii i Polsce. Przedświt 1909, nr 7; ten ż e: Przyczynek do historii mchu wspóldzielczego w Anglii, Belgii i Polsce. Przedświt 1910, nr 7-8; D. K 1 u s zy ń s k a: Organizacja współdzielcza na Śląsku. Przedświt 1911, nr 7-8; Neoromantyzm w życiu społeczno-politycznym. Krytyka 1912, nr 4, s. 160; Z. D as z y ń s k a - G o 1 i ń- s k a: Przez kooperatywy do przyszłego ustroju. Kraków 1911. 46 Jako przykład artykułów omawiających problematykę społeczną i zagadnienia prawno-ustrojowe w krajach zachodnich mogą służyć następujące teksty zamieszczone w Przedświcie: Fdv. [M. D ą b ro w s k i|: Polityka społeczna w Anglii. Przedświt 1911, nr 7-8; T r a w i e c k a: Państwo, przemysł, socjalizm. Przedświt 1911, nr 9; Edv.: Polityka społeczna we Francji. Przedświt 1911, nr 12; Przedstawicielstwo proporcjonalne we Francji. Przedświt 1912-13, nr 1-6; Wybory do parlamentu francuskiego. Przedświt 1914, nr 5. publikacjach zamieszczanych w Robotniku. Jako przykład służyć może opinia dotycząca proponowanej przez carat reformy samorządu miejskiego w Króle­ stwie. Zdaniem autora projekt reformy jako "nie dość antypolski i antydemo­ kratyczny" będzie nie do przyjęcia dla rosyjskich nacjonalistów, dlatego jedy­ nym wyjściem dia Polaków jest walka o niepodległość, bowiem "jeśli na gruzach caratu lud polski stworzy własną, niepodległa republikę, dopiero wów­ czas samorząd miejski służył będzie interesom mas pracujących"47. W publicy­ styce socjalistyczno-nicpodlcgłościowej postulowany obraz przyszłości narodu traktowany jako stadium "normalnego rozwoju" stawał się kolejnym argumen­ tem na rzecz walki o niepodległość. Socjalistyczno-niepodlcgłościowa wizja przyszłości narodu była próbą po­ godzenia świadomości dwóch wyzwań stojących przed Polakami. Pierwszym była świadomość konieczności unowocześnienia społeczeństwa polskiego, któ­ rego pierwszym krokiem była likwidacja elementów szlachecko-ziemiańskich na wsi oraz poprawa bytu materialnego ludności robotniczej i chłopskiej. Dru­ gim była świadomość, iż potrzeba wypracować nową, możliwie jak najszerszą platformę współdziałania różnych orientacji politycznych opowiadających się za wojną przeciw Rosji. Głoszony program refoim społecznych sprzyjał próbie pogodzenia tych dwóch wyzwań, dawał szansę na poszerzenie bazy społecznej ruchu i wskazywał na kierunek modernizacji społeczeństwa w niepodległej Polsce.

47 Opłakany koniec haniebnej komedii. Robotnik 1914, nr 261, s. 6. Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1992 R. XXXV, nr 3-4 (i 30)

KRZYSZTOF WOŹNIAKOWSKI

U POCZĄTKÓW IDEI POROZUMIENIA LEWICY LITERACKIEJ (Akcje i dyskusje Nowego Pisma 1932-1933)

Najważniejszymi przejawami integracji międzywojennej iewicy intelektual­ 1nej oraz iilcracko-artystycznej była tzw. deklaracja czterech pism (Lewar, Lewy Tor, Nowa Wieś, Poprosili) z października 1935 oraz Zjazd Pracowników Kultury (Lwów, 16-17 V 1936). Sprawy te były już przedmiotem uwagi bada­ czy1. Bliżej jest wszakże nieznana najwcześniejsza faza budowy porozumienia związana z pionierskimi dyskusjami i przedsięwzięciami tygodnika Nowe Pis­ mo z lat 1932-1933. W szkicu tym chcielibyśmy — w miarę możliwości do­ tarcia do rozproszonych numerów bardzo trudno dostępnego czasopisma — wypełnić lukę i zrekonstruować początki kształtowania się idei współdziałania lewicy literackiej2. Nowe Pismo (prawdziwy "biały kruk" biblioteczny, jak się zdaje nie zachowane w komplecie w żadnych zbiorach publicznych i właściwie zapomniane przez historyków prasy3) ukazywało się od 1 XI 1932 do 5 V 1935 w Warszawie jako jeden z polskojęzycznych organów Bundu. Podpisywane przez redaktora i wydawcę N. Samo faktycznie było kierowane przez współ­ założyciela, znanego działacza bundowskiego Wiktora Altcra (1890-1940)4.

1 Por.: M S tępi e ń: Ze stanowiska lewicy. Studium jednego z nurtów polskiej krytyki literackiej lat 1918-1939, Kraków 1974 (tu rozdz. VI: Mobilizacja przeciwko faszyzmowi): K. W o ź isiakowski: Lewar 1933-1936 (zarys monograficzny). "Rocznik Komisji Historycznoliterackiej", t. XI!!: 1975: tenże, Nad Lewarem, Zdanie 1979, t. 2; M. S t c p i c ń: Zjazd Lwowski w zwierciadle prasy. Zdanie 1986 nr '!; Zjazd Pracowników Kultury (Lwów, 16-17 V 1936). Materiały źródłowe. Wybór, redakcja i opracowanie K. W o- ź n i a k o w s k i (tom został opracowany i przyjęty w "Książce i Wiedzy", niemniej w r. 1990 edytor wycofał się i rozwiązał umowę, odkładając jej realizację na nieokreślona przyszłość). ~Opieramy się na zachowanych egzemplarzach, kserokopiach i mikrofilmach zt; zbiorów Biblioteki Uniwer­ syteckiej w Poznaniu oraz byłego Centralnego Archiwum KC PZPR (obetnie: Oddział VI Archiwum Akt Nowych w Warszawie;. W tych ostatnich zachowana jest część szpalt numerów "cen/orskich" /. zaznaczony­ mi ingerencjami, nie dopuszczonych do kolportażu: ich numeracja jest o 1 "niższa" niż. nakładów "drugich po konfiskacie", wydawanych z białymi plamami. -ł Żadnej wzmianki o Nowym Piśmie nie zawiera fundamentalna synteza A. P a czkowskieg o: Prasa polska 1918-1939. Warszawa 1980. jedynie do bibliograficznego odnotowania istnienia tego tytułu ogranicza się monografia M. Fuks a: Prasa żydowska w Warszawie 1828-1939 Warszawa 1979. Tygodnik aspirował do roli ponadpartyjnego organu lewicy socjalistycznej w Polsce, wyrażającego jednocześnie tendencje lewicowego, antyreformistyczne- go skrzydła Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej. Prowadził ostre polemiki z mchem komunistycznym, zarazem atakując CWK PPS za brak zdecydowania w działaniu, relbrmizm i chłodny stosunek do socjalistów z kręgu mniejszości narodowych ówczesnej Polski. Chętnie użyczał łamów członkom i sympatykom PPS krytycznie ustosunkowanym do polityki tej par­ tii5. W elekcie Nowe Pismo spotykało się z jednej strony ze zjadliwymi ocenami w kręgach komunistycznych i komunizujących6, z drugiej zaś z równie wrogim nastawieniem kierownictwa Polskiej Partii Socjalistycznej, gdyż w kwietniu 1933 CKW PPS zakazał członkom partii współpracy z redakcja7. Niezależnie od tego poszukujący swej tożsamości między dwoma głównymi nurtami ruchu robotniczego tygodnik Wiktora Altera, atakowany "z lewa" i "z prawa", podle­ gał oczywiście, jak wszystkie inne pisma lewicowe, częstym i dotkliwym repre­ sjom w formie konfiskaty. Znajdował natomiast odbiorców w niezbyt zresztą licznych kręgach o raczej intelektualnej proweniencji, sytuujących się politycz­ nie "na lewo" od oficjalnej PPS, a zarazem z ostrożnym dystansem śledzących perypetie ruchu komunistycznego i procesy zachodzące w ZSRR. Nie wchodząc tu w leżące w kompetencjach historyka ruchu robotniczego bardziej szczegółowe charakterystyki linii politycznej Nowego Pisma, chcieli­ byśmy zwrócić uwagę na zamieszczoną już w drugim numerze tygodnika (6 XI 1932) ankietę, w której zwracano się do czytelnika z następującymi pytaniami: 1. Czy jest pożądana i możliwa jedność ruchu socjalistycznego w Folsce? Jeśli tak, to na jakich podstawach? 2. Czy jest pożądana i możliwa jedność ruchu socjalistycznego i komunisty­ cznego w skali międzynarodowej i w szczególności w Polsce? Jeśli tak, to na jakich podstawach? 3. Co powinna uczynić klasa robotnicza i co powinny uczynić partie proleta­ riackie, by przyspieszyć zrealizowanie jedności? Między listopadem 1932 a styczniem 1933 Nowe Pismo publikowało wypo­ wiedzi na powyższe tematy nadsyłane przez przedstawicieli i członków Bundu, PPS, a także mniejszych ugrupowań, w rodzaju Niezależnej Socjalistycznej. Partii Pracy czy mniejszościowej Niemieckiej Socjalistycznej Partii Pracy. Jak stwierdza badacz dziejów lewicy socjalistycznej Jan Tomicki, spośród zabiera­ jących głos w ankiecie "wszyscy odnieśli się pozytywnie do postulatu jedności działania partii socjalistycznych w Polsce i zarazem aprobowali hasło jedności proletariackiej w skali krajowej i międzynarodowej, oznaczającej w praktyce

4 Por.: .1. Minkowski: Alter Wiktor |w:| Słownik biograficzny działaczy polskiego mchu robotniczego, t. 1: A-D. Warszawa 1978, s. 55-57. * Por.: .1. To m i c k i: Lewica socjalistyczna w Polsce 1918-1939. Warszawa 1982, s. 308-312. 6 Nieoficjalny kulturalny organ KPP, ukazujący się legalnie Lewar w listopadzie i grudniu 1933 poświęcił Nowemu Pismu kilka uszczypliwych komentarzy, oskarżając redakcję o "zamazywanie różnic postawy ideowej" i "szkołę myślenia niekonsekwentnego" (zob.: Hebel: Dziegdziarze, 1933 nr 1; {s.e.} Problemy... 1933 nr 3; Na wabia. 1933 nr 3). 7 Por.: F. Kalicka: Z zagadnień jednolitego frontu KPP i PPS w latach 1933-1934. Warszawa 1967, s. 183. nawiązanie przez socjalistów pewnego porozumienia z komunistami"8. Ankieta odegrała inspirującą role w narodzinach idei współdziałania lewicy literackiej, jaka niemal równolegle zaczęła się krystalizować na tychże łamach bundo- wskicgo tygodnika. Prowokowała bowiem do podjęcia zagadnienia potencjal­ nej bliższej współpracy "branżowej" części literatów i artystów w kontekście zbliżenia nieobcych im ideologicznie ruchów i struktur politycznych.

Na ogół specjalistom znany jest fakt, iż pionierem idei porozumienia lewi­ 2cowych pisarzy był Jan Nepomucen Miller (1890-1977), głośny w swoim czasie krytyk i publicysta (zbiór szkiców "Zaraza w Grenadzie", 1926). Trudna dostępność egzemplarzy Nowego Pisma oraz zawodna po latach pamięć spowo­ dowały, iż zwykle za niezbyt ścisłym napomknieniem wspomnieniowym Mille­ ra9 umiejscawiano narodziny tego pomysłu w r. 1933, łącząc go — nic bez racji — z dojściem Hitlera do władzy (30 ł 1933) oraz procesem lipskim (21 IX — 23 XII 1933)10. Tymczasem rzecz jest wcześniejsza, gdyż idea zaczęła się krystalizować na przełomie listopada i grudnia 1932, kiedy Jan Nepomucen Miller opublikował artykuł "Jednolity front robotniczy a literatura". Stwierdza! iż "idea jednolitego frontu robotniczego" w literaturze stała się "wcześniej aktualna, niż w dociekaniach teoretycznych leaderów zwalczających się zacięcie stronnictw". Miały tego dowodzić rozdziały dzieł Uptona Sinclaira oraz Stefana Żeromskiego prezentujące "z tajonym przekąsem" doktrynerskie spory między­ partyjne oraz fakt, że artyści patrzący na zagadnienia społeczne pr/.ez pryzmat sztuki są niejako z góry predestynowani do wprowadzania własnych klasyfikacji i mogą nic liczyć się z ustalonym przez społeczników podziałem partyjnym np. na różne ugrupowania socjalistyczne, podziałem, któremu winni się podporząd­ kować "wodzowie czy szeregowcy partyj". Analizując twórczość Sinclaira, Żeromskiego oraz Stanisława Brzozowskiego, a także konflikty, w jakie popa­ dali ci autorzy z różnymi orientacjami ruchu robotniczego, dochodził Miller do wniosku, iż "[...] w nastawieniu [...] społecznym pisarzy radykalnych i lewico­ wych zawsze istniała ta skłonność do wykraczania poza dogmatycznie ustalone formuły partyjne, upodobanie do definicyj ramowych, które by zabezpieczały większą swobodę myślenia"11. Dlatego też, biorąc pod uwagę zagrożenia dla wszelkich intelektualistów ze strony gwałtownie rosnących w siłę orientacji nacjonalistycznych i klerykal- nych, proponował "skomasowanie z pożytkiem dla naszego mchu robotniczego i bliższych celów socjalizmu" działalności takich pisarzy współczesnych, jak Boy, Irzykowski, Słonimski, Broniewski, Strug, Stanisław Baczyński, a nawet (ze względu na. Czarne skrzydła) Kaden-Bandrowski — "pomimo wszelkich

8 J. T o m i c k i, jws. 310. 9 J. N. M i ! 1 e r: Karta z dziejów "jednolitego frontu'" w literatur/e polskiej. [W tegoż:] Bez kropki nad "i". Szkice literackie. Warszawa 1964, s. 209. 10 M. Stępień, jw.,s. 177: 11 J. N. Miller: Jednolity front robotniczy a literatura. Nowe Pismo 1932 nr 9. dzielących ich różnic i pozornej grotcskowości w zestawieniu tych nazwisk". Tym samym postulował rozpoczęcie — obok dyskusji o jednolitym froncie robotniczym — rozmowy o "jedności frontu zachwianych w swym prawie do myślenia intelektualistów". Artykuł Jana Nepomucena Millera spotkał się z zainteresowaniem i dyskusja rozpoczęła się od następnego numeru Nowego Pisma, ciągnąc się w swych podstawowych wątkach mniej więcej do kwietnia 193332. Pierwszy zabrał głos autor ukrywający się pod kryptonimem S. I., kwestionujący dychotomiczny podział lewicy na bardziej dogmatycznych "partyjników" ("społeczników") i mających jakoby z reguły szerszy horyzont artystów oraz literatów. Nie bez racji wskazywał, że Zrozumienie poglądów przeciwnika (a nic ich akceptowanie) zdarza się wśród społeczników częściej, niżby się to wydawało, a ciasnota umysłu i nietolerancja "zdobią" nierzadko i literatów. Pod tym względem obie kategorie mogą się nawza­ jem skwitować13. Sprzeciwił się również tezie inicjatora dyskusji, że z reguły literaci padają ofiarami impetycznych posądzeń ze strony dogmatycznych społeczników "o wszystkie grzechy śmiertelne zdrady, sprzedawczykostwa i renegatyzmu". Wskazywał, iż jeżeli fakty takie mają miejsce, to zawsze atakującymi są "komu­ nistyczni społecznicy i z niektórymi wyjątkami komunistyczni literaci rozpra­ wiający się» w len sposób z niekomunistycznymi społecznikami i takimiż literatami", a więc konflikt len przebiega na zupełnie innej płaszczyźnie niż sugeruje Miller, tym bardziej, iż żaden z "poważniejszych socjalistów" nigdy nie wysuwał oskarżeń wobec komunistycznych pisarzy. Generalnie rzecz biorąc, S. I. poparł jednak ideę Jana Nepomucena Millera, żądając wszakże jej sprecyzowania: Przecież jedność klasy robotniczej możliwa jest tylko na podstawie pew­ nej w s p ó I n c j platformy i pewnej jednolitości czynu. Czy dla jedności literatury te dwa warunki nie są niezbędne? Bądźmy jak najbardziej wyrozumiali dla literatów, pozostawmy im jak najdalej idącą swobodę myśli i czynu literackiego. Pewne granice muszą być przecież zakreślone, bo bez nich pojęcie "jedności" staje się tak mglistym, że zatraca wszelką wartość [,.,] Jedność wokół czego? W imię czego? Jaki będzie jej znak i jakie hasto? Jakie daje prawa? Jakie nakłada obowiązki? Bez odpowiedzi na te pytania trudno jest zrozjrmieć, czego właściwie chce J.N. Miller14.

12 Pomijamy tu całkowicie, zrodzony za sprawą M. Czuchnowskiego (Jaśniej! /o nową poezję proletariacką/, 1933 nr 14) pierwotnie poboczny i dygresyjny wątek stosunku współczesnej poezji rewolucyjnej do zdobyczy awangardy. Z czasem rozrósł sic on niepomiernie i wręcz przytłoczył początkowy temat jednolitego frontu lewicy literackiej. Najważniejsze wypowiedzi: B. Dudziński: Stanowczo—jaśniej! (1933 nr 17); S. Pięt a k: Przeciw fałszywemu komentarzowi (1933 nr 19); J. N. Miller: W odmętach Bzdury (1933 nr 21); M. Pi e chał: Poezja walki (1933 nr 21); J. N. Miller: Stanowczo — za jasno! (1933 nr 25); M. C z u c h n o w s k i: Sześć "odpowiedzi (1933 nr 29); J. Przyboś: W sprawie poezji proletariackiej (1933 nr 35); J.N. Miller: O u/.ywolnienie sztuki (1933 nr 41); T. Peiper: Odróżnienia (1933 nr 46-47); M. C z u c h n o w s k i: Dwa oświadczenia i jeden kwit (1933 nr 50); J.Przyboś: Dopowiedzenia (1933 nr 58); M. C z u c h n o w s k i: Drogi na bezdrożach neutralności (1933 nr 74-75). Omówienie ich wymaga oczywiście osobnego szkicu. 13 S. I.: Więcej jasności. Nowe Pismo 1932 nr 10. 14 Tamże. S. I. zastrzegał się też, że "przy największej tolerancji" nie jest w stanie zrozumieć, skad wśród nazwisk pisarzy przydatnych dla ruchu robotniczego znalazł się Juliusz Kaden-Bandrowski, cynik, paszkwilant i "przyboczny piew­ ca człowieka, który dla całego narodu żywi pogardę". Precyzacji idei jedności lewicy literackiej domagał się też Edward Szymań­ ski, który wskazywał jako warunek sine qua non przynależności do ewentualne­ go frontu trwałą i konsekwentną świadomość rewolucyjną pisarza15. Wyklucza­ łaby z szeregu frontu pisarzy niesocjalistycznych w rodzaju Kadena, Słonim­ skiego i Boya, przypadkowych i efemerycznych sojuszników, wycofujących się następnie z pozycji zajętych w chwilowym odruchu (Tuwim jako autor wiersza Do prostego człowieka), a także autorów zainteresowanych tematem proleta­ riackim jedynie na fali aktualnej mody. Front winien być z jednej strony "auto­ nomicznym, ale świadomym swej walki i odpowiedzialności integralnym od­ cinkiem frontu robotniczego", z drugiej wszakże — w wyżej nakreślonych ramach winien zapewniać członkom prawo do swobody, "daleko idących od­ chyleń taktyczno-ideologicznych" oraz niezależności od wszelkich nacisków przywódców partyjnych i redaktorów pism traktujących twórczość jedynie w kategoriach "gorszego" środka agitacji politycznej. Szymański proponował wzięcie pod uwagę nazwisk Karola Irzykowskiego, Władysława Broniewskie­ go, Jana Nepomucena Millera, Aleksandra Wata, Stanisława Ryszarda Stande- go, Ignacego Myślickiego (Halperna), Leona Kruczkowskiego i Jana Hempla16 oraz postulował bliższe wyznaczenie ram organizacyjnych jednolitego frontu pisarzy ("Pismo, związek czy luźna współpraca od przypadku do przypadku, od Lucka do pacyfikacji?"). Karola Irzykowskiego ("wywołanego" niejako do odpowiedzi przez Millera i Szymańskiego) raziła proponowana "militarna" terminologia ("front") oraz zamiar dyscyplinowania i planowania działań twórczych na wzór politycznych. Ostatecznie jednak Irzykowski byłby skłonny, uchylając się od osobistego sądu na ten temat, zrozumieć wywołaną zewnętrznymi okolicznościami społeczno- -politycznymi celowość powstania "wspólnego czerwonego frontu", jego zda­ niem wszakże byłby w praktyce ograniczony tylko do pisarzy-socjalistów, gdyż komuniści ani literaci radykalno-mieszczańscy nie chcieliby wejść w jego skład. Od literatury "jednolitego frontu", interesującej krytyka wyłącznie jako fenomen ideowo-polityczny oraz myślowy, Irzykowski domagał się wyzbycia retorycznej agitacyjności i bezkrytycyzmu wobec modelu socjalizmu realizowanego w ZSRR (wzorcem rzetelnej postawy socjalisty był w tym wypadku dla niego Stanisław Baczyński jako autor proradzieckiej, ale nie pisanej "na kolanach" Literatury w ZSRR). Uznawał też za niezbędną intelektualną głębię tej twórczo­ ści, jej związki z myślą socjologiczną i filozoficzną oraz swoistą pasję przeka­ zywania, niesprowadzalną do płaskiej propagandy:

15 S z y m a ń s k i: O jednolity front w literaturze. Nowe Pismo 1932 nr 11 Iprzedr. w: li. S z y ni a ń- s k i, Dzieła zebrane, Kraków 1971, t. 2]. 16 Stande od 1931, a Hempel 1932 przebywali na politycznej emigracji w ZSRR. Nie sposób stwierdzić, czy Szymański wymieniając u schyłku r. 1933 ich nazwiska wiedział o tym fakcie, ale raczej uwzględniając zadawniona wzajemną nieufność między socjalistami a komunistami, jest to mało prawdopodobne. Wy macie udowodnić Polsce, że socjalizm jest najlepszym rozwiązaniem, że po jego stronic jest mądrość, piękno i dobro. Wy macie nim zaimponować. Wasza powieść ma być tak chytrze napisana, aby każdy musiał zapytać: jaką receptę ma w zanadrzu człowiek, który podaje taką diagnozę^.

Z początkiem stycznia 1933 Jan Nepomucen Miller podsumował dotychcza­ sową wymianę myśli, w polemice z S. I. podtrzymując poglądy na temat odrębności "typów psychicznych" myślicieli (artystów) i społeczników i dodat­ kowo motywując je taktami zagadkowych samobójstw wybitnych pisarzy ra­ dzieckich (zwłaszcza Majakowskiego) oraz — na gruncie Polski — faktycznym brakiem literatów identyfikujących się bez reszty z PPS i darzonych zaufaniem przez jej kierownictwo ("poza jedynym i wątpliwym nieco przykładem A. Struga"). W pełni akceptując punkt widzenia oraz szczegółowy zestaw nazwisk zawarty w artykule Edwarda Szymańskiego, wyjaśniał:

Rzucając myśl jednolitego frontu w literaturze przez analogię do idei jednolite­ go frontu robotniczego, nie miałem na razie na widoku żadnej organizacji, koła czy towarzystwa, lecz po prostu użycie pewnej serii dzieł i utworów dla celów agitacji społecznej (ten front mógłby być szeroki i objąć pisarzy nawet mieszczańsko-rady- kalnych). Drugim zadaniem organizacji jednolitego frontu w literaturze byłoby wytworze­ nie wspólnej opinii na temat wielu zagadnień życia bieżącego, opinii zwartej, zdecydowanej i śmiałej, która by mogła sobie rościć pretensję, że reprezentuje istotnie jakiś oodlam myśli walczącego o zmianę ustroju społecznego proletariatu. To drugie zadanie dałoby się spełnić jednak tylko w kole ludzi, mających poczucie jednej ramowej wiążącej ich idei socjalistycznej^.

Wyrażał przy tym nadzieję, że konieczność życiowa zmusi lewicę artystycz­ ną prędzej czy później do praktycznego rozwiązania kwestii jednolitego frontu i że nastąpi to w porę, aby przeciwstawić się "parciu sił faszystowskich i nacjo- nalistyczno-klciykalnych". W intencji redakcji Nowego Pisma tym dość nijakim akcentem dyskusja miała zostać zamknięta. Okazało się wszakże, że wciąż wpływają dalsze głosy, w tym i takie, z którymi organ Bundu nie mógł się utożsamić i lojalnie drukując nadesłane odpowiedzi, uznał za stosowne zaznaczyć, iż redakcja ich nic akcep­ tuje. Wyraźnie sympatyzujący z orientacją komunistyczną T. Gładych uważał "jednolitofrontowe" pomysły Millera i Szymańskiego za klerkowskie bujanie w obłokach i — jego zdaniem — stawianie sprawy na głowie. Gładych sądził bowiem, iż proletariatowi nie są potrzebni pisarze "sobiepańscy" (tzn. myślący o twórczej autonomii), lecz bezwzględnie kami, umiejący podporządkować się, "poddać swój maleńki froneik wszechobowiązującej taktyce proletariatu". Wy­ stępując z tyleż żarliwą co naiwną apologią tak negatywnie ocenianego przez Irzykowskiego "demaskowania" oraz radzieckich czystek partyjnych (w ich literackim obrazie w Cemencie Gładkowa upatrywał nawet coś w rodzaju wzorca "jednolitego frontu"...), postulował zorganizowanie pisarzy na zasadzie

17 K. I r z y k o w s k i: O jednolity front w literaturze, Nowe Pismo 1932 nr 14. 18 J. N. Mili e r: Literatura a jednolity front robotniczy, Nowe Pismo 1933 nr 1. "wspólnego interesu'1, którego istoty wszakże nie wyjaśniał19. Z kolei Irena Krzywicka próbowała umiejscowić dyskusję o "jednolitym froncie" na tle to­ czonych już od dawna batalii w sprawie "literatury proletariackiej" oraz inter­ pretowała oba te ciągi zjawisk jako "zgodny, ślepy i nieodpowiedzialny atak na wszystko, co jest w Polsce istotnie twórcze, odważne, działające i niezależne, prowadzony przez ludzi, którzy nie umieli stworzyć nic trwałego albo warto­ ściowego dotychczas". Poza Broniewskim Krzywicka nie widziała w obozie proletariackim żadnych cokolwiek reprezentujących nazwisk, zasłaniających przy tym — jak twierdziła, własną niemoc twórczą wyolbrzymianymi restry­ kcjami cenzorskimi. Dlatego też w interpretacji dyskutantki klasa robotnicza winna uznać za swoich przede wszystkim pisarzy z kręgu Wiadomości Literac­ kich z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim i Antonim Słonimskim na czele20. Obie publikacje, formułowane z tak skrajnie przeciwstawnych pozycji, spot­ kały się ze zdecydowanym sprzeciwem. Utrzymane w gwałtownym i zjadliwym tonie repliki ogłosili natychmiast Irzykowski21, Miller22 oraz Marian Czuchno- wski23. Gładychowi zarzucano anachroniczne pozostawanie "w tyle za najno­ wszym kursem w Sowietach, który zwraca literatom swobodę i nie obciąża ich społeczeństwem"24, kapralski stosunek do zagadnień twórczych oraz pokrywa­ nie demagogicznymi frazesami zasadniczych braków myślowych swoich wywo­ dów oraz niemożności wyciągnięcia z nich jakichkolwiek praktycznych wnio­ sków. Wystąpienie Krzywickiej uznano za rodzaj ogłoszenia reklamowego "Biblioteki Boya" i Wiadomości Literackich oraz wyznawczy akt strzelisty "dewotki boyizmu" (tennin Irzykowskiego), dowodzący całkowitej ignorancji pisarki w kwestiach, w których włączyła się do wymiany zdań. Zwrotnym momentem dyskusji stał się ogłoszony 19II 1933 artykuł Tadeu­ sza Peipera Stawiam wniosek, przywołujący poniekąd do porządku rozemo- cjonowanych polemistów, tracących po części z oczu centralne zagadnienia sporu. Peiper wychodził od założenia, że jednolity front musi jednocześnie respektować dwie podstawowe reguły: różności i wspólności. Reguła różności to istniejące wśród literatów socjalistycznych daleko idące różnice poglądów oraz niezbywalne dla pisarza "prawo swobodnego patrzenia i nawet akcentowa­ nia odrębności wyników". Nie oznacza to wszakże "prawa do dowolności, kapryśności lub lukratywnego lawiranctwa", gdyż — co zostało szczególnie mocno uwypuklone w artykule — literat "przyznający się do socjalizmu nie może zaprzeczać istocie socjalizmu". A jak zdefiniować istotę socjalizmu, uwzględniwszy wielość orientacji i poglądów w ruchu robotniczym, a zarazem

19 T. G 1 a d y c li: Jeszcze kropki nad i (O jednolity front w literaturze). Nowe Pismo 1933 nr 4. 20 1. Krzywicie a: Drogi literatury i bezdroża krytyki. Nowe Pismo 1933 nr 6. 21 K. Irzykowski: Dwu sprostowania. Nowe Pismo 1933 nr 7. 22 J. N. Miller: Na licytacji frazesu. Nowe Pismo 1933 nr 8. 23 M. C z u c h n o w s k i: Co i jak? Nowe Pismo 1933 nr 12. 24 Chodziło tu najprawdopodobniej o postanowienie KC WKP(b) z 24 IV 1932: O przebudowie organizacji literacko-artystycznych, likwidujące wszystkie dotychczasowe zwalczające się zaciekle stowarzyszenia (w tym odznaczającą się szczególnie "lewackim" dogmatyzmem i sekciarstwem Rosyjską Asocjację Pisarzy Proletariackich) i zapowiadającą powołanie jednolitego związku pisarzy radzieckich. W środowiskach lewi­ cowych dość powszechnie odbierano ten krok jako posunięcie o charakterze "liberalnym". czyniąc to w sposób konkretny? I tu Tadeusz Peiper, łącząc od razu teorie z wymiarem praktyczno-organizacyjnym przyszłego frontu, proponował:

Idea /.niesienia klas przez uspołecznienie środków produkcji odróżnia socjali­ stów od tych, którzy nimi nie są, stanowi więc najoczywistszą wspólność mogącą połączyć wszystkie!) literatów socjalistycznych. Zgłaszam wniosek: Niżej podpisani poruczają Janowi Nepomucenowi Millerowi zwołanie liferatów opowiadających się za ideą zniesienia klas społecznych przez uspołecznienie srod ków produkcji. (Następują podpisy?)25 Gorące poparcie dia tez i wniosku Tadeusza Peipera wyraził Edward Szy­ mański, uznając, iż "ci, którzy pragną naprawdę dojść do porozumienia, wyjaś­ nili dostatecznie własne stanowisko", a jednocześnie w przejrzysty sposób foimułując zarzuty wobec obozu komunistycznego. "Najbardziej lewe skrzydło lewej literatury polskiej" przejawiało w opinii Szymańskiego brak dobrej woli, mnożąc w najmniej stosownym momencie brutalnej ofensywy faszyzmu margi­ nalne skrupuły teoretyczne dotyczące taktyki (poeta miał tu na myśli wystąpie­ nie T. Gładycha) bądź — przede wszystkim — przemilczając w swoich kręgach całą inicjatywę i dyskusję na łamach Nowego Pisma26. W podobnym kierunku zmierzały przemyślenia Z. Mścisławskiej, która rozwijając poglądy Peipera, uznawała, iż w jednolitym froncie pisarzy (autorce odpowiadał bardziej termin "zjednoczenie pisarzy-socjalistów") dopuszczalne są rozbieżności poglądów na praktykę socjalizmu (demokracja, dyktatura proletariatu) czy też jego teorię (kwestia materialistycznego pojmowania dziejów), niedopuszczalna jest nato­ miast działalność publiczna, kolidująca z zasadami postępowania socjalistycz­ nego27. Dla Jana Nepomucena Millera formuła peiperowska okazała się nie w pełni zadowalająca. Zarzucał jej zbytnią elastyczność (w realiach r. 1933 hasło "uspołecznienia środków produkcji" nie jest obce nawet hitlerowcom) oraz nieuwzględnianie specyfiki środowiska literackiego i brak zadań frontu w obrę­ bie sztuki. Sam definiował je jako "szerzenie i rozwijanie kultury proletariac­ kiej", bardzo ostro wszakże odgraniczając ją od przyszłej kultury i sztuki socjalistycznej, mającej się rozwinąć dopiero na gruncie bezklasowego społe­ czeństwa przyszłości. Miller nie uchylał się od zaproponowanych przez Peipera działań organizacyjnych, choć uważał, że wybór personalny jest tu bez znacze­ nia i że rolę taką mógłby wziąć na siebie równie dobrze Irzykowski, Szymański, Czuchnowski czy choćby sam Peiper28. Jakkolwiek nie znamy bliższych szczegółów, zdaje się nie ulegać wątpliwo­ ści, iż Miller wziął się do działania. W porozumieniu z redakcją Nowego Pisma powstała grupa organizacyjna, w skład której weszli —jak wynika z enigmaty-

25 T. P e i p e r: Stawiam wniosek. Nowe Pismo 1933 nr 10 Iprzedr. w: T. P e i p e r: O wszystkim i jeszcze o czymś. Artykuły, eseje, wywiady (1918-1939). Kraków 1974|. -6 li. S z y m a ń s k i: Następują podpisy. Nowe Pismo 1933 nr 13 [przedruk bez podania pier.vodn.iku w: B. S z y m a ń s k i: Dzieła zebrane, jw., t. 2]. 27 Z. M ś c i s 1 a w s k a: Parę uwag o literaturze proletariackiej. Nowe Pismo 1933 nr 13. ls J. N. Miller: O wnio>ek z wniosków. Nowe Pismo 1933 nr 17. cznej notatki prasowej — "inicjatorzy dyskusji wraz z pierwszymi literatami, którzy swój akces zgłosili", a więc najprawdopodobniej obok Millera przynaj­ mniej Szymański, może Peiper i Z. Mścisławska, Grupa ta opracowała opubli­ kowaną 9 IV 1933, sygnowaną przez redakcję Nowego Pisma deklarację "Do literatów — socjalistów!" Po krótkim przypomnieniu idei jednolitego frontu w literaturze czytamy w niej:

Zwracamy się obecnie do wszystkich lileralów-socjalistów o pisemną zgodę na przystąpienie do ewentualnego zjednoczenia. Będzie ono przede wszystkim tym, czym uczynią je jego c/Jonkowie-łiteraci. Główne wytyczne takiego zjednoczenia zostały naszkicowane przez dyskusje przeprowadzoną na łamach. Nowego Pisma. Jej wyniki formułujemy w sposób następujący: 1. Zjednoczenie winno objąć literatów stojących zdecydowanie na stanowisku konieczności uspołecznienia środków produkcji (socjalizacji) i uważających się za organicznie związanych z walką wyzwoleńczą klasy robotniczej. Do zjednoczenia mogą należeć literaci zarówno należący do któregokolwiek z ugrupowań robotni­ czych stojących na gruncie walki klasowej, jak i bezpartyjni. 2. Zadaniem zjednoczenia winno być: a. Stworzenie środowiska literatów-socjalistów. b. Wykrystalizowanie pojęć o zadaniach i metodach twórczości proletariackiej i socjalistycznej i ugruntowanie podstaw kultury proletariackiej. c. Zajęcie w miarę możliwości wspólnego stanowiska w zasadniczych sprawach społeczno-pol itycznych. d. Przeprowadzenie kolektywnych kampanii literacko-spolccznych. By zjednoczenie takie mogło się usprawiedliwić, musi ono odpowiadać potrze­ bie samych literatów. Nie może być narzuconym z zewnątrz. Dlatego też decydują­ cy glos w tej sprawie mają sami literaci. Od nich i tylko od nich jest zależnym powstanie takiego zjednoczenia2^.

Redakcja Nowego Pisma proponowała pisarzom pisemne zgłaszanie ewen­ tualnego akcesu pod jej adresem (Leszno 3 m. 4), a dla lepszego rozpropagowa­ nia deklaracji wydała ją w postaci osobnej drukowanej ulotki przesyłanej imien­ nie według nieznanego niestety dziś klucza personalnego wybranym pisarzom upatrywanym na potencjalnych członków projektowanego zjednoczenia30. Rozpowszechnienie deklaracji "Do 1 iteraló w-socj al i sto w!" nie zamknęło dyskusji. Z niewątpliwą myślą o ewentualnym poszerzeniu granic frontu Bole­ sław Dudziński zatrzymywał się nad obawami przed jasnym zadeklarowaniem się po stronie proletariatu, żywionymi przez "szlachetnych skądinąd i wznio­ słych klerków" (w rodzaju niemieckiego pisarza Alfreda Doblina), Źródeł obaw upatrywał w potencjalnej możliwości utraty wolności twórczej i prawa clo swobodnego myślenia (nie zachęcające doświadczenia "upaństwowionej" lite­ ratury radzieckiej). Rozpraszał je przez wyraźne rozróżnienie "problematyczne­ go raju rosyjskiego komunizmu" od socjalistycznej koncepcji państwa oraz

29 Do Uteralów-socjalistów! Nowe Pismo 1933 nr 20. M) Ulotka wraz z krótkim pismem przewodnim redakcji Nowego Pisma datowanym 25 IV 1933 zachowała sic w zbiorach korespondencji W. Broniewskiego — zob.: Od bliskich i dalekich. Korespondencja do Władysła­ wa Broniewskiego. Opracowała i'. 1, i c h od z i e j c w s k a, t 2: 1931-1939. Warszawa 1981. s. 65 67 (dok. 376). Od pierwodruku czasopiśmiemiiczego różni się jedynie ostatecznym terminem przyjmowania zgłoszeń. Pierwotnie był to 20 IV, w ulotce przesunięty na 15 V 1933. odwołanie się do prac Karola Kautsky'ego i Maksa Adlera na temat wolności oraz rozwoju indywidualności w socjalizmie31. Wprost odmienne stanowisko zajął Jerzy R. Gietling, uważający że

[...] wspólny front literatury proletariackiej w Polsce możliwy jest tylko na płaszczyźnie uprzedniego uzgodnienia poglądów na całokształt zadań literatury, na metodę jej ujmowania, po skonfrontowaniu poglądów o samym społeczeństwie, o państwie i o jego ustroju3^ — i w związku z tym protestujący przeciwko ewentualnym próbom tworze­ nia porozumienia pisarzy "postępowych", nic związanych wyrazistą platformą ideową. Zdaniem Gietlinga szansa stworzenia wspólnego frontu lewicy literac­ kiej była realna jedynie w środowisku ludzi młodych. Były to już ostatnie wypowiedzi w dyskusji, która — jak już wcześniej wspominaliśmy — w nie zamierzony przez inicjatorów sposób od lutego 1933 zaczęła coraz intensywniej przesuwać się ku nieco innym zagadnieniom33. Okazało się ponadto, że inicjatywa owocująca deklaracją "Do łiteratów-socjali- slów!" nie przyniosła oczekiwanych efektów — w każdym razie w dostępnych numerach czasopisma brak jakichkolwiek informacji o ewentualnym odzewie na rozsyłane imiennie ulotki. Wykoncypowany przez Jana Nepomucena Millera jednolity front literatów nie powstał, tj. najprawdopodobniej grono nim zain­ teresowane nie wyszło poza krąg "grupy organizacyjnej" przy redakcji. W lej sytuacji redakcja Nowego Pisma nie powróciła już bezpośrednio do lematu, uznała wszakże za wskazane ogłoszenie własnego "credo" literackiego, w bardzo znacznym stopniu konsumującego efekty kilkumiesięcznych sporów. Wystąpiła kategorycznie przeciwko trzem — jak twierdzono — "znanym ale fałszywym ogólnikom" czy mitom: o odrębności społecznej (poza- czy ponad- klasowej) literatów-"klerków", o niemożności pogodzenia twórczości literac­ kiej z dyscypliną partyjną (nawet wśród socjalistów) oraz o skończoności i możliwości dokładnego zarysowania granic literatur)' socjalistycznej. Szczegól­ ną uwagę Nowe Pismo poświęciło budzącej bodaj największe emocje kwestii dyscypliny. Rozróżniono jej dwa typy: twórczą (której "powinni podlegać wszyscy") oraz dyktatorską, zdecydowanie odrzucaną jako szkodliwa. Przeja­ wów tej ostatniej dopatrywano się z jednej strony w decyzjach kierownictwa PPS o zakazie współpracy z Nowym Pismem, z drugiej — w charakterystycznej dla ruchu komunistycznego uzurpacji monopolu wykładni interesów i ideologii proletariatu, a co za tym idzie — również zasad i granic literatury socjalisty­ cznej i traktowaniu wszelkich niczbieżnych interpretacji jako "heretyckich" i kontrrewolucyjnych.

My zaś — pisano w Nowym Piśmie — widzimy te rzeczy zupełnie inaczej. Nie tyle w sposób wschodni, ile raczej po helleńsku. Dla nas ruch socjalistyczny, a więc i ideologia socjalistyczna nie jest czymś skończonym "tylko jednym", a elementem żywym, różnobarwnym, wielorakim w

?l B. D u

Z oddalenia ponad półwiecza literacka "polityka" bundowskiego Nowego 3Pisma rysuje się wyraźnie jako wyjątkowo atrakcyjna dla współpracowni­ ków, perspektywicznie wychylona w przyszłość, faktycznie — mimo organiza­ cyjnego fiaska akcji — jednolitofrontowa. Pod tym względem Nowe Pismo wyprzedzało swój czas wyraźnie i w miarę skromnych możliwości antycypowa­ ło tendencje lat 1935-1936 znajdujące najbardziej dobitny wyraz w lwowskim Zjeździe Pracowników Kultury. W realiach lat 1932-1933 nie znalazło wszakże dostatecznego zrozumienia i odzewu. Nie znamy dziś wszystkich mechanizmów i zaszłości, uniemożliwiających zorganizowanie się czy chćby tylko spotkanie na płaszczynie deklaracji "Do literatów-socjalistów!" Z pewnością jednak ważkim czynnikiem stał się brak zainteresowania ze strony ruchliwego środowiska pisarzy ciążących ku KPP. Po

34 Nasza "polityka" literacka. Nowe Pismo 1933 nr 25. dwu latach, gdy inicjatywa jedności artystycznej lewicy przeciwko faszyzmowi wyszła właśnie z tych kręgów, Jan Nepomucen Miller nie omieszkał wypo­ mnieć "ściślejszej lewicy" wcześniejszego milczenia, ironicznie domniemywa­ jąc, że w r. 1933 pisarze komunistyczni nie uważali "za stosowne skazić się łącznością z pisarzami o wątpliwej linii społecznej"35. Chodziło zresztą nie tylko o milczenie, ale i sporadyczne niewybredne utarczki polemiczne. W grudniu 1933 na łamach nieoficjalnego legalnego organu KPP Lewar cechują­ cego się wtedy szczególnie natężonym sekciarstwem i dogmatyzmem, można było napotkać sarkastyczne uwagi o — pisanym konsekwentnie w cudzysłowie — "froncie lewicy literackiej" rozciągającym się od Irzykowskiego poprzez Struga do Millera i wydającym godne pożałowania owoce w postaci akceptacji "widzimisię" literatów nie zrośniętych autentycznie z walką klasową36. Niecałe dwa lata później i tę chybioną kampanię miała na myśli redakcja Lewara, energicznie odcinając się od "chorób dziecięcych" wczesnego okresu ukazywania się tego czasopisma37. Ileż jednak spraw międzywojennej lewicy literackiej mogłoby potoczyć się szybciej i być może inaczej, gdyby wśród pisarzy związanych z KPP doceniono i poważnie potraktowano inicjatywę Millera już w r. 1932, bez oczekiwania na zewnętrzne impulsy w postaci VII Kongresu Komintemu (25 VII — 25 VIII 1935). W tym kontekście rola inicja­ tyw i dyskusji Nowego Pisma zmierzających do utworzenia jednolitego frontu lewicowych literatów już w okresie 1932-1933 wymaga szczególnego dowarto­ ściowania.

3S J. N. Miller: Bankructwo literatury a jednolity front. Lewy Tor 1935 nr 6. s. 14. ,6 /s.e./: Problemy... . Lewar 1933 nr 3. 37 Od redakcji. Lewar 1935 nr 10. RYSZARD FILAS

PRZEMIANY MEDIÓW SKANDYNAWSKICH W LATACH OSIEMDZIESIĄTYCH

iedza Polaków o krajach skandynawskich, szczególnie Danii i Norwegii, Wwydaje się dość ograniczona i zapewne dotyczy to również znajomości systemu mediów masowych w tych krajach. Dekada lat osiemdziesiątych przy­ niosła na całym niemal świecie istotne zmiany (lub przynajmniej — jak w Europie Środkowej czy Wschodniej — je zapoczątkowała) i potoczne wyobra­ żenia o stabilizacji politycznej oraz zamożności krajów nordyckich każą sytu­ ować je w czołówce państw również i ze względu na poziom i tempo przemian komunikacji społecznej. Tymczasem opublikowana w The Non!i com Review of Nordic Mass Communication Research seria raportów na temat przemian me­ diów w Danii, Norwegii, Szwecji i Finlandii1, stanowiących (z wyjątkiem raportu norweskiego) plon międzynarodowej konferencji2, podważa nieco te wyobrażenia i osłabia, nasze kompleksy. Choć Polskę pod względem stopy życiowej czy poziomu cywilizacyjnego dzieli od krajów skandynawskich (zna­ cznie zresztą zróżnicowanych) dystans kilkudziesięcioletni, wiele zmian w tam­ tejszych mediach ma krótka historię, a i te, które wystąpiły wcześniej, pomagają przewidywać bliższe i bardziej odległe kierunki rozwoju mediów w Polsce, a niekiedy (np. w toku prac legislacyjnych w dziedzinach komunikowania społe­ cznego w naszym kraju) — ostrzegać. Z tych powodów poniżej omówimy dość obszernie przemiany poszczególnych typów mediów w każdym z wymicnio-

1 Media in Transition. Studies of Denmark, Norway, Sweden ami Finland. The Nordicom Review o/Xordic Mass Communication Research.. 1991, nr 2. Zeszyt zawiera 4 raporty w języku angielskim: (1) 'Hie Structure of Danish Mass Media. Remarks on the Significance of Recent Developments (napisany przez Robina Che- e s m a n a z Uniwersytetu Roskilde i Carsten K y h n): (2) Norwegian Media in the 1980s. Structural Changes, Stable Consumption (autorstwa ! lelge 0 s i b y e z Uniwersytetu w Bergen); (3) Signes of Change. Swedish Media in Transition (autorzy: Lennart W e i b u 1 1 i Magnus A n s h e 1 m — z Uniwersytetu w Cióteborgu); (4) The Finnish Media System in Transition. Papers and Periodicals (autorstwa Jyrki J y r k i ii i- n i? n a z Uniwersytetu w Tampere). Radio and Television (napisany przez Taisto H u j a n e n a z tegoż uniwersytetu). 2 Międzynarodowa konferencja uczestników programu badawczego Media Systems in Transition odbyła się we wrześniu 1991 roku w Piranie (Słowenia). nych państw (w tym zajmiemy się nieco obszerniej Finlandia, jako krajem przez dłuższy czas uzależnionym — w pewnej mierze — od ZSRR, długo rządzonym przez socjaldemokratów, o silnej władzy centralnej), aby z kolei rozważyć tendencje wspólne oraz rozbieżne i porównać je z aktualną sytuacją polskich mediów (fomiułując kilka hipotez co do kierunków ich dalszego rozwoju).

/. Dania

Lata powojenne przyniosły w Danii wielkie zmiany w strukturze i zawarto­ ści prasy codziennej. Pojawieniu się telewizji na początku lat pięćdziesiątych towarzyszył rozkład tzw. "systemu czterech gazet" (każda z czterech najważniejszych partii politycznych miała własny dziennik w każdym mieście). To właśnie telewizja, kosztem gazet, w krótkim czasie przejęła wy­ znaczanie społeczeństwu duńskiemu orientacji w sprawach politycznych. Jeśli na początku wieku wydawano w Danii 187 niezależnych gazet, pod koniec lat osiemdziesiątych (1988 r.) zostało ich 65. Ich ewolucja przebiegała kilkusto­ pniowo, początkowo od tzw. prasy opinii (propagującej orientacje polityczne) ku gazetom ogólnoinformacyjnym (omnibus papers), wyrażającym różne inte­ resy i punkty widzenia. Nowe dzienniki osiągnęły w tym czasie wyższe nakła­ dy, ale głównie w Kopenhadze, bo poza stolicą traciły odbiorców. W następnym etapie przemian "omnibusy" traciły pozycję na rynku na rzecz zwiększających poczytność tabloidów. Pod koniec dekady jedynie dwa tabloidy wydawane w stolicy miały zasięg rzeczywiście ogólnokrajowy. Z trzech dużych i uznawa­ nych za "poważne", porannych dzienników ogólnoinformacyjnych Politiken oraz Berlingske Tidende dominują we wschodniej (mniej uprzemysłowionej) części kraju, natomiast Jyllandsposten— w zachodniej. Ostatnio obserwowano nową tendencję: tracą poczytność poranne dzienniki wydawane w stolicy, zy­ skują — duże gazety prowincjonalne (w zyskujących na ważności nowych regionalnych "centrach medialnych"). Z badań nad recepcją dzienników w Danii wynika, że najwięcej czytają przedstawiciele wyższej klasy średniej, na wzrost zaś liczby "nieczytelników" (z 11% w roku 1976 do 18 % w 1988 r.) wpłynęło przede wszystkim małe zainteresowanie młodzieży (nie czytający prasy stanowili w tej grupie w r. 1976 16%, a dwanaście lat później — 28%). Sytuacja czasopism w Danii jest bardzo zróżnicowana i dość trudno odkryć wyraźne tendencje. Wśród 2000 tytułów (ich łączny nakład jednorazowy wynosi ponad 6 min egz.), znakomitą większość stanowią pisma różnych organizacji, nie wszystkie powszechnie dostępne. Najbardziej poczyt­ ne są tygodniki; spośród nich wyróżniają się: magazyny ilustrowane (2 tytuły: Billedbladet oraz Se og H0r) ukazujące się w nakładzie jednorazowym 225- -300 tys. egz.; magazyny rodzinne (4 tytuły w łącznym, niezmiennym od ćwierćwiecza nakładzie ok. 1 min egz.), wydawane przez dwa duże domy wydawnicze Aller Press i Gutenberghus; magazyny kobiece, które zresztą (z wyjątkiem Alt for Damerne) tracą pozycję na rynku (na rzecz magazynów rodzinnych i "telewizyjnych") i magazyn "dla mężczyzn" (erotyczny) Ugens Rapporfo wyraźnie spadając??! nakładzie (1972 r. —300 tys. cgz., ostatnio — poniżej 100 tys. egz.). Magazyny specjalnych zainteresowań ukazują się z mniejszą (niż tygodniowa) częstotliwością, przyciągając hobbistów; mają ściśle określoną publiczność i są atrakcyjne dla reklamodawców. Były wy­ dawane przez dużą firmę rodzinną (Palle Fogldał), ostatnio jednak zostały wykupione przez szwedzką korporację Bonnicrs. Jest io jeden z przykładów panskandynawskiej koncentracji nie tylko prasy (np. Aller Press wchodzi na rynek szwedzki, a nawet niemiecki), ale i mediów w ogóle (wspomniany Gu- tenberghus inwestuje np. w rynek telewizyjny). Wydawcy z różnych krajów skandynawskich wymieniają się też materiałami, publikując narodowe wersje tych samych artykułów. Dania posiada dwie ogólnokrajowe stacje publicznej telewizji: starsza / nich (od 1951 r.), z siedzibą w Kopenhadze, to DR (Duńskie Radio), stosun­ kowo nowa — TV2 (uruchomiona w roku 1988), ulokowana w Odense. Powo­ łano TV2 w intencji przełamania monopolu DR i zaostrzenia konkurencji (aby podnieść jakość i różnorodność oferty programowej), co więcej — aby obydwie stacje mogły sprostać wyzwaniu telewizji kablowej oraz zagranicznej (głównie satelitarnej). Utrzymuje sic TV2 zarówno z. opłat abonamentowych, jak i z reklam. Spełnienie postulatu decentralizacji, obok przeniesienia siedziby poza stolicę, wiązało się też z utworzeniem, w ramach TV2, 8 regionalnych stacji telewizyjnych (każda o własnym profilu programowym). Rezultaty ich działal­ ności są jednakże mało zachęcające: w roku 1990 stacje te zużyły 1/3 budżetu TV2, dając zaledwie 1/10 produkcji (i pozyskując małą publiczność — 2-8% mieszkańców danego regionu). TV2 zyskała około 41 % publiczności ogólnokra­ jowej (tzii. nieco więcej niż DR — 39%), ale nie zaproponowała alternatywnej oferty: obydwie stacje publiczne współzawodniczą w emitowaniu popularnych quizów, transmisji sportowych czy programów rozrywkowych, a udział produ­ kcji rodzimej sięga 40% (mimo że statut TV2 wymaga 50%). Duńczycy przeważnie (88%) oglądają telewizję codziennie, spędzając przed telewizorami przeciętnie blisko 3 godziny dziennie (w tym 10% populacji ogląda telewizję powyżej 5 godzin). Prawie wszyscy (96% gospodarstw) mają możliwość korzystania z obydwu wspomnianych kanałów telewizji publicznej, ale co piąty Duńczyk ogląda głównie programy bądź komercyjnego kanału skandynawskiego TV3 (7%), bądź leż innych stacji (13%), mając do dyspozycji ofertę 12 kanałów, w tym telewizji szwedzkiej (kanał 1,2) i niemieckiej (kanał i, 2, 3) oraz popularne kanały telewizji satelitarnej: RTL+, Eurosport, Kanał 2, Super Channcl. Prawie połowa gospodarstw domowych podłączona jest do jakiejś sieci telewizji kablowej (lub tzw. sieci hybrydowej — 300 tys. abonen­ tów), natomiast tylko 1,5% ma indywidualne anteny satelitarne. Odbiór duń­ skiej telewizji nie rozszerza się, natomiast rośnie korzystanie z wideo oraz telewizji satelitarnej. Monopol publicznej rozgłośni radiowej DR został przełamany (choć w sposób kontrolowany) w latach osiemdziesiątych z chwilą uruchomienia (1983 r.) stacji radia lokalnego. Po żywiołowym początku, od 1986 roku rozgłośnie te uzyskały prawo ciągłego nadawania audycji, a w 1988 r. umożliwiono powsta­ nie "Fundacji Radia Lokalnego" (z myślą o zasileniu finansowym stacji nic uprawiających działalności komercyjnej, ale okazało się to mrzonką). W roku 1990 działały już 344 radiowe rozgłośnie lokalne oraz 84 stacje telewizyjne (na ogółem 275 gmin). Sukces odniosły stacje komercyjne, nastawione na mieszan­ kę szybkiej informacji, danych o pogodzie, mchu drogowym, lokalnych plotek i sensacji z pop-muzyką i reklamami. W końcu lat osiemdziesiątych 2/3 tych rozgłośni radiowych i 70% telewizyjnych utrzymywało się z reklam. Najwymowniejszym przykładem ekspansywności nowych mediów jest działalność pewnej firmy, która w 1983 r. uzyskała w rejonie Kopenhagi konce­ sję na rozgłośnię radiową i stację telewizyjną. Radio to przekształciło się rychło w najbardziej komercyjną (ze wszystkich) rozgłośnia The Voice, podobnieJak ielewizja — jako Kanał 2 — stała się największym w Danii dostawcą czystej rozrywki (przerywanej tylko amerykańskimi filmami typu science-fiction i serialami), raz po raz łamiąc bądź omijając prawo (ostatnio przy współudziale publicznej stacji TV2, dla której nowy współwłaściciel Kanał z produkuje znaczną część programów rozrywkowych).

2. Norwegia

Na początku dekady system mediów w Norwegii wydawał się dość zacofa­ ny. Funkcjonowała lam tylko jedna publiczna rozgłośnia (NRK), z jednym kanałem (programem) radiowym i jednym telewizyjnym. W audycjach NRK, zgodnie z ideologią "służby publicznej", nie pojawiały się żadne reklamy. W przeciwieństwie do niedostatku kanałów radiowych i telewizyjnych, bogata była oferta, prasowa, Samych tylko gazet ukazywało się blisko 200, a wiele rynków lokalnych obsługiwało więcej niż jeden tytuł. Ten stan uległ poważnym zmianom w łatach osiemdziesiątych, przybliżając Norwegię do systemu mediów w pozostałych krajach europejskich. Dzisiaj NRK rywalizuje z kilkuset lokalnymi stacjami radiowymi i — w pewnej mierze — z lokalną lelewizją. Satelitarne programy telewizyjne transmitowane przez sieć telewizji kablowej są odbierane przez blisko połowę norweskich gospodarstw domowych. Od 1992 lub 1993 roku planuje się działalność nowych (telewizyj­ nych i radiowych) kanałów komercyjnych o zasięgu ogólnokrajowym. Również sama NRK uruchomiła drugi kanał radiowy i przymierza się do trzeciego, "produkcja" zaś jedynego kanału telewizyjnego zwiększyła się o 30%. Jeśli w mediach elektronicznych w lalach osiemdziesiątych dominowało różnicowanie, umiędzynarodowienie i decentralizacja, to prasa zmierza w prze­ ciwną stronę: ku koncentracji i monopolizacji, zarówno w wymiarze lokalnym, jak i ogólnokrajowym. Obydwie grupy mediów łączy natomiast zmniejszanie się znaczenia i oddziaływania krajowych sił politycznych (parlamentu i rządu) na rzecz oiganizacji międzynarodowych (związanych z Radą Europy) oraz kół biznesu. Wzrost znaczenia rynku można uznać za główny kierunek zachodzą­ cych zmian. Od wczesnych lat pięćdziesiątych liczba dzienników w Norwegii oscyluje wokół 200 tytułów, chociaż ich jednorazowy łączny nakład zwiększył się w tym czasie z 1,6 do 2,9 miliona egzemplarzy (autorzy raportu tłumaczą to wzrostem populacji, natomiast przeciętna konsumpcja dzienników w gospodar­ stwie domowym nie uległa zmianie). Od wielu lat strukturę norweskiej prasy dobrze opisywał model "parasola" (sformułowany przez Rossa) zakładający 4 warstwy w zasięgu rozprowadzania dzienników3. Zasięg ogólnokrajowy mają w Norwegii jedynie dwa tabloidy (VG4, Dagbladet) oraz kilka tytułów silnie powiązanych z partiami politycznymi (Vdrt Land, Nationen, Klassenkampen) i jedna gazeta biznesu (Dagens Nteringsliv). Dominują więc w tym kraju, podob­ nie jak u sąsiadów, gazety lokalne. Natomiast inne cechy struktury prasy co­ dziennej uległy w ostatnich latach zmianie. Monopolizacji w skali lokalnej towarzyszył rozwój ogólnokrajowych tabloidów oraz powstawanie "grup wy­ dawców". Monopolizacja rynku lokalnego przebiega zgodnie z "teorią spirali nakła­ dów", przyjmującą, że największy (ze względu na nakład lub krąg odbiorców) dziennik w każdym mieście wydającym gazety wykazuje tendencję wzrostową, podczas gdy mniejszy ("gazeta nr 2") przeżywa stagnację lub traci pozycję na tym rynku. Jeśli w latach trzydziestych dość powszeclinie poszczególne miasta norweskie miały po 3 lub 4 gazety, to obecnie jedynie Oslo i Bergen mają więcej niż dwa dzienniki. Co więcej, obecnie nawet ów "dwutytułowy system" dobiega końca. Największe gazety na danym terenie nie tylko utrzymały się, ale rozszerzają swój udział w lokalnym rynku ogłoszeń i zwiększają nakłady, natomiast mniejsze tytuły tracą pozycję i znikają z rynku. Niepowodzeniem kończą się próby wprowadzenia na rynek nowych gazet na miejsce starych. W rezultacie dramatycznie spadła lokalna rywalizacja pomiędzy tytułami. Pod koniec lat sześćdziesiątych — co zbiegło się z zamknięciem niektórych gazet — wprowadzono w Norwegii system subsydiowania prasy przez państwo (co poddawane do dziś jest krytyce przez Partię Konserwatywną, natomiast popierane przez Partię Pracy i Partię Chłopską). Subsydia stanowią jedynie około 2% ogólnych dochodów prasy, ale dla wielu tytułów, szczególnie "gazet nr 2", decydują o ich utrzymaniu się na lokalnym rynku. W ciągu ostatniej dekady wartość subsydiów obniżyła się o prawie 35%. Głównym źródłem utrzymania (ok. 50%) prawie wszystkich dzienników (z wyjątkiem tabloidów) są dochody z reklam i ogłoszeń; prenumerata i sprzedaż "otwarta" przynoszą ok. 35% wpływów. Więzy pomiędzy partiami politycznymi a gazetami znacznie osłabły od czasów, gdy na lokalnym rynku konkurowały po 3-4 dzienniki. Dzisiaj gazety z

Model parasola został sformułowany przez Rossa (zob. S. Lace y: Competition Between Metropolitan Daily, Smali Daily and Weekly Newspapers, Journalism Quarterly 1974. vol. 61). Model ten zakłada 4-warstwowy system rozprowadzania prasy w terenie: (1) poziom ogólnokrajowy ;(2) poziom regionalny, pokrywający np. teren hrabstwa (county); (3) poziom lokalny, obejmujący grupę gmin; (4) poziom lokal- nycirnie-dzienników" (local non-daily), obejmujących jedną bądź dwie gminy (odgrywają ważną rolę na pe­ ryferiach kraju i na obrzeżach dużych miast). 4 Obecna nazwa VG używana jest od lat sześćdziesiątych, tj. od czasu zakupienia przez Schibsted Group i przekształcenia poważnego dziennika Verdens Gang w tabloid. ambicjami do umocnienia się na rynku raczej unikają prowadzenia partyjnej propagandy (z wyjątkiem terenów, gdzie jakaś partia odgrywa dominującą rolę). Tradycyjnie własność prasy w Norwegii miała charakter lokalny i ograniczony do jednego tytułu. Obecnie większość dzienników ma formę spółek akcyjnych, tworzących grupy ("łańcuchy"). Wśród nich dominuje ugrupowanie Schibstcd Group, wydające trzy dzienniki wysokonakłado- we (Aftenposten - dwa oddzielne wydania: poranne i popołudniowe oraz tabloid VG), a ponadto mające udziały w trzech dużych dziennikach regionalnych, wydawnictwie książkowym, kontrolujące 28% nakładów gazet w tym kraju. Publiczna rozgłośnia radiowa NRK rozwijała się w latach osiemdzie­ siątych w dwóch kierunkach: w 1984 r. uruchomiono drugi program (z początkiem obecnej dekady planuje się powstanie trzeciego) oraz stworzono sieć 17 oddziałów regionalnych (pracujących również na potrzeby telewizji publicznej), w tym jeden nadający programy w języku Lipońskim, Zwiększył się poważnie udział serwisów lokalnych w programach PI (ten nadawany jest całą dobę) i P2. Nastąpiła więc decentralizacja NRK. Niezależne radiostacje lokalne pojawiły się w roku 1982 (w 10 miejscowościach) i icłi liczba rosła bardzo szybko (288 rozgłośni w 1986 r.), ale przez sześć lat funkcjonowały wyłącznie na zasadach niekomercyjnych, w większości obsługiwane przez nieprofesjonalistów i podporządkowane organizacjom społecznym, religij­ nym i politycznym. Dopuszczenie reklam (w roku 1988) w krótkim czasie przeobraziło te rozgłośnie w stacje komercyjne zatrudniające zawodowych dziennikarzy. Publiczność dostrzegła te walory, skupiając uwagę w dużych miastach na kilku wybranych stacjach. Telewizja publiczna (NRK) jest dopiero na drodze przemian. Przez caią dekadę irwały dyskusje nad ustanowieniem i zasadami prawnymi funkcjonowa­ nia drugiego, niezależnego kanału telewizji TV2. Zostanie on uruchomiony dopiero w lalach dziewięćdziesiątych jako kanał prywatny, utrzymujący się z dochodów z reklam, zlokalizowany w Bergen (a nie Oslo), z nie większym niż 20% udziałem kapitału (żaden z udziałowców krajowych bądź zagranicznych nic może przekroczyć lej wielkości). Największe szanse na wygranie konkursu ma znany potentat prasowy Schibsted Group. Niezależna telewizja lokalna startowała w roku 1982 (równolegle z radiem lokalnym) w siedmiu mikroregionach, a rozwój sieci nastąpił od roku 1984, gdy włączyli się w to lokalni wydawcy prasy. Dopiero od roku 1990 działają one w pełni na zasadach komercyjnych, co zaowocowało zmianami podobnymi do zachodzących w radiu. Jak do tej pory, Norwegowie najpowszechniej (85%) oglądają programy NRK, ale poświęcają jej tylko 2/3 czasu przeznaczonego na odbiór telewizji. Natomiast coraz więcej uwagi skierowują ku telewizji satelitarnej; 40% popula­ cji (zwłaszcza młodzież) korzysta z tych programów, preferując kanały "skandynawskojçzyczne" (panskandynawski TV3, TV4 i norweski TVN) niż anglojęzyczne (Super Channel, MTV, CNN). 3. Szwecja

Szwecja jeszcze pod koniec minionej dekady wydawała sic swego rodza­ ju "muzeum medialnym", przechowującym syslem mediów z okresu lal sześćdziesiątych. Przed rokiem 1991 nie było tam bowiem ani rozgłośni prywatnych, ani reklam w radiu czy telewizji. Rozwój telewizji satelitarnej oznaczał wprawdzie dostęp do prywatnej telewizji komercyjnej (za pośred­ nictwem sieci kablowej), ale ogólny obraz systemu mediów szwedzkich rysował się jako stabilny, podlegający jedynie niewielkim zmianom. Grun­ towne przeobrażenia dokonały się dopiero w ciągu ostatnich kilku lat, choć wiele z nich ma charakter ukryty5. Prasa codzienna tradycyjnie odgrywa istotną rolę w Szwecji: znajdujemy tu jeden z najwyższych w świecie wskaźników wysokości nakła­ dów gazet na 1 mieszkańca; 4/5 Szwedów czyta regularnie dzienniki poranne, a 1/3 — popołudniówki. Ukazują się tu głównie dzienniki lokalne lub regionalne. Jedynie dwa tytuły mogą być traktowane jako ogólnokrajowe. Są to tabloidy, ale w przeciwieństwie do wzorów niemieckich czy brytyjskich, mają one chara­ kter mniej sensacyjny (bulwarowy). Ogólnie mówiąc, w ostatniej dekadzie zwiększyła się nieco liczba tytułów, ale nie dotyczy to grupy małych gazet lokalnych wydawanych 1-2 razy w tygodniu. Główny przyrost nastąpił w obję­ tości pojedynczych gazet (przez wzrost liczby kolumn ogłoszeniowych oraz wkładek). Trudniej oceniać rozwój czasopism (magazynów), liczba tytułów jednak wzrosła, a do najbardziej ofensywnych należały miesięczniki i dwumie­ sięczniki. Nowe magazyny stały się bardziej wyspecjalizowane. Wzmocniły pozycje magazyny domowo-poradnicze, popularnonaukowe i ekonomiczne, natomiast straciły magazyny treści ogólnej, rodzinne i kobiece (co do liczby tytułów oraz wydań w ciągu roku, a nie nakładu jednorazowego). Od 1925 roku monopol w dziedzinie radiofonii dzierżyło Sveriges Radio. Pod koniec lat siedemdziesiątych przyznano prawo do nadawania pro­ gramów radiowych poza wymienioną instytucją, w formie tzw. "radia sąsiedz­ kiego". Te specyficzne lokalne rozgłośnie miały pomóc różnym organizacjom społecznym (przeważnie kościelnym, później także politycznym i związko­ wym), aby mogły "przemówić własnym głosem"; bazują one na pracy społecz­ nej, bowiem, podobnie jak w radiu publicznym, zabroniono tam nadawania reklam. W tym samym czasie na falach radia publicznego pojawiły się progra­ my lokalne bądź regionalne, początkowo jako trzygodzinne "okienka". Dopiero od końca lat osiemdziesiątych (1987) liinkcjonują samodzielne rozgłośnie lo­ kalne (o statusie rozgłośni publicznych), a radio sąsiedzkie rozwinęło swoje audycje (liczba rozgłośni wzrosła w ciągu dekady z 16 do przeszło 150; zwielo- kromiono też liczbę godzin nadawania audycji itp.).

5 Ów rozwój przybiera formę interakcji (wzajemnego oddziaływania) struktury, organizacji i "produkcji" mediów, z jednej strony oraz reakcji publiczności — z drugiej. Ramy tego rozwoju wyznaczają czynniki polityczne, ekonomiczne i społeczne (których analizie poświęcają autorzy sporo uwagi, ale pomijamy je z braku miejsca). Od 1955 roku pracuje telewizja publiczna (stanowiąca część Sveriges Radio), a w roku 1969 uruchomiono drugi jej kanał. W ostaniej dekadzie nie zaszły w tej dziedzinie wielkie zmiany; najważniejsza to wpro­ wadzenie własnych (szwedzkich) kanałów telewizji komercyjnej, których au­ dycje są transmitowane przez satelitę. W drugiej polowie dekady bardzo rozwinęła się sieć kablowa, obejmując ponad 40% ogółu gospodarstw domo­ wych (a 2-3% posiada własne anteny satelitarne). Wzrosła też liczba kanałów lv-sat dostępnych w sieci (z 3 w roku 1984 do 10 w 1987 r. i do 27 w roku 1991). Sześć spośród nich to kanały szwedzkie; trzy ogólne, głównie rozry­ wkowe (TV3, Nordic Channel, TV4) i trzy filmowe (Filmnet, SF Succe, TV 1000). Najbardziej popularnymi kanałami zagranicznymi są tu: MTV, Euro- sport, Super Channel, French TV5). Nowy system telewizji kablowej otworzył też drogę dla rozwoju telewizji lokalnej. Powstały prywatne kompanie pro­ dukujące lokalny serwis lv dla potrzeb sieci kablowej; pojawiło się leż, pod koniec dekady, kilka prywatnych stacji lokalnych, ale się nic rozwinęły, nie mając zgody na działalność reklamową. Ilościowy rozwój "produkcji" mediów miał miejsce na szczeblu lokalnym i regionalnym. Obserwujemy tu dwie sprzeczne tendencje. Pierwsza, ważniejsza, to wzrastający udział (zwiększenie objętości, oferty itp.) nowych mediów na rynku lokalnym (zwłaszcza radia) oraz niektórych już tam obecnych (głównie gazet). Druga to narastanie produkcji mediów ogólno- krajowych (jak iv, maga­ zyny) poza centami, tzn. rejonem Sztokholmu. Sumując, w minionej dekadzie media w Szwecji umocniły swoją pozycję. Tradycyjne powiązania z instytucjami politycznymi osłabły i media stają się obecnie niezależne. Niezależność oznacza jednak narastający wpływ czynni­ ków ekonomicznych, które będą miały coraz większe znaczenie w przyszłości. Następuje różnicowanie systemu mediów (przypuszczalnie jako następstwo zmian społeczno-kulturowych). Odbiorca dysponuje większą liczbą kanałów z bogatszą (obfitszą) ich zawartością, co można określić mianem f r a- gmcnl a r y z a c j i systemu mediów. Publiczność rozszerzyła swój wpływ na media.

4. Finlandia

Ekonomiczne aspekty masowego komunikowania stanowiły podłoże funda­ mentalnych zmian w latach osiemdziesiątych: w Finlandii wzrosła w tym czasie rola mediów elektronicznych, podczas gdy prasa straciła nieco swą pozycję; umocniły się nowe firmy, a stare się reorganizują. W branży (poli)graficznej prowadzi działalność około 2300 przedsiębiorstw, większość z nich to firmy małe lub średnie. Ale 15 największych zatrudnia połowę caiego personelu i uzyskuje połowę globalnych obrotów. Cała branża — była do roku 1989 jednym z najpoważniejszych pracodawców, ale w ostat­ nich latach nastąpił spadek eksportu (głównie do b. ZSRR), co spowodowało niedoinwestowanie tego działu. Czynniki ekonomiczne wywierają coraz wic- kszy nacisk na przeobrażenia całej prasy. Przykładowo, najstarsza (założona w 1869 roku) fińskojęzyczna gazeta, Uusi Suomi, została ostatnio przekształcona w tygodnik (2/3 dawnego personelu straciło pracę). W końcu 1990 roku ukazywały się w Finlandii 242 gazety (o czę­ stotliwości 1-7 razy tygodniu), w nakładzie jednorazowym 4 min egzemplarzy. W tej liczbie mieszczą się 102 dzienniki wydawane przynajmniej 3 razy w tygodniu (nakład 3,3 min egz.), z czego 66 tytułów ukazuje się co najmniej 4 razy w tygodniu (nakład 2,7 min egz.). Wskaźnik liczby dzienników na 1000 mieszkańców jest wysoki: w 1989 r. wynosił 554. 175 tytułów to gazety lokalne (z jednorazowym nakładem 1 min egz.). Ponadto wydawano tam 140 gazet bezpłatnych w nakładzie 3,7 min. W latach 1948-1989 około 40 dzienników uległo likwidacji (lub wchłonięciu przez inny tytuł), w większości były to tytuły "nr 2" na rynku, powiązane z partiami politycznymi. Prasa lokalna ukazuje się w przeszło 200 okręgach, ale tylko 10% z nich posiada dwie gazety. W minio­ nym czterdziestoleciu wyraźnie wzrosła liczba społeczności lokalnych obsługi­ wanych przez jedną gazetę. Wzrasta koncentracja prasy: cztery największe firmy wydawnicze kontrolu­ ją obecnie blisko połowę globalnych nakładów (w 1965 roku — 1/3), ale — w przeciwieństwie do innych krajów — nie zwiększyła się liczba wielkich grup gazet ("łańcuchów"). Największa z tych grup, Aamulehti-Group posiada 12 gazet; druga z nich to grupa sześciu dzienników Partii Socjaldemokratycznej. Od połowy ubiegłej dekady zintensyfikowały się przekształcenia własnościo­ we: około 50 tytułów (dzienników i czasopism) zmieniło w tym czasie właści­ ciela. Duże gazety regionalne (prowincjonalne) wykupują mniejsze pisma lo­ kalne; 41% tytułów (ale 46% nakładu) spośród nich znajdowało się (w 1990 r.) w rękach wydawców większych dzienników. W tym samym czasie 1/3 ogółu dzienników stanowiła własność wydawców większej liczby dzienników (w 1975 roku — 16%). Wiele regionalnych bądź lokalnych gazet pozostaje w rękach właściciela nie związanego z daną społecznością lokalną. Inny wymiar koncentracji to dominacja w strukturze nakładów: na 20 największych dzienni­ ków przypada prawie 80% globalnych nakładów. Tak więc pod koniec lat osiemdziesiątych zmiany w podziałach i przekształceniach rynku gazet uległy znacznemu przyśpieszeniu, w czym główną rolę odegrali trzej najwięksi wy­ dawcy gazet. Na rynek ten wkraczają inwestorzy spoza branży, zainteresowani głównie dziennikami prowincjonalnymi. Spodziewane są dalsze przekształce­ nia w tej dziedzinie. Aby umocnić swoją pozycję na rynku, wydawcy gazet w coraz szerszym wymiarze inwestują w inne media, co prowadzi do dalszej koncentracji własno­ ści, na szczeblu krajowym oraz lokalnym. Ponad 30 lińskich gazet (a w szcze­ gólności pięć dzienników) zaangażowało się w sprawy telewizji kablowej. Przykładowo, głównymi udziałowcami nowej (uruchomionej w roku 1990) limiy PTV są trzej najwięksi wydawcy prasowi z Helsinek, Tampere i Turku. Do końca lat osiemdziesiątych sytuacja prasy była bardzo dobra, ale dalszy wzrost został zahamowany, gdy zmniejszyła się (do poziomu z pierwszej poło­ wy dekady) ilość reklam, co odczuto (choć porównania międzynarodowe wypa- dają wciąż nieźle) jako katastrofę. Zaostrza się więc konkurencja na rynku reklam6. Pomimo tych zagrożeń konsumpcja gazet w Finlandii jest wciąż bar­ dzo duża i stabilna. W dłuższej perspektywie, nawyki czytelnicze mogą być kształtowane przez nowe media: lokalne prywatne radio oraz "telewizję śniada­ niową" (uruchomioną przez MTV w końcu 1989 r.). Jest już bardzo niewiele miejsca na zwiększenie nakładów dzienników. Granice interesów i granice okręgów administracyjnych są dość wyraźne; wszelkie ich przekroczenie przez jakąś gazetę napotyka na opór prasy miejscowej, a z drugiej strony wydawcy unikają kolportowania (ze względu na wysoki koszt przesyłki) swoich pism do regionów bardziej oddalonych. Prowadzi to do w dłuższym czasie do monopo­ lizacji rynku prasy codziennej na podobieństwo USA, gdzie gazety będące monopolistami na swoim terenie są uzupełniane przez ogólnokrajowe pisma specjalizujące się w pewnych dziedzinach infonnacji rynkowych. Fińskie gaze­ ty mają więc w istocie charakter lokalny. Jedynie kilka gazet rozprowadzanych jest w całym kraju. Są to pisma specjalizujące się: w biznesie (Kauppalehti), w rolnictwie (Maaseuhdun Tulevaaisuus), w technice, inżynierii, ekonomii (Tek- niikka ja Taulos) i dwie popołudniówki. Dziennik Heisingin Sanomat, wycho­ dzący w nakładzie blisko pół miliona egz., jest w istocie gazetą lokalną dla stolicy i najbliższych okolic. Nową tendencją jest też wzrastająca koncentracja miejsc druku: dla tzw. "gazet nr 2" (i w ogóle małych pism) łatwiejszym sposobem obniżki kosztów jest elektroniczny przekaz materiałów do wielkich drukarń, aniżeli utrzymywanie własnych. W roku 1990 wydawano w Finlandii ogółem 4500 c z a s o p i s m, z czego 1 i00 to czasopisma w węższym sensie (wydawane przynajmniej 4 razy w roku, dostępne w powszechnej prenumeracie), natomiast 150 wśród nich to tzw. magazyny popularne, przeznaczone dla szerokich kręgów publiczności praso­ wej. Dochody z reklam są tu niższe niż w przypadku dzienników; przeciętnie stanowią one 1/4 obrotów tych pierwszych (wobec 3/4 u drugich). Rynek gazet był regionalnie podzielony pomiędzy ściśle wydzielone strefy interesów, nato­ miast czasopismom brakuje takiej ochrony. Miniona dekada była dla czasopism okresem "zerowego wzrostu", ale pod jej koniec wiele grup periodyków odno­ towało pewien wzrost nakładów; wzrosło zainteresowanie czytelników niektó­ rymi grupami magazynów jak pisma dla konsumentów, pisma fachowe oraz pisma dla członków stowarzyszeń i organizacji. Równocześnie raptownie zmniejszyła się poczytność innych grup magazynów: "ogólnych", kobiecych i hobbistycznych. Pięć największych domów wydawniczych kontroluje przeszło 30% całej puli nakładów czasopism w Finlandii7. Jednorazowe nakłady powy- fl Inne media: radio lokalne, darniowa prasa reklamowa wygrywają, te rywalizację w takich dziedzinach ogłoszeń jak wakacje, własność ziemska, domy; poczta i prasa doręczana bezpłatnie są skuteczniejsze w reklamowaniu towarów łatwo psujących się; magazyny są lepszym nośnikiem reklam na rynku ogólnokrajo­ wym (tj. tam gdzie liczy się wysoka jakość produktu). 7 Największy dom wydawniczy, Yhtyneet Kuvalehdet, wydawał w roku 1989 ponad 30 tytułów (47 min egz. rocznie); drugi, Sanoma Group — 20 tytułów (31 min egz. rocznie; przy czym gdyby doliczyć dwutygodnio­ wy magazyn, stanowiący dodatek do największego dziennika llclsuigin Sannomał, liczba ta sięgnęłaby 45 min egz.); trzeci co do wielkości, A-Lehder, dysponuje 12 pismami (24 min egz.); czwarty, Kolmiokiria— 10 tytułami, przeważnie są to magazyny rozrywkowe (5 min egz.); piąty —to Rider's Digest (w języku fińskim) z rocznym łącznym nakładem 4 min egz. żej 300 tys. egzemplarzy osiągają: magazyn Valitut Palat (jego wydawca jest Reader's Digest) oraz dwa magazyny ogólnych zainteresowań: Seura (wyda­ wany przez Yhtyneet Kuvalehdet) oraz Apu (grupy A-Lehdet). W ciągu całej dekady nastąpił poważny wzrost sprzedaży czasopism zagranicznych (z 0,5 min. do 4 min), chociaż szanse wzrostu poczytności wielu grup tych pism, np. magazynów kobiecych, są dość ograniczone ze względu na specyfikę kulturo­ wą. Umacnianiu wpływów międzynarodowych w Finlandii służy też nowe, rozszerzające się obecnie zjawisko: fińskojęzyczne edycje magazynów zagra­ nicznych. W przeciwieństwie do prasy codziennej, wydawcy wielu czasopism, zwłaszcza mniejszych i średnich pod względem nakładu, nie dysponują własny­ mi drukarniami, stąd tytuły ukazujące się z mniejszą częstotliwością (ale o wyższych nakładach) bywają drukowane za granicą. Od lat 1930. faktyczny monopol "w eterze" utrzymywała państwowa kom­ pania radiowa YLE. Został on przerwany w latach pięćdziesiątych przez dwie niezależne stacje telewizyjne dopóki, w roku 1964, nie zostały one podporządkowane YLE. Funkcjonował od tego czasu system dwóch kanałów o nierównych prawach, polegający na dominacji publicznej telewizji (YLE) nad komercyjną telewizją MTV (nie mylić z popularnym amerykańskim kanałem telewizji satelitarnej!), w którym ta druga miała prawo asystować w produkcji programów i tworzyć rynek reklam. W roku 1986 "duopolizm" przekształcił się w "trypolizm" za sprawą firmy Nokia, która uruchomiła Trzeci Kanał (TV3). Ten ostatni koncentruje się na regionalnym i lokalnym rynku reklam (pokrywając tereny wszystkich większych aglomeracji zamieszkiwanych przez 2/3 ludniości Finlandii). Według projektów, od roku 1993 TV3 zostanie połączony z MTV i przejmie całą pulę reklam telewizyjnych. W 1975 roku uruchomiono w Helsinkach pierwszą sieć telewizji kablowej, a w 12 lat później (czerwiec 1987) uregulowano ostatecznie jej status prawny. Koncesje (na okresy 5-lelnie) przyznawano tylko firmom mogącym zapewnić regularne transmisje; jeśli sieć ma powyżej 10 tys. abonentów, udział własnych programów musi wynosić co najmniej 20% (i rosnąć po odnowieniu koncesji do 25%). Kablowa telewizja ma jednak marginalne znaczenie dla lokalnego rynku reklam (konsumuje tylko 0,2% ich puli) i utrzymuje się przeważnie z opłat abonentów. W połowie 1991 r. 1/3 gospodarstw domowych w Finlandii korzy­ stało z którejś z tych sieci, co wzmogło odbiór programów telewizji zagra­ nicznej. Dalszy rozwój systemu telewizji będzie przypuszczalnie przebiegał dwuto­ rowo: uzupełnieniem telewizji kablowej w rejonach o dużym rozproszeniu odbiorców będą transmisje programu na falach krótkich a w małych społeczno­ ściach lokalnych pojawi się lokalna telewizja (podobna do radia lokalnego). Monopol radiowy YLE został przerwany dopiero po 50 latach. Pierwsze 22 koncesje dla prywatnych lokalnych rozgłośni radiowych przyznano na po­ czątku 1985 roku (próbnie na okres dwuletni). Ważną decyzją państwową, porządkującą sektorowe podziały mediów masowych, było przyznawanie wię­ kszości owych koncesji regionalnym i lokalnym wydawnictwom prasowym, a główny dziennik krajowy otrzymał koncesję na radio lokalne w samych Helsin- kach. Nowe rozgłośnie miały prawo do nadawania reklam. Na początku lat dziewięćdziesiątych działały 64 takie rozgłośnie lokalne, w tym tylko 7 nieko­ mercyjnych (stanowią własność związków zawodowych i organizacji społecz­ nych); właścicielami 25 są wydawcy gazet. Udział radia lokalnego w globalnej puli reklam wynosi 3,5% (telewizja publiczna obsługuje 11,8% rynku). Finlandia z przyczyn historycznych jest krajem o silnej administracji central­ nej i głębokich podziałach politycznych i ideologicznych. Publiczne rozgłośnie były więc tradycyjnie mocno kontrolowane i jest rzeczą zadziwiającą, jak gwałtownie przebiegała deregulacja (a raczej re-regulacja) i decentralizacja me­ diów. Można wskazać trzy swoiste czynniki rozwoju mediów w Finlandii: (1) nigdy nie było tam monopolu w telekomunikacji, a prywatne firmy telekomu­ nikacyjne odegrały kluczową rolę w rozwoju telewizji kablowej; (2) w rozwoju radia lokalnego istotną rolę odegrała bardzo silna (na tle innych krajów) prasa lokalna; (3) publiczność telewizyjna od początku była przyzwyczajona do re­ klam i zżyła się z nimi. Przeciętnie każdy Fin słucha radia 3 godziny dziennie (na początku po­ przedniej dekady — 2 godziny), co jest znaczną wielkością i wiąże się z rozwojem radia lokalnego. Według ostatnich badań, nowe rozgłośnie komer­ cyjne pozyskały większość publiczności radiowej w dwóch spośród trzech dużych ośrodkach miejskich kosztem rozgłośni publicznej YLE (mimo nada­ wania przez nią — już od lat siedemdziesiątych — programów lokalnych; ich liczba wzrosła w latach osiemdziesiątych dziesięciokrotnie). YLE starała się dotrzymać konkurencji, wprowadzając tzw. "profilizację" oferty progra­ mowej (tj. specjalizację kanałów)8, ale nadal traci ona odbiorców, szczegól­ nie wśród młodzieży. Finowie spędzali w poprzedniej dekadzie przed telewizorem przeciętnie 2 godziny (wielkość stabilna). Choć oferta telewizji ogólnokrajowej jest stosun­ kowo bogata (trzy stacje nadające w sumie pięć programów), zwiększyła się rola telewizji kablowej i satelitarnej. Można przewidywać, że rosnące koszty transmisji sportowych i popularnych seriali przyczynią się do zmniejszenia nakładów telewizji publicznej na rodzimą produkcję, przez co straci ona swą główną broń w rywalizacji z nowymi mediami. Rola niezależnych producentów programów telewizyjnych, mimo iż dostarczają oni część produkcji dla TV3, jest wciąż marginalna, prawie nieobecna w telewizji kablowej. Trwają prace nad połączeniem oddzielnych sieci kablowych w ogólnokrajową sieć PTV (zdominowaną przez multimedialną grupę Sanoma Oy), co być może otwiera przed rodzimą produkcją telewizyjną nowe możliwości. Trwają przymiarki do ogólnoskandynawskiej telewizji satelitarnej, szczególnie we współpracy ze Szwecją (z myślą o mniejszości szwedzkiej). W roku 1989 rozpoczęto (subwe­ ncjonowane przez państwo) prace nad siecią TV4, transmitującą mieszane programy dwóch programów telewizji szwedzkiej.

HSpecjalizacja programów radiowych jesl następująca: Kanał 1 —kultura (zdużą ilością muzyki klasycznej); Kanał 2 — nazwany "Radio Mafia" — adresowany jest głównie do młodzieży, preferując muzykę rockową; Kanał 3 zawiera mieszankę programów regionalnych i lokalnych z okólnokrajowym bieżącym serwisem; Kanał 4 — audycje w języku szwedzkim (Szwedzi stanowią 6% mniejszość narodową). Najogólniej, koncentracja fińskego systemu komunikacji masowej w lalach osiemdziesiątych (zwłaszcza pod koniec dekady) osiągnęła nową jakość. Po­ czątkowo wiele gazet prowincjonalnych przejęło (wykupiło) gazety lokalne. Następnie większe gazety prowincjonalne zaczęły wykupywać mniejsze, two­ rząc "łańcuchy" wydawców (z których największy liczył w końcu dekady 12 tytułów), a wydawcy oddalili się bardzo (w sensie przestrzennym) od spo­ łeczności lokalnych, do których adresują (c pisma. Najwięksi wydawcy dzienni­ ków przekształcili się w swego rodzaju przedsiębiorstwa multimedialne, inwes­ tując głównie w rozwój nowych mediów elektronicznych (telewizja kablowa, radio lokalne itp.) na obszarze oddziaływania ich gazet, co praktycznie oznacza monopolizację lokalnego rynku. Stopniowo kształtuje się nowe pole rywalizacji, na którym zmienia się rola publicznego radia i telewizji (np. profilizacja programów radiowych, reorgani­ zacja telewizji). Zmienia się też parlamentarna kontrola rozgłośni krajowych (zapadła decyzja o rozwiązaniu systemu Rad Programowych). Bardzo prawdo­ podobnym skutkiem politycznego konsensu (całkiem nowej cechy fińskiej are­ ny politycznej) jest to, iż rozluźniła się polityczna kontrola nad masowym komunikowaniem w ciągu ostatniej dekady. Równolegle wystąpił tzw. kryzys legislacyjny. Nieoczekiwanie gwałtowna urbanizacja wzbudza wciąż (w star­ szym i średnim pokoleniu) nostalgie za "utraconymi społecznościami lokalny­ mi", podnosząc ważność "lokalności" i wpływając na politykę wobec mediów.

5. Konkluzje: tendencje wspólne i rozbieżności

W latach osiemdzicsiątesiątych w wielu krajach Europy Zachodniej dokona­ ły się gruntowne zmiany w systemie mediów masowych, związane zarówno z koncentracją mediów, jak i z poszerzaniem udziału sektora prywatnego w tej dziedzinie. W krajach skandynawskich system mediów wydawał się przez długi czas — na tle krajów uznawanych za przodujące — dość osobliwy, by nie użyć słowa zapóźniony. Wydając ogólne sądy, nie można pomijać istotnych różnic pomiędzy systemami medialnymi interesujących nas państw. Również cztery wspomniane na wstępie raporty nie dostarczają kompletnych i w pełni porów­ nywalnych danych (np. brak infomiacji o sytuacji norweskich czasopism, różny jest poziom szczegółowości analiz, czasami niewspółmierne są wskaźniki zmian). Jednakże dostrzegamy wiele wspólnych tendencji, zwłaszcza kumulu­ jących się w drugiej połowie minionej dekady. Zmiany systemu prasowego narastały stopniowo od wojny, ale w łatach, osiemdziesiątych, zapewne w związku z wyzwaniem ze strony dynamiczniej się rozwijających mediów elektronicznych, uległy pewnemu przyśpieszeniu. We wszystkich czterech krajach nordyckich wykrystalizowała się struktura prasy codziennej zbieżna z "modelem parasola"9. Wspólną cechą jest niewielka (i wciąż zmniejszająca się) liczba dzienników ogólnokrajowych, zwykle z dwoma

9 Por. przyp. 3. popohidniówkami (tabloidami) i — poza Szwecją i w pewnej mierze Danią — kilkoma bardziej wyspecjalizowanymi (adresowanymi do konkretnych grup społecznych) dziennikami porannymi. Prasa codzienna stała się więc, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, lokalna; jeśli jednak w Szwecji i Danii nastąpił nawet pewien przyrost tytułów, to w Norwegii i Finlandii wzmocniły pozycję tytuły najsilniejsze na rynku lokalnym ("nr 1") kosztem słabszych ("nr 2"); prawie nie spotyka się już rejonów, gdzie ukazuje się więcej niż dwie gazety. W dwóch ostatnich krajach postępuje zatem monopolizacja rynku gazet w wymiarze lokalnym, przy czym większe dzienniki regionalne nie tylko zwalcza­ ją konkurentów ("nr 2" na tym samym poziomie rozpowszechniania), ale wyku­ pują pisma na "niższym poziomie lokalności", zakładają rozgłośnie radiowe lub sieć telewizji kablowej (nierzadko i jedne i drugie), zdobywając tym samym dominującą pozycję w całym lokalnym systemie mediów (m o n o p o 1 i z a- c j a terytorialna). Zmniejsza się udział subsydiów rządowych, zwiększa dochód z reklam. Wyraźny jest proces depolityzacji treści (zanik tytułów będących organami jakiejś partii, unikanie uprawiania propagandy politycznej na swoich łamach). Sytuacja czasopism (magazynów) jest gorzej udokumentowana i mniej kla­ rowna. Różnicuje się pozycja rynkowa tygodników kolorowych, przy czym zdają się tracić odbiorców magazyny tzw. ogólne oraz "kobiece", jak i te adresowane do mężczyzn, a zyskiwać bardziej wyspecjalizowane. Zwrot ku specjalizacji (np. w tematyce poradniczo-domowej, "telewizyjnej") dotyczy w jeszcze większym stopniu miesięczników (i innych grup prasy uka­ zującej się z mniejszą częstotliwością). Być może wpływ coraz bogatszej iloś­ ciowo oferty telewizji oznacza zmniejszenie ilości czasu przeznaczanego przez odbiorców na prasę drukowaną, stawiając tytuły częściej się ukazujące (szcze­ gólnie tygodniki) w trudniejszej pozycji. Postępuje też internacjonali­ zacja rynku czasopism: przybywa prasy zagranicznej (w językach obcych) dostępnej na rynku, pojawiają się też krajowe (w języku narodowym) edycje magazynów zagranicznych (tzw. "franchizacja") oraz zagraniczni udziałowcy wydawnictw krajowych. Zarówno w przypadku gazet, jak i czasopism poprzednia dekada upłynęła pod znakiem przyśpieszenia procesów koncentracji (umacniania się dużych grup — "łańcuchów" wydawców kontrolujących znaczną część rynku prasowego) oraz uniwersalizacji (duże domy wydawnicze inwestują również w media elektroniczne i vice versa). Wspólną cechą wszystkich krajów nordyckich jest długi okres monopolu publicznych rozgłośni radiowych. Został on przełamany w latach osiemdziesią­ tych (nieco wcześniej w Szwecji, najpóźniej w Finlandii) przez zrazu powolny, próbny i często niekomercyjny (zarazem — jak w Norwegii i Szwecji — półprofesjonalny), później zaś (w Finlandii od początku) profesjonalny i czer­ piący dochody z reklam (z wyjątkiem Szwecji), dynamiczny rozwój radia lokalnego (głównie — lub jak w Danii — wyłącznie o charakterze komercyj­ nym). Równolegle lub (jak w Finlandii) z pewnym wyprzedzeniem, radio publiczne rozbudowywało sieć własnych rozgłośni lokalnych (lub — jak w Norwegii — oddziałów produkujących serwis lokalny na potrzeby rozgłośni centralnej) i/lub specjalizacji poszczególnych własnych kanałów (Finlandia, Szwecja). Monopolistyczna pozycja publicznej telewizji nigdy nie była tak jednozna­ czna jak radiowa (przykład Finlandii, później — od końca lal sześćdziesiątych — Szwecji), ale lata osiemdziesiąte przyniosły wyraźna d e m o n o p o 1 i z a- c j c. Tworzono kanały alternatywne telewizji ogólnokrajowej o charakterze półkomercyjnym (MTV w Finlandii, TV2 w Danii) lub komercyjnym (fińska TV3, a w Norwegii stanic się tak niebawem — TV2). Drugi kierunek rozwoju, to 1 o k a 1 n o ś ć. Powstawała sieć stacji regionalnych w ramach publicznych lub (pół)komercyjnych stacji krajowych. Zakładano prywatne stacje lokalnej telewizji. Ale główny kierunek to tworzenie lokalnych sieci telewizji kablowej, które pod koniec dekady objęły już ok. 40-50% ogółu gospodarstw domowych w każdym z tych krajów. Dynamiczny rozwój sieci umożliwił dość szeroki (i rosnący) odbiór telewizji satelitarnej, zarówno panskandynawskiej, jak i popu­ larnych stacji anglo- i niemieckojęzycznych. W tym przypadku rozwój mediów lokalnych splata się z umiędzynarodowieniem dostępnych treści. Generalną tendencją ubiegłej dekady było poważne u mocnie n i e r o- 1 i mediów elektronicznych, zwłaszcza nowych (telewizja satelitarna, kablowa) kosztem drukowanych oraz decentralizacja (zarówno wzrost znaczenia innych ośrodków pozastołecznych, jak i rozwój wszelkich mediów lokalnych). Dla wszystkich mediów, drukowanych i emitowanych "w eterze", lata osiem­ dziesiąte oznaczały też de polityzację (rozluźnienie wpływu sił politycznych, partii, rządu i parlamentu, choć pewna kontrola, zwłaszcza w dziedzinie mediów elektronicznych, jest nadal zachowana) oraz u r y n k o- w i e n i e — wzrost znaczenia czynników rynkowych, dochodów z reklam itp. (choć niektóre publiczne radiofonie i stacje telewizyjne —jak w Szwecji czy Norwegii — broniły się przed tym do końca dekady). Nową tendencją jest także koncentracja multimedialna, co na szczeblu lokalnym oznacza nierzadko kon­ trolę nad całym lokalnym systemem komunikacji społecznej (m onopol te­ rytorialny).

6, Media skandynawskie a rozwój mediów w Polsce

Wydaje się, że ewolucja rynku polskiej prasy codziennej od połowy 1989 r, przypomina dziś system gazet skandynawskich sprzed lat kilkudziesięciu. Świadczy o tym zarówno duża liczba (kilkanaście) dzienników ogólnopolskich, jak i zagęszczenie rynków lokalnych (w największych ukazuje się po 4-5 tytułów). Dcpoiityzacja gazet w znacznej mierze już się dokonała wraz z upad­ kiem starego systemu. Gdyby jednak prasa polska miała przejść przyśpieszony rozwój, przybliżający ją do standardów europejskich, należałoby przewidywać — przy zastosowaniu "modelu parasola" — w perspektywie kilku lat (być może nawet do roku 2000) upadek większości obecnych tytułów, zarówno ogólnopol- skich (tu musiałby równocześnie nastąpić rozwój wieczornych tabloidów, co wymagałoby rewolucji w formach i systemie kolportażu), jak i regionalnych. Na miejscu tych ostatnich rozwijałyby się — co już się częściowo dzieje — gazety lokalne (wojewódzkie, "powiatowe") i gminne (przypuszczalnie na ba­ zie dzisiejszych czasopism sublokafnych) podporządkowane wydawcom mo­ nopolizującym cały regionalny badź lokalny system mediów (np. radio i telewi­ zję kablowa na danym terenie). Rewolucja na rynku czasopism jest chyba najbardziej zaawansowana. Po­ wstało i odnosi sukces czytelniczy wiele magazynów kolorowych (zwłaszcza miesięczników), adresowanych do publiczności o specjalnych zainteresowa­ niach (hobbistycznych, poradniczych itp.) kosztem np. magazynów treści ogól­ nej; zmieniła się gruntownie oferta prasy kobiecej (ostatnio nastąpił spadek poczytności starych tygodników) i młodzieżowej; regres przeżywają też popu­ larne do niedawna tzw. tygodniki opinii. Radio lokalne, w dużej mierze o charakterze komercyjnym, rozwija się żywiołowo, wyprzedzając procesy legislacyjne10. Powstają niezależne lokalne stacje telewizyjne. Tworzone są wprawdzie mikrolokalnc (np. osiedlowe) sieci kablowe, ale szerszy ich rozwój — poza ośrodkami wielkomiejskimi — pra­ wdopodobnie nastąpi dopiero pod koniec dekady, gdy rozbudowana będzie skromna dziś sieć telefoniczna (a więc wzrośnie "okablowanie" terenu), ów brak okablowania tłumaczy pewien paradoks: otóż nic ustępujemy, a może i przewyższamy już obecnie kraje skandynawskie pod względem liczby indywi­ dualnych anten satelitarnych. Wiele prac legislacyjnych nad dopuszczeniem nowych mediów trwało w krajach nordyckich przez długie lata i budziło ożywione dyskusje. Wszelkie bariery administracyjne tworzone w interesie ochrony rodzimych producentów i kultury narodowej — przeciwko "amerykanizacji" i zalewowi tandetnej rozry­ wki — w świetle doświadczeń tych państw — okazywały się mało skuteczne. Można też sądzić, że przewidywana ekspansja lokalnego radia i stacji telewi­ zyjnych o charakterze komercyjnym spowoduje uszczuplenie rynku reklam dostępnych dla lokalnej prasy, co osłabi jej konkurencyjność i wymusi upadek wielu tytułów słabszych.

10 Do końca 1992 r. nie weszła w życie nowa ustawa o radiofonii i telewizji, a więc te rozgłośnie ( z wyjątkiem trzech) i stacje telewizyjne działały w tym czasie nielegalnie. MAT E RIAt. Y

KSZTAŁCENIE PRZYSZŁYCH KAPŁANÓW DO PRACY ZE ŚRODKAMI SPOŁECZNEGO KOMUNIKOWANIA Instrukcja Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego

eoretyczne rozwinięcie nauki Kościoła o komunikacji społecznej znalazło Ttakże swoje odzwierciedlenie praktyczne. Zalecenia dla całego stanu du­ chownego wyrażone w dekrecie "Inter mirifica" (nr 16) i rozwinięte w instru­ kcji duszpasterskiej "Communio et progressio" (nr 111) zainspirowały Kongre­ gację ds. Wychowania Katolickiego do opracowania konkretnych wskazówek i norm, które powinny znaleźć się w programach placówek przygotowujących do kapłaństwa. W 1970 roku Kongregacja ta opracowała dokument "Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis", na mocy którego tematyka społecznej komunikacji i środków społecznego komunikowania ma wejść na stałe do programów kształ­ cenia tak, aby adepci tych placówek posiadali odpowiednie wykształcenie teo­ retyczne i praktyczne, pozwalające im świadomie odnaleźć się w tych zagadnie­ niach i w przyszłości pomagać w tym wiernym. Autorzy, wyszczególniając zagadnienia, których poznanie jest niezbędne dla alumna, stwierdzają również:

Kapłaństwo służebne pełnione jest dziś w zupełnie innych warunkach. Chara­ kteryzują się one nowymi potrzebami ludzi i specyfiką współczesnej kultury [...] Aspekty tej kultury musi on mieć stale przed oczyma, ponieważ życie i działanie kapłana, jak i przygotowanie do kapłaństwa, muszą je uwzględniać. Młodzieńcy, którzy dziś wstępują do Seminarium, związani są ze społeczeństwem, w którym istnieją przeróżne formy społecznego komunikowania, które z kolei mają wpływ na religię i kształtują życie a szczególnie działanie kapłana. Należy nauczyć ich takiego rodzaju wypowiadania się, które odpowiada lu­ dziom dzisiejszych czasów, nauczyć sztuki mówienia i pisania, które kapłanowi są rzeczywiście niezbędne. Ponieważ w dzisiejszej kulturze ludzi kształtują nie tylko książki i nauczyciele, lecz coraz bardziej jest on uzależniony od środków audiowizualnych, wydaje się bardzo celowe, by i oni umieli je wykorzystać, a więc nie tylko umieli je pasywnie odbierać, lecz by byli zdolni wydać o nich s;jd krytyczny'.

Wprowadzenie w życie wskazówek zawartych w "Ralio fundamentałis" powierzone zostało Konferencjom Episkopatów w poszczególnych krajach. W 1977 roku Kongregacja Nauczania Katolickiego przygotowała ankietę obejmu­ jąca wszystkie seminaria, której celem było sprawdzenie, jak w praktyce reali­ zowane są jej postulaty o rozszerzeniu programu kształcenia o zagadnienia z dziedziny przekazu społecznego. Analiza wyników ankiety pozwoliła wyciąg­ nąć wniosek, że przedsięwzięcie to, choć na ogół zrozumiane i zaakceptowane, w praktyce nie jest realizowane w zadowalającym stopniu. Powodem okazał się brak odpowiedniego, całościowego programu, który by precyzował zakres i metody kształcenia. W tym stanic rzeczy Kongregacja zajęła się przygotowa­ niem nowej instrukcji, która uzupełniłaby te braki i stanowiła podstawę do poprawy sytuacji. Po wielu przygotowaniach i zmianach 19 III 1986 roku Kongregacja Wy­ chowania Katolickiego opublikowała instrukcję zatytułowaną: "Wskazówki od­ nośnie do formacji przyszłych kapłanów w zakresie środków społecznego ko­ munikowania". Otwiera je stwierdzenie, że w wielu kościelnych placówkach naukowych i seminariach duchownych problematyka ta jest zaniedbywana, a poziom jej nauczania pozostawia wiele do życzenia. Następnie omówiono po­ krótce podstawowe pojęcia z dziedziny komunikowania społecznego oraz wpływ dynamicznego rozwoju mediów na współczesnego człowieka i całe społeczeństwo. Nowoczesne media kształtują nową w tżliwość, ich wszech- obecność w życiu powoduje, że zmienia się charakter postrzegania rzeczywisto­ ści, z linearnego — charakterystycznego w epoce diuku, na mozaikowy — oparty na obrazie. Nakłada to również na Kościół konieczność dostosowania narzędzi i metod przekazu do wymogów współczesności i włączenia środków komunikowania społecznego do codziennej pracy duszpasterskiej. Wszystko to powoduje niezbędność rozszerzenia programów nauczania i formacji intelektu­ alnej i duchowej przyszłych księży o te zagadnienia. Chodzi tu nie tylko o wykształcenie grona profesjonalistów — duchownych, którzy zajmą się w przyszłości dziennikarstwem i pracą naukową w dziedzinie komunikowania. Jeszcze istotniejsze wydaje się przygotowanie przyszłych kadr do pracy w nowym zmienionym świecie, a do tego niezbędne jest poznanie natury mediów, ich wpływu na ludzi i przygotowanie do świadomego odbioru. Innymi słowy, chodzi o to, aby przyszli duchowni lepiej rozumieli czasy, w których przyjdzie im żyć i pracować, oraz aby w pracy duszpasterskiej lepiej wykorzystywali wielkie możliwości, jakie przed nimi otwierają media masowe. Autorzy podkreślają, że nowe kształcenie kapłanów przygotowujące do ży­ cia i pracy w symbiozie ze środkami przekazu powinno cechować się integral­ nością, przez co należy rozumieć nie tylko wprowadzenie odpowiednich przed-

1 Kongregacja Wychowania Katolickiego: "Ratio funtlamentalis inslilutionis sacerdotalis". [W:] Kościół a środki społecznego przekazu. Praca zbiorowa pod red. Jana Chrapka, CSMA. Pallottinum, Warszawa 1990, s. 255-256. miotów do toku kształcenia, ale również pokazywać wzajemne relacje i powią­ zania przy okazji nauczania innych przedmiotów,. Instrukcja proponuje wpro­ wadzenie do programów trzech stopni — poziomów kształcenia. Pierwszy, podstawowy poziom, którym powinni być objęci wszyscy adepci seminariów wyższych i niższych, to wyrabianie w nich "formacji odbiorców". Ponieważ wszyscy oni są odbiorcami mediów, dlatego powinni poznać naturę i język tych środków i przygotować się do świadomego, krytycznego odbioru. Poziom drugi, również obejmujący wszystkich kleryków, powinien przygo­ tować ich do wykorzystania mediów masowych w przyszłej pracy duszpaster­ skiej. Aby było to skuteczne, muszą oni respektować naturę tych środków i znać prawa rządzące procesem przekazu społecznego. Ten poziom kształcenia powi­ nien ich również przygotować do podjęcia w przyszłości pracy nad odpowied­ nim kształceniem swoich wiernych w tej dziedzinie. Na trzecim poziomie przygotowywać się będzie specjalistów, a w szczegól­ ności przyszłych pracowników środków komunikowania oraz, a nawet przede wszystkim, przyszłe kadry do pracy naukowej i nauczania na dwóch pierwszych poziomach. Precyzując zaproponowany model kształcenia, instrukcja zaleca, aby zwró­ cić uwagę na terminologię przedmiotu oraz uściślić zakres nauczania tematów na poszczególnych poziomach. W trakcie nauczania należy zwracać uwagę na kształtowanie pełni osobowości odbiorców — kleryków, dbać o ich postawę religijną oraz ukazywać psycho-socjologiczne, kulturowe i etyczne implikacje działalności mediów. Należy zapewnić równolegle z nauczaniem teoretycznym praktyczną umiejęt­ ność w korzystaniu z tych środków zarówno po to, aby uświadomić alumnom w miarę dojrzewania elementy kulturalne i polityczne, religijne i moralne, produkcyj­ ne i tendencyjne występujące w bieżących programach, jak i po to, aby umieli oceniać współczesne techniki z pozycji realizmu i krytycyzmu; wynika stąd potrze­ ba, aby seminaria i instytuty formacji były wyposażone w odpowiedni sprzęt2. Wykładowcami tego przedmiotu muszą być osoby o szerszych horyzontach intelektualnych oraz sprawdzonej wiedzy obejmującej rozeznanie w najno­ wszych osiągnięciach nauki świeckiej jak i dogłębną znajomość nauki Kościoła w dziedzinie środków społecznego przekazu. W drugiej części Instrukcji zebrano szczegółowe normy, założenia tematy­ czne i wskazówki praktyczne, które powinny być uwzględnione w nowym modelu kształcenia. Zalecono w niej, aby przyszli adepci poziomu podstawo­ wego dobrze znali "język" poszczególnych mediów. Powinni także być wpro­ wadzani w arkana finansowe mediów masowych, zależności ekonomiczne, polityczne i ideologiczne, szczególnie we własnym kraju. Stwierdzono tu, że obecność i znajomość tych środków jest niezbędnym elementem harmonijnego rozwoju intelektualnego, społecznego i kulturalnego każdego młodego człowie­ ka, a w przypadku adepta stanu duchownego, wykształcenie to należy rozsze-

2 Kongregacja Wychowania Katolickiego: "Wskazówki odnośnie do formacji przyszłych kapłanów w zakre­ sie środków społecznego komunikowania". [W:] Kościół a środki społecznego przekazu, jw., s. 236. rzyć o elementy religijne, uwzględniające jego przyszły model życia i pracy (zasady roztropności i ascezy). Autorzy, zwracając się do nauczycieli tego prze­ dmiotu, zalecają:

... a/ należy unikać sprowadzania moralności mass mediów do moralizowania, czy też ograniczać ją w całości lub nieomal w całości do sfery erotyczno-seksualncj, choć zawsze szczególną uwagę należy poświęcić temu aspektowi, skoro chodzi o osoby przygotowujące się do życia w celibacie, b/ należy raczej przedkładać pozytywne wykorzystanie i użycie, preferując to, co wartościowe i budujące przed tym, co negatywne, a rezygnować w chwili zorientowania się o szkodliwości oddziaływania i zagrożeniach.3 Podając szczegółowe wskazania dla drugiego poziomu kształcenia czyli formacji duszpasterskiej, obowiązkowej dla wszystkich alumnów, autorzy pra­ gną zrealizować trzy cele. Po pierwsze, przygotować alumnów do jak najpełniejszego wykorzystania środków społecznej komunikacji w przyszłej pracy, co będzie możliwe, gdy będą się oni czuli pewnie w lej dziedzinie i gdy będą umieli swą wiedzę i umiejętności dostosować do lokalnych warunków, możliwości i oczekiwań. Po drugie, przygotować ich do roli przyszłych nauczycieli i wychowawców w tej dziedzinie dla swoich wiernych. Powinni oni umieć nawiązać "profesjo­ nalny" kontakt z pracownikami mediów na ich terenie, starając się zostać w przyszłości ich doradcami, spowiednikami, kierownikami duchowymi. Po trzecie wreszcie, dzięki takiemu przygotowaniu przyszli księża powinni mieć wyrobioną potrzebę stałego śledzenia rozwoju sytuacji w tej dziedzinie i nadążania za tym rozwojem, poprzez włączanie do swej pracy coraz nowych technik wchodzących w powszechne życie. Powinni stać się księżmi "infor­ matycznymi" w "globalnej wiosce", dla których mikrofon jest naturalnym i nieodzownym narzędziem pracy. Aby osiągnięcie tych celów było możliwe, nauczanie musi zawierać liczne zajęcia praktyczne, zapoznające z nowoczes­ nym sprzętem i tajnikami jego fiinkcjonowania. Należy także uczyć alumnów sztuki przemawiania z wykorzystaniem mediów, zapoznawać z ich "językiem" i właściwościami — ekspresyjno-komunikatywnymi poszczególnych środków oraz nauczyć ich podstaw psychologii odbioru. Pod okiem fachowców z zew­ nątrz powinni uczyć się zachowania przed mikrofonem i kamerą, dykcji, tajni­ ków "osobowości telewizyjnej". Należy ich także przy tej okazji zapoznać z innymi technikami przekazu, a zwłaszcza z grupą środków audiowizualnych, które powinny być stale używane, aby ich obecność i wykorzystanie stały się czymś normalnym, naturalnym i niezbędnym. Na tym etapie kształcenia powinno się popierać rozwijanie w seminariach własnej działalności i twórczości w tej dziedzinie, np. stałe wydawnictwa, dyskusje, pisanie scenariuszy audycji radiowych i telewizyjnych. Należy także zachęcać kleryków do udzielania się na zewnątrz poprzez współpracę z prasą, udzielanie i prowadzenie wywiadów, włączanie się w pracę profesjonalnych mediów świeckich. Odpowiedzialni za kształcenie powinni zapraszać do semi-

3 Kongregacja Wychowania Katolickiego: "Wskazówki...", jw., s. 238-239. nariów sławy nauki i praktyki w tej dziedzinie, aby alumni nauczyli się z nimi rozmawiać, nawiązać kontakt, dyskutować. Do tego etapu kształcenia należy przywiązywać duże znaczenie, powinien on być obowiązkowy, prowadzony w pełnym wymiarze i kończyć się egzami­ nem. Oprócz tego poszczególne zagadnienia powinny być włączone w progra­ my innych przedmiotów humanistycznych, socjologicznych i teologicznych. Po ukończeniu dwóch pierwszych stopni kształcenia, ci "którzy już pracują w mass mediach oraz ci, którzy mają do tego zdolności i predyspozycje" powinni przejść trzeci etap — specjalizację. Adepci tego etapu powinni stać się w przyszłości dziennikarzami w prasie, radiu, filmie i telewizji, a także stwo­ rzyć kadrę nauczycielską dla szkolnictwa katolickiego oraz wszelkiego rodzaju instytucji związanych ze środkami komunikowania społecznego. Na tym etapie władze duchowne, powinny pomóc kandydatom w nawiązaniu współpracy z instytucjami świeckimi, które mogą zapewnić odpowiednie przeszkolenie teo­ retyczne i praktyczne. Instrukcję uzupełniają dwa dodatki: aneks zawierający najważniejsze teksty z nauczania Kościoła w dziedzinie środków społecznego przekazu oraz wykaz prawic 40 tematów czekających na szybkie naukowe opracowanie. Instrukcja Kongregacji Wychowania Katolickiego jest istotnym dokumen­ tem Stolicy Apostolskiej, określającym jej stosunek do środków komunikowa­ nia społecznego. Otwiera ona nowy rozdział w jej nauce o komunikowaniu, gdyż wprowadza ją trwale i powszechnie do systemu kształcenia. Zalecenia zawarte w tym dokumencie stają się obowiązujące dla całego świata katolickie­ go, a nauka o komunikacji społecznej i mediach staje się trwałym i istotnym elementem wykształcenia w seminariach duchownych. Wskutek tego dotych­ czasowe dokumenty i enuncjacje Urzędu Nauczycielskiego przestają być tylko postulatami i oczekiwaniami, lecz wchodzą w praktykę funkcjonowania Ko­ ścioła. Z zaleceń Instrukcji widać, w jakim kierunku powinny pójść zmiany. Na tym etapie rozwoju świata nie wystarczy już tylko zaakceptowanie mediów oraz ich znaczenia w życiu człowieka i społeczeństw czy też ich użytecznej roli dla misji Kościoła. Teraz, aby nadążyć za dynamizmem zmian, trzeba wyjść do przodu, stać się równorzędnym partnerem, ekspertem w tej dziedzinie, a nie obserwato­ rem, który nieśmiało próbuje nauczyć się funkcjonowania w nowych warun­ kach. Nowy duchowny, uformowany i wykształcony według wskazówek In­ strukcji, powinien stać się "księdzem nowego typu". Dzięki dobremu przy­ gotowaniu teoretycznemu i praktycznym ćwiczeniom jest on nowoczesnym teleinformaeyjnym człowiekiem, dla którego proces przekazu i służące temu techniki nie stanowią wyłącznie świeckiej działalności. Jest on świadomym, krytycznym odbiorcą, który na podstawie wiedzy i praktyki może być nauczycielem i doradcą wiernych w tym względzie, a także partnerem w rozmowach z profesjonalistami. Zna on przesycony mediami świat i sprawnie w nim funkcjonuje. Wszelkie nowości w tej dziedzinie jest w stanie przyjąć i włączyć do swej pracy, dzięki czemu staną się dla niego naturalne i będą kojarzone z Kościołem tak jak dotychczasowe tradycyjne metody kateche- tyczne. Taki ksiądz nie pozwoli się zepchnąć na teren parafii, pozostałe sprawy pozostawiając świeckim fachowcom. Teraz sam powinien być fachowcem, nie tylko biegle posługującym się tymi środkami we własnej pracy, ale wchodzą­ cym jako partner do mediów świeckich. Taki ksiądz — oprócz niewątpliwej korzyści w postaci lepszego porozumie­ nia z wiernymi przez wejście w ich świat — może także przyczynić się do spełniania marzenia, które od początku intensywnego rozwoju mediów towa­ rzyszy Kościołowi. Chodzi o uzyskanie wpływu na te środki i cały proces komunikacji społecznej, owego przewodnictwa duchowego, które zdaniem Ko­ ścioła jest potrzebne, aby system społecznej komunikacji służył człowiekowi i światu. Wpływ len ma być realizowany zarówno przez własne media, programy religijne, obecność tematyki religijnej w świeckich środkach przekazu, jak i przez nawiązanie kontaktów i dialogu ze świeckim środowiskiem profesjonali­ stów i ludzi odpowiedzialnych za pracę mediów. Kościół chciałby przystąpić do takiego dialogu jako "ekspert i fachowiec" znający i badający zjawisko, a nie jako siła, której taki wpływ należy się z racji pozycji i autorytetu moralnego we wszystkich sprawach. Ten wielostronny system kształcenia w dziedzinie komunikacji społecznej, którego głównym celem oprócz wiedzy na ten temat jest wykształcenie nowej postawy — postawy otwarcia na media, zaakceptowanie ich natury i języka, stanowi nowatorski krok w stosunku do szkolnictwa świeckiego. Ten założony program, choć jak zawsze, będzie wprowadzany z trudnościami różnej natury, jednak staje się obowiązujący i stanowi wielką szansę dla Kościoła u progu nowego tysiąclecia.

Katarzyna Pokoma-1 gnata wicz "AETATIS NOVAE"

Instrukcja duszpasterska Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Prze­ kazu o przekazie społecznym w dwudziesta rocznice ogłoszenia Instrukcji "Communio et progressio"

(Osservatore Romano, wyd. polskie, 1992 nr 6<143> s. 50)

WSTĘP

Przewrót w dziedzinie społecznego przekazu

1. U progu nowej ery zakres wzajemnego komunikowania się ludzi znacznie się poszerza, co bardzo głęboko oddziałuje na kulturę w całym świecie. Przeło­ mowe zmiany w dziedzinie teclmiki stanowią tylko jeden z aspektów tego zjawiska. Nic ma dziś takiego miejsca, w którym nie daje się odczuć wpływ środków przekazu na postawy religijne i moralne, na systemy polityczne i spo­ łeczne czy na wychowanie, Tak na przykład w procesie "radykalnych przemian" lat 1989-1990, na któ­ rych historyczne znaczenie wskazuje Papież w encyklice Centesimusannus, nic sposób zakwestionować roli środków społecznego przekazu, których oddziały­ waniu nie mogły położyć tamy granice geograficzne ani polityczne!11 Przekonujemy się zatem, że "pierwszym «areopagicm» współczesnym jest świat środków przekazu, który jednoczy ludzkość i czyni z niej, jak to się określa, «światową wioskę». Środki społecznego przekazu osiągnęły takie zna­ czenie, że dla wielu są głównym narzędziem informacyjnym i formacyjnym, przewodnikiem i natchnieniem w zachowaniach indywidualnych, rodzinnych, społecznych"2.

1 Por. Jan Paweł II, Enc. Centesimus annus, 12-33: AAS 83 (1991). 807-821. -Jan Paweł II, Enc. Redcmptońs missio, 37: AAS 83 (1991), 285. Po upływie przeszło ćwierćwiecza od ogłoszenia przez Sobór Watykański II Dekretu o środkach społecznego przekazywania myśli Inter mińfica i w dwa­ dzieścia lat po ukazaniu się instrukcji duszpasterskiej Communio etprogressio Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu pragnie rozważyć konse­ kwencje duszpasterskie opisanej sytuacji. Czyni to w duchu końcowych słów instrukcji Communio et progressio: "Lud Boży, idąc w pochodzie wieków, jest równocześnie dawcą i odbiorcą. Spoglądając w przyszłość, ufnie i z gorącą miłością śledzi on zapowiedzi rozpoczynającej się świetlistej epoki przekazu społecznego"3. W przekonaniu, że zasady i poglądy wyrażone w tych dokumentach soboro­ wych i posoborowych zachowują trwałą wartość, pragniemy odnieść je do kształtującej się nowej rzeczywistości. Nie oznacza to, jakobyśmy zamierzali wydać ostateczny osąd o tej skomplikowanej, dynamicznej i nieustannie się rozwijającej sytuacji; pragniemy jedynie, aby niniejszy dokument stał się narzę­ dziem pracy i zachętą dla tych wszystkich, którzy stają wobec duszpasterskich konsekwencji nowej sytuacji.

2. W latach, które upłynęły od chwili ogłoszenia dekretu Inter mińfica oraz instrukcji Communio et progressio, ludzie przyzwyczaili się stopniowo do określeń takich jak "społeczeństwo epoki informacji", "kultura środków społe­ cznego przekazu" czy "pokolenie mass-mediów". Zwracają one uwagę na pe­ wien znamienny fakt: ludzka wiedza o życiu i sposób myślenia o nim są w znacznym stopniu zdetenninowane przez środki przekazu; ludzkie doświadcze­ nie jako takie stało się w dużej mierze doświadczeniem zdobytym za pośrednic­ twem środków przekazu. Ostatnie dziesięciolecia przynoszą również wiele niezwykłych nowości w dziedzinie techniki przekazu informacji. Dotyczy to zarówno szybkiego rozwo­ ju technik dawniejszych, jak i powstawania nowych form telekomunikacji i przekazu, takich jak łączność satelitarna, telewizja kablowa, wykorzystanie włókien optycznych, kaset magnetowidowych i płyt kompaktowych, sporzą­ dzanie obrazów za pomocą komputera oraz wiele innych technik komputero­ wych i cyfrowych. Zastosowanie nowych środków przekazu spowodowało rozwój tego, co bywa nazywane "nowymi językami", i stworzyło zarówno nowe możliwości dla misji Kościoła, jak i nowe problemy duszpasterskie.

3. W tej sytuacji zachęcamy pasterzy oraz lud Kościoła do głębszej refleksji nad problemami związanymi z przekazem społecznym i' do wykorzystania tej refleksji w praktycznym działaniu i w realistycznych przedsięwzięciach. "Ojcowie Soboru, patrząc w przyszłość i starając się przewidzieć, w jakich okolicznościach przyjdzie Kościołowi wypełniać swoją misję, mogli już wów­ czas z całą jasnością dostrzec, że postęp techniczny «zmienia oblicze ziemi», dążąc nawet do podboju przestrzeni pozaziemskiej. Uznali, że w szczególności

3 Papieska Komisja ds. Środków Społecznego Przekazu, Instrukcja duszpasterska o s-rodkach społecznego przekazu Communio et progressio, \ 87: AAS 63 (1971), 655-656. szybkie tempo rozwoju nowych technologii przekazu informacji musi wywołać reakcję łańcuchowa i prowadzić do nieoczekiwanych konsekwencji"4. "Nic sugerując bynajmniej, że Kościół winien pozostawać na uboczu i nie angażować się w te procesy, Ojcowie Soborowi widzieli miejsce Kościoła w samym sercu ludzkiego postępu, jako uczestnika doświadczeń całej ludzkości, starającego się rozumieć je i interpretować w świetle wiary. Powinnością człon­ ków Ludu Bożego jest twórcze wykorzystywanie nowych odkryć i technologii dla dobra ludzkości i do realizacji Bożego planu wobec świata. [...] Módlmy się, by cały potencjał «cry komputerów» został wprzęgnięty w służbę powołania ludzkiego i transcendentnego wobec człowieka, by przyniósł chwałę Ojcu, od którego pochodzą wszystkie rzeczy dobre"5. Pragniemy wyrazić uznanie wszystkim osobom zaangażowanym w twórczą pracę w dziedzinie środków przekazu, podejmowaną w całym Kościele. Pomi­ mo pewnych trudności — których przyczyną jest brak dostatecznych środków finansowych, a czasem przeszkody stawiane Kościołowi w dostępie do środ­ ków przekazu, jak również nieustanne przemiany w dziedzinie kultury, wartości i postaw, zachodzące pod przemożnym wpływem tych środków — wiele już dokonano i nadal się dokonuje. Biskupi, kapłani, osoby zakonne i świeckie, działające w tej kluczowej dziedzinie apostolstwa, zasługują na powszechną wdzięczność. Należy się też cieszyć z konkretnych przedsięwzięć ekumenicznych w dzie­ dzinie środków przekazu, podejmowanych wspólnie przez katolików i ich braci i siostry z innych Kościołów i Wspólnot kościelnych, a także w ramach współ­ pracy międzyreligijnej z wyznawcami innych światowych religii. "Skuteczniej­ sza współpraca chrześcijan i ściślejsze współdziałanie z wyznawcami innych religii w sferze przekazu społecznego" są nie tylko pożądane, ale niezbędne do tego, "aby treści religijne były rzeczywiście obecne w środkach przekazu"6.

I. Zewnętrzne uwarunkowania społecznego przekazu

A. Kontekst kulturowy i społeczny

4. Głębokie przemiany, jakie dokonują się obecnie w sferze społecznego przekazu, oznaczają coś więcej niż przewrót o charakterze czysto technicznym: jest to gruntowne przekształcenie elementów, za pomocą których człowiek Doznaje otaczający go świat oraz weryfikuje i wyraża to, co poznał. Stała dostępność obrazów i idei oraz ich szybkie przekazywanie nawet z jednego

4 Jan Paweł II, Orędzie na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu 1990: L' Osservatorc Romano, 24 stycznia 1990; por. Sobór Wat. II, Konstytucja duszp. o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 5: A AS 58 (1966), 1028. 5 Tamże. 6 Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu, Wskazania dotyczące współpracy ekumenicznej i międzyreligijnej w dziedzinie społecznego przekazu, 1, Watykan 1989. kontynentu na drugi ma zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki w dziedzi­ nie psychologicznego, moralnego i społecznego rozwoju osobowości, struktury i funkcjonowania społeczeństw, wymiany i wzajemnej komunikacji między poszczególnymi kulturami oraz przyjmowania i przekazywania wartości, świa­ topoglądów, ideologii i przekonań religijnych. Przewrót w sferze środków prze­ kazu kształtuje również społeczny obraz Kościoła i ma istotny wpływ na stru­ ktury kościelne i sposoby ich funkcjonowania. Wszystko to pociąga za sobą poważne konsekwencje duszpasterskie. Środki przekazu mogą być bowiem używane zarówno do głoszenia Ewangelii, jak i do wypierania jej z ludzkich serc. Splatając się coraz ściślej z powszednim życiem ludzi, wpływają na ich rozumienie sensu życia. Potęga środków przekazu jest tak wielka, że wpływają one nie tylko na to, jak ludzie myślą, ale także o czym myślą. Dla wielu rzeczywistością jest to, co środki przekazu uznają za rzeczywiste; wszystko, czemu nie poświęcają uwagi, wydaje się pozbawione znaczenia. W len sposób jednostki i grupy, o których nie mówi się w środkach przekazu, mogą być de facto zmuszone do milczenia; nawet glos Ewangelii może zostać w ten sposób przytłumiony, chociaż nie całkiem zagłuszony. Dlatego ważne jest, aby chrześcijanie potrafili dostarczyć brakujących infor­ macji tym, którzy ich nie otrzymują, i dopuszczać do głosu tych, którzy zostali go pozbawieni. Środki przekazu potrafią zarówno umacniać, jak i niszczyć tradycyjne war­ tości w sferze religii, kultury i rodziny. Dlatego wciąż aktualne są słowa Soboru: "Aby właściwie posługiwać się tymi środkami, jest rzeczą zgoła konieczną, by wszyscy, którzy ich używają, znali zasady porządku moralnego i ściśle je w lej dziedzinie wcielali w życie"7.

B. Sytuacja polityczna i ekonomiczna

5. Struktury ekonomiczne poszczególnych państw są jak najściślej związane z nowoczesnymi systemami społecznego przekazu. Państwowe inwestycje, zmierzające do stworzenia sprawnej infrastruktury społecznego przekazu, są powszechnie uważane za konieczny warunek rozwoju gospodarczego i polity­ cznego. Wzrost kosztów takich inwestycji był istotnym czynnikiem, który skło­ nił rządy wielu krajów do podjęcia kroków w celu nasilenia konkurencji w tej dziedzinie. Z tej i z innych przyczyn w wielu przypadkach publiczne systemy telekomunikacji oraz radiofonii i telewizji zostały poddane deregulacji i prywa­ tyzacji. Publiczne środki przekazu mogą być narzędziem ideologicznej i politycznej manipulacji, ale także nie uregulowana prawnie komercjalizacja i prywatyzacja środków przekazu może mieć daleko idące konsekwencje. W praktyce — i to

7 Sobór Wat. II, Dekret o środkach społecznego przekazywania myśli Inter mirifica, 4: AAS 56 (1964), 146. często na skutek oficjalnej polityki — odpowiedzialność za wykorzystanie przestrzeni radiowej jest bardzo ograniczona. Istnieje skłonność do mierzenia sukcesu według kryterium zysku, nie zaś służby. Dążenie do zysku i reklamy wywiera nadmierny wpływ na treść społecznego przekazu: popularność góruje nad jakością, która spada do poziomu najniższego wspólnego mianownika. Specjaliści od reklamy nie ograniczają się do realizacji swoich rzeczywistych zadań — rozpoznawania autentycznych potrzeb i odpowiadania na nie — ale powodowani chęcią zysku starają się rozbudzać sztuczne potrzeby i tworzyć konsumpcyjne wzorce. Ekspansja interesów komercyjnych przekracza też granice państw i działa na szkodę niektórych narodów i ich kultur. W obliczu rosnącej konkurencji i konieczności tworzenia nowych rynków zbytu przedsiębiorstwa działające w sterze środków przekazu przyjmują coraz bardziej charakter ''wielonarodowy"; brak lokalnych możliwości produkcyjnych czyni jednocześnie niektóre kraje coraz bardziej zależnymi od zagranicy. W len sposób wytwory popularnych środków przekazu z jednego kręgu kulturowego przenikają do innej kultury, często ze szkodą dla istniejących w niej form sztuki i środków przekazu oraz dla uosabianych przez nią wartości. Niemniej, rozwiązania problemów wynikłych z nie uregulowanej prawnie komercjalizacji i prywatyzacji nie należy szukać w państwowej kontroli środ­ ków przekazu, lecz w uporządkowaniu tej dziedziny zgodnie z zasadą służby społeczeństwu oraz większej odpowiedzialności publicznej. W tym kontekście trzeba zauważyć, że chociaż w niektórych krajach regulacja praktyczna i praw­ na społecznego przekazu zmienia się wyraźnie na lepszą, to jednak są takie regiony, gdzie interwencja czynników państwowych stanowi nadal instrument ucisku i dyskryminacji.

II. Zadania środków społecznego przekazu

6. U podstaw instrukcji Communlo ci progressio leży wizja społecznego przekazu jako drogi do wspólnoty. W dokumencie tym czytamy mianowicie, że "komunikowanie to coś więcej niż samo tylko przekazywanie idei czy wyraża­ nie uczuć, to przede wszystkim dawanie siebie z miłości"8. W tym sensie społeczny przekaz stanowi odzwierciedlenie kościelnej wspólnoty i może się przyczyniać do jej kształtowania. Przekazywanie prawdy może istotnie mieć moc odkupieńczą, pochodzącą od osoby Chrystusa. Jest On bowiem wcielonym Słowem Bożym i obrazem niewidzialnego Boga. W Nim i przez Niego Bóg udziela siebie ludzkości po­ przez działanie Ducha. "Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty — wiekuista Jego potęga oraz bóstwo — stają się widzialne dla

8 Communio cl progressio, 11: A AS 63 (1971), 598. umysłu przez Jego dzieła"9. Teraz zaś "Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, którą Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy"10. We wcielonym Słowie samóudzielenie się Boga jest ostateczne. W słowach i czynach Jezusa Słowo przynosi wyzwolenie i odkupienie całemu rodzajowi ludzkiemu. To z miłości płynące samoobjawienie Boga, połączone z odpowie­ dzią człowieka płynącą z wiary, tworzy głęboki dialog. Dzieje człowieka i wszelkie relacje międzyludzkie istnieją w ramach tego samoudzielenia się Boga w Chrystusie. Przeznaczeniem samej historii jest stać się swoistym słowem Bożym, a powołanie człowieka polega również na tym, aby przyczyniał się on do tego, próbując w sposób twórczy żyć tym nieustan­ nym, nieograniczonym udzielaniem się Bożej miłości, która przynosi pojedna­ nie. Powinniśmy to wyrażać słowami nadziei i uczynkami miłości, to znaczy naszym sposobem życia. Dlatego społeczny przekaz musi być jednym z najważ­ niejszych aspektów życia kościelnej wspólnoty. Chrystus jest zarazem treścią i źródłem tego, co oznajmia Kościół, głosząc Ewangelię. Kościół bowiem jest "Jego Ciałem, Pełnią Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami"11. Z pomocą słowa Bożego i sakramentów świętych zmierzamy więc w Kościele ku oczekiwanemu ostatecznemu zjedno­ czeniu, gdzie Bóg będzie "wszystkim we wszystkich12.

A. Środki przekazu w służbie ludzi i kultur

7. Obok całego dobra, jakie czynią i czynić są zdolne, środki przekazu, "które mogą być iak skutecznymi narzędziami jedności i porozumienia, mogą się też czasem stawać instrumentem szerzenia wypaczonej wizji życia, rodziny, religii i moralności — wizji, która nic szanuje prawdziwej godności i przezna­ czenia osoby ludzkiej"13. Jest rzeczą konieczną, aby środki przekazu uwzględ­ niały całościowy rozwój osoby, obejmujący "kulturowy, transcendentny i re­ ligijny wymiar człowieka i społeczeństwa14, i przyczyniały się do jego kształto­ wania. Źródło niektórych problemów indywidualnych i społecznych tkwi też w Takcie, że miejsce więzi międzyludzkich zajmuje coraz intensywniejszy kontakt ze środkami przekazu oraz silne przywiązanie emocjonalne do ich fikcyjnych bohaterów. Środki przekazu nie mogą wszakże zastąpić osobistego kontaktu i relacji między członkami rodziny czy przyjaciółmi. Jednak te problemy mogą

"'Rz 1,20. !,)J1,14. l' Kf 1,23; por. 4, 10. ' - 1 Kor 15, 28; Communio et progressio, 11: AAS 63 (1971), 598. I:ł Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu, Pornografia i prze/noc M' środkach społecznego przekazu jako problem duszpasterski, 7, Watykan 1989. '4 Por. Jan Paweł II, Enc' Sollicitudo reisocialis, 46: AAS 80 (1988), 579. być w dużej mierze rozwiązane lakże przez odpowiednie wykorzystanie środ­ ków przekazu: grupy dyskusyjne, rozmowy na temat filmów czy transmisji radiowych i telewizyjnych — wszystkie te formy, które pobudzają ludzi do komunikowania się między sobą, a nie zastępują go.

B. Środki przekazu w służbie dialogu ze światem

8. Sobór Watykański II podkreślił, że Lud Boży "czuje się [...] naprawdę ściśle złączony z rodzajem ludzkim i jego historią"15. Ci, którzy głoszą słowo Boże, muszą słyszeć i starać się zozumieć "słowa" różnych ludów i kultur — nie tylko po to aby się od nich czegoś nauczyć, lecz aby im pomóc poznać i przyjąć słowo Boże16. Dlatego Kościół powinien być obecny w świecie w sposób aktywny i uważny — tak aby budować wspólnotę i służyć pomocą tym, którzy poszukują możliwych do przyjęcia rozwiązań problemów osobistych i społecznych. Ponadto, jeśli Kościół ma zawsze głosić swoje orędzie w sposób dostosowa­ ny do danej epoki i do kultury poszczególnych narodów i ludów, to dzisiaj musi to czynić w ramach tworzącej się kultury środków przekazu i do niej się zwracać17. Jest to podstawowy warunek podjęcia bardzo ważnej myśli Soboru Watykańskiego II: kształtowanie się "więzów społecznych, technicznych i kul­ turalnych", coraz ściślej łączących ludzi pomiędzy sobą, stawia przed Kościo­ łem "szczególnie pilne" zadanie dążenia do tego, aby wszyscy ludzie "osiągnęli pełną jedność również w Chrystusie"18. Z racji doniosłej roli, jaką środki społe­ cznego przekazu mogą odgrywać w jego staraniach o budowanie jedności, Kościół widzi w nich "narzędzie planów Bożej Opatrzności", służące rozwija­ niu wzajemnego porozumienia i wspólnoty między ludźmi podczas ich ziem­ skiego pielgrzymowania19. Starając się nawiązać dialog ze współczesnym światem, Kościół pragnie więc prowadzić szczery i nacechowany szacunkiem dialog z ludźmi odpowie­ dzialnymi za działalność środków społecznego przekazu. Dialog ten wymaga, by Kościół starał się zrozumieć rzeczywistość środków przekazu — ich cele, wewnętrzne struktury, sposoby, formy i rodzaje działania — i okazywał wspar­ cie i zachętę osobom pracującym w tej dziedzinie. Taka postawa życzliwego zrozumienia i wsparcia jest dobrym punktem wyjścia dla prezentacji propozycji zmierzających do usunięcia przeszkód, jakie stają na drodze ludzkiego postępu i głoszenia Ewangelii. Dialog taki wymaga zatem od Kościoła aktywnego zainteresowania świecki­ mi środkami przekazu, a zwłaszcza opracowania własnej polityki w tym zakre-

15 Gaudium et spes. 1: AAS 58 (1966). 1034. 16 Por. Paweł VI, Adhort. apost. Evangelii nuntiandi, 20: AAS 68 (1976), 18-19. 17 Por. Inter mińfica, 3: AAS 56 (1964), 146. 18 Sobór Wat. II, Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium, 1: AAS 57 (1965), 5. 19 Por. Communio et progressio, 12: AAS 63 (1971), 598. sie. Chrześcijanie maju bowiem obowiązek zabierać głos we wszystkich środ­ kach przekazu, przy czym to ich zadanie nie ogranicza się do rozpowszechnia­ nia informacji kościelnych. Dialog, o którym mowa, obejmuje również okazy­ wanie pomocy osobom pracującym w środkach przekazu, a także wypraco­ wanie antropologii i teologii społecznego przekazu — również po to, aby sama teologia stała się bardziej komunikatywna, a tym samym mogła skuteczniej ukazywać wartości ewangeliczne i odnosić je do współczesnej rzeczywistości życia ludzkiego. Wreszcie, dialog ten wymaga, aby osoby sprawujące funkcje kierownicze w Kościele oraz duszpasterze chętnie i roztropnie odpowiadali na propozycje kontaktu ze strony środków przekazu, próbując nawiązać z tymi, którzy nie podzielają naszej wiary, relacje nacechowane wzajemnym zaufaniem i szacunkiem, oparte na podstawowych wspólnych wartościach.

C. Środki przekazu w służbie ludzkiej wspólnoty i postępu społecznego

9. Przekaz społeczny, jaki dokonuje się w Kościele i poprzez Kościół, polega głównie na oznajmianiu Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa. Jest to głoszenie Ewangelii jako słowa prorockiego i wyzwalającego, skierowanego do ludzi naszych czasów; jest to — w obliczu radykalnej laicyzacji — świadectwo o Bożej prawdzie i o transcendentnym przeznaczeniu człowieka; jest to opowie­ dzenie się, w duchu solidarności z wszystkimi wierzącymi, przeciwko konfli­ ktom i podziałom, a za sprawiedliwością i wspólnotą ludzi, narodów i kultur. Takie rozumienie społecznego przekazu przez Kościół ukazuje w swoistym świetle środki przekazu i rolę, jaką zgodnie z planem Bożej Opatrzności winny one spełniać w dążeniu do rozwoju ludzi i ludzkiej społeczności.

D. Środki przekazu w służbie wspólnoty kościelnej

10. Obok tego, co powiedziano dotąd, trzeba stale przypominać o podstawo­ wym prawie do dialogu i do informacji w ramach Kościoła, o którym mówi instrukcja Commumo etprogressio20, oraz poszukiwać nadal skutecznych śro­ dków — do których należy również odpowiedzialne wykorzystanie środków przekazu — służących urzeczywistnianiu i ochronie tego prawa. W związku z tym trzeba wspomnieć m.in. o wskazaniach Kodeksu Prawa Kanonicznego, w myśl których wierni nie tylko są obowiązani okazywać posłuszeństwo paste­ rzom Kościoła, ale również "mają prawo, by przedstawiać im swoje potrzeby, zwłaszcza duchowe, jak również swoje życzenia"21. Co więcej, "stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im

20 Tamże, 114-121. 2> Por. kan. 212, par. 2: AAS 75 (1983), 34. prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawienia swego zdania świętym paste­ rzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła"22. W pewnej mierze chodzi tu o utrzymanie i umocnienie wiarygodności Ko­ ścioła i skuteczności jego działań. Ale co jeszcze bardziej istotne, jest to jedna z dróg konkretnego urzeczywistniania charakteru Kościoła jako communio, mają­ cej swoje źródło w głębokiej komunii Trójcy Świętej i będącej jej odzwiercied­ leniem. Wśród członków tej wspólnoty osób, jaką stanowi Kościół, istnieje zasadnicza równość godności i posłannictwa, wynikająca ze chrztu i leżąca u podstaw hierarchicznej struktury oraz różnorodności urzędów i zadań. Równość ta powinna znajdować wyraz w szczerym i pełnym szacunku dzieleniu się informacjami i opiniami. W przypadku różnicy zdań należy pamiętać o tym, że "wywierając [...] nacisk na opinię publiczną nie można się przyczynić do wyjaśnienia problemów doktrynalnych ani służyć prawdzie"23. "W rzeczywistości opinie wierzących nie mogą być zwyczajnie i po prostu utożsamiane z sensusfidei"24. Dlaczego Kościół broni prawa ludzi do rzetelnej infonnacji? Dlaczego pod­ kreśla swoje prawo do głoszenia autentycznej prawdy Ewangelii? Dlaczego przykłada taką wagę do odpowiedzialności swoich pasterzy za przekazywanie prawdy i przygotowywanie do tego wiernych? Jest tak dlatego, że cała koncep­ cja tego, czym jest w Kościele przekaz społeczny, opiera się na świadomości, że słowo Boże przekazuje samo siebie.

E. Środki przekazu w służbie nowej ewangelizacji

11. Obok metod tradycyjnych, jak świadectwo życia, nauka religii, kontakt osobisty, pobożność ludowa, liturgia i inne obrzędy, bardzo ważnym środkiem ewangelizacji i katechezy stały się obecnie środki przekazu. Istotnie, "Kościół byłby winny przed swoim Panem, gdyby nie używał tych potężnych pomocy, które ludzki umysł coraz bardziej usprawnia i doskonali"25. Środki społecznego przekazu mogą i powinny być narzędziami w służbie prowadzonej przez Ko­ ściół reewangelizacji i nowej ewangelizacji współczesnego świata. W myśl słusznej, starej zasady: "widzieć, oceniać, działać", należy wykorzystać w e- wangelizacji audiowizualne możliwości środków przekazu. Kształtując postawę Kościoła wobec środków przekazu i wobec kultury, na którą wywierają one tak znaczny wpływ, należy jednak koniecznie pamiętać, że: "nie wystarcza [...] używać ich do szerzenia orędzia chrześcijańskiego i Magisterium Kościoła, ale trzeba włączyć samo orędzie w tę «nową kulturę», stworzoną przez nowoczesne środki przekazu [...], [z ichj nowymi językami,

22 Por. kan. 212, par 3. 23 Kongregacja ds. Nauki Wiary, Instrukcja o powołaniu teologa w Kościele, 30: A AS 82 (1990), 1562. 24 Por. tamże, 35. 25 Evangelii nuntiandi, 45: AAS 78 (1976), 35. nowymi technikami, nowymi postawami psychologicznymi"26. Ewangelizacja w dzisiejszych czasach powinna czerpać środki i możliwości z aktywnej i otwartej obecności Kościoła w świecie środków przekazu.

III. Aktualne wyzwania

A. Potrzeba krytycznej oceny

12. Chociaż Kościół zajmuje wobec środków przekazu postawę pozytywna i otwarta, starając się uczestniczyć w tworzonej przez nie nowej kulturze, aby ją skutecznie ewangelizować, musi również dokonywać krytycznej oceny ich działalności i wpływu na kulturę. Jak już wielokrotnie stwierdziliśmy, technika przekazu informacji jest zdu­ miewającym wytworem ludzkiego geniuszu, a środki przekazu dostarczają spo­ łeczeństwu ogromnych korzyści. Wskazywaliśmy jednak, że zastosowanie te­ chnik przekazu informacji tylko po części okazało się dobrodziejstwem i że ich wykorzystanie z prawdziwym pożytkiem wymaga mądrych decyzji przez jed­ nostki, instytucje prywatne i publiczne oraz społeczeństwo jako całość. Kościół nie rości sobie prawa do narzucania tych decyzji i wyborów, stara się jednak pomagać w ich podejmowaniu, wskazując właściwe kryteria etyczne i moralne, wypływające z wartości zarazem ludzkich i chrześcijańskich.

B. Solidarność i integralny rozwój

13. W obecnym stanie rzeczy zdarza się, że środki przekazu zaostrzają zjawiska jednostkowe i społeczne, stanowiące przeszkodę dla solidarności i integralnego rozwoju człowieka. Do zjawisk tych należą w szczególności: seku- laryzm, konsumpcjonizm, materializm, dehumanizacja oraz brak zainteresowa­ nia tragicznym losem ubogich i opuszczonych27. W tej sytuacji Kościół, uznając, że "uprzywilejowaną drogą prowadzącą do tworzenia i przekazywania kultury są środki społecznego przekazu"28, uważa za swój obowiązek stwarzanie możliwości fonnacji zarówno osób pracujących zawodowo w środkach przekazu, jak i publiczności korzystającej z ich usług, tak by wszyscy umieli je wykorzystywać ze "zmysłem krytycznym ożywianym umiłowaniem prawdy"; uważa też, że powinien bronić wolności i godności osoby, a także "popierać autentyczną kulturę poszczególnych narodów, zdecy­ dowanie i z odwagą przeciwstawiając się wszelkim formom monopolizacji i manipulowania"29.

* Rcdcmptons missio, 337: A AS 83 (1991), 285. -7 Por. Centesimiisannus, 41: AAS 81 (1991), 841. -* Jan Paweł II. Adhort. apos. Christifideles laici, 44: AAS 81 (1989), 480. » Tamże C. Polityka i struktury

14. Niektóre problemy w tej dziedzinie są wynikiem świadomej polityki oraz struktury samych środków przekazu; wymieńmy dla przykładu pozbawianie pewnych grup czy klas dostępu do środków przekazu, praktykowane w niektó­ rych krajach, systematyczne ograniczanie elementarnego prawa do informacji czy wreszcie szeroko rozpowszechnione zjawisko opanowania środków przeka­ zu przez elity gospodarcze, społeczne i polityczne. Wszystko to pozostaje w sprzeczności z podstawowymi celami i z właści­ wym charakterem środków społecznego przekazu, których swoista i istotna rola społeczna polega na współdziałaniu w realizacji prawa człowieka do informacji, na urzeczywistnianiu sprawiedliwości przez dążenie do wspólnego dobra i na pomaganiu jednostkom, grupom i narodom w ich poszukiwaniu prawdy. Środki przekazu spełniają te doniosłe zadania, kiedy pobudzają wymianę myśli i infor­ macji między wszystkimi klasami i sferami społeczeństwa i kiedy dają sposob­ ność publicznej prezentacji wszelkich poważnych opinii.

D. Obrona prawa uzyskiwania i przekazywania informacji

15. Jest rzeczą niedopuszczalną, aby korzystanie z wolności społecznego przekazu informacji było uzależnione od bogactwa, wykształcenia czy pozycji politycznej. Prawo to bowiem przysługuje wszystkim. Wymaga to podjęcia konkretnych działań — w skali poszczególnych krajów i całego świata — nie tylko po to, aby uboższym i bezsilnym dać dostęp do informacji, niezbędnej dla ich indywidualnego i społecznego rozwoju, lecz także aby zapewnić im rzeczywistą, odpowiedzialną rolę w decydowaniu o treściach przekazywanych przez media oraz wpływ na kształt państwowych struktur przekazu i polityki w tej dziedzinie. Tam, gdzie struktury prawne i polityczne sprzyjają dominacji określonych elit nad środkami przekazu, Kościół powinien się energicznie domagać, by wszyscy mieli do nich dostęp, w tym także on sam, a jednocześnie poszukiwać dla własnych członków i dla całej społeczności alternatywnych modeli społecz­ nego przekazu. Prawo do uczestnictwa w społecznym przekazie zawiera się zresztą w prawie do wolności religijnej, którego nie można ograniczać do wolności kultu.

IV. Główne zadania duszpasterskie i ich realizacja

A. Obrona ludzkich kultur

16. Wobec sytuacji istniejącej w wielu krajach, wrażliwość na prawa i interesy jednostek może często skłaniać Kościół do wspierania alternatywnych środków społecznego przekazu. Dla dobra ewangelizacji i katechezy Kościół będzie musiał często chronić i rozwijać ludowe środki przekazu oraz inne tradycyjne formy wypowiadania się ludzi, jeśli uzna, że w pewnych społeczno­ ściach mogą one być skuteczniejszym narzędziem głoszenia Ewangelii niż bardziej nowoczesne środki przekazu, ponieważ umożliwiają większe osobiste uczestnictwo i docierają do głębszych warstw ludzkich odczuć i motywacji. Wszcchobccność środków przekazu we współczesnym świecie nie pomniej­ sza znaczenia mediów alternatywnych, które pozwalają ludziom angażować się i uczestniczyć czynnie w realizacji, a nawet w planowaniu społecznego przeka­ zu. Rodzime, tradycyjne środki przekazu nic tylko stanowią ważny sposób ekspansji lokalnej kultury, ale rozwijają umiejętność czynnego udziału w kształtowaniu mediów i korzystaniu z nich. Podzielamy również oczekiwania wielu narodów i ludzkich społeczności, pragnących większej sprawiedliwości i równouprawnienia w dostępie do syste­ mów społecznego przekazu i infonnacji, aby bronić je przed dominacją i mani­ pulacją ze strony czynników zagranicznych lub rodzimych. Kraje rozwijające się żywią tę obawę w stosunku do krajów rozwiniętych; problem ten znają także mniejszości w niektórych krajach — zarówno rozwiniętych, jak i rozwijających się. W każdych okolicznościach ludzie powinni mieć możliwości aktywnego, samodzielnego i odpowiedzialnego uczestnictwa w procesie społecznego prze­ kazu, wpływa on bowiem wielorako na warunki ich życia.

B. Tworzenie i rozwijanie kościelnych środków społecznego przekazu

17. Nie rezygnując z obecności w sferze publicznych środków przekazu, Kościół winien jednocześnie — pomimo rozmaitych trudności — tworzyć, utrzymywać i rozwijać własne, specyficznie katolickie środki i programy społe­ cznego przekazu. Należą do nich: katolicka prasa i wydawnictwa, radiofonia i telewizja, biura informacji i biura prasowe, instytucje i programy kształcenia w zakresie przekazu społecznego i badań nad środkami przekazu, wreszcie zwią­ zane z Kościołem organizacje osób pracujących zawodowo w dziedzinie środ­ ków przekazu. Mamy tu głównie na myśli międzynarodowe katolickie organi­ zacje lego rodzaju, których członkowie powinni współpracować z Konfe­ rencjami Episkopatów oraz z poszczególnymi biskupami, wykorzystując swoją wiedzę i kompetencje. Praca w sferze katolickich środków przekazu nie jest jedynie dodatkową formą działalności Kościoła obok różnych innych; przekaz społeczny powinien odgrywać istotną rolę we wszystkich aspektach misji Kościoła. Tak więc nie tylko potrzebny jest specjalny duszpasterski program społecznego przekazu, lecz problematyka ta winna stanowić integralny element każdego programu duszpasterskiego, ponieważ może ona coś wnieść do każdej innej formy apo­ stolstwa, posługi czy programu. C. Chrześcijańska formacja w dziedzinie społecznego przekazu

18. Kształcenie i praktyczne szkolenie w zakresie społecznego przekazu powinny stanowić integralny składnik formacji duszpasterzy i kapłanów30. Ta­ kie kształcenie i szkolenie musi obejmować wiele różnych elementów i aspe­ któw. W dzisiejszym świecie, na który tak silnie oddziałują środki przekazu, jest na przykład rzeczą konieczną, aby osoby pozostające w służbie Kościoła posia­ dały przynajmniej praktyczną wiedze o wpływie, jaki nowe techniki informacji i przekazu wywierają na jednostki i na społeczeństwo. Muszą też umieć służyć zarówno "bogatym w informację", jak i tym, którzy są pod tym względem "ubodzy". Winny posiadać umiejętność podejmowania dialogu z innymi, unika­ jąc przy tym takiego stylu przekazu, który kojarzy się z chęcią dominacji, manipulacji czy z dążeniem do osobistej korzyści. Osoby mające czynnie ucze­ stniczyć w pracy Kościoła w dziedzinie środków przekazu, powinny obok wykształcenia doktrynalnego i formacji duchowej zdobyć umiejętności facho­ we w tej dziedzinie.

D. Duszpasterstwo osób pracujących w dziedzinie społecznego przekazu

19. Praca w środkach przekazu wiąże się ze szczególnymi napięciami psy­ chicznymi i stwarza problemy natury etycznej. Wobec doniosłej roli środków przekazu w kształtowaniu współczesnej kultury i życia niezliczonych jednostek i całych społeczności jest rzeczą bardzo istotną, aby osoby pracujące zawodowo w świeckich środkach przekazu oraz w gałęziach przemysłu związanych ze społecznym przekazem wypełniały swe odpowiedzialne zadania, kierując się wartościami moralnymi i wolą służenia ludzkości. Wiąże się z tym konkretna powinność Kościoła: winien on mianowicie opracować i realizować programy duszpasterskie, uwzględniające szczególne warunki pracy i wyzwania etyczne, wobec których stają osoby pracujące w środkach przekazu. Programy tego rodzaju winny polegać przede wszystkim na stałej fonnacji, która pomagałaby tym osobom — z których wiele szczerze pragnie wiedzieć, co jest etycznie i moralnie godziwe, i zgodnie z tym postępo­ wać — w coraz pełniejszej realizacji norm moralnych w pracy zawodowej oraz w życiu prywatnym.

V. Potrzeba planowania pracy duszpasterskiej

A. Powinności biskupów 20. Uznając zasadność, a nawet pilność potrzeb związanych z działalnością środków przekazu, biskupi oraz inne osoby odpowiedzialne za wykorzystanie

30 Por. Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, Instrukcja dotycząca kształcenia przyszłych kapłanów w zakresie środków społecznego przekazu, Watykan 1986. ograniczonych ludzkich i materialnych zasobów Kościoła powinny przyznawać tej dziedzinie należny priorytet — przy uwzględnieniu konkretnej sytuacji swe­ go kraju, regionu czy diecezji. Ta potrzeba jest może jeszcze pilniejsza dziś niż w przeszłości, i to właśnie dlatego, przynajmniej częściowo, że wielki współczesny "areopag" — świat środków przekazu — był dotychczas przez Kościół w mniejszym lub większym stopniu zaniedbywany31. Na fakt ten zwraca uwagę Ojciec Święty: "Na ogól uprzywilejowane bywają inne narzędzia ewangelicznego przepowiadania i for­ macji, podczas gdy środki społecznego przekazu pozostawia się inicjatywie jednostek czy małych grup, a do programu duszpasterskiego wchodzą one tylko drugorzędnie"32. Ta sytuacja wymaga poprawy.

B. Pilna potrzeba programu duszpasterskiego

21. Dlatego zalecamy usilnie, aby diecezje, Konferencje Episkopatów i zgromadzenia biskupów włączały problematykę społecznego przekazu we wszystkie swoje programy duszpasterskie. Ponadto zalecamy im opracowanie programów duszpasterskich dotyczących bezpośrednio społecznego przekazu lub też rewizję i aktualizację programów już istniejących; w ten sposób zostałby zapoczątkowany proces ich okresowej adaptacji. Podejmując te kroki biskupi powinni zabiegać o współpracę specjalistów w dziedzinie świeckich środków przekazu, a także instytucji kościelnych, działających na tym polu, w tym międzynarodowych i krajowych organizacji filmowych, radiowych, telewizyj­ nych i prasowych. Niektóre Konferencje Episkopatów opracowały już — ze znaczną korzyścią dla siebie — programy duszpasterskie, które wskazują konkretne potrzeby i cele oraz zachęcają do koordynacji działań. Wyniki badań, ocen i konsultacji, uzy­ skane w toku prac nad tymi dokumentami, mogą i powinny zostać udostępnione na wszystkich szczeblach struktury Kościoła, zawierają bowiem informacje użyteczne dla duszpasterstwa. Praktyczne, realistyczne programy tego rodzaju można również przystosowywać do potrzeb Kościołów lokalnych. Oczywiście, powinny one podlegać stałej rewizji i adaptacji, stosownie do zmieniających się potrzeb. Również w aneksie do niniejszego dokumentu podajemy główne elementy programu duszpasterskiego tego rodzaju i proponujemy tematy listów paster­ skich i wypowiedzi biskupich adresowanych do Kościołów krajowych lub lokalnych. Elementy te opierają się na propozycjach wysuniętych przez Konfe­ rencje Episkopatów oraz przez specjalistów w zakresie środków przekazu.

3« Por. Redemptorismlssio, 37: AAS 83(1991), 285. -,2 Tamże. ZAKOŃCZENIE

22. Raz jeszcze potwierdzamy, że "Kościół widzi w środkach społecznego przekazu «dar Boży», ponieważ zgodnie z opatrznościowymi zamiarami Boga doprowadzają one do braterskiej przyjaźni między ludźmi, którzy w ten sposób łatwiej odpowiadają Jego zbawczej woli"33. Duch, który pomagał slarolesla- menlowyin prorokom badać znaki naszych czasów i wypełniać swe prorockie zadania, wśród których jednym z najważniejszych jest obenie studium, ocena i właściwe wykorzystanie techniki i środków społecznego przekazu.

33 Communio et progressio, 2: A AS 63 (1971), 593-594. SŁOWNICTWO (Kraków), Pomorza (Toruń, Chełmża), Galicji PRASY XIX-WIECZNEJ Wschodniej (Lwów), Śląska (Bytom) oraz Li­ twy (Wilno) i Rosji (Petersburg). Ekscerpcja objęła przeszło 2 700 000 wy­ Mirosława B i a ł o s k ó r s k a: SŁOW­ razów, czyli trzecią część całego leksykalnego NICTWO PRASY POLSKIEJ POŁOWY zasobu (ok. 8 800 000) uwzględnionych te­ XIX WIEKU. Zjawiska progresywne i re- kstów prasowych. Przedmiotem ekscerpcji by­ cesywne. Szczecin 1992. S. 320. ły leksemy oceniane ze stanowiska dwu kate­ gorii: stosunku do współczesnego uzusu oraz normy językowej i stosunku do normy XIX- Studium o słownictwie w prasie polskiej poło­ wiecznej. Powstała w ten sposób kartoteka za­ wy XIX wieku Mirosławy Białoskórskiej za­ wiera ok. 3000 haseł, z których poddano anali­ wiera charakterystykę leksyki ogólnej i regio­ zie leksemy z kręgu procesów progresywnych nalnej dziewiętnastowiecznej polszczyzny, a i recesywnych — 970 haseł. Kryteria selekcji więc jest próbą spojrzenia na słownictwo w materiału w obu przypadkach (2 700 000 prasie także pod kątem odmian regionalnych z 8 000 000 i 970 z 3000) wydają się niejasne. polszczyzny tego okresu. Dobierając tytuły prasowe, autorka kiero­ Rozprawa składa się z poprzedzonych wała się kryterium tematycznym, geograficz­ Przedmową pięciu następujących rozdziałów: nym i cyklicznością ukazywania się pism. Do­ I. Przedmiot badań i założenia metodologicz­ brane źródła pozwoliły zgromadzić repre­ ne; II. Słownik; III. Interpretacja zjawisk. Ele­ zentatywny materiał co do charakterystyki słow­ menty analizy nominacyjnej słownictwa; IV. nictwa ekspansywnego (rozprzestrzeniającego Funkcjonalna charakterystyka słownictwa się na łamach prasy) oraz pasywnego (ustę­ prasowego oraz V. Wyniki badań. Kończy ją pującego bądź występującego w określonej Wykaz źródeł podstawowych i pomocni­ funkcji stylistycznej w prasie danego okre­ czych, a wreszcie obszerny (316 pozycji) Wy­ su). Wybór czasopism z różnych regionów kaz literatury cytowanej oraz Indeks wyrazów. Polski rozbiorowej dał przegląd słownictwa Głównym celem omawianej monografii ogólnego — nieregionalnego oraz regionalne­ jest obserwacja "zjawisk progresywnych i re- go; nowego XIX-XVIII-wiecznego i wcześ­ gresywnych" w słownictwie w ramach proce­ niejszego; rodzimego i obcego. Oceniając re- sów nominacyjnych i denominacyjnych w gional- ność wyrazu i jego pochodzenie, polszczyźnie połowy XIX w., które, jak sądzi sięgała autorka do źródeł pomocniczych i opracowań monograficznych. autorka, najwyraźniej ujawniły się w słownic­ twie prasy, ukazując wielowarstwowość nor­ Zjawiska progresywne i recesywne w ana­ my leksykalnej ówczesnego języka. Wprowa­ lizowanym słownictwie przedstawiła autorka dza to do badaii języka polskiej prasy danego w formie słownika (rozdział II) i interpretacji okresu nowe aspekty. faktów językowych (rozdziały III-V). Okres badawczy obejmował lata 1840- Materiał leksykalny tworzący słownik zo­ 1850. Podstawę źródłową dało 12 czasopism stał zestawiory w dwóch nadrzędnych katego­ polskich zróżnicowanych terytorialnie — po­ riach: słownictwo obce i słownictwo rodzime; chodzących z Królestwa Polskiego (Warsza­ w ich obrębie zastosowano kryterium chro­ wa), Wielkiego Księstwa Poznańskiego (Po­ nologiczne klasyfikacji form: a/ Słownictwo znań, Leszno), Rzeczypospolitej Krakowskiej nowe i b/ Słownictwo wcześniejsze. Warstwę słownictwa nowego podzielono na: a.1. Ogól­ tamach progresji, jak i recesji słownictwa w ne — nieregionalne i a.2. Regionalne, W le­ tamtym okresie. Porównując (ze znacznym ksyce obcej sprzed KIK stulecia wyróżniono: uproszczeniem) własne wyniki z analogiczny­ b. 1. Słownictwo ogólne — nieregionalne i b.2. mi wynikami analiz W. Pisarka (W.P.: Fre­ Słownictwo ograniczone przestrzennie i cza­ kwencja wyrazów w prasie. Wiadomości — sowo. Przv słownictwie rodzimym weześnicj- komentarze — reportaże, Kraków 1972), M. szym niż XIX-wieczne (XVIII-wiecznym) po­ Białoskórska może stwierdzić istnienie podo­ minięto grupę wyrazów ogólnych — nie- bnego stopnia nasycenia tekstów prasowych rcgionalnych, zawężając ekscerpeję form XIX- i XX-wiec7.nych słownictwem obcego ograniczonych geograficznie i czasowo (re­ pochodzenia. Trzeba tu jednak dodać, że kry­ gionalizmy, dialoktyz.iny, archaizmy) zgodnie teria kwalifikowania materiału do opozycyj­ z założeniem, że analizie będzie poddane nych grup wyrazy obce : wyrazy rodzime nic słownictwo progresywne i recesywne. były takie same. W badaniach W. Pisarka, w Do zjawisk progresywnych zostały zali­ których uczestniczyłam, kierowano się wyczu­ czone innowacje leksykalne, które wchodziły ciem językowym, zaliczając do obcego "słow­ wówczas do języka, nawet jeśli nie osiągnęły nictwo odczuwane jako zapożyczone"; stąd też w pierwszej połowie XTX w. poziomu normy: formy z wyraźnie obcą podstawą słowotwórczą, XVIII- i XIX-wieczne zapożyczenia, neologi­ typu: anszlagować czy nankinowy nigdy by się zmy słowotwórcze i semantyczne, indy widu- nie znalazły wśród "wyrazów rodzimych". Nie alizmy, poełyzmy i tak zwane słownictwo podważa to oczywiście wniosku o istnieniu po­ obiegowe, czyli używane powszechnie. Jako dobnej tendencji do nasycania tekstów praso­ ilustracja zjawisk recesywnych posłużyły re­ wych XIX-wiecznych i XX-wiccznych słownic­ gionalizmy, archaizmy oraz. dialektyzmy, któ­ twem obcego pochodzenia. rych geneza wskazuje na XVI-XVII w. (do W uzupełnieniu, w celach porównaw­ połowy XVIII w.). czych, możemy dodać, że szczególnie duży W klasyfikacji materiału przyjęła autorka udział form odczuwanych jako zapożyczone swoiste kryterium jego obcości bądź rodzimości, stwierdzono w badaniach nowego słownictwa pozwalające "zaliczyć derywaty od obcych pod­ w prasie z lat 1976-1977, w której nowe wyra­ staw wcześniej przyswojonych połszczyźnie, do zy są w ok. 90% odczuwane jako obce, na co słownictwa rodzimego" (s. 11). Zgodnie z tym, wpływa obecność w ich strukturze obcych ele­ w kategorii "Słownictwo rodzime" znalazły się mentów, Częściowo łub całkowicie obca stru­ wyraźnie obco brzmiące, więc budzące zdziwie­ ktura neologizmów wskazuje na zapożyczenia nie odbiorcy, formy np.: anszlagowar. 'wyce­ ze współczesnych języków, głownie zachod­ niać', z uwagą: XIX-wieczne zapoż. nm., por. nich, bądź z klasycznej łaciny i greki (zob. an.szlag; barykadzisla 'stawiający barykady', od A.Z.: Nowe wyrazy i wyrażenia w prasie, Kra­ barykada fr. barricadc; bergmański 'górniczy', ków 1982, s. 261 i 263). por. bergman nm. zapoż. XIX w.; nankinowy Z badań M. Bialoskórskiej wynikało, że w 'żółtawo-czerwony z połyskiem', od nankin z słownictwie progresywnym (XIX-wiecznym i chińskiego itd. z drugiej połowy XVIII w.) zaznacza się Słowotwórcze podstawy cytowanych de­ szczególny udział zapożyczeń z języka francu­ rywatów: anszlag, barykada, nankin umieściła skiego, łacińskiego i niemieckiego; najmniej­ autorka w kategorii "Słownictwo obce", zgod­ szy z serbsko-chorwackiego, hebrajskiego i nie z ich pochodzeniem, w odpowiedniej pod­ węgierskiego (szczegółowe dane procentowe grupie językowej. w tabeli 1 na s. 156). Dziś na pierwszym miej­ Część teoretyczna rozprawy zawiera ana­ scu znalazłyby się zapewne zapożyczenia an­ lizę nominacyjną słownictwa progresywnego i gielskie. Słownictwo rodzime to pod wzglę­ recesywnego w prasie polskiej badanego okre­ dem funkcjonalnym: słownictwo potoczne, su (rozdział III) oraz jego charakterystykę fun­ indywidualizmy, poetyzmy, neosemantyzmy, kcjonalną (rozdział IV). Wiarygodność rozwa­ regionalizmy (tabela 2 na s. 156), z czego naj­ żań wzmacnia oparcie ich na obliczeniach wyższą frekwencję uzyskała pierwsza z wy­ statystycznych. mienionych tu kategorii. Pierwszą uwagą nasuwającą się autorce Indywidualizmy — w ujęciu autorki — jest przewaga wpływów obcych nad leksyką "były w przeważającej większości (sic!) jed­ rodzimą w połszczyźnie połowy XIX w. tak w norazowo użytymi przez redaktorów neologi- zmami (nie rejestrowały ich XIX-wieczne leksyki od gatunku dziennikarskiego — krótkie słowniki" (s, 21), Czy rzeczywiście fakt niere- informacyjne formy podawcze, jak np. wiadomo­ jeslrowania wyrazu w słownikach XIX-wiccz- ści prasowe wymagały użycia słownictwa o obo­ nych wystarcza do uznania go za indywidu­ jętnej barwie emocjonalnej, w funkcji komunika­ alizm i wskazuje na jednorazowe użycie? tywnej, rzadziej impresywnej ... W gatunkach Zgodnie z tym kryieriurn, jako indywidualizm publicystycznych wykorzysty wane było słownic- został np. zakwalifikowany rzeczownik obali­ iwo o wyraźnej funkcji impresywnej i ekspresyw- cie! 'burzyciel' (nie notowany w słownikach), nej" (s. 274). Wniosek ten okazuje się zgodny z a jako wyraz obiegowy, czyli potoczny, rze­ wynikami badań słownictwa współczesnych ga­ czownik rozkrzewiciel (notowany). W świetle tunków prasowych (zob. W. Pisarek: Frekwen­ współczesnych standardów obie te formy na­ cja..., s. 80). leżałyby do indywidualizmów. Zróżnicowanie regionalne polszczyzny Analiza frekwencyjna uwzględniała ogólnej polowy XIX w. stwierdzono w rozpra­ [xmadto w słownictwie recesywnym wyrazy wie głównie w pismach dla ludu (w Biedacz­ ograniczone przestrzennie i czasowo (tabela 3) ku, Dzienniku Górnośląskim) i w konserwa­ oraz zróżnicowane regionalnie (tabela 4), wy­ tywnym piśmie dla szlachty (Rubonie). dzielając w obu zbiorach kategorie: regionali­ Regionalny charakter języka tych pism wyni­ zmów (najliczniejsza), dialektyzmów (naj­ kał, zdaniem autorki, ze stanu społecznego od­ mniej liczna) i archaizmów (zajmująca biorców — adresat determinował dobór leksy­ miejsce pośrednie). ki w dużym stopniu regionalnej i gwarowej, W dalszych rozważaniach autorki w roz­ która była łatwiejsza w percepcji dla czytelni­ dziale "Interpretacja zjawisk" analizę seman­ ka mniej wyrobionego językowo. tyczną poprzedzają odniesienia do wydarzeń Z analizy stopnia i zakresu normatywności historycznych w danym okresie, które "po­ badanego słownictwa wynikało, że istotną ce­ średnio wpływając na kształtowanie się języka chą ówczesnej teoretycznej normy językowej polskiego, przebudowywały również jego za­ (w obszarze leksyki) był liberalny stosunek do sób leksykalny" (s. 158). Sama analiza prze­ regionalizmów, dialektyzmów i archaizmów, biega w trzech szerokich kategoriach pojęcio­ które często stając się wyrazami "modnymi", wych (wyróżnionych za Halligiem i występowały w tekstach prasowych jako rów­ Wartburgiem): Wszechświat; Człowiek; Czło­ norzędne składniki ogólnej polszczyzny. wiek i wszechświat. W obrębie tych kategorii Przedstawiona w monograficznej rozprawie materiał słownikowy wyekscerpowany z ba­ wieloaspektowa szczegółowa analiza słownic­ danej próby podzielony został na mniejsze twa w prasie polskiej lat 1840-1850 obejmowała grupy znaczeniowe odpowiadające wymienio­ ogrom ciekawych zjawisk leksykalnych z róż­ nym wyżej pojęciom, wewnątrz krórych nych zakresów: semantyki, słowolwórslwa, wprowadzono jeszcze podgrupy. socjolingwistyki, prasoznawstwa ilp. Zwraca Z przedstawionych różnych sposobów przy­ uwagę przejrzystość prezentacji materiału stosowania się wyrazów obcych w polszczyźnie źródłowego i wywodów autorki podbudowy­ polowy XIX w. wynikało, żc najczęściej zacho­ wanych statystyką, a odwołujących się do lite­ dziło zjawisko adaptacji fonetycznej i morfologi­ ratury przedmiotu i badań słownictwa w prasie cznej. z końca wieku XIX i XX. W analogicznych (jak przedstawiono wy­ W końcowych słowach M. Białoskórska żej) polach leksykalnych, i podgrupach znacze­ sugeruje potrzebę przeprowadzenia podobnej niowych zostało ujęte w rozprawie "słownic­ (do tej, jaką przedstawiła w rozprawie) chara­ two rodzime". Obliczenia frekwencji kterystyki słownictwa prasowego z początku i wykazały, że badane słownictwo, bez względu końca XIX w. Pozwoliłoby to opracować ca­ na jego pochodzenie, najliczniej zasilało pole łościową monografię leksyki prasowej w "człowiek", w nim zaś podgrupę semantyczną polszczyźnie ubiegłego stulecia, co wypełniło­ "organizacja społeczeństwa i instytucje społe­ by lukę w badaniach języka polskiego tamtej czne". W zestawieniu słownictwa progresyw­ epoki. Przykładem metodologicznym i pun­ nego z recesywnym stwierdzono dominację ktem odniesień dla tego potencjalnego dzieła leksyki nowej nad ustępującą. mogłaby się stać monografia Mirosławy Bia­ Omawiając rozprawę M. Bialoskórskiej, nie loskórskiej. można pominąć zwracania uwagi na zależności Alicja Zag rodnikowa CZASOPISMA interesujące pytania o modele funkcjonalne li­ DLA MŁODZIEŻY teratury i wzory zachowań społecznych upo­ wszechnianych przez prasę i o to też, jak w prasie ujawniają się mechanizmy stymulowa­ Irena Socha: CZASOPISMA DLA nia wzorów czytelniczych; odpowiedzi na te MŁODZIEŻY — LITERATURA PIĘK­ pytania przynoszą kolejne rozdziały. W roz­ NA — WYCHOWANIE LITERACKIE dziale pierwszym znalazły się też rozważania (1918-1939). Uniwersytet Śląski, Katowi­ nad prasą adresowaną do młodego czytelnika ce 1990. S.172. w latach międzywojennych na tle tradycji Na rynku wydawniczym ukazała się kolejna czasopiśmiennictwa dla dzieci i młodzieży. książka Ireny Sochy1, napisana z dużą kompe- Tradycja ta i warunki, które ją uformowały, tencją^. I. Socha ogarnęła badaniami teren do­ określiły w znacznym stopniu rolę prasy jako tąd rzadko penetrowany, wprowadzając do instytucji kształtującej kulturę literacką mło­ obiegu naukowego liczne nowe informacje, dzieży oraz utrwaliły typowe zachowania które nie tylko zainteresują prasoznawców, ale związane z odbiorem literatury w prasie. Roz­ też zyskają aprobatę specjalistów z literaturo­ legły zasięg społeczny periodyków oraz boga­ znawstwa i szeroko rozumianej pedagogiki. ta tradycja rozwoju prasy młodzieżowej w Temat nosi cechy oryginalności, mimo że XIX i początkach XX w. dała podstawy sądom społeczne funkcjonowanie literatury, a więc I. Sochy, że "czasopiśmiennictwo dla dzieci i sytuacja komunikacyjnych obiegów literac­ młodzieży było w międzywojennym dwudzie­ kich, charakterystycznych dla danej epoki, jest stoleciu jedną z najważniejszych obok szkoły jednym z głównych obszarów badawczych instytucji wychowawczo-edukacyjnej" (s. 21). literaturoznawstwa. Autorka zanalizowała Można podzielić przekonanie autorki, wynika­ czasopisma dla młodzieży okresu międzywo­ jące z analizy charakterystycznych czasopism, jennego wydawane przez różne organizacje ukazujących się pod zaborami, że "kształcenie młodzieżowe i instytucje wychowawcze, ba­ literackie i językowe w duchu narodowym by­ dając, w jakim stopniu wpływały na kształto­ ło naczelną funkcją tej prasy, decydującą o wanie literackiej publiczności, stawały się zawartości i metodach oddziaływania wycho­ swoistymi instytucjami inicjacji literackiej, wawczego" (s. 23). Osłabiłbym jednak nieco komplementarnymi wobec szkoły. Potrakto­ jej przekonania, że czasopiśmiennictwo dla wała wspomniane czasopisma w sposób od­ młodzieży było "substytutem szkoły narodo­ mienny od innych autorów, historyków litera­ wej"—jeżeli tak, to jednym z wielu. tury3 i prasy4. W rozdziale drugim autorka przedstawiła Książka składa się z sześciu rozdziałów, z czasopisma dla dzieci i młodzieży jako insty­ których pierwszy jest wprowadzeniem, roz­ tucję inicjacji literackiej oraz omówiła kształ­ strzyga problemy teoretyczne, porządkuje towanie się poglądów na rolę i zadania prasy sprawy definicji, ustalając swoiste cechy pra­ w procesie dydaktycznym i wychowawczym. sowego przekazu literackiego, formułując Mocno zaakcentowała tezę, że "szkoła starała się włączyć prasę w system swego oddziały­ wania wychowawczego i dydaktycznego" (s. Wcześniej I. Socha ogłosiła drukiem książkę pt. Czasopis­ 33), a co za tym idzie — zmierzała do nadania ma młodzieży szkolnej w Polsce 1918-1930 (zob. rec. Ze­ szyty Prasoznawcze 1987 nr 4, s. 112-115). jej określonych zadań, co szczególnie widocz­ 2 Wcześniejsze prace I. Sochy: Kulturotwórcze funkcje pra­ ne było w odniesieniu do czasopism dziecię­ sy szkolnej lat 1918-1939. Kwartalnik Historii Prasy Pol­cych wydawanych przez ZNP. Trafnie I. So­ skiej 1983 nr 3; Stan i potrzeby badań nad czasopiśmiennic­ cha stwierdziła, że pomysły wychowawczego twem dziecięcym i młodzieżowym do r. 1939. Cz. 1: i dydaktycznego wykorzystania czasopism Badania nad periodykami do roku 1918. Rocznik Naukowo- Dyciaktyczny WSP w Krakowie, z. 135: Prace Bibliotekoznajdował- y najpełniejszy wyraz na gruncie znawcze 5. Kraków 1990, s. 91-112; Cz. 2: Badania nad teorii "nowego wychowania" i "pedagogiki periodykami okresu międzywojennego. Tamże, z. 147. Pra­ kultury". Powołała się na poglądy Adolfa Fer- ce Bibliotekoznawcze 5. Kraków 1991, s. 69-100. riere, Celestina Freineta, Giorgio Zappa, a na 3 Józef Zbigniew Białek: Literatura dla dzieci i młodzie­ gruncie polskim — Floriana Znanieckiego i ży w latach 1918-1939. Zarys monograficzny, Materiały. Janusza Korczaka. Dokonała też uważnej ana­ Warszawa 1987, s. 188-210. 4 Jerzy Jarowiecki: Czasopisma dla dzieci i lizy programów szkolnych oraz publicystyki młodzieży. Cz. 1: 1918-1945. Kraków 1990. pedagogicznej lat 1918-1939, wydobywając interesujące wskazówki i wypowiedzi na te­ ideologię wychowawczą sanacji, problem do­ mat prasy, przytaczając znamienną tąd nie w pełni rozpoznany, bowiem prace F. wypowiedź M. Friedlandera zamieszczoną w W. Araszkiewicza, M. Grzybowskiej, A. M. Ruchu Pedagogicznym w 1S>28 r.: "Jest więc Radziwiłł traktujące o ideach wychowaw­ gazeta czynnikiem wychowawczym wielkiego czych II Rzeczypospolitej pomijają czasopis­ znaczenia, które należy postawić na równi ze ma. Podzielam przekonania autorki, iż "głów­ szkolą, jako drugim czynnikiem wychowaw­ nymi socjolechnikami oddziaływania były \...] czym" ("Gazeta w nauczaniu szkolnym", nr 2, organizacje młodzieżowe i czasopisma mło­ s. 47). Cały rozdział bogaty jest w uwagi o dzieżowe" (s. 89). Istniała swoista "polityka modelu czasopism dla dzieci i młodzieży, prasowa" sanacji na polu wychowania, którą szczególnie wydawanych przez ZNP (był to realizowano przez periodyki o odmiennym — obok Kościoła rzymskokatolickiego — charakterze w zależności od środowiska i sy­ najpotężniejszy wydawca tego rodzaju pism). tuacji. Autorka scharakteryzowała grupy wy­ Uważna analiza zawartości poszczególnych dające pisma i same periodyki. Wiele miejsca tytułów (Mały Płomyczek, Płomyk, Płomy­ poświęciła Kuźni Młodych, którą potraktowała czek, Iskry) pozwoliła autorce ukazać drogi jako przeciwstawienie licznej rzeszy lokal­ realizacji funkcji edukacyjnej wobec literatu­ nych pisemek uczniowskich, zajęła się też ry, sposoby pobudzania i ukierunkowania Sternikiem, Czerwonymi Tarczami. Rozdział aktywności kulturalnej młodych odbiorców. ten jest właściwie monografią Kuźni Młody cli, Przegląd zawartości czasopism dla dzieci i redagowanej przez Adama Skwarczyńskiego. młodzieży doprowadził do wyróżnienia trzech I. Socha zbadała jej zawartość literacką w kon­ głównych funkcji tych periodyków w procesie tekście sanacyjnej polityki kulturalnej. Zrobiła literackiej edukacji: dydaktyczną, postawo- to kompetentnie, ukazując związki programu twórczą i kompetencyjną. Funkcje te ściśle ze "upaństwowienia" literatury z głoszonymi ha­ sobą były powiązane, ale w różnych typach słami na lamach czasopism Pion czy też czasopism zróżnicowane. Ziąb. Informacyjnie wartościowy jest rozdział Rozdział następny poświęcony został cha­ "Kultura literacka w programie wychowania rakterystyce czasopisma Orlęta i ukazania je­ harcerskiego". Autorka opinie swe wypowia­ go narodowego programu wychowania przez da na podstawie uważnej analizy programu literaturę. Poznańskie Orlęta związane były z działalności ZHP, licznych publikacji, a prze­ doktryną Narodowej Demokracji, zwłaszcza de wszystkim analizy zawartości głównych w jej aspekcie "filozoficznym", kulturalnym i czasopism harcerskich: Skaut, Harcerz, Harc­ literackim. Na łamach tego czasopisma "tra­ mistrz, Czuj duch, Skrzydła, Harcerstwo. Uka­ ktowano literaturę jako źródło pouczeń wy­ zała bogaty repertuar literacki na łamach tych chowawczych, doraźnej argumentacji ideolo­ czasopism, przedstawiła różne formy inspiro­ gicznej" (s. 125). W obu rozdziałach wiele wania twórczości literackiej młodzieży, lanso­ uwagi poświęcono stosunkowi czasopism do wania czytelnictwa literatury pięknej, obcho­ tradycji literackiej, a w szczególności do ro­ dów rocznic literackich i historycznych. mantyzmu. Przykład Orląt i Kuźni Młodych Redakcje tych. czasopism rozumiejąc, że "har­ dowodzi, iż w czasopismach młodzieżowych cerz ma wzywać się coraz głębiej w kulturę znajdowafy wyraz konkurencyjne programy polską, jeżeli chce być kultury współtwórcą", polityki kulturalnej. Autorka poświęca tej polecały lekturę "najcelniejszych pisarzy pol­ kwestii sporo miejsca. skich i obcych" (Skaut 1926, nr 3, Harcerz Książkę zamyka rozdział o innych czasopis­ 1926, nr 4). W oparciu o liczne analizy I. So­ mach kształtujących szkolną publiczność literac­ cha udowodniła, iż "periodyki formowały typ ką. Rozdział ten przywołuje liczne wyniki badań harcerza obcującego z lekturą, dbałego o po­ czytelniczych, które potwierdzają skuteczność prawność i estetykę języka, uczestnika życia oddziaływania analizowanych czasopism na kulturalnego, a także autora i publicysty pró­ świadomość literacką młodzieży. bującego własnych sil i umiejętności twór­ Recenzowana książka stanowi novum w ba­ czych" (s. 87). daniach nad periodykami dla dzieci i młodzieży. Z kolei w rozdziale "Literacka zawartość Napisana kompetentnie i ładną polszczyzną czasopism dla młodzieży inspirowanych przez zainteresuje nie tylko profesjonalistów. państwowy ideał wychowawczy" omówiła Jerzy Jarowiecki MEDIA procesu tworzenia, jak i stosowania prawa. LAT OSIEMDZIESIĄTYCH Kontrowersje wynikały również z braku upo­ wszechnienia obiektywnej informacji o kon­ kretnych wystąpieniach rzecznika, podejmo­ Jerzy Olędzki (red): POLSKIE ME­ wanych w interesie całego społeczeństwa. Za DIA W OKRESIE PRZEMIAN. Ośrodek taki stan rzeczy winę ponosi mc tylko brak Badań Społecznych. Warszawa 1991. S. tradycji w istnieniu lego typu instytucji w na­ 198. szym kraju, ale również brak właściwego zaangażowania ze strony prasy. W teorii kultury masowej nie od dziś ugrunto­ Wyniki analizy, na które powołuje się au­ wane jest twierdzenie, że wydarzenia, z który­ tor, upoważniają do krytycznej oceny polskiej mi stykamy się za pośrednictwem prasy, radia prasy z 1988 roku. Nie zdobyła się bowiem na i telewizji, nie istnieją naprawdę w postaci, w popularyzację działalności rzecznika, poprze­ jakiej są przedstawiane odbiorcom. Zostają stając jedynie na informacyjno-sprawozdaw- bowiem przetworzone przez samą technikę czym prezentowaniu jego działań. Większość przekazu i oczekiwania publiczności, a także publikacji o działalności rzecznika ukazało się interesy osób i instytucji dysponujących me­ raczej z obowiązku dziennikarskiego, niż z diami. przeświadczenia o szczególnej randze społe­ Na polskim rynku księgarskim ukazała się cznej instytucji ombudsmana i osobistego ciekawa pozycja, która próbuje przedstawić zaangażowania autorów w tę sprawę. (nie zawsze bezstronnie) wątpliwości co do Następny artykuł, Macieja Mrozow­ pożądanej roli społecznej i funkcji szeroko ro­ skiego, mówi o funkcjonowaniu stereoty­ zumianej prasy w sytuacji gwałtownie zmie­ pów politycznych w programach informacyj­ niającej się rzeczywistości społeczno-polity­ nych telewizji polskiej, na przykładzie Dzienni­ cznej kraju: "Polskie media w okresie ka Telewizyjnego i Wiadomości. Punktem przemian". Adresowana głównie do studen­ wyjścia rozważań autora jest konstatacja, że ste­ tów dziennikarstwa, zasługuje na zaintereso­ reotyp jest nic tylko narzędziem realizacji pew­ wanie wszystkich, którym nieobca jest reflek­ nych celów (propagandowych, reklamowych sja nad rolą polskiej prasy, radia i telewizji. itp.) bądź przeszkodą w dążeniu do nich, lecz Większość artykułów, zawartych w tomie, również uniwersalnym mechanizmem komuni­ przedstawia wyniki badań przeprowadzonych kacyjnym. Badania miały na celu weryfikację w latach 1978-1990 przez pracowników Insty­ podstawowych założeń owej "komunikologicz- tutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warsza­ nej teorii stereotypu" na przykładzie telewizyj­ wskiego w ramach tematu CPBP 11.1-11.7 nych programów informacyjnych. "Masowe środki komunikowania jako czynnik Zebrany materiał faktograficzny oraz ilo­ kształtowania kultury politycznej". Tom ściowa i jakościowa analiza utwierdzają Mro­ wzbogacają artykuły znawców poszczegól­ zowskiego w przekonaniu o występowaniu w nych zagadnień, przygotowane na użytek tej tych programach wszystkich elementów i stru­ publikacji. ktur, które z perspektywy "komunikologicznej Książkę otwiera tekst Wiesława S o n- teorii stereotypu" należy uznać za konieczne i c z y k a pt. "Rzecznik praw obywatelskich w zarazem wystarczające dla zaistnienia przeka­ opinii prasy polskiej". Opracowanie ukazuje zu stereotypowego. Czy możliwy jest zatem — na podstawie analizy zawartości wybra­ przekaz dziennikarski całkowicie wolny od nych dzienników i czasopism — reakcję pol­ stereotypów? Wydaje się, iż nie. Taki przekaz skiej prasy na powstanie i pierwszy rok dzia­ najprawdopodobniej przestałby pełnić funkcje łalności instytucji ombudsmana. dziennikarskiego dyskursu. Gdzie w takim ra­ Instytucja rzecznika praw obywatelskich zie leżą granice funkcjonalności stereotypu, od samego początku budziła wiele kontrower­ tzn. do jakiego momentu upraszczanie i warto­ sji. Wynikały one z nikłych informacji, jakie ściowanie obrazu rzeczywistości politycznej miał przeciętny obywatel o tym zinstytucjo­ przez media służy adaptacji i integracji społe­ nalizowanym organie w służbie praworządno­ cznej, a od jakiego tę adaptację i integrację ści, za pomocą którego można kontrolować i utrudnia? Na to pytanie autor nie udziela od­ oceniać funkcjonowanie różnych urzędów powiedzi, zapowiadając kontynuowanie tego państwowych — zarówno w odniesieniu do wątku w innych rozważaniach. Tadeusz Kowalski jest autorem miejsce zajęła jednak łatwa, potoczna, litera­ następnego artykułu, traktującego o elemen­ cka frazeologia i metaforyka widoczna głów­ tach sytuacji perswazyjnej w informacyjnych nie w Tełcekspresie i Panoramie. Bralczyk programach lv. Opiera sic on na badaniach kończy artykuł refleksją ogólniejsze) natury: niektórych elementów składających się na sy­ brak jawnej perswazji sprzyja wiarygodności; tuację perswazyjną w programach informacyj­ wiarygodność zaś to warunek sine qua non nych Telewizji Polskiej. W szczególności cho­ sKutecznej perswazji. dziło autorowi o rozpoznanie elementów Kryzysogennej roli środków masowego możliwych do odtworzenia na podstawie ana­ przekazu poświęcony jest tekst Jerzego O 1 ę- lizy zawartości komunikatów, a mianowicie d z k i e g o, który powołuje się na hipotezy na źródłach komunikatu oraz jego treści i nie­ Lernera i Schramma o funkcjach, jakie pełni których wyznacznikach perswazyjnych. masowe komunikowanie w procesie rozwoju Badania objęły programy informacyjne oraz o wpływie, jaki ono wywiera na proces TVP 7. przełomu lat 1089-1990, Pramiauylc- modernizacji. Punktem wyjścia rozważań Olę­ go roku odcisnęły piętno na całym życiu pub­ dzkiego jest stwierdzenie, żc w państwach ma­ licznym. Telewizja wg autora z instrumentu jących totalitarny system propagandy wystę­ władzy sprawowanej przez partię komunisty­ puje trwały konflikt między centralnie czną stała się instytucją demokratycznego rzą­ sterowaną polityką informacyjną a dążeniem du, przybierając charakter programowo apoli­ społeczeństwa do zwiększania współuczest­ tyczny i pluralistyczny. W konkluzji autor nictwa odbiorców w tworzeniu treści przeka­ stwierdza, że wyniki badania wybranych ele­ zywanych przez prasę, radio i telewizję. W mentów składających się na sytuację perswa­ konsekwencji propaganda lansująca hasła zyjną programów informacyjnych wyraźnie "równość, wolność, sprawiedliwość" — staje wskazują kierunki przekształceń. Zmiany, ja­ się jednym z istotnych czynników kryzyso- kie zaszły w latach 1989-1990 — w opinii gennych, doprowadzających do rosnących Kowalskiego — zwiększyły potencjalną sku­ oczekiwań i frustracji. Jeśli media nie uczest­ teczność perswazyjną materiałów informacyj­ niczą w demokratyzacji komunikowania, nie nych TVP oraz wyraźnie umocniły ich pozy­ zaspokajają społecznych potrzeb informowa­ cję jako źródła informacji. nia i bycia poinformowanym, wskutek czego Do perswazji nawiązuje również artykuł tracą zaufanie odbiorców i stają się czynni­ Jerzego Bralczyka, który pisze o kiem kryzysogennym. perswazyjnych aspektacli języka programów O likwidacji RSW "Prasa-Książka-Ruch" informacyjnych TYP. Analizie poddaje informuje krótko Kazimierz S t r z y c z k o w- osiemnaście programów informacyjnych s k i, natomiast transformacją polskiego sysle- zgrupowanych w dwóch cyklach (po dziewięć mu prasowego zajmuje się w kolejnym artyku­ programów w 1989 i 1990 roku). Celem bada­ le Wiesław S o n c z y k, pisząc o niektórych nia jest opis perswazyjności języka telewizyj­ zagrożeniach i niebezpieczeństwach kształto­ nej informacji, przy czym autor ową perswa- wania się nowego demokratycznego systemu zyjność pojmuje nie tylko jako elementy i prasowego w Polsce. "Nowy ład informacyj­ cechy języka bezpośrednio nakłaniające, ale ny", "Prasa jako towar", "Radio, telewizja, no­ także takie, które wytwarzają lepsze warunki we media", "Perspektywy prasoznawstwa" — do organizowania sytuacji perswazyjnej, a to tylko niektóre z podrozdziałów interesują­ więc sprzyjające wiarygodności nadawcy, cej pracy Sonczyka. umacniające relację nadawca-odbiorca, akty­ Ostatnim artykułem w tomie jest szkic do wizujące odbiór, zachęcające i przyzwyczaja­ portretu telewizji w społeczeństwie polskim jące do oglądania programu. Wyraźna obe­ autorstwa Karola Jakubowicza. Po cność perswazji niejednokrotnie negatywnie prześledzeniu ewolucji systemu politycznego wpływa na odbiór (przykład Dziennika Tele­ w Polsce i związanej z tym ewolucji polityki wizyjnego z 1989 r.). Natomiast eksponowa­ medialnej autor przechodzi do określenia spo- nie funkcji kontaktowej sprzyja nawiązaniu i łeczno-instytucjonalnego modelu telewizji. utrzymaniu porozumienia i bardziej osobistej Następnie próbuje określić udział telewizji w relacji między nadawcą a odbiorcą. W analizo­ przygotowaniu warunków do obalenia syste­ wanym materiale empirycznym, stwierdza au­ mu komunistycznego. Z kolei analiza progra­ tor, mniej było oficjalnego szablonu; jego mu reformy i uspołecznienia telewizji, sfor- mulowancgo pi7.cz NS7.7. "Solidarność" w la­ społecznej", Zawartość książki Mrozowskie­ tach 1980-1989, stanowi punkt wyjścia do go, choć n;e wyczerpuje całej pmbicmaiyki opisu sytuacji telewizji w 1991 r. i jej perspe­ tego przedmiotu, pokrywa na tyle dużą jej ktyw na najbliższą przyszłość. część, by pretendować do statusu podręcznika. Aneks książki zawiera ustawę o likwidacji Bez wstępu i bibliografii książka Mrozo­ RSW "Prasa-Książka-Ruch" uchwalę Rady wskiego ma około 250 stron, podzielonych na Ministrów w sprawie zatwierdzenia planu 5 rozdziałów, z których trzeci zajmuje 2/5 ca­ zagospodarowania majątku RSW oraz wykaz łości. Bodaj w problematyce tego rozdziału jednostek organizacyjnych RSW, przekaza­ ("Komunikowanie masowe w świetle nauki") nych na rzecz spółdzielni pracy i wykaz czaso­ autor najlepiej się czuje; w każdym razie wła­ pism sprzedanych w przetargach przez Komi­ ściwa temu rozdziałowi metanaukowość cha­ sję Likwidacyjną. rakteryzuje i inne partie książki, wskutek cze­ Publikacja nie odpowiada na bardziej gene­ go jest ona może w większym stopniu pracą o ralne, jeśli nie najważniejsze pytanie: w jakim współczesnej nauce o komunikowaniu niż kierunku zmierza demonopolizacja systemu pra­ pracą o komunikowaniu. sowego w Polsce? Jakie powinno zatem być pol­ Całość ma logiczny układ. W rozdziale I skie dziennikarstwo? Ale, jak się zdaje, nie było ("Podstawowe pojęcia wiedzy o komunikowa­ to w zamyśle redaktora prezentowanego tomu. niu") poprawnie definiuje Mrozowski komu­ Czy obecne zmiany polityczne pozwalają nikowanie i jego elementy (środki, znaki, ko­ kształtować dziennikarstwo zgodnie z auten­ dy, języki), przejrzyście przedstawia model tycznymi ideałami, kierować się obiektywi­ aktu komunikowania i omawia "sytuacyjne i zmem, uczciwością i rzetelnością w traktowa­ społeczne ramy komunikowania". Myśląc o niu wszystkich kwestii politycznych? Rów­ podręcznikowym użytkowaniu książki, dodał­ nież i to pytanie pod koniec 1992 r. wypada bym do tego rozdziału rozważania termino­ raczej pozostawić otwarte, niż odpowiadać na logiczne o "komunikacji", "komunikowaniu" nie twierdząco, jak to czyni redaktor omawia­ i "komunikowaniu się", szerzej rozwinąłbym nego tomu. An nescis regibus łongas esse ma- ustęp o znakach i nie twierdziłbym z taką sta­ mis? Te ręce nie omijają również środków ma­ nowczością (za Wolnicwiczem), że pojęcia "ko­ sowego przekazu... du" i "języka" powinny być rozróżniane i właś­ Małgorzata Leśniak nie w ten sposób, jak to Wolniewicz proponował. Mało kto leż, moim zdaniem, zgodzi się ze sfor­ mułowaniem Mrozowskiego, że "drugim WSTĘP DO NAUKI obok kodu podstawowym systemem znaków O KOMUNIKOWANIU jest język". Sam zresztą kilka stron dalej oma­ wia Bernsteinowską opozycję kodu (a nie ję­ zyka !) ograniczonego i rozbudowanego. Maciej M r o z o w s k i: MIĘDZY Rozdział II poświęcony został "Strukturze MANIPULACJĄ A POZNANIEM. i funkcjom komunikowania masowego". Tu CZŁOWIEK W ŚWIECIE MASS ME­ również zaczyna autor od wielostronnego zde­ DIÓW. Centralny Ośrodek Melodyki Upo­ finiowania tego typu komunikacji społecznej, wszechniania Kultury. Warszawa 1991. S. nie wyróżnia w nim jednak kanałów perma­ 280. nentnych i periodycznych (a więc "prasy"), a w pojęciu masowości dostrzega tylko — poza Maciej Mrozowski napisał, a COMUK wydał prymitywizmem — dużą liczebność publicz­ bardzo potrzebną książkę. Do dziś bowiem nic ności. Trudniej pogodzić się ze stanowiskiem mamy w polskiej literaturze prasoznawczej Mrozowskiego, jakoby stosunki określające wyczerpującego podręcznika do przedmiotu, strukturę systemu komunikowania (s. 56) dały który w programach studiów dziennikarskich się sprowadzić do zależności politycznych, kiedyś się nazywał "teorią i praktyką dzienni­ prawnych, osobowych i ekonomicznych. Po­ karstwa", "teorią i praktyką informacji i pro­ minięcia zależności technologicznych nie da­ pagandy", "wstępem do prasoznawstwa", a rowałby Mrozowskiemu McLuhan, kultural­ któremu dziś coraz częściej daje się miano nych zaś — Eco czy E. Hall (niestety, nie ma "wstępu do nauki o komunikowaniu maso­ go w bibliografii). To oczywiste dla mnie pęk­ wym" lub "wstępu do nauki o komunikacji nięcie zostaje czytelnikowi wynagrodzone do- brym podrozdziałem o funkcjach komuniko­ sowym pozwala autorowi wydzielać w niej wania masowego. różne podejścia odpowiadające kolejno socjo­ Niejasną rolę w konstrukcji książki Mro­ logii, politologii, psychologii, nauce o kultu­ zowskiego odgrywa jej rozdział III — "Komu­ rze i semiołogii. Takie potraktowanie wkładu nikowanie masowe w perspektywie diachroni- różnych dyscyplin w poznawanie komuniko­ cznej". Już sama jego objętość — 20 stron — wania masowego budzi dwie zasadnicze wąt­ wobec pięciokrotnie dłuższego rozdziału na­ pliwości. IV) pierwsze, dlaczego aulur uwz­ stępnego — skłania do zastanowienia się, czy ględni! tylko te dyscypliny, pomijając na treści zawarte w tym rozdziale nie mogłyby się przykład podejście fizjologiczne, prawne, znaleźć w którymś z rozdziałów pozostałych, i ekonomiczne (toż K. Buecher, twórca pier­ odwrotnie, czy w innych rozdziałach nie ma wszego w Europie nowoczesnego instytutu wątków diachronicznych, które by można badań nad prasą, a więc komunikowaniem przenieść do rozdziału III. Moim zdaniem, na masowym, był ekonomistą). Po drugie, dla­ oba pytania trzeba odpowiedzieć twierdząco. I czego pewne paradygmaty zalicza do tych a tak kilkustronicowe streszczenie dziejów me­ nie innych podejść; np. dlaczego marksisto­ diów mogłoby się znaleźć w rozdziale II, kon­ wski "paradygmat konfliktu społecznego" cepcje determinizmu technologicznego i mieści się w "podejściu socjologicznym" a nie politycznoekonomicznego dotyczą też syn- politologicznym? W gruncie rzeczy wszystko, chronii, a kilkustronicowe omówienie modelu co pisze autor w socjologicznym podrozdziale cyklu rozwojowego mediów od elitarności do o badaniach skuteczności mediów, należałoby specjalizacji dobrze by się czuło w którymś z powtórzyć w podrozdziałach politologicznych dwu następnych rozdziałów. W obecnej posta­ poświęconych propagandzie. ci rozdział III niesłusznie sugeruje ubóstwo Dalsza lektura budzi kolejne wątpliwości co naszej wiedzy o prawidłowościach zmian me­ do mieszania metod z problematyką badawczą, diów w czasie. Z problemów pominiętych na co do trafności użytej terminologii (np. czy "ba­ wytknięcie zasługuje brak wzmianki o komu- daniami audytoryjnymi" można nazwać "au- nikologicznej historiozofii McLuhana (pra­ dience research"), co do słuszności zaliczania wda, że przypomina ją "Ikonosfera" Poręb­ niektórych autorów do wyróżnionych kierunków skiego) i krzywej cykli rozwojowych mediów badawczych (np. nigdy bym nie zaliczył Hovlan- w XX w. De Fleura. da i w ogóle szkoły Yale do kognitywistów, s. Najważniejszy w książce Mrozowskiego 176, ani koncepcji "wskaźników kulturowych" jest jej wspomniany już najdłuższy rozdział IV G. Gerbnera do podejścia psychologicznego, s. — "Komunikowanie masowe w świetle na­ 178 i nast.). Na nieporozumieniu — moim zda­ uki". Autor nie dopomina się o status wiedzy o niem — polega podrozdział "Semiostrukturalny komunikowaniu masowym jako samodzielnej model aktu komunikowania" oparty na konce­ dyscypliny. Konsekwentnie zresztą nie nazy­ pcji funkcji mowy rosyjskiego językoznawcy wa jej nauką, ale właśnie wiedzą. Przypisuje Romana Jakobsona, którego nazwisko podaje się jej trzy cechy podstawowe: praktyczność, w książce konsekwentnie w błędnej formie Ja­ upolitycznienie i interdyscyplinarność. Biorąc cobson. Partię dotyczącą znaków z tego rozdzia­ pod uwagę zastrzeżenia autora wobec tych łu przeniósłbym do rozdziału I, gdzie była o nich określeń, trudno nie przyznać mu racji. Dalej mowa. —- zgodnie z oczekiwaniami — omawia tzw. Moje krytyczne uwagi do tego rozdziału nadawczą "formułę Lasswella". Szkoda, że odnoszą się głównie do jego konstrukcji lub nie przyznaje mu pierwszeństwa opracowania szczegółów. Natomiast jestem jak najdalszy (i to wcześniejszego!) formuły odbiorczej (tzn. od kwestionowania zawartych w nim wiado­ "Kto odbiera — co — jakim kanałem — od mości. Przynosi bowiem ten rozdział dużą po­ kogo — z jakimi konsekwencjami"). Zbytnia rcję rzetelnej interdyscyplinarnej wiedzy o skrótowość omówienia — jak autor pisze — komunikowaniu, którą niełatwo studentowi "użytkowań i korzyści" na s. 125 może prowa­ zdobyć w polskich bibliotekach. dzić do jego błędnego rozumienia. Na szczę­ Trochę odmienny charakter ma rozdział V ście autor wraca do tej koncepcji w ostatnim "Procesy komunikowania masowego — Prze­ rozdziale książki. gląd wybranych zagadnień". Ale i tu muszę Uznanie interdyscyplinarności za jedną z zacząć od czepiania się: dlaczego o tym w tym głównych cech wiedzy o komunikowaniu ma­ miejscu? Pisze na przykład autor, że "w prze- ciągu dłuższego czasu i przy pewnej stabiliza­ cji całego systemu rolę decydującą odgrywa IDEA WOT KEJ PRASY niewątpliwie forma instytucjonalizacji organi­ zacji nadawczych" (s. 207). Jeśli tak autor są­ John K c a n e: MEDIA A DEMOKRA­ dzi, to o tym swego rodzaju "determinizmic CJA. Wydawnictwo "ANEKS". Londyn instytucjonalnym" trzeba było pisać lam, 1992. S. 134. gdzie się inne detenninizmy lub "zależności wewnątrzsystemowe" przedstawiało. Cele po­ Środki masowego komunikowania podle­ lityki informacji (poznawczy, propagandowy, gają ewolucji tak samo jak społeczeństwa, są rozrywkowy, komunikacyjny) należało oma­ chyba najczulszym barometrem przemian. wiać tam, gdzie się mówiło o zamierzonych Obecne zmiany społeczno-polityczne w świe­ funkcjach komunikowania. Kończący książkę cie odzwierciedlają się także w globalnym wy­ doskonały podrozdział o oddziaływaniu me­ miarze jego infosfery. Tak jak dawniej, i dzi­ diów masowych na odbiorców też wraca do siaj ścierają się dwie główne tendencje wątków, podjętych we wcześniejszych par­ próbujące określić rolę mediów w społeczeń­ tiach książki. stwie: jedna, dążąca do normatywnego ograni­ W Zakończeniu pisze autor może trochę z czenia wolności mediów przez rozmaite próby przesadną skromnością, ze "przedstawione na ich cenzurowania, druga, zakładająca wolność kartach tej książki zagadnienia, koncepcje, przepływu informacji w mediach i łączona z teorie pokazują zaledwie niewielki fragment ideologią liberalną, optująca przy wolnym dorobku badawczego składającego się na wie­ rynku i wolnym na nim przepływie informacji. dzę o komunikowaniu masowym". Jego książ­ W praktyce te obydwie ideologie funkcjono­ ka — wprawdzie rzeczywiście nie obejmuje wania mediów, zdaniem J. Keanc'n, prowadzą całości problematyki komunikowania maso­ di! ograniczenia wolności mediów i wolności wego (sam autor słusznie się przyznaje do po­ przepływu informacji między obywatelami w minięcia szkoły krytycznej od Adoma i Smyt- obrębie społeczeństwa, co inspiruje go do he'a po H. I. Schillera, H-M. Enzensbergera, sformułowania nowej idei maksymalizacji A. Mattelarta i A. Dorfmana), ale pokazuje wolnośi dla mediów. Motywem przewodnim znaczne jej obszary. Nic wyobrażam sobie, by całej książki jest sprawa Toma Paine i jego ta książka Mrozowskiego mogła nie być zale­ obtońcy Thomasa Erskiue, oskarżonego w Anglii w roku 1792 o propagowanie "wywro­ cana jako obowiązkowa lektura studentom towego oszczerstwa", Paine bowiem wyrażał dziennikarstwa. Jednocześnie radzę serdecz­ się pochlebnie o rewolucji amerykańskiej i nie autorowi, by przygotowując nowe wyda­ francuskiej, a Erskinc udowadniał, że wyrok nie, zdecydował się na zasadniczą rekonstru­ skazujący jest pogwałceniem naczelnej zasady kcję, jej zawartości. W tym nowym wydaniu brytyjskiej konstytucji — zasady wolności zapewne jxiprawione zostaną niezbyt liczne, prasy. ale rażące błędy; np.: powołuje się autor na na s. 21 na pracę Plesnera z r. 1980, której brak w Następnie autor przypomina historię roz­ bibliografii; to samo dotyczy pracy G. Gerbnc- woju ideału wolnej prasy w Wielkiej Brytanii ra z r. 1956; tytuł książkowej edycji raportu i Stanach Zjednoczonych oraz przytacza spory Komisji MacBride'a raz podaje się jako "One oraz. argumentacje filozoficzne, które w tam­ World, Many Voices", innym razem jako tym czasie temu towarzyszyły. W Wielkiej "Many Voices On World" — oba razy błęd­ Brytanii — jego zdaniem — argumenty te nie; na s. 148 pisze się, że w 1974 r. powołano miały czworaki charakter. Pierwszym było po­ Komisję ds. Wolności Prasy, na stronie sąsied­ dejście teologiczne, krytykujące cenzurę za to, niej cytuje się raport tejże komisji z r. 1947, że ogranicza "boży dar wolności wyboru i my­ len sam raport figuruje w Literaturze pod datą ślenia", który przede wszystkim głosił Milton. 1949; "association rights" to nie są "prawa do Drugim — prawa jednostki do wolności my­ kontaktowania się" (s. 150), ale "prawa do ślenia, sformułowane przez Locke'a, rozwi­ stowarzyszania". Radziłbym też zmienić tytuł nięte przez J. Asgilla, J. Trencharda, M. Tin- książki. W gruncie rzeczy — na szczęście — dala i Th. Gordona, w praktyce odrzucające nie na demaskowaniu manipulacji medialnych argumentację religijną na rzecz naturalnego polega jej wartość. uzasadnienia wolności prasy. Teoria utylitarna Walery Pisarek proponowała trzecią grupę argumentów prze- ciwko cenzurze, uważając, że jest ona przy­ myślowych szkoły frankfurckiej, że oddaje zwoleniem na despotyzm, co z kolei jest ona media w nieograniczoną władzę właści­ sprzeczne z zasadą zwiększania szczęścia pod­ cieli prywatnych, którzy wykorzystują ją prze­ danych, a głosili ją W. Godwin, .1. Mili i .1. de wszystkim w celach komercyjnych, rozwi­ Bcntham. Wreszcie — czwarta grupa argu­ jających ich interesy, narzucając wtórnie mentacji — krytykująca podejście pragmaty­ cenzurę na przepływ informacji i wolność wy­ czne, nawiązywała do idei osiągania prawdy powiedzi, a jej źródłem jest pieniądz. Tak stało poprzez wolną prasę, za którą optowali L. się przecież, twierdzi Keane, w USA, Anglii, Busher, J. Prieslley i j. S. Mili. Australii, Niemczech, Francji i na Węgrzech, W kolejnej partii pracy Keane'a znajdu­ gdzie około 80% mediów jest kontrolowane ją się analizy podstaw filozoficznych kryty­ przez 3-4 monopole. Tam nie liczy się już ki despotyzmu. Posiłkuje się przy tym teza­ "jakość", ale "ilość", wyrażana w stopniu mi Tonnicsa, przedstawionymi w jego pracy "oglądalności" i "słuchalności". Rezultatem "Kritik der öffentlichen Meinung"; dowo­ tego procesu liberalizacji i polityki pro- dził on, że despotyzm ma swe źródła w reli­ wolnorynkowcj staje się rozwarstwienie na gii, której to miejsce w społeczeństwach no­ tych, którzy mają nieograniczony dostęp do wożytnych sukcesywnie zajmuje opinia mediów, i tych, którzy — ze względów fi­ publiczna i jej nośnik — wolna prasa. Wyni­ nansowych — są go zupełnie pozbawieni. kiem tych przemian jest ograniczenie zna­ Końcowym rezultatem liberalizmu, sądzi czenia władzy politycznej i rozwój postaw kanadyjski badacz, jest szerzenie płytkiej i obywatelskich, zmierzających do utrzyma­ fałszywej świadomości zadowolenia u od­ nia stałej kontroli nad wszelką władzą, bu­ biorców oraz systematyczny spadek wrażli­ dujących podstawy do rozwoju społeczeń­ wości i aktywności społeczeństwa obywa­ stwa obywatelskiego. Autor przypomina telskiego. Stoi za tym mechanizm przy tej okazji słynną tezę E. Burkę, że "To­ podporządkowania mediów reklamie, która lerancja dotyczy wszystkich, albo nie doty­ wciąga je — nawet podświadomie — w grę czy nikogo" oraz podobne opinie Jeffersona perswazji i ogranicza w ten sposób wolność i Woltera, stanowiące przesłanki filozoficz­ komunikowania się. Konkurencja bowiem ne do obrony idei wolnej prasy i koncepcji na rynku wytwarza rynkową cenzurę, zaś społeczeństwa obywatelskiego. Przy okazji krytycy tej cenzury stają się wrogami rynku. Keane z właściwym sobie sarkazmem za­ W praktyce, XVII-wieczny ideał wolnej pra­ uważa, że partie polityczne dotąd opowiada­ sy, powstały jako sprzeciw przeciwko de­ ją się za wolną prasą, dopóki nie przejmą spotyzmowi państwowemu, jest znowu władzy we własne ręce, co zaświadcza, że aktualny, zastąpił go bowiem nowy despo­ jest owa idea bardzo często r-icmentem ta­ tyzm międzynarodowych korporacji i mo­ ktyki politycznej. nopoli. Najjaskrawn^Twyraża się ta przemia­ Opisując w kolejności przemiany na wol­ na w zmianie definicji informacji — "z nym rynku prasowym w ostatnim stuleciu, dobra publicznego na prywatnie posiadany które doprowadziły pod wpływem doktryny towar" (s. 66). liberalizmu do deregulacji i ujawniły wszelkie Keane pod wieloma względami podziela niedoskonałości rynku prasowego, oraz poja­ lewicującą krytykę doktryny liberalnej, wol­ wienie się neocenzury, autor przypomina po­ norynkowej wolności prasy, szczególnie w tej glądy głównych przedstawicieli owej liberal­ części, która demaskuje mechanizmy politycz­ nej doktryny wolności mediów, tj. jej ne, ideologiczne oraz intelektualne, za którymi orędownika R. Murdocha i teoretyka F. Haye- kamufluje się cenzura państwowo-polityczna ka. Obaj myśliciele, inspirowani "ekonomią nowej generacji. Zgadza się więc z ideami zysku" Keynesa, domagają się, jak wcześniej przedstawionymi przez M. Horkheimera, Th. liberałowie, zniesienia wszelkich ograniczeń W. Adorno i J. Habermasa, które można okre­ dla prasy oraz barier dla reklamy, twierdząc, ślić mianem dialektyki negatywnej, ale nie że jako główne źródło finansowania mediów, przyjmuje tez zakładających istnienie interwe­ zapewnia im ona nieograniczony rozwój i mo­ ncjonizmu i cenzury państwowo-politycznej. żliwości przekazu informacji. Keane zgadza Postępując więc zgodnie z założeniem diale­ się do pewnego stopnia z krytyką tej doktryny, ktyki negatywnej, demaskuje źródła takiej która wychodzi przede wszystkim z inspiracji •cenzury, powstające, z jednej strony, jako re- zultat rozszerzających się "obszarów tajno­ — królujących na agorach greckich polis. Dzi­ ści", z drugiej — z powodu absolutyzacji zasa­ siaj media są diametralnie różne, a każdy wy­ dy wolnej prasy i wolności wypowiedzi, ro­ nalazek techniczny, niezależnie od prawnej re­ dzących wiele sprzeczności przy ich realizacji gulacji, daje nowe możliwości mediom, by je i regulacji prawnej. Ostatecznie, praktyczne ominąć, i ze względu na własną technologicz­ odradzanie się cenzury —- w jego opinii — ną strukturę narzuca własną cenzurę na infor­ wiąże się z uprawnieniami wyjątkowymi, taje­ mację z niej wynikającą. Niewątpliwie, u pod­ mnicą wojskową i policyjną, kłamstwem, re­ stawy tej koncepcji leżą tezy futurologiczne, klamą państwową i korporalizmem prywat­ E. Tofflera i M. McLuhana, że społeczeństwo nych instytucji przy państwowych ery poslindustrialnej przekształci się w global­ instytucjach władzy. ną wioskę informacyjną. Wydaje się jednak, Biorąc to wszystko pod uwagę, Keane for­ że jest to odległa przyszłość, choćby dlatego, mułuje własną koncepcję maksymalizacji że akumulacja kapitału związanego z mediami wolności mediów, opierając ją na koncepcji jest lak niesymetryczna, a inne potrzeby egzy­ współczesnego społeczeństwa obywatelskie­ stencjalne ludzi na tyle nie zaspokajane, że go, która powinna mieć gwarancje i regulacje trudno będzie ich przekonać do zmiany swych prawne o charakterze ponadpaństwowym i wyborów na rzecz aktywnego uczestnictwa w ponadnarodowym. Ma przy tym pełną świado­ mediach. mość, że koncepcja ta nie może mieć charakte­ Autor dosyć często zbyt dowolnie posłu­ ru absolutnego, stoi bowiem za nią szereg guje się pojęciem "wolności mediów", "wol­ sprzeczności związanych z rozwarstwieniem ności wypowiedzi", "wolności prasy" itp., tak społeczeństw naszego globu o charakterze że odnosi się wrażenie, iż desygnaty tych wy­ ekonomicznym, politycznym, kulturowym, rażeń są takie same, co byłoby jawnym nadu­ religijnym, edukacyjnym etc. życiem przy opisie i interpretacji komuniko­ Wysoka abstrakcyjność tej koncepcji, jej wania się ludzi. Także idea, iż media winny globalistyczna konceptualizacja, wynika z być własnością wszystkich, jest utopią albo przekonania autora, że procesy komunikacyj­ zwykłym nadużyciem pojęcia własności. Po­ ne ulegają, podobnie jak ekonomiczne, społe­ dobnych sformułowań można w pracy Kea- czne, polityczne itp. planetaryzacji i dlatego ne'a spotkać więcco jednak w zasadniczy tylko planetarna koncepcja mediów, stwarza­ sposób nie obniża wysokiej oceny wartości tej jąca możliwość ogółowi ludzi wyrażania {Kjzycji prasoznawezej. swych własnych postaw obywatelskich, za­ "Media a demokracja" dostarczają wiedzy bezpieczająca sensownie i demokratycznie byt historycznej na temat dziejów mediów i zwią­ człowieka jako gatunku na Ziemi, będzie się zanej z nimi idei wolnej wypowiedzi oraz pra­ mogła przeciwstawić zarówno państwowemu sy. Stanowią intelektualnie wnikliwą analizę "Lewiatanowi cenzury" oraz demokratyczne­ światowej infosfery, ukazującą tendencje i mu "Lewiatanowi wolnego rynku". Główną procesy w niej zachodzące. Książka uświada­ wartością, która leży u podstaw tej koncepcji mia zagrożenia i problemy, które obecne prze­ — w sensie aksjologicznym — są wartości miany ze sobą niosą, ukazując jednocześnie ekologiczne — naszego ziemskiego środowi­ powiązania tej sfery życia społecznego z jego ska, które — zdaniem Keane'a — są najbar­ innymi wymiarami. Pracę poprzedza przed­ dziej obecnie zagrożone przez procesy deregu- mowa autorstwa Karola Jakubowicza, lacji zarówno w mediach, jak i innych spo­ interesująco przedstawiająca koncepcję me­ łeczno-politycznych i ekonomicznych dzie­ diów, powstałą w czasie rozwoju ruchu "Soli­ dzinach życia ludzi. I tylko wszyscy ludzie darności" i jej aktualne perypetie związane z mogą je, jako wartość niepodzielną, uratować urzeczywistnieniem w praktyce, słusznie bo­ i zachować. wiem zauważa, iż.wiele z jej elementów wy­ Wydaje się, że koncepcja ta, czego jest, stępuje w koncepcji Keane'a. jak się zdaje, świadomy sam autor — to podo­ Jest to pasjonująca lektura nie tylko dla bnie jak wcześniejsze idee wolności mediów studentów żurnalislyki, dziennikarzy, wydaw­ — propozycja wielce utopijna. Przypomina ców czy polityków, ale dla każdego, który ona pod wieloma względami antyczne idee chciałby świadomie czuć się obywatelem demokracji, szerzone przez sofistów — wedle współczesnego społeczeństwa. Solona zawodowych nauczycieli demokracji Ignący S. Fiut JĘZYK TELEWIZJI słowo form i składniową listę składników syn- taktycznych. Omawiana książka daje wstępną charakte­ rystykę frekwencyjną leksyki telewizyjnej, co BADANIA NAD JĘZYKIEM TELEWI­ pozwala w pewnym stopniu zorientować się ZJI POLSKIEJ. Ilościowy opis słownic­ we właściwościach słownictwa odzwiercied­ twa. Pod redakcją Zofii Kurzowej. lającego tematykę i stylistyczne cechy tekstów PWN. Warszawa-Kraków 1991. S. 127. emitowanych w telewizji. Publikację rozpo­ czyna tekst Jolanty Antas "Ogólna chara­ kterystyka procentowego udziału części mo­ Publikacja zawiera 6 artykułów dających ana­ wy w odmianach języka telewizji polskiej", lizę statystyczną słownictwa używanego zarysowujący ogólnie udział części mowy w współcześnie w polskiej telewizji. Jest tu już odmianach języka telewizji oraz w całości te­ trzecia większa praca zespołu Instytutu Filolo­ go języka. Zestawiając materiał w 4 klasach: gii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego po­ deklinacyjna, koniugacyjna, imiesłowy, kate­ święcona językowi w telewizji. Przynosi wstę­ gorie nieodmienne, autorka stwierdziła pny opis ilościowy słownictwa, będący ogromny (prawie 60% słowoform) udział w wynikiem wieloletnich komputerowych badań języku telewizji grupy deklinacyjnej, znacznie prowadzonych od 1976 r. mniejszy, nawet od klasy tzw. nieodmiennych We wszystkich publikacjach omawianego części mowy, udział form werbalnych. zbioru przekazy werbalne w telewizji nazywa Inaczej niż w dotychczasowych opraco­ się "językiem telewizji polskiej (JTP)". W waniach potraktowano imiesłowy, czyniąc z sprawie takiej terminologii, a nie: język w tele­ nich celowo osobną klasę fleksyjną, aby wizji, wypowiada się J. Antas w przypisie na stwierdzić ich procentowy udział w "stan­ s. 63, odsyłając do zbioru: "Badania nad języ­ dardowej odmianie opracowanego języka pol­ kiem telewizji polskiej. Studia metodologicz­ skiego, jakim niewątpliwie jest JTP" (s. 16). ne i opisowe", pod red. Z. Kurzowej, Warsza­ Udział ten okazał się niebagatelny — aż 7% wa 1985*. Właściwości leksykalne tego słownika JTP zajmuje imiesłów (przymiotni­ języka, wynikające z obliczeń statystycznych, kowy i przysłówkowy). Z zestawień procento­ analizuje się w zbiorze w trzech jego odmia­ wego udziału wyróżnionych kategorii leksy­ nach: monologowej, dialogowej (odmiany kalnych w trzech odmianach JTP wynika mówione) i czytanej. między innymi, że odmiana czytana posługuje Teksty artykułów poprzedza wstęp infor­ się w najwyższym stopniu formami deklina- mujący o sposobie zgromadzenia i opracowa­ cyjnymi, podczas gdy dialog wykazuje ten­ nia materiału. dencję do ograniczania form deklinacyjnych Materiał badawczy stanowią teksty nada­ na korzyść niefleksyjnych, a także imiesło­ wane w I programie Telewizji Polskiej od 1 wów. Dialog wykazuje również pewną prze­ kwietnia 1977 r. do 31 marca roku następnego, wagę konstrukcji werbalnych wobec przewagi z odpowiednio wylosowanych dni (w sumie konstrukcji nominalnych w odmianie czyta­ 112); w każdym dniu długość programu wy­ nej. W dialogu wyraźnie zaobserwowanno nosiła 8 godzin, co w zaokrągleniu dało 900 spadek tendencji kategorii rzeczownika i przy­ godzin. W opisie zgromadzonego materiału miotnika na korzyść zaimka; monolog stanowi przyjęto statystyczną metodę badawczą, co sferę pośrednią między mową zorganizowaną doprowadziło do powstania list frekwencyj- a wypowiedziami spontanicznymi. nych, które zaprogramowano w ten sposób, by Wszystkie wywody autorki, dokumento­ przynosiły informacje z kilku płaszczyzn języ­ wane obliczeniami statystycznymi, co wzmac­ ka: morfologii, słownictwa, składni i frazeolo­ nia icli wiarygodność, doprowadzają czytelni­ gii oraz informacje o różnicach stylistycznych ka do ogólnego wniosku o niejednorodności między wydzielonymi w języku telewizji od­ stylistycznej pod względem udziału badanych mianami: czytaną, monologową i dialogową. elementów leksykalnych w wyróżnionych ka­ Stworzono więc dwa typy list: leksykalną listę tegoriach przekazów telewizyjnych. Różnice zaznaczają się między odmianą mówioną a czytaną, a również w obrębie mówionej — * Zob. recenzje Grażyny Goraj w ZP 1986, nr 3 s. 139. między monologiem a dialogiem. Dlatego chyba lepiej język werbalnych przekazów w nych stylistycznie gatunków prasowych — tym audiowizualnym środku nazywać łącznie wiadomości i publicystyki (jako elementów językiem w telewizji (analogicznie jak język całości). Szczegółowa analiza wykazała jed­ przekazów prasowych nazywamy językiem w nak, że w badanym języku odmiana czytana i prasie) niż językiem telewizji (polskiej), w monologowa zbliżają się do stylu drobnych skrócie JTP, jak to konsekwentnie czyniono w wiadomości prasowych, dialogowa zaś sytu omawianej książce, traktując wypowiedzi te­ uje się między stylem prozy artystycznej a ję­ lewizyjne jako jedną z funkcjonalnych odmian zykiem publicystyki. Pojęcie stylu należy tu stylistycznych języka ogólnego. rozumieć w sensie statystycznym, zgodnie z Słownictwu najczęstszemu, częstemu i założeniami badawczymi opracowania. rzadkiemu w polskiej telewizji są poświęcone Z listy rangowej haseł o frekwencji wystę­ pozostałe z publikowanych w zbiorze artyku­ powania > 1000 w JTP (s. 24) możemy zacy­ łów. Udział form wyróżniających się taką fre­ tować przykładowo, że najwyższe rangi mają kwencją był rozpatrywany w trzech odmia­ w całej próbie: przyimek w, czasownik być i nach języka w telewizji: monologowej, spójnik /, tak też w odmianie monologowej; w dialogowej i czytanej. dialogowej odpowiednio: być, w, i zaimek len; Przedmiotem uwagi Bronisławy L i g a r y w czytanej: w, i, być. Najniższą pozycję na jest najczęstsze słownictwo w języku telewizji danej liście zajmuje łącznie zaimek ja. Z in­ polskiej na tle innych prób pisanych i mówio­ nych wyrazów samodzielnych znaczeniowo nych. Analiza obejmuje uznane za najczęstsze — w odmianie monologowej: rzeczownik takie wyrazy, które w próbie wielkości N - pan, w dialogowej: on, w czytanej: zaimek ja. 189 000 słowoform osiągnęły frekwencję wy­ Szczegółowa analiza ujawnia ponadto fre­ stępowania wyższą lub równą 1000; na liście kwencję haseł w kategoriach części mowy, rangowej haseł JTP wystąpiło 19 takich wyra­ podsumowaną wnioskiem, że podobnie jak w zów. W badaniu uwzględnia się ich przynależ­ słownictwie innych odmian polszczyzny ność do określonych kategorii części mowy współczesnej, klasę najczęstszych wyrazów oraz średnią powtarzalność haseł zarówno w hasłowych JTP stanowią w całości wyrazy o obrębie całego tekstu, jak i w danej kategorii funkcji gramatycznej, zwłaszcza przyimki. gramatycznej. Stopień koncentracji najczęstszych wyrazów Istotne w wywodach autorki wydaje się hasłowych, a także ich średnia powtarzalność porównanie udziału najczęstszego słownictwa w obrębie części mowy wskazuje na znaczne oraz stopnia koncentracji haseł w tekstach nasycenie języka telewizji polskiej wyrazami reprezentujących wyróżnione odmiany JTP: o frekwencjach czterocyfrowych (N = 189 000). monologową, dialogową i czytaną, a także Oprócz przedstawionych wyżej, omó­ rozszerzenie analizy porównawczej na "inne wiona analiza zawierała wiele jeszcze in­ niż telewizyjna odmiany języka polskiego, a nych zagadnień leksykalnych charakteryzu­ więc olnijmujące pięć stylów polszczyzny pi­ jących JTP, przydatnych w badaniach sanej i mówionej" (s. 23) — chyba: i polszczy­ słownictwa. Autorka kończy ją stwierdze­ znę mówioną. Sugeruje to wyraźnie, że B. Li- niem, że liczba najczęstszych wyrazów, a gara "odmianę telewizyjną języka polskiego" także stopień ich koncentracji zbliża język traktuje jako jedną z funkcjonalnych odmian telewizji do języka drobnych wiadomości stylistycznych języka ogólnego, na równi z prasowych, stawiając go w opozycji do pol­ innymi stylami naszego języka, z czym trudno szczyzny mówionej. się zgodzić. Kontynuacją i rozszerzeniem rozważań B. W celach porównawczych uzyskane dane Ligary poświęconych najczęstszemu słownic­ statystyczne z próby JTP zestawiła autorka z twu w telewizji jest artykuł Zofii K u b i s z y n - analogicznymi danymi z innych odmian styli­ - M ę d r a 1 i "100 najczęstszych wyrazów w stycznych polszczyzny — w tabeli IV, zawie­ języku telewizji polskiej". Przedmiotem uwa­ rającej 19 pierwszych wyrazów na listach ran­ gi są tu najczęstsze wyrazy, które w JTP zaj­ gowych, oraz w tabeli V, zawierającej średnią mują najwyższe rangi: od 1 do 92. Podobnie powtarzalność tych wyrazów. W obu zesta­ jak w poprzednim tekście, analiza obejmuje wieniach zwraca uwagę niejednorodność prób trzy odmiany języka w telewizji: monolog, — dane statystyczne z JTP (jako całości) ze­ dialog i odmianę czytaną; nie ma tu jednak stawiane są z danymi z języka dwóch odręb­ odniesień do języka spoza telewizji. Autorka prezentuje wyrazy charakterystyczne dla tych dotyczące udziału wszystkich części mowy odmian, przyjmując za wyraz charaterystycz- uzupełniają obliczenia procentowe. ny taką formę, która skupia w jednej odmianie Szczegółowa analiza statystyczna, przebie­ 50% i więcej frekwencji całościowej. gająca w obrębie kategorii części mowy, uwz­ Z przedstawionych w rozprawie danych ględniała w poszczególnych odmianach języka wynika, że w analizowanej grupie najwięcej telewizji stopień koncentracji i dyspersję. Osob­ wyrazów "charakterystycznych" występuje w ny rozdział jest poświęcony wyrazom synse- odmianie dialogowej. Autorka wyróżnia mię­ mantycznym: modulantom, zaimkom, przyim- dzy innymi następujące ich kategorie: modu- kom, spójnikom, znakom retardacji (przerywniki lanty, np. tak, no, czy, może, oczywiście, też; y, yyy). W zestawieniach w tabelach uwzględnia zaimki: jaki, ja, tutaj, jakiś; czasowniki: po­ się trzy odmiany JTP. wiedzieć, prosić, wiedzieć; rzeczowniki: pan, Z obserwacji najczęstszych słów autorka pani. Interesujące wydaje się, że spośród 14 wyprowadza wnioski dające wstępną chara­ haseł najczęstszych modulantów, aż 8 okazało kterystykę "wypowiedzi telewizyjnej jako sty­ się charaterystycznych dla dialogu telewi­ lu wraz z jego odmianami determinowanymi zyjnego. specyfiką telewizyjnych przekazów" (s. 100). Charakterystyczne słownictwo dla odmia­ Dotyczyły one w zasadzie dwu aspektów: za­ ny czytanej to rzeczownik kraj; liczebniki: ty­ kresu tematycznego i dynamiki narracyjnej te­ siąc i dwadzieścia; przymiotnik polski; jedy­ lewizyjnej informacji oraz swoistości przeka­ nym charakterystycznym wyrazem dla zu telewizyjnego. odmiany monologowej okazał się natomiast Charakterystyka rzeczowników i przy­ rzeczownik państwo (pan, pani). miotników wykazała dużą schematyczność Przedstawione różnice w udziale 100 naj­ problematyki. Odmiana czytana de facto obra­ częstszych wyrazów w języku trzech różnią­ cała się wyłącznie wokół problematyki partyj- cych się. odmian wypowiedzi telewizyjnych no-rządowej; monolog preferował sport; dia­ świadczą o niejednorodności słownictwa w log — oscylował między tematyką szeroko tym środku przekazu, motywowanej formą pojętej dydaktyki a sprawami społecznymi aktu mowy. Słownictwo charakterystyczne dla (praca, produkcja). Skłonność do częstego odmian mówionych — monologu i dialogu używania konstrukcji nominalnych i anality­ jest bliższe sobie i zaznacza przede wszystkim cznych tłumaczy względne bogactwo form ramy sytuacyjne aktu mowy, uwarunkowane przyimkowych i wyraźne ubóstwo form spój­ mikrosytuacj,ą telewizyjną (ja, pan, pani w nikowych. Wstępna obserwacja frekwencji dialogu; państwo w monologu). Tylko w od­ częstych przyimków nie wniosła, zdaniem au­ mianie czytanej wyrazy wyodrębnione jako torki', niczego szczególnego do charaktery­ charakterystyczne dla niej odnoszą się bezpo­ styki JTP "jako stylu". średnio do tekstu i wynikają z jego treści. W opozycji do słownictwa częstego znaj­ Statystyczna analiza porównawcza udzia­ duje się pod względem frekwencji słownictwo łu form najczęstszych w trzech odmianach rzadkie. Zajmuje się nim Monika S z p i c z a- wypowiedzi telewizyjnych wydaje się bardzo k o w s k a w artykule "Słownictwo rzadkie w przydatna w porównawczych analizach leksy- języku telewizji polskiej", przyjmując za cel kalnostylistycznych, służących wnioskowaniu jego charakterystykę ilościowo-kategorialną. o niejednorodności stylistycznej języka w tele­ Rola wyrazów rzadkich polega na utworzeniu wizji. ilościowego bogactwa słownictwa, stąd przy­ Wyrazom częstym w odmianach języka datność badań dla celów stylistycznych fre­ telewizji polskiej, czyli wyrazom o frekwencji kwencji takich form. W JTP przewaga liczeb­ bezwzględnej wyższej lub równej 100 jest po­ na słownictwa o najmniejszych frekwencjach święcony artykuł Jolanty A n t a s "Słownic­ jest widoczna. Z 18 274 haseł na liście rango­ two częste w języku telewizji polskiej". W wej zbioru slowoform, aż 13 016 (tj. 71% ogó­ polu badawczym znalazło się 225 haseł (tyle łu haseł) to hapax-, dis- i trislegomena. Każda bowiem haseł wykazało f(b) > 100); autorka z tych grup wyrazów rzadkich największą fre­ rozbija je na poszczególne części mowy, kwencję ma w odmianie monologowej, a naj­ wśród których najwięcej danych haseł znalaz­ mniejszą — w dialogowej. ła w kategorii rzeczowników (63 + 2), zaim­ W skład słownictwa rzadkiego wchodzą ków (34) i czasowników (25). Dane liczbowe głównie cztery części mowy: rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki i przysłówki (w nież (w celach porównawczych) w prasie. Ilo­ zbiorze 1500 haseł o frekwencjach 1-3 stano­ ściowy opis słownictwa dotyczy materiału z wią aż 86%), stąd w dalszej analizie autorka okresu przedsolidarnościowego; wydarzenia z ogranicza się do tych kategorii gramatycz­ lat osiemdziesiątych, a również najnowsze nych. Inne wyliczenia dają świadectwo prze­ zmieniły na pewno obraz telewizyjnej leksyki, wagi wyrazów motywowanych nad niemoty- co znalazło odbicie we frekwencji wyrazów. wowanymi, z czego na pierwsze miejsce Porównanie aktualnego (z lat 1991-92) stanu z wysuwają się przysłówki, przed przymiotnika­ tym, jaki stwierdzono 15 lat temu, wydaje się mi, czasownikami i rzeczownikami. interesujące i pożądane. Wśród badanego słownictwa zaobserwo­ Alicja Zagrodnikowa wano stosunkowo dużo nazw własnych, co stanowi cechę odróżniającą słownictwo rzad­ kie od najczęstszego; inną cechą przeciwsta­ wiającą obie kategorie wyrazów jest złożo­ WIADOMOŚCI ność słownictwa rzadkiego, skomplikowanie PO AMERYKAŃSKU w zakresie budowy formalnej, związane z du­ żą liczbą form motywowanych, derywatów. Złożoność formalna wyrazów rzadkich idzie READING THE NEWS. A Pantheon Gui­ w parze z ich skomplikowaniem semantycz­ de to Popular Culture. Red. R. K. Manoff, nym, które się przejawia np. w przewadze de­ M. Schudson. Pantheon Books, New York rywatów abstrakcyjnych. 1987. S. 246. Bardziej specjalistyczny, w stosunku do omówionych wyżej, charakter ma artykuł Mi­ Książka składa się z sześciu esejów autorstwa rosława Skarżyńskiego, poświęcony znanych amerykańskich dziennikarzy, kryty­ frekwencji homonimów w JTP. Przedmiotem ków, wykładowców dziennikarstwa i praso- przedstawionej analizy jest lista złożona z ok. znawców. Analizują one mechanizmy tworze­ 5000 haseł — w sumie ok. 130500słowoform nia i odczytywania wiadomości prasowych pochodzących z tekstów nadanych w audy­ według pięciu wyznaczników dobrego dzien­ cjach telewizyjnych. W końcowych wnio­ nikarstwa: kto, co, kiedy, gdzie, jak, na przy­ skach autor stwierdza bardzo wyraźną przewa­ kładzie amerykańskich tekstów prasowych z gę homonimii wewnątrzkategorialnej, mającej polowy lat osiemdziesiątych. Autorzy jedno­ źródło w homonimii morfemów fleksyjnych. cześnie analizują społeczne struktury, ekono­ Z kategorii części mowy wyróżnia się udzia­ miczne i polityczne wpływy, którym poddane łem przede wszystkim rzeczownik. Szczegó­ jest dziennikarstwo, prawa działania rynku łowa analiza przebiegała w kategoriach części wydawniczego i prasowego. Pokazują, jak te mowy: rzeczownik, przymiotnik, zaimek, bez­ czynniki nadają ostateczny kształt wiadomo­ okolicznik. Na postawione sobie pytanie, czy ściom. typy homonimii wewnątrzkategorialnej, wy­ Pierwszy esej, "Źródła tworzą wiado­ różnione jako najczęstsze, można traktować mość", pióra Leona V. S i g a 1 a analizuje jako wskaźnik odrębności stylu telewizyjnego, przekaz pod kątem kto?. Zdaniem Sigala w M. Skarżyński odpowiada negatywnie, mając wiadomościach rzadko pisze się o poszczegól­ na uwadze dotychczasowy etap badań nad ję­ nych ludziach, chyba że są to: 1) typowi repre­ zykiem telewizji. zentanci jakichś grup lub interesów społecz­ Omawiana publikacja, zawierająca staty­ nych, 2) zbrodniarze lub ofiary zbrodni, 3) styczne analizy słownictwa używanego w pol­ znani politycy — jednakże w tym przypadku skiej telewizji w r. 1977 i 1978, będąca konty­ kto zwykle jest nie tyle przedmiotem informa­ nuacją badań JTP przeprowadzonych w latach cji, co jej źródłem. Dziennikarz, tworząc swój osiemdziesiąych^, daje cenny materiał do wy­ tekst, musi uwzględniać zarówno oczekiwania korzystania w analizach stylistycznych leksy­ źródła, jak również wymagania gazety, dla ki używanej w tym środku przekazu, a rów- której pisze. Zakończenie eseju ma podtytuł: "Kto tworzy wiadomości, ten rządzi". Autor twierdzi bowiem, że ludzie kształtujący prasę Badania nad językiem telewizji polskiej. Studia metodolo­ wpływają na kierunek życia politycznego w giczne i opisowe (1985); Właściwości składniowo-stylisty- Ameryce. Dziennikarskie zabiegi i biurokra- czne języka telewizji polskiej (1989). tyczna rutyna pomagają dostosować przekaz jąc zdarzenie w konkretnym punkcie na ma­ do określonych celów. pie jak również w systemie geopolitycznym Kolejny tekst Carlina. R o m a n o skupia świata. System ten wyznaczają dwa biegu­ się na prasowym co?. Trudną do zdefiniowa­ ny: "świat wolności" i "totalitaryzm". Lata nia różnicę pomiędzy wiadomościami i opartą sześćdziesiąte, okres "zimnej wojny", był na faktach fikcją można wyjaśnić tylko uwz­ okresem jasnej orientacji politycznej, nato­ ględniając element manipulacji dziennikar­ miast lata osiemdziesiąte wprowadzają nieco skiej. Spisane wiadomości nie są lustrzanym zamieszania. odbiciem zdarzeń, ale ich obrazem. Rzeczywi­ Jak i dlaczego? — najdłuższy i najbar­ stość przedstawiona jest w taki sposób, aby dziej skomplikowany tekst Jamesa W. C a- dopasować ją do sposobu myślenia określonej r e y a — zatytułowany jest "Ciemny konty­ grupy czytelników gazety. Wspólne dla całej nent amerykańskiego dziennikarstwa". Pyta­ prasy amerykańskiej tematy to: zdarzenia nie jak? wkracza w sferę kontaktu prasy z symboliczne, rocznice wydarzeń, przekazy czytelnikami, buduje płaszczyznę porozumie­ agencyjne, konferencje prasowe. Dobrze pisze nia i współdziałania, która jest warunkiem ko­ się o sojusznikach politycznych, źle o prze­ niecznym dobrego odbioru, a więc dobrego ciwnikach, np. Deng Xiaoping był raz w jed­ dziennikarstwa. Niestety codzienna prasa robi nej, raz w drugiej pozycji. Każda gazeta chęt­ to rzadko. Dziennikarz dostarcza opiniotwór­ nie zamieści artykuły demaskatorskie, czej "głębi spojrzenia" na dany temat. Według powodujące zmiany polityczne lub reakcje Careya amerykańskie dziennikarstwo cały władz państwowych. Na kształt wiadomości czas podlega kształtowaniu. Jest to proces cią­ częściej wpływają ich autorzy niż fakty. Przez gły, mający swój początek w pierwszej polo­ odpowiedni dobór słów fakty tworzą się same, wie XIX w., kiedy najbardziej poczytną, obie­ następnie mogą być zaakceptowane i używa­ ktywną gazetą była "prasa za grosik" (penny ne: np, znaczenie słów gwiezdne wojny w od­ press). Pewne cechy tamtego przekazu stały niesieniu do programu obronnego Reagana, się nieodłączną cechą obecnego dziennikar­ terroryści palestyńscy, hiszpańscy contras. stwa amerykańskiego. Odzwierciedlające rze­ Fakt tak przekształcony staje się przekazem czywistość fakty są najważniejszymi elemen­ dziennikarskim, zaczyna funkcjonować jako tami przekazu. Jednak współtworzą przekaz wiadomość pozbawiona jednak obiektywi­ przyczyny, konsekwencje i motywy, które zrę­ zmu. cznie preparują obraz świata, dostosowując go Michael S c h u d s o n zaczyna od stwier­ do potrzeb środka przekazu. dzenia, że idealna odpowiedź dziennikarza na W ostatnim tekście jeden z redaktorów pytanie kiedy? powinna być: "przed chwilą". książki, Robert M a n o f f, potwierdza suge­ Dziennikarz powinien być na właściwym stie i przemyślenia swoich poprzedników. Na miejscu we właściwym czasie, ale również podstawie analizy wiadomości w różnych ga­ być tam pierwszy. Następnie autor zajmuje się zetach autor stwierdza, że w dziennikarstwie pewnym filozoficznym aspektem czasu w funkcjonują pewne utylitarne standardy prze­ dziennikarstwie. Zrozumienie najnowszych kazywania wiadomości. Proces komunikowa­ wiadomości z pierwszych stron gazet wymaga nia w środkach masowego przekazu podlega pewnej wiedzy historycznej. Schudson nazy­ w drugiej połowie XX w. procesowi informi- wa to głębią czasu, obecną w świadomości zacji. Ostatnia część eseju, poświęcona roli czytelników. Każdy rozumie stwierdzenie ironii w dziennikarstwie zawiera kilka orygi­ "powojenna Europa", nikt nie pyta po której nalnych i twórczych stwierdzeń. wojnie. Również czas przyszły odgrywa waż­ Książka krytycznie przedstawia zawartość ną rolę w tym sensie, że staje się czasem se- amerykańskiej prasy lat osiemdziesiątych. miotycznym. Jest to jeszcze czas teraźniejszy Wprawdzie niektóre poglądy jej autorów, używany w prasie, ale odnosi się do przyszło­ szczególnie polityczne, wymagają dziś aktu­ ści. Przygotowuje opinię publiczną do przy­ alizacji, ale całość jest interesującą i pouczają­ szłych debat. cą analizą treści współczesnych gazet amery­ Rozdział zajmujący się rolą gdzie ma tytuł kańskich, wykraczającą poza popularne "Kartografia, społeczeństwo i zimna wojna". wyobrażenia oparte na poradnikach dla dzien­ Autor, Daniel C. H a 1 1 i n, uważa, że na nikarzy środkowoeuropejskich. pytanie gdzie? prasa odpowiada, umiejscawia­ Mon ika B osa ko wska - Sa baj ARCHIWISTYKA niu, zbieraniu i zabezpieczaniu dokumentów MEDIÓW W NIEMCZECH archiwalnych (H. Klenk-Schubert, A. Bun- denthal, A. Eidlitz). Zwrócono też uwagę na potrzebę kształcenia przyszłych archiwistów Eckhard Lange (red.): MEDIENAR­ (W. Hempel, H. Hayduck, R. Knuth) w per­ CHIVE IN POLITISCHEN UMBRUCH­ spektywie nieuniknionych zmian technologi­ ZEITEN. Informationsfluß, Archivkoope­ cznych i społecznych w nowo organizującej ration. Programmaustausch zwischen Ost się Europie. und West nach dem Fall des Eisernen Vor- W obradach uczestniczyli przedstawiciele hangs. Dokumentation der 31. państw Europy Środkowo-Wschodniej: Cze- Frühjahrstagung der Fachgruppe 7 im cho-Słowacji, Węgier i Polski. Problematykę VdA. Nomos Verlaggesellschaft, Baden - polskiej archiwistyki medialnej zaprezentował Baden 1992. S. 196. A. Rayzacher z PAP. Jego wypowiedź była raczej prezentacją braku wiedzy na ów temat, Wiosenne 31. posiedzenie Niemieckiego To­ co tłumaczył trzyletnią nieobecnością w kra­ warzystwa Archiwistycznego — VdA (Verein ju*. Innym polskim akcentem tej książki jest deutscher Archivare), poświęcone problemom artykuł H. Mrówki, omawiający prasę w Euro­ archiwalnego gromadzenia materiałów radio­ pie Środkowo-Wschodniej, opracowany w wych, telewizyjnych, prasowych oraz filmo­ znacznej części w oparciu o dane zaczerpnięte wych, stało się przedmiotem niniejszej książ­ z publikacji w Prasie Polskiej i Zeszytach Pra- ki. Odbyło się ono w Wiedniu, w dniach 28 IV soznawczych. — 1 V 1991 roku, a jego temat roboczy Ignacy S. Fiut brzmiał: "Kooperacja archiwalna i wymiana informacji we Wschodniej i Zachodniej Euro­ pie w nowych politycznych znaczeniach". W wypowiedziach plenarnych inaugurują­ INTERWENCJE cych posiedzenie mówcy (E. Lange, dr R. Na- RADY PRASOWEJ giller, dr G. Pferschy, dr D. Schüller, A. de Kemp i dr L. Auer) podkreślali wagę posiada­ nia całościowej dokumentacji archiwalnej me­ SCHWARZWEIßBUCH. Spruchpraxis diów, nie tylko w obrębie wspólnoty niemiec­ des Deutschen Presserats. Bonn 1990. S. kojęzycznej, ale i wszystkich państw i 327. narodów Europy. Wskazywali, że jej wartość niepomiernie wzrasta w okresie politycznych przełomów, gdy tempo wydarzeń staje się bar­ Gdy ma się tę książkę w rękach — nieodparcie dzo szybkie. Archiwa mediów mają wartość nasuwa się pytanie, dlaczego powstała ona w przede wszystkim dla korespondentów i dla Republice Federalnej, a nie w Polsce. międzynarodowego obiegu i wymiany infor­ Odpowiedź znana jest już niestety od pier­ macji. Mówcy sugerowali, iż konieczna jest wszej strony... W Polsce nie ma bowiem dzia­ budowa krajowych i ponadnarodowych ban­ łającej od 1956 roku Rady Prasowej, wkracza­ ków informacji, co ułatwiłoby dostęp i spraw­ jącej wszędzie tam, gdzie naruszone zostały ne korzystanie ze zgromadzonych zbiorów. pryncypia i wartości dziennikarskiego etosu. Referaty z kolejnych grup problemowych Książka jest zbiorem 260 przypadków inter­ posiedzenia zgrupowano w książce w czterech wencji Komisji Zażaleń (Beschwerdeaus- częściach. Traktują one o gromadzeniu doku­ schuB) niemieckiej Rady Prasowej, ujętych w mentacji medialnej, uwzględniając zastosowa­ nie najnowszych elektronicznych technologii informatycznych (H. J. Linau, P. W. Prieß), o * Powiedział (nawiasem mówiąc, w odpowiedzi na pytanie regulacji i ujednoliceniu prawodawstwa w o możliwość współpracy) m.in.: "moja wiedza o archiwach, dziedzinie archiwistyki medialnej we wszy­ nawel w odniesieniu do naszego archiwum, jest bardzo stkich krajach europejskich, co zagwarantuje ograniczona, bo od trzech lat funkcjonuję jako stały kore­ spondent PAP w Wiedniu. Proszę mi więc wybaczyć, że dostępność i szybką wymianę zawartości po­ moja informacja nie będzie bardzo konkretna. Po drugie, nie siadanych zbiorów oraz możliwość ich rozwo­ mam pojęcia o archiwach telewizji i radia w Polsce" (s. 72) ju (W. Dohr, J. Wandeler) oraz o pozyskiwa­ [przyp. red.|. solkę uszeregowanych alfabetycznie kategorii sowego. Całość uzupełniono tekstem tegoż Ko­ problemowych, obejmujących najprzeróżniej­ deksu z komentarzami przyjętymi przez Nie­ sze przypadki naruszenia dziennikarskiej etyki miecką Radę Prasową 14 lutego 1990 roku oraz i pragmatyki. Ich zakres jest bardzo rozległy, regulaminem rozpatrywania przez nią zażaleń, gdyż mamy do czynienia zarówno z różnymi uchwalonym 25 lutego 1985 roku. Książkę formami dyskryminacji grupowej czy indywi­ zamyka schemat ilutrujący strukturę organiza­ dualnej, naruszania anonimowości, intymno­ cyjną Niemieckiej Rady Prasowej, z której ści czy godności, jak i z konkretnymi sytuacja­ działalnością liczą się nie tylko organizacje mi nadużywania fotografowania w salach zawodowe dziennikarzy czy wydawców pra­ sądowych bądź publikowania fotografii ilu­ sy, ale również władze administracyjne kraju, strujących tragiczne skutki katastrof i wypad­ partie polityczne i organizacje społeczne. ków. Zbigniew Oniszczuk Każdy przypadek jest przedstawiany w dwojakiej postaci. Najpierw otrzymujemy krótki opis danego wydarzenia, a następnie PRAWNA REGULACJA zapoznajemy się z kwintesencją decyzji Rady REKLAMY W RFN Prasowej. Decyzje te — przypomnijmy — nie mają mocy wiążącej strony sporu czy konfli­ ktu, o ich zaakceptowaniu rozstrzyga więc do­ Herbert B e t h g e: DIE ZULÄSSIGKEIT bra wola zainteresowanych. O społecznej ran­ DER ZEITLICHEN BESCHRÄNKUNG dze tych orzeczeń Rady Prasowej decyduje DER HÖRFUNKWERBUNG IM NDR. zatem nie tyle ich skuteczność, ile stanowisko Umfang und Grenzen der staatlichen Regu­ najwyższego w niemieckiej prasie organu lierung der Wirtschaftswerbung im öffen­ prasowowydawniczej i dziennikarskiej samo­ tlich-rechtlichen Rundfunk. Nomos Ver­ kontroli wobec sytuacji i zdarzeń występują­ laggesellschaft, Baden — Baden 1992. S. cych w prasowym dniu powszednim, a nie 114. znajdujących precyzyjnej i jednoznacznej in­ terpretacji prawnej. I właśnie wypełnianie tej Książka ta poświęcona jest zagadnieniom re­ luki stanowi — w przekonaniu wydawców, gulacji prawnych trwania reklamy radiowej w wyrażonym w słowie wstępnym — podstawo­ Niemczech. Uwzględnia podwójny, tj. pry- we zadanie Komisji Zażaleń Niemieckiej Ra­ walno-publiczny ich charakter oraz wynikają­ dy Prasowej. ce z lego finansowe i programowe konse­ Jej decyzje służą jako wynikająca z dzien­ kwencje. Za przykład posłużyła badaczowi nikarskiego etosu swoista busola, ułatwiająca sytuacja prawna sieci NDR (Norddeutschen rozpatrywanie społecznych skutków dzienni­ Rundfunk, NDR — Staat 6) i jej rozwój praw­ karskiego działania. Z tego też względu za­ nie uregulowany 20 VIII 1980 roku. W świetle warty w książce zbiór orzeczeń może być wy­ tej regulacji prawodawca określił, że rozgłoś­ korzystany w codziennej redakcyjnej praktyce nia może codziennie wyemitować 42 minuty i w kształceniu studentów dziennikarstwa. reklamy w jednym kanale. Dalsze przepisy Ujęte w omawianej pozycji przypadki są prawne dopuszczały możliwość, że poszcze­ najświeższej daty, pochodzą z lat 1985-1989, gólne landy mogą podwyższyć tę granicę do a więc w czasie obowiązywania już nowego 60 minut na dobę. trybu rozpatrywania zażaleń, przyjętego przez Autor podkreśla, iż państwowa regulacja Radę Prasową 25 lutego 1985 roku, a kładące­ ograniczeń czasowych reklamy w radiu ma go jeszcze większy nacisk na bezstronność i przede wszystkim na uwadze sterowanie sytu­ jawność postępowania Komisji Zażaleń. acją finansową rozgłośni, co jednak pozostaje Aby ułatwić czytelnikowi orientację w w sprzeczności z ogólnym ustawodawstwem prawnej kwalifikacji przytoczonych sytuacji i niemieckim, które gwarantuje wolność fun­ ich orzeczeń - - zamieszczono w książce obok kcjonowania wszelkich mediów. spisu problemowego również ich zestawienie Bethge dokonuje porównawczej analizy będące numerycznym wykazem akt założo­ zawartości strukturalnej reklamy w publicz­ nych w każdym z rozpatrywanych przez Radę nym radiu, rozgłośni NDR, zjednoczonej z przypadków, z odwołaniem się do przepisów innymi rozgłośniami niemieckimi we wspól­ obowiązującego w Niemczech Kodeksu Pra­ nym związku ARD (Arbeitsgemeinschaft der offenllich-rechtlichen Rundfunkanstallen der dzieci przez stacje telewizyjne krajów połu­ Rundcsrcpuhlik), które -iiają większe kwoiy dniowej i południowo-wschodniej Azji. Mimo czasowe, tzn. BR — 128 min., KR — 128 różnic, cechujących państwa regionu, rysuje min., Rb 121 min., SDR 130 min., SFB — 82 się tu dosyć jednorodny obraz programowej min., SWF — 178 min., SR — 122,5 min. i zawartości "okienek" adresowanych do dzieci. WRD — 90 min. Najwięcej czasu, jak widać z Oglądają one przede wszystkim stare amery­ zestawienia, otrzymały rozgłośnie najmłodsze kańskie filmy rysunkowe takich producentów, i prywatne, co daje im większą swobodę, finan­ jak Disney i Hanna-Barbera oraz kreskówki sową oraz możliwości inwestowania, NDR "nowej generacji", jak np. japońskie filmy jest natomiast silniej finansowana przez ARD, science-fiction o przygodach robolów czy ame­ co — wedle autora — oznacza, że wiąże się to rykańskie opowieści o mutantach — żółwiach z politycznym wykorzystywaniem jej przez Ninja. Poza tym prezentuje się przyrodnicze i władze państwowe. popularno-naukowe filmy dokumentalne, pro­ Praca niemieckiego badacza jest godna gramy z udziałem dzieci (iypu: "gry i zabawy" uwagi szczególnie od strony prawnej, uświa­ lub przedstawienia muzyczne) oraz (w kra­ damia o problemach oraz podaje przykłady jach, które na to stać) "Ulicę Sezamkowa". realnych rozwiązań — które czekają w naj­ Niektóre sieci telewizyjne nadają także bliższej przyszłości polską rzeczywistość ra- własne programy edukacyjne. Na wyróżnienie diowo-telewizyjną. zasługuje tu zwłaszcza NHK, japońska telewi­ Ignacy S. Fiut zja publiczna, produkująca od 1953 roku pro­ gramy d!a szkół (podstawowych i średnich), a od roku !958 również dla dzieci w wieku przedszkolnym (jak: Al! of Us Together i Pup­ pet Show). Na początku lat '70 (gdy sukces w MEDIA ASIA Japonii zaczęła odnosić, nadawana przez NHK, "Ulica Sezamkowa") również japońskie nr 4/1991 telewizje komercyjne rozpoczęły produkcję własnych programów dla dzieci. Większość z nich, do końca lat '80, zrezygnowała jednak z Kwartalnik Media Asia (pismo wydawane w tej działalności (oferując nadal kreskówki i Singapurze przez Asian Mass Communication programy "zabawowe"). Research and Information Centre) zajmuje się Telewizyjne sieci komercyjne dość rzadko komunikowaniem masowym w krajach połu­ są zainteresowane realizacją programów dla dniowej i południowo-wschodniej Azji oraz dzieci. Wynika to z wysokich (zazwyczaj) ko­ Pacyfiku. Zapewne m.in. zróżnicowanie tego sztów produkcji oraz braku zainteresowania obszaru (od Japonii, Hawajów i azjatyckich sponsorów (leklamodawców) udziałem w ich "małych tygrysów" do biednych, zacofanych ponoszeniu. Zdaniem Valbueny istnieją spo­ państw "trzeciego świata" oraz komunistycz­ soby redukcji wydatków (wskazuje na konie­ nych Chin) powoduje, że kolejne numery MA czność opracowywania lepszych planów pro­ są bardzo zróżnicowane tematycznie. Taki jest dukcyjnych, optymalnego wykorzystania również omawiany numer kwartalnika, przed­ własnego sprzętu i osiągalnych, lokalnych stawiający problemy państw wysoko rozwi­ środków) oraz przykłady dobrych i niedrogich niętych i krajów "rozwijających się". programów edukacyjnych. Takim programem Szczególnie eksponowany przez redakcję jest —jego, Valbueny — "", audycja temat (m.in. w artykule wstępnym) jest wspól­ realizowana na zlecenie rządu Filipin, w ko­ ny wszystkim społeczeństwom regionu wpływ produkcji z Children's Television Workshop programów telewizyjnych na dzieci. Zagad­ (producentem "Ulicy Sezamkowej"); nadawa­ nieniu temu zostało poświęcone seminarium, na początkowo przez rządowy kanał PTV4, a zorganizowane w Indonezji we wrześniu 1991 r. obecnie transmitowana na cały kraj (drogą sa­ Omawiany numer MA otwiera jeden z re­ telitarną) przez komercyjną stację Channel 9. feratów prezentowanych wcześniej na owym Program ten odniósł tak spektakularny sukces seminarium, praca Victora T. V a 1 b u e n y (także komercyjny), że powstała nawet jego "Children's Télévision in Asia". Autor daje w kopia "Bulilit", nadawana przez inną prywat­ nim przegląd programów kierowanych do ną stację: Channel 7. Główny ciężar produkcji audycji dla dzie­ Times Magazine i indyjskim India Today, re­ ci spada jednak na telewizje publiczne. Zdecy­ alizowanych w kontekście występowania tyl­ dowana większość krajów południowej i połu­ ko jednej z kulturowych wartości — indywi­ dniowo-wschodniej Azji podejmuje wysiłki dualizmu (szczególnie mocno zaznaczającego dostarczania tóżnych programów dla najmłod­ się w narodowym etosie Stanów Zjednoczo­ szej widowni. Poziom większości z nich nych). (szczególnie w biedniejszych bajach regionu) W wyniku badań slwierdzono, że naj­ nie jest jednak zbyt wysoki. Zdaniem Valbue- bardziej "indywidualistyczne" są reklamy ny, wynika to (obok problemów finansowych) amerykańskie (aż 63% z nich kierowano do m.in. z braku twórców specjalizujących się w jednej osoby), w mniejszym stopniu brytyj­ produkcji materiałów dla dzieci oraz nieumie­ skie (44%) i najmniejszym indyjskie (24%). jętnym wykorzystaniu możliwości technicz­ Na podstawie tych wyników (oraz literatury nych ośrodków telewizyjnych. Inną wadę wie­ z dziedziny socjologii i antropologii) auto­ lu programów dla dzieci autor artykułu widzi rzy stwierdzili w konkluzji, że kontrast mię­ w naśladownictwie wzorów zachodnich (efe­ dzy indywidualistycznymi kulturami Zacho­ kcie "kolonialnej mentalności" ich twórców), du i kolektywistycznymi kulturami niedostrzeganiu walorów lokalnego kolorytu i Wschodu podważa zasadność tworzenia znaczenia, jakie audycje dla młodej widowni globalnych strategii reklamowych. Nieuza­ mogą mieć w tworzeniu wśród niej poczucia sadnione jest więc także powielanie wzorów narodowej tożsamości. zachodnich (zwłaszcza amerykańskich) w Programy telewizyjne mogą mieć korzyst­ reklamach kierowanych do społeczeństw ny wpływ na dzieci, przyczyniać się do ich "kolektywistycznych". emocjonalnego i intelektualnego rozwoju; Po ponad 50-lctnim okresie rozwoju teo­ mogą jednak również wywierać wpływ nega­ rii "komunikowania dla rozwoju" wykształ­ tywny. Jako szczególnie niekorzyste zjawiska ciły się dwie główne "frakcje" badaczy, teo­ Valbuena wymienia tu ukazywanie przemocy retyków i praktyków, realizujących dwa oraz pobudzanie "dziecięcego konsumpcjoni­ odmienne podejścia. Jedno z nich (wg kla­ zmu" (zarówno przez reklamy, jak i niektóre syfikacji Hornika) to "komunikowanie dla programy). W celu ich wyeliminowania — politycznej organizacji" (communication for oraz podniesienia poziomu audycji tworzo­ political organization), drugie — "komuni­ nych specjalnie dla dzieci — postuluje tworze­ kowanie jako uzupełnienie" (communica­ nie "prodziecięcych" grup nacisku, których tion as complement). Zwolennicy pierwsze­ działalność zmierzałaby m.in. do: go podejścia tłumaczą niepowodzenia — opracowania efektywniejszych rozwią­ programów rozwojowych uwarunkowania­ zań legislacyjnych, regulujących zasady nada­ mi politycznymi. Programy kontrolowane wania programów edukacyjnych (a także re­ przez władze centralne, a nie przez ich adre­ klam kierowanych do dzieci), satów, muszą służyć przede wszystkim inte­ — powołania interdyscyplinarnych komi­ resom tychże władz. Tak długo, jak cele wy­ tetów lub fundacji oceniających jakość two­ siłków rozwojowych będą zależne tylko od rzonych programów oraz wyznaczających "li­ "dobrych chęci" paternalistycznych elit, nie przewodnie" ich produkcji), niewiele dobrego zostanie zrobione. Właści­ — zorganizowania systemów kształcenia, wym rozwiązaniem problemu jest skoncen­ podnoszenia kwalifikacji producentów tych trowanie się na przedsięwzięciach "w malej programów. skali", programach "partycypacyjnych", re­ Drugi z artykułów w omawianym nume­ alizowanych przez ludzi, dla których są rze MA, "Individualism and Advertising", po­ organizowane. rusza wpływ narodowych, kulturowych war­ Zwolennicy podejścia "komunikowanie tości na odbiór reklam. Niestety, jego autorzy jako uzupełnienie" godzą się z ograniczonymi (profesorowie Pennsylvania State University: możliwościami komunikowania dla rozwoju Katherine Toland Frith i Subir S e n g u n- (skrępowanego przez szereg zewnętrznych t a) ograniczają się jedynie do zasygnalizowa­ uwarunkowań). Realizując programy wspiera­ nia problemu, przedstawiając wyniki badań jące dążenia rozwojowe społeczeństw "trze­ nad zawartością reklam w anerykańskim ciego świata", nie podejmują działań, które by Newsweeku, brytyjskim The London Sunday mogły stymulować poważniejsze zmiany spo- łeczne (i ewentualnie rozszerzać możliwości nianiu społecznej dynamiki wewnętrznej). wpływu mediów). Musiały więc zostać odrzucone i zastąpione Omówieniem i oceną obu strategii zajmu­ przez nowe, pogłębione teorie, uwzględniają­ je się Mary Bessie Lee w artykule "The ce możliwość zróżnicowania podejść badaw­ Forest or The Trees". Podejmuje ona również czych. próbę wskazania rozwiązań, które by mogły Na szczególną uwagę zasługuje — zda­ programom "komunikowania dla rozwoju" niem Mazharul Haque'a — model rozwinięty przynieść więcej praktycznych efektów. przez Rogersa, któiy definiuje pojęcie rozwo­ Takie możliwości autorka artykułu widzi ju jako "partycypacyjny proces kierowanych przede wszystkim w wykorzystaniu idei party­ zmian społecznych, zmierzających do społe­ cypacji "komunikowania dla politycznej orga­ cznego i materialnego postępu, osiąganego nizacji". Stwierdza ona, że nawet programy przez większość ludzi, przez ich rosnącą kon­ realizowane w warunkach narzuconych społe- trolę nad środowiskiem". Kluczowymi ele­ czno-strukturalnych ograniczeń, ale z udzia­ mentami tego modelu są: większa równość w łem tych, do których są kierowane, mogą strukturach władzy, rozdziale zasobów, udział przyczynić się do sukcesu długoterminowych społeczeństwa w podejmowaniu decyzji, stra­ programów zorientowanych na zmiany stru­ tegie oparte na lokalnych zasobach (możliwo­ kturalne. ściach) oraz współwykorzystaniu nowoczes­ Problematykę roli nlediów w wysiłkach nych i tradycyjnych środków komunikowania. rozwojowych krajów "trzeciego świata" po­ W modelu tym przypisuje się mediom rolę dejmuje również Mazharul H a q u e w inte­ korzystną dla wysiłków rozwojowych, ponie­ resującym artykule "Information and Media waż mogą dostarczać użytecznych, technicz­ Technology and the Third World". Ukazuje on nych informacji (o problemach rozwojowych i tu jednak relacje komunikowania masowego możliwościach ich rozwiązań) oraz przekazy­ (w tym: rozwoju technologii komunikowania) wać informacje o sukcesach i porażkach róż­ i problemów krajów rozwijających się w szer­ nych lokalnych grup "rozwojowych" (które to szej perspektywie — także w aspektach ich doświadczenia mogą być przydatne dla in­ skutków negatywnych. Stwierdza, że dominu­ nych). jący w latach '50 i '60 optymizm co do możli­ Zdaniem Mazharul Haque'a, same media wości mediów w prorozwojowych przeobra­ nie są jednak cudownym środkiem postępu żeniach państw "trzeciego świata" (wyrażany społeczno-ekonomicznego. Tak więc, jak nie­ in.in. przez tak znanych uczonych, jak: Lerner, zasadne było (w latach '50 i '60) traktowanie Schramm i Rogers) musiał — m.in. z braku inwestycji w rozwój środków masowego prze­ wyraźnych materialnych efektów — ustąpić kazu jako celów rozwojowych, tak i obecnie pola zupełnie odmiennym nastawieniom. Do­ mało zasadne są ambicje państw "trzeciego minujący w relacjach międzynarodowych świata", zmierzających do rozwoju najnowo­ układ sił, wyrażający się rosnącą ekonomicz­ cześniejszych systemów informatyczno-tele­ ną, polityczną i kulturową przewagą bogatszej komunikacyjnych. Rozwój technologiczny Północy (czy raczej Zachodu) powoduje może ułatwić rozwiązanie pewnych proble­ wzrost popularności opinii głoszących, że na mów, może też jednak stwarzać inne. Na przy­ współczesne media masowe należy patrzeć nie kład w krajach rozwijających się, charaktery­ jak na narzędzia służące rozwojowi, lecz ra­ zujących się i tak już znacznym rozwarstwie­ czej jak na przeszkodę do osiągnięcia znaczą­ niem społecznym, może pogłębiać podziały cego i równomiernego postępu społeczno- (spychając w dół drabiny społecznej pracow­ ekonomicznego lub nawet —jak na narzędzia ników nie mających dostępu do najnowszych "kulturowo-medialnego imperializmu" (H. technologii); może również powodować Schiller). wzrost bezrobocia. Teorie zwolenników obu nastawień (mo­ Rządy państw "trzeciego świata" zdają się deli "rozwoju", jak i opozycyjnego do nich jednak nie dostrzegać tych problemów. Decy­ modelu "zależności") grzeszyły — zdaniem dują się natomiast na przeznaczanie znacz­ autora artykułu — nadmiernym uproszcze­ nych środków na rozwój technologii komuni­ niem, przesadną wiarą w potęgę technologii, kowania, przekonane, że jeśli ich kraje nie czynników społeczno-psychologicznych oraz staną się częścią nowoczesnego światowego uwarunkowań zewnętrznych (przy niedoce­ systemu informacji, świat się od nich oddali. Spośród zamieszczonych w tym numerze centrach teleinformatycznych, umożliwiają­ MA materiałów warto jeszcze odnotować arty­ cych im wykonywanie obowiązków służbo­ kuł Guntera Lehrkego "Radio and wych poza miejscem zatrudnienia). Warte Television in the People's Republic of China" uwagi są również stałe rubryki pisma (jak: Cu- (historia i współczesne uwarunkowania roz­ cs, Findings, Roitndtablc, Amicinfo), starannie woju radia i telewizji w Chinach) oraz. artykuł opracowane, prezentujące krótkie wypowiedzi L. S. H a r in s a: "Telework in Sociotechnical na różnorodne tematy, związane z komuniko­ Networks: Networking by Teleprofessionals" waniem masowym.Wszystkie numery MA są (omawiającego wyniki przeprowadzonego na starannie przygotowane, opatrzone indeksami Hawajach eksperymentu, testującego efektyw­ i bibliografią opracowań AMIC — wydawcy ność pracy osób zatrudnionych w systemie kwartalnika. "Telework" — w specjalnie przystosowanych Jurosht vi' (irzybczak Sejmik wydawnictw regionalnych (Pilzno 18-19IX 1992 r.)

Sejmik zorganizowali Wojewódzki Ośro­ wskiego. Pracowało siedem zespołów proble­ dek Kultury w Tarnowie oraz burmistrz Mia­ mowych: wydawnictw samorządowych, re­ sta i Gminy Pilzno przy współudziale Mini­ gionalnych, instytucji kultury, szkolnych, "In­ sterstwa Kultury i Sztuki, Wydziału formatora WOK" i Tarnowskiej Oficyny Infrastruktury Społecznej UW w Tarnowie, Wydawniczej oraz finansów i promocji dzia­ Centrum Demokracji Lokalnej w Warszawie, łalności wydawniczej. Radia "Kraków" i dębickiego "Stomilu". Organizatorzy projektowali utworzenie Po uroczystym oddaniu do użytku nowego wojewódzkiego, a nawet ogólnopolskiego sto­ kina "Sokół" oraz uczczeniu 60-lecia pracy warzyszenia prasy lokalnej, ale gdy okazało artystycznej miejscowego malarza Stanisława się, iż wśród uczestników znajduje się zastę­ Westfalewicza, rozpoczął obrady sejmik wy­ pca przewodniczącego (Maciej Roślicki) i dawnictw regionalnych, którego tematem była skarbnik (Janusz Fedorko) istniejącego od lu­ "Rola środowisk twórczych, wydawnictw re­ tego 1992 r. Stowarzyszenia Prasy Lokalnej, gionalnych i samorządowych w lokalnej ko­ zrezygnowano z tego zamiaru. Obecni wyrazi­ munikacji społecznej". Burmistrz Pilzna Zyg­ li chęć współpracy z istniejącym stowarzysze­ munt Pieczonka, jednocześnie redaktor na­ niem i postanowili organizować — pod patro­ czelny miejscowego Pilźniaka — przedstawił natem Wojewódzkiego Ośrodka Kultury — tradycje i dorobek działalności wydawniczej doroczne spotkania wydawców prasy lokalnej podejmowanej przez samorządy gmin, organi­ województwa tarnowskiego. Realizacji tego zacje, towarzystwa i instytucje kultury w wo­ zadania w przyszłości podjął się dyrektor jewództwie tarnowskim w latach 1989-1992. WOK w Tarnowie, Andrzej Lis. Włodzimierz Chorązki z Ośrodka Badań Pra- W dyskusji w zespole problemowym ds. soznawczych wygłosił referat "Prasa lokalna i prasy samorządowej okazało się, że redakcje i sublokalna w Polsce 1989-1992", a Zbigniew wydawcy borykają się z wieloma problemami Paliszewski z Centrum Demokracji Lokalnej finansowymi, poligraficznymi i kolportażo­ w Warszawie omówił "Rolę wydawnictw re­ wymi, które w innych regionach kraju, np. w gionalnych i samorządowych w lokalnej ko­ Wielkopolsce, na Pomorzu i Dolnym Śląsku munikacji społecznej". udało się już rozwiązać. Do ich przezwycięże­ W sejmiku wzięli udział przedstawiciele nia niezbędne wydaje się wsparcie ze strony 29 wojewódzkich ośrodków kultury, zajmują­ instytucji zajmujących się prasą lokalną, np. cych się wydawaniem prasy lokalnej, informa­ Stowarzyszenia Prasy Lokalnej, Fundacji Ste­ torów, folderów i książek. Obecnych było kil­ fana Batorego czy Instytutu na Rzecz Demo­ kudziesięciu redaktorów prasy lokalnej i kracji w Europie Wschodniej. sublokalnej, głównie z województwa tarno­ Włodzimierz Chorązki "Prawo do informacji — prawo do prawdy" (Posiedzenie Krakowskiego Koła Condorceta, 22 października 1992 roku)

Krakowskie Kolo Condorceta powstało w do Konstytucji USA nie gwarantuje niczego w grudniu 1991 roku jako druga (po Budapesz­ tym zakresie, stwierdzając jedynie, że nie zo­ cie) organizacja tego typu w państwach Euro­ staną wydane prawa ograniczające wolność py Środkowo-Wschodniej. Celem działalności prasy i wypowiedzi. ruchu Circle Condorcet jest krzewienie idei Jednakże można też ją interpretować ina­ demokracji i walka o prawa obywateli do wol­ czej. Specjalną ochroną konstytucyjną cieszy ności. Zrzesza on intelektualistów, działają­ się prasa nie dlatego, że ma ona służyć wyłącz­ cych na rzecz krzewienia wolnościowych po­ nie robieniu pieniędzy lub uprzywilejować staw obywatelskich. dziennikarzy, ale dlatego, że jest narzędziem Kolejne posiedzenie Krakowskiego Koła zdobywania informacji dla szerokiej publicz­ poświęcone było obecności prawdy w infor­ ności. Z drugiej strony, informacje będące w macji i nosiło roboczy tytuł "Prawo do infor­ posiadaniu rządu i wszelkich agend publicz­ macji — prawo do prawdy". Wprowadzenie nych, jeżeli tylko nie zawierają tajnych treści, do dyskusji stanowiły tezy na ten temat profe­ to w istocie należą do społeczeństwa, które ich sorów Uniwersytetu Jagiellońskiego — To­ zebranie umożliwia przez przelanie swego au­ masza Gobana-Klasa oraz Józefa Lipca. torytetu na władzę oraz opłaca przez podatki. Prof. T. Goban-Klas w zagajeniu do Takie były podstawy prawne i polityczno- dyskusji powiedział: doktrynalne wielkiego ruchu politycznego w "Aksjomatem demokracji jest prawo do in­ USA w latach pięćdziesiątych, nazywającego formacji. Bez poinformowanych obywateli nie­ się Freedom of Information, czyli FOI, które­ możliwe są prawdziwe wybory ani podejmowa­ go biblią był pokaźny tom «The People's nie przez, nich rozsądnych decyzji, np. w Right to Know — Legal Access to Public Re­ referendach. Oczywiście prawo do informacji cords and Proceedings* przygotowany przez nie dotyczy wszystkich instytucji, zwłaszcza go- Harolda L. Crossa (1953). Niemniej, taka pra­ sjjodarczych, ale z pewnością obejmuje sferę ca nie tworzy podstawy prawnej. Można publiczną, w tym działania głównych agend pań­ twierdzić, że nie ma takiego prawa naturalne­ stwowych. W swoim czasie jeden z ojców zało­ go ani konstytucyjnego, jak prawo do infor­ życieli Stanów Zjednoczonych, James Madison, macji, a co najwyżej uprawnienie, którego za­ powiedział, że «rząd ludu bez powszechnie do­ kres wyznaczają różne ustawy. I ono może być stępnej informacji (w oryginale angielskim było rozszerzane lub ograniczane. to napisane zwięźlej "Popular government wit­ Analogicznie nic ma też i być nie może hout popular information") albo bez środków jej naturalnego i konstytucyjnego prawa do do­ zdobywania jest jedynie prologiem do farsy lub stępu do mediów. Jeśli media mają być pra­ do tragedii, albo, zapewne, do obu. Wiedza musi wdziwie wolne, nikt nie może domagać się zawsze panować nad ignorancją, i lud który chce prawa dostępu do nich . Jedynie one same być własnym panem, musi uzbroić siebie w moc, mogą w interesie swoich odbiorców udostę­ którą daje wiedza.» pniać swoje łamy czy czas antenowy. Nie jest jednak wcale oczywiste, czy istot­ Sumując, zarówno wolność prasy, jak i nie obywatelom takie prawo przysługuje na prawo prasy do informacji, jak i dostęp róż­ mocy ochrony wolności prasy w konstytu­ nych stowarzyszeń do mediów nie są jednako­ cjach. Zapisy gwarantują prawo do swobodne­ wo chronione przez prawo boskie, naturalne, go wypowiadania opinii, brak cenzury, a nie konstytucyjne, karne i cywilne. Wolność pra­ obowiązek udzielania informacji komukol­ sy w sensie absolutnym zderza się z tymi wiek, w tym także prasie*. Także I poprawka wyobrażeniami religijnymi, które odmawiają sankcji boskiej poglądom fałszywym, choć * Reguluje to zwykle — oprócz międzynarodowych konwe­ prawo konstytucyjne może je chronić. Z kolei ncji — przepisy niższego stopnia. Np. wg polskiej Ustawy prawo konstytucyjne zderza się z prawem cy­ "Pntwo prasowe" z 26 I 1084 r. z późniejszymi zmianami: wilnym, które może nakładać obowiązek spro­ "Organy państwowe, przedsiębiorstwa państwowe i inne jednostki organizacyjne (...) są obowiązane do udzielania stowań oraz dostępu do mediów. Prawo karne prasie informacji o swojej działalności." [przyp. Redakcji] może chronić tajemnice, szeroko zakreślając ich zakres, a tym samym czyniąc fikcję z do przemilczania niewygodnych, prawd, pra­ uprawnień prasy do zdobywania informacji. wo do zakłamania i manipulacji obywatelami Prawo cywilne, chroniąc sferę prywatną, może niż prawo jednostki do prawdziwego rozezna­ pomagać w unikaniu kontaktu ze środkami nia się w jej sytuacji i możliwości podejmowa­ masowego przekazu, a tym samym utrzymy­ nia przez nią samodzielnych, właściwych de­ wać społeczeństwo w niewiedzy co do okre­ cyzji. ślonej sfery spraw. Jest być może za wcześnie, aby prawo do Jak więc widać z tej pobieżnej analizy pro­ prawdy wpisywać do oficjalnych międzynaro­ blemu, łatwiej jest ogłaszać różne, niekiedy dowych rejestrów albo umieszczać je w kon­ wzajemnie sprzeczne prawa niż je harmonijnie stytucjach państw. Może wydaje się zbyt try­ realizować." wialne lub zbyt patetyczne. Nadchodzi jednak Następnie głos zabrał prof. L i p i e c: czas, aby o to prawo zacząć walczyć. Staje się "W nowoczesnych społeczeństwach poja­ to nie tylko prawem, ale i obowiązkiem mo­ wiła sę wartość, która powszechnie uchodziła ralnym." za wartość ornamentalną. Jest nią p r a w d a. Dyskusję rozpoczął prof. Wojciech S u- Mówi się o niej rzadko i nieśmiało, tymcza­ c h o ń (logik). Krytykując ostatnią encyklikę sem należy ona w istocie do wartości csenejal- Kościoła w sprawie dostępu do mediów, nych, a nawet egzystencjalnych. Prawo do wskazał, iż sianowi ona narzędzie do posługi­ prawdy oznacza we współczesnej terminologii wania się "kryterium większości" we włas­ prawo do pełnej, rzetelnej i prawdziwej i nych celach, służące manipulacji mediami n- f o r m a c j i. Po pierwsze, informacji o przez instytucje kościelne, które mogą wzbu­ faktach, po drugie, informacji o teoriach i ich dzać fanatyzm wynikający z ignorancji wie­ znaczeniu dla ludzkiego życia. W społeczeń­ rzących i krępować w ten sposób wolność wy­ stwie opisanym przez Platona prawda należała powiedzi w mediach. do kasty filozofów, którzy byli zarazem wład­ Prof. Włodzimierz P a w 1 u c z. u k (reli­ cami. Ten model społeczeństwa, ubezwłasno­ gioznawca) wskazywał na różnicę między wolnionego przez brak dostępu do prawdziwej "prawdą" a "prawdą informacji", tir Jarosław informacji, realizowany, był we wszystkich Kotas (prawnik) starał się zaś objaśnić epokach, przybierając różne formy. Także i zagadnienie "praw człowieka" w związku z dziś, w społeczeństwie demokratycznym, wy­ "prawem do prawdy" na gruncie prawa mię­ stępuje to zagrożenie, choć w postaci wielce dzynarodowego. Stwierdzał, że chociaż "pa­ wyrafinowanej i zakamuflowanej. Prawo czło­ kiet praw człowieka" nic nie mówi o "prawic wieka do prawdy nie jest respektowane, a do prawdy", to przyjęte wcześniej przesłanki człowiek staje się przedmiotem wielostronnej wskazują na określone wartości, zakładające obróbki przez fałsze i półprawdy. W polityce i takie prawo. Na przykładzie ratyfikacji "pa­ życiu gospodarczym — przez utrzymywanie kietu praw człowieka" przez Kongres USA i ogromnych i rosnących stref tajności lub in­ poczynionych przy tej okazji zastrzeżeń, zasu­ formacji selektywnej, a nawet tendencyjnie gerował, iż niweczą owe zastrzeżenia istotę spreparowanej. W komunikacji masowej — pakietu. przez manipulację emocjami, komercjalizację Doc. Jerzy S z y m u r a (filozof) podał informacji, ideologizację, propagandową de­ pod rozwagę klasyczne pojęcie informacji magogię. W edukacji — przez slaby kontakt z Shannona i jego konsekwencje dla prawdy. aktualną nauką, podawanie wiedzy przedaw­ Przypomniał, że właściwie należałoby się zgo­ nionej, nieużytecznej i podporządkowanej dzić w tej materii z tezą Klemensa Szania­ różnym dyrektywnym wzorcom nacjonalnym wskiego, iż dobra informacja winna być pra­ i środowiskowym — w wielu krajach również wdziwa. W dalszej części wypowiedzi religijnym. polemizował z prof. Lipcem w związku z Prawo do prawdy to z jednej strony prawo przedstawioną przez niego teorią prawdy Pla­ do jej poznawania, ale z drugiej strony — do tona, będącą jakoby ideą regulatywną dla pro­ jej kreowania i głoszenia. Dotyczy to w pier­ cesów komunikowania się. Wskazał na języ­ wszym rzędzie państw jawnie represywnych, kowe aspekty prawdy, np. aspekty fatyczne, gdzie prawda jest apodyktycznie cenzurowa­ które dają lepsze samopoczucie, ale nie mają na. Ale w istocie dotyczy to wszystkich kra­ nic wspólnego z prawdą, będąc jednocześnie jów, gdzie ważniejsze jest państwowe prawo nieodłącznym elementem informacji. Red. Leszek Konarski przypomniał zastanawiali się nad sensem powoływania i znaną prawidłowość, że żadna redakcja i ża­ funkcjonowania arbitra regulującego spory o den rząd nigdy nie przyzna się, że kłamie. prawo do prawdy w informacji. Problem — w jego opinii — polega na tym, że Mgr Jolanta Z i aj k a (prawnik) zauwa­ z "sieczki informacyjnej" każdy winien mieć żyła, że przyczyną powodująca, podejrzenie o możność dojścia do prawdy. W Polsce — w nieprawdziwość informacji jest brak możliwo­ zasadzie — tylko ludzie profesjonalnie zain­ ści sprawdzenia jej źródeł. teresowań! mają prawo do prawdy o informa­ Dr Bogusława M a t w i j ó w (pedagog) cji, u szary obywatel jest go pozbawiony. zauważyła, iż łatwo się przekonać o negatyw­ Prof. Suchoń stwierdził, że w informacji nych skutkach fałszu i półprawdy, natomiast oprócz prawa do prawdy winno funkcjonować bardzo trudno ocenić skutki pewnych głoszo­ "prawo do cenzury" i prawo do "fałszu". Po­ nych "prawd", np. w książkach o czarnej ma­ trzebuje tego rozwijający się biznes. Takie gu czy w podręcznikach o budowie bomby w prawa musi mieć także każdy obywatel — rękach terrorystów. nawet do skrywania swych skłonności patolo­ Red, Lesław p e t e r s powiedział, że w gicznych. Odpowiadając na pytanie prof. Li­ praktyce dziennikarskiej często tak się zdarza, pca: Czy istnieje jakieś kryterium odróżniają­ że opublikowana prawda prowadzi do denun­ ce "prawo do prawdy" od "prawa do fałszu i cjacji ludzi głoszących prawdę i tych, o któ­ cenzury" ptof. Suchoń powiedział, że trzeba rych się ją głosi. Mogą się nimi zainteresować rozróżnić tu dwie intencje: "ja chcę wiedzieć" np. sądy i urzędy skarbowe, i "ja chcę zataić" — ze względu na ewentualne Doc. Szymura zauważył, że w świetle dys­ wartości, ważne db- konkretnego człowieka kusji kryterium wartości informacji zmienia czy grupy społecznej. W konkluzji prof. Su­ się w kierunku wskazującym na jej utylitar- choń stwierdził, że prawo do prawdy w infor­ ność. W starożytności własnością informacji macji jest biunią obosieczną. Prof. Goban-KIas była niewątpliwie prawdziwość, dzisiaj jednak dodał, że często spotykamy się ze zjawiskiem zdaje się to, że nikomu ona nie szkodzi. wręcz pejoratywnym w tych kwestiach — "cho­ Doc. Barbara S o s i e ń (romanistka) robą na mówienie prawdy" — czyli z tzw. were- przypomniała, że już Monteskiusz zdawał so­ dycznością, iłędącą niejednokrotnie karykaturą bie sprawę z relatywizmu prawdziwości infor­ prawa do prawdy w informacji. macji. Przypomniała skandaliczny przypadek Prof Lubomir G a b ł a (fizyk) zauważył, profesora Florissona z Francji, który po zwie­ iż istnieje mnóstwo informacji, które posiadają dzeniu obozu koncentracyjnego w Oświęci­ wartość wtedy, kiedy są niejawne, np. infor­ miu twierdził, że takich obozów nigdy nie by­ macje wojskowe. I do nich obywatel nie powi­ ło i że zostały one wybudowane przez nien mieć dostępu. Jełi idzie o prawa do sze­ komunistów w celach stricte propagando­ rzenia i głoszenia informacji fałszywych, to wych. Nawiązując do lego przykładu, prof. trzeba rozróżnić dwa aspekty: kiedy są głoszo­ Lipiec stwierdził, że mamy w nim do czynie­ ne świadomie albo nie. Np. po odkryciu radu nia z wykorzystywaniem mechanizmu osądu przez Skłodowską-Curie — reklamowano ką­ politycznego, który zasadza się na demagogii, piele w Świeradowie Zdroju, ze względu na i demona fałszu. promieniotwórczy charakter tych źródeł. W Prof. Gabła, mając na uwadze zagadnienie świetle dzisiejszej wiedzy byłoby to przestę­ prawdy w informacji, zaproponował, by przy­ pstwem. Prawo więc powinno określać wol­ jąć znany w fizyce model prawdy chwilowej, ność prezentowania każdej, zarówno prawdzi­ pojawiającej się na początku poznania, i bar­ wej, jak i fałszywej informacji, ale powinno dziej pewnej prawdy asymptotycznej, zmie­ też uwzględniać odpowiedzialność za skutki rzających do pełni prawdy. Prof. Pawluczuk ich głoszenia. zwrócił uwagę, że aspekt asymptotyczności Mgr Danuta S k u 1 i c z (pedagog) wyra­ prawdy zawsze wiąże się z jej historycznym ziła opinię, że prawo do informacji i prawdy rozwojem, na który składają się fluktuacje ob­ należy dostosowywać do potrzeb danego czło­ razu prawdy w czasie. Prawda nadto winna — wieka, tzn. że przy rozpowszechnianiu infor­ w jego opinii — podlegać ciągłej fluktuacji i macji trzeba pamiętać o jej zrozumiałości wtedy jest rzeczywiście prawdą, gdy wycho­ przez potencjalnego odbiorcę. Na marginesie dzi z tych wahań zwycięsko. Zdaniem prof. tej wypowiedzi prof. Pawluczuk i prof. Lipiec Pawluczuka, w społeczeństwie demokratycz- nym należ)' stworzyć możliwości głoszenia wie­ wszystkim o naszej wiarygodności." Prawu do lu prawd i wiciu fałszów. Heretycy, jak wskazuje prawdy we współczesnym świecie musi towa­ historia, są źródłem rozwoju prawdy. rzyszyć prawo do ignorancji. Problemy te, po­ Doc. Szymura zauważył., że pewne pra­ dobnie jak np. pornografię, należy rozpatry­ wdy nie są asymptotyczne i trudno byłoby je wać w stałym związku z praktyką społeczną, zmienić. Dobrym przykładem tego są oceny mając na uwadze nieustannie zachodzące Petaina kolaborującego z Hitlerem i Churchil­ zmiany w myśleniu i obyczajowości. W obe­ la współpracującego zc Stalinem. cnej "dżungli informacyjnej" prawdziwość in­ Red. Peters wskazał na możliwość ewolu­ formacji z głównych źródeł reguluje etyka cji pewnych informacji od fałszu do prawdy. dziennikarska. Prawo do informacji i do pra­ Mogą one okazać się korzystne dla odbiorcy, wdy w niej zawartej musi zostać zagwaran­ ponieważ wymuszają adaptację do zmian śro­ towane przede wszystkim mniejszościom — dowiska. religijnym, narodowym czy seksualnym. De­ W podsumowaniu piof. Goban-Klas po­ mokracja, zmierzająca do zagwarantowania wiedział m.in., że upodmiotowienie mas po­ prawa do informacji i do prawdy głównie dla woduje odchodzenie od prawdy na rzecz ana­ większości, jest demokracją barbarzyńską — lizy jej społecznych skutków. "Prawda —jak jest jej zaprzeczeniem. mówił John Kennedy — zaświadcza przede Ignacy S. Fiut

II Międzynarodowe Lipskie Akademickie Dni Mediów i Komunikacji

Na początku był założony w roku 1916 Jak wynika z samej nazwy nowego "wy­ przez Karla Büchera Instytut Wiedzy o Prasie, działu w budowie", obejmuje on swym zain­ Jako jednostka Uniwersytetu Lipskiego prze­ teresowaniem całość komunikacji medialnej, a trwał swego założyciela, republikę weimarską, więc nie tylko prasoznawstwo i dziennikar­ a także — wedle określeń z okolicznościowej stwo prasowe, radiowe i telewizyjne, ale także współczesnej ulotki — "lata rasizmu z jego wiedzę o książce, reklamę, promocję i rzecz- pogarda, dla człowieka" i "morderczą wojnę nictwo (public relations). Znaczna część pro­ totalną hitlerowskiego barbarzyństwa". Potem fesorów i docentów przybyła do Lipska z uni­ w okresie "monopolistycznego socjalizmu" wersytetów zachodnioniemieckich — z zerwano z tradycją Biicherowskiego Instytutu, Monachium i Frankfurtu. Oni też nadają dziś a jego miejsce zajął słynny "czerwony kla­ nowe oblicze dawnej lipskiej Sektion Journali­ sztor" — kuźnia kadr dla partyjno-państwo- stik. W Lipsku na naukach o komunikowaniu i wego systemu prasowego NRD, czyli Sekcja mediach studiuje blisko 1000 osób, z czego aż Dziennikarstwa Uniwersytetu Karola Marksa. 619 osób traktuje ten kierunek jako główny. Dziś to miejsce — dosłownie i w przenoś­ W roku 1991 uczcił Uniwersytet Lipski ni — zajmuje na nowo tworzony na Lipskim 75-lecie utworzenia przez Büchera instytutu Uniwersytecie Saksonii Wydział Nauk o prasoznawczego inauguracją dorocznych Mię­ Komunikowaniu i Mediach ("Fachbereich dzynarodowych Akademickich Dni Mediów i Kommunikalions- und Medienwissenschaft Komunikacji. Rok później, w dniach 30 — im Gründung"). Kieruje nim od 1990 r. października— 1 listopada 1992 r. zorganizo­ "dziekan-zalożyciel" (Gründungsdekan), a wana została podobna impreza po raz drugi więc jakby urzędowo potwierdzony foumli/ig jako II Internationale Leipziger Hochschultage Jat her odrodzonego lipskiego prasoznawstwa für Medien und Kommunikation pod hasłem — prof. dr Karl Friedrich Reimers z Mona­ "Badać — uczyć — kształcić dla mediów w chium, który zresztą i nadal szefuje Katedrze Europie". Ta duża impreza (wzięło w niej Nauki o Komunikowaniu i Mediach w mona­ udział blisko 600 pracowników naukowych, chijskiej Wyższej Szkole Telewizji i Filmu. dziennikarzy, wydawców i studentów) odby- wala się pod protektoratem premiera Saksonii inne — modelowi kształcenia kadr dla me­ prof. K. Riedenkopfa i federalnego ministra diów (np, "Zwischenbilanz Medienpädagogik", oświaty i nauki — prof, R. Orllieba. Zajjewne "Praxis — Prüfstein der Journaüstenausbil- niemałe koszty konferencji pokryło wielu fun­ dung"); w kilku innych znalazło wyraz zain­ datorów, wśród których znalazły się takie in­ teresowanie międzynarodowymi i etycznymi stytucje, jak ZDF, wydawnictwo Rertelsman- aspektami rynku medialnego (np. "Medien- na, Federalny Związek Przemysłu management: Neue Aufgaben auf sich inter­ Farmaceutycznego, Saksoński Urząd Krajowy nationalisierenden Märkten", "Komerzielle Prywatnego Radia i Nowych Mediów, a także Programme — eine Herausforderung an die miejscowe gazety z Leipziger Volkszeitung na Ethik?"). czele. Z przemówień, referatów i okolicznościo­ O międzynarodowym charakterze konfe­ wych wypowiedzi gospodarzy lipskiej konfe­ rencji świadczyła nie tylko europejska tematy­ rencji można było wyciągnąć wniosek, że ży­ ka, ale i kilkunastoosobowa grupa prasoznaw- wią oni uzasadnione zresztą ambicje ców i wykładowców dziennikarstwa z uczynienia z Lipska mostu między wschodnią Bratysławy, Bukaresztu, Katowic, Krakowa, i zachodnią Europą w dziedzinie nauk o me­ Moskwy, Petersburga, Sofii i Warszawy. diach i komunikacji. Współpraca z "wscho­ Spotkanie z nimi wypełniło jedną z popołu­ dnioeuropejskimi partnerami" ma się stać ce­ dniowych sesji. chą charakterystyczną lipskiego ośrodka prasoznawczego. Na tym miałby polegać jego Trzydniowe obrady toczyły się w trzyna­ wkład w proces integracji europejskiej. stu sekcjach tematycznych. Aż cztery z nich Program konferencji obejmował też wiele dotyczyły tradycji i współczesności badań nad ciekawych imprez towarzyszących: spotkania, mediami i nauczania dziennikarstwa w Lipsku wystawy, spektakl kabaretu studenckiego, (m.in. "Fachgeschichte Publizistik Leipzig zwiedzanie ultranowoczesnej drukarni dzien­ 1916-1991", "Medienbildungsstadt Leipzig"), nika Leipziger Volkszcilung. Ze wszystkiego co najmniej trzy poświęcone były miejscu najbardziej jednak podobała mi się intelektual­ Niemiec Wschodnich i ich mediów na arenie na i komunikatywna ruchliwość lipskich stu­ ogólnoniemieckiej (np. "Programm-Machen dentów z charakterystycznym dla ich genera­ in neuen Deutschland", "Ostdeutschland in cji posmakiem krytycznego optymizmu. den Medien des Westens"), co najmniej trzy Walery Pisarek

Seminarium i wystawa prasy lokalnej województwa rzeszowskiego (4X11992 r.)

Organizatorem seminarium i wystawy prasy lokalnej ukazującej się obecnie w Polsce prasy lokalnej woj. rzeszowskiego był Woje­ i podzielił się doświadczeniami i refleksjami wódzki Ośrodek Kultury w Rzeszowie. W tra­ dotyczącymi "własnego" pisma. O podobnych kcie spotkania, w którym uczestniczyli reda­ problemach mówił redaktor naczelny sieradz­ ktorzy reprezentujący około 20 pism kiego pisma społeczno-kulturalnego Siódma lokalnych Rzeszowszczyzny Włodzimierz Prowincja, Andrzej Szczęsny. Chorązki wygłosił referat pt. "Miejsce i rola Po krótkiej dyskusji, w której dominowali prasy lokalnej i sublokalnej w procesie komu­ redaktorzy strzyżowskiego pisma Waga i nikowania masowego w Polsce w latach 1989- Miecz, postanowiono wyłonić z grona uczest­ 1992 — rozwój czy upadek?" Janusz Fedorko ników kilkuosobową reprezentację, która bra­ — członek Zarządu Stowarzyszenia Prasy Lo­ łaby udział w pracach Stowarzyszenia Prasy kalnej i jednocześnie redaktor naczelny pisma Lokalnej. Przemiany '91 (Manowo, woj. koszalińskie) — zapoznał uczestników z różnorodnością Włodzimierz Chorązki Spotkanie tygodników regionalnych nt. transformacj prasy lokalnej Ślesin k. Konina, 12-13 listopada 1992

Starsi pracownicy OBP pamiętają siedem ny rozkład ("degrengoladę") środowiska dorocznych spotkań ("konfrontacji") redakto­ dziennikarskiego jako grupy zawodowej. rów tygodników wojewódzkich b. PZPR oraz Dr Zbigniew Bajka z Ośrodka Badań prasoznawców z różnych ośrodków badaw­ Prasoznawczych UJ przedstawił zarys rozwo­ czych. Imprezy służyły wymianie wyników ju prasy lokalnej w ostatnich latach, szczegól­ najnowszych badań oraz informacji o różnych ną uwagę poświęcając starym i nowym tygo­ problemach funkcjonowania poszczególnych dnikom wojewódzkim. Na przykładzie woj. redakcji. Do tej tradycji próbowali nawiązać suwalskiego pokazał, jak przebiega nasycenie organizatorzy spotkania w Ślesinie koło Koni­ tytułami stosunkowo niewielkiego i słabo na (12-13 XI 1992), choć w życiu kraju i syste­ aktywnego czytelniczo obszaru kraju. mie mediów masowych w Polsce zmieniła się Red. Elżbieta C i b o r s k a (PAP, dokto­ epoka. Dawne "tygodniki wojewódzkie rantka UW) pokazała (na podstawie własnych PZPR", po likwidacji RSW "PKR", mają dziś badań) losy 77 dawnych redaktorów naczel­ nowych właścicieli; przetrwały one — poza nych tygodników wojewódzkich b. PZPR, a kilkoma — zawirowania historii (np. podziały na tym tle — losy 31 tych tygodników. wewnątrz starej redakcji) i prosperują coraz Dr Marian G i e r u 1 a z Zakładu Dzien­ lepiej. W ostatnich latach przybyło też co naj­ nikarstwa Uniwersytetu Śliskiego przedstawił mniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt no­ sytuację prasy lokalnej na Śląsku — regionie o wych tygodników wojewódzkich. Jednakże długoletnich tradycjach w tej dziedzinie (por. hasło do spotkania znalazło pozytywny odzew art. w Zeszytach Prasoznawczych 1992, nr 1- (potwierdzony uczestnictwem przedstawicie­ 2). Wyniki badań empirycznych z czerwca li) tylko w redakcjach dziewięciu starych 1992 świadczą, iż czytelnictwo prasy w tym tygodników (Nad Wartą, Nowiny Jeleniogór­ regionie sprowadza się w zasadzie do lektury skie, Przegląd Koniński, Tygodnik Ciechano­ dzienników regionalnych (głównie jednak ich wski, Tygodnik Pilski, Tygodnik Piotrkowski, wydań magazynowych) i Gazety Wyborczej. Tygodnik Siedlecki, Ziemia Gorzowska, Zie­ Co trzeci badany mieszkaniec czyta też jakieś mia Kaliska). Ponadto brali udział w tym spot­ czasopismo lokalne (przynajmniej w woj. ka­ kaniu: redaktor pisma sublokalnego Głos Tur­ towickim i bielskim). Nowa prasa sublokalna ku i naukowcy z trzech ośrodków akade­ znalazła miejsce tylko na obrzeżach oddziały­ mickich (UW, UJ, US). Zabrakło dziennikarzy wania starych pism. Dopiero ostatnio pojawiły z nowych tygodników wojewódzkich. się czasopisma — organy zarządów miejskich (w dużych miastach woj. katowickiego), ale Wystąpienia naukowców dotyczyły głów­ pełnią funkcję biuletynu informacyjnego nie różnych aspektów zmian i przekształceń władz lokalnych. Nowy dziennik lokalny w polskiej prasy w ostatnich trzech latach. woj. bielskim (Dziennik Beskidzki) nie konku­ Najbardziej ogólne kwestie dotyczące ruje o czytelników z tygodnikiem Kronika Be­ przemian systemu mediów omówiła prof. Ali­ skidzka; odebrał ich natomiast dziennikom re­ na Słomkowska (Pracownia Najnowszej gionalnym (Trybunie Śląskiej i Dziennikowi Historii Prasy Instytutu Dziennikarstwa Uni­ Zachodniemu). Również w tym regionie są wersytetu Warszawskiego). Nakreśliła fazy miasta, gdzie występuje szczególnie wysokie transformacji prasy oraz mediów elektronicz­ nasycenie pod względem liczby tytułów lokal­ nych, rozważała możliwe warianty ewolucji nych (np. w Jaworznie obok czterech dzienni­ układu przestrzennego prasy w Polsce (model ków regionalnych dostępne jest jedno czaso­ zdecentralizowany czy scentralizowany?) w pismo mikroregionalne i trzy miejskie). związku z planowanymi zmianami podziału administracyjnego kraju, a także bariery i za­ Ogólnopolskie badania czytelnictwa prasy grożenia rozwoju prasy (polityczne, finanso­ wykorzystał dr Ryszard Fila s (OBP UJ) w we, prawne). Zwróciła też uwagę na gruntow­ swoim wystąpieniu na lemat zainteresowania sprawami lokalnymi i ich związkowi z odbio­ wielkim trudem) ani też zakładać, że czytelni­ rem mediów lokalnych, (zob, (ekst w tym nu­ cy nie pamiętają uwikłania tygodnika w stary merze Zeszytów). Ustalenia te spotkały się z system polityczny i przypoehlcbiać się no­ niedowierzaniem ze strony redaktorów prasy wym siłom politycznym. Dewizą (explicite lokalnej, przeświadczonych., że ich pismo jest wyrażoną przez redaktorów naczelnych Prze­ zwykle jedynym czytanym przez odbiorców, gląd it Konińskiego i Tygodnika Pilskiego) jest Wielu informacji o dokonujących się neutralność i obiektywizm; należy unikać an­ zmianach dostarczyli sami dziennikarze i wy­ gażowania się przez redakcję w spory polity­ dawcy (w kilku przypadkach łączący obie fun­ czne ("być pośrodku"), nie popierać żadnej kcje) — zarówno w formie kilku obszerniej­ partii, ale również i nie wojować z Kościołem. szych wystąpień, jak i w dyskusji. Próbę O pozyskanie czytelnika walczy się dziś atra­ uporządkowania i uogólnienia dominujących kcyjnością oferty, w której wyraźną przewagę wątków ich wypowiedzi podejmuję poniżej. maja sprawy regionalne nad wątkami szerszy­ Po okresie przekształceń własnościowych mi (krajowymi, międzynarodowymi). (głównie koniec roku 1990 i pierwsza połowa Z dużym zainteresowaniem przyjęto 1991) tygodniki lokalne odzyskują swoją analizę zalet i wad "modelu spółdzielni dzien­ dawną pozycję na rynku, a nierzadko i umac­ nikarskiej" przeprowadzoną przez red. Bożenę niają ją. Przykładowo zwiększyły nakłady: Szal z Ziemi Kaliskiej. Tych pierwszych Ziemia Kaliska (z 50 lys. w roku 1990 do 100 (zalet) nie ma zbyt wiele; najpoważniejszą (je­ tys. egz. w jesieni 1992), Tygodnik Pilski (z 65 śli nie jedyną) jest niezależność: spółdzielnie tys. w 1989 roku — gdy był jedynym tygodni­ rządzą się same, opierając się skutecznie kiem — do 120 tys. egz. w roku 1992, gdy ma wszelkim próbom ingerencji sil politycznych w województwie dwa tygodniki konkurencyj­ bądź właścicieli (jak to się dzieje niekiedy w ne, a nadto sporo pism sublokalnych). Prze­ pismach prywatnych). Długa jest jednak lista gląd Koniński (obecnie 37 tys.) czy Kronika minusów, związanych z obowiązującym pra­ Beskidzka (o czym mówił dr M. Gierula). wem spółdzielczym. Są to bariery personalne Zwiększyły przeważnie swą objętość, zysku­ (dezorganizujące politykę kadrową; mimo jąc tym samym znacznie większą tzw. powie­ przerostów kadrowych nie można, a w każ­ rzchnię reklamową. Zwykle też tygodniki dym razie bardzo trudno zwolnić z redakcji "stare" wygrywają rywalizację z nowymi, lo­ członka spółdzielni, trudno też nowych człon­ kalnymi konkurentami (jeśli tacy się pojawili), ków przyjąć), organizacyjne (trudno podejmo­ przynajmniej gdy porównamy nakłady tych wać szybkie decyzje, gdyż mała jest spraw­ pism. ność działania ciał kolegialnych), społeczne Na pismach tych ciąży — zdaniem dysku­ (antagonizmy w zespole pomiędzy "członka­ tantów — do dziś (przypominane przez lokal­ mi" i "nieczłonkami" spółdzielni), a wreszcie nych rywali) odium "komuchowatości". Co placowe ("popiwek" i inne blokady systemu prawda, nieliczne są przypadki utrzymania się płacowego). W dyskusji wskazywano, że — w "starych" redaktorów naczelnych na tych sta­ świetle praktyki innych redakcji — pewne zła­ nowiskach do dziś (funkcjonują oni nierzadko godzenia tych barier (np. sprawa rewaloryzacji w strukturach nowo powstałych wydawnictw wysokości udziałów dla nowych członków bądź spółdzielni dziennikarskich), a awans (na spółdzielni, podniesienie płac pracownikom) naczelnego) uzyskali młodsi pracownicy re­ są jednak możliwe. krutujący się ze starego zespołu (jeżeli nie na­ Redakcje pism sprywatyzowanych stają stąpiły tak gruntowne podziały w starym skła­ przed problemem ułożenia stosunków ze dzie, jak w Płocku, Pile, Przemyślu czy swoimi właścicielami. Modelowe rozwiązanie Tarnowie). Istnieje więc pewna ciągłość per­ funkcjonuje, jak się wydaje, w wydawnictwie sonalna, ale w zupełnie nowych warunkach "Przegląd Koniński". Właściciel (prezes PPH prawnych i organizacyjnych. W wypowie­ "KONIMPEX") dal redakcji pełną niezależ­ dziach uczestników zarysowała się pewna ność, nie nastawiając się na duże zyski (te są strategia postępowania, aby zadać kłam wspo­ zresztą obracane na inwestycje związane z mnianym zarzutom. Nie należy więc gwałtow­ rozwojem pisma), ale też nie zamierza do pis­ nie odcinać się od kilkunastoletniej (lub dłuż­ ma dopłacać. Sam nie ma ambicji politycz­ szej jeszcze) przeszłości pisma (jak postąpiła nych i chęci uprawiania własnej polityki za np. Gazeta Częstochowska i dziś egzystuje z pośrednictwem pisma, unika nawet reklamo- wania w tygodniku swojego przedsiębiorstwa dakcji (5 młodych dziennikarzy) i ambitnymi (a jeśli, to dyskretnie i za reklamy płaci we­ planami (uruchomienie radia lokalnego, prze­ dług normalnych stawek). Odmiennie (w kształcenie pisma, ale w dalszej przyszłości, w świetle wypowiedzi redaktora Tygodnika Pil­ tygodnik). Wydawnictwo ma też (tylko czę­ skiego) wygląda sytuacja w Pile, gdzie dwa ściowe) udziały w Gazecie Kolskiej, która jed­ nowe konkurencyjne tygodniki wojewódzkie nak jest mniej sprawna organizacyjnie i pro­ służą swoim właścicielom do walki politycz­ speruje nie najlepiej. Jest to zarazem nej (Tygodnik Nowy — Stokłosie; Panorama modelowy przykład relacji pomiędzy tygodni­ Pilska — senatorowi Horodcckicmu) i jako kiem wojewódzkim a pismami sublokalnymi środek podniesienia prestiżu ich firm (można (wydawanymi jednak z mniejszą częstotliwo­ pokazać zagranicznemu klientowi, że jest się ścią). Jak dotąd, nie stanowią dla siebie wza­ właścicielem pisma, choć sic do niego dopła- jemnie konkurencji — nic odbierają sobie czy­ ca). telników (z czym. jednak należy się liczyć, Wiele jest też problemów wspólnych gdyby gazety sublokalne przekształciły się w wszystkim tytułom. Rozwiązanie problemu tygodniki). Pisma te korzystają z (nieodpłatne­ kolportażu, wobec likwidacji sieci klubów go) łamania w wydawnictwie oraz wspólnej (z "Ruchu" i punktów sprzedaży prasy na wsi Przeglądem Konińskim) sieci kolportażu (i — należy dziś do spraw najbardziej kluczowych. po części — akwizycji reklam). Redakcje usiłują przełamać monopol coraz Prawie wszystkie tygodniki lokalne in­ mniej sprawnej sieci "Ruchu". Na przykład westują w modernizację warsztatu pracy Przegląd Koniński blisko 1/3 nakładu rozpro­ (przejście na skład komputerowy). Korzystają wadza we własnej sieci kolportażu (prywatni jednak nadal z drukarni w regionalnych cen­ kolporterzy, przy okazji akwizytorzy ogłoszeń trach (odległych o — co najmniej — kilka­ i reklam) przy niższej prowizji (25%) niż"Ru- dziesiąt kilometrów). Mocniejsze ekonomicz­ chowska" (do niedawna 30%, teraz 28%). nie przymierzają się do zamknięcia całego "Ruch" zresztą dociera tylko do większych cyklu wydawniczego na swoim terenie przez miejscowości w województwie. Ponadto har­ uruchomienie własnej drukarni (np. w Koni­ cerze roznoszą pismo do domów (15% prowi­ nie, Kaliszu, Pile). Zmniejszenie odległości re­ zji), zarabiając pieniądze na potrzeby organi­ dakcji od drukarni jest często wstępnym wa­ zacji. W podobnym kierunku zmierzają też runkiem realizacji planów uruchomienia inni, a "Ruch", tracąc pozycję monopolisty, drugiego w ciągu tygodnia wydania danego obniża leż swą prowizję (np. dla Ziemi Kali­ pisma. Dwa razy w tygodniu (w cyklu wtorek - skiej— 27%). piątek) wychodzi już Ziemia Kaliska (a ponad­ to, o czym wiemy skądinąd, Trybuna Wałbrzy­ Casus Przeglądu Konińskiego zasługuje ska) i — w opinii red. B. Szal — jest to na uwagę z jeszcze innego powodu, stanowi przedsięwzięcie opłacalne; umożliwia wydat­ bowiem przykład organizacji małego regio­ ne zwiększenie liczby kolumn ogłoszenio­ nalnego przedsiębiorstwa wydawniczego, w wych oraz większą specjalizację zawartości którym obok tygodnika wojewódzkiego wy­ (wtorek — dużo informacji, w tym np. serwis dawane są jeszcze dwie gazety sublokalne sportowy; piątek — wydanie magazynowe, (dwutygodniki o zasięgu dawnych powiatów). publicystyka i rozrywka). Podobne plany mają Pierwsze z tych pism, Echo Turku, mimo krót­ też inne redakcje — np. Tygodnik Pilski, kiego (rok) okresu ukazywania się, wyróżnia Tygodnik Ciechanowski. Prawdopodobnie na się nakładem (około 7,5 tys. egz. przy 5-10% bazie dzisiejszych tygodników wojewódzkich zwrotów), objętością (16 kolumn + 4 kolumny będą powstawały coraz liczniej dzienniki lo­ wkładki TV + 4 kolumny tematyczne — np. kalne (o zasięgu województwa lub nawet — sportowa, parafialna, szkolna), rozprowadza­ jeśli zostanie zrealizowany nowy podział niem 4/5 nakładu przez własną sieć kolportażu administracyjny kraju — węższym). (w powiązaniu z rozprowadzaniem Przeglądu Konińskiego), docierającą nawet do najmniej­ W czasie spotkania wielokrotnie podno­ szych miejscowości, osiąganiem 50% docho­ szono problemy środowiska dziennikarskiego, du z reklam, stabilizacją finansową (wydawca statusu i etyki tego zawodu. Te ostatnie kwe­ dal 20 min zł na uruchomienie pisma i zosta­ stie ostro stanęły np. w Pile, w związku z poja­ wił wolną rękę; teraz zyski przeznaczają na wieniem się — obok Tygodnika Pilskiego — inwestycje), stosunkowo licznym składem re­ dwóch nowych, wzajemnie zaciekle się zwal- czających, tygodników. Bezpardonowa walka redaktorów). Dwudniowa impreza okazała się. dopuszczająca wszelkie chwyty, a także li­ za krótka, aby wymienić informacje o sytuacji czebność zespołów dziennikarskich w nie­ i problemach nurtujących wszystkich uczest­ wielkim mieście uprawniają zainteresowanie ników i głębiej przedyskutować te, które zdą­ poziomem kwalifikacji dziennikarzy, Z bar­ żono podnieść. Wielość i tempo zmian na ryn­ dzo mieszanymi uczuciami spotkał się jednak ku prasowym sugerują potrzebę odbywania postulat wprowadzenia swego rodzaju "licen­ cyklicznych sympozjów tego typu; znalazł się cji dziennikarskich", Odnosi się wrażenie, iż już organizator (Tygodnik Pilski) następnego redaktorzy tygodników lokalnych tkwią ze spotkania. Środowisko dziennikarskie prasy swoimi problemami w jakimś odrębnym, lokalnej (należące ongiś do najbardziej zinte­ "trzecim" świecie, fj. pomiędzy istniejącymi growanych) odczuwa bowiem potrzebę wy­ stowarzyszeniami zawodowymi (które zajmu­ miany doświadczeń. Trudno oprzeć się wraże­ ją się sprawami "dużej prasy" — dziennikami mu, że uczestniczący w obradach przedsta­ i czasopismami ogólnopolskimi) a Stowarzy­ wiciele świata nauki więcej skorzystali, przy­ szeniem. Prasy Lokalnej, które z kolei skupia słuchując się temu, co mają do powiedzenia redaktorów pism sublokalnych (działających redaktorzy-prakiycy, aniżeli ci ostatni zyskali, często na poziomic półprofesjonalnym lub wysłuchując naukowych referatów tych pier­ wręcz amatorskim). wszych. Bardziej staranne poszukiwanie pła­ Zasygnalizowane zjawiska nic są repre­ szczyzny współpracy na linii miuka-praktyka zentatywne (mało było reprezentantów pism redakcyjna to także — obok postulatu rozsze­ sprywatyzowanych, brakowało redaktorów rzenia reprezentatywności składu uczestników pism nowych; być może prywatni właściciele — wniosek dla organizatorów przyszłych nie są zainteresowani w zawiązywaniu "stru­ "konfrontacji". ktur poziomych" przez ich podwładnych — 'Ryszard Filas SUMMARY

Jerzy M o n d, Alexandra Kwialk o w s k a - V i a t t e a u: CHANGES IN MEDIA SITUATION IN COMMUNIST AND POST-COMMUNIST COUNTRIES

The authors analyse changes in media law which look place in countries of the former USSR and Centra! Europe and their practical and political influence on mass communication in the countries of this region. The authors arc particularly interested in legal and political side of these changes. According to them the rate of changes is relatively siow because changes in media must be followed by political and economic changes, Other reasons for a slow rate of these changes arc as follows: lack of specialists who understand the role of the media in democratic state; influence of old elite on the media; new authorities' anxiety of independent media not controlled by them. /Editorial summary/

Ryszard F i 1 a s: INTEREST IN LOCAL QUESTIONS AND READERSHIP OF THE PRESS

The paper attempts to describe trends of changes in Polish local press after the collapse of communism in 1989. At the end of the old era 36 regional dailies and only dozens of local weeklies and sublocal papers were published. In the period 1989-1992 a number of local dailies doubled; new local weeklies and other periodicals increased to over 1000 as still some periodicals are closed down and some new periodicals are founded. In spile of such a good offer, research results (research carried out by the Press Research Centre between 1990-1992) do not show a global increase in the reception of local dailies. One can see a drop in readership of old newspapers and periodicals. Only very few new independent dailies gained a strong position on local market. "Gazeta Wyborcza" a national daily with regional supplements constitutes a serious competition for the local dailies. Against expectations no serious increase in readership of the local press has been recorded (in comparison with the past decade). Against this background the author analyses data on the level of interest of the Polish society in local matters. Next he creates empirical profiles of readers of various types of local press (their demographical social charac­ teristics as well as media activity). He concludes that the up-to-date dynamic growth of the local press, despite the impressive market offer, has not yet succeeded in building the efficient system of social communication especially as regards the level below the voivodeship one (the sublocal level). /Author's summary/

Władysław Tyra ń s k i: HISTORY IN THE TRAP OF MYTH

The past is the most profuse source of Polish national mythology which deforms the present while we expect from history a help in solving the up-to-date questions. The history helps the Poles tt) increase their self-respect and to compensate for their inferiority complex which they had acquired over the centuries. Irrationalism which is so typical for a myth, is being justified mainly ideologically in historic message. Tradition understood as satisfaction of emotional needs of the people is used in the first instance to mythologize the past whereas the history is understood as satisfaction of people's cognitive needs. Marxism-leninism affected not only social structure but also historical consciousness of Poles. After the Second World War a characteristic for commu­ nism discrepancy between "state" and "private" as well as between "official" and "unofficial" message could be observed. It concerned particularly historical texts. For ideological reasons school assumed political character. To build up a new tradition the media reminded after the World War II of the anniversaries of the events which then became a repertoire of Polish People's Republic's propaganda. However, many historical anniversaries celebrated before the World War II were not mentioned. Anniversary character of the social communication promoted this ritu­ alism. It is proved by quantitative content analysis of "Zycie Warszawy", a national daily published since 1944. But the more intensively were the people convinced by the media about the social ties existing between them the weaker they were becoming. The social community spirit has been brought back by the social movement called "Solidarity". /Author's summary/

Piotr Górski: WHO ARE THE POLES AS NATION? SOCIALIST INDEPENDENT WRITINGS/1908-1914/

Answers to the problem defined in the article's title are searched by analysing texts published in the periodicals "Krytyka" i "Przedświt". Vision of independent and sovereign nation found its background in Polish historical tradition and in romantic literature which proclaimed the spiritual superiority of the Poles. In the opinion of leaders of socialist and independent orientation importance of should materialize in its own sovereign state. While characterizing the political shape of the vision of the nation, the author discusses questions concerning executing political power, the army and propositions how to solve the ethnic problems. In his presentation of the social shape of the nation the author stresses the importance of education of the people who would be able to fight for independence but also to govern the state in a sensible and responsible way. An attention should be also paid to the vision of the state as an initiator and organizer of modernization of society and its economy. /Author's summary/

Krzysztof Woźniakowski: AT THE ROOT OF THE IDEA OF THE LITERARY LEFT WING COALITION (ACTIONS AND DISCUSSIONS OF NOWE PISMO 1932-1933)

The paper is an attempt at reconstructing the beginnings of the concept of the literary left collaboration in the periodical Nowe Pismo: It was published in the years 1932-1935 in Warsaw as a Polish language organ of Bund and Wiktor Alter was its editor-in-chief. The author believes that polemics and discussions included in Nowe Pismo should be carefully studied as it was the first and real attempt at creating a front of literary left in Poland which overlooked party interests. /Editorial summary/