colloquia litteraria półrocznik instytutu filologii polskiej uniwersytetu kardynała stefana wyszyńskiego w warszawie

wydawnictwo naukowe uksw warszawa 2016 Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Instytut Filologii Polskiej rada redakcyjna: Ewa Bieńkowska (Francja), Gerardo Cunico (Włochy), Irena Fedorowicz (Litwa), Grażyna Halkiewicz-Sojak, Teresa Kostkiewiczowa, Krzysztof Koehler, Piotr Mitzner, Andrzej Tyszczyk, Jan Zieliński (Szwajcaria) redaguje zespół: Bernadetta Kuczera-Chachulska (redaktor naczelny), Tomasz Korpysz, Małgorzata Łukaszuk, Ewa Szczeglacka-Pawłowska, Ewangelina Skalińska (sekretarz redakcji) redaktor językowy: Jan Falkowski redaktor tematyczny: Ewa Szczeglacka-Pawłowska korekta redaktorska: Mirosława Łątkowska projekt okładki: Mateusz Chachulski wykonanie okładki i łamanie: Wojciech Bryda adres redakcji: Instytut Filologii Polskiej ul. Dewajtis 5, 01-815 Warszawa tel. 22 561 89 97 e-mail: [email protected] ISSN 1896-3455 Wersja papierowa jest wersją pierwotną czasopisma Druk i oprawa: DjaF – drukarnia cyfrowa i offsetowa ul. Kmietowicza 1/1, 30-092 Kraków tel. 12 636 32 40, www.djaf.pl SPIS TREŚCI

* * * ...... 5

SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE Romantyzm jako kontynuacja (wobec literatury i kultury czasu I Rzeczypospolitej)

Bernadetta Kuczera-Chachulska, Aksjologia romantyzmu wobec literatury staropolskiej (Wprowadzenie do problemu) ...... 7 G r a ż y n a H a l k i e w i c z - S o j a k, Średniowieczne inspiracje w poezji Cypriana Norwida ...... 11 J a n Z i e l i ń s k i, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina. Kariera Pieśni o Wiklefie i Wiklefa w XIX-wiecznej Polsce ...... 29 To m a s z C h a c h u l s k i, Mickiewicz i Trembecki – jeszcze raz (Już się z pogodnych niebios…) ...... 45 B a r b a r a S t e l m a s z c z y k, Antoni Malczewski – duch romantyczny zanurzony w tradycji. O Marii ...... 55 E w a n g e l i n a S k a l i ń s k a, Kochanowski Malczewskiego – Kochanowski Norwida ...... 75 B a r t ł o m i e j Ł u c z a k, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida – w kontekście Norwidowskiego myślenia o sztuce ...... 91 D a n u t a Z a w a d z k a, „Rarytne” czasy. O przełomie romantycznym w Księgarzu ulicznym Władysława Syrokomli . . 107 

Ewa Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie manuskryptu Jana Chryzostoma Paska (1821). Trzeci początek polskiego romantyzmu ...... 123 E w a H o f f m a n n - P i o t r o w s k a, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej w Kursie pierwszym Prelekcji paryskich Adama Mickiewicza ...... 141 R e n a t a R y b a, Staropolskie źródła romantycznego obrazu Podola (Wybrane przykłady) ...... 159 M a r e k S t a n i s z, Norwidowska koncepcja oryginalności literackiej w świetle dziejów poetyki ...... 175 A g a t a S e w e r y n, „Wyjrzałem w za-świat”. Kilka uwag o tradycji rozmów zmarłych w twórczości Cypriana Norwida ...... 195 P a u l i n a A b r i s z e w s k a, Norwidowskie pomniki literatury . 209 Agnieszka Nurzyńska, Wanda Cypriana Norwida wobec tradycji staropolskiej ...... 229 D a r i u s z S e w e r y n, Romantic from a New Comparative Perspective ...... 253

O d r e d a k c j i, Sprostowanie ...... 288 

* * *

Oddajemy do rąk Czytelników dwudziesty z kolei numer czasopisma „Colloquia Litteraria”, które ukazuje się jako półrocznik od 2006 roku. Niniejszy numer ma charakter monograficzny, obejmuje rozprawy i studia, które powstały w związku z konferencją naukową pt. Ro- mantyzm jako kontynuacja (wobec literatury i kultury czasu I Rze- czypospolitej) zorganizowaną 31 marca – 1 kwietnia 2014 roku przez Katedrę Badań nad Romantyzmem i Twórczością Cypriana Norwida, w ramach VIII „Colloquiów Romantycznych” odbywających się na Wydziale Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Red.

5

SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 BERNADETTA KUCZERA-CHACHULSKA

AKSJOLOGIA ROMANTYZMU WOBEC LITERATURY STAROPOLSKIEJ (WPROWADZENIE DO PROBLEMU)

Jest oczywistością, że w pierwszym dziesięcioleciu kształtowania się polskiego romantyzmu i dziesięcioleciach poprzedzających go można mówić o całym zespole wartości, zarówno estetycznych, jak etycznych i duchowych, które stanowiły zwieńczenie różnorodnych wydarzeń estetycznych, dających się zaobserwować w kulturze pierw- szej Rzeczypospolitej. Im bliżej poszczególnych zjawisk usytuować punkt widzenia i im bardziej wzmocnić perspektywę ciągłości, tym bardziej ich aksjologiczny charakter staje się uchwytny. Do szeregu takich estetycznych wartości można włączyć na przy- kład kwestie genologiczne (tradycje – znów na przykład – hymnu, ody, ballady Mickiewiczowskiej, wartości języka lirycznego, który kształ- tował się przecież na bazie rodzimych tradycji poetyckich – przede wszystkim), problemy szeroko rozumianej wyobraźni literackiej tego czasu. Należy bowiem zauważyć, że impulsy pochodzące od strony literatury niemieckiej czy angielskiej (Scott, Byron, Goethe, Schiller) stawały się powodem jej – tej wyobraźni – rozwinięcia; materię wypeł- niającą artystyczne konstrukty stanowiły jednak najczęściej doświad- czenia i obserwacje pozostające w obrębie kultury rodzimej; nawet jeśli trzeba było tę kulturę dźwigać z pamięci tułacza czy wygnańca. Charakterystyczne również, że pierwsze dyskusje na temat na- tury i charakteru twórczości literackiej (artystycznej) bywały sporem o wartości moralne, pod płaszczykiem estetyczności kryły się zagad- nienia głęboko i poważnie rozumianej etyki i problemów duchowości.

7 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Bo o co właściwie idzie w osławionym sporze Mochnackiego z Brodzińskim? W imię czego występują klasycy warszawscy, ruga- jąc Mickiewicza za sonety, i dlaczego Mickiewicz „pozostaje w swoim prawie”, pisząc je? Dlaczego Śniadecki broni Malwiny Wirtemberskiej, przedkładając ją nad Szekspira, i dlaczego pokolenie romantyków nie chciało i nie mogło z nim się zgodzić? Szło najczęściej o antropologiczną prawdę. O prawdę rozumienia człowieka i jego różnorodnych doświadczeń. Taką prawdę, która wcześniej wypowiedziana została w Lamencie świętokrzyskim, Tre- nach Kochanowskiego i wielu późniejszych wystąpieniach poetów XVII i XVIII wieku. Ekspresja autentyczności doświadczeń powiązana jest ściśle ze stopniem organizacji, jakością artystyczną i estetyczną dzieła – to oczywistość. Tylko dzieło wybitne staje się wyrazem całej i najgłębszej prawdy o człowieku. Na obszarze literatury polskiej (pomijając zagadnienia bardziej wyraźne: Mickiewicz, Malczewski…) oprócz poetów i pisarzy po- mniejszych może, jak chociażby Goszczyński, Garczyński, Zaleski czy inni, występuje na przykład zjawisko wczesnego Słowackiego, sygnujące duży problem późniejszego romantyzmu, a objawiające się w zasadzie przed powstaniem listopadowym, na przykład w Ja- nie Bieleckim (1829–1830), gdzie scottyzm i byronizm były po prostu „strategiami ukazywania sarmackiej przeszłości”1. Jest to niemal modelowa sytuacja, wskazująca na typ i funkcje za- pożyczeń z literatur innojęzycznych w literaturze polskiej tego czasu. Miały one przede wszystkim charakter narzędziowy i stymulujący, budowały raczej oryginalność i jedyność polskiego romantyzmu, aniżeli stanowiły argument na wtórność. „Pojedynki o romantyzm” toczą się od długiego czasu. Bywa, że odnoszą się do miejsc i obszarów literackich dość zaskakujących (tu można by wymienić różnorakie ujęcia motywiczne, mniej – po- szukiwanie archetypów czy paradygmatów), wydaje się jednak, że

1 Marzena Kryszczuk, Juliusz Słowacki wobec tradycji szlacheckiej, Warszawa 2011

8 B. Kuczera-Chachulska, Aksjologia romantyzmu… generalnie można wskazać dwa typy podejść do epoki, jeśli uwzględ- nimy „tekstową” głębokość sondy. Jedno, jakby bardziej zewnętrzne, zwracające uwagę głównie na ekspresywność, burzliwość, wybujałość form, ekstremalne przero- sty myśli i emocji, chaos poszukiwań, nadmiar i eksplozję olśnień. Autorka Gorączki romantycznej Maria Janion, poszukując swoistości polskiego romantyzmu, zacytuje Jeana Fabre’a:

[Romantyzm polski] zbyt często zapominany lub nieznany, mieści jednak w sobie, jeśli nie najpiękniejszy, to przynajmniej najbardziej ekspresywny, najżywszy [z romantyzmów]”. Nieco dalej zaś, a jak wiadomo także w wielu innych pracach, określi ten polski etap zma- gań w kulturze „demonicznym wielkim romantyzmem2.

Drugie, bardziej wewnętrzne, wiąże się z odsłonięciem głębokiej struktury dzieła sztuki słowa, ekspozycją jego złożoności, ujawnia- jącą w ostatecznych konsekwencjach etyczny i metafizyczny charak- ter poetyckiego przesłania (np. rozprawy Mariana Maciejewskiego o Marii, o gawędzie, o liryce lozańskiej). W tych pracach zwłaszcza wskazane zostaje pośrednio i bezpośrednio mocne zakorzenienie polskiego romantyzmu w tradycji rodzimej. Dzięki takiej refleksji największe wydarzenia artystyczne tej epoki mamy szanse zobaczyć jako logiczną kontynuację świata kultury i wartości dawnej Polski.

2 Maria Janion, Gorączka romantyczna, Warszawa 1975, s. 95 i 96

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 GRAŻYNA HALKIEWICZ-SOJAK

ŚREDNIOWIECZNE INSPIRACJE W POEZJI CYPRIANA NORWIDA

W XII fragmencie traktatu poetyckiego Rzecz o wolności słowa za- mieścił Norwid taką oto polemiczno-ironiczną strofę: Bawi mię, gdy dziennikarz albo publicysta Klnie średniowieczną ciemność, z której wciąż korzysta. Ta ciemnota musiała nieźle być użyta, Gdy się jak świeca topi, a przy niej się czyta. Ciemnota – która mimo niezgrabne praktyki, Stworzyła Arcydzieła – stworzyła J ę z y k i ! [III, 607, 608]1 Mimo pozorów zobiektywizowanej konstatacji, której sugestię niosą bezosobowe formy czasowników, trudno nie zauważyć tutaj emocjonalnego wyznania: nie tylko „się czyta” w świetle średnio- wiecznej świecy, ale także ja-autor korzystam z tego światła i robię to świadomie – w przeciwieństwie do publicystów niezastanawia- jących się nad tradycją, w której są bezwiednie zanurzeni. Motywy „ciemności”, „świecy”, „czytania” zostały podkreślone i powiązane z tematem wieków średnich. Nasuwa się pytanie, czy jest to odosob- nione skojarzenie, czy też lekturowe rekwizyty częściej towarzyszą Norwidowskim nawiązaniom do średniowiecza? Zanim spróbuję to

1 , Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty z tekstów Norwida wg tej edycji; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony.

11 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE sprawdzić, niezbędna wydaje się historycznoliteracka retrospekcja, pozwalająca naszkicować tło dla tego szczegółowego zagadnienia. Motywy mediewistyczne w poezji Norwida nie narzucają się jako centralne czy kluczowe – w przeciwieństwie na przykład do mo- tywów antycznych czy biblijnych. Ta ich drugorzędność sprawia, że w pracach norwidologicznych są wyodrębniane i analizowane bądź w komentarzach edytorskich, bądź w związku z interpreta- cjami poszczególnych utworów, rzadko – jako temat ogólniejszy2. Rozproszenie i pewna nieostrość tej motywiki w poezji Norwida może wynikać także z tego, że pisarz dziedziczy kłopoty związane z polską recepcją średniowiecza, wyrażane już w krytyce literackiej początków romantyzmu. Preromantycy i romantycy niemieccy, angielscy, francuscy już w swoich wczesnych manifestach programowych wskazywali śred- niowiecze jako tradycję prymarną i źródłową. Taki wybór miał kilka przyczyn. Po pierwsze podkreślał opozycję wobec oświecenia, które najostrzej zakwestionowało właśnie dziedzictwo wieków średnich i ugruntowało opinię o ich „ciemności”. Ponadto był on wyrazem dążenia do przywrócenia kulturze dominacji wymiaru duchowego, co łączyło się z akcentowaniem bliskości religii i sztuki oraz z uzna- niem obu za „zwierciadła odbijające świat ducha”. Wiązała się z tym tęsknota za powrotem do chrześcijańskich podstaw europejskiego uniwersalizmu3, estetyczna fascynacja gotykiem w architekturze i mrocznymi wątkami gotyckich historii w literaturze oraz poszuki- wanie etycznych wzorów w postawach rycerzy, wędrownych artystów, pustelników, alchemików… Tradycję średniowiecza uznawano za naturalną ekspresję Północy, czego wyrazem było na przykład wska- zywanie na związek architektury gotyckich katedr z charakterem

2 Wyjątek stanowią opracowania wątku dantejskiego w twórczości Norwida. Por. Agnieszka Kuciak, Norwid wobec Dantego, „Pamiętnik Literacki” 1996, LXXXVII, z. 3, s. 47–59; Agnieszka Kuciak, Dante romantyków: recepcja «Boskiej Komedii» u Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i Norwida, Poznań 2003. 3 Por. np. Novalisa Chrześcijaństwo albo Europa (tłum. Krystyna Krzemieniowa), w: Manifesty romantyzmu 1790–1830: Anglia, Niemcy, Francja, wybór i oprac. Alina Kowalczykowa, wyd. 2, rozszerzone, Warszawa 1995, s. 209–228.

12 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje… północnych puszcz4. Szczególnie wysoko cenionymi jakościami estetycznymi stawały się: wzniosłość, groza, mroczna tajemniczość świata. Przy czym wszystkie te pierwiastki odnajdywano w rodzimej, przede wszystkim germańskiej tradycji lub szerzej – w tradycji Gotów. Na gruncie polskiej kultury ten wzór nie był jednak odczuwany jako swojski. Zwracał na to uwagę i Kazimierz Brodziński, i jego romantyczny oponent – Maurycy Mochnacki, który w swojej pro- gramowej rozprawie proponował, odstępując od bliskiej sobie zasady oryginalności, by zapożyczać się u Skandynawów i Germanów, bo w polskiej tradycji nie dostaje siły uczuć, frenezji i ciemności śred- niowiecznych tajemnic. A przecież – jak pisał – to „średnie wieki są prawdziwie poetycką w dziejach Europy epoką. Te starożytne mury, te gotyckie wieże, których szczątki jeszcze dzisiaj nas zdumiewają, świadki politycznego nierządu i przemocy – były niegdyś zamieszkałe przez ludzi, którzy swój oręż poświęcali Bogu, honorowi i obronie niewinności. Entuzjazm religijny zagrzewał do czynów, jakich w na- szych zimnych czasach pojąć nie jesteśmy zdolni”5. Historycznym apogeum tego entuzjazmu były wyprawy krzyżowe, ale w polskiej tradycji i ten heroiczny wzór jakoś się rozpływał: komponent sło- wiańskiej łagodności, rozumianej po herderowsku, dezintegrował surową i monumentalną wizję średniowiecza, nikły udział polskiego rycerstwa w krucjatach nie dawał podstaw, by w tym doświadczeniu szukać polskiego wariantu „ducha wieków średnich”, zakon rycerski kojarzył się raczej z konfliktem polsko-krzyżackim niż walką o grób

4 Np. François-René de Chateaubriand pisał: „Te sklepienia rzeźbione w listowie, te wsporniki, które podpierają mury i kończą się nagle jak ucięte pnie, chłód skle- pień, ciemności sanktuarium, mroczne skrzydła, sekretne przejścia, opuszczona brama, wszystko to odtwarza w kościele gotyckim labirynty borów. Wszystko to daje odczuć religijną grozę i tajemnice Istoty Boskiej” (Geniusz chrześcijaństwa, tłum. Jerzy Parvi, cz. III, ks. I, w: Manifesty romantyzmu 1790–1830…, dz.cyt., s. 270). 5 Maurycy Mochnacki, O duchu i źródłach poezji w Polszcze, w: tegoż, Pisma krytyczne i polityczne, wybór i oprac. Jacek Kubiak, Elżbieta Nowicka, Zbigniew Przychodniak, t. I, Kraków 1996, s. 70.

13 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Pański w Jerozolimie6. W tradycji średniowiecznej, a później – sar- mackiej, pierwiastek etosu rycerskiego splatał się w sposób trudny do rozdzielenia z pierwiastkiem tradycji ziemiańskiej7. Nie bez znaczenia było także chronologiczne przesunięcie – heroiczne czasy rycerskich zmagań w obronie chrześcijaństwa i tożsamości narodu politycznego przypadały w Rzeczypospolitej na wiek XVII. Świadomość tego, że w polskiej kulturze etos rycerski wieków średnich znalazł oryginalną polską wersję, dopiero w tamtym stuleciu została odziedziczona po epokach wcześniejszych i była powszechna u progu romantyzmu. Na przykład Mickiewiczowski Gustaw w IV części Dziadów tak wspo- mina chłopięce wtajemniczenia w literaturę i historię: Tam do gaju chodziłem w wieczór lub przede dniem, By odwiedzić Homera, rozmówić się z Tassem Albo oglądać Jana zwycięstwo pod Wiedniem. Wnet zwoływam spółuczniów, szykuję pod lasem; Tu krwawe z chmur pohańskich świecą się księżyce, Tam Niemców potrwożonych następują roty; Każę wodze ukrócić, w toku złożyć groty, Wpadam, a za mną szabel polskich błyskawice! Przerzedzają się chmury, wrzask o gwiazdy bije, Gradem lecą turbany i obcięte szyje, Janczarów zgraja pierzcha lub do piasku wbita, Zrąbaną z koni jazdę rozniosły kopyta. Aż pod wał trzebim drogę!… ten wzgórek był wałem. Tam ona wyszła patrzeć na igraszkę dzieci, Tam, gdy ją przy chorągwi Proroka ujrzałem, Natychmiast umarł we mnie Godfred i Jan Trzeci8.

6 Por. Janusz Ruszkowski, i ostatnia krucjata. Studium romantycznego millenaryzmu, Wrocław 1996. 7 Zofia Dambek dowodzi, że pisarz starannie oddzielał te dwa wątki w polskiej tradycji i odmiennie je wartościował: aprobatywnie etos rycerski, z krytycznym dystansem – szlachecko-ziemiański (Zofia Dambek, Cyprian Norwid a tradycje szlacheckie, Poznań 2012). 8 Adam Mickiewicz, Dzieła, t. III: Dramaty, Warszawa 1995, s. 77–78.

14 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje…

W ostatnim zacytowanym wersie motyw Godfryda (Godfreda) – zdobywcy Jerozolimy z 1099 roku, bohatera Jerozolimy wyzwolonej Tassa – sąsiaduje z postacią polskiego króla – zwycięzcy spod Wiednia z 1683 roku, tak jakby tradycja średniowiecznego rycerstwa domknęła się w jej polskim wzorze prawie sześć wieków później9. Przykładów po- strzegania XVII stulecia jako epoki heroicznej, wcielającej rycerskie ide- ały, znajdziemy u poetów romantycznych więcej: Antoni Malczewski, by stworzyć obraz dawnej Polski, umieścił akcję Marii w dekoracjach historycznych tamtego wieku; Zygmunt Krasiński, po młodzieńczych eksperymentach z gotycyzmem, na progu literackiej dojrzałości sięgnął w Agaj-Hanie po temat dymitriad; tradycja Sobieskiego była szczególnie bliska Norwidowi ze względu na rodowód po kądzieli. A jednak gdy ten późny romantyk wprowadzał do swoich utworów motywy rycerskie jako komponent autobiografii duchowej skojarzony z XVII-wieczną tradycją, to nie było to ani nawiązanie do eposu przełożonego przez Piotra Kochanowskiego, ani do tradycji Sobie- skich. W wierszu Epos-nasza, podobnie jak w Mickiewiczowskim fragmencie, punktem wyjścia refleksji poetyckiej jest wspomnienie chłopięcej lektury, formującej przywiązanie czytającego dziecka do rycerskiego etosu.

Z którego dziejów czytać się uczyłem, Rycerzu! – piosnkę zaśpiewam i tobie [I, 158]

Paradoksalnie – podobieństwo sytuacji uwypukla jednak przede wszystkim różnice. U Mickiewicza lektura jest jedynie przedmio- tem wzmianki, uwaga wspominającego skupia się na wynikających z niej czynach – zabawie z rówieśnikami w wojnę, przygotowują- cej do przyszłych militarnych zmagań, o których marzenie przy- słoni wprawdzie romantyczna miłość, ale których ślad pozostanie

9 Siedemnastowieczne tłumaczenie Jerozolimy wyzwolonej Tassa, pióra Piotra Kochanowskiego, przyczyniło się do upowszechnienia etosu rycerskiego, a także korespondowało z konceptualizacją idei Polski jako przedmurza chrześcijaństwa.

15 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE w doświadczeniu chłopca. Norwidowskie wspomnienie skupia się przede wszystkim na czynności czytania10, a lektura Don Kichota nie prowadzi do naśladowania rycerskich czynów w młodzieńczej zabawie. Bohaterem wiersza jest postać na wskroś literacka – szlachcic z La Manchy z dzieła Miguela Cervantesa, konfrontujący w swojej wę- drówce wzory zaczerpnięte z rycerskich romansów z codziennością. Odautorskie „ja” utożsamia się z kondycją błędnego rycerza goniącego za ideałem. Tytuł Epos-nasza wskazuje na jakąś wspólnotę, jakieś „my”, które nie jest jednoznaczne; „my” to przede wszystkim Don Kichot i ja – wspominający dziecięce czytanie, ale możliwe jest i inne rozumienie – pokoleniowe, odnoszące się do generacji „kawalerów błędnych”, dzielących z poetą los wygnańców. A może jest to wspól- nota jeszcze szersza, obejmująca tych, którzy w imię dawnych hero- icznych wzorów są gotowi ignorować realne ograniczenia własnego czasu biograficznego i historycznego? Żadna z tych interpretacji nie jest wykluczona, a zarazem każda uruchamia ironię, podkreślającą deformację rycerskich ideałów. Doświadczenie średniowiecznych wartości dociera zatem do poety podwójnie zapośredniczone – Don Kichot kształtował swoją egzystencję wedle wzoru romansów ry- cerskich, a podmiot Norwidowskiego wiersza – podążając drogą bohatera powieści Cervantesa. To podwójne oddalenie podkreśla niedostępność „ducha wieków średnich”, akcentowaną za sprawą poetyckiej transpozycji czasu na przestrzeń. …a my – kawalery błędne, Bez giermków, z wstęgą na piersi czerwoną, Przez mokre lasy, przez lasy żołędne, Ciągniemy przędzę z dala zaczepioną:

10 Dziecina – pomnę – nad ciemnawą kartą (Bo nawet odcień pamiętam papieru) Schylony – z głową oburącz podpartą, O! ileż, ileż ciągnąłem eteru Z czytania, z księgi, z możności czytania? – I jak smutnawo było mi dokoła, Kiedy już świeca gasła (rzecz tak tania!…) [I, 158/159]

16 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje…

U przekreślonych szyb żelazną kratą, U najeżonych bram wściekłą armatą… [I, 160]

Naśladowanie przeszłości ujawnia swoją groteskową i śmieszną stronę, ale nie przekreśla tragizmu rycerza poszukującego prawdy. Dysonans między średniowieczem a XIX-wieczną współczesnoś- cią, unaoczniony dzięki gotyckiej metaforyce, wydaje się wykluczać możliwość aktualizacji dawnych kulturowych wzorów. Próby ich powtórzenia prowadzą do heroicznych gestów samotnych bohaterów, ale i odsłaniają ich rewers – donkichoterię. W odczytach O Juliuszu Słowackim Norwid nazwie Don Kichota „opętańcem rzeczy prze- szłych” (VI, 454) i pobrzmiewa w tym określeniu, obok współczucia, krytyczny dystans. Zarazem jednak – maska błęd- nego rycerza w stylizacjach pod- miotu Norwidowskich wierszy okazuje się zadziwiająco trwała, pojawia się w różnych okresach twórczości, a sprzyjają jej obec- ności gwałtowne wydarzenia po- lityczne i towarzyszący im namysł historiozoficzny poety. W prze- dedniu powstania styczniowego napisał Norwid wiersz Na za- pytanie: Czemu w konfederatce? Odpowiedź. Już tytuł wskazuje na okolicznościową genezę utworu, którą wyjaśnia wymiana listów z przełomu 1861 i 1862 roku między Norwidem i Łucją z Giedroyciów Rautenstrauchową. Do jednego z jesiennych listów dołączył poeta [Polona, sygn. F.46/Sz.11] swoją fotografię w konfederatce, chcąc zapewne zaznaczyć w ten

17 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE sposób solidarność z uczestnikami warszawskich manifestacji patriotycznych. Długo nie otrzymywał odpowiedzi, więc zapytał, czy przesyłka dotarła, i wtedy adresatka z pewnym rozdrażnieniem wyraziła swoją dezaprobatę dla przesłanego jej wizerunku poety:

Musisz już wiedzieć, łaskawy Panie, że pierwszy list Jego, ten, o któ- rego losie się troszczysz, jako najlepiej mnie doszedł – i że Romcio [Giedroyć] fotografię mi zabrał. Nie bardzo jej broniłam, bo mi się nie podobała. Bóg Ci dał pędzel, dłuto, pióro, lecz z samej Twej budowy można widzieć, że Cię do karabeli ani nawet do rogatywki nie przezna- czył, i dlatego ta buńczuczna na fotografii mina zdała mi się anomalią artystyczną – jakby mi kto przedstawił Danta zajadającego kiełbasę z czosnkiem lub Pigmaliona w palonych butach i strzelbą na plecach11.

Na zarzuty korespondentki poeta odpowiedział wierszem, prze- nosząc rozmowę w historiozoficzny kontekst. Głównym tematem poetyckiej odpowiedzi jest wykładnia symboliki powstańczej kon- federatki, w której Norwid dostrzega kilka semantycznych kodów: piastowski, rycerski i chrześcijański: […] 3 Amarantową włożyłem na skronie Konfederatkę, Bo jest to czapka, którą Piast w koronie Miał za podkładkę. 4 I nie dbam wcale, że już zapomniano, Skąd ona idzie? Ani dlaczego spospolitowano Tę rzecz – o! wstydzie.

11 Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, Poznań 2007, t. II: 1861–1883 (Zofia Trojanowiczowa, Elżbieta Lijewska przy współudziale Małgorzaty Pluty), s. 56.

18 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje…

5 A jednak widać, że znam klejnot wielki Rzeczpospolitéj, Skoro przenoszę ponad wieniec wszelki – Z baranka wity!12.

Krąg przywołanych tutaj symbolicznych skojarzeń może się wy- dawać niejasny ze względu na eliptyczny charakter utworu. W sumie jednak sugerują one, że oto rycerski etos i średniowieczne wartości łączą się z insurekcyjnymi nastrojami w Polsce. Na taki kierunek interpretacji dodatkowo rzuca światło fragment listu autora do Jo- anny Kuczyńskiej, w którym Norwid tak komentuje swoją polemikę z Rautenstrauchową: Zarzuca mi Dama, że n i e j e s t e m s t w o r z o n y d o c z a p k i t a k i e j […] – owszem – myślę, że z b a r a n k a c z y s t e g o w i e - n i e c – – to najjaśniejszy wieniec z wieńców! Tak pojmując arche- ologiczną i symboliczną ubrania tego formę, zaiste że i Gofred sam nosić by je mógł13.

Imię Gofreda całkiem jednoznacznie wskazuje na kontekst po- stawy chrześcijańskiego rycerza, w którym poeta chce widzieć wzór dla polskiego odrodzenia ku niepodległości. Po rozczarowaniu przebiegiem powstania styczniowego motyw rycerskiej stylizacji podmiotu będzie pojawiał się rzadziej, ale nie zniknie zupełnie. Nie będzie już jednak kojarzony ze zwycięskim „Gofredem”, lecz raczej z samotnością błędnego rycerza. Liryczne „ja” z inicjalnego wiersza Vade-mecum samotnie błądzi w przestrzeni przypominającej opuszczone pobojowisko, później cmentarz, pytając

12 Cyprian Norwid, Na zapytanie: Czemu w konfederatce? Odpowiedź, I, 369–370. 13 Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, t. II, dz.cyt., s. 57. Motyw „wieńca z baranka” – tu i w cytacie poniżej – wiąże się z tym, że otoki konfede- ratek były zazwyczaj obszywane baranią skórką. Por. Juliusz W. Gomulicki, «Jak się to pismo niejasne wykłada?», czyli o wierszu Norwida «Na zapytanie: Czemu w konfederatce? Odpowiedź», „Poezja” 1983, nr 4/5, s. 63–75; Robert Waszkiewicz, Norwid w konfederatce a fotograficzny portret doby powstania styczniowego, „Studia Norwidiana” 1990, nr 8, s. 109–121.

19 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE o to, jak ma wypełnić swoje powołanie rekonstrukcji zagubionych wartości. A w późnym liście poetyckim Do Bronisława Z. podparyski przytułek Polaków – Dom św. Kazimierza zostaje zobrazowany jako przestrzeń naznaczona śladami rycerskiej i klasztornej przeszłości:

[…] Patrz – oto tam i owdzie mało okaźne mury. Wnijdź – ma się pod wieczór, mniemałbyś może, Iż na Malcie w zakonu gdzieś rycerskiego ostatku Zatułałeś się… tu, tam – uchylone Ci drzwi okażą Rdzawą na murze szablę albo groźny i smętny profil: O mało nie stuletni ówdzie mąż w konfederatce, jak cień Nie dołamanej chorągwi przy narodowym pogrzebie, Przeszedł mimo i zagasł w długim jak nicość korytarzu – – […] [II, 238]

Rycerska stylizacja rzutuje także na kreacje bohaterów lirycznych, i to zwłaszcza „zacnych współczesnych” – tych, w których czynach poeta rozpoznawał gesty przekraczania pragmatyzmu własnej epoki i ślad dawnego etosu – by wymienić poetycką kreację pogrzebu ge- nerała Józefa Bema w „żałobnym rapsodzie” czy sposób prezentacji emira Abd el-Kadera w skierowanym do niego wierszu. Zastanawia w tym kontekście nieobecność utworów poświęconych historycznym bohaterom średniowiecza i polskiego wieku XVII. Jeżeli zajrzymy do Norwidowskiego Album Orbis, pełniącego między innymi rolę notat- nika czy teki motywów, które zatrzymały wyobraźnię i myśl pisarza, to okazuje się, że obraz średniowiecza jest tutaj dosyć skromny, i jak zauważył monografista Albumu Piotr Chlebowski – „pozbawiony wewnętrznego dynamizmu i niepokoju”14. Przeważają rysunki i ilu- stracje prezentujące raczej typy postaci (rycerzy, świętych, modlą- cych się mniszek) niż zindywidualizowanych bohaterów. Na tym tle zwraca uwagę wyróżnienie dwóch postaci, których ich epoka nie

14 Piotr Chlebowski, Romantyczna silva rerum. O Norwidowym «Albumie Orbis», Lublin 2009, s. 290.

20 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje… przyjęła – Joanny d’Arc i Savonaroli. Ale i one pozostały zamknięte w tym Norwidowskim archiwum wyobraźni i nie stały się tematami utworów literackich, chociaż ze względu na dramatyczny kształt bio- grafii i finał życia, zakończonego w obydwu przypadkach na stosie, mogły się narzucać jako atrakcyjny literacki temat. Być może ma rację Northrop Frye, który rekonstruując kolejne etapy kultury w powiązaniu z typologią wywiedzioną z faz biblijnego objawienia, postrzegał średniowiecze jako epokę prawa i mądrości, odrzucającą jednak proroctwo jako równoprawny pierwiastek religii i kultury. Autor Wielkiego kodu pisał: Średniowieczna Europa posiadała najwyższego króla i najwyższego kapłana, cesarza i papieża, nie uznawała jednak trzeciej siły – pro- roków. Wyjątki potwierdzają tę regułę. Dzieje Savonaroli kończą się męczeństwem. To samo dotyczy Joanny d’Arc15.

Kanadyjski badacz pokazywał następnie, jak w wyniku ograni- czania w przestrzeni religijnej wolności prorokowania znajduje ona miejsce w literaturze. Przywołałam opinię Frye’a nie tyle dlatego, że i Norwid, i XX-wieczny komparatysta zwrócili uwagę na wyjątkowość tych samych historycznych postaci, ile raczej po to, by wskazać, że ko- responduje ona z Norwidowską intuicją dotyczącą roli XIX-wiecznych poetów, najpełniej wyrażoną w odczytach O Juliuszu Słowackim. „Poważna służba” poetów, zmierzająca do wskrzeszenia „Epopei” w historii i w literaturze, miałaby być syntezą proroczego słowa, ry- cerskości i chrześcijańskiego uniwersalizmu. Może ona łączyć roman- tyczny profetyzm i czyn ze średniowiecznymi ideami. Autor odczytów dostrzega rozpoczętą już realizację takich postulatów, gdy pisze: Do Belwederu z bagnetem idzie poeta – dalej powstaje O’Connell i Lamartine – dalej jeszcze Mickiewicz we Włoszech zakłada to, co

15 Northrop Frye, Wielki kod. Biblia i literatura, tłum. Agnieszka Fulińska, Byd- goszcz 1998, s. 140.

21 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

się teraz robi – a przed oczyma naszymi Ludwik Kossuth tęż samą kończy Epopeję, co się w Missolongi rozpoczęła16.

Już jednak w wierszach z tego samego okresu pisarz podważa tę historiozoficzną nadzieję. Jako wyraz zwątpienia można na przykład odczytać wiersz Autor nieznany, w którym archaizowana sytuacja liryczna, wystylizowana na poetycki turniej, odsłania klęskę wszyst- kich rywalizujących śpiewaków. Sceptyczny dystans dominuje też w najbardziej „gotyckim” wierszu Norwida zatytułowanym Memento. Wzniosłość dawnej architektury i patos wpisanej weń symboliki zo- stała w tym liryku zderzona z trywialnymi znakami obecności pozo- stawionymi przez XIX-wiecznych turystów. Ta ironiczna konfrontacja sugeruje przeczącą odpowiedź na pytanie o możliwość kontynuacji wielkich idei przeszłości17. Nie jest to wszakże ostatnie słowo poety w tej kwestii; poszukiwanie ścieżek powrotu do rycerskich postaw we współczesnej epoce powróci w przededniu powstania styczniowego. Mocno wybrzmi w wierszach Sariusz, Do wroga, w memoriałach i listach, by w obliczu klęski zostać znowu uznanym za niemożliwe. W liście do Mariana Sokołowskiego z 6 lutego 1864 roku Norwid emocjonalnie określi przyczynę tej niemożności: „Ślicznie jest sarkać na Europę, że nie robi krucjaty – ślicznie – ale t o n a t o t r z e b a było nie rozłamywać całości katolickiej albo humanitarnej na panteony narodów” (IX, 129). Nor- wid uważa zatem, że bez chrześcijańskiego uniwersalizmu nie ma warunków do tego, by przeszłość powróciła w idei twórczo kształ- tującej współczesność. Poetę fascynuje średniowiecze i raz po raz powraca w jego twór- czości postulat nawiązania do niektórych wartości tamtej epoki. Jest to temat wrażliwy na rytm politycznych wydarzeń i dlatego

16 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim w sześciu publicznych posiedzeniach. Lekcja II, VI, 421. 17 Por. interpretację tego wiersza w studium Krzysztofa Trybusia «Memento» Norwida – kilka uwag, w: Rozjaśnianie ciemności. Studia i szkice o Norwidzie, pod red. Jacka Brzozowskiego i Barbary Stelmaszczyk, Kraków 2002, s. 111–123.

22 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje… odzwierciedla wahania Norwida; w konsekwencji widzimy przypływy i odpływy refleksji nasyconej motywiką nawiązującą do wieków śred- nich. Czy wobec tego w twórczości artysty odnaleźć można jedynie mediewistyczne okruchy, a brakuje prób kreacji świata poetyckiego umieszczonego w tamtym czasie? Niezupełnie – Norwid kilkakrotnie zmierzył się z takim artystycznym zadaniem. Poetycka kreacja słowiańskiego średniowiecza powstaje w twór- czości Norwida na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XIX stulecia. Składają się na nią światy przedstawione wczesnych drama- tów: Zwolona, Wandy i Krakusa. Po powrocie z Ameryki (po 1854) nie podejmie już Norwid prób stworzenia takich całościowych obrazów literackich z pogranicza baśni i stającej się historii. Potraktowanie tych trzech utworów jako niezamierzonego być może, ale jednak tryptyku, dla którego nicią wiążącą jest motywika średniowieczna, wymaga wyjaśnień. Zwolon był bowiem najczęściej odczytywany przez interpretatorów jako paraboliczne unaocznienie polskiej sytuacji politycznej w XIX wieku i przypowieść o klęskach kolejnych powstań. Tyle tylko, że ów paraboliczny kostium – w dra- macie podstawa wielkiej metafory – został wystylizowany wedle wzorca baśni pełnej średniowiecznych rekwizytów. Wskazują na to już didaskalia: król i królowa mają swoją siedzibę w zamku oto- czonym obronnym murem, lud gromadzi się na placu pod „róż- nobarwnymi sztandarami” przed gotyckim kościołem, obowiązuje dworski ceremoniał kojarzony z obyczajowością średniowiecza. Sty- lizacja świata poetyckiego w dramacie nie jest jednak jednorodna; autor korzysta z realiów różnych epok, miesza zdarzenia i miejsca, inkrustuje utwór aluzjami do dramatów romantycznych (Dziadów drezdeńskich Mickiewicza, Nie-Boskiej komedii Krasińskiego, Balla- dyny Słowackiego… ) i powieści poetyckich (przede wszystkim Marii Malczewskiego) – jak gdyby chciał podkreślić, że unaocznione tutaj procesy historyczne mają powtarzalny i uniwersalny charakter i mogą wyznaczyć rytm zdarzeń w każdym miejscu i czasie. Inaczej został ukształtowany świat przedstawiony w dwóch pozo- stałych dramatach: Wandzie i Krakusie. Jest on ściśle związany z baś- niową historią Polski, której wątki wydobył poeta ze staropolskich

23 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE kronik i poddał oryginalnej reinterpretacji. Sięgnął przede wszyst- kim do Kroniki polskiej Wincentego Kadłubka; między opowieś- ciami Mistrza Wincentego a dramatami Norwida można znaleźć sporo zbieżności fabularnych, a sakralizowana, uwznioślona kreacja Wandy i dialogowa forma Kroniki mogły także wpływać na koncepcję XIX-wiecznego artysty18. Nie było to jednak źródło jedyne. Już Zenon Przesmycki zwracał uwagę na złożoność literackich i pozaliterackich inspiracji, które znalazły wyraz w obydwu dramatach: […] jeżeli chodzi o dziwnie żywe w nich, barwne i wyraziste obrazy „zaczątków narodu”, o ten charakteru pełny ton lechickiego prawieku, o ten język prosty, dosadny a homerycko dostojny, o te rdzennie ludowe wolności rymów […] – cofnąć się trzeba z poszukiwaniem in- spiracyj i oddziaływań aż do chwil młodzieńczej wędrówki Norwida po kraju w r. 1842 z doświadczonym „pielgrzymem”, Władysławem Wężykiem. Musiały wtedy młodego poetę z całą mocą uderzyć poda- nia ludowe, ślady historyczne, zabytki budownictwa, prastare książ- nice klasztorne, wszystkie owe „kości sterczące w roli” (Wspomnienie wioski). Potwierdzają to – i motto położone na rękopisie Wandy, i opowiadanie A. Czajkowskiego o „wierszu przecudownym”, który Norwid czytał u Leona hr. Łubieńskiego po powrocie z wędrówki. Jak ta pielgrzymka się odbywała, mamy ciekawą wzmiankę we fragmencie Pamiętnika podróżnego, który Norwid spisywał w r. 1857. „Tegoż roku” – pisze poeta – „podróżowałem po Polsce – dwóch nas było: śp. Władzio Wężyk i ja. – Mieliśmy ze sobą kilkadziesiąt tomów książek, mianowicie historii dotyczących, kronik i pamiętników”. Pisane zatem słowo historyczne wiązało się i splatało bezpośrednio z niepisanym […]19.

Źródłem dramatów byłaby więc równoległa lektura ksiąg i lektura ojczystej przestrzeni. Strona tytułowa Wandy jest mocnym argu- mentem na rzecz takiego rozpoznania. Dramat zadedykował autor

18 Por. Mistrz Wincenty Kadłubek, Kronika polska, tłum. z jęz. łacińskiego i przy- pisy Brygida Kürbis, Wrocław – Warszawa – Kraków 1996, BN I, nr 277, Księga I. 19 Zenon Przesmycki, przypisy w: Cyprian Norwid, Pisma zebrane, t. C: Pism dramatycznych dział pierwszy, Warszawa – Kraków 1911, s. 425.

24 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje…

„Mogile Wandy pod Krakowem”, a motto zaczerpnął z wiersza We- spazjana Kochowskiego Góra Łysa. Znamienne jednak jest to, że lekko parafrazując cytat z Kochowskiego, Norwid dokonał mistyfikacji literackiej i zatarł źródło: Tak kościół trzyma, że gdy Pan umierał, Na północ, głowę skłoniwszy, pozierał, Na Oliwnej Górze dziwnej Kończąc mękę, skłaniał rękę Ku – północnym ludziom…. Stara Pieśń (Przepisana z książki w klasztorze na Górze Świę- tokrzyskiej w puszczy)20.

To zatarcie autorstwa i wskazanie na miejsce i okoliczności znalezie- nia cytatu pozwoliło na przesunięcie motta w czas odleglejszy niż wiek XVII i na stworzenie sugestii, że przesłanie dramatu wyrasta z kręgu pradawnej, anonimowej twórczości wyrażającej ducha zbiorowego. Obydwa dramaty łączy też ich misteryjny charakter. Są one mi- steriami początku, unaoczniającymi, jak słowiańską przestrzeń i dzieje przenika tajemnica Bożego Słowa i jak następuje inicjacja ludu w historię. Proces ten dokonuje się dzięki dopełnieniu pierwotnej, słowiańskiej duchowości tradycją chrześcijańską, a jego doniosłość przeczuwają i uruchamiają tytułowe postacie: Wanda, która odczuwa metafizyczny niepokój połączony z dojmującą świadomością braku jakiegoś nieokreślonego, a ważnego wymiaru życia – i Krakus, rea- lizujący intuicyjnie powołanie Bożego człowieka, zwyciężającego zło w sobie i w świecie. Baśniowy smok staje się w Norwidowskim drama- cie apokaliptycznym symbolem zła, a rywalizacja braci i bratobójstwo dokonane przez Rakuza odsyła do biblijnej opowieści o zbrodni Kaina i zapowiada obecność obydwu moralnych biegunów w przyszłych losach narodu.

20 Tamże, s. 125.

25 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Powyższe uwagi wskazują na różnice między Zwolonem z jednej strony a Wandą i Krakusem – z drugiej. W jakim aspekcie można tu zatem mówić o dramatycznym tryptyku połączonym jakąś ni- cią o średniowiecznej proweniencji? – Takim spoiwem, obecnym w każdym z utworów, i zarazem czynnikiem determinującym ich ideowe przesłanie jest idea „zwolenia”, wywiedziona z interpretacji Bogurodzicy („Matko zwolena Maryja”). Motywy tej średniowiecz- nej pieśni pojawiają się we wszystkich trzech dramatach: stamtąd zaczerpnął poeta imię tytułowego bohatera w Zwolonie, a w scenie „Przed kościołem” w tym dramacie wybrzmiewa dysonans dwóch chórów, z których jeden intonuje pieśń zemsty, a drugi przeciwstawia mu Bogurodzicę właśnie. Motywy maryjne pojawiają się w Krakusie w opowieści Starca – pustelnika, do którego przychodzą po radę synowie Kraka; aluzje do nich są rozsiane w Wandzie. Idea „zwolenia”, czyli zharmonizowania losów narodu z wolą Boga łączy wszystkie trzy dramaty. Utwory osnute na dziejach baśniowych ilustrują pojawienie się tej idei u zarania narodowej historii, Zwolon wskazuje zaś na jej kruche trwanie mimo dziejowych zagrożeń. Tak mocny gest zakorzenienia polskiej tradycji w przesłaniu wyczyta- nym w średniowiecznej pieśni nie powtórzy się już później w poezji Norwida, ale powróci w tekstach dyskursywnych, przede wszystkim w rozprawie «Boga-Rodzica» pieśń ze stanowiska historyczno-litera- ckiego odczytana, napisanej w 1873 roku (VI, 496–528). Raz jeszcze uzna tutaj pisarz rycerską pieśń maryjną za źródło „polskiej Epopei”, rozumianej i filologicznie, i historiozoficznie. Średniowieczny hymn okaże się dla Norwida i „księgą”, którą się czyta, i „świecą” – oświet- lającą sens narodowej historii.

Summary Mediaeval Inspirations in Cyprian Norwid’s Poetry The author begins with underscoring Norwid’s defence of the intellectual achievements of the Middle Ages in part XII of Rzecz o wolności słowa. It prompts her to speculate about the importance and trajectories of reflec- tions on the Middle Ages in Norwid’s poetry in general. Subsequently,

26 G. Halkiewicz-Sojak, Średniowieczne inspiracje…

Halkiewicz-Sojak casts the topic against the background concerning the romantic fascination with the Medieval tradition and specifically Polish difficulties in adapting the European (northern) variation of that current. On the one hand, Norwid’s considerations upon Godfred’s attitudes in Tasso’s Jersusalem Delivered and Cervantes’s Don Quixote lead to the conclusion that a nineteenth-century can only repeat Cervantes’s character’s gestures; therefore, for the author the Medieval props will be the book and the candle rather than a continuation of chivalrous adventures. On the other hand, Norwid – especially in the early drama mystery plays – conjures up poetic worlds of the Slavic Middle Ages and focuses his attention on the Christian initiation of the Slavdom.

Grażyna Halkiewicz-Sojak (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) – prof. dr hab., historyk literatury, od 2004 kieruje Zakładem Literatury Polskiej Romantyzmu i Pozytywizmu na Wydziale Filologicznym UMK. Jej badania historycznoliterackie dotyczą literatury XIX wieku, zwłaszcza twórczości „wielkich romantyków”: Krasińskiego, Mickiewicza, Norwida, a także kwestii komparatystycznych i inspiracji romantycznych w twór- czości poetów XX stulecia. Badaczka ma w dorobku cztery książki po- święcone Krasińskiemu i Norwidowi (m.in. Nawiązane ogniwo. Studia o poezji Cypriana Norwida i jego kontekstach, Toruń 2010), liczne artykuły naukowe i popularnonaukowe, redaguje dział rozpraw rocznika „Studia Norwidiana”, należy do zespołu opracowującego edycję krytyczną Dzieł wszystkich Norwida.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 JAN ZIELIŃSKI

OD PÓŹNEGO WORONICZA DO WCZESNEGO WITTGENSTEINA. KARIERA PIEŚNI O WIKLEFIE I WIKLEFA W XIX-WIECZNEJ POLSCE

Jedyny znany zabytek XV-wiecznej liryki polskiej – Pieśń o Wiklefie Jędrzeja Gałki z Dobczyna – wypłynął na światło dzienne dopiero w roku 1815, dokładnie w tym samym roku, kiedy ukazał się drukiem staroangielski poemat epiczny Beowulf, na przedprożu ery roman- tyzmu. Już choćby z tego powodu warto przyjrzeć się bliżej jego XIX-wiecznej karierze. Dziewiętnasty wiek będę tu rozumiał jako stuletni okres od upadku Napoleona i kongresu wiedeńskiego po początek pierwszej wojny światowej. Ale oczywiście zacząć wypada od krótkiego rzutu oka na obecność Wiklefa – bo wiersza o nim nie znano – w polskim piśmiennictwie XVIII-wiecznym. Miarodajną pracą jest tu książka ks. Jana Poszakowskiego Hi- storia kalwińska (1747), zawierająca obszerny rozdział „O Wiklefie”. Angielski reformator został oczywiście przedstawiony jako heretyk, odstępca, ale z pewnym podziwem dla jego metod. I tak Wiklef, nauczając teologii w Oksfordzie, „nowe wymyślał Sentencje, i one wymyślnie z podziwieniem młodych Studentów utrzymował”1. Aby potwierdzić zgodność swej nauki ze słowem Bożym i z apostolskim ubóstwem, Wiklef zaczął „niby po Apostolsku boso chodzić w ubogim odzieniu”2. Autor barwnie kreśli społeczne skutki nauki Wiklefa:

1 Ks. Jan Poszakowski, Historia kalwińska. O Początkach, progrésie y upadku tey Sekty we Francyi, z rożnych Authorow, którzy żyli tych wiekow, których się to stało, y na co sami patrzyli, Warszawa 1747, t. I, s. 83. Pisownię cytatów zmodernizowano. 2 Tamże, s. 84.

29 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE dramatyczny szturm zbuntowanych chłopów na Londyn. Radykalizm angielskiego teologa przedstawia w ten sposób: „Tym szaleństwem nie kontentując się, dalej jeszcze zabrnął, znaszając Spowiedź i nie uznając realnej przytomności Chrystusa w Eucharystii”3. Z czasem Wiklefa dotknęła zasłużona kara – „ruszony” paraliżem, po paru dniach zmarł, a było to „w dzień Św. Sylwestra Papieża, przeciwko któremu częste na kazaniach inwektywy czynił […]”4. Jednakże sekta Wiklefa „we dwadzieścia circiter lat do Czech się przeniosła, gdy jeden Szlachcic Czeski ucząc się w Akademii Oksfordzkiej dostał Xiąg tego kacermistrza, i one do Ojczyzny swej zawiózł”5. Następny rozdział książki ks. Poszakowskiego nosi tytuł „O kacerstwie Husa”. W poezji oświeceniowej nazwisko Wiklefa funkcjonowało głównie jako… wyzwisko. Stanisław Trembecki wołał w Kazaniu do kazno- dziejów (1788):

O kapłani! kapłani! grube wasze winy Mnożą Wiklefy, Husy, Lutry i Kalwiny. Słudzy niebios! Dla waszych maksym branych z piekła Wieleż się razy ziemia żałobą oblekła. Byli, lecz już minęła ta pora obrzydła, Jedni na kształt pasterzów, drudzy na kształt bydła. Dziś, gdy światło powszechniej fortuna rozniosła, Znajcie lepiej przepisy waszego rzemiosła6.

Charakterystyczna jest ta liczba mnoga i zestaw nazwisk, wraz z którymi poeta jednym tchem wymieniał Wiklefa, charakterystyczny epitet „obrzydła”, rymowany ze słowem „bydła”. Pierwsza wiadomość o wierszu Jędrzeja Gałki z Dobczyna Pieśń o Wiklefie pojawia się na terenie polskim w liście czeskiego filologa ks. Josefa Dobrovskiego do Jerzego Samuela Bandtkego z 26 listopada

3 Tamże, s. 87. 4 Tamże. 5 Tamże, s. 88. 6 Stanisław Trembecki, Pisma wszystkie, wyd. krytyczne, oprac. Jan Kott, War- szawa 1953, t. I, s. 180.

30 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

1812 roku. W roku 1815 Josef Dobrovský posłał odpisy wiersza Gałki kilku polskim kolegom, z którymi utrzymywał kontakt korespondencyjny7. Ta faza funkcjonowania tekstu – rękopiśmienna – oprócz bez- pośrednich adresatów słanych przez Dobrovskiego odpisów obej- mowała też inne osoby, w tym wybitnych pisarzy oświeceniowych: Niemcewicza i Woronicza. Niemcewicz, członek i późniejszy prezes Towarzystwa Przyjaciół Nauk, szykował wówczas monumentalne, a pierwsze całościowe wydanie Śpiewów historycznych (1816), i choćby z tej racji musiał być żywo zainteresowany odnalezionym zabytkiem dawnej poezji polskiej. Dwudziestego piątego stycznia 1816 Linde pisał do Dobrovskiego: Für das altpolnische Lied danke ich ihnen recht sehr: ich werde es unserem Niemcewicz, der Sie herzlich grüsst, und unserem Bandtke mittheilen. [Bardzo panu dziękuję za staropolską pieśń, udostępnię ją naszemu Niemcewiczowi, który bardzo serdecznie Pana pozdrawia, i naszemu Bandtkemu]. Z Janem Pawłem Woroniczem sprawa była skomplikowana: właś- nie w tym czasie od nominacji na biskupa krakowskiego (1815) zaczy- nała się jego kariera kościelna, zwieńczona potem tytułem prymasa. Dobrovskiego, który sam był księdzem, raził z początku nadmierny klerykalizm Woronicza; obawiał się zatem, jak przyjmie on Pieśń o Wiklefie i 26 lutego 1816 roku, posyłając Bandtkemu (który był protestantem) odpis zwrotek 4–14, zastrzegał się: Den Hrn. Bischof Woronicz, dem ich mich gehorsamst empfehle, sind diese Verse nich vorzuweisen. Es würde an meiner Orthodoxie zweifeln. Mann muss niemanden stören, wenn er von jemandem eine seiner Überzeugung nach bessere Meinung hat8.

7 Por. Korrespondence: Vzájemne dopisy Josefa Dobrovského a Fortunata Duricha z let 1778–1800, Praha 1906, s. XIV. O okolicznościach zob. też w pracy zbiorowej: Josef Dobrovský 1753–1829, Praha 1929, s. 138. 8 Korrespondence: Vzájemne dopisy Josefa Dobrovského a Jiřiho Samuele Bandthkeho z let 1810–1827, Praha 1906, s. 95.

31 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

[Panu Biskupowi Woroniczowi, któremu się posłusznie polecam, proszę tych wierszy nie pokazywać. Wzbudziłoby to wątpliwości co do mej prawowierności. Nie należy przeszkadzać ludziom, którzy w swoim przekonaniu mają o kimś lepsze mniemanie].

Dobrovský mógł zabronić pokazywania odpisu rękopisu, ale nie mógł Woroniczowi zakazać czytania ogłoszonego na wiosnę roku 1816 w „Pamiętniku Warszawskim” tekstu. Śladem tej lektury jest chyba wiersz, który w dorobku Woronicza zajmuje osobne miejsce, a mianowicie Odpowiedź Antoniemu Go- reckiemu w Karlsbadzie 1816 roku. Wiersz ten, znany częściowo od edycji Czecha (Poezje, Kraków 1832, t. II) i z „Biesiady Literackiej” (1885, t. XX, nr 23), w całości wydany z rękopisu dopiero w roku 2002 w serii „Biblioteki Narodowej”, stanowi odejście od ulubionej miary wierszowej trzynastozgłoskowca na rzecz jedenastozgłoskowca z do- bitną stałą cezurą, rozrywającą właściwie wiersz na krótkie dystychy pięcio- i sześciozgłoskowe. Wiersz, polemiczny wobec przyjaciela i przyszłego kuma Mickiewicza, jest oparty na ostrym przeciwstawie- niu starych i młodych – jak polemiczna Pieśń o Wiklefie przeciwstawia „chrystów” – „antychrystom”. Występują też wyraźne zbieżności tekstowe między zakończeniem wiersza Woronicza, gdzie stary poeta napomina wyjeżdżającego w podróż po Czechach, Francji i Włoszech młodego poetę: Zwiedzając Gallów i Latynów ziemie, Podawaj wielóm sercem i cytarą Nie zagładzone niczym lackie plemię, W którym zostawiasz gniazdową dziedzinę […]9, a pierwszą strofą Pieśni o Wiklefie, w której wymienia się różne na- cje i w której po raz pierwszy w piśmiennictwie pojawia się termin ‘Lachowie’. Z jednej z przesłanych przez Dobrovskiego kopii początkowe trzy strofy opublikował, jako pierwszy, Paweł Czaykowski, wraz

9 Jan Paweł Woronicz, Pisma wybrane, oprac. Małgorzata Nesteruk, Zofia Rejman, BN I, nr 299, Wrocław 2002, s. 110.

32 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina… z komentarzem po łacinie („Miscellaneaorum Cracoviensium” 1815, z. 2). Linde ogłosił całość w „Pamiętniku Warszawskim” (1816, z. 5, s. 457). Także w roku 1816 wiersz ukazał się w drugim tomie Pochwał, mów, y rozpraw Stanisława Kostki Potockiego, opatrzony krótkim opisem rękopisu:

Niedawno znaleziono w sławnej Getyńskiej bibliotece na wewnętrznej stronie oprawy dawnego rękopismu, przyklejnoną kartę której papier jest niewątpliwie XV. wieku z tym napisem: Excellentia magistri Jo- annis Wikleph edita ab Andrea de Dobschino olim magistro artium studii Cracoviensis.

Sam wiersz wydrukowany został w dwóch kolumnach w całości (czternaście numerowanych strof). Potocki wyjaśnia też proweniencję rękopisu („To pismo wzięte w Getyndze za Czeskie, odesłanem zostało do Pragi uczonemu Dąbrowskiemu, który widząc że iest Polskiem, nie omieszkał udzielić go uczonym Polakom, z rąk których i mnie się dostało”) i wdaje się w rozważania na temat wpływu wyboru przez Polskę chrześcijaństwa zachodniego, a nie wschodniego na językowe zbliżenie z Czechami, które sprawiło, że, jak pisze, kiedy:

w Roku 1434. odprawiła się w obecności Króla Jagiełły owa kilku- dniowa z Hussytami dysputa, w niej obie strony po Polsku mówiły, co jawnie większa bliższość obu języków w owych czasach oznacza, dziś od siebie tak różnych że się łatwiej Polakowi z Rusinem niż z Czechem zrozumieć.

Rzeczowo pisano o nauce Wiklefa w przełożonej na język polski i wydanej w roku 1817 książce Jekla o dziejach i konstytucji Polski: Nauke Waldianów poparł Jan Wiklef, w r. 1370 dogmata kościelne o przeistoczeniu, mszy, spowiedzi, odpuście i władzy papieskiej za- przeczając. Ta takę przez Czechy, dokąd Wiklef schronił się – do Polski doszła. Polacy więc już byli przygotowani, kiedy Jan Huss ka- znodzieja w praskim kościele Bethleem, r. 1400 z przyczyny odpustu

33 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

na rozkaz papieża Jana XXIII ogłoszonego, przeciwko odpustom i du- chowieństwu powstawał, i zasady z nauką Walda i Wiklefa nauczał, a do tych jeszcze dodał, że wieczerza pańska pod obiema postaciami przyjmowana być powinna10.

Za „Pamiętnikiem Warszawskim” przedrukował wiersz o Wiklefie Ignacy Benedykt Rakowiecki, członek Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, w drugim tomie Prawdy Ruskiej (Warszawa 1822, s. 217–218). Rakowiecki podaje w przypisku informację o grafii sa- mogłosek nosowych w „oryginalnym Rękopiśmie”. Trzeba tu zaznaczyć, że wartość Pieśni o Wiklefie jako źródłowego materiału ortograficznego została wcześnie dostrzeżona. Ksiądz Woj- ciech Szwejkowski w rozprawie O znamionach nad samogłoskami, ogłoszonej w roku 1816, a przedrukowanej w 1830 w tomie wydanym pod auspicjami Towarzystwa Przyjaciół Nauk, wskazywał na wpływy niemieckie, wynikające z faktu, że „pomiędzy innymi cudzoziemcami używano i Niemców za pisarków i drukarzy”, a ślady tego „między innymi można widzieć w pieśni z XV wieku o Wiklefie”11. Całą pieśń przedrukował też w roku 1841 Michał Wiszniewski w trzecim tomie Historyi literatury polskiéj, poprzedzając następują- cym komentarzem, świadczącym o krytycznej lekturze tekstu: Podobno jedynym poetą XV-go wieku jest Jędrzej z Dobczyna Gałka, który pieśnią o Wiklefie, zdanie husyckie, między Polakami krzewił. Pieśń ta przez Gałkę, już z wygnania jednemu z panów polskich przesłana, będzie podobno tłumaczeniem z czeskiego, co mianowicie pokazuje jedynasta strofa, nie mająca żadnego związku z ówczesnym położeniem Polski12.

10 Franz Joseph Jekel, O Polszcze iey dzieiach i konstytucyi, tłum. Konstanty Sło- twiński, t. I, cz. 2, Lwów 1819, s. 66–67. 11 Rozprawy i wnioski o ortografii polskiej, Warszawa 1830, s. 15. 12 Michał Wiszniewski, Historya literatury polskiéj, t. 1–10, Kraków 1840–1857, s. 425.

34 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

Mickiewicz Mickiewicz zetknął się zapewne z Pieśnią o Wiklefie już w pierwo- druku całości, ogłoszonym w roku 1816 w „Pamiętniku Warszaw- skim”. Sam w rozprawie O krytykach i recenzentach warszawskich będzie wspominał, że przed kilkunastu laty drukował recenzje w „Pa- miętniku Warszawskim” (mowa o Uwagach nad «Jagiellonidą» Dy- zmasa Bończy Tomaszewskiego z roku 1819), ale i wcześniej czytywał to pismo. O samym Wiklefie też sporo wiedział. W maju roku 1833 w artykule O bezpolitykowcach i polityce «Piel- grzyma», zamieszczonym w „Pielgrzymie”, Mickiewicz pisał:

Ale polityką, działaniem, nazywamy tylko c z y n y albo s ł o w a i m y ś l i, które rodzą czyny; takimi czynami jest walka, zwycięstwo lub męczeństwo; takimi słowami były na przykład dawniej słowa Ewangelii, potem naśladowanie ich: słowa Koranu, słowa Wiklefa, Hussa, Lutra, Sęsymona – słowa na sesji Rejtanowskiej, w obradach Konwencji, kiedy wypowiadano wojnę całej Europie, rozkazy dzienne Napoleona, pieśń o Dąbrowskim etc.13.

Wyliczenie nazwisk i tytułów przypomina z jednej strony Kazanie do kaznodziejów Trembeckiego („Wiklefy, Husy, Lutry i Kalwiny”), z drugiej zaś list Słowackiego sprzed dwóch lat do matki, którego Mickiewicz oczywiście nie mógł znać, a w którym poeta wymieniał widziane w Dreźnie cenne rękopisy („Lutra, Wiklefa, Koran Bajazeta i [tym] podobne”). Słowa Rejtana („Rejtan po raz ostatni przemówił starym językiem, zaklinając na r a n y b o s k i e, aby takiej zbrodni nie popełniać”) przywoła Mickiewicz w następnym artykule (O lu- dziach rozsądnych i ludziach szalonych), opublikowanym w „Piel- grzymie Polskiem” 27 maja 1833 roku, który można rozumieć jako zastosowanie do stosunków polskich przełomu XVIII i XIX wieku nauk Wiklefa, zaadaptowanych przez Husa do stosunków czeskich.

13 Adam Mickiewicz, Dzieła, Wydanie Rocznicowe 1798–1998, redakcja naczelna: Zbigniew Jerzy Nowak, Maria Prussak, Zofia Stefanowska, Czesław Zgorzelski, t. VI: Pisma filomackie i pisma polityczne z lat 1832–1834, Warszawa 2000, s. 266.

35 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Kilka lat później wróci do Wiklefa, przemawiając z katedry Collège de France. Przytoczę tylko fragment wykładu z 24 marca 1841 roku:

Owóż w tym czasie przywieziono przypadkiem z Anglii dzieło Wi- klefa. Czesi, którzy odbywali często z królem Janem podróże do Fran- cji i którzy księżniczce czeskiej towarzyszyli do Anglii, zaznajomili się z Wiklefem w Oksfordzie, przywieźli jego pisma i przełożyli na język czeski. Wiklef występował przeciwko kościołowi katolickiemu. Prześladowany później i osądzony jako heretyk, znalazł zwolenni- ków w krajach słowiańskich. Hus, mąż sławny z nauki i szczerej po- bożności, uderzony nowością systematu Wiklefa, począł powstawać w kaplicy królewskiej przeciw nadużyciom Kościoła.

W poezji Mickiewicza dziełem, w którym w naturalny sposób dopatrywać się można wątków wiklefiańskich, są oczywiście Zdania i uwagi. Wprawdzie podtytuł – Z dzieł Jakuba Bema, Anioła Ślązaka (Angelus Silesius) i Sę-Martena – wymienia inne źródła, ale nie jest to wyliczenie kompletne, jak o tym świadczy chociażby podtytuł Oddychania Boga – (Z perskiego). Spośród kilku Zdań i uwag wy- kazujących pokrewieństwo z myślą Wiklefa, a także formą Pieśni o Wiklefie zatrzymajmy się przy ostatnim tekście cyklu, zatytułowa- nym Reszta prawd. Podobieństwo formy rzuca się w oczy, zwłaszcza jeśli zapisać dwu- wiersz Mickiewicza w rozbiciu na cztery wersy, rozbiciu uzasadnionym poniekąd silną średniówką i wewnętrznym rymem asonansowym: Jest i więcej prawd w piśmie, Lecz kto o nie pyta, Niech sam zostanie pismem – W sobie je wyczyta.

Merytorycznie tekst ten nawiązuje do początku trzeciej strofy Pieśni o Wiklefie: Kto chce tego dowieść Ta jest o niem powieść.

36 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

Norwid Jeden z pierwszych wydawców Pieśni o Wiklefie, Paweł Czaykowski, był ojcem przyjaciela Norwida z młodości, Antoniego Czaykowskiego. W tomie Czaykowskiego juniora Niektóre poezye (Warszawa 1841) jeden z Przypisków wydawcy brzmi:

Nieodżałowany Paweł Czaykowski, który tyle zasług w literaturze naszéj położył, już jako delikatnego smaku tłómacz i pisarz, już jako zajmujący z chwałą przez lat kilkanaście katedrę literatury w Uni- wersytecie Jagiellońskim, na kilka miesięcy przed śmiercią napisał do syna swego Antoniego list przepełniony smutnemi przeczuciami. Miłość synowska podyktowała w odpowiedzi te kilka strof. Ale nie- stety! wieszcz osiwiały nie omylił się w swych przeczuciach. Paweł Czaykowski † 1839 roku. [s. 232]

Przypis powyższy odnosi się do wiersza Do Pawła Czaykowskiego (s. 97–99) z roku 1839, który jest wierszem o… proroku, panującym nad żywiołami. Swym maksymalizmem przypomina on drugą strofę Pieśni o Wiklefie – tym angielskim proroku:

Jemuż nie rownego Mistrza pogańskiego I krześcijańskiego, Ani będzie więcszego Aż do dnia sądnego.

Jest ponadto w tym tomie dedykowany „Najdroższemu ojcu Pa- włowi” wiersz Dies irae, dies illa (s. 32–37) o oryginalnej budowie stroficznej (tercyny rymowane aaa bbb ccc), nawiązującej do poezji średniowiecznej i chyba wprost do Pieśni o Wiklefie, gdzie pięciower- sowe zwrotki mają rymy aa bbb. Można też dopatrywać się bezpo- średniego związku między czwartą zwrotką Pieśni o Wiklefie („Od boskich rozumow / Aż do ludzskich umow – / Rzeczy pospolite, / Wiele mędrcom zakryte, / Uczynił odkryte”) a wierszem Czaykow- skiego Monada świata (s. 38–40), który rozpoczyna się słowami „Myśl Boska rozproszona po całém stworzeniu” i zawiera taki oto fragment:

37 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Człowiek tę pieśń pojmuje, łączy huczne głosy, I odbija w swych piersiach ziemię i niebiosy, I sam, jako ognisko, zestrzela w głąb ducha Różnorodne ogniwa natury łańcucha. [s. 39]

Drugim momentem, w którym Norwid zbliża się do Pieśni o Wi- klefie i jej autora, jest wizyta w klasztorze w Mogile, podczas której młodemu poecie pokazano zapewne celę, w jakiej siedział podejrzany o herezję Jędrzej Gałka z Dobczyna. Warto w tym miejscu przypo- mnieć, że Josef Dobrovský przypuszczalnie także zwiedził klasztor w Mogile podczas swej wizyty w Krakowie w roku 1793, na wiele lat przed odkryciem rękopisu Pieśni o Wiklefie. Tak zdaje się wynikać z jego listu z 10 lutego 1793, w którym pisał: Krakau hatte viel anziehendes für mich der alten Grabmäler we- gen. Man zeigt auch Krok’s Grabhügel ausser der Stadt, auch der Manuscripte wegen, worunter viele Bohemica sind. Wjeličzka konnte ich ebenfalls nicht übergehen14. [Kraków ma dla mnie wiele interesu z powodu starych nagrobków. Pokazują tu też kopiec Kroka poza miastem, także z powodu rę- kopisów, wśród których są liczne bohemica. Nie mogłem również pominąć Wieliczki]. Koło kopca Krakusa nie ma cennych rękopisów, ale są one w klasz- torze w Mogile u stóp kopca Wandy. Ósma strofa Pieśni o Wikle- fie („Pierwszy pop Lassota / wziął moc od hobota / Konstantyna smoka / iegoź iad wylan z boka / w cerkwi rok od roka”) pobrzmiewa w przemowie Krakusa na początku dramatu Norwida Krakus. Książę nieznany. Wers dziesięciozgłoskowy z silną średniówką zdaje się tu rozpadać na krótsze wersety, przypominające także metrycznie Pieśń o Wiklefie: Lecz czar się przeniósł w serce narodu I pod czterema zamku węgłami Smok czarną jamę wykopał kłami.

14 Vzájemne dopisy Josefa Dobrovského a Josefa Valentina Zlobického z let 1781–1807, Praha 1908, s. 80.

38 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

[…] Już w każdej z komnat drzwi, okna, progi Posoki gadu spluskane czernią, I człony jego wciąż się bezmiernią – I końca nie ma temu gadowi, Aż ramię w bezwład opadać musi, Aż z wiórów trupa zgnilizna dusi, A nie ma końca temu smokowi! [w. 116–118, 132–139]15 Innym wierszem Norwida, który również odznacza się silną śre- dniówką i bliskim Pieśni o Wiklefie maksymalizmem sformułowań jest programowy utwór Do Walentego Pomiana Z. […]. Rany Chry- stusa u Jędrzeja Gałki i gwoździe w ranach Chrystusa u Norwida są tak samo widomymi znakami zwycięstwa prawdy.

Kraszewski Józef Ignacy Kraszewski pisał w 1841 roku: Właśnie około roku 1555 Radziwiłł powraca do Litwy i krzątać się około zaszczepienia nowej wiary zaczyna, zjawia się jakiś nowy Lutra uczeń Wiklefem zwany, przybylec mało głośny gdzie indziej, bo swoi wcale o nim nie wspominają16.

Mowa oczywiście nie o „naszym” Wiklefie, tylko o jakimś jego enigmatycznym XVI-wiecznym naśladowcy. Protestant ów występo- wał w sukni kapłana katolickiego i otrzymał pozwolenie na wygłasza- nie kazań w języku niemieckim do rzemieślników i obcojęzycznych kupców. Wilnianie chcieli go nawet zlinczować, oburzeni nie tyle tym, co głosił, ile tym, że używał „mięsa i mleczywa w dnie postne”.

15 Cyprian Norwid, Krakus. Książę nieznany. Tragedia, w: tegoż, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. IV, Warszawa 1971, s. 169, 170. 16 Józef Ignacy Kraszewski, Wilno od początków jego do roku 1750, t. III, Wilno 1841, s. 107.

39 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Postać autentycznego Jana Wiklefa przypomniano w artykule z okazji odsłonięcia pomnika Lutra w Wormacji w roku 1868. „Ga- zeta Polska”, której Kraszewski w latach 1861–1862 był redaktorem i z którą później także współpracował, podawała, że pomnik, dzieło Ernsta Rietschela i jego współpracowników, przedstawia nie tylko samego Lutra, ale cały akt reformacji, stąd znalazło się na nim wiele osób, w tym czterech jego poprzedników, siedzących na wysokich kolumnach: […] Huss tonący okiem w krucyfiksie trzymanym przez siebie, zdaje się wypowiadać głębokość wiary; Savonarola namiętnym ożywieniem się wyróżnia; Waldus w postaci ubogiego wskazuje na rozłożoną a na łonie jego wspartą biblię; Wiklef starzec, wsparty na podporze, studiuje pismo Święte17.

W prasie polskiej w roku 1868 wspominano wpływ Wiklefa na Husa z okazji pielgrzymki Czechów do pomnika Husa w Konstancji. Ta sama „Gazeta Polska” pisała z tej okazji: „Przypominają się nam wszystkie reformatorskie dążenia i walki Czechów z ubiegłych stuleci, których odgłosy choć i słabe do dziś jeszcze słyszeć się dają”18, i kre- śliła skutki tych przemian dla ewolucji stosunków czesko-niemieckich w XIX wieku. Kraszewski wrócił do postaci Wiklefa w książce o Krasickim (1879), gdzie pisząc we wstępnych rozważaniach o równoczesności pojawie- nia się reformacji w całej Europie, dodawał: Umysły są wszędzie zarówno przygotowane, rola uprawna jednako – rzucone nasiona wschodzą. Tłumaczono zawczasu pieśni o Wiklefie po polsku, tak samo w XVI w. zrodzony w Niemczech prąd reforma- torski, u nas natychmiast odbił się i przebiegł umysły19.

17 Posąg Lutra w Worms, „Gazeta Polska” 1868, nr 149, s. 2. 18 „Gazeta Polska” 1868, nr 158, s. 3. 19 Józef Ignacy Kraszewski, Krasicki. Życie i dzieła. Kartka z dziejów literatury XVIII wieku, Warszawa 1879, s. 14.

40 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

Z użytego sformułowania zdaje się wynikać przeświadczenie, że Pieśń o Wiklefie nie była utworem oryginalnym, tylko przekładem, zapewne z czeskiego – choć użyta przez Kraszewskiego liczba mnoga nieco ostrość tego sądu relatywizuje.

* W roku 1910 z okazji rocznicy grunwaldzkiej młody historyk, przyszły generał i działacz emigracyjny Marian Kukiel przeciwstawiał „[o] błudzie wyznaniowej Krzyżactwa” wielorakość wyznaniową strony polsko-litewsko-ruskiej, gdzie rzymskokatolickie rycerstwo polskie i litewskie walczyło obok grekokatolickich Rusinów, „obok czeskich hufców zaciężnych, zwolenników nauki Wiklefa, obok tatarskich Mahometa wyznawców”20. Jeśli zważymy, że artykuł Kukiela opa- trzony jest mottem z Zawiszy Czarnego Słowackiego, widać, jak daleko odeszliśmy od wymieniania jednym tchem Wiklefa, Lutra i Koranu przez młodego Słowackiego w Dreźnie. Rok później rolę Wiklefa przypomniał w wygłoszonym w War- szawie wykładzie o ruchu husyckim profesor uniwersytetu praskiego Jaroslav Bidlo. „Huss szerzył – powiedział Bidlo – reformę religijną według nauki oksfordzkiego profesora, Jana Wiklefa, i ostatecznie zawarł ją w czterech znanych «artykułach praskich»”21.

* Chcąc przedstawić ostatni epizod w tej stuletniej karierze Wiklefa na ziemiach polskich począwszy od ujawnienia Pieśni o Wiklefie, trzeba najpierw przybliżyć sylwetkę Michała Dziewickiego (1851–1928). Tłumacz Konrada Wallenroda na angielski (1883), później, w latach dwudziestych, przekładał też powieści Nałkowskiej i Reymonta. Syn polskiego emigranta w Wielkiej Brytanii, wychowany na kwakra,

20 [Marian Kukiel] W. Leliwa, W 500-tną rocznicę, „Nowa Gazeta” 1910, nr 318, s. 2. Autorstwo artykułu na podstawie spisu współpracowników „Nowej Gazety” w reklamie pisma „Sfinks” 1910, z. 35 (listopad). 21 [St. Pyrowicz] stp, Ruch husycki w Czechach. Odczyt prof. Bidlo, „Nowa Gazeta” 1911, nr 194, s. 2.

41 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE po udaniu się do Francji przeszedł na katolicyzm i czynił starania o przyjęcie do zakonu jezuitów. W roku 1880 z nieznanych przyczyn zrezygnował ze wstąpienia do stanu duchownego i pojechał do Kra- kowa, gdzie się ożenił. Jego wybranka, Adela Jastrzębska, zajmowała się działalnością dobroczynną, zwłaszcza opieką nad służącymi, pro- wadzoną w ramach stowarzyszenia, założonego pod auspicjami jezu- itów; wydała broszurę Wskazówki dla dziewcząt służących. Dziewicki w latach osiemdziesiątych nawiązał kontakt z The Wyclif Society, powstałym w Londynie w celu wydania pozostających od kilkuset lat w rękopisach pism Wiklefa. Wydał on na zlecenie towarzystwa, po łacinie, cały szereg nieznanych pism Wiklefa, w tym z rękopisów, które znajdowały się w Pradze i w Wiedniu. Pierwsze dwie z tych książek Wiklefa to Tractatus de logica i Mi- scellanea philosophica. Brzmi znajomo? Ludwig Wittgenstein swe główne dzieło, wydawane pod tytułem Tractatus Logico-Philosophi- cus, pisał jak wiadomo, w czasie I wojny światowej. Służbę wojskową rozpoczął latem roku 1914 od patrolowania Wisły w Krakowie na okręcie wojennym „Goplana” (jego zadaniem była obsługa reflektora). W tym samym czasie zaczął prowadzić dziennik. W maju następnego roku Bertrand Russell polecił mu odwiedzić w Krakowie, przy Szcze- pańskiej 11, „starego, samotnego logika” Michała Dziewickiego. Do pierwszego spotkania doszło 24 maja 1915, między starym logikiem a „najgenialniejszym młodzieńcem” (jak Dziewicki w późniejszym liście do Russella nazwie Wittgensteina) nawiązała się też korespon- dencja. Piętnastego czerwca 1915 Dziewicki pytał: Only I should like to know whether you also hold that the series of instants is compact. Wycliff thought not; for him all instants are con- tiguous. If not, there is never any instant at which any phenomenon begins: which seems absurd. [Chciałbym tylko wiedzieć, czy Pan też uważa, że seria chwil jest zwarta. Wyklif uważał, że nie. Dla niego wszystkie chwile są ciągłe. Gdyby nie były, nie byłoby nigdy chwili, w której się jakieś zjawisko zaczyna, co zakrawa na absurd].

42 J. Zieliński, Od późnego Woronicza do wczesnego Wittgensteina…

Ten argument pozwala nam na koniec wrócić do Zdań i uwag Mickiewicza i zacytować tekst, zatytułowany Wieczność nie ma chwil: Czy wiecie, żeśmy dłużej niżeli Bóg żyli? Bóg jest wieczny, a przecież nie żył ani chwili.

Summary From Late Woronicz to Early Wittgenstein. The Career of Pieśń o Wiklefie [The Song on Wyclif] and Wycliffe in Nineteenth- century The article is interested in following the history of the reception of the ex- ceptional example of fifteenth-century poetry in Polish Pieśń o Wiklefie by Jędrzej Gałka of Dobczyn in the period between the discovery of the text in 1815 and the beginning of the First World War. The author discusses the reception of Pieśń o Wiklefie in later works of the Enlightenment as well as in texts by Mickiewicz and Norwid (the latter was friends with the poet Antoni Czajkowski, whose father first publishedPieśń o Wiklefie). The article concludes with a discussion of the intellectual contacts between the logician Michał Dziewicki – one of the publishers of Wycliffe’s works – and Wittgenstein, who served in the military in Cracow.

Jan Zieliński (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Uniwer- sytet we Fryburgu) – profesor literatury powszechnej na UKSW, wykła- dowca literatury polskiej we Fryburgu. Ostatnio opublikował (z Adamem Dziadkiem) Notatniki Aleksandra Wata (Warszawa 2015, Wydawnictwo IBL PAN) oraz Relikwiarz buchenwaldzki Zygmunta Lubicz-Zaleskiego (Warszawa 2016, Oficyna Wydawnicza Volumen / Société Historique et Littéraire Polonaise, seria: „Biblioteka Poezji Polskiej” pod red. Bernadetty Kuczery-Chachulskiej).

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 TOMASZ CHACHULSKI

MICKIEWICZ I TREMBECKI – JESZCZE RAZ (JUŻ SIĘ Z POGODNYCH NIEBIOS…)

Na liczne związki twórczości młodego (i nie tylko młodego) Mickie- wicza z wielkim Trembeckim nie trzeba było nigdy wskazywać – Mickiewicz zrobił to sam, nie ukrywał swojej fascynacji, chętnie wymieniał Trembeckiego z nazwiska, pisał o nim, analizował do- skonałość poetyckiej artykulacji, cytował go i jeśli gorszymy się, że był zapatrzony w autora takich utworów, jak Epitalame Dorantowi i Klimenie czyli miłość złączona, Oda nie do druku, ale w rękopiśmie mająca być ofiarowana J. O. Ks. J. M. P. B. P…, przekład Ody do Priapa lub – co gorsza – fragmentów samej Sofijówki, pełnych politycznego serwilizmu1, to warto pamiętać, że dla wileńskiego środowiska po- kolenia rodziców Mickiewicza Trembecki żadnym zgorszeniem nie był i jeśli wierzyć wspomnieniom Stanisława Morawskiego, w Wilnie drugiej, a może i trzeciej dekady XIX wieku autor Sofijówki mógłby się jeszcze sporo nauczyć2. To właśnie w litewskiej stolicy ukazało się w 1806 roku pierwsze zbiorowe wydanie wierszy Trembeckiego – „nakładem przyjaciół autora”3. Zresztą o Mickiewiczu i Trembeckim

1 Ryszard Przybylski, Klasycyzm, czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 139; Alina Witkowska, Ryszard Przybylski, Romantyzm, wyd. 2, Warszawa 1997, s. 72. 2 Stanisław Morawski, Kilka lat młodości mojej w Wilnie (1818–1825), oprac. i wstę- pem poprzedzili Adam Czartkowski i Henryk Mościcki, uzup. Maria Dernałowicz, Warszawa 1959, s. 264 i nast. 3 Dawni pisarze polscy od początków piśmiennictwa do Młodej Polski. Przewodnik biograficzny i bibliograficzny, pod red. Romana Lotha, t. 4: S–T, Warszawa 2003, s. 258. W Wilnie ukazały się wówczas dwa wydania: Stanisław Trembecki, Pisma

45 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE napisano już bardzo wiele – Józef Tretiak jeszcze w 1887 roku ogłosił studium, do którego wielokrotnie potem wracano, później zestawienia tych nazwisk powtarzają się w każdej większej pracy o literackich po- czątkach (i nie tylko początkach przecież) autora Ballad i romansów4. Wiersz Już się z pogodnych niebios… jest wczesnym utworem – napisany przed 14 września 1818 roku, zachowany w kopii Onufrego Pietraszkiewicza i w innych odpisach, wygłoszony został po raz pierwszy na posiedzeniu Towarzystwa Filomatów. Miał charakter programowego „przemówienia poety na inauguracji drugiego roku działalności Towarzystwa Filomatów”5. Kleiner w ślad za studium Józefa Tretiaka dodawał, że „słowni- ctwo, rytmika i rymy, budowanie wiersza i zdania znowu idą torami Trembeckiego, że dyskusja filozoficzna Zofiówki brzmiała w uszach filomaty, kiedy pisał… [tu następował stosowny cytat z omawianego wiersza Mickiewicza – T.Ch.]. Logika wewnętrznego obrazowania jest własnością Mickiewicza”6. Borowy potwierdzał osadzenie w szkole Trembeckiego7, pokazywał cały szereg utworów wcześniejszych (Zima miejska) i późniejszych (Do Joachima Lelewela), które zostały napisane językiem Trembeckiego. Uwagi Kleinera dopełnił Zgorzelski w to- mie O sztuce poetyckiej Mickiewicza8, językiem poetyki nazywając poszczególne rozwiązania autora Zimy miejskiej. Ważne jest jednak dla Mickiewiczowskich początków później- sze zestawienie Zgorzelskiego, w którym obok Już się z pogodnych rozmaite wierszem, t. 1–2, Lipsk [właśc. Wilno] 1806. Nakładem przyjaciół autora – oraz nieznacznie zmienione: Stanisław Trembecki, Pisma rozmaite wierszem, t. 1–2, Wilno 1806. 4 Juliusz Kleiner, Mickiewicz, t. 1: Dzieje Gustawa, wyd. poprawione, Lublin 1995, s. 121. Tu także liczne odesłania do starszej literatury przedmiotu. 5 Adam Mickiewicz, Wybór poezyj, oprac. Czesław Zgorzelski, Wrocław 1974, s. 11, Komentarz wydawcy, BN I, nr 6. 6 Juliusz Kleiner, Mickiewicz, dz.cyt., t. 1, s. 121. 7 Wacław Borowy, O poezji Mickiewicza, wyd. 2, uzupełnione, t. 1, Lublin 1999, s. 25. 8 Czesław Zgorzelski, O sztuce poetyckiej Mickiewicza. Próby zbliżeń i uogólnień, Warszawa 1976, s. 52–54.

46 T. Chachulski, Mickiewicz i Trembecki – jeszcze raz… niebios… pojawia się delikatny i subtelny sonet Przypomnienie – „trzeci wiersz mickiewiczowskiego debiutu” – tak odmienny w tonie i stylistyce. Zgorzelski pokazywał, jak wczesny Mickiewicz wyznacza trzy różne drogi swojej twórczości – liryki programowo-filomackiej, poezji żartobliwie-towarzyskiej i wreszcie „liryki osobistej zabarwio- nej sentymentalnym przeżywaniem przeszłości” – wierszy elegijno- -osobistych9. Jeśli bowiem dla Mickiewiczowskiego Przypomnienia drogi autorskich skojarzeń biegną ku liryce Kropińskiego, sonetowy model – ku Petrarce, ale całość przede wszystkim ku poezji paster- skiej Karpińskiego, tak doskonale podsumowanej w innym „przy- pomnieniu” (Przypomnienie dawnej miłości z 1787 roku), to młody a początkujący pisarz mówi tu nie tyle czy też nie tylko językiem pisarzy-poprzedników, ile uruchamia całe ich zaplecze poetyckie, z figurami poetyckimi, semantyką, jej przemianami, wewnętrznymi dyskusjami – toczonymi w świecie, który wówczas już dawno prze- stał istnieć. Sygnały, które świadomie daje, pozostają do odczytania i nie wydaje się, by były wyłącznie do rozpoznawania w wewnętrznej przestrzeni sporu toczonego przez tzw. romantyków z tzw. klasykami (czyli pisarzy młodych z nieco starszymi), bo ani jedni, ani drudzy faktycznie nie reprezentują pełni stanisławowskiej tradycji – albo też reprezentują ją i jedni, i drudzy, choć po prostu na różne spo- soby. Wydaje się raczej, że Mickiewicz bardzo świadomie sięga do przeszłości dawno (lub całkiem niedawno) minionej, mocno osa- dzonej w określonej stylistyce, niosącej całą wewnętrzną złożoność poprzedniej epoki. Chyba tak jest właśnie z Sofijówką, ewidentnie przywołaną przez Mickiewicza w ostatniej części Już się z pogodnych niebios… Badacze zgodnie powtarzali, że trzecia, ostatnia część – właśnie ta, o której tu mowa – ma charakter zgoła niepoetycki (Kleiner pisał: „mowa rymowana”), że jest dołączona do dwóch poprzednich jako zbiór filomackich wskazówek czy też nakazów.

Ale z takich początków wniósłby chyba tępy,

9 Tamże, s. 57.

47 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Że trzeba wszystkim wolne zrobić do nas wstępy. Bo niedługo postoi gmach wolny od skazy, Jeśli doń budowniczy kładł bez braku głazy. I nam jeśli niemiło pracę podjąć marną, Sprawmy, niechaj się tylko godni do nas garną. [w. 69–74]10

Mickiewicz rzeczywiście w mało poetyckich wersetach wyznacza sposób przyjmowania nowych adeptów Towarzystwa, przy czym ba- dacze już wcześniej przypominali o obecnych tu masońskich wątkach. Potem wybiera garść przykładów – Pitagorasa z gronem wtajemni- czonych uczniów, trackiego Orfeusza i sektę orfików z misteriami eleuzyjskimi itd. Wybiera przykłady greckie, ożywia – jak pisał Da- riusz Seweryn – ducha Hellady11. Mickiewiczowska formuła kieruje do 425 wersu Sofijówki i kolej- nych wersów utworu. O czym pisze Trembecki? Otóż stary poeta, chory, zgorzkniały i ciężko doświadczony przez ostatnie lata nie- powodzeń, w tej ostatniej części najdoskonalszego z oświecenio- wych poematów doprowadza słuchacza-czytelnika do tego punktu, w którym wszystkie znaczenia arcydzielnej Sofijówki zostały zapęt- lone i połączone w jeden węzeł, którego Trembecki nie chciał roz- wiązywać przede wszystkim dlatego, że – jak sądzę – odkrył nagle i właśnie teraz, że ten moment jest nierozwiązywalny. Ukraińsko- -grecka (przecież nie rzymska!) Sofijówka pozwalała mu już wcześ- niej przeprowadzić odbiorcę przez szereg miejsc, które przedstawiał i analizował jako konkretne, nazwijmy to tak w wielkim skrócie, propozycje symboliczne – wymagające zrozumienia i odesłania do greckiej przeszłości, stanowiącej fundament kultury – ale nie do

10 Adam Mickiewicz, Dzieła, Wydanie Rocznicowe 1798–1998, t. 1: Wiersze, oprac. Czesław Zgorzelski, Warszawa 1993, s. 37–40. Stąd cytaty wiersza Mickiewicza. 11 Dariusz Seweryn, „Jak tam zaszedłeś”. Mickiewicz w szkole klasycznej, Lublin 1997, s. 34 i nn.

48 T. Chachulski, Mickiewicz i Trembecki – jeszcze raz… opisu, jako że klasycystyczny opis jest propozycją intelektualną, nie zaś emocjonalno-wrażeniową12. Trembecki, wygłosiwszy kolejną pochwałę Rosji, czyli społeczeń- stwa zdrowego i uszczęśliwianego przez władców rozszerzeniem oświaty wśród ludu i zapewnieniem powszechnego bezpieczeństwa i dobrobytu, wraca do owego kluczowego momentu poematu. Teraz prowadzi odbiorcę do szkoły ateńskiej, w której dwaj mędrcy toczą zażartą dyskusję o przyszłości świata i o jego porządku. Zanim doj- dzie do przytoczenia wypowiedzi starszego z nich, który z racji wieku rozpocznie swoje historiozoficzne rozważania oparte na dziele Lukre- cjusza, pismach La Mettrie’ego i Paula Holbacha, narrator poematu wypowiada znamienne formuły dystansujące go od jakiejkolwiek odpowiedzialności za wypowiadane słowa.

Nie rozumiem, co pierwszy, co wyrażał drugi, choć ich głosy powtarzam, jak czynią papugi. [w. 365–366]13

Stary mędrzec przypomina o wiecznym ruchu tych samych ele- mentów świata – od fundamentów rzeczywistości politycznej i spo- łecznych układów po najdrobniejsze zachowania jednostkowe, miliony razy powtarzające się w swych obrotach „bez żadnej odmiany”.

I póki potrwa Ziemia, póki starczy Słońca, żyć, gasnąć, odradzać się będziemy bez końca. [w. 411–412]

Młody mędrzec w odpowiedzi przedstawia propozycję etyczną: jest to mikroetyka codziennych zachowań, pozbawiona jakiejkolwiek

12 Alina Witkowska, Poemat opisowy, hasło w: Słownik literatury polskiego oświe- cenia, red. Teresa Kostkiewiczowa, wyd. 2, poszerzone i poprawione, Wrocław 1991, s. 415, 418. 13 Wszystkie cytaty z poematu podaję za: Stanisław Trembecki, Sofijówka, wydał Jerzy Snopek, Warszawa 2000, „Biblioteka Pisarzy Polskiego Oświecenia”, t. 1.

49 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE eschatologii, usiana gnomicznymi formułami o charakterze morali- stycznym. Rozpoczyna się od wysłyszanych już przez nas formuł – choć u Mickiewicza tylko podobnych do Trembeckiego:

Młodszy mówił, a starszy z odpowiedzią czeka: „Rozkosz być sądzę dobrem najwyższym człowieka. Lecz to za istą rozkosz wziąłby chyba tępy, co koniecznie szkodzące pociąga następy. […]”. [w. 425–426]

Propozycja młodego Mickiewicza, tak zręcznie nazwana przez Kleinera „mową rymowaną”, jest tylko pozornie echem stylistyki Trembeckiego, w której młody romantyk, oderwawszy się od dawnych form wypowiedzi, jest niepodzielnym autorem „logiki wewnętrznej obrazowania”. Przeciwnie – u Mickiewicza jest to bardzo konkretna dyskusja o przyszłości wyprowadzona z etycznej propozycji Trem- beckiego, wywiedziona najwyraźniej świadomie, opatrzona jedno- znacznymi sygnałami, pewnie bardziej czytelnymi dla współczesnych niż dla nas. Trembecki pisał:

Przez wyczyszczony rozum i cnotliwe życie zyskuje się prawdziwej rozkoszy nabycie. Ta jest ostatnim celem, ta naszą nagrodą, […] Czym by się człowiek prawy miał kiedy zasmucić, gdy mu nic serca skrytość nie zdoła zarzucić? […] Bo myśl i ciało będąc umięszane ścisło, od ich zdrowia zwiększenie rozkoszy zawisło. [w. 435–437, 443–444, 451–452]

Dodajmy jeszcze, że wydaje się, iż termin ‘rozkosz’, generalnie w XVIII wieku mający podobne konotacje jak i dzisiaj, u Trembeckiego

50 T. Chachulski, Mickiewicz i Trembecki – jeszcze raz… oznacza przede wszystkim szczęście14. Znaków wspólnoty i poety- ckiego obrazowania, a przede wszystkim elementów racjonalnego wywodu, tak charakterystycznego dla klasycystycznej poezji, jest tu znacznie więcej – negatywnie ocenionych przez Mickiewicza kan- dydatów „dziecinne uwiodły łakotki”, „dziecinna zrazi trudność” itd. Trembecki napisze – „mało ceńmy, co umysł na moment we- seli”, „nieuważnych żądania krótka słodycz nieci / są łakotki dla małych, są dla starych dzieci” itd. I gdyby wspólnota zaplecza eru- dycyjnego wydawała się jeszcze zbyt nikła, Mickiewicz jako prawo- dawców wyboru najlepszych kandydatów do związku zgromadzi tych bohaterów starożytności, których odnalazł w Sofijówce pod tymi imionami i dokładnie w tej partii poematu, o której cały czas mowa: ­Samijczyk, czyli Pitagoras, i tracki król Orfeusz. O samym Samijczyku – Pitagorasie pisze Trembecki, zestawiając go z greckim filozofem Zamolksisem – Trakiem z pochodzenia (jak i Orfeusz). Nimi właśnie zajmował się w tym czasie Gotfryd Ernest Groddeck, który wkrótce potem opublikował stosowną rozprawkę o Zamolksisie i innych greckich mędrcach. W tym kontekście jednoznaczna wydaje się Mickiewiczowska konkluzja, zamykająca wiersz Już się z pogodnych niebios… – Zgadnę przyszłość, przeszłości zmierzając rachubą, Że będziem wzorem innym, sobie samym chlubą15. [w. 99–100] Z perspektywy czytelnika utworów późnego oświecenia młody i niewprawny na pozór Mickiewicz jawi się tutaj jako świadomy kon- tynuator – w tym przypadku Trembeckiego. Co szczególnie ciekawe, dla autora Sofijówki ów ostatni utwór tyleż sumował dotychczasowe dokonania poetyckie i niespotykaną wówczas erudycję autora, co stanowił propozycję nową (właśnie w tym punkcie poematu!) – nową historiozofię, nową próbę etyki, szczególnie interesującą zwłaszcza

14 Samuel Bogusław Linde, Rozkosz, hasło w: Słownik języka polskiego, wyd. 2, poprawne i pomnożone, t. 5: R–T, Lwów 1859, s. 102–103. 15 Wyróżnienie moje – T.Ch.

51 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE wobec charakterystycznego dla szambelana JKMci braku szacunku dla norm moralnych w latach poprzednich. Czarna legenda Trem- beckiego jest zawsze szczególnie wdzięcznym tematem rozważań o czasach stanisławowskich16. Ale ta desperacka przecież próba od- wrócenia porządku historii w jakiś szczególny sposób dawała staremu poecie nadzieję, iż jeszcze nie raz zobaczy Rzeczpospolitą – szlachetną i wielką, zapętloną w nierozwiązywalnym węźle zdrad i podłości prowadzących do nieuchronnej katastrofy. Byle tylko w ten skromny sposób – poprzez szacunek dla własnej codzienności i własnej osoby – zachować jakoś swoje zdrowie i życie, kondycję, pozwalającą godnie odejść, „jak gdy po walnej uczcie wstawałby od stołu” (w. 456), by móc raz jeszcze – w nieczytelnej przyszłości, w której i tak nie będziemy pamiętali o poprzednich wcieleniach, znowu się w niej znaleźć. I tak oto libertyńska z genezy próba mikroetyki zdeprawowanego starca gasnącego powoli w ukraińskim ustroniu, poprzez mistrzowski szlif poematu i historiozoficzny projekt staje się świadomie wybranym punktem wyjścia do swoiście programowych zasad przyjmowania nowych członków Towarzystwa Filomatów.

Summary Mickiewicz and Trembecki Once Again („Już się z pogodnych niebios…”) This short sketch focuses on the excerpt from Adam Mickiewicz’s early poem „Już się z pogodnych niebios…” (1818), where the young poet specifies the rules of receiving new members into the Philomath Society (Towarzy- stwo Filomatów). Mickiewicz drew the basic motif of that part of the poem from the last section of Stanisław Trembecki’s Classicist descriptive poem Sofijówka (verses 425nn). What in an Enlightenment poem characterised by clearly libertine and pro-Russian tendencies served the representative of the Stanislavian times to build an individual microethics programme which was concerend exclusively with one’s closest circle and their attitude towards themselves, in a programmatic poem by a young Romantic became a set of

16 Jerzy Snopek, Stanisław Trembecki (1739–1812), w: Pisarze polskiego oświecenia, red. Teresa Kostkiewiczowa i Zbigniew Goliński, t. 1, Warszawa 1992, s. 537–566.

52 T. Chachulski, Mickiewicz i Trembecki – jeszcze raz… rules to select righteous and trustworthy poeple who would not take fright in front of adversities and would resist a variety of pressures. Trembecki’s poem, however, also contained yearning for a forseeable future and nostalgia for what had been lost.

Tomasz Chachulski (UKSW, IBL PAN), dr hab., historyk literatury, ob- szary zainteresowań: poezja polskiego oświecenia, współczesna eseistyka literacka, edytorstwo naukowe, dydaktyka polonistyczna; ważniejsze prace: Opóźnione pokolenie. Studia o recepcji «głębokiej» Jana Kochanowskiego w poezji polskiej XVIII w. (2006), edycje krytyczne pism Franciszka Karpiń- skiego, Konstancji Benisławskiej, studia o S. Konarskim, A. Naruszewiczu, I. Krasickim, S. Trembeckim, F. Karpińskim, F.D. Kniaźninie, A. Mickie- wiczu, C. Norwidzie, J. Stempowskim i innych; członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, przewodniczący Olimpiady Literatury i Języka Polskiego.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 BARBARA STELMASZCZYK

ANTONI MALCZEWSKI – DUCH ROMANTYCZNY ZANURZONY W TRADYCJI. O MARII

Gdy w 1825 roku trzydziestodwuletni Antoni Malczewski opubli- kował poemat Maria, to swym debiutem wpisywał się w trwający od pewnego czasu ferment dyskusji nad młodą poezją polską. Po- jawił się bowiem na warszawskiej scenie literackiej jako nieznany autor zaledwie w trzy lata po tym, jak sympatycy romantycznych tendencji powitali ze szczególną atencją innego barda romantycznej muzy, pochodzącego z Litwy Mickiewicza. W trwającym wówczas twórczym fermencie (choć noszącym charakterystyczne dla czasów przełomu cechy niepewności ustaleń, kontrowersyjnych sądów i pate- tycznych uogólnień) Mickiewicz wybijał się stopniowo na czołowego poetę romantycznego. Debiutując kilka lat przed Malczewskim to- mem Ballad i romansów (1822), poprzedzonym (co istotne) autorską przedmową teoretyczną O poezji romantycznej, otwierał nową epokę poezji polskiej. A przynajmniej składał w tej intencji interesujący projekt w postaci tomu poetyckiego o manifestacyjnie romantycz- nym charakterze w tematyce i w formie. Drugi tom Mickiewicza, o rok późniejszy, zawierający Grażynę oraz II i IV część Dziadów, ugruntowywał siłą rzeczy pierwszorzędną pozycję poety z Litwy na romantycznym parnasie. Warto dodać, iż także jego liczne poje- dyncze wiersze, jak prowokacyjna Oda do młodości, Pieśń Filaretów czy Żeglarz, stawały się stopniowo swoistym stemplem romantyzmu w wersji Mickiewiczowskiej. Słusznie zwrócił uwagę Bogusław Dopart, że w kontekście doko- nań młodego Mickiewicza rok 1825 nie był dla autora Marii szczęśliwą datą debiutu. Według Doparta był to debiut niefortunnie ulokowany

55 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE w czasie, gdyż Maria okazywała się utworem przedwczesnym i osa- motnionym, pozostającym w cieniu szkoły litewskiej, podczas gdy głos tzw. szkoły ukraińskiej (Józef Bohdan Zaleski, Seweryn Gosz- czyński, Michał Grabowski) zauważono później i dołączono (Moch- nacki) do tej grupy twórców również Antoniego Malczewskiego z jego poematem. Maria w momencie publikacji „nie utrafiła w swój czas także ze względu na stan krytyki romantycznej”1, która zasadniczo miała wówczas charakter postulatywny, zupełnie na uboczu zaś zosta- wiała kwestię interpretacji dzieła – i jeśliby odwrócić te dwa debiuty, to „podobny los spotkałby zapewne IV część Dziadów, gdyby pojawiła się ona jako publikacja skądinąd nieznanego autora”2. Można do tych uwag dodać na marginesie, że fakt osamotnienia Malczewskiego w ogólnej konstelacji wczesnoromantycznych propozycji i dyskusji znajdzie później swoiste echo w Norwidowskiej autorefleksji, mówią- cej, iż bywają niefortunne zwroty historii, w których czytelnicy już nie oczekują nowych poetyckich objawień, więc jeśli wtedy pojawia się poeta, to ponosi klęskę z powodu braku rezonansu społecznego i jego los wypełnia się „w żywota pustyni”3. Norwid ten los skrzyw- dzonego przez historię pisarza dobrze rozumiał, a własną wspólnotę z Malczewskim w społecznym osamotnieniu wyraźnie odczuwał4. Malczewskiego pojawienie się „nie w porę” dałoby się jednak roz- patrywać równie dobrze jako debiut nie przedwczesny, lecz spóźniony w stosunku do pierwszych lat ekspansywnej aktywności młodego pokolenia romantycznego i wobec erupcji poetyckich utworów (także spod znaku Mickiewicza) około roku 1822 i tuż później. Wśród tych

1 Bogusław Dopart, «Maria» Antoniego Malczewskiego – zagadnienie romantyzmu przedlistopadowego, w: Antoniemu Malczewskiemu w 170. rocznicę pierwszej edycji «Marii». Materiały sesji naukowej, Białystok 5–7 V 1995, pod red. Haliny Krukow- skiej, Białystok 1997, s. 16. 2 Tamże. 3 Cyprian Norwid, [Klaskaniem mając obrzękłe prawice…], w: tegoż, Pisma wszyst- kie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Go- mulicki, t. II: Wiersze. Część druga, Warszawa 1971, s. 15. 4 Pisał o tym Sławomir Rzepczyński w szkicu Za co Norwid cenił «Marię»?, w: Antoniemu Malczewskiemu w 170. rocznicę…, dz.cyt.

56 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny… wczesnych debiutów pojawiły się na przykład poezje Józefa Bohdana Zaleskiego, też przybysza z Ukrainy, który zyskał sobie w epoce ro- mantycznej opinię jednego z czołowych poetów (po Mickiewiczu). Zaleski opublikował swoje pierwsze utwory w „Pamiętniku War- szawskim” i w „Astrei” już w latach 1822–1823. Jego wizja Ukrainy, ludowo-sentymentalna, przesycona nutami tęsknoty, lecz w gruncie rzeczy słoneczna i optymistyczna, tętniąca rycerskim gwarem i bujną zielonością pełną leśnych rusałek i czarów – była na antypodach światoobrazu przedstawionego w Marii. Głos Zaleskiego przywołu- jący arkadyjski obraz kraju lat dziecinnych, wspomagany meliczną strukturą wierszy i odwołaniami do folkloru, odczytywany był jako poszukiwanie narodowych pamiątek w kulturze ludowej i w prze- szłości polskiej Ukrainy. W recepcji pokolenia romantycznego lat przedlistopadowych projekt Zaleskiego stanowił „nie tylko poetyckie przeniesienie do miejsc utraconych a bliskich, lecz również [był] pewnym sposobem oglądania tych miejsc, patrzenia na nie z perspek- tywy dziecka – autentycznego posiadacza i mieszkańca tej Arkadii”5. Kreacja podmiotu o cechach naiwno-dziecięcych pozwalała poecie tworzyć mit idealnej przeszłości, była przywracaniem w poezji „raju utraconego” Ukrainy śpiewnej, magiczno-baśniowej, zanurzonej w zielonościach natury i jej tajemnicach. Zaleski wprowadzał do poezji te romantyczne postulaty, które pozwalały mu nie odrzucać z kretesem, lecz przewartościować pro- ponowany przez Brodzińskiego model poezji sielskiej i stapiać go z romantycznym historyzmem, z egzotyzmem oraz z wizją ukra- ińskiej natury widzianej przez pryzmat folkloru, ludowych wierzeń i legendarnych postaci. Autor ukraińskich dumek stawał się w ten sposób twórcą sentymentalnej wersji romantyzmu, takiej, która w latach pogłębiającej się świadomości niewoli narodowej łagodziła złe doznania rzeczywistości, przenosząc czytelników w przeszłość wyidealizowaną i poetycko stylizowaną. Jego projekt poezji wspierał

5 Zob. Barbara Stelmaszczyk-Świontek, Wstęp do: Józef Bohdan Zaleski, Wybór poezyj, oprac. B. Stelmaszczyk-Świontek, wybór, komentarz, oprac. Cecylia Gaj- kowska, BN I, nr 30, wyd. 3, zmien., Wrocław 1985, s. XX.

57 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE sam Mickiewicz, dopatrujący się w poezji Zaleskiego cech romansu historycznego rodem z Waltera Scotta i wiążący z Zaleskim nadzieje na przyszłość polskiej poezji. Maria w opisanym tu kontekście zapotrzebowania na „poezję serca” była utworem zasadniczo odmiennym, różnym od wszystkich wcześniejszych propozycji polskich poetów spod znaku romantycz- ności. Musiała wydawać się czymś niesłychanie ciemnym, wręcz czarnym – ścieżką bez wyjścia i bez nadziei. Wracając do kwestii wyboru profilu, jaki przyjąć miała (czy mo- gła) polska poezja wczesnoromantyczna, trzeba zatrzymać się przy dwóch nazwiskach: Mickiewicza i Malczewskiego. Pojawienie się u progu epoki tych dwóch poetów dużej miary, z których każdy miał odmienną wizję roli tradycji i udziału historii w ludzkiej (i na- rodowej) egzystencji, mogło, jak twierdzą badacze, inaczej wpłynąć na wybór wzorca i kształt romantycznej literatury – niż to się stało. Wiele dyskutowano na temat tych dwu bardzo różnych propozy- cji literatury w latach przełomu. Były to, według określenia Marii Żmigrodzkiej: „dwa oblicza wczesnego romantyzmu”6, dwa różne wzorce. W efekcie splotu wielu czynników wybrano wzorzec Mi- ckiewiczowski, wcześniejszy, więc w istocie nie tyle „wybrano”, co uznano go, zanim pojawił się konkurent. Kilka lat różnicy w debiucie między obydwoma poetami zdaje się tu mieć, istotnie, duże znacze- nie. Podobne do tej, jaka określiła miejsce Słowackiego na poetyckim forum, wobec „starszeństwa” Mickiewicza, o czym przekonująco pisał Kazimierz Wyka7. Zwykle bowiem w momencie, gdy przemiany kulturowe ulegają przesileniu na tyle ważkiemu, że coraz bardziej ostentacyjnie krystalizuje się nowa jakość epoki – wcześniej tylko zapowiadana licznymi symptomami, jakie prowadziły do kulminacyj- nego zwrotu – następuje większa kumulacja i przyspieszenie zjawisk, które ów nowy kształt kultury zarysowują. Na gruncie literatury, jeśli wtedy, pod ciśnieniem oczekiwań, pojawia się silny, udany debiut, to

6 Maria Żmigrodzka, Dwa oblicza wczesnego romantyzmu. Mickiewicz – Mal- czewski, „Pamiętnik Literacki” 1970, z. 1. 7 Kazimierz Wyka, Pokolenia literackie, Warszawa 1977, s. 229–231.

58 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny… z reguły pociąga on za sobą licznych wyznawców i staje się modelo- wym wzorcem, nadając kierunek dalszym przemianom. Działo się tak i u progu polskiego romantyzmu. Nowa, romantyczna formuła poezji wykluwała się i przedzierała z trudem przez wciąż jeszcze obowiązujące klasycystyczne zasady sztuki poetyckiej. Pokonywała opory i podlegała mediacjom…, drążąc w skale. Gdy objawił się Mickiewicz – młodzi przyjęli go z entuzjazmem zdolnym, jak się okazało, pokonać po pewnym czasie ostatecznie opór obozu klasyków. Po Mickiewiczu posypały się inne debiuty (Józef Bohdan Zaleski, Stefan Witwicki, Antoni Edward Odyniec, Aleksander Chodźko) – twórców wpisujących się niejako w formułę Mickiewiczowskiej lu- dowości i wizji natury lub z tą formułą sąsiadujące. Bogusław Dopart wskazuje na „oswajającą i zacierającą nowatorskie tendencje prądu” rolę tych autorów, pozostających w polu oddziaływania zarówno Mickiewicza, jak Niemcewicza, czy też mediacyjnie „wypośrodko- wanego” Brodzińskiego8, co oznaczało oscylowanie między: tradycją późnoklasycystyczną, sentymentalizmem i romantyzmem bliskim formule Ballad i romansów. Malczewski przybył niejako w środku fali oswajania Mickiewiczowskiego wzorca. Przybył więc może istot- nie – „nie w porę”, za późno lub za wcześnie, wskutek czego pozostał w cieniu innego poety, który przed nim odważył się wystąpić przeciw zasadom poetyki późnego klasycyzmu. Obok tej nasuwa się jednak refleksja zgoła inna: czy utwór taki jak Maria, przesycony pesymizmem i smutkiem, ukazujący krach ludzkich wartości, a w finalnym obrazie przedstawiający człowieka- -bankruta, który, obłupany z tych wartości, staje się potencjalnym zbrodniarzem, byłby dla wczesnoromantycznej publiczności kiedy- kolwiek „w porę”? Czy ta publiczność była gotowa przyjąć ponurą diagnozę o świecie, w którym szlachetne serca „psują się w truciźnie przez jedną minutę”, a jedyną pewną perspektywą w tym „posępnym malowidle”, w melancholijnej pustce stepów jest stygmat przemija- nia i przechodzenia w śmierć? Czy to pierwsze pokolenie młodych Polaków, którym przyszło dorastać w niewoli, szukające nadziei na

8 Bogusław Dopart, «Maria» Antoniego Malczewskiego…, dz.cyt., s. 15.

59 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE zmianę status quo przegranej właśnie Polski i na zmianę własnego losu straconego pokolenia – było skłonne i było w stanie przekroczyć pesymistyczny ton Marii i szukać w głębokich pokładach tej poety- ckiej opowieści racji dających narzędzia do trwania, a tym bardziej do prze-trwania? Czy to pokolenie widziało w poemacie Malczewskiego argument, broń, taką jakość, która stać by się mogła wskazówką albo ekspiacją, albo pochodnią wyznaczającą drogę w przyszłość? Pytam oczywiście o etyczne przesłanie Marii, o wartości ideowe dające nadzieję, której pierwsze pokolenie romantyków potrzebo- wało jak niezbędnego do życia pokarmu. Ale w podtekście pytam również o umiejętności rzetelnej analizy tekstu, co, jak wiemy ze świadectw, sprawiało odbiorcom i krytykom wczesnoromantycznej poezji – kłopot. W późniejszej, XX-wiecznej i najnowszej recepcji, badacze roman- tyzmu konstatowali, że krytyka romantyczna była w ocenach poematu pełna ogólników i powierzchownych obserwacji. Zarzucano Marii fragmentaryczność, ciemność, zawiłość, odmienność zaś tej powieści poetyckiej od modelu Mickiewiczowskiego sprawiała, że kryteria ideowej i estetycznej odrębności na ogół rozpraszano, przyjmując schematycznie siatkę porównawczą, stosując, jak pisał Bogusław Dopart: „zasady typologicznego czy chronologicznego systematy- zowania zasobów nowej literatury (opozycja twórczości rodzimej i naśladowczej, podział na szkoły prowincjonalne, na epoki itp.”9 – jednak bez analitycznego podejścia do samego tekstu. Badacz ten, szczegółowo omawiający szerokie spektrum ocen romantycznej kry- tyki poświęconej Marii, pisał słusznie, że wobec tego „wyrażane przez interpretatorów oceny nie zobowiązują dzisiejszego badacza”10, a „ów- czesna krytyka udziela niewielkiego wsparcia”11 we współczesnych badaniach nad poematem, gdyż oceny wówczas zapisane sygnalizują brak świadomości teoretycznej piszących, więc dzieło Malczewskiego,

9 Tamże, s. 11–12. 10 Tamże, s. 19. 11 Tamże, s. 20.

60 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny… wyjątkowo nowatorskie, pozostało dokonaniem „niemal odosobnio- nym, oryginalnym i wybitnym dziełem twórcy – samotnika”12. Mimo początkowych nieporozumień i nieodczytania dzieła Mal- czewskiego, Maria odegrała ważną rolę w rozwoju romantycznej epiki poetyckiej13 i jako pierwsza polska powieść poetycka bez wątpienia oddziałała na innych twórców tego gatunku. Później stopniowo do- ceniano ją coraz bardziej, a począwszy od jej pierwszego monografisty Mikołaja Mazanowskiego, który nazywa poemat „prawym dziecięciem epoki”, odmiennym i wolnym od wpływu Mickiewicza, znaczenie Marii dla literatury romantycznej i jej oddzielność od projektu Mi- ckiewicza staje się wspólnym ustaleniem badaczy. Tę odmienność podkreślali badacze dawniejszych i nowszych generacji – Józef Ujejski, Aleksander Brückner, a później również Maria Żmigrodzka, Halina Krukowska, Marian Maciejewski, Bogusław Dopart i inni14. Wbrew pierwszym, krytycznym opiniotwórcom tego dzieła było ono już w mo- mencie opublikowania fenomenalnie nowoczesne, osiągające w zwar- tej, wyznaczonej przez zasadę symetrii strukturze wszystkie istotne wyznaczniki wstępującego romantyzmu, a jednocześnie wpisywało się oryginalnie w stworzony przez Byrona nowy typ epiki romantycznej, zarówno w planie narracji, jak i konstrukcji romantycznego bohatera. Powieść poetycka jako nowy, synkretyczny gatunek był wytworem romantyzmu znacząco modernizującym zasady klasycznej epiki. Zainspirowany historyzmem Scotta, ale autorsko brawurowo zreali- zowany po raz pierwszy przez Byrona, był wyzwaniem romantyków

12 Tamże, s. 11. 13 Zob. Ryszard Przybylski, Wstęp do: Antoni Malczewski, Maria. Powieść ukra- ińska, oprac. R. Przybylski, Warszawa 1976, s. 15. 14 Józef Ujejski, Antoni Malczewski (Poeta i poemat), Warszawa 1921; Aleksander Brückner, Wstęp do: Antoni Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, ze wstępem i objaśnieniami A. Brücknera, Kraków 1925; Marian Maciejewski, Narodziny powie- ści poetyckiej w Polsce, Wrocław 1970; Maria Żmigrodzka, Dwa oblicza wczesnego romantyzmu…, dz.cyt.; Halina Krukowska, Noc romantyczna. Mickiewicz, Malczew- ski, Goszczyński. Interpretacje, Białystok 1985; Bogusław Dopart, «Maria» Antoniego Malczewskiego…, dz.cyt.; Jarosław Ławski, Marie romantyków. Metafizyczne wizje kobiecości: Mickiewicz – Malczewski – Krasiński, Białystok 2003.

61 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE i wyzwaniem dla romantyków. W Polsce młodzi poeci czytali Byrona z zapałem i estymą, co potwierdzają źródła historyczne mówiące o lekturach zarówno młodego Mickiewicza, jak i Malczewskiego. Powtórzę dla porządku, że ten nowy gatunek synkretycznego ro- mantyzmu przeciwstawiał się tradycji poematu bohaterskiego i do- tychczasowym konwencjom organizacji epiki. Omówił tę kwestię ze znawstwem Ryszard Przybylski15, zestawiając na gruncie polskiej tradycji Marię z Barbarą Radziwiłłówną Alojzego Felińskiego i po- kazując, w jaki sposób Malczewski przekracza i rozbija mechanizm klasycystycznego trzynastozgłoskowca: osłabiając średniówkę lub sytuując pauzę logiczną poza miejscem średniówki, tworząc więcej pauz w wersie i wręcz likwidując średniówkę – a wszystko w inten- sywności przekraczającej dopuszczalne w klasycystycznej regule odstępstwa od rytmicznego toku zasadniczego. W regule klasycyzmu odstępstwa te miały charakter przyzwolenia na jedynie chwilowe rozbicie monotonii wiersza, na jego urozmaicenie, u Malczewskiego zaś stawały się zasadą trwałą. Przybylski pokazał, jak romantyczny poeta odchodzi od efektów czysto retorycznych, stosując przerzutnie dynamizujące napięcie, i jak świadomie wprowadza język mówiony nieskrępowany retoryką – łamiąc tym samym ostentacyjnie podsta- wowe zasady epiki klasycystycznej. A przecież nie z przypadku autor Marii, by opowiedzieć historię swoich bohaterów, pozostał jednak na poziomie podstawowym przy tradycyjnej wersyfikacji i rytmie trzynastozgłoskowca. Opowiadał wszak historię dawnej Polski, więc zachowując epicki, szeroki „od- dech” tego wiersza, wpisywał własną opowieść w tradycję narodowej epiki. A że regularność średniówkowego toku wiersza rwał i „psuł”, to najwidoczniej miał w tym jakiś ważny cel. Nie chodziło mu o to, by odrzucić wersyfikację tradycyjnego poematu bohaterskiego, skoro tego nie uczynił, lecz by ją odkształcać. Wymienione przez Przybyl- skiego sposoby przekształceń pozwalają stwierdzić, że wpływają one na jakość narracji, a także w nowy sposób określają samego narratora. Osiągana bowiem dzięki tym zabiegom dynamizacja toku opowieści

15 Ryszard Przybylski, dz.cyt., s. 39–46.

62 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny… ujawnia zarazem pewien rodzaj napięcia, a nawet niepokoju tego, kto opowiada, lub jego nagłej niepewności co do przedstawianych postaci i zdarzeń. Ów narrator opisuje świat nie bez zaangażowania emocji i wyobraźni rozrywających spokojny tok wiersza, stawiane zaś pytania zdradzają, że brak mu „wszechwiedzy” klasycznego opowiadacza:

Tysiące piór, kamieni, w blask, w farby się stroi; Tysiące drobnych tęczy odbija się w zbroi; A na ich bystrych oczach siedziało Zwycięstwo, A na ich serc opoce kwitły wierność, męstwo, A na czele tych szyków wyniosły młodzieniec. Lecz któż on? Jakiż chwały czy szczęścia rumieniec Lniane chcą cienić włosy? Och! Milszy sto razy Niż różowe porankiem natury obrazy, I słodszy, i jaśniejszy od chwały połysku Ten blask – co w jego serca żywi się ognisku – Ten uśmiech – […]16.

W efekcie tak prowadzonej narracji zostaje podkreślona indywidu- alna perspektywa oglądu świata i emocjonalne nacechowanie opisu, a zastosowany gramatyczny czas teraźniejszy ostatecznie „wyrzuca” narratora Marii z ram tradycyjnej epiki i z „wszechwiedzy”, jaką tradycyjny opowiadacz prezentował wobec opisywanego z zewnątrz i z perspektywy ex post – minionego świata. Malczewski (inaczej niż w poemacie klasycystycznym) czyni narratora obserwatorem ulokowanym wewnątrz przedstawianego świata i świadkiem zdarzeń dziejących się „teraz”, których ciąg dalszy jest mu nieznany. Z takiego osadzenia sprawozdawcy zdarzeń logicznie wynika jego niepewność i ograniczona wiedza o tych zdarzeniach. Przedstawiając zewnętrzne wyglądy świata i postaci, dąży Malczewski do ich głębszego wyjaś- nienia, poszukując ukrytych uzasadnień tych wyglądów; przesuwa opis zjawisk zewnętrznych ku ich wewnętrznym źródłom – a więc ku

16 Antoni Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, oprac. Ryszard Przybylski, War- szawa 1976, w. 145–155. Wszystkie następne cytaty z Marii podaję za tym wydaniem, zapisując po cytacie numer wersu.

63 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE portretowi psychologicznemu, ku personifikacji i psychizacji abstrak- cyjnych pojęć. Ów zwrot ku wewnętrznemu widzeniu (i słyszeniu) charakteryzuje też samego narratora, gdy wyostrzenie doznań zmy- słowych prowadzi go do „otwarcia” pamięci oraz do uruchomionej przez pamięć wyobraźni i moralno-filozoficznej interpretacji wido- ków świata emocjonalnie odczytywanych: Tylko wiatr szumi s m u t n i e uginając kłosy; Tylko z mogił w e s t c h n i e n i a i tych j ę k spod trawy, Co śpią na zwiędłych wieńcach swojej starej sławy. Dzika muzyka – dziksze jeszcze do niej słowa, Które Duch dawnej Polski potomności chowa – A gdy cały ich zaszczyt, krzaczek polnej róży, Ach! Czyjeż serce, czyje, w żalu się nie nuży?17. [w. 24–30] W przywołanym tu fragmencie w opis krajobrazu zostaje włą- czony, niejako naddany – portret samego opisującego: zostaje od- słonięta jego wiedza o tradycji, pamięć, przynależność do wspólnoty ludzi i niepokój o los tej wspólnoty podsycany żalem, iż rozwiewają się ślady jej historycznego trwania. Zgodnie z ideą romantycznego synkretyzmu ów portret narratora może być zbieżny z rysami au- tora, przynajmniej w wymiarze prezentacji historyczno-filozoficznej refleksji i w finalnym odsłonięciu światopoglądu. Zaznacza się przy tym emocjonalne nacechowanie opowieści, jakby ten, kto opowiada historię, zarazem odwzorowywał liryczne nachylenie tekstowego reprezentanta autora. Zbliżenie obydwu funkcji nie oznacza jednak ich pełnej identyfikacji. Pozostaje w mocy przeniesienie narratora w czas historyczny, w którym opisywane zdarzenia dzieją się „tu i teraz”, przed oczyma tekstowego opowiadacza. Przyjęty w definicji gatunku wyznacznik, że w powieści poetyckiej „przeniesienie” w dawność jest maską w celu ukazania współczes- nych problemów – w poemacie Malczewskiego nieco się komplikuje.

17 Wyróżnienie moje – B.S.

64 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny…

Pisał Marian Maciejewski, iż historyczna powieść poetycka, mimo odniesień do Scotta:

jest w gruncie rzeczy kryptowspółczesna. Figura maski spowija nie tylko poszczególne postaci, ale nakłada się jakby na całą warstwę fabularną, czyniąc z niej pretekst. Nieprzypadkowo mówiono w cza- sach powstania listopadowego, że słowo stało się ciałem, a Wallenrod Belwederem18.

Istotnie, taka interpretacja Konrada Wallenroda jest w pełni uzasad- niona. Sądzę jednak, że w przypadku Marii funkcja historycznego ulo- kowania fabuły jest mniej pretekstowa, a otwarte zakończenie poematu rzutuje w przyszłość pytania o skutki zdarzeń dokonanych w opowia- danej przeszłości. Przestrzeń współczesna autorowi ma być odbiorcą dalszych, nieopisanych już w poemacie zdarzeń, losów, konsekwencji. Mocno zaangażowany w rozwój literatury romantycznej Mochnacki pisał w swojej rozprawie O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, będącej summą jego refleksji o najnowszej poezji, a przygotowywanej do druku w dniach powstańczego zrywu, w końcu listopada 183019:

Już te czasy przeminęły; wszystko się wkoło nas zmieniło. Co in- nego teraz mamy w myśli, w sercu, w staraniu. Jakże wielka zasługa poety! Postrzega w dali kształt historyczny – niknący, ledwo nie w nic się rozwiewający. Korzysta z chwili i nie daje się w niwecz obrócić pięknej pamiątce! Za sprawą tego, co przepadło w historii, nowe, poetyckie życie odzyskuje. Poezja drugim jest życia okresem, drugą koleją bytu. Jest tylko wyższą prawdą! Wszystko ziemianieje w powieści Malczewskiego20.

18 Marian Maciejewski, Powieść poetycka, hasło w: Słownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. Józefa Bachórza i Aliny Kowalczykowej, Wrocław 1991, s. 754. 19 Ustalenia na temat czasu ukończenia rozprawy przez Mochnackiego zob. Ziemo- wit Skibiński, Przedmowa wydawcy, w: Maurycy Mochnacki, O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, oprac. i przedmową poprzedził Z. Skibiński, Łódź 1985, s. 12 i nn. 20 Maurycy Mochnacki, O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, dz.cyt., s. 115. Wszystkie następne cytaty z rozprawy Mochnackiego pochodzą z tego wy- dania; lokalizuję je w tekście głównym, podając po cytacie numer strony.

65 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

A zatem romantyczny krytyk rozumiał sens Marii jako utrwalenie prawdy o sportretowanych przez poetę figurach dawnej Rzeczypospo- litej szlacheckiej na tle ukraińskich stepów, w szumie wiatru i szczęku zbroi, zaangażowanych patriotycznie w „sprawie” z Tatarami – ku obronie ojczyzny. Zarazem jednak krytyk mówi wprost, że dawne dzieje i charakter dawnej Polski należą już do przeszłości i nie mają przełożenia na współczesne problemy Polaków („wszystko się wkoło nas zmieniło. Co innego teraz mamy w myśli, w sercu, w staraniu”). Jednocześnie Mochnacki wyraża przekonanie, że opowieść ta, przy- wracając do trwania dawny „kształt historyczny” Rzeczypospolitej, spełnia przede wszystkim funkcję „pięknej pamiątki”, uzyskującej drugie życie w poetyckiej realizacji. Opinia Mochnackiego jest wiele mówiąca. Pozwala bowiem na wy- ciągnięcie wniosku, iż ten uważny czytelnik i krytyk, choć dostrzegał, że nakreślony przez Malczewskiego obraz XVII-wiecznej Polski nie jest jej idealizacją, lecz oddaje historyczną prawdę o minionych cza- sach, i że dociekliwa rzetelność autora poematu wydobywa na światło i cnoty, i wady Rzeczypospolitej, to jednak przesłanie dzieła dopa- sowywał do „potrzeb serca” współczesnych Polaków, przesuwając punkt ciężkości, czyli znaczenie zawartego w dziele obrazu: z wad – na cnoty, ze „zdrożnego możnowładztwa” – na „rycerskie męstwo”. Pisał, że „szczery obraz” portretowanych w Marii bohaterów służył temu, by „cała przeszłość nasza sztuką czarnoksięską wzięła życie z rąk wielkiego artysty” (s. 116), ale chciał przez to rozumieć, iż sedno opowieści tkwi w upamiętnieniu polskiej chwały. Mochnacki czytał Marię spostrzegawczo, analitycznie, lecz chciał postrzegać poemat Malczewskiego przede wszystkim jako wydobywający z przeszłości pamięć o znanej w świecie zasłudze Polski w obronie Europy przed tureckim nawałem. Tę polską dzielność uczynił pointą i konkluzją najmocniejszą: Wszystko się tam zeszło: nieukrócona duma arystokracji, zdrożne możnowładztwo z staroświecką cnotą i uczciwą godnością szlachcica pod skromną strzechą słomianą, toż rycerskie męstwo i charakter światowy, po wszystkie czasy daleko słynny dziejów polskich wedle

66 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny…

tego, żeśmy stawili dzielny opór najazdom dziczy, która spustosze- niem oświacie europejskiej zagrażała. [s. 116] Zwycięstwo Jana III pod Wiedniem nad Turkami było rzeczywi- ście głośną sprawą i uznaną zasługą Polski, ale w poemacie nie ma żadnego sygnału tę zasługę przypominającego czy eksponującego. W opisie walki z Tatarami można podziwiać Malczewskiego za zna- jomość tatarskich taktyk walki, ale całość wojennego wydarzenia zdaje się wskazywać nie tyle na „charakter światowy” polskiego czynu dla Europy (tu nawet nie wspomnianej), ile na „rycerskie męstwo” Miecznika i Wacława wraz z ich wojskiem. Ktokolwiek byłby na- jeźdźcą – cnota obywatelska nakazywała bronić ojczyzny. Ten nakaz moralny, opiewany już w pieśniach Kochanowskiego, ten ethos rycer- ski był pierwszą powinnością i podstawowym wyznacznikiem honoru Polaka i szlachcica. Wiedział to dobrze Miecznik – stary patriota, i wiedział Wacław – młody graf, i wiedział równie dobrze możny Wojewoda. I znów Mochnacki dobrze odczytał świetne zawęźlenie przez poetę intrygi Wojewody, wykorzystującego moc etosu i jego świętą siłę. Napisał bowiem Mochnacki, że Wojewoda mógł założyć bez wątpliwości, jaka będzie postawa Wacława i Miecznika, „gdy wzywa wspólna potrzeba” (s. 116). Mógł być pewien, że każdy z tych bohaterów zarzuci prywatne z Wojewodą niesnaski i jeden wesprze drugiego, a obaj w imię etosu pójdą walczyć, zostawiając dom i Marię bez obrony. Wojewoda miał pewność, że tak się stanie, bo znał war- tość rycerskiego etosu, którego pogwałcenie było niegodne honoru szlachcica, niegodne wspólnoty społecznej i rodzinnej. Pogwałcić etos – oznaczało okryć się hańbą, stracić duszę, sumienie i samego siebie. Ethos wyznacza zasady wspólnotowego bytu, jest etyczną pod- stawą zachowań ludzi objętych wspólnotą. Jego siła buduje zbiorową przestrzeń duchową i chroni wspólnotę przed rozpadem, a jednostki przed chaosem poczynań21. W tym kontekście nawet początkowe wątpliwości co do intencji Wojewody musiał Miecznik odrzucić, bo już sama nieufność, już rzucone na kogoś podejrzenie, że ten ktoś

21 Zob. Maria Ossowska, Ethos rycerski i jego odmiany, Warszawa 1986.

67 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE mógłby nadużyć wartości „wspólnej potrzeby” obrony kraju – była myślą niegodną i hańbiącą. Mochnacki dobrze rozumiał misterne nici doskonałej intrygi Wojewody, a jednak wolał nie analizować jej druzgocących skutków i pozostać przy stwierdzeniu, że przedstawione w dziele Malczew- skiego zarówno złe, jak i dobre cechy minionej Polski jednako służą ożywieniu przez sztukę cennej narodowej pamiątki. W lekturze poe- matu przez Mochnackiego cnota obywatelska zdaje się mieć więk- sze znaczenie niż pycha wielmoży. Nic zatem dziwnego, że w takim nachyleniu interpretacyjnym postać Wacława dużo mniej interesuje krytyka, który wycofuje tego bohatera na dalszy plan. Właściwie Wacław znika zupełnie w podsumowaniu analitycznej egzegezy poe- matu, gdy Mochnacki w finalnym wyliczeniu głównych bohaterów Marii pomija imię Wacława, jakby ta postać przeszkadzała przyjętej linii interpretacyjnej, jakby czyniła ją niepewną. Jakby Wacław nie pasował do „pięknej narodowej pamiątki”: Taka jest powieść Malczewskiego o podniosłym Wojewodzie, o pięk- nej Marii i zacnym, starym Mieczniku. [s. 120] Krytyk pomija również (jakby konsekwentnie wobec przyjętej tezy interpretacyjnej) tragiczne, a zarazem dramatyczne zakończe- nie poematu. Pomija rodzący się wtedy bunt Wacława i przekazaną czytelnikom przez narratora zapowiedź zemsty bohatera, która ma być dokonana na rodzinnym gnieździe. Zapowiedź zemsty, zbrodni, planowanego ojcobójstwa (którego czytelnik musi się domyślać, bo ten domysł ma swoje mocne uzasadnienie w tekście), ma być odwe- tem za zbrodnię popełnioną na żonie Wacława, ale też za zdradę. Mochnacki o tym pisze, ale nie wyciąga wniosków. Streszcza krótko „osnowę” opowieści, a o przygotowanym przez Wojewodę, perfidnie skrytym akcie mordu na Marii tak mówi: Nie tak czyn krwawy, jako przyrządzenia mordercy wzbudzają grozę, kiedy […] w skrytości myśli układa zabójstwo potajemnie, milczkiem, z tyłu godząc. […] Nie śmierć, ale droga do śmierci, ale kręte do tego ścieżki, manowce sieją postrach. Wikła się myśl ludzka w tym

68 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny…

labiryncie. […] To czajenie się, uprzedzające skutek, jest na kształt mroku, jest jako ciemna strona f a n t a z j i. Jakaś opona, czarny kir zalega wtedy przestrzeń niezmierzoną między daleką chęcią, za- wartą jeszcze w sercu, i jej dopełnieniem, między wyciągnięciem ręki i zadaniem ostatniego, śmiertelnego ciosu. Północna godzina Szekspira! [s. 112]

Mimo uderzającej przenikliwości i analitycznego talentu roman- tycznego krytyka, w cytowanym akapicie fakt zdrady i groza tego czynu (choć je Mochnacki dostrzega) zostają w gruncie rzeczy spro- wadzone do efektów artystycznych, są uznane przede wszystkim za mistrzowsko zrealizowany pomysł, w którym artysta wykreował „ciemną stronę fantazji”, by osiągnąć szekspirowski pułap drama- tyzmu w utworze. Słowa „fantazja” używa Mochnacki kilkakrotnie, nadając mu rangę romantycznej inwencji, upatrując w niej ważny punkt romantycznej poetyki. Wszystko to prawda. Nic ująć! Maestria w konstrukcji intrygi i romantyczny napór ciemnej tajemnicy świata tworzą nastrój tego wielkiego, filozoficzno-moralnego poematu. Ale nie sposób, jak to czyni Mochnacki, przejść do porządku nad najbardziej zaskaku- jącym, poetycko oryginalnym i filozoficznie niepokojącym zakoń- czeniem poematu. Jest w tym zakończeniu otwarcie na przyszłość, bo jest zapowiedź zemsty właśnie na „nieukróconej dumie arysto- kracji”, na „zdrożnym możnowładztwie” – o czym krytyk milczy; jest w nim myśl odwetu, dzika reakcja spustoszonego człowieka, w którym zniszczono wartości, jakie dotychczas tworzyły w nim ład i sens jego istnienia. Jest w tym zakończeniu unicestwiony świat ludzkich wartości, a poemat otwiera się na przyszłość niewiadomą, ale w zapowiedzi zemsty niepokojąco ciemną, bez nadziei, skoro opartą o dokonane spustoszenie. Ta przyszłość rysuje się w mroku, w grozie zapowiadanego gwałtu „oko za oko”, który ma być dzikim odwetem, bo piękny młodzieniec, wierny sługa etosu, waleczny, jasny rycerz, co chciał zasłużyć na żonę rycerską dzielnością, co jak dziecko ufnie wierzył ludziom – nagle zbudził się starcem, który już wie, co to są świata „gorszkie, zatrute kołacze” (w. 667), i przejął od pacho- lęcia doświadczenie śmierci, która mu „zostawiła czarne w piersiach

69 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE blizny” (w. 666), i staje się „ziemi ohydą” (w. 1377), gdyż jego dawna dobroć w świecie bez etosu straciła wszelkie uzasadnienie, straciła sens („Ach! pytaj raczej – na co dobroć się tu przyda”; w. 1378). W poemacie Malczewskiego dopiero w finale Wacław staje się by- ronowskim buntownikiem. Polski poeta inaczej niż Byron konstruuje tę postać, nośną dla romantycznej formuły nowego typu bohatera. Wacław nie jest w opowieści bohaterem o nieznanej, tajemniczej bio- grafii (jak u Byrona) i nie skrywa w tej biografii ciemnych tajemnic. Nie dotyczy go niejasność pochodzenia, nie przybywa z odległych połaci świata, nie ma na swoim koncie zbrodniczej przeszłości ani nie jest już u progu opowieści człowiekiem „wyrzuconym za burtę” mo- ralnych zasad świata; nie jest więc, jak w konstrukcjach byronowskich, moralnie dwuznaczny. Jest u siebie, w swojej ojczyźnie, w której należy do najwyższej klasy społecznej i ma ważny status społeczny (graf, syn Wojewody). Jest mężny i szlachetny – a mimo to zostaje zdławiony i zniszczony – nie przez tajemniczy los, nie przez nieodgadnioną Transcendencję, lecz przez ludzi, przez zdradę najwyższych wartości dokonaną we własnym gnieździe, co okazało się klęską wspólnotowej jedności i szekspirowską równią pochyłą, po której wszelkie dobro stacza się w nicość, a zostaje pustka, pustynia, śmierć. Nie dostrzegam w poemacie Malczewskiego przypisywanego cza- sem autorowi Marii agnostycyzmu22, lecz raczej myśl niespokojną ba- rokowej proweniencji, że Bóg jest nieodgadniony, a swe kary i nagrody zsyła w niewiadomym ludziom czasie („zsyła lub odwleka”). Sądzę też, że historia bohaterów żyjących w XVII-wiecznej Polsce nie służy Mal- czewskiemu jako maska historii, jak to słusznie zauważył Mochnacki, lecz stając się opowieścią niemal paraboliczną, jest zarazem wnikliwą historyczną analizą wad szlacheckiej Rzeczypospolitej – win, które niszcząc etos, doprowadziły do zniszczenia wspólnoty. Opowieść Malczewskiego staje się zarazem poetycką analizą przyczyn klęski, jej źródeł. Staje się oskarżeniem pychy feudalnych możnowładców, oskarżeniem wewnętrznych błędów Rzeczypospolitej. Wskazuje na

22 Zob. Maria Żmigrodzka, Dwa oblicza wczesnego romantyzmu…, dz.cyt.

70 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny… winy ojców, którzy doprowadzili najpierw do upadku moralnego, a w konsekwencji również geopolitycznego. Malczewski dedykował Marię Julianowi Ursynowi Niemcewi- czowi. Jednak i w tym geście, podobnie jak z datą debiutu – nie trafił w odpowiedni czas. Jako pisarz starszego pokolenia Niemcewicz wydawał się adresatem mogącym dobrze przyjąć Marię. W swoich utworach odwoływał się bowiem Niemcewicz do poetyki ludowej dumy ukraińskiej zbliżonej do szkockich ballad (Alonzo i Helena), próbował przyswoić rodzimej literaturze ballady angielskie, czego efektem stały się jego elegijne dumy, łączące pierwiastki liryczno- -refleksyjne z romansowymi. Wybór Niemcewicza na protektora opo- wieści wydaje się – i chyba przede wszystkim – dlatego uzasadniony, że Niemcewicz był jednym z patriotów zaangażowanych w czasach Sejmu Czteroletniego w próby naprawy Rzeczypospolitej, a w na- pisanych już w XIX wieku Uwagach nad upadkiem i charakterem narodu polskiego (1817) rozważał przyczyny upadku polskiej pań- stwowości, dostrzegając i krytykując wady szlachty, które do upadku ojczyzny doprowadziły. Jest charakterystyczne, że „krytycyzm wobec szlachetczyzny […] uległ jednak zahamowaniu u schyłku Królestwa Kongresowego wraz z nasileniem się – jak podaje Janusz Tazbir – an- tykonstytucyjnych represji”23. Wtedy to Niemcewicz zmienił front, zaprzestał oskarżeń, a w roku 1825 dokonał przeróbki swego Jana z Tęczyna, „usuwając z powieści fragmenty, które mogłyby ukazać «złoty wiek» w ujemnym świetle”24. Potrzeba apoteozy przeszłości była w danym położeniu geopolitycznym Polaków tak ogromna, że ani (wcześniej) Niemcewicz, ani (później) Mochnacki – jako opinio- twórczy czytelnicy Marii – nie mogli się tej potrzebie przeciwstawić. Niemcewicz milczał. Mochnacki, naczelny krytyk romantyczny, nie chciał przejść milcząco obok Marii, obok tego dzieła niepospolitego, więc szukał w nim dla Polaków nie zwierciadła siebie samych, lecz raczej trudnej do znalezienia w poemacie chwały minionej Polski

23 Janusz Tazbir, Historia w powieści, hasło w: Słownik literatury polskiej XIX wieku, dz.cyt., s. 339. 24 Tamże.

71 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE szlacheckiej. I tylko słowa hołdu, jaki chciał złożyć poecie, zabrzmiały w tekście Mochnackiego, mimo jego dobrej woli – paradoksalnie ironicznie: żeby nie powiedzieli następcy nasi, że talent genialny jako cień prze- szedł koło nas, a słowa jego razem z dźwiękiem ulatując w powietrzu się rozproszyły. [s. 117]

Paradoksalnie, ponieważ przesłanie poematu jednak się rozpraszało, przekształcane w narodową pamiątkę, w apoteozę polskich przeszłych dziejów – w imię szukania w przeszłości oparcia potrzebnego na czasy szoku porozbiorowego, na czasy klęski i zniewolenia. Lektura Malczew- skiego miała służyć pokrzepieniu serc, choć Malczewski poeta takiego pokrzepienia w swym poemacie nie przekazywał.

Summary Antoni Malczewski as a Romantic Spirit Immersed into Tradition. On Maria The article offers a new reading of Antoni Malczewski’s poetic novelMaria as an innovative – in terms of its form – work of early . The author argues that the form of a classicist historical narrative was essentially modernized through the exemplary Romantic construction of the narrator (characteristic of syncretic genres in Romanticism) as well as an innova- tive – as far as Byron’s model is concerned – project of a . Furthermore, Malczewski’s narrative poem is presented by the author as the most accusatory text among the early Romantic new poetry works. Stel- maszczyk claims that it targets the socio-political system of old Poland that violated the balance of social forces and lead to the demise of ethos, which in turn resulted in the destruction of individual heroes, annihilation of moral values, and the emergence of deep that overshadowed the future fate of people. That pessimism is quoted as the reason behind the negative reception of Malczewski’s narrative poem among his contemporaries.

Barbara Stelmaszczyk (Uniwersytet Łódzki) – dr hab. prof. UŁ (pracow- nik naukowo-dydaktyczny najpierw w Katedrze Literatury Romantyzmu i Literatury Współczesnej, następnie w Katedrze Literatury i Tradycji

72 B. Stelmaszczyk, Antoni Malczewski – duch romantyczny…

Romantyzmu). Autorka m.in. Wstępu do wydanego w serii „Biblioteka Narodowa” Wyboru poezyj Józefa Bohdana Zaleskiego (wyd. 3, zmienione, Wrocław 1985), a także monografii Istnieć w dwoistym świecie… Model czło- wieka i obrazy Boga w poezji Bolesława Leśmiana (Łódź 2009), oraz innych studiów i szkiców o poezji XIX i XX wieku (Ch. Baudelaire, A. Malczew- ski, A. Mickiewicz, C. Norwid, J. Słowacki, J.B. Zaleski; K.I. Gałczyński, S. Grochowiak, Z. Herbert, B. Leśmian, Cz. Miłosz); współautorka (wraz z Ziemowitem Skibińskim) tomu Kwiaty łódzkie. Antologia poezji o Łodzi (Łódź 1982). Tłumaczka z włoskiego tekstów filozoficznych Gianniego Vat- timo. Współredaktorka pięciu zbiorowych tomów naukowych poświęco- nych literaturze, m.in. Rozjaśnianie ciemności. Studia i szkice o Norwidzie (Kraków 2002; wraz z Jackiem Brzozowskim). Prowadziła również cykle wykładów o literaturze polskiej na uniwersytetach w Mediolanie, Braty- sławie i Wilnie. Interesuje się zagadnieniem podmiotowości nowoczesnej, zwłaszcza autobiografizmu, autonarracji i modelami konstruowania pod- miotu autorskiego w poezji.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 EWANGELINA SKALIŃSKA

KOCHANOWSKI MALCZEWSKIEGO – KOCHANOWSKI NORWIDA

Paralela Norwid – Malczewski co najmniej parokrotnie stawała się przedmiotem odrębnych studiów. Marian Maciejewski pisał o wpły- wie autora Marii na wczesną twórczość Norwida i o jego późniejszych próbach przezwyciężenia pesymizmu Malczewskiego1. Sławomir Rzepczyński z kolei analizował obecność tego autora w całej twórczo- ści Norwida, stawiając sobie pytanie: Za co Norwid cenił «Marię»?2. Zofia Szmydtowa wskazywała na obecność między innymi Ko- chanowskiego i Malczewskiego we wczesnej twórczości literackiej Norwida3. Nikt natomiast – jak się zdaje – dotychczas nie usiłował sprawdzić, w jaki sposób obecność tradycji (w tym tradycji literackiej Jana Kochanowskiego) w Marii Antoniego Malczewskiego wpłynęła na stosunek Norwida zarówno do poety renesansowego, jak i do całej tradycji staropolskiej. Wydaje się, że wpływ Malczewskiego na twórczość Norwida był naprawdę znaczny. O ile spuściznę pozostałych romantyków polskich najpewniej około połowy lat 50. XIX wieku zaczął traktować autor Quidama jako rzeczywistość tekstowo-kulturową w pewien sposób

1 Marian Maciejewski, «Spojrzenie w górę» i «wokoło» (Norwid – Malczewski), w: tegoż, Poetyka – gatunek – obraz. W kręgu poezji romantycznej, Wrocław – Gdańsk 1977. 2 Sławomir Rzepczyński, Za co Norwid cenił «Marię»?, w: Antoniemu Malczew- skiemu w 170. rocznicę pierwszej edycji «Marii». Materiały sesji naukowej, Białystok 5–7 V 1995, pod red. Haliny Krukowskiej, Białystok 1997. 3 Zofia Szmydtowa, Norwid wobec tradycji literackiej, w: Sprawozdanie Gimnazjum Żeńskiego im. Cecylii Plater-Zyberkówny, Warszawa 1925.

75 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE zewnętrzną wobec jego własnych utworów literackich, o tyle Maria jako problem do rozwiązania, jako pewna wizja tradycji literackiej i emocjonalnej ciążyła nad całą jego twórczością: od czasu debiutu warszawskiego aż do ostatnich utworów, powstałych w murach Świę- tego Kazimierza „po-za stołecznej krasy”. Relacja przedstawiona w tytule artykułu jest skomplikowana. Bo idzie tu przecież nie tylko o podwójne porównanie Kochanow- ski – Malczewski, Kochanowski – Norwid, ale o szczególny stosunek Norwida do Kochanowskiego, który kształtuje się w twórczości tego późnego romantyka pod wpływem lektury Malczewskiego. A więc, żeby przynajmniej częściowo wywiązać się z zadań narzuconych przez tak sformułowany temat, wypada najpierw – szkicowo – przyjrzeć się obecności Kochanowskiego w „powieści ukraińskiej” – Marii.

* Pieśń IX Ksiąg pierwszych Jana Kochanowskiego (której fragment wybrał Malczewski na motto Pieśni I Marii) jest przez badaczy li- teratury staropolskiej zaliczana do szeregu tzw. pieśni biesiadnych. Nie ma chyba też wśród „staropolan” większej dyskusji nad postawą filozoficzną, wyrażoną przez poetę w tym utworze. Pieśń ta jest więc egzemplifikacją niepewności losu ludzkiego, ukazywanego w świetle „stoicyzmu chrześcijańskiego”4. Wszystkie te stwierdzenia w odnie- sieniu do literatury i kultury staropolskiej są niewątpliwie słuszne. Kiedy jednak próbujemy spojrzeć na tę pieśń z perspektywy przełomu romantycznego albo – dokładniej – z perspektywy autora Marii, sprawa zaczyna się komplikować. Pozwolę sobie przypomnieć kilka fragmentów pieśni Kochanowskiego: […] Kto tak mądry, że zgadnie, Co nań jutro przypadnie? Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba, Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba.

4 Zob. Ludwika Szczerbicka-Ślęk, Wstęp do: Jan Kochanowski, Pieśni, oprac. L. Szczerbicka-Ślęk, Wrocław 2005, s. XXXVII–XLVIII.

76 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego…

[…] U Fortuny to snadnie, Że kto stojąc upadnie, A który był dopiero u niej pod nogami, Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami. Wszystko się dziwnie plecie Na tym tu biednym świecie, A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić. Prózno ma mieć na pieczy Śmiertelny wieczne rzeczy: Dosyć na tym, kiedy wie, że go to nie minie, Co z przejźrzenia Pańskiego od wieku mu płynie5.

Pieśń ta, czytana po rozbiorach Polski, po klęsce roku 1812 zaczyna brzmieć co najmniej dwuznacznie, żeby nie powiedzieć – ironicznie. Co więc zaleca między innymi pokoleniu Malczewskiego „Mistrz z Czarnolasu”? „Próżno ma mieć na pieczy / Śmiertelny wieczne rzeczy”… Może i próżno, ale dla młodych romantyków tego typu argumentacja, zdaje się, była nie do przyjęcia. Ale przecież właśnie to pokolenie, ten właśnie Antoni Malczewski, został wychowany w kulcie dawnych, staropolskich wartości złotego wieku. Gimnazjum Wołyńskie, w którym autor Marii spędził kilka dobrych lat, wszak doskonale dbało o patriotyczną edukację swoich uczniów; a twórca tej szkoły podobno własnoręcznie przekazał księżnej Izabeli Czarto- ryskiej czaszkę Jana Kochanowskiego jako jedną z najważniejszych polskich pamiątek, godną umieszczenia jej w puławskiej Świątyni Sybilli. Czacki wierzył – pisze Maria Dernałowicz – że od dobrej woli dobrze myślących i oświeconych zależy wszystko. Tę wiarę podzielają z nim wtedy inni. […] Ale na to, by powstała gorycz Marii, trzeba było, by te hasła oczarowały w młodości umysł Malczewskiego6.

5 Jan Kochanowski, Księga I, Pieśń 9, w: dz.cyt., s. 25–26. 6 Maria Dernałowicz, Antoni Malczewski, Warszawa 1967, s. 44.

77 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Trudno jest w tym miejscu dochodzić, w co mógł wierzyć sam Malczewski, wychowanek Czackiego i Kołłątaja. Można natomiast sprawdzić, w jaki sposób tradycja wpajanej weń wiary, szczególnie wiary w kult Kochanowskiego, odbiła się w jego „smutnej powieści” (też określenie Dernałowicz). Bezpośrednie nawiązania do twórczości Kochanowskiego poja- wiają się w tekście Marii trzykrotnie. Jest to, naturalnie, motto z cyto- wanej wyżej pieśni, otwierające pierwszą część „powieści ukraińskiej”, oraz dwa nawiązania do Trenów, pojawiające się w obu częściach Marii. Wydaje się, że pieśń Kochanowskiego o dziwności świata czyta Malczewski w sposób i ironiczny, i romantyczny zarazem. Roman- tyczny – ponieważ wykrojony przez młodszego poetę na potrzeby motta fragment z Kochanowskiego może być czytany jako rodzaj manifestu epistemologii romantycznej:

A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić7. [motto, w. 3–4]

Bez żadnego zgrzytu myślowego mógłby ten fragment stać się ilustracją tez artykułu O idei i czuciu nieskończoności czy też pewnych partii wywodów krytycznych Mochnackiego. Mniej prosto prezentuje się sprawa z jego ironicznością. Danuta Zawadzka pisała na temat Pieśni masek:

Jednocześnie, któż się nie przyzna, że owa krzykliwa piosneczka, której treść kompletnie nie poddaje się racjonalizacji, zrobiona z dy- sonansów logicznych i estetycznych, igrająca sobie z podziałem na

7 Wszystkie cytaty z Marii (łącznie z mottami) podaję wg: Antoni Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, wprowadzenie napisali Halina Krukowska i Jarosław Ławski, Białystok 2002. Bezpośrednio pod cytatem – numer wersów.

78 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego…

dobro i zło – że ona właśnie jest najlepszym rozwinięciem motta z Kochanowskiego […]8. Jeśli zgodzić się z przytoczonym wyżej sądem badaczki, okaże się jasno, że „złota” tradycja Kochanowskiego została poddana przez Mal- czewskiego miażdżącej krytyce oraz demonstracyjnie wykrzywiającej jej pierwotny sens reinterpretacji. Bo już nie idzie tu wyłącznie o pe- symistyczną, nawet skrajnie pesymistyczną wizję historiozoficzną, ale o drwinę z tego, co w owej historii i tradycji można było jeszcze próbować ocalić. Zresztą nieogarniona wielość rozmaitych perspek- tyw, nakładających się na siebie w tej bluźnierczej pieśni morderców (w tym też pewien rodzaj nawiązania do antyfonicznej struktury hymnów mszalnych), składa się na estetyczną ewokację zła, którego obecność jakoś wyłamuje się z literackiej struktury świata przedsta- wionego i nie poddaje żadnym zabiegom interpretacyjnym. Drugim, nieco mniej wyraźnie zostawionym przez autora tropem odsyłającym czytelnika do Kochanowskiego, jest dwoisty obraz Ma- rii, zasiadającej „pod starymi lipami” u boku Miecznika. Na temat obecności Trenów w Marii pisała Bernadetta Kuczera-Chachulska:

Specyficzny czarny klimat, to, co rozumiemy przez nastrój powieści, jego sugestia o niezwykłej mocy tworzy konstytutywne dla tekstu napięcie, spotykając się w sposób konieczny z ramą tworzoną przez obecność Kochanow- skiego; Kochanowskiego jako autora Trenów i z a c h o w a ń e l e g i j n y c h , nie dopuszczających emocji i skraj- nych rozwiązań9.

Fragmenty X i XI Pieśni I są owocem zwielokrotnionego spojrze- nia narratora na Marię. Oba fragmenty, nawiązując do staropolskiej

8 Danuta Zawadzka, Pokolenie klęski 1812 roku. O Antonim Malczewskim i odludkach, Warszawa 2000, s. 275. 9 Bernadetta Kuczera-Chachulska, Wprowadzenie, w: tejże, Przemiany form i po- staw elegijnych w liryce polskiej XIX wieku. Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Faleński, Asnyk, Konopnicka, Warszawa 2002, s. 9.

79 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE wariantywności, rozpoczynają się od frazy: „Przy nim młoda nie- wiasta” (w. 201, 226). Po raz pierwszy obraz „młodej niewiasty” zostaje ukazany w spo- sób zdeformowany, przez pryzmat „zamglonego promienia”. W tym fragmencie Marię naznacza przede wszystkim smutek, mdły, księ- życowy blask twarzy – porównuje ją narrator do „zgasłej nadziei grobowca spokojnego”. Drugi obraz przynosi zgoła odmienny wi- zerunek bohaterki. To już nie osoba zastygła w swoim cierpieniu, tylko „trwożna gołębica, lecąca pod jasności wrota”. Na tę zmianę w sposobie widzenia Marii wpływa bezpośrednio „Księga Żywota”, którą narrator zdaje się dostrzegać dopiero podczas kolejnego spojrze- nia na bohaterkę. Również ten wizerunek córki Miecznika naznacza cierpienie, ale tym razem zostaje ono przez narratora zreinterpreto- wane. Teraz ziemskie cierpienie Marii traktuje on jako katalizator jej przemiany duchowej:

I wznosząc w górę oczy – doznała – jak lubo, Rozbłąkanej w swym żalu swego szczęścia zgubą, Gdy już z ziemskich i chęci, i strachu ochłódła, Tęsknić szlachetnej duszy do swojego źrzódła! [w. 239–242]

Taka właśnie – niemalże – uświęcona za życia Maria będzie za chwilę przemawiać do swojego ojca, parafrazując Tren VIII Kochanowskiego: Nieraz ja sobie wspomnę te dziecinne lata, Tak lube! tak ulotne! i mojego tata Jak czasem zasępiony po trudach spoczywa; Aż raptem u dziewczynki wesołość się zrywa; I wciska mu się w serce – powoli – nieznacznie Poki się nie rozjaśni, i śmiać się nie zacznie. [w. 285–290] Przytoczony fragment – w połączeniu z Trenami – brzmi jak mowa wygłaszana zza grobu. Przecież czytelnik doskonale wie, z jakiej

80 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego… okazji układał swoje żałobne wiersze Jan z Czarnolasu i jaki los nieba- wem spotka Marię, córkę Miecznika. Zresztą, abstrahując na moment od dalszego rozwoju fabularnego „powieści ukraińskiej”, widać, że Maria, mówiąc tu Kochanowskim, zgadza się w istocie na własną śmierć, powtarzając i przetwarzając tę pieśń żałobną. Obecność Trenów jest wyraźnie widoczna w tekście Marii jeszcze raz. Tyle że tym razem nawiązuje do nich już bezpośrednio narrator:

Ah! to Pana Miecznika siwa, nędzna głowa, Niedawno żonę stracił – teraz córkę chowa; Na to huśtał kołyskę, by w trumnie uśpili, Na to jej woził lamę, żeby całun szyli. [w. 1445–1448]

W tym nieco już zobiektywizowanym i wyciszonym tonie nar- ratora nawiązanie do Trenu VII („Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory / Mojej najmilszej cory […] / Już ona członeczków swych wami nie odzieje – / Nie masz, nie masz nadzieje!”10) zyskuje wymiar zbliżony do stoickiego. Brak tu dramatyzmu, który był wyczuwalny w poprzednim nawiązaniu, włożonym bezpośrednio w usta Marii. Zresztą największa groza została już w powieści opisana. Dopowie- dzenie, kreślące losy Miecznika po śmierci córki, wprowadza w na- strój poematu ton bardziej epicki, zdystansowany, tworzący słowny pomnik tego ostatniego polskiego rycerza. Powyższe fragmenty interpretacyjne mogą prowadzić do wnio- sku o dość ambiwalentnej roli tradycji poetyckiej Kochanowskiego w tekście Marii. Wszystkie staropolskie cnoty, uobecniające się w jego twórczości, po klęskach przełomu wieków XVIII i XIX przestają wy- starczać albo jeszcze gorzej – zaczynają brzmieć fałszywie, ironicznie. Świat XVI-wiecznej pięknej miłości (miłości małżeńskiej, miłości rodzicielskiej i miłości ojczyzny) pęka pod naporem świadomości

10 Jan Kochanowski, Treny, oprac. Józef Pelc, wyd. XIV, zmien., Wrocław – Gdańsk 1978, BN I, nr 1, s. 15.

81 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE egzystencjalnej podmiotu XIX-wiecznego, w którego wrażliwości „duch dawnej Polski” przeistacza się w „mogił westchnienia”. Jeśli więc potraktować Marię Malczewskiego (idąc tropem inter- pretacji zaproponowanej przez Danutę Zawadzką) jako dyskusję poety z tradycją staropolską, to można stwierdzić, że podobna dyskusja z duchem przeszłości (i tej dawnej, i tej ledwo minionej) modeluje zakres tematyczny co najmniej połowy utworów Norwida. I choć zwykle paralelę Malczewski – Norwid traktuje się jako dyskusję stricte religijną, jako podejmowaną przez Norwida próbę przezwyciężenia pesymizmu ontologicznego, jako próbę „spojrzenia w górę, nie tylko wokoło”, to wydaje się, że w tak ustawionym problemie badawczym wyraźnie brakuje pytań o to, dlaczego właściwie Maria wywarła tak mocny wpływ na Norwida, dlaczego lektura właśnie tego utworu (a nie chociażby Dziadów części IV) do tego stopnia napiętnowała wyobraźnię poetycką autora Assunty? Marian Maciejewski rozpoczyna śledzenie wpływu Malczew- skiego na Norwida od konstrukcji stylistycznej wczesnych wierszy autora Dumania11, podkreślając literacką wtórność młodego Norwida i pewien rodzaj nieporadności w próbach przenoszenia „filozoficz- nych apostrof” Malczewskiego do tekstów o charakterze lirycznym. A więc – zdaniem Maciejewskiego – mamy tu do czynienia przede wszystkim z wpływem Malczewskiego na Norwida w dziedzinie bu- dowy, kształtowania wypowiedzi lirycznej. Ale może w tej wczesnej i mocnej fascynacji Norwida szło nie tylko o specyficzne apostrofy? Może młody poeta jakoś „zawierzył” Malczewskiemu, wybierając go na patrona swojej twórczości. A więc zawierzył także jego pe- symizmowi, jego ciemnej, negatywnej, ironicznej lekturze Kocha- nowskiego. Bo też Kochanowski – mimo wielokrotnie podkreślanej przez obserwatorów postronnych znakomitej znajomości jego pieśni

11 „Być może, iż już w okresie młodzieńczym percypował Norwid filozoficzny wymiar poematu z ową «akcją myśli», która dzieje się w sytuacji narracyjnej. Ale takiej poetyki nie mógł młody autor transplantować w strukturę liryczną. Wy- krzyknienia «okraszające» młodzieńcze liryki pełnią tylko funkcję podmiotową”. (Marian Maciejewski, dz.cyt., s. 142).

82 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego… przez Norwida – będzie pojawiał się w twórczości autora Psalmów- -psalmu wcześnie i rzadko. Będzie pojawiał się na takich prawach jak w wierszu Moja piosnka [I] ([Źle, źle zawsze i wszędzie…]) z okresu „czarnej suity”. Potem, po powrocie Norwida z Ameryki, zostanie w jego twórczości przede wszystkim Malczewski, który będzie dla poety chyba kimś w rodzaju awatara i jego własnej młodości, i tradycji historycznej, i… literatury staropolskiej. Najwyraźniej może to specyficzne połączenie Malczewskiego z Kochanowskim w wyobraźni poetyckiej Norwida widać właśnie w wierszach z roku 1844, określonych przez Gomulickiego mianem „czarnej suity”. W pierwszym z nich – wierszu To rzecz ludzka!… − jak zauważa Zofia Trojanowiczowa, odwołanie do Kochanowskiego pojawia się już w tytule, później natomiast aż roi się tutaj od nawiązań do Mal- czewskiego, a właściwiej – od potraktowanego z wisielczym humorem korowodu obrazów z Marii, splatających się na niezbyt jasnej zasadzie z tematyką Trenów Kochanowskiego: Był to niby sen burzliwy, Niby konia dano dziecku. Drży, koleba się u grzywy, I koń zasię po turecku Wre, a z dala pisk cięciwy I szum wielki, niby grają; Cień z chorągwią rozwiniętą: […] * I cień przewiał… Jak chorągiew jego mglista: Dziecię, młodzian, starzec – zdrzewiał I rozesnuł się do czysta, By ów niegdyś rdzeń żywiczny, Co był drzewem, potem statkiem, I zgnilizną; ta ostatkiem Przewionęła w mgle ulicznej.

83 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

[…] Oj! zapłakałbym nad wami, Że to prochów macie państwo; Ale błędom od kolebki I jam przysiągł na poddaństwo […] [I, 62–63]12

Trudno – właściwie – tak naprawdę sproblematyzować treść tego wiersza. „Rzecz ludzka” staje się tu najprawdopodobniej odpowied- nikiem całości zjawisk społeczno-historyczno-kulturowych, których obserwatorem i uczestnikiem był Norwid w latach 40. XIX wieku. Li- ryk ten może zostać potraktowany także jako zapowiedź późniejszego, kolażowego, wypełnionego obrazami obłędu Zwolona. A więc pojawi się tu i wspomnienie zrywów zbrojnych („był to niby sen burzliwy”), i „zdrzewienie” starszego pokolenia powstańców-romantyków, i ne- gatywna waloryzacja przeszłości narodowej (przedstawione w sposób bezpośrednio nawiązujący do Marii), i… deklaracja podmiotu mó- wiącego o jego mocnym zakotwiczeniu w tym błędnym korowodzie narodowym („Ale błędom od kolebki / I jam przysiągł na poddań- stwo”). „Rzecz ludzka”, rzecz narodowa i rzecz poetycka zostają tu ogołocone ze staropolskiego patosu (Kochanowski) i smutku on- tycznego (Malczewski). A ich późnemu wnukowi w zderzeniu z tym zamętem nie staje już nawet łez. Kolejnym wierszem należącym do „czarnej suity” jest Moja piosnka [I]. Zofia Trojanowiczowa pisze: „Rzecz czarnoleska” z Mojej piosnki, upragnione lekarstwo na „cho- robę serca” młodego poety, to oczywisty wyraz hołdu i przywiązania do poezji Kochanowskiego. Skąd więc owa zaskakująca pointa – „…i jeszcze mi smutniéj”? Zaskakująca, bo przecież mówiący te słowa

12 Wszystkie cytaty z Norwida podaję za wydaniem: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony.

84 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego…

poeta nie zawiódł się na swojej „złotostrunnej lutni”, zagrał, chciałoby się powiedzieć – zagrał jak poeta czarnoleski13. Gdyby pozostać przy ustaleniach o najwyższej roli tradycji Kocha- nowskiego w twórczości Norwida, puenta Mojej piosnki [I] rzeczywi- ście może zaskakiwać. Wszak – zgodnie z sądem Zofii Szmydtowej: „Jan Kochanowski, wspiera go [Norwida] słowem swojem, gdy chodzi o proklamowanie życiowej rozwagi i ufności w Boże miłosierdzie”14. Chyba że skłonimy się do stwierdzenia o ambiwalentnej roli tra- dycji Kochanowskiego u Norwida. Podkreślę: tradycji, a nie twórczo- ści czy postaci renesansowego poety jako takich. Wydaje się, że ten sposób myślenia o sposobie wykorzystania „tradycji czarnoleskiej” w wierszu [Źle, źle zawsze i wszędzie…] motywuje również wykorzy- stane przez Norwida motto. „Cóż to czytasz, mości książę”? „Słowa, słowa, słowa”. Jak przekonująco pokazała w cytowanej już interpretacji Zofia Trojanowiczowa, podstawowym tematem Mojej piosnki [I] jest trady- cja literacka i podejmowane przez Norwida próby odnalezienia w tej tradycji własnego miejsca. Pojawia się więc tu – zdaniem badaczki – nie tylko Kochanowski i Szekspir, ale też Mickiewicz i popularna w wieku XIX tradycja improwizacji poetyckich. Ostatnią deską ra- tunku przed żałobnym kirem tej tradycji („[…] zawsze i wszędzie / Ta nić czarna się przędzie”) miała więc dla poety być „rzecz czarnoleska”. Ale to właśnie ona wywołuje finalne stwierdzenie bohatera wiersza: „…i jeszcze mi smutniéj”. Taka konkluzja – jak się zdaje – mogła się nasunąć tylko wiernemu czytelnikowi Malczewskiego. Lektura Malczewskiego, tak ważna dla młodego Norwida, w trak- cie rozwoju jego twórczości będzie nabierać coraz to innych zna- czeń. Najwyraźniej można to zobaczyć w wypowiedziach poety na temat braku w literaturze polskiej „kobiety zupełnej”. Można sądzić, że ten rodzaj Norwidowej obsesji krytycznej związany był przede

13 Zofia Trojanowiczowa, «Moje piosnki». Próba nowej lektury, w: tejże, Roman- tyzm – od poetyki do polityki. Interpretacje i materiały, wybór i red. Anna Artwińska, Jerzy Borowczyk, Piotr Śniedziewski, Kraków 2010, s. 80. 14 Zofia Szmydtowa, Norwid wobec tradycji literackiej, dz.cyt., s. 77.

85 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE wszystkim z Marią. Zresztą to właśnie ocena tej postaci będzie pod piórem Norwida zmieniać się od „jedynego typu Polki” (uwagi do Psalmów-psalmu z 1850 roku; III, 418) do zupełnie nietrafionej kreacji artystycznej, która „rozwinąć się w zupełną postać nie miała czasu, będąc wrychle poduszkami zaduszoną, czyli w trzęsawisku pogrą- żoną” (wstęp do Pierścienia Wielkiej Damy, rok 1872, V, 188–189). Z reguły – idąc tropem Maciejewskiego – zwykło się traktować późny poemat Norwida, Assuntę, jako ostateczne przezwyciężenie przez Norwida pesymizmu Malczewskiego. Sławomir Rzepczyński pisze na ten temat: Musiał więc [Norwid] napisać swoją Marię, Assuntę właśnie, w której […] spojrzeniu „wokół” przeciwstawił „spojrzenie w górę”. Był więc w tym przeciwstawieniu polemiczny zarówno wobec Byrona, jak wobec Malczewskiego, ale jest to polemika szczególna, chciałoby się rzecz – akceptacji i dopowiadania, wypływająca z przekonania o konieczności „dośpiewania pieśni”, kroczenia dalej drogą, by nie zarosła „w piołun, mech i szalej”15.

To wszystko prawda, tyle że trzeba też uczciwie powiedzieć, że Assunta jest bohaterką nad wyraz dziwną. I chociaż badacze zwy- kli tak pięknie pisać na temat jej „wiele mówiącego spojrzenia”, to trudno jest jednak traktować postać ledwo naszkicowaną i niemą jako próbę najbardziej doskonałej realizacji bohaterki kobiecej w literatu- rze polskiego romantyzmu. Zresztą – warto to odnotować – Norwid nigdy niczego podobnego nie sugerował. We wstępie do tego późnego utworu pisał jedynie o niewielkiej liczbowo reprezentacji w literaturze polskiej „poematów miłosnych”; podkreślał też przy tej okazji, że Maria jest „powieścią” (III, 264). A więc nie wspominał ani słowem o żadnej kreacji kobiecej ani o jakimkolwiek braku w tym zakresie. Bo rzeczywiście, Assunta jest przede wszystkim poematem miłosnym, poematem, przedstawiającym miłość głównego bohatera, jakże różną od uczucia Wacława do Marii.

15 Sławomir Rzepczyński, dz.cyt., s. 445.

86 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego…

Istnieje w twórczości Norwida jeszcze jeden tekst, w którym zdaje się poeta podejmować szczególnego rodzaju polemikę z Malczew- skim. Mam na myśli wiersz Śmierć, wchodzący w skład Vade-mecum:

1 Skoro usłyszysz, jak czerw gałąź wierci, Piosenkę zanuć lub zadzwoń w tymbały; Nie myśl, że formy gdzieś podojrzewały; Nie myśl – o śmierci… 2 Przed-chrześcijański to i błogi sposób Tworzenia sobie l e k k i c h rekreacji, Lecz c i ę ż k i e j wiary, że śmierć t y k a o s ó b, Nie sytuacji − − 3 A jednak ona, gdziekolwiek dotknęła, Tło – nie istotę, co na t l e – rozdarłszy, Prócz chwili, w której wzięła – nic nie wzięła: − Człek − od niej starszy! [II, 116]

Może się wydawać, że widoczny już w pierwszej chwili mocno polemiczny ton wiersza nie ma określonego adresata. Ale przecież literaturze polskiej jest doskonale znana „piosneczka”, rozpoczynająca się refrenem: „Ah! na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie” (Maria, w. 734–735). Już wcześniej przytaczałam sąd Danuty Zawadzkiej, traktujący o tym, że tak zwana druga pieśń masek z Marii jest najpełniejszym rozwinięciem motta z Kochanowskiego. Jeśli założyć, że to właśnie do pieśni masek odwołuje się Norwid w wierszu Śmierć, to straci on swój abstrakcyjno-polemiczny charakter i stanie się kolejną potyczką poety z duchem jego młodości. Stefan Sawicki czyta przywołany tu wiersz Norwida właśnie w spo- sób uogólniony, symboliczny:

87 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Czerw niszczący gałąź – symbol życia, staje się znakiem i symbolem wszystkiego, co przemija, obumiera i kona. Podsuwają niedwuznacz- nie tę interpretację i słowa o formach, które „gdzieś podojrzewały”, są w przededniu schyłku, i słowa o śmierci. Również zresztą – sam tytuł, poddający tematyczną tonację całości. Ktoś nucący piosenkę lub „dzwoniący w tymbały” to również w tym kontekście symbol: pogody, radości16.

Wydaje się jednak, że można ten sposób lektury nieco uszczegółowić. Każda ze zwrotek pieśni masek przedstawia inną sytuację umie- rania i ambiwalentne (drwiąco-pocieszające) próby złagodzenia do- świadczenia śmierci („wróci – spokojność, Anioł, wesołość” itd.). U Norwida obserwujemy sytuację poniekąd podobną. Z jednej strony stawia poeta doświadczenie śmierci („skoro usłyszysz” – skoro po- czujesz zbliżającą się śmierć), a z drugiej – rodzaj pocieszenia. Tyle że Norwidowskie pocieszenie, a raczej wytłumaczenie istoty śmierci jest pisane zupełnie serio. Doświadczenie śmierci jest w obu utworach tak samo powszechne. A jednak Malczewski i Norwid patrzą na nie zupełnie inaczej. Śmierć według Malczewskiego, śmierć opiewana przez jego maski odnosi nieustanne zwycięstwo nad wszystkim, co dobre i szlachetne. Śmierć u Norwida odnosi triumfy jedynie chwilowe, niszczy tło, ale nie istotę życia. Zabiera tylko chwilę, chwilę potrzebną na przejście „do świata niewidzialnego” (jak pisał poeta w Czarnych kwiatach). Trzecim składnikiem tego porównania jest – naturalnie – Ko- chanowski. Drwiące pocieszenia morderców Marii wydają się być pastiszem stoickich sentencji Jana z Czarnolasu. A Norwid – jego odwołanie do Kochanowskiego jest nieco bardziej subtelne. Wy- korzystuje w tym wierszu strofę saficką, wprowadzoną do polskiej prozodii właśnie przez Kochanowskiego w jego Pieśniach. Zresztą również rada z zakończenia strofy pierwszej: „Nie myśl, że formy

16 Stefan Sawicki, O «Śmierci» Cypriana Norwida, w: tegoż, Norwida walka z formą, Warszawa 1986, s. 84.

88 E. Skalińska, Kochanowski Malczewskiego… gdzieś podojrzewały; / Nie myśl o śmierci”, nieco przypomina do- stojne wskazówki poety renesansowego.

* Wydaje się, że duch autora Marii był jednym z najwierniejszych to- warzyszy Norwida. Sądzę, że wpływ Malczewskiego można odnaleźć w innych jeszcze utworach Norwida17. Naturalnie, niekoniecznie za każdym razem będzie się on przejawiał w sposób tak ciemny, jak w przedstawionych wyżej przykładach. Natomiast niewątpliwie był Malczewski dla Norwida jednym z najważniejszych przekaźników tradycji staropolskiej.

Summary Malczewski’s Kochanowski. Norwid’s Kochanowski The article deals with the reception of the Old-Polish and early Romantic literature in Norwid’s body of work. The author argues that when Norwid deals with Old-, especially Jan Kochanowski’s texts, he mostly does it by evoking Antoni Malczewski’s poetic novel Maria.

Ewangelina Skalińska (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie) – adiunkt w Katedrze Badań nad Romantyzmem i Twór- czością Cypriana Norwida. Autorka książki Norwid – Dostojewski. Zbliżenia i rekonstrukcje (Warszawa 2014).

17 Wątkiem zasługującym na osobne potraktowanie jest – chociażby – paralela Zwolon – Maria. Temat ten pojawiał się sporadycznie w pracach dotyczących Norwi- dowskiego dramatu. Dodatkowo (poza kryptocytatami z Kochanowskiego, obecnymi w tekście dramatu) interesującym odniesieniem do Kochanowskiego może okazać się imię tytułowego bohatera, nawiązujące wszak nie tylko do nieco zmienionego fragmentu Bogurodzicy, ale też do nazwy rodzinnej miejscowości Kochanowskiego – Zwolenia, który Norwid miał okazję zwiedzić na parę lat przed rozpoczęciem pracy nad Zwolonem. Innym utworem zawierającym dość zaskakujące nawiązanie do Kochanowskiego jest wiersz «Ołówkiem» na książeczce o Tunce (II, 218).

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 BARTŁOMIEJ ŁUCZAK

MOTYW LIPY CZARNOLESKIEJ W PISMACH CYPRIANA NORWIDA – W KONTEKŚCIE NORWIDOWSKIEGO MYŚLENIA O SZTUCE

Uwagi wprowadzające Norwidowska refleksja o sztuce (zwłaszcza sztuce narodowej) wiąże się ściśle ze sposobem, w jaki poeta postrzegał twórczość Fryde- ryka Chopina. Obok utworów, w których Norwid przywołuje po- stać artysty „naczelnego u nas”, istnieje również utwór poświęcony muzykowi mniej znanemu – młodszemu od autora liryku o cztery lata skrzypkowi. Wiersz Do Nikodema Biernackiego to jedyny stricte literacki utwór Norwida, w którym pojawia się motyw czarnoleskiej lipy. Znajdujemy ów motyw również w jednym z listów – do Józefa Bohdana Wagnera z początku grudnia 1874 roku1. Jak wiadomo, urodzony w 1821 roku poeta odwoływał się do tradycji czarnoleskiej także w innych momentach, co dla podjętych tu rozważań ma niemałe znaczenie – motywu symbolicznego drzewa jednak, jak się wydaje, nie nadużył – pozostawiając nam te dwa przywołania.

1 Pomijam zamieszczony w Lekcji VI O Juliuszu Słowackim cytat z pieśni piątej Beniowskiego, zawierający słowa: „I gdyby stary ów Jan Czarnoleski / Z mogiły po- wstał: to by [ją] zrozumiał, / Myśląc, że jakiś poemat niebieski, / Który mu w grobie nad lipami szumiał / Słyszy, ubrany w dawny rym królewski, / Mową, którą sam przed wiekami umiał” (VI, 461). Wszystkie cytaty z tekstów Norwida wg edycji: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycz- nymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony.

91 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Badając pisma Norwida, warto jednak pamiętać, że nawiązywa- nie do wątków czy też motywów polskiej tradycji literackiej nie było w jego przypadku czymś rzadkim. O znaczeniu tradycji dla Norwida pisano już wielokrotnie i w różnych kontekstach, i zapewne trudno byłoby wskazać wszelkie prace, które dotykają tego zagadnienia. Po- czątki badań nad tym problemem sięgają czasów II Rzeczypospolitej. Już w 1925 roku Zofia Szmydtowa przedstawiła rozprawę Norwid wobec tradycji literackiej, w której zwróciła uwagę między innymi na znaczenie właśnie poezji Jana Kochanowskiego dla wczesnej twór- czości XIX-wiecznego poety; rok później ukazał się krytyczny szkic Tadeusza Makowieckiego poświęcony tej pracy2; a w 1928 roku Ma- kowiecki opublikował artykuł «Promethidion» Norwida a «Dworza- nin» Górnickiego3, w którym sam podjął zagadnienie zakorzenienia Norwida w tradycji polskiego odrodzenia. Uwagi dotyczące istoty Norwidowskiego pojmowania tradycji jako bliskiej „temu, co zwy- kliśmy nazywać kulturą w rozumieniu aksjologicznym”, przedstawił wiele lat później w znanej pracy zatytułowanej Norwida wywyższenie tradycji Stefan Sawicki4. Problem miejsca tradycji w dziele Norwida został podjęty także w pracach niedawno opublikowanych – Pauliny Abriszewskiej Literacka hermeneutyka Cypriana Norwida (Lublin 2011), Zofii DambekCyprian Norwid a tradycje szlacheckie (Poznań 2012), a w ostatnim czasie w książce Agaty Seweryn zatytułowanej Światłocienie i dysonanse. O Norwidzie i tradycji literackiej (Lublin 2013). Znaczenie tradycji literackiej dla twórczości Norwida ­wydaje się jednak nadal kwestią niewyczerpaną przez badaczy.

2 Tadeusz Makowiecki, Zofia Szmydtowa, «Norwid wobec tradycji literackiej» (odbitka ze Sprawozd. Gimn. im. Cecylii Plater-Zyberkówny), Warszawa 1925, 8°, str. 35, recenzja w: „Ruch Literacki” 1926, R. 1, nr 4, s. 117–118. 3 Tadeusz Makowiecki, «Promethidion» Norwida a «Dworzanin» Górnickiego, „Ruch Literacki” 1928, R. 3, nr 2, s. 40–45. 4 Stefan Sawicki, Norwida wywyższenie tradycji, „Studia Norwidiana” 1990, R. 8, s. 3–14. Cyt. za: tegoż, Norwida wywyższenie tradycji, w: tegoż, Wartość – sacrum – Norwid. Studia i szkice aksjologicznoliterackie, Lublin 1994, s. 174.

92 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida…

W Uwagach wprowadzających do swoich badań Agata Seweryn słusznie postulowała: w czasach, gdy uwagę badaczy tak intensywnie zaprzątają kwestie dotyczące postromantyzmu i premodernizmu Norwida, gdy patrzy się na twórczość poety z perspektywy nowoczesności i ponowoczes- ności, należy tym mocniej upominać się także o docenianie znaczenia dawnej tradycji literackiej w jego dziele5.

Norwid a renesans Badaczka zwróciła też uwagę na „kluczowe dla tego dzieła” znaczenie między innymi właśnie renesansowej tradycji. Nietrudno – choćby intuicyjnie – stwierdzić, że dla poety, którego nurtowała przecież kwe- stia tożsamości polskiej narodowej sztuki czy w ogóle polskiej kultury (jak dziś byśmy powiedzieli) spojrzenie na epokę, która w znacznym stopniu określiła kształt literackiej polszczyzny i w której tak bardzo rozkwitła kultura Rzeczypospolitej, musiało być czymś istotnym. Oczywiście, motywacje tego zainteresowania były również inne. Norwidowi, który nazywał siebie sztukmistrzem, którego upodoba- nia twórcze wiązały się przecież nie tylko z literaturą, ale także ze sztukami plastycznymi, któremu towarzyszyła pasja podróżowania śladami cywilizacji (który Italię traktował w pewnym sensie jako swoją drugą ojczyznę) i który nosił w sobie także pragnienie zdoby- wania wiedzy na temat historii cywilizacji (dziś powiedzielibyśmy może raczej: historii kultury) – Norwidowi tak usposobionemu kul- turowo, poznawczo – niektóre ideały renesansowego humanizmu były szczególnie bliskie6. W liście do Łucji Rautenstrauchowej z lutego 1868 roku poeta pisał: „Prawda, że Rembrandta, da Vinci i Dürera dość studiowałem, i że mam zaszczyt być katolikiem […]” (IX, 345). Już ten urywek, który znajduje zresztą swoje „dopowiedzenia” w wielu innych tekstach

5 Agata Seweryn, Światłocienie i dysonanse. O Norwidzie i tradycji literackiej, Lublin 2013, s. 10–11. 6 Wskazywała na to w swojej książce także Agata Seweryn.

93 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE oraz całych dziełach autora, sygnalizuje, że tożsamość Norwida jako artysty i jako człowieka była tożsamością chrześcijańskiego (ściślej: katolickiego) humanisty, w którego rozumieniu pomiędzy światem wielkiej sztuki a wiarą w rzeczywistość duchową wyrażającą się w nauce Kościoła nie musiał zachodzić konflikt, lecz przeciwnie: następować mogło (i powinno) ważkie zbliżenie7.

Oryginalność twórcza To, na co w skrócie powyżej wskazałem, znajduje swoje potwierdzenie w wypowiedziach Norwida na temat oryginalności twórczej. Poru- szenie tego zagadnienia w kontekście rozważań o stosunku poety do tradycji literackiej wydaje się istotne choćby z tego względu, że najbardziej zwięzła, klarowna „definicja” oryginalności, jaką Nor- wid nam pozostawił, brzmi: „oryginalność jest to s u m i e n n o ś ć w obliczu źródeł”8. Sformułowanie to – ukute przez poetę-sztukmistrza – może koja- rzyć się wprost z odniesieniem do literackiej (czy szerzej: artystycznej) tradycji, tym bardziej, że pojawia się u Norwida nie gdzie indziej, tylko w wykładach O Juliuszu Słowackim. Jednak, jak wskazywał już Tadeusz Makowiecki, a na co niedawno zwrócili uwagę także Kazimierz Świegocki i Marcin Wolniewicz, pojęcie oryginalności posiada w myśli Norwida bardziej złożone znaczenie9.

7 Swoje uwagi wiążące się z tym zagadnieniem przedstawiła także Paulina Abri- szewska we wspomnianej wcześniej publikacji. 8 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim (VI, 423). 9 Zob. Tadeusz Makowiecki, Norwid myśliciel, w: tegoż, Poeta i myśliciel. Rozprawy i szkice o Norwidzie, zebrali i oprac. Edyta Chlebowska i Włodzimierz Toruń, Lublin 2013, s. 135–145; Kazimierz Świegocki, Cypriana Norwida pojęcie oryginalności, „Ze- szyty Naukowe Wyższej Szkoły Rolniczo-Pedagogicznej w Siedlcach”, nr 50, seria: „Nauki Humanistyczne, Filozoficzne i Socjologiczne”, z. 1, Siedlce 1997, s. 109–125; Kazimierz Świegocki, Wizje człowieka w poezji. Analiza antropologiczna twórczości Adama Mickiewicza, Cypriana Norwida i Bolesława Leśmiana, Warszawa 2009, s. 265–290; Marcin Wolniewicz, Historia – polityka – eschatologia. Wizja propagandy powstańczej Cypriana Norwida, „Sensus Historiae” 2012/2, vol. VII, s. 61–76.

94 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida…

Wydaje się, że poprawne rozumienie Norwidowskiej kategorii oryginalności domaga się odniesienia do dwu „przenikających się” perspektyw, których odpowiednie uwzględnienie stanowić miało wa- runek zachowania postawy oryginalnej – a zatem twórczej, niebędącej „tępym naśladownictwem”. Z jednej strony myślę tutaj, podobnie jak Świegocki, o perspektywie duchowej, metafizycznej. Wszakże, jak pisał Norwid: Tylko oryginalność dobrze pojęta, tylko twórczość prawdziwa może utrafić i postawić się czynną w planach Bożych – to jest zwyciężyć – bo jedyny Pan, Mistrz nasz i Nauczyciel, jest twórczy wiecznie10.

Myślę tu jednak także o perspektywie związków z szeroko pojętą rzeczywistością materialną, której zaniedbanie mogłoby doprowadzić do ukształtowania się naiwnej i fałszywej zarazem postawy ducho- wej, oderwanej od prawdziwego życia. Norwidowskie pojmowanie oryginalności wiąże się ze swego rodzaju chrześcijańską koncepcją dziejów i odnosi się w myśleniu poety nie tylko – ale także – do świata sztuki. Myśl Norwida o sztuce uwzględnia – co raczej nie za- skakuje – artystyczną tradycję, ale swój szczególny wymiar zyskuje dzięki dostrzeżeniu przez poetę znaczenia rozumianych w świetle chrześcijańskiej wiary „źródeł” duchowych – tworzących jego własną tożsamość, tożsamość religijnego humanisty, ale także tożsamość narodu i całej „Ludzkości”. Jak pisał Sawicki: „Norwid rozumiał dzieje człowieka w perspektywie historii zbawienia”11. Należy przy tym pamiętać, że według Norwida „korzystanie” z dokonań przeszłości mogło mieć charakter twórczy – bądź zupełnie jałowy. Zwracał na to uwagę Makowiecki: Norwid był […] tradycjonalistą w sensie uznawania potrzeby na- wiązywań do przeszłości, ale zarazem był wrogiem tradycjonalizmu rozumianego jako powtarzanie czy naśladowanie przeszłości12.

10 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim (VI, 426). 11 Stefan Sawicki, dz.cyt., s. 169. 12 Tadeusz Makowiecki, Norwid myśliciel, dz.cyt., s. 141.

95 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Rozumienie Norwidowskiej kategorii oryginalności – o której napisałem tutaj tylko w skrócie – pomaga pełniej zrozumieć obecne w dziełach poety nawiązania literackie (również te zasygnalizowane w tytule mojej pracy), a także lepiej uzmysłowić sobie ich wagę. Można oczywiście postawić pytanie: dlaczego sięganie do tradycji czarnoleskiej (czy może lepiej: do takich a nie innych elementów tej tradycji) mogło być dla Norwida działaniem pożądanym? Można jednak zapytać także o to, jak nawiązanie do tej tradycji poprzez po- służenie się na przykład motywem czarnoleskiej lipy wybrzmiewa na tle tegoż arcyważnego dla Norwidowskiej filozofii pojęcia – opisanego około 1860 roku, ale pozostającego w zgodzie z wcześniejszą refleksją poety o sztuce przedstawioną choćby w Promethidionie – pojęcia oryginalności. Do odpowiedzi na te pytania postaram się zbliżyć w niniejszej pracy, choć zapewne będzie to zbliżenie tylko częściowe.

Norwid a Kochanowski Wypada jeszcze zapytać: kim dla XIX-wiecznego poety był Jan Ko- chanowski i jak Norwid odnosił się do jego dzieła? Oczywiście jest to odrębne zagadnienie, którego nie omówię tutaj w całości; chciałbym jednak zasygnalizować kilka kwestii. Nawiązania Norwida do dzieł Kochanowskiego mają różny cel i charakter; pisała o tym w cytowanej przeze mnie pracy Agata Se- weryn. Wydaje się sprawą dość oczywistą, że Norwid nie próbował raczej – może poza świadomymi parafrazami – naśladować stylu Jana z Czarnolasu. Poetyckie „pokrewieństwo” nie uwidacznia się też zbytnio na poziomie myśli: To, co najmocniej zbliża Norwida do Kochanowskiego – pisze Se- weryn – to jednak nie, jak chce Szmydtowa, „nawoływania do za- chowania równowagi w szczęściu i nieszczęściu, do wypracowania w sobie siły moralnej” […]13.

Chciałbym przypomnieć dobrze znane słowa samego Norwida – słowa z nekrologu Fryderyka Chopina. Poeta po śmierci pianisty

13 Agata Seweryn, dz.cyt., s. 42.

96 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida… pisał: „Kochanowski w Sobótkach pierwszy ludu poezję uczonemu światu uwidomił – w muzyce Chopin toż uczynił” (VI, 251). Jak wia- domo, Chopin był – wedle Norwida – polskim „artystą naczelnym”, jednak autor Promethidiona pamiętał, że to właśnie Kochanowski był pierwszym, który – poprzez język poezji – „wyraził”, „odkrył dla świata” te pierwiastki twórcze, które tkwiły w kulturze polskiego ludu – jeszcze nie tyle narodu, co ludu. Potrafił podnieść pierwiastki kultury ludowej na wyższy poziom; wyższy – bo przetworzony przez zmysł twórcy wybitnego w swojej epoce, a zarazem rozumiejącego tę kulturę, poniekąd wyrastającego z jej źródeł. O Norwidowskiej perspektywie „podnoszenia ludowego do Ludz- kości” pisano niejednokrotnie; chciałbym jednak zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy zawartym w cytowanych powyżej słowach prze- konaniem a spojrzeniem Norwida na zwracający się ku twórczości ludowej nurt polskiej XIX-wiecznej poezji, wyrażonym na przykład w liście do Władysława Bentkowskiego z listopada 1867 roku:

Ani Polacy, ani język polski nie mają pojęcia o istnej liryce – to, co Polacy nazywają liryką, jest zawsze mazurkiem i tętnem pańszczyź- nianych cepów na klepisku – to zawsze młockarnia i pańszczyzna – kroku w niczym nie zrobili naprzód – oni by radzi lirykę Ezechiela na nutę Trzeciego maja mazurkiem podrygać w butach palonych – ram tam tam! ram tam tam! [IX, 331]

W tym zróżnicowaniu odniesień zarysowuje się opozycja, którą autor w swoich wykładach o Słowackim określał, posługując się ka- tegoriami oryginalności i naśladownictwa. Norwidowskie odwołania do twórczości Kochanowskiego – bez względu na ich konkretny zakres znaczeniowy – są zawsze jakimś wskazaniem na źródła polskiej narodowej literatury, zwłaszcza poezji, a także na źródła „osobistego” poetyckiego świata autora Vade-mecum.

Motyw lipy czarnoleskiej w liście do Józefa Bohdana Wagnera List do Józefa Bohdana Wagnera dotyczył w gruncie rzeczy spraw innych niż artystyczne – autor odpowiadał w nim na mandat otrzy- many od Komitetu Lwowskiego w sprawie prześladowanych unitów;

97 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE jak podaje Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida: „List dotyczy uczczenia unitów, którzy zginęli w 1874 r. na Podlasiu i Lu- belszczyźnie, broniąc swoich kościołów przed wprowadzanym siłą obrządkiem prawosławnym […]”14. Norwid przedstawił w tym liście swoją propozycję uczczenia unitów poprzez między innymi umiesz- czenie marmurowej tablicy na Wawelu oraz uroczyste nabożeństwo żałobne, jako zaś swego rodzaju analogię wobec tej sprawy poruszył zupełnie inną kwestię – przypominając, nie bez ironii, o postawie „obywatelstwa lirycznego” po śmierci Wincentego Pola:

Kiedy zmarł Wincenty Pol, obywatelstwo l i r y c z n e pomyślało poetę pogrześć na Wawelu. Zapłakałem w duchu, bo to nie dlatego oni pomyślili, iż Rz[eczpospo]lita zniewieściała już, ale dlatego, iż żadnego poety nigdy za żywota nie u-wdzięczyli, przeto hojnymi muszą być i są po zgonach. Atoli dla Poety jest p i ó r o podane ręką piękną i zacną, albo odłamek lipy starej z C z a r n o l e s i a, albo kwiat z mogiły jakiej, albo komitet z drukarzy i księgarzy ofiarujący się itp.15.

Te ironiczne uwagi wiązały się z refleksją poety o braku w narodzie „h i s t o r y c z n e j i j a w n e j” inteligencji, która „gdyby była, naród żyłby” – stwierdził autor (X, 33). Ów „odłamek lipy starej z C z a r n o l e s i a” jawi się w wypowie- dzi Norwida jako sentymentalna quasi-relikwia – rzecz, od której o wiele bardziej potrzebna jest możliwość tworzenia w społeczeństwie zdolnym do podjęcia trudu myślenia nie „sentymentalnego”, ale twór- czego; myślenia, które pozwoliłoby rozpoznawać właściwe miejsce w czasie dla słów i czynów, a poeci mogliby wówczas nawiązać z tym

14 Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, Poznań 2007,t. II: 1861–1883 (Zofia Trojanowiczowa, Elżbieta Lijewska przy współudziale Małgorzaty Pluty), s. 575. Do wydarzeń z 1874 roku nawiązuje także mniej odległa historia. Wśród unitów, którzy wówczas zginęli, byli męczennicy z Pratulina – beatyfikowani 6 paź- dziernika 1996 roku przez Jana Pawła II. Błogosławionych Wincentego Lewoniuka i Towarzyszy Kościół wspomina w liturgii 23 stycznia. 15 List do Józefa Bohdana Wagnera, [Paryż, początek grudnia 1874] (X, 32–33).

98 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida… społeczeństwem twórczy dialog. Refleksja ta wpisuje się w obecne u Norwida także dużo wcześniej uwagi o zbyt małym znaczeniu in- teligencji w polskim życiu społecznym. Jej nieobecność – wskazywał Norwid – stwarza przestrzeń dla postaw niewczesnych:

Alić żywi tylko i czujni (tj. jedyni dobrzy Obywatele) świadczyć na czas umieją. Umarli, że tu wulgarnie wyrażę się, jedno tylko za- wsze na czole noszą – to jest: „N i e p o z n a ł a b a b k a s w o j e j wnuczki w tańcu”. U ludów gasnących jest tylko inteligencja k o n s p i r a c y j n a albo i n t r y g a n c k a […]16.

Obecność prawdziwej inteligencji była zatem, według Norwida, potrzebna także poezji i poetom – aby ci mogli zostać na czas i właś- ciwie „odczytani”, zrozumiani. Świat sztuki – zdaje się sygnalizować poeta – to także świat myśli, który potrzebuje odpowiednio ukształ- towanej publiczności. Nietrudno jednak usłyszeć w słowach Norwida także echa jego osobistych artystycznych niepowodzeń i niezrozumie- nia ze strony rodaków, którzy przecież i jego nie potrafili właściwie „u-wdzięczyć”.

Motyw lipy czarnoleskiej w wierszu Do Nikodema Biernackiego Problematyka zadań artysty i sztuki, sensu, celu twórczości arty- stycznej wypełnia natomiast treść powstałego w 1857 roku wiersza Do Nikodema Biernackiego (I, 268–269). O utworze tym pisano nie- jednokrotnie, był on przedmiotem także mojej wcześniejszej pracy17. Jak wskazywał Mieczysław Jastrun:

16 Tamże (X, 33). 17 Zob. Kazimierz Wyka, Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948, s. 72; Mieczysław Jastrun, Gwiaździsty diament, Warszawa 1971, s. 89–90; Andrzej Gniazdowski, «Pod lauru szerokiego cieniem», „Poezja” 1978, nr 3, s. 26–28; Ju- lian Maliszewski, Cypriana Kamila Norwida słuchanie muzyki, w: C.K. Norwid. W setną rocznicę śmierci poety, pod red. Jerzego Pośpiecha, Opole 1984, s. 101–102; Władysław Stróżewski, Wstęp do: Cyprian Norwid o muzyce, oprac. W. Stróżewski, Kraków 1997, s. 16, 23, 32–34, 46; Zofia Trojanowiczowa, O wierszu «Do Nikodema Biernackiego», w: Rozjaśnianie ciemności. Studia i szkice o Norwidzie, pod red.

99 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

W wierszu Do Nikodema Biernackiego, w utworze zadziwiającym przez swoją skomplikowaną, lecz zarazem przezierczą myśl, [Nor- wid] mówi o życiu sztuki i o losie artysty, w tym wypadku muzyka, w gwałtownych skrótach, które dla nieobeznanego z całością dzieła Norwida mogą wydać się hieroglificzne, lecz które w istocie zawierają cały program Norwida-artysty, program pełen sprzeczności i prze- zwyciężeń tych właśnie sprzeczności18.

Przypomnijmy: we wrześniu 1857 roku Biernacki przybył do Pa- ryża, gdzie miał wystąpić w Sali Pleyela. Zagrał tam w roku 1858, natomiast wcześniej grywał w polskich salonach19. Według Zofii Trojanowiczowej: Wrażenia i refleksje zawarte w wierszu Norwida musiały być wywo- łane takim właśnie występem salonowym […] gromadzącym niewielu słuchaczy, stwarzającym okazję do bezpośredniej wymiany zdań, także z koncertującym artystą20.

Utwór ukazał się drukiem w „Dzienniku Literackim” 10 paździer- nika 1857 roku, co wskazuje na niedługi czas, który dzielił spotkanie artystów i jego powstanie21. W pierwszych wersach utworu poeta stawia adresatowi retoryczne pytanie:

…A Ty skąd wziąłeś na te skrzypce deski, Jeśli nie z lipy bogdaj czarnoleskiéj – [I, 268]

„Początek wiersza […] – pisał Władysław Stróżewski – nabiera, obok sensu metaforycznego, także szczególnego momentu dosłowności, gdy się pamięta, że Biernacki nie tylko był znakomitym wirtuozem,

Jacka Brzozowskiego i Barbary Stelmaszczyk, Kraków 2002, s. 73–81; Bartłomiej Łuczak, O skrzypcach oraz ich muzyce w wierszu do «artysty zapomnianego» – «Do Nikodema Biernackiego», „Studia Norwidiana” 2013, R. 31, s. 91–116. 18 Mieczysław Jastrun, Gwiaździsty diament, dz.cyt., s. 89–90. 19 Zob. Zofia Trojanowiczowa, O wierszu «Do Nikodema Biernackiego», dz.cyt., s. 74–76. 20 Tamże, s. 76. 21 Zob. tamże, s. 74, 76–77.

100 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida…

ale i zajmował się amatorsko lutnictwem”22. Uwaga ta wydaje się nie tylko ciekawa, ale i cenna – i nie od rzeczy będzie stwierdzenie, że przywołany fakt mógł zainspirować poetę tworzącego znamienną metaforę. Kto wie – może w trakcie swobodnej rozmowy obu arty- stów padło, zadane przez Norwida, pytanie o pochodzenie instru- mentu, może panowie rozmawiali o jakichś szczegółach związanych z jego budową, a to sprowokowało skrzypka także do podzielenia się z rozmówcą-sztukmistrzem prawdą o swoim własnym lutniczym doświadczeniu…? Oczywiście, są to tylko domniemania. Z pełnym przekonaniem można natomiast stwierdzić, że w pierwszych wer- sach utworu pojawia się bardzo ważna metafora. Pisałem o tym we wcześniejszym artykule: Obraz poetycki, wskazujący poniekąd na budulec instrumentu, zawiera jednak w sobie bardzo konkretne i „silne” odwołanie. Słynna lipa z Czarnolasu to przecież znak tożsamości polskiej poezji23. Odwołanie to posiada tutaj oczywiście kluczowe znaczenie. „Ko- chanowski w Sobótkach pierwszy ludu poezję uczonemu światu uwidomił – w muzyce Chopin toż uczynił” – pisał Norwid. Pytanie skierowane do skrzypka w poświęconym mu wierszu jest zwróceniem uwagi na istotne dla artysty źródła. Zadanie Biernackiego jest po- dobne do tego, które wcześniej wypełnili Kochanowski oraz Chopin. Tożsamość artysty nie może być oderwana od tożsamości narodu, z którego on sam wyrasta – a tożsamość narodu jest zakorzeniona w tradycji ludu. Działalność artystyczna Biernackiego jest kolejnym ogniwem, kontynuacją procesu rozwoju polskiej kultury – która bie- rze początek z „poezji ludu”. Muzyka grana przez skrzypka – syg- nalizuje Norwid – to owoc polskiej tradycji. Słowa Norwidowego liryku dają się odczytywać jako swego rodzaju przypomnienie o tej prawdzie, ale także jako wyraz dostrzeżenia przez poetę postawy wcielanej w życie przez artystę-skrzypka. Jak wskazałem w cytowanej pracy: „Nie bez znaczenia dla poety mógł być repertuar koncertowy młodszego od niego o kilka lat muzyka”24, o którym Józef Reiss pisał:

22 Władysław Stróżewski, Wstęp do: Cyprian Norwid o muzyce, dz.cyt., s. 16. 23 Bartłomiej Łuczak, O skrzypcach oraz ich muzyce…, dz.cyt., s. 93. 24 Tamże.

101 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

„Również sławny był w Polsce i zagranicą Nikodem Biernacki […] gdy jako wykonawca fantazji na tematy polskie krzepił grą swoją serca rodaków”25. Metafory zawarte w kolejnych wersach liryku: I smyk Twój jestże czarodziejstwem żywy Z białego konia arabskiego grzywy?… I struny Twoje – czy Ty ręką lewą Spod serca wsnułeś na skrzypców Twych drzewo? [I, 268] wskazują na kunszt instrumentalny skrzypka oraz na potrzebę złą- czenia tego kunsztu z głębią osobowości artysty26. Sztuka zatem – zdaje się wskazywać Norwid – czerpie z głębi ducha konkretnego twórcy, a także z głębi tradycji jego narodu, swój ostateczny kształt zaś, formę, zawdzięcza pracy artysty nad doskonaleniem umiejęt- ności, które – w przypadku muzyka-instrumentalisty – wiążą się z wybitnym opanowaniem gry na danym instrumencie. Bliski jest tutaj autor wiersza przekonaniom wyrażonym niedługo potem – w Lekcji III O Juliuszu Słowackim, w której podjął próbę nakreślenia istoty „twórczości prawdziwej”27. Skojarzenie skrzypiec z czarnoleską lipą zostaje w poetyckiej wizji Norwida w ciekawy sposób „uzupełnione” o określenie „złamek drewna”: Powiem – iż wieszczów rzecz jest poznać wieszcze: Oto – zaklęta dała Ci królewna Klucze od Echa i ten złamek drewna, I łzę, i poszept w ucho – i grom jeszcze!… [I, 268] Ponownie posłużę się urywkiem mojej interpretacji liryku: Bez względu na to, czy intencją poety było nazwać w ten sposób skrzypce, czy sam smyczek – określenie to jakby „odstaje” od wcześniejszego

25 Józef W. Reiss, Polskie skrzypce i polscy skrzypkowie, Warszawa 1946, s. 9. 26 Por. Władysław Stróżewski, dz.cyt., s. 16. 27 Zob. Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim (VI, 423–426).

102 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida…

sposobu przedstawienia instrumentu. Sprawia, że można zapomnieć o jego fizycznych walorach, a przecież, jako wytwór sztuki lutniczej, skrzypce potrafią zachwycić nie tylko barwą wydawanego dźwięku, ale także swoim kształtem i kolorem. Można się domyślać, że dla Nor- wida – zainteresowanego także sztukami plastycznymi – miało to znaczenie. Na wygląd instrumentów muzycznych, jak pisał Stróżewski, „jego oko malarza musiało być szczególnie wrażliwe”28.

Skrzypce zbudowane z drewna „wziętego” z czarnoleskiej lipy są c z y m ś w i ę c e j niż zwykłym instrumentem. Sformułowanie „złamek drewna” wybrzmiewa zupełnie inaczej, jakby odwodząc odbiorcę od wcześniejszego skojarzenia. Jednak ów „złamek drewna” zostaje przekazany artyście niejako wraz z jego powołaniem – z za- szczytną misją, którą zadaje mu „zaklęta królewna” – misją, na której cel wskazują ostatnie słowa królewny: „I powiesz: «Prawda!…» – a ja się obudzę…” (I, 269). W jaki sposób muzyk-instrumentalista ma w y p o w i e d z i e ć ową „Prawdę”? W jaki sposób można w ogóle m ó w i ć poprzez muzykę?­ Warto może zatrzymać się ponownie nad metaforą z początku utworu. Cenne są uwagi Stróżewskiego dotyczące statusu „pieśni” u Norwida:

Te dwie rzeczywistości artystyczne: pieśń – utwór poetycki, i pieśń – utwór muzyczny, łączą się jednak ze sobą i wtedy, gdy nie składają się na jedno dzieło, a więc pieśń w ścisłym znaczeniu tego słowa. Dzięki temu, że jednakowa jest ich geneza, mają jak gdyby wspólny mia- nownik, mogą więc być sprowadzane do siebie nawzajem. To właśnie dlatego deski skrzypiec skojarzyć się mogą z lipą czarnoleską: na- rzędzie muzyczne z „narzędziem” poetyckiej inspiracji. A co jeszcze ważniejsze: wydaje się, że muzyce wolno będzie stawiać wymagania właściwe poezji, na nią zaś przenieść te, jakie się stawia muzyce29.

W Lekcji IV O Juliuszu Słowackim Norwid pisał: „Człowiek na to przychodzi na planetę, ażeby dał świadectwo prawdzie” (VI, 434).

28 Bartłomiej Łuczak, dz.cyt., s. 94. Cytowane w ostatnim zdaniu tego fragmentu słowa pochodzą z: Władysław Stróżewski, dz.cyt., s. 16. 29 Władysław Stróżewski, dz.cyt., s. 23.

103 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Określony w ten sposób cel ludzkich działań był głównym punktem odniesienia dla filozofii twórczej oryginalności. W liryku skiero- wanym do Biernackiego skrzypkowi zostało wyznaczone podobne zadanie. Przypomnijmy w całości „przesłanie” przekazane mu przez „zaklętą królewnę”:

I powiedziała, wstążką wiejąc czarną: „Idź w świat, przez uczuć zwariowaną dramę, Napatrz się w zorzę, łunę zwiedź pożarną, Wschodnich się dowiedz tęcz, blasków zachodnich; Co kłamać wolno, to lepiej skłam od nich, Żywy – wybladłą porusz dijoramę! Lecz – sk o r o k ł a m s t w o z d r a d z i s z k ł a m s t w e m s z t u k i, Bądź wpierw pod lauru szerokiego cieniem, Gdzie donieść krzywe nie potrafią łuki Urągowiskiem albo zapomnieniem… Aż inny ówdzie, gdzie upadną strzały, Przyjdzie je zebrać, jak Ty zbierasz cudze, I wspomni Ciebie, ł a t w i e j - d o s k o n a ł y, I powiesz: «Prawda!…» – a ja się obudzę…”. [I, 268–269]

Działalność artysty prowadzić ma zatem do objawienia „Prawdy”, która zbudzi kiedyś ową „zaklętą królewnę”. W podobnym duchu wybrzmiewają słowa Promethidiona, gdy autor pisze o „wieszczu”, który „z p i ę k n o ś c i wychodzi poczucia”, a który ma odsłaniać „plejadę błękitnej prawdy” (III, 456). W wierszu Do Nikodema Bierna- ckiego Norwid również posługuje się określeniem „wieszcz” – właśnie w odniesieniu do skrzypka. Należy też zwrócić uwagę, że „zaklęta królewna” wypowiada swoje słowa, „wstążką wiejąc czarną”. Pozwala to utożsamiać jej sen ze śmiercią, jej oczekiwanie na przebudzenie zaś – z nadzieją na zmartwychwstanie30. Raz jeszcze pozwolę sobie sięgnąć po zapisaną już w moim wcześniejszym artykule uwagę:

30 Por. Bartłomiej Łuczak, dz.cyt., s. 112.

104 B. Łuczak, Motyw lipy czarnoleskiej w pismach Cypriana Norwida…

Owa „Prawda!…” to coś więcej niż tylko stwierdzenie czy nawet podniesienie głosu w słusznej sprawie. Pod tym pojęciem, które wy- daje się stanowić o istocie całego wiersza, kryje się ożywiająca moc sprawcza31.

Powołaniem artysty nie jest – wedle myśli Norwida – kreowa- nie własnej artystycznej nieśmiertelności na wzór Horacjański, ale tworzenie dzieł, które poprzez piękno – „A piękność k s z t a ł t e m Prawdy i Miłości” (III, 456) – staną się inspiracją do „pracy” podej- mowanej w celu odzyskania nieśmiertelności prawdziwej, mającej teologiczne znaczenie – jak pisał poeta: „by się zmartwychwstało”32. Wieszcz-skrzypek otrzymuje w tym celu „złamek drewna” (z czarno- leskiej lipy?), aby za jego pomocą wypełnić swoją artystyczną misję.

Summary The Linden of Czarnolas Motif in Cyprian Norwid’s Works in the Context of his Thinking about Art The article offers an interpretation of the linden of Czarnolas motif present in Norwid’s poem Do Nikodema Biernackiego from 1857 and his letter to Józef Bohdan Wagner from 1874. The author touches upon Norwid’s artistic identity in the context of the poet’s rooting in the Renaissance culture. Furt- hermore, Łuczak attempts to cast some light on the Norwidian category of originality, which was tightly related to his thinking about art. The article points to how Norwid perceived various ways in which artists processed folk culture. Finally, the article underscores the concurrence of references to aesthetic issues which the nineteenth-century poet makes in multiple texts.

Bartłomiej Łuczak (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) – dokto- rant w Instytucie Literatury Polskiej UMK, autor kilku artykułów nauko- wych i publicystycznych, współredaktor książki Karol Wojtyła / Jan Paweł II wobec tradycji kultury polskiej (Toruń 2015). Temat rozprawy doktorskiej: Tematy i motywy muzyczne w twórczości Cypriana Norwida.

31 Tamże. 32 Cyprian Norwid, Promethidion, III, 440.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 DANUTA ZAWADZKA

„RARYTNE” CZASY. O PRZEŁOMIE ROMANTYCZNYM W KSIĘGARZU ULICZNYM WŁADYSŁAWA SYROKOMLI

Mając mówić o literackiej wizji przełomu romantycznego z perspek- tywy biografii Syrokomli i jego czasów, a więc raczej końca roman- tyzmu, chciałabym zacząć od wydarzeń 1822 roku. Powstał wówczas wiersz Mickiewicza Do Joachima Lelewela, który nie dotyczy jedynie problemów „historyki” i jej dylematów ani też tylko Lelewelowskiego wykładu dziejów (w recepcji poety). Mickiewicz wychodzi od innego zespołu zagadnień – wiążą się one z atmosferą Wilna roku 1822 oraz lat bezpośrednio ten czas poprzedzających – do czego poetę skłania okolicznościowy charakter utworu, poświęconego ponownemu ob- jęciu katedry historii przez Joachima Lelewela (1822), a także pierw- szej jego profesurze. Wiersz skierowany do Lelewela stanowi ważny komentarz do przełomu romantycznego, formułowany w chwili jego dokonywania się – jeśli wierzymy w rewolucyjny charakter tej zmiany – i to przez głównego jego „sprawcę”. Przynależy zatem do zbioru tekstów Mickiewicza z 1822 roku, składających się na macie- rzysty kontekst przełomu, takich jak: Romantyczność, Pierwiosnek, O poezji romantycznej. Do Joachima Lelewela nie przynosi rozbudowanych, autonomicz- nych obrazów Wilna 1822 roku, raczej są to migawki, które pojawiły się w wierszu w funkcji charakterystyki pośredniej adresata utworu. Pośród owych migawek widzimy i taką, która dotyczy kultury książki w uniwersyteckim Wilnie, a nawet rynku książki. Lelewel ma być mianowicie autorem zupełnie innego rodzaju niż ten,

107 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

[…] co wielkość całą gruntuje w dowcipie, Rad tylko, że swe imię szeroko rozsypie I że barki księgarzom swymi pismy zgarbi1. [w. 5–7]

Pochwała wyraża się w przekonaniu – to zresztą niejedyna lekcja tego fragmentu – że bohater wiersza nie wydaje wiele i lada czego. Nie drukuje dla „sławy”, tylko „sercem spółrodaka żyje między braćmi” (w. 10), wsłuchuje się zatem w potrzeby odbiorców. W rezultacie i tak „sławą” przyćmiewa innych, o czym świadczy wers: „imię twoje wy- biegło za Chrobrego szranki” (w. 15). Sam Lelewel w Panowaniu króla polskiego Stanisława Augusta… za główną zaletę zreformowanego w oświeceniu polskiego szkolnictwa uważał kształcenie obywatel- skie, nadające wysoką rangę właśnie takim dziedzinom, jak historia i literatura2. Możemy zatem wnosić, że „życie sercem” pośród braci zaowocowało rozumieniem takich właśnie, obywatelskich, oczekiwań czytelników. Jednak nie o czytelnikach w przytoczonym fragmen- cie mowa, ale o pośrednikach, owych „księgarzach”, na „barkach” których „sława” autorów rozchodzi się po świecie. Przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o księgarni Zawadzkiego jako miejscu i instytucji – obok sieci podległych uniwersytetowi szkół – niesłychanie ważnym dla popularyzacji pism, nowych idei, pomysłów organizowania się społecznego, wychodzących z kręgu wileńskiej uczelni. Wiele w tym racji, księgarnia ta zarówno podczas studiów Lelewela, jak Mickiewi- cza była kuźnią wielu inicjatyw3, punktem kontaktowym pomiędzy autorami i czytelnikami książek. Ale nie jedynym, bo – jak dowiadu-

1 Adam Mickiewicz, Do Joachima Lelewela. Z okoliczności rozpoczęcia kursu historii powszechnej w Uniwersytecie Wileńskim, dnia 9 stycznia 1822 r., w: Dzieła, t. I: Wiersze, oprac. Czesław Zgorzelski, Warszawa 1993, s. 141–148. 2 Joachim Lelewel, Panowanie króla polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego obejmujące trzydziestolecie usilności narodu podźwignienia się, ocalenia bytu i nie- podległości, w: tegoż, Dzieła, t. VIII, oprac. Józef Dutkiewicz, Marian H. Serejski, Helena Więckowska, Warszawa 1961, s. 351, 353. 3 Zawadzki był również wydawcą czasopism, m.in. „Tygodnika Wileńskiego”, który wymyślił i zainicjował Lelewel, a debiutował w nim Mickiewicz. Zob. Wiktor

108 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym… jemy się z wiersza Mickiewicza – istnieli też księgarze innego typu. Ich rolę i znaczenie ukazuje wilnianin o pokolenie młodszy od Lelewela i Mickiewicza – Władysław Syrokomla (właśc. Ludwik Kondrato- wicz) w wierszowanej gawędzie Księgarz uliczny, w której powraca do czasów „pana Joachima” i „pana Mickiewicza”. Syrokomla „Nestorem księgarzy” nazywa żydowskiego księgarza ulicznego, obnośnego i obwoźnego, dzięki któremu dokonała się doniosła zmiana oświatowa, polegająca na przejściu od epoki „wi- leńskiego kalendarza” i karczmy (z „arendarzem” zamiast gazety) do czasów księgarni: „Dziś cała Litwa czyta, dziś wszystko jej znane”4. Gawęda jest interesującą kartką z dziejów tematu żydowskiego w XIX wieku5, mnie jednak zajmuje ona tutaj jako opowieść regio- nalna – obraz kultury Wilna przełomu oświeceniowo-romantycznego. Syrokomla bowiem, skądinąd człowiek poglądów demokratycznych, więc bliskich Lelewelowi i Mickiewiczowi, kreśli w Księgarzu ulicz- nym logikę przełomu, omawiając perturbacje na rynku książki. Zdaniem Mieczyslawa Inglota:

intencja narratora zmierza do postawienia tezy, iż to właśnie żydow- scy handlarze uliczni nauczyli polską szlachtę – której wystarczał kalendarz – czytać poważną literaturę. […] Księgarz Syrokomli to nie tylko krzewiciel oświaty, to człowiek mądry, znakomicie zorien- towany w wartości sprzedawanych książek6.

Pierwsza opinia nie podlega dyskusji, istotnie – Syrokomla zmierza do wykazania, że to Żydzi spopularyzowali książki wśród „jasnych panów”. Ale po pierwsze, nie tylko odbiorca szlachecki został w ga- wędzie sportretowany jako klient księgarza – przedstawiony przez

Czernianin, Halina Czernianin, Wokół «Tygodnika Wileńskiego» 1815–1822. Studia i szkice, Wrocław 2011, s. 24–29. 4 Władysław Syrokomla, Księgarz uliczny. Gawęda, w: tegoż, Wybór poezji, oprac. Franciszek Bielak, wyd. 2, zmien., BN I, nr 54, Wrocław 1970, s. 389–395, w. 11. Po- zostałe cytaty z Księgarza ulicznego wg tego wydania, z numerem wersu po cytacie. 5 Pisze o niej np. Mieczysław Inglot, Postać Żyda w literaturze polskiej lat 1822– 1864, Wrocław 1999, s. 139–145. 6 Tamże, s. 141.

109 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Syrokomlę obieg czytelniczy jest o wiele bardziej złożony i skorelo- wany również z kręgami uniwersyteckimi, co mnie tu najbardziej interesuje. Po drugie zaś, krzewicielem oświaty jest Żyd „mądry” raczej mądrością życiową niż książkową, zdeterminowany głodem (więc rozumiejący głodnych), który „wartość” książek ustala przede wszystkim na podstawie prawa popytu, z istotnym jednak zastrze- żeniem. Wyznaje on wprawdzie, że rozpoznaje cenne druki i może poprawiać omyłki w „Bentkowskim”, ale są to umiejętności pozwa- lające orientować się w materialnej postaci dzieł (data wydania itp.) i szacować ich wartość bibliofilską, nie zaś naukową czy literacką. „Nieuczoność” mądrego Żyda staje się zresztą źródłem gawędowego dystansu – dobrotliwej ironii – narratora w stosunku do bohatera i pozwala dyskretnie wziąć w nawias przesady zależność „rewolucji” oświatowej na Litwie wyłącznie od działań żydowskich księgarzy. Zacznijmy od ostatniej kwestii: Żyd-bukinista na wstępie zostaje nazwany „Nestorem księgarzy”, w zakończeniu zaś tekstu ochla- pany błotem przez karetę właściciela dostatniej, złoto-aksamitnej księgarni – i wówczas górnolotnie mówi: „Och! na co ja stworzyłem tę literaturę?!” (w. 128). Z uśmiechem musimy również czytać ko- mentarze bohatera, którymi puentuje on na przykład szeroki gest „profesorskich figur” – jak Groddeck – gotowych słono płacić za inkunabuły: „A ja tylko sprzedając ściskam ramionami, / Bo na co im te książki, kiedy piszą sami?” (w. 47–48). W tym tonie, oddającym prostoduszny, kupiecki sposób myślenia księgarza, utrzymana jest również wizja oświeceniowo-romantycznego przełomu. Miałby on sprowadzać się do zamiany dużych książek na małe: No!… pana Mickiewicza zabłysnęła chwała; Ale już postarzałem… broda posiwiała, Ręce znużone dziełmi Tacyta, Plutarcha, Wsparłem, ot, na tymi kiju, stary patriarcha; I nieraz, gdy książeczkę roznosiłem małą, Samemu na ten towar patrzeć się nie chciało, Bo do czego to warto? tom taki niespory! Jam przywykł do in folio lub quarto maiori. [w. 91–98]

110 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym…

Żyd zmienia zdanie na temat wartości dzieł Mickiewicza i uznaje, że ten „musi być większy od Horacyjusza” (w. 104), kiedy w pół go- dziny udaje mu się sprzedać dziesięć „książeczek” autora Grażyny. Rozumiemy teraz, że kiedy Mickiewicz pisze w wierszu Do Joa- chima Lelewela o nieobarczaniu przezeń księgarzy, to ma na myśli nie tylko powściągliwość pisarską historyka, ale i zewnętrzną skromność jego dzieł. Istotnie, gdy przyjrzeć się publikacjom Lelewela sprzed mo- mentu pisania wiersza, to prócz dwóch prac poświęconych starożytno- ści, które wypełniają opasłe tomy ze składanymi mapami7, dominują wszelkiego rodzaju „pisma pomniejsze”8: recenzje, rozbiory, artykuły prasowe i rozprawy. Również ich postać graficzna – od gatunku pa- pieru i staranności zecerskiej po oszczędnościową wersję wszelkich rycin – daleka jest od ozdobności „wydań bogatych”, o jakich mówi uliczny księgarz Syrokomli w odniesieniu do druków z epoki staro- polskiej, na przykład kroniki Stryjkowskiego. Gawędowy bukinista dorzuca, że „Groddeck, Czacki, Śniadecki popisali tomy” (w. 50), które wprawdzie „szły jak asygnata” (w. 51), ale zostały widać przez Syrokomlę wliczone do epoki foliałów, albowiem „małe” nie były. Wszystkie te procesy, które można by nazwać demokratyzacją kształtu książki, nie rozpoczęły się w Wilnie (ani gdzie indziej) w epoce Lelewela i Mickiewicza. To jeszcze plon oświeceniowego zasiewu, wzmocniony upodobaniami obu autorów do – by tak rzec – narracyjnych drobiazgów. Tak więc zmieniony format książki, jej skromniejsza zewnętrzna postać musiały być traktowane w Wilnie jako pieczęć nowości, skoro zwracają na to uwagę znawcy kultury miasta z dwóch różnych generacji: Mickiewicz i Syrokomla. Na ze- wnętrznym kształcie owa nowość przecież się nie kończy, gdyby bo- wiem pójść tropem proponowanej przez Rogera Chartiera historii książki, trzeba by uznać, że wydawca jest jej współautorem, materialna

7 Joachim Lelewel, Badania starożytności we względzie geografji, Wilno 1818 (591 s.), oraz tegoż, Dzieje starożytne. Od początku czasów historycznych do drugiey połowy wieku szóstego, ery chrześcijańskiey, Wilno 1818 (505 s.). 8 Zob. Joachima Lelewela pisma pomniejsze geograficzno-historyczne, Warszawa 1814.

111 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE zaś postać książki należy do sposobów dookreślania zawartych tam znaczeń i wpływa na styl lektury9. Księgarz uliczny najciekawszy jest jednak jako świadectwo ewolucji gustów w dziedzinie tego, co się czyta. Mieczysław Inglot uważa, że według Syrokomli gusta te zależały ściśle od chronologii powstawania dzieł i po prostu nowsze dzieła wypierały starsze:

Tak jak z koncertu Jankiela można odczytać historię Polski prze- łomu wieków, tak też w opowieści księgarza prześledzić można dzieje przemian literackich. Pamięć księgarza sięga czasów przedoświece- niowych. I wtedy padają nazwiska Reja, Wujka, Paprockiego, Stryj- kowskiego, ale także Benedykta Chmielowskiego z Nowymi Atenami. Ciepło wspomniano oświecenie wileńskie (Groddeck, Czacki, Śnia- decki) i oczywiście romantyzm (apoteoza Mickiewicza i Lelewela). A także nadal popularne, co więcej, zastępujące zmarłych wielkich – romanse Waltera Scotta10.

Wydaje się jednak, że choć Syrokomla przedstawia dwa obiegi czytelnicze – nazwijmy je: uniwersytecki i szlachecki (na tym ostat- nim koncentruje się Inglot) – w obrębie których przemiany zachodzą niejednocześnie i w różnym tempie, to w obu gawędziarz nie wy- kracza poza pokolenie filomackie. Akcję Księgarza ulicznego można zresztą dość precyzyjnie datować: rozgrywać się ona musi pomiędzy datą śmierci Mickiewicza a datą śmierci Lelewela („pan Joachim wyjechał – pan Mickiewicz w grobie…”, w. 116), czyli pomiędzy 1855 a 1861 rokiem, obejmować zaś „lat sześćdziesiąt blisko”, bo tyle czasu stoi pod wileńskim murem żydowski bukinista ze swoim kramem. Nazwiskami XVI-wiecznych pisarzy, które wymienia bohater, nie sposób mierzyć rozmiarów jego pamięci (jak czytamy u Inglota) – są to po prostu autorzy sprzedawanych książek, ich obecność sygnalizuje tylko koniunkturę na staropolskie druki w okresie przełomu roman- tycznego lub jej brak, i to właśnie wydaje się bardzo interesujące.

9 Paweł Rodak, Pismo, książka, lektura. Rozmowy: Le Goff, Chartier, Hébrard, Fabre, Lajeune, przedm. Krzysztof Pomian, Warszawa 2009, s. 79. 10 Mieczysław Inglot, Postać Żyda w literaturze polskiej lat 1822–1864, dz.cyt., s. 141.

112 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym…

Można bowiem powiedzieć, że Księgarz uliczny pokazuje długofalowe skutki zjawisk, których przyczyny zostały opisane w Mickiewiczow- skim wierszu Do Joachima Lelewela. Od innej zaś strony patrząc, Syrokomla pozwala zrozumieć, jak to się stało, że Mickiewiczowskie dzieła zawędrowały pod strzechy. Gawęda ma konstrukcję ramową, narrator w pierwszych dwóch fragmentach zarysowuje historię gustów czytelniczych, od epoki ka- lendarza i arendarza po czasy Scotta i Kraszewskiego, i wprowadza postać sprawcy tej przemiany; w ostatnim zaś pokazuje przegraną ob- nośnego księgarza w starciu z nowoczesną księgarnią. Środek utworu wypełniają wspomnienia tytułowego bohatera i z nich możemy się dowiedzieć, jakim mechanizmom zawdzięcza Litwa to, że „dziś cała czyta”. We fragmentach zewnętrznych, ramowych, mówi się o zmia- nach obejmujących przede wszystkim prowincję litewską, „pańskie pałace” i „szlacheckie chaty” – w monologu księgarza z kolei uwaga skierowana jest tylko na Wilno z centrum w postaci uniwersytetu, z „profesorskimi figurami” i tłumem „akademików” (tu: studentów). Działalność Żyda-księgarza rozpoczyna się w momencie, kiedy w „szlacheckiej chacie” za wszystkie książki wystarcza „wileński kalendarz”, w mieście zaś – gdzie Żyd-księgarz ustawia swój kram – czyta się wówczas klasyków starożytnych. W Wilnie trwa zatem epoka, której atmosferę w wierszu Do Joachima Lelewela Mickiewicz oddaje, pisząc o „ruszaniu spod grobów” przez historyka „greckich i Rzymian cieni”. Wcześniej poeta wspomina o fascynacji poezją grecką i rzymską w Pieśni filaretów, potem kolejny raz wraca do tego w IV i III części Dziadów, gdzie Lelewel znowu osobiście patronuje „szaleństwom” wzniecanym przez „starożytne dzieje”. Syrokomla lata owego „czarodziejskiego” ożywiania antyku przedstawia w sposób najbliższy właśnie Pieśni filaretów, w której – pamiętamy – mowa o bawieniu się „jak Greki” i biciu „jak Rzymianin”11; w Księgarzu ulicznym również dominuje obywatelski wykład starożytnych:

11 „W ksiąg greckich, rzymskich steki / Wlazleś, nie żebyś gnił; / Byś bawił się jak Greki, / A jak Rzymianin bił”. Adam Mickiewicz, Pieśń filaretów, w: Dzieła, t. I: Wiersze, oprac. Czesław Zgorzelski, Warszawa 1993, s. 45.

113 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Gdy wielka pieśń i mądrość Hellady i Romy Górowała nad naszej mądrości atomy, Kiedy w słowie Platona, w Horacego nucie Znajdowano Wielkości i Piękna poczucie – On [księgarz] sprzedawał łacińską książeczkę in quarto, Zabrudzoną z początku, a z końca odartą. Sprzedał za kilka groszy i w dodatku powie: „Niech pan czyta szczęśliwie, niech służy na zdrowie”. Zdrowież było w tych książkach! słowo wrzące czynem Naczytawszy się Rzymian, byłeś Rzymianinem, Duch olbrzymiał w potęgę, opływał w rozkoszy Za ubogą zapłatę kilkunastu groszy. [w. 21–32]

Przywołany obrazek pochodzi z partii narratora, a nie bohatera gawędy; ten drugi wróci jednak za chwilę do sprawy fascynacji Romą i Helladą wśród „akademików” wileńskich – oglądanej z własnego, kupieckiego punktu widzenia. Warto już tutaj zauważyć pewien ele- ment, który siłą rzeczy nie mógł się pojawić w utworach Mickiewicza z okresu filomackiego. Pisze Syrokomla mianowicie o czasach, „gdy wielka pieśń i mądrość Hellady i Romy / Górowała nad naszej mą- drości atomy”, obiera więc perspektywę porównawczą, świadomy, że epoka „górowania” Hellady i Romy okaże się epizodem w dziejach Uniwersytetu Wileńskiego, etapem w drodze do narodzin „naszej” pieśni. Podobnie przemawia księgarz, który przygląda się temu epi- zodowi z perspektywy popytu na starożytne dzieła, a potem na te, które z „naczytania się Rzymian” wyrosły na rodzimym już gruncie:

Rarytne były czasy! a książek ogromy, Groddeck, Czacki, Śniadeccy popisali tomy. Dzieła, choć naukowe, szły jak asygnata, Dużo ich sprzedawałem w staroświeckie lata. [w. 49–52]

O ile Groddeck był neohellenistą, o tyle Czacki i Śniadeccy ra- czej ludźmi oświecenia (bardziej niż klasycyzmu), którzy znajomość

114 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym… klasyków greckich i rzymskich próbowali wykorzystać do budowania podstaw polskiej geografii, astronomii, piśmiennictwa, prawoznaw- stwa, historiografii. Czasy były „rarytne”, jak mówi księgarz, ale popyt na tego rodzaju dzieła nie mógł się swobodnie rozwijać przez ograniczenia kieszeni „akademików”, przy czym chodzi tym razem o studentów (wspomniany Groddeck był w stanie płacić „aż cztery talary” za potrzebną książkę): A był to lud ubogi, obciążony pracą, Niejeden chciałby kupić… a tu nie ma za co! Targuje, zwraca książkę, a łza mu się kręci. To jak tak myślę sobie: No szkoda mi dzieci, Dam na kredyt lub w zamian literackie śmieci: Od Baki do Newtona wszystko mi się przyda. A poczciwi panicze pokochali Żyda [w. 61–68] Pomysł księgarza (nie wiadomo, na ile historyczny), by wprowadzić transakcje „w zamian”, okazał się brzemienny w skutkach w wy- miarze nie tylko finansowym – ujawnił nam, co zdaniem Syrokomli liczyło się wówczas do „literackich śmieci”. Już w tym fragmencie padają nazwiska księdza Baki i Newtona pospołu, co mogłoby dzi- wić, jako że są to postaci z antypodów świata książek pokolenia filo- mackiego, i jedynie to je łączy. Syrokomla jednak wiernie pamiętał sympatie i antypatie „rówieśników Mickiewicza”, którzy na Bace się nie poznali, „Jego Newtońskiej Mości” doradzali zaś uwzględnienie siły braterstwa12. Ale kiedy uświadomimy sobie, że student wileński sprzedawał (oddawał?) Newtona i Bakę, by nabyć „Grodka”, Śnia- deckiego i Czackiego, to jasne się staje, że chodziło o wybór mię- dzy książkami, „które mogły człowieka publicznego i prawdziwego

12 Newton, jak wiadomo, jest jednym z bohaterów Pieśni filaretów, zob. także Maria Cieśla-Korytowska, O romantycznym poznaniu, Kraków 1997, s. 19–29, oraz Aleksander Nawarecki, Czarny karnawał. «Uwagi śmierci niechybnej» księdza Baki – poetyka tekstu i paradoksy recepcji, Wrocław 1991, s. 176–206.

115 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE kształcić obywatela”13 (za co w Panowaniu króla polskiego Stanisława Augusta… chwalił Lelewel zreformowane, a więc i wileńskie szkol- nictwo), a każdą inną, mniej pragmatyczną wiedzą. Zatem autor Księgarza ulicznego w swojej literackiej opowieści o Wilnie z czasów filomackich potwierdza rozpoznania świadka epoki – oraz jej histo- ryka – zawarte w wierszu Do Joachima Lelewela. Na tym nie kończą się korzyści z pomysłu księgarza, by transakcjami wymiennymi sycić głód książkowy biednych akademików: W zamianę dostawałem grube folijały: Rejów, Wujków, Paprockich, Stryjkowskich zbiór cały, Łazarzów, Piotrkowczyków wydania bogate, I pamiętam tytuły, pamiętam ich datę. […] Niepopłatny był towar, mało znany komu, To ja… z piętra na piętro… od domu do domu Obnoszę, pokazuję, rarytność dowodzę, Wypchną mię przez drzwi jedne, ja drugimi wchodzę; Bo z biedy cóż mam począć? dla kawałka chleba Jasnym panom oświatę narzucać potrzeba. I trochę rozbudziłem do książek ochotę [w. 71–74, 77–83]

Urwany w przytoczeniu wątek zmierza w stronę cytowanego już: „No!… pana Mickiewicza zabłysnęła chwała”. By nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków z utworu o charakterze w końcu literackim, nie zaś rozprawy naukowej, nastawionej na ścisłe charakteryzowa- nie praw recepcji, zwróćmy uwagę tylko na literalnie sformułowane uwagi. Sławę Mickiewicza, od którego zaczyna się fenomen wyrażony w gawędzie formułą „cała Litwa czyta” i który jednocześnie kończy epokę „kalendarza” na prowincji, poprzedza popularyzacja „Rejów”, „Wujków” i „Stryjkowskich”, a więc piśmiennictwa staropolskiego. „Rozczytania” Litwy dokonują żydowscy księgarze, starając się

13 Joachim Lelewel, Panowanie króla polskiego Stanisława Augusta…, dz.cyt., s. 351.

116 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym… sprzedać książki, których pozbywają się akademicy, chcący kupić sobie w zamian „Grodka”, Czackiego czy nawet Homera – a więc klasyków greckich i rzymskich, ich oświeceniowych popularyzatorów oraz pierwszych badaczy starożytności słowiańskich. Piśmiennictwo staropolskie, torujące Mickiewiczowi drogę „pod strzechy”, nazwane zostało przez księgarza Syrokomli „niepopłatnym towarem”, na Li- twie „mało znanym komu”. Nie wiadomo, czy ostatnia uwaga doty- czyć ma tylko tzw. zwykłego odbiorcy, któremu księgarz proponuje uzyskany od studentów towar, czy również samych studentów. Tak czy owak byłaby to cenna informacja, pokazująca rozwarstwienie gustów literackich na przedmickiewiczowskiej Litwie: podczas gdy dwory szlacheckie żyły jeszcze w epoce „kalendarza” i czekały na Mickiewicza oraz Scotta, Wilno gorączkowo odrabiało straty: zaczy- tywało się klasykami antyku, polskimi apologetami nowoczesności i badaczami starożytności polsko-litewskich. Jak przystało na czas „ruchu konwencji”, równie dynamicznie wyglądało to, co wypadło z obiegu – w mieście za „literackie śmieci” uchodzili Baka z Newto- nem, a i pisarze złotego wieku byli „mało znani komu”. Autor Księgarza ulicznego zdaje się tu jednak „uśredniać” gusta, trzeba bowiem przypomnieć, że Syrokomla – jak to opisał Aleksan- der Nawarecki14 – sam musiał przeżywać specyficzną fascynację księdzem Baką, daleką od „szubrawskiego” szyderstwa i doprowadził do reedycji jego poezji. Pisarzy staropolskich również znał dobrze jako popularyzator „historii krajowej” w Dziejach literatury w Pol- sce od pierwiastkowych do naszych czasów. Jednak to, o czym pisze w Księgarzu ulicznym na temat kłopotów z piśmiennictwem polskim na Litwie, z popularyzacją „Wujków” i „Stryjkowskich”, wygląda z perspektywy pism Lelewela i Mickiewicza zupełnie wiarygodnie. W 1806 roku Lelewel jeszcze jako student i jednocześnie członek Towarzystwa Nauk i Umiejętności (potem Filomatycznego) wystą- pił na jego forum z dezyderatem, w którym pod postacią metafory ojczyzny-Feniksa zagrzebanej w popiołach przedstawia sytuację po- lityczną oraz… bibliograficzną i zadania tego rodzaju stowarzyszeń:

14 Aleksander Nawarecki, Czarny karnawał, dz.cyt., s. 223–227.

117 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Pierwszy jednak [tj. zanim Feniks ostatecznie powstanie] szczebel do osiągnięcia, sercem Polaka uświęconego przedsięwzięcia, upatruję w wydźwignieniu na widok powszechności, a dotąd po książnicach prochem obsypanych, a wielością lat zakurzonych, najdawniejszych dziejopisów polskich15.

Lelewel ma tu na myśli konkretne teksty, tj. kroniki Galla i Kad- łubka (do ich krytycznego wydania w niniejszym wystąpieniu sam się zobowiązywał), ale o tym, że inicjatywa miała ogólniejszy za- mysł i odnosiła się do upowszechnienia piśmiennictwa dawnej Polski świadczy jej późniejsza kontynuacja przez uczniów Lelewela. Chodzi oczywiście o Mickiewicza (Mieszko, książę Noworódka, Żywila, Gra- żyna), ale jeszcze czterdzieści lat później ukazuje się bardzo dosłowne potwierdzenie pomysłu Lelewela w postaci Kroniki polskiej, litewskiej, żmudzkiej i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego16. Pisana po pol- sku kronika wymagała „tylko” popularyzacji i objaśnień, obudowania kontekstem historycznym i biograficznym, porównania z innymi źródłami. Był to tekst niejako gotowy do przywrócenia go pamięci zbiorowej i rzeczywiście Mickiewicz wyrywkowo korzystał już z niego przy Grażynie. W powszechnym jednak odbiorze dawne kroniki mogły uchodzić za – jak pisał Syrokomla – „towar niepopłatny”, skoro przygotowanie edycji Stryjkowskiego trwało wiele lat, prawda że niespokojnych. Zatem koniunkturę (nie tylko handlową) na staro- polską tradycję w Wilnie Lelewela i Mickiewicza – mieście o złożonej,

15 Joachim Lelewel, Głos miany do Towarzystwa Filomatycznego z oświadczeniem się robót, w: Polska. Dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela, t. 19, Poznań 1866, s. 14. 16 Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego, wydanie nowe, będące dokładnem powtórzeniem wydania pierwotnego królewie- ckiego z roku 1582, poprzedzone wiadomością o życiu i pismach Stryjkowskiego przez Mikołaja Malinowskiego, rozprawą o latopisach ruskich przez Daniłowicza pomnożone…, t. 1–2, Warszawa 1846. Mikołaj Malinowski był uczniem i współpra- cownikiem Lelewela z czasów wieleńskich (zbierał m.in. informacje do drugiego tomu Bibljograficznych ksiąg dwojga), podobnie jak Ignacy Daniłowicz, profesor Uniwersytetu w Wilnie, znakomity prawoznawca oraz wydawca dawnych statutów i kodeksów (przygotowywał z Lelewelem edycję statutów litewskich).

118 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym… wielojęzycznej kulturze literackiej w okresie przednowoczesnym17 – trzeba było dopiero budować, nie powstała ona automatycznie, w ja- kimś odruchu patriotycznym, wraz z krachem I Rzeczypospolitej. W świetle Księgarza ulicznego na Litwie początków XIX stulecia ciągle łatwiej było o „wileński kalendarz” (na prowincji) i tomik Homera (w stolicy), a nawet książki oświeceniowe (choćby Czackiego), niż na przykład o piśmiennictwo staropolskie. Tymczasem właśnie ono mo- gło stać się tym ogniwem tradycji, które należy do łańcucha z okresu przed „zerwaniem” – rozbiorowym, a potem modernistycznym. Poszukiwaniu owego ogniwa Lelewel poświęcił swoich Bibljogra- ficznych ksiąg dwoje, do których wiadomości zbierali mu – systema- tycznie bądź dorywczo – znajomi i przyjaciele, niektórzy też pragnęli zostać jej pozytywnymi bohaterami. Oto fragment listu Michała Balińskiego, dowodzący zarówno pośrednictwa Żydów w wyszuki- waniu źródeł staropolskich, jak i ekscytacji realizującą postulat tego rodzaju zbieractwa inicjatywą wydawniczą Lelewela: Już dzięki Bogu przy ciągłem moiem staraniu w Bibliofilowskim że tak powiem zapale, przy nieustannych handlach z starozakonnymi bukinistami tutejszemi, zbiór móy xiążek dawnych polskich urósł znacznie, AM więc coś i o miastach choć może nie wszystko. Któż to wie! może, kiedy się będzie drukował 3-ci tom Bibliograficznych Ksiąg, i o exemplarzach moiego skromnego zbiorku, można będzie coś zacytować, tak iak o bibliotekach Ostrowskiego, Aloiz.[ego] Osińskiego, Raczyńskiego i innych, bo się pochwalić, udało mi się wyszperać między innemi kilka ciekawych rzeczy18.

W oczach Balińskiego, który należał do elity filomackiego Wilna, a z Lelewelem był związany przede wszystkim przez „Tygodnik

17 Złożoność wileńskiego rynku książki w średniowieczu i wczesnej nowożytności potwierdzają badania Jakuba Niedźwiedzia. Zob. tegoż, Kultura literacka Wilna (1323–1655). Retoryczna organizacja miasta, Kraków 2012, s. 58–80 i 119–222. 18 List Michała Balińskiego do Joachima Lelewela, Wilno, 15/27 lutego 1827, w: Kazimierz Jasiulaniec, Z korespondencji Joachima Lelewela z Michałem Balińskim, odbitka z „Ateneum Wileńskiego”, rocznik XIV, 1939, z. 1, s. 246 (10). Zgodnie z decyzją wydawcy pisownia nie została zmodyfikowana.

119 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Wileński” (redagował to pismo), Bibljograficznych ksiąg dwoje po- winno być wydawnictwem seryjnym i pełnić rolę ciągle aktualizo- wanego forum „szperaczy” dawnych polskich książek. Podobnymi motywami kierował się widocznie sam autor dzieła, Lelewel, co tłuma- czył we wstępie, nawiązując do swojej pracy w bibliotece warszawskiej:

Z moich czasowych, przez lata 1818–21 zatrudnień, gromadziło się z wolna różnych wiadomości bibliograficznych i historycznych, które kraj nasz, a po wielkiej części literaturę narodową i narodowe dzieje obchodzić mogły. Były one różnego rodzaju, mało styczne z sobą, a chęć udzielenia ich lub powtórzenia wzrastała19.

Wrócić jednak trzeba do młodzieńczego programu Lelewela i do jego pisemka filomackiego. W grę wchodziła bowiem jeszcze inna trudność związana z rodzimymi kronikami, a wynikała ona z tego, że zwykle historię piszą zwycięzcy:

Najdawniejsi pisarze nasi łożyli prace nie tak dla rodaków, jak dla świata, pióro swoje przystroili nie ojczystym, ale niegdyś Panów ziemi językiem. Chcąc rodakom nieść w dziejach narodowych posługę, rzućmy się do zrucenia [!] obcej togi z naszych pisarzy, a przyodzia- nych w strój ojczysty światu drukiem starajmy się ogłosić. Może przez to budzimy w rodakach przykłady Wagów, Albertrandych [!], Na- ruszewiczów. Zjawią się podtenczas barwą przyjemności i piękności ozdobne pióra, które wypadki rodowite przez naocznych świadków spisane powtórzą20.

Proponuje tu Lelewel tłumaczenie kronik na polski, zarówno z „ję- zyka Panów”, a więc łaciny, na przykład Galla, jak i ze staroruskiego – Nestora. Nie wiadomo, co historyk ma na myśli, pisząc o zjawieniu się piór ozdobnych w „przyjemności i piękności” zainspirowanych – jak

19 Joachima Lelewela bibljograficznych ksiąg dwoje, w których rozebrane i pomno- żone zostały dwa dzieła Jerzego Samuela Bandtke. Historja drukarń krakowskich – tu- dzież historia Biblioteki Uniw. Jagiell. w Krakowie, a przydany Katalog inkunabułów polskich, t. 1, Wilno 1823, s. 11–12. 20 Tamże, s. 15.

120 D. Zawadzka, «Rarytne» czasy. O przełomie romantycznym… się wydaje – tymi przekładami. Na pewno daje tu o sobie znać wielki apetyt na łatwy i powszechny dostęp do annałów „rodowitej” prze- szłości. Bliski on był wówczas wielu uczonym, nie zawsze jednak chęć spojrzenia na przeszłość z pozycji „naocznego świadka” prowadziła rzeczywiście do „powtórzenia” wypadków. Był to impuls, którym żywiły się również: literatura i… mistyfikacje. Obraz roku 1822 w Wilnie, oświetlony literackimi wizerunkami z epoki – pióra Mickiewicza i Syrokomli – nie przynosi wizji rewolucji, której dokonuje w pojedynkę autor Romantyczności. Przełom polegał raczej na „rarytności [tych] czasów”, ożywieniu umysłowym, kiedy książki w Wilnie „szły jak asygnata”, gusta czytelników zaś mieszały się i zmieniały błyskawicznie: Horacego wypierał Czacki, Śniade- ckiego Stryjkowski, tego z kolei „pan Mickiewicz”. Być może wielkość owych czasów wyrastała z prozaicznego dość zjawiska w naszej części Europy: gorączki odrabiania strat i zapóźnień, która nie sprowadza się tylko do kopiowania dominujących kultur, lecz w pewnym momencie przeradza się w rodzimą „gorączkę romantyczną”.

Summary ‘Splendid’ Times [‘Rarytne’ czasy]. On the Romantic Turning Point in Władysław Syrokomla’s Księgarz uliczny The article is interested in looking at the dynamics of the Romantic turning point from the perspective of the changes in the book market in Vilnius in the first half of the nineteenth century. These changes are the subject of literary and historiographical texts by Adam Mickiewicz, Joachim Lelewel, and Władysław Syrokomla. The author focuses primarily on Syrokomla’s Księgarz uliczny [Street bookseller], analysing it in the context of the works of the Romanticism ‘lawgivers’ as an indirect testimony to the evolution of literary preferences and external shape of books, their circulation, types of readers, and bookselling trends.

Danuta Zawadzka (Uniwersytet w Białymstoku) – dr hab., adiunkt w Insty- tucie Filologii Polskiej UwB (Zakład Literatury Oświecenia i Romantyzmu), kieruje Zespołem Badań Regionalnych. Interesuje się związkami literatury

121 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

z historią i historiografią, a także literaturą w kontekście pamięcioznawstwa, narracji tożsamościowych, badań centro-peryferyjnych, nowego regionali- zmu i geopoetyki. Autorka książek: Pokolenie klęski 1812 roku. O Antonim Malczewskim i odludkach (Warszawa 2000), Lelewel i Mickiewicz. Paralela (Białystok 2013), współredaktorka (wraz z Grażyną Charytoniuk-Michiej i Katarzyną Sawicką-Mierzyńską) tomu Sokrat Janowicz – pisarz transgra- niczny. Studia, wspomnienia, materiały (Białystok 2014). Publikowała rów- nież w „Pamiętniku Literackim”, „Sensus Historiae”, „Czasopiśmie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, „Wieku XIX”, „Przeglądzie Humanistycz- nym”, „Poznańskich Studiach Polonistycznych”, „Słupskich Pracach Filolo- gicznych”. Współpracuje z „Białostockimi Studiami Literaturoznawczymi”. Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 EWA SZCZEGLACKA-PAWŁOWSKA

ROMANTYCZNE ODKRYCIE MANUSKRYPTU JANA CHRYZOSTOMA PASKA (1821). TRZECI POCZĄTEK POLSKIEGO ROMANTYZMU

Pamiętniki szlachcica polskiego (Wyimek) – ogłosił Franciszek Grzymała, „Astrea” 1821 Zygmunt Krasiński w liście z 3 lutego 1837 roku napisał do Adama Sołtana: A cóż Pasek? Nieprawdaż, że jedyny, wyborny polski szlachcic w całym znaczeniu? G d y b y ś m y w i ę c e j t a k i c h P a s k ó w mieli, mielibyśmy oryginalną literaturę, różną od wszystkich europejskich1.

Manuskrypty z XVII wieku odkrywał romantyzm. Autografy – dziś powiedzielibyśmy – barokowe, takie jak: kroniki czy dokumenty historyczne, a także pisma o charakterze nieoficjalnym, prywatnym, takie jak: pamiętniki, listy, w znaczący sposób różniły się od klasy- cystycznej poetyki, odsłaniały język żywy, nierzadko pozbawiony retorycznej ogłady, literackiego wykończenia. Teksty ujawniały świat osób i wydarzeń historycznych w indywidualnym i częstokroć ory- ginalnym kształcie. Rękopisy tego rodzaju stały się dla romantyzmu skarbnicą wiedzy, a przede wszystkim źródłem rozwoju oraz inspiracji dla literatury, szerzej: sztuki i estetyki. Intensywna „kariera” szeroko

1 Zygmunt Krasiński, Listy do Adama Sołtana, oprac. i wstępem poprzedził Zbi- gniew Sudolski, Warszawa 1970, s. 148 [Wiedeń, 3 lutego 1837] (wyróżnienie – E.S.P).

123 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE pojętej kultury rękopisu w pierwszej połowie XIX wieku miała wpływ na różne dziedziny życia. Duża liczba wydań odkrytego w zasadzie u progu romantyzmu manuskryptu Jana Chryzostoma Paska (pierwodruk znacznych frag- mentów ukazał się w 1821 roku) sprawia, że można mówić o wysokiej randze tej publikacji i wspomnianego rękopisu, o jej manifestacyjnym charakterze, wpisującym się w szereg zjawisk składających się na tzw. przełom romantyczny. Obok Ballad i romansów (pierwszego tomu Poezyj Adama Mickiewicza) i Marii Antoniego Malczewskiego, Pa- miętniki Paska należy uznać za „trzeci” (za cyklem Mickiewicza i poe- matem Malczewskiego) początek polskiego romantyzmu. W pewnym sensie – biorąc pod uwagę tendencje rozwojowe romantyzmu eu- ropejskiego, takie jak: zwrot ku źródłom, wpływ rękopiśmiennych odkryć na literatury narodowe – choć jest to uproszczenie, rangę polskiego XVII-wiecznego manuskryptu można porównać z rangą Pieśni Osjana w literaturze angielskiej (oraz irlandzkiej). Fragmenty Pieśni Osjana były u progu romantyzmu tłumaczone na język polski, między innymi przez Ignacego Krasickiego w 1793 roku, a całość przez Seweryna Goszczyńskiego w roku 1838. Podobne znaczenie i moc od- działywania należy przyznać Rękopisowi królodworskiemu (przekład Lucjana Siemieńskiego, 1836) oraz Eddzie, czyli Księdze religii daw- nych Skandynawii mieszkańców (przekład Joachima Lelewela, Wilno 1807). W znaczący sposób dzieła te kształtowały estetykę na poziomie europejskim i – w ujęciu szczegółowym – w odniesieniu do literatur krajowych poszczególnych narodów. Dzieje intensywnych badań nad autentycznością i autorstwem wymienionych powyżej dzieł także składają się na filologiczne poszukiwania źródeł, na archeologiczny (w szerokim ujęciu) aspekt epoki romantyzmu oraz jej fascynację dokumentem rękopiśmiennym. W przypadku manuskryptu Paska – co należy wziąć pod uwagę – mamy do czynienia z odpisem, autograf nie został odnaleziony2.

2 Jak podają autorzy Nowego Korbuta, pamiętniki Jana Chryzostoma Paska obej- mują lata 1656–1688, zachowały się jednak jako kopia pochodząca najprawdopo- dobniej z lat 30. XVIII wieku. W rękopisie brak początku, kilku kart środkowych

124 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie…

Znaczenie Pamiętników Paska dla literatury polskiej (szerzej: este- tyki) porównałabym, pomimo istotnych różnic (także czasowych, historycznych, artystycznych) oraz uproszczeń z takiego zestawienia wynikających, z tym, jaką rolę odegrały w romantyzmie europej- skim wspomniane Pieśni Osjana, Rękopis królodworski czy Edda poetycka. To między innymi dzięki tym dziełom ogłaszanie drukiem manuskryptów nabierało w ówczesnej epoce charakteru wydarzeń o wysokiej randze. Pierwodruk bezimiennie opublikowanych przez Franciszka Grzy- małę fragmentów dzieła Paska (w dziale pt. Materjały do historyi polskiej. Wyjątki z dawnych manuskryptów niedrukowanych oraz Wspomnienia narodowe) miał miejsce – jak już pisałam – w 1821 roku w czasopiśmie „Astrea”3; kolejna publikacja wyimków, pt. Pamiętniki szlachcica polskiego, który żył za Jana Kazimierza i był Towarzyszem w chorągwi Czarnieckiego, ukazała się w czasopiśmie „Pszczółka Krakowska. Dziennik liberalny, historyczny i literatury” (1822, t. 1)4. Następna edycja była już książkowa, całość wydał Edward Raczyński w roku 1836 w Poznaniu pt. Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska z cza- sów panowania Jana Kazimierza, Michała Korybuta i Jana III. O po- pularności manuskryptu Paska świadczą następne wydania (Poznań 1837; 1840) wzorowane na publikacji z 1836 roku. Fragmenty dzieła publikowały także czasopisma: „Przyjaciel Ludu” (1837), „Zbieracz Li- teracki i Polityczny” (1837). Należy wspomnieć, że kolejnym wydawcą i końca”. Opis samego manuskryptu znajduje się w wydaniu krytycznym Pamięt- ników (oprac. Jan Czubek, Kraków 1929). Bibliografia Literatury Polskiej. Nowy Korbut, t. 3: Piśmiennictwo staropolskie, oprac. zespół pod kierownictwem Romana Pollaka, Warszawa 1965, s. 88–92. Rękopis jest dostępny w Bibliotece Narodowej (sygn. 3051 III), a także w Repozytorium Cyfrowym BN Polona. 3 „Astrea. Pamiętnik Narodowy Polski. Historii, literaturze, poezji, filozofii mo- ralnej, ekonomii politycznej, rzeczom krajowym i dziejom współczesnym, poświę- cony” 1821, t. I, nr 1 (Materjały do historyi polskiej…, s. 43–61), nr 2 (Wspomnienia narodowe, s. 108–126). Czasopismo jest dostępne na stronach Wielkopolskiej Bi- blioteki Cyfrowej. 4 Publikacja „Pszczółki Krakowskiej” znajduje się w Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej.

125 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE pamiętników był Stanisław August Lachowicz (Wilno 1843; 1854; 1861), zostały one opublikowane pt. Reszta rękopismu Jana Chryzostoma na Gosławcach Paska, deputata z powiatu lelowskiego na Koło Rycerskie za króla Michała Korybuta, a pierwej towarzysza pancernego5. Kolejne wydania książkowe pamiętników odnotowane zostały w Nowym Korbucie. Edward Raczyński we wprowadzeniu do edycji z 1836 roku pisał:

Zajęty od kilku lat poszukiwaniem pomników dawniéjszéj historyi lub literatury naszéj, dziś Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska na widok publiczny wydaję. Śmiem sobie pochlebiać, że dzieło to uwagę czytelnika zajmie. Pamiętniki Paska, pisane z wielką bezstronnością, uzupełniają historyą Jana Kazimierza, Michała Kory- b u t a i J a n a I I I, podają nam wiele nieznanych z owego wieku szczegółów, a nadto, lubo w rubasznym często stylu, lecz w wydatnych rysach, malują obyczaje i domowe życie ojców naszych i pod tym względem zaszczytnie się przed innymi ówczesnymi dziejopisami polskimi odznaczają6.

Kultura sarmatyzmu (szerzej: szlachecka) stworzyła w romanty- zmie coś w rodzaju pola znaczeń o wymiarze estetycznym, nieprzetłu- maczalnym w zasadzie na języki obce. Mam na myśli nie tyle kwestie językowe, ile kulturowe. Głównie poeci i pisarze pierwszej połowy XIX wieku określili rangę tej literatury źródłowej i jej znaczenie dla polskiej tożsamości i dla rozwoju piśmiennictwa. Adam Mickiewicz w wykładach w Collège de France odkrył między innymi Pamiętniki Paska dla zachodniej Europy i postawił je na równi z dziełami lite- ratury światowej – wyróżnił słowiańskość jako ich wręcz niezwykły

5 Wydanie z 1861 roku jest dostępne w Podlaskiej Bibliotece Cyfrowej. Na mar- ginesie rozważań można dodać, że w 1838 roku ukazał się przekład niemiecki pamiętników: G.A. Stenzel, Denkwürdigkeiten des Polen Passek, Wrocław 1838. Informację podaję za Nowym Korbutem, dz.cyt., s. 89. 6 [Edward Raczyński], Przedmowa, w: Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska z cza- sów panowania Jana Kazimierza, Michała Korybuta i Jana III, wydane z rękopismu przez Edwarda Raczyńskiego, Poznań 1836 (Polona, sygn. I 1.411.788 A). W tym miejscu należy podkreślić bogatą działalność edytorską Edwarda Raczyńskiego.

126 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie… atut. Odkrycie przez romantyzm manuskryptu Paska, a także in- nych rękopisów (m.in. barokowych), stało się istotne szczególnie po rozbiorach, pozwalało rozumieć literaturę i historię w perspektywie ciągłości procesu historycznoliterackiego, a w szerszym wymiarze – także kulturowego. Korzenie literatury XIX-wiecznej oraz jej związki z literaturą staropolską (w tym XVII-wieczną) na gruncie poetyki, środków wyrazu, inspiracji, aluzji i powtarzających się motywów są czytelne i znaczące. Romantyzm odkrywał kulturę staropolską nie tylko w kontekście historycznym czy poetyckim, ale głębiej: w kon- tekście egzystencjalnym, dotyczącym tożsamości na poziomie pod- miotowym (jednostkowym). Staropolszczyzny pominąć się nie da także w interpretacjach współczesnej literatury, w tym poezji, a także prozy, które to w mniej lub bardziej jawny i bezpośredni sposób z twórczością dawną kore- spondują. Rangę pisarzy staropolskich podkreślał Czesław Miłosz w swojej Historii literatury polskiej oraz w esejach, dokonując pew- nego przewartościowania rangi poszczególnych epok. W miejscu centralnym dla XX-wiecznych odniesień literackich umieścił nie tradycję romantyczną, ale właśnie staropolską jako tę najbardziej oryginalną i inspirującą dla rozwoju polskiej literatury. Wydobył bardzo istotny aspekt twórczości dawnej: nie jej europejskość czy polskość (tak ważną dla romantyków), ale swego rodzaju charaktery- styczną dla niej metafizyczną realność bytu, szczegółowość o randze ontologicznej. W eseju zatytułowanym O historii polskiej literatury, wolnomyślicielach i masonach odpowiadał na zarzuty, jakie krytyka emigracyjna formułowała wobec jego koncepcji historii literatury. W odniesieniu do tradycji szlacheckiej utrwalonej bardzo wcześnie w literaturze polskiej, bo już w piśmiennictwie łacińskim, Miłosz napisał: Łatwo jest odnieść się z ironią do sumiastowąsych staropolskich żarłoków, chłepczących swoją polewkę z piwa, ale renesansowy hu- manizm znalazł w Polsce grunt przygotowany, był niemalże płodem naturalnym, domowym, a to chyba o czymś świadczy. Tutaj bez żad- nej megalomanii wypada stwierdzić, że tylko społeczeństwo o mocno

127 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

zakorzenionych obyczajach civilitas mogło wydać literaturę tak cie- płą, tak pełną łagodnego humoru, tak finezyjną, nie tylko w paru wyjątkowych jej osiągnięciach, także w anonimowych pieśniach, padwanach i kolędach7.

Wydaje się, że to stanowisko mogłoby być bliskie romantykom. Uwa- żam tę wypowiedź za uzgodnioną w pewnym sensie z romantyzmem.

Estetyka przełomu romantycznego. Trzeci początek romantyzmu polskiego Na stronie tytułowej pierwszego numeru czasopisma „Astrea. Pa- miętnik narodowy polski…” z 1821 roku (tego, w którym, jak pamię- tamy, ukazał się pierwodruk pamiętników Paska) widniały rysunek puszczyka oraz motto z Jana Kochanowskiego: „Służmy poczciwej sławie, a jak kto może, / Ku powszechnemu dobru niechaj dopomoże”. „Pamiętnik Narodowy Polski” w obliczu utraty niepodległości pełnił istotną rolę – z jednej strony wydawał się kontynuacją oświecenio- wych tendencji intelektualnych kształtowanych w XVIII-wiecznej Warszawie, z drugiej propagował rozwijające się wówczas tenden- cje romantyczne. Kwestia „literackiej” tożsamości dla obydwu tych prądów była istotna. Dla oświecenia wydaje się punktem dojścia – zbiega się w czasie z trzecim rozbiorem Polski, dla romantyzmu jest punktem wyjścia. Franciszek Grzymała (notabene przyjaciel Adama Mickiewi- cza, któremu poeta w latach 1832–1833 dedykował swe wiersze „polityczne”8) jest autorem wstępu do pierwszego tomu „Astrei”. Mickiewicz być może znał publikację fragmentów manuskryptu Pa- ska jeszcze przed napisaniem Pana Tadeusza. Liczba wydań i publikacji rękopisu Jana Chryzostoma Paska w epoce romantyzmu wskazuje na bardzo wysoką rangę tego tekstu.

7 Czesław Miłosz, O historii polskiej literatury, wolnomyślicielach i masonach, w: tegoż, Prywatne obowiązki, Olsztyn 1990, s. 98. 8 Do tych wierszy należą: [Raz Grzymała na Taranie…], [Pies i wieprz gryzły się z sobą…], [W pół jest Żydem, w pół Polakiem…], [Ludzie na czystym polu…], [Komar, niewielkie licho…], Do Franciszka Grzymały.

128 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie…

Publikacja pierwodruku w roku 1821 każe dostrzec czasowy związek wydania znaczących fragmentów Pamiętników z tzw. przełomem romantycznym. Zbieżność dat nasuwa skojarzenie z początkiem romantyzmu. Jak już wcześniej pisałam, publikacja manuskryptu inicjuje romantyzm, jest to trzeci początek romantyzmu, inny od „pierwszego”, wyznaczonego przez Ballady i romanse (szerzej: przez pierwszy tom Poezyj) Adama Mickiewicza, inny od „drugiego”, roz- poczętego przez Marię Antoniego Malczewskiego. Publikacja manuskryptu Paska otwiera sarmacki romantyzm, odnawia kulturowe bogactwo tradycji szlacheckiej. Stwarza swego rodzaju centrum dla romantycznych rozważań, odnoszących się do kwestii tożsamości narodowej i kulturowej, stanowi jedno ze źródeł historycznych i artystycznych rozpoznania i określenia owej tożsa- mości – w szerokim tego słowa znaczeniu, „dostarcza” oryginalnych środków i sposobów wyrazu artystycznego. Franciszek Grzymała pisał we wstępie otwierającym edycję „Astrei”:

Żyjemy w czasach, które wymagają większego umiarkowania i roz- wagi; lecz i w obecnéj ważnéj chwili, godzi się nam gorliwie poświęcać naukom, umiejętnościom, literaturze i dziejom ojczystym; godzi się nam, a nawet powinniśmy troskliwie pielęgnować i kształcić język narodowy, tę najdroższą po przodkach puściznę […]9.

Przełom romantyczny jest zjawiskiem bardzo wyrazistym w kul- turze polskiej. Zwracała na to uwagę między innymi Zofia Stefanow- ska, która podkreśliła, że świadomość owej przełomowości mieli już twórcy i odbiorcy pierwszej połowy XIX wieku. We współczesnych badaniach waga tego przełomu znalazła potwierdzenie i stał się on ro- dzajem faktu kulturowego (w szerokim znaczeniu), który pozwolił nie tylko mówić o walce klasyków z romantykami (u progu XIX wieku), ale potęgował opozycję dwóch estetyk: klasycznej i romantycznej – w odniesieniu do różnych epok literackich czy tendencji w sztuce,

9 Franciszek Grzymała, wprowadzenie do: „Astrea. Pamiętnik Narodowy Pol- ski…”, dz.cyt., t. I, nr 1, s. 1.

129 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE a także w znaczeniach głębokich, odnoszących się do postawy czło- wieka wobec świata, obejmujących zatem także inne dziedziny. Początek lat 20. XIX wieku wydaje się dla literatury (szerzej: kul- tury) polskiej szczególnie wyrazisty. Z jednej strony – na co wska- zywała Zofia Stefanowska:

[…] zapoczątkował okres płodnych przemian w literaturze, które […] doskonale zsynchronizowane są – i w znacznej mierze przyczy- nowo powiązane – z nową orientacją intelektualną, a także ze sporem generacyjnym i walką polityczną […]. Całkowita prawie zgodność dynamiki procesu literackiego ze zjawiskami innych dziedzin życia narodowego jest niemałym atutem daty 1822, czy trochę szerzej: 1822–1830. Pojęcie romantycznego przełomu dobrze porządkuje ma- teriał faktograficzny pierwszej połowy XIX wieku10.

Z drugiej strony badania nad przełomem romantycznym wpisały się we współczesne myślenie na temat periodyzacji historii literatury: „[…] koncepcja periodyzacyjna wywodząca się ze świadomości epoki pasuje do dzisiejszego instrumentarium badawczego”11. Pomimo istnienia wyrazistego przełomu romantycznego nie sposób zakwestio- nować, że istnieje łączność romantyzmu z epokami wcześniejszymi, a procesy przemian mają charakter ewolucyjny. Jasne wydają się związki łączące pierwszą połowę XIX wieku z oświeceniem i epoką staropolską, w tym także z wiekiem XVII, którego specyfika i wysoka ranga wymagają szczególnego podkreślenia, zwłaszcza w perspek- tywie badań nad romantyczną tradycją szlachecką. Przełomowość romantyzmu pozostaje faktem niekwestionowalnym przy jedno- czesnej bezsprzeczności procesów kontynuacji i ewolucji (ciągłości) w obrębie kultury, sztuki i estetyki. Na ten aspekt związany z tzw. przełomowością romantyzmu zwracała uwagę Zofia Stefanowska, która postulowała ważność badań nad krytyczną interpretacją zja- wiska, nad jego złożonością, w żaden sposób nieograniczającą się

10 Zofia Stefanowska, O Przełomowości i przełomie romantycznym, w: tejże, Mapa romantyzmu polskiego. Pisma z lat 1964–2007, Warszawa 2014, s. 327. 11 Tamże.

130 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie… do publikacji pierwszego tomu Poezyj Adama Mickiewicza. W tej perspektywie prowadzi się analizy badawcze stylów w obrębie historii literatury i sztuki, obserwacje związków romantyzmu z dziedzictwem kulturowym epok wcześniejszych, które każdorazowo prowadzą do swego rodzaju „rehabilitacji” znaczenia przeszłości dla nowatorstwa romantyzmu. Stefanowska pisała: Warto by więc także krytycznej refleksji poddać pojęcie romantycz- nego przełomu. Tym bardziej warto, że badania […] dostarczały wielu przesłanek do tezy o oświeceniowo-romantycznych związkach, tym samym zniwelowały w jakimś stopniu przepaść dzielącą romantycz- nych potomków od rozumnych ojców i dziadów. O osiemnastowiecz- nych źródłach romantyzmu wiemy już niemało. Dla periodyzacji życia literackiego ważniejszy jednak od myślowych inspiracji może być banalny fakt: ten mianowicie, że r o m a n t y z m d z i e d z i c z y ś w i a d o m o ś ć g a t u n k o w ą p r z e s z ł o ś c i. Prawda, że doko- nuje zmian w hierarchii gatunków, że programowo narusza zasadę gatunkowej czystości; są to jednak manipulacje dokonywane w tym samym, tradycyjnym systemie. Efekt mieszania gatunków wymaga żywego poczucia ich odrębności12. Uzasadniona jest perspektywa badań diachronicznych, wywodzą- cych romantyzm z przeszłości (nie tylko XVIII-wiecznej, ale także wcześniejszej), dla analiz, w których podejmowane jest zagadnienie oryginalności i osobliwości epoki romantyzmu oraz tzw. przełomu romantycznego. W tradycji badawczej mówi się o „dwóch” początkach romanty- zmu polskiego. Na ten „drugi” początek zwracał uwagę Aleksander Brückner, choć podkreślał, że nie znalazł kontynuacji: Nie od Marii, lecz od Ballad i romansów wywodzi się cała nowa litera- tura piękna, chociaż Maria urzeczywistniała jej program w nierównie szerszym zakresie i nierównie głębiej13.

12 Tamże, s. 328 (wyróżnienie – E.S.P.). 13 Aleksander Brückner, Wstęp, w: Antoni Malczewski, Maria, Lwów 1925, s. XXXIX–XL.

131 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Zofia Stefanowska, która badała, w jaki sposób Adam Mickiewicz czytał i rozumiał Marię Malczewskiego, przyznała Brücknerowi rację, zdawała sobie jednak sprawę, że Brückner był w poemacie Maria rozmiłowany. Pisała, że Malczewski „inicjował polski romantyzm w sposób świetny, a od Mickiewicza całkiem niezależny”, i dalej: Gdyby Maria spotkała się z odzewem, gdyby twórczość jej autora nie urwała się po tym dziele, moglibyśmy mieć w Polsce inny, n i e m i - c k i e w i c z o w s k i r o m a n t y z m: ani pod wpływem Mickiewi- cza, ani polemiczny wobec niego, po prostu inny14.

Chciałabym upomnieć się jeszcze o jeden ważny dla zagadnień związanych z „przełomowością” polskiego romantyzmu fakt – za taki uznaję publikację fragmentów Pamiętników Jana Chryzostoma Paska oraz proces odkrywania przez romantyzm manuskryptów literatury staropolskiej.

Znaczenie publikacji „epopei szlachty polskiej” Odkrywane u progu romantyzmu rękopisy miały znaczący wpływ na tendencje w pisarstwie epoki. Świadczą o tym na przykład opinie Zygmunta Krasińskiego o Pamiętnikach Paska. Krasiński oczekiwał, że wiek XIX będzie wiekiem rozwoju literatury polskiej, a więc bardzo silnie zakorzenionej w tradycji i historii. Jako przenikliwy czytelnik od razu odkrył oryginalność i wartość Pamiętników. Zachwyt Krasiń- skiego nad tym dziełem nie przeminął i nie zmienił się na przestrzeni lat, podobnie jak przekonanie, że Pasek może, a nawet powinien być wzorem dla literatury polskiej. Świadczą o tym opinie pochodzące z roku 1847. W liście poeta radził Konstantemu Gaszyńskiemu: Paska czytaj i odczytuj, przejmij się nim, niech będzie krwią Twoich żył […]. Wierz mi, P a s e k j e s t e p o p e j ą s z l a c h t y p o l - s k i e j, owej rubasznej i tragicznej, świętej, nabożnej i hulackiej, rozpustnej zarazem, owej bohatyrskiej i leniwej, awanturniczej i dom lubiącej nade wszystko. Jeszczem tej zimy go odczytał. I l e k r o ć

14 Zofia Stefanowska, O przełomowości i przełomie romantycznym, dz.cyt., s. 149 (wyróżnienie tu i w kolejnym cytacie – E.S.P.).

132 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie…

chcę się spolaczyć, doń idę po spolszczenie mojego instynktu!15. Pasek stał się synonimem polskości, źródłem narodowego, pol- skiego instynktu, czyli tego, co najbardziej pierwotne i żywiołowe. Nie przypadkiem pisał Krasiński te słowa do Konstantego Gaszyń- skiego – twórcy wysoko cenionych przez niego gawęd szlacheckich. W korespondencji Krasińskiego manuskrypt Paska miał rangę a r - c y d z i e ł a, kształtującego literacką tożsamość. Kolejnym potwierdzeniem tego, że publikację zapisków Jana Chry- zostoma Paska uznać należy za wydarzenie przełomowe, o randze inicjującej epokę romantyczną, zwłaszcza w jej nurcie odnawiania przeszłości, w jej nurcie szlacheckim (sarmackim), są wypowiedzi Adama Mickiewicza w Kursie drugim Literatury słowiańskiej (Wy- kłady II i III). Przywracają one rangę świadectwom o charakterze pamiętnikarskim i dokumentom przeszłości. Na temat Paska Mi- ckiewicz mówił:

Najsławniejsze i sławy tej ze wszystkich miar godne są Pamiętniki Paska. Budzą one zajęcie jako z a b y t e k h i s t o r y c z n y i jako d z i e ł o s z t u k i. Można na nie patrzeć jako na cenny dokument historii wojskowej owych czasów i jako na poufne pamiętniki udziel- nego pana, albowiem Pasek był jednym z tych tysięcy udzielnych panów, którzy władali wtedy Polską. Posiadał on wszystkie przymioty szlachcica polskiego owej epoki. Na sto lat przed nim sławny Rej nakreślił idealny wizerunek szlachcica polskiego; lecz Pasek daleki był od tego ideału16.

Jan Chryzostom Pasek był bliższy romantykom niż Mikołaj Rej, był także bliższy Mickiewiczowi – być może także wtedy, gdy Mi- ckiewicz tworzył Pana Tadeusza, jeśli w ogóle miał wtedy w rękach

15 Zygmunt Krasiński, Listy do Konstantego Gaszyńskiego, oprac. i wstępem po- przedził Zbigniew Sudolski, Warszawa 1971, s. 483 [Nicea, 2 maja 1847]. 16 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs drugi. Wykład II, w: Dzieła, Wydanie Rocznicowe 1798–1998, redakcja naczelna: Zbigniew Jerzy Nowak, Maria Prussak, Zofia Stefanowska, Czesław Zgorzelski, t. IX, Warszawa 1997, s. 22.

133 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE czasopismo „Astrea” lub znał manuskrypt z innego źródła, na przy- kład dzięki Franciszkowi Grzymale, który opublikował pierwodruk. Trudno jednak to z całą pewnością potwierdzić. Mickiewicz w wy- kładach paryskich wydobył związki Paska z romantyzmem polskim, „uzgodnił je” też w pewnym sensie z tendencjami rozwojowymi na zachodzie Europy, co uwidacznia następujący fragment prelekcji:

Tak to w opisach bitew Pasek przybiera ów ton wesoły, żartobliwy, który Anglicy nazywają humour, a który był zwyczajnym tonem pogawędki szlacheckiej. A jednak pośród tej wesołości powszechnej i łatwych obyczajów pojawiały się postacie ponure i dzikie. Nieopodal dworów szlacheckich wznosiły się też zamki, zamieszkane przez ludzi przypominających Larę Byrona. Szlachta nasza nie rozumiała zgoła tych postaci, właściwych dzisiejszej poezji17.

Zaskakujące, że Mickiewicz odsłania w bardzo bezpośredni sposób literackość Pamiętników Paska. Czyta ten tekst na sposób roman- tyczny, jest nim wręcz zafascynowany:

Widzicie też, Panowie, jak trudno było władać Rzecząpospolitą złożoną z ludzi takiego animuszu. Pasek, jak mówiłem, posiadał wszystkie przymioty swoich rodaków, nie wszystkie jednak ich wady dzielił. […] W opisach bitew nie wchodzi on w plany wodzów, nie ocenia ru- chów wojsk i rezultatów wyprawy z punktu widzenia strategicznego, za to w y b o r n i e o p i s u j e różne fazy bitew, starcia, w których sam brał udział, pojedynki, harce i utarczki przednich straży. Ujmuje poetycką stronę bojów18.

Tu padają przykłady opisów, liczne cytaty. Mickiewicz uznał Paska za prekursora „romansopisarzy szkoły historycznej”. Wpisał ten utwór w europejską historię literatury, zestawiając Paska z Walterem Scot- tem, łączył tym samym polskiego pamiętnikarza z romantyzmem,

17 Tamże, s. 25 (wyróżnienie – E.S.P.). 18 Tamże, s. 28 (wyróżnienie – E.S.P.).

134 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie… tzn. z tendencjami w rozwoju literatury mu współczesnej żywymi na poziomie europejskim:

Pamiętniki jego roją się zawsze od szczegółów. O d g a d n ą ł o n , że tak powiem, rodzaj literacki romansu histo- r y c z n e g o. Francuscy pamiętnikarze wojenni wdają się zawsze w ocenę planów wodzów, wyniku walk, bez wchodzenia w szczegóły. Dopiero u romansopisarzy szkoły historycznej, np. u Waltera Scotta, odnajdujemy zajmujące szczególiki z życia żołnierzy, uwagi o ruchach pułków, o utarczkach w pojedynkę. Opisywano też przewagi prostych żołnierzy, ale n i e z n a m p a m i ę t n i k ó w d o r ó w n u j ą c y c h w tej mierze Pamiętnikom P a s k a. Toteż m a j ą o n e urok romansu historycznego19.

Mickiewicz zaliczył Paska „w poczet wzorowych polskich pisarzy”20. Zaadaptował manuskrypt dla romantyzmu. Recepcja XVII-wiecznych Pamiętników, w tym dzieła Paska, stanowi osobny problem badawczy – nadal aktualny, pomimo licznych studiów nad tradycją szlachecką w epoce romantyzmu, a w szczegółowym ujęciu u poszczególnych pisarzy21.

Freski XVII-wieczne Paska a rozwój prozy w Polsce Trzeci początek romantyzmu nie znalazł swej pełnej kontynuacji, świadczy o tym „deficyt” romantycznej prozy w Pol- s c e pierwszej połowy XIX wieku. W Europie to okres intensywnego rozwoju powieści, w Polsce – ten rozkwit nie nastąpił. Czesław Miłosz stwierdził, że „powieści, która w szesnastowiecznych przeróbkach tak dobrze się zapowiadała, nie udało się jednak rozwinąć – prawdopo- dobnie z powodu upadku warstwy mieszczańskiej”22. Na przyczyny

19 Tamże, s. 32 (wyróżnienie – E.S.P.). 20 Tamże, s. 33. 21 Bardzo bogatą i starannie opracowaną literaturę przedmiotu w tym obszarze zagadnień zawiera książka Marzeny Kryszczuk, Juliusz Słowacki wobec tradycji szlacheckiej, Warszawa 2011. 22 Czesław Miłosz, Historia literatury polskiej do roku 1939, Kraków 1999, s. 173.

135 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE swego rodzaju zastoju w rozwoju polskiej powieści w pierwszej po- łowie XIX wieku z pewnością miały wpływ różnorodne przyczyny historyczne i społeczne23. Proza XVII-wieczna oddziaływała jednak w znaczący sposób na tendencje rozwojowe w literaturze romanty- zmu, myślę tu głównie o tradycji, a szerzej: kulturze sarmackiej, która w epoce romantyzmu stworzyła nurt o charakterze estetycznym. Romantyczne odkrycia manuskryptów XVII-wiecznych nie wpły- nęły w jakiś bezpośredni sposób na rozwój powieści w Polsce, ale zainicjowały zupełnie inny niż w Europie n u r t e p i c k i. Ro- mantycy pozostawali sceptyczni wobec tak bujnie rozwijającej się w Europie prozy, a kunszt epicki realizowali w zupełnie innej niż powieściowa postaci (epos, poemat epicki, dramat romantyczny). Jednakże we wszystkich tych formach w mniejszym lub większym stopniu odcisnął swój ślad liryzm, podnoszący rangę przeszłości do wymiaru ontologicznego. Obok form epickich (przenikniętych liryzmem) rozwijała się duma i gawęda szlachecka oraz gatunki au- tobiograficzne (np. pamiętniki czy listy)24. Ale to Pamiętniki Paska określiły istotę romantycznego „stylu szlacheckiego”, zwanego także „stylem kontuszowym”. Problem ten podjął między innymi Andrzej Waśko, który przywołał znaczące dla powyższych rozważań słowa Konstantego Gaszyńskiego:

23 Zofia Stefanowska pisała: „Romantykom polskim wypadło być świadkami suk- cesów powieści europejskiej, obserwatorami postępów rodzimej prozy fabularnej. Jak wiadomo, do wyjątków należeli ci z nich, którzy potraktowali te zjawiska ze zrozumieniem i sympatią, ówczesna polska elita pisarska zachowała wobec powieści krytyczny, a nawet nacechowany ironią dystans. Mickiewicz, Słowacki, Norwid odnosili się do powieści z lekceważeniem całkiem podobnym do tego, które ma- nifestowali programowo adepci sztuki klasycystycznej, nie dostrzegali największej rewolucji literackiej swego czasu”. Zofia Stefanowska, O przełomowości i przełomie romantycznym, dz.cyt., s. 329. 24 Należy wymienić w tym miejscu m.in. twórczość: Henryka Rzewuskiego, Ignacego Chodźki, Konstantego Gaszyńskiego, Wincentego Pola, Michała Gra- bowskiego, a także Juliana Ursyna Niemcewicza oraz Edwarda Raczyńskiego. Por. Romantyczna gawęda szlachecka. Antologia, wybrał i oprac. Andrzej Waśko, Kraków 1999.

136 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie…

My w naszym języku nie posiadamy tego co Francuzi zowią stylem żołnierskim, w jakim Balzac napisał swoją: Histoire de Napoléon raconteé par un vieux soldat. – Ale mamy coś w wielkiej będącego analogji: mamy styl, któryby nazwać można s t y l e m s z l a c h e - c k i m albo k o n t u s z o w y m. – Są u nas w takim stylu dzieła świeżo wydane, ułożone w różnych epokach, przez ludzi, którzy pisząc dla siebie a nie dla publiczności nie sadzili się na efekt sztuki – redagowali rzecz swoją naiwnie, po prostu, tak jak gdyby siedząc przed kominkiem z fajką lub kieliszkiem węgrzyna w ręku, opowia- dali to przyjaciołom. Między pomnikami tego rodzaju, pierwsze trzymają miejsce: z dawniejszych, Pamiętniki Paska – a z późniejszych Dziennik Po- dróży Generała Kopcia, Pamiętniki Kilińskiego i […] Rogowskiego. – W wielu ustępach Pana Tadeusza, Mickiewicz uchwycił po mistrzowsku, typ tej mowy kon- t u s z o w e j, i zachował ją dla potomnych, odlaną w niespożytym brązie swego rymu! Styl ten szlachecki jest tak potocznym i, że użyję tego wyrażenia, tak nieksiążkowym, iż gdy w roku 1828 czy 29, kommunikowano manuskrypt Paska redaktorowi jednego z literackich pism War- szawskich – Pan redaktor, człowiek rozmiłowany w rasynowskich końcówkach Osińskiego i w dźwięcznych perjodach Stanisława Po- tockiego, zaokrąglonych Cycerońskim pilnikiem – odpowiedział: że jeśliby umieścił jakie wyjątki, musiałby stracić wiele czasu. – Bo rzecz dobra i ciekawa, ale redakcję i styl trzeba było zmienić od deski do deski. – Takim to świętokradztwem zagrożone b y ł o a r c y d z i e ł o P a s k o w e; tak to owe c i e k a w e f r e s k i siedemnastego wieku o włos co nie zostały zapędz- lowane klasycznem wapnem przez mularczyka szkoły warszawskiej!25.

Cytat ten w bardzo dobitny sposób obrazuje, że romantycy (i tylko oni) mogli w tak bezpośredni sposób przyjąć „siedemnastowieczne freski” i odkryć fenomen „arcydzieła Paskowego”. Słowa Gaszyńskiego

25 Konstanty Gaszyński, Pisma prozaiczne, Lipsk 1874, s. 7–8 (wyróżnienie – E.S.P.) (patrz BN Polona). Por. Andrzej Waśko, Romantyczny sarmatyzm. Tradycja szla- checka w literaturze polskiej lat 1831–1863, Kraków 1995.

137 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE potwierdzają przełomowy charakter manuskryptu, odsłaniają także zupełnie różne od klasycznego podejście romantyków do rękopi- śmiennego źródła. Czy starannie kształceni klasycy chcieliby Paska odczytywać czy raczej „poprawiać”? Z tej perspektywy w słuszny sposób odniósł się do powyżej cytowanych słów Gaszyńskiego An- drzej Waśko:

Jak sugeruje powyższy fragment – o d k r y c i e j ę z y k a s z l a - checkiego dla literatury było efektem anty- k lasycznego przełomu. Zanegowanie skostniałych reguł, którego romantycy dokonali w swych pierwszych wystąpieniach, zaowocowało m.in. zwiększoną wrażliwością na estetyczne walory mowy potocznej. Potoczność rozumiano, po pierwsze, jako swoistą „u s t n o ś ć” dzieł, sprawiających wrażenie jakby były zapisem żywej mowy: po drugie jako ich a n t y r e t o r y c z n o ś ć, opozycyjność za- równo wobec retoryki barokowej, jak i oświeceniowo-klasycystycznej. Oba te aspekty – ustność i antyretoryczność – wyrażane są w cyto- wanej wypowiedzi Gaszyńskiego, oba też akcentował Mickiewicz przy omawianiu Pamiętników Paska w Collège26.

Należy podkreślić, że Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska to tylko jeden z licznych XVII-wiecznych manuskryptów, odczytywanych i publikowanych w pierwszej połowie XIX wieku, ale właśnie ten uznany został przez romantyzm za dzieło sztuki i wpisał się na stałe do historii literatury. Data publikacji fragmentów manuskryptów Jana Chryzostoma Paska w roku 1821 wydaje się być brakującym ogniwem, pozwalającym spojrzeć w pełniejszy sposób nie tylko na zagadnienie przełomu ro- mantycznego i przełomowości, ale w szerszej perspektywie na źródła, które ukształtowały wymiar estetyczny epoki.

26 Andrzej Waśko, Romantyczny sarmatyzm…, dz.cyt., s. 124 (wyróżnienie – E.S.P.).

138 E. Szczeglacka-Pawłowska, Romantyczne odkrycie…

Summary The Romantic Discovery of a Manuscript by Jan Chryzostom Pasek’s (1821). The Third Beginning of Polish Romanticism Jan Chryzostom Pasek’s seventeenth-century Pamiętniki [Diaries] has to be regarded an important manuscript for Polish Romanticism. The significance of this text can only be rivalled by Macpherson’s songs of , the Dvůr Králové Manuscript, or the Poetic Edda, which is attested by a considerable number of editions of this Old-Polish ‘epic work’. The first printing of a sub- stantial part of the text appeared in 1821 in in the Astrea magazine. This publication contributed to the complex phenomenon of the Romantic turning point. Pasek’s Pamiętniki should be counted as the third beginning of Polish Romanticism, after Adam Mickiewicz’s Ballady i romanse (first volume of Mickiewicz’s Poezyje) and Antoni Malczewski’s Maria.

Ewa Szczeglacka-Pawłowska (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyń- skiego) – dr hab.; autorka książek: Romantyczny homo legens. Zygmunt Krasiński jako czytelnik polskich poetów (Warszawa 2003), Romantyzm «brulionowy» (Warszawa 2015). Zainteresowania naukowe: literatura ro- mantyzmu, kultura rękopisu, sztuka interpretacji.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 EWA HOFFMANN-PIOTROWSKA

MIT FUNDACYJNY RZECZYPOSPOLITEJ W KURSIE PIERWSZYM PRELEKCJI PARYSKICH ADAMA MICKIEWICZA

Maria Janion w klasycznej już dziś rozprawie Estetyka ­średniowiecznej Północy przyczyn szczególnie intensywnej lektury średniowiecza przez romantyków upatrywała między innymi w wysokich ideałach etycznych wieków średnich, które współcześni Mickiewiczowi prag- nęli w jakimś stopniu przeszczepić XIX-wiecznej kulturze, a także w szczególnej estetyce średniowiecza, która była wyrazem bliskiemu romantykom dążeniu do nieskończoności. Romantycy widzieli więc w średniowieczu interesujący model kontrkultury, opozycyjny (choć niekoniecznie w antagonistycznym sensie) wobec dziedzictwa klasy- cyzmu w różnych jego odmianach i przejawach. W celu egzemplifikacji romantycznej fascynacji średniowieczem Maria Janion sięga między innymi po twórczość Mickiewicza – w tym po Prelekcje paryskie – słusznie podkreślając, że w historiozofii poety w latach czterdziestych „duch i miecz wypraw krzyżowych zaczy- nają symbolizować najgórniejsze wartości, jednocząc ideę, poezję i czyn w sposób idealny i prawie niespotykany w dziejach ludzkości”1. „Czasy katedr”, zdaniem badaczki, musiały się pojawić jako wyrazi- sty punkt odniesienia w wykładach Mickiewicza po roku 1844. Gdy poeta „z niezwykłym naciskiem zaczął głosić wieszczą koncepcję poezji i czynu, średniowiecze musiało się koniecznie pojawić jako

1 Maria Janion, Estetyka średniowiecznej Północy, w: tejże, Prace wybrane, pod red. Małgorzaty Czermińskiej, t. 4: Romantyzm i jego media, Kraków 2001, s. 25.

141 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE jeden z głównych filarów podtrzymujących historiozoficzne sklepienie gmachu mesjanistycznej myśli Mickiewicza”2. Słusznemu wywodowi badaczki należy się jednak drobna uwaga, jako że do mitu mediewalnego Mickiewicz odwoływał się w zasa- dzie od początku swojej twórczości, a zmieniała się tylko formuła odniesień do dawnej epoki, ich natężenie zaś nie przypada wcale na schyłkowy okres działalności poety w Collège de France, bo sil- nie przejawiała się już w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, a także w Kursie pierwszym Literatury słowiańskiej, gdzie poeta-profesor formułował autorską wizję wieków średnich w kon- tekście dziejów słowiańszczyzny3. I właśnie refleksje nad wczesnym okresem kształtowania się pań- stwowości i narodowości polskiej przedstawione w Kursie pierwszym Prelekcji są bardzo istotne. Mickiewicz w piastowskiej i jagiellońskiej historii odnajduje bowiem mit fundacyjny Rzeczypospolitej szlache- ckiej, a w całym średniowieczu – uniwersalny wzorzec polityczny, wart przeniesienia w czasy poecie współczesne. Model państwa – no- woczesnego christianitatis, który poeta projektuje w pismach z póź- nych lat trzydziestych i z lat czterdziestych, ma swoje korzenie właśnie w zreinterpretowanej przez poetę politycznej historii wieków średnich. Na początku warto nadmienić, że średniowiecze jest dla Mickie- wicza okresem w historii słowiańskiej (w tym w dziejach Polski) o szczególnych i nieco zaskakujących ramach chronologicznych. Swój początek bierze, co zrozumiałe, w akcie chrystianizacji Słowian, ale

2 Tamże. 3 Problematyka słowiańska i narodowa w Prelekcjach paryskich ma dziś bogatą literaturę. Dla porządku warto przypomnieć choćby: artykuł Zofii Stefanowskiej, Legenda słowiańska w Prelekcjach paryskich, w: tejże, Próba zdrowego rozumu. Studia o Mickiewiczu, wyd. 1: Warszawa 1976, wyd. 2, zmien.: Warszawa 2001, oraz studia Andrzeja Walickiego: Filozofia a mesjanizm. Studia z dziejów filozofii i myśli społeczno-religijnej romantyzmu polskiego, Warszawa 1970; Między filozofią, religią i polityką. Studia o myśli polskiej epoki romantyzmu, Warszawa 1983; Mesjanizm Adama Mickiewicza w perspektywie porównawczej, Warszawa 2006 (zwłaszcza rozważania zawarte w rozdz. „Koncepcja narodu i terytorium narodowego w mi- sjonistycznych ideologiach polskiego romantyzmu”).

142 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… koniec epoki w sensie politycznym Mickiewicz wiąże z panowaniem Zygmunta Augusta, który, stając się rzecznikiem nowej, obcej, dykto- wanej także przez innowierców i zmiany reformacyjne kultury renesan- sowej, kończy okres średniowiecza. „Z jego osobą gaśnie królewskość średniowieczna”4 – powie poeta w wykładach. Pojęcie średniowiecza jest zatem u Mickiewicza nie tyle chronologiczne, ile ideowe, w sensie cezur wchłania renesans Zygmuntowski i pewne elementy kultury odrodzenia (pojęciem renesansu Mickiewicz jednak nie posługuje się w wykładach). Wynika to z innych kryteriów oceny i interpretacji dzie- jów, o czym jeszcze będzie mowa, także z typowym dla ducha czasów przyzwoleniem na „lekceważenie empirycznych rygorów chronologii dziejowej”5. Fakty historyczne wyłaniające się z dawnych kronik, wery- fikowane i interpretowane przez historyków, stawały się dla romanty- ków pretekstem do myślenia mitycznego – takiemu myśleniu w sposób szczególny podlegały mity genezyjskie i odrodzeniowe6, w tym także mit fundacyjny Rzeczypospolitej szlacheckiej, biorący swój początek właśnie w szczególnie zinterpretowanym średniowieczu. Początek średniowiecza słowiańskiego wiąże się z przyjęciem chrztu, przy czym akt ten waloryzowany jest przez poetę wyłącznie pozy- tywnie7. Chrześcijaństwo wzmacnia dobre cechy plemion polskich,

4 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXXI, w: Dzieła, Wydanie Rocznicowe 1798–1998, redakcja naczelna: Zbigniew Jerzy No- wak, Maria Prussak, Zofia Stefanowska, Czesław Zgorzelski, t. I–XVII, Warszawa 1993–2005, t. VIII, s. 434. Wszystkie cytaty z pism Mickiewicza wg tej edycji, liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony. 5 Maria Janion, Maria Żmigrodzka, Romantyzm i historia, Warszawa 1978, s. 31. 6 Zob. na ten temat artykuł Barbary Czapik, Dwa warianty idei (mitu) słowiańskiej misji – romantyczny i awangardowy, w: „Ruch Literacki” 1993, z. 3, s. 207–216. 7 Warto nadmienić, że akcentowanie szczególnej roli chrztu w historii polskiego narodu było trwałe i znaleźć je można w wypowiedziach wcześniejszych, w których poeta podkreślał: „Polska historyczna, Polska wolna i oświecona, zaczyna się od chrześcijaństwa […]. Przez chrzest Polska wyszła, że tak powiem, z chaosu i poczęła krążyć w systemacie europejskim, przez chrzest wszczepiła w nas siłę żywotną europejską; staliśmy się odtąd rodziną […] Polska chrześcijańska stała się natu- ralną obroną cywilizacji zachodniej [...]. To było jej właściwym powołaniem i jej zasługą dla rodu ludzkiego. Czuli to przodkowie nasi [...]”. W tym samym miejscu

143 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE a ruguje niepożądane. Mickiewicz zaznacza przy tym, że przyjęcie wiary i kultury chrześcijańskiej na terytorium Polski słowiańskiej dokonywało się w odmiennym trybie i w innych warunkach niż na zachodzie Europy, jako że Słowianie pozbawieni byli doświadczenia intelektualnego i kulturalnego antyku. Dojrzewanie tych ludów do samostanowienia narodowego (i państwowego) dokonywało się, wedle profesora z Collège de France, przez walkę z naporem antychrześci- jańskim – tożsamość Polaków kształtowała się w walkach z Tatarami i innymi innowiercami. Ich symbolicznym zwieńczeniem była bitwa pod Warną w 1444 roku, a kontynuacją Wiedeń Sobieskiego8. Tożsamość Rusi kształtowała się natomiast pod naporem Mongo- łów, którzy jednak w daleko większym stopniu wpłynęli na kształt kultury i sprawowania władzy w Rosji niż to się stało na przykład przy okazji kontaktów Polaków z Tatarami. Walki z niewiernymi miały, w opinii Mickiewicza, wpływ na wykształcenie narodowości słowiańskich9. Tu dotykamy istotnego problemu identyfikacji Rosji z Europą, a tym samym kwestii interpretowania „dramatu dziejo- wego polsko-rosyjskiego”, z którym musiał zmierzyć się wykładowca w Collège de France. Silnie akcentowana przez Mickiewicza w wykła- dach odrębność doświadczeń historycznych u progu budowania wizji narodu i państwowości Polski i Rusi uzasadniała antagonistyczne, konfliktowe istnienie obu narodów w historii, a także inne myślenie o narodzie i państwie10.

Mickiewicz pisze, że: „Nasza teraz wędrówka na Zachodzie, w którym szukamy braci i opowiadamy wolność, łączy się nieprzerwanym pasmem wypadków z wę- drówką pierwszych chrześcijan, którzy z Zachodu do nas wiarę zanieśli”. Adam Mickiewicz, O duchu narodowym (VI, 198–199). 8 W podobny sposób historię narodu polskiego jako dzieje wierności „Bogu przodków swoich” przedstawia poeta w Księgach narodu polskiego i pielgrzym­stwa polskiego, pisząc: „I szły króle polskie na obronę Chrześcijan w dalekie kraje, król Władysław pod Warnę, a król Jan pod Wiedeń, na obronę Wschodu i Zachodu” (V, 17, w. 85–87). 9 Por. Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład III (VIII, 32, 35). 10 Por. Andrzej Walicki, «Prelekcje paryskie» Mickiewicza a słowianofilstwo ro- syjskie, w: tegoż, Filozofia polskiego romantyzmu, w serii: „Kultura i myśl polska.

144 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej…

Na tym tle w średniowieczu wykształcił się specyficzny dla Pola- ków typ patriotyzmu i rozumienie ojczyzny powiązane prymarnie z religią, wtórnie z ziemią11. W średniowieczu wobec naporu anty- chrześcijańskich plemion kształtuje się też podstawowy cel narodu polskiego – dążenie do idei nadprzyrodzonej12, walka o trwanie i urzeczywistnianie „sprawy powszechnej”. Polska przeznaczona jest zatem nie tylko do dbałości o partykularne interesy, ale o sprawę ludów, ideę powszechną. Jej misja, wedle Mickiewicza, jest trwała i nieprzebrzmiała współcześnie. Początek tej misji – jak się wydaje – wiąże Mickiewicz z interioryzacją zasad chrześcijaństwa. Misja każ- dego narodu jest bowiem misją religijną.

Polska chrześcijańska – tłumaczył Mickiewicz – stała się naturalna obroną cywilizacji zachodniej, z chrześcijaństwa wynikłej, przeciwko barbarzyństwu bałwochwalczemu i mahometańskiemu. To było jej właściwym powołaniem i jej zasługą dla rodu ludzkiego. Czuli to przodkowie nasi […]. Chlubili się przodkowie nasi trudami za chrześ- cijaństwo i my dotąd odwołujemy się do ich zasług13.

Poeta w średniowieczu odnajdywał spajającą różne narody zasadę uniwersalną – widział ją w jedności krzyża i miecza, władzy świeckiej

Prace wybrane Andrzeja Walickiego”, pod red. Andrzeja Mencwela, t. 2, Kraków 2009, s. 173–216. Problem usytuowania Rosji w Europie w projektach Mickiewicza na nowo podjął Józef Bachórz w artykule Mickiewiczowska idea Europy, w: tegoż, Jak pachnie na Litwie Mickiewicza i inne studia o romantyzmie, Gdańsk 2003, s. 135 i nn. 11 Mickiewicz przywołuje w wykładzie taką mianowicie definicję: „Patriotyzm jest dogmatem rodzajnym całego duchowego i umysłowego ukształcenia Polaków; ich cała literatura wyrosła, wywinęła się i wykwitła z tego jednego słowa ojczyzna, jest rozmaitym tej jednej idei stosowaniem i tłumaczeniem”. Dalej przytacza ideę ojczyzny wyrażoną przez ks. Piotra Skargę: „Natchniony mówca Skarga pojmuje i czuje ojczyznę jako państwo plemienia wybranego, jako Jeruzalem z jej arką, kościołem i stolicą, z jej świętą przeszłością, której obrona i zachowanie jest życiem narodu” (VIII, 35). 12 Zob. Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład III (VIII, 37). 13 Adam Mickiewicz, O duchu narodowym (VI, 199).

145 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE i duchownej, w koncepcji ewangelizacji wszystkich sfer działania państwa. Autor Dziadów przy tym odwoływał się wielokrotnie nie tylko do politycznej, ale nade wszystko do kulturotwórczej działal- ności Kościoła w średniowieczu. „A co w niej [tj. poezji słowiańskiej] jest najpiękniejszego – pisał – powstało później pod natchnieniem chrześcijaństwa”14. Jeśli w Słowianach budził się opór przeciw nowej religii, utrzymywał Mickiewicz, to wiązał się on z niechęcią wobec feudalizmu germańskiego15, z działalnością misyjną Niemców, a nie samą religijną ideą nowej wiary. „Chrześcijaństwo – przekonywał poza tym Mickiewicz – nie powinno było być uważane za nowość, bo nie przychodziło niszczyć dawnych tradycji, ale rosło w siły tym, że je wykładało i wypełniało”16. Co więcej nowa religia odmieniła życie moralne i domowe Słowian, łagodziła ich obyczaje17, przekształciła w szczególną, ponadplemienną, choć nigdy nie jednolitą, wspólnotę i związała na trwałe z Zachodem, przy uznaniu ich odrębności, swo- istości także wewnątrz słowiańskiego plemienia18. W mitycznych czasach dawnych Mickiewicz poszukuje także inspirującej tradycji

14 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład IX (VIII, 109). 15 Por. Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XI (VIII, 135). Co ciekawe, najnowsze badania polskich mediewistów (m.in. Gerarda Labudy w klasycznej już rozprawie Studia nad początkami państwa polskiego, wyd. 2, Wodzi- sław Śląski 2013) potwierdzają historyczne intuicje Mickiewicza. Rozmaite „reakcje pogańskie”, jakie miały miejsce u progu naszej państwowości (np. bunt z 1037 roku), związane były przede wszystkim z oporem wobec systemu podatkowego (danin), a nie buntem wobec religii. 16 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XI (VIII, 135). 17 Co więcej, także słowiańska, łagodna mentalność wpływała na przybywające z Zachodu duchowieństwo, które „wśród tak ukształtowanego społeczeństwa prze- jęło również z biegiem czasu charakter narodu, straciło swą surowość, powagę, a nade wszystko zapał, który oznaczał księży wieków średnich” (Wykład XIII, VIII, 150). 18 To ważne, bo Mickiewicz nie był panslawistą, a słowianofilem. Dobitnie głosił także, że Słowianie nigdy nie stanowili jakiejś jednolitej wspólnoty. Mit słowiańskiej wspólnoty kształtowany przez romantyków poddaje weryfikacji Adam Zamoyski w książce Święte Szaleństwo. Romantycy, patrioci, rewolucjoniści 1776–1871, tłum. Michał Ronikier, Kraków 2015 (zob. zwłaszcza rozdz. XX: „Dochowując wiary”).

146 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… politycznej, parenezy władcy i ustroju, a także pokojowego współist- nienia plemion (narodów) odrębnych. W sposobie funkcjonowania ówczesnego Kościoła poeta widział zaś parenezę godną powielenia w czasach poecie współczesnych – był to bowiem jeszcze kościół „z ducha”, pozbawiony stygmatów „kościoła urzędowego”. Ideałem władcy staje się dla poety „z chłopa król” – Piast, wy- bierany w akcie powszechnej elekcji ze względu na swoje przymioty (prostota, łaskawość, prawość charakteru, złączone z uwewnętrznio- nymi zasadami ewangelicznymi). To właśnie sposób wyboru Piasta na księcia w demokratycznym akcie podkreśla ciągłość tradycji, z której skorzysta potem Rzeczpospolita szlachecka (ten typ sprawowania władzy i wyboru władcy zostaje zaraz skontrastowany przez poetę z samowładztwem rosyjskim). Piastowski model idealnego władcy kontynuować będzie Władysław Jagiełło, a także inni królowie z dy- nastii Jagiellonów, których cechować będą szczególna prawość cha- rakteru i szczególna misja dziejowa. Stanowił ją już nie tylko model Polski broniącej Europy przed poganami, ale takiej, która potrafiła w akcie unii polsko-litewskiej dać przykład trwałej, dobrowolnej federacji tak różnych przecież narodów i bytów politycznych zjed- noczonych dla wyższej, wspólnej idei. Unia lubelska dla Mickiewicza była zresztą wtórnie aktem o charakterze politycznym, prymarnie religijnym – a wyraz takiej postawy poeta dał już w Księgach na- rodu i pielgrzymstwa19. Warto może w tym miejscu nadmienić, że rozważaniami o federacyjności Mickiewicz wpisywał się w ówczesne europejskie dyskusje o scentralizowanej, zjednoczonej Europie. Jed- nak od czasów oświecenia „zbliżenie europejskie wyobrażano sobie najczęściej jako proces pomniejszania czy niwelowania różnic, jako upodabnianie się ludów i krajów. Różnice były zawadą”20 – ten typ

19 Przypomnijmy: w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego unia jest ukazana jako nagroda za wierność Stwórcy: „I nagrodził im [tj. Polakom] Bóg, bo wielki Naród, Litwa, połączył się z Polską jak mąż z żoną, dwie dusze w jednym ciele. A nie było nigdy przedtem tego połączenia Narodów. Ale potem będzie” (V, 17, w. 87–90). 20 Józef Bachórz, Mickiewiczowska idea Europy, dz.cyt., s. 129.

147 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE unifikacyjnego myślenia nosiły także projekty polityczne Napoleona, a potem także sygnatariuszy Świętego Przymierza. Autor Dziadów tymczasem budował wizję wspólnoty organizmów narodowych, któ- rych atutem były odrębności językowe, obyczajowe czy prawne. Do interpretacji unii jako szczególnie wyrazistej cezury w historii nie tylko Polski, Słowiańszczyzny, ale i Europy jeszcze powrócę, ale żeby pozostać w zgodzie z tokiem chronologii zaproponowanym przez Mickiewicza w prelekcjach, warto przyjrzeć się temu, jak w odległych wydarzeniach XI-wiecznej polski poeta szukał klucza do interpre- tacji aktu podziału Polski w XVIII wieku. Szczególnej interpretacji wykładowcy z Collège de France podlega bowiem okres rozbicia dzielnicowego, który w wykładach wcale nie jest deprecjonowany (inaczej niż jeszcze w Pierwszych wiekach historii polskiej). „Polska, podzielona i zagrożona zewsząd przez Niemców, Tatarów a nawet przez Czechów – głosi Mickiewicz – była, zda się, przeznaczona na zagładę. Tymczasem właśnie podział Polski na kilka księstw zabezpie- czył jej przyszłość”. W tym czasie bowiem „panowie, których zdania zasięgał panujący, którzy stale zasiadali w jego radzie, przywiązują się do sprawy narodowej”. W efekcie rozbicie jednoczy uczucia na- rodowe, „szlachta wchodzi w życie polityczne i wytwarza się w kraju liczny stan rycerski, który uważa państwo za swoją własność […]”21. Polacy w czasie rozbicia zmuszeni do walki z Tatarami i Niemcami wzmacniają swoją siłę i tożsamość, krzewi się życie polityczne, które: szeroko rozwinione i pełne ruchu ocaliło Polskę, bo pociągnęło sze- roki ogół ku sprawie publicznej, ułatwiło rozwój cywilizacji; i później Polska, złączona z Litwą, stanęła pod względem oświaty i wolności wyżej od wszystkich ludów północnych i lubo uszczuplona w gra- nicach, stała się panią losów znacznej części ludów słowiańskich22.

Łatwo dostrzec w dawnej historii klucz interpretujący wydarzenia współczesne – rozbicie dzielnicowe staje się figurą XVIII-wiecznych

21 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXII (VIII, 314). 22 Tamże.

148 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… rozbiorów. W Kursie drugim Prelekcji Mickiewicz potwierdzi zresztą ten zabieg interpretacyjny:

Przebiegając kroniki Polski – mówił – nabiera się przekonania, że ta historia symboliczna jest pierwowzorem wszystkich epok następnych; w każdej z nich się powtarza, lubo na coraz szerszą, coraz wyższą miarę. Jak lata dziecięce wielkiego człowieka pozwalają już przewi- dzieć jego młodość, jak jego młodość jest rozwinięciem dzieciństwa, a starość zachowuje jeszcze rysy poprzednich okresów jego życia – podobnie w każdym narodzie pierwsza mityczna karta odnajduje się również przy końcu wielkich epok jego dziejów23.

W odległej historii poeta szuka więc znaczących analogii – tak jak z rozbicia dzielnicowego Polska wyszła pełna sił młodzieńczych, żywotnych, tak nowa i odrodzona ma szansę powstać po klęsce roz- biorów. W zgodzie z prowidencjalistyczną, teleologiczną historiozofią Dziadów i Ksiąg narodu i pielgrzymstwa wydarzenia traumatyczne, tragiczne nabierają w tej optyce nowego sensu. Katastrofy dziejowe wzmacniają naród, na gruzach starego bytu ma szansę wyrosnąć nowy, ulepszony twór polityczno-państwowy. W szczególny sposób zinterpretowane średniowiecze staje się rezerwuarem parenetycznych historii, miarą dziejów, ideałem politycznym czasów współczesnych. Zagrożona, rozbita w XII wieku na dzielnice Polska konsoliduje się, a rangę tego zjawiska podkreśla dodatkowo historia państw ościen- nych: Czechów, którzy w tym czasie – wedle Mickiewicza – ulegają zniemczeniu, i Rosji, podlegającej procesom mongolizacji. Mickiewicz próbuje jednak głębiej przeniknąć przyczyny dziejowej restytucji w wiekach XII i XIII i widzi je w państwowotwórczej sile Kościoła, w tym, że mimo przerwanej ciągłości politycznej młodego Królestwa ciągłość instytucji kościelnej w czasie rozbicia była nieprze- rwana, a duchowieństwu przypadła znacząca rola państwowotwórcza. Jedność jest wytworzona i zbudowana przez Kościół – mówił poeta w Wykładzie XXIII Kursu pierwszego – […] Kościół, koronując

23 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs drugi. Wykład XVII (IX, 228).

149 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

monarchę polskiego, skupił już w jego osobie ideę całego państwa […]. Później, w okresie podziałów, biskupi nie przestawali zgroma- dzać się na synody. Pośród zatargów książąt, ich walk, ich wojen, biskupi i panowie zjeżdżali się i samych książąt nawet przywodzili do zwoływania synodów. Synod – kontynuuje Mickiewicz – stanowił reprezentację Polski duchowej, która nie istniała jako rząd, ale której istnienie jako osoby duchowej było przez wszystkich odczuwane. [VIII, 325] To bardzo znacząca konstatacja; duchowieństwo wobec braku jednolitego bytu politycznego zapewniło trwałość znacznie ważniej- szego bytu – Polski jako „osoby duchowej”. To model do powielenia na czasy poecie współczesne i wyraźna przecież wskazówka dotycząca roli duchowieństwa, Kościoła w czasie braku państwa jako podmiotu polityczno-prawnego. Co więcej, owa instytucja synodu, do której Mickiewicz wraca kilkakrotnie i która stanowiła kolegialne ciało rozprawiające nie tylko o sprawach wiary, ale i państwa (sfery te, wedle Mickiewicza, nie były w średniowieczu rozdzielone), przyczyniła się walnie do po- wstania demokracji szlacheckiej, do sejmiku (wiecu) szlacheckiego24. Co ciekawe, do instytucji synodu biskupów poeta wróci kilka lat później przy innej okazji, jako redaktor „Trybuny Ludów”. Wskaże wówczas na sobory kościelne w dawnych czasach jako „zgromadzenia ustawodawcze i suwerenne świata duchowego”, które czuwały nad moralnym podniesieniem instytucji państwowych i miały wpływ na dziedzinę polityczną. Mickiewicz wyraża wyraźną tęsknotę do czasów, gdy władza duchowna dyktowała warunki moralne, ale też konkretne rozwiązania „władzy materialnej”, jak to nazywał redaktor „Trybuny Ludów”25. Idea religijna w średniowieczu nie tylko więc umacnia byt pań- stwowy, ale go współtworzy. W opinii Mickiewicza stała się też spiritus

24 Por. Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXIII (VIII, 325–326). 25 Por. [Synod prowincjonalny Archidiecezji paryskiej], „Trybuna Ludów”, nr 106, 18 września 1848 (XII, 237–239).

150 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… movens sojuszu polsko-litewskiego. Zgodnie z wyrażaną przez poetę wielokrotnie koncepcją rozwoju historii, dzięki poświęceniu się jed- nostek wybitnych, którym przeznaczona została specjalna misja od Boga, unia polsko-litewska wyrosła z czystej i świętej ofiary Jadwigi26, co zapewne zadecydowało o trwałości sojuszu. Jagiełło, podobnie jak władcy piastowscy, staje się wzorcem osobowym monarchy, a idea chrześcijańska reprezentowana i transmitowana na Litwę przez Polskę zapładnia duchowo ród Jagiellonów; król Władysław w zgodzie z tą ideą rezygnuje nawet z polityki podbojów, bo „myśl podbojów nie leżała w duchu wieków średnich. Chrześcijaństwo w ogólności nie pojmowało zaborów w takim znaczeniu, jak pogaństwo albo wieki nowożytne”27. „Również królowie polscy […] nie pojmowali, żeby można było zagarniać ziemie, do których nie ma się żadnego prawa”28. Podobną ideę wystawiał poeta w Księgach narodu i pielgrzymstwa, pisząc, że: „Nigdy […] króle i mężowie rycerscy nie zabierali ziem sąsiednich gwałtem, ale przyjmowali Narody do braterstwa, wiążąc je z sobą dobrodziejstwem Wiary i Wolności” (V, 17, w. 86), a „Jego [narodu polskiego] królowie i ludzie rycerscy nigdy nie napastowali żadnego Narodu wiernego, ale bronili Chrześcijaństwo od pogan i barbarzyńców niosących niewolę” (w. 84). Poeta w ocenie poszcze- gólnych władców stosuje swoiste kryteria moralne, polemizując wie- lokrotnie z utrwalonymi w historiografii ocenami polityki i wydarzeń historycznych. Dlatego na przykład przeciwstawia się powszechnej jednoznacznie pozytywnej u historyków ocenie rządów Bolesława Chrobrego. Doceniając charyzmat wodza i polityka, wskazuje, że król nadużywał oręża, nie zinterioryzował tym samym w stopniu dostatecznym idei etycznych, jakie „kryślili […] wodzowie moralni nowej, chrześcijańskiej Polski: Wojciech, Bonifacy, Bruno”29. Na tym

26 Por. Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXIV (VIII, 344). 27 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXIV (VIII, 345). 28 Tamże, 345–346. 29 Adam Mickiewicz, Pierwsze wieki historii polskiej (VII, 82). Na ten temat pisał Julian Maślanka w artykule Historyczne poglądy Mickiewicza, w: tegoż, Z dziejów

151 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE tle wyróżnia się postawa młodziutkiej królowej Jadwigi, której dzia- łania o charakterze politycznym były wyrazem uwewnętrznionej wiary i postawy ewangelicznej. Zgodnie z taką interpretacją, unia sta- nowi, o czym wspomniałam powyżej, konsekwencję dobrowolnego, duchowego aktu poświęcenia Jadwigi30, interioryzacji idei religijnej przez Jagiełłę i tradycji politycznej królów polskich. Staje się przy tym, w interpretacji Mickiewicza, podstawowym wzorcem relacji między narodami, zasadzających się na koncepcji federacyjności, dobrowolnego sojuszu opartego na nadrzędnej, uniwersalnej idei chrześcijańskiej. Mickiewicz powtarza właściwie myśl wyrażoną w Księgach narodu i pielgrzymstwa, w których akcentował, że „to połączenie i ożenienie Litwy z Polską jest figurą przyszłego połączenia wszystkich ludów chrześcijańskich w imię Wiary i Wolności” (V, 18, w. 88). Poeta w wykładach, podobnie jak w „katechizmie narodu polskiego”, choć nie tak bezpośrednio, działalność Jagiellonów wiąże z misją poruczoną im przez Opatrzność. W wieku XIII w Europie „pojawia się dom Jagiellonów, którego przeznaczeniem było zbawić plemię słowiańskie”31, choć wpływ tej szczególnej dynastii Mickie- wicz rozciąga także na inne kraje Europy. „Można zatem wieki XV i XVI nazwać epoką jagiellońską”32 – konstatuje poeta. Mickiewicz buduje zatem konsekwentnie w wykładach mit fun- dacyjny Rzeczypospolitej, której sukces opierał się na kilku podsta- wowych zasadach: • jedności kościoła i państwa; • realizacji polityki zgodnie ze wskazaniami Ewangelii („W dzie- jach Jagiellonów uderza głównie duch czysto chrześcijański, duch prawości”33, „Głęboka polityka królów Jagiellonów zasadzała się na

literatury i kultury, Kraków 2001, s. 138–140. 30 Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. Wykład XXV (VIII, 348). 31 Tamże, 360. 32 Tamże, 347. 33 Tamże.

152 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… cierpliwości i łagodności, na zwlekaniu i powolnym kroczeniu do wytkniętego celu”34); • przewodnictwie wielkich duchowo osobowości – charyzma- tycznych przywódców. Złoty okres w historii Polski wiązał Mickiewicz także z wyjąt- kową relacją z papiestwem. „Stosunki między Stolicą Świętą a Pol- ską – mówił poeta w Wykładzie XXVII Kursu pierwszego – stają się bardzo żywe i wpływają na dalszy bieg polityki polskiej” (VIII, 381). To trop ważny, wszak analizując w późniejszych prelekcjach (zwłaszcza w Kursie czwartym), a potem w artykułach „Trybuny Lu- dów” sytuację bieżącą, Mickiewicz wskaże na papiestwo jako ośrodek moralno-polityczny, z którego wyjść powinno zarzewie odrodzenia duchowego i politycznego Europy. Niezależnie od krytyki poszcze- gólnych papieży, poeta nigdy nie zwątpi w znaczenie sukcesji apo- stolskiej i wskazywać będzie na Rzym jako jedyne państwo powstałe z bezpośredniej inspiracji Ducha Świętego, które powinno stać się wzorem nowoczesnego Państwa Bożego35. Model takiej wspólnoty określił Mickiewicz właśnie w Kursie pierwszym Prelekcji, interpre- tując (czy może nawet nadinterpretowując) dzieje Polski piastowskiej i jagiellońskiej. Myślenie poety-historyka czy raczej historiozofa charakteryzuje się szukaniem analogii między współczesnością a dawnością, co więcej, ewidentnie pisząc o przeszłości, Mickiewicz projektuje przyszłość, do czego się zresztą w pewnym momencie przyznaje. Przywołując na przykład w Wykładzie III Kursu pierwszego za ks. Piotrem Skargą po- jęcie ojczyzny jako „państwa plemienia wybranego”, „z jej świętą przy- szłością” i powinnością obrony wartości dawnych, mówi jednocześnie: W opiniach wielu reformatorów dzisiejszych ojczyzna jest to p r z y - s z ł y p o r z ą d e k s p o ł e c z n y, który dopiero tworzyć należy. Wolność, potęga i szczęście wchodzą koniecznie w skład tego wy- obrażenia. [VIII, 35]

34 Tamże, 348. 35 Szerzej pisałam o tym w pracy «Święte awantury». Orto- i heterodoksje Adama Mickiewicza, Warszawa 2014 (zwłaszcza s. 302–332).

153 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Poeta oczywiście używa historii średniowiecznej i późniejszej, aby potwierdzić czy uzasadnić projekt mesjański, „pojmuje […] od początku swe zadanie o wiele szerzej niż tylko filologicznie”36. Jeśli historycy literatury uważali, że poeta prześwietla profetyzmem kon- cepcję literatury37, to trzeba powiedzieć, że profetyzm i mesjanizm przenikają także wizje dawnych dziejów Polski i to profetyzm „decy- duje o wyborze i naświetleniu materiału [historycznego]”38. Trzeba także podkreślić, że rozprawiając o dawności, poeta chce mówić o teraźniejszości, że historię Polski traktuje w sposób figuratywny. Zgodne to zresztą jest z postulatami romantycznego historyzmu, a Mickiewiczowska wizja minionych czasów ujawnia „z wielką mocą sposoby i struktury romantycznego wyobrażenia przyszłości, również jej kreacji, mityzacji, monumentalizacji”39. „Romantyczni historycy i krytycy – konstatuje Weintraub przy okazji analizy Prelekcji pa- ryskich – mieli pociąg do szerokich uogólnień. I dużo zaufania do swojej intuicji”40. Poeta komponuje więc z dziejów niezwykły dra- mat historyczny, a „w historii uwagę jego [poety] przyciągały przede wszystkim te wydarzenia, które najłatwiej poddawały się legendarnej stylizacji”41. Mickiewicz, podobnie zresztą jak to się dzieje przy wy- borze i omawianiu zjawisk literackich w Prelekcjach, w ocenie faktów historycznych stosuje przede wszystkim kryteria etyczne. Powoduje to, na co zwracał uwagę Julian Maślanka, że sądy poety są oryginalne, arbitralne i dalekie od utrwalonych ocen. „Trzeba podkreślić – pisze

36 Henryk Batowski, Mickiewicz jako badacz Słowiańszczyzny, Wrocław 1956, s. 5. Por. także: Zofia Stefanowska, dz.cyt., s. 285: „W Mickiewiczu zawsze nad history- kiem górował historiozof, i to historiozof romantyczny: fakty dziejowe ujawniały swój sens, jeśli układały się w prawidłowości wyższe, idea pełniła wobec wypadków funkcje nadrzędną”. 37 Wiktor Weintraub, Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza, Warszawa 1982, s. 345. 38 Tamże. 39 Jarosław Ławski, Od historiografii do historiozofii. Mickiewiczowska refleksja o metodach poznania przeszłości (1820–1840), w: tegoż, Mickiewicz – mit – historia. Studia, Białystok 2010, s. 34. 40 Wiktor Weintraub, dz.cyt., s. 350. 41 Tamże, s. 401.

154 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… badacz – znaczną ich niezależność od powszechnie panujących w ów- czesnej oraz wcześniejszej historiografii”42. To, co przyciąga uwagę, to wysoka i konsekwentna od pierwszego kursu Prelekcji waloryzacja chrześcijaństwa (stanowi to powtórze- nie wizji wczesnych dziejów narodów i państwa polskiego przedsta- wionych w Pierwszych wiekach historii polskiej). Słowianie jawią się nieomal jako protochrześcijanie, ich etnogeneza – przypomnijmy wywód poety z Pierwszych wieków historii polskiej – ma starożytny, biblijny rodowód: „Z głębi Azji przed czasami Abrahama wyszło z pokolenia Jafeta plemię, które później nazwało się Sławianami”. Unosząc poruczoną od Boga misję dziejową, Słowianie „wynieśli spod namiotu patriarchów odwieczne podania religijne: o Bogu stwo- rzycielu świata, o duchu, który stawszy się złym wojnę z Bogiem toczy, o dawnym szczęściu i potędze człowieka, o jego upadku […]” (VII, 9) itd. Słowianie poruczoną przez Boga misję mogli rozwinąć dzięki temu, że przyjęli chrześcijaństwo, które niejako potwierdziło i wzmocniło ich dawne wierzenia i przeczucia – także polityczne, do- tyczące organizacji plemiennej. Mickiewicz ewidentnie chce pokazać, że pomiędzy kulturą słowiańską a chrześcijańską nie było sprzecz- ności, że w chrześcijaństwie Słowianie osiągają dojrzałość moralną i polityczną, dopełnienie i rozwinięcie naturalnych cech i własności. Mickiewicz na pewno w ten sposób (wykazała to Maria Dernałowicz, odpowiadając na pytanie, dlaczego poeta zabrał się za Pierwsze wieki historii polskiej) dystansuje się wobec powstających wówczas głosów o chrześcijaństwie, które rzekomo natarczywie dewastowało rodzimą kulturę Słowian (wedle Mickiewicza takowej zresztą nie było). Poeta występował i przeciwko rojeniom o słowiańskiej, mitycznej prakul- turze43, i przeciwko panslawistycznym koncepcjom dawnej jedności Słowian, którą należałoby, wedle współczesnych poecie panslawistów, jakimś cudem wskrzesić.

42 Julian Maślanka, Historyczne poglądy Mickiewicza, dz.cyt., s. 142. 43 Por. Maria Dernałowicz, Dlaczego i jak pisał Mickiewicz «Historię polską», w: Nasze pojedynki o romantyzm, pod red. Doroty Siwickiej i Marka Bieńczyka, Warszawa 1995, s. 239.

155 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Budował inną, spójną wizję przyszłości: najpierw odbudowy, zmartwychpowstania państwa polskiego, co stanowiło warunek sine qua non ładu europejskiego, a potem budowy sojuszu między narodami (państwami) na zasadach federacyjnych, przy czym wielką rolę w jej urzeczywistnianiu miała odegrać obok polski i innych narodów słowiańskich inspirowana duchem napoleońskim Francja. Kościół rzymski zaś, restytuowany, odnowiony, winien przejąć misję moralno-politycznego przywództwa w budowaniu tej nowej Europy. Mickiewiczowi mówiącemu o przeszłości patronuje więc przede wszystkim zamysł, by mówić o teraźniejszości i przyszłości Polski i Europy. Podkreślany w czasach wieków średnich silny związek Pol- ski z Rzymem i z zachodnim chrześcijaństwem miał oczywiście cel interwencyjny i jak najbardziej propagandowy: kultura bizantyjsko- -prawosławna nie może, wedle poety, stać się zarzewiem zjednocze- nia Słowian ani odnowy Europy w jakimkolwiek sensie. W Polskę Piastów i Jagiellonów wbudowuje więc poeta projekt nowoczesnego christianitatis. W późnych latach czterdziestych, a zwłaszcza w publi- cystyce towianistycznej Mickiewicz do tego modelu powróci i będzie go rozwijał, tworząc projekt polityczny współczesnej Europy oparty na wzorcach zachodniej kultury chrześcijańskiej.

Summary The Foundational Myth of the Polish-Lithuanian Commonwealth in Mickiewicz’s Kurs pierwszy from Lectures The article attempts to recreate Mickiewicz’s vision of Polish Medieval history in the context of the history of Slavdom as it is presented by him in the speeches from Kurs pierwszy from the Paris lectures. Invoking parti- cular facts from the first centuries of Polish history and interpreting them in a particularly individual manner – frequently contrary to the traditional historical narrative, Mickiewicz rediscovered the foundational myth of the Commonwealth of the nobles in the history of the Piast and Jagiellonian Poland; furthermore, the whole of the Medieval period served Mickiewicz as a universal political model worthy of translation to the poet’s contemporary

156 E. Hoffmann-Piotrowska, Mit fundacyjny Rzeczypospolitej… period. The modern christianitas state model, which Mickiewicz will later design in his writings from 1830s and 1840s, had its roots precisely in this reinterpreted political history of the Middle Ages. When discussing the past, Mickiewicz first and foremost advocated talking about the present and the future of Poland and Europe. Underscoring the strong relationship between Poland and Rome as well as the ties with Western Christendom – as it used to be done in the Middle Ages – was meant to produce a propagandist image: it attempted to demonstrate that the Byzantine-Orthodox culture could neither serve to unite Slavic peoples nor rejuvenate Europe in any way.

Ewa Hoffmann-Piotrowska (Uniwersytet Warszawski) – adiunkt w Za- kładzie Literatury Romantyzmu UW. Jej zainteresowania badawcze kon- centrują się wokół dojrzałej twórczości polskich romantyków, historii idei romantycznych, religijności w literaturze i kulturze romantycznej. Autorka książek: Mickiewicz-towiańczyk. Studium myśli (Warszawa 2004), W us- tach jest otwór duszy… Szkice o romantykach i mistykach (Warszawa 2012), «Święte awantury». Orto- i heterodoksje Adama Mickiewicza (Warszawa 2014). Opublikowała także korespondencję ks. Jana Twardowskiego «Otu- lona dobrocią». 99 listów księdza Jana Twardowskiego do «wnuczki» Maryli i jej zapiski z dziennika (Warszawa 2007). Redaktorka prac zbiorowych poświęconych Mickiewiczowi i Słowackiemu.

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 RENATA RYBA

STAROPOLSKIE ŹRÓDŁA ROMANTYCZNEGO OBRAZU PODOLA (WYBRANE PRZYKŁADY)

Tradycja Polski szlacheckiej budziła u romantyków żywe zaintere- sowanie zarówno jako przedmiot ideologicznych interpretacji, jak i nowo odkryty zasób oryginalnych motywów literackich1. W ra- mach owych fascynacji sięgano między innymi do przeszłości Podola, choć nie tak często, jak sąsiedniej Ukrainy. Obrazy ziemi podolskiej, stworzone przez jej piewców zdają się być wyraźnie zakorzenione w literaturze dawnej. Przy czym nie chodzi nam w tym miejscu o wskazywanie konkretnych źródeł, a jedynie o zasygnalizowanie inspiracji, szczególnego zanurzenia w piśmiennictwie staropolskim przywoływanych w szkicu utworów romantycznych. Celem wywodu jest zwrócenie uwagi na wybrane motywy literatury dawnej, które zostały wykorzystane w utworach romantyków do zbudowania hi- storycznego obrazu Podola. Maurycy Gosławski, jeden z przedstawicieli tzw. grupy podolskiej2, określając w poemacie Podole status opisywanej przez siebie krainy,

1 Andrzej Waśko, Romantyczny sarmatyzm. Tradycja szlachecka w literaturze polskiej lat 1831–1863, Kraków 2001, s. 97. 2 Grupa regionalna o charakterze towarzyskim i sytuacyjnym. Poetów łączył czas wystąpienia, pochodzenie, wspólnota środowiskowa. Należeli do niej także: Tymon Zaborowski, Franciszek Kowalski, Stanisław Doliwa Starzyński. (Barbara Czwórnóg-Jadczak, Tymon Zaborowski (1799–1828), w: Pisarze polskiego oświecenia, t. 3, pod red. Teresy Kostkiewiczowej i Zbigniewa Golińskiego, Warszawa 1996, s. 639; Danuta Kowalewska, Poeta wśród «zdarzeń prawdziwych». Puścizna proza- torska Stanisława Doliwy Starzyńskiego, Toruń 2001, s. 27).

159 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE podkreśla niezmienną w czasie jej wyjątkowość i niezwykłość, które są wynikiem zarówno piękna, jak użyteczności:

Jakie dzisiaj Podole, takie było zawsze, Jemu słońce chętniejsze i niebo łaskawsze; […] I jak zajrzysz daleko tę przestrzeń błękitną, Pod jej tchnieniem łagodnym nasze pola kwitną. Kraj piękny, urodzajny, bogaty i żyzny, Miły oku, powiewał złotymi płaszczyzny3.

Utilis et dulcis – to dla Gosławskiego dwie nierozerwalne cechy stanowiące o istocie Podolszczyzny: odwołał się do nich również w dołączonym do poematu komentarzu, uznając przy tym „katego- rię” użyteczności za niewymagającą bliższego wyjaśnienia, a więc wrośniętą w zbiorową świadomość: „Nie biorąc Podola pod względem korzyści, które są niewyczerpane, a uważając tylko […] poetyczną jego naturę, wszędzie wzrok wędrowca mile odpocznie i od tylu piękności odrywa się niechętnie”4. Ów mit Podola – ziemi mlekiem i miodem płynącej – formował się już w dobie staropolskiej w licznych zapisach kronikarskich, od Rocz- ników Jana Długosza począwszy5. W sposób znamienny kształtowali go także poeci w utworach o tematyce antytureckiej, zdeterminowa- nych wydarzeniami politycznymi: nieustannym naporem żywiołu tatarskiego i konfliktami zbrojnymi z Turkami, rozgrywającymi się na południowo-wschodnich obszarach Rzeczypospolitej, w tym na Podolu. Otóż, nie podejmując refleksji nad urodą ziemi, twórcy pod- nosili jej znaczenie gospodarcze. Przy czym wyliczaniu rozlicznych pożytków przeciwstawiano myśl o obfitości – spustoszonej. I tak,

3 Maurycy Gosławski, Podole. Poema opisowe w czterech częściach, w: tegoż, Wybór poezji, oprac. Jacek Lyszczyna, Katowice 2005, s. 55. 4 Tamże, s. 77. 5 Przegląd dawnych historiograficznych ujęć Podola, ale też – szerzej: Rusi, dał Piotr Borek, Staropolskie kreacje ruskiej arkadii w ujęciu historiografów, w: tegoż, Szlakami dawnej Ukrainy. Studia staropolskie, Kraków 2002, s. 15–45.

160 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego…

Bartłomiej Paprocki, jeden z pierwszych poetów zafascynowanych południowo-wschodnimi kresami Rzeczypospolitej, w poemacie Hi- storyja żałosna, opisującym tragiczny przebieg najazdu tatarskiego w roku 15756, posługując się konwencjami właściwymi staropolskiej poezji ziemiańskiej7, wylicza dobra i pożytki wypracowane przez mieszkańców Podola, które zostały zagrabione i teraz służą wrogowi: Gdzie ony stada wielkie, co konie mnożeły, Na których cni rycerze pogany gromili. Gdzie i ony, co żywność obfitą dawały Owce, krowy u pogan wszystki się zostały. Nie pójdą już do Rzesze woły wychowałe, Karmią dziś mięsem swoim Tatary zufałe8 [k. Fij v] Postrzeganie Podola w kategoriach zdewastowanej bujności nie uszło uwadze poetów XIX-wiecznych. Przywołany Gosławski, charak- teryzując „właściwości” kraju podolskiego, spostrzega, iż jego walory estetyczne („piękny”), a zwłaszcza – utylitarne („urodzajny”, „bogaty”, „żyzny”) stały się przyczyną nieszczęść tej krainy: „Toż przy takim posagu obcym był łakomy / I postronnej chciwości naprowadzał

6 Wyjątkowo duży zasięg i okrucieństwo najazdu, a także jego polityczne podłoże w okresie bezkrólewia w Rzeczypospolitej odnotowali ówcześni historiografowie: zob. Świętosław z Borzejowic Orzelski, Bezkrólewia ksiąg ośmioro, czyli Dzieje Polski od zgonu Zygmunta Augusta r. 1572 aż do r. 1576, t. 2, przeł. z rękopismu Cesarskiéj Publicznéj Biblioteki, przypisami i życiorysem uzup. Włodzimierz Spasowicz, Petersburg 1856, s. 173–176. 7 Na temat konwencji literatury ziemiańskiej, charakterystycznej dla tej grupy tekstów topiki, w tym eksponowania w opisie natury nie walorów estetycznych, ale użytkowych, zob. Janusz S. Gruchała, Stanisław Grzeszczuk, Staropolska poezja ziemiańska, w: Staropolska poezja ziemiańska. Antologia, oprac. J.S. Gruchała, S. Grzeszczuk, Warszawa 1988, s. 48–55. 8 Bartłomiej Paprocki, Historyja żałosna o prędkości i okrutności tatarskiej a o sro- gim mordowaniu i popsowaniu ziemi Ruskiej i Podolskiej, które się stało księżyca października roku 1575, Kraków 1575, k. Fij v. Szerzej na temat tego utworu i poglądów Paprockiego pisałam w książce: Renata Ryba, Literatura staropolska wobec zjawiska niewoli tatarsko-tureckiej. Studia i szkice, Katowice 2014, s. 76–97.

161 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE gromy. / […] / I nad wszystkich łakomszy naszych trzód i córek / Ogniem, mieczem i dżumą krwawy płynął Turek”9. Jeszcze wyraź- niej motywem „gospodarskiego” rachunku strat posłużył się w cyklu Dum podolskich za czasów panowania tureckiego Tymon Zaborowski, eksponując utratę dóbr na rzecz wrogów: „Czyż dla nich mnożą się te roje czynne? / Czyż im te pola kwitną miodopłynne? / […] / Imże się zbożem plenne kłosy złocą?”10. Tak więc w postrzeganiu romantyków dawne Podole jest prze- strzenią doświadczoną przez wojnę i zniszczenie – z jednej strony, z drugiej zaś obdarowane hojnie przez naturę, zagospodarowaną ludzką ręką. Stąd charakterystyki opierające się na zasadzie swoi- stego dualizmu: „rajska kraina”, która „była napawana krwią swoich mieszkańców i przesiękła popiołami ognia i wojny”, jak pisał Sewe- ryn Groza11. Tradycję takiego antytetycznego widzenia Podola jako ziemi oscylującej między „rajem” a „piekłem” odnajdujemy u twór- ców staropolskich. W realizacji poetyckiej Marcina Paszkowskiego występuje uosobione Podole-Matka, lamentujące nad gwałtowną odmianą, która je dotknęła. Obraz został skonstruowany na zasadzie przeciwstawienia: dawniej – dziś. Oto przeszłość stojąca pod znakiem rozkwitu i bogactwa została zastąpiona na skutek tatarskich grabieży „zepsutą” teraźniejszością: „Wiecie, jakom ja przed laty kwitnęła”, a teraz: „Baczycie, żem jest z pierwszej krasy zdarta, / Ledwie od pogan z skóry nieodarta”12. Z kolei Paprocki odwołał się do pojęcia Fortuny – dobrej i złej, która najpierw „[…] ten kraj w łasce swojej czas długi chowała. / Chowała w obfitości dobra wszelakiego”, a w końcu „[…] okrutnym poganom na męki wydała”13. W dalszym ciągu poe- matu autor przedstawia przebieg najazdu tatarskiego, i to w sposób skrajnie realistyczny. Epatuje opisami bezwzględności oprawców,

9 Maurycy Gosławski, Podole…, dz.cyt., s. 55–56. 10 Tymon Zaborowski, Dumy podolskie za panowania tureckiego, Puławy 1830, s. 83. 11 Seweryn Groza, Wstęp do rozprawy o dialekcie gminnym podolskim, w: tegoż, Poezje, t. 1, Wilno 1836, s. IX–X. 12 Marcin Paszkowski, Podole utrapione, [b.m.] 1618, k. Aij. 13 Bartłomiej Paprocki, Historyja żałosna…, k. Ciijj v.

162 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego… bezlitosnych wobec najsłabszych: „Dziatki małe rozcinał, a głowy zdejmował / Starym […]”14. Konsekwencją napaści staje się nie tylko śmierć, również niewola szerokich rzesz ludności, zagarnianej w jasyr. I w tym przypadku poeta szokuje wizją świata zdehumanizowanego: o ludzkim życiu decyduje „wycena” według ekonomicznej przydat- ności i zdolności do przebycia dalekiej drogi na miejsce przeznacze- nia. W utworze Paprockiego niewola, podobnie jak towarzysząca jej nieodłącznie fizyczna zagłada mieszkańców kresów przybiera postać zjawiska totalnego: z ciał pomordowanych „mosty sobie przez błota pohańcy szczynieli, / […] / Osadzili martwymi ciały ruskie kraje”; liczni zostali porwani w jasyr: „Niemowlątka po polach leżą ogłodniały, / Ojców, matek, braciej, sióstr wszystkich postaradały, / Wszystkie srogi poganin pobrał w swoje strony”15. Także w późniejszym utworze z początku XVII stulecia Piotr Gor- czyn podjął problem częstych tatarskich napaści na Podole w celu zdo- bycia łupów, w tym – ludzkiego „towaru”: „Przepatrzywszy w Podole rozmaite drogi, / Bierze dobra przeklęty, nigdy nie oddaje, / Jeszcze nabrawszy, drugich w niewolą przedaje”16. Niewątpliwie zjawisko porywania w jasyr mieszkańców kresów, podejmowane niejedno- krotnie przez autorów dawnych epok, w powszechnej świadomości związał z terenem Podola Jan Kochanowski. Jak pamiętamy, w cieszą- cej się dużą popularnością tzw. Pieśni o spustoszeniu Podola (Pieśń V, Księgi wtóre) twórca czarnoleski zwrócił uwagę na niedolę masowo uprowadzanych „cór szlacheckich” wraz z dziećmi: „[…] Turczyn psy zapuścił swoje, / Którzy zagnali piękne łanie twoje / Z dziećmi pospołu […]”17. Po ten wyraziście obecny w literaturze, historycznie uwarunko- wany temat niewoli tatarsko-tureckiej, sięgnęli romantycy, rekonstru- ując koloryt czasu i przestrzeni XVII-wiecznego Podola. W licznych

14 Tamże, k. D. 15 Tamże, k. Fij. 16 Piotr Gorczyn, Tren abo lament żałosny więźniów koronnych do hord tatarskich w roku 1618 zabranych, [b.m.r.], k. A. 17 Jan Kochanowski, Pieśni, w: tegoż, Dzieła polskie, t. 1, Warszawa 1953, s. 317.

163 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE ujęciach niewola staje się niemal cechą strukturalną tej przestrzeni: „Ogień spustoszy chaty i role, / Dziewczynę wezmą w jasyr Tatarzy”18. Zazwyczaj jasyr przedstawia się jako zagrożenie podstawowe, prze- wyższające nawet grozę śmierci. Tak postrzegał stan niewoli Gosław- ski, przypominając w jednej z części swego poematu, zatytułowanej Klęski Podola, zdarzenia, które, jak twierdzi, rozegrały się za czasów Jana Karola Chodkiewicza w okolicach Kamieńca Podolskiego, kiedy to w wyniku tureckiego napadu zginęło kilka tysięcy ludzi: „Toż lepiej paść na polu, a paść bohatyrem, / Niż tu kark niewart miecza obciążać jasyrem”19. Poczucie lęku przed zniewoleniem staje się z kolei udzia- łem całej zbiorowości w powieści poetyckiej Mieczysława Romanow- skiego Łużeccy, której fabuła toczy się na Podolu i Ukrainie w czasach upadku Kamieńca. I tak: „tłum ludzi od trwogi wybladły” spogląda, jak pożoga wojenna niszczy ich domostwa i z obawą myśli o przy- szłym losie: „Dzisiaj żebracy, jutro może brańcy”20. Mieszkańcy ziem objętych wojną z Turkami szukają ratunku przed jasyrem w ucieczce: „Dziewice stepu kryją się w pustynie, / Dzień dla nich straszny, bo tu jasyr czeka / I w Tureczczyznę pielgrzymka daleka”21; inni czerpią nadzieję z modlitwy: „Matki pomyśleć nie śmią o jasyrze, / Uklękły, dzwonek wezwał je do Boga”22. Wieści o tureckim niebezpieczeństwie i jego przerażającej konsekwencji w postaci jasyru poeci romantyczni powiązali z najwyższymi emocjami, przeżyciem skrajnego niepokoju. W innym jeszcze utworze – Berszadzie Adama Pajgerta – uczucia te zostały poetycko wyrażone za pomocą dramatycznych scen odtwa- rzających koszmarne wizje senne: A głuche wieści krążą o hordach I o jasyrze […] […]

18 Władysław Chomętowski, Obrona Trembowli, w: tegoż, Legendy polskie, Kraków 1862, s. 25. 19 Maurycy Gosławski, Podole…, dz.cyt., s. 59. 20 Mieczysław Romanowski, Łużeccy. Ustęp z wojen tureckich, Lwów 1856, s. 48. 21 Tamże. 22 Tamże, s. 49.

164 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego…

I dzieci nocą przez sen wołają Z płaczem i jękiem: „Mamo! Tatary!” […] Niewiasty w sennych marzeń przestrachu Słyszą już groźny okrzyk: „Alla-hu!” I ukraińskie blade dziewice, Gdzieś na tatarskich widzą już siodłach, Aż się przebudzą, zakryją lice, I toną we łzach i modłach23.

Zauważmy przy tym, iż, podobnie jak w utworach staropolskich (przykładem choćby przywoływana już Pieśń V Ksiąg wtórych Kocha- nowskiego), w realizacjach XIX-wiecznych poeci wykorzystują motyw „niewoli kobiecej”, by wzmocnić ekspresję scen i ukazać, jak bardzo niebezpieczeństwo niewoli godzi w przestrzeń najbliższą, rodzinną. W „podolskich” utworach romantycznych występuje też refleksja dotycząca konsekwencji zniewolenia – tym razem nie jednostek ludz- kich, a całej krainy. Romanowski wskazuje na destrukcyjne działanie okupanta: „A na Podolu stratowane pole, / Buńczuk powiewa na całe Podole! / Upadł Kamieniec! […]”24. Życie codzienne ze swym twór- czym gospodarskim rytmem – zamarło, ziemię objęła we władanie śmierć, a widomym znakiem niewoli stało się wyludnienie: […] a w podolskiej ziemi Śmierć przeleciała skrzydłami czarnemi. Ni dzwon już woła o rannej godzinie, Ni hula stado po kwietnej wyżynie, Ni w pocie czoła robotnik się trudzi, I zda się nigdy nie było tu ludzi25.

Ta wizja poety „przedburzowca” nie była obca jego XVI-wiecznym poprzednikom – na przykład Paprockiemu. I on w Historyi żałosnej

23 Adam Pajgert, Berszada. Rzecz historyczna z XVII wieku, w: tegoż, Poezje, t. 2, wyd. pośmiertne staraniem rodziny, Lwów 1876, s. 43. 24 Mieczysław Romanowski, Łużeccy…, dz.cyt., s. 37–38. 25 Tamże, s. 38.

165 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE za dojmujący efekt tatarskiego najazdu uznał przemianę świata dotąd zagospodarowanego, uładzonego, w „miejsce straszne” (locus horri- dus26) – przestrzeń pustą i zdziczałą:

Człowiek dziw na Podolu […] […] psi tylko brzechają I ci snadź w rychłym czasie z głodu pozdychają, Pochowawszy swe pany w swe łakome gęby, Których kości roznoszą kończatemi zęby27.

W wierszowanej Relacyi Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 jej autor – Stanisław Makowiecki – odsłonił jeden jeszcze aspekt właściwy dla sytuacji zniewolenia, specyficzny w określonych realiach historycznych (zajęcia Kamieńca Podolskiego przez wojska tureckie). Otóż znaczną część relacji wypełnił opisem przymusowego opusz- czenia miasta przez mieszkańców, uwrażliwiając czytelników na ich tułaczy los: „[…] z włości / Wygnani wszyscy […]”28; „Wszystkiego zbyli […] / I tułamy się […]”29. Ten motyw tułactwa jako rezultatu działań najeźdźców (w ramach tematyki podolskiej) romantycy pod- jęli z całą skwapliwością. I tak, w poemacie Pajgerta podpalenie przez samych Polaków Berszady – uznane za rozwiązanie honorowe – by zamek nie przeszedł w ręce tureckie na mocy układów pokojowych w Buszy (1617), doprowadziło do uprzedniego wyjścia ludności. Na tułactwo zostali skazani wszyscy: „A tu pacholę bose w koszuli / Bieg- nie […] / […] / Tutaj o kiju starcy się wloką, / Tęskne za sobą rzucają oko”30. Ich udziałem stał się dramat porzucenia rodzinnych siedzib,

26 O toposach: „miejsce urocze”, „miejsce straszne” jako podstawowych w kon- wencji deskryptywnej w literaturze europejskiej zob. m.in. Teresa Michałowska, Opis – pojęcie, w: Słownik literatury staropolskiej (średniowiecze, renesans, barok), pod red. T. Michałowskiej przy współudziale Barbary Otwinowskiej, Elżbiety Sarnowskiej-Temeriusz, Wrocław 1990, s. 524. 27 Bartłomiej Paprocki, Historyja żałosna…, dz.cyt., k. Fij v. 28 Stanisław Makowiecki, Relacyja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672, oprac. Piotr Borek, Kraków 2008, s. 32. 29 Tamże, s. 33. 30 Adam Pajgert, Berszada…, dz.cyt., s. 44.

166 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego… zamieszkanych od pokoleń: „Rzucajcie ojców stare siedlisko!”31. Tym razem jednak exodus znajduje szczęśliwy finał: tułacze zakładają nowy dom – wieś Bobrówkę. Z kolei w kategoriach przymusu moral- nego autor Łużeckich przedstawia uchodźctwo tych, którzy nie mogą pogodzić się z niewolą (okupacją Kamieńca Podolskiego): „Starzy wołają: Lepiej ziemię rzucić! / Wzięli kij, lirę, i pełni rozpaczy, / Po- szli daleko gdzieś na chleb żebraczy”32. Inaczej przedstawił problem opuszczenia podolskich stron – ojczyzny – Zaborowski. Poeta stanął na stanowisku, iż obowiązkiem patriotycznym jest wytrwanie i walka o wolność na miejscu, doznanie swobody na obczyźnie zostało przez niego uznane za niemożliwe (Duma I: Ojczyzna)33. Staropolskie obrazy niewoli i te – romantyczne, połączyło więc podobne przesłanie: ukazać tragizm ludzkiej istoty, uwikłanej w ja- kąkolwiek formę zniewolenia, zawsze niszczycielską. W szesnasto- i siedemnastowieczne utwory o tematyce antyture- ckiej, dotyczące zdarzeń rozgrywających się na kresach, wpisane były przede wszystkim głosy krytyki, narzekania poetów na brak właściwej obrony rubieży. Jednak nawet i w tych o wydźwięku krytycznym dzie- łach przypominano również przykłady bohaterstwa, rycerskie prze- wagi obrońców kresowych ziem – Samuela Koreckiego, Konstantego Ostrogskiego, Stefana Potockiego. W poematach heroicznych z kolei sławiono zwycięskie boje o twierdze kresowe – z obroną Chocimia na czele, najpierw w 1621, następnie w 1673 roku, by przypomnieć takie tytuły, jak: Dźwięk Marsa walecznego w walnej ekspedycyi cho- cimskiej Mateusza Ignacego Kuligowskiego (1674), Sławna wiktoryja nad Turkami Zbigniewa Morsztyna (1674), Zwycięstwo niezwycię- żonego narodu polskiego nad hardym Turczynem na polach chocim- skich Rafała Leszczyńskiego (1673), Transakcyja wojny chocimskiej Wacława Potockiego (1675). Bodaj najbardziej docenił bitewne za- sługi podolskiej zbiorowości Paprocki. W wierszowanej przedmowie

31 Tamże, s. 43. 32 Mieczysław Romanowski, Łużeccy…, dz.cyt., s. 7. 33 Por. Maria Danilewiczowa, Tymon Zaborowski. Życie i twórczość (1799–1828). Warszawa 1933, s. 227.

167 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE poprzedzającej heraldyczne dzieło Panosza (1575) pisarz wskazał na pełne poświęcenie i nieustanną gotowość rycerskich mieszkańców kresów (w tym Podolan) do obrony granic i wiary chrześcijańskiej. W Historyi żałosnej zaś relacjonuje przebieg samoobronnych działań szlachty podolskiej przeciw tatarskim napastnikom, wówczas gdy regularne wojsko zawiodło. Tak więc pod piórem dawnych pisarzy Podole to ziemia walcząca. Ów znamienny dla literatury staropolskiej kult heroizmu, apolo- gię patriotycznego czynu wojennego wpisali w swoje utwory także romantycy, podejmując wątki rycerskie. Bohaterowie utworów w ob- liczu niebezpieczeństwa otomańskiego przyjmują postawę heroiczną: „Mam czekać, aż bisurmanin, / Krwawe niosąc siecze, / Tutaj przyj- dzie szukać danin / I stąd za jasne kosy w jasyr cię powlecze?”34. Tomasz Łużecki zaś stanął do walki z tureckim przeciwnikiem w obronie ziemi i honoru rodu (jego brat Karol zhańbił się ucieczką z pola bitwy), ratując mieszkańców rodowego Budzanowa; sam jednak został przez Turków pojmany i stracony. Z kolei pewną popularnoś- cią literacką cieszyła się słynna historia obrony podolskiej twier- dzy – Trembowli. Temat zainspirował Władysława Chomętowskiego. W poemacie Obrona Trembowli, zamieszczonym w cyklu Legendy polskie, wyeksponowana została postać Anny Doroty Chrzanowskiej, doświadczonej i zahartowanej przez życie na kresach („[…] w kolebce jam w krwi skąpana, / I za poduszkę dziad dał mi zbroję, / Kiedy mię wyrwał z jasyru chana”35) – kultywującej „naddziadów cnoty”36, animującej do walki męża Samuela, gotowej na pełne poświęcenie: „Tobie żal dzisiaj syna i żony, / Mam serce matki, alem gotowa, / Poświęcić dziecko me dla obrony”37. Kształtująca się już od XVI wieku w polskiej świadomości kon- cepcja Rzeczypospolitej jako przedmurza chrześcijańskiej Europy38

34 Maurycy Gosławski, Podole…, dz.cyt., s. 61. 35 Władysław Chomętowski, Obrona Trembowli, dz.cyt., s. 28. 36 Tamże, s. 30. 37 Tamże, s. 28. 38 Andrej Borowski, Powrót Europy, Kraków 1999, s. 121.

168 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego… odnosiła się rzecz jasna do całego państwa, jednak w ówczesnym piś- miennictwie często uwagę koncentrowano na regionach południowo- -wschodnich, także Podolu. Termin „mur” został zastosowany przez Paprockiego wobec ziem podolskich i ruskich w Historyi żałosnej, aby podkreślić ogromne znaczenie tych terenów dla obronności kraju: „Twój to dziś mur cna Polsko […] / […] dodawaj mu rady, / Dodaj mu i ratunku […] / By cię nie starł poganin prędkimi zagony”39. Co istotne dla idei antemurale christianitatis kresy w interpretacji Pa- prockiego zyskały rangę miejsca wybranego przez Boga. Zniszczenie Podola podczas najazdu nosi znamiona Boskiej kary za grzechy całego narodu. To Bóg „rozwalił mur dość sławny”40. Także w romantycznych ujęciach dawne Podole zyskało status przedmurza, zresztą, jak spostrzegł Janusz Tazbir, ów mit w okresie rozbiorów nie tylko nie stracił na znaczeniu, ale przeciwnie – zrobił swoistą karierę41. Wyjątkową rolę Polski jako strażniczki i tarczy Europy (rolę Polski-Ukrainy-Podola) podkreśla autor Łużeckich zaraz na wstępie poematu, zanim rozpocznie opowieść o zmaganiach tytu- łowych bohaterów z Turkami (jednocześnie posługując się motywem Polski walczącej samotnie przy obojętności europejskiej42): „Sąsiad spokojny zabawia się tanem, / Kiedy ty harce zawodzisz z poganem, / […] / A tyś mu tarczą od strzał poganina”43. Natomiast Zaborowski w Dumach podolskich bardzo ściśle skojarzył ideę przedmurza wy- łącznie z Podolem. W poetyckim cyklu Dniestr i góry Miodobrody – symbole podolskiej topografii – współuczestniczą w kreacji Podola jako przedmurza, choć poeta wprost kładzie nacisk na kwestię wol- ności, a nie aspekty religijne, jednak i te są obecne: akcja dzieła toczy się przecież „za czasów panowania tureckiego”: „O! Dniestrze, stróżu

39 Bartłomiej Paprocki, Historyja żałosna…, k. Fij v. 40 Tamże, k. Aii v. 41 Janusz Tazbir, Polskie przedmurze chrześcijańskiej Europy. Mity a rzeczywistość historyczna, Warszawa 1987, s. 5. 42 Do utworzenia antytureckiej ligi chrześcijańskiej, zjednoczenia Europy pod egidą Rzeczypospolitej przeciw ekspansji Wysokiej Porty nawoływali też pisarze staropolscy (zob. tamże, passim). 43 Mieczysław Romanowski, Łużeccy…, dz.cyt., s. 4.

169 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Podola niezbiegły! / Wy góry! Jego odwieczne przedmurze, / Coście wolności długo naszej strzegły”44. Z kolei Jermołaj – główny bohater cyklu – składa jednoznaczną deklarację pełnej gotowości złożenia w ofierze nawet własnego życia w imię niezbywalnych wartości – wolności i wiary: „Jak pragnę! […] / W obronie swobód i w obronie wiary / […] polec […]”45. Koncepcji przedmurza towarzyszą wątki prowidencjalistyczne. Najazdy tatarsko-tureckie i porażki bitewne będą wówczas traktowane jako wyraz Boskiego gniewu i kary. Wojnę z tureckim agresorem w akcji Łużeckich poprzedzają znaki Bożego gniewu:

Oj, Ukraino-Polsko biada tobie, Biada Podolu! […] […] Nad Ukrainą tli płomień dwóch zorzy, Nad Rusią miotła ognista się sroży, Zawisł nad nami płomieniem gniew Boży! […] Turek kajdany aż poza Dniestr rzuci, I lud wypleni […]46.

Z kolei gdy mieszkańców podolskiej wioski w poemacie Gosław- skiego wytropił w ukryciu (w pieczarach) wróg – wówczas Starzec, po latach opowiadający tę historię, objaśnia sens wydarzeń następująco: „[…] widno gniew nad nimi unosił się Boski”47. Stwórca jest jednak władny odmienić bieg wydarzeń, choćby przy pomocy wybranej jed- nostki: w Dumach podolskich rolę tę pełni Jan III Sobieski48. Wówczas

44 Tamże, s. 5. 45 Tamże, s. 11. 46 Tamże, s. 14. 47 Maurycy Gosławski, Podole…, dz.cyt., s. 65. 48 Tymon Zaborowski, Dumy podolskie za panowania tureckiego, dz.cyt., s. 46. Na temat obecności w cyklu Zaborowskiego wątków prowidencjalistycznych i mesjani- stycznych por. Barbara Czwórnóg-Jadczak, W kręgu liryki Tymona Zaborowskiego. «Dumy podolskie», „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska” 1991/1992, vol. IX/X, sectio FF, s. 267.

170 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego… zostanie zrealizowany inny, nowy plan dziejów: „[…] Anioł mściciel groźną marszczy brew, / Zwalczona pod nim sroga jęczy żmija, / Która niewinne piła łzy i krew”49. W przywoływanych w niniejszym szkicu utworach romantycz- nych historia stała się dla twórców pretekstem do refleksji nad współ- czesnymi im czasami. Na kanwie zdarzeń z przeszłości wyrażali myśli, dotyczące obecnego położenia Polski. Tematyka dawnych wojen z Turkami i Tatarami była wyraźnie nośna dla znaczeń ak- tualnych50. Po pierwsze, wróg tatarsko-turecki – to najeźdźca ze Wschodu, co musiało budzić aż nadto żywe skojarzenia u odbiorcy XIX-wiecznego. Wyraźny paralelizm między minionymi zmaganiami z osmańską Turcją a współczesnymi z Rosją zbudował Aleksander Groza w poemacie o Marku Jakimowskim w kreacji smutnych losów rycerzy w niewoli tureckiej po klęsce cecorskiej (1620): umierający na obcej ziemi „sławy synowie” – to „[…] cegły z przedmurza, / O które Wschodu rozbiła się burza”51. Po drugie, podstawę do możliwego uwspółcześnienia dawało też, powszechne w świadomości w XVI i XVII wieku, pojmowanie statusu politycznego Wysokiej Porty jako tyranii52, państwa rządzonego de- spotycznie. Tę „właściwość” Turcji wydobył na przykład Zaborowski, kreśląc jednocześnie łatwo czytelny obraz innej despotii – rosyj- skiej – zachłannej, agresywnej, tłumiącej wolność wielu narodów: „Jak mróz, co ciężkim lody jarzmem sprzęga, / Taką jest sroga tyrana potęga, / Że skruszyć twardych jej więzów nie mogą / Narody swoją skamieniałe trwogą”53. Co więcej, wróg – to wyznawca islamu (w

49 Tymon Zaborowski, Dumy podolskie za panowania tureckiego, dz.cyt., s. 46. 50 Jak zauważyła Barbara Czwórnóg-Jadczak w odniesieniu do Dum podolskich Zaborowskiego: „Tę aktualność Dum… bezbłędnie odczytali współcześni – Po- wstanie, jeden z wierszy wchodzących w skład cyklu, popularne było w roku 1831” (B. Czwórnóg-Jadczak, W kręgu liryki Tymona Zaborowskiego…, dz.cyt., s. 267). 51 Aleksander Groza, Marek Jakimowski. Duma historyczna, w: tegoż, Hryć. Dramat ukraiński. […] Marek Jakimowski. Duma, Wilno 1858, s. 160. 52 Por. Andrej Borowski, Powrót Europy, dz.cyt., s. 69. 53 Tymon Zaborowski, Dumy podolskie za panowania tureckiego, dz.cyt., s. 88.

171 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE charakterystyce autora Dum podolskich – „nieprzyjaciel wiary”54, „bezbożne plemię”55), jawnie odgrażający się wyznawcom Krzyża: „Ha! Giaur niewierny! Po co stawia krzyże? / Niech ginie z głodu lub jęczy w jasyrze”56. Tak więc, przypominając przeszłe zmagania z muzułmańskim najeźdźcą, twórcy romantyczni podnosili kwestię oporu wobec caratu – także agresora „obcej wiary”. Jak w literaturze staropolskiej pisarze nawoływali do obrony kre- sów w imię bezpieczeństwa całej Rzeczypospolitej, tak pod piórem romantyków Podole nabiera wymiaru szerokiego – ojczyźnianego57. Staje się symbolem Polski walczącej z najeźdźcą ze wschodu i jedno- cześnie umęczonej pod jego jarzmem. Obrazy spustoszonej podol- skiej krainy odnoszące się bezpośrednio do dawnej rzeczywistości nabierają wymowy aktualnej. W poemacie Aleksandra Grozy strony rodzinne Jakimowskiego – Podolanina z urodzenia, zostały opisane jako ziemia umęczona „w żałobie”, na której pozostali tylko ludzie sta- rzy i kalecy, młodych bowiem spotkała śmierć lub niewola. Podobnie sytuację Polski-Podola i całego narodu scharakteryzował Zaborowski: „Pługiem nietknięty kraj dziczeje żyzny, / Bo naród wszystek lub dźwiga kajdany, / Lub oręż dźwignął w obronie ojczyzny”58. Podol- ska natura i cywilizacja (świat zagospodarowany) uległy skażeniu z powodu agresywnych działań barbarzyńców. Równie aktualnej wymowy nabierają informacje o ucieczkach, konieczności opuszczenia swych domostw, by ujść przed nadciąga- jącym wrogiem tatarsko-tureckim. Pobrzmiewają w nich aluzje do XIX-wiecznej sytuacji Polaków, których udziałem nierzadko stawała się smutna egzystencja na obczyźnie – podobna do losów bohatera utworu Grozy – Marka Jakimowskiego i jego towarzyszy spod Cecory

54 Tamże, s. 46. 55 Tamże, s. 34. 56 Mieczysław Romanowski, Łużeccy…, dz.cyt., s. 39. 57 Szczególnie wyraźnie jest to widoczne w cyklu Dum podolskich Tymona Zabo- rowskiego. W tej realizacji ojcowizna staje się synonimem ojczyzny (np. w dumie Ojczyzna) – zob. Barbara Czwórnóg-Jadczak, W kręgu liryki Tymona Zaborow- skiego…, dz.cyt., s. 271–272. 58 Tymon Zaborowski, Dumy podolskie za panowania tureckiego, dz.cyt., s. 52.

172 R. Ryba, Staropolskie źródła romantycznego… w niewoli tureckiej, którzy poumierali na obczyźnie: „I szumiąc mo- rze zakołysało / Nie swoje dzieci – przygnane z dala; / Śnieżnym je rąbkiem okryła fala, / Słońce świeciło za blask gromnicy”59. Omawiane utwory romantyczne o tematyce podolskiej (podobnie jak i staropolskie) powstały z pobudek patriotycznych. Intencją poe- tów było przypomnienie Polakom rycerskich tradycji i przekonanie do ich kultywowania w czasach utraty narodowego bytu. Przesła- nie wolnościowe, skierowane do współczesnych, zostało skojarzone z obrazami dawnego Podola.

Summary Old-Polish Sources of the Romantic Image of Podolia The article considers romantic preoccupations with the traditions of the Po- lish Republic of Nobles. The author indicates how the Romanticism authors reached out to the history of Podolia and how literary images of Podolia are rooted in texts from older periods. She never points to individual Old-Polish texts quoted by nineteenth-century authors; she highlights, instead, how Old-Polish literature dealing with Podolia and certain anti-Turkish texts inspired Romantic authors in general. The author pays particular attention to selected motifs from Old-Polish literature that used to be employed in Romantic texts to create historical image of Podolia; among these one can distinguish such motifs as the utility of Podolian lush nature, Turkish captivity (“jasyr”), Polish-Lithuanian Eastern borderlands knight, and the soil that is fecund yet scorched by war. The article discusses sixteenth- and seventeenth-century authors, including Bartosz Paprocki, Piotr Gorczyn, and Marcin Paszkowski as well as Romantic writers such as Maurycy Go- sławski, Tymon Zaborowski, and Seweryn Groza.

Renata Ryba (Uniwersytet Śląski w Katowicach) – absolwentka śląskiej polonistyki, którą ukończyła w 1989 roku rozprawą magisterską pt. Alu- zje Mickiewiczowskie w poezji Jana Lechonia, napisaną pod kierunkiem prof. Zbigniewa Jerzego Nowaka; w 1998 uzyskała stopień doktora (dy- sertacja: «Książę Wiśniowiecki Janusz» Samuela Twardowskiego na tle

59 Aleksander Groza, Marek Jakimowski…, dz.cyt., s. 160.

173 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

bohaterskiej epiki biograficznej w XVII wieku, wyd. Katowice 2000); w roku 2015 habilitowała się na podstawie książki: Literatura staropolska wobec zjawiska niewoli tatarsko-tureckiej. Studia i szkice (Katowice 2014). Zajmuje się literaturą epok dawnych – zwłaszcza epiką rycerską, a także literacką ramą wydawniczą. Interesuje się też epokami późniejszymi. Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 MAREK STANISZ

NORWIDOWSKA KONCEPCJA ORYGINALNOŚCI LITERACKIEJ W ŚWIETLE DZIEJÓW POETYKI

„Oryginalność jest to sumienność w obliczu źródeł”1 – doskonale znamy tę Norwidowską frazę. Stała się ona tak popularna, że funk- cjonuje niemal jak przysłowie. Powołują się na nią badacze twórczo- ści tego autora, jej uwodzicielską celnością ekscytują się entuzjaści polskiej poezji, a studenci polonistyki uczą się jej na pamięć przed egzaminem z romantyzmu. I nic w tym dziwnego – Norwidowi udało się zawrzeć oryginalną myśl w błyskotliwej formule słownej, która zupełnie słusznie trafiła do żelaznego kanonu „skrzydlatych słów” polskiej kultury. A skoro już się tam znalazła, pomogliśmy jej rozsiąść się wygodnie na honorowym miejscu i spokojnie zażywać zasłużonej sławy, rychło zdołaliśmy ją ustroić po swojemu, ugłaskać i unieruchomić, tak by wydała się zrozumiała sama przez się, by spowszedniała i przestała dziwić, by obrosła patyną zwyczajności. Dzięki nam Cyprian Norwid nie miałby już powodu skarżyć się na ciemność swojej mowy – wszak zapaliliśmy przed nim nawet nie świecę, ale reflektor o wielkiej mocy i gotowi jesteśmy rozświetlić nim każdy, nawet najciemniejszy zaka- marek jego poetyckiego świata. Oślepiony tym światłem, musiałby w lot zmiarkować, że znalazł się wśród swoich, którzy go kochają,

1 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim w sześciu publicznych posiedzeniach (z dodatkiem rozbioru «Balladyny») (VI, 423). Wszystkie cytaty z tekstów Norwida wg edycji: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwa- gami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony.

175 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE akceptują i podziwiają. Ów podziw ma jednak swoją cenę – a jest nią obsadzenie tego poety (przyznajmy: naprawdę trudnego) w pod- rzędnej roli dostarczyciela wpadających w ucho formuł, w sam raz na szkolną akademię, celebrowaną w gronie jego późnych, ponowo- czesnych wnuków, których i tak już nic nie zdziwi ani nie zaskoczy. A przecież zacytowana formuła – gdyby pozbyć się złudnej pew- ności, że dobrze wiemy, co znaczy – powinna raczej zdumieć, po- razić swą paradoksalnością, wprawić w konfuzję, zbić z pantałyku. Gdyby się nad nią głębiej namyśleć, gdyby skonfrontować jej niejasne przesłanie z podobnymi formułami innych XIX-wiecznych autorów, okazałoby się, że użyte w niej pojęcia nie za bardzo do siebie przystają, ba, rzadko chodziły wówczas ze sobą w parze, więc każde zdaje się ciągnąć w inną stronę, niczym płynąca „przeciw wody” topielica i jej równie uparty mąż z bajki naszego narodowego wieszcza. Oryginal- ność jako „sumienność w obliczu źródeł”? – to naprawdę osobliwie brzmi… Osobliwie, ale i arcytrafnie! Gdybyśmy bowiem szukali najbardziej pojemnej formuły wyrażającej paradoksy Norwidowskiego myślenia o sztuce, przytoczone zdanie świetnie by się do tego nadało. Swym kształtem przypomina wszak niejasną inskrypcję nad sekretnym wejściem do bibliotecznego skarbca, jest czymś na wzór „ubi leones” z głośnej powieści Umberta Eco: jeśli jej dobrze użyć, wskaże drogę do skrywanych tajemnic; w przeciwnym wypadku będzie skutecznie strzec wejścia przed ciekawskim okiem. Z tajemnymi inskrypcjami bywa przecież tak, że ich zrozumiałość to pozór i złudzenie; praw- dziwe przesłanie ukrywa się w iście delfickich oparach wieloznacz- ności. Tak jest chyba i w przypadku Norwida: przytoczona formuła stanowić może ważną wskazówkę dla dociekliwych, ale jest też pu- łapką na łatwowiernych. Inna sprawa, że nawet ci pierwsi rychło się przekonają, że zawarte w niej instrukcje wcale nie są zaproszeniem do miłego spaceru parkową alejką, oświetloną łagodnym słońcem wie- czoru, lecz stanowią zapowiedź uciążliwej wędrówki przez mroczny i nieprzebyty gąszcz pełen pułapek, mylnych tropów i niespodzie- wanych zakrętów.

176 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności…

Pomyśli Szanowny Czytelnik, że zbyt fantastycznie nastroiłem swą naukową lutnię? Może to i prawda, ale skłoniły mnie do tego dwie okoliczności. Po pierwsze, Norwid lubił alegorie – tym lepsze, im ciemniejsze – więc może i ten wstęp by mu się spodobał. Po wtóre zaś, jestem jednym z tych, którzy nieraz dawali się skusić intrygują- cemu brzmieniu przywołanej na wstępie maksymy, a przekroczywszy próg Norwidowego świata myśli, doświadczyli na własnej skórze, że mnóstwo w nim dwuznacznych metafor, gryzących się pojęć, apore- tycznych koncepcji i niespójnych kategorii. Proszę zatem potraktować mój artykuł nie jako wypowiedź tego, który wie, wyjaśni i oświeci, ale raczej jako relację naocznego świadka, który próbuje zdać sprawę z przygód i pułapek, jakie napotkał w trakcie swojej czytelniczej podróży. A wędrując śladem Norwidowych myśli, natknął się na drogowskazy z napisami „oryginalność”, „sumienność” i „źródła” – szkopuł w tym, że każda tabliczka wiodła w innym kierunku. Zwróćmy bowiem uwagę, jak paradoksalne są koncepcje literackie Norwida. Z jednej strony opierają się na stale powtarzanych przez poetę tezach o kryzysie sztuki XIX wieku2. Oto pierwsze z brzegu przykłady takich wypowiedzi, wybrane przeze mnie na chybił trafił. Powiada więc Norwid: „Cała sztuka, nie wyjmując sztuki pisania, jest na całym świecie z-degradowana […]”3; „Cała sztuka – pisarskiej nie wyjmując – jest wszędzie w upadku […]”4; „Literatura spółczesna […] nie obejmuje życia”5; „W literaturze głucho, smutno!”6; w innym miejscu porównuje piśmiennictwo współczesne do „l i t e - r a t u r y - p r z e m y s ł o w e j ”, „dlatego szerokiej, że nie wysokiej, a dlatego przemysłowej i sprzedajnej, że szeroka”7. A literatura polska? Tu też utyskiwań nie ma końca. „Poezja polska, w e d l e m o j e g o

2 Piszę o tym szerzej w artykule Uniwersum arcydzieł. Dyskurs krytycznoliteracki w listach Norwida, „Studia Norwidiana” 2014, nr 32, s. 41–60. 3 List do Marii Trębickiej, Paryż, 18 lipca 1856 (VIII, 269). 4 List do Marii Trębickiej, Paryż, 18–19 lipca 1856 (VIII, 274). 5 Cyprian Norwid, Żądany list o mogile i mogiłach (VI, 580). 6 List do Władysława Bentkowskiego, Paryż, początek czerwca 1857 (VIII, 309). 7 Cyprian Norwid, Żądany list o mogile i mogiłach (VI, 580).

177 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE u w a ż a n i a – mówi Norwid – znajduje się w krytycznej chwili”8; literatura rodzima jest „f a ł s z y w a”, gdyż „długo u nas się rozgląda w p r z e s z ł o ś ć tylko i w p r z y s z ł o ś ć, ale od o b e c n o ś c i stronić zda się […]”9; jej „gminność” i prowincjonalizm to przewlekłe schorzenia, a zarazem „smutne następstwo b e z - b y t u politycznego i bez-czuwania moralnego”10. Tym ponurym deklaracjom towarzyszą nie mniej częste wypowie- dzi poety, w których akcentował przełomowość własnej twórczości: Quidama na przykład określał jako „r z e c z , k t ó r e j w l i - teraturze naszej całej nie ma”11; w przedmowie do Vade-mecum obwieszczał nadejście „epoki nowej” poezji polskiej12 (naturalnie, za sprawą własnych wierszy); we wstępie do Pierścienia Wielkiej-Damy definiował wymyślony przez siebie „nowy Tragedii rodzaj” i dorzucał przytomnie, że na jego określenie „nie mamy pol- skiego w y r a z u (bo r z e c z y jeszcze nie ma)”13. W liście do Józefa Ignacego Kraszewskiego podsuwał takie oto tytuły do swojej przyszłej sławy: „przyniesienie I d e i o s z t u c e, której przede mną nie było; podniesienie rzeczy o Słowackim, które ode mnie sta- nowczo się datuje; rozwinięcie pojęcia-oryginalności, którego przede mną nikt nie zrobił”14. W jeszcze innym miejscu mienił się wprost „j e d y n y m dziś z żyjących r z e c z y w i ś c i e oryginalnym pisarzem i poetą polskim”, który „nie jest winien, że tegoż samego dnia odbiera uznanie całej bieżącej lite- ratury polskiej i niepamięć całego społeczeństwa”15. Z drugiej strony w pismach Norwida natrafiamy na wszech- obecne deklaracje o jego głębokim przywiązaniu do europejskiej

8 Cyprian Norwid, Do czytelnika [przedmowa do Vade-mecum] (II, 9). 9 Cyprian Norwid, Listy o emigracji (VII, 17). 10 Cyprian Norwid, [W sprawie uczczenia prześladowanych unitów] (VII, 177). 11 List do Władysława Bentkowskiego, [Paryż, koniec maja 1857] (VIII, 308). 12 Cyprian Norwid, Do czytelnika [przedmowa do Vade-mecum] (II, 10). 13 Cyprian Norwid, Wstęp [przedmowa do dramatu Pierścień Wielkiej-Damy, czyli Ex-machina-Durejko] (V, 185, 186). 14 List do Józefa Ignacego Kraszewskiego, [Paryż, ok. 21 maja 1867] (IX, 289). 15 List do Joanny Kuczyńskiej, Neuilly [i Paryż] 1866, 7 août (IX, 256).

178 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności…

(i rodzimej!) tradycji kulturowej oraz do dawnej sztuki i estetyki, które stawiał wręcz za wzór współczesnym mu artystom i teorety- kom (mówił: „Dawniejszego śladu pojęć o s z t u c e pono nie ma w literaturze polskiej”16; zżymał się: „Krytyka dzisiejsza mało się tym zajmuje, owszem, opiera się ona zawsze na s m a k u r e c e n z e n t a, kryterium ze wszech miar względne i nie uprawnione niczym!”17). Poeta na każdym kroku wręcz prześcigał sam siebie w przywoływaniu nazwisk swoich duchowych patronów. Dość wspomnieć, że w jed- nym tylko, kilkustronicowym wykładzie poświęconym twórczości Juliusza Słowackiego (mam na myśli Lekcję III), powołał się na cały panteon wielkich ludzi: wpływowych polityków, wybitnych filozo- fów, genialnych artystów, luminarzy nauki, duchowych przywódców ludzkości. Tak więc, w tej jednej prelekcji Norwid uznał za konieczne wesprzeć się autorytetem Sokratesa, Platona i Arystotelesa, Plutar- cha, Tacyta i Wergiliusza, Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara, Dantego i Kopernika, Lamartine’a i O’Connella, Goethego i Byrona, Emersona i Kossutha, Słowackiego i Mickiewicza, anonimowych twórców poezji indyjskiej i autorów biblijnych, proroków Starego Testamentu i Ojców Kościoła, wreszcie górującej wysoko nad nimi – postaci samego Zbawiciela… W nieskończoność można by wymieniać te nazwiska18. Można by też długo mówić o fascynacjach Norwida antyczną sztuką i sta- rożytną filozofią, o jego gorliwym studiowaniu Biblii oraz dawnych poetów polskich19. Zastanawia mnie jednak, czy to samo dotyczy wiedzy Norwida o poetyce, zwłaszcza poetyce dawnej? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie jest bardziej złożona. Podejmę jednak próbę sformułowania kilku hipotez w tej kwestii z nadzieją, że wielowiekowa

16 Cyprian Norwid, W kwestii losu artystów polskich (VI, 562). 17 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 413). 18 Obszernie omawia to zagadnienie m.in. Paulina Abriszewska w cennej książce Literacka hermeneutyka Cypriana Norwida, Lublin 2011 (zob. zwłaszcza rozdział IV: „Norwid – poeta kultury. Wobec tradycji, historii i kultur”, s. 197–249). 19 Rozległość Norwidowskich horyzontów poznawczych świetnie rekonstruuje m.in. Piotr Chlebowski w monografii Romantyczna silva rerum. O Norwidowym «Albumie Orbis», Lublin 2009.

179 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE tradycja teoretycznoliteracka w jakiś nowy sposób oświetli Norwi- dowskie koncepcje. Z pism Norwida można wyłowić bogaty słownik pojęć z zakresu tradycyjnej poetyki (niemal na każdą literę alfabetu): począwszy od „alegorii”, poprzez „ekspresję”, „emulację”, „formę”, „harmonię”, „idealizację”, „ideał”, „impresję”, „natchnienie”, „oryginalność”, „parabolę”, „poetę”, „poetyczność”, „poezję”, „proporcję”, „piękno”, „realizm”, „rytm”, „styl”, „symbol”, „sztukę”, „talent”, „twórczość”, aż po „wiersz”, „wieszcza”, „wzory”, „znaczenie”, „znak” i wiele, wiele innych. Dochodzi do tego całe mnóstwo określeń genolo- gicznych – począwszy od „apologu”, przez „dramat”, „epigramat”, „epikę”, „epopeję”, „fraszkę”, „hymn”, „komedię”, „lirykę”, „odę”, „pieśń”, „poemat”, „powieść”, „satyrę”, „sentencję”, aż po „tragedię” i „żywot”20. Warto też przypomnieć sprawę oczywistą, tę mianowicie, że re- fleksje estetyczne zajmowały Norwida przez całe życie – od Promethi- diona (1848), poprzez wykłady O Juliuszu Słowackim (1860), aż po późne rozprawy, jak choćby Milczenie (1882). Myśli Norwida o poetyce gubią się jednak trochę w bardziej rozle- głym nurcie, jakim jest filozofia literatury (raczej w stylu Platońskim niż Arystotelesowskim), ściśle powiązana z filozofią jako taką21. Dla Norwida ważne wydaje się bowiem to samo, co liczyło się dla Platona – „zespolenie estetyki (i teorii sztuki) z dyskursem filozoficznym”22. U jednego i u drugiego poetyka stanowiła pochodną ogólniejszych

20 W sporządzeniu niniejszego zestawienia nieoceniony okazał się Internetowy słownik języka Cypriana Norwida, pod red. Jadwigi Puzyniny i Tomasza Korpysza, współpraca merytoryczna Jolanta Chojak, współpraca techniczna Jadwiga Miernik, Mateusz Żółtak: http://www.slownikjezykanorwida.uw.edu.pl [dostęp 22.08.2016]. Na temat Norwidowskiej świadomości genologicznej por. m.in. Genologia Cypriana Norwida, pod red. Adeli Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005; Magdalena Woźniewska- -Działak, Poematy narracyjne Cypriana Norwida. Konteksty literacko-kulturalne, estetyka, myśl, Kraków 2014. 21 Por. Elżbieta Feliksiak, Poezja i myśl. Studia o Norwidzie, Lublin 2001, s. 86. 22 Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, Przeszłość poetyki. Od Platona do Giambattisty Vica, Warszawa 1995, s. 30.

180 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… założeń filozoficznych (ontologicznych, teoriopoznawczych, aksjolo- gicznych), a konkretne poglądy w tej dziedzinie „wrośnięte były w […] filozofię” 23 (by posłużyć się formułą Elżbiety Sarnowskiej-Temeriusz). Co więcej, pośród autorytetów, na które Norwid się powoływał, stosunkowo rzadko występują autorzy dawnych poetyk lub traktatów z teorii wymowy. Tu i ówdzie trafia się – oczywiście – Arystoteles (no i Platon, którego wpływ na myśl Norwida był niepodważalny), z rzadka jednak towarzyszą mu: Horacy (jako autor De arte poetica), Kwintylian, Leonardo da Vinci, Giambattista Vico, Maciej Kazimierz Sarbiewski (a jeśli już, to raczej jako poeta niż teoretyk), a prócz tego sporadycznie: Grzegorz Piramowicz, Kazimierz Brodziński, . Znacznie częściej Norwid powoływał się na estetyków, jak Karol Libelt czy Józef Kremer. Brak u niego natomiast takich nazwisk, jak na przykład: Iulius Caesar Scaliger, Pico della Mirandola, Nicolas Boileau, Jean-François La Harpe, Franciszek Ksawery Dmochowski, Leon Borowski, Euzebiusz Słowacki. A jak to wygląda w szczegółach? Podobnie jak inni romantycy, Norwid wypowiadał się jednoznacznie przeciw naśladowaniu. Uwa- żał je za powód do wstydu dla artysty, za rezultat niesamodzielności intelektualnej i polemizował z przekonaniem, jakoby wynikało ono: „z potrzeby” odwoływania się do klasycystycznie rozumianej „natury” i podobnie pojmowanych „wzorów”24. „Ślepe” – czyli mechaniczne – naśladownictwo uważał za czynność jałową intelektualnie i szkodliwą estetycznie; kojarzył je raczej z ignorancją („nie-wiadomością”), zwał „najohydniejszym fałszem”25 i „największym zdrajcą”26, a jego figurę widział w bezwolnym i bezrefleksyjnym manekinie.

23 Tamże. 24 Cyprian Norwid, Ze względu artykułu «O cynkografii» w «Bibliotece Warszawskiej», tom II, str. 519 (VI, 589). 25 „Naśladownictwo bowiem jest albo nie-wiadomością, albo najohydniejszym fałszem, i tu pojęcie kodeksu francuskiego jest właściwe” (Cyprian Norwid, O Ju- liuszu Słowackim…; VI, 425). 26 „[…] największym zdrajcą jest ślepe naśladownictwo”. Zob. Nota (z dziewięciu punktów) [Dla Ludwika Mierosławskiego] (VII, 148).

181 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Piekłem albowiem jest naśladowanie twórczości, skąd wyraz „po- -twór”! Słabe, chore, tchórzliwe ciała muszą o d - d z i a ł y w a - n i a m i działać. Istni nie chodzą tam i sam, ale wiedzą, gdzie, i kroczą prosto, jak światła promień27.

„Dlatego to wszyscy”, którzy „naśladują, zupełnie są j a ł o w i i t e c h n i c z n i, i ani spostrzegają się, że są E g i p c j a n i e !!”28. Norwidowska krytyka naśladowania obejmowała także dezapro- batę dla nieautentyczności duchowego życia społecznego. Według niego naśladują nie tylko jednostki i nie tylko artyści; naśladują nawet całe narody. Na pochwałę poety zasłużyły więc tylko te zbiorowości, które: nie m a ł p u j ą […], nie naśladują rzeczy dokonanych p r z e z i n n e ludy w innych znajdujące się kosmicznych i so- c j a l n y c h w a r u n k a c h, ale które, i owszem, wychodząc na widownię historii mają tę trzeźwość, iż chcą same coś stworzyć, same jeden więcej szczebel w sprawie wolności świata zyskać”29.

Dlatego to po epokach szarlatanizmu jeden atom oryginalnej i su- miennej pracy przeważa góry naśladownictwa. Malenieczka ksią- żeczka Kopernika porusza światy, a tysiące woluminów leży bez życia30.

W ramach tej argumentacji naśladowanie stawało się synonimem niewoli (duchowej, ale i zupełnie fizycznej)31, a jego przeciwieństwem

27 List do Mariana Sokołowskiego, [Paryż, ok. 15 września 1875] (X, 54). 28 List do Józefa Bohdana Zaleskiego, [Paryż, st. poczt. 22 września 1871] (IX, 496). 29 Nota z dziewięciu punktów, która załączona była duchowieństwu, Kawalerom Maltańskim, Generalnemu Organizatorowi Armii Polskiej Wielmożnemu Miero- sławskiemu i wysokim wojskowym polskim (VII, 151). 30 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 425). 31 „Początek poruszenia był twórczy, a potem już niewolnicze przeszłości euro- pejskiej naśladownictwo – niewola! i jej owoce!!…” (Dziewięć zaspokojonych pytań. Dostojnemu hrabiemu, Szanownemu Generałowi i łaskawemu Panu Dobrodziejowi Władysławowi Zamoyskiemu – w dalszym ciągu zaspokojonych dziewięć pytań, Appendix; VII, 159).

182 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… była wolność indywidualna i zbiorowa oraz wypływająca z niej praw- dziwa twórczość. Norwid widział w skłonności do naśladowania rys swojej epoki, uganiającej się za nowością: Naśladownictwo martwe, przy coraz silniejszym postępie eksploatacji wszystkiego, co nowe i dodatnie, dojdzie aż do zużycia samego ładu i rytmu następstwa, wtedy zaś zastąpione być może jakim fenomenem magnetycznym, co zostawiam na boku32.

Można by zatem sądzić, że mamy tu do czynienia z typowo ro- mantycznym odrzuceniem naśladowania. Rzecz jednak w tym, że Norwidowska krytyka tej czynności artystycznej znacznie wykraczała poza ramy ideowe romantyzmu i jego koryfeuszy (Friedricha Schlegla, Samuela Taylora Coleridge’a, Maurycego Mochnackiego, Michała Grabowskiego czy Juliana Klaczki)33. Sięgała głębiej w historię i po- nawiała argumentację Platona. Jak pamiętamy, to właśnie starożytny filozof piętnował postawę naśladowcy jako kłamstwo i udanie34. Za- razem chyba nie ma u Norwida tego wątku, który był z kolei bardzo silnie akcentowany przez autora Uczty, tj. braku zaufania do ludzkich emocji – według Platona poezja miała „kłamać” właśnie dlatego, że przedstawiała ludzkie namiętności i czyny (także te naganne) jako piękniejsze, niż są w rzeczywistości35. Tymczasem Norwid w tej kwe- stii rozumował na odwrót: „ekspresja”, czyli „uzewnętrznienie” „tego, co ukryte w duszy człowieka”36, była u niego jednym z kryteriów prawdziwości sztuki37. Z jeszcze jednej przyczyny sprawa z naśladowaniem nie jest tak jednoznaczna. Otóż Norwid przyznawał, że sztuka „w znaczeniu jej

32 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 426). 33 Por. na ten temat: Marek Stanisz, Wczesnoromantyczne spory o poezję, Kraków 1998; Magdalena Bąk, «Mimesis» romantyczna – teoria i praktyka w Polsce, w: Romantyzm i nowoczesność, red. Michał Kuziak, Kraków 2009, s. 257–285. 34 Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, dz.cyt., s. 46. 35 Tamże, s. 48. 36 Tamże, s. 55. 37 List do Marii Trębickiej, Maj 1854, New-York (VIII, 212).

183 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE najniższym” jest „naśladowaniem natury” i musi nim być38. Podobnie jak Platon, rozumiał czynność naśladowania rzeczywistości w sztuce jako jej „odtwarzanie”, czyli – cytuję myśl Elżbiety Sarnowskiej-­ ‑Temeriusz – „redukcję tego, co istnieje, do samego jedynie «wyglądu», zmysłami odbieranej postaci”39. Dzięki temu Norwidowskiej krytyce czynności naśladowczych towarzyszyło uznanie dla wierności sztuki:

widzimy np. w sztuce, która najbliższą światłu jest robotą, że przy- śpieszyła najhaniebniej produkcję swoją, i że od czasu jak ludzie wzięli sobie za model n a t u r ę i wierne jej naśladowanie, to jest: nie e k s - p r e s j ę, ale i m p r e s j ę – od tego czasu, mówię, jednego pięknego dnia przyszedł daguerotyp i zakasował cały ten kierunek, przewyższając go40.

Mimo tych deklaracji poeta nie odcinał się od literackiej strategii „fotografowania” rzeczywistości – dość wspomnieć znany fragment Czarnych kwiatów, w którym pada takie oto stwierdzenie: „Ile razy przypominam sobie ostatnie rozmowy z osobami, co już w niewi- dzialny świat odeszły, zmarłszy tu, tyle razy […] właśnie w d a g u - e r o t y p raczej pióro zamieniam, aby wierności nie uchybić […]”41. Wierności temu, czego był naocznym świadkiem. Więc jak to: dagerotyp „zakasował” tych pisarzy, którzy wiernie odtwarzali rzeczywistość (czyli naśladowali naturę), choć jedno- cześnie literackie „dagerotypowanie” pozwala „wierności nie uchy- bić”? A samo naśladowanie – naprawdę jest udaniem, skoro tylko „kłamstwem sztuki” można obnażyć kłamstwo świata (jak pisał poeta w wierszu Do Nikodema Biernackiego)? Dobreż więc ono czy zgoła nieużyteczne? Nie bardzo wiadomo. Choć może dałoby się wybrnąć

38 „Sztuka […] w znaczeniu jej najniższym, będąc «naśladowaniem natury» nie może być już przez to samo w naturze inaczej dociekaną, jeno jako piękno i onego to piękna bezpośredni okres, czynny udział, osobna pora, słowem – prawo, wpośród współdziałania wszystkich innych praw natury istniejące i obowiązujące”. Cyprian Norwid, O sztuce. (Dla Polaków) (VI, 339). 39 Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, dz.cyt., s. 44. 40 List do Marii Trębickiej, Maj 1854, New-York (VIII, 212). 41 Cyprian Norwid, Czarne kwiaty (VI, 177).

184 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… z tego dylematu w taki oto sposób: może zdaniem Norwida literackie naśladowanie bywa czasem nieuniknione – wtedy mianowicie, gdy literatura bierze na siebie obowiązek odzwierciedlenia „jedynie rzeczy istniejących” materialnie42 lub nawet – gdy w jakiś tajemny sposób ponawia (powtarza? wyraża?) powszechne w danym momencie hi- storycznym odczuwanie rzeczywistości. Nie wszystko bowiem, co może uchodzić za czynność naśladowczą, jest nią w rzeczywistości. Dla przykładu:

W powieściach Słowackiego byrońskiej formy nie godzi się uważać za naśladowczą, tak jak Wallenrod i Maria Malczewskiego, mimo tejże formy, naśladowczymi nie są. […] naśladownictwo w stosunku do tych, którzy coś obowiązującego cały rozwój ludzkości przynieśli, nie jest rzeczą naśladownictwa, ale człowieczości, i że jak kopernikistami nie godzi się zwać astronomów, tak byronistami poetów43.

Taka zasada funkcjonowałaby jednak wyłącznie w ramach niż- szego rodzaju pisarstwa, którym byłaby – mówiąc słowami Platona – „poezja naśladująca” (czyli – by posłużyć się bardziej współczesnymi formułami – realistyczna, faktograficzna), a nie „poezja natchniona”44. Nawet wtedy chodziłoby zatem o gorszy rodzaj literatury. Prawdę o świecie według Norwida najpełniej przekazywałby jednak nie re- alizm (Norwid powiedziałby: „rzeczowość”) i – oczywiście – nie fan- tastyka (którą poeta miał za uleganie „marzeniom”), lecz wypowiedź operująca alegorią, symbolem, parabolą czy metaforą45. Jeszcze więcej problemów nastręcza Norwidowski sposób uży- cia terminu „oryginalność”. Przypomnę tylko, że poeta powracał do tego tematu wielokrotnie, a w Lekcji III Wykładów o Juliuszu

42 Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, dz.cyt., s. 62. 43 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 463). 44 Elżbieta Sarnowska-Temeriusz, dz.cyt., s. 62. 45 Paulina Abriszewska przekonująco dowodzi: „To, co badacze chcą uspójnić i określić albo mianem symbolu, albo mianem alegorii, jest w dziele pisarza przed- miotem niekończącego się procesu przemian, redefinicji i w konsekwencji wymyka się ostatecznym i jednoznacznym kwalifikacjom”. Zob. Paulina Abriszewska, dz.cyt., s. 296.

185 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Słowackim rozwinął obszerny wywód o „pojęciu oryginalności fał- szywym i prawdziwym”46. Już sam punkt wyjścia Norwida wydaje się tu osobliwy: poeta twierdzi, że dotychczas „filozofowie nie wyrobili pojęcia oryginalności”47, więc nie bardzo jest się do czego odwołać, no, może poza jednym przepisem – dotyczącym plagiatu, a pocho- dzącym z francuskiego kodeksu prawa autorskiego. Oto wypowiedź poety:

[…] artykuł taki w kodeksie karnym zupełnie odpowiada prawdzie, i kodeks jest tu profetyczniejszy od teorii literackich współczesnych, i policji przeto należałoby miejsce w Akademii. Zdaje się on albo- wiem mówić, że oryginalność jest to s u m i e n n o ś ć w o b l i c z u źródeł48.

To właśnie w przytoczonym kontekście padła formuła, od któ- rej rozpocząłem swoje rozważania. Poeta uzasadnia ją następnie i ukonkretnia za pomocą sugestywnego obrazu czerpania wody ze strumienia. Pyta: „Jak to? czyż ona sama nie jest źródłem?”. I po chwili odpowiada: „Takiej oryginalności nie ma”. Albowiem: „Z karafki napić się można, uścisnąwszy ją za szyję i pochyliwszy ku ustom, ale kto ze źródła pije, musi uklęknąć i pochylić czoło”49. Nikt nie nosi źródła w samym sobie. Zwróćmy bowiem uwagę, że ta bardzo ważna deklaracja pozostaje w konflikcie z przekonaniami wielu romantyków,

46 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 405). 47 „Czyn a praktyka to dwie rzeczy, których definicje i różnica nie obowiązują nas w tym momencie. Powiem tylko, że jakkolwiek filozofowie nie wyrobili poję- cia oryginalności, jednakowoż, ile razy autor komedii jakiej użyje zwrotkę jedną z komedii przez kogo innego napisanej, wraz jest kodeksu francuskiego artykuł do odpowiedzialności za to przywłaszczenie powołujący. Kodeks i żandarmy wyprze- dzają tu filozofów”. Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 423). 48 Tamże. 49 I dalej: „Ktoś mi powie, że sumienna wzajemność wobec źródeł nie daje samosiły, i że trzeba dla indywidualnej oryginalności mieć źródło w sobie, ale ja powtórzę i powiem, że takiej oryginalności absolutnie indywidualnej nie ma, nie było i nie będzie”. Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 423, 424).

186 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… którzy uważali, że źródło prawdziwej twórczości tkwi właśnie w ar- tyście, dysponującym boską mocą50. Tymczasem figurą prawdziwej oryginalności jest dla Norwida po- stać samego Chrystusa, który tworzył nową rzeczywistość i zakładał nową wspólnotę wyłącznie – powiada Norwid – poprzez wypełnianie litery starotestamentowego prawa:

[…] ani jednego słowa Zbawiciela nie ma, którego by wprzód w Pro- rokach i przypowieściach ludowych nie było. I owszem, nie już ludu wybranego prorocy, ale i greccy nawet mistrzowie wiele z tych praw moralnych znali. Sam Zbawiciel powiada, że n a u k a j e g o n i e j e s t j e g o, że nie przyszedł nauczać, ale dopełniać; więc, że orygi- nalności wcale nie ma absolutnej – na to już zgoda!51.

Tak samo jak czynność naśladowania wcale nie wynika „z po- trzeby”, bo – powtórzmy – „wszędzie są wzory, bo wszędzie jest natura” i tylko „sposób widzenia j e j stanowi różność, sposób wy- rażenia, s t y l”52, tak też „tylko oryginalność dobrze pojęta, tylko twórczość prawdziwa może utrafić i postawić się czynną w planach Bożych – to jest zwyciężyć – bo jedyny Pan, Mistrz nasz i Nauczyciel, jest twórczy wiecznie”53. Kryterium oryginalności jawiłoby się wtedy jako „odniesienie indywidualnego sumienia swego do ostatecznego źródła prawdy”54. W tym momencie dochodzimy do kolejnej ważnej tezy Norwida. Brzmi ona następująco: nie da się tworzyć „bez Mistrzów”. Poeta posługuje się tu argumentacją Sokratesa:

50 Por. na ten temat: Meyer Howard Abrams, Zwierciadło i lampa. Romantyczna teoria poezji a tradycja krytycznoliteracka, tłum. Maria Bożenna Fedewicz, Gdańsk 2003 (zwłaszcza rozdział: „Romantyczne metafory sztuki i umysłu”, s. 57–84). 51 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 425). 52 Cyprian Norwid, Ze względu artykułu «O cynkografii» w «Bibliotece Warszaw- skiej», tom II, str. 519 (VI, 589). 53 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 426). 54 Cyprian Norwid, O tszinie i czynie. Do M…… wtóry list (VII, 55).

187 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Sokrates przez usta Platona o wynalazku pisma mówi: skoro Theut Tamusowi przedstawił wynalezione przez siebie piśmienne znaki, Tamus zawołał, gdy litery ujrzał: „Liter ojciec, zaślepiasz się miłością aż do niewidzenia celu liter. Oto uczynisz ludzi niepamiętnymi, i nic więcej, albowiem dałeś sposób przypominania sobie i reminiscencji, a ci, którzy się tych liter nauczą, pewni będą, że powierzyli im ta- jemnicę wiedzy własnej i że się obejdą bez Mistrzów” – to przytacza Platon z ust Sokratesa. Wyrażenie zaś: „bez Mistrzów”, znaczy spiritus rector i odnosi się do Mistrza mistrzów, albowiem, jakośmy wyżej o oryginalności Sokratesa mówiąc nadmienili, odsyłał on owdzie uczniów swoich55. Formułę „bez Mistrzów” interpretuje Norwid nie tylko jako tworzenie bez oglądania się na wzory, ale także jako lekkomyślne ignorowanie prawdy oraz ustanowionego przez Boga porządku rze- czywistości. Bo też „Mistrzowie” okazują się w jego ujęciu posłańcami faktycznego Arcymistrza i Arcynauczyciela, Chrystusa, i na mocy Jego namaszczenia pełnią zaszczytny urząd depozytariuszy jedynej Prawdy, której jest On gwarantem i ucieleśnieniem. Są pośrednikami między człowiekiem a Bogiem, Prawdą czy naturą świata. Toteż słowa poety – jak zresztą każde prawdziwe słowa – nie tylko „wyrażają” człowieka, ale również go „sądzą”56, gdyż są zakorzenione w przed­ ustawnej rzeczywistości i odwiecznej aksjologii, nieustannie przypo- minając o istnieniu tych fundamentów cywilizacji i człowieczeństwa. Więc – może jednak romantyzm? Ale przecież nie sposób za- pomnieć, że Norwid polemizował z romantycznym przekonaniem o istnieniu nadprzyrodzonych sił, które artysta czerpie ze zjedno- czenia z twórczą Naturą lub Absolutem albo które – bodaj jeszcze częściej – odnajdywałby w samym sobie, wzorze boskości. Tymczasem według poety ani w czytaniu, ani tym bardziej w twórczości nie na- leży „odwracać się do potęgi pierwotnej, z jaką autor tworzył”; rzecz ma się dokładnie na odwrót: powodzenie tych czynności „zależy n a wyczytaniu” z dzieła pisarza „tego, co on tworzył,

55 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 427). 56 Tamże, 429.

188 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… więcej tym, co pracą wieków na tym urosło”57. Zamiast naiwnej wiary w wartość dosłownego odbioru określonego utworu Norwid namawiał do respektowania dziejów jego recepcji, a także do uwzględniania zmieniającego się kontekstu historycznego, który modyfikuje wpisane weń sensy. Poeta bowiem nie miał specjal- nego uznania dla rzekomych nowości – ani w sztuce, ani w życiu, ani w dziejach: „[…] C h i n y s ą w y j ą t k o w y m z j a w i s k i e m. Nagle – okazuje się, że M e k s y k jest zupełnie wyjątkowy!… że E g i p t jest bez porównania oryginalnym!! – że Ż y d z i są szczegól- nością zupełną… etc., etc.… same wyjątki!”58 – szydził. Nie sposób też zignorować jego rozumienia formy dzieła arty- stycznego – a wyrażał Norwid nie tylko romantyczny dystans wobec niej, ale także podkreślał jej absolutną niezbędność i sensotwórcze walory. Twierdził między innymi, że dobra forma winna być jasna i przezroczysta, ale w nader niecodziennym sensie tego słowa. Po- służył się w tym kontekście przykładem „gmachu architektury do- skonałej”, który:

[…] przezroczysty być może i powinien, chociaż z granitu, a jest on nim wtedy, gdy fronton pozwala odgadnąć plan i budowę wewnętrzną gmachu całego. Gdy tymczasem szyba kryształowa może, owszem, zakrywać przedmioty za nią będące, skoro ten, który patrzy, obierze niewłaściwy, tj. obierze w s k o ś n y punkt zapatrywania się”59.

Zestawmy ten obraz choćby ze Stendhalowską metaforą powie- ści jako „zwierciadła obnoszonego po gościńcu”, a w lot poczujemy różnicę… Więc jednak Norwid – klasyk, taki bardzo nowoczesny, z ducha Eliota, Herberta czy Przybylskiego? Miłośnik harmonii, proporcji, porządku i ładu? Admirator doskonałego, skończonego piękna? Głosiciel prawdy, że poezja stanowi „całość żyjącą, która obejmuje wszystkie utwory poetyckie, kiedykolwiek napisane”, a poeta „nie

57 Tamże, 428. 58 Cyprian Norwid, [Z powodu podręcznika Szujskiego] (VI, 540). 59 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 407).

189 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE posiada pełnego znaczenia w oderwaniu” i nie jest samotną wyspą, lecz katalizatorem zbiorowych uczuć ludzkości60? Ale zaraz, zaraz! Czyż nie słyszeliśmy w niektórych cytowanych wcześniej formułach pogłosu neoplatońskiej koncepcji poety-wieszcza, czerpiącego na- tchnienie „z góry” i porywającego innych swym śpiewem? Czy nie znalazła drogi do naszych myśli z gruntu romantyczna dezaprobata Norwida dla nadmiernego formalizmu w sztuce? Może więc Norwidowskie poszukiwania zejdą się w jego reflek- sjach na temat prawdy – prawdy sztuki i w ogóle prawdy – najważ- niejszego wszak celu artysty61? Przypomnijmy: według poety prawda o świecie (i prawda świata) sadowi się gdzieś pomiędzy przeciwstaw- nymi biegunami62:

to uczucie r z e c z y w i s t e, które prawdziwą jest poezją, bo ani m a r z e ń (jako słabych i nie ujętych, nikłych), ani też r z e c z o - w o ś c i (jako nazbyt cielesnej), ale prawdziwą r z e c z y w i s t o ś ć za rzecz sztuki uważam63. Owo „między” bynajmniej nie oznacza jednak jakiegoś statycznego „złotego środka” ani też nie jest prostą syntezą sprzeczności. Raczej zawiera je w sobie, wypowiada je i pozwala im istnieć w świadomości

60 Thomas Stearns Eliot, Tradycja i talent indywidualny, w: tegoż, Kto to jest klasyk i inne eseje, tłum. Magdalena Heydel, Maria Niemojowska, Helena Pręczkowska, Maciej Żurowski, Kraków 1998, s. 24–33 (cyt. ze stron: 26, 29). Por. też: Andrzej Kaliszewski, Nostalgia stylu. Neoklasycyzm liryki polskiej XX wieku w krytyce, badaniach i poetykach immanentnych (w kontekście tradycji poetologicznej klasy- cyzmu), Kraków 2007; Marek Stanisz, «Klasyczność» i klasycy w literaturze polskiej XIX wieku. Przegląd stanowisk badawczych, w: Klasycyzm. Estetyka – doktryna lite- racka – antropologia, red. nauk. tomu Katarzyna Meller, Warszawa 2009, s. 261–280. 61 Powie Norwid: „Poeta potrzebuje tylko zwycięstwa prawdy!”. Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 424). 62 Por. Renata Gadamska-Serafin, Poetyka – estetyka – metafizyka, „Tematy i Kon- teksty” 2013, nr 3 (8), s. 160–161. 63 List do Antoniego Zaleskiego, Florencja, 2 listopada 1844, Dzień Zaduszny (VIII, 13).

190 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności… człowieka64. Rolą poety jest przechowywanie owej prawdy niczym w naczyniu oraz wyrażanie jej65. Przyznajmy, niełatwo stać się poetą wedle Norwida. Bo jak być wiernym „kapłaństwu nadziei”66 i wieszczem obdarzonym nadprzy- rodzoną mądrością, a przy tym nie porzucić profesji zwyczajnego in- teligenta, który na każdym kroku musi umieć wykorzystać zwyczajną, ludzką wiedzę i erudycję? Jak być zarazem naczyniem i lustrem? Jak być kimś, do kogo jednocześnie mają się stosować formuły: poeta vates i poeta doctus? A literacka oryginalność po Norwidowsku? Też nie jest łatwiejsza do zdefiniowania. Zresztą najlepiej wyrażają ją paradoksy67. Wszak to samodzielność i autentyczność, ale i twórcza zależność od Mistrzów. To wierność własnemu powołaniu, ale i szacunek dla „pracy wieków” oraz wysiłku pokoleń. To doskonałość, ale też jakby przeciwna jej „ciemność”, to klarowność i tajemnica, impresja i ekspresja, arcy- dzielność i niedopełnienie. To woda ze źródła, ale i prawo Proroków… Z punktu widzenia dziejów poetyki nie sposób zatem utrzymać tezy o romantycznej świadomości estetycznej Norwida. „Norwidow- ski romantyzm” (podobnie zresztą jak „Norwidowski klasycyzm” czy „Norwidowski modernizm”) to formuły prawdziwe, ale tylko częściowo, domagające się weryfikującego uzupełnienia. Jego estetyka nie jest ani wyłącznie romantyczna, ani klasycystyczna, ani awan- gardowa, ani tradycjonalistyczna. W różnych chwilach bywa taka

64 Odwołuję się tutaj do formuły Barbary Skargi, która o dialektyce Platona i Ary- stotelesa pisała: „Zawiera w sobie sprzeczności, nie zna ich syntezy”. Zob. Barbara Skarga, Dreszcz granicy, w: tejże, Człowiek to nie jest piękne zwierzę, Kraków 2007, s. 71. 65 O Norwidowskich metaforach poety jako naczynia pisze Paulina Abriszewska, dz.cyt., s. 298–299. 66 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 411–412). 67 Paulina Abriszewska zwraca uwagę na paradoksalność poetyki Norwida: „Z jed- nej strony liczne gnomy, sentencjonalność, kondensacja sensu, z drugiej – skompli- kowana sieć autoodwołań, która utwór lub wręcz gnomiczne wersy, przeznaczone do odczytania autonomicznego, wplątuje w szeroki autorski komentarz […]”. Paulina Abriszewska, dz.cyt., s. 193.

191 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE lub taka. Stanowi oryginalne połączenie różnych inspiracji i wątków. Jest silnie zakorzeniona w tradycji, ale czerpie z najróżniejszych źró- deł: jedno bije w starożytności i wywodzi się od Platona, drugie ma niewątpliwie pochodzenie klasyczne, trzecie – romantyczne, a nie można przecież prześlepić powinowactw Norwida z estetyką jemu współczesną (choćby Baudelaire’owską). Stanowi wymowne świade- ctwo Norwidowskiej „wrażliwości hermeneutycznej”68. Z wszystkich tych elementów Norwid ułożył jednak oryginalną całość, która w moim mniemaniu ani trochę nie przypomina sta- tycznego, gotowego, zamkniętego w sztywne ramy systemowe ze- społu poglądów estetycznych. Nie jest też eklektyczna. Przeciwnie: została bardzo ciekawie obmyślana i zestrojona. Tworzy żywy orga- nizm – właśnie dzięki sugestywnemu dynamizmowi i ruchliwości składających się na nią koncepcji. Jest zarazem bardzo elastyczna, bo została wzniesiona na solidnych podstawach filozoficznych. Stanowi naprawdę wspaniały efekt Norwidowskiej myśli – niechętnej wo- bec wiedzy nieruchomej, symetrycznej, niesprzecznej wewnętrznie, skodyfikowanej w system. Doskonale wyraża Norwidowski sposób myślenia o Bogu, świecie, człowieku, artyście i sztuce. Na idee estetyczne Norwida warto by zatem spojrzeć nie jako na uczony katalog gotowych poglądów – takich czy innych – lecz jako na spis wskazówek, których każdorazowe zastosowanie wymaga in- telektualnej czujności, nieustannej weryfikacji, pracy wyobraźni, intelektu, emocji i sumienia, a przede wszystkim – duchowej energii i autentycznego żaru. Właśnie w tym ruchu idei, w ich otwartości i aporetyczności, w ustawicznym niedokończeniu tkwi siła Norwi- dowskiego myślenia o oryginalności literackiej69.

68 Przywołuję tu celną formułę Pauliny Abriszewskiej, szczegółowo rozwiniętą w książce Literacka hermeneutyka Cypriana Norwida, dz.cyt.. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że przywołana praca traktuje głównie o Norwidowskim „czytaniu świata”: człowieka, dziejów, kultury, tradycji, sztuki. W niniejszym studium inte- resuje mnie natomiast w większym stopniu Norwidowska koncepcja tworzenia. 69 W trakcie dyskusji nad wstępną wersją niniejszego artykułu prof. Grażyna Halkiewicz-Sojak zwróciła uwagę na potrzebę uwzględnienia diachronicznego wymiaru Norwidowskich koncepcji. Wedle uczonej taka perspektywa pozwoliłaby

192 M. Stanisz, Norwidowska koncepcja oryginalności…

Jeśli tak właśnie rzecz się przedstawia, jasne stałoby się, dlaczego mógł Norwid oświadczyć w wykładach O Juliuszu Słowackim: „Ja ni- komu się nie kłaniam […]”. To zdanie ma przecież swoje dalsze ciągi: „Ja nikomu się nie kłaniam i dlatego mogę się pokłonić prostemu krzyżowi, złożonemu z suchych gałęzi, a pominąć z nakrytą głową rdzenne dęby i cedry wielkie w dziewiczych lasach Ameryki”70. „Ja nie kłaniam się nikomu, tylko źródeł źródłu […]”71.

Summary Norwid’s concept of Literary Originality in the Light of the History of Poetics The article presents Norwid’s concept of literary originality with reference to selected terms from the European theory of poetry. Norwid’s reflections about writing function predominantly within the confines of his philosop- hical concepts, which were mostly inspired by the philosophy of Plato and Christian thought and were related to his vision of God, the world, man, and artist. One can discover, however, a rich set of terms coming from tra- ditional poetics in the works of the author of Quidam. Norwid’s thinking about originality is firmly rooted in tradition and links diverse inspirations and threads in a distinctive way. As such it shows telling paradoxes by con- taining unequivocal objection to imitating nature and exemplary works. At the same time, it underscores Norwid’s reliance on the old masters, advocates for the freedom and authenticity of artists, and highlights the role of the form in the creative process. While not dismissing the contradictory categories of ‘obscurity’ and fragmentariness, Norwid also pays attention to the value of artistic perfection. His concepts do not form a closed system of aesthetic views. Instead, they constitute an elastic catalogue of indications whose employment requires combined work of the imagination, intellect, wyraźniej wydobyć ich ewolucyjność. Odnotowuję z wdzięcznością tę cenną myśl, choć z uwagi na ograniczone rozmiary niniejszego studium nie potrafię jej w pełni zweryfikować. Wspomnę tylko, że przywoływane w artykule wypowiedzi pochodzą zarówno z lat 40., 50., jak również 60. i 70. XIX wieku, reprezentują więc niemal wszystkie etapy twórczości Norwida. 70 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim… (VI, 424). 71 Tamże.

193 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE and emotions as well as the alertness of one’s conscience and spiritual energy. Norwid believed that the primary duty of art was expressing the truth about the world.

Marek Stanisz (Uniwersytet Rzeszowski) – dr hab. prof. URz. Autor książek: Wczesnoromantyczne spory o poezję (Kraków 1998), Przedmowy romanty- ków. Kreacje autorskie, idee programowe, gry z czytelnikiem (Kraków 2007). Współredaktor tomów zbiorowych, m.in.: Adam Mickiewicz. Dwa wieki kul- tury polskiej (Rzeszów 2007), Między biografią, literaturą i legendą (Rzeszów 2010), Stolice i prowincje kultury. Księga Jubileuszowa ofiarowana Profesor Alinie Kowalczykowej (Warszawa 2012), Filozofia w literaturze. Literatura w filozofii (Rzeszów 2013). Publikował w „Zeszytach Szkolnych”, „Świe- cie Tekstów”, „Colloquiach Litterariach”, „Tekstach Drugich”, „Studiach Norwidianach”, „Kwartalniku Edukacyjnym” oraz pracach zbiorowych. Redaktor naczelny czasopisma literaturoznawczego „Tematy i Konteksty”. Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 AGATA SEWERYN

„WYJRZAŁEM W ZA-ŚWIAT”. KILKA UWAG O TRADYCJI ROZMÓW ZMARŁYCH W TWÓRCZOŚCI CYPRIANA NORWIDA

Dzieła zaliczane do Norwidowych rozmów zmarłych były już nie- jednokrotnie przedmiotem uwagi uczonych – interpretowano je i w izolacji, jako odrębne teksty, i jako swoisty zbiór sprowadzony do jednego, genologicznego mianownika1. Zacznijmy więc od krótkiego przypomnienia niektórych znanych ustaleń. Tradycję dialogów elizejskich przywołuje się przy okazji trzech tekstów literackich Norwida i jednej jego grafiki. Teksty literackie to: Vendôme (1849), Do – Henryka… (Fraszka) (1851) oraz Rozmowa umarłych: Byron, Rafael-Sanzio (ok. 1857). Norwid pozostawił jeszcze akwafortę zatytułowaną Dialogue des Morts. Rembrandt–Phidias (1871)2.

1 Zob. zwłaszcza Anna Kadyjewska, Norwidowskie rozmowy umarłych – dia- log postaci i epok, w: Liryka Cypriana Norwida, pod red. Piotra Chlebowskiego, Włodzimierza Torunia, Lublin 2003; Agnieszka Ziołowicz, Romantycy na Polach Elizejskich. Z dziejów rozmowy zmarłych, w: tejże, Poszukiwanie wspólnoty. Estetyka dramatyczności a więź międzyludzka w literaturze polskiego romantyzmu (prelimi- naria), Kraków 2011. 2 Czas powstania dzieł Norwida podaję za Kalendarzem życia i twórczości Cy- priana Norwida, Poznań 2007, t. I: 1821–1860 (Zofia Trojanowiczowa, Zofia Dambek przy współudziale Jolanty Czarnomorskiej), t. II: 1861–1883 (Z. Trojanowiczowa, Elżbieta Lijewska przy współudziale Małgorzaty Pluty), t. III: Aneks – Bibliografia – Indeksy (Z. Trojanowiczowa, Z. Dambek, Iwona Grzeszczak).

195 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

[Polona, sygn. G.4411/II]

196 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»…

Jest to zatem stosunkowo niewielki korpus dzieł. Uwagę mogą przykuć daty: rozpiętość czasowa od 1849 do 1871 roku. Od okresu młodzieńczej twórczości do lat dojrzałych powracają u Norwida remi- niscencje tego – starożytnej proweniencji – gatunku, przeżywającego, jak wiadomo, rozkwit w oświeceniu, zwłaszcza w jego klasycystycz- nym nurcie3. Dlaczego należy mówić raczej o reminiscencjach, a nie o ścisłym nawiązywaniu do znanej tradycji genologicznej? „Rozmowami zmarłych” sam Norwid nazywa tylko dialog Byrona z Rafaelem oraz plastyczne przedstawienie konwersujących Rem- brandta i Fidiasza, w metaliteracki sposób nawiązując tym samym do tradycji i dając wyraz świadomości gatunkowej. Dialog Byrona z Rafaelem rzeczywiście pozostaje w największej zgodzie z konwencją dialogów elizejskich. Kontekst genologiczny rozmów w odniesieniu do Vendôme i Do – Henryka… uruchomili już później norwidolodzy, choć – powiedzmy od razu – nie jest on bezdyskusyjny. A w każ- dym razie na pewno nie powinno się tego kontekstu przywoływać bez komentarza. Można mieć na przykład wątpliwość, czy sam fakt „pozagrobowej dyskusji poetyckiej”, jak to ujmuje Kazimierz Wyka4, wystarczyłby, by mówić o ścisłym nawiązaniu do tradycji k l a s y - c y s t y c z n y c h r o z m ó w z m a r ł y c h. W takim przypadku przez pryzmat tej tradycji należałoby patrzeć także na przykład na liryk Słowackiego [Kiedy się w niebie gdzie zejdziemy sami…]. Norwid na ogół konsekwentnie zachowuje w przywołanych teks- tach pełen powagi, retoryczny styl wysoki, ewokujący atmosferę cha- rakterystyczną dla wielu dialogów toczonych w klasycystycznych zaświatach („o! cieniu”, „poważny cieniu” – zwraca się na przykład Napoleon do Cezara w Vendôme). Atmosferę charakterystyczną d l a w i e l u dialogów elizejskich, bo wiadomo przecież, że już u Lukiana, twórcy gatunku, także żywioł komizmu płynie wartkim nurtem.

3 Najbardziej kompletną monografią traktującą o oświeceniowych rozmowach zmarłych pozostaje klasyczna już książka Zofii Sinko, Oświeceni wśród pól elizej- skich. Rozmowy zmarłych: recepcja – twórczość oryginalna, Wrocław 1976. 4 Kazimierz Wyka, Pozagrobowa dyskusja poetycka, w: tegoż, Rzecz wyobraźni, Warszawa 1997, s. 516.

197 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

I choć Norwid zdaje się być momentami – mówiąc potocznie – bardziej papieski od papieża, to jednak tradycja genologiczna uległa tutaj da- leko idącym komplikacjom, jak to zresztą często u Norwida – mistrza „form poruszonych” – bywa. I tak jak Norwidowe fraszki i bajki sta- nowią egzemplifikację naruszenia tradycyjnej normy gatunkowej, tak Norwidowe rozmowy zmarłych, nawet przy pobieżnej lekturze, jeśli ma się w pamięci cykle rozmów zmarłych napisanych przez Lukiana, Fénelona, Fontenelle’a, wreszcie – Krasickiego – jawią się niczym cienie klasycystycznych dialogów5. Zwłaszcza Vendôme i Do – Hen- ryka… Może nieco zaskakiwać komentarz Zenona Przesmyckiego, powiadającego, że rozmowy zmarłych to „ulubiony Norwidowi typ dialogów”6. Choć może bardziej jeszcze zaskakuje konkluzja Wyki, który ogłosił Norwida mistrzem rozmowy zmarłych w literaturze polskiej7. Nie Ignacy Krasicki, lecz Cyprian Norwid właśnie? Oczywiście stwierdzenie, że Norwid nie powiela w bezrefleksyjny sposób konwencji znanych z epok minionych, że nie sięga po ukon- stytuowane w tradycji literackiej gatunki w ich modelowej postaci, nie jest stwierdzeniem odkrywczym, zwłaszcza przy dzisiejszym stanie badań. Dziwilibyśmy się raczej, gdyby teksty zaliczane do Norwi- dowych rozmów zmarłych pozostawały w pełnej zgodzie ze wska- zówkami zawartymi w klasycznych i klasycystycznych poetykach normatywnych. Tym, na co przede wszystkim chcę zwrócić uwagę, jest więc nie tyle naruszenie przez Norwida normy gatunkowej, lecz

5 Na „poruszanie form” (formuła Michała Głowińskiego: Ciemne alegorie Nor- wida, w: tegoż, Intertekstualność, groteska, parabola. Szkice ogólne i interpretacje, Kraków 2000, s. 281) jako stałą tendencję obecną w pisarstwie Norwida zwracano uwagę wielokrotnie. Zob. np. Teresa Kostkiewiczowa, Oda w czasach romantyzmu (podrozdział „Norwid”), w: tejże, Oda w poezji polskiej. Dzieje gatunku, Wrocław 1996, s. 257–270; tom Norwidowskie fraszki (?), pod red. Jacka Leociaka, Warszawa 1996; uwagi Janiny Abramowskiej na temat Ostatniej z bajek (tejże, Pisarze w zwie- rzyńcu, Poznań 2010, s. 40–42); Agata Seweryn, Światłocienie i dysonanse. O Nor- widzie i tradycji literackiej, Lublin 2013, s. 34–35. 6 Zenon Przesmycki, Komentarz, w: Cyprian Norwid, Pisma zebrane, wyd. Zenon Przesmycki, Warszawa – Kraków 1911, s. 552. 7 Kazimierz Wyka, Pozagrobowa dyskusja poetycka, dz.cyt., s. 516.

198 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»… niektóre mechanizmy rządzące owymi „naruszeniami”, Norwido- wymi reinterpretacjami. Napisała stosunkowo niedawno Agnieszka Ziołowicz, pozosta- jąc w zgodzie z sądami wielu uczonych, którzy traktują Norwida niemal jako pogrobowca klasycystów, że nawiązania do tradycji dialogów elizejskich świadczą o jego neoklasycyzmie8. I rzeczywi- ście: jeśli zastanowimy się choćby nad częstotliwością uruchamia- nia przez współczesnych Norwidowi konwencji rozmów zmarłych, przyznamy uczonej rację. Choć bowiem przesadne jest stwierdzenie Horace’a Walpole’a, że w romantyzmie rozmowy zmarłych stały się martwymi rozmowami9, to jednak faktycznie romantycy, także pol- scy romantycy, po ten gatunek sięgali rzadko. Krasiński jako autor Rozmowy Napoleona z Aleksandrem I na Polach Elizejskich, Słowacki w Krytyce krytyki i literatury – wiele więcej przykładów nie odnaj- dziemy. Norwid pod względem frekwencyjnym wysuwa się tutaj na miejsce pierwsze. Warto jednakże pamiętać także o tym, że z Nor- widowym klasycyzmem czy neoklasycyzmem bywa tak, jak w przy- padku rysunku z ostatniej strony Albumu Orbis, na którym nagrobek w stylu antycznym przyozdobiony jest wiciami roślinnymi. Norwi- dowe rozmowy zmarłych jestem więc skłonna traktować nie jako egzemplifikację neoklasycyzmu Norwida lecz – ewentualnie – manie- rystycznego wyzyskania poetyki klasycystycznej. Norwidowe „formy zakłócone” doskonale bowiem wpisują się w kontekst manierystycznej teorii literackiej. I Graciano, i Tesauro, i Pellegrini, wreszcie – na gruncie polskim – Sarbiewski, podnosili na przykład znaczenie de- formacji i „przesunięcia” w obrębie zastanego świata literackiego10. Jeśli nawet przyjmie się ahistoryczne rozumienie manieryzmu (dzieło

8 Agnieszka Ziołowicz, Romantycy na Polach Elizejskich. Z dziejów rozmowy zmarłych, dz.cyt., s. 211. 9 „Dialogues of the Dead” stały się „Dead Dialogues” – powiada Walpole (cyt. za: Zofia Sinko, Oświeceni wśród pól elizejskich…, dz.cyt., s. 17). 10 Na ten temat zob. np. Krzysztof Mrowcewicz, Trivium poetów polskich epoki baroku: klasycyzm – manieryzm – barok. Studia nad poezją XVII stulecia, Warszawa 2005, s. 23.

199 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE manierystyczne to „przerost każdego autonomicznego stylu epoki”11), Norwid – także jako autor rozmów zmarłych – będzie się jawił jako manierysta właśnie. Przy tym niektóre aspekty Norwidowych rozmów zmarłych doskonale wpisują się nie tylko w kontekst manieryzmu, lecz także w niektóre aspekty poetyki barokowej. Skupmy się przede wszystkim na najwcześniejszym tekście zali- czanym do grupy Norwidowych rozmów zmarłych – na Vendôme. Powiada Anna Kadyjewska w kontekście tego wiersza i w ogóle Norwi- dowych rozmów zmarłych, że novum polega tutaj między innymi na tym, że poeta sprowadza zmarłych z Pól Elizejskich na ziemię. W tym przypadku – do centrum Paryża, gdzie prowadzą swój „pośmiertny dialog” Cezar z Napoleonem12. Takie spostrzeżenie wydaje się bardzo trafne, jeśli uświadomimy sobie, że poczynione jest w odniesieniu do poety, który tłumaczył Dantemu: „Prócz ciemnych Piekieł – Czyśćca pół-ciemności / I blasku Niebios – ach! – Ziemia jest jeszcze…” (III, 29)13, po czym dopisał «Komedii» Danta czwarty tom (czyli – zacho- wany we fragmencie – poemat Ziemia). Ale z drugiej strony w Zary- sach z Rzymu pisał Norwid: Nie ma nic smutniejszego, jak wywlekanie larw z przeszłości ku ow- dzięczeniu rzeczy nędznych obecnego żywota – wywoływać cienie z miejsc milczenia, by uprzątały kał uliczny, jest szatańską robotą! [VII, 14]

Miałby więc w swoich rozmowach zmarłych sam taką „szatańską robotę” wykonywać? Skłonna jestem raczej powiedzieć, że u Norwida często jest odwrotnie: to jego bohaterowie „wyglądają w za-świat” (jak Krakus, który pyta pre-Leśmianowskim językiem: „Wyjrzałem

11 Barbara Otwinowska, Manieryzm, hasło w: Słownik literatury staropolskiej, pod red. Teresy Michałowskiej przy współudziale B. Otwinowskiej i Elżbiety Sarnow- skiej-Temeriusz, Wrocław 1990, s. 450. 12 Anna Kadyjewska, Norwidowskie rozmowy umarłych – dialog postaci i epok, dz.cyt., s. 280. 13 Cytaty z tekstów Norwida wg edycji: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony.

200 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»… w za-świat – poznały mię groby?! –”; IV, 178). Norwid jednak nie zawsze „sprowadza też cieni zmarłych na ziemię”, lecz zdarza mu się – dość często – ziemską rzeczywistość widzieć na kształt „pań- stwa cieni”, a swoich bohaterów przedstawiać jako byty pokrewne cieniom elizejskim. W Pompei na przykład głos mówiący powiada: „Dosyć będzie, gdy-ć powiem, że jestem z narodu, / Któremu ży- wot cieniów… w pół-śnie… w bez-imieniu / Nieobcym jest […]” (III, 21). W A ­Dorio ad Phrygium serionicka idylla, owo „królestwo nominalne”, porównana jest do atmosfery panującej na „Fortun- nych-Wyspach starożytnych”, gdzie wygłasza coś „[…] Brutusa-cień lub Katona / Rozmawiający o Filippi!” (III, 325–326). W Quidamie wreszcie odnajdziemy wiele kwestii w stylu: „Podobnie mówią poza Styksem cienie!” (Artemidor o Quidamie; III, 110), „Na cień zza Styksu może zbyt lękliwy, / Na męża nazbyt przejrzysty […]” (o Barchobie; III, 120); „Ten – chodzący w cieniu, / Z laską, nieledwie długą tak jak krzywą, / C h a r o n o w e g o p o s ł u g a c z o k r ę t u – / Jak się ma?” (Cesarz o Jazonie; III, 181). Przykłady można by mnożyć. Choćby – przywoływany już – Krakus pyta w pewnym momencie: „[…] – byłżebym już cieniem / Marnym, któremu rzeczywistość marną? –” (IV, 178). Świat u Norwida jawi się czasem jako za-świat, do za-świata się upodabnia. Inaczej jeszcze mówiąc: nie zawsze od- najdziemy w tej twórczości ostro wyrysowaną linię demarkacyjną pomiędzy „światem” i „zaświatem”, zdarza się, że jest to ten sam system przestrzenny i czasowy. W przypadku tekstów uważanych za Norwidowe rozmowy zmar- łych jest nieco podobnie. „Cały się rzeczy rytm przelewał w inny” – czytamy na przykład w Vendôme (I, 112). Wydaje się jednak, że nawet i w tym wierszu – zaczynającym się wersami: Cień Julijusza, w złotawej klamidzie, Jakoby chmura popod księżyc idzie, By śmiertelnemu, co pogląda z ziemi, Wydał się światła-szyby rozlanemi, I u kolumny zawisnąwszy szczytu, Z obywatelem cichego błękitu,

201 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

A panem miasta – podumał – gwarnego, Z Cezarem drugim świata po-rzymskiego. [w. 1–9]

– trudno mówić o „sprowadzeniu zmarłych z Pól Elizejskich na zie- mię”. Z kilku powodów. Po pierwsze: jeśli przeczytamy uważnie Norwidowy poemat, okaże się, że z zaświatów – czy jak to gdzie indziej ujmuje poeta: z „za- -świata” – przybywa ewentualnie co najwyżej tylko „cień ­Juli­ju­sza” w odwiedziny do posągu Napoleona zwieńczającego kolumnę Vendôme. Posąg ten zaś zdaje się ożywać, jak tyle innych ożywionych posągów znanych z tradycji operowej (zwłaszcza z Don Giovanniego Mozarta) i literackiej. Posąg Napoleona – niczym poruszony posąg Komandora – ożywa więc i zaczyna mówić. I to tylko ów „poruszony posąg” zwraca się do swojego adwersarza per „cieniu” („cień Julijusza” mówi do posągu po prostu „ty”). Różny jest więc status ontologiczny Norwidowych konwersujących, nie jawią się oni obaj – jak nakazy- wałoby decorum – jako „dostojne bezcielesne byty”14, choć zdają się „obadwaj w błękit jeden obwinieni / Nieśmiertelności ogromnym sztandarem” (w. 17–18). Jeśli rzeczywiście mamy tu do czynienia z na- wiązaniem do tradycji dialogów elizejskich, to jest ona niewątpliwie przetworzona w duchu poezji konceptystycznej. Po drugie: cały ten dialog może być traktowany jako efekt wyob- raźni wspomnianego w wierszu „śmiertelnego, co pogląda z ziemi” (w. 3), czyli wędrowca po nocnym Paryżu, zatrzymującego się, by popatrzeć na kolumnę Vendôme. Ów „cień Julijusza w złotawej kla- midzie” jawi się bowiem – mówi głos liryczny wiersza – „jakoby chmura” opromieniona światłem księżyca, jak promień, refleks

14 Pisał przed laty Zygmunt Leśnodorski w kontekście wyznaczników gatunkowych rozmów zmarłych: „Pola elizejskie to idealna kraina, gdzie wszyscy są równi, gdzie wszystko, co jakąkolwiek wartość na ziemi posiadało, z wyjątkiem cnoty i mądro- ści, wszelką wagę traci. Duchy wybitnych mężów, wolne od ziemskich cierpień, pozbawione wszelkich potrzeb, równe w zupełności wobec wieczności, prowadzą tam z sobą dysputy i dyskursy moralne, pełne refleksyj filozoficznych”Lucjan ( w Polsce, Kraków 1933, s. 46).

202 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»…

światła rozszczepiony w szybie (odwołuję się do czterech pierwszych wersów wiersza). Światło zaś generuje ruch, zmienność, iluzyjność, jest czynnikiem sprzyjającym grze „sztucznością”. Odbiorca, o któ- rym mowa w trzecim wersie Vendôme, ów „śmiertelny, co pogląda z ziemi” na kolumnę zwieńczoną posągiem Napoleona, nie może być pewien, czy widzi „przedmiot”, czy ulega „deluzji”15. Ma spojrzeć na rzeczy „z innej strony”, ujrzeć je poniekąd w anamorfozie. Narzuca więc Norwid taki sposób patrzenia na rzeczywistość, jaki zwykli narzucać swoim odbiorcom poeci, zwani metafizycznymi. Kontekst baroku przywołuję także dlatego, że gry światłem, tak sprzyjające poetyce iluzji, wykorzystała znakomicie właśnie sztuka tego czasu. Na przykład – Bernini, przykładający ogromną wagę do właściwego usytuowania, a tym samym oświetlenia swoich rzeźb, wprawianych niejako w ruch właśnie dzięki światłu. Krzysztof Mrow- cewicz, próbując uchwycić jedno z zasadniczych napięć wpisanych w sztukę przełomu XVI i XVII wieku, pisze o „udręce ruchu i prag- nieniu trwania”16. W takiej też perspektywie widzę Norwidowy opis wyobrażonych dialogujących: unieruchomionego na moment cienia, refleksu światła – i ożywionej, marmurowej statuy. Statyczność po- łączoną z ulotnością, migotliwością. Przy tym nie tylko napięcie pomiędzy duchem i materią, lecz także dialektyka prawdy i pozoru rządzą światem przedstawionym w Norwidowej e k f r a z i e. Bo powiedzmy wyraźnie i to: Vendôme, poetycką refleksję osnutą wokół słynnej paryskiej kolumny, można zaliczyć do grupy Norwidowych ekfraz. I zauważmy przy okazji, jak daleko odchodzi tutaj Norwid od tradycji klasycznych rozmów zmarłych, w których czytelnik od razu jest wprowadzany in medias res, w toczone na Polach Elizejskich dialogi, bez pośrednictwa „ja” autorskiego.

15 „Deluzji”, czyli „błędnemu wzięciu obrazu za przedmiot” – por. Mateusz Salwa, Trompe-l’oeil – odsłony, w: tegoż, Iluzja w malarstwie. Próba filozoficznej interpre- tacji, Kraków 2010, s. 58–62. 16 Krzysztof Mrowcewicz, Atalanta i Narcyz. Udręka ruchu i pragnienie trwania, „Teksty Drugie” 1995, nr 2, s. 5–19.

203 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

W klasycznych realizacjach gatunku niezwykle rzadko pojawiają się informacje dotyczące wyglądu postaci prowadzących dialog, wskazówki pozwalające wyobrazić sobie owe postaci i przestrzeń, w której opisywana scena się rozgrywa. W odniesieniu do Rozmów zmarłych Krasickiego Ryszard Przybylski pisze trafnie, że dialogi elizejskie „czynią wrażenie zapisanego słuchowiska”17. Rozmówcy uobecniają się tylko poprzez zapis toczonej przez siebie, najczęściej polemicznej, dysputy. Dodajmy też na marginesie, że dialogujący na Polach Elizejskich to na ogół „postaci-etykiety”, bardziej typy aniżeli indywidua. Monografiści gatunku: Zygmunt Leśnodorski, potem Zofia Sinko, zwracają uwagę na umiar, intelektualny dystans, esencjonalizm, beznamiętność, obiektywizm dialogów elizejskich i reprezentatywność ich protagonistów18. O tym, że u Norwida jest inaczej – że Norwid „subiektywizuje”, „ulirycznia”, „psychologizuje” swoje dialogi nawiązujące do tradycji elizejskiej, nawet wprojektowuje siebie w przedstawiane postaci, już pisano19. Także o tym, że nie są to konwersacje antagonistyczne20. Można by dodać, że te konwersacje zatracają czasem charakter dys- puty, a stają się monologami lirycznymi. Żywioł retoryki, erystyki zostaje zastąpiony długimi, lirycznymi wywodami. Brak u Norwida lapidarności, zwięzłości, sentencjonalności, dominujących na ogół w warstwie stylistycznej klasycznych realizacji gatunku. Wątki te zostawiam, wracając jeszcze do wspomnianej ekfrastycz- ności Vendôme – apelowania przede wszystkim do zmysłu wzroku odbiorcy. Ta wizualność, także dbałość o scenografię, ujawnia się i w innym wierszu zaliczanym do grupy Norwidowych rozmów zmarłych – we fraszce Do – Henryka… „Reżyserka ręka Norwida”

17 Ryszard Przybylski, Katabaza Księcia Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, w: tegoż, Klasycyzm czyli Prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Warszawa 1983, s. 111. 18 Zygmunt Leśnodorski, Lucjan w Polsce, dz.cyt., passim; Zofia Sinko, Oświeceni wśród Pól Elizejskich…, dz.cyt., passim. 19 Grażyna Halkiewicz-Sojak, Byron w twórczości Norwida, Toruń 2004, s. 86. 20 Agnieszka Ziołowicz, Romantycy na Polach Elizejskich. Z dziejów rozmowy zmarłych, dz.cyt., s. 214–215.

204 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»…

(by użyć znanej formuły ukutej przez Irenę Sławińską21) próbuje tutaj upozować Cezara tak, jak niejednokrotnie próbowała upozować bohaterów literackich w innych tekstach – choćby damę w Malarzu z konieczności. Wiemy, jak Cezar siedzi, jakie gesty towarzyszą jego wypowiedziom, jak jest oświetlony przez światło gwiazd. W Vendôme teatralizacja przebiega trochę inaczej niż w Do – Hen- ryka…, inaczej konstruowana jest scenografia. Przede wszystkim Norwid każe widzowi przedstawienia – także i tu – w p a t r y w a ć s i ę w n i e b o. To nie „cienie zmarłych” sprowadzane są na ziemię. To odbiorca ma spojrzeć w niebo, wznieść swoje zmysły poza ziemską rzeczywistość. Przy czym wersy: Tu się chmurami zakrył szczyt kolumny, A bokiem księżyc występował młody, Jako atłasu brzeg z zamkniętej trumny, I była cichość bardzo przepaścista. Od ziemi lekki tuman mgły powstawał, Od niebios gwiazda czasem spadła czysta, I, jakby czyn się gdzieś uroczy stawał, Dobrotliwiało natury oblicze. [w. 107–114]

– mogłyby posłużyć jako potwierdzenie sądów Jarosława Płuciennika, który przywołuje Norwida jako poetę o „wyobraźni sublimicystycz- nej”, czyli szczególnie wrażliwego na wzniosłość22. Powiada poeta w Tyrteju: „Aeropagu ciche koło, pod gwiazdami zasiadające w nocy, głębią jest – […]” (IV, 474). Pamiętamy też na przykład Kleopatrę, kiedy: „Idzie poglądać w gwiazdy, modlić się i dumać…” (V, 101). Nie chodzi tylko po prostu o to, że kolumna Vendôme zwień- czona posągiem Napoleona jest wysoka, stąd statua może się jawić niczym „pan cichego błękitu” (jak to ujmuje poeta). Wyobrażony cień Cezara też jest usytuowany w przestrzeni wertykalnej, jawi się

21 Irena Sławińska, Reżyserska ręka Norwida, Kraków 1971. 22 Jarosław Płuciennik, Wyobraźnia sublimicystyczna, w: tegoż, Figury niewyobra- żalnego. Notatki z poetyki wzniosłości w literaturze polskiej, Kraków 2002, s. 32–33.

205 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE niczym – była już o tym mowa – chmura prześwietlona blaskiem księżyca. Przed oczami odbiorcy rozgrywa się swoiste, iluzjonistyczne theatrum coeli. Wpatruje się on w rozgwieżdżone niebo nad Pary- żem – „w zawrot gwiazd” – mówiąc językiem Norwida – i widzi „znaki na niebie”: chmury układające się w kształt ludzkiej postaci, zwieńczenie kolumny Vendôme, które gra promieni księżycowych przemienia w trumnę. Sporo takich „znaków na niebie” opisywała literatura XVII wieku23. Oczywiście najprościej byłoby powiedzieć, że usytuowanie boha- terów w perspektywie wertykalnej służy po prostu amplifikacji, apo- teozie, bo taką rolę niebiańskie porównania i wyniesienia bohaterów na nieboskłon pełniły w tekstach dawnych24. Owo wpatrywanie się w niebo pełni wszak w tradycji – jak wiadomo – inną jeszcze rolę. Mam na myśli werbalizowane w dawnych tekstach pragnienia „ad astra volandum”. „Przykowanym do ziemie, a lotnymi pióry / Prag- nie duch mój związany wylecieć do góry” – powiada na przykład Zbigniew Morsztyn w drugim emblemacie25. Przypomina się także programowa, barokowa ikonografia astronomii: na przykład fragment frontyspisu Selenographii Jana Heweliusza (Gdańsk 1647), gdzie putta prezentują wstęgę z cytatem z Biblii: „Attollire in sublime oculos ve- stros, et videre qui creaverit ista” („Podnieście ku górze oczy wasze, a obaczycie! Kto to stworzył?”; Biblia Gdańska, Iz 40, 26). Znamy Norwidową formułę „człowiek s k ł a n i a g ł o w ę, w z n o s z ą c g ł o w ę” (I, 309). Czy nie mieszam różnych porządków? Czy uprawnione jest przy- woływanie chrześcijańskiego nieba przy okazji tradycji klasycystycz- nych Pól Elizejskich, antycznych zaświatów? Wydaje się, że – w tym przypadku – jest to uprawnione postępowanie. Norwid wyraźnie

23 Choćby w Oblężeniu Jasnej Góry: komety, krzyże ukazujące się na tle tarczy słonecznej, rękę „w zbrojej” trzymającą jabłko, które zmienia się w sine rózgi itd. 24 Por. Maria Barłowska, Niebiański punkt odniesienia. O niezawodnych sposo- bach amplifikacji, w: Poezja i astronomia, pod red. Bogdana Burdzieja, Grażyny Halkiewicz-Sojak, Toruń 2006. 25 Zbigniew Morsztyn, Wybór wierszy, oprac. Józef Pelc, BN I, nr 215, Wrocław 1975, s. 281.

206 A. Seweryn, «Wyjrzałem w za-świat»… bowiem chrystianizuje starożytną tradycję, tak jak w Wandzie i Kra- kusie chrystianizuje słowiańskie „dzieje bajeczne”. W Vendôme Ce- zar z Napoleonem także rozmawiają o chrześcijańskim Bogu, jego przymiotach, „gniewliwości” Bożego sądu, o człowieku, który po- winien się „uniemowlić”, by wejść do królestwa niebieskiego („[…] Człowiek coraz więcej dziécię, / Aż uniemowli się w apoteozie / Na tryumfalnym do K r ó l e s t w a wozie”, w. 54–56). Napoleon nawet parafrazuje Biblię, przemawiając językiem Koheleta: „Jest czas dawa- nia i czas odbierania, / I wypocznienia, i odpoczynania” – powiada na przykład (w. 85–86). Kasper Miaskowski w Rotułach na Narodzenie Syna Bożego kazał towarzyszkom Apollina, Muzom, pokłonić się Nowo Narodzonemu Dzieciątku. Norwid w usta Rafaela w Rozmowie umarłych. Byron – Rafael-Sanzio wkłada takie słowa: […] w Pańskie Imię Podbiłem Olimp stary – Muzy zalotnice, Nimfy, Gracje zebrałem w przed-chrześcijańskim Rzymie – […] Herkula moc w ramieniu, Apolla moc w wdzięku, Zwyciężywszy, jak dziecię pogańskie na ręku Zaniosłem k’źródłu, które prawdy jest zwierciadłem, I p o c h r z c i ł e m – […] [I, 281; w. 60–62, 67–70]

Stefan Nieznanowski pisał w odniesieniu do Rotuł na narodzenie Syna Bożego Kaspra Miaskowskiego i tradycji kontrreformacyjnej o „micie ochrzczonym”26. Przy okazji Norwida można zaś pisać o „ochrzczeniu klasycystycznych rozmów zmarłych”. Bo Norwid, każąc elizejskim cieniom rozprawiać o chrześcijańskim Bogu, zburzył utrwaloną w tradycji wizję Pól Elizejskich. Stworzył coś w rodzaju oksymoronu kulturowego. Przekształcił klasycystyczną tradycję w duchu manieryzmu i baroku.

26 Stefan Nieznanowski, O poezji Kaspra Miaskowskiego. Studium o kształtowaniu się baroku w poezji polskiej, Lublin 1965.

207 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Summary “Wyjrzałem w za-świat” [I Glanced into the Nether-world]. Some Remarks on the Tradition of the Conversations among the Dead in Cyprian Norwid’s Works The study focuses on the tradition of the conversations among the dead in Cyprian Norwid’s works, especially in the poem Vendôme. While noting Norwid’s transformations of classical and classicist conventions, the author points to the mannerist and baroque contexts, and on the other hand, to ekphrastic qualities of Norwid’s literary imagination.

Agata Seweryn (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II) – dr hab., literaturoznawca i muzykolog. Autorka książek: Poezja «nutami niesiona». O muzycznej recepcji twórczości Juliusza Słowackiego (Warszawa 2008), Światłocienie i dysonanse. O Norwidzie i tradycji literackiej (Lublin 2013), oraz rozpraw dotyczących kultury oświecenia i romantyzmu. Jej zaintere- sowania badawcze koncentrują się wokół powinowactw sztuk, „długiego trwania” prądów i konwencji literackich oraz tradycji retorycznych w kul- turze oświecenia i romantyzmu. Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 PAULINA ABRISZEWSKA

NORWIDOWSKIE POMNIKI LITERATURY

Pomniki literatury Tytułowe „pomniki literatury” to określenie pojawiające się w piś- mie publicystycznym Norwida «Sobótka». Wydawnictwo na rzecz inwalidów literatury polskiej. Zarysowując pokrótce kontekst jego powstania, należałoby przypomnieć, że tekst ten jest niechętną reakcją Norwida na tytułową pozycję poświęconą „inwalidom literatury pol- skiej”, mającą na celu zbieranie datków na rzecz zubożałych autorów. Norwid, krytycznie podchodzący do tej inicjatywy, rozprawia się za pomocą pióra z jej ideą przewodnią. W charakterystycznej dla siebie manierze stylistycznej, zanim przejdzie do meritum krytyki, dokonuje krótkiej egzegezy tytułu. „Sobótkę” określa jako tradycję pochodzącą pierwotnie od „[…] Moabitów, i Syrian, kiedy nie dla zabawy, lecz istnie Molochowi dzieci w ogień kładziono” (VI, 563)1. Ta Norwi- dowska przewrotna ironia otwiera argumentację dowodzącą, że oko- licznościowe wydawnictwo mające wspomóc tytułowych inwalidów w rzeczywistości odnosi skutek odwrotny: dramatycznie obniża rangę problemu, przekreślając tym samym możliwość jego rozwiązania: „Lu- dzie polityczni wiedzą, jako pewnik, że lepiej jest nic a nic nie zrobić dla solucji kwestii ważnej niż ją uniewłaściwić i poniżyć” (VI, 563)2.

1 Wszystkie cytaty z tekstów Norwida wg edycji: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony. 2 W liście do Bronisława Zaleskiego Norwid pisał: „Odzywają się do mnie, że c o ś – g d z i e ś – k t o ś wydaje zbiorowo, a co ma na fundację Goszczyńskiego

209 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Dlaczego jest to, według Norwida, niewłaściwe rozwiązanie? Pisarz stwierdza, że w przypadku sytuacji polskich pisarzy problem polega na tym, że dotyczy on nie wyjątków, lecz „bazy swojej”. „K w e s t i a l o s u u m y s ł o w y c h r o b o t n i k ó w” (VI, 564) jest dla Norwida obok włościańskiej kluczowa, a takie próby jej „rozwiązania” jak koncert czy okolicznościowy album obniżają jej rangę: Pomniki literatury (Powrót na wieś [!] Karpińskiego, Chudy literat Krasickiego [!] etc., etc.) i w s z y s t k i e b i o g r a f i e świad- czą i świadczyć będą, tak iż zakłamać tego datkiem kilkuset talarów ani skakaniem przez płomyk sobótek nie podoła się. [VI, 564]

Słowo „pomnik” potraktowane tu zostało zgodnie z jego potocz- nym XIX-wiecznym znaczeniem – jako rzecz wiekopomna, pamiątka3. Dla Norwidowskiego rozumienia tego słowa kluczowa jest pamięć, ale i świadectwo pewnej prawdy. W tym przypadku Norwidowski pomnik wykracza poza materialny artefakt – pomnikami stają się ludzkie biografie i słowo. Fundamentem istnienia człowieka w kul- turze, zdaniem Norwida, winno być odczytywanie pomników, dziś powiedzielibyśmy: kultury. Zgodnie z Vikiańską logiką cykliczności historii4, przeszłość (także literacka, czyli pomniki literatury) staje się komentatorką współczesności i funkcję takich komentarzy do idei wy- dawnictwa «Sobótka» pełnią również utwory Powrót z Warszawy na wieś i Chudy literat – obydwa bowiem opisują „inwalidów literackich”, dla inwalidów literatury realizować. I że życzą, abym do tego zbiorowego pisma dał co. Nie rozwodzę się nad wartością tak początkowanej w tym celu rzeczy, bo nie- kiedy moralizowanie, spóźnionym będąc, wymaga raczej prawa niż opinii” ([Paryż, jesień 1874], Chaillot 49; X, 29). Norwid zaproponował tłumaczenie Homera za sto franków i zakupienie od niego Kleopatry. W jednym z kolejnych listów do Zaleskiego wypowiadał się już o «Sobótce» krytycznie, nie zgadzając się na umieszczenie tam swojej interpretacji Bogurodzicy ([Paryż, po 15 listopada 1874]; X, 31). 3 Por. Pomnik, hasło w: Słownik języka polskiego, red. Aleksander Zdanowicz, Wilno 1861 (tzw. Słownik wileński), s. 1120 (wersja wirtualna Słownika pod adresem: http://eswil.ijp-pan.krakow.pl/index.php [dostęp: 25.08.2016]). 4 O paraleli Norwid–Vico w kontekście konceptualizacji mechanizmów historii zob. Elżbieta Feliksiak, Norwid i Vico, w: tejże, Poezja i myśl. Studia o Norwidzie, Lublin 2001, s. 213–249.

210 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury których przyczyną biedy jest fakt bycia pisarzami służącymi prawdzie, nie zaś mecenasowi. Przypomnijmy w tym miejscu fragment utworu Franciszka Karpińskiego, który kilkakrotnie w różnych tekstach Norwida jest przywoływany:

Kiedy mię ojciec stary żegnał przy swym zgonie: „Idź – mówił – synu na świat! W jakiej będziesz stronie, pamiętaj, że na prawdzie nikt nigdy nie traci: zostawiam cię ubogim, prawda cię zbogaci”. Słuchałem cię, ojcze mój, goszcząc między pany, takem pisał lub mówił, jak był przekonany. Nie brałem sobie za cel ludzkie głosić winy, a jeślim kogo chwalił, nigdy bez przyczyny. Cóżem zyskał, pochlebstwem nie służąc nikomu? Otom wrócił uboższym, niż wyjechał z domu5.

Karpiński wpisuje się tu w pomnikowość także w innym wymia- rze – autobiograficzny charakterPowrotu z Warszawy na wieś czynią pomnik „inwalidy literatury” również z biografii samego Karpiń- skiego6. Ta „ironia zdarzeń”, czyli opisane przez Karpińskiego dąże- nie do wzbogacającej prawdy prowadzące do materialnego ubóstwa, bliska była Norwidowi. Poeta nierzadko w swoich listach i utworach przedstawiał się jako ten, który głosi prawdę, lecz nie zostaje wy- słuchany; jako ten, który świadomie pisze prawdy gorzkie, skazu- jąc się tym samym na pozycję autora wyobcowanego, odrzuconego, nieustannie mierzącego się z problemem pieniędzy, zatrudnienia, dachu nad głową. Te trudności były dla Norwida niejednokrotnie potwierdzeniem wartości oraz niezależności jego myśli i dzieła. Warto w szczególności przyjrzeć się pod tym kątem listom Norwida. Bycie „sługą prawdy” splecione jest w jego epistolografii zarówno z mo-

5 Franciszek Karpiński, Powrót z Warszawy na wieś, w: Wiersze zebrane, cz. I, wyd. Tomasz Chachulski, „Biblioteka Pisarzy Polskiego Oświecenia”, t. 5, Warszawa 2005, s. 189–190. 6 Por. Tomasz Chachulski, Wprowadzenie do lektury, w: Franciszek Karpiński, Wiersze zebrane, cz. I, dz.cyt., s. 25.

211 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE tywami męczeństwa, jak i niemożności wydania rękopisów, czy – wreszcie – braku zainteresowania dla utworów wydanych. Oto dwa wyjątki z listów poety: Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym chrypiałbym, że Polska jest ostatnie na globie społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród7.

Taki! naród „n i e z g i n ą ł j e s z c z e”!… Zapewne wiesz, że przez pół tysiąca lat najlepszy historyk nie był druko- wanym (Długosz) – ale to nic jeszcze… co jest monumentalniejsze, to że najbezstronniejsi uczeni czarno na białym wyznają, iż „n i e był drukowanym, dlatego że prawdę pisał”. Żadna inkwizycja nigdy nigdzie na świecie całym takiego przykładu nie okaże… oto naiwność… Czy znasz moją rzecz O wolności słowa? – w wigilię tej wojny tu głoszoną publicznie – miałem był do s z e ś c i u s e t słuchaczy klasz- czących – wydrukowano s z e ś ć s e t egzemplarzy – żadnego nikt nie kupił […]8.

W losie „inwalidy literatury” (takim jak Długosz, Karpiński czy przywoływany poniżej Skarga), niedrukowanym i nieczytanym, bo mówiącym prawdę, widzi poeta swój własny los. Kolejnym „pomnikiem literatury” potwierdzającym, że problem „inwalidów literatury” to problem fundamentalny i toczący kulturę polską, jest Chudy literat. W tym miejscu niezbędny jest komentarz: w rzeczywistości to satyra autorstwa Adama Naruszewicza, nie zaś Krasickiego, jak podaje Norwid. Treść jednak poeta pamięta dobrze – przywołanie jest adekwatne; tytułowy bohater w bliskim Norwidowi satyrycznym tonie narzeka na trudy życia pisarza – w tym miejscu przypomnijmy znów jedynie fragment:

7 List do Michaliny z Dziekońskich Zaleskiej, [Paryż, st. poczt. 14 listopada 1862] (IX, 63). 8 List do Augusta Cieszkowskiego, [Paryż, 1 marca, 1871] (IX, 479).

212 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury

Pełno skarg, że się gnuśny Polak pisać leni, A nie masz, kto by ściągnął rękę do kieszeni. Nie masz owych skutecznych ze złota pobudek; Więcej szalbierz zyskuje, albo lada dudek, Co pankom nadskakiwa, lub co śmiesznie powié, Bo on za swe rzemiosło podarunki łowi; A ty biedny swe pisma, opłaciwszy druki, Albo spal, albo rozdaj gdzie miedzy nieuki, Żeby z nich mogła imość, gdy przyjedzie Jacek Ze szkoły, czym podłożyć z rodzeńkami placek9.

Skąd pomyłka? Niepodpisana notatka? Krucha pamięć? Nawet jeśli nie sposób udzielić odpowiedzi, należy zwrócić uwagę na fakt, że Naruszewicz zastąpiony zostaje znacznie częściej przywoływanym przez Norwida Krasickim10. Zostawiając kwestię pomyłki na boku, można powiedzieć, że: po pierwsze, Norwid podpiera autorytetem pisarzy przedromantycznych swoje obserwacje społeczno-ekono- miczne, w tym przypadku dostrzeganą kłopotliwość powiązania pióra z pieniądzem, na którą XIX-wieczny pisarz, chcący utrzy-

9 Adam Naruszewicz, Chudy literat, w: tegoż, Satyry, wstęp i oprac. Barbara Wolska, Kraków 2002, s. 138. 10 Przypomnijmy pokrótce, w jakich okolicznościach Norwid przywołuje w swojej twórczości Krasickiego: jego bajki stają się źródłem mott do utworów Norwida (por. m.in. Przeszłość i Przyszłość, Dziennik-Warszawski); pojawia się Krasicki również jako postać (Zaczepiony przez Sybillę śmiertelnik odpowiedział). Nazwisko Krasi- ckiego pojawia się w momentach, gdy Norwid poucza, dobitnie wykłada swoje racje, krytykuje. Jeśli chodzi o motta, to mają one nie tylko tłumaczyć treść utworu czy stanowić do nich klucz interpretacyjny, ale ich użycie ma być także rodzajem de- klaracji, wpisaniem się w pewien wzorzec kulturowy, ideowy, w estetykę przez dane motto przywoływaną. Krasicki jest częścią horyzontu Norwidowskich autorytetów. Jego nazwisko (bądź cytat z któregoś z jego utworów) pojawia się najczęściej jako sygnał konkretnej tematyki, przede wszystkim krytyki społecznej – autor Mona- chomachii staje się zatem współtowarzyszem Norwidowskiej ironii. W tym miejscu chciałabym również zaznaczyć, że opisując Norwidowskie odwołania do polskiej tradycji literackiej, arbitralnie zdecydowałam o nieporuszaniu tematu obecności w dziele poety odwołań do Jana Kochanowskiego ze względu na to, że kwestia ta wielokrotnie powracała w literaturze przedmiotu.

213 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE mać się z bycia artystą, jest skazany. Zarabianie piórem wiąże się z zagrożeniem kluczowej przecież dla Norwida wolności słowa. Po drugie, przywołanie pisarzy przedromantycznych (Karpińskiego i – omyłkowo – Krasickiego) staje się zabiegiem retorycznym, służącym wzmocnieniu autorytetu samego Norwida i podkreśleniu autorskiej ironii. Nie tylko treść utworów, ich elegijny i satyryczny ton, ale same nazwiska stanowią element budowania siły polemicznej argumentacji Norwida. Wreszcie po trzecie, przywołanie autorów epoki wcześniej- szej potwierdza wniosek pisarza, że sprawa „inwalidów literatury” nie stanowi zbioru wyjątków, lecz jest regułą również w znaczeniu historycznym – ten społeczno-ekonomiczny problem potwierdzają też „pomniki literatury”. Zatem na poziomie retoryki oraz na poziomie programu ideo- wego, powtórzę raz jeszcze, zgodnie z Vikiańską logiką, to przeszłość w dziele Norwida staje się sędzią przyszłości. Spójrzmy na następujący cytat pochodzący z listu do Teofila Lenartowicza.

Któż inny przez pół wieku odważył się gorzkie p r a w d y ś p i e w a ć? – czy Malczewski, czy Zaleski, czy Krasiń- ski, czy Olizarowski, czy Bielowski, czy kto? – powiedz no: kto?… Zapomnieli, że gdyby Kochanowski, Klonowicz, Karpiński i Krasicki z grobu powstali, a o urząd s ł o w a spytali się?…. – a l b o i c h grubianami, albo siebie genialnymi kłamcami nazwać by przyszło!11

Słowo jako instytucja społeczna, jako obowiązek publiczny zo- stało, według Norwida, karygodnie przez współczesność zaniedbane. Głoszenie gorzkich prawd, krytyka społeczna to prymarne funkcje literatury, a wymienieni współcześni jednak nie wypełniają tego obowiązku. To Kochanowski, Klonowic, Karpiński i Krasicki stają się sędziami współczesności, bo implikacja jest tu stosunkowo pro- sta – oni o „urząd słowa” dbali, kładli pod niego fundamenty. War- tość dzieła wymienionych autorów jest podkreślona przez to, że po drugiej stronie zostali wymienieni nie pomniejsi pisarze połowy

11 List do Teofila Lenartowicza, [Paryż] 19 octobra 1856, Chaillot 107 (VIII, 296).

214 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury

XIX wieku12, ale jakże cenieni przez Norwida twórcy mu współcześni, wielokrotnie przedstawiani (w większym lub mniejszym stopniu) jako rewelatorzy epoki i – co ważne – również przez czytelników niewysłuchani. Zatem w tych deklaratywnych przywołaniach pisarzy z czasów przedromantycznych widać w Norwidowskim myśleniu wyniesienie na pomnikowy piedestał tego, co przeszłe, oraz poszu- kiwanie całości i kontynuacji. Literatura narodowa postrzegana jest przez poetę jako całość13 i w dezintegracji tej całości upatruje Norwid przyczynę kryzysu współczesnej kultury. Interesujący jest też ago- nistyczny charakter relacji pomiędzy literaturą przedromantyczną i romantyczną: „genialność” pośrednio została tu wpisana w sferę kłamstwa, „grubiaństwo” zaś – w sferę prawdy. I to kolejna, wyraźna nić splatająca dzieło Norwida z satyrycznym tonem literatury parene- tycznej, głoszącej (w ocenie Norwida – patrz wyżej) gorzkie, niewy- godne prawdy. „Czy śpiącego można przebudzić g r z e c z n i e ?…” (VI, 221) – pytał Norwid w Milczeniu. „Podobno, że nie” – brzmiała odpowiedź autora. „Grubiaństwo” wpisane jest, według niego, w mi- sję artysty, jaką jest głoszenie prawdy. Konsekwencje takiej postawy są jednak uciążliwe dla samego twórcy. Staje się on ekonomicznym „inwalidą literatury”, ale również, tak jak grubianina rezygnującego z salonowej grzeczności, dotyka go społeczny ostracyzm.

Mit Skargi Wykluczenie, zapomnienie, niezrozumienie bądź zlekceważenie – to zjawiska, przez pryzmat których Norwid patrzy na literaturę, hi- storię myśli. W ten sposób patrzy również na postać księdza Piotra Skargi. Skarga jest mitem prawdziwie romantycznym, bo w roman- tyzmie wykreowanym (dzięki Mickiewiczowi, Matejce, Syrokomli). Można powiedzieć, posługując się terminologią Rolanda Barthes’a,

12 Oczywiście mowa tu o kryteriach wyboru i kanonie Norwida, nie zaś współ- czesnego historyka literatury. 13 Nakłada się na to Norwidowska refleksja o historii.

215 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

że Norwid jest konsumentem14, a jednocześnie współtwórcą tego mitu. Postać jezuity zostaje przywołana (między innymi) w epilogu do Promethidiona:

Trzeba bardzo czystego powietrza prawdy, ażeby skutek ten nastą- pił – i trzeba urobienia wybornego powściągliwości, aby miejsce dla głoszącego prawdę się znalazło. Na każącego Skargę o tym stanie Polski, w jakim ją dziś widzimy, butna szlachta polska porywała się – nie wierzono, aby naród wielki rozproszony po świecie chleba żebrał… [III, 466]

Skarga to niepodważalny autorytet. „Mówi” nadal poprzez swoje pisma z pozycji ojca, proroka, i niejednokrotnie Norwid pisze o sytu- acji narodu polskiego w XIX wieku jako spełnieniu proroctw Skargi (co, ponownie podkreślę, jest elementem romantycznej legendy Skargi jako autora Kazań sejmowych). Skarga to dla Norwida postać ty- piczna15, niewysłuchany prorok. Dodajmy, że autor Promethidiona, będąc przekonanym o tym, że jest głosicielem prawd gorzkich, w tej figurze (niewysłuchanego proroka) widzi samego siebie, nie widząc jednocześnie dla siebie miejsca we współczesnym mu świecie. W in- nych fragmentach, w których przywoływane jest nazwisko Skargi, możemy między innymi przeczytać: Kopernik, Skarga, Jan Kochanowski, Birkowski, hetman Zamoyski i inni z wiekopomnych ojców w duchu lub czynie Rzeczypospolitej Polskiej […]16.

14 Mam tu, rzecz jasna, na myśli rozumienie mitu i trzy różne sposoby jego lektury opisane przez Barthes’a. Zob. Roland Barthes, Mitologie, tłum. Adam Dziadek, wstępem opatrzył Krzysztof Kłosiński, Warszawa 2000. 15 Słów „typ”, „typiczny” używam w rozumieniu biblijnej figury retorycznej. 16 Cyprian Norwid, [Uwagi o «Pamiętniku pieśniarza»] (VI, 400). Również w Li- stach o emigracji Skarga jest określany mianem proroka (VII, 22); w epistologra- fii Norwida pojawia się kilkukrotnie i jest nazywany poetą narodowym (obok Krasińskiego, Dantego i Szekspira, w przeciwieństwie do Mickiewicza); zob. list do Mariana Sokołowskiego, [Paryż], 1864, 6 lutego (IX 129). W liście do Włady- sława Czartoryskiego, [Paryż, 8 października 1872], prosząc o opiekę w podróży nad wdową, panią Modzelewską, stwierdza, że w tych „czarnych dolach”: „jako

216 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury

Warto też podkreślić hagiograficzny pierwiastek tych przedstawień: 1. X. P. Skarga, jezuita, zagrożony k i j a m i od dobrych Polaków, kiedy schodził z mównicy, z której prorokował17. Wymiar męczeństwa wiąże się z ciężarem prorokowania, objawia- nia prawdy i powołaniem kapłańskim. Bliskie jest to poecie, który swoich bohaterów literackich (nierzadko alter ego samego Norwida) kreuje na kaznodziejów, narażonych na metaforyczne kije. Pisała o tym Agata Seweryn – jeden z rozdziałów jej monografii Światłocie- nie i dysonanse. O Norwidzie i tradycji literackiej nosi tytuł „Kazno- dzieja w pałacu Światowej Rozkoszy” i znajdziemy tam następującą konstatację: „Norwidowy bohater będzie zaś wkraczał na salony, niczym barokowy kaznodzieja do pałacu Światowej Rozkoszy”18. Wraz z nazwiskiem Skargi powraca jeszcze jeden Norwidowski lejtmotyw – starości i starszeństwa. Pomniki literatury polskiej, po- mniki ojców są, według Norwida, portretami starości, boleści: żaden polski artysta – pisze poeta w jednym z listów – nie był doceniony w odpowiednim czasie, stąd metafora zwycięstwa czasu nad polską sztuką, do którego przyczynia się brak odbiorcy: Dalej – – z tej samej przyczyny pochodzi i to, że żaden artysta polski nigdy nie jest w stanie przekazać potomności r y s ó w - p i ę k n y c h żadnego męża w jakimkolwiek zawodzie, zasłudze i kierunku… ni- gdy!!… mamy tylko zgrzybiałe portrety i maski umarłych, dlatego że nigdy na nikim w pełności-sił jego poznać się i uznać go nie umieliśmy. Nikt nie zna portretu Skargi, portretu pięknego Malczewskiego i Mickiewicza, i etc. – zawsze tylko te s-tarte profil boleścią i wiekiem, k t ó r y c h unikali Grecy, a które jedynie nam Polakom

mężczyzna widzę naprzód to tylko, widzę, co Skarga prorokował, «iż będą was nogami popychać» – a dopiero potem widzę łzy” (IX, 520). 17 List do Julii Jabłonowskiej, [Paryż, maj? 1867] (IX, 292). 18 Agata Seweryn, Światłocienie i dysonanse. O Norwidzie i tradycji literackiej, Lublin 2013, s. 156.

217 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

zostają, bo na 33-letnim Aleksandrze Mace- dońskim nikt się u nas nigdy nie poznałby!19. W tym miejscu warto powrócić do ustaleń Krzysztofa Trybu- sia, według którego starość to kluczowa kategoria do opisu dzieła Norwida, kategoria światopoglądowa, jak stwierdza badacz20. Słowa „starość”, „stary” – prawie zawsze o konotacjach pozytywnych – są wyjątkowo ważne w słowniku poety21. I tak na przykład przymiotnik „stary” stawał się, jak stwierdza Trybuś, wyznacznikiem kanonu, który tworzy dzieło „starego Danta”, starego Tacyta itd.22. W pełni zgadzam się z tymi ustaleniami. Faktycznie Norwid w wielu utworach „wyraża swoje poczucie przynależności do świata, który mija”23; na- leżałoby jednak zwrócić szczególną uwagę na pewien niuans, obecny w powyższym cytacie. W kontekście polskiej kultury starość „po- mników literatury” to pewna s k a z a, źródło niemocy – niemożność rozpoznania wybitności, geniusza w apogeum jego mocy twórczych, które w efekcie zostają roztrwonione przez niszczycielskie działanie czasu. Motyw zapomnienia, niedostrzeżenia na czas nieustannie w dziele Norwida powraca. W wymiarze społecznym, historycznym prawdy starzeją się, wybrzmiewają za późno, nie zostają przekute w czyn – tak wydaje się stwierdzać poeta. Gorzki to wymiar szlachet- nej starości. „Starość mistrza nie powtarza klasycznego toposu starca, lecz obarcza go skazą, poprzez którą wyraża się ironia czasów, kryzys kultury, jaki poeta widzi w swoim XIX-wiecznym świecie. Starszeń- stwo nie jest respektowane w erze cywilizacyjnego przyspieszenia – to aspekt europejski. W kontekście kultury polskiej zaś „[…] każdy-czyn za wcześnie wschodzi, / Ale – książka-każda… za późno!”24. Jednak najobszerniejszym kontekstem, w którym pojawia się Skarga, jest Norwidowska rozprawka o Bogurodzicy. Gomulicki

19 List do Karola Zamoyskiego, [Paryż, styczeń 1867] (IX, 274). 20 Krzysztof Trybuś, Stary poeta. Studia o Norwidzie, Poznań 2000, s. 52. 21 Tamże, s. 65. 22 Tamże, s. 117. 23 Tamże, s. 42 (tak Trybuś pisze o Czarnych kwiatach). 24 Cyprian Norwid, Do spółczesnych (II, 182).

218 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury w komentarzu do tekstu stwierdzał, że Norwid korzystał z prze- druku Żywotów świętych Starego i Nowego Zakonu Piotra Skargi (Wilno 1579), nie zaś, jak podawał Borowy, ze Śpiewów historycznych Niemcewicza25. I faktycznie – znajdziemy tam cytaty ze wskazanego przez Gomulickiego dzieła Skargi, które było wydawane bardzo często i cieszyło się dużą popularnością. Pierwszy cytat wpleciony w narrację nawet nie został dodatkowo skomentowany przez Norwida. Pojawił się w takim kształcie: „Mądre tedy jest (kreśli Skarga) w tej pieśni wszystkiej wiary wkrótce wyznanie, utwierdzenie nadziei i nauka pokuty, trzeźwa i roztropna modlitwa”26. Wreszcie istotne jest to, że nazwisko Skargi i cytat z Żywotów świętych to zamykająca tekst koda. Oddanie głosu kaznodziei jest znaczącym gestem. Czytamy: Tu zapewne, dołączyć należy odniesienie do znanych i częstotliwie cytowanych słów naszego proroka o całości pieśni Boga-Rodzica, a mianowicie tych, gdzie Skarga świetnie wylicza, czego dopięli Po- lacy przy pojęciu i rozgłosie tego hymnu. I że przeto „p o t o m k o m przykład zostawili, którego jako naśladują, niech się sami sądzą”27 [VI, 528]

25 Za: Juliusz W. Gomulicki, Metryki i objaśnienia. «Boga-Rodzica». Pieśń (VII, 598). 26 Cyprian Norwid, «Boga-Rodzica» pieśń ze stanowiska historyczno-literackiego odczytana (VI, 520). Dla porównania fragment ze współczesnego wydania Żywotów świętych: „Mądre tedy to jest w tej pieśni wszystkiej wyznanie wiary: pokrótce wyznanie, utwierdzenie nadziei i nauka pokuty, trzeźwa i roztropna modlitwa, nabożne a proste do Boga serce” (Piotr Skarga, Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu na każdy dzień przez cały rok…, wybrał, oprac. i wstępem opatrzył Marian Kozielski, t. 1, Kraków 1994, s. 176). 27 Por. słowa samego Skargi: „Z tego, co wygrali, Kościół Boży i chwałę jego szcze- pili, cnotę i pobożność rozmnażali, sławę królestwa tego wynieśli, państwo roz- szerzyli, wieczną pamięć, a potomkom przykład zostawili, którego jako naśladują, niech się sami sądzą. A jeśli nabożeństwa, wiary i cnoty przodków ich pochybili, w nich zguby doczesnej i wiecznej (której uchowaj Boże) czekać mają” (Piotr Skarga, Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu…, s. 176–177).

219 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Rangę autorytetu Skargi podkreśla użyte słowo „prorok”. Zatem od momentu, gdy autor Żywotów świętych staje się współkomen- tatorem Bogurodzicy, nieustannie „towarzyszy” on egzegetycznym krokom Norwida: „[…] i Wujek, i Skarga, o tej pieśni gdy mówią, są w niejakim zachwycie, ze stylu ich słów i określeń do dziś czytelnym” (VI, 509), i tym samym podnosi wartość interpretacji Norwidowskiej. Poeta widzi w Bogurodzicy wyraźną dwudzielność, stanowiącą – do- dajmy – klucz jego odczytania. Skarga w swojej interpretacji tej dwu- dzielności nie dostrzega. Późniejsze komentatorki odczytania przez Norwida Bogurodzicy nie są zgodne co do jego oryginalności: Zofia Dambek stwierdza, że Norwid swój wniosek opiera na interpretacji Skargi, Agata Seweryn zaś wskazuje to, czego u Skargi nie znajdziemy, przedstawiając Norwidowską interpretację jako autorską, oryginalną (choć badaczka nie wyklucza inspiracji uwagami Skargi)28. Z perspek- tywy niniejszego tekstu ważne jest to, że – tak uważam – wydaje się raczej, iż Norwid, jak sam stwierdza, nie widzi u Skargi w literalnej postaci swoich własnych wniosków, więc… subtelnie interpretuje jego słowa, tak aby staropolski kaznodzieja pozostał współkomentującym ­autorytetem, i pisze: Podział takowy pieśni, o którym dosłownie Skarga nie mówi, zdaje się on jednak widzieć lub mieć przed oczyma, skoro dwa przyznaje charaktery utworowi temu: k a t e c h i s t y c z n y i w o j e n n y. [VI, 522]

Kaznodzieja, prorok, profeta, „zagrożony kijami od dobrych Po- laków”, niewysłuchany. Po latach ironia czasu i zdarzeń wciela pro- roctwo w życie. Tak Skargę widzi romantyzm, tak widzi go również Norwid.

„Polemika” z Górnickim Interesujący jest również przypadek Dworzanina polskiego Łukasza Górnickiego, będącego, według Norwida, najdawniejszym polskim zabytkiem pojęć estetycznych. Sposób funkcjonowania odwołań do

28 Tu odsyłam Czytelnika do studium Agaty Seweryn, dz.cyt., s. 103–105.

220 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury

Dworzanina w dziele Norwida stanowi przykład prowadzenia żywego dialogu z tradycją literacką. Kilkakrotnie poeta przywołuje w swoich tekstach ten sam cytat z utworu Górnickiego. Przyjrzyjmy się tym powtórzeniom. W Epilogu do Promethidiona znajdziemy następujący fragment:

Onego czasu Górnicki pisał w Dworzaninie: „Wspomnę też tu i to, żem Dworzaninowi (szlachcicowi) malowa- nia nie znaczył, bo mi się to widzi niepotrzebne, a też naszym Pola- kom, którzy delicatum palatum niedawno mieć poczęli, nie szłoby to w smak…” etc. Czy mamy się w wieku XIX na tej e s t e t y c e Górnickiego jak na całej zdobyczy w po l s k i m s z t u k i p o j ę c i u o p r z e ć ?… [III, 471]

Górnicki jest przykładem niewłaściwie rozumianej zależności między sztuką a kwestią społeczną. Dlaczego? W jakimś sensie „wy- jaśnienie” znajdziemy w późniejszej nocie W kwestii losu artystów polskich: Podobno że najdawniejszym zabytkiem estetycznych pojęć jest to, co Górnicki mówi w y r a ź n i e o s z t u c e , a m i a n o w i c i e o malarstwie. Zaś mówi on we wstępie do Dworzanina prawie ściśle literalnie (bo z dawnych notat kreślę), co następuje: Spomnę też tu i to, żem Dworzaninowi malarstwa nie naznaczył, bo mi się to widzi rzecz mało potrzebna – przy tym naszym Pola- kom, którzy delicatum palatum niedawno mieć poczęli, nie szłoby to w smak… K’temu ważniejszy Cicero u mnie – który perfecto oratori (jakiemu de fundo często mówić i okazać przychodzi, jako? gdzie? który? grunt leży albo około czego jest różnica) – wszelako Cicero onemu, mówię, perfecto oratori – malowania nie zalecił… Cytując te Górnickiego słowa należy widzieć, iż ponieważ mówca wyborny ma głównie za cel okazywać, „jako? gdzie? który? grunt leży” – to jest: sprawy sąsiedzkie rozejmać i dotyczące tych lub owych gruntów rozświecać, przeto sztuka, a mianowicie malarstwo,

221 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

pozostawać powinny obojętnymi tak perfecto oratori, jako i dobremu sąsiadowi. Gdzie indziej okazało się, że Polska nie jest s p o ł e c z e ń s t w e m, ale tylko s ą s i e d z t w e m – potwierdza się toż samo i powyższym o sztuce pojęciem. [VI, 561]

Wyłączenie sztuki (ściślej – malarstwa) z projektu wychowania dwo- rzanina-Polaka daje właśnie takie, gorzkie owoce. Nie ma „polskości” bez polskiej sztuki, ponieważ bez niej nie może być społeczeństwa, pozostaje jedynie „sąsiedztwo”. To, co w nocie wyrażone zostało wprost, rozpisane jest też na koncepcję sztuki w Promethidionie. Jednakże relacja między tekstem Dworzanina a Promethidiona wcale nie jest jasna. W punkcie wyjścia to jedynie cytat i polemiczne sta- nowisko, ale wnikliwe zestawienie obu tekstów ukazuje złożoność tej relacji. Istnieją dwa króciutkie teksty poświęcone zderzeniu Dworza- nina i Promethidiona – ich autorami są Tadeusz Makowiecki i Jakub Lichański29. Obaj badacze podchodzą do tej kwestii diametralnie różnie. Makowiecki szuka podobieństw w strukturze tekstu, me- taforyce i poszczególnych koncepcjach, Lichański zaś skupia się na sporze ideowym, odwołując się tylko do owego przytoczonego przez Norwida fragmentu. Przyjrzyjmy się szczegółom. Makowiecki stawia tezę, że „platonizująca” forma Promethidiona może być w jakiejś mierze efektem wpływu formy Dworzanina – parafrazy utworu Castiglionego, „który był wybitnym platonikiem w XVI-wiecznych Włoszech”30. Badacz wymienia kilka przykładów „odległych zbieżności”31 między oboma tekstami. Najbardziej inte- resująca jest jednak zbieżność ideowa. Makowiecki zestawia tu na przykład dwa cytaty – Górnicki: „[…] miłość nic innego nie jest,

29 Zob. Tadeusz Makowiecki, «Promethidion» Norwida a «Dworzanin» Górni- ckiego, w: tegoż, Poeta i myśliciel. Rozprawy i szkice o Norwidzie, zebrali i oprac. Edyta Chlebowska i Włodzimierz Toruń, Lublin 2013, s. 181–191; Jakub Z. Lichański, Polemika Cypriana Norwida z Łukaszem Górnickim o ideał sztuki, w: „Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza” 1990, t. 25, s. 69–75. 30 Tadeusz Makowiecki, dz.cyt., s. 182. 31 Tamże, s. 182–183.

222 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury jedno pożądanie piękności: […] a piękność, promień dobroci Bożej”; Norwid: „Piękno? – Kształtem jest Miłości… druga osoba Pięknego – dobro…”32. Jednak badacz jest ostrożny, stwierdzając, że ta zbież- ność może wynikać z nadrzędności perspektywy platonizującej, nie zaś z inspiracji samym Dworzaninem33. Lichański z kolei koncentruje się na polemice Norwida z Górni- ckim, biorąc niejako w obronę Górnickiego – i to o autorze Dworza- nina pisze przede wszystkim. Obydwaj badacze bardzo się różnią w swoich wnioskach, pisząc o tych samych szczegółach. Lichański odnotowuje: Między Górnickim a Norwidem nie mogło być zatem porozumienia, bo aczkolwiek obaj uznawali miłość za najwyższą zasadę, to inaczej ją rozumieli. Norwid łączył ideę piękna miłości z pracą34. Makowiecki dochodzi do wniosku całkiem przeciwstawnego. Przytacza fragment z Dworzanina z komentarzem: Nieco dalej uznaje Górnicki, że to, co potrzebne, jest zarazem i piękne: […] naycieńsza żełka, nayliższa kosteczka iest mu [człowie- kowi] potrzebna: a ten kształt wsytek człowieczy, przed się iest barzo piękny; y nie wiem ieśli pożytek więtszy, czyli ozdoba ciału iest ze wszytkich tych członków, których używamy. […] Owo pie- rze u ptaków, liście u roszczki na drzewie co natura dała oboygu temu, ku potrzebie, y zachowaniu swoiey istności, a wżdy y to ma wielką cudność w sobie. Ale nie patrzmy na przyrodzenie, patrzmy na to, co człowiek rozumem, a ręką, urobi. W okręcie, a co iest potrzebnieyszego iako maszty, iako żagle, iako powrozy, co to trzymają: a wżdy te rzeczy maią tyle ozdoby w sobie, iż kto

32 Tamże, s. 183 (skróty – nieznaczne – w cytacie z Górnickiego podawanym przez Makowieckiego – P.A.). 33 Tamże, s. 185. Makowiecki podaje jednak też szczegółowe podobieństwa, któ- rych nie można wytłumaczyć przyjęciem nadrzędnej perspektywy Platona – np. Norwidowską metaforę pracy jako chorągwi „na prac ludzkich wieży” zestawia z podobnym porównaniem, jakie znajdziemy u Górnickiego (por. tamże, s. 186). 34 Jakub Lichański, dz.cyt., s. 73.

223 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

na to patrzy, mniema aby tak wiele dla pożytku, iako dla napa- sienia oczu to było uczyniono35. Lichański nie dokonuje analizy porównawczej obu tekstów, w bar- dzo oszczędnym komentarzu prezentuje różnice między estetyką Gór- nickiego a romantycznym rozumieniem sztuki. Dlatego też badacz, aby podkreślić ten rozziew, używa określenia „ostra polemika” – czy taka właśnie była? Wątpliwe. Przypomnę przywoływany już fragment Promethidiona: „Czy mamy się w wieku XIX na tej e s t e t y c e Gór- nickiego jak na całej zdobyczy w p o l s k i m s z t u k i p o j ę c i u o p r z e ć ?…” (III, 471). Estetyka Górnickiego była i jest „zdobyczą”. Norwid nie neguje jej wartości, ale ją historycznie kontekstualizuje – nie powinna być jedyną „zdobyczą”. Istotne jest użycie słowa „za- bytek” na określenie Dworzanina, które ma konotacje pozytywne, ale też sugeruje przynależność do przeszłości. W rozumieniu autora Promethidiona Górnicki staje się pierwszym stopniem na drodze pol- skiej estetyki, jednakże nie ostatnim dla kultury XIX-wiecznej. Zatem Norwid nie tyle polemizuje z ujęciem Górnickiego, co z niewłaściwym rozumieniem sztuki i jej roli w XIX wieku, który powinien wkroczyć o stopień wyżej, naprawiając tym samym błędy przeszłości. Powracająca „polemika” z Górnickim jest bardzo istotna dla odczytań Norwidowskiego stosunku do literatury przedroman- tycznej – widać, że nie jest on jednolity, lecz wybiórczy. Głównie, jak pokazywałam to już wcześniej, pojawiają się nazwiska, autorzy, dzieła, które Norwid traktuje jednoznacznie aprobatywnie. Ważne jest jednak zaakcentowanie faktu lektury polemicznej i odbierają- cej literaturze jako takiej przywilej uniwersalności – jej przykład to właśnie wskazanie dyskusyjnej roli Górnickiego w polskiej estetyce. Oczywiście są w Norwidowskim kanonie dzieła ponadczasowe, ale w tym konkretnym przypadku – obecności Dworzanina u Norwida – widać spojrzenie pisarza na dzieło literackie jako uwarunkowane czasem, determinowane historią. Stąd Dworzanin spełniał swoje zadanie w swoim czasie, ale Norwidowskiemu „dziś, tu i teraz” po- trzebna jest inna definicja sztuki.

35 Tadeusz Makowiecki, dz.cyt., s. 184.

224 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury

* W jaki sposób, dlaczego i dokonując jakich wyborów powraca zatem Norwid do swych poprzedników? Rekapitulując, należałoby powie- dzieć, że pisarze przedromantyczni przywoływani są przez poetę jako komentatorzy XIX-wiecznego świata, a więc jako współtworzące kulturową teraźniejszość „pomniki literatury”. Nie tylko ich dzieła, lecz również oni sami stają się swoistymi znakami, figurami losu niewysłuchanego proroka, głosiciela gorzkich prawd, a więc podda- wani są procesowi mityzacji. Znajdziemy jednakże u Norwida rów- nież element dyskusji z tradycją literacką, co dowodzi żywej lektury „zabytków” literatury. Przywołania pisarzy przedromantycznych współtworzą dzieło Norwida na kilku poziomach. Po pierwsze, ważne jest prześledzenie genologicznego wzorca tych przywołań. Kazanie (Skarga), satyra (Naruszewicz, Krasicki), bajka (motta z bajek Krasickiego), speculum (Górnicki) stają się gatunko- wymi formułami, potwierdzającymi wartość autorów, do których Norwid chętnie powraca, i rysującymi mapę genologiczną, w którą sam Norwid się wpisuje. W traktatowym Promethidionie znajdziemy odwołanie do zwierciadła Górnickiego i do kazania wygłaszanego przez Skargę. W notach polemicznych, zawierających krytykę spo- łeczną, przywołane zostaną satyry. Do fraszki Przeszłość i Przyszłość dołączone zostanie motto z bajki. W efekcie cytaty, przywołania, motta z pisarzy przedromantycznych współgrają z formułą geno- logiczną i określonymi wyznacznikami poetyki Norwida. Z jednej strony generuje to pewną spójność; z drugiej zaś wytwarza kontrast, ponieważ – na co wielu badaczy zwracało już uwagę – genologia Nor- widowska jest złożona, a na jej komplikację składa się też tradycja, do której poeta się odwołuje, i jej modyfikacje. Dlatego moralistyczne, parenetyczne formuły genologiczne (bajka, przypowieść, fraszka, traktat etc.) są w wykonaniu Norwida formami „poruszonymi”. Kolejny, drugi poziom obecności omawianych tu przywołań to sfera refleksji literackiej, programu ideowego i rozumienia zadań lite- ratury, powiązanych ściśle ze wzorem genologicznym. Dydaktyczny, parenetyczny, moralistyczny wymiar literatury jest dla Norwida formułą atrakcyjną. Zatem jeśli mówić o dziedziczeniu tradycji, to

225 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE byłaby ona u Norwida związana z nurtem literatury o takim właśnie charakterze – najczęściej w tym kontekście pojawiają się nazwiska Krasickiego czy Skargi. Taki, a nie inny wybór „pomników literatury” jest również wpisaniem się w określony wzorzec kulturowy, ideowy, estetykę. Po trzecie, Norwid myśli „typicznie”. „Pomniki literatury” – pate- tyczne, koturnowe, hieratyczne postacie mędrców, proroków, ojców narodu tworzą dość schematyczny wizerunek. Stają się raczej zuni- wersalizowanymi znakami niż postaciami ludzkimi; wreszcie – prze- chodzą w mit36. W efekcie, chyba trochę wbrew samemu Norwidowi, jego „historia literatury” nie jest jednak historią pomników-życiory- sów, a raczej XIX-wieczną filologią. Bliskość tekstu, nie anonimowy żywioł „wielkich słów”, buduje to, co powinno przetrwać wichry historii. Nie zmienia to jednak faktu, że Norwid myśli o literaturze „całościowo” i, jak już pisałam powyżej, w rozbiciu tej całości, cią- głości widzi przyczynę dezintegracji współczesnej kultury. Na koniec wypada też stwierdzić, że obecność tych „pomników” w piśmiennictwie Norwida najczęściej jest swoistego rodzaju inkru- stacją i retorycznym mechanizmem wspierania własnego autorytetu, zwłaszcza we fragmentach dyskursywnych.

Summary Norwidian Literary Monuments The article discusses functions of quoting pre-Romantic authors in Norwid’s literary and discursive texts. The author argues that Norwid treated Fran- ciszek Karpiński, Piotr Skarga, and Ignacy Krasicki as commentators of the nineteenth-century world and consequently as ‘literary monuments’ who participated in forging the contemporary cultural reality. In Norwid’s works, these authors themselves, not only their texts, became sui generis manifestations and figures of the fate of an unanswered prophet, or an advocate of home truths; as such they became mythologised. One can also

36 Jakże inna jest prezentacja postaci Mickiewicza, Słowackiego, Chopina, Witwi- ckiego w Czarnych kwiatach. To również „wielkoludy” i „pomniki sztuki”, ale już nie tylko schematyczne figury, lecz ludzie, różniący się od siebie, zindywidualizowani.

226 P. Abriszewska, Norwidowskie pomniki literatury find in Norwid’s works, however, elements of the discussion with literary tradition, which proves that he actively engaged with some of the ‘monu- ments’ of literature (cf. the case of Łukasz Górnicki).

Paulina Abriszewska (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) – absol- wentka filologii polskiej i filozofii, adiunkt w Instytucie Literatury Polskiej UMK. Zajmuje się literaturą XIX wieku, poezją XX-wieczną, współczesną powieścią z nurtu science-fiction oraz szeroko rozumianą komparatystyką. Autorka Literackiej hermeneutyki Cypriana Norwida (Lublin 2011).

Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 AGNIESZKA NURZYŃSKA

WANDA CYPRIANA NORWIDA WOBEC TRADYCJI STAROPOLSKIEJ

W październiku roku 1851, tuż przed redakcją drugiej Wandy1 Nor- wid w liście do Jana Koźmiana komentował swoje bieżące działania na polu sztuki: jak głoszę rewolucję w sztuce przez element polski, tak robię, i dodaję tylko parę słów ode mnie2. Koncept Norwida wydaje się prosty – „dodaję tylko parę słów ode mnie” – i zarazem efektowny – poeta występuje jako innowa- tor i głosiciel „rewolucji w sztuce”. A w jaki sposób łączy Norwid „element polski” i „coś od siebie” w misterium o Wandzie? Grażyna Halkiewicz-Sojak w artykule Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków zauważyła: Lektura Norwidowskich utworów prowadzi […] do wstępnego spo- strzeżenia, że rzadko pisarz tworzy zupełnie nowe formy […] częściej sięga po gatunki zadomowione w tradycji literackiej a jego uwagę

1 Zgodnie ze słowami samego Norwida z „przypisku” do drugiej wersji Wandy rękopis pierwszej zaginął: „Rzecz ta była już lat temu kilka napisaną i podaną do druku, rękopism zaginął, mimo iż podobało się komuś w dziennikach głosić o tym” (IV, 127). Wszystkie cytaty z tekstów Norwida wg edycji: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył Juliusz W. Gomulicki, t. I–XI, Warszawa 1971–1976; liczba rzymska oznacza numer tomu, arabska – strony. 2 List do Jana Koźmiana, Paryż, 9 października 1851 (VIII, 137).

229 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

przyciągają zwłaszcza te zapomniane lub odrzucone przez dziewięt- nastowieczną praktykę pisarską3. W czasie pierwszej podróży z Władysławem Wężykiem – czar- noleskiej, zwanej też częstochowską – Norwid, który całego Kocha- nowskiego „na pamięć umie”4 – wiózł ze sobą prywatną, staropolską biblioteczkę. W krótkiej notatce z wyprawy zatytułowanej Pamiętnik Podróżny wspominał: „mieliśmy z sobą kilkadziesiąt tomów książek, mianowicie historii dotyczących kronik i pamiętników”5. Autor rozprawy Piast i jego rewolucja i [Notatek z historii] wie- lokrotnie dawał do zrozumienia, że epoka „staropolska” (również w znaczeniu prapolska) trwa i odgrywa istotną rolę w jego ideowych, religijnych i artystycznych poszukiwaniach. W rozprawie O Sztuce w obliczu dziejów wyrażał nadzieję, że nowa nauka umożliwi widzenie zjawisk ponad epokami:

żadna epoka, ile co ją stanowi, nigdy nie ginie. Etnografia jest jeszcze bardzo młoda, ale czas idzie, w którym całe dzieje świata będą zawsze czytelne dla nas przez etnografię; mnie- manie moje jest, że żaden wiek, w tym co go stanowi osobiście, nigdy nie zaginął – i że nasze poczucia obecności i przytom - n o ś c i z tego niezaginienia wieczystego pochodzą6.

Zjawiskiem ponad epokę jest archetyp oraz – mit. Kluczowy element mitu o Wandzie – ofiara królowej, nieczytelny dla pisarzy oświecenia, zaktualizował się po rozbiorach Polski i stał się tematem twórczych interpretacji romantyków. Norwidowskie widzenie zjawisk

3 Grażyna Halkiewicz-Sojak, Norwidowskie sposoby kontaminacji gatunków lite- rackich, w: Genologia Cypriana Norwida, pod red. Adeli Kuik-Kalinowskiej, Słupsk 2005, s. 109. 4 Słowa przyjaciela Norwida, Wojciecha Potockiego, skierowane do Andrzeja Edwarda Koźmiana w liście z 25 marca 1841 roku. Zob. Kalendarz życia i twórczo- ści Cypriana Norwida, Poznań 2007, t. I: 1821–1860 (Zofia Trojanowiczowa, Zofia Dambek przy współudziale Jolanty Czarnomorskiej), s. 70. 5 Cyprian Norwid, Pamiętnik Podróżny (VI, 211–212). 6 Cyprian Norwid, Piast i jego rewolucja (VI, 305).

230 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida ponad epokami7 umożliwia i uprawomocnia zabiegi swobodnej kon- taminacji, które analizowała Grażyna Halkiewicz-Sojak. Poszukując elementów tradycji staropolskiej w Wandzie Norwida, będziemy krą- żyć wokół podtytułu, dedykacji i motta misterium – wyznaczających oś semantyczną dzieła.

1. Podtytuł: „Rzecz w obrazach sześciu” Norwid nie nazwał Wandy wprost misterium. Przypisek autora, czyli wstęp do drugiej Wandy rozpoczyna się od słów: „Rzecz ta była już lat temu kilka napisaną i podaną do druku […] [wyróżnienie – A.N.]”. Jak rozumieć mało konkretny podtytuł, „rzecz”? Rzeczą „w dwóch dialogach z epilogiem” poeta nazwał również dzieło programowe – Promethi- diona, w 1869 roku pisał Rzecz o wolności słowa. Czym jest norwidowska „rzecz”? W Słowniku wileńskim z 1861 roku jako pierwsze występują znaczenia przenośne „rzeczy”, dziś już niemal zupełnie zatarte: Rzecz, y, lm. y, ż. I; prze. zdolność mówienia, wymowa. […] 2) = prze. ton mowy, głos. [..] 3) = prze. język, mowa […]. 4) = czynność mówie- nia, mowa, przemowa, rozmowa. […] 5) = rozprawa, traktat. […]8. „Rzecz” o Wandzie ukazuje królową, która właściwie utraciła zdolność mówienia, trwa w stanie „niemocy”, „zniemowlenia”, „niem- czyzny”. Wanda dręczona jest przez niemego „zawiańca”, przypo- minającego ewangelicznego złego ducha niemego (Łk 11, 14). Kto zatem mówi w imieniu Wandy? Mówić, a właściwie omówić sprawę próbują inne postacie dramatu, szukające przyczyn choroby i spo- sobów uleczenia „pra-wielmożnej pani”. Tło obrad, będące conti- nuum obrazów IV i V, przypomina tło Promethidiona – w postaci biesiady, uczty. Grodny rozmawia z przybyszami z dalekich stron, między innymi Skaldem, Żydem, Bojanem, a potem zaprasza do izby

7 Warto przypomnieć w tym miejscu nazwisko bliskiego Norwidowi filozofa i historiozofa, Giambattisty Vica. 8 Rzecz, hasło w: Słownik języka polskiego, red. Aleksander Zdanowicz, Wilno 1861 (tzw. Słownik wileński), s. 1434 (wersja elektroniczna Słownika pod adresem: http://eswil.ijp-pan.krakow.pl/index.php [dostęp 25.08.2016]).

231 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

„niżej”, na ławę. Postacie występujące w „rzeczy” o Wandzie, które gromadzą się w domu chorej, mówią różnymi językami i są repre- zentantami różnych światów. „Zniemowlenie”, wycofanie się Wandy prowokuje członków jej communitas do odsłonięcia ich osobistego, wewnętrznego monologu. Najlepiej widać to na przykładzie Panny, która zapatrując się w świat baśni, traconego mitu, szuka dla cier- piącej Wandy królewica, który by „jasne miał jak ona lica”. A jednak równocześnie intuicyjnie poszukuje wyjścia z tej, można by rzec, literackiej „bańki” – pragnie dla Wandy:

bajki takiéj, Co to wszystkie bajki w sobie mieści, I powieści, aż się wypowieści – [IV, 135; obraz V, w. 25–27]

W „rzeczy” o Wandzie toczy się dyskretnie, ale nieprzerwanie dialog, dyskurs, do którego w odpowiednich momentach, jak choćby metaliterackie rozważania Panny, włącza się autor. Janina Abramowska, pisząc o dialogu w kulturze staropolskiej, wspomniała o funkcjach społecznych średniowiecznego wierszowa- nego dialogu: „popularyzacja obiegowych stereotypów moralnych” oraz „cele ludyczne”9, wspólnych z misterium. Badaczka zwróciła uwagę na specyficznie ukształtowaną relację i swoistą symetrię mię- dzy rozmówcami w średniowiecznych dialogach: występują oni razem na zasadzie „paralelizmu antytetycznego”, a sama rozmowa przybiera nierzadko charakter sporu o „wyższość takich, czy innych wartości lub zachowań przez rozmówców reprezentowanych […] najczęściej kończącego się rozstrzygnięciem, nieraz wyrokiem arbitra”10. Co, jeśli nie dojdzie do porozumienia? Max Scheler pisał, że w warun- kach sporu o wartości rodzi się sytuacja tragiczna. W wyniku kon- fliktu dwóch osób reprezentujących wartości wysokie dochodzi do

9 Janina Abramowska, Dialog, hasło w: Słownik literatury staropolskiej, pod red. Teresy Michałowskiej, Wrocław 1990, s. 130. 10 Tamże.

232 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida zniszczenia, starcia wartości najwyższych11. Czy to wystarczy, by wysunąć hipotezę, że dialog nosi w sobie zalążek tragedii – choć w tragedii rolę „arbitra” przyjmuje już między innymi konieczność, los? Przypomnijmy jeden z kluczowych fragmentów Wandy – roz- mowę królowej z przebranym za Skalda Rytygerem w „krużganku zamkowym”:

WANDA Książę!… powiadam tobie… całą mocą Boleści, które dla ciebie zakryte, Że słońce gaśnie – błonia się wilgocą – Ciemności na świat lecą niespożyte… – Mnie nie czas… lud mię postawił na szczycie Jako najbielszy śnieg… i jestem oto… Odlatująca w słońce całe życie, Ani się cieszyć mogę tą białotą!… – Wszech-samstwem moim stałam się… sierotą!…

RYTYGER Więc cóż?… to lud twój chce, ażebyś w bieli Stojąca płaczem rozciekała wiecznym, By błonia niżej zielone widzieli: – A ty? w błękicie sama podsłonecznym… [IV, 150; obraz V, w. 8–20] Dramatyczny dialog Wandy i Rytygera kończy się w sposób za- skakujący – uniżeniem się Wandy: Tyś król… a Wanda ja… klękam… na bogi!… Uchodź… i uchodź szczęsny… […] [IV, 151; obraz V, w. 29–31]

11 Max Scheler, O zjawisku tragiczności, tłum. Roman Ingarden, w: Arystoteles, David Hume, Max Scheler, O tragedii i tragiczności, tłum. Władysław Tatarkiewicz, Teresa Tatarkiewiczowa, Roman Ingarden, wybór, przedmowa i oprac. W. Tatar- kiewicz, Kraków 1976, s. 60–61.

233 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

W cytowanych fragmentach Rytyger nie dorasta do mistycznych wizji Wandy. Trudno jednak wskazać, czy rozmówcy są „równi”, kto jest „silniejszy”, a kto „słabszy”, wreszcie – kto wygrał. Wanda klęka przed Rytygerem i w ten sposób rozwiązuje sytuację tragiczną – bez względu na to, jak rozwinie się dramat. Sama staje się arbitrem, a jej gest ma znaczenie po chrześcijańsku symboliczne – rezygnując z kró- lewskiego tytułu i wykonując gest poddania, służby Innemu, zyskuje niejako godność apostoła, kapłana. Proces przemiany Wandy jest niemal zupełnie zakryty przed Rytygerem i dialogującym ludem. Wanda chroni się w cieniu mysterium. Przyjrzyjmy się drugiej części podtytułu rzeczy w „obrazach sześciu”. Tych kolejnych sześć obrazów – jakby części Wandy – to: Przed grodem, Środkowa izba zamku, Koczowisko germańskie, Środ- kowa izba zamku, W krużganku zamkowym, Pole pod Krakowem. Analizując relacje pomiędzy poszczególnymi obrazami, można zauważyć ciekawą zależność. W obrazie Przed grodem widzimy lud Wandy gromadzący się „w czas szarej godziny” pod bramą Wawelu. W obrazie drugim, w Środkowej izbie zamku, trwa roz- mowa Grodnego z Panną o chorobie Wandy; pod koniec ukazuje się Wanda. Obraz trzeci, Koczowisko germańskie, przedstawia widok obozowiska Rytygera, jego klamrą zaś jest monolog rudego władyki, który trwa od momentu, gdy „zaczyna się ściemniać”. Można więc przypuszczać, że trzy pierwsze obrazy przedstawiają wydarzenia w trzech różnych miejscach, ale dziejące się w tym samym czasie – to obliguje do odpowiedniego zaaranżowania przestrzeni scenicznej. Dobrym rozwiązaniem inscenizacyjnym wydaje się tzw. scena sy- multaniczna – postawienie sąsiadujących z sobą scen-mansjonów, jak w średniowiecznym misterium. Sąsiedztwo obrazów Wandy reguluje zasada kontrastu: wewnątrz – na zewnątrz (np. „przed grodem”, „środkowa izba zamku”, „koczowisko germańskie”), na górze – na dole, w centrum – na peryferiach. Skąd mógł Norwid zaczerpnąć myśl o takim, można powie- dzieć, panoramicznym układzie? Przypomnijmy, że naukowym celem pierwszej starożytniczej wyprawy Norwida i Władysława

234 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida

Wężyka12 było zgromadzenie materiałów do albumu-opowieści o sta- rożytnościach polskich – szatą graficzną miał zająć się Norwid13. Zadanie na miarę Zygmunta Vogla – autora „widoków sławniejszych pamiątek narodowych” (wyd. 1806). W czasach porozbiorowych twórczość tego nadwornego malarza oddziaływała na wyobraźnię autorów tragedii malowniczych, którzy nadawali im kształt: „rozle- głego obrazu, swoistej panoramy różnorodnych widoków, w której dekoracja stanowiła element konstytutywny”14. Dobrochna Ratajczak w monografii poświęconej przestrzeni dramatu pisała o roli Wawelu, „centrum polskiego «starożytnego świata»”15, w konstruowaniu sym- bolicznej „sceny narodowej tragedii”. Z tą przestrzenią ściśle wiąże się aktualizowany po rozbiorach temat Wandy. Repertuar obrazów znanych z tragedii o Wandzie (zamek na Wawelu, Wisła) rozszerza się już u „romantyzujących” pisarzy starszego pokolenia (Franciszka Wężyka16 i Jana Maksymiliana Fredry). Przestrzeń dramatu pozostaje jednak zamknięta, a także – zorientowana na widza. Zjednoczona w ten sposób, porozbiorowa publiczność „kolistym spojrzeniem obejmuje przestrzeń sceniczną”17 i bierze udział w symbolicznym procesie scalania kraju18. Jest jednak jeszcze inna tradycja, do której mógł sięgnąć Norwid – staropolskich misteriów właśnie. Przypomnijmy zatem tytuł jednego

12 Szlak trasy krajoznawczej „przetarł” jeszcze w XVIII wieku malarz Zygmunt Vogel. Zob. Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida, dz.cyt., s. 92. 13 U źródeł pomysłu opisania Polski, stworzenia poetyckiego przewodnika z ry- sunkami, mogła być również tradycja staropolskich kronik, takich jak np. Kronika polska (nowe, warszawskie wydanie z 1829 roku) i Kronika wszystkiego świata Mar- cina Bielskiego, ukazujących Polskę na półwyimaginowanym tle Europy i świata. 14 Dobrochna Ratajczak, Wawel: scena narodowej tragedii, w: tejże, Przestrzeń w dramacie i dramat w przestrzeni teatru, Poznań 1985, s. 210. 15 Tamże, s. 205. 16 Jest bardzo prawdopodobne, że Norwid znał „romantyzującą”, a co za tym idzie – ukazującą rozszerzony i mniej konwencjonalny repertuar pejzaży kra- jowych – Wandę (wyd. 1826) Franciszka Wężyka. Norwid wraz z Władysławem Wężykiem (podróż do Krakowa) odwiedził autora tej tragedii w 1841 roku. 17 Dobrochna Ratajczak, Wawel: scena narodowej tragedii, dz.cyt., s. 223. 18 Tamże, s. 209.

235 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE z najpopularniejszych dzieł misteryjnych: Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim ze czterech Świętych Ewanjelistów ze- brana a wirszykami spisana przez księdza Mikołaja z Wilkowiecka, zakonnika częstochowskiego, wydanego w 1580 roku w Krakowie. Jak pisze Julian Lewański, Historyja… „przeznaczona [była] do maso- wego rozpowszechniania teatralnego”19. Istotnie, tekst dramatu był powszechnie znany do połowy XVIII wieku, a misterium chętnie wystawiano pod innym tytułem: Dialog częstochowski, zapominając o jasnogórskim autorze (redaktorze)20. Dowodem nieustającego zapo- trzebowania na dramat są co najmniej cztery jego wydania (ostatnie w 1757 roku) oraz przeróbka, uwspółcześniona wersja z 1631 roku autorstwa Jana Karola Dachnowskiego, opatrzona krótszym tytułem Historia o Zmartwychwstaniu Pańskim. Według Juliana Krzyżanow- skiego tę wersję wystawiano „po wsiach i okolicach Tarnowa jeszcze w 2 poł. XIX w.”21. Historyję… otwiera wystąpienie Prologosa, który przedstawia treść kolejnych części misterium: od złożenia w grobie ciała Chrystusa, po Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego. Części jest sześć, a więc tyle samo, co obrazów w Wandzie Norwida. Wandę i Historyję… łączy również widowiskowość: Prologos Historyi… prosi publiczność: „Waszmość się już uspokójcie, A rzeczy pilno słuchajcie”22. W Wan- dzie Pachoł zwraca się do ludu: „A ty słuchaj, mężu, białogłowo” (IV, 132; obraz I, w. 22). Sygnałem widowiskowości jest dosadny język: w Historyi… Chrystus mówi do Lucypera: „piekielny psie”23, Lech w finaleWandy wyzywa niemieckiego władykę: „psie rudy” (IV, 157; obraz VI, w. 72). Części Historyi…, widziane jako zespół scenicznych

19 Julian Lewański, Misterium, hasło w: Słownik literatury staropolskiej, dz.cyt., s. 478. 20 pl.wikipedia.org/wiki/Historyja_o_chwalebnym_Zmartwychwstaniu_Pańskim [dostęp: 30.03.2014]. 21 Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 1, [kom. red., przewodniczący: Julian Krzyżanowski, od 1976: Czesław Hernas], Warszawa 1984, s. 356. 22 Mikołaj z Wilkowiecka, Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim, wyd. dr Stanisław Windakiewicz, Kraków 1893, s. 15. 23 Tamże, s. 39.

236 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida obrazów, tworzą całość, w planie horyzontalnym – ludzkim, i werty- kalnym – sakralnym. Część czwarta Historyi… przedstawia moment kulminacyjny: zejście Chrystusa do piekieł i dialog-pojedynek z Lucy- perem, więżącym starotestamentalnych „ojców”. Widz-wierny w cza- sie wielkanocnego misterium ma okazję przeżyć osobistą katabazę. Obraz czwarty Wandy – dialog z ucztą w tle, podczas którego goście mają zejść do izby, „niżej” – odpowiada katabatycznym charakterem czwartej części Historyi… W tym czasie, wieczorną porą, Wanda znika. Część piąta staropolskiego misterium przedstawia motyw ­visitatio sepulchri – najpierw rozmowę trzech Marii z Aniołem, potem bieg apostołów, Piotra i Jana, do pustego grobu. Część szósta ukazuje spotkanie w drodze do Emaus i wydarzenia z Wieczernika, „gdzie drzwi byłyby zamknięte w obawie przed Żydami”. „Zwolennicy” z Historyi – jak „zwolena Maryja” – czyli apostołowie, poprzednicy norwidowskiego Zwolona, będą odważnie głosić wiarę: Ja też was wtóre pozdrawiam, Pokój święty mój wam dawam; Jak mię posłał Bóg Ociec sam, Tak i ja też was posyłam24.

Wanda w momencie śmierci przekazuje ludowi proroctwo po- słannictwa i testament: …Każdy rozrzewnił się szczerze I przyniósł, na co stać mu… to jest dość na wieki Żywota dla was… dziwni będą z was żołnierze [IV, 156; obraz VI, w. 61–63]

Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim zapewne nie jest jedynym możliwym misteryjnym kontekstem Wandy. Na lata wczesnej młodości Norwida przypadają odkrycia i publikacje drama- tów i dialogów staropolskich. Elżbieta Nowicka pisała między innymi o dramatach z XVI i XVII wieku, odnalezionych w tzw. kodeksie

24 Tamże, s. 79.

237 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE pułtuskim, opublikowanych w 1827 roku, czy o monumentalnej, dwu- tomowej pracy Kazimierza Wójcickiego pt. Teatr starożytny w Polsce (z 1840). Historyja o chwalebnym Zmarwychwstaniu Pańskim była w pierwszej połowie XIX wieku jednym z najczęściej omawianych dramatów, między innymi obok zaginionego dialogu o tragicznej śmierci Ludgardy, Żywotu Józefa Reja czy Odprawy posłów greckich. Norwid w swoich pismach wielokrotnie ujawniał talent obserwa- tora, który wychwytuje sąsiedztwo sacrum i ludus (np. opis procesji Bożego Ciała i Lajkonika w młodzieńczej relacji z Krakowa). Wstępne zestawienie dwóch tekstów: Wandy i Historyi…, ukazuje, że miste- rium Norwida łączy w sobie cechy staropolskiego widowiska i zało- żenie z Promethidiona: by ludowe podnieść do Ludzkości.

2. Dedykacja: „Mogile Wandy / pod Krakowem / w dowód głębokiego poważania / poświęca / Autor” Jak rozumieć tę oryginalną dedykację, otwierającą „rzecz” o Wan- dzie? Mogiła Wandy – to oczywiście kopiec Wandy usytuowany w czasach wizyty Norwida w Rzeczpospolitej Krakowskiej we wsi Mogiła, na terenie opactwa cystersów. Opactwo to po dziś dzień szczyci się słynącym cudami krucyfiksem, przed którym modlili się polscy królowie, poczynając od Władysława Jagiełły, który odwiedził sanktuarium przed swoim chrztem. Jest niemal pewne, że w mogil- skim opactwie, zwanym Clara Tumba – Jasna Mogiła, Norwid oglądał cykl czterech obrazów Michała Stachowicza Dzieje Wandy. Dlaczego to „mogiła” jest adresatem dedykacji? Przypomnijmy Żądany list o mogile i mogiłach do Seweryny Duchińskiej z 1880 roku, w którym poeta wywiódł etymologię słowa „mogiła” od celtycko-germańskiego „Mag, Mac” – wielki: M o g i ł a j e s t w z n i o s ł o ś ć wszelaka, i to jest ten sam wyraz, co aryjsko-irlandzko-szkockie Mag – Mak – Mac. Czy ta wzniosłość jest moralna, czy plastycznie wznosząca się jak m g ł a, mg – jest wzniosłość25.

25 Cyprian Norwid, Żądany list o mogile i mogiłach (VI, 582).

238 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida

W planach Norwida były projekty mogił-pomników dla wiel- kich – miał pomysł na pomnik-kopiec Kazimierza Władysława Wój- cickiego i zaaranżowanie przestrzeni wewnątrz, z izbą archaiczną26. W podobny sposób chciał upamiętnić bohaterów mniej znanych. W 1848 r. pisał Władysławowi Bentkowskiemu o swoim projekcie pomnika-„mogiłki” poległych powstańców-kosynierów spod Soko- łowa. W liście formułuje również zalecenia co do napisu: […] napis prosty, jak najprostszy. Żeby się zdało co stosownego z pieśni jakiej, którą umie lud, którą śpiewa, z kantyczek na przykład. […] Niech będą także i nazwiska poległych zapisane, żeby krewni czytali i znajomi, a zapisane złotem, czysto!27.

Krótko przed Wandą powstało osobiste epitafium – dedykacja Pro- methidiona zmarłemu przyjacielowi Włodzimierzowi Łubieńskiemu. W 1860 roku Norwid napisze wiersz Do zeszłej (na grobowym głazie), którego adresatką była najprawdopodobniej jego zmarła niedługo wcześniej siostra, Paulina. Tytuł tego poetyckiego epitafium nawiązuje do literackich „nagrobków” staropolskich mistrzów, sama sytuacja liryczna przypomina zaś dawny obrzęd pożegnania umierającego. Czy zdarzały się w polskiej literaturze dedykacje takie, jak ta w Wandzie? Epitafium Rzymowi (gr. epi – ‘nad’, taphios – ‘grobem’) Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, którego drugie wydanie Rytmów… ukazało się w Poznaniu w roku 1827, to parafraza łacińskiego utworu włoskiego humanisty, Janusa Vitalisa. Podmiot mówiący zwraca uwagę słuchacza-pielgrzyma na paradoksalny wymiar istnienia Wiecznego Miasta: „Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwy- ciężony / to jest ciało w swym cieniu, leży pogrzebiony”. Co zatem trwa, niezmienne? – to Tyber, który „z piaskiem do morza co bieży zmieszany”28. W Elegii o Wandzie Jana Kochanowskiego podmiot

26 Tamże. 27 Cyprian Norwid, List do Władysława Bentkowskiego, [Rzym, październik 1848] (VIII, 69). 28 Mikołaj Sęp-Szarzyński, Epitafijum Rzymowi, w: tegoż, Poezje zebrane, wyd. Ra- dosław Grześkowiak, Adam Karpiński, przy współpracy Krzysztofa Mrowcewicza,

239 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE liryczny oddaje głos królowej, która po zwycięstwie nad Rytygerem w pięknej apostrofie zwraca się do Wisły. Cytuję tekst w tłumaczeniu Kazimierza Brodzińskiego z 1829 roku: Wisło wody królowo! rzek wszelkich źrenico, Jakie tu pod północną płyną niedźwiedzicą; Ja Wanda, która niegdyś na twoje nabrzeże, Kwiat niewinny i kłosy znosiłam w ofierze, Dzisiaj miasto fiołki i dobre barwinki, Te ci w darze skrwawione składam upominki29. Do Bogów zaś mówi: Cóż droższego nad życie? – to dziś z waszéj ręki, Przy sławie odzyskane wam daję wpodzięki30.

Wanda, opiewana w elegii, wychwala „rzek źrenicę” tonem pod- niosłym i zarazem naturalnym, osobistym, zgodnie z poetyką elegii, którą analizowała Bernadetta Kuczera-Chachulska, pisząc o elegij- ności Czarnych… i Białych kwiatów Norwida31. Wyraźnie zaryso- wuje się również sytuacja elegijna: dziewicze dary za chwilę zastąpi ofiara z życia, Wanda widzi już stratę („Cóż droższego nad życie?”). W ostatniej strofie ofiarny stos, na którym miało spłonąć martwe ciało królowej, został jednak nazwany „próżnym grobem”, co przywodzi na myśl wydarzenia chrześcijańskiego Mysterium Paschalis: Długo lud usiłował z nurtów dobyć ciało, Pragnąc, by z czcią pogrzebną na stosie zgorzało, Wreszcie, próżny grób wielką mogiłą okrywa, I po trzykroć z nad Styxu cienie przywoływa.

„Biblioteka Pisarzy Staropolskich”, t. 23, Warszawa 2001, s. 84. 29 Jan Kochanowski, Elegia XVI: Wanda, w: Elegie Jana Kochanowskiego z Łacińskiego przełożone przez Kazimierza Brodzińskiego, Warszawa 1829, s. 85. 30 Tamże, s. 86. 31 Zob. Bernadetta Kuczera-Chachulska, Wokół Czarnych…, Białych kwiatów i Vade-mecum, w: tejże, Przemiany form i postaw elegijnych w liryce polskiej XIX wieku: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Faleński, Asnyk, Konopnicka, Warszawa 2002, s. 176, 185.

240 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida

Gdy ten głos powtarzany pod Wisłę podpada; Błąd taki wdzięcznie nowa przyjmuje Najada32. Wizja ta nie jest jednak doprowadzona do końca. Rzeka utrzy- muje Wandę, nową „Najadę”33 w nieustannym, „odczłowieczonym” trwaniu. W misterium Norwida tuż przed śmiercią Wandy lud, już jako „rzesza”, wierni, widzi, jak ciało królowej płonące na ofiarnym stosie ulega przemianie. Posłuchajmy, jaki jest finał tego fragmentu, pełnego emocji i dynamiki, dramatycznego ruchu: CHÓRY …Dymów skrzydła białe Zebrały się, skręciły… rozchodzą w dwie strony…

STARZEC Błękit widzę… ratunku! wody!…

RZESZA …Wisłę całą Na stos wylać!…

STARZEC Widziałem tylko błysk korony… TRĘBACZ od stosu lecąc Nie Wisłę na stos… w Wisłę przelało się ciało… [IV, 156–157; obraz VI, w. 61–63]

32 Jan Kochanowski, Elegia XVI: Wanda, dz.cyt., s. 86. 33 Fragment w tłumaczeniu Leopolda Staffa: Lud, sądząc ją śmiertelną, we fali głębokiej Szukał ciała, chcąc spalić na stosie jej zwłoki. Daremnie. Więc na pustym grobie kopiec wznosi I trzykroć od wód Styksu cienia Wandy prosi. Głos ten aż do samego dna rzeki zapada I błąd ten wdzięcznie nowa przyjęła Najada. Zob. http://raptularzyk.weebly.com/wanda-w-poezji.html [dostęp: 30.03.2014].

241 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Na pytanie Rytygera: „Królowa gdzie jest?…”, Runniki odpowia- dają obcym w języku polskim zaprzeczeniem: „– – Nie jest”, brzmią- cym jak ostateczność, kres – non est. Nie poddają się wizji pośmiertnej wszechobecności władczyni, którą przeklął „książę Lemański” we- dług relacji Kadłubka: Wanda morzu, Wanda ziemi, Obłokom niech Wanda rozkazuje bogom nieśmiertelnym za swoich niech da się w ofierze34.

W Krużganku zamkowym Rytyger przedstawiał Wandzie mało atrakcyjną wizję jej życia pośmiertnego, w towarzystwie żywiołów:

Więc cóż?… to lud twój chce, ażebyś w bieli Stojąca płaczem rozciekała wiecznym, By błonia niżej zielone widzieli: – A ty? w błękicie sama podsłonecznym… [IV, 150; obraz V, w. 8–20]

W projekcji Rytygera Wanda trwa w bolesnej zjawiskowości, płacz- liwej i ckliwej słabości. Zespolona z żywiołami już nie jest legendarną królową, kobietą, w pełni osobą. Jednak starzec z ludu widział błysk korony… Rzeka – Tyber, Wisła – symbolizuje nie tylko trwanie, ale również upływ czasu podległego władztwu Chronosa. Jak pogodzić tę sym- bolikę z wymową mitu o Wandzie? W Epitafium Rzymowi umarłe miasto utrwalone zostało dzięki zbiorowej wyobraźni, ugruntowanej adaptacji toposu Rzymu. Błyskotliwa gra słowem „Rzym”, jego ryt- miczne powtarzanie, wczepianie w inne słowa i spiętrzanie rymów, w jakimś sensie unieśmiertelnia. W Wandzie „czas się wypełnił” w rytuale pogrzebu poprzez powtarzający się, rytmiczny ruch chó- rów, które ściągają na pogrzeb, a „każdy, około namiotu przechodząc,

34 Wincenty Kadłubek, Kronika polska, tłum. Brygida Kübris, Wrocław 2003, s. 17.

242 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida

śpiewa” (IV, 152; obraz VI). Dary dla Wandy, z których utworzył się kopiec, zabezpieczyły panią przed mocami żywiołów. Królowa, wstępując na kopiec – ofiarny ołtarz, trzyma w ręku gromnicę od Piasta. W Encyklopedii staropolskiej Glogera czytamy: „W każdym też [domu] polskim, zarówno pańskim jak kmiecym, była gromnica i palma, na krzyż nad łóżkiem związane”35. Gromnicę trzymał w ręku umierający – jej światłość miała prowadzić duszę przez pośmiertne mroki, do nieba. Mogiła Wandy staje się więc pamiątką symbolicznej paschy: chrztu i Golgoty.

3. Motto

Tak Kościół trzyma, że gdy Pan umierał, Na północ, głowę skłoniwszy, pozierał, Na Oliwnej Górze dziwnej Kończąc Mękę, skłaniał rękę Ku – północnym ludziom… Stara pieśń (przepisana z książki w klasztorze na Górze Świętokrzyskiej w puszczy) Cytowany wiersz pod dedykacją to najpewniej fragment z Pieśni XXIX Wespazjana Kochowskiego, dziejopisa i „poety sanktuariów maryjnych”: Góra Łysa. Depozytem drzewa Krzyża św. w sendomir- skim kraju sławna, do Ich MM. PP. Podgórzanów tamecznych. Pieśń ta pochodzi ze zbioru pt. Nieproznujące proznowanie ojczystym ryt- mem na lyrica y epigrammata polskie rozdzielone…36, wydanego w Krakowie w roku 1674. Norwid z postacią autora liryków mógł się

35 Zygmunt Gloger, Gromnica, hasło w: tegoż, Encyklopedia staropolska ilustro- wana, t. II, wydany z udziałem zapomogi Kasy pomocy dla osób, pracujących na polu naukowem, imienia d-ra J. Mianowskiego, Warszawa 1901, s. 213. 36 Wespazjan Kochowski, Piesn XXIX: Gora Łyssa depositem Drzewá Krzyżá S. w Sendomirskim kráiu sławna, do Ich M.M.P.P. Podgórzaánów tamecznych, w: Wespasiana z Kochowa Kochowskiego, Nieproznujące próżnowanie oyczystym ry- mem a lycira y epigrammata polskie rozdzielone y wydane w Krakowie w drukarni y sumptem Woyciecha Goreckiego R.P. 1674, s. 129–130. Tom w całości dostępny

243 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE lepiej zapoznać, czytając Starożytności historyczne polskie Ambrożego Grabowskiego wydane w 1840 roku, które w liście do Zaleskiego z 1844 nazwał po swojemu – „Starożytnościami krakowskimi”37. Warto zauważyć, że Kochowski właśnie w XIX wieku jest odkrywany jako wybitny historyk i poeta. Sam Adam Czartoryski miał stwierdzić: „Kochowski wiele zalet ma w sobie”38. Norwid trafił na „ustęp” z utworu Kochowskiego w bibliotece be- nedyktyńskiej na Świętym Krzyżu w czasie wspomnianej pierwszej podróży starożytniczej w 1841 roku. W komentarzu do łysogórskiego wiersza-motta Norwid wyjaśnia, że jest to „stara pieśń przepisana z książki w klasztorze na Górze Świętokrzyskiej w puszczy”. Pojawia się więc pytanie, czy wiedział o autorstwie Kochowskiego – a jeśli tak, dlaczego pominął nazwisko autora? Jest prawdopodobne, że wspomniana „książka” to pierwsze i – jedyne dotąd wydanie Nie- próżnującego próżnowania…, którego egzemplarz, mając na uwadze więzi rodzinne Kochowskiego ze Świętym Krzyżem, mógł trafić do słynącej z bogatych zbiorów biblioteki klasztornej. W czasach wizyty Norwida świętokrzyski klasztor był jednak na krawędzi upadku. Po klasztorze oprowadzał młodego poetę ostatni mnich, a biblio- teka, z której po 1830 roku Rosjanie wywieźli większość cennych zbiorów, była w opłakanym stanie – książki leżały porozrzucane na podłodze. Nie wiadomo również, czy Norwid, pisząc misterium, znał wiersz Kochowskiego w całości. W Lekcji V z cyklu O Juliuszu Słowa- ckim z 1860 roku autor Wandy wspomina jedynie o „ustępie” pieśni, ale pewne aluzje – do kultury sarmackiej i moralnego zwycięstwa nad carem-tyranem pod znakiem Chrystusowego Krzyża – mogą

w wirtualnej Bibliotece Narodowej Polona: http://www.polona.pl/item/613901/69/ [dostęp: 30.03.2014]. 37 Cyprian Norwid, List do Antoniego Zaleskiego, 2 listopad, Dzień Zaduszny 1844, Florencja (VIII, 14). 38 Adam Czartoryski, Myśli o pismach polskich z uwagami nad sposobem pisania w rozmaitych materyach, Kraków 1860, s. 9.

244 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida wskazywać na to, że (w roku 1860, już po Wandzie) poeta znał cały tekst świętokrzyskiego utworu39. Porównując oryginalny „ustęp” wiersza Kochowskiego ze „starą pieśnią” przepisaną z nieznanego kodeksu przez Norwida, można za- uważyć niewielkie, na pierwszy rzut oka, różnice. Po pierwsze, Norwid wyodrębnił majuskułami następujące słowa: północ i północnym ludziom. Po drugie, rzymski „Akwilon”, odpowiednik greckiego Bo- reasza, boga wiatru północnego lub północno-wschodniego – niebez- piecznego dla żeglarzy – został zastąpiony słowem północ. Zamiast: „Kończąc mękę, skłania rękę / Na północnych ludzi” mamy: „Kończąc mękę, skłaniał rękę / Ku – północnym ludziom. Norwid jakby dopre- cyzowuje, stawiając wyrazy we właściwym związku: skłaniać rękę „ku” komuś, nie „na” kogoś. Jeśli poeta świadomie dokonał zmian w tekście, decyzja o nieujawnieniu autora mogła mieć charakter strategiczny: wpisał utwór Kochowskiego na listę uniwersaliów – starożytności pol- skich, poza tym zyskał swobodę w cytowaniu i uwypuklaniu znaczeń. Zwróćmy uwagę na wspomniane słowo-klucz, dwukrotnie pod- kreślone przez Norwida – północ. Marian Śliwiński w jednym ze Szkiców o Norwidzie pt. Południe i Północ pisał: Wyobraźnia pisarzy XVIII i XIX wieku oscyluje między dwoma typami krajobrazu, a zarazem dwoma modelami antropologii fi- lozoficznej, dwoma modelami egzystencji i metafizyki. Południe pozwala kontemplować piękno idei zawartej w naturze, harmonię i symetrię przedmiotów trwających w swoistej bezczasowości […]. Pochmurny jałowy krajobraz Północy nie zatrzymuje spojrzenia na sobie, kieruje się ku nieskończoności, transcendencji. Z Południem wiązany bywa z reguły taki ciąg pojęć jak skończoność, zmysłowość, realizm, naturalizm, materializm. Północ natomiast kojarzona jest z takimi pojęciami jak nieskończoność, duchowość, spirytualizm, mistycyzm40.

39 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim (VI, 453). W 1859 roku w Krakowie uka- zało się drugie wydanie Niepróżnującego próżnowania. Wspomniane wersy – motto do Wandy – zachowały swą niezmienioną postać, taką jak w wydaniu z roku 1674. 40 Marian Śliwiński, Południe i Północ, w: tegoż, Szkice o Norwidzie, Warszawa 1998, s. 41.

245 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Maria Joczowa wskazała na kontekst przewartościowania opozycji Północ–Południe w literaturze XIX wieku: Przeciwstawienie tych dwóch obszarów z jednoczesnym przypisa- niem tych dodatnich literaturze Północy było jednym z istotnych przejawów kryzysu kultury klasycznej wywodzącej się ze śródziem- nomorskiego antyku, a więc z południa Europy41.

Klasyczne Południe w wyobraźni pisarzy XIX wieku jawi się jako mit, arkadia, w której panuje bezczas złudzeń. Północ jest krainą surową, naznaczoną przemijaniem, ale dającą poczucie realności istnienia. Kto odnalazł tożsamość człowieka Północy, nie może już wrócić do mitycznego Południa42. Ślady tej świadomości widać jednak już w przytaczanych staropolskich utworach. Mikołaj Sęp Szarzyński, którego parafraza łacińskiego epitafium zdaje się artystycznie prze- wyższać oryginał – widział Rzym z perspektywy człowieka Północy. W utworze dostrzegalne są ślady adaptacji: rzymski „novus advena”, czyli „przybysz”, bezosobowy „qui”, zostaje zastąpiony „pielgrzy- mem”, do którego podmiot wiersza zwraca się od razu bezpośrednio i jakby prowadząc z nim dialog: „Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie, / a wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie, / patrzaj […]”43 (wyróżnienia moje – A.N.). W niemal dwa wieki później to Norwid wydobędzie z wielona- rodowego tłumu anonimowego Quidama. Sęp w parafrazie wiersza Vitalisa dodał nośną później w literaturze porozbiorowej metaforę

41 Maria Joczowa, Literatura Północy i literatura Południa, hasło w: Słownik litera- tury polskiej XIX wieku, pod red. Józefa Bachórza i Aliny Kowalczykowej, Wrocław 2009, s. 500. 42 Zob. np. W Albumie, Pieśń od ziemi naszej, [Do mego brata Ludwika], Noc ty- siączna druga. Wybrane cytaty z utworów realizujących romantyczny paradygmat opozycji Północ–Południe: „Bo z wiarą w jesień, tym północy godłem, / Na każdy listek patrzę…” (Cyprian Norwid, [Do mego brata Ludwika], I, 72); Lucio z Nocy tysięcznej drugiej mówi: „My, Italiani, per Bacco!… my mówimy: Angielka, to jest, cudzoziemka – to jest – że jest zza Alp, z kraju, gdzie zimno…” (Cyprian Norwid, Noc tysiączna druga. Komedia w jednym akcie, IV, 108). 43 Mikołaj Sęp-Szarzyński, Epitafijum Rzymowi, dz.cyt., s. 83.

246 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida ciała i cienia: „Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony / to jest ciało w swym cieniu, leży pogrzebiony”44. W Elegii o Wandzie Kochanowskiego widać w zalążku indywidualizację Północy i usta- nowienie jej centrum: Wisła jest źrenicą wszystkich rzek, jakie „pod północną płyną niedźwiedzicą”45. Dyskretnym tłem łacińskiej elegii Kochanowskiego jest upływ czasu – motyw rzeki i chrześcijańska metaforyka pustego, „próżnego grobu”. Wizja życia w sielskiej arkadii w Wandzie Norwida kończy się wraz z deklaracją ludu: „A niechaj żyje – co ma żyć, / A niechaj zadrży, co ma drżéć” (IV, 154). Marian Śliwiński, powołując się między innymi na list Norwida do Marii Trębickiej z 8 kwietnia 1848 roku, scharakteryzował postawę Norwidowego „Północnego” człowieka: przyjmuje on „odpowiedzial- ność za czasowość swej egzystencji i czasowość świata. Jest to […] czas związany ściśle z chrześcijańskim planem Odkupienia”. Z takiej – pół- nocnej perspektywy wszelka działalność intelektualna, artystyczna to „sztuka walczącego z czasem chrześcijanina”46. Nie równa się ona jednak ucieczce od „świata” i nie ogranicza pola widzenia. W tym miejscu warto przypomnieć doświadczenie rzymskie pierwszego Wieszcza. Mickiewicz, pod koniec 1829 roku, novus advena w Wiecz- nym Mieście, zwierzył się Franciszkowi Malewskiemu: […] Rzym mię zagłuszył i kopuła ś. Piotra nakryła wszystkie pamiątki włoskie47. […] Bogactwa sztuk przechodzą wszelkie wyobrażenie; […] Na- tchnienia poetyckiego nigdy nie miałem, zamroczony i rozerwany mnóstwem przedmiotów […]48.

44 Tamże, s. 84. 45 Jan Kochanowski, Elegia XVI: Wanda, dz.cyt., s. 85. 46 Marian Śliwiński, Południe i Północ, dz.cyt., s. 53. 47 Adam Mickiewicz, Dzieła, t. XIV: Listy. Część I, Warszawa 1953, s. 458. Cyt. za: Jan Zieliński, Prolegomena do wirtualnego muzeum romantycznego poety, „Pamiętnik Literacki” 2001, nr XCII, z. 2, s. 86. 48 Adam Mickiewicz, dz.cyt., s. 470.

247 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Według Jana Zielińskiego (Prolegomena do wirtualnego muzeum romantycznego poety) było to doświadczenie brzemienne w skutki: po wieloletniej fascynacji twórczością artystyczną […] w konfrontacji z nadmiarem arcydzieł poddał się: nie mogąc go ogarnąć, nakrył sztukę europejską kopułą chrześcijaństwa49.

Kochowski w Pieśni XXIX wychwala Górę Świętokrzyską, nazy- wając ją „Polskim Olimpem” pośród „Sarmatów Karpatu”, a także – wzgórzem Synaj, „gdzie się tai / Ogień we krzu, nie powietrzu, / Wierzchem wystawiony”. Afirmacja oraz indywidualizacja Północy opiera się o filary Południa – kultury śródziemnomorskiej i judai- stycznej. „Rzutowanie” Południa na Północ daje efekt semantycznego nasycenia, ale i zwielokrotnionej tożsamości Północy. Przywołajmy teraz fragment Pieśni XXIX, do którego Norwid prawdopodobnie odniósł się w lekcji o Słowackim, a może już wcześniej, w Wandzie: Krzyż jest zbroją Polsko twoją, Krzyż obrona Akwilona, Zkąd wsze złe pochodzi50.

Lucjan Siemieński w Portretach literackich z 1865 roku51 zwrócił uwagę na polityczny kontekst cytowanego fragmentu z Kochow- skiego. Akwilon, zimny wiatr północno-wschodni wieje od Mos- kwy i zagraża wyniszczonej wojnami i konfliktami wewnętrznymi I Rzeczypospolitej: Znajdzie tu czytelnik każdy ważniejszy moment z którego pochop bierze do uniesień, do żalów, do gromczych wyrzutów, lub do rzucenia

49 Jan Zieliński, dz.cyt., s. 90. Grę dwóch perspektyw (Północ/Wschód contra Południe/Zachód) Mickiewicz zawarł potem w minitraktacie o sztuce – rozmowie Telimeny, Hrabiego i Tadeusza o malarstwie włoskim i polskim (J. Zieliński, s. 86). 50 Wespazjan Kochowski, Piesn XXIX: Gora Łyssa…, s. 130 (zapis uwspółcześniony – A.N.) 51 Dziękuję prof. Janowi Zielińskiemu za wskazanie tej lektury.

248 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida

się pod stopy krzyża, w którym widzi całą nadzieję i obronę przed niebezpieczeństwem grożącem od Moskwy52. Zarówno w cytowanym fragmencie eseju Siemieńskiego, jak i wy- kładzie o Słowackim Norwida53 wyeksponowany został ekspiacyjny charakter modlitw o opiekę i obronę. Północna ziemia, kraj, gdzie „ostatnia świeci szubienica”, została już skalana złem i niszczyciel- skim działaniem sąsiada-wroga. Ale zło płynie także z wewnątrz: z próżności – pustki54, i afirmacji siebie (w miejsce Boga)55 – aż do zatraty tożsamości. Ziemia północnych ludzi, zniewolonych i spo- niewieranych, stanie się symbolicznym środkiem, centrum – ale tylko pod spojrzeniem Chrystusa z Golgoty, tylko na gest Jego ręki, odczytany jako Błogosławieństwo. Siedemnastowieczny kontekst religijnej „pieśni” poety-żołnierza wzmacnia więc wymowę Wandy, która jest jak miecz obosieczny – skierowany wprost przeciw wrogowi z Berlina (Rytyger jako „pies rudy”) i – jakby w ukryciu, w figurze elipsy56 – przeciw najeźdźcy z Moskwy. Norwid aktualizuje w Wandzie jeszcze inne constans „północnej” tożsamości. I tu znów trzeba wyjść od Kochowskiego. Jacek Kowalski w artykule o łysogórskim wierszu zauważył, że „obsesję północy” poety sanktuariów Maryjnych można łatwo wytłumaczyć, przyglą- dając się dawnej praktyce modlitwy w polskich kościołach:

52 Lucjan Hipolit Siemieński, Wespazjan Kochowski, w: tegoż, Portrety literackie, Poznań 1865, s. 90. 53 W Lekcji V z cyklu O Juliuszu Słowackim (VI, 453) Norwid ponownie przywo- łuje fragment wykorzystany jako motto do Wandy. Zauważalne są drobne zmiany w stosunku do wersji z misterium: „Tak Kościół trzyma, że gdy Pan umierał, / Na P ó ł n o c , głowę skłoniwszy, spozierał, / – Gdyż w oliwnym / Gaju dziwnym / Wszcząwszy mękę, / Skłaniał rękę / Ku p ó ł n o c n y m ludziom” (wyróżnienia moje – A.N.). 54 Cyprian Norwid, O Juliuszu Słowackim (VI, 449). 55 „Jeżeli więc modlimy się przeciwko sobie samym – tedy przeklinamy się. Każde bowiem dążenie do doskonałości jest przez to samo jakoby przekleństwem sa- mych siebie w niedoskonałych popędach naszych” (Cyprian Norwid, O Juliuszu ­Słowackim; VI, 448). 56 Pominięte w motcie fragmenty pieśni Kochowskiego, które i tak są „wpisane” w Wandę.

249 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Aż do wieku XVI świątynie chrześcijańskie, także polskie, były z re- guły orientowane […] prezbiterium ku wschodowi. A zatem w więk- szości z nich figura Matki Boskiej, stojącej pod Ukrzyżowanym na belce tęczowej, konkretnie po prawicy Chrystusa, znajdowała się od strony północnej. Tak jak sama Prawica Pańska, wyciągnięta ku północy na krzyżu. Kochowski nie uczynił niczego innego, jak tylko użył swego modlitewnego zapatrzenia w postać Pana i Jego Matki, tak jak Ich oglądał w wiejskich i wszelkich innych świątyniach. […] Mamy więc teologiczny wiersz wrośnięty w polski pejzaż święty, w polską, „północną” krainę, którą Chrystus – umierając daleko na Południu – widział podczas swej śmierci i błogosławił, ku niemu wyciągając prawą, przebitą dłoń57.

Wanda z misterium Norwida widzi cień przebitej ręki i jak Matka Boża spod krzyża z Lamentu świętokrzyskiego przeżywa compassio z Chrystusem. Ofiara Wandy jest symultaniczna ze śmiercią Chry- stusa na Golgocie. Wanda rozpamiętuje Mękę Chrystusa, ale jed- nocześnie staje się pierwszym świadkiem, apostołem wiary, woła: „Dobrzy ludzie!… widziałam cień ogromny Boga” (IV, 155, obraz VI, w. 52). Mogłaby także dołączyć do trzech Marii – bohaterek wielka- nocnego dialogu Visitatio sepulchri, które jako pierwsze odwiedziły grób Chrystusa i usłyszały: „Nie ma Go tutaj”. Oto znaki zwycięstwa: pusty grób oraz Hostia, którą w mgnieniu, w przebitej i prześwietlonej słońcem ręce Chrystusa, zobaczyła Wanda.

* Analiza podtytułu, dedykacji i motta, nawiązujących do tradycji staropolskiej, prowadzi do pewnych spostrzeżeń na temat Norwido- wego dodawania „czegoś od siebie” w Wandzie. Norwid „otwiera” staropolskie gatunki, sprawdza ich „głębokość” i ujawnia znacze- niotwórczy potencjał. Staropolskiemu dialogowi poeta nadaje cię- żar tragiczności i unieważnia ją jednym gestem Wandy. W „rzeczy

57 Jacek Kowalski, Krzyż jest zbroją, Polsko, twoją, artykuł opublikowany na por- talu Kresy.pl: http://www.kresy.pl/publicystyka,felietony?zobacz/krzyz-jest-zbroja- -polsko-twoja [dostęp 30.03.2014].

250 A. Nurzyńska, «Wanda» Cypriana Norwida w obrazach sześciu” dyskretnie sygnalizuje motywy katabatyczne, wpisane w fabułę wielkanocnego misterium. Oryginalna dedykacja „Mogile Wandy…” sytuuje utwór w tradycji staropolskich epitafiów i nagrobków. Motto ze „starej pieśni” Kochowskiego wyznacza kie- runek orientacji przestrzennej i adresatów dramatu – to mieszkańcy „głuchej” Północy, kraju, gdzie „ostatnia świeci szubienica”, których, jak słuchaczy ewangelicznego Kazania na górze pokrzepia Błogo- sławieństwo58. W postaci Wandy, na której nowatorskie, głębokie psychologiczne ukształtowanie zwróciła uwagę już Zofia Szmydtowa, można ujrzeć również alegoryczną figurę Rzeczypospolitej. W debacie bierze udział cały naród jako „prosty człowiek” z przemówienia wy- głoszonego w szesnastą rocznicę powstania listopadowego. Wszystkie wymienione konteksty są niejako wbudowane w strukturę „chrześci- jańskiej dramy” Norwida, uwalniającej z bezczasu mitu i otwierającej na rzeczywistość sacrum.

Summary Cyprian Norwid’s Wanda and the Old-Polish Tradition Norwid as a revolutionary and a visionary who reaches towards the roots of Polish literature and himself adds “only a few words” [“tylko parę słów”]? Such a vision of the poet, thinker, and dramatist emerges from the analysis of the mystery play Wanda; this text was once lost and the author edited it for the second time in 1851. The article focuses on three elements of the text that are crucial for its structure: the subtitle, the dedication, and the motto. The analysis of the subtitle “Rzecz w obrazach sześciu” [Object in six images] reveals a discursive composition of the text that is characteristic of Old-Polish dialogues. Reading of the original “Mogile Wandy” dedication while taking into account the contexts of Sęp-Szarzyński and Kochanowski makes apparent Norwid’s reflection on the mythical time and the sacrum time. The interpretation of the motto, which is taken from a seventeenth- -century song by Wespazjan Kochowski, emphasizes spatial and at the same

58 Zob. Irena Sławińska, Sakralizacja przestrzeni w Krakusie Norwida, w: Dramat polski XIX i XX wieku. Interpretacje i analizy, [red. nauk. Lech Ludorowski], Lublin 1987, s. 59.

251 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE time deeply symbolic and political aspects of Norwid’s drama. The mystery play is supposed to furnish spiritual weapons for the people ‘of the North’ to fight the invaders who partitioned Poland. The cursed soil, thanks to the intercession of Wanda who is experiencing her compassio with Christ, will be reintegrated and will become a Blessed soil anew.

Agnieszka Nurzyńska (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) – doktorantka na Wydziale Nauk Humanistycznych UKSW; finalistka ogól- nopolskiego konkursu polonistycznych prac magisterskich im. Czesława Zgorzelskiego (2014) – wyróżnienie honorowe za pracę pt. Kształtowanie przestrzeni w «Wandzie» Cypriana Norwida napisaną pod kierunkiem prof. dr. hab. Jana Zielińskiego. Nauczyciel-polonista w ZSM I stopnia im. Stanisława Moniuszki w Warszawie. Zainteresowania: literatura XIX wieku, genologia, intertekstualność, twórczość Cypriana Norwida i Stanisława Wyspiańskiego, związki między literaturą a muzyką, praca dydaktyczna. Colloquia Litteraria UKSW 1/2016 DARIUSZ SEWERYN

ROMANTIC MEDIEVALISM FROM A NEW COMPARATIVE PERSPECTIVE*

1. Beginning his work on a great synthesis entitled European Literature and the Latin Middle Ages in 1932, Ernst Robert Curtius presented a fundamental thesis which constituted the underlying assumption behind his research as well as a credo: In the intellectual chaos of the present it has become necessary, and happily not impossible, to demonstrate that unity [of European cul- ture]. But the demonstration can only be made from a universal standpoint. Such a standpoint is afforded by Latinity1.

Irrespective of all objective cognitive merits of his study on the Latin Middle Ages and the influence which this work had on literary studies in the second half of the 20th century, it is possible to perceive the book as probably the very last of the great voices supporting the tradition of European classicism in the domain of the science of phi- lology. The postulate according to which research on modern national literatures should be integrated under the umbrella term of European literature studies was thus justified, with the main focus directed

* The article is based on excerpts from the book Prehistoria – średniowiecze – romantyzm. W kręgu indoeuropejskich tematów mitologicznych: od Dumézila do Słowackiego, Warszawa 2014. 1 Author’s foreword to the English translation, In: Ernst Robert Curtius, European Literature and the Latin Middle Ages, transl. by W. R. Trask, New York 1990, p. vii.

253 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE towards the domain of moral values rather than pure methodology: in the introduction Curtius mentioned his article Deutscher Geist in Gefahr, published in 1932, in which he “attacked the barbarization of education and the nationalistic frenzy which were the forerunners of the Nazi regime”2.

When the German catastrophe came, I decided to serve the idea of a medievalistic Humanism by studying the Latin literature of the Middle Ages. These studies occupied me for fifteen years. The result of them is the present book. […] What I have said will have made it clear that my book is not the product of purely scholarly interests, that it grew out of a concern for the preservation of Western culture 3.

It is important to note the fact that the concern which made Jan Śniadecki, Ludwik Osiński and Kajetan Koźmian fight to preserve the legacy of ancient literature in Polish literary tradition in the 1820s had very similar roots, which obviously should be viewed with dif- fering historical circumstances and appropriate proportions taken into consideration. It was due to the fact that the disapproval of the Warsaw- and Vilnius-based “classical writers” for the vulgar and barbarian miasmas of “romantic spirit” had also moral rather than purely aesthetic roots: in the end they were trying to maintain the humanistic system of values based on the legacy of ancient Rome in Polish culture. It was not the apologia of normative poetics, generated in the first twenty years of the by the names of Horace and Boileau, what form the core of the aesthetic and literary viewpoint of post-Stanislavian classical writers; it was rather a consequence of the universal way of perceiving European culture. It may be stated that they were all driven by the same “concern for the preservation of Western culture” which motivated Curtius in the times of the Third Reich and after its ignominious collapse. The scope of this analogy is obviously limited: it is not meant to present on the same plane casual opinions based on literary criticism

2 Ibid., p. vii. 3 Ibid., p. viii.

254 D. Seweryn, Romantic Medievalism… or even journalism formed for the sake of local national community together with philological theses based on a knowledge of the subject matter and justified according to accepted norms. It is not about an ahistorical comparison based on hasty conclusions between the intel- lectual opposition to 20th-century totalitarianisms and resistance to phenomena which started to form the Romantic Movement between the 18th and 19th centuries. It is also not about putting theories of a re­ presentative and advocate of the great tradition of classical philology in Germany along with pronouncements of an extreme conservative representative of mathematical and physical studies in the 18th cen- tury, who moreover had no delusions as regards the significance of Polish culture at that time and all the more, appreciated the upgrowth of the arts and sciences in the Stanislavian era in Poland, during the years of the and Congress Poland, and so he was trying to prevent all occurrences which could have impeded the pro- gress achieved at such a great cost. However, they indeed held a similar conviction, which Curtius expressed explicitly while Śniadecki did so hidden behind the cultural context of French Classicism; it was a conviction about “Latinism” acting as a factor integrating the history of the European culture and safeguarding its continuity. The aim, which the suggested analogy is to pursue, is to see that even though the views of both scholars are located on different historical scales and are incomparable in terms of their scientific value, they are still both burdened with the same distorted perspective.

2. We have long been used to treating Romanticism along with the Enlightenment as the beginning of the modern era. In the case of Polish literary studies, it seems doubtless that it is works by Maria Janion, who has popularised this type of presentism-based approach to literature and the intellectual culture of Romanticism, that have contributed to this fact. Changes in thematic conventions, patterns of expression or ideas formed within the Romantic Movement as well as their presence in popular culture – are just some of the subjects of most intense research interest to the scholar. However, this type

255 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE of presentism, which undoubtedly has contributed to maintaining the romantic tradition in academic discourse, may in some cases lead to distorting perspective, the effects of which, as far as my area of interest is concerned, correspond, in a rather peculiar manner, to the manifesto put forward by Robert Curtius. The matter of romantic medievalism is a case in point. Indeed, in her paper Estetyka średniowiecznej Północy4 Janion formulated an effective thesis about “the paradox of romantic plu- ralism”. It was supposed to be based on the fact that “sophisticated pluralism [of Romanticism] may be traced back to a very monolithic era; exuberant individualism finds its ideal at a time which is marked by extreme anti-individualism”5. This “extreme anti-individualism” was seen by the author as a fundamental feature of the Middle Ages. “Jacques Le Goff refers to the society of the Middle Ages as ‘a totali- tarian society’”, the author concluded and in the next paragraph made a reference to George Coulton, who “refers to the Inquisition as ‘the most distinctive of all institutions of the Middle Ages’”6. It all leads to a statement in which an ideological moral can be heard, “It is thus clear how in different languages and on various levels of the medieval reality one common idea is proclaimed – the idea of the i n t e g r i t y of the Middle Ages and about the p r i c e of this integrity”7. It is not difficult to recognise the Enlightenment-based stereo- type of “the dark Middle Ages”, an anachronism which dominated the humanities in the 20th century for a surprisingly long period of time. Obviously, I would not like to enter here into a discussion about “society in the Middle Ages”, especially because the designation of such a general or broad term seems rather blurred if we take into con­ sideration the geographical and historical extent of social and cultural phenomena which come under the term “Middle Ages”. (Indeed,

4 See Maria Janion, Czas formy otwartej. Tematy i media romantyczne, Warszawa 1984 (translation – A. R. K). 5 Ibid., p. 63–64. 6 Ibid., p. 64. 7 Ibid., p. 65.

256 D. Seweryn, Romantic Medievalism… there is, for example, little resemblance between the social, legal and institutional order of the three French-speaking countries involved in the Hundred Years’ War and the social and political organisation of va­rious structures in Ireland during the time of the Viking raids). I would only like to point out that irrespective of all authentic and as- sumed “paradoxes of romantic pluralism”, it is possible to trace yet an- other paradox in the discourse of Maria Janion, a paradox that seems even more interesting, since it touches windings of scientific thought. Following contrasting lines of thought, two eminent and innovative representatives of the humanities of their times supported a similar, and yet extreme, uniform model of the Middle Ages: Curtius with satisfaction (and based on his own research) and Janion with barely hidden disgust (and in verba magistri), and what is more, in both cases the antithesis of the Middle Ages has been sougt in tendencies typical of the Romantic Movement, which Curtius found regrettable, whereas in the case of Janion it was just the opposite (even though she was trying to unmask the romantic utopias and alienations). I have emphasised this paradox for the sake of my thesis. The point of departure is the following observation: it is worth noticing, then, that romantic visions of the Middle Ages and various medievalism-based proclamations voiced between the 18th and 19th centuries do not exhaust the sources of evidence which may and should be taken into conside­ ration while forming opinions on the way tradition of the Middle Ages functioned in the romantic intellectual culture. There are much deeper relations between (pre)Romanticism and a specific movement within the culture of the Middle Ages, relations which are known neither to old literature researchers, and even more so, nor to Romanticism re- searchers. What makes it possible to notice those relations are findings made on the basis of so-called new comparative mythology.

3. Making reference to commendable feats of “philology as a histori- cal discipline in the grand manner”8, Ernst Robert Curtius seemed

8 Ernst Robert Curtius, European Literature…, op.cit., p. 519.

257 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE content that “This universal concept of Antiquity, which unites philo­ logy and history, has remained an admirable prerogative of German antique scholarship and has borne rich fruit”9. His satisfaction due to this fact was a negative vantage point for research on vernacular literary tradition. Curtius complained in particular about the fact that “Medieval research began under the star of Romanticism and has never lost the imprint of that origin”10, which as a consequence led to damaging the relations between new disciplines, i.e. German and Romance philologies, and Latin medievistics: as a result “The lack of a medieval discipline whose view is not bounded by professional barriers” brought about harmful effects, since it “has hampered the progress and the deepening of our insight”11. The paradox consisted in the fact that the author thought of “the road for a new universalization”12 in a particular and reductionist way, as an investigation into the vernacular literary tradition of the Middle Ages in search of complex references to the legacy of ancient Rome or Greece. The complaint concerning the origins of contempo- rary medie­vistics also had some hypocritical hues: complaining that medieval research had been born under the wrong star of Roman- ticism, the scholar seemed to pay no attention that under the star of Classicism, shining bright for a thousand years, such research would have had no chance to be developed at all. It would be less harmful if the Latin-centric exclusiveness of Cur- tius had been present only on the level of proclamations. Alas, it also had consequences in the field of philology. And so in the introduction to the chapter devoted to depicting knights and rulers in an epic of the Middle Ages, Curtius stated categorically: Ancient heroic epic with a tragic view of existence is to be found only among the Greeks; in late form among the Persians, the Germans,

9 Ibid. 10 Ibid. 11 Ibid., p. 520. 12 Ibid.

258 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

the Celts, and among the French at the moment when the era of the Crusades awakened them to a consciousness of a national mission13. The thesis is definite: not until the barbarian Germans and Celts had polished their manners in schools reformed by Alcuin and then fought with swords in their hands around the world were they able to create the correct “heroic literature”, which meant imitating Homer with the help of Virgil. In reality, old epic literature amongst the Germans and Celts is indeed as “primal” as works attributed to Homer. The difference is that it was written down later. The Old English Beowulf, which exists in manuscript form from around 1000 A.D., is a work of a sophisti- cated literary culture which had been forced to develop on its own for hundreds of years without any genetic relations with the Medi­ terranean world. Alliterative verse does not imitate the hexameter and kennings are not derived from Homeric similes. The important thing this archaic legacy has to thank Latin culture for is w r i t i n g. Neither the Runic futhark nor the Celtic ogam were suitable for writ- ing down longer texts and what is more, users of those sign systems did not have any special need to employ them to a wide degree: their whole culture was of an oral character, which was due not only to their lagging behind the Mediterranean civilisation, but also due to more complex ideological reasons. The Druids did not know Phaidros, but their critical approach to writing was motivated by the same reasons as the ones presented by Plato. The thesis put forward by Curtius, according to which all medie- val works which are good enough to be called heroic epic literature derived from Homer through the works of Virgil, was an anachro- nism even at the time when his study on European Literature and the Latin Middle Ages was being created. In a sense it had a tautological character, since apart from its ideological intention it was based on the idea of matching source material to the preliminary assumption about “Latinism” as a fundamental and almost exclusive factor form- ing literary works in the Middle Ages. Shifting the time boundary

13 Ernst Robert Curtius, European Literature…, op.cit., p. 168.

259 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE for the beginning of the Renaissance to the time of Charlemagne, Curtius at the same time cleansed high-brow culture in Europe of everything that did not suit the arbitrarily defined framework for “correct” epic literature. The part of the legacy of the Middle Ages that was put outside this framework was classified as “folklore”. Such an approach, which indeed was typical not only of Curtius, since it was directly derived from Renaissance humanism, as a result led to a number of philological misunderstandings, which in turn resulted in a very fervent belief about “the folk nature” as one of the basic inspirations for the Romantic Movement.

4. Polish studies on the history of literature still abound with specious reasoning about the folklore-based origin of a great many phenomena in the literature of ancient times. A good example may be the defi- nition of the word epos (Eng. epic) in Słownik literatury staropolskiej (Eng. Dictionary of Old Polish Literature) where the author stated (very accurately) that “The Middle Ages… did not accept the classical epic poem. It is true that Virgil was known…, but new nations created their own model of epic poem different from the classical one”, and later on added a necessary statement, “…characterised by the f o l k, national and historical song”14. It follows, then, that it was either Virgil or folklore. Similarly, the definition of the word osjanizm (Eng. Ossianism) in Słownik literatury polskiego oświecenia (Eng. Dictionary of Polish Enlightenment Literature) says the following, “The songs written by Macpherson are very different from the authentic texts found in Old Irish manuscripts…, even though, undoubtedly, these were works inspired by the old f o l k epic literature of the Celts”15.

14 Stefan Nieznanowski, Epos, in: Słownik literatury staropolskiej, ed. by Teresa Michałowska, Wrocław – Warszawa – Kraków 1990, p. 188 (emphasis − D. S., trans- lation A. R. K.). 15 Zofia Sinko, Osjanizm, [in: ] Słownik literatury polskiego oświecenia, ed. by Teresa Kostkiewiczowa, Wrocław – Warszawa – Kraków 1996, p. 368 (emphasis – D. S., translation – A. R. K.).

260 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

The point is that Celtic epic literature assumed a “folk” character through a long process of social and cultural changes: at first, it was just part of the national heritage, a type of literature created, compiled and written down by members of the intellectual elite and the fact that the so-called Fenian Cycle – distinctive for its elements of fantasy and adventure – is believed to be slightly more related to folklore than other cycles of Old Irish mythology, including the Mythological, Ulster or Historical Cycle, does not change this matter of course. It is a case similar to folk relics of the great Celtic ritual calendar, “The folk-customs observed at Beltaine, Samain and Lugnasand are thus popular versions of a solemn ritual which was fundamental to the well-being of the community and which formerly required the par- ticipation of kings, officials of the court, and all classes”16. Most probably, the problem arises from more general premises – the term “vernacular literature”, which is used in the context of medi- eval literary tradition, seems to be neutral in its descriptive function, however, in practice it appears slightly patronising: it suggest that in the Middle Ages there had been a literature par excellence, i.e. lite­ rature in Latin, as opposed to works created “in the vernacular”, in other words created in ‘local’ or ‘regional’ language varieties, and in the end the latter would usually turn out to be derived from “folklore” (the moderate Romanticism-based approach) or – as suggested by Curtius – to be a result of a distorted perception of Latin models (the very Classicism-based approach). If those elements of literary studies discourse, especially as regards the Middle Ages, were examined from the point of view of so-called “post-colonial critique”, it could well turn out that the literary culture of that period was basically modelled on relations between “the metropolis” of Latinism and the subordi- nate, peripheral and slightly “savage” dominions of ethnic folklore. Thanks to this model the school of thought represented inter alia by Ernst Robert Curtius became the last refuge, not to say a reserve, of

16 Alwyn Rees, Brinley Rees, Celtic Heritage. Ancient Tradition in Ireland and Wales, [Thames and Hudson, Print on Demand Edition], p. 168.

261 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Classicism, which at the beginning of the 19th century finally lost its title as the main movement in modern European culture.

5. It was thanks to The Works of Ossian that the questioning of the Latin-centred and humanistic paradigm appeared to be possible for European culture (this questioning is correctly believed to have been one of the main determinants of the Romantic Movement). They gave the first meaningful incentive to revisit the cultural code that had been binding since at least the Renaissance. Moreover, especially in the context of a rethink of the problem of “the romantic turning point” in the Polish research tradition, it is still worth emphasising the philological premises of the Romantic Move- ment. Indeed, the revival of classical philology was also one of the objective scientific achievements related to the Romantic Movement. Published in 1795, Prolegomena ad Homerum by Freidrich August Wolf presented a theory of the development of the Ancient Greek epic different from the one that had prevailed up till then. Wolf proved that Homeric poems were not the creations of an individual genius but rather a result of a long process of alterations made to the source material before the work assumed its canonical form. At first, in its oral form and then in subsequent written versions, the text would adapt to social and historical conditions, reflecting cultural changes, the taste of aoidoi and expectations of later generations of recipients. Employing a historical approach in philology as well as using a diachronic per- spective to examine the style and organisation of the text resulted in vindicating the concept of traditional, folk creativness understood as a culture-generating category. The Iliad and Odyssey, the works which unerringly are placed at the top of the literary hierarchy of Classicism, turned out to be anonymous creations of collective cooperation that had lasted throughout several centuries. The model poetic excellence of the sublime register presented itself as a collective work of non-defined individuals performing in front of mass audiences over centuries. It was a blow to the elitist individualism typical of Classicism-based awareness of literature since the times of the Renaissance.

262 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

The thesis put forward by Wolf ideally corresponded to the growing interest in modern folk culture. However, the motivation behind this interest did not lie in the domain of folklore per se. Oral creations started (it is true that sometimes it was done too prematurely) to be treated as a medium of the lost archaic epic literature. Even if it was difficult to differentiate between oral tradition which contained authentic source material and elements of outdated official culture (accepted by means of a rule typical of folklore according to which the content which began to be outdated among higher classes of society was subsequently welcomed by lower classes), the revaluing of those sources was a fact. And this seems the right context in which to see the dispute at that time over the authenticity of The Works of Ossian. The dispute proved that at the beginning of the second half of the 18th century even the achieved merits of an aesthetic and literary character did not invalidate philological criteria of accuracy in the evaluation of this potentially archaic legacy. From the historical point of view Macpherson’s work was a con- sequence of the Battle of Culloden. When the last Scottish uprising ended in failure in 1746, the future author of The Works of Ossian was nine years old. Having reached maturity and being a descendant of the Jacobite Clan Macpherson, the poet had to find himself in a com- pletely new political situation just as a great many of his fellow coun- trymen. The increasing awareness of certain threats to Gaelic culture and identity gave rise to the need to collect works of oral tradition, which on their own could not survive the abrupt wave of modernising transformations and the civilisation-embedded dominance of the English language. As a result, even a contemporary commentator of those issues, James Porter, seemed willing to see the authorial voice in the character of Ossian17.

17 “The feeling of isolation in Ossian is, I would suggest, directly connected to Macpherson’s perception of his position in a dominantly Anglophone culture as well as to his identification with the blind poet. The crucial evidence, in any case, of the Highland Society’s Report and of Derick Thomson’s detective work in The Gaelic Sources of Macpherson’s Ossian (1952) demonstrates that what we have, in

263 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Inhabitants of the Highlands, who up till then had been perceived by the English as “noble savages”, agreed, even though unwillingly, to the rule of the House of Hanover, however, they did not want to give up their Celtic legacy so easily. This does not mean that they wanted to remain “good savages”. In reality their level of education was not very bad, and it soon amazed Europe: even though education in Scotland was not compulsory, primary education was common. The number of illiterate people, which was relatively low at the beginning of the 18th century (50%), at the end of the century decreased to 10%, whereas in highly-developed England people unable to sign their names still formed one third of the whole population18. The energy which so far had been devoted to supporting the Stuarts and making gestures of loyalty to the “overseas king” was expended on economic growth and intellectual revival. A part of this potential was devoted to developing research interest regarding examining the legacy of the native culture. Even before Macpherson “There was already some interest in Gaelic subjects… and other collectors were active, but not in a very public way”19. When in 1759 there appeared a suggestion among Scottish

Macpherson’s so-called translations, are a freely creative adaptation of genuine tra- dition”. (J. Porter, “Bring Me the Head of ”. The Execution of Ossian and the Wellsprings of Folkloristic Discourse, “The Journal of American Folklore”, vol. 114, no. 454: James Macpherson and the Ossian Epic Debate [Autumn, 2001]). See Donald E. Meek, The Gaelic Ballads of Scotland. Creativity and Adaptation, in: Ossian Revisited, ed. by Howard Gaskill, Edinburgh 1991, p. 19–48. 18 Emanuel Rostworowski, Historia powszechna. Wiek XVIII, Warszawa 1984, p. 188. It seems easy to notice the scale of those achievements of civilisation, which are visible in the numbers, if they are compared with the situation in Polish ter- ritories: it is enough to mention the fact that still even after one hundred years in around 1880 the percentage of illiterate people among rural citizens of Congress Poland and Galicia amounted to 94% and 95%, respectively. (Ludwik Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w., in: Ludwik Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w. oraz wybrane eseje, Łódź 2002, p. 101, translation – A. R. K.). 19 Thomas A. McKean, The Fieldwork Legacy of James Macpherson, “The Journal of American Folklore”, vol. 114, no. 454, p. 451. See Fiona Stafford, The Sublime Savage, Edinburgh 1988, p. 63; Fiona Stafford, Introduction, in: The Poems of Ossian and Related Works, ed. by Howard Gaskill, Edinburgh 1996, p. V–XXI.

264 D. Seweryn, Romantic Medievalism… writers to translate one of the traditional ballads, Macpherson, who was aware of “his own incompetence as a Gaelic scholar”20, decided to present a poem from his own collection. He was driven by this success to publish the volume Fragments of Ancient Poetry, collected in the Highlands of Scotland, and translated from the Gaelic or Erse language, which was brought out half a year later. Contemporary researchers now usually have no doubt that the author was driven not only by his ambition, the desire to pursue a literary career or material benefits and prestige associated with it. Establishing closer bonds with the Anglophone world, Macpher- son started to realise the threat posed by the spread of the English language and culture in the Highlands. His undertaking was an endeavour to preserve the legacy of his youth21. Meanwhile, unexpectedly, the final result started to be meticu- lously verified according to categories of ethnographical accuracy. The way The Works of Ossian was received among intellectual circles in England was a symptom of a cultural rather than purely aesthe­ tical change: traditional literature, which so far had been existent only in the oral form and written down only for the sake of private use with a moral or educational goal22, started to be treated as an acknowledged research subject. The issue of Gaelic sources used in The Works ofO ssian resulted directly from harsher requirements imposed on literature that wanted to be a reliable presentation of the legacy created locally within an isolated culture of up till then marginal importance. Faced with such inquires and with no desire to lose his status and fulfil the unexpectedly high criteria of philolo­ gical objectivity, Macpherson started to issue solemn declarations of accuracy and to flounder, announcing he would publish his sources,

20 Bailey Saunders, The Life and Letters of James Macpherson containing a parti- cular account of his famous quarrel with Dr. Johnson, and a sketch of the origin and influence of the Ossianic poems, London 1895, p. 67, in: Thomas A. McKean, The Fieldwork Legacy…, op.cit., p. 451. 21 Thomas A. McKean, The Fieldwork Legacy…, op.cit., p. 448. 22 See ibid.

265 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE something that was supposed to finally end the dispute and assign a certificate of authenticity to his work. It was his ambition that led the way: as a result, as concluded by Porter, “his belief in his talents and the fame that came to him while still in his twenties affected his judgement, which led him into foolish decisions”23. The endeavour to unmask Macpherson initiated by the famous Dr Samuel Johnson and the heated discussion centred n o t o n l i ­ t e r a r y a e s t h e t i c s but rather on the question of a u t h e n t i ­ c i t y were signs of growing respect for archaic oral tradition whose medium had been the till then marginalised local folklore, struggling to survive on the ever narrower margins of highbrow Enlightenment culture. The requirement imposed on the author of The Works of Os- sian – according to which he was to confirm the source-based origin of his work – was partially a result of the historical criticism of the Enlightenment, however, the idea of appreciating the distant past and authenticity outside the Mediterranean world was actually typical of Romanticism. Thus, the dispute relating to Macpherson contributed to forming a new hierarchy of values as well as clear methodological postulates in the domain of folklore research. German researchers did not lag behind, publishing their own collections and triggering philological machinery in the field of German studies – publications such as Volkslieder by Herder (1778–1779), and Des Knaben Wun- derhorn by and (1805–1808), encouraging methodological discussions, laid the foundations for philological works by and Jacob Grimm. In the in- troduction to the 1819 edition of Kinder- und Hausmärchen Wilhelm Grimm presented his critical approach to earlier works of this type, emphasising the difference between ethnographical documentation and literary paraphrase based on a compilation24.

23 See James Porter, “Bring Me the Head of James Macpherson”…, op.cit., p. 422. 24 See Jacob Grimm, Przedmowa, to: Kinder- und Hausmärchen, transl. by K. Krze- mieniowa, in: Manifesty romantyzmu 1790–1830. Anglia, Niemcy, Francja, ed. by A. Kowalczykowa, Warszawa 1975, p. 234.

266 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

Therefore, Macpherson may be viewed by a contemporary ethno­ logist as the forerunner of ethnographic field studies25.

6. However, all those circumstances seem to contribute only to a limited degree to our understanding of the role of The Works of Ossian in the anti-Latin backlash in the second half of the 18th century. In order to leave the circle of misunderstandings connected with romantic folk- lorism it is necessary to reverse the historical perspective. Instead of looking at Macpherson from the point of view of presentism and in a progressive way and see him as a forerunner of certain important aspects of romantic intellectual culture, it seems advisable to perceive his undertakings as a way of continuing the literary movement started some centuries earlier. For the author of The Works of Ossian appears to creatively continue the work of medieval intellectuals of the 12th and 13th centuries who spared no effort to include native literary tradition in the official culture of their times. The Ossianic initiative resembles another feat accomplished six hundred years earlier by a different Celtic writer, namely Geoffrey of Monmouth26, who during the reign of the House of Plantagenet collected Welsh oral and written sources in order to present the deeds of King Arthur, his companions and successors in the form of heroic romances composed in the style of a historical work to Norman aristocratic audiences (Historia Regum Britanniae). Geoffrey even had his own Dr Johnson: this role was taken on by another Welshman, Gerald of Wales (Latin Giraldus Cambrensis, Welsh Gerallt Gymro), who accused Geoffrey of forgery, responding with satirical verse about a poet named Melerius, who was haunted by zealous demons (merely due to touching The History of the Kings of Britain, let alone even reading it)27.

25 See T. A. McKean, The Fieldwork Legacy…, op.cit., p. 460. 26 His Welsh origin does not seem completely obvious, since he tends to be considered a Breton as well. 27 See Wojciech Lipoński, Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich, Poznań 2001, p. 224.

267 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

In the 18th century Geoffrey of Monmouth was succeed by Macpherson’s contemporary, a Welshman, Edward Williams, known by his “bardic name” Iolo Morgannwg, “Ed of Glamorgan”. He treated sources in a purely instrumental way: in various editions written by him, he would unscrupulously insert his own evident forgeries, in which he artfully imitated the style of Welsh poetry of the 14th century, among authentic sources of Old Welsh literature. Similarly, as was the case with Macpherson, such occurrences were driven by concerns for preserving Welsh cultural identity – Iolo wanted to base it on the revival of druidism and renewal of the tradition of medieval bards, which was visible in terms of institutional activity with the establishment of the association Gorsedd Beirdd Ynys Prydain (Eng- lish: Association of Bards of the Isle of Britain), which started with his initiative in 1792. The ceremonies within the association were created by Iolo on the basis of druid rituals, indeed, reconstructed in a fairly free way with inspirations coming from freemason customs, for which the author should not be blamed, since even modern science has little to say about real druidic practices. A few years earlier the old tradition of Eisteddfodau – stemming from the Middle Ages – was revived: these were great gatherings of bards held under the patro­ nage of noble patrons28 which combined a poetic festival with debates on codifying normative poetics and verifying qualifications to work in the profession. Therefore, Macpherson’s art of writing, from the technical point of view as well, forms part of a broader movement in the 18th-century revival of the Celtic tradition. The reversal of the historical perspective seems to have even more spectacular effects in the case of the author of The Works of Ossian than in the case of the druid and bard of Glamorgan. The idea of adopting such a perspective was presented by Joseph Falaky Nagy, who suggested that when analysing Macpherson’s work it might be advisable not to fixate on the social and cultural context of Scotland and England in the 18th century, but rather to shift the fundamental

28 See H. T. Edwards, Eisteddfod, in: Celtic Culture. A Historical Encyclopedia, ed. by John T. Koch, V. 1–5, Santa Barbara – Denver – Oxford 2006, V. 2, p. 664–665.

268 D. Seweryn, Romantic Medievalism… frame of reference to the source itself, which was Ireland between the 11th and 13th centuries. As underlined by the author, the main work of the so-called Fenian Cycle Acallam na Senórach formed at that time was created in the context of a similar social and cultural crisis. Irish literary tradition, which so far had been cultivated among indivi­ duals connected with the Church, lost support in monasteries due to pressure from the Cluniac Reforms and started to move towards the patronage of aristocratic houses. This process led to “a network of scribal families professionally committed to preserving tradition (or occasionally manufacturing tradition, if need be)”29. A strong stimulus for social and literary transformations was provided by external political circumstances: having not fully recovered from the Viking raids, Ireland at that time had to face another and even greater threat to its social and cultural institutions – and this time it came from the Anglo-Normans. This circumstance seems even more perplexing, since, as pointed out by Nagy, apart from the similarity in the histo­rical reference and the parallelism in terms of the scope of the cultural role between authentic medieval Fenian literature and The Works of Ossian, there is also a similarity as regards the structure. Without going into much detail it may be said that Macpherson, who could not have known Acallam directly, used a similar writing technique based on the combination of two narrative patterns, cre- ating “a cozy arrangement of mirroring and complementing between externally glossing author and internally glossing authority”30. The rationale behind Macpherson’s undertaking was similar to the ra- tionale of the compilers of Acallam – a literary monument and com- pendium of the commendable past was created in order to respond to threats to the Gaelic world, with the core based on the Fenian heroic tradition that was the common legacy for the Irish and Highlanders.

29 Joseph F. Nagy, Observations on the Ossianesque in Medieval Irish Literature and Modern Irish Folklore, “The Journal of American Folklore”, vol. 114, no. 454, p. 438–439. 30 Ibid., p. 438.

269 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

7. The demise of the Classicism doctrine of aesthetics towards the end of the 18th century led the way not only in new poetics and new literature but also in new philology of old literatures – just like one thousand three hundred years earlier the fall of the Western Roman Empire had enabled the creation of new countries and new cultural commu- nities. However, even Rome, which was politically dead, managed to preserve its status of power in the sphere of culture for more than ten centuries – from this point of view, the great movement of classical Latinism was one of the signs of the posthumous victory achieved by the broken-up empire over its conquerors. This had both positive and negative sides. The positive ones were always clear; the negative ones came to light not before between the 18th – 19th centuries. Forming an idea which is visible in the works of inter alia Benedykt Zientara, the medievistics in the 20th century dealt with subjects signalled in the pre-Romanticism period. It is worth pausing at one aspect of Roman activity which is seldom spotted: at their levelling of the conquered area. The Roman Empire was really a whole in terms of civilisation: the same administration was introduced everywhere, […] there was the same worship in the whole country, and finally the same law. […] In this deluge of uni- formity local influences seldom found a voice. […] The levelling was also done regarding the diversity of ethnic groups in Europe, western Asia and northern Africa, all of which were made subject to Rome. […] It was only Paulus Orosius who in the intro- duction to book five of his Historiae managed to discuss the results of “miserabilis vastatio multarum et bene institutarum gentium”. They would not notice how many sources of culture and how much of the spontaneous creation was disappearing under the all-levelling steamroller of the Roman and Greek civilisations. Obviously, this is all simplified: some features typical of specific tribes were included in this all-standardising civilisation: at least the increasingly stronger influences of the Syrian and Palestinian West and Christianity should be mentioned. But Christianity also changed due to Roman law and Greek philosophy. We have to remember that ultimately, the Romans destroyed the societies of the Celts, Numidians, Illyrians and Dacians,

270 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

who had been developing independently – though not without the influence of the Mediterranean civilisation – and who were at that time building the foundations of state and cultural communities with their own character31.

Just as the Roman civilisation destroyed the proto-state organisms that had been forming on its margins, turning them into provinces of the Empire, so Roman literature colonised literary traditions in native languages after the fall of the Roman Empire. It did not happen immediately – “vernacular” intellectual elites of the Middle Ages felt a bond with the native tradition that had been living in oral form. In the case of the Celts and Scandinavian Germanic tribes this was a particularly strong bond – they were lucky to find themselves on the peripheries of the area that was undergoing the process of cultural Latinisation. From the point of view of their literary achievements it may be stated that the first stage of the Romantic Movement in European culture should be dated to the Middle Ages. However, the fact that romanticists between the 18th and 19th centuries were willing to see themselves as heirs to the medieval spirit or even the fact that in some cases the adjective “romantic” would function at that time as a syno­ nym for the word “medieval” should not be seen as a particularly significant circumstance. As rightly observed by Janion, the romantic manifesto saw the Middle Ages as an anti-Ancient period, a non-Latin and non-classical framework of cultural reference. It does not seem to be of such importance regarding the a c t u a l relationships between the Middle Ages and the Romanticism of the 18th and 19th centuries. The actual relationships are constituted by philological premises. Between the 11th and 13th centuries there appeared synthetic works aiming to preserve the native tradition by incorporating scholarly

31 Benedykt Zientara, Świt narodów europejskich. Powstawanie świadomości na- rodowej na obszarze Europy pokarolińskiej, Warszawa 1985, p. 357–359 (transla- tion – A. R. K.) (Orosius, Historiarum adversus paganos libri VII, liber V, in: Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum, V. 5, ed. by C. Zangemeister, Wien 1882, p. 277).

271 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE historiography into it. Geoffrey of Monmouth, Snorri Sturluson, Saxo Grammaticus, the anonymous compilers of Lebor Gabála Érenn and Acallam, and Wincenty Kadłubek – all felt they were heirs to societies that had established a rich cultural identity before they were included in the circle of the Christian community and before they came under the influence of Latin civilisation. The French adaptation of Arthurian motifs can be perceived, especially through the subject of the Holy Grail, as a great endeavour to synthesise a culture combining Chris- tian faith with a mythological and narrative tradition originating in pre-Christian times; at some points it was very archaic, which may be proven by the analogy with the literary tradition of the Scythians indicated by Scott Littleton32, which would be hard to explain in terms of borrowings based on filiation. Features that are no less archaic may be found in the so-called Narbonne Cycle. It is possible to see an image of a pan-national cultural community of Celtic and Germanic advocates of n a t i v e ancient times, one working in the north of Europe between the 11th and 13th centuries towards integrating this legacy into Latin intellectual culture as well as Greek and Roman history. Charlemagne could be considered the forerunner of the initiative, since, as emphasised by Benedykt Zien- tara, he “did not treat his dignity of the Emperor as a continuation of the Roman Empire, which was unexpectedly rebuilt”33, instead he felt a bond with Frankish tradition and he offered his patronage to research on “Germanic languages, the affinity of the Germanic tribes and their past”34. As stipulated by his scholarly servant and biographer Einhard, the Emperor personally contributed to the development of Old Germanic language studies, since “He collected and stored for future generations old barbarian songs commending the deeds and conquests of old kings. He even started working on a grammar of his

32 C. Scott Littleton, Linda A. Malcor, From Scythia to Camelot. A Radical Reas- sessment of the Legends of King Arthur, the Knights of the Round Table, and the Holy Grail, New York – Oxon 2000. 33 Benedykt Zientara, Świt narodów europejskich, op.cit., p. 137. (translation – A. R. K.) 34 Ibid., p. 135.

272 D. Seweryn, Romantic Medievalism… mother tongue”35. Those interests in Old Germanic epics could have influenced the decision to move the statue of Theoderic the Great from Ravenna to Aachen – according to Zientara; “for Charlemagne it was not a historical remnant of the king of the Ostrogoths, but rather of ‘Dietrich von Bern’ of the Germanic epic”36. In later works devoted to Charlemagne the Germanic interests of the ruler were taken over by a convention based on universalism – both secular chansons de geste and writings of ecclesiastical communities created an image of Charlemagne as an archetype of a Christian ruler. In this respect the scope of his activities was defined by his armed fight against the Saracens, his attempt to spread Christianity and his deep concern for the wellbeing of his subjects. Such an image did not leave any room for preserving the image of a monarch cultivating the pagan legacy of the Germanic Franks. Yet, memories of the pagan and Germanic relationships of the Frankish Emperor found an echo in later sources (reminiscences on the subject of “Odin’s spear”37 are to be found in the account by William of Malmesbury of Charlemagne’s lance, which was given to Athelstan, the king of Wessex, by the proxies of Hugh Capet on the occasion of marital negotiations.) A selective literary reception of the mythological and epic legacy adapted and preserved by those medieval pre-romanticists started as early as in the Renaissance. If the Danish chronicler and mythogra- pher Saxo Grammaticus (Gesta Danorum) had not written down the

35 Einhard, Vita Caroli Magni, in: Quellen zur karolingischen Reichsgeschichte, V. 1, ed. by Reinhold Rau, Berlin 1955, p. 200, in: Benedykt Zientara, Świt narodów europejskich, op.cit., p. 135. According to Einhard, Charlemagne was also concerned about the Frankish language of that period, working to limit the spread of direct Latin transfer. “He would name the months, using his own language, since befo- rehand the Frankish would use partly Latin, partly barbarian names. The same he did with the names of winds.” (ibid., translation – A. R. K.) 36 Benedykt Zientara, ibid. (translation – A. R. K.) 37 See Thomas D. Hill, Longinus, Charlemagne, and Óðinn: William of Malmesbury, «De Gestis Regum Anglorum» II, 135, “Saga-Book of the Viking Society” 1982–1985, vol. XXI; William z Malmesbury, De Gestis Regum Anglorum, in: Willelmi Malmes- biriensis Monachi, de Gestis Regum Anglorum libri quinque & Historiae Novellae, libri tres, ed. by William Stubbs, V. 1–2, London 1887–1889.

273 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE history of Amleth, one of the most brilliant Nordic tricksters, there would be no Hamlet by Shakespeare; had Geoffrey of Monmouth not written down the mythical history of Leir, the legendary king of the Britons (his name stems from a theonym which is found in both Wales (Llŷr) and Ireland (Lir)), there would be no King Lear. In the 16th century alone there were three editions of Gesta Danorum – in the long title of the first edition, which was published in Paris in 1514, the publisher underlined the stylistic merits of the work (Danorum Regum heroumque Historiae stilo eleganti a Saxone Gram- matico… abhinc supra trecentos annos conscriptae…). The case of Saxo Grammaticus is here very significant, since it perfectly illustrates the character of mystification committed by Ernst Robert Curtius in his apologia for medieval Latinism. According to Curtius, this “Latinism”, understood as a criterion of the cultural integrity of the Middle Ages marked in terms of axiology, was not only a matter of language. Saxo wrote in Latin, however, in Curtius’ work his name appears just once: in the index, and what is more, only owing to a mistake by the editor, since Curtius referred at that point to a c o m p l e t e l y d i f f e r e n t anonymous writer known as Poeta Saxo, who lived in the post-Carolingian era and authored a chronicle of the reign of Charlemagne written in verse. Fervently defending the standpoint according to which all note- worthy tropes, motifs and topoi of medieval literary tradition origi- nated in Roman and Latin culture, Curtius de facto belittled the role of a significant movement of medieval literary activity. Members of this international group of chroniclers and mythographers had a con- scious awareness of the fact that before the advent of Christianity and Latin, social groups inhabiting Europe had created a rich and sophis- ticated collection of cultural traditions preserved in customary law, social institutions, myths and heroic narratives. Another intriguing problem is related to strategies which were used by those writers in order to integrate this legacy into the state of wisdom at that time, to make it fit the history as told in the Bible and to include it in the horizon of Christian and Latin civilisation. Without going into much detail it should be said that those strategies go far beyond what is

274 D. Seweryn, Romantic Medievalism… commonly understood under the oversimplified term of Euheme­ rism; they tend to be so sophisticated that it becomes evident that the hagiographical convention of “casting out pagan demons” (known from, e.g. Legenda Aurea) belongs to the then mass culture when compared with them. Medieval scholars specialising in mythography did not cast out “pagan” demons. To put it simply, in a metaphorical manner, they negotiated a solution for both sides, the “pagan” and the Christian one, a solution that would be honourable and beneficial38. Saxo Grammaticus and other authors similar to him acted mutatis mutandis like Macpherson: the range of their sources was determined by the living oral tradition; as was the case with Macpherson, their attitude to those sources was marked with understanding and a sense of pride; and just like with Macpherson, Saxo and the others had to creatively adapt in order to make this legacy continue.

8. The revival of Germanic tradition came before the Napoleonic era and took place at the same time as the Celtic revival. The onset of the former may be considered 1786, when Thomas Gray published a translation of the Eddic poem Baldrs draumar under the title The Descent of Odin. An Ode. In the same volume there was also a text entitled The Fatal Sisters, which was a paraphrase of the Skaldic poem Darraðarljóð from the Icelandic Njáls saga. Various publishing ini- tiatives had been undertaken much earlier – Scandinavian scholars

38 A good illustration may be the compilers of Lebor Gabála Érenn, who stripped the old Gaelic gods of any theological significance, including them in the sequence of quasi-historical conquests of Ireland synchronised with history according to the Bible. Monastic writers transformed old mythological theogony and theomachy into a historical tradition, an integral element of the cultural identity of the Christian community inhabiting Ireland. Thanks to plot details that were meticulously created in terms of narration, the authors even managed to present the race of Tuatha Dé Danann (i.e., in simple words, the main generation of Gaelic gods) as the actual creators of Irish civilisation and inventors of all arts and sciences. While remaining good Christians, monastic writers could defend the good name of Tuatha Dé Da- nann, categorically rejecting the suggestion that they were demons.

275 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE published old Nordic texts as early as the 17th century; the collection of George Hickes Linguarum veterum septentrionalium thesaurus grammatico-criticus et archeologicus was published in 1702. Johann Gottfried Herder used those texts when, after reading The Works of Ossian, he was inspired to examine skaldic metrics; he was amazed to learn how sophisticated this structure was39; he even engaged in translation activities, having translated both texts, which had been earlier translated into English by Gray, into German. In his work he demonstrated a surprisingly modern understanding of the conditions determining oral tradition40. Several hundred years before Herder Saxo Grammaticus made a reference to skaldic poetry as source material. In the preface to his work he devoted to it a beautiful and, as a matter of fact, very romantic passage (also in terms of the motif of runic inscriptions, which he found no less fascinating than 19th-century romanticists), which is worth quoting here: Nec ignotum volo, Danorum antiquiores conspicuis fortitudinis operibus editis gloriae aemulatione suffusos Romani stili imitatione non solum rerum a se magnifice gestarum titulos exquisito contextus genere veluti poetico quodam opere perstrinxisse, verum etiam maio- rum acta patrii sermonis carminibus vulgata linguae suae litteris saxis ac rupibus insculpenda curasse. Quorum vestigiis ceu quibusdam antiquitatis voluminibus inhaerens tenoremque veris translationis passibus aemulatus metra metris reddenda curavi…41.

39 Johann G. Herder, Wyjątki z listów o Osjanie i pieśniach dawnych ludów, transl. by Barbara Płaczkowska, in: Johann G. Herder, Wybór pism, ed. by Tadeusz Namo- wicz, Wrocław 1987, p. 185–186. 40 Ibid., p. 184–185. 41 Saxo Grammaticus, Gesta Danorum, ed. by Jørgen Olrik et Hans Ræder, V. 1–2, Copenhagen 1931, Praefatio, 1, V. 1, p. 4. “I would like you to know that the Old Danes, having achieved significant feats of courage, trying to gain fame in a style typical of the Romans, did not only mention those feats with pride by means of works resembling poetry, but they also took all due care to make those wonderful feats of their fathers be heard in native songs, with Saxon letters in stone inscri- bed. Following in their footsteps, almost in the style of old books, and imitating

276 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

The belief that a type of runic script was also familiar to the Slavs used to be common knowledge among Polish historians of the Ro- manticism period. The lack of any evidence in the form of reliable sources was seen as no obstacle – a good illustration of the problem may be found in the following passage from Wawrzyniec Surowiecki: Whoever takes into consideration the common use of script and, on the other hand, numerous settlements of the Slavs distinguished for their citizens, industry, trade and resources reaching the verge of splendour, he will find it impossible to leave the pride of their ancestors, his own deeds, rules and important matters only to stay in people’s memory or oral tradition. […] After such a consideration nobody for sure will have any doubts concerning the use of script among the Old Slavs only because we have not seen any of their works or because they have not left us with a clear record thereof. […] from the fact the they did not make any reference to writing does not allow us to conclude that in actuality there was no writing; doubts should be dispelled, for it seems there is a lot of conjecture about this fact42. The question of Slavic runes was only a matter of secondary im- portance when it came to the main problem. This was lack of source data on the oldest historical and cultural tradition of Slavic languages, especially in the Western region. Deprecating “fairy-tale-like deeds” during the Enlightenment created a painful void. There was no record about Slavic tradition in Polish highbrow culture – it was yet to be established. It was an intellectual challenge which those who were seeking elements of Slavic ancient times at the beginning of the 19th century had to face, aware of the fact that they would either meet it or have to acknowledge the fact that they belonged to one of the authentic translations of their works, I have been trying to express the verse in verse…” (translation – A. R. K.) 42 Wawrzyniec Surowiecki, O charakterach pisma runicznego u dawnych barba- rzyńców europejskich, z domniemaniem o stanie ich oświecenia, in: Dzieła Waw- rzyńca Surowieckiego (z wiadomością o życiu i pismach autora, z kartą gieograficzną i tablicą runicznego pisma), ed. by Kazimierz J. Turowski, Kraków 1861, p. 561. (translation – A. R. K.)

277 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE most culturally primitive ethnolinguistic communities that had ever inhabited Europe. It is true that Poles were not in danger of having the status of a nation without history, however, towards the end of the Enlightenment criteria became harsher: it was not enough to have a scholarly compiled “history of the nation”, since the historical horizon had lengthened and it was expected that the prehistory of a nation would be unearthed. Representatives of Western Slavic tribes found themselves in a par- ticularly uncomfortable situation, since they had no authentic archaic frame of literary reference (Eastern Slavic tribes had their byliny, and South Slavic tribes a cycle of stories about Marko Kraljević [Prince Marko]). Philological forgeries were devised in an attempt to solve this problem. And so Václav Hanka and Josef Linda “discovered” for the Czech nation two manuscripts, Rukopis královédvorský and Rukopis zelenohorský, with a whole collection of early medieval “Slavic” poems, even though their fellow countrymen, in contrast to Poles, indeed had an authentic epic poem written down in Czech at the beginning of the 14th century, namely the Chronicle of Dalimil written in verse. In spite of appearances, those operations cannot be compared with the work of Celtic writers in terms of technicalities: Macpherson and Edward Williams worked on authentic source material, irrespective of what they did to it. The lack of source data resulted in Polish intellectuals of that time regarding the pre-Christian cultural tradition of Slavic people, espe- cially from the West, as an empty screen on which they could, and somehow had to, project their perceptions about prehistoric ancestors formed according to the social needs and national ambitions of that time. Similarly, as was the case with the Irish, Scots and Welsh, to Poles the stake in that battle was of a political and cultural character: the lack of national sovereignty forced them to look for an even more precise definition of national characteristics. From the perspective imposed by the historism-based necessity to vindicate “barbarians”, the early writings of ethnical and cultural identity were to stem from the pre-Latin times as early as possible. The lesson learnt from The Works of Ossian led to folklore, but in practice by no means was it

278 D. Seweryn, Romantic Medievalism… then possible to indicate elements of Slavic legacy in the spiritual culture of the Polish people with the help of rationalised method- ological tools or to bridge the gap between the present of degraded and decomposed folklore and Early-Slavic past. Based on scientific criteria, the argument in favour of cultural continuity dating from pre-history, which indeed was the point, turned out to be unfeasible due to purely objective reasons.

9. This sense of historical and cultural deprivation was most clearly visible in the action taken by Zorian Dołęga-Chodakowski. As rightly pointed out by Alina Witkowska, “when we look at Chodakowski’s passionate devotion to collecting, his fanatical clinging to once pur- sued ideals… and complete insensitivity to criticism, we may have an impression that we are dealing not with a scholar but with a wor- shipper of faith whose secrets he had been let into”43. Wawrzyniec Surowiecki was trying to bring him back to reality, underlining the typical anachronism of Zorian’s complaints about the circumstances of converting the Slavs to Christianity and referring to hard facts based on reliable sources44; he aptly listed instances indicating that Chodakowski’s arguments were out of touch with the state of know­ ledge on toponomastics, archaic social institutions and origins of heraldry symbols at that time45. But even Surowiecki himself could not resist the temptation to construct images of old Slavic life without any basic sources – as an economist following the theories of Adam Smith and the author of the dissertation O upadku przemysłu i miast w Polsce (English On the Fall of Industry and Cities in Poland) he created an image of an Early-Slavic empire of trade and industry46.

43 Alina Witkowska, Sławianie, my lubim sielanki…, Warszawa 1972, p. 33. 44 Wawrzyniec Surowiecki, Zdanie o piśmie Z. D. Chodakowskiego pod tytułem ‘O Słowiańszczyznie przedchrześciańskiej’, in: W. Surowiecki, Dzieła Wawrzyńca Surowieckiego, op.cit. 45 Ibid., p. 370–372. 46 Wawrzyniec Surowiecki, Śledzenie początku narodów słowiańskich. Roz- prawa (czytana na publicznym posiedzeniu królewsko-warszawskiego towarzystwa

279 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Wacław Aleksander Maciejowski, on the other hand, offered a com- plete vision based in its deep structure on the medieval topos of translatio imperii: since “the theory of invasion” in its strong version undermined the feeling of being native inhabitants developed by Poles and disavowed the search for their prime Slavic legacy, it was divided into smaller pieces by Maciejowski, which means that he replaced one decisive invasion with a whole sequence of mild micro-invasions, presenting their consequences from the point of view of international cooperation and intercultural exchange. Thanks to this operation, the romantic scholar was able to have all the freedom to equip the pre-Pol- ish Slavs with all attributes of civilisation related to being a complete and well-organised community gained thanks to contact with Iranian tribes (“buoyant rule”, civil law, “equestrian knighthood”), as well as Celtic (“education”) and Germanic ones (increase in the level of intellectual life). Written with the pen of this romantic historian, the amorphous Slavic identity of Poles was finally carved into a distinc- tive shape. The Scythians, Sarmatians, Celts, Suebi and Goths were put in a historical queue to play their historic roles which consisted in holding in turn generous power over the Central European Slavs, supplying the “very old nation” that had settled on the banks of the Vistula River centuries ago with a constant influx of fresh vital forces and encouraging the development of its civilisation47. Fryderyk Henryk Lewestam, on the other hand, presented a theory that seems contrary to a certain degree: according to his view, the fundamentals of the Polish country were created by an invasion by the Celtic Lendials of a patriarchal, amorphous community of native Slavs48. In Lewestam’s version there was nothing about a mission of Slavic tribes to spread a civilisation like it was in Surowiecki, or about przyjaciół nauk w dniu 24 stycznia roku 1824, przez autora, członka czynnego tegoż towarzystwa), in: Wawrzyniec Surowiecki, Dzieła Wawrzyńca Surowieckiego…, op.cit. 47 Wacław A. Maciejowski, Pierwotne dzieje Polski i Litwy, zewnętrzne i we- wnętrzne, z uwagą na ościenne kraje, a mianowicie Ruś, Węgry, Czechy i Niemcy…, Warszawa 1846. 48 Fryderyk H. Lewestam, Pierwotne dzieje Polski, Warszawa 1841.

280 D. Seweryn, Romantic Medievalism… a bidirectional transfer of cultural inspiration, as was presented by Maciejowski. The Slavs found themselves in a state of being vulnera- ble indigenous people destined to be under foreign domination and forced to submit to unconditional subordination to the invader. It was a regressive reference to the old Herderian pattern of harms inflicted on the Slavs, a pattern which both Surowiecki and Maciejowski were trying to break quite successfully. The theory of Lewestam gives rise to an image of Slavic aborigines living in a state of inertia outside history, unable to develop or to defend their possessions, people whom Lendial leaders managed to subordinate with less effort than that required from the 16th-century conquistadors when they confronted various Palaeolithic tribes in South America, let alone the Incas or Aztecs. Those seemingly contradicting theories put forward by three ro- mantic historians share common ground in aspects which are related to the characteristics of the first Slavic societies. In all three cases they are distinctive due to features such as: a sense of being native inhabitants, pacifism, rich natural resources based on highly-effective agriculture, dynamic demography, a flattened social hierarchy and physical prowess. All those elements perfectly fit what Alina Witkowska called “the agrarian myth of Slavic identity”. Even though the idyllic concept of Polish literature did not survive the November Uprising in 1830–1831, the idyllic and passive concept of Slavic identity escaped unscathed. And it is the intriguing longevity of this concept that is hard to sat- isfactorily explain in terms of an ideological manifesto or purely literary aesthetics.

10. A minor detail, seemingly of secondary importance, which appeared in works by both Surowiecki and Maciejowski, may yield clues to the mythological core of images about the old Slavic world: it was obvious to both of the writers that the identity of the Slavs was related to the

281 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Scandinavian group of gods the Vanir49. It would not be so remark- able but for the findings of “new comparative mythology” studies in the 20th century. Among the most obvious Indo-European mythological themes that could be found in the source material there is the subject of the so-called foundation conflict. It appears in its canonical form in the Ynglinga Saga, which is the first part of Heimskringla, a history of the Scandinavian kings written down by Snorri Struluson around 1225. The Ynglings, residing at Uppsala in Sweden, considered themselves to be descendants of the god Frey, which after converting to Chris- tianity caused a problem in terms of genealogy. Snorri solved the problem in a manner typical of an intellectual of his era: he placed the mythical beginnings of the dynasty in a specific historical reality and geographical space. In the first chapters ofY nglinga Saga there is a story about events which took place in olden times in Sweden the Great at the Tanais (i.e. at the Don river), which separated Europe from Asia. There was a mighty kingdom of Asaland, also known as Asaheim, off the east bank of the river; the capital of the kingdom was Asgard with a great temple where worship was led by twelve priests. As all the names indicate it was a country of the Æ s i r and their great chieftain Odin had such remarkable military prowess that he was able to beat everyone in battle and conquered a great many of the neighbouring lands. But finally, it took one to know one: when Odin went to fight the Vanir, he sparked a long-lasting war in which both sides would secure victory alternately. The territories of both lands were ravaged, and since there were no signs that the conflict would be settled by means of armed battles, both sides came up with an agreement, they established a truce and exchanged hostages. As a result, in spite of certain temporary misunderstandings, the agree- ment between the two peoples was reached (and both were partially united), Odin, having left his brothers in Asgard, went westwards together with the priests and his great army. He managed to conquer

49 See Wawrzyniec Surowiecki, Śledzenie początku…, op.cit., p. 459, footnote. 2, 476; Wacław A. Maciejowski, Pierwotne dzieje Polski i Litwy…, op.cit., p. 44.

282 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

Saxland (i.e. Lower Saxony) and the Jutland Region, in order to finally settle in Sweden. After his death, power was assumed by Njörðr and then by Freyr, who founded the Yngling dynasty. The same mythological construction, which in the Germanic world was presented in the form of a war with no final settlement other than the agreement between the Æsir and the Vanir, in the Latin context was based on relations visible during the forming of Rome (the pro- to-Romans of Romulus versus the Sabines, a story which was written down by Titus Livius, Dionysius of Halicarnassus and Plutarch) and had subsequent parallels in Old Irish and Indian literature. The key point of this mythological scheme is based on an idea ac- cording to which at the birth of an ethnic or cultural community, at the beginning of a tribe, a country or a dynasty, there arises mythological peak of the religious and social order which marks the moment of permanent and final constituting of the community in the shape it is destined to have. However, this complete order is not provided in a ready-made form by the powers that rule the fate of the world. On the way to assuming this shape there is a dangerous conflict impossible to be settled by means of violence and to which the only solution is the integration of two temporary groups representing heterogeneous and partial subsystems of values. The synthesis of such distinct elements creates a new, fully stable reality in terms of religion and society. And it is this mythological structure that casts a new light on the “agrarian myth of Slavic identity” as viewed by romantic scholars researching pre-history. The point here is not the “establishing war” itself, but instead features of the community similar to the Vanir gods (or Italian Sabins) as opposed to characteristics common to the Nordic Æsir or Italian proto-Romans. It should be underlined that it is not about the fact that romantic creators of the image of the pre-history of the Slavs managed somehow to relate the Vanir to the Slavs, since the Scandinavian sources, where this structure forms part of the plot, date back to the times when, as it is believed, the original and archaic meaning of this myth was no longer comprehensible. To put it briefly, the concept of “Vanir-like” communities i s n o t literally found in narratives by Snorri or Titus Livius; it is a result of

283 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE research in the domain of “new comparative mythology” studies in the 20th century that was done based on methods which one could compare to the work of a modern archaeologist who is able to de- scribe a non-existent object that has turned into dust on the basis of a barely preserved print, the cultural context or the colours of the soil. Meanwhile, it seems that Maciejowski, Lewestam and Surowiecki in particular, with all the disparities between their theories, character- ised the prehistoric Slavs as if they had just finished reading works by Georges Dumézil… Of course, this type of duration of mythological structures encoded in literature and historiography is not a mystical secret. Furthermore, in this case it is possible to indicate hypothetical paths of the cul- tural transmission. However, this is a different subject and it cannot be discussed briefly in this paper. I would merely like to mention that the clash between a “Vanir-like” community and a community representing a pattern typical of the Æsir was presented by Juliusz Słowacki in his Lilla Weneda in a brilliantly thorough manner; and the aesthetic and literary quality of the text has little significance here – it is the pure mythological content of the drama that seems to have profound significance.

11. I would like to stress that what w a s k n o w n by romanticists about Germanic or Celtic mythology and how this knowledge influenced their works seems to me a subject of moderate interest. What they d i d n o t k n o w seems much more intriguing, as does what they had no right to know, considering the horizon of knowledge at that time, and what, despite all that lack of knowledge, was found in their texts presented in an objective and philologically recognised manner. It is common knowledge that early romantic writers often believed that the literary movement they were a part of was not an absolute innovation, but rather a “revival of the Middle Ages” and that, ac- tually, it was a second wave of Romanticism initiated by the Middle Ages. It is true that in order to support this thesis they would form justifications that seemed historically and linguistically amateurish,

284 D. Seweryn, Romantic Medievalism… often being on the verge of naivety or ignorance, orbiting somewhere around a mystified vision of the Crusades or, at best, around inap- propriately defined opposition between “the literature of the South” and “the literature of the North”. However, despite all the randomness of works created under the shield of artistic license, despite anachronisms resulting from the lack of knowledge and search for “picturesqueness” at the cost of historical and cultural facts, despite the instrumental involvement in attempts to assure the national identity, and finally despite all the ideology imposed on the legacy of the Middle Ages for the sake of political and religious thought in the 19th century, Romanticism really started the restitution of the legacy of the Middle Ages, also in terms of scientific research. In a specific sense, limited by certain historical conditions, it was an a c t u a l c o n t i n u a t i o n of tendencies which were found in the works of medieval compilers, who would combine Latin, i.e. classical, and ecclesiastical erudition with a desire to preserve and adapt in a creative way their own “pagan” and “barbarian” legacy. From this point of view it is of no surprise that an extreme sup- porter of Latinism such as Adam Mickiewcz, who in the first course of Literatura Słowiańska (English: Slavic Literature) uttered so many ridiculous statements on the literary culture of old Slavs, at the same time uttered the most prophetic statement the whole of Polish Ro- manticism was able to produce. It was said from the lectern in the Collège de France on Friday, 15th of January 1841, “Maybe, the ancient culture of the tribes from the North will in turn explain many a secret of ancient Rome.” The word was made flesh when in 1959 another professor from the Collège de France, Georges Dumézil, published a book called Les Dieux des Germains, in which he did exactly what Mickiewicz predicted almost one hundred and twenty years earlier.

Tłumaczenie z angielskiego Anna Rędzioch-Korkuz

285 SZKICE – ROZPRAWY – INTERPRETACJE

Summary From certain point of view a desperate defense of an aesthetic doctrine of classicism, undertaken by Jan Śniadecki, a Polish mathematician and astronomer of the eighteenth century, resembles the E. R. Curtius’ thesis on “Latinism” as a universal factor integrating European culture; it may be stated that post-Stanislavian classical writers in Poland were driven by the same “concern for the preservation of Western culture” which motivated Ernst Robert Curtius in the times of the Third Reich and after its collapse. But the noble-minded intentions were in both cases grounded on similarly distorted perspective, which ensued from a mistificatory attitude towards a non-Latin heritage of the European culture. The range of that mystification or delusion has been fully revealed by findings made by modern so-called new comparative mythology/philology. Another aspect of the problem is an uniform model of the Middle Ages, partially correlated with the Enligh­ tenment-based stereotype of “the dark Middle Ages”, which despite of its anachronism existed in literary studies for a surprisingly long period of time. Although the Romantic Movement of 18th – 19th centuries has been quite correctly acknowledged as an anti-Latinistic upheaval, its real connections with certain traditions of Middle Ages still remain not properly understood. Some concepts concerning Macpherson’s The Works ofO ssian, put forward by modern ethnology, may yield clues to the research on the question. As suggested by Joseph Falaky Nagy, Macpherson’s literary undertaking may by looked into as a parallel to Acallam na Senórach compiled in Ireland between 11th and 13th centuries: in both cases to respond to threats to the Gaelic culture there arose a literary monument and compendium of the commendable past with the core based on the Fenian heroic tradition that was the common legacy for the Irish and Highlanders. Taking into consideration some other evidence, it can be ascertained that Celtic and Germanic revival initiated in the second half of 18th century was not only one of the most important impulses for the Romantic Movement, but it was also, in a sense, an actual continuation of the efforts of mediae- val writers and compilers (Geoffrey of Monmouth, Snorri Sturluson, Saxo Grammaticus, anonymous compilers of Lebor Gabála Érenn and Acallam, Wincenty Kadłubek), who would successfully combine Latin, i.e. classical, and ecclesiastical erudition with a desire to preserve and adapt in a creative way their own “pagan” and “barbarian” legacy.

286 D. Seweryn, Romantic Medievalism…

A special case of this (pre)Romantic revival concerns Slavic cultures, in particular the Polish one. Lack of source data on the oldest historical and cultural tradition of Slavic languages, especially in the Western region, and no record about Slavic tradition in highbrow literary culture induced two solutions: the first one was a production of philological forgeries (like Rukopis královédvorský and Rukopis zelenohorský), the second one was an attempt to someway reconstruct that lost heritage. Works of three Romantic historians, W. Surowiecki, W. A. Maciejowski, F. H. Lewestam, shows the method. Seemingly contradicting theories they put forward share common ground in aspects which are related to the characteristics of the first Slavic societies: a sense of being native inhabitants, pacifism, rich natural resources based on highly-effective agriculture, dynamic demography, a flattened social hierarchy and physical prowess. The fact of even greater importance is that the image of that kind has the mythological core, the circumstance which remains hitherto unnoticed. Polish historians not only tended to identify historical ancient Slavs with mythical Scandinavian Vanir (regarding it obvious), but also managed to recall the great Indo-European theme of ”founding conflict” (in Dumézilian terms), despite whole that mythological model being far beyond the horizon of knowledge at that time. Despite all anachronisms, lack of knowledge and instrumental involve- ment in aesthetic, political or religious ideology, Romanticism really started the restitution of the cultural legacy of the Middle Ages, also in domain of linguistic and philological research. The consequences of that fact should be taken into account in literary history studies.

Dariusz Seweryn (Katolicki Uniwersytet Lubelski) dr hab., Katedra Lite­ ratury Oświecenia i Romantyzmu. Książki autorskie: O wyobraźni lirycznej Adama Mickiewicza (Warszawa 1996), «…Jak tam zaszedłeś…?». Mickiewicz w szkole klasycznej (Lublin 1997), Słowacki nie-mistyczny (Lublin 2001), Innowacja i tradycja. Studia i szkice o poezji romantycznej (Lublin 2014), Prehistoria – średniowiecze – romantyzm. W kręgu indoeuropejskich tematów mitologicznych: od Dumézila do Słowackiego (Warszawa 2014). SPROSTOWANIE

Artykuły naukowe, zamieszczone w dziale „Szkice – rozprawy – in- terpretacje” w 2/2015 (19) numerze „Colloquiów Litterariów”, powstały na kanwie referatów, wygłoszonych podczas konferencji pt. „Niedoce- niona i przeceniona. Literatura polska po 1989 roku”, zorganizowanej przez Katedrę Literatury XX wieku IFP WNH UKSW, kierowanej przez prof. dr hab. Krzysztofa Dybciaka.