Annales Collegii Nobilium Opolienses 9 (2020) Barbara Kubis* Polskie Towarzystwo Historyczne, Oddział Opole

Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej w latach wojennej tułaczki i niełatwe powojenne życie Ireny Andersowej

Renata Bogdańska’s path down the road of art during the war wandering and the difficult post-war life of Irena Anders.

Abstract: The article focuses on Irena Anders, the wife of General Władysław Anders. It is based on a variety of sources, mainly memoirs but also my own memories since I had the pleasure of getting to know this extraordinary lady in person. Renata Bogdańska – because this was her stage name – belonged to people who definitely knew what they wanted in life, and was always ready to face new challenges. She was musically gifted, sang beautifully and took part in performances of various theatrical groups. The Second World War had a huge influence on her life. She followed the fate of many other Poles from the Eastern Borderlands, marching among the army organized by Władyslaw Anders in the . The general made efforts to lead the Polish troops out of the Soviet Union, to Persia – controlled by the British forces. It was fate that brought these two together on the war trail. After the war, they got married and settled in . Everyday post-war life was not easy, but the Mrs Anders worked hard to overcome all difficulties. She often visited and spoke with pride about her patriotism and love for Poland. She had a warm, open personality and was very likeable.

Keywords: autobiographical record, world war 2, German occupation, 2nd Polish Corps

* B. Kubis (2020). Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej w latach wojennej tułaczki i niełatwe powojenne życie Ireny Andersowej. Annales Collegii Nobilium Opolienses, 9, ss. 135–161, [email protected]. 136 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Zainteresowanie przeszłością to widzenie człowieka w określonym kon- tekście historycznym. Bohaterka tego opracowania to osoba wyjątkowa. Należała do nielicznych kobiet minionego stulecia, które łamały kon- wenanse obyczajowe, podejmowały decyzje dotyczące własnych losów. Mam na uwadze Irenę Andersową, żonę dowódcy 2. Korpusu Polskie- go – gen. Władysława Andersa. Wysiłek kobiet jest nie w pełni doceniany i w niewielkim zakresie opi- sany w piśmiennictwie historycznym. Pisząc o I. Andersowej odwoływać się będę do różnych źródeł, zwłaszcza do literatury pamiętnikarskiej, ale też moich prywatnych z nią kontaktów1. Ze względu na różnorodność form zapisów autobiograficznych i ich wzrastającą rolę w badaniach historycznych współcześnie określa się je mianem „literatury dokumentu osobistego”2. Przywilej wstępu do kultury oficjalnej zdobyła zasadniczo „śmierć wojenna”, postrzegana jako odrębna kategoria umierania, waloryzo- wana przez pomniki, zaszczyty, odznaczenia3. Obraz zjawisk, związa- nych z wojennymi przeżyciami kobiet, ich walka o przetrwanie, służba frontowa to niezwykle złożony problem, trudno go poddać określonym schematom. Mając tego świadomość, chciałabym skoncentrować się na określonej sytuacji społeczno-poltycznej i obyczajowej, w jakiej znalazły się wojenne kobiety. To wtedy, jak pisze jedna z autorek wspomnień, do- konały „wielkiego skoku nad otchłanią okupacji i poniewierki”4. Wybuch II wojny światowej zmienił w zasadniczy sposób losy boha- terki tego opracowania, przyniósł zwrot w jej spokojnym dotąd życiu na Kresach Wschodnich. 17 września 1939 r. wkroczyła na polskie rubie- że Armia Czerwona. Radziecka władza poddała społeczeństwo polskie własnemu porządkowi formalnoprawnemu. Wprowadziła różne metody opresji i niszczenia polskiego żywiołu.

1 Szerzej: B. Kubis, Kresy Kresów – dziedzictwo zatrzymane w pamięci (z per- spektywy opolskiego środowiska). [...] Kresowianie na świecie, red. M. Kalczyńska, K. Rostocka, A. Wierciński, Opole 2013, s. 20–31. 2 Termin ten do całego obszaru pisarstwa autobiograficznego wprowadził Ro- man Zimand. Bywa on używany zamiennie z takimi określeniami, jak: „pamiętni- karstwo”, „autobiografia”, „wspomnienia”. R. Zimand, Diarysta Stefan Ż., Wrocław 1990, s. 6. 3 D. Łukasiewicz, Wojna kobiet, [w:] Humanistyka i płeć, red. J. Miluska, S. Pak- szys, Poznań 1995, s. 120. 4 D. Tęczarowska, Deportacja w nieznane, Londyn 1981, s. 33. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 137

Następstwem dokonanej aneksji ziem polskich był także wielki plan przesiedleń milionów obywateli różnych narodowości, w tym głównie Pola- ków, w głąb radzieckiego kraju na Sybir, do Jakucka czy na Kołymę5. W latach 1940–1941 podczas kolejnych deportacji wywieziono z Kre- sów tysiące polskich rodzin do pracy w kołchozach, kopalniach, skazano na więzienia i łagry. Najbardziej cierpiały kobiety, to one teraz pozba- wione męskiej opieki odpowiadały za losy rodziny. Warto przypomnieć okoliczności, w jakich odbywało się zesłanie. „10 lutego 1940 r. o godz. 3 rano załomotano kolbami karabinów do drzwi. Zdziwieni zapytaliśmy: kto tam? Usłyszeliśmy – »odkrywaj«! (otwieraj). Weszło kilku uzbrojo- nych wojskowych, między nimi jeden cywil (Polak lub Ukrainiec). Kazali nam natychmiast się ubierać i dali na to bardzo krótki czas. My wszyscy w płacz, gdzie mamy jechać w czasie zimy i co z nami zrobią. Ojcu kazali stać w miejscu, a nam przygotowywać sobie coś na drogę. Mama naj- przytomniej z nas wszystkich zaczęła pakować pościel, pierzyny, podusz- ki, coś włożyła do wiaderka do jedzenia, parę łyżek i nóż, tłuszcz, chleb. Po upływie godziny kazali wychodzić z domu. Przed domem czekały na nas sanie, na które musieliśmy wsiąść. Tak bez śniadania zawieźli nas do punktu zbornego w szkole podstawowej. Tam zobaczyliśmy naszych sąsiadów – Polaków. I tak wszyscy, starcy, chorzy, młodzież, dorośli wyruszaliśmy kolumna saniami 6 km na towarowy dworzec kolejowy, gdzie na bocznicy stały już przygotowane dla nas wagony towarowe. Na ścianach wagonów były porobione półki z desek do spania, a wycięty otwór w podłodze służył za ustęp. W wagonie było nas upchanych około 65 osób. Nie sposób opisać płaczu i lamentu w tym zimnym wagonie, bez ciepłej strawy. Na środku wagonu stał piecyk żelazny i leżało parę kawałów węgla. Cały skład pociągu liczył 65 wagonów. Okna w wago- nie były zakratowane i zabite deskami. Ściany wagonu były nieszczelne: przez szczeliny hulał wiatr i zimno. Do każdego wagonu było przydzie- lonych dwóch uzbrojonych żołnierzy radzieckich. Wieźli nas jak niebez- piecznych przestępców. Przez cały czas podróżny byliśmy ubrani w dzień i w nocy ze względu na zimno”6. Podróż na miejsce zesłania była długa i męcząca, Wanda Trzeciecka wspomina:

5 Szerzej na ten temat: J. Siedlecki, Losy Polaków w ZSRR w latach 1939–1986, Londyn 1987. 6 H. Roszkowska, Wspomnienia, „Zesłaniec” [b. R.] 1997, nr 2, s. 69–70. 138 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Było duszno, gorąco i bielizna lepiła się do ciała. O myciu nie było mowy, gdyż raz dziennie wystawiano dwa wiadra wody. Trzeba więc było ją oszczędzać, licząc każdą kroplę. Przez pierwszych parę dni nic do jedzenia nie dostaliśmy. Później przynoszono raz na dzień wiadro zupy. Liczono nas i znowu z hukiem ryglowano drzwi. Z braku jakiegokolwiek ruchu i ręce drętwiały7. I wreszcie transporty dotarły na miejsce przeznaczenia. Zaczął się koszmar życia w nieludzkich warunkach – wspomina Zofia Józefowicz- -Niedźwiecka, wówczas mała dziewczynka. Wylądowali w kołchozie Rostowsk na północy Kazachstanu; praca w polu przy sianokosach, płacą w naturze: zbożem. Wy- gląda to jak zwykła wieś, trochę bielonych chałup, jakieś baraki. W okolicy nie ma ani jednego drzewa, tylko step jak wzrokiem sięgnąć. Kolejny posiołek – jak mówi się na te wioski – odda- lony jest o 6–7 kilometrów, ale kołchozu nie można opuszczać na własną rękę. A w tym nie ma dla nich miejsca, nie ma też pracy, bo to maj, gdzieniegdzie leży jeszcze śnieg. Kierownictwo kołchozu nie jest zadowolone z ich przyjazdu – większość to kobiety i dzieci, nie będzie z nich wielkiego pożytku, a wyżywić i zakwaterować trzeba. I tak się błąkają od jednego domu do drugiego, wymieniają część przywiezionych ubrań i drobiazgów na jedzenie i dach nad głową. Gdy przychodzi zimna, miejscowa rodzina lituje się nad nimi i przygarnia ich do siebie. Śpią na ziemi, jedno obok drugiego. Ciasnota, brudno, na zewnątrz mróz do 40 stopni, nie ma nawet jak się umyć. Na wiosnę na obrzeżach kołchozu znajdują pustą, samotna chatę. Stoi niedokończona, bez szyb, bez drzwi, ale... z dachem. Sołtys wydaje zgodę i cała siódemka przenosi się do jednoizbowej chałupy bez mebli. Zno- szą tam siano ze stepu, rozkładają na podłodze, na to idą resztki prześcieradeł, poduszki i kołdry, które mają jeszcze z Polski, i wszyscy razem śpią na klepisku8. Te kobiece relacje stanowią szczególny dziennik podróży. Są to opo- wieści zwyczajne, pisane bez patosu. Laureatka Literackiej Nagrody No- bla w 2015 r. Swietłana Aleksiejewicz tak oceniala: „Kobieca wojna ma

7 W. Trzeciecka, Wspomnienia z Kresów, Warszawa 2008, s. 206–207. 8 Z. Józefowicz-Niedźwiecka, Długa droga do domu, „Twój Styl” 2015, nr 6, s. 155–156. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 139 swoje wspomnienia, własne barwy, zapachy, własne oświetlenie i prze- strzeń uczuć [...] i cierpią bez słów a to jest jeszcze straszniejsze”9. Wojenna tułaczka dotknęła także Irenę Andersowi bohaterkę tej re- lacji. Poznałam Panią I. Andersową, kiedy gościła w Opolu z okazji konfe- rencji organizowanej jesienią 1994 r. przez Instytut Historii Uniwersytetu Opolskiego poświęconej Jałcie z perspektywy półwiecza. Od pierwszego momentu powitania na lotnisku w Warszawie czu- łam jej niezwykły dar zjednywania sobie ludzi, naturalność i otwartość. Spotykałam się z Nią potem parokrotnie w Opolu, w tym także podczas uroczystości nadaniami imienia gen. Władysława Andersa Publiczne- mu Gimnazjum nr 7 w Opolu – 9 listopada 2007 r. Miałam także przy- jemność gościć w londyńskim domu, gdzie mieszkała prawie 60 lat przy Brondesbury Park. Irena Jarosiewicz urodziła się w okolicach Ołomuńca (obecnie Repu- blika Czeska) w miejscowości Bruntal 12 maja 1920 r. O jej rodzinie pisał Zbigniew Siemaszko: „Parafia proboszcza unickiego Jarosiewicza w Bry- ni znajdowała się między Tarnopolem i Stanisławowem. Podczas I woj- ny światowej przechodziły przez nią wojska austriackie i rosyjskie, a po 1918 roku zabiegały o władzę nad tym obszarem oddziały bolszewickie, ukraińskie i polskie. Proboszcz Jarosiewicz i jego żona pochodząca z mu- zykalnej rodziny Niżankowskich (której matka była Polką) uważali się za Rusinów, to znaczy nie identyfikowali się z nacjonalizmem ukraińskim. Ślubu udzielił im ówczesny przyjaciel, późniejszy arcybiskup unicki An- drzej Szeptycki, którego brat Stanisław był potem polskim generałem”10. Generał Klemens Rudnicki znał rodziców Ireny, wspominał jako prze- miłych ludzi. O ówczesnych problemach narodowych pisał: „Dawniej, we wschodniej Galicji antagonizmy polsko-ukraińskie nie miały tego personalnego jadu; małżeństwa mieszane nie były dramatem. Dramat przyszedł później, za wolnej Polski [...]”11. Z dzieciństwa Irena Jarosiewicz zapamiętała taką scenę: Ona koziołkuje na sianie; nagle widzi, że jej starsza siostra, Tania, idzie od strony stacji. Wraca do domu z Wiednia od Darii,

9 S. Aleksiejewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wrocław 2010, s. 9. 10 Z.S. Siemaszko, „Młodsza” Pani Generałowa, „Uważam Rze” 2012, nr 6, s. 70. 11 E. Berberyusz, Anders spieszony, Londyn 1992, s. 28. 140 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy dokąd ją rodzice wysyłali za świetną maturę. Przechodzi przez podwórze, wchodzi na ganek i mama mówi jej, że zabili Tade- usza; narzeczony, Polak i ziemianin – zemdlała. Mogli to zrobić: nacjonaliści polscy albo ukraińscy – z tej samej przyczyny. Wuja, księdza Ostapa Niżankowskiego, twórcę słynnego ukraińskiego chóru Bojana, zabili nacjonaliści polscy w Stryju; później mó- wili, omyłkowo... Na różne rzeczy oczy jej patrzyły – „dzień bez Żydów, dzień bez Ukraińców”...12. W okresie II Rzeczypospolitej wzrastał nacjonalizm zarówno polski, jak i ukraiński. Irena mieszkała z rodzicami we Lwowie na Kulparkowie, chodziła do ukraińskiego gimnazjum i stanęła wtedy przed wyborem sympatii narodowych, mówiła: „Ukraińskość to [...] smutek, łzy i zaci- skanie zębów. A polskość – to była szampańska zabawa”13. Można sądzić, że ta refleksja wynikała z przeżyć okresu pobytu w ukraińskim gimnazjum. Pisała o ukochanym Lwowie: Nad życie kocham Lwów, miasto mojej młodości. Szkoła po- wszechna, ukraińskie gimnazjum humanistyczne, matura w ’38 roku... Nie wiem, dlaczego my nie miałyśmy praw publicznych, a mój brat miał, a też chodził do szkoły ukraińskiej. Nie miały- śmy takich ulg, jak na przykład darmowy tramwaj. Poza tym – jeżeli ktoś dobrze zdał maturę pisemną, nie musiał przystępować do ustnej, a ja musiałam zdawać wszystkie egzaminy maturalne: egzamin z literatury polskiej, ukraińskiej, niemieckiej, łaciny, nawet religii starosłowiańskiej14. Po zdaniu matury w 1938 r. rozpoczęła naukę w ukraińskim kon- serwatorium we Lwowie, gdzie uczyła się śpiewu. Wspominała: „Istniał wtedy taki wymóg, że dziewczyna ni chłopiec nie mogli ćwiczyć głosu, dopóki rozwijali się biologicznie. Stąd zaczęłam uczyć się śpiewu dopiero w wieku osiemnastu lat. Śpiewałam bardzo poważny repertuar: Łucja z „Lamermoor, Małgorzata z Fausta – jako sopran, Tatiana z Eugeniusza Oniegina”15.

12 Ibidem, s. 28. 13 Z.S. Siemaszko, „Młodsza” Pani Generałowa..., s. 70. 14 Cytat z „Z Ireną Bogdańską-Anders rozmawia Krzysztof A. Dorosz. Maszy- nopis podarowany autorce”, s. 2. 15 Ibidem, s. 2. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 141

Przed wojną zdążyła jeszcze zobaczyć Kraków, Warszawę, Zakopa- ne, gdzie poznała przystojnego piosenkarza Gwidona Boruckiego (rod. Gwidon Alfred Gottlieb). Naukę w Instytucie Muzyki przerwał wybuch II wojny światowej, który zastał ją we Lwowie. „Pamiętam, że o godzinie 6.30 grałam z moim młodszym sześciolet- nim bratem Stefanem w tenisa, zupełnie nie wiedząc o jakimś zagrożeniu wojennym. Pamiętam, że wcześniej mieliśmy przez kilka tygodni ćwicze- nia obronne, chodziliśmy w maskach i dlatego powiedziałam do brata, że znowu są ćwiczenia. A on mi powiedział, że dzisiaj wybuchła wojna. Zabraliśmy wszystko i uciekliśmy do domu. W domu zastałam mnóstwo ludzi. Mój dom znajdował się w Kulparkowie, na peryferiach Lwowa, gdzie pracował mój ojciec w domu dla psychicznie chorych. Wojna za- częła się dla nas w Kulparkowie”16. Represje radzieckie dotknęły rodzinę Ireny Jarosiewicz, ojca wyrzucono z Kulparkowa, matka ukrywała brata Jana Niżankowskiego, prezesa sądu w Chodorowie. Jednak nie udało się, gdyż został wydany i zabity17. We Lwowie pod radziecką okupacją wszystko się zmieniło, nikt nie miał pewności co się stanie następnego dnia. Irena nie poddawała się, brała swój los w swoje ręce. „Co do mnie, byłam młoda i pełna energii i radziłam sobie w tej sy- tuacji. Bałam się jedynie o rodziców, którzy już byli starsi. Pewnego razu we Lwowie zebrało się bardzo wielu śpiewaków, muzyków, osób znanych na całym świecie, nawet par tanecznych (wspaniały balet). Sowieci ze- brali nas wszystkich w sali baletowej Teatru Wielkiego i tam miały za- paść decyzje co do naszego przyszłego losu18. Na Kresy uciekało z ziem polskich, zajętych przez Niemców wielu artystów, muzyków, śpiewaków, aktorów, zwłaszcza żydowskiego pocho- dzenia. I tu pod okupacją radziecką powstał szereg zespołów muzycz- no-rewiowych. Władze traktowały je łaskawie, przydzieleni kierownicy organizowali występy w różnych miastach. Żeby uniknąć wywózki, bo radzieckie represje miały głównie charakter środowiskowy, Irena Jaro- siewicz zgłosiła się do rosyjskiego teatru, gdzie statystowała. We Lwowie ponownie spotkała Gwidona Boruckiego, który zaprosił ją do tworzące-

16 Ibidem, s. 3. 17 E. Berberyusz, Władysław Anders. Życie po , Warszawa 2013, s. 143. 18 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 3. 142 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy go się zespołu Henryka Warsa, jednego z najbardziej wówczas znanych, obok Ref-Rena, czyli Feliksa Konarskiego (w czasie pobytu zespołu w Ki- jowie Irena z Gwidonem zawarli związek małżeński w sowieckim biurze rejestrów aktu stanu). I to wówczas, by nie kompromitować ojca, boha- terka artykułu przybrała pseudonim Renata Bogdańska19. O swoich wy- stępach w zespole Henryka Warszawskiego (pseud. „Wars”) pisała: Podzieleni na grupy mieliśmy wyjeżdżać do Rosji i tam wystę- pować. Z tym, że w tamtej chwili nie mogliśmy wiedzieć, dokąd dokładnie wyjedziemy, ale kazano nam zapamiętać, że mamy do spełnienia pewną rolę, którą było propagowanie naszej kul- tury. Nikt nie wymagał od nas, żebyśmy nagle zaczęli mówić po rosyjsku. Wszystko miało odbywać się po polsku, czasem po ukraińsku, w miarę potrzeby. Znalazłam się w grupie, której dyrygentem był warszawianin, Henryk Warszawski <>, król polskiego filmu, z którym się później bardzo zaprzyjaźni- łam. Ze względu na aresztowania i wywózki ludzi do Rosji, był to czas rzeczywiście smutny. A my organizowaliśmy teatrzyk rewiowy, występowaliśmy, śpiewaliśmy, tańczyliśmy. Uważam, że wszystko to odbywało się na bardzo wysokim poziomie. Pierwszy nasz występ w Rosji odbył się w Odessie. Przeżycie było niezapomniane. Rosjanie znali się na muzyce, sztuce i przyjęli nas wspaniale. Niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, jak to możliwe, że pewni ludzie przeżywali tak straszne rzeczy, jak moi rodzice, a inni w tym samym czasie doświadczali na scenie czegoś takiego, jak my. Wystarczyło dobrze odegrać swoją rolę, a zyskiwaliśmy szacunek i uznanie publiczności. I nic nam nie groziło. Wyjątkiem był Eugeniusz Bodo, wybitny aktor, który za- płacił życiem, bo odmówił przyjęcia rosyjskiego paszportu i jako obywatel szwajcarski był przekonany, że nic mu się nie stanie. Pewnego dnia zniknął, jak się niedługo okazało na zawsze. My pracowaliśmy dalej, wróciliśmy do Lwowa, przygotowaliśmy nowy program, znów wyjechaliśmy20. Tak się złożyło, że w momencie wybuchu wojny niemiecko-radziec- kiej 22 czerwca 1941 r. zespoły muzyczne, których celem było popula- ryzowanie rosyjskiej kultury i stalinowskiej władzy znalazły się w głębi

19 Z.S. Siemaszko, „Młodsza” Pani Generałowa..., s. 72. 20 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 3. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 143 kraju. Ich sytuacja zmieniła się jednak radykalnie, już nie było opieki ze strony rządu. Artyści musieli sami zadbać o siebie, bezładnie skierowali się na południe. By się utrzymać, Bogdańska sprzedała zegarek marki „Patek”, jedyną pamiątkę po ojcu21. Zespoły muzyczne przemieszczały się pociągiem, poszukując ośrod- ków formowania, dotarła bowiem do nich wieść o organizowaniu armii polskiej (wskutek układu Sikorski–Majski z 30 lipca 1941 r.). Zalążek sztabu armii, na czele którego stanął gen. W. Anders, powstał w Moskwie 20 sierpnia 1941 r.22 W dwa dni później ukazał się pierwszy rozkaz dowódcy Armii Polskiej w ZSRR, w którym ogłoszono rozpoczę- cie formowania. Początkowo dowódcą armii miał zostać gen. Stanisław Haller („poszukiwany przez władze polskie na terenie ZSRR, bowiem jeszcze nic nie wiedziano o jego rozstrzelaniu pod Charkowem”), szef Sztabu Głównego sprzed maja 1926 r. Wśród kandydatów byli również generałowie: Mieczysław Boruta-Spiechowicz i Michał Tokarzewski-Ka- raszewicz. Jednak w końcu zdecydowano, że osobą najbardziej odpo- wiednią będzie gen. Władysław Anders”23. Generał postanowił połączyć wszystkie grupy artystyczne i wysłać ra- zem z wojskiem. Zostały przydzielone do dowództwa 6. Dywizji Piechoty w Tockoje, około 40 km od Buzułuku, gdzie stacjonowało dowództwo. Był to bardzo trudny czas dla wszystkich, także dla artystów. Ulokowano ich w ziemiankach, otrzymali mundury i niewielki prowiant. Ten czas Ire- na Bogdańska wspominała: „Byli w wojsku polskim, spali pokotem, żarły ich wszy. Wyznała niedawno Ref-Renowi, że w nocy zbierała je garściami z twarzy i rzucała na niego. Powiedział, że on robił to samo”24. Zgodnie z ustaleniami po rozmowach Sikorski–Stalin z 4 grudnia 1941 r. zakończenie organizacji polskich jednostek przewidywano na koniec lutego 1942 r. Ten termin był jednak nierealny, sprawy rozbu- dowy wojska były opóźniane przez stronę radziecką, głównie z powo- du niezwykle trudnej sytuacji na froncie, braku broni i wyposażenia oraz żywności. Niemcy byli o krok od Moskwy i Leningradu25. Generał

21 E. Berberyusz, Władysław Anders..., s. 45. 22 M. Szczurowski, Mity, rytuały, symbole a żołnierz polski w przestrzeni poli- tycznej II wojny światowej, Toruń 2013, s. 187. 23 Ibidem, s. 187. 24 E. Berberyusz, Władysław Anders..., s. 45. 25 M. Szczurowski, Mity, rytuały, symbole..., s. 188. 144 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy W. Anders nie miał złudzeń co do polityki Józefa Stalina, pisał we wspo- mnieniach: Nabierałem coraz bardziej przekonania, że władze sowieckie nie- szczerze przystępują do tworzenia Armii Polskiej, a utrudnienia na każdym kroku były tego dowodem. Mieliśmy bezustannie powtarzające się wiadomości, że tysięczne rzesze zatrzymywano w więzieniach i łagrach, oraz że nie wykonano uczciwie tzw. amnestii. Uważałem, że należało ratować ludzi z północnych i wschodnich części Rosji i przesuwać, pomimo wszelkich trud- ności, żołnierzy i ludność cywilną na południe. Widziałem już wtedy jedyny ratunek w wyjściu zza żelaznego kordonu przez Persję26. Wreszcie w początku 1942 r. nadeszła decyzja o przeniesieniu wojska do nowego miejsca postoju w dorzeczu rzeki Syr-Darii w południowych republikach radzieckich. Władysław Anders oceniał sytuację: „Sformo- wane z wielkim trudem dowództwa, jako związki przyszłych jednostek wojskowych, wyjeżdżały na wyznaczone tereny celem zbierania ludzi. Sztab armii umieszczono w Jungi-Jul, co znaczy Nowa Droga, w okolicy Taszkientu i rzeczywiście stamtąd rozpoczęliśmy nową drogę... poprzez kraje Bliskiego Wschodu. Dywizje rozrzucono na olbrzymiej przestrzeni. Zaczął się tłumny dopływ ludzi. Mieliśmy angielskie mundury i bieliznę; okazały się one bezcenne, gdyż wszyscy zjawiali się w łachmanach i scho- rowani do ostatecznych granic. Szerzyły się choroby, a wobec olbrzymiej ilości wszy w Rosji, przede wszystkim tyfus plamisty. Lekarze nasi i sio- stry wykazali wiele poświęcenia, ratując ludzi od śmierci, w fatalnych warunkach, przy zupełnym braku i lekarstw, pomieszczeń, bielizny i od- powiedniego wyżywienia. Wielu, szczególnie dzieci, umierało”27. W drugiej połowie lutego znalazły się w Azji Środkowej także od- działy kobiece i zostały rozlokowane w sąsiedztwie uzbeckich i kirgiskich miasteczek. Z głębi Związku Radzieckiego zaczęli napływać do nich zesłańcy, byli słabi, wyniszczeni i głodni. Wśród nich także znacząca liczba kobiet, któ- re za zgodą Andersa, z inicjatywy Władysławy Piechowskiej, przedwo- jennej twórczyni Przysposobienia Wojskowego Kobiet, zaczęto – jako

26 W. Anders, Bez ostatniego rozdziału, Lublin 1965, s. 12–13. 27 Ibidem, s. 136. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 145 ochotniczki – wcielać do wojska28 [dzieci dodawały sobie lat, by zostać wcielone]. W listopadzie 1941 r. było ich już 829 w Armii Polskiej29. Bro- nisława Sanejko-Kwaśnicka w swoich wspomnieniach nazwała walczące kobiety – „zapomnianymi dziewczętami”30. Dziewczęta mieszkały w namiotach, które o tej porze roku albo ginęły pod śniegiem, albo tonęły w ulewnych deszczach i zdawałoby się w nigdy nie wysychającym błocie31. W miejscu postoju brakowało naczyń, kotłów i garnków do gotowania pożywienia, także wody do picia nie było w odpowiedniej ilości. Zespoły teatralne umieszczane były w budynkach o większych rozmiarach, zostały zbudowane z pojedynczych desek, co utrudniało ich ogrzewanie. Generała W. Andersa nie opuszczała myśl o jak najszybszym wy- prowadzeniu Polaków z ziemi rosyjskiej do Persji, kontrolowanej przez Brytyjczyków. Okazja nadarzyła się w marcu 1942 r., kiedy władze ra- dzieckie ograniczyły drastycznie racje żywnościowe, motywując to opóź- nieniem amerykańskich dostaw zboża. Po interwencji u J. Stalina – gen. W. Anders niespodziewanie dostał zgodę na ewakuację. Pisał o tym: „Za- stanawiałem się, dlaczego Stalin tak stosunkowo łatwo zgodził się na mój wniosek. Była to tak zasadnicza i wyjątkowa decyzja w życiu Związku Sowieckiego, że mogłem ją sobie wyjaśnić jedynie trudnościami, jakie wówczas przeżywały ... przed spodziewaną ofensywą niemiecką [...]. Władze sowieckie przystąpiły niezwykle energicznie do urzeczywist- nienia postanowień uzgodnionych ze Stalinem. Natychmiast z Moskwy wysłałem depeszę do sztabu zawiadamiającą o zapadłych decyzjach, a władze sowieckie wydały zarządzenia co do organizacji transportów ewakuacyjnych. Na moje usilne żądanie zgodzono się na dołączenie części kobiet i dzieci, tak, że ogólna liczba ewakuowanych miała wyno- sić 40 000 ludzi. Transporty miały odchodzić koleją do Krasnowodska, a stamtąd statkami do Pahlevi”32.

28 O. Góralewska, „Babskie wojsko”. Z dziejów Pomocniczej Służby Kobiet na Środkowym i Bliskim Wschodzie w latach 1942–1944, [w:] Kobiety w wojnach i kon- fliktach polityczno-społecznych na ziemiach polskich w pierwszej połowie XX w., red. T. Kulak, A. Chlebowska, Wrocław 2014 , s. 230–231. 29 Ibidem, s. 230. 30 B. Sanejko-Kwaśnicka, Zapomniane dziewczęta, Lublin 1995, s. 12. 31 Ibidem, s. 117. 32 W. Anders, Bez ostatniego rozdziału, s. 152. 146 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Ewakuacja odbyła się w dwóch rzutach33 – w marcu i sierpniu 1942 r. i objęła 115 tys. polskich obywateli, w tym 72 tys. żołnierzy. Decyzję o drugiej ewakuacji gen. W. Anders podjął samodzielnie, w tej sprawie przeciwne były zarówno władze angielskie, jak i rząd polski w Londynie. Anglicy argumentowali brak zgody na dalsze ewakuacje niemożnością przyjęcia tak wielkiej liczby uchodźców, natomiast rząd polski uważał, że wojsko polskie powinno walczyć u boku Armii Czerwonej przeciwko Niemcom. We wrześniu 1942 r. jednostki polskie zostały skoncentro- wane na terenie północnego Iranu (Persji) i jako całość otrzymały na- zwę Armia Polska na Wschodzie, dowódcą został gen. W. Anders, który cieszył się wielkim autorytetem wśród żołnierzy34. Kilkanaście miesięcy od jesieni 1942 r. do początku 1944 r. wykorzystano na reorganizację jednostek, doprowadzenie wojska do przyzwoitej kondycji zdrowotnej, szkolenie, zapoznanie się z brytyjską bronią i sprzętem. Rozwinięto pręż- ną działalność oświatową i kulturalną, organizując polskie szkoły, teatr, ośrodki opiekuńcze dla dzieci, wydając gazety i książki. A wszystkiemu patronował gen. W. Anders35. Nie było łatwo, klimat północny Iraku był trudny, w lipcu i sierpniu panowały upały. Słabe organizmy niedożywione podatne były na różne tropikalne choroby. Używano wody chlorowanej, przywożonej becz- kami, czuć było chlor nie tylko w herbacie, ale nawet w rozcieńczonej whisky36. Dowództwo podjęło starania, by poprawić sytuację, organizowano szpitale i obozy dla cywilów, próbowano stworzyć w miarę wygodne warunki do życia. Powstawały szkoły, drukarnie polowe wydawały pod- ręczniki, zestawy lektur, słowniki i instrukcje wojskowe. Dzieci lokowano w nowo zakładanych sierocińcach. Renata Bogdańska wyjechała do Iranu, wraz z 10. Dywizją Piechoty. O tej wędrówce pisała:

33 Na ten temat m.in.: A. Woźny, Instrukcja o ewakuacji rodzin wojskowych z głębi Rosji na tereny Imperium Brytyjskiego, [w:] Trudne sąsiedztwo. Studia z dzie- jów stosunków polsko-rosyjsko-ukraińskich w XVI–XX wieku, Toruń 2007, s. 328– –340. 34 C. Brzoza, Polska w czasach niepodległości i II wojny światowej (1918–1945), Kraków 2001, s. 321. 35 Z. Wawer, Władysław Anders – żołnierz i polityk, „Mówią Wieki” [b. R.] 2007, nr 11, s. 44. 36 M. Szczurowski, Mity, rytuały, symbole..., s. 195. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 147

Wraz z dziesiątą dywizją trafiliśmy do miejscowości, która na- zywała się Ługawoje. Tam mieliśmy też trochę takich ćwiczeń jak wojsko. Poza tym musieliśmy zajmować nie tylko ludność cywilną rosyjską, ale i naszych żołnierzy z Polski. Z Ługawoje dotarliśmy z wojskiem do Persji, pierwszy postój wypadł w Pa- hlavi, tam po długim czasie głodowania w Rosji jedliśmy po raz pierwszy biały chleb. Ogromną udręką podczas tej wę- drówki były wszy. Potem powędrowaliśmy do Iraku, Egiptu, Palestyny37. Artystka była młodą, urodziwą dziewczyną, wprawdzie „nie miała ukraińskiej urody, jak sama mówiła [była] raczej »ryża«” dlatego tleniła włosy, by były jasne. Ruchy ma pełne gracji, zielone nieco skośne oczy błyszczały radością i chęcią życia, cera jasna a głos niski i powabny. Świa- doma swego uroku wspominała: Byłam młoda, bawiły mnie komplementy, zabawa. Pewien Anglik nawet napisał książkę, w której wspomina, że nigdy w życiu nie widział takiej ślicznej i cudownej dziewczyny jak ja. Miałam wtedy osiemnaście lat i pewnie mogłam się podo- bać38. W Iranie dziewczęta zrzuciły brudne szmaty, które okrywały ich ciała. Wreszcie mogły się wykąpać, ubrać czysto. Oczywiście nie mogło być mowy o kreacjach, otrzymywały męskie spodnie, bieliznę i buty. Dziw- ne było to kobiece wojsko w za dużych mundurach, ale cieszyła opieka, dach nad głową i jedzenie. To tam właśnie 30 sierpnia 1942 r. w niedzielę W. Anders oglądał przedstawienie teatru na dziedzińcu obozu nr 4, tu z pewnością zobaczył na scenie R. Bogdańską i po raz pierwszy usłyszał jej śpiew. Zbigniew Siemaszko wspominał: „W gronie świetnych wyko- nawców zwróciłem uwagę na Renatę Bogdańską. Może to wówczas, po tym przedstawieniu, gen. Anders polecił Zofii Terné, żeby na kolację do Bagdadu przywiozła ze sobą Bogdańską, bo taki był początek osobistego zainteresowania generała”39. Jest wiele relacji na temat początków ich znajomości. Według Ewy Berberyusz, która w Londynie zbierała materiały i prowadziła wywiady

37 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 4. 38 Ibidem, s. 4. 39 Z.S. Siemaszko, „Młodsza” Pani Generałowa..., s. 72. 148 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy z osobami znającymi generała, ich spotkanie poprzedziła bitka uliczna w nocnym Teheranie. Bogdańska szła z kolegą pod rękę. W wyniku zaczepki przez oficera Persa wywiązała się szamotanina. Kolegę polska żan- darmeria zwinęła do paki. „Rewia” udała się z delegacją do do- wódcy, żeby zwolnił artystę, bo potrzebny do występów. Generał siedział, ćmiąc papierosa w długiej dunhillowskiej fifce i bujając się na krześle. Powiedział, że rozpatrzy, niech przyjadą jutro. „I pani też”, wskazał na nią40. Sama tak pisała o swoich występach i zainteresowaniu ze strony ge- nerała Andersa: Przedstawienia były wyjątkowo udane (do tego prawie trzy- dziestoosobowa orkiestra). Wszyscy mieliśmy mundury [...]. Przyznam, że czułam się tym czasie elegancką, wytworną damą, chociaż mój mundur był na mnie za duży. Pamiętam, że zoba- czyłam generała Andersa na jednym z przedstawień w Tehera- nie na takim olbrzymim podwórzu. Potem się dowiedziałam, że wtedy dobrze mnie sobie obejrzał. Po tym przedstawieniu przysłał do garderoby sekretarkę z zawiadomieniem, że prosi panie Bogdańską i Terné do siebie na kolację, która odbędzie się w gronie jeszcze kilku innych osób, także obcokrajowców. Ja już wtedy też wiedziałam, jak wygląda, zawsze siedział w pierwszym rzędzie na przedstawieniach, z fajeczką czy papierosem. Poszły- śmy na tę kolację bardzo stremowane41. Kobiety w wojsku ocieplały trudny wojenny czas, ich obec- ność budziła nie tylko wspomnienia domu rodzinnego, ale też chęć do działania, do ćwiczeń i walki oraz nadzieje na po- wrót do kraju. Były niezastąpione w porządkowaniu świetlic, bibliotek, kantyn i oczywiście obsługi szpitali. Szczególną ak- tywność przejawiały ochotniczki z Pomocniczej Służby Kobiet (PSK). Do deportowanych z ZSRR aktorów (ochotniczek już w PSK), dołączyła również grupa artystów reprezentujących Samodzielną Brygadę Karpacką, dowodzoną przez gen. Stani- sława Kopańskiego, którzy zostali włączeni do Armii Polskiej na Wschodzie (po reorganizacji w 3. Dywizji Strzelców Kar-

40 E. Berberyusz, Władysław Anders, s. 48. 41 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 4. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 149

packich)42. Warto przy tym zauważyć, że w latach 1942–1944 na Środkowym i Bliskim Wschodzie liczebność PSK znacznie wzrosła i wynosiła około 3800 kobiet, co stanowiło około 4/10 ogólnej liczby żołnierzy43. W ówczesnej prasie oraz w pamięt- nikach dominują zasadniczo pochlebne opinie na temat kobiet w wojsku. Jednaj wielu mężczyzn żołnierzy reprezentowało kon- serwatywne poglądy na temat roli kobiet w życiu publicznym. Wskazywano na negatywne skutki osobistych stosunków do jakich dochodziło między dziewczętami a żołnierzami. Pro- blem ten dotyczył także wizerunku dowódcy gen. Andersa, kiedy głośna stała się sprawa Renaty Bogdańskiej – nazywanej „panią generałową Andersowi44. Po przeprowadzonej na początku 1943 r. kolejnej reorganizacji armii, zaplanowano przesunięcie jednostek polskich z Iraku do Palestyny na dalsze szkolenie. Armia Polska na Wschodzie została przemianowana 21 lipca na 2. Korpus Polski na czele z gen. W. Andersem. Szkolenia odbywały się w bardzo dobrych warunkach klimatycznych w Palesty- nie. W tym czasie zdecydowanie poprawił się stan zdrowotny żołnierzy, a tym samym rosła systematycznie gotowość bojowa, którą wyznaczono na 1 lipca 1943 r. Korpus był systematycznie rozbudowywany w toku dalszych walk na kontynencie europejskim, dzięki napływowi żołnierzy niemieckich narodowości polskiej i Polaków oswobodzonych z obozów jenieckich i wywiezionych na roboty przymusowe45. W grudniu 1943 r. 2. Korpus Polski został przesunięty do Egiptu, do Ismaili w pobliże Kanału Sueskiego. Tu obchodzono święta Bożego Na- rodzenia i oczekiwano z nadzieją na transporty morzem do Włoch. Pod koniec lutego 1944 r. prawie wszystkie jednostki korpusu znalazły się na kontynencie46. W marcu przybyli także artyści i muzycy. Tam grupy teatralne przesuwały się za wojskiem, ten czas komentowała R. Bogdań- ska:

42 S. Kopański, Wspomnienia wojenne 1939–1946, Londyn 1988, s. 193; cyt. z O. Góralewska, „Babskie wojsko”. Z dziejów..., s. 245. 43 O. Góralewska, „Babskie wojsko”. Z dziejów..., s. 265. 44 Ibidem. 45 M. Szczurowski, Mity, rytuały, symbole a żołnierz polski..., s. 199. 46 Ibidem. 150 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Tak powoli dotarliśmy do Włoch. Nasze położenie było coraz lepsze, wyglądaliśmy też coraz lepiej, ubrani w angielskie mun- dury. Występowaliśmy wówczas codziennie, jeżdżąc w teren do rozmaitych oddziałów wojskowych. Trzeba było uważać, żeby nie wylądować u Niemców, co raz omalże nam się nie zdarzyło – prawie wjechaliśmy w obóz niemiecki, na szczęście udało się uciec. Nadal nasze dalsze losy były tajemnicą, choć szeptano już, że będziemy walczyć z Niemcami, że to już niedługo. Mimo że w środku tygla, nie bardzo wiedzieliśmy, co się wokół nas dzieje. Stacjonowaliśmy w Campobasso47 Alianci od kilku miesięcy trwali we Włoszech przed niemiecką linią Gustawa, a ich umocnione pozycje w masywie Monte Cassino blokowały drogę do Rzymu. Nie powiodły się trzy kolejne uderzenia. 24 marca głównodowodzący brytyjską 8. Armią Olivier Leese, poinformował gen. Andersa, że chce powierzyć 2. Korpusowi zadanie przełamania niemieckiej obrony, zdobycia klasztoru, a następnie opanowanie miasteczka Piedimonte na Linii Hi- tlera. Dał polskiemu dowódcy dziesięć minut na decyzję i powiedział: [...] chyba, że pan generał nie zechce podjąć się tego zadania, wówczas będę musiał szukać innego korpusu, który to trudne działanie wykona48. Generał rozumiał, że to trudne zadanie z pewnością pociągnie za sobą duże straty. 11 maja 1944 r. o 23.00 artyleria otworzyła ogień na całym froncie 8. i 5. Armii – zaczęła się bitwa. Władysław Anders pisał: Przez pierwsze 40 minut artyleria Korpusu wraz z artylerią całej armii zwalczała artylerię nieprzyjaciela. 0 23.40 gros ognia przeniesiono na stanowiska piechoty nieprzyjaciela. O 1.00 obie dywizje polskie ruszyły do natarcia. Piechota od samych pod- staw wyjściowych, od chwili wyruszenia, szła w ogniu artyle- rii i moździerzy nieprzyjaciela, do którego w miarę postępów dołączały się ognie broni małokalibrowych. Niemieckie ognie

47 Z Ireną Andersową rozmawiają: W. Karwat, Z. Wawer, Wojenne śpiewanie, „Mówią Wieki” 2007, nr 11, s. 27. 48 Z. Wawer, Władysław Anders – żołnierz i polityk, „Mówią Wieki” 2007, nr 11, s. 43. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 151

zaporowe były przygotowane, wypróbowane i ulepszane od wielu miesięcy49. Ten czas był bardzo trudny dla wszystkich, występujący artyści prze- żywali bitwę razem z walczącymi żołnierzami. „Wieczorem, zaraz po przedstawieniu, ruszyliśmy z powrotem do Campobasso, nie poczęstowano nas nawet herbatą. I w pewnym mo- mencie przeraził nas potworny huk – strzelały działa. Wyskoczyliśmy z ciężarówek do rowów i drżeliśmy zbici w kupę jak stado owiec. Onie- miali i zdrętwiali ze strachu, bo to było jak koniec świata. Mijał nas kon- wój żołnierski jadący w przeciwną stronę. Co się dzieje? – zawołaliśmy. Jak to, co się dzieje? Przecież dzisiaj się już zaczęło! – padła odpowiedź. A my nie bardzo wiedzieliśmy, cóż to się zaczęło. Walki trwały kilka dni. Do obozu w Campobasso dochodziły czasem odległe huki wystrzałów. Pamiętam wieczór 20 maja. Nasz pianista Alfred Schütz grał i zwróciłam mu uwagę, że nie pora teraz na muzyczkę, skoro trwa bitwa, nasi walczą i w ogóle nie wiadomo, co się dzieje. Wyjaśnił mi, że to nie dla zabawy: Ref-Ren w nocy, gdy bitwa się zaczęła, napisał wiersz Czerwone maki na Monte Cassino, a on właśnie komponuje do niego muzykę. 22 maja zjawił się żołnierz na motocyklu z wiadomością od generała, że Monte Cassino jest zdobyte. Dowiedzieliśmy się, że wystąpimy tam z przed- stawieniem, co też się wkrótce stało. Generał był szczęśliwy, siedział w pierwszym rzędzie z nieodłączną fajeczką. Nasze szczęście w tym dniu było takie, że dziś w ogóle trudno to opisać. Czuliśmy, że jesteśmy już u siebie w domu. To już była Polska”50. Przedstawienie, o którym pisze R. Bogdańska odbyło się na ruinach klasztoru. Gwidon Borucki po raz pierwszy śpiewał pieśń Czerwone maki na Monte Cassino. Nawet tekstu nie zdążył się nauczyć dobrze na pamięć, miał tremę i zerkał na kartkę. Melodię grała orkiestra, pod dyrekcją Warsa, refren śpiewał chór, do którego należała R. Bogdańska. Jej związek z generałem Andersem nie był dobrze przyjęty przez żoł- nierzy (małżeństwo z Boruckim istniało już tylko formalnie), zwłaszcza kiedy po zakończeniu działań zaczęły przyjeżdżać żony „przedwojenne”. Musiały powstawać konflikty. Jesienią 1945 r. przybyła do Włoch pierw- sza żona gen. W. Andersa – Irena Jordan-Krąkowska z synem i córką.

49 W. Anders, Bez ostatniego..., s. 239. 50 W. Karwat, Z. Wawer, Wojenne śpiewanie..., s. 28. 152 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Sztab 2. Korpusu był podzielony, sympatia większości była jednak po stronie „starszej Pani Generałowej”. Renata Bogdańska ma świadomość swojej trudnej pozycji, ale jak pi- sze „[...] wiedziałam że Generał poważnie się mną interesuje”51. Po po- konaniu trudności związanych z rozwodem obojga, sąd brytyjski uznał rozpad ich poprzednich małżeństw Renaty Bogdańskiej i generała An- dersa. W 1948 r., po oficjalnym rozdzieleniu, odbył się skromny ślub R. Bog- dańskiej i W. Andersa w kościółku katolickim p.w. Św. Józefa na Wem- bley52. Para zamieszkała w Londynie, gdzie po urodzeniu córki Anny Marii kupiła dom, w dobrej dzielnicy przy Brandesbury Park 78. To tu mieszkali przez lata, Generał bardzo kochał ten dom. Pozostało w nim wiele pamiątek, w tym znany portret Andersa, pędzla Tadeusza Styki. Jednak wiele też zaginęło, do ich domu było trzynaście włamań, złodzieje zabrali medale, krzyże, biżuterię. Anders zdecydowanie protestował przeciw decyzji konferencji w Jał- cie. Po jej zakończeniu prezydent Władysław Raczkiewicz powierzył mu obowiązek Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych na Zachodzie. 5 lipca 1945 r. rząd brytyjski i państwa koalicji cofnęli uznanie polskiego rządu w Londynie na rzecz promoskiewskiego Tym- czasowego Rządu Jedności Narodowej. Warto przywołać refleksję I. An- dersowej na temat stosunku aliantów do niedawnych sojuszników. Nie witano nas tu serdecznie, o nie. Z alianckich sojuszników staliśmy się nieproszonymi gośćmi. Byliśmy zdradzeni przez państwa sojusznicze, nie mieliśmy możliwości powrotu do oj- czyzny i trzeba było zbudować jej namiastkę tutaj. Stąd powstały tak silne i prężne ośrodki polonijne z całą infrastrukturą życia politycznego i kulturalnego. To nam pozwalało przetrwać co- dzienność, w której musieliśmy odnaleźć się sami, bez niczyjej pomocy, wręcz traktowani jako przestępcy, bo trzeba było ciągle meldować się na posterunkach policji53. Rząd w Londynie wydał oświadczenie 24 maja 1946 r. o likwidacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. We wrześniu władze brytyjskie

51 Cytat, „Z Ireną Bogdańską...”, s. 4. 52 Z.S. Siemaszko, „Młodsza” Pani Generałowa... , s. 73. 53 D. Szczepaniak, Piosenka się nie da zapomnieć – czyli o Irenie Anders, „In- deks” 2011, nr 3–4, s. 76. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 153 przesłały deklaracje wszystkim żołnierzom o przystąpieniu do Polskie- go Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia (PKPR). Wojsko Polskie formalnie zostało więc rozwiązane, PKPR istniał do 1949 r. Władysław Anders pełnił nadal (1946–1954) tytularną funkcję Naczelnego Wodza I Generalnego Inspektora PSZ. Liczył ciągle na konflikt z blokiem ko- munistycznym, inspirował działania na rzecz powstania jakiejś polskiej formacji zbrojnej. Dzięki dobrym kontaktom udało się pomóc żołnie- rzom armii Andersa. Wielu ludzi skierowano na studia, rozwijano dzia- łalność kulturalną, sportową i oświatową. Starał się aktywizować byłych żołnierzy, zwłaszcza młodych, tworząc organizację szkolno-kadrową, współdziałającą z siłami zbrojnymi Wielkiej Brytanii i Francji – „Po- goń” 54. Generał prowadził ożywioną działalność na rzecz swoich żołnie- rzy i sprawy polskiej. Jego sylwetka i nienaganne maniery robiły wra- żenie, a także osobowość i wspaniała polszczyzna. Poeta Jan Lechoń ocenia odczyt, jaki W. Anders wygłosił w Nowym Jorku 4 października 1950 r.: „Odczyt Andersa w Instytucie Naukowym (w sali kościuszkow- skiej) – wielkie przeżycie. [...] Ale Anders, to była prawdziwa rewelacja jako jednolitość charakteru, uczucia, rozsądek, jako przede wszystkim skromność prawdziwa i prawie wzniosła, która jak wiadomo jest bardzo rzadką wśród Polaków i wśród wyż- szego rzędu ludzi – cnotą. Politycznie, był to sam rozum, z tych intuicyjnych, wszystko w tej żołnierskiej mowie było szczere i zarazem odmierzone z jakąś dyplomatyczną subtelnością”55. Organizacja życia w obcym środowisku wymagała różnych dzia- łań. Generałowa miała tego świadomość widziała te nastroje beznadziejności wśród Polaków. „Wielu ludzi, posiadających po kilka dyplomów, zamiatało londyńskie ulice i myło w restauracjach naczynia. [...] Ludzie chodzili na kursy, gdzie uczyli się konkretnych zajęć. Jeden z braci Generała, Karol, pracował w kamieniołomach w Walii, inny brat, Tadeusz, był tapicerem. Mąż natomiast ciągle szukał funduszy na studia dla młodzieży. I uważam, że to jego najwięk- sza zasługa, bo ludzie ci skończyli szkoły i pojechali w świat.

54 W. Markert, Generał broni Władysław Anders 1892–1970, Warszawa 2012, s. 79. 55 Ibidem, s. 77. 154 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Niektórzy po wojnie chcieli wracać do kraju i mój mąż nikomu tego nie zabraniał, ostrzegał jedynie, że nie wiadomo, co kogo tam czeka i co tak naprawdę dzieje się w kraju. Na przykład nasz szofer postanowił wrócić i zniknął. Nie wiemy co się z nim stało”56. Irena Andersowa nie rezygnowała z własnych ambicji, kontynuując działalność artystyczną. Jeszcze podczas pobytu we Włoszech zagrała w 1946 r. główną rolę w filmieWielka droga wyprodukowanym przez Ośrodek Kultury i Prasy 2. Korpusu Polskiego, opowiadającym o losach Polaków wysiedlonych na Syberię, którzy następnie wraz z Armią An- dersa przeszli szlak bojowy prowadzący do Włoch57. Estrada i śpiew to były żywioły Ireny Anders, jednak polskie środo- wisko nie w pełni akceptowało jej występy. Jako aktorka i piosenkarka występowała w Ognisku Polskim w Londynie, rozgłośniach BBC, Radiu Wolna Europa. Koncertowała także we Francji i Izraelu. Współpracowała z Feliksem Konarskim i Marianem Hemarem. Występy w jego kabare- tach pozwalały jej odnaleźć artystyczną osobowość, mówiła: „Pomimo że ubóstwiam operę i muzykę klasyczną, to zawsze ciągnęło mnie do takiej formy scenicznej ekspresji, która była bardziej zrelaksowana. I włączała elementy satyryczne”58. Generał W. Anders bardzo interesował się sytuacją w kraju, wiedział o aresztowaniach tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego i działaczy stronnictw przeciwnych nowej władzy. Bardzo bolało gene- rała, że wraz z komunistami za pozbawieniem go polskiego obywatelstwa głosował także Stanisław Mikołajczyk, wówczas wicepremier polskiego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Władzom w Polsce zależało na zniszczeniu wizerunku W. Andersa jako niezłomnego przeciwnika ówczesnej władzy, symbolu nadziei na zmianę, na którą czekano. Gene- rał był objęty stałą inwigilacją władz PRL-u, traktowano go jako wybitnie wrogą jednostkę59. Generał uosabiał postawę bezkompromisowego oporu wobec decy- zji narzuconych Polsce i wiary w dalszą walkę o wolność i niezawisłość

56 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 7. 57 D. Szczepaniak, Piosenka się nie da zapomnieć..., s. 76. 58 Ibidem, s. 77. 59 Szerzej na ten temat: K. Tarka, Watażka, „Wprost” 2007, nr 12, s. 115– –117. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 155

Polski. Za szczególnie ważne zadanie uważał utrwalanie polskości wśród młodych, urodzonych na obczyźnie. Jego hasłem było „Polskość w ser- cach i umysłach naszej młodzieży”60. Nie było w Londynie poważniejszej organizacji, której generał by nie przewodniczył czy brał udział w jej działalności. Mimo że był osobą publiczną, pracującą i aktywną, chętnie przebywał w domu. Cenił sobie życie rodzinne, wiele uwagi poświęcał córce Annie Marii. „Mimo dużej różnicy wieku, jak pisze żona, był młody duchem, lubił patrzeć na jej występy i cieszył się, że jest wtedy szczęśliwa”61. Był przy tym bardzo wrażliwy na opinię ogółu. W codziennym życiu bardzo dbał, by ktoś nie pomyślał, że postępują nieuczciwie. Irena Andersowa jako organizatorka domu miała z tym problem: Mąż jakoś dostał pożyczkę, kupiliśmy dom, ale nie mieliśmy niczego – ani stołu, ani krzesła, ani koca, ani łóżka, ani nic. Ja byłam bardzo młodziutka. Trzydzieści lat różnicy między nami to dużo. I teraz mnie młodej dziewczynie, przyszło bu- dować dom. Nie miałam żadnego doświadczenia. Chodziłam po licytacjach i coś tam wybierałam. Zwykle okazywało się to drogie, co świadczyło o tym, że mam dobry smak. Przychodzi- łam do męża i mówiłam „Władeczku, kupiłam stolik, powiadam ci, cudo”. A mąż odpowiadał: „Bój się Boga, po co ci stolik?”. Ciągle mówił, że nic nie potrzeba, bo my wrócimy zaraz do Polski. „Daj Boże, ale zanim wrócimy, to musisz przy jakimś stole jeść”62. Pozycja męża stanowiła dla Generałowej duże wyzwanie, wymagała bywania, przyjmowania gości, prowadzenia domu, sama „kombinowała” i gotowała, bo mąż wolał jeść w domu, lubił jej kuchnię. Wspomina, że sama szyła sobie kostiumy na scenę i inne ubrania, zawsze chciała być elegancka a na nowe stroje nie było jej stać. Codzienne życie było niełatwe, „[...] nie przelewało się”, mąż dostawał „[...] uznaniową pensję od Angli- ków, coś dawali Amerykanie”63.

60 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 8. 61 Ibidem. 62 Z Ireną Renatą Anders rozmawia Krzysztof Ogiolda, Wszystko przeżywam z wami, „Nowa Trybuna Opolska” 1998, z 14–15 III, s. 5. 63 E. Berberyusz, Anders spieszony..., s. 41. 156 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy Irena Andersowa znała środowisko artystów, zwłaszcza Mariana He- mara, który w Londynie prowadził teatr. Z natury wesoła i dowcipna, najszczęśliwsza była wtedy, gdy do tej radości mogła dołączyć dobrą mu- zykę i śpiew. Pisała o sobie: „Ja właściwie jestem tak zwaną pieśniarką. Uwielbiam piękne pieśni i mam ich bardzo duży wybór – utwory poetów takich jak: Marian Hemar, Feliks Konarski, Edward Chudzyński. Ci lu- dzie byli bardzo utalentowani i pisali piękne słowa do piosenek. Mam dobrą dykcję i ludzie rozumieli, o czym śpiewam, co sprawiało mi wielką przyjemność. Często mi o tym mówili. Poza tym – czy można śpiewać inaczej? Dodam, że zauważyłam, iż inni tak zwani pieśniarze często śpiewali w języku, którego nie potrafiłam nawet nazwać. Popełniali błąd podczas śpiewania, nie otwierali ust. Powinno się zwrócić uwagę na to żeby młodzież studiująca w szkołach dramatycznych nauczyła się po- prawnego wymawiania słów, bo niezrozumienie tego, o czym śpiewają, jest po prostu przykre”64. Działająca w Londynie sekcja polska Radia Wolna Europa organizowała publiczne nagrania audycji rozrywkowych, na jedno takie spotkanie zaproszono R. Bogdańską, było ono transmito- wane na żywo do Polski65. Bogdańska występowała w rewiach i sztukach M. Hemara i Ref-Re- na. Jedna z nich odbyła się 27 lutego 1959 r. w polskim teatrze zwanym „Teatrem Hemara i Ref-Rena”. Sztuka nosiła tytuł Księżyc do wynajęcia66. Związek artystów Scen Polskich za Granicą organizował w londyńskim Ognisku obchody rocznic, świętował wydarzenia artystyczne i teatral- ne. 27 listopada, z okazji „Obchodu Rocznicy Obrony Lwowa orga- nizowanego przez Koło Lwowian”, w niedzielę o piątej po połu- dniu w Westminster Cathedral Hall w programie artystycznym wystąpili: chór im. Chopina, Renata Bogdańska (z akompania- torką Marią Drue) oraz „Hemar, wierny syn Lwowa, który recy- tował utwory specjalnie na akademię napisane oraz wiersz Jan bez Ziemi. Wzruszenie ogarnęło wszystkich, a oklaski długo jesz- cze nie umilkły, choć Mistrz już zszedł ze sceny”67.

64 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 1. 65 Ja, kabareciarz. Marian Hemar, oprac. A. Mieszkowska, Warszawa 2006, s. 184. 66 Ibidem, s. 284. 67 Ibidem, s. 331. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 157

W październiku 1967 r. w Ognisku Polskim obchodzono uroczyście 25. rocznicę wyjścia kobiet i dzieci ze Związku Radzieckiego i powsta- nia Pomocniczej Służby Kobiet. Całą imprezę, czyli kierownictwo ar- tystyczne, reżyserię i konferansjerkę w zastępstwie M. Hemar przejęła Bogdańska68. 12 maja 1970 r. w Londynie zmarł gen. W. Anders. To wielka strata i ogromny ból dla żony i bliskich. Bagatelizował swoje zdrowie, cierpiał z powodu odłamków w krzyżu, bano się operacji, bo groziła bezwładem nóg, generałowa wspominała: 11 maja 1970 r. wróciwszy z przyjęcia od Czarneckich oglądał jeszcze Grand Prix. Złożył jej życzenia awansem, bo nazajutrz miała urodziny. Przygotowała mu na krześle ubranie, koszulę, krawat, wcześnie miał się z kimś spotkać. Po raz pierwszy od trzech lat poszła spać spokojna. Nad ranem obudził ją jakby war- kot zapuszczanego silnika – leżał pod jej drzwiami. – Wolności nie doczekał, ale spoczął tam gdzie chciał spo- cząć. Kładli go do grobu koledzy i rodzina. Modlili się nad trumną biskupi trzech wyznań. [...], był straszny upał, nie pamięta, czy, jak tamtego maja, kwitły na wzgórzach maki, pewnie tak ...? Niemcy przysłali dwa wieńce, z Polski przyszła anonimowa wiązanka69. Generałowa starała się utrwalić pamięć o mężu i tej działalności po- święcała dalsze lata swojego życia. Wdowa nie chciała sprzedać londyńskiego domu, choć po śmierci męża było jej ciężko go utrzymać i musiała wynajmować lokatorom. Nie chciała też wyjechać z Londynu, by być bliżej córki, mieszkającej wów- czas w Stanach Zjednoczonych. Dbała o pamięć męża na emigracji, a po 1989 r. i przemianach de- mokratycznych także w kraju. Nie czuła się emigrantką. Mówiła: „Czuję się Polką i jestem z tego dumna”70. Chętnie odwiedzała Polskę, pisała o tym. Mój pierwszy przyjazd do Polski zawdzięczam panu Prezyden- towi Ryszardowi Kaczorowskiemu, który pamiętał o mnie, kiedy

68 Ibidem, s. 343. 69 E. Berberyusz, Anders spieszony..., s. 44. 70 Cytat z „Z Ireną Bogdańską...”, s. 8. 158 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy wyjeżdżała do Polski delegacja z insygniami polskiej władzy za granicą mająca przekazać je prezydentowi Lechowi Wałęsie. Mo- głam wyjechać razem z tą delegacją. Byliśmy w Polsce dwa dni, tuż przed Bożym Narodzeniem, ale zdążyłam wylać w tym cza- sie mnóstwo łez. Byłam tak szczęśliwa, że jestem w Polsce. Nie byłam w Polsce pięćdziesiąt lat! Ze Lwowa wyjechałam w 1941 roku. Potem przyjechałam tak tylko raz, kiedy musieliśmy wrócić z grupą teatralną, bo zmieniliśmy program i musieliśmy zrobić próby. Mieliśmy też wtedy występ w lwowskim Teatrze Wielkim. Będąc znów w Polsce, płakałam ze szczęścia, że tu jestem i z żalu, że nie dożył tego mój mąż, który święcie wierzył, że wrócimy do Polski. Kocham Polskę, kocham jeździć do Polski; nie prze- szkadza mi, że jestem przemęczona, bo często wiele wymagają ode mnie – składam wiele wizyt71. Była niesłychanie dumna, kiedy 2007 r. ogłoszono rokiem gen. An- dersa, a w czerwcu z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Generałowa chętnie brała udział w licznych uroczystościach, poświęconych pamięci męża, cieszyła się, że jego imieniem nazywano ulice, szkoły i instytucje. Nie doczekała stu lat, choć jak mówiła już niewiele jej brakowało. Odeszła jesienią 29 listopada 2010 r. Uroczystości żałobne odbyły się 8 grudnia w kościele garnizonowym św. Andrzeja Boboli w Londynie. Uroczystą mszę z udziałem delegacji Prezydenta RP, Ministra Obrony i Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych kończyła pieśń Czerwone Maki na Monte Cassino. Urna z prochami Generałowej spoczęła na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino obok męża. Cytowane relacje, listy, zapisy osobiste świadczą o wielkiej pasji, ak- tywności determinacji w realizacji celów i zadań bohaterki tego opraco- wania. Wyłania się z nich postać kobiety dynamicznej, pełnej humoru i otwartego serca, dlatego wyjątkowej. Nie zrażając się trudnościami, łączyła obowiązki żony, matki i realizowała swoje artystyczne zaintere- sowania. Miałam wielką przyjemność poznać bohaterkę artykułu i spotkać się z nią parokrotnie zarówno w Opolu, jak i w Londynie. Pozostały mi z tych kontaktów cenne pamiątki: zdjęcia, pocztówki, teksty osobiste i piękny czarny szal – ozdoba moich wizytowych strojów.

71 Ibidem, s. 8–9. Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 159 Bibliografia

I. Opracowania Aleksiejewicz S.a, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wrocław 2010. Anders W., Bez ostatniego rozdziału, Lublin 1965. Berberyusz E., Anders spieszony, Londyn 1992. Berberyusz E., Władysław Anders. Życie po Monte Cassino, Warszawa 2013. Kubis B., Kresy Kresów – dziedzictwo zatrzymane w pamięci (z perspektywy opol- skiego środowiska). [...] Kresowianie na świecie, red. M. Kalczyńska, K. Ro- stocka, A. Wierciński, Opole 2013. Szczepaniak D., Piosenka się nie da zapomnieć – czyli o Irenie Anders, „Indeks” 2011, nr 34. Siedlecki J., Losy Polaków w ZSRR w latach 1939–1986, Londyn 1987. Szczurowski M., Mity, rytuały, symbole a żołnierz polski w przestrzeni politycznej II wojny światowej, Toruń 2013. Woźny A., Instrukcja o ewakuacji rodzin wojskowych z głębi Rosji na tereny Imperium Brytyjskiego, [w:] Trudne sąsiedztwo. Studia z dziejów stosunków polsko-rosyjsko-ukraińskich w XVI–XX wieku, red. A. Szczepaniak, Toruń 2007. Zimand R., Diarysta Stefan Ż., Wrocław 1990. II. Periodyki Szczepaniak D., Piosenka się nie da zapomnieć – czyli o Irenie Anders, „Indeks” 2011, nr 34. Wawer Z., Władysław Anders – żołnierz i polityk, „Mówią Wieki” 2007, nr 11.

Irena Anders przed budynkiem ówczesnego rektoratu Uniwersytetu Opolskiego w 1998 r. [z prawej, dr Barbara Kubis (obecnie prof. dr hab.) i z lewej dr hab. Leszek Kuberski (potem prof. dr hab.) 160 | Annales Collegii Nobilium Opolienses • 9 (2020) • Życiorysy

Irena Bogdańska-Anders w kreacji teatralnej Barbara Kubis • Artystyczna droga Renaty Bogdańskiej | 161

Irena Anders z córką Anną Marią i wnukiem