Zbrojeniowy Fundament. Dylematy Obrony Ii Rzeczypospolitej
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
11.11.2018 ZBROJENIOWY FUNDAMENT. DYLEMATY OBRONY II RZECZYPOSPOLITEJ Choć często krytykowany w publicystycznych dyskusjach, przemysł obronny II Rzeczypospolitej został zbudowany niemal od zera w ciągu dwóch dekad i był zdolny do produkcji co najmniej kilkudziesięciu nowoczesnych typów uzbrojenia. Setna rocznica odzyskanie przez Polskę niepodległości jest okazją do wielu refleksji, analiz i komentarzy. Także, a może w znacznej mierze, poświęconych ocenie, na ile potrafiliśmy przez kolejnych 20 lat po restytucji państwowości zorganizować się dla jej umocnienia i obrony, jako że konieczność zbrojnej obrony państwa towarzyszyła II Rzeczypospolitej praktycznie od pierwszych dni niepodległości. Tragicznego finału 20-lecia, mierzonego od początków odzyskanej państwowości, nie trzeba przypominać. Co nie znaczy, że nie warto pochylać się nad różnymi aspektami polityki państwa, służącymi umacnianiu potencjału obronnego. Przyjmijmy, postawioną z pewnymi oczywistymi zastrzeżeniami, tezę, że uzasadnioną jest historyczna paralela pomiędzy okresem lat 1918-1939 a latami 1989-2010. Mówimy o identycznym przedziale czasu, choć przecież nie identycznym okresie w sensie wszelkich uwarunkowań – ekonomicznych, militarnych, wojskowych, politycznych, etnicznych. Po transformacji systemowej zapoczątkowanej w roku 1989 Polska w dziedzinie swej obronności miała znacznie mniej do zrobienia, niż w roku 1918. Dysponowaliśmy jedną z silniejszych i lepiej wyposażonych armii Europy, jednorodną pod względem narodowościowym, z wypracowanymi strukturami dowódczymi, procedurami i regulaminami, dobrze przygotowaną kadrą na wszystkich szczeblach dowodzenia, rozwiniętym szkolnictwem wojskowym, a także, do pewnego momentu, nie ograniczaną w swoim rozwoju czynnikami ekonomicznymi. Armia ta była przygotowana do działań w ramach bloku wojskowo-politycznego jakim był Układ Warszawski. Polska była państwem o dogodnie ukształtowanych i łatwych do obrony granicach, dysponującym stosunkowo mocnym i dobrze zorganizowanym zapleczem w postaci przemysłu obronnego. Wreszcie – Polska początków okresu transformacji nie działała w stanie zagrożenia bezpieczeństwa zewnętrznego i zewnętrznego. Kwintesencją determinacji i skuteczności Polaków w budowaniu w latach 1918-1939 mechanizmów obrony swej niepodległości było stworzenie rodzimego przemysłu zbrojeniowego. Był on w stanie tworzyć i wprowadzać na uzbrojenie tak nowoczesną broń jak znakomity czołg lekki 7TP, znakomicie rozwijający potencjał licencyjnego pierwowzoru, brytyjskiego czołgu Vickers E… Fot. Archiwum Autora/CAW Uwzględniając te wszystkie czynniki, a także fakt, iż siłom zbrojnym stawiano w zasadzie zadanie ich przekształcenia w taki sposób, aby płynnie przejść fazę odwrócenia sojuszy i będącą konsekwencją tego faktu stopniową westernizację wyposażenia i uzbrojenia, systemów dowodzenia oraz struktur wraz z przyjęciem doktryny prowadzenia działań obronnych – najpierw samodzielnie, później w systemie kolektywnej obrony, nie można nie mieć krytycznych ocen stanu Sił Zbrojnych RP np. w roku 2010. Nawet, jeżeli uwzględnimy niekorzystne uwarunkowania wynikłe z zapóźnień ekonomicznych okresu PRL i przebiegu transformacji ustrojowej. Musimy jednak pamiętać, że odnosząc się do 2010 roku mówimy o dokładnie takim samym czasie, jaki upłynął od odzyskania niepodległości w 1918 r. do przegranej walki o jej utrzymanie w roku 1939. W tym czasie Wojsko Polskie należało zbudować praktycznie od podstaw, mając do dyspozycji nieporównanie mniejszy potencjał, bazujący na tym, co udało się wynieść z trzech armii państw zaborczych. Czyli – kadrę o różnym stopniu przygotowania i różnym, choć częstokroć bogatym, doświadczeniu bojowym, rozwijającą swe predyspozycje w różnych systemach szkolenia, dowodzenia, regulaminów i procedur, posiadającą do dyspozycji sprzęt i wyposażenie dalekie od jednorodności. Wszystko to odbywało się w warunkach budowania od podstaw struktur państwa, jego administracji, infrastruktury technicznej o bardzo zróżnicowanym poziomie i charakterze na terytorium każdego z byłych zaborów. … lub tworzyć od podstaw rodzime konstrukcje lotnicze zaliczające się do światowej czołówki w swej klasie, takie jak szybki średni bombowiec PZL-37 Łoś. Smutne, że polskie wojsko w stanie gotowości do użycia operacyjnego miało ich we wrześniu 1939 r. tylko 36, a pozostałych z ok. 120 wyprodukowanych nie zdążono uzbroić i wyposażyć. I że kontrakty na eksport tych samolotów podpisywano jeszcze w czerwcu (dla Jugosławii i Bułgarii łącznie 35 maszyn) i lipcu (dla Rumunii i Turcji łącznie 55 maszyn) 1939 r., kiedy wybuch wojny był praktycznie przesądzony. Fot. Archiwum Autora/CAW A także – w skomplikowanych warunkach społecznych, narodowościowych, etnicznych, ekonomicznych, kulturowych i religijnych, odmiennych dla każdego z regionów pozaborowych. Jednocześnie – przy konieczności rozwiązywania skomplikowanych problemów wewnątrzpolitycznych, społecznych i ekonomicznych, wywoływanych nie tyko przez światowy kryzys ekonomiczny. Oraz przy wysiłku w, będącym warunkiem wszelkiego postępu, zwalczaniu analfabetyzmu i innych zapóźnień rozwojowych, przy rozciągniętych, trudnych do obrony granicach skomunikowanych w znacznym stopniu nędzną infrastrukturą kolejową i drogową, niepewnych – także z racji geograficznych – sojuszach zewnętrznych, braku na znacznej części terytorium poważnych tradycji przemysłowych itp. Dopiero, kiedy spróbujemy porównać z latami 1989-2010 tę drogę, jaka została pokonana w procesie budowy militarnych mechanizmów obrony niepodległości państwa, krytyczne oceny dokonań okresu 1918-1939 na tym polu będą bardziej zrównoważone i, z racji perspektywy historycznej, pełniejsze. Na gospodarkę i obronność II Rzeczypospolitej często spoglądamy przez pryzmat Centralnego Okręgu Przemysłowego, jego wizji i faktycznego dorobku, w wielu obszarach będącego powodem do uzasadnionej dumy. Tymczasem tracimy często z pola widzenia fakt, iż na początku okresu budowania niepodległego bytu państwowego, wymagającego silnej armii, Polska praktycznie nie posiadała ani tradycji w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego, ani dość kadr zdolnych taki przemysł zorganizować. Nie miała też na swoim terytorium fabryk, zdolnych zaspokajać zapotrzebowanie wojska na praktycznie wszystko – od umundurowania żołnierzy po nowoczesne uzbrojenie. Przez pewien okres nie miała też wizji kierunków rozwoju swoich sił zbrojnych. Było to bolączką nie tylko Polski: doświadczenia I wojny światowej przyniosły tak wiele nowych zjawisk, że wymagały one solidnego przepracowania przez kierownictwa polityczne i wojskowe państw, przez wojskowych strategów, analityków i planistów. Dość wymienić pojawienie się - i rosnącą już w czasie wojny rolę - tak nowoczesnych i perspektywicznych komponentów sił zbrojnych jak lotnictwo i broń pancerna, uświadomienie sobie znaczenie i możliwości broni podwodnych. Uwzględnienie ich obecności w przyszłych strukturach armii wymagało zbudowania potencjału zdolnego takie uzbrojenie opracować i wytworzyć, a następnie – zapewnienia takiej infrastruktury, bez której jego wdrożenie oraz operacyjne użycie nie byłoby efektywne i współmierne do nakładów na pozyskanie uzbrojenia. Problemem polskiej armii w okresie tuż przed wybuchem II wojny światowej była nie tyle jakość oraz parametry bojowe projektowanego i produkowanego w kraju uzbrojenia, takiego jak np. tankietka TKS, skuteczna nawet przeciwko niemieckim czołgom PzKpfw I i II, ale niedostateczna ich liczba i brak wypracowanych taktyk użycia tej broni. Dotyczyło to nie tylko tej broni, ale też broni strzeleckiej, przeciwlotniczej i niektórych klas dział artyleryjskich. Fot. J. Reszczyński W różnych krajach Europy, ale również pozaeuropejskich, wnioski wyciągane z doświadczeń I wojny światowej były diametralnie odmienne – od hołdowania filozofii niezmienności wojen pozycyjnych, poprzez fascynację nowymi teoriami strategicznymi, takimi jak doktryna Douheta, poprzez wyścig technologii (co zaowocowało m.in. powstaniem broni rakietowych, radaru oraz napędu odrzutowego), po szukanie przewag w budowaniu rozwiązań w dziedzinie broni masowej zagłady, takich jak broń chemiczna czy biologiczna, a w końcu – nuklearna. Wybór drogi rozwoju własnych sił zbrojnych był kwestią wyboru politycznego, ale z drugiej strony – sztuką znalezienia kompromisu pomiędzy przymusem sytuacyjnym możliwościami ekonomicznymi państwa. A na tym polu Polska roku 1918 nie była żadną miarą potentatem. Brak tradycji industrialnych, niski na ogół poziom wykształcenia kadr na wszystkich szczeblach gospodarki, brak silnego kapitału prywatnego – to wszystko sprawiało, że tworzenie zrębów przemysłu zbrojeniowego po pierwsze spadło na barki i tak silnie obciążonego innymi problemami państwa, a po drugie – nie było wolne od potknięć, błędów, ślepych uliczek. Przyczyniały się do tego, w różnych okresach w różnym stopniu, ostre konflikty personalne na wyżynach władz, również wojskowych, rzutujące na zmienność, a nierzadko – chaos w obszarze strategicznych decyzji dotyczących potencjału obronnego. Doświadczenia okresu wojny polsko-bolszewickiej, w czasie której doszło do blokowania dostaw broni i amunicji dla potrzeb walczącego Wojska Polskiego, nie pozostawiły złudzeń, że przy takim geograficznym ukształtowaniu sojuszy, oraz zagrożeń na granicach, nie można mówić o oparciu zdolności obronnych państwa o własną armię – bez zapewnienia jej własnymi siłami dostaw uzbrojenia, wyposażenia i amunicji. Przy wspomnianym braku potencjału wykonawczego w przemyśle zbrojeniowym nie można było mówić o długofalowym, rozpisanym na poszczególne fazy, programie, jakim miał się stać rozpoczęty