Karol Rawer

We Lwowie 1904

/

*

RAWER KAROL

DZIEJE OJCZYSTE DLA MŁODZIEŻY.

Wydanie trzecie.

Cena egz. opr. 2 K.

WE LWOWIE NAKŁADEM TOWARZYSTAVA NAUCZYCIELI SZKÓŁ WYŻSZYCH. 1904. Wydanie trzecie „Dziejów Ojczystych" z upoważnienia autora przejrzał i uzupełnił łiistoryą czasów po rozbiorowych JAN FRIEDBERG.

Z DRUKARNI ZAKŁADU NAR. IM. OSSOLIŃSKICH pod zarządem Karola Jasińskiego I. Geograficzny rys Polski, Rusi i Litwy.

Granice. W różnych czasach różny był obszar państwa pol­ skiego i ziem do niego należących, różne też były jego granice. Na północy sięgało ono po morze Bałtyckie, od południa okalały je Kar­ paty; od zachodu stanowiły naturalną granicę Sudety a częściowo Odra; na tej jednak przestrzeni i od wschodu, granice Polski częstym ulegały zmianom. Od wschodu w początkowym rozwoju państwa była granicą po części Wisła, później na pewnych przestrzeniach Bug i Dniestr; w najświetniejszych wreszcie czasach sięgały granice państwa polskiego od wschodu poza Dniepr i po morze Czarne, a obronna linia Dźwiny zachodniej i Dniepru (po tegoż progi), zo­ stała naturalną granicą Polski aż do jej upadku. Układ pionowy. Na południu Polski ciągnie się potężny system Karpat, których zewnętrzny łańcuch, między przełęczami Jabłon­ kowską a Przysłopiecką, tworzy na linii około 600 km., dawną granicę państwa. Część tego łańcucha od Jabłonkowskiej przełęczy po przełom Popradu zowiemy Beskidem Zachodnim, w którym najwyższym szczytem Babia Góra (1722 w), pięknością zaś krajobrazu uderza prze­ łom Dunajca przez wapienne skalice Pienin. Poza przełomem Popradu Karpaty obniżają się i na przestrzeni, zwanej Beskidem Wscho­ dnim, ciągnącym się aż po przełęcz Łupkowską, ledwie jeden szczyt sięga ponad 1000 m , przełęcz zaś Dukielska (502 ni) jest najznaczniejszem obniżeniem granicznego grzbietu. Poza Łupkowską przełęczą aż po przełęcz Przysłopiecką ciągną się Karpaty Po- łonińskie, dlatego tak zwane, bo ich płaskie grzbiety, sięgające ponad górną granicę lasów, pokrywają łąki górskie, zwane połoninami. Wy­ sokość szczytów rośnie ku wschodowi, najwyższy w Czarnoho­ rze (Howerla) wznosi się do wysokości 2058 m. Karpaty obfitują w sól, naftę, wosk ziemny i węgiel brunatny. Lasy wogóle obecnie 1* 4 przetrzebione, znajdują się jednak jeszcze na znacznych przestrzeniach jako starodrzew we wschodniej połowie Karpat. Dolinami Dunajca i Popradu rozszerzyła Polska swe granice poza pasmo zewnętrzne Karpat, zajmując podtatrzańskie doliny: Podhale i Spiż, jakoteż północne stoki Tatr. Tatry, najwyższe i najwspanialsze góry polskie, stanowią odrębną grupę Karpat i ze wszystkich stron są odgraniczone doli­ nami rzek. Dzikie, poszarpane szczyty, jak Garłuch i Łomnica, się­ gają do wysokości 2.673 m; inne są niższe, średnia jednak wysokość szczytów tatrzańskich wynosi 2300 m. Poniżej tych skalistych szczy­ tów, zwanych turniami, rośnie tylko kosodrzewina i jałowiec, a w pa­ rowach leżą płaty wiecznych śniegów. Wśród głębokich kotlin, zawalonych złomami głazów, kryją się liczne jeziora, zwane Sta­ wami; najbardziej urocze zwie się Morskiem Okiem. Poniżej turni znajdują się obszerne pastwiska, zwane halami. Niziny i wyżyny. Do północnego stoku Karpat przypiera rozległa część niżu Europejskiego, którą w obszarze dawnego pań­ stwa i kultury polskiej nazywamy Niżem Polskim. Niż ten jest tylko miejscami równiną, a to w dorzeczach Warty i Wisły, między ujściami Wieprza i Drwęcy, jakoteż w dorzeczu Prypeci, w którem znajduje się największy w Europie obszar moczarów (t. z. »Błota Poleskie*). Na północ i na południe od tego pasu równin ciągną się szerokie, lecz nizkie płaskowyże. W południowym pasie polskich wyżyn, oddzielonym od Karpat górną Wisłą i górnym Dnie­ strem rozróżniamy Wyżynę M ałop ols ką i polską część płyty Czarnomorskiej. Pierwsza lesista, wznosi się w Łysej Górze w paśmie Swiętokrzyskiem do wysokości 610 m , (jestto najwyższe wzniesienie całego niżu wschodnio-europejskiego). Wa­ pienny wał gór, ciągnący się od Krakowa, przez Częstochowę po Wieluń, zowiemy Polską Jurą. Wyżyna Małopolska obfituje w liczne i cenne kopaliny: marmur, ołów i węgiel kamienny; niegdyś były też kopalnie srebra. Płyta Czarnomorska bezleśna, płaska ale poryta głębokimi jarami rzek, nie wykazuje wybitnych różnic krajobrazu, ale dzieli się na kilka krain przeważnie historycznych (Wołyń, Podole, Bessarabia, Ukraina i t. d.). Na północ od mo- czarowatego pasu polskich równin rozciąga się oparta o Bałtyk szeroka Wyżyna Bałtycka. Wyżyna ta pokryta jeszcze gęstymi lasami, ciągnie się od zachodu na wschód, i opuszczając w tym kierunku wybrzeża Bałtyku, zajmuje dorzecze średniego i górnego 5

Niemna, a sięga do źródlisk Berezyny, Dźwiny i Dniepru. Żaden punkt tej wyżyny nie dosięga 350 m, ale liczne, chaotycznie uło­ żone wały, piaszczyste kopy i zwaliska głazów, nadały temu krajowi nazwę »garbatego«, mnóstwo zaś jezior usprawiedliwia nazwę »Poj ezierze*. Na północ od dolnego Niemna przypierają do Bałtyku nizkie płaskowyże: Żmujdź, Kurlandya, Inflanty i Estonia. Hydrografia. Rzeki Polski, Rusi i Litwy należą do dwóch stoków (zlewisk): Bałtyckiego i Czarnomorskiego. Do stoku Bał­ tyckiego należą: 1. Dźwina zachodnia (inflancka). Wypływa z wyżyny Wałdajskiej, uchodzi do zatoki Ryskiej. Progi pod Dzwińskiem (Dy- naburgiem) utrudniały żeglugę. 2. Niemen wypływa na wyżynie Litewskiej, wpada do za­ lewu Kurońskiego. Dopływ z prawego brzegu: Wilia z Wilejką. 3. Wisła wypływa z Baraniej góry w Beskidzie Zachodnim (na Śląsku austryackim). Uchodzi do Bałtyku dwiema odnogami: Wisłą do zatoki Gdańskiej, Nogatem do zaloki Świeżej. Główne jej dopływy po prawej: Raba, Dunajec z Popradem, Wisłoka, San z Wisłokiem, Wieprz, Narew z Bugiem i Wkrą; po lewej: Pilica, Bzura i Brda. 4. Odra wypływa z gór Nadodrzańskich; znaczniejszy jej do­ pływ z prawego brzegu: Warta. Da Warty wpadają Noteć (prze­ pływająca jezioro Gopło) z prawego, Prosną z lewego brzegu. Do stoku Czarnomorskiego należą: 1. Dniepr wypływa z wyżyny Wałdajskiej. Na wyżynie Ukra­ ińskiej tworzy progi, które tylko w czasie wysokiego stanu wody można przebywać. Poniżej progów tworzy liczne wyspy (Sicz, na­ turalna twierdza kozacka) i uchodzi limanem do morza. Ukraina, położona nad dolnym Dnieprem, jest urodzajna, lecz bezleśna, po­ morze zaś Czarnomorskie bogate w sól i ryby. Spławny Dniepr ułatwia tym okolicom wzajemną wymianę płodów. Jego dopływy po prawej: Berezyna, Prypeć ze Styrem i Horyniem, po lewej: Desna i Worskla. 2. Boh. 3. Dniestr wypływa z Beskidu Wschodniego, w pobliżu źródeł Sanu. Jego dopływy z prawego brzegu: Stryj z Oporem, Świeca, Łomnica, Bystrzyca; z lewego: Strwiąż, Gniła i Złota Lipa, Strypa, Seret, Zbrucz, Smotrycz.

/ 6

Szczególnie piękne są polskie rzeki w miejscach, w któ­ rych szeroka wstęga ich wód przewija się między nizkie, ale ma­ lownicze wzgórza, jak np. Odra na Śląsku i na Pomorzu; Wisła koło Krakowa, tudzież od Sandomierza do Puław i w Prusiech; Niemen poniżej Grodna; Dźwina koło Dynaburga. Jeszcze piękniej­ sze są jary Dniestru i Bohu, oraz skaliste progi Dniepru i t. z. Zaporoże, w którem Dniepr dzieli kilkadziesiątkrotnie swe wartkie wody i toczy je między mnóstwem wysepek i ostrowów. Na polskich, ruskich i litewskich ziemiach znajduje się wiele jezior i stawów; najwięcej jezior jest na wyżynach Litewskiej i Pruskiej, a także w dorzeczu Warty; tu leży Gopło, zwane »Morzem polskiem». Krajobraz. Cały ten falisty obszar, na którym powstało państwo polskie, był w najdawniejszych czasach prawie jednym nieprzejrzanym borem, olbrzymią puszczą, gdzie panowały wiekowe dęby, graby, buki, brzozy, lipy, modrzewie , jodły i sosny. W borach żyło mnóstwo dzikiego zwierza, którego skóry były niegdyś głównym przedmiotem handlu polskiego, liczne zaś barcie dziko żyjących pszczół dostarczały obficie miodu i wosku. Rozległe a bujne łąki ułatwiały chów bydła. Rzeki, jak Odra z W artą, Wisła, Niemen, Dniestr i Dniepr, nie miały wówczas stałych łożysk, lecz rozlewały się na kilkanaście kilometrów w szerz. Rozległe ich wody zatapiały okoliczne puszcze i tworzyły olbrzymie bagna i jeziora. Głębiny tych wód dostarczały mnóstwa ryb, a na ich powierzchniach roiły się stada wodnego ptastwa.- Taka przyroda kraju, a do tego dość ostry klimat, nie bardzo sprzyjały osiedlaniu się ludności, która też nie była liczna. Świą­ tynie, grody i sioła, dla ochrony przed chciwym łupieży najezdcą i przed dzikim zwierzem, budowano na suchych ostrowach, obla­ nych ze wszech stron wodami, albo też na jeziorach, w które bito tysiące palów. Domostwa, stojące luźnie i zdała od siebie, łączono z brzegiem zwodzonymi mostami. Żywności dostarczało myśliwstwo, bartnictwo i chów bydła; rolnictwem zajmowano się mało. Później inaczej wyglądały ziemie polskie, ruskie i litewskie. Człowiek przetrzebiwszy lasy, zyskał wiele urodzajnej gleby, która w rozmaitych stronach, odpowiednio do klimatu i żyzności, wyda­ wała rozmaite zboża, owoce i inne płody. Rzeki, rozlewające się dawniej szeroko, zmuszono teraz cofnąć się do swych stałych łożysk i uczyniono je spławnemi. W braku dogodnych gościńców stały się 7 ich wody głównemi drogami handlowemi, łączącemi z sobą odległe morza: Bałtyckie i Czarne. Najważniejsze dla żeglugi i handlu były rzeki: Dniepr, Wisła, Niemen i Dźwina inflancka. Nad czekami lub w ich pobliżu budowano sioła i grody, a z ziemi wydobywano roz- maite kopaliny, jak sól, (Wieliczka, Bochnia), rudę żelazną, ołów,, srebro (Olkusz), bursztyn (na Pomorzu Bałtyckiem) i t. p. Głownem atoli bogactwem ziem polskich były rozmaite zboża i drzewa. Geografia polityczna. Polska dzieliła się na liczne krainy- Odrębny krajobraz i odrębne plemiona nadają tym krainom zawsze odrębne, nigdy nie dające się zatrzeć piętno. Pod koniec wieków średnich państwo polskie obejmowało kilka dzielnic czyli prowincyi. Dzielnice te składały się z województw i ziem. Woje­ wództwa wzięły swą nazwę od naczelnych urzędników, zwanych wojewodami, i dzieliły się na ziemie i powiaty. W każdym powiecie był gród stołeczny, od którego powiat się nazywał, a w grodzie mieszkał naczelnik powiatu z władzą wojskową i są­ dową, zwany panem, później kasztelanem.- Z rozrostem obszaru państwa polskiego dzielono je na dwa państwa (narody): Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie./ Korona obejmowała następujące dzielnice: 1. Wielkopoł- skę z Kujawami, w dorzeczu Warty i Wisły (Gniezno, Poznań nad W artą, Kalisz nad Prosną, Piotrków, Łęczyca nad Bzurą; w Kujawach: Kruszwica nad Gopłem, Bydgoszcz nad Brdą). 2. Mazowsze nad środkowem dorzeczem Wisły (Warszawa na lewym brzegu Wisły, Płock nad Wisłą). 3. Małopolskę w do­ rzeczu górnej i środkowej Wisły, tudzież nad górną W artą (Kraków i Sandomierz nad Wisłą, Wiślica , Częstochowa nad Wartą (^klasztor na Jasnej Górze«), Wieliczka, Bochnia, Sącz nad Dunajcem, Tarnów tudzież Lublin w dorzeczu Wieprza). 4. Prusy, kraj między Bał­ tykiem, Wisłą, Niemnem i Drwęcą. 5. Pomorze, t. j. kraj nad Bałtykiem, sięgający oddolnej Wisły aż poza dolną Odrę. (Szczecin u ujścia Odry, Kołobrzeg nad morzem, starodawna Arkona na wyspie Rugii). Od XV. wieku nazywano wschodnią część Pomorza Prusami Polskiemi (Z ach odnie mi, lub Król e wskiemi, gdyż należały do króla polskiego); tu leżą: Gdańsk u ujścia Wisły, Toruń nad W isłą, Malborg nad Nogatem. Do Prus Królewskich należała też Warmia, kraj położony na wschodnim brzegu Wisły, z miastem Heilsbergiem. Resztę Prus nazywano od XV. wieku Pru­ sami Wschodniemi, czyli Książęcemi, gdyż stanowiły *

8

osobne księstwo, lenne Polski, którego stolicą był Królewiec. 6. R uś Czerwoną, w dorzeczu Dniestru, Sanu, Wieprza, Bugu, Prutu, na północ aż do źródeł Prypeci, na zachód po Wisłok, na wschód po Strypę (Przemyśl nad Sanem, Halicz nad Dniestrem, Trembowla, Lwów nad Pełtwią, dopływem Bugu; na Pokuciu: Kołomyja nad Prutem). 7. P o d o 1 e w dorzeczu środkowego Dniestru i górnego Bohu, (Kamieniec Podolski, nad Smotryczem, Bu- czacz nad Strypą). 8. Wołyń w dorzeczu Styru i Horynia (Wło­ dzimierz Wołyński, Łuck nad Styrem). 9.' Podlasie między Narwią i Bugiem. 10. Ukrainę na wschód od dolnego Dniestru, po obu stronach Bohu i Dniepru. Stepy między dolnym Bohem a Dnieprem zwano: Dzikie Pola, Niż, Zaporoże (Kijów nad Dnieprem, Bracław nad Bohem, Połtawa nad Worsklą, Białogród »Akierman« nad limanem Dniestru). W. Księstwo Litewskie obejmowało: 1. Litwę w środ- kowem dorzeczu Niemna aż podDźwinę (Wilno nad Wilią, Kowno przy ujściu Wilii do Niemna, Grodno nad Niemnem). 2. Źmujdź na prawem dorzeczu dolnego Niemna. 3. Ruś Białą w dorzeczach górnych Dniepru, Dźwiny i Niemna (Witebsk nad Dźwiną, Połock, Smoleńsk nad Dnieprem). Zachodnią część Rusi Białej, z lewej strony Niemna zwano Rusią Czarną (Nowogródek). 4. Pole­ sie w kotlinie Prypeci (Brześć Litewski nad Bugiem, Pińsk). Do państwa polskiego należały jeszcze czasowo: 1. Śląsk nad źródłami Wisły i nad górną Odrą (Wrocław i Głogów nad Odrą: Lignica, Opole). Kraj ten odpadł od Polski do korony czeskiej w XIV. w. 2. Pomorze między Bałtykiem, Wisłą, Odrą i Notecią. Kraj ten utracono już na początku XIII. w. z wyjątkiem części wschodniej , którą zaliczono później do Prus Królewskich. 3. Inflanty iEstonia nad zatokami Ryską i Fińską (Ryga, blizko ujścia Dźwiny, Dorpat; w Estonii: Rewal i Narwa). Hołdowały Polsce: Prusy Wschodnie (Książęce), Kur- landya nad zatoką Ryską (Mitawa), Mołdawia i Woło­ szczyzna.

II. Słowianie.

Siedziby i zatrudnienia Słowian. Wielkie plemię sło­ wiańskie zamieszkiwało od niepamiętnych czasów wschodnią Europę 9

a mianowicie ogromne, przeważnie nizinne obszary od morza Czar­ nego do Bałtyckiego, od rzeki Łaby aż po Wołgę. Nazwą Słowian oznaczano bardzo wielką ilość drobnych szczepów i ludów, pokre­ wnych pochodzeniem, wiarą, mową i obyczajami. Z czasem ze szcze­ pów obok siebie osiadłych poczęły się tworzyć narody. Szczepy, z których połączenia powstał naród polski, nazwano dla bli- zkiego ich pokrewieństwa lechickimi, stąd zwano Polaków także Lechitami, Lachami. Słowianie trudnili się najchętniej chowem bydła, bartnictwem, łowiectwem, rybołostwem, wreszcie rolnictwem. Byli łagodnego usposobienia i miłowali spokój. Nie lubili wojny ani podbojów; za broń chwytali tylko z potrzeby, dla odparcia najezdców, a więc w obronie niepodległości, oraz w obronie nadewszystko przez siebie ukochanej ziemi rodzinnej. Wesołego umysłu a gorącego serca, lubowali się w pieśni i w ochoczych pląsach. Zalety i wady Słowian. Słowianie byli bardzo religijni i pobożni, gorąco przywiązani do ziemi i zagrody ojczystej, miło­ wali wolność i swobodę, byli otwarci i szczerzy. Słynęli z praco­ witości i skromności w życiu, cierpliwego znoszenia trudów i z ser­ decznej gościnności. Mieli też niemałe wady, a największe z nich były: brak zgodyx i brak wytrwałości; łatwo się waśnili, szybko i z zapałem imali się czynu, ale niestety równie szybko w tym zapale ostygali. Nie umieli ani rozkazywać, ani słuchać. Nic dziwnego, że karniejsi' od nich, a rozmiłowani w wojnie i łu­ pieży Niemcy, najbliżsi ich sąsiedzi od zachodu, korzystali już w bardzo dawnych czasach z tych nieszczęsnych wad, łatwo ujarz­ miali i tępili drobniejsze, a między sobą niezgodne ludy, tak, iż dziś z niektórych dawnych, najdalej na zachód wysuniętych ludów słowiańskich ledwie tu i ówdzie jakiś ślad pozostał. Wiara Słowian. Wiara dawnych Słowian była pogańska; mieli jednak pojęcie o jednem, wielkiem bóstwie, które dało po­ czątek wszystkiemu, utrzymuje porządek świata, nagradza dobre, a złe karze. Bóstwo to najwyższe czczono pod różnemi nazwami: Swaroga, Radegasta, S w i a t o w i t a czyli właściwie- Swan te wita (bóg czterolicy, a więc wszystko widzący, bo patrzący w cztery strony świata), Peruna. Obok najwyższego bóstwa wytworzyli sobie wiele niższych du­ chów, dobrych (białych) i złych (czarnych, które zwano biesami). Czcili też twórcze i niszczące siły przyrody, jak jasność niebios (Dziewanna, bogini wiosny), słońce (Kupało), błyskawice i gromy (Perun), śmierć 10 i zniszczenie (Marzanna, zima), ogień, wodę itp. Duchami (Wilko­ łaki, Świtezianki, Dziwożony, Jędze, Rusałki, Topielce i t. p.) zapeł­ niali każdy zakątek: lasy, gaje, pola i pustkowia, rzeki i jeziora, nawet drzewa i kwiaty. Tworzyli bałwany czyli bożki z kamieni i drzewa, jakto i inni poganie czynili. W nieszczęściu, przed wojną lub w chorobie, ślubowali bogom objaty czyli ofiary, które składali z płodów ziemnych, ze zwierząt lub też z wojennych łupów. Na cześć licznych bóstw obchodzili doroczne uroczystości, niektóre zaś obrzędy i zwyczaje pogańskich Słowian dochowały się aż do naszych czasów. Do największych z tych uroczystości pogańskich należało święto Kolędy. Obchodzono je z końcem grudnia na cześć narodzin boga słońca. Dotąd utrzymały się w zwyczaju u większej części narodów słowiańskich szczątki tego święta w wigilii czyli szczodrym wieczorze t. j. uczcie z chwilą pojawienia się pierwszej gwiazdy na niebie, we wróżbie z kłosów, w śpiewaniu pieśni, t. z. kolęd i t. p. Drugą doroczną uroczystością było wiosenne święto Marzanny. Podczas tego święta topiono wizerunek bogini śmierci i zimy, na znak budzenia się życia w przyrodzie. To święto przypomina się nam dziś w składaniu życzeń przy święconem jaju, w śmigusie, polegającym na zlewaniu wodą w poniedziałek Wielkanocny; w nie­ których zaś okolicach topią dziś jeszcze śłomianego bałwana. Z obrzę­ dów, przestrzeganych w święta Rusałek (w okresie naszych Świąt Zielonych), utrzymało się dotąd strojenie zielenią świątyń i domów. Po letniem przesileniu dnia z nocą (w czerwcu) przypadało ra­ dosne święto Kupały, które obchodzono z szczególną uro­ czystością na górze Sobocie (koło Świdnicy na Śląsku). Pa­ miątką po tern święcie jest obrzęd zwany Sobótką, utrzymujący się dotąd w czerwcową noc, w wigilię św. Jana Chrzciciela. Pod­ czas tego obchodu lud pali stosy drzewa i chrustu na łąkach lub polanach leśnych, męska młódź skacze przez ogień i biega po po­ lach z żarzącemi się głowniami, a dokoła ogniska odbywają się śpiewy i pląsy. Także zwyczaj puszczania wianków na rzekach przypomina tę dawną uroczystość. Wreszcie odbywane u nas »do- żynki« czyli »okrężne«, (zabawa żniwiarska po oddaniu panu wieńca uwitego z kłosów), przypominają pogańskie święto jesienne , które obchodzono po ukończeniu żniw na cześć Żywieny czyli Bo­ żeny, bogini urodzajów i gościnności. Słowianie wierzyli w nieśmiertelność duszy, a zarazem w nagrodę lub karę w życiu zagrobowem. Po spaleniu lub pogrze- 11 m baniu ciała zmarłego składano jego duszy ofiary z jadła i napo­ jów. Przy pogrzebach odbywały się uczty, zwane stypami, dla uczczenia zaś duszy zmarłego krewnego obchodzono osobne obrzędy: Zaduszki (w Polsce), Dziady (na Litwie); Mohyłki (na Rusi). Pamięć zmarłych czczono powszechnie i chowano ją długo w sercu.

III. Bajeczne dzieje Polski.

Lech, Czech i Rus. Od bajecznych podań i legend zaczy­ nają się dzieje każdego narodu. I z dziejami narodu polskiego nie inaczej. Podania nasze skupiają się dokoła najdawniejszych miast polskich, jedne około Kruszwicy i Gniezna, drugie dokoła Krakowa. Podanie głosi, że niegdyś z daleka, bo aż z nad dolnego Dunaju, wyruszyły wielkie rzesze Słowian, by sobie poszukać no­ wych, przestronniejszych siedzib. Dowodzili nimi trzej bracia: Lech Czech i Rus. Czech osiadł w żyznej kotlinie, zwilżonej obficie rze­ kami Łabą i Wełtawą i dał początek państwu czeskiemu, położonemu na zachód od Polski; Rus poszedł ze swą drużyną na wschód, kędy rzeki Dniestr i Dniepr płyną ku morzu Czarnemu i założył państwo ruskie. Lech upodobał sobie krainę nad rzeką Wartą i tu osiadł ze swoją drużyną. Krainę tę zowiemy dziś Wiel- kiem Księstwem Poznańskiem, zwą ją także właściwą Polską czyli Wielkopolską. O na była kolebką narodu i państwa pol­ skiego, pierwotną siedzibą lechickiego szczepu Polan. Lech miał znaleźć gniazdo białych orląt i na tern miejscu założył gród Gniezno. Miasto to było rzeczywiście już w bardzo dawnych czasach stolicą narodu i państwa polskiego, oraz rezydencyą czyli stałą siedzibą pierwszych polskich książąt i królów. Orzeł biały był herbem państwa. Krakus. Inne podanie niesie, że nad pokrewnym Polanom szczepem zachodnich Chrobatów panował Krak czyli Krakus, który był dzielnym mężem, słynął z rozumu i sprawiedliwości. Miał on założyć miasto, nazwane od jego imienia Krakowem. W pobliżu tego miasta, położonego w uroczej okolicy nadwiślań­ skiej , u stóp skalistego wzgórza Wawelskiego , obrał sobie legowisko potworny, bardzo żarłoczny smok, który sprawiał wielkie spusto­ szenia. Napadał na osady, pożerał bydło , nawet ludzi. Smoka tego zgładził wreszcie bohaterski Krakus , któremu poradził szewc Skuba, iżby żarłokowi podrzucił barana, wypchanego siarką. Dotąd znajduje- 12 się u stóp Wawelu jaskinia, zwana »Smoczą jam ą*, w której ów potwór miał się ukrywać. Po zgładzeniu smoka wzrastał już spo­ kojnie gród podwawelski Kraków, owa sławna późniejsza stolica państwa polskiego. Wdzięczny rtaród czcił i kochał swego władcę, a po śmierci jego usypał własnemi rękami mogiłę pod Krakowem, zwaną kopcem Krakusa..M ieszkańcy Krakowa urządzają dotych­ czas (w trzeci dzień Wielkanocy) zabawę ludową, zwaną »Rękawki«. Mówią, że ta zabawa ma przypominać polskiemu ludowi, jak nie­ gdyś w rękach i rękawach znoszono ziemię na usypanie mogiły ku czci i wiecznej pamięci wielbionego przez naród księcia Krakusa. Wanda. Córka Krakusa Wanda objęła rządy po kraju po śmierci ojca. Była dziewicą rozumną i urodziwą. Rządziła krajem mądrze i dzielnie, szczerze dbała o dobro i szczęście poddanych. Sława jej rozumu, dobroci i wdzięków dostała się poza granice kraju, wielu więc książąt pragnęło ją poślubić. Najnatarczywiej starał się o rękę Wandy sąsiedni niemiecki rycerz Rytygier, który pragnął wraz z nadobną żoną posiąść i panowanie nad Polską. Wanda nie chciała oddać ręki cudzoziemcowi. Obrażony Rytygier postanowił przemocą zmusić Wandę do małżeństwa, wpadł więc do Polski na czele zbrojnych niemieckich hufców i obiegł Kraków. Wanda na czele swego dzielnego ludu wypędziła najezdników, a nie chcąc być przyczyną dalszej niszczącej walki, dobrowolnym ślubem siebie samą poświęciła bogom na ofiarę, rzuciła się w nurty Wisły i utonęła. Naród szczerze opłakiwał śmierć ukochanej księżnej, i usypał ku jej pamięci w pobliżu Krakowa podobną jak ojcu mo­ giłę , zwaną dotąd mogiłą Wandy. Popiel (zwany Ch w o s t kie m) panował nad Polanami w sta­ rożytnej Kruszwicy. Miał za żonę cudzoziemkę, kobietę dumną i złą, której zbytnio ulegał. Poddanych gnębił bez litości. Stryjowie jego patrząc na zdrożne życie obojga księstwa, upominali Popiela, ażeby się poprawił, ale daremnie. Co gorsza, za wiele było złej księżnej tych przestróg i opieki krewnych, namówiła więc męża do haniebnej i wstrętnej zbrodni. Popiel udał chorego i zaprosił do siebie stryjów. Stryjowie przybyli do łoża niby śmiertelnie chorego księcia, lecz podczas wieczerzy księżna potruła ich zatrutym miodem. Ażeby ukryć zbrodnię, ciała potrutych wrzucono w nocy do jeziora Gopła. Kara za tak ciężką zbrodnię szybko nastąpiła, bo oto z Gopła wy­ lęgła ogromna moc myszy, które na śmierć zagryzły niezdarnego Popiela i zbrodniczą jego żonę. 13

Piast. Za panowania owego okrutnego Popiela ż)t w Krusz­ wicy rolnik-kołodziej Piast, z żoną swą Rzepichą. Oboje byli wielce zacni, pracowici i gościnni. Zdarzyło się, że równocześnie sprawiali postrzyżyny swym synom dumny a bogaty książę Popiel, oraz skromny i niezamożny rolnik-kołodziej, Piast. Było bowiem zwyczajem u pogańskich Polaków, że chłopcom w siódmym roku życia podstrzygano po raz pierwszy włosy, przyczem nadawano im imiona. Na tę rodzinną uroczystość spraszano krewnych i przy­ jaciół, i goszczono ich tem, czem chata była bogata. Kiedy więc Piast sprawiał postrzyżyny swemu synowi, poja­ wili się w Kruszwicy dwaj obcy podróżni, których legenda uważa za aniołów. Udali się oni najpierw na dwór Popiela, który jednak zamknął przed nimi serce i podwoje; odprawił ich z niczem, kazał ich nawet poszczuć psami. Odepchnięci od niegościnnych książęcych progów, zaszli podróżni prosto pod nizką, ale gościnną strzechę Piasta. Ten podjął ich całem sercem, z ową prawdziwie staropol­ ską gościnnością, stwierdzoną przysłowiem: »gość w dom, Bóg w dom<-. W chacie Piasta zastali podróżni wiele gości i prędko spostrzegli, że dla tylu ludzi zbyt mało jadła i miodu, ażeby wszystkich dostatnio uraczyć, jak na taką uroczystość przystało. Z wdzięczności za serdeczność i gościnę gospodarstwa, pielgrzymi uczynili cud: tak pomnożyli pokarmy i napoje w komorze Piasto­ wej , że wszystkiego było podostatkiem. Uraczyli się przeto wszyscy jadłem i napitkiem do syta, a nadto pozostało Piastowi jeszcze wiele zapasów. Podczas biesiady postrzygli pielgrzymi syna Piastowego i dali mu imię Ziem i o wita, które znaczy tyle, co »pan ziemi«. Na­ daniem tego imienia przepowiedzieli niejako synowi Piasta przyszłe jego wywyższenie. Przepowiedzieli także samemu Piastowi, że nie­ bawem naród wybierze go swym władcą i że ród jego przez setki lat będzie panował nad Polską. I stało się tak rzeczywiście. Gdy książę Popiel sromotnte zginął,.. starszyzna zebrana na wiec czyli na naradę w Kruszwicy, powo­ łała na tron książęcy powszechnie szanowanego kmiecia-kołodzieja, Piasta, który stał się-protoplastą rodu (dynastyi) Piastów, panują­ cego w Polsce przez pięć wieków. Historyczny początek państwa polskiego. Naród polski już istniał w dziewiątym wieku po Chrystusie. Panowali nad nim rzeczy­ wiście Popielidzi,a pierwotną ich stolicą była nadgoplańska Krusz­ 14 wica. Początkowe państwo polskie ograniczało się tylko na dzisiejszą Wielkopolskę, niezbyt wielką krainę w dorzeczach Warty i Wisły. Książę polski miał swój dwór, t. j. miał przy sobie państwowych urzędników. Po wygaśnięciu Popielidów obejmuje rządy w Polsce dynastya Piastów. Pierwsi z tego rodu książęta zwą się: Ziemowit, Leszek i Ziemomysł. Ci podbijali i łączyli w jedno państwo pokrewne ludy lechickie i słowiańskie, zamieszkałe między Odrą a Wisłą. Ziemomysł umarł przed r. 963. Najstarszym jego synem i następcą, a zarazem pierwszą historyczną postacią w polskich dziejach, był książę Mieszko (Mieczysław) I.

IV. Mieszko (Mieczysław) I. (963— 992).

Dziecięce lata Mieszka 1. O Mieszku przechowała się jeszcze legenda, że miał przyjść na świat ślepym. W siódmym roku jego życia sprawiał mu ojciec postrzyżyny. Podczas tej uroczystości chłopię miało nagle przejrzeć ku wielkiemu podziwowi wszystkich gości. Uszczęśliwiony ojciec pytał wróżbitów, oraz starych a mą­ drych ludzi, coby to dziwne zjawisko mogło oznaczać. Ci wytłó- maczyli, że owo cudowne przejrzenie chłopca wróży jasne zabły- śnięcie i wyniesienie narodu polskiego nad sąsiednie, pokrewne ludy. Przejrzało też rzeczywiście to książęce dziecię, lecz nie oczyma ciała, tylko oczyma duszy; Mieszko bowiem zostawszy księciem, porzucił wiarę pogańską i przyjął wraz ze swym narodem św. wiarę chrześcijańską. Chrzest Polski 966 r. Polska Mieszkowa obejmowała Wielkopolskę, Mazowsze, Śląsk, Małopolskę i t. zw. »Grody Czer­ wieńskie* , czyli Ruś Czerwoną. Od zachodu sąsiadowali z Polską Niemcy, których monarchowie, tytułujący się cesarzami rzym­ skimi , rościli sobie prawo do zwierzchnictwa nad całym chrześcijań­ skim światem. Nadgraniczni margrabiowie niemieccy coraz częściej najeżdżali na dość jeszcze słabą Polskę, głosząc, że w ten sposób ten kraj pogański nawracają. Ale rozumny Mieszko chcąc naród polski i swe państwo uchronić od zagłady, już w pierwszych latach swego panowania (w r. 963) ukorzył się chwilowo przed rzymskim cesarzem Ottonem I. i uznał go swym zwierzchnikiem. Aby zaś odebrać Niemcom wszelki pozór do napadów na Polskę, postanowił przyjąć chrześcijaństwo. 15

Już za poprzedników Mieszka pojawiali się na ziemiach polskich chrześcijańscy misyonarze i głosili słowo Boże, ale nowa wiara miała między Polakami zaledwie tu i ówdzie wyznawców. Ród ksią­ żęcy jeszcze do nich nie należał. Mieszko pojął jednak za żonę pobożną chrześcijańską księżniczkę, Dąbrówkę, córkę sąsiedniego księcia czeskiego, Bolesława. Przez nią i przez jej kapłanów oświe­ cony w wierze Chrystusowej, przyj ął wraz z narodem chrzest 966. święty. Odtąd książęca para użycza gorliwego poparcia chrześci­ jańskim misyonarzom i zakonnikom (Benedyktynom), a już w dwa lata po przyjęciu chrztu św., Mieszko zakłada i uposaża pierwsze biskupstwo polskie w starożytnym Poznaniu, które należało zrazu pod zwierzchnictwo arcybiskupa magdeburskiego. Zaprowadzenie chrześcijaństwa przyniosło nieobliczone a błogie dla narodu i państwa polskiego korzyści. Wiara chrześcijańska uszla­ chetniła obyczaje narodu. Otrząsając się z barbarzyństwa i dzikości, poczęli Polacy naśladować w urządzeniach i obyczajach sąsiadów swych zachodnich, dawniej już oświeconych światłem chrześcijań­ skiej wiary. Chrześcijaństwo łączy więc polski naród z zachodnim gronem europejskich ludów i z zachodnią cywilizacyą. Wiara chrze­ ścijańska stała się wreszcie dla Polski osłoną przed najazdami Niemców, którzy ją szerzyli mieczem, i dlatego uniknęli Polacy losu nadłabskich szczepów słowiańskich, które uległy zagładzie właśnie dlatego, że trwały uporczywie w pogaństwie. Mimo hołdu złożonego Niemcom nie zaniedbał roztropny i przebiegły Mieszko żadnej sposobności, aby osłabić potęgę cesar­ stwa, a przez to zwolnić ciężącą na Polsce przewagę. Stawiał od­ tąd nietylko czoło sąsiednim margrabiom niemieckim i dał im się nawet kilkakrotnie dobrze we znaki, ale nawet popierał książąt niemieckich, którzy się przeciw cesarzom buntowali. Z okolicznymi szczepami Lechitów staczał częste boje , podbijał je i łączył w jeden naród, przez co rozszerzał i ustalał granice Polski. Lecz pod koniec życia Mieszka zaszły dwa niepomyślne wypadki: Grody Czerwieńskie zagarnął książę ruski Włodzimierz Wielki, a Czesi odebrali ziemię krakowską. Siostra Mieszka Adelajda była żoną węgierskiego księcia Gejzy i nawróciła swego męża do chrześcijaństwa. Synem ich był św. Szczepan, pierwszy król węgierski. Tak młoda dynastya Piastowska, ledwie sama nawrócona do prawdziwej wiary, szerzy już dalej światło ewangelii; Polska jest apostołką Węgier.

7 16

Mieszko umarł w r. 992. Pochowano go w poznańskiej ka­ tedrze, t. j. głównjm kościele biskupim.

992— V. Bolesław I. Chrobry (992— 1025). 1025. Bolesław Chrobry rozszerza granice państwa pol­ skiego. Mieszko I. podzielił swe państwo według prastarego zwy­ czaju słowiańskiego między kilku synów, lecz najrozumniejszy i naj­ dzielniejszy z nich, Bolesław, w krótkim czasie zjednoczył pono­ wnie całe ojcowskie państwo. Małe i uszczuplone przez sąsiadów, było ono dla wojowniczego Bolesława za ciasne. Chrobry książę powziął więc zamiar podbicia sąsiednich słowiańskich ludów i ziem i utworzenia pod zwierzchnictwem polskiem wielkiego państwa sło­ wiańskiego, któreby zdołało skutecznie powstrzymać Niemców od dalszych podbojów i łupieży ziem słowiańskich. Do tego celu dążył zwolna i z rozwagą. Z początku żył z Niemcami w zgodzie, uzna­ wał cesarza rzymskiego swoim zwierzchnikiem, natomiast zwrócił wojowniczy swój oręż w inną stronę. Odebrał Czechom ziemię kra­ kowską, podbił Morawy i kraj Słowaków za Karpatami, a jako szermierz Chrystusa poniósł zwycięski oręż, a z nim i krzyż św. ku wybrzeżom Bałtyku, do krajów pogańskich Pomorzan i Prusaków, przez co oparł granice Polski aż o morze Bałtyckie. Święty Wojciech. Rycerska sława i gościnność księcia pol­ skiego ściągała na jego dwór liczne rycerstwo z okolicznych kra­ jów. Zarazem napływało do Polski obce, czeskie i niemieckie du­ chowieństwo , szczerze przez Bolesława podejmowane. Ci apostoło­ wie wiary; uzbrojeni w krzyż święty, przybywali do Polski, aby bądźto utwierdzać Polaków w świętej wierze, bądźteż nawracać do­ piero co podbite przez Bolesława ludy. Najznakomitszym z tych misyonarzy-apostołów jest pierwszy wielki patron polskiego narodu , święty Wojciech. Z rodu Czech , był biskupem w Pradze, stolicy państwa czeskiego. Ale niesforni Prażanie nie słuchali rad i nauk swego pasterza, dlatego za zezwo­ leniem papieża porzucił biskupią stolicę, bawił jakiś czas w Rzymie, gdzie poznał młodziutkiego cesarza Ottona III. i był nawet jego mistrzem. W Rzymie powziął Wojciech postanowienie udania się do pogań­ skich, pokrewnych Słowianom Prusaków, w celu nawracania ich na wiarę Chrystusa. 17

Droga do Prus prowadziła przez Polskę, zawadził więc na­ tchniony apostoł o dwór polskiego monarchy. Bolesław przyjął go z należną czcią, hojnie i gościnnie. Niezmordowany w apostolskiej pracy Wojciech, zatrzymał się nieco dłużej w Polsce, chodził po kraju, nauczał i utwierdzał lud w nowej wierze. Po dziś dzień na krakowskim rynku wznosi się kościółek pod,wezwaniem św. Woj­ ciecha, w tern właśnie miejscu, w którem bogobojny pasterz miał polskiemu ludowi tłómaczyć świętą ewangelię. Drugą miłą pamiątką pobytu św. Wojciecha w Polsce jest najdawniejsza polska pieśń religijna na cześć Najśw. Panny Maryi, zaczynająca się od słów: »Boga Rodzica dziewica, Bogiem sławiona Marya«. Całe wieki śpiewali ją Polacy w pokoju i w boju, oraz we wszystkich życia przygodach, bo*już od pierwszych czasów swego nawrócenia bardzo czcili i kochali Najświętszą Pannę. Pierwsze zwrotki tej pieśni miał podobno ułożyć św. Wojciech. Książę Bolesław widząc dobroczynną działalność czeskiego biskupa, pragnął go w Polsce zatrzymać; ale Wojciech nie chciał odstąpić od zamiaru nawrócenia Prusaków, udał się więc do ich kraju. Nie długo jednak św. mąż siał między poganami ziarno nauki Bożej, gdyż zamordowali go niebawem (w dniu 23. kwietnia r. 997). W tym dniu naród polski obchodzi święto pierwszego , swego patrona i męczennika, świętego Wojciecha. Pobożny władca polski dowiedziawszy się o męczeńskiej śmierci biskupa, którego tak wielce szanował, wyprawił natychmiast do Prusaków posłów, celem wykupu i sprowadzenia zwłok męczen­ nika do Polski. W gnieźnieńskiej katedrze do dziś dnia spoczywają jego święte szczątki. "Cesarz Otto III. w Gnieźnie r. 1000. Na monarszym I00Q. tronie niemieckim zasiadał podówczas młody władca, cesarz rzymski Otto III. Słyszał on wiele o bohaterskim i sławnym księciu polskim Bolesławie, zapragnął więc poznać go lepiej i z blizka. Zarazem pragnął uczcić szczątki św. Wojciecha, którego czcił i kochał jako swego byłego nauczyciela i przyjaciela. Z licznym tedy orszakiem wy­ brał się w daleką podróż i jechał z całą monarszą okazałością do stolicy Polski. Na milę przed Gnieznem zsiadł z konia i modląc się, szedł boso po drodze, którą Bolesław suknem wyścielił, aż do sa­ mego grobu św. Wojciecha. Bolesław podejmował znakomitego gościa z wielkim przepychem. Popisy rycerskie okazywały dzielność wojowni­ ków polskich, wspaniałe uczty i hojne podarunki dla cesarza i całej K. Rawer. Dzieje ojczyste. 2 Widok katedry gnieźnieńskiej od strony północnej. Pierwotna budowa w stylu romańskim sięga czasów pierwszych książąt piastowskich. Arcybiskup Jarosław Bogórya ze Skotnik (w XIV. w.) przekształcił ją na wspaniały kościół w stylu gotyckim i ozdobił jedną wieżą, którą zniszczył później piorun. Prymas Jan ł^aski postawił w XVI. w. północną, a Stanisław Karnkowski południową wieżę. W późniejszych czasach dwu­ krotnie restaurowano katedrę po wielkich pożarach, raz na początku XVII. w , a ostatnio w r . 1790., kiedy odbudowano ją w dzisiejszym kształcie. 19 jego drużyny świadczyły o zamożności młodego państwa. Niemcy byli olśnieni, a przedewszystkiem sam Otto. To też podczas jednej uczty cesarz zawołał: »Na koronę moją! więcej widzę, niż mi sława doniosła*. A zdjąwszy dyadem z głowy, włożył go na chwilę na głowę Bolesława i nazwał go »bratem i sprzymierzeńcem*. Bolesław otrzymał też od cesarza w darze włócznię św. Maury­ cego z życzeniem, aby jej skutecznie używał w dalszych wojnach przeciwko poganom i barbarzyńcom. Wielce korzystne były dla Polski następstwa tego zjazdu. Ce­ sarz Otto III., ujęty szczerością i hojnością, oraz rozumem i pra­ wdziwą wielkością Bolesława I., zawarł z nim przymierze i uznał księcia polskiego samodzielnym monarchą. 0 wiele donioślejszym wypadkiem było to, że w porozumieniu z papieżem i z Bolesła­ wem założył cesarz w Gnieźnie pierwsze polskie arcybi- skupstwo. Bolesław równocześnie założył i wyposażył trzy nowe biskupstwa: w Krakowie, w Kołobrzegu (dla Pomorza) i w Wro­ cławiu (dla Śląska), które poddano pod wyłączne zwierzchnictwo arcybiskupa czyli metropolity gnieźnieńskiego. W ten sposób kościół polski stał się niezależnym od niemieckich arcybiskupów, bo, w arcy­ biskupie gnieźnieńskim otrzymał najwyższego kościelnego zwierz­ chnika w kraju, podlegającego bezpośrednio papieżowi. Wojna z cesarzem Henrykiem II. Niedługo trwały przy­ jazne stosunki Polski z Niemcami. W dwa lata po owym pamiętnym zjeździe gnieźnieńskim umarł cesarz Otto III., a nastąpił po nim Henryk II., którego trwożyła coraz bardziej rozrastająca się potęga sąsiedniej Polski, a zwłaszcza możliwe jej połączenie z Czechami. Waśnie bowiem rodzinne w czeskim domu książęcym zraziły były Czechów do tego stopnia, że wezwali naszego Bolesława na swój tron. Bolesław wyruszył do Pragi i kraj czeski przyłączył do pań­ stwa polskiego. Z tego powodu przyszło do długoletniej wojny między Polską a Niemcami. Bolesław ustąpił wprawdzie z Czech, ale nie chciał ani słyszeć o złożeniu hołdu cesarzowi, czego dumny Henryk koniecznie się domagał. Cesarz wyprawiał się kilkakrotnie na Polskę. Bolesław rozumiał dobrze, że jego waleczne, lecz jeszcze niezupełnie dobrze uzbrojone roty mogłyby w otwartej bitwie uledz cesarskiej przemocy. Nie staczał więc otwartych bitew, tylko z nienacka na­ padał na wroga; odcinał żywność, znosił mniejsze oddziały, nękał ustawicznie, słowem prowadził wojnę podjazdową. 20

Wojna ta trwała z przerwami lat czternaście, a skończyła się tryumfem Chrobrego. Cesarz Henryk II., przekonawszy się, że nie da rady dzielnemu i przemyślnemu księciu polskiemu, zawarł z nim pokój w mieście Budziszynie (w Łużycach) w r. 1018. W pokoju tym odstąpił cesarz Polsce kilka dawniej przez Niemców zabra­ nych , a przez Bolesława odbitych słowiańskich krain i miejscowości między Odrą a Łabą; przyznał Bolesławowi posiadanie Śląska i części Moraw, musiał wreszcie uznać niepodległość Polski. Wyprawa Bolesława Chrobrego na Ruś. Za czasów Bolesława Chrobrego panował w sąsiednim państwie ruskiem książę Włodzimierz Wielki. Bolesław żył z nim w zgodzie, jako z sąsiadem i księciem bratniego narodu, wydał nawet swą córkę za jego syna Świętopełka. Włodzimierz umierając, podzielił swe państwo słowiańskim zwyczajem między kilku synów, co było powodem wielkich swarów w książęcej rodzinie. Świętopełk, zięć Bolesława Chrobrego, chciał zawładnąć nad całą Rusią, ale jeden z młodszych braci, Jarosław, pokonał go i strącił z kijowskiego tronu. Świętopełk zbiegł do Polski, gdzie znalazł przytułek i pomoc u teścia. Bolesław posta­ nowił i państwo ruskie uczynić zależnem od siebie, wyruszył więc z zięciem i z dzielnem rycerstwem na Ruś w r. 1018., zwyciężył Jarosława nad Bugiem i zdobył stolicę Rusi, Kijów. Po zdobyciu Kijowa osadził Bolesław na ruskim tronie Świętopełka, jako podle­ głego sobie władcę czyli hołdownika, a w powrocie do Polski ode­ brał i znowu wcielił do Piastowskiej monarchii lechicką Ruś Czer­ woną (Grody Czerwieńskie). Wewnętrzne rządy Bolesława Chrobrego. Bolesław był nie tylko gorliwym krzewicielem wiary katolickiej i wielkim wojo­ wnikiem, lecz także rozumnym i sprawiedliwym władcą i gospoda­ rzem. Nadawał podbitym plemionom jednakowe urządzenia, wskutek czego rychło zlały się w jeden naród polski. Fundował i prawdziwie po królewsku wyposażał biskupstwa, budował kościoły i klasztory, obdarzał świątynie wspaniałymi i drogocennymi dary, sprowadzał do Polski uczonych a świątobliwych kapłanów. Kapłanom okazywał Bolesław wielki szacunek, nazywał ich książętami, od czego ma po­ chodzić wyraz ksiądz. Przy kościołach i klasztorach powstawały pierwsze szkółki, z których zaczęła się szerzyć oświata między ciemnym dotychczas narodem. Monarcha był dla swych poddanych 21 jakby ojcem rodziny. Sam jeździł z miejsca na miejsce, wglądał we wszystko, nic nie działo się bez jego wiedzy i woli. Lud czuł się bezpiecznym pod osłoną jego potęgi i przez długie lata wdzięcznie wspominał szczęśliwe czasy wielkiego władcy. Urzędników, a nawet znaczniejszych panów i rycerzy trzymał w karbach i zapraszał ich nieraz do siebie na uczty i do łaźni. Starszym w razie potrzeby dawał surowe upomnienia, młodszych zaś za większe przewinienia nieraz sam chłostał w łaźni, skąd ma pochodzić przysłowie: »sprawić komuś łaźnię*. Zasłużonych około ojczyzny rycerzy wynosił na urzędy i powoływał do swej rady. Zdolność, pracowi­ tość, męstwo i osobista zasługa wynosiły poddanych na wyższe stanowiska; tchórz, leń, krnąbrny i nieposłuszny nie mógł się niczego spodziewać, chyba wzgardy i kary. W organizacyi państwa naśladował Bolesław Niemców. Po­ dzielił Polskę na ziemie, a w głównych grodach ziemskich osadzał urzędników, których nazywano panami, albo z łacińska kaszte­ lanami z władzą wojskową i sądową. Mieli oni zarazem obowiązek ścisłego czuwania nad nowym porządkiem, wprowadzanym z nową św. wiarą, oraz ściągania od poddanych podatków i danin (w naturze). Bolesław pilnował tego bardzo, żeby zewnętrzny nieprzyjaciel nie mógł uszczuplić granic Polski; dlatego kazał na kresach czyli granicach budować ogromne zamki, grody czyli grodziska. Były to miejsca warowne naturalnem swem położeniem, budowane albo na wzgórzach, albo wśród nieprzebytych borów i bagien, otoczone rowem, wałem i zasiekami. W tych grodach osadzał Bolesław na straży rycerzy pod dowództwem zaufanych i doświadczonych mę­ żów. W nich gromadzono także zapasy na czas potrzeby i głodu, w nich w czasie wojny znajdowali ludzie schronienie i przytułek. Bolesław Chrobry był olbrzymiego wzrostu i tak otyły, że się koń pod nim uginał. Był panem pobożnym, walecznym i rozu­ mnym , surowym ale sprawiedliwym. Za to , że rozszerzył i utwier­ dził w Polsce św. chrześcijańską wiarę, że wykończył budowę Piastowską i wywyższył Polskę ponad wszystkie państwa słowiań­ skie , że położył fundamenta jej dalszej, przyszłej wielkości, że jej wywalczył i zaszczytnym pokojem budziszyńskim ugruntował zu­ pełną niezawisłość: — słusznie historya nadała mu jeszcze drugi przydomek: Wielkiego. Koronacya i śmierć Bolesława Chrobrego 1025. Bo- 1025. lesław- starał .się kilkakrotnie o koronę królewską w Rzymie , ale 22 bezskutecznie, bo przeszkadzał temu cesarz Henryk II. Dopiero po śmierci Henryka II. kazał się Bolesław swoim biskupom uroczyście' namaścić i ukoronować w Gnieźnie. Czynem tym okazał Bole­ sław światu, że Polska jest państwem zupełnie od Niemców nie- zawisłem, a on sam królem i władcą niepodległym. W kilka miesięcy po koronacyi umarł król-bohater. Żałował go serdecznie cały naród. Przez rok następny nikt nie ucztował w Polsce, nikt nie przywdziewał szat świątecznych, nigdzie nie roz­ brzmiewał dźwięk lutni, gdyż wszyscy okryli się dobrowolną ża­ łobą po wielkim królu. Zwłoki Bolesława Chrobrego spoczęły obok ojcowskich w poznańskiej katedrze. Tam w t. z. złotej czyli kró­ lewskiej kaplicy wznoszą się dwa piękne, spiżowe posągi. Jeden z nich pzedstawia Mieszka I., drugi Bolesława I. Mieszko wska­ zuje ręką na krzyż, na znak, że zaprowadził w Polsce chrześci­ jaństwo; Chrobry oparł rękę na mieczu, bo mieczem zasłaniał i rozszerzał Polskę.

VI. Mieszko II. i Kazimierz I. Odnowiciel.

Mieszko II. (1025-10S4). Bolesław Chrobry wyznaczył po sobie następcą Mieszka, nie najstarszego, lecz najdzielniejszego z pośród swych synów. Mieszko koronował się wprawdzie na króla, przez co zapowiadał, że zamyśla wstąpić w ślady Chrobrego i utrzy­ mać niezależność Polski, nie miał jednak energii i szczęścia ojca. Bracia jego, czując się pokrzywdzonymi rozporządzeniem ojcow- skiem, zaczęli buntować naród. Sąsiedzi, którzy przedtem tak bardzo bali się potęgi Bolesława Chrobrego, rzucili się teraz na Polskę. Sprzysięgli się przeciw niej: cesarz Konrad II., Czesi, Duńczycy i Ruś. Mieszko bronił się wszystkiemi siłami, ale nie mógł sprostać tylu nieprzyjaciołom. Pokonany przez cesarza, musiał mu złożyć hołd i oddać Czechom Morawy. Duńczycy zabrali Pomorze, Ru- sini Grody Czerwieńskie, a Węgrzy Słowaczyznę. Mówią, że Mieszko II. znękany i zgryziony, zmarł w obłąkaniu. Mieszko II. pozostawił dwóch synów: Bolesława i Kazimierza. Starszy Bolesław objął rządy po ojcu, lecz źle rządził i źle skończył, a kronikarze nasi nie wpisali go nawet w poczet panujących. Tym­ czasem Kazimierz, młodszy syn Mieszka II., kształcił się i wycho­ wywał w jakimś klasztorze, miał już nawet otrzymać święcenia, Pomnik Mieczysława I. i Bolesława Chrobrego. Znajduje się w tumie poznańskim, w tak zwanej złotej kaplicy; wzniesiony w r. 1826 staraniem hrabiego Edwarda Kaczyńskiego, ze składek na ten cel zebranych. Jest dziełem słynnego rzeźbiarza Kaucha. 24 stąd zwą go »Mnichem*. Już za życia, a jeszcze więcej po śmierci owego nieznanego nam bliżej Bolesława, nastąpiło w Polsce wielkie zamieszanie; pogaństwo podniosło jeszcze raz głowę i runął p o ­ rządek, zaprowadzony przez Chrobrego. Lud burzył kościoły, mor­ dował biskupów i księży. Przewódcy wichrzycieli rozrywali między siebie kawały państwa; jeden z nich, imieniem Masław, ogłosił się nawet księciem Mazowsza. Dopieroż na ogołoconą z wszelkiej opieki Polskę rzucili się sąsiedzi. Najsroższym był napad Czechów pod księciem Brzetysła- wem, który pragnął podobnie jak Chrobry zjednoczyć Polskę i Cze­ chy w jedno wielkie państwo słowiańskie. Wyprawiwszy się więc znienacka z wielkiem wojskiem do Polski, srodze spustoszył wszystko, co jeszcze ocalało w domowych rozruchach i uwiózł do Pragi wiele Piastowskich skarbów. Wtedy opamiętali się Polacy, odszukali wnuka Bolesławowego, królewicza Kazimierza i zaprosili go na tron ojców. Kazimierz Odnowiciel (1040—1058). Powrót do Polski i walka z buntownikami. Kazimierz, otrzymawszy zbrojną po­ moc od powinowatego cesarza Henryka III., który niechętnem okiem spoglądał na wzrost potęgi czeskiej, wrócił z klejnotami koronnymi do wyniszczonej i nadszarpanej Polski w r. 1040. Wra­ cającego do kraju księcia witał naród radośnie pieśnią: »A wi­ tajże, witaj, miły gospodynie!« Zuchwały Masław, połączywszy się z tłumami nieprzejednanych rozkoszan, a nawet z pogańskimi są- siady, jak z Pomorzanami, Prusakami, Litwinami, i Jaćwingami, przez sześć lat opierał się pracowitemu monarsze. Lecz drogo przypłacił swą pychę. Kazimierz pobił go na głowę i wcielił Ma­ zowsze napowrót do królestwa polskiego. Masław zginął w bitwie, czy też, jak mówią, zawiedzeni w nadziejach Prusacy powiesili zdrajcę po klęsce. Niebawem Kazimierz odebrał Czechom Śląsk, a tak zawładnął całą Polską. Państwo jego było jednak zanadto sko­ łatane, iżby się mogło kusić o odzyskanie niezależności od cesarza, dlatego Kazimierz wcale się nie koronował. Wewnętrzne rządy Kazimierza Odnowiciela. Zjedno­ czywszy państwo polskie, pracował Kazimierz nad zagojeniem ran zadanych Polsce podczas nieszczęsnego bezkrólewia. Utwierdzał poddanych w prawdziwej wierze, tępił w kraju resztki pogaństwa, zaludniał spustoszone i wyludnione ziemie, odbudowywał nadgra­ niczne grody, wznosił nowe kościoły i klasztory. Bóg błogosławił 25

rzetelnej pracy rozumnego monarchy, który nie tylko wyratował Polskę z nad brzegu przepaści, ale ją odnowił i ubezpieczył. Wdzię­ czny naród polski nazwał zato Kazimierza »0dno wicielem«.

VII. Bolesław Śmiały. (1058—1079). t Zalety i wady Bolesława Śmiałego. Bolesław, syn i na- 1058—- stępca Kazimierza I., odznaczał się niezwykłą hojnością, był bardzo 1079. żądny wojennej sławy, rwał się do bohaterskich czynów, ale był przytem niedość przezorny, popędliwy i zbyt dumny. Był w nim, co prawda, duch rycerski pradziada Bolesława Chrobrego, ale nie posiadał pradziadowskiego rozumu; gwałtowność brała w nim czę­ stokroć górę nad rozsądkiem. Wyprawy Bolesława Śmiałego. Zaledwie Bolesław objął rządy, pojawili się na jego dworze wypędzeni ze swych krajów książęta: węgierski, czeski i ruski. W sąsiednich tych krajach wrzały swary i walki domowe między potomkami panujących rodów. Brat brata strącał z tronu i wypędzał z kraju. Pokrzywdzeni książęta jeden za drugim spieszyli do młodego księcia polskiego Bolesława z prośbą o zbrojną pomoc. Bolesław przedsiębrał więc na wszystkie strony śmiałe i niebezpieczne, lecz zwycięskie wyprawy. W po­ wrocie z jednej takiej wyprawy na Ruś odzyskał Grody Czerwień­ skie. Na tych orężnych zapasach przeszło prawie całe panowanie Bolesława II. Przez lat dziewiętnaście książę polski nie chował miecza do pochwy, nie chowało go też i rycerstwo. Koronacya. Zwycięskie wyprawy rozsławiły szeroko imię Bolesława i polskiego rycerstwa. Przez nie dzielny monarcha dźwi­ gnął znowu Polskę po znacznej potęgi i przywrócił jej dawną świe­ tność. Aby dodać blasku swym rządom, aby okazać niezawisłość od cesarza rzymskiego, ozdobił Bolesław swą skroń koroną kró­ lewską. Nie sprzeciwiał się temu cesarz Henryk IV., bo właśnie wtedy podążał do Kanosy, by się ukorzyć przed papieżem Grze­ gorzem VII. Szczodrość Bolesława Śmiałego. W wiekach średnich przyjmowano w Polsce do szkół klasztornych i katedralnych na naukę i takich uczniów, którzy nie mieli zamiaru poświęcić się stanowi duchownemu. Tacy uczniowie zwali się extranci, i sami musieli się starać o swe utrzymanie (młodzież żebrząca). Los ubo- 26 giego extranta, skazanego po większej części na żebraninę, by­ wał częstokroć bardzo cierpki. Ciekawą opowieść o ubogim extraneie szkoły katedralnej krakowskiej przekazała nam najstarsza nasza kronika. Bolesław Śmiały odbierał pewnego razu przed swoją rezydencją w Krako­ wie daniny z Rusi i innych krajów i kazał je roztaczać na ko­ biercach. Wśród widzów znalazł się ubogi uczeń, extrant. Bie­ dak widząc tak wielkie bogactwa a rozważając równocześnie swoją niedolę, westchnął żałośnie, a tak głośno, iż go król usłyszał. Bo­ lesław zapytał groźnie o przyczynę tego westchnienia. Przestraszył się żaczek i drżąc cały, odpowiedział: »Najjaśniejszy Panie! Roz­ ważając moją niedolę i ubóstwo a Twoją chwałę i Twój maje­ stat, widziałem wielką różnicę między powodzeniem a nieszczę­ ściem i westchnąłem z wielkiego żalu«. Bolesław Szczodry kazał mu się zbliżyć i w^ziąć tyle pienię­ dzy, ile naraz unieść zdoła. Żak napełnił złotem i srebrem szatę swoją tak, że się rozdarła i pieniądze się rozsypały. Wtedy lito­ ściwy król zdjął z siebie płaszcz i podał go biedakowi, żeby do niego- nabrał pieniędzy i jeszcze osobiście pomagał mu zbierać. Wyprawa na Ruś i wewnętrzne rozruchy w Polsce. Wkrótce po koronacji wyprawił się król znowu na Ruś i osadził - powtórnie na kijowskim tronie wypędzonego księcia Izasława. Na własne jednak nieszczęście upodobawszy sobie nadto w bogatym Kijowie, bez potrzeby za długo w nim bawił ze swem rycerstwem, a o własnem państwie jakby zapomniał. W Polsce tymczasem źle się działo. Ponowiły się straszne bezprawia, jak w czasie bezkrólewia po śmierci Mieszka II. Zaczęto grabić majątki nieobecnych panów. Wieść o tern doszła do Kijowa. Zatrwożone rycerstwo polskie prosiło króla, aby czem prędzej wracał do ojczyzny, lecz opływającemu w zbytkach Bolesławowi nie było spieszno do domu. Wówczas rycerze zaczęli samowolnie i ukradkiem opuszczać monarchę, a wróciwszy do kraju, robili na własną rękę krwawy porządek. Król opuszczony przez rycerzy, musiał wrócić do Polski, ale wrócił z postanowieniem ukarania przedewszystkiem tych, którzy go samowolnie odbiegli. Bez litości karał rycerzy-zbiegów, a z nimi i tych, którzy wrywołali zamęl w państwie. Surowość niepohamowanego w zemście króla obu­ dziła niebawem przeciw niemu powszechną niechęć. Ale zaślepiony dotychczasowymi tryumfami Bolesław nie widział tej niechęci lub 27 lekko ją ważył' i sprowadził wreszcie swój upadek niesłychaną pychą i gwałtownością. Biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa. Na bi­ skupiej stolicy Krakowa zasiadał podówczas świątobliwy Stanisław. Bogobojny ten mąż upominał hardego króla i nawoływał go do poprawy, ale wznięcił przez to tylko nienawiść królewską ku sobie.. Legenda głosi, że Stanisław kupił był dla biskupstwa krakowskiego, wieś Piotrowin od rycerza Piotra Strzemieńczyka. Po śmierci Piotra krewni jego chcieli odebrać wieś biskupowi i zaskarżyli go przed, królem. Stanisław nie mogąc postawić świadków kupna, a nie ma­ jąc dowodów na piśmie, udał się o pomoc do nieba i wymodlił cud. Po gorących trzydniowych modłach wskrzesił biskup Piotra, lvtóry wobec zgromadzonego ludu oddał świadectwo prawdzie. Król wydał wyrok sprawiedliwy, ale urazę do biskupa zachował w sercu.. Kiedy więc biskup ganił srożącego się przeciw poddanym króla, a na niepoprawnego monarchę rzucił nawet klątwę kościelną, kiedy przed królem zamknęły się kościoły i ustała służba Boża, zapalił się Bolesław tem sroższym gniewem, a urażona jego monarsza pycha i niepohamowana rozsądkiem, zapragnęła zemsty. Wiedząc, że biskup odprawia codziennie ofiarę mszy św. w krakowskim kościółku św. Michała (na Skałce), wpadł z kilku dworzanami do świątyni Pań­ skiej, a zoczywszy w niej modlącego się przy ołtarzu biskupa, mieczem własnoręcznie śmierć mu zadał. Upadek Bolesława Śmiałego. Straszna ta zbrodnia nie uszła gwałtownemu mocarzowi bezkarnie. Całe duchowieństwo ujęło się za zabitym pasterzem i głosiło, że Bolesław przestał być królem. Większa część rycerstwa odstąpiła od władcy, gmin nawet odwracał się od monarchy, splamionego tak bezbożnym czynem. Bolesław musiał wreszcie opuścić tron i ojczyznę. Nie znamy dalszych losów nieszczęśliwego króla. Jest poda­ nie, że Bolesław uszedłszy z Polski, bawił czas jakiś na dworze węgierskim, poczem miał się udać jako pielgrzym do Rzymu po przebaczenie ciężkiej swej winy. Po drodze do stolicy Apostolskiej, czy też już z powrotem, miał się zatrzymać w uroczej górskiej okolicy Ossyaku (w Karyntyi) i tu w klasztorze Benedyktynów do­ konał życia na tułaczce i surowej pokucie. Tam na obczyźnie w Ossyaku — wśród niebotycznych alpejskich szczytów, znajdują się dotychczas ślady grobowca króla Bolesława II., którego historya dla dzielności i hojności przezwała Śmiałym lub Szczodrym. 28

VIII. Władysław Herman i Bolesław Krzywousty.

Władysław Herman (1080 — 1102). Po upadku Bolesława Śmiałego duchowni i świeccy panowie polscy oddali rządy młod­ szemu jego bratu, Władysławowi Hermanowi. Był to książę wpra­ wdzie pobożny i łagodny, ale zbyt nieporadny; ani gospodarz, ani wojownik. Przez zbytnią dobroć i pobłażliwość pozwolił uróść dumie możnych panów, którym zawdzięczał wyniesienie na tron. Największy wpływ na Władysława Hermana wywierał wojewoda Sieciech, pan olbrzymiej fortuny, człowiek wielkich talentów, ale i przesadnej ambicyi. Pozyskawszy zaufanie księcia, ujął całą mo­ narszą władzę w swe ręce i stał się groźnym nie tylko dla innych panów i urzędników, lecz nawet dla całej Piastowskiej dynastyi, •gdyż najwidoczniej sam dążył do tronu. Nie umiał jednak trzymać na wodzy zewnętrznych wrogów. Podbite przez Chrobrego i Śmia­ łego ludy odrywały się od związku z państwem polskiem i łupie- skimi zagony mściły się niedawnych swych pogromów. Pomorzanie po długiej walce odzyskali niepodległość. Utracono znowu Grody uzerwieńskie, zdobycz Bolesława Śmiałego. Te niepowodzenia wo­ jenne zwiększyły ogólną niechęć przeciw Sieciechowi. Na czele niezadowolonego narodu stanęli obaj synowie Władysława Hermana: Zbigniew i Bolesław Krzywousty. Władysław, ulegając synom i woli narodu, wydalił z kraju Sieciecha. Pozbawiony ulubieńca, uczuł się książę bezradnym i wnet po­ dzielił państwo pomiędzy dwóch synów. Starszemu, Zbigniewowi, wyznaczył Wielkopolskę i Mazowsze; młodszemu, Bolesławowi oddał resztę państwa i przeznaczył go na zwierzchniczego monarchę. 1102— Bolesław III. Krzywousty 1102—1138. Młodość Bo- 1138. lesława. Bolesław, od skrzywionych ust Krzywoustym zwany, wy­ chowywał się pod okiem św. Ottona, biskupa bamberskiego, i wzra­ stał w bojaźni Bożej i cnotach rycerskich. Młody Bolesław szcze­ gólnie kochał i czcił swego ojca. Imię ojcowskie kazał wyryć na złotej płycie, którą na złotym łańcuchu nosił na szyi, by ją zawsze mógł mieć ze sobą, jako znak czci przynależnej ojcu, ochronę od występków i puklerz cnoty. Płyta ta bowiem często mu przypomi­ nała: tak mów, jak gdyby ojciec zawsze słyszał; tak czyń jak gdyby ojciec zawsze widział; — albowiem grzechem jest, aby pod okiem ojca co szpetnego się działo, lub aby się co niedorzecznego 29j mówiło. Hartowanie ciała i ćwiczenia rycerskie były zatrudnieniem najmłodszych lat Bolesława; wykołysał się w zbroi, a miecz i łuk były mu zabawką. W dziewiątym roku życia na klęczkach prosił mały chłopczyna ojca, aby go posłał z rycerstwem na wojnę z Po­ morzanami. Ojciec rad nie rad przyzwolił i mały Bolko równo z drugimi żołnierzami pełnił służbę w obozie, sypiał na gołej ziemi, stawał na straży i harcował z nieprzyjacielem. W czasach pokoju ćwiczył się i hartował, polując na dzikiego zwierza, co było wówczas powszechnie najmilszą rozrywką. Już jako nieletni mło­ dzieniaszek zadziwiał wszystkich nie tylko wytrwałością i męstwem, ale nawet rozumem. Nie dziw, że zyskał miłość narodu, wyrósł' na bohaterskiego wojownika i sławą dorównał dwom swym po­ przednikom tęgo samego imienia. Objecie rządów przez Bolesława Krzywoustego. Zbi­ gniew. Polska za pierwszych Piastów to wzbija się do wielkiej potęgi i blasku, to znowu słabnie i upada. Najświetniejsze jej czasy przypadają na pełne chwały panowanie trzech pierwszych Bolesła­ wów, słusznie więc pierwszy okres dziejów Piastowskich zowiemy okresem Bolesławowskim. W Bolesławie III. Krzywoustym odrodził się talent wojenny Bolesława Chrobrego; widzimy u niego tę samą jak u Chrobrego ruchliwość i przedsiębiorczość, tę samą lwią odwagę, połączoną z przezornością i zręcznością, nie dziw więc, że temu wojowniczemu i dzielnemu monarsze powiodło się podnieść znowu wysoko znaczenie Polski. W chwili objęcia rządów liczył Bolesław Krzywousty dopiero 17-ty rok życia. Pomimo młodości zrozumiał, że Polska, aby mogła być szczęśliwą i potężną, musi się wybić z pod zwierz­ chności niemieckiej i przez podbicie Pomorza oprzeć swTe granice 0 Bałtyk. Nad tem pracował też Bolesław całe życie, ale prze­ szkadzały mu w pierwszych latach panowania waśnie z przyrodnim bratem Zbigniewem, który jako starszy, nie chciał znosić wyższości młodszego od siebie zwierzchnika. Siał więc niezgodę w narodzie, slarał się niweczyć wszelkie zamysły Krzywoustego; podburzał przeciw niemu zewnętrznych nieprzyjaciół, a nawet najeżdżał z nimi braterskie krainy. Krzywousty przez lat kilkanaście nie zsia­ dał z konia i gromił sprzymierzonych ze Zbigniewem Czechów, Morawian i Pomorzan. Z bratem próbował Bolesław łagodnością 1 grozą. Długie lata znosił pobłażliwie jego knowania i zdrady, aż wreszcie, wyczerpawszy wszystkie inne środki, wyzuł najpierw- “30 wichrzyciela z dziedzictwa, a gdy i to nie pomogło, kazał go jako zdrajcę oślepić i wypędził go na zawsze z Polski. Zbigniew umarł na wygnaniu. Wojna z cesarzem Henrykiem V. Dumny cesarz Henryk V., pragnąc odnowić zwierzchnictwo niemieckie nad Polską, za­ żądał od Bolesława daniny i hołdu. Bolesław odpowiedział posłom cesarskim z godnością, »że woli królestwo stracić, niż widzieć je w zależności«. Wkrótce potem cesarz wkroczył do Polski, wiodąc ze sobą posiłki czeskie i oblęgł licho obwarowany Głogów, na Śląsku. Głogowianie, zwątpiwszy o możliwości obrony, wdali się w rokowania i uzyskali u Henryka pięciodniowe zawieszenie broni, oddając mu na ten czas w zakład dzieci najprzedniejszych rodzin; do Bolesława wysłali tymczasem po rozkazy. Bolesław nakazał bro­ nić się do ostatka i obiecał spieszną odsiecz. Gdy po upływie pięciu dni Głogowianie sposobili się dó dalszej obrony,: rozkazał cesarz dane w zakład dzieci przywiązać do machin oblęźniczych, które toczono pod mury grodu. Spodziewał się, że w ten sposób zmusi miasto do poddania się. Z przerażeniem ujrzeli Głogowianie swe dzieci przywiązane do machin; dowódca grodu (kasztelan) poznał własnego syna! Nastąpiła chwila okropnego wahania się; lecz wier­ ność dla monarchy i miłość ojczyzny - przemogły i wnet straszliwy grad pocisków pokrył niemiecko-czeskie roty. Nadciągnął tymczasem Bolesław i zaczął — jak niegdyś Chrobry — krążyć wokoło cesar­ skiego obozu, trapiąc nieprzyjaciela ciągłymi podjazdami i odcinając mu żywność. Znękany cesarz musiał ustąpić z pod Głogowa i po­ woli cofał się^ wzdłuż Odry ku WrocłaWowi; Ścigał go bez prze­ stanku Krzywousty, nie dając ani w dzień ani w nocy spokoju zmęczonym Niemcom. Lękano się go na każdym kroku, każdemu tkwił ciągle w pamięci, nazywano go Bolesławem »nigdy nie śpią­ cym*. Byle lasek przy drodze; byle zaróśl, ostrzegał jeden dru­ giego: >sti:zeż się, tam Bolesław!* Wreszcie zapragnął cesarz pokoju. Chcąc choć pozory zwy­ cięzcy zachować, zażądał Od Bolesława nieznacznego tylko hara­ czu. Bolesław odpowiedział przez swego posła Skarbka: >Życzę pokoju Henrykowi, ale nie dam ani szeląga«. Wtedy cesarz kazał przed posłem Krzywoustego otworzyć skrzynię pełną złota i rzekł, że tym środkiem zwycięży Polaków. Na to zdjął Skarbek z ręki drogi pierścień i rzucił go do cesarskiego skarbca, mówiąc: ■ »Idź złoto do złota; my Polacy więcej kochamy się w żelazie niż złocie«. 31

Cesarz zmieszany odrzekł krótko: »Hab’dank« (dziękuję). Gzyn ten Skarbka miał dać początek herbowi rodziny Skarbków »Habdank«. Cesarz musiał rozpocząć odwrót, a Bolesław szedł tuż za nim i wielkie mu wyrządzał szkody. Podanie głosi, że pod Wrocławiem (na t. zw. Psiem polu) przyszło do znaczniejszej bitwy. Niemcy ponieśli klęskę, a cesarz z garstką niedobitków wrócił do domu. Tak Henryk V. nic nie wskórał, a zwycięski Bolesław ponownie utrwalił niepodległość Polski. Odzyskanie i nawrócenie Pomorza. Pomorze nadodrzań- skie, zawojowane jeszcze przez Chrobrego, korzystało z każdej nie­ mocy Piastów, aby się wydobyć z pod ich panowania. Po upadku Śmiałego odłączyło się zupełnie od Polski i występowało wobec niej groźnie. Wyprawy na Pomorze rozpoczął Bolesław zaraz w pierwszym roku swego panowania. Ludy pomorskie, jak wszystkie inne, zwłaszcza jeszcze pogańskie szczepy, nie stanowiły jednego narodu ani państwa, nie podlegały potężnym zwierzchnikom, lecz były rozdrobnione na małe części, każda z osobnym grodem wa­ rownym i naczelnikiem. Walka w tych stronach była bardzo tru­ dna. Nie było dogodnych dróg, potrzeba się było przebijać przez ogromne puszcze, potrzeba było ,dopiero torować sobie przejścia przez wycinanie odwiecznych drzew i zarośli, których dotąd ręka ludzka nie tknęła. Niepodobna zatem było prowadzić w te strony licznego wojska z-potrzebnymi do walki przyrządami. Skąd też walka z Pomorzanami musiała się wlec długo i uporczywie, musiano zdobywać gród za grodem i tak coraz dalej posuwać się w głąb kraju. Rokrocznie podejmowane zwycięskie wyprawy przejmowały -coraz większą grozą bałwochwalców. Drobni książęta pomorscy korzyli się przed Bolesławem, przyrzekali mu posłuszeństwo i przy­ jęcie chrześcijaństwa. Lecz dopiero w roku 1122, po pokonaniu najsilniejszego księcia pomorskiego Świętopełka, po zdobyciu twierdz Nakla i Szczecina, zawładnął Bolesław nad całem Pomorzem i po- ustanawiał tam polskich rządców. Silniej jeszcze, niż przewagą oręża, związał Bolesław te kraje z Polską zaszczepieniem chrześcijańskiej wiary. W byłym swym pauczydelu, w św. Ottonie, znalazł wielkiego »Apostoła Po­ morza*. W krótkim czasie pobudowano na gruzach pogańskich świątyń chrześcijańskie kościoły i oporni dotąd Pomorzanie rychło dali się nawrócić. 32

Współczesne wyprawy krzyżowe. Kiedy Bolesław wojo­ wał z Pomorzanami i nawracał ich na wiarę Chrystusową, chrze­ ścijańskie ludy zachodniej i środkowej Europy podejmowały wy­ prawy krzyżowe do Ziemi Świętej, do Palestyny, ażeby ją wyrwać z rąk niewiernych i srogich Turków-Seldżuków. Polacy, mając pod bokiem pogańskich Pomorzan i Prusaków, z którymi długie a krwawe staczali walki, mały brali udział w wyprawach do Ziemi św., bo dla nich walki z pogańskimi sąsiady były prawdziwemi wypra­ wami krzyżowemi, podejmowanemi celem obrony i rozsze­ rzania wiary Chrystusowej. Wewnętrzne rządy Bolesława Krzywoustego. Bolesław był nie tylko dzielnym i roztropnym wojownikiem, lecz także mą­ drym i sprawiedliwym monarchą. Umiał surowo karać, ale i hojnie nagradzać. W wojnie z Pomorzanami odznaczył się waleczny Że- lisław, który straciwszy w bitwie prawą rękę, walczył dalej lewą. Bolesław obdarzył go w nagrodę za to ręką ulaną ze szczerego złota. Kmiecia pewnego, który podaniem swego konia uratował księciu życio, wyniósł do stanu rycerskiego i obsypał hojnymi dary i zaszczyty. W walce z Węgrami, którą Bolesław podjął pod sam koniec swego panowania, umknął z pola bitwy wojewoda Wszebór. Krzywousty, nie cierpiąc tchórzów, posłał mu trzy podarki: skórkę zajęczą, kądziel i powróz. Zajęcza skórka znaczyła, że zmykał jak zając; kądziel, że miejsce dla Wszebora było raczej między kobie­ tami, a nie między rycerzami; powróz — że doznawszy takiego wstydu, powinienby się powiesić. Wojewoda zrozumiał dar i ob­ wiesił się. Często z całego państwa zwoływał do siebie na naradę du­ chowną i świecką starszyznę, wypytywał o potrzeby i życzenia każdego zakątka ziemi, sam rozstrzygał najważniejsze sprawy, wy­ dawał rozkazy i z nimi wysyłał starszyznę do domów. Za jego czasów coraz liczniej garną się Polacy do stanu du­ chownego i oczywiście zyskują większą miłość i posłuch u ludu, niż kapłani cudzoziemscy. Byli jednak jeszcze i obcy księża. Takim cudzoziemcem był kapelan nadworny Bolesława Krzywoustego, t. z. Gallus. Ten tak się przejął prawdziwą miłością polskiego kraju i uwielbieniem wszelkich czynów swego monarchy, że na­ pisał w języku łacińskim dzieje panowania Krzywoustego, w któ­ rych podał także, co znalazł w zapiskach rocznikarskich, lub co zasłyszał od ludzi starszych o rządach jego poprzedników. Jest to 38 pierwsza w Polsce pisana kronika, kreślące pierwotne dzieje polskie. Przy kościołach biskupich (katedralnych) i przy wielu klaszto­ rach powstały za Krzywoustego szkoły, w celu kształcenia przede- wszystkiera duchownych. Bolesław nie skąpił też grosza na wzno­ szenie świątyń i klasztorów. Usiłowania monarchy popierali i możni panowie. Jeden z nich, imieniem Piotr Włast miał własnym kosztem wznieść siedmdziesiąt, kościołów. Testament Bolesława Krzywoustego. Polacy, podobnie, jak i wszyscy prawie Słowianie, byli narodem rolniczym. To też w czasach, o których mówimy, rolnictwo było u nas głównem i najprzedniejszem zajęciem, a księcia uważano nie tylko za pana, ale i za gospodarza całego kraju; ziemie przeto państwo stanowiące były jakoby jego gruntem. Wskutek tego wszystkie prawa i zwy­ czaje , które odnosiły się do gospodarzy ziemskich, odnoszono i do księcia samego. Był zaś zwyczaj, którego do dziś gospodarze wiej­ scy przestrzegają, że ojciec umierając dzieli grunt swój między wszystkich dorosłych synów na równe części. Prawa pierworodztwa, t. j., że najstarszy syn cały grunt dziedziczy, nie znano wcale. Nie sądzono też, że małoletnim może się część gruntu należeć, a to dlatego, iż małoletni nie pracował na gruncie. Dlatego królowie i książęta, których poznaliśmy, dzielili Polskę na tyle części, ilu mieli synów; nawet najwięksi nasi monarchowie, jak Mieczysław I. i Bolesław (lh robry ulegali temu zwyczajowi. A zwyczaj to był zgubny i w skutkach wprost straszny. Przez takie postanowienie niweczył bowiem książę pracę całego swego życia; ojczyznę w jedno złączoną znów sam na części rozrywał. W takim stanie rzeczy mu­ siałaby Polska rychło upaść, gdyby nie miała wielkich i dzielnych książąt i królów. Monarchowie c i, jak widzieliśmy w poprzednich rozdziałach, — snąć widząc wynikające stąd dla ojczyzny niebez­ pieczeństwo , a także wiedzeni ambicyą i żądzą czynu —»wstąpiwszy na tron nie szanowali tego zwyczaju. Wypędzali swych braci z prze­ znaczonych im dzielnic i w ten sposób Polskę łączyli, a niebezpie­ czeństwo rozbicia usuwali. Tak zrobił, jak widzieliśmy Bolesław Chrobry, tak postąpił sobie też Mieczysław II., który buntujących się przeciw niemu braci wypędził, podobnie uczynił i sam Bolesław Krzywousty, zwalczając Zbigniewa. Ci sami jednak książęta pod koniec swego życia ulegli staremu zwyczajowi i w testamentach dzielili Polskę między swych synów. Gdy zaś który książę starał się K. Rawer. Dzieje ojczyste. 3 34

o złączenie ojczyzny w jedną całość, wynikały z tego zawsze wojny domowe, a trudno chyba o większe nieszczęście, jak wojna między synami jednej ziemi. Zrozumiał to Bolesław Krzywousty, który sam prowadził długą i przykrą walkę z bratem. Dlatego czując się bliz- kim śmierci sporządził testament, w którym chciał i zastosować się do dawnego zwyczaju i utrzymać całość Polski. Wyznaczył więc ka­ żdemu z czterech dorosłych synów osobną dzielnicę: Władysławowi, najstarszemu, Śląsk; Bolesławowi Kędzierzawemu Mazowsze i Ku­ jawy; Mieszkowi, którego później .zwano Starym, Wielkopolskę; wreszcie czwartemu Henrykowi ziemię Sandomierską. Rozporządził jednak także, że Władysław, jako najstarszy, miał mieć zwierzch- niczą władzę nad braćmi; on miał być więc naczelnikiem całego państwa. Dlatego też nadał Krzywousty Władysławowi jeszcze inne dzielnice, t. j. Pomorze i ziemię Krakowską. Tamte cztery dzielnice otrzymali synowie Krzywoustego na własność; natomiast ziemię krakowską miał posiadać zawsze najstarszy wiekiem z wszystkich książąt piastowskich, a z posiadaniem tej ziemi łączyła się właśnie zwierzchnia władza nad całą Polską. Dlatego też nazywano księcia krakowskiego wielkim księciem dla odróżnienia od podległych mu książąt po innych ziemiach, czyli książąt dzielnicowych. Ponieważ zaś wielkim księciem na Krakowie miał być, jak powiedzieliśmy, najstarszy wie­ kiem z całej rodziny piastowskiej, przeto nazywamy także tego naczelnika ówczesnej Polski z łacińska seniorem, a całe urzą­ dzenie, zaprowadzone testamentem Bolesława Krzywoustego, se­ nioratem. — Dodać jeszcze należy, że Bolesław miał jeszcze pią­ tego syna Kazimierza, któremu żadnej ziemi nie zapisał, gdyż jako małoletni nie był do rządów zdolny. Losem jego mieli się zająć starsi bracia. Skutki testamentu Krzywoustego. Bolesław chciał swym testamentem uporządkować następstwo tronu w Polsce; testament . ten wytworzył jednak taki zamęt, iż potężne niegdyś państwo zna­ lazło się niebawem nad brzegiem przepaści. Odtąd niema jednolitego państwa, lecz w jego miejsce występuje pięć, a później więcej drobnych państewek; niema właściwie Polski, ale są osobne pań­ stwa: Śląsk, Mazowsze, Wielkopolska, tudzież państewka Sando­ mierskie i Krakowskie, a wszystkie połączone bardzo luźnym tylko związkiem, t. j. naczelną władzą wielkiego księcia krakowskiego. Każdy książę polski uważał się w swej dzielnicy za samodzielnego 35 władcę, dzielił swe księstwo między synów, albo przekazywał je innemu księciu. W miarę, jak się ród Piastowski rozmnażał, mno­ żyły się też dzielnice, z których każda odrębną szła drogą. Dziel­ nicowi książęta wiodą ze sobą bratobójcze wojny nie tylko o zwierzch- niczy tron krakowski, ale nawet o poszczególne zamki i grody. Znikała coraz bardziej jedność państwa, a tak rozdrabiana i do- mowemi wojnami trapiona Polska, traciła siły i znaczenie wobec sąsiadów. Ona, co niegdyś za Chrobrego, Śmiałego i Krzywoustego była postrachem, teraz narażona była sama na najazdy i krzywdy. Cały następny okres dziejów ojczystych (»Polska w podzia­ łach*) jest dlatego nader smutny, jest okresem upadku. Seniorat istniał także dłuższy czas w Czechach i na Rusi, gdzie również wywołał jak najzgubniejsze skutki.

IX. Dzieje następców Bolesława Krzywoustego.

Władysław II., najstarszy syn Bolesława Krzywoustego i za­ łożyciel śląskiej linii Piastów, objąwszy zwierzchniczą władzę, po­ stanowił pójść śladem swych poprzedników, z których już niejeden rozpoczynał rządy od wypędzenia dzielnicowych książąt, aby samemu zapanować nad całem państwem. Utwierdzała go w tych zamysłach ambitna żona Agnieszka, córka margrabiego austryackiego Leopolda III. Babenberga. Przeciw tym zamiarom wystąpili jednak rosnący w znaczenie możni panowie i stanęli nibyto w obronie praw młodszych książąt, a raczej własnych swych interesów. Książę bowiem panu­ jący nad całą Polską był tak potężny, iż mógł silną ręką trzymać na wodzy urzędników i panów. Książęta dzielnicowi natomiast mu­ sieli dbać o przychylność panów, aby się przy dzielnicy swej utrzy­ mać; skarbili też sobie ich przyjaźń szczodrem rozdawnictwem dóbr, zwalnianiem od podatków i innych ciężarów. Walka domowa skończyła się klęską Władysława II., który musiał z kraju ustąpić. Bolesław Kędzierzawy, drugi z kolei syn Bolesława Krzywo­ ustego, stanął teraz za wolą panów na czele państwa. Władysław tułał się na dworze krewnych swej żony, cesarzów Konrada III. i Fryderyka I. Rudobrodego, których nieustannie nakłaniał do zbrojnych na Polskę wypraw. Kilkakrotnie też wtargnęły cesarskie zastępy do Polski. Bolesław Kędzierzawy musiał się wreszcie przed cesarzem Fryderykiem I. ukorzyć, (umowa Bolesława z Rudobro- 3* 36

dym w Krzyszkowie w r. 1157.) ,ale Władysław nie odniósł z tego- korzyści. Naród polski bowiem, oburzony na zdradzieckie związki Władysława z Niemcami, nie dopuścił go do dziedzictwa. Dopiero- po śmierci Władysława synowie jego otrzymali ojcowiznę, t. j. Śląsk, którym się podzielili. Od nich pochodzą Piastowie śląscy, którzy dzielą swe krainy na wiele drobnych cząstek i rychło się niemczą. Mieszko 111. Stary. Po śmierci llolesława Kędzierzawego- objął wielkoksiążęcy tron krakowski trzeci z synów Krzywoustego, Mieszko, pan Wielkopolski, dla roztropności zwany Starym. Według zapatrywań tego energicznego monarchy, sam tylko książę miał prawo nieograniczone do rządów państwa, a wszyscy inni powinni mu bezwarunkowo ulegać. Dążył więc ustawicznie i mimo przeszkód do podniesienia władzy monarszej i do zgniecenia zbytniej potęgi możnych panów. Spotkał się atoli z silnym oporem magnatów ziemi krakowskiej i został z Krakowa wygnany. Kazimierz 1T. Sprawiedliwy ( 1177—1134). Zwycięscy magnaci ziemi krakowskiej powołali teraz na tron Kazimierza, naj­ młodszego syna Krzywoustego. Kazimierz posiadał już dzielnicę san­ domierską po bezpotomnej śmierci brata Henryka, który zginął w bitwie z pogańskimi Prusakami. Nadto odziedziczył po śmierci Leszka, jedynego syna Bolesława Kędzierzawego, Mazowsze i Ku­ jawy, a po wypędzeniu Mieszka Starego posiadł Kraków, a nawet część Wielkopolski. Ponieważ jednak zawdzięczał tron krakowski możnym panom duchownym i świeckim, przeto okazał się powol­ niejszym na ich żądania, aniżeli brat jego Mieszko. Na ich życzenie zwołał zjazd duchownych i świeckich dostojników do Łęczycy, aby z nimi naradzić się nad sprawami krajowemi. Odtąd biskupi oraz wojewodowie i kasztelanowie odbywają z monarchą coraz częściej wspólne narady i nic się w państwie nie dzieje bez ich wiedzy i woli. Tę to radę monarszą, złożoną z panów duchownych i świeckich (praelati et barones), ograniczającą coraz bardziej, dawną władzę książęcą, zwano później senatem. Mieszko Stary powtórnie na tronie krakowskim. Gdy Kazimierz umarł nagle, w r. 1194., synowie jego Leszek i Konrad byli jeszcze małoletni, a matka ich i opiekunka, Helena, była ko­ bietą słabą i nieporadną. Skorzystał z tego Mieszko Stary, zajął Kraków i walcząc z przeciwnymi sobie panami krakowskimi, utrzy­ mał się do śmierci (1202) na zwierzchniczym monarszym tronie. 37

Leszek Biały i Goworek. Władysław Laskonogi. Po •śmierci Mieszka Starego panowie krakowscy ofiarowali tron mo­ narszy starszemu synowi Kazimierza Sprawiedliwego, Leszkowi Białemu, przebywającemu wraz z matką w Sandomierzu; żądali jednak od niego, by oddalił od siebie wojewodę sandomierskiego, 'Goworka. Zastrzeżenie to przeparł chciwy władzy i ambitny woje­ woda krakowski Mikołaj, który miał taki wpływ i znaczenie, że według upodobania rozrządzał tronem krakowskim. Goworek był opiekunem młodziutkiego księcia, a zarazem jego najlepszym mistrzem i przyjacielem; on uczył go dosiadać konia, władać bronią, kochać Boga i ludzi, być sprawiedliwym, pojmować i wypełniać trudne, a zaszczytne obowiązki monarchy. Nic dziwnego, że Goworek miał wielki wpływ na swego wychowanka. Właśnie dlatego był solą w oku Mikołajowi, który obawiał się o swój wpływ: mógł się bo­ wiem spodziewać, że Leszek i nadal będzie się powodował radą swego mistrza. Wprawdzie Goworek dowiedziawszy się o warunku krakowskich panów, chciał się dobrowolnie usunąć, ale szlachetny Leszek nie chciał kupować tronu krakowskiego niewdzięcznością względem swego wychowawcy i przyjaciela i warunek odrzucił. Wówczas za sprawą Mikołaja zaproszono na stolicę krakowską syna Mieszka Starego Władysława Laskonogiego. Podobnie jak ojciec, dążył Władysław do podniesienia władzy monarszej, a ukró­ cenia potęgi panów. To wywołało rokosz małopolskiego możno­ władztwa, który też pozbawił go Krakowa. Panowie małopolscy powołali na tron krakowski Leszka Białego, który krótko przedtem wraz z bratem swym Konradem odparł w krwawej bitwie pod .Zawichostem (przy ujściu Sąnu do Wisły) najazd na sandomierską •dzielnicę księcia halickiego i włodzimierskiego Romana (r. 1205). Leszek Biały zawdzięczając tron przeważnie duchownym panom, ulegał im i wraz z kilku innymi książętami zezwolił na wy­ swobodzenie kościoła i duchowieństwa polskiego z pod zależności od władzy świeckiej, a to w myśl reform wielkiego papieża Grze­ gorza VII. W zamian za tę powolność wielmoże duchowni i świeccy zgodzili się na to, aby ziemia krakowska i sandomierska, (t. zw. Małopolska) pozostały odtąd dziedziczną własno­ ścią potomków Leszka, co też papież zatwierdził. Mazowsze i Kujawy oddał Leszek młodszemu bratu Konradowi. Leszek miał liczne zatargi z Rusią Czerwoną , która po śmierci Romana (w bitwie pod Zawichostem) była przedmiotem nieustannych 38 zapasów pomiędzy książętami ruskimi. Leszek i król węgierski Andrzej II. utrzymali małoletnich synów Romana na księstwie włodzimier- skiem; co do Halicza natomiast stanął układ między Leszkiem i Andrzejem, mocą którego z Rusi Halickiej utworzono osobne kró­ lestwo (regnum Galiciae — »Galicia« w średniowiecznej łacinie zna­ czy Halicz), osadzając na tegoż tronie syna Andrzejowego, pięcio­ letniego Kolomana, zaręczonego z trzyletnią córką Leszka, Salomeą. Węgrzy jednak nie dotrzymali warunków tego traktatu, a na Rusi trwały jeszcze przez dłuższy czas zamieszki i walki wewnętrzne. Dopiero gdy Daniel, syn Romana, zawładnął tronem halickim, na­ stąpił na Rusi ład i porządek. Śmierć Leszka Białego i utrata Pomorza. Od czasów Rolesława Krzywoustego Pomorze Nadwiślańskie hołdowało monar­ chom krakowskim. Ale nieustanne waśnie domowe książąt polskich między sobą nie pozwalały im wglądać w sprawy pomorskie, aż wreszcie książę gdański Świętopełk wypowiedział Leszkowi posłuszeń­ stwo. Leszek zgromadził kilku książąt polskich, jak się zdaje, na naradę nad wspólną wyprawą przeciw Świętopełkowi. Zdradziecki Świętopełk napadł jednak znienacka na polskich książąt w Gąsawie, blizko granic pomorskich. Leszek postradał życie w ucieczce (w r. 1227), a Świętopełk stał się udzielnym władcą Pomorza.

X. Sprowadzenie Krzyżaków do Polski 1229.

Książę Konrad Mazowiecki i Prusacy. Konrad, młodszy brat Leszka Riałego, otrzymawszy od niego Mazowsze i Kujawy,, zwrócił baczną uwagę na Prusaków. Lud ten, pokrewny Litwinom,. mieszkał nad morzem Bałtyckiem między dolną Wisłą a dolnym Niemnem, a żył-jeszcze w dzikości i pogaństwie. Trapili też Pru­ sacy ciągłymi napadami sąsiednie Mazowsze i Kujawy. Już dawniej królowie polscy,, a przedewszystkiem Bolesław Chrobry, myśleli 0 podbiciu niesfornego ludu, nawróceniu go na chrześcijaństwo 1 przyłączeniu do Polski. Konrad, książę przedsiębiorczy, ale nie dość przezorny, powziął był ten sam plan. W tym celu założył w swem państwie zakon rycerski, któremu nadał zamek Dobrzyń nad Wisłą. Ci rycerze-zakonnicy, zwani Braćmi Dobrzyńskimi nie wiele zdziałać mogli, albowiem w krotce po założeniu zakonu przeważna ich część poległa w bitwie z Prusakami. 39

Krzyżacy. W czasie wypraw krzyżowych powstało w Pale­ stynie kilka bractw czyli zakonów rycerskich dla obrony i pielę­ gnowania chorych i rannych pielgrzymów, tudzież dla walki z nie­ wiernymi. Jednym z nich był zakon niemiecki, imienia Najśw. Maryi Panny. Należeli doń tylko Niemcy i dlatego nazywano go nie­ mieckim albo teutońskim. Odznaką jego był na żelaznej zbroi biały płasżt5r, na którym po lewej stronie widniał wyszyty czarny krzyż; stąd też przezwali go Polacy zakonem krzyżackim, lub Krzyżakami. Wszyscy członkowie zakonu dzielili się na rycerzy i na księży za­ konnych. Krzyżacy, podobnie, jak i członkowie innych zakonów rycerskich składali śluby: bezżenności, posłuszeństwa, ubóstwa i walki z niewiernymi. Na czele zakonu stał wielki mistrz. Wybierano go, podobnie jak innych dygnitarzy zakonnych, z ry­ cerzy; urząd jego był dożywotni, a władza prawie nieograniczona. Wielkiemu mistrzowi podlegali mistrzowie prowincyonalni, a tym znowu przełożeni nad powiatami i zamkami zakonnymi, tak zwani komturowie. Posłuszeństwo nadawrało zakonowi nadzwy­ czajną sprężystość i siłę; karność Krzyżaków była wzorowa. Konrad sprowadza Krzyżaków do Polski. Krzyżacy przebywali z początku w Palestynie, gdzie obok innych zakonów rycerskich walczyli z Turkami. Gdy jednak wojny krzyżowe skoń­ czyły się zwycięstwem niewiernych, wtedy zakony rycerskie nie wiedziały chwilowo, co począć. Jeden tylko z nich, Joanici, osiadł na wyspie Rodos, skąd dalej dzielnie walczył z niewiernymi. Inni rycerze zakonni, Templaryusze, pogrążyli się w gnuśnej bezczyn­ ności w swoich ogromnych dobrach we Francyi. Krzyżacy wreszcie, nie mając ani dzielności i poświęcenia dla sprawy chrześcijańskiej pierwszych, ani olbrzymich bogactw drugich, przebywali przez jakiś czas bezczynnie w Wenecyi. Wtedy sprowadził ich do swego kraju król węgierski Andrzej II., aby mu pomagali w walce prze­ ciw dzikiemu ludowi Kumanów i oddał im część ziemi swojej; wy­ gnał ich wszakże, gdy się od zwierzchnictwa Węgier uwolnić usi­ łowali. Tymto Krzyżakom postanowił Konrad poruczyć dalszą walkę z Prusakami i nawracanie ich na wiarę Chrystusową. Nie bezinte­ resownie , nie dla miłości świętej wiary usłuchali Krzyżacy wezwania Konrada. Długo się z nim targowali i układali, aż wreszcie otrzy­ mali w tymczasowe posiadanie żyzną ziemię chełmińską, po prawym brzegu dolnej Wisły. Podobne nadania na rzecz najrozmaitszych 40

zakonów napotykamy częto w owych czasach: nie znaczyło to wszakże, aby nadający monarchowie odłączali ziemie darowane od swego państwa, albo zrzekali się swojego nad niemi zwierzchnictwa. Owszem obdarowani zakonnicy, czy inne osoby, stawali się przez to obywatelami państwa, do którego przybywali i poddanymi mo­ narchy, który ich obdarzył. Krzyżacy jednak nie myśleli być podda­ nymi polskiego księcia i już wówczas, gdy do Polski przybyć mieli, powzięli myśl założenia niezawisłego państwa na pruskich i polskich ziemiach. Dlatego wielki mistrz zakonu, Herman Salza, postarał się potajemnie o przywileje cesarza Fryderyka II. i papieża. Według pierwszego przywileju, cesarz, stosownie do ówczesnych uroszczeń niemieckich uważający się za pana świata, nadał im ziemię cheł­ mińską i wszelką przyszłą zdobycz na poganach, jako kraje ce­ sarstwu podległe. Jest jednak bardzo prawdopodobnem, że ten przywilej Krzyżacy sfałszowali. Niezadowoleni tem jeszcze podrobili następnie dokument od Konrada otrzymany i przedłożywszy go pa­ pieżowi Grzegorzowi IX., skłonili go, że ziemie im nadane uznał za swoje lenno i wszelką inną zwierzchność nad nimi wyłączył. Mieli tedy Krzyżacy być lennikami trzech różnych panów; nie my­ śleli więc na prawdę słuchać żadnego z nich. 1229. Tak zabezpieczeni Krzyżacy przybyli wreszcie w r. 1229. do Polski i usadowili się na granicy Mazowsza i Prus. Walkę z Pru­ sakami prowadzili z niezwykłą wytrwałością: powoli, ale nieustan­ nie posuwali się naprzód i zakładali warowne grody coraz dalej na nadwiślańskiej ziemi pruskiej. W walce tej nie byli Krzyżacy ograniczeni do sił własnych. Pomagali im polscy książęta, pomagała zachodnia Europa, a zwłaszcza Niemcy. W całej bowiem Europie głoszono od czasu do czasu wyprawy krzyżowe na pogańskich Prusaków i zewsząd rycerstwo spieszyło tłumnie, przynęcane przez zakon hojnymi dary i rycerskiemi uczty. Dawni Prusacy, tępieni bez miłosierdzia, znikają powoli, a miejsce ich zajmują sprowa­ dzani z Niemiec osadnicy. Zakon korzystając z osłabienia Polski, założył niebawem nad Bałtykiem niezawisłe państwo nie­ mieckie, które z czasem stało się wrogą dla Polski potęgą.

XI. Piastowie Śląscy. Napad Mongolski. Henryk I. Brodaty, Synowie Władysława II. zawdzięczali cesarzom odzyskanie dziedzicznej swej dzielnicy Śląska. Wychowani 41 po niemiecku, lgną ku Niemcom, przyjmują niemieckie obyczaje i język, utrzymują ścisłe z Niemcami stosunki, żenią się z Niem­ kami i sprowadzają niemieckich kolonistów, którzy z czasem niemczą tę prastarą dzielnicę Polski, przyduszając i upośledzając żywioł ro­ dzimy. Jeden z śląskich Piastów, Henryk Brodaty, połączył cały Śląsk w swych rękach. Był to pan mądry i dobry gospodarz. 0 Odziedziczywszy zie­ mie, w znacznej części pustkami stojące, starał się je zaludniać osadnikami z Niemiec, przez co kraina, dotąd uboga i pusta, zakwitła pod jego mądrymi rządami i rozniosła sławę jego imienia po innych dzielnicach. Żoną jego była Jadwiga, niewiasta bogobojna i opiekunka ubogich, zaliczona później w poczet świętych. Sława do­ brego rządcy powołała Henryka na szerszą widownię , bo żona Leszka Białego, a matka małoletniego Bolesława Wstydliwego, idąc za radą panów krakowskich, a zwłaszcza znakomitego biskupa krakowskiego, Iwona Odrowąża, powierzyła opiekę nad synem Henrykowi Brodatemu. Walka o opiekuńcze rządy między Konra­ dem mazowieckim, stryjem Bolesława Wstydliwego, a Henrykiem Brodatym, skończyła się po kilku latach zwycięstwem Henryka. Ten oddał Bolesławowi ziemię sandomierską, dla siebie zaś za­ trzymał krakowską. W ten sposób pozyskał Henryk potęgę, jakiej ■dotąd nie miał żaden z następców Krzywoustego; panował bowiem nad Śląskiem, Małopolską i częścią Wielkopolski, był więc najpo­ tężniejszym z ówczesnych książąt polskich. Po śmierci Henryka Brodatego (r. 1238.) objął całą ojco­ wiznę syn jego Henryk Pobożny. Dzielny i rycerski książę dążył do urzeczywistnienia marzeń swego ojca, do przywrócenia jedności państwu polskiemu, gdy wtem spadła na Polskę straszna nawała tatarska. Tatarzy (Mongołowie) byli ludem koczowniczym i dzikim. Tatar był niewielkiego wzrostu, ale barczysty i silny, o szerokiej śniadej twarzy, płaskim nosie, błyszczących ukośnych oczach. Kar­ mili się lada czem, cierpliwie w potrzebie pościli, a pijali tylko wodę. Prawdziwym już zbytkiem była dla nich sztuka końskiego mięsa, skruszałego pod siodłem. Za ubiór służyła barania skóra, włosem na wierzch wywrócona, za łoże ziemia; sklepienie niebios było namiotem. Dla małego, ale wytrwałego konia tatarskiego wy­ starczała pasza, którą miał pod nogami. Każda kręta ścieżka była dlań dogodnym gościńcem, a największe rzeki wpław przebywał. 42

Tatar już od dzieciństwa sposobił się do wojny; łuki i zatrute- strzały były główną jego bronią. Rabunek był jego jedynem rze­ miosłem. Tatarzy odznaczali się niepospolitą karnością. Król ich zwał się chanem; słowo jego było wszystkiem dla Tatara. Tatarzy walczyli nie tylko orężem, ale także chytrością i zdradą. Ślady swego pochodu znaczyli kupami gruzów i popiołów, stosami trupów. Okropny był los wsi lub miasta, w którem się pojawili; okropny los zwyciężonych. Miasta i włości równali z ziemią; stąd przysłowie »tam trawa nie porośnie, kędy Tatar przeszedł*. Padał pod ich mieczem, ktokolwiek był zdolny do broni, a niewiasty szły w wieczny jasyr (niewolę). Tatar nie znał miłosierdzia ani uczucia ludzkości: zabierał w jasyr, co było piękne i zdrowe; wszystko, na towar nieprzydatne, starców i dzieci, w pień wycinał. Ludziom krew krzepła na wieść o zbliżaniu się Tatarów; truchleli starzy i młodzi. Pierwszy najazd Tatarów na Ruś i na Polskę. Bitwa pod Lignicą 1241. Tatarzy długo nie odgrywali żadnej roli w dziejach. Dopiero na początku XIII. w. ruszyli ze swojej pierwo­ tnej ojczyzny, stepów środkowej Azyi, pod naczelnym chanem Temudszynem na podbój świata. Podbiwszy całą Azyę od Uralu po ocean Spokojny i od Himalajów po ocean Lodowaty, wpadli do wschodniej Europy, gdzie rozbili również mongolski lud Połowców, a następnie uderzyli na Rusinów, którzy mieszkali za tamtymi. Ruś była wtedy podobnie jak Polska podzielona na liczne księstwa dzielnicowe. Książęta ruscy, zapominając o swarach domowych, zebrali się na wspólną obronę i wyszli na spotkanie nieprzyjaciela. Wyprawa ta skończyła się niestety zupełną klęską Rusinów w wal­ nej bitwie nad rzeką Kałką (wpadającą do morza Azowskiego) w roku 1224. Wielu ruskich książąt poniosło śmierć bohaterską, tysiące ruskiej młodzieży zabrano w jasyr. Tatarzy cofnęli się po tem zwycięstwie do Azyi. Dopiero po trzynastu latach wrócili nie­ spodzianie pod wodzą chana Batu, wnuka Temudszyna. Wiele znacznych grodów ruskich, między nimi i Kijów, obrócili w pe­ rzynę. Drobni książęta ruscy poddali się Tatarom, a tak Ruś cała przeszła w dwuwiekowe jarzmo mongolskie. Dzikie hordy tatarskie rozdzieliły się w Kijowie na dwie części i dwoma szlakami rzuciły się, jedna na Węgry, druga na Polskę przez księstwo halicko-włodzimierskie, na którego tronie zasiadał wówczas Daniel, syn Romana. Udał on się do węgierskiego króla Beli IV., ażeby się z nim naradzić nad wspólną obroną. Gdy wrócił,. 4£ już Tatarzy zalali jego państwo; spustoszyli grody Włodzimierz i Halicz, wymordowali mnóstwo ludzi. Stąd szarańcza pociągnęła na zachód, na polskie krainy. Lublin, Zawichost i Sandomierz pierwsze padły ofiarą. Drobni książęta Fiastowcy nie umieli stawić czoła dziczy, a nieznany dotychczas w Europie sposób walki mie­ szał chrześcijańskiego wojownika. Pomimo tego małopolskie rycer­ stwo z rozpaczliwą odwagą broniło każdej piędzi ziemi. Tatarzy, obróciwszy w perzynę Kraków i Wrocław, zatrzymani zostali do­ piero pod śląskim grodem, Lignicą. Tu wyczekiwał ich z chrze- ścijańskiem rycerstwem książę Henryk II. Pobożny; tu też przyszło do morderczej bitwy w r. 1241. Tatarzy zwyciężyli podstępem, |24l Henryk Pobożny poległ, a dzicy zwycięzcy, uciąwszy mu głowę, zatknęli ją na dzidę i ponieśli przed zamek, gdzie załoga broniła książęcych dzieci. Matka Henryka, św. Jadwiga, w proroczem natchnieniu przeczuła była śmierć syna, sama jednak przed bitwą podniecała jego odwagę , a gdy krwawego trupa bez głowy przy­ niesiono w jej objęcia, znalazła dość siły, ażeby jeszcze drugich pocieszać. Bitwa pod Lignicą była klęska dla chrześcian, ale też silnie wstrząsnęła potęgą tatarską. Tatarzy, doznawszy tu po raz pierwszy znaczniejszego oporu, osłabieni wielkiemi stratami, nie byli już tak straszni dla zachodniej Europy; po spustoszeniu Śląska, Moraw i części Austryi podążyli na Węgry, skąd rozpoczęli odwrót w nad- wołżańskie stepy. Tak Henryk Pobożny z garstką polskiego ry­ cerstwa obronił Zachód od nawały tatarskiej. Bohaterska Polska, nie poddawszy się rozpaczy, piersią swą zasłoniła Europę, chrze­ ścijaństwo i cywilizacyę; znosząc najsroższe pogromy, nie ustąpiła na jeden krok, nie sprzedała się wrogom dla miłego spokoju. Dla tych to walk z nieprzyjaciółmi krzyża słusznie nosi Polska krwawo zasłużone miano: ^przedmurza chrześcijaństwa®.

XII. Dzieje Polski w drugiej połowie XIII. wieku.

Obraz rozbicia Polski około pobnvy XIII. wieku. Po śmierci Henryka Pobożnego na polach lignickich Polska, już prawie zjednoczona w rękach Piastów śląskich, uległa na nowo rozbiciu. Śląsk, dziedziczna dzielnica Henryka Pobożnego, rozpadł się na drobne cząstki, których książęta byli zanadto słabi, żeby mogli. 44

marzyć o władzy monarszej nad całą Polską. Przykład Śląska na­ śladowała wkrótce mazowiecka dzielnica Konrada. Rozpada się ona z razu tylko na dwie części na Mazowsze i Kujawy, ale wraz z rozradzaniem się tych dwóch Piastowskich linii mazowieckiej i kujawskiej, powstają w każdym dziale liczne drobne księ­ stewka. Wielkopolska utworzyła dwa księstwa: kaliskie i poznańskie. Największą stosunkowo dzielnicę posiadł książę krakowski, Bolesław Wstydliwy, syn Leszka Białego, który panował nad całą Małopolską. Dzielnicowi książęta żyją i nadal w ustawicznych swarach i bratobójczych walkach ; podstępem i gwałtem wydzierają sobie grody i ziemie. Rozbita i wojnami domowemi skołatana Polska zachęca sąsiadów do nieustannych najazdów i grabieży. Łupią ją od zachodu margrabiowie brandenburscy, z północy zaś i od wschodu Pomorzanie, Prusacy, Litwa, Jaćwierz i Ruś. Zjawia się straszny niszczyciel — Tatar — i pozostawia po sobie tylko zgliszcza i po­ pioły. Ludność w pień wycięto lub zabrano w jasyr, a kto uszedł szczęśliwie pogromu, ten nie wracał rychło w ojczyste strony, bo obawiał się ponownego napadu, który też niebawem nastąpił. W wyludnionej Polsce zabrakło roli do uprawy, rąk do pracy. Książęta postradawszy swe dochody, zaczęli się gorączkowo roz­ glądać za sposobem szybkiego zagospodarowania swych dzielnic. Zwykłe sposoby i środki nie mogły tu wystarczyć. Prędki ratunek mógł przyjść tylko z zewnątrz, przez sprowadzanie obcych osa­ dników. Kolonizacya. Już przed mongolskim napadem sprowadzali książęta, zwłaszcza śląscy, obcych, przeważnie niemieckich osadni­ ków do Polski, ale czynili to tylko dorywczo. Teraz rozpoczęła się kolonizacya tłumna, nie tylko na Śląsku, ale i w Mało- i Wielko- polsce, tudzież na Mazowszu. Kolonistów sprowadzano z sąsiednich Niemiec, a chcąc ich przywabić, musiano im nie tylko zapewnić takie same prawa, jakie mieli w własnej ojczyźnie, ale je jeszcze rozszerzyć. Koloniści rządzili się przeto własnem prawem niemie- ckiem, tak zwanem magdeburskiem. Polegało ono przedewszystkiem na tem, że byli wolni od różnorakich opłat i danin, którym pod­ legał kmieć polski, a płacili tylko czynsz gruntowy właścicielowi ziemi, służbę zaś wojenną pełnili jedynie w obronie swych osad. Ci osadnicy zaludniali nie tylko opustoszałe miasta i wioski, ale karczując olbrzymie lasy, zakładali także nowe osady. Ludność 45 wiejska trudniła się uprawą roli, ludność zaś miejska, wiążąc się w cechy, oddawała się przeważnie rzemiosłom i handlowi. Kolonizacyi niemieckiej należy w znacznej części zawdzięczyć to , że z końcem w. XIII. zatarły się ślady najazdów tatarskich i cały nasz kraj zmienił się do niepoznania. Wieśniacy polscy, oder­ wani od roli i rozprószeni po lasach w czasie napadów Tatarów, widząc pilnie pracujących Niemców, zaczęli powoli wracać do gleby, uczyli się lepszej uprawy roli i różnych rękodzieł. Duchowni i świeccy panowie przekonawszy się, że kolonie niemieckie, choć wolne i rządzące się same, większe korzyści przynoszą właścicielom, niż niewólne osady polskie, osadzali coraz częściej i polskich chłopów na prawie niemieckiem. Tak niewolny i do gleby przywiązany chłop polski stawał się po części wolnym kmieciem, który podlegał są­ downictwu tylko swoich sołtysów, a płacił czynsz tylko właści­ cielom gruntów. Podniosła się zatem praca rolnicza, karczowano lasy, kopano kanały, osuszano bagna, zdobywając pod uprawę coraz nowe obszary żyznej gleby. Miasta polskie rozwinęły się dopiero wskutek kolonizacyi nie­ mieckiej. Mieszczanie podlegali tylko własnym urzędnikom; na czele każdego miasta stał wybieralny naczelnik, zwany w tych czasach wójtem, później burmistrzem. Do pomocy miał on radę miejską, a wymiar sprawiedliwości należał do sądu ławniczego, również wybieranego przez mieszczan samych. W miastach cieszących się takiemi przywilejami zakwitł przemysł i wzmógł się nieznaczny da­ wniej handel. Koloniści przyczynili się też wielce do rozwoju pol­ skiego górnictwa, sławnych potem na cały świat kopalń soli w Wie­ liczce i Bochni, tudzież kopalń ołowiu i srebra w Olkuszu. W błogie skutki obfitowała kolonizacya niemiecka, ale też kryła w sobie i poważne niebezpieczeństwo; język i obyczaje nie­ mieckie zagościły do Polski i słusznie poczynano się trwożyć, że znaczna część narodu polskiego może się z czasem zupełnie zniemczyć. Kościół. W czasach rozbicia państwa polskiego na drobne księstwa, tylko kościół polski zachował swą jedność. Wielu było książąt polskich, kłócących się ustawicznie ze sobą, ale ducho­ wieństwo wszystkich dzielnic ulegało zawsze jednemu tylko naj­ wyższemu zwierzchnikowi polskiego kościoła, arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, który pod strażą przechowywał w swej ka­ tedrze koronę Bolesława Chrobrego. Duchowieństwo spełniało bardzo 46 sumiennie poruczone mu przez Boga obowiązki, opiekując się po ojcowsku polskim ludem. Benedyktyni i Cystersi przewodniczą w pracy na roli. Własną ręką trzebią lasy, osuszają bagna, obsie­ wają glebę nieznanem dotąd w Polsce ziarnem, pielęgnują warzywa i drzewa owocowe, urządzają coraz nowe osady, z których po­ wstają ludne wsi i grody. Pracowici ci mnisi zakładają nadto war- staty rękodzielnicze i szerzą znajomość rzemiosł; przy szczodrobli­ wości dobrodziejów wznoszą świątynie, a opasując je murami, czynią z nich punkta warowne i oporne w razie zbrojnej napaści nieprzyjacielskiej. Dominikanie i Franciszkanie krzewią gorliwość religijną i oświatę, głosząc prawdy Boże z kazalnic, ucząc młodzież po szkółkach. Po klasztorach i zniemczonych miastach tuli się wówczas jeszcze sporo księży obcych pochodzeniem, ale większość ■duchowieństwa jest już polska, a biskupami są tylko Polacy. Biskupi ci troszczą się w tym czasie o to , by lud polski nie zniemczał. Niebezpieczeństwo było wielkie, bo uczeni pisali po ła­ cinie, mieszczanie, a nawet znaczna część ludu wiejskiego mówili po niemiecku, wśród rycerstwa zaś szerzył się za przykładem książąt niemiecki obyczaj. Zasługą to jest duchownych, że mowa polska nie poszła całkiem w poniewierkę i zapomnienie. Tak w obro­ nie polskiej mowy podniósł potężny swój głos biskup krakowski Pełka, który nakazał (około połowy w. XIII.) podwładnym swym księżom przestrzegać, iżby lud umiał po polsku: Ojczenasz, Zdro­ waś Marya i Wierzę w Boga; wszystkim proboszczom polecił za­ kładać szkółki parafialne, a zabronił przyjmować nauczycieli, któ- rzyby nie znali dobrze języka polskiego. Za staraniem arcybiskupa gnieźnieńskiego .lakóba Świnki, synod duchowieństwa wielkopol­ skiego (pod koniec w. XIII.) powziął uchwałę, odmawiającą cudzo­ ziemcom probostw i kanonii, a od kierowników szkół żądał zna-, jomości języka polskiego. Szkoły bowiem były w tym czasie, jak wia­ domo , w ręku duchowieństwa, a świeckich nauczycieli nie było wcale. Święci Polscy z XIII. wieku. Bóg widocznie błogosławił zbożnej pracy polskiego duchowieństwa, skoro właśnie w wieku XIII. zesłał Polsce cały szereg świętych i błogosławionych. Żyła w tym wieku święta Jadwiga, żona Henryka Bro­ datego , o której dobroczynności pisarze żartobliwie robili uwagę: »nie mamy nic innego o naszej pani do pisania, jak tylko o tern, co ona rozdarowy wa;« a paziowie jej mawiali, że u księżnej lepiej być ubogim, niż jej współbiesiadnikiem. 47

W drugiej połowie tego wieku żyła Kinga, królewna wę­ gierska, żona Bolesława Wstydliwego. Istnieje legenda, że Kinga, wybierając się do Polski, prosiła ojca, by dodał jej do wiana jeden szyb solny, gdyż słyszała, że Polacy mało mają soli. Do otrzyma­ nego szybu wrzuciła złoty pierścień, na znak, że bierze go w po­ siadanie. Przybywszy z węgierskimi górnikami do Polski, kazała na rynku w Wieliczce kopać ziemię. Górnicy natrafili na bryłę soli, a gdy ją rozbito, wypadł z niej pierścień księżnej. Tak miano odkryć słynne kopalnie soli kamiennej w Wieliczce. To pewna, że od przybycia Kingi do Polski zaczęto umiejętniej wydobywać sól w Wieliczce i w Bochni. Od tego czasu Polacy nie potrzebowali sprowadzać soli z innych krajów. W r. 1259. zagościł ponownie Tatar do ziemi ruskiej i ma­ łopolskiej. Przewidywał to niebezpieczeństwo Bolesław Wsty­ dliwy, i starał się o obwarowanie swej dzielnicy. Ale brakło mu czasu, zaskoczył go Tatar. Kinga, żona Bolesława, nie szczędziła swych klejnotów i skarbów na zaciągi zbrojne, aby nimi powię­ kszyć szczupłe zastępy polskiego rycerstwa. Lecz wszystko było daremne. Spłonął wówczas Lwów; uległy ponownemu zniszczeniu Sandomierz i Kraków, a dziki najezdca uprowadził tysiące brańców. Dla ubogich i chorych była Kinga zawsze najlepszą matką i opiekunką. W Starym Sączu założyła żeński klasztor Panien Kla­ rysek , w którym na modlitwie i dobrych uczynkach spędziła osta­ tnie lata swego wdowieństwa. Żył w tym wieku: błogosławiony mistrz Wincenty Kadłubek, biskup krakowski, który jako pierwszy kronikarz Polak opisał czasy Bolesława Krzywoustego i jego synów, a był tych czasów naocznym świadkiem. Najwięcej świętych dostarczyła Polsce znakomita rodzina Odrowążów. Z niej pochodzili św. Jacek i bł. Czesław, tu­ dzież biskup krakowski Iwo, założyciel kościoła Maryackiego w Krakowie. Z tymto biskupem bawili w Rzymie obaj młodzi Odrowążowie Jacek i Czesław. Tam poznali św. Dominika, którego biskup Iwo prosił, aby mu dał do Polski kilku swych zakonników Dominika­ nów'. Na to święty odpowiedział, że żaden z towarzyszy jego nie zna języka i zwyczajów polskiego narodu; lepiej zatem byłoby, żeby Iwo w swoim orszaku poszukał ochotników do zakonu. Jacek i Czesław uczuli powołanie do służby Bożej i przyjęli habit z rąk Kościół Maryacki. Kościół Panny Maryi w Krakowie zaczął budować Iwo Odrowąż, biskup krakowski, w r. 122l>. Sto lat z górą trwała budowa, na któią" łożyło hojnie mieszczaństwo kiakowskie. Styl kościoła, gotycki; wieża wyższa ma 81 metrów wysokości. 49

św. Dominika. Obaj wrócili po roku do Krakowa, gdzie biskup Iwo oddał Jackowi i jego towarzyszom kościół św. Trójcy z klasztorem przy nim zbudowanym (w r. 1223.). Był to pierwszy klasztor 00. Dominikanów na polskiej ziemi. Wkrótce potem obaj bracia udali się na misye: Czesław na zachód, Jacek na północ i wschód. Jacek w celach misyjnych najdłużej bawił na Rusi, w Kijowie. Tu przez pięć lat nauczał i czynił cuda. Gdy miał właśnie opuszczać Kijów i odprawiał mszę św., horda Tatarów niespodzianie wtargnęła do miasta. Na krzyk braci zakonnych Jacek zabrał w jedną rękę puszkę z Najśw. Sakramentem, w drugą alabastrowy posąg Najśw. Maryi Panny i przeszedł z bracią bezpiecznie wśród barbarzyńców. Ucho­ dząc przed pogonią tatarską, cudem prawie przeprawił się przez Dniepr i tym sposobem ocalił siebie i swych towarzyszów. Potem skierował swe kroki ku Rusi Czerwonej i przybył do Halicza, skąd odbywał misye w polskich i ruskich prowincyach. Skołatany wie­ kiem i złamany pracą około zbawienia bliźnich, wrócił do Krakowa, gdzie umarł. Zakon kaznodziejski Dominikanów, założony i rozszerzony przez św. Jacka w Polsce i na Rusi, zasłużył się głównie pracami ■misyjnemi. Za św. Jackiem szło wielu współpracowników i naśla­ dowców w dalekie kraje. Misyonarze ci spełniali swe zadanie bez względó na niebezpieczeństwa i trudy, wielu też poniosło śmierć męczeńską z rąk Tatarów i innych nieprzyjaciół Kościoła. W na­ grodę za' to poświęcanie się dla religii, papież nadał Dominikanom prowincyi ruskiej przywilej używania kapeluszy kardynalskich i pa­ sów czerwonego koloru, na znak, że krew swą przelewali dla utwierdzenia i szerzenia św. wiary. Kanonizacya św. Stanisława. Miała wówczas Polska wielu świętych żyjących, ale nie miała jeszcze żadnego patrona w niebie. Pierwszym Polakiem, policzonym w poczet Świętych (w r. 1254) był św. Stanisław, męczennik, biskup krakowski. Wszyscy książęta polscy i ich poddani zjednoczyli się teraz u tru­ mny jego, oddając cześć jego relikwiom. Przypomniano sobie le­ gendę o posiekanych członkach św. Stanisława, które cudownym zrosły się sposobem i radowano się nadzieją, że Bóg pozwoli zje­ dnoczyć się tak samo rozdartym dzielnicom Polski, że po tylu klęskach da wytchnienie znękanemu narodowi. Po kanonizacyi św. Stanisława powstaje też w całej Polsce potężny ruch, zmierzający do połączenia dzielnic w jedną państwową całość. K. Rawer. Dzieje ojczyste. 4 50

XIII. Spory o tron krakowski.

Lud i . W czasach Piastowskich istniał w Polsce lud wiejski wolny, osiadły na ziemi i mogący dowolnie zmie­ niać miejsce pobytu, oraz dowolnie sprzedawać swe ojcowizny. Kmieć polski nie uznawał nad sobą żadnej innej zwierzchności, jak tylko władzę książęcą i był pod tym względem równy szlach­ cicowi. Obok ludności wieśniaczej wolnej, była też bardzo liczna ludność nie wolna. Ludność ta musiała ponosić różne ciężary na rzecz księcia, czy też innego pana gruntu, na którym mieszkała. Daniny te polegały na robociznach, tudzież różnych opłatach, skła­ danych w zbożu i innych płodach, rzadko w pieniądzach. Z tego powodu — zwłaszcza gdy do tego przyczyniły się napady Tatarów —- ubożeli bardzo ci wieśniacy. Aby ich ratować nadawali im książęta prawo magdeburskie, czyli zamieniali niewolnych wieśniaków na wolnych dzierżawców. Nadawanie szlachectwa w Polsce sięga bardzo dawnych czasów. Męstwo było główną cnotą, za którą można było otrzymać szlachectwo. Ten stawał się godnym tego zaszczytu, kto niósł życie w' ofierze dla kraju i dla monarchy. To też wśród nieustannych wojen wzmagał się zastęp rycerzy, czyli szlachty. Rody szlacheckie przybierały z czasem pewne widome znaki czyli godła, t. j. herby, których używano na zbroi, pieczęci lub na chorągwiach. Z po­ czątkiem wielu herbów polskich łączą się piękne podania. Szlachta miała dobra nadane od monarchy, a pełniła służbę wojenną, za co wolna była od danin książęcych. Uprawą roli szla­ checkiej zajmowała się czeladź polska lub koloniści niemieccy. Każdy ród szlachecki zbierał się na wojnę pod jednem hasłem (jak to nazywano zawołaniem) i walczył pod jedną chorągwią (sztandarem). Obok duchowieństwa szczególnie dbałą o dobro państwa oka­ zała się szlachta. Dwa te stany najpierw poznały niebezpieczeństwo, grożące Polsce ze strony obcych przybyszów, i starały się je od­ wrócić. Wszczyna się przeto spór, kto ma w Polsce rej wodzić, czy polskie duchowieństwa i polska szlachta, czy niemieccy miesz- czanie-przybysze, którzy szczególnie w Krakowie dobili się znacze­ nia i wpływu. I ci i tamci pragnęli widzieć na tronie miłych sobie książąt, stąd ustawdczne były spory i walki, szczególnie o tron krakowski. 51

Leszek Czarny (1279 — 1288). Następca bezdzietnego Bolesława Wstydliwego, Leszek Czarny, wnuk Konrada Mazowie­ ckiego , książę wojowniczy i przedsiębiorczy, sprzyjał Niemcom i ko­ chał się w niemieckim stroju. Dlatego, chociaż pogromił Lwa, księcia halickiego, a Jaćwingów zupełnie wytępił, nie zyskał przecież miłości narodu, zwłaszcza, że nie potrafił obronić kraju przed trzecim strasznym napadem tatarskim. Henryk Probus. Cidy Leszek umarł bezpotomnie, nieżało- wany, Niemcy krakowscy osadzili na tronie zniemczałego księcia wrocławskiego, Henryka Probusa, miłego sobie, bo nie tylko z nie­ miecka się nosił, ale tak był w niemczyźnie biegły, że układał nawet piosnki w tym języku. Rycerstwo polskie pragnęło jednak widzieć na tronie raczej przyrodniego brata Leszkowego, Włady­ sława, dla małego wzrostu Łokietkiem zwanego. Był on dotych­ czas księciem na Brześciu Kujawskim, a po śmierci Leszka, objął tegoż dzielnicę, Sieradz. Łokietek opanował też pod nieobecność Henryka Kraków, ale niemieccy mieszczanie Krakowa wpuścili nocą wojsko wrocławskiego księcia. Było to taką niespodzianką, że Ło­ kietek zaledwie zdążył schronić się do klasztoru franciszkańskiego skąd w koszu spuścił się z miejskich murów na pole, żeby się ra­ tować ucieczką. Cudzoziemcy odnieśli więc zwycięstwo i rozstrzy­ gnęli losy krakowskiego tronu. Henryk zamierzał zjednoczyć całą Polskę w jedną monarchię, lecz ten zamiar nie udał się, gdyż książę umarł już w kilka miesięcy po pozyskaniu Krakowa. Henryk przeznaczył testamentem tron krakowski i księstwo sandomierskie swemu wnukowi po kądzieli, wielkopolskiemu księ­ ciu Przemysławowi Pogrobowcowi, który bezzwłocznie zajął Kra­ ków. Ale Władysław Łokietek rozpoczął walkę o dziedzictwo, a rychło wystąpił jeszcze trzeci, najsilniejszy współzawodnik, Wa­ cław IŁ, król czeski, który też przemocą zajął krakowską stolicę. Rycerski Łokietek próbował z nim walki, ale pokonany, poddał się i uznał Wacława zwierzchnim panem. Tak znaczna część Polski dostała się pod obce panowanie.

XIV. Przemysław Wielkopolski i Wacław czeski.

Przemysław dziedziczy Pomorze. Pomorze, niegdyś zdo­ bycz Bolesława Krzywoustego, oderwało się po śmierci Leszka 4* 52

Białego od Polski, a podzielone na kilka części, zostawało pod rzą­ dami udzielnych książąt. Ci żyli w niezgodzie z polskimi sąsiadami , a kłócili się też między sobą. Z tych kłótni umieli wybornie ko­ rzystać wspólni wrogowie Polski i Pomorza, margrabiowie bran­ denburscy, którzy nie zaniedbywali żadnej sposobności do napadu na Wielkopolskę i pożądliwem spoglądali okiem na Pomorze, dzie­ lące ich posiadłości od Bałtyku. Używali więc wszelkich sposobów, nie zaniechali żadnych środków, któreby mogły oddać kraj ten w ich ręce. Ostatni książę Pomorza Wschodniego, czyli Gdańskiego, bez­ dzietny Mestwin (Mszczug) wyznaczył Przemysława Pogrobowca swym następcą. Dzielny ten książę panował w Wielkopolsce. Mar­ grabiowie zapałali srogą nienawiścią i starali się usilnie rozerwać niemiłą im przyjaźń, podkopać przychylność Mestwina ku Przemy­ sławowi. Wszelkie ich zabiegi były jednak bezskuteczne, Mestwin jeszcze za życia swego odstąpił rządy Pomorza wielkopolskiemu księciu. Przemysław koronuje się na króla polskiego r. 1295. Przemysław, połączywszy po śmierci Mestwina Wielkopolskę i Po­ morze w jedno państwo, powziął śmiały a wielki zamiar, którym imię swe po wszystkie czasy uwiecznił. Uzyskawszy zezwolenie pa­ pieża Bonifacego VIII., koronował się w r. 1295. w katedrze gnie­ źnieńskiej na króla polskiego. Wypadek to doniosłego znacze­ nia. Skoro bowiem Przemysław przybrał tytuł króla polskiego, zaznaczył przez to , że dążyć będzie do zjednoczenia całej Polski, do panowania nad całą Polską. Na wykonanie tak wielkiego dzieła, jakiem było zjednoczenie całej Polski, zabrakło niestety królowi czasu. W siedm miesięcy po koronacyi, w zapusty r. 1296., wyruszył on na wojnę przeciw Brandenburczykom. Zgnieść wrogich Polsce margrabiów branden­ burskich, ubezpieczyć się w posiadaniu Pomorza, to było pierwsze' zadanie nowego króla, poczem dopiero miała się rozpocząć praca nad zjednoczeniem Polski. W przededniu walki, Przemysław pe­ wny zwycięstwa, spędzał wraz z rycerstwem ostatki zapust w Ro­ goźnie. W noc popielcową, wynajęci przez brandenburskich mar­ grabiów siepacze dostali się zdradziecko do-komnat zamkowych i zamordowali króla polskiego. Opatrzność przeznaczyła innego męża do zjednoczenia narodu i królestwa polskiego, męża małego- ciałem, lecz wielkiego duchem: Władysława Łokietka. 53

Wacław II. czeski królem polskim 1300-1305. Spu­ ściznę Przemysława objął za zgodą patiów Łokietek. Obok niego zapragnęli spadku jeszcze dwaj inni książęta. Zawrzała więc walka domowa. Łokietek przeciwnikom podołać nie mógł, brakło mu pie­ niędzy na opłatę zbrojnych hufców, więc chcąc nie chcąc, zezwalał na swawolę swych żołnierzy. Wielkopolska zażywająca dotąd spo­ koju, rozbrzmiewała od walk orężnych; pożogi i rabunki były co- dziennem zjawiskiem. Zniechęceni Wielkopolanie ofiarowali rządy Wacławowi czeskiemu. Łokietek pokonany w walce i wyparty przez zawziętego wroga nawet z dziedzicznego Brześcia, szukał schro­ nienia za granicami Polski. Gdyby Przemysław Wielkopolski śmiałym swym czynem nie był wskrzesił tytułu królestwa polskiego, Wacław mógłby był uważać nabyte posiadłości , polskie jako kraje korony czeskiej. Teraz nie mógł już tak postąpić i jako pan Mało- i Wielkopolski oraz Pomorza, koronował się na króla polskiego,w katedrze gnie­ źnieńskiej, w r. 1300. Gała więc Polska, z wyjątkiem Mazowsza, została zjednoczona w jedno polskie królestwo, które pozo­ stało przez lat kilka w osobistej unii z królestwem czeskiem. Wa­ cław opuścił Polskę zaraz po koronacyi, a rządy w niej powierzył sWyip namiestnikom czyli starostom, których poosadzał po/wa- żniejszych grodach, dodawszy każdemu poczet zbrojnych. Nowi ci urzędnicy trzymali w karbach rozzuchwalonych długim bezrządem panów polskich, ale też zdzierali kraj niemiłosiernie. Prędko więc sprzykrzyły się obce rządy Polakom, a wobec rozpanoszenia się niemczyzny po miastach polskich, wstręt do obczyzny odzywał się coraz potężniej w szeregach polskiego rycerstwa i obudził w niem narodowego ducha. P ow rót Łokietka. Podczas gdy starostowie czescy hardo i surowo gospodarowali w Polsce, nieszczęśliwy bohater narodowy Władysław Łokietek tułał się po obcych krajach. Niedarmo jednak mówi przysłowie: cnie ma złego, coby na dobre nie wyszło«. Łokietek, bawiąc na wygnaniu, rozpamiętywując dziwne swe przej­ ścia i losy, jak niegdyś z małego książątka kujawskiego urósł przez nabycie Krakowa w najpotężniejszego księcia polskiego, jak potem musiał z własnej stolicy uciekać, jak wreszcie pozyskał tron wiel­ kopolski, aby rychło potem z ojczystej umykać ziemi — poznał, że Opatrzność widocznie się nim opiekuje, że jednak on sam po­ siada jeszcze zbyt wiele wad i dlatego nie może dopiąć celu. Na­ brawszy tego przekonania, z zupełnem zaufaniem oddał się Boskiej opiece i odbył pielgrzymkę do stolicy apostolskiej. Właśnie wówczas papież Bonifacy VIII. ogłosił całemu światu chrześcijańskiemu -wielki jubileusz«, czyli -miłościwe lato«, darząc każdego odpu­ szczeniem grzechów, kto tylko w przeciągu tego roku pobożną pielgrzymką nawiedzi stolicę chrześcijaństwa. Pomiędzy tłumem pielgrzymów do -wiecznego miasta* znaj­ dował się także mały książę i wygnaniec polski, Władysław, któ­ remu oprócz grzechów ciężył bardzo Wacław na sercu. Stąd też oprócz ołtarzów rzymskich nawiedzał Władysław pilnie komnaty papieskie, zanosząc skargi na zniemczałego Czecha, który bez po­ zwolenia papieża posiadł królestwo polskie, oddane z dawna szcze­ gólnej opiece św. Piotra. Książę polski znalazł tu tem łaskawsze ucho, że właśnie wówczas naraził się Wacław papieżowi przez wmieszanie się w sprawy węgierskie. Na Węgrzech wygasła bowiem właśnie dynastya Arpadów, a papież, którego uważano za pana lennego Węgier, nadał ten kraj królewiczowi neapolitańskiemu Karolowi Robertowi z rodziny andegaweńskiej. Wacław natomiast chciał Węgry zagarnąć dla swego syna. W ten sposób zawiązało się przymierze przeciw Wacławowi, złożone z papieża, Włady­ sława Łokietka i Karola Roberta. Papież zabronił Wacławowi uży­ wać tytułu króla polskiego, a i król Albrecht I. Habsburski związał się z papieżem i przygotował napad na Czechy. Kiedy więc groźna burza zawisła nad głową Wacława, pojawił się Łokietek w r. 1304. na Podgórzu karpackiem i z garstką małopolskiego rycerstwa zerwał się śmiało do podjazdowej walki z Czechami, nękając ich załogi. Starostowie czescy wyznaczyli bardzo wielką nagrodę za głowę Łokietka, ale książę znalazł wiernych poddanych nietylko w ry­ cerstwie , ale i w ludzie kmiecym. W grotach późniejszego Ojcowa r słynnej z malowniczego położenia małopolskiej wioski — założył ją Kazimierz W. i na pamiątkę ojca nazwał »Ojcowem« — ukrywał się bohater narodowy, a lud pamiętał o wszystkich jego potrzebach i odbywał pilnie straż u jego schroniska. Teraz szczęście zaczęło się uśmiechać Łokietkowi: w podjazdowej walce zajął kilka mało­ polskich zamków. Największem jednak szczęściem dla Polski i dla Łokietka była rychła śmierć Wacława II. (1305.). Na wieść o jego zgonie groźne powstanie wybuchło na całym obszarze Polski; coraz liczniejsze grody poddawały się Łokietkowi, a niebawem i Kraków dostał się w moc jego. Szesnastoletni Wacław III., który objął 55 rządy po ojcu w Czechach, wyruszył z wiełkiem wojskiem przeciw Łokietkowi, ale zginął w Ołomuńcu, zamordowany przez niemie­ ckiego rycerza, którego osobista zemsta popchnęła do tej zbrodni. Na Wacławie III. wygasła czeska dynastya Przemyślidów, w r. 1306.

XV. Władysław I. Łokietek 1306—1333.

Zjednoczenie Polski. Wygaśnięcie Przemyślidów sprowa­ dziło w Czechach kilkuletnią walkę o tron, co umożliwiło Włady­ sławowi Łokietkowi ostateczne utrwalenie swej władzy w Polsce, Trzy razy z ojcowizny wygnany, objął teraz na nowo rządy Polski i sprawował je już aż do śmierci. Zrazu dzierżawy jego składały się tylko z-Małopolski, z ziem sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej i Pomorza; wkrótce przyłączył do swego państwa i Wielkopolskę, a tak z wyjątkiem dwóch dzielnic, podzielonych na drobne księstwa, t. j. Śląska i Mazowsza, cała reszta Polski do niego należała. Bunt Alberta. W zjednoczonem przez Łokietka państwie panował zrazu wielki nieład," owoc dwuwiekowych podziałów na dzielnice i walk domowych. Łokietek zabrał się odważnie do zwal­ czenia złego. Oczyścił kraj z band zbójeckich, a objeżdżając usta­ wicznie całe państwo, wymierzał wszędzie surową sprawiedliwość. Energiczne to postępowanie wywołało niechęć niektórych moż­ nych a butnych rodów, n. p. Święców, piastujących najważniejsze urzędy na Pomorzu. Szczególnie zaś niechętnem było Łokietkowi niemieckie mieszczaństwo, ponieważ Łokietek opierał się głównie na polskiem rycerstwie i włościaństwie W ostatnich czasach, za Henryka Probusa i Wacława, Niemcy ci rej wodzili w Polsce, nie chcieli się więc pogodzić z utratą swego znaczenia. Woleli podnieść bunt otwarty, na którego czele stanął Albert, wójt krakowski, Czech rodem, ale Niemiec duchem. Potężny to był pan, władał jakby udzielny książę niemieckim Krakowem, wywierał przeważny wpływ na wszystkich Niemców, zamieszkałych w Małopolsce. Ło­ kietek zgniótł powstanie, a sroga rzeź na ulicach zdobytego Kra­ kowa rzuciła postrach po całym kraju. Odtąd cudzoziemczyzna przycichła, nikt już nie ważył się podnosić rozkoszu przeciw Ło­ kietkowi. Koronacya króla Władysława I. Łokietka 1320. Stłu­ miwszy wrogie rozruchy i zaprowadziwszy ład i karność w pań­

/ 56 stwie, postanowił Łokietek podnieść swój majestat w oczach narodu i wobec sąsiadów, przez koronowanie się na króla. Uroczysta ko- nacya odbyła się po raz pierwszy w Krakowie w kate­ drze na Wawelu, u grobu patrona Polski, św. Stanisława. Arcy­ biskup gnieźnieński włożył Łokietkowi na głowę koronę Chrobrego. Odtąd Kraków stał się stolicą nowego królestwa polskiego, odtąd też zwłoki królów polskich składano na wie­ czny spoczynek w wspaniałych grobowcach, znajdujących się w pod­ ziemiach Wawelskiej katedry. Utrata Pomorza. Łokietek, mając z początku swego pano­ wania do czynienia z licznymi wrogami, nie mógł przeszkodzić utracie Pomorza. Możny ród pomorski Swięców, niezadowolony z silnych rządów Władysława Łokietka, podniósł bunt i poddał się z miastem Gdańskiem margrabiemu brandenburskiemu, Waldema­ rowi. -Łokietek, zatrudniony wówczas jeszcze walką z jednym z nie­ chętnych mu książąt śląskich, wezwał na pomoc Krzyżaków. Z ra­ dością przybyli Krzyżacy na to wezwanie, gdyż posiadając już prawy brzeg dolnej Wisły, chcieli przez opanowanie i lewego brzegu ująć handel na Wiśle w swe ręce. Nadto nastręczała się im spo­ sobność zbliżenia się do państwa niemieckiego, skąd ustawicznie płynęły do nich tłumy rycerstwa na walkę z niewiernymi i pomna­ żały ich siły. Razem więc z rycerstwem Łokietkowem poskromili Krzyżacy bunt Swięców, wypędzili Brandenburczyków, ale następnie zagarnęli zdradzieckim sposobem 'całe Pomorze dla siebie. Polska straciła znowu wybrzeże Bałtyku, państwo zaś krzyżackie rozrosło się po obu brzegach Wisły. Sam wielki mistrz przybył niebawem do kraju i wybrał sobie na stałą siedzibę miasto Malborg. Krzy­ żacy, rozparci nad Bałtykiem, odsunąwszy Polskę od morza, stali się odtąd groźną dla niej potęgą. Wojna narodowa z Krzyżakami. Utrata Pomorza była nader ciężkim ciosem dla nowego państwa, tak pod względem poli­ tycznym jak i gospodarczym. Bez ujść Wisły i dostępu do morza, nie mogła się Polska rozwinąć w potężne państwo. Twórca nowego królestwa polskiego, Łokietek, uważał przeto odebranie Pomorza za główny cel swego życia. Nadarmo starał się o to za pomocą procesu, oskarżając zdradziecki Zakon przed stolicą apostolską. Papież skazał Krzyżaków na zwrot Pomorza i zapłacenie Polsce znacznej sumy pieniężnej tytułem szkód i kosztów procesu. Ale ry­ cerze zakonni, u których rełigia i posłuszeństwo dla Ojca św. ustą- Katedra krakowska. Kościół katedralny na Wawelu w Krakowie pod wezwaniem św. Wacława, założony w miejsęu dawniejszego drewnianego kościółka przez Władysława Hermana, rozszerzony przez Bolesława Krzywoustego, został po pożarze w r. 1306 przez Nankiera i Bodzantę , biskupów krakowskich , w stylu gotyckim z ciosowego kamienia z gruntu odbudowany. W ciągu wieku otoczono kościół 22 wspaniałemi kaplicami. W środku nawy kościelnej spoczywają zwłoki św. Stanisława; w podziemiach są grobowce królów polskich. 58 piły miejsca żądzy zaboru, nie poddali się temu wyrokowi. Wówczas- Łokietek przekonał się, że tylko oręż może rozstrzygnąć sprawę między Zakonem a Polską. Obie strony rozpoczęły przygotowania wojenne, obie szukały sprzymierzeńców. Krzyżacy znaleźli sprzy­ mierzeńca w królu czeskim Janie Luksemburskim, który jako na­ stępca Wacławów rościł sobie pretensye do tytułu króla polskiego. Łokietek związał się z królem węgierskim, Karolem Robertem, za którego wydał córkę swą Elżbietę; zbliżył się też do pogańskiej Litwy, dla której sąsiedztwo Krzyżaków było również wielce groźne. Syn Łokietka, królewicz Kazimierz, ożenił się z Aldoną, córką po­ tężnego księcia Litwy Giedymina. Małżeństwo to ochroniło Polskę od łupieskich najazdów Litwinów i pozyskało Połakom nowych sprzymierzeńców w walce z Krzyżakami. Wkrótce rozpoczęły się krwawe zapasy o zdradziecko wydarte Pomorze. Była to dla całego narodu sprawa żywotna, a zatem wojna, która teraz rozpoczęła się była w całem tego słowa znaczeniu wojną narodową. Potężny Zakon w przymierzu z Janem Luksemburskim był o wiele silniejszy od dopieroco zjednoczonego królestwa polskiego. Cztery lata wrzała straszna i uporczywa wojna w granicznych krajach, w której Krzyżacy zdobyli Kujawy. W wojnie tej walczył po stronie Krzyżaków Wincenty z Sza­ motuł. Był on niegdyś generalnym starostą, t. j. namiestnikiem królewskim całej Wielkopolski. Gdy jednak knował spiski przeciw królowi, złożono go z urzędu. Obrażony tern magnat dopuścił się haniebnej zdrady, połączył się z wrogiem ojczyzny i tyle sprawił, że Krzyżacy wkroczyli w znacznej sile do Wielkopolski, cbróęilh wiele miast w perzynę i popełniali bezgraniczne okrucieństwa. Ło­ kietek spotkał wroga pod wsią P ł owca mi w Kujawach (w r. 1331). W nocy przed bitwą Wincenty z Szamotuł wymknął się z obozu krzyżackiego i przybył do króla z prośbą o przebaczenie i z upewnieniem, że Krzyżacy mają wprawdzie wielkie ^wojsko, ale mało co warte. Wzruszyło się widocznie serce zdrajcy, posta­ nowił naprawić wyrządzoną ojczyźnie krzywdę. Nazajutrz rano gęsta mgła okryła oba wojska, tak że Krzy­ żacy nie mogli widzieć, co się poza ich obozem dzieje. Nagle na obóz ich wpada siwy już starzec, król Łokietek , na czele dzielnego• wojska, śpiewającego pieśń »Boga-Rodzica Dziewica«. Wielkie za­ mieszanie powstało między Krzyżakami; trwoga opanowała serca; zakonnych rycerzy. Ale prędko się ocknęli i zażarcie poczęli wal­ 59 czyć. Zacięta bitwa trwała już kilka godzin, a szala zwycięstwa nie przechylała się stanowczo na żadną stronę. Wtem Wincenty z Sza­ motuł, dowodzący hufcem złożonyjn z Polaków przechodzi na stronę Łokietka. To rozstrzygnęło zwycięstwo na korzyść Polaków. Krzy­ żacy ponieśli pęd Płowcami dotkliwą klęskę. Floryan Szary. Nazajutrz po tern zwycięstwie objeżdżał król pobojowisko i spostrzegł na niem rannego rycerza polskiego. Żył on jeszcze, ale strasznie był pokaleczony; trzy włócznie krzy­ żackie go przeszyły, a biedńy rycerz przytrzymywał własną ręką wypadające jelita. Król pochylił się nad nim wzruszony i zawołał: »Straszny ból musisz cierpieć bracie*. Ranny odrzekł: »Miłościwy panie, mniej bolą te rany, aniżeli zły sąsiad*. Ta dobra myśl ry­ cerska podobała się królowi; kazał go zanieść pod swój namiot i rany jego opatrzyć. Rycerz przyszedł niebawem do zdrowia dzięki troskliwości królewskich lekarzy. Król wymierzył mu sprawiedliwość w jego sporze ze złym sąsiadem, uposażył go wioską, a do da­ wnego jego herbu »Koźle Rogi« dodał trzy włócznie i nazwał ten nowy herb »Jelita*. Rycerzem tym był Floryan Szary, od którego pochodzi sławny w dziejach polskich ród Zamoyskich. Zwycięstwo odniesiune nad Zakonem pod Płowcami było ostatniem dziełem króla Wład. Łokietka. Ale wojna nie była jeszcze skończoną. Wśród przygotowań do dalszej walki z Krzyżakami r zakończył swój znojny, ale pełen niespożytych zasług żywot »drugi odnowiciel Polski« w r. 1333. Spoczął w Krakowie, w wa­ welskiej katedrze, po prawej stronie wielkiego ołtarza.

XVI. Ozieje Rusi.

Powstanie państwa ruskiego. Plemiona wschodniej Sło­ wiańszczyzny, mieszkające w dorzeczu Dniepru, cierpiały wiele w wieku IX. od sąsiednich,' najezdniczych ludów. Napadali na nie- od południa dzicy mongolscy Chazarowie, od północy zaś germańscy Normanowie, mieszkający na wybrzeżach półwyspu skandynawskiego, zwani tu War egami. Wódz waregski Ru ryk z pokolenia Rusów, ujarzmił wschodnie niesłowiańskie (po większej części fińskie) i sło­ wiańskie ludy i założył państwo ruskie. Obejmowało ono kraje nad Dźwiną Zachodnią i górną Wołgą, a stolicą był, jak się zdaje,.. Nowogród Wielki. Miało się to stać (według opowieści najstarszego 60

kronikarza ruskiego Nestora) w drugiej połowie IX. w. Tenże Ru­ ry k dał początek dynastyi książęcej »Rurykowiczów«. Oleg, krewny i następca Ruryka, posunął granice tego państwa do Bohu, Dniestru i gór karpackich , uczynił Kijów stolicą i rozpoczął napady na państwo Bizantyńskie. Ci Warego-Rusowie zawładnęli w końcu wszystkiemi ziemiami wschodnich Słowian. Ziemie te nazywają się odtąd od imienia tych zdobywców Rusią, a plemiona wschodmo- słowiańskie, mające dotąd różne nazwy, przybierają nazwę ogólną: Rusinów. Chociaż Waregowie nie byli Słowianami, to jednak z cza­ sem zlali się ze słowiańską ludnością i utworzyli potężne ruskie państwo. '980— Włodzimierz Wielki (980—1015), współczesny polskiemu 1015. Bolesławowi Chrobremu, należy do najznakomitszych książąt ru­ skich. Był władcą potężnym, wojowniczym, rządnym i gospodar­ nym. Przez zajęcie Grodów Czerwieńskich rozpoczął Włodzimierz wojny z państwem polskiem. Włodzimierz Wielki wsławił się szcze­ gólnie przyjęciem wiary chrześcijańskiej. Z początku był bałwo­ chwalcą, ale poznanie wiary innych ludów skłoniło go do porzu­ cenia starych bogów. Powiadają, że przychodziły do Włodzimierza poselstwa od Żydów, Bułgarów, Niemców i Greków, a każde za­ chwalało swą wiarę. Najwięcej wrażenia zrobił na nim pewien mnich grecki opowiadaniem życia Chrystusa i obrazem sądu osta­ tecznego. Wyprawił więc książę dziesięciu mężów do Carogrodu dla poznania wiary chrześcijańskiej. Cesarze bizantyńscy przyjęli ich tak świetnie i kazali dla nich odprawić nabożeństwo z takim przepy­ chem, że posłowie wróciwszy do Włodzimierza, mówili z naj- większemi pochwałami o wierze Greków. Przekonany przez nich Włodzimierz wyprawił poselstwo do greckich cesarzów z prośbą o rękę ich siostry Anny. Cesarze wysłali swą siostrę na Ruś z licznym pocztem duchowieństwa. Podanie głosi, że kiedy księżniczka grecka przybyła do miasta Chersonu, oślepł nagle Włodzimierz. Wówczas kazała mu Anna powiedzieć, że jeili pragnie wzrok odzyskać, niech się natychmiast ochrzci. Włodzimierz usłuchał, a przejrzawszy ponownie, poznał i uwierzył w prawdziwego Boga. Powróciwszy do Kijowa, kazał Włodzimierz zniszczyć posągi pogańskich bałwa­ nów, a wielu bojarów, czyli szlachty ruskiej i tysiące ludu przyjęło 988. chrzest w wódach Dniepru (988). Ponieważ Włodzimierz zaszczepił w swoim narodzie wiarę chrześcijańską, ponieważ założył w Ki­ jowie biskupstwo i metropolię dla całej Rusi, budował i uposażał 61 kościoły, stawiał warowne grody dla zabezpieczenia granic od nie­ przyjaciół , za to wszystko otrzymał przydomek Wielkiego, a ko­ ściół policzył go w poczet świętych. Ławra Peczerska. Z zaprowadzeniem chrześcijaństwa po­ wstają na Rusi liczne klasztory (monastery). Z najdawniejszych ruskich monasterów najwięcej się wsławił monaster kijowski, znany pod nazwą Ławry*) pec^erskiej. Zrazu żyli tu , zakonnicy (od czarnej odzieży zwani czerńcami) w pieczarach, wykutych w górze kijowskiej nad Dnieprem, w których też mieli małą cer­ kiewkę. Od tych pieczar nazwano górę kijowską »pieczarską«. Później wzniesiono na górze wspaniałą, złocistemi kopułami zdała świecącą świątynię i klasztor *Ławrę* , do której od wieków ciągnie wielu pobożnych pielgrzymów ruskich , aby uczcić relikwie spoczywających w niej świętych. Jarosław Mądry (1018—1054). Jak w Polsce, tak i na Rusi był, jak wiadomo, zwyczaj dzielenia państwa między synów panującego księcia. Włodzimierz podzielił swe państwo między dwu- nastu synów. Świętopełk, najstarszy pasierb Włodzimierza, otrzy­ mawszy wielkie księstwo kijowskie , zapragnął opanować całe ruskie państwo. Rozpoczęły się tedy bratobójcze, krwawe walki. Świętopełk zamordował już trzech przyrodnich braci i opanował ich dzielnice. Wtedy jeden z młodszych braci, Jarosław nowogrodzki, sprowadził nowe zastępy Waregów i tak pobił Świętopełka, iż ten musiał uciekać do swego teścia Bolesława Chrobrego. Niewiele jednak po­ mogła mu pomoc i wyprawa Bolesława Chrobrego do Kijowa, bo po odejściu Polaków, Jarosław pobił powtórnie Świętopełka, po­ czerń pozbył się przemocą reszty braci i utworzył jedno państwo ruskie. Prowadził następnie zwycięskie wojny z Polską, Jaćwin- gami, Litwą, Carogrodem i Pieczyngami. Zasłużył się także dzie­ łami pokoju: zakładał nowe biskupstwa, budował cerkwie i grody, obwarował i upiększył Kijów. Za jego panowania państwo ruskie doszło do wielkiej świetności, a miasta: Nowogród Wielki, Psków i inne, które prowadziły ożywiony handel, wzbogaciły się niepo­ miernie. Jarosław nadał Rusinom księgę praw pisanych, t. z. »Prawdę ruską«. Za panowania najbliższych następców Jarosława Mądrego żył w Ławrze peczerskiej słynny kronikarz ruski, Nestor. W 17. roku

*).»Laura« słowo greckie: jaskinia, klasztor. -62

życia wstąpił on do klasztoru, czyli, jak Rusini mówili, monasteru. W czasie wolnym od modlitwy i innych zakonnych zajęć przysłu­ chiwał się chętnie opowieściom starych ludzi, którzy zwiedzając tłumnie Ławrę gawędzili o wszystkiem, co się na Rusi działo. Sam też długo żył i niemało widział. Wszystko, co słyszał i na co sam patrzał, spisał Nestor w księdze, która się nazywa latopisem. Jest to pierwsza kronika, napisana po rusku, z której dowiadujemy się o najdawniejszych dziejach Rusi. (W tym samym czasie w Polsce napisał Gallus pierwszą kronikę w języku łacińskim). Iluś rozpada się na dzielnice. Jarosław Mądry podzielił . swe państwo między pięciu synów. Najstarszy z nich otrzymał Kijów i jako »wielki książę« miał wykonywać zwierzchniczą władzę nad innemi dzielnicami. Ale postanowienie to było dla Rusi tak samo zgubne, jak podział Polski po śmierci Rolesława Krzywoustego. Ruś rozpadła się na mnogie drobne dzielnice, których liczba wsku­ tek rozradzania się Rurykowiczów doszła do siedmdziesięciu i dwóch. Drobni ci książęta prowadzili między sobą ustawiczne walki jużto 0 wielkoksiążęcy tron kijowski, już też o poszczególne dzielnice 1 grody. Niezgoda ta ułatwiała dzikim hordom Połowców (mieszka­ jących na czarnomorskich stepach) ustawiczne najazdy na ziemie ruskie, tudzież dawała sposobność Polsce i Węgrom do mieszania się w te swary. Rozłam Rusi na wschodnią i zachodnią. Punktem środ­ kowym Rusi był dotąd Kijów, jako rezydencya najpierw władców całej Rusi a następnie wielkich książąt, roszczących sobie pretensye do zwierzchnictwa nad całem państwem. Przez Kijów, leżący nad dogodną drogą wodną Dniepru, szły zaborcze zastępy ruskie na bizantyńskie państwo, ale do Kijowa przybywali też kupcy greccy, przynosząc ze sobą greckie zwyczaje i obyczaje, grecką oświatę. Wśród ustawicznych jednak walk domowych traciło wielkie księstwo kijowskie coraz bardziej na swem znaczeniu, a zarazem coraz wy­ raźniejszą stawała się różnica między wschodniemi a zachodniemi księstwami ruskiemi. Na wschodzie ludność słowiańska była zmieszana z obcym żywiołem, w części waregskim, a prze- dewszystkiem fińsko-mongolskim , na zachodzie natomiast ■ (na wschodniej granicy polskiej) mieszkała rodzima ludność słowiańska. W drugiej połowie wieku XII. upadł Kijów zupełnie. Książęta północno-ruscy pod wodzą księcia suzdalskiego Andrzeja Bogolubskiego zdobyli go i złupili. Upadła więc jedność Rusi, która 63

•coraz wyraźniej dzielić się poczyna na zachodnią i wschodnią. Również i naród ruski rozpadł się z czasem na dw a: na moskiewski, •czyli rosyjski i właściwy ruski. We wschodniej wzbiło się w potęgę księstwo suzdalskie, którego władcy, pozyskawszy godność wielkoksiążęcą, panowali w Włodzimierzu nadKlazmą, a następnie w Moskwie i stąd starali się wywierać wpływ na Kijów i na Ruś południową! Usiłowaniom tym przeszkodzili Mongołowie. Niewola tatarska. Po bitwie nad Kałką cofnęli się wpra­ wdzie Mongołowie w swoje stepy, ale już w kilkanaście lat potem hordy Batu-chana zalały całą Ruś wschodnią. Tatarzy zburzyli Suzdal, Włodzimierz nad Klazmą, Moskwę (założoną w wieku XII.), a wreszcie zniszczyli do reszty starą stolicę Kijów 1240. Odtąd 1240. ulegała Ruś wschodnia przez 240 lat chanom tatarskim, którzy uważając się za najwyższych panów Rusi, dowolnie osadzali i strą­ cali książąt ruskich i rozdawali według swego upodobania godność wielkiego kniazia, każdy zaś opór karali okrutnym najazdem. Knia­ ziowie ci przy objęciu panowania musieli osobiście stawać przed chanem, bić przed nim czołem i składać mu daninę. Pod strasznym biczem tatarskim marniała Ruś wschodnia, a ludność jej, gnębiona srogo przez okrutnych panów, dziczała. Ale i reszta Rusi dostała się pod jarzmo Tatarów, choć prędzej z niego wyzwoloną została przez Polskę i Litwę. Dzieje Rusi Czerwonej czyli Halickiej. Najstarszy kro­ nikarz ruski Nestor podaje pierwszą wiadomość o Rusi Czerwonej w tych słowach: »W r. 6489. istnienia świata (t. j. w r. 981. po Chr.) wyruszył Włodzimierz Wielki przeciw Lachom i zabrał ich miasta: Przemyśl, Czerwień i inne«. Grody te czerwieńskie (Ruś Czerwona) należały więc przed r. 981 do Polski; po tym roku należały raz do państwa ruskiego, to znowu do Polski. W drugiej połowie XI. w. Ruś zachodnia dzieliła się podobnie jak wschodnia na liczne, drobne księstwa. Do znaczniejszych księstw czerwono- ruskich należały wówczas przemyskie i trembowelskie, a panowali w nich książęta rodziny Rościsławiczów, bocznej linii Romanowi- czów. Jeden z nich imieniem Wołodymirko połączył pod swem panowaniem cały żyzny kraj czerwonoruski, a przeniósłszy swą sto­ licę z Przemyśla do Halicza nad Dniestrem, stał się twórcą państwa halickiego. Następcą Wołodymirka na tronie halickim był Jarosław Ośmiomysł. Państwo halickie doszło niebawem do wcale znacznej potęgi i rozkwitu. Możni jednak panowie (boja- 64 rowie) haliccy odznaczali się niespokojnym duchem i butą, a ko­ rzystając z waśni rodzinnych w domu książęcym, nabywali coraz większego znaczenia i niejednokrotnie rozporządzali tronem. Bunty bojarów halickich, wybuchające co lat parę, umożliwiały Polsce i Węgrom utrwalenie swego wpływu na najbliższe sąsiednie pań­ stwo ruskie. Na Włodzimierzu II., synu Jarosława Ośmiomysła, wygasła hali­ cka dynastya Rościsławiczów (1198.), a przy pomocy polskiej zasiadł na. halickim tronie książę Wołynia, sąsiedniego państewka ruskiego T które od stolicy Włodzimierza nazywano włodzimierskiem, Roman Mścisławicz. Był on więc założycielem drugiej dynastyi książąt halickich, zwanej odeń Rom an o w i cz am i. Połączone w jedno pań­ stwo dwa księstwa ruskie halickie i włodzimierskie (stąd nazwy < a 1 i— cya i Lodomerya por. str. 38.), należały teraz do najznaczniej­ szych państw Rusi zachodniej. Książę Roman był władcą okrutnym ale i dzielnym. Tłumił wprost nieludzkiemi karami wszelkie spiski i zakusy bojarskich buntów. Na zewnątrz podniósł swe państwo w nader krótkim czasie do wielkiej potęgi, a sławą oręża ruskiego sięgnął aż do Konstantynopola, uwalniając stolicę bizatyńskiego cesarstwa od Wołochów i Połowców. Roman pragnął się wyzwolić z pod wszelkiej zawnsłości, a zapomniawszy o tern, co był winien Polsce, zawarł przeciw niej sojusz z Węgrami. Kiedy jednak wy­ ruszył na zdobycie granicznego miasta Lublina, zginął w bitwie pod Zawichostem (1205), pobity przez Leszka Białego i tegoż brata Konrada. Roman pozostawił dwóch małoletnich synów: czteroletniego Daniela i dwuletniego Wasylka. Wdowa po Romanie chcąc swym synom zapewnić ojcowskie dziedzictwo, uprosiła na opiekuna króla węgierskiego Andrzeja II. Ten przyjął opiekę i zaraz wysłał swe węgierskie załogi do Halicza. Nie na wiele przydała się opieka Węgrów; w państwie halicko-włodzimierskiem nastały czasy wiel­ kiego zamętu. Nienawiść bojarów ku Romanowi za jego okrucień­ stwa przeszła spadkiem na jego synów. Spiski, zaburzenia, straszne przewroty i walki o tron halicki były na porządku dziennym: nie­ mal co roku zmieniano panów na halickim tronie. Wreszcie po dziewięcioletnich przewrotach dwaj współzawodnicy o wpływ na Ruś halicką t. j. Andrzej II. król węgierski i Leszek Biały, pan ziemi krakowskiej i sandomierskiej, zawarli układ, na mocy którego 65 osadzili na tronie halickim swe dzieci, Kolomana i Salomeę, księ­ stwo zaś włodzimierskie oddali synom Romana. Daniel Romanowicz. Dorósł Daniel Romanowicz (syn Ro­ mana) i z ojczystego Włodzimierza wołyńskiego rozszerzał powoli swe panowanie. Zagarnął Podole, po długoletnich walkach odebrał tron halicki; zawładnął także Kijowem i panował aż po źródła Niemna i Dniepru. Nagle spadła na R u ś nawała Mongołów. Daniel, podobnie jak i inni książęta, musiał uderzyć czołem przed chanem. Jarzmo mongolskie zawisło nad całą Rusią na długie lata, niszcząc wszystkie jej zasoby i siły, wyludniając kraj i po­ zbawiając go koniecznych warunków rozwoju i życia. W lepszem wszakże położeniu była Ruś zachodnia, aniżeli wschodnia. Ruś wschodnia bowiem, leżąca pod bokiem hordy Złotej czyli Kipcza- ckiej, która się osiedliła nad dolną Wołgą, wystawiona była na bezustanne łupieże mongolskie i przez długie dziesiątki lat nie mogła nawet marzyć o oporze. Ruś zachodnia natomiast, oddalona bardziej od siedzib tatarskich, a zbliżona do państw chrześcijań­ skich zachodnich, nie podlegających Mongołom, ulegała tylko od czasu do czasu najazdom i mogła zrywać się do zrzucenia nie­ nawistnego jarzma. Już Daniel sam zapragnął wyzwolić się z pod przemocy barbarzyńców, a gdy ratunek mógł przybyć jedynie od Zachodu, wszedł w bliższe stosunki z państwami zachodniemi, z Polską, Węgrami, Czechami i Austryą. Chcąc jednak znaleźć pomoc u chrześcijańskich monarchów zachodnich, musiał się prze- dewszystkiem zbliżyć do stolicy apostolskiej , stąd bowiem, od Głowy kościoła powszechnego mogło wyjść skuteczne wezwanie do naro­ dów katolickich, by pospieszyły na obronę tronu Danielowego i przedsięwzięły krzyżową wyprawę przeciw Tatarom. Świat chrześcijański uznawał od najdawniejszych czasów po­ wagę papieża, jako zwierzchnika całego powszechnego Kościoła. Pozazdrościli papieżowi tego stanowiska patryarchowie carogrodzcy, sądząc, że oni, jako biskupi w stolicy cesarstwa wschodniego, po­ winni być niezawiśli od papieża i sami kierować kościołem na całym Wschodzie. Jednakże aż do wieku IX. utrzymywała się je­ dność Kościoła i dopiero w tym wieku usiłował ją rozerwać am­ bitny patryarcha konstantynopolitański Focyusz. Onto rozgnie­ wany na papieża (Mikołaja I.), iż nie chciał go zatwierdzić na patryarchacie, przygotował odłączenie się (schyzmę) kościoła wscho­ dniego (greckiego) od zachodniego (łacińskiego). Ostateczne atoli K. Rawer. Dzieje ojczyste. 5 66 i stanowcze zerwanie z Rzymem (schizma) nastąpiło dopiero w połowie XL wieku. Rusini przyjęli za Włodzimierza W. chrzest z Carogrodu w czasie jedności Kościoła, uznawali więc zwierzchnictwo papieża. Na czele kościoła ruskiego stał metropolita kijowski, który po upadku Kijowa przeniósł swą siedzibę do Włodzimierza (nad Kla- zmą). Metropolita jednak nie podlegał wprost papieżowi, lecz za pośrednictwem patryarchy carogrodzkiego. Kiedy w XI. w. nastąpił rozłam w Kościele, Ruś bliższa Wschodu i Carogrodu, podlegając zwierzchnictwu patryarchy, stała się schizmatycką. Książę Daniel, pragnąc za pośrednictwem stolicy apostolskiej *. otrzymać pomoc Zachodu, t. j. katolickich narodów przeciw po- hańcom, poddał się wraz z biskupami swoimi papieżowi. Papież Innocenty IV. przyrzekł za to ogłosić wyprawę krzyżową na Tata­ rów, nadto przysłał Danielowi koronę królewską. Daniel ozdobił nią swe skronie w r. 1254. i tytułował się odtąd królem halickim. Mimo wezwań papieskich nie otrzymał jednak Daniel spodzie­ wanej pomocy przeciw Tatarom. Były to bowiem czasy najza- wziętszych walk między Gwelfami a Gibelinami. To też ludy za­ chodnie, walką tą zajęte, zapomniały o sprawach dalekiej Rusi. Daniel tern zniechęcony zerwał unię z Rzymem , natomiast związał się z księciem litewskim Mendogiem. Równocześnie budował dla obrony kraju grody, między nimi Lwów. Ale i to przymierze z Mendogiem nie przyniosło mu spodziewanych korzyści. Gdy Ta- tarzy w r. 1259. stanęli na Rusi, Daniel uszedł ponownie z kraju, a brat jego i synowie na rozkaz Tatarów musieli zburzyć własne grody. Spłonął wówczas Lwów i jest to pierwsza historyczna wia­ domość o tem mieście. Daniel zaniechał dalszego oporu przeciw Tatarom, oddał się natomiast pokojowej pracy: budował miasta, sprowadzał osadników niemieckich, polskich i ormiańskich, ożywiał handel. Ostatni Romanowicze. Po śmierci Daniela (1266) zasiadł na halickim tronie syn jego S war no, po tego zaś wczesnej śmierci drugi syn Daniela, Lew I. Mężny ten i gospodarny książę odpierał najazdy wrogów i dbał o podniesienie dobrobytu kraju. Idąc śla­ dami ojca, zakładał i obwarowywał miasta, zawiązywał stosunki handlowe z Zachodem: z Polską i Niemcami, sprowadzał do miast coraz więcej osadników polskich i niemieckich. Tatarom jednak ulegać musiał, nawet najeżdżał z nimi Polskę, ale go pobił Leszek 67

Czarny. Za- syna jego Jerzego I., rozpoczęły się wojny z Li­ twą, w których tak Jerzy jak i jego następcy ponosili same tylko klęski. Wielki książę litewski, Giedymin, zmusił do uzna­ nia swego zwierzchnictwa wielu ruskich książąt dzielnicowych i w ten sposób rozszerzył swe panowanie aż po Dniepr i przyjął tytuł wielkiego księciaRusi. T ylko część księstwa włodzimierskiego, tudzież ziemia halicka pozostały w ręku Romanowiczów. Związki rodzinne ostatnich halicko-włodzimierskich Romano­ wiczów z monarszymi domami Polski i Litwy, przygotowały pó­ źniejsze trwałe połączenie trzech sąsiednich państw i narodów: polskiego, litewskiego i ruskiego. I tak: Marya, siostra ostatniego Romanowicza Lwa II., wyszła za mąż za ks. mazowieckiego Troj- dena, synem ich był Bolesław Trojdenowicz. Inna księżniczka Ro- manowiczówna, Busza, (bratanica Lwa II.) była żoną Lubarta, syna Giedymina a siostrą Aldony-Anny, żony Kazimierza, następcy tronu polskiego po Władysławie Łokietku. Kiedy na Lwie II. wymarła w Haliczu dynastya Romanowi­ czów (1324), zasiadł na halickim tronie siostrzeniec Lwa II., Piast mazowiecki, książę Bolesław Trojdenowicz, który jako książę halicki przybrał imię Jerzego II. Za jego rządów prze­ niosło się na Ruś halicką wiele ludności polskiej, a tak zaludniały się pustkowia, podniosła się gospodarcza praca i wzmocniły się związki między Polską a Rusią. Po bezpotomnej śmierci Jerzego II. w r. 1340. król polski Kazimierz Wielki, jako krewny Bolesława Trojdenowicza, przyłączył Ruś Jialicką do państwa polskiego.

XVII. Kazimierz III. Wielki 1333-1370. 1333— 1370. y; ^Kazimierz miłośnikiem pokoju. Kazimierz, syn i następca Władysława Łokietka, starannie wychowany i wykształcony na dworze swego szwagra Karola Roberta, odgadł od razu, czego potrzeba do wewnętrznego wzmocnienia państwa polskiego; poznał, że dalsza, niszcząca a wątpliwa wojna z Zakonem krzyżackim mo­ głaby zagrozić ruiną młodemu królestwu. Wycieńczona i ciągłemi wojnami uszczuplona Polska potrzebowała spokoju. Otóż Kazimierz starał się za wszelką cenę o pokój z sąsiadami, aby w państwie zaprowadzić porządek, przez który jedynie mógł naród dojść do dobrobytu i trwałej potęgi. Zawarł więc pokój z królem czeskim, 5* 68

Janem Luksemburskim, odstąpiwszy mu praw swych do Śląska, za co król czeski' zrzekł się wszelkich roszczeń do polskiej korony. (Traktat zawarty na zjeździe Kazimierza W. z królami czeskim i węgierskim w Wyszehradzie na Węgrzech). Odtąd dzieje Śląska wchodzą już w zakres historyi Czech, a później Austryi. Trudniejsza była sprawa z drugim wrogiem, z Krzyżakami. Ci nie chcieli w ża­ den sposób wydać zagrabionego Pomorza. Długo układał się z nimi król, ale w końcu ustąpił, pozostawiając im Pomorze jako lenno, za które mieli płacić daninę, Krzyżacy zaś zwrócili Polsce zabrane w ostatniej wojnie ziemie: kujawską i dobrzyńską. (Traktat kaliski). Przyłączenie Rusi Halickiej 1340. (idy w r. 1340. umarł bezpotomnie Bolesław (Jerzy II.), ostatni książę halicki, otworzyła śmierć jego Litwie, Tatarom, Węgrom i Polsce wrota do zabiegów o panowanie nad Rusią Halicką. Ze względu na bezpieczeństwo Polski i jako monarcha chrześcijański nie mógł Kazimierz dopuścić, aby ten klin wdzierający się między Polskę i Węgry dostał się po­ ganom, czy Litwinom, czy Tatarom. Zawarł więc z Węgrami układ pokojowy, innych zaś współzawodników ubiegł w zajęciu Rusi. Ta­ tarów pokonał w krwawej bitwie, a Litwinów nakłonił po długich walkach do uznania nowego nabytku Polski- Walki Kazimierza W. o Ruś Czerwoną są przeto wyprawami krzyżów emi przeciw po­ gańskim Tatarom i Litwinom. Prawdziwem szczęściem było dla halickiej Rusi, że dostała się pod panowanie tak szlachetnego i wspaniałomyślnego króla. Kazimierz pozostawił Rusinom ich język i pismo, na urzędy i do­ stojeństwa w księstwie halickiem wynosił tylko krajowców, powo­ ływał do Rady na swój dwór ruskich bojarów, całemu ludowi no- wonabytej prowincyi świadczył liczne łaski i dobrodziejstwa; tern wszystkiem prędko zjednał sobie król polski uznanie i serca nowych poddanych. Od czasu połączenia Rusi halickiej z Polską zbliżają się jej ruscy mieszkańcy coraz więcej do Rzymu. Było to dziełem misyo- narzy katolickich, Franciszkanów i Dominikanów. Obydwa te za­ kony rozwinęły już dawniej swą działalność na Rusi, a szczególnie wielkie zasługi w tej misyonarskiej pracy położył św. Jacek Odro­ wąż. Obecnie powstały za sprawą władz duchownych osobne biskupstwa katolickie, oraz osobna metropolia w Haliczu,- którą za czasów Władysława Jagiełły przeniesiono do Lwowa. Król Kazi­ mierz zostawiał zupełną wolność wyznania tak Rusinom, jak i licznie 69 na Rusi osiadłym Ormianom, którym pozwolił założyć we Lwowie osobne biskupstwo wschodniego kościoła. Kazimierz Wielki jako gospodarz. Chroniąc naród przed bezużytecznemu a niszczącemi wojnami, umiał Kazimierz zapewnić krajowi błogie owoce pokoju i starał się przedewszystkiem o pod­ niesienie jego dobrobytu. Źródłem wzbogacenia się Polski był nader ożywiony handel, który skupiał się podówczas w polskich i ruskich miastach. Nagromadziły się prędko ogromne skarby w komorach mieszczan krakowskich, poznańskich, sandomierskich, lubelskich i lwowskich. Nader ożywiony ruch handlowy panował przedewszyst­ kiem na Rusi. Wiele narodów kupczyło w tym kraju: Tatarzy, Ormianie, Żydzi, Niemcy, Grecy. Nie brakło naturalnie i kupców ruskich, między którymi słynęli szczególniej z wielkich bogactw i zdolności kupieckich mieszkańcy Nowogrodu. Kazimierz ściągał tu mnóstwo osadników niemieckich, nie obawiając się już zniem­ czenia narodu i kraju. Cudzoziemcy, osiedlając się na gościnnej ziemi, pod opieką ojcowskich rządów monarchy, zaczęli się coraz bardziej zrastać z nową, przybraną ojczyzną i zamieniali się z cza­ sem w Polaków. Szczególnie wielką była liczba osadników tak polskich, jak cudzoziemskich na wyludnionej napadami tatarskimi Rusi. Kazimierz rozdawał obszerne a puste ziemie w nagrodę wierności i czynów wojennych rycerzom, lub też całym rodom wojowniczej szlachty •polskiej, która krwią swą broniła Rusi od najazdów pohańców, w czasie zaś pokoju zamieniała oręż na lemiesz. To też z bez­ ludnych , ruskich pustkowi uczynił król z czasem kraj mlekiem i miodem płynący. Dla podniesienia handlu i obrotu pieniężnego w Polsce, sprzyjał król osiedlaniu się prześladowanych w zachodnich krajach Żydów, którzy tłumnie ściągali się pod dach gościnnej Polski. Nadał im przywileje i wziął ich pod osobistą opiekę. Wielkie miął także staranie o inne źródła dobrobytu narodo­ wego i majątku państwa. Zajął się odpowiedniejszem urządzeniem bogatych kopalń i warzelni soli w Wieliczce i Rochni, uporządko­ wał i ulepszył kopalnie ołowiu i srebra w Olkuszu, słowem każda gałąź gospodarstwa i przemysłu, miała w królu opiekuna i dobro­ czyńcę. Król Kazimierz budowniczy miast. Król starał się bardzo o pomnożenie i upiększenie miast. Otaczał je murami i ozdabiał 70

kamiennymi gmachami, w miejsce dawnych, drewnianych budowli. Przedewszystkiem zajął się ubezpieczeniem, powiększeniem i upię­ kszeniem swej stolicy Krakowa. Zamek wawelski zabudował tylu budynkami, że wyglądał jakby osobne miasto. W rynku miasta wzniósł wielki gmach, Sukiennice, bazar kupiecki. Obok stolicy założył po drugiej stronie Wisły miasto, od imienia króla zwane Kazimierzem. Niemniej gorliwie starał się o obwarowanie i ubez­ pieczenie wszystkich główniejszych grodów, a szczególnie nowona- bytej czerwonoruskiej stolicy, t. j. Lwowa. Miasto to wystawione bardziej niż którekolwiek inne, na niebezpieczeństwo od strony tatarskich sąsiadów, otoczył własnym kosztem silnymi murami. Zbudował w niem w miejsce dawnych drewnianych zameczków dwa zamki z cegły i kamienia, które mogły już śmiało stawiać czoło najazdom mongolskim. Obdarowany licznymi przywilejami, zamie­ szkany w większej części przez Niemców i Ormian, stał się teraz Lwów jednem z najbogatszych i najhandlowniejszych miast Polski. Najwięcej zawdzięczają Kazimierzowi wogóle miasta ruskie, to też dopiero teraz zaczynają się rozwijać. W licznych miastach i wsiach budował król Kazimierz kościoły i inne trwałe budynki, dając w ten sposób tysiącom ludzi zarobek i utrzymanie. Dawniej granice Polski stały dokoła otworem; Krzyżak, Litwin i Tatar bezkarnie mógł się zapuszczać w głąb ziem polskiej korony; teraz napiętrzyły się jej pogranicza obronnymi zamkami, na których wznoszenie stać już było oszczędnego króla. »Zastał Polskę drewnianą, zostawił muro­ waną;* to piękne wyrażenie znakomitego naszego dziejopisa, Dłu­ gosza, zrosło się z pamięcią Kazimierza Wielkiego. Słusznie też nazywają go ^budowniczym miast*. Kazimierz „królem chłopków". Kmieć polski i ruski miał w Kazimierzu najsprawiedliwszego obrońcę, najlepszego ojca, król słuchał cierpliwie skarg i próśb włościan. W Łobzowie, wsi poło­ żonej pod Krakowem, często przesiadywał dla wytchnienia po tru­ dach panowania. Tu nieraz rozmawiał z sołtysem Łobzowa, Bruzdą, o potrzebach włościan. Ustawały nadużycia panów i ciemięże­ nie poddanych, bo król karał surowo wszystkie przestępstwa bez względu na stan i urodzenie winowajcy. Dowodzi tego następujące zdarzenie. Dwaj panowie polscy, Piotr Pszonka i Otto Toporczyk, bardzo uciskali kmiotków. Jeżdżąc często na polowania, tratowali końmi zboża poddanych. Ci błagali ze łzami, żeby im tej krzywdy nie robili, lecz niegodziwi panowie kazali ich za to jeszcze wychło- Sukiennice krakowskie. &**' Kazimierz W. przeistoczył dawne kramy kupców suknem handlujących w Krakowie w wielką budowę, 180 polskich łokci długa, a 18 szeroką. Po pożarze w r. 1555 odbudował je wspaniale długo w Polsce przebywający WIocti Jan Maryan Padovano. Zniszczone w wiekach poz'niejszych, przywrócił do dawnego stanu architekt Pryliński w r. 1879, 72

stać. Poszli wreszcie kmiotkowie na skargę do króla. Kazimierz wezwał panów przed swój sąd, a przekonawszy się o ich winie i nadużyciach, surowo ich ukarał. Dumni panowie postanowili zem- ścicf się na królu i sprowadzili na własną ojczyznę Litwinów. Umó­ wili się z nimi, że oznaczą tykami miejsce, którędy będą mogli bezpiecznie przejść w bród Wisłę. Ale niebawem nadpłynęli w to oznaczone miejsce rybacy, a zobaczywszy tyki i przypuszczając zdradę, powyjmowali je i przenieśli na wielką głębinę. Kiedy więc w nocy nadeszli Litwini i śmiało wstąpili w miejsce na rzece ty­ kami zaznaczone, srodze się zawiedli; wielu utonęło, reszta zaś cofnęła się, powiesiwszy naprzód dwóch owych panów za zdradę. Skutkiem sprawiedliwych rządów Kazimierza szybko podnosiła się z biedy pracowita ludność i przyszła wkrótce do nieznanego przedtem dobrobytu. Liczne podania stwierdzają ojcowską, dobro­ tliwość króla dla kmiotków; jak n. p. że przebrany za dziada za­ glądał pod strzechy wieśniacze, że trzymał raz do chrztu dziecię chłopka i t. p. Za tę szczególniejszą troskę i sprawiedliwość dla stanu włościańskiego utrzymał się przy Kazimierzu piękny przydo­ mek »króla chłopków*. Król prawodawca. Polska nie miała dotąd praw pisanych, lecz w każdej ziemi rządzono się według zwyczaju, przekazanego od przodków. Wobec długoletniego podziału państwa na dzielnice, prawo to było nieraz bardzo różnolite i nastręczało dość sposo­ bności do nadużyć i dowolności w sądach. Ażeby więc każdemu równą miarką wymierzać sprawiedliwość, żeby też przez jednolite prawo przygotować silniejsze zjednoczenie całego narodu i państwa, powziął mądry a sprawiedliwy król myśl zebrania, uporządkowania i spisania wszystkich zwyczajowych ustaw polskich. Za radą i przy pomocy uczonych mężów myśl ta wielka zamieniła się w czyn na zjeździe dostojników duchownych i świeckich, oraz przedniejszych z rycerstwa w Wiślicy, na którym uchwalono spisane prawa polskie. Pierwsze te spisane, ustawy polskie noszą nazwę Statutu wiślickiego. Odtąd w całem królestwie miał być, jak mawiał Kazimierz, jeden król, jedno prawo, jedna moneta. Założenie akademii krakowskiej. Dbając o powszechny dobrobyt, troszczył się król także o rozwój nauk i oświaty; wie­ dział , że one podnoszą powagę i znaczenie państw i narodów. Za­ kładał więc liczne szkoły przy odbudowanych lub nowo założonych 1364. klasztorach i kościołach, a w r. 1364. założył szkołę główną Zamek'krolewski’ na^Wawelufw^Krakowie. Kazimierz W. wybudowałjmurowany zamek w miejsce dawnego drewnianego; za Zygmunta I . przebudował go^w stylu odrodzenia florencki architekt Bartłomiej Berecci. 74 czyli tak zwaną akademię (uniwersytet) w Krakowie, aby mło­ dzież nie potrzebowała szukać nauki po cudzych krajach. Zaślubiny cesarza Karola IV. z wnuczką Kazimierza Wielkiego. Kazimierz zaprowadził w Polsce ład i porządek, ukrócił butę możnych panów, wziął pod swą opiekę mieszczaństwo i wło­ ścian, podniósł dobrobyt wszystkich stanów, dbał o ich oświatę i przez tę pracę zasłużył sobie na przydomek »Wielkiego«. Ta mrówcza i zapobiegliwa praca królewska uczyniła państwo tak po- tężnem, iż Polskę szanowali teraz wszyscy sąsiedzi. Ubiegali się 0 przyjaźń króla polskiego papieże, cesarze i królowie, a w każdej wielkiej sprawie głos polskiego monarchy ważył niemało na szali. Znaczenie Polski i jej króla zajaśniało najbardziej na zjeździe monarchów w Krakowie w r. 1363. Król Kazimierz wystąpił tu jako pośrednik między dwoma powaśnionymi ze sobą monarchami, t. j. cesarzem rzymskim Karolem IV. i możnym swym siostrzeń­ cem, królem węgierskim Ludwikiem. Oprócz tych dwóch monarchów zjechali do stolicy polskiej królowie: duński i cypryjski, wielu ksią­ żąt Piastowskich (śląscy i mazowiecki), oraz obcych , wreszcie mnó­ stwo możnych i dostojnych gości. Za staraniem Kazimierza poje­ dnali się powaśnieni monarchowie ; zamiast wojny, odbyły się wspa­ niałe gody weselne, bo cesarz Karol IV. poślubił wówczas wnuczkę króla polskiego, a córkę księcia Bogusława szczecińskiego, Elżbietę. Przez dwadzieścia dni trwały te gody. Kazimierz okazał światu zamożność swego królestwa i zadziwił dostojnych gości bogactwy 1 hojnością. Uczta Wierzynka. Żył podówczas w Krakowie bogaty mieszczanin i rajca krakowski, a zarazem zarządca dworu i skarbu królewskiego, Mikołaj Wierzy nek. Uczciwą pracą i oszczędno­ ścią dorobił się on znacznego majątku. Za zezwoleniem króla za­ prosił do siebie na ucztę bawiących w Krakowie monarchów i książąt, .lako wdzięczny poddany posadził swego króla na pier- wszem miejscu. Pod koniec uczty złożył Wierzynek każdemu z do­ stojnych gości bardzo cenne, złote i srebrne upominki, a swemu królowi ofiarował wieniec z, kłosów pszenicy w ozdobnej szkatule, na znak, że Kazimierz jest królem ziemi, która nie czuje braku chleba, i jeszcze drugich może żywić. Sprawa następstwa po Piastach. Mieczem i krzyżem po­ łączył Bolesław Chrobry wiele lechickich plemion w jeden naród i państwo; Władysław Łokietek odnowił to połączenie i przez uro­ 75.

czystą koronacyę wobec świata całego stwierdził. Kazimierz W., prawdziwy ojciec narodu, utwierdził tę jedność narodu i państwa. przez nadanie pisanych praw wszystkim dzielnicom. Budowę kró­ lestwa polskiego, rozpoczętą orężem Bolesława I., nadwerężoną na­ stępnie bezrządem i klęskami pod potomkami Bolesława Krzywou­ stego , naprawił Kazimierz i dokończył pługiem i kielnią murarską, skrzętnością i zapobiegłiwością wzorowego gospodarza. Tak jaśnieje • król Kazimierz w dziejach polskich dziełami pokoju, cichą a wielką pracą gospodarczą. W r. 1370. umarł wielki król polski, budowniczy miast, pra­ wodawca, gospodarz i król chłopków. Zwłoki jego spoczywają w grobach królewskich w katedrze wawelskiej. Był on ostatnim królem polskim z rodu Piasta, ale nie ostatnim potomkiem Pia­ stowskiego rodu, bo żyli wówczas jeszcze książęta Piastowie na Śląsku i na Mazowszu. Kazimierz atoli już w pierwszych latach swych rządów naznaczył na następcę tronu w Polsce swego sio­ strzeńca Ludwika, syna króla węgierskiego Karola Boberta. Postąpił’ tak dlatego, ponieważ przyszły król węgierski i polski obiecywał zgnieść Zakon krzyżacki i odzyskać dla Polski Pomorze. Przypuszczał nadto Kazimierz, że osobista unia Polski z Węgrami pod berłem wykształconego i potężnego Ludwika zapewni Polsce dalszy rozwój kultury, cywilizacyi i potęgi. Za zgodą możnych panów polskich zawarto z Ludwikiem ugodę. Ludwik przyjmując tron polski, zo­ bowiązał się szanować prawa i przywileje Polaków, nie nakładać- na nich żadnych nadzwyczajnych podatków i prowadzić własnym, kosztem wojny poza granicami Polski. Dogadzała ta umowa pol­ skim panom, gdyż zawierając ją imieniem narodu z przyszłym, swym królem, przypisywali mu warunki, przezco znaczenie ich wzrastało, a władza monarchy się zmniejszała; mieli też nadzieję,, że z czasem ujmą ster rządu w swoje ręce.

XVIII. Ludwik węgierski 1370— 1382 i Jadwiga 1384-1386.

Rządy Ludwika węgierskiego w Polsce. Po śmierci Kazimierza objął Ludwik bez przeszkody rządy Polski, ale nie ziścił* położonych w nim nadziei. Zamiast stanąć na czele narodu i w po­ I 76

łączeniu z Węgrami zdruzgotać Zakon krzyżacki, zajmował się głównie węgierskimi sprawami. Z Polską obchodził się po maco­ szemu, miała ona tylko powiększać jego potęgę. Ruś Czerwoną oddał w zarząd swemu krewnemu, księciu opolskiemu Władysła­ wowi, a później przyłączył ją do korony węgierskiej. Rządy w Polsce poruczył swojej matce Elżbiecie, córce Łokietka. Ale choć królowa była roztropną i doświadczoną, Polacy niechętnie ulegali kobiecym rządom; przychodziło też często do zwad nawet krwawych między Polakami a Węgrami, których wielu przybyło dó Polski z Elżbietą. Władysław opolski zakłada klasztor na Jasnej Górze w Częstochowie. Władysław opolski, sprawując rządy na Rusi, najchętniej przesiadywał w mieście Rełzie. Na zamku bełzkim znaj­ dował się od dawna cudowny obraz Matki Boskiej, o którym opo­ wiadano , że wymalował go na desce cyprysowej św. Łukasz. Władysław opuszczając Ruś, zabrał ten obraz ze sobą. Kiedy prze­ jeżdżał przez miasteczko Częstochowę (nad W artą), konie — tak głosi legenda — nie chciały żadną miarą dalej ruszyć. Książę zro­ zumiał , że jest to wola Boża i złożył św. obraz w kościółku, wznoszącym się pod samą Częstochową. Później zbudował w Czę­ stochowie na Jasnej Górze wspaniały kościół i klasztor, które oddał w zarząd sprowadzonym z Węgier zakonnikom 00. Paulinom. Odtąd Matka Boska Częstochowska zasłynęła szeroko cudami, a cały naród polski pała ku Niej czcią szczególniejszą. Pod Jej obronę uciekali się Polacy w nieszczęściu i potrzebie i doznawali od' Niej niezliczonych cudów. Ludwik zapewnia koronę polską jednąj ze swych córek. Ludwik nie miał synów, pragnął więc zapewnić tron polski jednej ze swych córek. - Panowie polscy zgodzili się na tę myśl jego do­ piero wtedy, gdy król nadał im nowe a znaczne przywileje (na zjeździe w Koszycach). Przywileje te podkopały już znacznie władzę królewską na rzecz możnych. Z tego osłabienia władzy monarszej, a przewagi możnowładztwa spadły później liczne nieszczęścia na Polskę. Ponieważ królowa Elżbieta nie mogła dać sobie rady z rzą­ dami i Polskę opuściła, przeto poruczył Ludwik kierownictwo spraw państwa polskiego Władysławowi opolskiemu, a następnie kilku polskim panom. Ale wszyscy ci władzcy rządzili źle. Ludwik po­ stanowił więc jeszcze za życia oddać rządy w Polsce narzeczonemu swej starszej córki Maryi, t. j. Zygmuntowi, synowi cesarza Karola 77

IV. Luksemburskiego. Był on wtedy margrabią brandenburskim, później jednak został sam cesarzem niemieckim. Tego więc Zy­ gmunta wyprawił Ludwik do Polski, ale niebawem sam umarł. Bezkrólewie. Naród polski nie lubił Zygmunta Luksembur- czyka i nie chciał go mieć swym królem. Aby go do tronu nie do­ puścić, panowie polscy uchwalili, że tylko ta córka Ludwika może zasiąść na polskim tronie, która zamieszka stale w Polsce. Tym­ czasem Węgrzy zaraz po śmierci Ludwika osadzili na swym tronie starszą królewnę Maryę, narzeczoną Zygmunta, która jako królowa węgierska musiała mieszkać stale na Węgrzech. Próbował wpra­ wdzie Zygmunt pozyskać i koronę polską, ale spotkał się z silnym oporem i musiał z Polski ustąpić. Z tego powodu zachował wielką niechęć ku Polakom i przez całe życie starał się Polsce szkodzić, myślał nawet o jej podziale. Po ustąpieniu Zygmunta nie było w Polsce żadnego rządu i nastąpiło t. z. bezkrólewie. Nastały waśnie i walki domowe, a gwałty i bezrząd rozwielmożniały się coraz bardziej. Zniecierpli­ wieni Polacy poczęli grozić, że wybiorą nowego króla po swej woli i myśli, jeżeli wdowa po Ludwika, a matka królewien nie przyśle do Polski młodszej swej córki Jadwigi. Królowa przyrzekła przy­ słać Jadwigę, prosiła tylko o cierpliwość ze względu na młodziutki wiek córki. Czekano jeszcze przez cały rok, a przez ten czas trwały w Polsce ustawiczne zaburzenia domowe. Przybycie Jadwigi do Polski i jej koronacya w Kra­ kowie. W jesieni r. 1384. przybyła do Krakowa czternastoletnia, urodziwa Jadwiga. Naród polski przyjął radośnie tę wnuczkę Kazi­ mierza Wielkiego, od razu ją pokochał dla jej łagodności i dobroci i uroczyście ją ukoronował. W sam dzień św. Jadwigi, dnia 15. października 1384. zgro­ madzili się zrana na krakowskim zamku dostojnicy koronni kró­ lestwa polskiego, najprzedniejsi panowie duchowni i świeccy. Po odmówieniu krótkiej modlitwy i pokropieniu Jadwigi święconą wodą, wyruszył cały wspaniały orszak w uroczystym pochodzie przy od­ głosie dzwonów do pobliskiej katedry wawelskiej. Przodem szli panowie i świecka szlachta, za nimi dostojnicy duchowni, opaci i biskupi z pastorałami i w infułach, wreszcie arcybiskup gnie­ źnieński. Dalej postępowali dygnitarze koronni z odznakami władzy królewskiej (czyli klejnotami koronnymi): koroną, berłem, złotem jabłkiem i mieczem królewskim, t. j. Szczerbcem. Tuż za nimi,

t Królowa Jadwiga. Z wielkiej majestatyczne i pieczęci, przywieszonej u dokumentu z r. 138G , przerysował Jan Matejko 'portret królowej Jadwigi Obok, po prawicy Jadwigi, matka jej Elżbieta, córka Stefana księcia Bośnii; po lewicy pacholęta dworskie. 79 pod złocistym baldachinem, szła Jadvyiga w koronacyjnym stroju: w kapłańskiej albie, tunice, dalmatyce, w złocistych sandałach, w kapie, czyli płaszczu królewskim. Towarzyszyły wreszcie orsza­ kowi koronacyjnemu tłumy dworzan i szlachty z zapalonemi świe­ cami, a zamykało go liczne grono trębaczy i iletnistów. Po wnijściu do kościoła, gdzie w pośrodku na podniesieniu ustawiono tron królewski, złożono insygnia koronne na ołtarzu. Królewna otoczona orszakiem dworzan, pozostała u stopni tronu. Rozpoczęła się msza święta. Przed odczytaniem ewangelii popro­ wadzono królewnę do ołtarza. Arcybiskup zapytał się je j, czy chce zachowywać wszystkie prawa, swobody i przywileje narodu. Odpo­ wiedź Jadwigi: »chcę; tak mi Boże dopomóż<- miała wagę przy­ sięgi. Poczem Jadwiga uklękła, a arcybiskup umoczył wielki palec w świętym oleju i namaścił plecy i prawe ramię królewny. Skoń­ czywszy tę ceremonię , wziął koronę z ołtarza i włożył ją na skronie Jadwigi, poczem podał jej berło w prawą, a złote jabłko w lewą rękę. Zagrzmiały trąby i Uetnie i z tysiąca piersi wzniósł się okrzyk na cześć królowej. Po odczytaniu ewangelii arcybiskup odprowadził Jadwigę do tronu, na którym usiadła. Aby ciężka, dużymi kamie­ niami wysadzana korona nie gniotła zbyt długo dziewiczych skroni, podnieśli ją dwaj dostojnicy koronni nieco w górę i tak trzymali przez cały czas nad głową królowej. W dalszym ciągu mszy św ., przy Offertorium_, zstąpiła królowa z tronu i w szczerozłotem na­ czyniu złożyła na ołtarzu w ofierze chleb i wino, poczem wróciwszy znowu na tron, pozostała na nim aż do św. Komunii kapłańskiej. Teraz udała się jeszcze raz do ołtarza, a uklęknąwszy w pokorze, przyjęła Ciało i Krew Pańską. Był to ostatni akt ceremonii ko­ ścielnej. Po ukończeniu mszy św. wrócił cały orszak koronacyjny w bramy zamkowe. Czekała tam wszystkich świetna uczta, do której zasiadła Jadwiga na przygotowanym u stołu tronie. Nazajutrz, starożytnym zwyczajem, w okazałym pochodzie, w królewskim stroju, objechawszy rynek miasta, zasiadła królowa na.tronie przed ratuszem, gdzie uderzył przed nią czołem wójt miasta z rajcami i ławnikami, tudzież mieszczaństwo całe. Królowa potwierdziła im wszystkie dawne prawa i przywileje. Podobnie odbywały się zawsze koronacye wszystkich polskich królóvvT. 80

Jadwiga poślubia wielkiego księcia litewskiego. Ja­ giełłę. Łatwo zrozumieć, że młodziutka królowa, nawpół jeszcze dziecko, nie mogła sama rządzić. Kierowali sprawami państwa wobec tego najwyżsi urzędnicy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności byli to ludzie dzielni i wielkich zdolności politycznych. (iłówną troską ich po koronacyi Jadwigi było wydać ją w ten sposób za mąż, iżby stąd państwo jak największą odniosło korzyść. Uwagę swą, zwrócili od razu na sąsiedniego wielkiego księcia litewskiego, Ja­ giełłę , syna Olgierda, a wnuka Giedymina. Księciu temu także uśmiechała się myśl połączenia obu narodów przez poślubienie wnuczki Kazimierzowej, a wiedząc, że i polscy panowie byli radzi temu związkowi, wysłał swadziebne poselstwo do Krakowa. Jadwiga atoli już w dziecięcych latach była zaręczoną księciu austryackiemu Wilhelmowi, wzbraniała się więc z początku przed związkiem z Jagiełłą. Lecz gdy najbliżsi tronu dostojnicy przemawiali za nim gdy jej przedstawiali, że małżeństwo to pozyska pogańską dotąd Litwę dla wiary chrześcijańskiej, a Polskę znacznie rozszerzy i wzmocni; gdy wreszcie i matka dała swe przyzwolenie; Jadwiga poświęciła się dla chwały Bożej i dla dobra przybranej ojczyzny. Jagiełło, otrzymawszy przychylną odpowiedź, obowiązał się przyjąć z całym narodem wiarę katolicką, połączyć Litwę z Polską i od­ zyskać własnym kosztem oderwane od Polski ziemie. Z początkiem r. 1886. odprawił Jagiełło uroczysty wjazd do* Krakowa. W trzy dni potem wrraz z braćmi przyjął z rąk arcybi­ skupa gnieźnieńskiego chrzest święty, na którym otrzymał imię Władysława. W kilka dni później poślubił Jadwigę, a następnie ukoronowano go uroczyście królem polskim. Małżeństwo Jagiełły z Jadwigą i koronacya Jagiełły na króla polskiego sprowadziły bez walki nawrócenie Litwy, oraz połączenie dwóch państw a trzech narodów: polskiego, litewskiego i ruskiego. Dotychczas była Polska państwem niewielkiem; musimy powiedzieć r że należała do drugorzędnych potęg europejskich. Odtąd, przez, połączenie się z wielkiem księstwem litewskim, do którego należała już przeważna część ziem ruskich, staje się.Polska pierwszo- rzędnem mocarstwem europejskiemu Odtąd cywilizacya zachodnia za pośrednictwem Polski swobodnie szerzyła się i rozwi­ jała na ogromnych przestrzeniach Wschodu. Jagiełło jest założy­ cielem nowej dynastyi, zwanej Jagiellońską, która panowała w Polsce 186 lat i dała jej siedmiu królów. 81

XIX. Początkowe dzieje Litwy i panowanie Włady­ sława Jagiełły.

Początkowe dzieje Litwy. Litwini, podobnie jak pokrewni im Prusacy, wiele mieli wspólnego ze Słowianami, stanowili jednak odrębne plemię. Dłużej od Polaków i Rusinów pogrążeni w pogań­ stwie , żyli w rozległych i dzikich, leśnych puszczach, w dorzeczach Niemna i Wilii. Największej czci doznawał u nich bóg światła Perkun, czcili też mnóstwo innych bogów, a każda chata, każda rodzina miała swe opiekuńcze bóstwo. Na szczytach wzgórz, w świątyniach wieżycowych utrzymywali wieczny ogień »Zniez«. Najstarszy kapłan zwał się Kriwe-Kriwejto; podlegali mu kapłani niższych stopni: kriwowie, wajdeloci i inni. Litwini żywili się głównie zwierzyną, która w ogromnej ilości napełniała rozległe bory; zajmowali się też połowem ryb i bartnictwem. Chaty ich były nędznie sklecone i ciemne; pod jednym dachem mieściła się około ogniska rodzina, bydło i cały dobytek. Litwinów długo nie znano w Europie; zwrócono na nich uwagę dopiero pod koniec wieku XII., gdy zaczęli napadać i łupić ościenne ziemie.' Dla poszarpanej na drobne księstwa Polski i Rusi stali się strasznymi wrogami. Nie tworzyli jednak wówczas jednego państwa; dopiero usadowienie się nad brzegami Bałtyku dwóch nie­ mieckich zakonów rycerskich (Krzyżaków w Prusiech i Kawalerów Mieczowych w Inflantach) i grożące od nich niebezpieczeństwo, zmusiło Litwinów do połączenia się w jeden naród i do utworzenia kilku małych państwu Twórcą większego państwa na Litwie był jeden z naczelników Litwinów, imieniem Mendog (Mindowm). Podbiwszy Ruś Czarną, pierwszy z litewskich władców począł utrwalać swe panowanie nad przyległemi dzielnicami ruskiemi. Z obawy jednak przed potęgą Krzyżaków wszedł z nimi i z papieżem Innocentym IV. w układy, przyjął chrześcijaństwo i otrzymał z Rzymu koronę kró­ lewską (1252 r.). Krzyżakom atoli nie o wiarę chodziło, tylko o grabież. Kiedy więc wiarołomny Zakon nie zaprzestawał napadów na Litwę, Mendog zbliżył się do halickiego króla Daniela. Przymierze litewsko-ruskie miało na celu obronę Rusi od Talarów, a Litwy od Krzyżaków, ale okazało się za słabe. Daniel musiał się ukorzyć przed Tatarami, a i Mendog nie dał Zakonowi rady.

K. Rawer. Dzieje ojczyste. 6 82

Po śmierci Mendoga wybuchły krwawe zamieszki na Litwie. Dopiero wielki książę Giedymin (1315—1341.) podniósł Litwę do wielkiej potęgi. Monarchowie litewscy mieli tytuł »wi elki cli książąt«, gdyż pod nimi byli książęta dzielnicowi, tak na Litwie właściwej, jak i w zajętych ziemiach ruskich. Państwo litewskie miało tedy ustrój feudalny. Giedymin korzystając z osłabienia księstw ruskich rozszerzył granice swego państwa daleko na wschód, aż po Dniepr i pisał się odtąd wielkim księciem litewskim i ruskim. Lecz mimo tej potęgi nie mógł się oprzeć żądnemu zaborów Zakonowi, który rokrocznie przedsiębrał po kilka łupieskich wypraw na Litwę i Żmujdź. Giedymin szukał dlatego sprzymierzeń­ ców i zbliżył się do Władysława Łokietka. Do nowo przez się za­ łożonego miasta Wilna sprowadzał rzemieślników Niemców, Pola­ ków, Rusinów, nawet franciszkańskich mnichów. W tej nowej litewskiej stolicy pozwolił budować cerkwie greckie i kościół łaciński. Giedymin zginął (1341.) w wojnie z Krzyżakami od broni palnej, wynalezionej na kilka' lat przed jego śmiercią. Z synów Giedymina odznaczyli się szczególnie dwaj Olgierd i Kiejstut; obaj dzielni w boju, obaj celowali wysokimi przymio­ tami umysłu. Pod rządami Olgierda pogańska Litwa doszła do szczytu wojennej sławy i potęgi; granice jej rozpostarły się od Dźwiny bałtyckiej i Niemna aż po morze Czarne i Azowskie, od Bugu i Dniestru, aż poza Dniepr i Desnę. Olgierd rozszerzał orężem granice litewskiego państwa ku wschodowi i południowi; brat jego, książę trocki Kiejstut, strzegł .granic zachodnich, odpierając nieu­ stanne najazdy Krzyżaków. Ale pomimo rycerskiej waleczności, sławionej nawet przez wrogów, pomimo pomyślnych częstokroć wycieczek w kraje zakonne, nie zdołał Kiejstut, ten ostatni bohater pogańskiej Litwy, zasłonić jej od ciężkich klęsk, grożących zupełną zagładą nieszczęśliwemu narodowi. Od tej zagłady uchronił Litwinów syn i następca Olgierda, Jagiełło, a to przez ożenienie się z Jadwigą i połączenie Litwy z Polską.

Władysław II. Jagiełło 1386— 1434. Chrzest Litwy. Wkrótce po koronacyi wyprawił się Jagiełło, otoczony licznym orszakiem panów polskich i duchowieństwa na Litwę, celem nawrócenia jej na katolicką wiarę. Sam król nauczał poddanych wiary św. w ojczystym języku. Pokłon Trzech Królów. Obraz znajdujący się w kaplicy Jagiellońskiej w katedrze na Wawelu pochodzi z XV wieku. W osobach trzech królów przedstawił artysta trzech panujących polskich : Kazimierza Wielkiego , klęczącego przed Matką Boską i Jezusem, po prawicy Władysław Jagiełło zdejmuje koronę z głowy, po lewicy Ludwik, król polski i węgierski.

6* 84

Na najwyższym wzgórzu Wilna znajdował się z dala widny drewniany posąg Perkuna, z groźną, czerwoną jak ogień głową. Wśród równiny, otoczonej starymi dębami, palił się wieczny ogień święty, nietykalny Znicz. Gruby całun śniegu pokrywał ziemię , uginał gałęzie drzew, a mroźny wicher owiewał szczyty świętego gaju. Do­ koła stały nieprzeliczone tłumy ludu, a z twarzy każdego czytać było można jakąś niecierpliwość, tęsknotę i trwogę. Wtem ozwał się zdała dzwonek, ujrgano obłoczki dymu wonnego kadzidła, a tuż i donośnie śpiewający orszak procesyjny wkroczył na wzgórze. Na przedzie szedł król Jagiełło, otoczony książętami i dworzanami. Za nimi w złocistych szatach, w infule i z pastorałem w ręku arcy­ biskup, a za nim rzesza Franciszkanów. Wspaniały ten orszak okrążył uroczyście pogańską świątynię. Wtem mnisi podnieśli w górę topory i napełnione wodą naczynia; śmiało uderzyli w drewniane bożyszcze, śmiało zalali nietykalny dotychczas Znicz. Bezwładny Perkun nie zesłał gromów na zuchwalców, milczał i Znicz, i całe mnóstwo innych bogów nie okazało wszech potęgi, w którą poganie przez tyle wieków tak silnie wierzyli, której się tak bardzo bali. Oniemiały tłum zaczyna wątpić o potędze swych bóstw'. Na miejscu, na którem stał bóg fałszywy, zatknięte godło prawdziwej wiary, krzyż św., a na nim wizerunek Zbawiciela. Dziękczynny hymn »Te Deum laudamus« wydobył się z piersi tryumfujących mnichów-misyo- narzy. Tak na zwaliskach pogańskiej świątyni położono kamień węgielny pod słynną z pamiątek katedrę wileńską św. Stanisława. Niebawem wszędzie obalano stare świętości pogańskie, padły pod siekierą święte dęby, pozabijano święte węże i. jaszczurki. Król ufun­ dował dla nawróconej Litwy dwa biskupstwa, w Wilnie i w Trokach, i poddał je pod zwierzchnictwo arcybiskupa gnieźnieńskiego; pobu­ dował też wiele kościołów w różnych miejscach Litwy, a wszystkie wyposażał ze słynną hojnością Jagiellonów. Kró'owa Jadwiga obda­ rowywała nowe przybytki Pańskie przyborami kościelnymi; niejeden ornat, niejedna stuła była robotą jej rąk własnych. Odzyskanie llusi Halickiej. Długiego czasu wymagała misyjna praca 'Jagiełły na Litwie. Jadwiga, zabawiwszy krótko w kraju Litwinów, udała się stąd z licznym orszakiem na Ruś Ha­ licką, aby ją odebrać Węgrom. Czerwonoruskie grody otwierały bez oporu bramy przed królową, Lwów powitał ją na znak poddaństwa cblebem i solą. Niebawem i Jagiełło pojawił się na Rusi i przyjął >we Lwowie hołd od wojewody mołdawskiego; W kilka lat później 85

złożył Jagielle hołd także hospodar wołoski i władca Bessarabii, a tak zwierzchnictwo Polski rozszerzyło się aż po morze Czarne. Rozpoczęła już za Kazimierza W. kolonizacya Rusi halickiej przy­ brała teraz ogromne rozmiary. Jagiełło nadawał \yielkie obszary ziemi panom, oraz szlachcie polskiej i ruskiej. Możni panowie za­ ludnili i prędko zagospodarowali zniszczone przez Tatarów pustko­ wia. Miasta czerwonoruskie, jak Przemyśl, Sambor, Stryj i inne otrzymały od Jagiełły prawo magdeburskie. Królowa Jadwiga. Odnowienie akademii krakowskiej. Królowa Jadwiga, pędząc żywot na modliwie i szlachetnych uczyn­ kach, była prawdziwą patronką miłości i zgody, wywierając zawsze i wszędzie wpływ pojednawczy. Niepodobna wyliczyć pięknych czy­ nów tej dobrej królowej. Nad całem otoczeniem miała przewagę moralną, zacząwszy od Jagiełły i jego braci, a skończywszy na na­ rodzie , którego obyczaje łagodziła wzniosłym swym przykładem. Wspierała ubogich i była gorliwą opiekunką kmiotków przed kró­ lem. Zdarzyło się raz, że oboje królestwo wybrali się do Wielko­ polski. Dworzanie królewscy zabierali kmiotkom na potrzeby dworu bydło, drób, zboże i inny dobytek. Jadwiga, widząc płacz i narze­ kania biednych, wstawiła się do męża za pokrzywdzonymi. Król kazał im zwrócić wydarty dobytek. Wtedy wspaniałomyślna monar- chini wyrzekła pamiętne słowa: »Dobrze, że im dobytek oddajecie, ale kto im łzy powróci?«. Gdy w Poznaniu wybuchł bunt i. chciano tam wysłać wojsko, rzekła królowa: »Nie trzeba tam gwałtu, lecz sprawiedliwości*. Bunt ten bowiem wywołał sam sędzia poznański, który bardzo lud uciskał i zdzierał. Królowa udała się więc do Poznania bez wojska, zniosła niesprawiedliwe wyroki, zmusiła do wynagrodzenia krzywd, a niesprawiedliwego sędziego skazała na dożywotnie więzienie, czem natychmiast bunt uśmierzyła. Orędowniczka sprawiedliwości, jakby wieszczym duchem przepo­ wiedziała Krzyżakom: »Jać króla odwodzę od wojny, aby się chrze­ ścijańska krew nie lała, ale ujrzycie, że po mej śmierci słuszną odbierzecie waszych zdrad zapłatę«. — Dla Jagiełły była Jadwiga wzorem dobroci, nie dziw więc, że pod wpływem tak szlachetnej żony stawał się ten zrazu surowy władca coraz łagodniejszym i ła­ skawszym. Najwspanialszym owocem ofiar Jadwigi było odnowienie kra-' kowskiej akademii, która podupadła po śmierci swego założyciela. Aby tę szkołę główną podnieść, królowa zapisała na ten cel wszystkie 86 swoje klejnoty, szaty i sprzęty. To był jej czyn ostatni; zgasła młodo, w 1399. r. Śmierć jej wywołała powszechny żal w narodzie, który też po wszystkie czasy pamięć jej wspomina i błogosławi. Zwłoki Jadwigi spoczywają w katedrze wawelskiej. Król święcie do­ pełnił ostatniej woli Jadwigi. W r. 1400., w rocznicę śmierci żony, otworzył akademię w Krakowie, która zwie się po dziś dzień uni­ wersytetem Jagiellońskim. Witold, syn Kiejstuta a brat stryjeczny Jagiełły, odznacza­ jący się bystrością umysłu, rzutkością, śmiałością i energią, był najdzielniejszym ze wszystkich litewskich książąt. Przy tem jednak był także niezmiernie ambitnym i dumnym. Ponieważ nie otrzymał od Jagiełły wielkoksiążęcych rządów na Litwie, połączył się z Krzy­ żakami i wraz z nimi prowadził wojnę z Jagiełłą, w celu oderwania Litwy od Polski i zdobycia sobie rządów wielkoksiążęcych. Za sprawą Jadwigi pogodził się Jagiełło z Witoldem i oddał mu rządy Litwy, zachowując sobie zwierzchnictwo. Ale Witoldowi ciężyła zależność od polskiego króla, on marzył o utworzeniu niezawisłego państwa litewsko-ruskiego i chciał królewską koroną uwieńczyć swe skronie. Zerwał więc ponownie z Jagiełłą i zawarł przyjaźń z Krzy­ żakami. Chcąc zaś państwo swe zabezpieczyć od Tatarów, wyprawił się na nich w r. 1399., ale mu szczęście nie dopisało. Pokonany n ad rzeką Worsklą, poznał, że Litwa bez Polski ostać się nie może; zawarł nowe przymierze z Jagiełłą i z Polakami, uznał zwierzchnictwo króla polskiego i zadowolił się stanowiskiem wiel­ kiego księcia. Wielka wojna z Krzyżakami. Bitwa pod Grunwaldem. 1410. Państwo Krzyżaków było bardzo potężne, choć nie wielki obszar ziem zajmowało. Mieli oni pod swem panowaniem ludne i bogate miasta, jak Gdańsk, Elbląg i Królewiec, gromadzili olbrzymie sumy pieniężne w skarbcu, posiadali liczne i wyćwiczone do boju wojsko. Krzyżacy umieli też najrozmaitszymi sposobami — głównie przez to, iż udawali bardzo pobożnych — pozyskać sobie papieży i najpotężniejszych monarchów europejskich. Rozumie się, że naj­ więcej przyjaciół mieli w Niemczech. To też i we wszystkich swych sporach z Polską i Litwą potrahli rzecz tak przedstawić, że cała Europa im wierzyła i im , a nie naszym słuszność przyznawała. Na prośby Krzyżaków głosili zrazu nawet papieże wyprawy krzy­ żowe przeciw Litwie, przesyłali im wielkie sumy pieniężne, a tłumy rycerstwa z zachodniej Europy, a głównie z Niemiec, nadciągały, 87

aby walczyć pod chorągwiami Krzyżaków. Trudna więc była walka z nimi i nic dziwnego , że Polska i Litwa, gdy były osobnemi jeszcze państwami, nie mogły im podołać. Dla Polski walka z Krzyżakami była też walką z wrogim od dawna żywiołem niemieckim. Państwo niemieckie nie było w tym czasie wprawdzie silnem, bo książęta niemieccy cesarzy swych nie słuchali, ale za to Krzyżacy potrafili złączyć w swych dłoniach i skierować na Polskę zasoby i potęgę prawie całej rzeszy. Tymczasem jednak ta ich potęga i świetność zostały poważnie zagrożone przez połączenie Litwy z Polską. Spostrzegłszy to, zaczęli też sami przeć do wojny. Gniewało ich, że niewielka do niedawna i lekceważona przez nich Polska po złączeniu się z Litwą stała się wi el k ą p o tęgą, a wiedząc, jakich krzywd dopuszczali się wobec tych krajów, drżeli z obawy przed sprawiedliwą karą. Ale już sam chrzest Litwy był dla nich ciosem zabójczym. Zakon krzyżacki niczego bardziej się nie obawiał, jak nawrócenia Litwy. Krzyżacy dla własnej korzyści pragnęli, by Litwini jak najdłużej trwali w pogaństwie, gdyż w takim razie mógł Zakon bezkarnie na Litwę napadać i głosić, że czyni tó dla szerzenia wiary chrze­ ścijańskiej. Teraz, po nawróceniu Litwy, stawał się Zakon w tych stronach niepotrzebnym. Papież zabronił mu też stanowczo wypraw krzyżowych na Litwę. Krzyżacy poczuli, że im się ziemia z pod nóg usuwa, bo nie mieli już kogo mieczem i ogniem na chrześci­ jaństwo nawracać. Powinni byli tedy właściwie nie tylko z Polską i Litwą utrzymać przyjazne stosunki, ale nawmt opuścić te okolice, w których już pogan nie było i przenieść się do krajów7, graniczą­ cych z Turkami. Celem bowiem zakonu była walka z niewiernymi, a właśnie w tym czasie pogańscy i barbarzyńscy Turcy napadali na cesarstwo greckie i inne kraje półwyspu .bałkańskiego, których już nawet część ujarzmili. Teraz okazało się, że Krzyżacy tylko udawali gorliwych o wóare i pobożnych zakonników. Nie chciało im się narażać na trudy, znoje i niebezpieczeństwa wojny z Turkami, kiedy mieli na ziemi pruskiej tak potężne państwo. To też wy­ tężali wszystkie siły, ażeby szkodzić Polsce, łączyli się ze wszystkimi jej nieprzyjaciółmi, jak niechętnym zawsze cesarzem Zygmuntem, a nawet mimo pokoju napadali i łupili pograniczne ziemie polskie i litewskie. Ale i Jagiełło czynił wielkie przygotowania do zupełnego po­ gromu Zakonu i do odebrania mu ziem oderwanych od Polski 88

i Litwy. W r. 1409. przyszło do t. zw. »wielkiej wojny* z Krzy­ żakami. Na polach Grunwaldu (niedaleko południowej granicy Prus 1410. zakonnych) stanęły w r. 1410., przeciw sobie tak liczne zastępy, jakich ani przedtem ani potem nie widziały średniowieczne dzieje Polski. Obok rycerstwa polskiego stanęły do boju i wojska wiel­ kiego księstwa litewskiego, złożone z Litwinów i Rusinów, a nawet Tatarów, których pewną część Witold przyjął był do swego pań­ stwa i osiedlił w okolicy Wilna. W polskiem wojsku znajdowały się oprócz licznych hufców szlachty obowiązanej do pospolitego ruszenia także wojska prywatne bogatych panów, tudzież wojska zaciężne, a między niemi i hufiec Czechów, w którym znajdował się sławny pó­ źniej Jan Żyżka. Walczył też w bitwie grunwaldzkiej sławny rycerz polski Zawisza Czarny, (tak zwany od czarnej zbroi, którą zawsze nosił). Odznaczał się on taką prawdomównością i słownością, że od jego nazwiska poszło przysłowie: »Polegaj, jak na Zawi­ szy*. Dowódcą hufców polskich, oraz rot zaciężnych był dzielny i doświadczony w boju Zyndram z Maszkowic; wielki książę Witold stał na czele wojsk litewskich, on też wyręczając króla, sprawował dowództwo naczelne nad całą armią. Wielka też była armia Krzyżaków. Młody i odważny wielki mistrz, Ulryk Jungingen, prowadził do boju liczne hufce, w których było też mnóstwo ry­ cerstwa ze wszystkich krajów zachodniej Europy. Dnia 15. lipca zetknęły się nieprzyjacielskie zastępy między dwiema pruskiemi wsiami Grunwaldem i Tannenbergiem. Pobożny król Jagiełło wy­ słuchał przed rozpoczęciem bitwy mszy św., długo i gorąco się modlił, podczas gdy bohaterski Witold szykował wojsko do boju. Przed bitwą przybyli do króla dwaj heroldowie krzyżaccy i przynieśli mu od mistrza dwa miecze. Wręczyli je Jagielle, przy czem jeden z nich rzekł: <>Królu, oto nasz mistrz Ulryk przysyła tobie i bratu twemu po jednym mieczu na znak wezwania do bitwy i kazał ci rzec, żebyś się nie chował między gaje i lasy, ale śmielej działał, a jeśli masz za małe pole do walki, mistrz ci swego ustąpi, bylebyś bitwy nie zwlekał«. Król nie okazał wcale oburzenia na to zuchwalstwo, lecz odpowiedział z godnością: <>Mam ja dosyć wła­ snych mieczów, ale i te się zdadzą na naszą obronę; ufam, że Bóg mnie i ludowi memu pomoże. Miejsca bitwy oznaczyć nie mo­ żemy, gdyż Bóg jedynie zna i wytyka plac boju. On go wam i nam już oznaczył«. Hardzi posłowie skłonili się i odeszli, a Jagiełło dał hasło do boju. Zagrały trąby bojowe, pieśń »Boga-rodzica Dzie- 89 wica, Bogiem sławiona Mary a« szerokiem echem rozległa się pó błoniach i zbrojne hufce ruszyły na wroga. Jednocześnie i Krzyżacy dali znak do walki i postąpili na^ przeciw wojsk Jagiełły. Zagrzmiały po raz pierwszy na naszych ziemiach działa, żelazne zastępy zwarły się w zażartym boju. Bo­ jową wrzawą huczało powietrze przez kilka godzin, jedna i druga strona walczyła zapamiętale. Była chwila, w której zdawało się, że zwycięstwo chyli się na stronę Krzyżaków, zwłaszcza kiedy część wojska litewskiego pierzchnęła. Krzyżacy jednak ze swego chwilo­ wego zwycięstwa nie odnieśli żadnej korzyści, gdyż ciężka ich jazda znużyła się pościgiem za Litwinami, tak , że gdy wróciła na pole bitwy, nie była już prawie zdolną do walki. Tymczasem Witold, główny dnia tegobohater, przedarł się z trzema chorągwiami do polskiego skrzydła, które tymczasem ciężką, ale zaciętą toczyło walkę z prawem skrzydłem wroga. Wielki książę, objeżdżając pol­ skie szeregi, dodawał otuchy i porządkował rozluźnione szyki. Nie­ przyjaciele poczęli się chwiać, a wtedy wielki mistrz z pozostałemi 16 chorągwiami z boku uderzył na naszych. W tej chwili sam Jagiełło znalazł się w wielkiem niebezpieczeństwie. Kilku Krzyżaków, dostrzegłszy go w złocistej zbroi, przedarło się przez szyki, a jeden z''nich już godził nań kopią. Wtem znajdujący się tuż przy królu młody jeszcze, lecz odważny i przytomny Zbigniew Oleśnicki, drzewcem włóczni zrzucił śmiałka z konia i ocalił życie Jagielle. Zanim jednak mistrz z owemi 16 chorągwiami dopadł Polaków, zebrali Witold i Zyndram wszystkie chorągwie polskie i stawili czoło nadbiegającym. Atak owych chorągwi odparto, poczem Polacy sami natarli na wroga, który straciwszy ducha w największym popłochu ^uciekać począł. Klęska Niemców była zupełną: mistrz Ulryk Jungingen i najznakomitsi rycerze, słowem, cała starszyzna Zakonu poległa. Zdobyto na Krzyżakach 51 chorągwi (wszystkie!) i cały obóz, a z nim ogromne skarby w złocie, kosztownych materyach i broni. W ręce zwycięzców dostały się także wozy pełne kajdan i powrozów, które Krzyżacy przygotowali dla spodziewanych jeń­ ców. Dzień grunwaldzki zniszczył wszystką chwałę i złamał na zawsze potęgę zakonu. Słynny malarz polski J a n Matejko uwiecznił w wielkim obrazie bitwę pod Grunwaldem. Polacy nie umieli niestety skorzystać ze zwycięstwa grun­ waldzkiego, dozwolili Zakonowi ocknąć się z przerażenia. Stało się to bądź z winy powolności króla, bądź też z powodu nieszczerych 90 rad Witolda, który nie życzy! sobie zbyt potężnej Polski, głównie jednak z powodu niewytrwałości i nieposłuszeństwa rycerstwa. W kilka miesięcy po tej bitwie zawarli Krzyżacy pokój z Polską w Toruniu, w którym oddali Polsce ziemię dobrzyńską, a Litwie Żmujdź. Zjazd w Horodle 1413. Wiekopomne zwycięstwo pod Grunwaldem ocaliło byt Polski i Litwy. Po raz pierwszy przemożny a niezwyciężony dotąd Zakon uległ połączonym siłom Polaków i Litwinów. Oba narody przekonały się dowolnie, że tylko wspólną siłą oprzeć się zdołają chytrym Krzyżakom. Postanowiono przeto,- utwierdzić połączenie Litwy z Polską. Król Jagiełło zwołał zjazd polskich i litewskich panów do Horodła (na Wołyniu, nad Bugiem) i tu stanęła nowa unia. Katolickich bojarów litewskich zrównano zupełnie z polskimi panami przez nadanie im tych samych herbów, których używali panowie polscy. Nadto zaprowadzono we właściwej Litwie województwa i kasztelanie (Wilno i Troki), a więc takie same urządzenia , jakie były w Polsce. Najważniejszym zaś warun­ kiem tej unii było postanowienie, że po śmierci Jagiełły i Witolda, ani na Litwie wielki książę bez zgody Polaków, ani w Polsce król bez zgody Litwinów nie zasiądzie na tronie. Zbigniew Oleśnicki. W ostatnich latach panowania Jagiełły najwięcej znaczył w Polsce i największy wpływ na króla wywierał Zbigniew Oleśnicki. Od młodości odznaczał się pobożnością i gorąco zajmował się sprawami publicznemi. Pierwszy przymiot wiódł go do ołtarza, dzięki drugiemu mógł dojść do wysokich godności świeckich^ Zrazu był urzędnikiem w kancelaryi królewskiej. Jako sekretarz Jagiełły towarzyszył mu w bitwie pod Grunwaldem. Tu dał dowód wielkiego męstwa i zdobył sobie nieśmiertelną sławę, ratując życie królowi. Mając w królu takiego dłużnika, byłby pewnie doszedł do najwyższych świeckich godności, gdyby nie był postanowił wstąpić do stanu duchownego. Dla wybitnych zdolności i znakomitego wy­ kształcenia postępował Oleśnicki szybko w godnościach duchownych: został biskupem krakowskim, a z czasem i kardynałem. Zasłynął z hojnych fundac-yi (bursa Jerozolimska w Krakowie) i licznych ofiar, oraz ze szczodroty dla ubogich. Słynniejszym jest jednak z tego, co zrobił dla kościoła katolickiego, dla Polaków i dla domu Jagiellońskiego. Kiedy Husyci ofiarowali koronę czeską Władysławowi Jagielle, powstał w Polsce pod przewodem Zbigniewa Oleślnickiego silny 91

opór przeciw temu związkowi, bo byłoby to ze szkodą dla kato­ lickiej Polski i Litwy. Oleśnickiego wpływ zwyciężył, — Jagiełło korony czeskiej nie przyjął. Kiedy nieco później książę Witold, dając . posłuch podszeptom cesarza Zygmunta Luksemburskiego, wielkiego wroga unii polsko-litewskiej, chciał koniecznie koronować się na króla samodzielnego państwa litewskiego, Oleśnicki energicznie przeciw temu wystąpił i do koronaćyi nie dopuścił. Również i to było zasługą Zbigniewa, że Polacy już za życia Jagiełły uznali dziedzicem i następcą tronu syna jego Władysława, chociaż był jeszcze dzieckiem. Śmierć Władysława Jagiełły. Władysław Jagiełło, twórca unii Litwy z Koroną, najpiękniejszego dzieła w dziejach Polski, był władcą pobożnym, skromnym w ubiorze i obyczajach, a hoj­ nym aż do rozrzutności. Pozostał do śmierci bardzo zabobonnym, chociaż był dobrym i głęboko czującym chrześcijaninem. Brak zna­ jomości polskich urządzeń i obyczajów sprawiał, iż ulegał tak du­ chownym, jak świeckim panom, a przedewszystkiem Oleśnickiemu. Chętnie i szczerze przebaczał urazy i sam o przebaczenie winy upraszał, gdy ją popełnił. Widok każdego szlachetnego czynu, czyto na wojnie, czy w domu, rozgrzewał mu serce, pobudzał do radości i pochwał, do hojnej nagrody. Mimo pozornej powolności i mięk­ kości charakteru, zapalał się łatwo do spraw wielkich i szlache­ tnych. Podobnym był też w sprawach prywatnych. To też jako 75-letni starzec łamie nogę w pogoni za niedźwiedziem, a w pięć lat później życiem przypłaca zapamiętałość, z jaką lubił słuchać śpiewu słowika. W r. 1434. wybrał się do Halicza. W drodze przy­ słuchiwał się swoim zwyczajem późno w noc pieniom słowików w gajach medyckich i nie zważał na przejmujący chłód. Zaziębił się więc i zachorował, a gdy go do Lwowa wieziono, umarł w Gródku (pod Lwowem). Zwłoki jego spoczywają w podziemiach Wawelu. Przed śmiercią zdjął z palca drogi pierścień i kazał go oddać Zbigniewowi Oleśnickiemu, jako oznakę wdzięczności za usługi od­ dane królowi i ojczyźnie. Oleśnickiego też przeznaczył na opiekuna swych małoletnich synów.

XX. Władysław III. Warneńczyk 1434— 1444.

R ządy opiekuńcze. Władysław liczył dopiero lat dziesięć, kiedy go ojciec odumarł. Niektórzy panowie nie życzyli sobie mło- 92

dzieniaszka na tronie, lecz powaga i wpływ Zbigniewa Oleśnickiego i tym razem zwyciężyły: małoletniego Władysława ukoronowano królem, a wybrana z pośród polskich panów rada królewska miała sprawować rządy. W rzeczywistości jednak kierował sprawami państwa sam Oleśnicki. Jedną z głównych trosk jego w tym czasie było zbliżenie Rusi do Polski pod względem religijnym. 1439. Unia florencka 1439. I dtwa przyjęła od Polski wiarę ka­ tolicką, ale obszerne ziemie ruskie, należące do Litwy, zostały schizmatyckie. Chociaż więc Polacy, Litwini i Rusini należeli ' do jednego państwa, dzieliła ich religia. Stąd nie było jedności i zgody, co sprowadzało tylko osłabienie państwa. Dlatego Oleśnicki gorąco pragnął połączenia (unii) kościoła wschodniego, a więc i całej Rusi z rzymskim kościołem. Unii tej sprzyjał wówczas i cesarz bizan­ tyński, który spodziewał się uzyskać przez nią pomoc_ Zachodu przeciw wzrastającej, a tak groźnej potędze Turków. Po dłuższych układach przyszła rzeczywiście do skutku ta upragniona unia ko­ ścielna na soborze florenckim (1439). Cesarz bizantyński, patryarcha carogrodzki, metropolita kijowski i wielu innych dostoj­ ników wschodniego kościoła podpisali akt tej unii, a zatrzymując własne obrzędy, uznali rzymskiego papieża jedyną głową powszech­ nego Kościoła. Unii tej sprzeciwił się jednak wielki książę moskiewski, który nawet metropolitę kijowskiego (Izydora) za jej szerzenie wtrącił do więzienia. Tak kościół ruski rozpadł się na dwie metropolie: mo­ skiewską, schizmatycką, której podlegała Ruś północna; —■. i ki- jowsko-halicką, unicką, mającą zwierzchnictwo nad kościołem ruskim (unickim) w państwie polskiem. Ponieważ teraz kościół ruski był już katolickim, przeto król Władysław, pragnąc uwień­ czyć dzieło pojednania, nadał kościołowi ruskiemu w swem pań­ stwie wszystkie te prawa, jakie kościół rzymski posiadał.. Nastąpiło więc zupełne zrównanie Rusinów-z Polakami w obli­ czu prawa. Rusinom mieszkającym na Litwie nadał był jeszcze król Jagiełło wszystkie te prawa i wolności, jakie posiadali kato­ liccy Litwini. Władysław III. królem węgierskim 1440. Ledwie Wła­ dysław doszedł do pełnoletności, stanęło w Krakowie poselstwo węgierskie z prośbą, by młody, ale rycerski król przyjął opróżniony po Albrechcie II. tron węgierski. Władysław idąc za poradą Zbi­ gniewa Oleśnickiego, przyjął koronę węgierską nie z pychy i chęci 93

/panowania, ale dla walki w obronie zagrożonego chrześcijaństwa. Była to bowiem chwila, kiedy cała Europa z trwogą spoglądała na wzrastającą, a tak groźną potęgę Turków, którzy wcisnąwszy się na półwysep bałkański i ujarzmiwszy całą południową Słowiań­ szczyznę w krwawej bitwie na Kosowem Polu 1389., zaczęli zagrażać nie tylko sąsiednim Węgrom, ale też zachodniej Europie i całemu chrześcijaństwu. Szlachetny a przejęty myślą chrześcijańską Władysław pospieszył do Węgier ze znacznym pocztem polskiego rycerstwa i niebawem rozpoczął na czele Węgrów i Polaków wojnę z nieprzyjaciółmi Krzyża. Wojna z Turkami. Bitwa pod Warną 1444. W r. 1443. wyruszył Władysław na wojnę krzyżową. Towarzyszył mu legat papieski Julian Cezarini, a czterdzieści tysięcy wojska stanęło pod jego sztandarami. Zwycięstwa otworzyły chrześcijańskim zastępom drogę w głąb śniegiem zawianych Bałkanów. Zima zmusiła jednak Władysława do zaprzestania tryumfalnego pochodu, wrócił więc do Budy. Sława pogromcy Turków rozległa się po wszystkich chrze­ ścijańskich królestwach; zewsząd przybywały poselstwa przed tron Władysława, niosąc hołd zwycięzcom, życząc bohaterskiemu królowi nowych wawrzynów. Sam sułtan turecki, Murad II. prosił o pokój, ofiarując korzystne dla chrześcijan warunki. Pokój rzeczywiście zawarto. Ale w kilka tygodni potem, Władysław ulegając namowom papieskiego legata, zerwał pokój, stanął na czele wojska i podążył na zupełny pogrom Turków. Liczył na obiecywaną ze wszystkich stron pomoc, lecz nadzieje zawiodły. Wojska chrześcijańskie do­ tarły niebawem do ujścia Dunaju i do wybrzeży morza Czarnego. Pod miastem Warną (w Bułgaryi, nad morzem Czarnem) roz­ ciąga się rozległa równina. Na niej spotkały się oba wojska. Przyszło do bardzo krwawej walki, w której Węgrzy i Polacy mimo nad­ zwyczajnej waleczności ulegli olbrzymiej liczbie Turków. Młodociany król walczył jak bohater, ale otoczony przez wrogów znikł w za­ męcie walki. Nie wiemy, co się z Władysławem stało, jaką mę­ czeńską śmierć za wiarę poniósł król-bohater. Z ciała i zbroi jego ani ślad nie pozostał na pobojowisku. Wojska chrześcijańskie po­ niosły pod Warną wielką, w całej Europie głośną klęskę. Tylko niedobitki armii krzyżowej uszły z pola walki i ocalały wraz ze sławnym węgierskim wodzem Janem Hunyadym. Bitwa warneńska rozstrzygnęła na długie rvieki losy ludów bałkańskiego półwyspu. Nad Serbami, Bułgarami i Wołoszczyzną 94

zaciężyło jarzmo tureckie. W dziesięć lat potem (1453. r.) z upad­ kiem Konstantynopola, upadło też cesarstwo greckie (bizantyńskie), a na jego gruzach powstało potężne a groźne dla chrześcijańskiej Europy mocarstwo Turków Osmańskich.

1447- XXI. Kazimierz IV. Jagiellończyk 1447— 1492. 1492. Bezkrólewie w Polsce. Długo nie chcieli Polacy wierzyć w śmierć Władysława, ulubieńca i nadziei narodu. Głuche wieści krążyły, że młody król nie zginął pod Warną, że ocalał i znajduje się w tureckiej niewoli. Znaleźli się nawet oszuści — samozwańcy, którzy udawali Warneńczyka (Jan z Wilczyny). Dlatego też i Ka­ zimierz , młodszy brat Władysława, który sprawował dotychczas wielkoksiążęce rządy na Litwie , ociągał się z przyjęciem osieroconej korony polskiej. Dopiero w r. 1447. przybył do Polski i ukoro­ nował się w Krakowie. Rządów wielkoksiążęcych na Litwie nie powierzył nikomu, zatrzymał je dla siebie, a tak połączył w swojej osobie godność królewską z wielkoksiążęcą. Odzyskanie Prus i Pomorza. Od pogromu grunwaldzkiego rozprzęgało się państwo zakonne powoli, ale stanowczo. Krzyżacy niesłychanie zdzierali swych poddanych w Prusiech i na Pomorzu, którzy nadaremnie zanosili skargi do cesarza i papieża. Ciężkie rządy zakonne wydawały się tern nieznośniejszem jarzmem dla pod­ danych Zakonu, że widzieli oni tuż u granic swego kraju ziemie polskie swobodne, kwitnące; widzieli na polskim tronie Jagiellonów, którzy nie zdzierstwo i okrutne pastwienie się, ale opiekę i hojną łaskę swym narodom przynosili. Nic też dziwnego, że w rycerstwie świeckiem, osiadłem w krajach zakonnych, sława i wielkość ów­ czesnej Polski budziły wspomnienia dawnej wolności, tem bardziej, że znaczna część tamtejszej szlachty była pochodzenia polskiego. Swobody szlachty polskiej wzniecały w ujarzmionych coraz większą nienawiść do Krzyżaków. I mieszczanie pruscy cierpieli wiele z po­ wodu zdzierstw Zakonu. Nareszcie przebrała się miarka cierpliwości uciskanych. Ludność pruska podniosła powstanie, wypowiedziała Zakonowi posłuszeństwo i wyprawiła poselstwo do króla polskiego, Kazimierza Jagiellończyka, z prośbą, by ją przyjął w swe poddań­ stwo , a krainy pruskie przyłączył do swego państwa. 95

Kazimierz łaskawie przyjął poselstwo i podpisał akt wcielenia Pruski Pomorza do Polski w r. 1454. Z tego powodu zawrzała trzynastoletnia wojna z Krzyżakami, z której Polska wyszła zwycięsko. "W wojnie tej nie było wielkich i sławnych bitew, to­ czono tylko walki podjazdowe, albo też hufce polskie oblęgały i zdobywały miasta i zamki krzyżackie. Wojnę rozstrzygnęło zdo­ bycie Malborga, stolicy Krzyżaków. Pokój zawarto w Toruniu r. 1466. Część zachodnia Prus z Gdańskiem i Malborgiem, tudzież i486, księstwem warmińskiem, czyli t. z. odtąd Prusy Królewskie, przeszły w wieczyste posiadanie Polski, a resztę t. j. Prusy Wschodnie ze stolicą Królewcem zostawiono Zako­ nowi jako lenno. Każdy wielki mistrz, w sześć miesięcy po swym wyborze, miał złożyć hołd i przysięgę na wierność polskiemu królowi i dostarczać wojennej pomocy. Zastrzeżono również, że wielki mistrz nie ma odtąd uznawać żadnego innego zwierzchnika, oprócz papieża i króla polskiego. Wojna skończyła się więc upa­ dkiem państwa krzyżackiego. Pozyskanie panowania nad ujściem Wisły było niezmierną korzyścią dla Polski, szczególnie zaś dla jej handlu, skoro teraz płody ziem polskich: zboże, drzewo, miód, wosk i t. d. dostawać się mogły bez przeszkody Wisłą do Gdańska i na wody Bałtyku. Tak stała się Polska za Kazimierza Jagiellończyka nie tylko obszerną, lecz i bogatą, a przez to o wiele potężniejszą, niż była poprzednio. Ród Jagiellonów zasiada na tronach: czeskim i wę­ gierskim. W kilka lat po pokoju toruńskim nowy blask padł na dom Jagielloński. Na opróżnionym tronie czeskim zasiadł z woli czeskiego narodu najstarszy syn Kazimierza Jagiellończyka, Wła­ dysław; nieco później i Węgrzy wybrali go swym królem. Tak z końcem wieków średnich potęga Jagiellońska stała u szczytu, rozparła się o trzy morza: Bałtyk, Adryatyk i o'morze Czarne. Nowi nieprzyjaciele Polski. Polska nie potrzebowała się już obawiać Zakonu po pokoju toruńskim, natomiast grozić jej za­ częli od południa i wschodu nowi wrogowie: Turcy a i Mo­ skwa, z którymi wypadało jej ustawiczne i uciążliwe staczać walki nie tylko w obronie swych granic, ale i niepodległości. Turcy zbliżali się coraz bardziej ku polskim granicom. Przez zdobycie dwóch wielkich i warownych portów handlowych nad mo­ rzem Czar nem: Kilii i Białogrodu (Akiermanu), opanowali, drogę 96

handlową ku morzu Czarnemu, którą wytkną!' Polsce Kazimierz Wielki. Kazimierz Jagiellończyk wyruszył osobiście w roku 1485. w 20.000 wojska na południowo-wschodnią granicę swego państwa. W Kołomyi odebrał hołd od mołdawskiego wojewody Stefana. Wielka armia nie ruszyła jednak dalej, tylko 3000 pancernych przy­ dzielono Stefanowi do walki z Turkami. Turcy nie posunęli się na razie dalej, ale zajęte przez nich czarnomorskie porty zostały w ich ręku. Wielkie księstwo moskiewskie. Od napadu z r. 1241. byli Mongołowie wszechwładnymi panami Rusi wschodniej. Żaden kniaź nie mógł się ich potędze oprzeć, a chanowie rozdawali według upodobania wielkoksiążęcą godność. W czasie tej długoletniej nie­ woli, książęta moskiewscy umieli uległością pozyskać przychylność chanów i wreszcie godność ową od nich na stałe otrzymali. Wów­ czas zaczęli powoli, a zawsze pod opieką tatarską, rozszerzać bezpośrednie swe posiadłości, wyganiając słabszych ruskich książąt i zagarniając ich dzielnice. Właściwym założycielem potęgi Moskwy, był Iwan III. (1462—1505). Obalił on wielką i potężną rzeczpo­ spolitą nowogrodzką, której król Kazimierz IV. nie udzielił pomocy; zagarnął następnie pod bezpośrednią swą władzę mniejsze księ­ stewka wschodnioruskie. Czując się dość potężnym, nie pojechał już z czołobitnością do hordy i zaprzestał odsyłania danin. Połą­ czywszy się wreszcie z chanem hordy krymskiej, rozbił zupełnie Złotą hordę, dotychczasową swą zwierzchniczkę, i wyzwolił Ruś wschodnią z pod jarzma mongolskiego. (1480). Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków papież próbował nakłonić Moskwę do unii z kościołem katolickim. Aby ambitnego Iwana do swego planu pozyskać, poddał mu myśl poślubienia księ­ żniczki bizantyńskiej Zofii, która wraz z ojcem bawiła w Rzymie. Iwan skwapliwie zgodził się na to i ożenił się z Zofią, ale o przy­ jęciu unii nie myślał. Z małżeństwa tego odniósł jednak wielkie korzyści polityczne. Żona jego Zofia była synowicą ostatniego ce­ sarza bizantyńskiego z rodu Paleologów. Iwan uważał się więc za następcę bizantyńskich cesarzy, zaczął używać ich herbu, t. j. dwu­ głowego czarnego orła i kazał się tytułować »carem i samodzierżcą wszech Rusi«. Znaczyło to, że Iwan rości sobie prawo do pano­ wania nad całą Rusią. Ponieważ jednak przeważna część Rusi należała do Litwy i Polski, przyszło już za Iwana do wojny między Moskwą a Litwą i Polską. Moskwa stała się w ten sposób groźnym wrogiem polsko-litewskiego państwa. 97

Charakterystyka Kazimierza Jagiellończyka. Kazimierz Jagiellończyk był jednym z najdzielniejszych naszych królów. Odzna­ czał się wielką energią, a podobnie, jak jego imiennik Kazi­ mierz Wielki, umiał przedewszystkiem w ryzach trzymać dumnych wielmożów i zmuszać do posłuszeństwa wobec króla i prawa. Choć wielce pobożny, umiał utrzymać powagę władzy królewskiej nawet wobec duchownych panów. Tak n. p. zasłużony wielce za panowania poprzednich królów Zbigniew Oleśnicki sprzeciwiał się temu, aby Polska wzięła w obronę powstańców pruskich przeciw Krzyżakom. Król jednak wbrew radom kardynała udzielił pomocy mieszkańcom Prus i wypowiedział wojnę Zakonowi, czem obrażony Zbigniew wystąpił z rady królewskiej. Świetny wynik tej wojny okazał, że król miał słuszność. — Natomiast popierał Kazimierz bardzo liczną w Polsce niższą szlachtę, która w owych cza­ sach była biedną i przez magnatów uciskaną. Król nadał tej szlachcie liczne prawa, a opierając się na niej, dążył do zbudowania - silnego, monarchicznego rządu, jaki w tym czasie zaprowa­ dzano we wszystkich krajach zachodniej Europy. On też pierwszy z polskich monarchów zbierał szlachtę z poszczególnych ziem i po­ wiatów na narady zwane sejmikami, a także odprawiał walne sejmy. (0 tern dokładniej w rozdziale XXIII). Król Kazimierz Ja­ giellończyk umarł w Grodnie, na Litwie, w r. 1492. Zwłoki jego 1492. spoczywają na Wawelu, obok zwłok ojca. (W roku śmierci Kazi­ mierza, Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę). Rodzina królewska. Kazimierz Jagiellończyk miał sześciu synów: Władysława, Kazimierza, Jana Olbrachta, Aleksandra, Zygmunta i Fryderyka. Matką tych Jagiellonów była Elżbieta, córka cesarza Albrechta II. z dynastyi Habsburskiej, kobieta przedziwnej cnoty i pobożności, rzadkiej roztropności i siły woli. Rodzice wy­ posażyli swych synów jak najstaranniejszem wychowaniem. Dla sy­ nów swych był Kazimierz kochającym, troskliwym, ale surowym ojcem. Mawiał, że niema dla niego milszej muzyki, nad płacz dzieci, chłostanych ręką sprawiedliwego nauczyciela. Sam nie odebrał w młodości wiele nauki, a wstydząc się tego, pragnął, by dzieci jego były pod tym względem szczęśliwsze. Królewicze wychowywali się przeważnie w Lublinie, zdała od dworu. Tu hartowali ciało i ćwiczyli umysł: Głównym ich wycho­ w aw cą i nauczycielem był słynny historyk polski, kanonik krakowski, Jan- Długosz. Był on wymagającym nauczycielem. K. Rawer. Dxieje ojczyste. 7 98

Królewicze musieli zimą i latem wcześnie wstawać, codziennie słu­ chali mszy św., potem cały dzień z małemi przerwami schodził im na pracy. Pokarm ich był prosty, a suknie nader skromne. Trzy­ mani byli krótko, karnie, po żołniersku. Jak wysoce sam król cenił powagę nauczyciela i wychowawcy swych synów, świadczą o tem wymownie słowa królewskie, które często swym synom powtarzał: »macie dwóch ojców, mnie i księdza Jana*. Oprócz Długosza był jeszcze nauczycielem królewiczów Filip Bounacorsi (Kallimach), znakomity uczony włoski. Najstarszy z synów królewskich, Władysław, zasiadł na tro­ nach czeskim i węgierskim. Drugi, Kazimierz, zgasł w młodym wieku, a dla wielkiej bogobojności i niezwykłych cnót został poli­ czony w poczet Świętych i jest patronem uczącej się młodzieży polskiej. Trzeci, czwarty i piąty zasiadali po kolei na tronie pol­ skim. Ostatni wreszcie, Fryderyk, był arcybiskupem gnieźnieńskim i kardynałem. Znakomici uczeni i artyści polscy. Na czasy Kazimierza Jagiellończyka przypada najświetniejszy rozkwit uniwersytetu kra­ kowskiego, który wychował prawie wszystkich uczonych Polaków wieku XV. W drugiej połowie wieku XV. zaczęto już i w Krakowie drukować książki, a znajomość pisma i zapał do nauki rozpo­ wszechniały się coraz bardziej między Polakami. Szczyci się Polska ówczesna znakomitymi uczonymi. Do nich należą: św. Jan Kanty, profesor uniwersytetu krakowskiego i kaznodzieja; uczony Grzegorz z Sanoka, uczestnik warneńskiej wyprawy króla Władysława III., później arcybiskup lwowski; Zbigniew Oleśnicki, znakomity i wpły­ wowy biskup krakowski i kardynał; Jan Ostroróg, słynny prawnik; Wojciech Brudzewski, profesor matematyki i astronomii w uniwer­ sytecie krakowskim, nauczyciel wiekopomnego Mikołaja Kopernika. Między uczonymi i pisarzami wieku XV. należy się jedno z pier­ wszych miejsc i szczególną pamięć Janowi Długoszowi. Był on sekretarzem Zbigniewa Oleśnickiego, później kanonikiem kra­ kowskim i wychowawcą królewiczów; umarł w Krakowie , właśnie, gdy został zamianowany arcybiskupem lwowskim (1480). Jest on pierwszym, znakomitym polskim historykiem, gdyż pierwszy napisał po łacinie obszerną Historyę polską. Dlatego zowiemy go ojcem historyi polskiej, a nawet cudzoziemcy liczą go do naj­ większych pisarzów, jakich wydał wiek XV. 99

Żył także w tych czasach w Polsce znakomity rzeźbiarz Wit Stwosz, twórca wielkiego ołtarza w kościele Maryackim w Kra­ kowie. Jest to największy i najwspanialszy, acz tylko drewniany ołtarz w tej świątyni. Część jego zewnętrzną składa dwanaście pła­ skorzeźb, przedstawiających życie Chrystusa Pana. Wewnątrz znaj­ duje się wyobrażenie zaśnięcia Najśw. Panny przed Jej Wniebo­ wzięciem. Ołtarz ten nakształt szafy, tylko na uroczyste święta otwierany, jest starodawnym zabytkiem snycerstwa z w. XV. Zali­ czają go do arcydzieł, a żadna świątynia Europy nie może się poszczycić dziełem podobnej okazałości z owych czasów.

XXII. Jan Olbracht 1492— 1501. Aleksander 1501-1506.

Plany Jana Olbrachta. Po śmierci Kazimierza IV. Jagiel­ lończyka wybrali Polacy swym królem trzeciego z kolei syna jego, Jana Olbrachta, panowie zaś litewscy bez porozumienia się z Pola­ kami , a więc wbrew postanowieniu unii horodelskiej, wynieśli na tron wielkoksiążęcy czwartego Kazimierzowego syna, Aleksandra. Jan Olbracht chciał podobnie jak ojciec jego zaprowadzić w Polsce silny rząd. Słyszał on od mistrza swego , uczonego Włocha Kallimacha, że monarchowie na zachodzie Europy mają już stałe wojska, które utrzymują ze stałych, regularnych podatków; rozpo­ rządzając zaś siłą zbrojną, utrzymują w karbach i posłuszeństwie możnych panów, a tak sprawują absolutną władzę. Podobało się to Olbrachtowi, bo był energiczny i rwał się do wielkich czynów. Zła­ manie więc wpływu i przewagi wielmożów, stworzenie silnego , mo- narchicznego rządu, było pierwszem zadaniem nowego króla. Drugim jego planem było odebranie z rąk tatarskich i ture­ ckich wybrzeży morza Czarnego, tak niezbędnych dla rozwoju pol­ skiego handlu. Celem urzeczywistnienia swych planów potrzebował król pomocy szlachty i dlatego nadał jej różne przywileje. Wyprawa wołoska (1497). Przez obszary polskiego pań­ stwa prowadziły ważne drogi handlowe, łączące Bałtyk z morzem Czarnem, a tem samem Wschód z Zachodem. Jedna z nich szła z Królewca i Rygi przez Wilno i Kijów aż do Krymu; druga wiodła z Gdańska na północy i z Wrocławia na zachodzie przez Kraków, 7* 100

Lwów i Suczawę do Białogrodu (Akiermanu). Obu tym drogom prze­ cięli Turcy i Tatarzy łączność z morzem przez zajęcie Krymu i czarnomorskich brzegów. Olbracht postanowił tedy odzyskać Kilię i Białogród dla lennika Polski, wojewody mołdawskiego Stefana. W porozumieniu ze swymi braćmi wyprawił się przeciw Turkom, ale gdy w czasie tej wyprawy wyszła na jaw zdrada Stefana, wyru­ szył Olbracht przeciw niewiernemu wasalowi i obiegł Suczawę, ów­ czesną stolicę Mołdawii. Wyprawa ta nie powiodła się, gdyż ani Litwini, ani Węgrzy nie dali pomocy; król musiał ustąpić z pod Suczawy. Gdy rycerstwo polskie wracało przez ogromne lasy bu­ kowińskie, mściwy Wołoszyn popodcinał olbrzymie buki i walił je na Polaków*; tymczasem połączeni ze Stefanem Tatarzy, a nawet wojska niektórych zdradzieckich panów węgierskich wypadały z za­ sadzek i łupiły wozy. Wiele szlachty zginęło, stąd mówiono: »Za króla Olbrachta, wyginęła szlachta*. Stefan niesyt zemsty, sprowa­ dził na Polskę z wiosną następnego roku wielki najazd Turków i Tatarów. Napad był tak nagły i niespodziewany, że mu prawie nikt nie stawił oporu. Najezdcy złupili i spalili wiele czerwonoru- skich miast i wsi, uprowadzili około 100.000 jeńców. Początek 300-letniej wojny z Moskwą. Iwan III. Wa- sylewicz, twórca państwa moskiewskiego, dążył do połączenia w swych rękach wszystkich ruskich krain. Do tego samego celu dążyło państwo polsko-litewskie, stąd wszczął się między temi dwoma państwami bój śmiertelny. Zaborczość moskiewska groziła w pierwszej linii Litwie, jako najbliższej sąsiadce Moskwy, a wład­ czyni wielkiej części ruskich krain. Iwan począł odrywać cząstki Rusi, bo Litwa zerwawszy unię z Polską, sama nie mogła się sku­ tecznie obronić. Wielki książę litewski Aleksander, chcąc zapobiedz dalszym stratom, zawarł z Iwanem pokój, pojął nawet w małżeń- / stwo córkę jego Helenę. Ale nie powstrzymał tern moskiewskich uroszczeń. Gdy zaś Litwa chwyciła za oręż, poniosła klęskę; wódz litewski, kniaź Konstanty Ostrogski dostał się do moskiewskiej nie­ woli. Teraz dopiero poznali Litwini, iż tylko ścisły związek z Polską może ich wyratować, odnowili więc unię, mocą której oba narody miały odtąd stanowić »jeden bratni lud«, z jednym panem, wspólnymi przywilejami, monetą i obroną kraju. W myśl tej unii wybrali też Polacy po wczesnej śmierci Olbrachta, królem swym wielkiego księcia litewskiego Aleksandra. Odtąd Polska i Litwa zostają nierozdzielnie pod władzą wspólnego monarchy. 101

Rządy króla Aleksandra. Zaraz po koronacyi powrócił Aleksander na Litwę dla zakończenia wojny z Iwanem. Nie wiodło mu się jednak i musiał zawrzeć^ niekorzystny rozejm. W Polsce tymczasem możni panowie sprawowali rządy tak nieudolnie, że wkradał się coraz większy nieład. Korzystali z tego Wołosi i Tatarzy, pustosząc Ruś czerwoną i Pokucie. Nie lepiej działo się na Litwie, gdzie dumny magnat ruski, kniaź Michał Gliński zyskał zau­ fanie króla do tego stopnia, że prawie samowolnie rządził. Był to potężny pan rozległych włości na Litwie i Rusi, wykształcony za granicą i biegły w rycerskich sprawach. Panowie litewscy obawiali się Glińskiego i nienawidzili go zarazem, zazdrościli mu więc władzy, co było powodem licznych zatargów i niepokojów. Gdy jednak Tatarzy pod chanem Mendli-Girejem, sprzymierzeńcem Iwana, na­ padali na Litwę, Gliński okazał się godnym królewskiego zaufania, bo pogromił najezdników na głowę pod Kłeckiem (w pobliżu źródeł Niemna). Króla doszła ta wieść już na łożu śmierci. W kilka dni potem umarł Aleksander w Wilnie. Zwłoki jego złożono w tamtej­ szej katedrze, obok zwłok starszego brata, św. Kazimierza. Jedyny to król polski spoczywający w litewskiej stolicy. Współcześni mówili o Aleksandrze, że umarł w samą porę, był bowiem tak szczodry, że gdyby był dłużej panował, byłby rozdarował całą Polskę i Litwę.

XXIII. Urządzenie wewnętrzne polskiego państwa.

Forma rządu. Pierwsi Piastowscy książęta i królo­ wie byli absolutnymi, samowładnymi monarchami. Monarcha miał pełną władzę prawodawczą, był najwyższym sędzią i wodzem, nakładał podatki podług potrzeby i upodobania, rozdawał dowolnie ziemie, urzędy, godności i zaszczyty. Zasięgał wprawdzie niekiedy rady duchownych i świeckich panów, lecz nie był obowiązany jej słuchać. W czasie rozbicia Polski na dzielnice (po śmierci Bolesława Krzywoustego) książęta, niezgodni ze sobą, wydzierający sobie na­ wzajem dzielnice i grody, popadali w coraz większą zawisłość od możno władco w. Możni panowie duchowni i świeccy, kiedy się razem połączyli, byli silniejsi od książąt; nierzadko wypędzali nie­ miłych książąt, a innych na tron przywoływali. Chcąc sobie po­ zyskać możno władco w, rozdawali im znaczne dobra, zwalniali ich 102 od podatków i innych ciężarów publicznych, zapytywali w ważnych sprawach o radę i według niej postępowali. Od czasu łęczyckiego zjazdu (za Kazimierza Sprawiedliwego) dostojnicy duchowni i świeccy, t. j. biskupi, wojewodowie i kasztelanowie, tworzyli przyboczną radę monarchy, którą później nazywano senatem. Ukrócili wprawdzie wpływ możnowładców Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki, ale nie na długo. Już król Ludwik, chcąc zapewnić tron jednej ze swych córek, musiał zabiegać o względy panów, nowe im nadawać przywileje, którymi uwolnił ich prawie od wszystkich po­ datków. Władysław Jagiełło, zawdzięczając koronę polską tylko możnym panom, był dla nich niezmiernie hojny, naradzał się z nimi nad sprawami państwa na zjazdach i tak dalece im ulegał, że właściwie w ich rękach spoczywały rządy. Na czele polskich mo­ żnowładców za ostatnich lat Jagiełły i za panowania młodocianego Warneńczyka stał biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki. Sejmiki. Rządy Kazimierza Jagiellończyka przy­ niosły ważne zmiany. Król ten nie myślał znosić przewagi możnych panów, chciał się z pod niej wyzwolić i panować samowładnie. W tym celu musiał szukać oparcia i pomocy u uboższej szlachty, która znowu ze swej strony potrzebowała królewskiej pomocy. Za­ leżało jej przedewszystkiem na tem, żeby król uporządkował jej sprawy sądowe, żeby ją ochronił przed gwałtami i nadużyciami możnowładców i żeby na możnych panów przeniósł ciężary poda­ tkowe. Potrzebował więc król do dopięcia swego celu ogółu szlachty, ale i ona potrzebowała króla, stąd ścisły sojusz szlachty z królem. W czasie wojny z zakonem szlachta wielkopolska, ze­ brana na , wymogła na królu postanowienie, iż na przyszłość nie zmieni istniejących praw ani nie ogłosi wojennej wyprawy bez wiedzy szlachty, w każdej ziemi i powiecie na zjazd zebranej. Zjazdy takie nazywały się sejmikami. Król zwoływał je odtąd często nie tylko w Wielkopolsce, ale i w innych prowin- cyach, bo potrzebował sporo pieniędzy na utrzymanie wojska za- ciężnego w czasie długiej wojny z Krzyżakami. Zatargi z Czechami i Węgrami, zabiegi o pozyskanie koron obu tych narodów dla syna Władysława, kosztowały także niemało. Na sejmiki zjeżdżał król osobiście, aby powagą swoją skłonić szlachtę ku swym żądaniom. Niewygodne jednak były dla króla te podróże z miejsca na miejsce, z sejmiku na sejmik; polecał więc często szlachcie kilku ziem sąsiednich, zebranej na sejmiki, aby wybrała pełnomocników 103

(posłów) i wysłała ich na wskazane przez króla miejsce. Zjazd tych pełnomocników nazywał się sejmikiem generalnym. Zdarzało się wreszcie, że dla większej swej wygody zwoły­ wał król pełnomocników szlachty wszystkich sejmików do jednego miejsca, a tak powstał walny, złożony z króla, senatu i posłów ziemskich. Do zwoływania sejmu nie był jednak król obo­ wiązany. Sejm. Dopiero król Aleksander zobowiązał się ustawą t. z. »N i li i 1 novi« (wydaną r. 1505.), że ani on ani jego następcy nie ustanowią żadnych nowych praw ani podatków, jak tylko na sej­ mie walnym, za zgodą senatu i posłów ziemskich. Odtąd każdy król musiał zwoływać sejmy. Sejm składał się z króla i dwóch izb: senatu, oraz izby poselskiej, w której zasiadali posłowie rycerskiego stanu. Do senatu należeli: arcybiskupi, biskupi, woje­ wodowie, kasztelanowie , wreszcie jako przedstawiciele rządu i króla: ministrowie, t. j. marszałkowie, kanclerze, podkanclerzowie i pod­ skarbiowie. Porządek obrad sejmowych był następujący: Sejm rozpoczy­ nał się nabożeństwem i kazaniem. Na pierwszem posiedzeniu sejmu wybierano marszałka izby poselskiej i sprawdzano wybory poselskie. Następnie obie izby (senatorska i poselska) łączyły się, całowano po kolei rękę królewską, a kanclerz lub podkanclerzy przedkładał wnioski od tronu. Po wysłuchaniu tych rządowych wniosków, ma­ jących być przedmiotem obrad, obie izby rozdzielały się i obrado­ wały osobno; senat pod przewodnictwem króla, a izba poselska pod przewodnictwem wybranego przez się marszałka. Do ważności uchwał wymagano zgody tak senatu, jak i posłów wszystkich ziem. Aby zaś uchwała stała się prawem, potrzebowała królewskiego potwierdzenia. Obrady sejmowe kończyły się powtórnem łączeniem się obu izb i pożegnalnem ucałowaniem ręki królewskiej. Przed każdym sejmem walnym zbierały się w poszczególnych ziemiach sejmiki ziemskie, na których wybierano posłów na sejm walny i dawano im pewne polecenia (instrukcye). Posłowie byli obowiązani trzymać się tych poleceń na walnym sejmie. Po walnych sejmach zdawali posłowie przed wyborcami sprawę ze swych czynności poselskich na t. z. sejmikach rela­ cyjnych. Podział tęrytoryalny i najważniejsze urzędy. Tak wiel- kiem państwem jak Polska nie mógł żaden, choćby najdzielniejszy 104 król, sam bezpośrednio rządzić. Musiał mieć do pomocy urzędników, musiał też kraj dla łatwiejszego zarządu dzielić na części. Najwa­ żniejszym urzędnikiem w pierwotnej Polsce, pierwszą osobą po królu, a zarazem wodzem wojsk był wojewoda, tak zwany dla­ tego, iż » wodził woje«, t. j. prowadził wojowników na wojnę. Był jeden tylko taki urzędnik na całe państwo. Prócz niego przebywali na dworze królewskim kanclerz, zarządzający kancelaryą króla, skarbnik, zarządzający skarbem państwa, tudzież urzędnicy, którzy pełnili służbę przy osobie króla, jak cześnik, stolnik, ko­ niuszy i t. d. Cały kraj dzielił się na powiaty, na których czele stali, jak wiadomo kasztelanowie, zwani pierwotnie panami. Gdy po śmierci Krzywoustego Polska rozpadła się na kilka odrę­ bnych księstw, miał każdy książę swego wojewodę i innych urzę­ dników. Później, gdy Łokietek złączył te luźne księstwa w jedną ca­ łość, zatrzymał wszystkich wojewodów w urzędzie. Na czele ka­ żdego z dawnych księstw stali teraz wojewodowie, a księstwa te pozostały i nadal odrębnymi częściami, o osobnych nawet zrazu prawach. Nie nazywano ich teraz jednak już księstwami, lecz wo­ jewództwami od wojewodów, którzy stali na ich czele. — Polska dzieliła się tedy od czasów Łokietka i Kazimierza W., który te urządzenia ostatecznie przeprowadził, na województwa, a te na powiaty. Od króla Wacława czeskiego zaszła ta zmiana, iż król ten pozbawił kasztelanów prawie wszelkiej władzy, a naczel­ nictwo powiatów oddał w ręce nowych urzędników, starostów. Tu i owdzie były też małe części kraju, które nie należały do ża­ dnego województwa; nazywano je ziemiami. Urzędy w czasach nowszych. W czasach Jagiellońskich ustaliły się w Polsce następujące urzędy: I. Ministrowie. 1) Marszałek wielki, pierwszy świecki dygnitarz. Zarządzał królewskim dworem, czuwał nad bezpieczeń­ stwem króla i utrzymywał porządek w miejscu pobytu króla. Dla­ tego też miał on pod swymi rozkazami zaciężne hulce zbrojne i sprawował sądownictwo w miejscu pobytu króla z prawem mie­ cza i bez odwołania. Oznaką jego była marszałkowska laska. Za­ stępcą marszałka wielkiego był marszałek nadworny. (Mar­ szałek był niejako ministrem spraw wewnętrznych i sprawiedliwości). 2) Kanclerz i jego zastępca podkanclerzy (jeden z nich du­ chowny, drugi świecki) byli naczelnikami kancelaryi królewskiej, 105 przedstawicielami króla wobec sejmu i obcych rządów (dzisiejszy minister dla spraw zagranicznych). Oznaką ich była pieczęć większa i mniejsza. 3) Podskarbi wielki i nadworny, zawiadowali skarbem Rzeczypospolitej i królewskim (minister finansów). 4) Hetman wielki i jego zastępca hetman polny byli naczel­ nymi wodzami wojska. Oznaką ich były buławy, wielka i mniejsza. Chociaż urząd hetmanów był bardzo ważny, a władza ich nad woj­ skiem , zwłaszcza w czasie późniejszego osłabienia władzy króle­ wskiej , prawie nieograniczona, przecież dopiero w XVIII. wieku zostali zaliczeni w poczet ministrów. Przedtem zaliczano ich do urzędników nadwornych. Po unii lubelskiej (ob. niżej str. 123.), kiedy ostatecznie okre­ ślono stosunek Litwy do Polski, otrzymała Litwa takich samych urzędników, a więc i ministrów, jak Polska. Od tego czasu ' jest więc w całem państwie do każdego rodzaju spraw po 4 ministrów, a to jeden minister dla Polski, drugi dla Litwy, jeden zastępca mi­ nistra dla Polski, drugi dla Litwy. Ponieważ Polskę, jak królestwo w przeciwieństwie do Litwy nazywano Koroną, przeto urzędni­ ków polskich nazywano koronnymi; uważano ich za wyższych go­ dnością od odpowiednich urzędników litewskich1).

ł) Stosunek wzajemny najwyższych urzędników wyjaśnia następu­ jąca tabela:

1. Minister spr. wewn. (i sprawiedl.) dla Polski m a rs z a łe k wielki koronny.

11 11 11 , , L itw y ,, ,, litewski. Tegoż zastępca , , P o l s k i ,, nadw. koronny.

11 11 ,, L it w y ,, „ litewski. 2 . M inisterspr. zagrań, dla Polski k a n c le r z wielki koronny. „ „ „ „ Litwy ,, ,, litewski, Tegoż zastępca ,, Polski podkanclerzy koronny. „ ,, „ Litwy ,, litewski. 3 . Minister skarbu dla Polski podskarbi wielki koronny. „ - „ „ Litwy ,, litewski. Tegoż zastępca ,, Polski ,, nadworny koronny. „ „ „ Litwy ,, ,, litewski.

4 . Naczelny wódz (później minister w o j n y ) d l a P o l s k i h e tm a n wielki koronny. „ „ „ Litwy ,, ,, litewski. Tegoż zastępca ,, Polski ,, polny koronny. „ „ ,, Litwy ,, ,, litewski. 106

II. Urzędy senatorskie. Ministrów zaliczano wprawdzie też - do urzędników stopnia senatorskiego dlatego, że w obradach se­ natu udział brali. Ponieważ jednak byli tam tylko przedstawicielami króla i rządu, przeto właściwymi senatorami nie byli. Senat skła­ dali: 1) Senatorowie duchowni, t. j. arcybiskupi i biskupi. 2) Woj e w o do w ie, jeden w każdem województwie, dowodzili pospolitem ruszeniem swych województw ; mieli nadzór nad targami i sądownictwo nad żydami. 3) Kasztelanowie, zwani też pa­ nami, których liczba w poszczególnych województwach była roz­ maita, sprawowali pierwotnie władzę wojskową i sądową po po­ wiatach. Z zaprowadzeniem starostów pozostało im tylko dowództwo pospolitego ruszenia w powiatach. Kasztelan krakowski był pierwszym senatorem świeckim i siedział w senacie tuż po bisku­ pach, a przed wojewodami. ' III. Urzędy nadworne. 1) Referendarze (jeden ducho­ wny, drugi świecki) odbierali prośby i skargi poddanych i zdawali z nich sprawę królowi. 2) Tu zaliczano przez długie czasy hetma­ nów. (ob. wyżej pod I.). IV. Urzędy ziemskie i grodzkie. Urzędnikami ziemskimi nazywano tych urzędników, których władza rozciągała się tylko na jedną ziemię, lub powiat. Tu należą: 1) Podkomorzowie spra­ wowali sądy rozjemcze w sprawach granicznych. 2) Starostowie grodowi mieli wielką władzę: czuwali nad bezpieczeństwem pu- blicznem w obrębie starostwa (jak dziś policya i żandarmerya), wykonywali rozkazy królewskie, sprawowali sądownictwo krymi­ nalne po grodach (stąd sądy grodzkie)', wykonywali wyroki innych sądów, przynaglali opornych do płacenia podatków. Nazywano ich ramieniem królewskiem (brachium regale). Aby obowiązkom mogli podołać, mieli na swe rozkazy siłę zbrojną (pachołków sta­ rościńskich). Niektórzy z nich dzierżyli władzę nad znacznym obsza- , rem kraju i zwali się starostami generalnymi, n. p. wiel­ kopolski, podolski i t. p. Starostów generalnych nazywano też ge­ nerałami; należy jednak pamiętać, że nie była to żadna godność wojskowa. 3) Sędziowie, podsędkowie i pisarze ziem­ scy sprawowali po ziemiach sądownictwo w sprawach cywilnych, szlacheckich (sądy ziemskie). 4) Wojscy, czuwali nad bezpie­ czeństwem publicznem w czasie, gdy szlachta wychodziła na po­ spolite ruszenie. 107

Istniał wreszcie po ziemiach i powiatach cały szereg urzędni­ ków niższych, tytularnych, jak n. p. chorąży, stolnik, podstoli, cześnik, podczaszy i t. p. Wojsko. Główną siłę zbrojną aż do XVI. wieku stanowiło pospolite ruszenie. Statut wiślicki postanawiał, że ktokolwiek posiadał własność ziemską, był obowiązany stawać do pospolitego ruszenia (duchowni, starcy, kobiety i t. d. przez zastępców). Mieszczanie, nie posiadający ziemi, na mocy swych przywilejów byli obowiązani tylko do obrony miasta. Król zwoływał pospolite ruszenie za przyzwoleniem sejmu, rozsyłając po województwach trzykrotne wici. Były to listy czyli uniwersały (odezwy) królewskie, przywiązane wicią do żerdzi. Roznosili je woźni po województwach do urzędników, ci rozsyłali je po wsiach, a po miastach czytano je w głos. Wici te zalecały przygotowanie się do wryprawy, oraz naznaczały czas i miejsce zboru. Każdy kasztelan prowadził wówczas swój powiat na miejsce zboru województwa, poczern ruszano pod wojewodami na ogólne miejsce zboru, wyznaczone przez króla. Naczelnym wodzem był król. Od XV. wieku posługiwano się woj­ skiem zaciężnem. W XVI. wieku zaprowadzono w Polscfr wojsko stałe. Magnaci i biskupi utrzymywali nadto na swych dworach ty­ siące zbrojnych. Były to tak zwane chorągwie prywatne, które niejednokrotnie państwu i królowi oddawały wielkie usługi, chociaż nieraz i wiele złego z tego wynikło, że magnatom wolno było mieć własne wojsko. Służbę wojskową odbywano przeważnie konno. Tak w po- spolitem ruszeniu, jak i w królewskiem wojsku stałem i w wojskach panów prywatnych było zawsze o wiele więcej jazdy, niż piechoty. Wojsko stałe, tak królewskie, jak i wojska magnatów dzieliły się na pułki, zwane wówczas chorągwiami, a liczące po 200, 300 ludzi, rzadko więcej. Prócz piechoty i jazdy posiadało polskie wojsko w późniejszych czasach także doskonałą artyleryę. W chorągwiach pieszych prócz polskich mieszczan i wieśniaków służyli często żoł­ nierze najemni, Niemcy i Węgrzy, a w XV. wieku i Czesi. Jazdę dzielono na lekką i ciężką. W pierwszej oprócz chorągwi polskich, t. zw. »lekkiego znaku«, były też chorągwie złożone z Wołochów, Węgrów, Niemców, a nawet Tatarów. Najświetniejszym rodzajem wojska była ciężka jazda, t. zw; »pancerni«, a przedewszystkiem ’husarze«. Do tych chorągwi przyjmowano tylko rodowitych Po- laków, szlacheckiego rodu. Nie można sobie wyobrazić świetniej­ szego wojska od polskich husarzy. Na głowie szyszak błyszczący, pierś i cała postać w żelazie, u barków wzniesione w górę skrzydło z wprawionemi sztucznie sępiemi lub orlemi piórami. Z ramion spływała lamparcia skóra, podbita karmazynowym adamaszkiem i spięta pod szyją złotymi szponami. Po lewym boku miał husarz krzywą szablę u pasa i długi, prosty miecz (koncerz) przymoco­ wany u siodła, po prawym boku obuch do rozbijania zbroi nie­ przyjacielskiej i — najważniejszą broń całego swojego rynsztunku, — kopię. Dla świetności zbroi i wyboru koni sama tylko najmaję- tniejsza szlachta mogła służyć w husaryi. Husarzom zawdzięczała Polska swe najświetniejsze, wojenne tryumfy.

506 XXIV. Zygmunt I. Stary 1506—1548. 1548. Młodość Zygmunta. Piąty z synów Kazimierzowych pozo­ stawał długi czas na łasce braci. Najchętniej przebywał u najstar­ szego brata Władysława, na Węgrzech, gdzie zjednał sobie po­ wszechną przychylność i miłość dla osobliwszych cnót swoich. Wła­ dysław, jako król czeski, oddał Zygmuntowi w zarząd dwa księstwa śląskie: głogowskie i opawskie. Czekała go niemała praca, bo księ­ stwa te były w wielkiem zaniedbaniu; bandy rozbójnicze wałęsały się po kraju, a zła moneta narażała ludność na dotkliwe straty. Zygmunt ukrócił swawolę rycerstwa, usunął nieład menniczy, a przedewszystkiem podniósł w swych dobrach gospodarstwo fol­ warczne. Zasłynął więc rychło jako roztropny gospodarz, podziwiano jego rozum, wielką stateczność i powagę. Te jego przy­ mioty zajaśniały w całym blasku, gdy po śmierci Aleksandra obrany został królem polskim. Od r. 1530., w którym Polacy wybrali kró­ lem następcą i ukoronowali dziesięcioletniego jego syna Zygmunta Augusta, nazywano Zygmunta I. >starym królem«, a Zygmunta Augusta »młodym«. Potrzeba reform. Kiedy Zygmunt obejmował rządy, Polska była najpotężniejszem państwem na całym północnym wschodzie Europy, ale odczuwano w jej ustroju braki; niedostawało przede­ wszystkiem silnego rządu monarchicznego i z trudnością tylko mogła bronić swych granic od ościennych wrogów. Jeśli Polska chciała utrzymać się na stanowisku wielkiego mocarstwa, musiała przede- 109 wszystkiem na kresach mieć stałe, płatne i dobrze wyćwiczone wojska. Pospolite ruszenie zbierało się zawsze bardzo powoli, nie~ chętnie poddawało się dyscyplinie wojskowej, było niekarne, często wszczynało rozruchy w obliczu nieprzyjaciela, żądając przywilejów od króla i grożąc rozejściem się do domów. Już Kazimierz Jagiel­ lończyk, prowadząc wojnę pruską, wolał zaciężnych żołnierzy niż pospolitaków. Ponieważ jednak żołd wojsk zaciężnych wynosił wielkie sumy, więc rozpuszczano je zaraz po potrzebie i Polska stała otwo­ rem dla rozbójniczych napadów hord tatarskich. Zanim bowiem zebrało się pospolite ruszenie, już Tatar zmienił w perzynę wiele miast i wsi, i umykał w swe stepy z bogatym łupem. Tylko stałe wojsko mogło odpierać te napady. Rozumiał to król Zygmunt i postanowił wprowadzić stałe wojska, tem bardziej, że państwa zachodnie pod tym względem już dawno Polskę wyprzedziły. Aby jednak takie wojsko utrzymać, potrzeba było pieniędzy, wpływa­ jących regularnie do kasy państwowej. Ale pieniędzy w kasie nie było. Poprzedni królowie rozporządzali dochodami z dóbr koronych, które w Polsce były bardzo rozległe, lecz nadmierna hojność Ja­ giellonów sprawiła, że większa część tych dóbr rozdarowano lub zadłużono. Szlachta płaciła wprawdzie dwa grosze rocznego podatku od łanu, ale dochód ten na potrzeby państwa zupełnie nie wystar­ czał. Zygmunt zamyślał więc zreformować skarb państwowy przez zaprowadzenie nowych, stałych podatków, zaczem miała nastąpić i reforma wojskowa. W tym celu przedkładano sejmom kilkakrotnie różne wnioski. Szlachta biedniejsza godziła się na nie, ale panowie stawiali opór, bo obawiali się wzmocnienia władzy królewskiej. Król nie miał na tyle energii, ażeby postawić na swojem. Tak nie­ stety zamierzone reformy spełzły na niczem, co sprowadziło w przy­ szłości na Polskę wielkie zawody i nieszczęścia. Wojna z Moskwą. Wojnę tę wywołał zuchwały i ambitny magnat Michał Gliński. Posądzony o otrucie króla Aleksandra i o za­ miar opanowania tronu litewskiego, zabił z zemsty głównego swego przeciwnika, wojewodę trockiego Zabrzezińskiego. Chcąc uniknąć kary, szukał ratunku w haniebnej zdradzie: wszedł bowiem w po­ rozumienie z w. ks. moskiewskim Wasylem III. Wasyl szybko zajął białoruskie zamki i rozpoczął oblężenie Smoleńska, najważniejszej warowni nad górnym Dnieprem. Około tej warowni toczyły się też głównie wojny Polski z Moskwą za Zygmunta Starego. Dzielny wódz litewski Konstanty Ostrogski pogromił dwukrotnie najeźdźców 110

pod Orszą (nad Dnieprem), czem ocalił Litwę, lecz zajęty zdradą Smoleńsk, pozostał przy Moskwie. Zawiódł się jednak zdrajca w swych ambitnych rachubach, bo Wasyl III. ani myślał o utworzeniu dla niego udzielnego pań­ stwa litewsko-ruskiego. Wówczas Gliński starał się przebłagać króla Zygmunta i prosił go o pozwolenie powrotu do ojczyzny. Dowie­ dział się o tych zabiegach Wasyl, kazał więc zdrajcę wtrącić do więzienia. Tam wyłupiono mu oczy i zamorzono go głodem. 1515. Kongres monarchów w Wiedniu 1515. Na tronach Czech i Węgier zasiadał zgrzybiały i niedołężny król Władysław Jagiel­ lończyk, najstarszy brat Zygmunta I. Miał on syna Ludwika, który jednak był tak wątłego zdrowia, że nie rokowano mu długiego życia. Już więc za życia Władysława rozpoczęli sąsiedzi zabiegi 0 pozyskanie Czech i Węgier. Chciał je przed innymi pozyskać dla swego rodu cesarz Maksymilian I., wiedział jednak, że i król Zygmunt L, jako brat Władysława, będzie również praw swych dochodził. Cesarz używał wszelkich sposobów, ażeby Zygmunta od tego odwieść; porozumiewał się nawet z carem moskiewskim przeciw Polsce. Zygmunt, miłośnik pokoju i zgody, ustąpił i zajął przychylne stanowisko wobec zabiegów Habsburgów. Na zaproszenie cesarza Maksymiliana przybyli do Wiednia na kongres (1515.) król czeski 1 węgierski Władysław i król polski Zygmunt I. Tu nastąpiło po­ rozumienie monarchów i ułożono dwa małżeństwa: jedno między Maryą, wnuczką cesarza Maksymiliana, a Ludwikiem synem króla Władysława; drugie między Anną, córką Władysława, a Ferdy1 nandem, wnukiem Maksymiliana I. Układ ten zapewniał domowi Habsburskiemu dziedzictwo korony czeskiej i węgierskiej na wypa­ dek bezpotomnej śmierci Ludwika, Polsce zaś przynosił tę korzyść, że zabezpieczona od Austryi, mogła teraz wszystkie swe siły zwrócić przeciw wrogom od północy. Król czeski i węgierski, Ludwik Jagiellończyk, zginął w roku 1526. w walce z Turkami pod Mohaczem (na Węgrzech), a wnuk cesarza Maksymiliana I. Ferdynand, zasiadł po nim na obu opró­ żnionych tronach. 1525. Hołd pruski 1525. Wbrew warunkom pokoju toruńskiego z r. 1466. krzyżaccy mistrzowie ociągali się ze składaniem hołdu królom polskim. Nie złożył go też i mistrz Albrecht Brandenbur- czyk, z rodu Hohenzollernów, siostrzan króla Zygmunta I.; co wię- I ll cej, rozpoczął zmowy z Moskwą i werbował posiłki w Niemczech, w zamiarze wyzwolenia zakonu z pod zwierzchnictwa Polski. Zniecierpliwiony król Zygmunt postanowił ukrócić tę butę zuchwalca i rozpoczął z zakonem wojnę. Wojska polskie szybko zajęły prawie całe Prusy zakonne i dotarły do bram stolicy, Kró­ lewca. Położenie Albrechta było rozpaczliwe. Mogła teraz Polska zgnieść zakon zupełnie, mogła opanować na znacznej przestrzeni brzegi Bałtyku, który otwierał przystęp do bardzo ważnej drogi handlowej, t. j. do oceanu Atlantyckiego. Państwa nadbałtyckie jak Szwecya, Dania i Moskwa rade były zagarnąć te wybrzeża. Polska miała teraz sposobność wyprzedzić je w tych staraniach przez wypędzenie Krzyżaków, zajęcie ujść Niemna i zapewnienie sobie wieczystego posiadania ujść Wisły. Atoli król Zygmunt, z na­ tury dobrotliwy, za słabo popierany przez naród, zajęty nadto Moskwą i Tatarami, ulitował się nad swoim krewniakiem, pozwolił mu zrzucić habit zakonny, przyjąć wiarę luterską i zatrzymać wschodnie Prusy jako dziedziczne, świeckie księstwo, pod zwierzch­ nictwem Dolski. Otrzymawszy tak korzystne dla siebie warunki, pośpieszył Albrecht do Krakowa. Dnia 10. kwietnia r. 1525. złożył królowi hołd wierności w uroczysty sposób na rynku krakowskim wobec dworu całego i tysiącznych tłumów. Cieszyli się wszyscy, że butny niemiecki książę upokorzonym został, ale przyszłość miała okazać, że Zygmunt źle zrobił, iż uniósł się wspaniałomyślnością wobec wiarołomnego krewniaka i nie wcielił całych Prus Książęcych do Polski. 7 tego bowiem małego lennego księstwa wyrosła później wroga i niebezpieczna dla Polski potęga — królestwo pruskie. — Tę wielką chwilę, gdy pierwszy świecki władca Prus klęcząc przed królem polskim lenniczą mu składał przysięgę, uwiecznił nasz naj­ sławniejszy malarz Jan Matejko w wspaniałym obrazie. Połączenie Mazowsza z Polską. Od śmierci Bolesława Krzywoustego, Mazowsze było odrębnem księstwem, a Piastowscy książęta mazowieccy, idący w prostej linii od Konrada mazowie­ ckiego , byli lennikami królów polskich. W r. 1526. umarł bezpo­ tomnie ostatni Piast mazowiecki, ks. Janusz. Zygmunt I. wcielił teraz resztę tego Diastowskiego lenna do Korony, jako osobne woje­ wództwo mazowieckie. Niebawem kraina ta stała się jedną z głównych części państwa polskiego, odtąd Warszawa, stolica Mazowsza, zo­ stała rezydencyą królów polskich, a tem samem stolicą całej Polski. 112

Wojna kokoszowa 1537. Zygmunt Stary po śmierci pierw­ szej swej żony Barbary Zapolskiej, ożenił się po raz wtóry z Boną Sforcyą, księżniczką medyolańską, kobietą chciwą i przewrotną. Bona łaknąc bogactw, podniosła wprawdzie gospodarstwo w otrzy­ manych od króla dobrach, uprawiała nieznane dotąd w Polsce jarzyny i owoce, ale równocześnie dla marnego zysku chwytała się i niegodziwych środków. Korzystając z wpływu swego na króla, wy­ nosiła na najwyższe godności swych zauszników i tych, co się jej opłacali, sprzedawała urzędy, zabierała nawet do prywatnej swej szkatuły pobory uchwalane na wojnę, dopuszczała się rozmaitych frymarków i zdzierstw. Wszystko to nie było taj nem narodowi, szlachta coraz głośniej szemrała i burzyła się. Wtem wojewoda mołdawski Petryło napadł na Pokucie. Król Zygmunt, chcąc raz skończyć z wiarołomnym Wołochem, zwołał pospolite ruszenie na wyprawę przeciw niemu. Olbrzymie tłumy szlachty, zwykle leniwej na takie powołanie, ściągnęły się pod Lwów, gdzie się udał król Zygmunt. Sto pięćdziesiąt tysięcy zbrojnych obo­ zowało pod cerkwią św. Jura, (potem pod Zboiskami), ale zamiast słuchać komendy hetmana Jana Tarnowskiego, zatoczyło wielkie koło obradujące i spisywało swe żale. Posypały się liczne skargi na królowę Bonę, na senatorów i na samego króla; domagano się naprawy złego i rozmaitych nowych przywilejów. Nie słuchano ani przedstawień króla ani hetmana. Panowie krzyczeli na szlachtę, szlachta na panów, a jedni i drudzy zwalali wszystką winę na króla. Omal, że nie przyszło do przelewu krwi bratniej. Nic nie pomogły upominania szlachetnego i powszechnie szanowanego hetmana Jana Tarnowskiego, który stawał w obronie króla. Zygmunt musiał obiecać szlachcie spełnienie jej żądań. Burza i deszcz ulewny roz­ pędziły wreszcie niekarną i swarliwą szlachtę do domów. Bokosz ten nazwano »wojną kokoszą«, bo licznie zebrane a krzykliwe ry­ cerstwo , nie zdziaławszy nic dobrego, wyjadło tylko wszystkie kury na kilka mil w około. Smutny ten ruch szlachty był pierwszym a widocznym znakiem, że wewnętrzny stan Polski poczynał się psuć; dawał także gorszący przykład przyszłym pokoleniom. Złote czasy Zy gmun tows kie. Zygmunt zastał skarb kró­ lewski pusty, bo go zbyt hojny Aleksander wyszafował. Przy po­ mocy bogatego i rządnego mieszczanina krakowskiego a swego podskarbiego Jana Bonera, wykupił wiele zadłużonych dóbr ko­ ronnych, spłacił liczne długi zaciągnięte przez swego poprzednika 113 i przyprowadził skarb królewski do możliwego ładu. Wzo­ rowe gospodarstwo króla w dobrach koronnych, ulepszenia, które w nich zaprowadził, wreszcie przykład gospodarnej acz chciwej Bony, oddziaływały zachęcająco i na ogół szlachty. I ona zrozumiała, że rozumna gospodarka musi jej dochody podnieść. Raźno zabrała się zatem do pługa i dorabiała się wielkich fortun. Dobrobyt w Polsce stał się tak wielki i powszechny, że nie tylko możni pa­ nowie i senatorowie budowali sobie zamki obronne i utrzymywali licznych dworzan i służbę, ale i mniej zamożna szlachta zaczęła już nawet przebierać miarę w ozdobnych strojach i dostatniem życiu. Równocześnie podniosły się i miasta. W latach pokoju napływ7ała ludność, a z nią i bogactwa do miast, a szybko wzmagający się handel (zwłaszcza od czasu pozyskania drogi do morza Bałtyckiego) bogacił nie tylko patrycyuszów t. j. bogatych mieszczan, ale i dro­ bnych kupców i przekupniów. Z Boną przybyło do Polski mnóstwo Włochów, artystów, kupców i zdolnych rzemieślników, to też rze­ miosła, przemysł i handel rozwinęły się, jak nigdy przedtem. Obcy mową i obyczajem mieszczanie niemieccy, zaczęli się polszczyć, krakowscy bogacze (patrycyusze) wchodzili między rody szlacheckie i piastowali nawet państwowe urzędy, (jak n. p. Bonerowie, Mor­ sztynowie, Szembekowie i inni). Szlachetny król Zygmunt brał zawsze w obronę mieszczan i kmiotków. Także oświata i sztuka dosięgła za czasów Zygmunta Starego wysokiego stopnia rozkwitu. Król wielce cenił nauki, sam przejmował się szczerze studyami klasycznemu, stąd nawet staro­ rzymskim obyczajem lubił skroń swą ozdabiać różanym wieńcem. Miał w najbliższem swem otoczeniu ludzi uczonych i zamiłowanych w literaturze rzymskiej Włochów, Niemców i Polaków w radzie i w kancelaryi królewskiej. Do nich należeli: kanclerz Jan Łaski, biskup krakowski Samuel Maciejowski, hetman Jan Tarnowski i wielu innych. Uniwersytet Jagielloński zajaśniał imionami znako­ mitych uczonych, a poeci piszący po łacinie, jak Andrzej Krzycki i Jan Dantyszek, biskup warmiński, oraz najsławniejszy z nich, znany w całej ówczesnej cywilizowanej Europie Klemens Janicki, syn wieśniaka, wsławili panowanie Zygmunta 1. Kwitnące w Polsce od dawna nauki matematyczne wydały wówczas geniusz Mikołaja Kopernika, najsławniejszego uczonego Polski Zygmuntowskiej. Rodem z Torunia, kształcił się Kopernik w krakowskiej akademii

Rawer. Dzieje ojczyste. 8 114 i we Włoszech, był kanonikiem w Frauenburgu’), gdzie zajmował się głównie astronomią. Dziełem swem »0 obrotach ciał nie- bieskich«, wydanem w r. 1543. obalił błędne, chociaż jak świat stare pojęcie o obrocie słońca dokoła ziemi; dowiódł natomiast, że słońce jest gwiazdą stałą, około której krążą ziemia i inne pła- nety. Przez to dzieło stał się Kopernik ojcem nowszej astronomii i największą chlubą polskiej oświaty i nauki XVI. w. Także w sztukach pięknych, a szczególnie w architekturze przejawia się w tym czasie w Polsce wpływ humanizmu (odrodze­ nia literatury oraz sztuki greckiej i rzymskiej), panujący w zacho­ dniej Europie. Z zaoszczędzonych pieniędzy przebudował Zygmunt I. zamek krakowski i pięknie go przyozdobił; wystawił grobowiec dla brata Fryderyka i wzniósł wspaniałą kaplicę w katedrze wa­ welskiej , zwaną od jego imienia Zygmuntowską. Podczas długiego, czterdziestodwuletniego panowania Zygmunta Starego, używała Polska największej pomyślności; nazwano je też »złote czasy Zygmuntowskie«. Zygmunt I. umarł w r. 1548., w 82. roku życia. Jakkolwiek Polacy pod koniec panowania Zygmunta sarkali niekiedy na króla, był on jednak bezsprzecznie najrozumniejszym królem z dynastyi Jagiellonów. Niedziw więc, że naród żałował' go serdecznie i rok cały nosił po nim dobrowolną żałobę. Na pogrzebie Zygmunta I. byli posłowie wszystkich monarchów europejskich, gdyż powszechnie go szanowano jako jednego z najpoważniejszych ówczesnych królów chrześcijaństwa. Sławni mężowie polscy za czasów Zygmunta I. Wielu znakomitych mężów uświetniło panowanie Zygmunta Starego. Godni pamięci i bliższego poznania są przedewszystkiem dwaj: Konstanty Ostrogski i Jan Tarnowski. Konstanty kniaź Ostrogski był potomkiem starej, ru­ skiej rodziny, która posiadała starożytny, wołyński gród Ostróg. Już w pacholęcym wieku okazywał Konstanty wielką chętkę do ry­ cerskiego rzemiosła. Dorósłszy lat męskich, wyruszał często na nie­ przyjaciela, zawsze dawał dowody roztropności i męstwa, za co go król Aleksander mianował głównym wodzem wojsk litewskich.*)

*) Frauenburg, miasto-w Prusiech na wschód, brzegu zatoki Świe­ żej , pierwotna rezydeneya biskupów warmińskich. W tamtejszym kościele katedralnym znajduje się grobowiec Kopernika. Grobowiec Zygmunta Starego. W kaplicy Zygmuntowskiej w katedrze krakowskiej na Wawelu w stylu włoskiego odrodzenia. Prześliczną kaplicę zbudował w latach 1517—1520 florencki rzeźbiarz Bartłomiej Berecci. Pomnik królewski wykuty z czerwonego* marmuru. 116

Gdy w jednej bitwie dostał się do moskiewskiej niewoli, wielki kniaź moskiewski poznawszy w nim znakomitego męża i rycerza, pragnął go pozyskać; obiecywał mu rozległe dobra i wysokie go­ dności, byle mu tylko poprzysiągł wierność. Ostrogski wzgardził łaskami wielkiego kniazia, wtrącono go więc do więzienia. Nieba­ wem Tatarzy najechali Moskwę. Na usilne prośby wielkiego kniazia moskiewskiego objął Konstanty dowództwo nad moskiewskiem woj­ skiem i pogromił najezdców. Od tego pogromu Tatarów mniej pilnie strzeżono Konstantego. Korzystając z tego, uszedł wśród wielkich niebezpieczeństw do ojczyzny, za którą w niewoli bardzo tęsknił. Król Zygmunt I. przywrócił wiernemu wodzowi dawne godności i obsypał go jeszcze nowemi łaskami. Ostrogski dał się potem Mo­ skalom dobrze we znaki, bo pobił ich niejednokrotnie, a pod Orszą zadał im srogą klęskę. Mimo wielu sławnych zwycięstw nigdy nie unosił się dumą. Dla podwładnych był najlepszym panem i opiekunem. J a n Tarnowski, herbu Leliwa, pochodził ze starożytnej, dobrze około ojczyzny zasłużonej rodziny. Pragnąc poznać świat i ludzi, a głównie sztukę wojenną, do której lgnął najwięcej, udał się młody Jan za granicę, jakto było zwyczajem zamożniejszej młodzieży owych czasów. Zwiedził Syryę, Palestynę, północną Afrykę tudzież całą zachodnią Europę. Zaledwie stanął na rodzinnej ziemi, gdy wybuchła wojna z Moskwą. W bitwie pod Orszą dowodził Tarnowski hufcem naj­ celniejszej młodzieży i wielce się odznaczał. Otrzymawszy następnie hetmańską buławę, stał się mistrzem nowego sposobu wojowania, który polegał na otaczaniu się wojska wozami, taborem. W sztuce formowania taboru korzystał Tarnowski ze wzorów rzymskich i czeskich (Żyżki i Taborytów). Obertyn. Wołosi pragnąc zagarnąć Pokucie, napadali dwu­ krotnie za panowania Zygmunta I. na Ruś Czerwoną i na Podole. Wojewoda mołdawski Petryło zajął nawet główne grody Pokucia. Przeciw niemu wyruszył hetman Jan Tarnowski w r. 1531. i roz­ łożył się obozem w 6000 ludzi na wyniosłem wzgórzu, pod wsią Obertynem. Dokoła otoczył się warownym taborem w kształcie prostokąta, utworzonego przez wozy silnie sprzężone łańcuchami w ten sposób, że dyszle z końmi były zwrócone do środka. Jazdę ustawił hetman w środku; wozy obsadziła piechota zbrojna w ru­ sznice, w rogi obozu zatoczono działa. Wkrótce nadciągnęli Wołosi 117 w 20.000 żołnierza. Hetman, otrzymawszy pewną wiadomość 0 przemagającej sile wroga, zwołał rotmistrzów na naradę. Większość radziła stoczyć bitwę, ale byli i tacy, co radzili odwrót. Hetman, który nigdy w życiu nie uląkł się żadnego nieprzyjaciela, przeno­ sząc śmierć nad haniebny odwrót, wykazał dowodnie, że cofnięcie się mogłoby sprowadzić tylko klęskę. Niebawem zagrały trąby wo­ jenne na znak do bojowego pogotowia. Hetman przywdziawszy pancerz, objeżdżał hufce i gorącą przemową dodawał ducha. Wśród wielkiej wrzawy zaczął się podsuwać harcownik wo­ łoski pod obóz, ale celne strzały polskiej piechoty i artyleryi od­ pędziły go. Przekonawszy się, że Wołoszyn nie myśli pierwszy na tabor uderzać, rozkazał hetman naszym wypaść z obozu i zaata­ kował wroga równocześnie z trzech stron. Polacy odnieśli pod Obertynem świetne zwycięstwo, a odnieśli je nie liczbą żołnierza, ale jego karnością i taktyką wodza, wreszcie umiejętnością w użyciu artyleryi. W obliczu hufców zsiadł hetman z konia i padł na kolana, by Bogu złożyć dzięki. Za przykładem wodza poszło wojsko i po­ tężna pieśń »Te Deum laudanum wzbiła się pod obłoki. Gdy Tar­ nowski wracał do Krakowa, wiodąc tłumy brańców, zdobyte działa 1 chorągwie, cała ludność wylęgła na uroczyste powitanie. Zawie­ siwszy na Wawelu u trumny św. Stanisława zdobyte chorągwie, wódz podążył na zamek. Król Zygmunt I. otoczony dworem, ocze­ kiwał go w sali. Kiedy się hetman ukazał, król zstąpił z tronu i serdecznie go uściskał. Nazwisko Tarnowskiego stało się niebawem tak głośne, że obcy monarchowie ofiarowali mu naczelne dowództwo nad swTemi wojskami; nawet cesarz Karol V. starał się go pozyskać dla swej armii. Tarnowski nie myślał jednak wysługiwać się obcym panom, lecz pozostał w Polsce, a jako wódz i znakomity obywatel był najsilniejszą podporą i ostoją tronu Zygmunta I. Dzwon Zygmunta. Z imieniem Zygmunta I. łączy się po­ wstanie jednej z najpiękniejszych naszych narodowych pamiątek. W r. 1520. kazał król ten ulać wspaniały dzwon i zawiesić go na jednej z wież katedry wawelskiej. Dzwon ten otrzymał imię Zy­ gmunta, a odznacza się nie tylko rozmiarami, ale też nader pięknym, poważnym tonem. Zygmunt z wieży wawelskiej witał niegdyś swym głosem królów naszych w czasie ich koronacyi, witał hetmanów wracających po zwycięstwie do Krakowa. Uroczysty głos jego żegnał Dzwon Zygmuntowski. Sławny dzwon »Zygmunt« , odlany i umieszczony w katedrze krakowskiej w r. 1520., jest dziełem łudwisarza krakowskiego Jana Beham z Norymbergi; ma on łokci 12 obwodu u dołu; okrywają go zaś płaskorzeźby: św. Stanisław z Piotrowinem, orzeł i pogoń i Zygmunt Stary. 119

też królów polskich, gdy ich po trudach panowania do wiecznego spokoju w podziemiach Wawelu składano. W obecnych czasach rozbrzmiewa głos jego tylko rzadko w czasie wielkich świąt ko­ ścielnych, lub gdy obchodzimy pamięć wielkich wypadków naszej dawnej, niegdyś tak świetnej przeszłości.

1548 XXV. Zygmunt II. August 1548— 1572. 1572. Młodość Zygmunta Augusta. Zygmunt August, jedyny syn Zygmunta I. Starego i Bony, ostatni król polski z rodu Jagiellonów, otrzymał głębokie wykształcenie i wykwintne wychowanie. Był on znawcą i miłośnikiem sztuk pięknych; mówił biegle językami łaciń­ skim, włoskim i niemieckim, lecz język polski nad wszystkie prze­ nosił i kochał. Cechowały go szlachetność i roztropność, ale był przytem uczuciowy i skryty. Bona wychowywała go zbyt pieszczo­ tliwie. Nie pozwalała mu ćwiczyć się w rzemiośle rycerskiem, ani hartować ciała polowaniem, jazdą konną i obozowymi trudami, trzymając go aż do siedmnastego roku życia przy swoim boku. Nie miał też Zygmunt August podobnie jak i jego ojciec ani znajomości ani zamiłowania sztuki wojennej. Naród szemrał na takie wycho­ wanie następcy tronu, ale stary król nie umiał się oprzeć żonie. Zygmunt August posłuszny ojcowskiej woli, ożenił się w 22. roku życia z arcyksiężniczką austryacką Elżbietą, dobrą i piękną córką cesarza Ferdynanda I. Małżeństwo to nie przyniosło mu szczęścia. Przewrotna Bona nienawidziła synowej, umiała też odwrócić serce Zygmunta Augusta od żony tak dalece, że odjechał na Litwę, a żonę zostawił w Polsce. Nieszczęśliwa Elżbieta wkrótce umarła. Barbara Radziwiłłówna. Sprawując rządy na Litwie, po­ kochał Zygmunt August piękną Barbarę Radziwiłłównę, młodą wdowę po Stanisławie Gasztołdzie, wojewodzie trockim, i poślubił ją bez wiedzy rodziców, potajemnie. Ledwie stary król zamknął oczy, Zygmunt August, który już w dziesiątym roku swego życia był wybrany i koronowany królem, obwieścił światu swe małżeń­ stwo. Dumna Bona uniosła się niepohamowanym gniewem przeciw synowi, że poślubił poddankę, a nie córkę królewskiego rodu, po­ stanowiła przeto rozerwać ten związek. Pomagali jej panowie z za­ zdrości ku Radziwiłłom; podburzono i szlachtę przeciw królowi. Kiedy intrygi, a nawet groźby nie pomogły, posłowie sejmowi na 120 klęczkach błagali króla, żeby dla dobra narodu rozwiódł się z Bar­ barą. Lecz Zygmunt August, trwając niezłomnie przy zaprzysiężo­ nych ślubach, rzekł: »Jak możecie spodziewać się, iż dochowam przysięgi, złożonej ojczyźnie, jeśli ją małżonce swojej złamię? Jak wam wierny będę, gdy żonie własnej będę niewierny?« Tą niepo­ spolitą stałością zażegnał król burzę, sejm zgodził się wreszcie na koronacyę Barbary. Lecz nie długo cieszył się król domowem szczę­ ściem, bo Barbara już w pół roku potem umarła. Śmierć jej po­ grążyła Zygmunta Augusta w nieukojony smutek. Przez całe życie nosił odtąd żałobne szaty, a pamięć Barbary utrzymał przez zało­ żenie w Wilnie kościoła św. Barbary. Nie mógł też Bonie zapomnąć jej zachowania się względem zmarłej i jawną jej okazywał niechęć. Bona widząc, że jej dawna przewaga nie wróci, nagromadziła wiele skarbów w klejnotach, złocie, srebrze, kosztownych sprzętach i drogocennych pamiątkach i wyjechała z tem wszystkiem do Włoch. Znaczną część tych skarbów pożyczyła królowi hiszpańskiemu i nea- politańskiemu Filipowi II. Po śmierci Bony upominali się Polacy o zwrot tej pożyczki, ale bezskutecznie. Przepadły te tak zwane sumy neapolitańskie. Wojna o morze Bałtyckie. Na północ od Prus i Żmujdzi, nad brzegami Bałtyku, a nad ujściem Dźwiny do zatoki Rygskiej, leży kraina zwana Inflantami, ze stolicą Rygą. Panem tego kraju był zakon rycerski Kawalerów Mieczowych*), który w XIII. w. po­ łączył się z Krzyżakami. Po sekularyzacyi Prus był zakon Kawale­ rów Mieczowych samoistny, ale począł się szybko chylić ku upad­ kowi. Wtedy po spuściznę jego, t. j. po Inllanty, chciwie wyciągały rękę trzy północne mocarstwa: Moskwa, Szwecya i Dania. Los Inflant nie mógł być obojętny dla Polski; bo kto je posiadł, ten stawał się panem ujścia Dźwiny i nabywał przewagi nad sąsiadami w sporze o ważną drogę handlową, wiodącą ku oceanowi, t. j. o Bałtyk. Zrozumiał to Zygmunt August i rozwinął w tym wypadku niezwykłą energię. Korzystając ze sporu inflanckiego mistrza z arcy­ biskupem rygskim, wyruszył król na czele pospolitego ruszenia na granicę Inllant i zmusił mistrza zakonu do zawarcia z Bzecząpo- spolitą polską przymierza zaczepno-odpornego. Natychmiast jednak ruszyli się i sąsiedzi: Szwecya, Dania, a przedewszystkiem wielki

*) Strój : biały płaszcz z czerwonym krzyżem , pod którym był na­ szyty miecz zwrócony ku dołowi. 121

książę moskiewski Iwan IV., dla niesłychanych okrucieństw prze­ zwany Groźnym. Iwan pragnął opanować Inflanty jako kraj nad­ morski, mogący zapewnić moskiewskiemu państwu łatwiejszą sty­ czność z państwami Zachodu. Kiedy więc Zygmunt August zawarł z zakonem przymierze, Iwan napadł znienacka na Inflanty i zdobył wiele miast i zamków. Zagrożony przez Iwana mistrz zakonu Kettler poddał się dobrowolnie wraz z inflanckimi stanami polskiemu kró­ lowi i otrzymał krainę po lewym brzegu Dźwiny, zwaną Kurlandyą, jako dziedziczne księstwo, hołdownicze Polsce, resztę zaś Inflant wcielono do Polski i Litwy. Nowego nabytku musiał teraz bronić Zygmunt August, a tak rozpoczęła się długa wojna między Polską, Moskwą, Danią i Szwecyą o morze Bałtyckie. Przedewszystkiem zaś zmierzyły się ze sobą Polska i Moskwa. Pożoga wojny rozsze­ rzyła się na całą litewsko-moskiewską granicę. Iwan zatrzymał wprawdzie część Inilant z ważnym portem Narwą, przez co osią­ gnął dostęp do m orza, ale przeważna część kraju z głównem mia­ stem Rygą została przy Polsce. Reforniacya. Nauki Lutra, Kalwina i innych reformatorów wciskały się do Polski różnemi drogami. Młodzież polska, kształcąc się podówczas przeważnie za granicą, a zwłaszcza w akademiach niemieckich, przywoziła z sobą do Polski te tak zwane n o w i n ki. Przybywali też do Polski liczni zwolennicy różnych sekt, prześla­ dowanych w sąsiednich państwach. Zygmunt Stary, szczery i gor­ liwy katolik, zakazywał szerzenia nauki luterskiej, utrudniał mło­ dzieży udawanie się na obce, herezyą tchnące akademie, zabraniał surowo rozpowszechniania kacerskich książek; mimoto nowinki szerzyły się w Polsce coraz bardziej między szlachtą, a nawet między pierwszymi magnatami w Koronie i na Litwie. Za pano­ wania Zygmunta Augusta wielu było odszczepieńców od wiary katolickiej, których w Polsce zwano dyssydentami. Najgłośniej­ szym z nich był Jan Łaski, synowiec arcybiskupa gnieźnieńskiego. Zygmunt August, nie chcąc być sędzią w rzeczach wiary i sumienia, nie tłumił przemocą odszczepieństwa, zostawiając sprawę tę ducho­ wieństwu. Ta wyrozumiałość czyli tolerancya religijna króla wyszła też Polsce na dobre. Nie spotykamy w jej dziejach krwawych prześladowań religijnych, nie było tu owych rozruchów i zamieszek, które w innych krajach doprowadziły do przelewu krwi bratniej. Skoro też kościół katolicki na soborze trydenckim przeprowadził reformę, zabrało się duchowieństwo polskie gorliwie 122 do zwalczania nowinek słowem i pismem. Najsilniejszym filarem katolicyzmu w Polsce był słynny w całej Europie z nauki i wymowy Stanisław Hozyusz, kardynał i biskup warmiński. On to spro­ wadził do Polski (1565 r.) zakon Jezuitów, którego głównem za­ daniem była walka z kacerstwem słowem i pismem. Walka katolicyzmu z innowierstwem pozostawiła piękną a trwałą pamiątkę, bo pobudziła do używania języka polskiego w piśmiennictwie. Krzewiciele innowierstwa używali języka ojczy­ stego na kazalnicach i w pismach, tak samo postępowali i katolicy. Uczeni polscy piszą odtąd coraz mniej po łacinie, a coraz więcej po polsku. Polacy zaczynają cenić i kochać swój własny język. Zygmunt August przyczynił się wielce do rozkwitu języka i pi­ śmiennictwa polskiego, gdyż sam najchętniej mówił po polsku, zachę­ cał też do pisania w tym języku i rad był każdemu polskiemu dziełu. Dążenia do naprawy Rzeczypospolitej. Za Zygmuntów oświata w Polsce stała bardzo wysoko; to też światła szlachta ówczesna, zastanawiając się nad formą rządu w ojczyźnie i innych krajach, spostrzegła i zrozumiała, że w Polsce niedobrze się dzieje. Wszędzie w Europie były rządy silne, najczęściej absolutne, a w Polsce brakowało silnego rządu , zasobnego skarbu i stałego wojska. Izba poselska, na której czele stali wykształceni i rozumni ludzie, za­ chęcała króla do reform prawie na każdym sejmie. Ale panowie, obawiając się utraty wielkich swych majątków i przywilejów, byli niechętni reformom, a król odraczał sprawę z roku na rok. Wojna moskiewska okazała konieczność reformy skarbu i wojska. Celem poratowania skarbu, zezwolono królowi na odbiór nieprawnie przez wielu panów posiadanych dóbr koronnych, co nazwano egze- kucyą dóbr. Dobra te podzielono na dobra stołowe, które przeznaczono na utrzymanie dworu królewskiego, i dobra ko­ ronne, z których dochód miał służyć na potrzeby państwa. Król troskliwy o dobro państwa odstąpił czwartą część dochodu z dóbr swoich na utrzymanie stałego wojska, zwanego stąd kwarcianem (kwarta = »quarta pars«). Dobra koronne wypusz­ czono w dzierżawę-, a ich dzierżawców zwano starostami. Ci sta­ rostowie nie byli jednak urzędnikami królewskimi i nie posiadali władzy starostów grodowych. Opłacali oni nieznaczny czynsz do skarbu. Starostwa miał król nadawać tylko zasłużonym mężom. Z innych reform, mających na celu naprawę rzeczypospolitej, przy­ szła do skutku jedna, bardzo doniosła, była nią: 123

Unia lubelska 1569. Zygmunt August, będąc bezdzietnym, widział, iż na nim wygaśnie ród Jagielloński, który prawie przez dwa wieki zasiadał na tronie polskim. Obawiał się król, że po jego śmierci wybuchną spory, które mogłyby ośmielić sąsiadów do na­ jazdu na Polskę i do oderwania od niej jakiej prowincyi. Szczególnie zaś obawiał się, by z wymarciem Jagiellońskiej dynastyi nie roze­ rwał się związek między Polską a Litwą, co osłabiłoby obydwa państwa i zgotowałoby im niechybną zgubę. Dążył więc król wszelkiemi siłami do zjednoczenia wszystkich ziem i ludów berłu jego podlegających tak, iżby stanowiły w przyszłości jedno nieroz- dzielne państwo. Ale litewscy panowie opierali się zamiarowi kró­ lewskiemu z całych sił. Mieli oni dotąd nad szlachtą litewską ogromną przewagę, a obawiali się, iż skutkiem ścisłego połączenia Litwy z Polską wyzwoli się szlachta litewska z pod ich wpływu i zajmie niezależne stanowisko. Mógł wprawdzie król, jako pan dziedziczny Litwy, przeprowadzić zamiar swój samowolnie, lecz on chciał, by połączenie Litwy z Polską było dziełem trwałem, na wieki. Postępował więc łagodnie, czynił ustępstwa ze swych praw, prosił i zaklinał, aż wreszcie po długiej i ciężkiej pracy dokonał tego wiekopomnego aktu na sejmie lubelskim w r. 1569. Zgo- 1569. dzono się tutaj na zasadę zjednoczenia wolnych z wolnymi i ró­ wnych z równymi. Odtąd miał być jeden monarcha obieralny wspólnie przez Polaków i Litwinów z tytułem króla polskiego i w. księcia litewskiego. Sejmy miały być wspólne, wspólnie lniano zawierać przymierza i wspólnie wojny prowadzić; wspólną miała być też moneta. Natomiast tak Korona (t. j. Polska) jak i Litwa miały mieć oddzielne rządy (ministerstwa), a więc osobnych marszałków, podskarbich, kanclerzów i hetmanów. (Ob. wyżej uw. na str. 105). Na wspólnych sejmach zasiadali odtąd w senacie obok biskupów, wojewodów, kasztelanów i ministrów polskich, także i litewscy dostojnicy duchowni i świeccy, a w izbie poselskiej obok posłów koronnych i litewscy posłowie. Po ułożeniu warunków unii, podpisaniu aktu i zawieszeniu pieczęci, przedstawiciele obu narodów zaprzysięgli przed królem to zjednoczenie czyli unię. Po odebraniu przysięgi ruszył król konno do kościoła z całym sejmem i tłumem mieszkańców miasta, kazał odśpiewać »TeDeum laudamus< i sam śpiewał klęcząc przed ołtarzem. Unia lubelska jest największem dziełem Zygmunta Augusta. 124

Śmierć i pogrzeb Zygmunta Augusta. Prawdziwem nie­ szczęściem było dla Polski, że Zygmunt August nie miał dziedzica tronu, że na nim wygasał ród Jagielloński. Brak dynastyi, bezkró­ lewia i elekcye królów narażają każde państwo na nieobliczone szkody i niebezpieczeństwa. Zasada wolnej elekcyi podkopuje po­ wagę tronu w kraju i za granicą, sprowadza w państwie nieład, a nawet walki domowe. Już za życia króla tworzyć się zwykły liczne stronnictwa; zagraniczni kandydaci do tronu zyskują stron­ ników różnemi obietnicami a nawet pieniądzmi, przez co upada coraz bardziej moralność publiczna w narodzie, przedajność i pry­ wata szerzą się z góry na dół. Te i liczne inne zgubne skutki wolnej elekcyi przewidywał Zygmunt August, to też dokonawszy wielkiego dzieła połączenia narodów, myślał o uporządkowaniu wyboru przyszłych królów, zamierzając go poruczyć sejmom i spo­ sób elekcyi ściśle określić. Opatrzność nie' dozwoliła mu niestety załatwić tej niezmiernie ważnej sprawy. Umarł w r. 1572. w Kny­ szynie, na Podlasiu. W testamencie upominał cały naród, aby wiecznie trwał w zgodzie i trzymał się unii zaprzysiężonej w Lu­ blinie. Płakał polski naród, skoro go wieść doszła o śmierci dobrego króla, ostatniej latorośli rodu Jagiellońskiego. Tłumy ludu odpro­ wadzały ciało królewskie z Knyszyna do Krakowa, jeszcze liczniej­ sze tłumy wyszły ze starej stolicy Jagiellonów na przyjęcie zwłok. Żałobny kondukt zatrzymał się przy bramie Floryańskiej. Tu zdjęto z żałobnego wozu mary królewskie i sześciu senatorów przybra­ nych w czarne aksamity wzięło je na barki. Przed nimi szedł he­ rold, który z wielkiej szkatuły rzucał garściami pieniądze między lud. Za zwłokami postępowała siostra zmarłego króla, Anna Ja­ giellonka, posłowie obcych mocarstw, krewni, przyjaciele i towa­ rzysze króla, panowie, wysłańcy miast całej Polski i Litwy i nie­ zliczony orszak narodu. Wśród bicia wszystkich dzwonów wstępował pochód kolejno do główniejszych kościołów Krakowa. Wreszcie podążono na zamek, wniesiono mary do wawelskiej świątyni i umieszczono je w "pięknej, marmurowej kaplicy Zygmuntowskiej. Przez kilka dni następnych powtarzano ceremonię pogrzebową, obnoszono w uroczystym pochodzie mary królewskie po ulicach Krakowa, rozdawano ludowi pieniądze. Siódmego dnia umieszczono trumnę ze zwłokami Zygmunta Augusta w katedrze przed wielkim ołtarzem, panowie złożyli na niej klejnoty koronne, biskup kra- 125 kowski odprawił solenne nabożeństwo, kaznodzieja wygłosił po­ grzebową mowę, poczem zabrzmiało »Requiem*. Wtedy przybrany w zbroję królewską Jerzy Mniszech wjechał do kościoła na koniu, którego prowadził koniuszy królewski, a za nim dwunastu rycerzy z chorągwiami. Zbliżyli się do trumny, z której panowie zdjęli klejnoty koronne, i nagle rozległ się wielki łoskot: Mniszech zapadł się pod pomostem drewnianym i znikł obecnym z oczu. W tej samej chwili rycerze złamali drzewce chorągwi, miecznik skruszył miecz królewski, marszałek koronny swą laskę. Senatorowie przy­ stąpili do mar, zdjęli z nich bogaty całun, złożyli go na ołtarzu, a trumnę zanieśli napowrót do marmurowej kaplicy, gdzie zwłoki królewskie spoczywały aż do wyboru nowego króla. Dopiero po koronacyi nowego króla zniesiono uroczyście trumnę królewską do podziemi katedry wawelskiej i umieszczono ją obok sarkofagu Zygmunta Starego.

XXVI. Bezkrólewie i pierwsza wolna elekcya. Henryk Walezy.

Bezkrólewie. Nigdy jeszcze naród nie był w tak trudnem położeniu jak po śmierci Zygmunta Augusta: miał poraź pierwszy wybierać króla. Wprawdzie i Jagiellonowie byli królami wybieral­ nymi, ale zwykle następował syn po ojcu, lub brat po bracie, a wyboru dokonywał sam senat. Teraz nie stało Jagiellońskiej dy- nastyi, kandydatów do tronu było wielu, szlachta domagała się udziału w elekcyi. Żadne jednak prawo nie określało tej elekcyi, nie wiedziano nawet, kto podczas bezkrólewia ma być głową pań­ stwa, czy arcybiskup gnieźnieński (prymas), czy pierwszy dygnitarz świecki, t. j. marszałek koronny. Po długich sporach stanęło na tein, że prymasowi oddano pierwszeństwo; on też zwołał sejm do Warszawy celem narady, gdzie i jak odbyć elekcyę i nad innemi ważniejszemi sprawami. Sejm taki zwoływany przez prymasa w czasie bezkrólewia, nazywał się sejmem konwokacyjnym, a zwoływano go odtąd zawsze przed każdą elekcyą. Na sejmie konwokacyjnym przeznaczono Warszawę na miejsce elekcyi, a na wniosek Jana Zamoyskiego zgodzono się, że*każdy szlachcic ma prawo wziąć udział w wyborze króla (elekcya »viritim«). 126

Tymczasem wielu obcych książąt czyniło zabiegi o koronę polską. Najpoważniejsze były trzy kandydatury : Ernesta, arcyksięcia austryackiego, syna cesarza Maksymiliana II., cara Iwana Groźnego i księcia Henryka Walezego, brata króla francuskiego Karola IX. Pierwsza wolna elekcya. W pierwszych dniach kwietnia 1573. 1573 r. błonia między Warszawą a poblizką wsią Wolą wyglądały jakby obóz. Rozpięto mnóstwo namiotów, pobudowano szopy, w około ogromnych pól usypano wały. W pośrodku widniał wielki namiot o płóciennych ścianach, wysłany wewnątrz kobiercami. W wałach były trzy bramy: jedna prowadziła z Małopolski, druga z Wielkopolski, a trzecia z Litwy. Zaroiły się trzy drogi wiodące na pole elekcyjne. Snuły się niemi wspaniałe karoce panów, którzy wiedli za sobą wozy z ży­ wnością, ze sprzętami, ze służbą, — boć nie na jeden dzień tu jechano. Szlachta przybywała na skromnych bryczkach, a nie rzadko przesuwał się jeździec na koniu, obarczonym tobołami z żywnością, lub nawet pieszy wędrowiec z węzełkiem u pasa. Wszyscy spie­ szyli korzystać z wielkiego przywileju — elekcyi króla. Czterdzieści tysięcy szlachty stanęło na polach warszawskich. Gdy się już wszyscy na elekcyę zjechali, odprawił prymas uroczyste nabożeństwo, poczem ogłoszono przepisy celem utrzy­ mania bezpieczeństwa i porządku. Pod surową karą pieniężną za­ kazano dobywać broni, rana zadana na polu elekcyjnem pociągała za sobą karę śmierci. W wielkim namiocie, zwanym »Szopą*, radzili senatorowie. Obrady zagaił prymas, przedstawiając ważność chwili, wykazując potrzebę zgody, by czem prędzej wybrać króla. Następnie zapro­ szono posłów zagranicznych, z których każdy zalecał swego kan­ dydata. Najsilniejsze wrażenie uczyniła mowa francuskiego posła, który obiecywał Polakom złote góry, skoro wybiorą królem Henryka Walezego. Audyencye posłów trwały kilka dni. Po skończonem posłuchaniu obcych posłów, narady trwały jeszcze trzy tygodnie. Senatorowie radzili osobno, a osobno szlachta. Wreszcie przystąpiono do elekcyi. Wojewodowie, zasiadłszy w na­ miotach, zwoływali szlachtę swego województwa; każdego z kolei pytali, na kogo głosuje, i zapisywali przy nazwisku kandydata kreskę. Czynność ta zajęła kilka dni, a po jej ukończeniu, woje­ wodowie przedstawili senatorom spisy głosów, po których obliczeniu pokazało się, że Henryk Walezy otrzymał najwięcej głosów. 127

Prymas mianował więc Henryka Walezego królem polskim, a marszałek koronny publicznie obwołał elekta. Okrzyk »Niech żyje król Henryk« wydobył się z tysiąca piersi. Okrzyk ten, bicie w bębny i strzały z dział obwieszczały dokonanie -elekcyi. Prosto z pola elekcyjnego udano się do kościoła św. Jana w Warszawie, gdzie odśpiewano uroczyste »Te Deum«. Nowemu królowi przedłożono pewne warunki, tak zwane »pacta con vent a«, na które miał przysiądz podczas koronacyi. Żądano w nich, że nie ma za życia swego polecać następcy, że więc wolna elekeya tronu ma na zawsze pozostać; żądano dalej, by król z własnych funduszów utrzymywał flotę i wojsko piesze; by zapłacił długi Zygmunta Augusta i sam pokrywał potrzeby pań­ stwa ; by bez porady senatu nie wypowiadał wojny ani nie zawierał pokoju, i t. p. Gdyby zaś król któregokolwiek z warunków nie do­ trzymał, naród zastrzegł sobie prawo wypowiedzenia mu posłu­ szeństwa. Pacta conventa okazały się bardzo szkodliwe, krępowały bowiem władzę królewską tak, że król nie mógł skutecznie rządzić, zwalały też wyłącznie na króla ciężary publiczne i obowiązki wzglę­ dem ojczyzny, od których szlachta się usuwała, żądały nawet od niego rzeczy niemożliwych do spełnienia, jak utrzymanie floty i piechoty. Najzgubniejszein było zastrzeżenie dozwalające wypo­ wiadać królowi posłuszeństwo, stało się ono źródłem późniejszych rokoszów. H enryk W alezy koronował się w Krakowie z wielkim przepychem. Ale pokazało się niebawem, że nowy król zawiódł powszechnie oczekiwanie. Henryk był człowiekiem poziomego umy­ słu, lekceważył Polaków, ufał tylko Francuzom i szedł za ich radą. Pieniądze i czas trwonił na płoche zabawy i biesiady; o rządzie, o potrzebach państwa i o wypełnieniu zaprzysiężonych warunków wcale nie myślał. Gdy zaś po pięciomiesięcznym pobycie w Polsce dowiedział się o nagłej śmierci swego brata, króla francuskiego Karola IX., wymknął się cichaczem, w towarzystwie kilku dworzan z zamku krakowskiego i uciekł do Francyi, żeby zasiąść na ojczystym tronie jako Henryk III., ostatni król francuski z rodu Walezyuszów.

XXVII. Stefan Batory 1576-1586. 1576- 1586. Bezkrólewie. Ucieczka lekkomyślnego króla mocno dotknęła Polaków i stworzyła niemiłe położenie. Henryk bowiem nie zrzekł Stefan Batory. Według współczesnego portretu malowanego na blasze a znajdującego się na trumnie Stefana Batorego. 129 się tronu i używał nadal tytułu królewskiego, nie można więc było przystąpić do nowej elekcyi. Nie można też było zgodzić się na to , by król polski przemieszkiwał w Paryżu, a o Polskę wcale się nie troszczył. Dlatego wyznaczono Henrykowi pewien czas do powrotu, a gdy nie wrócił, zdecydowano się na nową elekcyę. Tym razem przyszło podczas elekcyi do rozbicia. Senatorowie oświadczyli się za cesarzem Maksymilianem II., szlachta natomiast, idąc za radą swego przewodny i ulubieńca Jana Zamoyskiego, ofiarowała koronę Annie Jagiellonce, córce Zygmunta Starego, jako ostatniej latorośli ukochanego przez naród Jagiellońskiego rodu, przeznaczając jej za męża Stefana Batorego, wojewodę siedmiogrodzkiego. Stefan przybył czemprędzej do Krakowa, zaślubił królewnę Annę i wraz z żoną koronował się w maju 1576. Ponieważ w kilka miesięcy umarł cesarz Maksymilian II., cała Polska i Litwa uznały królem Stefana. Jedynie zniemczeni Gdańszczanie nie chcieli mu złożyć przysięgi. Stefan Batory pochodził ze znakomitej, węgierskiej rodziny. Kształcił się za granicą w uniwersytetach włoskich. W młodym wieku brał udział w walce o węgierską koronę między królem Ferdynandem a Zapolyami, popieranymi przez Turcyę. Po śmierci Jana Zygmunta Zapolyi, stany siedmiogrodzkie obrały Stefana Bato­ rego swym księciem. Jako pan Siedmiogrodu odznaczał się niezwy­ kłym rozumem i wyjątkowemi zdolnościami, zwrócił więc na siebie uwagę postronnych narodów i władców. Już z pierwszego wejrzenia mógł się Stefan Batory podobać: prawdziwie rycerskiej postawy, wysoce wykształcony i szczery, skromny w ubiorze, stanowczy w ruchach i mowie, w sile wieku i zdrowia, wszystkich serca ku sobie pociągał. Pierwsze kroki króla Stefana Batorego, Zasiadłszy na tronie polskim, odrazu tak śmiało sobie poczynał, z taką pewnością dzierżył berło i miecz Bolesławowy, jak gdyby był królem z uro­ dzenia. Choć obcy pochodzeniem, prędko przylgnął do nowej ojczyzny i rychło poznał, czego Polsce nie dostawa i co należy czynić dla jej potęgi i chwały. Widział przedewszystkiem, że szla­ chta nadużywa wolności, nie szanuje praw i zapomina o obo­ wiązkach obywatelskich, odmawiając niezbędnych podatków i usu­ wając się od obrony ojczyzny. Widział, że wolność przeradza się w swawolę, która jest największym wrogiem prawdziwej wolności. Postanowił zatem poprowadzić naród do zwycięskiej walki, przy­ uczyć w obozie do karności, a następnie wpoić w niego poszano- K. Rawer, Dzieje ojezyste. 9 130 wanie prawa i wzbudzić przekonanie, że silny rząd jest najpewniej­ szym i najlepszym obrońcą wolności. Do tego celu dążył król z wielkiem umiarkowaniem, ale też i z niewzruszoną energią. Nie­ karnemu i krzykliwemu tłumowi szlachty powiedział na sejmie: »Jestem waszym rzeczywistym a n ie malowanym królem, chcę panować i rozkazywać i nie zniosę, aby mi kto rozkazywał*. Że słowa te nie były na wiatr rzucone, dowiodły pierwsze kroki królewskie. Nie dbając o gniewy możnowładców, którzy piastowanie najwyższych urzędów uważali za swój przywilej, zamianował pod­ kanclerzym Jana Zamoyskiego, przywódcę szlachty. Gdańsk zaś zuchwały, który ufny w swą potęgę i bogactwa, sam jeden nie chciał go uznać królem, zmusił oblężeniem do uległości. Wojna z Moskwą. Iwan Groźny, korzystając z buntu gdań­ skiego, napadł na Inflanty, mimo istniejącego z Polską pokoju i zajął prawie całą tę krainę, dopuszczając się strasznych łupieży i okrucieństw. Król przygotowywał się do wojny z Moskwą z wielką rozwagą. Szlachta uchwaliła na sejmach niezwykle wielkie podatki, król zbierał zaciągi, nie szczędził pieniędzy na sprowadzenie bie­ głych inżynierów włoskich, zreformował artyleryę, stworzył wreszcie piechotę wybraniecką czyli łanową. Rozporządził miano­ wicie , by z 20-tu włościan w dobrach królewskich wybierano jednego do służby pieszej na wojnę, w czasie zaś pokoju wybraniec ten miał się stawić raz na kwartał u swego rotmistrza w przepi­ sanej barwie (mundurze), z własną rusznicą, szablą i siekierą. Za to był wraz ze swą rodziną wolny od wszelkich robocizn i opłat. Ukończywszy przygotowania , ruszył król na wojnę i prowa­ dził ją z rzadką znajomością sztuki wojennej i pomyślnym skutkiem. W trzech wyprawach zdobyto Połock, Wieliż nad Dźwiną i Wielkie Łuki, poczem zwycięska armia stanęła aż pod murami starożytnego Pskowa. Tryumfy te nie łatwo przyszły. Wojsko polskie szło przez niezmierzone lasy, utrzymywane przez Iwana umyślnie dla obrony granic. Piechota musiała częstokroć przerębywać drogę siekierami, budować mosty na rzekach i bagnach; nieraz brakło wojsku ży­ wności, a koniom paszy, ale wytrwałość przezwyciężyła wszystkie te przeszkody, bo król sam świecił najlepszym przykładem. Tak jak prosty żołnierz znosił Stefan Batory wszelkie trudy i niewczasy, sypiał pod namiotem na posłaniu z liści, jakby na najwygodniej- szem łożu. Obok króla okrył się w tej wojnie sławą , który zdobył w niej sobie pieczęć kanclerską i buławę hetmańską. 131

Przykład wodzów naśladowało całe wojsko; szlachta zbierała wa­ wrzyny w bitwach w otwartem polu, chłopi zaś wdzierali się z bezprzykładną odwagą, z toporem w ręku na warowne mury i zdobywali szlachectwo za rycerskie czyny (jak n. p. chłop mazo­ wiecki Wieloch przy zdobyciu Wielkich Łuk). Przez takie nobili- tacye król i Zamoyski chcieli dać poznać narodowi, czem jest właściwie szlachectwo, że to nie prawo nabyte urodzeniem, ale nagroda za zasługi. Strach padł na Iwana, który nie widząc ratunku w walce orężnej, szukał go w przebiegłych układach. Car zwrócił się mia­ nowicie do Stolicy Apostolskiej z prośbą o pośrednictwo, łudząc Ojca św. nadzieją przyjęcia wiary katolickiej. Papież wysłał do Stefana Batorego swego legata, wymownego Jezuitę Antoniego Posse wina. Stefan dał się nakłonić do zawarcia pokoju, bo cel swój osiągnął, odparł Moskwę od Bałtyku. Iwan zrzekł się na rzecz Polski Inflant, oraz Połocka, który poprzednio zagarnął. Trybunały. W Polsce była zasada prawna, że król jest najwyższym sędzią, że zatem od wyroku każdego sądu można się

9* 132 mienia i przestrzega! pilnie praw, warujących dyssydentom religijną swobodę. Z drugiej jednak strony otaczał osobliwszą opieką Jezu­ itów, gdyż ci księża umieli zaszczepiać katolickiego ducha w naro­ dzie. Pozwalał im zakładać szkoły w całem państwie, a wileńską ich szkołę podniósł do rzędu akademii. Szkoły jezuickie były wówczas tak doskonale zorganizowane, że słynęły w całym świecie. Młodzież wychodząca z tych szkół była gorliwie katolicką, a za­ razem przejętą poszanowaniem dla władzy królewskiej. Nie zapo­ minali też Jezuici i o dorosłych, o starszych, których pouczali pismami i kazaniami. Starania te odniosły jak najpiękniejszy skutek, zapewniły Kościołowi katolickiemu w Polsce stanowcze zwycięstwo- nad innowierstwem. Podołali zaś Jezuici trudnemu zadaniu dlatego, że prowadzili sami życie bogobojne i przykładne, a przytem od­ znaczali się niepospolitą wiedzą i nauką. Do grona ich należał J a- kób Wujek, który przetłómaczył biblię przepięknym językiem polskim. Jezuitą był też Piotr Skarga, nadworny kaznodzieja następcy Batorego, króla Zygmunta III, a przytem największy ka­ znodzieja polski. Skarga patrząc na grzechy swych ziomków, prze­ powiadał we wzniosłych, proroczym duchem natchnionych Kaza­ niach sejmowych rychły upadek narodu i państwa, wzywał do pokuty, do poprawy i ratunku ojczyzny. Znakomici pisarze świeccy. Na czasy panowania Zy­ gmunta II. Augusta i Stefana Batorego przypada najświetniejsza doba oświaty i piśmiennictwa polskiego, zwana w dziejach litera­ tury polskiej wiekiem złotym. Od czasów reformacyi, oprócz księży i świeccy ludzie zajmowali się naukami, a posługując się- coraz więcej językiem polskim, kształcili go i rozwijali. Pierwszym pisarzem polskim był Mikołaj Rej z Nagłowic, ale najwię­ kszym pisarzem XVI. w., a zarazem najznakomitszym poetą polskim aż do czasów Mickiewicza był Jan Kochanowski z Czarnolesia (Przekład Psalmów Dawida, Treny, Odprawa posłów greckich, Pieśni). Psalm jego, ułożony na wzór Psalmu króla Dawida, a za­ czynający się od słów: »Kto się w opiekę«, śpiewamy do dziś dnia w naszych domach i świątyniach. Król Stefan Batory wielce po­ ważał Jana Kochanowskiego, a Jan Zamoyski był nawet jego- szczerym przyjacielem i często go w jego wiosce Czarnolesiu odwie­ dzał. Z pomiędzy autorów piszących prozą po polsku, wymienić należy Łukasza Górnickiego, (^Dworzanin polski*). 133

• Zborowscy. Energia i stanowczość Batorego nie podobały się niektórym możnowładcom polskim, przedewszystkiem Zborow­ skim. Należeli oni do najpotężniejszych rodzin XVI. w., ale jeszcze podczas wojny kokoszęj zasłynęli jako wartogłowy. Za Henryka Walezego, chociaż dyssydenci, ale przebiegli i dworni kawalerowie, pozyskali przyjaźń i zaufanie królewskie do tego stopnia, że mogli nawet prawo bezkarnie gwałcić. Gdy król Henryk po swej koro- nacyi urządził turnieje na wawelskim zamku, Samuel Zborowski zatknął kopię swoją w szrankach, wyzywając do boju każdego, ktoby się z nim chciał zmierzyć. Wyrwał tę kopię, przyjmując wezwanie, sługa kasztelana Tęczyńskiego. Samuel widział w tern obelgę dla siebie, bo sługa ów, z rodu K roat, nie był nawet szlachcicem; kazał więc dworzaninowi Swemu potykać się z Kroatem, sam zaś wyszukał Tęczyńskiego i rozpoczął z nim zwadę. Na to wy­ stąpił kasztelan Wapowski jako rozjemca, wskazując na prawo, które gardłem karało każdą zwadę w pobliżu osoby królewskiej. Samuel uniesiony gniewem, zabił Wapowskiego. Wniesiono skargę przed króla Henryka, a ten wydał zbyt łagodny wyrok, skazując Samuela tylko na wygnanie. Samuel zbiegł do Siedmiogrodu, gdzie bawił na dworze Stefana Batorego, bracia zaś jego pozostawali i nadal w łaskach u króla, który tak im, jak i ich przyjaciołom nadawał wysokie urzędy. Po ucieczce Henryka popierali Zborowscy wybór Stefana Batorego, spodziewając się nowych urzędów i dóbr; ale król Stefan poznawszy się szybko na nich, trzymał ich zdała, nie wyjednał nawet u sejmu dla Samuela zniesienia wyroku banicyi. Natomiast rósł w potęgę Jan Zamoyski, mianowany kanclerzem i hetmanem, ożeniony wreszcie z królewską synowicą. Zborowscy zapałali zazdrością i nienawiścią ku hetmanowi, a Samuel choć banita, uwijał się jakby na urągowisko prawu po kraju i spiskował wraz ze swymi braćmi przeciw samemu królowi. Stefan Batory, ■dowiedziawszy się o tem, postanowił dowieść czynem, że nie jest królem malowanym, że potrafi nawet możnowładców zmusić do poszanowania prawa. Gdy Samuel bawił w obrębie starostwa" kra­ kowskiego , kazał go król schwytać, co też uczynił Zamoyski, który jako starosta grodowy krakowski miał obowiązek czuwać nad po­ szanowaniem prawa w obrębie swego starostwa. Zuchwały wich­ rzyciel został na rozkaz króla ścięty. Rodzina Zborowskich podniosła teraz niesłychaną wrzawę, poparli ją przerażeni możnowładcy, podburzyli sejmiki przeciw 134

* królowi, którego ogłoszono tyranem. Ale król wezwał przed sąd sejmowy Krzysztofa i Andrzeja Zborowskich, a udowodniwszy Krzy­ sztofowi zdradę stanu, skazał go na utratę czci i banicyę, sprawę zaś Andrzeja odroczył. Uciszyły się krzyki, uspokoiła się szlachta, a nawet przyklasnęła nieznanej dotychczas w Polsce energii. Teraz mógł król z większą swobodą przystąpić do wykonania swych no­ wych planów wojennych. Plany i śmierć Stefana Batorego. Zaprowadziwszy w Rze­ czypospolitej niebywały oddawna porządek, wsławiwszy swoje i na­ rodu imię wielkiemi zwycięstwy, nosił się niestrudzony król Stefan z myślami niezmiernej doniosłości, chciał przyłączyć do Polski carstwo moskiewskie i wypędzić z Europy największego wroga chrześcijaństwa, t. j. Turków, zagrażających coraz bardziej Rzeczy­ pospolitej. Poczynił już poważne przygotowania, zabierał się da działania z gorączkowym zapałem, gdy wtem ciężko zaniemógł i po kilkudniowej chorobie zakończył chwalebne swe życie w Gro­ dnie 1586. r. Dziesięć lat' panowania Stefana Batorego należą do najświe­ tniejszych i najszczęśliwszych w dziejach Polski. Z Batorym zstą­ piły do grobu jego szerokie plany i myśli. Opatrzność nie dała już Polsce drugiego Stefana. Żaden z następców jego nie posiadał jego mądrości politycznej, jego energii, męstwa i przedsiębiorczości. Tem droższą stała się pamięć jego narodowi, który położył go »równo z Bolesławy», jak przepowiedział Jan Kochanowski. Anna Jagiellonka, córka Zygmunta Starego, zwana »kru- lową sierót* lub »matką narodu«, odznaczała się od dzieciństwa wielką pobożnością i sercem litościwem dla nieszczęśliwych i bie­ dnych. Po wyjeździe z Polski królowej Bony, została Anna wr zu- pełnem osamotnieniu. Przemieszkując zwyczajnie w ulubionej Warszawie, oddawała się wyłącznie pobożnym ćwiczeniom i miło­ siernym uczynkom. Wspierała tak hojnie i tak wielu ubogich, iż pewnego razu ze wszystkich kosztowności pozostał jej tylko jeden srebrny kubek, przezwany dlatego »sierotką*. Królowa dbała o pod­ noszenie się miast, Warszawę i Kraków otaczała szczególną opieką. Jej zasługą jest wykończenie kaplicy Zygmuntowskiej na zamku krakowskim. Wspierała hojnie klasztory, kościoły i akademię kra­ kowską. Wzniosła wspaniały grobowiec w katedrze wawelskiej mę­ żowi swemu Stefanowi Batoremu w kaplicy Jagiellońskiej. Jako małżonka Stefana Batorego prowadziła dwór pełen skromnej pro- 135 stoty. Słynął on jednak jako najlepsza szkoła dla młodych dziewic, które wynosiły stamtąd zasady cnotliwego życia, wpajane szczytnym przykładem dostojnej opiekunki. Po śmierci Stefana Batorego prze­ lała królowa- wdowa całą swą miłość na dzieci ukochanej, a zmarłej już siostry Katarzyny, żony Jana III., króla szwedzkiego. Siostrzeniec je j, Zygmunt, przeważnie ciotce Annie zawdzięczał koronę polską po Stefanie Batorym. W r. 1595. trzymała do chrztu Zygmunto- wego syna, Władysława. Niedługo potem zapadła na zdrowiu, a przyjąwszy św. Sakramenta z rąk Piotra Skargi, dokonała chlu­ bnego żywota. Płakał naród cały ostatniej Jagiellonki, a Skarga wygłosił jedną z najsławniejszych swych mów pogrzebowych nad zwłokami »matki narodu*. Jan Zamoyski i elekcya Zygmunta III. W chwili zgonu Stefana Batorego najznamienitszą osobistością w Polsce był Jan Zamoyski, kanclerz i hetman w. k., współpracownik i nieodstępny doradca wielkiego króla Stefana. Jan urodził się w Zamościu z ojca Stanisława i matki Herburtówny. Kształcił się w kraju i zagranicą, zwłaszcza w Padwie. Po śmierci ostatniego Jagiellona wystąpił Jan Zamoyski na pole publicznego działania i od razu zyskał wielką wziętość u szlachty wnioskiem, aby elekcya odbywała się »virit.im«. Po ucieczce Henryka Walezego powziął myśl wyniesienia na tron Stefana Batorego, z którym się w Padwie poznał i zaprzyjaźnił. Król Stefan, wielki znawca ludzi, umiał ocenić niezwykłe przymioty i piękny charakter Jana Zamoyskiego; mianował go hetmanem i kanclerzem w. k., dał mu nawet synowicę Gryzeldę za żonę i wzbogacił licznemi starostwami. W ten sposób stał się Jan zało­ życielem nowej rodziny magnackiej, której znaczenie było tem większe, że kanclerz, będąc wzorowym gospodarzem, uzyskany majątek zmienił z czasem w ogromną fortunę. Bogactw swych używał na pożytek całego narodu. Zamość ufortyfikował tak umie­ jętnie, że stał się jedną z najsilniejszych twierdz całego państwa. Sam wysoce wykształcony, troszczył się o rozwój nauk i w rodzin­ nym Zamościu założył akademię i drukarnię. Prawie wszyscy uczeni i pisarze współcześni kupili się koło kanclerza i poświęcali mu swe dzieła; z poetami Janem Kochanowskim i Szymonem Szy- monowiczem żył nawet w przyjaźni. Poznał Zamoyski, że popełnił błąd, poddając myśl elekcyi »viritim«, stał się więc zwolennikiem silnego rządu, pomagał królowi w tłumieniu anarchii i dążeniu do podniesienia władzy monarszej, nie dbając o gniewy i hałasy 136

wichrzycieli. Po śmierci króla Stefana rzucili się na niego Zborowscy, chcąc się zemścić za śmierć Samuela i skazanie Krzysztofa. Przybyli też na pole elekcyjne otoczeni tłumem zbrojnych dworzan i stron­ ników. Ale dokoła hetmana skupiła się przeważna część szlachty i wielu możnowładców. Tak stanęły na polu elekcyjnem dwa zbrojne obozy, gotowe do bratobójczej walki. Zamoyski ze swymi stronni­ kami wyniósł na tron polski królewicza szwedzkiego Zygmunta Wazę, syna Jana III. i Katarzyny Jagiellonki. Zborowscy odpowie­ dzieli na to elekcyą Maksymiliana, arcyksięcia austryackiego, brata cesarza Rudolfa II. Arcyksiążę Maksymilian, który czekał wyniku elekcyi ze zbroj­ nymi hufcami u granicy Polski, ruszył pośpiesznie na Kraków, by się czem prędzej koronować królem. Kraków jednak obronił się dzielnie. Tymczasem nadjechał Zygmunt morzem Bałtyckiem ze Szwecyi do Gdańska, stąd przybył do Krakowa i odbył uroczystą koronacyę. Wtedy Jan Zamoyski wyruszył ze swem rycerstwem przeciw arcyksięciu, dopadł go pod Byczyną (na Śląsku), zadał mu klęskę, i wziął samego arcyksięcia Maksymiliana do niewoli. Dostojnego jeńca odesłał do jednego ze swych zamków, gdzie obcho­ dzono się z nim raczej jak z gościem, niż jak z jeńcem. Po dłu­ gich staraniach cesarza Rudolfa II. i papieża wypuszczono Maksy­ miliana na wolność, lecz musiał się wpierw zrzec wszelkich pretensyi do korony polskiej.

1587— XXVIII. Zygmunt III. Waza 1587-1632. 1632 Zygmunt III. liczył dopiero 21-szy rok życia, kiedy za­ siadł na tronie polskim. Był on nad wiek swój poważny, ale nie­ przystępny, podejrzliwy i zamknięty w sobie. Nie podobał się więc Polakom, a tak wywiązała się nieufność między królem i narodem. Młody król, zamiast garnąć do siebie ludzi zdolnych, otaczał się miernotami, w których chciał mieć tylko ślepe i powolne narzędzia. Zamoyskiego trzymał zdała, czem go bardzo dotknął, a sobie wiele zaszkodził, bo za Zamoyskim stał ledwie nie cały naród. Wkrótce po objęciu rządów w Polsce, nawiązał Zygmunt tajemne układy z Habsburgami, chciał nawet odstąpić polską koronę austryackiemu arcyksięciu Ernestowi. Wówczas Zamoyski wystąpił na sejmie przeciw królowi i wytknął mu jawnie jego szkodliwe dla Polski postępo- Zygmunt III. Posąg Zygmunta III., stojący przed zamkiem królewskim w Warszawie na wysokiej kolumnie marmurowej, wystawiony w r. 1644 przez Władysława IV. 138 wanie , czem podkopał silnie powagę królewską; jednak mimo całej niechęci ku królowi powstrzymywał szlachtę od gwałtownych kroków. Rokosz Mikołaja Zebrzydowskiego (1606). Po śmierci wielkiego Zamoyskiego (r. 1605.') zabrakło szlachcie wytrawnego a patryotycznego przywódcy. Stanęli natomiast na jej czele ludzie mniej dojrzali i mniej kochający ojczyznę, jak Mikołaj Zebrzy­ dowski, wojewoda krakowski, Janusz ks. Radziwiłł i inni. Ci nowi przywódcy szlachty, powodując się osobistemi pobudkami i urazami, nie wahali się wyzyskać dla swych prywatnych celów ogólnej w na­ rodzie niechęci przeciw królowi. Zwoływali liczne zjazdy, głośno wykrzykiwali na króla, wreszcie spisali swe skargi i przesłali je Zygmuntowi. Przy królu stanęli lepsi synowie Polski, jak Stanisław Żółkiewski, Jan Karol Chodkiewicz i inni. Wprawdzie i oni nie lgnęli zbytnio do króla, ale jako dobrzy obywatele państwa , złożyli swe urazy na ołtarzu publicznego dobra, postanowili bronić po­ rządku publicznego i stłumić rokosz choćby przemocą w samym jego zarodku. Za ich przykładem poszła też zdrowsza i większa część narodu. Król próbował pojednania i zgody ż rokoszanami, kiedy ci jednak wypowiedzieli mu posłuszeństwo i ogłosili bezkró­ lewie, wówczas Żółkiewski i Chodkiewicz dopadli rokoszan pod Guzowem (niedaleko Radomia) 1607. r. i w krwawej bitwie rozprószyli ich zupełnie, czem zakończyli nieszczęsną wojnę domową. Mimo tego zwycięstwa nie wzrosła władza królewska, bo nawet stronnicy Zygmunta HI. nie ufali mu i obawiali się, by nie użył swej władzy na niekorzyść narodu i państwa. Dlatego król nie mógł ukarać rokoszan, przebaczył im, a istniejące prawa, choć zgubne, potwierdził. Widząc to naród, był przekonany, że prawa polskie są dobre, że one jedynie zapewniają krajowi szczęście i przyszłość, że nie potrzeba żadnej ich naprawy. Naród więc strzeże tych praw zazdrośnie; pilnuje, by król ich nie zmienił, i coraz bardziej ogranicza królewską władzę. Nad każdym krokiem królewskim czuwa senat, czuwają urzędnicy koronni i litewscy, czuwa sejm cały. Nareszcie każdy szlachcic ma prawo wypowiedzieć królowi posłuszeństwo i zaprotestować przeciw uchwałom sejmu. Pyszni się szlachta z tych przywilejów, głosi, że w Polsce panuje zupełna równość, bo nawet »szlachcic na zagrodzie równy woje- wodzie«. Ten stan rzeczy nazywa »złotą wolnością«, strzeże jej jak źrenicy oka, a nie widzi, że taka wolność jednostki jest raczej swawolą, która sprowadza anarchię, a z nią prędzej czy później upadek państwa. Warszawa stolicą Polski. Król Zygmunt III. przeniósł się ze swym dworem na stałą rezydencyę do Warszawy, raz dlatego, że w tern mieście odbywały się stale walne sejmy, a powtóre, że miasto to leżało w samym środku polskiego państwa, nie tak łatwo było więc nieprzyjacielowi dotrzeć do Warszawy, jak do leżącego prawie u samych granic Krakowa. Odtąd i następcy Zygmunta III. rezydowali w Warszawie. Kraków pozostał tylko miejscem korona- . cyjnem, a Wawel miejscem wiecznego spoczynku królów polskich. Wojny za Zygmunta III. I. Wojny szwedzkie. Kirchholm. Jan III. W aza, król szwedzki, ojciec Zygmunta III., umarł w r. 1592. Zygmuntowi jako jedynakowi należała się prawem dziedzictwa szwedzka korona, udał się więc do Szwecyi i ukoronował się w Upsali królem. Protestanccy Szwedzi nie lubili katolickiego Zygmunta III., dlatego też stryj jego, Karol, książę sudermański łatwo namówił Szwedów, iż ogłosili Zygmunta za pozbawionego władzy, a jego samego osadzili na tronie pod imieniem Karola IX. Zygmunt postanowił orężem dochodzić swych praw do korony szwedzkiej i wciągnął Polskę do nieszczęsnej 60-letniej wojny ze Szwedami. Owe jednak dynastyczne prawa polskich Wazów do tronu szwedzkiego były tylko ostatecznym po­ wodem wojen polsko-szwedzkich, przyczyny ich są głębsze. Oto Szwedzi dążyli od dawna do opanowania morza Bałtyckiego, przez stopniowy zabór jego wybrzeży, Polska musiała więc dążyć do osłabienia szwedzkiej potęgi, jeźli chciała utrzymać swe znaczenie nad Bałtykiem. Współzawodnictwo Polski ze Szwecyą o panowanie nad wybrzeżami Bałtyku rozpoczęło się już za Zygmunta Augusta, kiedy szło o Inflanty; do wojny więc musiało przyjść prędzej czy później. W wojnie ze Szwedami, która toczyła się w Inflantach, po­ stępowała Polska niedość energicznie. Sejm nie chciał pomagać nielubianemu, królowi i uchwalił tylko nieznaczne sumy na wojnę. Nie rozumiano bowiem niestety, że wojna ta jest ważną i dla Polski, że chodzi tu o panowanie nad Bałtykiem. To też mógł Zygmunt w tej wojnie tylko szczupłe siły dać swym Wodzom. Na szczęście jednak miała Polska jeszcze dzielnych i wielkich hetmanów. Zrazu dowodził tu Zamojski, jednak ciężką chorobą złożony, oddał dowództwo hetmanowi litewskiemu, Janowi Karolowi Chodkiewi- 140

czowi. Gdy Karol IX. oblęgł Rygę, pośpieszy! Chodkiewicz z od­ sieczą i odniós! mimo szczupłych sił jedno z największych zwycięstw 1605. pod K ir chholmem (niedaleko Rygi) w r. 1605, rozbiwszy zu­ pełnie armię Karola. Zwycięstwo kirchholmskie przyniosło jednak mały pożytek z powodu braku pieniędzy na opłatę polskiego żoł­ nierza, z powodu rokoszu Zebrzydowskiego i zajęcia się równo­ cześnie wojną moskiewską. Waleczny i ambitny syn Karola IX. Gustaw Adolf, późniejszy bohater wojny 30-letniej, rozpoczął w parę lat później nową wojnę z Polską; zdobył całe Inflanty i wkroczył nawet do Prus króle­ wskich. Pobity jednak przez hetmana Stanisława Koniecpolskiego w bitwie pod Trzcianą, ofiarował Polsce korzystny pokój, bo spieszno mu było wziąć udział w wojnie, która znana pod nazwą 30-letniej, toczyła się już wówczas w Niemczech. Gdy jednak Zygmunt nie chciał się zrzec swych praw do szwedzkiej korony, zawarto tylko rozejm w Altmarku (1629). Szwedzi zatrzymali zdo­ bycze w Inflantach i nadmorskie grody w Prusiech. Gustaw Adolf zwrócił się zaraz przeciw cesarzowi niemieckiemu Ferdynandowi II., ale zginął w bitwie pod Lutzem. II. Wojny moskiewskie. Dymitr Samozwaniec. Car Iwan Groźny pozostawił dwóch synów: Fiedora i Dymitra. Starszy Fiedor objąwszy po śmierci ojca rządy, ulegał we wszystkiem szwagrowi swemu, chciwemu władzy Borysowi Godunowowi. Borys dążąc do zagarnięcia carskiej korony, nie przebierał w środkach. Za jego sprawą zginął z ręki skrytobójczej Dymitr, młodszy brat Fiedora. Kiedy na Fiedorze wygasł panujący w Moskie dom Ruryka (1598.), Borys otrzymał carską koronę, a wywdzięczając się za nią bojarom, pozwolił im ciemiężyć chłopów, których też zmie­ niono w niewolnych poddanych. Klątwa ciążyła na jego zbrodnią pozyskanych rządach. Liczne klęski, jak nieurodzaje i głód uważano za karę Bożą, nieufność ku carowi szerzyła się .coraz bardziej w narodzie. Wtem gruchnęła wieść, że w Polsce przebywa carewicz Dy­ mitr, młodszy syn Iwana Groźnego. Na dworze magnata polskiego, Adama Wiśniowieckiego, żył między służbą młodzian, który podobno wyznał w chorobie przed księciem, że jest owym Dymitrem, synem Iwana Groźnego, ocalonym od morderców przez swego piastuna i że się schronił do Polski przed szpiegami Borysa Godunowa. 141

Znaleźli się świadkowie, którzy udawali, że poznają w nim pra­ wego carewicza. Wieść o tem rozniosła się po całej Polsce. Dymitra zawie­ ziono do Sambora, na dwór sandomierskiego wojewody Mniszcha. Tu poznał córkę jego Marynę i oświadczył się o jej rękę. Zarozu­ miała Maryna odpowiedziała jednak, że odda mu rękę, ale nie pierwej, aż zasiądzie na tronie carów. Uśmiechała się dumnemu wojewodzie Mniszchowi myśl pobratania się z carami, więc zajął się losem Dymitra i sam powiózł przyszłego zięcia do Krakowa. Zamojski nie sprzyjał awanturniczym planom Mniszcha, lecz Jezuici i nuncyusz papieski powzięli zaraz nadzieję, że przez Dymitra da się wprowadzić katolicyzm do Moskwy i skłonili króla, iż patrzył przez palce na zaciągi ochotników na wyprawę. Wkrótce wyruszył Dymitr ze zbrojnym hufcem Polaków na Moskwę. Wieść o cudo- wnem ocaleniu carewicza znalazła wiarę u ludu moskiewskiego, niechętnego Borysowi, a skoro się Dymitr pojawił, wielu stanęło po jego stronie. Wtem zmarł nagle Borys Godunow. Dymitr wjechał tedy do Moskwy, zasiadł na tronie carów i pojął za żonę Marynę Mniszchównę. Krótkie były jego rządy. Wkrótce wybuchł w Moskwie krwawy bunt pod wodzą kniaziów Szujskich. Sam Dymitr nałożył głową, wielu Polaków zginęło, rodzina Mniszchów dostała się do więzienia, a bojarowie wynieśli na tron carów kniazia Wasyla Szujskiego. Tymczasem pojawił się drugi awanturnik, głosząc, że jest carem Dymitrem, który uszedł rąk spiskowców. Chociaż teraz nie można już było wątpić, że się ma do czynienia z oszustem, przecież i ten znalazł pomoc u wielu awanturników Polaków, pragnących łupów, a i ciemny lud moskiewski uwierzył tej baśni. Przerażony Wasyl Szujski uwolnił z więzienia rodzinę Mniszchów, a Maryna, pragnąc koniecznie carować, oświadczyła, że ten Dymitr jest jej mężem. Z tych zamieszek w Moskwie postanowił skorzystać Zygmunt III. i’ powziął wielką myśl połączenia państwa moskiewskiego z Polską. Zamiast jednak ruszyć na Moskwę i tron opanować, skierował wy­ prawę na Smoleńsk, który oblęgał dwa lata. Car Wasyl Szujski wysłał Smoleńskowi znaczną odsiecz, ale hetman Stanisław Żół­ kiewski odniósł nad nią wielkie zwycięstwo pod Kłuszynem 1610. (1610.), bijąc przeważne zastępy Moskali i wspierających ich Szwe­ dów. Cały obóz moskiewski wpadł w ręce Polaków. Żółkiewski ruszył prosto na Moskwę i odpędził z pod jej murów nowego 142

Dymitra Samozwańca, a wspierających go Polaków przeciągnął na swoją stronę. Bojarowie moskiewscy strąciwszy z tronu cara Wa­ syla , wyszli naprzeciw hetmana polskiego i ofiarowali carską koronę młodemu królewiczowi Władysławowi, synowi Zygmunta. Żółkiewski zawarł z nimi ugodę, zajął Moskwę i szlachetnem postępowaniem zjednał sobie szybko zaufanie całego ludu. Poselstwo bojarów udało się do Zygmunta III. pod Smoleńsk z prośbą o przysłanie Włady­ sława na tron carów. Ważna to była chwila, rozstrzygająca o przy­ szłych losach Moskwy i Polski. Zygmunt III., bojąc się wysłać do Moskwy młodziutkiego i niedoświadczonego Władysława, postanowił sam zasiąść na tronie carskim. Żółkiewski dobrze wiedział, że Zygmunt nie ma w Moskwie miru, sam więc udał się do króla z przedstawieniem całej sprawy. Wbrew przedstawieniom Żółkiew­ skiego uparty Zygmunt trwał przy swojem, sam chciał posiąść carską koronę. W kilka miesięcy potem zdobył Zygmunt Smoleńsk, ale do .Moskwy nie pospieszył; pojechał po Warszawy, gdzie kazał sobie urządzić wjazd tryumfalny. Żółkiewski przyprowadził mu przed tron znakomitych jeńców, kniaziów Szujskich, a między nimi byłego cara Wasyla. Tymczasem szczęście odwróciło się od Polaków. Moskale zniecierpliwieni długiemi zaburzeniami w kraju, poruszyli lud do obrony niepodległości przeciw cudzoziemcom i innowiercom (Po­ lakom). W Mosk wie przyszło do rzezi ulicznej, polska załoga z wier­ nymi Władysławowi bojarami musiała się zamknąć w Kremlinie, (zamek i twierdza w Moskwie). Zygmunt III. wysłał na Moskwę Chodkiewicza, ale tylko z 2000 żołnierzy i bez pieniędzy. Dziewięć miesięcy krążył hetman dokoła Moskwy, lecz niczego nie dokonał dla braku pieniędzy i niekarności żołnierza. Ogłodzona załoga krem- lińska poddała się wreszcie Moskalom, którzy część jej wymordo­ wali. Nareszcie Zygmunt III. zmienił swe zdanie i wybrał się z Wła­ dysławem, ażeby go na tron moskiewski wprowadzić. W drodze dowiedział się jednak o poddaniu się Kremlina i wrócił do domu. W Moskwie osadzono tymczasem na tronie carów Michała Fiedo­ rowicza Romanowa, spokrewnionego z Iwanem Groźnym po kądzieli. Królewicz Władysław doszedłszy pełnoletności przedsięwziął później z Chodkiewiczem i z kwiatem rycerskiej młodzieży polskiej wyprawę po moskiewską koronę. Z wojskiem królewicza połączyli się i Kozacy Lissowczycy, a później 20.000 Kozaków zaporoskich pod Konaszewiczem (Sahajdacznym). Ruszono na Moskwę i przy- 143 puszczono do niej szturm, ale napotkano na silny opór. W Moskwie bowiem stan rzeczy zupełnie się zmienił. Bojarowie mieli już no­ wego cara, któremu zaprzysięgli wierność. Władysław wobec zbli­ żającej się zimy, braku żywności i pieniędzy dla wojska, zawarł 16-letni rozejm (w Dywilinie). W wojnach tych Polska odzyskała Smoleńsk i kilka grodów, rozszerzyła wówczas swe posiadłości do najodleglejszych granic (obszar Polski dosięgał wtedy do 18.000 mil kwadratowych). III. Wojna turecka 1620—1621. Cecora i Chocim. Lięzne były przyczyny pierwszej wojny Polski z Portą. Kozacy za­ poroscy łupili tureckie miasta nad morzem Czarnem, odważali się przepływać na czajkach przez morze Czarne i rabowali miasta Azyi Mniejszej, budzili nawet trwogę na przedmieściach samego Konstantynopola. Drugą przyczyną był spór między Polską i Turcyą 0 zwierzchnictwo nad Wołoszczyzną. Ostatnią wreszcie przyczyną była pomoc udzielona przez Zygmunta III. szwagrowi swemu cesa­ rzowi Ferdynandowi II. w wojnie 30-letniej. Turcy prowadzili już wiek cały wojnę z Habsburgami o Węgry, kto więc wiązał się z Habsburgami, jak Zygmunt III., ściągał na siebie niechęć i pomstę Turków. Za to wszystko postanowili się Turcy na Polsce zemścić 1 w 60.000 wojska ruszyli przez Mołdawię na Polskę (w r. 1620) W Polsce nie spodziewano się tej wojny, to też nic do niej nie przygotowano. Hetman Stanisław Żółkiewski zdołał zebrać zaledwo 8000 ludzi i ruszył na wroga. Polacy spotkali nieprzyjaciela dwie mile na wschód od Jass, pod miasteczkiem Ce córą (opodal pra- 1620. wego brzegu Prutu). Żółkiewski, nie mogąc w otwartem polu zwy­ ciężyć przemożnego wroga, otoczył się obronnym taborem z wo­ zów, w rodzaju ruchomej twierdzy i począł się cofać ku polskiej granicy. Straszny to był odwrót: wśród ogromnej nawały nieprzy­ jaciół , wśród zapalonych traw stepowych, których dym utrudniał oddechanie, torowali sobie Polacy drogę do ojczystej ziemi. Już byli blizko granicy, wtem pojawiła się niekarność w obozie. Tylna straż rozpierzchła się za paszą i żywnością, tabor jęli rozrywać ciurowie i zaczęła się bezładna ucieczka. Na nieszczęście dostrzegł nieprzyjaciel, co się działo w polskim taborze Tatarzy rzucili się natychmiast na tabor, nastąpiła krwawa rzeź. Przy hetmanie zo­ stała tylko garstka walecznych, wiernych do śmierci. Sędziwy (73-letni) hetman widział nieuchronną zgubę. Pożegnał się z synem jedynakiem, napisał list do żony, wyspowiadał się i postanowił 144 pójść w bój ostatni. Błagano hetmana, żeby ratował swe cenne życie, podano mu rączego konia, lecz Żółkiewski konia zabił, a wo­ łając: »tam miejsce wodza, gdzie żołnierze giną«, rzucił się z do­ bytą szablą na ścigającego wroga. Rany na twarzy, rękach i pier­ siach świadczyły chlubnie, że walczył i poległ z orężem w ręku,, śmiercią bohaterską za wiarę i ojczyznę. Wódz turecki posłał suł­ tanowi w darze głowę bohaterskiego starca, którą później za wielką sumę wykupiła rodzina. Syn Żółkiewskiego, Jan, hetman polny Koniecpolski i wielu innych dostało się do tureckiej niewoli. Klęska cecorska była tem dotkliwszą, że była skutkiem braku wytrwałości , niesforności i niekarności polskiego wojska. W' następstwie tego po­ gromu , Tatarzy rozpuścili szeroko łupieskie zagony po Rusi Czer­ wonej , pokusili się nawet o zdobycie Lwowa, ale mieszczanie , szlachta, zakonnicy, a nawet chłopi obronili miasto. Niedługo potem rozeszła się po Polsce straszna wieść, że młody a wojowniczy i okrutny sułtan Osman II. zamierza z całą swą potęgą wyruszyć na podbój Polski i Austryi. Wieść ta spraw­ dziła się, gdyż rzeczywiście w roku następnym (1621.) Osman wiódł na Polskę ogromne swe wojska europejskie i azyatyckie, do których przyłączyły się jeszcze liczne hordy tatarskie. Cała ta armia, gro­ żąca zagładą Polsce, liczyła do 300.000 ludzi. Polacy nie stracili odwagi wobec takiej nawały i bez oglądania się na obcą pomoc, postanowili bronić zagrożonej ojczyzny i chrześcijańskiej Europy, a nadto pomścić klęskę cecorską i śmierć wielkiego hetmana. Zebrano znaczne wojsko zaciężne i wkrótce stanęło pod bronią około 30.000 rycerstwa polskiego i 40.000 zaporoskich Kozaków pod atamanem Konaszewiczem. Naczelne dowództwo otrzymał het­ man wielki litewski Karol Chodkiewicz, a towarzyszył mu w wy­ prawie królewicz Władysław. Rozważny Chodkiewicz wiedząc, że- trudno będzie sprostać bisurmańskiej przewadze w otwartem polu, kazał zatoczyć ogromny obóz pod Chocimiem, na prawym' (mołdawskim) brzegu Dniestru. Przy obozie polskim położył się osobnym taborem Konaszewicz ze swymi Kozakami, ż końcem sierpnia rozpoczęły się pierwsze harce. Przez kilka tygodni trwały walki, w których Polacy wraz z Kozakami dzielnie odpierali mu­ zułmańską nawałę. Chodkiewicz okazał się godnym nabytej sławy, lecz trudy obozowe wycieńczyły go do reszty, ogarniała go przed­ śmiertna niemoc. Ledwo się trzymał na koniu przy odpieraniu naj­ większego szturmu d. 15. września. W trzy dni potem zwoławszy 145 do swego namiotu starszyznę, natchnął ją bohaterską wytrwałością, oddał buławę hetmańską Stanisławowi Lubomirskiemu, poczem kazał się przenieść do chocimskiego zamku, gdzie po kilku dniach umarł. Polacy wraz z Kozakami odpierali dalej szturmy wroga i utrzymali się na stanowisku. Osman zwrątpił ostatecznie w mo­ żliwość zwycięstwa i rozpoczął układy. Wśród nieustannych poty­ czek i harców, stanął traktat pokojowy, w chwili, gdy już tylko jedna, ostatnia beczka prochu pozostała w polskim obozie. Turcy pierwsi cofnęli się z pola walki. Sława wojowników polskich roz­ brzmiewała po całej Europie, a wielu poetów opiewało w pieśniach i bohaterskich poematach wiekopomnej chwały zwycięstwo cho- cimskie. Stanisław Żółkiewski. Urodził się w Turynce (w pobliżu Żółkwi, niedaleko Lwowa), z ojca Stanisława, wojewody ruskiego. Otrzymał bogobojne wychowanie w domu i wszechstronne wykształ­ cenie w kraju (we Lwowie) i za granicą (w Paryżu). Już jako dziecko okazywał niezwykłą śmiałość. Chciwy wiedzy i nauk, rozczy­ tywał się pilnie w dziełach starożytnych pisarzy Crecyi i Rzymu, badał historyę, a pamięć miał tak niezwykłą, że prawie wszystkie poezje Horacego umiał na pamięć. Młodo wstąpił do służby woj­ skowej i początki jej odbywał w Chorągwi hetmańskiej swego wuja, Jana Zamoyskiego. W krwawych zapasach z Tatarami, Moskalami i Wołochami dawał liczne dowody męstwa i odwagi. Stefan Batory prędko polubił młodego Żółkiewskiego, wysoko go cenił i zazna­ jamiał ze swymi najskrytszymi planami. Postępował też Żółkiewski zasłużenie w godnościach. Został kasztelanem lwowskim i jako taki założył zamek obronny na Rusi Czerwonej, który nazwał od swego imienia Żółkwią. Później za Zygmunta III. został wojewodą kijowskim, hetmanem polnym, a wreszcie hetmanem w. koronnym i kanclerzem. Jak był niezrównanym wodzem, o tern świadczą jego wyprawy na Szwedów, na Moskwę, jego zwycięstwo pod Kłuszy- nem, wzięcie stolicy carów, wzięcie do niewoli kniaziów Szujskich. Śmierć jego pod Cecorą czyni zeń prawdziwego chrześcijańskiego bohatera, który dał życie za wiarę i ojczyznę. Żółkiewski był też wybitnym historykiem; zostawił dzieło pod tytułem: » Dzieje wojny moskiewskiej«. Jedyny syn hetmana Jan,, wzięty pod Cecorą do niewoli, wykupiony z niej, umarł przed­ wcześnie z ran odniesionych w wyprawie cecorskiej. Żoną Stani­ sława Żółkiewskiego była Regina z Herbutów, szlachetna i dzielna K. Bawer. Dzieje ojczyste 10 146 kobieta, jedna z najzacniejszych polskich niewiast. Onato rządziła wielkiemi dobrami i broniła zamków, kiedy mąż wojował. Wiel­ kiemu mężowi swemu i synowi wzniosła w żółkiewskim kościele wspaniały pomnik z napisem: »exoriare nostris ex ossibus ultor«, (niechaj powstanie z naszych kości mściciel). I w istocie, wnuczka hetmańska Teofila, była matką Jana Sobieskiego, który pomścił na Turkach i Tatarach krew pradziada. Jan Karol Chodkiewicz, syn Jana, kasztelana wileńskiego, już w dziecięcych latach okazywał niezwykłą skłonność do rze­ miosła rycerskiego; dla zabawy sypał szańce i zdobywał zamki i już między rówieśnikami bywał wodzem. Kiedy Stefan Batory zwiedził wileńskie szkoły, wpadł mu zaraz w oko młody Janek i do niego to miłościwy król miał wyrzec pamiętne słowa: »Disee puer latine, faciam te Mości panie*. Odebrawszy staranne wycho­ wanie w domu i krajowych szkołach, zwiedził prawie wszystkie ważniejsze państwa Europy. Wróciwszy do ojczyzny, przywdział zbroję i za młodu rozpoczął zawód rycerski. Pierwsze dowody męstwa złożył Jan Chodkiewicz pod het­ manem Janem Zamoyskim w wyprawie na Wołoszczyznę. Od wy­ prawy do Inflant przeciw Szwedom nie schodził z pola walk do śmierci. Był dzielnym pogromcą i postrachem Szwedów, a zwy­ cięstwo jego pod Kirchhoimem zalicza się do najświetniejszych, jakie polski oręż odniósł. Wierny i nieodstępny sługa Zygmunta III., nie opuścił króla w najsmutniejszej jego chwili i wraz z Żółkiewskim poraził pod Guzowem rokoszan, będących pod rozkazami Zebrzy­ dowskiego. Bo też jako prawy żołnierz był wrogiem niekarności, z czego dobrze go znały jego chorągwie. Słynna w dziejach wy­ prawa chocimska (2621.) była ostatnią w życiu tego wielkiego hetmana. Jan Karol Chodkiewicz słynął nie tylko z wielkiej odwagi, ale także z głębokiej wiary i pobożności. Gdy szedł na wojnę, gorąco modlił się w kościele, brał od biskupa poświęconą chorą­ giew, a szablę pocierał o św. ewangelię. W pochodzie i w boju śpiewał z rycerstwem starą pieśń do Bogarodzicy, szedł do walki spokojny, ufając zawsze Bożej pom >cy, która go też nigdy nie za­ wodziła. Z tej wiary i miłości Bożej płynęła też gorąca miłość ojczyzny, którą po Bogu nadewszystko kochał i był gotów każdej chwili głowę za nią położyć. Kiedy w jednej wyprawie na Szwedów towarzysz z pod chorągwi hetmańskiej liczył zastępy nieprzyja- 147 cielskie, a doliczyć się ich nie mógł i stąd okazywał pewną trwogę , -wówczas przerwał mu hetman słowy: »policzymy jak pobijemy Słowa te wielkiego wojownika przeszły w przysłowie narodowe. Pamięć słynnego hetmana, jak i wielkiej jego wyprawy chocimskiej, uczcił Wacław Potocki, najlepszy poeta polski XVII. w., w boha­ terskim poemacie, zatytułowanym: »Wojna chocimska*. TJnia brzeska 1595. Wskutek zdobycia Konstantynopola 1595. przez Turków (1453.) upadła unia florencka, gdyż sułtanowie roz­ porządzając dowolnie godnością patryarszą, nadawali ją duchownym niechętnym unii. W ten sposób zapanowała znów schizma w Carogro- dzie i w zależnych od patryarchy tamtejszego metropoliach. Patryar- chami zostawali najczęściej ludzie wprost niegodni. Często ten zostawał patryarchą, kto więcej zapłacił, a taki nie troszczył się o wiarę i o Cer­ kiew, ale o swą kieszeń, żądając od metropolity i biskupów znacznych opłat. Metropolita i biskupi sprzedawali znowu parafie niższemu klerowi. Nieraz zasiadał na stolicy biskupiej władyka , który o swych obowiązkach nie miał pojęcia; nierzadko widziano księży, którzy nawet mszy odprawiać nie umieli. Z przyczyny takich stosunków podupadał coraz bardziej kościół wschodni, a między ludem wiej­ skim szerzyły się coraz więcej bezbożność i wszelkiego rodzaju zbrodnie. Ten stan rzeczy zapanował w całym Kościele wschodnim, a więc także i na Rusi. Szlachetniejsza część ruskiego kleru, a na­ wet świeccy ludzie, dbali o swą wiarę i kościół, boleli nad tym upadkiem i poniżeniem ruskiej Cerkwi i szukali dla niej ratunku. Ratunek ten wskazywali im Jezuici, wzywając do wznowienia unii z Rzymem, t. j. do powrotu do jedności z Kościołem powszechnym. Myśl tę popiera! szczególnie najsłynniejszy polski pisarz i kazno­ dzieja Piotr Skarga w dziele »0 jedności kościoła Bożego«. I król Zygmunt III. popierał te usiłowania, raz dlatego, że sam był gorliwym katolikiem, a powtóre, że widział w tem korzyść dla państwa. Od czasów bowiem unii florenckiej metropolitę mo­ skiewskiego mianował nie patryarcha carogrodzki, ale w. ks. mo­ skiewski, a w r. 1589. kupiono od patryarchy zezwolenie na za­ mianę metropolii moskiewskiej na patryarchat. Powstał więc w są­ siedztwie państwa polskiego udzielny patryarcha, który tytułując się patryarchą moskiewskim i całej Rusi, pragnął wykonywać zwierzchniczą władzę kościelną także nad Rusinami, poddanymi państwa polskiego. Ponieważ ten patryarcha był zawisły od wielkich książąt moskiewskich, którzy prowadzili od dawna wojnę z Polską,

10* 148

należało się otawiać, że będzie wpływał na ruskie duchowieństwo w duchu dla Polski nieprzyjaznym. Z tego więc powodu tak Zygmunt III. jak i Polacy popierali myśl ponownej unii. Ale najgorliwszymi jej zwolennikami byli metropolita kijowski i biskupi ruscy, którzy pra­ gnęli podnieść ruski kościół, a zarazem uwolnić się od zdzierstw carogrodzkiego patryarchy. Po kilku wstępnych naradach zebrali się władykowie (biskupi) ruscy wraz z metropolitą kijowskim Mi­ chałem Rahozą w Brześciu litewskim (1595.) i postanowili poddać się papieżowi, pod warunkiem zatrzymania obrzędów i ję­ zyka słowiańskiego w nabożeństwie, tudzież potwierdzenia przez króla przywilejów ruskiego kościoła. Wszyscy biskupi ruscy z me­ tropolitą Rahozą na czele położyli swe podpisy na akcie wystoso­ wanym do papieża i wysłali biskupów Cyryla Terleckiego (łuckiego) i Hipacego Pocieja (włodzimierskiego) do Rzymu, celem złożenia papieżowi przysięgi wierności i posłuszeństwa imieniem ruskiej Cerkwi. Papież Klemens VIII. przyjął wysłańców serdecznie i ra­ dośnie, zgodził się na ich żądania i tak przyszło do skutku przy­ jęcie Rusinów na łono kościoła katolickiego. Na pamiątkę tego wielkiego a tak radosnego aktu, wybito z rozkazu papieża medal z napisem: »Ruthenis receptis«. Uroczyste ogłoszenie tej unii całemu duchowieństwu i ludowi ruskiemu odbyło się w Brześciu litewskim, w r. 1596. Nie wszyscy jednak Rusini przyjęli tę unię, a tak wyznawcy kościoła greckiego w Polsce rozpadli się na unitów i dyzunitów. Na czele tych ostatnich stali: potężny kniaź ruski Ostrogski, lwowskie bractwo cerkiewne Stauropigia i biskup lwowski Gedeon Bałaban. Często przychodziło między jednymi i drugimi do namiętnych walk, których ofiarą padł arcybiskup połocki Jozafat Kuncewicz. Św. Jozafat Kuncewicz. Jan, gdyż takie imię otrzymał na chrzcie św., już od najpierwszej młodości był bardzo pobożny i czuł powołanie do stanu duchownego. Jako dorosły młodzieniec wstąpił do zakonu Bazylianów w Wilnie i przybrał imię zakonne Jozafata. W klasztorze zatopił się cały w nabożeństwie, ale i nauk nie zaniedbywał, a jako gorliwy wyznawca unii ogłaszał liczne pisma przeciw schizmatykom. Pobożny tryb życia zwrócił nań uwagę, zyskał mu też powszechny szacunek. Skromny mnich po­ stępował w duchownych godnościach, aż wreszcie został arcybi­ skupem połockim. Był to posterunek niezmiernie ważny, lecz za­ razem i niebezpieczny, bo właśnie w tej odległej, a najbliższej pań- Św. Jozafat Kuncewicz. 150 stwu moskiewskiemu dyecezyi, mieli schizmatycy wielu zwolenni­ ków a nawet osobnego biskupa. Arcybiskup Jozafat objeżdżał .często swą dyecezyę, wymową, ofiarnością i przykładnem życiem zyskiwał serca prostaczków, a tak szerzył coraz bardziej unię. Nienawidzili go zato dysunici i postanowili go zabić. Zdarzyło się, że w Witebsku wybuchły rozruchy dyzunitów przeciw unii. Jozafat mimo próśb swego otoczenia udał się do tego miasta, jakby umyśl­ nie po śmierć męczeńską. I rzeczywiście sfanatyzowana i rozna- miętniona tłuszcza morduje własnego pasterza (1623). Ciało jego włóczono po ulicach a potem wrzucono do Dźwiny. Rychło jednak upamiętał się bałamucony dotąd przez schizmę lud ruski, gorzko opłakiwał śmierć męczennika. Wielu przyjęło św. unię, a tak nie­ winnie przelana krew przyniosła bogate żniwo Kościołowi katoli­ ckiemu. Kościół też katolicki zaliczał Jozafata jako nie­ ugiętego obrońcę katolicyzmu i męczennika za prawdziwą wiarę w poczet Świętych i przeznaczył go na patrona Rusinom unitom.

XXIX. Władysław IV. 1632-1648. Kozaczyzna. Władysław IV., starszy syn Zygmunta III., dał się jeszcze za życia ojca poznać narodowi, biorąc udział w wojnach moskiew­ skich i chocimskiej wyprawie. Otwarty, hojny, rycerski, wysoce wykształcony, w rzeczach zaś wiary kierujący się tolerancyą, po­ siadał Władysław szczególny dar jednania sobie umysłów. Urodzony i wychowany w Polsce, pozyskał tak dalece serca narodu, iż sejm elekcyjny jednomyślnie wybrał go królem. Wkrótce po koronacyi wyruszył Władysław na wyprawę moskiewską. Wojnę rozpoczął sam car Michał Fiedorowicz, który na wiadomość o zgonie Zy­ gmunta III. oblęgł Smoleńsk. Władysław przybywszy z oddeczą, ura­ tował Smoleńsk, a wodza moskiewskiego Szehina zmusił do pod­ dania się. Pomyślna dla Polski wojna moskiewska skłoniła i Turków do zawarcia ugody z Polską. Używała teraz Polska »lu­ fa ego pokoju*, szlachta oddawała się pracy gospodarskiej, mnożącej majątek, a drżała na samą myśl jakiejkolwiek wojny, któraby wy­ magała ofiar pieniężnych i ofiary krwi. Jak rdza żelazo, tak owe »miłe wczasy* trawiły naród; bezczynność zaś wywołała gnuśność i zniewieściałość, a Polska traciła coraz bardziej owo znaczenie, jakie dotąd posiadała na zachodzie. 151

Królowa Marya Ludwika i plany krucyaty na Tur­ ków. Po śmierci pierwszej żony Cecylii Renaty, córki cesarza Fer­ dynanda II., ożenił się Władysław IV. po raz drugi z księżniczką francuską, Maryą Ludwiką Gonzagą słynną z rozmu, a także z wielkiej ambicyi i prawdziwie męskiego charakteru. Z jej przy­ byciem do Polski zaczynają się u nas rozpowszechniać mowa i obyczaje francuskie. Energiczna królowa nie mogła obojętnie pa­ trzeć na zupełne zastój wszyskich stosunków swojej przybranej ojczyzny, gorąco przeto pobudzała męża do czynu. Popierała mia­ nowicie podsuniętą jej przez weneckiego posła myśl utworzenia wielkiej ligi przeciw Turkom i Tatarom w celu wyparcia ich z Europy. Król Władysław IV., który miał objąć naczelne do­ wództwo w tej krucyacie przeciw półksiężycowi, szczerze się zajął tą myślą i wspólnie z kanclerzem koronnym Jerzym Ossolińskim łączył z tą wojną plany reformy wewnętrznej i zgnie­ cenia rozwielmożniającej się anarchii. Rozpoczęły się długie i tajne narady na królewskim dworze. Król widocznie odmłodniał i oddawał się najpiękniejszym marze­ niom; całą jego duszę ogarnęło pragnienie wielkiego czynu, aby dla własnego imienia zyskać jak największą sławę, dla domu Wazów jak największą potęgę. Zaczęto werbować zaciągi; król wszedł w umowę z niespokojnymi Kozakami; w Warszawie, Krakowie i we Lwowie założono arsenały, w których mnóstwo robotników pracowało z pośpiechem. Plan cały odsłonięto wreszcie senatowi. Niestety tak senat jak i sejm nie zgodziły się na plany kró­ lewskie , nawet potępiły Władysława za nieprawne zaciągi i za myśl wojny zaczepnej; — wszyscy żądali »lubego pokoju«. Król, nie mając także potrzebnego poparcia Furopy, zawahał się i ustą­ pił, głównie dlatego, że pragnął zapewnić koronę swemu ukocha­ nemu jedynakowi Zygmuntowi Kazimierzowi. Jednakże królewicz umarł przedwcześnie, bo już w ósmym roku życia. Strata ukocha­ nego jedynaka spadła na ojca gromem, złamała w królu energię. Niebawem wybuchł groźny bunt Kozaków pod Bohdanem Chmiel­ nickim ; — nie chciano wojny tureckiej, przyszła na Rzeczpospo­ litą wojna kozacka! Kolonizacya Ukrainy i początki Kozaczyzny. Panowa­ nie polskie i litewskie było dla Rusi wielkiem dobrodziejstwem, gdyż uwalniało ją z pod ciężkiego jarzma tatarskiej niewoli. Ruś Czerwona, którą jeszcze Kazimierz Wielki uwolnił z pod jarzma 152 tatarskiego, urządził i zagospodarował, była w stanie kwitnącym. Wołyń, Podole i Ukraina, zdobyte na hanach Złotej Hordy przez Gedymina i Olgierda, podnosiły się pod litewskimi i polskimi rządami i dochodziły również do znacznego dobrobytu. Tymczasem za Ka­ zimierza Jagiellończyka, gdy Turcy zajęli Konstantynopol i brzegi czarnomorskie, osiedliła się część wielkiej tatarskiej Złotej Hordy na Krymie, tworząc hordę krymską czyli perekopską. Han pe- rekopski Mendli Girej łączył się z Moskwą i występował wrogo przeciw Polsce i Litwie. Tak rozpoczęły się na nowo łupieskie na­ pady na Ruś. Trzema szlakami wdzierał się Tatar do ziem ru­ skich. Jeden, zwany czarnym, wiódł go obok grodów ruskich, Czerkas, Kijowa, Łucka, Sokala i Żółkwi — do Lwowa; drugi prowadził z Oczakowa, obok Baru do Lwowa, ten zwał się szla­ kiem kuczmańskim; trzeci poza Dniestrem przez Pokucie wiódł również pod Lwów, a zwał się szlakiem pokuckim albo woło­ skim. Ile ucierpiały od tych najazdów tatarskich Ukraina, Wo­ łyń, Podole i Ruś, nie da się ani powiedzie, ani opisać. Z tych wszystkich krajów najmniej zaludniona była Ukraina. Jeszcze na początku 16. wieku Kijów (odbudowany i podźwignięty z ruiny przez wielkich książąt litewskich), tudzież Bracław i Bar były ostatnimi grodami polskimi; dalej ku wschodowi zaczynały się urodzajne, bujne, ale puste stepy. Wałęsali się po nich zbiegowie z sąsiednich krajów, Polacy, Węgrzy, Wołosi, nawet Tatarzy, naj­ więcej zaś było między nimi naturalnie mieszkańców najbliższych okolic, a więc Rusinów. Nazywano tych ludzi kozakami, co w języku tatarskim oznacza ludzi wolnych, ale włóczęgów bez domu i ziemi. Starostowie grodowi, urzędujący w tych stronach, nadawali im grunta, żądając w zamian tylko służby wojskowej w razie napadu Tatarów. W ten sposób powoli zaczęło się k o l o- nizowanie Ukrainy. Celem rychlejszego zaludnienia tego kraju nadawali królowie zasłużonym ludziom ogromne obszary pustych ste­ pów. Obdarowany, chcąc mieć pożytek z tej pustej ziemi, głosił, że nadaje każdemu, kto na jego gruncie osiędzie »wolę«, czyli z ruska »słobodę«, t. j. wolność od pańszczyzny na 20, lub wię­ cej lat. Wieśniacy ruscy i polscy, słysząc o tem, porzucali swych panów i swe dotychczasowe siedziby i tłumnie przenosili się na Ukrainę, która w ten sposób wkrótce pokryła się licznemi osadami wiejskiemi i miastami. W ten sposób ci, którzy pierwotnie puste ziemie otrzymali, stali się właścicielami rozległych dóbr, przyno- 153 szących olbrzymie dochody, stali się najbogatszymi ludźmi w pań­ stwie. Tak wyrosły na magnatów różne polskie i ruskie rodziny szlacheckie, jak Ostrogskich, Jazłowieckich, Buczackich, Koniec­ polskich, Wiśniowieckich, Potockich i innych i przyćmiły znacze­ niem swem dawne rody możnowładcze. Potęga tych magnatów była tak wielka, że utrzymywali nawet kilkatysięczne własne wojska zaciężne, przy pomocy których walczyli z tatarskiemi hordami. Czasami jednak pozwalali sobie ci panowie nawet na prowadzenie polityki na własną rękę, napadając na Wołoszczyznę, lub graniczne ziemie tureckie i tatarskie nawet wtedy, gdy król z tymi krajami utrzymywał pokój. Takie samowolne wyprawy panów polskich były zuchwalstwem wobec króla, a nadto narażały Polskę na niepo­ trzebne wojny z sąsiadami. — I ludności wiejskiej, osiadłej w ma­ jątkach tych panów powodziło się dobrze, a tak ten dobrobyt, jak i wolność od pańszczyzny czyniły ją pewną siebie, a nawet butną i swawolną. Gdy jednak oznaczone lata »słobody« mijały, a pano­ wie od osadników żądali, by rozpoczynali pańszczyznę, uważali to owi ludzie, odwykli od pańszczyźnianej zależności, za coś niesły­ chanego. Stąd poczynało się niezadowolenie, które nieraz i nie było bezpodstawne. Owi bowiem wielcy panowie nie przebywali najczęściej na Ukrainie, a ich ekonomowie i zarządcy mogli bezkarnie uciskać lud wiejski. Także i żydzi, którzy jako dzierżawcy karczem, mły­ nów i t p. pojawiali się w dobrach panów, przyczynili się do nie­ zadowolenia ludności przez swe ździerstwo i lichwę. Niezadowoleni wieśniacy ukraińscy porzucali tedy owe siedziby i posuwali się jako kozaccy włóczędzy dalej na wschód. Wiele z nich zaciągało się do służby wojskowej po zamkach starostów królewkich, jako kozacy grodowi, lub też u możnych panów, jako kozacy nadworni. Znaczna jednak część ich poczęła organizować się w zbrojne bandy, które napadały i rabowały ziemie tatarskie, a czasem i tureckie, a nawet nieraz i własny kraj. Sicz zaporoska. Kiedy w luźnych a awanturniczych gro­ madach kozackich wyrobił się duch wojowniczy, nawet zawadyacki, kiedy ich kozakowanie (swawolne a rozbójnicze wyprawy na Tatarów i Turków) zaczęło Rzeczpospolitą narażać na wojnę z Portą, rząd polski usiłował zorganizować Kozaków, ująć ich w ryzy, za­ mienić w stałe kresowe wojsko i w ten sposób dla państwa pozy­ skać. Nie szło to tak łatwo, a część Kozaków niechętna rygorowi 154 i prawn, zaczęła się przenosić na południe w Niż, czyli Dzikie- pola, w głuchy step, ciągniący się na południu osad ludzkich, gdzie- ich rząd Rzeczypospolitej nie mógł już dosięgnąć. Ostatecznie osiedlili się oni przy ujściu rybnej Samary do le­ wego brzegu Dniepru, gdzie łożysko Dniepru jest bardzo szerokie. W poprzek tego łożyska znajduje się na dnie rzeki łańcuch skał i ogromnych kamieni, tworzący tak zwane progi (porohy) Dnie­ prowe, których jest 12. Poniżej tych progów dzieli się Dniepr na kilka ramion, okalających niedostępne ostrowy, zarosłe oczeretami, trzciną i sitowiem. Ostrowy te , położone za porohami, służyły kozakom za bezpieczne kryjówki. Tu zaczęli zbiegać z sąsiednich krajów ludzie rozmaitej narodowości i wiary, przeważnie Rusini, żyli zaś z myśliwstwa i rybołówstwa, nie gardząc i łupami zdoby­ wanymi na Tatarach, a czasem i własnych rodakach. W ten spo­ sób powstała Sicz zaporoska, nazwana tak od głównego ta­ boru (kosza), znajdującego się na ostrowie, zwanym po dziś dzień »Siczą«. Z czasem otoczono Sicz wałami i dębowym ostrokołem z drewnianemi basztami po narożnikach. W środku obozu był rynek, na nim szopa na skład broni i zdobyczy, opodal szynki i kramy. Nad Dnieprem stała cerkiew Matki Roskiej, dom księdza, pałanka czyli mieszkanie atamana koszowego t. j. głównego wodza i starszyzny (jak: zastępcy koszowego, tak zwanego asauły,. pisarza i buńczucznego, który strzegł chorągwi i buńczuka) i innych. Dokoła ostrokołu stało 38 szop dla 38 kureni ( pułków), koło każdej zaś szopy zagroda dla koni i wiankiem 50 chałup dla ludzi. Nad rzeką, w wydrążonej skale znajdowały się składy prochu i ołowiu, oraz magazyny zboża i siana. Kozacy zaporoscy czyli ni­ żowi (Niżowcy) zrywali z całym światym, żyli w bezżennym sta­ nie, własność była u nich wspólną, tworzyli jakby wojenny zakon, który nie uznawał niczyjej zwierzchości, prócz przez siebie wy­ branej. Garnęły się więc na Sicz niespokojne duchy i ludzie ucie­ kający przed ramieniem sprawiedliwości, ale przedewszystkiem do­ starczał licznego zastępu chłop ruski i polski, boć tam nie potrze­ bował obawiać się pościgu, a nęciła go swoboda. Zaporoscy czę­ sto napadali na tureckie miasta czarnomorskie, pustoszyli i rabo­ wali posiadłości tureckie, szerzyli postrach w samym Carogrodzie. W odwet za to Turcya puszczała na Polskę Tatarów, na czem cierpiały szczególnie Podole, Wołyń i Ruś Czerwona. Zależało więc Rzeczypospolitej na tem, by poskromić Kozaków, a domagali 155. się tego także ukrainni panowie, których ludność robocza na Sicz zbiegała. Pierwsze buuty Kozaków. Kozacy jako wyborna, za- ciężna piechota, wyświadczali niejednokrotnie Rzeczypospolitej usługi w chwilach ciężkiej potrzeby, w wojnach moskiewskich i tureckiej. Rzeczpospolita używając ich zapewniała im swobody i sama ponie­ kąd przyczyniała się do wzrostu ich potęgi. Słaby jednak i nie­ zdecydowany rząd polski nie postarał się o zaprowadzenie porządku i karności między Kozakami, dla braku pieniędzy nie płacono im częstokroć obiecanego żołdu; puszczeni więc samopas, na własną rękę wojowali i łupili, czem sprowadzali na Rzeczpospolitą wiele kłopotu. Na niesforność i rabunki kozackie skarżyli się często u polskiego rządu tureccy i tatarscy posłowie, grożąc odwetem i wojną. Dla zabezpieczenia się przed wojną turecką uchwalono wreszcie na sejmie (r. 1590.) zorganizować Kozaków zaporoskich czyli niżowych i polecono hetmanowi wpisać wszystkich Niżowców na rejestr żołnierski. Rejestrowi mieli pobie­ rać żołd, ale zabroniono im przyjmować zbiegłych poddanych i »swa- wolników«, a pod karą śmierci zakazano im przekraczać granice koronne bez wyraźnego rozkazu hetmana. Zaostrzenia te dały hasło do rozruchów. Skoro im bowiem zabroniono wypraw na Turcyę, zwrócili Kozacy swe łupieże na dobra ruskich ukrainnych panów. Kozacy stawali się coraz zuchwalsi i niebezpieczniejsi, a przy­ czyniało się do tego głównie prawosławne (dyzunickie) ducho­ wieństwo. Po przyjęciu unii brzeskiej duchowieństwo to, wypie­ rane ze swych parafii, zaczęło się coraz bardziej oglądać na mo­ skiewskiego cara, jako na obrońcę wiary schizmatyckiej, a równo­ cześnie wszczepiało ludowi fanatyczną nienawiść przeciw unii i Pol­ sce. Mnisi dyzuniccy (zwani czerńcami) pojawiali się i na Siczy, rozpowiadali o cudach, których u Grobu św. doznają tylko prawo­ sławni i wzywali do obrony schizmatyckiej wiary. Znajdowali też między Zaporożcami łatwy posłuch i już z początkiem XVII. w. ata- mani kozaccy byli przewódcami schizmatyckiego ruchu w Rzeczy­ pospolitej polskiej. Przepaść stawała się więc coraz głębszą, bo Kozacy ogłaszali się teraz obrońcami prawosławia. W początkach panowania Władysława IV. zbudowano z po­ lecenia polskiego rządu u porohów Dnieprowych twierdzę Kudak, pod której działami nie mogła się żadna kozacka czajka bezkarnie 156

przemknąć na Sicz z żywnością lub amunicyą. Sądzono, że przez to powstrzyma się Kozaków od napadów na Turcyę. Było to je­ dnak dla nich hasłem do buntu. Zburzyli twierdzę, a jej załogę w pień wycięli. Kudak odbudowano, a sejm rozdrażniony tą zu­ chwałością, uchwalił wreszcie ostrą konstytucyę, na mocy której odebrano Kozakom wszystkie przywileje. Sześć tysięcy wpisanych na rejestr Kozaków miało być odtąd pod rozkazami królewskiego komisarza, reszta miała wrócić do swych panów, w chłopy. Lecz przyzwyczajone do szabli ręce Kozaków nie mogły się już włożyć do pługa, grabi i cepa; zaczęto więc knuć plany wielkiego buntu przy pomocy krymskich Tatarów. Król Władysław IV. powstrzy­ mał ich na razie od buntu, układając się z nimi o udział w kru- cyacie przeciw Turcyi i obiecując im odmianę losu. Tymczasem plany królewskie spełzły na niczem, a Kozacy otrzymali ambitnego i przebiegłego, ale zdolnego wodza w osobie Bohdana Chmiel­ nickiego. Bohdan Chmielnicki. Ojciec Bohdana, Michał, był rządcą dóbr na dworze Stanisława Żółkiewskiego, brał udział w rónych wyprawach wojennych, aż poległ pod Cecorą. Bohdan dostał się wówczas do tatarskiej niewoli, gdzie przyuczył się po turecku i ta- tarsku. Powróciwszy z niej, gospodarował na słobodzie, w zało­ żonym przez ojca Subotowie. Po niejakim czasie popądł w spór z podstarościm czehryńskim Czaplińskim, który zagrabił mu futor. Skarżył się Chmielnicki tu i ówdzie, nawet przed królem, lecz nie mógł nic uzyskać, bo zagrabiony futor był założony na obcych gruntach (Koniecpolskich), a więc właściciel miał prawo je ode­ brać. Zamianowany przez króla Władysława pisarzem kozackim, czekał Chmielnicki na wojnę turecką, która miała przywrócić swo­ body kozackie. Gdy jednak do wojny nie przyszło, mściwy Bohdan dochodząc prywatnej swej krzywdy, podburzył Sicz, a następnie udał się do hordy tatarskiej i zawarł z nią w imieniu Kozaków przymierze przeciw Polsce. 1648. Z wiosną r. 1648. rozpoczyna się straszna wojna kozacka, która jakby gromem spadła na Rzeczpospolitą i jak grom na nią podziałała. Cała Kozaczyzna wraz z czernią tatarską zaczęła się posuwać ku Polsce. Król Władysław wysłał komisarzy do przepro­ wadzenia układów z Chmielnickim, lecz hetman w. k. Mikołaj Po­ tocki samowolnie wyruszył z polskiem rycerstwem na Ukrainę i roz­ począł z Kozakami wojnę. Syn hetmański Stefan wysłany w przed- 157 niej straży, poległ pod Żółtemi Wodami (nad Dnieprem), skut­ kiem zdrady znajdujących się w jego obozie Kozaków, a pod Kor- suniem ponieśli Polacy zupełną klęskę i obaj hetmani (w. k. Mi­ kołaj Potocki i polny Kalinowski) dostali się do tatarskiej niewoli. Na domiar nieszczęścia umarł nagle król Władysław IV. Srom piławiecki. Po bitwie korsuńskiej ciągnął Chmiel­ nicki na Kraków i Warszawę. Po drodze rósł w siłę, bo zbiegało doń chłopstwo ze wszystkich stron. Tłumy wieśniaków ukraińskich,., rozgoryczone uciskiem i długą niewolą rzucały się na szlacheckie dwory, plądrowały je i paliły, a szlachtę zabijały wśród najokru­ tniejszych mąk. Nieopisany strach padł na Polskę. Stracono głowę, bo nie było króla ani hetmanów, a między senatorami panowała niezgoda. Jedni z kanclerzem Jerzym Ossolińskim i z Ru­ sinem dyzunitą, wojewodą bracławskim Adamem Kisielem na czele, chcieli się z Chmielnickim układać, drudzy zaś zgadzali się ze zdaniem ks. Jeremiego Wiśniowieckiego, że buntowników należy najpierw pobić, aby im siłę okazać, a potem dopiero roz­ począć z nimi układy. Po długich sporach postanowiono wprawdzie próbować układów, ale zarazem werbowano zaciężnych i ogłoszono- pospolite ruszenie, oddając dowództwo nad niem zupełnie nieudol­ nym regimentarzom. Było ich trzech: stary Dominik Zasławski, który nigdy nie wojował, młody i niedoświadczony Aleksander Ko­ niecpolski i uczony Ostroróg. Chmielnicki, dowiedziawszy się o ta­ kich wodzach, przezwał ich szyderczo: »pierzyna, dziecina, łacina«. Pod takiem dowództwem wyruszyło około 40.000 szlachty polskiej przeciw Kozakom. Polacy stanęli obozem pod Konstanty­ nowem, niedaleko zaś pod Piławcami (na granicy Wołynia i Po­ dola) stał Chmielnicki. Na samą wieść, że Tatarzy nadciągnęli Ko­ zakom z pomocą, wojsko polskie rozpierzchło się sromotnie na wszystkie strony, bez dobycia oręża; — pierwsi umknęli wodzo­ wie! Cały obóz polski dostał się w ręce Tatarów. Wypadek ten, niebywały dotychczas w dziejach polskiego narodu, nazwano słusz­ nie »sromem piła w ieckim*. Obrona Lwowa. Straszna nawała kozacko-tatarska, pusto­ sząc kraj z niesłychanem okrucieństwem, posuwała się w głąb Rzeczypospolitej aż pod Lwów. Patryotyczni mieszkańcy Lwowa postanowili mieniem i życiem ratować siebie i skołataną Rzeczpo­ spolitą. We Lwowie schroniła się część zbiegów piławieckich, przy­ był tu i wielbiony przez szlachtę ks. Jeremi Wiśniowiecki. W ko- 158

ściele 00. Franciszkanów odbywała się właśnie narada wojenna , gdy zjawiła się zacna Ormianka Katarzyna Słoniowska, i złożyw­ szy wiele srebra u stóp ks. Jeremiego, zaklinała go, aby stanął na czele wojska i ratował ojczyznę. Lwowianie znosili pieniądze i ko­ sztowności na obronę Rzeczypospolitej i miasta, a w tydzień ze­ brano 1,300.000 zł. poi. ówczesnych, czyli około miliona złr. dzi­ siejszych. Jeremi osądził atoli, że gdyby się dał zamknąć w mie­ ście, cała Rzeczpospolita zostałaby bez obrony; wiedział także i o tem dobrze, że zostając we Lwowie, ściągnąłby na miasto pomstę i ruinę, gdyż nikogo tak nienawidzili Chmielnicki i Kozacy, jak właśnie księcia. Dlatego przed pojawieniem się nieprzyjaciela opuścił Lwów wraz z wojskiem We Lwowie pozostało ledwie 2.000 obrońców, a oblegających Kozaków, Tatarów i zbuntowanego chłop­ stwa było do 200.000. Nie tracono jednak nadziei. Dobrowolnie spalono przdmieścia, mieszczanie pod Wodzą generała artyleryi Krzysztofa Arciszewskiego stawiali iście bohaterski opór, wytrzymali dwutygodniowe oblężenie, odparli dwa wielkie szturmy. Za to ucierpiała wiele najbliższa okolica Lwowa; Kozacy splądrowali do szczętu cerkiew św. Jura, chociaż była wtedy schizmatycką. Wre­ szcie Chmielnicki śpiesząc w głąb Polski, zadowolił się znacznym okupem i ruszył pod twierdzę Zamość. Lwów poniósł wielkie ofiary w ludziach i pieniądzach, lecz obrona ta należy do najpiękniejszych kart w jego dziejach. Do wszystkich kościołów śpieszono dziękować za ocalenie, ale najli­ czniej do Rernardyńskiego. Wierzono powszechnie, że opieka bł. Jana z Dukli najbardziej przyczyniła się do ocalenia miasta. W chwilach największego niebezpieczeństwa widziano świętego zakonnika uno­ szącego się nad Lwowem, z podniesionemi do modlitwy rękoma. W tej postaci widzimy go przed kościołem Rernardyńskim na po­ sągu, który na tę pamiątkę wznieśli pobożni Lwowianie w rok po tem ciężkiem oblężeniu.

i€ 4 8 - XXX. Jan II. Kazimierz 1648-1668. 1668. Obrona Zbaraża. Ugoda Zborowska. Klęski zadane przez Kozaków i ciągle rosnące niebezpieczeństwo przyśpieszyły elekcyę, na której wybrano królem Jana Kazimierza, przyrodniego brata Władysława IV. Ponieważ Chmielnicki głosił, że nie wojuje z kró- Cerkiew metropolitalna św. Jura (Jerzego) we Lwowie. Została wybudowana w dzisiejszym swoim kształcie w XVIII. wieku ofiarnością metropolitów lwowskich Atanazego i Leona Szeptyckich. Zaczął budowę metropolita lwowski Atanazy Szeptycki w 1745. roku, a dokończył metropolita Leon Szeptycki. 160

lem tylko z polskimi panami, wysłał doń Jan Kazimierz posła, z żądaniem, by Chmielnicki z Kozakami powrócił na Ukrainę, obie­ cując mu zarazem buławę hetmańską i przysłanie komisarzów kró­ lewskich, celem prowadzenia układów. Chmielnicki, przebrnąwszy przez morze krwi, obsypany popiołami wsi i miast, ale odparty od Zamościa i zagrożony odejściem Tatarów, udał powolność dla króla i cofnął się na Ukrainę. Niebawem przybyli doń polscy komisarze pod przewodnictwem Adama Kisiela, wręczyli mu buławę hetmań­ ską i chorągiew, ale ugody zawrzeć nie mogli. Chmielnicki stawiał przesadne warunki, gdyż zawróciły mu głowę zwycięstwa; nadto Moskwa, Wołoszyn i inni wrogowie Polski podniecali go do dalszej walki w obronie niby zagrożonego prawosławia; on sam pragnął dla siebie udzielnego księstwa. Oświadczył więc komisarzom: ->Com pierwej o krzywdę moją wojował, teraz wojować będę o naszą prawosławną wiarę; pomoże mi do tego czerń (chłopstwo) wszystka*. Odgrażał się nadto, że sobie zabierze Ukrainę, Wołyń i Podole. Wojna rozpoczęła się na nowo, Kozacy ruszyli znowu w głąb Polski. Zanim się zebrało pospolite ruszenie, książę Jeremi Wiśnio- wiecki stanął w 10.000 rycerstwa pod Zbarażem (nad Gniezną, wpadającą do Seretu) 1649. Tu otoczył go Chmielnicki z Tatarami w jakie 300.000 ludzi. Przemocy tej oparli się Polacy z niezró- wnanem bohaterstwem, wytrzymali sześciotygodniowe oblężenie i 20 szturmów. Tymczasem zbliżał się sam król na czele pospolitego ruszenia, liczącego 20.000 żołnierzy. Pod Zborowem (między Lwowem a Zbarażem) otoczyli wojsko królewskie Kozacy wraz z Tatarami. Na szczęście udało się pieniądzmi oderwać hana tatar­ skiego od Chmielnickiego. Opuszczony przez Tatarów, zawarł Chmiel­ nicki z królem ugodę Zborowską oddającą Ukrainę w ręce Kozaków i dyzunitów. Atoli ani panowie polscy, ani szlachta, ani katolickie duchowieństwo nie byli zadowoleni z ugody Zborowskiej r a i rozswawoleni Kozacy, nie doznawszy porażki, nie myśleli o do­ chowaniu ugody. Wojna zawrzała na nowo. Beresteczko 1651. Dotychczasowy przebieg wojny kozackiej pouczał dostatecznie, że tylko oręż może tę sprawę rozstrzygnąć. Gotowano się zatem do walnej z Kozakami rozprawy. Rzeczpo­ spolita ściągnęła niebywałą ilość wojska, bo aż sto tysięcy, złożo­ nego z pospolitego ruszenia i żołnierzy zaciężnych. Naczelne do­ wództwo objął sam król, obok niego dowodzili obaj uwolnieni z niewoli hetmani Potocki i Kalinowski, oraz ks. Jeremi. Pod Be- 161 resteczkiem (na Wołyniu) zetknęło się polskie wojsko z trzystu tysiącami Kozaków i Tatarów, którymi dowodzili Chmielnicki i han tatarski. Tu przyszło do trzydniowej bitwy, największej, jaką stoczono w Europie w XVII. wieku. Król Jan Kazimierz okazał wielką znajomość sztuki wojennej i odznaczył się nieustraszoną odwagą. W trzecim dniu bitwy Jeremi Wiśniowiecki odciął Kozaków od Tatarów i tern zapewnił zwycięstwo. Tatarzy pierzchnęli z pola bitwy. Chmielnicki popędził za hanem, ale ten wściekły z gniewu nie dał mu przyjść do słowa, lecz kazał go przytroczyć do konia i uwiózł ze sobą. Pozostawieni bez wodza Kozacy rozpierzchli się, a Polacy zabrali ich cały obóz, ośmnaście armat i mnóstwo bo­ gatej zdobyczy. I tem razem nie wyzyskano tego świetnego zwy­ cięstwa, bo pospolite ruszenie za poduszczeniem kilku wichrzycieli (Hieronim Radziejowski) wróciło do domów; tylko obaj hetmani z zaciężnem wojskiem ruszyli na Ukrainę i odzyskali Kijów. Uko­ rzył się Chmielnicki i upadł do nóg, bił czołem i płakał przed zwyciężonym niegdyś w bitwie korsuńskiej hetmanem Potockim. Zawarto nową ugodę w Białej Cerkwi (na południu od Kijowa), która ograniczała warunki ugody Zborowskiej. Batoh. Źwaniec. Chmielnicki poddaje się Moskwie. Ugoda białocerkiewska nie zadowoliła Kozaków, a zwłaszcza chło­ pów, którzy mieli wrócić pod zwierzchność swych panów. Wielu wyniosło się więc za Dniepr w kraj moskiewski, gdzie zakładano dla nich nowe słobody. Chmielnicki sam nie myślał szczerze o dotrzymaniu warunków ostatniej ugody, lecz marzył o udziel- nem państwie dla siebie. W r. 1648. »wojował o swoją szkodę i krzywdę*, od r. 1649. myśli o księstwie ruskiem dla sie­ bie i otrzymuje na nie dyplom sułtana, postradał go jednak pod Beresteczkiem. Przekonawszy się, że nie może zostać księciem Rusi, zapragnął choćby zagarnięcia dla siebie Mołdawii. Wyprawił się więc w r. 1652. na Mołdawię, a hetmana Kalinowskiego, który mu zastąpił drogę pod Ba to h em (nad Bohem) pobił na głowę; hetman poległ, a z nim połowa wojska (między innymi poległ tu Marek Sobieski, starszy brat późniejszego króla Jana); drugą po­ łowę (do 5.000) wzięli do niewoli Tatarzy. Król zebrał 60.000 ry­ cerstwa i ruszył w pole. Osaczony jednak niespodzianie przez nie­ przyjaciół, okopał się obozem pod Żwańcem (nad Dniestrem, między Kamieńcem a Chocimiem). Szczęściem nie było już od dawna zgody między hanem a Chmielnickim, z czego skorzystał król i za- K. Rawer. Dzieje ojczyste. 11 162

warł z Tatarami ugodę. Chmielnicki zostawiony sam sobie, postra­ dawszy zresztą zaufanie ludu, o który właściwie nigdy nie dbał, poddał się z całą Kozaczyzną Moskwie (1654). Skutki wojen kozackich były straszne dla Polski, ale zgubniejsze dla Rusi. Wojny te osłabiły i wyniszczyły Polskę, ale Ruś ucierpiała daleko więcej. Długa a zacięta wojna rozbudziła w Kozakach i w ukraińskim ludzie dzikie i prawdziwie zwierzęce instynkta. Dzikość i drapieżność popychała ich do najstraszniejszych okrucieństw przeciw szlachcie, księżom i żydom. , Powtóre Tata- rzy nie z przyjaźni pomagali Kozakom, ale dla łupu; łupili zaś przedewszystkiem kraje ruskie, bo one były teatrem wojny. Se­ tkami tysięcy szedł lud ruski w jasyr do Krymu, niezliczone wsi i miasta legły w gruzach, upadło rolnictwo i chów bydła, kraj płynący niegdyś mlekiem i miodem świecił przerażającą pustką. Złorzeczył też sprawcy tych nieszczęść lud ruski i w pieśniach swych wyrażał życzenie, »aby Chmielą (t. j. Chmielnickiego) pierw­ sza kula nie minęła«. Zawiedli się wreszcie i sami Kozacy. Nęciła ich ku sobie i Moskwa i obiecywała złote góry, lecz dostawszy ich w swe ręce, zdeptała swobody kozackie, a knutem nauczyła ich prędko posłuszeństwa i karności. Wojny moskiewskie. Nieszczęsna i bratobójcza walka Ko­ zaków z Polską wyszła na korzyść tylko Moskwie, która ogłosiw­ szy się opiekunką Kozaków, rozpoczęła z Rzecząpospolitą wojnę na Ukrainie i na Litwie. Polacy zwrócili się natychmiast przeciw nowemu wrogowi, hetman Stanisław »Rewera« Potocki zadał Moskalom klęskę pod Ochmatowem (na Ukrainie), gdy nagle spadła na Polskę jeszcze jedna wojna: ze Szwedami. Mo­ skale zajęli teraz na Litwie Wilno, a od strony południowo-wschod­ niej dotarli razem z Chmielnickim aż pod Lublin i Zamość. Polacy, chcąc Szweda wypędzić, zawarli z Moskwą rozejm, na który car się zgodził, bo wolał mieć sąsiadem osłabioną Polskę, niż zwy­ cięskiego Szweda. Po wojnie szwedzkiej i po śmierci Rohdana Chmielnickiego nowy hetman kozacki Jan Wyhowski, przejrzawszy nieszczere zamiary Moskwy względem kozaczyzny, poddał się znowu Polsce i uzyskał podobne warunki, jak niegdyś Litwa w unii lubelskiej. Na czele kozaczyzny miał stać wolno obierany hetman, a przy nim osobny marszałek, kanclerz i podskarbi; zatwierdzono wol­ ności kozackie i przyznano dyzunitom te same prawa, co katoli- 163 kom (ugoda hadziacka). Był to jedyny sposób zakończenia wojny domowej, korzystny zarówno dla Polski, jak i dla koza- czyzny. Ale Moskwa nie chciała już z rąk swoich wypuścić koza- czyzny, spowodowała więc bunt przeciw Wyhowskiemu pod wodzą Jerzego Chmielnickiego, syna Bohdana, a równocześnie sama roz­ poczęła wojnę. Wyhowski i Polacy, którzy już kończyli wojnę szwedzką, pobili Moskali po kilkakroć, lecz ustawiczne bunty na Zadnieprzu, wojna z Turcyą, a zwłaszcza rokosz Lubomirskiego, dopomogły Moskwie do zawarcia bardzo korzystnego dla niej ro- zejmu w Andruszowie 1667. Polska ustąpiła Smoleńska, Za- dnieprza i Kijowa na dwa lata, cała zaś przeddnieprska Ukraina prócz Kijowa została przy Polsce. Dopiero traktat andruszowski ustalił granice Polski od wschodu. Odtąd wzrastała Moskwa coraz bardziej na siłach i brała górę nad Polską. Wojna szwedzka 1655 — 1660. Królowa szwedzka Krystyna, córka i następczyni Gustawa Adolfa, zrzekła się tronu na rzecz swego kuzyna Karola X. Gustawa. Nowy król zastał wielki nieład w kraju i pustki w skarbie, zato doskonale zorganizowane i w 30 let­ niej wojnie wyćwiczone wojsko. Idąc za popędem przedsiębiorczego swego umysłu, postanowił rozpocząć wojnę, aby łupem wojennym wypełnić pustki w skarbie. Przyświecała mu zarazem myśl Gustawa .Adolfa zdobycia wybrzeży Bałtyku. Wybrzeża te należały po więk­ szej części do Polski, więc Karol X. Gustaw zamierzał z nią wo­ jować, zwłaszcza, że Polska, osłabiona buntem Kozaków i zagro­ żona wojną moskiewską, nie mogła stawić silnego oporu. Zachęcał go nadto do tej wojny bawiący na jego dworze banita Hiero­ nim Radziejowski, człowiek chciwy zaszczytów i majątku, idący do nich drogą podłych intryg. Uzyskał on podkanclerstwo koronne, ale skoro intrygi jego wyszły na jaw i odsłoniły brzydki charakter, zmierził go sobie król Jan Kazimierz i pragnął usunąć go z dworu. Radziejowski sam nastręczył po temu sposobność, dopuszczając się zbrojnego napadu w Warszawie, w rezydencyi królewskiej. Za to skazał go sąd marszałkowski na banicyę i infa­ mię. Niecny intrygant stał się teraz zdrajcą własnej ojczyzny, bo udawszy się na dwór Karola X., podżegał go do wojny z Polską, zapewniając go, że polski naród nie lgnie do króla Jana Kazimie­ rza, że wielu magnatów polskich chętnie swego króla zdradzi. Za pozór do rozpoczęcia wojny posłużyły Karolowi X. pretensye Jana Kazimierza do korony szwedzkiej.

11* 164

W r. 1655. dwie armie szwedzkie wkroczyły do Wielkopolski i na Litwę. Szlachta wielkopolska zebrała się wprawdzie licznie na odparcie najazdu, lecz odwykła od wojen, a podburzona przez zdrajców Hieronima R adziej o wski ego i Krzysztofa Opaliń­ skiego, poddała się najeźdcy. Równocześnie zdradził ojczyznę i poddał się królowi szwedzkiemu i w. hetman litewski, książę Ja­ nusz Radziwiłł. Wojska szwedzkie zajęły bez walki War­ szawę i posuwały się szybko pod Kraków. Stefan Czarniecki dzielnie bronił starej stolicy polskiej, ale daremnie; musiał gród opuścić, choć na zaszczytnych warunkach. Król szwedzki stał się w kilku miesiącach panem niemal całej Polski. Równo­ cześnie Moskale plądrowali Litwę, Chmielnicki pustoszył Ruś, elektor brandenburski wyciągał chciwą rękę po Prusy; — prawdziwy potop zalał Polskę. Nieszczęśliwy, przez swój naród opu­ szczony Jan Kazimierz z żoną swą Maryą Ludwiką i z garstką wiernych senatorów szukał schronienia na Śląsku. Karol Gustaw w katedrze wawelskiej. Po zdobyciu Krakowa zwiedzał Karol Gustaw katedrę wawelską i znajdujące się w jej podziemiach sarkofagi polskich królów. Oprowadzał go i dawał wyjaśnienia sędziwy a uczony pisarz, kanonik krakowski Szymon Starowolski. Kiedy stanęli przy nagrobku Włady­ sława Łokietka, opowiadał Starowolski królowi szwedzkiemu, jak Łokietek trzy razy z Polski wypędzony, trzy razy powracał i osta­ tecznie utrzymał się na tronie i umarł królem polskim. Karol Gu­ staw rzekł na to: »Wasz Jan Kazimierz z pewnością nie wróci*. Starowolski odparł z godnością: ^Najjaśniejszy Panie! Bóg wszech­ mocny, a szczęście zmienne*. Dumny król szwedzki, otrzymawszy taką nauczkę, szybko zwrócił się w inną stronę. Obrona Częstochowy. Karol Gustaw, wkraczając do Polski, rozgłaszał manifestami, że nie prowadzi wojny z narodem polskim, lecz jedynie z Janem Kazimierzem; że pragnie tylko usunąć króla, aby zająć jego miejsce, ale nie tknie wolności i przywilejów szla­ checkich. Udało mu się też szlachtę omamić i króla wypędzić. Skoro jednak Szwedzi kraj zajęli, rozpoczęli go łupić, a o szanowaniu przywilejów wcale nie myśleli. Zasłużona to była kara dla narodu, co się tak wyzuł z wierności ku prawowitemu panu i z miłości ojczyzny, iż sam pomagał zaborcy do zwycięstwa, który wolał w domu kłanianiem się i karmieniem (czapką i papką) niż w polu szablą rozbijać najezdników, pragnąc tylko nadal używać Częstochowa. Kościół i klasztor 00. Paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie, z cudownym obrazem N. Panny Maryi, malowanym, wedle podania, przez Św. Łukasza. Po pożarze z r. 1690 został kościół cały gruntownie przebudowany; w r. 1900 nowy pożar zniszczył wieżę kościelną. Rycina przedstawia widok klasztoru przed tym pożarem. 166 lubego pokoju i złotej wolności. Zwycięzcy okazywali teraz jawnie wzgardę zwyciężonym i nie znali tamy swawoli. Podnosili nawet świętokradzką rękę na kościoły, w których żołnierstwo stawiało ko­ nie i wyprawiało pijackie uczty. Lecz w tern właśnie przebrali miarę, bo naród polski choć bardzo nizko upadł, to jednak zo­ stały mu jeszcze silna wiara i żarliwość religijna, oraz cześć ku Najświętszej Pannie, której sobie nie dał wydrzeć. Okazało się to dowodnie, gdy chciwi łupów Szwedzi zapragnęli zagarnąć skarby nagromadzone od wieków przez pobożnych Polaków w klasztorze częstochowskim, na Jasnej Górze. Generał szwedzki Muller oblęgł klasztor w 10.000 wojska, lecz przeor 00. Paulinów, bohaterski ksiądz Augustyn Kordecki, ufny w pomoc cudownej Patronki kościoła i klasztoru, postanowił raczej zginąć w obronie przybytku Najświętszej Panny i prawowitego swego króla, aniżeli się poddać i zezwolić luterskim Szwedom na zbezczeszczenie świętego miejsca. Załoga klasztoru, licząca wszystkiego około 400 osób pod dowódz­ twem nieznużonego Kordeckiego, odparła też liczne szturmy i zmu­ siła Szwedów do ustąpienia po siedmiutygodniowem oblężeniu. Dzielny obrońca Częstochowy ks. przeor Kordecki, uczuciem reli- gijnem i obywatelskiem, wytrwałością i poświęceniem, należy do najznakomitszych postaci swego wieku. Śluby Jana Kazimierza. Obrona Częstochowy wstrząsnęła do głębi zgnuśniałym narodem polskim. Zwycięstwo przypisywano cudownej opiece Matki Boskiej, którą oblęgający i oblężeni w czasie najcięższych walk widywali unoszącą się nad klasztoreta. Prawie równocześnie z odstąpieniem Szwedów z pod Częstochowy zawią­ zali obaj hetmani koronni, Potocki i Lanckoroński, słynny ak t konfederacyi w Tyszowcach*), którego celem była obrona wiary i odzyskanie utraconej niepodległości. Wodzem ustanowiono' (nieco później) bohatera tej wojny, Stefana Czarnieckiego. Konfe- deracya tyszowiecka, przyjęta przez naród z zapałem, szybko się rozkrzewiła. Nienawiść przeciw Szwedom ogarnęła wszystkie stany: nie tylko szlachta, ale i mieszczanie i włościanie chwycili zabroń; rozpoczęła się zacięta walka narodowa. Korzystał z tego prze­ budzenia się narodu Jan Kazimierz, rozesłał uniwersały, wzywające

*) K onfederacya był to zaprzysiężony na Boga i poczciwość związek całej szlachty lub pewnej tylko jej, części,, dla osiągnięcia jakie­ goś publicznego celu. 167 do zbrojnego powstania, sam zaś zjechał do wiernego mu Lwowa. Tu obmyślono środki dalszej obrony, poczem król w dniu 1. kwie­ tnia 1656. w lwowskiej katedrze przed wielkim ołtarzem oddał siebie i królestwo swoje w opiekę Najśw. Panny, a zarazem zło­ żył uroczyste śluby, że zaopiekuje się po ojcowsku uci­ śnionym ludem włościańskim. Nuncyusz apostolski włożył na obraz Matki Boskiej królewską koronę i odtąd cały naród polski czcił Najśw. Pannę jako szczególniejszą swoją Patronkę i jako »Kró- lowę Korony polskiej*. Wypędzenie Szwedów. Walka rozpoczęła się równocześnie na wielu punktach. Polacy uwijali się na wszystkie strony, żeby Szweda z kraju wypędzić, a jako niezrównany i nieznużony bo­ jownik w ustawicznych harcach z nieprzyjacielem odznaczył się przed wszystkimi Stefan Czarniecki. Dopomagali mu ze swymi huf­ cami Stanisław Rewera Potocki, Jerzy Lubomirski, Paweł Sapieha i Wincenty Gosiewski. Podjazdową tą walką niezmiernie nużono Szweda. Wprawdzie odniósł Karol X. jeszcze jedno walne zwycię­ stwo w trzydniowej bitwie pod Warszawą, ale gwiazda jego widocznie gasła. Niebawem zyskał jeszcze pomoc księcia siedmio­ grodzkiego Jerzego Rakoczego, ale i ta nie na wiele mu się przydała. Jerzy Rakoczy wpadł na Ruś Czerwoną i dotarł aż do Krakowa, lecz wyparli go Jerzy Lubomirski, Stefan Czarniecki i Paweł Sapieha. Z hańbą i niedobitkami wrócił Rakoczy do swego kraju, a sułtan turecki za ten zuchwały najazd na Polskę pozbawił go siedmiogrodzkiego księstwa. Jan Kazimierz zawarł tymczasem z elektorem brandenburskim traktat w Welawie (1657.) którym uwolnił elektora od obowiązku składania hołdu z Prus książęcych. Zyskał także pomoc Austryi, przez za­ warcie przymierza z cesarzem Ferdynandem III. Na mocy tego układu następca Ferdynanda III. cesarz Leopold I. postawił na Ślą­ sku 17-tysięczny korpus przeciw nieprzyjaciołom Rzeczypospolitej i doprowadził do skutku rozejm między Polską a Rosyą. Wreszcie i Dania przystąpiła do przymierza przeciw Szwedom. Karol X. Gustaw opuścił Polskę i rzucił się na Danię, której przyszli z po­ mocą Polska, Austrya i elektor brandenburski. Jazda polska pod wodzą Czarnieckiego dokonała wówczas pamiętnej przeprawy wpław przez cieśninę morską na wyspę Alsen. Wśród walki umarł Karol X. Gustaw, poczem wkrótce stanął pokój między Szwecyą a Polską 1660. w Oliwie, (pod Gdańskiem). Jan Kazimierz zrzekł się dzie­ 168 dzicznych praw do korony szwedzkiej i odstąpił Szwecyi Inflanty po rzekę Dźwinę. Stefan Czarniecki. Prawdziwym zbawcą Polski w nieszczę­ snych czasach panowania Jana Kazimierza i ideałem rycerza pol­ skiego XVII. wieku był Stefan Czarniecki. Urodził się r. 1599. we wsi Czarńcy (w województwie Sandomierskiem), z rodziny staroży­ tnej, lecz niebogatej. Stefana z młodu ćwiczono w pobożności i cnocie, czego ślady napotykamy w całem jego późniejszem życiu , ćwiczono go też w wojennem rzemiośle, ku któremu wiodło go osobliwsze zamiłowanie. Obóz był wtedy dla młodzieży zarazem i szkołą rycerską i polem do kształcenia się w naukach, tyczących się zawodu publicznego, a wreszcie szczeblem do najwyższych w kraju dostojeństw. To też Czarniecki, zagrzany niedawną jeszcze sławą Zamoyskich i' Chodkiewiczów, prosto ze szkół zaciągnął się jako towarzysz pod hetmańską chorągiew Koniecpolskiego. Za dziel­ ność i męstwo szybko dosłużył się stopnia rotmistrza. Pod Żółtemi Wodami dostał się do tatarskiej niewoli, w której odniósł tę przy­ najmniej korzyść, że dokładnie poznał język i zwyczaje Tatarów, co w dalszych życia kolejach wielce mu się przydało. Wróciwszy po roku niewoli do ojczyzny, walczył bez wytchnienia ze wszyst­ kimi jej wrogami. W wojnach kozackich imię Czarnieckiego staje się coraz głośniejsze. W jednej z bitw wystrzał z samopału zranił go ciężko w twarz i uszkodził podniebienie. Głęboka blizna w twa­ rzy i blaszka, którą zastąpił podniebienie, pozostała na całe życie znamieniem jego męstwa. Najświetniejsze wawrzyny zebrał Czar­ niecki w wojnie szwedzkiej, której był głó wnymjbohaPe- rem. Z małą liczbą żołnierza dokazywał cudów w podjazdowej walce, a nie było głośniejszej bitwy, w którejby nie brał udziału. Przy końcu życia walczył wraz z królem na Ukrainie z Moskalami. W czasie tej wojny, pochylony starością i złamany trudami, ciężko zachorował. Jeszcze chciał się trzymać i krzepić na koniu, ale Da prośby przyjaciół i towarzyszów chorągwi powrócił do Polski. Gdy coraz bardziej upadał na siłach, niesiony na noszach przez Brody do Lwowa, spoczął w chacie włościańskiej, w ubogiej wiosce Sokołówce. Tu przyniósł mu goniec królewski nominacyę na het­ mana polnego, ale Czarniecki z pewnym żalem wyrzekł osłabio­ nym głosem: »zapóźno«. Żal ten był słuszny, bo dzielnego wodza omijały należne zaszczyty, a dostawały się mniej zasłużonym pa­ nom. Znosił to cierpliwie bohater i zwykł był mawiać, wskazując 169 na głęboką bliznę na twarzy: »ja nie z soli ani roli, ale z tego, co mnie boli — wyrosłem«. Tak było rzeczywiście. Czarniecki do­ szedł do kasztelanii, województwa, a wreszcie do hetmańskiej bu­ ławy tylko znojem, pracą i własnemi zasługami; nie wzbogacił się dochodami z żup solnych ani z dóbr rozległych, jak wielu magna­ tów, ale dosłużył się dostojeństw męstwem, walecznością i bliznami. — Tylko kilka osób z orszaku mogło się zmieścić pod ubogą strze­ chą przy hetmanie. Tamże wprowadzono i ulubionego rumaka het­ mańskiego, wiernego towarzysza tylu wypraw zwycięskich i usta­ wiono go w sieni przy żłobie. Wierny tarant, jakby rozumiał co się dzieje, widocznymi znakami żalu odwzajemniał przychylność pańską. Przed skonaniem kazał hetman przyprowadzić do siebie rumaka, pogłaskał go po głowie i tak pożegnał się z nim na zaw­ sze. Wyspowiadawszy się i przyjąwszy św. Sakramenta, skończył pełen chwały żywot, zdała od świata i rodziny, zdała od pola sławy i zwycięskich sztandarów (1665 r.). Zwłoki hetmańskie sprowa­ dzono na rozkaz króla do Warszawy, aby je pogrzebać z wszel­ kimi zaszczytami. Dopiero po ceremonii pogrzebowej w stolicy odwieziono je na wieczny spoczynek do gniazda rodzinnego, do Czarńcy. Stefan Czarniecki był małomówny, a postrzał w tw arz, który otrzymał w wojnie kozackiej, utrudniał mu wymowę. Grzmiał jednak donośnym głosem, gdy dawał hasło do boju; ogień rozpło­ mieniał mu wtedy szlachetne lica, a zapał wodza udzielił się ca­ łemu wojsku. Cechowała go też głęboka religijność. Odezwy swe do wojska w potrzebach wojennych kończył zwykle wyrazami: » Niechże was Bóg ma w Swojej opiece i Imię Jego święte!» albo »Do roboty w Imię Boskie!« Liberum veto i rokosz Jerzego Lubomirskiego. Wśród ciągłych wojen i klęsk, spadających jak grom pogromie na Rzecz­ pospolitą, uczuwano coraz więcej zgubne skutki wewnętrznego ustroju państwa. Niekarność i swawola szlachty, a zwłaszcza magnatów przechodziły wszelką miarę. Wszak doszło już do tego, że jeden jedyny poseł mógł zerwać sejm. Pierwszy odważył się na ten nie­ cny czyn poseł z Upity, Siciński, kiedy w r. 1652. założył »veto« przeciw przedłużeniu obrad sejmowych, a izba poselska, choć z przekleństwem na ustach dla zdrajcy, uznała ten protest za ważny i sejm na niczem się rozszedł. Odtąd wchodzi zrywanie sejmu jakby w zwyczaj. Szlachta wprawdzie oburza się zawsze na 170 posła zrywającego sejm, a jednak szanuje to »liberum veto*- i uważa je za źrenicę wolności, jakkolwiek pociągało ono za sobą zupełny nierząd. I odtąd (od liberum veto) Rzeczpospolita,, jej sprawy, nieraz jej bezpieczeństwo i ratunek są na łasce każdego posła. Sejm bowiem jedynie rozstrzygał w sprawach pra­ wodawczych, administracyjnych, wojskowych i w rzeczach polityki zagranicznej; skoro go zaś raz za razem zrywano, musiał nastąpić we wszystkich wymienionych sprawach zupełny zastój. Nie brakowało jednak Polsce ludzi mądrych i patrzących w przyszłość, którzy nawoływali do naprawy złego. Reformę postanowiono rozpocząć od usunięcia bezkrólewia. Dlatego to pra­ gnęli oboje królestwo jeszcze za życia bezdzietnego Jana Kazi­ mierza przeprowadzić wybór następcy, w osobie księcia francuskiego, krewnego Maryi Ludwiki. Łączyły się te plany ze stosunkiem Polski do innych mocarstw europejskich. Francya i pań­ stwa habsburskie walczyły wtedy o wpływ nad Europą; to też w różnych krajach europejskich, a także i w Polsce miały oba te mocarstwa swoich zwolenników. Król Jan Kazimierz sprzyjał Francy i; przeprowadzenie więc powyższego planu utrwaliłoby wpływ stron­ nictwa francuskiego, a osłabiłoby stronnictwo austryackie. Zamiary króla rozbiły się jednak o opór marszałka i hetmana polnego, Je­ rzego Lubomirskiego. Mąż ten wprawdzie wielkich około oj­ czyzny zasług, ale też i nienasyconej dumy, obraził się o to, że królestwo do przeprowadzenia swego planu wciągnęli więcej osób, że nie oddano dzieła reformy w jego wyłączną opiekę. Kiedy zaś królestwo chcieli plan swój przeprowadzić bez Lubomirskiego, a na radzie senatu pod nieobecność Lubomirskiego zapadła już nawet uchwała po myśli królestwa, dumny magnat wystąpił w roli obrońcy zagrożonej na pozór wolności szlacheckiej i znalazł wielu zwolen­ ników między ciemną szlachtą. W zapamiętałości swej wdał się nawet w potajemne knowania z ościennemi mocarstwami, za co- ' sąd sejmowy skazał go jako zdrajcę na utratę mienia, czci i urzę­ dów. Buława polna po Lubomirskim dostała się Stefanowi Czar­ nieckiemu, a marszałkiem koronnym został Jan Sobieski. Lubomir­ ski wmówił w szlachtę, że królestwo prześladują go za to, iż on broni kardynalnego jej prawa, t. j. wolnej elekcyi. Znalazł też: u wielu wiarę, stanął na czele rokoszu i rozpoczął z królem otwartą wojnę (1664). Przyszło dwukrotnie do przelewu krwi bratniej (pod Częstochową i pod Mątwami, nad Notecią). Wojska 171 królewskie doznały porażki, król musiał zawrzeć ugodę z rokosza­ nami i odstąpić od zamierzonej za życia swego elekcyi. Dobrotliwy Jan Kazimierz przebaczył Lubomirskiemu, który wyniósł się na Śląsk i tam niebawem umarł. Abdykacya Jana Kazimierza. Król złamany tylu niepo­ wodzeniami, strapiony zgonem energicznej swej małżonki Maryi Ludwiki, sam zaś mimo osobistego męstwa i odwagi, człowiek chwiejny i niestały w przedsięwzięciach, postanowił zrzec się tronu. Zwołał więc w r. 1668. sejm i w rzewnych słowach pożegnał się z narodem. — Wśród płaczu podał na piśmie dokument abdyka- cyi; płakał z królem i sejm cały. Po abdykacyi wyjechał Jan Ka­ zimierz na stały pobyt do Francyi, gdzie w r. 1672. umarł. Zwłoki ostatniego z Wazów, stosownie do jego życzenia, wypowiedzianego w mowie pożegnalnej, sprowadzono do Polski i pochowano na Wawelu, równocześnie ze zwłokami jego następcy.

XXXI. Michał Korybut Wiśniowiecki 1660— 1673. Jan III. Sobieski 1674-1696.

Król Michał. Jan Kazimierz złożył dobrowolnie koronę, by utorować drogę do polskiego tronu kandydatowi francuskiemu. Plan ten nie ziścił się. Elekcya była bardzo burzliwa, gdyż możni pa­ nowie spierali się, czy osadzić na tronie kandydata francuskiego, czy austryackiego. Wtedy tłumy szlachty, niechętnej magnackim i zagranicznym intrygom, wybrały królem »Piasta*) **), Michała Wi- śniowieckiego. Ojciec jego, książę Jeremi, zyskał był sobie miłość i wdzięczność narodu jako niezwyciężony pogromca Kozaków, ale w zawierusze tej utracił ogromne dobra, leżące na Zadnieprzu. Szlachta, płacąc wdzięcznością za zasługi ojca synowi, ofiarowała mu koronę. Nie był to jednak szczęśliwy wybór, albowiem młody, prawie nie znany narodowi książę, nie miał żadnych zdolności do sterowania nawą państwową, nie położył też sam żadnych zasług, nie posiadał wreszcie żadnego majątku. Lekceważyli go więc dumni polscy możnowładcy i wnet rozpoczęli spiski przeciw niemu.

*) Tak nazywano w tym czasie rodowitych Polaków w przeci­ wieństwie do obcych książąt, ubiegających się o tron. 172

Król Michał, widząc swe przykre położenie, szukał podpory w Austryi i ożenił się z Eleonorą, siostrą cesarza Leopolda I. Ten ścisły związek z Habsburgami spotęgował jeszcze bardziej niebezpieczeństwo, grożące Polsce od strony tureckiej, gdyż właśnie wtedy porwała się Turcya do ostatecznych z Austryą zapasów. Wojna turecka. Hetman kozacki Doroszeńko jeszcze za panowania Jana Kazimierza poddał był Ukrainę i Kozaków Turcyi. To spowodowało sułtana Mahometa IV. do wielkiej wyprawy na Polskę. Polacy zamiast zgodnie chwycić za oręż, waśnili się mię­ dzy sobą. Szlachta, znając niechęć możnowładców ku królowi, po- dejrzywała ich, że umyślnie spowodowali wojnę turecką, i wystą­ piła groźnie przeciw wielmożom. Tymczasem Turcy zajęli szybko Podole i wzięli najsilniejszą na południu twierdzę polską, Kamie­ niec Podolski, który był strażnicą chrześcijaństwa i kluczem Rzeczypospolitej. Stało się to właśnie wskutek waśni, panującej w kraju. Nikt nie pomyślał o przygotowaniu obrony, to też gdy Turcy pod twierdzę podstąpili, dowódca jej poddał się. Tylko ma­ jor artyleryi Heyking uratował honor polskich żołnierzy. Znajdował on się w zamku, broniącym dostępu do właściwej twierdzy, a gdy już nasi zamek ten opuścili, a Turcy mieli wkroczyć, wysadził za­ mek w powietrze. Zginął on sam, a także głośniejszy od niego waleczny rycerz Wołodyjowski, zwany przez całe wojsko naszym »Hektorem«. Po zajęciu Kamieńca Turcy ruszyli prosto na Lwów. Ówcze­ sny burmistrz Lwowa, dziejopis i poeta Bartłomiej Zimorowicz, powołał pod broń całe obywatelstwo miejskie. Lwowianie bronili się tak dzielnie, że Turcy odstąpili od oblężenia, poprzestając na znacznym okupie. Po dziś dzień wiszą u wschodniej i północnej ściany katedry rzym. kat. na żelaznych łańcuszkach armatnie kule tureckie, jako pamiątka tego oblężenia. — Król Michał przerażony zdobyciem Kamieńca, a nie mając wojska pod ręką, wysłał posłów do sułtana. Posłowie ci zawarli z nieprzyjacielem haniebny układ w Buczaczu, na mocy którego miała Polska odstąpić Turcyi Podole wraz z Kamieńcem i płacić jeszcze roczny haracz. Nie był to jednak stały pokój, tylko tymczasowa umowa; w Pol­ sce bowiem wtedy zawarcie stałego pokoju należało do sejmu a nie do króla. Zamiast wydać pieniądze na haracz, którego domagał -się sułtan, uchwalił sejm znaczne podatki na wojsko zaciężne 173 i uchwalił prowadzić wojnę dalej. Następnego roku przyszło do wielkiej bitwy pod Chocimiem (1673), gdzie hetman Jan So­ bieski odniósł nad wrogiem świetne zwycięstwo. W słynnej tej bitwie odznaczyła się przedewszystkiem husarya. Niezliczona moc Turków poległa, mnóstwo utonęło w Dniestrze, a sam wódz tu­ recki (Hussein basza) ocalił się tylko ucieczką. Sto dwadzieścia dział i 66 tureckich chorągwi zdobyto na chocimskiem polu, na którem już po raz drugi w ciągu jednego wieku szabla polska święciła tak znamienity tryumf. W przededniu zwycięstwa chocimskiego umarł król Michał w 32. roku życia we Lwowie, w ka­ mienicy arcybiskupiej (we wschodniej stronie rynku), na której znaj­ duje się pamiątkowa tablica. Młodość Jana Sobieskiego. Na północny wschód od Lwowa, znajdują się trzy grody trzech znakomitych i ojczyźnie dobrze za­ służonych rodów: Żółkiew, Olesko i Złoczów. Panem Żółkwi w po­ czątku XVII. w. był hetman Stanisław Żółkiewski, Oleska właści­ cielem był w tym czasie wojewoda ruski Jan Daniłowicz, Złoczów należał do Sobieskich. Jedyna córka Żółkiewskiego Zofia wyszła za mąż za Jana Daniłowicza, przez co Żółkiew i Olesko dostały się w jedne ręce; gdy zaś wojewoda ruski i kasztelan krakowski Ja- kób Sobieski ożenił się z jedyną dziedziczką obu tych grodów Teo­ filą Daniłowiczówną, wszystkie trzy sąsiednie klucze: żółkiewski, oleski i złoczowski, przeszły w posiadanie Sobieskich. Synem Ja- kóba i Teofili Sobieskich był Jan. Urodził się w Olesku, a trady- cya niesie, iż przy chrzcie jego pękł stół marmurowy, na którym dokonywano świętego obrzędu. Widziano w tern zdarzeniu wróżbę, iż dziecię to powołane będzie w przyszłości do wielkich czynów. Początkowe nauki odebrał Jan Sobieski w domu pod okiem troskliwych rodziców, którzy wpajali w młode serce głęboką mi­ łość Boga, świętej wiary i ojczyzny. Przezacna matka częstokroć prowadziła synów swych, starszego Marka i młodszego Jana, do świątyni żółkiewskiej, gdzie spoczywały zwłoki Stanisława Żółkiew­ skiego , syna jego Jana, oraz dwóch Daniłowiczów, którzy wszyscy polegli w walce z pohańcami. Tu wpajała w serca i umysły mal­ ców wielkie przykłady przodków. Wraz z abecadłem uczyła ich wiersza, wyrytego na nagrobku hetmana Stanisława Żółkiewskiego: >o quam dulce et decorum pro patria mori« (o jak słodko i zaszczytnie umierać za ojczyznę), a wskazując na tarczę Zamek w Olesku. Zamek w Olesku, w powiecie brodzkim, pochodzi z drugiej połowy XIV wiekuj ale był kilkakrotnie w wieku XVI i XVII przebudowany. Pamiętny urodzeniem dwóch polskich królów : Michała Korybuta i Jana III. Obecnie utrzymywany jest koszteip kraju. 175 w herbie rodowym, często powtarzała i tłómaczyła słowa matek spartańskich: »z nią albo na niej«. Po ukończeniu początkowych nauk w domu, wyprawiono młodych Sobieskich na dalsze kształcenie do starożytnej, głównej szkoły krakowskiej, t. j. do akademii Jagiellońskiej, a później za granicę, mianowicie do Paryża, jako ogniska ówczesnej cywiliza- cyi i ogłady. Sam ojciec napisał dla synów obszerną instrukcyę, traktującą w osobnych rozdziałach sposób całego dalszego życia wojewodziców poza rodzicielskim domem. W instrukcyi tej naka­ zał ojciec synom z osobliwszą gorliwością uczyć się języka niemie­ ckiego, ze względu na panującą wówczas w Polsce królowę Niemkę, Cecylię Renatę. Kilkunastomiesięczny pobyt w Paryżu miał dla nich wielkie znaczenie w dalszem życiu; wynieśli stamtąd szczerą sympatyę dla Francyi, gorące zamiłowanie do literatury i sztuki, a wreszcie prawdziwie pańską wytworność i dworne obyczaje. Po zwiedzeniu południowej Francyi, Anglii, Holandyi, Włoch i euro­ pejskiej Turcyi, zamierzali młodzi wojewodzice dotrzeć do Azyi — gdy wtem spadły na nich równocześnie dwa ciosy: śmierć uko­ chanego rodzica, oraz wieść o zgonie króla Władysława IV. i bun­ cie Kozaków. Wrócili więc obaj Sobiescy w progi żółkiewskiego domu i rzu­ cili się w objęcia matki, która, jak prawdziwa Spartanka, przy­ witała ich słowy: »Nie znałabym was za synów, gdybyście kiedy­ kolwiek powrócili do domu, jak ci rycerze piławieccy«. — Starszy .Marek Sobieski zginął niebawem pod Batohem. Ja n , otrzymawszy pierwszy chrzest rycerski pod Zborowem, odbył najtwardszą szkołę rycerską pod Stefanem Czarnieckim w wojnie szwedzkiej. Gorąca miłość kraju i świetny talent wojskowy przyniosły mu laskę mar­ szałkowską i buławę hetmańską. Wreszcie na elekcyi po śmierci króla Michała, na wniosek wojewody ruskiego Stanisława Jabło­ nowskiego, wybrano królem głośnego pogromcę Turków pod Cho­ cimiem, Jana Sobieskiego. K ról Ja n III. był wysokiego wzrostu i wspaniałej postawy, 1647 - lubo nieco otyły. Oczy miał czarne, wielkie, pełne ognia i zapału; 1696. twarz miłą i poważną. Sobieski odznaczał się wszystkiemi przy­ miotami polskiego szlachcica. Dzielny jeździec, zawołany rębacz na szable, strzelał także celnie z łuku. Strój narodowy kochał i nigdy innego nie nosił, w czem go też panowie i szlachta radzi naślado­ wali. Był wesołego umysłu, lubił żarty, nacechowane prawdziwym 176 polskim humorem i dowcipem. Największą dlań zabawą była roz­ mowa z uczonymi ludźmi, gdyż sam był bardzo wykształcony, znał języki: łaciński, francuski, włoski, niemiecki i turecki. Był- wielkiej dobroci serca, nie pamiętał uraz, lecz przebaczał je chę­ tnie i łatwo, a przyjaciół swych szczerze kochał. Jedną miał sła­ bostkę , nad którą sam srodze bolał i gryzł się nią skrycie: była nią zbytnia uległość dla »Marysieńki«. Tak Sobieski nazywał swą żonę Maryę Kazimierę. Francuska rodem, przybyła kilkoletniem dzieckiem do Polski z dworem królowej Maryi Ludwiki, ale dla przybranej ojczyzny pozostała obojętną. Wyszedłszy zamąż za So­ bieskiego, zyskała bezgraniczną jego miłość dla czarującej swej urody. Sobieski przymykał oczy na liczne wady próżnej, kapryśnej i chciwej Marysieńki. Ta słabostka króla była powodem niejednego politycznego błędu i niejednego złego. Szlachta drobna, nieodstępni towarzysze chorągwi królewskiej, nazywali króla Jana III. poufale królem »Sobkiem«. Koniec wojny tureckiej. Zostawszy królem, postanowił Jan III. przedewszystkiem dokończyć wojny tureckiej. Dlatego od­ łożył koronacyę, a ruszył przeciw Turkom. Wojna powiodła się szczęśliwie. Król pogromił Turków i Tatarów p o d Lwowem (1675.), dał odsiecz Trembowli i obronił się pod Żurawnem. Po­ tem za pośrednictwem Francyi zawarł z Turkami pokój wŻu- rawnie, w którym odzyskał znaczną część Ukrainy, ale Kamie­ niec niestety pozostał przy Turkach. Haracz buczacki zniesiono, a ludność zabrana w jasyr powróciła do kraju. Obrona Trembowli. Pięknym epizodem wojen tureckich jest obrona Trembowli, w której uwieczniła swe imię bohaterska niewiasta, Anna Dorota Chrzanowska. Turcy i Tatarzy, porażeni przez króla Jana III. pod Lwowem, ruszyli na Podole i oblęgli za­ mek trembowelski. Dzielny i energiczny dowódca zamku Samuel Chrzanowski bronił się długo i wytrwale. Ale położenie załogi sta­ wało się coraz trudniejsze, mury warowni zwątlały od ustawicznych strzałów armatnich, wreszcie Turcy zrobili znaczny wyłom. Szlachta, chroniąca się w zamku, upadła na duchu i poczęła się naradzać, co czynić należy. Postanowiono się poddać, aby przynajmniej ra­ tować życie. Dowiedziała się o tem pani Chrzanowska i wśród gradu, kul pospieszyła na mury do męża, z doniesieniem o naradach szlachty. Z szablą w dłoni wpadł Chrzanowski na sejmujących i nie szczędząc płazów i łajań zmusił ich do zajęcia opuszczonych 177 na murach stanowisk. Ale i następnie, w chwilach niebezpiecznych, podtrzymywała pani Chrzanowska odwagę oblężonych, a mężowi raz oświadczyła, że jeśli nie będzie bronił zamku do upadłego, na­ tenczas jego i siebie nożem przebije. To śmiałe i niezwykłe wy­ stąpienie dzielnej niewiasty zagrzało nowem męstwem załogę. Tym­ czasem nadciągnął z odsieczą król Jan III. i oswobodził zamek. Ostatni krzyżowcy. Wojnę turecką kończył król Jan szybko, bo umysł jego zaprzątały już inne plany. Jeszcze przed swą elek- cyą należał on do przywódców stronnictwa francuskiego w Polsce. Zostawszy królem zbliżył się zupełnie do Francyi, której król Lu­ dwik XIV. prowadził wtedy zacięte walki z dynastyą Habsburgów. Ludwik pragnął wciągnąć Sobieskiego do sojuszu prze­ ciw cesarzowi i sprzymierzeńcowi tegoż elektorowi brandenburskiemu, który w wielu sprawach okazywał Polsce nieprzyjaźń. Do sojuszu tego miały należeć prócz Francyi także dawni sprzymierzeńcy Lu­ dwika, Szwecya i Turcya. Ludwik przyrzekał Polsce wielkie ko­ rzyści, jak przyłączenie do Polski Prus Książęcych, a nawet Śląska. Król rozpoczął już zbrojenia, gdy wtem napotkał na przeszkodę u narodu. Naród polski odznaczał się zawsze wielką pobożnością. W cza­ sie szwedzkiego najazdu wyratowała go z upadku tylko silna i go­ rąca wiara; z wdzięczności za tę łaskę Boską, stał się cały naród jeszcze gorliwszym wyznawcą religii, gotów był za nią i dla niej poświęcić mienie i życie. Oburzał się więc na przymierze zawarte z Turkami, z wrogami krzyża, oburzał się tern bardziej, że nie mógł zapomnieć ustawicznych napadów tatarskich, spalonych miast i wsi, jęków zabieranych w jasyr jeńców. Z takim wrogiem, z wrogiem krzyża św. nie chciała się szlachta łączyć, wolała ra­ czej wspólnie z Austryą walczyć z niewiernymi. Nie potwierdził więc sejm traktatu żurawińskiego, ale uznał za najwyższe i wy­ łączne zadanie Polski wojnę świętą z Turkami i Tatarami. Król, który sam nienawidził Turków z całej duszy, który wojnom tureckim sławę swą i koronę zawdzięczał, uległ woli narodu tem bardziej, że przekonał się o nieszczerości Ludwika XIV. Również i królowa obrażona na Ludwika za to, że odmówił jej ojcu tytułu książęcego, żądała zerwania z Francyą, a zawarcia ścisłego związku z przeciwniczką Francyi, Austryą. W całej Europie zapomniano o wojnach krzyżowych. Głos papieża przebrzmiewał bez echa; »arcy-chrześcijański« król francuski był już od dawna ścisłym K. Hawer. Dzieje ojczyste. 12 178

sprzymierzeńcem Turcyi, — ale w Polsce idea krucyaty zyskała nieustraszonych i pełnych zapału rycerzy. Polacy gotowali się do walki jako ostatni w Europie krzyżowcy. Jan III. zawarł z cesarzem Leopoldem I. zaczepno-odporne przymierze celem wspólnej wojny z Turcyą. 1683. Bitwa pod Wiedniem. W r. 1683. zagroziły stolicy Au- stryi, Wiedniowi, niezliczone wojska Mahometa IV. pod wodzą wojowniczego wezyra Kara Mustafy. Cesarz schronił się do Lincu, posiłki niemieckich książąt ściągały się pomału na odsiecz. Trwoga padła na całe chrześcijaństwo, bo Wiedeń, oblężony przez sztur­ mujących Turków, miał już paść łupem muzułmanów. Jedyna na­ dzieja cesarza Leopolda spoczywała w polskim królu Janie III. Le­ gat papieski i poseł cesarski przybyli do Wilanowa, siedziby kró­ lewskiej pod Warszawą , i błagali króla, aby ratował Wiedeń i chrze­ ścijaństwo. W pięć tygodni potem (d. 10. września 1683.) stanął Jan III. pod Wiedniem, na czele 20.000 wyborowego rycerstwa polskiego. Dnia 12. września z brzaskiem jutrzenki wojska chrze­ ścijańskie uderzyły z wyżyn góry Kahlenbergu na obóz turecki. Całe wojsko chrześcijańskie było pod komendą bohatera z pod Chocimia, króla Jana; prawem skrzydłem dowodził hetman Jabłonowski, a lewem ks. lotaryński Karol, stojąc na czele wojsk cesarskich; w środku stały wojska elektorów saskiego i bawarskiego, którzy również przybyli z pomocą. Dzielne było pierwsze natarcie ks. Karola na obóz turecki, lecz główny atak na ściśnięte zewsząd zastępy Turków wykonały pancerne i husarskie chorągwie Polaków. Turcy poszli w haniebną rozsypkę, a cały ich obóz, pełen bogactw i przepychu, dostał się w ręce zwycięzców. — Od tego pogromu Turków potęga półksiężyca, dotąd tak straszna dla Europy i chrze­ ścijaństwa, została na zawsze złamaną. Pobożny Sobieski posłał papieżowi w darze chorągiew wezyra z krótkiem doniesieniem o zwycięstwie, które zakończył słowy: »Veni, vidi, Deus vicit<, Papież i wszyscy monarchowie chrześcijańscy składali przez swych posłów Janowi III. powinszowania z powodu odniesionego zwycię­ stwa. Po odsieczy wiedeńskiej ruszył król wraz z cesarskiemi woj­ skami na Węgry, gdzie jeszcze dwukrotnie pobito Turków, poczem powrócił do domu. Ostatnie lata Sobieskiego. Po wyprawie wiedeńskiej nie za­ przestał król wojny. Chcąc do niej wciągnąć Moskwę, zawarł z nią wieczysty lecz niekorzystny dla Polski pokój, zwany od nazwiska 179

królewskiego posła pokojem Grzymułtowskiego. Za przyrze­ czenie pomocy przeciw Turkom, odstąpiono Moskwie na stałe Ki­ jowa i tych krain, które jej rozejm andruszowski tylko na dwa lata oddawał. Ciężka ta ofiara nie wydała spodziewanych owoców, bo król nie otrzymał w potrzebie obiecanej pomocy ani od Moskwy ani od Austryi, czemu należy przypisać niepowodzenia Jana III. w kilkakrotnych późniejszych wyprawach pod Kamieniec Podolski i na Wołoszczyznę. Niepowodzenia wojenne, knowania możnych polskich panów, wreszcie niesnaski domowe między królestwem a synem Jakóbem, spowodowane przez przewrotną a chciwą królowę Marysieńkę, za­ truły królowi ostatnie lata życia. Znękany, zawiedziony we wszyst- ’ kich swych nadziejach, chylił się do grobu pogromca Turków, ostatni w Polsce wielki wojownik i zwycięzca, ostatni w Europie rycerz w prawdziwem tego słowa znaczeniu, ostatni król, którym się naród polski chlubić, którego kochać może. Umarł Jan III. w r. 1696. w ulubionym Wilanowie. Zwłoki jego spoczywają w pod­ ziemiach Wawelu. Lwów wzniósł niedawno pogromcy Turków konny posąg. Stanisław Jabłonowski, kasztelan krakowski i hetman w. k., rozpoczął zawód rycerski w młodym wieku, pod dowództwem Ste­ fana Czarnieckiego w wojnie szwedzkiej. Kiedy Jan Kazimierz ucho­ dził na Śląsk, a Szwed oblęgł Kraków, Stanisław Jabłonowski otrzymał rozkaz, żeby się przedarł do Krakowa przez nieprzyja­ cielski obóz i ocalił klejnoty koronne, czego rzeczywiście dokonał. Brał też przy Czarnieckim udział we wszystkich walkach ze Szwe­ dami, tak w kraju jak i w wyprawie do Danii. Po Stefanie Czar­ nieckim został wojewodą ruskim i odtąd imię jego nabiera coraz szerszego rozgłosu. Na polach bitew zawarł szczerą przyjaźń z Ja­ nem Sobieskim, której pozostał wiernym do grobu. Pod Choci­ miem dopomógł mu do pogromu wroga, a na sejmie elekcyjnym 1674. popierał wymownie jego wybór. Jako wierny towarzysz królewski był z nim pod Wiedniem i we wszystkich innych wyprawach. Żyjąc ciągle w obozie, zachowywał staropolskie obyczaje. Pobożny jak wszyscy polscy hetmani, żadnego dnia nie opuścił bez wysłuchania mszy św. Na kościoły i klasztory nie żałował złota. W wojsku utrzymywał surowy rygor, a jednak wszyscy towarzysze broni kochali go i chwalili jako łaskawego hetmana. W r. 1695. zasłużył się Stanisław Jabłonowski szczególnie około

12* 180

Lwowa. Zimą tegoż roku nadciągnęła pod Lwów ogromna horda Tatarów. Bawił naówczas w mieście hetman Jabłonowski, ale miał przy sobie zaledwie 4.000 żołnierzy. Mimo tak szczupłej liczby obrońców, dzielnem natarciem obronił miasto. Był to już ostatni większy napad Tatarów na ziemie Rzeczypospolitej. We Lwowie, w kościele 00. Jezuitów, spoczywają zwłoki St. Jabłonowskiego. Na plantacyach lwowskich, zwanych »wałami hetmańskimi®, wznosi się posąg tego dzielnego hetmana niedaleko pomnika Jana III.

XXXII. August II. Saski 1697-1733. Stanisław Leszczyński.

Elekcya Augusta II. Król Jan III. zostawił trzech synów. Najstarszy z nich Jakób, ubiegał się o tron po ojcu, ale znalazł słabe tylko poparcie, gdyż nie chciał, jak inni kandydaci, opłacać się wyborcom. Zaszkodziła mu też wiele wyrodna matka, która przeciw niemu intrygowała. O tron polski ubiegali się oprócz królewicza Jakóba elektor saski Fryderyk August i ks. Franciszek Conti, kandydat francuski. Przeciwne sobie stronnictwa wybrały obu, ale ponieważ August więcej szafował złotem i rychlej pojawił się w Polsce, (zmieniwszy już przedtem swe protestanckie wyznanie na katolickie), uznano go powszechnie królem. Zamiary Augusta II. Nowy król August II., wielki siłacz, dlatego »Mocnym« zwany, usiłował we wszystkiem naśladować francuskiego króla Ludwika XIV. Ponieważ jednak nie posiadał jego zdolności, naśladował go więc tylko w błędach. Był zatem bezmyślnie rozrzutny, na uczty i bies ady marnował tysiące, oto­ czył się świetnym dworem; — żeby zaś na to wszystko mieć pie­ niądze, uciskał podatkami biedny lud saski, nad którym miał nie­ ograniczoną władzę. Wprawdzie chciał on także za przykładem Ludwika zaprowadzić w Polsce silny, absolutny rząd, lecz niestety nie posiadał do tego energii i zręczności. Zwrot Kamieńca Podolskiego. Marcin Kątski. Początek panowania Augusta II. w Polsce był o tyle pomyślny, że Turcy a zwróciła Rzeczypospolitej Podole wraz z Kamieńcem. Nie była to zasługa Augusta, lecz zmarłego króla Jana, który skruszył potęgę turecką pod Wiedniem. Złamana ciągłą wojną, zawarła Turcya 181 w r. 1699. pokój w Karłowicach (nad Dunajem). Austrya odzyskała prawie całe Węgry, Polska zaś Podole z Ka­ mieńcem. Do odbierania od Turków Kamieńca Podolskiego przeznaczono ze strony polskiej generała artyleryi Marcina Kątskiego. Po twierdzy oprowadzał go basza turecki, dotychczasowy jej dowódzca. Z kolei weszli do piwnic, w których były nagromadzone prochy, bomby i granaty. Basza, żałując utraty Kamieńca, rzucił tlejący lont na beczkę prochu, chcąc tym sposobem twierdzę w powietrze wysadzić. Przytomny Kątski chwycił czemprędzej palący się lont, a nie mogąc go rzucić na ziemię, gdyż wszędzie było pełno rozsy­ panego prochu, dał mu się dopalić na własnej dłoni. Wojna północna. Stanisław Leszczyński. Ambitny i za­ rozumiały August II. chciał Polskę zawikłać w wielką wojnę, aby zabłyszczeć sławą wojenną. Spodziewał się też, że po zwy­ cięskiej wojnie pozyska sobie naród, wskutek czego będzie mógł łatwiej zaprowadzić w Polsce silny rząd. Korzysta­ jąc z małoletności króla szwedzkiego Karola XII., postanowił zacze­ pić Szwecyę. Do tego planu pozyskał króla duńskiego i cara Piotra I., z którymi zawarł przymierze. W ten sposób rozpoczął się w r. 1700. ostatni akt walki o wybrzeża Bałtyku (t. z. wojna północna), kiedy równocześnie państwa zachodniej Europy gotowały się do wojny sukcesyjnej hiszpańskiej. Młody, ale energiczny i do szaleń­ stwa odważny król szwedzki Karol XII. nie dał się jednak zdławić. Upokorzywszy najpierw najbliższych mu Duńczyków, wTpadł do In- flant i odniósł znaczne zwycięstwo nad moskiewskiemi wojskami pod Narwą. Oczyściwszy Inflanty z wojsk saskich i moskiewskich, wtargnął wprost do Polski i zażądał usunięcia Augusta II. z tronu. Zaczynając tę wojnę spodziewał się Angust, że naród udzieli mu poparcia, bo tu przecież chodziło o Inflanty, niegdyś polskie, utra­ cone od pokoju oliwskiego *). Ale szlachta polska zatraciła już zmysł polityczny i nie rozumiała, że w wojnie tej chodzi o potęgę i przyszłość ojczyzny. Mówiono, że wojnę tę prowadzi August sam we własnym interesie, że więc ona dla narodu jest obojętną. To też, gdy Karol XII. wkroczył do Polski, przedkładał mu sejm, że Rzeczpospolita nie prowadzi z nim wojny, tylko sam król swojemi wojskami saskiemi. Karol XII. brał jedno miasto po drugiem i skłonił

*) Por. wyżej str. 167. 182 część panów i szlachty polskiej do detronizacji Augusta i do wy­ boru wojewody poznańskiego Stanisława Leszczyń­ skiego (1704.) królem. Ale i August miał swych stronników, więc naród polski rozdzielił się na dwa obozy; jedni trzymali z Sasem, drudzy z Leszczyńskim, stąd mówiono: »jeden do Sasa, drugi do Łasa*. W tej walce domowej znaczna część szlachty szukała tylko awantur i grabieży; łupili też Polskę i Szwedzi i Sasi i sprzymie­ rzeńcy Augusta, Rosyanie. Lwów zawsze wierny prawowitemu kró­ lowi, Augustowi IL, nie chciał się poddać Karolowi XII. a mie­ szczanie lwowscy, dla których oblężenie nie było nowiną, bronili się przed najezdcą do upadłego. Niestety, Szwedzi zdobyli szturmem miasto, niemiłosiernie je złupili i uwieźli zeń bogate łupy na 200 wozach. Odtąd siła obronna Lwowa została złamaną; tyle przejść i wypłat przeróżnych okupów, wreszcie owa łupież miasta przez Karola XIL, sprowadziły na długie lata upadek zasobnej i dzielnej czerwonoruskiej stolicy. Ostatecznie Karol wypędził Augusta z Polski, podążył za nim aż do Saksonii, gdzie zmusił go w pokoju altransztadzkim do zrzeczenia się polskiego tronu i do uznania królem polskim Sta­ nisława Leszczyńskiego. Po upokorzeniu Augusta II., postanowił król szwedzki zwrócić się przeciw Rosyi. Zamiast jednak prowa­ dzić wojnę w nadbałtyckich krajach, podążył w sam głąb carstwa rosyjskiego przez Ukrainę. Na Ukrainę wzywał go hetman ko­ zacki Mazepa, który chciał uwolnić Kozaczyznę z pod panowania moskiewskiego i obiecywał Karolowi, że mu przypro­ wadzi kilkadziesiąt tysięcy Kozaków, dostarczy żywności i pieniędzy. Król szwedzki usłuchał, ale zawiódł się srodze, bo Piotr W. przej­ rzał i udaremnił zamiary Mazepy. Karol poniósł od Moskali zupełną klęskę pod Połtawą (1709.) i uciekł z niedobitkami do Turcyi. Po pogromie połtawskim szybko zmienił się stan rzeczy w Polsce. August II. wrócił do Polski, a Leszczyński opuszczony przez swych stronników, po długiej tułaczce osiadł we Francy i gdzie oddał się naukom i wychowaniu swej jedynej córki Maryi, która niebawem wyszła za mąż za króla francuskiego Ludwika XV. Przewaga Rosyi. Smutny był stan Polski po ukończeniu wojny północnej. Ciągłe przechody obcych wojsk zrujnowały ją materyalnie, a głód i morowe powietrze wyludniły kraj tak da­ lece, że niektóre kwitnące ^niegdyś okolice zamieniły się w istne pustkowia. 183

Pozostałe po wojnie w Polsce wojska saskie swawoliły jakby w zwyciężonym kraju. Król był głuchy na wszelkie skargi, pra­ gnął bowiem wywołać zbrojny opór szlachty, aby go gwałtem stłu­ mić i zaprowadzić absolutną, dziedziczną monarchię. W istocie też szlachta postanowiła z bronią w ręku wystąpić przeciw Sasom i zawiązała w tym celu w Tarnogrodzie (w dziś. Królestwie Polskiem, na północ od Jarosławia) konfederacyę (1715). Kiedy jednak król odnosił zwycięstwa, zaślepieni konfederaci tarnogrodzcy wezwali cara Piotra na pośrednika. Król August, chcąc niechcąc, musiał to pośrednictwo przyjąć, gdyż car wysłał silne wojsko do Polski. Pod takim naciskiem zawarto w Warszawie następującą ugodę: wojska saskie miały z Rzeczypospolitej ustąpić, państwo zaś polskie nie mogło mieć mieć większej stałej armii nad 24.000 żołnierzy. Urządzenia, podtrzymujące nieład i swawolę, oraz bez­ silność władzy królewskiej, a przedewszystkiem nieszczęsne liberum veto miały pozostać nadal nietknięte. Car, jako pośrednik ugody, poręczał te postanowienia. Ugodę tę zatwierdził (1717.) sejm niemy, dlatego tak nazwany, że nie pozwolono na nim nikomu zabierać głosu. Odtąd Rosya zaczyna się coraz więcej mięszać do wszystkich spraw Rzeczypospolitej, która oddała się prawie dobrowolnie w ciężką i gniotącą zawisłość od północnego sąsiada. Krótkowidząca szlachta cieszyła się atoli, że będzie płaciła małe podatki i że król przy tak małej sile zbrojnej nie będzie mógł porwać się na jej swobody. Czasy saskie. Po ustąpieniu wojsk saskich nastąpił martwy pokój w Polsce, a z nim smutnej pamięci czasy, zwane saskimi. Zniknęły staropolskie cnoty do reszty, zniknęła chęć do nauki i pracy, zepsucie obyczajów, sobkowska prywata i zbytki rozbujały teraz w całej pełni. Sam król dawał jak najgorszy przykład: roz­ miłowany w Uulaszczem życiu, pociągał i naród za sobą, który utworzył sobie hasło: »za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa«. Magnaci albo spierali się o urzędy, albo wyprawiali huczne bie­ siady, na których gościli i poili uboższą, zupełnie od nich zależną szlachtę, jednając ją dla swych zamiarów. Interes prywatny stał u nich na pierwszym planie, o dobro ojczyzny mało kto dbał. Sejmy zrywano jeden po drugim; państwo i naród były w moral­ nym i politycznym upadku, tem jaskrawszym, że sąsiednie mocar­ stwa , Austrya, Prusy i Rosya miały silny rząd i doborową armię stałą — położona zaś między niemi Polska, niegdyś potężna i w całej 184

Furopie poważana, nie miała ani silnego rządu, ani skarbu, ani wojska. Dla zaspokojenia sumienia wyrozumowała sobie szlachta, że brak wojska i silnego rządu przynoszą Polsce nawet korzyść. Sądzono bowiem, że skoro Polska jest bezsilną, skoro nikomu nie zagraża, natenczas sąsiedzi zostawią ją w pokoju. Do zaślepienia przyczyniało się rozpowszechnione mędrkowanie, że sąsiedzi sami będą strzegli Polski przez wzajemną zawiść, która' nie dopuści, aby jeden z nich wzmógł się przez zabór ziem polskich. Chełpiono się na­ wet, że bez ciężkich wydatków na wojsko, Polska używa spokoju, i twierdzono najniedorzeczniej, że „Polska nierządem stoi*. August II. chcąc sobie zapewnić pomoc Prus i Rosyi do osią­ gnięcia dziedziczności polskiego tronu, wszedł nawet w potajemne układy z temi państwami, obiecywał im odstąpienie niektórych pol­ skich krain, sam więc poddawał myśl rozbioru Polski; nie dziw przeto, że tak lekkomyślnego i złego króla nazwano w naszych dziejach >karą Boską*.

XXXIII. August III. 1735-1763.

Powtórna elekcya Stanisława Leszczyńskiego. Ponieważ naród nie lubił Augusta II., przeto nie chciał też słyszeć o kandyda­ turze jego syna. Popierali go tylko niektórzy magnaci, a zwłaszcza Czartoryscy. Natomiast inna potężna rodzina magnacka, Potockich, była niechętną dynastyi saskiej. Potrafili oni pozyskać sobie olbrzy­ mią większość szlachty. Rzucono więc bardzo zręczne hasło, że naród polski chce mieć pana, »z którymby się rozmówić można*; wyzyskano wielką niechęć narodu ku zmarłemu królowi, przyobie­ cano szlachcie oswobodzenie od niesympatycznej opieki rosyjskiej przy pomocy Francyi, rzucono wreszcie w ogół narodu hasło o d ­ rodzenia ojczyzny«. W ten sposób przeprowadzono olbrzymią wię­ kszością głosów elekcyę »Piasta«, wybrano królem popular­ nego w narodzie Stanisława Le sz cz y ń sk ieg o. Ponieważ jednak Stanisław L e sz cz y ńsk i b y ł teściem Ludwika XV., przez co Polska zbliżała się do Francyi, nie chciały przeto na tę elekcyę zezwolić ani Prusy, ani Rosya, ani Austrya. Tak po raz pierwszy porozumiały się te trzy dwory ze sobą w sprawie polskiej i posta­ nowiły wystąpić zbrój no przeciw woli szlachty. Wkroczyły więc wojska rosyjskie do Polski i wymusiły elekcyę Augusta III., 185 syna Augusta II. Elekcya ta była najzupełniej nieprawną, bo przeprowadzona przez mniejszość i to pod groźbą wojny i pod osłoną wojsk rosyjskich. Stanisław Leszczyński wobec przewagi wojsk rosyjskich mu­ siał ustąpić do Gdańska, gdzie, czekając na pomoc francuską, wy­ trzymał długie oblężenie. Gdy francuska pomoc zawiodła, uszedł Leszczyński w przebraniu wieśniaczem do Królewca. Ludwik XV. rozpoczął wprawdzie z Austryą wojnę nad Renem i we Włoszech, ale prowadził ją we własnych widokach, używając sprawy Lesz­ czyńskiego i Polski tylko za pozór. Zawarł też z Austryą pokój wiedeński, na mocy którego Stanisław Leszczyński zrzekł się tronu, za co otrzymał w dożywocie księstwo Lotaryńskie. Po jego śmierci Lotaryngia miała przypaść Francyi. Nieudała elekcya Leszczyńskiego ustaliła w Polsce wpływ Rosyi, a osłabiła stano­ wisko władzy królewskiej. Stanisław Leszczyński w Lotaryngii. Szczęśliwą była Lotaryngia pod ojcowskimi rządami Leszczyńskiego. Miasta przy­ ozdobił pięknymi gmachami, założył akademię, szkołę wojskową i publiczną bibliotekę, budował szpitale, w śpichlerzach gromadził zboże na wypadek głodu, wznosił liczne inne dobroczynne zakłady. Król wygnaniec, albo jak go dla jego dobroci i uczoności zwano, »dobroczynny król filozof* nie zapomiał jednak i o swej właściwej ojczyźnie, pracował dla niej zdała i poświęcił jej najpiękniejszą swą pracę literacką, słynne swe dzieło p. t. »Głos wolny«. W książce tej podawał polskiemu narodowi bardzo cenne wska­ zówki do naprawy Rzeczypospolitej. Nadto gromadził koło siebie polską młodzież, udającą się za granicę, otwierał jej oczy na co­ raz większy upadek ojczyzny, kształcił ją, poił zdrowemi zasadami i wysyłał napowrót do Polski jako krzewicieli prawdziwej oświaty i wewnęRznej reformy. Z tej to szkoły Leszczyńskiego wyszli mę­ żowie zasłużeni około podniesienia nauk i literatury w Polsce, jak n. p. bracia Załuscy i Pijar Stanisław Konarski, który pierw­ szy zreformował szkolnictwo w Polsce. Stanisław Leszczyński umarł w sędziwym wieku, skutkiem poparzenia się przy kominku. Zgon jego pokrył żałobą całą Lotaryngię, ale i Polska szczerze opłaki­ wała śmierć szlachetnego króla wygnańca. August 111. był z natury ociężały, dbał tylko o wygody ciała i bezmyślne rozrywki, przesiadywał zazwyczaj w Dreźnie, a na publiczne sprawy był zupełnie obojętny, spuszczając się we 186 wszystkiem na wszechwładnego a niesumiennego ministra Br uh la. »Briihl, czy mam pieniądze?« zapytywał król ministra. »Tak jest, Najjaśniejszy Panie«, brzmiała zawsze odpowiedź i król nie pytał i nie troszczył się o nic więcej. Potoccy i Czato ryscy. 30-letnie panowanie Augusta III. w Polsce wypełniła walka dwóch rodów : Potockich i Czartoryskich. Potoccy szukali związków z mocarstwami nieprzychylnemi Bosyi, a zwłaszcza z Francyą, ale mało dbali o poprawę wewnętrznych stosunków; — Czartoryscy przeciwnie, połączywszy się ściśle z Augustem III. i zaprzyjaźniwszy się z Briiblem, dążyli do uchylenia złotej wolności i zgubnego liberum veto, do zaprowadzenia silnego rządu. Oba rody gromadziły około siebie szlachtę pod swemi hasłami, skutkiem czego nastąpił nowy rozłam narodu na dwa obozy. Zamiast łączyć szczupłe siły i skupiać spo­ łeczeństwo w celu naprawy państwa, prześladowały się oba stron­ nictwa z nieubłaganą zaciekłością; zrywano sejmy, tamowano wy­ miar sprawiedliwości, popierano samolubne interesa obcych mo­ carstw, mianowicie Prus i Rosyi. Wśród tych zwad, Polska bez skarbu i wojska, była w czasie siedmioletniej wojny bezbronna i sąsiedzi bezkarnie gospodarowali w jej prowincyach. Rosyjskie wojska przechodziły przez Polskę jakby przez kraj wła­ sny, zakładały w niej magazyny, zabierały żywność i konie; Fry­ deryk II., król pruski, zasypywał Polskę fałszywą monetą, wcielał tysiące polskiego ludu do swego wojska, grabił co się dało i do­ puszczał się niezliczonych gwałtów. Wobec tego rozpaczliwego położenia powzięli Czartoryscy zamiar wzmocnienia rządu i ratowania przez to upadającej ojczy­ zny przy pomocy Rosyi. Był to pomysł błędny, gdyż nie dał się przeprowadzić, bo carowa Katarzyna II., która dopiero co zamor­ dowawszy swego męża Piotra III. wstąpiła na tron, nie chciała wcale, aby Polska była silną. Snując zdradzieckie względem naszej ojczyzny zamiary, życzyła sobie carowa, aby dawny bezrząd nadal trwał i by Polskę , słabą i bezsilną mogła tem łatwiej podbić. Czar­ toryscy nie wiedząc o tem , ufali carowej i prosili ją o pomoc przy przeprowadzeniu zamierzonych reform. W tym celu wysłali swego siostrzeńca, młodego Stanisława Poniatowskiego na dwór peters­ burski, w roli królewskiego posła. Ten umiał pozyskać łaskę caro­ wej Katarzyny II., a Czartoryscy już rozpoczęli działać, gdy wtem Augusta III. zaskoczyła nagła śmierć w Dreźnie (1763). 187

XXXIV. Stanisław August Poniatowski (1764— 1795). 1764— 1795. Reformy Czartoryskich i elekcya. Czartoryscy mając za sobą silne stronnictwo (t. zw. >familia«), i nadzieję pomocy Ka­ tarzyny II., postanowili już w czasie bezkrólewia przeprowadzić wewnętrzne reformy. Przeciwne natomiast stronnictwo t. z. het­ mańskie, na czele którego stali teraz hetman w. k. Jan Klemens Branicki i ks. Karol Radziwił, zwany »Panie Kochanku*, nie chciało żadnych reform. Stronnictwo hetmańskie usiłowało zerwać sejm konwokacyjny, lecz znaczna większość obecnych zawiązała się w konfederacyę i obrała marszałkiem sejmowym ks. Adama Czar­ toryskiego. Taki sejm t. z. konfederacki różnił się od sejmu zwyczajnego tem, że na nim zapadały uchwały większością głosów, a liberum veto nic nie znaczyło. Czartoryscy, stawszy się panami konwokacyjnego sejmu, przeprowadzili do skutku wiele zba­ wiennych uchwał, zmierzających do naprawy Rzeczypospoli­ tej. Ustanowiono lepszy dozór nad skarbem i wojskiem, ulepszono sądownictwo, uporządkowano sposób odprawiania sejmów i t. p. Dalszym reformom, a przedewszytkiem zniesieniu zabójczego »libe- rum veto« przeszkodziła Katarzyna i jej sprzymierzeniec Fryderyk U. pruski, gdyż, jak wiemy, obawiali się silnej, potężnej Polski. Lecz już przeprowadzeniem i tych pierwszych reform dowiedli Czarto­ ryscy, że kochają ojczyznę i dobrze się jej przysłużyli, bo wpro­ wadzili państwo na drogę naprawy wewnętrznych stosunków. Wi­ dzieli oni sami, że dzieło ich nieskończone, ale musieli postępować ostrożnie, by nie zniechęcić narodu i nie utracić pomocy carowej. Dlatego też stosownie do życzenia Katarzyny zgodzili się na wybór Stanisława Augusta Poniatowskiego na króla polskiego. Koronacya jego odbyła się w Warszawie, gdyż zamek krakowski, zburzony przez Szwedów, nie był jeszcze zrestaurowany. Stanisław A ugust był synem Stanisława Poniatowskiego i Konstancyi z Czartoryskich. Ojciec jego pochodził z niezamożnej, szlacheckiej rodziny, ponieważ jednak odznaczał się wielkiemi zdol­ nościami wojskowemi i dyplomatycznemi, wyrósł za Sasów z nie­ zamożnego szlachcica w potężnego magnata, został regimentarzem wojsk koronnych, wreszcie kasztelanem krakowskim. Stanisław August otrzymał bardzo staranne, prawdziwe pańskie wychowanie i wykształcenie. Rozumny, pracowity, uprzejmy w obejściu, ła­ godny i najlepszego serca, zniewalał wszystkich także ujmującą 188 powierzchownością. Te zalety przyćmiewała jednak jedna wielka wada: słaba wola, którą wprost niedołęstwem nazwać musimy. Poznała się na nim Katarzyna II., oceniła, że bę­ dzie powolnem jej narzędziem, i dlatego wyniosła go na tron polski. Mimo więc osobistych zalet, był król Stanisław August prawdziwem dla Polski nieszczęściem, gdyż nie dorósł do wysokiej godności, którą piastował, zwłaszcza w tak ciężkich czasach, w ja­ kich się Polska podówczas znajdowała. Zasiadłszy w 82. roku życia na tronie, Stanisław August okazywał z początku najlepsze chęci. W pierwszych latach swego panowania zdziałał dla kraju niejedno dobre. Kancle­ rzem w. k. mianował Andrzeja Zamoyskiego, najzacniejszego męża, jakiego wtedy Polska miała. Założył w Warszawie słynną szkołę kadetów, w której młodzież kształciła się w naukach i sztuce wojskowej, a z której wyszli tak znakomici mężowie, jak Tadeusz Kościuszko, Julian 1'rsyn Niemcewicz i wielu innych. Otworzył mennicę, zamkniętą od czasów Jana III., w której kazał bić dobre pieniądze, aby wyrugować z państwa lichą i fałszywą mo­ netę, którą Fryderyk II. kazał w swem państwie wybijać. Król zbudował też fabrykę broni i troszczył się o los biednych i wieśniaków. Sam zamiło wan y w naukach i sztukach, dbał bardzo o ich podniesienie. Konfederacya radomska. G w ałty rosyjskie. Powolne odradzanie się Polski i budzenie się narodowego ducha, zaniepo­ koiły króla pruskiego Fryderyka II. i carowę Katarzynę II. Pierwszy, zagrabiwszy bezprawnie w długoletnich wojnach z ces. Maryą Teresą większą część austryackiego Śląska, chciał zabrać także choćby część Polski; czyhał mianowicie na Prusy Królewskie, które przedzielały Brandenburgię od Prus Wschodnich. Carowa ze swej strony popierała wpra­ wdzie zrazu Czartoryskich, bo idąc śladami Piotra I. dążyła do podbicia całej Polski; uważając ją tedy za swą własność, chciała ją uporządkować. Zmiarkowawszy atoli, że Czartoryscy nie myślą utrzymać Polski w wiecznej od Rosyi zawisłości, postano­ wiła przeszkodzić dalszej reformie i kraj zawichrzyć. Za pozór po­ służyła jej sprawa polskich dyssydentów, dla których carowa żądała zupełnego równouprawnienia z katolikami, jakkolwiek tym innowiercom nie było nigdy tak źle w Polsce, jak katolikom w Ro­ syi i Prusiech, a nadto była ich w tym czasie tylko szczupła gar- 189 stka w kraju. Czartoryscy, nie chcąc zrazić do siebie narodu na wskroś katolickiego, oparli się temu żądaniu. Wtedy przewrotny poseł rosyjski na dworze polskim , ks. R e p n i n , rozpoczął niecne knowania. Szły mu one dość łatw o, bo w Polsce było jeszcze sporo ludzi ciemnych, którzy dotychczasowy bezrząd, jako »złotą wolność« wychwalali, a więc nie chcieli słyszeć o reformach. Przy­ łączyli się do nich i niektórzy magnaci, powodowani prywatną za­ wiścią, a wreszcie dyssydenci i dyzunici polscy poszli za namowami i intrygami Repnina. Nie brakło niestety i pospolitych, przekupio­ nych zdrajców. Zawiązano więc konfederacyę w Radomiu (1767.), której celem była obrona rzekomo zagrożonej przez reformy Czar­ toryskich wolności. Aby zyskać jak najwięcej zwolenników, głosił Repnin, że carowa pozwoliła na złożenie z tronu Stanisława Au­ gusta, który nie miał sympatyi u narodu, jako król narzucony przez Rosyę. Na czele konfederacyi radomskiej stanął ks. Karol Radziwiłł (»Panie Kochanku*), magnat mający wśród tłu­ mów szlachty wielkie wzięcie, ale człowiek bez żadnego wykształ­ cenia, a nawet niespełna rozumu. Już to samo wielce obrażało jego dumę, że on, książę Radziwiłł, pan z panów, miał podlegać byłemu stolnikowi litewskiemu, Stanisławowi Augustowi; często też mawiał: »król sobie królem w Warszawie, a ja w Nieświeżu*. Konfederaci prosili carowej o pomoc i wnet wkroczyły wojska ro­ syjskie do Polski. Teraz jednak oświadczył Repnin, że króla nie pozwoli zrzucić z tronu, że konfederacyę trzeba zawiązać przy królu, a dyssydentom przyznać równouprawnienie. Przejrzeli kon­ federaci, że ich Repnin oszukał, ale było już zapóźno: pod naci­ skiem moskiewskich bagnetów musieli się na wszystko zgodzić. Mi­ mo to na sejmie konfederackim w Warszawie znaleźli się senato­ rowie i posłowie, którzy nie uląkłszy się pogróżek i gwałtów Re­ pnina, śmiało i otwarcie wystąpili w obronie katolickiej wiary i wolności. Wtedy Repnin dopuścił się niebywałego gwałtu — ka­ z a ł porwać w nocy z mieszkań najoporniejszych senatorów: Kajetana Sołtyka, biskupa krakowskiego, Józefa Załuskiego, bi­ skupa kijowskiego, Wacława Rzewuskiego, hetmana polnego, i syna jego, posła Seweryna — i wszystkich czterech wywieźć pod wojskową eskortą na wygnanie do Kaługi, w głąb Rosyi. Sejm przerażony tym gwałtem zgodził się na równouprawnienie dyssy- dentów, zniósł reformy Czartoryskich i uznał carowę opie­ kunką praw zasadniczych, t. j. jednomyślności obrad sej- 190

mowych, liberum veto i t. d. W taki sposób otrzymała Katarzyna prawo rozstrzygania we wszystkich wewnętrznych sprawach pań­ stwa polskiego. 1768. Konfederacya barska 1768. Bezprzykładne gwałty Re- pnina wywołały w Polsce ogólne oburzenie nie tylko przeciw Ro- syi, ale i przeciw słabemu i chwiejnemu królowi, który nie miał odwagi śmiało i otwarcie upomnieć się o uwolnienie porwanych senatorów, lecz zdawał się we wszystkiem na łaskę rosyjskiej im- peratorowej. Kanclerz Andrzej Zamoyski złożył swój urząd, bo nie chciał go sprawować pod rozkazami rosyjskiego posła. Najbardziej odczuła gwałty rosyjskie drobna szlachta. Stan ten, w Polsce tak liczny, nie odznaczał się w 18. wieku, w epoce upadku oświaty i nauki, bystrym politycznym rozumem; wśród stanu tego było nawet bardzo wielu gorących wielbicieli dotych­ czasowego bezrządu. Ale ta warstwa narodu posiadała jeszcze go­ rący patryotyzm i poczciwe serce, które odczuwało hańbę zadaną ojczyźnie przez carowę i jej posła. To też nie bawiąc się w poli- tykowanie i układy z wrogiem, jak to czynił król i prawie wszyscy panowie, postanowiła szlachta chwycić za oręż. Najpierw ruszyli się ziemianie na Podolu i Ukrainie. Za przewodem biskupa kamie­ nieckiego Adama Krasińskiego, brata jego Michała, starosty wareckiego Józefa Pułaskiego, i innych patryotów zawiązano w miasteczku Barze (na Podolu) konfederacyę, której celem była obrona wiary i wolności Rzeczypospolitej, walka przeciw rosyjskiej przemocy, a także i przeciw zbyt ulegającemu woli carowej królowi. Konfederacya ta znalazła odgłos w kraju, któremu ciężyło rosyjskie jarzmo, jednak część panów i szlachty była jej przeciwną i trzymała się króla. Konfederaci odznaczali się głęboką religijnością, którą w nich wlewał świątobliwy Karmelita, ks. Marek; celowali niezró- wnanem męstwem i poświęceniem dla ojczyzny. Nie byli jednak wcale wolnymi od dawnych grzechów polskiej szlachty. Nie tylko nie rozumieli konieczności reform, ale nie znali też karności i po­ słuszeństwa nawet wobec swych naczelników, spierali się między sobą i sejmikowali. Brakło im też wykształconych i doświadczonych oficerów, bo u nas od nieszczęsnych saskich czasów, jak wszystko, tak i sztuka wojenna, którą niegdyś Polacy tak górowali nad in­ nymi narodami, była w zaniedbaniu. Mimo to dzielność i osobista 191 odwaga konfedratów dały się Moskalom dobrze we znaki. Aby więc stłumić konfederacyę, która zrazu obejmowała południowo- wschodnie województwa, podburzyli Moskale przez swych szpie­ gów i tajnych wysłańców ciemny lud wiejski na Ukrainie przeciw szlachcie. Dwaj moskiewscy poddani, prawosławny mnich Jaworski i setnik kozacki Żeleźniak, stanęli na czele podburzonych tłumów. Do nich przyłączył się też Gonta, oficer nadwornych kozaków je­ dnego z Potockich. Niesłychanych zbrodni dopuszczały się roz­ szalałe tłumy: 200.000 ludzi różnej płci i wieku miało zginąć od nożów morderczych, z tego 20.000 w mieście Humaniu. Wreszcie położyły kres tym zbrodniom wojska królewskie, którym nawet Moskale pomagali, aby odwrócić od siebie podejrzenie, że byli sprawcami tych morderstw. Ta rzeź humańska, czyli t. z w. hajdamaczyzna przytłumiła wprawdzie rozwój konfederacyi w owych stronach, ale za to zaczęły inne dzielnice łączyć się z Barszczanami, tak że konfederacya objęła wkrótce wszystkie ziemie rzeczypospolitej. Do błędów politycznych ówczesnej szlachty należało też mnie­ manie, że inne państwa europejskie nie pozwolą na pokrzywdze­ nie Polski. W ten sposób i później przy różnych sposobnościach łudzono się u nas. To też i konfederaci barscy spodziewali się wiele po obcej pomocy. Liczono nie bez pewnej racyi na Austryę, która z powodu utraty Śląska była wrogiem Pras i sprzymierzonej z niemi Rosyi. Jeszcze w r. 1767. chciała Marya Teresa wysłać wojska do Polski, aby przeszkodzić gwałtom Repnina, ale gdy Fryderyk II. zagroził jej w ojną, ograniczyła swą przychylność do tego, że pozwoliła, aby »generalność

przechylać się na ich stronę. W takiej chwili popełnili konfede­ raci wielki błąd, ogłaszając złożenie króla z tronu. Niektórzy z nich poszli jeszcze dalej, bo porwali króla, by go z War­ szawy uwieźć. Zamach nie udał się, Stanisław August ocalał. Ten błąd konfederatów więcej im zaszkodził, niż wszystkie dotychcza­ sowe klęski na polu walki. Po świecie ogłoszono ich za królobój- ców, obce mocarstwa, przychylne dotychczas konfederatom, odwróciły się od nich zupełnie, a król Stanisław August naka­ zał teraz wojskom koronnym połączyć się z rosyjskiemi i ścigać konfederatów. Następowały klęska po klęsce, twierdze konfederackie musiały się poddać jedna po drugiej. Ostatni ustąpił z Czę­ stochowy najdzielniejszy z wmdzów konfederackich, Kazimierz Pułaski, który wyemigrował do Turcyi, później do Ameryki,, gdzie walcząc w obronie wolności Ameryki północnej przeciw An­ glikom, zginął śmiercią bohaterską. Konfederacya barska obudziła w narodzie miłość ojczyzny, miała jednak niestety i smutne następstwa. Owa czteroletnia wojna partyzancka z Rosyą spustoszyła i wyludniła kraj, wtrąciła tysiące zacnych obrońców ojczyzny do więzień lub zagnała na Sybir, była wreszcie dla króla pruskiego od dawna szukanym pozorem do roz­ bioru Polski. 1772. Pierwszy rozbiór Polski 1772, Turcya, wypowiedziawszy wojnę Rosyi, prowadziła ją bardzo nieszczęśliwie. Zwycięstwa ro­ syjskie zastraszyły sąsiadów. Szczególnie Austrya nie mogła zezwolić Rosyi na zabór Mołdawii i Wołoszczyzny, przytykających bezpo­ średnio do dziedzin Habsburskich. Groziła z tego powodu powszechna wojna europejska. Aby wojny uniknąć, król pruski Fryderyk II. wymyślił plan pogodzenia sąsiadów kosztem Rzeczypospolitej polskiej. Rosya miała się wyrzec swych ostatnich z loby czy na Tur­ cyi, a w zamian za to zagarnąć część ziem polskich. Ale też i Prusy i Austrya miały zająć niektóre prowincye polskie, a to celem utrzy­ mania osławionej »równowagi politycznej*. Spodobało się to mini­ strowi austryackiemu Kaunicowi i synowi cesarzowej, Józefowi II. Strasząc Maryę Teresę, że w przeciwnym razie Rosya i wrogie Austryi Prusy bardzo się wzmogą, zdołali przezwyciężyć jej niechęć i wstręt do projektowanego bezprawia. W ten sposób Austrya przy­ łączyła się też do planu Fryderyka II., a po długich i tajnych ukła­ dach i targach między państwami zaborczemi przyszedł do skutku pierwszy rozbiór Polski (dnia 5. sierpnia 1772). 193

W układzie podziałowym Prusy przeznaczyły dla siebie Warmię, oraz Prusy Królewskie po rzekę Noteć, zostawiając Polsce Gdańsk i Toruń — i to tylko z musu, bo Rosya nie chciała Pru­ som tych miast oddać. Rosya zabrała województwa mścisławskie, witebskie i połockie (Biała Ruś), inflanckie i część mińskiego. Au- strya otrzymała województwo krakowskie (bez Krakowa) i san­ domierskie po Wisłę, Ruś Czerwoną i część Podola; krajowi temu nadano nazwę Galicyi i Lodomeryi (por. wyżej str. 38. i 64.). Trzy mocarstwa ogłosiły manifesty i wysłały równocześnie swe armie do Polski. Katastrofa ta spadła na Polskę w chwili powszechnego roz­ bicia i strasznego zepsucia wielkiej części narodu, dlatego też nie natrafiła nawet na opór. Tadeusz Rejtan. Mocarstwa rozbiorowe zażądały od króla Stanisława Augusta zwołania sejmu, by ten zatwierdził podział, grożąc w przeciwnym razie dalszymi zaborami. Takiej groźbie uległ Stanisław August i zwołał sejm do Warszawy. Ponieważ w Polsce wiedziano, jak haniebne zadanie czeka ten sejm, dlatego uczciwsi ludzie wstrzymali się do udziału w sejmie i w poprzedzających go sejmikach. Ale uczynili nie dobrze, bo sprawę ujęły w swe ręce najgorsze żywioły, na których czele stanął zaprzedaniec Rosyi, smutnej pamięci Adam Poniński. Aby uniknąć zerwania sejmu, za­ wiązał on potajemnie konfederacyę. Honor sejmu i całego narodu ratowało ledwie kilku posłów, a przedewszystkiem poseł nowo­ grodzki, Tadeusz Rejtan, który błagał i zaklinał innych, ażeby nie zezwalali na rozdzieranie ojczyzny. Protest Rejtana nie wzru­ szył zaprzedanych posłów; — zatwierdzili pod przewodnictwem Adama Ponińskiego pierwszy rozbiór Polski. Król długo opierał się podpisaniu rozbiorowego aktu, w końcu uległ, sądząc, że w ten sposób ocali resztę państwa. — Szlachetny Rejtan popadł z roz­ paczy w obłąkanie i niebawem życie zakończył. Rada nieustająca. Uszczuploną Polskę pragnęła Katarzyna zatrzymać nadal pod swem zwierzchnictwem, dlatego kazała sej­ mowi porozbiorowemu uchwalić t. z. prawa kardynalne, które zatrzymywały i nadal liberum veto, wolną elekcyę i inne stare wady ustroju Rzeczypospolitej. Wszystkie te urządzenia poddano pod opiekę Rosyi, i to z zastrzeżeniem, że żaden sejm nie mógł ich nawet jednomyślnością odmienić. Zagrodziwszy w ten spo­ sób Polsce wszelką drogę do naprawy, stworzyła sobie carowa równocześnie stały organ wykonawczy swej władzy. Była nim t. z. K. Rawer. Dzieje ojczyste 13 194

Rada nieustająca, złożona z 36 członków. Dzieliła się na pięć departamentów, które miały swe biura i płatnych urzędników, a rozstrzygając sama o wszystkich sprawach, rządziła państwem; król jej tylko przewodniczył. Rada ta, narzucona przez Rosyę , była niepopularną u narodu; składała się też zrazu z samych prawie służalców moskiewskich. Później wybierano do niej i ludzi zacnych, a przyznać należy, że rada ta oddała Polsce niemałe usługi. Był to bowiem od dawnych czasów pierwszy stały, choć słaby rząd, który wszystko kontrolował, nad wszystkiem czuwał. Członkowie tego rządu zmieniali się co dwa lata, lecz prezydent jego t. j. król pozostawał ten sam. Ze zaś on jeden znał przebieg wszystkich spraw, przeto zdanie jego było w Radzie szanowane i znajdowało posłuch. W ten sposób dobił się król dość znacznego wpływu, a używał go na dobro narodu i Rzeczypospolitej. Przykładem i słowem zachęcał do pracy nad podniesieniem dobrobytu, który jest trwałą podstawą niezawisłości politycznej. Polacy zaczęli się gar­ nąć do przemysłu i handlu; podnosiły się rzemiosła, powstawały nawet i fabryki. Sprowadzano zręcznych rzemieślników z Francyi, Anglii i Niemiec, od których uczono się wyrobu sukien, materyi, broni i t. p. Bardzo wielkie zasługi na tem polu położył podskarbi litewski Antoni Tyzenhaus. Zaprowadzono też pewne ulgi dla uciemiężanych dotychczas włościan; niektórzy panowie z własnej woli już to usamowolniali swych włościan, jużteż zmniejszali im dni robocizny. Tak dźwigać się poczęły z upadku miasta i wsie, wzmagał się zwolna dobrobyt kraju, a z nim pomnażały się też i państwowe dochody. Pod nadzorem Rady nieustającej rosła u na­ rodu powaga praw a, wyroki znajdowały teraz szybką egzekucyę, bo stanęło też wreszcie małe wprawdzie, ale stałe wojsko. Po kilkunastu latach widoczny był postęp na każdem polu, lecz jeszcze wiele pozostawało do zrobienia, bo naród nie wyrzekł się jeszcze zupełnie dawnego swego przywiązania do »złotej wolnością nie zmienił jeszcze z gruntu swych mylnych zapatrywań. Ówczesne pokolenie z trudem tylko mogłoby się oderwać od stosunków, do których nawykło za młodu. Należało więc wychować sobie młode pokolenie w innych zapatrywaniach, a tego mogła dokonać tylko szkoła. Na polu reformy wadliwego dotychczas wychowania i kształ­ cenia młodzieży zrobił już dawniej ważny początek Stanisław Konarski, Pijar. Założył on w Warszawie szkołę dla synów 195 szlacheckich (collegium nobilium), w której wychowywał młódź na rozumnych i pożytecznych synów ojczyzny. Szkoły pijarskie za sta­ raniem Konarskiego zasłynęły szybko gruntowną nauką, a jezuickie i inne musiały iść ich śladem. — Niemałe zasługi położył na polu podniesiena oświaty biskup kijowski Józef Załuski, który odmawia­ jąc sobie najpierwszych wygód życia, wszystkie swoje dochody obracał na zakupno książek, a zebrawszy ogromną bibliotekę da­ rował ją narodowi (»Biblioteka Załuskich*). Koniisya edukacyjna. Wychowanie młodzieży w Polsce spoczywało od dwustu prawie lat głównie w rękach Jezuitów. Gdy papież Klemens XIV. zniósł ten zakon (w r. 1773.), ■ogromne jego dobra przeszły wszędzie na własność skarbu pań­ stwowego; tak się też stało i w Polsce. Przywódcy sejmu poroz- biorowego rzucili się na te dobra, aby je rozdrapać, ale pod na­ ciskiem opinii publicznej położono kres tej gospodarce, natomiast przeznaczono pojezuickie dobra na cele naukowe i wychowawcze i ustanowiono w r. 1773. Komisyę edukacyjną, która objęła w kraju naczelny kierunek publicznego wychowania. Do komisyi należeli naświatlejsi i najznamienitsi obywatele, jak Ignacy Potocki, Andrzej Zamoyski, Joachim Ghreptowicz, ks. Adam Czartoryski i Grzegorz Piramowicz. Komisya ta przekształciła za sprawą uczo­ nego księdza Hugona Kołłątaja w odpowiedni i postępowy sposób obie akademie (krakowską i wileńską), potworzyła szkoły średnie (wojewódzkie) i ludowe (parafialne). Aby zaś dostarczyć szkołom dobrych nauczycieli, zakładała seminarya nauczycielskie, a celem uzyskania dobrych podręczników szkolnych ustanowiła w swem łonie osobną komisyę dla ksiąg elementarnych. W krótkim czasie szkoły polskie stanęły na takim stopniu doskonałości, że wzbu­ dzały podziw nawet u cudzoziemców. Oki •es Stanisławowski. Młodzież wychodząca ze szkół .zreformowanych przez Konarskiego, tudzież zostających pod wła­ dzą Komisyi edukacyjnej patrzyła już trzeźwiej na nie­ zdrowe stosunki państwa i była pochopniejszą do reform; lecz mogła wziąć czynny udział w życiu publicznem dopiero po jakimś czasie. Dlatego starali się ludzie światli i gorliwi patryoci słowem i pismem oddziaływać i na starsze pokolenia, pragnęli na­ uczyć je rozsądnie myśleć i działać, oraz wpoić w umysły potrzebę szybkich reform. Przodowali w tem usiłowaniu pisarze poli­ tyczni: Stanisław Konarski (jeszcze przed pierwszym roz-

13* 196

biorem), Hugo Kołłątaj, a wreszcie uczony Stanisław Sta­ szic, który w znakomitem dziele: »Uwagi nad życiem Jana Za­ moyskiego < dowodził, że Polska trawiona zbytkiem wolności i bez- rządem, powinna szukać zbawienia w silnej władzy rzą­ dowej; że należy zaprowadzić dziedziczność tronu, energiczną władzę wykonawczą, oraz stałą i silną armię na wzór sąsiednich mocarstw. Prócz tego domagał się Staszic podźwignięcia stanu mieszczańskiego i uwolnienia włościan od dotychczasowego ucisku. Dzieło Staszica wywarło wielkie wrażenie i znalazło licznych zwo­ lenników. Okok literatury politycznej zakwitły za czasów Stanisława Augusta i inne działy piśmiennictwa. Zasłynęli poeci: Ignacy Krasicki, sławny bajkopisarz i satyryk; Stanisław Trembecki i Ka­ jetan Węgierski; Franciszek Karpiński, autor pieśni »Kiedy ranne wstają zorze«; Julian Ursyn Niemcewicz, autor »Śpiewów histo­ rycznych*; Wojciech Bogusławski, pisarz dramatyczny i wielu in­ nych. Na polu dziejopisarstwa odznaczył się Adam Narusze­ wicz, który pierwszy krytycznie opracował w języku polskim znaczną część dziejów narodu polskiego. Jako uczeni przyro­ dnicy wsławili się dwaj bracia Sniadeccy (Jan i Andrzej), oraz ks. Poczobut, astronom. — Budziła się więc z długiego snu litera­ tura polska, a zawdzięczała swe życie i rozkwit w znacznej części zamiłowanemu w naukach i sztukach królowi Stanisławowi Augu­ stowi. Król otaczał się bowiem chętnie uczonymi, poetami i arty­ stami, których osobiście zachęcał do pracy, czynnie ich popierał i na swym dworze najłaskawiej podejmował. Sławne były »obiady czwartkowe*, na które król zapraszał tylko literatów, uczonych i artystów. Za czasów Stanisława Augusta powstał też w Warsza­ wie stały polski teatr narodowy, głównie za staraniem i wpływem ks. Adama Czartoryskiego. Stanisław August o wiele więcej zdziałał jako opiekun nauk i sztuk, niż jako monarcha. W historyi litera­ tury nazywamy czasy tego króla okresem Stanisławow­ skim. 1788— Sejm Czteroletni. Lat 15 upłynęło od pierwszego rozbioru. 1792. W Polsce począł zwolna kwitnąć dobrobyt, a nowe pokolenie za­ patrywało się rozumnie na sprawy polityczne. Wadliwe urządze­ nia nie znajdowały już teraz tylu co dawniej żarliwych obrońców, niknęły zwolna uprzedzenia przeciw mieszczaństwu, a nawet w sto­ sunkach do ludu wiejskiego dawne, nieludzkie wyobrażenia, ustę- 197 powały miejsca postępowym poglądom. Powstało też stron­ nictwo polityczne, które z świadomością środków i celów d ą­ żyło do naprawy złego i do zgotowania ojczyźnie lepszej przyszłości. Z upragnieniem czekano sposobnej chwili do uwolnie­ nia Rzeczypospolitej z pod obcej zależności i do przeprowadzenia wewnętrznych reform. Chwila ta nadeszła, kiedy Katarzyna II. roz­ poczęła nową wojnę z Turcyą, w zamiarze doszczętnego rozbicia potęgi osmańskiej. Rosyi i połączonej z nią Austryi, gdzie już Jó­ zef II. zasiadał na tronie, nie wiodło się z początku w tej wojnie. To też Rosya musiała Polsce pozostawić większą swobodę działa­ nia. Wszyscy dobrze myślący ludzie w Polsce czuli, że teraz zbliża się sposobność, bodaj czy nie po raz ostatni, aby przez zniszcze­ nie przewagi Rosyi i zaprowadzenie silnego rządu wolność ojczyzny ubezpieczyć. To też gdy w r. 1787. zebrał się sejm, postanowiono na nim przeprowadzić plan powyższy; aby zaś jaki zaprzedaniec przez Tiberum veto« sejmu nie zerwał, ogłoszono sejm jako kon- federacki. Sejm ten trwał lat cztery, stąd zwany Czteroletnim, albo Wielkim. Wśród posłów nie brakło niestety i przeciwników tak po­ trzebnych reform, którzy czy to z braku wszelkiego rozumu poli­ tycznego pragnęli utrzymać dotychczasowy bezrząd, czy też (nik­ czemni zdrajcy!) przez Moskali przekupieni, sprzeciwiali się odro­ dzeniu ojczyzny Król i pewna część posłów, jemu sprzyjająca, ro­ zumieli konieczność reform, ale z obawy przed Katarzyną chcieli postępować jak najostrożniej, aby jej nie drażnić. Najliczniejsze jednak było stronnictwo, które słusznie nazwało się stronni­ ctwem patryotycznem. Należeli tu najgorliwsi i najświatlejsi patryoci, jak Stanisław Małachowski, marszałek izby poselskiej, ksiądz Hugo Kołłątaj, Ignacy Potocki i inni, którzy-chcieli prze­ prowadzić reformę opłakanych stosunków politycznych i zerwać zupełnie z Rosyą. Niestety jednak popełniło to stronnictwo ten wielki błąd, iż uwierzyło Prusom, które w tym czasie poczęły uda­ wać przyjaciela Polski. Rosya i Austrya odniosły bowiem w dal­ szym ciągu wojny znaczne nad Turkami zwycięstwa, co zaniepo­ koiło Anglię, a zwłaszcza Prusy, gdzie wtedy po śmierci Fryde­ ryka II. wstąpił na tron Fryderyk Wilhelm II. Aby osłabić Austryę i Rosyę rozpoczął ten przebiegły monarcha zabiegi o pozyskanie Rzeczypospolitej polskiej. Podżegał on Polaków do zrzucenia gwa- rancyi rosyjskiej, obiecywał im nawet zbrojną pomoc. Stanęło wreszcie formalne przymierze między Polską a Prusami. 198

Sejm zniósł gwarancyą rosyjską, a uchwaliwszy cały sze­ reg ważnych uchwał, przystąpił wreszcie do obrad nad formą rządu. Nowa ustawa o rządzie państwa polskiego została uchwa­ loną i ogłoszoną pamiętnego dnia 3. maja 1791. r. stąd zwana Konstytucyą 3. Maja. !79l. Konstytucyą 3-go Maja uznawała religię katolicką za pa­ nującą w Polsce, ale zastrzegała wolność wszelkim innym religiom i wyznaniom. Znosiła wolną elekcyę królów, a zaprowadzała tron dziedziczny, wzmacniając przytem znaczenie i władzę monarchy. Na następcę Stanisława Augusta wyznaczyła ele­ ktora saskiego i jego potomków. Miesz c zanom przyznawała różne prawa i przywileje, jakich dotąd tylko szlachta używała, a przedewszystkiem prawo zasiadania na sejmie; lud wiejski brała pod opiekę prawa. Wreszcie znosiła owo główne źródło bez- rządu, liberum veto; znosiła konfederacyę, a wszystkich oby­ wateli państwa powoływała do obrony całości i swobód narodo­ wych. — Konstytucyą ta miała ulegać rewizyi co 25 lat. Radosny był dzień ogłoszenia i zaprzysiężenia przez króla i przez naród sławnej tej konstytucyi, która miała przywrócić Polsce porządek, a z nim siłę. Nieopisany zapał ogarnął cały na­ ród, bo uśmiechnęła się jutrzenka lepszej przyszłości, — po raz pierwszy od dawnych już czasów. Ludzie obcy najwyższych umy­ słów i charakterów uważali polską Konstytucyę 3-go Maja za naj­ lepszą ze wszystkich znanych podówczas konstytucyi. Przez to, że była dziełem i poprawy i mądrości, podniosła polski naród w sza­ cunku u obcych i w swoim własnym, podniosła dalej miłość ojczy­ zny i znajomość obywatelskich względem niej obowiązków. Chodziło tylko o to, co powiedzą sąsiedzi, a zwłaszcza Ro~ sya, opiekunka nieładu w Polsce. Katarzyna nie chciała się zgo­ dzić na to przeobrażenie wewnętrznego ustroju Polski, lecz zajęta jeszcze wojną z Turcyą, musiała swą złość na razie stłumić. Ce­ sarz Leopold II. rad był tej konstytucyi, bo silna Polska broniłaby Austryi przed zaborczością Prus i Rosyi. Starał się więc nakłonić Prusy do zagwarantowania konstytucyi, na co istotnie zgodził się król pruski na zjeździe z cesarzem i elektorem saskim. Na nieszczęście Polski Leopold II. wkrótce umarł, a Polacy stracili jedynego szcze­ rego przyjaciela. 1792. Targowica 1792. Wiemy, że Konstytucyą 3-go Maja miała niestety przeciwników i w samej Polsce, mianowicie między dum- 199

nymi magnatami a stronnikami Rosyi. Do nich należeli przedewszystkiem Ksawery Branic ki, Szczęsny Potocki i Se­ weryn Rzewuski. Ci trzej zdrajcy nie wahali się wezwać rosyj­ skiej pomocy na zgubę własnej ojczyzny. Katarzyna II., która już ukończyła wojnę turecką, chętnie obiecała pomoc owym rzekomym obrońcom wolności szlacheckich. W. myśl wskazówek carowej i pod jej protekcyą zawiązała się więc w r. 1792. nieszczęsna konfede- racya w Targowicy (na Ukrainie), której celem było uchylenie Konstytucyi 3-go Maja, a temsamem przywrócenie dawnego nieładu w Pol-ce. Do tej konfederacyi przystąpiła niebawem spora ilość ciemnej szlachty. Jedni czynili to w nadziei obłowienia się majątkami patryotów, które miały uledz grabieży; drudzy szli za dawną chętką burzenia wszelkiej silnej władzy rządowej; inni wreszcie bali się zemsty Rosyi. Wojna w r. 1792. i drugi rozbiór Polski 1793. Na pomoc Targowiczanom wkroczyło do Polski 100.000 wojska rosyj­ skiego. Naród polski oglądał się za pomocą sąsiadów, lecz jej nie znalazł. Król pruski nie tylko opuścił teraz Polaków, lecz rozpo­ czął z Katarzyną II. układy o drugi rozbiór Polski w nadziei, że uzyska Gdańsk i Toruń, których miast dobrowolnie Polska oddać mu nie chciała. Polacy musieli przeto sami stanąć do walki z prze­ możnym wrogiem. Sejm czteroletni uchwalił był wprawdzie zorganizować stuty­ sięczną stałą armię, ale uchwała ta pozostała tylko na papierze. To też teraz, w stanowczej chwili, była armia polska nieliczna, niezupełnie wyćwiczona, niedostatecznie uzbrojona i nie miała do­ świadczonych wodzów. Główną armią, która stała na Ukrainie do­ wodził synowiec króla Stanistawa Augusta, dzielny ale wówczas jeszcze młody i mało doświadczony ks. Józef Poniatowski. Polacy odnieśli kilka zwycięstw u wschodnich granic Polski, n. p. pod Dubienką, gdzie walczył oddział Tadeusza Kościuszki, najzdolniejszego ze wszystkich naszych ówczesnych generałów. Z po­ wodu ogromnej lićzebnej przewagi Moskali, musieli jednak nasi cofać się, ale cofali się w porządku. W takiej chwili król Stani­ sław August, przerażony groźbami Katarzyny, postanowił zdać się na jej łaskę. Pragnąc się utrzymać za jakąbądź cenę na tronie, ukorzył się przed Katarzyną, prosił o rozejm i przystąpił na jej życzenie do konfederacyi targowickiej. To niegodne zachowanie się króla położyło kres dalszej wojnie. Wybitniejsi pa- 200 tryoci i znakomitsi dowódcy wojsk polskich, zniechęceni takim obrotem rzeczy, emigrowali za granicę, między nimi ks. Józef Po­ niatowski i Tadeusz Kościuszko. Tryumfująca Targowica zniosła wszystkie uchwały sejmu czteroletniego, a więc i kostytucyę 3-go maja. Tymczasem bacznie śledził przebiegu tej walki chytry sprzy­ mierzeniec Polski jkról pruski i skłonił carowę do odstąpienia mu znowu kawałka ziem polskich. Nastąpił więc drugi rozbiór Polski w r. 1793., w którym Prusy zabrały Gdańsk, Toruń i całą Wielkopolskę po Częstochowę: Rosya zagarnęła resztę Białej Rusi, resztę Ukrainy, Podole i wschodnią część Polesia i Wołynia po rzekę Zbrucz. Austrya w tym rozbiorze nie wzięła udziału. Teraz dopiero otworzyły się oczy uczciwszym z pomiędzy Targowiczan; jeździli do Petersburga do swej opiekunki, ażeby rzecz naprawić, ale daremnie. Carowa kazała zwołać sejm do Grodna, by zatwier­ dził nowy rozbiór. Zjechało kilku senatorów i niewielu posłów na sejm grodzieński, który pod naciskiem posła rosyjskiego Sie- wersa i rosyjskiej siły zbrojnej zatwierdził nkłady rozbio­ rowe z Rosyą i Prusami, zniósł reformy czteroletniego sejmu i zmniejszył wojsko polskie do 15.000. Polskę uszczuplono tym drugim rozbiorem do obszaru 3500 mil kwadr, i do 31/2 mi­ liona ludności. W ważniejszych miejscowościach kraju pozostawały załogi rosyjskie, celem czuwania nad nowym porządkiem rzeczy. Powstanie narodu 1794. Tadeusz Kościuszko. Pierwszy rozbiór Polski z r. 1772. zastał naród w takim upadku, że nie wywołał oporu. Ale po tym pierwszym rozbiorze naród polski znacznie się zmienił, pracował usilnie nad wprowadzeniem ładu i porządku, a wreszcie przeprowadził dawno pożądaną reformę, uchwalając wiekopomną Konstytucyę 3-go Maja. Tem boleśniej od­ czuli polscy patryoci ten drugi rozbiór, porwali się więc do broni. Na czele powstania narodu polskiego stanął Tadeusz Ko­ ściuszko. Pochodził on z litewskiej, szlacheckiej rodziny. Wykształce­ nie wojskowe odebrał w warszawskiej szkole kadetów. Jako celu­ jący uczeń pozyskał względy naczelnika tej szkoły, ks. Adama Czar­ toryskiego , generała ziem podolskich, i kosztem rządu wyjechał za granicę, celem wydoskonalenia się w wojennej sztuce. Najdłużej bawił we Francyi, poczem powrócił do ojczyzny i wstąpił do woj­ ska w stopniu kapitana artyleryi. Nie mogąc jednak służyć i sku- 201 tecznie pracować w swej ojczyźnie, jak tego gorąco pragnął, wy­ jechał do północnej Ameryki, gdzie wziął udział w walce o nie­ podległość Amerykanów. Walecznością i talentami dobił się tam stopnia generała, otrzymał roczną pensyę i dobra ziemskie, po­ czerń znowu powrócił do Polski i tu wstąpił ponownie do wojska, ale już jako generał. W wojnie z r. 1792. odznaczył się pod Du­ bienką , lecz po przystąpieniu króla do Targowicy, wziął dymisyę i wyjechał za granicę. Po drugim rozbiorze Polski patryoci posta­ nowili naprawić to, co król zepsuł w r. 1792. Teraz jednak, gdy rządy kraju były w ręku Moskali i Targowiczan, nie pozostało nic innego, jak tylko powstanie. Przygotowali je Kołłątaj, Ignacy Po­ tocki i wogóle twórcy Konstytucyi 3-go Maja. Kościuszkę znanego nie tylko z wybitnych zdolności wojennych, ale także z nadzwy­ czajnej , iście anielskiej dobroci i szlachetności serca i dlatego po­ wszechnie uwielbianego, uprosili oni na wodza powstania. Prócz dowództwa nad wojskiem oddano mu także i zarząd wszystkich spraw publicznych. Miał tedy Kościuszko władzę najwyższą, nie­ ograniczoną, czyli dyktaturę, na wzór takiej, jaka istniała w staro­ żytnym Rzymie. Słusznie tedy dawano Kościuszce miano »nacZel­ nika narodu®. — Przybywszy do Krakowa złożył wobec zgro­ madzonych władz miejskich, ludu i wojska na rynku kra­ kowskim uroczystą przysięgę (24. marca 1794.), że powierzo­ nej sobie władzy użyje tylko dla dobra ziemi polskiej i odzyskania niepodległości narodu. Już 4. kwietnia 1794. odniósł Kościuszko zwycięstwo p o d Racławicami (kilka mil od Krakowa) nad siedmiutysięcznym oddziałem rosyjskim. Do zwycięstwa tego nie mało przyczynili się kosynierzy, t. j. włościanie krakowscy, uzbrojeni w kosy pionowo na trzonkach osadzone, którzy pod prze­ wodem dzielnego Wojciecha Bartosa, gospodarza ze wsi Rzędowic, zdobyli moskiewskie armaty. Kościuszko, chąc uczcić męstwo kmieci, przywdział chłopską białą sukmanę i czerwoną krakuskę, jako strój pułku, który się najdzielniej w bitwie spisał, a Wojciecha Bar­ tosa awansował na chorążego, nadał mu szlachectwo i nazwał go Wojciechem Głowackim. Racławickie zwycięstwo dodało narodowi otuchy, toteż wy­ buchły powstania w Warszawie i Wilnie. Załoga rosyjska musiała z Warszawy ustąpić (Wielki ( '.z war tek) po zaciętej dwudniowej walce z wojskiem polskiem i ludem, któremu przewodzili dzielny szewc J a n Kiliński i rzeźnik Sierakowski. Kościuszko tymczasem ma- 202

szerował z wojskiem ku Warszawie. Po drodze, pod Szczeko­ cinami, spotkał się z wrogiem. Kościuszko sądził, że ma wal­ czyć tylko z Moskalami, tymczasem w szeregach nieprzyjaciół byli i Prusacy, a dowodził całem wojskiem król pruski, który jeszcze do niedawna udawał przyjaciela Polski! Bitwa nie była dla naszych pomyślną, ale Kościuszko cofnął się w największym porządku i do­ tarł do Warszawy, która go powitała jako zbawcę. Ale tuż za na­ czelnikiem nadciągnął pod Warszawę król pruski, tudzież wszystkie wojska moskiewskie, jakie jeszcze w kraju były i rozpoczęło się oblężenie stolicy. Kościuszko okazał nadzwyczajne zdolności wojskowe, broniąc na prędce oszańcowanego miasta przed olbrzy­ mią przewagą wrogów przez całe lato. Wszystkie szturmy nieprzy­ jacielskie odparto, a ponieważ w tym czasie wybuchło powstanie w Wielkopolsce za staraniem Józefa Wybickiego , Prusacy i Moskale musieli zaniechać oblężenia. Tymczasem stłumili Rosyanie powstanie na Litwie, gdzie dowodził dzielny pułkownik Jasiński. Dwie armie rosyjskie pod generałami Fersenem i Suwarowem ruszyły teraz ku Wiśle, gdzie się miały połączyć. Aby nie dopuścić do tego połącze­ nia, wydał Kościuszko bitwę Fersenowi pod Maciejowicami (przy ujściu Pilicy do Wisły). Ponieważ generał Poniński nie usłu­ chał wodza i spóźnił się ze znacznym oddziałem, przeto bitwa wypadła nieszczęśliwie. Kościuszko sam ciężko ranny dostał się do niewoli razem ze swym adjutantem Julianem Niemcewiczem. Strata naczelnika była niepowetowana; nie było nikogo, ktoby Kościuszkę godnie zastąpił. Główny wódz armii rosyjskiej Su wa­ ró w posunął się teraz szybko pod Warszawę, wziął szturmem Pragę i wyprawił tu srogą, barbarzyńską rzeź, w czasie której wycięli Moskale w pień 12.000 mieszkańców. Przerażona Warszawa poddała się, a z jej upadkiem upadło też powstanie. 1795. Trzeci rozbiór 1795. Po upadku powstania Kościuszkow­ skiego nastąpił (i tym razem za inicyatywą króla pruskiego) trzeci rozbiór Polski (1795). Prusy zajęły cały kraj na zachód od Pilicy, Bugu i Niemna wraz z Warszawą; Austrya otrzymała kraj między Pilicą, Wisłą i Bugiem wraz z Krakowem; resztę t. j. całą Litwę i resztę Rusi zabrała Rosya. Królowi Stanisławowi Augustowi ka­ zano zrzec się korony, co też uczynił. Do śmierci Katarzyny II. (1796.) mieszkał w Grodnie, poczem przesiedlono go do Petersburga, gdzie w dwa lata zakończył smutny swój żywot. Zwłoki ostatniego króla polskiego spoczywają w Petersburgu. 203

Bohatera z pod Racławic, Tadeusza Kościuszkę, trzymano dwa lata w petersburskiem więzieniu, z którego uwolnił go dopiero na­ stępca Katarzyny II., car Paweł I. Kościuszko udał się do Ame­ ryki, później bawił krótko weFrancyi, aż wreszcie osiadł na stałe w Szwajcaryi, w mieście Solurze, gdzie wkrótce zasłynął z wiel­ kiej dobroczynności i zażywał czci powszechnej. Umarł w r. 1817. Zwłoki jego sprowadzono do Krakowa i złożono w grobach kró­ lewskich na Wawelu. Wdzięczny naród polski ku wiecznej czci i pamięci wielkiego patryoty i bohatera usypał wspaniałą mogiłę na górze św. Bronisławy pod Krakowem. Słusznie wyraził się też poeta o tym kopcu Kościuszki:

»Oto macie kopiec łzawy, Co to broni polskiej sławy, Hen na górze Bronisławy «.

(W . Pol. »Pieśni Janusza*.)

Kościuszko był w istocie tym, który obronił sławę polskiego narodu, który okazał, że Polacy nie poddają się dobrowolnie pod obce jarzmo. Nie mogąc uratować niepodległości narodu, dokazał przynajmniej tego, że naród nie upadł z hańbą. — Wielką chwałę przynoszą też Kościuszce, jego krótkie, ale pełne sprawiedliwości i energii rządy. Jako naczelnik narodu przestrzegał równości wszyst­ kich obywateli wobec prawa i brał w obronę słabych i pokrzy­ wdzonych. Niebawem po bitwie pod Racławicami, stojąc w obozie pod Połańcem*), ogłosił sławne rozporządzenie, czyli manifest połaniecki, w którym zmniejszał znacznie pańszczyznę i usta­ nawiał osobnych urzędników, którzy mieli lud brać w obronę przed nadużyciami. Wierzył, że należy lud pozyskać dla sprawy naro­ dowej , i że należy go przekonać, iż »stan jego nierównie będzie szczęśliwszy w uratowanej z niewoli Polsce, aniżeli, gdy w niej obcy przewodzić będą«.

*) Połaniec nad W isłą między Krakowem a Sandomierzem. Kopiec Kościuszki pod Krakowepr 205

Czasy porozbiorowe.

XXXV. Dzieje Galicyi w 18. wieku.

Cesarzowa Marya Teresa (1772—1780). Austrya zajęła w r. 1772. części województw krakowskiego i sandomierskiego po prawym brzegu Wisły wraz z Rusią Czerwoną i częścią Podola. Kraj ten nazwano królestwem Galicyi i Lodomeryi (od dawnych księstw ruskich: halickiego i włodzimierskiego). W nowo nabytym kraju rząd austryacki zaprowadził takie same urządzenia i re­ formy, jakie obowiązywały naówczas w innych austryackich prowin- cyach. Zniesiono więc podział na województwa i powiaty, a cały kraj podzielono na 19 cyrkułów, zależnych od rządu gubernialnego we Lwowie. Na czele królestwa Galicyi i Lodomeryi stanął gu­ bernator, cyrkułami zarządzali starostowie (Kreishauptman), któ­ rym podlegały magistraty miejskie i t. z. dominia (t. j. urzędy ustanowione przez właścicieli dóbr do załatwiania spraw ich pod­ danych , włościan). Językiem urzędowym w Galicyi za czasów Maryi Teresy był język łaciński, później także niemiecki. Szlachtę polską zrównano ze szlachtą w innych krajach austryackich, t. j. zapro­ wadzono podział na szlachtę wyższą, czyli magnatów (hrabiów i baronów) i niższą, czyli stan rycerski. Było to urządzenie nie­ znane w dawnej Polsce, gdzie cała szlachta była równą wobec prawa, co wyrażano przysłowiem: »szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie«. Owe dwa stany wraz z dwoma deputatami miasta Lwowa miał rząd zwoływać na t. z. sejmy stanowe, zwane także postulatowymi, gdyż cała ich czynność ograniczała się do tego, aby spełniać żądania (z łać. postulaty) rządu. Wolno im było też przedstawiać monarsze swe prośby za pośrednictwem gu­ bernatora. Cesarz Józef II. (1780—1790), syn i następca Maryi Te­ resy, pragnął wytworzyć z Austryi jednolite państwo o absolutnej formie rządu. Dlatego nie uwzględniał, iż różne kraje jego władzy podległe zamieszkują różne narody o odrębnej przeszłości, zwy­ czajach i obyczajach. Co gorsza, uważając mylnie odrębności prawne 206 i narodowe za szkodliwe dla potęgi państwa, łamał je na każdym kroku, a popierał natomiast wsządzie niemczyznę, myśląc, że wszystkich swych poddanych na Niemców przerobi. Za niego zaprowadzono w Galicyi język niemiecki w sądach, urzędach i szko­ łach w miejsce dotychczasowej łaciny. Na urzędników przysyłał ten cesarz Niemców, lub zniemczałych Czechów, którzy byli dla kraju nieprzychylni. Celem zaludnienia kraju, wyniszczonego po- przedniemi wojnami, a zarazem, aby łatwiej go zniemczyć, spro­ wadzał do różnych stron Galicyi niemieckich wieśniaków. Niektóre z tych wsi, czyli kolonii niemieckich utrzymały się do naszych czasów. Józef II. jest też znany w dziejach ze swych reform na polukościelnem. Dążyły one przedewszystkiem do tego, by ducho­ wieństwo uczynić zupełnie zależnem od władzy rządowej. Tak n. p. zagarnął wszystkie dobra kościelne i utworzył z nich fundusz reli­ gijny, z którego wypłacał duchowieństwu stałe pensye. Mieszał się też do spraw czysto kościelnych: znosił klasztory, zniósł znaczną liczbę świąt i t. p. Reformy te dotknęły także Galicyę, gdzie znie­ siono 44 klasztorów. Już za Maryi Teresy zaczęto organizować szkoły w Austryi. Józef II. kroczył dalej tą drogą, ale dbał przy tem przedewszyst­ kiem o rozwój niemczyzny. W r. 1784. założył we Lwowie nie­ miecki uniwersytet. Cesarz Józef II. troszczył się bardzo o poprawienie doli włościan i polecał swym urzędnikom brać ich w obronę przed panami, którzyby ich krzywdzili. Ale w Galicyi i te — w zasadzie bardzo piękne — usiłowania cesarza przynioły więcej złego, niż dobrego, bo nienawidzący wszystkiego, co polskie, urzędnicy speł­ niali rozkazy cesarskie w ten sposób, że budzili u chłopów nie­ ufność przeciw panom. Miało to w przyszłości wydać straszne owoce. Cesarz Leopold II. (1790 — 1792), brat i następca Józefa U., monarcha wielce szlachetny, był szczerym przyjacielem polskiego narodu, zamierzał wprowadzić w Galicyi pewne zmiany na lepsze. Sprzyjał też Konstytucyi Trzeciego Maja i starał się pozyskać dla niej Prusy i Rosyę. Zanim jednak mógł cośkolwiek uczynić, umarł po dwuletnich rządach, a w Galicyi zostało wszystko po dawnemu. Franciszek I. (jako cesarz austryacki 1804—1815), syn i następca Leopolda II. nie prowadził polityki swego ojca. Wziął nawet udział w trzecim rozbiorze Polski i otrzymał kraj 207 między Pilicą, Wisłą a Bugiem z miastami: Krakowem, Sandomie­ rzem i Lublinem. Ziemię tę nazwano »Galicyą Zachodnią®*) i zaprowadzono .w niej taki sam ustrój, jaki istniał w dawniejszej Galicyi. Nowa ta prowincya niedługo jednak pozostała przy Austryi, gdyż panowanie cesarza Franciszka I. przypada na słynne czasy Napoleońskie.

XXXVI. Czasy Napoleońskie. 1796— 1815.

Legiony. Kiedy w Polsce sejm czteroletni usiłował ratować ojczyznę, wybuchła we Francy i t. zw. wielka rewolucya. Wy­ stępując przeciw strasznym nadużyciom absolutnych swych wład­ ców niezadowolili się Francuzi potrzebnemi reformami, ale poczęli niszczyć i burzyć wszystko, co było w przeszłości, złe, czy dobre. Ścięcie zacnego, choć nie dość energicznego króla Ludwika XVI. oburzyło całą Europę i spowodowało wybuch wojny, w której wszystkie państwa zachodniej i środkowej Europy walczyły z Fran- cyą. Francya jednak obroniła się, a gdy wojna przeciągała się długo, wycofały się z niej wszystkie państwa prócz Anglii i Austryi. Wtedy to zabłysnął przed zdumionym światem geniusz wojenny młodego generała francuskiego, Napoleona Bonapartego, który odniósł szereg zwycięstw nad Austryą, a wreszcie zmusił ją do zawarcia korzystnego dla Francyi pokoju. Wypadki te obudziły nowego ducha w narodzie polskim. Ponieważ Bonaparte walczył z Austryą, a więc z jednem państw rozbiorowych, przeto Polacy spodziewali się, iż Francya ujmie się za nimi i pomoże odbudować Polskę. Myśl tę podjęli przede wszy stkiem były członek sejmu czteroletniego Józef Wybicki i generał Henryk Dą­ browski, który za powstania Kościuszki wsławił się wielu dziel­ nymi czynami. Uzyskali oni pozwolenie od rządu francuskiego na tworzenie polskiego wojska, które pod nazwą legionów pol­ skich miało pomagać Francyi w jej bojach. Już w r. 1796. zor­ ganizował Dąbrowski we Włoszech pierwszy taki legion. Gdy jednak wkrótce przyszło do zawarcia pokoju z Austryą, zapomnieli Fran­ cuzi o usługach Polaków. Mimo to przybywali do legionów z kraju

*) Nazwa niewłaściwa, gdyż kraj ten nie leżał od dawniejszej Ga­ licyi na zachód, lecz na północ. Nazywano go także Nową Galicy ą. 208 ciągle nowi ochotnicy, tak aż liczba ich wzrosła do kilkunastu ty­ sięcy. W późniejszych walkach Francyi z Austryą i Rosyą przyczy­ nili się legioniści niejednokrotnie do zwycięstwa. Tymczasem Bona­ parte uśmierza wewnętrzne rozruchy we Francyi i staje na czele rządów tego kraju jako »pierwszy konsul*, a następnie jako cesarz. Polacy nic wprawdzie jeszcze od niego nie otrzymali, ale wierzą mu święcie, spodziewając się po nim odbudowania ojczyzny. Tych tułaczy na obczyźnie, walczących za cudzą sprawę pobudza do wy­ trwałości ułożona przez Wybickiego pieśń, ów sławny mazurek Dąbrowskiego »Jeszcze Polska nie zginęła«. — I ziściły się te nadzieje, choć późno i tylko w części. Napoleon wr. 1806. roz­ począł wojnę z Prusami, w bitwie pod Jeną rozbił całą, ich potęgę i opanował Berlin. Wtedy to spełniły się nadzieje le­ gionistów: »przeszli Wisłę, przeszli Wartę«, i <>za przewodem* uko­ chanego wodza Dąbrowskiego »złączyli się z narodem«. Rządy pruskie były w ziemiach polskich znienawidzone. Prusacy, którzy po trzecim rozbiorze ogromny kawał ziem polskich i samą Warszawę posiadali, zaprowadzali niemczyznę w urzędzach i szkołach, nasyłali urzędników Niemców, podczas gdy Polak nie mógł najlichszej posady otrzymać. Starał się też rząd pruski podburzać polskich wieśniaków przeciw szachcie, a ró­ wnocześnie sprowadzał w ogromnej liczbie kolonistów niemieckich do kraju. Szkoły były tylko niemieckie , a zakładano je tylko po mia­ stach i po niemieckich osadach, nie zaprowadzano zaś po wsiach polskich, aby wieśniaków naszych utrzymać w ciemnocie. Księstwo Warszawskie. Łatwo zrozumieć, że gnębieni przez Prusaków nasi powitali Napoleona jako zbawcę i garnęli się tłumnie do legionów. Wprawdzie Prusakom przyszli na pomoc Mo­ skale, ale i oni zostali pobici, a Napoleon zawierając pokój w Ty lży (1807.) bodaj w części odwdzięczył się Polakom. Z ziem polskich, zabranych przez Prusy, t. j. z Wielkopolski, Kujaw, Ma­ zowsza i części Małopolski utworzył niepodległe państwo, które nazwał od stolicy Księstwem Warszawskiem *). Monarchą tego kraju został król saski Fryderyk August, ten sam, którego konstytucya Trzeciego Maja ogłosiła następcą tronu. Rządy były polskie, urzę­ dnikami i oficerami armii, utworzonej z dotychczasowych legionów,

*) W aktach urzędowych używano nazwy »Księstwo«, a także i ^Wielkie Księstwo W arszawskie*. 209 byli tylko Polacy. Księstwo musiało zaprowadzić jednak u siebie wiele urządzeń na wzór francuski, z których nie wszystkie były dla naszych stosunków odpowiednie. Napoleon żądał też, aby go Polacy i nadal w różnych wojnach popierali. Choć z tego wynikały ciężkie ofiary w ludziach i pieniądzach, to jednak nikt się od tych obowiązków nie ociągał, bo powszechnie sądzone, że Księstwo Warszawskie jest zapowiedzią całej, niepodległej Pol­ ski. Obudziły się więc nowe nadzieje wśród Polaków; ci, co po­ zostali pod obcymi rządami spodziewali się rychłego uwolnienia. Najsilniej obudziły się nadzieje w zaborze rosyjskim. Zabór rosyjski. Zrazu za Katarzyny II. działo się Pola­ kom pod panowaniem moskiewskiem bardzo źle, bo carowa, ko­ bieta jak najgorsza pod każdym względem, nienawidziła Po­ laków. Wziętego do niewoli Kościuszkę i innych wybitniejszych jeń­ ców trzymała w więzieniu, tysiące zaś żołnierzy polskich zesłała na Sybir. Zabranemi ziemiami rządziła absolutnie za pośrednictwem urzędników Moskali; polskim patryotom pozabierała dobra i nadała je swoim sługom. Wogóle rządy jej zmierzały do zrusyfikowania kraju, t. j. do nadania mu wyglądu ziemi czysto moskiewskiej. Jednym ze środków wiodących do tego było gnębienie ko­ ścioła katolickiego, który chciała uczynić od siebie zupełnie za­ leżnym. Najbardziej zaś srożyła się nad katolikami greckiego obrządku, czyli nad unitami. Rosya od dawna nienawidziła unii. Kiedy jeszcze Piotr I. podczas walki z Karolem XII. bawił czasowo na Rusi, srożył się w okrutny sposób nad unickimi kapłanami. Podobnie za Katarzyny dopuszczały się wojska moskiewskie gwał­ tów na unitach w krajach, wtedy jeszcze do Polski należących. W traktatach rozbiorowych zobowiązała się wprawdzie Katarzyna, że uszanuje wolność religii katolickiej obu obrządków, ale łamiąc przyrzeczenie, zaraz po zaborach rozpoczęła przygotowania, aby unię znieść. Posłużył jej głównie za narzędzie biskup schizmatycki Wiktor Sadkowski. Przy pomocy wojsk moskiewskich spędzał on gromady ludności unickiej i więzieniem, kijami i wszelkimi gwał­ tami zmuszał do porzucenia unii i przejścia na prawosławie. W czasie między drugim a trzecim rozbiorem wydarto w ten spo­ sób kościołowi przeszło półtora miliona unitów. Po trzecim roz­ biorze zniosła Katarzyna wszystkie biskupstwa unickie z wyjątkiem jednego.

K. Rawer. Dzieje ojczyste. u 210

Syn i następca Katarzyny car Paweł był wprawdzie dziwa­ kiem, a nawet skłonnym do gwałtownych wybuchów, ale niepozba- wionym szlachetnych popędów. Uwolnił on przedewszystkiem z niewoli Kościuszkę, który wraz z Niemcewiczem udał się do Ameryki, przyjmowany wszędzie jak prawdziwy bohater. Car uwolnił też z więzień i odwołał z wygnania wszystkich jeńców pol­ skich. — W zarządzie krajów polskich nastąpiły dość znaczne ulgi. Paweł położył też kres prześladowaniom religijnym. Rząd począł grzeczniej traktować kościół rzymsko-katolicki i zgodził się, by sto­ lica apostolska zorganizowała na nowo kościół grecko-katolicki na ziemiach ruskich. Ujemną stronę rządów rosyjskich stanowiły zawsze stosunki włościańskie: chłopi pozostawali w poddaństwie, cięższem niż dawne. Trwało to w Rosyi bardzo długo, bo aż do r. 1861. Car Paweł został zamordowany przez kilku oficerów i dwora­ ków. Syn jego Aleksander I. (1801 — 1825) objął po nim rządy. Monarcha ten był na początku swego panowania nawet dość przychylny Polakom, to też położenie naszych rodaków było w tyra czasie nie najgorsze. Do ulg Pawła dodał Aleksander nie­ które nowe, a nawet, idąc za radą Adama Czartoryskiego*), którego wysoko cenił, przemyśliwał o odbudowaniu Polski. Pian ten upadł wskutek intryg pruskich. Wobec tego Czartoryski, dotychczas minister spraw zagranicznych Aleksandra I., złożył ten urząd, za­ trzymując godność kuratora, czyli najwyższego naczelnika szkół w całym zaborze rosyjskim. Na tem stanowisku położył wielkie zasługi dla narodu: odnowił uniwersytet wileński i zorganizował cały szereg szkół średnich i niższych. W szkołach tych wykładali po polsku profesorowie Polacy, wśród których było wielu znakomitych uczonych, jak n. p. w Wilnie matematyk Jan Śniadecki i brat tegoż profesor chemii, Jędrzej, historyk Joachim Lelewel, profesor literatury Euzebiusz Słowacki i inni. Współpra­ cownikiem Czartoryskiego był Tadeusz Czacki, który zorganizował w Krzemieńcu na Wołyniu wyższy zakład naukowy, głośne »liceum Krzemienieckie«. Wszystkie te szkoły były nietylko siedliskami nauk, ale i ogniskami ducha narodowego.

*) Był to syn znanego z czasów Stanisława Augusta generała ziem podolskich, księcia Adama Czartoryskiego. 211

Dalsze losy Księstwa Warszawskiego. Tak Napoleon jak i Aleksander starali się, by pozyskać sobie sympatye Polaków. Nie brakło wprawdzie pod zaborem rosyjskim takich, którzy spodzie­ wali się od Aleksandra zbawienia Polski, ale ogół narodu wierzył świę­ cie Napoleonowi, zwłaszcza gorąca, pełna nadziei młodzież. Napoleon korzystał jednak bezwzględnie z naszej uległości i ofiarności. Na rozkaz jego znaczne oddziały wojsk polskich wyruszyły do Hiszp anii, gdzie mu pomagały osadzić na tronie jego brata Józefa. Sławne i smutne były te walki Polaków w Hiszpanii; Polacy odznaczali się niesłychanem męstwem, jak n. p. przy zdobyciu oszańcowanego wąwozu Somo-Sierra, którego żaden pułk francuski zdobyć nie mógł, aż dopiero dokonała tego cudu waleczności garstka polskich jeźdźców pod dowództwem Kozietulskiego*). Również zasłynęli Polacy męstwem przy zdobywaniu hiszpańskiego miasta Saragossy i w wielu innych walkach. Zadanie naszych żołnierzy było jednak i smutnem, gdyż musieli zwalczać naród, który bronił własnej nie­ podległości. Tymczasem samo Ks. Warszawskie znalazło się w niebezpie­ czeństwie. W r. 1809. rozpoczął bowiem Napoleon wojnę z Au- stryą. Walka ta toczyła się też na ziemiach polskich. Arcyksiążę Ferdynand wyruszył z Galicyi z 40.000 wojskiem i rozpoczął kroki wojenne przeciw Ks. Warszawskiemu. Książę Józef Poniatowski, który teraz był naczelnym wodzem wojsk księstwa, miał pod ręką zaledwo 13.000 ludzi. Mimo to stawił nieprzyjacielowi pod wsią Raszynem, niedaleko Warszawy, dzielny opór. Wprawdzie Au- stryacy, dzięki swej liczebnej przemocy zwyciężyli, a nawet zajęli Warszawę, ale generał Dąbrowski począł w całym kraju organizo­ wać walkę podjazdową, która nieprzyjacielowi dała się dobrze we znaki. Wtedy ks. Józef uderzył na Galicyę, zdobył San­ domierz, Lwów i Kraków. Armia arcyksięcia Ferdynanda zo­ stałaby niechybnie zupełnie rozbitą, gdyby ks. Józef nie miał zdra­ dliwego sprzymierzeńca. Ryli nim Moskale, którzy udawali wtedy przyjaciół Napoleona. Wojska rosyjskie wkroczyły do Galicyi i uda­ jąc, że walczą z Austryakami, przeszkadzały tylko naszym. Pod­

*) Był to szwadron (120 ludzi) należący do pułku lekkiej jazdy, czyli t. zw. »szwoleżerów« gwardyi samego cesarza. Pułk ten składał się z samych Polaków i miał też mundury na wzór polskich ułanów.

U* 212 stępnie zajęły Lwów, a następnie chciały to samo zrobić w Kra­ kowie , gdzie o mało nie przyszło do walki między niemi a woj­ skiem polskiem. Wojnę rozstrzygnęły walki wojsk francuskich z główną armią austryacką, które tymczasem toczyły się niedaleko Wiednia. Wprawdzie pod Aspern został Napoleon pobity, ale wkrótce potem świetne zwycięstwo jego pod Wągr am zakończyło wojnę pomyślnie dla Francyi. Pokonana Austrya musiała w pokoju szonbruńskim odstąpić Napoleonowi i jego sprzymierzeńcom różne prowincye. Ks. Warszawskie otrzymało wtedy całą t. zw. Nową Galicyę, t. j. udział Austryi w III. rozbiorze z Krakowem, Sandomierzem i Lublinem, nadto z I. zaboru okolicę Wieliczki i obwód zamojski. Obwód tarnopolski otrzymała Rosya. Przez lat parę był Napoleon panem Europy. Stosunki przyjazne z Rosyą, które próbował utrzymywać od pokoju tylżyckiego rwały się, a nie mało przyczyniała się do tego i obawa Aleksandra, że Napoleon całą Polskę odbuduje. Ostatecznie przekonał się Napoleon, że musi stoczyć z Rosyą stanowczą wojnę. Do wojny tej przyszło w r. 1812. Napoleon zgromadził w Ks. Warszawskiem przeszło 600.000 wojska z różnych krajów Europy, a między tern 80.000 Polaków. Wśród narodu polskiego zapanował niesłychany zapał, bo wierzono niezłomnie, że teraz przyjdzie do wskrze­ szenia Polski. Napoleon, jak się zdaje, myślał teraz sam szczerze 0 tern. Wojnę z Rosyą nazwał urzędownie »drugą wojną polską« 1 pozwolił, że w Warszawie zebrał się nadzwyczajny sejm Księ­ stwa. Sejm ten orzekł przywrócenie państwa polskiego. Naród cały oddawał się najpiękniejszym nadziejom, ale klęska Napoleona zupełnie je zniweczyła. Wierni wojskowemu hono­ rowi nie odstąpili Polacy cesarza i w nieszczęściu. W rozstrzygającej bitwie podLipskiem walczyli jak lwy, a k s i ą ż e Józef znalazł wtedy bohaterską śmierćw falach rzeki Elstery. (1813). Wdzięczni rodacy sprowadzili później do kraju zwłoki bo­ hatera i złożyli obok trumien królewskich w podziemiach wawelskiej katedry. Daremne jednak było męstwo Polaków i Francuzów, daremne wysiłki wojennego geniuszu Napoleona. Wojna skończyła się klęską jego; musiał złożyć koronę cesarską, a gdy nieco później powtórnie za broń chwycił, pokonany w ostatecznej bitwie pod Waterloo, skończył jako jeniec angielski na wyspie Sw. Heleny. 213

Kongres Wiedeński 1815. Celem uporządkowania sto­ sunków europejskich odbył się teraz we Wiedniu wielki kongres, czyli zgromadzenie monarchów i ministrów wszyst­ kich państw. Jedną z najważniejszych spraw, którą się tam zaj­ mowano, była sprawa polska. Z powodu Polski o mało nie przy­ szło do nowej wojny między mocarstwami. Po długich naradach i sporach skończyło się na nowym podziale ziem polskich, które kongres podzielił na 5 części: 1) Zabór pruski, który obejmował oprócz Prus Zachodnich także zachodnią część dotychczasowego Ks. Warszawskiego. Kraj ten nazwano Wielkiem Księstwem Poznańskiem od głównego miasta. 2) Wschodnia o wiele większa część Ks. Warszawskiego została zorganizowaną jako nowe państwo pod nazwą Królestwa Polskiego. Nazywamy je Królestwem Polskiem kongresowem, gdyż na kongresie wiedeńskim po­ wstało. Dziedzicznym i konstytucyjnym królem nowego państwa miał być car Aleksander I. 3) Ziemie zabrane przez Rosyę w trzech zaborach pozostały nadal przy niej, jako prowincye temuż państwu podległe. Dla odróżnienia od Królestwa kongresowego nazywano je krajami zabranymi. 4) Pierwotny zabór austryacki, czyli Ga­ licy a, do której znów przyłączono obwód tarnopolski, odstąpiony w r. 1809. Rosyi. 5) Miasto Krakówr z najbliższą okolicą, zostało osobnem państewkiem pod nazwą Rzeczypospolitej Kra­ kowskiej. Wszystkie trzy państwa rozbiorowe przyrzekły na Kongresie, że nadadzą swoim polskim krajom konstytucyę, że nie będą prze­ szkadzać rozwojowa polskiego ducha narodowego. Niestety skończyło się na obietnicach i przyrzeczeniach.

XXXVII. Okres powstań i rządów absolutnych. (1815- 1864.)

Galicya. Najbliższe lata po kongresie wiedeńskim to czasy przewagi Austryi w Europie. Panował jeszcze ciągle cesarz Franciszek I. (1792—-1835.), ale ster rządu spoczywał w ręku wszechwładnego kanclerza, księcia Mettemicha, zaciętego zwo­ lennika absolutyzmu. To też Metternich nie myślał krępowrać się przyrzeczeniami danemi na kongresie wiedeńskim; wr Galicyi zapro­ 214 wadził na nowo sejmy stanowe, jakie były po pierwszym roz­ biorze , a które później Józef II. zawiesił. Sejmy te miały i teraz bardzo małe znaczenie. W r. 1817. odnowił cesarz Franciszek uniwrersytet we Lwowie, założony niegdyś przez Józefa II., ale później zniesiony. Na uniwersytecie tym panował duch nie­ miecki ; wykłady odbywały się po niemiecku, a w części po łaci­ nie. W tymże roku powstała też we Lwowie druga ważna insty- tucya. Oto miłujący ojczyznę obywatel Józef Maksymilian Ossoliń­ ski, założył »Zakła d narodowy im. Osso 1 iń ski ch«, złożony z bardzo bogatej biblioteki i licznych zabytków naszej przeszłości. Zresztą pozostało wszystko po dawnemu, jak było za Józefa II. Polacy oddani na łaskę wrogich sobie urzędników byli w bardzo smutnem położeniu. Chłopi pozostawali ciągle w ciemnocie, pańszczyzna trwała i nadal, wskutek czego wzmagała się niechęć między szlachtą a włościaństwem, podsycana chytrze przez obcych urzędników. Lepiej niż w Galicyi było zrazu pod zaborem pruskim, a zwła­ szcza w W. Ks. Poznatiskiem, gdzie namiestnikiem został Polak, książę Antoni Radziwiłł, spowinowacony z domem królewskim. Na urzędy dostawali się tu i Polacy, w sądach używano języka polskiego, zaprowadzono też sejmy stanowe, które podobnie jak w Galicyi miały nie wielkie znaczenie. Najważniejszem jednak i naj- lepszem zarządzeniem rządu pruskiego było zniesienie pań­ szczyzny i nadanie włościanom na własność roli, którą upra­ wiali. Ale już po kilku latach nastąpił zwrot ku gorszemu i zaczęto germanizacyę kraju. Królestwo Polskie kongresowe. Największa część ziem polskich była pod panowaniem cara Aleksandra, na ten więc zabór, a zwłaszcza na Królestwo Kongresowe zwracały się teraz oczy całego narodu. Kraj ten był całkiem osobnem państwem, a oprócz tego, że królem polskim miał być car rosyjski, nie miał z Rosyą nic wspólnego. Aleksander I. nadał Królestwu wcale liberalną (wolnościową) konstytucyę. Władza prawodawcza spo­ czywała w ręku sejmu, złożonego z senatu i izby poselskiej; władzę wykonawczą sprawował król przy pomocy osobnych ministrów Królestwa Polskiego. Miało też Królestwo osobne wojsko, złożone z dawnych napoleońskich wiarusów, nieliczne, bo wynoszące około 40.000 ludzi, ale śmiało rzec można, że równie dzielnego i tęgiego żołnierza nie miało żadne państwo euro- Zakład Narodowy imienia Ossolińskich we Lwowie. 216 pejskie. Ponieważ królem polskim był Aleksander, mieszkający w Petersburgu, przeto ustanowił on urząd zastępcy króla, czyli namiestnika, który miał więc być właściwym naczelnikiem kraju. Na urząd ten powołał Aleksander zrazu starego generała jeszcze z Kościuszkowskich czasów Zajączka. Był to człowiek bardzo już wiekowy i chorowity. Gdy w parę lat później Zajączek umarł, został namiestnikiem Królestwa w. książę Konstanty. Był to drugi z rzędu brat cara Aleksandra, człowiek bardzo miernych zdolności umysłowych, co przy niesłychanie gwałtownem, iście szalonem usposobieniu, czy­ niło zeń najgorszego tyrana. Łatwo zrozumieć, że ten bez- taktowny, a pełen pychy książę, był istnem nieszczęściem dla kraju do którego go posłano. Konstanty zajmował się z upodobaniem woj­ skiem, a nie znając się wiele na sztuce wojskowej, uważał przesadnie na zewnętrzne strony służby wojskowej, ka' ząc bez miłosierdzia za najmniejsze niewłaściwości w umundurowaniu i t. p. To też w wojsku rosło oburzenie, wybitniejsi generałowie i ofice­ rowie występowali ze służby, a los biednych szeregowców był wprost strasznym. Z tego powodu nienawidzono Konstantego w ca­ łym kraju. Aleksander I. ustanowił też urząd swego komisarza przy rządzie Królestwa, niejako pośrednika między nim, a Królestwem Kongresowem. Urząd ten piastował Nowosilców, który udawał przyjaciela Polaków, a był w istocie człowiekiem na wskroś prze­ wrotnym, haniebnym donosicielem i oszczercą. Wobec tego, że tacy ludzie stali na czele rządu, trudnem było położenie nowego Kró­ lestwa. Pierwsze lata istnienia Królestwa b yły p rzecież p o- myślne, a to dzięki pracy i usiłowaniom różnych wybitnych mężów, jak n. p znakomici ministrowie skarbu Tadeusz Matusze- wicz i książę Ksawery Drucki- Lubecki, minister sprawiedliwości Marcin Badeni, oświaty Stanisław Potocki. Należał tu też książę Adam Czartoryski, który jak wiemy, piastował urząd kuratora szkół na Litwie i Rusi, a w Królestwie należał do senatorów. Wielkie zasługi położyli również dawny członek sejmu czteroletniego, później adjutant Kościuszki, Julian Ursyn Niemcewicz, obecnie również se­ nator, wreszcie znakomity uczony ksiądz Stanisław Staszic i wielu innych. Ich zasługą było, że w kraju zapanował ład i porzą­ dek, podniosło się rolnictwo i handel, powstały nowe nieznane gałęzie przemysłu (n. p. przemysł tkacki w Żyrar­ 217 dowie, potem w Łodzi), dźwigało się zaniedbane od niepamiętnych czasów górnictwo polskie. Wysoko stanęły też polskie szkoły, które urządzono na wzór szkół Czartoryskiego i Czackiego na Li­ twie i Rusi. W r. 1818. staraniem ministra oświaty Potockiego powstał wWarszawie doskonale zorganizowany uniwersytet, złożony z wszystkich czterech wydziałów. Aleksander jeszcze za czasów Napoleona łudził Polaków na­ dzieją, że odbuduje Polskę. Nawet po kongresie wiedeńskim nie ustawały te łudzenia, wskutek czego spodziewano się powsze­ chnie , że c a r przyłączy do Królestwa Kongresowego Litwę i inne ziemie dawnej Polski, które do niego należały. Tymcza­ sem Aleksander nie myślał ziścić tych nadziei, a nawet zaczął okazywać wyraźną niechęć do konstytucyjnej formy rządu, do czego przyczyniły się intrygi różnych Moskali, wrogów naszego narodu, a najbardziej namowy wszechwładnego Metternicha, który wszelkie dążenia do konstytucyi uważał za rewolucyę. Wobec tego stosunek króla (t j. Aleksandra) do narodu był pełen nieufności. Aleksander zaczął naruszać konstytucyę; przychodziło do zatargów między nim a sejmem, występującym w obronie praw. Wtedy powstały pierwsze spiski, dążące do odbudowania Pol­ ski, których duszą był major Łukasiński. Ale rzecz odkryto, Łukasińskiego aresztowano i skazano na długie więzienie. Siedząc za innymi spiskowcami wpadł niecny Nowosilców na ślad istnienia związków tajnych wśród akademików warszawskich i wileńskich. Wysłany do Wilna, z nadzwyczajną władzą, począł gnębić uczniów i profesorów tamtejszego uniwersytetu. Uniwersytet wileński dzięki reformom Czartoryskiego stał bar­ dzo wysoko, posiadał znakomitych profesorów i dzielną młodzież , pełną miłości ojczyzny i zapału do nauki. Celem szerzenia tych ideałów powstawały wśród młodzieży związki: Filaretów, Filo­ matów i Promienistych, których naczelnikiem był Tomasz Zan, a duszą Adam Mickiewicz, najgłośniejszy później nasz wieszcz narodowy, już wtedy sławny z pierwszych swych wspaniałych po- ezyi. Profesorowie uniwersytetu wileńskiego wiedzieli o istnieniu tych związków i pochwalali je, ale Nowosilców uważał je za zbro­ dnię , za coś niebezpiecznego dla państwa. Aresztowano bardzo wiele osób, które do tych związków należały, a przedewszystkiem Zana i Mickiewicza, który wtedy był już nauczycielem gimnazyum w Kownie. Po długiem tyrańskiem śledztwie, nie mogąc aresztowanym żadnej 218 winy dowieść, skazano ich na więzienie w głąb Rosyi, a niektó­ rych nawet na Sybir. Wielu wybitnych profesorów uniwersytetu potraciło posady. Oburzony temi bezprawiami Czartoryski złożył urząd kuratora, a jego następcą został Nowosilcow (1824). W rok potem umarł Aleksander, a tron po nim objął Mikołaj L (1825—1855), najsroższy i najbezwzględniejszy absolutysta osta­ tniego stulecia. W Rosyi nie brakło ludzi, którzy absolutyzm uwa­ żali za nieszczęście dla narodu, a nie mając nadziei, by na prawnej drodze do konstytucyi przyjść mogło, puścili się na drogę spisku. Po śmierci Aleksandra wywołali w Petersburgu w grudniu r. 1825. bunt; nazywano ich dlatego Dekabrystami, czyli Grudniowcami. Rozruch ten stłumił jednak łatwo Mikołaj I., a naczelnicy spisku zginęli z ręki kata. Nienawidząc Polaków już z tego powodu. że konstytucyę u siebie mieli, zaczął Mikołaj przez swoich zaufanych znowu szpiegować w Królestwie. Nastąpiły aresztowania całego szeregu wybitnych mężów pod zarzutem, że wiedzieli o spisku Dekabrystów. Postawieni przed sąd sejmowy, zostali uwolnieni, a tylko niektórzy uznani winnymi drobnych przekroczeń. Rozgnie­ wany car kazał wstrzymać ogłoszenie wyroku i wywieźć oskarżo­ nych do petersburskich więzień. Te wszystkie bezprawia i gwałty wywołały nadzwyczajne obu­ rzenie w kraju i nowe spiski, zwłaszcza wśród uczniów wojskowej szkoły podchorążych i wśród młodzieży akademickiej. Na­ czelnikiem tego spisku był podporucznik Piotr Wysocki, in­ struktor podchorążych. Wypadki zagraniczne przyśpieszyły wybuch powstania, które, wobec ciągłych gwałtów moskiewskich było nie­ uniknione. Powstanie listopadowe. (1830 i 1831). W lipcu r. 1830. wybuchła we Francyi rewolucya przeciw królowi Karolowi X, który konstytucyi nie szanował. Rewolucya ta, zwana lipcową, po­ wiodła się; tron francuski otrzymał Ludwik Filip, »król mieszczań- ski«. Było to hasłem do powstań dla tych ludów europejskich, które były niezadowolone ze swego losu. Nic dziwnego, że naród polski, który był ze wszystkich w najgorszem położeniu, zerwał się ró­ wnież do broni. Hasło dali podchorążowie, zagrożeni odkryciem spisku. Wieczorem dnia 29. listopada napadła garść spiskowców na Belweder, pałac Konstantego, (stąd Belwederczykami zwani). Książę zdołał uciec, a następnie na czele wojsk moskiewskich wy­ cofać się z Warszawy. Ponieważ rewolucya wybuchła dla wielu 219

niespodzianie, przeto zrazu władze Królestwa i ludność Warszawy wahały się, co począć. Ostatecznie stanęło na czele narodu kilku wybitnych mężów jak Czartoryski, Niemcewicz, Lelewel a także wielce popularny generał Chłopicki. Mianowany naczelnym wodzem ogłosił się Chłopicki po paru dniach dyktatorem, na co naród z chęcią się zgodził. Niestety jednak Chłopicki zawiódł pokładane, w nim nadzieje. Był to dzielny żołnierz, ale nie wierzył w powodzenie powstania. To też rozpoczął układy z carem, ale gdy rozsrożony Mikołaj żądał poddania się na łaskę i niełaskę, Chłopicki złożył dyktaturę. Wtedy władzę naczelną nad krajem objął Rząd Narodowy z 5 osób złożony pod przewo­ dnictwem Adama Czartoryskiego, a sejm ogłosił złożenie Mikołaja i całej jego rodziny z tronu królewskiego. Wodzem wojsk, został generał książę Radziwiłł, którego doradcą miał być Chłopicki. Tymczasem zbrojono się dalej; obwarowano Warszawę i roz­ poczęto formacyę nowych oddziałów wojska. Na początku lutego nadciągnęli Moskale w 150.000 ludzi pod dowództwem Dy­ bie z a. — Do pierwszej bitwy przyszło po d Stoczkiem, gdzie generał Dwernicki na czele prawie samej tylko jazdy rozbił korpus generała Geismara. Świetne to zwycięstwo podniosło ducha w na­ rodzie, a Dwernicki urósł w oczach narodu na bohatera w pie­ śniach sławionego. ( Znaną jest powszechnie pieśń W. Pola: »Grzmią pod Stoczkiem armaty*). I w następnych bitwach, jak pod Dobrem i pod Wawrem bili się nasi walecznie, ale wskutek olbrzy­ miej przewagi Moskali cofali się. Mimo okropnych strat w zabitych i rannych szedł Dybicz naprzód, aż przyszło 25. lutego r. 1831i pod Grochowem, o milę tylko od Warszawy, do wielkiej bitwy. W pamiętnym i sławnym tym boju odznaczył się żołnierz polsk. nadzwyczajną walecznością, ale okazała się też niesforność i nie­ posłuszeństwo niektórych generałów, dawne niewygasłe niestety wady polskiej szlachty. Najzaciętsza walka wrzała o sławny lasek, zwany »Olszynką«, który kilkakrotnie Moskale zdobywali, ale za­ wsze zostali odparci. Tu odznaczył się bezprzykładną walecznością czwarty pułk piechoty (»czwartaki«), wsławiony w pieśniach nietylko w kraju, ale i u obcych (»Tysiąc walecznych*). Już uśmie­ chała się naszym nadzieja, że dzięki doskonałym zarządzeniom Chłopickiego Moskali rozbiją, gdy w tern pada ten wódz ciężko ranny. Ostatecznie Polacy cofnęli się do Warszawy; Moskale jednak 220

nie śmieli ich ścigać. Stolica była uratowana, a żołnierz zagrzany chęcią do dalszej walki. Wybuch powstania polskiego przyjęły wszystkie ludy euro­ pejskie z niesłychanym zapałem. Z wielu krajów, a szczególnie z Francyi śpieszyli ochotnicy; inaczej jednak myślały rządy. Rząd francuski, na którego pomoc u nas najwięcej liczono, zawiódł naj­ zupełniej. Po rewolucyi lipcowej przyszli tu do steru bogaci mie­ szczanie, którzy nie dbali o nic, by tylko módz żyć w pokoju i dobrobycie, to też Francya odmówiła powstaniu wszelkiej pomocy. Podobnie samolubnej polityki trzymała się i Anglia. Austryacki kanclerz Metternich nie był zrazu powstaniu nieprzychylny. Cieszyło go to , że spadły kłopoty na Moskwę, która podburzała Słowian w Austryi; podobała mu się dyktatura, jako forma rządu cechująca siłę i energię. Ale w upadku dyktatury i detronizacyi Mikołaja wi­ dział zwycięstwo zasad rewolucyjnych, które nienawidził, to też od tego czasu zajął wrogie wobec powstania stanowisko. Najbar­ dziej wrogo wystąpiły Prusy. Postawiły nad granicą silny korpus wojska, nie dopuściły dowozu broni i oddzieliły Królestwo od reszty Europy. Po bitwie pod Grochowem nastąpiła przerwa w działaniach wojennych, gdyż obie strony były zbyt wyczerpane. Radziwiłł złożył dowództwo w ręce Skrzyneckiego. Polskie wojsko, które doszło tymczasem do 100000 żołnierzy, rozpoczęło działania za­ czepne. W bitwach pod Wawrem (druga bitwa), Dembem Wiel- kiem i Iganiami odnieśli Skrzynecki i jego doradca (kwatermistrz armii) Prądzyński świetne zwycięstwo. Moskale stracili do 20.000 ludzi w zabitych, rannych i jeńcach, tudzież mnóstwo armat i przy- borów wojennych. Skrzynecki był dzielnym żołnierzem, ale jeszcze mniej jak Chłopicki nadawał się na wodza; nie miał energii i sta­ nowczości. To też popadł w dłuższą bezczynność, łudził się na­ dzieją obcej pomocy i nie skorzystał z dotychczasowych zwycięstw. Wysłał tylko Dwernickiego na Wołyń i Podole, chcąc tam zor­ ganizować powstanie. Po kilku szczęśliwych potyczkach został je­ dnak ten dzielny generał otoczony przez nadzwyczajną przemoc moskiewską i zmuszony do przejścia na terytoryum galicyjskie. Oddział jego rozbroiły wojska austryackie. Na uboczu od głównej armii rosyjskiej stał 20-to parotysięczny oddział gwardyi carskiej; umyślono go przeto zniszczyć. Ale wskutek powolności Skrzyneckiego wyprawa ta nie udała się, Dybicz z główną 221 silą przyszedł gwardyom na pomoc i tak, w sposób przez obu wodzów nieprzewidziany, przyszło do największej w całej wojnie bitwy pod Ostrołęką1) (26 maja 1831.) Wojsko polskie wal­ czyło po bohatersku. Odznaczyli się znów nieustraszeni czwartacy, za­ słynął męstwem generał artyleryi Bem, bitwa jednak skończyła się klęską wskutek przewagi sił moskiewskich i błędów Skrzy­ neckiego. Wojsko polskie cofnęło się na Pragę, tylko oddział gen. Giełguda udał się wprost z pod Ostrołęki na Litwę,- aby tam zorganizować powstanie. Zrazu wuodło się tu dobrze; gdy jednak zamiar opanowania Wilna nie udał się, rozdzielił Giełgud swój oddział na trzy części. Zaraz też sam, małodusznie straciwszy na­ dzieję walki pomyślnej, przeszedł z jednym oddziałem granicę pruską, a wkrótce i drugi oddział to samo uczynił. Tylko dowódzca trzeciego, generał Dembiński pomaszerował aż ku granicy kur- landzkiej, a następnie przeszedł przez całą Litwę napowrót, wszę­ dzie zbierając do siebie drobne oddziały powstańcze i bijąc po drodze Moskali. Unikając przeważnych sił wroga, doprowadził Dem­ biński do Warszawy 5000 ludzi. Na tern skończyło się powstanie na Litwie. -— Całkiem niepomyślny obrót wzięła powtórna wyprawa na Wołyń wskutek niezdolności dowodzącego nią generała Jankow­ skiego. Główna armia pod Skrzyneckim stała bezczynnie pod W ar­ szawą. Przyczyniła się do tego i straszna choroba, cholera, która wtedy po raz pierwszy na naszej ziemi i w ogóle w Europie poja­ wiła się, zawleczona przez wojska rosyjskie. Umarł na nią Dybicz i w. ks. Konstanty, który znajdował się przy armii. Po Dybiczu objął dowództwu) Paszkiewicz; korzystając z przychylności Prusaków, zbliżył się do samej ich granicy i przeprawił wojsko swroje przez Wisłę po mostach zbudowanych przy pomocy tychże. Teraz Warszawa była zagrożoną z dwu stron, gdyż na prawym brzegu Wisły zostały dość znaczne siły nieprzyjacielskie. Te niepowodzenia przypisywano bezczynności Skrzyneckiego, to też w Warszawie rosło oburzenie na niego. Rząd narodowy, który długo nie chciał mięszać się do spraw czysto wojskowych, aby działalności wodza nie krępować, musiał zażądać od Skrzyneckiego wyjaśnień, a wreszcie usunął go z dowództwa, które powierzono tymczasowo Dembińskiemu. Tymczasem w Warszawie przyszło do

a) Ostrołęka nad Narwią, na pnc.-wsch. od Warszawy. 222 smutnych zajść. Liczne rzesze ludu wpadły do więzień, gdzie za­ mordowały kilku wyższych wojskowych, uwięzionych poprzednio pod zarzutem zdrady i kilku również aresztowanych szpiegów. W ten sposób zginęło wielu winnych i niewinnych, ale i z tych winnych nikt nie był jeszcze wyrokiem skazany. Rozruchy te były więc czynem zbrodniczym, a to tern bardziej, że dokonano ich w chwili wiel­ kiego niebezpieczeństwa ojczyzny. Wobec tego książę Czarto­ ryski i inni członkowie rządu narodowego złożyli swe urzędy, a sejm ustanowił nowy rząd, na którego czele z nie­ ograniczoną prawie władzą stanął ambitny generał Krukowiecki. I on nie zdołał uratować ojczyzny. Zadanie miał w istocie bardzo trudne, bo wojsko polskie było już bardzo nieliczne; pozostało do obrony stolicy 30.000 ludzi. Natomiast Paszkiewicz miał pod Warszawą 80 000 ludzi we wszystko doskonale zaopatrzonych. Wobep tego Krukowiecki nie odważył się na bitwę w otwartem polu, lecz postanowił bronić wałów stolicy. Dnia 6. września roz­ poczęli Moskale szturm na miasto; wojsko broniło się świetnie, ale niektóre ważne punkta obronne nie otrzymały dostatecznej załogi, to też nieprzyjaciel zdobył część polskich okopów, a także silnie obwarowaną wieś Wolę, najważniejszy punkt obronny. Do- wódzcą tego fortu był bohaterski generał Sowiński, który cho­ ciaż kaleka (nogę utracił niegdyś w wojnach napoleońskich) do ostatka bronił się i poległ śmiercią walecznych. Następnego dnia zdobyli Moskale jeszcze kilka obwarowań, ale walka nie była jeszcze rozstrzygnięta, gdy Krukowiecki kazał wojsku zaprzestać walki i cofnąć się na Pragę, poczem zawiadomił Paszkiewicza, że poddaje się. Sejm nie uznał poddania się i złożył Krukowieckiego z urzędu. Wskutek nowej umowy z Dybiczem opuściło wojsko, a z niem rząd, sejm i wielu obywateli Warszawę, którą zaraz zajęli Moskale (8. września). Wojsko polskie liczyło jeszcze około 28.000 ludzi, ale położenie jego było już rozpaczliwe. To też, gdy inne mniejsze, po kraju rozrzucone oddziały, nie mogąc się z głównem wojskiem połączyć, przechodziły granicę austryacką i broń składały, ostatni naczelny wódz generał Rybiński mógł tylko bronić honoru polskiego wojska w ten sposób, by ono nie przed Moskalem broń złożyło. To też wyruszył na zachód ku granicy pruskiej, gdzie z całem swem wojskiem złożył broń Prusakom. 223

Zgnębienie Polski przez Mikołaja I. Po zgnębieniu po­ wstania spadla na naszą ojczyznę, na tę nieszczęsną ziemię mogił i krzyżów, ciężka dłoń wroga. Ustanowiono osobne sądy nauczę- stników powstania, które szereg ujętych skazały na śmierć, na Sybir, lub też na inne ciężkie kary. Przez szereg lat jeszcze po powstaniu urzędowały na ziemiach polskich te straszne sądy i wy­ szukiwały coraz nowe ofiary. Mikołaj I., który w czasie kilka­ krotnego pobytu w Warszawie w bezwzgędny i szorstki sposób okazywał Polakom swą nienawiść, zniósł konstytucyę Kró­ lestwa i zaprowadził rządy absolutne. Namiestnikiem mia­ nował zdobywcę Warszawy Paszkiewicza, a na wszelkie wyższe posady również tylko rodowitych Moskali. Zniesiono odrębne wojsko polskie, a Polacy muszą odtąd służyć w mo- skiewskiem. W urzędach poczęto zaprowadzać język rosyjski, a wszystkie urzędy kraju poddano pod zwierzchnictwo ministrów petersburskich. Z niesłychaną zaciekłością rzucił się rząd nieprzyjacielski na szkoły polskie, aby obniżyć stan oświaty i moralności w narodzie i wyplenić ducha narodowego, którego te szkoły sze­ rzyły. Zniesiono uniwersytety, warszawski i wileński, tu­ dzież liceum krzemienieckie i cały szereg średnich i niż­ szych zakładów naukowych. Nawet polskie zbiory naukowe, biblio­ teki i muzea zabierano i wywożono do Petersburga, aby zniszczyć polską naukę i polską cywilizacyę. To dążenie do zmoskwicenia było najbezwzględniejszem n a Litwie i Rusi. Moskiewscy pisarze zaczęli teraz głosić kłamliwą zasadę, jakoby te kraje były od­ wiecznie moskiewskimi, a rząd starał się te ich wywody w czyn zamienić, niszcząc wszystkie ślady polskiej cywilizacyi, która przez pięć wieków tym krajom przyświecała. Zaraz po powstaniu zapro­ wadzono język rosyjski we wszystkich urzędach, sądach i szkołach na Litwie i Rusi. Po zgnieceniu powstania zaczęły się też prześladowania kościelne. Religia rzymsko-katolicka strąconą została do rzędu wyznań jedynie cierpianych. Zniesiono cały szereg klasztorów ka­ tolickich , połowę kościołów wydano prawosławnym, a dzieci mał­ żeństw mięszanych kazano wychowywać w prawosławiu. Nawet w Warszawie założono biskupstwo prawosławne. Z największą jednak bezwzględnością wystąpił rząd rosyjski przeciw unitom, gdyż głosząc fałszywie, że Rusini nie są oso­ 224 bnym narodem, tylko częścią Moskali, czyli Rosyan, postanowił znieść różnicę wiary obu narodów. Mikołaj I. idąe w ślady Kata­ rzyny II. począł z niesłychaną tyranią przeprowadzać tę zasadę , a znalazł niestety pomocnika i wykonawcę w niecnym duchownym unickim Siemaszce, którego mianował biskupem, a później metro­ politą. Siemaszko porzucił unię i przeszedł n a prawosławie. Nie było środka tak ohydnego, któreby nie użył ten apostata, aby zmusić duchowieństwo i ludność do porzucenia unii. Opierało się temu niższe duchowieństwo, tudzież Bazylianie, a bardziej jeszcze Bazylianki. Sławnem było męczeństwo Bazylianek mińskich, któ­ rych przełożona, matka Makrena Mieczy sławska zdołała umknąć do Rzymu, gdzie opowiadała dzieje tego męczęństwa. Również i lud, szczególnie na Białej Rusi opierał się długo, aż ostatecznie bezprzykładnymi gwałtami zmuszonym został do pra­ wosławia. Skutki upadku powstania dla innych dzielnic były również smutne. W Galicyi i w zaborze pruskim zaczęły się prze­ śladowania uczestników powstania i gnębienie ducha narodowego. Wrócono też do bezwzględnego niemczenia tych polskich krajów, podobnie jak było zaraz po rozbiorach. Emigracya i spiski w kraju. Te straszne prześladowania wydały pozornie pożądane przez wrogów owoce: życie narodu w kraju jakby zamarło. Tem silniej za to rozwinęło się ono na obczyźnie, a zwłaszcza we Francyi, dokąd udał się kwiat narodu po nieszczęsnym upadku powstania. Tam żyli też i działali nasi najznakomitsi poeci, jak przedewszystkiem Adam Mickiewicz , tudzież dwaj najwięksi po nim Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński Wszystkich wiodła nadzieja, że tam znajdą nietylko przyjęcie i schronienie, ale też, że stąd wkrótce będą mogli od­ nowić wojnę przeciw gnębicielowi ojczyzny. Rząd francuski ulega­ jąc woli swego narodu przyjął Polaków dobrze, a nawet wypłacał uboższym z nich rodzaj żołdu. Niestety jednak największa z na­ szych wad narodowych, niezgoda, nie znikła, a nawet tu na obczyźnie olbrzymie przybrała rozmiary. Wkrótce podzielili się emi­ granci na dw a główne stronnictwa, z których jedno umiarko­ wane , pod przewodnictwem b. prezesa rządu narodowego Ks. Czar­ toryskiego dążyło do odbudowania Polski głównie drogą dyploma­ tyczną, spodziewając się pozyskać dla naszej sprawy rządy państw zachodnich, tudzież wpływowych posłów w parlamentach. Czarto­ 225 ryski, którego też cała Europa uważała za właściwego przedsta­ wiciela Polski, rozwinął wszechstronną czynność. Starał się o pod­ trzymanie ducha narodowego wśród rodaków, o wychowanie dzieci wychodźców, aby wśród obcego otoczenia nie wynarodowiały się i t. p. W tym celu zakładał różne stowarzyszenia i szkoły, które bardzo ważne usługi oddały polskim wychodźcom. Stronnictwo Czar­ toryskiego nazywano »Hotel Lambert«, od pałacu, w którym książę mieszkał. Jeżeli nadzieja pozyskania pomocy dla Polski od rządów i par­ lamentów okazała się płonną, to jeszcze większemi mrzonkami nazwać należy nadzieje drugiego stronnictwa wśród emigrantów, które spodziewało się oswobodzenia Polski przez ogólną rewolucyę w'Europie. I jedni i drudzy rachowali na obcą pomoc, ci obcych królów i ministrów — tamci obcych spiskowców. Były to czasy powszechnego niezadowolenia w Europie. Rządy były prawie wszę­ dzie absolutne, a ludy domagały się wolności konstytucyjnych; nie mogąc zaś ich otrzymać, imały się drogi spisków i powstań. Stąd i wychodźcy poczęli tworzyć tajemne stowarzyszenia. Zwolennicy owego bezwzględnie rewolucyjnego, czyli radykalnego stronnictwa utworzyli sobie później osobną władzę, która nimi zarządzała, t. zw. centralizacyę. Zwolennicy tego kierunku występowali niena­ wistnie przeciw szlachcie i głosili myśl, zresztą samą przez się bardzo dobrą, że należy przedewszystkiem lud wiejski powołać do pracy około dobra ojczyzny, a w tym celu nadać mu nie tylko zupełną wolność ale i ziemię na własność. Zdawało im się jednak, że to natychmiast da się uskutecznić i że zaraz okaże się owoc tegoż, niepodległość narodu., W tej myśli wyruszyło kilkuset emigrantów pod dowództwem pułkownika Zaliwskiego do zaboru rosyjskiego, głosząc wszędzie wieśniakom, iż dostaną ziemię na własność i wzy­ wając ich do broni. Ale lud widząc bezcelowość walki, nie poparł tych marzycieli, którzy przekraczali granice kraju nieraz w od- działkach po kilku ludzi. Prawie wszyscy zostali przez wojska ro­ syjskie ujęci i częścią straceni, częścią na Sybir zesłani. Inni, a tu należał Zaliwski, schwytani przez Austryaków, skazani zostali na długoletnie więzienie. Następstwem tego było, że trzy państwa za­ borcze postanowiły odtąd wspólnie działać przeciw polskim po­ wstańcom. Prześladowania te nie odstraszyły społeczeństwa. Wszędzie, na całym obszarze ziem dawnej Polski, powstawały różne stowa- K. Rawer. Dzieje ejczyste. 15 226 rzyszenia, których celem było przedewszystkiem rozbudzenie pa- tryotyzmu u ludu. 0 walce orężnej na razie nie myślano. Najwa- żniejszem było »Sto warzyszenie Ludu Polskiego«, rozpo­ wszechnione w Galicyi, którego założycielem był poeta Goszczyński. Major Konarski rozszerzył to towarzystwo na Wołyń, Podole, Litwę, a nawet Ukrainę. Ale rządy wpadły na trop patryotycznej pracy. Konarskiego uwięzili Moskale; naprzód męczyli go w stra­ szny, barbarzyński sposób, a następnie rozstrzelali. W Galicyi are­ sztowano i skazano na bardzo długie więzienia mnóstwo osób. Między nimi byli mężowie, którzy później najwybitniejsze w kraju zajmowali stanowiska, jak Franciszek Smolka, za czasów konstytu- cyi wybitny poseł i prezydent austryackiej rady państwa, tudzież Albin Dunajewski, później biskup krakowski i kardynał. Ilok 1846. Mimo tych prześladowań nie brakło i nadal ludzi, oddających się nadziei, że zdołają lud nakłonić do walki z rządami obcymi. Sądząc, że lud już pozyskany, naznaczyli na rok 1846. wybuch powstania. Jakież straszne, bolesne nastąpiło jednak roz­ czarowanie! Sam plan wojenny obmyślany był nader lekkomyślnie, przygotowania niedostateczne. Gdy nadto rządy zaborcze o wszyst- kiem dowiedziały się, aresztowali Prusacy w Poznańskiem naczel­ ników ruchu. W Królestwie stoczono tylko parę nieszczęśliwych utarczek, do najsmutniejszych jednak zajść przyszło w Ga­ licyi. Tu, jak wiemy, jeszcze od czasów Józefa II. trzymał się rząd zasady, żeby biorąc pozornie włościan w opiekę, podburzać ich przeciw panom. Na wieść o gotującem się powstaniu postano­ wił użyć chłopów do stłumienia tegoż. Gdy tedy drobna garstka powstańców chciała uderzyć na Tarnów, chłopi rzucili się na nich, mordując okrutnie. Następnie bandy rozjuszonego, podburzonego, ciemnego ludu pod przewodnictwem pospolitego zbrodniarza, Jakuba Szeli, urządzały formalne wyprawy na dwory szlacheckie, plądrując, rabując i zabijając wśród najstraszniejszych okrucieństw. Około 2.000 osób zostało zabitych w obwodzie tarnowskim i sąsiednich. Tymczasem żebrało się w Krakowie kilkaset powstańców, którzy później wkroczyli nawet do Galicyi. Pod miasteczkiem Gdowem, niedaleko Wieliczki rozbił ich podpułkownik Benedek na czele od­ działu wojska i bandy chłopów. Następnie Austryacy obsadzili Kraków. Te zdarzenia położyły też kres istnieniu rzeczypospolitej krakowskiej, która teraz wskutek porozumienia się trzech rządów została wcielona do Galicyi. 227

R ok 1848. byl rokiem powszechnej rewolucyi w całej Europie. I teraz podobnie, jak w r. 1830., początek wyszedł od Francyi, gdzie »król mieszczański* został z tronu zrzucony, a na­ stała rzeczpospolita. (T. zw. r e w o lu c y a 1 u t o w a). Za przykła­ dem Francyi zaczęły się powstania prawie we wszystkich krajach Europy; chciano obalić rządy absolutne, a zaprowadzić wszędzie konstytucye. Polscy wychodźcy brali udział w walce o wolność wśród najrozmaitszych ludów; naturalnie, że przedewszystkiem na ziemi ojczystej przyszło do ważnych wypadków. Jedynie pod za­ borem rosyjskim, zgnębionym poprzedniemi walkami i tłumionym żelaznymi i brutalnymi rządami Mikołaja, panowała martwa cisza. 1. W Galicyi. Przez cały prawie okres, o którym mówimy, panował cesarz Franciszek I., który jeszcze przed wojnami Napo- leońskiemi w r. 1792. na tron wstąpił, a umarł dopiero w r. 1835. Po nim objął rządy syn jego Ferdynand I. (1835—1848). Za 1835— czasów tego łagodnego, ale bardzo chorowitego monarchy, rządził 1848. właściwie i nadal wszechwładny Metternich. Na wieść jednak o re­ wolucyi paryskiej przyszło i w Wiedniu do powstania. Metternich uciekł przed oburzoną ludnością, a we wszystkich krajach państwa, przedewszystkiem na Węgrzech i w prowincyach włoskich, przy­ szło do rozruchów. Również i w Galicyi rozbudziły się nadzieje. Rząd z razu ustępował i pozwolił na tworzenie t. zw. Rady Na­ rodowej we Lwowie i Komitetu Narodowego w Krakowie, do których należeli najpoważniejsi ludzie. Wysłali oni poselstwo do cesarza, które prosiło o zaprowadzenie konstytucyi, języka polskiego w szkołach, sądach i urzędach, zaprowadzenie gwardyi narodowej, (t. j. wojska obywatelskiego celem strzeżenia porządku), którą wtedy wszędzie zaprowadzano. Najważniejszem może żąda­ niem było, iż upraszano o zupełne zniesienie pańszczyzny, przyczem szlachta chciała włościan obdarzyć gruntami, które do­ tychczas uprawiali, zrzekając się wszelkiego odszkodowania. Ten postępek szlachty galicyjskiej był dowodem wielkiego patryotyzmu , miał on położyć kres nieufności między dworem a chatą, a był tem szlachetniejszy, że działo się to w dwa lata po strasznej rzezi. Ale rząd pokrzyżował te plany i wydał od siebie rozporządzenie znoszące pańszczyznę. Zdarzenia r. 1848. są jeszcze i z tego powodu ważne, że wtedy rząd w istocie zaprowadził konstytucyę i nadał amnestyę, t. j. uwolnił wszystkich więzionych za sprawy polityczne. To też 15* 228

uwięzieni poprzednio Polacy odzyskali wolność. Zebrała się we Wiedniu rada państwa, do której posłów wybrały wszystkie ludy austryackie. Obrady toczyły się głównie około ugruntowania konstytucyi. Polscy posłowie brali w nich żywy udział. Franciszek Smolka, dopiero co z więzienia wypuszczony, został zaraz obrany zastępcą przewodniczącego a później i przewodniczącym rady pań­ stwa. On też sam prawie ciągle kierował obradami rady. Zrazu zdawało się, że w Austryi nastąpi uspokojenie, ale na Węgrzech i w prowincyach włoskich było takie wzburzenie lu­ dności i rządy absolutne tak się dały we znaki, że przyszło do zbrojnych powstań. Gdy jednak wojska austryackie we Włoszech odniosły zwycięstwa, postanowili z tego skorzystać zwolennicy absolutyzmu i obalić, choćby przemocą, nadaną konstytucyę. Gdy z Wiednia chciano wysłać wojsko przeciw zbuntowanym Węgrom, przyszło w tem mieście do rozruchów, które ustały dopiero, gdy wojska rządowe miasto po formalnem oblężeniu zdobyły. Teraz przyszła kolej i na inne kraje, a przedewszystkiem na Galicyę. Nie oglądając się bardzo na władze cywilne, na których czele stanął właśnie Polak (Wacław Zaleski), komendant wojska we Lwowie, generał Hammerstein, drażnił ludność i doprowadził do walk uli­ cznych , które dostarczyły mu pozoru do bombardowania miasta. Sto kilkadziesiąt osób zostało wtedy zabitych i rannych, spłonął starożytny ratusz i bogata biblioteka uniwersytecka , z której tylko część zdołał z narażeniem życia uratować kustosz (naczelnik biblioteki) Stroński. Teraz rząd rozwiązał Radę Narodową i różne stowarzyszenia polityczne, na których założenie poprzednio pozwolił, rozwiązał również gwardyę narodową. Do podobnych zajść przy­ szło już poprzednio w Krakowie, wywołanych również drażnieniem ludności przez wojsko. Rok 1848. można nazwać próbą konstytucyi w Austryi, gdyż już na początku następnego roku konstytucyę (po­ zornie tylko tymczasowo) zniesiono, a w całem państwie wróciły rządy absolutne. Było to dziełem nowego ministra Bacha, który szedł właściwie w ślady wypędzonego Metternicha. 2. W zaborze pruskim . Przebieg wypadków roku 1848. był tu bardzo podobny do wypadków galicyjskich. I tu rząd pod ■u pływem rewolucyi w samym Berlinie czynił ustępstwa i obiecywał konstytucyę. I tu wypuszczono na wolność więzionych Polaków, pozwolono na tworzenie komitetu narodowego, a nawet wojska polskiego. Gdy jednak ludność niemiecka otrzymała 229

konstytucyę, (której tam już później nie zniesiono), przestała ona dbać o Polaków, a rząd, niechętny nam zawsze, począł szukać sposobności do przywrócenia dawnego ucisku. I tu również, jak w Galicyi, wojsko zaczepiało ludność, a zwłaszcza owo polskie wojsko, które przecież pozwolono formować. Przyszło do potyczek, w których ostatecznie zwyciężyli Prusacy i przemocą przywrócili dawny ucisk. Rodacy nasi brali udział i w tych walkach, które inne narody europejskie toczyły w tym pamiętnym r. 1848. o swobody konsty­ tucyjne. Szczególnie licznym był udział Polaków w wojnie, którą Węgrzy wtedy toczyli z Austryą o swoją konstytucyę i swoje dawne narodowe prawa. Polacy utworzyli wtedy osobny »legion polski®, a sławny z powstania listopadowego generał Dembiński był nawet jakiś czas naczelnym wodzem całej armii węgierskiej, generał Bem zaś dowódzcą armii siedmiogrodzkiej. Powstanie wę­ gierskie trwało do r. 1848., a zostało złamane dopiero wtedy, gdy Austryi na pomoc przyszli Moskale. Po ostatecznej klęsce ucze­ stnicy powstania, a wraz z nimi i Polacy schronili się do Turcyi. Wojna Krymska. Po tych krwawych i głośnych wypadkach minęło parę lat w spokoju, wśród którego naród nasz musiał znosić cierpliwie ucisk obcych. Car Mikołaj I., który przechwalał się tem, że w jego państwie w r. 1848. nie było rewolucyi, począł dumę swą i innym państwom okazywać i chciał uchodzić za naczelnika Europy. To było powodem t. z w. wojnykrymskiej (1853 —1856), w której z Rosyą walczyły Turcya, Anglia i Francya. We Francyi po krótkich rządach republikańskich wstąpił na tron cesarski N a­ poleon III., bratanek Napoleona I. I on chciał podobnie, jak Mikołaj, być pierwszym w Europie. Moskale obawiali się, że pań­ stwa sprzymierzone przygotują nowe powstanie polskie; także i wśród naszego społeczeństwa powstały wielkie nadzieje. Anglia i Francya prowadziły jednak politykę samolubną i o Polskę nie dbały, to też nie było z tej wojny żadnej korzyści dla sprawy pol­ skiej , mimo, iż Moskale zostali pobici. — Utworzono wprawdzie w Turcyi oddziały wojska polskiego, nad którymi dowództwo mieli Władysław Zamojski i głośny powieściopisarz Michał Czajkowski, który przyjął mahometanizm i występował pod imieniem Sadyka- baszy. Między obu wodzami wybuchły jednak nieporozumienia; na- próżno wyjechał sam Mickiewicz, aby ich pogodzić. Największy nasz wieszcz umarł w czasie tej podróży w Konstantynopolu (1855 r.), 230 ale spory trwały dalej, a w pokoju, który niebawem nastąpił, nie było żadnej wzmianki o Polsce. Położenie w Królestwie. Powstanie styczniowe. Podczas wojny krymskiej umarł car Mikołaj I., a syn jego Aleksander IL (1855—1881) wstąpił na tron. Śmierć największego naszego gnę- biciela rozbudziła nowe nadzieje, zwłaszcza, że o nowym carze mówiono, iż sprzyja wolności i nie jest niechętny Polakom. Wprawdzie Aleksander zaraz w r. 1856. w czasie swego pobytu w Warszawie wyraźnie pochwalił rządy swego ojca (do deputacyi obywateli rzekł: »precz z marzeniami, panowie!«), ale przecież nastąpiło złagodzenie ucisku. Wypuszczono z więzień dawniej are­ sztowanych patryotów, pozwolono na wydawanie i czytanie dzieł Mickiewicza i innych poetów i t. p. Rząd założył też w tym czasie akademię medyczno-chirurgiczną, tudzież zezwolił założyć Towa­ rzystwo rolnicze, którego prezesem był szlachetny obywatel Ję- drzej Zamojski. W towarzystwie tem naradzano się nad sprawą, włościańską, gdyż włościanie w Królestwie, uwolnieni od pańszczyzny jeszcze za czasów księstwa warszawskiego, nie mieli ziemi na własność. Te ustępstwa rządu rozbudziły nadzieje społeczeń­ stwa, które spodziewało się nowych ulg dla narodu. Gdy zaś rząd ulg tych nie chciał czynić, wzrastało w kraju ogólne wzbu rżenie. Przewagę wśród państw europejskich miała wtedy Francya. Nowy cesarz francuski Napoleon III, nie tylko, iż okazywał przy­ chylność dla sprawy polskiej, ale też głosił t. zw. zasadę na­ rodowości, t. j. iż każdy naród ma prawo do utworzenia wła­ snego, niepodległego państwa. W obronie tej zasady stoczył też w r. 1859. zwycięską wojnę z Austryą, wskutek czego państwo to utraciło swą przewagę na półwyspie apenińskim, a powstało nie­ podległe królestwo włoskie. Przykład Włoch działał zachęcająco na nasz naród; wierzono, iż Napoleon w myśl tej zasady dopomoże Polsce do odzyskania bytu politycznego. Wiarę tę podzielał prawie cały naród; hasłem wszystkich była niepodległość Polski w gra­ nicach z roku 1772. Jednakowoż w sposobie dążenia do tego celu wytworzyły się dwa stronnictwa. Stronnictwo B i a ł y c h , które skupiało się głównie około towarzystwa rolniczego, a więc pod przewodnictwem Zamojskiego, nie myślało o zbrojntm powstaniu, lecz o podtrzymaniu i podniesieniu ducha narodowego; chciało też podnieść naród z materyalnej nędzy. Rozumiało ono, że n a nie­ wolę naszego narodu składały się wieki całe różnych 231 błędów politycznych i niepowodzeń, więc odrazu złego odrobić nie można. Nie zrozumiało tego drugie stron­ nictwo, Czerwonych, do którego należała zapalna młodzież. Wierzyło ono święcie w Napoleona III. i pomoc zagranicy i dążyło do powstania, aby zaraz zupełną niepodległość Polski uzyskać. Ta gorąca młodzież urządzała też ciągłe manifestacye, jak obchody, nabożeństwa patryotyczne i t. d. Podczas jednego z takich obcho­ dów (27. lutego 1861.) pewien generał rosyjski kazał strzelać do zgromadzonych tłumów. Wywołało to ogromne oburzenie, które jednak potrafił nieco załagodzić namiestnik Gorczaków; usunął też z urzędu jednego z najbardziej z nienawidzonych dygnitarzy ro­ syjskich. Na jego też wniosek postanowił car przywrócić zniesioną po powstaniu komisyę (jakoby ministerstwo) wyznań i oświaty, i postawił na jej czele Polaka, Aleksandra margrabiego Wielo­ polskiego. Umiarkowańsi Moskale, do których należał właśnie Gorczaków, sądzili, że przez powołanie na tak wysoki urząd Polaka zdołają kraj uspokoić. To było jednak niemożliwem, gdyż Wielopolski był w kraju bardzo niepopularnym. Wobec tego jego nominacya nie uspokoiła kraju. Ponieważ nadto namiestnik Gorczaków umarł, a jego następcy, trzej po sobie szybko zmieniający się generałowie, byli nawet Wielopolskiemu niechętni, przeto wzburzenie w kraju ciągle rosło. Moskale w straszny, barbarzyński sposób tłumili wszelkie oznaki niezadowolenia. Tak n. p. dnia 8. kwietnia wojsko, chcąc rozpędzić kilkunastotysięczny tłum strzelało do niego i za­ biło około 200 ludzi. To też oburzenie i rozgoryczenie narodu wciąż rosło. Tymczasem Wielopolski nie mogąc pogodzić się z następcami Gorczakowa, złożył swój urząd i wyjechał do Petersburga, gdzie udało mu się cara przekonać, że tylko przyznaniem nowych ulg można zaprowadzić spokój w Królestwie. W czerwcu r. 1862. mianował Aleksander II. namiestnikiem Królestwa swego brata Konstantego, a Wielopolskiego naczelnikiem całego rządu cywilnego t. j. właściwie jego zastępcą. Miał teraz margrabia sposobność do przeprowadzenia swych planów. Do dodatnich stron jego działalności należało podniesienie oświaty polskiej, tępionej przez Mikołaja I. W istocie podniósł Wielopolski znacznie i zreformował w duchu narodowym szkoły ludowe i średnie. Za jego też sprawą, założono na nowo uniwersytet w Warszawie 232

pod nazwą »Szkoły Głównej«, do którego powołano najznakomitszych polskich uczonych, jako profesorów. Mimo to wrzenie w kraju rosło ciągle. Stronnictwo Czerwo­ nych nie rozstawało się z nadzieją odzyskania zupełnej niepodle­ głości, a zresztą Wielopolskiemu nikt nie wierzył, tak, że miał przeciw sobie cały kraj, oba stronnictwa, Białych i Czerwonych. Wtedy wpadł on na myśl, aby za jednym zamachem zniszczyć stron­ nictwo Czerwonych. Miało to stać się przez pobór do wojska, prze­ prowadzony wbrew prawu. Miano wziąć tych, których uważano za rewolucyonistów i wysłać do pułków w głębi Rosyi. Ponieważ jednak między niższymi urzędnikami było dużo Polaków, przeto dowiedziano się, kogo Moskale zamierzają wziąć do wojska i ci wszyscy poczęli chronić się po lasach, których pełno było w Kró­ lestwie. Ta barbarzyńska »branka«, w której nie uważano na to, czy kto zdolny do służby, czy nie, aby tylko pozbyć się z kraju niewygodnych ludzi, była hasłem do powstania. Wybuchło ono w nocyz 22. na 23. stycznia 1863. (powstanie styczniowe). Kierownictwo tegoż objęli zrazu przywódcy stronnictwa Czerwonych, którzy nazwali się »Tymczasowym rządem narodowym«. Porozu­ mieli się z emigracyą i uprosili jednego z przywódców poprzednich walk powstańczych, Mierosławskiego, na dyktatora. Miero­ sławski przekroczył granicę od strony Prus na czele garstki zbrojnych, która jednak została zaraz rozbita, a on sam raniony nie brał więcej udziału w walce. Pod względem wojskowym było całe po­ wstanie styczniowe wojną podjazdową, czyli partyzancką. Po rozbiciu Mierosławskiego odznaczył się najbardziej z pośród wodzów partyzanckich Maryan Langiewicz, który walczył w górach Świętokrzyskich. Ofiarowano mu godność dyktatorską po Mierosławskim. Langiewicz stoczył wprawdzie zwycięską bitwę pod Grochowiskami, ale otoczony przeważającemi siłami wroga, musiał cofać się ku granicy galicyjskiej, gdzie go władze austryackie are­ sztowały. Powstanie nie upadło jednak. Ponieważ otwierały się właśnie pewne widoki na pomoc z zagranicy, przeto przystąpili do powstania i Biali, którzy zasilili puste dotąd kasy powstańców pieniądzmi. Kierownictwo całego ruchu objął teraz tajny »Rząd Narodowy*, do którego należeli także i Biali. Powstanie rozsze­ rzyło się poza granice Królestwa, objęło Litwę, Żmudź, kraje ruskie, a nawet Inflanty. 233

Pomoc dyplomatyczna państw europejskich oka­ zało się zwodniczą. Naród nasz liczył, jak wiemy, najbardziej na Francyę i wierzył bezwzględnie Napoleonowi III. Cesarzowi temu zależało jednak właśnie wtedy wielce na utrzymaniu dobrych sto­ sunków z Rosyą, to też nie myślał jej sobie zrażać. Aby jednak okazać ludności francuskiej, że coś przecież robi, rozpoczął narady nad sprawą polską z Anglią i Austryą. Bezpośrednim powodem do interwencyi tych trzech mocarstw było postępowanie Prus, gdzie już wówczas kierował polityką największy wróg Polski od czasów Mikołaja I, Bismark. Zawarł on układ z Rosyą, wskutek którego pomagał jej w zgnębieniu powstania. Przeciw temu zaprotestowały owe trzy państwa i zwróciły się do Rosyi, żądając sprawiedliwości dla Polski. Rosyą spostrzegła jednak, że żadne z tych państw nie myśli dla sprawy polskiej narażać się na wojnę z nią, to też pań­ stwom tym odpowiedziała wprost, że nikt nie ma prawa mięszać się do wewnętrznych spraw Rosyi. Trzy mocarstwa przyjęły tę nie- niegrzeczną odpowiedź w milczeniu, a Austrya, która z początku powstaniu nie przeszkadzała, wystąpiła teraz surowo przeciw tym mieszkańcom Galicyi, którzy powstanie wspierali. Powstanie jednak dzięki niesłychanemu patryotyzmowi narodu trwało przez półtora roku, do maja 1864. Było to głównie zasługą ostatniego prezesa rządu narodowego Romualda Trauguta, męża wielkiej cnoty, szlachetności i rozumu, który też energicznie zajął się sprawą włościańską. Już w odezwie ogłaszającej powstanie ogłosił Rząd narodowy »wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi obywatelami kraju«, a ziemię, którą lud wiejski posiadał na prawach czynszu, lub pańszczyzny, ogłosił od tej chwili bezwarunkową jego własnością. Traugut jako naczelnik rządu narodowego nakazał najdokładniejsze wykonywanie tegoż dekretu, przez co pociągnął i lud wiejski, zrazu nieufny, do szeregów powstańczych. Moskale chwycili się najstraszniejszych środków, aby stłumić powstanie. Generał-gubernatorem Litwy został Michał Mur a wie w, okrutnik tak straszny, że sami Moskale nazywali go »Wiesza- telem*. Jak jaki Nero nad chrześcijanami tak znęcał się ten »do- skonały kat« nad nieszczęsną Litwą. Tysiące powieszonych, roz­ strzelanych i zesłanjch na Sybir, popalone plebanie, dwory i całe wsie — oto wynik działalności Murawiewa. Z największą zajadłością srożył on się nad duchowieństwem katolickiem i drobną szlachtą. 234

Nie wiele lepszym od niego był Berg, przysłany do Warszawy zrazu jako dowódzca wojsk; gdy jednak w. ks. Konstanty wkrótce ustąpił z urzędu, został Berg namiestnikiem. Wielopolski znie­ nawidzony przez swoich, a lekceważony przez Moskali, utracił wszelkie znaczenie i otrzymał dymisyę. W polu wiodło się po­ wstańcom coraz gorzej; z wiosną r. 1864. ostatnie oddziały zostały rozbite. W tym czasie wykryli Moskale także rząd narodowy, przeto powstanie było złamane. Aresztowano Traugutta i czterech innych członków rządu narodowego; po niedługim pro­ cesie ponieśli oni śmierć męczeńską na szubienicy (5. sierpnia 1864).

XXXVIII. Czasy najnowsze. W zaborze rosyjskim. Kraje zabrane uważają Moskale w myśl swych niby naukowych poglądów za kraje czysto rosyjskie. To też wysilają się, aby z tych krajów zetrzeć choćby najdrobniejsze ślady polskości. W tym celu wydano cały szereg wyjątkowych praw przeciw Polakom; prawa te są przeważnie pomysłem Murawiewa. A więc wszyscy właściciele ziemi Polacy opłacają osobny podatek, Polakom nie wolno nabywać nawet dóbr ziem­ skich, tak że tylko te dobra w ręku naszych pozostały, które z ojca na syna przechodzą. Cały zarząd kraju jest czysto rosyjski, w ręku urzędników Moskali, a Polak żadnej, choćby najlichszej posady nie otrzyma. Zaciekłość Moskali doszła tak daleko, że nie wolno roz­ mawiać po polsku nietylko w gmachach urzędów, ale nawet po sklepach, ogrodach publicznych i t. p. Wszystkie szkoły są na wskroś rosyjskie. Nie wiele inaczej postępują Moskale w Królestwie, gdzie przecież ludność jest prawie wyłącznie polską. Zniesiono odrębność administracyjną tegoż kraju, a wszystkie urzędy poddano pod zwierzchnictwo ministerstw rosyjskich w Petersburgu. Językiem urzędowym jest wyłącznie rosyjski, a używać go muszą nawet kon­ duktorzy na kolejach i dozorcy szpitalu w rozmowie z chorymi i t. p. Doskonałe szkoły polskie, zamieniono na rosyjskie; prze­ stały one być zakładami wychowawczymi, a stały się instytucyami do tępienia uczuć patryotycznych. Wszystkie przedmioty wykłada się po rosyjsku, historyi polskiej nie uczą wcale, a nawet nauka języka polskiego, o ile istnieje, polega na tłómaczeniu z polskiego na moskiewskie. Uczniom nie wolno nawet słówka do siebie po 235 polsku przemówić. » Szkoła główna« warszawska została jeszcze w r. 1869. zamienioną na rosyjski uniwersytet. Królestwo przestano nazywać » Królestwem Polskiem«, a nazwano »Krajem Przywiślań- skim«, podobnie jak Ruś i Litwę »Guberniami Zachodniemi«. Powstańczy rząd narodowy ogłosił, jak wiemy, zniesienie pańszczjzny i uwłaszczenie włościan. Po zgnieceniu po- wstania postanowili Moskale sobie przywłaszczyć tę główną zasługę rządu narodowego i wydali ze swej strony prawo znoszące pań­ szczyznę. Udając dobroczyńcę chłopów wzniecił rząd rosyjski u nich nieufność wobec polskiej szlachty i wogóle całej polskiej inteligencyi, co mu się niestety w znacznej części udało. W ostatnich latach jednak lud w Królestwie przestaje wierzyć fałszywym opiekunom. Obok szlachty, której stanowisko najbardziej podkopał przez podburzanie włościan, przesiaduje wrogi rząd z szczególną zacie­ kłością duchowieństwo i kościół katolicki. W krajach zabra­ nych zabronione są publiczne kościelne obchody, jak procesye i t. d. Nowych kościołów i kaplic katolickich nie wolno bez pozwolenia policyi budować, proboszczom nie wolno wyjeżdżać z swej parafii, biskupom objeżdżać swej dyecezyi. Wszystkie dobra i fundusze ko­ ścielne zabrał rząd zaraz po powstaniu; zniesiono również prawie wszystkie klasztory. Liczni biskupi, którzy opierali się tym bezprawiom zostali skazani na wygnanie w głąb Rosyi, jak arcybiskup warszawski ks. Feliński, dwaj biskupi wileńscy, ks. Kra­ siński i jego następca ks. Hryniewiecki i inni. Między r. 1870 a 1872 r. nie było w Królestwńe ani jednego biskupa. Dopiero w ostatnich latach obsadzono przeważną część biskupstw; car Mikołaj II. przy­ rzekł też tolerancyę religijną (1905). W krajach zabranych zgniótł unię rząd moskiewski, jak wia­ domo, jeszcze po powstaniu styczniowem. Utrzymała się ona tylko w' połudn.-wschodniej części Królestwa, gdzie było biskupstwo chełm­ skie. Biskupstwo to zostało w r. 1873. przemocą zamienione na prawosławni, a ostatni biskup unicki, ks. Kaliński, wywieziony w głąb Rosyi, gdzie wkrótce umarł. Wielu duchownych i tysiące wiernych z pomiędzy unitów okazywało wobec gwałtów moskiew­ skich iście męczeńską odwagę; najmężniej opierał się lud n a Podlasiu. Moskale dopuszczali się wobec bohaterskiego ludu nie­ bywałych gwałtów. Mimo to nie brakło wielu, którzy potajemnie przy unii trwali, woląc żyć bez sakramentów lub z narażeniem życia przekradać się do Galicyi dla odbycia obrzędów katolickich, 236

aniżeli porzucić wiarę swych ojców. Obecnie (w r. 1905.) jest na­ dzieja, że bezprawia te ustaną. Po zabiciu cara Aleksandra II. przez spiskowców moskiew­ skich, objął rządy syn jego Aleksander III. (1881 — 1894). Rządy jego to czasy bezwzględnego absolutyzmu w Rosyi całej, a także najstraszniejszego ucisku naszego narodu. W tym czasie osławili się najbardziej jako wrogowie wszystkiego co polskie: ge­ nerał-gubernator warszawski Hurko, zaciekły rusyfikator szkół w Królestwie, kurator Apuchtin i generał-gubernator wileński Orżewski. Co przyniesie rodakom naszym panowanie obecnego cara Mikołaja II., przyszłość okaże, a przyszłość ta w ręku Boga! W państwie pruskiem dzieje się obecnie Polakom bardzo a bardzo źle. Państwo to powstałe z zakonu krzyżackiego, dzięki wspaniałomyślności naszych królów, postępuje z Polakami z iście krzyżacką pychą i brutalnością. Prusacy otwarcie dążą do tego, żeby Polaków wyrugować z ich ziemi, aby ziemię tę tylko Niemcy zamieszkiwali. Państwo ich wzrosło kosztem Słowian, a przede- wszystkiem Polski. Z dwunastu prowincyi pruskich cztery stanowią ziemie polskie w różnych czasach oderwane. (Pomorze i Śląsk w wiekach średnich, Poznańskie i Prusy Zachodnie w rozbiorach). Brandenburgia to ziemia dawnych Słowian Połabskich, Prusy Wschodnie kraj dawnych pokrewnych Litwie Prusaków1). Temu ludowi zabrali dzisiejsi Prusacy nie tylko kraj, ale i imię — tak, że dziś »Prusak« oznacza Niemca. Rząd pruski w niektórych czasach z konieczności politycznej postępował łagodniej z Polakami; w czasach dzisiejszych , gdy Prusy mając przewagę nad całymi Niemcami, są jednem z najpierwszych państw w Europie, nie krępuje się rząd ten żadnymi względami wobec naszych. Gnębienie Polaków stało się zasadą od czasu, gdy pierwszym ministrem pruskim został Bi smark. Był to polityk nadzwyczajnych zdolności, jego dziełem jest dzisiejsza potęga Prus. Ale właśnie dlatego, że był tak zdolnym, a przytem niesły­ chanie przebiegłym, był dla nas tem niebezpieczniejszym. Bismark stał bardzo długo, bo blizko 30 lat na czele Prus. Już w czasie po­ wstania styczniowego okazał wrogie usposobienie wobec polskości, popierając Rosyę. Po utwierdzeniu panowania pruskiego w Niem­ czech, t. j. po r. 1870. zaczęły się najpierw prześladowania kościoła

!) Poorównaj wyżej str 16 i 17, tudzież 38 i nast. 237 katolickiego. Wymyślone przez Bismarka t. z w. »ustawy majowe« zapewniały państwu zupełną władzę nad stosunkami kościelnemi. Opierających się temu biskupów, a między nimi przedewszystkiem polskich, uwięził rząd i wydalił za granicę. Ponieważ jednak w Niemczech samych jest dużo katolików, przeto musiał Bismark liczyć się z nimi i ustawy owe złagodzić. Wprost w naszą narodo­ wość godziły jednak inne jego zarządzenia. Zniemczono naj­ zupełniej wszystkie urzędy i szkoły; polskich urzędników i na­ uczycieli wysyłają w głąb niemieckich prowincyi, aby tam niemczeli, a natomiast do ziem polskich nasyła się samych rodowitych Niemców, którzy ludność gnębią. Doszło do tego, że patryotyczną młodzież polską, która uczyła się w domu literatury i historyi pol­ skiej zamykano po więzieniach pod pozorem, że tworzy tajne związki, że po szkołach ludowych drobną dziatwę (bito do krwi za to, że pacierz odmawiała po polsku, a nie po niemiecku (Września) r 1. d. Bismark ustanowił też t. z w. komisyę kolo- nizacyjną, t. j. osobny urząd, który wykupuje ziemię z rąk pol­ skich i osadza na niej kolonistów niemieckich. Niestety nie brak lekkomyślnych i niepatryotycznych ludzi, którzy dobra swoje tej komisyi sprzedają. Przed kilkunastu laty nakazał Bismark, by wszyscy Polacy poddani austryaccy i rosyjscy, a mieszkający pod panowaniem pruskiem, państwo to opuścili. W ten sposob pozbawił około 30.000 spokojnych ludzi środków do życia, a byli między nimi i liczni tacy, którzy od niepamiętnych lat mieszkali w Poznańskiem i in­ nych ziemiach pruskiego zaboru. Prusacy starają się też nadać na zewnątrz krajowi wygląd niemiecki. W tym celu zmie­ niają nazwy miejscowości z polskich na niemieckie. Nawet ludziom nieraz zmieniają nazwiska czysto polskie na takie, które brzmią z niemiecka. Naród niemiecki, podburzany ciągle przez Bismarka przeciw Polakom, pomaga rządowi w tych prześladowaniach. Istnieje nawet osobne towarzystwo, którego celem wyparcie Polaków z ich ojczyzny (towarzystwo H. K. T., czyli Hakatyści tak nazwani dlatego, że założyli to towarzystwo trzej zawzięci wrogowie polskości: Hane- man, Kenneman i Tiedeman). Wobec takiego usposobienia ogółu ludności w Niemczech nie mają Polacy żadnej korzyści z konsty- tucyi niemieckiej. W parlamencie niemieckim i sejmie pruskim 238

znajduje się zawsze większość niechętna Polakom, która pochwala gwałty rządu. od r. Cesarz Franciszek Józef I. Jedynie w Austryi spotkał się 1848. nasz naród ze sprawiedliwem postępowaniem. Chorowity cesarz Ferdynand I. złożył rządy jeszcze w burzliwym r. 1848., a po­ nieważ był bezdzietny, przeto po nim wstąpił na tron jako naj­ bliższy krewny, syn jego brata, cesarz Franciszek Józef I. (2. gru­ dnia r. 1848). Młodziutki, bo zaledwo ośmnastoletni monarcha, musiał zrazu zdawać rządy na doradców, z których najwybitniejszym był minister Bach, zwolennik absolutyzmu. Dopiero niepo­ myślna wojna z Francyą i Włochami w r. 1859. przekonała wszyst­ kich w Austryi, że absolutyzm nie daje państwu siły, lecz owszem osłabia je, że potęga państwa opierać się może tylko na zadowo­ leniu wszystkich ludów, które je zamieszkują. Zaraz też po tej wojnie powołał monarcha Polaka, hr. Agenora Gołuchowskiego, na pierwszego ministra. Dziełem tegoż wybitnego męża stanu jest »dyplom październikowy* z r. I860., który zaprowadził w Austryi konstytucyę i przyznał dość znaczne prawa wszystkim narodom w państwie. Wkrótce jednak ustąpił Gołuchowski, a na­ stępny minister Schmerling, zatrzymał wprawdzie konstytucyę, ale tak ją przekształcił, iż wyszła tylko na korzyść Niemców. Minister ten był Polakom niechętny. Szkodliwość systemu Schmerlinga okazała się dobitnie z okazyi wojny z Prusami w roku 1866., znów nieszczęśliwej. Po tej wojnie nastąpiła gruntowa przebudowa ustroju całego państwa. Cesarz Franciszek Józef zadowolił przede- wszystkiem Węgrów, dając im prawa osobnego państwa i koronował się na króla węgierskiego. Odtąd nazywa się też państwo monar­ chią austryacko-węgierską i składa się z dwu części: Przed- litawii, czyli krajów austryackich i Zalitawii, czyli krajów węgier­ skich. Przedlitawia, do której Galicya należy, otrzymała teraz nową ustawę, t. z w. konstytucyę grudniową (r. 1867.), która jest podstawą dzisiejszych stosunków. Konstytucya ta orzeka równo­ uprawnienie narodowości, określa dalej skład ciał prawodawczych. Dla spraw całej Przedlitawii ciałem prawodawczem jest Rada państwa, złożona z izby panów i posłów. Nadto istnieją sejmy krajowe, które uchwalają ustawy, obowiązujące tylko w danym kraju. 239

Dzięki tym ogólnym ustawom mogą Polacy, a również i Rusini w Galicyi nie tylko swobodnie pracować nad sobą, lecz także rozwi­ jać u siebie ducha narodowego; mają nawet zapewniony wpływ na rządy całego państwa, gdyż Galicy a jest obok Czech naj­ większym krajem w Austryi, więc też bardzo wielu posłów do rady państwa wysyła. Polacy i Rusini w Galicyi zawdzięczają jednak szlachetnemu monarsze jeszcze jedną korzyść niezmiernej donio­ słości, t. j. rozporządzenie, na mocy którego we wszystkich urzę­ dach cywilnych język polski jest językiem urzędowym, a w pewnej mierze i ruski. Dlatego musieli z kraju ustąpić wszyscy tak mu niechętni urzędnicy obcy, a odtąd urzędnikami rządowymi są tylko Polacy i Rusini. Tę bardzo ważną zdobycz narodową wyjednał u monarchy w r. 1869. były minister Gołuchowski, który w tym czasie był namiestnikiem Galicyi. Dzisiejszy stan Galicyi. Od czaspw konstytucyi istnieją w Austryi obok władz rządówych także władze autonomiczne, czyli samorządne. Najwyższą władzą autonomiczną każdego kraju koronnego jest wydział krajowy, złożony z marszałka krajowego i sześciu t. zw. ^członków wydziału krajowego«. Członków wybiera sejm ze swego łona, a marszałka mianuje cesarz też z pośród posłów sejmowych. Głownem zadaniem wydziału krajowego jest wykonywanie uchwał sejmu. Każdy powiat ma własny jak gdyby sejmik, zwany radą powiatową, której uchwały wykonuje wydział powiatowy, złożony z kilku członków. Naczelnikiem rady powia­ towej i wydziału powiatowego jest marszałek powiatowy. Każda gmina, wiejska czy miejska ma swoją radę gminną; naczelnicy gmin nazywają się wójtami po wsiach, burmistrzami po miastach, a we Lwowie i Krakowie prezydentami miast. Od zaprowadzenia konstytucyi czyni Galicya znaczne postępy na wszystkich polach życia ludzkiego. Głównym czynnikiem tego rozwoju obok konstytucyi i spolszczenia urzędów jest szk oł a n a ­ rodowa. W szkołach galicyjskich nauka odbywa się w języku polskim lub ruskim. Mamy dwa uniwersytety: lwowski i Jagielloński w Krakowie, które stoją pod względem naukowym na równi z za­ granicznymi. Lwowski uniwersytet został w r. 1894. uzupełniony wydziałem lekarskim, którego dawniej nie było; krakowski otrzymał parę lat przedtem wspaniały nowy gmach, t. zw. „Collegium No­ vum 1;i. Uniwersytety nasze zaopatrzone są też w katedry1) języka

x) Tak się nazywają posady profesorskie na uniwersytetach. ^Collegium Novum. Nowy gmach uniwersytetu Jagiellońskiego, zbudowany w latach 1883 1887 wedle planów Felixa Księgarskiego w stylu gotyckim. 241 i históryi polskiej, tudzież prawa polskiego. Uniwersytet lwowski, posiada też profesorów históryi ruskiej i ruskiego języka. Do szkół wyższych należą obok uniwersytetów: politechnika we Lwowie, akademia weterynaryi we Lwowie i akademia rolnicza w Dublanach pod Lwowem. W Krakowie znajduje się akademia sztuk pięknych; między jej kierownikami, profesorami i uczniami zasłynęło wielu jako artyści głośnej a nawet światowej sławy, jak przedewszystkiem J a h Matejko, dyrektor szkoły, największy polski malarz histo­ ryczny.— Ilość szkół średnich i ludowych wzrasta ciągle, choć jeszcze w niektórych okolicach lud nie dość rozumie, jakiem dobrodzej- stwem jest oświata. Szkoły wyższe podlegają bezpośrednio mini­ sterstwu oświaty, średnie natomiast i ludowe za pośrednictwem Radyszkolnej kr aj o wej, która jest więc przełożoną władzą dla przeważnej liczby szkół. Składa się ona z przedstawicieli wyznań, władz autonomicznych i rządowych tudzież zawodu nauczyciel­ skiego , a przewodniczącym jest namiestnik kraju. — Przychylny i dbały o nasz naród monarcha okazuje nam swą życzliwość i w inny sposób. Przyczynił się (nawet własnemi funduszami) do powstania ^Akademii umiejętności* w Krakowie roku 1873. To stowarzyszenie uczonych polskich popiera rozwój naszej nauki we wszystkich jej gałęziach i jest najwyższą na całą Polskę naukową instytucyą. Cesarz wskrzesił też biskupstwo kra­ kowskie, które nie istniało od rozbioru Polski i przywrócił bisku­ pom tytuł książąt1); ufundował też nowe biskupstwo grecko-kato- lickie w Stanisławowie. Mimo szczęśliwszych warunków politycznych pozostała Galicya w tyle poza innemi dzielnicami pod względem dobrobytu. Go­ spodarstwo rolne, zajęcie przeważnej części mieszkańców, nie wszę­ dzie racyonalnie prowadzono, przemysł i handel długo były zanie­ dbane, jak również i olbrzymie skarby, zawarte w łonie ziemi, t. j. jedyne na całą Europę źródła nafty i pokłady wosku ziemnego (Borysław, Schodnica i inne kopalnie). Obecnie kraj budzi się z tego uśpienia; wielu zasłużonych obywateli i liczne stowarzyszenia pra­ cują nad ulepszeniem rolnictwa i podniesieniem handlu, zakładają

1) Za czasów niepodległości Polski tytułowali się biskupi krakow­ scy książętami na Siewierzu Księstwo to, maleńką część Śląska, na półn.-zach. od Krakowa, nabył Zbigniew Oleśnicki dla biskupów krakow­ s k i c h

K. Rawer. Dzieje ojczyste. 16 242 nowe fabryki i t. d. Niejedno jeszcze pozostaje do zrobienia, aby naprawić zaniedbania, wynikłe tak z naszych dawnych błędów,jak z niechęci do kraju poprzednich, absolutnych rządów. Szerokie i ważne a wdzięczne pole pracy narodowej otwiera się dla młodego po­ kolenia. Mieszkańcy Galicyi, tak Polacy, jak i Rusini pod sprawiedliwymi rządami życzliwego monarchy mogą zachowywać swe najpiękniejsze tradycye i mają zapewniony swobodny rozwój swych ideałów naro­ dowych na przyszłość. Musimy jednak pamiętać, że jednym z wa­ runków szczęśliwego rozwoju jest wzajemna zgoda i ustanie wszelkich waśni tak między bogatymi i ubogimi, uczonymi i prostaczkami, jak też i sporów między wyznawcami różnych religii, a nadewszystko między bratnimi narodami. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. SPIS RZECZY oraz przegląd najważniejszych wypadków z dziejów ojczystych. Str. I. Geograficzny rys Polski, Rusi i Litwy 3 — 8

II Słowianie . . . . 8 — 11

III. Bajeczne dzieje Polski r . 1 1 — 1 4

IV . Mieszko (Mieczysław) I. 963—992. (Chrzest Pol­ s k i w r 9 6 6 ) ...... 1 4 — 1 6

V . Bolesław I. Chrobry, 992—1025. ( O t t o III. w Gnieźnie i założenie metropolii r. 1000. W ojna z Henrykiem 11; pokój w Budziszynie r. 1018 urządzenie państwa. Koronacya) . . . 16 — 22

V I. Mieszko II. 1025—1034 i Kazimierz I. Odno­ wiciel, 1040 — 1058 . . . . 2 2 — 2 5

VII. Bolesław II. Śmiały. 1058 -1079. (W yprawy wo­ jenne. Koronacya r. 1076. Biskup krakowski Sta­ nisław ze Szczepanowa) ..... 2 5 — 2 7

VIII. Władysław Herman 1080—1102. Bolesław Krzywousty, 1102—1138 (W ojna Krzywoustego z ces. Henrykiem V. Psie pole. Testament Bole­ sława z r. 1138. i jego smutne następstwa) . 28 — 35 IX. Dzieje następców Bolesława Krzywoustego. (Czasy senioratu i rozbicia na dzielnice) . . 35—38

X . Sprowadzenie Krzyżaków do Polski 1226 . 3 8 — 4 0

XI. Piastowie śląscy. Napad mongolski zr. 1241 4 0 — 4 3

X II. Dzieje Polski w drugiej połowie XIII. wieku. (Obraz rozbicia Polski. Kolonizacya) . . 43—49

X III. Spory o tron krakowski. (Pogląd na stany: lud i szlachta) ...... 5 0 — 5 1 244

XIV. Przemysław Wielkopolski i Wacław II. czeski. (Koronacya Przemysława na króla polskiego 1295. Wacław II. królem polskim 1300) . . . 51—55

XV Władysław I. Łokietek 1306—1333. (Zjednoczenie Polski. Koronacya Władysława Łokietka 1320. Wojna narodowa z Krzyżakami) . . . 55 — 59

XVI. Dzieje Rusi. (W łodzimierz W ielki i chrzest Rusi, 988. Jarosław Mądry zaprowadza seniorat r 1054. Niewola tatarska od r. 1240. Daniel, ks. halicki, koronuje się królem Rusi, r. 1254.) . . 59 — 67

XVII. Kazimierz III. Wielki, 1333—1370. (Pokój z Cze­ chami i Krzyżakami. Przyłączenie Rusi Halickiej do Polski. Kazimierz W . jako gospodarz'. Król bu­ downiczy miast; król chłopków; król prawodawca. Założenie akademii krakowskiej w r 1364. Ród Piastów wymiera w r. 1370) . . . . 67—75

XVIII. Ludwik węgierski, 1370—1382. Jadwiga 1384—1386. (Przywileje koszyckie, 1374 Jadwiga poślubia wiel. ks. litewskiego Jagiełłę r. 1386) . 75 — 80

XIX. Początkowe dzieje Litwy. Władysław Jagiełło, 1386 —1434 (Chrzest Litwy. Odnowienie akademii krakowskiej, r. 1400..Bitwa pod Grunwaldem 1410. Zjazd w Horodle, 1413) . . . . 81 —91

XX. Władysław III.1 Warneńczyk pod opieką Oleśni­ c k i e g o , 1434 —1444. (Unia florencka, 1439. Bitwa pod Warną, 1444) . . . . . 91—94

XXI. Kazimierz IV. Jagiellończyk, 1447—1492. ( O d ­ zyskanie Prus i Pomorza w pok. toruńskim , 1466'.

Jagiellonowie na tronach czeskim i węgierskim Nowi nieprzyjaciele Polski: Moskwa, Turcy i Tatarzy) 94 — 99

XXII. Jan Olbracht, 1492—1501. Aleksander, 1501—1506 (Wyprawa wołoska, 1497) .... 9 9 — 1 9 1 XXIII Urządzenia wewnętrzne polskiego państwa. (Forma rządu. Sejmiki. Sejm Ustawa »Nihil novl« z r 1505. Najważniejsze urzędy. Wojsko)' 101—108 245

X X IV . Zygmunt I. Stary, 1506—1548. (Potrzeba reform W ojny z Moskwą. Kongres monarchów w W iedniu, 1515. Hołd pruski, 1525. Wojna Kokoszą. Złote czasy Zygmuntowskie. Dzwon Zygmunt) . . 108 — 119

X X V . Zygmunt II. August, 1548 — 1572. (Barbara Ra­ dziwiłłówna. W ojna o morze Bałtyckie i nabycie Infiant. Dążenia do naprawy Rzeczypospolitej. Unia lubelska, 1569. Ród Jagiellonów wymiera, 1572) 119— 125

X X V I . Bezkrólewie i pierwsza wolna elekcya; Henryk Walezy, 1573-1574 ...... 1 2 5 — 1 2 7

X X V II. Stefan Batory, 1576 — 1586. (W ielkie zwycięstwa w wojnie z Moskwą. Trybunały. Jezuici. Świetny rozwój literatury. Zborowscy) . . . . 127—136

X X V III. Zygmunt III. Waza, 1587 — 1632. ( R o k o s z Z e - , brzydowskiego. W arszawa stolicą Polski. W ojny ze Szwecyą: bitwa pod Kirehhoimem 1605. W ojna z Turcyą: bitwy pod Cecorą 1620 i pod Choci-

mem 1621. Dymitr Samozwaniec i wojna z Moskwą. Unia brzeska 1595) . . . 136—150

X X IX . Władysław IV, 1632—1648. Kozaczyzna. ( K r ó ­ lowa Marya Ludwika i plany krucyaty na Turków. Kozacy. Wybuch buntu Chmielnickiego 1648) . 150— 158

X X X . Jan II. Kazimierz, 1648 — 1668. ( O b r o n ą Zba- , rażą i ugoda Zborowska, 1649. Beręstęczko, 165,1. Chmielnicki poddaje się Moskwie, 1654. Wojna moskiewska. IVoj na szwedzka i obrona Często­ chowy, 1655 Pokój oliwski, 1660. Liberum veto i rokosz Lubomirskiego. Abdykacya króla) . 158— 171

X X X I. Michał Korybut Wiśniowiecki, 1669 — 1673 Jan III. Sobieski, 1673—1696. (W ojna turecka i utrata Kamieńca. Bitwa pod Chocimem, 1673. Polityka Sobieskiego Liga przeciw Turkom i od­ s ie c z W i e d n i a , 1 6 8 3 ) . . . . .171 — 1 8 0

X X X II. August II. Saski 1697 —1733. Stanisław Le­ szczyński. (Wojna północna. Sejm niemy, 1717.) 180— 184

X X X III. August III. 1735 —1763. (Powtórna elekcya Le­ szczyńskiego. Czartoryscy i Potoccy) . . 184 — 186 246

XXXIV. Stanisław August Poniatowski, 1764 — 1795. (Reformy Czartoryskich. Konfederacya radomska i gwałty rosyjskie. Konfederacya barska Pierwszy rozbiór Polski, 1772, Rejtan. Rada nieustająca i komisy a edukacyjna. Sejm czteroletni, 1788 — 1792. Konstytucya 3-go maja 1791. Targowica. Wojna z r. 1792 i drugi rozbiór Polski, 1793. Powsta­ nie Kościuszki, 1794 Trzeci rozbiór Polski 1795) 187 — 203

Czasy porozbiorowe.

XXXV. Dzieje Galicyi w 18. wieku .... 2 0 5 - 2 0 7

XXXVI. Czasy Napoleońskie, 1796 — 1815. (Legiony. Zało­ żenie Ks. W arszawskiego, 1807. W cielenie N. Ga­ licyi do Ks. W arszawskiego, 1809. Wyprawa na Moskwę, 1812. Kongres wiedeński, 1815) . 2 0 7 — 2 1 3 XXXVII. Okres powstań i rządów absolutnych, 1815—1864. (Królestwo Kongresowe. Powstanie listopadowe, 1830 i 1831. Emigracya. Rzeź galicyjska i wcie­ lenie Krakowa do Austryi, 1846. W alki o koństy- tucyę w Galicyi i Poznańskiem, 1848. Powstanie styczniowe, 1863 i 1864) .... 2 1 3 - 2 3 4 -

XXXVIII. Czasy najnowsze. (Ucisk rosyjski i pruski. Kon­ stytucya grudniowa w Austryi, 1867. Język pol­ ski i ruski jako wykładgyefe^^szkołach galic. 1867, urzędowe,;tfr^ądaoh.> iV ifeE S u r z ę ­ dach 1869)^^> ' . 234 — 242 ,

: K R A ^

! . Omyłki druku.

N a s tr. w w ie rs z u z a m . czy t. 2 4 2 4 . z g ó ry rozk ossan, ro k o sza n 2 4 . 2 5 . „ Jaćwingami, Jadźwingami. 2 4 . 2 6 . „ pracowitemu , prawowitemu. 2 5 2 5 . „ p o do 3 1 . 2 3 . „ S k ą d S tą d

Na str 38. w tytule rozdziału X. czyt. 1226. a nie 1 2 2 9 .

n ii 4 0 w 21. z góry zam. 1229. czyt. 1226. N a str. w w ie rs z u z a m . c z y t. 5 1 . 5 . z g ó ry J a ćw in g ó w Jadźwingów. 6 3 . 6 i 7 z dołu Romanowicsów Rurykowiczów

6 8 . 8 . „ opuścić słow a: jako lenno. 7 5 . 8 z d o łu p rzezco p r z e z co. 1 1 2 . 1 . z g ó ry kokoszow a kokoszą.

171. data wstąpienia na tron króla Michała Wiśniowieckiego :

1669., a nie 1660.

* \ ■ . • :: * P. P. DOM KSIĄŻKI — ANTYKWARIAT —

067590