Wstąp do KW Warszawa Zapisz się przez internet www.kw.warszawa.pl

2(15)/2008 www.kw.warszawa.pl bezpłatny ISSN 1641-9359

Ksià˝ka wyjÊç Słowo Prezesa 2 Orzeł KW, konkursy, dofinansowanie 4 dwa razy na ośmiu tysiącach 6 Zawieszeni w przestrzeni 10 Atak 12 Chan 16 Denali 2008, AP Expedition 2008 20 Kaukaz Centralny oczami świeżaka 23 Europejskie The Shield 26 Polowanie na dziewice 36 Z roku na rok coraz bliżej... 38 Wspinanie w Rodellar 40 Krótkie podsumowanie sezonu zimowego 2007/2008 46 Podsumowanie sezonu letniego 2008 54 Obóz zimowy KW Warszawa 2008 Dolina Mięguszowiecka 60 Obóz letni KW Warszawa Bergell 2008 64 Wypadek pod Cassinem – wyciągnijmy z niego lekcję! 67 Co dwa kible to nie jeden 68 Imprezy KW Warszawa 74 TOPO 78 Bronek 86 Pragmatycy i romantycy górscy 88 Pożegnania 91 Po-słowie po-prezesa 92 Info klubowe 94

A/Zero – Biuletyn Informacyjno-Propagandowy K.W. Warszawa Nr 2 (15)/2008 ISSN: 1641-9359 Wydawca: Klub Wysokogórski Warszawa Redakcja: Mariusz Wilanowski – oficjalnie Naczelny, ostania instancja i nadzieja białych. Nieoficjalnie nie wygląda to już tak różowo. Artur Paszczak – nieoficjalnie szara eminencja, to on pociąga za wszystkie sznurki. Daje i zabiera, kontroluje finanse. Klara Żerdzicka – Art & Dizajn Dajrektor. Joanna Cybulska, Marek Grądzki, Anna Niepytalska, Magdalena Nowak, Aleksandra Ogłoza, Justyna Osińska, Aleksandra Stańczak – młode wilczki redakcyjne, marzące o wygryzieniu ze stołków starszych stażem redakcyjnych kolegów. Maniacy korekty, kopalnia pomysłów, młodzieńczy entuzjazm, pierwsi pojawiają się na imprezach i ostatni wychodzą. Kontakt z Redakcją: [email protected], [email protected] Do powstania numeru przyczynili się: Michał Apollo, Kinga Baranowska, Grzegorz Borkowski, Iza Figiel, Grzegorz Głazek, Jan Gondowicz, Tadek Kieniewicz, Jacek Kierzkowski, Piotr Morawski, Marcin Miotk, Justyna Osińska, Marek Raganowicz, Zbyszek Skierski, Zsolt Rácz. Podziękowania dla Michała Wańskiego za nieocenioną pracę przy numerze 14 A/Zero. W A/Zero piszemy o sportach nie zawsze bezpiecznych dla Waszego zdrowia i życia. Zespół redakcyjny nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek wypadki powstałe podczas uprawiania przez czytelników sportów propagowanych na łamach A/Zero. Pamiętajcie, robicie to na własne ryzyko. Redakcja A/Zero nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i tekstów zamieszczonych na łamach biuletynu. Kopiowanie materiałów w całości lub części tylko za pisemną zgodą redakcji A/Zero. Okładka I str.: Dzień ataku szczytowego na ; 1 maja 2008 r.; wys. ok. 7900 m. Fot.: Arch. Kinga Baranowska. Okładka IV str.: Wyjście z kuluaru na grań szczytową Dhaulagiri (8167 m). Fot.: Arch. Kinga Baranowska.

A/ZERO  Słowo Prezesa

Wyprawy partnerskie, czyli jakie? Od kilku lat, z częstotliwością dyktowaną przez jakiś poważny wy- padek górski (np. Uszba lub Matternhorn), na łamy szerokiej opinii publicznej oraz mediów górskich wraca temat wypraw partnerskich. Padają różne oskarżenia, nawet groźby, a potem zwyczajnie robi się cicho i „karawana” wypraw partnerskich idzie dalej. Tak dalej być nie powinno. Nasz klub będzie kompleksowo i rzetelnie edukował ludzi zafascynowanych górami, a w szczególności informował, czym są wyprawy partnerskie (głównie usługą logistyczną) i jakie zagrożenia wiążą się z udziałem w nich. Nie chodzi tu o jakąś krucjatę przeciwko wyprawom partnerskim, ale o to, aby każdy początkujący mógł dokonać świadomego wyboru, żeby mógł rozważyć „za” i „przeciw” oraz podjąć odpowiedzialną de- cyzję. Według mnie, dzisiaj wiele osób podejmuje decyzję o udziale w wyprawach partnerskich nieświadomie. I to właśnie chcemy zmienić. Dochodzimy do podstawowego pytania – czym jest wyprawa partnerska? Same słowa „partner”, „partner- stwo” dają pewne pozytywne skojarzenia typu: partnerstwo na linie, partnerskie stosunki w grupie. Nasz klub też jest partnerski. Wystarczy wejść na nasze forum, aby przekonać się, że mamy wyjazdy partnerskie, pod- czas których nasi członkowie, będący rzeczywiście partnerami, jednoczą zamiary, siły i środki celem realiza- cji górskiego przedsięwzięcia. ALE nikt nikomu nie płaci za zrobienie wspólnej drogi (no chyba, że wynajmie sobie instruktora na naszym obozie), nikt nie świadczy żadnej usługi, nie podpisuje żadnych oświadczeń. Innym rodzajem wypraw partnerskich są wyprawy, gdzie pod przykrywką stowarzyszenia jest prowadzona regularna, niezarejestrowana działalność gospodarcza, w których mamy do czynienia z typową relacją „oferta – klient – firma”, a wielu uczestników (często nieświadomie) w formie oświadczenia bądź umowy wyraża zgodę na całkowite wyłączenie odpowiedzialności organizatora za przebieg działalności górskiej. Jak możemy poznać, czy mamy do czynienia z ofertą wyprawy partnerskiej? Powinniśmy zadać organiza- torowi przynajmniej kilka podstawowych pytań: 1. Czy organizator będzie odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo podczas akcji górskiej? Jeśli tak, to jaką będzie to miało formę? Przewodnictwa grupowego, czy przewodnictwa indywidualnego? 2. Czy organizator zapewnia opiekę doświadczonej osoby podczas akcji górskiej, czy tylko usługi logistyczne w postaci np. transportu do bazy? 3. Jakie są kwalifikacje osób odpowiedzialnych za moje bezpieczeństwo? 4. Ile osób maksymalnie będzie liczyć moja grupa? 5. Jaki będzie stosunek liczby uczestników do liczby osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo? 6. Czy organizator prowadzi zarejestrowaną działalność gospodarczą? (powinien – jeśli oferuje usługi). 7. Jakie ubezpieczenie oferuje organizator? 8. Czy wystawia faktury za zrealizowane usługi? Ktoś może zapytać: ale jaka jest alternatywa dla wypraw partnerskich? Alternatywa istnieje. Na polskim rynku funkcjonują profesjonalne agencje górskie, działają przewodnicy Polskiego Stowarzyszenia Przewod- ników Wysokogórskich, szkolą instruktorzy zrzeszeni w klubach takich jak KW Warszawa. Ich oferta z pew- nością jest droższa, ale czy nasze zdrowie i życie nie jest warte tych kilkuset lub kilku tysięcy złotych? Jako ludzie dorośli kupujemy dobry samochód, mieszkanie w ciekawej dzielnicy, wysyłamy dzieci do dobrej szkoły – czy na wyprawę w góry pojedziemy z człowiekiem, który nagle postanowił organizować wyprawy? Czy wzię- libyśmy udział w partnerskim kursie pływania? Jednak najlepszą alternatywą wobec wypraw partnerskich

 A/ZERO jest szkolenie, wspinanie, szkolenie, wspinanie. Ścieżka szkoleń jest prosta: kurs wspinaczki skalnej, kurs taternicki letni i kurs taternicki zimowy. Po takich szkoleniach mamy prostą drogę do tego, aby wspinać się coraz lepiej i coraz więcej, podnosić swoje umiejętności oraz zadbać o bezpieczeństwo, którego nie zapewnią organizatorzy spod znaku wypraw partnerskich. W celu zachowania obiektywizmu należy stwierdzić, że część organizatorów wypraw partnerskich stara się działać odpowiedzialnie np. prowadząc selekcję kandydatów na poszczególne wyjazdy lub informując, że każdy sam odpowiada za swoje bezpieczeństwo. Z pewnością nie tylko organizatorzy wypraw partnerskich są więc odpowiedzialni za wypadki w górach, bo zagwarantować bezpieczeństwo w górach (szczególnie wyso- kich) jest bardzo trudno. Jednak podnosząc swoje kwalifikacje i wybierając profesjonalnego organizatora na wyjazd w góry zwiększamy swoje szanse na to, że nie będzie to wyjazd ostatni – czego wszystkim życzę.

Marcin

Dlaczego warto być członkiem KW Warszawa? Jesteśmy klubem prawdziwie koleżeńskim i partnerskim, w którym znajdziesz ludzi podzielających Twoją pasję – góry i wspinaczkę. Znajdziesz kolegów i koleżanki na wspólne wyjazdy, otrzymasz pomoc w sprawach dotyczących Twoich zainteresowań. Poznasz doświadczonych wspinaczy i będziesz mógł się od nich uczyć. W ramach naszej składki – jednej z najniższych w kraju – otrzymasz najbardziej atrakcyjny pakiet korzyści ze wszystkich polskich klubów: • renomowany biuletyn A/Zero przyślemy Ci pocztą do domu, • otrzymasz zniżki nawet do 30% w prawie trzydziestu firmach i sklepach współpracujących z klubem, a także w schroniskach, • będziesz miał możliwość zakupu tańszego sprzętu w ramach zbiorczych zakupów klubowych, • uzyskasz możliwość nabycia klubowych gadżetów, a niektóre z nich otrzymasz bezpłatnie, • będziesz mógł podzielić się z innymi klubowiczami swoimi zdjęciami i artykułami publikowanymi na na- szej stronie internetowej, a także prowadzić tam swój osobisty wykaz przejść, • ...i wreszcie będziesz mógł opłacić składkę przelewem, a znaczek wyślemy Ci pocztą. • Oferujemy dostęp do klubowej biblioteki oraz bazy przewodnikowej, dzięki czemu – gdziekolwiek się udajesz – uzyskasz potrzebne Ci informacje. • Będziesz mógł uczestniczyć w klubowych imprezach, szczególnie w wyjazdach i obozach wspinaczko- wych (letnich i zimowych), na których będziesz mógł udoskonalić lub poznać nowe dziedziny wspinaczki i jej techniki pod okiem najlepszych instruktorów. • Posiadamy obszerną i w pełni wyposażoną (DVD, projektor multimedialny, ekran, wzmacniacz, kolumny) siedzibę klubową przy ul. Noakowskiego 10 m. 12. • Będziesz mógł uczestniczyć bądź współorganizować pokazy slajdów i filmów w klubowej siedzibie – wy- starczy, że zgłosisz chęć pokazania swoich materiałów. • Uzyskasz możliwość tańszego korzystania z warszawskich ścian wspinaczkowych „Obozowa” oraz „No- wowiejska” (wtorek od godz. 20 tylko dla KWW i tylko za 10 zł). • W środy i soboty będziesz mógł korzystać z klubowej bulderowni w lokalu klubowym (w godz. 16–22, opłata 5 zł za wejście). Jeżeli zaś wstąpisz do sekcji bulderowej – uzyskasz dostęp nielimitowany. • Dzięki współpracy klubu ze szkołami wspinaczkowymi: „Alp Extreme”, „W Pionie”, „Planet Sports”, „Warszaw- ska Szkoła Alpinizmu”, „Go Up”, „Pionowy Świat” – uzyskasz w nich 10% zniżki na wszelkie szkolenia. A jeżeli będziesz tylko chciał – uzyskasz możliwość współtworzenia naszego klubu i pracy na rzecz śro- dowiska górskiego i wspinaczkowego, ponieważ każdy z członków KWW może realizować w ramach niego swoje własne inicjatywy.

A/ZERO  „Orzeł KW” Nagroda Klubu Wysokogórskiego Warszawa za rok 2008 Zarząd Klubu KW Warszawa przyznał coroczne nagrody “Orzeł KW” za wybitne i wyróżniające się osiągnięcia wśród klubowiczów. W kategorii górskiej nominowani byli: 1. Kinga Baranowska – za pierwsze polskie wejścia kobiece na Dhaulagiri (8167 m) i (8156 m). 2. Marcin Kaczkan – za wejścia na Pik Korżeniewskiej (7105 m) i Pik Somoni (7495 m) i tym samym – zdobycie tytułu “Śnieżnej Pantery” przez trzeciego Polaka. 3. Michał Król – za wytyczenie nowej drogi Dzień Niepodległości (WI5+, M7) na Pharilapcha (6017 m). 4. Piotr Morawski – za Trawers Gashebrum I (8068 m), zdobycie Gasherbrum II (8035 m) oraz próbę przejścia na zachodniej ścianie Annapurny (8091 m). 5. Marcin Księżak – za udany sezon zimowy: nową kombinację w rejonie Kazalnicy Długi Hell (W samo południe na Buli + Korosadowicz + Droga na Hell) oraz za wartościowe solówki: Nabrzmiałe problemy – 1 p. klas. ok 7+/8-, Moma (8, 1xA0). W tej kategorii nagrodę otrzymał Michał Król za wytyczenie nowej drogi Dzień Niepodległości (WI5+, M7) na Pharilapcha (6017 m). W kategorii skałkowej zarząd przyznał wyróżnienie dla Stanisława Kieniewicza – za przejścia w skałach 7c+ OS oraz 4 x 8a RP. Partner klubu – firma Salewa, ufundowała dla laureatów nagrody w postaci sprzętu firmy Salewa w wyso- kości: 1500 zł (nagroda w kategorii górskiej) oraz 750 zł (wyróżnienie w kategorii skałkowej). Gratulujemy!

I. Rozstrzygnięcie konkursu na górskie short-story W maju br. redakcja A/Zero ogłosiła konkurs na najlepsze górskie short-story. Do redakcji wpłynęło 6 prac. Podstawowymi kryteriami, którymi kierowaliśmy się przy wyborze najlepszej z nich, były: spełnianie cech „górskiego short-story”, czyli – zgodnie z ogłoszeniem konkursowym - krótkiego opowiadania o tematyce górskiej (niestety nie wszystkie teksty mieściły się w tej kategorii), najlepiej zakończonego frapującą puentą lub morałem (i tego właśnie najczęściej brakowało – ciekawym skądinąd – tekstom), pomysłowość i oczywi- ście – walory literackie. Bezapelacyjnym i jednogłośnym zwycięzcą naszego konkursu, do którego powędruje bon w wysokości 500 zł ufundowany przez firmę Cerro Torre Sport, został Lech Stawikowski – autor świet- nego opowiadania „Polowanie na dziewice”. Serdecznie gratulujemy! Dalej wybór był już trudniejszy, a zdania bardziej podzielone – ostatecznie drugie miejsce przyznano Pawłowi Olendzkiemu za pracę „Dżeki Czan”, a trzecie – Grażynie Cieplińskiej za historię pt. „48 godzin”. Zwycięzcę prezentujemy Wam w tym numerze, zdobywców miejsc drugiego i trzeciego przedstawimy w kolejnej edycji, pozostałe zaś utwory będzie można znaleźć na naszej stronie w dziale „Artykuły”. II. Rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego. Obok literatów, klubowicze stanęli także w szranki w konkursie na najlepszą fotografię. Zwycięzcami zo- stali: w kategori „Tatry” – Paweł Głogowski, w kategorii „Alpy” – Bartosz Duszczyk, w kategorii „Himalaje” – Paweł Kucharski (a tuż za nim Beata Mirkowicz), w kategorii „Skały” – Wojtek Ryczer (deptał mu po pię- tach Konrad Sobierajski). Wyróżnione fotografie zawisną w klubowej siedzibie. Wszystkim którzy nadeslali w konkursie swoje prace serdecznie dziekujemy. Redakcja.

4 A/ZERO Dofinansowania KW Warszawa za sezon letni 2008 przyznane! Dofinansowania za sezon letni 2008 otrzymali: Paweł Karczmarczyk – 1000 zł (za przejścia: Dżangitau Wsch. 5038 m, płn.-wsch. granią 4B, P. Karczmar- czyk, D. Graczyk; Ural Wsch. 4200 m, pd. filarem 5B, P. Karczmarczyk, L. Siergienko) Michał Król – 1000 zł (za przejścia: Kanalia VI.6 Przełom Białki, Matrix IX Kościelec, Pulp Fiction IX- Koś- cielec, Gdzie są dupy z tamtych lat VI.4 + Jaroniec, Hematytówka IX- Raptawicki Mur, Mordor VI.6 Grota Obłazowa) Stanisław Kieniewicz – 500 zł (za całokształt przejść w sezonie letnim w Hiszpani – łącznie ok. 50 dróg w przedziale 7a - 7c OS i jedna 7c+ OS – Made in Mascun, w stylu RP: 4x 8a, 4x 7c+) Klub Wysokogórski Warszawa dofinansowuje wartościowe osiągnięcia sportowe osób zrzeszonych w Klubie. Są one przyznawane dwa razy w roku (post factum), po sezonie letnim oraz po sezonie zimowym. Dofinan- sowanie jest przyznawane za przejścia skalne i górskie, a o jego przyznaniu decydują Komisje Wspinaczki Sportowej i Wspinaczki Górskiej. Informacje o przejściach i osiągnięciach należy wysyłać na adres [email protected] w terminach: – po sezonie letnim – do dnia 15 października, – po sezonie zimowym – do dnia 15 maja. Zarząd K.W. Warszawa.

A/ZERO  Kinga Baranowska dwa razy na ośmiu tysiącach

www.kingabaranowska.com

Wywiad przeprowadził: Artur Paszczak

6 A/ZERO Kinga Baranowska dwa razy na ośmiu tysiącach

Jak przebiegała akcja? DHAULAGIRI 8167 m Od początku zaciążyły nad naszą wyprawą prob- • Kalendarium: 29.03 wylot, 13.03 dojście do lemy psychiczne… bazy, 1.05 (ok. 15.00) szczyt, 9.05 przylot do …mówisz o tragicznej śmierci mamy Kaśki? Polski. • Droga: grań północno-wschodnia – droga Tak, ją to strasznie rozbiło, kompletnie straciła serce normalna wyprawy szwajcarsko-austriacko- do wspinania, trudno się zresztą dziwić. Na począt- polskiej (zwana zazwyczaj szwajcarską, choć ku zdarzyła się też historia z Arturem Hajzerem, na szczycie stanął też Kurt Diemberger), trzy któremu musiałyśmy pomóc w zejściu z dwójki, bo obozy. dostał choroby wysokościowej. Potem przyplątała • Partnerzy: Kasia Skłodowska; baza dzielona się ta nieszczęśliwa historia z niusem agencji PR, z dwójką Czechów: Radkiem Jarosem i Zden- że niby nie dotrzymał nam kroku, co mnie bardzo kiem Hrubym. zdenerwowało, bo to wcale nie było tak. Masę czasu spędziłam na odkręcaniu tych nieporozumień. MANASLU 8163 m • Kalendarium: 1.09 wylot, 13.09 dojście do To chyba nie poprawiło atmosfery w bazie? bazy, 5.10 (godz. 10.00) szczyt, 13.10 przylot Na pewno nie pomogło, choć mam wrażenie, że do Polski. Artur nie miał pretensji do nas, tylko do naszej • Droga: droga japońska, pierwszych zdobyw- agencji. Myśmy sobie wszystko wyjaśnili. ców, odcinkami zaporęczowana, trzy obozy. Kiepsko, że w relacje między wspinaczami włą- • Partnerzy: grupa hiszpańska, lider Edurne czają się jakieś zewnętrzne agencje. Pasaban; na szczycie z jednym z jej uczestni- Zgadzam się, ale skądś tę kasę trzeba brać. Bie- ków, Ferranem Latorre. rzesz, jedziesz, no i potem musisz tak trochę tań- czyć, jak ci grają. To Krzysiek Wielicki kiedyś po- wiedział, że wszyscy sponsorowani wspinacze po trosze się prostytuują. Potem ty i Kaśka rozdzieliłyście się… Niestety, Kaśka po prostu straciła motywację i jakieś Kinga, masz za sobą bardzo udany sezon, dwa 200 m od obozu III cofnęła się do dwójki. Wylądo- pierwsze polskie kobiece wejścia na ośmioty- wałam w trójce sama, czekałam, przygotowywałam sięczne szczyty. W zeszłym roku byłaś na Dhalu- platformę pod namiot. Źle się stało, bo powstała nie- laghiri jesienią, w towarzystwie Dodo Kopolda, bezpieczna sytuacja, ale wiesz jak to jest – każdy idzie i niewiele zabrakło wam do szczytu. Co spowo- swoim tempem, monotonnie, krok za krokiem, my- dowało, że tak szybko powróciłaś na tę górę? Czy ślisz o tym żeby wreszcie dojść, czasem się oglądasz, chciałaś wziąć odwet za porażkę? ale sam nawet nie wiesz jak często. Straciłam Kaśkę Po akcji z Dodo wcale nie czuliśmy porażki. To z oczu, ale myślałam, że zaraz dojdzie. Na szczęście była raczej radość, że udało nam się wyjść z tego miałam radio i dowiedziałam się, już w trójce, że cało. Warunki były naprawdę trudne i gdyby nie do- zawróciła (jak sama mi powiedziała) jeszcze w mo- świadczenie, to nie wiem jakby się to skończyło. No mencie, gdy czuła się na siłach, by schodzić. Valerij ale jasne, że chciałam wejść na górę. Nie z powodu Babanow, z którym rozmawiałam o tej całej sytua- jakiegoś odwetu, bo uważam, że to dziwne mieć ja- cji tam w trójce, doradził mi, bym nie schodziła po kiekolwiek roszczenia w stosunku do gór. Dogada- ciemku sama niżej, że mam iść z nimi następnego łam się Kaśką i postanowiłyśmy spróbować. dnia szczyt. To mi też nie poprawiło nastroju. Z kim działałyście w zespole? A to nie był jeszcze koniec. W samym zespole z Kaśką, natomiast w bazie by- Tak, do szczytu jeszcze poszło wszystko dobrze, liśmy we czwórkę, czyli jeszcze dwójka Czechów, ale potem ten Hiszpan koniecznie chciał, żeby na Radek Jaros i Zdenek Hruby. Pod koniec wy- niego poczekać. No więc czekaliśmy z pięć godzin prawy dołączyli do nas w bazie gościnnie Valerij u końca charakterystycznego trawersu i dość moc- Babanow i Nikołaj Totmianin, którzy wycofali się no się przemroziłam. Wcale nie było mi wesoło z zachodniej ściany i działali razem z nami na gra- stać tam, zdając sobie sprawę, że z każdą godziną ni północno-wschodniej. ryzykuję coraz bardziej. ☞ Na szczycie Manaslu, 1 maja 2008 r. Fot.: Ferran Latorre.

A/ZERO  artur PaszczaK

tego było powyżej 6000 m. Zresztą Manaslu takie jest – im wyżej, tym trudniej. Sam odcinek do szczytu to kilkukilometrowa grań, którą lepiej pokonywać do południa, bo potem zrywa się silny wiatr, który po- trafi przewrócić wspinacza i go zrzucić. Albo pojawia się mgła i wtedy łatwo zabłądzić, jak się to przytrafi- ło Messnerowi. Nie mieliśmy też tutaj odpowiedniej aklimatyzacji, przed atakiem szczytowym udało mi się zaledwie jedną noc spędzić na 6800 m, bo w ogó- le nie było pogody. Przyszliśmy w monsunie i non stop padało. Pomimo tych wszystkich przeciwności i zagrożeń wyprawa była bardzo udana. Na wierzchołku byłaś jakoś bardzo wcześnie? Tak, między 9 a 10 rano, i dzięki temu zeszłam całe 3500 m w dół do bazy jednego dnia. Niezły rajd, robi wrażenie! Najwyraźniej by- łaś w dobrej formie i pewnie nadal jesteś. Co Obóz III na 7450 m na Manaslu. w związku z tym planujesz na następny sezon? Fot.: Archiwum Kingi Baranowskiej. Myślę o Kangchendzondze, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe wyzwanie. Do tej Kto był z wami w czasie ataku? pory na szczyt weszły zaledwie dwie kobiety z ca- Między innymi Valerij Babanow, Gerlinde Kalten- łego świata. bruner, i . Z pewnością nie będzie to spacerek. Z kim chcesz Czyli doborowe towarzystwo? jechać? Absolutnie, zresztą świetni ludzie. Tak więc ze- Z Kaśką i z Hiszpanami. Mam nadzieję, że wszyst- szliśmy ze szczytu, a następnego dnia ktoś spadł, ko pójdzie dobrze, liczę też na Kaśkę. Ona jest na- prawie na moich oczach. Strasznie mnie to przy- prawdę mocna i jeśli los nie będzie jej gnębił, to biło, w ogóle nie czułam radości ze zdobycia góry. pokaże, na co ją stać. Na szczęście Kaśka na mnie czekała w dwójce Masz już sponsorów? Jak idzie ci zdobywanie i schodziłyśmy razem. Z tego wszystkiego przesie- funduszy? działam w bazie dwa dni nie podając nawet infor- To jest ta ciężka część. Ilekroć gdzieś jestem, macji o wejściu, po prostu musiałam to wszystko wciąż pytają mnie o Everest, a to jest góra, któ- przetrawić. ra mnie interesuje mniej, przynajmniej na razie. Jednak najwyraźniej pozbierałaś się jakoś, bo je- No, ale trzeba będzie tam w końcu pojechać, tro- sienią znowu ruszyłaś w Himalaje. chę też z powodów prestiżowo-marketingowych. Tak, i to była dobra decyzja. Tym razem nie było Smutne, ale tak to jest, bo Everest na to nie za- żadnych problemów, ani psychicznych ani wspi- sługuje. Nie bardzo mam ochotę wchodzić w cały naczkowych. Miałam latem jechać z Dodo Ko- ten kocioł, jaki tam ma miejsce. Mam nadzieję, poldem na Gasherbrumy I i II, ale to nie wyszło, że kiedyś znajdę odpowiednią motywację w sobie, z racji moich problemów zdrowotnych. Zdecydo- by się tam wybrać i odnajdę się pod tym szczytem. wałam się przełożyć wyprawę na jesień i pojechać W końcu to najwyższa góra Ziemi i należy jej się wraz z Hiszpanami poznanymi na Dhaulagiri, odpowiedni szacunek. z grupą Edurne Pasaban – na Manaslu. To może jednak weźmiesz udział w jakimś pro- Jak oceniasz trudności Manaslu? gramie telewizyjnym, albo innym show? Sama góra jest dość niebezpieczna, trzeba być do [śmiech] Na razie mam inne priorytety, choć kiedyś niej przygotowanym, na przykład wiedzieć, które – kto wie? Przed udziałem w reklamie telewizyjnej odcinki pokonywać bardzo wcześnie. W moim od- też miałam ogromne obawy, a nie wypadło tragicz- czuciu Manaslu jest bardziej niebezpieczna niż trud- nie, no i pieniądze z reklamy uratowały mój budżet na. Trochę było problemów z lodem i wiatrem, dużo i akurat było na wyprawę na jesienną Dhaulę.

8 A/ZERO Kinga Baranowska dwa razy na ośmiu tysiącach

Kinga, chcesz zdobyć wszystkie ośmiotysięczni- było aż tak banalne, że wystarczy się wpiąć do ki – nie zaprzeczaj. Przychodzi ci do głowy, że poręczówki, to myślę, że już dawno byłyby ko- możesz jeszcze pokonać biece wejścia. Przede mną na było i Edurne Pasaban? zaledwie dziesięć kobiet z całego świata, mimo Nie mam na to szans, im zostało już tylko po trzy. że górę zdobywa się od lat 50. Zresztą, ja nie mam zamiaru brać udziału w żad- Umiem sobie radzić w górach, jasne, że nie tak nym wyścigu. Porażką jest samo zaprzęgnięcie się jak faceci, bo w każdej dyscyplinie sportu kobiety w coś takiego. Ja po prostu planuję robić swoje mają słabsze wyniki, ale też znam swoje ogra- i nie muszę zdobyć wszystkich ośmiotysięczników. niczenia. Myślę, że nie mam się czego wstydzić, Zamierzam się wspinać dopóki sprawia mi to szczególnie gdy porównuję się z innymi kobietami, frajdę i daje motywację, a potem zobaczymy. także z najlepszymi. Mówisz wspinać się, ale wiesz, że sporo prze- A potem, jak już wejdziesz na te wszystkie Eve- śmiewców wytyka ci, że to nie jest żadne wspina- resty i ? nie tylko pełznięcie po poręczówkach złożonych Nie wiem, tak daleko nie planuję. Zawsze sobie przez innych. myślę, że nawet jeśli wyjdzie 10% z moich planów, [śmiech] Szczególnie usłyszałam to po wiosen- to i tak będę szczęśliwa, bo jest ich zawsze dużo. nej Dhaulagiri. Jednak jakoś nikt z tych prze- Na pewno nie zawsze będę miała czas i ochotę, śmiewców nie wpadł na to, że ja pół roku wcześ- żeby spędzać ponad pół roku w górach, choć za- niej byłam już na tej górze z Dodo i nie było pewne góry zawsze w moim życiu będą – na przy- tam wtedy ani metra poręczy, zaś na całej górze kład Tatry czy Alpy. Interesują mnie miejsca oraz działaliśmy prawie sami. Dotarliśmy prawie do wyzwania, które pozwalają przekraczać pewne szczytu. Poza tym, gdyby te góry były aż tak pro- nowe granice, również te, które dotyczą poznawa- ste, to dlaczego, żadnej kobiecie nie udało się nia siebie i innych. Pole do popisu jest wielkie. jeszcze zdobyć Korony Himalajów? Gdyby pol- Dzięki za rozmowę i powodzenia – mam nadzie- skie kobiece wejście na Dhaulagiri i Manaslu ję, że na Kangchendzondze!

Manaslu widoczne z Sama Gaon z 3500 m. Fot.: Archiwum Kingi Baranowskiej.

A/ZERO 

☞ P0dpis Zawieszeni w przestrzeni Tekst i zdjęcia: Piotr Morawski

www.piotrmorawski.com

Zagryzam niecierpliwie zęby. Znowu sypie śnieg. Mieliśmy dzisiaj ruszyć do góry, a tu – kolejny dzień czekania. Zupełnie nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Cztery dni temu wbiliśmy się w ścianę. Bez żadnego schema- tu, z małą ilością informacji o tym, co nas może czekać. Ostatnio, w 1983 roku, byli tutaj

10 A/ZERO Zawieszeni w przestrzeni

(jako jedyni) Hiszpanie. Wyprawa zaporęczowa- powoli ruszamy w kierunku wierzchołka. Znowu ła drogę (nazwaną potem hiszpańską) po dłu- kopanie w śniegu, ale tym razem bliskość szczy- gich zmaganiach ze ścianą, a potem, w finalnym tu działa uskrzydlająco. Co prawda, gdy patrzę ataku, wyszła na szczyt z nartami i zjechała na w tył po siedmiu godzinach, widzę jak niewiele drugą stronę Gasherbruma I. uszliśmy. Cóż, nie będę więcej patrzył w tył. Zatem nie może być tak trudno. Tak myśle- Na samej grani słyszę niepewny głos Petera, liśmy. Nie wzięliśmy jednak pod uwagę tego, który idzie przede mną: że działo się to 25 lat temu. I jak tu nie wierzyć – Piotrek, tam chyba jest wierzchołek. w zmiany klimatyczne – Hiszpanie pisali coś Patrzę do góry i poza granią nie widzę nicze- o śnieżnych zboczach, łatwej wspinaczce, przyja- go. Nic to. Idę powoli, bo mogą tam być nawi- znej drodze, tymczasem już drugiego dnia napot- sy. Wychylam się i … trafiam prosto na szablę kaliśmy lodową ścianę. Ponad 1200 metrów lodu śnieżną, która kończy normalną drogę z drugiej i tylko jedno miejsce na odpoczynek. Zagryźli- strony. Jesteśmy! śmy zęby, rozwiązaliśmy linę i powoli napiera- Następnego dnia już lądujemy w bazie. Nie liśmy. Po dziesięciu godzinach łydki odmawiały mieliśmy jak kontynuować trawersu. Gasherb- posłuszeństwa na każdym kroku. Ale byliśmy już rum I okazał się nadspodziewanie wymagający. na tyle daleko, że nie dało się zawrócić. Plecaki Droga hiszpańska zajęła nam dziesięć dni, wy- ważyły po kilkanaście kilogramów – sprzęt i je- ssała z nas wszystkie siły. Musimy odpocząć. dzenie na cały trawers Gasherbrumów. Udało nam się dojść do seraków po 1000 me- Zupełnie inny świat trach ściany. Świetnie! Znaleźliśmy miejsce na W bazie wypoczywamy chyba z tydzień. Przed biwak, a nad nami zostało tylko 200 metrów lodu. nami jeszcze Gasherbrum II i III. Ruszamy do Wierzchołek wydawał się tak blisko… Tymczasem góry ciągle zmęczeni, ale pełni pozytywnych pierwszy poranek na biwaku przywitał nas mgłą myśli, które rozbijają się w tłumie. Pierwszy raz, i porządnymi opadami śniegu. Drugi – tak samo. odkąd mam do czynienia z górami wysokimi, idę I teraz kolejny dzień zaczyna się w ten sam spo- po normalnej drodze z tłumem ludzi. Można sób! A zejść się nie da. Mamy jedną linę i cztery pogadać, można się pośmiać. Ale nie mogę się śruby. Przecież miał być głównie śnieg. A na żyw- rozstać z wrażeniem, że coś jest nie tak. Nie tak ca schodzić nie będę, wystarczy, że tutaj wlazłem. powinny wyglądać góry. Najpierw obóz I, potem biwakujemy w miejscu Piekielnie śnieżna grań obozu II, potem od razu na miejscu obozu IV, na W końcu nas „puściło”. Zdążyłem się wynu- wysokości 7400 m. Pogoda się łamie. Rezygnujemy dzić, wytęsknić, powściekać, pokłócić ze sobą, z Gasherbruma III i idziemy tylko na „dwójkę”. pokłócić z Peterem. I wreszcie pogoda przyszła. Dużo można by opowiadać, jak to się chodzi w tłu- Dobrze, że mieliśmy jedzenia na dziesięć dni. mie… Mam nadzieję, że więcej mnie to nie spotka. Piątego dnia, uskrzydleni, ruszamy do góry – te- Wierzchołek „zaliczamy”, bo jak to inaczej nazwać? raz to już bułka z masłem. Czas do domu. Zupełnie inny świat. Akurat. Śniegu po kolana, albo po pas. Wy- zakończył pewien okres w moim sokość daje się we znaki, zmęczenie organizmu górskim rozwoju. Szliśmy we dwóch, tylko z Pe- także. Jeszcze czuję w kościach nasze przygody terem Hamorem. Zrobiliśmy wymagającą drogę, na zachodniej ścianie Annapurny. Biwak. Ko- przetrwaliśmy długo na wysokości, sami na górze. lejny biwak. Pogoda nie odpuszcza. A miało być Niesamowite uczucie. Zawsze chciałem zabrać tak pięknie… Noc na wysokości 7500 m – szczyt plecak, sprzęt wspinaczkowy i po prostu pójść do wydaje się tak bliski. Ale gdzie tam! Docieramy góry. I poszliśmy. tylko na 7800 m. Dziękuję wszystkim tym, którzy pomogli na- Poranek dziesiątego dnia. Wyglądam przed szej wyprawie. Przede wszystkim firmie Alpinus namiot i otwieram gębę ze zdumienia. Piękne oraz firmie Kelvin, a także pozostałym firmom niebo, zero wiatru. Peter też nie może uwierzyć wspierającym: Sigma (bez której nie byłoby własnym oczom. Zbieramy się powoli i równie zdjęć), Energizer, Julbo, Nikon oraz Grivel. ☞ Peter Hamor w ścianie Gasherbrum I. Fot.: Piotr Morawski.

A/ZERO 11 Tekst i zdjęcia: Marcin Miotk

Port Lotniczy Denali.

12 A/ZERO Atak

Nadchodzi wieczór. Szczęście nam dopisuje, bo po zaledwie siedmiu dniach akcji górskiej jesteśmy z Agnieszką gotowi, aby wyruszyć na szczyt. Wiatr targa niemiłosiernie naszym ma- łym, niskim namiotem. Jest w nim niewygodnie jak w przyciasnych butach. Jego niewygoda jest na szczęście odwrotnie proporcjonalna do stabilności i przyczepności do podłoża, co w kontekście wielu opowieści o fruwających namiotach na Denali jest optymistyczną wia- domością. Idziemy spaç. Próbuję znaleźć optymalną pozycję w naszym ciasnym namiocie – zresztą obracanie się z boku na bok to mój znak firmo- wy. Mimo że staram się obracać delikatnie, za każdym razem trącam Agnieszkę. Dobrze, że nie widzę jej zagłębionej w śpiworze miny, bo z pewnością mówi ona więcej niż potok słów, z których część z pewnością mogłaby zaczynać się na literę „k”. Jutro w końcu wychodzimy na szczyt. Zawsze w takich chwilach czuję pod- niecenie, jakby to miał być mój pierwszy raz. Staram się wyobrazić sobie przebieg naszego jutrzejszego ataku. Próbuję sobie wmówić, że będzie piękna pogoda, a my szybko i bez prob- lemów wejdziemy na szczyt. Od tego ciągłego myślenia nie mogę zasnąć. Liczba potencjal- nych scenariuszy, które musi przetworzyć mój mózg przekracza jego moce obliczeniowe. Jak przed każdym atakiem boję się również, że nie zadzwoni budzik, że jak wstaniemy, będzie za późno. Zmęczenie jednak daje znać o sobie i po- woli zasypiam. Dzwoni budzik. Leniwie otwieram oczy. Wnętrze namiotu równomiernie pokryte szro- nem nie zachęca do energicznego wstawania. Gdyby to były Himalaje, starałbym się wmówić sobie, że jest jeszcze ciemno i trzeba poczekać na świt. Jednak tutaj, na Alasce, pod koniec maja jest dostatecznie jasno, aby zacząć atak szczytowy. Spoglądam na Agnieszkę. Od razu wiem, o czym myśli – o tym, aby jak najdłuż- szej poleżeć w przytulnym i ciepłym śpiworku. „Wstajemy?” – jej błagalne pytanie odczytuję jako prośbę o jeszcze co najmniej 10 minut le- niuchowania. „Jeszcze chwilę” – odpowiadam, jakbym robił jej przysługę stulecia. Sam jednak walczę ze sobą, aby znaleźć jakieś racjonalne argumenty na to, by jeszcze nie wstawać. Po- ☞ Złośliwe sanki.

A/ZERO 13 MARCIN MIOtk goda mi nie pomaga. Jest bezwietrznie i cicho pić śnieg. Kartusz, mimo że schowany do pleca- – tak cicho, że aż nienaturalnie – przecież wie- ka, nie wykazuje ochoty do współpracy. Niby się czorem tak wiało! pali, ale po godzinie woda dalej jest tylko letnia. Nie rozmawiamy du˝o. Każde z nas stara się Postanawiamy dać za wygraną i z zapasami pi- maksymalnie skupić na swoich czynnościach. cia z dnia poprzedniego wychodzimy na szczyt. Próbujemy je przyspieszyć, aby nie tracić cen- „Idziemy!” – krzyczę, jak generał do żołnie- nego czasu. Jesteśmy jak szybki zespół na sta- rzy, aby dodać nam otuchy i wiary, że podejmu- nowisku w Tatrach – każdy bez słów wie, co ma jemy dobrą decyzję. Wiążemy się liną i ruszamy robić, jak podać taśmę, gdzie przypiąć ekspres. do góry. Idziemy zupełnie sami – gdzie są te tłu- Ludzie w górach docierają się chyba znacznie my ludzi na Denali? – myślę sobie. Pomimo że szybciej niż „tam na nizinach”. Zaczynamy to- dochodzi ósma rano, pozostałych kilka namio- tów wydaje się pogrążonych w śnie. Czyżby zbliżało się jakieś załamanie pogody, a my o tym nie wiemy? Tak naprawdę, to z preme- dytacją wyszliśmy o godzinę za wcześnie. Miejscowi Rangersi polecają wychodzić dopiero, gdy słońce wyjdzie za grani. Ale moja obawa o stabilność pogody okazała się silniejsza i wyszliśmy wcześniej. Jest potwornie zimno. Co chwilę za- trzymujemy się i rozgrzewamy palce. Do- piero teraz dociera do mnie, dlaczego na Alasce jest zimno! Do tej pory głównie zmagaliśmy się z upałami – przynaj- mniej ja, chociaż nie wszyscy podzielali mój pogląd. A upał dla każdego może znaczyć coś innego. Nie możemy się

Alaska view.

14 A/ZERO AtAk

Wchodzimy, cały czas korygując naszą drogę zejściową. Błądzimy, zawracamy, znowu błą- dzimy, ale cały czas mamy poczucie, że jeste- śmy na dobrej drodze. Mimo gogli bolą nas już oczy od tego ciągłego wypatrywania drogi w tej mlecznej nicości. W końcu jednak dochodzimy do przełęczy i wiemy, że teraz to się już zgubić nie możemy. Wyczerpani docieramy do naszego ukochanego namiociku. Atak zakoƒczył si´ sukcesem. Ale nie to było najważniejsze. Bardziej ceniliśmy sobie fakt, że to był tylko nasz atak, sami na niego pracowaliśmy, nie szliśmy w tłumie, mieliśmy czas i możliwości, aby wejście dało nam dużo satysfakcji. Góra była tylko dla nas. To może egoizm, ale czy wspinanie nie jest sportem lekko egoistycznym? Do następnego ATAKU.

PS. W maju 2008 Marcin Miotk wziął udział Whiteout na szczycie Denali. w prawdziwie PARTNERSKIEJ wyprawie na naj- wyższy szczyt Ameryki Północnej – Denali (Mount McKinley) (6194 m n.p.m.). Wejście na szczyt od- doczekać, kiedy wreszcie za granią pojawi się bywało się drogą West Buttress. Na szczyt weszli słońce. Właściwie cała dolina jest już oświetlo- wszyscy uczestnicy wyprawy: na z wyjątkiem... naszej drogi. Słońce dostojnie, – 26 maja: Agnieszka Kanawka (KW Trójmiasto) z powagą i bez pośpiechu przesuwa się po ho- i Marcin Miotk, ryzoncie. W końcu jednak i my znaleźliśmy się – 30 maja: Natalia Reszka (KW Trójmiasto), An- w jego łaskawym zasięgu. drzej Rusowicz (KW Trójmiasto), Mariusz Jachim- Podà˝amy mozolnie w stron´ szczytu. Droga czuk, Paweł Mitura, Jarosław Tereszkiewicz oraz nie jest wymagająca, ale bardzo „psychicz- lider wyprawy Sławomir Bieniek. na” – podejście, zejście, podejście. Po dro- dze mija nas samotny wspinacz, w wieku naszych rodziców – co tylko potwierdza nasze uwielbienie dla sportów górskich. W końcu dochodzimy do kopuły szczyto- wej. Pogoda zaczyna się psuć, gwałtownie spada widoczność, zaczyna sypać śnieg. Co robić? Bez wielkich analiz zgodnie podejmujemy decyzję o kontynuowaniu ataku. Dochodzimy do grani, nasza czujność wzrasta o 300%. Nawisy i silny wiatr to nasi wrogowie. Powoli i konse- kwentnie pniemy się do góry. Docho- dzimy do miejsca, gdzie widzimy wbite szable śnieżne. Czy to szczyt? Tu musi być najwyżej – stwierdzamy zgodnie. Najgorsze, czyli zejÊcie przed nami. Welcome to Alaska. Fot.: Paweł Mitura. Pogoda pogarsza się jeszcze bardziej. Widoczność spada do kilku metrów. ☞ Przystanek Alaska.

A/ZERO 15 Tekst i zdjęcia: Grzegorz Borkowski

16 A/ZERO Naszym celem było zdobycie Chan Tengri udaliśmy się w drogę powrotną do Bishkeku, po wcześniejszym wejściu aklimatyzacyjnym stolicy Kirgistanu, skąd odebraliśmy pozwole- na Pik Niepodległości (Lenina). W wyprawie nia. Stamtąd też mieliśmy transport do Kara- wzięły udział trzy osoby: Grzegorz Borkowski, kol, a następnie do bazy wojskowej Maida Adyr. Dariusz Kociemba (członkowie KW Warszawa) W bazie okazało się, że śmigłowiec leci na Inyl- i Grzegorz „Młody” Sarzyński z KW Olsztyn. czek Północny dopiero za dwa dni. Siedzieliśmy Plan był taki: aklimatyzacja na Piku Niepod- tam jak na szpilkach, nerwowa atmosfera dawa- ległości, a następnie przejazd do bazy na lo- ła się we znaki każdemu. W końcu dostaliśmy dowiec Inylczek Północny pod Chan Tengri. informację: lecimy. Przed odlotem jeszcze waże- Mieliśmy wchodzić drogą północną, przez tzw. nie bagażu. Zmieściliśmy się w normie 30 kg na plecy Czapajewa. Nie ukrywam, że celem każ- głowę (choć wcale nie wyglądaliśmy jak choinka dego z nas było wejście na Pik Niepodległości. na Boże Narodzenie). Po 25-minutowym locie Niestety zatrzymała nas pogoda – mi- przez lodowiec wylądowaliśmy w bazie agencji nus czterdzieści stopni i silny wiatr. turystycznej Tien-Shan Travel. Przywitał nas Doszliśmy do obozu trzeciego szef bazy – Misza. Wydał nam się bardzo sym- na wysokości 6100 m. Po patyczny i... chyba nas od razu polubił. Zaprosił skończeniu akcji na na śniadanie, udzielił informacji dotyczących Piku Niepodle- drogi i warunków panujących wyżej. Jeszcze głości (Le- tego samego dnia doszliśmy do obozu pierw- n i n a ) szego. Zabraliśmy wszystko do góry z zamiarem wnoszenia kolejnych depozytów i przenoszenia kolejnych obozów, aż do ataku na wierzchołek bez schodzenia do bazy. Wraz ze wzrostem wysokości szło się coraz trudniej, jednak trzy tygodnie działań w masywie Piku Niepod- ległości pozwoliły

Chan w zachodzącym słońcu

A/ZERO 17 GRZEGORZ BORKOWSKI

niej okazało, wrócili po dwudziestu minutach, stwierdzając, że nie jest to pogoda na wyjście na szczyt. Szedłem pierwszy. Po około go- dzinie dogonił mnie i wyprzedził Rosjanin (wyszedł dwadzieścia minut po nas). Darka i Młodego już nie widziałem w gęstej mgle. Wspinałem się sam, starając się uważać na każdy wykonywany ruch. Mała pomyłka mogła się skończyć kilkusetmetrowym lo- tem w dół. Na 6500 m bardzo przeszkadzał mocny wiatr i brak słońca. W pewnym momencie dosłownie na kilka sekund rozwiała się mgła i paręset metrów niżej zobaczyłem moich towarzyszy. Świado- mość, że się nie poddali, nie zrezygno- wali, dodała mi sił. Na szczyt dotarłem po niespełna ośmiu godzinach wspina- nia. Niestety, pogoda nie była dla mnie Chan Tenri – zdjęcie z przełęczy pod Czapajewem 6200 m. łaskawa i na wierzchołku nie mogłem delektować się widokami. Byłem szczęśliwy, ale wiedziałem, że przede mną jeszcze niebez- nam oddychać z nieco większą swobodą. Praw- pieczna droga w dół. Podczas schodzenia na dziwym testem okazała się wspinaczka między wysokości 6800 m minąłem Młodego, a potem jedynką a dwójką. Tysiąc metrów przewyższe- Darka na 6700 m. Obaj weszli na szczyt. Mło- nia w dość trudnym terenie dało nam mocno w kość, ale przy słonecznej pogodzie wszyscy Droga z obozu III na przełęcz pod Czapajewem. dotarliśmy do obozu drugiego na wysokości 5600 m. Wieczorem połączyliśmy się z Miszą, który poinformował nas o nadchodzącym zła- maniu pogody. I tak też się stało. Rano mgła, śnieg i silny wiatr. W dwójce siedzieliśmy trzy dni. W koń- cu doczekaliśmy się poprawy pogody, tego dnia wyruszył cały obóz drugi, czyli około 30 osób. Po wspinaczce na Plecy Czapajewa (6200 m) zeszliśmy na przełęcz, gdzie założyliśmy obóz trzeci na wysokości 5900 m. Znaleźliśmy jamę, którą nieco powiększyliśmy. W ten sposób po- wstał nasz „dom”, w którym czekaliśmy na do- godny dzień do ataku szczytowego. Z obozu trzeciego roztaczała się przepiękna panorama – widok na stronę północną i południową z ma- jestatycznym Pikiem Pobiedy. Po trzech dniach pobytu w obozie trzecim, wyruszyliśmy o 3.25, aby zdobyć Chan Tengri – nasz pierwszy sied- miotysięcznik. Pogoda nas nie rozpieszczała. Wiało i było bardzo zimno, a wyżej mgła i śnieg. Tego dnia oprócz nas wyszło jeszcze trzech Ro- sjan i dwóch Anglików. Ci ostatni, jak się póź-

18 A/ZERO Chan dy o godzinie 15.00, Darek o 16.00. Ja w tym Bardzo się zawsze cieszymy, kiedy nasi klubowicze czasie byłem już prawie w obozie trzecim. Gdy realizują swoje marzenia i zdobywają góry. Zawsze moi kompani schodzili na dół, pogoda się za- jednak podkreślamy, że alpinizm oznacza odpo- łamała i obaj musieli to załamanie przeczekać wiedzialność, a ta nakazuje rozwagę, planowanie, na wysokości 6500 m, bez sprzętu biwakowego. stosowanie się do zasad sztuki, a nade wszystko Następnie w śnieżycy i wichurze zeszli na wy- działanie w sposób odpowiedzialny. Czujemy się sokość 6100 m, gdzie wraz z dwoma Rosjanami w obowiązku zwrócić uwagę naszych czytelników schronili się w pustym namiocie. Następnego oraz autorów tekstu, że nie wszystko poszło w trak- dnia rano zeszli do obozu trzeciego. Obaj byli cie tej wyprawy jak należy. Wydawać by się mogło, bardzo zmęczeni i przemarznięci. Młody wej- że koledzy po Leninie mieli wystarczającą aklima- ście na szczyt przypłacił odmrożeniem trzecie- tyzację. Jednak brak współdziałania w zespole oraz go stopnia czterech palców prawej ręki. Jak się wolne tempo dwóch uczestników wejścia wskazują, później okazało, stracił mały palec prawej ręki, że z kondycją były poważne problemy, co w konse- resztę udało się uratować. kwencji doprowadziło do odmrożeń i utraty palca Wielu znajomych pyta: co dalej? Jaka następ- na góra? My już wiemy: Śnieżny Bars, wszystkie przez jednego z nich. Doszło tu do poważnego błędu pięć szczytów byłego Związku Radzieckiego. w sztuce - tak nie powinno się działać. Odpowie- Trzeba wierzyć, że się uda. Wiara we własne dzialność za słabszych kolegów spoczywa na sil- możliwości to klucz do realizacji celów i speł- niejszych, pomaganie sobie i wzajemne czuwanie to nienia marzeń. Trzeba mieć mocne postanowie- obowiązek każdego alpinisty. Czasem ten obowią- nie, wsparte pasją, chęcią sprawdzenia się i na zek wymaga zawrócenia kolegi, który nadmiernie pewno w jakimś stopniu ciekawością... Plan na ryzykuje. Z tego wszystkiego trzeba sobie zdawać następny wyjazd jest prosty: zorganizować, po- sprawę planując kolejne wyjazdy. Wiara we własne jechać, wejść i – co najważniejsze – wrócić. siły to jeszcze nie wszystko... Redakcja Obóz drugi, 5600 m. Chan w promieniach zachodzącego słońca.

A/ZERO 19

☞ P0dpis Tekst: Michał Apollo, Marek Żołądek www.MasalaPeak.com

20 A/ZERO Denali 2008, AP Expedition 2008

Po ubiegłorocznej nieudanej próbie zdoby- cia najwyższego szczytu Ameryki Północnej – Denali, Michał Apollo (Moszczenica Ma- łopolska) i Marek Żołądek (Poręba Wielka) wyruszyli w maju tego roku ponownie na Alaskę, w ramach trwającej jeszcze wyprawy „AP Expedition 2008”. Po dwudziestu godzinach podróży przez Frankfurt i Denver, wieczorem znaleźli- śmy się w Anchorage na Alasce. Z lotniska odebrał nas poznany rok wcześniej Gary. Po dwóch kolejnych godzinach byliśmy już w „bunkhausie” Talkeetna Air Taxi w Tal- keetnie. Kolejne trzy dni zajęło nam zała- twianie formalności oraz oczekiwanie na poprawę pogody. W siedzibie rangersów z Parku Naro- Jajecznica na boczku w Camp 4. Fot.: Michał Apollo. dowego Denali odebraliśmy zezwolenie oraz GMC – pojemnik służący za toaletę w górach. Podczas spotkania z poznanym rok wcześniej strażnikiem, Rogerem Robinso- Z obozu wyruszyliśmy o 5 rano, niestety nad nem, omówiliśmy nasze górskie plany. Kilka siedemnastką (camp V, 5250 m n.p.m.) rozpętała dni później byliśmy już na pokładzie małego się burza śnieżna, która zmusiła nas do powrotu samolotu lecącego do BC ( 2130 m n.p.m.). do naszego marabuta, rozłożonego w czternast- Nasza mała Cesna pomieściła czterech wspi- ce. Załamanie pogody trwało kolejny tydzień. Po naczy, pilota oraz cały górski ekwipunek (60 kg niewielkiej poprawie warunków zdecydowaliśmy na osobę). Trwający około 40 minut lot kończy się przenieść nasz obóz do siedemnastki. Zabrali- się emocjonującym lądowaniem w BC pod Mt. śmy ze sobą żywność na pięć dni, resztę zakopując Hunter. W BC odbieramy opłacone wcześniej w śniegu i oznaczając specjalnym markerem. Etap w Talkeetnie paliwo do gotowania i ruszamy z czternastki do siedemnastki prowadzi najpierw w drogę. Zdopingowani ładną pogodą ładu- na przełęcz po długich poręczówkach, a następnie jemy połowę sprzętu na sanie, które każdy śnieżno-skalną eksponowaną granią na obszerne wspinacz ciągnie za sobą i ruszamy w górę lo- plateau. Po jednodniowej regeneracji wyruszyliśmy dowcem Talkeetna. Po 12 godzinach marszu, w drogę na szczyt. Z namiotu wyszliśmy jako ostat- mijając po drodze obóz I ( 2340 m n.p.m.), nia ekipa o 12 w południe. Stosunkowo późne wyj- docieramy do obozu II (2845 m n.p.m.). Tutaj ście okazało się wyśmienitą zagrywką, ponieważ dopiero czujemy, że jesteśmy na najzimniejszej w godzinach popołudniowych osłabł huraganowy górze świata. zimny wiatr, który wychłodził dużą część wspina- Taktyka wspinaczy jest tu trochę inna niż czy podążających tego dnia w kierunku szczytu, w pozostałych częściach świata. Wszyscy wstają nawet tych ubranych w puchowe kombinezony. około 9 rano i ruszają w górę o 10–11. Tylko etap Po kilku godzinach dostaliśmy się do punktu prowadzący przez lodowiec pokonuje się zazwy- Kalhitna Horn, skąd czekało nas tylko pokona- czaj w nocy. Kolejne dwa dni zajmuje nam dotar- nie eksponowanej, pełnej nawisów śnieżnej grani. cie do obozu IV – czternastki (4325 m n.p.m.), 8 czerwca o godz. 19 byliśmy na szczycie Denali ( gdzie zatrzymujemy się na krótki rest. Tutaj prze- 6194 m n.p.m.). Sesja fotograficzna została ogra- konujemy się o małej sprawdzalności prognozy niczona do minimum z racji bardzo niskiej tem- pogody i jej nagłych zmianach. Decydujemy się peratury panującej na wierzchołku. O 22 byliśmy na szybki atak drogą West Buttres (Alaska Grade już w namiocie. Kolejny dzień przeznaczyliśmy 2) z czternastki na szczyt. na zbieranie materiałów do prowadzonych przez ☞ Michał Apollo na grani West Rib. Fot.: Michał Żołądek.

A/ZERO 21 MICHAŁ APOLLO, MAREK ŻOŁĄDEK

3. Transwer Anchorage – Talkeetna, około 65 – 100 USD w jedną stronę, polecamy Gare- go z GoPurple (www.gopurpleshuttle.com). 4. Wandsy (markery), sanie oraz toaleta na miejscu za darmo.

Sponsorzy: Akademia Pedagogiczna w Krakowie, Gmina Moszczenica Małopolska, Gmina Niedźwiedź, Kantor-Krosno.pl, Sklep Green.Shop.pl, Duo Zakopane, Tatra Trade Zakopane, Australia Alpin, Marabut, Społem Zakopane, Extreme Sport, Samorząd Doktorantów AP Kraków, Samorząd Studentów AP Kraków, Dana Air Travel. Marek Żołądek i jego 60 lbs-owe sanie. Fot.: Michał Apollo. Patronat Honorowy: Rektor Akademii Pedagogicznej w Krakowie, Dziekan Wydziału Geograficzno-Biologicznego, nas badań z dziedziny glacjologii, a następnie ze- KW Warszawa, COS Zakopane, PTG, SKNG szliśmy do czternastki. Wejście drogą West Buttres AP Kraków. potraktowaliśmy jako aklimatyzacyjne przed na- szym głównym celem – szybkim wejściem drogą Patroni Medialni: West Rib Cut Off (Alaska Grade 4) z czternastki Magazyn Górski „GÓRY”, radio Roxy, do czternastki. Z jego realizacją musieliśmy po- „Dziennik Polski”, TVP Kraków, Kwartalnik czekać na ustabilizowanie się pogody. Czas ten TPN „Tatry”, „Tygodnik Podhalański”, spożytkowaliśmy na górskie rozmowy z obozują- turnia.pl, onet.pl, trekandmore.pl, climbandmore. cym obok nas wspinaczem z Zuberca (Vlado Zbo- com, goryonline.com. ja) przy kawie i papierosie. W końcu 18 czerwca zdecydowaliśmy się na atak szczytowy. Przejście 1800-metrowej drogi West Rib Cut Off na szczyt oraz zejście West Butters do czternastki zajęło nam 19 godzin. Po tym sukcesie czekało nas już tylko zejście do BC. Ze względów bezpieczeństwa ten etap pokonaliśmy w ciągu jednej nocy, wpisując się na listę oczekujących na samolot do Talkeetny o 5 rano. O godzinie 10 siedzieliśmy już w knajpie „West Rib” w Talkeetnie, gdzie omawialiśmy przy piwie dalszą część wyprawy.

Info praktyczne: 1. Talkeetna Air Taxi – 525 USD (w tym 50 USD depozyt), Talkeetna – BC – Talkeetna, dyspo- nują darmowym domkiem dla swoich klientów (www.talkeetnaair.com). 2. Permit Denali NP, 200 USD (w tym 25 USD de- pozyt), pozwolenie trzeba załatwiać dwa mie- siące przed przylotem (www.nps.gov/dena/). BC. Fot.: Marek Żołądek.

22 A/ZERO Tekst i zdjęcia: Jacek Kierzkowski

Na wierzchołku Baszchauzbaszi.

A/ZERO 23 JACEK KIERZKOWSKI

poznać podczas hulaszczej podróży wschodnią ko- leją. Podróż taka, sama w sobie, jest niemałą przy- godą! Istotne jest też to, że każdy z nas dysponował różnym doświadczeniem górskim lub wręcz jego brakiem. Widok i ogrom przestworzy po dotarciu do bazy Bezingi (2000 m n.p.m.) rozdziawił zaś usta wszystkim, prócz, rzecz jasna, Kaczmara, któ- ry niejako powrócił na swe włości... Oszołomienie spotęgowała gościnność „mieszkańców” Alpła- giera – zostaliśmy podjęci zgodnie z zanikającą niestety w zachodnich landach, maksymą: gość w dom, Bóg w dom. Po wszystkich procesach akomodacyjnych i kordialnych, udaliśmy się w rejon lodowca Miżirgi w celu aklimatyzacji i ogólnego rozru- chu. Na wysokości ok. 2900 m n.p.m. oddali- śmy się z pasją zabawom lodowym, łomocząc Na Piku Siemionowskiego. dzień cały wybrane prożki i ścianki spękanego lodowca. Następnym etapem było wyjście „na O wyjeździe w Kaukaz marzyłem poważnie” w górę lodowca Bezingi oraz pobyt od paru lat. Głównie za namową mojego serdecz- na Dżangi Kosz (3200 m n.p.m.) wraz ze zdoby- nego przyjaciela i speca od tego regionu, Pawła ciem łatwą drogą Piku Siemionowskiego (4040 m Karczmarczyka. Udało się to w tym sezonie letnim. n.p.m.) i Dychniauzbaszi (4025 m n.p.m.). Dla Prócz Kaczmara i mnie w skład ekipy weszli: Janusz wielu z nas sam przemarsz lodowcem z ciężkim Gzik (KW Warszawa), Damian Graczyk (KW War- worem był swoistym katharsis. Lodowiec Bezingi szawa, dołączył do nas sześć dni później), Tomasz jest ogromną bramą do tamtejszej dziczy, której Morkowski (niezrzeszony), Aga Zielińska (niezrze- serce stanowi Mur Bezingi – kilkunastokilometro- szona), Marcin Wilbik (niezrzeszony). Część z nas we pasmo gór tworzących ścianę o wystawie pół- już bardziej lub mniej się znała, części przyszło się nocnej, opadającej średnio dwukilometrowymi

24 A/ZERO KAUKAZ CENTRALNY OCZAMI ŚWIEŻAKA urwiskami lodowo-skalnymi. Po drugiej stronie muru rozciągają się ziemie Gruzji. Parafrazu- jąc wielkiego Waltera Bonattiego, całe to piękno i surowość miało swą przeciwwagę w postaci re- spektu i bojaźni, które to sumą wypełniały nasze umysły i serca. Niemniej, wszyscy czuliśmy się świetnie, a pogoda była wprost wymarzona. Pełni zapału zrealizowaliśmy zamierzony plan i po pię- ciu dniach powróciliśmy do Alpłagieru. W dniach restowych oddawaliśmy się praniu, żarciu, spaniu oraz przede wszystkim zacieśnianiu więzi polsko-rosyjsko-bałkarskich. Aby jednak nie zdradzać wszystkich uroków życia bazowego, po- wiem tylko tyle, że jest ono niezwykle intensywne, o ile mamy pewną „otwartość” i „pogodność”, by eksplorować również i te obszary. Zapewniam, Widok z bazy w kierunku lodowca Mizirgi. że warto! Ponadto wspinaliśmy się po okolicz- nych ubezpieczonych w pełni skałkach, oddalo- nych od naszego baraku jakieś 50 długości bara- niego jelita, dobrze widocznych z każdego punktu włodarzom Alpłagieru. Nie mam tu jednak nic do łagiera. W bazowym sklepiku można z łatwością zarzucenia tym wspaniałym ludziom, którzy pełni i za grosze nabyć skałoplanik oraz inne gadżety, życzliwości i przychylności po prostu żyją w nieco typu rękawiczki, polary, czapki, baterie, mapę gra- innych realiach niż my. Wszak to głęboka Rosja... niówkę (znakomitą zresztą) etc. Jest też na miej- Udało się jednak zrealizować część zamierzo- scu wypożyczalna szpeju (nowoczesne raki, liny, nych planów. mniej nowe czekany itp.), gdzie można również, Osobiście wyniosłem z wyjazdu mnóstwo rado- za niewielką opłatą, nabić kartusz czy też pobrać ści i planów na przyszłość. Od początku bowiem benzynę. Mamy także do dyspozycji świetnie, jak nie podejmowałem ścisłych zamierzeń. Był to dla dla mnie, wyposażony sklep z wszelkiego rodzaju mnie znakomity, rekonesansowy wyjazd, gdzie paszą: od świeżych i suszonych owoców, poprzez liznąłem trochę „Małych Himalajów”, poznałem świeże jogurty, aż po słodycze i różne mięsiwa. mnóstwo wspaniałych ludzi i roztoczyłem szereg A wszystko to naprawdę smaczne. Można też po- marzeń do zrealizowania w następnych sezonach. silić się w dwóch bazowych knajpkach – ale raczej Pod koniec lipca w Bezingi z naszego „Cra- w temacie przekąsek – lub zamówić w centralnej zy Teamu” zostali Paweł i Damian, którzy to stołówce trzy posiłki dziennie. Wypas! w ostrym boju i w warunkach dalekich od sprzyja- Przyszedł w końcu czas na ponowne wyjście. jących dokonali znakomitego przejścia, zdobywa- I znowu lodowcem Bezingi na Dżangi Kosz, skąd jąc Dżangitau Wsch. (5038 m n.p.m., północno- mieliśmy atakować kolejne wierzchołki. Tym ra- wschodnią granią 4B). zem były to Baszchauzbaszi (4466 m n.p.m.) oraz Podsumowując, moim zamierzeniem nie było Sełła (4300 m n.p.m.). Dla kilku z naszej drużyny drobiazgowe opisanie naszego pobytu, lecz luź- miały to być przedbiegi do zaatakowania czegoś na relacja z przebiegu wydarzeń. Do szczegółów w Murze Bezingi. Plany jednak mają to do siebie, z obszaru Bezingi odsyłam na karty wielu znako- że często biorą w łeb. I tak było tym razem. Po- mitych artykułów pióra Kaczmara, publikowa- wodów było wiele: różnice w nastrojach, problemy nych zarówno na łamach wszelkich periodyków sprzętowe itp., ale też do końca niejasna sprawa górskich, jak i w dziale artykułów KW Warszawa. z terminami wyjazdu dla części z naszej grupy. Mam jednak nadzieję, że garść tych wynurzeń Tu mała dygresja: formalności związane z po- świeżaka zachęci kolejnych wspinaczy spod znaku wrotem warto załatwić jeszcze przed pojawieniem dziaby i raka do odwiedzin tak niegdyś popular- się w Bezingi. Większość z nas zleciła te sprawy nego wśród Polaków rejonu. ☞ Szchara.

A/ZERO 25 Tekst i większość zdjęć: Marek Raganowicz Tłumaczenie: Iza Figiel

W dniach 29.09 – 12.10.2008 polski wspinacz Marek Raganowicz (zna- ny choćby z pierwszego powtórzenia słynnej 15.10 do Yumy na Kazalnicy) dokonał solowego przejścia wiel- kiego klasyka El Capitana – drogi The Shield 5.8 A3 C4. Wkróce po- tem, Marek zamieścił bardzo ciepło przyjętą fotorelację na amerykań- skiej stronie supertopo.com. Posta- nowiliśmy przetłumaczyć dla Was tę ciekawą i nietypową opowieść zachowując w miarę możliwości jej formę. Świadomie zrezygnowa- liśmy z rozszerzania opisów czy podawania wyjaśnień – uważamy, że relacja Marka jest wystarczająco czytelna w zaproponowanej przez nas postaci. Warto dodać jedynie, że cytowane w tekście wypowiedzi Toma Evansa pochodzą z postów zamieszczanych przez niego niemal codziennie na forum Supertopo. Redakcja

26 A/ZERO Europejskie The Shield – relacja z solowego przejścia El Capitana

Hej, Poproszę o meldunek: jedna osoba, jeden namiot, jedno Właśnie zrobiłem swoją trzecią drogę solo na El marzenie... Capie, ale ponieważ to jest moja pierwsza relacja, Tej nocy byłem pierwszy w kolejce do... więc jestem bardziej wspinaczem, niż pismakiem... Nie będzie to typowy raport wyciąg po wycią- gu, ale jeśli chcecie poznać więcej szczegółów, to po prostu do mnie napiszcie. Dwa lata temu, kiedy postanowiłem wspinać sie solo na Wielkim Kamieniu, chciałem zrobić drogi w różnych częś- ciach tej ściany. Po Zodiacu i South Seas, nade- szła pora na The Shield. Oto moja relacja... Jak wiadomo, podróżowanie jest częścią wspinania. Kiedy wyjeżdżam, to zawsze przypomina mi się jedna z piosenek Toma Waitsa... And I bought a long sleeved shirt “We sail tonight for Singapore, With horses on the front take your blankets from the floor And some gum and a lighter and a knife Wash your mouth out by the door, And a new deck of cards (with girls on the back) the whole town’s made of iron ore And I sat down and wrote a letter to my wife Every witness turns to steam, And I said baby, I’m so far away from home they all become Italian dreams And I miss my baby so Fill your pockets up with earth, I can’t make it by myself get yourself a dollar’s worth I love you so Away boys, away boys, heave away” Shore leave... Dziś na kursie Singapur, (T.W.) Włóż pelisę z ptasich piór! Prysznic weź i wyjdź za drzwi, W żelaznej kuli miasto śpi! Każdy świadek razy dwa! Włoski sen - karnawał trwa! W kieszeń ziemię wsyp i start! Bądź dolara chociaż wart! Żegnam, chłopcy, żegnam was!

(przekład: Roman Kołakowski) Lotnisko międzynarodowe w San Francisco – pierwsza noc w Ameryce. Więc kupiłem sweter nowy Z parą koni kasztanowych, Nóż, inkaust do kałamarza, Talię kart dla marynarza, Napisałem list do żony: Skarbie, jestem tak stęskniony Dom daleko, w sercu zima Dłużej tak już nie wytrzymam, Ukochana. Noc w porcie…

☞ Mijanka na wyciągu The Roof (C3). Fot.: Tom Evans.

A/ZERO 27 Marek Raganowicz

Jeszcze więcej rzeczywistości... Relacja Toma – „Shield: Dziś po południu widziano kole- gę Marka, który nie należy przecież do cieniasów, biwa- kującego na na Gray Ledges. Tam akurat lało, ale Marek jest twardzielem z Polski, który burzę, co go kiedyś zlała na South Seas opisał jako “znośną pogodę”! Byłoby le- piej, gdyby udało mu się dojść pod Shield Roof.”

Ja na Gray Ledges.

Marzenia o szczycie i kawie za friko w wiadomej kafeterii...

A teraz bolesna rzeczywistość... Z relacji Toma – „Shield: Widziałem Regana zjeżdżają- cego do swoich worów na początku wyciągu Half Dollar. Holował je przez caly Free Blast! – mało zabawne”.

Fot.: Tom Evans Fot.: Tom Evans

Kalifornijczycy - Mark i John - chcą mnie ominąć na wy- ciągu The Roof (C3). Weź ze sobą brassy, jeśli chcesz zrobić ten wyciąg “clean”.

Fot.: Tom Evans

28 A/ZERO Europejskie The Shield – relacja z solowego przejścia El Capitana

Relax, bez pośpiechu! – Bujanie na linie i zabawa z cieniem...

Mark małpuje w dachu.

Wyciąg 9 – długi i piękny wyciąg nad okapem (C3/C1). Pamietaj, żeby zabrać wszystkie swoje zabawki...

Nie chcę się dalej wspinać, chcę tu zostać na biwaku...

Fot.: Tom Evans Odrobina szaleństwa na The Groove... Dla mnie to było C4. Po poprowadzeniu trzeba zjechać i sczyścić wyciąg...

A/ZERO 29 Fot.: Tom Evans

☞ P0dpis Marek Raganowicz

Czyszczenie The Groove. The Triple Cracks. Pierwszy raz na tej drodze musiałem Prawdopodobnie w tym samym czasie Yuji i Hans pobili użyć młotka. Wybacz, skało. Polskie jedynki i amerykań- rekord Huberów na The Nose... skie beaki spisywały się świetnie.

Fot.: Tom Evans Moi kalifornijscy przyjaciele na ... Headwall Czy Tom na pewno mnie widzi?

Do zobaczenia...

30 A/ZERO Europejskie The Shield – relacja z solowego przejścia El Capitana

O tak, on jest zawsze we właściwym miejscu, o właści- Supercrack. Zgrany zespół – Regan, Marek i ja. wej porze... „Shield: Regan był już przy końcu rysy, ale chodziły słu- chy, że podobno wieczorem zaliczył całkiem długi lot. Dziś był pewny siebie i spędził trochę czasu na robieniu zdjęć – własnych i drogi”. Na szczęście, o tym locie to tylko plotka...

Czyszczenie...

Fot.: Tom Evans

Fot.: Tom Evans

Ostatni rzut oka na Triple Crack...

A/ZERO 31

☞ P0dpis Marek Raganowicz

w sam raz do zdjęć. Ale ściana jest teraz całkiem pusta. Sponsorem dzisiejszego odcinka jest frekwencja przed ścianą południowo-zachodnią, gdzie siedziałem sobie, robiąc zdjęcia zespołom na Salathe. Posprzątałem też w samochodzie... bardzo miłe miejsce – żadnych tury- stów. Naprawdę mi się podobało!” Rzut oka na Headwall... Dzisiejsza relacja. „Shield: Regan doszedł dziś późnym popołudniem do Chicken Head Ledge. Szło mu dobrze, ale tam na górze musiało być naprawdę zimno”.

...i krótka przerwa. Na następne wyciągi zabierz kilka Wyciąg 15 – Uwaga – silna kruszyzna (rock and roll)!!! ulubionych hooków.

Relacja Toma – „Hej. Cóż, zaczęło się dobrze, ale oko- ło południa silny, południowo-zachodni wiatr przywiał chmury. El Cap zrobił się zimny i wszyscy zawodnicy przywdziali ciepłe kurtki i kolorowe windbreakery... Fot.: Tom Evans

32 A/ZERO Europejskie The Shield – relacja z solowego przejścia El Capitana

Wyciąg 16 Wyciąg 17 Dziś są moje urodziny – ostatnia noc w ścianie. Śpiewam Ale następnego ranka zacząłem już podśpiewywac mój sobie piosenki Toma Waitsa... ulubiony song: “I don’t wanna have to shout it out “I’m going straight to the top I don’t wanna be filled with doubt Oh yea up where the air is I don’t wanna be a good boy scout Fresh and clean I don’t wanna have to learn to count I’m going straight up to the top I don’t wanna have the biggest amount If you know me, you know what I mean I don’t wanna grow up” I can’t let sorrow Nie chcę krzyczeć wielkim głosem I’m going straight up to the top Nie chcę wątpić w to, w co wierzę, Up where the air is fresh and clean Nie chcę dobrym być harcerzem I know that I will never stop, oh no Nie chcę umieć mnożyć zyski Until I know I’m wild and free By najwięcej mieć ze wszystkich Just like a champagne bubble Chciałbym nigdy nie dorosnąć Pop pop pop” (T.W.) “ And I woke up this morning with the cold water Slept all night in a Cedar grove Zmierzam prosto na szczyt I was born to ramble, born to rove Tam w górze powietrze Some men are searchin for the Holy Grail Jest świeże i czyste But there ain’t nothin sweeter than ridin the rail Prosto na szczyt I look 47 but I’m 24” Jeśli mnie znasz, wiesz, o czym myślę Żadnego smutku Na pobudkę kubeł wody Zmierzam prosto na szczyt Ranek w lesie mnie dosięga Tam powietrze lepiej smakuje Moim życiem jest włóczęga Wiem, nie zatrzymam się, wiem, Jednych wzywa Święty Graal Aż dziką wolność poczuję Ja - chcę jechać w siną dal Jak bąbelki w szampanie Jestem stary, choć wciąż młody

El Cap + King Cobra + ja = urodzinowa balanga

A/ZERO 33

☞ P0dpis Marek Raganowicz

Na szczycie... Relacja Toma – „Ech, jaki piękny dzionek mamy w Do- linie. Temperatura idealna, chlopcy w ścianie się prze- Pełnia brali – cienkie koszulki i napięte muskuły. Na każdej drodze jest dużo miejsca. Nawet te najpopularniejsze są dziś puste. Sponsorem dzisiejszego odcinka jest Marek vel Regan, który zszedł z The Shield w samą porę, aby zdążyć zjeść śniadanie i wypić swoją ulubioną kawę w naszej kafeterii. Zresztą, za dwie godziny wyjeżdża do domu. Mówi, że to był wielki błąd, że nie posłuchał rady lokalsów i holował wory wariantem Free Blast. Stracił 3 dni na tej płycie. Jak słowo daję, czasem aż boli mnie głowa od tego, że zawsze mam rację. Chciałbym, żeby ludzie dla odmiany czasem mnie posłuchali”.

Jak zwykle miałem kilka problemów w ścianie: brak wody, brak jedzenia, zimno (-7 C), silny wiatr i zbyt cięż- kie wory, ale zawsze przypominał mi się jeden z ostat- nich dialogów z „Pulp Fiction”: JULES (do Jolandy): Dobra Jolanda, nie chcemy Miejscówka w kafeterii. zrobić nic głupiego, prawda? JOLANDA (płacze). JULES: Nikt nikogo nie skrzywdzi. Jesteśmy jak Znów na lotnisku w San Francisco. Zorro. Pamietasz, jaki był Zorro? Jo jest Euro i lubia ta Ameryka, tam so dobra ludzia, dużo Cisza. ściany i kawa za friko... JULES (z naciskiem): No dalej, jaki był Zorro? JOLANDA (niepewnie, przez łzy): Na luzie? JULES: Correctomundo. I tacy właśnie będziemy. NA LUZIE, JAK ZORRO!!!

Idea. Aluzja. Sondowanie.

34 A/ZERO Europejskie The Shield – relacja z solowego przejścia El Capitana

Specjalne podziękowania dla: Toma, Scotta, Teda i Ekipy z „Mountain Shop”, Masha i Chantele, Darryla and Phila, Marka i Johna, Nieznanego so- listy, który podzielił się ze mną wodą, dwóch polskich wspina- czy i gościa z parkingu, który przygotował jedzonko i coś do picia... ale

Bardzo Specjalne Podziękowania dla: Kevina (Washington DC) i Pou (Barcelona). Kiedy schodziłem, taszcząc wahadłowo świnie (70 kg) przez ponad 12 godzin, po prostu podeszli, wzięli moje wory, a poźniej podwieźli mnie na Camp 4. Dzięki nim zdąży- łem na samolot do domu. Wiel- kie dzięki, chłopaki! Powrót do codzienności, ale... I’LL BE BACK!!!!!

A/ZERO 35

☞ P0dpis Tekst: Lech Stawikowski

Jedna z dziewic z górnej półki - Karjiang (7221 m) wdzięczy się od północnego-wschodu. Fot.: www.geocities.

Muszę uczciwie przyznać, że nie mam jesz- Ale i dla mnie była wtedy jeszcze nieosią- cze doświadczenia w „tych sprawach”. I choć galna. Na horyzoncie moich myśli pojawiła się na zabawę w te klocki nie jestem jeszcze za wówczas inna dumna dama (bo oczywiście stary, to – jak na dzisiejsze standardy – późno marzenia marzeniami, ale robić trzeba)... zacząłem. A, co mi tam! Jesteśmy przecież dorośli, nie Mój pierwszy raz? To było dwa lata temu. będę więc owijał w bawełnę. Tak naprawdę to Ponieważ jestem młody, prężny i ambitny, mój na oku miałem dwie, siostry bliźniaczki. Pocho- wybór od razu padł na Polkę z Najwyżej Pod- dziły z Rosji, mówiono o nich z dużym respek- niesionym Czołem. Strasznie byłem na nią tem, uważano, że mają najwyżej zadarte głowy napalony! Okazało się jednak, że tego dnia w Europie. Egzotyczne, tajemnicze, dzikie i ku- nie tylko ja miałem chrapkę na tę damę i w do- szące! Pomyślałem – „to coś dla mnie!”. datku, że dama to niezbyt wybredna. Cóż tam Kiedy po raz pierwszy ujrzałem je na własne się nie działo! oczy, byłem zachwycony. Naprawdę duże gaba- Najpierw podniecenie, a potem zmęczenie ryty! Urok, piękno, magnetyzm, itp. też oczywi- nie dopuszczały tak od razu autorefleksji. ście, ale te gabaryty... Mmm... Gdy jednak za- Dopiero następny dzień przyniósł potężnego cząłem poznawać je bliżej, czar powoli pryskał. kaca moralnego. Przy porannej toalecie zo- Najpierw dotarło do mnie, że choć wysokie, to baczyłem w lustrze porysowany honor, a Da- nie smukłe. Że choć z daleka pięknie zaokrąglo- imonion krzyczał z wnętrzności: „ambicja ne, to z bliska – płaskie jak decha. A co najgorsze i marzenia!”. – nie tylko ja miałem być ich admiratorem. Zły Posłuchałem. Od tamtego czasu przed jak wszyscy diabli, zdecydowałem się ostatecz- oczyma miałem niemal nieustannie nieziem- nie tylko na jedną z nich – tę ciut wyższą. sko piękną królową o cudownym imieniu Czo- Jak zaczęło się w nocy, tak skończyło nad ło Nieba. Wiedziałem, że tym razem mogę być ranem. Nie powiem, było całkiem, całkiem spokojny: ona byle kogo do siebie nie dopuści. (szczególnie te krajobrazy!), ale znów mu-

36 A/ZERO POLOWANIE NA DZIEWICE

siałem dzielić się z kilkudziesięcioma innymi Dopiero niedawno, przeglądając Internet, napalonymi facetami (a nawet kilkoma kobie- natknąłem się przypadkowo na listę. Listę tami). Tu już naprawdę zaczął budzić się mój dziewic! Naprawdę cud dziewczyny. Sześć sprzeciw. Bo co to za frajda, gdy nie ma się z tych naj mogę nawet wymienić tutaj z na- jej na wyłączność? Myślę, że z natury jesteśmy zwiska, oto one: Gangkar Punsun, Saser Kan- jednak monogamistami. gri II East, Kabru North, Labuche Kang III, Po ochłonięciu od Rosjanek, zadałem sobie Karjiang, Tongshanjiabu. A więc istnieje lista, pytanie, czy Czoło Nieba to naprawdę dobry wszyscy mają do niej dostęp. Przejrzałem na cel? Gdy zacząłem poznawać jej historię, oka- oczy: chrapkę na dziewice mam nie tylko ja, zało się, że to – podobnie, jak jej matka – stara polowanie na nie trwa już od dawna! dama z paskudnymi nawykami. Modliszka I wtedy dotarło do mnie, że nie o to w tym uśmiercająca swoich kochanków. wszystkim chodzi. Nie o rywalizację, nie o nagro- Moje myśli skierowały się wówczas ku... dzie- dy, nie o polowanie na dziewice. Chodzi przecież wicom. „Tak, dziewice to jest to!” – pomyślałem. o ucieczkę od całego tego zgiełku świata mass Początkowy entuzjazm szybko jednak topniał, mediów, o dotknięcie piękna natury, o chwile gdy zacząłem uświadamiać sobie, że znaleźć wyciszenia, samotności. I są tacy, którzy już dziewicę w dzisiejszych czasach to nie taka pro- chyba dawno to zrozumieli, jak Krzysztof Wieli- sta sprawa. Szczerze mówiąc, zaczęło mi się na- cki, wspinający się niegdyś samotnie na , wet wydawać, że w ogóle to została już tylko jed- czy Anna Czerwińska, samotnie zdobywająca na. A i tę spotkać można wyłącznie zimą, gdzieś , gdy w tym samym czasie tłum przed pomiędzy Chinami a Pakistanem. telewizorami kibicował wyprawie Martyny.

Everest 8,850 K2 8,611 Kanchenjunga 8,586 Lhotse I 8,516 Makalu I 8,463 8,201 Dhaulagiri 8,167 Manaslu I 8,163 8,125 8,091 Gasherbrum I 8,068 Broad Peak 8,047 Gasherbrum II 8,035 Shishma Pangma 8,013

www.GORYonline.com A/ZERO 37 górski magazyn sportowy

☞ P0dpis Tekst: Justyna Osińska

Sławek na Piku Korżeniewskiej w sierpniu 2005. Fot.: Archiwum Sławka Wróblewskiego.

– O! Nie ma cienia! – Malutka z rozczarowa- – Tylko na kilka dni, taki szybki wyjazd... niem w głosie pokazuje niebo, na którym nie Wzdycham ciężko. Z dzieckiem nieod- widać księżyca. łącznie przy piersi, nie mam szans na żaden – I nie ma gwiazd – dodaję – za dużo chmur. wyjazd. Na razie. Zaciskam mocno zęby. Jak Może jutro będzie lepsza pogoda i znowu tylko Malutka troszkę podrośnie, jak tylko od- zobaczymy księżyc? – mówię głaszcząc ją stawię ją od piersi, jak tylko prześpię chociaż po cieniutkich, miękkich włoskach. Kiwa jedną noc... główką ze zrozumieniem. Przytula się i za- – Trudno, jakoś sobie poradzimy... – mówię sypia spokojnym snem, jaki dany jest tylko cicho. dzieciom. O świcie całujesz nas na pożegnanie. Od tej pory biorę udział w Twojej wyprawie dzięki ❦ ❦ ❦ krótkim smsom. Jesteście w Szwajcarii, do- szliście do schroniska, czekacie na pogodę. Minęło już kilka miesięcy od Twojego ostat- Jest pogoda! Jutro wychodzicie w kierunku niego wyjazdu w Alpy. Za oknem szara zima. szczytu. Następnego dnia wieczorem niepoko- W tej szarości pojawia się powoli tęsknota – za jąca wiadomość – załamanie pogody dopada słońcem, śniegiem, ostrym powietrzem, grani- Was w połowie grani. Wiem, że macie sprzęt tem. Powoli wypełnia każdą Twoją myśl. Aż do biwakowania, puchówki, płachty, maszyn- w końcu mówisz nieśmiało: ki. Jakoś przetrzymacie. Byle tylko nie wiało

38 A/ZERO Z roku na rok coraz bliżej... za mocno. W nocy przytulam się do Malut- wiatru i śniegu dała Wam dobre schronienie kiej, bo czuję jakiś wewnętrzny chłód, zimno na tę wietrzną noc. Żartujecie, śmiejecie się, przez całą noc. rozmawiacie. Kierujesz kamerę na szczyt. „To już tak niedaleko” – mówisz – „z roku na Ranek wita mnie spokojnym smsem o do- rok coraz bliżej”. brej pogodzie i decyzji o powrocie do schro- niska. Cieszę się, że schodzicie, że już nie ❦ ❦ ❦ trzeba będzie z bijącym sercem czekać na każdą wiadomość. Kolejną zapowiadasz na – O! Jest cień! – woła radośnie Malutka. popołudnie – wtedy już ze schroniska. Mi- – Tak – uśmiecham się – i gwiazdy... Taka nuta ciągnie się za minutą, godzina za go- pogodna noc. dziną. Patrzę na milczący telefon. Dopiero Przytulam Malutką i myślę, że żadna, południe! Jeszcze trzeba trochę poczekać. Na żadna góra na świecie nie jest warta tego, pewno jesteście zmęczeni po ciężkim biwaku. by nie trzymać jej teraz tak blisko. Zasy- Schodzicie ostrożnie krok za krokiem, myśli- piam razem z Malutką po długim dniu. cie już pewnie o bezpiecznym odpoczynku. A w nocy... znowu, znowu! Śnią mi się Powoli zapada zmierzch. Z każdą chwilą ośnieżone szczyty zalane słońcem, płuca rośnie lęk. Już nie mogę tak po prostu śmiać wypełnia zimne, górskie powietrze, a myśli się z Malutką. Dzwonię. Raz, drugi, trzeci. ogarnia bolesna tęsknota. Twój telefon milczy. Ta cisza to wiadomość, Warszawa, 10.06.2008 która nie nadeszła. Twój telefon już nigdy nie odpowie.

❦ ❦ ❦ Niestety, to przejmujące opowiadanie jest prawdziwe. Ta historia zdarzyła się naprawdę Przeglądam Twoje rzeczy. Kask, uprząż, – 8 stycznia 2006 r. trzech wspinaczy spadło ubrania, kamera, kilka taśm nakręconego fil- podczas wycofywania się granią Hornli na mu. Myślę o tej nocy na grani – jaka była, czy Matterhornie. Wszyscy ponieśli śmierć na nie było bardzo zimno, czy nie byliście po niej miejscu, wśród nich Sławek Wróblewski. Miał bardzo zmęczeni. Może powinniście wtedy dopiero 34 lata. wezwać pomoc? Oglądam filmy na taśmach, Sławek był aktywnym członkiem KW Trój- kolejne części: pakowanie rzeczy do samocho- miasto, wspinał się latem i zimą w Tatrach du, droga do Szwajcarii, dojście do schroni- i Alpach (m.in. Mont Blanc zimą, Mönch ska, Wasze codzienne rozmowy. Zaglądam do przez Nollen). Brał udział w wyprawach kamery. Jest jeszcze ta ostatnia taśma, niedo- w góry wysokie: w Kaukaz (Elbrus zimą), kończona. Włączam i wtedy... w Tien-Szan (próba wejścia na Chan Ten- gri), Pamir Tadżycki (Pik Korżeniewskiej). Nad Alpami wstaje słońce. Jest cicho Owocem tych wypraw były filmy: „Przybyli i spokojnie. Po nocy spędzonej na grani za- – zobaczyli – załoili”, „Aromat przywieziony czynacie szykować się do zejścia. Zwyczaj- z Tien-Szanu”, „Powrót w Pamir Tadżycki” na krzątanina, gotowanie herbaty, zwijanie prezentowane na wielu polskich festiwalach sprzętu. Wokół piękna panorama gór w śnie- filmów górskich m.in. w Warszawie, Lądku gu i słońcu. Zajadając kabanosa, z uśmie- Zdroju, Gdyni, Zakopanem. Jak każdy z nas, chem opowiadasz o wczorajszym ciężkim żył górami. Trudno jednak pogodzić się z tym, dniu, wspinaczce w śnieżycy. Pokazujesz ko- że musiał w nich zostać. lebę, w której spędziliście noc. Osłonięta od Redakcja

A/ZERO 39

☞ P0dpis Tekst: Tadeusz Kieniewicz

Jakub Momatiuk na drodze Philipe Cuisiniere 8b. Fot.: Tadeusz Kieniewicz.

40 A/ZERO Od dawna marzyłem, żeby wyjechać na długi wyjazd do miejsca, gdzie będę mógł się rozwinąć jako wspinacz i zrobić naprawdę dużo dróg. Chciałem znaleźć miejsce, w którym poczuję się jak w domu, poznam wszystkie sektory, drogi, ścieżki, no i przede wszystkim sam styl wspinania. Właśnie dlatego spędziłem dwa miesiące w Rodellar. Wspinamy się tam w obłędnym wapie- niu. Dlaczego w obłędnym? Dlatego, że jest to rodzaj bardzo przyjaznego wapie- nia dla wspinaczy. Tworzy niesamowite formy naciekowe. Ściany potrafią być gi- gantyczne, jak na sektory sportowe. Znaj- dziemy tu mnóstwo dróg o długości około 40 metrów. Tufy skalne cieknące po ścia- nach robią piorunujące wrażenie, gdyż są bardzo obfite, długie i obszerne. Zresz- tą, w ogóle większość chwytów, których się łapiemy jest dobra i duża. Z tego też względu, mamy tu do czynienia ze wspi- naniem iście wytrzymałościowym. Jednak Rodellar jest rejonem wyjątkowym między innymi dlatego, że znajdziemy tu drogi w każdym charakterze. Słynny sektor Gran Boveda to drogi trudne, długie i z wielki- mi tufami, ale rejon Egocentrismo to już zupełnie inna bajka. Tutaj nie ma żadnego kaloryfera. Drogi biegną kawałkiem spo- rego przewieszenia, po dobrych dziurach. Ten sektor oferuje drogi bardziej siłowe, w siódemkowym przedziale trudności (od 7a do 7c+). Jest to z pewnością sektor wart polecenia. Ale przepraszam, zacznijmy od początku. W Rodellar wytyczono już z pewnością ponad 400 dróg, jednak nowe linie powstają tam praktycznie codziennie. Dokładne określenie ich ilości jest prawie niemożliwe. Większość znajduje się po obu stronach kanionu rzeki Mascun, bardzo blisko miasteczka. Z campingu Mascun do kanionu idzie się 10 minut i – uwaga! – do większości sektorów trzeba zejść, a nie podejść! Zaraz za sektorem Surgencia, na

A/ZERO 41 Tadeusz KienieWicz

ctivo 6b+, która biegnie 40-metrowym pionem i jest naprawdę ładna. Największy sektor to Las Ventanas del Mascun. Wielki mur skalny z dwoma okna- mi, z których jedno to słynny el Delfin. Prze- strzeń w skale tworząca okno ma kształt delfina. Absolutnie! Grzbiet tego delfina to wspaniała droga w dachu – El Delfin o wy- cenie 7c+. Zrobić drogę w takim krajobra- zie – to jest przeżycie! Zwłaszcza że droga do bardzo łatwych nie należy. Sam sektor Ventanas to głównie ósemkowe trudności. Słynne klasyki: Pata Negra 8c, A cravi- ta 8a, Botanics 8b. Właściwie wszystkie drogi w tym sektorze są mega klasykami. Drugim sektorem, w którym znajdziemy Stanisław Kieniewicz na Made in Mascun 7c+ OS. dużo trudnych i pięknych dróg, jest Gran Fot.: Urszula Korecka. Boveda. Tutaj mamy większą możliwość wspinaczki na nieco łatwiejszych dro- gach, niż tylko ósemkowe. W lewej części Bo- końcu kanionu, znajdziemy ścieżkę do pozo- vedy jest kilka siódemek b i b+. Wszystkie już stałych sektorów: Andrebot, Minotaure oraz z daleka wyglądają zapraszająco! Większość Pared de la Virgen. W okolicach tego ostatnie- dróg na Bovedzie to jednak linie ósemkowe, go istnieje sporo dróg wielowyciągowych, na o wielkim majestacie. Są długie, powietrzne, dużych ścianach, w pięknych i malowniczych przewieszone… Boveda i Ventanasy to zdecy- okolicznościach przyrody. dowanie dwa najważniejsze sektory w rejonie. Wspinanie sportowe to przede wszystkim Tu jest najwięcej ładnych i klasowych dróg kanion Mascun. Wszystkie sektory są obok w przekroju trudności od 7a do 9a. Można siebie, po jednej i drugiej stronie kanionu. powiedzieć, że są to reprezentacyjne sektory Takie ich rozlokowanie umożliwia wspinanie Rodellaru. się o każdej porze dnia. Od rana do południa Miejscem o zupełnie odmiennym charak- wschodnia strona jest zacieniona i po tej stro- terze niż Boveda i Ventanasy, jest el Fuente. nie znajduje się na przykład sektor el Camino. Przyjazny sektor tuż nad rzeczką, z szóstko- Mamy tu około 30 dróg od 5 do 7b+. God- wymi drogami biegnącymi połogą szarą pły- ne polecenia są zwłaszcza cztery 7a+, które tą. Obok skały można nabrać pitnej wody ze biegną leciutkim przewieszeniem jedna obok źródełka – pycha! Nazwa sektora wzięła się drugiej. El Camino jest dobre na rozgrzew- właśnie od tego źródła wody pitnej. Fuente kę i na rozwspinanie się, jednak zasadniczą oznacza bowiem po hiszpańsku źródło. wadą tego sektora są tłumy ludzi. To najbar- W Rodellar nie brakuje czarujących i uro- dziej zatłoczony sektor w rejonie. Dzieje się kliwych miejsc, w których człowiek może tak dlatego, że jest tu najwięcej łatwych dróg. poczuć się naprawdę magicznie. Jednym Szóstkowe drogi w pozostałych sektorach z takich miejsc jest Cafe Solo. Kawałek po- pojawiają się sporadycznie. Pod tym wzglę- lanki, pokrytej trawą, rzeka, wielkie zwalone dem na polecenie zasługuje Nuit de Tempes drzewo i oczywiście piękny, acz nie za duży – sektor z kilkoma drogami w przedziale 5–7b. kawałek skały. Drogi są cały dzień w cieniu, Charakterystyczna jest zwłaszcza droga Obje- natomiast owa polanka jest wystawiona na

42 A/ZERO Wspinanie w Rodellar słońce. Możemy się tu wylegiwać, zrobić pik- i przewieszonych drogach wiszą stałe ekspre- nik, sjestę, zaliczyć kąpiel w rzece, możemy sy, co jest dużym ułatwieniem, bo wypinanie zrobić też Monice... Piękną drogę cenioną ekspresów z tych przewieszeń i dachów byłoby na 7b, o bulderowym charakterze i estetycz- istną katorgą. W sezonie popularną praktyką nych walorach szczerej próby. Takich miejsc jest zostawianie swoich ekspresów na dro- jest w Rodellar więcej. Pięknych, intymnych gach, nad którymi się pracuje, dlatego często i malowniczych zakątków, gdzie można zdarza się, że własnych ekspresów nie musia- się nieźle pogimnastykować w skale. Jest łem w ogóle wyjmować z plecaka. Trzeba tylko grota Ali Baba, z osobliwymi wariantami pamiętać, że wówczas pierwszeństwo do przy- dróg w wielkim dachu. Jest Nuit de Tempes stawek ma właściciel ekspresów. z 40-metrowymi pionami (!). Pince sans Rire – prawdziwa perełka. Sektorów jest dużo, Przewodniki każdy znajdzie coś dla siebie. Oferują różne Przewodnik po Rodellar można kupić na długości dróg, różne trudności, różne kra- miejscu, na campingu i w sklepach sporto- jobrazy do podziwiania. Rodellar jest speł- wych w Huesca. Przewodnik ten jest autor- nieniem marzenia niejednego łojanta, o tym stwa lokalnego wspinacza Carlosa, jest zro- żeby mieć praktycznie w jednym miejscu tak biony z pasją i zawiera wszystkie informacje dużo wspinania w tak różnym charakterze. o wspinaniu w Rode. Są w nim dokładne Aby wspinać się bezpiecznie w Rodellar po- mapki, topo wszystkich sektorów i wiele infor- winniśmy mieć ze sobą co najmniej 70- me- macji dodatkowych. W przewodniku opisana trową linę. Zestaw ekspresów – nie mniej niż jest historia eksploracji rejonu oraz są przed- 13, ale im więcej, tym lepiej. Na wielu długich stawione sylwetki zasłużonych temu miejscu

El Delfin. Fot.: Tadeusz Kieniewicz.

A/ZERO 43

☞ P0dpis Tadeusz Kieniewicz ekiperów. Cena tego przewodnika wynosi 20 jest prawie codziennie aktualizowany przez euro. Warto zaznaczyć, że pieniądze ze sprze- ekiperów i wspinaczy. Dostępne są dwa eg- daży przewodnika są przeznaczane na sprzęt zemplarze, do wglądu na terenie baru. Jest do obijania nowych dróg w kanionie. to bezcenne źródło informacji. Dobrym po- Alternatywą jest przewodnik zrobiony przez mysłem jest nanoszenie aktualizacji na swój Mateusza Haładaja, skromniejszy w formie własny egzemplarz przewodnika. i skupiający się tylko na najważniejszych rze- czach, czyli topo sektorów. Mimo to przewod- Dojazd nik Mateusza jest naprawdę dobrej jakości Do samej Hiszpanii można się dostać oczy- i zawiera wszystko, co jest niezbędne do odna- wiście na wiele sposobów. Jeśli zdecydujemy lezienia naszych wymarzonych dróg w kanio- się na drogę lotniczą, to najlepiej jest kupić nie. Można go kupić przez internet na stronie bilety do Barcelony. Stąd kursuje autobus do www.climbandmore.com za 8 euro. Barbastro i Huesci. Do samego Rodellaru Trzeba zaznaczyć, że oba przewodniki nie ma żadnej komunikacji miejskiej, a Bar- z każdym dniem stają się coraz mniej aktu- bastro to miejsce najbliższe naszemu celowi alne, ponieważ w Rodellar powstaje dużo podróży. Z tego miejsca pozostają nam dwie nowych dróg. Dlatego w barze na Mascunie opcje dotyczące dalszej podróży: pięćdziesię- można zapoznać się z przewodnikiem, który ciokilometrowy spacer albo zdanie się na ła- skę lub niełaskę szczęśliwców podróżujących samochodem. Zaraz przy wjeździe do miasta Barbastro jest duży drogowskaz, który wska- zuje kierunek na Rodellar. Tam najlepiej łapać stopa – na drodze w stronę Huesci. Dokładnie w połowie drogi, pomiędzy Barbastro a Hu- escą, musimy skręcić w prawo na miasteczko Abiego. Odbicie to mamy zaraz za miastecz- kiem Peratillo (jadąc z Barbastro). Po Abiego mijamy miasteczko Bierga, z którego droga bezpośrednio prowadzi do Rodellar. Cała tra- sa z Barbastro to około 50 km. Dodam, że zła- panie stopa w sezonie jest stosunkowo łatwe. Jeżeli jedziemy samochodem, to musimy przejechać przez prawie całą Europę i po wje- chaniu do Hiszpanii kierować się na miasto, które na drogowskazach występuje pod dwo- ma nazwami (hiszpańska i katalońska) Llei- da i Lerida – nazwy te występują zamiennie. Z Leridy do Barbastro jest 60 km. Stąd dalsza droga prowadzi dokładnie tak samo, jak opi- sałem to wcześniej.

Gdzie się mieszka? • Camping el Puente, prowadzony, przez słyn- ną Fine (słynną zwłaszcza za sprawą dro- gi Gracias Fina, która cieszy się dużym uznaniem). Bardzo przyzwoity camping

Sektor Gran Boveda. Fot.: Tadeusz Kieniewicz.

44 A/ZERO Wspinanie W RodellaR

blisko rzeczki z restauracją i darmo- wym Internetem. El Puente jest jednak dosyć oddalone od samego miasteczka i kanionu. Ludzie, którzy tam mieszka- ją, dojeżdżają codziennie samochodem. Pokonywałem ten odcinek wiele razy na piechotę i jest to półgodzinny spacerek. Koszty zakwaterowania zmieniają się co sezon, także nie jestem w stanie po- dać dokładnej kwoty. Na pewno jest to kwota w przedziale 7–10 euro, opłata za samochód zazwyczaj wynosi dodat- kowe 5. • Camping Mascun. Bardzo duże pole namiotowe lub drewniane domki do Łukasz Dudek na drodze Minastirith wynajęcia. Camp znajduje się na wjeź- Fot.: Tadeusz Kieniewicz. 8c+. dzie do miasteczka Rodellar, przez co wszędzie mamy stąd blisko. Jest tu bar Mascun i restauracja, gdzie podają świetną kawę i pyszne ciastka. Koszty to 5 euro za osobę + 5 euro za namiot, samo- Kiedy jechać? chód dodatkowe 5 euro. Warto wspomnieć, Rodellar najlepszy jest w lecie. W lipcu jest że istnieje możliwość otrzymania zniżki na- pewnie bardzo ciepło, ale zawsze jest ta za- wet za dwutygodniowy pobyt. cieniona strona kanionu, a kąpiele w rzece są • Schronisko Kalandraka na tyłach miastecz- wtedy bardzo przyjemne. Dobre warunki do ka. Miejsce o bardzo specyficznym klima- wspinania panują praktycznie do paździer- cie. Mamy możliwość spania w zbiorczych nika. Trzeba pamiętać o tym, że pod koniec pokojach z dodatkową opłatą za prysznic. sierpnia wieczory robią się zimne, a we wrześ- Można tu zagrać w bilard, potańczyć i ku- niu warto zabrać ze sobą nawet puchówkę. pić koszulkę z napisem Rodellar. Koszt noc- legu to 6 euro + 1 euro za prysznic (opłata Sklepy jednorazowa). W Rodellar mamy dwa sklepy. Oba znajdują • Pomiędzy dwoma campingami, przy dro- się na campingach. Jeden na Mascunie, drugi dze, znajduje się duży parking, na którym na el Puente. Można w nich kupić większość stoją campery, westfallie i tym podobne gi- podstawowych produktów żywnościowych gantyczne samochody-domy. Tu mieszkają oraz alkohole. Sklep na Mascunie oferuje prawdziwi tripmeni, którzy żyją w trasie, codziennie rano świeże pieczywo, gdyż właś- przemieszczając się pomiędzy rejonami ciciele campu mają własną piekarnię. Jeszcze wspinaczkowymi. Wszystko wskazuje jed- ciepła ciabatta, jest naprawdę godna pole- nak na to, że w najbliższym czasie parking cenia. Ceny są niestety wysokie. Sklep na el ten przestanie być darmowy. Obok niego Puente, jest podobno trochę tańszy, warto powstaje właśnie duży pensjonat i właści- też wspomnieć, że można w nim kupić gazety ciel już założył na parkingu szlaban, który wspinaczkowe, koszulki reklamujące Rodellar jeszcze w tym sezonie był cały czas otwarty, i rozmaite pamiątki. Na większe zakupy trzeba ale możliwe, że w następnym trzeba będzie jechać do Barbastro lub do Huesci. Jest tam zapłacić za jego podniesienie. sporo supermarketów do wyboru.

A/ZERO 45

☞ P0dpis NAZWISKO

Kiedy jakieś dziesięć lat temu napisałem w omówieniu sezonu, że nadciąga era zimowego wspinania klasycznego, oraz że nowe pokolenie będzie miało niebywałą gratkę uklasyczniania dróg na Kazalnicy zimą, podobnie jaką miało pokolenie 70/80 latem, większość prychała, że „to się u nas nie przyjmie”. Patrzę więc na zesta- wienie przejść z minionej zimy i stwierdzam, że jednak się przyjęło. Absolutna większość dróg została pokonana w tym stylu, a całą uwagę sku- pia się na niepokonanych jeszcze problemach. Śrubowano więc poziom trudności na Kotle, Cubrynie, Kazalnicy, na Progu Mnichowym. Z pewnością znaczące były przejście Marcina To- maszewskiego, boje Maćka Ciesielskiego i Kuby Radziejowskiego z uklasycznieniem Innominaty oraz uklasycznienie Momy. Pochwalić też trzeba dwa świetne solowe przejścia Marcina Księża- ka, w tym jedno uklasycznienie! Pod względem ilościowym wybijała się natomiast działalność Roberta Grzanki i Jarka Liwacza. Tak właśnie będą wyglądały nasze zimowe sezony przez wiele najbliższych lat – ani to źle, ani dobrze, stwierdzam po prostu fakt. Zimowa klasyka to już element naszego krajobrazu. W kategoriach wartościujących mogę tylko za- uważyć z radością, że lekko wzmógł się ruch na odległych ścianach. Fajnego przejścia dokonali na początku zimy Bartek Stoch i Tomek Micha- lik, a na jej końcu – Tomek Szumski i Krzysiek Skoczylas. Dwie wycieczki do Kaczej zaliczył też niżej podpisany z Marcinem Chmielińskim i Adamem Pieprzyckim, działał tam również Marcin Szczotka z ekipą. Nie oznacza to jakiegoś jakościowego zwrotu, ale może, dzięki propago- waniu tego typu przejść, zwiększy się zaintereso- wanie nimi oraz tym, co reprezentują. Z pewnoś- cią przyznają mi rację koledzy, którzy w marcu odwiedzili Słowenię. „To był prawdziwy alpi- nizm” – powiedział jeden z nich: wielogodzinne podejścia, ściany po 1000 m, biwaki. Poważna sprawa. A przecież i u nas są takie miejsca i takie ściany, kto jednak odwiedził ostatnio Jaworową czy wspomnianą Kaczą? W pędzie po trudności nie zagubmy tego, co w zimowej wspinaczce jest chyba najbardziej pociągające – dalekich, wiel- kich wypraw tatrzańskich. Niestety, zima ta nie była łaskawa pod wzglę- Krótkie podsumowanie sezonu zimowego 2007/2008 Artur Paszczak, Marek Grądzki dem ilości tragicznych wypadków. Odeszli od Łatwy Kuluar na Osterwie. Fot.: Tibor Kochaniak

46 A/ZERO Krótkie podsumowanie sezonu zimowego 2007/2008 nas Piotrek Amsterdamski, Maciek Sokołowski • Długosz Popko 6+ i Paweł Kieczka. Rodzinom i bliskim składamy OS, Rafał Mikler i Andrzej Mikler, 3.01.2008 wyrazy szczerego współczucia. • kombinacja Innominata 8/8- (trzy wyciągi) + Długosz Popko 6+ (końcówka) Wykaz Przejść 7,5 h, Maciek Ciesielski i Kuba Radziejowski, 4.01.2008 Poniższe zestawienie najpewniej nie jest kompletne, • Sprężyna 7+ choć dołożyliśmy starań, aby takie było. Prosimy (bez ostatniego wyciągu), Marcin Wernik zatem wybaczyć nam ewentualne braki. i Krzysiek Banasik, 14.01.2008 • kombinacja Długosz Popko 6+ (początek) Polska + Innominata 8/8+ (czwarty i pół piątego wyciągu, wyjście w lewo do war. Szurka), Morskie oko 7,5 h, Maciek Ciesielski i Kuba Radziejowski, Kazalnica Mi´guszowiecka: 14.01.2008 • Nutzha (nowa droga) 8- WI4 • cyt. najprawdopodobniej nowa droga le- 9 h solo, Marcin Tomaszewski, 9.12.2007 wym ograniczeniem ściany małego ścieku • Climb Machine (nowa droga) 6+/7- z WCK 5, ok. 300m, Staszek Piecuch i Piotrek Sztaba, Paweł „Bakteria” Olek i Andrzej „Duduś” 20.12.2007 Dutkiewicz, 15.01.2008 • Łapiński Paszucha 7+ • Długosz Popko 6+ OS, 18h, Piotrek Sztaba i Tomek Lewandow- OS, Paweł Fidryk, Michał Kasprowicz i Rafał ski, 22.12.2007 „Biszon” Burczyński, 26.01.2008 • Droga na Hell 6 • Orzeł z Epiru 6+/7- OS, 14 h (pierwsze przejście zim-klas), Maciek Krzysztof Banasik i Marcin Wernik, Ciesielski i Kuba Radziejowski, 22.12.2007 26.01.2008 • Łańcuchówka Długi Hell: W Samo Południe • Cień Wielkiej Góry 5+/6 5+ (Bula pod Bandziochem) oraz nowa kom- Paweł „Czajna” Brzozowski, Krzysztof Bana- binacja: nowy teren na lewo od Korosada + sik i Marcin Wernik Prawy Długosz + Droga na Hell i dalej do • Długosz Popko 6+ wierzchołka Czarnego Mięgusza 800m, 19h 1*A0, Kuba Wrona i Oktawian Cięż, Jasiek Kuczera i Marcin Księżak, 22.12.2007 26.01.2008 • Korosadowicz 5+(?) • Parada jedynek 7 Robert Grzanka i Jakub Wajda, 22.12.2007 (trzeci wyciąg drogą Orzeł z Epiru 6+) 1*AF, • Korosadowicz 5+(?) Robert Grzanka i Krzysiek Banasik Paweł „Czajna” Brzozowski, Krzysztof Bana- • Uskok Laborantów 8- sik i Marcin Wernik, 23.12.2007 R/X OS, Staszek Piecuch, Artur Paszczak • Droga Długosza 5+ i Adam Pieprzycki, pierwsze zimowo-klasycz- A1, Paweł Fidryk i Wojtek Ryczer, 10–11.02.2008 ne przejście całości drogi, prawdopodobnie • Climb Machine (pierwsze powtórzenie) 6+/7- uklasycznienie wariantu Szurek-Zagajewski. 8 h, ok. 300m, Bartek Sokołowski i Robert 21.02.2008 Grzanka, 9.03.2008 • Sprężyna 7+ • Łapiński Paszucha 7+ RP, Robert Grzanka i Jarek Liwacz, 02.2008 RP, 15 h, Bartek Sokołowski i Robert Grzanka, • Orzeł z Epiru 6+/7- 11.03.2008 RP, Robert Grzanka i Jarek Liwacz, 02.2008 Kocioł Kazalnicy: Kazalnica Cybryƒska: • Parada Jedynek 7 • Moma 8 OS, Tomasz Olszewski i Marcin Wernik, 2xAF 10 h, Janek Kuczera i Paweł Bzdziel, 28.12.2007 5.01.2008

A/ZERO 47

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki

• Moma 8 Tatry Zachodnie AF A0 11 h, Marcin Michałek i Tomasz Koh- Giewont: ler, 11.02.2008 • Wolf-Kopyś, 5+, 7 h • Moma 8 Wielka Turnia: (pierwsze przejście zimowo-klasyczne), Pio- • Wracając kupcie wino IV trek Sztaba, Krzysiek Starek i Paweł Kopta, 4 h, dwa przejścia 25.02.2008 • Lewe warianty 6+ • Moma 8 6 h, jedno przejście zimowo-klasyczne 1*A0 (pierwsze zimowe solo) solo 12,5 h, Mar- cin Księżak, 03.2008 Słowacja Turnia Zwornikowa Cubryny: Dolina Białej Wody • Jagiełło-Roj 5 Mały Młynarz: Piotr Bucki i Jarek Mazur, 26.01.2008 • Sprężyna VI- Czołówka MSW: A0 solo, 12 h, Robert „Koparka” Burak, • Nabrzmiałe Problemy 7/7+ 12.2007 solo OS, 12 h (pierwsze przejście zimowo-kla- Ganek: syczne), Marcin Księżak, 19.11.2008 • Rynna Birkenmajera + Żleb Świerza + • Prawy do lewego (nowa kombinacja) 7/7+ Wariant Waloszczyka do filara Ganku kla- R/X OS, 5 h, Maciek Ciesielski i Kuba Radzie- sycznie 6+/7- jowski, 6.12.2008 WI5, Bartek Stoch-Michna i Tomek Michalik, • Starek-Uchmański 7/7+ 26.12.2007 9 h, Magdalena Drózd i Bartek Sokołowski, • Płn-wsch Filar Ganku V 15.03.2008 14 h, Krzysztof Skoczylas i Tomasz Szumski, • Starek-Uchmański 7/7+ 10.03.2008 A0/A1, Mirosław Burzyński i Jakub Rozbicki Gankowa Stra˝nica: Próg Dolinki z Mnichem: • Zimná predzáhradka V • Zemsta nietoperzy 7+ 4 h, Marcin Szczotka, Joanna Rembilas i Tera- OS (próba na Wariantach Słoweńskich), Pa- sa Stanclik, 3.03.2008 weł Zioło i Marcin Tasiemski, 14.01.2008 • Pravý žlab V • Droga Kopczyńskiego 7+ Ireneusz Wolanin i Piotr Wysocki, 03.2008 (najprawdopodobniej pierwsze przejście zi- • Pravý žlab V mowo-klasyczne), Piotr Amsterdamski i Jakub Marcin Szczotka i Joanna Rębilas, 03.2008 Radziejowski, 26.01.2008 ˚łobisty: • Wesołej zabawy IV • Żłobiste Koryto III+ Marcin Szczotka, solo bez asekuracji, 22.01.2008 Marcin Chmieliński i Artur Paszczak, Bula Pod Bandziochem: 03.2008 • Globalne ocieplenie 6+ Rumanowy: Piotr Amsterdamski i Jakub Radziejowski, • Lewy filar Rumanowego Szczytu V+ 26.01.2008 A0, 10,5 h, Marcin Chmieliński, Artur Pasz- • Bladym Świtem 6 (?) czak i Adam Pieprzycki, 27.02.2008 Rafał Mikler i Andrzej Mikler, 02.2008 Próg Doliny Ci´˝kiej: • kombinacja Się nie robi 7 i Bez znieczulenia • Alternatywny Lód OS, Krzysiek Banasik, Maciek Korzeniak WI6 OS, Paweł Zioło i Marcin Tasiemski, i Witek Tafel, 02.2008 03.2008 • Bruce Lee i złodzieje dróg 6+ Dolina Mięguszowiecka solo, Marcin Księżak, 03.2008 Osterwa (płn Êciana): • Bruce Lee i złodzieje dróg 6+ • Absynt V+ (nowa droga) Magdalena Drózd i Bartek Sokołowski, Piotr Bucki, Maciej Kubera i Łukasz Lewan- 03.2008 dowski, 03.2003

48 A/ZERO Krótkie podsumowanie sezonu zimowego 2007/2008

Skrajna Baszta: Dolina Kieżmarska • Filar Drogą Machnika IV Masyw Kie˝marskiego Szczytu: Marek Czyżewski i Paweł Przybysz, 03.2008 • Zbirka 5+ (Kieżmarski Strażnik) Mała Baszta: 4,5 h, oraz Zlebom II–III (Kieżmarska Kopa), • Środkowym żebrem od zachodu II (nowa Bartek Sokołowski i Piotrek Zieliński, 12.2007 droga) • Rebrom 5 (Kieżmarska Kopa) Andrzej Machnik i Zbigniew Sas 7 h, Bartek Sokołowski, Grzesiek Kletschka Koprowy wierch: i Piotrek Zieliński, 12.2007 • II-gim żebrem wsch ściany IV Mały Kie˝marski Szczyt: (nowa droga) • Złoty Strzał wariantem za 5/5+, (Usata Straż) Andrzej Machnik, Grzegorz Bednarczyk, 8 h, Bartek Sokołowski, Grzesiek Kletschka Łukasz Nadolski i Grzegorz Szerszenowicz, i Piotrek Zieliński, 12.2007 25.02.2008 • Rebrom V Smocza Przeł´cz, Êciana wsch.: 4,5 h, 450m, Magda Drózd i Adam Ryś, 12.2007 • Droga Zachovala V • Palenicek Svec V+ Marcin Miotk i Alek Barszczewski, 03.2008 8 h, Magda Drózd i Adam Ryś, 12.2007 Smoczy Szczyt: • Hrana Weberowky V+ • Dragon Cry IV (być może nowa droga) OS, 12 h, 500 m, Magda Drózd i Adam Ryś, Jacek Kierzkowski i Ryszard Kuzdrowski, 12.2007 03.2008 • Zbirka V+ Wysoka, wsch. Êciana: 4,5 h, Magda Drózd i Adam Ryś, 12.2007 • Droga Plska V Dolina Młynicka Artur Paszczak i Marcin Chmieliński, Skrajne Solisko: 03.2008 • Prawą częścią wschodniego żebra III (nowa • Droga Motyki III droga) Grzegorz Sokołowski i Piotr Wolski, 03.2008 Andrzej Machnik i Piotr Wolski, 09.02.2008 T´pa: Młynickie Solisko: • Easy like Sunday Morning V (konsekwen- • Środkiem południowo-wschodniej ściany III tnie filarem, prawdopodobnie nowa droga) (pierwsze przejście zimowe) Paweł Strzelecki i Radek Kołodziński, Andrzej Machnik i Katarzyna Prokop, 03.2008 23.02.2008 • Król Passodoble V- (prawdopodobnie nowa droga) Paweł Strzelecki i Radek Kołodziński, 03.2008 • Tupa Fiesta IV+ (prawdopodobnie nowa droga) Maciej Kubera i Artur Paszczak, 03.2008. PoÊrednia Koƒczysta: • Północny filar V+ Marcin Chmieliński i Artur Paszczak, 03.2008 Kozia Stra˝nica: • Zachodni filar IV+ Alek Barszczewski i Łukasz Pejas, 03.2008 • No alcohol V (nowy wariant) Jacek Kierzkowski i Ryszard Kuzdrowski, 03.2008

Adam atakuje bunkier (Lewy Filar Rumanowego). Fot.: Archiwum A. Pieprzyckiego.

A/ZERO 49

☞ P0dpis Artur PAszczAk, MArek Grądzki

Płn. Wierzchołek Osterwy, di- rettissima zach. ściana. Droga Absynt. 4.03.2008. Piotr Bu- cki, Maciek Kubera, Łukasz Lewandowski. Podejście ze schroniska trawersem od lewej, u podnóża spiętrzenia. Wejście w ścianę środkową depresją. Wyraźną rysą skośnie w prawo, przełamanie w pionowy płytki zatrawiony kominek (najtrud- niejsze miejsce), nim w górę. Stanowisko po trudnościach. Krótki wyciąg łatwym terenem w kierunku zacięcia z prawej strony wielkich jasnych płyt. Zacięciem w górę. Wejście do zacięcia od prawej, kruchawo. Ciąg trudności. Stanowisko przy lewym ograniczeniu ścia- ny, po trudnościach. Łatwiej- szym terenem ukośnie wprawo do góry, pod skalne zacięcie prowadzące w kierunku pozor- nego wierzchołka równoległe do prawego ograniczenia ścia- ny. Nim w górę. Zejście w lewo (orograficznie) żlebami. Dwa zjazdy. Drugi z drzewa za prze- winięciem po lewej. Miłego wspinania. PB.

50 A/ZERO Krótkie podsumowanie sezonu zimowego 2007/2008

Rys.: A. Machnik.

A/ZERO 51

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki

Rys.: A. Paszczak.

52 A/ZERO A/ZERO 53 NAZWISKO

Największym zaskoczeniem tego lata były dla mnie aż trzy przejścia Sadusia. Do niedawna była to droga owiana mitem niedostępności, pa- rametru i wielkiej trudności, a tu nagle została pokonana kilkakrotnie i to przez wspinaczy nie- należących, jak Paweł Kopta, do wielkoludów. Może więc jest tak, że na każdą drogę przychodzi w końcu jej czas, robi się „łatwiejsza”, i parame- try przestają być aż tak ważne. Druga refleksja to myśl – „ale ten Zioło łoi!”. No, co prawda Jurkowski nie gorzej, ale do tego to już żeśmy się przyzwyczaili. Trzecia – wspinanie jednak koncentrowało się głównie na drogach ospitowanych. Co prawda nieźle „zaorał i zalaborał” Jacek Czech z Piotr– kiem Poloczkiem, ale poza nimi ważniejszych przejść tradycyjnych w Polsce nie było. Pewnie zawiniła pogoda, bo jednak sezon był dość desz- czowy. Na Łomnicy na szczęście panowało „pa- tagońskie lato”. Czwarta – naprawdę dużo naszych wspina się na Słowacji. Przypuszczam, że załączone zestawienie ujmuje zaledwie ułamek tego ruchu, w tym także wartościowych przejść. Cieszy, że kiedykolwiek mijam Polanę pod Wysoką, roz- brzmiewa tam zawsze język polski, a na Galerii często wspinają się nasze zespoły. Piąta, i ostatnia myśl, jaka towarzyszyła mi podczas lektury wykazu przejść, była taka: co to będzie, gdy faktycznie powstanie schronisko w Białej Wodzie? Czy ruszy tłum na takiego, po- wiedzmy, Młynarczyka? Czy wręcz przeciwnie – lornetki ochroniarzy uniemożliwią wspinanie? Bo to przecież rezerwat ścisły? A cała ta tury- styczna masa – czy przeleje się na drugą stronę Białki? Po przemyśleniu sprawy – jestem zdecydowa- nie na NIE.

Wykaz Przejść

Polska

Morskie Oko Mnich: • Metallica IX+ RP, Filip Babicz i Iza Gronowska, 22.06.2008 • Saduś IX Podsumowanie sezonu letniego 2008 Artur Paszczak, Marek Grądzki RP, Paweł Zioło i Jakub Chojnacki, 2.07.2008

☞ Alicja Paszczak w ścianie Galerii Gankowej, droga Motyki. Fot.: Artur Paszczak. 54 A/ZERO Podsumowanie sezonu letniego 2008

• Aleja Potępienia IX/IX+ Liliowa Kazalnica: Jacek Jurkowski i Jurek Gurba, 29.07.2008 • Północną-wschodnią ścianą (nowa droga • Rokokowa Kokota IX+ między drogą Wolfa a drogą Mączki) VI PP, Adam Pieprzycki, Robert Rokowski i Pa- OS, Mirosław Koprowski, Wojciech Jedliński weł Kopta, 1.08.2008 i Jan Hobrzański, 23.08.2008 • Aleja Potępienia IX/IX+ PP, Marcin Wróbel i Paweł Kopta, 2.08.2008 Czołówka MSW: • Saduś IX • Preludium VIII RP, Jacek Jurkowski i Jurkiem Gurba, RP, Michał Górzyński i Marek Kalicinski 7.08.2008 • Saduś IX Hala Gąsiennicowa PP, Paweł Kopta i Staszek Piecuch, KoÊcielec (zachodnia Êciana): 19.08.2008 • Matrix IX • American Beauty VIII OS, Jacek Jurkowski i Jurek Gruba, RP (pierwsze przejście kobiece), Asia Mie- 22.06.2008 dzińska i Andrzej Marcisz, 19.08.2008 • Pulp Fiction IX- • Power Max 6X8 (nowa kombinacja) VIII+ FL, Jacek Jurkowski i Jurek Gruba, Andrzej Marcisz i Asia Miedzińska, 22.06.2008 21.08.2008 • Matrix IX • Oczy w obłędzie (nowa droga) IX+ Przemysław Wójcik i Michał Król, 29.06.2008 Andrzej Marcisz i Tomek Opozda, 23.08.2008 • Pulp Fiction IX- • Metallica IX+ Przemysław Wójcik i Michał Król, 29.06.2008 Paweł Zioło i Wojtek Karnaś, 31.08.2008 • Matrix IX • Manifest młodości (nowa kombinacja) VIII+ Paweł Zioło i Tomek Paluch, 08.2008 Jasiek Kuczera i Rafał Pietrasiak, 31.08.2008 • Pulp Fiction IX- • Rokokowa Kokota IX+ flash, Paweł Ogórek i Mirosław Woźniak, Paweł Zioło i Marcin Tasiemski, 08.2008 7.09.2008 • Metallica IX+ • Ora et Labora (nowa droga) VIII- A3 Michał Górzyński i Agnieszka Tarasińska, Jacek Czech i Piotr Poloczek, 2.11.2008 14.09.2008 Pięć Stawów Kazalnica Mi´guszowiecka: Zamarła Turnia: • kombinacja Malczyk + Kiełkowski VII • Mu-mu-mu VIII-/VIII 1*A0, Paweł Fidryk i Tadeusz Kamiński, RP, Rafał Nawrot, Ernest Romański, 3.07.2008 12.09.2008 • Filar z obejściem (wariantem Marcisza) VII • Egzamin z fizyki VII Andrzej Marcisz i K. Ambroży, 3.07.2008 OS, Rafał Nawrot, Ernest Romański, • Filar z obejściem (wariantem Pankiewicza) 13.09.2008 VII 1*AF, Grzegorz Rutkowski i Grzegorz Soko- Słowacja łowski • kombinacja Wędrówka Dusz + Warianty Dolina Białej Wody Małolata VII Młynarczyk: Fryderyk Brodzki i Bartosz Rozbicki • VO2max IX+ • Kant Filara VII+ Paweł Zioło i Wojciech Szyller, 21.06.2008 Michał Ziółkowski i Andrzej Szypowski • Kastrator IX- • Kant Filara VII+ Waldek Podhajny i Adam Doleżych, M. Kowalczyk i Karol Witkowski 22.06.2008

A/ZERO 55 Artur Paszczak, Marek Grądzki

Rys.: Mirek Koprowski.

56 A/ZERO Podsumowanie sezonu letniego 2008

• VO2max IX+ Dolina Małej Zimnej Wody RP, Jurek Gurba i Jacek Jurkowski, 2.08.2008 Łomnica (zachodnia Êciana)

• VO2max IX+ • Patagońskie Lato VII+/VIII- Paweł Kopta i Staszek Piecuch, 22.08.2008 OS, Maciek Ciesielski i Kuba Radziejowski, 1.07.2008 Skrajna Pusta Turnia: • Patagońskie Lato VII+/VIII- • Mimochodem (nowa droga lewą częścią Bartosz Sokołowski i Karol Dąbrowski, zachodniej ściany, między zacięciem a środ- 29.07.2008 kową rysą) V+/VI- • kombinacja Czarny Filar + Psendova cesta OS, Mirosław Koprowski i Jan Hobrzański, VII/VII+ 6.08.2008 OS, Bartosz Sokołowski i Adam Krzystniak, 6.09.2008 Galeria Gankowa: • Łapiński-Paszucha VI+/VII- Dolina Łomnicka Paweł Fidryk i Waldek Żyliński, 09.2008 Kie˝marski Szczyt: • Centralny Filar VII • Płyty Pochylego VIII- RP Mateusz Mioduszewski i Wojtek Ryczer, Bartosz Sokołowski i Jakub Wrona, 1.06.2008 09.2008 • Orłowski VI Dolina Kieżmarska Alicja i Artur Paszczak, Tadeusz Grzegorzew- Mały Kie˝marski Szczyt: ski, 22.08.2008 • Platnou VII/VII+ • Final Cut (być może pierwsze powtórzenie) VI OS, Rafał Burczyński i Kuba Radziejowski, Marcin Chmieliński i Robert Selerowicz, 07.2008 6.09.2008

Dolina Mięguszowiecka Wołowa turnia: • Stupid Wall VII- OS, Rafał Nawrot, Bartosz Moszczyński, Aneta Wie- lomska, 19.08.2008

Osterwa (Galeria): • Hakowa cesta VIII OS, Bartosz Sokołowski i Ka- rol Dąbrowski, 28.07.2008 • Spaleni słońcem (nowa droga) VII- OS, Rafał Nawrot, Agniesz- ka Borecka i Bartosz Mosz- czyński, Aneta Wielomska, 18.08.2008

Dolina Złomisk Smoczy szczyt: • Smoczy Pazur (nowy wariant) V Adam Śmiałkowski, A. Knapik i P. Leśnicki Rys.: Rafał Nawrot.

A/ZERO 57

☞ P0dpis Artur Paszczak, Marek Grądzki

58 A/ZERO

Tekst: Marek Grądzki

60 A/ZERO Obóz zimowy KW Warszawa 2008, Dolina Mięguszowiecka

Po długiej dyskusji jako bazę wypadową tego- położone naprzeciwko schroniska. Mnogość rocznego obozu zimowego wybraliśmy ponownie nietrudnych, ale interesujących żeber i formacji po czterech latach Horsky Hotel Popradske Pleso. wklęsłych czyni z tego rejonu świetne miejsce dla Obiekt ten, mimo iż ma niewiele wspólnego z ty- początkujących, dlatego właśnie tam odbywało powym, kameralnym, górskim schroniskiem, jest się najwięcej kursowych wspinaczek. Także trud- świetnym miejscem na zorganizowanie takiej im- niejsze drogi tego masywu były atakowane przez prezy ze względu na atrakcyjne położenie w dolnej bardziej doświadczone zespoły, szczegóły w po- części Doliny Mięguszowieckiej, u wylotu Doliny niższym zestawieniu. Oczywiście wspinaliśmy się Złomisk. Nie ma tam problemu z zakwaterowa- także w innych miejscach, mniej lub bardziej od- niem, co jest o tyle istotne, że przez obóz przewi- dalonych, szczególnie w otoczeniu dolin Złomisk nęła się w tym roku imponująca liczba ponad 60 i Mięguszowieckiej, na ścianach Złomiskowej Tur- osób! W przeciwieństwie do niektórych poprzed- ni, Koziej Strażnicy, Wysokiej, Smoczego, Baszt, nich imprez tu nie mogliśmy narzekać na jakość a nawet w otoczeniu Doliny Kaczej. I to właśnie serwowanych posiłków, zwłaszcza że udało się w tej dolinie odbyło się bez wątpienia najciekaw- wynegocjować na nie 10% zniżkę. Ponieważ do- sze przejście obozu – w ciężkich warunkach (duże tyczyło to także napojów, wszyscy chętnie do póź- ilości szadzi verglasu w ścianie) mocny zespół nych godzin nocnych oddawaliśmy się rozwijaniu pokonał lewy filar Rumanowego Szczytu. Było klubowego życia towarzyskiego. to dopiero drugie polskie zimowe, a pierwsze jed- Było to nie bez znaczenia, ponieważ prawie nodniowe – cała akcja zajęła kolegom 15 godzin połowę uczestników obozu stanowiły osoby po- – przejście tej pięknej drogi. Miejmy nadzieję, że czątkujące, dopiero rozpoczynające swoją przy- kolejny, przyszłoroczny obóz w Dolinie Wielickiej Tekst: Marek Grądzki godę z zimową wspinaczką oraz pozostające pod będzie owocny w równie ciekawe przejścia przy opieką instruktorów. Suto zakrapiane nocne roz- równie dobrej pogodzie. mowy z bardziej doświadczonymi kolegami były dla nich bezcenne, gdyż umożliwiły pozyskanie wielu informacji i rad, a zasłyszane, mrożące krew w żyłach wspinaczkowe opowieści u wielu budziły rozmaite refleksje np. „czy aby na pew- no wspinaczka zimą to dobry pomysł?” lub „to jest właśnie to, co chcę robić!”. Poza doskonałym towarzystwem dopisała także pogoda. W pierw- szym tygodniu warunki były wymarzone – pra- wie każdego dnia lampa, betony na podejściach, a w ścianach, mimo niezbyt niskich temperatur, nieźle zmrożone trawki oraz sporo firnu i lodu. W połowie obozu przyszło małe załamanie po- gody oraz spory opad śniegu, ale zgrało się to idealnie ze zmianą turnusu i pozwoliło na zasłu- żony odpoczynek wszystkim, którzy intensywnie wspinali się w pierwszym tygodniu. Choć w drugiej części warunki nie były idealne, to nie przeszkodziło nam to w dokonaniu cieka- wych przejść. Jedyne na co można narzekać, to stosunkowo wysoka temperatura, która czasami zmuszała do schowania dziab i raków oraz po- konywania niektórych odcinków dróg w sposób letni, a przecież nie po to tu przyjechaliśmy. Naj- większym zainteresowaniem cieszyły się imponu- jące północno-zachodnie ściany Tępej i Osterwy, ☞ Zaśnieżone pola golfowe. Fot.: Tibor Kochaniak. Chmiel szczytuje na Tępej. Fot.: Artur Paszczak.

A/ZERO 61 Marek Grądzki, Kierzu

Wykaz najciekawszych obozowych przejść Strażnica (na lewo od Tępej Kazalnicy), środ- oraz nowych dróg i wariantów: kiem ściany, Król Passodoble V- (nowa droga), • Marcin Miotk, Alek Barszczewski – Smocza • Marcin Chmieliński, Artur Paszczak – Po- Przełęcz, wschodnia ściana, Droga Zachovala V, średnia Kończysta, Północny filar V, • Artur Paszczak, Marcin Chmieliński – • Alek Barszczewski, Łukasz Pejas – Kozia wschodnia ściana Wysokiej, Droga Plska V, Strażnica, Zachodni filar IV+, • Grzegorz Sokołowski, Piotr Wolski – wschod- • Piotr Bucki, Maciej Kubera, Łukasz Lewan- nia ściana Wysokiej, Droga Motyki III, dowski – Osterwa, północna ściana, Absynt • Jacek Kierzkowski, Ryszard Kuzdrowski V+ (nowa droga środkiem monolitu), – Smoczy Szczyt, zachodnia ściana, No name • Marcin Chmieliński, Artur Paszczak – Żłobi- IV (być może jest to nowa droga), ste Koryto III, • Paweł Strzelecki, Radek Kołodziński – Tępa, • Marcin Chmieliński, Artur Paszczak, Adam Pie- filar na prawo od Tępej Kazalnicy, Easy like przycki – lewy filar Rumanowego Szczytu IV+, Sunday Morning V (ściśle filarem), • Marek Czyżewski, Paweł Przybysz – filar • Paweł Strzelecki, Radek Kołodziński – Tępa Skrajnej Baszty, Droga Machnika IV.

Tekst: Jacek Kierzkowski

Po kolejnej, obfitej w towarzycho i trunki nocy, bo to nasza droga, Ślimak. Podczas gdy Jacek zrywam się bladym świtem, by ugasić pożar już łomoce, my ogarniamy się ze sztantem obok. w ustach. W koju naprzeciw siedzi Rychu i czyta- Wkrótce potem życzymy sobie powodzenia i Ali- jąc mi w myślach, bez słów wyciąga zza pazuchy cja znika w ścianie. karton pysznego, słowackiego soku owocowego. Po przejściu może dwóch długości liny, zno- Zbawco! Odzyskawszy, po łapczywym chłepta- wu spotykamy się na stanie. Osypujące się koło niu, właściwości werbalne, zagajam nieśmiało: nas śniegi i inne parchy, zdradzają obecność Ja- – Naginamy dziś? cka ponad nami. Alicja mówi, że to ten kluczo- – No tak, bo lampa jest, ale gdzieś blisko, bo jesz- wy wyciąg i Jacek dość długo tam walczy, gada cze mi się Absyntem odbija. i pokrzykuje (co mu się rzadko zdarza). To po- Spoglądam w okno z nadzieją, że Rysiek żar- noć oznacza, że „taniec” wchodzi w fazę bojową, tuje. Nie żartował... bo... znaczy, jest trudno. Godzinę później mozolnie gramoląc się w pio- Teraz oprócz drżenia rąk wyczuwam jak mi nowych kosówkach staję na płasieńce śniegu pod getry zaczynają falować... „No to wspaniale! północną ścianą Osterwy. Kac uszedł jak dżin Skoro Fluder ma trudno to ja w majtach będę z rozbitej lampy Alladyna (czyt. butelki Absyn- miał brudno! Może się źle wbił, może robi swoje tu). Pozostało drżenie rąk... Nieopodal dostrze- warianty, aby zbyt wypoczętym do schronu nie gam Alicję z Jackiem, jak wchodzą już w drogę. wracać?”. „Jakieś grubsze przejście się szykuje” – myślę. Wszystkie te rozterki jednak uchodzą, bo Tymczasem Rysiu i Andrzej są już koło mnie humory mamy rubaszne, a dzień piękny i wa- i oznajmiają jednogłośnie, że idziemy za Alicją, runki wspaniałe. Pobieram klamoty od partne-

Hińczowa Dolina. Fot.:Tibor.

62 A/ZERO ŚlimaK, ŚlimaK POKaŻ rOgi! rów i zabieram się do orki. Endrju cyka fotę – „być może ostatnią mnie żywego” – myślę z uśmiechem. Pełen koncentracji łomotam metr po metrze. Jest trudno, ale nie morderczo, a teren zmusza do fanta- stycznych, w mojej opinii ruchów. Z rado- ści drę japę do chłopaków o tym, jak mi tu świetnie. Wejście w nieco wywieszony problemowy kominek i mnie nastawia bojowo, choć długo nie wiem jak się weń wstawić. Dużo zostało zryte i zdupcone na dół przez zespół A+J. Sypie mi się do oczu i za kaptur. „Psia krew! Muszę tu coś osadzić!”. Wychodzą zaniedbania w rozciąganiu – gdy staję w szerokim rozkroku i nieco w skrętce, łapie mnie skurcz. Klnę w niebogłosy, ale niebo Szadź w kopule Żłobistego. Fot.: Artur Paszczak. ma to w rzyci. Skurcz też trzyma za rzyć. „K...wa, zawsze łapie mnie w to miejsce!” W ekwilibrystycznym skrę- cie udaje mi się osadzić mechanika. Biorę so- lidny zamach dziabą i wtem dochodzi do mnie by solidnie oparzeć nogi. Nie napotykam nic, co dziwny łoskot... Natychmiast dokładam drugą można by nazwać oparciem dla stóp. „Dramat i bojąc się spojrzeć na stylisko u głowicy, skąd rozegra się w oprawie rozszalałych żywiołów” doszedł mnie dźwięk, podklepuję parę ruchów, – zawsze gdy jestem w dupie przychodzi mi na myśl ten cytat z Hydrozagadki. Zawsze mnie rozweselał. Nie tym razem... Nowiuśki Taa-k- onn od naparzania w igły i hacole rozklekotał się właśnie w trudnościach i właśnie mi! Obciążam w większym stopniu drugą dziabę w nadziei, że nie wyleci i ściągam się z całych sił. Stopy znaj- dują liche podparcie, ale jeszcze nie jest weso- ło. Nie wiem, w jakim stanie jest rozklekotana dziaba. Czy usiłując ją wyjąć, ostrze nie pozo- stanie w śniegu a śrubki nie polecą w czeluść? Luz jest znaczny ale wydaje się, że zaślubiny na- krętki z gwintem jeszcze potrwają. Wyciągam! Uff... Dziaba nadal cała, moja psycha już nie. Oto jeszcze dobrych sześć metrów konkretnego łomotania przede mną, a oręż uboższy o jeden „nadziak”. Postanowiłem, że będę delikatnie zacierał uszkodzoną dziabę i jak tylko dojdę do stanu, dokonam napraw. Do stanu dotarłem, napraw nie dokonałem – kluczyk został w schronie... Na szczęście teren do końca był już przystępniejszy i prowadził Ry- chu. Stojąc na grani w promieniach zachodniego słońca, powiedziałem na głos: „ślimak, ślimak pokaż rogi...”

Tibor po zrobieniu pierwszej drogi – tzw. Łatwego Kuluaru na Osterwie. Fot.: Patryk Warnel.

A/ZERO 63

☞ P0dpis Tekst: Marek Grądzki

64 A/ZERO Obóz letni KW Warszawa, Bergell 2008

W tym roku po pięciu latach przerwy posta- tego wszystkiego nie obyło się też bez typowo nowiliśmy wrócić do jednego z ciekawszych alpejskiego przejścia – jeden z zespołów pokonał i piękniejszych skalnych rejonów Alp – Bergellu. trawers Piz Bernina czyli najwyższego szczytu To miejsce, leżące na pograniczu Włoch i Szwaj- Alp Wschodnich. Bez wątpienia wspinaczkowo carii, jest popularne wśród wspinaczy przede obóz należy uznać za bardzo udany, cieszy duża wszystkim ze względu na niezwykłą jakość skały ilość przejść zarówno w wykonaniu doświadczo- – litość i tarcie występującego tu granitu może nych wspinaczy, jak i tych, dla których było to zachwycić każdego. Bergell, a w szczególności pierwsze alpejskie doświadczenie. jego szwajcarska, północna część słynie także Doskonale było również pod względem to- z długotrwałych załamań pogody. Tym razem warzyskim. Oczywiście atmosfera nie była tak jednak mieliśmy szczęście – pogoda ustabilizo- kameralna, jak na obozach zimowych i wciąż wała się na całe dwa tygodnie. Lampa w ciągu mijaliśmy się, ruszając na kilka dni w góry lub dnia, popołudniowe burze i sporadyczne nocne wracając z którejś z okolicznych dolin. Mimo to zlewy. Dzięki temu praktycznie każdego dnia klubowe życie kwitło i nawet udało się zorganizo- mogliśmy się wspinać, choć wynikały z tego roz- wać kilka większych imprez. Samo Bondo, które maite niespodzianki jak np. nieplanowane biwa- było naszą bazą wypadową, jest urokliwym, sen- ki. Rejon oferuje wspinanie w praktycznie całym nym miasteczkiem, a tamtejszy camping oferuje przedziale trudności, zarówno krótkie sportowe po naprawdę niewygórowanych cenach wszystko, linie jak i, co najważniejsze, długie, piękne i po- czego potrzeba wspinaczowi w czasie wolnym. ważne górskie drogi. W tegorocznym obozie wzięło udział ponad Alek Barszczewski w rysie na drodze Incastro Amaro 30 osób, a ponieważ w okolicy nie brakuje linii na Pizzo Dal Pal w Dolinie Albigni. Fot.: Marek Grądzki. kursowych niektórzy skorzystali z pomocy na- szych klubowych instruktorów i na tamtejszych ścianach zdobywali górskie doświadczenie. Naj- większym zainteresowaniem cieszyła się u nich łatwo dostępna Dolina Albigna i otaczające ją masywy jak np. Spazzacaldeira czy Punta Albi- gna. Jednak głównym celem większości obozo- wiczów były najsłynniejsze i największe ściany rejonu położone w otoczeniu Doliny Bondasca, czyli północne ściany Piz Badile oraz piękne fi- lary masywu Sciora. Dokonaliśmy tam wielu cie- kawych przejść (szczegóły poniżej). Doświadczone zespoły decydowały się na jed- nodniowe ataki poważnych dróg prosto z Bondo (tak padły Via di Mezzo i Another Day in Paradise). Kilku przejść i prób doczekała się też słynna Dro- ga Cassina na północno-wschodniej ścianie Piz Badile, głównie przez mniej doświadczone ekipy, co kończyło się różnie – były szybkie i sprawne przejścia, jednak zdarzały się kible w ścianie albo w zjazdach. Niestety doszło też do dwóch groźnych wypadków, o czym poniżej. Wspinali- śmy się jednak nie tylko po stronie szwajcarskiej, lecz także w południowej części rejonu, w znanej z niezwykłej urody sportowych linii Val di Mello. Także tam dokonano interesujących wspinaczek, głównie najpiękniejszych klasyków doliny. Do ☞ Zjazdy Nordkantem na Badylu. Fot.: Adam Pieprzycki.

A/ZERO 65 Marek Grądzki

Nieopodal znajduje się mały sklepik, mleczarnia, mendacji nie potrzeba. Kucharz w restauracji w której można kupić słynne szwajcarskie sery, Sasso Remenno to prawdziwy mistrz, i znacznie oraz mała knajpka, której właściciel kiedy tylko lepiej zdać się na jego gotowanie niż wysiadywać pojawialiśmy się puszczał płytę z koncertu Jean długie godziny w jedynej pizzerii w San Martino Michel Jarre’a ze Stoczni Gdańskiej. Ci, którym u Fiorelliego, gdzie co prawda pizza jest smacz- to nie wystarczało, w dni restowe wybierali się na na, ale z powodu zawsze obecnego tłoku nacze- wycieczkę do najbliższego większego miasta czy- kać się na nią trzeba solidnie. A cenowo wycho- li włoskiej Chiavenny, gdzie można było uzupeł- dzi podobnie. nić zapasy lub braki sprzętowe, pospacerować po Widać zatem, że na obozie nie sposób było się pięknej starówce czy po prostu zjeść pizzę (jeśli nudzić – było mnóstwo wspinania, kupa zabawy akurat nie jesteśmy tam w niedzielę). w dni restowe, nawet na pogodę nie mogliśmy Z kolei w Val di Mello naszą bazę wypadową narzekać. Oby następne klubowe obozy były ulokowaliśmy tradycyjnie na niezawodnym kem- równie udane. pingu Sasso Remenno. Trzeba przyznać, że jest to bardzo urokliwe miejsce, a do tego szczycące Ciekawsze przejścia: się nadzwyczajnie przyjazną obsługą. Wielkim • Marcin Chmielinski, Paweł Olek: Torre Inno- atutem Sasso Remenno jest własna restauracja, minata – Via di Mezzo 6b (jednodniowa akcja gdzie za ok. 10 euro można spożyć wielkiej sma- z Bondo), kowitości posiłek (np. wyborne wstążki z sosem • Marcin Chmielinski, Wojtek Kwiatkowski: grzybowo-pomidorowym), a całość zakończyć Spazzacaldeira – Andamento Lento 5c, naprawdę alpinistycznym specjałem – likierem, • Marcin Chmielinski, Irena i Paweł Olek: Ris- tudzież nalewką „dżenepi” (tak to się przynaj- veglio delli Kundalini 6a+, Luna Nascente 6b mniej wymawia) stworzonym z jakichś tajemni- (niestety z A0), czych roślinek o takiej właśnie nazwie, rosnących • Artur Paszczak, Tadek Grzegorzewski, Adam w okolicach schroniska Gianetti. Lepszej reko- Pieprzycki : Piz Badile – Another Day in Paradi- se 6b – OS (jednodniowa akcja z Bondo), Val di Mello – Cochise 6b OS, Luna Nascente 6b OS, • Marcin Miotk, Przemysław Jaskóła: Torre Innominata – Nord-westgrat 5b, Piz Bernina – trawers przez Biancogratt – IV, • Alek Barszczewski, Marek Grądzki: Piz Badile – Nordkante IV+, Piz Badile – Via Cassin 6a, • Alek Barszczewski, Adam Latusek, Marek Grądzki: Punta Albigna – Via Steiger 5c, Torre Innominata – Via di Mezzo 6b, • Alek Barszczewski, Adam Latusek: Bio-Pfeiler – Via Classica 5c+, • Tomek Stefaniuk, Tomek Czopowicz: Torre Innominata – Nord-westgrat 5b, Bio-Pfeiler – Via Classica 5c+, Piz Badile – Nordkante, Pizzo Balzetto – Spidi 5c+, • Sławek Pawłowski i Konrad Parzych: Torre In- nominata – Via di Mezzo 6b, Piz Badile – Nord- kante, • Maciek Klein, Jarek Bańka: Torre Innominata – Via di Mezzo 6b, Spaziacaldera – Peperina 6a+, kombinacja z Teorie del Cele 6b+, • Maciej Klein, Paweł Majkut: Punta Albigna – Via Steiger 5c, Piz Badile – Via Cassin 6a. Biwak w Dolinie Albigni. Fot.: Adam Latusek.

66 A/ZERO wYPadek Pod CaSSineM – wYCiąGnijMY z nieGo lekCjĘ!

Tekst: Artur Paszczak

Nasz klubowy kolega Jerzy, wspinający się Wyciągnijmy wnioski z tego wypadku, bo ta- w towarzystwie Maćka, 6 sierpnia przeżył kie rzeczy nie powinny się zdarzać. bardzo groźny wypadek w czasie podejścia A zatem: pod Drogę Cassina na północnej ścianie Piz 1. W żadnym wypadku nie należy pokonywać Badile w Bergellu. W trakcie pokonywania eksponowanego, nieznanego terenu na podej- bez asekuracji trawersu do drogi, przecho- ściu bez asekuracji. Szczególnie jeśli – tak jak dząc poniżej płata śniegu, Jerzy poślizgnął pod Cassinem – teren jest mokry, zapiaszczo- się i zaczął spadać po stromych płytach w kie- ny, a do tego najczęściej jest ciemno. runku lodowca. Na szczęście, na jego drodze 2. Nie baczcie na pędzących na żywca obcokra- znalazł się wyjątkowo w tym roku trwały jowców, nie dajcie się ponieść panującej pod dolny płat śniegu, i Jerzy wpadł w szczelinę ścianą gorączce. Działajcie spokojnie – nie wej- między nim a ścianą. Maciek nie stracił gło- dziecie w ścianę pierwsi, to wejdziecie drudzy. wy i natychmiast podjął akcję ratunkową, Ludzie w Alpach zazwyczaj wspinają się szyb- w której wspomogli go Rafał Burczyński i Mi- ko, idąc za kimś przynajmniej się nie zapchacie, chał Dziedzic, akurat zdążający na tę samą a o to na początku wielu dróg nietrudno. drogę. Niezwłocznie wezwano śmigłowiec, 3. W razie jakichkolwiek wątpliwości zawsze wyj- a chłopacy dotarli do Jerzego, który był przy- mujcie linę – te pięć minut opóźnienia może tomny. Po paru minutach szwajcarski śmi- uratować wam życie. głowiec sprawnie podjął Jerzego. Chciałoby 4. Dowiadujcie się, pytajcie kolegów. Nie polegaj- się powiedzieć, że wszystko zakończyło się cie wyłącznie na sobie – to może być bolesne. bez urazów, ale, niestety, Jerzy doznał bardzo Np. w tym sezonie można było bezpiecznie poważnych obrażeń, wymagających leczenia podejść pod Cassina nie pod płatem śniegu, szpitalnego. Lekarze jednak twierdzą, że po- ale także, co się często zdarza, pomiędzy nim wróci do pełnej sprawności. a ścianą – było to zupełnie bezpiecznie.

A/ZERO 67

☞ P0dpis Tekst: Marek Grądzki

Wszystko zaczęło się któregoś wiosennego wie- lepsza niż u nas, nie ma się zatem czego bać. czoru przy ognisku pod sklepem w Podlesicach. Klamka zapadła, świadkowie śmiechem poparli Lekko wstawione towarzycho zaczęło zastana- nasz pomysł, a my kontynuowaliśmy zabawę, po wiać się nad pomysłami na najbliższe wakacje. chwili zapominając o naszych planach i dum- W miarę osuszania kolejnych butelek rosły nasze nych deklaracjach. aspiracje i umiejętności wspinaczkowe, doświad- Tym czasem tygodnie mijały i obóz zbliżał się czenia i spręża przybywało. Zaczęliśmy od skał, wielkimi krokami. W końcu po lipcowej roz- potem przenosiliśmy plany w Tatry, a kiedy ktoś grzewce w Tatrach, razem z innymi klubowicza- wspomniał o obozie klubowym, stało się dla mi przybyliśmy do Szwajcarii zaznać wspinania mnie jasne, że głównym celem będą Alpy. „Je- w tamtejszym pięknym granicie. Korzystając dziemy na obóz do Bergellu, a jak do Bergellu z dobrej pogody i niezłych prognoz, postanowili- to łoimy Cassina!”, wykrzyknąłem lekko już nie- śmy od razu zaatakować nasz główny cel. Sprawa wyraźnym głosem. Chwiejąc się na pieńku mój wydawała się prosta – podejście, Nordkante, żeby partner i przyjaciel Alek bez zająknięcia poparł poznać zjazdy, a dzień później, jeśli pogoda wy- nowy plan wzniósłszy do góry puszkę w geście trzyma, robimy drogę Cassina. Szybka piłka, trzy przysięgi. Nie przeszkadzało nam to, że nigdy dni roboty, na tyle też wzięliśmy ze sobą jedzenia jeszcze nie wspinaliśmy się na tak dużych ścia- i gazu. Przed wyjściem w góry wysłuchaliśmy nach i że będzie to nasz pierwszy wyjazd w Alpy, jeszcze Dudusia, który starał się nam wybić z gło- pierwsze górskie wspinanie poza Tatrami. Wie- wy nasz plan, radził żebyśmy z racji braku do- le nie wiedzieliśmy o naszym nowym celu, ale świadczenia powspinali się najpierw na krótszych w końcu droga to droga, tak jak w Tatrach, tylko drogach w Dolinie Albigni, zapoznali się ze spe- może trochę dłuższa. Skała tam ponoć jeszcze cyfiką rejonu i zobaczyli, jak nam idzie. Wysłu- Zespół na drodze Cassina. Fot.: Tadeusz Grzegorzewski.

68 A/ZERO Co dwa kible to nie jeden chaliśmy go z pokorą, jednak jego rady były zu- łączyliśmy budzik, by się porządnie wyspać. pełnie sprzeczne z naszym pomysłem, zatem przy Obudziliśmy się późnym rankiem ze zdziwieniem najszczerszych chęciach niestety nie mogliśmy stwierdzając, że kompletnie się wypogodziło z nich skorzystać. Udaliśmy się zatem na plateau i sporo niezrażonych nocną zlewą ludzi jest już pod Kantem, gdzie wśród głazów przyszło nam w ścianie. Wydawała się ona sucha, wyglądało mieszkać przez następne dni. Już samo podejście, więc na to, że jeśli rano świeci słońce to nawet po a przede wszystkim ogrom pobliskich ścian za- deszczowej nocy warunki mogą być niezłe. Teraz czął budzić w nas pewne wątpliwości, czy aby nie jednak było już za późno żeby napierać, zmarno- za optymistycznie podeszliśmy do tematu. Nie waliśmy więc swoją szansę. I tak, źli na siebie, zrażając się tym, nazajutrz przed świtem przy snując się przy namiocie po raz kolejny zmienili- pięknej pogodzie wbiliśmy się w słynny Nordkan- śmy plany. Stwierdziliśmy, że przeczekamy jesz- te. Sława ta, objawiająca się w postaci co najmniej cze jeden dzień i jeśli o świcie będzie ładnie, bę- kilkunastu zespołów na drodze, odebrała nam dziemy napierać, a jak będzie brzydko, to trochę przyjemność wspinaczki, zwłaszcza ostatecznie zejdziemy na dół. Po spędzeniu nud- w chwilach, gdy wisieliśmy po sześć osób na jed- nego dnia na wałęsaniu się po plateu i graniu nym ringu stanowiskowym lub gdy główne trud- w karty w schronie poszliśmy spać z nadzieją, że ności wynikały z przechodzenia nad i pod linami wreszcie uda nam się zrealizować nasz główny wspinających się równolegle z nami ludzi. Do cel. Niestety, kiedy o trzeciej w nocy zadzwonił tego pogoda szybko siadła i większość drogi zro- budzik usłyszeliśmy zniena- biliśmy w chmurach, a na ostatnim, doprowadza- jącym do szczytu odcinku grani mieliśmy dodatkowe atrakcje w postaci deszczu ze śniegiem. Na szczycie, z powodu pogarsza- jących się warunków, razem z trzema sympa- tycznymi zapoznanymi zespołami: polskim, angielskim i niemieckim, podjęliśmy decyzję o wspólnych zjazdach na stronę włoską i zej- ściu do schroniska Gianetti. Ekipa szybko się zgrała i sprawnie udało nam się dostać do podstawy południowej ściany Piz Badile, mniej okazałej i prawie dwa razy niższej niż północna. Stamtąd czekał nas już tylko spacer do schronu i odpoczynek. Cała akcja zmęczyła nas bardziej niż się spodziewaliśmy, odechciało nam się Cassina, a zachciało pizzy i piwa na w Chiavennie. Postanowiliśmy więc przespać się Via di Mezzo na miejscu, a następnego dnia wrócić pod pół- Alek Barszczewski w płytach drogi nocną ścianę z zamiarem zwinięcia rzeczy i zej- Torre Innominata w Dolinie Bondasca. Fot.: Marek Grądzki. ścia na dół. Tak też zrobiliśmy, co zajęło nam prawie cały dzień marszu przy pięknej pogodzie. widzony odgłos deszczu Jednak już wieczorem, po obiedzie i piwie padającego na namiot. Wyglądało więc, że z pla- w szwajcarskim schronisku Sasc Fura zaczęliśmy nów nici. Przestawialiśmy budzik co godzinę, wracać do pierwotnego pomysłu. Poczuliśmy się sprawdzając czy sytuacja się poprawia. Lało jed- lepiej, jedzenia mieliśmy akurat na jeden dzień, nak równo i o szóstej zrezygnowani zasnęliśmy wieczorne niebo było bezchmurne i zdecydowali- na dobre. Wstaliśmy przed dziewiątą nie wierząc śmy się skorzystać z ostatniej szansy – jeśli nad własnym oczom – na niebie nie było ani jednej ranem nie będzie padać to atakujemy, a w razie chmury, słońce grzało i suszyło ścianę. Daliśmy zlewy ostatecznie schodzimy na dół. Niestety od się drugi raz nabrać na ten sam numer! Niestety północy cały czas padało, więc zrezygnowani wy- pora była już późna, zaczęliśmy więc powoli pa-

A/ZERO 69

☞ P0dpis Marek Grądzki kować rzeczy i robić śniadanie przed zejściem na i trochę nas to peszyło, ale wspinanie szło nam dół. Jednak już po chwili krzątania się przy na- nie najgorzej. Topo mieliśmy niezłe więc za bar- miocie rozpoczęliśmy brzemienny w skutki dia- dzo nie błądziliśmy, skała była świetnej jakości, log: „Może jednak zaatakujemy? Najwyżej bę- słońce grzało, a my byliśmy napaleni na legendar- dziemy mieli kibel”. „A miałeś kiedyś kibel ną linię, słowem wszystko jak trzeba. Pokonywa- w górach? Bo ja nie”. „Ja też nie, ale kiedyś musi liśmy kolejne wyciągi pięknego granitu i przed być ten pierwszy raz”. „No to idziemy!”. Długo godziną czternastą dotarliśmy do systemu wą- nie musieliśmy się przekonywać. Kierując się sło- skich, kaskadowo ułożonych, piarżystych półek wami jednego z naszych klubowych kolegów w połowie drogi. Nad nimi znajdował się pierw- „Mam linę, mam ekspresy, co mi się może stać?”, szy z najwyżej wycenionych wyciągów, ładne za- podjęliśmy decyzję i po szybkim śniadaniu spa- cięcie, z którego w odpowiednim momencie trze- kowani ruszyliśmy pod ścianę. Żarcia na wspin ba było wyjść na płytę. Po jego przejściu wbiliśmy mieliśmy na jeden dzień, bo niewiele już nam zo- się w następny i wtedy usłyszeliśmy pierwsze stało, a na ewentualny kibel enercety i ogrzewacze grzmoty. Do tej pory nie przejmowaliśmy się po- chemiczne. Po drodze spędziliśmy jeszcze chwilę godą, przegapiliśmy pierwsze oznaki zbliżającej pomagając spotkanej Włoszce, która zaczęła źle się burzy. Dlatego widok czarnych chmur i ściany podchodzić na przełączkę, z której startuje się na deszczu błyskawicznie zbliżającej się do nas Nordkante i utknęła w jeszcze wilgotnych płytach z północy trochę nas przeraził. Chwilę zastana- obok właściwej drogi podejściowej. Chwilę to wialiśmy się co zrobić i po zerknięciu na topo zje- wszystko trwało, później jeszcze szybki trawers chaliśmy dwa wyciągi niżej do półek, które wyda- do miejsca, z którego startuje droga Cassina i do wały nam się jedynym sensownym miejscem na ataku! Niestety było już zdrowo po dziesiątej. w miarę wygodne przeczekanie zlewy. Kiedy tyl- Zdawaliśmy sobie nawet sprawę z bezmiaru głu- ko byliśmy na dole zaczęła się nawałnica, w ostat- poty pomysłu wbijania się w prawie tysiącmetro- niej chwili zdążyliśmy schować się pod enercetą. wą drogę o tak późnej porze, ale szliśmy za cio- Efekt deszczu był niesamowity – każde najmniej- sem – ahoj przygodo! Ściana była ogromna sze zacięcie i ryska na ścianie zamieniały się w strumień, a w ogromnym zacięciu na lewo od nas powstał prawdziwy wodospad, którym waliły z hukiem hektolitry wody. Gdzieś wyżej waliły pioruny i pomyślałem, że mimo naszej nędznej sytuacji nie zazdroszczę ludziom, którzy są teraz na grani, albo nie daj Boże, w kominach wyjścio- wych Cassina, w których przy takiej zlewie moż- na by się utopić. Burza trwała parę ładnych go- dzin. Kiedy wieczorem przestało padać i nawet na moment się rozpogodziło, wyjrzałem spod fo- lii i zobaczyłem niezwykły widok: piękną podwój- ną tęczę na tle wspaniałego filara Piz Cengalo skąpanego w pomarańczowym świetle zachodzą- cego słońca. Podniesieni tym na duchu zaczęli- śmy przygotowywać się do nocy czyli sprawdzili- śmy auto, zjedliśmy batona na spółkę, wrzuciliśmy ogrzewacze za pazuchę i szczelnie zawinęliśmy się w folie. Idealnie wykorzystaliśmy ten czas, bo- wiem za kilka minut przyszła kolejna zlewa, która skończyła się grubo po północy i skutecznie unie- możliwiała nam sen. Trzeba się bowiem było cały czas starać, żeby woda z nieba albo ze ściany nie lała się pod folię, na buty czy na głowę. Kiedy Alek Barszczewski w trudnościach drogi Via di Mezzo na Torre Innominata w Dolinie Bondasca. Fot.: Marek Grądzki.

70 A/ZERO Co dwa kible to nie jeden przestało padać, można się było trochę wygodniej ułożyć i spróbować zasnąć, co nie było proste, bo piarżyste póły były wybitnie niewygodne, a od- głosy spadających nieopodal kamieni i krążących w okolicy burz też nam w tym nie pomagały. Noc była zimna, ale na szczęście temperatura nie spadła poniżej zera, jakimś cudem prawie nie wiało. Kamienie lecące z góry, których świst sły- szeliśmy co jakiś czas, też nas omijały. Zastana- wiałem się co nas czeka jutro rano: deszcz, śnieg, tygodniowe załamanie pogody, może jakieś inne atrakcje? Czy będziemy mogli napierać dalej, czy kombinować coś z zjazdami, których na tej idącej wielkim łukiem drodze sobie nie wyobrażałem? Widok na masyw Scior przez bramę cmenatrza Tak więc dostaliśmy to na co zasłużyliśmy, nasz w miasteczku Soglio. Fot.: Marek Grądzki. pierwszy kibel w życiu. I tak jakoś udało się nam przetrwać noc, budząc się co chwila. Kiedy rano i zastanawianie się którędy właściwie trzeba je- wygrzebaliśmy się z enercet wiadomo było już, że chać, poza tym, że w dół. Alkowi włosy stawały będzie dobrze: bezchmurne niebo i słońce powoli dęba spod kasku, ja miałem kleterki pełne małe- oświetlające całą ścianę zapowiadało możliwość go, tnącego po rękach jak szkło gradu, którym dokończenia drogi bez karkołomnego wycofu. w międzyczasie uraczyły nas niebiosa. Nitek pio- Poczekaliśmy dłuższą chwilę aż słońce dotrze na runów nawet żeśmy nie widzieli, po prostu na se- nasze półki, gdzie po rozgrzaniu się i zjedzeniu kundę wszystko dookoła rozświetlało się jasnym batona ruszyliśmy do góry znów około godziny blaskiem i ogłuszał nas grzmot. Ale największą dziesiątej. Poprowadzony poprzedniego dnia męczarnią było niekończące się rozchłamianie trudny wyciąg wymałpowaliśmy na zostawionej liny, która w połogim terenie, po rzuceniu do umyślnie linie, nie wiedzieliśmy bowiem w jakich zjazdu, zatrzymywała się po kilku metrach plą- warunkach przyjdzie nam kończyć drogę. Łoili- cząc się w niewyobrażalnie złośliwy sposób. Pró- śmy dalej, skała była sucha, a niedomiar snu i je- bowaliśmy ją worować, ale zupełnie nam to nie dzenia od dziwo nam nie przeszkadzał i wspinało szło. Przez to wszystko każdy nasz zjazd trwał nam się dobrze. Pokonywaliśmy bez problemu kilka razy dłużej niż powinien, a dłonie nasiąk- kolejne wyciągi, aż do słynnych kominów. Pierw- nięte wodą i wyglądające jak balony nie pomaga- szy komin o kształcie litery V zrobił na nas wraże- ły przy operacjach sprzętowych. W międzyczasie nie i trochę się tam napociliśmy, na szczęście Alek burza przeniosła się dalej, a my mieliśmy chwile poprowadził go szybko i sprawnie. W naszym od- odpoczynku, przynajmniej od deszczu. Niestety, czuciu było to najtrudniejsze miejsce na drodze, już po półgodzinie przyszła kolejna nawałnica, choć nie najwyżej wycenione. Wtedy też zaczęli- jeszcze gwałtowniejsza od poprzedniej. Jedyną śmy obserwować dobrze znane nam już oznaki pozytywną rzeczą było to, że o dziwo po każdym nadchodzącej dupówy. Przyspieszyliśmy więc, zjeździe lina schodziła nam bez problemu. Do i jak się okazało słusznie, ostatnie bowiem wy- czasu, niestety. Minęło już parę ładnych godzin prowadzające na grań wyciągi prowadziłem już i zaczęło się zmierzchać, kiedy w połowie ściany w pierwszych kroplach deszczu. Na grani byliśmy dojechaliśmy do miejsca, gdzie grań kładzie się około godziny czternastej i zaczęliśmy zastana- zupełnie. Przypomniałem sobie, że przed tym wiać się, na którą stronę zjeżdżać. Burza, która miejscem ostrzegał nas Duduś, mówiąc żebyśmy rozpętała się w mgnieniu oka, pomogła nam pod- koniecznie zjeżdżali na... prawo? A może na lewo? jąć decyzję o zjazdach Nordkantem zamiast Niestety nie byliśmy sobie w stanie tego przypo- pchaniu się granią na pik wśród walących co mnieć, a stanowiskowo umieszczone dokładnie chwila piorunów. I tak zaczęliśmy niekończące na środku też nie pomagało nam w tym wyborze. się zjazdy, poszukiwania ringów stanowiskowych Postanowiliśmy jechać w lewo, w dół stromego

A/ZERO 71

☞ P0dpis Marek Grądzki

nie jasno jak w dzień i widzieliśmy z grubsza do- kąd jechać, bo czołówki w deszczu za wiele nie dawały. Mijały kolejne godziny męczących zjaz- dów i niekończącego się rozchłamiania komplet- nie nasiąkniętej liny, ale byliśmy coraz niżej i jakimś cudem lina więcej się nam nie zaklino- wała. Niestety deszcz nie ustawał, ale jak na złość pioruny przestały walić, przez co nie wi- dzieliśmy dalej niż pozwalały nam czołówki. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy już nisko i zjechaliśmy lekko z gra- ni na wschodnią stronę. Zastanawialiśmy się czy nie zboczyliśmy za bardzo, ale znajdowa- liśmy kolejne ringi stanowiskowe, nie było więc źle. W pewnym momencie zjechałem na . drogą Cassina system trawiastych półek, którymi jak mi się Północna ściana Piz Badile z wydawało, prowadziły niewyraźne ścieżki Fot.: Mariusz Wilanowski. i następnego ringu już nie znalazłem. Nie zaczekawszy więc, aż zjedzie Alek, poszed- łem jedną ze ścieżek w stronę, w którą, jak sądzi- żlebu, pełnego rumoszu, gdzie w dole widać było łem, należało się kierować. Przelazłem przez małą teren, który rokował nadzieje na powrót na grań. grańkę, ale w strugach deszczu nic nie widziałem Wiedzieliśmy bowiem nie możemy dać się ze- i zupełnie nie mogłem sobie tego miejsca przypo- pchnąć w ścianę, tylko za wszelką cenę trzymać mnieć. Tym czasem Alek zjechał i nie zobaczyw- się linii zjazdów. Zjechaliśmy na pełną długość szy mnie, ani nawet światła mojej czołówki prze- liny, do starego stanowiska z taśm. Teraz trzeba raził się nie na żarty i pomyślał, że spadłem na było za wszelką cenę wytrawersować z powrotem dół. Zaczął nawet zastanawiać się, co powie na grań, co w deszczu nie zapowiadało się przy- moim rodzicom. Ja tym czasem szedłem dalej jemnie, i szukać ringów zjazdowych. Zaczęliśmy trawiastą półką, rozważając nawet, czy nie zje- ściągać linę, ale ona nie drgnęła nawet o centy- chaliśmy gdzieś nad sam lodowiec i gdzie, u licha, metr. Trochę nas to podłamało: zlewa na maksa, możemy być. Nagle stanąłem jak wryty: przede pioruny walą dookoła, my zjechaliśmy gdzieś mną na kamieniu leżały dwie stare, zardzewiałe w ścianę, a do tego jest już prawie ciemno. Nie kule dla inwalidów. Stwierdziłem, że chyba mam było jednak czasu do stracenia, chwila namysłu halucynacje, ale kule były jak najbardziej realne, i po zabezpieczeniu liny na stanie wygrzałem żle- przynajmniej jeśli zmysł dotyku jeszcze u mnie bem z powrotem do góry przesuwając małpę. działał. „Może to kule Cassina z pierwszego Okazało się, że nasiąknięta lina sama blokowała przejścia?” pomyślałem. Chwilę stałem nad swo- się w za małym ogniwie na stanowisku. Na im odkryciem, po czym stwierdziłem, że tego już szczęście po przełożeniu przez taśmę, zeszła bez za wiele – w ciemnościach kompletnie nie mogłem problemu. Niestety, zanim zjechałem z powrotem zobaczyć, co jest przede mną. Wróciłem więc do do Alka, zrobiło się kompletnie ciemno, a ulewa Alka, który ucieszył się z faktu, że jednak żyję. nie odpuszczała. Wytrawersowałem więc na grań, Staliśmy tak przez parę chwil w ulewie, nie wie- po gładkich płytach, którymi płynęła rzeka. Dzię- dząc gdzie jesteśmy, gdzie mamy iść i co właści- ki niech będą tarciu tamtejszego ostrego granitu, wie powinniśmy zrobić, mocno zmęczeni i prze- tylko dzięki niemu dało się wspinać w takich wa- moczeni, po dwunastu godzinach zjazdów runkach. Szczęśliwie na grani wyszedłem prosto i przekiblowanej w ścianie nocy. Chwila zastano- na ring i mogliśmy kontynuować zjazdy. Przynaj- wienia i zdecydowaliśmy, że o drugiej w nocy mniej pioruny zaczęły się na coś przydawać – po w takich warunkach nie będziemy nic kombino- każdym z nich robiło się na sekundę w całej doli- wać i zabiwakujemy po raz drugi. Znaleźliśmy

72 A/ZERO Co dwa kible to nie jeden sobie w miarę wygodną stertę kamieni, zjedliśmy rowali do góry w krótkich spodniach i koszulkach. parę rodzynek wygrzebanych przez mnie z dna Popatrzyli na nas dziwnie, pozdrowili i ruszyli plecaka, łyknęliśmy spływającej po ścianie wody, dalej. A my powolutku zeszliśmy na plateau i kil- zawinęliśmy się w folię i poszliśmy spać. O ile na kanaście minut później byliśmy przy namiocie. pierwszym kiblu prawie nie zmrużyłem oka, to Zdjęliśmy mokre ciuchy, wpełźliśmy do śpiworów tym razem momentalnie zapadłem w sen. Pamię- i wykończeni poszliśmy spać. Po paru godzinach tam tylko, że śniły mi się moje ręce, które bezsku- snu wstaliśmy i po spakowaniu się ruszyliśmy tecznie rozplątują jakieś ogromne kłębowisko lin. w dół. Nie mieliśmy już kompletnie nic do żarcia, Mało oryginalny sen, biorąc pod uwagę co robili- więc zatrzymaliśmy się w schronie. Szwajcarka śmy przez ostatnie pół doby. Jednak największa z bufetu, kiedy nas zobaczyła, bez słowa dała niespodzianka czekał nas rano. Wreszcie mogli- nam po szarlotce i spytała, czy wszystko w po- śmy zobaczyć gdzie jesteśmy. Pogoda była pięk- rządku. Odpowiedzieliśmy, że tak i zamówiliśmy na, po nocnych burzach nie było śladu. Okazało po dwa obiady i piwo, które spożyliśmy wygrze- się, że zjechaliśmy prawidłowo, kilkanaście me- wając się na słońcu pod bezchmurnym niebem. trów poniżej przełączki, z której zaczyna się wspi- Niedługo potem zeszliśmy powoli do Bondo. naczkę Nordkantem po podejściu przez plateau. Tego dnia pogoda była piękna przez cały czas Podeszliśmy na nią zdrętwiali, trzęsąc się z zim- i można było wspinać się do zmroku... na, ubrani we wszystko co mieliśmy, z czołówka- Tak zakończyła się nasza pierwsza alpejska mi na kaskach, których nawet nie chciało nam się przygoda. Dostaliśmy niezłą lekcję i Bogu dzięki, zdjąć. Idąc rozglądałem się za widzianymi wczo- że za naszą głupotę nie przyszło nam zapłacić. Na raj kulami, ale nigdzie ich nie widziałem... Kiedy wszelki wypadek do końca obozu wybieraliśmy byliśmy na przełączce, z drugiej strony nadeszła sobie mniej poważne cele, podejrzewając że limit grupa włoskich wspinaczy, którzy raźno masze- szczęścia na ten wyjazd już się nam wyczerpał.

A/ZERO 73

☞ P0dpis Tekst: Magdalena Nowak

Jeszcze nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że ostatnimi czasy najmodniejszym klubem w Stolicy jest właśnie nasz Klub Wysokogórski. Nie próżnujemy. Powstają coraz to nowe inicja- tywy organizowania spotkań, a impreza goni imprezę. Integracja wewnątrzklubowa trwa, o czym świadczą kolejne, duże wydarzenia to- warzyskie. Zacznijmy jednak od początku. Pierwszą z cyklu imprez KWW, o których warto wspomnieć, było zakończenie sezo- nu letniego w Podlesicach. Była końcówka października, ale o dziwo, aura okazała się wyjątkowo sprzyjająca. Dlatego wiele osób zdecydowało się wybrać do Podlesic, gdyż piękną pogodę można, a nawet trzeba wy- korzystać na wspinanie lub udział w zor- ganizowanych przez klub warsztatach au- toratownictwa (tym bardziej, że dla wielu była to ostatnia w tym roku szansa, aby powspinać się w polskich skałach). Szybko zapadający zmierzch drastycznie zredu- kował czas, jaki można było spożytkować na wspinaczkę, tym samym przypomniano wszystkim zainteresowanym, że nadeszła pora

74 A/ZERO TYTUŁ

wyczekiwanej imprezy. Zgodnie z ustaleniami, o godzinie siedemnastej, w lesie za Podlesiami, na zapowiadaną od dawna imprezę, zaczęli schodzić się ludzie. Choć początkowo jedynie cienie okolicznych drzew wykorzystywały oka- zję, aby oddać się gorączce sobotniej nocy, to już po kilku godzinach, wokół ogniska zaczę- ły wirować pary, a kilka razy uformowała się nawet tak zwana ciuchcia, z której dochodziły radosne okrzyki nawiązujące do międzyklu- bowej przyjaźni braci wspinaczkowej. Do- datkowymi atrakcjami wieczoru był slackline i skoki przez ognisko. Wiele osób miało oka- zję po raz pierwszy spróbować swoich sił na taśmie, niemniej skoki dostarczyły równie dużo rozrywki i emocji. Radosne nastroje nie opuszczały towarzystwa przez cały wie- czór, a wieść o naszych hulankach rozniosła się szybko po okolicy. Warto też nadmienić, że był to pierwszy piknik KWW o charakterze końca, a zabawa trwała do białego rana, czego międzynarodowym, a to za sprawą Michaela, skutki było widać następnego dnia. W niedzielę który od niedawna jest członkiem naszego klubu rano skały świeciły pustkami, bo choć chęci były, i doskonale odnalazł się w towarzystwie nowo to jakby sił brakowało. Większość z nas zadowo- poznanych osób. Tańcom i dyskusjom nie było liła się spacerem po okolicznych lasach. I tak,

A/ZERO 75

☞ P0dpis MAGDALENA NOWAK

tylko znaleźć okazję - Halloween wydawało się być w sam raz. Wieść o klubowym party rozniosła się z prędkością światła. Pomimo wątpliwości i piętrzących się przeszkód, peł- ni entuzjazmu wyznaczyliśmy termin na 31 października i z błogosławieństwem zarządu przeprowadziliśmy szturm na siedzibę klubu. Zaczynało się niewinnie. Wspólne wycinanie dyni, kurtuazyjne rozmowy o kończącym się właśnie tygodniu, nieśmiałe sączenie trunków. Jednak, gdy tylko zgasło światło, a pomieszczenia klubu rozświetlały jedynie płomyki świec, wymykające się ze złowrogo spoglądających pomarańczo-żółtych głów, zaczęło się robić jakby ciaśniej. Momental- nie została podjęta decyzja o przygotowa- niu parkietu, a już chwilę później znaleźli się pierwsi śmiałkowie, którzy, jak się oka- zało, nie tylko na panelu, w skałach i w gó- rach wyginają śmiało ciało. Podczas imprezy w dobrych nastrojach, powrócilismy do Stolicy. spontanicznie zostały zorganizowane zawody Zachęceni sukcesem zabawy w Podlesicach wspinaczkowe. Szampańskie nastroje towarzy- odczuwaliśmy ogromną potrzebę zorganizo- szące uczestnikom sprawiły, że wynik miał ab- wania kolejnej klubowej imprezy. Trzeba było solutnie drugorzędne znaczenie, gdyż przede

76 A/ZERO IMPREZY KW WARSZAWA wszystkim liczyła się dobra zabawa. Zaraz po oficjalnym ogłoszeniu wyników parkiet zapełnił się na nowo, a impreza trwała jeszcze dobre kilka godzin. Kolejną okazją, jaką udało się nam zna- leźć były Andrzejki. Charakterem bardzo przypominały imprezę Halloweenową, ale pod względem liczebności osób zdecydo- wanie ją przewyższyły. Co prawda, w pla- nie było lanie wosku przez klucz do kości i wróżenie z haków, ale niestety ze wzglę- dów praktycznych wróżby nie doszły do skutku. Natomiast po raz drugi odbyły się zawody boulderowe, o nieco zmienionej, jednak równie atrakcyjnej formule. Spot- kania w klubowym gronie tak zyskały na popularności, że nawet członkowie zarządu, z imprezy na imprezę w coraz większym składzie, zaczęli uczestniczyć w hulankach KWW. ro już powstała nowa, świecka tradycja imprez Już wkrótce Wigilia, ale niech nikt nie sądzi, KWW, pod żadnym pozorem nie możemy jej że na tym koniec, przecież wielkimi krokami zaniedbać oraz powinniśmy się czuć w obo- zbliża się Karnawał, który niewątpliwie za- wiązku wypełnić kronikę towarzyską coraz to pewni nam wiele okazji do świętowania. A sko- nowymi wydarzeniami.

A/ZERO 77

☞ P0dpis Szarpane Turnie, Mała, Pośrednia, Wielka Tekst: Artur Paszczak 2327 m – 2340 m – 2364 m, ściana zachodnia Przy opracowaniu Topo współpracował i służył wielką pomocą Zsolt Rácz – nasz nowy współpracownik z Węgier.

Zachodnia ściana Szarpanych Turni całkowi- ki, którymi w prawo skos do żlebu, którym łatwo cie niesłusznie pozostaje nieco w cieniu pięknej na podścianowe piargi. ściany południowej. Ściana ta nie prezentuje na 1. Strecha, VII/VII+, 5 h – V. pierwszy rzut oka tak unikalnej skały, w szczegól- Tatarka, J. Jurečka, 15.06.1986, autorzy przej- ności takich płyt jak jej sąsiadka, ale po bliższym ścia klasycznego nieznani. zapoznaniu się z nią odkrywamy, że granit na ca- Krótka, ale bardzo piękna droga z (podobno) łym murze jest wprost pierwszorzędny, z rodzaju dobrą asekuracją. najlepszych w Tatrach, a wiodące nim wspinaczki 2. J. Kývala, J. Zeitler, V+/A3, RP: VII, 5 h, – po prostu niezapomniane. Charakterystycz- 9.06.1968, autorzy przejścia klasycznego nie- ne dla ściany zachodniej są piękne misy wymyte znani. przez wodę i bogata rzeźba, która sprawia, że Przepiękna droga, „absoluter megaklasiker”, drogi w większości nie przekraczają zrozumiałych trzy wspaniałe wyciągi w jednej z najpiękniej- trudności. Asekuracja również jest dobra, należy szych skał w Tatrach (patrz opis drogi w po- jednak mieć przy sobie kilka haków – chyba że przednim numerze). ktoś sprawnie posługuje się kostkami. 2a.Prostowanie Kyvali, V-VI, 4h, Wysokość ściany nie jest duża – ok. 90–150 m, L. Janiga, M. Kriššák, 5.09.1968 ale jest ona dość szeroka (około 250 m). Wspinaczki 2b.Wariant wprost VI-, przeważnie kończą się jednak na wierzchołku Małej I. Jakubcová, V. Jakubec, 28.06.1987 i Pośredniej Turni, a stąd czekają nas jeszcze dwa– 3. Diagonální úlet, VII/A1, 6 h, trzy wyciągi pięknej, niezwykle powietrznej grani na J. Kejval, P. Havlík, 8.08.1996 szczyt Wielkiej Szarpanej Turni. Nie jest ona trudna, Droga o niejasnym przebiegu – czy nie dubluje ok. III, ale bardzo urozmaicona i godna polecenia. się na znacznych odcinkach z istniejącymi li- Dlatego całość jest już całkiem długa i zajmuje wię- niami? Potrzebne haki, friendy, kości. cej czasu niż drogi na ścianie południowej. 4. Sedem životov, VIII, pp, 4 h, Podejście od parkingu trwa około 2–2,5 h, z cze- J. Svrček, I. Svrčeková, 12.10.2007 go 30–45 min do schroniska (gdzie koniecznie po- Ładna linia poprowadzona w sportowy pas, paróweczki i Kofola), około 1,5 h dojścia pod sposób, na płytach spity, potrzebne kostki ścianę. Najpierw ścieżką w kierunku Przełęczy i friendy. pod Osterwą i zaraz na jej początku, po minię- 5. Cesta Invalidov, V+/A2, RP VIII-, 4–5 h, V. ciu drugiego mostka, w lewo w wyraźną ścieżkę Tatarka, L. Janiga, J. Michalko, 6.09.1982. zaznaczoną dla ułatwienia znakiem typu „zakaz Pierwsze przejście klasyczne: wchodzenia”. Lepiej mieć ze sobą legitymację, po- I. Pap, Ľ. Stančík, 29.06.1988 nieważ dość często zdarzają się kontrole. 6. Čupel–Rybička–Šmíd, VI/A1, RP VII, 6 h, J. Powrót około 2 h. Čupel, J. Rybička, J. Šmíd, 3.11.1973 Zejście z Masywu Szarpanych Turni nie na- Potrzebne haki, także jedynki. Słaba asekura- stręcza większych trudności. Z Pośredniej Tur- cja na pierwszym wyciągu. ni zjeżdża się na przełączkę, z której można już 7. V. Kortán, V. Prokeš, III-V 3 h, 10.10.1969 uciec w łatwy teren, lepiej jednak „kontynuować 8. Droga Galfy’ego, VI, 2,5 h, dalej” na wierzchołek Wielkiej, przez piękne- I.Gálfy, J. Weincziller, 1.11.1957 go konia skalnego i wielką płytę, a stamtąd Absolutnie przepiękne wspinanie w zacięciach, 25-metrowy zjazd sprowadza nas na wielkie pół- rysach, płytach. Prawdopodobnie można obniżyć

78 A/ZERO A/ZERO 79 TOPO

trudności do V, jak to jest oryginalnie podane, jed- 9. Droga Motyki, V-VI, 2,5 h, nak wspinając się wprost należy oczekiwać raczej S. Motyka, J. Sawicki, 26.07.1931 szóstek. Asekuracja bardzo dobra, mogą się przy- Podczas robienia tej drogi nie mogłem powstrzy- dać dwa–trzy haki (łyżka, dwa małe fałki), ale nie mać się od myśli, że ten duet to prawdziwi artyści, są niezbędne. Trochę starych haków in situ. architekci dróg. Droga jest wspaniała od począt- W stosunku do podanego tu przebiegu mogą ku do końca, być może góry nie pokonywałem w rzeczywistości występować pewne odchy- oryginalnie (zastosowałem taki rajd po płytach lenia – mimo że zrobiłem tę drogę tego lata, w prawo, a potem sprytne przejście przez prze- miałem trudności z umiejscowieniem jej na wieszkę – ale tylko około V), jednak dwa pierw- zdjęciu (ta sama uwaga dotyczy drogi Mo- sze wyciągi to po prostu poezja. Znowu – można tyki). W szczególności dotyczy to pierwszego sobie ułatwiać wariantami obejściowymi, jednak (być może idzie zacięciem po prawej) i trze- idąc wprost zacięciami będzie VI. Dobra aseku- ciego wyciągu; szło się zacięciem, a potem racja, świetna skała – czysta przyjemność. Zrób- chyba w lewo pod poderwaną ściankę (oka- cie koniecznie, ale do wierzchołka! pik), który wymaga odnalezienia sprytnie 10.Droga Puškaša, V, 2 h, G. Kortvélyessy, ukrytego chwytu. A. Puškáš, K. Roszay, 5.07.1950

80 A/ZERO Tępa, 2293m

Tępa, 2293m Tekst: Artur Paszczak Ściana pn-zach, lewa część

Tępa opada do Doliny Złomisk wspaniałą 1. Żleb WHP 1545 ścianą, o wysokości 500 metrów i szerokości ok. Piotr Misurewicz, 27.03.1960 1000 m, podzieloną na liczne żebra. Stanowią one, 2. Filarek Muminków, IV, 3h podobnie, jak również leżące pomiędzy nimi żleby, Alicja i Artur Paszczak, 16.03.2004 prawdziwy raj dla wspinaczy zimowych, szczegól- Popularna, nietrudna linia na wspinaczkowe nie tych, którzy szukają zimą długich i przyjemnych popołudnie. wspinaczek w niewysokich rejestrach trudności. 3. Król Passodoble, 5+, 4h Filary i żebra Tępej zapewniają niemal wszyst- Radosław Kołodziński, Paweł Strzelecki, ko, czego można pragnąć zimą – zmrożone tra- 26.02.2008 wy, odcinki skalne o trudnościach zależnych od Droga wiedzie przez ciekawy teren i może zy- inwencji wspinacza, wspaniałe widoki, łatwe zej- skać popularność. ście. Z tych powodów Tępa od lat jest poligonem 4. Żleb chodzony zimą, śnieg, trawy, odcinki zimowego taternictwa – wspinają się tu kursanci skalne do II. i doświadczeni wyjadacze, a wszyscy niewąt- 5. Tupa Blada, 5+, 6h pliwie świetnie się bawią. Najprawdopodobniej Artur Paszczak, Paweł Strzelecki, Mariusz wszystkie te żebra i żleby były już schodzone we Wilanowski, 9.03.2004 wszystkich możliwych kierunkach, jednak skom- Droga wytyczona na obozie KW zyskała już plikowana topografia ściany oraz łatwe obejścia wiele powtórzeń i stała się standardem doliny. i ewentualne ucieczki uniemożliwiały opraco- Bardzo fajne wspinanie z jednym trudniejszym wanie dobrego przewodnika. Dlatego właśnie wyciągiem na przewieszonej turnicy. każde kolejne pokolenie dokonuje swojej własnej 6. Tupa Fiesta, IV+, 3h eksploracji, „odkrywając” dziewicze filary i ro- Artur Paszczak, Maciej Kubera, 03.2008 biąc „nowe” drogi. Być może jednak faktycznie Droga po pokonaniu lodospadu skręca w lewo uchowały się gdzieś trudniejsze pasaże, bo komu w poszukiwaniu trudniejszego terenu, ale chciałoby się wbijać w szóstki na popołudniowej można kontynuować żlebem wprost w górę. wycieczce w góry. Urozmaicone i ciekawe wspinanie. Dlatego właśnie przedstawiamy wam opraco- 7. Hodená rukavica, IV, 8 h wanie lewej części ściany. Ostatnio wytyczono M. Bobovčák, R. Gažo, 17.02.2007 tam wiele dróg, które nawet jeśli nie są w pełni Ewidentna linia o wyrównanych, acz niewyso- godne miana „nowych”, to stanowią opisane linie kich trudnościach, autorstwa „Bobosa” zna- i można traktować je jako pewne propozycje. Nie- nego z prowadzenia serwisu tatry.info. wykluczone, że moda na klasykę zimową istotnie 8. Easy Like Sunday Morning, 5, 5h spowodowała, że wyeksplorowano niechodzone Radosław Kołodziński, Paweł Strzelecki, dotąd fragmenty. Jeśli tak, to możliwości eksplo- 24.02.2008 racji jest jeszcze sporo. Zaś opisane tutaj drogi Bardzo ciekawa propozycja, pokonująca wy- z pewnością znajdą Wasze uznanie, szczególnie bitny filar. Droga długa, trudności wyrównane, w marcowy dzień, po dobrym śniadaniu, z wizją teren ciekawy. Drugie przejście (Kubera–Pasz- pełnego kufla po wspinaczce. czak) wiodło odcinkami po lewej stronie filara, Zejście z Tępej jest bardzo łatwe: z lewej części co zasadniczo nie wpływało na trudności drogi. masywu schodzi się na Stwolską Przełęcz, skąd 9. Żleb WHP 1544, AP 91 żlebem, przez jedno bardziej strome przewężenie, J. Bednar, S. Culka, O. Radek, M. Rybansky, w dół dupozjazdem na taflę Zmarzłego Stawu. 6.03.1962

A/ZERO 81 TOPO

10. Żebro Mączki, IV 16. Lewą częścią żebra Tivadara, IV, 2xA0 Janusz Mączka, 08.1976 I. Mozes, T. Tivadar, 18.03.1981 11. WHP 1543, AP 87, IV Przejście: Paszczak–Kubera, 5+, 3h, 03.2008 O. Chudy, V. Kecer, 26.08.1962 17. Prawą częścią żebra Tivadara, IV 12. Żebro Puskasa, WHP 1542, AP 89, IV I. Mozes, T. Tivadar, 17.03.1981 Arno Puskas, 12.03.1961 18. Prawy Żleb Mączki, śnieg 13. Żleb AP 92, IV Janusz Mączka, 01.1986 S. Samuhel, Lestenicky, 24.03.1963 19. Żebro Galfy’ego, WHP, 1540, AP 86, III 14. Żebro AP 95, III J. Andrasi, I. Galfy, 6.01.1959 S. Culka, J. Weincziller, 20.03.1963 20. Gruszka, m-ca IV Pozostałe drogi – patrz A/Zero 1(7)/2005: 21. Banan, II, m-ce IV 15. Lewy Żleb Mączki, III 22. Pierwsze Żebro, śnieg, m-ca II. Janusz Mączka, 01.1986

Fot.: M. Bobovčák, oprac. P. Strzelecki, M. Bobovčák.

82 A/ZERO Fot.: P. Strzelecki, oprac. P. Strzelecki. A. Paszczak.

Fot.: A. Paszczak, oprac. P. Strzelecki. A. Paszczak.

A/ZERO 83 TOPO

84 A/ZERO Tępa, 2293m

Rys.: P. Strzelecki.

A/ZERO 85

☞ P0dpis NAZWISKO Bronek

Tekst: Jan Gondowicz

Niedawno umarł w Zakopanem Bronek Noiszewski, mowity, zaraźliwy śmiech przy każdej okazji i bez niej. mój dawny partner od liny, grotołaz i kawalarz. Nawet Ładne parę sezonów, zamiast srodze napierać w Moku, więcej: człowiek-kabaret, w sam raz godny felietonu. wolałem wypuszczać się byle gdzie z Bronkiem i pa- Był artystą malarzem – studiował na Akademii trzeć, jak rusza nosem, uszami i wszystkim, chrząka- Krakowskiej na jednym roku z Wajdą. Ale zamiast jąc „Co ściana, to kaszana” lub „Kicha ledwo dycha”. malować, chlorował wodę przy ujęciu w Kuźnicach. Na samym początku naszej znajomości, jeszcze Nie widziałem go od lat: w progu zawsze stawał ktoś w latach 60., przymurowało nas pod wieczór w nyży z rodziny i spławiał nieproszonego gościa ponurym: na świnickich Dorawskich, parę wyciągów pod wier- dziadka nie ma w domu. chem. W lewo źle, w prawo źle, wreszcie Bronek wparł Mały, barczysty, niezmordowany w terenie, miał się w dach. Po dłuższej chwili, z mroku, który mu, jako gębę satyra, zwieńczoną wspaniałą falą zaczesanych grotołazowi, bynajmniej nie wadził, spłynęło jaskiniowe w tył włosów w stylu stalinowskiego przodownika hasło: „Górą nie puszcza, będziemy kopać!”. Przez lata pracy. A talent tylko jeden, za to z najrzadszych: niesa- krzepiło mnie to potem w trudnościach.

Fot.: Arch. Jan Gondowicz.

86 A/ZERO Bronek

Młodość spędził, w rzeczy samej kopiąc z Winiar- do dubeltówki, pędzony korbą („jak w Wietnamie” skim i Zwolińskim w Jaskini Kalackiej. Jak wiadomo, – stwierdzał z satysfakcją). Z Warszawy przywlokłem Zwolińskich jeszcze przed wojną zatrzymał tam mu na lufy dwa wały od ruskiego silnika łodziowego syfon. Postanowili zatem ominąć go stumetrową Wietierok. Raz wypaliliśmy z tej broni gdzieś w Lesie sztolnią z powierzchni. Do dziś, jeśli ktoś wie, gdzie Gubałowskim. Spusty zostały chytrze uruchomione za spojrzeć, ujrzy poniżej ścieżki obudowany wylot. pomocą sznurka, a i tak zasypały nas szyszki. Okazało Niestety, za pierwszym syfonem był drugi. Pokony- się, że jedyne bezpieczne miejsce jest na wprost luf, wano go w skafandrze własnej roboty. Nie powtórzę jako że brakło w nich tak zwanych czoków. Ale zwierz niestety Bronkowej opowieści o wulkanizowaniu jaskiniowy nie wyszedł nam na strzał. gumowego kostiumu na glinianej pałubie, przera- Innym razem postanowiliśmy odnaleźć nieopi- bianiu mosiężnego wiaderka spod palmy na hełm saną u Paryskiego drogę Szczuki na Małym Kozim. i montowaniu butli wraz z reduktorem z zestrzelo- Bronek wśrubował się w zacięcie i znikł. Jakoś nic się nego pod Miechowem Messerschmitta. Pamiętam nie działo, usiadłem i gdy wreszcie otworzyłem oczy, tylko, że puściwszy w tym stroju drabinę piętnaście okazało się, że słońce zaszło, w fajce zgasło, grupy metrów pod wodą, Bronek niezwłocznie obrócił się idące na Zawrat wpatrują się w punkt ponad mną, a z głową w dół i wypłynął. Miał zdrowie! góry dobiega mordercze stękanie. Przypomniały mi Posiadał skarb – wór karabinków z zamkniętej się Bronkowe narzekania na kichę. Też znalazł sobie w latach 40. nowotarskiej fabryczki. Zamki były miejsce! Cóż robić – udawałem, że ja nic, tak tylko osobno, nitowaliśmy je domowym sposobem i uda- sobie siedzę... Wtem lina ruszyła i rychło znalazłem ło się przeżyć. Zresztą Bronek, jak Zosia-Samosia, się na rozległej płycie, z której środka sterczał wy- wszystko robił sam. Przekuwał młotki murarskie na cior z kółkiem rozmiarów dorodnej marchwi. Jedyny czekany, ale nigdy nie kończył. Mam w oczach, jak godny tej nazwy chwyt był na stopniu za trawersem. balansuje na szklance pod szczytem Ciemniaka na Sięgnąłem, a wówczas zza winkla dobiegło: „To czubkach wyokrąglonych zawratów, podparty cze- właśnie tu!”. Cofnąłem szybko rękę i starając się kanem bez grota. Zaraz potem znalazł kilof układa- zachować równowagę, spytałem: „Co tu?”. „Ano, tu czy ścieżki – na oko z osiem kilo. „Cygańska robota” lina okręciła mi się na kółku i dziesięć metrów luzu – pochwalił, po czym odbył szus na kilofie na To- utargałem zębami!”. manową przez Rzędy – najszybszy bodaj dupozjazd, Odziedziczywszy górę chałupy na Parcelach, jaki zdarzyło mi się widzieć. z miejsca zburzył wszystkie ścianki działowe i roze- Miał dzikie szczęście. Odchodził na chwilę za krzak brał podłogę. Gniazdka, wyłączniki, grzejniki wisia- i wracał ze znalezioną stuzłotówką. Ze śniegu w Trzyna- ły w sieci drutów, całkiem jakby się miało rentgen stu Progach wysikał zegarek Omega. Pod Orlą Basztą, w oczach; z głębi bezwstydnie wyzierał klozet. Bro- gdzie w górze po łańcuchu przełażą przez siebie tabuny nek miał bowiem ideę, że ociepli przestrzeń między turystów, dostrzegł migot metalu. Było to aluminiowe parterem a piętrem, i dokonał tego, ładując tam parę pudło, kryjące czterdzieści tabliczek czekolady – ani tysięcy flaszek po wódce. Zbierał je ze dwa lata. Od- chybi szturm żarcie całego zastępu harcerzy. Zbiega- tąd podczas halnego, który spada zawsze wprost na my z Goryczkowych Czub po całym dniu paprania się Parcele, dom z lekka chwiał się i pobrzękiwał. Trudno w kruchej skale – ostatni raz chyba wtedy związałem było nie wypić. się sizalką – raptem Bronek schyla się i podnosi sztucz- Miał własny, alternatywny sposób bycia w górach, ną szczękę. „Ej! – woła – szukaj reszty!”. uwielbiał zatracone kąty, nietypowe metody wspina- Znaleźliśmy też wspólnie wielką dziurę w Stani- nia i osobliwe pokarmy, jak jajecznica z jagodami kowym Żlebie, a że końcową komorę zaścielała ige- na słodko. Smarując ją grubo musztardą, zerkał mi litowa plandeka, jaką nakrywa się stogi, poszarpana w wyłażące na wierzch oczy i cały podrygiwał, chi- i pokrwawiona – jasne było, że to barłóg zwierza. chocząc. Może w wykrotach Furkaski, rozpadlinach Bronek uciekł się więc do swej Wunderwaffe. Całe lata Organów, w głazach pod Buczynową brzmi echo bowiem konstruował karabin maszynowy na naboje tego chichotu?

A/ZERO 87

☞ P0dpis Tekst: Wojtek Nowicki FotoWyprawy.pl

88 A/ZERO Pragmatycy i romantycy górscy

Takich wspinaczy jak ja w Polsce jest na pęcz- Pragmatycy górscy ki – nie mam spektakularnych przejść, moje na- Grupa pragmatyków traktuje wspinanie jako zwisko zna tylko kilku kumpli, o załojeniu VI.5 sport lub jako środek do osiągnięcia celu – speł- mogę najwyżej pomarzyć. Jednak żywo interesu- niania ambicji, pokonania własnej słabości lub ję się wszystkim tym, co się dzieje w środowisku; znalezienie granic swoich możliwości oraz umie- należę do klubu, chodzę na spotkania z wybit- jętności (fizycznych i psychicznych). Jeden z mo- nymi, a o ich wyczynach słucham z wypiekami ich rozmówców, zapytany o jego motywacje, dla na twarzy. Z czasem narodził się niedosyt spo- których uprawia wspinaczkę, odpowiedział: „Naj- wodowany wyłącznie biernym uczestniczeniem częściej chodzi chyba o udowodnienie sobie, że w życiu naszego środowiska. Praca magisterska, dam radę, że kontroluję sytuację”, inny rozmówca którą napisałem na jednym z wydziałów humani- stwierdził, że: „Najważniejsze jest samo przejście. stycznych Uniwersytetu Warszawskiego, stała się Wszystko jest podporządkowane sprawie przej- znakomitym pretekstem do zaspokojenia owego ścia i to efektownego”. Takie i podobne motywa- niedosytu. Podjąłem więc próbę opisania środo- cje potraktowałem jako jeden z wyznaczników do wiska polskich wspinaczy. przypisania osoby do grupy pragmatyków. Celem pracy było uchwycenie współczesnego Kolejnym wyznacznikiem klasyfikującym do da- ethosu polskich wspinaczy. Samo to pojęcie może nej grupy było rozumienie górskiego partnerstwa. być definiowane na wiele sposobów. Dla mnie Pragmatycy określają partnera wspinaczkowego ethos jest tym co dla nas wspinaczy wspólne, często jako element wyposażenia – „samobieżny tym co łączy przekonania, nadaje sens naszemu przyrząd asekuracyjny”. Twierdzą oni, że kluczo- działaniu. Materiał, na którym oparłem pracę wym kryterium doboru partnera wspinaczkowego to literatura (socjologiczna, psychologiczna, są jego umiejętności. Potwierdza to następujący popularno-naukowa i górska) oraz wywiady. cytat: „Jak nie masz wyboru, to wspinasz się z kim- Przeprowadziłem 15 pogłębionych wywiadów ze kolwiek, kogo akurat masz pod ręką. Ja nie miałem wspinaczami, których głos zajmuje ważne miej- z tym problemów, bo całe moje życie to ja prowa- sce w dyskursie świata wspinaczkowego, a ich dziłem, więc partner tylko podawał linę”. Jakość nazwiska są w środowisku powszechnie znane. komunikacji oraz wytwarzająca się między wspina- Po analizie całego zebranego materiału okazało czami więź mają niewielkie znaczenie. Z kolei wspi- się, że postawy wspinaczy są tak różne, że nie może nacze zaliczani przeze mnie do grupy romantyków być mowy o wspólnym ethosie. Zdecydowałem się twierdzą, że uprawiana przez wspinaczy pragma- więc na wprowadzenie ogólnego rozróżnienia na tycznych działalność jest egoistyczna, ukierunko- wspinaczy romantyków i wspinaczy pragmatyków. wana wyłącznie na sukces jednostki. Jako przykład Pragmatycy i romantycy, chociaż zajmują się tą często wskazują na opisy przejść, gdzie jest podane samą działalnością, to różnią się zasadniczo filo- nazwisko prowadzącego i „partner” (np. Nowicki zofią wspinaczki. Filozofia ta w moim rozumieniu i partner/towarzysz). określa motywacje, miejsce wspinania w życiu czło- Już samo określanie przez pragmatyków wspi- wieka – jak silna jest identyfikacja z tą działalnoś- nania mianem sportu jest znaczące. Wspinaczka cią, rolę partnera wspinaczkowego, a także język, często nie zajmuje w ich życiu najważniejszego jakim się o wspinaczce mówi. Nie jest jednak tak, że miejsca. Treningi oraz wyjazdy wspinaczkowe wspinacza można w pełni zaklasyfikować do któ- podporządkowują życiu codziennemu. Pragmaty- regoś z wyróżnionych typów. Mamy do czynienia cy deklarują częściej niż romantycy, że mogą zre- z continuum, którego biegunowymi wartościami są zygnować ze wspinania w każdej chwili. Pojawiły postawa pragmatyczna oraz postawa romantyczna się w wywiadach twierdzenia sugerujące, że inny w czystej postaci. Jedni są bliżej podejścia pragma- sport również byłby w stanie zaspokajać ich ambi- tycznego, a drudzy podejścia romantycznego. Co cje pod warunkiem, że odnosiliby w nim sukcesy. ciekawe, na miejsce zajmowane na owym continu- um nie ma wpływu wiek wspinacza. Romantycy górscy Poniżej przedstawiam ustalone przeze mnie Motywacje, o których najczęściej wspominają definicje pragmatyków i romantyków. romantycy to chęć przeżycia przygody, z naciskiem ☞ Wojtek Nowicki i partner. Fot.: Arch. Wojtek Nowicki.

A/ZERO 89 Wojtek Nowicki na „przeżycie”. W wielu rozmowach podkreślają przeprowadzonych przeze mnie pojawia się po- oni, że ważny jest dla nich sam proces wspinania, jęcie filozofii życia w odniesieniu do uprawia- bez ukierunkowania na cel. Zdobycie szczytu wy- nia wspinaczki: „To jest moja karma. Musiałem daje się mieć mniejsze znaczenie niż droga, którą w górach zaistnieć. […] Ja się uważam za stare- wspólnie dążą do osiągnięcia tego celu. Romantycy go, dobrego taternika i nic więcej. Dzięki górom zwracają uwagę na ważny dla nich kontakt z przy- jestem lepszym człowiekiem”. rodą. Traktują górskie wyprawy jako oderwanie Choć oficjalny podział na pragmatyków i ro- od życia codziennego. Góry dla romantyków są mantyków nigdy nie zaistnieje, to wspinacze go do- tworem metafizycznym: „Ja jestem bardzo mały strzegają. Świadczą o tym wypowiadane (zazwy- w górach i ode mnie nic nie zależy. Z górą trzeba czaj żartobliwie) przez moich rozmówców słowa. rozmawiać, czasami się kłócić. Ale to jest tajemni- Pragmatyk o romantykach: „Romantyzm ca. Powiem ci więcej. Ja tutaj zostałem przywołany. w górach jest zwłaszcza jak idziesz z dziewczyną, Całe moje życie musiałem zostawić i tutaj przyje- bracie! Pod tym względem bardzo lubiłem Niżne chać. I jestem!”. Rysy. Tam ilość romantyzmu przechodziła ludz- Bardzo ważne dla romantyków są relacje z part- kie pojęcie!”. nerem wspinaczkowym. Moi rozmówcy podają wie- Romantyk o (niektórych!) pragmatykach: le opisów sytuacji, w których widać, że ważniejsze „Podjeżdżają tuż pod skałę samochodem, pusz- jest dla nich górskie partnerstwo oraz lojalność niż czają hip-hop, jarają jointy i drą japy dajesz, np. ukończenie drogi: „To chodzi o przygodę. Za- kurwa dajesz. Potem zjadają snickersa i jadą do kładamy, że zrobimy jakąś drogę, albo zejdziemy do domu. To nie pasuje do gór. Do gór pasuje spo- jakieś jaskini. I to jest założenie sportowe. Ale pod kój, biwak, pomyślenie o drodze, zrozumienie tym założeniem jest drugie założenie, ważniejsze: tego, co naokoło. Tak powinno być! Ma być tak przeżyć razem przygodę. A to, czy ten cel sportowy jak stworzył Pan Bóg; ma być mech, skała, ptak, zrealizujemy, schodziło na dalszy plan. Ważniejsza który przeleci. Góry mają być zaporą dla cywili- była ta przygoda. Często nie osiągaliśmy celu, ale zacji. Zobacz, jak trudno jest się w nie wedrzeć! osiąganie go, tę przygodę wspominam zawsze jako Dlatego taki ściankowo-jointowo-hip-hopowy jedno z najfajniejszych życiowych doświadczeń, sznyt nie pasuje mi w górach. Oni owszem robią które przeżyłem z kumplami”. Pojawiały się przy- bardzo trudne drogi, ale tylko na ubezpieczonych kłady wspólnego wycofania się spod ściany z powo- drogach! To jest tylko gimnastyka! Co to jest za du osłabienia partnera oraz rezygnacji z szukania filozofia wyjść dwa metry nad kotwę, która wy- jego zastępstwa w imię lojalności. trzymuje półtorej tony? To jest odarte z tego, Romantycy mówią o wspinaniu jako o czymś o czym mówiłem – ze strachu, z mchu, itd.”. więcej niż sporcie; kilkukrotnie w wywiadach Można oczywiście pokusić się o znalezienie wspólnego rozumienia wielu zagadnień przez wszystkich wspinaczy, ale nie wynika ono ze wspólnego identyfikowania się z jednym, ideal- nym modelem zachowania czy też wzorem osobo- wym, charakterystycznym jedynie dla środowiska wspinaczy. Wynika to, moim zdaniem, z poziomu wykształcenia, kultury osobistej oraz podporząd- kowania się ogólnie przyjętym zasadom postępo- wania etycznego, czyli przynależności do pewnej ponadgrupowej wspólnoty myśli. Zachowanie to jednak nie jest charakterystyczne jedynie dla wspi- naczy, a dla wszystkich ludzi szanujących i akcep- tujących zasady życia społecznego. Innymi słowy, spośród wszystkich ludzi szanujących wyżej wy- mienione zasady można wyodrębnić grupę takich, którzy dodatkowo uprawiają wspinaczkę. Kumple.

90 A/ZERO Pożegnania

Wspomnienie o Tadeuszu Orłowskim (1917- 2008)

Fot.: www.pza.org.pl

W lipcu tego roku pożegnaliśmy Tadeusza Or- – środkowym filarem północno-wschodniej ścia- łowskiego – lekarza, taternika, alpinistę. Z naszym ny Pośredniego Mięguszowieckiego Szczytu klubem był związany głównie w okresie wojennym (w 1948 r. z D. Schielówną i W. Żuławskim), oraz w latach powojennych. W czasie II wojny świa- – lewą częścią północnej ściany Wyżniego Żabie- towej był członkiem (działającego wtedy w konspi- go Szczytu (w 1948 r. z W. Żuławskim). racji) zarządu klubu i redaktorem wydawanego Należy także przypomnieć o Jego innych osiągnię- wówczas pisma „Taternik”. Był również autorem ciach, takich jak: wielu artykułów z dziedziny alpinizmu i taterni- – pierwsze wejście południowo-wschodnim usko- ctwa (m.in. sprawozdań z wypraw KW Warszawa). kiem Zadniego Mnicha – klasycznie (w 1946 r.), W 1960 r. został członkiem honorowym klubu. Do – przejście Filara Boccalattego na Mt. Blanc du jego najważniejszych dokonań zalicza się pierwsze Tacul i wschodniej ściany Aiguille du Grépon przejścia: (w 1947 r. z W. Żuławskim). – środkiem północno-zachodniej ściany Galerii Tadeusz Orłowski był zwolennikiem wspinaczki Gankowej (w 1939 r. z W. Gosławskim) – co klasycznej i miał własne, indywidualne podejście do było uważane w tamtym czasie za najtrudniej- wspinania, w którym cenił przede wszystkim obco- sze przejście w Tatrach, wanie z górami, a nie sportową rywalizację. W latach – Żlebem Drége’a na Granaty (w 1938 r. z W. He- 50-tych pochłonęła go praca zawodowa, w której od- nisz-Kamińską i Z. Radwańską-Paryską), nosił ogromne sukcesy (w dziedzinie transplantologii), – środkiem północnej ściany Wyżniego Żabiego w związku z czym wspinał się rzadziej i wycofał z ży- Szczytu (w 1946 r. z W. Henisz-Kamińską), cia organizacyjnego klubu. Nie oznacza to, że stracił – środkowym filarem północno-zachodniej ściany całkiem styczność z górami – okazjonalny kontakt Niżniego Żabiego Szczytu (w 1946 r. z W. H. Pa- z nimi miał jeszcze na początku lat 80. ryskim i in.), Redakcja

A/ZERO 91 PO-SŁOWIE PO-PREZESA

DZIEŃ WSPINACZA – zaczyna się wieczorem

Wieczór Piwo. Przyjazne ciepło schroniska. Gwar. Rozmowy. Spory. Kłótnie. Partnerzy przy piwie. Piana. Dużo piany. Za oknami zjawy. Góry. Ciemne. Groźne…

Poranek Hałasy. Tupanina. Szelesty. Gotowanie. Bieganina pozioma i pionowa. Pobrzękiwania wielotonowe, wielowymiarowe. Wyrywanie i spadaaaanie. Wyrywanie i spadaaaanie. Karabinki, haki, pętle. W końcu - Wybieranie. Odkładanie. Szarpnięcie. Przebieranie. Dyndanie, ULGA i wiszenie. Pakowanie. Normalizacja strachu. Repak. Mobilizacja ponowna i napieranie. W końcu wymarsz. Kroki. Dużo kroków. Dół. Góra. Jeszcze ciemno. Po pewnym czasie Pot. Mokro w kroku. Sytuacje ekstremalne. Stromo. Coraz bardziej. Uwaga. Skoncentrowana. Ruchy płynne, pewne. Sprawność coraz większa. Wreszcie półka, szpej, wiązanie. Spokój jakby. Zatracanie. Niewygodna. Na końcach palców. Eksplozja ruchów doskonałych. Trans. Wspinanie Jasność podstawy. Sytuacja pionowa. Wyzwolenie. Komendy dolne. Metry. Czekanie. Szczytowanie. Czekanie. Metry. Komendy górne. Słońce nad horyzontem. Promienie ciepła. Ogarniające. (Ostatecznie, po ściągnięciu na wierzchołek góry partnera, Zbawcze. który na rzęsach przebywa ostatnie metry, następuje): Przyjemność. Zderzenie kolorów, czystości. Powietrza. Powrót Brak zapachów. Długi. Komplikacje w ciemności. Niepewność. Zjazdy. Trochę czuć sprzętem. Brak światła. Oczywiście. Potykanie. Człapanie. Błądzenie. Walka Nieporozumienia. Oskarżenia. Zażarta. Precyzyjne, metalowe systemy w szczelinach. Długi marsz. Potokiem w górę. Potokiem w dół. Osadzanie. W końcu jest. Sprawdzanie. Piwo. Przyjazne ciepło schroniska. Gwar. Rozmowy. Spory. Adrenalina w gardle. Ruchy. Sekwencje. Kłótnie. Chwyty. Przechwyty. Partnerzy przy piwie. Ciało sprawne. Czasami inaczej. Piana. Dużo piany. Zdarzenia szpagatowe i tarciowe. Za oknami zjawy. Góry. Ciemne. Groźne… Przewieszkowe. Okapowe. Dedykuję wszystkim tym, którzy chcieliby, ale nie mogą się Nagła kruszyzna. Chwyty w garści. wspinać… Przeloty. Odległe jak pamięć o przodkach. Zbigniew Skierski, Lot. listopad 2008.

92 A/ZERO AZERO_105x148_npm:npm 28.11.2008 12:19 Strona 4

MAGAZYN TURYSTYKI

www.npm.pl GÓRSKIEJ

nowy poziom możliwości Info klubowe

Jak przystąpić do Klubu: Bulderownia: Nie stawiamy żadnych barier formalnych – każdy może Bulderownia znajduje się w lokalu klubowym ul. Noakow- wstąpić do naszego klubu, uczestniczyć w wyprawach, wyjaz- skiego 10/12. dach, wycieczkach, w naszych regularnych imprezach i spot- Bulderownia jest dostępna dla wszystkich członków KW kaniach. Jako organizacja prawdziwie społeczna istniejemy Warszawa we środy i soboty w godz. 16–22 (opłata 5 PLN dzięki aktywności i zaangażowaniu naszych członków – jeśli za wejście). więc uważasz, że i Ty możesz wnieść wkład w nasz rozwój Dla osób należących do sekcji bulderowej – bulderownia jest do- – serdecznie zapraszamy! Jeżeli uprawiasz sporty wspinacz- stępna codziennie w godz. 8–22, poza zajęciami treningowymi. kowe i możesz to udokumentować przedstawiając posiadane uprawnienia (karty, zaświadczenie o ukończonym kursie) lub Obozy: wykaz przejść (może być skałkowych lub bulderowych) – to Co roku KW Warszawa organizuje wyjazdy dla członków klubu, otrzymujesz status członka zwyczajnego (nie musisz nam mające na celu podniesienie umiejętności wspinaczkowych przysyłać kopii dokumentów czy wykazu, ale możesz zostać oraz wymianę doświadczeń między bardziej i mniej doświad- o to poproszony, jeżeli pojawią się wątpliwości). Jeżeli nato- czonymi kolegami oraz koleżankami. Są one bardzo popularne miast nie uprawiasz wspinaczki (bo np. uprawiasz trekking, tu- i bierze w nich udział nawet do 60 osób, które świetnie się rystykę górską itp.) – to możesz wstąpić do klubu otrzymując na nich bawią, ale także – dzięki prowadzonym wykładom status członka uczestnika, którego jedynym ograniczeniem – dowiadują wielu ważnych rzeczy z dziedzin topografii, bez- jest limitowana możliwość kandydowania do władz klubu. pieczeństwa i taktyki działania w górach.

Zapisać się do Klubu można: W obozie może wziąć udział każdy członek klubu bez wzglę- Osobiście: We wtorki w godzinach ścianki klubowej (Nowo- du na doświadczenie. Jednak z powodu ograniczonej ilości wiejska 37B, w godz. 20–22) lub w lokalu klubowym (Noakow- miejsc każda osoba zainteresowana wyjazdem zobowiązana skiego 10/12) w czasie slajdów bądź innego spotkania (aktualne jest wypełnić formularz zapisu na obóz, który jest umieszcza- info na stronie, można też mailować [email protected]). ny na stronie klubowej z odpowiednim wyprzedzeniem.

Korespondencyjnie przez Internet: opłacając wpisowe Osoby nieposiadające doświadczenia (szczególnie dotyczy to i składkę przelewem na konto Klubu i przesyłając swoje dane obozów zimowych) powinny rozważyć opcję wspinania pod do Klubu za pośrednictwem formularza zamieszczonego na opieką instruktora, za symboliczną opłatą ok. 350 zł/tydzień. stronie internetowej Klubu (www.kw.warszawa.pl). Gdy przy- Wszyscy uczestnicy obozu muszą także mieć świadomość, że stępujesz korespondencyjnie – legitymację wyślemy Ci pocztą wyjeżdżają na własną odpowiedzialność i samodzielnie podej- do domu (zdjęcie wkleisz sam). mują swoje wspinaczkowe decyzje – klub zapewnia jedynie rezerwację miejsc, pomoc w zakresie wyboru celów, litera- turę, schematy i dobrą poradę starszych kolegów, na których Składki: zawsze można liczyć. 1. uczący się do lat 26 – opłata roczna 50 PLN + 50 PLN wpi- sowe. Gdy wstępujesz w drugiej połowie roku (po 1 lipca): Warunkiem uczestnictwa w obozie jest także posiadanie ak- składka wynosi 30 PLN + wpisowe 50 PLN, tualnego ubezpieczenia, obejmującego uprawianie alpinizmu 2. osoby powyżej 26 lat - opłata roczna 70 PLN + 70 i koszty akcji ratunkowej z użyciem helikoptera. Polecane PLN wpisowe. Gdy wstępujesz w drugiej połowie roku przez nas jest ubezpieczenie związane z wykupieniem człon- (po 1 lipca): składka wynosi 50 PLN + wpisowe 70 PLN, kostwa w OeAV. 3. instruktorzy – 50% zniżki w składce i wpisowym, 4. dzieci i młodzież do 26 roku życia, jeżeli oboje rodzice są członkami KW – 50% zniżki w składce i wpisowym, 5. dzieci i młodzież do 26 roku życia, posiadające jednego rodzica – 50% zniżki w składce i wpisowym, 6. członkowie innych klubów zrzeszonych w PZA – bez wpi- sowego (po okazaniu legitymacji z opłaconymi bieżącymi Lokal klubowy NIP ul. Noakowskiego 10/12 526 16 90 727 składkami), Warszawa 7. Emeryci i renciści bezpłatnie. REGON Korespondencja 000987911 Ścianki klubowe: ul. Jankowska 5/12 02-129 Warszawa KRS Klub wynajmuje obecnie jeden obiekt – ściankę wspinaczkową 0000122453 w Centrum Wspinania „W Pionie” na ul. Nowowiejskiej 37b. Sekretariat Godziny dla klubowiczów przewidziane są we wtorki od godz. Wtorki, godz. 19.30–22.30 Konto ul. Nowowiejska 37B Millennium Big Bank SA 20 do 22.15 – opłata 10 zł. Członkowie Klubu mogą też nabywać 87 1160 2202 0000 0000 1850 2085 w klubie tańsze karnety (na 10 wejść w dowolnym terminie) na Internet ul. Jankowska 5/12 ściankę w Centrum Wspinaczkowym „On Sight” na ul. Obozo- http://kw.warszawa.pl 02-129 Warszawa wej 60 – cena 140 zł.

94 A/ZERO Zniżki

BCA TIYO POINT do 20% bcaccess.com www.tiyopoint.pl Dystrybutor BCA (Back Country Access) oferuje po [email protected] specjalnych cenach sprzęt lawinowy przy zamówieniach Internetowy sklep podróżniczy realizowanych przez klub – kontakt [email protected]. 42-200 Częstochowa ul. Dekabrystów 82 Kayland (MountX) tel.: 0 603.623.824 www.mountx.pl www.kayland.com Aktualne zniżki dla członków KW: 5–20 % w zależności od produktu. [email protected] Dystrybutor obuwia Kayland – MountX oferuje e-biwak.pl do 12% po specjalnych cenach dla członków klubu wybrane modele – szczegóły www.e-biwak.pl w aktualnościach. [email protected] Internetowy sklep turystyczny. YETI do 30% tel.kom. 0 606-707-102 www.yeti.com.pl tel: 055 245 00 32; fax: 055 245 00 33 [email protected] Dla członków Klubu z opłaconymi składkami 12% zniżki na produkty. Producent kurtek i śpiworów puchowych. W rubryce uwagi wpisywać „KWW” celem identyfikacji. Zakupy można realizować: 03-710 Warszawa, ul. Okrzei 18 ADVENTURE/CAMPUS do 10% tel. 022 670 12 53 w.14; fax. 022 618 33 01 Warszawa, C.H. Auchan Osobą kontaktową jest Pani Anna Bielicka. Specjalny 30% rabat dla członków ul. Puławska 46 KWW na bieliznę termoaktywną Native Planet. Na produkty YETI od ceny tel. 022 716 95 25 internetowej jest 25% rabatu, na pozostałe produkty 20% rabatu. Warunkiem Warszawa, C.H. Targówek jest posiadanie ważnej legitymacji członkowskiej z opłaconymi składkami. ul. Głębocka 15 tel. 022 313 12 03 MAŁACHOWSKI do 20% Warszawa, Hala Sportowa KOŁO www.malachowski.com.pl ul. Obozowa 60 [email protected] tel. 022 877 33 70 Pracownia Sprzetu Alpinistycznego. 43-426 Dębowiec, ul. Skoczowska 49 ALPIN SPORT/HIMOUNTAIN Zakopane do 10% tel.: 033 856 22 61 www.sfpl.pl Dla członków klubu 20% zniżki na wszystkie produkty (nie dotyczy szycia na miarę). [email protected] Outdoor, ski tour, alpinizm, wspinaczka. MARABUT do 20% 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 11 www.namioty.pl tel. 0 18 201 70 95, [email protected] [email protected] 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 28 Namioty ekspedycyjne, wyprawowe, turystyczne. tel. 0 18 201 44 41, [email protected] 32-070 Czernichów 451 34-500 Zakopane ul. Krupówki 65 tel.: 012 270 24 24 tel. 0 18 201 72 84, [email protected] Dla członków klubu 15% zniżki przy zakupie do 5 szt. i 20% przy zakupie 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 43 powyżej 5 szt. tel. 0 18 201 42 18, [email protected] 34-500 Zakopane, ul. Krupówki 48 MONTANO do 30% tel. 018 201 30 08, [email protected] www.montano.pl www.sklep.montano.pl 34-500 Zakopane, Droga na Bystre 2A [email protected] tel. 0 18 201 27 36, [email protected] Firma MONTANO zajmuje się produkcją odzieży dla ludzi Kasprowy Wierch aktywnych. Tworzymy odzież dla wspinaczy, ponieważ tel. 0 18 201 42 18, [email protected] sami z niej korzystamy. Sklepy czynne: tel. 018 266 56 32, 0 888 862 397 pn.–cz. w godz. 11–18, pt. i sb. 11–19, nd. 11–16. Od 20 do 30% zniżki na odzież, sprzęt i akcesoria wspinaczkowe. UWAGA: wyroby MONTANO dostępne są z klubowym logo – podaj prośbę ALPINSKLEP do 10% przy zamówieniu. www.alpinsklep.pl [email protected] PLUS Mountain Bike Shop do 20% Turystyka, wspinaczka, trekking. www.rowery.com.pl Sklep firmowy HiMountain [email protected] 02-591 Warszawa, Metro Pole Mokotowskie Rowery górskie, części, akcesoria. ul. Batorego 39 Warszawa, Ursynów, ul. Zamiany 12, tel. 0 22 825 81 61 tel. 022 644 29 02 Sklep otwarty: pn.–pt. w godz. 11–19, sob. w godz. 10–16, od listopada do Godziny otwarcia: pn.–pt. w godz. 11–19, sob. 10–14 marca w niedz. w godz. 11–15

SUMMIT (ASOLO) do 20% AZYMUT do 10% www.summit-asolo.pl www.sklepazymut.pl [email protected] [email protected] Znżka na sprzęt alpinistyczny, w tym obuwie marki Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, rowery, ASOLO. Indywidualnie zniżka 10–20% w zależności od zamawianego towaru. akcesoria rowerowe, narty, snowboardy. Na grupowe zamówienia zniżka nawet powyżej 20% w zależności od rodzaju Przemyśl, ul. 3-go Maja 12 i ilości tel.: 016 679 02 10 Sklep: Katowice, ul. Kościuszki 10 Godziny otwarcia: pn–pt. 10–18, sob. 10–14 tel. 0 32 251 36 57 Ustrzyki Dolne, ul. 29-go listopada 26 tel. 0 13 461 34 74 Salewa do 40% Godziny otwarcia: pn.–pt. 9–17, sob. 9–14 www.salewa.com Jarosław, Pl. Mickiewicza 11 Partner Klubu tel. 0 16 621 67 68 Szczegóły wkrótce na klubowej stronie internetowej Godziny otwarcia: pn.–pt. 9–17, sob. 9–14

A/ZERO 95

☞ P0dpis Zniżki

BERGSON do 10% ROBERT`S OUTDOOR EQUIPMENT do 10% www.bergson.pl www.rgsport.pl www.roberts.pl [email protected] [email protected] Warszawa, ul. KEN 36 lok 33, Galeria Ursynów, Specjalizuje się w produkcji odzieży i śpiworów tel.: 022 649 13 54 ocieplanych puchem. Gdynia, ul. Nowodworcowa 15 CERRO TORRE SPORT do 15% tel.: 058 629 42 98, 0 58 352 08 97 www.cerrotorre.pl Sieć sklepów Jacka Fludera – CERRO TORRE SPORT SHERPA do 10% Warszawa, C.H. Klif, ul. Okopowa 58-72 www.sherpa.pl Kraków, C.H. M1, Aleje Pokoju 67 [email protected] tel. 0 12 296 59 00 Sklep górski Kraków, ul. Sienna 14 Warszawa, ul. Żelazna 59 tel. 0 12 429 68 12 tel. 022 455 85 35 Wrocław, C.H. Auchan, ul. Francuska 6 Dla członków KW z ważną legitymacją i opłaconą składką 10% zniżki na tel. 0 71 780 66 47 wszelki asortyment nieobjęty promocją. Wrocław, C.H. Marino, ul. Paprotna 7 Katowice, C.H. Supersam, ul Piotra Skargi 6 SKLEP PODRÓŻNIKA do 10% tel. 0 32 781 03 77 www.sp.com.pl Zabrze, C.H. M1, ul. Plut.R.Szkubacza 1 [email protected] tel. 0 32 777 04 10 Sprzęt wspinaczkowy, turystyczny, narty, przewodniki, Legnica, Galeria Piastów, ul. Najśw. Marii Panny 9 mapy i literatura. tel. 0 76 727 74 55 Warszawa, ul. Grójecka 46/50 Radom, C.H. M1, ul. Grzecznarowskiego 21 tel. 022 668 66 08 tel. 0 509 819 985 Warszawa – K1, ul. Kaliska 8/10 tel. 022 822 64 81 CLIMBING-SHOP.COM do 10% Warszawa – K2, ul. Kaliska 8/10 www.climbing-shop.com tel. 022 822 54 87 [email protected] Wspinaczkowo-turystyczny sklep internetowy EXTREME SPORT – Zakopane do 7% tel/fax.: 0 32 223 26 86 www.extreme.z-ne.pl [email protected] HIMOUNTAIN do 10% Zakopane, ul. Krupówki 36 www.himountain.pl tel.: 018 206 29 99 Warszawa, C. H. Reduta, Al. Jerozolimskie 148 Warszawa, ul. Królewska 2 (wejście od Krakowskiego Przedmieścia) MARIENSZTAT SPORT do 7% Warszawa, C.H. Arkadia, Al. Jana Pawła II 82 www.mariensztat.pl Warszawa, Janki, C.H. Geant, ul. Mszczonowska 3 [email protected] Warszawa, ul. Mariensztat 19A – Centrum Sportów Górskich MULTAN EXTREME do 10% Warszawa, ul. Garbarska 5 – sklep firmowy THE NORTH FACE www.multanex.com.pl tel. 0 22 827 19 58 [email protected] Czynne: pn.–pt. w godz. 11–19, sb. 10–15 Warszawa, Al. Jana Pawła II 32 tel. 0 22 620 36 76, 0 22 652 31 56 POLAR SPORT do 7% www.polarsport.pl Godziny otwarcia: pn.–pt. 10–20, sob. 10–16 www.polarsport.pl Sklep górski POLAR SPORT oferuje duży wybór odzieży i sprzętu do turystyki, QUIKSILVER-ROSSIGNOL do 10% wspinaczki, alpinizmu, skitoringu. Najlepsze marki, konkurencyjne ceny, www.pmsport.pl częste promocje. Zapraszamy na www.polarsport.pl i do naszego sklepu przy Dla członków klubu za okazaniem legitymacji ul. Siennej 15 w Krakowie. klubowej z opłaconymi składkami tel. 0 12 422 42 49, 0 801 000 362 10% zniżki na wszystkie produkty w sklepach: QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fashion House Outlet Sklepy Turystyczne “Horyzont” do 5% Gdańsk, ul. Przywidzka 8 www.e-horyzont.pl QUIKSILVER-ROSSIGNOL CH KLIF Sklepy Turystyczne i sklep internetowy oferują członkom KWW zniżkę 5%. Gdynia, al. Zwycięstwa 256 Centrum Handlowe TARGÓWEK, lokal nr 120 ROSSIGNOL PRO SHOP Pasaż Handlowy RYNEK 13 ul. Głębocka 15, 03-287 Warszawa Kraków, ul. Rynek Główny 12 tel. 0 22 674 15 77, [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA KAZIMIERZ ul. Mariensztat 8, 00-302 Warszawa Kraków, ul. Podgórska 34 tel. 0 22 538 92 05, [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA KRAKOWSKA Plac Konstytucji 5, 00-657 Warszawa Kraków, ul. Pawia 5 tel. 0 22 628 36 73, [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL STARY BROWAR Poznań, ul. Półwiejska 42 TANIEWSPINANIE.PL do 5% QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fashion House Outlet www.taniewspinanie.pl Sosnowiec, ul. Orląt Lwowskich 138 [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL GALERIA MOKOTÓW Jakub Jasiński Warszawa, ul. Wołoska 12 tel. 0 607 568 590, [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL ZŁOTE TARASY Bartłomiej Kierpiec Warszawa, ul. Złota 59, tel. 0 661 916 642, [email protected] QUIKSILVER-ROSSIGNOL SADYBA BEST MALL Khumbu S.C. Warszawa, ul. Powsińska 31 ul. Gutowa 1, 34-531 Murzasichle ROXY-ROSSIGNOL CH ARKADIA tel. 0 12 294 13 08 Warszawa, ul. Jana Pawła II 82 QUIKSILVER-ROSSIGNOL Fasion House Outlet Wszystkie zniżki za okazaniem legitymacji Warszawa, ul. Puławska 42E QUIKSILVER-ROSSIGNOL ARKADY WROCŁAWSKIE z opłaconymi składkami za bieżący rok.

96 A/ZERO