Bądźma Ludźmi Szak! Rzecz O Gwarze
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
Włodzimierz Bulikowski Włodzimierz Bulikowski Autor: Włodzimierz Bulikowski Współpraca: Andrzej Malicki Jarosław Mikołajczyk Wsparcie naukowe: prof. dr hab. Eliza Grzelakowa Ilustracje: Przemysław Jarosz Redakcja: Waldemar Kiełbowski Koordynator projektu: Piotr Wiśniewski Korekta: Wiktor Koliński DTP oraz projekt okładki: Maciej Polus Fotografie na stronach rozdziałowych: AeroFoto Grafika na okładce: Freepik.com Copyright © by Włodzimierz Bulikowski, Miejski Ośrodek Kultury w Gnieźnie. All right reserved. Gniezno 2018. Wydanie I ISBN: 978-83-932985-2-5 Wydawca: Miejski Ośrodek Kultury w Gnieźnie imienia Klemensa Waberskiego ul. Łubieńskiego 11 62-200 Gniezno Druk i oprawa: Drukarnia Kolumb ul. Kaliny 7 41-506 Chorzów Publikacja zawiera kody QR umożliwiające odsłuchanie wybranych tekstów. Nagrania dostępne są także pod adresem: www.gwara.gniezno.eu W nagraniach wzięli udział: Bolek z Cierpięgów (Andrzej Malicki) Szczun z Kareji (Jarosław Mikołajczyk). Realizacja nagrania: Hurtownia Dźwięku. Zadanie Miejskiego Ośrodka Kultury w Gnieźnie pn. „Blubrajmy na Fyrtlu!” dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Ojczysty – dodaj do ulubionych 2018”. Publikacja wydana w ramach inicjatywy „Miasto Trzech Kultur”. Spis treści Droga do gwary gnieźnieńskiej / 7 Jak to z gwarą było / 11 Opowiastki i gadki gnieźnieńskie / 15 Rajzengi ze Szczunem / 71 Słownik / 85 Posłowie / 127 Włodzimierz Bulikowski Droga do gwary gnieźnieńskiej 7 estem naturalizowanym gnieźnianinem. Po JPowstaniu Warszawskim odbyłem długą pere- grynację po Polsce. Najpierw Dolny Śląsk. W Wał- brzychu trafiłem do językowego tygla: zamieszkiwali tam miejscowi Niemcy, istniała duża diaspora żydow- ska, przyjechało wielu Polaków z Francji, a także wielu rodaków z różnych części Polski. Na końcu dołączyły do tych mieszkańców jeszcze dzieci greckie. Bardzo prawdopodobne, że losem moim podobnie jak Odyseusza kierowała Atena i znalazłem ją następ- nie w Małopolsce, w Krośnie nazywanym też często parva Cracovia – małym Krakowem. Tu spotkałem nie tylko krakowskie wątki gwarowe, ale i lwowskie. Studia spędziłem w Lublinie. Przeznaczenie zaprowadziło mnie do miasta siedmiu wzgórz, czyli do Grodu Lecha. I tutaj znalazłem moją wspaniałą małą Ojczyznę. Na dodatek tu właśnie uwiodła mnie gwara gnieźnieńska. Będąc z zawodu lekarzem miałem możność nawią- zać bliskie i serdeczne kontakty z mieszkańcami Gniezna. Jako medyk podczas wizyt do- mowych poznałem wielu interesujących informatorów, żywych świadków historii. Kilku z nich walczyło pod Verdun, inni „za Wylusia” mieli różne koleje życiowe trudne i wybo- iste. A rozmawialiśmy po prostu „po naszymu”. Szczególne możliwości nauki gwary miałem podczas czterdziestu lat pracy, kiedy peł- niłem rolę lekarza zakładowego Garbarni. Mieszkałem także w mieszkaniu zakładowym, a również jeździłem do Ośrodka Wypoczynkowego Zakładów Garbarskich w Powidzu. Muszę do tego dodać moje spotkania na działkach pracowniczych. Wiele osób opowiadało mi swoje wspomnienia, opowieści i tak zwane gadki gnieźnieńskie. W wielu opowieściach zawarte są miejscowe zwyczaje, pokazane są realne barwne po- stacie, autentyczne, istniejące w rzeczywistości miasta. W gawędach zawarte są mądrości życiowe, które są opowiadane językiem gwarowym i nieraz trudno je przełożyć na ję- zyk literacki. Jest to „wartość dodana” gwary, która została zebrana przeze mnie w ciągu 59 lat. Wiem, że gwara ma swoich entuzjastów. Dlatego też pokazuję taki mały kalejdoskop wyrażeń i zwrotów kierowany do hobbystów. Wiele słów i zwrotów jest zapożyczonych z języka niemieckiego i znajdują się w prestiżowych opracowaniach gwary poznańskiej. Na naszym terenie istnieje wiele zapo- życzeń z języka jidysz często tożsamych z językiem niemieckim. Jednakże około jednego procenta wyrazów ma pochodzenie z kręgów języków semickich, np. takie znane słowa jak 8 bejt – wyczerpany lub tojtnuńć – umrzeć. Wyrażenie kosierować giry – myć, czyścić nogi pochodzi od hebrajskiego słowa kosher. Słowo koszerny jest powszechnie znane. Liczne wyrazy istnieją zarówno w gwarze gnieźnieńskiej, jak i szkolnej. Wyraz siora znany gnieźnia- nom, służy także do grypsery i znajduje się w gwarze więziennej. Zwrot ecie-pecie jest kal- ką idiomu tureckiego dotyczącego niewielkich pieniędzy. Ecir oznacza zarobek. Wyraz peje oznacza w gwarze wszy i prawdopodobnie przyszło z hiszpańskiego jidysz od słowa piojo – wesz. W gwarze jednak peje to również pejsy. Fanom ciekawostek językowych chciałbym przedstawić jeszcze zwrot pyrlić jojka – smażyć jajka. Określenie to znajdujemy w języku Romów, a przynieśli je prawdopodobnie z Chorwacji zapożyczając od słowa prliti. Ten rdzeń językowy spotkamy również w innych językach bałkańskich np. serbskim, macedońskim i bułgarskim. Warto zaznaczyć, że niektóre nasze zwroty gwarowe spotkamy w niemieckiej gwarze ulicznej Gaunersprache, nazywanej również językiem nicponi. W gwarze naszego środowiska pojawiają się nieoczekiwanie słowa z zupełnie innych kręgów kulturowych. Pracownicy bretońscy remontujący przed laty pałac w Zakrzewie pozostawili słowo hvin – wicher. Jesteśmy przyzwyczajeni, że mówimy o współistnieniu trzech kultur, co znajduje odbicie w gwarze. Okazuje się, że istnieją również zapożyczenia z łaciny, choćby tak popularne jak uryna – mocz, ruptura – przepuklina, w gwarze określa- na jako bruch. Zaskakujące jest, iż np. słowo istny to pochodna łacińskiego zaimka wska- zującego iste, ista, istud – ten, ta, to. W gwarze są także dość liczne zapożyczenia z języka angielskiego, mniej liczne z języka francuskiego, pojedyncze z języków skandynawskich i nieliczne z węgierskiego. Słownik zawarty w niniejszej publikacji nie zawiera objaśnień pochodzenia etymologi- cznego wyrazów i bliższych interpretacji ich roli, jak określenie sugestywności danego sło- wa, ekspresji czy np. ewentualnego pochodzenia źródłosłowu o innym znaczeniu. Wyrazy wulgarne czy też rubaszne wymagałyby także odpowiedniego opisu. Brak tych elementów w słowniku niech będzie przyczynkiem do stworzenia obsze- rniejszego opracowania słownika w przyszłości. Niewątpliwie słownictwo zostanie wtedy poszerzone i uzupełnione w stosunku do obecnego opracowania. Na wniosek Kolegium Redakcyjnego do wydania zostały dołączone felietony redaktora Jarosława Mikołajczyka. Jest to debiut młodego pokolenia i eksperyment ten uważam za interesujący. Jestem przekonany, że pasjonaci dadzą o sobie znać i wspólnie uzupełnimy słownic- two. Być może znajdą się zainteresowani, którzy zechcą naukowo popracować nad gwarą gnieźnieńską. A tak zupełnie szczerze liczę na wyrozumiałość i dobre serce czytelników w ocenie przedstawionego dorobku. 9 Andrzej Malicki Jak to z gwarą było 11 iezapomniany bohater komedii Moliera „Mieszczanin szlachcicem” – pan Jourda- Nin – zaskoczony był odkryciem, że całe życie mówi prozą: Daję słowo, zatem już prze- szło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tym żadnego pojęcia. W moim przypadku stwierdzenie, że mówię gwarą wielkopolską nie było aż tak szokujące. Był to raczej naturalny proces zderzenia języka jakiego używałem na co dzień w domu, z językiem literackim (poprawną polszczyzną) nabytą w edukacji szkolnej. Urodziłem się w latach 50-tych ubiegłego wieku we Wrześni. Matka i ojciec pochodzili z okolic Poznania, zaś babcia – główny nośnik gwary – z okolic Krotoszyna. Nic więc dziwnego, że od najmłodszych lat osłuchany byłem, rozumiałem i sam używałem gwary wielkopolskiej. Kiedy babcia mówiła: Andrzyj, leć no do sklepu po kawalundyszek okrasy – znaczyło to, że mam zejść do piwnicy (która pełniła rolę lodówki) po kawałek słoniny. Gdy zaś mó- wiła: Tej, idź no do składu kolónialnegu i przynieś pół funta młodzi, było to polecenie kupna w sklepie spożywczym ćwierć kilo drożdży. Oczywiście zdarzały się w określonych sytu- acjach wypowiedzi bardziej emocjonalne: Andrzyj! Ty luntrusie, zbijobruku jedyn, znowdyk żeś sie unoroł jak jako niuta!”. W przepięknej polszczyźnie można to przetłumaczyć następująco: Andrzej! Ty niegrzeczny chłopczyku, znowu się pobrudziłeś jak jakaś świnka. Za miastem mieliśmy działkę gdzie uprawiało się świętojanki – porzeczki, drzuzgowki – truskawki, angryst – agrest, eple – jabłka i szabel – fasola. Ojciec prowadził zakład stolarski i wiele nazw narzę- dzi (pochodzących z języka niemieckiego) tworzyło prawdziwą symfonię gwarową: Dej no mi tyn hebel (strug), raszpel (pilnik), laubzege (piłka) i waserwage (poziomica). W niedzielę obowiązkowe było słuchanie felietonów gwarowych Stanisława Strugarka, czyli Wuja Ceśka z poznańskiego radia. W latach osiemdzieśiątych i dziewięćdziesiątych z wielkim powodzeniem wrócił do tej formy Marian Pogasz jako Stary Marych, któremu teksty dostarczał popularyzator i badacz gwary wielkopolskiej – Juliusz Kubel. Słuchanie Starego Marycha było dla mnie powrotem do lat dzieciństwa. Interesował mnie głów- nie sposób aktorskiej wypowiedzi, czyli wymowa wyrazów, melodyka tekstu, przeciąganie samogłosek, charakterystyczny zaśpiew i regionalna akcentacja. Dla czytelników tekstów gwarowych brak walorów akustycznych (aktorskich środków wyrazu) upośledza i zaciera właściwy przekaz. Dlatego tak ważny jest kontakt z osobami posługującymi się gwarą, ewentualnie z nagraniami. Edukacja szkolna, zainteresowania literackie, a w końcu zawód aktora w naturalny spo- sób oddaliły mnie od używania gwary. Ale często w określonych sytuacjach pojawiały się automatyzmy gwarowe. Pamiętam wyraz zdziwienia i niepokój mojej przyszłej żony (po- chodzącej z Podlasia), kiedy pochwaliłem ją za ładne firanki w antrejce! Oczywiście przez czterdzieści lat pracy w gnieźnieńskim teatrze spotykałem