Juliusz Machulski
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
JULIUSZ MACHULSKI • Juliusz Machulski Matka brata mojego syna familijna czarna komedia w dwóch aktach Biblioteka Polskiego Centrum Komedii Juliusz Machulski Matka brata mojego syna rezyserw: Adam Wojtyszko scenografia i kostiumy: Wojciech Stefaniak obsada: WINCENTY LASKUS - Mirosław Henke ZYGMUNT LASKUS - Marek Ślosarski ANNA - Magdalena Zając GRETA LASKUS - Barbara Szcześniak XAWERY LASKUS - Jakub Firewicz BEATRYCZE LASKUS - Beata Ziejka JAGÓDKA- Magdalena Dratkiewicz asystent reżysera: Jakub Firewicz inspicjent, sufler: Krystyna Sabara Prapremiera: 23 października 201 O r. w spektaklu wykorzystano utwór zespoh1 Mitch&Mitch Two Fingers Up And Walk plakat. Marysia Machulska AKT 1. Scena przedstawia luksusową izolatkę w szpitalu rz ądow ym albo innym, dla uprzywilejowanych. Na śro dku metalowe lóżk o z podnoszonym elektrycznie oparciem, za nim aparatura z migającymi diodami. Obok maszyna, która nie wiadomo, do czego s łu ży, poza tym, że wydaje, co 15 sekun d, diivięk „piii 1 " Nad l óżk i e m dwie podwieszone kroplówki i rura tlenowa ze ściany. Na pierwszym planie, duży telewizor zwisają cy na ramieniu z góry, tył em do widowni, przodem do łóżka . Po prawej stronie drzwi, prawdopodobnie, do łazienki. W izolatce s t oją dwa gustowne fotele i nawet stolik, z tacką, na której błyszczą butelki z napojami. W g ł ęb i sceny, po lewej przeszklone drzwi do izolatki, przez które widać korytarz i automat z kawą . Do izolatki wpada z korytarza, zdyszany ZYGMUNT (lat 44). Jest w nieco za obszernych spodniach od dresu i za dużej pasiastej koszuli? piżamie? ZYGMUNT zamyka za sobą przeszklone drzwi i rozgląda s i ę po izolatce. Po chwili, ciąg le ciężko dysząc siada w fotelu. Patrzy przed siebie tępym wzrokiem, jakby przyglądał s i ę tacce. Machinalnie sięga po but e lk ę coca-coli. Otwierają i nalewa do szklanki. W tym momencie na korytarzu pojawia się WINCENTY(lat 70) - dostojny m ężczyz na w okularach. Jest w gustown.vm szlafroku zarzuconym na elegancką piżamę . WINCENTY trzyma pod pa ch ą gaze t ę, w ręce filiżankę na spodku. Zatrzymuje się przed automatem z ka wą, wstawia filiżankę , pod kranik od ka wy. wrzuca m one tę i uruchamia mechanizm. ZYGMUNT i WINCENTY nie widzą siebie nawzajem a z powodu przeszklonych drzwi także nie s lyszą. ZYGMUNT w tym czasie zauważa s tojącą na stoliku dre wnianą szkatułkę. Po chwili, z niedowierzaniem, znajduje w ś ro dku miniaturowe buteleczki z alkoholami. W tym momencie WINCENTY, już z kawą w filiżance wchodzi do izolatki. Na jego widok ZYGMUNT zrywa s i ę z fotela. ZYGMUNT: O w m o rdę 1 Ale ś mnie przestraszyli ... (po chwili) Ż yje sz I t ? WINCENTY: Żyj ę. ZYGMUNT: 1 (nagle wśc i e kly) Co ty, kurna,jaja sobie robisz' ' 5 WINCENTY: WINCENTY: Jaja sobie robię ? ') Było mi trochę duszno. ZYGMUNT: ZYGMUNT: No tak' Ja lecę jak spłoszony debil, my ś lę, że nie zdążę' A ty jak Karetka cię zabrała' w jakimś klubie fitness, kawkę sobie popijasz?? To sąjaja 1 WINCENTY: WLNCE TY ... obawiali się, że to stan przedzawałowy 1 Matka zawsze przesadza. To sąjaja??? Nie znasz matki? To tylko zapaść ... ZYGMUNT WINCENTY przygląda się ZYGMUNTOWI uważnie. Do s tałe ś echolalii?' Miałeś mieć zawa\? 1 WINCENTY: WINCENTY: A ty? Dlaczego jesteś w piżamie ? cholalii ??? ZYGMUNT: ZYGMUNT: To nie piżama. Ratownik mi pożyczył ubranie. Prz estań. cholera jasna 1 WINCENTY: WINCENTY: Ratownik pożyczył ci ubranie?? Wolałbyś , żebym miał zawał ? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Na basenie. Dostałem wiadomo ś ć . że miał eś zawal, w przebieralni na Nie. Ciesz ę s ię . że to fałszywy alarm . Z cał e go serca. Ale tak s ię nie basenie. robi' WTNCE TY: WIN CENTY: Nie bylem na basenie' To nie moja wina .. ZYGMUNT: ZYGMU T: Ja dostałem wiadomość na basenie' W przebieralni 1 Że miałeś Może moja ? Kto powiedział matce, ż e masz z awał?' zawał'! WINCENTY: WINCENTY: Lekarze ... Nie miałem zawału. ZYGMUNT: ZYGMUNT: Z nerwów klucz mi się ułamał w zamku szafki Lekarze zad zwoni li do niej a ona do mni e. Ż e z tobą źle. z ubraniem. Zostałem w slipach. Chłop dał mi , co miał pod ręką . WIN CE NTY: WINCENTY: 1 Żl e od ra zu ? .. Trochę mi było duszno .. Chłop ? ? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Podobno z asłabłeś i straciłeś pr z ytomno ś ć na korcie. No, ratownik' .. 6 7 WINCENTY ZYGMUNT: Nie lepiej było wyważyć drzw1czki'J Jak to, co z nimi'J 1 Odwołać?.„ ZYGMUNT: WINCENTY: Nie dały si(( Akurat zmienili szafki na metalowe. No może .. WINCENTY: ZYGMUNT: Na lnflanckiej'J .. Ale Bea pracuje pełną parą 1 ZYGMUNT: WINCENTY Aco to za różnica' 1 Yhm ... (po chwili) Musz(( si(( wysikać ... WINCENTY WINCENTY znika za drzwiami toalety. Zapasowcgokluczaniemieli„ 'J ZYGMUNT zastanawia się przez chwilę. Potem sięga do drewnianej szkatułki na stoliku. wybiera „ małpkę" vvhisky i dolewa;ą sobie do ZYGMUNT coli. Wypija łyk W tvm momencie do izolatki wchodzi ANNA (35 lat) ... nie mieli 1Wyleciałemjak stałem. Myślałem, że b((d(( za późno. Bez wątpienia jest lekarzem. A przyncymniej ubrana w biały kitel, ze stetoskopem na szyi - robi takie wrażenie. Jeden rzut oka WINCENTY pr::.vgląda się ZYGMUNTOWI z c::.ulością. Po czym powoduje, że ANNA skokiem dopada ZYGMUNTA i wvtrąca mu podchodzi. odstawiajiliżankę z kawą na stolik i obe;muje go. drinka z rąk WfNCENTY: ANNA: Martwiłeś si(( o mnie .. Czy panzwariowałl'J'J'J ZYGMUNT: ZYGMUNT: Ajak myślałeśl'J W końcu jesteś moim Ojcem. Zaraz'Copaniwyrabia. 'Jl WINCENTY: ANNA: No .. A ty moim synem. Ratuję panu życie I Sto;ą chwilę w milczeniu. ZYGMUNT: To nie była whisky? ZYGMUNT: No, a co z tymi urodzinami'1 ANNA: N iech pan będzie poważny 1 WINCENTY: (nagle sploszony) Zjakimi'J ZYGMUNT: Jestem śmiertelnie poważny. ZYGMUNT: Ztwoimi'JI ANNA sięga do karty choroby pacjenta wiszącej w nogach łóżka. Zerka na nią. WINCENTY No, co znimi'J ANNA: Z takimi wynikami sięga pan po alkohol? 8 9 ZYGMUNT: ANNA: To nie moje' Pana ojciec miał zawał na basenie? ANNA: ZYGMUNT: (siląc się na spokój) Niech pan nie udaje twardziela panie.. (zerka na kanę) „ panie Dostałem wiadomość, na basenie, w przebieralni, że ojciec miał Wincenty Żyły pozapychane a pan. zawał' Z nerwów klucz mi się ułamał w zamku szatki z ubraniem. Zostałem w slipach. Chłop dał mi, co miał pod ręką. ZYGMUNT: Nie jestem Wincenty' ANNA: Chłop? ANNA A no, tak. (/e.ccze nr: zerka na kartę) Rzeczywiście. ZYGMUNT: Na s iedemd z iesiąt pan nie wygląda . (czyta uważnie) Wincenty Ratownik' .. Lasku s') . .. Ten Wincenty Laskus'I ANNA: ZYGMUNT Nie lepiej było wyważyć drzwiczki? Ten. ZYGMUNT: ANNA. N ie dały się. No, to nie pan. ANNA: ZYGMUNT: Azapasowegoklucza„ ? Nie. Mówilemjużpani. ZYGMUNT: ANNA: ... nie mieli' A pan, kim jest? ANNA: ZYGMUNT Aha. Jego synem. ZYGMUNT: ANNA przvglądasię uważnie/ uhraniu ZYGMUNTA. Wyleciałem jak stałem. Myślałem, że będę za póżno. ANNA: W tym momencie słychać spuszczanie wodv i z walety wychodzi Ad laczego jest pan w piżamie') WINCENTY ZYGM NT ZYGMUNT To nie pi ż ama . Ratownik mi po życ z ył ubranie To wła ś nie mój ojciec. ANNA: WINCENTY z zainteresowaniem przygląda s ię ANNIE. Wida ć, i e mu Ratownik medyczny'1 się podoba. ZYGMU T ANNA: Na basenie' Dostałem wiadomość, ż e ojciec miał zawal Dzień dobry panu, jestem doktor Majer. Miło mi poznać w przebieralni na basenie. IO 11 WINC ENTY (::alotnie) ANNA: Ale nie tak jak mnie' Wolę panią niż tego doktora, co mnie przyjął. Wolimy żeby pacjenci mówili, co ich boli . ANNA : ZYGMUNT: Doktor Wiel ecki musiał nagle wyjechać . W ten sposób czujecie się bardziej potrzebni? WINCENTY: ANNA: To dobrze się składa. W ten sposób możemy być bardziej przydatni. ANNA : ZYGM NT: Nie wiem. To znakomity lekarz. N ie rozumiem? WINCENTY: ANNA: Ale ma brodę. Jak nadrabiają miną, potrafią nas zmylić. (do WINCENTEGO) Zamówiłam panu Dopplera. ANNA : (ze rkającdokarlvpacjenta) Wid zę, że miał pan zapaść. WINCENTY: O Jezus'? Czyli co? WIN CENTY: Bylo mi trochę duszno ... ANNA: Rodzaj USG. Narzekał pan na nogi. ZYGMUNT No, wła ś nie ... 01ciec nigdy na nic nie narzeka!. I nagle ... WINCENTY: Na nogi? ANNA: Tacy s ąnajgorsi. N ie lubimy pacjentów. którzy nie narzekają. ANNA: No, że nie może chodzić ... WINCENTY: Nie? Aja myślałem, że na odwrót' WINCENTY: Kiedy to było' ANNA. Tych, co nar z ekają też nie Iu bimy. ANNA: Pół godziny temu. WIN CENTY: No , to jakich lubicie? WINCENTY: No właśnie' Musi być ten Dreyfus? ANNA Chorych, którzy nie ukrywają tego, że są chorzy. ANNA: Doppler? Tak. Ma pan siedemdziesiąt lat. Nie wolno tego WINC EN TY lekceważyć. Bez narzekania powinniście wied z ieć , co nam dolega. My ś lał em. że narzekanie tylko was denerwuj e. WINCENTY: Yhm ... Ale czy to coś poważnego? J 2 13 ANNA ANNA: Rutynowa procedura. Nie czytałam, żadnej pańskiej książki _ ZYGMUNT WINCENTY: Mama narobił a takiego krzyku, że ... (do WINCENTEGO) Właśni e, A to, dlaczego? a gdzie ona? ANNA: WIN CE NTY Zbyt popularne. N ie czytam popularnych książek. No , właśnie miała już tu być. Miała m1 przynieść laptopa i moje fiszki . WINCENTY: O„ _ To błąd . Popularne książki zachęcają do czytania mni ej ZYGMUNT: (naglezlyJ popularnych .. Mama miała ci pr z ynieść laptopa??? A co się stało z tą, z tą .. WINCENTY sięga pod poduszkę i wyciąga książkę w twardej ANNA oprawie. podaie A NN! E. Laptopa? To ni e najlepszy pomysł w pana stanie. WINCENTY: WINCENTY Na pamiątkę od autora. „Zakurzone dziecko". Aleja jestem pi sa rze m ANN A: (udają c miłe zaskoczenie) ANNA O, dziękuję' (ogląda książkę, odwraca z tylu gdzie wid(I(!: dużą Wi em. Podobno znanym. .fotografię WINCENTEGO) To pan?? WINC ENTY: WINCENTY: Pod obno znanym')') Hm . pani doktor droga' Niepodobny" ANNA ANNA: Słucham pana') No ... trochę. Ale jakby inny .. WfNCENTY: WINCENTY: Przede wszystkim popularnym' Czytała pani „Zezuj 1 Zezuj I "? Przystojniejszy" ANNA .