JULIUSZ MACHULSKI

Matka brata mojego syna familijna czarna komedia w dwóch aktach

Biblioteka Polskiego Centrum Komedii Juliusz Machulski Matka brata mojego syna

rezyserw: Adam Wojtyszko scenografia i kostiumy: Wojciech Stefaniak

obsada: WINCENTY LASKUS - Mirosław Henke ZYGMUNT LASKUS - Marek Ślosarski ANNA - Magdalena Zając GRETA LASKUS - Barbara Szcześniak XAWERY LASKUS - Jakub Firewicz BEATRYCZE LASKUS - Beata Ziejka JAGÓDKA- Magdalena Dratkiewicz

asystent reżysera: Jakub Firewicz inspicjent, sufler: Krystyna Sabara

Prapremiera: 23 października 201 O r.

w spektaklu wykorzystano utwór zespoh1 Mitch&Mitch Two Fingers Up And Walk plakat. Marysia Machulska AKT 1.

Scena przedstawia luksusową izolatkę w szpitalu rz ądow ym albo innym, dla uprzywilejowanych. Na śro dku metalowe lóżk o z podnoszonym elektrycznie oparciem, za nim aparatura z migającymi diodami. Obok maszyna, która nie wiadomo, do czego s łu ży, poza tym, że wydaje, co 15 sekun d, diivięk „piii 1 " Nad l óżk i e m dwie podwieszone kroplówki i rura tlenowa ze ściany. Na pierwszym planie, duży telewizor zwisają cy na ramieniu z góry, tył em do widowni, przodem do łóżka . Po prawej stronie drzwi, prawdopodobnie, do łazienki. W izolatce s t oją dwa gustowne fotele i nawet stolik, z tacką, na której błyszczą butelki z napojami. W g ł ęb i sceny, po lewej przeszklone drzwi do izolatki, przez które widać korytarz i automat z kawą .

Do izolatki wpada z korytarza, zdyszany ZYGMUNT (lat 44). Jest w nieco za obszernych spodniach od dresu i za dużej pasiastej koszuli? piżamie? ZYGMUNT zamyka za sobą przeszklone drzwi i rozgląda s i ę po izolatce. Po chwili, ciąg le ciężko dysząc siada w fotelu. Patrzy przed siebie tępym wzrokiem, jakby przyglądał s i ę tacce. Machinalnie sięga po but e lk ę coca-coli. Otwierają i nalewa do szklanki. W tym momencie na korytarzu pojawia się WINCENTY(lat 70) -­ dostojny m ężczyz na w okularach. Jest w gustown.vm szlafroku zarzuconym na elegancką piżamę . WINCENTY trzyma pod pa ch ą gaze t ę, w ręce filiżankę na spodku. Zatrzymuje się przed automatem z ka wą, wstawia filiżankę , pod kranik od ka wy. wrzuca m one tę i uruchamia mechanizm. ZYGMUNT i WINCENTY nie widzą siebie nawzajem a z powodu przeszklonych drzwi także nie s lyszą. ZYGMUNT w tym czasie zauważa s tojącą na stoliku dre wnianą szkatułkę. Po chwili, z niedowierzaniem, znajduje w ś ro dku miniaturowe buteleczki z alkoholami. W tym momencie WINCENTY, już z kawą w filiżance wchodzi do izolatki. Na jego widok ZYGMUNT zrywa s i ę z fotela.

ZYGMUNT: O w m o rdę 1 Ale ś mnie przestraszyli ... (po chwili) Ż yje sz I t ?

WINCENTY: Żyj ę.

ZYGMUNT: 1 (nagle wśc i e kly) Co ty, kurna,jaja sobie robisz' ' 5 WINCENTY: WINCENTY: Jaja sobie robię ? ') Było mi trochę duszno.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: No tak' Ja lecę jak spłoszony debil, my ś lę, że nie zdążę' A ty jak Karetka cię zabrała' w jakimś klubie fitness, kawkę sobie popijasz?? To sąjaja 1 WINCENTY: WLNCE TY ... obawiali się, że to stan przedzawałowy 1 Matka zawsze przesadza. To sąjaja??? Nie znasz matki? To tylko zapaść ...

ZYGMUNT WINCENTY przygląda się ZYGMUNTOWI uważnie. Do s tałe ś echolalii?' Miałeś mieć zawa\? 1 WINCENTY: WINCENTY: A ty? Dlaczego jesteś w piżamie ? cholalii ??? ZYGMUNT: ZYGMUNT: To nie piżama. Ratownik mi pożyczył ubranie. Prz estań. cholera jasna 1 WINCENTY: WINCENTY: Ratownik pożyczył ci ubranie?? Wolałbyś , żebym miał zawał ? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Na basenie. Dostałem wiadomo ś ć . że miał eś zawal, w przebieralni na Nie. Ciesz ę s ię . że to fałszywy alarm . Z cał e go serca. Ale tak s ię nie basenie. robi' WTNCE TY: WIN CENTY: Nie bylem na basenie' To nie moja wina .. ZYGMUNT: ZYGMU T: Ja dostałem wiadomość na basenie' W przebieralni 1 Że miałeś Może moja ? Kto powiedział matce, ż e masz z awał?' zawał'!

WINCENTY: WINCENTY: Lekarze ... Nie miałem zawału.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Z nerwów klucz mi się ułamał w zamku szafki Lekarze zad zwoni li do niej a ona do mni e. Ż e z tobą źle. z ubraniem. Zostałem w slipach. Chłop dał mi , co miał pod ręką .

WIN CE NTY: WINCENTY: 1 Żl e od ra zu ? .. Trochę mi było duszno .. Chłop ? ?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Podobno z asłabłeś i straciłeś pr z ytomno ś ć na korcie. No, ratownik' ..

6 7 WINCENTY ZYGMUNT: Nie lepiej było wyważyć drzw1czki'J Jak to, co z nimi'J 1 Odwołać?.„

ZYGMUNT: WINCENTY: Nie dały si(( Akurat zmienili szafki na metalowe. No może ..

WINCENTY: ZYGMUNT: Na lnflanckiej'J .. Ale Bea pracuje pełną parą 1

ZYGMUNT: WINCENTY Aco to za różnica' 1 Yhm ... (po chwili) Musz(( si(( wysikać ...

WINCENTY WINCENTY znika za drzwiami toalety. Zapasowcgokluczaniemieli„ 'J ZYGMUNT zastanawia się przez chwilę. Potem sięga do drewnianej szkatułki na stoliku. wybiera „ małpkę" vvhisky i dolewa;ą sobie do ZYGMUNT coli. Wypija łyk W tvm momencie do izolatki wchodzi ANNA (35 lat) ... nie mieli 1Wyleciałemjak stałem. Myślałem, że b((d(( za późno. Bez wątpienia jest lekarzem. A przyncymniej ubrana w biały kitel, ze stetoskopem na szyi - robi takie wrażenie. Jeden rzut oka WINCENTY pr::.vgląda się ZYGMUNTOWI z c::.ulością. Po czym powoduje, że ANNA skokiem dopada ZYGMUNTA i wvtrąca mu podchodzi. odstawiajiliżankę z kawą na stolik i obe;muje go. drinka z rąk

WfNCENTY: ANNA: Martwiłeś si(( o mnie .. Czy panzwariowałl'J'J'J

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Ajak myślałeśl'J W końcu jesteś moim Ojcem. Zaraz'Copaniwyrabia. 'Jl

WINCENTY: ANNA: No .. A ty moim synem. Ratuję panu życie I

Sto;ą chwilę w milczeniu. ZYGMUNT: To nie była whisky? ZYGMUNT: No, a co z tymi urodzinami'1 ANNA: N iech pan będzie poważny 1 WINCENTY: (nagle sploszony) Zjakimi'J ZYGMUNT: Jestem śmiertelnie poważny. ZYGMUNT: Ztwoimi'JI ANNA sięga do karty choroby pacjenta wiszącej w nogach łóżka. Zerka na nią. WINCENTY No, co znimi'J ANNA: Z takimi wynikami sięga pan po alkohol? 8 9 ZYGMUNT: ANNA: To nie moje' Pana ojciec miał zawał na basenie?

ANNA: ZYGMUNT: (siląc się na spokój)

Niech pan nie udaje twardziela panie.. (zerka na kanę) „ panie Dostałem wiadomość, na basenie, w przebieralni, że ojciec miał Wincenty Żyły pozapychane a pan. zawał' Z nerwów klucz mi się ułamał w zamku szatki z ubraniem. Zostałem w slipach. Chłop dał mi, co miał pod ręką. ZYGMUNT: Nie jestem Wincenty' ANNA: Chłop? ANNA A no, tak. (/e.ccze nr: zerka na kartę) Rzeczywiście. ZYGMUNT: Na s iedemd z iesiąt pan nie wygląda . (czyta uważnie) Wincenty Ratownik' .. Lasku s') . .. Ten Wincenty Laskus'I ANNA: ZYGMUNT Nie lepiej było wyważyć drzwiczki? Ten. ZYGMUNT: ANNA. N ie dały się. No, to nie pan. ANNA: ZYGMUNT: Azapasowegoklucza„ ? Nie. Mówilemjużpani. ZYGMUNT: ANNA: ... nie mieli' A pan, kim jest? ANNA: ZYGMUNT Aha. Jego synem. ZYGMUNT: ANNA przvglądasię uważnie/ uhraniu ZYGMUNTA. Wyleciałem jak stałem. Myślałem, że będę za póżno.

ANNA: W tym momencie słychać spuszczanie wodv i z walety wychodzi Ad laczego jest pan w piżamie') WINCENTY

ZYGM NT ZYGMUNT To nie pi ż ama . Ratownik mi po życ z ył ubranie To wła ś nie mój ojciec.

ANNA: WINCENTY z zainteresowaniem przygląda s ię ANNIE. Wida ć, i e mu Ratownik medyczny'1 się podoba.

ZYGMU T ANNA: Na basenie' Dostałem wiadomość, ż e ojciec miał zawal Dzień dobry panu, jestem doktor Majer. Miło mi poznać w przebieralni na basenie.

IO 11 WINC ENTY (::alotnie) ANNA: Ale nie tak jak mnie' Wolę panią niż tego doktora, co mnie przyjął. Wolimy żeby pacjenci mówili, co ich boli .

ANNA : ZYGMUNT: Doktor Wiel ecki musiał nagle wyjechać . W ten sposób czujecie się bardziej potrzebni?

WINCENTY: ANNA: To dobrze się składa. W ten sposób możemy być bardziej przydatni.

ANNA : ZYGM NT: Nie wiem. To znakomity lekarz. N ie rozumiem?

WINCENTY: ANNA: Ale ma brodę. Jak nadrabiają miną, potrafią nas zmylić. (do WINCENTEGO) Zamówiłam panu Dopplera. ANNA : (ze rkającdokarlvpacjenta) Wid zę, że miał pan zapaść. WINCENTY: O Jezus'? Czyli co? WIN CENTY: Bylo mi trochę duszno ... ANNA: Rodzaj USG. Narzekał pan na nogi. ZYGMUNT No, wła ś nie ... 01ciec nigdy na nic nie narzeka!. I nagle ... WINCENTY: Na nogi? ANNA: Tacy s ąnajgorsi. N ie lubimy pacjentów. którzy nie narzekają. ANNA: No, że nie może chodzić ... WINCENTY: Nie? Aja myślałem, że na odwrót' WINCENTY: Kiedy to było' ANNA. Tych, co nar z ekają też nie Iu bimy. ANNA: Pół godziny temu. WIN CENTY: No , to jakich lubicie? WINCENTY: No właśnie' Musi być ten Dreyfus? ANNA Chorych, którzy nie ukrywają tego, że są chorzy. ANNA: Doppler? Tak. Ma pan siedemdziesiąt lat. Nie wolno tego WINC EN TY lekceważyć. Bez narzekania powinniście wied z ieć , co nam dolega. My ś lał em. że narzekanie tylko was denerwuj e. WINCENTY: Yhm ... Ale czy to coś poważnego?

J 2 13 ANNA ANNA: Rutynowa procedura. Nie czytałam, żadnej pańskiej książki _

ZYGMUNT WINCENTY: Mama narobił a takiego krzyku, że ... (do WINCENTEGO) Właśni e, A to, dlaczego? a gdzie ona? ANNA: WIN CE NTY Zbyt popularne. N ie czytam popularnych książek. No , właśnie miała już tu być. Miała m1 przynieść laptopa i moje fiszki . WINCENTY: O„ _ To błąd . Popularne książki zachęcają do czytania mni ej ZYGMUNT: (naglezlyJ popularnych .. Mama miała ci pr z ynieść laptopa??? A co się stało z tą, z tą .. WINCENTY sięga pod poduszkę i wyciąga książkę w twardej ANNA oprawie. podaie A NN! E. Laptopa? To ni e najlepszy pomysł w pana stanie. WINCENTY: WINCENTY Na pamiątkę od autora. „Zakurzone dziecko". Aleja jestem pi sa rze m

ANN A: (udają c miłe zaskoczenie) ANNA O, dziękuję' (ogląda książkę, odwraca z tylu gdzie wid(I(!: dużą Wi em. Podobno znanym. .fotografię WINCENTEGO) To pan??

WINC ENTY: WINCENTY: Pod obno znanym')') Hm . pani doktor droga' Niepodobny"

ANNA ANNA: Słucham pana') No ... trochę. Ale jakby inny ..

WfNCENTY: WINCENTY: Przede wszystkim popularnym' Czytała pani „Zezuj 1 Zezuj I "? Przystojniejszy"

ANNA . ZYGMUNT: Nie. Też mu mówiłem, że powinien sobie tę fotografię na twarzy nosić.

WJNC ET\JTY: WINCENTY: 1 0 (zawiedziony) A ,Zakurzone dzi ecko?" Syn zawsze mi zazdrościł powodzenia u kobiet. Pozwo li pani , że dokonam wpisu. (z kieszonki szlafroka wvciąga wieczne pióro) ANNA . „Pięknej doktor Annie na początek pięknej przyJaźni. Autor." Też nie. (podpisuje się zamaszyści e i wręcza książkę ANNIE)

WINCENTY: ANNA: Hm .. No, ale „Nikczemnego narratora" musiala pani .. No ... dziękuję. Może przeczytam .. kiedyś .. na wakacjach, jak będę chora. 14 15 ZYGMUNT: (do WINCENTEGO) WINCENTY: Słuchaj 1 Leciałem tu, bo mama narobiła takiego krzyku, Tak szybko? że myślałem, że nie zdążę I Nie rób nam tu teraz empiku I ANNA: ANNA: (do ZYGMUNTA) W osiem minut. W wypadku popularnego pisarza, gdyby coś się stało, media wiedziałyby o tym wcześniej niż pan. ZYGMUNT: I nie wstyd wam? ZYGMUNT Tak? Powiadamiacie media przed rodziną? ANNA: To nie koniecznie ktoś z personelu. ANNA: My? Nie. Ale prywatne stacje płacą za takiego musa i zawsze ZYGMUNT: (ironicznie) 1 znajdzie się ktoś, kto się skusi. Oczywiście, że nie „ To pacjent dzwoni I „Za chwilę będę umierał. Puśćcie to szybko'" ZYGMUNT: Stacje radiowe'J ANNA: Inni pacjenci mają oczy i uszy szeroko otwarte. Wszystko wiedzą. ANNA: l telewizyjne. ZYGMUNT: Przede wszystkim o nagrodzie I WINCENTY: Coś podobnego 1? ANNA: Takie czasy. ANNA: Moja przyjaciółka o śm1erc1 swojej matki, znanej śpiewaczki, WINCENTY: dowiedziała się z paska info w TVN A ile płacą za takiego niusa?

WINCENTY ANNA: Z czego się dowiedziała 7 N ie wiem dokładnie. Coś między tysiąc a dwa.

ANNA: WINCENTY: Tam jak coś się dzieje, puszczają taki żółty pasek na dole ekranu, Tylko? że spadły notowania rządu albo samolot i że Kubica jest l 9 w Monako ... ANNA: Zależy od niusa. (do WINCENTEGO) Zorganizuję wózek. ZYGMUNT: To jest chyba, zdaje mi się . . . nikczemne I 7 WINCENTY: Jaki wózek?? ANNA: Lekarze jeszcze nie zdążyli dojść do siebie po reanimacji, a kiedy ANNA: lekarz dyżurny zadzwonił do niej, to cała Polska już wiedziała. Żeby pojechać na Dopplera.

16 17 WfNCENTY: WfNCENTY: A co to takiego') Mowy nie ma' Pójdę sam.

ANNA: ANNA: Już panu tłumaczyłam. Rodzaj USG . Najwyżej na korytarz, a dalej wózek.

WINCENTY: WINCENTY: Słyszałem, ale chciałbym się czegoś dowiedzieć. Proszę tłumaczyć Ale po co'? Nie Jestem sparaliżowany' Jak dziecku. ANNA: ANNA: Takie przepisy ... Gdyby znowu nagle słabo pan się poczuł i upadł na Chcemy sprawdzić, gdzie w pa!'1skim krwiobiegu mogą być schodach? przeszkody. ZYGMUNT: WINCENTY: Mam iść z wami? Przeszkody'? ANNA: ANNA: Chyba pan żartuje. No. Płytki miażdżycowe i tym podobne. ANNA zaprasza ręką WINCENTEGO do wyjścia. WINCENTY WINCENTY: us il uje szarmanckoją przepuścić, ale ANNA stanowczo bierze go pod I jak sprawdzicie to, co'! rękę i wyprowadza z izolatki. Kiedy wyjdą ZYGMUNT siada na łóżku i nagle zauważa co{ Spod poduszki wyciąga wisiorek na łańcuszku. ANNA: Coś jakby szkaplerz. Zastanawia się chwilę. Otwiera go. Patrzy To będziemy wiedzieć jak zapobiegać. chwilę na to, co jest w środku, a potem wyciąga pukiel blond włosów. Przygląda się włosom przez chwilę. Potem chowa włosy do WINCENTY: szkaplerza i chowa go na miejsce, pod poduszkę. Znowu coś Aha.A to bardzo bolesne7 zauważa. Sięga i wyciąga spod poduszki telefon komórkowy. Wybiera numer: ANNA. Bolesne'1 ZYGMUNT: Halo Bea'7 ... Bea 1 Zaraz, poczekaj' Nie' ... Nie mów: tato J3k się WINCENTY: cieszę', bo to nie tato' To ja' ... No ... Wiem, że mamy identyczne Bo ja mam alergię na ból. głosy w telefonie' Wiem, że tato ci się wyświetlił' ... No, bo dzwonię z jego telefonu' ... Oj, wszystko dobrze' Zadzwoniła do ciebie też ... ANNA: Aha. No, jest w szpitalu, ale to był tylko fałszywy alarm ... Ja też tu Bezbolesne i bez inwazyjne. jestem ... Obok jego łóżka ... Nie mogę ci go dać, bo akurat wzięli go na zabieg ... A co za różnica Jaki'? Medyczny' Dopplera chyba zdaje WINCENTY: się .... Właściwie to badanie ... Yhm ... yhm ... yhm ... Aha .. W czasie jak ZYGMUNT rozmawia przez telefon w otwartych ANNA: drzwiach w tle pojawia się niepozorna blondynka - JAGÓDKA No, dobrze. Idę po wózek. lat 25. Spogląda w stronę rozmawiającego przez telefon

18 19 ZYGMUNTA, który stoi do niej ty /em. JAGÓDKA waha się jakby GRETA: chciala wejść do izolatki. PrzJ•s!uch uje się chwilę rozmowie Do kostnicy'? telefonicznej. ZYGMUNT: ZYGMUNT: (cd) Oj mama' Do jakiej kostnicy? I Boże jak ty uwielbiasz melodramat' Mam do ciebie prośbę. . mogłabyś mi przywieźć__ Wiem. Zabrali go tylko na badania ... Wszystko będzie dobrze' że przygotow u_1 esz przyjęcie!._. ale poczeka_1 ... tak, tak r wszystko na twojej głowie jak zawsze, wiem ... Słuchaj, posłuchaj mnie przez GRETA: chwi l ę 1 ••• no to wyśli_1 Xawerego, żeby przywiózł jaki eś moje Tak, tak. „ To straszne ... spodnie, koszulę i buty ... Dla mnie' A dla kogo') ___ Tak. całe ubranie dla mnie ... Co się stało z tym, co miałem na sobie?„ Nic się nie stało, ZYGMUNT pomaga GRECIE usiąś ć tylko jak dostałem wiadomość, że ojciec miał zawał w przebieralni na baseni e! .. _ nie miał zawału na basenie' Dostałem wiadomo ść, na ZYGMUNT: base nie, w przebieralni. że ojciec miał zawali! I z ner.vów klucz mi Już, już ... wszystko będzie dobrze ... On naprawdę jest w niezłej się ułamał w za mku szafki z ubraniem. Zostałem w slipach . Chłop formie, z tego co widziałem ... Jak na szpital ma się rozumieć ... dał mi, co miał pod ręką„ no ratownik li'·· Nie lepiej wyważyć drzwiczki, bo zmienili na metalowe 1 ••• A za pasowego klucza „. nre GRETA: mie li' Wyleciałem„. myślałem, że będę za późno. Niech Xawi mi Już przyzwyczaiłam się, że znikał na ca ł e dni ... Ale za każdym razem podrzuci, na_1lepiej tę niebie ską„. Akurat ją oddałaś do pralni?' spodziewałam się najgorszego. Nawet prosiłam cię o pomoc .. Dobra jakąkolwiek. Ale„ No, nie wiem jak będzie z tym przyjęciem ... Nie ma ojca, bo mu robią badania ... No, pewni e, że ci ZYGMUNT: dam znać. Wygląda dobrze. Na oko, wygląda dobrze ... wydaje s ię, Pamiętam. że nawet całkiem nieźle , ale to jest jednak szpita l_ Wypytam lekarzy jak wróci. No to,pa 1 Całuję,całuje 1 Pa. GRETA: Jak usta lili śmy gdzie się podziewa i z kim, wydawało mi s ię, JAGÓDKA zauważa kogoś przed sobą. w korvtarzu i wycojiije że będzie mi ł a twiej. w lewo Za chwilę z prawej z korytarza. wchodzi do izolatki GRETA (65 lal), na widok ZYGMUNTA wybucha płaczem. ZYGMUNT ZYGMUNT: podbiega i bierzeją w objęcia. Przez chwi lę było ci łatwiej ...

ZYGMUNT: GRETA: No.co?Noco? „ Nie płacz, no mama' Ale jak dzisiaj zadzwonili ze szpita la

GRETA: GRETA przestaje plakać i przvgląda s i ę ZYGMUNTOWI pr:e: Spóźniłam s ię . ? chwilę.

ZYGMUNT: GRETA: Na co? Tobie też kazali się przebrać 9

GRETA: ZYGMUNT: Zabrali go j u ż? I Że co?

ZYGMUNT: GRETA: Zabrali 9 Dokąd? W piżamę. 20 2 I ZYGMUNT: Nie, to przypadek ... akuratpk zadzwoniłaś, to byłem GRETA: na base .. (dochodzi do wniosku, że nie będzie jej tłumaczvf) ... Co rok dopiero? Później ci wytłumaczę. Xawery już wiezie mi zapasowy komplet odzieżowy. ZYGMUNT: Dopiero rok w separacji. GRETA: Xawery')? Ale dlaczego? 1 GRETA: Naprawdę? A ja myślałem, że sześć lat, co najmniej. I martwię się ZYGMUNT: o niego, szczególnie, że to urodziny. Powiedziałem, że póżniej wytłumaczę. ZYGMUNT: GRETA. Nie powinnaś. To znaczy nie takjak przedtem. Martw się, ale trochę Póżnie_r, póżniej 1 Mówisz zupełnie jak twó_r o_rciec. Jak go o coś mniej niż przedtem ... No, to już ... trochę nie twoja sprawa ... skoro pytałam zbywał. No i tak to się kończy I odszedł od ciebie.

ZYGMUNT: GRETA: Byłem na basenie. Klucz mi się ułamał w szafce i ratownik dał mi Odszedł, ale ciągle ze mną mieszka. swoje zapasowe ciuchy. ZYGMUNT: GRETA: Bo jest wygodnym dupkiem. Dobry człowiek. GRETA: ZYGMUNT: Nie wygodnym, ale się przyzwyczaił do łóżka. On musi spać na Dobry (pokazuje wie/ko.fr koszuli) i do tego napakowany. lewym boku, odkąd wycieli mu woreczek, poci się, stęka, no i ta górna szczęka. Mało która to wytrzyma. GRETA. Jaki? ZYGMUNT: Szczęka? ZYGMUNT: Dobrze zbudowany. GRETA: Kobieta. GRETA znowu zaczvna płakać ZYGMUNT zaniepokojony obejmuje ją. Siadają na brzegu łóżka. ZYGMUNT: Powiedziałaś szczęka 1 ZYGMUNT: Co się znowu stało') GRETA: Szczęka jest w szklance. Strasznie to przeżywa. GRETA. To samo. Ten twój 0_1ciec 1 Tyle lat w separacji aja ciągle się o niego ZYGMUNT: martwię. Wobec ciebie nie ma już zobowiązań, chodzi polować na miasto, rozpieszczony wygodny dupek. ZYGMUNT: Dopiero rok. GRETA: Myślisz, że on tak przyziemnie? 22 23 ZYGMUNT: ZYGMUNT: Zawsze m i a ł sła bość na swoim punkcie. To typowe dla ni ego: On patrzył, a raczej oglądał się zupełnie, za czymś innym ... odszedł ale zos tał. GRETA: GRETA: Za czym? To była może trochę i moja wina. Ciągle zajęta działalnością ... ZYGMUNT: ZYGUMNT: Za du ... (reflektuje się) Za dużo oglądał się za innymi kobietami. Nie twoja wina. Miałaś prawo. GRETA: GRETA: Był u za l eż niony ...... s połec zną. ZYGMUNT: ZYGMUNT: Uza l eżn ieni a się leczy. Pracowała ś też jako tłumaczka .. GRETA: GRETA: Od seksu? Czul się zaniedbany ... ZYGMUNT: ZYGMUNT: Od seksu przede wszystkim . . . . i w In stytucie Francuskim. GRETA: GRETA: Ale nie ojciec' On wolałby umrzeć niż pójść na terapię. Nie okazywałam mu czułości tyle ile potrzebował .. On potrzebował du żo czuło śc i. ZYGMUNT: I prawie mu się to udało. ZYGMU T: Każdy potrzebuje czułości. GRETA: Nie mów tak' Byłoby mu przykro' GRETA: Każdy') Ty nie lubiłeś jak cię pr zytulałam. ZYGMUNT: Jak wiemy, jest wrażliwy na swoim punkcie. ZYGMUNT: Jak il e lat miałem? .. GRETA: Na twoim też. Bardzo cię kocha. GRETA : No z cztery, pięć . .. ZYGM T: Dobrze, żeś mi przypomniała, bo przez te lata jakoś mi to uszło ZYGMUNT: uwadze .. . To już było za póź.no. GRETA: GREA. Kocha cię, kocha' Przecież wi esz' Nie zaprzeczysz, że „Zakurzone Ojej' Ty też potrzebowałeś czułości?') A ja cię zaniedbywałam .. dziecko" to książka o tobie? A ojciec na to patrzył. 24 25 ZYGMUNT: ZYGMUNT: Ciekawe, kto je za kurzy!? Zazdrosny? O bycie grafomanem?

GRETA: GRETA: To jego forma ekspiacji przed tobą. O jego powodzenie zawodowe.

ZYGMUNT: ZYGMU. T Czego przepraszam'' Ekspiacji'' On nie zna nawet tego słowa r Dobra. Niech ci będ z i e. Ja jestem zazdrosny. A ojc iec to wspaniaa aały człowiek. GRETA. 1 Ża rtu jesz chyba On jest pisarzem r Zna wszystk ie słowa. GRETA: Żebyś wiedział' l cię kocha' ZYGM ·r: A jedno to nawet wymyślił. ZYGMUNT: l ciebie te ż. GRETA: Jakie? GRETA: l mnieteż 1 ZYGM UN T: Dosyć dłu g i e Mam-wszystkich-w-dupie-ja-jestem-naJ w ażniejsz y. ZYGMUNT: A najbardziej siebie. GRETA Że egocentryk'! GRETA: Nie bąd ź niesprawiedliwy. ZYGMUNT: Słowo egocentryk w jego wykonarnu nabiera zupełni e innych ZYGMUNT: z naczeń. To, dlaczego c i ę zos tawi ł dla innej'1

GRETA: GRETA: A jaki artysta nie jest egocentrykiem'' Nie zostawił' Rozstali śmy s i ę. Już dawno, z r esz tą. Przez długi czas byliśmy m a t żeńs twem głównie ze względu na ciebie. ZYGMUNT: To on jest artystą? ZYGMUNT: Mamo, bł agam' Ni wracajmydotegoznowu .. GRETA. A kim? GRETA: Za mało o tym mówiliśmy .. ZYGMUNT: Groszorobem - grafomanem. ZYGMUNT: Obgadaliśmy to już kilka' .. set.. . razy ' G RETA . Jesteś zazdrosny. GRETA: Dużo nas łąc zy.

26 27 ZYGMUNT ZYGMUNT: (z przekąsem) Ło 1 Się zakocha! 1?.

GRETA. GRETA Co? Wł aś nie.

ZYG MUNT: ZYGMUNT: Łąc z y-Io' W jego wieku nikt sięjuż nie zakochuje.

GRETA. GRETA: No mo że, no może .. A wiesz, że od czasu do czasu potrzebuje mojej Nie czytasz gazet ... rady? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Masz na my ś li Kazia m ie rnotę i Andrzeja na-w ieki-wieków-amanta Najaki temat? z tabloidów?

GRETA . GRETA: Tych swoich sercowych spraw. Jest taki niedojrzały .. Nacoupdefoudre niema rady'

ZYG MUNT ZYGMUNT: N i edojrza ł y'l'l'J To sąjaja' Coup de foudre? Że piorun go strzelił?

ZYGMUNTwslaJe z łóżka i :::aczv11a c hodz i ć po izolatce. GRETA: Strzała A mora. GRETA. P owiedzia ł , że bardzo do mnie t<(skni .. ZYGMUNT: W jego przypadku Amor strzelał seriami. Amor z kałachem' ZYGMUNT: Jak tęskni to, po co odszedP GRETA Z kim? GRETA. Bo myśl al, ż e mu coś ucieknie ... Syndrom z atrzaskujących s i ę drzw i. ZYGMUNT: Jak na to, co ci zrobił,jesteś zbyt romantyczna ... ZYGMUN T: Syndrom zat rzaskujących się drzwi raczej dotyczy kobiet ... GRETA: Zawsze wina Jeży po dwóch stronach ... GRETA: No i przec i eż s i ę zakoc hał. ZYGMUNT: Na miło ść bo ską ' Całe życie robił cię w jajo ' ZYGMUNT Prze praszam, nie dosłyszał e m ... Jeszcze raz powiedz'l GRETA: la coeur a ses raisons, que la raison ne comprendjamais. GRETA: Zakochał się. 28 29 ZYGMUNT: ZYGMUNT: „Serce ma swoje powody, przy których rozum jest bezradny"? Nie niby I N apraw dę I Naprawd ę miał I Ma do dziś 1

GR.ETA: GRETA: Mon chou-chou 1 Nie zapomniałe ś I Wiesz, jaki jest Witek.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: (pauza) Jego ro zum nie Jest bezradny. Rac zej bezrobotny. Dlaczego mówisz na niego Witek?

GRETA GRETA: Au chomage? Bezrobotny? Pourqoi.1'1 Ajak mam mówić?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Bo ojciec myśli inną częścią ciała 1 On jest Wincenty.

GRETA GRETA : Tupenses/ On woli Witek.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Błagam 1 Przestań z tym francuskim ' Ni e masz mu za złe, że cię Lubisz się oszuki wać . Mówisz o nim Witek dopiero jak się zostawi ł po czterdziestu latach? rozstaliście' Wcześniej był Wicek'

GRETA: GRETA: Mówiłam ci, że de facto ro zs tali ś my s ię wc ześ niej Żal mi go.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Tylko po raz pierwszy się wy s tąpił o separację .. Przepraszam? Czy ja dobrze u słyszałe m ? Co ci go'J??

GRETA : GRETA: Był taki samotny ... Żal.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Samotny??? W separacji będzie żył w th11nie??? I dlatego mówisz Witek?

GRETA: GRETA: Nie miał nikogo. Żal mi go z powodu nieudanego dzieciństwa. Pamiętasz gdzie on się wychowyw ał? lłe musiał pokonać? ZYGMUNT: Miał żonę, sy na i wnuka 1 No i s ynową ma s ię ro zumieć . ZYGMUNT: Jak Boga kocham, oboje jesteście porąbani 1 Ja nie chcę tego słuc hać 1 GRETA: No, niby tak .. GRETA: Słuchaj Zygmuś 1„.

30 31 ZYGMUNT: ZYGMUNT: 1 Da-niel Mam do ś ć tych pseudo terapeutycznych rozmów' Jestem tu tylko, dlatego, ż e ojciec kończy dzi ś siedemdzi es iąt lat i że firma mojej GRETA żony szykuje mu przyjęci e ' Daniel' GRETA: ZYGMUNT Tylko dl atego? Ty masz syndrom kata 1 ofiary 1 ZYGMUNT: GRETA Tak r I nie mam zamiaru br a ć udziału w żadnej wiwisekcji 1 Bzdury' GRETA: ZYGMUNT: A Beatrycze, też tu przyjdzie? Masz' ZYGMUNT: GRETA . Nie wiem.Może. Syndrom kata 1 ofiary m aj ą byli wię ż ni ow i e niemieckich obozów koncentracyjnych. GRETA O jakże s ię c ieszę I ... No , dobrze, dobrze ... . Ale to ni e jest zły ZYGMUNT: człowiek i cię kocha. A są inn e'J ZYGMUNT: GR ETA Bea? Zły c z ł o wiek ? Niema. GRETA: ZYGM UN T Nie Bea. Ojciec. Witek. To, dlaczego mówisz niemi eckich? ZYGMUNT: Wi cek 1 GRETA Chodzi o to, ż e nie mam syndromu. GRETA: Jak zwał tak zwałI ZYGMUNT: Masz, ale niec h ci będzi e . ZYGMUNT: Nie chodzi mi o niego tylko o ciebie. Ja mu szę mi eć z nim do GRETA: czynienia, bo jest moim ojcem. Ale ty? Co on ci ę obchodzi?! Nie mam''' GRETA: ZYGMLJNT: Był moim mę ż em. Zawsze b y ł e m po twojej stroni e, bardziej ni ż ty sama' ZYGMUNT: GRETA: Właśnie „ b y ł ", pani pro fesor. Czasownik w czasie p rz eszłym Przesadzasz. dokonanym. Passe compose!

32 33 GRETA: GRETA: Zygmusiu ... On mieszka avec moi.' Apoco'I

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Nie mów do mnie Zygmunt. pro s ił e m .. Daniel jestem. Żebyś sobie głowę zbadała 1

GRETA GRETA: Daniel masz na drugie, ale Zygmunt.. no, dobrze, Danielu, nie Czy zdaj esz sobie spraw<; ... Czy zdajesz sobie sprawę, że czasem mo żesz nie brać po uwag<; tych lat, któreśmy razem przeżyli. Coś tam możesz sprawić mi przykrość'/ zos tało z uczucia ... wi<;c si<; o niego martwi<;. W tym momencie do izolatki wchodzi XAWERY (19 lat) z torbą pod ZYG MUNT: pa c hą . Ma na sobie krótkie spodnie, T-shirt. marynarkę od garnituru Por zuc ił ci<; dla Jakiejś pindy. a ty s i ę o niego martwisz? a na nogach klapki. Włosy spię te nad czo łem kolorową z apinką w kształcie biedronki. GRETA : ZYGMUNT korzysta z j ego pojawienia się„ że by nie mus i eć Na Boga 1 Al e nie przestał b yć bliskim mi cz łowiekiem. odpowiadać GRECIE

ZYGML'\;T: ZYGMUNT: I jeszcze długo nie przestanie. Bo będzie jeszcze długo żył' O Xawi' No, nareszcie chłopie' (bierze od XAWEREGO t o rbę) Dzięki' GRETA: Mówisz tak Jakbyś tego żałow a ł ... ZYGMUNT wchodzi z torbą do łazi enki , a XAWERY z popło c h em patrzy w stronę rozpędzającej się w jego stronę z rozłożonymi ZYGMUNT: ramionami, GRETY Słllch aj ... przyszedłem , bo wydawało mi s ię , że to już koniec .. Tak mi na basenie powtórzyli twój telefon Że on umiera ... Nie ważne 1 GRETA: D z i ś ma urodziny i tak dal ej .. . Ale na co d zień nie mam dla niego Mon tres petit chou-chou Xavier.' taryfy ulgowej 1 XA. WERY ociągając się podchodzi do GRETY i całuje ją w policzek GRETA. N ie potrafię być taka okrutna jak ty. XAWERY: Babcia' Daj spokój ... ZYGMUNT: Okrutna? GRETA: To dopiero dziadek musi dostać za wału, żebym cię mogła zobaczyć? GRETA: Ni e c hc ę o tym mówić. Przy nio s ł a m mu laptopa, bo pro s ił 1 tro c hę XAWERY: fi szek. Chce, że b y m mu pomagała w t wórczośc i jak dawniej . Zawsze Mama mówiła, że to nie był zawał. .. byłam jego muzą. GRETA: ZYGMUNT: Tak czy owak' Gdyby nie to nie s potk a łabym cię dzisiaj 1 Słuchaj. Tu w tym szpitalu Jest oddział neurologiczny. Mo gę cię za prow a d z ić, chcesz?

34 35 XAWERY: GRETA: Ana tym party urodzinowym wieczorem? ... Chyba, że babcia się nie Mama mówiła mi, że się zakochałeś' Masz d z iewczynę' wybierała?

XAWERY patrząc na GRETĘ przeciągle . powolutku przesuwa się GRETA . Ś'ciska i tarmosi XAWEREGO, który widać: najwyraźniej, w s tron ę wyjścia. bardzo. ale to bardzo tego nie lubi. XAWERY: GRETA: A babcia musi wierzyć we wszystko. co mama mówi, tak? Pokaż mi się' Aleś ty wydorośl ał' GRETA: XAWERY: Przecież to nic złego' Widzieli śmy się na Gwiazdkę. XAWERY: GRETA: Dobrego też nie. Od tamtego czasu wydoroślałeś' GRETA: XAWERY: Nie? Nie zauważy łem .. XAWERY: GRETA: Nie. Panicz pełną gębą' GRETA: XAWERY (niepewnie) A dlaczego nie? Jak to „panicz"? To coś od paniki? XAWERY: GRETA: A co dobrego z tego, że ktoś s ię zakocha!? Dziadek ciągle się Całkiem du ży kawaler' zakochiwał..

XAWERY: GRETA: Kawaler? Bo dziadziuś to jest taki trochę romantyczny

GRETA: ZYGMUNT: (z łazienki) A co ty robisz z tymi włosami ? ... stary satyr' ...

XAWERY: GRETA: (rzuca w stronę łazienki karcące spojrzenie) Aco robię? .. _starszy pan, ale w twoim wieku za kochać s ię to nawet zdrowe'

GR ETA: (chce dotknąć zapinki) XAWERY: To jest biedronka? Dlaczego zdrowe?

XAWERY: (odsuwa się) GRETA: (robi znaczącą minę) Co to jest biedronka? Ty już wiesz, dlaczego ...

36 3'i XAWERY: (naiwnie) GRETA: Nie. A w co tu wątpić?? W Pana Jezusa?

GRETA: XAWERU: Hom1ony i tak dalej. W całą ekipę. No to ja lecę ... Nara'

XAWERY: W tym momencie z łazienki w_vchodzi, przebrany w dżinsy, koszulę E, tam, babcia 1 Naczytała się babcia tych damskich szmatławców. i sweter ZYGMUNT

GRETA: ZYGMUNT Mama mówiła, że jeszcze jej nie przyprowadziłeś. Zara' Jakie narai Ja jeszcze mam do ciebie słówko.

XAWERY: XAWERY zatrzymuje się z ręka na klamce. Kogo? XAWERY: GRETA No? ... Swojej wybranki. ZYGMUNT: XAWERY: Nie no' Tylko puść się klamki i siadaj tutaj. Bo, ja nie mam wybranki. ZYGMUNT klepie dłonią siedzenie jednego z foteli. XAWERY GRETA: niechętnie odchodzi od drzwi. Siada na fotelu przed ZYGMUNTEM. Mama, mówiła, że masz, tylko się wstydziszjąpokazać. XAWERY: XAWERY: Mam lekcje. Mówiłem już babci. Ja już muszę lecieć, babciu, bo mam na jutro bardzo dużo zadane ... ZYGMUNT: GRETA: Dziadek ma dziś urodziny, ale jest trochę nie w formie. Będziesz Jutro jest niedziela. musiał się nim opiekować.

XAWERY: XAWERY: Na pojutrze. Myślałem, że od tego są lekarze.

GRETA: ZYGMUNT: Pojutrze święto Matki Boskiej Zielnej. Lekarze nie pójdą z nim na urodziny.

XAWERY: XAWERY: Ja nie świętuję' Jestem agnostykiem. Dlaczego?

GRETA: ZYGMUNT: Chodzi o to, że masz wolne. Jak to agnostykiem? Ateistą? Bo mają chorych, którymi muszą się opiekować 1

XAWERY: XAWERY: Ateista to niewierzący, a agnostyk dokładnie znaczy taki co wątpi. Dziadek też jest chory ... 38 39 ZYGMUNT ZYGMUNT: Ale nie ciężko chory' Lekarze maja ciężko chorych' Tutaj' Cały Nie jestem stary ... szpital jest nimi przepełniony. l dlatego jak dziadka wypi szemy, twoim zadaniem jest opieka nad nim. GRETA: Zygmunt ty nie wierzysz?? XAWERY: A ty, co będziesz robił'l ZYGMUNT: ... jestem tylko starszy. ZYGMUNT: Bawił gości na dzisiejszym przyjęciu. GRETA: Ty nie wierzysz Zygmunt?? XAWERY: To jeszcze będą goście 9 ZYGMUNT: Przepraszam, ale to moja prywatna sprawa' Ale jeżeli mam być ZYGMUNT: takim katolikiem jak ojciec, to tak: jestem ni ewie rzący . Jak będ z i e przyjęcie , będą i goście . GRETA: XAWERY:(rozgląda się) Stąd Xawery wziął przykład' Żle wychowałam twojego ojca, A gdzie jest dziadek? Xawery.

ZYGMUNT: XAWERY: Badają go. Dziadek opuścił się w tych sprawach jakoś?

XAWERY: ZYGMUNT: (doXAWEREGO) A cha. To jednak jest chory. Musisz podjechać na Inflanck ą, na ba sen odebrać moje ciuchy i komórkę. ZYGMUNT: l mam jeszcze jedno zadanie dla ciebie. XAWERY: Przecież przywiozłem ci ub ran ie 1 XAWERY:

O rany' „. ja nie mam czasu na zadania, jak Boga kocham' „ Mam ZYGMUNT: maturę za moment' Przywiozłeś z domu. Aja cię proszę, żebyś odebrał mi moje ciuchy z przebieralni na basenie, bo tam jest moja komórka. GRETA: Nie wymieniaj imienia Pana Boga twego nadaremno' XAWERY: Ale ja s ię umówiłem'. XAWERY: Ja jestem wątpiący. ZYGMUNT: Aja nie mogę się stąd ruszyć' GRETA Bo je s teś jeszcze niedojrzały. XAWERY: Niech babcia pojedzie' (do GRETY) Babciu zrób to za mnie, proszę XAWERY: cię. A tata jest stary a w ogóle nie wierzy.

40 41 GRETA: ZYGMUNT: Chę_tnie 1 . Podobno chciałeś nowego kompa, tak?

ZYGMUNT: XAWERY: Cicho mama! Jakie chętnie!? (do XAWEREGO) Co to za To nie fair. manipulacja') Babcia pojedzie'7')1 Je steś bezczelna wy Xawery. ZYGMUNT: XAWERY: Dlaczego? Bo mam spotkanie, nol XAWERY: ZYGMUNT: Szantażujesz mnie, bo masz przewagę_ z powodów ekonomicznych. Narzeczona nie zając ni e ucieknie. ZYGMUNT: XAWERY: To fair. Każdy wiek ma swoje prawa. Ja n ie mam narzeczone_11 XAWERY: GRETA: OK, lecęjuż. Mama mówi , że masz.

XAWERY wychodzi w/ewo. GRETA odrywa się po chwili XAWERY: A mama skąd może wied z ieć? GRETA: A potem dziwimy się_, dlaczego młodzież ma złamane charaktery. GRETA Matki mają swoje sposoby. Ja zawsze wiedziałam, jak Munio się_ ZYGMUNT: zakochał 1 Młodzież musi s ię wyrabiać.

XAWERY: Dzwoni telefon komórkowy na stoliku. ZYGMUNT odbiera. Kto? ZYGMUNT GRETA: Halo? ... Halo? To telefon Wincentego Laskusa, w czym mogę Munio. Twój ojciec. pomóc? .. . Halo! ? ... Halo' ... (patrzy na ekran) Numer prywatny. (odkłada ZYGMUNT: sluchawkę) Rozłączył się. Mamo, a mama, po co tu s i ę_ wtrąca? GRETA: XAWERY: Kto to był? Babcia mówił a na niego Munio?? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Nie wiem. Głuchy telefon. Jedż po komórę 1 GRETA: XAWERY: Może to Beatrycze? Ale ..

42 43 ZYGMUNT: GRETA: Bea trycze'> Ro złączy łaby s i ę bez s ł owa? Zresztą to telefon ojca. Ale je steś dla niego niedobry'

GRETA : W tym momencie w drzwiach z prawej strony pojawia s i ę Ojca'>'! A gdzie twój '' WINCENTY prowadzony na wózku przez ANNĘ . GRETA na j ego widok klaszcze w dłonie . Potem rzuca s i ę i obejmuje WINCENTEGO ZYGMUNT: (siląc się na spokój) zaszyję. Ju ż ci mówiłem. Został na ba se ni e. Wła śnie wysłałem Xawerego, że by m1 pr z yniósł. GRETA: Witek' GRETA: Swoj ą drogą, masz nerwy. Ojciec w szpitalu , a ty sobie chodzisz na WINCENTY: basen' Cześ ć babcia' Chciałbym ci przedstawić moją wspaniałą pani ą doktor Armę Majer' ZYGMUNT: (przez zęby) Ni e wiedziałem, że ojciec będ zie w szpitalujak szedłem na basen' GRETA wyc iąga rękę, ANNA podaje swoją.

GRETA : ANNA : No, to teraz już wiesz' Dzień dobry pani.

ZYGMUNT wyc iąga spod poduszki szkaplerzvk Pokazuje go GRETA : GRECIE Dzień dobry.

ZYGMUNT: WINCENTY Zn asz ten med al ion ? Inne szpitale ni e mają takich pięknych lekarzy ...

GRETA . ZYGMUNT: (do W!NCENTEGOJ Nosi go od pewnego czasu. Powiedziałe ś do mam y, babcia ... ?

ZYGMUNT: WINCENTY: W ś rodkuj es t pukiel włosów. Wiesz co ś o tym? Zawsze tak do niej mówię. Od dnia śl ubu.

GRETA : (zastanawia się c hwilę) ZYGMUNT: Pukiel wło só w ? Pewnie Xawerego, albo twój . Jako ś wcze ś ni ej tego nie s ły s załem ?

ZYGMUNT: WINCENTY: Nie . To blond wło sy , kn'(cone . Bo, je t eś zbyt zajęty sobą .

GRETA: ZYGMUNT: To twoje' Nie mówiłam ci. że był eś bl ondynkiem jak miałe ś roczek? A ona mówi do ciebie dziadek?

ZYG M T: GRETAo(doANNY) Ojciec no s iłby moje włosy'? A po jak ą cho ler ę 1 Pani doktor, proszę mi powiedzi eć, co z nim?

44 45 ANNA: GRETA: Wyd aje s i ę, że nie jest tak źle jak s ię z p oczątk u wydawało ... Dani el 1 N ie w yg łupiaj s i ę . Przy pani doktor. S ą lekkie z awęże ni a, ale marny na to sposób. WINCENTY: G RETA. Od kiedy mówisz do niego Daniel? Bogu ni ech będą dzięki I (do WJNCENTECO) Bardzo bol a ło ? ANNA z ajęta zapisywaniem czegoś w karcie pacjenta nawet nie WfNCENTY: podnosi g ł owy Ni e. Ty lk o ten żel był taki nieprzyjemny. Zimny. ANNA: GRLTA Pro szę ni e zwracać na mnie uwagi. OJeJ ... ZYGMUNT: ZYGMUNT: (sarkastvcznie) Nic tu po mnie. Naprawdę . Ojciec zdrów jak ry ba, tylko ten że l mu Zimny żeJ?I Straszne' ... Brrr'. przyschnie i go wypi s zą .

WINCENTY: ANNA: Jak mi badali t ę tnice szyjne t roc h ę wlało mi s i ę za kołnier z .. No, ni e. Musimy zrobić jeszcze kilka b a d ań.

Z YG M UNT: ZYGMUNT: No coś taki ego? I Zgroza 1 Trauma cło ko11ca źycia 1 No to wyskoczy wieczorem na przyj ęc i e i wróci na noc.

WINCENTY: ANNA: To ni e jest najlepszy pom ys ł . To bardzo ni eprzyjemne ' ZYGMUNT: Ale on ma urodzi ny. Setka zaproszonych gości , Z YGMUNT. któ1 y dotąd s iedział z :;:a /o2onvmi rękami , teraz wstaje. wynaj ęty cateri ng.

ZYGM T: WINCENTY: Powiedz mi po czyje włosy nosisz w tym puzdrze? .. Pani doktor ma rację . To nie najlepszy pomy s ł. Lepiej tu zostanę. Ob ej r zę wieczorem mecz. WINCENTY: (nagle spłos zony) To nie twoja sprawa I ZYGM UNT: Jaki mecz? ZYGMUNT: Nie moja, czy li co włosy Xawerego? Mamy? W INC ENTY: Finał Lig ii Mi strzów. WJNCE TY: K a żdy czł owiek musi mi eć swoją pr zest r z eń, za którą nie musi s i ę ZYGMUNT: th1macz yć ' O choleral Za p omniałem ... No, toco7

ZYGMUNT WfNCENTY: Mnie s i ę ta twoja przestrzeń ni e podoba ' Jak no to co?! Barca ma szan sę zdobyć puchar drugi raz z rzędu .

46 47 ZYGMUNT: ANNA: ie powiesz mi, że z powodu Ligii Mi strzów zostani esz w szpitalu, Zapraszam. zamiast przyjmow ać gości na swoich urodzinach?? WfNCENTY: WINCENTY: Babcia ' Zygmunt' To jest moja pan i doktor 1 Zostawcie panią Anię, Ja ni e ch c iał em tych urodzin' w spokoju ' Zapiszcie się do przychodni ...

ZYG MU NT: (krzyczy na cale gard/o) ANNA: Ja wiem, że ty nie chciałeś. Ale twoi rodzice chcieli i dziś nic s ię ni e Nie ma najmniejszego problemu. (zag ląda ZYGMUNTO Wf w gardło da zro bić' przyś wiecając sobie latarką) Ojej 1„ . Pan ma po prostu bakteryjne zapalenie ga rdła' „. ANNA : Jakby, co jestem w pokoju obok .. . ZYGMUNT: Tak? „ . Pobolewa mnie, co jaki ś czas, może nie dol e czyłem .. . Z YGMUNT zaczvna kasz l eć. Trwa to kilka sekund. GRETA, WINCENTY i ANNA patrzą na niego, przez co ZYGMUNT kaszle ANNA: jeszcze bardziej. Musiał s i ę pan gdzieś zarazić ...

ANNA : ZYGMUNT: Ni e potrzebnie pan tak krzyc zał. Nadw e rę ż ył pan sobie gardło. Pewnie w operze. Wszyscy kasłali. Solistów nie było słychać.

ZYGMUNT: ANNA: N ie, bo byłem przeziębiony ... (kaszle) . 1 nie doszedłem do siebi e. Prz epi sz ę panu antybiotyk ...

GRETA: ZYGMUNT: Ale, alei .. Skoro już tu jeste ś , to mo że pani doktor by mu zerknęł a Antybiotyk, chyba pani żartuj e' Na zaczerwienienie?? w to gar dło ? ANNA: ZYGMUNT: Nie lekcewa ż yłabym tego. Takie zapalenie to tykająca bomba. Może Co ty s i ę wtrącasz mamo? przyschnąć , ale zawsze będ zie ogniskiem zapalnym. Mie siąc nic, a potem się pan zarazi od samego siebie. ANNA : N ie ma sprawy. Proszę bardzo. ZYGMUNT: (szczerze zdumiony) Serio? ZYG MUNT: Naprawdę ? (waha s i ę) No dobrze_ .. ANNA: A za jaki ś czas bakterie przerzucą się na przyk ład na nerki a to już A A: pow aż n a sprawa ... C h odźmy tu na bok, do św i atła .. ZYGMUNT: GRETA: Jak to na nerki ? To mo że J3 t eż zgłoszę się do pani, na krótkąkonsu ltację. ANNA: No na przykład, nerki panu wysiąd ą ni s tąd ni zowąd .. 48 49 ZYGMUN T: WINCENTY: I wtedy co? Jak zakładaj? Dokąd idziemy?

ANNA: ZYGMUNT: Czekają pana dializy. Na urodziny.

ZYGMUNT WINCENTY: Pani żartuje? To nie najlepszy pomysł.

ANNA: ZYGMUNT: Nie. Nie najlepszy? Ajakijest lepszy?

ZYGMUNT: (rozbawiony) WINCENTY: Idę na „Madam Butterfly" i po wyjściu dializa? Zostanę sobie tutaj i poleżę.

ANNA: ZYGMUNT: Bywa i tak. Zaraz wypiszę panu receptę. Tak? A co ja powiem Beatrycze?

GRETA. WINCENTY: Mogę pójść z panią, chciałam się o coś zapytać. Coś, co dotyczy Że najważniejsze, że jestem zdrów i dobrze się czuję. męża .. ZYGMUNT: ANNA: Jak dobrze się czujesz, to pokaż się swoim gościom' Dla ciebie Proszę bardzo. poprzyjeżdżali z całej Polski 1 Jeden nawet z Australii 1

WINCENTY: WINCENTY: Nic o mnie beze mnie' Sytuacja się zmieniła. Miałem zawał.

GRETA: ZYGMUNT: Ty też nie krzycz, dobrze? Bo cię zdializuJą' Lekarze mówią, że nie miałeś.

ANNA i GRETA wychodzą. ZYGMUNT obejmuje rękami szyję, jakby WINCENTY: chciał ochronić· gardło. Lekarze gówno wiedzą.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: To prawda' W tych szpitalach roi się od bakterii' Jak Boga kocham, ja z tobą nie wytrzymam' O co ci chodzi?

WINCENTY: (taksuje ZYGMUNTA wzrokiem) WINCENTY: Zmieniłeś ubranie? W tamtym ci było lepiej. N ie każ mi iść na te urodziny.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Dzięki. Ty zakładaj swoje, zaraz cię wypiszemy i idziemy. Każ iść?? A kto to sobie je wymyśli!?'

50 51 WINC ENTY: WINCENTY macha rękami i zasiania sobie twarz dłońmi. Nie wiedzia ł e m wtedy, że nie dam rady .. ZYGMUNT: ZYGMUNT: Xawi był i wszystko mi przywióz ł ... bo, wysłałem go po moje ciuchy Dasz. dasz. kochany Dasz, dasz 1 • na basen. A kogo miałem po s łać ... no dobrze, no wiem .. . no wiem, że go Dzwoni telefon komórkowy na stole, WINCENTY odbiera. potrzebujesz. Jak tylko przyniesie ... ale on mówi, że ma spotkanie jakie ś, to i tak nie będzie m ógł ci pomóc ... Pewnie z dzi e w czy ną WfN CE NTY jakąś ... no, nie wiem ... Ty też nie wiesz? No wła ś nie ... no wła ś nie ... Halo! Bea'7 1 No d z iękuj ę Ci kochanie .. Sh1chaj ...

ZYGMUNT: JAGÓDKA wycofuje się w ko1y tarz z lewej. Świetnie' Jej się będ z i esz tłumac zył 1 • ZYGMUNT: WINCENTY: Dobra pow iem mu jak s i ę tu zjawi ... Przec ież masz swój staff, .. no, d z i ękuję .. sto lat 'J Ho, ho. Niech będz i e i sto , ale w dobrym dwana śc i e osób, nie? My ty mamy problem zdrowotny 1 Xaw1 1est zdrowiu. potrzebny ... No i ja cię też 1 Całuję ... Pa 1 Tak .. . no lepiej, ale wiesz .. w tym wieku, n a l eży uwa żać i ni e wiem czy ... B ę d ę zadowolony? WINCENTY: (patrzy na ZYGMUNTA) Tak to przygotowałaś, że będę Xawery przyjdzie? zadowo lony? No,jasne ... jasne .. no dzięki ... d z ięki .. . bo, może wiesz ... ni e wiem czy lekarze mni e ZYGMUNT: puszczą ... no, nie wiem. Już tu b y ł. Przy n iós ł mi ubran ie No , oczywiście. że się postaram, ale czy pus zczą ... ? WINCENTY: Z YGMUNT patrz_v na WINCENTEGO i uśmiecha się ze z lo ś /iwq Musimy o nim porozmawiać . sa ty:,fa k cją. ZYGMUNT: WINCENTY: O Xawerym? Tak, jest obok. No, to cał uj ę ... JU Ż ci go daję. . no ... to do wiec. zora ')... WINCENTY: Jak Bóg da . Wł aś nie .

WINCENTY odda/e s łu chawkę ZYGMUNTOWI W tym momencie ZYGMUNT: w drzwiach w korytarzu w g l ębi pojawia się na chwilę JAGÓDKA. No, dobrze. Porozmawiajmy. Daje znaki WINCENTEMU. ale ten odwrócony ty ł em do drzwi, je/ nie widzi, podobniejak ZYGMUNT WINCENTY: Je s t eś pew ien, że chcesz? ZYGMUNT: ... No. to go słysz ałaś. Jest w super form ie ... Bo, pieści s ię ze so bą! ZYGMUNT: Oczyw i śc ie , że da radę' Jego doktor powied z iała, że to był fa ł szywy Co cię nagle Xawery zainteresował? alarm .. . Zapaść tylko, czy coś ... WINCENTY: To mój jedyny wnuk. 52 53 ZYGMUNT: ZYGMUNT: Noi? No widzisz? I

WINCENTY: WINCENTY: Ostatni z dynastii. Powiedział, że na razie mu nie w głowie.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: To my mamy dynastię? No widzisz' On dopiero zaczyna. Zdaje się, że ma pierwszą poważną dziewczynę, bo bardzo ją ukrywa ... WINCENTY: No, a nie mamy? Każdy ma' WINCENTY: Yhy ... ZYGMUNT: Każdy ma rodzinę' Dynastię mieli Jagiellonowie. ZYGMUNT: Nawet podejrzewam, że to jakaś kobieta starsza od niego. WINCENTY: Tak, czy owak. Jest ostatni. WINCENTY: Yhy, yhy ... ZYGMUNT: Daj mu szansę. Ma dopiero 19 lat. ZYGMUNT: Aze sposobu, w jakiją ukrywa, myślę, że może nawet mężatka .. WINCENTY: Wiem, wiem„ .Ale czy on w ogóle jest zainteresowany tym żeby WINCENTY: mieć dzieci? Yhy ...

ZYGM T: ZYGMUNT: Na dzisiaj? Z całą pewnością nie' Zastanawiałem się nawet, czy nie wynająć detektywa ...

WINCENTY WINCENTY: W przyszłości' Naprawdę?

ZYGMU T: ZYGMUNT: Musisz go zapytać. No. Na wszelki wypadek. Żeby wiedzieć, na czym stoimy.

WINCENTY: WINCENTY: Pytałem. No i co?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Nic. !co? Nie wynająłem, oczywiście.

WINCENTY: WINCENTY: (po chwili) Wymigał się. Aja tak.

54 55 ZYGMUNT: (po chwili) ZYGMUNT: Co ty tak? Nie zmieniaj tematu' Nie będzie zła. bo przyjdziesz ' A co z detektywem?! WINCENTY: Wyn ają ł e m. WINCENTY: Nie mo gę przyj ś ć na to przyjęcie ZYGMUNT: Wynaj ąłe ś detektywa')') ! ZYGMUNT: Dobrze sobie to wykombinował eś . WINCENTY: N ie c h cę o tym mówić . WINCENTY: Co, co .. Co wyko mb inowałem? ZYGM T: (wściekły) Jak ro nie chcesz o tym mówi ć? Powi e d z iałeś i nie chcesz o tym ZYGMUNT: m ó wi ćl?Teraz musisz' Wy naj ąłe ś detektywa na własnego wnuka??! Cały ten zawa ł itd. Przeci eż ty nie jesteś chory tak na prawd ę 1

WINCENTY: WINCENTY zaczyna cięż ej oddychać . Łapi e za rurę tlenem. Wdycha. Bo go kocham' WINCENTY: ZYGMUNT: Zaczyna mi s ię pogarszać ... i nogi mnie znów bolą. I co dalej ? ZYGMUNT: WINCENTY: Ty aktorusie ze spalonego teatru 1 My ś li sz, że mnie nabierzesz? I zawsze go będę koch ał' Co z tym detektywem??

ZYGMUNT: WfNCENTY: Co da lej z tym detektywem??! Chodził za Xawim wszęd zie .

WINCENTY: ZYGMUNT: No, co. Zł oży ł mi raport .. . To zazwyczaj robią w ynajęci detektywi. Al e raport? M ówi ł eś. że ci złożył raport') ZYGMUNT: To oni s kład ają raporty'!? WfNCENTY: o, tak ... Po ża ł owa łem wtedy, że go wy n ająłem. WINCENTY: Bea b ędzie na mnie zła. ZYGMUNT: Co było w tym raporcie? ZYGMUNT: Zł a? Że wynająłeś detektywa? Pewnie, że będzie' WfNCE "TY: Ca ły rozkła d dnia Xawerego. Godzina po godzinie. WINCENTY: Ż e nie prz yjd ę na te urodziny .. ZYGMUNT: Domyślam s i ę. Ale co konkretnie.

56 57 WINCENTY: ZYGMUNT: Xawery spotkał się z facetem. To bardzo poważne zajęcie, ale wróćmy do Xawerego. Detektyw złożył ci raport, że Xawery spotkał się w jakiejś knajpie z facetem. ZYGMUNT: Rewelacja! Musiał się chłop naharować zanim to odkryli Łałl. Dziewiętnastolatek idzie do restauracji. To porażające I Niebywałe.

WINCENTY WINCENTY: Rozumiesz'7 Z facetem I Ale to ta knajpa dla tych, no ... pederastów homo 1

ZYGMUNT: ZYGMUNT: No 1„. ? To wszystko'7 Dla kogo?

WINCENTY: WINCENTY: Ato mało? Nie wiesz, kto to jest pederasta?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Że spotkał się z facetem? Nie można się spotkać z facetem? Mówi się gejów.

WINCENTY: WINCENTY: Ale w tej knajpie.„ Kto tak mówi?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: W jakiej knajpie'! Wszyscy.

WINCENTY: WINCENTY: W tej knajpie .. ona się nazywa Onyx czy jakoś tak ... Ja mówię inaczej.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: I co z tego, że się nazywa Onyx? Zauważyłem. No i co z tego?

WINCENTY: WINCENTY: N ie wiesz, co tam jest? Ty dziennikarz? Nic. Mówięjak mi się podoba I

ZYGM U T: ZYGMUNT: Od lat nie zajmuje się dziennikarstwem. No i co?

WINCENTY: WINCENTY: Nie? Aczym'1 Jaktoco?

ZYGMUNT ZYGMUNT: Widzisz jak dobrze się znamy'! Piszę książki dla dzieci. Co z tego, że Xawi poszedł do gejowskiego klubu'7 1'

WINCENTY: WINCENTY: Nie wygłupiaj się? I Przecież to jasne 1 58 59 ZYGMUNT: WINCENTY: Dla mnie nie za bardzo. Pomyśl logicznie'

WINCENTY: ZYGMUNT: Nie za bardzo? Pomyśl 1 ••• Myślę logicznie.

ZYGMUNT: WINCENTY: Nomyślę 1 Nie chodzi się do knajp pederastów homo, ot tak.

WINCENTY: ZYGMUNT: Ale myśl logicznie. Chodzi. Jest XXI wiek. Dzisiaj to nic nie znaczy. Może mieć kolegę geja.Albo iść po prostu z ciekawości. ZYGMUNT: Nie umiem inaczej. WfNCENTY: Mnie w jego wieku ciekawiło, co innego. WINCENTY: Dwa razy dwa jest cztery. ZYGMUNT: Wiem. Jak zdobyć granaty dla oddziału. ZYGMUNT: Dwa razy dwa rzeczywiście równa się cztery, ale co to ma wspólnego WfNCENTY: z naszym przypadkiem. Myślę, raczej o dziewczynach.

WfNCENTY: ZYGMUNT: Jeśli ktoś idzie do knajpy pederastów homo, spotkać się z pederastą, Że sanitariuszka da ci buziaka, tak? to znaczy, że sam jest pede ... i tak dalej. WfNCENTY: ZYGMUNT: Wiesz, o co chodzi. N ie strugaj wariata. Samiec ma wąsy. I ciotka ma wąsy. Ergo ciotka jest samcem. ZYGMUNT: WfNCENTY: Strugaj wariata? Kto tak dziś mówi?? No. To się zgadza. Moja ciotka była samcem. WINCENTY: ZYGMUNT: Ja. Skoro ktoś idzie do szpitala, to znaczy że jest chory!? ... To oczywiste, prawda? Nie' Błąd 1 Nie jest chory. Idzie kogoś ZYGMUNT: odwiedzić. Kogoś, kto jest chory, prawda? Następny błąd 1 Bo nawet Właśnie. I to jest przestarzałe. Bo twoje poglądy są przestarzałe. I co? ten odwiedzany nie jest chory. Takjak ty właśnie! To już koniec? Całe twoje śledztwo.

WINCENTY: WINCENTY: To sofistyka. Nie. Wyszli razem.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Od sofistyki ty jesteś specjalistą' Wyszli razem?? No to przyłapał ich na gorącym uczynku! Co za wstyd 1 Czy ci zboczeńcy trzyma li się za ręce? 1 60 61 WINCENTY: WINCENTY: No nie. Chyba nie. Nie na ulicy. Nie bagatelizowałbym tego.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Nie na ulicy. A gdzie? Mówisz to po raz trzeci. Czyli co mam zrobić?

WINCENTY: WINCENTY: Poszli do kina. Porozmawiać z Xawerym.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Poszli do kina?! To mnie zwaliło z nóg po prostu ... Porozmawiam. Przy tobie. B((dziesz musiał mu opowiedzieć jak si(( zabawiałeś w detektywa. WJ N CENTY: Na „Tajemnic(( Brokeback Mountain" WINCENTY: To jest rozmowa mi((dzy ojcem a synem. ZYGMUNT: No tak. To koronny dowód. Gorzej już nie można. ZYGMUNT: I dziadkiem, który okazał si(( bardzo przedsi((biorczy. WINCENTY: Nie bagatelizowałbym tego. W tym momencie wchodzą ANNA i GRETA.

ZYGMUNT: GRETA: To świetny film. Miliony obejrzały go na całym świecie. W zasadzie wszystko jest w porządku Witek' EKG, USG i te inne badania. WINCENTY: Na świecie są miliony, tych no ... pederastów homo. WINCENTY: Tak? No, ale lepiej dmuchać na zinme. ZYGMUNT: Jeśli słowo gej nie przejdzie ci przez usta, to przynajmniej nie mów GRETA: pederastów homo. Wystarczy pederastów, al bo homoseksualistów ... Toznaczy7

WINCENTY: WINCENTY: Nie bagatelizowałbym tego. Widziałeś jak on si(( ubiera? Być pod obserwacją i dobrą opieką medyczną.

ZYGMUNT: GRETA: Wszyscy ci młodzi tak si(( ubierają. No tak.

WINCENTY: WINCENTY: Homo. A lepszej opieki niż pani doktor tu obecna nie mog(( sobie wyobrazić.

ZYGMUNT: ZYGM U T: Nie koniecznie. No, to zacznij powoli przygotowywać si(( do pożegnań.

62 63 GRETA ZYGMUNT: Partir c'est mourir un peu. Aha ... (waha s ię) No dobrze.

ZYGMUNT: ANNA i ZYGMUNT pokasłują c wychodzą. GRETA przysuwa sobie Że co? fotel do łó ż ka . na którym leży WINCENTY

ANNA: WINCENTY: Odjechać, to troszeczkę umrzeć. Mais. mourir c 'est partir beaucoup. D z iękuję, żeś przyszła .. .

GRETA: GRETA: Bravo' Powiedziałeś już im?

WINCENTY: WfNCENTY: Co pani doktor powiedziała 9 Nie. Myślałem .. może ty by ś powiedziaJa? ..

GRETA GRETA: Ale umrzeć to, odjechać bardzo dużo. Chyba przesadzasz?

ZYGMUNT: WfNCENTY: To chyba nie po polsku? Tak myślisz?

GRETA: GRETA: Po francusku .. Tak myślę.

ZYGM U T: WINCENTY: Wiem. że po francusku' (znowu zaczyna kaszle ć) Chodzi mi Ale nie wiem jak. o s kladnię' GR.ETA: ANNA (do ZYGMUNTA) Jak? Tak jak mnie. Mogłabym pana prosić na chwilę? WINCENTY: ZYGMUNT: Boję się. Tak ? A po co? GRETA: ANNA Teraz? Zrobilib yś my wymaz. WINCENTY: ZYGMUNT: No. Wymaz? GRETA ANNA: Musisz im to powiedzieć. Żeby ustalić jakie to bakterie. WINCENTY: Wiem. 64 65 GRETA: WINCENTY: Musisz. On chyba jest tego ... Tym ... peda ... homo, no tym co się mówi dzisiaj gej? WINCENTY: N ie powinienem prosić cię o separację. GRETA: Co ty opowiadasz? W naszej rodzinie nie było gejów. To niemożliwe. GRETA: C'est la vie 11 WINCENTY: Hm ... WfNCENTY: Telaviv, ale nie powinienem. GRETA: (po chwili) A jeśli nawet, to co? To dziś normalne. Byle był dobrym GRETA: człowiekiem. Nie mówmy o tym. WINCENTY: WfNCENTY: (po chwili) Jak normalne? Facet z facetem??? Martwię się Xawerym. GRETA: GRETA: Gdyby wiedzieli o tobie tyle co ja, też uznaliby cię za nienormalnego. Dlaczego? Ale na szczęście nikt nikomu pod kołdrę nie zagląda.

WfNCENTY: WINCENTY: Jest taki inny ... Ja przynajmniej, no wiesz ... me kryłem nigdy fascynacji płcią przeciwną. Ale facet z facetem??? GRETA: Że ma tę spinkę z biedronką na głowie? GRETA: Musisz być bardziej otwarty. Jesteśmy w Europie. WJ N CENTY: To też. WINCENTY: Jestem' Na heteroseksualne związki jestem otwarty jak mało kto 1 GRETA Ale jakby wszyscy byli jak Xawery, to za chwilę nikogo nie będzie. Dziś oni tacy są. lnni. Nie będzie potomków.

WINCENTY GRETA: Boję się, że na nim skończy się nasza dynastia. Mówisz jak moherowe berety.

GRETA: WINCENTY: Dynastia? Żeby coś pozostało po nas.

WINCENTY: GRETA: Nasz ród. Czemu ty się tym martwisz? Są młodsi. Niech oni się martwią.

GRETA: WINCENTY: Dlaczego'7 Ma dopiero 19 lat' Ale oni się właśnie nie martwią ... 66 67 Wchodzi XAWERY Na widok WINCENTEGO uśmiecha się szeroko. GRETA: (klaszcze w ręce) Podchodzi i ściska WINCENTEGO. Asami, to świetnie' To dobrze otaczać sil( utalentowanymi ludżmi.

XAWERY: XAWERY: O dziadek' Jesteś w dobrej formie 1 Superowo' Dlaczego utalentowanymi?

WINCENTY: GRETA: Cześć stary byku' As to znaczy: najlepszy 1

GRETA: WINCENTY: Voita! On par/edu loup.1 O wilku mowa. Na przykład lotniczy as z pierwszej wojny światowej - baron von Richthoffen ... XAWERY: Mówili śc ie o mnie? Aco? XAWERY: AS to skrót od aseksualny. GRETA: Dziadek się trochę martwi, że nie masz dziewczyny. GRETA: Jak to? XAWERY: Ja nie mam czasu. Za chwilę zdaję na studia. Wiecie ile mam pracy? XAWERY: Nie zainteresowany seksem. WINCENTY: Nie wyobrażam sobie nie mieć dziewczyny' Jak się raz zacznie, nie WINCE TY: można przestać ... I ty jesteś takim asem? ty jesteś takim asem? XAWERY: No jasne. Chodzi mi o to, że nie mam czasu niczego na poważnie ... XAWERY: Ja, nie ale często się zastanawiam, że może warto .. WINCENTY: Po co na poważnie? Trzeba zdobyć trochę doświadczenia , zabawić Wchodzi zamy.~lony ZYGMUNT z receptą w dłoni. się, nie? ZYGMUNT: XAWERY: 01 Xawit Dobrze, że jesteś. (do GRETY) Mamo, mogłabyś kupić Ja raczej jak już, to na poważnie. Inaczej szkoda czasu. ładny bukiet? Tam na parterze w holu jest duża kwiaciarnia.

GRETA: GRETA: Bardzo pochwalam takie podejście do życia. Bukiet? Dla kogo?

WTNCENTY: ZYGMUNT: Pod warunkiem, że docelowo dąży się do potomków. Dla pani doktor Majer.

XAWERY: GRETA: No nie wiem, nie wiem ... chyba mam czas jeszcze. Zresztą wielu Czemu ty nie kupisz? moich znajomych jest asami i nikt ich o nic nie pyta. 68 69 ZYGMUNT: WINCENTY: Masz lepszy gust. Poza tym mamy tu sobie do pogadania z dziadkiem Wcalenie 1 iXawim. XAWERY: XAWERY podaje mu sportową torbę z ubraniami i telefon Co mi chcesz powiedzieć, dziadku? komórkmvy WINCENTY: XAWERY: Co?„. No, właściwie jak tu sobie tak siedzimy razem ... Trzy Mam nadzieję, że to ostatnia dostawa. pokolenia Laskusów. Może należałoby się zastanowić, co dalej'1

ZYGMUNT: XAWERY: Dzięki, kochany. No co? Tata mówi, że jesteś zdrowy i zabieramy cię do domu'

GRETA: WINCENTY: Nie za wcześnie? Kwiaty kupuje sięjak pacjent wychodzi. Jeszcze nie wiadomo... Mnie raczej chodzi o trochę dalszą przyszłość. ZYGMUNT: Właśnie. Dziadek wychodzi dzisiaj. XAWERY: Ja to mam prosto: matura, studia, praca' Życie czyli. XAWERY: Zajebiście' WINCENTY: A rodzina? Jest w nim miejsce na rodzinę? WINCENTY: Zaraz, zaraz' To nie takie pewne' XAWERY: (śmieje się) Nie wiem. Może. Jak znajdę wolny czas. ZYGMUNT: Pewne. Nic ci nie jest. Rozmawiałem długo z panią doktor. WINCENTY: Rodzina1est najważniejsza' Dzieci, wnuki ... WINCENTY Jak to nie jest? I Miałem stan przedzawałowy. XAWERY: Tak mówią. ZYGMUNT: Miałeś zapaść. WINCENTY: Bo to prawda. GRETA: Lecę po kwiaty' XAWERY: Jeszcze nie jestem gotów. GRETA wychodzi. ZYGMUNT stawia fotel w drzwiach, tarasując wyjście WINCENTY: Gotów? Tego się nigdy nie wie. ZYGMUNT: Siadaj Xawi. Dziadek chce ci coś powiedzieć. XAWERY: Nie. Ale można sobie zrobić test.

70 71 ZYGMUNT: narzeczonej nie przyprowadziłeś .. Czy jest się gotowy na dziecko? ZYGMUNT: WINCENTY: Dziadek uważa. że jesteś gejem' Robią takie testy?? XAWERY: XAWERY: Co? ... Adlaczego? Trzeba sobie kupić żywego kurczaka, a potem spróbować go złapać. Jak po trzech tygodniach takiego łapania ma się jeszcze ochotę na WINCENTY: dziecko, to znaczy, że jest się gotowym. No wiesz. dziwnie się ubierasz. chodzisz do peda ... to tych klubów typu Onyx, z facetami się umawiasz, do kina .. WINCENTY i ZYGMUNTmilcząprzez chwilę. XAWERY zaczyna się śmiać . ZYGMUNT: Dziadek kazał cię śledzić. XAWERY: I to wszystko? XAWERY: Słucham? WINCENTY: Ato mało? ZYGMUNT: Wynajął prywatnego detektywa, żeby cię śledził. XAWERY: Ja myślę' XAWERY: (zdezorientowany) Wkręcacie mnie, tak? WINCENTY: Nie jesteś homo? ZYGMUNT: Nie. Opowiedz Xawiemu, o swoich działaniach. XAWERY: Nie. WINCENTY poprawia się na lóż ku . Wida(:, że j est mu nieswojo. WINCENTY: WINCENTY: (chrząka) To kto ty jesteś? Hm ... Od razu śledzić ... Obserwować 1 XAWERY: XAWERY: (zaskoczony) Polak mały! Naprawdę ka zał eś mnie śledzić? Po co? WINCENTY: WINCENTY: Pytam seriol Martwiłem się o ciebie. XAWERY: XAWERY: To właściwie moja sprawa osobista, ale żeby dziadka uspokoić O co się martwiłeś'1 odpowiem. Jestem heteroseksualny.

WINCENTY: WINCENTY: No, że masz tyle lat aja nie widziałem jeszcze twojej .. żadnej twojej Na pewno? Może ty nie wiesz, co to znaczy? 72 73 XAWERY: XAWERY: Wiem. Ród?

WINCENTY: WfNCENTY: A przed chwilą mówiłe ś, że chcesz być asem? Przedłużyć ród. Jesteś ostatnim męskim potomkiem, a Zygmunt z tego co wiem, więcej dzieci mieć nie będzie ... ZYGMUNT: Kim?? ZYGMUNT: Bonie chcę. WINCENTY: Asem-aseksualnym. WINCENTY: Więc martwiłem się, że nasz ród wyginie. ZYGMUNT: (doXAWEREGO) Mówił eś tak?? XAWERY: A to by było ... straszne? XAWERY: Mówiłem, że rozważam taką możliwość. WINCENTY: Anie? WINCENTY: Byłeś już z dziewczyną? XAWERY: (wzrusza ramionami) Mnie to wisi. XAWERY: To znowu pytanie zbyt osobiste, ale odpowiem żeby dziadka WINCENTY: uspokoić: tak. No właśnie' Nie dziw się , że s i ę niepokoiłem' Babcia mówiła, że chcesz być projektantem mody ... WfNCENTY: Spytałem: byłeś, ale chodziło mi o wiesz, no .. coś więcej .. czy .. . XAWERY: A skąd babcia to wzięła? Że czasem us zyję sobie jakiś ciuch? ZYGMUNT: Czy s pałeś z dziewczyną? WINCENTY: Nie wiem. Ja po prostu złożyłem a plus b plus c .. XAWERY: To bardzo głupie z waszej strony, co robicie. XAWERY: I wyszło ci, że jestem gejem? ZYGMUNT: Żeby było jasne. Ja nie mam wątpliwości. Dziadek wygadywał WfNCENTY: głupoty na twój temat. Chciałem raz na zawsze to zakończyć. No w każdym razie coś koło tego ...

XAWERY: XAWERY: Rozumiem. A dlaczego to dla dziadka tak ważne? Nie jestem.lnie chcę być projektantem mody.

WfNCENTY: WINCENTY: Ród. Nie? A kim? Zawsze ładnie śpiewaleś. Może tenorem światowej sła wy ? 74 75 XAWERY: WrNCENTY: Dobrze powiem wam. Tom Gan? Co to jest?

ZYGMUNT: XAWERY: Ja też chętnie czegoś się dowiem. Stary film o pilotach ponaddżwiękowców. Z Tomem Cruisem.

XAWERY: WINCENTY: Chcę być pilotem. Nie widziałem ... A czy ten aktor Kruzniejest czasem homo7

ZYGMUNT i WINCENTY: XAWERY: Cooo'711 1 Nie.

XAWERY: WINCENTY: Pilotować odrzutowce. Nie? Bo chyba gdzieś wyczytałem w jakimś czasopiśmie, że tak.

WINCENTY: XAWERY: Jakie odrzutowce? Ale to nieprawda.

XAWERY: WrNCENTY: F- J 6 i nowsze. Tak czy owak, nie odpowiedziałeś mi na pytanie Xawery.

ZYGMU T: XAWERY: Ado czego ci to potrzebne') Jakie?

XAWERY WrNCENTY: Pytaliście kim chcę być, to odpowiadam. Czy spałeś z dziewczyną?

ZYGMUNT: XAWERY: Myślisz, że cię przyjmą? Tam trzeba mieć zdrowie jak byk' Powiedziałem, że to moja osobista sprawa.

XAWERY: WINCENTY: Mam. Badałem się. No, widzisz. Wstydzisz się i to mnie niepokoi.

ZYGM NT XAWERY: Ale to niebezpieczne' Jak odpowiem, to nie będzie już głupich pytań 7

XAWERY: WINCENTY: N ie bardziej, niż prowadzenie auta. Nie.

WINCENTY: XAWERY: A le czy to znaczy') Że pilot F- l 6 nie może być homo? I nie będziesz się martwił czy jestem gejem7

XAWERY: WINCENTY: No, skąd' Widziałeś dziadku „Top Gun"? Z Tomem Cruisem. Nie. 76 77 XAWERY: do domu. Zresztą one wszystkie maj ą takie wąskie łóżka. Ale mam J nie każesz mnie śledzić ') zamiar, z ostać z którąś na noc ,jak s i ę do s tanę na studia.

WfNCENTY: WINCENTY: Nie. Wszystkie? To ile ich .. . ? (z głupią miną) Aha .. Ojej ...

XAWERY: ZYGMUNT: (do WINCENTEGO) lnie będziesz interpretował mojej odpowiedzi? l głupio ci teraz?

WINCENTY: Dzwoni komórka, WINCENTY odbiera. Nie. WINECNTY: XAWERY: To, ja. . No .. No już dobrze, dobrze .. Nie mogę mówić. No, dobra powiem. Jeszcze ni e s pałem ... Zadzwonię później. No ... Pa .. . całuj ę 1

WINCENTY: WINCEN TY wyłącza kom ó rk ę. Anie mówiłem 1 ZYGMUNT: ZYGM UNT: To ta twoja, tak? Jak jej tam Grażyna ? ... To jeszcze nic nie znaczy 1 WINECENTY: XAWERY: Grażyna już nieaktualna. Ale mam zamiar. ZYGMUNT: ZYGMU T: (do WINCENTEGO) Nie dziwię s ię' Co ty w niej widział eś? No, wid zisz. XAWERY: (z podziwem) WfNCENTY: Dziadek jest niezły gościu' Zmienia dziadek dziewczyny części ej n i ż Zamiar ... Ap mam zamiar zostać bramkarzem Realu Madryt 1 ja!

XAWERY: ZYGMUNT: To już interpretacja. No właśnie' To, kto teraz? Jak ma na imię?

WINC ENTY: WINCENTY: Moj e naj gorsze obawy się spełniły . Jagódka.

XAWERY: ZYGMUNT: Dlaczego? N ie wystarczy seks? Trzeba jeszcze zostać na noc? Jagód.ka? Co ta za imię owocowe?

WINCENTY: (po chwili) WINCENTY: Jak to'J Jagoda. Normalne imię.

XAWERY: XAWERY: P y t a łe ś mnie czy spałem. To mówię nie. bo zawsze potem wracam Ailemalat? 78 79 WINCENTY: Zaczyna przysłuchiwać s i ę rozmowie trzech pokoleń laskusów. No jest młod sz a, nieco ode mnie ZYGMUNT: ZYGMUNT: A teraz co znowu .. . ? Pięćdziesiąt ? WINCENTY: (zanosząc s i ę płaczem) WlNCENTY: Ja nie mogę tam pójść No, coś ty? ZYGMUNT: ZYGMUNT: Dlaczego? Że dwad z ie śc ia lat różnic y? Za młoda ? WINCENTY: WINCENTY: Nie wytrzymam ... Ma dwadzie ś cia pięć. ZYGMUNT: ZYGMUNT: Wytrzymasz. Pomożemy ci Ja nie chcę tego słuchać. Się zerzygam. WfNCENTY: WINCENTY: Nie mogę obchodzić urodzin, bez moich najbliższych .. Widzisz Xawery jaki z taty zazdrośnik? XAWERY: XAWERY: Wszyscy tam będziemy dziadku, tylko już nie płacz. A le z dziadka wym iatacz1 Wiei ki szacun dziadku! WINCENTY: WfNCENTY: Myślę o innych najbliższych ... Jagódka jest bardzo delikatna. Ciągle mnie trzyma za rękę. Babcia nigdy nie trzymała mnie za rękę. ZYGMUNT: Myślisz o tej swojej Jagódce? Pal sześć. Ją też zaproś' ZYGMUNT: Jasne, że cię trzyma za rękę' Sprawdza puls. Czy jeszcze żyjesz' WINCENTY: Ale ona nie jest sama .. XAWERY: Czy ja już mogę sobie pójść ? ZYGMUNT: Az kim jest? Z siostrą? Z matką? Zapro ś obie' ZYGMUNT: Leć synku. Widzimy się wieczorem. WINCENTY: Ona ma dziecko 1 .. XAWERY: Cześć dziadku. Do wieczora. ZYMUNT: Zaproś ją z dzieckiem. Może sz nawet zaprosić ojca dziecka. WINCENTY kiwa głową w odpowiedzi i zaczyna płaka ć. ZYGMUNT i XAWERY patrzą na niego z niedowierzaniem. Stoją tyłem do drzwi, Wf N CENTY zakrywa twarz poduszką Pia cze w których pojawia się GRETA z kwiatami.

80 81 WlNCENTY: (spod poduszki) poduszką) Chciałem mieć syna, żeby ród nie wyginął. .. Myślałem, Nie mogę ... właśnie o to chodzi, że nie mogę .. że Xawery jest. .. no wiecie ... i że na nim wszystko się skończy. Zygmunt jest utalentowany, Xawery też ... Chciałem przekazać te XAWERY: geny, dalej .. Dlaczego? GRETA: GRETA: Geny? Trzeba było mnie zapytać. Też mam w nich udział.. Bo to on jest ojcem. W zasadzie pierwsze dziecko dziedziczy głównie po matce.

ZYGMUNT i XAWERY odwracają się w stronę GRETY, która stoi ZYGMUNT: w drzwiach odjakiego.<; czasu. I dzięki Bogu' Ładnie bym wyglądał! (do WINCENTEGO) Jak ty mogłeś się zakochać w tym wieku? ZYGMUNT i XAWERY: Co??? WINCENTY: Miłość jest jak drobny deszczyk. Sam nie wiesz kiedy i już jesteś GRETA: przesiąknięty nią na wskroś ... Urodził mu się dzidziuś. ZYGMUNT: ZYGMUNT: Ty stary durniu 1 Co ty wygadujesz I?? To nie możliwe w jego wieku. WINCENTY: XAWERY: Za prosto myślałem .. Za prosto my ś lałem Nie, dlaczego ... Czasem się zdarza. Czytałem o tym w necie. Nagle Wincenty zaczyna się dusić i spazmatycznie chwyta ć ZYGMUNT: powietrze. To najwyraźni e; atak. Kurcze, to nie można się było zabezpieczyć? GRETA rzuca kwiaty na stolik, podbiega do drzwi i krzyczy.

WrNCENTY: GRETA: A le ja go chciałem' Pani doktor' Mąż ma atak'

ZYGMUNT: ANNA wpada do izolatki i przys t ęp u;e do reanimacji. Zakłada Chciałeś dzidziusia?? I To ja już nic nie rozumiem' WINCENTEMU rurę z tlenem na twarz. Zaczyna uciska ć: rytmicznie klatkę piersiową . WINCENTY: Co ja mam robić, co mam robić .. ??? ANNA: Proszę się odsunąć ... niech ktoś pobiegnie po s iostrę' ZYGMUNT: N ie uważałeś jak robiłeś, to teraz rób jak uważa sz ' ... ZYGMUNT wybiega z izolatki. GRETA zostaje i ukrywa twarz w dloniach. ANNA nie przestaje reanimować. XAWERY: Dziadku, to ty nas już nie kochasz? Kurtyna - koniec aktu i

WINCENTY. Kocham' Ale nie tak jak Jagóclk ę ' (zaczyna płakać i nakrywa się 82 83 AKTZ. BEATRYCZE: Tak? I co się nagle stało? Ta sama izolatka. Łóżko jest puste. a w fotelach siedzą ZYGMUNT. GRETA i XAWERY, a także nowa osoba - BEATRYCZE (40) ubrana XAWERY: z dyskretną elegancją businesswoman. Do s tał ataku. Cala czwórka ogląda telewizję popijając kawą. GRETA po cichu odmawia różaniec. BEATRYCZE: To wiem' Ale dlaczego? ZYGMUNT: (na temat tego, co widzi na ekranie) Widzicie go?' Co za debi1 1 ••• Po co oni mu podtykają mikrofon?! GRETA: Przecież ten jełop nie ma nic do powiedzenia na żaden temat 1 •.• O jak Bóg to raczy wiedzieć. się puszy.. widzicie? Bo telewizja go nadaje„. Cały dzień się pudrował. (po chwili) Albo teraz ten hipokryta' Pięćdziesięci o letni ZYGMUNT: dureń s i ę zakochał' Po raz pief\vszy poznałem co to miłość' Żona Znasz ojca. Nigdy nic nam nie mówi, o niczym. Tylko nagle bęc! i troje dzieci paszly won, bo dureń s ię zakochał' (do GRETY) i choruje' Zupełnie jak nasz dziadziuś solenizant! (po chwili) A po co ją pokazują?' Poetka Eulalia: „i m bardziej ciebie poznaję, tym bardziej BEATRYCZE: bi iższy mi się stajesz". Zobacz jak skła da te usteczka, faryzeusz' Ile to już tf\'Va 9

XAWERY: XAWERY: Mo że przełącz tata, bo to nie do wytrzymania ... Pół godziny.

ZYGMUNT: BATRYCZE: Właśnie mówię , że nie do wytrzymania. A taką ładną uroczystość przygotowałam .

XAWERY: ZYGMUNT: (w telewizor) Te twoje komentarze .. No nie ... Jak Boga kocham ... Widzicie tę niedołęgę' Kto ją wpuścił do telewizji z taką dykcją ? ' Posłu chajc ie jak mówi, knajaczka. GRETA: Stolyca Lybii Trypolys. To ma być wykształcona dziennikarka? Nie, dlaczego ja chętnie sh1cham.. Munio zawsze miał taki GRETA: Miała piękną sesję zdjęciową w „Mój świat - Kuchenny niewyparzony język. Blat".

BEATRYCZE: ZYGMUNT: Ni e powiedzieliście mi, jak to poważna sprawa ... Dziennikarka, która chce być wiarygodna, nie może się wyginać do zdjęć na mrze w barze go-go! Na św iecie byłaby skończona. ZYGMUNT: Przez telefon nie mogłem. BEATRYCZE: Na św iecie . To przede wszystkim jest pogoda. BEATRYCZE: Jako synowa powinnam wiedzieć takie rzeczy .. GRETA: Medialna jest. ZYGMUNT: N aprawdę był w dobrym stanie. ZYGMUNT: Medialna sra Ina' 84 85 GRETA: ANNA: Munio' Nie bądź wulgarny' Powiedzmy .. . Zmiany ciśnienia były autentyczne.

ZYGMUNT: BEATRYCZE: 0 1 Pro szę dziennikarz roku??! Sędz ia bokserski, co szczuje To, tak czy nie? rozmówców na siebie' „Czy pan wie, że ten pan nazwał pana kretynem'' I co pan na to? A znowu ten pan pana nazwał idiotą. Czy ANNA: zamierza pan odpowiedzieć kretynowi? A pan, co pan przy gotował ... ale resztę to nam pan pisarz zasymulował.. jako ripostę dla idioty?„." O i zadowolony siedzi, zęby szczerzy„. Dla kasy wszystko' WINCENTY: Bolało mnie' Naprawdę' BEATRYCZE: Ale jesteś cyniczny. Nie mogę tego słuc ha ć . ZYGMUNT: Wiedziałem, że udaje' XAWERY: (bierze pilota) Mo że przełączmy na jaki ś mecz? BEATRYCZE: Ale dlaczego, tato? ZYGMUNT: Mecz??? Kiedy ostatnio widziałeś dobry mecz futbolowy? WfNCENTY: Dajcie mi wszyscy święty spokój. Jestem wykończony. XAWERY: Futbolowy? ... Szukałem curvingu. XAWERY: Czy ja mogęjuż sobie iść ? GR.ETA: Jak ty mówisz' ? Wstydziłby ś s i ę Xawery' BEATRYCZE: ie' W tym momencie drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi doktor ANNA pchając przed sobą wózek z WINCENTYM, który ponuro ANNA: patrzy przed siebie.XAWERY pilotem gasi telewizor. Zostawiam państwa z ... pacjentem, ale poza lekkim stanem po zapaści spowodowanym skokami ciśn ienia, nic tu nie ma. ANNA: No i mamy pana Wincentego z powrotem. Skończyło się na strachu. BEATRYCZE: Czyli do wieczora dojdzie do siebie? GRETA: Bogu niech będą dzięki' WINCENTY: Ależ skąd' ZYGMUNT: (do siebie) o ni e wiem, nie wiem ... ANNA: Można pana wypisać w każdej chwili, może też zostać do j utra, to BEATRYCZE: za l eży od „. chorego. Atak minął ... ? WINCENTY: ANNA patrzy z przekąsem na WJNCENTEGO Chory chce zostać do jutra'

86 87 BEATRYCZE: BEATRYCZE Zwierzał się pani? Tato ja już porozstawiałam półmiski 1 Kwiaty ścięte i przywiezione, orkiestra cygańska z Valencii jedzie z lotniska, rzeźby lodowe ANNA: zaczynają się topić, limuzyny czekają- Jak do jutra1'7?? Nie tylko mnie. Mówił o tym głośno w czasie badań.

WINCENTY: BEATRYCZE: Jakie rzeźby Jodowe? Ale dlaczego, tato? Nie wierzysz mi 17 Zapowiada się, że to będzie moje najlepsze party! BEATRYCZE: Chciał tata rzeźby lodowe jak na przyjęciu u Trumana Capote I WINCENTY: Aja nie chcę! WINCENTY: Ja chciałem? Kiedy? ZYGMUNT:( z przekąsem) Ale dlaczego? Może tata podzieli się swoimi wątpliwościami? ZYGMUNT: Jak były Szwedy. WINCENTY: Nicniepowieml XAWERY: Kto') GRETA: Niedaj się prosić' WINCENTY: A nie można odbyć tego wszystkiego beze mnie? WINCENTY: Odczepcie się wszyscy ode mnie' BEATRYCZE: Twoich urodzin? Bez ciebie? Wiesz jak trudno było zorganizować ANNA: szóstkę białych koni to powozu?? W takim razie zostawię państwa.

ZYGMUNT: WINCENTY próbuje złapać ANNĘ za rękaw fartucha. Będzie karawan? WINCENTY: BEATRYCZE: Akurat pani doktor może zostać' Niech oni sobie pójdą, a pani niech Mówiłam o białych koniach. Do karawanu byłyby czarne. zostanie'

WINCENTY: ANNA: Zygmunt mnie zastąpi. Nikt nie zauważy. Powinien pan się zrelaksować. (do ZYGMUNTA) A pan niech nie bagatelizuje tego gardła. BEATRYCZE: Chyba żartujesz' ... BEATRYCZE: (do ZYGMUNTA) Ty masz coś z gardłem!? Co ty masz z gardłem 1 ? ANNA: Jedyne co pacjentowi rzeczywiście dolega to autentyczna niechęć do ZYGMUNT: Nic. tej imprezy. Głupstwo. Zapalenie.

88 89 ANNA: XAWERY: Nie takie g łupstwo. Ten gronkowiec jest bardzo uparty .. Mogę ? Mama?

BEATRYCZE: (przerażona) BEATRYCZE Boże drogi 1 Masz gronkowca?' Dlaczego nigdy nie możesz zostać chwilę dłużej , gdy mamy skom plikowaną sytuację domową ? ZYGMUNT: Podobno. Ale się wyleczę. XAWERY: Bo muszę się uczyć, a dzisiejszy dzień , jak sądzę, poszedł się je .. ANNA: (reflektuje się) jest stracony' Jak przerzuci się na inne narządy, nerki albo wątrobę będzie gorzej. BEATRYCZE: BEATRYCZE A jeśli nawet' To bywają w życiu takie dni. Kiedy trzeba u siąść Co ja słyszę? ' To, kto tu jest naprawdę chory? I w rodzinnym kręgu i odbyć ki łka istotnych rozmów'

WfNCE TYiZYGMUNT. GRETA: Jall ... Mama ma rację Xawery. Czasem trzeba się zatrzymać w biegu.

BEATRYCZE: XAWERY: Przepraszam, aleja nie mogę się zaraz ić' Taką mam pracę' A czy mogę się zatrzymać w biegu jak już zdam maturę?

ANNA: (do ZYGMUNTA) BEATRYCZE: Ni ech pan tego nie przegapi. (zbiera się do wyjścia) Gdyby chciał Takich momentów się nie wybiera. One po prostu nadchodząjako pan zacząć kurację, jestem obok. Wypiszę receptę . vis major.

ZYGMUNT: (nagle decyduje s i ę) XAWERY: Dobrze, pójdę z panią ... Jaki major?

ANNA i ZYGMUNT vvychodzą, a BEATRYCZE wstaje z fotela GRETA: i z eleganckiej torebki wyciąga jedwabną chustkę do nosa. Zasiania Force majeure' Siła wyższa' nią twarz. XAWERY: BEATRYCZE: Siła może wyższa, ale mnie się zdecydowanie szykuje niższa ... Jeszcze nas wszystkich pozara ża' ocena.

GRETA: BEATRYCZE: Daj spokój. To . co ma Zygmunt, nie jest zaraź liwe' Prze stań histeryzować!

XAWERY: ZYGMUNT wraca do izolatki z kartką papieru w ręce. Na jego widok Czy w tej sytuacji mogęjuź sobie iść? XAWERYpyta z nadzieją.

GRETA: XAWERY: Pani doktor była najbardziej jest narażona, ale się nie brzydzi. Tata, czy ja mogęjuż sobie pójść? Mama mnie nie puszcza'

90 91 ZYGMUNT: ZYGMUNT: Pu ść go Bea, niech się chłop uczy. On ju ż wie o wszystkim. Bea żartowała .

BEATRYCZE: BEATRYCZE: O wszystkim? O czym? 1 Powiecie mi, co s ię dzieje do jasnej cholery?'

ZYGMUNT: Zapada milczenie. GRETA i ZYGMUNT patrzą z wyrzutem na O czym dziadek zaraz ci opowie. Xawery "vykup mi tylko receptę na WINCENTEGO. który zaciska usta i przeczą co kręci głową . dole w aptece i możesz iść. ZYGMUNT: (po chwili) XAWERY: Tata zmajstrował sobie dzidziusia .. Dzięx tata' BEATRYCZE: XAWERY bierze receptę od ZYGMUNTA z radością i z plaskaniem Jeszcze raz. Co zro bił? klapek rusza do drzwi. Znika na korytarzu. ZYGMUNT: WINCENTY: (patrząc za odch odzącym , mówi do siebie) Spłodził. Pilot w klapkach' BEATRYCZE: ZYGMUNT: Co? No dobrze, jesteśmy w rodzinie. Niech teraz tata zacznie opowiadać. Beatrycze nie może się doc zekać. ZYGMUNT: Dzidziusia . WINCENTY: Nie mam nic do powiedzenia' BEATRYCZE: (po chwili) Z kim? BEATRYCZE: O wszystkim, czyli o czym? GRETA: Z Jagódką . ZYGMUNT: No 1 Tata' Wal śmiał o' BEATRYCZE: Z Jagódką??? A kto to jest? WINCENTY: Zostaw mni e' GRETA i ZYGMUNTznowu patrzą wymo wnie na WINCENTEGO.

GRETA: WINCENTY: Matka ... brata .. mojego .. . sy na . Witku, musisz spojrzeć prawdzie w oczy BEATRYCZE: (powoli dochodzi do niej) BEATRYCZE: Matka„.? brata. „? twojego syna.. Czyli matka brata (patrzy na J eże li natychmiast nie powiecie mi o co chodzi, prze s t a nę łożyć ZYGMUNTA) ... askorotonieGreta .. zaraz, zaraz„' Czyli ... tata .. . na dom' sp łodził ... nieślubne dziecko???

GRETA: GRETA: To Bea łoży na dom? (do ZYGMUNTA) A ty? Un batard! 92 93 WINCENTY: ZYGMUNT: Dlaczego od razu tak nieładni e? Oczywiście' Beajak zwykle trafia w sedno i ma rację'

ZYGMUNT: WINCENTY: Nazywajmy rzeczy po imieniu. Takie inteligentne dziecko' Nie moje? Przecież nie po matce' A czyje? WINCENTY: Dziecko to dziecko. Nie żadna rzecz. BEATRYCZE: Spytaj Jagódki. I zrób sobie test DNA WINCENTY trochę ze wstvdu, a troc h ę z dumy, skromnie opuszcza g ło wę. BEATRYCZE otwiera usta ze zdumienia a potem wybucha WfNCENTY: .';miechem Nie będę się poniżał do żadnych testów. Ludwiczek jest mój i już'

BEATRYCZE: BEATRYCZE: (do WINCENTEGO) Dzi ecko'lł W tym wieku'?? Przecież to nie mo ż liwe' Daliście mu na imię Ludwik?

WINCENTY: (urażony) WINCENTY: Bo co? Dlaczego niemożliwe ?? A Picasso? A Chaplin? Tak. Taka dobra wróżba na przy sz łość. Żeby został kimś.

BEATRYCZE: ZYGMUNT: Dobra, dobra .. To było dawno i nieprawda. Najlepiej płynem do zmywania.

WINCENTY: BEATRYCZE: (do WINCENTEGO) Jak Pan Bóg dopuści to i z kija wypuści' Rozumiem, że się do niego przyzwycz ai łeś i kochasz jak własne. Ale po coś to zrobił, tato? BETARYCZE: (lekceważąco) Z kiJa może tak . WINCENTY naburmuszony nie odpowiada.

WINCENTY: ZYGMUNT: Ale ten fakt narodzin-czy kto chce czy nie-prawdąjest. Chciał przedh1żyć ród.

BEATRYCZE: (do WINCENTEGO) BEATRYCZE: Tato, nie chcę wylewać wody na tWÓJ entuzjazm, ale w twoim wieku, Ród?? to musiał być strzał z boku. ZYGMUNT: WINCENTY: (niespokojnie) Ród Żeby nie wymarł. Co masz na my ś li? BEATRYCZE: BEATRYCZE Przecież jest Xawery' Że to nie twoje dziecko' ZYGMUNT: ZYGMUNTpodnosi pełen nadziei wzrok na BEATRYCZE Ojciec uważa, że Xawi to gej, a bez męskich potomków .. Rozumiesz? Koniec dynastii 1

94 95 BEATRYCZE przypatruje się c hwil ę WINCENTEMU. BETARYCZE: Adoprujecie? 11 BEATRYCZE: Czy ojciec d os tał szmerg la?' WINCENTY: No?„. WINCENTY: (ob ronnie) Ja ni e' To Mój mózg zwariował' BEATRYCZE: Jak adoptlljecie'7 ' Przecież to dziecko ma matkę' BEATRYCZE: Mózg? Ten organ nie nazywa s i ę mózg! WINCENTY: Nieciekawą. WfNCENTY: Byłem taki samotny. BEATRYCZE: Zygmunt, powiedz mi, że to s ię nie dzieje naprawdę ' BEATRYCZE: Jak i samotny?? Amy?? ZYGMUNT: Ojciec dobrze wie, że to, co ojciec nawyrabiał nic nas nie WINCENTY: obchodzi? ... No, tak, tak ... Ale chciałem coś mieć coś swojego ... BEATRYCZE: BEATRYCZE: Oprócz tego, że to spadkobierca. Swojego?? A Zygmunt to czyj jest?! Il e lat ma to dziecko? ZYGMUNT: WINCENTY: Spadkobierca? Roczek ... BEATRYCZE: BEATRYCZE Oczywiście. Jeśli dał mu nazwisko. I kto s i ę nim zaopiekuje j3k ojca za brak.nie? WINCENTY: (zdumq) WfNCENTY: Dałem' M yś l ałem , że ... (przerywa) BEATRYCZE: BEATRYCZE: Spadkobierca do wszystkiego, co ojciec ma. Co m yś l a ł em, że? GRETA: (pogardliwie) WTNCE TY: A co on tam ma' Że„ . moż e „ . wy? ZYGMUNT: (do GRETY) BATRYCZE: Na kogo jest mieszkanie, mamo? My??? GRETA: WfNCENTY: No, na nas chyba ... No? Adoptujecie go.

96 97 ZYGMUNT: (do GRETY) BEATRYCZE: (do ZYGMUNTA) Nie wymeldowałaś go? On mówi na Gretę babcia?

GRETA: GRETA: Chyba nie. Mu szę sprawdzić. Nie miał a m czasu .. Chcę ci da ć rozwód' Tak jak zgodziłam s i ę na separację 1 Ale pod warunkiem, że s ię wyprowadzisz. Co to za separacja jak mieszkamy BEATRYCZE: razem? No to mamy klops' WINCENTY: WINCENTY: Bo ona ni e ma warunków 1 Gnieżdżą się we troje w jednej izbie na Dlaczego klops? Ja Jeszcze żyj ę_ trzydziestu ośmiu metrach plus te ś ciowa. Nieciekawa zr esz tą .

GRETA: (do BEATRYCZE) ZYGMUNT: Myślisz, że to dziecko będ z ie dziedziczyć ? Nieciekawa Jak cała rodzina'

BEATRYCZE: WINCENTY: Po najdłu ższy m życiu ojca, tak. Mama, Zygmunt i Ludwiczek macie Jagódka jest inna 1 po jednej trzeciej z połow y mi eszkania. (do GRETY) Nie chciałabym być w t-vvojej skórze gdy s i ę tam wprowadz ą z mamusią. BEATRYCZE: (do ZYGMUNTA) W izbie? Kto tak dziś mówi? WINCENTY: Jagódka nigdy by tego nie zrobiła' Znam ją' GRETA : Stary wiarus! BEATRYCZE: (kpiąco) Znasz? ZYGMUNT: To, dlatego się nie wyprowadzasz1'? Wygodniej u byłej żo ny 1 '1 (do WINCENTY: GRETY) Czy chociaż dok.lad a s i ę do czynszu? To szlachetna dziewczyna 1 GRETA: ZYGMUNT: Eetam ... Sądząc po faktach. Monumentalnie szlachetna I WINCENTY: WINCENTY: Jak eetam'? Jeszczejak 1? I płacę podatek gruntowy 1 Przepraszam bardzo' Jestem wolnym człowiekiem' Mo gę robić , co mi się podoba 1 ZYGMUNT: To cwaniak' Tak mu v,rygodniej' A ożenić się chcę, bo żon a ta ń sz a niż BEATRYCZE: pielęgniark a. Nie krzywdząc innych 1 WINCENTY: ZYGMUNT: Co ty wygaduj esz? To, dlaczego s ię z nią nie ożeniłeś? ZYGMUNT: WINCENTY: A co? Wiesz ile im trzeba płacić? Z pięćd z ie s i ą t złotych za godzinę 1 Miałem taki zamiar, ale babcia nie chce mi d ać rozwodu' 98 99 l zmieniają się ciągle. Już przyzwyczaiłeś się do jednej, a tu WINCENTY: przychodzi drnga. a ty w gaciach' Wszyscy dookoła mają dzieci , wnuki. Tylko ja nic' Chciałem mieć coś swojego. GRETA M oże jesteś zbyt cyniczny, Zygmunt ... BEATRYCZE: Tato, ale tata jest porąbany' ZYGMUNT: Cyniczny?„ GRETA: Ty też masz dziecko Zygmusia i wnuczka Xaw1ego' Nie pamiętasz? WINCENTY: Ja Jagódkę kocham' Chcę się żenić z miłości. WINCENTY: (zaczyna płakać) Ale im już nie jestem potrzebny 1 ZYGMUNT: To. dlaczego z nią nie zamieszkałeś?! (zaczyna kas z le~) Nie mogę BEATRYCZE: krzyczeć ... Z ojcem to trzeba do domu wariatów'

BEATRYCZE: WINCENTY: Czy tata wie, że na;gorzej będzie miało to dziecko? ... Już im nie imponujęjak dawniej ...

WfNCENTY: GRETA: No więc, chcę Ludwiczkowi zos tawić wszystko co mam. Przestań się mazać Witek' Duży chłop z ciebie' Mi eszkanie, tantiemy z książek i samochód. ZYGMUNT: ZYGMUNT: (do BEATRYCZE) Zmieniając temat: czy te blond włosy w twoim szkaplerzu są Słyszałaś? Ludwiczka?

BEATRYCZE: WINCENTY jest zaskoczony. Szybko wyciąga medalion spod Amy?AXawi? poduszki.

WfN CENTY: WINCENTY: Xawery nie potrzebuje samochodu. Chce być pilotem' Są' „. Na szczęście ... (zaniepokojony) Skąd ty o tym wiesz?

ZYGMUNT: ZYGMUNT: Od telewizora chyba .. Mniejsza o to' To jego włoski czy nie?1

BEATRYCZE: WINCENTY waha się przez c h wi l ę. Pilotem? Czego ja tu s ięj eszcze dziś dowiem? WINCENTY: ZYGM T: Jego, no i co z tego 1? Dobrze, że nie było cię, kiedy uw aża ł, że Xawi jest gejem. W ynajął detektywa, żeby go śledził .. ZYGMUNT: No więc, musze cię zmartwić, starcze. Ludwiczek nie jest twoim BEATRYCZE: dzieckiem. Nie wierzę' (do WINCENTEGO) Naprawdę? 1 100 101 WINCENTY: ZYGMUNT: Nie moim? (kpiąco} A czyim? To stu procentowa pewno ść , że Jagódka przyprawi la ci rogi.

ZYGMUNT: BEATRYCZE: (pocieszająco) Spytaj Jagódki . To się zdarza mężczyznom w tym wieku, tato. Niech tata siebie nie Wlnl. .. GRETA: (z nadzieją) Może Jagódki też nie? ... WINCENTY: Nie' To złota dziewczyna' Nie zrobiłaby mi tego' ZYGMUNT: (wyciąga z kieszeni papier) Tu mam wynik testu DNA na ojcostwo ... ZYGMUNT: W takim razie to niepokalane poczęcie, czyl i i tak nie jesteś ojcem ... WINCENTY: Co masz?? BEATRYCZE Tak czy owak, to s ię świetnie składa. ZYGMUNT: ... który wyklucza ponad wszeJką wątpliwość, że ty i Ludwiczek WINCENTY: je s t eśc ie spokrewnieni' Ja nic nie rozumiem.

BEATRYCZE: BEATRYCZE: 1 Co? A teraz z wolną głową może tata zająć się dzisiejszą uroczystością.

GRETA: WINCENTY: Co? 1 Zaraz, zaraz ..

WINCENTY: BEATRYCZE: Jakiego testu? Toja lecę ... Nikt tam personelu nie pilnuje,jak mnie nie ma.

ZYGMUNT: ZYGMUNT: 1 DNA Jasne Bea. My też będziemy zaraz szli. (do WINCENTEGO) Ubieraj się. WfNCENTY: Kiedyś to zrobił? WINCENTY: Zaraz' Nie tak od razu! ZYGMUNT: Jak tylko znalazłem te włosy. GRETA: A co cię tu trzyma? GRETA: Bogu niech będą dzięki' WINCETY: Muszę porozmawiać z Jagodą' WrNCENTY: (sploszony) To niemożliwe' .. GRETA: To ona tu jest?

102 103 WINCENTY: GRETA: Mi a ła przyJŚĆ mnie odwiedzić 1 Życie jest ciężkie, kobiety drogie, a dzieci łatwe do zrobienia.

GRETA W drzwiach pojawia się XAWERY z torbą z lekarstwami. A to bezczelne dziewuszysko! XAWERY: ZYGMUNT: Na korytarzu siedzi jak aś zapłakana dziewczyna. Jak będzie sz z nią rozmawiał, to spytaj się, kim jest taki wysoki brunet, co się koło niej kręci ... ? ZYGMUNT: To Jagódka' WINCENTY: Brunet??? Kręci?')? XAWERY: Jagódka?? ZYGMUNT: Nie tylko ty umiesz wynajmować detektywów' WINCENTY: Zapłakana? Dlaczego? WfNECNTY: Jak to? Ty też? .. Śledziłe ś Jagódkę ? Przecież nie wiedziałeś nawet, XAWERY: że istnieje? Mówi, że jest rodziną dziadka. To jakaś ściema, tak?

ZYGMUNT: WINCENTY: Znikałeś na ca łe dnie, mama poprosiła mnie, żebym sprawdził , co się Jagódka to nie żadna ściema 1? Przyprowadź j ą ' z tobą dzieje, to sprawdziłem . Ś l edziliśmy ciebie, ale detektyw zauważył, że za każdym razem kiedy ty się z nią rozstajesz, zjawia się XAWERY: wysoki brunet w skodzie felicii. Próbowałem. Wstydzi się 1

WINCENTY: BETARYCZE: To nie prawda 1 Żądam dowodów' Ima czego!

ZYGMUNT: ZYGMUNT: W domu mam zdjęcia. N ie przyniosłem, bo nie przyszło mi do głowy, Dawaj ją tutaj Xawi' Im więcej nas tym lepiej 1 że będą dziś potrzebne. WINCENTY: WINCENTY: Nie, nie' To ja do niej pójdę! Gdzie siedzi mówisz7 Niemożliwe' Wolała felicie od mojegovolvo'i 1 XAWERY: BEATRYCZE: W holu, obok kibla. Może woli młodsze roczniki. GRETA: ZYGMUNT: Jak ty mówisz, Xawi dziecko I? La vie est dur, !efem mes son/ cheres, et fes enfantsfacil afaire.1 XAWERY: (poprawia się) WINCENTY: Na korytarzu, przy toalecie. Żeco 7 104 105 WINCENTY wstaje z łóżka. nakłada kapcie i biegiem wypada ZYGMUNT.·(skromnie) z izolatki. Aco?„.

GRETA BEATRYCZE: Widzicie jak wybiegł? Zdrów Jak rydz ' I jeszcze okazało się, że twój tata wynajął prywatnego detektywa na dziadka? BEATRYCZE: Coś niebywałego' GRETA: A to już trochę nie na poziomie' ZYGMUNT: (kaszle) Słuchajcie. Musimy zróbmy wreszcie te urodziny, bo od jutra XAWERY: zaczynam się leczyć. Ajak dziadek wynajął detektywa na mnie?

XAWERY: ZYGMUNT: Co tu s ię wyrabia7 Nie na poziomie' Ważne, że skuteczne'

BEATRYCZE: GRETA: Tata, czyli dziadek, zachował się wielce niewłaściwie. Jemu się nie dziwię. Dziadek ma kuku na muniu ...

GRETA: BEATRYCZE: Ale Munio nie stracił głowy' Chaps za loczki i do DNA' ... a Munio ma kuku na dziadka'

ZYGMUNT: GRETA: Czasami mam refleks. To chore.

XAWERY: BEATRYCZE: W dalszym ciągu nie rozumiem ... Raczej dziedziczne. Ciekawe, kogo ty poszczujesz detektywem, Xawi? ZYGMUNT: (do BEATRYCZE) Powiedz mu. XAWERY: Muszę się zastanowić. BEATRYCZE: Dziadek oznajmił nam, że zmajstrował sobie dzidziusia .. GRETA: W sumie Witek ma za swoje! Myślał, że co? Że ta Jagódka go XAWERY: naprawdę kocha? Młodość ma swoje potrzeby' Łał' A to można jeszcze w tym wieku??r Alejaja' BEATRYCZE: (do ZYGMUNTA) BETARYCZE: A kiedyś ty zdążył zrobić ten test? Tylko okazało się, że to nie jego dzidziuś, bo twój ojciec zrobił im test DNA' ZYGMUNT: Jak tylko znalazłem ten brelok z włosami .. Pani doktor Majer mi XAWERY: pomogła. Kosztuje to tysiąc dwieście, ale warto było. Naprawdę tato?

106 107 XAWERY: WfNCENTY Wielki szacun tato' Zrobili to tylko raz. Na pamiątkę starych czasów.

ZYGMUNT: BEATRYCZE: Dzięx, synek. Raz wystarczy, żeby została pamiątka .. Jak się jest młodym, ma się rozumieć. XAWERY: A cała ta Jagódka dosyć dziw na panna ... WINCENTY: Normalnie, to bym jej wybaczył .. ale w ten sposób .. gdy już się ZYGMUNT: cieszyłem z ojcostwa' Że jej się chciało ... ? Jak oni to ... Wolę sobie tego nie wyobrażać. ZYGMUNT: XAWERY: Tak. To niewybaczalne. No właśnie mówię. Dziwna. WINCENTY: BEATRYCZE: A co z będzie z Ludwiczkiem? Kto go wychowa? On siedemdziesiąt ona dwadzieścia pięć ... ZYGMUNT: GRETA: A co cię to obchodzi'7 Dzieciak ma ojca' Klaudiusza' Rekordu i tak nie pobił. WINCENTY: W tej chwili do izolatki wraca WINCENTY Kompletnie załamany To dureń ten Klaudiusz 1 playboy' Siada na łóżku. Za nim pojawia się zaniepokojona doktor ANNA. ZYGMUNT: ANNA: No, dobra tata' Raz' Raz' Ubieramy się i \\')'Sortie' Wszystko w porządku? ANNA WINCENTY: Dokumenty do wypisu przygotowane u siostry oddziałowej. Nie w porządku' Ma na imię Klaudiusz' GRETA: ANNA: Dzięki pani doktor, że nam pani pomogła. Kto? ANNA: WINCENTY: Nie ma o czym mówić. Po to tu jestem. Leczyć pacjentów. Moja dziewczyna się przyznała, że to był Klaudiusz' BEATRYCZE: ANNA: Mamie chodzi szczególnie o ten test. Klaudiusz? ANNA: WINCENTY: Acha, o test. (po chwili) Jaki test? Jej były chłopak .. GRETA: GRETA: Test DNA. Aha' Cherechelafemme ... 1 108 109 BEATRYCZE: ZYGMUNT: Na potwierdzenie ojcostwa. Bl efowałem ' Nigdy tata nie grał w pokera'J

ANNA : WINCENTY: Nie bardzo rozumiem ') Test DN A 'J W pokera? Z DN A nie ma żartów??'J

GRETA: ZYGMUNT: Za tysiąc dwieście. Blefowałem nie tylko z DNA.

ANNA WINCENTY: Test tyle mniej więcej kosztuje, ale co znim'J Azczymjeszcze'J

GRETA: ZYGMUNT Dzięki temu wiemy, że Klaudiusz jest ojcem Ludwiczka, syna Z detektywem też blefowałem . Jagódki. GRETA ANNA: Z detektywem tez '7'J Ktoś z państwa chce zrobić test DNA na ojcostwo'J ZYGMUNT: GRETA: (wskazu1e ZYGMUNTA) Nikogo nie wynająłem. Mój syn już zrobił.. GRETA: ANNA: No, aKlaudiusz'7 Ale kiedy? Potrzeba na to minimum czterdzieści osiem godzin'J .. ZYGMUNT: GRETA: Klaudiusz ... 'J Widocznie jest prawdziwy .. Jak to? Nie rozumiem. WINCENTY: ZYGMUNT: Jagódka powiedziała ... przyznała się 1 N ie ma czego rozumieć. ZYGMUNT: BEATRYCZE: Właśnie. Sama się przyznała. Mnie też się wydawało, że coś przykrótko z czasem, ale tak dobrze żarło .. WINCENTY: Ale skoro nie było detektywa 'J ... WINCENT>~ GRETA. BEATRYCZE i XAWERY patrzą na ZYGMUNTA pytająco . ZYGMUNT: O to mni ej więcej chodzi w blefie ... Udawać, że się ma przewagę. ZYGMUNT: (po chwili) Spowodować, że przeciwnik, w tym wypadku Jagódka wymięknie Co, tak patrzycie'J Blefowałem . i spasuje.

WINCENTY: XAWERY: Blefowaleś?? Podwójny wielki szacun, tato ..

110 Il l ZYGMUNT: ZYGMUNT: Dubeltowe dzięx, synu. A to nie to samo?

Wszyscy milcząprzez chwilę. XAWERY: Potrzebne jest tylko pół kilo popiołów. WINC EN TY: Spalę się. wrNCENTY: Czyich? ZYGMUNT: Ze wstydu? XAWERY: Ludzkich. Przeciętnie po spaleniu zostaje dwa i pół kilo. WINCENTY: Po śmierci. Spalę się. Spalcie mnie. GRETA: Starczyłoby na pięć diamentów' GRETA: Dobrze. Zrobimy to ze względów estetycznych. ZYGMUNT: Aco jest w tych prochach? WINCENTY: Obiecajcie mi to' XAWERY: Osiemdziesiąt pięć procent to potas i wapno. Odseparowuje się je od ZYGMUNT: reszty, czyli od węgla, a potem ten węgiel podgrzewa się do Obiecujemy. Kiedyś cię spalimy, ale pod warunkiem, że dziś temperatury tysiąca siedmiuset stopni. W wyniku tego spalania przyjdziesz na urodziny. powstaje grafit, a potem przez obróbkę w ekstremalnych temperaturach i ciśnień z grafitu powstaje diament - najtrwalsza WINCENTY: alotropowa odmiana węgla. W takich sprawach nie wolno szantażować' GRETA: ZYGMUNT: Skąd to wszystko wiesz? A w jakich wolno'? XAWERY: WINCENTY: Jak to skąd? Z netu 1 Nie w takich' ZYGMUNT: XAWERY: Zanosisz nieboszczyka a odbierasz diament? A wiecie, że dziś można się spalić i potem z popiołów wytopić diament? XAWERY: Nie tak od razu ... To trwa od sześciu do ośmiu tygodni. BEATRYCZE: Diament? Taki prawdziwy? ZYGMUNT: Długo. GRETA: Jak brylant? XAWERY: W porównaniu z tysiącami ]at, jakie potrzebuje przyroda na prawdziwy diament. 112 113 BEATRYCZE: BEATRYCZE: To nie długo. Rzeczywiście ciekawe' Mamo daj spokój 1 Jeszcze by nas zgubił 1 Jest taki roztrzepany.

XAWERY: XAWERY I taki diament wielkości pestki wiśni jest potem zielony ... albo Ja71 Roztrzepany' 7 niebieski. Nie' Zielony to jest chyba jak spali si<; zwierz<;, człowiek jest WINCENTY: niebieski. Dobrze, wnusiu' Widz<;, że tylko ty si<; znasz na rzeczy. Zrób ze mnie brylant i daj potem Jagódce, niech sobie oprawi. BEATRYCZE: Ładny kolor' XAWERY: Za, co dziadku'' A skąd kasa7 ZYGMUNT: Unasjużtojest? WINCENTY: Zapisz<; ci troch<; gotówki na ten cel. Mam zakitrane. XAWERY: Ja czytałem o firmie w Szwajcarii. GRETA: 7 Jakie ' GRETA: A drogie to-to? BEATRYCZE: Oddać si<; Jagódce7 Tata już zupełnie zgłupiaJ? 1 Dawać diamenty za XAWERY: to, że zrobiła ci<; w trąbę 7 W złotych? Od dziesi<;ciu do pięćdziesi<;ciu tysięcy. WINCENTY: (smutno) WINCENTY: Zapomniałem. To drogo' GRETA : GRETA: Ale to może ja bym sobie ciebie ponosiła? Drogo?! A pogrzeb tańszy? A nagrobek jeszcze potem wymurować? WINCENTY BEATRYCZE: Ty??? Dlaczego akurat ty'' A diament można sobie oprawić i nosić jak pierścionek albo naszyjnik. (do ZYGMUNTA) Chciałbyś, żebym cię nosiła? GRETA: Bo byłam, jestem twoją żoną. ZYGMUNT: (nagle przestraszony) Dlaczego ty mnie? A może ja ciebie7 WINCENTY: To jeszcze nie powód' GRETA: A może Xawi oprawi sobie was oboje i b<;dzie nosił we włosach GRETA: zamiast tej biedronki? Jakbyś ładnie się wypalił jako brylant, mogłabym ci<; nosić nawet na szyi. ZYGMUNT: (nadal przestraszon_v) Dlaczego Xawi nas ma oprawiać? WINCENTY: Po moim trupie' 114 115 GRETA GRETA: O tym właśnie mówię I Xavi' Zygmunt I Nie tak was wychowywałam I

WJNCENTY: XAWERY: Aleja ni e chcę być wisiorem 1 Babcia mnie w ogóle mnie nie wychowywała'

XAWERY: GR.ETA. Dlaczego? Jakby z dziadka wyszedł kawał fajnego brylanta to warto Bo, s i ę nie dałeś' się zas t a nowić 1 „Każdy chce mieć brylanta". Jest nawet takie hasło w Fashion TY. ZYGMUNT I dzięki Bogu. Zuch z ciebie Xawi' BEATRYCZE: (żartuje) Jakby mama nie chciała, to może Ja bym mogła'7 B yłoby mi z tatą do XAWERY: twarzy. Do koloru oczu. Zucb? Co to jest zuch?

ZYGMUNT: BEATRYCZE: Chyba wszyscy zwariowaliście '' Pani doktor nas słucha' Jeśli, tata chce, żebyśmy nadal traktowali go pk rodzinę pójdzie tata na te swoje urodziny. Koszmarnie dużo kasy to wszystko ANNA: ko sztowało. Proszę sobie nie przeszkadzać. My lekarze słyszymy nie jedno ... WINCENTY: WfNCENTY: (do BEATRYCZE) Kasa, kapitalizm ... Tylko to dla was się liczy' No, ty to byś na pewno mnie nie pon osiła I BEATRYCZE: BEATRYCZE Dobra, dobra' Tata nie struga wariata 1 A niby dlaczego tata tak uw aża? Z ostawiłby, chociaż tata dobre wspomnienia rodzinie 1? XAWERY: Struga wariata? Tak się mówiło w XX wieku? WfNCENTY: Ja już nie mam rodziny' ANNA To ja już zos tawię państwa. ZYGMUNT: Tylko Jagódkę ' ZYGMUNT: Chwileczkę' Niech pani zaczeka' Przec ież panią doktor również WrNCENTY: (p łacze) zapraszamy, prawda tata? I Ale jesteś cyniczny, Zygmunt! ANNA: ZYGM T: Mnie?'/? Ale ja nie jestem z rodziny ... Tak' Jestem cyniczny 1 Cały dzień mi to mówicie' I mam zamiar okopać s ię w moim cynizmie, pośrodku oceanu waszego idealizmu 1 WINCENTY: (nagle ożywiony) No ... Panią doktor, to z przyjemnością Jak pani doktor się zgodzi, to XAWERY: może ija się zw lokę ... Gites' Podoba mi się to zdanko'

116 117 ZYGMUNT GRETA: Chcielibyśmy wyrazić wdzięczność. Dzięki pani odzy skaliś my ojca Czy popiół tylko zostanie i zamęt, co idzie w przep aść z burzą? .. w pewnym sensie. ZYGMUNT: BEATRYCZE: Wiedział em, że to powiesz 1 Kurna' Wi edziałem' .. Jeśli pani doktor ma czas oczywiście ? .. GR.ETA ANNA: ... czy zostanie na dnie popiołu złocisty dyjament .. No, nie wiem, nie wiem .. BEATRYCZE: GRETA Złocisty ? Diamenty nie są złote. Srebrzysty chyba? A co pani zależy? Niech pani wpadnie ... Następnych urodzin może już nie być . XAWERY: Gwiaździsty. WINCENTY: Ale jesteście 1 Dobra pójdę z wami. Ju ż nie chcę s ię spali ć. BEATRYCZE: Pochowajcie mnie normalnie. Co gwi aźdz isty?

GRETA: XAWERY: Jeszcze dużo czasu Witku do tej decyzj i. Gwiaździsty. Przera białem to wczoraj do matury.

WINCENTY: GRETA: Lepiej się zawczasu przygotować. No dobrze, a więc... czy zostani e na dnie popiołu gwiaździsty dyjament, wiekuistego zwycię s twa zaranie? ... BEATRYCZE: N iech s ię tata ni e martwi. ZYGMUNT: Wid zę, że mama zadowolona? Po urodzinach nadal będziecie mies z kać XAWERY: razem, tak? Mo że do tego czasu wypalanie tych brylantów będzie tańsze?

ZYGMUNT: Dysku .~ja tnva nadal, nawet przy zasłoniętej kurtynie. l tak zrobimy, co uznamy za stosowne.

WINCENTY: Na pewno ni e 1 KONIEC

ZYGMUNT: A może się założymy? I.

XAWERY: Z prochu powstałeś w diament się obrócisz ..

Kurtyna zaczyna opada(:, choc; dysku:oja w rodzinie Laskusów trwa I nadal. l 19 118 Loża Przyjaciół URZĄD :V1IASTA LODZ I Teatru Powszechnego Ministerstwo Kultury i Dziedzictw a Narodowego • -~ •·: Dalki a Łódź Patronat medialny AMCOR TVP

HEXELINC T@YE.

~ I PZUSA

AllAS SZTUK. Dziękujemy firmie STOLTER za pomoc przy realizacji spektaklu

~~ CHATA WUJA TOMA STO LTE R Rok zalo~enia a.d. 1968 L".._ !apis bis dvrektor Ewa Pilawska ŁÓDŹ TEATRALNA :-ca d w·cktorn Maj a Woj cik aktorzy Masza Bogucka , Magdalena Drat kiew icz. Magdalena Drewnowska. Teatr im. Stefana Jaracza Marta Górec ka, Maja Korwin, Barbara Lauks. Karo lina Luk as1.c wicz. Ewa Sonnenburg. Barbara Szcz eś niak. Magda Z ając. Beata Ziejka. ul. Kilińskiego 45, 90-257 Łódź Jakub Firewicz, Janusz Germa n. Mi ros ł aw Henkc. Andrzc1 Jakubas, Pi otr Lau ks . tel. 42 662-33-00 (centrala), 42 662-33-35 (BOW) Jacek Lucza k. Am1r Maj ewski . Jan Wojciech Poradows.ki, M~ n.: k Ślos ar s k1 . www. teatr-jaracza. lodz. pl Artm Zawadzk i

T<.:itlr im. S. Jlłrnc ·1. d e-mail: [email protected] aktor:.i· 11·sp ó łp rac11j4c)' li ona Ban osińska, Mari ola Kry sińsk a . Zo fia Ple wińs k a, Gabriela Sa rnecka . Janusz Kubi cki . MJChal Mali szewski . Grzegorz Paw lak. Tomasz Piątkows ki. Mi c h a ł Szewczyk, Mac iej W i~c k ows ki. Mariusz Witk ows ki Teatr Nowy Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka

ul. Zachodnia 93, 90-402 Łódź kierownik l11aacki Anna Mana Dolińsk a tel. 42 633 44 94 (centrala), 42 630 20 86 (BOW) re:yse1· Marci n S ł aw ii1 s k1 www.nowy.pl g łó1nw ks i ęg o wa Jad wiga Groc hul ska pe łn o m orn ik dir ektora ds in westycji Józef Kokoszka w lodzi e-mail: bilety@ nowy.pl kierrH\:11i/.: Dztalu Technicznego l:dward Ko l1 ek kierownik Biura O bs łu g i Widzów Celina Żuk ows ka kierownik D: io/11 Promocji Andrzej Jakubas Teatr Wielki koordrnotor pracy artvsl1'cznej Małgor za t a C h o łak sekretariat. tł u mac:eni a Magdalena Maciaszczy k Plac Dąbrowskiego, 90-249 Łódź D:w ł Pron10c11 Bartłomi ej Dmochowski . Emilia Marciniak. Teatr Wielki tel. 42 633 99 60 (centrala), 42 633 31 86 (BOW) Maciej Mraczek - referent. grafik \\ h l 111 www. teatr-wielki. lodz. pl Janina Pi echowicz - referent. grafik e-mai I:teatr @ teatr-wiel ki. lodz. pl kad1y Maria K aź mi e rc zak z-ca ki erownika Dzia łu Tech111c:11 ego ds. sceny Marcin Stasiak z-ca kieroll'nika D:ial11 Technicznego Andrzej Kowa lski g łó wny spe< ja lista energetyk Jerzy Ciark owski Teatr Muzyczny :-ca g łó wnej ks11;g0>ffJ Anna Chojecka ks 11;gowofr ul. Północna 47 IS J, 91-425 Łódź Iwona Luk as iew icz. Ba rba ra Pas zki ew icz , Maria Zamojska, Józe f Michalski tel. 42 678 35 11 (centrala), tel. 42 678 19 68 (BOW) rejeren r techmc::ny Mirosła w Klu ska www.teatr-muzyczny.lodz.pl magazyny TEATR MUZVCZNY Marta Najder w Łodzi e-mail : info@ teatr-muzyczny. lodz.pl :: -ca kieroH'n ika Biura Obsl11gi Wid:o\\' Ewa Feli ga kasa biletowa Małf!urzat a Mysz kowska inspicjenci . su/ler:1· Alina Fal ana. Krystyna Sabara. Malgorzata U r z~ d ows k a Teatr Lalek Arlekin prace perukarskie i charakte1y:arorskit! Bernadeta Kundztcz-Adamska ul. I Maja2,90-718Łód ź pruce krawieckie Hal ina Wich. Marian Grzelak tel. 42 633 08 94 (cerirrala), 42 632 58 99 (BOW) prace modelatorskie Krzysztof Drozdowski prace stolarskie Krzysztof Michalak, An toni Popioł e k www.arlekin.lodz.pl prace tech111c:ne. transport. :aopalr:: enie Marek Gibki e-mail: teatr@ arlekin lodz. pl śwtat l o P10tr Dygas. Lukasz Broniewski d~w1 ę k Tadeust K u ś, Andrzej O t om ańskt garderoha. rd,1·i:yn· Tamara Fli gicl m o nt aż dekoracji Lech Gł owac ki , Krzysztof' Maciej ewski. Teatr Lalki i Aktora Pinokio A ndrLej Ry b1 ck i 11#_,. ul. Kopernika 16, 90-503 Łódź bileterki. szatn iarki Barbara Buj ak PINOKIO ~ tel. 42 636 59 88 (sekretariat), 42 636 66 90 (BOW) op iekun. zdroH·a .:_vH·1w,~C:· Jadwiga Bartula • www.pinokio.art.pl e-rnail: pinokio@ pinokio.art.pl Redakcja programu: Anna Maria Dolińska Skład i druk: 2K projekt okładki: Maciej Mraczek

Wydawca:

Teatr Powszechny w Łodzi, 91-069 Łódź:, ul. Legionów 21 www.powszechny.pl, [email protected] Juliusz Machulski (ur. 1955 r.) Reżyser, scenarzysta i producent filmowy. W latach 1973- 74 studiował na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, a od 1974 do 1978 na Wydziale Reżyserii PWSFTviT w Łodzi. Następnie w latach 1984-85 uczęszczał do Califomia Institute of the Arts (CalArts). Nazywany .cudownym dzieckiem" polskiego kina. Jego debiutancki film otrzymał liczne nagrody na festiwalach w kraju i zagranicąm . in . : Nagrodę za debiut reżyserski na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; Nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Kryminalnych w Cattolica; Nagrodę Centralnego Komitetu ZMS w Karlovych Varach; Nagrodę Specjalną na Międzynarodowych Festiwalu Filmowym w Manilii; .Złotą Laseczkę" dla najlepszej komedii na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Komediowych w Vevey w Szwajcarii; Nagrodę Specjalną Jury Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie Zachodnim; Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki li stopnia, oraz Grand Prix na Międzynarodowego Międzynarodowym Festiwalu Filmów Komediowych w Marsylii. Nie mniejszym sukcesem - wśród publiczności i krytyków - cieszyły się kolejne jego filmy: Seksmisja (1983; w 2008 roku uznana przez czytelników miesięcznika „Film" za komedię stulecia), Vabank li czyli Riposta (1984), (1987), V.l.P. (1991 ), (1992), Girl Guide (1995), Ki/er(1997), Kilerów 2-óch (1999), Pieniądze to nie wszystko (2001 ), Superprodukcja (2002), Vinci (2004 ), Ile waży koń trojański? (2008) czy Kołysanka (201 O). Machulski wyreżyserował również spektakle Teatru Telewizji (Jury. Od czasu do czasu, 19 południk) oraz serial telewizyjny Matki, żony i kochanki. W 1998 roku Machulski założył studio filmowe .Zebra", w którym wyprodukował wiele głośnych filmów m. in. Kroi/ w reż . W. Pasikowskiego; Historie miłosne w reż. J. Stuhra, Psy w reż . W. Pasikowskiego, Dług w reż . K. Krauze, Dzień świra w reż. M. Koterskiego, Plac Zbawiciela w reż. K. Krauze. Ostatnia akcja w reż . M. Rogalskiego czy Projekt dziecko w reż. A. Dobrzyckiego. Jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Filmowców Polskich (SFP), a od 2003 roku prezydentem nowo powołanej Polskiej Akademii Filmowej. Matka brata mojego syna jest drugą po Next ex sztuką Juliusza Machulskiego, której prapremiera odbywa się Teatrze Powszechnym w Łodzi.

Teatr Powszechny 91-069 Łódź , ul. Legionów 21 tel. 42 633 25 39 (centrala), tel./fax 42 633 50 36 {bilety) www.powszechny.pl, [email protected]