LUTY 2018

Miesięcznik internetowy poświęcony jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

TOP NOTE Marcin & Bartłomiej Oleś Duo Spirit of Nadir

Rozmowy: Marek Napiórkowski Artur Dutkiewicz

Jerzy Mazzoll Nie stawiam muzyki ponad życie

fot. Kuba Majerczyk

Od Redakcji redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

„Grając, staramy się przekroczyć siebie. To się czasami zdarza, ale na styku zjawisk, powiedzmy, energetycznych, kiedy odłączymy się od kontroli. Wtedy muzyka płynie przez nas i bez naszego udziału” – twierdzi Marek Napiórkowski. I dalej, w publiko- wanej przez nas rozmowie dodaje: „Muzycy mają ten wielki przywilej, że często bez żmudnej pracy duchowej osiągają dostęp do wysokich poziomów świadomości, jak za klaśnięciem ręki. Mogą połączyć się z «tym czymś większym». Grając, czujemy czasami, że czas przestaje istnieć, jeśli coś fajnego się dzieje”. Jerzy Mazzoll zwraca natomiast uwagę na szczególny aspekt pracy z instrumentem, bez której przecież nie można liczyć na wielkie przeżycia jako muzyk: „Niezwykle cennym jest to, co się dzieje, kiedy dostajesz instrument. Możesz stwierdzić, że twoje ciało i duch, dzięki praktyce, stają się jednością, nie jesteś oderwany”. Okazuje się też, że można grać, jakim się jest i jakim chciałoby się być. Marek Napiór- kowski: „Jednym z najważniejszych dla mnie określeń dotyczących innych muzyków jest stwierdzenie, że ktoś jest naturalnym muzykiem. To objawia się jako rodzaj in- dywidualnego temperamentu muzyka. Taki był , jest Henryk Miś- kiewicz, który gra dokładnie tak, jakim jest człowiekiem. Podobnie ja uważam się za muzyka naturalnego. Lepiej czy gorzej, ale gram tak jak ja”. Jerzy Mazzoll usłyszał kiedyś: „Grałeś tak ładnie, jakim chciałbyś być człowiekiem”. Według Artura Dutkiewicza „granie o czymś” to podstawa, o której nie mówi się w szkołach muzycznych i z którą mają problemy młodzi muzycy, nawet bardzo sprawni warsztatowo, ale z niewielkim bagażem doświadczeń. Bo, jak wyjaśnia pia- nista: „Za pomocą dźwięków opowiada się o tym, co jest teraz, o swoich nastrojach, za pomocą formy prezentuje się to, co formy nie ma”. Nie jest łatwo przekroczyć siebie.

Miłej lektury 4|

SPIS TREŚCI 3 – Od Redakcji 4 – Spis treści 6 – Porterety improwizowane 7 – Wydarzenia 10 – Wspomnienie 10 Hugh Masekela (1939 – 2018) Trąbka głosem sprzeciwu 12 – Płyty 12 Pod naszym patronatem 14 TOP NOTE 17 Recenzje Tribute to – Tribute to Andrzej Przybielski, Volume 2 Piotr Budniak Essential Group – Into the Life Diomede – People From East Father Kong – The Sunny, Dirty Days Paweł Ignatowicz – Here and Now Vadim Neselovskyi Trio – Get Up And Go Jazzowa uczta w dwóch częściach Marius Neset – Circle of Chimes Charles Lloyd – Passin’ Through Jane Ira Bloom – Wild Lines: Improvising Emily Dickinson Jazzmeia Horn – Social Call Panteon poszerzony Mathilde Grooss Viddal FriEnsemblet – Out of Silence – Exposure Keyon Harrold – The Mugician Lettuce – Witches Stew: A Tribute To Miloš Železňák & Anna – Vtáčiky Lina Allemano Four – Sometimes Y Made To Break – Trebuchet Gayle przenosi w inny wymiar 58 – Koncerty 58 Przewodnik koncertowy 62 Światowe fusion z Polski 65 Gwiazdy wsparły dziecięce Centrum Transplantacji 68 Duet, który lubi się zaskakiwać JazzPRESS, luty 2018 |5

70 – Wystawy – relacje 70 Jazzowe łamigłówki 75 – Rozmowy 75 Jerzy Mazzoll Nie stawiam muzyki ponad życie 88 Marek Napiórkowski Przekroczyć siebie 96 Artur Dutkiewicz Cały ten ! MEET! 106 – Słowo na jazzowo 106 Złota Era Van Geldera Wulkan w La Marchal 108 Kanon Jazzu Nie rozumiem, ale uwielbiam 110 Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew Islam i amerykański jazz część 2 113 My Favorite Things (or quite the opposite…) Foxtroty, symfonie, eksperymenty… 117 – Pogranicze 117 Down the Backstreets Jedyna szansa Da King & I 120 – Redakcja

F L a : www.jazzpress.pl

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 6| Wydarzenia

Porterety improwizowane rys. Jarosław Czaja Jarosław rys. Wydarzenia JazzPRESS, luty 2018 |7

Osiemdziesiątka Marka Karewicza

ajsłynniejszy fotografik niejsze wydarzenia polskiego Majewski, Borys Janczarski, Npolskiego jazzu Marek jazzu i innych nurtów muzy- Czesław Bartkowski i Wojtek Karewicz 28 stycznia skończył ki rozrywkowej. Jest autorem, Pulcyn. › 80 lat. Z tej okazji w warszaw- między innymi, słynnych zdjęć skim klubie Tygmont odbył się z koncertów w Polsce Mile- urodzinowy koncert, w któ- sa Davisa i wielu innych, naj- rym solenizant nie mógł, nie- większych gwiazd muzyki im- stety, uczestniczyć z powodu prowizowanej. Jego fotografie problemów ze zdrowiem. Pol- zdobią okładki setek płyt, mię- ska Fundacja Muzyczna uru- dzy innymi serii . Ma chomiła już specjalną zbiór- w archiwum 2 mln negatywów. kę na jego kosztowne lecze- Fotografik od dłuższego czasu nie. Wpłaty przyjmowane są zmaga się z poważnymi prob- na konto: 95 1140 1977 0000 2634 lemami zdrowotnymi, ostatnio 0600 1002, z dopiskiem „Marek przeszedł kolejny wylew. Karewicz”. Na specjalnym koncercie Marek Karewicz na swoich w Tygmoncie, 28 stycznia, wy- zdjęciach uwiecznił najważ- stąpili: , Robert fot. Filip Błażejowski

Startuje polska telewizja jazzowa

ierwsza polska telewizja, lowych. Telewizja Jazz uzyskała skakania po kanałach. Mając Pktórej program niemal w ca- 10-letnią koncesję Krajowej Rady to wszystko na uwadze, do- łości wypełniać będzie jazz, roz- Radiofonii i Telewizji. kładamy starań, aby już nie- pocznie nadawanie 20 lutego. „Jesteśmy jedyną stacją stwo- długo być gotowym do wej- Na początku dostępna będzie w rzoną w całości dla pasjona- ścia w ofertę telewizji sate- pakiecie podstawowym Vectry tów muzyki jazzowej. Fani litarnych” – zapowiada Tele- oraz w mniejszych sieciach kab- dobrze zdają sobie sprawę, że wizja Jazz. obecnie w Polsce nie ma al- Kanał finansowany jest w cało- ternatyw dla naszej propozy- ści przez nadawcę – firmę Bere- cji. Jesteśmy oazą dla pewnej nikafilm należącą do Agnieszki grupy wiernych odbiorców Bani. Siedziba stacji znajduje się i oszczędzamy jej ciągłego w Świętochłowicach. ›

2020 – rokiem Leopolda Tyrmanda

ejmowa Komisja Kultury i nie wtedy setna rocznica uro- elegancji, znawcą i namięt- SŚrodków Przekazu 25 stycz- dzin i trzydziesta piąta śmier- nym propagatorem zakazane- nia jednogłośnie przyjęła pro- ci pisarza. go w czasach stalinowskich jekt uchwały w sprawie usta- „Był nie tylko bezlitosnym jazzu” – czytamy w projekcie nowienia roku 2020 rokiem krytykiem komunizmu, ale uchwały, która czeka na dru- Leopolda Tyrmanda. Przypad- także arbitrem warszawskiej gie czytanie w sejmie. › 8| Wydarzenia

Potrzebna pomoc dla Eryka Kulma

erkusista Eryk Kulm po- funduszy na rzecz muzyka. skie Stowarzyszenie Jazzowe Ptrzebuje wsparcia w kosz- Pieniądze na leczenie Ery- oraz Polska Fundacja Muzycz- townej terapii. Lider Quin- ka Kulma można wpłacać na na przygotowują wraz z Pol- tessence choruje na nowo- konto fundacji pod numerem: skim Radiem koncert charyta- twór. Polska Fundacja Mu- 35 1140 1977 0000 2634 0600 1015, tywny, którego beneficjentem zyczna uruchomiła zbiórkę z dopiskiem „Eryk Kulm”. Pol- będzie Eryk Kulm. › fot. Henryk Malesa Henryk fot.

Kolejne archiwalia na polishjazzarch.com

ortal www.polish­jazz­arch. cie udostępniające bezpłatnie Jazzowych w Kaliszu, Jazz Ju- Pcom po raz kolejny zwięk- dużą ilość archiwalnych ma- niors, Złota Tarka) oraz plaka- szył swoje zasoby. Kolekcja teriałów z historii polskiego tów. Obecnie w bazie znajduje uzupełniona została mię- jazzu – zeskanowanych, peł- się ponad 35 tys. obiektów. dzy innymi o kolejne roczni- nych wydań czasopism mu- Portal prowadzony jest od 2011 ki magazynów Jazz i Jazz Fo- zycznych, publikacji okolicz- roku przez Fundację im. Zbi- rum oraz programy festiwalu nościowych, programów festi- gniewa Seiferta dzięki dofi- Jazzu nad Odrą. walowych (między innymi Jazz nansowaniu ze środków Mi- Portal www.polishjazzarch.com Jamboree, Krakowskie Zadusz- nistra Kultury i Dziedzictwa to jedyne miejsce w interne- ki Jazzowe, Festiwal Pianistów Narodowego. › JazzPRESS, luty 2018 |9

Zadebiutują w 2018

ukasz Kokoszko Collec- Płyty dofinansowane zostaną Łtiva oraz Raczkowski / w ramach siódmej edycji pro- Kostka Duo – to formacje, gramu Jazzowy debiut fono- które otrzymały dofinan- graficzny. sowanie Instytutu Muzyki Tradycyjnie też oba zespoły i Tańca, umożliwiające im będą mogły wystąpić w lipcu wydanie debiutanckich płyt na jednym z koncertów festi- w 2018 roku. Obie ukażą się walu Summer Jazz nakładem SJ Records. Days. ›

Lubartów otwiera się na jazz

oncertem pod nazwą Lu- Koncert odbędzie się w lokalu rie–Skłodowskiej na kierunku Kbartów Otwarty na Jazz roz- W Bramie w Lubartowie. Jazz – Aleksandra Rudzińska pocznie 23 lutego swoją dzia- Podczas wieczoru zaprezentu- i Arkadiusz Borzęcki. Wydaw- łalność portal Lubart­OPEN.pl. ją się także młodzi wykonawcy, cy lubartowskiego portalu kul- Wystąpią Jacek i Kuba Miel- lubartowianie, studenci Wy- turalnego deklarują, że na jego carkowie ze swoimi aranża- działu Artystycznego lubel- stronach znajdzie się miejsce cjami standardów jazzowych. skiego Uniwersytetu Marii Cu- na tematykę jazzową. › 10| Wspomnienie

Hugh Masekela (1939 – 2018) Trąbka głosem sprzeciwu

Jakub Krukowski [email protected]

Przyczynił się do popularyza- sów innych, mówił o nim, w swo- cji muzyki afrykańskiej, stając się jej autobiografii, Miles Davis. Nie z czasem jednym z jej najbardziej wiadomo, czy rzeczywiście Hugh znanych przedstawicieli. Swoimi Masekela usłyszał te słowa, ale bez kompozycjami pomagał w piętno- wątpienia swoją twórczością udo- waniu takich problemów, nie tyl- wodnił, jak bezkompromisowym ko swojego kontynentu, ale całego i twórczym był artystą. współczesnego świata, jak rasizm. Z całą pewnością, zwłaszcza dla Dzięki trwającej przez ponad 50 lat, rodzimej, południowoafrykańskiej a zamkniętej w styczniu, twórczo- społeczności, był kimś ważniej- ści Hugh Masekeli, jazz wzbogaco- szym niż pionierem tamtejszej sce- ny został kolorowymi, południo- ny jazzowej. Przyszedł na świat woafrykańskimi brzmieniami. już w czasie polityki apartheidu „Ilekroć go spotykałem, zawsze po- i od początku kariery odczuwał wtarzałem mu, żeby robił swo- jej skutki. Zmuszony do emigra- je, zamiast próbować odtwarzać cji, poza ojczyzną przebywał 30 lat, to, co robimy tutaj”. Tak, kreując stając się najsilniejszym głosem się po raz kolejny na autora sukce- sprzeciwu wobec rasistowskiej JazzPRESS, luty 2018 |11

władzy. Zarówno nagrany w 1977 mu . Zafascynowany amerykań- roku, z ówczesną żoną Miriam skim jazzem Hugh stał się aktywną postacią lokal- Makebą, Soweto (poświęco- nej sceny. Z czasem wypracował własny ton, coraz ny ofiarom powstania w Sowe- silniej sięgając do afrykańskich korzeni. to), jak i Bring Him Back Home (de- Debiutował 1962 roku albumem Africaine, dykowany Nelsonowi Mandeli) zaś sześć lat później osiągnął pierwszy komercyj- z 1986 roku, stały się światowymi ny sukces, gdy Grazing in the Grass znalazło się na symbolami walki z dyskrymina- najwyższym miejscu listy magazynu Billboard. cją rasową. Imponującą karierę trębacza wypełniło nagranie Jego muzykę kształtowały wielkie ponad 40 albumów oraz szereg znaczących kola- osobistości, z którymi miał okazję boracji z artystami reprezentującymi różne styli- pracować. Podobno trąbkę, na któ- styki. rej uczył się grać, podarował jego Ostatni, wydany w 2016 roku, album Masekela za- szkole Louis Armstrong. Po krót- tytułował No Borders. Był on dla niego osobistym kim pobycie w Wielkiej Brytanii manifestem, że wszelkie podziały, tak w muzyce, do Stanów Zjednoczonych sprowa- jak i społeczeństwie, są nienaturalne i zbędne. Ar- dził go Harry Belafonte, gdzie po- tysta odszedł 23 stycznia na ojczystej ziemi w Jo- moc w dalszej nauce zaoferował hannesburgu. › 12| Pod naszym patronatem

VA – Poznański Festiwal Młodego Jazzu, Melody Gardot vol. 2 – Live In Europe

Drugi z albumów, prezentujący muzyków, którzy Live In Europe jest pierwszym koncertowym albu- wystąpili na drugiej, letniej edycji Poznańskiego mem Melody Gardot. To zwieńczenie koncertów Festiwalu Młodego Jazzu, przynosi nagrania ze- Gardot z lat 2012–2016. W wypowiedzi, adreso- społów: Kagyuma, Smutne Piosenki i Patryk Ryn- wanej do swoich fanów, wokalistka tak wyjaśniła kiewicz Electric Project. przyczyny jego powstania: „Ten album to po pro- W składzie pierwszego z nich znalazły się same stu jedno wielkie słowo «dziękuję», które pragnę kobiety: Kama Salach, Agata Majewska, Julka wykrzyczeć w Waszym kierunku”. Kulpa i Marta Mackiewicz. Wszystkie są wokalist- Album zawierać będzie największe hity filadel- kami, grają też na instrumentach klawiszowych fijskiej wokalistki, takie jak: Baby I’m A Fool (na- i perkusyjnych. Inspirują się minimalizmem, mu- grania z koncertów w Wiedniu i Londynie, jedy- zyką jazzową, skandynawską i etniczną. ny utwór w dwóch wersjach), My One And Only Smutne Piosenki – czyli: Iza Polit (wokal), Michał Thrill (Barcelona), Les Etoiles (Londyn) oraz March Ruksza (instrumenty klawiszowe), Paulina Frąc- For Mingus (Utrecht). W sumie zbiór zawiera sie- kowiak (gitara basowa) i Jakub Szwarc (perku- demnaście różnych wykonań. Wokalistce towa- sja) – określają swoją stylistykę jako jazzy elec- rzyszyli muzycy z jej stałej grupy koncertowej: tro folk pop. saksofonista Irwin Hall, basista Sam Minaie i per- Kwartet, którego liderem jest trębacz i kompo- kusista Charles Staab. zytor Patryk Rynkiewicz, nawiązuje do estetyki Album wydaje Universal Music. Wydawnictwo skandynawskiej oraz pogranicza rocka. będzie dostępne w wersji na dwóch płytach CD Premiera albumu, wydanego przez Stowarzysze- oraz na potrójnym winylu. Trafi do sprzedaży 9 nie Jazz Poznań, odbyła się 8 grudnia. lutego. JazzPRESS, luty 2018 |13 14 NOTE TOP |

Płyty / Top Note Top / Płyty

TTOOPPNNOOTTEE ją się zazwyczaj przed premierą materiału. Każda ich nowa pły nowa ich Każda materiału. premierą przed zazwyczaj się ją pojawiaktóre niepewności,emocji, dreszczyku tego słuchacza Pozbawia ją przewidywalni. zbyt być zaczynają Olesiowie Bracia – Marcin & Bartłomiej Oleś Duo Cave,Audio 2017 kie te gatunki przenikają się, spajane niezwykłą wirtuozerią wirtuozerią niezwykłą spajane się, przenikają gatunki te wszyst braci kie twórczości w ogół Na etnicznym. czy jak i jazzowym kameralistyce, współczesnej bliskim repertuarze za w ich równo poznać Mogliśmy instrumentalistów. kreatywnych kle niezwy duet „samowystarczalny” jako poznać się dali temu lat kilka już improwizowanej, muzyki i jazzu gwiazd światowych i polskich plejadą całą z grająca rytmiczna, sekcja wspaniała jako wszystkim przede byli znani czas długi przez którzy Olesiowie, jazzpressowy Top Note! ta po prostu jest Właśnieświetna… kolejne trafia na wydawnictwo

Spirit of Nadir

------graficznie muzyczne inspiracje inspiracje muzyczne trud graficznie geo Sefardix, umiejscowić precyzyjnie no płyt z pozycji kom przypadku w jak Podobnie światło dzienne. ujrzeć oczekiwania latach czterech po dopiero aby roku, 2013 w wany zarejestro został Album Singera. Warszawa Festiwalu podczas czy Polin Polskich Żydów Historii um Muzebudowęwęgielnego pod nia kamie wmurowania okazji z mi inny między już go wykonywali materiałem. no Bracia wym Olesiowie jest nie ale płycie, na się wił Nadir of Spirit Olesiowe Skolias). i Jorgos (bracia Sefardix jektu pro do jej najbliżej duetu czości twór dotychczasowej Z artystów. zainteresowań nurcie w etnicznym się plasuje Naj produkcja nowsza porozumieniem. niaczym bliź wyjątkowym ich i muzyków medytacji słuchacza w stanie swoistej nuty na płycie, trzymając go od pierwszej do ostatniej wyjątkowy nastrój i utrzymać Potrafią wytworzyć 21 rk poja roku 2017 w ------dla muzyki arabskiej i żydowskiej, słyszymy echa echa słyszymy żydowskiej, i charakterystyczne arabskiej muzyki dla dźwięki Słyszymy twórców. uśpione arabskie bądź żydowskie miasto – puste puste – miasto żydowskie bądź arabskie uśpione albo pustyni na noc myśl na Przywodzi klimat. ni nas w bliskowschod wprowadza Prolog delikatnie giem. epilo zakończona i prologiem poprzedzona suita dziesięcioczęściowa się składa którą na płycie, na utwory kolejne słuchaczom niebo zapewniają po skłonie wędrówkę Swoistą niebieskiej. punkt sfery położony najniżej czyli zenitu, przeci wieństwo oznacza to Jako słowo astronomiczne przeciwieństwo. pojęcie – arabskiego z to „Nadir” atutem. du żym jej jest zdaniem moim co – jednoznacznego sklasyfikowania do trudną i podziałów kowych gatun jakichkolwiek od wolną muzykę stajemy Do świata. stron różnych z folkiem inspirowaną muzykę niż więcej znacznie niej na znaleźć żemy mo – music” „world kategorii do płyty tej jednak zaliczałbym Nie kontemplacji. do zachęcającą duchową – też ale muzyczną, Podróż nieznane. w kontynentu. podróż naszego egzotyczną w słuchaczy zabierają południa Muzycy też ale Afryki, JazzPRESS, luty 2018 2018 luty JazzPRESS, [email protected] Piotr Rytowski | 15 ------TOP NOTE TOP NOTE 16 |

Płyty / Top Note Top / Płyty yh acw Otti cęć suity, część Ostatnia tańców. nych oriental ekspresji pełnych do tu klima tajemniczego onirycznego, od – wrażenia różnorodnebogate, przynoszą utwory Następne zyką. mu faktury i brzmienia w bogatą i perkusję, to obcujemy z niezwykle kontrabas tylko choći słyszymy mi raźnie pulsuje rytma wschodnimi Kolejna kompozycja – wyobraźnię słuchacza. rozbudza bardziej coraz i życia do raźniejszerytmy, muzyka siębudzi wy coraz się pojawiają czasem z sobiespokójjeszczenocy,alew ma bum wraca do subtelnych brzmień, ne promienie wstającego słońca, al sil jak uderzającychutworu, dach akor mocniejszych pierwszych Po zatytułowaną suity Świt świt. z wraz pierwsząprzychodzi częścią na czekające ciche, i T OO niewiele w sposób ten W mroku. w się rozmywają rytmy się, cisza wy epilogu muzyka noc, zapada …To Dusk tytuł nosidomyślić, sięP można jak NNO TTE T F P O E

P zircu ponownie zmierzchu Po . L a From Dawn… Dawn… From Nadir już wy : ------aiaoe newke inwencji niezwykłej ka talizatorem jest to ograniczenie właśnie formalne pewnością Z instrumenta rium”. „skromnego ich z wydobywanych dźwięków, cych zaskakują często smakowanych, wy poszukują zawsze Olesiowie nej atmosferze dobę. egzotycz w spędzoną całą, wamy przeży minut czterdzieści ponad zaczynać. zaczynać. duetu dopiero będą muzyką z godę przy którzy wszystkim, i siów,jak Ole cenią i znają już którzy kim, wszyst zarówno polecenia godny zdecydowanie Album medytacji. swoistej stanie w słuchacza mając trzy płycie, na nuty ostatniej do wyjątkowy pierwszej od go utrzymać i nastrój wytworzyć Artyści potrafią perkusyjnych. i nowych stru gamę instrumentów orientalnych całą wykorzystujący spół ze usłyszymy perkusja, – kon trabas duet nas dla gra że chwilę, nia słucha podczas Kiedy muzyków. l p . s s e r p z z a j . w w w prt f Nadir of Spirit › zapomnimy na na zapomnimy ------JazzPRESS, luty 2018 |17

Tribute to Andrzej Przybielski – Tribute to Andrzej Przybielski, Volume 2

Basia Gagnon [email protected]

sem koncertu z 5 listopada 2016 roku i CD z utworami, które nie znalazły się na pierwszym wolumenie, wzbo- gacony jest o pokaźną książeczkę ze zdjęciami i informacją o nagraniu. Zapewniam, że nie grozi nuda – za- równo słuchanie CD, jak i oglądanie DVD ma swoje zalety. Płyta zmusza do skupienia na dźwięku, który jest znakomity – nie tylko pod wzglę- dem artystycznym, ale też technicz- nym (Jędrzej Roch Rochecki – reży- Stowarzyszenie Jazz Poznań, 2017 ser nagrania, montaż, mastering). Pomimo że to już drugi wolumen Płyta zawiera opis rozmieszczenia albumu poświęconego niepokornej trębaczy w panoramie (lewy i pra- postaci zmarłego 9 lutego 2011 roku wy kanał), więc można, oglądając bydgoskiego artysty, to i tak zosta- świetne zdjęcia autorstwa Magdale- wia niedosyt – szczególnie znajdu- ny Kasperczak, czuć się prawie jak jące się w nim DVD. Chciałoby się, na koncercie, co z kolei w stu pro- żeby ten niezwykły koncert trwał centach zapewnia nagranie wideo. jak najdłużej. Jest na albumie przekorny blu- Projekt powstał z inicjatywy Ma- es Dixie, który rozpoczyna płytę CD cieja Fortuny, który z grupą zapa- i kończy nagranie koncertowe DVD. leńców, przy wsparciu Bydgoskiego Są też dwie wersje Góru, jak wskazuje Centrum Kultury, doprowadził do nazwa, odnoszące się do góralskich nagrania kompozycji Andrzeja Przy- korzeni. Na płycie CD jest też zespo- bielskiego zaaranżowanych (Ma- łowa improwizacja Free i Hejnał ciej Fortuna i Iwona Witek) na no- Bydgoski autorstwa Konrada Pałubi- net składający się z sześciu trąbek, ckiego, a zamyka ją dostojny Szkic. gitary i sekcji rytmicznej. Starannie Niesprawiedliwe byłoby wyróżnia- wydany zestaw płyt – DVD z zapi- nie któregoś z trębaczy. Wojciech 18| Płyty / Recenzje

Jachna, Piotr Schmidt, Marcin Gawdzis, Maurycy poczyna subtelne solo kontrabasu Wójciński, Tomasz Kudyk, Maciej Fortuna – każdy Nadolnego, do którego dołącza dys- z nich swoim własnym unikalnym dźwiękiem, za- kurs sześciu trąbek i fenomenalnie równo osobno, jak i w zespołowym graniu, w równej zawodzącą gitara Kujawy, hendrik- mierze przyczynił się do powstania wyjątkowego na- sowsko złowroga, rockowo zadzior- grania, trochę nostalgicznego, ale równie progresyw- na, podbita pulsującym rytmem per- nego, pełnego energii pokolenia, dla którego Andrzej kusji. Wraca kontrabas solo, z którym Przybielski był, i jest, autorytetem. znów konwersują trąbki w znako- Przepiękne są zwięzłe solówki, jeszcze piękniejsze – mitej zespołowej improwizacji. To zespołowe frazy, fala dźwięku sześciu zupełnie róż- moim zdaniem najlepszy utwór na nych, a jednak wspaniale współbrzmiących, dopeł- nagraniu. W niezwykłych barwach niających się instrumentów. Słychać w tej muzyce trąbek i gitary oraz pełnych wyobraź- szacunek nie tylko dla zmarłego geniusza, ale i dla ni frazach słychać całą historię jazzu. siebie nawzajem. Nie jest to, jak się czasami zdarza, Hejnał Bydgoszczy to wariacje Kon- pojedynek osobowości, ale synergia współbrzmienia. rada Pałubickiego na wiadomy te- Chyba to jest największą zaletą tego przedsięwzięcia. mat, w których chóralne trąbki i nie- Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że całość trzy- szablonowe harmonie przywodzą na ma w rytmicznych ryzach znakomita sekcja: Grze- myśl Sketches of Spain. Koncert za- gorz Nadolny (kontrabas) i Grzegorz Daroń (perkusja), myka Dixie, przekorne kilka taktów dawni współpracownicy Andrzeja Przybielskiego. nowoorleańskiego jazzu tradycyj- Szczególnie wyjątkowa jest barwa dźwięku sześciu nego, ale już po chwili bas Grzego- trąbek w otwierającym koncert Afro Blues. W głów- rza Nadolnego narzuca zdecydowa- nym temacie brzmią jak kosmiczne organy. Pod ny groove i kompozycja rozwija się nimi intrygująco pulsuje bas i bębny. Znakomicie w rasowego smakowitego bluesa, na dopełnia je mięsista gitara Jakuba Kujawy, chwi- DVD zakłóconego konferansjerką, lami przypominająca mojego ulubionego ham- ale w pełnej krasie na płycie CD. monda. Trochę cool jak Tutu, ale jednocześnie peł- Sześciu wybitnych solistów na jed- ne energii, jak Bitches Brew. Każda solówka siedzi nej scenie plus znakomita sekcja ryt- mocno we wspólnym brzmieniu tego niezwykłego miczna to naprawdę uczta. Zachę- comba. W arce to z kolei przejmująca nostalgiczna cam gorąco do poświęcenia czasu ballada, a zaraz po niej (na DVD) zabawne, medyta- tym płytom, jeśli uda Wam się je zdo- cyjno-radosne Góru, pełne tatrzańskich harmonii. być (niedostępne w otwartej sprzeda- Hey Jack (dedykowane Jackowi Bednarkowi) roz- ży). To jazz do szóstej potęgi. › JazzPRESS, luty 2018 |19

Piotr Budniak Essential Group – Into the Life

Mery Zimny [email protected]

Album o wymownym tytule i równie wymownej okładce jest drugim autorskim krążkiem per- kusisty Piotra Budniaka. Muzyka ta to podsumowanie dotychczaso- wej działalności zespołu, ale prze- de wszystkim krok naprzód. Tak jak pytania, które padły wcześniej, tak muzyka są otwarte, w oby- dwu przypadkach bowiem nie ma oczywistych i łatwych odpowie- dzi, a kluczowe jest raczej poszuki- SJ Records, 2017 wanie. Dlatego w swoich – od razu Wyjmując krążek z niepozorne- zaznaczę – świetnych i bardzo doj- go opakowania nie spodziewałam rzałych kompozycjach, perkusista się, że zanim usłyszę dźwięki, płyta pozostawia dużo wolności towa- już skłoni mnie do refleksji. Niespo- rzyszom – również młodym, ale dziewanie bowiem uwagę przyku- ważnym na polskiej scenie jazzo- wają ważne rozważania, które skry- wym instrumentalistom. Brzmie- wała wewnętrzna strona okładki. nie składu z pierwszej płyty wzbo- „Are we alive? gacił i nadał mu nieco innego, What if being is not equal to living nowego kolorytu, Jakub Skowroń- What is life?” ski, grający na klarnecie baso- Każdy co najmniej kilka razy w ży- wym oraz saksofonie tenorowym. ciu zastanawia się nad takimi kwe- O brzmieniu w sposób równie stiami. Wydawało by się, że owe istotny decyduje też gitara Szymo- pytania pojawiają się wraz z wie- na Miki oraz saksofon altowy Woj- kiem, wkraczaniem w kolejne, co- ciecha Lichtańskiego. Grze kole- raz bardziej zaawansowane etapy gów w sposób subtelny towarzyszy życia. Na płycie Into the Life zadaje pianista Kajetan Borowski oraz li- je natomiast bardzo młody muzyk der, który nierzadko dyskretnie to- – lider grupy Piotr Budniak Essen- ruje drogę kolegom. Niebagatelna tial Group. jest w tej muzyce rola kontrabasu, 20| Płyty / Recenzje

na którym gra Alan Wykpisz, sana muzyka, a gra młodych – uta- który oprócz kształtowania ryt- lentowanych instrumentalistów micznej bazy, ma duży wpływ sprawia, że efekt musiał być tak na melodię. Niezwykle cieka- frapujący. we są momenty, kiedy artysta gra Into the life to muzyka, w której da arco, kreując brzmienie, któremu się wyczuć poszukiwanie i kon- najbliżej do muzyki współczesnej. templację, ale też nadzieję na to, że Panowie nie boją się szperać w ot- wszystko zmierza w dobrym kie- wartej formie, dochodząc do barw runku. W opisie dotyczącym pły- i rozwiązań nieoczywistych oraz ty możemy przeczytać słowa lidera: niezwykle ciekawych. Rewelacyj- „To historia o drodze, jaką musimy nie słychać to w dwuczęściowej przejść, aby naprawdę zacząć żyć kompozycji Moments. Utworem, i odkryć, po co tutaj jesteśmy”. Czy który doskonale pokazuje zarówno zatem słuchając krążka jest szansa charakter płyty, jak też „plejadę” so- na zbliżenie się do odpowiedzi na lówek, jest Opium. W każdym z ka- te ważne egzystencjalne pytania? wałków dzieje się jednak tak wiele, Nie wiem, ale z pewnością warto że nie sposób wyróżnić tylko jed- dać myślom swobodnie popłynąć nego. Krążek tworzy świetnie napi- z nurtem tej muzyki. › JazzPRESS, luty 2018 |21

Diomede – People From East

Jędrzej Janicki [email protected]

chała Lorenca. Back Home to wie- lowarstwowa kompozycja, w której Grzegorz Tarwid zwiedza bardzo duży kawałek jazzowego uniwer- sum, od rytmicznego podkładu, przez agresywną partię solową i li- ryczne zakończenie. Fantastycznie wypada Danse No. 36, pełne improwizacji zbudowa- nej wokół sentymentalnej i no- stalgicznej melodii prowadzonej SJ Records, 2017 przez Markanicza. Druga część utworu pokazuje, jak różną postać Saksofon i fortepian. Tylko dwóch może przybrać tytułowy „taniec”. muzyków, a jakże bogata i inten- Rozimprowizowane, szaleńcze sywna jazzowa podróż. People From partie solowe obu instrumentów East, debiutancki album duetu Dio- w tym utworze to jeden z najjaś- mede, to wynik blisko dziesięcio- niejszych fragmentów całej pły- letniej muzycznej współpracy sak- ty. Burchan #1 to blisko pięciomi- sofonisty Tomasza Markanicza nutowy saksofonowy lament na i pianisty Grzegorza Tarwida. War- tle budującego nastrój grozy i po- to jednak było czekać taki kawał sępności podkładu fortepianowe- czasu, bo płyta w pełni zadowoli go. Podobnie pobrzmiewa Burchan nawet najbardziej krytycznego od- #2, który budzi do życia najdziksze biorcę. upiory, niczym z obrazów Hieroni- Całą przygodę zaczynamy z utwo- ma Boscha, dając chwilę refleksyj- rem Baikal Lake. Z rozbudowanego nego wytchnienia na samym koń- fortepianowego intro wyłania się cu utworu. prosta, lecz jakże piękna melodia. People From East to delikatny i nie- Emocjonalne brzmienie saksofonu zwykle wyważony flirt jazzu z mu- buduje podniosłą i skromną atmo- zyką etniczną, folkową i oriental- sferę, nawiązującą do tej tworzonej ną. Proporcje są jednak idealnie przez kompozytora filmowego Mi- wymieszane, a głównym składni- 22| Płyty / Recenzje

kiem pozostaje muzyka jazzowa. Zachwyca bogactwo emocji, jakie z instrumentu potrafi wydobyć To- masz Markanicz. Co ciekawe, po- mimo skomplikowanej struktury utworów i nieoczywistych rozwią- zań, płyta ta w ogóle nie męczy. Jest bardzo melodyjna, choć melodie te nie mają w sobie nic z nachalno- ści czy oczywistości. O oryginalno- ści jej świadczy też, że nie budzi ona żadnych oczywistych skojarzeń. Jest tworem odrębnym, nie kopiującym niczego i zanurzonym tylko w mu- zycznej wrażliwości obu panów. ›

Rozmowa z Tomaszem Markaniczem i Grzegorzem Tarwidem w RadioJAZZ.FM

archiwum.radiojazz.fm fot. mat. prasowe mat. fot. JazzPRESS, luty 2018 |23

Father Kong – The Sunny, Dirty Days

Adam Tkaczyk [email protected]

ką działało to na wyobraźnię. The Sunny, Dirty Days również działa. Jeśli musimy definiować muzy- kę gatunkowo, to The Sunny, Dirty Days jest elektroniką z elementa- mi jazzu – w tej właśnie kolejno- ści. Jazz jest tutaj dodatkiem, cho- ciaż miejscami fundamentalnym dla danego utworu. Podstawę sta- nowią dźwięki elektroniczne, czę- sto bardzo przestrzenne, a instru- menty (dęte: trąbka i saksofon oraz Too Many People Records, 2017 perkusja) wchodzą na scenę w od- Od zarania dziejów Father Kong powiednich momentach. był solowym projektem olsztyń- Brzmienie albumu jest bardzo fil- skiego producenta, człowieka od- mowe. Niektóre utwory z The Sun- powiedzialnego również za b.a.u.d. ny, Dirty Days spokojnie mogłyby oraz duet Stereomord 96. Obecnie znaleźć się na ścieżce dźwiękowej Father Kong to pełnoprawny zespół do filmu Johna Carpentera. Father – do głównego „mózgu” artystycz- Kong są naprawdę dobrzy w chwy- nego dołączyli instrumentaliści. taniu emocji takich jak strach, nie- I tyle w gruncie rzeczy wiadomo – pokój i niepewność. Duży wpływ brak imion, ról w grupie, etc. na to mają dodatki wokalne – Chociaż album The Sunny, Dirty wprowadzone bardzo oszczędnie Days wydano w czerwcu 2017, więk- i ze smakiem. Te pogłosy, echa, szość materiału pochodzi z 2015 szepty robią klimat. Trochę mi roku. Podoba mi się ta mgiełka ta- się to wszystko kłóci z tytułowym jemniczości, jaka otacza Father określeniem „sunny days”, ale może Kongów. Przypomina to trochę sy- to ironiczne? A może po prostu źle Rozmowa tuację z The Weekndem z czasów interpretuję zamysł autorów. The jego pierwszych mixtape’ów (za- Sunny, Dirty Days świetnie łączy w z Tomaszem Markaniczem nim się tanio sprzedał, he, he, he) – sobie obskurność i ponury klimat i Grzegorzem Tarwidem w połączeniu z klimatyczną muzy- elektronicznych „fundamentów” w RadioJAZZ.FM archiwum.radiojazz.fm 24| Płyty / Recenzje

z odrobiną organicznych dodat- po kątach pokoju, a inni dobija- ków, urozmaicających całość (na- ją się jointami i alkoholem. W tle dal za mało żeby było „sunny”!). leci wtedy właśnie The Sunny, Dir- Nie wiem, dlaczego większość ty Days. utworów z The Sunny, Dirty Days Podwójne przesłanie na koniec. tak długo leżakowała na dyskach Po pierwsze, kupujcie i wspieraj- twardych, ale podziękujmy mu- cie swoimi funduszami niezależ- zycznym bogom, że w końcu uj- nych polskich artystów, jak ci opi- rzały one światło dzienne. Warto sani powyżej. Po drugie, mam posłuchać, szczególnie zimą, pod- dziwne przeczucie, że Father Kong czas nocnych spacerów. Lub na za- mają szansę wkrótce przebić się na dymionym afterparty, o czwar- większe sceny, więc warto zaznajo- tej nad ranem, w mieszkaniu na mić się z ich twórczością wcześniej, poddaszu w warszawskim Śród- żeby być tymi, którzy „słyszeli, za- mieściu, gdy część ekipy się już nim było modne”. Trzymam kciuki „sparowała” i zasnęła dwójkami i polecam. ›

Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię  JazzPRESS, luty 2018 |25

Paweł Ignatowicz – Here and Now

Krzysztof Komorek [email protected]

Wpływy gigantów jazzowej gita- ry nie są jednak aż tak silne, by odmawiać muzykowi oryginal- ności i wyraźnego indywidualne- go sznytu. Melodyjne, wpadające w ucho kompozycje przykuwają uwagę słuchacza i są jedną z za- let płyty. Dużo słychać na Here and Now grającego na fortepia- nie i klawiszach Juliana Shore’a, a jego obecność to drugi z atutów Ignatowicz Music Productions, 2017 tego wydawnictwa zwłaszcza, gdy prezentuje się w wersji aku- Pawła Ignatowicza przedstawili- stycznej. śmy już naszym czytelnikom w po- Słucha się Here and Now z przy- przednim numerze JazzPRESSu. jemnością, choć przyznam się, że Pora teraz na omówienie jego naj- trochę inaczej ułożyłbym kolej- nowszej płyty, o której między in- ność utworów na płycie. Pierw- nymi opowiadał w tamtej roz- szy i najdłuższy utwór, trwający mowie. Wychowany w Polsce niemal dwanaście minut Facing gitarzysta od jedenastu lat mieszka West, przeplata zespołowe frag- w Nowym Jorku. Here and Now to menty solowymi wstawkami gi- drugi album wydany i firmowany tary i fortepianu, tworząc swoistą przez tego muzyka. Wydawnictwo trzyczęściową suitę. Czas trwania zawiera 70 minut muzyki nagra- i zróżnicowana forma nie prede- nej w kwartecie (z wyjątkiem jed- stynują go jednak moim zdaniem nego utworu, gdzie dodatkowo goś- do roli wizytówki albumu, a ra- cinnie pojawił się tablista Jonathan czej do bycia punktem kulmina- Singer). cyjnym całości przedsięwzięcia. Ignatowicz przyznaje się do fa- Daje się to odczuć zwłaszcza przy scynacji dokonaniami Scofielda pierwszym przesłuchaniu. O wie- i Metheny’ego i tych źródeł inspi- le chętniej widziałbym na począt- racji można się łatwo domyślić. ku najciekawszy na płycie Come 26| Płyty / Recenzje

and Go, gdzie użyto elektryczne- Rozmowa go sitaru i tabli, czy choćby tytu- łowy Here and Now. Dobrze za to z Pawłem sprawdza się z roli finału Logg Off, Ignatowiczem interesująco wypadają także spo- kojniejsze Open Skies i urokliwa JazzPRESS – 1/2018 ballada High Hopes. Fajna płyta, która, mam nadzie- ję, pozwoli mocniej utrwalić się Przez Milesa Pawłowi Ignatowiczowi w świa- domości jazzfanów (nie tylko w Nowym Jorku w Polsce). Mnie już zachęciła do sięgnięcia po wcześniejsze pro- fot. Marta Mońko dukcje artysty. ›

WSPIERAJ WYDAWANIE KOLEJNYCH NUMERÓW JAZZPRESSU

Fundacja Popularyzacji Muzyki Jazzowej EUROJAZZ nr konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 Ważne: wpłata tytułem "Działalność statutowa Fundacji" JazzPRESS, luty 2018 |27

Vadim Neselovskyi Trio – Get Up And Go

Marta Szostak [email protected]

Nie inaczej było w przypadku al- bumu Get Up And Go tria Vadima Neselovskyiego. Choć początko- wo słuchałam go bardziej mimo- chodem, było w tej opowieści kilka miejsc, które kazały mi się zatrzy- mać i skupić tylko na nich, ale o tym za chwilę. Na wydanej w minionym roku płycie, u boku wspomnianego już ukraińskiego pianisty, słyszymy Jazz Family, 2017 izraelskiego perkusistę Ronena Itzika oraz amerykańskiego basistę Inspiracja. Słowo klucz. Kogo ni- Dana Loomisa. Ten międzynaro- gdy nie kusiło spytanie artysty dowy tercet wzbogaciła swoją goś- o jej źródło? Kto nigdy nie próbo- cinną obecnością portugalska wo- wał dojść do tego, co zawładnęło kalistka Sara Serpa. Doświadczeni, jego umysłem i co pokierowało niesztampowi i intrygujący artyści. jego dłońmi? No właśnie. Każ- Choć to nie cytujący prawosławną dy z nas – recenzentów, słucha- modlitwę Krai otwiera Get Up And czy, wielbicieli – choć raz musiał Go, od niego chciałabym zacząć; dać się ponieść podobnym roz- on właśnie był jednym z pierw- myślaniom. Ja również mam je szych wspomnianych przed chwi- na swoim koncie, choć w pierw- lą momentów. Kiedy poznałam szej kolejności najbardziej lubię historię powstania tego utworu, ca- mierzyć się z dziełem zupełnie łość – wzruszająca i przejmująca „w ciemno”. Bez sprecyzowanych już od samego początku – wywar- oczekiwań i bez nakreślonych ła na mnie jeszcze większe wra- kontekstów. Dopiero później, po żenie. Kiedy w czerwcu 2014 roku kilku odsłuchach, spisaniu włas- Neselovskyi i jego trio przybyli na nych odczuć i uporządkowaniu festiwal Alfa Jazz, nie spodziewali refleksji, siadam do researchu. się, że przyjdzie im tak radykalnie Zadaję pytania. zmienić swoje koncertowe plany. 28| Płyty / Recenzje

Zaledwie kilka minut przed ich ny XX-wiecznym utworem Jewgie- wejściem na scenę świat obiegła nija Jewtuszenki kawałek to jed- wiadomość o zestrzeleniu przez se- na z lżejszych i bardziej radosnych paratystów ukraińskiego samolotu chwil tego albumu. San Felio to po- wojskowego. Stając twarzą w twarz dróż w głąb jasnego brzmienia, w obleczoną w tak nieprawdopo- podbijanego basem tematu, który dobnie świeżą żałobę widownią, prezentowany jest niemal w każdej Neselovskyi zaczął improwizować. możliwej formie. Wykorzystywany Tak właśnie powstał Krai. również podczas gry arco kontra- Jeśli tytułowy utwór wydał się ko- bas jest tutaj niezastąpiony. muś z was znajomy, spieszę z po- Podobnie rzecz się ma w Winter, twierdzeniem tej intuicji – Get Up kompozycji rozpoczynającej się li- And Go pierwotnie zostało bowiem rycznym wstępem fortepianu, na zamieszczone na albumie Next Ge- którego tle pojawia się i buduje neration Gary’ego Burtona z 2005 swoją grę Loomis. Panowie malu- roku, u którego boku występował ją tu prawdziwe zimowe pejzaże, Neselovskyi. Kompozycja ta, opo- poczynając od gęstych, mrocznych wiadająca o niechcącym zrezyg- śnieżyc, aż do delikatnych orna- nować z walki rannym żołnierzu, mentów ze szronu na okiennych podczas festiwalu Alfa Jazz wy- szybach. Station Taiga warte jest brzmiała wyjątkowo mocno. wspomnienia głównie ze względu Nie w każdym z zawartych na tej na obecność Serpy i jej eterycznej płycie utworów odbijał się jednak wokalizy, dodającej całości światła mrok ówczesnych wydarzeń. Za- i lekkości. równo otwierająca ją kompozycja Get Up And Go to jedna z najbar- On a Bicycle, jak i San Felio to chwile dziej ludzkich historii, której przy- przyjemnego wytchnienia. W On a szło mi wysłuchać. Chwilami Bicycle fortepian zdaje się być wszę- trudna i chwytająca za serce, chwi- dzie – bardzo aktywny, żywy i wie- lami zaś przynosząca tak potrzeb- lobarwny; realizuje się zarówno w ne nam wszystkim wytchnienie. tworzeniu melodii, jak i pełnieniu Stale przejmująca. Stale prawdzi- funkcji rytmicznej. Ten inspirowa- wa. Coś pięknego. › JazzPRESS, luty 2018 |29

Jazzowa uczta w dwóch częściach

Krzysztof Komorek [email protected]

Gustav Lundgren, Jorge Rossy & Doug Weiss Gustav Lundgren, Jorge Rossy & Doug Weiss — Jazz Vol. 1 — Jazz Vol. 2 Lundgren Music, 2017 Lundgren Music, 2018

Jazz ma najprzeróżniejsze oblicza: dziś ma apartament w Barcelonie. od ostrego free po muzykę tanecz- Dwie płyty zatytułowane Jazz na- ną. Gdyby jednak poszukiwać pew- grał w podbarcelońskim Begues, nego wzorca, przykładu po wysłu- dopraszając do studia dwóch do- chaniu, którego nawet największy świadczonych muzyków. Za zesta- z laików mógłby stwierdzić, że tak wem perkusyjnym zasiadł miej- brzmi jazz, wtedy właśnie warto scowy rezydent (i właściciel studia, sięgnąć po najnowsze nagrania Gu- w którym dokonano nagrania), stava Lundgrena. Jorge Rossy, multiinstrumentali- Ów szwedzki gitarzysta, absol- sta, pamiętany chociażby z pierw- went cenionej artystycznej szkoły szego składu tria Brada Mehldaua. Södra Latin w Sztokholmie, wiel- Z Lundgrenem współpracują już ką atencją darzy rejony charakte- od roku 2009 i niemal od począt- ryzujące się gorętszym klimatem ku znajomości planowali wspól- i temperamentem. Ze szczególnym ne nagranie w trio. Na kontrabasie uwzględnieniem Hiszpanii. Tam zagrał pochodzący z Chicago, ak- często koncertuje, nagrywa, przez tualnie rezydujący w Nowym Jor- kilka lat mieszkał w Madrycie, do ku, Doug Weiss, mający w portfolio 30| Płyty / Recenzje

współpracę z Alem Fosterem, Bria- ham, Miles Davis, Jimmy Van He- nem Bladem, Peterem Bernstei- usen, Bronisław Kaper (jedyny, nem czy Lizz Wright. którego dwie kompozycje prezen- Wydany w roku 2017 pierwszy wo- tuje trio). lumin Jazzu oraz druga część, któ- Półtorej godziny (dwa razy po trzy ra ujrzała światło dzienne w stycz- kwadranse) melodyjnego, relak- niu bieżącego roku, zawierają sacyjnego, bezpretensjonalnego, łącznie piętnaście nagrań (w tym ale bez wątpienia wirtuozowskie- powtarzające się na obu płytach go grania. To prawda, że Lundgren On Green Dolphin Street). Znane ty- wybrał tematy ograne, a aranża- tuły: All The Things You Are, Tri- cje poprowadził bardzo tradycyj- ste, Blue Bossa, Blue in Green, Pol- nie. Potrafił jednak magicznie za- ka Dots and Moonbeams, Invitation mienić je w radosną ucztę jazzowej oraz wielkie nazwiska kompozy- klasyki. Nie ma w tytule obu płyt torów: Irving Berlin, Jerome Kern, nic z buńczucznego zarozumial- Antônio Carlos Jobim, Kenny Dor- stwa. To rzeczywiście jest Jazz. ›

JazzPRESS poszukuje współpracowników - autorów relacji z koncertów w Warszawie, Szczecinie, Trójmieście, Wrocławiu i Katowicach.

Zgłoszenia, najlepiej z próbkami własnych tekstów: [email protected]

Zapewniamy wstęp na wszystkie relacjonowane dla nas koncerty i festiwale. JazzPRESS, luty 2018 |31

Marius Neset – Circle of Chimes

Kasia Białorucka [email protected]

utworu dzwony, z czasem stają się tłem do gry wiolonczelisty Andre- asa Brantelida, a następnie całej grupy muzyków występujących na płycie. Mamy tu zresztą, na wzór tytułowych dzwonów, ogromną różnorodność brzmień. Poza sak- sofonem lidera oraz wspomnianą wiolonczelą na płycie usłyszymy także flety, na których Nesetowi to- warzyszy jego siostra Ingrid, gitarę ACT, 2017 i wokal Lionela Loueke, fortepian Ivo Neame’a, wibrafon i marimbę Circle of Chimes jest szóstą płytą Ma- Jima Harta, kontrabas Pettera Eld- riusa Neseta w roli lidera. 33-letni ha oraz pełną pomysłu grę na per- Norweg został już okrzyknięty jed- kusji Antona Egera. ną z najjaśniejszych gwiazd europej- Pozostałe kompozycje są utrzyma- skiego jazzu, saksofonistą o wielkim ne w nastroju na pograniczu za- temperamencie, świetnej technice dumy i energii. Nostalgia, któ- gry i oryginalnych pomysłach kom- rą zapowiada Neset, zazwyczaj pozytorskich. Za jego reputacją stoi nie trwa długo i – tak jak w kom- zresztą współpraca z wieloma zna- pozycji A New Resolution – szybko komitymi muzykami – takimi jak przeradza się w zawadiacką zaba- Django Bates, Anton Eger, Lars Da- wę z rytmem i słodko-gorzką me- nielsson czy Adam Bałdych – oraz lodią. Sporo tu funkującej gitary liczne projekty solowe. i nieoczywistych zwrotów akcji, Kompozycje na Circle of Chimes jak zamykający utwór scat pocho- mają, zdaniem Neseta, wyjątkowo dzącego z Beninu Lionela Loueke. osobisty charakter, są pełne melan- Pełny energii jest również Sirens cholii i nowych, nieoczywistych of Cologne, z mocną partią wibra- inspiracji. Zapowiada to już pierw- fonu i tematem granym w zaska- szy utwór na płycie, Satellite. Roz- kująco dobrze brzmiącym duecie brzmiewające od pierwszych chwil Marius i Ingrid Neset. Rodzeństwo 32| Płyty / Recenzje

rzeczywiście zdaje się doskona- i pełne energii napięcie przez całą le ze sobą porozumiewać, bo grają niemal dwunastominutową kom- z niesamowitym wyczuciem pulsu pozycję, co robi spore wrażenie! i dużą precyzją. Zamykające album Eclipse to coda Chwilę zatrzymania daje kołysan- do początkowego Satellite. Znów kowy The Silent Room, który mo- mamy łagodniejsze brzmienia, głos, mentami przypomina motywy ro- delikatne uderzenia w struny gita- dem z Angelo Badalamentiego. ry, dzwony i... ciszę. Przyjemne za- Szczególnie interesujący jest nato- kończenie płyty, po wysłuchaniu miast kolejny utwór o tytule 1994. której ma się wrażenie, że wspólnie Kompozycja o ostinatowym punk- z liderem, dzięki towarzyszącym cie wyjścia, odnoszącym się być mu muzykom, odbyliśmy pewną może do twórczości Steve’a Reicha, podróż w czasoprzestrzeni. Pozo- ulega różnorodnym przekształ- staję ponadto z miłym wrażeniem, ceniom i zawirowaniom. Muzycy że dużo jest jeszcze do odkrycia utrzymują wewnętrzną motorykę w świecie Circle of Chimes. ›

Rozmowa

z Mariusem Holton Lisbeth fot. Nesetem

JazzPRESS – 10/2014 JazzPRESS, luty 2018 |33

Charles Lloyd – Passin’ Through

Krzysztof Komorek [email protected]

kompozycji Lloyda zarejestrowano właśnie podczas tych muzycznych wojaży: 30 czerwca w czasie festi- walu w Montreux (rozpoczynający płytę Dream Weaver) oraz 29 lipca 2016 w Santa Fe (pozostałe sześć na- grań). Zagrany w Szwajcarii Dream Weaver, tytułowy utwór albumu z roku 1966, inaugurował całą tra- sę – nim właśnie zespół rozpoczął pierwszy koncert. Występ w Santa Blue Note Records, 2017 Fe, a także cały album dedykowane są pamięci Judith McBean, zmar- Ta niewielka planeta jest jedynie łej w roku 2014 mecenaski sztuki, etapem naszej podróży. Pojawia- długoletniej przyjaciółki, ducho- my się tu tylko na chwilę – „We are wej siostry (jak wspomina sam ar- just passing through” – tak wyjaś- tysta) Lloyda i jego żony. Zamykają- nia Charles Lloyd pomysł na tytuł cy płytę Shiva Prayer to modlitwa swojej ostatniej płyty. i medytacja poświęcona właśnie Kwartety Lloyda mają swoją wielką Judith McBean, jedyny, całkowicie historię. Pierwszy z: Keithem Jarret- premierowy utwór na omawianym tem, Cecilem McBee i Jackiem De- tu albumie. Johnettem. New Quartet, sformo- Pozostałe kompozycje pojawi- wany w roku 2007, ma w składzie ły się w dyskografii Lloyda już Jasona Morana, Erica Harlanda wcześniej. „To moje dzieci. Doro- i Reubena Rogersa. Ich poprzednie sły i opuściły dom, a ja spotykam płyty – w tym ostatnia, Mirror, wy- się z nimi od czasu do czasu w roż- dana w roku 2010 – ukazywały się nych miejscach na świecie. Mając pod szyldem ECM-u. W połowie za sobą lata życiowych doświad- 2016 roku Lloyd, po kilku latach czeń opowiadam teraz nowe hi- przerwy, ponownie zaprosił kole- storie” – tak muzyk wyjaśnia po- gów z Nowego Kwartetu na trasę wrót do starszych nagrań i nowe koncertową. Siedem oryginalnych interpretacje tytułowego Passin’ 34| Płyty / Recenzje

Through, nagranego po raz pierw- Pamiętam swój zachwyt koncertem szy w roku 1963 przez kwintet Lloyda z roku 2015, który zagrany zo- Chico Hamiltona, wspomniane- stał w innym składzie i z innym go Dream Weaver, How Can I Tell programem. 74 minuty rejestra- You z roku 1964, z płyty Discove- cji z Montreux i Santa Fe są równie ry!, pierwszej w dyskografii same- atrakcyjne. Zachwyca niemal 20-mi- go Lloyda, czy wreszcie Tagore On nutowa wersja Dream Weaver, z dłu- The Delta, utworu inspirowanego gą introdukcją, solówkami fortepia- postacią hinduskiego poety i filo- nu i kontrabasu (ta kończy utwór) zofa Rabindranatha Tagore. Part 5, oraz tytułowe Passin’ Through, któ- Ruminations jest fragmentem sui- re Reuben Rogers rozpoczyna swo- ty Wild Man Dance, który ostatecz- im solem, a potem na pierwszy nie nie pojawił się na nagranej we plan wysuwają się po kolei pozosta- Wrocławiu płycie, jednak znajdu- li członkowie zespołu. Kapitalnie je się w repertuarze New Quartet brzmi Tagore On The Delta z Jaso- (podobnie jak Nu Blues) od czasów nem Moranem grającym na forte- koncertów jubileuszu 80-lecia Vil- pianowych strunach. Mistrz i jego lage Vanguard. ludzie w fenomenalnej formie! ›

Charles Lloyd Chciałbym uczynić świat lepszym

JazzPRESS – 12/2016 Sokołowski Atlantic/Patryk Kino arch. fot. JazzPRESS, luty 2018 |35

Jane Ira Bloom – Wild Lines: Improvising Emily Dickinson

Krzysztof Komorek [email protected]

ną wytwórnię artystki albumu Wild Lines: Impro- vising Emily Dickinson stała się twórczość słynnej poetki z Amherst. Uznawanej za jedną z najwybit- niejszych osobowości poezji amerykańskiej, która uznanie zdobyła dopiero ponad pół wieku po swo- jej śmierci. W nagraniach saksofonistce towarzy- szyli stali współpracownicy: pianistka Dawn Cle- ment, basista Mark Helias oraz perkusista Bobby Previte. Niezwykle ciekawy jest koncept dwupłytowe- go wydawnictwa. Pierwsza z płyt zawiera utwo-

Outline, 2017 ry instrumentalne – czternaście kompozycji Jane Iry Bloom oraz It’s Easy To Remember Richarda Mam wrażenie, że Jane Ira Bloom Rodgersa i Lorenza Harta. Druga to te same utwo- nie cieszy się w Polsce wystar- ry, choć nieco przearanżowane i, co najważniejsze, czająco dużą atencją. Można na- wzbogacone o recytację tekstów Emily Dickinson. wet pokusić się o stwierdzenie, Głosem poetki na płycie jest Deborah Rush, ak- że dla wielu krajowych miłośni- torka znana między innymi ze swoich ról teatral- ków jazzu jest postacią anonimo- nych i udziału w latach osiemdziesiątych w fil- wą. Tymczasem to jedna z naj- mach Woody’ego Allena. bardziej cenionych osobowości Wild Lines: Improvising Emily Dickinson – album, jazzu. Ubiegłoroczna laureatka który przeszedł u nas niemal bez echa to, moim nagrody Jazz Journalists Associa- zdaniem, jedno z najciekawszych jazzowych wy- tion i ankiety krytyków DownBe- dawnictw roku 2017. Niezwykle różnorodny styli- atu (w kategorii saksofonu sopra- stycznie: od klasycznego mainstreamu, po bardziej nowego). Ma w swoim dorobku wyrafinowane formy współczesnej muzyki impro- współpracę między innymi z: wizowanej. Może się wydawać, że dwa godzinne Charliem Hadenem, Edem Bla- sety tej samej muzyki, w tym jedna z prezentacją ckwellem, Fredem Herschem poezji, mogą być nużące. Jednak o znudzeniu czy i Kennym Wheelerem. przesycie nie może być mowy. Słucha się Wild Lines fot. arch. Kino Atlantic/Patryk Sokołowski Atlantic/Patryk Kino arch. fot. Źródłem inspiracji dla nagranego z zapartym tchem i rozdziawioną z zachwytu gębą. i wydanego w 2017 roku przez włas- Znakomity album. › 36| Płyty / Recenzje

Jazzmeia Horn – Social Call

Krzysztof Komorek [email protected]

Dla porządku dodam jeszcze, że zbież- ność nazwisk z wielką Shirley Horn również ma charakter przypadko- wy. Śpiewać zaczęła więc Jazzmeia wcześnie, ale pierwsze jazzowe fascy- nacje i inspiracje przyszły do niej do- piero w latach szkolnych, wraz z na- graniami Sarah Vaughan. Ją właśnie starała się naśladować w początkach kariery i z fascynacji tą właśnie wo- kalistką wziął się tak często używa-

Prestige, 2017 ny przez Jazzmeię Horn skat. Sukcesy przyszły szybko: w roku 2013 zwycię- Byłem święcie przekonany, że to żyła w Sarah Vaughan International musi być artystyczny pseudonim. Jazz Competition, a dwa lata później Czy można uwierzyć, że ktoś z tak wygrała Thelonious Monk Institute wieloma odniesieniami do jazzu, International Jazz Competition. w prawdziwym imieniu i nazwisku, Wokalistce towarzyszy na albumie zostaje potem wokalnym odkryciem trio z Victorem Gouldem na forte- w kolebce tego gatunku? Historia pianie (współpracował z Esperanzą nierealna, a jednak prawdziwa. Spalding, Terencem Blanchardem, Babcia naszej bohaterki, sama uta- Nicholasem Paytonem), Benem lentowana pianistka, z racji by- Williamsem na basie (grał z Pa- cia żoną ortodoksyjnego pastora, tem Methenym, a w jego kwarte- grać mogła jedynie pieśni akcep- cie występują Gerald Clayton, Mar- towane w kościele. Umiłowanie do cus Strickland i Matthew Stevens) i jazzu zapisała natomiast w imie- Jeromem Jenningsem na perkusji niu wnuczki. Wraz z tak zawar- (mającym za sobą występy i nagra- tym przeznaczeniem przekazała nia z Sonnym Rollinsem, DeeDee – jak się okazało – niebagatelny ta- Bridgewater, Christianem McBri- lent, wsparty przy okazji lekcjami, dem). Na płycie pojawiają się także jakich zaczęła udzielać już trzylet- – w różnych konfiguracjach – grają- niej Jazzmei. cy na instrumentach dętych: Stacy JazzPRESS, luty 2018 |37

Dillard (tenor), Josh Evans (trąbka) pomina też inne, obok wspomnianych wcześniej, i Frank Lacy (puzon). Dziesięć na- klasyczne amerykańskie standardy i ich autorów: grań, ale trzynaście utworów (dwa Brooksa Bowmana – East Of The Sun (and West Of The razy Jazzmeia Horn łączy ze sobą Moon) i Normana Whitfielda – I’m Going Down. kilka tytułów). Od krótkiej, trwa- Z drugiej strony Jazzmeia Horn sięga po kompozycje jącej niespełna trzy minuty wersji odnoszące się do problemów społecznych oraz sytua- utworu tytułowego, do trzynasto- cji społeczności afroamerykańskiej w Stanach Zjedno- minutowej suity. czonych, nagrywając utwór Make The World Go Round Pełno na tej płycie nawiązań i od- soulowej grupy The Stylistics, poprzedzony recytowa- niesień. Jazzmeia Horn swój debiut ną wyliczanką problemów trapiących dzisiejszy świat, ułożyła jako artystyczny, ale tak- kościelną pieśń Lift Every Voice And Sing, określaną jako że społeczno-polityczny manifest. „czarny hymn narodowy Ameryki”, czy wreszcie Med- Z jednej strony przywołuje więc ley: Afro Blue / Eye See You / Wade In The Water, łączą- swoje wielkie poprzedniczki: Bet- cy pierwszy „afrykański” standard Mongo Santama- ty Carter (Tight), Ernestine Ander- rii, nawiązującą do rapu recytację własnego autorstwa son (Social Call Gigi Gryce’a), Normę oraz tradycyjny utwór gospelowy. „Ma być tak, jak mó- Winstone (The Peacocks Jimmiego wiła Nina Simone: użyj swoich sił i możliwości, by mó- Rowlesa z przepięknym solem trąb- wić o tym, co dzieje się na świecie. W innym wypadku, ki), czy wspomnianą już Sarah Vau- po co być muzykiem?” – deklaruje Jazzmeia Horn. ghan (I Remember You Johnnyego Zrobiło się więc poważnie, a jak to wygląda od strony Mercera i Victora Schertzingera). muzycznej? Powiem krótko: wygląda r-e-w-e-l-a-c-y Tytułowe nagranie ma też inny pod- -j-n-i-e! Fantastyczna skala głosu, świetna technika, tekst – słowa do niego napisał zmar- oryginalne interpretacje, znakomite porozumienie ły niedawno Jon Hendricks, z któ- z muzykami i wykorzystanie możliwości tria i sekcji rym Horn miała okazję śpiewać na dętej – jakże oni się wspaniale z wokalistką dopeł- albumie JC Hopkins Biggish Band. niają i uzupełniają. Hendricks był mistrzem scatu, po Jazzowa wokalistyka poniosła w minionym roku którą to technikę tak chętnie się- wielkie straty. Pożegnaliśmy kilku gigantów, kla- ga także Jazzmeia Horn. Tu warto syków. Jednak młode lwice (excuse-moi ladies) jak wspomnieć jak genialnie wypada jej Horn, czy McLorin Salvant powstałą pustkę szybko scat-dialog z saksofonem w Tight, czy wypełniły. Myślę, że jurorzy tegorocznych Gram- wstęp – tylko z towarzyszeniem bęb- my mieli ogromny kłopot komu przyznać palmę nów – do Afro Blue. Wokalistka przy- pierwszeństwa. › 38| Płyty / Recenzje

Panteon poszerzony

Piotr Pepliński [email protected]

Wypracował on niepowtarzal- ne brzmienie, rozpoznawalne od pierwszych nut. Artysta ten daje słuchaczom kunsztownie przygo- towane wydawnictwa, a poprzez swoją muzykę – radość oraz wzru- szenie. W niniejszym tekście zaj- mę się dwoma albumami Porte- ra – koncertową płytą Live in Berlin z 2016 roku oraz ostatnim studyj- nym krążkiem wokalisty Nat King

Gregory Porter – Live in Berlin Cole & Me z października ubiegłe- Eagle Rock, 2016 go roku. Czy album live jest tylko zachowawczym zapisem berliń- Dwie statuetki Grammy. Najbar- skiego koncertu z trasy promują- dziej prestiżowe, najlepsze sale cej płytę Take Me To The Alley? Jak koncertowe świata wypełnione po wypadają znane utwory? Czy na al- brzegi. Duety nagrane z Lalah Hat- bumie-hołdzie dla swojego mistrza haway, Dianne Reeves, Jamiem Gregory Porter zaprezentował rein- Cullumem, Lizz Wright, Renée Fle- terpretacje evergreenów? A może ming, a nawet wirtualna kolabo- podszedł do tych klasyków z wiel- racja z The First Lady Of Song Ellą kim szacunkiem? Jak wypada głos Fitzgerald. Miliony sprzedanych jazzowego kaznodziei na tle wielo- nośników. Miano niekwestiono- osobowej orkiestry? wanej jazzowej gwiazdy, wręcz kla- Dwupłytowe wydawnictwo kon- syka; piewcy soulu, kontynuato- certowe przynosi utwory znane z ra najlepszych tradycji wokalnych. poprzednich studyjnych płyt arty- O kim mowa? Oczywiście o Gre- sty. Nie ulega wątpliwości, że nagra- gorym Porterze. Właścicielu pięk- nie live, spotkanie z publicznością nego, urzekającego barytonu, któ- jest dla każdego wokalisty najwięk- ry od wydania debiutanckiej płyty szym sprawdzianem. Porter i towa- Water w 2010 roku nie przestaje nas rzyszący mu zespół wypadają bra- zaskakiwać. wurowo. Miłośnicy jego kunsztu JazzPRESS, luty 2018 |39

zebrani w berlińskiej filharmonii reagują zaś entuzjastycznie, stając się współuczestnikami święta mu- zyki. To, co słyszymy na koncercie, stanowi podsumowanie dotychcza- sowej oszałamiającej kariery. Za- Gregory Porter – Nat King Cole & Me Blue Note, 2017 równo w balladach, jak i kawał- kach energetycznych, Porter brzmi świadomie i szlachetnie. Składa on tymistyczne Don’t Lose Your Steam, tu cześć swoim ulubionym wyko- ballady Be Good (Lion’s Song), Take nawcom R’n’B, na których się wy- Me To The Alley i Hey Laura czy chował. Piosenka On My Way To mocne w społecznym przekazie in- Harlem przechodzi w hymn Marvi- spirowane śmiercią Martina Lut- na Gaye’a What’s Going On. Mamy hera Kinga 1960 What? Koncert tu też przewrotną wersję Papa Was kończy pełne pasji wołanie o wolny A Rolling Stone The Temptations. świat. Album ten to znakomity po- Protagonista niczym mistrz cere- pis warsztatu Portera, jego słucha- monii potwierdza, że nie ma so- nie to czysta przyjemność. Zgaście bie równych na jazzowej i soulowej światło, zamknijcie oczy i przenie- scenie. Śpiewa tu finezyjnie, emo- ście się do Berlina. Warto! Klasa! cjonalnie, ale i agresywnie. Odno- W przypadku albumów takich, jak szę wrażenie, że Porter nie potrze- Nat King Cole & Me istnieje podej- buje mikrofonu, jego głos jest tak rzenie, że są jedynie odcinaniem silny, że byłby słyszalny w najdal- kuponów od popularności artysty. szych zakamarkach sali. Chwilami Nic z tych rzeczy. Z tego ambitnego, artysta trzyma swój baryton w ry- ale ryzykownego projektu Gregory zach. Improwizuje, bawi się dźwię- Porter i jego team wychodzą zwy- kami, ale nie ma w tym przesady. cięsko. Nat King Cole jest dla Porte- Urzekająco opowiada historie, ma- ra wielką inspiracją nie tylko jako luje dźwiękami obrazy. Dialoguje artysta, ale i człowiek. W dzieciń- ze znakomitym zespołem. Z kon- stwie był dla niego jak ojciec, któ- certu bije pozytywna energia. Sma- rego nie miał. Składając hołd swo- kowicie wypadają porywające, op- jemu mistrzowi, artysta przenosi 40| Płyty / Recenzje

nas w podróż w przeszłość, do cza- rit (2013). Bardzo osobista, emocjo- sów swingu, musicali, przedwo- nalna interpretacja. Przeszywająca, jennego Broadwayu. Na płytę wy- przejmująca pieśń. Wyraz uwielbie- brano znane standardy, popowe nia dla mistrza. Wersję podstawo- evergreeny. Brzmią one monumen- wą albumu zamyka świąteczny kla- talnie, ale i na wskroś nowocześ- syk The Christmas Song. Płyta ta jest nie. Duża w tym zasługa The Lon- świadectwem wielkiego szacunku don Studio Orchestra pod batutą dla Cole’a. wybitnego Vince’a Mendozy. Porter nie udaje nikogo, pozosta- Krążek otwiera patetyczna Mona je świadomym artystą. Najlepszym Lisa. Smile zaś to pean na cześć życia. jazzowym barytonem XXI wieku. Autorem tej kompozycji był Charlie Panteon wspaniale swingujących Chaplin. W uwodzicielskim Quizas, wokalistów, croonerów, jak Frank Quizas, Quizas po raz pierwszy sły- Sinatra, Mel Torme, Tony Bennett, szymy Portera w języku Cervante- Dean Martin, Bing Crosby, Harry sa. W piosenkach L-O-V-E oraz Bal- Connick Jr., został właśnie posze- lerina, wokalista udowadnia, że ma rzony o jegomościa w czapce. Sza- znakomite poczucie swingu, a to cun! Recenzowanymi wyżej albu- nie jest częste. Jego timing jest do- mami, Gregory Porter udowadnia, skonały. W Pick Yourself Up brzmi że jest artystą spełnionym. Po- zawadiacko. When Love Was King twierdza swoją klasę i pozycję na to jedyna kompozycja autorska, na- współczesnej scenie. Mr. Porter, pisana już na album Liquid Spi- you did a good job! ›

Rozmowa z Gregorym Porterem Trafiam do ludzi i cieszę się tym

JazzPRESS – 5/2017 fot. Piotr Gruchała Piotr fot. JazzPRESS, luty 2018 |41

Mathilde Grooss Viddal FriEnsemblet – Out of Silence

Kasia Białorucka [email protected]

lal urodziła się i wychowała w Pa- ryżu, tu również ukończyła kon- serwatorium muzyczne. W wieku 19 lat postanowiła opuścić Fran- cję w poszukiwaniu własnych ko- rzeni. Zawędrowała do Damaszku i na tamtejszym Instytuckie Mu- zyki Arabskiej zgłębiała technikę gry na tradycyjnym flecie ney. Na- stępnie zdecydowała się na podróż do Kairu, gdzie rozpoczęła naukę

Mathilde Grooss Viddal / Giraffa Records, 2017 pod okiem mistrza skrzypiec Abdu Dakhera. Od tego momentu była Mathilde Grooss Viddal, pochodzą- obecna na najważniejszych sce- ca z Norwegii klarnecistka, która nach wschodniego świata w towa- chętnie sięga również po saksofon, rzystwie mistrzów improwizacji. wydała płytę łączącą jazz europejski Porozumienie między Viddal i Ja- ze światem arabskim. Jest tym bar- lal zaowocowało powstaniem al- dziej emocjonująca, że została na- bumu otwierającego Europę na grana podczas koncertów na żywo, Wschód. Tytuł płyty został za- na festiwalu National Jazzscene w czerpnięty z przemówienia Malali 2015 roku oraz Kampenjazz w 2016 Yousafzai, laureatki Pokojowej Na- roku. Utwory zebrane na płycie są grody Nobla, która w 2014 roku mó- w większości autorskimi kompo- wiła: „9 października 2012 roku tali- zycjami Viddal oraz Naïssam Jalal, bowie strzelili w lewą część mojego która na Out of Silence gra również czoła. Postrzelili także moich przy- na fletach (współczesnym flecie po- jaciół. Myśleli, że kule nas uciszą. przecznym oraz ney). Nie udało im się. Potem, z tej ciszy, O tej artystce warto powiedzieć kil- pojawiło się tysiące głosów”. Do tej ka słów więcej, ponieważ spotkanie ciszy odnosi się również płyta Vid- z jej muzyką sprowokowało Viddal dal, która również nie daje spokoju, do stworzenia całego projektu. Ja- rodzi nowe pytania. 42| Płyty / Recenzje

Na płycie, obok artystek, wystę- współpracujących z Viddal na pły- pują również muzycy tworzący cie, była dla mnie niemałym za- FriEnsemblet: Dag Stiberg (sak- skoczeniem. Na pierwszy plan sofon altowy), Per Willy Aaserud wysunęła się tutaj solowa partia i Eivind Lønning (trąbki), Øyvind trąbki, intensywnie zniekształca- Brække (puzon), Britt Pernille na przez elektronikę. Refleksyjność Frøholm (skrzypce), Tellef Kvifte albumu została brutalnie przerwa- (elektronika), Safaa Al-Saadi (dar- na, co w odsłuchu Out of Silence bouka), Knut Kvifte Nesheim i Siv bardzo przeszkadza. Øyunn Kjenstad (perkusja, wibra- Wracamy do poetyki Jalal i trzech fon) oraz Ellen Brekken, grająca na utworów: Frontieres, Tribute To kontrabasie. The Syrian Revolution i Nomades, Materiał na płycie został podzielo- które zamykają płytę Viddal. To ny na trzy części, różniące się mię- właśnie one najbardziej zapada- dzy sobą stylistycznie. Utwory: ją w pamięć, są siłą i sercem ca- Peace, Parfois c’est plus fort que toi, łego albumu. Pierwsza kompozy- Silence i Out of Silence otwierają al- cja zawiera wiersz autorstwa Jalal, bum w sposób stonowany, stopnio- odczytywany przez nią w języku wo rozszerzając skład instrumen- francuskim. Hołd złożony Syryj- talny i brzmienie. Pobrzmiewają czykom to swobodna improwiza- melodie arabskie, melancholia. cja flecistki na perskim flecie ney, Duże wrażenie wywiera solowa pa- piękno, które szczęśliwie znalazło tia Naïssam Jalal, swobodnie łą- swoje miejsce na tej płycie. W No- czącej współczesne techniki wy- mades do Naïssam Jalal dołącza konawcze z jazzowym feelingiem. reszta muzyków, dominuje moc- Kompozycja tytułowa dla całego na linia basu, która ciekawą kom- albumu (autorstwa Viddal) jest me- pozycję o silnych arabskich korze- lancholijnym kanonem, w którym niach utrzymuje w nieregularnym kolejne dęte dopowiadają swoją hi- metrum na siedem. Jest to intrygu- storię do tematu z Silence. jące zamknięcie całej płyty i im- Środkowa część albumu Animal puls do przyjrzenia się bliżej twór- Farm, na którą składają się trzy ko- czości zdolnej syryjsko-francuskiej lektywne kompozycje Norwegów flecistki. › JazzPRESS, luty 2018 |43

Esperanza Spalding – Exposure

Rafał Garszczyński [email protected]

Oczywiście najciekawsze było to, co działo się w studiu, gdzie piosen- ki powstawały na oczach widzów. Kompozycje i ich aranżacje były nie- ustannie doskonalone i zmieniane, co z pewnością było ciekawym prze- życiem dla tych, którzy nigdy nie widzieli, jak twórczy proces wyglą- da od strony technicznej. Nawet dla osób, które odwiedziły kiedyś studio w czasie sesji, taka obserwacja proce- su w całości mogła być ciekawa, choć Esperanza Spalding / Concord Records, 2017 momentami nużąca, bowiem obser- Projekt Exsposure z założenia był wowanie powtarzającego się czasem od samego początku medialną cie- kilkadziesiąt razy procesu nagrywa- kawostką mającą zainteresować fa- nia kilkunastosekundowej sekwen- nów Esperanzy Spalding możliwoś- cji muzycznej do szczególnie eks- cią obserwacji procesu nagrywania cytujących nie należy. Chyba nikt, albumu w całości. Nikt wcześniej łącznie ze mną, nie wytrzymał 77 go- na to chyba nie wpadł. Płyta po- dzin przed komputerem, ale przy- wstała w czasie trwającej nieprze- znaję się, że zaglądałem na stronę rwanie przez 77 godzin sesji w stu- Esperanzy w tym czasie dość często, diu, a kamery obecne w niemal a pracując na komputerze, miałem w każdym miejscu włączone były cały zasadzie stale uruchomiony dźwięk czas, przekazując na żywo obraz ze studia w tle i włączałem sobie i dźwięk. Oczywiście muzycy ro- obraz, kiedy działo się coś ciekawego. bili sobie krótkie przerwy na sen, W efekcie tej sesji powstał album jednak nawet w sypialni umiesz- Exposure, który na razie, i w dekla- czona była kamera. W efekcie mie- racji tak ma pozostać, dostępny jest liśmy do czynienia z prawdopodob- w limitowanym, obejmującym je- nie pierwszym muzycznym reality dynie 7 777 sztuk nakładzie, który show opowiadającym o stworzeniu sprzedał się już pierwszego dnia se- albumu przez znanego artystę. sji w całości. Producentom zabrało 44| Płyty / Recenzje

kilka tygodni wyprodukowanie płyt (dostępne były li, skomponowali, nagrali i zmikso- zarówno płyty CD, jak i sporo droższe wydanie wi- wali wstępnie 10 piosenek w stylu nylowe). Wszystkie egzemplarze podpisane są przez znanym z poprzednich płyt Espe- Esperenzę Spalding i zawierają mały skrawek ory- ranzy, niełatwych, niekoniecznie ginalnych notatek z sesji. W ten sposób powstało przebojowych, ale intrygujących, wydawnictwo unikalne i jeśli producenci dotrzy- i sprawiających, że do płyty chce mają słowa, Exposure nigdy nie zostanie wznowio- się wrócić kolejny raz. ne, a muzyka nie będzie dostępna w formacie cy- Sama liderka jest tu przede wszyst- frowym na żadnej platformie. kim kompozytorką i wokalistką, Wydawnictwo złożone jest z dwóch płyt. Pierw- nieco mniej basistką, co chyba nie sza zawiera 10 piosenek skomponowanych w cza- jest złym wyborem, bowiem sięgają- sie sesji i nagranych przez zespół muzyków towa- cy w wysokie rejestry głos Esperan- rzyszących liderce, z udziałem gości specjalnych, zy i specyficzny sposób akcentowa- w tym Roberta Glaspera i Lalah Hathaway. Dru- nia, często niekoniecznie w zgodzie ga – Undeveloped – to rodzaj szkiców muzycznych z klasyczną angielską wymową, jest przygotowanych jeszcze przed samą sesją Exposure. jej znakiem rozpoznawczym. Na Część z tych utworów zostanie być może rozwinię- kontrabasie Esperanza gra nieźle, ta w dłuższe fragmenty i znajdzie się na następnej, ale nie jest wirtuozem tego instru- dostępnej w wolnej sprzedaży płycie. mentu. Połączenie gry na kontraba- Exposure to doskonały pomysł na muzyczną pro- sie z udanymi kompozycjami i bar- mocję, choć dla fanów artystki, którzy nie zdążyli wą głosu stanowi o jej unikalności kupić albumu, musi to być dość przykre doświad- i skupia wokół kolejnych albumów czenie. W tej chwili ceny albumu w serwisach au- grupę wiernych fanów. kcyjnych, niezależnie od wersji (płyty analogowe Exposure swoją niedostępnością wy- lub CD) oscylują wokół 300 dolarów, a z pewnością stawia ową wierność na ciężką pró- nie będzie taniej. Powstał więc przedmiot kolekcjo- bę, za to jestem pewien, że u tych, któ- nerski, którego wartość będzie rosła w czasie. rzy nie zdążyli, wytworzy odruch Album z pewnością zwiększył ilość ludzi obserwu- codziennego zaglądania na jej stronę jących Esperanzę Spalding w mediach społecznoś- internetową. Exposure to doskonały ciowych, co było jednym z celów całej akcji. Naj- album fantastycznej artystki. Moim ważniejsza jest jednak muzyka, a ta, biorąc pod zdaniem wart nawet 300 dolarów, uwagę krótki czas nagrania i prac nad albumem, z pewnością oprócz uczty artystycz- naprawdę się udała. W 77 godzin muzycy wymyśli- nej będzie to doskonała inwestycja. › JazzPRESS, luty 2018 |45

Keyon Harrold – The Mugician

Marek Brzeski [email protected]

Płytę otwiera Voicemail, jedna z trzech, moim zdaniem, ciekaw- szych kompozycji. „Reportażowa”, melancholijna, przypominająca muzykę z filmu. W tle głos kobie- cy – z opisu matki Keyona, Shirley Harrold – apelujący o optymizm w obliczu panoszącego się zła. Utwór ładnie zaaranżowany, do- brze oddający dramaturgię zawar- tego przesłania. Drugi w kolejności to tytułowy The Mugician. Ponow- Sony Music, 2017 nie mieszanina wszystkiego – mu- Zdarza się, że w trakcie rozmowy zyka ulicy, jazz, reggae, piosenka, z nieznajomym potrafimy określić wszechobecne wrażenie ruchu. MB osobowość rozmówcy lub jej brak, Lament oraz When Will It Stop to odróżnić pasjonata od karierowi- piosenki, które powstały po śmier- cza, człowieka wolnego od lokaja. ci osiemnastoletniego Michaela Ze sztuką bywa podobnie. W ze- Browna, zastrzelonego przez poli- tknięciu z The Mugician płyta wy- cję w 2014 roku, w czasie rozruchów dała mi się na początku „dziwna”. ulicznych. Utwory są próbą napięt- Dużo dźwięków, zdarzeń, ruchu. nowania tragicznych zdarzeń, bun- Czasem reggae, czasem cyrk, ktoś tem przeciwko niesprawiedliwości mówi, ktoś inny śpiewa – nie mo- społecznej. głem znaleźć punktu zaczepienia. Jako zbliżone do moich muzycz- Jednak właściwie od samego po- nych światów, wyróżniłbym ty- czątku nabrałem przekonania, że tuły: Voicemail, Ethereal Souls oraz ani artysta, ani album nie należą Bubba Rides Again. Dwa pierwsze za do tuzinkowych. Jest w tej muzyce klimat, ostatni za muzykę, w któ- ulica, reportaż, film. Są ludzie, czuć rej usłyszymy improwizację gitary, przesłanie, jest też sztuka, dobrzy fortepianu i saksofonu, jakby lider muzycy, jazz, rock, reggae, hip-hop, „wreszcie pozwolił” zaistnieć soli- klasyka, blues, soul. stom. 46| Płyty / Recenzje

Całość materiału to dwanaście nia słychać olbrzymi potencjał, kompozycji autorstwa Keyona Har- zdolności, dopracowane aranżacje rolda, nazwanego przez Wyntona i gdyby całą płytę oparto na „kli- Marsalisa „przyszłością trąbki” oraz matach” Voicemail, Ethereal Sou- „jednym z najbardziej rozchwy- ls oraz Bubba Rides Again byłbym tywanych trębaczy na świecie”. pewnie zachwycony. Jest na nim Swoją pozycję zawdzięcza nieby- jednak dwanaście utworów, a nie wałym, jak na swój wiek, osiągnię- trzy. W jednym z opracowań prze- ciom. Uczestniczył w nagraniu oko- czytałem, że The Mugician to bar- ło stu płyt. Koncertował, nagrywał dzo amerykańska płyta oscylują- i komponował między innymi dla ca wokół problematyki tożsamości Beyoncé, Erykah Badu, Rihanny, Afroamerykanów. Może tu jest mój Gregory’ego Portera, Davida Sanbor- problem. Nie jestem Amerykani- na, Billy’ego Harpera. Uczestniczył nem i z zasady dystansuję się do w produkcji filmu o Milesie Davisie. sztuki zaangażowanej politycznie. Jest nie tylko trębaczem, ale i kom- O Keyonie Harroldzie można rów- pozytorem oraz producentem. nież przeczytać, że jest trębaczem W nagraniu płyty wzięło udział eklektycznym. Coś w tym jest. O ile wielu znakomitych muzyków, jednak w przypadku architektury z których wypada wymienić: budowle eklektyczne bywają „baś- Gary’ego Clarka (młodego gitarzy- niowe” (na przykład paryska bazy- stę współpracującego między inny- lika Sacré-Cœur), to w przypadku mi z Sheryl Crow, Alicią Keys, wy- muzyki łączenie zbyt wielu stylów stępującego obok B.B. Kinga, Erica może okazać się zwyczajnie męczą- Claptona, Jeff Becka, czy ZZ Top), ce. Keyon Harrold ma jednak zale- Roberta Glaspera oraz James’a Poy- dwie trzydzieści siedem lat i przed sera (multiinstrumentalisę, laure- nim całe życie. Być może jego ata Grammy, komponującego dla eklektyzm oznacza również szero- Erykah Badu, Mariah Carey, nagry- kie spojrzenie na świat... Jeśli tak, wającego płyty z Adele, Norah Jo- to możemy się spodziewać jeszcze nes, Erikiem Claptonem). wielu pięknych płyt, czego jemu Album z jednej strony zachwy- i sobie jako słuchaczowi serdecznie ca, z drugiej męczy. Bez wątpie- życzę. › JazzPRESS, luty 2018 |47

Lettuce – Witches Stew: A Tribute To Miles Davis

Michał K. Dybaczewski [email protected]

ginalnie zagrane przez Milesa mia- ły ten piękny brud, muzyka świet- nie odzwierciedlała ducha epoki lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Lettuce przefiltrowali trębacza bar- dzo dokładnie, w efekcie otrzyma- liśmy wersje sterylne brzmieniowo, wyjałowione, wręcz… wykastrowane ze swojego pierwotnego ducha. Ale powie ktoś: „To przecież płyta tri- bute, a nie Miles w oryginale, więc nie musi mieć «tego» klimatu”. Owszem, Lettuce Records, 2017 nie musi, tyle tylko, że nie otrzymali- Do albumów typu tribute mam sto- śmy nic w zamian, no może z wyjąt- sunek ambiwalentny. Z jednej stro- kiem pojawiających się tu i ówdzie ny rozumiem ideę oddania hołdu kosmicznych fraz granych przez Ni- Milesowi Davisowi, z drugiej jednak gela Halla na keyboardach. odgrywana muzyka często (zazwy- Od jakiegoś czasu wyznacznikiem czaj?) jest wtórna i nic nie wnosi, czy- tego, jak powinno się coverować le- li wedle zasady „można, ale po co?”. gendy, jest dla mnie polski EABS, Lettuce sięgnęli po mistrza głów- który poturbował muzykę Kome- nie z jego narkotyczno-psychodelicz- dy, odrzucił wierność z oryginałem, nego okresu. Kompozycje pochodzą stawiając wyraźnie na dekonstruk- z albumów: Bitches Brew, In a Silent cję. Leuttece na taki krok się nie od- Way, On the Corner i Live-Evil. I u mnie ważyli, a szkoda. Sałaciarze mają za to plus, bo ten etap Nie widzę sensu we wtórnym kopio- działalności Davisa lubię najbardziej. waniu kanonu, bo jak mam chęć na Teraz pytania zasadnicze: jak sobie kanon, to sięgam po wersje pierwot- z tym poradzili, czy w odegranych na ne, a nie wyrób milesopodobny. Jeśli żywo przed publicznością kultowych Lettuce pojawiłby się gdzieś w okoli- utworach jest jakiś powiew świeżości cy z tym materiałem, wówczas chęt- i jazzowej innowacji? Moim zdaniem nie poszedłbym na ich koncert, ale wyszło to raczej średnio. Utwory ory- słuchać tej muzyki z nośnika? › 48| Płyty / Recenzje

Miloš Železňák & Anna – Vtáčiky

Katarzyna Nowicka [email protected]

ińskie to pieśni prostego ludu, do którego nie dostał się futurystycz- ny hałas. Oczywiście uległy one przemianom na przestrzeni wie- ków, gdyż, jak to kiedyś na wsi by- wało, każdy miał prawo dodać coś od siebie. Jednak zarówno trubadu- rzy, jak i wędrowni śpiewacy wy- konywali je zazwyczaj przy akom- paniamencie gitary, kobzy lub liry korbowej. Hevhetia, 2017 Świat, który prezentują nam arty- ści to świat, który na chwilę się za- Kiedy byłam małą dziewczynką, trzymuje, mimo wciąż upływające- mama śpiewała mi do snu koły- go czasu. Oniryczna wizja muzyki sanki, które choć posiadające dra- i emocji z nią związanych przypo- matyczny tekst, otulone były sub- mina odbiorcy o prostych wartoś- telnością jej głosu i delikatnością ciach, które często się ulatniają. Nie matczynej opieki. Tę opiekę, za spra- brak tu bowiem uczuć i duchowych wą pięknego i pełnego liryzmu gło- uniesień – zdecydowanie pięknych su, sprawuje nad słuchaczem Anna i nostalgicznych. Oprócz jasnego Hláváćova. I choć większość z nas świata i sielankowego życia z natu- nie zrozumie tej historii (ze wzglę- rą pojawia się też aspekt zależności dów językowych), to możemy odczy- człowieka od przyrody, kiedy to po- tać ją oczami wyobraźni. Bo choć jawiają się problemy z pracą w polu, głos wokalistki, który zawróci na czy od historii, kiedy naciąga wojną, właściwą ścieżkę nawet najbardziej a co za tym idzie śmierć. zbłąkaną duszę może wydawać się Na całym krążku zachwyca subtel- monotonny, to jednak nie brakuje ność głosu wokalistki, który jednak tu całego kalejdoskopu emocji. po pewnym czasie może okazać się Opracowane przez duet pieśni, za- nużący. Dlatego warto też wsłuchać równo bałkańskie – z Czarnogóry, się w tło. Miloš Železňák jest nie tyl- jak i słowiańskie – rosyjskie i ukra- ko biegłym gitarzystą, ale też świet- JazzPRESS, luty 2018 |49

nym multiinstrumentalistą. Grając Wydawać by się mogło, że takie na wszystkich instrumentach, któ- zmodernizowanie muzyki ludo- re można usłyszeć na płycie, łączy wej może ją w jakiś sposób znie- tradycyjną muzykę ludową z nowo- kształcić. Otóż nie, wybawia ją czesnym brzmieniem elektroniki. z często nadawanych schema- Robi to bardzo niepozornie – gdzieś tów „wsi spokojnej i wsi wesołej”, daleko w tle słyszymy mandolinę, pozwalając zinterpretować ją na oud, lirę i buzuki zestawione z gita- nowo tak, by głos i dźwięk leciał rą elektryczną oraz instrumentami po rosie, niczym w Puszczy Kur- elektronicznymi. piowskiej. ›

Pasmo LIVE (piątki, godz. 20.00)

9 Kenneth Dahl Knudsen Group lutego 12on14 Jazz Club

16 Klara Cloud & The Vultures Cały ten jazz! LIVE! lutego PROM Kultury Saska Kępa 23 Piotr Damasiewicz Quintet lutego 12on14 Jazz Club 2 Algorhythm marca 12on14 Jazz Club 50| Płyty / Recenzje

Lina Allemano Four – Sometimes Y

Rafał Garszczyński [email protected]

dekadę, jeśli wierzyć źródłom in- ternetowym, bowiem ich pierwszy album ukazał się już w 2006 roku (Pinkeye). Od czasu debiutu powsta- ło kilka płyt, a zespół sporo koncer- tuje, choć o jego koncertach ani tych zagranych, ani planowanych w oko- licach Warszawy nic mi nie wiado- mo. Jeśli chcecie posłuchać zespołu na żywo, zaglądajcie za naszą za- chodnią granicę, bowiem oprócz ro- Lumo, 2017 dzimego Toronto, to Berlin jest miej- scem, gdzie grają najczęściej. Świat jest duży, ale wszędzie jest bli- Zespół Four to jeden z dwóch mu- sko. Jak odnalazła mnie wytwórnia zycznych projektów prowadzonych Lumo – nie mam pojęcia. Jednak przez Linę Allemano. Drugim jest już pierwsza przesyłka, zawierająca równie ciekawy, ale istotnie różny dwa albumy Liny Allemano, artyst- brzmieniowo skład nazywany Tita- ki, o której istnieniu jeszcze kilka nium Riot z udziałem Ryana Drivera tygodni temu nie miałem pojęcia, – muzyka grającego na analogowych okazała się niezwykle interesująca. syntezatorach. Ten skład nagrał nie- Jako pierwszą postanowiłem zapre- dawno album Squish It!, do którego zentować nagraną wcześniej pły- z pewnością niedługo wrócę. tę Sometimes Y. Nie pytajcie o zna- Istotą funkcjonowania zespołu czenie tytułu, bowiem zwyczajnie Lina Allemano Four jest doskona- nie mam żadnego racjonalnego po- ła współpraca liderki z grającym na mysłu. Wiem jednak, że Lina Al- saksofonie altowym Brodie Westem. lemano jest niezwykle kreatywną To właśnie ta para tworzy siłę i roz- trębaczką (to rodzaj żeński od tręba- poznawalne brzmienie formacji. cza, choć brzmi dziwnie – jak każde Kontrapunkty, kolektywna impro- nie używane często słowo). wizacja, eksperymenty z rytmem to Zespół Lina Allemano Four działa w coś, co pół wieku temu było muzycz- niezmiennym składzie już prawie nym eksperymentem zwiastującym JazzPRESS, luty 2018 |51

nadejście jazzu free, dziś wydaje się i jej formacji Four. Doskonała re- być opatrzonym muzycznym mai- alizacja w jedynym sensownym, nstreamem. To oznacza brak kon- w przypadku takiej muzyki, for- trowersji, ale jednocześnie utrudnia macie nagrania studyjnego na zadanie. Stworzenie interesującego, żywo pozwoliła uchwycić wiele łatwego do rozpoznania i atrakcyj- z przypuszczalnie jeszcze bardziej nego dla słuchacza brzmienia nie spontanicznych występów na żywo jest zadaniem łatwym – nie wystar- zespołu. Album zachęcił mnie do czy już bowiem szok wywołany nie- częstszego zaglądania na strony oczekiwanymi zmianami dynamiki internetowe licznych berlińskich muzycznej akcji, ani łamanie kolej- klubów w poszukiwaniu najbliż- nych reguł. One już bowiem wszyst- szych koncertów zespołu. kie zostały wyeliminowane przez Grupowa improwizacja wymaga poprzedników. Nie wystarczy zagrać doskonałego porozumienia pomię- inaczej, niż wszyscy – bo to w zasa- dzy uczestnikami nagrania. Muzy- dzie niewykonalne. Trzeba to zrobić cy zespołu Liny Allemano grają ze dobrze i z sensem. sobą niezmiennie już ponad 10 lat Wolna i nieskrępowana żadnymi i to z pewnością pomaga im w kre- muzycznymi teoriami grupowa owaniu niezwykłych dźwięków, improwizacja, to nie jest mój ulu- w jednej z najbardziej ogranych biony rodzaj muzykowania. Dlate- jazzowych formuł – składzie z trąb- go, jeśli jakaś płyta takiego rodza- ką i saksofonem uzupełnionym ju zwraca moją uwagę, musi być sekcją rytmiczną. Lubię czuć się za- w niej naprawdę coś nadzwyczaj- skakiwany nowościami w świecie nego. Tak właśnie jest z najnow- muzyki, w którym często wydaje szym albumem Liny Allemano mi się, że wszystko już było. ›

Płyta tygodnia

Rafała Garszczyńskiego www.radiojazz.fm godz. w RadioJAZZ.FM 11:45 od poniedziałku do piątku 52| Płyty / Recenzje

Made To Break – Trebuchet

Rafał Zbrzeski [email protected]

ciekawszych formacji, w któ- rych udziela się Ken Vandermark, stąd też ze sporą niecierpliwością oczekiwałem ich nowego wydaw- nictwa. Album Trebuchet ukazał się 10 li- stopada ubiegłego roku – w sam raz, by dobrze się z nim zapoznać, korzystając z nieco większej ilo- ści wolnego czasu w okresie świą- teczno-noworocznym. Wielokrot- Trost Records, 2017 nie przesłuchałem materiał od pierwszego do ostatniego dźwię- Tytuł piątego (lub ósmego, jeśli li- ku i odnoszę wrażenie, że jest to czyć wydawnictwa cyfrowe) al- najbardziej dojrzała z dotychcza- bumu Made To Break z miejsca sowych płyt kwartetu. Co więcej, sugeruje, że i tym razem amery- że jest to jeden z najbardziej in- kańsko-austriacko-holenderski trygujących albumów z udziałem kwartet wytoczył ciężką artylerię. Kena Vandermarka nagranych Tak jak na poprzednich płytach, w ciągu ostatnich kilku lat. jego brzmienie jest wypadko- Płyta zawiera zaledwie trzy utwo- wą trzech elementów: chicagow- ry, zatytułowane odpowiednio: skiej szkoły nowoczesnego, zbliżo- Hydroplane, Contact Sheet i Slip- nego do free, jazzu, zdecydowanej ping Words Against Silence. Jak rockowej rytmiki i groove’u oraz często bywa w przypadku albu- elektronicznych brzmień, którym mów nagrywanych przez zespo- najbliżej do drone’owego szumu, ły Vandermarka, poszczególne choć można byłoby pokusić się fragmenty dedykowane są róż- też o odszukanie tutaj elementów nym osobom, które w rozmai- noise’u. ty sposób powiązane są ze sztuką Nie ukrywam, że kwartet to jed- albo nawet – szerzej – z huma- na z moich ulubionych, a także nistyką. Tym razem improwiza- – moim zdaniem – jedna z naj- cje zostały poświęcone wyłącznie JazzPRESS, luty 2018 |53

Amerykanom – noise-rockowemu Ken Vandermark improwizuje z równie wielką zespołowi Shellac, pisarce i eseist- ochotą, ale zazwyczaj trzyma się ram kreślonych ce Susan Sontag oraz malarzowi przez pozostałych członków zespołu. Oczywiście i rzeźbiarzowi Kerry’emu Jameso- te zarysy nie są zbyt ostre i niejednokrotnie zwar- wi Marshallowi. Zapewne dedy- te, mocne, oparte na motorycznych riffach sekcji kacje te bardziej powodowane są fragmenty rozpadają się w amorficzne dźwiękowe chęcią ukłonu dla postaci szcze- plamy lub na odwrót – z chaotycznej improwiza- gólnych dla samego Vandermar- cji i elektronicznego szumu wyłania się wyraźny, ka, niż ich rzeczywistym związ- podkręcający temperaturę temat. kiem z konkretnymi utworami, I w tym momencie czytelnik mógłby zapytać: „No jednak śledząc je na przestrze- dobrze, ale zespołów łączących brudne, energe- ni lat, można zauważyć ogromną tyczne rockowe granie z improwizacją jest cał- różnorodność i bogactwo zainte- kiem sporo, cóż jest zatem wyjątkowego w tym resowań saksofonisty. Made To Break?”. Już spieszę z odpowiedzią! Otóż Jeśli idzie o samą muzykę zawar- element, który stanowi o wyjątkowości tej gru- tą na Trebuchet, to zespół z dużym py, to tak często lekceważona przez fanów jazzu wdziękiem porusza się w wypra- elektronika. cowanej stylistyce. Pierwszym ele- Christof Kurzmann posiada dar takiego dobie- mentem, który przykuwa uwagę, rania brzmień, że dźwięki przez niego genero- jest gra sekcji rytmicznej. Wyraź- wane nadają muzyce (w gruncie rzeczy opartej nie osadzona w muzyce rockowej, na prostym pomyśle) dodatkowego wymiaru. z zaznaczeniem, że raczej w tej jej Tworzone przez niego plany złożone ze szmerów odmianach, które ponad wirtuo- i hałasów często są irytujące niczym piasek pod zerię i popisy techniczne stawiają powieką albo kamyk w bucie – i spełniają podob- energię i bezpośredniość. Tim Da- ną rolę. Wybijają słuchacza z równowagi, może isy i Jasper Stadhouders potrafią nieco dezorientują, ale zmuszają do aktywnego nadać utworom odpowiedniego odbioru, ciągłego „dostrajania się”, jak przy słu- groove’u i sprężystości brzmienia, chaniu radia, które odbiera program z zakłóce- unikając banalnych rozwiązań. niami. Oczywiście nie pozostają przez Z tych elementów panowie z Made To Break po- cały czas w obrębie idiomu rocko- składali swój najnowszy album, a zrobili to w taki wego, dzieląc się również grą bliż- sposób, że naprawę niełatwo jest się od niego ode- szą improwizacji. rwać. › 54| Płyty / Recenzje

Gayle przenosi w inny wymiar

Rafał Zbrzeski [email protected]

Pharoaha Sandersa, Archiego Shep- pa i Alberta Aylera. Bardzo dobry- mi przykładami kontynuowania tej drogi są dwie koncertowe płyty tria Charlesa Gayle’a zarejestrowane podczas występów w Polsce, a wyda- ne przez oficynę For Tune. Najnowsza, wydana w połowie grudnia płyta Gayle, zatytułowana Solar System zawiera koncert na- grany w trio z udziałem perkusisty Charles Gayle Trio – Solar System Maxa Andrzejewskiego i kontra- For Tune, 2017 basisty Ksawerego Wójcińskiego. Charles Gayle w swojej muzyce czę- Występ odbył się 24 październi- sto odnosi się do rzeczy i pojęć, któ- ka ubiegłego roku w klubie 12on14, re czają się gdzieś poza horyzontem w Warszawie. Wydany w maju 2015 codziennej ludzkiej egzystencji. roku album Christ Everlasting to za- Nie może być inaczej, skoro dźwię- pis koncertu z poznańskiego klubu ki, które wydobywa z instrumentu Dragon, z roku 2014 – podczas tam- wyraźnie naznaczone są dziedzi- tego występu na kontrabasie rów- ctwem muzyki spirituals, gospel, nież grał Wójciński, zaś za perku- a przede wszystkim pierwszej fali sją zasiadał Klaus Kugel. afroamerykańskiego free jazzu, Na obu płytach tytuły sugerują in- o ile bardziej właściwie nie było- spiracje wybiegające daleko poza by użycie w tym miejscu terminu nasz codzienny świat. W przypadku „Fire Music”. Wymiar duchowy jest nowego albumu podróżujemy przez więc niejako genetycznie przypisa- Układ Słoneczny, na wcześniejszym ny do jego twórczości. muzyczna wędrówka ma zdecydo- Stawia to, urodzonego w Bufflo sak- wanie bardziej religijny wydźwięk, sofonistę i pianistę (a okazjonalnie choć jednocześnie pojawia się tam także wokalistę), w roli kontynuato- też ukłon w kierunku wielkich po- ra tradycji zapoczątkowanej w mu- przedników. Tym samym Charles zyce jazzowej przez Johna Coltrane’a, Gayle dociera chyba do sedna ga- JazzPRESS, luty 2018 |55

tunku muzycznego, który uprawia – te dźwięki mają przenosić słu- chacza w inny wymiar, w pewnym sensie tworząc alternatywną rze- czywistość, która pozwoli z ich po- mocą oderwać się od codzienno- Charles Gayle Trio – Christ Everlasting For Tune, 2015 ści. W pewnym sensie twórczości Gayle’a bliżej więc do porządku sac- Podczas dalszej podróży poprzez rum niż do profanum. nasz układ planetarny poznaje- Na Solar System podróż rozpoczy- my liryczną Venus z przeświet- namy w bezpośrednim sąsiedz- nym kontrabasowym solo Wój- twie Słońca. Album otwiera utwór cińskiego i perkusyjnym popisem Mercury – i przy pierwszych dźwię- Andrzejewskiego, po których tem- kach trudno uwolnić się od skoja- peratura na moment się podno- rzeń z muzyką Aylera z okolic Spiri- si. Docieramy do Ziemi – Earth to tual Unity. Charakterystyczne frazy pierwszy z utworów, w których saksofonu i gęsta gra sekcji do złu- Gayle prezentuje się nam jako pia- dzenia przypominają dźwięki nista – tu zapewne mogłyby się po- z tamtej, fundamentalnej dla free jawić skojarzenia z Cecilem Taylo- jazzu płyty. Odniosłem wrażenie, rem i Andrew Hillem, jednak Gayle że u Gayle’a jednak perkusja i kon- wydaje się być znacznie mniej bie- trabas w sposób nieco bardziej za- głym klawiszowcem, który pomi- angażowany uczestniczą w kon- mo tego bardzo wiele zyskuje dzię- struowaniu narracji. Nie jestem ki żarliwości i zapałowi. jednak pewien, czy wrażenie nie Kolejny utwór, rzecz jasna, nosi ty- jest częściowo spowodowane słab- tuł Mars – lider nadal przy for- szą produkcją wydanego ponad pół tepianie, ale jest zdecydowanie wieku temu albumu Aylera. Z całą mniej spokojnie, praktycznie bra- pewnością zarówno przepięknie kuje linii melodycznej, która ginie grający Ksawery Wójciński, jak przykryta kaskadami dźwięków i kładący gęste faktury Max An- i wyłania się dopiero pod koniec drzejewski znakomicie uzupełnia- utworu. Trzeba przyznać, że uj- ją skład i brzmienie tria. mująca w swojej prostocie i po mi- 56| Płyty / Recenzje

strzowsku „podciągnięta” przez grę zarówno albumu, jak i poszczegól- smyczkiem na kontrabasie Wójciń- nych kompozycji nie pozostawiają skiego. Podobnie niewinne i pro- wątpliwości co do duchowego wy- ste podejście do grania prezentuje dźwięku całości. Z cała pewnoś- Gayle w kolejnej kompozycji, op- cią żarliwość, o której pisałem wy- artej na bluesie i noszącej tytuł żej jest immanentną cechą muzyki KONCERTY Jupiter. Przez cały czas dominuje Gayle. Odnoszę wrażenie, że to ten brzmienie fortepianu – co przyzna- sam rodzaj zaangażowania, któ- ję, zaskoczyło mnie nieco. ry można zaobserwować podczas Saksofon powraca dopiero w utwo- nabożeństw afroamerykańskich rze Saturn – tym razem grając społeczności religijnych – wspól- rzewnie i melancholijnie w pierw- ny śpiew, czasem taniec przenoszą szej części, by wraz z czasem uczestników w zupełnie inną rze- trwania znów zbliżyć się do ayle- czywistość. Z tego samego rodzaju rowskiej intensywności. Album duchowości czerpie muzyka Char- kończy zagrana ponownie na for- lesa Gayle’a. tepianie miniatura Uranus – i choć W porównaniu z Solar System mniej w tej kosmicznej podróży zabrakło jest na Christ Everlasting brzmienia ostatniej z planet Układu Słonecz- fortepianu – czyni to album moc- nego, trudno nie przywołać w tym niejszym w wyrazie, szczelniej upa- miejscu skojarzenia z późną twór- kowany emocjami. Przysłuchując czością Johna Coltrane’a i widocz- się tym dwóm płytom można chyba ną również w tytułach jego utwo- zaryzykować twierdzenie, że Gayle rów fascynacją astronomią. dużo pewniej i bardziej przekonują- Łączniki z twórczością Trane’a co wypada w roli saksofonisty, jed- znajdują się i na wcześniejszej pły- nak na obu jest wystarczająco dużo cie, o której już wspomniałem – rozbudzających emocje momentów, album Christ Everlasting zawiera by jasno stwierdzić, że warto mieć ognistą, rozimprowizowaną wer- je w swoje kolekcji. Choć nagrane sję utworu Giant Steps. Poza tym zostały stosunkowo niedawno i nie- pomiędzy swoją autorska mu- daleko w sensie geograficznym, to zykę Gayle wplótł tutaj utwory odwołują się do trochę innego po- Sonny’ego Rollinsa, Theloniousa rządku – znacznie bardziej uniwer- Monka i Alberta Aylera. Tytuły – salnego. › JazzPRESS, luty 2018 |57

KONCERTY fot. Marcin Czajkowski Marcin fot. 58| RozmowyKoncerty / Przewodnik koncertowy

MAREK NAPIÓRKOWSKI WAW-NYC – TRASA KONCERTOWA Marek Napiórkowski koncertuje z oryginalnym międzynaro- 9 dowym składem, z którym zarejestrował ubiegłoroczną płytę lutego WAW-NYC. Do końca lutego kwartet zagra w Zielonej Górze ZIELONA (9 lutego), Gorzowie Wielkopolskim (10 lutego, Jazz Club Pod GÓRA Filarami), Warszawie (11 lutego, Studio im. Agnieszki Osie- ckiej), Frankfurcie nad Odrą (15 lutego), Wadowicach (16 lu- tego), Radomiu (17 lutego), Wrocławiu (18 lutego, Sala Kon- certowa Radia Wrocław), Wałbrzychu (19 lutego, Jazz Club A’propos), Łodzi (20 lutego, Filharmonia Łódzka) i Toruniu (21 lutego, Jazz Od Nova Festival). Zespół wystąpi w składzie: Ma- rek Napiórkowski – gitary, Manuel Valera – instrumenty klawi- szowe, Sławomir Kurkiewicz – gitara basowa, kontrabas, Cla- rence Penn – perkusja.

DOBRY WIECZÓR JAZZ: KUBA WIĘCEK TRIO Utwory ze swojej debiutanckiej płyty Another Raindrop wyko- 10 nają 10 lutego, na scenie warszawskiego Teatru Muzycznego lutego Roma, Kuba Więcek i jego trio. Będzie to kolejny koncert z cy- WARSZAWA klu Dobry Wieczór Jazz. Premierowy album 23-letniego sak- sofonisty ukazał się w ubiegłym roku w reaktywowanej po wie- lu latach przerwy prestiżowej serii Polish Jazz i został wysoko oceniony przez recenzentów. Swoje autorskie trio Kuba Więcek stworzył wraz z dużo bardziej doświadczonymi od niego muzy- kami: Łukaszem Żytą (perkusja) i Michałem Barańskim (kon- trabas).

ESKAUBEI & TOMEK NOWAK QUARTET – TRASA KONCERTOWA Eskaubei & Tomek Nowak Quartet rozpoczął w lutym kolejną tra- 16 sę koncertową prezentującą przekrojowy materiał ze swoich obu lutego dotychczasowych płyt – Będzie Dobrze i Tego Chciałem. Koncerty WARSZAWA zaplanowano w: Warszawie (Służewski Dom Kultury, 16 lutego), Przemyślu (Klub Niedźwiadek, 7 marca), Strzyżowie (Kawiarnia Combo, 8 marca), Bielsku-Białej (Metrum Jazz Club, 16 marca), Krakowie (Harris Piano Jazz Bar, 17 marca) i Rzeszowie (6 kwiet- nia, w ramach Eskaubei B`Day Jam). W Krakowie i Rzeszowie gru- pie towarzyszyć będą na scenie specjalni goście, między innymi DJ Mr Crime. JazzPRESS, luty 2018 |59 60| RozmowyKoncerty / Przewodnik koncertowy

JAZZ Z WAMI: KUBA PŁUŻEK QUARTET Kuba Płużek ze swoim kwartetem wystąpi4 marca w Trzebini, w ra- 4 mach koncertowego cyklu Jazz z Wami. Podczas wieczoru w Trze- marca bińskim Centrum Kultury można spodziewać się utworów z Froots TRZEBINIA – najnowszej płyty zespołu, która ukazała się pod koniec 2017 roku – oraz z wydanego trzy lata wcześniej debiutu pianisty, zatytułowa- nego First Album. Artyści wystąpią w składzie: Kuba Płużek – for- tepian, Dawid Fortuna – perkusja, Max Mucha – kontrabas, Marek Pospieszalski – saksofon tenorowy i sopranowy.

FESTIWAL JAZZ JANTAR: VIJAY IYER & Duet światowej sławy pianistów – Vijay Iyer i Craig Taborn – wystąpi 11 11 marca w gdańskim klubie Żak, w ramach Festiwalu Jazz Jantar. marca Będzie to jedna z rzadkich okazji do zobaczenia w takim składzie GDAŃSK muzyków, którzy, zdaniem wielu ekspertów, znajdują się w szczycie artystycznej formy. Obaj wydali w ubiegłym roku wysoko oceniane albumy: Vijay Iyer, zagrany w autorskim sekstecie, Far From Over a Craig Taborn, kwartetowy – Daylight Ghosts. O jednym z koncer- tów duetu tak pisał JazzTimes: „Iyer i Taborn to zestawienie niczym z jazzowego nieba”.

JAZZ I FORTEPIAN: KUBA STANKIEWICZ Kuba Stankiewicz zainauguruje 5 marca nowy cykl solowych koncertów pod nazwą Jazz i fortepian, które odbywać się będą co miesiąc w Centrum Ło- wicka, w Warszawie. W ramach cyklu każdy z wy- konawców zaprezentuje muzykę, którą się inspiruje, którą kocha i z którą się utożsamia. Będą więc kom- pozycje własne i standardy jazzowe, melodie znane, ale też słyszane wcześniej przez niewielu. W kolej- nych miesiącach w Centrum Łowicka usłyszeć będzie można Michała Tokaja, Dominika Wanię i Andrzeja Jagodzińskiego, wyjątkowo ze swoim triem, z któ- rym zagra premierowy program.

5 WARSZAWA KUP BILET marca JazzPRESS, luty 2018 |61 62| Koncerty / Relacje fot. Marcin Czajkowski Marcin fot.

Światowe fusion z Polski

Andrzej Kowalczyk Daniel Popiałkiewicz Quartet, Jazz dobry nad Dolinką [email protected] – Warszawa, Służewski Dom Kultury, 12 stycznia 2018 r.

Obecnie dobrze ma się jazz spod niem dla muzyków jazzowych, za znaku mainstreamu, klimatów to wnosi elektryfikację instrumen- ECM, wielu przedstawicieli ma tak- tów, specyficzną energię oraz inną że scena – mówiąc ogólnie – „par- niż w jazzie warstwę emocji. donowsko-ladoabcowska”. Nato- Pierwszego udanego połączenia miast w cieniu trochę ginie fusion, tych dwóch odległych gatunków będące mariażem jazzu i muzy- dokonał Miles Davis, potem ze ki rockowej. Oczywiście muzyka zmiennym szczęściem fusion wra- rockowa z całą swoją prostotą na- cało w glorii i znikało w tłumie. rzędzi i przekazu nie jest wyzwa- Wielkimi przedstawicielami tego JazzPRESS, luty 2018 |63 gatunku byli w latach siedemdzie- siątych: John McLaughlin, Al Di Meola, Stanley Clarke, Joe Zawinul, a w latach osiemdziesiątych swo- je indywidualne kariery rozpoczę- li wybitni: Allan Holdsworth, Mike Stern, , zespoły Yel- lowjackets czy Steps Ahead, bra- cia Michael i Randy Brecker i inni. Wyżyłowany do granic możliwości aparat wykonawczy i gonitwy wir- tuozerskie stały się jednocześnie początkiem końca popularności tego kierunku, gdyż warsztat zdo- minował muzykę. Będąc wielkim miłośnikiem tego gatunku, nader rzadko mam oka- zję trafić na dobry koncert, zespoły specjalizujące się w graniu fusion raczej konfrontują się z własnymi umiejętnościami niż mają do opo- wiedzenia jakieś historie. Dlate- go zaintrygowany przyszedłem na koncert kwartetu Daniela Popiał- kiewicza. Jego ostatni album Nada to inteligentne czerpanie z klasyki gatunku, niepozbawione własnego autorskiego pomysłu. Koncert – zwłaszcza z muzyką elek- tryczną – na ogół ma się nijak do słuchania tego samego materiału na płycie. Energia płynąca ze sceny jest nokautująca. Materiał napisany przez Popiałkiewicza, na żywo krą- ży na pograniczu fusion, a chwila- mi progresywnego rocka. Niezwy- kle trudne i szybkie unisona gitary i będącego jak zwykle w formie Pa- wła Herbiego Tomaszewskiego na fot. Marcin Czajkowski 64| Koncerty / Relacje instrumentach klawiszowych wbijały w fotel. Na- zwalająca się wyhasać solistom. Co prawdę nie często zdarza się słyszeć tak zaawanso- prawda Kubiszyn to zupełnie inna waną aranżersko muzykę fusion graną na żywo. bajka niż Gary Willis, a Dobrowol- Niepokojące i zmieniające się metrum w utworach, ski nie jest Kirkiem Covingtonem, dynamika, ostre tempo, ale także spora dawka liry- ale inna nie znaczy w tym wypad- zmu. Chwilami niektóre zagrywki Popiałkiewicza ku gorsza czy słabsza. Nasi muzycy przywodziły mi na myśl nuty Scotta Hendersona, – piszę to z pełnym przekonaniem chociaż Henderson w swojej grze zawiera znacznie – grają na poziomie światowym. więcej bluesa, to jednak w takim graniu i współ- Po koncercie jeden z topowych brzmieniu kwartetu gitara-klawisze-gitara basowa polskich muzyków w rozmowie -perkusja nie sposób nie pomyśleć o legendarnym skomentował: „Do tej pory utarło Tribal Tech. się, że czołowym polskim gitarzy- Sekcja rytmiczna Robert Kubiszyn – Paweł Do- stą fusion jest Marek Napiórkow- browolski to potężna maszyna groove’u, tak swo- ski. Marek, masz poważną konku- bodnie realizująca najtrudniejsze aranże, jak i po- rencję!” ›

fot. Marcin Czajkowski JazzPRESS, luty 2018 |65 fot. Jarosław Wierzbicki Jarosław fot.

Gwiazdy wsparły dziecięce Centrum Transplantacji

Wawer Music Festival – Gwiazdy Jazzu Charytatywnie Na Rzecz Dziecięcego Centrum Transplantacji w Instytucie Centrum Zdrowia Dziecka – Warszawa, Agnieszka Holwek Stary Młyn, Hotel Boss, 28 stycznia r. [email protected]

Kwartet Marita Albán Juárez, znajdującym się na terenie kom- trio Kuby Stankiewicza i zespół pleksu Hotel Boss w warszawskim Kuby Badacha wystąpili w ostat- Miedzeszynie. nią niedzielę stycznia na ponad- Jako pierwszy zagrał kwartet Mari- czterogodzinnym koncercie zor- ty Albán Juárez, artystki prezentu- ganizowanym przez profesorów jącej klimaty latin jazzu, w którym Piotra Kalicińskiego i Jarosława szczególnie oklaskiwany był piani- Drzewieckiego na rzecz Dziecięce- sta Dominik Wania. Nastrój na sce- go Centrum Transplantacji w In- nie zmienił się radykalnie, kiedy stytucie Centrum Zdrowia Dzie- pojawiło się na niej trio wrocław- cka. Wydarzenie miało miejsce się skiego pianisty Kuby Stankiewicza, w klimatycznym Starym Młynie, specjalizującego się ostatnio w od- 66| Koncerty / Relacje

krywaniu polskich korzeni amery- kańskiego jazzu. Stankiewicz jest admiratorem twórczości Henryka Warsa, czemu dał wyraz podczas występu. Dzięki niemu publiczność została przeniesiona do czasów międzywojennej Warszawy. Popły- nęły szlagiery: Już nie zapomnisz mnie i Miłość ci wszystko wybaczy. Po trwających ponad godzinę dwóch występach, Kuba Badach – zapla- nowany jako ostatni tego wieczo- ru – nie miał łatwego zadania. Ale kto nie był jeszcze na jego koncer- cie, ten powinien przynajmniej raz tego doświadczyć – to był wyrywa- jący z butów, energetyczny show – w najlepszym tego słowa znaczeniu – w wykonaniu wokalisty i jego ze- społu. Wysłuchaliśmy wyjątkowych interpretacji piosenek Andrzeja Za- uchy, które doskonale podsumowa- ły niedzielny wieczór. Pamiętając o celu wieczoru, Kuba Badach przy- znał pod koniec, że swoim wystę- pem chciał wyrazić wdzięczność wobec lekarzy Centrum Zdrowia Dziecka, których pacjentem był jako dwunastoletnie dziecko. W wydarzeniu wzięło udział po- nad 500 osób. Koncert odbył się już po raz drugi, tym razem w dużo większym wymiarze. Jak dowie- dzieliśmy się następnego dnia od profesora Kalicińskiskiego, udało się zebrać około 50 tys. zł. Pieniądze zostaną przekazane na Fundację Wspieramy Rozwój Instytutu Cen- fot. Jarosław Wierzbicki trum Zdrowia Dziecka. › JazzPRESS, luty 2018 |67 fot. Jarosław Wierzbicki Jarosław fot. 68| Koncerty / Relacje fot. Przemek Kleczkowski Przemek fot.

Duet, który lubi się zaskakiwać

Przemek Kleczkowski & Benjamin Koppel – Kraków, Piec Art [email protected] Acoustic Jazz Club, 30 stycznia 2018 r.

Jakież szczęście mnie ogarnę- Co innego oczywiście, gdy gra- ło, gdy na najsłynniejszym por- ją na jakimś dużym, komercyj- talu społecznościowym na literę nym festiwalu jazzowym z gwiaz- „f” wyświetliła mi się informacja: dami typu , Paul Bley „Scott Colley & Benjamin Kop- czy Jack DeJohnette i po koncer- pel – Live in Piec Art Kraków”. Ta- cie idą zwiedzać Stare Miasto, na- kie sytuacje należą do absolutnej trafiając przypadkowo na wieczor- rzadkości – by tego pokroju mu- ne jam session. Tym razem jednak, zycy w takim ot, kameralnym jak mi się udało dowiedzieć, całe składzie odwiedzali krakowskie przedsięwzięcie było zaplanowa- piwnice. ne przez management tych właś- JazzPRESS, luty 2018 |69 nie dwóch panów, którzy pomiędzy koncertami w Stuttgarcie i Medio- lanie mieli lukę, i postanowili ją efektywnie wykorzystać na kon- cert w Krakowie. Tak jak się spodziewałem, publicz- ność dopisała i to w takim stopniu, że część osób słuchała koncertu z zaple- cza klubu, skąd dochodziły również rytmiczne odgłosy zmywarki ku- chennej. Większość zaprezentowa- nych utworów było kompozycjami Koppela. Krótkie melodyjne tematy wypełniane długimi improwizacja- mi, uświadomiły odbiorcom, w ja- kich stylistykach muzycznych wy- konawcy gustują i na co dzień się poruszają. W zaprezentowanej muzyce moż- na było odnaleźć wszystko – war- sztat na najwyższym poziomie, nieprzeciętną muzykalność i za- skakiwanie samych siebie czymś, czego nigdy wcześniej (sądząc po reakcjach muzyków) nie słyszeli, mimo że grają ze sobą tyle lat. Jak można było się spodziewać, pub- liczność nie chciała się szybko roz- stać z duetem, więc na bis zagrał on Colemanowskie Turnaround. Na koncert przyszła śmietanka krakowskich muzyków jazzowych, którzy trochę po cichu liczyli na ja- kiś pokoncertowy jam session, ale panowie zamienili jedynie parę zdań z publicznością, udzielili kil- ku wywiadów, po czym udali się na odpoczynek, oczekując na po- ranny lot do Mediolanu. › fot. Przemek Kleczkowski 70| Wystawy / Relacje fot. Tristan Fewings, Getty Images Getty Fewings, Tristan fot.

Jazzowe łamigłówki

Jakub Krukowski Basquiat. Boom For Real – Londyn, Barbican Centre, [email protected] 21 września 2017 r. – 28 stycznia 2018 r.

„Nie wiem, jak opisać moje prace. klu oddającego hołd historii ma- To tak, jakby zapytać Milesa: Jak larstwa czy efektów współpracy brzmi twoja trąbka?” z Andym Warholem – znalazła się liczna reprezentacja obiektów po- Na wystawie Boom For Real w lon- święconych muzyce. Przyznaję, że dyńskiej galerii Barbican zebra- o ile znane mi były związki Basqu- no niespotykaną do tej pory w Eu- iata z nowojorską sceną awangar- ropie kolekcję prac Jean-Michela dy, to nie przypuszczałem, że arty- Basquiata. Ekspozycję przygotowa- sta w swojej działalności tak często no tak, by w najpełniejszym stop- odnosił się do świata jazzu. niu przybliżyć otaczający malarza Już pierwszą pracą, umieszczoną świat, a przez to inspiracje, jakie przy wejściu, był zaprezentowany mu towarzyszyły. Wśród najbar- na kilkumetrowym ekranie krótki dziej charakterystycznych dzieł film, na którym Jean-Michel tań- – ulicznego manifestu SAMO, cy- czy do utworu Riding on a Blue Note JazzPRESS, luty 2018 |71

Duke’a Ellingtona. Spontaniczny nych wydarzeń, których bohaterami byli najważ- obraz, zarejestrowany w jego stu- niejsi przedstawiciele gatunku. dio, był świetną zapowiedzią tego, Mimo że w jednym z wywiadów Basquiat wska- co znajdowało się w dalszej części zał Milesa Davisa jako ulubionego muzyka, to naj- wystawy. Najwięcej eksponatów częstszym bohaterem jego prac był bez wątpienia inspirowanych jazzem zgrupowa- Charlie Parker. Namalowany w 1984 roku Plastic no w dedykowanej gatunkowi sek- Sax swoją nazwę zawdzięcza inskrypcji znajdującej cji Bebop. Nazwa sali, poza oczywi- się pod portretem pioniera bebopu. Basquiat przy- stym kontekstem stylistycznym, wołuje występ z 1953 roku z Toronto, zarejestrowa- korespondowała z pojęciem „Beat ny jako Jazz at Massey Hall. Saksofonista pojawił się bop”, którym Basquiat w 1983 roku tam obok wielkich swoich czasów – Dizzy’ego Gille- nazwał wyprodukowany przez sie- spiego, Buda Powella, Charlesa Mingusa oraz Maxa bie hip-hopowy utwór. Poświęcenie odrębnego miejsca na taki temat nie może dziwić, muzyka bowiem nieustannie towarzyszyła mu podczas pracy. Podobno w swojej kolekcji posiadał ponad 3000 albu- mów, z których najcenniejsze naby- wał za swoje obrazy. Historyk sztu- ki Robert Farris Thompson w 1985 roku odwiedził malarza w jego pra- cowni i na żywo obserwował, jak od- twarzane melodie wpływają na jego sztukę: „Basquiat włączył gramofon i puścił afrokubańską, freejazzową płytę, po czym wrócił do pracy nad nieukończonym kolażem. (...) Jego ruchy odzwierciedlały nagranie, a zmiany natężenia dźwięku umuzy- kalniały płótno”. Kilka spośród zgromadzonych w każdym dziale prac kuratorzy opatrzyli szerszym opisem objaś- niającym kontekst ich powstania. W przypadku sekcji Bebop opisy ujawniły, jak wytrawnym znaw- cą muzyki był Basqiuat, odnoszący się w swoich działach do historycz- fot. Tristan Fewings, Getty Images 72| Wystawy / Relacje

Roacha. Był to jedyny raz, kiedy gwiazdorska piątka z nią nie powiązanych wątków, co razem przebywała na scenie. jest znakiem rozpoznawczym arty- Parker tego dnia grał na plastikowym saksofonie sty. Są jednak prace, w których sak- podarowanym mu przez właściciela marki Graf- sofonista jest samodzielnym bo- ton. Jak podają niektóre źródła, miał wcześniej za- haterem – jak na rysunku Untitled stawić swój standardowy instrument w lombar- (Charlie Parker), nawiązującym do dzie, by za uzyskane środki kupić heroinę. Pomimo zdjęcia z okładki albumu rejestru- niecodziennych okoliczności występ przeszedł jącego historyczne Koko Sessions, do historii jako jeden z najlepszych, a legendarny gdzie nosi charakterystyczny, po- saksofon Amerykańskie Muzeum Jazzu w Kansas kryty kropkami krawat. (mieście urodzenia Parkera) w 1994 roku kupiło na Basquiat wykorzystywał wizeru- aukcji za 93 500 funtów. nek Parkera również w pracach Choć przywołana historia zdominowała obraz, to zaangażowanych społecznie, jak odnajdziemy w nim też szereg innych, całkowicie w namalowanym wspólnie z War- holem Arm and Hammer II. Proces twórczy rozpoczął mistrz popar- tu, wprowadzając dwa potężne lo- gotypy marki Arm and Hammer – firmy produkującej artykuły go- spodarstwa domowego. Znak przed- stawia muskularną rękę białego człowieka trzymającą młot, to na- wiązanie do wizerunku rzymskie- go boga ognia Wulkana. Młodszy artysta zamalował jeden z symbo- li, umieszczając w jego centrum po- piersie czarnoskórej postaci grającej na saksofonie. Data „1955”, umiesz- czona poniżej, odnosi się do roku śmierci Charliego Parkera, stąd uznaje się, że to jego malarz wybrał jako przeciwieństwo „białej siły”. Nie bez znaczenia jest hasło promu- jące przywołaną markę – „Standard czystości”, które zdaje się być zesta- wione z dopiskiem „Wolność”. Poruszając wątek jazzowych ikon w twórczości amerykańskiego ma- fot. Tristan Fewings, Getty Images larza, nie sposób pominąć monu- JazzPRESS, luty 2018 |73 mentalnej pracy King Zulu. Na nie- mal całkowicie niebieskim tle (kolorze bluesa) znajduje się siedem elementów tworzących wyjątkowy rebus. Na środku płótna widnie- je maska z podpisem „King Zulu”, odnosząca się do Louisa Armstron- ga koronowanego na króla podczas parady Mardi Gras w 1949 roku. Po- niżej widnieje litera „G” pisana go- tykiem, jak w znaku Gennett Re- cords, gdzie legendarny trębacz zarejestrował swoje pierwsze solo w zespole Joe Olivera. Tuż obok można natomiast dostrzec napis „DO NOT STAND / IN FRONT OF / THE ORCHESTRA”, który jest odniesieniem do zdjęcia Armstron- ga z orkiestrą Fate’a Marable’a, znaj- dującym się w książce Black Beauty, White Heat. Basquiat tworzy historię z połączenia różnych, luźno powią- zanych elementów/cytatów, charak- teryzując tym samym istotę ukocha- nej muzyki. „Krótkie, ale bardzo intensyw- ne życie”, to sformułowanie zde- cydowanie za często pojawia się w biografiach wielkich muzyków jazzowych. Niestety podobne znaj- dziemy w odniesieniu do biogra- fii Jean-Michela Basquiata. Przera- żająco bliska jest historia malarza i jego wielkiego idola – Charlie- go Parkera. Dla obu intensywność twórcza niosła zarówno pionier- skie rozwiązania, jak i śmiertelne uzależnienie prowadzące do przed- wczesnej śmierci. › fot. Tristan Fewings, Getty Images 74| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. JazzPRESS, luty 2018 |75

Klarnecista, który zaczynał od rocka. Kiedy pojawiła się szansa na zdoby- cie dużej popularności z grupą Snukasky, w której był wokalistą, porzucił ją, aby grać z powstającą właśnie, awangardową Miłością. Jeden z twórców i apologetów ruchu yassowego, od którego z czasem się zdystansował, aby pójść własną drogą. Niestrudzony, bezkompromisowy improwizator i krea- tor muzycznych idei, z najbardziej znaną – koncepcją arytmicznej perfekcji. Lider wielu formacji, między innymi Niebieskiego Lotnika, Arhythmic Per- fection i Diffusion Ensemble. Kompozytor muzyki do spektakli, filmów i re- klam. Twórca trudnej do zaklasyfikowania, własnej muzyki, której najnow- szym przykładem jest, wydany pod koniec 2017 roku, nagrany z duetem Hati, album Teruah. Występował z Derekiem Baileyem, Tonym Oxleyem, Django Batesem, Kazutoki Umezu, Roscoe Mitchellem, Evanem Parkerem i Peterem Brötzmannem. Jako jeden z nielicznych w Polsce specjalizuje się w grze na klarnecie basowym. Jerzy Mazzoll w JazzPRESSie dokonuje rozrachunku ze swoją przeszłością.

Nie stawiam muzyki ponad życie Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Uważasz się sora Tadeusza Kamińskiego, któ- bardziej za kompozytora, bandli- ry wykształcił wielu znakomitych dera, a może przede wszystkim instrumentalistów, takich jak Ma- za kreatora muzycznych sytuacji, ciek Sikała, Emil Kowalski. Naj- kogoś, kto wytycza trendy i przy- bardziej chyba jednak cenię u sie- gotowuje innych do pójścia nową bie umiejętność dobierania sobie drogą? muzyków, z którymi tworzę zespół. Tylko często zdarza się, że kiedy za- Jerzy Mazzoll: Obraziłbym wie- czynają ze mną grać, właśnie wte- lu wspaniałych klarnecistów, gdy- dy dostrzegają ich inni i „wyłapują”, bym mianował się wirtuozem... zanim zdążymy nagrać płytę. Natomiast jestem zawodowcem, gram od ósmego roku życia. Grania Profesor Kamiński jest chy- na klarnecie uczyłem się od profe- ba szczególnie ważną dla ciebie 76| Rozmowy postacią? Najpierw uczęszczałeś do niego w szkole giwałem się, kiedy uciekałem ze muzycznej a potem na prywatne lekcje. szkoły, nie chciałem się uczyć, on mnie tam, na klarnecie, „zacho- Moją pierwszą płytę – A – dedykował jemu, ponieważ wał”. Załatwił mi powtarzanie ro- nikt inny, żaden inny nauczyciel, tylko on – mistrz, ku, a potem uczył mnie jeszcze pry- jak go nazywam – tolerował to, co wyczyniałem watnie, kiedy go poprosiłem, żeby w szkole, i po szkole. Tak, przyjął mnie też jako pry- wszystkie najważniejsze rzeczy watnego ucznia, bo zaniedbałem swoje obowiązki. z akademii mi przekazał. Praco- Nie zrobiłem dyplomu, ale w szkole spędziłem wie- wał ze mną, chociaż zasady zmie- le, wiele lat, a potem uczyłem się u niego prywatnie. niły się na fatalne. Jak powiedział: Doceniałem go przede wszystkim, jako tego, kto opo- „Kiedyś miałem nad tobą władzę, wiedział mi, czym jest dla niego muzyka. Kto wsparł a teraz to ty płacisz”. Nie stać mnie moje pomysły i wybory. Nawet na przekór moim ro- było, ale płaciłem. Pracowałem od dzicom, którzy woleli, żebym grał na saksofonie. ośmiu do dziesięciu godzin dzien- nie, potem jechałem na próbę Mi- Można powiedzieć, że jemu zawdzięczasz to, że łości, a po niej jeszcze graliśmy grasz na klarnecie? z Tymonem (Tymańskim) na ulicy. Dzień miał za mało godzin. To, że gram na klarnecie, zawdzięczam swojemu cwaniactwu, które u dzieci jest wyrazem inteligen- Czyli jednak klarnet jest twoim cji. Ale mam nadzieję, że było to coś więcej niż cwa- zawodem, najważniejszą profesją? niactwo, czuwało nad tym coś większego, czyli że wybór był nieprzypadkowy. Po zdaniu eg- Klarnet jest dla mnie rodzajem zaminu do szkoły muzycznej protezy stanąłem przed komisją, która chciała mi wcisnąć trąbkę – chyba dlatego że mam Tak, klarnet można by nazwać mo- wydatne usta – a ja spojrzałem na wiszące na ścia- im zawodem, choć bardziej na- nach tablice, które wszyscy mamy w pamięci ze zwałbym go... Może to nieładnie szkół muzycznych, i zauważyłem tam mały czar- brzmi – chociaż dlaczego właściwie ny kijek. Pomyślałem, że z nim będzie mało prob- miałoby brzmieć nieładnie – klar- lemów i wybrałem go. Wtedy stanął przede mną net jest dla mnie rodzajem prote- wielki, prawie dwumetrowy facet, który zapytał zy. Tak, jakbym zamiast ręki miał się: „Na-pew-no chcesz na tym grać?”. klarnet.

Profesor Kamiński? Uważasz go niemal za część swoje- go ciała? Tak, profesor Tadeusz Kamiński. Ta nauka była dla mnie bardzo ważna i niezwykła, bo kiedy wymi- A może ducha bardziej. JazzPRESS, luty 2018 |77 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

Przedłużenie twojego ciała? Tak, śpiewałem. Nie miałem własnego klarne- tu, więc nie mogłem go sprzedać, miałem szkol- Tak, tak, coś, co jest jednak fizycz- ny, a kiedy mi go zabrali, chwyciłem za gitarę. By- ne, coś co jest bardzo ważne, co kie- ła przywieziona z domu moich dziadków, ze wsi. dyś ukonstytuowałem, jako swój Potem leżała na strychu, mój brat uczył się na niej pogląd. grać. On (Wojtek Mazolewski – przyp. red.) opowia- da, że znalazł ją nie wiadomo gdzie, więc wyjaś- Nie miałeś wątpliwości? W zespo- nię: przywiozłem ją ze wsi! Potem, podobno, miał ją łach rockowych, w których grałeś rozbić na jakimś koncercie. na początku, klarnet chyba nie był bardzo potrzebny? Brałeś kiedyś pod uwagę na poważnie gitarę jako swój instrument? Wszyscy mi mówili, żebym sprze- dał klarnet i kupił sobie porządny Gitara była narzędziem, po prostu ktoś mi pożyczał mikrofon. gitarę elektryczną, nie miałem nic innego do gra- nia, byłem wokalistą, przez rok czy półtora. To by- No tak, bo przecież byłeś tam wo- ła grupa Iwan Groźny. Mamy materiał na płytę na- kalistą. Grałeś też na gitarze. grany po ćwierć wieku, ktoś znalazł też nagrany na 78| Rozmowy grundigu nasz stary koncert, więc chyba w serii Ar- W pewnym momencie swojego chive Requiem Records coś się pojawi. Wtedy upadną życia stwierdziłem, że on jest mi wszystkie mity, jak to tam było. Albo się odbudują. krzyżem. I to było dosyć ocalające, Zatem przez pewien czas gitara była narzędziem dlatego że uświadomiłem sobie... wyrażania mojego ówczesnego stanu. Ale grałem Kiedyś jedna z dziewczyn Tymona tam też na klarnecie, takie frytowe wstawki har- powiedziała po koncercie Miłości, molodyczno-melodyczne przede wszystkim. To by- że ładnie grałem, tak, jakim chciał- ło aylerowskie, choć wtedy jeszcze muzyki Alberta bym być człowiekiem. Wtedy wszy- Aylera nie znałem. Grałem total free, chcąc brzmieć scy się mnie bali, bo byłem z dosyć jak przesterowana gitara. Mój klarnet zawsze był bandziorskiej dzielnicy i obawia- przy mnie. li się, czy nie odwalę jakiegoś nu- meru, kogoś mocno nie wystra- Tylko mniej lub bardziej używany, na różnych eta- szę albo przynajmniej mentalnie pach działalności? go zmiażdżę. Oczywiście to była młodzieńcza obrona przed różny- mi problemami, z którymi się czło- wiek wtedy boryka. Całe szczęście, że używałem też instrumentów do odczarowywania niektórych de- monów. Czasami słyszeli to ludzie zupełnie nieobeznani. Myślę, że to był początek bardzo dobrej drogi do szukania swojego języka.

Ale czemu klarnet miałby być twoim krzyżem? Nie rozumiem.

Wiesz, zrozumieć swój krzyż, to nie jest takie proste. Ciągle nad tym pracuję...

Chodzi o wysiłek ponad siły? Po- stawę „niesienia krzyża”, która nie jest preferowana przez współczes- ny świat?

No tak. I właśnie na zakrętach te- go świata o mało się nie rozbi- łem, próbując dźwigać ten krzyż fot. Jarosław Wierzbicki JazzPRESS, luty 2018 |79 samemu. Chcąc być tym, który za- Mówię o pewnym zmaganiu, jak niezwykle cen- rządza, jak wygląda ten krzyż i co nym jest to, co się dzieje, kiedy dostajesz instru- będę z nim robił. Co będę robił ze ment. Możesz stwierdzić, że twoje ciało i duch, dzię- swoim życiem. Aż trafiłem na mo- ki praktyce, stają się jednością, nie jesteś oderwany. ment, kiedy poczułem się bezsilny. Kiedy jesteś młody, dorastasz, wydaje ci się, że cia- ło wyprzedziło ducha, umysł, wszystko jest rozerwane. Dopie- To była młodzieńcza obro- ro czas powoduje, że to wszyst- na przed różnymi problemami, ko składamy w jedność i instru- z którymi się człowiek wtedy bo- ment bardzo w tym pomaga, nawet jeśli jest krzyżem. ryka. Całe szczęście, że używałem Nie lubię muzyki robionej dla jaj, też instrumentów do odczarowy- tak jak nie lubię, kiedy ktoś cią- wania niektórych demonów gle się śmieje. Wydaje mi się, że to wyraz choroby. Są chińskie teorie filozoficzno-energetycz- Klarnet ocalił mnie, w tym sensie – ne, które mówią o negatywnych skutkach takiego jako pewien trud i krzyż. częstego „wychichywania się”. Pamiętam, że bardzo Widziałem, jak się męczą moi kole- męczyłem się w trasach, podróżując w jednym au- dzy, którzy korzystają z nowych in- tokarze z muzykami, którzy ciągle kawały opowia- strumentów, takich, które nie mają dali. Nie chcę tu wyjść na jakiegoś ponuraka, lubię długiej, wiekowej tradycji. Mogę tu usłyszeć kawał i się uśmiechnąć, ale muzyka, która wymienić tych, z którymi grałem jest produktem, która – jak się dziś mówi – ma ba- i których bardzo cenię, na przy- wić, mnie nie interesuje. kład Igora Pudło, z zespołu Skalpel. Przyszedł taki moment, jak z nim To ciekawe, bo yass często odbierany był właśnie grałem, kiedy on, biedny, mó- jako muzyka robiona dla jaj, jako zgrywa. Takie wił: „Ludzie już nie chcą, żebyśmy padały zarzuty ze strony waszych przeciwników, się tak kiwali nad tymi stołami”. którzy nie chcieli zaakceptować tak „niepoważ- W ich instrumentach (gramofony, nej” twórczości. Masz w tym swój udział i myślę urządzenia elektroniczne – przyp. tutaj nie tylko o samej muzyce, ale też otoczce, sy- red.) ten ruch, kiwanie się, dopiero tuacjach scenicznych. Czy to był może tylko spo- się kształtuje. Nie ma jeszcze relacji sób na wyrażenie swojej niechęci do ówczesnego psychofizycznej z instrumentem, polskiego jazzu, jak to niejednokrotnie mówiłeś, jest tylko intelektualna. Zauważ, naśladującego, w sposób wtórny, amerykańską jak oni potrzebują czegoś jeszcze – muzykę? jakichś wizualizacji. W sposób bardzo wtórny. To pewnie było na- Dlaczego o tym wspomniałeś? sze ważne narzędzie. Tylko ja nie wywodziłem się 80| Rozmowy bezpośrednio z Totartu (ruch pomorskich poetów, fałszywych podstawach. Bo to nie plastyków i muzyków przeprowadzający swoje, była autentyczna wiara, że ten jazz wywodzące się z dadaizmu, akcje na przełomie lat daje wolność. Ludzie, którzy mieli osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku; dostęp do źródeł, tym, którzy przy- wśród jego najaktywniejszych przedstawicieli by- chodzili posłuchać jazzu, opylali go li Zbigniew Sajnóg, Paweł Konnak, Ryszard Tymon jako czystą kliszę, i do tego często Tymański, Paweł Paulus Mazur, Dariusz Brzóska dużo słabszą. Brzóskiewicz – przyp. red.). Nie chciałbym, żeby mi Kto był bezcenny? Teatr Dźwię- przypisywano jakieś – jak to się mówi - objawienia ku niejakiego Ryszarda Gwalber- tego ruchu. Raczej dystansowałem się od nich. Nie ta Miśka albo Komeda. Tylko do byłem chrześcijaninem, nie byłem wtedy pobożny, dziś, jak wielu polskich jazzmanów nie praktykowałem żadnej wia- ry, ale pewne ich perwersje i ob- strukcje – celowo używam tego Twoje ciało i duch, dzięki prak- słowa – nie pasowały mi, odci- tyce, stają się jednością nałem się od tego. Niezależnie od tego, jak Tymon z Mikołajem (Trzaską) wychodzili na scenę – dział się Totart, w swoim gronie usiądzie, to cicho wytwarzała taka energia muzyczna. Tymon potra- sobie powiedzą: „On nie umiał grać fił góry przenieść, żeby to zaistniało. za dobrze”. Dziwne, że od lat w ran- kingach polskich jazzowych płyt Też masz na swoim koncie performance’y koncer- wszech czasów wygrywa Astigma- towe... tic. Czyli wygrywa własny głos, wy- grywa oryginalność. Zdarzało się, że w Mózgu, przy garderobie, brałem w garniturze prysznic, po czym wychodziłem na To ciągle dla ciebie bolesna sprawa? scenę kompletnie mokry i mówiłem: „Proszę pań- stwa, jestem polany”. I zaczynaliśmy grać. Albo wy- Mógłbym tu jeszcze parę poważ- chodziliśmy na scenę z głowami owiniętymi papie- nych teorii przytoczyć. Bardzo mi rem toaletowym, tak że nie wiadomo było, kto jest było przykro, że naśladowano jazz, kim. Każdy z nas grał na instrumencie, na którym którego nie potrafiono nawet do- nie umiał grać. Dopiero po chwili robiłem sobie brze zagrać, właśnie w klimacie dziurę na usta, zaczynałem grać i wszystko stawało afroamerykańskim, czyli z ele- się jasne. Później też współtworzyłem z Robertem mentem afro, gdzie beaty i sposób Knuthem galerię Delikatesy Avangarde, gdzie był grania na perkusji czarnych mu- performance, była prowokacja. zyków jest inny. Inny był muzy- Myślę, że takie zachowania wynikały z chęci scho- ków białych i żydowskich, którzy wania się za nimi. Chodziło o zaatakowanie sarka- przecież też improwizowali. Było zmem, zburzenie świątyni, którą zbudowano na naśladownictwo, jak na polskich JazzPRESS, luty 2018 |81 filmach przedwojennych, gdzie białym muzykom farbowano twa- rze na czarno. A przecież mieliśmy u nas mnóstwo bardzo dobrej mu- fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. zyki. Co pokazała ostatnio świetna płyta Maseckiego z Młynarskim (Jazz Band Młynarski-Masecki – Noc w wiekim mieście, 2017). Wcześ- niej Paweł Kaczmarczyk zro- bił ciekawe przeróbki żyjących w Ameryce, ale trzeba pamiętać, że polskich kompozytorów Warsa i Kapera (Vars & Kaper: Deconstru- ctiON, 2016). To przecież wszystko muzyka stąd i na czasie. A czułem się jak odszczepieniec, kiedy mówi- łem, że jazz pochodzi z Polski...

Mówisz jak osoba zatroskana o polski jazz i zainteresowana nim, o co pewnie nie podejrzewa- ją cię ci, którym kojarzysz się tylko z yassem, a wiec z nurtem sprzeci- wu wobec niego.

Lekcje były przez nas odrabia- Szukalski! Jak żałuję, że był tak świetnym teno- ne. Ganialiśmy do szefa gdańskie- rzystą, bo z tego powodu nie zrobił za wiele na bas go PSJ-tu, który zgrywał nam pły- klarnecie, a był na nim znakomity. Pojawił się na ty na kasety. On miał chyba ze 160 moment Polish Jazz Ensemble Leszka Żądło i Sen- płyt Coltrane’a! Był w stanie na deckiego. Równolegle John Zorn z Billem Laswel- weekend ściągnąć bootlegi z wy- lem. Europejska scena impro. Wyłapywaliśmy ta- stępów Dolphy’ego z Mingusem, kie rzeczy. w okrojonym kwartetowym skła- Zanim zacząłem mówić, że polscy jazzmani nie po- dzie. Miał tylko na półtorej doby trafią grać jazzu, że robią kliszę, a będąc świetnymi te płyty i przez ten czas wszystko instrumentalistami, mogliby grać swoje, dokładnie nam zgrywał. Widzieliśmy też to ich posłuchałem. Przywara młodości, nie kalkulo- światełko, które w polskiej muzy- wałem, czy po tym, co powiem, ktoś będzie chciał ce pojawiło się wraz z Komedą, po- mnie słuchać, bo totalnie wierzyłem w to, co gra- ciągnięte następnie przez Stańkę. łem i grałem uczciwie. A potem miałem taki okres, 82| Rozmowy fot. Jarosław Wierzbicki Jarosław fot.

kiedy się zamknąłem zupełnie, niewiele mówiłem, w osiemdziesiątym dziewiątym. siedziałem cicho. Mieliśmy szczęście żyć w cieka- wych czasach, stawać się dorosły- Może yass nie został właściwie odebrany właś- mi, kiedy można było grać w pełni nie przez ten swój wykrzywiony wizerunek prze- wolną muzykę, czerpiąc z różnych śmiewczego ruchu, który lekceważy polski jazz doświadczeń. i głównie jemu się sprzeciwia? Może dlatego dru- Widzieliśmy klonowość PSJ-u, nie ga strona nie potraktowała was poważnie, nie do- tylko muzyczną, ale i instytucjo- strzegła pozytywów, tego że nie byliście takimi ig- nalną. Trzeba było oddać jakichś norantami, jak mogłoby się wydawać? jeńców. Chcieliśmy móc mówić swoim głosem, widzieliśmy wiel- Masz zupełną rację. Chciałem powiedzieć Stańce, kie zwycięstwo muzyczne, ale też ale nigdy tego mu nie powiedziałem: „Wie pan, my porażkę medialną całego pokole- przed osiemdziesiątym dziewiątym nigdy nie wy- nia Young Power. Wyszedł Young szliśmy oficjalnie na scenę”. Bo rzeczywiście, - Mi Power (płyty zespołu ukazywały łość pierwszy koncert Modlitwa o pokój zagrała się w latach 1987-89 – przyp. red.), JazzPRESS, luty 2018 |83 grzecznie złożona orkiestra, żeby jeden nasz utwór zajął drugie miejsce na liście Roz- ją wszyscy przełknęli, a przeczy- głośni Harcerskiej i był na trzydziestym którymś tałem w Jazz Forum, że tam z tyłu w Trójce. Jako osiemnastoletni chłopak wybrałem jest rockowa sekcja, a z przodu sa- wtedy freejazzową grupę, żeby grać w Gdańsku me bzdury. Wyszedł świetny Tie z kolegami, zamiast pojechać na koncert promocyj- Break (mowa o płytach z począt- ny Snukasky do Warszawy. ku lat dziewięćdziesiątych – przyp. red.) – został zlekceważony. Zgadzasz się, że daje się tutaj dostrzec pewną pra- widłowość. Zwłaszcza, że potem też właściwie zdy- Skoro mówisz o przełomie lat stansowałeś się wobec yassu. osiemdziesiątych i dziewięćdzie- siątych, jest pewien charaktery- Mówisz jak moja kochana mamusia, ale masz dużo styczny motyw powtarzający się racji. Jest we mnie jakaś taka rysa, za którą jestem w twojej biografii, zwłaszcza wte- wdzięczny... dy. Odszedłeś z zespołu Snuka- sky, w którym pojawiła się szansa Jesteś zadowolony z tego, że tak reagowałeś, tak de- na zrobienie kariery, jako gwiaz- cydowałeś? da rocka, bo nagraliście materiał Można by rozpaczać, bo pamię- tam, jak w Magazynie Muzycz- Chodziło o zaatakowanie sar- nym było 2/3 strony o Snukasky kazmem, zburzenie świątyni, któ- i obok malutka wzmianka o De rą zbudowano na fałszywych Mono. Byliśmy na wznoszącej fa- podstawach li. Ale – po pierwsze – być może nie żyłbym już dzisiaj, gdybym został gwiazdą rocka. Po drugie – na płytę, a wasze piosenki zaczę- myślę, że nawet jeśli nie porzuciłbym klarnetu, tak ły pojawiać się na liście przebo- jak to było przy punk rocku, który grałem z gru- jów Trójki, żeby grać z kompletnie pą Iwan Groźny, to nie doszedłbym do dzisiejszego awangardową Miłością. A z niej poziomu na tym instrumencie. Nie rozwinąłbym odszedłeś niedługo potem, kiedy tak tego instrumentu, nie pojechałbym na festiwal Miłość ze swojego początkowego Company Week, na zaproszenie Dereka Baileya, etapu zaczynała robić się popular- nie poznałbym tam Tony’ego Oxleya, nie trafiłbym na i startowała na jazzowe sceny do orkiestry Django Batesa, nie zacząłbym rozwijać i rynek fonograficzny. w Polsce współczesnej muzyki improwizowanej. Być może nigdy bym jej nie praktykował. Odejście ze Snukasky – to nie było miłe dla mojej rodziny, moja ma- Rozumiem, są ewidentne plusy, których nie prze- ma rozpaczała. Wiesz, rynek pop, słaniają minusy. 84| Rozmowy

Ekonomia życia? Nie narzekam, choć się zdarza- monem dużo porozmawiać, ale jest ło. Igor Pudło czasem, kiedy skończyliśmy koncert też wiele rzeczy, za które go podzi- i usiedliśmy sobie gdzieś w barze, żeby wypić po pi- wiam. I niezwykle cenię go, że bę- wie, dostawał serdecznej rozpaczy - za którą bardzo dąc producentem tego filmu, poka- go lubię - i mówił: „Kurde, powinieneś mieć dwa zał go w takiej wersji, jaką można domy”. Faktem jest, że nieraz czułem się upodlony, obejrzeć. Film powiedział wie- grając w Tokio na czteroletniej trzcinie, ale grałem, le o tym bandzie. Po jego obejrze- inaczej niż inni, miałem swój głos i język. A jak niu bardzo się ucieszyłem, że mnie miałem tam okazję wystąpić w duecie z Kazutoki Umezu, to publiczność wykupiła wszystkie Czułem się jak odszczepieniec, moje płyty, jakie przywiozłem kiedy mówiłem, że jazz pochodzi do Japonii. Wszystkie kilkadzie- z Polski siąt poszło za jednym razem. Bardzo dużo czasu poświęciłem ostatnio, by zoba- tam nie ma. Nie chodzi mi o to, że czyć wszystko w prawdzie i pogodzić się ze swo- czuję się lepszy, wynoszę się. Tylko, ją historią. I to jest jedyna możliwość, żeby móc da- że nie byłem w tym zmaganiu, któ- lej grać swoją muzykę w sposób autentyczny. Ciągle re oni musieli przejść jako ludzie, nie dać się zagonić w ten róg, o którym mówisz: „Je- jako muzycy. zu, gdybym ja wtedy dalej nagrywał te przeboje, pi- Tam bardzo mądrze, i czytelnie dla sał kolejne”. Mnie akurat to łatwo przychodziło. odbiorcy, mówi Mikołaj. Z pozy- cji zupełnego outsidera. Bo prawda Możesz się pocieszać, że i tak osiągnąłeś stutysięcz- jest taka, że tam zupełnymi outsi- ną sprzedaż – z grupą Hocki Klocki, którą założy- derami byli on i Jacek Olter. łeś, żeby robić muzykę dla dzieci. Nie ma cię też w filmie o Jacku Ol- Tak, i to była sprzedaż winyla. To już się nie powtórzy. terze (Olter, reż. Krystian Matysek, 2004). Oczywiście nie chodziło mi wyłącznie o kwestię finansową lub o sławę. Faktem jest też jednak, że Tak, bo nie chciałem się zgodzić na nie było cię w Miłości, kiedy stała się niezwykle konwencję opowiadania anegdot ważnym zespołem. Kto wie, czy nie najważniej- o Jacku. Patrzyliśmy do końca, co się szym w tym kraju, w okresie jej działalności. Nie z nim dzieje, ale mu nie pomogli- było cię w filmie o Miłości. śmy, nie zapobiegliśmy jego śmierci.

Nie ma mnie w tym filmie, bo ten filmMiłość ( , Z Miłości odszedłeś na wczesnym reż. Filip Dzierżawski, 2013 – przyp. red.) jest bar- etapie, bo nie odpowiadało ci pub- dzo piękny i mówi dużo prawdy o tym, co się zda- liczne granie standardów, które rzyło. O niektórych rzeczach musieliśmy sobie z Ty- wyćwiczyliście na próbach? JazzPRESS, luty 2018 |85

W tym zespole z czasem zaczęło że z wirtuozów. My mieliśmy inną ideę grania, nie się udawanie jazzu. Miałem jakieś właziliśmy sobie w drogę. Szliśmy równoległe, nie przeczucie, że tak będzie. Że wej- przeszkadzając sobie. To później z członków jednej dziemy w jazz. Mógłbym nawet po- i drugiej grupy zaczęły się tworzyć nowe formacje, wiedzieć, że to mnie przestraszy- dołączali nowi ludzie. Jednak na początku wszyst- ło, ale bardziej mnie to odstręczało. ko opierało się na muzykach z Niebieskiego Lotni- Rozumiesz? Nie po to deptaliśmy ka, Arhythmic Perfection albo Miłości. z Tymonem znane czasopismo, ro- Myślę, że gdyby istniał wtedy normalny rynek, gdy- biąc z nim to, co w dzisiejszych by pojawili się prawdziwi producenci, menedżero- czasach pewien wokalista „mar- wie, wytwórnie, którzy by nas ogarnęli, to nie mó- twometalowego” zespołu zrobił wilibyśmy dzisiaj o błędach, które popełniliśmy. Bo z Biblią. I po tym mamy wejść w ten my nie popełniliśmy żadnych błędów. Dzięki nam cały nurt, oddając jeńców? Jakkolwiek na to patrzeć dzisiaj, Miłość była jednym z najlepszych polskich jazzowych zespołów ostatnich lat, który stworzył pe- wien wyłom. Dzięki niej też świat dowiedział się o Leszku Możdżerze, Maciek Sikała wrócił do porządne- go grania. On był przecież najlep- szym uczniem profesora Tadeusza Kamińskiego, ja byłem najgorszym [śmiech], ale obaj mogliśmy rozwi- jać u niego swoje osobowości. Wie- le dobrego dzięki Miłości się wy- darzyło. Miłość nie była miejscem, w którym można było pogodzić wi- zję Tymona z moją.

Czyli jaką?

Mnie było bliskie granie Kapitana Beefhearta – free rock w składzie jazzowym. I później Arhythmic Perfection było taką punkrockową grupą, która grała w składzie jazzo- wym. Stawaliśmy w szranki z ze- społem, który był złożony niemal- fot. Jarosław Wierzbicki 86| Rozmowy

Tak. Dzisiaj już nikt nie powie złe- go słowa na Gralaka czy na Yani- nę Iwańskiego. Ale słyszałem, że są w Polsce jazzmani, którzy chodzą zo- baczyć, jak inni pomylili się na sce- nie. A przecież wiadomo, że w jazzie pomyłka jest istotą wyjścia do czegoś nowego. Dlatego dążyłem do stwo- rzenia swojego osobnego świata. My- ślę, że to moje odchodzenie na mo- ment przed jakimś rozwinięciem czy – nazwijmy to – sukcesem było pewnym mechanizmem obronnym. Próbą zachowania własnego zdania, własnego języka i własnej muzyki. Choć jeszcze, jako osiemnastolatek, tego nie wiedziałem.

Rock nie skończył się dla ciebie, kie- dy przestał działać Iwan Groźny czy może jak poszedłeś z Miłością, a nie ze Snukasky? Słuchasz tej muzyki jeszcze, ma dla ciebie jakąś wartość?

Rock przewijał się od czasu do cza- su, zwłaszcza kiedy brałem udział w nagrywaniu rzeczy, które Tymon napisał i które śpiewał (na przy- fot. Jarosław Wierzbicki kład zespołu Kury – przyp. red.). dokonał się wyłomom. Mimo tego, że nas okpio- Jedną z ważniejszych dla mnie płyt no, wycięto z przywilejów i korzyści wynikających jest My Life in the Bush of Ghosts Da- z przynależności do elitarnej grupy jazzowej. Zaist- vida Byrne’a i Briana Eno. nieliśmy, nie daliśmy się tak wykopać, jak wcześ- niejsze pokolenie, które – jak mówiłem – bardzo Tylko, że ją akurat trudno zakwa- szanuję. Im zrobiono ogromną krzywdę. lifikować do rocka. Ale dobrze, że o niej mówisz, bo myślę, że in- Masz na myśli, że ich zmarginalizowano, nie do- spiracja nią jest w centrum two- ceniono we właściwym czasie – Young Power, Tie jej twórczości, zwłaszcza obecnie. Break? Wpłynęła chociażby na Responsio JazzPRESS, luty 2018 |87

Mortifera, Rite Of Spring Variation, Jestem zadziwiony, że miałem niezwykłe szczęś- MazzSacre +/- czy ostatnio na na- cie w szalonym odruchu odbić się od tamtej re- graną z duetem Hati płytę Teruah. wolucji. Nazywam yass rewolucją, bo nasza posta- wa oburzała wielu ludzi, choć ja to widzę raczej jako ewolu- Mieliśmy szczęście żyć w cie- cję. Miałem szczęście się od te- kawych czasach, stawać się do- go odbić, kiedy yass się zjazzo- rosłymi, kiedy można było grać wił. Całe szczęście, że mieliśmy w pełni wolną muzykę desant bydgoski i że powstała scena Mózgu, gdzie kultywowa- no muzykę współczesną, teatr Być może. W każdym razie rock i performance. Scena, z którą się mocno związa- u mnie nie zaginął. Jak już nie gra- łem, do tego stopnia, że zaczęto o mnie pisać, że je- łem z Arhythmic Perfection, zało- stem z Bydgoszczy. A ja jestem z Gdańska, tam się żyłem transowy skład z Michałem urodziłem. Gosem na perkusji, z moim bra- Miałem niezwykłe szczęście, że odszedłem z Miło- tem na basie, Adamem Kamińskim ści, stworzyłem Niebieskiego Lotnika, który miał na klawiszach i przewijającymi się najlepszą możliwą sekcję, jaką tylko mogłem so- paroma jeszcze muzykami. I to był bie wymyślić, czyli Ola Walickiego i Jacka Oltera. band rockowy, tylko grał muzy- Miałem szczęście, że wyjechałem za granicę, mo- kę improwizowaną. Próbowałem głem spotkać Dereka Baileya, Tony’ego Oxleya, z nim powrócić do moich kompozy- z którym spędzałem całe dnie, grając i rozmawia- cji, partytur graficznych, pewnych jąc, jak my teraz. Wiele mnie nauczył, udzielił mi biografii dźwięków, jak to nazy- praktycznych wskazówek, kiedy miałem już nagra- wam, ale to okazało się już niemoż- nie, z którego powstała wydana w Niemczech pły- liwe. Wszyscy mieli haj na granie ta Perplex – Newborn. Potem ważna była możliwość długich, transowych form. Ale z na- pracy z Andrzejem Przybielskim, w ostatnim roku tury był to zespół rockowy. Zaczął jego życia. Gra z Peterem Brötzmannem na jednej jako rockowy i skończył jak rocko- scenie, duet z Evanem Parkerem. Cóż można więcej wy: rozpadł się z hukiem [śmiech]. sobie wymyślić?

Kiedy patrzysz z perspektywy cza- Mówisz raczej o sytuacjach życiowych, nie o samej su na swoją twórczość, zwłasz- muzyce. Co oczywiście też jest odpowiedzią na mo- cza na to, co zostało zarejestrowa- je pytanie. ne i wydane, to postrzegasz ją jako proces, który do czegoś zmierza? Tak, bo nie stawiam muzyki ponad życie. To jest Czy raczej jako chaos, w którym do odpowiedź, w której zawieram swoje traktowa- głosu dochodzą różne wątki, nie- nie muzyki. Jeśli ona nie jest drogą życia, to nie ma które z nich powracają inne nie? kompletnie sensu. › 88| Rozmowy fot. Lech Basel Lech fot.

Tytan pracy. Towarzysz artystycznych dróg wielu muzyków w Polsce i zagranicą. Ze wspólnie zdobytych doświadczeń świadomie zbudował solidny fundament, którym w średnim wieku może się pochwalić niewielu artystów, nie tylko w Polsce. Kiedy rozmawialiśmy, nowa płyta Marka Napiórkowskiego WAW – NYC stała się pretekstem do rozważań o wolności w jazzie, wolności lidera zespołu czy poczuciu czasu i miejsca. Przekroczyć siebie

Vanessa Rogowska [email protected]

Vanessa Rogowska: Słuchając płyty ty jazzu? Za perkusją Clarence Penn WAW – NYC zadawałam sobie pyta- – Afroamerykanin z poważnym do- nie, czy to przypadek, że skład zespo- robkiem zanurzony w historii jazzu, łu odzwierciedla główne komponen- pianista Manuel Valera – Kubań- JazzPRESS, luty 2018 |89 czyk, przedstawiciel latynoskie- cy perkusista. Już jako nastolatek grywał z wielki- go nurtu jazzu, saksofonista Chris mi postaciami jazzu, takimi jak Betty Carter czy Potter – gwiazda współczesnego oraz nawet Dizzy Gillespie. Pochodzący z Kuby Manuel z Polski – Marek Napiórkowski – gi- gra z latynoską żarliwością, ale w jego muzyce sły- tarzysta i Robert Kubiszyn – basista, chać lirykę będącą konsekwencją jego fascynacji rodzynki z importu... Chopinem, wyniesionej z czasów studiów klasycz- nych w Hawanie. Robert i ja do naszych ulubio- Marek Napiórkowski: Nie był to ce- nych jazzowych dźwięków dokładamy pierwia- lowy zamysł. Kiedy pojawił się po- stek słowiański. mysł na muzykę, zastanawiałem Różnimy się jedynie środowiskiem, z którego po- się, jaki zespół mógłby ją najlepiej chodzimy. Uświadomiłem sobie, że na styku tych zinterpretować. Zadzwoniłem do światów powstało coś, co łączy nasze dwa mia- Clarence’a Penna, który nagrał ze sta i kultury muzyczne. Nasz kwartet nagrał płytę mną płytę Up! i potem pojechał w Warszawie „na setkę”, bo jesteśmy nastawieni na z nami w trasę. Po tym doświad- interakcje. W jednym utworze zabrakło mi instru- czeniu wiedziałem, że kiedyś będę mentu dętego. Nie miałem planów, aby na płycie po- chciał z nim zagrać powtórnie. Za- jawił się ktoś tak znamienity jak saksofonista Chris pytany o interesujących pianistów, Potter. Zawdzięczam to ponownie Clarence’a, który przedstawił moją muzykę Chri- sowi. Poleciałem do Nowego Jor- Ludzi z różnych stron świa- ku, gdzie Chris Potter dograł swoją ta wyróżniają szczególne ce- część tak dobrze, jakby był z nami. chy, a najważniejsze odbywa Dzięki niezwykle rozwiniętej in- się na pograniczu światów czy tuicji muzycznej potrafił się dopa- sować i reagował na każdy niuans zdarzeń naszego grania. zaproponował Manuela Valerę. Tak Można podsumować to zdarzenie stwierdzeniem, powstał kwartet, który dopełnili- że pogranicza są ważne? śmy Robert Kubiszyn i ja. Niby po- chodzimy z różnych stron świata, Tak. Ktoś w jednym z wywiadów zapytał, czy chcie- ale wszyscy wychowaliśmy się na libyśmy grać jak Amerykanie. Nawet jeśli, to i tak podobnej muzyce. Łączy nas wspól- nie da się nie zauważyć naszej odmienności kul- ny jazzowy korzeń. Zafascynowani turowej. Korzeniem tej muzyki jest blues, który jazzem, słuchaliśmy tych samych nie jest moją naturalną tradycją, jednak jako pa- płyt, stąd porozumienie stało się cholę słuchałem bluesów. Miałem naście lat, kie- naturalne. dy zachwyciła mnie muzyka Jimmiego Hendrixa, Clarence to wychowany w koleb- Alberta Collinsa czy Led Zeppelin. Ta muzyka sta- ce jazzu wyśmienicie swingują- ła się moim językiem, tak jak jazz stał się świato- 90| Rozmowy wym zjawiskiem kulturowym, uniwersalnym ję- wytłumaczenia. Najlepiej odczuć zykiem muzycznym. I jazz, jako język, zmieniał się ją na własnej skórze. w ciągu lat. Przykładem niech będzie jazz skan- dynawski. Także Polacy grają muzykę w szczegól- To wynik niezliczonych relacji, ny sposób, nasiąknięty naszą specyfiką kulturową. połączeń, także na poziomie nie- Ludzi z różnych stron świata wyróżniają szczegól- świadomości, które tworzą nową, ne cechy, a najważniejsze odbywa się na pograni- unikalną jakość. czu światów czy zdarzeń. Pewnie grałbym inaczej, gdybym wychował się w Stanach. Będąc w NYC chodzę codziennie na jeden, dwa koncerty. Od klubu Czy dla muzyka jazzowego Nowy Jork jest koniecz- do klubu. Zawsze jest czego posłu- nym odniesieniem? chać, choć dziś po pierwszym efek- cie zachwytu, to doznanie ustabili- Koniecznym nie. Jest inspirującym, ciekawym zowane. Potrafię wyjść z koncertu, miejscem, w którym warto bywać. Nowy Jork jest który mi się nie podoba. stolicą światowej sztuki, która tętni niespotyka- ną energią. Muzycy z całego świata próbują zazna- Czy po nagraniu płyty coś zmieni- czyć tam swoją obecność. Niby można kupić każdą ło się wokół ciebie, w tobie? płytę, nie wychodząc z domu, ale słuchanie muzy- ki granej przez mistrzów w małym klubie daje zu- Minęło tylko kilka miesięcy od wy- pełnie inne doznania. Muzyków w NYC jest tak dania płyty, która notabene po- wielu, posiadają odmienne doświadczenia, sposo- wstała odmiennie od poprzednich. by ekspresji, narodowość, co składa się na wyjąt- Zazwyczaj zbierałem materiał, na- kową wypadkową. Życie jazzmana w Nowym Jor- grywałem i promowałem pły- ku nie należy do łatwych. Clarence powiedział mi, tę koncertami. Tym razem napisa- że może mógłby zmienić miejsce zamieszkania, ale nie chce utra- cić kontaktu z tą trudną do zdefi- Nowy Jork to nieustający niowania intensywnością tamtej tok informacji, ciąg wydarzeń sceny. Nowy Jork to nieustający i ludzi, które łącznie rozszerza- tok informacji, ciąg wydarzeń i ją definicję jazzu ludzi, które łącznie rozszerzają definicję jazzu. Przy okazji... Za- uważyłem, że obecnie muzycy grają bardzo skom- ne przeze mnie utwory usłyszałem plikowane formy, które popularyzacji jazzu nie dopiero podczas próby poprzedza- sprzyjają. Komplikacja może zamknąć muzykę w jącej nasz pierwszy wspólny kon- obrębie własnego środowiska. Jednak idąc do klu- cert. Następnie pojechaliśmy w tra- bu, gdzie gra dobry zespół, możemy doświadczyć sę, a potem weszliśmy do studia. Po wspomnianej intensywności, która jest trudna do intensywnych działaniach przy JazzPRESS, luty 2018 |91 tworzeniu płyty przychodzi coś na kształt krótkoterminowej nagro- dy. Odpuszczenie, czas na pierwszą konfrontację ze słuchaczem, rodzaj spełnienia. Jednakże, największe szczęście dają koncerty. Zagrałem dwie trasy z moimi partnerami, a szykują się kolejne dwie w lutym i listopadzie bieżącego roku. Możli- wość stawania się zespołem na sce- nie w tym składzie jest istotną na- grodą. Wspólne eksploatowanie energii podczas koncertów nale- ży do wydarzeń na pograniczu in- tuicji, które ewoluują z koncertu na koncert.

To wymarzony układ.

Pewnie. Przetarliśmy różne ścież- ki, improwizowaliśmy, zgrali- śmy się ze sobą. Nowością jest dla mnie pisanie na konkretny ter- min, kiedy to deadline określa, za- myka proces twórczy czy jego roz- miar. Stało się to z pomocą mojej menedżerki Marty Sołtys, która fot. Lech Basel dość szybko zaczęła ustalać termi- ny koncertów. Tak też można. Naj- ca między polską a amerykańską rzeczywistoś- ważniejsza jednak jest świado- cią jest choćby taka, że ja znam prawie wszystkich mość, że nasza muzyczna relacja polskich muzyków. Z większością grałem. Oni jest partnerska. mieszkając w Nowym Jorku, nie byliby w stanie z wszystkimi zagrać. To niewykonalne, scena jest Czy amerykańscy muzycy sko- dużo większa. Trudno mi za nich odpowiadać, ale mentowali twój sposób ekspresji już po płycie Up! wiedziałem, że chłopaki grając jazzowej? z nami, nie robią „skoku na kasę”. Moi współpra- cownicy są otwartymi ludźmi o różnorakich do- Na pewno wyczuwają indywidu- świadczeniach i, co cenię, nie pilnują zawzięcie alne cechy każdego z nas. Różni- czystości gatunku. 92| Rozmowy

Czy poruszając się w gatunku improwizowanym, – tajemniczym radarem impro- jakim jest jazz, można zawłaszczyć czyjąś wol- wizacyjnym. Ciekawszym zagad- ność? Jakie to wywołuje skutki ? Może ktoś ci dał nieniem jest dla mnie pytanie, do zrozumienia, oznajmił, że przekroczyłeś jego jak daleko może sięgać improwi- granice? zacja w przekraczaniu granic. Ja i moi współpracownicy pochodzi- W moim rozumieniu i doświadczeniu nie ma ta- my ze świata kompetencji. Chcąc kiej możliwości. Muzyka jest wolnością i jako mu- zbliżyć się do muzyki wielkiego zyk mogę zrobić cokolwiek, kierując się intuicją Johna Coltrane’a, analizowałem sumiennie początki jego działal- ności, żeby głębiej przeżyć i zro- zumieć jego późny, metafizycz- ny okres. Nie ma chyba muzyka, którego język rozwijał się z takim imperatywem twórczym i tak „po kolei”. Ta ewolucja u Coltrane’a jest niezwykła. Jazzu trzeba się uczyć od począt- ku. Jestem samoukiem. Od te- go roku wykładam na Wydziale Jazzowym Uniwersytetu Muzycz- nego w Warszawie. Uważam, że chcąc zrozumieć przekaz inne- go muzyka, warto poznać i zro- zumieć jego język. Niektórzy po- strzegają to jako ograniczenie. Nic bardziej mylnego! Większość mu- zyków, których lubię, grających otwarte, improwizowane formy, pochodzi ze świata kompetencji. Rzeczony Coltrane, nutka po nut- ce, rozszerzał świat muzyki, two- rzył nową harmonię. Od kwinte- tu Milesa poprzez Giant Steps do harmonicznych odjazdów. Taka droga jest dla mnie fascynująca. Podobnie my staraliśmy się zbliżyć do muzyki swoich mistrzów po- fot. Lech Basel przez zrozumienie ich kunsztu, te- JazzPRESS, luty 2018 |93 go, jak grają. Ciężko jest zagrać so- czy gorzej, ale gram tak jak ja. Słyszałem ostat- lówki Charliego Parkera, nie mając nio własne nagrania sprzed trzydziestu lat i jest umiejętności. Rozwijając myśl... My w nich moja charakterystyczna nuta. Nie uciek- grając, staramy się przekroczyć sie- niesz od siebie. Idąc tym tropem... Kiedy impro- wizuję, puszczam wodze wy- obraźni. Istnieje jednak rodzaj Zauważyłem, że obecnie gustu, smaku, którego nie prze- muzycy grają bardzo skom- kroczę. plikowane formy, które popu- Ile lider może ofiarować wolno- laryzacji jazzu nie sprzyjają. ści? Czy powinien kontrolować Komplikacja może zamknąć zespół? muzykę w obrębie własnego środowiska Nie ma takiej potrzeby. Napi- sałem utwory, ale jaki rytm za- proponuje mi Clarence, to jest bie. To się czasami zdarza, ale na jego sprawa. Oczywiście mnie może się to mniej styku zjawisk, powiedzmy, ener- lub bardziej podobać, i mogę go naprowadzić na getycznych, kiedy odłączymy się właściwy trop, używając metafory. Ceniąc dobrych od kontroli. Wtedy muzyka płynie muzyków, szczególnie w małym składzie, zakła- przez nas i bez naszego udziału. dam, że każdy zagra w bardzo indywidualny spo- Brzmi to zapewne ezoterycznie... sób i razem stworzymy wspólną układankę. A ona jest wspólna, kiedy każdy coś wnosi. Kiedy byłby Skądże... To są ważne chwile, choć to większy zespół, musiałbym szczegółowo okre- moim zdaniem nie powinno się do ślić konkretne partie. Jedyne, co zmieniało się nich dążyć celowo. Brak kontroli w czasie trasy, to formy utworów. Ja o tym decydu- jest wskazany nie tylko w muzyce. ję, ale na pewno staram się uwolnić improwizacje na bazie tego, co zapisane... Jednym z najważniejszych dla mnie określeń dotyczących in- A panowie posiadają wszystkie inne przymioty, nych muzyków jest stwierdze- które pozwalają im zaufać... nie, że ktoś jest naturalnym mu- zykiem. To objawia się jako rodzaj Dokładnie tak. indywidualnego temperamentu muzyka. Taki był Tomasz Szukal- Wykonujesz różne role. Jesteś kompozytorem, wy- ski, jest Henryk Miśkiewicz, który konawcą, aranżerem, producentem. Poruszasz się gra dokładnie tak, jakim jest czło- także w stylistykach odmiennych od jazzu. Jak wiekiem. Podobnie ja uważam się w takich sytuacjach nie stracić siebie? Jak krocząc za muzyka naturalnego. Lepiej wieloma ścieżkami, nie zgubić siebie? 94| Rozmowy

Od trzech lat rzadko wypożyczam talent. Posta- dziłem dwa lata. Wolałem grać wiłem na swoje. Specyfika mojej pracy zmieniła w piłkę. To była miłość bez wza- się. Zajmuję się własnymi projektami. Robię rze- jemności. W wieku 12 lat sięgną- czy, na które mogę mieć wpływ. To jest cecha do- łem po gitarę. rosłości. Dorosłem, ale robię różne rzeczy, bo po- siadam takie umiejętności i potrzebę. Niedawno Do jazzu trafiłeś poprzez rocka napisałem dla Teatru Starego w Lublinie kołysan- i bluesa. Kto przechylił szalę na ki dla dzieci, które wykonuję wspólnie z Natalią korzyść jazzu? Kukulską. To koncert-przedstawienie, ale powsta- nie z tego płyta, która ukaże się wiosną tego roku. Moi idole, czyli , John Pisuję piosenki, muzykę teatralną. Ciągle szukam Scofield czy Bill Frisell, też zaczy- różnych rzeczy. Nie mam problemu z „gubieniem nali od rocka. Niektórzy zostali siebie”. Kilka lat temu spotkałem w Moskwie Kevi- przy rocku, bo sprawia im to fraj- na Eubanksa, świetnego gitarzystę, i nie mogłem dę. Grałem bluesy z moim przyja- uwierzyć, kiedy mi opowiadał, że przez 17 lat, dzień w dzień był kierownikiem muzycznym ze- Jazzu trzeba się uczyć od społu The Tonight Show Jaya początku Leno. Zadaniem Eubanksa by- ło pisanie aranżacji muzyki użytkowej. Oczywi- cielem Arturem Lesickim, aż ktoś ście zdarzali się tam goście tacy, jak Miles Davis z Domu Kultury w Jeleniej Górze, czy B.B. King. Ta praca nie pozbawiła go otwarto- skąd pochodzę, zafundował nam ści, świeżości czy umiejętności. Był i jest świetnym warsztaty jazzowe w Chodzieży, muzykiem jazzowym. które odmieniły wszystko. Wcześ- niej słuchałem radia i Wieczorów Wykonywał dobrze swoją pracę. płytowych prowadzonych przez Tomasza Szachowskiego czy nie- Genialnie ją wykonywał. Nie tracić siebie to nie zmiennie genialnych audycji Pta- grać chałtury. Nawet jeśli kiedyś, za chlebem, gra- szyna Wróblewskiego. W 1985 ro- łem dużo muzyki użytkowej, to zawsze z uważnoś- ku nagrałem transmisję koncertu cią w stosunku do tego, co grałem. To rodzaj stanu Pata Metheny’ego w Polsce. Na wewnętrznego. Jeśli starasz się to zrobić jak najle- magnetofon kasetowy. Nic wtedy z piej, twój indywidualny rys nie zaniknie. tego nie rozumiałem, ale koncert zrobił na mnie duże wrażenie. A jak wyglądał twój świat muzyczny, zanim do- tknąłeś gitary? Skoro jesteś przykładem człowie- ka, który swoją pasję przeobraził Prawie nijak. Kiedy miałem siedem lat, mama za- w zawód, to jak postrzegasz eduka- pisała mnie na naukę gry na skrzypcach. Cho- cję jazzową w naszym kraju? JazzPRESS, luty 2018 |95

Świetnie, że ludzie mogą w końcu pod uwagę wszystkie nauki o świadomości, ko- uczyć się jazzu. Mogą uczyć się im- rzystaniu z potencjału, patrzeniu z dystansu itd., prowizacji, czyli elementu, który to muzycy mają ten wielki przywilej, że często bez jest kompletnie zaniedbany w edu- żmudnej pracy duchowej osiągają dostęp do wyso- kacji klasycznej. Dodatkowo jazz kich poziomów świadomości, jak za klaśnięciem wykładany w akademiach nabiera ręki. Mogą połączyć się z „tym czymś większym”. należnej mu rangi. Z drugiej stro- Grając, czujemy czasami, że czas przestaje istnieć, ny żadna szkoła nikogo jazzu nie jeśli coś fajnego się dzieje. Komponując, też odczu- nauczy. Obserwuję to zjawisko za wam, że kiedy „przyżera”, to czas mija nie wiado- granicą, jak każdego roku tabuny mo kiedy. Nawet muzycy, którzy na świętych nie muzyków kończą wydziały jazzu. wyglądają, doznają pięknych stanów. Dlatego lubi- Tylko z kim i gdzie będą oni grać? my grać i bywać wysoko. › Droga jest zawsze ta sama. Ktoś musi cię usłyszeć, chcieć z tobą za- grać. Potem może jakiś starszy mu- zyk zaprosi cię do wspólnego gra- nia... Jeśli ktoś ma grać, to będzie grał. Ponadto istnieje alternatywa dla edukacji klasycznej. Ja zaś ze swojej strony pomogę studentom, na ile będę mógł.

Jak odpoczywa Marek Napiórkow- ski?

Lubię jeździć „do ciepłego”. Czytam książki. Zacząłem chodzić na zaję- cia z jogi ashtanga. Jeśli tylko jestem w Warszawie, to idę codziennie ra- no. Fajerwerków nie ma. Podjem coś dobrego. Dużo czytam. Nie jestem muzykiem, który chce być docenio- ny po śmierci. Nie kładę na ołtarzu jazzu innych przyjemności.

Czym jest dla ciebie poczucie czasu?

Muszę nawiązać do tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy. Biorąc fot. Lech Basel 96| Rozmowy projekt: Agnieszka Sobczyńska Agnieszka projekt:

Artur Dutkiewicz – pianista jazzowy i kompozytor. Ukończył Wydział Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. Przez wiele lat współpracował z Tomaszem Szukalskim, a także koncertował, między innymi z Janem Ptaszynem Wróblewskim, Zbigniewem Namysłow- skim, Tadeuszem Nalepą, Darkiem Oleszkiewiczem, Urszulą Dudziak i Jorgosem Skolia- sem. Od wielu lat prowadzi własne trio. Jest laureatem wielu konkursów muzycznych, w tym finalistą prestiżowego Thelonious Monk Competition w Waszyngtonie.

Cały ten jazz! MEET! – Artur Dutkiewicz Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Wojciech Karo- ła. Dlatego, spotykali się tylko przy lak opowiadał kiedyś, jaką ma re- śniadaniach i kolacjach, a ponie- ceptę na udane małżeństwo z Ma- waż rzadko się widywali, to za sobą rysią Czubaszek. On funkcjonował tęsknili. U ciebie i twojej żony Ha- w nocy, a w dzień spał, ona w no- ni jest dokładnie odwrotnie, rzad- cy spała, a w dzień funkcjonowa- ko można spotkać was oddzielnie. JazzPRESS, luty 2018 |97

Artur Dutkiewicz: Tak, u nas jest żeństwo cały czas się rozwija, kwitnie. Uważam, całkowicie odwrotnie. Są róż- że receptą na udany związek jest być dla drugiej ne małżeństwa. Znam człowieka, osoby. Przestawienie z ,,co wziąć” na ,,co dać”. Za- który ciągle się rozwodził. Aż oże- zwyczaj każdy myśli o sobie, a właśnie myślenie nił się z Włoszką. Nie znał za bar- o tym, żeby drugiej stronie było jak najlepiej jest dzo włoskiego, a ona nie znała pol- ważne. To jest stara prawda, którą wystarczy so- skiego, ale bardzo się kochali. Nie bie przypominać. mieli słów do rozmów i byli bardzo szczęśliwi [śmiech]. Natomiast ja z Czy miewasz momenty, że jesteś zmęczony muzyką żoną przebywam dwadzieścia czte- i fortepianem, że chcesz odpocząć i masz potrzebę odcięcia się zupełnie od tej dzie- dziny? Receptą na udany związek jest być dla drugiej osoby Bardzo rzadko, ale zdarza się. Właśnie teraz zamierzam nie myśleć o muzyce przez kilka dni. ry godziny na dobę i jest bardzo do- Fortepian i muzyka cały czas są w mojej głowie, to brze. Jutro wyjeżdżam, i będzie to jest część mnie, która ciągle gdzieś krąży. dla nas pierwsza rozłąka od dłuż- szego czasu , na pięć dni. Ale ro- Ile czasu dziennie spędzasz przy instrumencie? bię to zupełnie celowo. W starożyt- Czy kiedy nie jesteś w rozjazdach, to masz zapla- nych czasach w porze deszczowej nowane, na przykład, dwie lub cztery godziny na żony jechały do teściów, żeby mał- ćwiczenia? żonkowie zaczęli tęsknić. Ja wyjeż- dżam na kurs jogi trochę odpocząć Zazwyczaj ćwiczę przez dwie lub trzy godzi- Cały ten jazz! MEET! od wszystkiego. Nawet od siebie. ny dziennie. Chciałbym więcej, ale nie chcę mę- czyć żony. Nie ćwiczę bardzo dużo, ale staram Na twojej ostatniej płycie Traveller się robić to systematycznie. Jeśli mam parodniową – Artur Dutkiewicz jest kompozycja Hey Hania, dedy- przerwę między koncertami, to zawsze gram, że- kowana Hani. by wzmocnić palce. Każdy człowiek napina się pod wpływem różnych emocji dnia codziennego Tak, to jest kompozycja pro- i te napięcia trzeba rozluźniać. Mój kolega grają- sto z serca. Obok pokoju, w któ- cy na perkusji mówił, że w jego szkole muzycznej rym ćwiczę, moja żona ma biuro. powtarzano: „Ćwicz, bo jak nie, to będziesz mu- Te dwa pomieszczenia dzieli cie- siał grać pop” [śmiech]. Ja także sporo ćwiczyłem. niutka ściana i mimo że ją wy- Przede wszystkim dlatego, że naukę zacząłem tłumiłem, to muzyka ciągle jest późno, bo mając jedenaście lat. Normalnie piani- zbyt głośna, dlatego gram dla niej ści zaczynają około trzeciego roku życia. Musia- właściwie codziennie. Nasze mał- łem ten czas nadrobić. 98| Rozmowy

Słyszałem powiedzenie: „Nie ćwicz tyle, bo nie bę- który mnie nie chciał przyjąć. Po- dziesz miał z kim grać”. wiedział, że bardzo chętnie przyj- mie muzyka improwizującego. Po- Na pewno z wiekiem krąg muzyków się zmniejsza. wołano specjalną komisję, która Znałem takich muzyków, którzy mieli już tak ma- mnie przesłuchała i w grudniu, ły krąg artystów, z którymi chcieli grać, że była to w połowie roku szkolnego przenio- pewnego rodzaju fobia. U mnie nie jest aż tak źle. słem się do szkoły średniej. Rodzi- ce powiedzieli, że będę miał trzy Jaką drogę przebyłeś, jako chłopak z Pińczowa, do lata opóźnienia w stosunku do ró- kwartetu Tomasza Szukalskiego, z którym byłeś wieśników, więc postawili mi wa- związany przez wiele lat? runek, żebym skończył tę sześcio-

Moja droga była bardzo długa. W Pińczowie, w pięknym pałacy- W zespole powinno się grać ku Wielkopolskich, pobierałem razem trochę dłużej, żeby móc lekcje fortepianu u pani hrabi- złapać swoje brzmienie i rozu- ny Zofii Lipińskiej. Pani profesor przy mnie rozmawiała ze swoim mieć się nawzajem mężem po francusku, co było dla mnie małym szokiem. Ale czułem się tam jak mło- letnią szkołę w ciągu trzech lat. dy Chopin [śmiech], tym bardziej, że grałem tylko Tak też się stało, robiłem dwa lata mazurki. Nigdy ich nie umiałem i zawsze dorabia- w jednym roku, to był duży wysi- łem jakieś końcówki i środki tak, żeby nie było wi- łek. Chodziłem do normalnego li- dać, że tego nie umiem. Później dowiedziałem się, ceum i do szkoły muzycznej. że to jest improwizacja i tak może być [śmiech]. Potem pojechałem na Konkurs Improwizowałem kiedy nasza pani profesor przy- Pianistów Jazzowych w Kaliszu. sypiała na lekcji, ponieważ miała sporo lat. Żeby się Zdobyłem nagrodę, której się zu- nie zbudziła, nie grałem żadnych ostrych i zawi- pełnie nie spodziewałem. Pojecha- kłanych dźwięków. łem tylko zobaczyć, jak wyglądają Później chciałem iść do szkoły muzycznej. Nieste- ludzie, którzy grają jazz, żeby mieć ty, ponieważ nie ukończyłem podstawówki mu- kontakt z muzykami, z prawdzi- zycznej, a jedynie prywatnie uczyłem się grać, nie wymi jazzmanami. Na studia bar- chciano mnie przyjąć. Mogłem się dostać tylko do dzo chciałem zdawać do Akademii klas z nauką gry na fagocie albo na kontrabasie. Po- Muzycznej w Katowicach. Okaza- dziękowałem, ponieważ ani fagot, ani kontrabas ło się, że tam jest tylko pięć miejsc mnie nie interesował. Parę miesięcy później poje- na jeden rok. Bardzo trudno było chałem na konkurs pianistów jazzowych do Kielc. się dostać. Ale szczęśliwie zdoby- Tam zauważył mnie wicedyrektor szkoły muzycz- łem kolejną nagrodę na Konkur- nej prof. Kutrzeba. To był zastępca tego dyrektora, sie Improwizacji Jazzowej, właśnie JazzPRESS, luty 2018 |99

w Katowicach, która otworzyła mi albo łańcuchami [śmiech]. Tworzyliśmy sztukę drzwi do akademii bez zdawania eksperymentalną łącząc ruch sceniczny z muzyką, egzaminów. Miałem szczęście, bo bardzo awangardową, normalną, klasyczną i jazzo- chyba nie starczyłoby mi odwagi, wą. Współtworzyłem muzykę do spektakli: Proces żeby zdawać przy tak dużej liczbie Kafki i Taniec Lokatora. Występowaliśmy w róż- chętnych na jedno miejsce. nych operach i na festiwalach teatralnych. Jeździli- Po studiach grałem w Teatrze In- śmy po Europie. Grałem solo z orkiestrą. To było wa- strumentalnym Ryszarda Gwal- riactwo, różni artyści przychodzili, jak na przykład berta Miśka, bardzo eksperymen- Franciszek Starowieyski po spektaklach w Ham- talnym. To reżyser i saksofonista burgu, i mówili, że drugiego takiego teatru nie ma który w siedemdziesiątych latach na świecie. Mieliśmy zajęcia z muzykami i aktora- był guru free jazzu. W teatrze mo- mi, artystami z teatru Grotowskiego i Kantora. To głem ćwiczyć jako kompozytor były bardzo ciekawe czasy. Ale zdecydowałem się i aranżer, bo studiowałem kom- odejść. Wszyscy w teatrze wiedzieli, że zawsze będę pozycję jazzową. Grałem konwen- grał muzykę jazzową. cjonalnie i niekonwencjonalnie, Napisałem balladę, którą – jak mi się wtedy czasem leżałem na fortepianie wydawało – mógł zagrać tylko Tomasz Szukal- i uderzałem w klawiaturę, nosem ski. Wcześniej słyszałem jak wspaniale grał z The fot. Piotr Gruchała Piotr fot. 100| Rozmowy fot. Piotr Gruchała Piotr fot.

Quartet i z organami Wojciecha Karolaka. Zrobił Po jednym z koncertów tria, na mnie niesamowite wrażenie na koncercie pod- w Akwarium, podszedł do mnie To- czas festiwalu Pomorska Jesień w Bydgoszczy, gdzie masz Szukalski. Był bardzo weso- również występowałem z teatrem. Wtedy z bliska ły i powiedział: „Synku, ładnie się zobaczyłem, jak on gra. Jego gra tak mnie poruszy- rozgrywasz i masz ładny dźwięk, ła od wewnątrz, że prawie się popłakałem. Po kon- skąd ty jesteś?”. I później dostałem cercie podszedłem do niego i powiedziałem, że je- propozycję grania w kwartecie To- go występ był dla mnie wielkim przeżyciem. Ale masza. Współpraca, którą mi wte- na tym się skończyło, była to połowa lat osiemdzie- dy zaproponował, była dla mnie siątych. Szczęśliwie usłyszał mnie jeden z mene- wielkim wyróżnieniem. dżerów z Warszawy – Waldemar Duszyński. On wylansował Stanisława Soykę, był menedżerem Z twojej opowieści wynika, że Wojciecha Karolaka, a wtedy Tomasza Szukalskie- w życiu często los się do ciebie go i Tomasza Stańki. Słyszał, jak grałem podczas uśmiechał. Jednak było to, chyba, koncertów z Karolem Szymanowskim i zorganizo- nie kwestią zrządzenia losu, a za- wał nam trasy koncertowe . Zajął się też moją ka- sługą twojej ciężkiej pracy, sta- rierą, stworzyliśmy trio z Czesławem Bartkowskim rań i zaangażowania. Już od wie- i świętej pamięci Andrzejem Cudzichem lu lat prowadzisz swoje autorskie JazzPRESS, luty 2018 |101 trio. Trio jest najmniejszą formą rytatywnego dla Tomasza Szukalskiego. Zawsze comba jazzowego. Nie myślałeś o Tomaszu Szukalskim mówisz z wielką sympa- o większym zespole? tią i miłością. Natomiast był on wielką osobowoś- cią, która miała też swoje narowy. Są ludzie, którzy Tak, chciałbym grać z saksofonistą. znali go od strony tych narowów, a nie od tej łagod- Grałem z wieloma, ale pamiętam, nej. Ale mimo wszystko, kiedy organizowaliśmy jak grał Tomek i trudno mi złapać koncert dla Tomasza, to wszyscy artyści, do któ- harmonię z innymi saksofonista- rych się zwróciliśmy, zdecydowanie chcieli zagrać. mi. Ale jest to możliwe i myślę, że będziemy grali, od czasu do czasu, Tak, zagrali artyści z Polski i z zagranicy, którzy z saksofonem. z nim współpracowali i którzy go cenili. To by- ło naprawdę duże wydarzenie. Ja zorganizowałem Tomasz Szukalski bardzo mocno muzyków, a ty wspaniale poprowadziłeś cały kon- odcisnął swoje piętno na muzyce, cert, który zakończył się sukcesem. Zebraliśmy spo- mimo że na rynku nie ma wiele je- rą kwotę i udało się załatwić miejsce dla Toma- go autorskich płyt. sza w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. Po bardzo trudnych latach mógł Tak, autorskich płyt nagrał czte- godnie spędzić ostatnie chwile w pięknym pałacu. ry lub pięć. Z moim udziałem trzy. Ale poza tym nagrał około setki Czym się kierujesz dobierając muzyków do swo- płyt z innymi artystami. Grając ra- jego zespołu? To bardzo istotne dla uzyskania od- powiedniego brzmienia. Sekcja rytmiczna, z którą grasz – Mi- Przydałoby się, żeby młodzi chał Barański i Łukasz Żyta – muzycy trochę więcej przeżyli, jest jedną z najlepszych w Pol- żeby mieli o czym opowiadać sce, więc jest mocno zajęta. W życiu zdarzają się różne sy- i o czym grać tuacje. Co robisz, kiedy musisz znaleźć kogoś na zastępstwo? zem, bardzo dużo wspólnie przeży- liśmy. Dwadzieścia cztery lata byli- Długo szukałem muzyków do swojego zespołu. śmy w ciągłym kontakcie. Tomasz Dopiero przez ostatnie lata wyłonił się stały skład to wyjątkowo barwna osobowość. z Michałem Barańskim i Łukaszem Żytą. Zagrali- Nie tylko graliśmy razem, ale też śmy wspólnie sporo koncertów oraz nagraliśmy się przyjaźniliśmy. dwie płyty: Prana i Traveller. Przy doborze zwracam uwagę głównie na inteli- W 2010 roku Tomasz był w trud- gencję muzyczną, czyli reagowanie na to, co się nej sytuacji i ty byłeś pomysłodaw- dzieje dookoła. Dobieram muzyków, którzy mają cą Dnia Szakala – koncertu cha- problemy warsztatowe za sobą, umieją grać i mają 102| Rozmowy dobry rytm. Kolejną kwestią jest otwartość na sy- Kiedy obserwujesz młodych mu- tuacje nowe, nieprzewidziane, czyli kreatywność. zyków, to masz poczucie, że nade- Bycie kreatywnym muzykiem, to bycie też człowie- szła trzecia fala polskiego jazzu? kiem i granie o wartościach ludzkich, głębokich, o tym, co jest w nas najważniejsze. No ale to rzad- Oczywiście, to jest właśnie trze- kość. Idealnie byłoby grać z takimi, którzy warsztat cie pokolenie, które łapie wszyst- traktują tylko jako narzędzie do rozmowy. Kiedyś ko bardzo szybko i szybko się roz- muzycy długo razem ćwiczyli, znali się i była chemia w zespo- le. Dopiero potem grali wspólnie Każdy dźwięk jest rodzajem na scenie. Mimo pewnych nie- energii doskonałości warsztatowych ich muzyka była spójna i przemawiała. Teraz są trochę wija instrumentalnie. Jest dużo inne czasy. Sidemani dużo grają śpiesząc się z joba szkół, w internecie jest dużo mate- na joba, nie ma czasu na opanowanie materiału na riałów muzycznych i pierwszy etap pamięć. – warsztatowy jest o wiele łatwiej Większość muzyków to znakomici instrumenta- przejść. Teraz przydałoby się, żeby liści, świetnie czytają nuty i szybko adaptują się młodzi muzycy trochę więcej prze- w nowych sytuacjach, ale koncert polega często na żyli, żeby mieli o czym opowiadać przeczytaniu utworów. Skupienie na nutach nie i o czym grać. Powinni stworzyć pozwala na swobodę. Dlatego, jeśli mam zastąpić swój rozpoznawalny styl, bo wszy- moją sekcję innymi muzykami, to takimi, którzy scy brzmią podobnie. posiadają tę inteligencję muzyczną i potrafią od ra- zu wejść w nowe środowisko, ale też mają czas żeby Jan Ptaszyn Wróblewski kiedyś się zaadoptować. Co nie jest łatwe. powiedział, że to, do czego jego Przed nagraniem płyty Traveller spotykaliśmy się pokolenie dochodziło przez dwa- z moim zespołem, często pracując nad brzmie- dzieścia lat, jeśli chodzi o znajo- niem. Grać zaczyna się dopiero wtedy, gdy zna się mość jazzu, w tej chwili młodzi materiał. Dopiero wtedy można wyjść poza to gra- ludzie dostają w jednej pigułce jąc o czymś. Za pomocą dźwięków opowiada się i startują z zupełnie innego po- o tym, co jest teraz, o swoich nastrojach, za pomo- ziomu. cą formy prezentuje się to co formy nie ma. W ze- spole powinno się grać razem trochę dłużej, żeby My dużo czasu poświęciliśmy właś- móc złapać swoje brzmienie i rozumieć się nawza- nie na naukę podstaw. Natomiast jem. Tak było w kwartecie Tomasza Szukalskiego. młodzi ludzie już mogą być szyb- Tam dopiero po jakimś czasie osiągnęliśmy właści- ko na drugim etapie. Szkoły, moim we brzmienie. Cały czas patrzę, jak grają inni i szu- zdaniem, powinny nie tylko uczyć kam muzyków, którzy oprócz tego, że są świetnymi warsztatu, ale również pokazywać, rzemieślnikami, są kreatywni. jak grać, żeby grać o czymś. Każdy JazzPRESS, luty 2018 |103

dźwięk jest rodzajem energii. Wy- Uważam, że w mediach jest dużo muzyki, któ- chodzi z instrumentu czy wcho- ra szkodzi, a ludzie nie mają świadomości tego, co dzi w mikrofon, z głośnika docho- słuchają. Ale jest też dużo muzyki wznoszącej, któ- dzi do publiczności i przemienia ra pomaga i odstresowuje, poprawia nastrój, jak na się w świadomość, wznosząc ją lub przykład muzyka z lat czterdziestych i pięćdziesią- działając destrukcyjnie. Oczywi- tych, Louis Armstrong , Ella Fitzgerald, Dexter Gor- ście, żeby muzyka była ciekawa, don, ballady Coltrane’a, . Ta mu- musi być pewna opowieść, boha- zyka doszła do nas dopiero po około czterdziestu ter dobry i siły przeciwne. Wszyst- latach, jako funkcja społeczna i można ją usłyszeć ko zależy w jakich proporcjach, jak teraz w windach, sklepach z firankami i w różnych się poustawia emocje, żeby historia restauracyjkach. Jest też muzyka, która wznosi na była interesująca. Muszą być kon- poziom ducha, jak Coltrane, Jan Garbarek, Keith trasty oraz równowaga. Muzyka Jarrett, Abdullah Ibrahim. bez równowagi, jeśli prezentuję na przykład samą apatię, melancho- Artysta-fotografik Krzysztof Wierzbowski jest lię, jest destrukcyjna, bo pozosta- autorem okładki miesięcznika JazzPRESS, któ- wia inercję. ra przedstawia twój słoneczny profil (JazzPRESS fot. Piotr Gruchała Piotr fot. 104| Rozmowy fot. Piotr Gruchała Piotr fot.

– 6/2012). Za każdym razem, kiedy ją widzę, mam choruje, ma się dużo entuzjazmu wrażenie, ze słoneczność, którą Krzyśkowi uda- i siły do pracy oraz życia. Uwa- ło się uchwycić na zdjęciu, jest ciągle w tobie oraz żam, że ze wszystkiego można zro- daje o sobie znać w kontakcie z tobą i z twoją żoną bić sztukę. Mam kolegę, travelle- Hanią. Dajecie światło i energię innym. ra, Janusza Bocheńskiego, fana jazzu, który jest niepełnosprawny, Pamiętam tę okładkę. Cieszę się bardzo. Słońce jest ale jeździ po całym świecie. Ostat- w każdym z nas, tylko chmury przechodzą dookoła nio był w Gambii. Ma trudno- słońca. Ale zawsze jest czas, kiedy ono wychodzi. ści w poruszaniu się, ale wszędzie To podobno nieprawda, że w środku mamy same mu ludzie pomagają. To jest wiel- problemy. Problemy są na zewnątrz, a w środku jest ka sztuka, tyle podróżować ,zwie- słońce. Chociaż w życiu jest różnie ,to chodzi o to, dzać, mieć pasję i mimo choroby żeby dawać sobie radę z problemami i być częścią dawać sobie radę. Granice są tylko rozwiązania a nie częścią problemu. w umyśle.›

Twoje ostatnie płyty Traveller i Prana opowiada- ją o wewnętrznych wartościach oraz przekazują Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl energię. Jest to energia, którą roznosisz po świecie? Jerzy Szczerbakow – autor cyklu Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów Daję energię oraz życzę wszystkim, żeby mie- Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52 li energię w sobie. To jest podstawa, wtedy się nie Piotr Gruchała – fotografie JazzPRESS, luty 2018 |105 106| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

Wulkan w La Marchal

Jarosław Czaja [email protected]

W niedawno wydanej książce Je- tyką skandynawską. To inny rodzaj rzego Miliana Wiem i powiem zna- wspomnianego brubeckowskie- lazłem ciekawy fragment. Doty- go grania. Nawet czarni muzy- czy on występów zespołu trębacza cy z Ameryki realizują dla ECM-u Idreesa Suliemana pod szyldem płyty, na których próżno szukać The New York Jazz Quartet w Po- walkingu albo żywszego tempa. znaniu, w 1960 roku. Jerzy Milian Dlatego od pewnego czasu mam opisuje to wydarzenie jako swoisty alergię na tę wytwórnię. Owszem, przełom, nieledwie objawienie, bo zdarzają się wyjątki, ale generalnie po raz pierwszy usłyszał wtedy na o całej masie współczesnych płyt żywo czarny hard bop wprost prze- można powiedzieć wszystko, tylko niesiony z nowojorskich klubów. nie to, że są witalne! A kiedyś było „Ten czad zmiótł panującą wów- zgoła inaczej. czas modę na brubeckowskie gra- Gdyby teraz chcieć przeżyć coś ta- nie, szlachetne i wytworne kon- kiego, o czym wyżej pisał Milian, trapunkty, delikatnie masowanie czyli doświadczyć prawdziwego cza- perkusji (…). Trębacz Idrees Sulie- du (chociaż nie lubię tego słowa, bo man i pianista Oscar Dennard pod- kojarzy się z rockowym cyrkiem), czas tych poznańskich wieczorów nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć klubowych pomogli mi zrozumieć po stare nagrania. Najlepiej w wersji prawdę, że jazz to przede wszyst- live. Szczęśliwie dla nas wytwórnia kim witalność. Zawsze trzeba wie- Blue Note w latach pięćdziesiątych dzieć, jak daleko można się posu- i sześćdziesiątych ubiegłego wie- nąć w grze, by nie zatracić tego, co ku zarejestrowała wiele gorących stanowi istotę jazzowego muzyko- koncertów klubowych. Tym ra- wania” (str. 63). zem chciałbym przypomnieć je- To ostatnie zdanie pana Miliana den z nich, który odbył się w klu- powinno być mottem tej rubryki. bie La Marchal na Brooklynie. Dwie Tymczasem problem z witalnością kwietniowe noce w 1965 roku prze- w jazzie jest dzisiaj jeszcze więk- szły do historii, ponieważ występo- szy niż kiedyś. Już nie tylko w Eu- wała tam grupa trębacza Freddiego ropie, ale na całym niemal świecie, Hubbarda, z gościnnym udziałem rządzi coś, co można nazwać este- trębacza Lee Morgana i perkusi- JazzPRESS, luty 2018 |107

sty Big Blacka. Oto na jednej scenie spotkało się dwóch najbardziej dy- namicznych trębaczy hard-bopu! Oj, działo się! fot. Jarosław Czaja Jarosław fot. Ale zacznę przekornie od manka- mentów. Dotyczą one jednak strony technicznej, a nie muzycznej. Orygi- nalnie ukazały się pod tytułem The Night Of The Cookers dwa osobne czarne krążki. Po latach zebrano je razem na dwóch CD w jednym opa- kowaniu i wydano w serii The Rudy Van Gelder Edition w 2003 roku. Jed- nak w klubie La Marchal inżynie- Freddie Hubbard – The Night Of The Cookers, Live At Club La Marchal rem dźwięku był nie Rudy Van Gel- Blue Note, 1965 der, tylko niejaki Orville O’Brien. I mówiąc krótko: to słychać. są tu i przestrzeń, i czas, aby każdy muzyk mógł Niestety, problem dotyczy głównie się odpowiednio „wygrać”. Jak wspomniałem, w La pierwszej linii. Dźwięki, które gra- Marchal występował regularny zespół Hubbarda w ją Freddie Hubbard i Lee Morgan, składzie: James Spaulding na alcie i flecie, Harold „pływają” z jednego kanału do dru- Mabern na fortepianie, Larry Ridley na basie oraz giego i momentami trudno rozróż- Pete La Roca na perkusji. Lee Morgan nie zagrał nić, który trębacz akurat gra dany tylko w temacie Hubbarda Jodo. Sekcja rytmicz- pasaż. Jest to męczące, zwłaszcza na zasługuje na uznanie, ponieważ wykonuje swo- w skądinąd znakomitym tema- ją „czarną robotę” jak dobrze naoliwiona maszyna, cie Pensativa, otwierającym całość. bez zbędnych popisów. Z drugiej strony można to potrak- Podsumowując: The Night Of The Cookers to typo- tować jako niezłą zabawę typu: „zi- wy przykład jazzu, jaki rozbrzmiewał w latach dentyfikuj trębacza”. Emocje muro- sześćdziesiątych we wszystkich prawie amerykań- wane! skich klubach. A był to jazz z niezwykłym „kopem” Wielką zaletą tych rejestracji jest i energią. Testosteron dosłownie tryskał ze sceny. Te z kolei to, że wszystkie utwory nagrania to prawdziwa odtrutka na dzisiejsze smę- trwają długo – po 20 minut – więc ty i „muzykę ciszy”... › 108| Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu

Nie rozumiem, ale uwielbiam

Rafał Garszczyński [email protected]

Sam Rivers nie należał. Nagrywa- jąc ten album, dołączył do grona wielkich kolegów, wśród których są tacy wybitni autorzy płyt solowych jak Sonny Rollins, Steve Lacy, David Liebman, Lee Konitz czy John Sur- man. Moim ulubionym solowym saksofonistą pozostanie chyba na zawsze Roscoe Mitchell, głównie w związku z monumentalnym, dwudyskowym Sound Songs, które uwielbiam, ale zupełnie nie wiem Sam Rivers – Portrait FMP, 1997 dlaczego. Muszę jednak przyznać, że Portrait owej pozycji solowego Portrait to solowy album Sama Ri- saksofonowego dzieła wszechcza- versa zarejestrowany w czasie wy- sów zajmowanej przez Sound Songs stępu na żywo w Berlinie, w 1995 zagraża. roku. Autor gra na saksofonach – Portraits należy do tych albumów, tenorowym i sopranowym, flecie których nie rozumiem, ale które i fortepianie, podśpiewując sobie jednocześnie – z nienanych mi po- od czasu do czasu. Solowe albumy wodów – uwielbiam. To godzina saksofonistów nie są produktami oczekiwania na pojawienie się ja- łatwymi w odbiorze, przynajmniej kiejś rozpoznawalnej melodii, śladu w swojej większości. Wiele jednak znanej muzyki, jakiejś inspiracji. To wielkich postaci tego instrumen- również magiczne dźwięki angażu- tu realizuje na jakimś – najczęściej jące uwagę już od wstępu zagranego w dojrzałym – etapie swojej karie- na fortepianie. To muzyka wciąga- ry pomysł nagrania solowego, bez jąca i pobudzająca. To również cza- udziału sekcji rytmicznej, najczęś- sem odrobina podejrzeń o wielką ciej kompletnie improwizowanego. muzyczną mistyfikację, która być Portrait nie jest więc dziełem mu- może powstała w podobny sposób, zycznego dziwaka, choć do mainst- jak słynna scena solowego występu reamowych artystów z pewnością Gérarda Depardieu w nieco dziś za- JazzPRESS, luty 2018 |109

pomnianym filmie, znanym w Pol- Nie wiem, czy Sam Rivers, podobnie jak wspomnia- sce jako Zielona karta. ny już filmowy bohater, nie postanowił zwyczajnie Nie mam wątpliwości, że Sam Ri- zagrać zupełnie przypadkowych dźwięków i sku- vers to wielki muzyk i nawet na tecznie wmówić nam, że to ma głębszy sens. A my fortepianie gra z pewnością lepiej – siedząc na widowni – nieśmiało zerkamy na in- niż każdy francuski aktor. Kie- nych słuchaczy, zastanawiając się, czy to tylko nam dy słucham Portraits, a ta refleksja się wydaje, że to nie ma sensu… Skoro podoba się in- dotyczy również co najmniej kil- nym, to mnie też powinno się podobać… ku innych znamienitych awangar- W Portrait jest jednak niezrozumiała dla mnie dowych dzieł solowych freejazzo- magia. Wracam do tego rodzaju nagrań od cza- wych artystów, albo tych, którzy su do czasu, zawsze z nadzieją, że zrozumiem coś w rejony wolnej jazzowej impro- więcej. Z Patem Methenym tak właśnie było. Dzie- wizacji pozbawionej formy, melo- ła Sama Riversa jeszcze nie rozumiem. Wiem jed- dii i ustalonego rytmu wybrali się nak, że i na ten album przyjdzie czas. Może za rok jedynie na chwilę, jak choćby Pat albo za lat dwadzieścia. Jeszcze wiele razy do nie- Metheny w mojej ulubionej Zero go wrócę i zawsze będzie dla mnie stanowił inte- Tolerance For Silence, zastanawiam lektualną przygodę, rodzaj nierozwiązanej łami- się, czy to nie jest żart artysty z nas główki z odrobiną podejrzenia, że to muzyczne wszystkich. oszustwo… ›

Kanon Jazzu Rafała Garszczyńskiego w RadioJAZZ.FM od poniedziałku do piątku godz. 14:45 110| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Islam i amerykański jazz część 2

Cezary Ścibiorski [email protected]

Jednym z pierwszych znanych Zainteresowanie muzyką muzyków amerykańskich, którzy Wschodu przyjęli islam jako swoją religię, był saksofonista William Emanu- Yusef Lateef urodził się 9 paź- el Huddleston. Przyjął on nowe na- dziernika 1920 roku w Chattano- zwisko – Yusef Lateef – pod którym oga w stanie Tennessee. Kiedy miał przeszedł do historii muzyki. pięć lat, jego rodzina przeniosła się Sam Lateef zarzekał się, szczegól- do Detroit, gdzie dorastał. Z tym nie w późniejszych wywiadach, właśnie miastem, jego specyficz- że nie gra jazzu. Kiedy w 1988 nym klimatem muzycznym, chciał roku otrzymał nagrodę Grammy być później kojarzony. Już w poło- za swoją płytę Yusef Lateef’s Lit- wie lat czterdziestych zyskał roz- tle Symphony, w kategorii Najlep- głos jako tenorzysta. Grał w zespo- szy album muzyki New Age, dzię- łach Lucky’ego Millindera, Hot Lips kując za tę nagrodę powiedział, że Page’a, Roya Eldridge’a i wreszcie nie gra też New Age. Jaką więc mu- w big-bandzie Dizzy’ego Gillespie- zykę tworzył? Sam określał ją jako go. Podjął studia na uniwersytecie „muzykę autofizjopsychiczną”, któ- w klasie fletu, a dodatkowo dosko- ra miała wyrażać jednocześnie nalił swoje umiejętności na obo- naturę duchową, fizyczną i emo- ju. Do historii przeszedł jako je- cjonalną twórcy. Pomimo tych de- den z dwóch najbardziej znanych klaracji Yusef Lateef wymienia- jazzowych wirtuozów tego instru- ny jest przez najważniejsze źródła mentu. Oprócz Lateefa wymienia traktujące o muzyce jazzowej jako się jedynie Paula McCandlessa z ze- jedna z głównych jej postaci. Zara- społu Oregon. zem jednak ci sami autorzy nazy- Od 1957 roku tworzył własne ze- wają go pierwszym i największym społy, z którymi nagrywał dla ta- twórcą tak zwanej world music. kich wytwórni jak Savoy, Riversi- Ciekawe, że bywał tak określa- de i Prestige. W 1959 roku na kilka ny dziesiątki lat przed przyjęciem lat przeprowadził się do Nowego tego terminu i późniejszym jego Jorku. Obok kolejnych nagrań pod strywializowaniem. własnym nazwiskiem występował JazzPRESS, luty 2018 |111

dalej w składach wielkich mu- es for the Orient, aczkolwiek gra- zyków, takich jak Charles Min- nym przez lidera na oboju. Dzięki gus czy Donald Byrd. W 1961 roku takiemu zabiegowi udało mu się nagrał jedną ze swoich najsłyn- z sukcesem i atrakcyjnie dla słu- niejszych płyt: Eastern Sounds. chacza połączyć najczystszą trady- Pierwsze kompozycje zdradzające cję bluesową z orientalnym klima- zainteresowanie szeroko rozumia- tem. Brzmienie większości tej płyty ną muzyką Wschodu dało się sły- jest wyciszone i refleksyjne. Pomi- szeć na płycie Cry! – Tender, ale do- mo późniejszego odżegnywania się piero na Eastern Sounds Lateef dał Lateefa od jazzu album Eastern So- w pełni upust swojej fascynacji. I to unds jest wyjątkowym przykładem ze znakomitym wynikiem. poszerzania granic tego gatunku Od razu utwór zaczynający płytę, z jednoczesnym zachowaniem jego The Plum Blossom, otwiera niezna- najbardziej istotnych i znamien- ny do tej pory świat dźwięków. Sam nych cech. Dobrym przykładem jest Lateef gra na chińskim flecie na- tu utwór Chinq Miau, który udowad- czyniowym, basista Ernie Farrow nia, że sława Lateefa jako niezrów- na popularnym na Bliskim Wscho- nanego tenorzysty była zasłużona. dzie, pochodzącym z Afganistanu instrumencie rubab (na okładce Kolejne instrumenty i nurty płyty opisanym jako rabat). Skład dopełniają; pianista Barry Harris Pomimo znacznego sukcesu wy- i perkusista Lex Humphries. dawniczego Eastern Sounds Yusef Wychowany w głównym nurcie be- Lateef nie poszedł drogą komercji, bopu Lateef zawsze prezentował tylko na blisko trzy lata dołączył do wzorcowe wyczucie bluesa, co do- sekstetu prowadzonego przez Julia- brze słychać w drugim utworze Blu- na Cannonballa Adderleya, stając 112| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

jąc dwa świetne albumy – Yusef Lateef’s Detroit Latitude 42º 30’ Lon- gitude 83º oraz Diverse Yusef Lateef. W latach osiemdziesiątych ubie- głego stulecia kilka lat spędził w Nigerii, grając tam i ucząc mu- tam w drugiej linii instrumentów zyki. Po powrocie, oprócz wykła- dętych. Równolegle swoim nazwi- dania muzyki na Uniwersytecie skiem firmował nagrania najpierw w Amherst, założył własną firmę dla wytwórni Impulse!, w latach wydawniczą YAL Records, w któ- 1963-1966, a potem dla Atlantic, po- rej nagrywał w towarzystwie ta- między 1967 a 1976 rokiem. Nieja- kich muzyków jak Ricky Ford, Ar- ko przy okazji w 1975 roku obronił chie Shepp, Von Freeman i Adam doktorat z muzyki na Uniwersy- Rudolph. To jednak nie wszyst- tecie w Amherst. Dysertacja nosi- ko. Dorobek Lateefa obejmuje mu- ła znamienny dla Lateefa tytuł: Po- zykę eksperymentalną (przykła- równanie zachodniego i islamskiego dem jest wspomniana nagrodzona sposobu nauczania. Grammy Little Symphony, gdzie Bardzo szybko opanowywał grę na gra sam na wszystkich instru- kolejnych instrumentach i wciąż mentach), dwie symfonie i muzy- sięgał po nowe. Jego instrumenta- kę kameralną. rium obejmowało, oprócz wspo- Yusef Lateef miał czas, aby tego mnianych: saksofonu tenorowe- wszystkiego dokonać, mając przy go, oboju i klasycznego fletu, także tym liczną rodzinę. Żył 93 lata. niezliczoną wprost liczbę rodza- W ostatnim roku życia zdążył jesz- jów fletów egzotycznych, między cze wystąpić z swoim benefisem, innymi: bambusowy, naczyniowy, celebrując 75 lat obecności na sce- tajwański koto. Do innych instru- nie muzycznej. Przez wszystkie te mentów dętych wykorzystywa- lata, podobnie jak inni wielcy twór- nych przez Lateefa należały sheh- cy, bez wahania przekraczał gra- nai, szofar, arghul, sarewa i fagot. nice stylów i kultur muzycznych, Włączył się w ruch fusion nie- wytyczając nowe kierunki. A jego mal od jego początków, nagrywa- dziedzictwo nadal żyje. › JazzPRESS, luty 2018 |113

Foxtroty, symfonie, eksperymenty…

Piotr Rytowski [email protected]

pełnie niespodziewanie przebił się do obiegu kultury popularnej i bił rekordy sprzedażowe. Wydawni- ctwo Dux wydało właśnie Symfonię Pieśni Żałosnych w wykonaniu Or- kiestry Symfonicznej Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Andrze- ja Boreyki oraz wybitnej sopranist- ki Ewy Iżykowskej. Choć rzecz jas- na zestawienie tych płyt czy próba porównywania skali ich sukcesu W większości muzycznych pod- są bezprzedmiotowe, to jednak oba sumowań roku 2017, wśród naj- przypadki pokazują, jak przewrot- lepszych polskich płyt na czo- ne mogą być historie popularności łowych miejscach pojawiał się muzyki. album Jazz Bandu Młynarski-Ma- Górecki napisał swoją III Sym- secki Noc w wielkim mieście. Pły- fonię w 1976 roku. Po premierze ta, pomimo tego że ukazała się światowej, na festiwalu w Royan, w końcówce roku, zdążyła zamie- jak i polskiej, podczas Warszaw- szać w zestawieniach dziennikarzy skiej Jesieni, wzbudziła ona skraj- i krytyków. Mimo dosyć specyficz- nie różne opinie – od zachwy- nego repertuaru zagościła na pop- tu po oburzenie. Stała się z tego kulturowym topie. Trudno jeszcze powodu dziełem, o którym było ocenić, jak dużym sukcesem sprze- głośno. Głośno na skalę środowi- dażowym okaże się wydawnictwo, ska muzyki współczesnej, moż- ale w okresie przedświątecznym na więc rzec – dziełem „głośnym w wielu sklepach z płytami można niszowo”… W 1992 roku symfonię, było usłyszeć: „już nie ma”, „mieli- dla słynnej nowojorskiej wytwór- śmy, ale zeszła”. ni Nonesuch, nagrał zespół Lon- Mniej więcej w tym samym czasie don Sinfonietta ze śpiewaczką usłyszałem o nowej płycie z III Sym- Dawn Upshaw. Rok później stała fonią Henryka Mikołaja Góreckie- się rzecz niebywała. 13 lutego 1993 go, a więc utworem, który także zu- roku na liście najlepiej sprzeda- 114| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

jących się płyt w Wielkiej Bryta- artystów – między innymi Björk, nii na miejscu szóstym, pomiędzy Goldie czy grupa Lamb. Dzięki nim Off the Ground Paula McCartneya o Góreckim usłyszeli także ich fani a Automatic for the People grupy w latach dziewięćdziesiątych. Pol- REM, znalazł się wspomniany wy- ski kompozytor muzyki współczes- żej album. Na liście brytyjskich nej stał się w wielu środowiskach bestsellerów III Symfonia utrzy- idolem. mywała się przez 18 tygodni! Nie A jak udało się wprowadzić do ści- gorzej płyta radziła sobie za oce- słej czołówki polskich płyt 2017 al- anem. Efektem był ponad milion bum jazzbandu grającego covery sprzedanych egzemplarzy. z lat trzydziestych ubiegłego wie- Za sukcesem stoi przede wszyst- ku? Tu również zadziałało kilka kim geniusz tego dzieła. Słuchacze, mechanizmów. Nie ma co dysku- którzy raz je usłyszeli, kupowali tować z dwoma faktami. Po pierw- płytę. Kierowcy ciężarówek z ame- sze, Masecki i Młynarski to świet- rykańskich szos dzwonili do roz- ni, wszechstronni muzycy, którzy głośni radiowych z prośbą o gra- są gwarantami wysokiego pozio- nie tego utworu! Jednak najpierw mu materiału. Po drugie mamy do kompozycja musiała się przebić czynienia ze szlagierami między- do masowej świadomości. Pomo- wojnia, takich autorów, jak Henryk gły w tym działania kojarzone do Wars czy Fanny Gordon, czyli, co by tej pory zdecydowanie bardziej nie mówić, ze świetnymi kompozy- z promocją muzyki popularnej niż cjami. Tyle że dotychczas ani świet- współczesnej klasyki. Do fragmen- ne płyty Marcina Maseckiego, ani tu utworu powstał „teledysk”, lub próby przypomnienia przedwojen- może raczej etiuda filmowa. Na- nych piosenek, na przykład Mie- granie wprowadzono na anteny ra- czysława Fogga, nie znikały w ta- diowe (nie tylko w stacjach specja- kim tempie ze sklepowych półek. lizujących się w klasyce) i zadziałał Dlaczego więc tym razem efekt jest efekt tzw. kuli śniegowej – moda tak spektakularny? na Góreckiego. Do swoich fascy- Niezależnie od tego, czy orkiestry nacji kompozytorem, za sprawą III okresu międzywojennego gra- Symfonii, przyznaje się cała rzesza ły foxtroty, slow-foxy czy swing, JazzPRESS, luty 2018 |115

bez dwóch zdań, była to muzy- muzykę z tego okresu. Warszaw- ka towarzysząca zabawie! W swo- skie Combo Taneczne, Warszaw- jej kolebce – Ameryce – była to roz- ska Orkiestra Sentymentalna, re- rywka masowa, w Polsce raczej prezentująca skrajnie odmienną elitarna, bo orkiestr nie było wie- stylistkę Hańba czy wreszcie gru- le. Należy sobie jednak uświado- pa Bodo to wykonawcy, którzy mić, że jazz w naszym kraju nie w ostatnich latach zyskali sporą narodził się w okresie „katakum- popularność, plasując się właśnie bowym”, pod koniec lat czterdzie- w tym nurcie. stych, ale rozwijał się już przed II Młynarski i Masecki podchodzą wojną światową. Proces ten opisu- do tematu w sposób iście brawu- je między innymi Krzysztof Kar- rowy. Do chwytliwych, melodyj- piński w książce Był jazz. Krzyk nych kompozycji sprzed niemal jazz-bandu w przedwojennej Pol- wieku, Marcin Masecki dodaje sce. Właśnie ten pierwotny aspekt swoje oryginalne i jak najbardziej jazzu – rozrywkowy i taneczny, współczesne pomysły aranżacyj- bliski bywalcom lokali i klubów, ne. Całość jest świetnie wykonana, a nie sal koncertowych, eksploru- a brzmienie umiejętnie stylizowa- ją Młynarski i Masecki. ne na retro. Sukces płyty Jazz Bandu to bez Poruszając tematy: fenomenu III wątpienia także efekt mody na Symfonii Henryka Mikołaja Góre- Polskę okresu międzywojenne- ckiego oraz popularności muzy- go. II RP to w zbiorowej wyobraźni ki jazzowej i „okołojazzowej” nie okres wytwornych kawiarni, re- sposób nie wspomnieć o przedsię- wii, dżentelmenów – czasy, do któ- wzięciu, które oba te tematy łączy rych Polacy tęsknią i pewnie dla- w jedno. Mam oczywiście na my- tego tak chętnie sięgają także po śli album Sorrow – A Reimagining 116| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

of Górecki’s 3rd Symphony Coli- Góreckiego, ale także „uzupełnił na Stetsona, na którym artysta go” dźwiękami zupełnie nieobec- przedstawił własną interpretację nymi w oryginale. Symfonii pieśni żałosnych. Stetson, Chociaż porywanie się na „prze- który gościł z grupą Ex Eye na róbkę” tak genialnego dzieła może ostatnim Jazz Jamboree, a kilka wydawać się obrazoburstwem, miesięcy wcześniej koncertował trzeba przyznać, że Stetson nie solo w klubie Pardon, To Tu, za- dokonał aktu barbarzyństwa na licza się do grupy muzyków, któ- kompozycji (choć nie znam opinii rzy deklarują, że III Symfonia wy- „klasycznych purystów” na ten te- warła na nich bardzo duży wpływ. mat). Co ważne, nie jest to projekt Fascynacja utworem była w jego z gatunku „klasyka na jazzowo”, przypadku tak silna, że postano- tylko próba autorskiej interpre- wił „zrobić go po swojemu”. tacji Colina Stetsona, która moim W instrumentarium pojawiły się zdaniem jest inspirującą pozycją oczywiście saksofony, ale także gi- zarówno dla wielbicieli muzyki tara elektryczna i perkusja. Par- współczesnej, jak i fanów dzisiej- tię wokalną wykonała siostra mu- szego jazzu, bo i jeden i drugi nurt zyka – mezzosopranistka Megan nie stroni od różnego rodzaju eks- Stetson. Do współpracy artysta perymentów. zaprosił wielu muzyków z kręgu Bawmy się przy Jazz Bandzie Mły- muzyki improwizowanej i alter- narski-Masecki, kontemplujmy Sym- natywnej – Rebeccę Foon, Dana fonię pieśni żałosnych Góreckiego Bennetta, Matta Baudera, Greya (w najnowszym, bądź tym klasycz- McMurraya, Ryana Ferreira, Grega nym, bestsellerowym wydaniu), ale Foxa, Shahzada Ismailya, Justina czasem dajmy też zmącić tę radość Waltera. Stetson nie tylko dokonał pierwszego i spokój drugiego niepo- zupełnie nowej aranżacji utworu kojącą wizją Colina Stetsona. ›

F L a : www.jazzpress.pl JazzPRESS, luty 2018 |117

Jedyna szansa Da King & I

Adam Tkaczyk [email protected]

rapu; jeden z dwóch okresów, pod- czas których konkurencja na ryn- ku, ewolucja stylów oraz postęp technologiczny są w swoich szczy- towych momentach przez dłuższy czas. Podczas tych dwóch etapów, czyli 1986-1989 oraz 1992-1996 dosta- liśmy dziesiątki albumów, którymi dzisiaj wypełnia się rankingi naj- lepszych w historii rapu. Konku- rencja sprawia, że hartuje się stal, szlifują najpiękniejsze diamenty Da King & I – Contemporary Jeep Music Rowdy Records, 1993 i średnia poziomu umiejętności na scenie wynoszona jest na kosmicz- Dzisiaj w cyklu „Pewnie nie znasz, ny poziom. a szkoda”, zwanym także „GDZIE Gdzieś w tym szaleństwie znajdują ONI TERA SO?!” – album nieistnie- się MC Izzy Ice i DJ Majesty. W 1988 jącej już grupy, wydany przez ledwo roku wypuścili na rynek singiel zipiącą obecnie wytwórnię. Inny- Soul Man, po którym miał nastąpić, mi słowy: autor tekstu musiał zro- ale nigdy nie nastąpił, album dłu- bić sobie wolne od pisania o oczy- gogrający w wytwórni Jive. Wra- wistych albumach i poprowadzić cają w 1993 roku, w innej erze. Oni małe lwiątka parę kroków dalej w również chcą dostać swój kawałek głąb dżungli. Tam się zaczyna praw- tortu, bo ich twórczość: a) wpisuje dziwa zabawa. Raz na jakiś czas na- się w ówczesne trendy produkcyj- prawdę warto się tam wybrać. Do ne i liryczne; b) trzyma wysoki po- oczywistych klasyków wrócimy ziom. Z wiarą w te dwa argumenty za miesiąc, teraz czas na tzw. „me nasi dwaj brooklińczycy wypuścili time”. Dzisiaj album nadal znany, na rynek album Contemporary Jeep ale bardziej fanom gatunku, niż Music. „niedzielnym” słuchaczom rapu. Za całą produkcję odpowiada DJ Nakreślmy obraz: jest 1993 roku, Majesty. On też dzierży tytuł „Da trwa druga „złota era” w historii Kinga” z nazwy grupy, co bez prob- 118| Pogranicze / Down the Backstreets

lemu można zrozumieć słuchając ale jednak na 1993 rok niewystar- albumu. Produkcja, wypełniona czający na zgarnięcie korony. Tym jazzowymi i soulowymi sampla- niemniej, podkreślam jeszcze raz mi (między innymi Roy Ayers, Sly – Izzy’ego Ice’a słucha się całkiem & The Family Stone, Lou Donald- przyjemnie i nie ma co szczególnie son, Ramsey Lewis, Ohio Players, wybrzydzać. Cannonball Adderley i, oczywi- Tematyka tekstów kręci się wokół ście, James Brown), stanowi głów- stałej puli tematów – życie w get- ną siłę Contemporary Jeep Music. cie, przechwałki, trochę gangster- Jest to typowy dla 1993 roku boom ki i historyjek, a także szczypta bap, do którego dorzucono sporo uczuć (fantastyczne Tears – mój jazzowych przypraw. Połączenie faworyt). Zatem to DJ Majesty twardych bębnów z modnymi wte- sprawił, że Contemporary Jeep Mu- dy „dętymi” samplami. Tytuł albu- sic warte jest przypomnienia. Łza mu może być mocno mylący – mi się kręci na myśl, jakie dzieła mo- jeep kojarzyłby się raczej ze zba- glibyśmy dostać, gdyby chłopa- sowanym, bardziej elektronicz- kom została dana jeszcze jedna nym brzmieniem, niż organiczny- szansa. Jak mógłby się rozwinąć mi, delikatnymi i wykwintnymi talent producencki (porównania dźwiękami jazzowych trąbek i for- do Pete Rocka może byłyby dzi- tepianu. siaj bardziej na miejscu, niż są Izzy Ice dodaje od siebie tyle, by aktualnie), a być może i Izzy Ice przede wszystkim nie przeszka- rozwinąłby skrzydła? Zostali- dzać. Jest poprawnym MC – ma śmy z bardzo dobrym albumem; przyjemny głos, inteligentne teks- fantastycznie wyprodukowanym ty (chociaż zdarzają się linijki bar- i zawierającym porządne zwrotki dzo wątpliwej jakości, przy których rapowane. „starał się za bardzo”) i fajny flow, Pomimo dobrych recenzji, Contem- chociaż niespecjalnie zróżnicowa- porary Jeep Music poniósł klęskę ny w różnych utworach. Nie ma na listach sprzedaży, a Da King & w jego rapie przebłysków geniuszu I nie wydali już żadnego albumu. – trzyma poziom. Całkiem niezły, DJ Majesty trochę produkował dla JazzPRESS, luty 2018 |119

wykonawców R&B (z bardziej zna- Jeep Music ukazało się w 1991 roku? nych – SWV), Izzy Ice został przed- Timing to często kluczowy element siębiorcą i odstawił mikrofon aż „tworzenia się” klasycznych albu- do 2017 roku, kiedy to opublikował mów. Zapewne znalazłyby się lep- utwór Milk & Cookies. Częsta histo- sze płyty niż Illmatic Nasa, ale to ria wśród wykonawców debiutu- właśnie Illmatic dotarł do ludzi jących w okresach, które opisałem w odpowiednim momencie. Con- we wstępie. Rapowi słuchacze byli temporary Jeep Music do dzisiaj koszmarnie rozpieszczeni w tych brzmi świetnie i niewiele ustępu- latach, dostawali pięciogwiazdko- je większości wyraźniej pamię- we płyty czasem tydzień w tydzień. tanych i częściej wspominanych Kto wie, jak potoczyłaby się karie- dzieł z 1993 roku, ale wtedy nikogo ra Da King & I, gdyby Contemporary nie obchodził. ›

JazzPRESS dostępny jest na takich urządzeniach styczeń 2018 jak iPhone i Miesięcznik internetowy iPad w poświęcony jazzowi bardzo i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam Jazz to lekturę naszego 2017 zWycIęzcy miesięcznika! By przetestować TOP NOTE Pianohooligan jak czyta się nasz magazyn 24 Preludes & Improvisations na Waszych urządzeniach, Rozmowy: Paweł Ignatowicz kliknijcie tutaj » Kuba Więcek Kamil Piotrowicz Piszemy dla Was Doznaję, nie osądzam fot. Kuba Majerczyk i dzięki Wam Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski Fotograficy: Piotr Gruchała Mery Zimny Marta Ignatowicz-Sołtys Jerzy Szczerbakow Kuba Majerczyk Rafał Garszczyński Lech Basel Aya Lidia Al-Azab Marcin Wilkowski Ryszard Skrzypiec Piotr Fagasiewicz Wojciech Sobczak-Wojeński Piotr Banasik Krzysztof Komorek Jarek Misiewicz Sławomir Orwat Barbara Adamek Jakub Krukowski Bogdan Augustyniak Radek Wośko Krzysztof Wierzbowski Lech Basel Katarzyna Stańczyk Małgorzata Smółka Paulina Krukowska Aleksandra Zbrzeska Katarzyna Kukiełka Vanessa Rogowska Jarosław Wierzbicki Basia Gagnon Mateusz Drewnik Jarosław Czaja Przemek Kleczkowski Marek Brzeski Anna Mrowca Piotr Rytowski Korekta Barnaba Siegel Katarzyna Czarnecka Cezary Ścibiorski Zuzanna Tuliszka Adam Tkaczyk Dorota Matejczyk Anna Piecuch Kira Leśków Kasia Białorucka Przemek Bychawski Rafał Zbrzeski Łucja Kubicka Marta Szostak Anna Mrowca Projekt layoutu Beata Wydrzyńska Piotr Pepliński Opracowanie graficzne, Michał K. Dybaczewski skład i łamanie Katarzyna Nowicka Klara Perepłyś-Pająk Marketing i reklama Agnieszka Holwek [email protected]

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » A R C H I W U M JAZZPRESS WWW.JAZZPRESS.PL/ARCHIWUM

Styczeń 2017 Marzec 2017 Kwiecień 2017

Miesięcznik internetowy Miesięcznik internetowy Miesięcznik internetowy poświęcony jazzowi poświęcony jazzowi poświęcony jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Take Six All of Ella: 100 lat Szóste urodziny Elli Fitzgerald JazzPRESSu!

TOP NOTE HoTS – Numbers Pięć pytań do Leszka Możdżera TOP NOTE Kuba Cichocki's A.L.E. Audubon Lab Experiment Rozmowy: TOP NOTE Michał Urbaniak Sławek Jaskułke Piotr Iwicki Senne

Rozmowy: Mateusz Gawęda Michael Arbenz Muzyk wszystko Krzysztof Kobyliński Jazz musi zrobić sam ZWYCIĘZCY2016 Rozmowy: Anka Kozieł Piotr chęcki Krzysztof Herdzin Laureat nagrody JazzPRESSu na Festiwalu Jazz Juniors Mateusz Kiedy wychodzisz na scenę, Smoczyński nie możesz oszukiwać Jednocześnie w różnych kierunkach

fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk