Taternik 4t « s 7 a http://pza.org.pl TREŚĆ

Lata blaski i cienie (J. Nyka) . . 145 Żabi Mnich — w aspekcie wycho­ wawczym (B. Jankowski, J. Kur- czab i A. Paczkowski) . . . 147 Po co chodzisz po górach? Odpo­ wiada: Sergiusz Sprudin . . . 143 Kazimierz Andrzej Jaworski (J.A. Szczepański) 149 Zima 1972—73 w Alpach (J. Nyka) 150 Masyw — lato 1973 (J. Kurczab) 152 Polki na filarze Eigeru (W. Rut­ kiewicz) 155 Zielone łąki Alpiglen (D. Gellner) 157 Lato 1973 w Dolomitach (J. Kalla) 180 Castello delie Nevere (W. Sas- -Nowosielski) 161 Obóz FAKA w Dolomitach (A. Li- zoń-Łukaszewska) .... 162 O skałkach — z optymizmem (W. Sas-Nowosielski) 163 Obóz w Kaukazie Zachodnim (K. Zdzitowiecki) 164 Nowe sukcesy w Adyłsu (A. Zyzak) 165 Drogą Kensickiego na Pik Szczu- rowskiego (K. Głazek) . . . 167 Nową drogą na Uszbę (G.I. Sza- lajew) 169 Jubileusz Mount Everestu (L. Wrób­ lewski) 170 Polacy w Hindukuszu w 1973 roku (J. Wala) 171 Gliwiczanie w Spluga delia Pręta (T. Rojek) 173 Koło Szczecińskie ma 20 lat (T: Re­ waj) 174 Skalne drogi w Tatrach .... 176 Co nowego w Tatrach? . . . . 179 Różne góry, różne lata .... 180 Wyprawy w góry egzotyczne . . 181 Speleologia 182 Wypadki i ratownictwo .... 183 Z życia organizacyjnego .... 184 Ochrona przyrody gór .... 185 Sprzęt i ekwipunek 186 Z piśmiennictwa 189 Z Tatr i Zakopanego 190 W skrócie 190 Listy do Redakcji 191

Na okładce: W skałkach Fot. Szymon Wdowiak Obok: Na północnej grani Uszby Fot. Uwe Jensen (NRD) http://pza.org.pl Taternik ORGAN KLUBU WYSOKOGÓRSKIEGO

ROCZNIK XLIX • WARSZAWA 1973 • NR 4 (221)

Lata blaski i cienie

1 oto mamy za sobą kolejny wielki sezon filarem Eigeru (szczegóły wewnątrz nume­ polski w górach świata. Z samego tylko ru), stanowiące największy chyba sukces Klubu Wysokogórskiego tworzyło go 20 po- sportowy ałpejskiego alpinizmu żeńskiego zatatrzańskich obozów i wypraw z łączną w całej jego długiej historii. Ze znakomitymi liczbą przeszło 150 uczestników, bez mała wynikami wróciły ekipy KW z Kaukazu — tyleż samo wysłały poza kraj inne organiza­ 5 pięknych nowych dróg w 2 różnych rejo­ cje alpinistyczne, zwłaszcza akademickie. Na nach, do tego seria powtórzeń dróg uważa­ poważne przedsięwzięcia wyprawowe zdo­ nych za najtrudniejsze w Kaukazie, z reguły były się środowiska tak niewielkie, jak za­ dokonywanych w ładnym stylu — oto ich kopiańskie (Andy), toruńskie (Andy) czy dorobek, przy bardzo słabej pogodzie. Po lubelskie (Himalaje). Gazety niemal co dzień wielu latach jałowych, alpiniści polscy znów przynosiły wiadomości o osiągnięciach, dużo wywalczyli sobie miejsce w kaukaskiej czo­ też pisała o tegorocznej polskiej działalności łówce, nie bez znaczenia jest też to, że duża prasa zagraniczna. grupa młodzieży otrzymała chrzest lodowy Jako pierwsze nadeszły do KW meldunki i łodowcowy. z Andów Peruwiańskich. Kierowana przez Doniesienia o sukcesach kobiecych mamy R. Szafirskiego wyprawa Koła Zakopiań­ z gór Norwegii (wyjazd Koła Krakowskiego), skiego dokonała II całkowitego przejścia członkowie KW wspinałi się w Alpach Ju­ trzeciej co do głębokości jaskini Ameryki, lijskich i Pirenejach. W Hindukusz wyje­ Racasmarca (—450 m), następnie zaś zrobiła chało tego lata aż 5 polskich wypraw — 2 serię wejść na szczyty zaliczane do najwyż­ z ramienia PTTK i 2 z kół Klubu Wysoko­ szych i najtrudniejszych na całym kontynen­ górskiego. O ich dorobku pisze w swym cie: oba wierzchołki Huascaran (6655 i 6768 artykule Jerzy Wala. Ładnym osiągnięciem m), Huandoy Północny (6395 m), Alpamayo zakończyła się wyprawa kół Poznańskiego (6100 m), Salcantay (6271 m). Nieco później i Szczecińskiego na Spitsbergen, która na zaczęła w Peru działalność wyprawa z gro­ trasie 270 km przeprowadziła I trawersowa­ du Kopernika (kierownik T. Łaukajtys). nie północno-zachodniej połaci wyspy. Kilka Zdobyła ona parę wierzchołków dziewiczych, okołicznościowych wejść miał spitsbergeń- głównymi jednak jej sukcesami są błyskot­ ski Szczyt Kopernika. Kapitalny sukces spor­ liwe wejścia sportowe: szereg razy atako¬ towy osiągnęła wyprawa Koła Warszawskie­ wanym południowym filarem na Huandoy go do Iranu. Udało jej się mianowicie roz­ Zachodni (I lub III wejście, sprawa w to­ wiązać główny i od łat dyskutowany pro­ ku wyjaśniania, por. s. 182) oraz piękną blem północnej ściany Alam Kuh — linię północną ścianą Neuado Veronica (5750 m, jej największego spiętrzenia (J. Jaworski, I przejście — E. Chrobak, R. Gutkowski, T. A. Mierzejewski, B. Słama, K. Ulanicki i M. Łaukajtys i L. Wilczyński, 13—15 września). Wroczyński, 19—25 sierpnia). W Alpach nasze niewielkie zespoły nale­ Nie mniej cenny jest dla nas dorobek ma­ żały, jak zawsze, do najaktywniejszych. łej wyprawy w Pamir radziecki. Weszła ona Nową polską drogę na północnej ścianie dla zdobycia aklimatyzacji na Pik Korżeniew- Petit Dru (s. 154) uznano za „gwóźdź" lata skiej (7105 m, II polskie wejście, 26—30 lip­ 1973 w rejonie Mont Blanc. W Dolomitach ca), następnie zaś zaatakowała Pik Kommu- łupem naszej czwórki padł efektowny dzie­ nizma (7483 m). M. Grochowski, A. Hein­ wiczy filar Castello delłe Nevere. W Szwaj­ rich, R. Kowalewski i K. J. Rusiecki do carii sensacją sezonu było I kobiece a II w Pika Paraszutistow doszli żebrem Buriewiesi- vgóle przejście drogi Hiebelera północnym nika, po czym w dniu 10 sierpnia w efek-

145 http://pza.org.pl townej 8-godzinnej wspinaczce rozwiązali waną m.in. przez „Kulisy", „Gazetę Kra­ problem dziewiczej zachodniej ściany Pika kowską", „Perspektywy" i inne czasopisma. Kommunizma, liczącej 700 m wysokości Autorzy artykułów, nie czekając na zbado,- a pod względem trudności przyrównywanej nie okoliczności tragedii, skupili uwagę na do północno-zachodniej ściany Niżnich Ry­ sprawach zewnętrznych, takich jak staż ta­ sów. Polska droga na najwyższym szczycie ternicki członków 6-osobowego zespołu oraz ZSRR ma dla nas także pozasportową, czy­ strój i ekwipunek prowadzącego, Tadeusza sto emocjonalną wartość. Gibińskiego, ferując na tej podstawie wyro­ Wspomnieć jeszcze trzeba o sukcesach ki i uogólniające opinie. ZG KW powołał w polskich speleologów w jaskiniach całego związku z tym w dniu 11 września specjal­ świata. O Spługa delia Pręta pisze w nu­ ną komisję w składzie B. Jankowski* J. Kur- merze Tadeusz Rojek. Wyprawa KW, kiero­ czab i A. Paczkowski (przewodniczący), któ­ wana przez J. Śmiałka, dokonała II przejścia ra przeprowadziła drobiazgowe dochodzenie najgłębszej jaskini Azji, Dżar Parau. połączone z wizją lokalną. Szczegółowego (—751 m). W zejściu na dno uczestniczyła przebiegu wydarzeń nie udało się odtworzyć, Krystyna Gruca. Wyprawa Speleoklubu ustalono jednak ponad wszelką wątpliwość, PTTK działała w Libanie, dokonując przej­ że wypadek wiązał się z wyłamaniem się ze ścia ^-kilometrowego systemu jaskiń Dżiita ściany wielkiego bloku, który w postaci la­ oraz eksplorując jedną z największych ja­ winy kamiennej runął razem ze spadającymi skiń Azji, Faour Dara... taternikami. W doborze i uformowaniu zes­ połu Komisja nie dopatrzyła się błędów, A co działo się latem 1973 r. w kolebce stwierdziła też, że jego niezrzeszeni w KW wszystkich naszych osiągnięć, Tatrach? Otóż członkowie legitymowali się znacznym doś­ również tutaj sezon zaliczyć trzeba do naj­ wiadczeniem górskim (Jadwiga Mróz ucze­ lepszych w ostatnich latach. Przybyło sporo stniczyła m.in. w I wejściu na szczyt ok. nowych dróg, niektóre b. trudne i interesu­ 5200 m w Pamirze — zob. T. 2173 s. 57, zaś jące. Powtórzenia są liczne i dobre pod Andrzej Pikulski miał za sobą szereg wę­ względem doboru. „Przejścia direttissimy drówek w Tatrach, Pamirze i Tiań Szaniu). Małego Młynarza — mówi Z. Wach — droga Strój Tadeusza Gibińskiego odbiegał co Kurtyki na tej ścianie czy Momatiukówka na prawda od norm przyjętych w Tatrach, nie Kazalnicy niedawno jeszcze przydawały bla­ miał jednak żadnego uchwytnego związku z sku sezonom. Tego lata direttissima mia­ zaistnieniem i konsekwencjami wypadku. ła 3 łub 4 przejścia, droga Kurtyki ok. 10, Jeśli chodzi o parasol, który stał się jakby a filar Kazalnicy i Momatiukówka — po hasłem wywoławczym polemik prasowych, kilkanaście." Jedną z nowych i godnych po­ dodać można, że najnowszy katalog „Ber- chwały tendencji jest dążność do poprawia­ gausriistung 73" firmy „Salewa" (NRF) wy­ nia stylu przejść: udane próby eliminacji mienia pod numerami 597 i 598 dwa modele odcinków hakowych, skracanie czasu, stop­ parasoli dla wspinaczy. niowe przenoszenie akcentu z hakówek na drogi klasyczne. Za sobą mamy już chyba Burza prasowa wokół wypadku na Żabim etap, kiedy miarą osiągnięcia była liczba Mnichu wyrządziła sporo szkód dobremu osadzonych w skale nitów — i to dobrze! imieniu nowoczesnego taternictwa, a zwłasz­ Cieniami sezonu były jak zwykle wypadki. cza nieżyjącego Tadeusza Gibińskiego. Wy­ Lubelska wyprawa w Himalaje, której udało raźmy jednak nadzieję, że za tę cenę młodzi się zdobyć piękny dziewiczy sześciotysięcz- wspinacze uprzytomnią sobie, jak bardzo nik, straciła w lawinie lodowej dwóch w naszym sporcie musimy się liczyć z opinią członków — Andrzeja Grzązka i Zbigniewa społeczną, nie rozumiejącą pobudek pchają­ Stępka. 4 taterników poniosło śmierć w Ta­ cych ludzi w górskie ściany i ogromnie wy­ trach, z tego 3 w jednym wypadku na Ża­ czuloną na wszelkie przejawy lekkiego bim Mnichu. traktowania gór i ich niebezpieczeństw. Sze­ rzej wypowiada się na ten temat Komisja ZG Ten drugi wypadek wywołał długą kam­ KW w zamieszczonym niżej komentarzu. panię prasową, zapoczątkowaną przez „Zycie Warszawy" (z dnia 23 sierpnia), a kontynuo­ Józef Nyka

W owych czasach alpinizm miał jeszcze charakter prawie poufny i prasa odkryła go na tyle tylko, na ile pisała o wypadkach. Krew i śmierć, niezależnie od tego skąd pochodzą, są dla niej zawsze dobrym towarem. W istocie wielka publiczność jest wrażliwa na dramaty nawet wówczas, gdy nie bardzo rozumie ich przyczyny. Bo wszystkie dramaty dają się sprowadzić do spraw najprostszych i wywołują ele­ (I mentarne reakcje ludzkie. Czytając, każdy może przeżyć je w swej wyobraźni. Na- { t tomiast opowiadanie o samej wspinaczce, nawet zupełnie wyjątkowej, nuży tych, którzy nie przejawiają szczególnego zainteresowania tą formą działalności ludzkiej.

LIONEL. TERRAY 11 (po II przejściu północnej ściany Eigeru)

146 http://pza.org.pl BOGDAN JANKOWSKI, JANUSZ KURCZAB, ANDRZEJ PACZKOWSKI Żabi Mnich - w aspekcie wychowawczym

W szeregu wypowiedzi prasowych, szkicu­ naczy. Problem jest jednak tym trudniejszy jących ogólne tło wypadku na Żabim Mnichu do rozwiązania, że przez dziesiątki lat rozwo­ (s. 146) i przedstawiających atmosferę panują­ ju naszego alpinizmu ukształtował się on w cą w środowisku taternickim, parokrotnie modelu indywidualnym, w którym organiza­ sięgnięto do porównań z „dawnymi latami", cji jako jej główna funkcja przypisane Zos­ w których jakoby wspinano się inaczej, inny tało wspomaganie pewnych typów działalno­ miano stosunek do gór, nie lekceważono ich ści górskiej (szkolenie, zgrupowania zagrani­ i doceniano ich niebezpieczeństwa. Jakby te czne, wyprawy), przy jednoczesnej niechęci głosy nie były mocno przesadzone w swych do przyjmowania przepisów i norm, które optymistycznych ocenach minionych lat (wy­ usiłuje ona stosować. W praktyce wygląda starczy wspomnieć takie wypadki, jak M. to tak, że organizacje tworzą owe przepisy Szczuki, W. Birkenmajera czy K. Kupczyka, i normy, natomiast nie istnieją ani moralne, w których doskonali taternicy sprzed 40 czy ani fizyczne presje, które by umożliwiały ich 45 lat popełniali jaskrawe błędy właśnie ty­ pełne egzekwowanie. Normy te zresztą w od­ pu lekceważenia trudności), jest rzeczą pe­ niesieniu do samej działalności górskiej nie wną, iż w odniesieniu do stanu aktualnego mają charakteru nakazów ani zakazów biu­ poruszają one problemy rzeczywiste. rokratycznych, ale stanowią w znacznej czę­ Nie ulega bowiem wątpliwości, że stopień ści skodyfikowany zbiór zaleceń mających samokontroli (która wyraża się przede wszy­ na celu zmniejszenie niebezpieczeństwa pod­ stkim w należytej ocenie własnych możliwo­ czas wspinania (przepisy o członkostwie, o ści) oraz poziom umiejętności społecznego prawie wyboru dróg i partnera, o wpisach współżycia są wśród polskich taterników nie­ do „książki wyjść", regulaminy zgrupowań dostateczne. Przejawia się to w pierwszym itp.). Nie odejmuje im to jednak represyw- przypadka w atakowaniu ścian zbyt trudnych, ności i z tego powodu są nader często omi­ bez należytego przygotowania lub bez odpo­ jane lub łamane. wiedniego wyposażenia, w drugim zaś — w Jest rzeczą oczywistą, że podporządkowa­ nie skrywanej przed otoczeniem, w którym są nie się normom zależy od samych taterni­ i adepci kursów, i wspinacze początkujący, ków, bez względu na poziom ich umiejętno­ nonszalancji w stosunku do dróg, które nie ści. Równie oczywiste jest, iż obowiązku sto­ należą do ekstremalnych. Wydaje się, że obie sowania ich powinni być świadomi szczegól­ te sprawy są ze sobą dość ściśle sprzęgnięte: nie wspinacze doświadczeni i należący do obserwując u starszych kolegów lekceważą­ wyczynowej elity, na którą zwrócone są oczy cy stosunek do dróg o mskich stopniach tru­ całego środowiska. Jeśli ktoś ma swym przy­ dności, początkujący taternicy albo stosunek kładem potwierdzać słuszność i wagę prze­ ten akceptują, albo w obawie znalezienia się pisów — a także norm zwyczajowych — to pod presją środowiska uważają za niezbędne właśnie ludzie należący do grupy najbardziej chodzenie na drogi trudne. Dla nich — zbyt wystawionej na obserwacje i najłatwiej wpły­ trudne. wający na postawy swych mniej doświadczo­ Nie chcemy się tu wdawać w zarys histo­ nych kolegów. Wpojenie uznania takiego sta­ ryczny, choć podkreślić trzeba raz jeszcze, że nu rzeczy powinno być jedirym z najważniej­ postawy takie nie są nowe i znaleźć je moż­ szych elementów taternickiego wychowania, na we wspomnieniach z lat 1925—1935, gdy niezależnie czy prowadzone jest ono przez np. do dobrego tonu należały wspinaczki sa­ organizacje czy opiera się na zasadach ko­ motne, i później, kiedy np. rywalizowano o leżeńskich. to, który zespół przejdzie szybciej południo­ Słusznie zwraca się uwagę, że kluczowym wą ścianę Zamarłej Turni. Błędy popełniane okresem dla kształtowania taternickiej men­ przez poprzedników nikogo nie usprawiedli­ talności i górskiej etyki wspinacza są dwa lub wiają, a nawet obciążają dodatkowo tych, trzy sezony następujące po ukończeniu szko­ którzy z nich nie potrafią wyciągnąć właści­ lenia początkowego, na nich więc powinny wych wniosków. skupić uwagę organizacje alpinistyczne. Tym­ W ciągu minionych 10 lat taternictwo pol­ czasem, zasadniczo rzecz biorąc, na tym eta­ skie zdecydowanie wyrosło z grupy towarzy­ pie taternickiej drogi wspinacz najbardziej skiej, jaką było od swego zarania, i stało zdany jest na własne siły. Trudno tu po­ się społecznością, w której coraz większą ro­ stulować jakieś jednoznaczne rozwiązanie, lę odgrywają więzy instytucjonalne. Coraz po­ zdajemy sobie bowiem sprawę z ograniczo­ ważniejsze więc obowiązki spoczywają na nych możliwości materialnych i organizacyj­ organizacjach, które te więzy tworzą, lecz w nych polskiego alpinizmu. Jako jeden z niczym zjawisko to nie zdejmuje indywidu­ przykładów konkretnego działania wskazać alnej odpowiedzialności poszczególnych wspi­ by można np. wprowadzenie zasady, iż każ-

147 http://pza.org.pl dy absolwent kursu podstawowego powinien ternika" czy zebrania środowiskowe, ale po­ mieć pierwszeństwo w otrzymywaniu miejsc móc w niej powinny także powszechnie do­ na zgrupowaniach tatrzańskich i poważnie stępne środki przekazu. Ważną sprawą jest należy się zastanowić nad możliwością uświadomienie sobie przez taterników do­ wsparcia tej akcji bodźcami materialnymi. świadczonych, członków wyczynowej elity Szczególnej uwadze organizacji alpinistycz­ oraz działaczy organizacji, że tylko nienagan­ nych, zwłaszcza akademickich, należy pole­ nym postępowaniem w codziennych górskich cić rozpatrzenie raz jeszcze wszystkich moż­ sytuacjach mogą pomóc w tworzeniu właści­ liwości, łącznie ze zwróceniem się do władz wych cech u swych młodszych lub mniej do­ zwierzchnich o specjalne subwencje, rozbu­ świadczonych kolegów i przyjaciół. dowy cyklu szkoleniowego do pełnego wy­ W naszych rozważaniach z pełną świado­ miaru. mością pominęliśmy problem szkolenia po­ Należy jednak zdawać sobie sprawę z te­ czątkujących. Nie negując jego wagi dla bez­ go, iż wychowanie w środowisku taternic­ pieczeństwa górskiego stwierdzić musimy, że kim nie jest autonomiczne, lecz nakłada się wypadek, na którego tle czynimy uwagi, nie na wzory i normy wyniesione przez dojrza­ miał bezpośredniego związku z błędami w łych już przecie ludzi z innych kręgów (dom, wyszkoleniu technicznym, natomiast w wy­ szkoła, uczelnia, grupa towarzyska) i nie mo­ raźny sposób przynależy do zagadnień wy­ żna liczyć, aby przyjmowanie norm górskiej chowawczych. Z tego punktu widzenia etyki odbywało się bez kolizji z normami in­ uważamy, iż obaj doświadczeni uczestnicy nymi. Zderzenie to odczuwalne jest zwłasz­ zespołu, który uległ wypadkowi na ścianie Ża­ cza w często wysuwanym przez nowe genera­ biego Mnicha, wystawili złe świadectwo swe­ cje taternickie konflikcie pokoteń, w któ­ mu poczuciu odpowiedzialności za kształto­ rym „starzy" jakoby nie rozumieją młodych, wanie właściwych wzorów postępowania ta­ są „nieżyciowi" i „ślepo przywiązani do ternickiego. Choć ani parasol, ani krótkie niedzisiejszych poglądów". Podobnego typu spodenki, ani sandały, ani rzekoma libacja — problemem jest stosunek części tego pokole­ wokół których zogniskowała się informacja nia do Klubu Wysokogórskiego, który bywa prasowa — wpływu na zaistnienie i przebieg utożsamiany „ze starymi". Rozwiązywanie wypadku nie miały, mogą być śmiało inter­ tych konfliktów, choćby częściowe, możliwe pretowane jako objawy nonszalancji wobec byłoby m. in. przez zacieśnienie międzygene- gór i wobec drogi. racyjnych więzów koleżeńskich i dopuszcza­ Pragnieniem naszym jest, aby — nie obcią­ nie młodzieży w większym stopniu do udzia­ żając ani zmarłych, ani żyjących członków łu we władzach organizacyjnych wszystkich zespołu przewinieniami, których nie popeł­ instancji. Droga do takiego rozwiązania jest nili — skłonić całe środowisko taternickie jednak trudna i długotrwała, a jednym z i wszystkich miłośników gór, by raz jeszcze pierwszych kroków na niej byłoby uświado­ zastanowili się nad istniejącą sytuacją i aby mienie sobie przez obie strony istniejącego z przemyśleń tych wyciągnęli wnioski, które stanu rzeczy. Uważamy, że płaszczyzną tej by stosowali w praktyce swego codziennego konfrontacji winny być nie tylko łamy „Ta­ górskiego postępowania.

Po co chodzisz po górach? Odpowiada: Sergiusz Sprudin

Każdy z nas, operatorów, ma jakiś wyci­ ją mnie także z tego powodu, że szukają we nek rzeczywistości, który szczególnie lubi wspinaczce czegoś, czego sami nie potrafią filmować. Moją pasją są góry i morze. Jako określić. Niewątpliwie kieruje nimi chęć dokumentalistę interesuje mnie przede sprawdzenia się w obliczu niebezpieczeństwa, wszystkim człowiek wykonujący swoje zada­ wypróbowania, swych sił, zręczności, chęć nia, na morzu zaś i w górach ludzie znajdu­ zetknięcia się z dziewiczą przyrodą, ale poza ją się w sytuacjach najczystszych: istnieją tym wszystkim fascynuje ich coś jeszcze — tylko oni, przyroda i zadanie, którego się właśnie to nieokreślone. Podążyłem więc za podjęli. nimi w góry z ciekawości ich samych i z Każdy z tych ludzi zachowuje się w okre­ ochoty opowiedzenia o nich innym ludziom ślonej sytuacji nieco inaczej. Na przykład w — bo przyznać muszę, że sam i bez kamery górach — jedni wspinacze poruszają się lek­ w góry nigdy nie chodziłem. ko, zwinnie, u innych przy każdym ruchu widać kolosalny wysiłek. Alpiniści interesu­ „Ekran" nr 35/1973

148 http://pza.org.pl JAN ALFRED SZCZEPAŃSKI Kazimierz Andrzej Jaworski (1897 -1973)

Był moim przyjacielem... Mieliśmy wspól­ s. 140), ale przecież nie o te marginesy mu nie opracować dwutomową „Antologię ta­ szło. Rywalizować z taternikami nie chciał. trzańską", zestaw fragmentów prozy od Zakopiański samotnik, dziś już nieżyjący „spisków" poszukiwaczy skarbów do tek­ miłośnik Tatr starej daty, Tadeusz Bocheń­ stów najmłodszych kolegów. Kaj zapalił się ski, najbliższy mu przyjaciel, umacniał go do tej roboty, przygotowywał konspekty, w jego emocjach i poglądach. Tworzyli ra­ uzgodniliśmy dokładne rozplanowanie ma­ zem dwójkę, która na gruncie tatrzańskim teriału, obmyślaliśmy komentarze. W paź­ wydawała nam się anachronizmem już przed dzierniku praca nasza miała ruszyć pełną 40 laty. Ale nie mieliśmy racji. Tacy entu­ parą. 6 września (1973) strudzone — także zjaści Tatr spod znaku starych działaczy PTT 19-mieslęcznym więzieniem w hitlerowskim stworzyli dawną turystykę tatrzańską i daw­ obozie w Sachsenhausen — serce Kaja bić ne Zakopane jako jej bazę. Nie było to złe przestało. dzieło. Poeta i założyciel „Kameny", czasopisma Jaworski był jednym z ostatnich, a może literackiego, które do dzisiaj wychodzi w Lu­ ostatnim z klasycznych miłośników Tatr, blinie, zasłużony działacz kulturalny na którzy je pojmowali jako „swobody ołtarze", wschodzie Polski — Kazimierz Andrzej Ja­ którzy umieli głęboko zżyć się z górami worski (Kaj) nie był taternikiem-sportow- i stawać się jakby nieodłączną częścią świa­ cem. Ja bym go nawet w ogóle nie nazwał ta górskiego. Takich jak Jaworski turystów taternikiem, bo dla mnie z pojęciem tater­ już w Tatrach nie ma. A wraz z nimi ode­ nictwa łączą się nierozerwalnie predyspozy­ szły w przeszłość te dawne Tatry, ciszy nad cje i osiągnięcia sportowe. Ale Jaworski czarnymi stawami i spokoju w dolinach, był — człowiekiem gór, którego góry, a prze­ gdzie dziś jarmark i zgiełk, Tatry, które są de wszystkim Tatry, urzekły na całe życie, naszym marzeniem. i który temu oczarowaniu dawał wyraz poe­ Jaworski-poeta miał pełną świadomość tycki, literacki, turystyczny. Był poetą tra­ tego mijania. W jednym z wierszy z cyklu dycyjnym, ale w obranym przez siebie stylu pięknych liryków, które napisał tuż przed tworzył wiersze, także górskie, pełne uroku swą ostatnią kuracją w Nałęczowie i przed i wzruszającej zadumy. Jako turysta prze­ swą śmiercią — są to wiersze o tematyce mierzył Tatry wszerz i wzdłuż. Jako autor górskiej, a ogłoszone zostały w „Kamenie" czterech tomów wspomnień oddał w nich z 3 czerwca 1973 r. — żegna się z życiem: Tatrom miejsce niepoślednie. A jako redak­ tor zabiegał wytrwale o bogatą prezentację A one trwają zawsze z ostrych wierchów piłą, tematyki wysokogórskiej w prowadzonym za pan brat z wichurami, z chmurami i słońcem, przez siebie piśmie, stąd w przedwojennej jak. w dni mojej młodości... Ach, kiedyż to było? „Kamenie" pojawiały się systematycznie Co jest zrazu początkiem, musi stać sią końcem. teksty literackie, związane z Tatrami czy Iluż dziś już zabrakło, z kim sią tam chodziło, innymi górami; w okresie pogłębiającego się ludzi sercu tak bliskich, urwiska depcących. kryzysu w polskiej literaturze tego typu, Byliśmy wszyscy młodzi. Ach, kiedyż to było! „Kamena" ile mogła starała się ów kryzys Wszystko, co się zaczyna, po latach sią kończy. pomniejszać i osłabiać. Me serce jeszcze bije, chociaż brak mu siły. Już ku szczytom sią nie pną, tylko je Współpraca z „Kameną" zbliżyła mnie do wspominam. Kaja i nauczyła cenić i szanować jego sto­ A tyle ich zdeptałem... Ach, kiedyż to było... sunek do gór. Odbyliśmy wspólnie parę wy­ Wszystko musi sią skończyć, co sią rozpoczyna. cieczek w Tatry i poza Tatry, •w góry środ­ kowej Słowacji. Zapisał się w nich Jaworski Żegnaj, Kaju. Rozpocząłeś drogę, która nłe nawet jakimiś pierwszymi wejściami (T. 3/73 skończyła się z Twoją śmiercią.

149 http://pza.org.pl Widok z wierzchołka na masyw Mont Blanc. Na pierwszym planie Pointę Whymper. Fot. Janusz Kurczah

JÓZEF NYKA Zima 1972-1973 w Alpach

Rozległe układy baryczne obejmują swoim s. 94), północna ściana Lauterbrunnen Breit- zasięgiem na ogół zarówno Tatry, jak i cały hornu, własnymi wariantami na prawo od łuk alpejski, dłuższe okresy pogód i niepo­ drogi Welzenbacha (H. Kallen i R. Steiger, god przechodzą więc w Tatrach i Alpach 11—13 stycznia — omówienie w „Die Alpen" mniej więcej równolegle. Tak było i minio­ 9,1973 s. 222), północny filar zachodniego nej zimy, nic więc dziwnego, że podobnie wierzchołka (P. Aoki, T. Nakano, jak u nas, większość wielkich osiągnięć H. Sekino i M. Suzuki, 13—15 stycznia — również w Alpach przypada na wolny od Aoki zginął w zejściu w szczelinie lodowca). śniegu grudzień i początek stycznia. We wszystkich górach Europy ruch wspinacz­ Został też w tym okresie rozwiązany jeden kowy był duży, a dziesiątki dróg i ścian z ostatnich wielkich problemów grupy Mont otrzymały pierwsze zimowe przejścia. W Al­ Blanc — przejście zimowe całości grani pach lodowcowych m. in. następujące: Peuterey (7 km, 3300 m różnicy wzniesień), dokonane przez połączone w drodze zespoły Droga Cortiego na Piz Badile (G. Cri- francuski i włoski (nazwiska zob. T. 2/73 mella, G. Fabbrica, G. Rusconi, G. Tessari s. 94). Grań przebyto w najkrótsze dni roku i G. Villa, 19 grudnia), południowo-wschod­ (21—26 grudnia), jednakże w dobrych wa­ nia ściana Eigeru (K. Haas, W. Muller, E. runkach atmosferycznych i wspinaczkowych. Ott i M. Wacker, 21—23 grudnia), północ­ Ilustrowany reportaż Seigneura zamieściły no-zachodnia ściana Sciora di Dentro (R. „Die Alpen" HI/1973. Drugim wielkim wy­ Chiappa i G. Maresi, 23—24 grudnia), darzeniem tych tygodni było wytyczenie wschodnia ściana Punta Zumstein w masy­ nowej drogi na Pointę Walker — lewą po­ wie Monte Rosa (G. P. Bogo, N. Danini, łacią filara Walkera, gdzie zimą 1971 r. roze­ A. Gardin i A. Montani, 25—26 grudnia — grał się głośny dramat R. Desmaisona i jego ilustrowany reportaż w „Rivista Mensile partnera. Tym razem Desmaisonowi dopisało CAI" 3/1973), kuluar Lagarde w Les Droites szczęście i wraz z G. Bertonem i M. Clare- (znany nam M. Marchal z 3 towarzyszami, tem w dniach 10—17 stycznia zrealizował 6—7 stycznia), grań Tronchey Grandes swój plan. „Droga obecnie otwarta — Jorasses (C. Zappelli z 3 towarzyszami, 9—10 stwierdza „La Montagne" 1/1973 — jest w stycznia), wschodni filar Grunhornu (P. Etter najwyższym stopniu trudna —• jest to naj­ z towarzyszami, 10 stycznia, zob. T. 2/73 trudniejsza droga, jaką Desmaison kiedykol-

150 http://pza.org.pl wiek przechodził. Sukces ogromny." Ostatnie którego łupem stało się I zimowe przejście dni wspinaczki bieżąco relacjonowała prasa ściany Marmolata d'Ombretta drogą „dell'- zachodnia, m. in. „L'Humanite". Ideale" (T. 3/73 s. 124). W Dolomitach i na ich obrzeżu przebyto To prawda, że największe i najgłośniejsze w tym okresie kilkanaście ciekawszych dróg, problemy zimowe Alp zostały rozwiązane z których odnotować trzeba przynajmniej już parę lat temu. Mimo to minioną zimę parę: zaliczjrć trzeba do najlepszych w dziejach alpinizmu. Nigdy dotąd nie zrobiono tylu Drogę Solledera na wschodniej ścianie wybitnych dróg, w tak dobrym stylu i tak Sass Maor w Pale di San Martino (P. i L. szeroką kadrą. Wydaje się, że do przeszłości Cappellari, R. Gobbato i R. Trimellero, należą już wielodniowe oblężenia ścian, 20—22 grudnia), filar Francuzów na Crozzon z poręczowaniem do 2/3 wysokości i obozami di Brenta w śmiałym dwójkowym ataku pośrednimi. Przykład takiej roboty mieliśmy (A. Andreotti i H. Steinkótter, 21—25 grud­ tym razem jedynie na Matterhornie — nia), drogę Detassisa na 500-metrowej ścia­ z ogólnym jednak potępieniem i dezapro­ nie Brenta Alta (6 Włochów, 21—24 grudnia), batą. Obok ataków na problemy, widzimy drogę Mauro-Minuzzo na Torre Venezia (A. także wcale poważne zimowe powtórzenia — Aste z 3 towarzyszami, 28 grudnia) wreszcie m. in. II zimowe przejście północnej ściany drogę Bonattiego, wiodącą 800-metrowym Les Courtes, III wschodniej ściany Grand południowo-zachodnim filarem Tofana di Capucin i III północnej ściany Eigeru, co Rozes, przebytą w 12 godzin przez R. Pirolo już odnotował „Taternik" w numerze 3/1973 z panną T. Weiss w dniu 6 stycznia. s. 143. Zespoły zimowe dobierają się w czwór­ W połowie stycznia zaczęła się w Alpach ki lub szóstki, co zapewnia im bezpieczeń­ spóźniona zima, co ostudziło zapały zdobyw­ stwo w razie awarii. Niektóre nazwiska po­ cze południowców. Na placu boju pozostali jawiają się po 2—3 razy. Ambitny zespól tylko najtwardsi. W Dolomitach rozwiązany Rusconiego zrobił tej zimy aż 2 duże drogi: został wówczas „polski" problem — słynna na Piz Badile i na Civetcie. W alpinizmie droga Philippa i Flamma na Funta Tissi zimowym aktualnie zdecydowanie prowadzą w CWetcie, przebyta w trudnych warunkach Włosi, daleko za nimi zostają Francuzi przez zespół G. Crimella, G. Fabbrica, G. i Szwajcarzy. Uwagę zwraca zupełny brak Rusconi i G. Tessari w dniach 12—17 lutego nazwisk anglosaskich. Z krajów niealpej- (podawane są też daty 7—12 lutego). Zasko­ skich liczące się wyniki osiągnęli jedynie czeni zawieruchą, wspinacze 2 dalsze dni Japończycy i Polacy. stracili na nieproste zejście z Civetty. W Al­ pach lodowcowych padły w tym czasie m. in. Jeśli chodzi o nasz alpinizm zimowy, ma północna ściana Gletscherhornu (H. Berger on piękną już tradycję i duże perspektywy. i H. Muller, 12—-13 lutego), południowa grzę­ Wydaje się, że w kalendarzu sportowym da Naso del Lyskamm (J. Angster, D. Cami- winniśmy w najbliższe lata przesunąć część sasca, Di Gressoney i P. Tartaąui, 16—17 lu­ imprez letnich na miesiące zimowe. Po tym tego), a także zachodnia ściana Petites Jo­ sezonie można przypuszczać, że warte za­ rasses, pokonana przez J.-J. Grimma z Cze­ chodu problemy będą topniały w sposób chem T. Grossem (15—18 marca, po rozpię­ gwałtowny. Jest ich jeszcze sporo — w Al­ ciu 200 m poręczówek). Najpiękniejszym pach Francuskich, a zwłaszcza Szwajcarskich, chyba osiągnięciem środka zimy jest przej­ tam m. in. północny filar Eigeru. Ze wzglę­ ście direttissimy północnej ściany La Meije, dów oszczędnościowych i w Alpach, i w Do­ dokonane przez kapitana J. C. Marmiera lomitach można by spróbować przejść abso­ i jego adiutanta Ch. Exigę w dniach od 6 lutnych, tj. wytyczania nowych dróg w cza­ do 12 lutego. Na trudnych i długich wycią­ sie zimy. „Alpinismus" 7/1973 zamieszcza gach Exiga odniósł poważne odmrożenia, listę 13 dotąd otwartych dużych problemów zwłaszcza rąk. Na szczycie obu wspinaczy Alp i Dolomitów — co najmniej kilka z nich uwięziła gwałtowna burza śnieżna. Ich po­ ma zarazem duże walory zimowe. Odrębna łożenie zaczęło być groźne, ratunek nadszedł sprawa, to zimowy Kaukaz i siedmiotysięcz- jednak z powietrza w postaci helikoptera. ny Pamir. Przeprowadziliśmy na ten temat Wyczyn ten omawia szerzej „La Montagne" wymianę zdań z Michaiłem Anufrikowem, 1/1973 s. 29, było ono też relacjonowane w czasie jego tegorocznej wizyty w „Tater­ przez prasę europejską. niku". Nasz gość nie taił obaw co do możli­ wości — technicznych i organizacyjnych — zrealizowania tego rodzaju obozów czy wy­ Polskie ekipy przebrnęły przez okapy for­ praw. Kłopotów byłoby na pewno wiele, ale malności jak zwykle na sam koniec sezonu. jak to powiedział Lenin na trawersie pod Zaawansowana próba na Praxmarerkarspitze, wierzchołkiem Rysów? — Nie sliedujet zapowiadająca jeden z najlepszych punktów izbiegat' trudnostiej, nużno umiet' ich prie- . całej alpejskiej zimy, skończyła się niestety odolewat'... Efekty sportowe warte byłyby z tragicznie (T. 3/73 s. 100). Powiodło się na­ pewnością poniesienia i wydatków, i trudów! tomiast zespołowi J. Kurczaba w Dolomitach,

151 http://pza.org.pl JANUSZ KURCZAB

Masyw Mont Blanc - lato

Mimo wieloletniej działalności ekip KW Namioty rozbiliśmy na polance pod stoka­ w masywie Mont Blanc, w tym najatrak­ mi Plan des Aiguilles, niedaleko centrum cyjniejszym rejonie Alp, ciągle znaleźć tu . Niemal równo z naszym przyjaz­ można wielkie drogi, których nie przecho­ dem skończył się trwający tu od kilku tygod­ dzili jeszcze Polacy a nawet wytyczać nowe, ni okres dobrej pogody. Korzystając z krót­ całkiem logiczne i samodzielne. Możliwości kotrwałego przejaśnienia, w dniu 19 lipca zdobywcze kurczą się teraz co prawda gwał­ zdołaliśmy przejść 2 drogi na 400-metrowej townie, nie powinno to jednak dawać powo­ wschodniej ścianie Aiguille du Moine (3412 du do rezygnacji z wyjazdów, gdyż żaden m). I tak: Kukuczka i Łukaszewski przeszli inny masyw alpejski nie posiada podob­ drogę Aureille — Feutren a dwójki Jasiński nych walorów wspinaczkowych. Wyniki o¬ i Kowalczyk oraz Holnicki i Kurczab nieco siągnięte w lecie 1973 r. są najlepszym po­ trudniejszą drogę Contamine'a. Później nie­ twierdzeniem tej tezy. Spośród 10 dróg prze­ pogoda trapiła nas w dalszym ciągu. Aby u¬ bytych w masywie Mont Blanc aż 8 nie mia­ trzymać się w formie, wybraliśmy się 23 lip­ ło dotychczas przejść polskich ( w tym jed­ ca na trening lodowy w dolne partie lodow­ na nowa droga); 5 spośród nich to prawdzi­ ca Bossons. Tu nastąpił wypadek: Holnicki, we „grandes courses". Pozostałe 2 — znane straciwszy równowagę na lodowej ściance, już Polakom — to drogi zaliczane do najwy­ ześlizgnął się i wpadł do kilkumetrowej bitniejszych w całych Alpach (północna ścia­ szczeliny. Skutki upadku nie były groźne, na Triolet i filar Walkera). jednak spowodowały wyłączenie Holnickiego z działalności do końca obozu. W obozie, który odbył się w Chamonix w okresie od 14 lipca do 20 sierpnia 1973, u¬ 24 lipca Kukuczka i Łukaszewski wyje­ czestniczyło 8 osób: Jan Holnicki-Szulc, chali „w poszukiwaniu pogody" w rejony Piotr Jasiński, Marek Kowalczyk, Jerzy Alp położone bardziej na południe. Zespół ten Kukuczka, Janusz Kurczab (kierownik), Ma­ w dniu 27 VII przeszedł tzw. drogę Paryżan rek Łukaszewski oraz i na południowej ścianie La Pelle w masywie Andrzej Tarnawski, którzy od 16 lipca do Vercors. Ta modernistyczna 400-metrowa dro­ 4 sierpnia przebywali na międzynarodowym ga obfituje w skrajne trudności klasyczne zgrupowaniu w ENSA. oraz trudny podciąg (A3). W ścianie tkwi

Uczestnicy obozu wyczynowego KW w Chamonix, przed budynkiem ENSA. Od lewej: Tarnawski, Kowalczyk, Jasiński, Kukuczka, Holnicki i Kurtyka. Fot. Janusz Kurczao

152 http://pza.org.pl jednak komplet haków, co wydatnie skraca czas przejścia. Po przeniesieniu się w masyw Ecrins, 30 lipca Kukuczka i Łukaszewski przeszli południową ścianę Tete Sud du Re- plat (3429 m, drogą lewą, sklasyfikowaną na D sup, z miejscami V). W tym czasie pozostali w Chamonix Jasiń­ ski, Kowalczyk i Kurczab wraz z przygodnym towarzyszem wykorzystali jedyny pogodny dzień — 28 lipca — na przejście drogi Con- tamine'a i Mazeaud na północnej ścianie (4248 m), prowadzącej tzw. „trójkątem skalnym". Wypad ten poz­ wolił stwierdzić, iż wskutek długotrwałych opadów grubość pokrywy śnieżnej w wyso­ kich partiach gór wzrosła o około metr. Wa­ runki na podejściach były bardzo ciężkie, na­ tomiast w ścianach śnieg związał się z pod­ łożem i powstały w ten sposób niezłe wa­ runki lodowe. Aby je wykorzystać, trzeba było zmienić plany obozu. Ranek 31 lipca był pogodny. Planując atak na słynną północną ścianę Droites, Jasiński i Kowalczyk postanowili rekonesans na lo­ dowcu Argentiere połączyć z przejściem ja­ kiejś poważnej drogi lodowej. Wybór padł na drogę Szwajcarów na północnej ścianie Les Courtes (3856 m), pod względem trud­ ności porównywalnej z północną ścianą Trio- let (TD). W podejściu towarzyszyła im dwój­ ka z ENSA — Kurtyka i Tarnawski — wy­ bierająca się na północną ścianę Triolet. 1 sierpnia, po spędzeniu nocy obok rozebranego Na wschodniej ścianie Mont Blanc — trawerso­ schroniska Argentiere (w budowie jest nowe), wanie wielkiego kuluaru centralnego na drodze obydwa zespoły weszły w ściany. Jasiński i Major. Kowalczyk pokonali swoją drogę w 9 godzin. Fot. Janusz Kurczab Warunki, jakie zastali w ścianie Courtes, by­ ły dobre, jednak widok zaśnieżanych górnych lodowych napotkaliśmy śnieg sięgający partii północnej ściany Droites nie zachęcał miejscami do połowy łydki. Główną przesz­ do podjęcia próby przejścia. Tego samego kodą okazał się mocno zaśnieżony komin w dnia wieczorem ponownie zepsuła się pogoda, końcowym uskoku skalnym oraz wieńcząca co zmusiło Kurtykę i Tarnawskiego do zabi­ go bariera seraków. Na szczycie Mont Blanc wakowania na szczytowej grani Triolet. stanęliśmy o godz. 20, a łączny czas przejścia 4 sierpnia Kurtyka i Tarnawski zakończyli ściany wyniósł 18 godzin. staż w ENSA i przenieśli się do naszego Poprowadzona w 1961 r. droga Hemminga obozu. Tego samego dnia Kukuczka i Łuka­ i Robbinsa na zachodniej ścianie Petit Dru szewski wyszli do schroniska na Col du Tri- stanowi właściwie duży wariant do klasycz­ dent (w sąsiedztwie Col de la Fourehe), gdzie nej drogi Magnone'a, z którą łączy się pod dołączył się do nich Kurczab. W nocy z 5 „90-metrowym zacięciem". Kurtyka i Tar­ na 6 sierpnia weszli razem we wschodnią nawski atakowali ją już w czasie zgrupowa­ ścianę Mont Blanc z zamiarem przejścia dro­ nia w ENSA, jednak załamanie pogody unie­ gi Major. Na początku trawersu w kierunku możliwiło im ukończenie wspinaczki. 6 sierp­ „Czerwonego Wartownika" śnieg był zupełnie nia ponownie weszli w ścianę. Mimo nieus­ rozmiękły, na dodatek dwójka Japończyków, tannie dużych trudności rozwinęli dobre która szła przed nami, wytorowała szlak te­ tempo i po pokonaniu całego 600-metrowego renem wcale nie najłatwiejszym i najbez­ wariantu amerykańskiego zabiwakowali na pieczniejszym. W pewnym momencie zeszła „bloc coince" pod „90-metrowym zacięciem". duża lawina seraków, która skłoniła Japoń­ W psującej się pogodzie i w silnym wietrze czyków do rezygnacji z drogi. Nasz zespół ukończyli drogę wariantem wyprowadzają­ stanął na brzegu wielkiego kuluaru około cym na końcową część filara Bonattiego. W godz. 7, a więc przynajmniej o 2 godziny za zejściu we mgle zbłądzili i zjechali w de­ późno. Niezwykle ryzykowny o tej porze dnia presję oddzielającą filar od grani Flammes trawers pokonaliśmy poręczując go związa­ de Pierre. Tu spędzili b. ciężką noc (płachtę nymi 2 linami podeiągowymi. Dalej droga biwakową zgubili), a następnego dnia w nad­ była bezpieczna ale trudności dopiero miały zwyczaj trudnej wspinaczce dziewiczym tere­ się rozpocząć. Wokół nas obrywały się ogrom­ nem 5 wyciągami liny osiągnęli przełączkę ne lawiny seraków. Na słynnych graniach we Flammes de Pierre i normalną drogą

153 http://pza.org.pl zeszli do schroniska Charpoua. Droga prze­ byta przez Kurtykę i Tarnawskiego jest naj­ trudniejszą ze znanych dotychczas Polakom skalnych dróg masywu Mont Blanc. Nad po­ dobno jeszcze trudniejszymi amerykańskimi drogami — „direttissimą" zachodniej ściany Petit Dru oraz południową ścianą Aiguille du Fou, droga Hemminga i Robbinsa ma prze­ wagę długości: pokonuje niemal 1100 m róż­ nicy poziomów! 8 sierpnia pogoda uległa radykalnej popra­ wie. Skłoniło to Jasińskiego i Kowalczyka do zmierzenia się ze sławną północną ścianą Les Droites (4000 m). Zdobyta w dniach 5—10 września 1955 r. przez Francuzów Ph. Cor- nuau i M. Davaille, uważana jest ona do dziś za najtrudniejszą drogę typu „mixt" w ca­ łych Alpach. Mimo, iż do końca 1972 r. miała już 19 przejść, ciągle brakowało na niej alpi­ nistów polskich (por. T. 1/73 s. 33). Jasiński i Kowalczyk zaatakowali ścianę 9 sierpnia, po biwaku na lodowcu Argentiere. Dół i środ­ kowa część ściany, to partie czysto lodowe, na których panowały dosyć dobre warunki. Pozwoliło to naszej dwójce już w godzinach popołudniowych osiągnąć podstawę zalodzo­ nych płyt skalnych w 2/3 wysokości ściany, stanowiących kluczowe partie drogi. Dalej posuwali się oryginalnym wariantem zdobyw­ ców. Po pokonaniu zalodzonego zacięcia w płytach, założyli niewygodny biwak. 10 sierpnia wśród nieustannie dużych trudności przeszli dalszych 150 m ściany. Teraz trudnoś­ ci i nachylenie (w kluczowych partiach śred­ Na filarze Walkera Fot. Richard Goedecke nio 65°) zmalały. Wierzchołek został osiągnię­ ty około godz. 19. Jeszcze tego samego wie­ wierzchołkiem. Nasz dorobek alpejski po­ czoru dwójka zeszła na lodowiec Talefre i większył się o jeszcze jedną wybitną drogę, spędziła noc na skałach Jardin, po czym 11 uznaną przez miejscową prasę za „najpoważ­ sierpnia wróciła do obozu. Na podkreślenie niejsze przejście sezonu". Autorzy drogi wy­ zasługuje świetny styl, w jakim nasz zespół cenili ją na TD (nadzwyczaj trudno), z miej­ pokonał drogę. scami VI i Al. Eksploracja masywu Mont Blanc osiągnęła Słoneczna pogoda i wysokie temperatury* już niemal stan, jaki obserwuje się w Ta­ jakie panowały w ostatnim okresie, poprawiły trach, toteż nieliczne nietknięte jeszcze po­ warunki na północnej ścianie Grandes Joras­ łacie ścian znajdują się w centrum uwagi ses (4208 m) w takim stopniu, że można było wielu alpinistów. Tak było i z lewą połacią myśleć o jej zaatakowaniu. Najelegantsza dro­ północnej ściany Petit Dru (3733 m). Prob­ ga — zawsze atrakcyjny dla alpinistów filar lem, wypatrzony już z początkiem lat sześć­ Walkera — była skrytym marzeniem wszyst­ dziesiątych przez Jerzego Warteresiewicza, kich uczestników naszego obozu. Wreszcie 13 doczekał się realizacji dopiero latem br. Mó­ sierpnia wybraliśmy się do schroniska Les- wiono o nim na zgrupowaniu w ENSA, jed­ chaux — w kilka osób. Na ścianie leżało jesz­ nak niepogoda gasiła w zarodku wszelkie cze dużo śniegu, jednak najtrudniejsze partie próby ataku. Gdy 11 sierpnia Kukuczka, wydawały się czyste. 14 sierpnia weszliśmy Kurtyka i Łukaszewski schodzili z Grands w skały filara. Posuwając się niezależnymi Montets pod ścianę, warunki na niej dalekie dwójkami osiągnęliśmy tego dnia mniej były od idealnych. Nocą nad masywem Mont więcej połowę ściany i zabiwakowaliśmy Blanc przeszła gwałtowna burza, mimo to 12 (każdy zespół oddzielnie) na skałach sławnej sierpnia o godz. 11 trójka Polaków weszła w „Szarej Turni". Następnego dnia wspinaliśmy ścianę, liczącą w tej partii 700 m wysokości. się powiązani w jeden 6-osobowy zespół. O Tego dnia pokonano 10 wyciągów. Dalej te­ godzinie 16, na początku „Czerwonego Komi­ ren- nastręczał większe trudności, toteż 13 na" — ostatniego z kluczowych miejsc drogi sierpnia zespół posunął się zaledwie o 6 dłu­ — zaskoczyła nas gwałtowna burza, która u¬ gości liny. 14 sierpnia, po przecięciu starej, niemożliwiła wspinaczkę na kilka godzin. Po do dziś nie powtórzonej drogi z r. 1952, wy­ ciemku już, w ciągle padającym śniegu, ukoń­ prowadzającej na Grand Dru (3 wyciągi były czyliśmy komin i zabiwakowaliśmy na tra­ z nią wspólne), Kukuczka, Kurtyka i Łuka­ wersie omijającym „Rudą Turnię". W nocy szewski ukończyli ścianę i zabiwakowali pod pogoda poprawiła się i 16 sierpnia o godzinie

154 http://pza.org.pl 11 osiągnęliśmy wierzchołek Pointę Walker. 6. Les Courtes (3856 m) północną ścianą, drogą Szwajcarów (TD): P. Jasiński i M. Kowalczyk, 1 Nasze przejście drogi Cassina było pierwszym sierpnia*. od początku lipca. Pewien obraz warunków, 7. Mont Blanc (4807 m) wschodnią ścianą, drogą jakie zastaliśmy w ścianie, może dać liczba Major (D): B. Kozłowska (spoza obozu). J. Ku­ 33 wyciągów, na których zmuszeni byliśmy kuczka, J. Kurczab i M. Łukaszewski, 6 sierpnia*. wspinać się w rakach (cała droga liczy 56 8. Petit Dru (3733 m) zachodnią ścianą, drogą wyciągów). amerykańską (ED): W. Kurtyka i A. Tarnawski, 6—7 sierpnia*. 9. Les Droites (4000 m) północną ścianą (ED): P. WYKAZ PRZEJŚĆ Jasiński i M. Kowalczyk, 9—10 sierpnia*. (Gwiazdkami oznaczono pierwsze powtórzenia 10. Petit Dru (3733 m) nową drogą lewą częścią polskie.) północnej ściany (TD, z miejscami VI i Al): J. Ku­ kuczka, W. Kurtyka i M. Łukaszewski, 12—14 sierp­ 1. Aiguille du Moine (3412 m) wschodnią ścianą, nia. drogą Contamine'a (TDsup z miejscami VI i Al) : p. Jasiński, M. Kowalczyk, J. Holnicki-Szulc i J. 11. Grandes Jorasses (4208 m) północnym filarem Kurczab, 19 lipca*. Pointę Walker, drogą Cassina (ED): P. Jasiński, ML Kowalczyk i J. Kurczab oraz 3 osoby spoza obo­ 2. Aiguille du Moine (3412 m) wschodnią ścianą zu, 14—16 sierpnia. drogą Aureille—Feutren (TD): J. Kukuczka i M. Łukaszewski, 19 lipca*. Nasz pobyt w Chamonix okazał się więc ze 3. La Pelle (masyw Vercors) południową ścianą, wszech miar udany, aczkolwiek wcale nie drogą Paryżan (ED, z miejscami VI i A3) : B. Koz­ zapowiadał tego początkowy, trwający niemal łowska (spoza obozu), J. Kukuczka i M. Łuka­ szewski, 27 lipca*. 3 tygodnie okres wyjątkowo złej pogody. Dzięki dobrej taktyce, w okresie tym udało 4. Mont Blanc du Tacul (4243 m) północną ścia­ ną, drogą Contamine — Mazeaud tzw. „trójkątem nam się zrobić kilka dróg treningowych, co skalnym" (AD): P. Jasiński, M. Kowalczyk, M. pozwoliło później przejść od razu do atako­ Głogoczowski (spoza obozu) i J. Kurczab, 23 lip­ wania celów wysokiej klasy. Wyniki lata ca*. 1973 można ocenić, wydaje mi się, jako lep­ 5. Tete Sud du Replat (3429 m, masyw Ecrins) sze od uzyskiwanych przez Polaków w innych południową ścianą, drogą lewą (D sup, z miejsca­ mi V): J. Kukuczka i M. Łukaszewski, 30 lipca*. sezonach w masywie Mont Blanc.

WANDA RUTKIEWICZ Polki na filarze Eigeru

Pierwotnym celem obozu było I kobiece w razie mgły i załamania pogody, przede przejście północnej ściany Eigeru, którą wszystkim ze względu na trudności orienta­ miałyśmy zaatakować trójką. Wskutek nie­ cyjne. Pomyślne przejście filara stanowiłoby możności wyjazdu jednej z kandydatek chcąc argument do ponownego postawienia . za cel nie chcąc musiałyśmy zrezygnować a dla zespołu kobiecego północnej ściany priori z naszego zamierzenia, postanawia­ Eigeru. jąc cele wspinaczek ustalić po przyjeździe W Alpiglen dołączyła do naszej dwójki na miejsce w Szwajcarii — w uzależnieniu Stefania Egierszdorff, należąca do Koła War­ od pogody i warunków w ścianach. Wyje­ szawskiego KW, bawiąca w Szwajcarii pry­ chałyśmy 3 sierpnia — we dwie z Danutą watnie. Początkowo słoneczna, pogoda zała­ Gellner. W 2 dni później stanął w Alpiglen mała się 7 sierpnia. Deszcze i burze nie tyl­ (Ł615 m) nasz namiot bazowy. Plany wspi­ ko wstrzymały działalność wspinaczkową, naczkowe ustawiłyśmy tu od początku pod ale stały się również przyczyną przeziębień kątem przejścia północnego filara Eigeru — uczestniczek. By uciec od malarycznego kli­ albo drogą polską, albo drogą Hiebelera matu Alpiglen, postawiłyśmy lekki namiot i towarzyszy. Za tą drugą przemawiało to, na wysokości około 2400 m u stóp zachodniej że jest ona zbliżona charakterem do klasycz­ flanki Eigeru, nieco powyżej stacji Eiger- nej drogi na północnej ścianie Eigeru. Mimo -Gletscher. Z krótkimi przerwami na donie­ mniejszych trudności technicznych, w zasa­ dzie nie większych niż IV, posiada podobną sienie żywności i sprzętu z Alpiglen, prze­ .budowę: dolną część skalną, kruchą lecz bywałyśmy tam do 16 sierpnia. W ciągu tego nietrudną, w środkowej partii pola lodowe, tygodnia dokonałyśmy dwóch następujących uskoki skalne i teren mieszany, inna jest przejść: tylko w górnej części, gdzie prowadzi przede 12 sierpnia Mónch (4099 m) północno-za­ wszystkim olbrzymimi polami lodowymi chodnim filarem, drogą przez „Nollen": Da­ o nachyleniu do ok. 55". Droga ta ma nadto nuta Gellner i Wanda Rutkiewicz, 9 godzin. podobne zagrożenia — lawiny śnieżne, lodo­ Trudności lodowe tej drogi miały być przy­ we lub kamienne, duże niebezpieczeństwo gotowaniem do filara Eigeru. Zejście nastą­ piło ramieniem południowo-wschodnim.

155 http://pza.org.pl 15 sierpnia Eiger (3970 m) północno¬ niająca orientację. Drugi biwak wypadł więc -wschodnią granią, zw. Mittellegi: Danuta stosunkowo nisko —• powyżej III pola lodo­ Gellner, Wanda Rutkiewicz i Stefania wego, tj. na wysokości III pola lodowego Egierszdorff. Celem przejścia była dalsza północnej ściany. Biwak był bardzo niewy­ aklimatyzacja wysokościowa i poznanie dro­ godny ale za to dość bezpieczny. Trzeci gi zejściowej z Eigeru zachodnią flanką. Po dzień, po pokonaniu ostatnich skalnych od­ 6 godzinach wspinaczki osiągnięto wierzcho­ cinków filara, upłynął na wspinaczce w lo­ łek. Droga zejściowa trwała tyle samo i była dzie i zakończył się biwakiem w śniegu kil­ utrudniona przez mgłę, burzę i świeży opad ka długich wyciągów poniżej miejsca, gdzie śniegu. filar łączy się z granią Mittellegi. Dzięki Po krótkim odpoczynku w Alpiglen, wo­ doskonałym rakom „Tirol" i dzięki nienaj­ bec prognoz pogody, dających szanse dalsze­ gorszym warunkom lodowym prawie nie go wspinania się, mimo codziennych krótko­ trzeba było rąbać stopni. Około południa trwałych burz i opadów deszczu, powzięłyś­ czwartego dnia, po pokonaniu kilku wycią­ my decyzję zaatakowania północnego filara gów w terenie mieszanym, odcinkami nie­ Eigeru drogą Hiebelera. zwykle kruchym i ryzykownym, i po przej­ ściu ostatniego fragmentu grani Mittellegi, 19—22 sierpnia Eiger (3970 m) północnym zespół stanął na szczycie. filarem, drogą Hiebelera, Maschkego oraz Wspinaczka filarem w stanie permanent­ R. i G. Messnerów („Alpinismus" 12/1971): nego przemoczenia stała się przyczyną od­ Stefania Egierszdorff, Danuta Gellner i Wan­ mrożeń stóp u wszystkich uczestniczek przej­ da Rutkiewicz. Początkowe szybkie tempo ścia. Powstały one prawie niezauważalnie, wspinaczki zostało zahamowane przez wzra­ prawdopodobnie podczas II biwaku i wspi­ stające trudności powyżej I pola lodowego, naczki w lodzie w 3 i 4 dniu, ze względu dużą kruszyznę, a przede wszystkim wodę na to, że przez cały czas nie było zimno. lejącą się kaskadami przez skały. Spowodo­ Temperatura 0° występowała dopiero około wała ona konieczność obchodzenia mokrych 4000 m. miejsc trudniejszymi ale suchymi warianta­ mi (V). Pierwszy biwak miał miejsce kilka 24 sierpnia pogoda załamała się na czas długich wyciągów poniżej miejsca, gdzie dłuższy. Tego dnia został zwinięty obóz w droga Hiebelera łączy się z drogą polską. Alpiglen. Od 25 do 31 sierpnia wszystkie Mimo padającego deszczu był on względnie trzy uczestniczki przejścia przebywały w wygodny i suchy. Drugi dzień wspinaczki Andermatt na dorocznym spotkaniu alpini­ był bardzo ciężki i niebezpieczny. Lejąca się stek „Rendez-vous Hautes Montagnes". Tam ze skał woda, trawersy pól lodowych pod Stefania Egierszdorff i Danuta Gellner do­ obstrzałem spadających brył lodu i kamieni, konały przejść dwóch średniej klasy dróg z których jeden przeciął linę, mgła utrud- w towarzystwie Szwajcarki, Nellie Loretan. Spotkanie to stworzyło okazję do konfe­ Stefania Egierszdorff i Danuta Gellner na ostat­ rencji prasowej, w której wzięłyśmy udział nich metrach przed końcem wspinaczki na północ­ i na której nasz sukces na Eigerze wybił się nym filarze Eigeru. Fot. Wanda Rutkiewicz na czoło. Znalazło to entuzjastyczne odbicie w prasie codziennej i tygodniowej — nasze zdjęcia ukazały się na czołowych kolumnach gazet, nadeszły gratulacje od autorów I przejścia — Tonlego Hiebelera i Reinholda Messnera, gratulowały nam też serdecznie uczestniczki spotkania, najwybitniejsze przed­ stawicielki alpinizmu kobiecego swoich kra­ jów — Loulou Boulaz, Jeanne Franco, Sylvia Buscaini-Metzeltin, Walentyna Czeredowa, Elwira Szatajewa i wiele, wiele innych. Pod­ kreślano, że przejście filara drogą Hiebelera jest nie tylko pierwszym kobiecym, ale i drugim w ogóle, co dodatkowo podnosi jego sportową wartość. W uznaniu dla naszego osiągnięcia Alpine Sportschule Andermatt wystąpiła z propozycją, by co roku 2 Polki przyjeżdżały tam na bezpłatny miesięczny pobyt — z udziałem w szkoleniu skalnym i lodowym dla wysokozaawansowanych oraz samodzielnymi wspinaczkami w rejonie An­ dermatt i okolicy. Zakończenie spotkania miało miejsce w dniach 1—2 września w Engelbergu.

http://pza.org.pl Od lewej: Danuta Gellner, Wanda Rutkiewicz i Stefania Egierszdorff. Danuta Gellner (-Wach) urodziła się w r. 1947 i należy do Koła Katowickiego KW. Wspina się od r. 1966. Ma w dorobku kilka tatrzańskich dróg ekstremalnych, m.in. II zimowe przejście direttissimy Kazalnicy (1973). W zespołach żeńskich przebyła m.in. drogę Wachowicza na wsch. ścianie Mnicha (1970) i direttissimę Mniszka (1972), a w zimie — pn, ścianę Mięguszowieckiego Szczytu (1972) oraz filar Kopy Spadowej (1972). W Kaukazie uczestniczyła w I przejściu pd. filara Ułłukary (1972). Wanda (Bła­ szkiewicz-) Rutkiewicz (ur. 1943) ukończyła w r. 1965 Wydział Elektroniki Politechniki Wrocławskiej i należała do Koła Wrocławskiego KW. W r. 1973 przeniosła się do Warszawy. Wspina się od r. 1961 — najpierw w JTatrach, a od r. 1964 także w Alpach (m.in. pn. ściana Hochferner). Z Haliną Kruger przeszła m.in. wsch. ścianę Grepon w Al­ pach (1957) oraz filar Troflryggen w Norwegii (1968). W Pamirze weszła na Pik Lenina (1970), a w Hinduku­ szu — na Noszak (1972). Stefania Egierszdorff (ur. 1945) ukończyła w r. 1969 studia biologiczne i pracuje w Zakładzie Dendrologii PAN w Kórniku. Wspinała się głównie w Tatrach. W Alpach Julijskich przeszła m.in. pn. ścianę Triglava, a w Alpach Francuskich — trawersem przez masyw Mont Blanc. Zajmuje się też z dobrymi wynikami fotografią górską.

DANUTA GELLNER

Zielone łąki Alpiglen

Dni biegły szybko. Z naszego namiotu usta­ Frzekraczamy próg gościnnego hoteliku w wionego na cieszącej się ponurą sławą „łącz­ Alpiglen i idziemy prosto jak strzelił na po­ ce straceńców" podejmowałyśmy pierwsze łudnie, przez łąki pełne zapachu ziół, wśród wspinaczki. Mónch przez Nollen! Na tym mokrych oparów podnoszących się z traw. pięknym lodowym filarze, liczącym 1200 m Idylliczna kraina — czy można uwierzyć, że wysokości, poznałam po raz pierwszy smak o krok dalej zaczyna się już inny świat? alpejskiej przygody. Gdy zjawiła się Stenia, Przed nami północna ściana Eigeru! Jej grań zrobiłyśmy grań Mittellegi — to był już gubi się gdzieś w mroku. Cisza. To tylko Eiger. Oswajałyśmy tę złą górę stopniowo pozory, za godzinę lub dwie rozlegnie się i czekałyśmy na „nasz dzień". Ale północna łoskot pierwszej lawiny — po niej pójdą dalsze. ściana nie chciała się uspokoić. Po miesięcz­ nym opadzie — dniem i nocą szły nią wiel­ Już wczoraj postanowiłyśmy: atakujemy kie lawiny, napełniające dolinę niemilknącym drogę Hiebelera na północnym filarze. Tuż hukiem. Dniem i nocą. A czas płynął. przed nami majaczy w mroku trójkątne pole lodowe — tu zaczyna się droga. Wspinamy się lewym skrajem lodu, aż do pierwszych I WRESZCIE... skalnych uskoków. W świetle budzącego się dnia widać strome ścianki zbudowane z syp­ 19 sierpnia, godzina 2 rano. Gdzieś tam za kiego łupku — cóż to za potworna kruszy- siedmioma górami, jak w bajce, wstaje słoń­ zna! ce. Ale u nas panuje jeszcze mrok, tylko pas A dzień wstaje szybko, znacznie szybciej seledynu na wschodzie zapowiada bliski świt. niż byśmy sobie tego życzyły. Spoglądam w

157 http://pza.org.pl górę, grań szczytowa wydaje się tak blisko Burza wkrótce ucichła, ale mgła została, spo­ — ech, ręką by sięgnąć! Patrzę na tę grań wijając wszystko białym całunem. Lina bie­ zlewającą się z niebem i myślę: przez ile dni gnie w dół i niknie w jej zasłonie. Jest ściana nad nami będzie widownią naszych w tej chwili jedynym pomostem, który nas zmagań, przez, ile nocy będzie naszym do­ łączy. Pomostem rzuconym ponad ogrom mem? Przepełnia nas niepewność — przy­ ściany. Bez niej nie mogłybyśmy tu być. Po śpieszamy więc, aby w wysiłku zgubić lęk, długich i niestety bezowocnych poszukiwa­ mozolnym kuciem stopni zagłuszyć niepokój niach, decydujemy się zejść w dół do wy­ o najbliższą przyszłość. pełnionego śniegiem żlebu. Pod jednym Za kantem filara ruszają pierwsze lawiny. z przecinających go progów postanawiamy Sam filar zachowuje się spokojnie — lawiny przeczekać noc. Jakiż po takim dniu może są mniejsze i schodzą rzadko. Lęk paruje być biwak? Oparte o ścianę, przypięte do w wysiłku, zaciera się, jego miejsce zajmuje haków, trwamy tak — marząc o dachu nad nadzieja. Nasze ruchy są coraz bardziej płyn­ głową, o cieple, o słońcu. Z góry z szumem ne. Zjawia się radość, że — żyjemy, wspi­ schodzą lawinki lodowe. namy się, jesteśmy na Eigerze! TRZECI DZIEŃ Dzień mija nie wiadomo kiedy. Wieczór. Deszcz nie ustaje już od kilku Tym razem świt nie sprawia nam zawodu. godzin. Cudem znaleziona półka pozwala Jest piękny. Słup czerwieni rozlewa się po rozłożyć biwak. To nic, że ciasno, że głowa niebie, gasi gwiazdy. Cienie pierzchają na opiera się o mokry okap przewieszki. Na­ boki. Jest zimno, znacznie zimniej niż w po­ reszcie można usiąść. Gotujemy, ożywione i przednie dni. Grzebiemy się długo, oszuku­ rozgadane, pełne jeszcze wrażeń po dniu jąc czas, byle tylko doczekać na biwaku wspinaczki. Z okapu lecą krople wody — słońca. Wreszcie, ociągając się, ruszamy. Kil­ coraz szybciej i szybciej. Już cienka strużka ka długich osiemdziesiątek w mieszanym te­ płynie po plecach, ubranie nasiąka wodą. renie otwiera rozległe błyszczące w słońcu Zimno! Wstrząsane dreszczami długo w noc pola lodowe. Nad nimi już tylko wierzcho­ nie możemy zasnąć. łek. Ach ten wierzchołek — znowu wydaje się taki bliski! DRUGI DZIEŃ Na polach barykada pionowych oblodzo­ nych skałek. Nieprzyjemne i ryzykowne. Już południe. Wspinamy się od kilku go­ Prowadzi Wanda — spokojnie i szybko osią­ dzin. Pod nogami coraz więcej pustki. W dole ga owe skałki i atakuje dalej, środkiem pól. zielone łąki Alpiglen, od ich soczystego tła Godziny mijają jedna po drugiej — robi się odbija nasz żółty namiocik. Nie chcę myśleć późno. Świst wiatru nabiera mocy. Jego jak to daleko. Wydaje mi się, że opuściłyśmy wściekłe podmuchy przenikają przez anoraki, go przed wiekami. Przez pokryte lodem pra­ tamują oddech. Nad granią przeginają swe wie pionowe płyty biegnie trawers w lewo — czarne grzbiety zwały chmur. Spływają w tu najmocniej odczuwa się ekspozycję. Tru­ dół, ślizgając się na gładziznach lodowych dności duże, ale to nie one stanowią głów­ pól. Idziemy im na spotkanie... Robi się sza­ ny problem: wciąż brak jest szczelin. Zie­ ro, widoczność w promieniu kilku metrów. lonkawy lód wyrównał spękania skały, wy- W górę biegnie drabinka wykutych w lodzie szlifował ją jak lustro. Raki w takim terenie stopni. Idę po niej, rozgarniając napierającą nie chcą się trzymać. Robię ostrożnie kilka ze wszystkich stron szarą masę mgły. Gdzieś kroków, wciąż jest tak samo — dopiero śru­ tam w górze jest czyste niebo, a pod nim ba poprawia mi samopoczucie. wierzchołek — tęsknimy do tego nieba i do Nad głową ciemnieje skalny mur, musimy wierzchołka. Gdy wreszcie chmury opadają pod nim przetrawersować. Stoimy ze Stenią jest noc. Nad głowami płoną ostrym blas­ na stanowisku, Wanda kilka metrów nad kiem gwiazdy. Jesteśmy w środku pól lodo­ nami skubie lód czekanem. Przesuwam w wych. Bezskutecznie szukamy miejsca na palcach luz liny i nagle zamieram: w dłoni biwak. Zrezygnowane, wyrąbujemy czekana­ trzymam żyłę przeciętą niemal na dwoje. mi platformę. Biwak. Najgorszy ze wszyst­ kich. Odczuwamy już trudy trzech dni wspi­ — Stenia, lina przecięta! naczki. Bolą mięśnie nóg i rąk. Wanda skar­ — Kiedy to się stało? ży się na swoje stopy — ich stan nas nie­ — Chyba na trawersie, tam tak leciały ka­ pokoi. Boimy się odmrożeń! mienie! Panuje niczym nie zmącona cisza, myśl Miny nam rzedną, znów się pojawia zwąt­ błądzi gdzieś daleko, gdzie nie ma ani zim­ pienie. Drżącymi palcami wiążemy przecięte na, ani lodu, ani śniegu. Przymykam oczy... sploty. słyszę daleki szum wiatru w Białej Wodzie, — Luuz — krzyczy Wanda — luz! czuję ostry zapach tatrzańskiego granitu, wy­ Mgła. Biała, wilgotna wszechogarniająca grzanego w lipcowym słońcu. Uśmiecham się masa. Po południu dopadła nas burza. Oto­ do swoich myśli... W nocy budzą mnie dresz­ czone kłębami deszczu ze śniegiem, wirują­ cze, dokucza głód, niestety — skromne zapa­ cymi w dzikich porywach wiatru, szłyśmy sy żywności już dawno się skończyły. Co powoli w górę. Cóż nam jeszcze pozostało? przyniesie nam jutro?

158 http://pza.org.pl WIERZCHOŁEK

Kiedy po biwaku zrzucamy z siebie płach­ tę, widok roztaczający się w dole każe za­ pomnieć o trudach minionej nocy. 600-me- trowe pola lodowe, gładkie i lśniące, biegną w dół aż do miejsca, gdzie nagle ucięte tworzą piękną białą koronkę na tle rozmy­ tych w dalekiej głębi zielonych łąk. Widok jest fantastyczny! Śnieżne gładzizny sprawia­ ją wrażenie wybiegu wielkiej skoczni nar­ ciarskiej. Patrząc ma się ochotę najpierw rozpędzić się na nich, odbić z progu białej koronki, a potem poszybować w powietrze nad słoneczne kolorowe łąki, z których do­ biega ciągle ta sama, niemilknąca, wesoła melodia pasterskich dzwonków. Jesteśmy zmęczone, przemoczone i głodne. Wieje silny wiatr, a słońce nie dochodzi jesz­ cze do nas, jego promienie opierają się gdzieś o grań. Wspinaczka już od samego biwaku jest trudna. Pod śniegiem leży cienka war­ stwa lodu, pokrywająca bardzo kruchą skałę. Asekuracja słaba, jak co dzień. Ale mimo tych wszystkich trudności teraz już jesteśmy szczęśliwe. Filar próbuje się jeszcze bronić, ale przecież poddaje się z każdym naszym krokiem ku górze. Grań podszczytowa wy­ daje się tuż-tuż. Idziemy szybko, a przecież nie tak szybko jak byśmy chciały. Jeden wyciąg, drugi. No, już powinna być grań! Tymczasem nic z tego, jednostajna stromizna pól hamuje nasz entuzjazm. Zwalniamy. Kie­ dyż to się wreszcie skończy? Wanda idzie pierwsza, szybko pokonuje kilkadziesiąt me­ trów stromego lodu. Przystaje, by wkręcić Rys. Witold Sas-Nowosielski śrubę, widzę ją na tle nieba, gdy rusza da­ lej. I nagle znika. — Wanda, Wanda! — wydzieramy się do Cienka linia nawisów, po obu stronach lo­ góry. — Czyżby była już na grani? dowe przepaście. Idę, ostrożnie stawiając stopy, balansuję na tej powietrznej grani, Wspinamy się najszybciej jak możemy. Biegniemy prawie. Raki ze zgrzytem wgry­ walczę z wiatrem, który usiłuje mnie z niej zają się w lustro lodu, byle prędzej do góry. zepchnąć. Wiem, że przede mną jest wierz­ Wreszcie ostre bolesne uderzenie wiatru w chołek. Grań kończy się raptownie i dalej.. twarz — to grań! ależ tak, to szczyt.

Oskar Schuster

Miesięcznik „Der Tourist" (NRD) w nume­ kanaście pierwszych wejść na szczyty). Ramy rze 10/1973 przypomina sylwetkę wybitnego jego działalności w Kaukazie stanowią 2 wy­ alpinisty niemieckiego, dra Oskara Schustera, bitne I wejścia: 26 lipca 1903 na TJszbę Po­ urodzonego w r. 1873, a więc przed 100 laty. łudniową (Helbing, Reichert, Schulze, Schu­ Był on autorem 75 pierwszych wejść w ster, Weber) oraz 27 lipca 1914 na Dombaj Flbsandsteingebirge i nowatorem tamtejszego Ulgen (z Walterem Fischerem). Uciekając z wspinactwa (m. in. wprowadził trzewiczki Kaukazu w związku z wybuchem wojny, zo­ wspinaczkowe, książki szczytowe, opracował stał wraz z partnerem aresztowany przez pierwszy przewodnik, nb. nie wydany dru­ carską „ochranę" pod zarzutem szpiegostwa kiem). W Alpach do r. 1903 odbył 000 wycie­ (mieli mapy Kaukazu!). Straciwszy zdrowie czek z wejściami na 700 szczytów, w tym w więzieniach i obozach, zmarł w r. 1917 w wieloma nowymi drogami. W 1. 1903—1914 Astrachaniu. Autor artykułu, wiceprezes odbył 4 wyprawy w Kaukaz, poświęcając się DWBO Fritz Leder, prostuje szereg danych szczególnie eksploracji grupy Kazbeka (kil­ z życiorysu Schustera.

159 http://pza.org.pl JERZY KALLA Lato 1973 w Dolomitach

„Polscy wspinacze czują się w Dolomitach częliśmy dopiero około godziny 9. Ponieważ jak u siebie w domu" — tymi słowami za­ zdecydowaliśmy się dojść tylko do II półki i czyna się artykuł w „II Gazzettino" z dnia przebiwakować w czwórkę, nie musieliśmy 13 sierpnia, opisujący nasz sukces — otwar­ się zbytnio spieszyć. Pogoda była piękna i cie inowej drogi na Castello delie Nevere. W słoneczna. Przygotowania do biwaku rozpo­ dniach od 20 lipca do 12 sierpnia 1973 r. dzia­ częliśmy już o 6 po południu. Następny ra­ łała w Dolomitach grupa wyczynowa KW, w nek przywitał nas pogodą równie słoneczną, której skład wchodzili: Jerzy Kalla (Koło jak dzień poprzedni. Niebo zaciągnęło się Gliwickie — kierownik), Jerzy Łabędzki, Ry­ chmurami, dzięki czemu uniknęliśmy upału, szard Malczyk i Witold Sas-Nowosielski za to często ściana zasnuwała się mgłą i tem­ (wszyscy trzej z Koła Krakowskiego). Do gru­ po wspinaczki nieco zmalało. Na szczycie zna­ py dołączył się prywatnie Kazimierz Cichoń leźliśmy kartkę pozostawioną przez Witka, z z Koła Krakowskiego. której wynikało, że opuścili szczyt po prze­ szło godzinnym czekaniu —• około pół godzi­ Naszym głównym celem było poprowadzenie ny przed nami. Zanim zdążyliśmy spakować nowej drogi na 900-metrowej południowej sprzęt i przygotować się do zjazdu, zaczęła ścianie Marmolaty, wielkim zacięciem między się ulewa, która zatrzymała nas do godziny drogami „Conno d'Organo" oraz „Via deli' 19. Przy świetle dziennym pokonaliśmy pierw­ Ideale". Zacięcie to stanowi największą szych 10 zjazdów pionowego, najbardziej nie­ wklęsłość w całej kilkukilometrowej ścianie przyjemnego odcinka zejścia. Dalsze zjazdy najwyższego szczytu Dolomitów. Propozycję odbywaliśmy przy świetle latarek czołowych nowej drogi podsunął nam Janusz Kurczab, — spływającym wodą dolnym kominkiem, w który wypatrzył ją minionej zimy. Niestety którym czuliśmy się jak grotołazi schodzący trafiliśmy pod Marmolatę w okresie złej po­ w czeluść jaskini. Około 2 w nocy dotarliśmy gody: ulewy i opady śnieżne uniemożliwiały do obozu, gdzie od 3 godzin spali już nasi nie tylko zaatakowanie naszego problemu, koledzy. ale nawet przejścia klasycznych dróg na ścia­ nie. 23 lipca Łabędzki i Malczyk trochę dla Trzy następne dni upłynęły na odpoczynku rekonesansu, trochę dla treningu poszli się i przygotowaniu się do nowej drogi. Postano­ wspinać narzucającym się ok. 350-metrowym wiliśmy przejść bez mała 900-metrowj>- filar kominem na wschodniej ścianie Cima d'Om- Castello delie Nevere, który szczególnie im­ bretta. Jak się później okazało, zrobili nową ponująco zaprezentował nam się ze ściany drogę (IV+) i to w ogóle chyba pierwszą na Torre Trieste. Na nasze przygotowania padł tej ścianie. Ponieważ 24 lipca był pogodny, niestety cień, a była nim wiadomość od Ar­ postanowiliśmy nazajutrz wejść w drogę Con- manda Da Roit, kierownika schroniska Vaz- forto-Bertoldi. Po przejściu ok. 400 m ściany zoler, że dwa dni temu wszedł tam w ścia­ zostaliśmy o godzinie 16 zaskoczeni burzą nę słynny Georges Livanos. Na całe szczęście śnieżną, która przerwała wspinaczkę. Założy­ po szczegółowym przedstawieniu naszego liśmy biwak, licząc na lepszą pogodę w dniu problemu okazało się, że robi on nową dro­ następnym. W nocy ponownie padało i rano gę (VI) na filarze Punta Gianni Costantini. przy wciąż padającym śniegu trzeba było W dniu ataku — 7 sierpnia — gęsta poranna zjechać. W ciągu następnych dni zacięciem mgła nad całą doliną spowodowała załamanie bez przerwy spadały odrywające się z górnej ducha bojowego: wróciliśmy do przytulnych części ściany seraczki oraz wytopione z lo­ śpiworów. Gdy się jednak o godzinie 8 wy­ dowca kamienie. Stwarzało to ryzyko zbyt pogodziło, ruszyliśmy pod nasz problem. Po duże, by warto było podejmować dalsze pró­ przejściu długiego żlebu pełnego śniegu by. Zwinęliśmy więc obóz i udaliśmy się w i zdradliwych prożków, po długim szukaniu rejon Civetty. możliwości wejścia w ścianę, około godziny 15 zaczęliśmy wspinaczkę. Po przejściu 4 Po przetransportowaniu sprzętu do Listola- wyciągów (prowadziłem na zmianę z Wit­ de, dzięki pomocy Silvio de Colo założyliśmy kiem) w mokrym i omszałym a następnie bazę w przestrzennej stodole z świeżym sia­ suchym i kruchym terenie, o godzinie 18 po­ nem. Na początek postanowiliśmy spróbować stanowiliśmy ściągnąć Jurka i Ryśka i zabi­ sił na słynnej Torre Trieste i zaatakować wakować kilkanaście metrów wyżej, na do­ równoległymi dwójkami dwie drogi: Carlessa syć wygodnej półce. W następnym dniu Ju­ (700 m, VI+ — Malczyk i Sas-Nowosielski) rek i Rysiek prowadzili bardzo kruchym te­ oraz Cassina (700 m, VI + Kalla i Łabędzki). renem — kominkami i pionowymi zacięcia­ Pogoda w tym rejonie była zdecydowanie mi, w których nie sposób było prusikować. lepsza — nareszcie mieliśmy gorące południo­ Jedynie raz w bardziej otwartej ścianie uda­ we słońce i błękitne niebo. Z uwagi na zmę­ ło nam się przeprusikować około 70 m. Po czenie spowodowane podchodzeniem pod 13 wyciągach, wobec odgłosów zbliżającej ścianę, wspinaczkę w dniu następnym rozpo­

160 http://pza.org.pl się burzy, już o 19 postanowiliśmy zabiwa­ Rossim i innymi włoskimi alpinistami w kować — na wygodnej półce pod okapem. Belluno. Trzeciego dnia prowadziliśmy znów obaj z Należy stwierdzić, że grupę stać było na Witkiem. Skała zupełnie zmieniła charakter: więcej niż to, co zrobiła. Plany pokrzyżował stała się lita i pięknie urzeźbiona. Pojawiły nam okres złej pogody pod południową ścia­ się formacje typowe dla skałek z tym, że ną Marmolaty. Właściwa działalność zaczęła wielokrotnie dłuższe i w kilkusetmetrowej eks­ się dopiero w rejonie Civetty-Moiazzy, 1 pozycji. Czuliśmy się w swoim żywiole, do­ sierpnia. Nowa droga zachodnim filarem Ca­ kuczało nam jedynie słońce, prażące od go­ stello delie Nevere odbiła się głośnym echem dziny 10. Drogę ukończyliśmy 9 sierpnia o w prasie włoskiej. W czasie spotkania z nami godzinie 15 — zgłodniali i spragnieni. wypowiedział się na jej temat jeden z naj­ Zejście przez dolinę Val delie Nevere, choć lepszych znawców Dolomitów, Livanos. łatwe (jeden zjazd 50 m), jednak odbywane „Choć Dolomity to olbrzymi obszar górski — w gęstej mgle, stanowiło nie lada problem oświadczył — to jednak trudno już tu zna­ i dopiero około 20 byliśmy z powrotem przy leźć problemy wspinaczkowe, stanowiące tak namiotach. Po 2 dniach odpoczynku trzeba logiczną formację o wysokości ponad 800 m, było pomyśleć o powrocie do kraju. Po dro­ gdzie można by przeprowadzić czysto klasy­ dze czekało nas jeszcze spotkanie z Piero czną drogę."

WITOLD SAS-NOWOSIELSKI Castello delie Nevere

Już sam kuluar podejściowy wyglądał tak, ny Francuz, Livanos, który zrobił równo­ jak gdyby nie odwiedził go nikt od dnia legle do nas nową drogę na Punta Gianni stworzenia świata. Urozmaicały go progi, Costantini. Musieliśmy odczekać, aż wyjdzie z których pierwszy był lodowy, drugi — bło­ z zasięgu naszych kamieni i dopiero wtedy tny, trzeci błotno-lodowo-skalny, czwarty za ruszyliśmy dalej ku górze. to — rozbieralny. Za rym przepraszam, ale Szczyt tymczasem zmienił metodę. Teraz próg naprawdę rozsypywał się na kawałki. puszczał łatwiej — systemem kominków, Dla każdego coś miłego. ale siekł nas gradem gruzu skalnego. Strą­ Dopiero po przejściu osobliwego lodowego cała go prowadząca dwójka, strącaliśmy my, tunelu znaleźliśmy miejsce, które wyglądało strącała lina. Kamienie lecąc w dół porywały na najlogiczniejsze wejście w filar: sporą lawiny, kuluar trząsł się od łoskotu. I nic depresję, ograniczoną strzelającymi w górę się nikomu nie stało! Mokra mgła okleiła skalnymi świecznikami. Po kilku chwilach ścianę, chwilami tylko zdradzając fragmenty poszukiwań Jurek Kalla wyruszył w górę tego, co nas czekało wyżej. Dobrze piątkowe — a była już czwarta po południu. Na tę ścianki, przerywane partiami terenu łatwe­ resztkę dnia góra przygotowała nam dobrą go — kluczenie po ogromnej spiętrzonej zabawę. Był to kominek wejściowy stano­ ostrodze, które doprowadziło nas pod piękny, wiący na j obrzydli wszą piątkę, jaką można lity okap, znakomite miejsce na biwak. Cimon sobie wyobrazić, w dodatku zabłoconą i mo­ , dei Tre uciekała w dół. Ale nasi młodzi krą. Dalej następował okap, nie przewieszka, optymiści nie tracili animuszu. Uparli się, że lecz właśnie okap, gdzie z mokrego pod­ zdążą obejrzeć w Agordo „Mechaniczną po­ chwytu, stojąc „na tarcie", rozpaczliwie się­ marańczę" Kubricka i nie przyjmowali do gałem do krawędzi. Jurek Kalla walczył z wiadomości, że mogą zaistnieć jakiekolwiek gładziutką rynną, ja znów z żeberkiem wypro­ w tym przeszkody. wadzającym na biwakową półkę; taka mała Zaklajstrowany mgłami świat nie wróżył prywatna Somosierra. A wszystko przepla­ dobrej pogody. Tak więc ruszyliśmy z kopy­ tane stanowiskami, na których haki trudno ta, z lotną asekuracją, aż do pierwszych było wbić, ale za to łatwo ze skały wyjąć. trudności. Stanowiła je śliczna 40-metrowa Mimo to pierwszy biwak upłynął w atmosfe­ ścianka — tak inna od tego, co było do­ rze optymizmu. Jurek Łabędzki gotował, tychczas, że uwierzyć nie mogłem, iż to ta reszta gadała o starej nieodłącznej przyja­ sama góra — szedłem więc jak z transpor­ ciółce taterników — Maryni. Spaliśmy też tem popsutego nabiału — wolno i delikatnie, wygodnie, w cieniu przeciwległej Cimon dei a tu i chwyty były, i stopnie — i nic się Tre. A rano niespodzianka: ledwo prowa­ nie myślało urywać. Dalej filar znów się dzący Malczyk ruszył przed siebie, rozległy spiętrzał — ale gorzej to wyglądało z da­ się z dołu przeraźliwe wrzaski. Jak się póź­ leka, niż z bliska. W przewieszkach otwie­ niej okazało, kuluarem zjeżdżał w dół słyn­ rały się wyrwy kominów i raz tylko bloczek

161

http://pza.org.pl wielkości sporego talerza, strącony przez potem wynurzyli się Jurek i Rysiek. „Od- szefa, wyrżnął w stojący obok mnie plecak, pakowaliśmy się" z tych wszystkich cięż­ przypominając, że „castello" broni się jesz­ kich i brzęczących historii, które nam od cze. Po mokrych fosach kuluaru, po dzie­ dwóch dni obrzydzały życie... To był szczyt siątkach kamiennych pocisków, przyszła ko­ i koniec naszej drogi ku górze. lej na nową broń: niespodzianie ogarnęło nas słońce. Upał wysuszał gardła, pękały wargi Potem 80 metrów zjazdem — i mały płatek — woda skończyła się jeszcze na biwaku, śniegu z wątłą strużką wody... Dolinę Va! ale skała była piękna, lita, i leciałem w górę delie Nevere znów zatkała korkiem mgła, jak na skrzydłach, a kopuła szczytowa zbli­ a my błąkaliśmy się po progach klnąc, do­ żała się metr po metrze i tylko optymiści za­ póki Jurek nie wypatrzył zejścia. Ostatnia częli kląć, bo im z przyjemości został cię­ ariergarda zamkowej straży — kosówka peł­ żar worków i deszcz drobnych kamyków na mrowisk — bardziej nas rozśmieszyła niż strącanych przez linę z półeczek i półek. zdenerwowała. Nie było tam bowiem ścież­ No i wreszcie ostatnie zaskoczenie — nie ki zejściowej — jak gdyby ostatni ludzie byli wierzyłem własnym oczom: stałem na ogro­ w dolinie za czasów Garibaldiego. Ale my mnym, pochyłym, zasłanym gruzem tarasie, lecieliśmy jak szaleni, u stóp ogromnej Torre a paręnaście metrów wyżej rysowała się czys­ Trieste, ku schowanym w dolinie namio­ tą linią jasnopopielata grań. Doszedł szef, tom...

ANIELA LIZOŃ-ŁUKASZEWSKA Obóz FAKA w Dolomitach

Latem 1973 r. odbył się zorganizowany Torre di Vałgrande. Z lewej droga Carlessa (zna­ na już wcześniej zespołom polskim), z prawej — przy pomocy SZSP centralny obóz sportowy droga McKeitha. FAKA w Dolomitach. Skład grupy był na­ Fot. Marek Pronobis stępujący: Ewa Kawka, Aniela Lizoń-Łuka- szewska (kierownik), Maria Stankiewicz, Wojciech Dzik, Krzysztof Lisiecki, Bohdan Nowaczyk, Marek Pronobis, Tomasz Świąt­ kowski, A. Ptak i Krzysztof Wielicki. Wyje­ chaliśmy z Katowic pociągiem do Rijeki, skąd przez Wenecję i Belluno 6 lipca do­ tarliśmy do Alleghe. Przejazd przez Jugo­ sławię okazał się, mimo zniżki studenckiej, mniej korzystny, niż się spodziewaliśmy. Na­ mioty rozbiliśmy na małej łączce u podsta­ wy północno-zachodniej ściany Civetty. Po rekonesansowej wycieczce wokół ma­ sywu i pierwszej wspinaczce, działalność została zahamowana frontem niżowym. Wy­ korzystując przerwy w opadach udało nam się przejść kilka dróg, niestety wszystkie na mokro. Oto ich wykaz — z charakterystyką techniczną według przewodnika V. Dal Bian- co i G. Angeliniego: Pan di Zucchero — drogą A. Tissiego (600 m, V+, 6 godzin): Nowaczyk i Wielicki, 11 lipca. Torre Venezia — drogą E. Castigloniego (300 m, IV—, 3 godziny): Dzik i Pronobis, 11 lipca. Torre di Valgrande — drogą I. Rowe'a i A. McKeitha (600 m, V, 8 godzin): Lizoń- -Łukaszewska i Ptak, 13 lipca. Przejście trze­ cie w ogóle. Punta Civetta — drogą Andrich-Fae (800 m, VI+, 8 godzin): Nowaczyk i Wie­ licki, 13 lipca.

162 http://pza.org.pl Punta Tissi — Via Italiano-Francese (P. następnego dnia wspinaczki przeszedł w Mazeaud i R. Sorgato — 800 m, VI, A3, opad ciągły, by wreszcie nocą zamienić się 14 godzin): Nowaczyk i Wielicki, 18 lipca. w śnieżycę. Ta nieprzychylność aury zade­ Trzecie przejście, pierwsze jednodniowe z bi­ cydowała o odwrocie sponad 1/3 wysokości wakiem w zejściu. filara — dokończenie nowej drogi stoi otwo­ Torre di Valgrande — drogą Carlesso- rem dla innych zespołów. -Menti (600 m, VI, A2-A3, 5—10 godzin): Ze względu na pogarszającą się pogodę, Lizoń-Łukaszewska i Ptak oraz Dzik i Pro­ 28 lipca zakończyliśmy działalność wspinacz­ nobis, 18 lipca. kową. Wyjazd do kraju nastąpił 6 sierpnia. Torre Venezia — drogą G. Livanosa (300 m, W Dolomitach byliśmy łącznie 27 dni. Po­ V-4-, 4—5 godzin): Dzik i Pronobis, 23 lipca. goda była bardzo niekorzystna i nie pozwa­ Torre di Coldai — drogą A. Depoliego lała na dłuższe wspinaczki. Tym bardziej (miejscami IV-[-, 2 godziny): Dzik i Lisiecki, należy podkreślić znaczenie przejścia drogi 24 lipca. Mazeaud-Sorgato, zaliczanej do najtrudniej­ Należy jeszcze wspomnieć o podjętej przez szych w rejonie Civetty. Przejście jej w tak Nowaczyka, Ptaka i Wielickiego ambitnej krótkim czasie (14 godzin) jest niewątpliwym próbie wytyczenia nowej drogi 900-metro- sukcesem obozu. Wszystkie zresztą zespoły wym filarem Punta Tissi. W czasie pierw­ przebywały drogi w czasie przewodnikowym, szego biwaku zespołu spadł deszcz, który ew. czas ten nieznacznie skracając.

WITOLD SAS-NOWOSIELSKI O skałkach — z optymizmem

Ostatnie lata przyniosły nam na terenie mniejszą grozę budzą dziś czarne okapy skałek krakowskich małą rewolucję, obej­ i gładkie płyty. Można by sądzić, że hasłem mującą tak styl wspinania, jak i trudności obowiązującym stały się słowa Hearsta: dróg przebywanych klasycznie. Nie zdołam „Rzeczy trudne robimy od razu, niemożliwe niestety w tej krótkiej notatce opisać wszy­ zajmują nam trochę więcej czasu". Pamię­ stkiego, co zostało dokonane, ograniczę się tać przy tym należy, że choć na drogach więc tylko do najbardziej ogólnego omówie­ najtrudniejszych przeważa asekuracja górna, nia. sporo przejść odbywa się z dolną, a na dro­ A więc zupełnie niespodziewanie przebyto gach poniżej stopnia VI jest ona niemal klasycznie, nota bene z górną asekuracją,, obowiązująca. Tak więc jednostronność na wszystkie niemal stare drogi hakowe. „Pa­ razie jeszcze nam nie grozi. Zresztą — wy­ dły" np. ryski Babińskiego, ryski na Aba- baczcie specjaliści — trudno nie zauważyć zym — w Bolechowicach, środek Obelisku, kapitalnego znaczenia górnej asekuracji dla Szerokiej Turni i Sępiej Turni w Karnio- bezpieczeństwa treningu na tych bardzo mę­ wicach, a także cała seria dróg na Baszcie czących, a przy tym naprawdę niełatwych Będkowskiej. Sępia Turnia, Obelisk, Szeroka drogach. Turnia, Środek Baszty — po przebyciu ich Wyraźny natomiast regres wykazuje wspi­ z dolną asekuracją — stały się drogami kla­ naczka hakowa, co i tak już nieźle zdewa­ sycznymi par excellence. Drogami HO stały stowanym dolinkom wychodzi raczej na się po kolei najpierw środek Sokolicy (stary), a następnie lewy i prawy komin. Niektóre zdrowie. Bardzo wzrosła liczba dróg prze­ rozwiązania robią wrażenie trochę niepraw­ bywanych przez poszczególnych wspinaczy dopodobnych, jak np. klasyczne przejście w ciągu jednej niedzieli — regułą stało się drogi Lipczyńskiej na Omszałej Turni w Do­ paręnaście, a bywało' i przeszło trzydzieści. linie Będkowskiej, czy środek prawej połaci Dodać jeszcze należy, że sezon wspinaczko­ Filara Lotników w Karniowicach. Jest to wy przestał się kończyć z nastaniem jesieni tylko drobna część wszystkich rozwiązanych i wspinaczy spotkać można w skałkach ostatnio problemów, a każda niemal niedzie­ przez cały okrągły rok — nawet bez wzglę­ la przynosi nowe przejścia, o które zresztą du na pogodę. Trudno się dziwić, że na tym zaczyna się robić coraz trudniej. Wiele tle od razu zdobyło sobie uznanie tak nowe z tych dróg przebyto parokrotnie, przez co zjawisko, jak zawody wspinaczkowe. weszły na stałe do treningowego repertuaru Ton tego artykuliku można by uznać za wspinaczy — tak są, pomimo trudności, hurra-optymistyczny, sądzę jednak, że pod­ piękne. Zmienił się też bardzo stosunek sumowania nadchodzących sezonów same wspinaczy do trudności skalnych i dużo odpowiedzą, ile w tym optymizmie przesady.

163 http://pza.org.pl KRZYSZTOF ZDZITOWIECKI Obóz w Kaukazie Zachodnim

W dniach 1—22 lipca 1973 r. odbył się w z których 13 oceniono na 5B. Wysokość naj­ rejonie Gwandry (Kaukaz Zachodni) obóz ważniejszych ścian waha się w granicach centralny Klubu Wysokogórskiego. Wzięło 500—1000 m. Większość z tych dróg (także w nim udział 11 osób: Janusz Baranek, Mi­ niektóre łatwiejsze) posiada fragmenty pod- chał Gabryel, Tadeusz Gibiński, Wojciech ciągowe, na wielu są osadzone liczne nity. Jedliński, Gerard Małaczyński, Janusz Mącz­ Widać możliwości poprowadzenia szergu ka, Marian Piekutowski, Tadeusz Piotrow­ dalszych dróg tego typu, ale najciekawsze ski, Jacek Poręba, Janusz Skorek i Krzysztof problemy są już rozwiązane. Drogi śnież- Zdzitowiecki (kierownik). Opiekunem grupy no-lodowe i mieszane są łatwiejsze i popro­ z ramienia Federacji Alpinizmu ZSRR był wadzone wyłącznie graniami i żebrami. mistrz sportu, Gennadij Karłów z Krasno­ Ściany tego typu są na ogół dziewicze i jarska. Zamieszkaliśmy w bazie Uzunkoł, prawdopodobnie niezbyt trudne. Można więc w której w 1971 r. przebywali nasi koledzy poprowadzić na nich wiele dróg średniej z Polskiego Klubu Górskiego. Podstawowe klasy (dwie zostały wytyczone przez uczest­ wiadomości dotyczące rejonu i dotychcza­ ników naszego obozu) i łatwiejszych. Rejon sowej polskiej działalności w nim są za­ wydaje się właściwy dla grup składających mieszczone przez nich w „Taterniku" 1/1972. się z dobrych wspinaczy skalnych o niewiel­ W uzupełnieniu warto dodać parę uwag kim doświadczeniu lodowym i znakomicie 0 walorach sportowych gór. Są one zbudo­ nadaje się na pierwsze zetknięcie z górami lodowcowymi. wane ze skał granitowych. Miejscowi alpi­ niści poprowadzili tu szereg dróg skalnych, Grupa nasza spotkała się z bardzo serdecz­ nym przyjęciem ze strony kierownictwa Nowa droga wytyczona filarem wschodniej ściany bazy. Szczególnie wiele dopomagał nam kie­ Pika Szczurowskiego (M. Budny, M. Dąbrowski rownik sportowy, Paweł Zacharów. Mniej 1 J. Wolf, 17—18 lipca 1973). przyjazna okazała się jednak aura: trafiliś­ Fot. Mirosław Dąbrowski my na warunki wręcz fatalne. W dniach 11—16 lipca pogoda całkowicie uniemożli­ wiła poważniejszą działalność. W pozosta­ łych okresach tylko 2 dni były bezdeszczo- we. W paru wypadkach kompletnie przemo­ czone zespoły zawracały z podejść pod ścia­ ny. W strugach lejącej się wody załamała się próba I przejścia północnej ściany Dwoj- niaszki. W tych warunkach przejście 10 dróg, w tym 4 w stopniu 5B i dwóch nowych, należy uznać za wynik bardzo dobry.

PRZEBYTE DROCI

1. Kirpicz (3744 m) południową ścianą, drogą Rużewskiego, trudności 5B (droga uchodzi powszechnie za skrajnie trudną i prawdopodobnie zostanie oficjalnie awan­ sowana do stopnia 6): M. Piekutowski i J. Skorek, 10—11 lipca. Zejście granią na prze­ łęcz Dałar (IB). Było to I powtórzenie drogi, której I przejście trwało 4 dni. 2. Kirpicz (3744 m) zachodnią ścianą, dro­ gą przez „Rotrib", trudności 5B: M. Gabryel i T. Gibiński, 4—8 lipca. Zejście granią na przełęcz Dałar (IB). Było to I powtórzenie tej drogi, charakteryzującej się długim cią­ giem trudności hakowych. I przejście trwało 6 dni, nasz zespół pokonał drogę praktycznie w 4 — ostatni biwak miał miejsce w łat­ wym terenie tuż pod szczytem, a spowodo­ wała go niezwykle gwałtowna burza. 3. Dałar (3981 m) północno-wchodnim że­ brem, drogą Stiepanowa, trudności 5B: J.

http://pza.org.pl Baranek, J. Mączka, J. Poręba i K. Zdzito- drogą nad jezioro Dolomit przez Dolomit wiecki, 18—19 lipca. Zejście na południe Północny (3710 m). (3B, dawniej 4A) 19—20 lipca i powrót przez 8. Czat-Baszy (3776 m) od zachodu: T. Pio­ przełęcz Dałar. Było to przejście najdłuższej trowski, 10 lipca. i najbardziej znanej ze skalnych dróg rejonu 9. Triezubiec (3438 m), zachodni wierzcho­ Gwandry. W kopule szczytowej powtórzono łek, trudności 2B: J. Baranek i K. Zdzito­ piękny i trudny wariant (ponad 200 m), wiecki oraz Michaił Karłów, 15 lipca. biegnący ścianą na lewo od komina, którym 10. Elbrus z doliny rzeki Kubań przez prowadzi normalna droga. Frijut 11 — wierzchołek zachodni (5633 m): 4. Dałar (3981 m) zachodnią ścianą, drogą G. Małaczyński; wierzchołek wschodni Korablina, trudności 5B: M. Gabryel, T. Gi­ (5596 m): W. Jedliński, G. Małaczyński i J. biński i M. Piekutowski, 18 lipca. Zejście Skorek, 19 lipca. Było to I polskie wejście 19 lipca na południe (3B) i powrót przez tą drogą. przełęcz Dałar. Przejścia dokonano w świet­ Wyniki te są, według oceny radzieckiego nym stylu. Normalny czas wynosi 2—3 dni. kierownictwa bazy, najlepszymi, jakie osiąg­ 5. Zamek (3872 m) północną ścianą, I wej­ nęła kiedykolwiek w tym rejonie grupa za­ ście, trudności prawdopodobnie 4A lub 4B: graniczna. Na szczególne wyróżnienie zasłu­ W. Jedliński, M. Piekutowski, T. Piotrowski guje przejście południowej ściany Kirpicza i J. Skorek, 4 lipca. Zejście na przełęcz (szczegóły w oddzielnej notatce). Wielką, Kiczkinekoł z obejściami grani (3B). Było jak zawsze, wartość mają dla nas obie nowe to rozwiązanie dziewiczej śnieżno-lodowej drogi. Fakt, że rozwiązują piękne problemy, ściany o wysokości około 900 m. i to w trudnościach średniej kategorii, każe oczekiwać dużej ich popularności, a przez 6. Zamek (3872 m) zachodnią ścianą, I wej­ to i wartości propagandowej dla alpinizmu ście, trudności prawdopodobnie 4A lub 4B: pol skiego. J. Baranek i J. Mączka, 9 lipca. Zejście na W dniu 15 lipca K. Zdzitowiecki wygłosił przełęcz Kiczkinekoł z obejściami grani (3B) w bazie prelekcję połączoną z pokazem prze­ 9—40 lipca. Było to również rozwiązanie zroczy o warszawskiej wyprawie w Hindu­ blisko 1000-metrowej śnieżno-lodowej ściany kusz w 1972 r. Obecnych było około 150 osób. z fragmentem skalnym. Na zakończenie obozu odbył się bankiet 7. Centralny Dolomit (ok. 3650 m) zachod­ z udziałem kierownictwa bazy. Warto jesz­ nią ścianą, trudności 4B (dawniej 5A): J. cze odnotować niemiłą przygodę Michała Baranek, G. Małaczyński, J. Mączka, J. Po­ Gabryela, którego pogryzł olbrzymi pies pa­ ręba i K. Zdzitowiecki, 4 lipca. Zejście łatwą sterski.

ADAM ZYZAK Nowe sukcesy w Adyłsu

Jak przy wszystkich obozach centralnych, tau: „lustra" Uszby i północnej ściany Piku tak i przy tym skład grupy ustaliła Komisja Szczurowskiego. Po długotrwałych lipcowych Sportowa ZG KW. Do ekipy weszły następu­ opadach warunki w ścianach okazały się bar­ jące osoby: Ewa Balcerzak, Anna Okopińska, dzo złe: duże ilości świeżego śniegu przy wy­ Mirosław Budny, Andrzej Czok, Piotr Czok, sokich temperaturach niemal wszędzie gro­ Marek Dąbrowski, Janusz Fereński, Kazi­ ziły lawinami, a depresjami obficie spływała mierz Głazek, Jacek Jasiński, Marek Kęsicki, woda, pociągająca za sobą luźne kamienie. Dudwik Musiał, Andrzej Sikorski, Andrzej Sytuację pogorszyło gwałtowne załamanie po­ Skłodowski, Jan Wolf oraz Adam Zyzak (kie­ gody. Począwszy od 8 sierpnia opady śniegu rownik). Stosunkowo znaczna część uczestni­ i deszczu (ulewny deszcz nawet pod Podusz­ ków nie miała doświadczenia lodowcowego, ką Uszby!) oraz długotrwałe burze z pioru­ toteż zaraz po zakwaterowaniu w bazie „El­ nami przetrzymały wszystkie zespoły pod brus" (Awangard), w dniu 5 sierpnia, utwo­ ścianami. Dopiero 9 sierpnia wieczorem rzono zespoły, z których w każdym przynaj­ większość spotkała się w Szcheldyńskich No- mniej jeden członek wspinał się już poza Ta­ czowkach. Niestety zupełne przemoczenie ek­ trami. wipunku a także nadal utrzymujące się opa­ Krótki okres pobytu zmusił nas do niez­ dy zmusiły nas do zejścia do bazy. włocznego przystąpienia do realizacji planu, Ponowny atak nastąpił 13 sierpnia. Tym do czego upoważniało zresztą przygotowanie razem kilka dni względnie dobrej pogody poz­ kondycyjne i techniczne wywiezione z Tatr. woliło na uzyskanie pierwszych wyników: Już 6 sierpnia wszystkie zespoły wyruszyły Skłodowski, Musiał, Sikorski i Fereński po­ w górę lodowca Szcheldy, z zamiarem zaata­ prowadzili nową nadzwyczaj trudną drogę kowania 2 dróg na północnej ścianie Czatyn- prawym filarem północno-zachodniej ściany

165 http://pza.org.pl Bżedueha (4272 m, 13 sierpnia, biwak w zejś­ gienowa (4040 m) północną granią i nocowały ciu północną granią) oraz drugą, łatwiejszą w zejściu zachodnim żebrem. — na Czegetkarabaszi lewym żebrem połud­ W ostatnich trzech dniach pobytu w górach niowo-wschodniej ściany (3770 m, 16 sierpnia, Andrzej Czok i Fereński w gęstej mgle weszli 7 godzin). Zespół Zyzak, Głazek i Jasiński na zachodni (5633 m) zaś Dąbrowski, Głazek, przeszedł środek północnej ściany Piku Kęsicki i Wolf na wschodni (5596 m) wierz­ Szczurowskiego drogą Kensickiego przez „Ża­ chołek Elbrusa. Okopińska, Sikorski i Zyzak bę" (4269 m, 14—17 Sierpnia). Trzeciego dnia próbowali trawersować Donguzorunbaszi (4463 wspinaczki Zyzak został raniony kamieniem m), jednak zła pogoda zmusiła ich do odwro­ w twarz, lecz zespół ukończył przejście i o tu z grani. własnych siłach zszedł do bazy, biwakując po Wyjazd z Kaukazu nastąpił 23 sierpnia, do drodze na Uszbijskim Plateau. Warszawy powróciliśmy 26 sierpnia — pocią­ Warunki w górach były nadal złe. W wy­ giem przez Moskwę. niku opadów mżawki i deszczu utworzyło Według oceny alpinistów radzieckich, spoś­ się grube szkliwo lodowe, pokrywające pola ród wszystkich ekip zagranicznych, jakie w śnieżne i skałę. Bryły lodu spadały często, sezonie 1973 działały w Kaukazie, ekipa pol­ gdyż izoterma 0° nawet nocą przebiegała nie ska osiągnęła wyniki najlepsze. Duża grupa wyżej, niż 3500 m. Było to powodem ponow­ tatrzańskiej czołówki miał możność po raz nego przemoczenia sprzętu i zrezygnowania pierwszy sprawdzić swoje umiejętności w śro­ z zaawansowanych prób przejścia dróg Mysz- dowisku gór lodowcowych, a także znacznie lajewa (Kęsickl i bracia Czokowie) oraz Bu- podnieść życiowe rekordy wysokości. Nie­ danowa (Budny, Dąbrowski i Wolf) na pół­ mniej jednak opuszczaliśmy góry z uczuciem nocnej ścianie Czatyntau. W zamian za to pewnego niedosytu, gdyż nasze apetyty się­ zespół Kęsickiego przeszedł drogę Kensickie­ gały znacznie dalej. Pokrzyżowały je wyjąt­ go na południowym filarze Piku Szczurow­ kowo złe warunki i niekorzystna pogoda, a skiego przez „Surek" (16—17 sierpnia, trud­ także stanowczo za krótki okres pobytu w ności 5B) zaś zespół Budnego otworzył nową górach (zaledwie 18 dni, w tym rozlokowa­ drogę na ten sam szczyt od półocnego wscho­ nie, sprawy organizacyjne i likwidacja obo­ du, z lodowca Czała-at (17—18 sierpnia). zu). Jak zwykle spotkaliśmy się z bardzo ser­ 16 sierpnia Ewa Balcerzak i Anna Okopiń­ decznym przyjęciem ze strony gospodarzy, ska, idąc na Elbrus, na przełęczy między którzy pozostawili nam też całkowitą swobo­ wierzchołkami odkryły zwłoki radzieckiego dę działania. Wyposażenie obozu „Elbrus" w alpinisty i wzięły udział w akcji transporto­ sprzęt, żywność szturmową i wyżywienie by­ wej. 18 sierpnia weszły one na Pik Giermo- ły jednak nieco gorsze, niż dawniej.

166 http://pza.org.pl Kaukaz, jakiego nie znamy

Przebywając w lipcu bieżącego roku na wyczynowym obozie KW w Kaukazie w rejo­ nie Gwandry przeszliśmy z Marianem Pie­ kutowskim jako drugi w ogóle zespół drogę Rużewskiego i towarzyszy na pięknej, liczącej około 600 m wysokości ścianie Kirpicza. Ścia­ na ta przypomina wyglądem zachodnią ścia­ nę Petit Dru. Monolityczne płytowe zerwy wyrastają pionem wprost z lodowca, a osobli­ wy koloryt i sceneria skalna przydają im ja­ kiegoś niepowtarzalnego piękna. Poprowa­ dzona w 1970 r. w ciągu 4 dni, droga liczy 25 długości liny, przy czym jedynie na trzech wyciągach trudności spadają poniżej stopnia V. Trafiały się odcinki, jakich nie zdarzało nam się spotkać na najtrudniejszych drogach robionych przez nas w Tatrach i w Alpach. Dochodzi do tego znikoma ilość haków prze­ lotowych (przy nadmiarze nitów stanowisko­ wych), a także niezwykła, jak na klasyczną drogę, ekspozycja. Przyrównując do skali ta­ trzańskiej uważamy, że droga ta byłaby rów­ noważna połączeniu dróg Czerczuka oraz Kurtyki na Małym Młynarzu z drogą Łapiń­ skiego na Galerii Gankowej, z tym jednak, że na kilku wyciągach trudności przewyższają najtrudniejsze miejsca na którejkolwiek z wyżej wymienionych dróg. Nie tylko więc Dolomity czy Alpy, ale także Kaukaz kryje w sobie możliwości naprawdę ekstremalnej wspinaczki skalnej. Warto o tym pamiętać na przyszłość, uwzględniając fakt, że istnieją tam jeszcze podobne ściany nie tknięte stopą człowieka, W północnej ścianie Pika Szczurowskiego - Jacek na co w Dolomitach liczyć już nie można. Jasiński wychodzi ze strefy przewieszek, (Opis przejścia w artykule K. Głazka) Janusz Skorek Fot. Adam Zyzak

KAZIMIERZ GŁAZEK Drogą Kensickiego na Pik Szczurowskiego

Drugiego dnia wspinaczki, 15 sierpnia, bu­ musiały z jakiegoś wycofania. Wydaje mi dzimy się w niewygodnej pozycji w przemo­ się jednak, że wypatrzona w okapach szczer­ czonych śpiworach. Były one wilgotne spod bina winna otworzyć dalszą drogę. Trawer­ Uszby, a teraz kapiąca z przewieszek woda suję ukosem w lewo pod okapy. W szczerbi­ dokonała reszty. Jeszcze czuję zmęczenie po nie szczeliny są nikłe i pozalewane, tędy nie wczorajszej wspinaczce i uciążliwym rąba­ przejdziemy! Dwa kołki i bardzo męczący, niu stopni w trudnym szklistym lodzie. Te­ klasyczny trawers, wykonywany wisząco na raz drogę zagradzają nam potężne okapy. rękach. Teraz powinno puścić do góry. Stoję Nie są one wspomniane w przewodniku i w ławeczkach. Szczeliny nadal pozalewane, chyba nie tędy trzeba iść. Nasza droga ma udaje mi się jednak jakoś wbić małą łyżkę. bardzo mało powtórzeń, więc i śladów byt­ Zaraz będzie lepiej, trzeba jeszcze tylko po­ ności człowieka nie jest dużo. Lecz co to? stawić nogę na stromej płycie. Brzdęk! — i Dostrzegamy nad sobą ukryte w pionowej nagle wiszę o jakieś pięć metrów niżej — ścianie dwa stare haki. Ruszam w ich kie­ wypadł hak. runku, bo dziś znów prowadzę. Nad ścianką nadal podciąg, nie ma jednak żadnych śla­ Po lewej, kilka metrów ode mnie, jest za­ dów po hakach, a więc poprzednie pochodzić cięcie.. Nim dojdę do przewieszonego komin-

167 http://pza.org.pl ka, który powinien wyprowadzić nad okapy. Skrajnie trudny trawers — może nie robiłem dotąd tak trudnej wspinaczki? W zacięciu kurczowo trzymam się wreszcie dobrego chwytu. Odpoczywam. Nogi drżą, ręce jak z waty. Zacięcie nie jest łatwe, ale na szczę­ ście można wbijać haki. Jestem wreszcie na stanowisku nad okapa­ mi. Dochodzi Adam. Mile łechcą mnie jego słowa uznania. Przeciągamy plecaki. Nastę­ puje kolejne spiętrzenie i zacięcie. Jesteśmy już na właściwej drodze. Są stare haki i jest łatwiej. Pod wieczór osiągamy tak zwaną „Żabę" i tu, na tarasie, zakładamy biwak. Z Szcheldyńskiej Noczowki ktoś świeci ku nam latarką. Nie jesteśmy sami... 16 sierpnia. Gęsta mgła utrudnia orientację w ścianie. Powinniśmy znaleźć jakieś zacię­ cie z nitami. Dziś prowadzenie przejmuje Jacek, który strasznie się za tym stęsknił. W prawo ciągną się gładkie pionowe płyty — możliwości przejścia nie widać. Idziemy więc w lewo. Kruchą depresją Jacek osiąga sio­ dełko za pierwszym spiętrzeniem „Żandar­ ma". Teraz rusza Adaś. Nagle rozlega się huk i koło mnie walą się w dół duże głazy. Ale co z Adamem? Słyszę jego głos, idzie dalej, więc chyba wszystko w porządku. Kolej na mnie. Zbliżam się do stanowiska — skała i śnieg mocno pokrwawione. Z niepokojem do­ chodzę do Adama, który troszkę zasłabł i Północna ściana Pika Szczurowskiego, licząca siedzi obok Jacka na śniegu. Szczęściem ra­ 1700 m wysokości. A — strefa przewieszek; B — „Żaba"; C — „Wielki Żandarm"; D — lodospad. ny na nosie i policzku nie wydają się groźne. Trójkąclki oznaczają biwaki. W obecnej sytuacji najbezpieczniejsza droga Fot. Adam Zyzak prowadzi przez szczyt. Na krótko obejmuję prowadzenie, pokonując kominek i ściankę Ostatni dzień wspinaczki. Znów lodowa z blokami. Przed nami kolejne trudności. W stroma rynna z koniecznością rąbania stopni. górze na stromych płytach widać możliwość Teraz drogę zagradza Jackowi próg z nacie­ przejścia, ale być może trzeba będzie korzy­ kowego lodu (zupełnie jak w naszych Śnież­ stać z haków. Adaś proponuje obniżyć się i nych Kotłach): trzeba wykuwać stopnie i zajrzeć za załamanie ściany. Po chwili Ja­ chwyty. Wierzchołek wydaje się bliski, ale cek woła, że dalej już łatwiej, że są nawet jeszcze długo trzeba iść lodowo-śnieżnymi po­ ślady po hakach. Instykt górski nie zawiódł lami i podszczytowymi żebrami skalnymi, więc Adama! aby około 5 osiągnąć wierzchołek. Cieszymy się z drogi. Adam uważa ją za Jeszcze jedna czy dwie długości liny i je­ jedną z najtrudniejszych, jakie przeszedł w steśmy na wierzchołku. Ale nie szczytu, lecz... czasie swej długiej działalności. Twierdzi, iż „Żandarma". Tak więc oczekiwane nity mu­ nie zamieniłby jej na parę krótkich jedno­ siały zostać gdzieś z boku. Lodowo-śnieżna dniowych dróg, choćby nawet były to pierw­ rynna wyprowadza nas na biwakową płaśń. sze przejścia. Rezygnacja naszego zespołu z Prowizorycznie opatruję Adasiowi rany, zja­ drogi Chergianiego na Uszbie Północnej, damy resztki jedzenia i zapadamy w sen. Co spowodowana warunkami i brakiem czasu, chwila wstrząsają nami zimne dreszcze. nie była więc pójściem na łatwiznę!

28 sierpnia 1923 r. grupa młodych alpinistów kierowana przez prof. G. N. Nikoładze do­ konała wejścia na Kazbek, jeden z najwyższych szczytów Kaukazu. Wejście to uznane zostało za datę narodzin alpinizmu radzieckiego, który w tym roku obchodzi swe 50-lecie. Z tej okazji składamy naszym Kolegom i Przyjaciołom radzieckim serdeczne gratulacje i najlepsze życzenia dalszych pięknych sukcesów na szczytach gór, których mają takie nie­ przebrane bogactwo. KLUB WYSOKOGÓRSKI

168 http://pza.org.pl GENNADIJ I. SZAŁAJEW Nową drogą na liszkę

Słynna Uszba wznosi się w centralnej częś­ obozu „Alibek" (kierownik W. Grigorienko- ci Kaukazu w południowej odnodze główne­ Prigoda). W r. 1973 dla uczczenia 50-lecia al­ go pasma kaukaskiego. Na północy styka się pinizmu radzieckiego, zespół Lwowskiego Ob­ ona z obszernym Uszbijskim Plateau o wyso­ wodowego Sportkomitetu postanowił rozwią­ kości 4100 m, które obramione jest wierz­ zać jeszcze jeden dotychczas dziewiczy prob­ chołkami Szcheldytau od zachodu, Pika lem na północno-zachodniej ścianie — tj. Szczurowskiego od północy i Czatyntau od przejście bardziej na prawo od centralnego południa. Na zachód, południe i północny filara, następnie polami lodowymi ogranicza­ wschód masyw Uszby urywa się stromymi, jącymi ścianę po prawej jego stronie, z wyjś­ prawie pionowymi ścianami. Posiada on dwa ciem na grań podwierzchołkową na prawo od wierzchołki — północny (4695 m) i południo­ szczytu. wy (4711 m), połączone ze sobą wąską skal- no-lodową przełęczą. Na wierzchołki Uszby CHARAKTERYSTYKA DROGI nie ma łatwych dróg. Za łatwiej dostępny uważany jest północny. Trudności dróg pro­ Długość drogi wynosi 3—3,5 km, licząc od wadzących na niego z północy, z Uszbijskie- początku lodospadu do wierzchołka, z któ­ go Plateau, a także z Lodowca Gulskiego o¬ rych 1,5—2 km prowadzi skalnymi stromiz­ cenia się na 4A. Drogi klasyczne kategorii 5A nami. Ściana urywa się na północny zachód prowadzą na Uszbę Południową. Stromymi w kierunku Lodowca Uszbijskiego trzema ścianami urywa się ona na zachód, połud­ wielkimi uskokami, przedzielonymi polami nie i południowy wschód. Znajduje się na śnieżno-lodowymi. Wielka stromość odcinków nich przeszło 10 najtrudniejszych dróg, wy­ skalnych (75—85°) utrzymuje wspinających różnionych medalami na mistrzostwach ZSRR. się w stanie ciągłego napięcia, a spadziste śnieżno-lodowe pola również nie dają chwili Uwaga nasza skupiła się na północno-za­ odprężenia. Prawa część wierzchołkowego chodniej ścianie tego szczytu. Wywyższa się spiętrzenia tworzy gigantyczne zacięcie o wy­ ona ponad Lodowiec Uszbijski prawie na sokości około 300 m. Jego prawa strona, zo­ 2000 m i jest w stanie zadowolić wymagania rientowana na północny zachód, pogrążona każdego alpinisty. Są tu pionowe ściany, jest stale w cieniu i odznacza się dużą stro­ gładkie, bez jednej szczeliny, i strome skalne mizną (średnia pochyłość przekracza 80°) jak żebra, co prawda bogato urzeźbione, lecz po­ i wielkim oblodzeniem, nie znikającym nawet kryte pancerzem lodu, olbrzymie pola lodowe przy długotrwałej pogodzie. Ta część ściany i prawie pionowe śnieżno-lpdowe kuluary. To bywa nasłoneczniona dopiero po godz. 18 i z. naprawdę wielka ściana i jeśli Uszbę uważa tego powodu promienie słoneczne nie są w się za miernik mistrzostwa alpinisty, to pół­ stanie lodu roztopić. Lewy bok zacięcia, zo­ nocno-zachodnia jej ściana jest najlepszym rientowany na zachód, jest nasłoneczniony od tego sprawdzianem. godz. 13 i przez to wolny prawie zawsze od Pierwsza próba przejścia północno-zachod­ lodu i śniegu. niej ściany odbyła się w r. 1954. Zespół gru­ Cały odcinek powyżej drugiego pasa skał zińskiego Klubu Alpinistów zmuszony był pokonuje się na rakach, mimo dużego nachy­ wtedy zrezygnować z powodu niepogody. lenia terenu. Skała baszty szczytowej jest Lecz już w r. 1955 udało się gruzińskim alpi­ bardzo zwietrzała, jednak dzięki oblodzeniu, nistom (kierownik I. Marr) przejść ścianę z nie grożą na niej lawiny kamienne. Drugi wyjściem na przełęcz, i to w b. złych wa­ pas skalny, od „zachodu Gruzinów" do pola. runkach atmosferycznych. Czołowy alpinista lodowego, odznacza się bardziej monolitycz­ radziecki Lew Myszlajew wytyczył na tej nym charakterem skał, przy dużej jednak stro- ścianie 2 nowe drogi. W r. 1958 przeszedł on mości oraz obfitości przewieszek i okapów, z. z B. Nikołaj enką filar centralny i północną których nie wszystkie można obejść. Na całej, część spiętrzenia szczytowego, a w dwa lata długości drogi brak jest półek i platform na­ później, z O. Kosmaczewem — komin na sty­ dających się na biwakowanie, jedynie na gra­ ku ze ścianą zachodnią. Nadzwyczaj logiczna nicy skały i lodu udaje się wyrąbać półkę, jest droga lewą grzędą północno-zachodniej by spędzić noc na siedząco. ściany, zrobiona w r. 1962 przez zespół USKA Cechą wspólną wszystkich dróg prowadzą­ (kierownik J. Żywluk). Popularność tej ściany cych północno-zachodnią ścianą na Uszbę Po­ odżyła na nowo w r. 1971, kiedy to zespół łudniową jest narastanie trudności w miarę rostowskiego Sportkomitetu (kierownik J. Ar­ zdobywania wysokości. I tak, o ile pierwszy ciszewski) przeszedł pola lodowe centralnej pas skalny posiada trudności w stopniu 4—5, części ściany oraz pionowe ściany wierzchoł­ to na drugim pasie znajdują się odcinki o ka. Rok 1972 upamiętnił się poprowadzeniem trudności 6, natomiast masyw wierzchołko­ jeszcze jednej drogi — przez największe gła- wy jest w całości szóstkowy. Biorąc pod uwa­ dzizny wierzchołkowej baszty, przez zespół gę długość drogi, takie narastanie trudności

169 http://pza.org.pl stawia uczestnikom wspinaczki wysokie wy­ wych). Do podchodzenia na poręczówkach magania pod względem zasobu sił i umie­ każdy uczestnik miał po dwa zaciski. Zjeż­ jętności technicznych. dżaliśmy natomiast z pomocą ósemek. Uczest­ nicy posiadali buty wysokogórskie polskiej TAKTYKA I WYPOSAŻENIE produkcji typu Zawrat 2 i 3 (podwójne). Wspinaczkę rozpoczęliśmy w dniu 6 sierp­ Ogólna waga artykułów spożywczych wyno­ nia. Nasze plecaki ważyły po 20 kg, tylko siła 38 kg, a dzienna porcja na uczestnika — prowadzący niósł plecak o wadze 10 kg. Wy­ 600 g, co czyniło około 3000 kalorii na dobę. ciągania plecaków na repsznurze zaniechaliś­ W czasie całej wyprawy zużyto 25 1 benzyny, my, uważając, że dźwiganie tychże jest bez­ wliczając w to zejście i trzydniowe oczekiwa­ pieczniejsze, pozwala zaoszczędzić energię i nie na poprawę pogody. uniemożliwia zgubienie czegokolwiek. Dlate­ Całą ścianę zespół nasz przeszedł w zasa­ go też każdy z nas wspinał się z plecakiem dzie klasycznie, ograniczając do minimum korzystając z sztywno umocowanej liny — z sztuczne pomoce i punkty hakowe. Taki spo­ pomocą 2 zacisków. Na odcinkach łatwych sób przejścia możliwy był dzięki wysokim dwójki działały samodzielnie, na trudniej­ umiejętnościom technicznym uczestników, szych — prowadzący szedł bez plecaka, nio­ podwyższonym jeszcze przez intensywny tre­ sąc konieczne minimum haków i karabin­ ning skalno-lodowy. Na całej drodze stoso­ ków, pozostały ekwipunek niósł drugi czło­ waliśmy skrupulatną asekurację hakową i na nek zespołu. Na wszystkich biwakach grupa wszystkich trudnych odcinkach używaliśmy nocowała na siedząco w namiocie mieszczą­ podwójnej liny. Przemyślany i bardzo dokład­ cym całą szóstkę. Jedynym wyjątkiem był bi­ ny wybór drogi wyeliminował potrzebę stoso­ wak ostatni w baszcie szczytowej, kiedy to wania nitów. Obfitość oblodzonych odcinków nie udało nam się zmieścić w szóstkę i dwóch wymagała miejscami używania raków nawet uczestników nocowało pod gołym niebem. na skałach. Wierzchołek osiągnęliśmy 15 sierp­ Łączność z obserwatorami w obozie odbywała nia, schodząc zjazdami na Lodowiec Gulski się z pomocą radiotelefonów, nie rzadziej niż i dalej do osady Mazera. 3 razy na dobę. A oto skład zespołu, który dokonał przejś­ Grupa posiadała różnorodny zestaw haków. cia: mistrzowie sportu ZSRR — W. Boliżew- Wszystkie one (85 sztuk) były średniej wiel­ ski i G. Szałajew; kandydaci na mistrzów kości, ten bowiem rozmiar okazał się naj­ sportu J. Grieśko, S. Łabżyński, O. Nikołaj- odpowiedniejszy dla „naszej" ściany. 70 ha­ czuk i S. Sienczina. Całość zadania zrealizo­ ków było tytanowych a 15 stalowych (do zjaz­ wano od 5 do 16 sierpnia 1973 r. Droga zos­ dów). Posiadaliśmy też 15 nitów i 2 wiertła, tała zgłoszona i przyjęta do XIV (Jubileuszo­ ale nie zostały one wykorzystane. W czasie wych) Mistrzostw ZSRR w Alpinizmie. wspinaczki użyto 70 karabinków (50 tytano­ Przekład: Anna Alkoff

LECH WRÓBLEWSKI Jubileusz Mount Everestu

29 maja 1973 r. minęło 20 lat od chwili, ny dopiero pod wizerunkiem góry i jej kiedy Nowozelandczyk Edmund Percival zdobywców! Hillary i Nepalczyk Tensing Norgaj-Bhotia Ale i Czomolongma zna wagę swego weszli na najwyższy punkt naszej planety, majestatu. Z 16 późniejszych wypraw, tyl­ wyniesiony na fantastyczny pułap 8848 m. ko 7 uwieńczyło powodzenie. Oto one: Zakończyli oni sukcesem nową drogę wyty­ 1. Wyprawa szwajcarska w r. 1956 — 2 czoną rok wcześniej przez pionierskie wy­ wejścia, na szczycie 4 alpinistów. prawy Szwajcarów, a także 33-letnią walkę 2. Wyprawa chińska od północy w r. 1960 człowieka o Szczyt Świata — w 100-letniej — 1 wejście, na szczycie 3 alpinistów. jego historii, licząc od momentu odkrycia 3. Wyprawa amerykańska w r. 1963 — przez nieznanego hinduskiego rachmistrza. I trawersowanie, 3 wejścia, na szczycie 6 Zdobycie przez wyprawę Hunta wierzchołka alpinistów, wśród nich Szerpa Nawang Everestu w potężnym masywie „Czomolong- Gombu. :my" było wielkim wydarzeniem. Jakie zna­ 4. III wyprawa hinduska w r. 1965 — czenie miało dla samych Anglików świadczy 4 wejścia, na szczycie 9 alpinistów (w tym :najlepiej to, że nawet historyczny akt ko­ powtórnie Nawang Gombu). ronacji królowej Elżbiety II z jej portretem 5. II wyprawa japońska w r. 1970 — na .został przez czołowe dzienniki wydrukowa­ szczycie 7 alpinistów.

170 http://pza.org.pl 6. Włoska wyprawa wojskowa w r. 1973 święceń i nakładów środków, jakie poniosły —• 2 wejścia, na szczycie 9 alpinistów (w tym 4 dotychczasowe wyprawy przy udziale naj­ ok. 4 Szerpów). wybitniejszych alpinistów różnych krajów, 7. III wyprawa japońska jesienią 1973 r. — zbliżono się zaledwie do pierwszych kluczo­ na szczycie 2 alpinistów normalną drogą (po wych trudności ściany. Jest to dziś problem kolejnym nieudanym ataku na ścianę). nr 1 alpinizmu światowego, wydaje mi się jednak, że ta flanka góry nie prędko ska­ Everest atakowany był do tej pory przez pituluje. Jak dotąd 2 Polaków uczestniczyło przedstawicieli 13 narodowości. Stanęło na w atakach na Everest: Jerzy Surdel i Jerzy nim 39 alpinistów z 8 wypraw (w tym 1 Peterek, obaj w r. 1971, pierwszy w ramach dwukrotnie). W liczbie tej najwięcej jest IHE, drugi — w składzie wyprawy argen­ górali z plemion Szerpa i Bhotia (9). Drugie tyńskiej. Do Peterka też — obywatela Ar­ miejsce zajmują wspólnie Hindusi (7) i Ja­ gentyny — należy rekord wysokości osiąg­ pończycy (7), dalej idą Amerykanie (5), Wło­ niętej przez Polaka: 8000 m na Przełęczy si (5), Szwajcarzy (4), Chińczycy (2) wreszcie Południowej. Wielka już pora, by polski Anglicy — tylko 1, ale za to najważniejszy. alpinizm włączył się wreszcie w łańcuch Everest jak magnes nadal przyciąga uwa­ czekających w kolejce swego prawa do za­ gę alpinistów całego świata. Dzisiaj kuszą atakowania szczytu, a póki co — akcento­ ich przede wszystkim olbrzymie urwiska wał swą obecność w tych górach, kierując południowo-zachodniej ściany, opadające na uwagę na cele może mniejsze, ale równie 2500 m spod szczytu do zachodniego kotła trudne i ważne, które jeszcze gdzie niegdzie lodowca Khumbu. Mimo ogromnych po­ w Himalajach istnieją.

JERZY WALA

Polacy w Hindukuszu w 1973 roku

Coroczna działalność Polaków w Hinduku­ tusiaka i L. Zabdyra nieodwiedzanej dotąd szu weszła już w tradycję, przy czym z roku doliny Wurung w Hindukuszu . Zebaku, na rok rośnie liczba wypraw w jednym se­ uwieńczona pierwszym wejściem wschodnią zonie. Należy fakt ten przyjąć z uznaniem i granią na wybitny szczyt 5400 m. Z pomo­ nadzieją na utrzymanie polskiej hegemonii cą uczestników wyprawy dr J. Wojtusiak z alpinistycznej w tej ciągle jeszcze tak atrak­ UJ kontynuował rozpoczęte w r. 1966 prace cyjnej krainie górskiej. Zanim ukażą się w naukowe z zakresu entomologii wysokogórs­ „Taterniku" szczegółowe sprawozdania z wy­ kiej i ekologii drobnych bezkręgowców stre­ praw, warto zrobić choćby pobieżny przegląd fy alpejskiej i subalpejskiej. Pracami tymi ich działalności. objęty był również rejon Zebaku. Po głośnym sukcesie zimowym, jakim było Drugą była 18-osobowa wyprawa Stołecz­ pierwsze wejście zimowe Andrzeja Zawady nego Klubu Tatrzańskiego PTTK, kierowana i Tadeusza Piotrowskiego na Noszak (7492 m) przez Andrzeja Niesiołowskiego, działająca w w ramach wyprawy Koła Warszawskiego KW rejonie Zebaku, w grupach Dżochan, Banda- (T. 2/73), w sezonie letnim 1973 w górach ka i Zebaku. W ciągu 3 tygodni, mając bazę tych przebywało aż 5 naszych wypraw: Klu­ we wsi Zebak, uczestnicy dokonali penetra­ bów Tatrzańskich PTTK z Krakowa i z War­ cji kilku dolin oraz 11 pierwszych wejść na szawy, studencka ZW SZSP z Krakowa i dwie szczyty o wysokości od 4980 m do ok. 5600 m. Klubu Wysokogórskiego — śląska i poznań­ Jedynym powtórzeniem było wejście na Kohe ska. Razar (5410 m), najwyższy wierzchołek Hin­ Pierwsza przybyła w góry 9-osobowa wy­ dukuszu Dżochan. Trzeba zaznaczyć, że pod prawa Klubu Tatrzańskiego Krakowskiego względem eksploracyjnym wyprawa ta wy­ Oddziału PTTK, kierowana przez Jerzego padła najlepiej z wszystkich tegorocznych. Walę, zakładając bazę w dolinie Mandaras w 9-osobowa wyprawa krakowskich studen­ Hindukuszu Wysokim. Dokonane zostały pow­ tów pod kierownictwem Marka Rusinowskie- tórzenia wejść na szczyty M2 (6424 m), M5 go skierowała się w Hindukusz Środkowy, w (6074 m), 6021 m oraz M3b (5918 m) i 5044 m rejon słynnego szczytu Marsamir (Mir Sama", (na trzy ostatnie były to pierwsze wejścia 5809 m), dokonując pierwszego polskiego polskie). Na czoło wybija się II wejście wejścia na niego. Wybitna ta piramida o wschodnią granią na M2 (A. Górski, W. Kap- śmiałych kształtach była już wielokrotnie turkiewicz, J. Wala i R. Zawadzki) a także zdobywana różnymi graniami. Baza została eksploracja przez K. Jakubowskiego, J. Woj- założona w dolnie Czamar, odgałęziającej się

171 http://pza.org.pl Wyprawa Klubu Tatrzańskiego PTTK. Widok z turni 5044 m na południową ścianę Kohe Kesznichan (6755 m) oraz M2 (6424 m). Na M2 dokonano drugiego wejścia — wschodnią granią z przełęczy 5825 m. Filarem na Kesznichan weszli od tej strony Francuzi. j?ot. Janusz Wojtusiak. od wiekiej podłużnej doliny Pandższir. Na pod kierownictwem Jana Weigla, rozpoczęła szczyt weszli 17 sierpnia północno-wschodnią działalność w górach dopiero w połowie granią M. Rusinowski, S. Bocheński i J. Szu- sierpnia, w rejonie doliny Sar Szchaur (Lan- piński. Zdobyta została nadto lodową ścianą gar). Największym jej sukcesem jest bez przełęcz a z niej szczyt o wysokości ok. 5600 wątpienia dodanie do zdobytych przez Pola­ m. Uczestnicy zbierali również materiały zoo­ ków 7-tysięczników jeszcze jednego — szczy­ logiczne, botaniczne i geologiczne. Dodajmy, tu Langar Zom 7070 m — (dokonano wejść na że zawarta w notatce o tyrolskiej wyprawie 3 jego wierzchołki). Dalsze osiągnięcia, to I na Marsamir (T. 3/73 s. 143) wysokość 6059 polskie wejście na Szach Dhar (6550 m), no­ m oparta jest na starych pomiarach angiel­ wa droga na Languta-i Barfd (6827 m) oraz skich i zapewne mniej ścisła od nowej noty wejścia na szereg szczytów o wysokości 5 — 5809 m. 6000 m (na razie trudno jest ustalić, czy są wśród nich pierwsze wejścia). Niewielka wyprawa Koła Poznańskiego KW, kierowana przez Jerzego Marcinkow­ Oprócz wymienionych wypraw, bawiło mi­ skiego, założyła bazę w dolinie Iszmurgh, jed­ nionego lata w Hindukuszu kilka indywidual­ nej z najciekawszych w Hindukuszu Wyso­ nych grup, prowadzących działalność wyciecz­ kim i dotychczas przez Polaków nie odwie­ ko wo-kraj oznawczą. dzanej. Po wejściach na Kohe Anoszah Tak więc lato 1973 zaokrągliło nasz doro­ (5290 m) i na dziewiczą turnię 5150 m w pół­ bek hindukuski. Ze szczytów 7-tysięcznych nocnej grani Kohe Dusti (6435 m), dokonano pozostał już tylko jeden dostępny, co prawda wejścia od wschodu na piękny szczyt Kohe najtrudniej, od strony Wachanu —• Kohe Hevad (6848 m), mniej więcej drogą czecho­ Szchaur (7116 m S. of I., 7080 m Gruber), słowacką z 1965 r. Było to trzecie wejście możliwy do zaatakowania albo od strony do­ od tej strony. liny Szchaur przez północną flankę drogą francuską, albo od doliny Mandaras 5-kilome- Liczna 18-osobowa wyprawa śląska z kół trową granią lodową poprzez Kohe Nadir Beskidzkiego, Katowickiego i Gliwickiego, Szah.

172 http://pza.org.pl TADEUSZ ROJEK Gliwiczanie w Spluga delia Pręta

Otwór jaskini usytuowany jest na wyso­ głębokości 620 m. Oprócz tego FIE wyasyg­ kości 1475 m w masywie Alti Lessini na pół- nowała 50 000 lirów na opłaty za prowadze­ nocny-wschód od kulminacji Corno d'Aquilio nie działalności wyprawy, gdyż właściciele (1546 m), a główny jej ciąg składa się ze pastwiska, na którym usytuowany jest otwór, studni połączonych długimi i bardzo ciasny­ każą sobie za pobyt na ich terenie słono pła­ mi korytarzami. Ciągły przepływ wody roz­ cić. poczyna się od głębokości 405 m i kończy syfonem na dnie studni Ribaldone (— 806 m). PRZEBIEG WYPRAWY Końcowe partie to labirynt korytarzy i stu­ dzienek zupełnie suchych (w okresach duże­ 14 lipca 1973 r. przyjazd T. Rojka do Werony, uzgodnienie planu wspólnej akcji. Następnego dnia go zawodnienia spływa tam nadmiar wody, transport bagażu pod otwór i zagospodarowanie której nie jest w stanie odebrać syfon w dnie bazy. studni Ribaldone) i całkowicie odmiennych 16 lipca przyjazd J. Dworaka, przygotowanie od poprzednich. Poziom —806 m stanowi gra­ pierwszej 12-osobowej grupy, która 17 lipca scho­ nicę między utworami jurajskimi i triasowy­ dzi w głąb jaskini. mi, co tłumaczy odmienność form krasowych. 18 lipca ok. godziny 3 w nocy grupa zakłada obóz Na głębokości ok. 870 m* — z dna Czarnej w sali Serpente (—460 m). Zbyt duża liczba ludzi Studni — prowadzi w dół kilka ciasnych ko­ w jaskini i brak zgrania zespołu powodują odwrót rytarzy, kończących się namuliskiem sięga­ polskiej dwójki znak studni Chiodo (—516 m) i Włochów znad studni Torino (—600 m). jącym stropu. 19 lipca po biwaku wyjście całej grupy na po­ Otwór znany był pasterzom wypasającym wierzchnię. W sali Serpente pozostaje polski sprzęt bydło na łąkach pod Como d'Aquilio. Eks­ biwakowy. plorację jaskini rozpoczął w r. 1925 L. De Battisti, który dotarł nad studnię Cabianca <—135 m). Późniejsze etapy poznawania SPLUOA DELLA PRĘTA przedstawiono na planie pionowym. Do koń­ szkicowe rozwinięcia ca 1972 r. działało tu ogółem 16 wypraw, z przekroju pionowego których 4 (1963 z Turynu, Bolonii, i Faenzy; 1967 G. G. „Falchi" z Werony; 1970 Belgowie i 1972 Anglicy) osiągnęły dno. Ogółem na dnie było przed nami 5 osób. W lipcu 1973 r. na zaproszenie Komisji Speleologii Włoskiej Federacji Turystycznej (Federazione Italiana Escursionismo — Com- missione Speleologica) wyjechała do Werony wyprawa Akademickiego Klubu Grotołazów RU SZSP Politechniki Śląskiej w Gliwicach w składzie: Jerzy Dworak, Paweł Gibiński, Stanisław Hławiczka, Stanisław Makarski, Adam Nikodem, Tadeusz Rojek, Kszysztof To­ maszewski, Czesław Wrona, Marek Zygmański i Wiktor Żymła. Wyprawa planowana była po­ czątkowo do spółki z STJ KW Zakopane, ale z powodu trudności organizacyjnych wyje­ chali tylko członkowie AKG. Działalnść pro­ wadzono wspólnie z 30 speleologami włoski­ mi z 7 różnych zrzeszeń, którymi kierował Luigi Castellani. Opiekunem naukowym wy­ prawy był prof. dr G. Corra, prezes Komisji Speleologii FIE. Włosi, którzy w studniach wychodzą wyłącznie po drabinkach, dyspo­ nowali ich kompletem, a w studni Battisti zmontowali spalinową wyciągarkę z wygod¬ ną- platformą transportową, co znacznie ułat­ wiło działalność. W czasie poprzednich wy­ praw założono w jaskini linię telefoniczną do

* Trzeba tu zaznaczyć, że głębokość Spluga delia Pręta nie została ściśle ustalona — różni autorzy podają od 875 do 900 m. Instrumentami zmierzono jaskinię do głębokości 619 m.

173 http://pza.org.pl 20 lipca ok. godziny 19 N. Conti, R. Fabretti, F. do wyolbrzymiania własnych osiągnięć, ale Florio i U. Stocker wchodzą do jaskini z zamiarem zejścia na dno. przyznać trzeba, że mimo kapitalnych udo­ 21 lipca przyjeżdżają P. Gibiński, S. Makarski, godnień, jakimi są możliwość dojazdu samo­ A. Nikodem, K. Tomaszewski, Cz. Wrona i W. chodem pod otwór oraz mechaniczna wycią­ Żymła. Wieczorem następuje omówienie planu ak­ cji. W nocy wychodzą z jaskini Włosi, którzy nie garka w studni Battisti, jaskinia należy nie­ zabrali drabinek, licząc na pozostawione przez An­ wątpliwie do bardzo trudnych. Wszystkie glików w czasie ubiegłorocznej wyprawy, i musieli studnie trzeba pokonywać bez kontaktu ze wycofać się ze studni Torino, gdzie drabinki nie sięgały dna. skałą, a Torino, Ribaldone i częściowo Chiodo 22 lipca o godzinie 9.30 wchodzi do jaskini grupa (nie licząc kilkunastometrowej wysokości szturmowa: J. Dworak, P. Gibiński (kierownik), A. progów) —• w strugach wodospadów. Między Nikodem i Cz. Wrona. Około 20 osiągają oni obóz w sali Serpente, gdzie wobec znacznego przyboru studniami ciągną się zaś długie (od 20 do wody po wieczornej burzy decydują się na biwak. przeszło 100 m) bardzo ciasne korytarze, któ­ Z powodu uszkodzenia linii telefonicznej zakładają rymi trzeba się czołgać w wodzie bądź tra­ własny przewód znad studni Frastuono. Wieczorem przyjeżdża M. Zygmański. wersować je na różnych wysokościach, co 23 lipca około południa Dworak i Gibiński wyru­ stwarza poważne trudności transportowe. szają z sali Serpente rozwijając przewód telefonicz­ Spluga delia Pręta, mimo że utraciła we Wło­ ny, a w 3 godziny później w ich ślady idą Niko­ szech pierwszeństwo pod względem głębokoś­ dem i Wrona. ci, pozostała jednak zdaniem gospodarzy naj­ 24 lipca o godzinie 0.30 na głębokości 750 m koń­ czy się przewód telefoniczny. Między godzinami trudniejszą jaskinią tego kraju. W tej sytua­ 2 i 3 cała czwórka zwiedza ślepo zakończone kory­ cji można wyprawę uznać za udaną. Zejście tarze poniżej dna Czarnej Studni. Na dnie pozosta­ wiają plakietkę wyprawy z narodowymi barwami na dno aż 4 uczestników (przy ogółem 5 w Włoch i Polski, a zabierają jedną z plakietek zesz­ trakcie wszystkich poprzednich udanych wy­ łorocznej wyprawy angielskiej. Po posiłku w Ga­ praw) było szeroko komentowane przez pra­ lerii Verde następuje ponowne nawiązanie kontak­ tu telefonicznego. Po pokonaniu największych trud­ sę i wzbudziło duże poruszenie w kręgach ności wodnych w studni Torino, wskutek komplet­ włoskich speleologów. nego przemoczenia i długotrwałej akcji przeżywa kryzys Cz. Wrona. Tuż przed północą wchodzi do Mimo iż w ciągu minionego półwiecza dzia­ jaskini grupa pomocnicza: S. Makarski, K. Toma­ szewski (kierownik), M. Zygmański i W. Żymła. łało w jaskini wiele wypraw, nadal istnieją 25 lipca czwórka szturmowa decyduje się oczeki­ w niej szanse dokonywania dalszych odkryć. wać na jej przybycie w sali Bertola (—619 m). O Dotyczy to w szczególności partii końcowych godzinie 9 Zygmański i Żymła spotykają w sali — od syfonu na dnie sali Ribaldone do Czar­ Serpente Nikodema, który samotnie przyszedł na biwak. Około południa ta sama dwójka dociera do nej Sali. Rumowisko bloków skalnych na spą­ sali Bertola, a tuż przed północą wszyscy osiągają gu Galerii Verde nie było nigdy dokładnie obóz w sali Serpente. spenetrowane, choć rokuje duże nadzieje zna­ 26 lipca S. Hławiczka i T. Rojek wchodzą do jas­ kini wraz z grupą Włochów, aby pomóc w tran­ lezienia przejść. Wymagałoby to jednak zało­ sporcie sprzętu. żenia obozu w Galerii. Osobny problem sta­ 27 lipca ok. godziny 5 grupa szturmowa staje na nowi nurkowanie w syfonie na głębokości powierzchni, a ok. 18 kończy się akcja podziemna. 28 lipca zwinięcie bazy i przejazd do Werony. 806 m. Tutaj jednak, biorąc pod uwagę trud­ 29—30 lipca pożegnalne przyjęcie u kierownika ności z transportem sprzętu oraz charakter włoskiej ekipy, L. Castellaniego oraz wizyta u dy­ jaskini, możliwości wydają się być znacznie rektora Muzeum Historii Ziemi regionu Werony. Zakończenie działalności wyprawy. skromniejsze. Różnica poziomów pomiędzy otworem wejściowym Spluga delia Pręta, a WYNIKI I PROGNOZY dnem pobliskiej doliny Adygi, do której przy­ puszczalnie spływają wody, wynosi 1175 m, i Włosi uważają jaskinię Spluga delia Pręta to więc potwierdzałoby szanse dalszego po­ za najtrudniejszą na świecie. Twierdzenie to głębiania jaskini. Dobrze by było, gdyby kon­ spowodowane jest w pewnym stopniu lokal­ tynuacją poszukiwań mogła się zająć jakaś nym patriotyzmem i wrodzoną skłonnością doświadczona ekipa polska.

TADEUSZ REWAJ Koło Szczecińskie ma 20 lat

20 lat w indywidualnej biografii człowieka nakże i w tej dyscyplinie 20 lat to odcinek to pokaźna część całego życia. Ten sam ok­ czasu wystarczająco długi, by pokusić się ó res w działalności przeciętnej organizacji pewne podsumowania. sportowej odpowiada rotacji kilku pokoleń 14 listopada 1953 r. z inicjatywy Stanisława zawodników. Taternictwo i alpinizm to sport Grońskiego „Mojżesza" powstała w Szczeci­ specyficzny, o znacznie dłuższym, niż np. w nie Komisja Taternictwa PTTK. Oprócz kolarstwie, okresie aktywności sportowej. Jed­ Grońskiego, członkami jej byli raczej adepci

174 http://pza.org.pl trach zawdzięczamy mu kilkanaście wyjazdach ST PTT i KW w Alpy nowych dróg, m.in. tak popularne, (w r. 1932 przeszedł m.in. grań jak pn.-wsch. ścianą Hińczowej Peuterey od Aiguille Blanche oraz Turni (1930), na Przełęcz pod grzędę Brenvy). Pisywał w „Tater­ Chłopkiem wprost od pn. (1930), niku", w którym ostatnie artykuły pn.-wsch. filarem Żabiej Turni Mię­ zamieścił w I. 1947 (Czy nie za guszowieckiej (tzw. filar Grońskie­ dużo nazw w Tatrach?) i 1948 (o go, 1931), prawą częścią pn, ścia­ Zmarzłym Stawie pod Polskim ny Koziego Wierchu (1936) i inne. Grzebieniem). Działając po wojnie Jego imię nosi znany zachód spro­ w Szczecinie, upamiętnił się m.in. wadzający z Wołowego Grzbietu, wyznakowaniem w latach 1950—55 należy teź do niego szereg l wejść na sposób tatrzański sieci 300 km zimowych: pn.-zach. ścianą Grana­ szlaków w dalekich okolicach mia­ tów (w r. 1934, samotnie), drogą sta. W r. 1957 wyjechał jako kie­ WHP 194 na Kozi Wierch (1937, rownik obozu „Francja I" w Alpy, samotnie), drogą 177 na Kozie gdzie zaginął bez śladu w czasie Czuby (1937, samotnie), pn. ścia­ trawersowania Mont Blanc. KW ną Wielkiej Buczynowej Turni nadał mu pośmiertnie członkostwo (1939), zach. ścianą Swistowego honorowe (1958), imię jego przy­ Szczytu (1939) i inne. Chodził w pominają tablice pamiątkowe w Tatry także w czasie okupacji — Górach Bukowych (1959), na górze w grudniu 1939 r. zrobił I wejście Kablar w Jugosławii (1961), na zimowe od pn. wsch. na Skrajny Symbolicznym Cmentarzu pod O¬ Twórcą szczecińskiego środowi­ Granat, a w 1943 nowe przejście sterwą (1967) i na cmentarzu w ska taternickiego był Stanisław w rejonie Hrubego Wierchu. Głoś­ Chamonix (1972). W r. 1970 imię Groński, zwany Mojżeszem. Uro­ nym echem odbił się jego atak Stanisława Grońskiego otrzymał dził się on w r. 1907 w Drohoby­ na 800-metrowy wsch, filar Ganku Dom Turysty w Szczecinie. ,.Ta­ czu, tam teź szereg lat mieszkał. w zimie, zakończony tragiczną ternik" winien jest Grońskiemu Z zawodu prawnik i ekonomista, śmiercią W. Birkenmajera (1933). obszerniejsze wspomnienie — pra­ do ST PTT przyjęty został w r. Brał Groński udział w wyprawie cowała nad nim Maria Rewaj, nie 1929 — jeszcze z nazwiskiem Wró­ ST PTT w Atlas Wysoki w r. 1934 zdążyła go jednak skończyć. bel (T. 1/30 s. 21), które nieba­ (m.in. 1 wejście pn.-zach. ścianą wem zmienił na Groński. W Ta­ Tubkala), uczestniczył też w kilku J. Nyka taternictwa niż wyrobieni taternicy. Należeli mir 1). Ośmiu członków wzięło udział w obo­ do tego grona m. in. obecny członek Zarządu zach tatrzańskich. Liczba ta jest świadectwem Koła, Józef Bryła oraz obecny przewodniczą­ prężności organizacyjnej i aktywności sporto­ cy Okręgowej Komisji Turystyki Górskiej wej naszego koła (przeszło 50% członków u¬ PTTK, Wincenty Zając. Działalność rozpo­ czestniczyło w zorganizowanych bądź częś­ częła się od podstawowego szkolenia tater­ ciowo dotowanych przez Koło imprezach!). nickiego, zarówno na miejscu, jak też w Ta­ Na przestrzeni 20-lecia członkowie Koła stali trach. Kiedy jesienią 1956 r. po reaktywowa­ się współtwórcami 42 nowych dróg w Ta­ niu KW Komisja przekształciła się w Szcze­ trach, przebytych począwszych od r. 1960 z cińskie Koło KW, liczba jego członków wy­ udziałem 22 szczecinian (m. in. T. Piotrowski nosiła około 20, a co najmniej 10 legitymo­ 19, Z. Prusisz 10, T. Rewaj 9 oraz M. Rewaj, wało się już doświadczeniem taternickim. A. Bohosiewicz i W. Lipiński po 5—7). Za­ Prezesem do lata 1957 r. był Stanisław Groń­ równo w trakcie wyjazdów lokalnych Koła, ski, jego następcami zaś kolejno: Cezary jak też innych, dokonywane były z udziałem Mielczarek, Mirosław Bądzyński, Maria Re­ szczecinian pierwsze przejścia i wejścia waj, Jerzy Straszko i aktualnie Tadeusz Re­ szczytowe. Przykładowo wspomnę 9 wejść na waj. Obecnie koło liczy 50 członków, w tym dziewicze szczyty Pamiro-Ałaju (1969), Jalo- 1 honorowy, 10 zwyczajnych i 19 uczestników. vec wschodnią ścianą (1970), Dent d'Herens Zaszczepione przez „Mojżesza" przeświad­ ścianą północną (1971), pierwsze zimowe czenie o ważności szkolenia i zespołowego wejścia Filarem Narożnym Mont Blanc działania pozostało nam na zawsze. Należymy (1971) i wschodnim filarem Trollryggenu do tych nielicznych kół KW, które rok w rok (1972) lub pierwsze zimowe wejście na No- organizują lokalne kursy dla początkujących szak (1973). Twórcą większości tych sukce­ oraz obozy szkoleniowo-wyczynowe w Ta­ sów jest wychowanek naszego Koła i najak­ trach i poza Tatrami. W działalności tej z tywniejszy sportowo jego członek, Tadeusz dużą pomocą spotykamy się ze strony sporto­ Piotrowski. Oprócz niego ma osiągnięcia eks­ wych władz Szczecina, reprezentowanych ploracyjne 10 innych szczecinian. przez Komitety Kultury Fizycznej i Turysty­ Poczynaniom naszym towarzyszyły niestety ki — Miejski i Wojewódzki. Głównie dzięki też tragedie. Odeszli od nas na zawsze: Sta­ ich poparciu byliśmy w stanie zorganizować w ostatnich latach samodzielne wyjazdy w nisław Groński, Cezary Mielczarek, Bolesław takie góry, jak Atlas Wysoki (1969), Wysokie Kaczmarek, Maria Rewaj, Jolanta Lange i Taury (1970 i 1973), Alpy Julijskie (1970), El- Zbigniew Zygał. Starsi o dwadzieścia lat, bo­ burs i Zagros (1972). Korzystając z dotacji gatsi o dobre i złe doświadczenia, czujemy MKKFiT i WKKFiT oraz pomocy innych się zdolni do podjęcia sportowej działalności mecenasów mogliśmy latem 1973 r. zapewnić w górach najwyższych. W tym właśnie kie­ działalność sportową poza Tatrami aż .18 runku zamierzamy nastawić nasze plany na członkom Koła (Wysokie Taury 11, Spitzber­ najbliższą przyszłość. Przed nami coraz mniej gen 4, masyw Mont Blanc 1, Kaukaz 1, Pa­ liczne dziewicze szczyty. Trzeba się spieszyć!

175 http://pza.org.pl Skalne drogi w Tatrach

ŚWINICA górę po blokach, a następnie na, prosta orientacyjnie, skała na przez przewieszoną część z po­ ogół mocna, z wyjątkiem pierw­ I wiejście środkowym żebrem mocą 5 haków. Przez ścianki i szych 20 m. Od wyjścia z drogi pd.-zach. ściany: Teresa Długo­ stopnie skalne do odstrzelonego WHP 848 na szczyt Ramienia 21/2 łęcka, Andrzej Marczak, Andrzej bloku. Dalej łatwym terenem tra­ godziny, od wejścia w żleb na Sikorski i Andrzej Skłodowski, wers w lewo do kociołka w dnie szczyt Krywania 4 godziny. 23IX 1973. Trudności IV, 2 go­ depresji, która tutaj rozgałęzia się. Podejście drogą WHP 848 do dziny. Idziemy lewym ramieniem w kie­ miejsca, gdzie grzęda ogranicza­ runku wybitnej graniastej turni jąca żleb z prawej strony kończy położonej w zachodniej grani, kil­ się i odsłania widok na dolną ŚWINICA kanaście metrów na prawo od część Niewcyrki (kilkadziesiąt wierzchołka Cubryny. Grań o¬ metrów niżej interesujący wgląd siągamy na prawo od wspomnia­ w całość pn. ściany Ramienia nej turni, wykonując krótki tra­ Krywania). Tutaj żleb przekształ­ wers po płytach. ca się w zachód, od pn. ściany K. Głazek oddzielony wybitną ostrogą skal­ ną. Wejście w ostrogę z zachodu w lewo pierwszą kominowatą de­ HRUBY WIERCH presją (IV+, krucho). Dalej lewą I wejście lewą częścią pn. ścia­ krawędzią ostrogi 60 m na igłę (2 ny: Władysław Cywiński, Julian miejsca IV), z której 40 m ostro­ Klamerus i Andrzej Osika, 5IX gą do miejsca, gdzie wrasta ona 1973. Trudności V+, 4 godziny. w pn. ścianę Ramienia Krywania. W dolnej części ściany rzucają (Tutaj w lewo odchodzi szeroki się w oczy 2 białe ścieki wodne. trawiasto - piarżysty zachód, prze­ W prawym z nich 40 m nad piar­ cinający całą pn. ścianę Ramienia.) IN NP 47 m W. H. PARYSKIEGOgam i znajduje się olbrzymia prze­ Płytami w górę z odchyleniem wieszka. Początek drogi 20 m w w lewo 10 m w kierunku podwój­ lewo od prawego ścieku. Rynną nego okapu. Stąd 5 m w prawo Droga wiedzie żebrem wznoszą­ ze skałami połupanymi w kostki w skos i następnie 20 m górę z cym się pomiędzy dwoma żleba­ do przewieszki w niej (IV) i przez odchyleniem w lewo dobrze urzeź­ mi, przecinającymi środkową przewieszkę (V), po czym w pra­ bioną skałą, pod koniec lewym z część pd.-zach. ściany. Żlebami wo na żeberko. Jego gładki uskok dwóch skośnych przewieszonych tymi wiodą drogi WHP 47A (lewy obchodzimy po płycie z prawej kominków (IV+). Stąd około 30 m żleb) i WHP 46 (prawy żleb). strony. Dalej znów rynną do jej w górę z odchyleniem w lewo Z piargów u stóp żebra skałka­ końca (IV) i trawersem w prawo na przełączkę w pn.-zach. grani mi w skos w lewo w górę na po­ do olbrzymiego zacięcia, widocz­ Ramienia Krywania, pod 10-me- ziomy trawnik (II). Stąd nieco nego już z dolnej części Wielkie­ trową turniczką (III). Na turnicz­ w lewo przez przewieszkę (IV) i go Ogrodu. Nim kilka wyciągów, kę z prawej strony i następnie czarną ściankę w górę 40 m na początkowo miejscami III, dalej około 100 m pn.-zach. granią kazalniczkę, kończącą stromą II, aż do trawiasto-skalistego przez dwa uskoki na zwornik Ra­ część żebra. Jeszcze 40 metrów w kruchego terenu, którym w zyg­ mienia Krywania. górę (II) i łatwym już żebrem na zak w górę, pod koniec III, na wierzchołek. poziomą półkę ciągnącą się pod B. Czechowski A. Skłodowski kopułą szczytową. (Półka ta roz­ szerza się ku prawej i można nią KOCIOŁ KAZALNICY CUBRYNA bez trudności osiągnąć drogę Komarnickich, odległą o ok. 100 I wejście ścianą pomiędzy dro­ Nowa droga depresją północno- m). Nad półką wznosi się pasgam i J. Kurczaba i J. Franczuka zachodniej ściany: Eugeniusz przewieszek, tworzących miejsca­ (Wielkim Zacięciem): Piotr Czok Chrobak i Kazimierz Głazek, 17 III mi głębokie nyże. Od miejsca i Jan Kiełkowski, 3, 5, 7 i 8 VIII 1973 r. Trudności V, H2 (9 haków), osiągnięcia półki trawersujemy 1972. Trudności V, H2. 8 godzin (zimą). kilka metrów w lewo pod płytką Dotychczasowe próby przejścia Wejście w ścianę u zbiegu za­ płytową depresyjkę w pasie pio­ załamywały się w trawiasto-skal- chodów, którymi wiodą drogi nowych tu ścianek. Przez 5-me- nej depresji wielkiego zacięcia, WHP 852 i 855. Trochę wyżej o¬ trową ściankę (V+) do depresyj- ok. 40 m od podstawy ściany. pada stromym progiem prawa de­ ki i nią skośnie w prawo (III) Pierwszy wyciąg drogi i kawa­ presja pn.-zach. ściany, ograni­ do wybitnej głębokiej rynny. Nią łek drugiego wiedzie wspólnie z czona z lewej strony niewyraź­ (miejscami IV) do końca, na drogą Kurczaba, po czym odłą­ nym filarkiem, którym prowadzi siodełko w prawym żebrze. Stąd czamy się w prawo do wspom­ droga WHP 853. Kilkanaście me­ prosto w górę 1 wyciąg (III) naniane j trawiasto-skalnej depresji. trów lewym zachodem. Następ­ wsch. grań w miejscu oddalonym W niej dość wygodne stanowisko nie zagłębieniem terenu po stro­ o ok. 30 m od punktu zworniko- ok. 3 m od biegnącego w górę mych stopniach skalnych pod o¬ wego pd. i wsch. grani Hrubego z lewej strony kominka (do tego kapy i trawers w prawo 15 m Wierchu. miejsca doszliśmy 3 VIII). Ze pod przewieszony próg naszej de­ stanowiska parę metrów klasycz­ presji. Próg ten jest ograniczony W. Cywiński nie do wylotu kominka IV, nim dwiema rysami. Podchodzimy pod w górę HI do końca, gdzie droga lewą z nich i idziemy dalej z po­ przewija się w lewo na skalną mocą szczeliny przez pionową RAMIĘ KRYWANIA półkę (mniej więcej na wysoko­ ściankę (H2, 4 haki). Dalej tra­ Prawą ostrogą pn. ściany: Be­ ści „bumerangu" na drodze Kur­ wers 4 m ukosem w prawo do non Czechowski i Andrzej Wrede, czaba). Z półki wprost w górę prawej kominkowatej rysy. Nią w 31 VIII 1973. Droga b. trudna, ład­ po spękanych dudniących płytach

176 http://pza.org.pl tuż za nyżą. Ścianką trawers H2 górę V+ i nieco w lewo na trój­ w prawo do niewyraźnego filar­ kątną półkę z blokiem, skąd w ka biegnącego w prostej linii w prawo na półkę pod pionową KOCIO* przerwie między okapami. Filar­ ścianką. Przez nią w górę V+ z kiem w górę Hl (potrzebne kołki pomocą haków do wielkiej odpęk­ i grube haki) do wyrwy w oka­ niętej tafli skalnej. Nią w górę pach (tam jedyne wiszące stano­ V ryzykownie do skalnej niszy i wisko). Od wyrwy biegnie w gó­ w górę V na wielką odstrzeloną V+^H4 PŁYTY rę duży komin, który ominęliśmy platformę. Z jej prawej strony po z powodu kruchości. Spowodo­ płytach nakrytych przewieszkami wało to przedłużenie wyciągu do V i skośnie w prawo V do ko­ ponad 40 m (asekuracja na dol­ ciołka podszczytowego. Stąd w nym i górnym stanowisku była górę i w lewo 50 m I — II do przedłużona przez pętle i rep- najwyższego punktu kociołka u szur). Omijając komin z prawej stóp wyraźnego komina. Lewą strony robimy trawers Hl do ścianką w górę Hl V i nieco w systemu skalnych półek. Nimi w prawo po kruchych skałach V na górę na skraj płyt V Hl, gdzie stopień w kominie. Stąd poziomy zaczynają się trawiaste półki, któ­ trawers w prawo pod odpychają­ rymi już łatwo dochodzimy do cymi skałami V+ na pn. grań Kotła Kazalnicy. i nią 40 m na powietrzny wierz­ P. Czok chołek Młynarczyka. Nowa droga, będąca jednym z; MŁYNARCZYK głównych problemów ostatnich lat w Tatrach, charakteryzuje się bar­ I wiejśee środkiem wsch. ścia­ dzo dużym nagromadzeniem trud­ ny, przez tzw. „Badyl": Andrzej ności, choć nie ma miejsc ekstre­ Czok, Michał Gabryel, Tadeusz malnie trudnych. Skała jest na Gibiński i Janusz Skorek, 13—15 ogół lita i różnorodna w swych VI 1973. Trudności VI, H2, 20—25 formach. Ekspozycja zupełna. Po godzin. przejściu przewieszonej części ściany (pierwsze 6 wyciągów) Wejście w drogę ok. 20 m na ew. odwrót byłby skomplikowany lewo od trójkątnej nyży leżącej na i ryzykowny. Droga może śmiało prawym skraju biegnącego pod pretendować do miana jednej z ścianą trawiasto-płytowego zacho­ najpiękniejszych modernistycznych du. (Z nyży w prawo biegnie dróg w całych Tatrach. droga Kowalewskiego i Paluchy). W górę wyraźnym trawiastym za­ J, Skorek: cięciem III i w lewo V na tra­ wiastą półkę. Nią do końca i GALERIA GANKOWA przez ściankę V na następną pół­ kę, którą w prawo do jej końca. I wejście środkiem płyt zach. Wprost w górę płytą V obok ściany: Tadeusz Gibiński, Marian 3inimr krzaka kosówki i dalej nieco w Piekutowski, Janusz Skorek i lewo V do miejsca, gdzie dalsza Zbigniew Wach, 6 i 8 VIII 1973. droga w górę jest niemożliwa. Stąd Trudności V+H2n; 6—8 godzin. poziomy trawers w prawo 15 m Droga biegnie środkiem płyt, po płytach V+ (podchwyty) do pomiędzy drogami Galfyego i wyraźnego żeberka i nim w gó­ Hauschkego (zob. rysunek w „200 rę V na prawy skraj dużej półki dróg wspinaczkowych w Tatrach", z 2 uschniętymi drzewami — „Ba­ s. 79). dylem". Z półki w prawo po pły­ cie V+, przewinięcie z pomocą Wejście w ścianę tuż na prawo haka przez żeberko do depresji. od ostrogi filara oddzielającego Nią 2 m IV w górę do przewie­ ścianę zach. od pn.-zachodniej. RYS. A.POMWNOMtóKI szonej rysy, którą do końca w Przez kruche ścianki pokryte górę H2 i w lewo H2 na stromą piargiem na półeczkę z blokami płytkę u stóp kolejnego zacięcia. (II). Stąd w górę przez ściankę HI pod pierwszy pas okapów. Zacięciem H2, kołki, do końca i do zacięcia i nim na wielki za­ Dalej szczeliną w okapie H2 i w górę obok przylepionych do chód (IV), którym w prawo ok. biegnącymi nad nim czerwonymi ściany bloków, mijając po drodze 100 m. Przed nami wielka płyta płytami HI pod małe płytkie za­ biegnącą w lewo rysę, widoczną z czerwoną plamą pod przewiesz­ cięcie, po czym w lewo na słabo z dna doliny. Gładkimi płytkami kami — biegnie nią droga Gal­ uszczelinioną ściankę. (Dotąd do­ Hl pod duże przewieszki i tra­ fyego. Dalej na prawo mokry, tarliśmy 5 VIII). Ścianką parę wers po płycie w prawo Hl na głęboki komin — to droga Ha­ metrów w górę, po czym z po­ olbrzymi przylepiony do ściany uschkego. Płyta ograniczająca ten wrotem do małego zacięcia H2, blok. Z bloku przewieszoną ścian­ komin tworzy ostry kant ok. 20 m z którego końca trawers w lewo ką H2 do zacięcia z zaklinowany­ w lewo od komina. Żywą drabiną po płytach do małej półeczki w mi blokami. Nim H2 pod okap do zanikającej poziomej ryski w dużym skośnym płytowym zacię­ i w prawo pod nim do następne­ płycie. Nią w lewo na kant (2 m ciu. Następnie prawą stroną za­ go zacięcia. Nim Hl przez kolej­ Al) i w lewo do zacięcia, potem cięcia w górę przez małą prze­ ny okap i 2 m w prawo do wy­ (V) przez ściankę w górę obok wieszkę HI i biegnącym nad nim raźnej szczeliny, którą w górę do bloków i w prawo na platformę małym zacięciem, następnie końca Hl. Następnie trawers po pod trójkątnym okapem. Dalej wprost w górę do nyży z kru­ płycie w lewo nad okapem VI do w prawo na żeberko i w górę na chymi blokami. Z nyży przewi­ odpękniętego bloku i w górę ro­ ściankę (V), gdzie w lewo do nięcie w lewo przez filarek i da­ dzajem rynny V na dużą szarą bloków tworzących prawą część lej w górę biegnącym za nim płytę. Trawers w lewo i dalej okapu (ln) i w górę nieco w le­ wąskim kominkiem V (zastaliśmy skośnie w lewo V kilka metrów wo na półeczkę (V+). Stąd krok w nim parę pętli i haków, zo­ do odpękniętego bloku. Z niego w prawo i w górę przez nieco stawionych prawdopodobnie przez w górę V na stromy zachód, bieg­ przewieszoną ściankę na niewy­ zespół robiący trawers Kazalnicy). nący w prawo ku górze. Nim do godny stopieniek (2 m V+). Te­ i końca 10 m II pod czarne żeber­ raz prosto do góry pod wąski i ' Z końca kominka przechodzimy poziomy okapik, ciągle riieco na w prawo i trawersujemy po pły­ ka, którymi IV pod przewieszki i poziomy trawers w prawo V do prawo od kantu wielkiej zielonej tach III, obniżając się pod koniec płyty (Hl, ln, V+ z pomocą ha­ na trawiaste stopnie. Nimi do wielkiej odpękniętej płyty. Nią w górę V i w lewo na dużą płyto­ ków, H2, ln). Ryską w lewo i dużej mokrej nyży, w której za­ dalej w górę (ln). Potem tuż obok łożyliśmy biwak. Dalej parę me­ wą półkę pod przewieszonymi skałami. Z lewej strony półki w kantu płyty w górę aż do miej­ trów klasycznie pod prawą ścian­ sca, gdzie płyty się lekko kładą kę kominka biegnącego w górę

177 http://pza.org.pl ł stają się lepiej urzeźbione (Hl). spadku biegnie wyraźny komin. którym w górę do turniczki. Na­ W lewo w skos na stopnie (V). Droga prowadzi wprost w górę stępnie w prawo na niewielkie tym kominem. Wejście w ścianę wcięcie w grani, kilkanaście me­ Nad nami szarozielone dobrze w linii spadku górnego końca pra­ trów od wierzchołka. urzeźbione płyty. W lewo w skos wej odnogi charakterystycznego przez system półek, stopni i ścia­ ,,V", znajdującego się w dolnej Uwaga. W części XV „Tatr Wy­ nek a następnie w prawo do wiel­ części ściany. Kominem w górę sokich" W.H. Paryskiego znajdu­ kiej półki. W prawo do niewy­ ok. 150 m do podłużnej nyży. Stąd raźnej rynny i dalej w prawo je się opis wejścia tą stroną Ża­ w prawo przez przewieszkę ok. 5 biego Wierchu Jaworowego (nr skośnie na półkę. W górę przez m, następnie lekko w skos w pra­ połogie zielonkawe płyty obok wo ok. 7 m i trawers w lewo 2265 s. 140) — według zejścia R. wielkiego bloku na wąską pó­ przez skośną płytę z odpękniętym Szafirskiego i A. Zyzaka w dniu łeczkę pod przewieszonym zacię­ blokiem z powrotem do komina, 15 IV 1966 r. Jak ustaliłam w roz­ ciem, utworzonym przez wielką tuż ponad jego zwężeniem. Teraz odstrzeloną turnicę. Do zacięcia mowie z Ryszardem Szafirskim, wprost w górę łatwiejszym tere­ schodzili oni nie z Żabiego Wier­ i nim w górę na wierzchołek nem i przez skalne okno na dru­ turni (V+, ciąg trudności). Jesz­ gą stronę grani. Stąd granią na chu Jaworowego, lecz z Żabiego cze ok. 10—15 m w górę z od­ wierzchołek Zmarzłego Szczytu. Przechodu, lawirując wśród skał, chyleniem w lewo na taras Ga­ a w dolnej części zakładając lerii Gankowej. P. Kasprowski zjazd ok. 20 m wysokości. Z. Stecka ŚW1STOWY SZCZYT JASTRZĘBIA TURNIA I wejście prawym żebrem zach. ściany: Tomasz Łubieński i Ma­ I wejście lewą częścią płyt pd.- ciej Popko, 27 VIII 1973. Trudnoś­ wsch. ściany: Marek Kęsicki i ci IV, krucho, 3 godziny. Krzysztof Wielicki, 20IX 1973. Żebro, o którym mowa, ograni­ Trudności V + , H3, 5N: 7 godzin. cza zach. ścianę z prawej strony Czas I przejścia 10 godzin. (por. też WHP t. 14 s. 163, 164 i rys. 384). Jego górną częścią wie­ Środkową część pd.-wsch. ścia­ dzie droga WHP 2093. Wspinamy ny Jastrzębiej Turni tworzy cha­ się 25 m lewą krawędzią ściany rakterystyczna przewieszona biała czołowej (miejsca IV) i osiągamy biegnący ukośnie w prawo zachód. płyta, przykryta czerwonymi oka­ Nim w górę na łatwy teren, pod pami, nad którymi biegną równo­ następne spiętrzenie. Skałami 10 m legle dwa olbrzymie łukowate za­ (IV) do płytowej załupy, biegną­ cięcia, zbliżające się do siebie na cej ukośnie w lewo. Nią, mijając wysokości górnego trawersu. Pra­ czarną nyżę, i w prawo w górę (IV) na wygodną półkę. Stąd wą częścią płyt i prawym zacię­ ścianką w górę z odchyleniem w ciem wiedzie droga „Pająków" z lewo (IV+) na łatwiejszy teren. 1962 r. (VI, A3, 5N), lewą część Dalej środkiem trójkątnej ściany płyty i lewe zacięcie bez powo­ kolejnego uskoku do trawiastej dzenia atakowali w latach ubieg­ rysy (IV), którą ukośnie w pra­ wo — za krawędź i w górę na łych wspinacze słowaccy (ślady trawiaste stanowisko pod usko­ prób kończyły się na wysokości kiem. W górę (IV) i do depresji trzeciego nita). W dniu 19 IX 1973 r. w lewo od ostrza żebra, po czym spróbowaliśmy przejść tę część na samo ostrze. Dalej już łatwiej ściany, lecz spod okapów nad — to krawędzią, to na lewo od płytą musieliśmy się wycofać z niej — na grań. powodu braku wiertła i nitów, M. Popko których trzeba było osadzić jesz­ cze dwa. Następnego dnia atak się ŻABI WIERCH JAWOROWY powiódł. I przejście pn.-wsch. zboczy Droga nasza rozpoczyna się z z Doliny Żabiej Jaworowej: He­ tarasów pd.-wsch. ściany, ok. 30 m lena Hajdukiewicz i Zofia Stecka, na lewo od początku drogi Po­ 13 VIII 1973. Nieco lub dość trud­ chyłego, u stóp trawiastej rysy w no, czas przejścia 1.50 godz. Kru­ płycie. Rysą w górę i dalej tra­ cho. wiastą rynną i płytami do pod­ Znad Małego Żabiego Stawu nóża olbrzymiej białej płyty. Te­ Droga rozwiązuje środek zach. Jaworowego w górę trawiasto- raz lewą częścią płyty (35 m pod­ ściany, jest efektowna i logiczna. -piarżystym zboczem pod skały. ciągu) i lewym zacięciem na gór­ Wejście w ścianę w prawo od "W czasie załamania pogody nie ne tarasy Jastrzębiej Turni. Stąd jest narażona na niebezpieczeń­ głęboko wciętego żlebu. Przez pas stwa obiektywne. Skała lita (pły­ skał w lewo do kociołka. Stąd 3 wyciągi dowolnie na wierzcho­ ty!). W trakcie przejścia użyliś­ wprost w górę nad wspomniany łek. Kluczowym odcinkiem jest my 30 haków, w tym 1 jedynki żleb. Krucho, znaczna ekspozy­ wyciąg trzeci, w całości hakowy. i 4 nitów (pozostały 4 haki i cja. Dalej trawiasto - skalistym wszystkie nity). zboczem do następnego pasa skał, M. Kęsicki Z. Wach

ZMARZŁY SZCZYT I wejście prawą częścią pd.-wsch. W listopadzie 1973 r. ukazała się od dawna zapowiadana ściany : Piotr Kasprowski i Józef „ENCYKLOPEDIA TATRZAŃSKA" Zofii i Witolda Paryskich. TCubik, 5IX 1973. Droga w górnej Książka ma 670 stron i obejmuje ok. 2700 haseł, w tym kilka­ części nadzwyczaj trudna (V—), dziesiąt artykułowych. Na ss. 662—699 zamieszczono złożony z 36 ładna, wiodąca w litej skale, 2 go­ sekcji atlasik Tatr i ich podnóża. Szatę ilustracyjną opracował dziny. dr Kazimierz Saysse-Tobiczyk. Książka jest b. starannie wydana i kosztuje 120 zł. Do treści wrócimy w obszerniejszym omówie­ W grani między Jurgowską niu, na razie zachęcamy do kupna, gdyż mimo 30 000 nakładu Przełęczą a Jurgowskimi Wrotka­ dzieło z pewnością nie zagrzeje miejsca na półkach księgarń. mi znajduje się charakterystyczna Togata szczerbina. W linii jej

178 http://pza.org.pl Co nowego w Tatrach?

ZASADY RUCHU W TANAP części. Przeszliśmy je 35-metrowym wyciągiem o trudnościach V—VI i to w dość znacznym nagro­ Warto odnotować zamieszczone w „Vysoke Tatry" madzeniu. W ten sposób droga „wielkim komi­ 4/1973 rozporządzenie VNV w Koszycach z dnia 26 nem" może stanowić swego rodzaju klasyczną di- kwietnia 1973 r., regulujące zasady ruchu turystycz- rettissimę ściany o trudnościach porównywalnych no-wspinaczkowego w Tatrach, Krasie Słowackim i z sąsiednią drogą W. Kurtyki (VI i 5—8 godzin Pieninach. Wśród obowiązków taternika wymienia wspinania). się m. in. absolutne respektowanie zarządzeń insty­ Krzysztof Pankiewicz tucji lokalnych, wpisywanie się do książki wyjść a po ukończeniu drogi — do książki szczytowej, a także bezzwłoczne spieszenie z pomocą, jeśli zajdzie tego potrzeba. Zabronione jest m. in. porzucanie ZACHWYTY I ROZCZAROWANIA odpadków i śmieci, obozowanie poza miejscami do tego celu przeznaczonymi oraz skracanie zakosów ścieżek. Przy akcjach ratunkowych spowodowanych W minionym sezonie uczestniczyłem w przejś­ lekkomyślnością, niezdyscyplinowaniem lub uży­ ciach kilku interesujących dróg. Z A. Machnikiem ciem alkoholu, Horska służba będzie odstępować przeszedłem północną ścianę żabiej Turni Mięgu­ od zasady bezpłatności i obciążać kosztami win­ szowieckiej drogą Heinricha i Mroza, w górze no­ nych (część IV, § 8, p. 3). wym wariantem (V+), omijającym miejsce VI. P. Garbaczewski był moim partnerem na drodze Momatiuka na Kazalnicy — pięknej i wytyczonej MAŁY MŁYNARZ, MŁYNARCZYK, ŁOMNICA niezwykle śmiało. Ma ona obecnie 70% stałych ha­ ków. Szybkie tempo było głównie zasługą partne­ Chciałbym się podzielić kilkoma uwagami z paru ra, znakomicie radzącego sobie ze skomplikowaną trudniejszych dróg, jakie przebyłem latem 1973 r. hakówką. W zespole czwórkowym przeszliśmy tzw. z różnymi partnerami. Przy II przejściu tzw. wiel­ Brneńską Drogę na zachodniej ścianie Gierlachu, kiego komina na północno-zachodniej ścianie Ma­ Mogę się tylko dołączyć do superlats^wów, jakie łego Młynarza prowadzący pokonał pierwszy odci­ na jej temat słyszałem. Kluczowy odcinek (V+ nek H1-H3 całkowicie klasycznie (12 m VI-). Dru­ H2) przeszliśmy bez ławeczek, resztę drogi czysto gi odcinek hakowy (również H1-H3) jest nie dłuż­ klasycznie. szy, niż 15 m. W ścianie zastaliśmy 8 haków — według zasięgniętych informacji, wszystkie one Bardzo modna była w tym sezonie droga Kurty­ pozostały po I przejściu. Brak jakichkolwiek wi­ ki na Małym Młynarzu, którą przeszedłem 11 docznych śladów pozwala wątpić w prawdziwość sierpnia z A. Pawlikiem w 4 1/2 godziny. Droga przejścia zimowego tej drogi, jakie miało zostać jest piękna i prowadzi w charakterystycznej dla dokonane ubiegłej zimy. Do opisu drogi przez tzw. tego szczytu ziarnistej skale. Na niezłe tempo wpły­ Badyl na ścianie Młynarczyka chciałbym dodać, że nęły haki, pozostawione tam w dużej liczbie. Dro­ kluczowy dla niej jest drugi wyciąg klasyczny, ga nie ma mitycznych trudności i dobrze przygo­ prowadzący ryzykownymi trawersami o trudnoś­ towanym zespołom nie sprawia kłopotu. Może się ciach V—V+, z możliwością wbicia zaledwie 2 ha­ to wydać dziwne, ale obaj z A. Pawlikiem bar­ ków. Po oderwaniu w czasie powtórzenia bloczka dziej odczuliśmy trudności drogi Orłowskiego z na czwartym wyciągu wzrosły też do H3 trudności wariantem Zagajewskiego i Surdela, co zresztą hakowe (na długości ok. 3 m). Bardzo wysoko mogło być spowodowane podejściem z Doi. Wielic­ oceniamy Czarny Filar na zachodniej ścianie Łom­ kiej. Za najtrudniejszą z dróg klasycznych, jakie nicy. Pod względem nagromadzenia trudności dro­ udało mi się przejść w tym sezonie, uznałbym nie­ ga dorównuje direttissimie Młynarczyka, jako ca­ docenianą i usuniętą w cień drogę Gryczyńskiego łość jest chyba jednak od niej trudniejsza (wed­ na ścianie Kotła Kazalnicy (partner A. Machnik, ług zdobywców v+. H3). Znane są perypetie zes­ (ok. 6 godzin). Jest ona krucha i dość ryzykow­ połu słowackiego przy próbie jej II przejścia, któ­ na, ale niezwykle oryginalna. Daje smak wielkiej re rozciągnęło się na cały miesiąc. Kluczowy jest górskiej przygody. Na całej drodze łapaliśmy się pierwszy wyciąg H3 i następujący po nim wyciąg po 1 haku. Niespodziankę zgotował nam natomiast klasyczny IV+ (!). Czas przejścia zdobywcy wy­ południowy komin Podufałej Przełączki (WHP cenili na 10 godzin, ale III przejście trwało 20 go­ 1873), opisany jako 4-godzinna szóstka. Zacieka­ dzin. Sądzę, że czas dla normalnego zespołu przy wieni nim, weszliśmy z A. Pawlikiem niezwiąza- obecnym stanie haków należałoby ustalić na po­ ni, chcąc podejść pod trudności. Po pokonaniu ziomie 20—25 godzin. kilku zwężeń, w ciągu 10 minut byliśmy nad ko­ minem. Pomylenie dróg wykluczone! Nie mogę się oprzeć refleksji, że modne ostatnio obniżanie trudności i czasu przejścia ma niewiele Dwa słowa jeszcze o drodze Krejćiego na za­ wspólnego ze sportem, godzi też wyraźnie w etykę chodniej ścianie Łomnicy (tzw. Pśendova eesta), taternicką. Podane przez zdobywców oceny trud­ którą przeszliśmy z A. Pawlikiem w 7 godzin — ności na Czarnym Filarze wręcz zakrawają na żar­ 28 sierpnia. Prowadzi ona w odległości od 0 do ty. A trzeba pamiętać, że w tym przypadku zbyt 10 m na prawo od „Hokejki", jest bardzo ładna, o -wyszukane poczucie humoru może prowadzić do litej skale i dużych trudnościach (VI, H2) w opi­ tragicznych następstw. sie obniżonych. Miejscami kluczowymi były: pier­ Piotr Garbaczewski wsza przewieszka (opisana jako IV+ w rzeczywi­ stości VI—), zacięcie Hl, które częściowo przeszli­ śmy klasycznie (VI), okapik nad płytą (H2) oraz WIELKI KOMIN - KLASYCZNIE ścianka VI. Z Hokejką połączyliśmy się u wejś­ cia w komin wyjściowy. W sierpniu tego roku przeszedłem wraz z An­ drzejem Posiewnikiem jako drugi z kolei zespół Wojciech Myszkowski drogę Milewskiego i Piotrowskiego na południowo- wschodniej ścianie Nawiesistej Turni, poprowadzo­ ną w marcu 1969 r. i wiodącą przez piękne płyty WARIANTY DO WHP 890 o wyjątkowo dzikiej, urzekającej scenerii. Na dro­ dze tej — w lecie być może miejscami trudniejszej niż w zimie — wcale nie łatwe odcinki podciągowe „Nową" drogę lewą stroną ściany czołowej filara przeplatają się z piękną wspinaczką klasyczną w Mięguszowieckiego poprowadzili 4 lipca 1973 r. Krzy­ litej, zazwyczaj dobrze urzeźbionej skale. Powtó­ sztof Łoziński i Jacek Piaskowski (VI—, 4 godziny). rzenia zasługują na polecenie także z uwagi na Powtórzyli ją z dużym ułatwiającym wariantem — walory dydaktyczne w zakresie techniki hakowej. Kazimierz Hetnał i Piotr Garbaczewski w dniu W trakcie III przejścia tzw. wielkiego komina pół­ 8 lipca (3 1/2 godziny). W lecie 1960 r. urwisko nocno-wschodniej ściany Małego Młynarza (16 to przeszły w bardzo podobny sposób Krystyna września 1973 — A. Machnik i K. Pankiewicz) uda­ Heinrich (—Zawadzka) i Małgorzata Surdel (—Ny- ło nam się pokonać czystą wspinaczką klasyczną kowa) — w około 5 godzin i wśród trudności prze­ obydwa odcinki hakowe (Hl — H3) w dolnej jego kraczających miejscami V. Wówczas nazywało się

179

http://pza.org.pl to Jeszcze „pomyleniem wejścia w filar", stąd dnych wspólnych wyciągów, bo też i Galfy, t brak wzmianki i opisu w „Taterniku". Można Hauschke uciekają na boki, omijając formacje pły­ przypuszczać, że chodziły tam dawniej i inne za­ towe skrajami zachodniej ściany. Fakt, że na Ga­ błąkane zespoły. lerii Gankowej udało się nam poprowadzić drogą nie krzyżującą się i nie pokrywającą z innymi, jest sam w sobie dużym sukcesem. PROBLEMY I POWTÓRZENIA Jeśli chodzi o powtórzenia, poznałem minionego lata kilka nowoczesnych dróg słowackich, uważa­ Ciekaw jestem opinii kolegów o naszej nowej nych za karkołomne i nie do powtórzenia. Taką drodze na Galerii Gankowej (opis i schemat s. 178). opinią cieszyła się droga Diesków na Żółtej Ścia­ Mnie wydaje się ona logiczna i celowa jako roz­ nie, tzw. Martinova cesta. Muszę stwierdzić, że jest wiązanie, narzuca się po prostu. Bezmiar płyt to droga normalna, ładna, nie najtrudniejsza i sto­ jakie przecina, czyni z niej drogę oryginalna, sunkowo bezpieczna. Droga Kriśśaka przez płyty nie mającą odpowiednika w Tatrach. Szkoda, że południowej ściany Lodowego Szczytu, to poezja ma spory kawałek hakowy, ale te płyty są nie­ wspinania. Nie zepsują jej w dodatku kolejne po­ wiarygodnie gładkie. Nie bardzo nawet pionowe, wtórzenia, bo w litą płytę rządka haków wbić się ale zupełnie pozbawione chwytów i stopni, przy nie da. W Tatrach Polskich zmierzyłem się też z tym mało przyczepne. Szereg razy wychodziłem dyskutowanym od paru lat problemem — ściekiem z ławeczek metr lub dwa i właściwie spadałem w pod Kotłem Kazalnicy „w linii kropli wody". Do­ nie z powrotem. Ciężko też jest z wbijaniem ha­ tarliśmy zaledwie pod dolny wielki okap „portalu" ków. A ileż się napróbowaliśmy! Na 3 pierwszych i wycofaliśmy się z powodu wody i lawin kamien­ wyciągach straciliśmy na próby dwa razy tyle cza­ nych. Ale też zaatakowaliśmy tę ścianę zbyt wcze­ su, co na same wyciągi. W dole ponad zachodem śnie — najlepszą porą do skutecznego ataku będzie spotkaliśmy stare haki zjazdowe — chyba ślady jesień. wycofań naszych poprzedników. Droga nie ma ża­ Zbigniew Wach

Róint góry, różne lata

ELBRUS 1973 kierownika „Intouristu", aby tak jak grupa przetar­ ła na początku sezonu szlak na Elbrus, przecierała szlaki następnym grupom polskim w Kaukaz Cen­ W dniach od 13 do 21 czerwca 1973 r. przebywała tralny, można uważać za zaproszenie do organizo­ w Kaukazie Centralnym turystyczno-alpinistyczna wania dalszych tego rodzaju obozów w Kaukazie. grupa z Wrocławia w składzie: Barbara Czarnoles­ ka, Jolanta Czerwińska, Jadwiga Kulesza, Graży­ Roman Rogowski na Migdał, Kazimierz Dmitrzak, Bohdan Kulesza, Marek Kuś, lekarze Anna Koterba i Grażyna Mach oraz Roman Rogowski — kierownik. Wyjazd zos­ tał zorganizowany za pośrednictwem biur „Orbis" OAZA CISZY - PROKLETIJE i „Intourist" na zasadzie wyjazdów indywidual­ nych (system „voucherów"; por. T. 1/73 s. 39). Są jeszcze w Europie góry mało znane, prawie bez Grupa została zakwaterowana w hotelu „Itkoł" w ścieżek turystycznych i schronisk. Wydaje się to Dolinie Baksanu w pokojach 4-osobowych z łazien­ nieprawdopodobne, a jednak tak jest. Są nimi kami i ciepłą wodą. Zapewniono jej pełne wyżywie­ Prokletije, położone w południowo-wschodniej czę­ nie oraz dano do dyspozycji autokar. Wszyscy ści Jugosławii, na pograniczu z Albanią. Na obsza­ członkowie zostali na miejscu wyekwipowani w rze większym niż Tatry znajdują się 3 niezagospo- sprzęt wysokogórski (czekany, raki i liny). Spra­ darewane domy-schroniska, do których trzeba za­ wę marszrut załatwiono bezpośrednio z kierownic­ bierać klucze z PSD ,,Derovica" w Pecu, lub z mi­ twem KSP „Szchelda", gdzie również podpisywano licji w Gusinje. Wiodą do nich 3 kiepsko znako­ czas kontrolny. Na niektóre wyprawy przydzielano wane ścieżki i to wszystko! Można więc wędro­ grupie instruktora. wać kilkanaście godzin nie spotykając żadnych turystów ani wsipinaczy, chyba od czasu do cza­ Mimo trudnych warunków (zmienna pogoda, su pasterza. O górach tych pisano już kilka razy śnieżyce, mgła, kopny i lawiniasty śnieg), doko­ w „Taterniku", mimo to nie są one przez naszych nano wejść na przełęcz Beczo oraz na szczyty Cze- kolegów wykorzystywane. gietu, Gumaczi i Elbrusu, poznano też doliny Ju- sengi, Adyłsu i częściowo Donguzorun. Centralnym Prokletije, a właściwie widok z Maja Bals (w punktem było wejście na Elbrus, którego dokonali grupie Karanfila), urzekły mnie w r. 1965, kiedy 20 czerwca Dmitrzak, Kuś, Kulesza oraz Rogowski. to wraz z alpinistami z Koła Zakopiańskiego wspi­ Grupie towarzyszył Orestes Dubiniak z „Prijut 11". nałam się w Dolinie Grbaji. Wówczas też posta­ Na zakończenie pobytu „Intourist" zorganizował nowiłam wrócić ponownie w te strony. Dopiero małą uroczystość z udziałem wiceprzewodniczącego jednak we wrześniu 1973 r. udało mi się zrealizo­ Federacji Alpinizmu ZSRR, P. S. Rototajewa. wać to zamierzenie. I oto przez 5 dni wędrowałam naprzód w okolicach Peću — przeszłam masyw Ko- Dla zainteresowanych warto dodać, że całość wy­ privnika (2460 m)' i Lumbarskiej Planiny (w tej jazdu w Kaukaz wraz z 1 dniem pobytu w Mos­ ostatniej grań Malje Nedzinat — 2341 m), a przez kwie i 2 dniami w Kijowie, w tym przejazdy War­ następne 5 dni byłam w okolicach Gusinje, pozna­ szawa — Moskwa i Kijów — Warszawa pociągami jąc Dolinę Ropojanę, masyw Cerdaku (2070 m) sypialnymi oraz przeloty Moskwa — Mineralne Wo­ i masyw Kadisa (2102 m). I tym razem Prokletije dy i Mineralne Wody — Kijów, kosztowała uczest­ mnie nie zawiodły! Są naprawdę piękne, a przy ników po ok. 5000 zł. Ogólnie należy stwierdzić, że tym dają szanse zrobienia wielu nowych dróg, „Intourist" wywiązał się ze swego zadania dosko­ gdyż w całym paśmie sportowa działalność wspi­ nale, a grupa na każdym kroku spotykała się z naczkowa była i jest słaba. Z 6 grup, z których życzliwością i sympatią. Szczególne wyrazy uznania składają się Prokletije, dla wspinaczy najbardziej należą się kierownikowi KSP „Szchelda", A. Leże- interesujące są Koprivnik (Krś Cvrlje). Lumbar- ninowi, głównemu instruktorowi alpinizmu — J. ska Pianina (Malje Nedzinat 2341 m, Źuti Kamen Szulginowi, Orestowi Dubiniakowi z „Prijutu 11" 2525 m) ze ścianami od 200 do 300 m wysokości, oraz instruktorowi Saszy Krendalowi. Sugestię oraz okolice doliny Ropojany (Karanfili 2460 m.

180 http://pza.org.pl Maja Rosit — 2525 m, Belić 2261 m) ze ścianami szy raz w górach lodowcowych. W ciągu pierw­ osiągającymi wysokość od 700 do 1000 m. szych kilku dni prowadziliśmy typowo szkółkowe W dobie, kiedy w czasie ekstremalnej wspinacz­ zajęcia na lodowcu i spacery kondycyjno-aklima- ki „ścianą spadają pudla kartonowe i kubeczki tyzacyjne w rejonie lodowca Pasterze, np. na plastykowe" T. 3/73, s. 125), Prokletije stanowią Johannisberg (3463 m) lub Mittlerer Barenkopf. Od oazę prawdziwej górskiej ciszy i spokoju. 29 lipca, po ustaleniu się pogody, rozpoczęliśmy działalność wspinaczkową. W efekcie wszyscy u¬ Zofia Stecka czestnicy przeszli po co najmniej 3 drogi o trud­ nościach do III+, wszyscy też osiągnęli wspinacz­ kową drogą najwyższy szczyt Austrii, Grossglock- MIESIĄC W ALPACH ner (3798 m). 5 sierpnia zorganizowany został prak­ tyczny sprawdzian: zespoły kursowe samodzielnie przechodziły dolny uskok lodowca Hoffmanna (III+) a instruktorzy oceniali ich przygotowanie. Egza­ Byłem 32 dni na urlopie w Szwajcarii i Austrii. min wypadł pomyślnie i zamierzaliśmy zacząć się Trzy tygodnie spędziłem w Zermatt. Pierwszy ty­ wspinać bardziej sportowo. Niestety podczas prze­ dzień — śnieg, na dachu namiotu wartstwa 8 cm! marszu związanego z przeniesieniem obozu do do­ Drugi tydzień pogodny, trzeci tydzień deszcz. Jako liny Kaprun, w pobliżu Oberwalderhutte P. Hen­ drogi treningowe zrobiłem 30 czerwca wyjście na sehke wpadł do szczeliny lodowej ok. 30 m głę­ Breithorn Central (4160 m), 1 lipca na Castor bokości. Nastąpiła akcja ratunkowa z udziałem al­ (4226 m) i 2 lipca na Pollux (4061) m), Gdy przy­ pinistów austriackich, transport helikopterem do szło do realizacji poważniejszych planów — niepo­ Salzburga i na szczęście tylko 6-dniowy pobyt w goda przekreśliła wszelkie usiłowania. Tak więc szpitalu. W tej sytuacji musieliśmy zmienić plany nadal nie udało mi się przełamać bariery 50 al­ i wrócić przed czasem do kraju. Jedynym rezulta­ pejskich czterotysięczników i mam ich obecnie w tem sportowym wyjazdu pozostaje więc przejście kolekcji 49 na ogółem 88 w całych Alpach. w dniu 1 sierpnia lodowej północnej ściany Fuscher- karkopfu przez zespół w składzie P. Hensehke, W. Jerzy Hajdukiewicz Lipiński i T. Rewaj. SZCZECINIACY POD GROSSGLOCKNEREM Obóz zorganizowany został w oparciu o przy­ dział dewiz na indywidualne cele (110 dolarów na W dniach od 21 lipca do 12 sierpnia 1973 r. odby­ osobę). Koszta złotówkowe pokryte zostały częś­ wał się w Wysokich Taurach szkoleniowy obóz Ko­ ciowo z dotacji MKKFiT, WKKFiT oraz Rektora ła Szczecińskiego KW, w składzie Krystyna Nie- Politechniki Szczecińskiej, a w około 50% przez derle, Elżbieta Książczyk, Jerzy Budkowski, Hen­ uczestników wyjazdu (w tym także instruktorów). ryk Dębiński, Tadeusz Drozd, Jacek Drzymuchow- Niezależnie od konieczności zmiany planów, im­ ski, piotr Hensehke (instruktor), Łukasz Jezierski, prezę uważamy za udaną. Poszerzyła ona znacznie Włodzimierz Lipiński (instruktor), Wojciech Puław­ grupę członków Koła zdolnych w przyszłości do ski i Tadeusz Rewaj (kierownik). Oprócz kierowni­ sportowego działania w górach lodowcowych. ka i instruktorów, wszyscy uczestnicy byli pierw­ Tadeusz Rewa]

Wyprawy w góry egzotyczne

Na wycieczkę w Himalaje więc, masowa turystyka nie oszczędza nawet podnóża Himalajów, a my się martwimy tyl­ W zachodnioniemieckim tygodniku „Bunte" ko o nasze Tatry... z 20 września 1973 r. ukazała się korespon­ Leon Szubert dencja z Katmandu, z okazji wizyty Tenzin- ga, obecnego dyrektora Himalayan Moun- Everest za miliardy taineering Institut w Dardżilingu, który po 5-letniej przerwie odwiedził swoją rodzinną Kierowana przez Guido Monzino włoska wieś. Był on wręcz przerażony tym, co zastał wyprawa wojskowa liczyła 52 uczestników i i co nastąpiło w Nepalu w wyniku masowej była największą z ekspedycji everestowskich. turystyki. W dniach 5 i 7 maja 1973 r. wprowadziła ona O ile kiedyś można było dotrzeć z Katman­ na wierzchołek 2 zespoły (w ich składzie du do Solo Khumbu po dwutygodniowym 4 Szerpów). Ogłoszono, że całe przedsięwzię­ uciążliwym marszu poprzez zaśnieżone prze­ cie kosztowało 3 miliardy lirów. Wyprawa łęcze, teraz rząd organizuje weekendowe wywołała we Włoszech wielką polemikę pra­ czarterowe loty, z których masowo korzysta­ sową, w której wytykano organizatorom zbyt ją bogaci turyści z Europy i Ameryki. Spo­ wysokie koszta, jak na dość przeciętny wy­ kojny ludek Szerpów zamienił się z wysoko­ nik. Podkreślano też niewłaściwość ogromnej kwalifikowanych tragarzy himalajskich w kampanii reklamowej, prowadzonej w trakcie przewodników tych niedzielnych wycieczek przygotowań i realizacji wyprawy, a także po — po to tylko, aby nosić kamery i termosy jej zakończeniu. Werble propagandowe win­ bogatych turystów i jak najwięcej wyciągnąć ny stać w jakiejś proporcji do osiągniętego od nich pieniędzy. Za parę lat, zdaniem Ten- wyniku — piszą komentatorzy •— zwłaszcza, zinga, zniknie zupełnie typ dawnego tragarza że szeroka publiczność słabo się orientuje w — Szerpy i członkowie wypraw himalajskich rzeczywistych wartościach alpinizmu i nie będą zdani wyłącznie na własne siły. Tak powinno się jej wprowadzać w błąd. Do gło-

181 http://pza.org.pl sów tych przyłącza się również organ CAI, Peru, Chile, Boliwia „Rivista Mensile" stwierdzając (5/73), że „przejście drogi, która stała się już obecnie Bogactwo pasm górskich w Ameryce Po­ zwyczajną i została pokonana szereg razy, łudniowej oraz intensywny i nieskoordyno­ nawet jeśli wiedzie na czubek świata, nie za­ wany ruch wyprąwowy panujący tam od sze­ sługuje na podobne wydatkowanie środków regu lat sprawiają, że brak jest jednolitej i i tak wielką pubblicita." Odnotowujemy to kompletnej ewidencji wejść i ich bieżącej re­ wszystko również z myślą o niektórych orga­ jestracji. Z uznaniem odnotowujemy więc nizatorach polskich wypraw, podobnie nie kilka cennych zestawień, jakie ukazały się przebierających w sposobach reklamy. ostatnio w czasopismach alpinistycznych. I tak „The American " 1973 za­ Niedoszły Monte Copernico mieścił na 60 stronach opracowany przez Eve- lio Echevarrię, rejestr pt. „A Survey of An- W związku z rocznicą Kopernikowską prze­ dean Ascents: 1961—1970. Part I. Venezuela, słano mi fotokopie stron dzieła prof. Hugona Colombia, Ecuador, Peru". Podobnego typu Zapałowicza „Rio-Negro-Gebiet in Patago- materiały za lata 1971 i 72, dość jednak wy­ nien" (wydanie niemieckie, Wiedeń 1893 r.), rywkowe, ogłosił T. Adams Carter w „Oster- na których polski podróżnik i uczony opisuje reichische Alpenzeitung" V—VI i VII—VIII/ wspaniały wygasły wulkan, któremu nadał 1973. Echevarria część swoich zestawień (z lat nazwę „Monte Copernico". Załączone repro­ 1967—70) opublikował też w „Anuario de dukcje szkiców i mapki nie pozostawiają wąt­ Montana Chile" 1968—1972. Club Andino pliwości, że nazwę tę wprowadził dla wulka­ Peruano wystąpił ostatnio poprzez UIAA z nu obecnie znanego jako Volcan Lanin. Grun­ apelem do organizatorów wypraw o przesy­ towne i kłopotliwe przeszukanie archiwów ar­ łanie na jego adres zarówno zapowiedzi dzia­ gentyńskiego Towarzystwa Geograficznego łalności, jak i sprawozdań, a to w celu wpro­ nie naprowadziło mnie na najmniejszy ślad wadzenia koordynacji poczynań i uniknięcia oficjalnego nadania nazwy, upamiętniającej dublowania przejść i wejść, jak to np. miało naszego wielkiego astronoma. Po prostu prof. Zapałowicz nie dopilnował obowiązku urzę­ miejsce z naszą wyprawą toruńską, która do­ dowego jej zgłoszenia. Obecnie, niestety, re­ konała przejścia południowego filara Huan­ windykacja nie jest już możliwa. doy Zachodniego, nie wiedząc, że w czerwcu br. wspinały się w tym rejonie (tymże fila­ rem?) zespoły austriacki i angielski. Wiktor Ostrowski

Speleologia

MIĘDZYNARODOWY KONGRES SPELEOLOGICZNY Morawskim. Kongres połączony był z obcho­ dami 400-lecia Uniwersytetu w Ołomuńcu. Z W dniach 28 sierpnia — 18 września 1973 jego okazji wiele czasopism naukowych i po­ r. w Ołomuńcu w Czechosłowacji odbył się pularnonaukowych wydało numery poświęco­ VI Międzynarodowy Kongres Speleologiczny, ne problemom speleologii. W ramach Mię­ w którym wzięło udział przeszło 700 uczest­ dzynarodowego Festiwalu Filmów Speleolo­ ników z 36 krajów. Obrady prowadzone były gicznych zaprezentowano 31 filmów o szero­ w sekcjach: geologii, geomorfologii, hydrologii kim wachlarzu problemów (od popularyzator­ i klimatologii, biologii i paleontologii, archeo­ skich do bardzo specjalistycznych). logii oraz speleologii stosowanej, mającej m. W czasie uroczystości zamknięcia Kongresu in. podsekcje speleokartografii i dokumenta­ Polska została przyjęta do Międzynarodowej cji oraz speleologii sportowej. Obradowały Unii Speleologicznej jako jej 35 członek. Re­ również Komisje Międzynarodowej Unii Spe­ prezentowało nasz kraj dwadzieścia kilka leologicznej (UIS) — został wybrany nowy osób (zgłoszonych było 34) — głównie z wyż­ sekretariat tej organizacji oraz przewodni­ szych uczelni i PAN, a także z PTTK i AKG czący, którym jest obecnie Włoch, prof. Ar- Kraków. Delegatem KW był Jerzy Miku- rigo Cigna. W ramach kongresu odbyły się szewski. wielodniowe wycieczki po Czechosłowacji, w Marek Kalmus których trakcie można było zwiedzić wszyst­ kie udostępnione jaskinie i inne ciekawe „OSMY KONTYNENT" punkty geologiczne, antropologiczne, archeo­ logiczne itp., a także liczne zabytki. Odbyły W lutym i kwietniu 1973 r. ekipa filmowa się także dwa obozy: speleoalpinizmu i ra­ Wytwórni Filmów Dokumentalnych zreali­ townictwa w Krasie Słowackim oraz nurko­ zowała na zlecenie Telewizji Polskiej półgo­ wania w jaskiniach i ratownictwa w Krasie dzinny barwny film dokumentalny pod po-

182 http://pza.org.pl wyższym tytułem — opowieść o eksploracyj­ wapiennego. Za progiem następuje 2-metro- nej wyprawie grotołazów. Zdjęcia kręcono w wy korytarz, wypełniony mlekiem wapien­ jaskiniach Czarnej i Wodnej Pisanej w Ta­ nym. Istnieje prawdopodobieństwo dalszego trach a jedną scenę w Jaskini Niedźwiedziej ciągu. Na ścianach sali, zwłaszcza po stronie w masywie Śnieżnika. W filmowej akcji, prawej, widać piękne nacieki w kształcie która przebiegała przez typowe formacje grzybków, miejscami o barwie jasnozielonej. jaskiniowe: progi skalne, zaciski, studnie, Jaskinia odkryta została przez Zofię Stecką ciągi wodne, syfon itp. brało udział 7 groto­ w dniu 21 lipca 1973 r. a zmierzona przez nią łazów, w tym jedna kobieta. Podczas realiza­ 14 października z pomocą Bronisława Kale- cji filmu pomagała grupa ok. 30 osób ze ciaka. Speleoklubu Warszawskiego. Dla potrzeb fil­ Zofia Stecko mu skonstruowano specjalny zestaw oświe­ tleniowy, oparty na różnego typu akumulato­ rach, w tym specjalne czołówki jodowe. POD ŚNIEZNIKIEM Reżyserem filmu jest Andrzej Zajączko­ Jaskinia Niedźwiedzia w Dolinie Kleśnicy wski, członek Speleoklubu Warszawskiego i pod Snieżnikiem Kłodzkim, odkryta w r. 1966 absolwent Wydziału Filmowego ASP (FAMU) i systematycznie badana przez naukowców w Pradze. Operatorem — Jacek Petrycki, i speleologów wrocławskich, jest największą członek KW, absolwent Łódzkiej Szkoły Fil­ ze znanych jaskiń Sudetów i najdłuższą jas­ mowej, operatorem dźwięku — Mariusz Ku­ kinią polską poza Tatrami. Kolejne wypra­ czyński, współpracujący ostatnio z Jerzym wy zbadały w niej przeszło 2 km korytarzy, Surdełem (m.in. przy filmie „Akcja"). Współ­ a prace odkrywcze dalekie są jeszcze od za­ autorem scenariusza (oprócz reżysera i opera­ kończenia. Niektóre komory osiągają znacz­ tora) — znany alpinista i speleolog, Bernard ne rozmiary. Jaskinia ma niezwykle bogatą Uchmański. Ballada z filmu, skomponowana i piękną szatę naciekową — opracowywany przez Włodzimierza Włodarskiego do słów jest projekt udostępnienia pewnych jej partii Piotra Wojciechowskiego, stała się już schro­ szerszej publiczności. Nazwę zawdzięcza licz­ niskowym przebojem, towarzyszyła też w nym znaleziskom szczątków kostnych niedź­ tym roku wyprawom członków Speleoklubu wiedzi i lwów jaskiniowych. do Austrii i do Libanu. NAJGŁĘBSZA JASKINIA WŁOCH W czasie „towarzyskiej" projekcji w dniu 26 października film obejrzało około stu gro­ W r. 1972 dużym sukcesem zakończyła ?ię tołazów i taterników, przyjmując go z gorą­ kolejna wyprawa włoskich speleologów do cym aplauzem. Abisso Michele Gortani. W jednym z wielu ciągów tego ogromnego systemu jaskiniowego osiągnięto głębokość 920 m. Otwór jaskini le­ JASKINIA „MIĘDZY ŚC1ENY" ży na wysokości 1928 m na zachodnich sto­ kach Monte Canino (Zachodnie Alpy Julijs­ Znajduje się na wysokości około 1200 m kie). Główny ciąg wiedzie systemem studni, w północnym ramieniu Murania, zwanym z których największa ma głębokość 118 m. Zakrywą. Otwór wyjściowy jest usytuowany Na marginesie notatki zamieszczonej w „Ta­ od zachodu, pięknie wymyty, o wymiarach terniku" nr 4/1970 s. 185, donoszącej o śmierci 1,50x1,60 m. Za wejściem korytarz skręca na 3 speleologów w tej jaskini, należy dodać, że północny wschód i po 2 metrach przechodzi wypadek miał miejsce po zakończeniu akcji w salę o wysokości 3,5 m, szerokości 9 m podziemnej: schodząca trójka zginęła w lawi­ i długości 19 m. Sala podnosi się lekko w gó­ nie na zboczu Monte Canino. rę, a kończy z prawej strony progiem ok. 2 m wysokości, pokrytym grubą warstwą mleka Tadeusz Rojek

Wypadki i ratownictwo

POŻEGNANIE RATOWNIKÓW GOPR który w czasie swej służby wziął udział w prze­ szło 400 wyprawach. W uroczystości uczestniczyli , W siedzibie Grupy Tatrzańskiej GOPR w Zako­ przedstawiciele GKKFiT z wiceprzewodniczącym panem odbyła się w lecie 1973 r. uroczystość po­ Andrzejem Trojnarem i dyrektorem Departamentu żegnania odchodzących na emeryturę długoletnich Turystyki, Kazimierzem Pieleszkiem. Władze Za­ ratowników, których nazwiska zna cała Polska: kopanego reprezentowali: II sekretarz KM PZPR, Władysława Gąsienicy Roja II, uczestnika 323 wy­ Andrzej Szymkiewicz, przewodniczący Prezydium praw ratunkowych, Tadeusza Gąsienicy Giewonta MRN Lech Bafia oraz przewodniczący MKKFiT — (250 wypraw) i Stanisława Marusarza, syna słynne­ Andrzej Wargowski. Wiceprzewodniczący GKKFiT go przewodnika Jędrzeja i stryjecznego brata Sta­ — udekorował odchodzących na emeryturę złotymi nisława, słynnego skoczka narciarskiego (również odznakami „Zasłużonego Działacza Turystyki". 250 wypraw). Pożegnano także odchodzącego na rentę inwalidzką (po wypadku) Romana Hołego, Wojciech Jarzębowski

183 http://pza.org.pl ratownictwa lodowcowego. Znamy polski wypadek w Kaukazie sprzed paru lat, kiedy jedna z osób związanych w trójce wpadła do niebezpiecznej szczeliny i ostatkiem sił wydostała się sama, bowiem pozostali na powierzchni towarzysze nie umieli jej pomóc. Przypominamy więc parę pod­ stawowych prawideł. Na trasach lodowcowych na­ leży trzymać się przedeptanych szlaków i nie zba­ czać z nich pod żadnym pozorem. Statystyki alpej­ skie notują duży procent wypadków spowodowa­ nych pozostaniem alpinisty za grupą i doganianiem jej na przełaj, ze skracaniem wijącej się ścieżki. Nigdy nie należy ufać mostkom śnieżnym, nawet tym ze śladami stóp ludzkich. Na lodowcu spęka­ nym lub pokrytym śniegiem obowiązuje lotna ase­ kuracja linowa — z czekanem w ręce i przygoto­ wanymi pętlami do prusikowania. Dwójka wiąże się nie na końcach liny, lecz dzieli ją na 3 od­ cinki, z których wewnętrzny jest nieco krótszy. Do pasów asekuracyjnych lub oddzielnych pętli piersiowych przywiązuje się końcowe punkty owe­ go wewnętrznego odcinka, pozostałe zaś części zwi­ ja się i zarzuca na plecak, jako zapas do ew. ak­ cji ratunkowej. Na lodowcu bezpieczniejszy jest marsz w zespołach linowych większych niż dwójka. Ponieważ wydobycie alpinisty ze szczeliny, doko­ nywane z reguły bez pomocy służb ratowniczych, może być operacją nader złożoną technicznie, uwa­ żamy za wskazane wprowadzenie na wyjazdach i wyprawach klubowych zasady obowiązkowego „dnia szkoleniowego" dla wszystkich człon­ ków ekipy. Nawet bowiem doświadczony alpejsko taternik ma zbyt rzadki kontakt z lodowcem, by nabyć nawyków asekuracyjnych i niezbędnej ruty­ ny w organizowaniu pomocy innym. Józef Nyka

NIE BALANSUJ NAD PRZEPAŚCIĄ Nieuświadamianym sobie na ogół przez alpinistów niebezpieczeństwem łatwego lecz eksponowanego terenu jest niespodziany zawrót głowy. Amerykań­ ski lekarz, dr W. Schweisheimer, był kiedyś świad­ kiem, jak alpinista oglądający ze szczytu panora­ mę nagle zatrzepotał rękami i runął w dół. Ponie­ Forsowanie wąskiego mostku nad szczeliną — waż upadek był szczęśliwy i skończył się tylko po­ Jacek Jasiński na Lodowcu Uszbijskim. ranieniem, ustalono drogą wywiadu, że spowodował Fot. Adam Zyzak go zawrót głowy, zapewne wskutek parodniowego niedosypiania. Przyczyny tej dolegliwości bywają różne: choroby zakaźne, zaburzenia w trawieniu, UWAGA - SZCZELINY! przegrzanie organizmu, źle dobrane okulary, pusty żołądek, nadmiar nikotyny lub brak aklimatyzacji W naszej działalności poza Tatrami obserwujemy — to tylko kilka najczęstszych. Zawrót głowy mo­ ostatnio niepokojący wzrost liczby wypadków w że też wystąpić przy wyprostowaniu się po uprzed­ szczelinach lodowcowych (por. s. 152 i 181). Kończą nim głęboki schyleniu, np. nad plecakiem. Nie­ się one na ogół potłuczeniami i parodniowym po­ którzy ludzie cierpią na zaburzenia równowagi na bytem w szpitalu, jeden wszak — Jana Franczu- tle nerwicowym, nie znosząc zwłaszcza widoku ka w Karakorum — miał finał śmiertelny. Główną otwartej ekspozycji. Ci nie powinni uprawiać alpi­ przyczynę należy widzieć w braku praktycznego nizmu w ogóle. Zawrót głowy nie jest brany pod obycia z lodowcami i niedocenianiem ich niebez­ uwagę przy ustalaniu przyczyn zagadkowych od­ pieczeństw. Trzeba też stwierdzić, nawet u instruk­ padnięć — niesłusznie, gdyż w grę może wchodzić torów, niedostateczną znajomość zasad asekuracji i stosunkowo często.

Z życia organizacyjnego

KRONIKA KW 3/73 12 lipca — wyjazd dwójki na Kaukaz, do Adyłsu (15 osób, kie­ staż do ENSA w Chamonix oraz rownik Adam Zyzak). Danuta i lipca — wyjazd grupy Koła wyprawy Koła Poznańskiego w Gellner i Wanda Rutkiewicz wy­ Poznańskiego w góry Włoch (10 Hindukusz (5 osób, kierownik jeżdżają pod Eiger. osób, kierownik Włodzimierz Wa­ Jerzy Marcinkowski). Tegoż dnia ligóra) . wyjeżdża grupa wyczynowa w 4 sierpnia — wyrusza krakow­ 6 lipca — wyjazd ekipy w Pa­ Alpy Francuskie (6 osób, kierow­ ska wyprawa w góry Iranu (9 mir (4 osoby, kierownik Marek nik Janusz Kurczab). osób, kierownik Henryk Bedna­ Grochowski). rek). Wyjeżdża grupa do Norwe­ 17 lipca — wyjazd grupy wy­ gii (8 osób, kierownik Andrzej 10 lipca — Prezydium ZG KW czynowej w Dolomity (4 osoby, Piekarczyk). powołało Komitet Organizacyjny kierownik Jerzy Kalla). wyprawy KW w Himalaje — 7 sierpnia — zebranie Prezy­ przewodniczący Andrzej Zawada. 1 sierpnia — wyjazd wyprawy dium poświęcone sprawie „Bet- Wyrusza śląska wyprawa KW w warszawskiej w góry Iranu (8 lejemki" i Szkoły Taternictwa. Hindukusz (17 osób, kierownik osób, kierownik Stanisław Brat­ Wyjazd grupy w góry NRF (16 Jan Weigel). Wyjazd grupy spe­ kowski) . osób, kierownik Bogusław Ma­ leologów do Austrii (3 osoby). 3 sierpnia — wyjazd grupy w zurkiewicz) .

184 http://pza.org.pl S sierpnia — wyjazd grupy w byt miał charakter prywatnego gotowe tablice, bez jakiejkolwiek góry Norwegii (6 osób, kierow­ wyjazdu stypendialnego, zorgani­ uprzedniej korespondencji. Pismo nik Ryszard Kozioł). zowanego w celu pogłębienia za­ HS kończy się sugestią, by ma­ 12 sierpnia — wyjazd wyprawy interesowań zawodowych, obej­ cierzyste koła Birkenmajera, Kup­ speleologicznej do Iranu (15 osób, mujących szkolenie we wspinacz­ czyka i Wasserbergera pomyślały kierownik Janusz Śmiałek). ce i innych sportach terenowych. Program podróży objął Polskę, o upamiętnieniu i tych zasłużo­ 21 sierpnia — posiedzenie Pre­ CSRS i Indie. W naszym kraju nych taterników, którzy dotąd zydium poświęcone ostatnim wy­ p. Cordiner odwiedziła Tatry 1 tablic nie mają. padkom w Tatrach i Himalajach. Szkołę Taternictwa na Hali Gą­ 30 sierpnia — wyjazd Jerzego sienicowej, Kraków i skałki pod­ POZDROWIENIA NADESŁALI Mikuszewskiego na Międzynaro­ krakowskie, Warszawę i Puszczę dowy Kongres Speleologii Spor­ Kampinoską. W Kole Krakow­ Bernard Uchmański z jaskiń towej. Pobyt prezesa Antoniego skim wygłosiła ilustrowany prze­ Francji i Anglii; wyprawa AKSiT Janika w Zakopanem — rozmo­ zroczami odczyt na temat swej Poznań z Cilo Dagh, gdzie zro­ wy w TPN i GOPR w sprawie szkoły i wychowania młodzieży poprzez sport i przygodę. Sym­ biła 17 nowych dróg, w tym kil­ Szkoły Taternictwa i sierpnio­ ka b. pięknych (kierownik Miro­ wych wypadków. patyczną Brytyjką opiekowali się w Tatrach Jacek i Magdalena sław Krawczyk) ; Kazimierz Gła­ 11 września — powołanie komi­ Rusieccy, w Krakowie — Ryszard zek z gór Norwegii; Wanda Rut­ sji do zbadania okoliczności wy­ Kozioł, w Warszawie zaś — An­ kiewicz i Stefania Egierszdorff padku na Żabim Mnichu (prze­ drzej Kuś. który też skoordyno­ spod Eigeru (po przejściu północ­ wodniczący Andrzej Paczkowski). wał całość programu wizyty. nego filara); Maciej Popko i To­ 21 września — wyjazd Józefa masz Łubieński spod Swistowego Nyki na jesienną sesję Komisji Ochrony Gór UIAA. SYMBOLICZNY CMENTARZ Szczytu (po zrobieniu nowej dro­ gi — Popko w 20 sezonie wspi­ 30 września — wyjazd Marka Naczelnik Horskiej służby TA- nania !) ; Krzysztof Cielecki z Kat­ Kowalczyka i Andrzeja Tarnaw­ NAP, Jan Klinko, zwrócił się do mandu przed wyjazdem w dolinę skiego na mistrzostwa wspinacz­ nas z prośbą, byśmy przypom­ kowe na Krymie. Lamtang; Śląska Wyprawa KW nieli kołom KW, że obowiązujący w Hindukusz z Kabulu; Tadeusz od 1969 r. statut Symbolicznego WYCHOWANIE PRZEZ WSPINACZKĘ Rycerski z wędrówki po jesien­ Cmentarza Ofiar Tatr pod Oster­ nych Tatrach; wyprawa toruń­ Od 27 sierpnia do 16 września wą zawiera wymóg przedkładania ska — Tadeusz Łaukajtys — z 1973 r. bawiła w Polsce Anne projektów tablic Kuratorium S.C. do zatwierdzenia (przez HS Cordillera Carabaya, po pokona­ Cordiner, kierowniczka Żeńskiej niu ściany Nevado Veronica. Ser­ Szkoły Sportu i Rekreacji „Rhow- TANAP). Tymczasem niektóre niar" w Towyn (Walia). Jej po­ koła przysyłają do Smokowca decznie dziękujemy!

Ochrona przyrody gór

Salzburg 1973 le bytuje pomurnik, a który przez służbę TANAP raczej nie bywa odwiedzany. W dniach 22 i 23 września 1973 r. odbyła się w gościnnej sali Instytutu Botaniki uni­ Kolorowy deszcz wersytetu w Salzburgu jesienna sesja Ko­ misji Ochrony Gór UIAA. Głównym celem 10 kwietnia 1973 r. spadł w rejonie Tatr a zebrania było zestawienie i zredagowanie także w Zakopanem brązowy i żółty - deszcz monotematycznego zeszytu „UIAA-Builetin", a w wyższych rejonach — śnieg. O zjawisku poświęconego problematyce opieki nad śro­ tym pisała cała nasza prasa. Jak ustalili me­ dowiskiem geograficzno-przyrodniczym gór teorolodzy słowaccy, chodziło tym razem o ob­ wysokich. Duży artykuł wiodący przygoto­ łok pyłu przyniesionego przez silny wiatr po¬ wał prof. Cesare Saibene z Włoch. Omówio­ łudniowo-zachodni znad Afryki północnej no też szereg spraw bieżących, wśród nich (przypuszczalnie znad Sahary). Podobne zja­ rozwój i wyniki kontynuowanej akcji „czy­ wisko obserwowane było w r. 1947, kiedy w ste góry". Obradom przewodniczył dr Radek Tatrach spadł deszcz o zabarwieniu czerwo­ Roubal, delegatem KW był Józef Nyka. nym. W kwietniu 1958 r. w Dolinie Rybiego Potoku obserwowaliśmy opad śniegu o bar­ Fauna Tatr Słowackich wie intensywnie żółto-ugrowej. Gdy w go­ dzinach rannych zaczęły schodzić lawiny, gó­ ry pokryły się białymi paskami. Na dnie pro­ Jak podały „Vysoke Tatry' 4/1973 r., w mar­ bówki wypełnionej wodą ze stopionego śnie­ cu 1973 r. na obszarze TANAP przebywało gu osadzała się warstwa brązowej mazi. m. in. 760 jeleni, 400 saren, 680 kozic, 100 . dzików, 20 niedźwiedzi, 25 rysi, 5 żbików Józef Nyka i 2 wilki. Na s. 17 tegoż numeru można zna­ leźć wiadomość, że w słowackiej części Tatr W kilku zdaniach Wysokich żyje 8—12 par pomurnika. Wydaje się, że cyfra ta jest stanowczo za niska, a "fr Inż. Igor Chudik przypomina w „Vyso- przyczyna jej obniżenia może leżeć w nie­ ke Tatry" 3/1973, że na ziemi słowackiej dostępności terenu skalnego, w którym zwyk­ pierwsza ustawa o ochronie zwierząt — ta-

185 http://pza.org.pl trzańskich kozic — wydana została w r. 1872. m. in. interesujący artykuł prof. Hansa Kinz- Nie jest jednak prawdą, że no polskiej stro­ la z Innsbrucka „Problemy ochrony przyrody nie ochrona zaczęła się w r. 1875 — wiado­ w Andach Peruwiańskich". mo bowiem, że nasze środowisko naukowe ustawę o ochronie kozic i świstaków wyjed­ * Sesja Rady Naukowej TPN w dniu 31 nało już w latach 1868—69. maja 1973 r. poświęcona była inwestycjom i programowi zagospodarowania Tatr. M. in. i* American Alpine Club wysłał minionego wyrażono zgodę na budowę wyciągu w rejo­ lata w rejon Mount McKinley (6182 m) spe­ nie Suchego Żlebu — o przepustowości 2400 cjalną ekspedycję porządkową, której celem osób. było zebranie i zniszczenie odpadków i śmie­ ci porzuconych przez wyprawy alpinistyczne. -ir W letnim zeszycie „Vysoke Tatry" (4/1973) inż. Eduard Dubovsky podnosi alarm w związ­ * Club Alpin Suisse na wydatki związane ku z przeludnieniem turystycznym Tatr Sło­ z ochroną przyrody gór preliminuje rocznie wackich, godzącym w podstawy TANAP. W kwotę 30 000 franków. Deutscher Alpenverein r. 1972 przez Tatrzańską Polankę przejeżdża­ ma na ten sam cel w budżecie 40 000 marek, ło do 600 samochodów dziennie, w rejonie w tym 5000 od „Koła Przyjaciół DAV". Szczyrbskiego Jeziora parkowało do 8000 aut, •fr Spóźniony w stosunku do okresu datowa­ wylot Doliny Młynicy odwiedzało w ciągu nia, lecz jak zwykle bogaty w treść „Jahr- dnia do 12 000 osób. Na popularnych szlakach buch des Vereins zum Schutze der Alpen- wysoko w górach doliczono się 33 000 osób pflanzen und Tiere" (t. 36, r. 1971) przynosi dziennie.

Sprzęt i ekwipunek

Nie ma ale będzie gotowujące się do przejścia trudniejszych dróg kompletują sprzęt od kilkunastu osób Na temat zaopatrzenia w sprzęt zarówno przebywających aktualnie w schronisku czy magazynów KW jak i indywidualnych wspi­ na palu namiotowym. Ponieważ z oddawa­ naczy wiele już napisano. Wszystkie dysku­ niem bywa na ogół różnie, chętnych do po­ sje i publikacje prowadzą niestety do jed­ życzania nie ma zwykle wielu. nego wniosku: zaopatrzenie jest — łagodnie Posiadaniem kompletu sprzętu może się mówiąc — niewystarczające. Wszyscy dosko­ poszczycić stosunkowo niewielu wspinaczy, nale znamy obrazki, kiedy to zespoły przy­ należących zresztą do czołówki. Reszta, a li-

185 http://pza.org.pl czy ona w Polsce ładnych kilka tysięcy, wytrzymałość ucha na zerwanie — około improwizuje, pożycza, wreszcie — co zdarza 1200 kG. .się niestety często — wchodzi w ścianę 3. Hak lodowy (wkręt) z pręta stalowego -z wyposażeniem dalekim od absolutnego o przekroju 12 mm, z uchem przyspawanym minimum, potrzebnego do asekuracji z praw­ do dłużycy. Długość 215 mm, wytrzymałość dziwego zdarzenia. Trudno np. mówić o bez­ na zerwanie — 750 kG. pieczeństwie zespołu, który wyrusza na dro- 4. Przyrząd do wchodzenia po linie typu ,gę klasyczną na Zamarłej Turni dysponując „Jumar", umożliwiający korzystanie z lin 3 hakami skalnymi i takąż liczbą karabin­ o średnicy od 5—12 mm. Gabaryty 75 X 145 ków (fakt autentyczny!). Z obserwacji wy­ mm, waga pary — 450 G. posażenia niektórych zespołów można by 5. Rolki zjazdowe, stanowiące pewnego wysnuć wniosek, że w historii taternictwa rodzaju novum w rodzinie aparatów do następuje nawrót do pionierskich czasów zjeżdżania, przystosowane do zjazdów na po­ Jana G. Pawlikowskiego, kiedy jedynym jedynczej linie o średnicy 8—12 mm, przy elementem asekuracji była lina albo zgoła czym średnica zalecana wynosi 9 mm. Rolki ręka góralskiego przewodnika. wykonane są z duraluminium, obudowa •— A więc zaopatrzenie w sprzęt jest niewy­ z blachy stalowej o grubości 2 mm. Ich pod­ starczające. Ze sprzętu czysto alpinistyczne­ stawowymi zaletami są. m. in.: łatwość go można obecnie otrzymać w sklepach buty obsługi i prostota działania; długowieczność ,.Zawrat" oraz pochodzące z nadwyżek ma­ spowodowana możliwością wymiany rolek; gazynowych resztki lin, jako że wytwórnia wygodna regulacja prędkości zjazdu (z cał­ w Bielsku Białej na początku tego roku za­ kowitym zatrzymaniem się włącznie); osz­ kończyła kilkuletni okres zmagań z trud­ czędzanie lin, gdyż specjalnie profilowany nościami technologicznymi... rezygnacją z pro­ kanał prowadzący uniemożliwia ich nadta- dukcji. Haki skalne i lodowe, raki, czekany, pianie powierzchniowe. młotki — tego naturalnie nie ma w handlu, 6. Przyrząd do wiercenia otworów, wyko­ gdyż nikt ich w Polsce nie produkuje. Po nany ze stali chromowomolibdenowej wy­ ostatnich rozmowach w Zjednoczeniu Sprzę­ sokiej jakości, przeznaczony do pracy w ska­ tu Sportowego, zarysowały się możliwości łach średnio twardych (wapień, dolomit, pewnej poprawy w sytuacji sprzętowej — piaskowiec). Średnica otworu wynosi 12 mm, m. in. jedna z wytwórni ma podjąć produk­ głębokość 65 mm, czas wiercenia — maksy­ cję czekanów i karabinków — radykalnych malnie 5 minut. Konstrukcja wiertła umożli­ zmian nie należy się jednak spodziewać. wia pracę bez oczyszczania otworu. Wobec braku sprzętu w handlu, wspinacze Niektóre z tych elementów wyposażenia mający odpowiednie umiejętności i dostęp można już nabyć w magazynie KW, inne do obrabiarek, usiłują produkować sprzęt znajdą się w sprzedaży w najbliższej przy­ własnym przemysłem. Produkcja ta ma jed­ szłości. nak dobre i złe strony. Dobre, bo przy dzia­ Tadeusz Solicki łalności tego typu powstają niekiedy nowe, nierzadko doskonałe rozwiązania, złe — bo sprzęt wytwarzany w warunkach amator­ Wspinaczkowy spadochron skich nie zawsze odpowiada wymaganiom wytrzymałościowym i jakościowym. Wejście wspinaczy w duże przewieszki i okapy przyniosło z sobą groźbę odpadnięć w Pod koniec 1972 r. bezskuteczne próby pustkę i śmierci — przykładów nie brak — znalezienia producenta choćby najbardziej wskutek uduszenia. Aby temu niebezpieczeń­ podstawowych elementów wyposażenia ta­ stwu zapobiec, wiosną 1960 r. w Lasku Bie­ ternickiego zostały uwieńczone przynajmniej lańskim w Warszawie wykoncypowaliśmy pęt - częściowym sukcesem: niewielka grupa maj­ lę z węzłem Prusika, która parę lat później sterkowiczów, rekrutująca się nota bene pojawiła się również w Dolomitach i Alpach. spośród członków KW, zapoczątkowała dzia­ „Alpinismus" nr 7/1973 proponuje inną, chy­ łanie zmierzające do poprawy sytuacji sprzę­ ba jeszcze prostszą metodę zabezpieczenia się towej, drogą produkcji (w niewielkich wspinacza. Po odpadnięciu wiesza się przed wprawdzie ilościach) kilku modeli haków węzeł piersiowy ławeczkę z karabinkiem lub skalnych i lodowych, raków itp. Wszystkie fiffi, po czym staje się w niej lub siada, od­ modele przed wprowadzeniem do użycia ciążając pas asekuracyjny lub pętlę piersiową były w miarę możliwości sprawdzane pod i uzyskując swobodę do dalszych manipula­ względem wytrzymałościowym. Oto kilka cji. Przypominamy, że działać należy bardzo nowości jakie się z tej inicjatywy wyłoniły: szybko, gdyż przy pewnych ułożeniach kor­ pusu, zwłaszcza gdy nie ma się pasa aseku­ 1. Hak skalny „rynna", wykonany jako racyjnego, w ciągu 1 minuty następuje spa­ , wytłoczka z blachy stalowej o grubości raliżowanie rąk, a w niedługim czasie i 3 mm. Długość 160 mm, waga 70 G, wytrzy­ omdlenie. Zarówno pętla z węzłem Prusika, małość na zerwanie — minimum 900 kG. jak i ławeczka pełne zastosowanie znajdują 2. Hak skalny „bong-bong" z blachy sta­ też w szczelinach lodowych. Idąc z asekuracją lowej o grubości 2 mm. Zabezpieczenie anty­ po lodowcu należy mieć je na wszelki wy­ korozyjne w postaci pasywacji kadmowo- padek poci ręką (por. s. 84). -cynkowej. Długość 175 mm, waga 350 G, Józef Nyka

187 http://pza.org.pl Nowy węzeł zaciskowy „Zawroty" na cenzurowanem Jan Kempiński z Koła Bydgoskiego KW Zamiast popularnego węzła Prusika, „Die przeprowadził w Tatrach próbę eksploatacji Alpen" 8/1973 polecają prostszy i podobno popularnych butów „Zawrat". Już po paru jeszcze bardziej niezawodny węzeł zaciskowy, godzinach stwierdził dotkliwe otarcia stóp. Po opisany przez R. Hopfa. Górny odcinek pętli 32 godzinach użytkowania na znakowanych, przeznaczonej na strzemię lub do autoase- a więc wygodnych szlakach wibramowe spo­ kuracji owija się wokół liny dwa razy, a na­ dy uległy zużyciu co najmniej o 50% (!). stępnie górny koniec przekłada pod odcin­ „Protektor starł się do połowy, na noskach i kiem idącym w dół i przetyka pod dolnym obcasach prawie doszczętnie, niektóre karby owinięciem spirali, zabezpieczając go pros­ zelówki wyłamały się całkowicie." Swe uwa­ tym węzełkiem. Powstały w ten sposób wę­ gi kol. Kempiński ogłosił w „Światowidzie" nr 10/1973. Krytycznie wypowiedziało się też o naszm obuwiu taternickim krakowskie „Tempo", a w „Życiu Warszawy" negatyv/ne wyniki własnego testu wytrzymałościowego opublikował Andrzej Ziemilski. Wytwórnia w Wałbrzychu zapowiedziała poprawę jakości surowców. Notatki Urząd Patentowy PRL udzielił patentu P 109800 na „piorunochron turystyczny", pole­ gający na drucianej osłonie całego ciała i umieszczeniu elektrod w podeszwach obu­ wia. Wiadomość o tym zamieścił „Biuletyn Urzędu Patentowego" nr 2/1973 s. 60. (A. Zyzak) -k 3 lipca 1973 r. spłonęła, po raz dru­ zeł spiralny pozwala się łatwo rozluźnić i gi w ciągu 14 lat, znana fabryka lin, pasów przesuwać po linie, bez trudu można też przy asekuracyjnych i repsznurów — Edelman nim regulować długość pętli — już w trak­ & Ridder „Edelrid" w Isny (Allgau). Zakład cie zjazdu lub podchodzenia. Na pętlę najle­ będzie odbudowany a przy okazji także zmo­ piej nadaje się sznur 6-milimetrowy, lina dernizowany, * Magazyn Turystyczny „Świa­ im grubsza tym lepsza. Przy linach cieńszych, towid" zamieścił w numerze wrześniowym używanych pojedynczo, zalecane jest stosowa­ listę adresów punktów usługowych, w któ­ nie potrójnej spirali. rych można naprawić namioty i śpiwory.

188 http://pza.org.pl Z piśmiennictwa

Kazimierz Polak: Katalog Cen­ kawych, więc i warto zajrzeć do cowanie. Motto, jakim autorzy o¬ tralnej Biblioteki Górskiej. Druki „Katalogu" dla najzwyczajniej- patrzyli wstęp do swojego prze­ zwarte i czasopisma 1873—1970. ZG szej „czytelniczej" przyjemności... wodnika — „Wszystkie drogi pro­ PTTK — Komisja Turystyki Gór­ wadzą w góry" — doskonale ko­ skiej. Wydawnictwo „Sport i Tu­ Jacek Kolbuszewski responduje z jego treścią. Tater­ rystyka", Warszawa 1973; s. 401. nicy polscy dysponują nareszcie Cena zł 75. Witold H. Paryski: Tatry Wyso­ usystematyzowanym wyborem kie. Przewodnik taternicki. Część opisów dróg wspinaczkowych, roz­ Uważne przewertowanie „Kata­ XVI Rozdzielę — Czerwona Ław­ rzuconych dotychczas w 15 tomach logu Centralnej Biblioteki Gór­ ka. Wydawnictwo „Sport i Turys­ „Tatr Wysokich" W. H. Paryskie­ skiej", opracowanego bardzo sta­ tyka", Warszawa 1973; s. 171. Cena go, kilkudziesięciu zeszytach „Ta­ rannie i równie starannie, choć zł 20. ternika" i „Taterniczka" oraz na niezbyt efektownie wydanego, u¬ tamach różnego rodzaju opraco­ przytamnia, że idzie tu o pozycję W maju 1973 r. ukończono druk wań słowackich, nieraz trudno do­ wyjątkową i ważną. Krakowskiej tomu 16, jesienią na ukończeniu stępnych, jak np. „Previsnuta CBG na czytelnikach wprawdzie był tom 17, w listopadzie oddane revue". Można by oczywiście dys­ nie zbywa, ale wydanie katalogu zostały do druku tomy 18 i 19, kutować z autorami na temat, ich liczbę zapewne zwiększy. Jak sięgające po Śnieżną Przełęcz. czy wybrali, rzeczywiście najbar­ bowiem wynika z lektury, są w Jeżeli autor nie osłabi tempa, a dziej intersujące i wartościowe owym księgozbiorze pozycje cen­ wszystko wskazuje na to, że nie drogi i ściany. Każdy taternik ne, a trafiają się również unikal­ — za rok lub dwa będziemy mieli mu tu swoje własne zdanie — ja ne — i to z zakresu różnych całość „Tatr Wysokich" — super- np. chętnie widziałbym w prze­ dziedzin wiedzy, o czym nie zaw­ przewodnika, jakim nie mogą się wodniku niektóre drogi z otocze­ sze było wiadomo. W tym sensie poszczycić żadne inne chyba góry nia Doliny Jaworowej. Faktem wydanie katalogu było krokiem na świecie. Tomik obejmuje rejon jednak jest, że skoncentrowano nad wyraz rozsądnym. Ale ówujęt y w przełęcze Rozdzielę, Lo­ się na tych ścianach i masywach, księgozbiór ma także i luki i to dową i Czerwoną Ławkę. Warto które od wielu już lat skupiają czasem zaskakujące, a zatem ze zwrócić uwagę na wstęp, w któ­ na sobie uwagę naszej tatrzań­ względu na specjalistyczny cha­ rym autor ustosunkowuje się doskie j czołówki. rakter biblioteki należałoby po­ sprawy klasyfikacji trudności (m. myśleć o ich uzupełnieniu. Nie in. wprowadza podział stopnia 0 Na szczególne podkreślenie za­ idzie tu tylko o doraźne „zastrzy­ sługuje fakt, że autorzy nie po­ ki" finansowe na zakupy anty­ — bez trudności — na 0—, 0 i przestali na Tatrach Polskich, kwaryczne, ale również o zapew­ 0+), próbuje też ujednolicić syg­ lecz gros opisów zebrali z obsza­ nienie pełnego dopływu wszyst­ natury do schematów dróg, pro­ ru Tatr Słowackich, co przyczyni kich publikacji polskich o te­ pozycje UIAA słusznie uważając się z pewnością do popularyzacji matyce górskiej oraz o zagwaran­ za niedopracowane (ZG KW pole­ dalszych wypraw na Słowację, w towanie bibliotece systematycznoś­ mizował z ich projektem, zarzu­ dobrze pojętym interesie nas ci w dopływie materiałów obcych. cając mu także zbytnie zgeome- wszystkich. Godne pochwały jest Krakowska CBG w pełni na to tryzowanie znaków). ich dążenie do tworzenia małych zasługuje, jest bowiem placówką monografii ścian — z podaniem dla polskiego ruchu góroznawcze- Otrzymujemy porcję nowych podstawowych informacji z zakre­ go autentycznie zasłużoną. nazw, niektóre — jak Mała Spą- su historii pokonywania dróg, a ga — chyba zbędne. Uzyskuje też także ich późniejszych powtórzeń. żywot lub przewodnikową sankcję Będzie to znakomite ułatwienie Bogato reprezentowane są tu ok. 20 nazw urobionych od naz­ dla tego, kto w przyszłości podej­ więc pozycje z zakresu etnografii wisk taterników (np. Siodełko mie się opracowania nowego, ca­ i nauk przyrodniczych. Obok spo­ Świerża, Ząb Jurzycy, Filar Mo­ łościowego przewodnika wspinacz­ rej ilości prac językoznawczych i tyki). Wiele nazw tego typu ist­ kowego po Tatrach. Warto też historycznych, także niemała licz­ nieje od lat „przez zaużywanie", zwrócić uwagę na sposób sporzą­ ba tekstów literackich, te jed­ jednakże ich świadome mnożenie dzania opisów. Gierych i pomia- nak nieraz w wydaniach bądź budzi poważny niepokój, przyję­ nowski ' nie ograniczyli się do przypadkowych, bądź nie spełnia­ liśmy przecież za słuszną zasadę, mechanicznego powielenia notat z jących wymagań nowoczesnego że pionierów w ten sposób upa­ „Taternika" czy innych wydaw­ edytorstwa (casus Adam Asnyk!). miętniać nie należy. Taternik od­ nictw, ale starali się —1 drogą Wobec natomiast ciągłego u nas czuwa co prawda niższość kate­ rozmów z autorami dróg, czy ty­ braku retrospektywnej biblio­ gorii tych nazw, dla przygodnego mi którzy je ostatnio przechodzili grafii górskiej (której nie może jednak czytelnika są one nazwami — przedstawić ich możliwie ak­ zastąpić świetna doprawdy bieżą­ geograficznymi tak samo, jak tualny obraz, nowe warianty, o¬ ca bibliografia Kazimierza Polaka Wrota Chałubińskiego czy Prze­ becną skalę trudności itp. Wiele w „Wierchach") — „Katalog" mo­ łęcz Tetmajera. Zachowując zwią­ dróg przeszli sami, korygując i że w niejednym wypadku stano­ zek formacji terenowych z nazwis­ ujednolicając opisy. Jest to więc wić właśnie rzetelne źródło in­ kami ich zdobywców, należałoby przewodnik w pełni oryginalny, formacji, jak na przykład gdy może odstąpić od pisowni przy­ aktualny i wiarogodny, co przy idzie o dzieje czasopiśmiennictwa jętej dla nazw geograficznych i poważnych drogach może mieć w Zakopanem i na Podtatrzu. I wyrazy określane potraktować ja­ wręcz życiowe znaczenie. to jest jego kolejna zaleta. Na ko pospolite: „komin Łapińskiego", znakomitej przejrzystości układu ..filar Grosza", „komin Motyki" itp. materiału ciąży wprawdzie nieco, I jeszcze jedno: wiadomość o I Wprowadzenie przez autorów nie zawiniona przez autora, a bę­ przejściu Czerwonej Ławki (s. 158) „200 dróg" opisu graficznego przy dąca następstwem (zapewne, ła­ warto było obwarować słówkiem redukcji tekstu do minimum i za­ two się tego domyślić!) specyfi­ „zapewne", zwłaszcza, że z tekstu stosowaniu symboli zgodnych z ki warunków edytorskich, dwu- Roxera przebiegu trasy można się międzynarodowymi, w dodatku nie częściowość w zestawieniu druków co najwyżej domyślać. nazbyt licznych, pozwoli na ko­ zwartych, nie na tyle jednak, by rzystanie z opracowania także cu­ utrudniała korzystanie z katalogu. dzoziemcom wspinającym się w Józef Nyka Tatrach. Może więc warto by podjąć trud wydania opracowa­ Należy także podkreślić, że kra­ Andrzej Gierych i Antoni Po- nia w języku angielskim czy nie­ kowska CBG jest dobrze zaopa­ mianowski: 200 dróg wspinacz­ mieckim? trzona w czasopisma specjalistycz­ kowych w Tatrach. Opracowanie ne, w tym pisma zagraniczne, w wydane przy pomocy Koła War­ Jeden z rozdziałów przewodnika, innych naszych księgozbiorach nie­ szawskiego KW. Warszawa 1973 r.; niestety bardzo krótki, poświęcony osiągalne. Warto o tym pamiętać s. 148. jest drogom wspinaczkowym w przy planowaniu wyjazdów. Że polskich Tatrach Zachodnich. Wo­ zaś w jej zbiorach zgromadzona Bardzo potrzebne — tak chyba bec wyczerpywania się nowych została spora liczba publikacji cie­ najkrócej określić można to opra­ dróg i pierwszych zimowych

189 http://pza.org.pl przejść w Tatrach Wysokich (są­ jaskiń i studni, osady, minerały Peter Ficko: Kamni ike in Sa- dzę, iż tym razem już ostatecznie, występujące w jaskiniach i szata vinjske Alpe. planinski yodnik- bo na ścianach zaczyna brako­ naciekowa. Jako ciekawostkę moż­ Wyd. Planinska zveza Slovenije.. wać „fizycznej" przestrzeni), w na wymienić 35-metrowy stalag­ Ljubljana 1973; s. 350, 10 mapek.. centrum zainteresowania naszych mit w Jaskini Krasnohorskiej Cena 75 dinarów. wspinaczy znajdą się prędzej czy (Słowacki Kras). Dalej poruszane później ściany w Tatrach Zachod­ są problemy ochrony krasu i u¬ Autor opracowania jest profe­ nich, Warto więc już dziś po­ dostępnienia turystycznego jaskiń sorem geografii, książka łączy myśleć o gromadzeniu materiałów (dotychczas udostępniono 23). W więc cechy przewodnika z mono­ z tego rejonu. części ogólnej znajdują się nadto grafią krajoznawczą regionu. W rozdziały omawiające odkrycia części ogólnej omówione są za­ Andrzej Skłodowski archeologiczne w jaskiniach, prob­ lemy biospeleologii i speleoterapń gadnienia f izj ograf iczno-historycz- F. Skrivanek i J. Rubin: Caves oraz organizację ruchu speleolo­ ne, w części „Doliny" — poszcze­ in Czechoslovakia. Czechosloyak gicznego i eksplorację jaskiń. Dal­ gólne ciągi dolinne i leżące w nich Academy of Sciences. Praga, 1973; sze 98 stron zajmuje regionalny miejscowości, wreszcie w części s. 132, 32 poglądowe plany jaskiń, katalog jaskiń i studni, wraz z przewodnikowej (240 stron) — 3 rysunki i 59 zdjęć. licznymi ogólnymi planami. Wed­ szlaki i drogi wspinaczkowe. Alpy ług zamieszczonych na końcu Kamnickie i Sawińskie, w naszej Książka została wydana z okazji zestawień największych jaskiń literaturze często utożsamiane, w VI Międzynarodowego Kongresu Czechosłowacji — 16 przekracza ujęciu Ficka stanowią 2 odrębne Speleologicznego w Ołomuńcu. Za­ 100 m głębokości, a najgłębszą pasma tej samej grupy górskiej. wiera ona ogólną charakterystykę jest Zaskoćie (—263 m). Z 24 jas­ Według zapowiedzi zamieszczonej regionów krasowych Czechosłowa­ kiń mających przeszło 1 km dłu­ cji, zwięzłą historię eksploracji, po­ w „Naśe Planine" nr 7—8/1973, na gości najdłuższy jest system Jas­ ukończeniu jest też druk nowego- cząwszy od pierwszej wzmianki z kini Demianowskiej: 20,5 km. r. 1037. W rozdziale dotyczącym przewodnika po Alpach Julijskich, geomorfologii omówione są typy Marek Kalmus pióra France Sayenca.

Z Tatr i Zakopanego

9 30 października br. odbyło się ne przyczynki do historii Zakopa­ się będą „drogami Gibińskiego". w Komitecie Miejskim PZPR w nego w drugiej połowie XIX wie­ • Łódź czynnie wykazała swój Zakopanem spotkanie władz par­ ku. związek z Tatrami, nadając gór­ tyjnych miasta z autorami „En­ m Jak już sygnalizowaliśmy, skie nazwy kierdelowi ulic. Na cyklopedii Tatrzańskiej", Zofią latem 1974 r. odbędzie się w Ta­ planie miasta w części wschod­ i Witoldem Paryskimi. trach Słowackich XXXV świato­ niej (Widzew) odnaleźliśmy ulice a TPT „Tatry" przejęło budy­ wy zlot turystów — Rallye FICC. Chałubińskiego, Krupówki, Mor­ nek „Warszawianki" przy ul. Ja­Ściągnie on 10—15 000 uczestników, skie Oko, Zbójnicką, Ciupagową, giellońskiej, do niedawna miesz­ dla których buduje się 3 km na Reglową, Wąwozową, Janosika, czący sanatorium. Urządzony tu południe od Łomnicy Tatrzańskiej Krokusową, takoż Gazdy i Sza­ zostanie hotel-pensjonat z restau­ wielki „Eurocamping" o powierz­ rotki, a nawet Dolinę Kościeliską. racją i nocnym lokalem w pod­ chni 60 ha. Jego projekt prezen­ Miło nam, że pomyślano także o ziemiu. W r. 1974 w pobliżu tują „Krasy Sloyenska" 7/1973. ul. Taterniczej, którą jednak wo­ „Warszawianki" TPT „Tatry" lelibyśmy widzieć w pisowni „Ta­ rozpocznie budowę dużego nowe­ A Braki w nitach na ściance ternicka". (A. Chowański) go hotelu (185 miejsc). problemowej na drodze Długosza A 3 listopada 1973 r. w sali tea­ na Kazalnicy sprawiają, że miej­ tru „Morskie Oko" w Zakopanem • Z. Dudrak, W. Myszkowski, sce to jest obecnie b. ryzykowne. odbyła się uroczystość wręczenia A. Pawlik i W. Stefański dokona­ Niektóre zespoły miały tu minio­ GOPR sztandaru, ufundowanego li I polskiego przejścia drogi Oro- nego lata poważne trudności, za­ ze składek społecznych. lina na wschodniej ścianie Gier­ kończone m.in. wycofaniami. (P. e „Gazeta Krakowska" za­ lachu (V+, H3). Ściankę H3 omi­ Garbaczewski). nęli z lewej strony wariantem kla­ mieszcza cykl artykułów Michała sycznym (V), w dodatku prostu­ • Autorzy nowych dróg na Mły­ Jagiełły „Zapomniane tragedie", jącym drogę. narczyku i Galerii Gankowej (opi­ będących małymi monografiami sy w numerze) postanowili poś­ „wypadkowymi" poszczególnych 0 W archiwum Urzędu Para­ więcić je pamięci Tadeusza Gi­ szczytów czy masywów (Giewont, fialnego w Zakopanem Jan Majda bińskiego, współuczestnika obu Czerwone Wierchy, Zamarła Tur­ znalazł latem 1973 r. pokaźną ilość przejść i wcześniejszych prób na nia, Świnica). Ponieważ źródłem rękopisów ks. Józefa Stolarczyka Młynarczyku. Dedykacji tych nie informacji są księgi wypraw (m.in. kopiały jego urzędowej ko­ wprowadzamy do opisów, przyj­ GOPR, materiał jest po części pu­ respondencji), zawierających cen­ mujemy tylko, że obie drogi zwać blikowany po raz pierwszy.

W skrócie

• Bułgarski miesięcznik „Tu- m W wypisach dla klasy VI Stwierdza też, podobnie jak „La rist" zamieszcza serię dużych ar­ „Książka życiu pomaga" (PZWS Montagne", że droga jest cięższa, tykułów prof. Iwana Duridanowa 1973) zamieszczono fragmenty z fizycznie i trudniejsza technicznie na temat nazewnictwa gór Buł­ dziennika z wyprawy do Szczeliny od drogi Hemminga i Robbinsa na garii — niezwykle interesujących Chochołowskiej Czesława Moma- Dru, ma też — mimo powtórzeń ze względu na wielorakie powią­ tiuka (ss. 284—287). — niezbyt wiele haków, podczas zania z nazewnictwem naszych • „Rivista Mensile CAI" 5/1973 gdy ta druga jest wybaczona nad­ gór (transport wołoski, pierwiast­ podaje schemat drogi południową miernie. ki starosłowiańskie itp.). ścianą Aiguille du Fou (3501 m). # 400 lat temu, 10 sierpnia 1573

190 http://pza.org.pl r., renesansowy architekt: Fran­ go kantu Piz Badile (1250 m dłu­ Cima d'Ombretta (T. 3/73). Pismo cesco de Marchi z Bolonii, wszedł gości przy 800 m różnicy wznie­ podkreśla ciężkie warunki i do­ na najwyższy szczyt Apeninów, sień), dokonanego przez 73-letnie- daje: „ta droga jest jedną z Corno Grandę (2912 m) w masy­ go Anglika W. Kirsteina z Londy­ najostrzejszych i najpiękniejszych wie Gran Sasso. Rocznicy tej po­ nu. wspinaczek czysto skalnych w Al­ święcają 2 artykuły „Naśe Plani- gi 8 lutego 1973 r. padła po raz pach". ne" 5—6/1973. pierwszy w zimie zachodnia ścia­ # Ten sam numer „La-Mon­ • ,,Góry pod półksiężycem" — na Naranjo de Bulnes (2519 m) tagne" przynosi też obszerne no­ to tytuł książki Macieja Popki, w Picos de Europa, szczytu zwa­ ty o polskich drogach na Lys- która ukaże się na początku 1974 nego — z uwagi na liczne wypad­ kamm i na Torre Trieste (z lata r. nakładem „Iskier". Fragment ki — „hiszpańskim Eigerem". 1972) oraz o nieszczęśliwej próbie wydrukował „Światowid" nr 10/ Miejscowa ludność zgotowała zdo­ na Praxmarerkarspitze („chodziło 1973. bywcom huczną owację. 0 problem od dawna atakowany 0 Znani włoscy wspinacze A. • Przytoczona w tym numerze lecz ciągle nie rozwiązany"). Gogna, C. Di Piętro, G. Macchet- wypowiedź znakomitego alpinisty Łącznie na 28 kronikarskich not to i M. Rava poprowadzili efek­ francuskiego, Lionela Terraya, 4 dotyczą dokonań polskich — jest towną drogę na bezimienną tur­ jest cytatem z jego książki „Nie­ to jakiś miernik naszej aktywno­ nię w grupie Gran Paradiso. Tur­ potrzebne zwycięstwa", która uka­ ści na tle światowego ruchu al­ ni nadali nazwę „Scoglio di An­ że się w roku przyszłym nakła­ pinistycznego. drzej Mroz", czcząc pamięć „il dem „Sportu i Turystyki" w prze­ % 8 dni zdobywali minionego valoroso alpinista polacco, cadu- kładzie Danuty Knysz-Rudzkiej. to sull'Aiguille Noire de Peute- lata ścianę Bird Klina Borislav ney". ,,Rivista Mensile del CAI" A Fritz Wiessner, amerykański Aleraj i Marian Cepelak. W ścia­ 6/1973. Niemiec, któremu w r. 1939 tylko nie zostawili 160 haków różnych niewiele brakowało do wejścia na typów, w tym 16 nitów. Droga $ Zachodnioniemiecki miesięcz­ K2, latem 1973 r. wspinał się we ma 12 wyciągów — 5 klasycznych nik „Winter-Bergkamerad", pow­ Francji, Włoszech i NRD, w ro­ 1 7 hakowych (H2—H4). stały kilka lat temu z połączenia dzinnym Elbsandsteingebirge. Mi­ czasopism „Winter" i „Bergkame- mo 73 lat życia nie stroni on od O 22 września 1973 r. już po raz rad", od 1 stycznia zmienia tytuł dróg skałkowych VI stopnia trud­ trzeci w ostatnich latach oberwa­ na „Bergwelt". Numer 9/1973 po­ ności. ły się bloki we wschodniej ścia­ święcony jest Stubaier Alpen, a nie szczytu Kuklata, wznoszącego w cyklu „Nasze czterotysięczniki" m ,,La Montagne" 2/1973 odno­ się na zachód od schroniska „Ma- omawia Finsteraarhorn. towuje na s. 74 pierwsze przejście lowiea". Lokalna służba ratowni­ a „Die Alpen" HI/1973 przyno­ zimowe (czwarte w ogóle) Via cza wydała zakaz wspinania się szą reportaż z przejścia północne­ deirideale na południowej ścianie w tym rejonie.

Listy do Redakcji

PRZEOCZENIA W „POBIEŻDIONNYJE WIERSZYNY" I W TOMIE NASTĘPNYM...

Tom 1968—69 „Pobieżdionnyje Wierszyny", wbrew Nawiązując do recenzji „Pobieżdionnyje Wierszy­ tytułowi obejmujący lata 1967—69, zawiera artykuł ny 1970—1971" („Taternik" 2/73 s. 90), pragnę zwró­ Siergieja Andrejewa „Grzbiet Turkiestański", po­ cić uwagę na kilka błędów, jakie się i tu zakrad­ święcony częściowo naszej wspólnej z "Wertika- ły do „Kroniki" — na ss. 404 i 405. I tak wejścia lem" wyprawie w Pamiro-Ałai w r. 1969 (T. 1/70). dokonane podczas radziecko-polskiej wyprawy w Z pewną przykrością stwierdziłem, że w całym Pamlro-Ałaj w r. 1969 zostaiy podciągnięje pod artykule nie wymieniono nazwisk polskich uczest­ rok 1970 (razem z wejściami następnej wyprawy). ników wyprawy, ani z racji niebagatelnej liczby W paragrafie dotyczącym Turkiestańskiego Chrieb- wejść na dziewicze szczyty, ani też z racji ważą­ tu, z r. 1970 są tylko wejścia na Igłę, Matczę, Pik cego udziału w akcji ratowniczej na szczycie 5925 m, Pik 5100 m i Pik 5409 m, pozostałe dotyczą 5019 m. Tym to bardziej przykre, że przy relacji roku poprzedniego. Jeśli już wszystkie wyniki wy­ z akcji wymienione zostały wszystkie nazwiska po­ prawy z -r. 1969 zostały tu włączone, to szkoda, iż zostałych jej uczestników. nie wymienia się wejścia na szczyt 5484 m, które­ mu nadaliśmy nazwę „Pik Warszawa" (K. Cielec­ Jak wynika z notatki redakcyjnej, część szczy­ ki, K. Głazek, B. Jankowski i T. Piotrowski; 5A) tów, które uważaliśmy za bezimienne i — korzys­ — było to przecież jedno z ważniejszych osiągnięć tając z przywileju zdobywców — obdarzyliśmy wyprawy. W masywie Skalistego zdobyliśmy 2 przy zdobyciu propozycjami nazw, miało już wcze­ wierzchołki: główny (Cielecki, Głazek, Jankowski, śniej nazwy. Los taki spotkał nasze główne pozy­ Piotrowski i Uchmański; 3B) oraz drugi, położo­ cje, a mianowicie Szczyt 25-lecia PRL oraz szczyt ny od tamtego na północny zachód, o wysokości Warszawa. Nie podano natomiast w wątpliwość ok. 5500 m, który nazwaliśmy „Pik Hanki" (Głazek autorstw pierwszych wejść, a to wraz z niezapom­ i Piotrowski, wejście to jako trudniejsze powinno nianymi przeżyciami w pięknych górach jest prze­ być sklasyfikowane co najmniej na 4A). Tymczasem cież najważniejsze. z lektury „Kroniki" można by sądzić, że dokonano W tym samym tomie zauważyłem jeszcze jedno wtedy dwu wejść różnymi drogami na ten sam wierz­ przeoczenie. Wśród przejść sportowych z r. 196/ chołek. Cielecki, Głazek, Jankowski i Piotrowski na obszarze Zachodniego Kaukazu wymieniono na w jednym miejscu (s. 404) występują jako alpiniś­ s. 292 wejście na Dombaj-Ulgen Zachodni, z Prze­ ci z „Wertikalu" a w drugim (s. 405) jako alpiniści łęczy Dombajskiej (5A). Pod pozycją 3 wyszcze­ polscy, również Kiełkowski i Łaukajtys okazują gólniony został zespół, w którego składzie (T. 1/69 się alpinistami z „Wertikalu". Niektóre nazwiska s. 19) — najpewniej za sprawa chochlika drukar­ są mocno zniekształcone. . , . skiego — brak jest mojego nazwiska. Tadeusz Rewaj Kazimierz Głazek

191 http://pza.org.pl Rowue du Club Polonais de Haute Montagne OpraH nojibcicoro BbicortoropHoro KnyOa Organ of the Polish High Mountain Club Taternik Organ des Polnischen Hochgebirgsklubs Tome — Volume — iahrgang XLIX No. 4/1973

ORGAN KLUBU WYSOKOGÓRSKIEGO CONTENTS POŚWIĘCONY SPRAWOM TATERNICTWA, ALPINIZMU I SPELEOLOGII The Polish mountain summer season 1973 (J. Nyka) 145 Thoughts about the Żabi Mnich accident (B. Redaktor: Józef Nyka Jankowski, J. Kurczab and A. Paczkowski) 147 00-750 Warszawa, ul. Nowosielecka 20 m. 18 Climbing why? Answer: Sergiusz Sprudin . . 148 Tel. 41-07-87 K.A. Jaworski in memoriam (J.A. Szczepański) 149 Winter ascents 1972—73 in the (J. Nyka) 150 Zastępca redaktora: Jan Staszel In the Mont Blanc area — summer 1973 (J. Kurczab) 152 Warszawa, ul. Franciszkańska 14a, m. 7 Eiger North Pillar by the Hiebeler route — first ascent in a ladies team (W. Rutkie­ wicz and D. Gellner) 155 Komitet Redakcyjny: Ryszard Gradziński, Summer camp in the Dolomites (J. Kalla Władysław Manduk, Ryszard W. Schramm, and W. Sas-Nowosielski) 160 Jan Alfred Szczepański i Piotr Żółtowski In the Gvandra area (Western Caucasus) K. Zdzitowiecki 164 Redaktor graficzny: Wojciech Ziembiński New ascents in the Adylsu area (A. Zyzak and K. Głazek) 165 Ushba climbed by a new dilficult route Adres Redakcji: (G.I. Shalayev) 169 00-624 Warszawa, ul. Marszałkowska 1 p. 47 Mount Everest — the last 20 years (L. Wró­ blewski) 170 Tel. 25-40-41 w. 76 The Polish Hindu Kush season, 1973 (A. Wala) 171 In the Spluga delia Pręta cave (T. Rojek) 173 Adres Klubu Wysokogórskiego: 20 years of the Szczecin Section (T. Rewaj) . 174 00-010 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12 p. 439 New routes in the Tatras — 176. Tatras activi- ties — 179. Various mountains — 180. Expeditions Tel. 26-69-56 — 181. Caving — 182. Mountain accidents and mountain rescue — 183. Club proceedings — 184. Mountain naturę protection — 185. Eąuipment — 186. Book reviews — 189. Zakopane and the Tatras — 190. Miscellaneous — 190. Letters to the Editor WARUNKI PRENUMERATY: — 191. INHALT Cena numeru: 10 zł. Cena prenumeraty krajowej: Eine Bilanz der polnischen Sommersaison półrocznie — zł 20, rocznie zł 40. (J. Nyka) 145 Instytucje państwowe i społeczne, zakłady pracy, Unfall am Zabi Mnich — erzieherische szkoły itp. mogą zamawiać prenumeratę wyłącznie Schlussfolgerungen (B. Jankowski, J. Kur­ w miejscowych oddziałach i delegaturach ,,Prasa - czab, A. Paczkowski) 147 Książka - Ruch" — w terminie do 25 listopada na K.A. Jaworski zum Gedenken (J.A. Szcze­ rok następny. pański) .... 149 Prenumeratorzy indywidualni mogą opłacać prenu­ Die Wintersaison 1972—73 in den Alpen meratę w urzędach pocztowych i u listonoszy, lub (J. Nyka) 150 dokonywać wpłat na konto PKO nr 1-6-100020 - Cen­ Neue polnische Erfolge im Mont-Blanc-Massiv trala Kolportażu Prasy i Wydawnictw „Prasa - Książ­ (J. Kurczab) 152 ka - Ruch", 00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28 (w ter­ Eiger-Nordpfeiler — erste Damenbegehung der minie do dnia 10 miesiąca poprzedzającego okres Hiebeler-Fiihre (W. Rutkiewicz und D. prenumeraty). Gellner) 155, 157 Prenumeratę ze zleceniem wysyłki za granice, która Castello delie Nevere — eine Erstbegehung jest o 40°/o droższa od prenumeraty krajowej, przyj­ (J. Kalla und W. Sas-NowosielsM) . . 160, 161 muje Biuro Kolportażu Wydawnictw Zagranicznych Im Gwandra-Gebiet (Westkaukasus) (K. Zdzi­ „Prasa - Książka - Ruch", 00-840 Warszawa, ul. Wro­ towiecki) 164 nia 23, konto PKO nr 1-6-100024. Neues aus dem Adylsu-Gebiet (A. Zyzak und Sprzedaż egzemplarzy numerów zdezaktualizowanych K. Głazek) 165, 167 prowadzi na uprzednie pisemne zamówienia Centrala TJschba-Nordostwand — eine neue schwierige Kolportażu Prasy i Wydawnictw „Prasa - Książka - Fiihre (GJ. Schalayew) 169 Ruch", 00-958 Warszawa, ul. Towarowa 28. Mount Everest — 20 Jahre seit der Erst- besteigung (L. Wróblewski) 170 Numer indeksowy pisma: 38001. Polnische Hindukusch-Expeditionen 1973 (A. Wala) 171 WYDAWCA: In der Hohle Spluga delia Pręta (T. Rojek) 173 RSW „Prasa-Książka-Ruch" — Wydawnictwo „Prasa 20 Jahre der Sektion Szczecin (T. Rewaj) . . Vii Młodzieżowa i Sportowa", 00-679 Warszawa, ul. Wil­ Neue Fuhren in der Tatra — 176. Neues aus der cza 46. Telefon Dyrektora: 28-09-73, Działu Wydawni­ Hohen Tatra — 179. Auslands-Bergfahrten — 180. czego - 29-35-52. Biura Ogłoszeń: 00-033 Warszawa, Expeditionen — 181. Hohlenforschung — 182. Ber- ul. Górskiego 7, telefon 26-75-39. Cena ogłoszenia: gunfalle und Bergrettungsdienst — 183. Aus dem 1 cm' 15 zł. Organisationsleben — 184. Schutz der Bergland- schaft — 185. Bergausriistung — 186. Schriften- Druk: PZG RSW „Prasa - Książka - Ruch", Warszawa schau — 189. Zakopane und die Tatra — 190. Kurz ul. Smolna 10/12. Zam. 1643. Nakład 5 588 egz. R-82. notiert — 190. Briefe an die Schriftleitung — 191.

http://pza.org.pl Północno- wschodni a ściana Uszby Połud­ niowej (4711 m). A - Droga L. My- szlajewa i W. Ni- kolajenki (1958). B - Droga L. Myszla- jewa i O. Kosma- czewa. C - Droga J. Żywluka (1962). D - Droga J. Ar­ ciszewskiego (1971). E - droga J. Gri- gorienki — Prigody (1972) . F - Droga G. I. Szalajewa (1973) . Trójkącika- mi oznaczono biwa­ ki, gwiazdkami — punkty kontrolne.

http://pza.org.pl Z pierwszych polskich mistrzostw we wspinaniu skałkowym — Marek Kowalczyk na tzw. Ryskach nad Tablicq (miejsce VI+)

http://pza.org.pl