<<

NAUKOWE KoŁo DOKTORANTOW HlSToRlI UN IWERSYTETU G DAN SKIEGO

ARGUNĄEI\TTA HISTORICA

NR 2

WYDAWN ICTWO UN IWt RSYTL TU CDANSKI FCO

Kolegium redakcyjne Wojciech Podjacki (przewodniczący), Cezary Wołodkowicz, Jagoda Załęska-Kaczko (sekretarz)

Redaktor naukowy dr hab. Anna Paner

Recenzenci tomu prof. dr hab. Marek Andrzejewski, dr hab. Grzegorz Berendt, dr Andrzej Drzycimski, dr Jacek Friedrich, dr hab. Igor Hałagida, dr hab. Arnold Kłonczyński, dr hab. Sławomir Kościelak, dr hab. Krzysztof Lewalski, dr hab. Gabriela Majewska, dr Karol Nawrocki, dr Michał Pawleta, prof. dr hab. Stanisław Roszak, mgr Kalina Skóra, prof. dr hab. Tadeusz Stegner, dr hab. Tomasz Torbus, prof. dr hab. Tadeusz Żuchowski

Redaktor Wydawnictwa Dorota Zgaińska

Projekt okładki Andrzej Taranek

Skład i łamanie Maksymilian Biniakiewicz

Publikacja sfinansowana ze środków Funduszu Innowacji Dydaktycznych UG

©Copyright by Uniwersytet Gdański Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego

ISSN 2353-0839

Naukowe Koło Doktorantów Historii UG, Wydział Historyczny, ul. Wita Stwosza 55, 80-952 Gdańsk e-mail: [email protected] www.argumentahistorica.ug.edu.pl

Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego ul. Armii Krajowej 119/121, 81-824 Sopot tel./fax 58 523 11 37, tel. 725 991 206 e-mail: [email protected] www.wyd.ug.edu.pl

Księgarnia internetowa: www.kiw.ug.edu.pl Spis treści

Hubert Baumann Neogotycki dwór w Bądkach 7

Jan Daniluk Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej (czerwiec–sierpień 1939) 18

Marcin Finc Archeologia gender – między nauką a ideologią 39

Dominika Hempel Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame 48

Jan Hlebowicz „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności na przykładzie III LO w Gdańsku 55

Kamil Kaliszuk Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego w latach 1945–1959 66

Barbara Klassa O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim widzianym z polskiej perspektywy 82

Anna Krüger Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku. Z dziejów kultury funeralnej w dziewiętnastowiecznym mieście 94

Magdalena Nowak Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe 105

Wojciech Podjacki Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658–1659 111

Iwona Sakowicz Uniwersytecka historia w Jerozolimie 125 6 Spis treści

Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik” i obchody 25. rocznicy założenia Technische Hochschule w Gdańsku w 1929 roku 129

Recenzje

Aurelia Bladowska Daniel Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, tłum. Anna Arno, Kraków 2013, Wydawnictwo Dodo Editor, 432 s. 137

Grzegorz Labuda Henryk Jursz, Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby, Gdańsk 2013, Wydawnictwo Oskar, 267 s. 139

Rafał Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877. Józef Kalinowski, św. Rafał od św. Józefa, karmelita bosy, oprac. Ryszard Bender, Kraków 2013, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, 244 s. 141

Sprawozdania

Sprawozdanie z II Ogólnopolskiego Kongresu Studentów i Doktorantów Historii Sztuki (Gdańsk, 6–9 listopada 2014) 145

Aleksandra Girsztowt Sprawozdanie z konferencji Origines et mutationes circa principio Mare Balticum (Gdańsk, 11–13 września 2014) 148

Sprawozdanie z XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów (Toruń, 21–25 kwietnia 2015) 149

! Sprawozdanie z konferencji International Medieval Congress 2014 (Leeds, 7–10 lipca 2014) oraz konferencji Kings and Queens 3 (Winchester, 11–13 lipca 2014) 151

"# Sprawozdanie z III Konferencji Historii Morskiej i Rzecznej (Gdańsk, 20–21 marca 2015) 153

Noty o autorach 155 Hubert Baumann

Neogotycki dwór w Bądkach

W zachodniej części obecnego województwa warmińsko-mazurskiego leży region, który przed II wojną światową stanowił część Prus Wschodnich i nosił nazwę Oberland. Sta- nowił on wyraźnie wyodrębniony region historyczny, dziś natomiast – z rzadka rozróż- niany od sąsiadujących z nim Warmii i Mazur – nazywany jest Prusami Górnymi. Bieg Kanału Elbląskiego (niem. Oberlandischer Kanal) pozwala w pewnym zakresie wskazać omawiany obszar wraz z jego głównymi miastami: Iławą, Ostródą, Pasłękiem i Mo- rągiem. Wzdłuż tego kanału na przestrzeni wieków, zwłaszcza w XIX w., powstawały liczne majątki wraz z założeniami dworskimi1, a wśród nich również neogotycki dwór w Bądkach. Bądki są niewielką miejscowością położoną w powiecie iławskim, 6 km na północ- ny wschód od Zalewa. Nazwa wsi wywodzi się od jednego z Prusów o imieniu Bun- dek. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą z 1397 r., od końca XIV w. należa- ła do dóbr rycerskich2. Zachowała się mapa Bądek z 1620 r., która przedstawia wały, kopce oraz kamienie sakralne, będące dowodem istniejącej wcześniej osady pruskiej3. W XVII w. Bądki były w posiadaniu rodziny Rekowskich, na przełomie XVII i XVIII w. przeszły w ręce rodziny von Mohr4. W 1859 r. dobra w Bądkach zakupił Johann Martin Stoppel (1837–1887), syn kupca z Hamburga. W Holsztynie uzyskał wykształcenie rolnicze, specjalizując się w hodowli bydła5, a następnie wraz z trzydziestoma innymi mieszkańcami tego regionu przeniósł się do Prus Wschodnich. Osadnicy zasiedlili również wsie Linki koło Małdyt, Plękity, Klonowy Dwór oraz Zatyki koło Zalewa. Kuzyn Stoppela, Hermann Glüer, zakupił Gir- gajny (niem. Gergehnen), gdzie Johann Martin pomagał rozwijać hodowlę bydła. W roku

1 Znaczną liczbę pałaców i dworów na tym obszarze doskonale uwidacznia mapa zamieszczona w: M. Jac- kiewicz-Garniec, M. Garniec, Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich. Dobra utracone czy ocalone?, 1999, s. 254. 2 Karta Ewidencyjna Zabytków Architektury i Budownictwa nr 6755, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabyt- ków w Olsztynie, Delegatura w Elblągu, pkt 12 (dalej: WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755). 3 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz w Berlinie, sygn. PK XI HA, F 10.380, za: S. Szczepański, „Wykopaliska” w archiwach – archeologia archiwalna na przykładzie wybranych stanowisk Pojezierza Iławskiego, [w:] Archaeologica Hereditas. Prace Instytutu Archeologii UKSW, t. 2, Grodziska Warmii i Mazur, t. 1, Stan wiedzy i perspektywy badawcze, red. Z. Kobyliński, Zielona Góra 2013, s. 249–250. 4 WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, pkt 12. 5 W. Frhr. von Wrangel, Der Kreis Mohrungen. Ein ostpreußisches Heimatbuch, Würzburg 1967, s. 376. Rozdział dotyczący Bądek został napisany na podstawie wspomnień Marie-Luise Heling z domu Stoppel. Autor nie podaje dokładnie miejsca wykształcenia Stoppela. 8 Hubert Baumann

1862 Stoppel poślubił Annę Liévin, córkę gdańskiego lekarza, którego hugenocka rodzi- na przybyła z miejscowości Liévin w północnej Francji (matka Anny była Szkotką, a jej rodowe nazwisko brzmiało McLean)6. Anna (zm. 1903) opiekowała się rezydencją przez 16 lat po śmierci męża, a po niej Bądki odziedziczył Richard Heinrich Stoppel, jedyny syn. Jeszcze w 1892 r. kupił dobra w Kowalach (gmina Prabuty), które później odsprze- dał miastu i dzierżawił. Następnie objął w dzierżawę dobra w Głodówku koło Morąga, które potem wykupił dla swojej córki. Do dóbr w Bądkach dołączono wkrótce folwarki Merienthal i Lipniak (Lindenhof, obie osady już nieistniejące). Richard Heinrich zmarł w roku 1932, jego dzieci utworzyły swego rodzaju wspólnotę zarządzającą dobrami, a w 1942 odziedziczyła je ostatecznie Ruth Stoppel7. Bądki przetrwały II wojnę światową bez uszczerbku, a pałac i folwark przeszły w za- rząd Państwowych Nieruchomości Ziemskich, po czym włączono je do majątku PGR w Małdytach. W latach pięćdziesiątych XX w. pałac i budynki gospodarcze dostosowano do nowych funkcji – w pałacu wydzielono mieszkania dla pracowników i na biura PGR, a pomieszczenia pierwszej kondygnacji przekształcono w szkołę podstawową (później mieściło się tam przedszkole). Po zmianach ustrojowych, około 1991 r. Bądki przejęła Agencja Własności Rolnej, a od 1994 dzierżawi je prywatny przedsiębiorca8. Od 2014 r. trwa remont dworku. Jak wspomina Rose Stoppel, córka Johanna Martina, w zakupionych Bądkach po- czątkowo istniał jednopiętrowy, niepodpiwniczony budynek mieszkalny, który wkrótce przestał wystarczać na potrzeby rozrastającej się rodziny9. Mapa Schröttera z przełomu XVIII i XIX w. wskazuje na istniejący już w tym okresie budynek dworu, o którego wyglądzie nie zachowały się jednak żadne informacje10. Stoppelowie wybudowali nowy dwór w roku 1869 (według daty na szczycie fasady). Dwór usytuowany jest kilkaset metrów na zachód od głównej drogi przebiegającej przez Bądki. Od południowego zachodu jest otoczony parkiem, od północy i wschodu zabudowaniami folwarku i budynkami mieszkalnymi. Rezydencję od folwarku oddzielo- no dużym owalnym gazonem. Układ przestrzenny folwarku zasadniczo nie zmienił się od XIX w., a część budynków gospodarczych zachowała się w dobrym stanie. Dwór z czerwonej cegły, dwukondygnacyjny, podpiwniczony, wzniesiono na planie litery H ze skrzydłami o długości równej korpusowi, z ryzalitem na elewacji wschod- niej i pseudoryzalitem na zachodniej (il. 1). W partii przyziemia wyodrębnia się co- kół, niegdyś całkowicie otynkowany, dziś z dużymi ubytkami tynku. Elewacja główna wschodnia, siedmioosiowa, w partii korpusu ma trzy osie z dwuskrzydłowymi drzwiami

6 R. Stoppel, Ein Leben – mein Leben. Von Prof. Dr. rer. nat. Rose Stoppel – geb. am 26.12.1874, verst. 20.01.1970. Geschrieben 1959, [w:] „Mohrunger Heimatkreis Nachrichten”, Jg. 33, 2003, 101, s. 12–13; W. Frhr. von Wrangel, op. cit., s. 376. 7 Ibidem, s. 378–380. 8 WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, zał. 1. 9 R. Stoppel, op. cit., s. 13. 10 F. L. von Schrötter, Karte von Ost-Preussen nebst Preussisch Litthauen und West-Preussen nebst dem Netzdi- strict aufgenommen unter Leitung des Königl. Preuss. Staats Ministers Frey Herrn von Schroetteer in den Jahren von 1796 bis 1802, [1802–1812]. Neogotycki dwór w Bądkach 9

Il. 1. Widok elewacji północnej i zachodniej (fot. H. Baumann) na środkowej i dużymi oknami po bokach. Wejście poprzedza zadaszony taras o głębo- kości równej skrzydłom bocznym, z murowaną balustradą i schodami wejściowymi od północy. Parter od kondygnacji poddasza oddzielają podłużne tynkowane płyciny (zasto- sowane na wszystkich elewacjach), nad nimi arkadowy gzyms i fryz ząbkowany. W partii poddasza dwa okna mansardowe zdobią iglice. Elewacje skrzydeł bocznych (wszystkie pięć, włączając wschodni ryzalit, niemalże jednakowe) są dwuosiowe, z dwoma prosto- kątnymi oknami na pierwszej kondygnacji, podwójnym oknem na drugiej, flankowany- mi maswerkowymi rozetami, z triforium u szczytu. Szczyt jest schodkowy ze sterczynami na przedłużeniu każdego ze stopni. Na narożniku fasady od wschodu zadaszony ganek prowadzi do bocznych drzwi wejściowych. Elewacja południowa (il. 2) w części korpusu ma współczesną dobudówkę, w partii skrzydeł opracowana jest identycznie z północną; współczesna przybudówka korpusu wychodzi przed lico skrzydeł, ze schodami i wejściem, na jej dachu utworzono taras, a z okien – drzwi balkonowe. Elewacja wschodnia, ze wspomnianym wcześniej ryzalitem, ma szeroki ganek po stronie południowej, zamknięty murowaną balustradą z dobudowa- nymi współcześnie schodami. Elewacja zachodnia jest trójkondygnacyjna w części ryza- litu i jednokondygnacyjna w pozostałych. W pseudoryzalicie są drzwi wejściowe i okno w partii przyziemia, na kolejnych dwóch kondygnacjach po dwa okna, z czego wyż- sze zdobione ostrołukowymi tynkowanymi nadprożami, nad którymi widać przeprucie w formie oculusa. Po stronie południowej elewacji są dwa prostokątne okna. Budynek w narożnikach, sterczynach i obramieniach okien oraz drzwi zdobi ornament z cegły szkliwionej (zendrówki) (il. 3). Wielokrotnie przekształcane po wojnie wnętrze zatraciło pierwotny charakter, jednak wciąż można dostrzec dwutraktowy, amfiladowy układ po- mieszczeń ze schodami po stronie północnej, prowadzącymi na poddasze. We wnętrzu 10 Hubert Baumann

Il. 2. Widok elewacji południowej i wschodniej (fot. H. Baumann)

Il. 3. Fragment fasady wejściowej (fot. H. Baumann) Neogotycki dwór w Bądkach 11 można wyodrębnić dwa największe pomieszczenia pierwszej kondygnacji, rozciągające się pomiędzy skrzydłami w partii korpusu (il. 4).

Il. 4. Rzut pierwszej kondygnacji (WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, s. 1)

Nie zachowały się przekazy ikonograficzne (szkice, ryciny, fotografie czy plany), dzię- ki którym byłoby możliwe odtworzenie pierwotnego wyglądu dworu. Wolf von Wrangel w swojej książce zamieścił reprodukcję fotografii południowej elewacji11 (il. 5), która pozwala dostrzec, że pierwotnie była opracowana niemalże identycznie z fasadą wejścio- wą, a w miejscu północnego tarasu znajdowały się dwa prostokątne okna o tej samej wielkości co okna skrzydeł. Także facjatki, które zachowały się od strony północnej, były usytuowane symetrycznie po stronie południowej. Ściany pierwszej kondygnacji porastał bluszcz. W dokumentacji Urzędu Ochrony Zabytków w Elblągu zachowało się zdjęcie z 1972 roku, przedstawiające północno-wschodni narożnik dworu. Widać na nim praw- dopodobnie pierwotne opracowanie ganku z fachwerkową ścianą i stolarką, w której zastosowano łuk w stylu gotyku angielskiego. Przekształcenia wnętrz utrudniają identyfikację ich pierwotnych funkcji, jednakże pewne wnioski umożliwia analiza rzutu piwnic. Dwa główne pomieszczenia w partii kor- pusu pełniły funkcje jadalni i pomieszczenia reprezentacyjnego. Rose Stoppel wspomi-

11 W. Frhr. von Wrangel, op. cit., s. 377. 12 Hubert Baumann

Il. 5. Elewacja południowa (W. Frhr. von Wrangel, Der Kreis Mohrungen Ein ostpreußisches Heimatbuch, Würzburg 1967, s. 377) nała, że prosto z dworu wchodziło się głównym wejściem do jadalni12. Kuchnia mieściła się w piwnicy ze sklepieniem kolebkowym i podporami w formie smukłych kolumienek. Pomieszczenia gospodarcze (w tym spiżarnia) znajdowały się dwa piętra wyżej, w części wschodniej. W partii poddasza umieszczono także pokoje sypialne, do których można było się dostać jedynymi schodami, z których korzystała również służba13. Wejście dla służby znajdowało się po zachodniej stronie. Pomieszczenia, w których rezydował pan domu, znajdowały się we wschodniej części, skąd rozpościerał się widok na gospodar- stwo, a z okien ryzalitu można było obserwować podjazd. Ganek w tej części pełnił za- pewne rolę służbową, wchodzili przezeń interesanci (zachował swą funkcję także po woj- nie, prowadząc do biur PGR-u). Na ganek w południowo-wschodnim narożniku można było wyjść także przez zamurowane obecnie drzwi w ryzalicie. Niewiele zachowało się po założeniu parkowym, który projektowany był na wzór popularnych wówczas roman- tycznych parków o nieregularnym układzie, a w którym (według przekazów dzisiejszych mieszkańców Bądek) do niedawna rosły jeszcze daglezje, platany i sekwoja. Niestety, obecnie nic nie wiadomo na temat zachowania szkiców projektowych lub innych źródeł, z których moglibyśmy poznać nazwisko projektanta dworu, jednakże we wspomnieniach Rose Stoppel i Marie-Luise Heling mowa jest o pewnym architekcie

12 R. Stoppel, op. cit., s. 12. 13 Ibidem, s. 13. Neogotycki dwór w Bądkach 13 berlińskim. Według Stoppel dwór powstał „pod kierownictwem bardzo młodego ar- chitekta, znanego później jako mistrz budownictwa sakralnego w Berlinie”14. Z kolei Heling wspomina: „W latach 1868–1870 został wybudowany nowy dom. Stoppel za- trudnił młodego architekta, który później miał podobno wybudować w Berlinie kościół Pamięci Cesarza Friedricha”15. Autorem Kaiser-Friedrich-Gedächtniskirche w Berlinie był Johannes Vollmer, brak natomiast informacji bezpośrednio potwierdzających jego udział w pracach przy budowie rezydencji. Vollmer urodził się w Hamburgu w 1845 r., a zmarł w 1920 w Lubece. Studiował architekturę w Polytechnische Schule w Hanowerze pod okiem Conrada Wilhelma Hase, specjalizującego się w formach gotyckich. Ukoń- czył także obowiązkowe kursy budowlane w latach 1864–1868. W 1874 r. Vollmer osiedlił się w Berlinie i został asystentem Johanna Otzensa w Technische Hochschule w Charlottenburgu, później zdobył tytuł profesora. Specjalizował się przede wszystkim w budowlach sakralnych na potrzeby gmin ewangelickich, a jego najbardziej rozpozna- walnymi dziełami są wspomniany wcześniej kościół dziękczynny dla cesarza Fryderyka z lat 1893–1895 oraz berliński dworzec przy Hackescher Markt z 1882 r.16 Architektura niemiecka tamtego okresu przeżywała okres fascynacji formami gotyc- kimi, wynikający z ogólnoeuropejskiej fali zainteresowania średniowieczem i prób po- szukiwania niemieckiego stylu narodowego17. W stylu neogotyckim wznoszono budynki urzędowe, dworce, poczty, mosty, a kilka lat przed powstaniem dworu bądkowskiego ustanowiono zbiór zasad dotyczących wznoszenia ewangelickich kościołów18. Zakładając słuszność przypisywania Vollmerowi autorstwa, byłaby to jedna z jego pierwszych prac. Dieter Krampf w swojej monografii poświęconej Vollmerowi nie wspo- mina o żadnych realizacjach z czasów studiów19. Zastanawiające jest, w jakich okolicz- nościach mógłby otrzymać zlecenie z tak odległych Prus Wschodnich? Zarówno Johann Martin Stoppel, zleceniodawca, jak i domniemany architekt pochodzili z Hamburga, mogły zatem zadziałać rodzinne koneksje. Dwór w Bądkach musiałby być zaprojektowa- ny w momencie, gdy Vollmer kończył swoje studia. Architekt, który projektował niemalże wyłącznie kościoły, nie stworzył później po- dobnej realizacji. Wille, które opracował, będąc już znanym i doświadczonym architek- tem, przybierają raczej formy neorenesansowe i neobarokowe20. Późniejsze jego prace

14 Ibidem, s. 12; za: J. Jackiewicz, Bądki – moje życie, „Zapiski Zalewskie” 2011, nr 21, s. 29. 15 W. Frhr. von Wrangel, op. cit. s. 377; tłum. za: J. Jackiewicz, E. Kostańska, Historia majątku w Bądkach (1859-1945), „Zapiski Zalewskie” 2010, nr 18, s. 21. 16 Allgemeines Lexikon der bildenden Künstler von der Antike bis zur Gegenwart, t. 33, red. U. Thieme, F. Bec- ker, H. Vollmer, 1965, s. 528; D. Krampf, Johannes Vollmer (1845–1920). Ein Architekt des deutschen protestantischen Kirchenbaues im 19. und frühen 20. Jahrhundert, Bonn 1990, s. 10–12. 17 M. Omilanowska, Nacjonalizm a style narodowe w architekturze europejskiej XIX i początku XX wieku, [w:] Nacjonalizm w sztuce i historii sztuki 1789–1950, red. D. Konstantynow, R. Pasieczny, P. Paszkiewicz, Warszawa 1998, s. 146. 18 Zasady uregulowano w ramach konferencji architektów w Eisenach w 1861 roku (Der Kirchenbau des Protestantismus von der bis zur Gegenwart, Berlin 1893, s. 237 i n.). 19 D. Krampf, op. cit., s. 227–228. 20 Zob. Willa Knorra z 1897 r. w Heilborn (B. J. Lattern, J. Hennze, Stille Zeitzeugen: 500 Jahre Heilbronner Architektur, Heilborn 2005, s. 125). 14 Hubert Baumann zdobione były obficie detalem architektonicznym, natomiast Bądki nie posiadają ich wiele. Bez wątpienia jednak bądkowski dwór cechują detale niezwykle przemyślane i zaprojektowane z ogromnym wyczuciem. Arkadkowy fryz czy kształtowanie szczytów decydują o charakterze tego założenia. Szczególnie charakterystyczne rozety, flankujące okna skrzydeł, wydają się być jednym z najchętniej stosowanych przez architekta detali, a pojawiają się one jeszcze w 1877 roku w jego projekcie dwunawowego kościoła wiej- skiego, gdzie flankują okna szczytów transeptu i okna wieży21. Bez względu na to, czy rzeczywiście projektodawcą był Vollmer, należy pamiętać, że XIX-wieczni architekci z powodzeniem korzystali z dostępnych wzorników oraz prasy i literatury fachowej, gdzie mnogość wzorów, projektów, detali pozwalała w rozmaity sposób kształtować formę budowli, będąc dla fundatora odpowiednikiem obecnych ka- talogów biur architektonicznych. W XIX w. architekci posługujący się stylem gotyckim w bardzo swobodny sposób traktowali bryłę rezydencji, multiplikując elementy, dobudowując narożne wieżyczki, etc. Dwór w Bądkach pod tym względem i na tle innych realizacji ma bryłę dość spójną, a przy tym niemającą precedensu w realizacjach neogotyckich w Prusach Wschodnich. W roku 1863, a więc kilka lat przed zamówieniem Stoppela, w bardzo popularnym w owym czasie berlińskim wydawnictwie „Architektonisches Skizzenbuch” zamieszczono projekt dworu w dolnośląskim Görnsdorf (ob. Gaszowice w pow. oleśnickim) autorstwa A. Schultza22 (il. 6, 7). Dwór, którego styl nawiązuje do zdecydowanie bardziej klasycznej formy, w swym rzucie i bryle zbliżony jest do bądkowskiego. Tutaj także zastosowano dwa skrzydła – z identycznie opracowanymi elewacjami przednią i tylną oraz ryzalitami na przedłużeniu kalenicy korpusu. Podobnie jak w Bądkach, główne wejście w korpusie na elewacji frontowej poprzedzone jest zadaszonym tarasem zrównanym do lica muru skrzydeł, jeden z ryzalitów opracowany jest identycznie ze skrzydłami, a w drugim znaj- duje się wejście do klatki schodowej prowadzącej na poddasze. Kalenice skrzydeł bocz- nych są jednak (co odróżnia go od Bądek) niższe od korpusu głównego. Zamieszczony rzut drugiej kondygnacji jest bardzo zbliżony do partii poddasza dworu Stoppela. Można uznać, że bryła Bądek jest uproszczoną wersją tego zamieszczonego w „Architektonisches Skizzenbuch” projektu, ubraną w kostium gotycki. Rozwiązania stylistyczne, takie jak kształtowanie obramień okiennych, zastosowanie rozet, szczyty schodkowe, można znaleźć w szkicu autorstwa G. Martensa, opisanym jako Landhaus bei Aarhuus23 (il. 8). Jest to znacznie bogatszy projekt większego pałacu na planie litery H, jednak opracowanie skrzydeł jego tylnej elewacji wraz z zastosowaniem szczytów schodkowych, a w szczególności zastosowanie facjatek w dachu korpusu, po- zwalają skojarzyć go z realizacją Vollmera i z dużym prawdopodobieństwem przyjąć owe zeszyty architektoniczne za źródło inspiracji dla architekta.

21 Por. Architekturmuseum der Technischen Universität Berlin, Inv. Nr. MK 42-077; rozety pojawiają się także w kościele. 22 „Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (4) 63, Blatt 3–4. 23 „Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (2) 61, Blatt 5; H. (3) 62, Blatt 3. Neogotycki dwór w Bądkach 15

Il. 6. Projekt dworu w Gaszowicach („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (4) 63, Blatt 4)

Il. 7. Rzut drugiej kondygnacji dworu w Gaszowicach („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (4) 63, Blatt 4) Należałoby także podkreślić powtarzany za R. Stoppel i Wranglem pogląd, że Bąd- ki inspirowane były zamkiem w Malborku czy innymi zamkami gotyckimi na terenie Prus. Architektura gotycka była wpisana w krajobraz tych terenów począwszy od XIV w., a przejawiała się nie tylko w zamkach krzyżackich, ale również w charakterystycznych kościołach i kapliczkach. Nawet w dobie baroku i klasycyzmu budynki gospodarcze i fol- 16 Hubert Baumann

Il. 8. Elewacja tylna dworu koło Aarhus („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (2) 61, Blatt 5) warki wielkich założeń pałacowych zachowywały tradycję detalu gotyckiego24. Operowa- nie tynkowanymi płaszczyznami czy tynkowanym fryzem arkadkowym znajduje analo- gię w architekturze sakralnej w pobliskich miejscowościach (zob. kościół św.św. Janów w Zalewie, il. 9). O ile pobliskie inne dworki neogotyckie z tego okresu (w Karnitach, Bałoszycach, Pudłowcu, Warkałach) i większe rezydencje (w Sorkwitach, Jegławkach) nawiązują w for- mie i detalu do znanych form gotyku angielskiego lub – w większości – do podberliń- skiego zamku Babelsberg Karla Friedricha Schinkla, to w Bądkach dużo silniej osadzone są w miejscowej tradycji zamków krzyżackich i architektury sakralnej regionu z okresu XIV–XV w. To o tyle intrygujące, że brak jest dostatecznych dowodów na obecność Vol- lmera w Bądkach, a sam zleceniodawca przybył wszak z odległego Hamburga. Johann Martin Stoppel, wznosząc swoją rezydencję, podkreślił poszanowanie miejscowej trady- cji. Czy rzeczywiście Vollmer był projektodawcą – ta kwestia pozostaje nierozstrzygnięta. Jednak w historii architektury zdarzają się przypadki, gdy młodzi adepci architektury realizują projekty dla własnej rodziny lub zaprzyjaźnionych osób, a które to realizacje odchodzą w niepamięć historyków25. Dwór w Bądkach, mimo że nie należy do naj- okazalszych, stanowi swoistą perełkę odległej prowincji, przynależąc zarazem do grupy obiektów wyznaczających architektoniczny charakter dawnego Oberlandu.

24 Por. pałac w Drogoszach wzniesiony w latach 1710–1714 (M. Jackiewicz-Garniec, M. Garniec, op. cit., s. 184–189). 25 Przykładem mogą być wczesne realizacje Waltera Groupiusa w Drawsku Pomorskim czy Jankowie (por. M. Omilanowska, Budowle Waltera Gropiusa na Pomorzu, „Spotkania z Zabytkami” 2006, nr 6, s. 8–11). Neogotycki dwór w Bądkach 17

Il. 9. Kościół św. Jana Ewangelisty i św. Jana Chrzciciela w Zalewie (fot. K. Kacprzak)

Summary

Bądki (German: Bündtken), a village in Iława district in Warmia and Masuria province (first mentioned 1397) belonged in the 18th century to the family von Mohr. 1859 the lands were purchased by Johann Martin Stoppel (1837–1887) from , which started a cattle farm and built 1869 a new mansion in neo-gothic style with a park. In the memories of family mem- ber appears as an author of the mansion “the builder of the Emperor Frederic Memorial Church in Berlin”. Presumably so – but not unequivocally confirmed – the author of the projects was Johannes Vollmer (1945–1920), which specialized in neo-gothic public and church architecture (some stylistic elements from his output can be found in Bądki). Jan Daniluk

Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej (czerwiec–sierpień 1939)

Nad ranem 1 września 1939 r. Wojskową Składnicę Tranzytową (dalej: WST) na Wester- platte, Pocztę Polską przy ówczesnym Heveliusplatz, a także placówki Straży Granicznej (dalej: SG) i stanowiska Wojska Polskiego (dalej: WP) po polskiej stronie granicy, na terenach przyległych do Wolnego Miasta Gdańska (dalej: WMG), zaatakowały – sa- modzielnie bądź razem z Wehrmachtem1 – zbrojne oddziały gdańskie2. Część z nich pod względem wyposażenia i wyszkolenia wprawdzie odbiegała od poziomu regularnych jednostek niemieckich sił zbrojnych, lecz nie zmienia to faktu, że w teoretycznie zde- militaryzowanym WMG latem 1939 r. znajdowały się miejscowe oddziały wojskowe, dysponujące m.in. ciężką bronią maszynową, artylerią i wozami pancernymi. Samo miasto było ponadto przygotowane do pełnienia roli bazy dla operujących jed- nostek, zarówno na jego obszarze, jak i w najbliższej okolicy. Zgromadzone zostały zapasy amunicji, żywności i materiałów pędnych, rozlokowano działa obrony przeciwlotniczej, urządzono punkty obserwacyjne, zainstalowano system łączności między poszczególnymi stanowiskami dowodzenia. W gotowości czekał personel medyczny rozdzielony między placówki. Na zapleczu głównego teatru działań wojennych (granicy polsko-gdańskiej) w pierwszych dniach września 1939 r. operowały wydzielone jednostki policyjne i SS, które opanowały polskie placówki, dokonały aresztowań i zabezpieczyły wybrane rejony miasta, wystawiając kordony wokół odizolowanych rejonów walk. Należy podkreślić, że choć bezpośrednie przygotowania do konfliktu zostały przepro- wadzone w ostatnich trzech miesiącach przed wybuchem wojny (w zasadniczej formie od czerwca 1939 r.), to jednak osiągnięcie takiego efektu przez stronę gdańską nie by- łoby możliwe, gdyby w poprzednich latach władze WMG nie realizowały konsekwent- nej polityki remilitaryzacji. Nie sprowadzała się ona bynajmniej wyłącznie do tworzenia nowych skoszarowanych i uzbrojonych jednostek policyjnych, wspierania działalności grup o charakterze paramilitarnym czy gromadzenia nielegalnego uzbrojenia i sprzętu wojskowego, lecz wiązała się także m.in. z procesem obowiązkowych szkoleń wojsko- wych dla urzędników WMG (szczególnie od 1935 r.), założeniem i rozbudową struktur

1 1 IX 1939 oddziały gdańskie stanowiły jedynie wsparcie dla regularnych oddziałów Wehrmachtu (wojsk lądowych, Luftwaffe lub Kriegsmarine) na odcinku tczewskim oraz podczas walk o WST . Gdań- skie formacje przejęły natomiast zadanie prowadzenia działań wojennych w ograniczonym zakresie na odcin- ku sopockim oraz żukowskim. 2 W niniejszej rozprawie sformułowanie to jest celowo używane przez autora dla odróżnienia regularnych oddziałów niemieckich od jednostek, które powstały w Gdańsku latem 1939 r. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 19 ochrony przeciwlotniczej i przeciwchemicznej, a nawet zezwoleniem na pobór (oficjalnie zaciąg ochotniczy) do wojska wielu młodych gdańskich obywateli. W istocie można za- ryzykować stwierdzenie, że proces remilitaryzacji (z różnym natężeniem) dotyczył WMG przez niemalże cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Późną wiosną 1939 r. tylko zintensyfikowano dotychczasową działalność w celu przygotowania miejscowych służb mundurowych, władz i NSDAP, w tym jej organizacji paramilitarnych, do zbrojnej agresji. Kwestie remilitaryzacji i bezpośrednich przygotowań do wybuchu wojny na terenie WMG zostały już kilkakrotnie poruszone (w różnym stopniu) przez badaczy, m.in. Ha- linę Trocką3 (choć w sposób dalece niesatysfakcjonujący4), Alojzego Męclewskiego5, Pio- tra Semkowa6, Mieczysława Kulę7, Piotra Mickiewicza8 czy autora niniejszego artykułu9. Sporadycznie tym wątkiem gdańskiej historii zajmowali się zagraniczni historycy, np. Horst Rohde10 i Klaus Patzwall11. Osobną kategorię stanowią autorzy publikacji poświę- conych przebiegowi walk o WST na Westerplatte (m.in. Zbigniew Flisowski12, Jarosław Tuliszka13 czy Andrzej Drzycimski), o Pocztę Polską na Heveliusplatz (m.in. Franciszek Bogacki14, Antoni Świtalski15, Dieter Schenk16) czy wydarzeniom na pograniczu polsko-

3 H. Trocka, Przygotowania militarne Niemiec hitlerowskich do agresji na Gdańsk w latach 1933–1939, „Woj- skowy Przegląd Historyczny”, R. 5, 1960, nr 1 (14), s. 111–136; eadem, Gdańsk a hitlerowski „Drang nach Osten”, Gdańsk 1964, s. 153–179. 4 Zob. B. Drewniak, Halina Trocka – Gdańsk a hitlerowski „Drang nach Osten”, Gdańsk 1964, „Zapiski Hi- storyczne poświęcone Historii Pomorza” 1966, t. 31, z. 4, s. 134–136. 5 A. Męclewski, Celnicy Wolnego Miasta: z działalności polskich inspektorów celnych w Wolnym Mieście Gdań- sku w latach 1923–1939, Warszawa 1971. 6 P. Semków, Przygotowania wojenne policji gdańskiej, [w:] Na rozstajach dróg. Gdańsk między Niemcami a Polską (1920-1939). Zbiór studiów, red. M. Mroczko, Gdańsk 1998, s. 221–233. 7 H. M. Kula, Polscy inspektorzy celni w Wolnym Mieście Gdańsku 1920–1939, Gdańsk 2009, s. 217–328 (to drugie i uzupełnione wydanie książki opublikowanej 10 lat wcześniej pod nieco szerszym tytułem). 8 P. Mickiewicz, Wolne Miasto Gdańsk w koncepcjach wojskowych i polityce II Rzeczpospolitej, Toruń 1999. 9 J. Daniluk, Remilitaryzacja Wolnego Miasta Gdańska, [w:] idem, SS w Gdańsku. Wybrane zagadnienia, Gdańsk 2013, s. 84–94. 10 H. Rohde, Kriegsbeginn 1939 in – Planungen und Wirklichkeit, „Wehrwissenschaftliche Rund- schau“ 1979, nr 28, s. 154–162 (przedruk w: Der Zweite Weltkrieg: Analysen, Grundzüge, Forschungsbilanz, red. W. Michalka, München–Zürich 1990, s. 462–481). 11 K. Patzwall, Die Beteiligung Danziger Streitkräfte am Polenfeldzug 1939 unter besonderer Berücksichtigung der Danziger SA, „Militaria” 1982, H. 4, s. 75–85. 12 Westerplatte, oprac. Z. Flisowski, Warszawa 1989 (dziesiąte, ostatnie wydanie). 13 J. Tuliszka, Westerplatte 1926–1939, Toruń 2011 (trzecie wydanie). 14 F. Bogacki, Poczta Polska w Gdańsku, Warszawa 1978. Wcześniej autor wydał razem z J. Romanowskim pracę Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku, Warszawa 1976. 15 A. Świtalski, Zbrodnia usankcjonowana. Skazanie na śmierć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku w świetle prawa, Wrocław–Gdańsk 1979. 16 D. Schenk, Poczta Polska w Gdańsku: dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego, tłum. W. i J. Tycner, Gdańsk 1999 (wydanie polskie książki, która pierwotnie ukazała się w 1995 r. w Reinbeck pod tytułem Die Post von Danzig: Geschichte eines Justizmords). 20 Jan Daniluk

-gdańskim (np. Wacław Tym i Andrzej Rzepniewski17, Konrad Ciechanowski18, Grzegorz Piwnicki i Bogdan Zalewski19). W tym miejscu warto podkreślić rolę ostatniej (wydanej pod koniec 2014 r.) pracy Andrzeja Drzycimskiego, czyli dwutomowej monografii WST na Westerplatte20. Autor przedstawił w niej przygotowania strony polskiej w WMG do zbliżającego się nieuchronnie konfliktu21. Wymienieni jednak zazwyczaj skupili się na przedstawieniu struktur, zadań i pozycji (w tym fortyfikacji) strony polskiej, w o wiele mniejszym stopniu poświęcając uwagę stronie napastniczej, czyli oddziałom gdańskim i niemieckim (wyjątek stanowi tu Klaus Patzwall)22. Za próbę uzupełnienia tej luki moż- na uznać publikację Rolfa Michaelisa, która jako pierwsza (w całości) poświęcona została jednej z jednostek gdańskich sformowanych w 1939 r.23, a także prace, które pojawiły się w ostatnich latach i są udziałem polskich badaczy24. Osobną kategorię stanowią wydane zbiory źródeł, w których można odnaleźć szereg cennych informacji o sytuacji w WMG wiosną i latem 1939 r. W tej kategorii w pierwszej kolejności należy wymienić zbiór re- lacji opracowanych przez Brunona Zwarrę25 oraz publikację wydaną przez Instytut Polski i Muzeum im. Gen. Sikorskiego z Londynu26. Tymczasem niemal zupełnie pomijanym zagadnieniem w dotychczasowych publi- kacjach jest sytuacja panująca w WMG tamtego niespokojnego lata 1939 r.27. Rozwój wydarzeń, wzrost napięcia w stosunkach międzynarodowych w Europie i tym samym na linii Gdańsk–Warszawa, wreszcie rosnące przekonanie o nieuchronności wybuchu konfliktu, musiały przecież znacząco wpłynąć na życie codzienne mieszkańców i funk-

17 Zob. W. Tym, Przygotowania do obrony i lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego 1–19 września 1939 r., cz. 1, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, R. 2, 1957, nr 2 (3), s. 197–228; A. Rzepniewski, Obrona Wy- brzeża w 1939 r. Przygotowania i przebieg działań, Warszawa 1964; idem, Obrona Wybrzeża w 1939 r.: na tle rozwoju marynarki wojennej Polski i Niemiec, Warszawa 1970; Gdynia 1939. Relacje uczestników walk lądo- wych, wstęp, wybór, komentarze W. Tym, A. Rzepniewski, Gdańsk 1979. 18 K. Ciechanowski, Armia „Pomorze” 1939, Warszawa 1983. 19 G. Piwnicki, B. Zalewski, Polski wrzesień 1939 w Gdyni, Gdynia 2009. 20 A. Drzycimski, Westerplatte. Część pierwsza: Reduta w budowie 1926–1939, Gdańsk 2014; idem, Wester- platte. Część druga: Reduta wojenna 1939, Gdańsk 2014. 21 Oprócz szczegółowego przedstawienia przygotowań poczynionych przez załogę WST na Westerplatte, autor omówił m.in. zakonspirowane struktury Związku Strzeleckiego w Gdańsku (ibidem, s. 75–168). 22 Jako przykład może posłużyć wymieniona wyżej praca A. Drzycimskiego, w której strukturom, liczebno- ści i uzbrojeniu napastników poświęcono zaledwie kilka stron (ibidem, s. 169–175). 23 R. Michaelis, SS-Heimwehr Danzig 1939, Warszawa 2003. To polskie wydanie pracy, która pierwotnie (pod tytułem Die Geschichte der SS-Heimwehr Danzig) ukazała się już w 1990 r. (w kolejnych latach ulegała nieznacznym modyfikacjom). 24 Por. zwłaszcza: P. Laskowski, Kompania szturmowa Kriegsmarine w walkach na Westerplatte w 1939 r., „Przegląd Morski” 2008, nr 9, s. 55–63; J. Daniluk, Oddziały dyspozycyjne SS i Waffen-SS w Gdańsku, [w:] SS w Gdańsku. Wybrane zagadnienia, Gdańsk 2013, s. 95–109. 25 Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, wybór i oprac. B. Zwarra, Gdańsk 2002 (wydanie drugie, poprawione i uzupełnione). 26 W przededniu nadchodzącej wojny. Raporty dyplomatyczne Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku z 1939 r., oprac. A. Adamczyk, 2006. 27 Ten wątek został jedynie zasygnalizowany w popularnonaukowym tekście: idem, Zasieki na plaży, „Biule- tyn IPN Pamięć.pl” 2014, nr 9 (30), s. 26–30. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 21 cjonowanie WMG. Niniejszy artykuł stanowi próbę możliwie szczegółowego nakreślenia sytuacji w Wolnym Mieście w przeciągu ostatnich trzech miesięcy poprzedzających wy- buch II wojny światowej. Celowo pominięto tu przygotowania dotyczące bezpośrednio formowania, struktury i uzbrojenia oddziałów zbrojnych w WMG, ograniczając się jedy- nie do skrótowego ich opisania (w końcowej części artykułu)28. Wiosną 1939 r., kiedy stało się jasne, że akcja zajęcia WMG zostanie sprzężona z na- paścią na Polskę29, równolegle z pracami niemieckich sztabów, zarządzaną przez nie dys- lokacją oddziałów, budową fortyfikacji czy gromadzeniem niezbędnego sprzętu, związa- nymi z planowaną napaścią na Polskę30, rozwinięto działalność propagandową. W maju i czerwcu strona niemiecka zintensyfikowała działania mające na celu przedstawienie Polski jako potencjalnego agresora31 i jednocześnie jako stronę, która nie respektuje wy- pracowanego statusu WMG. Był to kolejny krok przygotowujący opinię publiczną na ewentualność siłowego rozwiązania kwestii polskiej (w tym i gdańskiej) przez Berlin. Nie może więc dziwić fakt, że gdy 20 maja 1939 r. w Kałdowie (Kalthof) w WMG doszło do incydentu z udziałem Polaka (kierowcy Komisariatu Generalnego RP; dalej: KGRP), w rezultacie którego śmiertelnie postrzelony został mieszkaniec Kałdowa, prasa nazi- stowska skrupulatnie wykorzystała to wydarzenie. Manipulując faktami, podjęto próbę zdyskredytowania KGRP, przedstawiając polskiego kierowcę jako „mordercę” i tym sam podgrzewając i tak już napięte stosunki między stroną gdańską (i niemiecką) a polską32.

28 Zaprezentowane na końcu artykułu zestawienie sił zbrojnych, jakie zostały utworzone na terenie WMG wiosną i latem 1939 r., jest jedynie wąskim przedstawieniem wyników badań autora prowadzonych w związku z finalizowaną rozprawą doktorską („Miasto skoszarowane”. Garnizon Gdańsk w latach 1939–1945). Celowo zrezygnowano w tym fragmencie artykułu ze szczegółowych odniesień do bibliografii, bowiem wymienione oddziały były wielokrotnie wzmiankowane w dotychczasowych publikacjach poświęconych działaniom wo- jennym w Gdańsku we wrześniu 1939 r. (zob. przede wszystkim przyp. 11–14, 17, 20). 29 Przypomnijmy, że od października 1938 r. koncepcja strony niemieckiej odnośnie do działań militarnych wobec WMG ulegała ciągłym zmianom. Berlin liczył się z faktem, że być może uda się wpierw wywołać pucz na terenie WMG, następnie wkroczyć na gdańskie terytorium, jednocześnie nie prowokując do konfliktu strony polskiej. Zakładano też, że operacja gdańska może zostać zrealizowana osobno bądź też równolegle z za- jęciem innego miasta, do którego strona niemiecka rościła sobie prawa – Kłajpedy. Dopiero po zajęciu tego miasta (marzec 1939 r.) ostatecznie powiązano akcję zajęcia WMG razem z atakiem na Polskę (M. Zgórniak, Europa w przededniu wojny. Sytuacja militarna w latach 1938–1939, Kraków 1993, s. 284–285, 366–373; zob. też: B. Czarnecki, Fall Weiss. Z genezy hitlerowskiej agresji przeciw Polsce, Warszawa 1961, s. 116 i n.). 30 W tej kwestii można polecić: Przygotowania niemieckie do agresji na Polskę w 1939 r. w świetle sprawozdań Oddziału II Sztabu Głównego WP (dokumenty), oprac. M. Cieplewicz, M. Zgórniak, Wrocław–Warszawa– Kraków 1969; A. Woźny, Niemieckie przygotowania do wojny z Polską w ocenie polskich naczelnych władz wojskowych w latach 1933–1939, Warszawa 2000. 31 Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie Rembertowie (dalej: CAW), II Oddział Sztabu Głównego Wojska Polskiego (dalej: II O SG WP), I.303.4.3856, Raport attaché wojskowego i lotniczego Ambasady RP w Berlinie ppłk. dypl. A. Szymańskiego do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego, 28 VI 1939, k. 242. 32 Henryk Mieczysław Kula zwraca uwagę na kilka kwestii kluczowych dla zrozumienia wydarzeń z 20 V 1939 r. w Kałdowie, które nigdy nie zostały w pełni wyjaśnione. Możliwe jest bowiem, że zabity (Max Grüb- nau) został w ciemnościach postrzelony nie przez uciekającego polskiego kierowcę (strzelającego w obronie własnej), ale przez własnych towarzyszy goniących Polaka, a biegnących za Grübnauem (szerzej: M. Kula, op. cit., s. 262–274; zob. też: H. Stępniak, Polska i Wolne Miasto Gdańsk (1920–1939). Stosunki polityczne, Gdańsk 2004, s. 204–206). 22 Jan Daniluk

Innego charakteru nabrały działania władz gdańskich w samym czerwcu. Dokład- nie w momencie, kiedy bezpośrednie przygotowania do wojny zaczęły wchodzić w de- cydującą fazę, w mieście zorganizowano pięć masowych imprez, które zgromadziły nie tylko Gdańszczan, ale też gości z Rzeszy. W dniach od 3 do 5 czerwca odbywał się zlot oddziałów Gdańskiej Służby Pracy (Danziger Arbeitsdienst; dalej: DAD33)34, od 9 do 11 czerwca zawody sportowe Oddziałów Szturmowych (Sturmabteilungen der NSDAP; dalej: SA) z WMG i Prus Wschodnich35, następnie od 13 do 18 czerwca zorganizowano Tydzień Kultury Okręgu Narodowosocjalistycznej Partii Robotników (Nationalsozia- listische Deutsche Arbeiterpartei; dalej: NSDAP) w WMG36, a od 24 do 25 czerwca Gdańskie Dni Marynarki Wojennej37 i letnie zawody sportowe Nadokręgu SS „Północny Wschód”38. Imprezy o podobnym charakterze odbyły się też w lipcu i sierpniu, choć ich natężenie – w porównaniu z czerwcem – było zdecydowanie mniejsze39. Organizatorom wymienionych imprez przyświecało kilka celów. Po pierwsze – miały one podkreślić niemiecki charakter WMG i bliskie związki z Prusami Wschodnimi, a tym samym pośrednio legitymizować podnoszone już otwarcie żądania „powrotu Gdańska do Rzeszy”. Po drugie – organizacja imprez stanowiła kamuflaż transportowania do WMG nie tylko żołnierzy oraz rekrutów jako cywili (o nich w końcowej części artykułu), ale również wyposażenia wojskowego40. Po trzecie – imprezy miały uwypuklić i przypomnieć długoletnie tradycje wojskowe Gdańska jako dawnego, pruskiego garnizonu. Przez całe zresztą niezwykle niespokojne lato 1939 r. publikowano teksty przypominające o historii gdańskich oddziałów (sprzed 1920 r.), czemu sprzyjała zresztą przypadająca wówczas 25. rocznica wybuchu Wielkiej Wojny41. Gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że także po drugiej stronie granicy nie zrezygnowa- no z okazji, by dobitnie zamanifestować nastroje panujące w społeczeństwie. Szczegól- nego charakteru w 1939 r. nabrały w województwie pomorskim obchody święta 3 Maja.

33 Od 1934 r. istniała w WMG organizacja Staatlicher Hilfsdienst (DSH), której nazwę zmieniono 1 IV 1939 na Danziger Arbeitsdienst (DAD), „Danziger Vorposten”, 16 V 1939. Struktury DSH/DAD były wzo- rowane bezpośrednio na organizacji Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst; RAD), miały też identyczny zakres działalności (o działalności DSH w latach 1934–1939: J. Daniluk, Remilitaryzacja…, s. 90–91). 34 „Danziger Vorposten”, 5 VI 1939. 35 Wettkämpfe der SA-Gruppe „Ostland” (P. Kołakowski, Czas próby. Polski wywiad wojskowy wobec groźby wybuchu wojny w 1939 roku, Warszawa 2012, s. 166; „Danziger Vorposten”, 1 VI; 12 VI 1939; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 72, 75, 81–83). 36 Gaukulturwoche der NSDAP (ibidem, s. 79, 88–90; „Danziger Vorposten”, 18–19 VI 1939). 37 Danziger Marinetage. 38 Sommersportfest des SS-Oberabschnitts „Nordost” („Danziger Vorposten”, 22 VI; 24–25 VI; 26 VI 1939; „Danziger Neueste Nachrichten”, 26 VI 1939); SS – dosł. Sztafety Ochronne NSDAP ( der NSDAP). 39 2 VII odbył się zjazd powiatowy (Kreistag) NSDAP Wielkie Żuławy, 8 i 9 VII zorganizowano jednocze- śnie zjazdy powiatowe NSDAP i , a od 18 do 20 VIII – zjazd powiatowy NSDAP (por. „Danziger Vorposten”, 3 VII; 8–9 VII; 10 VII; 19–20 VIII 1939). 40 Warto nadmienić, że do transportu ludzi i sprzętu na zawody sportowe SA, które odbyły się na początku czerwca 1939 r., zostało użytych 65 autobusów oraz duża liczba samochodów ciężarowych (ibidem, 2 VI 1939). 41 Por. ibidem, 3 VII; 5 VI; 22–23 VII; 29–30 VII; 2 VIII; 7 VIII; 12–13 VIII 1939. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 23

W wielu pomorskich miastach w kolejnych miesiącach odbywały się manifestacje, po- chody czy rewie wojskowe, nierzadko połączone ze zbiórkami funduszy na zakup sprzętu wojskowego42. Od 25 czerwca do 2 lipca dzięki staraniom Ligi Morskiej i Kolonialnej na terenie całej Polski urządzano Dni Morza i Kolonii. Ich kulminacyjnym punktem były obchody Święta Morza 29 czerwca w Gdyni. W związku z zaostrzającą się sytuacją w sto- sunkach między Warszawą a Berlinem, impreza stała się wielką manifestacją patriotyczną i nabrała charakteru wybitnie antyniemieckiego. W stutysięcznym tłumie w Gdyni zna- lazła się także trzytysięczna reprezentacja Polonii gdańskiej43. Władze gdańskie obawiały się tymczasem, że Święto Morza zostanie wykorzystane przez Polaków jako pretekst do zgromadzenia u granic wojska, które mogłoby zostać wykorzystane do ewentualnej in- terwencji zbrojnej. Z tego powodu dwa dni przed kulminacyjnymi obchodami w Gdyni (kiedy do miasta nadchodziły największe transporty), granicę na wysokości Kamiennego Potoku (Steinfließ) zapobiegawczo zamknięto44, a w Gdańsku i Sopocie wprowadzono nawet przejściowo stan pogotowia alarmowego45. Główny ciężar (przynajmniej formalnie) bezpośrednich przygotowań WMG do zbrojnej konfrontacji spoczął na policji gdańskiej. Dysponując szerokim zapleczem ka- drowym i logistycznym, znając doskonale miasto i jego mieszkańców oraz od lat współ- pracując z policją niemiecką i organami wojskowymi w Prusach Wschodnich, stanowi- ła ona najwygodniejsze narzędzie w rękach nazistowskiego Senatu gdańskiego, dzięki któremu można było stosunkowo łatwo przystąpić do zakamuflowanych (przynajmniej początkowo) działań. Rola SS i SA w tej materii, choć ważna, pozostała mimo wszystko jednak drugorzędna. W czerwcu 1939 r. komisariatom (Reviere)46 policji gdańskiej przydzielono dodatko- we siły (w ramach tzw. Verstärker Polizeischutz, czy „wzmocnionej ochrony policyjnej”).

42 Por. A. Smoliński, Przygotowania do wojny oraz przebieg kampanii wrześniowej 1939 roku na obrzeże miasta Torunia, [w:] Historia Torunia, t. 3, cz. 2, red. M. Biskup, Toruń 2006, s. 457–463; M. K. Jeleniewski, Życie społeczno-polityczne XX-lecia międzywojennego w świetle polskiej prasy w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2012, s. XX; W. Brzoskowski, Dzieje Skarszew, Skarszewy 2009, s. 360–363; A. Węsierski, Obchody świąt i rocznic narodowych w powiecie tucholskim w latach 1920–1939, Tuchola 2012, s. 37, 62. 43 Co ciekawe, pierwotnie Dni Morza i Kolonii miały odbywać się pod hasłem „Silni na morzu – gospodarni we własnych koloniach”, ale w związku z rozwojem sytuacji hasło to zostało zastąpione nowym: „Nie damy się odepchnąć od Bałtyku!”. Tym samym nacisk położono wyłącznie na kwestie morskie, kolonialne praktycznie całkowicie ignorując (por. T. Białas, Liga Morska i Kolonialna 1930–1939, Gdańsk 1983, s. 252–253; Gdańsk 1939…, s. 190–191). 44 Na łamach prasy decyzję o czasowym zamknięciu granicy uzasadniono… pracami ziemnymi prowadzo- nymi po stronie polskiej („Danziger Vorposten”, 27 VI 1939). 45 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68. 46 Dotychczas w polskich publikacjach najczęściej przyjęło się dosłowne tłumaczenie Reviere jako „rewiry” (np. H. Trocka, op. cit., s. 155; P. Semków, Policja w Wolnym Mieście Gdańsku (1921–1939), „Przegląd Po- licyjny”, R. 10, 2000, nr 1(57)–2(58), s. 53 i n.; idem, Zapomniane dokumenty V Rewiru Policyjnego w Wol- nym Mieście Gdańsku, „Acta Cassubiana” 2005, t. 7, s. 275 i n.). Zdaniem autora takie rozwiązanie nie jest właściwe, bowiem nie rozróżnia samego obiektu (głównej siedziby policji w danej dzielnicy) od terminu określającego przestrzeń (część miasta), która podlegała danej placówce. Stąd w niniejszej pracy przyjęto tłu- maczenie Reviere (w odniesieniu do obiektów) jako „komisariaty”, a występujące w źródłach niemieckich Reviernebenstellen, Polizeiwachen, Unterwachen oraz Meldestellen i Stützpunkten jako „posterunki” (jednak 24 Jan Daniluk

Przesuwano funkcjonariuszy między posterunkami w obrębie rewiru, tak aby wzmocnić dozór szczególnie istotnych obiektów47, bądź też do dyspozycji komendantów oddawano członków Powszechnej SS lub SA, którzy mieli wesprzeć policjantów na służbie (o tym dalej). Na przełomie czerwca i lipca przygotowano także szczegółowe plany zajęcia pla- cówek polskich w Gdańsku i Sopocie – ich opracowanie powierzono właśnie komen- dantom komisariatów, zgodnie z przynależnością wytypowanych obiektów polskich do poszczególnych rewirów48. Ponadto policjanci z komisariatów mieli za zadanie przygoto- wać (uaktualnić) listy Polaków, których należało aresztować z chwilą rozpoczęcia działań wojennych. Wreszcie w placówkach policji pod koniec sierpnia przygotowano sieć stano- wisk ratowniczych, a także rozlokowano pozostające w pogotowiu drużyny zawodowej straży pożarnej. Policja gdańska, przy współudziale miejscowego SA i SS, wzmocniła ochronę wy- branych miejsc: ważniejszych budynków49, mostów, dróg i linii kolejowych50, zaka- muflowanych stanowisk artyleryjskich51, lotniska oraz stoczni Schichaua52. Zamknięto dostęp mieszkańcom do dwóch wzgórz górujących nad śródmieściem, Biskupiej Górki (Bischofs berg) i Góry Gradowej (Hagelsberg), które w okresie międzywojennym były po- pularnymi terenami rekreacyjnymi. Obszary poforteczne potajemnie uzbrojono i umoc- niono, a znajdujące się tam obiekty wyremontowano53. Latem 1939 r. pojawiło się na ulicach miasta znacznie więcej patroli54. Placówki polskie i pracujący w nich urzędnicy, mieszkania Polaków, a także kluczowe obiekty (jak np. dworzec główny) znalazły się pod precyzując, jakie określenie zostało użyte w źródle). Termin „rewir” zarezerwowano tym samym dla określenia pewnej, określonej przestrzeni, która podlegała danemu komisariatowi. Wykaz komisariatów i posterunków policji gdańskiej w 1939 r. zob. P. Semków, Policja…, s. 57–58. 47 Taka sytuacja miała miejsce np. w rewirze wrzeszczańskim (teren V komisariatu), gdzie do posterunku policji sąsiadującego bezpośrednio z zabudowaniami Polaków przy obecnej al. Legionów (Reviernebenstelle i Unterwache Heeresanger) przesunięto część funkcjonariuszy z komisariatu i posterunku z Jaśkowej Doliny (Polizeiwache Jäschkental) (idem, Zapomniane dokumenty…, s. 278). 48 Znane są obecnie jedynie dwa takie plany – przygotowany przez II komisariat plan zajęcia Poczty Polskiej przy Heveliusplatz (zob. A. Świtalski, op. cit., aneks 4), a także sporządzony przez V komisariat plan opa- nowania zabudowań Polonii gdańskiej we Wrzeszczu (P. Semków, Zapomniane dokumenty…, s. 275–287). Wszystko jednak wskazuje, że analogiczne plany przygotowały także pozostałe komisariaty. 49 Posterunki pojawiły się np. przy koszarach policyjnych w Strzyży Górnej (J. Scholz, Von Danzig nach Danzig… ein weiter Weg 1933–1945. Schicksal einer Generation, Würzburg 2008, s. 58–59) czy przy radiosta- cji w Jelitkowie (Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Polizeipräsidium Danzig (dalej: Polizeipräsi- dium), 14/5, Einsatzstärke des VI. Polizei-Reviers nach dem Stande vom 11 VIII 1939, 11 VIII 1939, k. 19; ibidem, Wachverstärkung durch die SS, 17 VIII 1939, k. 33). 50 Gdańsk 1939…, s. 154. 51 W Brzeźnie i Jelitkowie (Gdańsk 1939…, s. 85, 118, 293). 52 Zabezpieczenie tych obszarów wynikało z wykorzystania stoczni oraz lotniska do przemytu uzbrojenia i sprzętu wojskowego do Gdańska. 53 Por. Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 80; J. Daniluk, Remilitaryzacja…, s. 95; idem, Fort Góry Gradowej w Gdańsku – jego historia, rozwój i rola w życiu organizmu miejskiego w latach 1814–1945, Gdańsk 2009 (niepubl. praca magist.), s. 84–85; A. Męclewski, Celnicy…, s. 352; W przededniu nadchodzącej woj- ny…, s. 110. 54 Były to patrole policyjne i mieszane, złożone także z esesmanów i esamanów (Gdańsk 1939…, s. 95, 180, 189). Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 25 stałą obserwacją policyjnych agentów i członków paramilitarnych organizacji podległych NSDAP55. Wzmogły się także kontrole na granicy, w pierwszej kolejności osób opuszcza- jących teren WMG (także drogą morską56). Mnożyły się prowokacje. Przygotowania do akcji zbrojnej w WMG były zauważalne również w komunikacji publicznej i transporcie. Zredukowano liczbę połączeń kolejowych, a na niektórych tra- sach całkowicie je zawieszono57. Na początku sierpnia wszyscy niemieccy zawiadowcy odcinków drogowych kolei udali się na urlopy (zastąpili ich Polacy)58. W związku z za- ostrzającą się sytuacją polscy kolejarze rozpoczęli w sierpniu wycofywać nowsze parowozy z obsługi połączeń na terenie WMG, sprowadzając na ich miejsce starsze i wysłużone maszyny59. Z końcem miesiąca wzrosła też znacznie liczba rewizji osobistych na peronach i dworcach kolejowych, i w samych budynkach stacyjnych, a polskich kolejarzy policja gdańska zatrzymywała pod byle pretekstem60. 29 sierpnia Senat gdański wydał rozpo- rządzenie, które dawało możliwość zatrzymywania pociągów transportowych jadących z ładunkiem z portu gdańskiego lub tranzytem z Gdyni przez WMG do Polski (jeszcze tego samego dnia zarekwirowano dwa składy wiozące węgiel i rudę żelaza)61. W samym Gdańsku i jego najbliższej okolicy zauważalnie wzrosła liczba pojazdów na wschodniopruskich tablicach rejestracyjnych, których obecność była związana bezpo- średnio z przemytem uzbrojenia oraz transportem żołnierzy z Rzeszy62. Jeszcze w czerwcu zakazano prywatnym samochodom zarejestrowanym w Gdańsku (w szczególności cię- żarówkom) opuszczania WMG63. Kolejnym krokiem było zarekwirowanie pewnej ich liczby w połowie sierpnia64. Następnie wprowadzono zakaz nabywania benzyny, a w ostatnich dniach sierpnia w ogóle zabroniono poruszania się samochodami bądź moto- rówkami na terenie Gdańska, bez zezwolenia wydanego przez miejscową policję65. 27 sierpnia rozporządzeniem władz policyjnych zamknięto przestrzeń powietrzną nad całym WMG66, co z kolei całkowicie wstrzymało ruch pasażerski na wrzeszczańskim lot-

55 Ibidem, s. 177, 180, 219, 234, 249, 293. Pod szczególnym nadzorem był także dworzec osobowy w Pszczół- kach, leżący na trasie kolejowej łączącej z Gdańskiem (ibidem, s. 309). 56 Wprowadzono m.in. ściślejszą kontrolę wsiadających na statki pasażerskie na molo w Sopocie („Danziger Vorposten”, 5–6 VII 1939). 57 Gdańsk 1939…, s. 197, 219, 305. 58 Ibidem, s. 154. 59 Ibidem, s. 236. 60 Np. „Kurier Bydgoski”, 25 i 27 VIII 1939. 61 Ibidem, 30 VIII 1939. 62 Por. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 95–96; CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w spra- wie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 134; ibidem, Meldunek Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego w Warszawie, 20 VII 1939, k. 72. 63 Ibidem, Meldunek syt[uacyjny] gdański Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VII 1939, k. 114. 64 „Kurier Bydgoski”, 18 VIII 1939. 65 Por. ibidem, 27 i 31 VIII 1939. 66 Gdańsk został określony jako „Luftspeergebiet”. Nie jest jasne, kiedy dokładnie rozporządzenie weszło w życie – 27 sierpnia o północy czy też nieco później, o godz. 4.30 rano. Co ważne, dotyczyło ono także 26 Jan Daniluk nisku. Mniej więcej w tym samym czasie niemal zamarł ruch graniczny przez lądową gra- nicę z Polską67, opustoszał także port gdański, w którym pozostały jedynie pojedyncze, małe jednostki pod niemiecką banderą handlową68. Ponadto bezprawnie zarekwirowano polskiemu inspektoratowi celnemu łodzie69, a w Nowym Porcie 22 sierpnia utworzono niewielką organizację samoobrony, której zadaniem była ochrona urządzeń portowych przed ewentualnymi atakami polskich dywersantów70. Wyprzedzając nieco bieg wyda- rzeń, można dodać, że wraz z wybuchem wojny zamarł całkowicie ruch pasażerski na wodach Zatoki Gdańskiej – w ograniczonym zakresie (wyłącznie nocne rejsy) był orga- nizowany od 5 września do 4 października71. Zaostrzenie sytuacji międzynarodowej latem 1939 r. nie pozostało bez wpływu na działalność przedstawicielstw dyplomatycznych obcych państw w WMG. Jako pierwszy (już na przełomie lipca i sierpnia) opuścił Gdańsk Zygmunt Kierski, konsul honorowy Rumunii. Choć konsulat generalny Francji przestał funkcjonować w połowie sierpnia72, to jego szef, baron Guy le Roy de la Tournelle, opuścił miasto dopiero po 1 września73. Z kolei Eduard Henry Gerald Shepherd, konsul generalny Wielkiej Brytanii, udał się do Londynu kilka dni przed wybuchem wojny, dopilnowawszy wpierw bezpiecznego wywiezienia przez Kopenhagę całego archiwum swojej placówki. 25 sierpnia Gdańsk

(a może przede wszystkim) samolotów Luftwaffe, które musiały zachować odpowiedni dystans podczas lo- tów nad Gdańskiem, aby uniknąć omyłkowego ostrzału maszyn przez gdańską opl. Zakaz nie obowiązywał jedynie dwóch samolotów Arado 66, należących wówczas do gdańskiego klucza rozpoznania lotniczego (por. Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg i. Breisgau (dalej: BA-MA), Schwere und mittlere Kampfschiffe der Kaiserlichen und Kriegsmarine (dalej: Kampfschiffe), RM 92/5297, Polizeiverordnung betr. Festsetzung eines Luftsperrgebietes (Abschrift), 26 VIII 1939, k. 38; ibidem, Befehl Nr. 3 für den Flak A.O. zum Einsatz der Flak-Artillerie und Flak-Maschinenwaffen des Schiffes, 31 VIII 1939, k. 46; BA-MA, Kampfschiffe, RM 92/5298, L. P. Flugabwehrabteilung – Befehl (Abschrift), 26 VIII 1939, b.p.). 67 Gdańsk 1939…, s. 15. 68 Taka sytuacja przełożyła się na zastój w obrocie handlowym w porcie. Niektórzy francuscy kapitanowie już w połowie sierpnia dostali polecenie, aby możliwie jak najszybciej opuścić Gdańsk. Jednak większość zagranicznych statków handlowych opuściła port pośpiesznie dopiero popołudniu 31 VIII (por. ibidem, s. 85, 180, 260, 270; W. Schmidt, Wie ich den Kampf um die Westerplatte erlebte, b.d. (maszyn. w zbiorach BG PAN, sygn. Ms 1970/89), s. 5). 69 „Kurier Bydgoski”, 27 VIII 1939. 70 Kierownikiem organizacji był radca budowlany z administracji portu Walter Schmidt. W jego mieszkaniu przy Hafenstrasse 1 (ulica dziś nie istnieje; biegła równolegle wzdłuż całego kanału portowego, od przystani promowej przy Zakręcie Pięciu Gwizdków, aż do latarni) mieścił się „sztab” organizacji (DEB 1939, T. 1, s. 387). 71 Ostatecznie zniesienie ograniczeń na początku października 1939 r. było związane oczywiście z kapitulacją polskiej załogi na Helu (B. Ebhardt, Der Seedienst Ostpreußen im Zeitgeschehen, Berlin 1940, s. 118–119). 72 Co zaskakujące, krótko przed jego rozwiązaniem (10 VIII 1939), dotychczasowy konsulat Francji w WMG został podniesiony… do rangi konsulatu generalnego (zob. M. Andrzejewski, Ludzie Wolnego Miasta Gdańska (1920–1939). Informator biograficzny, Gdańsk 1997, s. 135). 73 Francuski konsul, mimo pogarszającej się sytuacji, w sierpniu 1939 r. powrócił jeszcze do Gdańska z Fran- cji, gdzie przebywał na urlopie zdrowotnym. Po niewiele ponad dwóch tygodniach (po rozpoczęciu działań wojennych) opuścił miasto już na stałe. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 27 w pośpiechu opuścił konsul kanadyjski Asgar O. Petersen – ten jednak dosłownie porzu- cił swoje stanowisko, nie dbając o pozostawione materiały74. Przygotowania do wojny wpłynęły także na sytuację w gdańskiej oświacie. Letnie ferie w 1939 r. rozpoczęto wcześniej, niż pierwotnie zakładano – już 26 czerwca75. Decyzja ta była spowodowana głównie potrzebą udostępnienia formowanym wówczas jednostkom obiektów szkolnych, które miały posłużyć jako tymczasowe kwatery. Z tego samego po- wodu szkoły niemieckie nie wznowiły działalności 1 sierpnia – decyzję o rozpoczęciu no- wego trymestru odłożono w czasie (prognozowano, że rok szkolny rozpocznie się z oko- łomiesięcznym opóźnieniem)76. Naukę zgodnie z planem rozpoczęli natomiast polscy uczniowie, choć większość klas nie miała pełnych stanów osobowych. W związku z coraz liczniejszymi szykanami i atakami na ulicach, zadecydowano ostatecznie o zawieszeniu zajęć 29 sierpnia – trzy dni przed wybuchem wojny77. W okresie letnim na terenie Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku (Technische Hochschule in Danzig; dalej: THD) urządzono główny punkt zaopatrywania pojazdów wojskowych i policyjnych w paliwo78. Ponadto wszyscy niemieccy studenci i kadra aka- demicka THD, a także urzędnicy gdańscy, otrzymali na okres wakacji zakaz opuszczania miasta79. Władze zdawały sobie doskonale sprawę z potencjału drzemiącego w społecz- ności gdańskich (niemieckich) akademików. Nie tylko grupowała wykształconych i mło- dych mężczyzn, którzy stanowili cenny rezerwuar potencjalnych żołnierzy, lecz także ce- chowała się silnymi antypolskimi nastrojami. Stąd nie może dziwić fakt, że z początkiem lipca 1939 r. punkt werbunkowy ochotników do gdańskich formacji otwarto właśnie w Niemieckim Domu Studenckim (Deutsches Studentenhaus)80.

74 Wraz z rozpoczęciem działań wojennych wyjechał także konsul generalny Argentyny, a do końca 1939 r. likwidacji uległy kolejne cztery przedstawicielstwa dyplomatyczne (Finlandii, Norwegii, Brazylii, Estonii), zaś do marca następnego roku kolejne dwa (San Domingo i USA) (Bundesarchiv Berlin-Licherfelde (dalej: BA), Polizeidienststellen in Polen (dalej: Polizeidienstellen), R-70 Polen/223, Vertretungen fremder Staaten in Danzig, Stand: Februar 1940, b.d., k. 73–81; ibidem, Vertretungen fremder Staaten in Danzig, Stand am 1. August 1940, b.d., k. 95–96). 75 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 131. Rok szkolny w WMG (podzielony na trymestry) zaczynał się 1 IV i kończył 31 III roku następnego, wakacje letnie zaś trwały od końca czerwca do początku sierpnia (F. Kubicki, Rozbudowa gma- chu Gimnazjum Polskiego w Gdańsku w latach 1935–1939. Wspomnienie, [w:] Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gdańsku (1922–1939). Księga pamiątkowa w pięćdziesięciolecie założenia Gimnazjum, cz. 1, red. B. Janik, Gdańsk 1976, s. 99). 76 M. Urbanek, Ostatnie chwile Gimnazjum Polskiego, [w:] Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gdań- sku (1922–1939). Księga pamiątkowa w sześćdziesięciolecie założenia Gimnazjum, cz. 2, red. K. Sroczyńska- -Wyczańska, Wrocław–Łódź 1989, s. 259; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 144. Rok szkolny został wznowiony dopiero w połowie września 1939 r., choć też nie we wszystkich szkołach (niektóre były wówczas wciąż zajęte przez oddziały wojskowe lub policyjne). 77 Por. Gdańsk 1939…, s. 238, 290, 303, 305; M. Urbanek, op. cit., s. 259–260. 78 Na dziedzińcu THD ustawiono 30 cystern samochodowych (Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 145–146). 79 J. Tuliszka, op. cit., s. 93. 80 O. Hoffmann,Bei der 60. I.D. (mot) bis Stalingrad (Erinnerungen eines Nachrichtenoffiziers), [w:] Beiträge zur Geschichte der 60. Inf. Div. (mot.), später Panz. Gren. Div. „Feldherrnhalle”, T. 1, Berichte, b.m.w. 1979, 28 Jan Daniluk

Relacje między WMG a Polską w 1939 r. wpłynęły również niekorzystnie na turysty- kę i handel. Zauważalnie mniej wystawców wzięło udział w jarmarku dominikańskim, który rozpoczął się 30 lipca81. Atmosferę przygotowań do wojny można było wyraźnie odczuć także w jednym z najbardziej znanych kurortów międzywojennej Europy – w są- siadującym z Gdańskiem Sopocie. Latem 1939 r. wprowadzono ograniczenia w meldun- ku zagranicznych turystów w hotelach (uderzyło to głównie w letników z Polski). Do So- potu w ostatnim sezonie przed wybuchem wojny zjechało niecałe 15 tys. letników, czyli o ponad jedną trzecią mniej niż w poprzednim sezonie82. Kurort wyraźnie opustoszał83. Ulice, plaże oraz restauracje turyści opuścili w drugiej połowie sierpnia (oficjalnie sezon letni zakończono wyjątkowo wcześnie, bowiem już 20 sierpnia). Część niemieckich biur turystycznych zaczęła kontaktować się ze swoimi klientami i nalegać na jak najszybsze opuszczenie miejscowości. Znamienne zresztą jest, że ostatnią dużą imprezą w Sopocie przed wybuchem wojny nie było wydarzenie artystyczne, sportowe czy kulturalne, a pro- pagandowy wiec NSDAP 25 sierpnia, na którym obok gdańskiego gauleitera wystąpił dr Hans Frank, który zaledwie kilka tygodni później stanął na czele nazistowskiej admi- nistracji Generalnego Gubernatorstwa84. Widocznym znakiem przygotowań do wojny w Sopocie były także zasieki z drutu kolczastego, rozciągnięte w poprzek plaży wzdłuż uchodzącej do morza Swelini85 (rzeka ta wyznaczała, podobnie jak dziś, granicę między Sopotem a Gdynią). Ponadto na plaży między Łazienkami Północnymi (Nordbad) a Kolibkami wzniesiono kilka zapór prze- ciwczołgowych86. Ze względu na bliskość Gdyni to właśnie w północno-zachodniej części lasów oliwskich oraz na terenie Sopotu powstało wiosną i latem 1939 r. dużo umocnień

s. 109. Oddany do użytku w 1928 r. Deutsches Studentenhaus istnieje do dziś, nadal służąc akademikom. Znajduje się przy ul. Siedlickiej i mieści Parlament Studentów Politechniki Gdańskiej oraz znany klub mu- zyczny „Kwadratowa”. 81 „Danziger Vorposten”, 31 VII 1939. 82 Sezon letni 1939 r. był też jednym z najgorszych na przestrzeni całego okresu międzywojennego. Nie licząc wyjątkowych lat 1920–1921, zważywszy na początkowy okres istnienia WMG i fatalną sytuację go- spodarczą, gorszy był tylko sezon 1933 r. Sopot odwiedziło wówczas jedynie około 14 tys. turystów, co było spowodowane prawdopodobnie, z jednej strony, wciąż odczuwalnymi skutkami bojkotu kurortu przez stronę polską w poprzednim roku, z drugiej zaś konsekwencją przejęcia przez nazistów władzy w WMG i nasileniem się (okresowo) antypolskiej propagandy. Sytuacja zaczęła poprawiać się w kolejnych latach, aż doszło do zała- mania w roku wybuchu wojny: w 1934 r. Sopot odwiedziło już blisko 19,9 tys. turystów, w 1935 r. – ponad 21 tys., w 1937 r. – ponad 22,6 tys., a w 1938 r. około 23,4 tys. (dla 1936 r. brak danych) (dane za: M. Andrzejewski, Dzieje Sopotu w latach 1920–1945, [w:] Dzieje Sopotu do roku 1945, red. B. Śliwiński, Sopot 1998, s. 172; „Danziger Vorposten”, 20–21 V 1939; 3 X 1940). 83 Zob. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 119–120. 84 Por. E. Loops, Meine Lebensgeschichte. Brennende Jahre, T. 2, b.d. (maszyn. w zbiorach BG PAN, sygn. Ms 5060), s. 9; „An alle SA-Männer in der . SA der NSDAP Gruppe Weichsel” (dalej: „An alle SA-Männer...”) 1940, nr 4 (April), s. 4. 85 Gdańsk 1939…, s. 41, 309. 86 W celu produkcji wspomnianych bloczków betonowych, które znalazły się także w innych punktach WMG, na terenie koszar w Strzyży Górnej uruchomiono niewielką, prowizoryczną wytwórnię (Przygotowa- nia niemieckie do agresji…, s. 54). Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 29 polowych87 (prace rozpoczęto najpóźniej w połowie maja), wzmocnionych posterunków czy stanowisk artyleryjskich. Szczególną uwagę zwrócono na wzmocnienie pozycji w re- jonie dróg prowadzących z terenu Gdańska czy Sopotu do Polski88. Nieco później, bo dopiero w lipcu, rozpoczęto budowę umocnień na południe od Gdańska, w pierwszej kolejności w rejonie Maćków (Matzkau) i Borkowa (Borgfeld)89, następnie w rejonie Lipiec (Gutherberge) oraz Chełma (Stolzenberg)90. Kolejna linia umocnień powstała między Kolbudami (Kahlbude) a Pruszczem Gdańskim (Praust)91. Jako ostatni92 element umocnień pojawiły się rowy strzeleckie, zasieki i stanowiska bojowe na odcinku od północnego krańca cywilnego lotniska we Wrzeszczu aż do Brzeź- na i dalej, w kierunku Nowego Portu, do basenu wolnocłowego (naprzeciw półwyspu Westerplatte)93. Stanowiska broni maszynowej czy okopy powstały także na przedłużeniu krańca lotniska w kierunku zachodnim, przy nasypie kolejowym tzw. linii kokoszow- skiej94. Również przy wschodniej granicy Gdańska – w rejonie lasów i plaży na Stogach – pojawiły się latem zasieki z drutu kolczastego95. Prace fortyfikacyjne w ograniczonym zakresie prowadzono także w innych częściach WMG, głównie przy południowej granicy z Polską, przy drogach wylotowych (np. z Pszczółek do Tczewa), czy chociażby na odcin- ku wzdłuż Wisły – od Boręt (Barendt) do Piekła (Pieckel)96. We wschodniej części WMG położono nacisk na poprawę sieci drogowej i przepra- wy przez Wisłę. W pośpiechu wyremontowano część dróg lądowych łączących ważniej- sze miejscowości w tym rejonie, prowadzące do Prus Wschodnich97 (podobne prace przeprowadzano również po stronie niemieckiej, już od 1938 r.98), a także poszerzono

87 Do zastosowanych umocnień należały: rowy i zapory przeciwczołgowe, okopy, zasieki, przecinki w lesie. 88 Wzmocnione posterunki pojawiły się przy szosie do Orłowa (obecnej al. Zwycięstwa) oraz z Rynarzewa (Renneberg) do Wysokiej (ul. Spacerowej), na dukcie leśnym z Oliwy do Owczarni (przedłużeniu ul. Kwiet- nej), w rejonie Złotej Karczmy (Goldkrug), czyli na ul. Słowackiego, wreszcie przy szosie w Karczemkach (Karczemken), a więc przy ul. Kartuskiej. Drogi dodatkowo podminowano. Prace w samych lasach oliwskich kontynuowano niemalże bez przerwy do końca sierpnia 1939 r. (por. CAW, II SG O WP, I.303.4.2283, Od- pis codziennego meldunku sytuacyjnego za dzień 16 maja 1939 r. Szefa Sztabu Dowództwa Floty, 17 V 1939, k. 168; Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 54, 68, 80, 105, 112, 121). 89 Ibidem, s. 76. 90 Ibidem, s. 121. 91 Ibidem, s. 87. 92 Na początku sierpnia lub na przełomie lipca i sierpnia 1939 r. 93 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 112. 94 Uwzględniając nasyp tej linii kolejowej, zaplanowano przebieg głównej linii obronnej oddziałów gdań- skich w wypadku ataku WP na Gdańsk od strony Gdyni (BA-MA, Kampfschiffe, RM 92/5294-K4 [mapa z zaznaczeniem linii obronnych dla Grupy Eberhardta], b.d., b.p.; zob. też. J. Scholz, op. cit., s. 62). 95 Gdańsk 1939…, s. 290. 96 K. Patzwall, op. cit., s. 76; „Danziger Vorposten”, 12 X 1939. 97 Przeprowadzono m.in. naprawę drogi między Nowym Dworem Gdańskim (Tiegenhof) a Przegaliną (Einlage) (por. CAW, II O SG WP, I.303.4.2276, Tajna notatka dla P.W. Dyrektora Wydziału P.I sporządzona przez Stanisława Włodarkiewicza, 15 V 1939, k. 149; CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 134). 98 Ibidem, Odpis pisma ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG w Warszawie, b.d., k. 118; A. Męc- lewski, op. cit., s. 246, 251. Wiosną 1939 r. rozpoczęto wysiedlać z terenów przygranicznych Prus Wschod- 30 Jan Daniluk dojazd do promu w Świbnie99. Najważniejszą inwestycją była budowa nowej przepra- wy (pontonowej) przez Wisłę w Kiezmarku (Käsemark), na najkrótszej trasie łączącej Gdańsk z Elblągiem. Polski wywiad wojskowy już na przełomie kwietnia i maja donosił o przygotowaniach do budowy mostu. Duże, drewniane pontony dla nowej przeprawy zamówiono w gdańskich stoczniach (gotowe spławiano Martwą Wisłą)100. W czerwcu przygotowano teren101, a główne prace na wysokości Kiezmarku rozpoczęto w lipcu pod ścisłą ochroną policji gdańskiej102. Most ukończono 19 sierpnia103. Po zakończeniu prac wystawiono przy przeprawie posterunki strażnicze, a także zapewniono stosunkowo silną obronę przeciwlotniczą104. Szeroki na około 7 m i mierzący niecałe 300 m długości most o wyporności 36 t był istotny z dwóch powodów. Strona niemiecka liczyła się z możliwością niepowodzenia akcji zajęcia mostów tczewskich105. W związku z tym jeszcze przed rozpoczęciem dzia- łań wojennych dopilnowano, aby powstała alternatywna przeprawa, właśnie w rejonie Kiezmarka. Po drugie, nowy most umożliwiał szybsze kierowanie transportów z przemy- canym sprzętem wojskowym z Elbląga do Gdańska w ostatnim okresie przygotowań do konfliktu. Od strony Prus Wschodnich płynął najszerszy strumień przemycanego uzbrojenia i wyposażenia wojskowego. Wiosną i latem 1939 r. przybrał on szczególnie na intensyw- ności. Gdańscy pogranicznicy, wykorzystując niedostateczną liczbę polskich inspektorów celnych, nawet w ciągu dnia przepuszczali samochody ciężarowe wyładowane nielegal- nym sprzętem. Proceder kwitł również w nocy przez (teoretycznie) zamknięte urzędy cel- ne. Nawet jeśli udało się zareagować polskim inspektorom, to policjanci gdańscy, ubez- nich, pod różnymi pretekstami, Polaków tam mieszkających (zob. CAW, II O SG WP, I.303.4.2276, Pismo Konsulatu RP w Kwidzynie do Wydziału E. II MSZ w Warszawie, 9 V 1939, k. 100–101). 99 Ibidem, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 138; Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68, 76. Już na początku maja 1939 r. do Świbna skierowano zresztą nowo wyremontowany prom parowy (CAW, II O SG WP, I.303.4.3868, Meldunek 10 V 1939 r. ekspozytury nr 3 do SG O II [WP] – Referat Zachód, 10 V 1939, k. 29). 100 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Meldunek Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobo- cińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 20 VII 1939, k. 73; ibidem, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 138; ibidem, Raport sytuacyjny nr 6 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 10 VIII 1939, k. 189. 101 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68. 102 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 134; ibidem, Meldunek sytuacyjny nr 3 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VIII 1939, k. 165; Archiwum Instytutu Pamięci w Gdańsku (dalej: AIPN Gd.), Materiały ws. oskarżenia Alberta Forstera (dalej: Forster), 43/50, protokół zeznań Jana Kaszubowskiego, 29 VIII 1947, k. 984; „Danziger Vorposten”, 4 VIII 1939. 103 „Danziger Vorposten”, 19–20 VIII 1939; Gdańsk 1939…, s. 29. Niekiedy podaje się błędną datę ukoń- czenia budowy mostu: 25 sierpnia (zob. K. Ciechanowski, Armia „Pomorze” 1939, Warszawa 1983, s. 99). 104 H. Schindler, Mosty und Dirschau 1939. Zwei Handstreiche der Wehrmacht vor Beginn des Polenfeldzugs, Freiburg i. Breisgau 1979, s. 105. 105 Przewidywania Niemców okazały się słuszne. To właśnie przez przeprawę pontonową w Kiezmarku, wo- bec zniszczenia mostów tczewskich, 3 IX 1939 przerzucono 10. Dywizję Pancerną (K. Ciechanowski, Armia „Pomorze”, s. 99; A. Schick, Die 10. Panzer-Division 1939–1943, Köln 1993, s. 50). Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 31 pieczający zazwyczaj transporty, skutecznie uniemożliwiali polskim urzędnikom podjęcie pościgu. Do przemytu wykorzystywano także samoloty (sportowe, policyjne, stałej ko- munikacji lotniczej) oraz statki. Stocznia Schichaua w Gdańsku, która stała się w lipcu i sierpniu, jak się wydaje, najważniejszym ogniwem w systemie przerzutu sprzętu wojsko- wego do miasta, znalazła się pod ścisłym dozorem policji. Między stocznią a Elblągiem regularnie kursowały statki, dowożące uzbrojenie, amunicję, pojazdy, a także żołnierzy. W celu zachowania pozorów legalności działań władz gdańskich, wyładunek następował wyłącznie w nocy, a statki cumowały ukryte między innymi, większymi jednostkami106. Stocznia oferowała doskonałe warunki, by w licznych hangarach i magazynach ukryć przemycany sprzęt, niemniej jednak część z przytransportowanych ładunków rozwożono jeszcze tej samej nocy do przygotowanych wcześniej obiektów (głównie koszar policyj- nych). To właśnie drogą morską dostarczono latem 1939 r. zdecydowaną większość naj- cięższego sprzętu – artylerię, wozy pancerne107 i czołgi108. Przemyt uzbrojenia i wyposażenia wojskowego osłabł w drugiej połowie lipca, choć trwał nadal. Od tego momentu większość nielegalnie znajdującego się sprzętu i broni rozpoczęto rozwozić z poszczególnych kwater na stanowiska bojowe na terenie Gdańska i Sopotu109. Równolegle z transportem uzbrojenia, amunicji i wyposażenia z Prus Wschodnich rozpoczęto przegląd, pobór i zakup koni. Nabyto też odpowiednie ilości pa- szy i wyremontowano stajnie110. Najpóźniej od czerwca rozpoczęto też gromadzenie za- pasów żywności, paliw i innych materiałów czy surowców, niezbędnych do przygotowa- nia zaplecza dla mających operować w Gdańsku lub okolicy oddziałów wojskowych. Na terenie Polski zakupiono większe ilości ręczników, miednic i płótna na mundury; uszycie tych ostatnich zlecono gdańskim krawcom111. W ostatnich dniach sierpnia 1939 r. wła-

106 Opis procederu przedstawiono m.in. w: Willbrandt, Die 3. Batterie Artillerie-Lehrregiment Jüterbog als 4. Batterie Danziger Artillerie-Abteilung im Befreiungskampf der alten deutsche Hansestadt Danzig 15.08– 1.10.1939, Jüterbog b.d.w., s. 24–25. Zob. też: A. Męclewski, Celnicy…, s. 322–324, 331. 107 Wiadomo o czterech wozach pancernych, jakie 1 IX 1939 działały w Gdańsku – dwa marki Steyr (ozna- czone jako „Ostmark” i „Sudetenland”) oraz dwa marki Daimler („Memel” i „Saar”) (W. Regenberg, Panzer- fahrzeuge und Panzereinheiten der 1936–1945, Eggolsheim 2006, s. 28). 108 Wyraźnie o obecności lekkich czołgów („tanków”) wspomina jeden z raportów polskiego wywiadu (CAW, II O SG WP, Notatka nr 2 Z-cy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 137), a także relacja jednego z pol- skich inspektorów celnych z 1 IX 1939 (A. Męclewski, Celnicy…, s. 366). 109 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Meldunek Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 20 VII 1939, k. 73; ibidem, Meldunek sytuacyjny nr 3 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VIII 1939, k. 164. Należy dodać, że jeszcze w sierpniu przywieziono drogą morską m.in. wyposażenie dwóch baterii artyleryjskich. 110 Konie zgromadzono w kompleksie koszar w Strzyży Górnej, gdzie do dyspozycji były duże stajnie i place, wcześniej niewykorzystywane w pełni przez policję gdańską (CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Uzupełnienie referatu ustnego z 22 oraz 23 VI 1939 r. przez Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego, 27 VI 1939, k. 92). 111 Ibidem, k. 93; ibidem, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 132–133; ibidem, Meldunek syt[uacyjny] gdański Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Win- centego Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VII 1939, k. 114; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 86, 127, 146. 32 Jan Daniluk dze gdańskie posunęły się także do bezprawnej rekwizycji, lub też zakazały wywozu (co ostatecznie umożliwiło ich zajęcie), takich surowców, jak węgiel, ruda żelaza, drewno czy zboże, które były w posiadaniu firm polskich na terenie WMG bądź też były przez nie do Polski transportowane112. Napięta sytuacja latem 1939 r. wpłynęła negatywnie także na gdański rynek za- opatrzenia, system finansowy oraz zaniepokoiła gdańskich przedsiębiorców. Jeszcze na początku czerwca władze gdańskie starały się zapewnić przedstawicieli największych za- kładów produkcyjnych, że w razie przyłączenia WMG do Rzeszy będą mogli liczyć na pewne przywileje, związane chociażby z nowym rynkiem zbytu i jednocześnie gwaran- cjami niedopuszczenia przez pierwszy rok na rynek lokalny produktów konkurencji113. Rozpuszczane pogłoski o nieuchronności konfliktu spowodowały także zawirowania w gdańskim systemie finansowym. Nałożono m.in. obowiązek zgłaszania operacji kre- dytowych wobec zagranicy oraz zawieszono transfer kwot należnych zagranicy z tytułu amortyzacji i oprocentowania pożyczek. Szerzyły się pogłoski o planowanej, celowej de- precjacji wartości guldena gdańskiego114. Na przełomie czerwca i lipca władze policyjne zaleciły sprzedawcom gdańskim nabyć hurtowo większe ilości podstawowych produktów spożywczych: mąki, kartofli, tłuszczy i mięsa. Posunięcie to, połączone z krążącymi po mieście pogłoskami o możliwej wojnie, musiało prawdopodobnie wywołać wśród miesz- kańców gwałtowny popyt na artykuły spożywcze. Sytuacja najwyraźniej wymknęła się spod kontroli, bo pod koniec sierpnia władze gdańskie były zmuszone odgórnie nakazać właścicielom sklepów wprowadzenie limitów na dokonywane w sklepach zakupy. Miało to zapobiec dalszemu podwyższaniu cen na towary pierwszej potrzeby. Senat zyskał spe- cjalne uprawnienia do zamykania sklepów lub ograniczenia godzin ich otwarcia115. Obok gromadzenia niezbędnych środków materiałowych, nie mniej ważną kwestią było zapewnienie odpowiedniej liczby pomieszczeń dla nowych jednostek. Już 11 maja 1939 r. grupa oficerów Wehrmachtu gościła w Gdańsku (formalnie udając członków DAD) w celu omówienia sytuacji lokalowej i inspekcji wybranych obiektów. Po zebraniu w Dworze Artusa zwiedzono lotnisko, niektóre szpitale oraz dawne koszary116. Przygo- towania odpowiednich kwater i miejsc na przyjęcie planowanych transportów żołnierzy, a także magazynów, składów czy innych obiektów, rozpoczęto najdalej w przeciągu ko- lejnych dwóch tygodni117.

112 „Kurier Bydgoski”, 29 VIII; 31 VIII 1939. 113 W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 95. 114 Ibidem, s. 119. 115 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 137; Gdańsk 1939…, s. 245; J. Tuliszka, op. cit., s. 93; „Kurier Bydgoski”, 30 VIII; 31 VIII 1939; Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 92, 109. 116 CAW, II O SG WP, I.303.4.2283, Odpis codziennego meldunku sytuacyjnego za 13 i 14 V 1939 r. Dowódcy Floty w Gdyni, 15 V 1939, k. 100. 117 Jak się wydaje, w pierwszej kolejności rozpoczęto prace na lotnisku (zob. CAW, II O SG WP, I.303.4.3868, Meldunek 31 V 1939 r. ekspozytury nr 3 do SG O II [WP] – Referat Zachód, 31 V 1939, k. 95). Na margi- nesie można wspomnieć, że pewne prace porządkowe i zabezpieczające przeprowadzono na polowym lotnisku w Pruszczu Gdańskim (W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 104). Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 33

Głównym zespołem budynków do dyspozycji gdańskich formacji był wspomniany parokrotnie rozległy kompleks koszar policyjnych w Strzyży Górnej, w którym stacjono- wały od początku oba pułki nowej policji krajowej, prowadzono szkolenia oraz magazy- nowano sprzęt i gromadzono konie. W koszarach zostały też ulokowane inne jednostki, jak chociażby gdańskiej artylerii. Formacje policji państwowej natomiast bezpowrotnie opuściły kompleks w Strzyży Górnej i 17 lipca 1939 r. przeniosły się do koszar przy Samtgasse (ul. Aksamitna). W związku z powyższą wyprowadzką nowe (tymczasowe) siedziby niektórych biur policyjnych urządzono także w prywatnych lokalach i w hotelu „Eden”118. Na cele wojskowe przeznaczono także te pruskie koszary, które w okresie między- wojennym utraciły swoje pierwotne funkcje – koszary Wijbego (Wiebenkaserne) czy tzw. Reiterkaserne119. Przygotowania polegały głównie na wymeldowaniu lokatorów oraz likwidacji działających tam urzędów120. Ponadto na cele wojskowe i policyjne zaadapto- wano, poza wspomnianą THD, także co najmniej pięć szkół różnego szczebla121, w tym średnią szkołę dla dziewcząt przy ul. Kładki (Holzgasse 23/26), czyli Victoriaschule. W tej ostatniej gdańscy esesmani w sierpniu przygotowali główny punkt zbiorczy, w którym za- mierzano przetrzymywać, przesłuchiwać i katować Polaków aresztowanych w pierwszych dniach konfliktu122. Zapewne z tym należy też wiązać prace porządkowane na dotychczas zaniedbanym cmentarzu na dzisiejszej Zaspie123, które rozpoczęto jeszcze w lipcu124. Kwatery, magazyny i składy urządzono ponadto m.in. we wnętrzach częściowo ukoń- czonego już zespołu schroniska młodzieżowego i w kazamatach na Biskupiej Górce, w domu zdrojowym (Kurhaus) w Brzeźnie, kilku budynkach na terenie Targów Gdań-

118 Ibidem, s. 108, 125, 144. 119 Wiebenkaserne – potężne koszary znajdujące się w kwartale między ul. ul. Rzeźnicką, Żabi Kruk, Wilczą i obecnym pl. Wałowym. Dziś kompleks (częściowo tylko zachowany) mieści m.in. biura Pomorskiego Urzę- du Marszałkowskiego, I Urzędu Skarbowego w Gdańsku oraz jedną z prywatnych szkół wyższych. Dawne Reiterkaserne („koszary jeździeckie”) to z kolei obecna siedziba Akademii Muzycznej w Gdańsku przy ul. Łą- kowej. Szerzej o budynkach: J. Daniluk, Koszary, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, J. Mykowski, Gdańsk 2012, s. 487–488. 120 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 131; ibidem, Uzupełnienie referatu ustnego z 22 oraz 23 VI 1939 r. przez Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego, 27 VI 1939, k. 92. Podobne zabiegi (tj. wymel- dowanie lokatorów, członków rodzin policjantów) dotyczyły koszar w Strzyży Górnej. 121 Wykorzystano: gimnazjum na Oruni, szkołę Althof na Rudnikach i przy ul. Cystersów (Klosterstrasse) w Oliwie oraz w Sopocie, w Kamiennym Potoku. 122 Przygotowania ograniczyły się w istocie do wyniesienia z sal lekcyjnych ławek i krzeseł oraz wymoszczenia pomieszczeń cienką warstwą słomy, a także zaimprowizowania niewielkich cel oraz pokojów przesłuchań. Opis warunków, jakie panowały w Victoriaschule, może znaleźć w wielu relacjach zebranych i opracowanych w przywoływanej pracy Brunona Zwarry (Gdańsk 1939…, passim). 123 Obecnie jest to Cmentarz – Pomnik Ofiar Hitleryzmu 1939–1945 w Gdańsku Zaspie. 124 K. Dimitriewska, Wspomnienia z czasów okupacji, b.d. (maszyn. Ms 5555 w zbiorach BG PAN), s. 6. Znamienne jest, że wraz z wybuchem II wojny światowej rozpoczęto prowadzić od nowa zapis w księdze cmentarnej. Sama nekropolia powstała w 1895 r. jako miejsce grzebania osób biednych, niezidentyfikowa- nych, samobójców itp. W latach I wojny światowej chowano na niej także jeńców wojennych (J. Daniluk, J. Wasielewski, op. cit., s. 97–98). 34 Jan Daniluk skich przy Wallgasse (ul. Wałowa), co najmniej w jednym z hoteli na Starym Mieście125. Na terenie Gdańska i Sopotu powstały z końcem sierpnia także placówki medyczne, powołane do życia w związku z planowaną agresją. Przed 1 września z całą pewnością na terenie Gdańska i Sopotu zorganizowano sta- nowiska ratownicze (Rettungsstellen) oraz tzw. stacje opatrunkowe (Truppen-, Hauptver- bändeplätze). Pytaniem otwartym pozostaje kwestia szpitali (polowych i wojskowych), których w pierwszym tygodniu września funkcjonowało (w samym Gdańsku lub jego bezpośrednim sąsiedztwie) łącznie pięć. Nie można wykluczyć, że decyzja o ich powo- łaniu została wydana dopiero po pierwszych niepowodzeniach ataku na WST Wester- platte, a więc po napływie większej, niż pierwotnie zapewne zakładano, liczby rannych. Stanowiska ratownicze (formalnie policyjne) powstały 23 sierpnia. Zgromadzono w nich zapasy lekarstw i opatrunków oraz wprowadzono trójzmianowy system dyżu- rów personelu medycznego. Do każdego stanowiska przydzielono wyznaczonych lekarzy, członków gdańskiego Czerwonego Krzyża (Danziger Rotes Kreuz; dalej: DRK), jak rów- nież chłopców z Hitler-Jugend, którzy mieli pełnić rolę łączników. W Gdańsku i Sopocie zorganizowano co najmniej czternaście takich stanowisk126. Od 24 sierpnia do dyspozycji gdańskich sił policyjnych w stałej gotowości pozostawało także czternaście ambulansów oraz dwa samochody osobowe dla sanitariuszy i lekarzy127. Z kolei stacje opatrunkowe (co najmniej trzy) w Sopocie zostały zorganizowane dopiero w ostatnich dniach sierpnia, w zabudowaniach browaru (Brauerei Marienthal)128 i na terenie miejskiego ogrodnictwa (Städtische Gärtnerei)129, w Gdańsku zaś w szkole Althof (Althof-Schule) na Rudnikach (Kneipab)130. Największą inwestycją, którą rozpoczęto realizować w ostatnich miesiącach przed wy- buchem wojny, była budowa zupełnie nowego kompleksu baraków w Maćkowach pod

125 W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 124, 144. 126 Ich numeracja odpowiadała rewirowi policji, na terenie którego znajdowało się stanowisko ratownicze (zob. P. Semków, Policja…, s. 57–58). Brak wyszczególnienia poniżej niemieckiej nazwy ulicy oznacza, że dane stanowisko umieszczono właśnie w jednym z komisariatów lub posterunków policji: 1 – przy ul. Elż- bietańskiej; 1a – na Siedlcach, przy ul. Kartuskiej; 2 – na Podwalu Staromiejskim; 3 – na Dolnym Mieście, w kompleksie koszar przy obecnej ul. Łąkowej; 3a – na Stogach, przy ul. Rozłogi; 4 – na Starym Przed- mieściu, przy ul. Rzeźnickiej, w kompleksie byłych koszar Wijbego; 4a – na Oruni, w tzw. ratuszu; 5 – we Wrzeszczu Górnym, przy al. Grunwaldzkiej; 5a – we Wrzeszczu Dolnym, przy al. Legionów; 6 – w budynku sądu w Sopocie, przy ul. 1 Maja; 6a – w Oliwie, w szkole przy ul. Cystersów; 7 – w Nowym Porcie, przy ul. Zamkniętej (Schleusenstrasse 31); 7a – w Brzeźnie, przy ul. Południowej (Südstrasse). Dodatkowe jedno stanowisko ratownicze urządzono w gmachu Komendy Miejskiej Policji (Polizeipräsidium) (por. „Danziger Vorposten”, 26–27 VIII 1939; APG, Polizeipräsidium, 14/5, Kriegstagebuch des VI. Polizei-Reviers vom 23 VIII–28 IX 1939, k. 205). 127 Por. ibidem, k. 205–213; „Das Deutsche Rote Kreuz”, Jg. 3, 1939 (Dezember), s. 498–502. 128 BA-MA, Kampfschiffe, RM 92/5297, L.P. Regiment 1 – Befehl Nr 1 zur Bereitstellung zum Angriff am [ ] VIII 19[39], 29 VIII 19[39], k. 27. Prawdopodobnie w źródle mowa o dawnych budynkach sopockiego browaru Bergschlößschen (zakład upadł w 1918 r., ale jego zabudowania – znajdujące się przy współczesnej ul. Armii Krajowej 137 – zostały rozebrane dopiero w 2009). 129 Ibidem. Miejskie ogrodnictwo znajdowało się między obecną ul. Obodrzyców a ul. Władysława Cieszyń- skiego na sopockim Brodwinie. 130 Dziś są tu Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 6 i Gimnazjum nr 6 w Gdańsku. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 35

Gdańskiem. Prace nad nowymi koszarami rozpoczęto na początku czerwca 1939 r. Wybór miejsca nie był przypadkowy – obóz powstał w strategicznym miejscu, w niewielkiej do- lince leżącej przy najważniejszej szosie wylotowej z Gdańska w kierunku południowym. Teren ten należał do SS-Obersturmbannführera Paula Ehlego, który (ponoć za namową samego SS-Obergruppenführera Theodora Eickego) zgodził się na udostępnienie pry- watnej działki na nową inwestycję. Roboty budowlane były prowadzone w niezwykłym pośpiechu (na trzy zmiany), pod stałą ochroną policji gdańskiej i kamuflażem, jakoby budowano tam… farmę drobiu (!). W połowie sierpnia, kiedy do kompleksu wprowadzi- ły się pierwsze jednostki, obóz nie był jeszcze ukończony. Prace kontynuowano w kolej- nych tygodniach, już po zakończeniu kampanii polskiej (m.in. przy wykorzystaniu aresz- towanych Polaków). Ostatecznie – uprzedzając nieco kolejność wydarzeń – w 1940 r. obóz składał się łącznie z 45 drewnianych baraków rozmieszczonych na planie półkola w niewielkiej dolinie. Obok funkcji koszarowych (pełniła je ponad połowa z obiektów), część baraków przeznaczono na budynki administracyjne i wartownie, kantynę z kuch- nią, jadalnię (na dwa tysiące osób), magazyny i zbrojownię. Przy zakręcie szosy, do której przylegał obóz (dziś ul. Starogardzka), powstały budynki zaplecza dla taboru samochodo- wego (garaże oraz stacja benzynowa). Na terenie kompleksu, otoczonego dwumetrowym ogrodzeniem, zbudowano też wieżę ciśnień, dzięki czemu obóz posiadał niezależny sys- tem ogrzewania131. Koszary w Maćkowach były przeznaczone dla SS-Heimwehr – jednej z trzech głównych jednostek wojskowych, jakie zostały sformowane w Gdańsku latem 1939 r. (obok dwóch pułków policji krajowej, czyli Landespolizei). Ich utworzenie było możliwe dzięki skoordynowanym działaniom czynników woj- skowych z Rzeszy (przede wszystkim z I Okręgu Wojskowego) oraz miejscowej policji. W czerwcu 1939 r. wszyscy Gdańszczanie, którzy w tym czasie odbywali jeszcze służ- bę w jednostkach Wehrmachtu bądź Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst; RAD) w Prusach Wschodnich, otrzymali rozkaz powrotu do WMG. Zostali oni pro forma zwolnieni ze służby, a następnie zgromadzeni w Elblągu, skąd byli wywożeni (potajem- nie, w cywilnych ubraniach) partiami do Gdańska (temu procederowi służyły m.in. wspomniane na początku imprezy masowe, jakie zorganizowano w czerwcu w WMG). Na miejscu większość z nich wcielono do nowo formowanych jednostek policyjnych bądź do DAD132. Wśród przesłanych do Gdańska, przede wszystkim w czerwcu i lipcu 1939 r., żołnierzy znaleźli się także zawodowi wojskowi, którzy mieli stanąć na czele for- mowanych lub rozbudowywanych jednostek, osoby z dodatkowego przeglądu i poboru (formalnie do policji gdańskiej lub DAD) ochotników werbowanych do „gdańskiego legionu” czy „freikorpsu” (ważnym rezerwuarem kadrowym byli studenci THD), a także miejscowej SA i Powszechnej SS, nie wspominając o kadrach państwowej policji gdań-

131 Por. J. Daniluk, Oddziały dyspozycyjne…, s. 98; idem, Obóz karny SS i policji w Maćkowach, [w:] idem, SS w Gdańsku. Wybrane zagadnienia, Gdańsk 2013, s. 139–140; BA-MA, Nachlass Wolfgang Vopersal, N 756/385a, Lager Matzkau, b.d., b.p. 132 Por. Erinnerungen eines Danziger Bowke. Arthur Krügers Kindheit und Soldatenzeit. Biografie, red. Udo Rosowski, Norderstedt 2011, s. 28; H.H. Krause, Bei der Nachrichtenabteilung in der Zeit vom Sommer 1939 bis zum November 1941, [w:] Beiträge zur Geschichte der 60. Inf. Div. (mot.), später Panz. Gren. Div. „Feldher- rnhalle”, T. 1, Berichte, b.m.w. 1979, s. 79. 36 Jan Daniluk skiej. Osobną kategorię stanowili członkowie jednego z oddziałów SS-Totenkopf, którzy trafili do miasta w ostatnich dniach czerwca 1939 r., jak również zawodowi artylerzyści Wehrmachtu, przesłani jako jedni z ostatnich (w sierpniu 1939 r.) jako uzupełnienie do istniejących już w mieście dywizjonów artylerii133. Dzięki uzupełnieniom kadrowym, od czerwca do sierpnia 1939 r. sformowano nowe siły zbrojne na terenie WMG. Powstały wówczas mieszany związek taktyczny „Gdańsk” najczęściej określany był od nazwiska jego dowódcy, gen. bryg. Friedricha Eberhard- ta, Grupą lub Brygadą Eberhardta. W skład związku wchodziły przede wszystkim dwa wspomniane skoszarowane pułki policji krajowej (w istocie jednostki wojskowe)134 i SS-Heimwehr135, dwa dywizony artylerii (w tym jeden przeciwlotniczy)136, formacja VGAD137, batalion graniczny SA „Hacker”138, a także trzy kompanie (saperów, łączności i zapasowa), batalion budowlany139 oraz niewielka jednostka rozpoznania lotniczego140. Działania oddziałów Grupy Eberhardta miały wspierać i uzupełniać siły wystawione przez miejscowe oddziały policji państwowej, SS i SA, a podległe od 28 czerwca 1939 r. nowemu, specjalnemu pełnomocnikowi Senatu ds. policyjnych, SS-Oberführerowi Jo- hannesowi Schäferowi. Był to przede wszystkim sformowany w lipcu specjalny batalion SS „Eimann”141, dwie sotnie policji pomocniczej142, wydzielone sotnie złożone z grup uderzeniowych, utworzone z funkcjonariuszy gdańskiej Schutzpolizei (uzupełnione ka- drą dowódczą policji przysłaną z Berlina)143, zmobilizowane drużyny NSKK144, konnicy

133 Szereg szczegółowych danych na temat uzupełnień kadrowych Grupy Eberhardta (poza literaturą przed- miotu, wymienioną na początku tekstu) zawiera m.in.: W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 85, 92–93, 102–103, 109, 112, 120, 124–125. 134 Landespolizeiregiment 1 oraz Landespolizeiregiment 2. Były to jednostki wojskowe wystawione w ra- mach 2. rzutu (2. Welle). Oba pułki liczyły łącznie 6120 żołnierzy (kadrę dowódczą w przeważającym stopniu stanowili zawodowi oficerowie Wehrmachtu). 135 Rdzeniem kadrowym oddziału byli członkowie III batalionu 4. pułku SS-Totenkopf „Marchia Wschod- nia” (III/SS-Totenkopfstandarte „Ostmark”), którzy zostali potajemnie (w cywilu) przetransportowani do Gdańska w ostatnim tygodniu czerwca 1939 r. 136 Artillerie-Abteilung Danzig i Flak-Abteilung z.b.V. Danzig. Oba dywizjony zostały wystawione siłami miejscowej policji, ochotników z THD oraz przeszkolonych rezerwistów z Wehrmachtu. Dwie baterie pierw- szego oddziału stanowili przesłani z Rzeszy członkowie oddziałów Wehrmachtu: 3. Artillerie-Lehrregiment Jüterbog i 4. Artillerie-Regiment 65. 137 Verstärkter Grenzaufsichtsdienst. Formacja formalnie wystawiona została przez służbę celną WMG, w jej skład wchodzili jednak głównie esamani. W skład VGAD wchodziła także straż nadbrzeżna SA, określana niekiedy jako VGAD (K). Na jej czele stał kmdr ppor. Wilhelm Hornack. 138 Nazwa SA-Grenzwachtbataillon „Hacker” pochodzi od nazwiska dowódcy gdańskich struktur SA w la- tach 1934–1939, SS-Brigadeführera Heinricha Hackera. W skład batalionu wchodzili esamani z powiatów ziemskich WMG. 139 Bau-Bataillon Danzig – jednostkę zbudowano na podstawie kadr DAD. 140 Aufklärungsabteilung (Danzig). Jednostka została utworzona z pilotów i maszyn należących do gdańskie- go aeroklubu THD (Akaflieg). 141 SS-Wachsturmbann „Eimann”. W skład jednostki wchodzili wyłącznie gdańscy esesmani. Nazwa oddzia- łu pochodzi od SS-Sturmbannführera Kurta Eimanna. 142 Hilfspolizei – formacja wystawiona siłami gdańskiego SA. 143 Sotnie (Hunderschaften): „Kalden”, „Bayer”, „Gehrke”. 144 Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps. Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej… 37

SA145, a także straży pożarnej, gdańskiego Związku Obrony Przeciwlotniczej oraz wspo- mnianego już DRK. O ile pierwotnie wyznaczone oddziałom Grupy Eberhardta cele miały charakter wybitnie defensywny (korekta planów miała miejsce dopiero w ostatnich dniach sierpnia 1939 r.), to jednostki podległe SS-Oberführerowi Schäferowi od począt- ku planowano wykorzystać do przeprowadzenia ataków na polskie placówki na terenie WMG (poza Składnicą na Westerplatte) i aresztowania Polaków oraz Żydów. Liczebność gdańskich formacji wojskowych i policyjnych w połowie sierpnia 1939 r. strona polska oceniała na 15–17 tys. osób, z czego w istocie wartość bojową przedstawiała jedynie połowa146. Szacunki te wydają się być najbliższe prawdzie. Uwzględniając stan uzbrojenia, wyposażenia i wyszkolenia, należy domniemywać, że wartościowe były nie- mal w całości oba pułki Landespolizei, w przeważającym stopniu SS-Heimwehr, a także część dywizjonów artyleryjskich, co łącznie daje blisko 8 tys. osób. Osobną kategorię (pominiętą w powyższym zestawieniu) stanowiły siły podległe Kriegsmarine, które znalazły się w Gdańsku w ostatnim tygodniu sierpnia 1939 r., czyli pancernik „Schleswig-” wraz z załogą, a także przetransportowana na jego pokła- dzie kompania szturmowa niemieckiej marynarki wojennej. Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na nastroje, jakie panowały wśród niemieckiej części obywateli WMG147. Rosnące problemy aprowizacyjne, coraz wyraźniejsza milita- ryzacja miasta i wzrastające napięcie w stosunkach politycznych wywoływały zrozumiały niepokój. Przeciwwagę dla uczuć narodowych, związanych z likwidacją WMG, stano- wiły obawy związane przede wszystkim z obciążeniami natury fiskalnej i gospodarczej, jakie mogły wiązać się z inkorporacją Gdańska do Rzeszy. Ponoć sam Goebbels podczas czerwcowej wizyty miał wytknąć w kręgach władz NSDAP niedostateczny jego zdaniem entuzjazm, jaki spostrzegł podczas zorganizowanych wieców148. Latem 1939 r. policja gdańska dokonała aresztowań osób ostentacyjnie wyrażających niezadowolenie z obrotu sytuacji149. Szczególnie obawiano się ostrzału przez polską artylerię z Helu. Mieszkańcy Nowego Portu podejrzewali też, że w momencie rozpoczęcia działań wojennych ich domy nad ka- nałem portowym zostaną ostrzelane przez załogę WST na Westerplatte. Sądzono także, że Polacy w momencie wybuchu wojny zdecydują się na ostrzał artyleryjski Sopotu bądź którejś z nadmorskich dzielnic Gdańska. Rozpowszechniały się pogłoski o rzekomej bru- talności i dzikości żołnierzy polskich, co potęgowało strach wśród niektórych Gdańsz- czan przed możliwym wkroczeniem WP150. Na skalę napięcia, jakie panowało w części

145 SA-Reiterstandarte 6 (Danzig). 146 Por. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 125, 147–148, 151. 147 Dysponujemy materiałem, który odzwierciedla położenie i nastroje Polaków w Gdańsku w wiosną i la- tem 1939 r. (por. np. Gdańsk 1939…, passim). 148 W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 87, 124. 149 Ibidem, s. 167. 150 Zob. np. Pamiętnik Gregora Strosowskiego (ze zbiorów Mirosława Piskorskiego z Towarzystwa Przyja- ciół Gdańska; uzyskany przez autora za pośrednictwem Piotra Leżyńskiego), wpisy z 1 i 4 IX 1939, b.d.; W. Schmidt, op. cit., s. 4; J. Scholz, Von Danzig nach Danzig… ein weiter Weg 1933–1945. Schicksal einer Generation, Würzburg 2008, s. 85. 38 Jan Daniluk społeczeństwa gdańskiego, wskazuje także łatwość, z jaką rozpowszechniały się pogłoski o rzekomym ataku polskich oddziałów. W nocy z 8 na 9 sierpnia w Brzeźnie i w Nowym Porcie wybuchła panika, kiedy ćwiczące wówczas u ujścia Wisły pododdziały SS-Heim- wehr omyłkowo wzięto za polskie wojska zajmujące miasto151. Inny wybuch paniki miał miejsce 30 sierpnia, późnym wieczorem, na osiedlu w Kamiennym Potoku. Jego miesz- kańcy zaalarmowani strzałami, które padły na granicy, pośpiesznie opuścili swoje domy i zebrali się przy budynkach straży pożarnej i szkoły na Horst-Wessel-Strasse (obecnie ul. Armii Krajowej). Dopiero po interwencji samego nadburmistrza Sopotu, Ericha Tempa, powrócili do swoich mieszkań152. Ostatnie miesiące poprzedzające wybuch II wojny światowej obfitowały na terenie WMG w szereg zjawisk i wydarzeń, które dla uważnych obserwatorów były wyraźnymi sygnałami o zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji. Latem 1939 r. trudno było nie do- strzec licznych grup młodych Niemców, którzy pojawili się w mieście, owych „turystów”, których zdradzał odmienny od gdańskiego akcent. Nie sposób było nie zauważyć wzmo- żonej aktywności gdańskiej policji, SS i SA, sprzętu wojskowego widocznego na ulicach miasta czy prac fortyfikacyjnych realizowanych przy granicy z Polską. Jak to zazwyczaj bywa, na rozwój wydarzeń szybko zareagował handel czy branża turystyczna. Z każdym kolejnym tygodniem zmniejszał się ruch w porcie gdańskim. Wzrosła liczba incydentów granicznych. O wyjątkowej sytuacji świadczyły ewakuacje zagranicznych dyplomatów, zamknięte szkoły, rosnący niepokój w społeczeństwie i wybuchy paniki. Dla bacznych obserwatorów od czerwca do sierpnia 1939 r. zasadnym w istocie pytaniem nie było czy, lecz kiedy, gdzie i w jaki sposób dojdzie do wybuchu konfliktu polsko-gdańskiego, a także, jaki przyjmie on ostatecznie kształt. Odpowiedź nadeszła rankiem 1 września 1939 r.

Summary

The paper is an attempt at presenting the development of situation in the Free of Danzig (Gdańsk) in the last three months before the outbreak of the Second World War. In contrast to other publications, author puts emphasis not on the military matters, but first and foremost on the description of the atmosphere and changes in public, social, economic and cultural life in Danzig, Zoppot (Sopot) and in the region. These changes were announcing the advent of the conflict.

151 Jeśli wierzyć doniesieniom ówczesnej polskiej prasy, sytuację udało się opanować dopiero po akcji gdań- skiej SA i policji („Kurier Bydgoski”, 17 VIII 1939). 152 P. Semków, Dzieje Sopotu, t. 2, 1939–1945, Gdańsk 2003, s. 16–17. Marcin Finc

Archeologia gender – między nauką a ideologią

Narodziny pojęcia gender

Współcześnie słowo gender robi niezwykłą karierę w dyskursie publicznym. Pojawia się przy niemalże każdej okazji, gdy omawiane są problemy natury społecznej. Przy temacie małżeństw i związków partnerskich, adopcji, grup faworyzowanych i dyskryminowa- nych, tolerancji, religii, szkolnictwa, zdrowia itd. Wszędzie, gdzie termin gender pojawia się, budzi skrajne emocje, zwłaszcza wśród osób spoza kręgów akademickich. Podobnie wygląda temat badań genderowych w archeologii, pod których wpływem dyskurs do- tyczący roli kobiety w pradziejach znacząco się zmienił. Najwięcej kontrowersji w tej dziedzinie pojawia się w krajach, w których kwestia płci kulturowej w badaniach została podjęta z pewnym opóźnieniem w stosunku do krajów Zachodu. Sam termin gender ukuty został w 1955 r., a stosowany był przez amerykańskich psy- chiatrów, psychologów i psychoanalityków, od których przejęli go przedstawiciele innych dziedzin nauki. Początkowo termin ten miał znaczenie sensu stricto tożsamości płciowej, co miało związek z badaniami nad identyfikacją płciową u hermafrodytów, tj. osób, które przyszły na świat z podwójnym zestawem genitaliów – męskimi i żeńskimi1. W naukach społecznych na ogół przyjmuje się, że gender oznacza płeć kulturową, de- finiowaną w opozycji do płci biologicznej. Ma się ona pojawiać w specyficznych warun- kach historycznych, społecznych i kulturowych, w przeciwieństwie do płci biologicznej, która dana jest człowiekowi w momencie narodzin2. Problem, czy płeć kulturowa jest faktem zakorzenionym w biologicznym aspekcie płci, czy też jest to zjawisko wyuczone, ciągle dzieli badaczy3. Socjobiolodzy twierdzą, że ludzkie zachowania są zdeterminowane genetycznie4, konstruktywiści społeczni zaś widzą w gender element kulturowy, który jest „wpisywany” do ciała w ramach socjalizacji5, co świetnie odzwierciedlają słowa Simone de Beauvoir w odniesieniu do kobiet: „Nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi”6. Rozwinięciem tego ostatniego podejścia jest tzw. teoria queer, która do twierdzenia, że tożsamość płciowa i akty seksualne są konstruktami społecznymi, do tożsamości męskiej

1 M. A. Peeters, Gender – światowa norma polityczna i kulturowa. Narzędzie rozeznania, Warszawa 2013, s. 52. 2 A. Marciniak, Paradygmaty badawcze w archeologii, [w:] Przeszłość społeczna. Próba konceptualizacji, red. S. Tabaczyński, A. Marciniak, D. Cyrgot, A. Zalewska, Poznań 2012, s. 70. 3 L. Stone, Pokrewieństwo i płeć kulturowa, Kraków 2012, s. 16–17. 4 R. Gilchrist, Gender and archaeology. Contesting the past, London–New 2001, s. 10. 5 Ibidem, s. 13. 6 S. de Beauvoir, Druga płeć, Warszawa 2003, s. 299. 40 Marcin Finc i żeńskiej dołącza także homo- i transseksualne7. Ma to być wynikiem racjonalizacji świa- domego i dobrowolnego wyboru różnorodności wirtualnie nieskończonej liczby tożsa- mości, wynikającej z dekonstrukcji heteroseksualizmu8.

Archeologia gender – problematyka badawcza

W nauce podejście genderowe ewoluowało symbiotycznie z myślą feministyczną. Zgod- nie z nią, do lat siedemdziesiątych XX w. postawa badawcza była skażona androcentry- zmem, czyli stawianiem pierwiastka męskiego w centrum uwagi9. Fundamentalna dla feminizmu chęć zmiany istniejących relacji siły/władzy pomiędzy kobietą a mężczyzną doprowadziła na Zachodzie w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w. do wzmożenia starań o uwidocznienie pierwiastka kobiecego w publikacjach naukowych10. Do archeologii badania nad zagadnieniem płci kulturowej przeniknęły za sprawą kon- taktów z feministycznymi badaniami antropologicznymi11, ale dopiero około dwadzie- ścia lat po tym, jak zostały zaadaptowane do tej dziedziny12. Wynikało to z zaistniałej w badaniach archeologicznych trudności w rozpoznawaniu potencjalnych materialnych wyróżników płci kulturowej13. Nie bez znaczenia okazało się także dotychczasowe, silnie esencjalistyczne podejście do zagadnienia płci w pradziejach, w wyniku czego kobiety były na ogół przedstawiane jako podległe mężczyznom, przebywające w sferze domowej, gdzie ich aktywności miały być związane głównie z rolą żon lub matek14. Wynikać to miało z dużego stopnia uzależnienia interpretacji archeologicznych od analogii z opisów etnograficznych15. Antropologia miała na ogół prezentować podejście silnie androcen- tryczne – mężczyzna był jednostką silną, agresywną, dominującą i aktywną, co miało czynić go, z punktu widzenia rozwoju dziejowego, istotniejszym od kobiety, traktowanej jako słaba, pasywna i zależna od męskiego opiekuna16. Tak więc różnice biologiczne mia- ły stanowić element strukturyzujący i ograniczający role i pozycje społeczne, a opis roli kobiety w społeczeństwie na ogół przedstawiał ją w zależności od pozycji mężczyzny17. Po zaadaptowaniu do archeologii perspektywy feministycznej, kobiety zaczęto przed- stawiać, w zależności od radykalizmu podejścia poszczególnych badaczy, jako jednostki mogące zdobyć znaczącą pozycję i prestiż jedynie w pewnych określonych okoliczno-

7 A. Marciniak, op. cit., s. 72. 8 M. A. Peeters, op. cit., s. 69. 9 R. Gilchrist, op. cit., s. 1. 10 Ibidem, s. 2. 11 B. Alberti, Bodies in prehistory: beyond the sex/gedner split, [w:] Global archaeological theory: contextual voices and contemporary thoughts, red. P. P. Funari, A. Zarakin, E. Stovel, New York 2005, s. 108. 12 A. Marciniak, op. cit., s. 71. 13 Ibidem. 14 M. W. Conkey, J. D. Spector, Archaeology and the study of gender, Advances in Archaeological Method and Theory, vol. 7, 1984, s. 13–14. 15 Ibidem, s. 3. 16 Ibidem, s. 4. 17 Ibidem. Archeologia gender – między nauką a ideologią 41

ściach społeczno-kulturowych albo jako w pełni niezależne podmioty życia społeczno- -gospodarczego18. Poza studiami nad władzą, dominacją, organizacją produkcji czy wytwarzaniem tech- nologii i wykorzystywaniem przestrzeni, dyskutowanym problemem stał się również wpływ światopoglądu samych badaczy na wyniki ich pracy. Archeolodzy mężczyźni, wy- wodzący się z klasy średniej, którzy liczebnie dominowali w badaniach archeologicznych, mieli mieć przemożny wpływ na wzbogacanie interpretacji na temat relacji społecznych w poszczególnych okresach dziejów19. Miało się to odbywać przez projekcję własnego światopoglądu naukowców na badane przezeń dawne społeczności. Według Margaret Conkey i Janet Spector, archeologia utrwalała androcentryczne stereotypy przez ich bez- krytyczną akceptację20. Zainteresowanie tematyką gender w badaniach nad przeszłymi społeczeństwami, mające być odpowiedzią na dotychczasowe powielanie stereotypowych opinii, pojawiło się w wyniku drugiej i trzeciej fali feminizmu, choć w wielu publikacjach zaprzeczano „sprzymierzeniu” tych badań z ruchem feministycznym21. Badacze, jak sami twierdzili, postawili sobie za cel jedynie przywrócenie kobiecie jej przeszłości oraz udziału w nauce, która dotychczas skupiona była na mężczyźnie, aczkolwiek amerykańska i europejska archeologia płci kulturowej wybrały nieco odmienne ścieżki zmierzające do tego celu22. W Stanach Zjednoczonych prace badawcze skupiają się głównie na podziałach pracy ze względu na płeć, uniwersaliach oraz kobiecym wkładzie w postęp i zmiany, co jest spój- ne z drugą falą feminizmu oraz z podejściem procesualnym, archeologia europejska zaś zogniskowała swoje wysiłki na analizie symboliki i kulturowej manifestacji gender, przy równoczesnym mniejszym przywiązywaniu uwagi do podziałów pracy ze względu na płeć w zajęciach wytwórczych23. Przedstawione powyżej różnice wynikają z zaznaczonego już faktu, że w Stanach Zjednoczonych druga fala feminizmu miała znacznie większy wpływ na kształtowanie się teorii naukowych, a w Europie z kolei doszły do głosu strukturalizm, antropologia symboliczna i poststrukturalizm24. Druga fala feminizmu określiła różnicę pomiędzy sex (płcią biologiczną) a gender (płcią kulturową), gdzie pierwsza była stałą kategorią biologiczną, a druga tworem spo- łecznym, będącym zestawem zmiennych wartości. Trzecia fala była swego rodzaju bun- tem przeciwko gynocentrycznej tendencji funkcjonującej w większości archeologii gender i postulowała wprowadzenie do badań perspektywy maskulinistycznej, która miała zwal- czać stereotypowe przedstawianie mężczyzny we wszystkich kulturach25.

18 A. Marciniak, op. cit. 19 Ibidem. 20 M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 3–4. 21 R. Gilchrist, op. cit., s. 6. 22 Ibidem. 23 Ibidem. 24 Ibidem, s. 7. 25 Ibidem, s. 8–9. 42 Marcin Finc

Typowym elementem feministycznego podejścia badawczego w archeologii, co zwią- zane jest z jego poniekąd postmodernistycznym rodowodem26, jest duża doza sceptycy- zmu wobec perspektywy możliwości uzyskania obiektywnych rezultatów badań27. Ta- kiej krytyce podlegała przede wszystkim archeologia procesualna. Ten powstały w latach sześćdziesiątych XX w. kierunek w archeologii zakładał, że zastosowanie odpowiednich metod badawczych, wzorowanych na metodologii nauk ścisłych, miało zagwarantować uzyskiwanie wysoce obiektywnych wyników analiz28. Według badaczy feministycznych ów obiektywizm miał być jedynie iluzją, gdyż rygor metodologiczny w najmniejszym stopniu nie wpływał na usunięcie androcentryzmu z ostatecznych interpretacji wyni- ków29. Twierdzili oni, że w procesie konstruowania wiedzy nie ma żadnej możliwości przyjęcia pozycji neutralnej światopoglądowo30, co Bruce Trigger określił jako „nihili- styczny hiperrelatywizm”31. Problemem stała się więc również nieobecność naukowców kobiet i jej wpływ na proces konstrukcji wiedzy oraz to, czy tworzą one inny rodzaj wie- dzy niż mężczyźni32. Wiązać to zagadnienie można z archeologiczną „niewidzialnością” kobiet. Fałszywe pojęcie obiektywizmu oparte na metodologii archeologii procesualnej i paradygmaty przyjęte przez badaczy sprawiały, że kobiety były najzwyczajniej niereje- strowane, gdyż nie zadawano odpowiednich pytań badawczych33. Empiryczne zaawanso- wanie studiów archeologicznych w żaden sposób nie chroniło przed zideologizowanymi interpretacjami34, ale wydaje się, że działało jak swego rodzaju znieczulenie, przez co etno- i androcentryzm w archeologii mogły być w dużym stopniu nieuświadomione.

Światopogląd badacza a archeologiczne badania nad płcią kulturową

Zagadnienie płci kulturowej w genderowych badaniach archeologicznych ujmowane jest jako zasada budowy społeczeństw, element istotny dla podtrzymania relacji pomiędzy płciami kulturowymi oraz struktur społeczno-ekonomicznych, gdyż to za jego sprawą społeczeństwa reprodukują się nie tylko pod względem biologicznym, ale przede wszyst- kim społecznym i ideologicznym35. Płeć kulturowa, będąc wyrazem postrzegania świata przez daną społeczność, ma być reprezentowana przez praktykę, dyskurs i symbolikę, a także materialną stronę życia i fizyczne doświadczenia36. Gender jest więc niezwykle złożonym problemem badawczym pod względem archeologicznym, dodatkowo kompli-

26 M. A. Peeters, op. cit., s. 60. 27 M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit, s. 6. 28 C. Renfrew, P. Bahn, Archeologia. Teorie, metody, praktyka, Warszawa 2002, s. 36–37. 29 R. Gilchrist, op. cit., s. 18. 30 Ibidem, s. 19. 31 A. Wylie, The engendering of archaeology. Refiguring feminist science studies, Osiris, 2nd ser., vol. 12, Wo- man, Gender, and Science: New Directions, s. 85. 32 R. Gilchrist, op. cit., s. 23. 33 M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 6. 34 A. Wylie, op. cit., s. 80. 35 M. Sánchez-Romero, Childhood and the construction of gender. Identities through material culture, Child- hood in the Past 1, 2008, s. 17–18. 36 Ibidem, s. 18–19. Archeologia gender – między nauką a ideologią 43 kowanym przez fakt, że zjawisko płci kulturowej jest płynne, bardzo zmienne w czasie w przypadku pojedynczej osoby37. Pojawia się więc pytanie, czy archeologia jest w ogóle w stanie badać to zagadnienie. Benjamin Alberti w jednym z artykułów przytacza ar- gumenty naukowców sceptycznie nastawionych do badań genderowych w archeologii: dyskusyjność możliwości archeologicznej rejestracji płci kulturowej, brak jej oczywistego rozróżnienia od płci biologicznej (problem gender jako społecznego opracowania hipote- tycznie oczywistego faktu różnic pomiędzy płciami biologicznymi) czy też, w przypadku materiałów pochodzących z pochówków, początkowe przypisywanie przedmiotów do płci biologicznej, a dopiero w drugiej kolejności do płci kulturowej, w wyniku czego interpretacja gender niezależnie od sex staje się praktycznie niemożliwa38. Powyższa argu- mentacja może się wydawać wystarczająca dla ugruntowania sceptycyzmu wobec badań genderowych w archeologii, aczkolwiek bardziej przyczynić się do tego mogą działania samych badaczy feministycznych. Jednak, aby je właściwie ocenić, trzeba najpierw zrozu- mieć istotę postawy badawczej, jaką się owi naukowcy kierują. Archeologię gender można określić jako owoc dwóch postaw przyjmowanych w ar- cheologii feministycznej – relatywizmu, rozumianego jako niemożliwość zajęcia pozycji badawczej neutralnej światopoglądowo, oraz otwarcie przyznawanej chęci zwalczania w archeologii androcentryzmu, który miał być efektem wielu dekad dominacji mężczyzn w tej dziedzinie nauki. Pierwszy element, czyli wspomniany już wcześniej „nihilistyczny hiperrelatywizm”, może zostać uznany za nadmiernie rozwiniętą wersję tendencji panu- jącej w archeologii postprocesualnej, która uznaje możliwość istnienia wielości interpre- tacji i różnorodności perspektyw w badaniach nad jakimś konkretnym zagadnieniem39. Prowadzi to jednak do swego rodzaju paradoksu, gdyż zaprzeczając możliwości pozyty- wistycznego, obiektywnego poznania, skazuje się archeologię na trwanie w stanie zawie- szenia podobnym do sytuacji bohatera greckiej tragedii. Starcie się różnych, sprzecznych bądź znacząco rozbieżnych, interpretacji archeologicznych będzie prowadzić do narodzin kolejnych, nowych interpretacji, równocześnie poprawnych i błędnych, tak jak ich po- przedniczki. W najgorszym wypadku skutkowałoby to mnożeniem się teorii, z których żadna nie daje nam dobrej odpowiedzi na zadane pytanie badawcze, gdyż wszystkie są równie dobre, co złe. Ten swoisty fatalizm interpretacyjny w archeologii gender miesza się u niektórych badaczy z otwarcie gynocentrycznym i antymaskulinistycznym podejściem interpretacyjnym do otrzymywanych wyników badań. Świetną ilustracją dla tego typu interpretacji jest, powstała nieco wcześniej w duchu zbliżonym do gender archaeology, teoria sformułowana przez Mariję Gimbutas na temat istnienia w przeszłości tzw. cy- wilizacji Starej Europy, opartej na fundamencie wartości kobiecych, która miała upaść w późnej epoce brązu pod naporem męskiej kasty wojowników40. W konstrukcji swojej teorii badaczka połączyła wszelkie przedstawienia kobiece z różnych okresów i regionów, uznając je za wyraz tych samych podstawowych wyobrażeń o kobiecie i Wielkiej Bogini

37 Ibidem, s. 21–22. 38 B. Alberti, op. cit., s. 108–109. 39 C. Renfrew, P. Bahn, op. cit., s. 43. 40 Ibidem, s. 206. 44 Marcin Finc oraz za świadectwo funkcjonowania w przeszłości matriarchatu41. Została jednak skryty- kowana za ogromny esencjalizm oraz błędy kontekstualne, typologiczne i chronologicz- ne42. Interesujący jest fakt, że na podstawie tych samych zabytków inny archeolog, Ian Hodder, stwierdził coś dokładnie odwrotnego, a mianowicie, że są one wyrazem uprzed- miotowienia i podporządkowania kobiet. Ich częstsze od męskich przedstawienia miały wskazywać, że w przeciwieństwie do mężczyzn, były one obiektami męskiego pożądania i posiadania43. Tak skrajna rozbieżność obu interpretacji tego samego zjawiska, wynika- jąca z ich esencjalizmu i odmienności paradygmatów badawczych, jest świetną ilustracją problemu, przed jakim stoi archeologia gender. Podobnym, chociaż może bardziej uwidaczniającym to zagadnienie, przykładem może być artykuł Joakima Goldhahna i Ingrid Fuglestvedt na temat skandynawskiej sztu- ki naskalnej z epok kamienia i brązu44. Badacze próbują w nim odpowiedzieć na pytanie, czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu sztuka naskalna odzwierciedla rzeczywiste relacje płci kulturowych w społeczeństwach jej twórców. Z oczywistego braku źródeł pisanych na ten temat, archeologom pozostała jedynie analiza formalna naskalnych przedstawień45. Nawiązując do prac Gro Mandt – badaczki, która swoimi badaniami sztuki naskalnej z epoki brązu „rzuciła wyzwanie androcentryzmowi”, dwójka autorów przyjęła, że sama sztuka naskalna jest czysto symboliczna46. Przez słowo „symboliczna” można rozumieć, że przedstawia ona sceny o charakterze mitologicznym, a nie rzeczywistym. Kłóci się to jednak z dalszymi wnioskami pary autorów, którzy uznają, że przedstawienia kobiet dosiadających dużych zwierząt są dowodem na funkcjonowanie w skandynawskich spo- łecznościach epok kamienia i brązu instytucji szamana kobiety, określanej w tekście także jako „specjalistka od rytuałów”47. Wydaje się to być pewną niekonsekwencją w związku z wcześniejszą deklaracją co do ogólnej interpretacji badanego zagadnienia. Odwrotnie jest w przypadku przedstawień zbliżeń seksualnych ludzi i zwierząt. Dawniejsi badacze interpretowali je jako dowód zachowań zoofilskich lub wręcz zezwierzęcenia48. Autorzy widzą w nich raczej wyraz wierzeń kosmogonicznych, interpretacje swoich poprzedni- ków zaś oskarżają o przesycone „luterańskim purytanizmem”49, a ich samych posądzają o fanatyzm i wyrażanie poglądów będących „nielogicznymi frazesami”50. Tak jednoznacz- na i brutalna krytyka badaczy, których interpretacje nie pokrywają się z tezami autorów, dobrze współgra z ich dobrą oceną wyników badań Gro Mandt, o której wypowiadają

41 R. Gilchrist, op. cit., s. 25. 42 Ibidem. 43 C. Renfrew, P. Bahn, op. cit., s. 207. 44 J. Goldhahn, I. Fuglestvedt, Engendering North European rock art: bodies and cosmologies in stone and bronze age imagery, [w:] A companion to rock art, red. J. McDonald, P. Veth, Chichester 2012, s. 237–260. 45 Ibidem, s. 239. 46 Ibidem, s. 245. 47 Ibidem, s. 246–247. 48 Ibidem, s. 251. 49 Ibidem. 50 Ibidem, s. 245. Archeologia gender – między nauką a ideologią 45 się pozytywnie, określając ją mianem „wybitnej badaczki” („notable researcher”)51. Oczy- wiście co do samych interpretacji można mieć różne podejście. Widzenie przez dawniej- szych badaczy w jakimś przedstawieniu naskalnym oznak zoofilii może u nas wywoływać w pełni zrozumiały sceptycyzm, bądź też możemy je traktować jako wiarygodne, w za- leżności od naszej własnej wiedzy na ten temat lub przynajmniej intuicji. Jednak sformu- łowania uderzające w dobre imię innych badaczy, którzy reprezentują jedynie odmienną od naszej hipotezę wyjaśniającą dane zjawisko, jest zagrywką nieprzystającą do kogoś, kto uważa siebie za człowieka nauki. W przypadku artykułu Joakima Goldhahna i In- grid Fuglestvedt ideologiczne zaangażowanie widać jak na dłoni. Pomijając już powyższe argumenty, można przywołać jeszcze jeden, bardzo istotny element ich wywodu. Mia- nowicie poddają oni druzgocącej krytyce dawny pogląd utożsamiający pierwiastek męski z aktywnością52, równocześnie wprowadzając dwa inne związki – kobiecości i swobody („femaleness ” i „non-control ”) oraz męskości i nadzoru/kontroli („maleness” i „control ”)53. Trudno nie odnieść wrażenia, najprawdopodobniej słusznego, że autorzy w swoim ar- tykule dają wyraz raczej osobistym poglądom aniżeli dobrze ugruntowanym hipotezom naukowym. W przeciwnym wypadku sposób ich formułowania zadawałby kłam całemu wysiłkowi badawczemu, jaki oboje włożyli w analizę interesującego ich zagadnienia. Archeologia gender niewątpliwie wniosła do problematyki badawczej jeden niezmier- nie istotny element – zwróciła uwagę na niedoreprezentowanie kobiet w pradziejach, ponieważ badacze, prawdopodobnie w pełni nieświadomie, pomijali ich rolę w rozwoju kulturowym ludzkości. Obecnie archeolodzy są bardziej czujni, co niewątpliwie prze- kłada się na wzrost możliwości interpretacyjnych wyników badań terenowych. Proble- matyczna jest jednak kwestia samych interpretacji. Skoro nie można zająć neutralnego światopoglądowo stanowiska badawczego, o czym już kilkakrotnie wspomniano, uzyska- ne wyniki nigdy nie będą reprezentowały obrazu przeszłości dążącego do obiektywizmu. Dodatkowo jawne zaangażowanie się części badaczy w walkę ideologiczną pomiędzy „starym porządkiem” a feministyczną wizją społeczeństwa tylko zaciemnia ogólny obraz zamierzchłych epok i zaprzepaszcza cały wysiłek naukowy dla usprawiedliwienia wła- snych poglądów, o czym pisały już Margaret Conkey i Janet Spector54. Po dodaniu do problemu sporu światopoglądowego także trudności w archeologicznej rejestracji płci kulturowej i określenia jej wyznaczników, a także skonkretyzowania, czym właściwie płeć kulturowa jest, powstaje, jak się wydaje, dziedzina badań, która sama nie jest w stanie obronić własnej racji bytu. Wydaje się, że termin płci kulturowej może być z powodzeniem stosowany w przypad- ku badania populacji ludzkich, które istnieją i funkcjonują, a badacz, dzięki bezpośred- niej z nimi styczności, może wyciągać wnioski na bazie obserwacji ich codziennego życia i przeprowadzania wywiadów, a nie jedynie na bazie materialnych pozostałości sprzed setek czy nawet tysięcy lat. Słuszny wydaje się pogląd głoszony przez Judith Buttler, mó-

51 Ibidem. 52 Ibidem. 53 Ibidem, s. 253. 54 M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 3. 46 Marcin Finc wiący, że gender to „zrytualizowane powtarzanie”, pewna rzeczywistość tworzona przez nieprzerwany społeczny akt, będący sankcjonowaniem konkretnego, przyjętego społecz- nie zbioru znaczeń55. Upraszczając myśl autorki można stwierdzić, że płeć kulturowa to rodzaj roli, którą każdy odgrywa publicznie zgodnie z przyjętymi przez społeczeństwo normami kulturowymi. Nie wydaje się możliwe zbadanie takiego fenomenu na bazie jedynie materialnych pozostałości, odzwierciedlających poniekąd tylko jedną, konkretną chwilę, w której zostały zdeponowane. Margarita Sánchez-Romero uważa, że związek pomiędzy ciałami i obiektami w kontekście grobowym może być dobrym instrumentem dla zrozumienia genderyzacji oraz tego, jak społeczeństwo tworzy, manipuluje i zmienia tożsamości w czasie56. Jest to postawa reprezentująca raczej procesualny optymizm po- znawczy niż postmodernistyczny sceptycyzm i wydaje się nazbyt pozytywnie nastawiona wobec możliwości badawczych współczesnego warsztatu archeologicznego, jednak należy przyznać, że pod względem etycznym takie podejście nie budzi najmniejszych wątpliwo- ści i jest przykładem próby w pełni naukowego wykorzystania dostępnym możliwości interpretacji materiału archeologicznego bez żadnych odniesień ideologicznych. W świetle niedostatków metodologicznych archeologii oraz jawnego bądź zakamu- flowanego zaangażowania się w spory ideologiczne przez część badaczy, słuszne wydaje się zrobienie kroku wstecz w materii interpretacji społecznych i pozostanie przy bardziej neutralnym i bezpieczniejszym terminie, aczkolwiek znacznie szerszym znaczeniowo, ja- kim jest „rola społeczna”. Gender lub płeć kulturowa są określeniami zawierającymi pe- wien ładunek ideologiczny, który wpływa na interpretację materiałów archeologicznych lub podejście innych badaczy do takowych interpretacji. Trudne jest określenie, jakie materiały są wyznacznikami płci kulturowej konkretnej jednostki, a jakie odpowiadają jej pełnej roli społecznej, nie licząc oczywiście pochówków o wyjątkowym charakterze ze względu na specyfikę czy bogactwo wyposażenia, a także przedstawień o jednoznacznym charakterze, które niejako narzucałyby badaczowi interpretację dotyczącą identyfikacji genderowej osoby pochowanej, tudzież uwiecznionej na malowidle, w rzeźbie czy mo- zaice. Podsumowując, wydaje się, że choć archeologia gender poszerzyła znacząco zakres pytań badawczych i zwróciła uwagę na pewne niedociągnięcia wcześniejszych badań o charakterze społecznym, to jednak jej rola na tym powinna się zakończyć. Ideologiczne zaangażowanie wielu badaczy, którzy często narzucają radykalne, niczym nieuzasadnio- ne interpretacje, bardziej przeszkadza niż pomaga w odtworzeniu obrazu zamierzchłych społeczeństw. O tym, że archeologia gender zawiodła, wspominali już niektórzy spośród badaczy feministycznych57. Wszak archeologia nie ma na celu zamiany androcentryzmu na gynocentryzm, tylko odtworzenie możliwie najpełniejszego obrazu rozwoju społecz- nego i cywilizacyjnego ludzkości na przestrzeni dziejów.

55 J. Buttler, Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, Warszawa 2008, s. 252–253. 56 M. Sánchez-Romero, op. cit., s. 21–22. 57 R. Gilchrist, op cit., s. 30. Archeologia gender – między nauką a ideologią 47

Summary

In archaeological studies problem of gender is under discussion, but there are some objections against this problem in researches. Firstly, there is a problem of methodology, which negate possi- bility of creation the disinterested knowledge. Secondly, controversial is identification of archaeo- logical determinants of gender and the ideological engagement of some of researchers. That is why it seems that gender is not the right term for studies of social roles by archaeology. Dominika Hempel

Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame

Położony na przedmieściach miasta South Bend Uniwersytet Notre Dame został założo- ny w 1842 r. przez francuskiego kapłana Edwarda Sorina, członka Kongregacji Świętego Krzyża. Uczelni nadano nazwę L’Université de Notre Dame du Lac (Uniwersytet Naszej Pani znad Jeziora), by podkreślić jej katolicki charakter. W 1844 r. instytucja ta została przejęta pod prawną opiekę przez stan Indiana i do dziś jest jednym z największych prywatnych, katolickich uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych. Obecnie na Notre Dame studiuje około 12 tys. studentów, w tym ponad 8 tys. na studiach pierwszego stop- nia (undergraduate studies). Uniwersytet jest silnym ośrodkiem nauk humanistycznych, a jedną z wiodących dyscyplin jest tam historia1. Po immatrykulacji na Uniwersytecie świeżo upieczony student, tzw. freshman, rozpo- czyna pierwszy rok studiów. W tym okresie, zanim wybierze specjalizację, musi zaliczyć wyznaczone przedmioty, które stanowią obligatoryjne wymagania uniwersyteckie (uni- versity requirements). Należą do nich2: – jedno uniwersyteckie seminarium (student, który w przyszłości będzie chciał spe- cjalizować się w historii, może już na pierwszym roku wybrać interesujące go semi- narium poświęcone historii); – jeden przedmiot poświęcony sztuce pisania i retoryce; – dwa kursy matematyki; – dwa kursy nauk przyrodniczych lub języka obcego; – dwa kursy wychowania fizycznego lub przeszkolenia wojskowego ROTC reserve( officers training corps); – jeden dodatkowy przedmiot z wybranej dziedziny; może to być historia, nauki spo- łeczne, filozofia, teologia, sztuki piękne lub literatura (na pierwszym roku student musi wybrać jeden z tych przedmiotów, natomiast pozostałe będzie miał obowiązek zaliczyć w toku kolejnych lat studiów); – dwa wybrane przedmioty prowadzone przez college, w którym będzie chciał kon- tynuować naukę na wyższych latach studiów.

1 W roku akademickim 2013–2014 przebywałam na stypendium Polish American Research Fellowship na Uniwersytecie Notre Dame. Omawiając kształcenie przyszłych historyków, a także nauczanie historii stu- dentów innych kierunków na tym uniwersytecie, opierałam się na oficjalnych dokumentach uczelni, a także własnych obserwacjach. 2 http://fys.nd.edu/incoming-students/first-year-requirements/curriculum-requirements/ [dostęp: 16 X 2014]. Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame 49

Jak widać, w odróżnieniu od polskiego sytemu szkolnictwa wyższego, pierwszy rok na tej uczelni jest rokiem wstępnym, przygotowującym studenta do dalszej edukacji. Pod koniec tego roku musi on zdecydować, którą specjalizację (major) z ponad sześćdziesięciu prowadzonych przez Uniwersytet Notre Dame wybierze. Będzie to miało decydujący wpływ na dalszy tok studiów. Poszczególne specjalizacje prowadzone są w ramach pięciu następujących szkół (college): School of Architecture, The College of Arts and Letters, The Mendoza College of Business, The College of Science oraz The College of Engineering. Szkoły te są odpowiednikami polskich wydziałów. W ich ramach istnieją departamenty i insty- tuty. Aby zrealizować program wybranego major, trzeba zaliczyć określoną liczbę i typ przedmiotów. Po spełnieniu wymagań uniwersyteckich, jak i wymagań wybranej przez niego szkoły i specjalizacji, student otrzyma dyplom ukończenia studiów. The College of Arts and Letters (Szkoła Sztuki i Literatury) daje możliwość specjalizo- wania się np. w historii, historii sztuki czy politologii. Student nie musi jednak poprzestać na wyborze jednej dyscypliny. Oprócz standardowego major może dobrać uzupełniającą specjalizację (tzw. supplementary major). W odróżnieniu od major, ta dodatkowa dyscy- plina nie jest samodzielna i jej zrealizowanie nie prowadzi do uzyskania dyplomu ukoń- czenia studiów, pozwala natomiast poszerzyć zainteresowania. Może to być np. język chiński lub japoński (obejmujący nie tylko naukę języka, ale też historię i kulturę danego kraju), teologia lub gender studies. Oprócz tego istnieje jeszcze tzw. minor, czyli rodzaj małej specjalizacji, która często jest wybierana jako uzupełnienie wiodącej dyscypliny. Na przykład student historii czy nauk politycznych, który zainteresowany jest Ameryką Łacińską, może wybrać dodatkowo American Studies (studia latynoamerykańskie) jako minor, aby poszerzyć wiedzę w tej konkretnej dziedzinie. W przypadku najzdolniej- szych istnieje możliwość zrealizowania dwóch standardowych programów major (double major). Każda ze szkół na Uniwersytecie Notre Dame posiada szeroki wybór specjalizacji do wyboru. Warto zwrócić uwagę na fakt, że wybrane specjalizacje nie muszą być prowadzone w obrębie jednej szkoły. Oznacza to, że student może uzyskać drugą specjalizację w in- nym college’u. Dzięki temu np. student historii może także studiować biologię, finanse, a nawet jeden z kierunków inżynierskich. Z jednej strony – zwiększa to jego szanse na rynku pracy, a z drugiej – daje możliwość rozwijania zainteresowań w wielu dziedzinach. Co więcej, plan zajęć na studiach nie jest sztywno ustalony. Istnieje wiele przedmio- tów do wyboru, więc w praktyce każdy ze studentów realizuje własny, indywidualny tok studiów. Dzięki temu ci, którzy chcą studiować więcej niż jedną specjalność, mogą tak wybrać sobie przedmioty, aby zajęcia nie kolidowały ze sobą. W ten sposób znika pro- blem, z którym spotykają się studenci dwóch kierunków w Polsce, mający ograniczoną możliwość wzajemnego dostosowywania obu planów zajęć. Dla zobrazowania powyższej kwestii można podać dwa przykłady łączenia specjalizacji, na które decydowali się do- tychczas studenci Notre Dame. Pierwsze połączenie obejmowało major z historii oraz minor z nauk o Ameryce Południowej i antropologii, natomiast drugi zestaw był bardziej 50 Dominika Hempel zróżnicowany, łącząc w sobie major z dziedziny muzyki, drugi major (double major) z hi- storii oraz dodatkowy major (supplemental major) z matematyki3. Oczywiście studiowa- nie więcej niż jednej specjalności wymaga dużo czasu i poświęcenia, dlatego nie wszyscy studenci się na to decydują. Wybór historii jako specjalizacji wiodącej (major) umożliwia studentom History De- partment (Departament Historii), działający w ramach The College of Arts and Letters. Program History major obejmuje dziesięć przedmiotów, wśród których znajdują się: – warsztat historyczny (History Workshop) – wstępne zajęcia dla przyszłych history- ków, podczas których studenci zdobywają podstawowe umiejętności potrzebne w toku dalszej nauki i badań historycznych; – cztery przedmioty z sześciu do wyboru (każdy z innego obszaru tematycznego): historia Afryki / Azji / Bliskiego Wschodu, starożytna / średniowieczna historia Eu- ropy, współczesna historia Europy, historia Ameryki Południowej, historia Stanów Zjednoczonych oraz kategoria specjalna (zawiera przedmioty spoza powyższych kategorii, np. historię Australii); wymagane jest, aby jeden z czterech wybranych przedmiotów dotyczył okresu sprzed 1500 r.; – trzy przedmioty należące do tzw. concentration area – przy ich wyborze pomaga spe- cjalny doradca, który po określeniu zainteresowań studenta pomaga dobrać zajęcia tak, aby ułatwiły rozwój w konkretnej dziedzinie; przedmioty te mogą być zwią- zane tematycznie, geograficznie lub chronologicznie z zamiłowaniami studenta, co więcej, mogą być prowadzone w ramach innej specjalizacji; doradca może uznać za potrzebne dla rozwoju studenta uczęszczanie na przedmioty takie jak socjologia czy ekonomia, dzięki temu student historii zainteresowany Ameryką Południową może chodzić na zajęcia oferowane przez The Department of Political Science (De- partament Nauk Politycznych), np. Politics and Violence in Latin America (polityka i przemoc w Ameryce Łacińskiej)4; – jedno seminarium prowadzone przez Departament Historii, podczas którego stu- denci będą mieli okazję prowadzić pierwsze indywidualne badania i napiszą pracę zaliczeniową; przedmiot ten zazwyczaj wybierany jest na ostatnim roku studiów (tzw. senior year); – jeden przedmiot dodatkowy (elective) wybrany przez studenta z dowolnej dzie- dziny5. Ponadto student musi zaliczyć przedmioty wymagane przez dany college. W przypadku studenta historii są to przedmioty określone przez The College of Arts and Letters (z dużą dowolnością w doborze zajęć).

3 College of Arts and Letters – 2013 Senior Thesis Project: https://al.nd.edu/assets/99556/senior_thesis_sli- deshow_2013_projects.pdf [dostęp: 1 X 2014]. 4 Przedmiot prowadzony w ramach Departamentu Nauk Politycznych na Uniwersytecie Notre Dame w se- mestrze wiosennym roku akademickiego 2013/2014. 5 History major requirements (http://history.nd.edu/assets/44785/hist_major_program_current_2010_.pdf [dostęp 16 X 2014]). Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame 51

Jak wykazano, liczba przedmiotów do zaliczenia jest znaczna, szczególnie wówczas gdy student zamierza ukończyć więcej niż jedną specjalizację. Na szczęście w określonych przypadkach możliwe jest zaliczenie jednego przedmiotu na poczet dwóch specjalizacji. Jeśli student zdał egzamin AP (Advanced Placement Examination)6, może uzyskać zalicze- nie i tym samym zwolnienie z niektórych zajęć. Na przykład przedmiot historia europej- ska lub historia powszechna może zostać zaliczony, jeśli student uzyskał wymaganą ocenę na egzaminie AP o tej samej nazwie. Dokładne reguły zaliczania przedmiotów określane są przez odpowiedni college i departament. Departament Historii specjalizuje się w nauczaniu historii średniowiecznej, historii Stanów Zjednoczonych, Europy i Ameryki Łacińskiej, jednak wśród zajęć proponowa- nych studentom można znaleźć również szereg innych przedmiotów. Zajęcia prowadzone przez Departament Historii można podzielić na: – skierowane tylko do studentów pierwszego roku Notre Dame; – skierowane do wszystkich studentów Notre Dame; – skierowane tylko do przyszłych historyków (np. wymienione wyżej: warsztat i se- minarium). Każdy student Notre Dame musi w ciągu studiów zaliczyć przynajmniej jeden histo- ryczny przedmiot (tzw. University History Requirement, UHR). Departament Historii prowadzi wykłady przeznaczone specjalnie dla studentów, którzy chcą zaliczyć UHR już na pierwszym roku studiów. Są to zazwyczaj wykłady dla dużej grupy studentów, np. „Western civilization to 1500 ” (zachodnia cywilizacja do roku 1500) lub „ at war, 1900–1945” (Europa w stanie wojny, 1900–1945)7. Osoby zainteresowane spoza pierw- szego roku muszą posiadać zgodę na uczestnictwo w tych zajęciach. Większość zajęć prowadzonych w Departamencie Historii jest otwarta dla wszystkich studentów Notre Dame. Każda osoba zainteresowana historią może w nich uczestniczyć (decyduje kolejność zgłoszeń, przy czym nierzadko pewna liczba miejsc jest z góry zare- zerwowana dla studentów historii). Studenci innych specjalizacji często wybierają przed- mioty historyczne jako UHR lub elective. Departament Historii rokrocznie prezentuje szeroką gamę przedmiotów do wyboru. Warto w tym miejscu podać kilka przykładów: Medicine & Public Health in U.S. history (medycyna i zdrowie publiczne w amerykańskiej historii), Latin American history through film (historia Ameryki Łacińskiej poprzez film) czy History of Latin American food (historia latynoskiego jedzenia)8. Wykładowcy prześci- gają się w układaniu tematów i programów zajęć, tak aby jak największa liczba studentów wybrała właśnie ich zajęcia.

6 W czasie nauki w liceum (high school) uczeń może zapisać się na przedmioty prowadzone na poziomie AP. Po ich ukończeniu zdaje specjalny egzamin. Nie są one wymagane przy przyjęciu na uczelnię, ale ich zaliczenie może zwolnić studenta z danego przedmiotu na studiach. 7 Przedmioty prowadzone przez Departament Historii w semestrze zimowym roku akademickiego 2014/2015 (Office of the Registrar, University of Notre Dame – wewnętrzny portal przeznaczony dla pra- cowników i studentów ND [dostęp: 1 X 2014]). 8 Departament of History’s spring 2014 undergraduate course offerings, Department of History, University of Notre Dame 2013, s. 22–23. 52 Dominika Hempel

Poza zajęciami otwartymi dla wszystkich studentów, istnieją także przedmioty prze- widziane tylko i wyłącznie dla przyszłych historyków, jak warsztat czy seminarium w pro- gramie major 9. Seminaria również są podzielone na poszczególne zagadnienia, np. The Great War (wielka wojna), U.S. Civil War Era (okres wojny secesyjnej)10. Z powyższych rozważań można wyciągnąć wniosek, że Uniwersytet Notre Dame nie oferuje typowego, jednolitego harmonogramu zajęć, jaki można spotkać na polskich uczelniach, i bazuje na zróżnicowaniu przedmiotów na konkretne epoki (np. historię sta- rożytną czy średniowieczną itd.). Na Uniwersytecie Notre Dame student sam wybiera so- bie dziedzinę, w której chce się specjalizować. Umożliwia to szeroka gama przedmiotów do wyboru, a także wyspecjalizowana kadra nauczycielska. Warto podkreślić, że Depar- tament Historii jest jednym z największych na Uniwersytecie. Na zajęcia ze specjalizacji historycznej, na studia pierwszego stopnia, uczęszcza ponad 300 osób. Również kadra dydaktyczna jest jedną z większych, liczy bowiem około 40 specjalistów. Dzięki temu możliwe jest prowadzenie wielu zajęć zróżnicowanych pod kątem tematycznym, chrono- logicznym i geograficznym. Dodatkowo na Uniwersytet zapraszani są na gościnne wykła- dy naukowcy z ośrodków na całym świecie. Można mieć jednak uzasadnione obawy, czy specjalizacja w ścisłej dziedzinie i brak obligatoryjnych kursów z historii powszechnej nie powodują powstawania luk w ogólnej wiedzy historycznej absolwentów. Dodatkowo jeszcze, studenci historii mają możliwość uczestnictwa w Programie Honorowym, który kończy się sformułowaniem honorowej pracy dyplomowej (honor thesis). Oferta ta skierowana jest do tych, którzy chcą prowadzić dodatkowe badania i napisać pracę na interesujący ich temat – do najlepszych studentów. Osoba, która chce uczestniczyć w tym programie, musi dodatkowo zaliczyć dwa przedmioty: Honors Pro- gram Methodology Seminar, którego celem jest wprowadzenie studenta w metodykę pra- cy historyka, a także Honors Program Historiography Colloquium na ostatnim roku stu- diów, rozwijający umiejętności w zakresie krytycznej interpretacji tekstów i historiografii. W trakcie obu semestrów ostatniego roku student pisze pracę (liczącą od 40 do 80 s.) pod okiem jednego z wykładowców11. Przykładowe tematy prac honorowych to: Churchill’s secret invasion: The British Balkan scheme( Sekretna inwazja Churchilla. Brytyjska hańba na Bałkanach) lub The Devil or the Sinner: Idolatry and Gender in Late Colonial Lima12 (Diabeł albo grzesznik. Bałwochwalstwo i gender w późnokolonialnej Limie). Podczas uro- czystego zakończenia roku akademickiego w Departamencie Historii, wszyscy studenci biorący udział w tym programie są wymieniani z nazwiska, a autorzy najlepszych prac otrzymują nagrodę „Senior Honors Thesis Award”. Większość przedmiotów prowadzona jest w małych grupach (limit przyjęcia studen- tów na dane zajęcia najczęściej wynosi 10–30 osób). Inne natomiast mają formę wykładu

9 Ibidem, s. 1. 10 Ibidem, s. 27. 11 2014–15 Bulletin of Information, University of Notre Dame, Undergraduate Programs, vol. 110, no. 2, August 2014, s. 72. 12 Nagrodzone prace studentów z lat 2008 i 2011: http://history.nd.edu/undergraduate-program/awards- -and-recognitions/senior-thesis-prize-archive/ [dostęp: 13 X 2014]. Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame 53 dla dużej grupy słuchaczy (np. przedmioty dla studentów pierwszego roku). Na zajęcia studenci zapisują się za pośrednictwem Internetu. Studenci poznają program zajęć jeszcze przed rozpoczęciem roku, co pozwala im na przygotowanie najbardziej dogodnego dla nich planu. Co więcej, każdy może samodziel- nie ustalić nie tylko zakres realizowanych przedmiotów, ale również rok studiów, w któ- rym je zaliczy (z wyjątkiem tych, które są odgórnie przypisane do konkretnego roku). Zajęcia nastawione są na pracę indywidualną. Często podczas nich studenci proszeni są o przygotowanie pracy semestralnej lub prezentacji na wyznaczony temat. Wykonuje się je indywidualnie bądź w parach czy większych grupach. Wykładowcy współpracują ze studentami także poza zajęciami, zawsze służąc pomocą i radą. Na końcu semestru wszyscy wykładowcy są oceniani w ankietach przez studentów. Proces studiowania na Uniwersytecie Notre Dame jest ułatwiony dzięki dostępowi do ogromnej biblioteki, a także do źródeł i publikacji w internetowych bazach danych. Hes- burgh Library, główna biblioteka uniwersytecka, jest w rzeczywistości siecią połączonych ze sobą bibliotek położonych w obrębie całego ośrodka akademickiego13. Po spełnieniu wszystkich wymagań uniwersyteckich, zaliczeniu college’u i specjaliza- cji historycznej, student kończy studia i otrzymuje stopnień Bachelor of Arts (B.A). Na Wydziale Historii Uniwersytetu Notre Dame prowadzone są również graduate studies, stanowiące rodzaj studiów doktoranckich. Co ciekawe, aby podjąć te studia, nie trzeba posiadać stopnia M.A. (Master of Arts – odpowiednik polskiego magistra). Stopień ten zdobywa się dopiero w czasie studiów doktoranckich. Tak więc w ramach graduate studies najpierw zdobywa się stopień M.A., a potem dopiero stopień Ph.D. (Doctor of Philosophy). Notre Dame nie umożliwia uzyskania stopnia M.A. w dziedzinie historii. Taką możliwość mają tylko osoby zamierzające zrobić doktorat. Po trzech latach od roz- poczęcia studiów doktoranckich kandydaci na stopień doktora muszą zaliczyć odrębny egzamin (Ph.D. candidacy examination), a w ciągu kolejnych pięciu lat napisać pracę doktorską14. Doktoranci prowadzą zajęcia ze studentami. Wyniki swoich badań prezen- tują podczas spotkań naukowych, które są otwarte dla wszystkich zainteresowanych. Do- datkowo mogą uczestniczyć jako słuchacze w większości zajęć oferowanych przez Uni- wersytet. Jeśli jednak absolwenci studiów pierwszego stopnia nie chcą kontynuować edukacji w kierunku historii, mogą ukończyć inne graduate studies, np. prawo. Nauczanie w Stanach Zjednoczonych różni się od znanego nam europejskiego syste- mu nauczania. Uniwersytety, szczególnie te prywatne, cieszą się dużą autonomią, a na- uczanie kładzie nacisk na rozwój indywidualny studenta. Edukacja skupiona jest na da- waniu studentom szansy rozwijania zainteresowań. Jeżeli ktoś jest ambitny i pracowity, to może bez problemu studiować na więcej niż jednym kierunku, rozwijać się w wielu

13 Kampus uniwersytecki liczy obecnie ponad 5 km2 i cały czas się powiększa. W jego obrębie znajdują się budynki uniwersyteckie, akademiki, restauracje, sklepy i kompleksy sportowe. 14 2014–2015 Bulletin of Information, University of Notre Dame, Graduate Programs and Policies, Notre Dame 2014, s. 53. 54 Dominika Hempel dyscyplinach, uczestniczyć w dodatkowych zajęciach lub kołach naukowych. Oczywiście można również ukończyć studia zaliczając jedynie przedmioty obligatoryjne. Studia w Stanach Zjednoczonych, szczególnie na prywatnych uniwersytetach o dużej renomie, mają charakter elitarny, także studia na Uniwersytecie Notre Dame nastawione są na jakość, a nie ilość absolwentów. Często studenci Notre Dame decydują się na wy- branie tej uczelni, ponieważ studiowali tu ich rodzice. Dla Amerykanów wyjazd na studia do innego miasta jest czymś oczywistym. Inaczej jest w Polsce, gdzie większość studentów woli, z przyczyn ekonomicznych, studiować na uczelni w rodzinnym mieście. Próba porównania trybu nauczania na Uniwersytecie Notre Dame do polskiego szkolnictwa wyższego wymaga uwzględnienia dodatkowego faktu – jest to prywatna uczelnia, na której czesne wynosi ponad 40 tys. dolarów rocznie, ponadto otrzymuje ona finansowanie z wielu innych źródeł, co również ma istotny wpływ na ofertę edukacyjną15. Uczelnia otrzymuje darowizny także od swoich absolwentów, co jest wynikiem ogrom- nego przywiązania Amerykanów do swojej alma mater, czego nie zauważa się w Polsce.

Summary

Established in 1842 by Roman Catholic priest the University of Notre Dame is an independent catholic university with strong tradition in the humanities education. The Department of History, as part of the College of Arts and Letters, offers courses in history for both undergraduate and graduate students. The main purpose of this article is to introduce the structure of the Depart- ment of History, types of classes, teaching methods, university and history major requirements, as well as the differences between historical studies in the United States and . In the process of creation of herein article. The author has used the official documents from the University as well as her own observations from her time at the Notre Dame.

15 University of Notre Dame Annual Report 2013, Notre Dame 2014, s. 3. Jan Hlebowicz

„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności na przykładzie III LO w Gdańsku1

Fala strajkowa, jaka przeszła przez kraj latem 1980 r., doprowadziła do podpisania po- rozumień sierpniowych, które otworzyły nowy rozdział w powojennych dziejach Polski. Powołany został Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” i inne związ- ki zawodowe, pierwsze w bloku państw socjalistycznych. Wśród nich był także Komitet Założycielski Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, podważający otwarcie założenia polityki oświatowej w PRL-u2. Na fali entuzjazmu spowodowanego podpisaniem porozumień sierpniowych oraz założeniem niezależnego związku zawodowego nauczycieli na Pomorzu, uaktywniła się również młodzież szkół średnich, na terenie których masowo kolportowano prosolidar- nościowe ulotki. Wkrótce też pojawiły się pierwsze inicjatywy powołania niezależnej or- ganizacji uczniowskiej. Impuls wyszedł z III Liceum Ogólnokształcącego (LO) w Gdań- sku. Szkoła, nazywana wówczas i obecnie „Topolówką” (od nazwy ulicy, przy której stoi), już w tamtym okresie słynęła ze swojej opozycyjności. To w tym liceum jeszcze przed Sierpniem ‘80 w niezależne inicjatywy młodzieżowe zaangażowane były takie osoby, jak Maciej Grzywaczewski, Marian Terlecki czy Piotr Szczudłowski. W dniu 7 listopada 1980 r. rozpoczął się strajk okupacyjny grupy trójmiejskich na- uczycieli w jednej z sal Urzędu Wojewódzkiego, w którym toczyły się rozmowy3. Do grupy gdańskich nauczycieli dołączyło po dwóch dniach trzynastu przedstawicieli pra- cowników oświaty z innych regionów4. O wydarzeniu tym pisał Wydział Nauki i Oświa- ty Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku: „Ogromna większość przedstawionych różnym instytucjom wniosków, postulatów i propozycji dotyczyła tworzenia nowej jako- ściowo samorządności uczniowskiej”5. W piątym dniu trwania nauczycielskiego protestu młodzież III LO wysunęła propozycję poparcia strajkujących „nawet w formie okupa-

1 Artykuł stanowi rozwinięcie rozdziału trzeciego monografii J. Hlebowicza,Niepokorni z „Topolówki”. Działalność niezależna uczniów III Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku w latach 1970–1989, Gdańsk 2013. 2 Co dała „Solidarność” polskiej szkole? Materiały z ogólnopolskiej konferencji z okazji XXV-lecia NSZZ „Soli- darność”, red. M. Golly-Nowak, Gdańsk 2006, s. 61; por. NSZZ Solidarność 1980–1989. Ruch Społeczny, t. 2, red. Ł. Kamiński, G. Waligóra, Warszawa 2010, s. 152. 3 Co dała „Solidarność”..., s. 62. 4 NSZZ Solidarność..., s. 152. 5 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Zespół Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Gdańsku, sygn. 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła 1981–1986, k. 2. 56 Jan Hlebowicz cyjnego strajku szkolnego”6. Grupa uczniów z klas III i IV sformułowała pierwszą listę postulatów, które przedstawiono wszystkim uczniom, a delegacje dostarczyły je również do innych szkół średnich7. Młodzież domagała się m.in. przestrzegania wolności słowa, pomocy ze strony nauczycieli dla harcerstwa, nauczania historii i języka polskiego w du- chu prawdy i tolerancji światopoglądowej. Następnego dnia w Topolówce odbył się wiec. „Przed godz. 9.00 dyrekcja usiłowała zablokować działalność młodzieży. Mimo tego wiec odbył się, ale z pewnym opóźnieniem, co spowodowało przyjście nauczycieli na aulę, którzy po przerwie nie zastali klas przed gabinetami. Grupa inicjująca uzyskała pełne poparcie od całej społeczności uczniowskiej” – relacjonuje tamto wydarzenie Zdzisław Irczyc, jeden z pomysłodawców utworzenia niezależnego parlamentu szkolnego8. W wyniku zorganizowanego wiecu został zawiązany Tymczasowy Komitet Założy- cielski Parlamentu Szkolnego jako „przedstawicielstwo społeczności uczniowskiej”9. Na pierwszym posiedzeniu Tymczasowego Parlamentu ostatecznie sformułowano postu- laty uczniów III LO. Znalazły się wśród nich m.in. zasady powoływania Parlamentu Uczniowskiego oraz szereg postulatów, a w tym: – propedeutyka [nauka o społeczeństwie] przedmiotem obowiązkowym, lecz nieoce- nianym przez wzgląd na demokratyczne poszanowanie światopoglądu uczniów; – obchodzenie wszystkich rocznic narodowych uroczyście na terenie szkoły; – czynności niezwiązane z życiem szkoły nie mogą być narzucane uczniom; – obecność lekarza na terenie szkoły. Uczniowie domagali się również przyznania Parlamentowi realnych kompetencji, m.in.: – Rada Pedagogiczna wraz z Parlamentem Uczniowskim decyduje o sprawach szkoły; w obradach Rady Pedagogicznej ma prawo brać udział pięciu przedstawicieli Parla- mentu z prawem jednego głosu; – zobowiązuje się Radę Pedagogiczną do przedstawienia programu dwa dni przed jej rozpoczęciem; – przedstawiciele Parlamentu są zobowiązani do przekazywania podjętych w trakcie obrad Rady Pedagogicznej uchwał na forum całego Parlamentu; – Parlament bierze udział we współopiniowaniu maturzystów; – Parlament wspólnie z Radą Pedagogiczną typuje uczniów kierowanych na studia bez egzaminów wstępnych; – Parlament ma prawo kontrolować rozchód funduszy Komitetu Rodzicielskiego. Uczniowie III LO ze swoimi postulatami odwiedzili strajkujących nauczycieli w Urzę- dzie Wojewódzkim. Tam spotkali się m.in. z Romanem Lewtakiem, przewodniczącym

6 Z. Irczyc, Kalendarium wydarzeń – powstanie Ruchu Młodzieży Szkolnej, „Uczeń. Niezależne Pismo Mło- dzieży Szkolnej” 1981, nr 2, s. 22; por. J. Tomasiewicz, Młodzieżowa opozycja w PRL, „Templum Novum”, 2004, nr 1, s. 165–175. 7 J. Wąsowicz, Niezależny ruch młodzieżowy w Gdańsku w latach 1981–1989, Gdańsk 2012, s. 69. 8 Z. Irczyc, op. cit., s. 22. 9 Kronika szkolna III Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku (zbiory III LO w Gdańsku); por. APG 2384/3035, Aktualna sytuacja wychowawcza i polityczna wśród młodzieży szkół ponadpodstawowych i wypływające z niej zadania dla organizacji partyjnych i administracji szkolnej, Gdańsk, III 1981, k. 102. „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności… 57 protestujących pedagogów. Lewtak, zdaniem Zdzisława Irczyca, wyraził aprobatę dla uczniowskiej inicjatywy10. Od 14 listopada do akcji rozpoczętej przez uczniów Topolów- ki stopniowo zaczęły włączać się inne szkoły – „najszybciej i najaktywniej II LO w Gdań- sku”11. Tymczasem w III LO zaczęła się Rada Pedagogiczna z udziałem przedstawicieli Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego. Uczniowie po raz ko- lejny przedstawili swoje postulaty, zamiary i motywacje. „Mimo wyjaśnienia stanowiska uczniów większość nauczycieli podeszła do ich działalności bardzo sceptycznie. Tylko nieliczni chcieli pomóc swym wychowankom” – twierdzi Irczyc12. Trzeba podkreślić, że nawet nauczyciele sympatyzujący z uczniami, zaangażowani w ruch „Solidarności”, podchodzili z dużą rezerwą do części punktów regulaminu Tym- czasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego. „Z trudem było nam, jako nauczycielom, zaakceptować pomysły naszych podopiecznych. Szczególnie ten o uczest- nictwie przedstawicieli Parlamentu w Radach Pedagogicznych. Są pewne sprawy, które poza grono pedagogiczne nie powinny wychodzić. My, jako wychowawcy, byliśmy zobo- wiązani do tajemnic – szczególnie, gdy chodziło o omawianie rodzinnych spraw uczniów. Uważałam, że młodzież nie powinna ich poznawać. Dla mnie to było zbyt radykalne i nieodpowiedzialne” – uważa Renata Piłat, nauczycielka języka polskiego w III LO w la- tach 1974–198313. „Nie ukrywam, że z perspektywy czasu część postulatów wydaje się bardzo naiwna. Ta wolność wybuchała w nas każdego dnia i pomysły, które się z niej rodziły, były tak samo piękne, spontaniczne, co naiwne. Ta nasza działalność miała coś z rewolucji. Była to próba zrzucenia reżimu, próba zmiany fatalnych standardów oświa- towych PRL-owskiego państwa. Nie było w naszych głowach dokładnie sprecyzowanej recepty na nową rzeczywistość” – twierdzi Wiesław Walendziak14. Szczególnie krytycznie do idei prezentowanych przez uczniów odniósł się dyrektor szkoły, Czesław Krawczyk15. „Rano 15 listopada po przyjściu do szkoły kilku członków Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego dowiedziało się od dy- rektora, że są prowokatorami, a dla »prowokatorów« w szkole miejsca nie ma”, twierdzi Zdzisław Irczyc16. Prawdopodobnie dyrektor przestraszył się, że wystąpienia młodzieży mogą przynieść negatywne konsekwencje w funkcjonowaniu szkoły. Potwierdza to jego wypowiedź z artykułu prasowego Parlament w „Topolówce”: „Szczerze mówiąc, bałem się, że wymyślili jakiś strajk. Miałem telefon od zaniepokojonego rodzica, że młodzież spiskuje”17. Dyrektor Krawczyk zmienił jednak swoje stanowisko jeszcze tego samego dnia. „Dyrektor zachowywał się tak, jak gdyby wcześniej nic nie mówił o wyrzucaniu ze

10 Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 11 Ibidem, s. 23. 12 Ibidem, s. 22. 13 Ustna relacja Renaty Piłat-Kwaterskiej z 16 XI 2011. 14 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012. 15 Dyrektorem III LO w Gdańsku w latach 1977–1982 był Czesław Krawczyk. Większość moich rozmów- ców twierdzi, że był „człowiekiem porządnym i nieszkodzącym z premedytacją uczniom”. 16 Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 17 A. Siemińska, Parlament w „Topolówce” (artykuł najprawdopodobniej z „Głosu Wybrzeża”, znaleziony przez autora w kronice szkolnej III LO, data publikacji nie jest znana). 58 Jan Hlebowicz szkoły”18. Dziennikarce Annie Siemińskiej miał później powiedzieć: „Cieszę się, że fala odnowy weszła i do mojej szkoły. Tym bardziej, że jak dotąd przyniosła wiele dobrego. Od paru dni nie ma żadnych kłopotów z dyscypliną w szkole. Są aktywni na lekcjach. Żądają pewnych spraw od nas, ale wykazują dojrzałość, partnerstwo. W szkole panu- je bardzo dobra atmosfera, a ja bałem się »rewolucji«”19. „Duża część nauczycieli była zdezorientowana, mniejsza część nas wspierała, jeszcze inni byli przestraszeni i bali się cokolwiek powiedzieć. Dyrektor kompletnie nie wiedział, co robić. Skala ruchu »Soli- darności«, szczególnie w pierwszych miesiącach, była tak gigantyczna, że reprezentanci reżimu nie mieli konceptu, jak się zachowywać, jakie stanowisko przyjmować” – zauważa po latach Walendziak20. Ożywienie wśród uczniów zaowocowało dalszymi działaniami zmierzającymi do utworzenia samorządnego ruchu młodzieżowego. Z inicjatywy III LO w Gdańsku 15 listopada 1980 r. zostało zorganizowane spotkanie z przedstawicielami młodzieży z I, II, III, IV, VI, VII, VIII, IX LO z Gdańska, II LO z Pruszcza Gdańskiego, IV LO z Gdyni, gdańskiego Liceum Zawodowego Morskiego, gdyńskiego Liceum Morskiego oraz Szkoły Baletowej, Technikum Melioracji Wodnych, Technikum Przemysłu Drzewnego i Zespo- łu Szkół Łączności z Gdańska21. „Po gorącej dyskusji ustalono wspólne postulaty, które następnie miały być przedstawione […] Ministrowi Oświaty i Wychowania Krzysztofo- wi Kruszewskiemu”22. Wszyscy zebrani zgodzili się, że stanowią podstawę programową rodzącego się ruchu szkolnej młodzieży. Uczniowie domagali się m.in. możliwości two- rzenia w szkołach średnich nowych uczniowskich organizacji samorządowych, które mia- łyby prawo do wydawania własnego pisma, obchodzenia rocznic narodowych dotychczas nieujętych terminarzem, nauczania historii i języka ojczystego w duchu prawdy i tole- rancji światopoglądowej itd.23 Większość z postulatów stanowiła wierne odzwierciedlenie żądań uczniów Topolówki rozpowszechnionych kilka dni wcześniej. W dniu 16 listopada doszło do spotkania młodzieży z ministrem Kruszewskim, prze- bywającym w Gdańsku z powodu rozmów prowadzonych ze strajkującymi pracownika- mi oświaty i wychowania. Młodzież przedstawiła ministrowi listę postulatów i ustaliła z nim termin kolejnego spotkania na 17 grudnia w Warszawie24. Do tego czasu w Gdań- sku miało miejsce kilka kolejnych spotkań środowisk uczniowskich z Trójmiasta. Mło- dzież spotykała się dwukrotnie w Technikum Przemysłu Drzewnego oraz w Technikum Samochodowym25. Z kolei 30 listopada 1980 r. w siedzibie Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” Nauczycieli i Pracowników Oświaty przy ul. Osiek 12 w Gdań- sku odbyło się zebranie zainicjowane przez młodzież szkół Trójmiasta w celu wymia-

18 Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 19 A. Siemińska, op. cit. 20 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012. 21 Archiwum Europejskiego Centrum Solidarności, sygn. AECS/I/AS/553, Postulaty uchwalone na zebra- niu w dniu 15 XI 1980. 22 Z. Irczyc, op. cit., s. 23 23 AECS/I/AS/553, Postulaty uchwalone na zebraniu w dniu 15 XI 1980. 24 Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 25 Ibidem. „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności… 59 ny poglądów i doświadczeń w sprawie tworzenia samorządnego ruchu młodzieżowego z przedstawicielami innych ośrodków. Przybyli uczniowie z Poznania, Lublina, Elbląga i Łodzi. Po raz kolejny, tym razem w skali ogólnopolskiej, młodzież zebrała się 7 grud- nia, ponownie w siedzibie nauczycielskiej Solidarności w Gdańsku. Oprócz gospodarzy stawili się młodzi ludzie z Jeleniej Góry, Krakowa, Legnicy, Lublina, Wałbrzycha, Białe- gostoku, Łukowa i Polkowic. Uczniowie przygotowywali się na spotkanie z ministrem oświaty i wychowania. „To, co działo się w naszej szkole i w ogóle w kraju, było dla nas dużym zaskoczeniem. Chyba naprawdę poczuliśmy się wówczas wolni. PRL był formą totalitaryzmu. Może z powyłamywanymi zębami, ale te zęby były. Wychowywaliśmy się w takiej, a nie innej rzeczywistości, w atmosferze szczucia ludzi. A tu nagle można było bez większych konsekwencji rozrzucać ulotki, czytać publicznie literaturę, która jeszcze niedawno była zakazana, głośno śpiewać hymn – nie dlatego, że ktoś kazał, tylko z po- czucia, że właśnie tak powinno się zrobić w sytuacji, która tego wymaga” – wspomina tamten czas Wiesław Walendziak26. Gdańską delegację na spotkanie z ministrem Kru- szewskim wybrano 11 grudnia, podczas zebrania uczniów trójmiejskich szkół. Znaleźli się w niej m.in. Zdzisław Irczyc, Wiesław Walendziak i Jarosław Kurski (wszyscy będący uczniami III LO)27. Na spotkaniu z ministrem Krzysztofem Kruszewskim, które odbyło się zgodnie z pla- nem 17 grudnia 1980 r. w Warszawie, jako Międzyszkolny Ruch Odnowy Uczniowskiej pojawiła się 50-osobowa reprezentacja uczniów szkół średnich z Gdańska, Poznania, Le- gnicy, Jeleniej Góry, Wałbrzycha, Polkowic, Łukowa i Warszawy. Zdzisław Irczyc wy- stosował w imieniu młodzieży list otwarty do Ministerstwa Oświaty: „My, uczniowie szkół średnich, wnosimy o zezwolenie Ministerstwa Oświaty i Wychowania na tworzenie w szkołach całej Polski nowych struktur samorządowych wraz z prawem przedstawiania stanowiska uczniów władzom oświatowym każdego szczebla oraz prawem współpracy przedstawicieli tych struktur z różnych szkół”28. Ministrowi przedłożono 22 postulaty uczniowskie. Po siedmiogodzinnej dyskusji minister Kruszewski zaaprobował powstanie w szkołach nowych struktur samorządowych i podpisał dokument z żądaniami wysunię- tymi przez uczniów29. Tak podróż do Warszawy wspomina Jarosław Kurski: „W Mini- sterstwie Oświaty, które mieściło się w al. Szucha, bardzo ciepło przyjęła nas sekretarka. Wypisała nam specjalne akredytacje i zwróciła koszty podróży. A na koniec spytała: »Pa- miętacie chłopcy, co tu było?«. »Katownia « – odpowiedzieliśmy. Pamiętam, że najbardziej bojowy z nas był Wiesiek Walendziak”30. „Ze strony ministra to spotkanie było »spuszczaniem wentyla«. »Tak, tak – mówił – wszystko zrobimy, będziemy w kon- takcie, będziemy na bieżąco konsultować wasze pomysły, powołam komisję, która zajmie

26 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012. 27 APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła 1981–1986, k. 4; por. Informacja o spotkaniu młodzieży szkół średnich Trójmiasta z przedstawicielami innych ośrodków uczniowskich (druk ulotny, zbiory III LO w Gdańsku); Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 28 Wyrażam zgodę, minister, oprac. H. Retkowska, „Na Przełaj” 1981 (artykuł dołączony do Kroniki Szkolnej III LO, zbiory III LO); por. „Wprost. Niezależne Pismo Młodzieży Licealnej” 1981, nr 1, s. 2–3. 29 Ibidem; por. J. Tomasiewicz, op. cit.; Z. Irczyc, op. cit., s. 23. 30 Ustna relacja Jarosława Kurskiego z 1 XI 2011. 60 Jan Hlebowicz się waszą sprawą« itd. Miałem przekonanie, że niepotrzebnie pojechaliśmy na spotkanie z ministrem. Odnosiłem wrażenie, że ta rozmowa miała na celu raczej rozmontowanie naszej energii niż realną pomoc” – twierdzi Walendziak31. W Gdańsku reakcją na zgodę ministerstwa na powstawanie niezależnych struktur sa- morządowych było kolejne spotkanie przedstawicieli szkół średnich Trójmiasta. Odbyło się ono 5 stycznia 1981 r. siedzibie NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wycho- wania i tym razem wzięli w nim udział przedstawiciele aż 23 trójmiejskich szkół średnich. Utworzono wówczas Ruch Młodzieży Szkolnej, wybrano jego tymczasowe Prezydium i zaplanowano następne spotkania. Przewodniczącym ruchu został uczeń Zespołu Szkół Łączności w Gdańsku, Jarosław Rypniewski32. W marcu 1981 r. Ruch Młodzieży Szkol- nej (RMS) wypowiedział się w sprawie wydarzeń bydgoskich. W specjalnie wydanym oświadczeniu poparł on działania Solidarności i wystąpił „przeciwko jawnemu łamaniu prawa przez organy powołane do jego ochrony oraz rozpowszechnianiu przez środki ma- sowego przekazu informacji niezgodnych z rzeczywistością”33. Członkowie RMS zaape- lowali także, aby poparcie dla Solidarności wyrazić przez noszenie do szkoły plakietek z barwami narodowymi. Ruch Młodzieży Szkolnej zwrócił się również z prośbą do na- uczycieli, aby 27 marca, po ogłoszeniu strajku ostrzegawczego, w ramach zajęć lekcyj- nych zostały przeprowadzone dyskusje na temat aktualnej sytuacji w kraju. Następnego dnia zwołano nadzwyczajne spotkanie przedstawicieli młodzieży szkół średnich, które miało odbyć się na placu przed kościołem św. Mikołaja w Gdańsku. Dotyczyło ono dzia- łań Ruchu Młodzieży Szkolnej na wypadek ogłoszenia strajku generalnego34. Ustalono, że w razie wybuchu ogólnopolskiego protestu należy wesprzeć strajkujących nauczycieli przez zorganizowanie straży uczniowskich, złożonych z pełnoletniej młodzieży ze star- szych klas. Organizacją straży miały się zająć samorządy i parlamenty uczniowskie w po- rozumieniu ze szkolnymi komitetami strajkowymi. Oceną działalności RMS zajął się Wydział Oświaty i Wychowania Komitetu Woje- wódzkiego PZPR w Gdańsku: „RMS ma za zadanie koordynowanie działalności nieza- leżnych, samorządnych struktur samorządowych szkół ponadpodstawowych wojewódz- twa gdańskiego oraz reprezentowania interesów młodzieży. Agitację w sprawie rejestracji niezależnych samorządów szkolnych w Ruchu Młodzieży Szkolnej przeprowadzono po- przez informacje ustne, kolportaż ulotek. Cechą wspólną niezależnych ruchów uczniow- skich jest ich kadrowość, konspiracyjność, niezależność od organów władzy, w tym ad- ministracji szkolnej, organizacji politycznych itp. Ponadto RMS w Gdańsku w swoim programie zakłada zniesienie indoktrynacji ideologicznej w procesie nauczania. Według opinii przedstawicieli RMS bezpośrednią opiekę nad Ruchem sprawuje NSZZ »Soli- darność« Pracowników Oświaty i Wychowania w Gdańsku. Wykłady w czasie spotkań uczniowskich odbywają się w wydzielonym pomieszczeniu siedziby NSZZ »S[olidar-

31 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012. 32 APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła 1981–1986, k. 5–6. 33 J. Wąsowicz, Niezależny ruch młodzieżowy w Gdańsku w latach 1981–1989, Gdańsk 2012, s. 73. 34 Ibidem. „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności… 61 ność]« Pracowników Oświaty i Wychowania Gdańsk ul. Osiek, prowadzone są przez m.in. Działaczy R[uchu] M[łodej] P[olski]”35. Młodzież szkół średnich w okresie tzw. karnawału Solidarności rozwinęła działalność wydawniczą. Z inicjatywy RMS w marcu 1981 r. ukazał się pierwszy numer młodzieżo- wego pisma „Uczeń”. Redakcję tworzyli uczniowie kilku gdańskich liceów. III LO repre- zentowali m.in. Jan Ebert, Zdzisław Irczyc i Wiesław Walendziak. „Ucznia” współtworzył również Jarosław Kurski36. Wydane zostały trzy numery. Na łamach pisma poruszano różnorodną tematykę, m.in. zamieszczono w nim wywiad z Jackiem Kuroniem pt. Czy trzeba słuchać się mamusi, publikowano wiersze uczniów, pisano o więźniach politycz- nych, ale też o kulturze czy o młodzieżowym języku. Polemizowano również z artykułami innego niezależnego pisma uczniowskiego, „Wprost”, związanego z II LO w Gdańsku37. Wokół pisma „Wprost” utworzyło się Niezależne Wydawnictwo Młodzieżowe „Wprost”. Miało swoją siedzibę przy Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Z wydawnictwem tym związane było też kolejne pismo młodzieżowe, „Wiersz za Grosz”38. W tym czasie wychodziły jeszcze inne gazetki niezależne redagowane przez młodzież licealną. W I LO w Gdańsku ukazywało się pismo „Gilotyna”. Skład redakcji tworzyli m.in. Krzysztof Skiba, Maciej Kosycarz i Wojciech Lipka. Niektórzy z redaktorów pisma działali w kabarecie uczniowskim Tapeta, utworzyli też Młodzieżową Agencję Filmową i Artystyczną. Środowisko „Gilotyny” zorganizowało zjazd redaktorów prasy niezależnej, liczne koncerty i spektakle. Stało się ono zalążkiem ruchu anarchistycznego w Trójmie- ście. W tym samym liceum grupa uczniów, m.in. Janusz Duda, Krzysztof Szumiło, Ma- rek Kondratowicz i Wojciech Turek, redagowała gazetkę ścienną zatytułowaną „Godło”, w której zamieszczano artykuły odkłamujące historię. Gazetką opiekowała się Teresa Trzebiatowska-Data, przewodnicząca szkolnej Solidarności, która prowadziła także bi- bliotekę wydawnictw drugiego obiegu39. Jednak najtrwalszym dziełem wydawniczym okazało się pismo redagowane przez młodzież III LO. W tym liceum, z inicjatywy Piotra Semki, Wiesława Walendziaka i Ja- rosława Kurskiego, ukazał się w listopadzie 1980 r. pierwszy numer „Biuletynu Informa- cyjnego Topolówka”. Pismo, najpierw w formie gazetki ściennej, a później drukowanej, ukazywało się regularnie do 1989 r. Ze środowiskiem uczniowskim skupionym wokół redakcji BIT-u należy wiązać wiele inicjatyw opozycyjnych w Gdańsku oraz rozwój nie- zależnych struktur młodzieżowych w całym regionie. W okresie karnawału Solidarności trójmiejska młodzież tłumnie uczestniczyła w ko- lejnych obchodach rocznic odzyskania przez Polskę niepodległości i uchwalenia Kon- stytucji 3 Maja. W 1981 r. przypadała 190. rocznica tego drugiego wydarzenia. W dniu

35 APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła 1981–1986, k. 5–6. 36 A. Müller, Działalność Ruchu Młodej Polski w latach 1979–1982, [w:] Studia i materiały z dziejów opozycji i oporu społecznego, t. 3, red. Ł. Kamiński, Wrocław 2000, s. 39. 37 „Wprost. Niezależne Pismo Młodzieży Licealnej” 1981, nr 2. 38 J. Wąsowicz, op.cit., s. 74. 39 Ibidem. 62 Jan Hlebowicz

22 kwietnia do organizacji uroczystości został powołany Gdański Komitet Obywatelski. Znaleźli się w nim m.in. działacze RMP i NZS, ale także członkowie Ruchu Młodzieży Szkolnej. W dniu 3 maja, po mszy św. w kościele Mariackim, odbyła się manifestacja. Jej uczestnicy tradycyjnie przeszli pod pomnik Jana III Sobieskiego, niosąc transparenty: „Dzisiaj oni, jutro my” oraz „3 Maj, witaj jutrzenko swobody”40. Warto podkreślić, że oprócz gdańskiego Ruchu Młodzieży Szkolnej istniały też inne niezależne organizacje skupiające młodzież szkolną, m.in. Międzyszkolny Komitet Od- nowy z Warszawy, Niezależny Ruch Uczniów Szkół Średnich z Łodzi, Uczniowski Ko- mitet Odnowy Społecznej z Wrocławia czy Samorządne Zrzeszenie Uczniowskie z Bia- łegostoku oraz Niezależne Zrzeszenie Uczniów „Wspólnota Odnowienia” z Rzeszowa. Wraz z nadejściem roku szkolnego 1981/1982 zaczęto myśleć o stworzeniu niezależnej organizacji młodzieżowej, która koordynowałaby w skali całego kraju działania środo- wisk uczniowskich. Inicjatywa powołania wspólnej, niezależnej organizacji wyszła z Pomorza. Wydaw- nictwo „Wprost” wraz z gdańskim NZS i Zarządem Regionu Gdańskiego NSZZ „Soli- darność” zaprosiło przedstawicieli poszczególnych środowisk na spotkanie założycielskie do Gdańska. Wzięło w nim udział blisko 200 delegatów z całego kraju oraz zaproszeni goście, m.in. Andrzej Gwiazda i Szymon Pawlicki. Ogólnopolskie Spotkanie Przedstawi- cieli Środowisk Uczniowskich obradowało w dniach 12–13 września 1981 r. Uczniowie powołali do istnienia nową organizację o nazwie Federacja Młodzieży Szkolnej (FMS). Oficjalnym pismem FMS został „Uczeń Polski”, za wydawnictwo Federacji zaś uznano gdańskie Niezależne Wydawnictwo Młodzieżowe „Wprost”41. Utworzono Ogólnopol- ski Komitet Założycielski FMS, w którego skład weszło siedmiu delegatów organiza- cji uczniowskich z całej Polski. Na przewodniczącego Prezydium OKZ FMS wybrano Grzegorza Biereckiego z Gdańska, a na jego zastępców Tomasza Sokolewicza z Warszawy i Bogdana Moszkowskiego z Wrocławia42. Na spotkaniu założycielskim FMS w Gdańsku doszło również do uchwalenia progra- mu nowej organizacji młodzieżowej. Żądano reform oświatowych realizowanych przez obiektywizację programów nauczania przedmiotów humanistycznych, popieranie reform samorządowych w szkołach, działania zmierzające do uspołecznienia oświaty czy opraco- wanie i wdrożenie w życie nowego modelu szkoły średniej43. W programie FMS pojawiły się także radykalne postulaty, dotyczące m.in. możliwości udziału uczniów w zebraniach rady pedagogicznej, kontroli egzaminów wstępnych do szkół średnich przez członków FMS czy likwidacji oceny jako motywacji do nauki44. Członkowie FMS domagali się też tworzenia niezależnych bibliotek uczniowskich, sieci niezależnych pism, organizowa-

40 Ibidem, s. 76. 41 M. Wierzbicki, Niezależne ugrupowania młodzieżowe w Polsce (1980–1989), „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 2010, nr 5/6, s. 125. 42 Komunikat I Ogólnopolskiego Spotkania Przedstawicieli Środowisk Uczniowskich ‒ Gdańsk ’81, „Gilo- tyna. Niezależne pismo młodzieży szkolnej I LO w Gdańsku”, wrzesień–październik 1981, nr 4, s. 3. 43 Program FMS, „Nasze Wiadomości. Pismo Federacji Młodzieży Walczącej”, Warszawa, 24 IX 1985, nr 6, s. 3. 44 Ibidem. „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności… 63 nia kół samokształceniowych i wszechnic. Ostatnie dwa punkty programu postulowały walkę z narkomanią i alkoholizmem oraz ochronę interesów materialnych, społecznych i kulturalnych członków FMS45. Po zakończeniu spotkania w Gdańsku przystąpiono do organizowania struktur FMS w terenie. W działania te zaangażowały się wszystkie większe ośrodki w kraju. Do Fede- racji przystępowały środowiska wcześniej istniejących niezależnych organizacji uczniow- skich. Niestety już po kilku tygodniach od gdańskiego spotkania doszło do konfliktu między członkami Prezydium OKZ Grzegorzem Biereckim i Tomaszem Sokolewiczem. Po dwóch miesiącach w strukturach FMS nastąpił rozłam, co przekreśliło marzenia o jed- nej organizacji uczniowskiej. Środowisko dotychczasowej Federacji podzieliło się na dwie grupy. Pierwsza pozostała przy nazwie FMS i była tworzona przez młodzież z regionów Mazowsza i Śląska. Druga, skupiająca pozostałe regiony, przyjęła nazwę Niezależna FMS z siedzibą w Gdańsku. Wkrótce po rozłamie próbowano na nowo zjednoczyć skłócone środowiska. Jednocześnie w Gdańsku trwały przygotowania do oficjalnej rejestracji Fede- racji w sądzie, ale starania te przerwało wprowadzenie stanu wojennego46. Należy podkreślić, że Wybrzeże Gdańskie w czasie karnawału Solidarności okazało się regionem wiodącym w zakresie niezależnego organizowania się młodzieży szkolnej. W gdańskim III LO, czyli Topolówce, powstał najprawdopodobniej pierwszy niezależ- ny parlament uczniowski w Polsce. Idea niezależnych parlamentów szkolnych, zrodzona w środowisku tego liceum, szybko rozprzestrzeniła się w całym Trójmieście, by ostatecz- nie swoim zasięgiem objąć 32 szkoły ponadpodstawowe z całej Polski. Z kolei powołanie RMS wpłynęło na decyzję z przełomu lat 1981/1982 o zjednoczeniu wszystkich orga- nizacji uczniowskich w ogólnopolską FMS. Do jej powołania także doszło w Gdańsku. Trzeba przyznać, że wiele uczniowskich postulatów, takich jak współopiniowanie maturzystów czy uczestniczenie na niemal równych prawach w obradach Rady Pedago- gicznej, było bardzo radykalnych i nie do końca przemyślanych. Potwierdza to Wiesław Walendziak: „Nie zawsze miałem poczucie, że postulaty, które wymyśliliśmy, są słuszne od początku do końca. To wyglądało trochę tak, że był wiec, ktoś zgłaszał postulat, po- stulat się dopisywało i tyle. Nie było komitetu rewolucyjnego, który debatuje po nocach i analizuje każdy punkt, bardzo dogłębnie i precyzyjnie. Co najwyżej mówiło się, że się zwoła drugi wiec, a na wiecu »się zobaczy«. […] Mieliśmy po siedemnaście, osiemna- ście lat i nie mieliśmy żadnego doświadczenia poza tym, że wiedzieliśmy, że komunizm i PRL jest czymś złym. […] Jednak z miesiąca na miesiąc nasze postulaty nabierały coraz bardziej racjonalnych kształtów. Zdobywaliśmy doświadczenie. Najpierw była to jedna szkoła – »Topolówka«, potem Trójmiasto, a później Ruch Młodzieży Szkolnej mający zasięg ogólnopolski”47. Młodzież w czasie karnawału Solidarności była bardzo aktywna. Świadczą o tym licz- ne inicjatywy: gazetki szkolne, niezależne wydawnictwa, organizowanie bibliotek drugie- go i wiele innych. Za najbardziej spektakularne przedsięwzięcie należy uznać spotkanie

45 Ibidem. 46 J. Wąsowicz, op.cit., s. 79. 47 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012. 64 Jan Hlebowicz przedstawicieli uczniów szkół średnich z ministrem Kruszewskim. Doprowadzenie do zaaprobowania przez wysokiego urzędnika państwowego nowych struktur samorządo- wych w szkołach oraz do podpisania przez niego dokumentu z żądaniami wysuniętymi przez uczniów było niewątpliwym sukcesem. Z drugiej strony, jak zauważa Piotr Semka, ówczesny uczeń III LO i jeden z wiceprzewodniczących niezależnego Parlamentu w tej szkole, dopiero wprowadzenie w życie chociażby części z wysuniętych postulatów można byłoby nazwać prawdziwym zwycięstwem. „Pamiętajmy, że działo się to w czasie karna- wału Solidarności, kiedy miały miejsce rzeczy wcześniej nie do pomyślenia. To naprawdę był rewolucyjny czas. Samo spotkanie z ministrem Kruszewskim nie było jeszcze niczym wielkim” ‒ uważa Semka48. Niestety, na sprawną realizację kolejnych punktów młodzieżowego programu ne- gatywnie wpływało rozproszenie środowisk uczniowskich i ideologiczne tarcia między nimi. Również próba scalenia tych niezależnych od siebie grup w całość po dwóch mie- siącach zakończyła fiaskiem i kolejnymi podziałami. O zjawisku tym mówi Piotr Semka: „Szybko zacząłem zdawać sobie sprawę, że cały ruch parlamentów szkolnych to bardziej gadanie niż realnie działanie. Do Topolówki zjeżdżali uczniowie z całej Polski. Siedzieli w sali pełnej papierosowego dymu i debatowali do 3.00 nad ranem. Tworzyły się jakieś frakcje. Łódź popiera Wrocław, Poznań Warszawę, a Kraków trzyma z Gdańskiem. Wy- dawało mi się to bardzo nadęte. Podczas tych nasiadówek zaczęło objawiać się coraz wię- cej kieszonkowych Napoleonów, którzy doskonale opanowali sztukę ładnego mówienia, ale nic więcej. W moim przekonaniu, działanie w organizacjach uczniowskich tego czasu było przedsmakiem polityki, do której nigdy mnie nie ciągnęło”49. Rzeczywiście zdecydowana większość młodzieżowych postulatów nie została wpro- wadzona w życie. Jednak jeden z nich, dotyczący możliwości tworzenia niezależnych parlamentów i samorządów szkolnych, był realizowany w wielu polskich miastach, a na pewno na Pomorzu i dawał szansę na samoorganizację uczniów. W ramach działalności niezależnych parlamentów tworzyły się koła samokształceniowe i dyskusyjne, do szkół zapraszani byli ciekawi goście związani z Solidarnością i opozycją, organizowane były również koncerty, występy teatralne czy kabaretowe. Fala entuzjazmu, która ogarnęła młodych ludzi z Pomorza, dając im poczucie prawdziwej wolności, zadecydowała o ich późniejszej aktywności po wprowadzeniu stanu wojennego. Młodzież Trójmiasta w la- tach 1981–1983 i później okazała się środowiskiem niezwykle aktywnym i ambitnym w tworzeniu struktur opozycyjnych wobec komunistycznej władzy. Skala tego zaangażo- wania nie byłaby tak duża bez wcześniejszych doświadczeń związanych z Ruchem Mło- dzieży Szkolnej.

48 Ustna relacja Piotra Semki z 11 X 2014. 49 Ibidem. „Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności… 65

Summary

On August 14th 1980 Solidarność’s time had come ‒ the workers of Gdańsk’s Lenin Shipyard have decided to strike. In doing so they paved the way for historic developments which were to change the face of Europe. This article describes activity of the youth movement during the Soli- darity revolution (14 August 1980 – 13 December 1981) in Gdańsk. In this time a lot of students loudly and openly spoke against communist education policy and demanded freedom of expres- sion as a fundamental human right. They constituted independent school parliaments and self- governing student organizations, held a massive peace rallies at schools, peddled anty-communist leaflets and established free youth newspapers. Kamil Kaliszuk

Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego w latach 1945–1959

„Umiera się w byle jakim miejscu życia. I dzieje człowieka zawarte między urodzeniem jego a śmiercią wyglądają niekiedy jak nonsens” Zofia Nałkowska

Zakończenie II wojny światowej otworzyło kolejny etap w historii narodu polskiego. Na wojennych zgliszczach zaczęto projektować formy mające urzeczywistnić koncepcje nowego państwa. Problemem okazał się fakt, że nie istniała jedna, podzielana przez więk- szość Polaków droga, którą pragnęliby podążyć. Dróg takich, możliwości, było kilka, czę- sto sprzecznych, opozycyjnych wobec siebie1. W toku tworzących się na tym tle sporów stanęła przeciwko sobie część rodaków – szybko okazało się, że dla wielu z nich walka się jeszcze nie skończyła. Jedną ze stron konfliktu stanowili głosiciele idei państwa niepodległego, suwerenne- go względem innych państw, byli to niejako spadkobiercy polityki prowadzonej przez Polskie Państwo Podziemne. Inni sprzyjali komunistycznej koncepcji budowy państwo- wości. Stali się przedstawicielami ówczesnej władzy, pełniąc związane z nią funkcje admi- nistracyjne, polityczne czy policyjne. Nastąpiła konfrontacja, której efektem były ofiary śmiertelne notowane po obu stronach2. W zależności od okresu historycznego różnie oceniano starania przedstawicieli po- szczególnych grup. Dla celów systematyzujących można wspomnieć, przykładowo, że w czasach istnienia Polski Ludowej w oficjalnym dyskursie jednych nazywano „dopusz- czającymi się mordów i terroru członkami band”3, „reakcjonistami”4, a drugich bohate-

1 W. Góra, R. Halaba, O utrwalenie władzy ludowej w Polsce 1944–1948, Warszawa 1982, s. 5; W. Góra, Polska Ludowa 1944–1984. Zarys dziejów politycznych, Lublin 1986, s. 15, 63–78. 2 Historycy wskazują, że owa konfrontacja nie powinna być traktowana jak wojna domowa. Twierdzą, że był to raczej nowy typ „agresji, przekształconej następnie w specyficzny rodzaj okupacji” (Wojna domowa czy nowa okupacja? Polska po roku 1944, red. A. Ajnenkiel, Wrocław 1998, s. 168). 3 J. Topolski, Dzieje Polski, Warszawa 1978, s. 850; Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój i udział Milicji Obywa- telskiej oraz Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej w walce o utrwalenie władzy ludowej 1944–1948, [w:] O utrwalenie władzy ludowej w Polsce 1944–1948, red. W. Góra, R. Halaba, Warszawa 1982, s. 220, 296; H. Dominiczak, W walce o Polskę Ludową. Udział Wojska Polskiego w przeobrażeniach ustrojowo-społecznych i gospodarczych, 1944–1948, Warszawa 1980, s. 96. 4 W. Góra, R. Halaba, op. cit., s. 5. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 67 rami, „utrwalaczami władzy ludowej”, „którzy złożyli największą i najcenniejszą daninę w okresie tworzenia zrębów Polski socjalistycznej – daninę życia”5. Stawianie w pozytywnym świetle tych ostatnich wpisywało się zresztą w swoistą „politykę pamięci” realizowaną przez komunistów6. Starali się oni przez działania pro- pagandowe stworzyć określony obraz osób walczących pod ich sztandarem. Nierzadko posługiwano się przy tym specyficzną interpretacją przeszłości, zatajaniem, manipulacją faktami czy nawet bezpośrednim kłamstwem7. Osoby poległe podczas walk z antykomu- nistycznym podziemiem otoczone były nimbem bohaterstwa. Nadawano im pośmiertne odznaczenia, wystawiano pomniki, tablice, ich nazwiskami nazywano ulice w miastach8, przygotowywano o nich filmy, organizowano poświęcone ich pamięci akademie9. Mię- dzy innymi w celu realizacji podobnych zadań propagandowych powołano na początku lat sześćdziesiątych specjalistyczne komisje. Powstały one w całym kraju. Miały zająć się zebraniem informacji dotyczących zabitych „utrwalaczy”, określeniem okoliczności ich śmierci i wytypowaniem tych, którym można by było nadać tytuł „poległych w walce o utrwalanie władzy ludowej”. Pod obrady komisji trafiły tysiące spraw osób zabitych w różnych sytuacjach. Kierując się kryteriami związanymi z okolicznościami, w jakich nastąpiła śmierć, niektórym z nich miano „poległego w walce” nadano, w przypadkach pozostałych nie znaleziono przesła- nek skłaniających do tego10. Podobne komisje stworzono również na terenie województwa gdańskiego. W stycz- niu 1962 r. powstała komisja wojewódzka (podległa komisji centralnej), będąca insty- tucją zwierzchnią dla powołanych komisji powiatowych11. Główne ich prace trwały do

5 Polegli w walce o władzę ludową. Materiały i zestawienia statystyczne, red. E. Drożdż, R. Drzewiecki, War- szawa 1970, s. 5. 6 Podobnie zresztą jak stawianie w niekorzystnym świetle tych pierwszych (por. P. Niwiński, Obraz antyko- munistycznej konspiracji niepodległościowej w propagandzie PRL, [w:] Propaganda PRL, red. A. Grygo, Gdańsk 2004, s. 61–67). 7 M. Czyżniewski, Propaganda polityczna władzy ludowej w Polsce 1944–1956, Toruń 2006, s. 227–232. 8 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Zespół Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Gdańsku, sygn. 2384/2429, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w latach 1945–1947 (dalej: APG 2384/2429), Projekt planu uczczenia 10-tej rocznicy PPR, 10 I 1952, k. 11, 12. 9 M. Czyżniewski, op. cit., s. 141–143, 149–151. 10 Polegli w walce…, s. 10–12. 11 APG 2384/2429, Informacja KW PZPR w Gdańsku o powołaniu Wojewódzkiej Komisji dla spraw we- ryfikacji poległych działaczy i członków PPR oraz zalecenie powołania odpowiednich komisji powiatowych i miejskich, 10 I 1962, k. 38; ibidem, Instrukcja dla komisji powiatowych prowadzących akcję weryfikacji poległych za władzę ludową, I 1962, k. 40; ibidem, Skład komisji weryfikacyjnej powołanej przy KM i KP PZPR w Elblągu, 24 I 1962, k. 43; ibidem, Wykaz członków Wojewódzkiej i Powiatowych Komisji ds. We- ryfikacji poległych w Walce o Utrwalenie Władzy Ludowej na terenie woj. gdańskiego, 1962, k. 63–67; APG 2384/667, Protokoły posiedzeń Sekretariatu KW PZPR w Gdańsku, III 1963, Informacja Referatu Historii Partii KW PZPR w Gdańsku o przebiegu weryfikacji poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej na terenie województwa gdańskiego, 28 II 1963, k. 135. 68 Kamil Kaliszuk końca roku 196512. Z akt wytworzonych przez te instytucje13 wynika, że na terenie wo- jewództwa gdańskiego (w granicach terytorialnych właściwych dla lat funkcjonowania komisji; zob. il. 2) przyczynami zgonów były najczęściej rany poniesione w walce z gru- pami podziemia niepodległościowego (24% wszystkich 141 znanych okoliczności śmier- ci) albo w wyniku zdarzeń, w których udział wzięli żołnierze Armii Czerwonej, Wojska Polskiego czy pospolici rabusie (w sumie około 23%)14. Największa jednak liczba zgonów (32%) osób związanych z władzą ludową nastąpiła wskutek, jak je określano, „nieszczęśliwych wypadków”15. Wynika stąd, że co trzecia oso- ba (której okoliczności śmierci są znane) rozpatrywana jako potencjalny nosiciel tytułu „poległego w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim”, zginęła w wypadku. Liczba oraz charakter tego typu zgonów skłoniły autora do bliższego przyjrzenia się zagadnieniu. Przyjął on za cel sprawdzenie, kim byli zabici w wypadkach, czy łączyły ich wspólne cechy, na podstawie których można by stworzyć ogólny profil tej zbiorowości. Powyższe elementy, w połączeniu z opisem i systematyzacją typów wypadków, do jakich dochodziło, miały posłużyć przybliżeniu przyczyn omawianego zjawiska. Wynik tych rozważań zaprezentowano poniżej.

Charakterystyka badanych

Przedmiotem analizy jest zatem zbiór osób związanych z aparatem władzy PRL, które zgi- nęły w wypadkach i wobec których wszczęto postępowanie weryfikacyjne, mające ustalić, czy może ich śmierć nie powinna zostać uznana za poniesioną w związku z „utrwalaniem władzy ludowej na terenie województwa gdańskiego”. Pracownicy wojewódzkiej komisji zajmującej się tym zagadnieniem rozpoznawali przynajmniej 45 spraw dotyczących po- dobnych przypadków16. Jak się okazuje, śmierć poniesiona w wyniku wypadku nie stała się przeszkodą do uznania 55,5% wszystkich zabitych (25 osób) za „utrwalaczy”17. Z kolei uznano, że 15,5% z nich na taką weryfikację nie zasługuje18. Nie udało się odnaleźć informacji dotyczących statusu weryfikacyjnego pozostałych 29% osób19. Niezależnie od tego, do której z grup

12 Polegli w walce…, s. 12. 13 APG 2384/2429, 2384/2430, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej na terenie miast Gdańsk–Gdynia–Sopot w latach 1945–1947; APG 2384/2431, Dokumenty weryfikacyj- ne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w powiatach , Kościerzyna, Kwidzyn, Lębork, , Pruszcz Gdański w latach 1945–1947; APG 2384/2432, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w powiatach Starogard Gdański, Sztum, Tczew, w latach 1945–1947. 14 Ibidem. 15 Polegli w walce…, s. 157, 430; APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim. 16 Ibidem. 17 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430. 18 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim. 19 APG 2384/2429, Wykaz funkcjonariuszy KW MO Gdańsk zmarłych w latach od 1944 do I 1959, k. 35, 36; ibidem, Wykaz imienny poległych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej na terenie województwa Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 69 przypisani byliby ci ostatni, można stwierdzić, że w większości omawianych przypadków ofiary wypadków zostały zweryfikowane jakode facto „walczące o utrwalenie władzy lu- dowej na terenie województwa gdańskiego”20, chociaż w stosunku do żadnej z nich nie użyto stosowanego wówczas zwrotu „poległy z bronią w ręku, w walce bezpośredniej”. Interpretację takich decyzji weryfikacyjnych w odniesieniu do zabitych milicjantów po- daje Piotr Majer, który twierdzi, że „rozstrzygając o sposobie kwalifikacji poszczególnych zdarzeń, przyjęto chyba założenie, że również nieszczęśliwe wypadki, nawet będące rezul- tatem lekkomyślności, miały bezpośredni związek z okresem, a także większa liczba ofiar będzie lepiej świadczyć o determinacji obrońców władzy ludowej. Stąd każdy przypadek śmierci kwalifikowano jako mający bezpośredni związek z walkami zbrojnymi”21. Analizując materiał dotyczący województwa gdańskiego, można dojść do wniosku, że generalizacja poczyniona przez Majera tylko częściowo odpowiada tutejszej rzeczywisto- ści. Otóż podejmując decyzje, członkowie komisji weryfikacyjnych kierowali się przede wszystkim tym, czy zakończone wypadkiem zdarzenie miało miejsce podczas wykonywania czynności służbowych, czy też nie22. Bywało, że w przypadkach podobnych okoliczności zgonów zapadały różne decyzje. Przykładowo, spośród dwóch milicjantów zabitych w wy- padkach komunikacyjnych zweryfikowano pozytywnie jedynie tego, który pełnił wówczas swoje obowiązki23. Negatywnie weryfikowano osoby, nawet te będące w czasie służby, które zginęły na skutek lekkomyślności24 czy też pijaństwa25 – choć i to nie było regułą26. gdańskiego, 1962, k. 74, 75, 76, 77; ibidem, Relacje i arkusze personalne poległych, 1962, k. 105–112; APG 2384/2430, Wykaz osób poległych w walce o władzę ludową na terenie miasta Gdańska w latach 1945– 1948, XI 1962, k. 12; ibidem, Notatka informująca o poległym funkcjonariuszu milicji, k. 163, 165; APG 2384/2431, Arkusze personalne, k. 77, 78; APG 2384/2432, Arkusze personalne, k. 151, 185. 20 Sygnalizowana niepewność wymusza stosowanie określonego nazewnictwa, widocznego tutaj szczególnie w tytułach tabel i ilustracji, gdzie mówi się o „kandydatach do uznania za poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej”. 21 P. Majer, Milicja Obywatelska 1944–1957. Geneza, organizacja, działalność, miejsce w aparacie władzy, Olsztyn 2004, s. 211, 214. 22 Polegli w walce…, s. 15–26. 23 APG 2384/2429, k. 74, 77; ibidem, Imienny wykaz osób poległych w czasie wykonywania obowiązków służbowych zweryfikowanych przez Wojewódzką Komisję ds. weryfikacji poległych o utrwalenie wł. ludowej na terenie woj. gdańskiego, I 1962, k. 93; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania wł. ludowej, którzy nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego, I 1962, k. 97; APG 2384/2430, Protokół z posiedzenia Komisji ds. weryfikacji poległych o wł. ludową w latach 1945–1948, Gdańsk, 25 I 1963, k. 7; ibidem, Wykaz osób poległych w walce o wł. ludową na terenie m. Gdańska w latach 1945–1948, 1963, k. 16, 18; ibidem, Dokumenty weryfikacyjne jednego z milicjantów, k. 100–102; APG 2384/2431, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 172, 186–188. 24 APG 2384/2429, k. 74, 79; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania wł. ludowej, którzy nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego, I 1962, k. 96; APG 2384/2430, Protokół z posiedzenia Komisji ds. weryfikacji poległych o wł. ludową w latach 1945–1948 – Gdańsk, 25 I 1963, k. 5; ibidem, Protokół z posiedzenia Miejskiej Komisji ds. weryfikacji poległych w walce o wł. ludową w latach 1945–1948, 17 XII 1962, k. 11; ibidem, Wykaz osób poległych w walce o wł. ludową na terenie m. gdańska w latach 1945–1948, 1963, k. 15; ibidem, Arkusze personalne, k. 186–191. 25 APG 2384/2429, k. 74, 97; APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Starogard Gdański, 10 XII 1962, k. 9; ibidem, Arkusz personalny, k. 26. 26 APG 2384/2429, k. 74, 77; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania władzy ludowej, 70 Kamil Kaliszuk

Największe natężenie wypadków miało miejsce w pierwszych latach powojennych. W roku 1945 zginęło w ten sposób 17 osób, a w następnych latach, odpowiednio, 10 i 8 osób. Stanowi to w sumie 79,5%27 ogólnej liczby wszystkich poległych na skutek niefortunnych zajść, których data jest znana. W kolejnych latach liczba wypadków była mniejsza, nie przekraczając dwóch zdarzeń rocznie. Ostatnie odnotowano w roku 195928. W związku z powyższym, lata 1945–1959 wyznaczają cezury niniejszego opra- cowania (il. 1).

Il. 1. Liczba śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do jednej osoby)

Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.

Stosunkowo duża liczba zgonów w wyniku wypadków w latach 1945–1947 może być tłumaczona specyfiką tego okresu29, charakteryzującego się m.in. pozostawaniem w obiegu sporej ilości różniącej się w obsłudze broni (palnej, min, niewybuchów itp.)30,

którzy nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego oraz Wykaz osób poległych za przynależność do partii politycznych PPR i PPS zweryfikowanych przez wojewódzką komisję, I 1962, k. 95; ibidem, Informacja dotycząca warunków życia rodzin poległych funkcjonariuszy MO i członków ORMO woj. gdańskiego, 30 IX 1964, k. 122; APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Starogard Gdański, 10 XII 1962, k. 10;ibidem , Arkusze personalne, dokumenty weryfika- cyjne, k. 27, 29–32. 27 Zamieszczone w dalszej części opracowania dane prezentowane są bez uwzględnienia (jeśli te występowa- ły) braków danych. Oznacza to, że wyniki zawsze będą sumować się do 100% – rozumieć je należy zatem jako procent znanych obserwacji, mimo że odpowiadające im liczby rzeczywiste nie zawsze zsumują się do 45 (licz- ba wszystkich rozpatrywanych osób); APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430. 28 APG 2384/2429, k. 97; APG 2384/2431, k. 172, 186–188. 29 W tym to okresie (a szczególnie w latach 1945–1946) miało miejsce w Polsce największe natężenie walk między podziemiem niepodległościowym a komunistyczną władzą (H. Dominiczak, op. cit., s. 115–117). 30 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 247, 252, 279; idem, Milicja Obywatelska 1944–1948, Warszawa 1988, s. 140–142. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 71 koniecznością trzymania jej w pogotowiu31, co często w połączeniu ze stresem, brakiem obycia w używaniu, mogło powodować tragiczne w skutkach następstwa32. Powyższe twierdzenie zdają się potwierdzać dostępne dane. Okazuje się, że spośród wszystkich 22 zanotowanych w latach 1945–1959 wypadków z bronią aż 21 (95%) wystąpiło właśnie w pierwszych 3 latach po zakończeniu wojny33. Z brakiem doświadczenia i wiedzy na temat użycia broni mogą wiązać się – omawiane dalej – młody wiek ofiar, pochodzenie społeczne, brak aktywności w czasie wojny) czy wreszcie niski poziom wykształcenia34. Osoby o podobnych profilach w bardziej stabilnych czasach miałyby trudności z wej- ściem w szeregi odpowiednich służb i instytucji państwowych. Ze względu jednak na powojenny „chaos koncepcyjny”, istniejącą skłonność do improwizowania podczas two- rzenia struktur takich organizacji, a nade wszystko braki kadrowe, bywały zatrudniane, powiększając rzeszę pracowników nieposiadających odpowiednich kwalifikacji do wyko- nywania powierzonych zadań35. W kwestii rozmieszczenia terytorialnego rozpatrywanych zdarzeń ustalono (il. 2), że najwięcej, bo 14 wypadków (około 31%), odnotowano na terenie powiatu i miasta Gdańska36. Kolejne miejsce zajęły powiaty wejherowski (8 wypadków; blisko 18%)37, tczewski (5; 11%)38 oraz starogardzki (4; 9%)39. W pozostałych powiatach wypadki zda- rzały się raczej sporadycznie, po dwa stwierdzono w powiatach kartuskim, kościerskim, kwidzyńskim, lęborskim, po jednym zaś w malborskim, sztumskim oraz w Sopocie40. Jak wynika z dostępnych źródeł, w Gdyni oraz w powiecie elbląskim śmiertelnych wypad- ków osób rozpatrywanych jako „utrwalacze władzy ludowej” nie zanotowano. Trudno tu zauważyć występowanie jakichś prawidłowości. Być może zgony związane z wypadka- mi zachodziły częściej w miejscach bardziej zaludnionych, wielkomiejskich, zbliżonych do centrum polityczno-administracyjnego, przez co skupiających większą liczbę ludzi związanych z aparatem władzy ludowej, na co może wskazywać wysoka śmiertelność w Gdańsku i okolicach czy w Wejherowie. Tezę tę trudno jednak utrzymać, zważywszy na odstępstwa w Sopocie, Gdyni czy Elblągu. Wszyscy badani to mężczyźni. W chwili śmierci mieli przeciętnie około 27 lat41. Naj- młodszy z nich zginął w wieku 17 lat42, większość zaś nie dożyła 26. roku życia (66,7%,

31 Trwały wszak zmagania nowej władzy z powojennym szabrownictwem, rabunkami itp., ale toczyła się również walka komunistów z podziemiem niepodległościowym. 32 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 247, 253. 33 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430. 34 M. Czyżniewski, op. cit., s. 76. 35 P. Majer, op. cit., s. 51–54. 36 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430. 37 APG 2384/2429, 2432, passim. 38 APG 2384/2429, 2432, passim. 39 APG 2384/2429, 2432, passim. 40 APG 2384/2429, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157. 41 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim. 42 APG 2384/2429, k. 74, 78, 93; 2430, k. 7, 16; ibidem, List Sekretarza KM PZPR w Gdańsku do Cen- tralnego Archiwum MSW w sprawie trudności w zebraniu danych niektórych weryfikowanych, 24 I 1963, k. 19; ibidem, Arkusze personalne, k. 159, 160. 72 Kamil Kaliszuk

Il. 2. Miejsca śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959

Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432; wykorzystano fragment mapy: Rzeczpospolita Polska. Mapa administracyjna. Skala 1:1 000 000, Wojskowy Instytut Geograficzny, 1947. czyli 24 osoby spośród 36, w przypadku których znane są daty urodzin i śmierci; il. 3)43. W przedziale wiekowym od 26 do 35 lat mieściła się blisko 1/4 zabitych (8 osób, około 22,2%)44. Jedynie kilka osób było starszych (4 osoby, około 11%)45, wiek najstarszego nie przekroczył jednak 56 lat46. Młody wiek ma częściowo wpływ na poziom wykształcenia badanych. Blisko 27% badanych47 nie posiadało żadnego formalnego wykształcenia48, 64% zaś ukończyło naj- wyżej szkołę podstawową49. Wykształcenie zawodowe uzyskały 2 osoby (6%), a średnie jedna (3%)50 (il. 4). Stan taki można tłumaczyć kilkoma czynnikami. Za jedną z prze-

43 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430. 44 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim. 45 APG 2384/2429, 2432, passim. 46 APG 2384/2429, k. 97; APG, 2384/2432, Arkusze personalne, k. 172, 173, 204. 47 Prezentowane wartości odnoszą się do osób, w odniesieniu do których możliwe jest ustalenie uzyskanego przez nie wykształcenia – do 33 spośród 45 badanych (brak danych wystąpił w 12 przypadkach). 48 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430. 49 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157. 50 APG 2384/2429, k. 74, 76, 77, 94, 97; APG 2384/2430, k. 7, 15, 19; ibidem, Arkusze personalne, k. 180–185; APG 2384/2431, Arkusz personalny, k. 222; ibidem, Protokół z posiedzenia komisji weryfi- kacyjnej – Pruszcz Gdański, 8 XII 1962, k. 227; ibidem, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 243–245; APG 2384/2432, k. 9, 26; ibidem, Arkusze personalne, k. 130. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 73

Il. 3. Wiek zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do dziewięciu osób)

Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.

Il. 4. Wykształcenie zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do dwunastu osób)

Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432. szkód utrudniających kształcenie może być uznana zawierucha lat wojny51. Znaczna część badanych była wówczas w wieku szkolnym (41% miało w 1939 r. nie więcej niż 15 lat, łącznie około 68% miało nie więcej niż 18 lat)52.

51 P. Majer, op. cit., s. 158. 52 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430. 74 Kamil Kaliszuk

Nie bez znaczenia w kwestii wykształcenia mogło pozostawać także pochodzenie spo- łeczne. Można wszak domniemywać, że inaczej do sprawy podchodził syn chłopa, swoją przyszłość upatrujący w pracy na odziedziczonych po ojcu włościach, inaczej potomek robotnika, jeszcze inaczej osoba wywodząca się z tzw. rodziny inteligenckiej. Najwięcej z zabitych w wypadkach pochodziło z rodzin określanych jako robotnicze, było ich około 67% (22 osoby). Pochodzenie chłopskie wykazano u 30% osób (10), jedna osoba wywo- dziła się z „inteligencji pracującej”53. Prawie wszyscy opisywani zabici pracowali do chwili śmierci w służbach związa- nych z władzą komunistyczną (tab. 1). W większości byli to milicjanci (72%; 31 osób), pracownicy placówek MO różnego szczebla (4 milicjantów pracowało w komendach miejskich, 22 – w powiatowych, 5 – w komendzie wojewódzkiej). Osiem (19%) ofiar wypadków zatrudnionych było w UB (3 funkcjonariuszy w wojewódzkim, 5 – w powia- towym). Trzy osoby należały do ORMO. Wreszcie jeden z zabitych figuruje w aktach jako robotnik, niezwiązany w sposób formalny z wyżej wymienionymi organizacjami54.

Tab. 1. Struktura zatrudnienia zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do dwóch osób) Miejsce zatrudnienia Liczba osób Udział procentowy MO 31 72% UB 8 19% ORMO 3 7% inne 1 2% Suma 43 100% Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.

Ponieważ zabici w większości pełnili funkcje w służbach mundurowych, w przypad- ku części z nich (31) udało się uzyskać informacje dotyczące noszonego stopnia. Byli to głównie funkcjonariusze najniższych szarż. Aż 22 (71%) milicjantów i funkcjonariuszy UB, których stopnie są znane, było szeregowcami. Stopnie podoficerskie posiadało 26% zabitych (1 plutonowy, 4 sierżantów, 1 starszy sierżant), a jeden pracownik UB był ofice- rem w stopniu podporucznika55. Warto też przyjrzeć się aktywności politycznej opisywanych tu osób. Pracowali oni pod egidą „władzy ludowej”, której jednym z narzędzi była partia. Nieznane są infor- macje dotyczące aktywności politycznej 10 spośród 45 analizowanych tutaj zabitych. W przypadku pozostałych, w odiesieniu do których takie dane istnieją, można stwierdzić

53 Ibidem. 54 Ibidem. 55 Ibidem; por. K. Rokicki, Aparatu obraz własny. Analiza wykresów porównawczych dotyczących kadry apara- tu bezpieczeństwa publicznego w latach 1944–1955, [w:] „Zwyczajny” resort. Studia o aparacie bezpieczeństwa 1944–1956, red. K. Krajewski, T. Łabuszewski, Warszawa 2005, s. 23. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 75

(tab. 2), że ponad połowa (56%) była bezpartyjna, 9 osób (26%) należało do PPR, 3 (9%) – do PPS. Kolejne 3 osoby zabite w okresie po zjednoczeniu partii należały do PZPR. Najbardziej upartyjnioną organizacją było UB56. Każdy z pracujących w nim badanych należał do jednej z partii (3 osoby były zrzeszone w PPR, 1 – w PPS, 1 – w PZPR)57. Proporcja ta wygląda nieco inaczej w strukturach MO. W tym przypadku około 39% pracowników posiadało legitymacje partyjne (6 osób – PPR, 2 – PPS, 2 – PZPR), 61% zaś pozostało bezpartyjnych. Odwrotna sytuacja do zaobserwowanej w UB dotyczyła ormowców, bowiem żaden z nich (3 osoby) nie należał do partii58.

Tab. 2. Przynależność zawodowa i polityczna zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w woj. gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono jedenastu osób w związku z brakiem danych dotyczących przynależności partyjnej) Org. polit. PPR PPS PZPR Bezpartyjni Suma Miejsce zatrud. UB 60% 3 20% 1 20% 1 0% 0 100% 5 MO 23% 6 8% 2 8% 2 61% 16 100% 26 ORMO 0% 0 0% 0 0% 0 100% 3 100% 3 Suma 26% 9 9% 3 9% 3 56% 19 100% 34 Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.

Nakreślony powyżej profil zbiorowości zabitych w wypadkach na terenie wojewódz- twa gdańskiego może okazać się przydatny do lepszego zrozumienia danych zaprezento- wanych w dalszej części pracy. Idąc tym tropem, można stwierdzić, że przeciętna osoba zabita w wypadku, rozpatrywana przez władzę jako potencjalny „utrwalacz władzy lu- dowej w województwie gdańskim”, była młodym mężczyzną, raczej słabo wykształco- nym, wywodzącym się z rodziny robotniczej bądź chłopskiej59, pracującym na etacie służb milicyjnych lub bezpieczeństwa, posiadającym przy tym niską pozycję w hierarchii

56 Ibidem, s. 22. 57 „Na początku lat pięćdziesiątych do PZPR (ZMP) należeli wszyscy funkcjonariusze” służb bezpieczeństwa w woj. gdańskim (M. Węgliński, Aparat bezpieczeństwa w województwie gdańskim w latach 1945–1990. Ob- sada stanowisk kierowniczych. Informator, Gdańsk 2010, s. 21). 58 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430. 59 Podobnie przedstawiała się zresztą charakterystyka pracowników służb bezpieczeństwa w początkach for- mowania się tej instytucji w województwie gdańskim: „Wśród kadry kierowniczej dominowali ludzie młodzi, chociaż nie brakowało także osób po czterdziestym roku życia. Przeciętna wieku wynosiła 27 lat. Najczęściej byli słabo wykształceni, w większości pochodzenia robotniczego i chłopskiego” (M. Węgliński, op. cit., s. 21; por. J. Marszalec, Początki Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku – rok 1945, [w:] Policja Gdańska na przestrzeni wieków. Wybrane zagadnienia, red. E. Krawczuk, Gdańsk 2012, s. 145). 76 Kamil Kaliszuk tych służb60. Wydaje się, że takie zestawienie cech i ich pochodne, nierzadko kojarzone z młodym wiekiem – skłonności do lekceważenia i nonszalancji, bagatelizowania zagro- żeń, brak doświadczenia, związany z pełnionymi funkcjami dostęp do broni, charakter wykonywanych zadań, ale może też po prostu nieszczęśliwy splot wydarzeń – mogły sprzyjać powstawaniu sytuacji kończących się tragicznymi w skutkach wypadkami. Na- leży przy tym wspomnieć, że jak wykazują badania, cechy te były właściwe również tym, którzy zginęli (i zostali zweryfikowani jako walczący o „utrwalenie władzy ludowej w wo- jewództwie gdańskim”) w innych niż wypadki okolicznościach61.

Charakter wypadków

Jak wyżej wspomniano, wypadki okazały się zadziwiająco liczną, de facto najczęściej ze wszystkich notowaną, przyczyną zgonów kandydatów do uzyskania tytułu „poległego w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim”. Śmierć w wypadku spotkała bowiem 45 ze 173 osób analizowanych przez wojewódzką komisję weryfikacyj- ną62. Jako wypadek traktujemy tutaj zarówno nieszczęśliwe w skutkach zajścia drogowe czy kolejowe, jak i śmierć w wyniku niewłaściwego obchodzenia się z bronią, w tym rów- nież poniesioną w efekcie zdetonowania miny. Można wyróżnić także nieliczne wypadki spoza wskazanych wyżej kategorii („inne” w tab. 3). Z zaprezentowanych w tab. 3 danych wynika jednoznacznie, że najwięcej z opisywa- nych zdarzeń (67%) miało miejsce w związku z niewłaściwym obchodzeniem się bronią. Poważną rolę, w porównaniu z innymi wypadkami, odgrywał tutaj czynnik nieznajo- mości obsługi broni, jej niesprawności63, niezachowania odpowiedniej ostrożności, za- niedbania, braku dyscypliny czy wręcz lekkomyślności w użytkowaniu śmiercionośnych narzędzi. Jeden z poległych (notabene zweryfikowany pozytywnie) w pościgu za zbiegiem, dezerterem AR, włożył dopiero co otrzymany granat „do kieszeni u spodni. Przed włoże- niem granatu do spodni granat odbezpieczył. Za wsią Łubień […] lecąc po polu przewró- cił się i na skutek wszcząsu [pisownia oryginalna] granat eksplodował […] odłamki […] wyrwały [mu] żołądek, pęcherz i wszystkie wnętrzności”64. Być może wytłumaczeniem braku obycia w korzystaniu z tego typu broni może być fakt, że człowiek ten jako członek ORMO (a zatem mogący nie być wyszkolonym w takim stopniu jak np. etatowi pracow-

60 Analogicznie wyglądały dane dotyczące całego (rozpatrywanego w skali ogólnopolskiej) aparatu MBP. W latach 1945–1955 dominowali w nim ludzie młodzi, w wieku do 30 lat, słabo wykształceni, wywodzący się z rodzin robotniczych i chłopskich (por. K. Rokicki, op. cit., s. 18–20). 61 Niepublikowane badania autora, przeprowadzone na podstawie materiałów zgromadzonych w zespołach (APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432). 62 W aktach komisji zachowały się dokumenty dotyczące około 200 osób, jednak tylko dane 173 z nich umożliwiały dalszą analizę. W przypadku danych odrzuconych zachowało się niejednokrotnie wyłącznie na- zwisko poległego, co przesądziło o ich nieprzydatności dla niniejszego opracowania. 63 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 276. 64 APG 2384/2431, Notatka służbowa, 31 VIII 1959, k. 144. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 77

Tab. 3. Rodzaje śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w woj. gdańskim” w latach 1945–1959 Liczba Udział Wypadki Rodzaje Suma wystąpień procentowy wybuch granatu, pocisku 8 18% 30 z bronią postrzał 14 31% 67% detonacja miny 8 18% kolejowe 3 6,5% samochodowe 3 6,5% 11 komunikacyjne motocyklowe 1 2% 24% potrącenia 4 9% 4 inne 4 9% 9% Suma 100% 45 Źródło: APG, 2384/2429, 2430, 2431, 2432. nicy MO65) został wezwany do udziału w akcji improwizowanej, gdzie nie było czasu na odpowiednie szkolenie66. Sporą dozą nieuwagi wykazał się także jeden z poległych, który wystrzelił ostatni pocisk z karabinu w skrzynkę – jak się okazało – zawierającą bombę. Lekkomyślność przejawił też inny milicjant, który według jednego ze źródeł „będąc pod wpływem alko- holu strzelał z karabinu do pięści pancernych z bliskiej odległości i w wyniku wybuchu został poparzony do tego stopnia, że zmarł na miejscu” – mimo tych okoliczności, został zweryfikowany na podstawie faktu, że – jak stwierdzono – poległ na służbie przy usuwa- niu pocisku67. Zanotowano kilka innych przypadków śmiertelnego w skutkach wybuchu granatów, np. przy ich przenoszeniu w trakcie porządkowania magazynu68. W odniesieniu do jed- nego z poległych można się zastanawiać, czy zajście z jego udziałem miało charakter wypadku czy może przeciwnie – świadomego, wręcz bohaterskiego czynu. Otóż został on opisany w dokumentach jako człowiek, który „w czasie likwidacji bandy […] został ciężko ranny i wpadł trzymając odbezpieczony granat do kryjówki bandyty”69, zabijając

65 Nie jest pewne, czy w lęborskiej organizacji ORMO, z której wywodził się zabity, odbywały się odpowied- nie szkolenia. Wiadomo, że miały one miejsce w organizacji sopockiej, gdzie każdy z przyjętych musiał odbyć szkolenie bojowe, w którego skład wchodziły m.in. ćwiczenia w rzucaniu granatem ręcznym. Faktem jest jednak, że w ówczesnym okresie kursy przygotowawcze charakteryzowały się wówczas często krótkim okresem przygotowań (K. Filip, Milicja Obywatelska w Sopocie w latach 1945–1949, Gdańsk 2011, s. 215–216; Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 272). 66 APG 2384/2431, k. 144. 67 APG 2384/2432, k. 31, 32. 68 APG 2384/2429, 2430, 2431, passim. 69 APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Sztum, 28 XI 1962, k. 89. 78 Kamil Kaliszuk siebie i jego. W sumie w wyniku wybuchu granatów, detonacji pocisków, śmierć poniosło 8 badanych. Jeszcze liczniejsze od dotychczas wymienionych były nieszczęśliwe wypadki związane z postrzeleniem z broni palnej. Zanotowano ich w sumie 14. Zdarzały się np. podczas czyszczenia, przeglądu, przenoszenia broni, niewłaściwego jej użytkowania. Do takich niekontrolowanych wystrzałów doszło, przykładowo, podczas gdy pracownik UB „na schodach potknął się uderzając automatem, który na skutek wstrząsu wystrzelił i kula ugodziła w podbrzusze”70, czy też w sytuacji, gdy u jadącego samochodem milicjanta w konsekwencji „wstrząsu wozu nastąpił wypał z broni”71. Godnym uwagi jest fakt, że połowa (7 z 14) omawianych postrzałów nastąpiła za przyczyną innych (niż sam poszkodowany) osób, często współpracowników zabitych, niekiedy w dość niejasnych okolicznościach (np. gdy przy zajściu obecni byli tylko ofiara i sprawca jej zgonu)72. „Z oświadczeń wynika, że […] [jeden z milicjantów] zginął przy- padkowo na Komendzie MO w Pruszczu-Gd., z rąk dowódcy kompanii, komendanta powiatowego MO […] na skutek złego obchodzenia się z bronią przez tegoż dowódcę [przy usuwaniu zacięcia zamka posiadanej broni]”73. Inny funkcjonariusz został postrze- lony z karabinu przez podkomendnego, gdy ten wsiadał na rower74. Jeszcze inny „zginął […] na wskutek wypadku przy przeglądzie broni, gdzie jeden z funkcjonariuszy, w wyni- ku złego obchodzenia się z bronią, spowodował wystrzał”75. Do omawianej kategorii zali- czono też np. milicjanta zastrzelonego „przypadkowo na zabawie w restauracji prywatnej mieszczącej się przy ul. Parkowej [w Kartuzach] przez innego milicjanta imieniem Feliks”76. Jeden z zastrzelonych zginął na skutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią przez szes- nastolatka. „Wtedy [marzec 1946 r.] dużo broni się poniewierało i mógł to być przypadek niewłaściwego obchodzenia się lub manipulowania nią w towarzystwie osób”77. Nieco odmienne były wypadki związane z wybuchem różnego rodzaju min. W ta- kich sytuacjach mniejsze znaczenie miały poprzednio wymieniane przyczyny, tj. lekko- myślność, brak ostrożności itp., dużo istotniejszy był zaś czynnik losowy (to właśnie ze względu na ów odrębny charakter oraz stosunkowo dość liczne występowanie, wyróż- niono wybuch min jako osobną kategorię). W dwóch przypadkach milicjanci zginęli na skutek wybuchu poniemieckiej (jak domniemywano) miny lądowej, jeden z nich podczas patrolu leśnego78, drugi w czasie akcji rozminowywania79. W sześciu pozostałych

70 Ibidem, Arkusz personalny, k. 151. 71 APG 2384/2431, Arkusz personalny, k. 258. 72 Przynajmniej jednemu z funkcjonariuszy UB (nieznane są inne podobne przypadki), który postrzelił swe- go kolegę, wytoczono zarzut zabójstwa. Został on jednak uniewinniony – uznano, że w tym przypadku doszło do nieumiejętnego obchodzenia się z bronią (APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Tczew, 30 IV 1964, k. 135). 73 APG 2384/2431, k. 227; ibidem, Potwierdzenie miejsca zatrudnienia milicjanta, 4 XII 1962, k. 239. 74 APG 2384/2432, Dokumenty weryfikacyjne, k. 142. 75 APG 2384/2431, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Pruszcz Gdański, 8 XII 1962, k. 228. 76 Ibidem, k. 23. 77 APG, 2384/2432, Notatka służbowa, 6 XII 1962, k. 17. 78 Ibidem, Arkusz personalny, k. 148. 79 Ibidem, Arkusz personalny, k. 19. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 79 przypadkach śmierć spowodowały miny morskie rozmieszczone na linii Gdynia – Hel. W dwóch takich zdarzeniach wpłynięcie przez kuter na minę spowodowało śmierć 2 osób80, w trzecim zginęło 4 milicjantów (oddelegowanych wcześniej z województwa poznańskiego)81. Osobną kategorię stanowią wypadki komunikacyjne. W zdarzeniach związanych z koleją zginęły 3 osoby – jedna w nieznanych okolicznościach, druga podczas konwo- jowania transportu węgla, trzecia spadła w czasie służby z dachu wagonu, na którym je- chała82. Również 3 osoby zostały zabite w trakcie jazdy samochodem. Jeden z wypadków nastąpił w czasie pościgu „za bandą [niejakiego] Tobiasza”, inny był skutkiem wadliwych hamulców. Jedna osoba poniosła śmierć, jadąc na motorze83. W pozostałych zdarzeniach drogowych ginęły osoby potrącone przez samochód84. Wśród przejechanych (poza pie- szymi) było dwóch rowerzystów. Jeden z nich został potrącony przez ciężarówkę Armii Czerwonej85. Przypadek drugiego jest o tyle ciekawy, że to sam poszkodowany, komen- dant KPMO w Starogardzie, będąc w stanie nietrzeźwości, spowodował wypadek w trak- cie służby (wjechał pod wóz strażacki). W wyniku takich okoliczności śmierci nie tylko został negatywnie zweryfikowany, ale też pośmiertnie zdegradowany86. Do innych wypadków (4 zdarzenia) można zaliczyć przypadek milicjanta poległego na skutek bliżej nieokreślonego w archiwaliach „nieszczęśliwego wypadku”87, a także dwóch funkcjonariuszy, którzy utonęli: jeden utopił się podczas patrolowania Wisły kajakiem, kiedy jego jednostka zderzyła się z kłodą88, drugi w trakcie ratowania to- nącego w okolicach gdańskich Stogów89. Czwarte zdarzenie, zaliczone do tej grupy wypadków, okryte jest tajemnicą. Na posesji zajmowanej przez pracownika konsulatu ZSRR we Wrzeszczu został zabity pracownik MO. Kolejne fakty są trudne do usta- lenia. Według części przekazów wypadek nie był związany ze służbą90, gdzie indziej

80 APG 2384/2429, k. 74, 77, 95; APG 2384/2432, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 172, 173, 190–192, 194–198. 81 Byli to zapewne funkcjonariusze Morskiej Milicji Obywatelskiej, powołanej celem „ochrony bezpieczeń- stwa w portach morskich i na polskich wodach terytorialnych”. Z Poznania wywodzili się bowiem członko- wie jednej z pierwszych podobnych grup operacyjnych MO (określanej mianem Baonu Morskiego) (APG 2384/2429, k. 105–110; K. Filip, Milicja Obywatelska…, s. 38,47; idem, Komendanci wojewódzcy Milicji Obywatelskiej w Gdańsku w latach 1945–1949, [w:] Policja Gdańska na przestrzeni wieków. Wybrane zagadnie- nia, red. E. Krawczuk, Gdańsk 2012, s. 155–161; idem, Na straży demokracji, „Kuryer Sopocki”, lipiec 2011, nr 7 (179), s. 4; Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 259. 82 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim. 83 APG 2384/2429, 2431, 2432, k. 185. 84 APG 2384/2429, k. 36, 74, 77. 85 Ibidem, k. 74, 77, 93; APG 2384/2430, passim. 86 APG 2384/2429, k. 74, 76, 97; APG 2384/2432, k. 9, 26. 87 APG 2384/2430, k. 12. 88 APG 2384/2429, k. 74, 76, 93; APG 2384/2430, passim. 89 APG 2384/2429, k. 74, 77; APG 2384/2430, k. 7; ibidem, Protokół z posiedzenia Miejskiej Komisji ds. weryfikacji poległych w walce o władzę ludową w latach 1945–1948, 17 XII 1962, k. 10;ibidem , Wykaz osób poległych w walce o władzę ludową na terenie miasta Gdańska w latach 1945–1948, XI 1962, k. 14; ibidem, Arkusz personalny, k. 86–88. 90 APG 2384/2429, k. 96; APG 2384/2430, Arkusz personalny, k. 183. 80 Kamil Kaliszuk napisano z kolei, że w czasie wykonywania czynności służbowych milicjant został za- bity z ukrycia. Trudności w ustaleniu przebiegu zdarzenia wypływały m.in. z faktu, że koledzy z KPMO z Tczewa, gdzie zmarły poprzednio pracował, nie mogli (nie chcieli?) go sobie przypomnieć91. Późniejsze wyjaśnienia sugerują, że zastrzelony, rzekomo przez pracownika konsulatu, funkcjonariusz przyszedł w nocy do narzeczonej, która miała mieszkać w konsulacie, zapukał do drzwi, a na pytanie o tożsamość nie odpowiedział (brak znajomości języka rosyjskiego?) i został zastrzelony przez drzwi przez kierowcę konsulatu92.

Podsumowanie

Powzięte na początku lat sześćdziesiątych starania, mające na celu zebranie informacji, weryfikację i upamiętnienie powojennych zmagań „bohaterów ludowej ojczyzny”, do- prowadziły do powstania bazy źródłowej, pozwalającej na analizę ich tożsamości i oko- liczności śmierci. Jak ustalono, w województwie gdańskim znaczny odsetek zgonów na- stąpił w wyniku różnego rodzaju wypadków. Ulegali im przeważnie młodzi, raczej słabo wykształceni i niedoświadczeni pracownicy służb milicyjnych i bezpieczeństwa, pełniący służbę w trudnych okolicznościach pierwszych lat powojennych. Śmierć poniesiona w wyniku wypadku nie wykluczała możliwości uznania ofiary za osobę walczącą „o utrwalenie władzy ludowej”. Bywało, że za takich uznawano nawet tych, którzy stracili życie na skutek własnej lekkomyślności, niefrasobliwości, popełnio- nych zaniedbań czy wypadków doznanych pod wpływem alkoholu93. Niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończyła się weryfikacja, trzeba przyznać, że przedstawione tutaj okoliczności śmierci rzadko można uznać za bohaterskie, czy też służące osiągnięciu jakiegoś wzniosłego celu (choć z pewnością za taki niektórzy mo- gli uważać już samą służbę Polsce Ludowej). W niektórych przypadkach można mówić wręcz o śmierci bezcelowej, tragikomicznej czy nawet absurdalnej.

Summary

After the war the opposing forces of Poles started to fight against each other to gain control of the newly formed country. People supporting the pre-war way of being, capitalistic economic system etc. stood against the ones who were in favour of the new communist order. There were plenty of casualties on both sides, but only the ones who died for the communist order will be remembered in the near future as the heroes and ´fighters who wanted to preserve the People´s of Poland. It is interesting that in the Gdansk voivodeship a big part of them were not killed in a di-

91 APG 2384/2430, Protokół komisji weryfikacyjnej sekcji historycznej KP PZPR w Tczewie, 11 XII 1962, k. 184. 92 APG 2384/2429, k. 74, 79, 96; APG 2384/2430, k. 7, 15; ibidem, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 180–185; APG 2384/2432, k. 130. 93 Przykłady tych ostatnich pojawiały się w źródłach kilkakrotnie i, jak pokazują zaprezentowane w niniej- szym tekście przypadki, nie zawsze były weryfikowane negatywnie. Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego… 81 rect fights, but died in so called ´unfortunate accidents´. In this article the author has tried to give justice to those accidentally killed ´fighters´ and answer the following questions: who and how many there were, how, where and why they died. Barbara Klassa

O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim widzianym z polskiej perspektywy

System edukacji w każdym kraju jest wypadkową zwykle długotrwałego procesu histo- rycznego rozwoju oraz współczesnych (pozostaje mieć nadzieję, że nie tylko doraźnych) celów i programów politycznych. Nie bez znaczenia jest również tradycja poszczególnych uczelni – jej wpływ wyraźnie widać w Polsce, gdzie w ramach powszechnie obowiązujące- go systemu bolońskiego każdy z ośrodków akademickich wypracował własną koncepcję studiów. Różnorodność ta jest znacznie większa w przypadku Stanów Zjednoczonych, gdzie wzorce zaczerpnięte z uniwersytetów brytyjskich i niemieckich koegzystują z róż- nymi wariantami rozwiązań lokalnych1. W tej sytuacji prezentowany szkic, poświęcony porównaniu zasad i praktyki studio- wania w obu krajach, bynajmniej nie ma na celu wyczerpania tematu. Wymagałoby to kompleksowego zestawienia procesu edukacji na uniwersytetach polskich i amerykań- skich, w odniesieniu do różnych kierunków i roczników, gdyż zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych wymagania mogą zmieniać się wręcz z roku na rok i w skrajnych przypadkach obowiązywać studentów tylko jednego roku. Zamiast tego typu wszech- stronnej analizy autorka ograniczyła się do zestawienia dwóch rozwiązań, z którymi ze- tknęła się osobiście: Uniwersytetu Gdańskiego oraz University at Buffalo, wchodzącego w skład State University of New York. Drugą z uczelni miała okazję poznać nieco bliżej dzięki stypendium Fundacji Kościuszkowskiej i programowi Polish Studies amerykań- skiego uniwersytetu. Poniższe obserwacje mają więc charakter w znacznym stopniu su- biektywny i dotyczą tylko dwu wymienionych uczelni. Transfer tych uwag na wszystkie amerykańskie i polskie placówki akademickie byłby, wobec ich niekiedy daleko idącego zróżnicowania, bezzasadny. Porównanie przebiegu studiów na obu uniwersytetach skupia się tu na dwóch aspek- tach: formalnej organizacji toku studiów oraz praktyce dydaktycznej. Ponadto, z uwagi na częste modyfikacje programów studiów na obu uczelniach, jako podstawa porówna- nia zostały przyjęte wymogi obowiązujące w odniesieniu do studentów rozpoczynają- cych naukę na szczeblu akademickim jesienią 2014 r., na kierunku historii, w przypadku Uniwersytetu Gdańskiego na specjalności nauczycielskiej2. Trzeba jednak zaznaczyć, że

1 Zagadnienie genezy i rozwoju amerykańskiego systemu szkolnictwa wyższego w kontekście jego europej- skich korzeni obszernie przeanalizował Hans de Wit (por. H. de Wit, Internationalization of higher education in the United States of America and Europe. A historical, comparative, and conceptual analysis, Greenwood Press, Westport, Conn, 2002, passim). 2 W Polsce są to studia pierwszego stopnia, a w USA tzw. Undergraduate Studies. O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 83 powyższe sformułowanie w odniesieniu do Uniwersytetu w Buffalo nie jest w pełni ade- kwatne. Na polskich uczelniach kandydaci aplikują bowiem na konkretny kierunek stu- diów i od immatrykulacji są studentami np. historii, natomiast w USA wygląda to nieco inaczej. Większość osób rozpoczynających studia jest zdecydowana ubiegać się o dyplom w określonej dziedzinie, nie jest to jednak konieczne. W praktyce pierwszy rok studiów ma charakter w dużym stopniu wstępny i autorka miała okazję spotkać w Buffalo sporą grupę studentów, którzy pytani o kierunek (major) odpowiadali: undecided. Uniwersytet w Buffalo oferuje studentom 77 programów umożliwiających uzyska- nie stopnia naukowego (Degree Granting Programs)3. Wybór jednego z nich i spełnie- nie określonych w nim wymogów są konieczne do otrzymania dyplomu. Każdy z tych programów ma sprecyzowane warunki wstępne. W przypadku Departamentu Historii kandydaci muszą zaliczyć minimum dwa kursy historyczne, uzyskując z obu ocenę co najmniej dostateczną (C) oraz wskaźnik GPA (Grade Point Average, odpowiednik śred- niej ocen) ze wszystkich kursów na poziomie co najmniej 2,04. Rekrutacja w większości programów (w tym historii) jest ciągła, student po spełnieniu wymogów może aplikować i uzyskać status accepted major w ramach danego programu. W tym kontekście pierwszy rok studiów może stanowić dla studentów okazję do weryfikacji ich indywidualnych preferencji, sprawdzenia różnych opcji, rozmów z doradcami (Student Advising Services), a nawet uczestnictwa w specjalnych zajęciach dotyczących planowania kariery5. Jak widać, już na samym początku zarysowują się istotne różnice w studiowaniu (nie tylko historii) na analizowanych uczelniach. Odmienności jest jednak znacznie więcej. Jedną z najbardziej widocznych jest organizacja toku studiów. Na Uniwersytecie Gdań- skim każdy kierunek studiów ma dokładnie opracowany, właściwy dla danego rocznika program, przewidujący szereg przedmiotów obligatoryjnych, zaliczanych przez słuchaczy w określonej kolejności. Relatywnie niewiele jest zajęć do wyboru, a nawet w odniesieniu do nich możliwość wpływu studenta na tok kształcenia jest limitowana. Przykładowo – wykłady monograficzne można wybrać tylko z oferty danego wydziału; obecnie ogra- niczenia te nasiliły się, gdyż w związku z systemem bolońskim w programie studiów określone zostało z góry, w którym semestrze i na ile wykładów student ma uczęszczać6. Niezależnie więc od tego, jak rozległa jest oferta wykładów, tak daleko posunięte ograni- czenia w skrajnych przypadkach mogą wręcz uniemożliwiać studentom zapisanie się na

3 W przypadku Undegraduate Studies jest to stopień bakałarza, dla historii – Bachelor of Arts (BA). Pełny wy- kaz programów zamieszczony jest na stronie uniwersytetu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/academic- programs/index.shtml [dostęp: 15 XII 2014]). W rzeczywistości oferta jest szersza, ponieważ programy można łączyć, a nawet (w porozumieniu z pracownikiem naukowym) opracować i zrealizować program indywidualny (zob. http://undergrad-catalog.buffalo.edu/policies/degree/major.shtml [dostęp: 15 XII 2014]). 4 Ocena bardzo dobra (A) jest przeliczana jako 4,0, stąd średnia na poziomie co najmniej 2,0 odpowiada ocenom dostatecznym. 5 Nazwa kursu brzmi: UBE 202 Career Planning Course. 6 Wynika to z zasady uzyskania przez studentów 30 punktów ECTS w trakcie każdego kolejnego semestru studiów. 84 Barbara Klassa te wykłady, które budzą ich zainteresowanie, jeśli zaplanowano je na semestr, w którym ich program studiów takiego wykładu nie przewiduje7. Pod tym względem studenci amerykańscy dysponują większą swobodą, choć nie jest ona nieograniczona. Wymogi Departamentu Historii są określone w postaci liczby punk- tów (credit hours), które kandydat do otrzymania dyplomu w tej dziedzinie musi zgroma- dzić. Student nie jest rozliczany po semestrze czy roku, ale na końcowym etapie edukacji, po złożeniu specjalnego wniosku o nadanie stopnia8. Nie oznacza to jednak pełnej do- wolności działań. Aby utrzymać status studenta, konieczne jest uzyskanie co najmniej 12 punktów (credit hours) w każdym semestrze, co jest równoznaczne z ukończeniem czte- rech standardowych kursów9. Jeśli jednak student chce uczestniczyć w większej liczbie kursów (powyżej 19 punktów), wymaga to akceptacji wyznaczonego w poszczególnych departamentach specjalnego doradcy akademickiego (academic advisor)10. Zgodnie z po- lityką Uniwersytetu w Buffalo zalecane jest zebranie 30 punktów w ciągu roku akademic- kiego – taka liczba jest konieczna, aby po pierwszym roku zostać zakwalifikowanym do sophomore; 60 punktów jest wymagane do uzyskania statusu junior, a 90 – do uzyskania statusu senior11. Cały cykl studiów przewidziany jest na cztery lata, ale nie jest to rygory- stycznie przestrzegane; warunkiem koniecznym otrzymania dyplomu jest zebranie 120 punktów. Student, który w przeciągu czterech lat nie uzyskał wymaganej liczby punktów, musi przedłużyć studia o czas konieczny do uzupełnienia niedoboru. W przypadku obu uczelni przedmioty wymagane do uzyskania dyplomu z historii podzielone zostały na trzy grupy. Na Uniwersytecie w Buffalo są to: kształcenie ogólne (General Education Requirements; 41 punktów), przedmioty kierunkowe (36 punktów) oraz zajęcia do wyboru (43 punkty)12. Jak widać, liczba punktów (credit hours) niezbędna do uzyskania w poszczególnych kategoriach jest zbliżona, choć zwraca uwagę fakt, że naj- mniej punktów przypada obligatoryjnie na zajęcia kierunkowe (36, czyli zaledwie 30%, wobec 34% na przedmioty kształcenia ogólnego i 36% na przedmioty fakultatywne). Program studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim jest skonstruowany ina- czej. Wprawdzie obejmuje on również przedmioty kształcenia ogólnego i kierunkowe oraz związane ze specjalizacją, ale zestawienie liczby punktów ECTS wymaganych w po- szczególnych kategoriach wyraźnie ukazuje skalę odmienności. Prawie 72% punktów przypada na przedmioty kierunkowe (wraz z seminarium i proseminarium), natomiast

7 Student może w takiej sytuacji zwrócić się do dziekana z prośbą o zgodę na indywidualną modyfikację programu studiów. 8 Terminy aplikacji podane są na stronie uniwersytetu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/policies/de- gree/graduation.shtml [dostęp: 15 XII 2014]). 9 Za większość kursów student uzyskuje 3 punkty (credit hours), są jednak wyjątki – przykładowo, za kurs podstawowy języka obcego można zdobyć 5 punktów za semestr. 10 Osoba ta pełni istotną rolę w kształtowaniu przebiegu edukacji poszczególnych studentów, toteż w zna- nych mi przypadkach funkcję tę pełnił dyrektor Undergraduate Studies w danym departamencie. 11 W USA wobec daleko idącej elastyczności procesu edukacji status studenta nie jest określany na postawie roku studiów, a liczby zdobytych przez niego punktów. Niemniej w pewnym uproszczeniu przyjmuje się, że sophomore to student drugiego roku, junior – trzeciego, a senior – czwartego. Student pierwszego roku to freshman. 12 W przypadku osób przystępujących do programu po 1 II 2014. O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 85 przedmioty kształcenia ogólnego to niespełna 14% punktów, niewiele więcej (14,5%) stanowią przedmioty związane ze specjalizacją. Relatywnie niewielką część stanowią zaję- cia do wyboru – łącznie w toku studiów nieco ponad 24% (wliczając w to proseminaria i seminaria; tylko sporadycznie zdarza się, aby takie same zajęcia kursowe były prowa- dzone przez dwóch lub więcej wykładowców, co również daje studentowi możliwość wy- boru). Tymczasem w przypadku Uniwersytetu w Buffalo nawet w odniesieniu do przed- miotów obowiązkowych student ma możliwość decyzji, na które z zajęć zaliczanych do kształcenia ogólnego czy przedmiotów kierunkowych będzie uczęszczał. Przykładowo, American Pluralism – jeden z kursów obligatoryjnych w ramach kształcenia ogólnego – oferowany jest w semestrze wiosennym 2015 r. równolegle przez dziewięcioro wykła- dowców (przy czym niektórzy prowadzą po dwie grupy). Ponadto tylko w odniesieniu do niewielkiej liczby zajęć zalecane jest (lub w skrajnych przypadkach wymagane) zaliczenie ich w określonym terminie (zwykle w toku pierwszego roku studiów). W rezultacie zakres faktycznego wpływu studenta Uniwersytetu w Buffalo na przebieg kształcenia jest nieporównywalnie większy, niż ma to miejsce na Uniwersytecie Gdańskim. Charakterystyczna i warta uwagi jest lista przedmiotów obligatoryjnych z zakresu kształcenia ogólnego na uczelni amerykańskiej. Są to bowiem zajęcia bardzo różnorod- ne. Dużym zaskoczeniem może być konstatacja, że należy do nich m.in. obowiązkowy, dwusemestralny kurs pisania w języku angielskim; nie dotyczy to wyłącznie dość licznej grupy obcokrajowców studiujących w Buffalo, ale wszystkich studentów, także Amery- kanów, w odniesieniu do których należałoby oczekiwać, że umiejętność pisania w tym języku opanowali w toku wcześniejszej edukacji. Jednak zajęcia te poświęcone są przede wszystkim rozwijaniu umiejętności przejrzystego komponowania tekstu, hierarchizowa- nia argumentów i precyzyjnego formułowania wypowiedzi; czytając niektóre prace zali- czeniowe polskich studentów, trudno oprzeć się wrażeniu, że podobne zajęcia także na Uniwersytecie Gdańskim byłyby bardzo przydatne. Poza kursem pisania każdy student musi zaliczyć zajęcia z zakresu szeroko rozumia- nych nauk matematycznych. W tym przypadku można wybierać spośród dwóch kursów rekomendowanych oraz ponad dwudziestu innych, wskazanych jako również spełniające wymogi kształcenia ogólnego. Ponadto studenci są zobowiązani do ukończenia dwuse- mestralnego kursu z cywilizacji świata, po jednym kursie z nauk humanistycznych, spo- łecznych oraz sztuki, dwóch z zakresu nauk przyrodniczych (z czego przynajmniej jeden odbywa się w laboratorium) i języka obcego (z opcją zdania odpowiedniego egzaminu bez uczęszczania na zajęcia). Obowiązkowe jest również pogłębienie wiedzy z wybranej dziedziny przez uczestnictwo w trzecim semestrze kursu językowego lub w zajęciach na bardziej zaawansowanym poziomie w ramach którejś z pozostałych dziedzin. Wymogi te dotyczą wszystkich studentów, choć na niektórych kierunkach są modyfikowane, np. przyszli inżynierowie muszą uzyskać tylko 21 punktów, a nie 41, z zajęć zaliczanych do kształcenia ogólnego. Dość skromnie w tym kontekście wygląda lista zajęć zaliczanych do kształcenia ogól- nego w ramach studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim. Studenci uczestniczą w zajęciach z języka łacińskiego (3 semestry) i nowożytnego (4 semestry) oraz w jednose- 86 Barbara Klassa mestralnych kursach z historii filozofii, socjologii i technologii informatycznej. Ponadto mają w planie studiów wykład ogólnoakademicki oraz zajęcia z wychowania fizycznego. Tej ostatniej kwestii warto poświęcić kilka zdań. Czytelnik może bowiem z zaskocze- niem odebrać informację, że zajęcia sportowe są obligatoryjne w Gdańsku, natomiast w Buffalo nie wymaga się aktywności fizycznej. W rzeczywistości amerykańska uczelnia dysponuje szerokim zapleczem sportowym dostępnym dla wszystkich studentów i umoż- liwiającym uprawianie wielu dyscyplin, zarówno drużynowych, jak i indywidualnych, w tym sportów tak niestandardowych jak quiddich. Studenci są zachęcani do aktywności fizycznej, oferowane są również zajęcia z instruktorami o różnym stopniu zaawansowania (tenis, sporty walki, aerobik itp.). Postrzegane jest to jednak jako sposób na aktywne spę- dzanie wolnego czasu i w toku studiów tylko 8 punktów za zajęcia sportowe może zostać wliczone do puli 120 punktów wymaganych do uzyskania dyplomu. Wracając jednak do kwestii programu studiów historycznych, trzeba podkreślić, że o ile na Uniwersytecie w Buffalo przykłada się zdecydowanie większą wagę do kształcenia ogólnego niż w Gdańsku, to przy zestawieniu wymogów z zakresu przedmiotów kierun- kowych porównanie wypadnie zupełnie inaczej. Na Uniwersytecie Gdańskim zajęcia z tej grupy obejmują 72% programu studiów13, a jego zasadniczą oś konstrukcyjną stanowi uporządkowany chronologicznie od starożytności po czasy współczesne kurs dziejów (równolegle Polski i powszechnych). Do grupy tej należą również przedmioty związane z przygotowaniem studentów do prowadzenia badań: wprowadzenie warsztatowe, pod- stawy nauk pomocniczych historii oraz proseminarium i seminarium dyplomowe. Po- nadto, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, studenci uczęszczają na wybrane wykłady monograficzne. Pula zajęć fakultatywnych nie jest jednak duża, obejmuje łącznie pięć 30-godzinnych wykładów. Pewnym mankamentem jest wspomniana wyżej niska ela- styczność programu studiów. Z kolei w przypadku Departamentu Historii na Uniwersytecie w Buffalo do uzy- skania dyplomu ukończenia studiów niezbędne jest (obok spełnienia przedstawionych wyżej wymogów ogólnouniwersyteckich) uzyskanie 36 punktów (credit hours), co jest odpowiednikiem 12 kursów semestralnych z historii i stanowi 30% ogółu punktów wymaganych do otrzymania dyplomu. Student nie ma przy tym całkowitej swobody doboru zajęć. Jest bowiem zobowiązany do zaliczenia co najmniej po jednym kur- sie z zakresu historii (dowolnej) cywilizacji sprzed 1800 r., dziejów Azji, Afryki lub Ameryki Łacińskiej, historii Europy po 1800 r. oraz historii Stanów Zjednoczonych. Program precyzuje zarazem poziom trudności wymaganych kursów, identyfikowany za pomocą odpowiednich oznaczeń: poziom łatwiejszy to kursy z numerami 1** lub 2**, natomiast numeracja 3** i 4** jest stosowana w przypadku kursów o wyższym poziomie trudności. Ze wspomnianych 12 kursów nie więcej niż pięć może należeć do pierwszej grupy, a co najmniej dwa muszą mieć charakter seminaryjny (oznaczane jako 4** SEM). O ile nakreślone powyżej wymogi mają charakter obligatoryjny, to ko-

13 Biorąc pod uwagę liczbę punktów ECTS za poszczególne zajęcia; pod względem liczby godzin przedmioty kierunkowe stanowią 65% programu. O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 87 lejność ich realizacji jest w dużej mierze dowolna. Zalecane jest jednak konsultowanie doboru kursów z doradcą akademickim. Trzecia grupa zajęć ma na każdej z uczelni inny charakter i trudno byłoby je porów- nywać. Na Uniwersytecie Gdańskim są to przedmioty związane ze specjalnością nauczy- cielską (pedagogika, psychologia, dydaktyka itp.). Na Uniwersytecie w Buffalo trzecią i najliczniejszą grupę stanowią przedmioty fakultatywne (tu wlicza się ewentualne punk- ty za udział w zajęciach sportowych). Student w toku nauki może wykorzystać zajęcia fakultatywne do poszerzenia wiedzy w wybranej dziedzinie, może też rozwijać swe zainte- resowania, korzystając z różnorodnej oferty wszystkich departamentów uczelni. Ciekawą opcją są w tym kontekście programy dodatkowe, tzw. minor. Stanowią one swego rodzaju „małe specjalizacje” i nie są obowiązkowe. Student może ubiegać się o minor w ramach 64 programów oferowanych przez uniwersytet14, w tym History i Polish Studies. Wymo- gi każdego z programów są inne. Przykładowo, Departament Historii aplikującym na minor nie stawia wymogów wstępnych poza średnią na poziomie 2,0, a do ukończenia programu niezbędne jest zaliczenie 6 kursów z historii (18 credit hours), z zastrzeżeniem, iż co najmniej trzy z tych zajęć muszą być na poziomie zaawansowanym (3** lub 4**). Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku programu Polish Studies (obecnie jest on oferowany tylko jako minor, a nie major). Program oferuje dwie ścieżki: językową oraz społeczno-kulturalną. Warunkiem wstępnym udziału w pierwszej z nich jest zaliczenie 2 semestralnych kursów z języka polskiego dla początkujących, a w ramach programu obligatoryjne jest ukończenie kolejnych 2 semestrów zajęć językowych (dla średnio za- awansowanych) oraz dodatkowo 4 kursów polskiego dla zaawansowanych bądź dotyczą- cych polskiej kultury i historii. Łącznie w ramach tej ścieżki konieczne jest uzyskanie 28 punktów. Nieco mniejsze wymagania stawia uczestnikom drugi wariant. Zainteresowani muszą zdobyć 21 punktów, biorąc udział we wskazanych kursach na odpowiednim po- ziomie (w tym co najmniej dwa kursy 2** i cztery z wyższego poziomu)15. Duże możliwości samodzielnego kształtowania toku studiów mają też pewne konse- kwencje, dość zaskakujące w odniesieniu do placówek akademickich. Na Uniwersytecie w Buffalo część zajęć prowadzona jest przez studentów16, a nie przez pracowników na- ukowo-dydaktycznych. Nie jest to zjawiskiem wyjątkowym, ale teoretycznie oznacza, że słuchacz może zdobyć dyplom praktycznie bez styczności z profesorami17. W mniej elastycznym systemie studiów na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie również doktoranci prowadzą zajęcia, ukończenie studiów dowolnego szczebla bez kontaktu z kadrą profesorską nie jest możliwe. Warto w tym zestawieniu zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny czynnik: liczebność grup zajęciowych. Korzystając z publikowanej na stronie Uniwersytetu w Buffalo oferty

14 http://undergrad-catalog.buffalo.edu/academicprograms/minors.shtml [dostęp: 15 XII 2014]. 15 Dokładna lista kursów zamieszczona jest na stronie programu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/aca- demicprograms/pol_degrees.shtml [dostęp: 15 XII 2014]). 16 Zwykle nie jest to jednoznacznie odnotowane, ale zapewne chodzi o doktorantów. 17 Podobno taka sytuacja już się zdarzyła, a przynajmniej słyszałam taką plotkę. Nie starałam się jej zwery- fikować, ale zważywszy, że nawet zajęcia seminaryjne niekiedy prowadzone są przez studentów (nie dotyczyło to Departamentu Historii), nie można tego wykluczyć. 88 Barbara Klassa kursów Undergraduate na semestr jesienny 2014 r.18, gdzie podano m.in. maksymalną liczbę miejsc, można stwierdzić, że w przypadku historii na kursach wprowadzających (1**) przeważają grupy liczące 22–24 osób, a na zajęciach z poziomu 2** oraz 3** limit wynosi najczęściej 35 miejsc, choć niekiedy sięga stu. Jedynie w odniesieniu do kursów seminaryjnych (4** SEM) liczebność grup jest zwykle ograniczona do 15 osób. Polityka Uniwersytetu Gdańskiego w tym względzie jest nieco inna. Zazwyczaj okre- ślona jest tylko minimalna liczba osób w grupie, przy czym jest ona różna zależnie od rodzaju zajęć. Wykłady monograficzne uruchamiane są pod warunkiem zapisania się co najmniej 25 osób, natomiast wykłady kursowe prowadzone są dla całego roku niezależnie od liczby studentów. Liczebność grup ćwiczeniowych, proseminaryjnych lub translato- ryjnych waha się od 15 do 30 osób, z kolei seminaria dyplomowe uruchamiane są dla ośmiu, a niekiedy nawet dla czwórki chętnych studentów. Z powyższego zestawienia pozornie mogłoby wynikać, że liczebność grup jest w przy- padku obu uczelni zbliżona. Zachodząca różnica w podstawie ustalania tej liczebności jest jednak bardzo istotna. Na Uniwersytecie Gdańskim ważna jest minimalna liczba uczestników zajęć, natomiast na Uniwersytecie w Buffalo – maksymalna liczba miejsc i nie zawsze limit jest wypełniony, a zajęcia odbywają się także dla znacznie mniejszych grup, w skrajnych przypadkach dla 2–3 osób. Z drugiej strony, istotnym atutem studiów na Uniwersytecie Gdańskim są mniejsze grupy seminaryjne, dzięki czemu prowadzący może poświęcić więcej czasu każdemu z uczestników. Przechodząc od zagadnień organizacyjnych do praktyki studiowania i prowadzenia zajęć, rozpocząć należy od kwestii obcej wykładowcom pracującym na Uniwersytecie Gdańskim: pozyskania studentów. Jedną z konsekwencji sztywno ustalonego programu zajęć jest bowiem fakt, że studenci, o ile chcą uzyskać dyplom, muszą na zajęcia przyjść. Odmiennie jest w odniesieniu do wykładów monograficznych, ale nawet w tym przypad- ku prowadzący nie podejmują żadnych działań celem pozyskania większej liczby słucha- czy. Na Uniwersytecie w Buffalo sytuacja pod tym względem jest zupełnie inna. Wpraw- dzie na części wydziałów nie ma problemu z małą liczbą studentów czy wręcz brakiem chętnych, niemniej szczególnie w przypadku zajęć nie rekomendowanych przez żaden z popularnych programów zainteresowanie studentów może być bardzo niewielkie i pro- wadzący starają się na różne sposoby dotrzeć do potencjalnych kandydatów. Oczywiście podstawa to zaproponowanie interesującego tematu, sformułowanie przyciągającej uwa- gę nazwy oraz opracowanie adekwatnego, a jednocześnie intrygującego opisu. Nawet najlepsze przygotowanie zajęć jednak nie wystarczy, gdyż studenci otrzymują w katalogu na każdy semestr listę blisko 5 tys. kursów19; bynajmniej nie jest łatwo wyróżnić się w sy- tuacji, gdy każdy prowadzący chce zostać zauważony.

18 http://www.buffalo.edu/class-schedule?switch=showcourses&semester=fall&division=UGRD&dept=HIS [dostęp: 15 XII 2014]. 19 Tak było w przypadku oferty na semestr wiosenny 2015 r. Liczba ta nie jest w pełni adekwatna, w rzeczy- wistości kursów jest nieco mniej, gdyż nierzadko ten sam kurs rejestrowany jest w różnych departamentach (tzw. cross-listing); ten sam kurs będzie wówczas wymieniony w ofercie dwóch, niekiedy nawet trzech wydzia- łów. Dokładne wskazanie liczby oferowanych kursów (po wyeliminowaniu zajęć wpisanych kilkakrotnie) jest oczywiście możliwe, w kontekście prezentowanych uwag nie wydaje się to jednak potrzebne. O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 89

Procedura zapisywania się studentów na zajęcia nie jest skomplikowana. Z kilku- miesięcznym wyprzedzeniem otwierana jest rejestracja na kolejny semestr. Pełen katalog kursów oferowanych we wszystkich departamentach i programach jest dostępny dla stu- dentów i mogą oni samodzielnie zapisywać się na zajęcia, na których są wolne miejsca (decyduje kolejność zgłoszeń)20. Przykładowo, na kursy oferowane w semestrze jesien- nym 2014 r. można było się zapisywać od kwietnia. W miesiącu, kiedy rozpoczynają się zapisy, w poszczególnych departamentach organizowane są indywidualne spotkania z doradcą akademickim, który wskazuje zalecane kursy studentom zgodnie z wymogami ich programu oraz warunkami kształcenia ogólnego. Pozostawia to jednak nadal znaczną pulę zajęć, którymi można dysponować w dużej mierze samodzielnie. I w tym przypadku doradcy często pomagają studentom, proponując konkretne, a zgodne z ich zaintereso- waniami, kursy lub też wskazując nowe propozycje, na które student mógł nie zwrócić uwagi. W związku z tym wykładowcy, szczególnie gdy chcą spopularyzować nowe zaję- cia, spotykają się z doradcami z różnych programów, informując o swojej propozycji dla studentów, przedstawiając bliżej koncepcję kursu i korzyści dla słuchaczy. Przykładowo, autorka, starając się pozyskać studentów na swoje zajęcia, m.in. na wspomniany już kurs poświęcony historii Polski w filmie, rozmawiała z doradcami akademickimi z departa- mentów Historii, Transnational Studies oraz Visual Studies. Powszechną formą promocji jest także informowanie o nowych zajęciach studentów uczęszczających już na kursy o zbliżonej tematyce. Często w czasie jednego semestru wykładowcy zachęcają „swoich” słuchaczy do zapisania się na prowadzone przez siebie kursy w następnym semestrze. Kolejnym popularnym sposobem docierania do studen- tów są krótkie prezentacje nowej propozycji na zajęciach prowadzonych przez innych wykładowców, ale o tematyce na tyle zbliżonej, że można spodziewać się zainteresowania promowanym kursem (co oczywiste, ta forma reklamy możliwa jest jedynie za zgodą właściwego prowadzącego). Do stałego arsenału środków reklamowych należą ponadto różnego rodzaju ulotki i plakaty – na uniwersytecie jest wiele specjalnych tablic ogłoszeń, gdzie takie infor- macje można zamieścić. Podejmowane są również specjalne akcje promocyjne, których celem jest zwrócenie uwagi studentów na określoną problematykę. W ramach takich działań organizowane są spotkania, projekcje filmów, prezentacje itp. Niezależnie jednak od wszystkich tych zabiegów, do najskuteczniejszych metod promocji należy nadal pro- paganda szeptana, której podstawą jest po prostu dobra ocena wykładowcy przez uczest- ników jego wcześniejszych zajęć. Daje to duże prawdopodobieństwo, że nie tylko sami zapiszą się na kolejny kurs oferowany przez cenionego nauczyciela, ale także zachęcą do tego innych. Jest to jednak sposób wymagający działania długofalowego, toteż dla osób przyjeżdżających (jak w przypadku autorki) na jeden rok akademicki efektywność tego środka jest ograniczona. Sam fakt zgłoszenia się pewnej liczby chętnych nie gwarantuje uruchomienia zajęć. Studenci w Buffalo mają bowiem możliwość rezygnacji z kursu w ciągu pierwszego ty-

20 Nie dotyczy to jedynie nowych studentów, którzy nie mogą zapisywać się samodzielnie, a wyłącznie w porozumieniu z doradcą, który nie tylko pomaga w wyborze kursów, ale również przeprowadza rejestrację. 90 Barbara Klassa godnia każdego semestru21. Ważne jest zatem nawiązanie od samego początku dobrego kontaktu z uczestnikami zajęć. Jednym z kluczowych elementów jest w tym przypadku sylabus. Na każdym z prezentowanych uniwersytetów sylabus ma nieco inny charakter. Na Uniwersytecie Gdańskim jest to dość ogólna charakterystyka zajęć, zawierająca podsta- wowe informacje odnośnie do wymogów wstępnych, wymiaru godzinowego, zasad za- liczenia oraz najważniejszych zagadnień poruszanych w trakcie kursu wraz z zestawem literatury. Najobszerniejszym punktem sylabusa są cele przedmiotu, formułowane zgod- nie z wymogami Krajowych Ram Kwalifikacyjnych. Całość mieści się zwykle w dwu- stronicowej tabelce i jest wiążąca dla prowadzącego zajęcia, nawet jeśli sylabus został opracowany przez inną osobę. Na Uniwersytecie w Buffalo sylabus należy przedłożyć studentom na początku zajęć, co daje możliwość dopasowania zagadnień szczegółowych (w tym listę lektur czy filmów) do konkretnej grupy uczestników, uwzględnienia ich życzeń i zainteresowań22. Co oczy- wiste, studenci muszą otrzymać sylabus przed upływem terminu ewentualnego wycofa- nia się z kursu, a więc w ciągu pierwszego tygodnia zajęć, niemniej i tak jest to istotnym ułatwieniem w kontekście wymogów obowiązujących na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie ostateczne wersje sylabusów powstają przed rozpoczęciem danej edycji studiów. W przy- padku zajęć realizowanych w semestrze letnim ostatniego roku studiów oznacza to ko- nieczność przygotowania sylabusa trzy lata wcześniej, w późniejszym okresie możliwe są jedynie aktualizacje literatury. Na Uniwersytecie w Buffalo sylabus jest traktowany jako dwustronna umowa między studentem a wykładowcą/uczelnią. W związku z tym zamieszcza się w nim nie tylko dość dokładną charakterystykę kursu i jego planowanych wyników (czyli umiejętności, jakie uczestnik ma uzyskać po jego ukończeniu), ale także opis wymogów odnośnie do zaliczenia wraz z terminami sprawdzianów w trakcie semestru, zasady oceniania (z pro- centowym udziałem każdego z komponentów w ocenie końcowej), rozpisany na po- szczególne spotkania dokładny plan kursu oraz szereg uwag dotyczących ogólnej polityki uniwersytetu (jak wskazówki dla osób niepełnosprawnych, standardy zachowania w trak-

21 W ciągu pierwszego tygodnia zajęć w danym semestrze studenci mają możliwość zmiany kursu bez żad- nych konsekwencji. Później nie można już zapisać się na inne zajęcia, a osoby rezygnujące z uczestnictwa po tym terminie (mają taką opcję do końca jedenastego tygodnia zajęć) otrzymują z danego przedmiotu ocenę R. W praktyce, o ile z pierwszej opcji korzysta się dość powszechnie, traktując pierwszy tydzień zajęć jako okazję do sprawdzenia, na ile sposób prowadzenia zajęć i ich koncepcja przypadnie studentowi do gustu, to druga cieszy się zdecydowanie mniejszą popularnością i korzystają z niej przede wszystkim osoby, które w toku semestru uzyskują bardzo słabe wyniki, mają więc podstawy spodziewać się problemów z zaliczeniem danego kursu. 22 Przykładowo, na zajęciach z historii Polski jeden z uczestników po zapoznaniu się z sylabusem zapropo- nował poświęcenie jednego ze spotkań Krzyżakom i stosunkom polsko-krzyżackim, co go szczególnie intere- sowało. Pozostali uczestnicy nie mieli nic przeciwko temu, więc postulat ten został uwzględniony. W takim przypadku nadal konieczna była publikacja zmodyfikowanego sylabusa przed końcem pierwszego tygodnia zajęć. O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 91 cie zajęć, zasady etyczne obowiązujące na uczelni, procedury odnośnie do ewentualnych skarg itp.)23. Z uwagi na tak szczególny status sylabusa na Uniwersytecie w Buffalo wielu wykła- dowców skrupulatnie pilnuje, aby na początku semestru każdy z uczestników otrzymał wydruk tego dokumentu (niezależnie od tego, że jest on zwykle udostępniany również na platformie edukacyjnej). Studenci ze swej strony zazwyczaj uważnie czytają sylabusy i zdarza się, że faktycznie rozliczają prowadzącego kurs z przestrzegania warunków tego quasi-kontraktu, wskazując punkty ich zdaniem pominięte czy cele, których realizacji w trakcie zajęć nie odnotowali. Studenci nieusatysfakcjonowani uzyskanym stopniem także odwołują się do zasad oceniania zawartych w sylabusie; reguły te stanowią zarazem najlepszy sposób obrony swoich decyzji dla oceniającego, stąd do ich precyzji i klarow- ności przywiązuje się wielką wagę. Większa swoboda kształtowania przebiegu edukacji przez studentów w Buffalo przekłada się na znaczne różnice w sposobie prowadzenia zajęć w obu prezentowanych ośrodkach. Wynika to z faktu, że o ile na Uniwersytecie Gdańskim grupy złożone są ze studentów tego samego kierunku i roku, to w Buffalo takie sytuacje należą do rzadko- ści. Na zajęcia historyczne, czy to w ramach kształcenia ogólnego, czy potraktowanych jako przedmioty do wyboru, uczęszczać mogą chętni ze wszystkich kierunków studiów, pochodzący z różnych kontynentów i krajów (około 1/3 studentów to słuchacze z Azji, przede wszystkim z Chin i Indii, ale także Indonezji, Korei Południowej, Pakistanu czy Singapuru). W rezultacie grupy mogą mieć bardzo zróżnicowany charakter. Ma to istot- ne zalety, gdyż w dyskusjach ścierają się różne punkty widzenia, odmienne zagadnienia postrzegane są jako ważne, na inne elementy kładzie się nacisk. Przykładowo, na za- jęciach poświęconych historii Polski w filmie jedna z uczestniczek, kończąca wówczas studia z dziedziny Visual Studies, przywiązywała wielką wagę do strony artystycznej anali- zowanych dzieł, uwrażliwiając zarazem pozostałych na różne, często uprzednio przez nich niedostrzegane, niuanse czy możliwości interpretacyjne. Z kolei studenci historii skupiali się na filmach jako przekazach z dziedziny historiofotii, analizując dobór wydarzeń włą- czanych w tok narracji oraz sposób ich naświetlania. Dla tych uczestników, których kurs zainteresował jako pomysł na łatwe i przyjemne uzyskanie elementarnej wiedzy o prze- szłości Polski – kraju, do którego planowali się wybrać lub ojczyzny ich przodków, już samo słuchanie takich analiz i komentarzy kolegów było wyraźnie stymulujące, tak że w miarę oglądania i omawiania kolejnych filmów ich wkład w dyskusję był coraz większy i bardziej inspirujący (wśród studentów był Chińczyk i Amerykanin pochodzący z Ban- gladeszu, toteż rozpiętość kulturowa i światopoglądowa była znacząca). Przy niewątpliwych zaletach, to zróżnicowanie uczestników może stanowić też utrud- nienie. Przykładowo, opracowanie sylabusa nie jest łatwym zadaniem w sytuacji, gdy część słuchaczy uczęszczała uprzednio na kurs historii Polski i znała podstawową fakto- grafię w stopniu wystarczającym, a dla części nawet lokalizacja Polski na mapie okazywała się sporym wyzwaniem. Konieczne okazało się pewne obniżenie poziomu merytorycz-

23 Sylabusy nie są ogólnodostępne, ale te, z którymi miałam okazję się zapoznać, zwykle liczyły kilkanaście stron tekstu. 92 Barbara Klassa nego zajęć, tak aby dla wszystkich był on do zaakceptowania; odbywało się to kosztem osób, które postrzegały kurs jako historyczny i przede wszystkim tą stroną były zainte- resowane. W pewnym stopniu było to równoważone korzyściami, wynikającymi z tegoż zróżnicowania uczestników, a sprowadzającymi się przede wszystkim do bardziej wszech- stronnego rozwoju cenionej w Stanach umiejętności, tzw. media literacy (dosłownie – pi- śmienność medialna24, na język polski termin ten tłumaczy się zwykle jako kompetencja medialna). Bilans zysków i strat z tytułu różnorodności uczestników musiałby więc być rozpatrywany z punktu widzenia każdego ze słuchaczy osobno. Nieco inna była sytuacja w przypadku kursu poświęconego historii Polski. Na zajęcia mógł zapisać się każdy, ale w prowadzonej przez autorkę grupie dominowali studenci hi- storii (jedyną osobą spoza tego departamentu był freshman, który później zdecydował się również na studia historyczne). Ta jednorodność grupy była zdecydowanym atutem. Nie było bowiem potrzeby wyjaśniania wielu terminów historycznych czy omawiania szero- kiego tła analizowanych wydarzeń, tok zajęć był płynniejszy, a dyskusje stały na wyższym poziomie merytorycznym. Zarazem każdy z uczestników interesował się odmiennymi zagadnieniami, uczestniczył bądź w okresie wcześniejszym, bądź równolegle w innych kursach niż pozostali i tę wiedzę „wnosił” na zajęcia z historii Polski, przyczyniając się w ten sposób do wzbogacenia i poszerzenia dyskusji. Podobna sytuacja wystąpiła w innej grupie, na zajęciach dotyczących miejsca i roli Polski w Europie. W ramach tego kursu były analizowane przemiany samego pojęcia Europy od starożytności po czasy współczesne, prowadząc do identyfikacji wzajemnego stosunku ziem polskich/Polski oraz Europy w świetle zmieniających się poglądów i defi- nicji. W tym przypadku żaden ze słuchaczy nie studiował historii i ten „homogeniczny” charakter grupy okazał się korzystny dla studentów, gdyż całokształt zajęć można było dopasować do ich w miarę zbliżonego poziomu. Ich wiedza o Polsce i jej przeszłości nie była zbyt rozległa, ale zainteresowanie i zaangażowanie robiły naprawdę duże wrażenie. Podobnie jak uczestnicy zajęć o historii Polski, ci studenci również chętnie brali udział w dyskusji, a niejednokrotnie wdawali się w gorące polemiki w obronie swojego stanowi- ska, co sprzyjało pogłębianiu znajomości polskiej przeszłości. Ta jednorodność grup, skądinąd zupełnie przypadkowa, okazała się istotnym ułatwie- niem w prowadzeniu zajęć. W przypadku większej różnorodności uczestników konieczne byłyby zmiany koncepcji, tak aby zajęcia były atrakcyjne i wartościowe zarówno – choć to dość skrajny przykład – dla kończących edukację studentów historii, którzy oczekują specjalistycznego kursu poszerzającego ich wiedzę i umiejętności, jak i dla początkują- cych adeptów np. kierunków inżynieryjnych, postrzegających zajęcia dotyczące Polski jako formę intelektualnej rozrywki, której oddają się dla własnej przyjemności oraz dla spełnienia wymogów kształcenia ogólnego. Pewnym ułatwieniem dla wykładowcy jest fakt, że jeszcze przed rozpoczęciem semestru może on monitorować zapisy na kurs, mając dostęp do podstawowych danych zgłaszających się studentów (nazwisko, status, kierunek

24 Proponowane niekiedy tłumaczenie „piśmiennictwo medialne” jest nieadekwatne, gdyż termin angielski ewidentnie odnosi się do pewnej nabytej cechy jednostki jako potrafiącej pisać (piśmiennej), a nie do piśmien- nictwa (zbioru tekstów pisanych). O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim… 93 studiów). Umożliwia to przygotowanie zajęć w formie dostosowanej do składu grupy, choć w przypadku dużego zróżnicowania poziomu i oczekiwań studentów jest to dużym wyzwaniem. Nieco inna jest sytuacja w przypadku zajęć interdyscyplinarnych, jak wspomnianego wyżej kursu z historii Polski w filmie. Zróżnicowanie studentów okazało się być wielkim atutem. Film posłużył tu jako medium na tyle nośne, że możliwe było wypracowanie formuły atrakcyjnej i merytorycznie wartościowej dla niejednorodnego grona uczestni- ków, z których każdy miał coś do zaoferowania pozostałym, a zarazem dużo do zyskania dzięki współpracy z innymi. W konsekwencji właśnie dzięki różnorodności grupy zajęcia były dla prowadzącej (miejmy nadzieję, że również dla uczestników) bardzo interesujące. Jak widać z powyższych, skądinąd dalekich od wyczerpania tematu, uwag, obiegowy pogląd o istotnych różnicach w studiowaniu na uniwersytetach polskim i amerykań- skim jest – w odniesieniu do studiów historycznych – pod wieloma względami zasad- ny. Wprawdzie obie analizowane tu uczelnie posługują się systemem punktowym (co umożliwia ich porównanie), niemniej różnice między nimi są wyraźnie widoczne. Każde z prezentowanych rozwiązań ma swoje atuty, ale też słabsze strony. Absolwenci Uni- wersytetu w Buffalo w czasie studiów rozwijają swą wiedzę ogólną, którą w polskim systemie powinny przekazywać licea, oficjalnie określane przecież jako ogólnokształcące. Uniwersytet Gdański oferuje natomiast kompletny, uporządkowany kurs dziejów, choć przyzwyczajony do swobody wyboru zajęć student amerykański odebrałby to rozwiąza- nie zapewne jako narzucenie przez uczelnię takiej, a nie innej, formy zajęć oraz bezalter- natywnego toku edukacji. W rezultacie studia na kierunku historii w Gdańsku mają cha- rakter bardziej spójny i syntetyczny, w Buffalo zaś – selektywny i monograficzny. Niemal można byłoby stwierdzić, że każdy z tych uniwersytetów kształci „innych” historyków.

Summary

In this paper selected aspects of studying history at SUNY at Buffalo and the University of Gdańsk are compared. The author focuses on the differences in general organization of Undergraduate Studies, i.e. general education requirements and degree granting program requirements. Moreo- ver, some practical issues (including basic methods of attracting students to a particular class, the importance of syllabus at UB, differences in the way of teaching between Poland and the US) are also discussed. Anna Krüger

Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku. Z dziejów kultury funeralnej w dziewiętnastowiecznym mieście

W XIX stuleciu, a zwłaszcza w drugiej jego połowie, bujnie rozwijała się kultura pogrze- bowa. Jak pisał Michel Vovelle, pogrzeb był specyficznym wyrazem zbiorowej wrażliwo- ści, wydarzeniem jednoczącym daną społeczność, umacniał poczucie wspólnoty. Pogrze- by – zwłaszcza znaczących osobistości – przyciągały liczne grono uczestników, publicznie okazywano, wręcz manifestowano żałobę po krewnych. Gdy umierali członkowie władz państwowych i lokalnych, organizowano oficjalne uroczystości żałobne. Ten rodzaj oby- czajowości pogrzebowej był zjawiskiem związanym z kulturą mieszczańską w Europie i Ameryce Północnej. Wzorce oddziałujące na inne kraje płynęły z Francji, Anglii, Nie- miec. Odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa była działalność licznych firm za- pewniających godną oprawę pogrzebu. Działalność usługowa dotyczyła takich aspektów, jak organizacja pochówku, transport zwłok, dekoracja kaplicy cmentarnej lub domu ża- łoby, w tym zwłaszcza czarne draperie i świeczniki. Niemniej istotne były stroje dla żałob- ników (zarówno kompletne ubiory, jak i czarne wstążki), wieńce i wiązanki kwiatów do dekoracji grobu. Wreszcie konieczne były różnego rodzaju druki żałobne – nekrologi czy wspomnienia pośmiertne w prasie, a także zawiadomienia, kartki pocztowe, klepsydry, obrazki1. Problematyka kultury funeralnej jest ważnym zagadnieniem w badaniach nad hi- storią społeczeństwa. Całościową historię śmierci przedstawili Michel Vovelle, Philippe Aries czy Michael Kerrigan2. Poszczególne kwestie związane z obyczajowością pogrzebo- wą czy artefaktami funeralnymi stały się przedmiotem refleksji w szczególności niemiec- kich badaczy3. Wśród nich zwracają uwagę publikacje wydane przez Muzeum Kultury Funeralnej w Kassel4. Do najważniejszych polskich opracowań, dostarczających infor-

1 M. Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu. Od roku 1300 po współczesność, tłum. T. Swoboda, Gdańsk 2004, s. 593–596. 2 Ibidem; P. Aries, Człowiek i śmierć, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 2011; M. Kerrigan, Historia śmierci. Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych, tłum. S. Klimkiewicz, Warszawa 2009. 3 Großes Lexikon der Bestattungs- und Friedhofskultur, Bd. 1, 2002; B. Happe, Der Todt gehört mir. Die Vielfalt der heutigen Bestattungskultur und ihre Ursprünge, Berlin 2012; M. Herzog, Totengedenken und Trauerkultur. Geschichte und Zukunft des Umgangs mit Verstorbenen, Kohlhammer 2001; Ch. Aka, Tot und vergessen? Sterbebilder als Zeugnis katholischen Totengedenkens, Detmold 1993; M. Fischer, Ein Sarg nur und ein Leichenkleid. Sterben und Tod im 19. Jahrhundert. Zur Kultur und Frömmigkeitsgeschichte des Katholizismus in Südwestdeutschland, 2004. 4 Por. m.in. Auf Tod komm raus. Aus den Beständen des Museums für Sepulkralkultur, red. W. Neumann, Kassel 2012. Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku… 95 macji na temat pogrzebów w XIX w., można zaliczyć monografie słynnych kompleksów cmentarnych: Powązkowskiego, Rakowickiego, Łyczakowskiego czy na Rossie w Wilnie5. Całokształt kultury funeralnej w nowożytnym Gdańsku ukazuje praca Edmunda Kizi- ka6. Interesującym i mało znanym zagadnieniem pozostają natomiast pogrzeby gdańsz- czan w XIX wieku7. Gdańsk w drugiej połowie XIX w. w porównaniu do innych ośrodków miejskich, w tym niemieckich, był miastem prowincjonalnym. Niemniej jednak lata 1871–1914 w dziejach Gdańska były okresem, w którym miasto ulegało stopniowej modernizacji. Następowały procesy terytorialnego i ludnościowego rozwoju8. Docierały tu w pewnym zakresie ogólnoeuropejskie prądy kulturowe, również dotyczące obyczajów pogrzebo- wych. Niniejszy tekst ma na celu przedstawienie najważniejszych elementów kultury pogrzebowej dziewiętnastowiecznego Gdańska. Podstawę źródłową artykułu stanowią materiały prasowe i archiwalne. Najwięcej szczegółów o przebiegu ceremonii dostarczają opisy pogrzebów publikowane w gdańskiej prasie, zwłaszcza w dziennikach „Danziger Zeitung” i „Danziger Neueste Nachrichten”9. W relacjach opublikowanych w gazetach codziennych najwięcej uwagi poświęcano zmarłym z wyższych warstw społecznych – zwłaszcza wysokim rangą urzędnikom (oraz ich najbliższym), kupcom, przedsiębiorcom, innym osobom znanym i zasłużonym czy członkom różnorodnych organizacji, np. lóż masońskich. Zainteresowanie wzbudzały również pochówki osób zmarłych w okolicz- nościach tragicznych, np. ofiar katastrof morskich. Informacji o pogrzebach przecięt- nych gdańszczan dostarczają nekrologi. W ostatniej drodze rzemieślnikom, zrzeszonym w organizacjach robotnikom oraz pracownikom różnych branż towarzyszyło często licz- ne grono ich kolegów (świadczą o tym umieszczane w prasie podziękowania za udział w pogrzebach).

Statystyki zgonów i pogrzebów

W Gdańsku w latach 1890–1913 liczba ludności wzrosła od około 120 do 180 tys. W tym okresie liczba zgonów sięgała (z wyjątkiem trzech lat) ponad 3 tys. osób rocznie10. W dużej staromiejskiej parafii ewangelickiej św. Katarzyny odbywało się wówczas od

5 K. Grodziska-Ożóg, Cmentarz Rakowicki w Krakowie, Kraków–Wrocław 1983; E. Małachowicz, Cmentarz na Rossie w Wilnie, Wrocław–Warszawa–Kraków 1993; S. Nicieja, Cmentarz Łyczakowski we Lwowie w latach 1786–1986, Wrocław–Warszawa–Kraków 1988; T. Rudkowski, Cmentarz Powązkowski w Warszawie. Pante- on Polski, Wrocław 2006. 6 E. Kizik, Śmierć w mieście hanzeatyckim w XVI–XVIII w. Studium z nowożytnej kultury funeralnej, Gdańsk 1998. 7 Pewne aspekty tego zagadnienia przedstawiłam w kilku artykułach. Zob. zwłaszcza: A. Krüger, Były uroczy- ste pogrzeby przed stu laty, „30 dni” 2014, nr 4–5, s. 34–38. 8 A. Romanow, Sytuacja demograficzna Gdańska w latach 1871–1920, [w:] Historia Gdańska, t. 4/1, 1815– 1920, red. E. Cieślak, Sopot 1998, s. 267–268. 9 Były to dwa największe gdańskie dzienniki. „Danziger Zeitung” wydawano od 1858 r., a „Danziger Neu- este Nachrichten” od 1894 (Prasa Gdańska na przestrzeni wieków, red. M. Andrzejewski, Gdańsk 1999, s. 67 i n.). 10 Najniższa liczba zgonów przypada na rok 1892 (2884), a najwyższa na rok 1900 (4063). 96 Anna Krüger

200 do 300 pogrzebów rocznie, w parafii NMP – około 200, w parafiach św. Jana i św. Bartłomieja – do 200, w parafii św. Trójcy – ponad 100, a w parafii ewangelicko-refor- mowanej św. św. Piotra i Pawła na Starym Przedmieściu – kilkadziesiąt. Wśród kościołów katolickich najwięcej pogrzebów (ponad 200 rocznie) odbywało się w parafii św. Miko- łaja i w parafiach św. Józefa oraz św. Brygidy (ponad 100). Najmniej pogrzebów (poniżej 100 rocznie) zapisano w księgach Kaplicy Królewskiej11. Jako najczęstszą przyczynę zgonu podawano choroby układu oddechowego, w tym gruźlicę, dalej choroby żołądka i biegunki, wreszcie nowotwory. W Gdańsku dość wyso- ka pozostawała umieralność niemowląt i dzieci poniżej 1. roku życia. Po 1900 r. umie- rało ich rocznie od 783 (1912) do 1072 (1908), co stanowiło od 25% do 30% ogółu zgonów. W dalszych przedziałach wiekowych można wskazać następujące dane: 10–11% zmarłych stanowiły osoby w wieku od 61 do 70 lat (ponad 300 przypadków), a 17–19% (ponad 500 osób) – powyżej 70. roku życia. Oprócz licznych chorób, w Gdańsku odnotowywano również inne przyczyny zgonu. Do 1913 r. w mieście zdarzało się rocznie od około 70 do 90 różnego rodzaju nieszczę- śliwych wypadków. Taki los spotkał dwuletniego syna murarza Preussa z Siedlec, który w 1900 r. bawił się palącymi się zapałkami. Mimo szybkiej pomocy lekarskiej, dziec- ko zmarło z powodu poparzeń. W tym samym roku w Nowym Porcie podczas zabawy z dziećmi utonął 6-letni syn strażaka. Jego ciało odnaleziono w porcie po ponad 12 godzinach poszukiwań12. Niektórzy gdańszczanie sami pozbawiali się życia – w oficjalnych statystykach stwier- dzano przeciętnie od blisko 40 do nieco ponad 50 samobójstw rocznie. Przykładem ta- kiego wypadku może być opisana w 1896 r. w dzienniku „Danziger Neueste Nachrich- ten” śmierć 69-letniego mężczyzny, niejakiego Kleina, portiera w lazarecie. Nieszczęśnik wyskoczył na podwórze z okna swojego mieszkania przy ul. Garncarskiej, z wysokości piątego piętra. Zmarł po dwóch godzinach w szpitalu13. Na terenie Gdańska (częściej w pobliżu rzek i kanałów lub w morzu) znajdowano niekiedy zwłoki. Wiosną 1902 r. w pobliżu przeprawy promowej koło gdańskiego Żu- rawia odkryto zwłoki elegancko ubranego starszego mężczyzny, które, jak stwierdzono,

11 A. K. L. Lievin, Aus Danzigs Gesundheitwesen, [w:] Danzig. Monographien Deutscher Städte. Darstellung deutscher Städte und ihrer Arbeit in Wirtschaft, Finanzwesen, Hygiene, Sozialpolitik und Technik, red. H. von Scholtz, A. Grünspan, E. O. Stein, Bd. 6, Danzig, 1914, s. 158–160; A. Krüger, Były uroczyste po- grzeby…; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Akta kościoła ewangelickiego św. Katarzyny, Grab- Bestellbuch 1895–1899 (Księga pogrzebów), sygn. 353/134, k. 1 i n.; Archiwum Archidiecezjalne w Gdań- sku, Kościół św. Brygidy – księgi zgonów, 1883–1906; Kościół św. Mikołaja – księgi zgonów, 1879–1896, 1896–1905; Parafia Kaplicy Królewskiej – Danzig Königl. Kapelle, 1871–1900; Parafia św. Józefa Danzig – St. Josef-Karmeliterkirche – księgi zgonów, 1879–1906; Evangelisches Zentralarchiv (dalej: EZA), Bestattun- gen, Danzig, St. Bartholomäi, Stadtkreis/Westpreußen [cm. św. Bartłomieja], nr mkf. 5285, 1887–1905; EZA, Bestattungen, Danzig, St. Johannis, Stadtkreis/ Westpreußen [cm. św. Jana], nr mkf. 5359, 1895–1906; EZA, Bestattungen, Danzig, St. Peter und Paul, reformiert, Stadtkreis/Westpreußen [cm. św. św. Piotra i Pawła], nr mkf. 5461, 1857–1943. 12 H. Bail, Bevölkerungsverhältnisse und Wohnungwesen, [w:] Danzig und seine Bauten, Berlin 1908, s. 34–36; A. Romanow, op. cit., s. 267–268; „Danziger Neueste Nachrichten”, 12 X 1900, nr 245, s. 4. 13 „Danziger Neueste Nachrichten”, 11 IX 1896, nr 231, s. 4. Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku… 97 musiały przeleżeć w wodzie dłuższy czas. W tym samym roku przy ogrodzeniu cmentarza lazaretu zostały znalezione zwłoki noworodka schowane w koszyku14. W przypadku zgo- nów budzących wątpliwość przeprowadzano sekcję zwłok. Informacje o sekcjach oraz ich wynikach również podawano w prasie. W trakcie sekcji ustalano przede wszystkim, czy zmarły sam nie odebrał sobie życia. W przypadku samobójców obowiązywała skromniej- sza procedura pogrzebu (bez użycia dzwonów i mów pogrzebowych duchownych), a nie- zidentyfikowane zwłoki chowano na koszt miasta. Tego rodzaju wydarzenia odbywały się w atmosferze zrozumiałej sensacji i skandalu. Większość zgonów w mieście następowała jednakże w sposób naturalny lub nie budzący wątpliwości, umożliwiając tym samym godny pochówek zmarłych na cmentarzu, wraz z odpowiednią oprawą.

Cmentarze

Największe skupisko użytkowanych wówczas cmentarzy stanowiły nekropolie ewangelic- kich i katolickich parafii z Głównego Miasta, Starego Miasta i Starego Przedmieścia, po- łożone przy Wielkiej Alei, prowadzącej z historycznego centrum w kierunku Wrzeszcza. Po zachodniej stronie traktu mieściły się cmentarze parafii ewangelickich św. Trójcy, św. Katarzyny oraz NMP oraz katolickie cmentarze parafii św. Józefa i św. Brygidy oraz św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej, a po stronie przeciwnej – stary cmentarz parafii NMP, trzy zespolone cmentarze św. Jana, św. Bartłomieja, św. św. Piotra i Pawła oraz cmentarz parafii Marcina Lutra we Wrzeszczu. Kilka cmentarzy znajdowało się w rejonie Siedlec – cmentarze Emaus i na Szlapce (niem. Schlapke)15 oraz cmentarz parafii św. Barbary. W pobliżu Bramy Oliwskiej znajdował się funkcjonujący od około 1814 r. cmentarz garnizonowy, przeznaczony na pochówki wojskowych, a w jego sąsiedztwie założono u schyłku XIX w. nowy cmentarz parafii Bożego Ciała, Gminy Wolnoreligijnej. Przy drodze do Suchanina powstał cmentarz św. Józefa. Dawne cmentarze, założone w pierw- szej połowie XIX w. u stóp Góry Gradowej (cmentarz św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej, cmentarz NMP, św. Katarzyny, późniejsze św. Bartłomieja, św. św. Piotra i Pawła oraz Bożego Ciała), po 1870 r. planowano zamykać. Podobny los miał spotkać nekropolie u podnóża Biskupiej Górki – stary cmentarz parafii św. Jana i menonitów oraz stary cmentarz Salwator. W latach 90. XIX w. powstał w tej okolicy nowy cmentarz Salwator. Nadal użytkowano kilka cmentarzy w rejonie Chełmu – katolickie i żydowski. Ponadto inne oddalone od centrum dzielnice, w tym nowe rozbudowujące się lub przyłączane do miasta, posiadały odrębne place cmentarne (m.in. w Nowym Porcie, Świętym Wojcie- chu, Starych Szkotach, Oruni, na Stogach i w Brętowie). Pochówkom uboższych grup ludności służył cmentarz lazaretu przy Wielkiej Alei, a po jego zamknięciu w latach 90. XIX w. nowy cmentarz lazaretu, położony na Zaspie (tam miano urządzać również po- chówki więźniów). U schyłku omawianego okresu, w 1914 r. powstał cmentarz krema- toryjny połączony z nowym krematorium – co umożliwiło spopielanie zwłok i pochówki

14 „Danziger Neueste Nachrichten”, 10 IV 1902, nr 83, s. 4. 15 Por. W. F. Zernecke, Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy. Najnowszy przewodnik po Gdańsku i okolicy, tłum. A. M. Masłowski, R. M. Kowald, Gdańsk 2010, s. 151. 98 Anna Krüger urn (wcześniej niekiedy poddawano ciała zmarłych kremacji w innych miastach, a urny z ich prochami sprowadzano do Gdańska)16.

Nekrologi

Ważnym elementem dziewiętnastowiecznej kultury pogrzebowej stały się nekrologi, które zyskały szczególną popularność w drugiej połowie XIX stulecia. Podobnie było w Gdańsku. Od lat 60. do 90. XIX w. nekrologi coraz częściej ukazywały się na łamach prasy17. Ogłoszenia te zawierały pewne stałe elementy, jak: dane osobowe zmarłego, przyczyna i okoliczności zgonu, godzina śmierci, dane nadawcy ogłoszenia oraz mniej lub bardziej szczegółowe informacje o pogrzebie (data, godzina, miejsce pochówku oraz kaplica cmentarna lub dom żałoby, w którym wystawiono trumnę). Ponadto stosowano konwencjonalne określenia wyrażające smutek i żałobę bliskich, a także emocjonalne określenia dotyczące osoby zmarłego. Wśród nich do najpopularniejszych należały: dro- gi, kochany, bliski, najbliższy. Pojawiały się także słowa: najdroższa, niezapomniany, do- bry, troskliwy. Przeważały teksty pisane prozą, aczkolwiek niekiedy zdarzały się nekrologi wierszowane. Inseraty miały różnych nadawców – najliczniejszą grupę stanowiły osoby z kręgu naj- bliższej rodziny zmarłego, nieco rzadziej przyjaciele i znajomi. Warto dodać, że nekrologi krewnych zamieszczali przedstawiciele różnych wyznań, głównie ewangelicy i katolicy, ale także członkowie gminy żydowskiej. Treść ogłoszenia różniła się w niewielkim stop- niu w zależności od wyznania (na przynależność religijną zmarłego wskazywało miejsce pochówku, ewentualne informacje o przebiegu pogrzebu oraz niekiedy dane nadawcy)18. Przykładem mogą być nekrologi kupca żydowskiego Lövinsona z 1899 r. – nekrolog od rodziny informował o miejscu pochówku zmarłego (cmentarz żydowski we Wrzeszczu), a nekrolog od zarządu gminy synagogalnej wskazywał na przynależność wyznaniową zmarłego19. Nekrologi katolików mogły zawierać wzmianki o przyjęciu ostatniego na- maszczenia i odprawieniu mszy żałobnej20. Występowały również liczne teksty podkre- ślające zasługi społeczne i osiągnięcia zawodowe zmarłych, które były zamawiane przez kolegów dla współpracownika, przez zwierzchników dla podwładnych, czy przez pra- cowników dla przełożonego21. Osoby aktywnie działające w rozmaitych organizacjach i stowarzyszeniach mogły liczyć na pełen wdzięczności nekrolog współtowarzyszy. Naj- wyższym urzędnikom i członkom władz miejskich dedykowano liczne nekrologi od róż-

16 J. Labenz, Cmentarze, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, Gdańsk 2012, s. 174–187. 17 J. Kolbuszewski, Z głębokim żalem... O współczesnej nekrologii, Wrocław 1997, s. 34–35. 18 A. Krüger, Pamięć o zmarłych i emocje z nią związane. Upamiętnianie zmarłych na przykładzie XIX-wiecz- nych gdańskich nekrologów, [w:] Emocje w życiu mieszkańców miast na przestrzeni dziejów. Zbiór studiów, red. A. Buczyła, J. Możdżeń, A. Murtynowska, Toruń 2014, s. 49–62. 19 „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 I 1899, nr 23, s. 6. 20 „Danziger Neueste Nachrichten”, 29 III 1899, nr 75, s. 6. 21 Przykładowo: W styczniu 1899 r. właściciel sklepu, niejaki Albert Zimmermann, ufundował nekrolog dla swojej pracownicy, panny Anny Wiens, „wyróżniającej się pilnością i przykładną pracą”. Jej pamięć postano- wili uczcić w kolejnym tekście pracownicy firmy, którzy wspominali ją jako osobę dobrą i życzliwą dla innych („Danziger Neueste Nachrichten”, 24 I 1899, nr 24, s. 6). Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku… 99 nych grup zawodowych. Wielu nekrologów prasowych doczekał się m.in. nadburmistrz Gdańska Karl Baumbach, zmarły w 1896 r.22 Treść poszczególnych ogłoszeń różniła się również ze względu na płeć zmarłego. War- to tu zauważyć, że nekrologi kobiet i mężczyzn występowały z podobną częstotliwością. W przypadku tekstów poświęconych kobietom akcentowano ich rolę w rodzinie (pra- babcia, babcia, ciocia, żona, matka, córka) oraz wzorowe jej wypełnianie. Zdarzały się wyjątki w odniesieniu do gdańszczanek podejmujących aktywność zawodową lub spo- łeczną, np. nauczycielek, diakonis, położnych, pielęgniarek (miał miejsce nawet przypa- dek kobiety będącej doktorem medycyny, Emilie Heidfeld zmarłej w 1899 r. w wieku 77 lat23). Natomiast teksty dotyczące mężczyzn odnosiły się do wykonywanego przez nich zawodu lub działalności publicznej. Nie zabrakło również nekrologów małych dzieci – zarówno chłopców, jak i dziewczynek. Używano w nich zdrobnień, takich jak synek, córeczka, oraz zdrobniałych form imion24. Nekrologi upamiętniały zmarłych z różnych warstw społecznych. Obszernością i ob- fitością informacji o zasługach nieboszczyka wyróżniały się inseraty informujące o śmier- ci najważniejszych urzędników, np. nadprezydentów prowincji, nadburmistrzów, waż- niejszych urzędników miejskich, znaczących kupców, przedsiębiorców i fabrykantów, zasłużonych nauczycieli szkół średnich i wojskowych, lekarzy, pastorów, restauratorów, kapitanów statków25. Publikowano również nekrologi rzemieślników (malarzy, murarzy, piekarzy, fryzjerów, cieśli, rzeźników, pracowników warsztatów czy fabryk), sklepikarzy czy marynarzy26. Jeden z nekrologów w dzienniku „Danziger Neueste Nachrichten” po- święcony był kominiarzowi27.

Uroczystości pogrzebowe

Uroczystość pogrzebowa w Gdańsku w drugiej połowie XIX w. charakteryzowała się pewnymi stałymi elementami. Najpierw w domach wystawiano zwłoki w otwartej trum- nie, a krewni mieli możliwość pożegnania się ze zmarłym członkiem rodziny. Miało to charakter prywatny (istniała jednak możliwość wizyt kondolencyjnych dalszych krew- nych i przyjaciół rodziny, chociaż w wielu przypadkach w nekrologach proszono o nie- składanie kondolencji). Pozostała część ceremonii pogrzebowych była otwarta dla szerszej publiczności. W dalszej kolejności odbywały się oficjalne uroczystości żałobne, przejście konduktu pogrzebowego na cmentarz, nabożeństwo w kaplicy cmentarnej, droga do gro- bu z towarzyszeniem śpiewu, mowy pogrzebowe nad grobem i złożenie trumny w ziemi.

22 „Danziger Neueste Nachrichten”, 22 I 1896, nr 18, s. 8. 23 „Danziger Neueste Nachrichten”, 24 I 1899, nr 24, s. 6. 24 „Danziger Neueste Nachrichten”, 6 I 1899, nr 4, s. 6. 25 A. Krüger, Pamięć o zmarłych… 26 Por. „Danziger Neueste Nachrichten”, 6 I 1899, nr 5; 20 I 1899, nr 11, s. 6; 31 I 1899, nr 26, s. 6; 16 III 1899, nr 64, s. 6; 30 III 1899, s. 6. 27 O śmierci kominiarza Gustawa Kirchnera informowali koledzy ze stowarzyszenia kominiarzy oraz rodzina („Danziger Neueste Nachrichten”, 6 III 1899, nr 55, s. 6). 100 Anna Krüger

Miejsce i forma uroczystości żałobnych zależały od zawodu, funkcji i pozycji spo- łecznej zmarłego. Nauczycieli żegnali uczniowie i grono pedagogiczne, członków władz miejskich – ogół mieszkańców Gdańska, wojskowych – żołnierze garnizonu itp. Ponadto oczywisty wpływ na formę i przebieg pogrzebu miała przynależność wyznaniowa. Od wyznania zależała rola duchownych w pogrzebie i kondukcie, forma nabożeństw, dobór modlitw i pieśni. Wielu gdańszczan należało do rozmaitych organizacji, stowarzyszeń, a także lóż wolnomularskich28. Ostatnie pożegnania wolnomularzy urządzano w siedzi- bach lóż. Takie wydarzenie odbyło się w wielkiej sali loży Zum rothen Kreuz w 1902 r. Zmarły, radca sądu krajowego Goeritz, przez 43 lata był członkiem loży, a przez 14 lat pełnił funkcję wielkiego mistrza stołu. Zgodnie ze zwyczajem, w wielkiej sali loży usta- wiono trumnę w roślinnym anturażu. Podobnie udekorowano okna, kandelabry i obrazy. Na trumnę składano obficie wieńce i wiązanki kwiatów. Grono żałobników było liczne – przybyli członkowie siostrzanych lóż i różnych organizacji, do których należał zmarły, ad- wokaci z sądu krajowego, personel sędziowski, urzędnicy. Po wspólnym śpiewie chorału „Was Gott thut, das ist wohlgethan”, mowę poświęconą pamięci urzędnika wygłosił drugi mistrz loży. Podkreślił doskonałe dary ducha i wielką uprzejmość zmarłego. Następnie przemówienia wygłosili przedstawiciele innych lóż: Dr Henckeil z Lauenburga oraz Lo- ebner z gdańskiej loży Eugenia. Jako świadectwo wdzięczności położyli przy trumnie trzy róże będące znakiem loży – białą, różową i ciemnoczerwoną. Następnie pastor Schmidt wygłosił krótką mowę upamiętniającą zmarłego i odmówił modlitwę przy trumnie. Na koniec zgromadzenie żałobne odśpiewało wielowersowy chorał „O haupt voll Blut und Wunden”. Przy akompaniamencie fisharmonii wstawiono trumnę do karawanu i orszak żałobny udał się na cmentarz św. Trójcy przy Wielkiej Alei29. Ze szczególnym przepychem żegnano wysokich urzędników państwowych i miej- skich. W niektórych przypadkach podobnie uroczyste pogrzeby urządzano dla członków ich rodzin, jak było w przypadku małżonki nadprezydenta prowincji Prusy Zachodnie, Mathilde Gossler, zmarłej w 1901 r. Dekoracje żałobne ku czci nadprezydentowej zostały umieszczone w budynku nadprezydium, zawieszono je na korytarzach, klatce schodowej oraz w sali reprezentacyjnej. Złożono również liczne wieńce i wiązanki kwiatów. Jeden z wieńców został przysłany od cesarzowej Augusty Wiktorii. 17 lutego 1901 r. o godzinie drugiej po południu w wypełnionej sali rozpoczęły się uroczystości żałobne. Wśród przy- byłych gości byli przedstawiciele całej prowincji Prusy Zachodnie: generalicja, korpus oficerski, admiralicja, państwowi, prowincjonalni oraz miejscy urzędnicy, przedstawicie- le sfer gospodarczych, przemysłowych i handlowych. Trumnę i okna zdobiły palmowe dekoracje (stosowano zarówno prawdziwe liście i gałązki palmowe, zwłaszcza do bukie- tów, jak i rośliny doniczkowe zwane potocznie palmami, widoczne na ilustracjach z tego okresu) oraz kandelabry. Przed trumną stały krzesła ustawione w półokrąg – na prawo od trumny dla pań, a na lewo dla krewnych. Ceremonia rozpoczęła się punktualnie od wykonania utworu na fisharmonii – popularnego chorału „Wenn liebe Augen brechen”. Następnie duchowny Generalsuperintendent D. Doeblin wygłosił mowę żałobną. Po jej

28 M. Babnis, Wolnomularstwo, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, Gdańsk 2012, s. 1116. 29 „Danziger Neueste Nachrichten”, 3 X 1902, nr 196, s. 6. Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku… 101 zakończeniu męskie towarzystwo śpiewacze wykonało chorał „Jesus meine Zuversicht”, a trumnę przeniesiono do westybulu, gdzie oczekiwała na przyjazd karawanu. Ten utwór grał również korpus muzyczny Fussartillerie-Regiments u. Infanterie-Regiments Nr 128, gdy wynoszono ją do karawanu. W kondukcie najpierw szła kapela muzyczna, za nią przedstawiciele Czerwonego Krzyża z wiązankami kwiatów i ich pojazd, karawan, potem kroczył Gossler (nadprezydent prowincji), generał, następnie pojazdy z wieńcami. Przy trasie konduktu na ul. Nordpromenade (obecnie ul. 3 Maja) zebrały się tłumy gdańsz- czan. Przed bramami zjednoczonych cmentarzy przy Wielkiej Alei stanęły wojskowe or- kiestry muzyczne. Wniesiono trumnę, aby złożyć ją w grobie, przy którym zebrali się krewni. Odegrano chorał „Wenn ich einmal soll scheiden”, potem radca konsystorza Rein- hard odmówił modlitwy, a po ich zakończeniu krewni i przyjaciele rodziny rzucali grudki ziemi na trumnę przy dźwiękach chorału „Wie sie so sanft ruhen”. Według prasowej relacji w uroczystościach pogrzebowych uczestniczyły tysiące osób30. Nieco skromniejsze były pogrzeby rajców miejskich, jak w przypadku ostatniej drogi majora Ottona Rożańskiego, zmarłego w 1899 r. Rozpoczęło się od uroczystego przejścia konduktu w kierunku Zjednoczonych Cmentarzy we Wrzeszczu. Na jego czele podąża- li przedstawiciele władz miejskich z burmistrzem Clemensem Delbrückiem oraz liczni urzędnicy miejscy. W kaplicy cmentarnej złożono liczne wieńce, m.in. od członków ma- gistratu, Towarzystwa Kolonialnego, Towarzystwa Wspierania Ubogich, członków Towa- rzystwa Upiększania Miasta z Wrzeszcza, korpusu oficerskiego I Regimentu z Królewca. Następnie na fisharmonii zagrano preludium, po którym pastor wygłosił „płynącą z ser- ca” mowę ku czci zmarłego, przedstawiając jego życie i zasługi. Po wykonaniu kolejnego utworu muzycznego trumnę przewieziono do miejsca wiecznego spoczynku i po krótkiej modlitwie złożono w grobie31. Niekiedy uroczystość pogrzebowa przyciągała licznych widzów ze względu na tragicz- ne okoliczności zgonu. Tego rodzaju sytuacja miała miejsce w 1910 r., kiedy w pobliżu północnych wybrzeży Danii zatonął statek „Sophia”, a podczas jego katastrofy śmierć poniosło czterech członków załogi. Trumny ze zwłokami przywiózł parowiec „Hjelm”, który zacumował przy wschodnim molo. Według relacji prasowej rejs opóźnił silny wiatr. Przy nabrzeżu już od godzin porannych stały przygotowane karawany oraz zbierali się liczni gapie. Szczątki maszynisty Muellera miały zostać pochowane na cmentarzu Bożego Ciała, a trzech pozostałych marynarzy na cmentarzu ewangelickim w Nowym Porcie. Wreszcie o godzinie dziesiątej na brzeg wniesiono trumny. Każda z nich była wąska, niska, wykonana z cynku, na jej wieku przedstawiono jako symbol główki aniołków oraz złożone ręce, a od strony głów umieszczono tabliczki z danymi zmarłych. Zwłoki ma- szynisty przewieziono nową drogą na cmentarz Bożego Ciała, a za karawanem podążały dorożki oraz pojedynczy piesi żałobnicy. Z kolei trumny z ciałami pozostałych marynarzy powoli, przy dźwiękach żałobnych dzwonów, zaniesiono do kościoła pw. Wniebowstą- pienia (dawniej Himmelsfahrtskirche, obecnie pw. Niepokalanego Serca Maryi) w No-

30 „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 II 1901, nr 41, s. 8. 31 „Danziger Neueste Nachrichten”, 11 I 1899, nr 9, s. 6. 102 Anna Krüger wym Porcie. Najpierw wniesiono trumnę kapitana, następnie palacza i stewarda. Na zacumowanym przy nabrzeżu statku opuszczono flagi do połowy masztu32.

Akcesoria pogrzebowe i ich koszt

Z pogrzebem wiązały się liczne wydatki. Obowiązkowe były opłaty uiszczane w parafii zmarłego. Pogrzeby w Gdańsku, podobnie jak w innych miastach w tym okresie, dzie- lono na klasy. Wprowadzenie klas pogrzebów stało się obowiązkowe w drugiej połowie XIX w. i miało przeciwdziałać nadmiernym wydatkom rujnującym rodzinę zmarłego. W Gdańsku w latach osiemdziesiątych XIX w. istniały cztery klasy pogrzebów, które różniły się ceną (w zależności od sposobu transportu zwłok). Najbardziej prestiżowy był przewóz trumny ozdobnym wielokonnym karawanem33. W I klasie (najdroższej) prze- widziano udekorowany karawan prowadzony przez 12 żałobników – całkowity koszt wynosił 64 marki, natomiast w IV klasie (najtańszej) drewniane nosze niesione przez grabarzy podczas pogrzebu małego dziecka kosztowały 1 markę i 50 fenigów. Płacono za rezerwację miejsca, wykopanie grobu, udział duchownego w uroczystości, wystawienie zwłok w kaplicy, bicie dzwonów34. Uczestnicy pogrzebu musieli zaopatrzyć się w nieodzowne przedmioty. Należały do nich wieńce i wiązanki pogrzebowe. Zwyczaj składania wieńców pojawił się w pierwszej połowie XIX w. we Francji35. Podczas gdańskich ceremonii pogrzebowych wieńce ukła- dano na trumnie lub u jej podnóża, następnie część z nich służyła do dekoracji karawanu podczas przejścia konduktu na cmentarz, pozostałe niesiono lub wieziono, aby w końcu złożyć je na świeżo usypanym grobie. Można było je nabyć w kwiaciarniach i sklepach ogrodniczych. Oferowano je m.in. w często reklamowanym w prasie pawilonie Brügge- mana, mieszczącym się w St. Georgshalle (czyli obecnej hali targowej). Na tym stoisku wystawiano stale palmy i wieńce do dekoracji trumien oraz nastrojowe przybrania gro- bów. Wykonywano je z roślin iglastych, liściastych, w tym z liści „niemieckich dębów” oraz mchu. Wygląd wieńca przybliża rysunek przedstawiony w ogłoszeniu reklamowym. Składał się on z dekoracyjnych liści, umieszczonych na przemian z kwiatami róży, całość dodatkowo przepleciono szeroką wstęgą. Gdy zmarły był postacią znaczniejszą, wieńców było wiele – jak np. podczas pogrzebu dyrektora banku Edmunda Ehrlicha w 1893 r. Przyniesiono wówczas „pełno kosztownych wieńców z dedykacjami w języku niemiec- kim, rosyjskim i polskim” , a „cały pojazd [był] pełen wieńców i wiązanek kwiatów”. Z kolei uroczystość pogrzebową Oskara Gamma, właściciela fabryki mydła, uświetniło mnóstwo wiązanek kwiatów, palmowych aranżacji, różnorakich wieńców od członków korporacji miejskich oraz gości spoza Gdańska. Cała sala wypełniona była kwiatami

32 „Danziger Neueste Nachrichten”, 22 X 1910, nr 248, s. 11. 33 Karawany upowszechniły się w XIX stuleciu, a wybór określonego rodzaju stał się symbolem statusu spo- łecznego zmarłego i jego rodziny (Großes Lexikon der Bestattungs- und Friedhofskultur, Bd. 1, Braunschweig 2002, s. 204–205). 34 APG, Akta kościoła ewangelickiego św. Katarzyny, Księga pogrzebów 1889–1926, sygn. APG 153/136, s. 3. 35 J. Kolbuszewski, Cmentarze, Wrocław 1996, s. 198. Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku… 103 i „gajem” wawrzynów. Powiewały kosztowne różane girlandy, koło czarnej trumny za- wieszono czarno-złote wstęgi. Wyróżniało się kilka wieńców od braci z loży Eugenia. Ponadto kosztowne wiązanki kwiatów złożyli: towarzystwo kupieckie, różne towarzystwa śpiewacze z Prus Wschodnich i Zachodnich, Królewskie Towarzystwo Śpiewacze, Gdań- skie Męskie Towarzystwo Śpiewacze, Elbląskie Towarzystwo Śpiewacze, a także nadpre- zydent prowincji Gossler36. Żałobników i krewnych zmarłego obowiązywał stosowny ubiór. Warto dodać, że w przypadku śmierci małżonka lub rodzica żałoba trwała rok i sześć tygodni. Jako mate- riału przeznaczonego na ubiory żałobne używano przede wszystkim krepy. W Gdańsku odpowiednie stroje oferowano w sklepach odzieżowych, m.in. u Ernsta Crohna przy ul. Długiej 32, a kapelusze u Nathana Sternfelda we Wrzeszczu. Na podstawie materiałów reklamowych, zawierających stylizowane wizerunki postaci w żałobie, można stwierdzić, iż szczególnie wyróżniały się ubrania kobiet – długie czarne suknie oraz specjalne kapelu- sze z woalką lub z długim czarnym welonem37. Ważną kwestią była sprawna organizacja pogrzebu, dlatego powierzano ją profesjona- listom. Na obszarze niemieckim pierwsze zakłady pogrzebowe pojawiły się w pierwszej połowie XIX stulecia, a w drugiej połowie rozwinęło się zjawisko pełniej profesjonalizacji i komercjalizacji tej dziedziny. W tym czasie w Gdańsku, podobnie jak w innych mia- stach, swoją ofertę przedstawiały specjalistyczne przedsiębiorstwa pogrzebowe. Dostar- czały trumien, zapewniały dekorację domu żałoby lub kaplicy cmentarnej oraz zapew- niały przewóz zwłok. Do ważniejszych przedsiębiorstw pogrzebowych należały firmy R. Grunda, Golweida i Schulza, Schampa, Olschewskiego38. W 1899 r. koszt samej trumny wynosił minimum 12–13 marek. Używano trumien metalowych lub drewnianych (wy- konanych z drewna dębowego i świerkowego, malowanych i lakierowanych)39. Chociaż zazwyczaj kondukt pogrzebowy wędrował pieszo w kierunku cmentarza, pojawiła się również możliwość dowozu żałobników na uroczystości. Firma J. A. Bo- etzmeyera oferowała zarówno przewóz trumny karawanem, jak i transport uczestników pogrzebu. Przejazd dorożką na cmentarz kosztował 3,50 lub 4 marki od osoby, dla po- równania – cena wynajęcia ozdobnego czterokonnego karawanu wynosiła 20 marek40. Z kulturą funeralną wiązały się również liczne drobne przedmioty nabywane specjal- nie na tę okoliczność – odpowiednie zawiadomienia, kartki i druki żałobne, papier na listy z czarną obwódką, podobne koperty, czarny lak i wiele innych. Przykładem firmy, która zajmowała się tym w Gdańsku, był sklep J. H. Jacobsona41.

36 „Danziger Neueste Nachrichten”, 20 I 1897, nr 18, s. 6; „Danziger Zeitung”, 29 IV 1893, nr 20 101, s. 4; 16 V 1893, nr 20 139, s. 4. 37 „Danziger Neueste Nachrichten”, 14 VIII 1912, nr 150, s. 7. 38 Reklamy zakładów pogrzebowych por. „Danziger Zeitung”, 6 III 1881, nr 12 679, s. 2; 4 X 1880, nr 12 414, s. 14; „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 II 1899, nr 43, s. 6. 39 „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 II 1899, nr 43, s. 6. 40 „Danziger Zeitung”, 29 IV 1893, nr 20 101, s. 4. 41 „Danziger Allgemeine Zeitung”, 10 III 1888, s. 5. 104 Anna Krüger

Podsumowanie

Analizując gdańską obyczajowość pogrzebową oraz występującą w innych miastach, można zauważyć liczne analogie. Do Gdańska, mimo jego prowincjonalnego charakteru, docierały najważniejsze nowinki w dziedzinie kultury pogrzebowej, przede wszystkim z niemieckiego obszaru kulturowego. U schyłku XIX w. istniały liczne przedsiębiorstwa pogrzebowe połączone ze specjalistycznymi sklepami oferującymi artykuły żałobne. Swo- je usługi reklamowały w prasie codziennej. W Gdańsku występowało także wiele moty- wów zdobniczych zgodnych z trendami panującymi w epoce – popularnym elementem dekoracji żałobnych była m.in. palma. Ceremonie pogrzebowe miały uroczysty charak- ter, na miarę lokalnych możliwości. Każdy z pogrzebów osób powszechnie znanych przy- ciągał liczne grono uczestników. Zdarzały się uroczystości o znaczeniu przynajmniej re- gionalnym (w przypadku pogrzebów członków władz prowincji i miasta lub najbliższych członków ich rodzin). Ze specyfiką miasta wiązały się m.in. takie elementy jak oprawa muzyczna. Najczęściej wzmiankowanymi pieśniami są chorały ewangelickie, gdyż w wie- ku XIX najliczniejszą grupę wyznaniową w mieście stanowili ewangelicy42. Zauważalna jest również popularność orkiestr wojskowych, która wiązała się najprawdopodobniej z garnizonowym charakterem miasta43. Forma uroczystości pogrzebowej była zależna od zamożności i statusu zmarłego, śmierć nie unieważniała hierarchii społecznej.

Summary

The paper describes funeral customs in Gdańsk in the 19th century. At first, this text presents some funerals of the most important personage in the city. They were very solemn and gathered many audience. What is the most important, in the second half of 19th century in Gdańsk was founded so many the undertaker’s like in another . This article shows also more interesting question: the issue of burials, objects connected with funerals and the prices of funerals. It’s based on archi- val materials and the press from the 19th century.

42 A. Romanow, Sytuacja demograficzna Gdańska… 43 Ibidem, s. 268. Magdalena Nowak

Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe

Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego podjął w latach 2008–2010, jako pierw- szy w kraju, inicjatywę zbudowania nowego, atrakcyjnego programu nauczania w ramach kierunku krajoznawstwo i turystyka historyczna. W roku akademickim 2010/2011 otwar- to na Uniwersytecie Gdańskim studia I stopnia, od roku 2014/2015 zaś realizowane są również studia II stopnia. Wraz z wprowadzeniem systemu Krajowych Ram Kwalifikacji uczelnie wyższe uzyskały prawo do swobodnego kształtowania programów nauczania1. Dzięki temu program krajoznawstwa i turystyki historycznej może być modyfikowany i dostosowywany do zmieniających się oczekiwań rynku pracy. Kierunek ten łączy kilka tradycyjnych dyscyplin (historię, archeologię, historię sztuki, geografię, ekonomię, zarzą- dzanie i nauki o przyrodzie). Dobór treści oferowanych podczas studiów sprofilowany jest pod kątem wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych potrzebnych w pracy w branży turystycznej. Krajowe Ramy Kwalifikacji umożliwiły prowadzenie zajęć przez praktyków, któ- rzy wynieśli swoje doświadczenie zawodowe z innych, pozauniwersyteckich zawodów2. Przedmiotem, który realizowany jest od kilku lat na takiej zasadzie, jest metodyka prowa- dzenia imprez turystycznych – ćwiczenia terenowe oferowane w trzecim semestrze studiów I stopnia. W profilowaniu programu tego przedmiotu autorka korzystała nie tylko z wie- dzy z zakresu historii i dydaktyki oraz z dorobku swojej pracy dydaktycznej na uczelni, ale również z wieloletniego doświadczenia w pracy jako górski przewodnik turystyczny oraz z metod wypracowanych w szkoleniu przewodników turystycznych i organizatorów turystyki. Zajęcia zawierają w sobie elementy metody projektu, opierają się w znacznym stop- niu na pracy studenta, rozwiązującego problemy samodzielnie lub w parach czy grupach. Taka metoda znajduje szczególne zastosowanie w edukacji z zakresu historii regionalnej – dziedzictwa kulturowego w regionie. Obszarem, do którego odnoszą się te terminy w przypadku omawianych ćwiczeń terenowych jest – z racji położenia Uniwersytetu Gdańskiego – Pomorze Gdańskie. Przy definiowaniu terminu historia regionalna należy się odwołać do ustaleń Jerze- go Topolskiego, który podkreślał odrębność dziejów wspólnot regionalnych od innych

1 Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 2 listopada 2011 r. w sprawie Krajowych Ram Kwalifikacji dla Szkolnictwa Wyższego, Dz.U. 2011 Nr 253, poz. 1520; Ustawa z dnia 27 lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym z późn. zm., Dz.U. 2005 Nr 164, poz. 1365. 2 Ustawa z dnia 27 lipca 2005…, art. 9a ust. 1. 106 Magdalena Nowak podobnych jednostek3. Najnowsze dwie dekady przyniosły sformułowaną w środowi- sku Fundacji Borussia, w stosunku do Warmii i Mazur, koncepcję otwartego regionali- zmu, wychodzącego poza ramy historii narodowych4. Odwołajmy się do słów Roberta Traby: „nie chodzi […] o nienaruszalny kanon, lecz wyjście z pułapki der »deutschen (bzw. polnischen) Geschichte im Osten Europas«, »historii Niemców« czy »historii Polaków, w kierunku historii regionów jako dynamicznych konstruktów, kształtowanych na prze- strzeni wieków przez różnorodne wpływy wewnętrzne i zewnętrzne, w zderzeniu ze zmienną przynależnością państwową i wpływami dominującej grupy etnicznej”5. Usta- lenia te tworzą ważną podstawę ćwiczeń, w przypadku których właśnie region stanowi poligon, na którym kształtują się praktyczne umiejętności studentów. Uczestnicy ćwiczeń przy poznawaniu metod prowadzenia grup turystycznych de facto posługują się materiałem interdyscyplinarnym, odnoszącym się właśnie do regionu jako otwartej na dialog kulturowy przestrzeni6. W ramach wykonywanych zadań uwzględnia- ją i łączą w spójną całość wiadomości z zakresu historii, architektury, biologii, ekologii7, tak aby wpisywały się one w krajobraz kulturowy regionu pomorskiego8. Zdobywają więc

3 A. Stępnik, Historia regionalna i lokalna, [w:] Współczesna dydaktyka historii. Zarys encyklopedyczny dla nauczycieli i studentów, red. J. Maternicki, Warszawa 2004, s. 111–112. 4 Koncepcja otwartego regionalizmu została opisana po raz pierwszy w 1990 r. przez Roberta Trabę. Od tego czasu, zdaniem socjologa, nie uległa znaczącym zmianom. W 2012 r. Marek Adamkowicz zdefiniował ją na- stępująco: „Otwarty regionalizm – odwołując się do dziedzictwa kulturowego miejsca, w którym mieszkamy, naszej prywatnej, małej ojczyzny – skierowany jest ku przyszłości. Poprzez konkretne inicjatywy pragniemy uczestniczyć w tworzeniu jednoczącej się Europy, Europy etnicznych ojczyzn, w konstruowaniu przyszłości regionalnej litewskiej, polskiej i rosyjskiej i równowagi europejskiej. Ta idea wynika z potrzeby lokalnego działania i kształtowania uniwersalnego, humanistycznego myślenia o świecie, budowania nowej regionalnej tożsamości […]. Otwarty regionalizm to również praktyczna filozofia działania, polegająca na aktywnej relacji z miejscem zamieszkania, »czytaniu krajobrazu kulturowego«, nabywaniu umiejętności współdziedziczenia nie tylko »własnej« spuścizny kulturowej” (Aktualność i pożyteczność otwartego regionalizmu, Marek Adamko- wicz rozmawia z Robertem Trabą, „Borussia” 2012, nr 52, s. 52). 5 R. Traba, Quo vadis historio regionalna?, „Borussia” 2012, nr 52, s. 176. 6 V. Julkowska, I. Kąkolewski, R. Traba, Jak dydaktyzować historię regionalną?, „Borussia” 2012, nr 52, s. 179–182. 7 J. Brynkus, Ekohistoria, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 63–64. 8 W 1992 r. Światowa Konwencja Dziedzictwa rozpoznała i jako pierwsza objęła ochroną krajobraz kul- turowy, rozumiany jako obszar przenikania się wpływów człowieka i natury. A oto cytat definicji krajobra- zu kulturowego zaczerpnięty ze strony UNESCO (http://whc.unesco.org/en/culturallandscape/#1 [dostęp: 19 XII 2014): „The Committee acknowledged that cultural landscapes represent the »combined works of nature and of man« designated in Article 1 of the Convention. They are illustrative of the evolution of human society and settlement over time, under the influence of the physical constraints and/or opportunities presented by their natural environment and of successive social, economic and cultural forces, both external and internal. The term »cultural landscape« embraces a diversity of manifestations of the interaction between humankind and its natural environ- ment. Cultural landscapes often reflect specific techniques of sustainable land-use, considering the characteristics and limits of the natural environment they are established in, and a specific spiritual relation to nature. Protection of cultural landscapes can contribute to modern techniques of sustainable land-use and can maintain or enhance natural values in the landscape. The continued existence of traditional forms of land-use supports biological diversity in many regions of the world. The protection of traditional cultural landscapes is therefore helpful in maintaining biological diversity”. Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe 107 praktyczne umiejętności o charakterze interdyscyplinarnym, które będą im potrzebne w ich przyszłej pracy9. Podstawowym założeniem zajęć jest to, że to studenci samodzielnie wykonują zadania (w terenie czy też w sali wykładowej). W centrum procesu nauczania znajduje się więc student. Nauczyciel akademicki nie odgrywa tu głównej roli, a staje się przewodnikiem, organizatorem, inspiratorem, doradcą, a w ostateczności osobą oceniającą. Wyznacza on tematy, trasę wycieczki krajoznawczej, podpowiada literaturę, udziela rad, ustala termin i sposób prezentacji. W związku z tym studenci pełniej, niż przy klasycznej metodzie wykładu lub konwersatorium, poznają materiał i kształcą swoje umiejętności. Jest to tzw. learning by doing. Badania wskazują, że zapamiętujemy najwięcej z tego, co musimy wykonać samodzielnie. Zasada organizowania zajęć brzmi więc „nie rób tego za nich, pozwól studentom samym to wykonać”. W tym wypadku praca w grupach, analiza przypadku, niekiedy także gry i zabawy mają za zadanie wykształcić w uczestnikach kom- petencje potrzebne w pracy przewodnika-organizatora turystyki10. Turystyka, łącząc cele dydaktyczno-wychowawcze z elementami rekreacji i sportu, jest popularnym sposobem spędzania wolnego czasu i stanowi chłonny rynek pracy. Ab- solwenci krajoznawstwa i turystyki historycznej mają więc być przygotowani do prezen- towania zintegrowanej wiedzy, łączącej w sobie informacje o środowisku geograficzno- -przyrodniczym i jego związkach z człowiekiem11, o krajobrazie kulturowym. W czasie zajęć studenci powinni zwracać szczególną uwagę na problemy środowiska naturalnego i uświadomić sobie konieczność uwrażliwiania na nie uczestników wycieczek krajoznaw- czych. Ważne też, aby potrafili należycie przygotować imprezę turystyczną12. Na pierwszym etapie na program zajęć składają się więc wycieczki, na których stu- denci poznają zabytki w ich krajobrazie kulturowym oraz obszary przyrody chronionej. Mają też okazję obserwować profesjonalnych przewodników przy pracy. W ramach tej części zajęć od 2011 r. prowadzona jest współpraca z Trójmiejskim Parkiem Krajobra- zowym, którego wykwalifikowani pracownicy oprowadzają studentów po oliwskich la- sach, opowiadają o przyrodzie i o wzajemnym oddziaływaniu miasta i lasu13. Zwiedzanie atrakcyjnych i znaczących dla regionu gdańskiego miejsc jest równie ciekawym punktem programu14. Następnie zaś zadaniem studentów jest już samodzielne oprowadzanie po wybranym zabytku w krajobrazie kulturowym. W roku akademickim 2014/2015 były to, przykła-

9 H. Wójcik-Łagan, Metoda projektu, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 184–185. 10 Ibidem. 11 A. Stępnik, Turystyka – jej rola w edukacji historycznej, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 397. 12 Ibidem. 13 Tu szczególne podziękowania kieruję pod adresem Dyrekcji Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a tak- że panów Dariusza Podbereskiego i Dariusza Ożarowskiego (lidera Trójmiejskiej Grupy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków) oraz pani Magdaleny Hadwiczak. 14 W roku akademickim 2014/2015 takim wydarzeniem była wycieczka po wnętrzach klasztoru pocyster- skiego, która odbyła się pod kierunkiem Dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Oliwie Aliny Szpakiewicz (zob. A. Szpakiewicz, Klasztor pocysterski w Oliwie. Przewodnik po dawnych wnętrzach klauzuralnych, Gdańsk– Oliwa, [b.d.w.]). 108 Magdalena Nowak dowo, wycieczki po Oliwie oraz po Starym i Głównym Mieście. Studenci samodzielnie poszukują informacji i dokonują ich selekcji przed przedstawieniem ich grupie. Jest to kolejny etap zdobywania doświadczenia pod okiem opiekuna w terenie. Rola nauczyciela akademickiego polega przede wszystkim na wybraniu trasy i przydzieleniu konkretnych zabytków poszczególnym osobom oraz na sugerowaniu pomocnej literatury. Podczas wy- cieczki studenci uczą się również strategii postępowania z grupą w terenie, szczególnie w sytuacjach ekstremalnych (np. bardzo zła pogoda, zgubienie drogi, problemy ze zdro- wiem). Chodzi też o nawigowanie grupą podczas oprowadzania (kontakt przewodnika z osobą na końcu grupy, dostosowanie tempa poruszania się do potrzeb grupy) oraz technikę prezentowania materiału (przodem do słuchaczy, tyłem do zabytku, ustawienie słuchaczy). Nauczyciel akademicki koryguje błędy zarówno merytoryczne, jak i meto- dyczne, instruuje i niekiedy sam pokazuje, jak należy postąpić. Trzecią część składową zajęć z metodyki prowadzenia imprez turystycznych są spotkania w sali wykładowej. W ich trakcie studenci zapoznają się z zagadnieniami prawnymi, finansowy- mi i organizacyjnymi15. Omawiają je z wykładowcą, rozwiązują w grupach przykładowe przy- padki, ćwiczą zabawy i strategie zarządzania grupą w świetlicy. Tu również podstawową metodą jest praca w parach lub grupach. W sali wykładowej więc studenci przez symulacje zapoznają się z metodami organizacji czasu wolnego w grupach turystycznych, rozwiązują przykładowe trudne sytuacje itp. We wszystkich tych wypadkach grupa ćwiczeniowa staje się quasi-grupą turystyczną i sama na sobie wypróbowuje skuteczność poszczególnych działań. Pozwala to na bieżąco korygować błędy, analizować i komentować przebieg ćwiczeń. Częścią tego etapu zajęć jest też wykład nauczyciela akademickiego na temat muzeów wirtualnych i użycia no- woczesnych technik 2D16 i 3D17, augmented reality18, virtual reality19 oraz kodu QR20 w mu- zeach i na obszarach turystycznych. Należy też zwrócić uwagę na brak aktualnych pod wzglę- dem prawnym opracowań na temat organizacji turystyki. Dostępna literatura nie uwzględnia najnowszych zmian w prawie turystycznym i interpretacji prawnych tego zagadnienia21.

15 Najważniejsza literatura przedmiotu: Vademecum pilota grup turystycznych. Materiały do ćwiczeń z pyta- niami egzaminacyjnymi, red. G. Gołembski, H. Janicka, M. Kierzyńska, T. Manasterska, Poznań 2009; J. Strugarek, Organizowanie i prowadzenie imprez sportowych, rekreacyjnych i turystycznych, Poznań 2007; E. Tur- kiewicz, Organizacja imprez turystycznych. Skrypt do przedmiotu obsługa ruchu turystycznego, Kraków 1997; Turystyka aktywna i kwalifikowana na obszarach chronionych, red. T. Łobożewicz, Warszawa 2001; Z. Kruczek, J. Zdebski, Metodyka organizowania wycieczek i imprez górskich, Warszawa–Kraków 1984. 16 http://www.europeana.eu/ [dostęp: 9 XII 2014]; http://zbiory.nmm.pl/node/541 [dostęp: 9 XII 2014]. 17 http://www.nexodigital.it/1/id_382/Musei-Vaticani-3D---Replche.asp [dostęp: 5 II 2015]; http://www. vatican.va/various/cappelle/sistina_vr/index.html [dostęp: 5 II 2015]; http://musee.louvre.fr/visite-louvre/ index.html?defaultView=rdc.s46.p01&lang=ENG [dostęp: 5 II 2015]. 18 Augmented Reality Geneva Art & Museum History Museum Achille et Penthésilée Corps et Esprits (http://showyou.com/v/y-i0nL8gWblBM/augmented-reality-geneva-art-museum-history-museum-achille- et [dostęp: 5 II 2015]). 19 http://www.altstadt.ru/ [dostęp: 9 XII 2014]. 20 Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie (http://www.muzeumwp.pl/wiedza-w-zasiegu-twojego-telefonu. php [dostęp: 5 II 2014]). 21 Por. P. Cybula, Usługi turystyczne – komentarz, Warszawa 2012; Prawne aspekty bezpieczeństwa w górach – turystyka, rekreacja, sport, red. P. Cybula, Kraków 2013. Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe 109

Chodzi tu przede wszystkim o deregulację zawodów w turystyce, która objęła pilotów wy- cieczek oraz przewodników wszystkich typów (przewodników miejskich i terenowych) z wy- jątkiem przewodników górskich. Ci ostatni, z racji zagrożenia życia uczestników wycieczek, nadal podlegają szkoleniu przez podmioty wpisane do rejestru organizatorów szkoleń (pro- wadzonego przez marszałka województwa) oraz muszą zdać egzamin państwowy zatwierdza- jący ich kwalifikacje22. Zaliczenie tak pomyślanych zajęć składa się z kilku elementów. Pierwszym z nich jest aktywne uczestnictwo studentów we wspomnianych wyżej ćwiczeniach z oprowadzania miejskiego, odbywających się na gdańskim Głównym i Starym Mieście. Ich prawidłowe przeprowadzenie stanowi element zaliczenia. Studenci powinni przygotować wcześniej informacje o przydzielonym im obiekcie i potrafić je zaprezentować w sposób interesu- jący oraz dostosowany do potrzeb grupy. Podczas oprowadzania natrafiają na trudności organizacyjne: ustawienie grupy, bezpieczeństwo poruszania się, wybór miejsca prezento- wania materiału, przemieszczanie się grupy z miejsca na miejsce. Oprócz przygotowania merytorycznego, oceniany jest stopień przyswojenia przez studentów tych umiejętności. Największe trudności nastręcza uczestnikom nie – jak można by było oczekiwać – przy- gotowanie materiału historycznego, ale orientacja w terenie miejskim i podmiejskim, przemieszczanie się i ustawianie grupy przed omawianym obiektem, a także dostosowa- nie ubioru do warunków pogodowych. Drugą składową zaliczenia stanowi przygotowanie kompletnego programu wyjazdu weekendowego dla grupy studentów. Takie pełne opracowanie powinno zawierać preli- minarz kosztów oparty na realnych i aktualnych cenach. Jego część składową stanowią też plakat i program oraz scenariusz imprezy, które powinny: opierać się na prawdziwych, aktualnych danych, być możliwe do zrealizowania, uwzględniać sytuacje awaryjne (ela- styczność) oraz plan bezpieczeństwa. Wszystkie części programu muszą być starannie wy- konane oraz napisane poprawnym językiem. Oceniana jest przede wszystkim klarowność i dokładność sporządzonego preliminarza, realistyczność i bezpieczeństwo programu oraz scenariusza, społeczna użyteczność proponowanych podczas planowanej wycieczki zajęć, a także estetyka wykonania składowych projektu wycieczki. Studenci mają szczególne trudności w przejrzystym przedstawieniu wszystkich kosztów imprezy w preliminarzu. Ważnym i często spotykanym problemem jest też niedoszacowanie czasu potrzebnego na przemieszczanie się z miejsca na miejsce podczas wycieczki (np. zaplanowanie przejazdu autokarowego z Krakowa do Zakopanego w ciągu jednej godziny). Na szczególną uwagę zasługują też problemy z planowaniem wycieczek górskich. Nieuwzględnienie specyfiki terenu górskiego, warunków pogodowych, zasad poruszania się w parkach narodowych mogą prowadzić do bardzo niebezpiecznych sytuacji23. Niezależnie, w której części pro- jektu wycieczki wystąpią błędy, nauczyciel prosi autora programu o korektę.

22 Ustawa z dnia 13 czerwca 2013 r. o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów, Dz.U. 2013, poz. 829 (tzw. ustawa deregulacyjna), art. 1, 10, 28, 40–42 i 49–50. 23 Na przykład jeden z projektów przewidywał wycieczkę górską po Tatrzańskim Parku Narodowym, bez przewodnika, zaplanowaną po południu i trwającą wyłącznie dwie godziny. Zasady poruszania się grup po Tatrzańskim Parku Narodowym wymagają wynajęcia przewodnika. Wycieczki górskie powinno się rozpoczy- 110 Magdalena Nowak

Prowadzenie zajęć terenowych przysparza także pewnych problemów organizacyj- nych. Należy się upewnić, że studenci nie mają w danym dniu, przynajmniej do godziny 13.00, żadnych innych zajęć na uczelni (ze względu na konieczność dojazdu na miej- sce ćwiczeń i późniejszego powrotu). Czasami też zajęcia terenowe zajmują więcej niż półtorej godziny (wszystko zależy od miejsca i planu spotkania). Należy też uwzględnić sytuacje awaryjne, np. ekstremalne warunki pogodowe oraz możliwość zaliczenia przez studentów nieobecności w przypadku choroby. Ważnym czynnikiem, wpływającym na jakość zajęć i wyznaczającym ramy ćwiczeniom terenowym, jest również poziom spraw- ności fizycznej studentów i prowadzącego. Zajęcia te wymagają bowiem, szczególnie od nauczyciela akademickiego, wielogodzinnego przebywania na świeżym powietrzu, nie- kiedy w niskich temperaturach i w deszczu, oraz sprawnego poruszania się nie tylko w mieście, ale i w lesie czy po plaży. Należy więc wyposażyć się w odpowiedni ubiór, szczególnie odporne na wilgoć obuwie (o podeszwie na wibramie), odporną na deszcz i wiatr kurtkę oraz plecak. Ćwiczenia terenowe wymagają więc sprawności fizycznej, elastyczności i wytrzymałości zarówno ze strony studentów, jak i prowadzącego zajęcia. Mimo to wydają się one efektywną i atrakcyjną metodą zdobywania przez studentów umiejętności pracy z grupą turystyczną.

Summary

The Methods of Tourism Event Running are part of a new kind of studies Historical Tourism at the Faculty o History, University of Gdańsk. During the classes students are exposed to some tourist experience in the Gdańsk region. Then they are asked to act as a guides and organizers. The mate- rial that they work with is connected with the concept of the open regionalism. They move in the cultural landscape of presenting information combining different fields of knowledge e.g. history, history of arts, biology, ecology, architecture. They are also supposed to prepare a com- plete programme of a tourist trip including real financial and accommodation data. The classes require rather high level of teacher and students’ physical fitness and stamina. Irrespectively of that, field classes seem to be an effective and interesting way of familiarizing students with differ- ent methods of group guiding.

nać w godzinach porannych, ponieważ pogoda jest wówczas zazwyczaj bardziej stabilna, po południu może natomiast ulec załamaniu. Uczestnicy muszą być też wypoczęci, bowiem górskie wędrówki są bardzo męczące. Tatry stanowią obszar niezwykle rozległy i przejście nawet krótkiego szlaku może zająć znacznie więcej niż dwie godziny. Dodatkowo, gdyby czas trwania wycieczki zaplanowanej na popołudnie przeciągnął się do zmroku, mogłoby to powodować niepotrzebne zagrożenia dla grupy. Wojciech Podjacki

Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658–1659

Niniejsza analiza obejmuje fragmenty Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658– 1659, czyli z okresu jego „przygód duńskich”1. Przybliżają nam one obraz morza, po- strzeganego przez pamiętnikarza jako zjawisko przyrodnicze oraz teatr działań wojenno- -morskich. Na tych właśnie aspektach autor skupił swoją uwagę, odmiennie niż Renata Gałaj, która w swoim opracowaniu dość pobieżnie odniosła się do wspomnianych kwe- stii2. Wykorzystał także zapiski Jakuba Łosia3, również będącego uczestnikiem wyprawy duńskiej Stefana Czarnieckiego, co pozwoliło na skonfrontowanie niektórych jego relacji z opisami Paska oraz uzyskanie w ten sposób pełniejszego i bardziej realistycznego obrazu interesujących nas zagadnień. Pamiętniki po raz pierwszy zostały wydane drukiem w 1836 r. przez Edwarda Ra- czyńskiego4 i wkrótce wzbudziły duże zainteresowanie historyków oraz pisarzy, w tym: Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego, Józefa Ignacego Kraszewskiego i Henryka Sienkiewicza5. Zajmują one szczególne miejsce w polskiej lite- raturze, stanowiąc przykład prądu kulturowego nazywanego sarmatyzmem6, a ich twórca określany jest mianem księcia pamiętnikarzy staropolskich7. Na tak wysoką ocenę składają się, poza walorami literackimi, przede wszystkim wartości poznawcze Pamiętników, bo- wiem zawierają one wiele cennych informacji przydatnych dla badaczy historii nowożyt- nej8. Pisząc niniejszy tekst, autor opierał się na edycji tego siedemnastowiecznego dzieła przygotowanej przez Władysława Czaplińskiego9, ponieważ wydanie to ma charakter naukowy i zawiera najlepiej opracowany aparat krytyczny10.

1 A. Sajkowski, Nad staropolskimi pamiętnikami, Poznań 1964, s. 69. 2 R. Gałaj, Wyprawa do Danii w świetle relacji Jana Chryzostoma Paska i Jakuba Łosia, [w:] Monumenta ma- nent. Księga pamiątkowa dedykowana profesorowi Tadeuszowi Białeckiemu w 70. rocznicę urodzin, red. A. Ma- kowski, E. Włodarczyk, 2003. 3 J. Łoś, Pamiętnik towarzysza chorągwi pancernej, opr. R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 2000. 4 Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska. Z czasów panowania Jana Kazimierza, Michała Korybuta i Jana III. Wydane z rękopismu przez Edwarda Raczyńskiego, Poznań 1836. 5 P. Gawliczek, „Sarmatyzm” a współczesność na kanwie „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska, Opole 2014, s. 10–20. 6 Ibidem, s. 93–135. 7 A. Sajkowski, op. cit., s. 35. 8 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej. Problemy i sprawy, Warszawa 1966, s. 209. 9 J. Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław 1952. 10 A. Sajkowski, op. cit., s. 116. 112 Wojciech Podjacki

Jan Chryzostom Pasek urodził się około 1636 r. w Gosławicach w województwie łęczyckim. Wywodził się ze starej, lecz zubożałej szlachty. Nauki pobierał w kolegium jezuickim w Rawie, ale prawdopodobnie nie ukończył szkoły. Dalszą drogą jego awansu społecznego było zaciągnięcie się do wojska w 1655 r., gdzie trafił pod komendę Stefana Czarnieckiego11. Pasek, będąc zawodowym żołnierzem, stał się świadkiem i uczestnikiem wielu wydarzeń historycznych. Na kartach swojego dzieła opisał walki toczone w Pol- sce z wojskami szwedzkimi (1656) i Jerzym II Rakoczym (1657), wyprawę do Danii (1658–1659), walki z Moskwą (1660) i wojnę domową (1665–1666). Służbę wojskową zakończył w 1667 r., a następnie ożenił się z Anną z Remiszowskich i osiadł na wsi. W ży- ciu publicznym uczestniczył w niewielkim stopniu: marszałkował na sejmiku rawskim (1667), brał udział w elekcji Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669), potem Augu- sta II (1697), a także w konfederacji pod Gołębiem (1672). Z akt sądowych wynika, że Pasek był awanturnikiem i pieniaczem, który toczył wiele procesów ze swoimi sąsiadami. Pod koniec życia został nawet skazany na banicję, jednak udało mu się uniknąć kary, zmarł bowiem w 1701 r. przez nikogo nie niepokojony12. Pasek przybył do Danii13 na skutek traktatu sojuszniczego 28 lipca 1657 r., zawartego pomiędzy królami Janem Kazimierzem a Fryderykiem III. Sojusz Danii z Rzeczpospo- litą, walczącą przeciwko okupującym jej ziemię wojskom szwedzkim, miał charakter za- czepno-obronny, a sojusznicy zobowiązywali się do wzajemnej pomocy14. Duńczycy już 11 czerwca 1657 r., na wieść o zawarciu przymierza polsko-austriackiego, wypowiedzieli Szwecji wojnę, która po początkowych drobnych sukcesach przybrała dla nich niepo- myślny obrót. Karol X Gustaw wycofał bowiem większość swoich sił z Polski i opanował do końca 1657 r. posiadłości duńskie na Półwyspie Jutlandzkim. Następnie w lutym 1658 r., podejmując ryzykowny przemarsz swojej armii po zamarzniętym Bałtyku, zdo- był wszystkie ważniejsze wyspy duńskie15. W konsekwencji tych zwycięstw, król szwedzki narzucił Danii upokarzający pokój, zawarty 26 lutego 1658 r. w Roskilde, na mocy któ- rego Duńczycy utracili południową część Półwyspu Skandynawskiego: prowincję Skanię, Halland, Blekinge oraz wyspę Bornholm i okręg . Poza cesjami terytorial- nymi, Szwedzi wymusili na Duńczykach zamknięcie Sundu dla ich przeciwników oraz zgodę na czasowe stacjonowanie wojsk szwedzkich w Jutlandii16. Karol X Gustaw nie zrezygnował jednak z planów zapewnienia swojemu państwu hegemonii na Bałtyku, a drogą do tego stała się próba całkowitego podboju królestwa duńskiego17. Dlatego w sierpniu 1658 r. zaatakował ponownie Danię, dość szybko ła- miąc opór jej wojsk i zajmując prawie całe terytorium – oprócz Kopenhagi, w której

11 W. Czapliński, Pasek Jan Chryzostom, [w:] Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB ), t. 25/1, z. 104, Wro- cław–Warszawa 1980, s. 245. 12 Ibidem. 13 J. Pasek, op. cit., s. 11–12. 14 W. Czapliński, Polska a Dania XVI–XX w. Studia, Warszawa 1976, s. 206. 15 Ibidem, s. 206–214. 16 Idem, Dzieje Danii nowożytnej (1500–1975), Warszawa 1982, s. 78–79. 17 Idem, Polacy z Czarnieckim w Danji (1658–1659), „Rocznik Gdański”, t. 9 i 10 (1935–1936), Gdańsk 1937, s. 295. Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 113 bronił się Fryderyk III. Stało się wtedy oczywiste, że Szwecja nieomal wygrała rywalizację o , czego nie mogły tolerować pozostałe państwa regionu. Na pomoc oblężonej Kopenhadze wyruszyła więc koalicja złożona z wojsk austriacko-bran- denbursko-polskich18. Siły sprzymierzonych, dowodzone przez elektora brandenburskie- go Fryderyka Wilhelma, składały się z około 30 tys. żołnierzy19, w tym dywizji Stefana Czarnieckiego, liczącej 4500 jazdy20. W sukurs Duńczykom przybyła także flota nider- landzka, która na początku października sforsowała szwedzką blokadę Sundu i przywró- ciła Kopenhadze łączność ze światem. Pomimo usilnych prób i ponawianych szturmów nie udało się Szwedom zdobyć duńskiej stolicy, a późniejsze porażki w polu, szczególnie przegrana przez nich bitwa pod Nyborgiem, zmusiły ich do zawarcia 6 czerwca 1660 r. traktatu pokojowego, w wyniku którego Dania odzyskała część utraconych wcześniej posiadłości, tj. wyspę Bornholm i okręg Trondheim21. Horyzont geograficzny Pamiętników rozciąga się od Moskwy po Rzym i od południo- wo-wschodnich granic Rzeczypospolitej po Danię i brzegi Bałtyku. W tak zarysowanym kręgu zamyka się wyobrażony przez Paska obraz Europy22. Podane przez pamiętnikarza informacje na temat geografii Danii są na ogół dokładne, a pomyłki zdarzają się wtedy, gdy opiera się on jedynie na własnych obserwacjach, bez możliwości porównania ich z dokładnymi mapami. Dotyczy to w szczególności nazw i położenia niektórych miejsco- wości, jak chociażby miasteczka Ebeltoft, którego nazwę podał niepoprawnie i pomyłko- wo umieścił je na półwyspie oddzielającym Morze Bałtyckie od Oceanu Atlantyckiego, gdy faktycznie oddziela on wody zatoki od wód otwartych Bałtyku23. Jest to jednak zro- zumiałe w przypadku człowieka, który wcześniej nie przebywał w tym nadmorskim tere- nie. Pasek, pomimo tych naturalnych ograniczeń, poprawnie określił położenie i podział Półwyspu Jutlandzkiego24, „który jest między morzami wąski, z inszej zaś strony nie ma nigdzie przystępu, bo z jednę stronę Baltyckie Morze, z drugą stronę, a septemtrione [od północy], ocean oblewa to królestwo. […] Już się to tam zowie ta prowincyja Jutland, a to, gdzie Hadersleben [Haderslev], Suder-Jutland [południowa Jutlandia]”25. Morze było żywiołem, który fascynował i zarazem przerażał Paska, czemu trudno się dziwić, ponieważ pochodząc z głębi Polski, nie miał z nim wcześniej styczności. Już na samym początku wyprawy towarzyszył Paskowi i innym żołnierzom Czarnieckiego niepokój, związany z tym, że musieli „iść za morze, iść tam, gdzie noga polska nigdy nie postała”. Jednakże, jak sam przyznał, „mając zawsze apetyt do widzenia świata”26, zapra-

18 Idem, Polska a Dania…, s. 215–218. 19 Idem, Dzieje Danii…, s. 80. 20 L. Podhorodecki, Stefan Czarniecki, Warszawa 1998, s. 168–169. 21 W. Czapliński, Dzieje Danii…, s. 80–81. 22 G. B. Bercoff,Miraż Europy. Jan Chryzostom Pasek między Polską rzeczywistością a pokusą europejskości, [w:] Od „Lamentu świętokrzyskiego” do „Adona”. Włoskie studia o literaturze staropolskiej, red. G. B. Bercoff, T. Michałowska, Warszawa 1995, s. 215–219. 23 J. Pasek, op. cit., s. 41. 24 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej…, s. 208. 25 J. Pasek, op. cit., s. 18, 41. 26 Ibidem, s. 13, 42. 114 Wojciech Podjacki gnął poznać je z bliska. To, co ujrzał wtedy, na własne oczy, musiało na nim wywrzeć nie- zatarte wrażenie, skoro nawet po wielu latach, utrwalając swoje wspomnienia na kartach Pamiętników, w bardzo ekspresyjny sposób przedstawił obraz morza, pisząc, że było mu „trochę okropno jechać tam między same wielkie morza, bo to już w samym czuplu – spojrzawszy i na tę stronę, i na tę: ad meridiem [ku południowi] Baltyckie, tu zaś ad septemtrionem [ku północy] właśnie jakoby na obłoki spojrzał, a lubo to woda, jako i to woda, przecię znać, że insza tego, a insza tamtego morza natura jest; bo uważałem też to, że czasem jedno się wydaje błękitno, drugie czarno, to zaś czasem jako niebo takiego koloru, a drugie zawsze od tamtego odmienne; to igra, wały [fale] na nim okrutne skaczą, a to spokojnie stoi; nawet kiedy oboje stoją, a spojrzysz na nie tam, gdzie się jedno z dru- gim styka, osobliwie wieczorem spojrzawszy, to na nim visibiliter [widocznie] rozeznać, jako jaką granicę”27. Opis ten świadczy o tym, że Pasek był bystrym obserwatorem, nie umknął mu odmienny charakter oraz kolor wód Morza Bałtyckiego i Sundu28. Inaczej było w przypadku innego uczestnika wyprawy duńskiej – Jakuba Łosia29, który, jak to słusznie zauważyła Gałaj, nie pozostawił, w lakonicznym przekazie, żadnych informacji na temat swoich odczuć związanych z pobytem w Danii, co mogło wynikać z tego, że brakowało mu ciekawości świata, tak charakterystycznej dla Paska30. Obserwacje czynione z brzegu były dla autora Pamiętników niewystarczające. Dlate- go, gdy nadarzyła się okazja, nie odmówił sobie rejsu po morzu, który był dla niego nie lada „rekreacyją”. Zanotował więc z podziwem, że gdy zatrzymano łódź na spokojnym morzu, „to się rozmaitego napatrzył stworzenia, rozmaitej gadziny i zwierzów morskich, cudownych ryb, a […] tak jest morze przeźroczyste, że na sto latrów [sążni] wzgłąb oba- czyć może najmniejszą rybkę”31. Przezroczysta tafla wody zapewniała mu wgląd aż na samo dno morskie, gdzie mógł oglądać różne dziwy natury, które wprowadzały go w nie- wątpliwy zachwyt32. Pamiętnikarz miał w Danii „różne uciechy i zabawy, widząc takie rzeczy, czego w Pol- szcze widzieć trudno”33, jak choćby wtedy, gdy obserwował połów ryb oraz podziwiał ich różne rodzaje i cudowne kształty, przypominające mu znane stworzenia34, z których, w jego wyobrażeniu, jedna miała dziób jak bocian, inna znów skrzydła jak ptak35. W opi- sie nieznanych gatunków zwierząt morskich puszczał wodze fantazji. Ryba „raja”36 bu-

27 Ibidem, s. 41–42. 28 G. B. Bercoff, op. cit., s. 216–217. 29 J. Wimmer, Łoś Jakub, [w:] PSB, t. 18/3, z. 78, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1973, s. 431–432. 30 R. Gałaj, op. cit., s. 337, 342. 31 J. Pasek, op. cit., s. 48. 32 „Różnych rzeczy dziwnych napatrzy się na dnie morskim. Miejscem są piaski czyste, miejscem trawy i coś jak drzewka; miejscem stoją skały tak jako jakie słupy, jako budynki, a na owych skałach siedzą jakieś zwierzątka dziwne” (ibidem, s. 49). 33 Ibidem, s. 46. 34 G. B. Bercoff, op. cit., s. 217. 35 J. Pasek, op. cit., s. 48. 36 Raja – ryba morska z rzędu płaszczkokształtnych, rozprzestrzeniona w morzach i oceanach całego świata, preferująca wody umiarkowanie ciepłe i zimne; występuje także w Bałtyku, zasiedla przybrzeżne płytkie wody, żyje na dnie, w ciągu dnia przeważnie jest zagrzebana w piasku, a żeruje zazwyczaj w nocy; kształt ciała rom- Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 115 dziła u niego zdumienie i odrazę, przypominała mu strasznego diabła – „owego, co mu płomień z gęby wychodzi”37 – widzianego wcześniej na fresku w kościele38. Dokładnie ją opisał, gdyż bardzo mu smakowała, aczkolwiek wydawała mu się „dziwna: jest to tam łeb i ślepie jako u smoka straszne, paszczęka szeroka a płaska jak u małpy; na łbie rogi dwa zakrzywione takie jak u kozy dzikiej, ale tak ostre, że się zakole jako igłą; na karku hak mało co mniejszy od tych, co na głowie, zakrzywiony na tę stronę ku głowie, i już tak po wszystkim grzbiecie jeden za drugim, a coraz mniejsze, aż do ogona; sama w sobie okrągła jako pniak; skóra właśnie taka na niej jako jaszczur, co go do szable zażywają, a po tej skórze haczki takie jako i na grzbiecie, ale już drobniejsze, jako szpona u jastrzębia, a srodze ostre; byle się go dotchnął, to zaraz krew wyskoczy”39. Morze było dla Paska źródłem bogactwa, dostarczającym wielkich ilości ryb różnych gatunków, poławianych przez duńskich rybaków, a następnie suszonych i sprzedawanych w miastach40. Przy oka- zji nie omieszkał on także wspomnieć o sposobach warzenia soli z wody morskiej41. Pasek odbył też wycieczkę na rafę koło wyspy Anholt, aby obejrzeć wylegujące się na skałach „delfiny okrutne, wielkie psy morskie i insze zwierzęta rożne”42. Nazwanie przez niego fok delfinami wydaje się być w pełni zrozumiałe, gdyż nie znał on przyrody północy i sugerował się wiedzą, jaką wyniósł ze szkoły, gdzie czytał zapewne klasyków literatury antycznej43. Foki lub może morświny, nazywane także dzisiaj delfinami pół- nocy, fascynowały go swoją niezwykłością, ale też ich „srogie brzuchy tłuste” wygrze- wające się w słońcu podsunęły mu myśl o polowaniu44. Pasek okazał się więc typowym przedstawicielem szlachty, rozmiłowanym w łowiectwie45, którego w oglądzie środowiska morskiego cechowała nie tylko ciekawość, ale i praktycyzm. Był też zapewne inny powód rozbudzenia się w nim pasji myśliwskiej, ponieważ żołnierze dywizji Czarnieckiego mieli poważne kłopoty z aprowizacją, co znalazło odzwierciedlenie w memoriale skierowanym przez Polaków do wodza sił sprzymierzonych Fryderyka Wilhelma46. W Pamiętnikach kwestia ta została przemilczana, ale badania współczesnych historyków wykazują, że Jutlandia – wyniszczona wojną, stacjonowaniem szwedzkich wojsk i ogromnymi kon- trybucjami – z trudem mogła wyżywić trzydziestotysięczną armię sojuszniczą. W takiej boidalny z długim, cienkim ogonem; długość od kilkudziesięciu centymetrów do 2,5 m, szerokość do 1,5 m, waga nawet do 75 kg; często jest jaskrawo, wzorzyście ubarwiona; skóra na grzbiecie pokryta jest licznymi kolcami, płetwy piersiowe sięgają pyska, dwie płetwy grzbietowe przesunięte są na koniec ogona (Wielka Encyklopedia PWN, t. 23, Warszawa 2004, s. 113). 37 J. Pasek, op. cit., s. 47. 38 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej…, s. 208. 39 J. Pasek, op. cit., s. 47–48. 40 „Grenlandyja ma tak wiele ryb, że gdyby ich nie wyławiano, nie mogłoby być przed nimi fretum naviga- bile [cieśnina żeglowna]; osobliwie śledziów, stokfiszów, które łowią in Ianuario [w styczniu] i suszą na mrozie i na wietrze tak, aż się zeschnie jako drewno” (ibidem, s. 64). 41 Ibidem, s. 48. 42 Ibidem, s. 49. 43 P. Gawliczek, op. cit., s. 76. 44 J. Pasek, op. cit., s. 49. 45 P. Gawliczek, op. cit., s. 75. 46 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 266–267. 116 Wojciech Podjacki sytuacji dochodziło więc do częstych rozbojów i gwałtów na ludności cywilnej, co nie wzbudzało u niej sympatii do polskich żołnierzy. Dla usprawiedliwienia należy jednak przyznać, że Polacy pod tym względem nie różnili się od wojskowych wywodzących się z innych narodowości47. Pasek spragniony morskich przygód, a także chcąc sobie skrócić drogę z Ebeltoft do Aarhus, wybrał się w podróż łodzią. Wiozący go marynarze zabłądzili wtedy w ciemno- ściach i zamiast dotrzeć do miejsca przeznaczenia, natknęli się na szwedzką flotę w por- cie Nykøbing, położonym na zachodnim brzegu Zelandii, który w tamtym czasie był w rękach Szwedów48. Pomimo pościgu, udało im się wydobyć z opresji, ale na tym nie skończyły się kłopoty. Dopadł ich bowiem sztorm, który o mały włos nie doprowadził do zatopienia łodzi49. Pasek, pomimo że najadł się strachu, w drodze powrotnej nie zre- zygnował z morskiej podróży, ale tym razem, okazując wielki respekt dla morskiego ży- wiołu, trzymał się blisko brzegu50. Pamiętnikarz przekazał również dość szczegółowe informacje dotyczące czerpania przez skarb królewski dużych dochodów z tytułu kontrolowania przez Duńczyków cie- śnin łączących Bałtyk z Morzem Północnym51. Cła sundzkie stanowiły wówczas poważną część duńskiego budżetu52. Według danych przedstawionych przez Krzysztofa Naroj- czyka, na przełomie XVI i XVII w. dostarczały one do skarbca królewskiego średnio ponad 40% ogólnych dochodów53, co w latach 1557–1783 dawało rocznie około 162 tys. rix-talarów54. Dlatego nie powinno budzić zdziwienia, że Pasek z prawdziwym uzna- niem odnotował na kartach swojego dzieła fakt uzyskiwania przez Fryderyka III wielkich

47 Ibidem, s. 266–272. 48 J. Pasek, op. cit., s. 49–51. 49 „Dopieroż kiedy się już woda poruszy, dopiero kiedy weźnie ciskać bardzo, przecięż jedni robią pojazdami, drudzy wodę wylewają już i kapeluszami niemieckimi, czym kto miał, bo nie było, tylko jedno naczynie do wylewania wody. Co przypadnie wał, to i nas, i barkę przykryje; co ten ustąpi, człowiek trochę ochłodnie, spojrzysz, aż cię taki drugi dogania, to jakoby cię znowu nowy nieprzyjaciel i ostatnia zguba potykała; ten minie, inszy zaraz następuje. Barka trzeszczy, co ją przełamują wały […]. Z miasta ludzie biegną z sznurami, co zwyczajnie ciskają toniącym, wołają na nas, kiwają rękami: nie słyszemy nic; co też nasi wołają, oni nie słyszą, bo kiedy morze igra, to taki huk uczyni się, jako z dział bił. A tymczasem jużeśmy też blisko bulwarków [murowane nadbrzeże]. Co nas przyniesie wał do bulwarku, to znowu nas impet wody odrzuci na morze; znowu inszy wał przybije, znowu odrzuci (ibidem, s. 52). 50 Ibidem, s. 54. 51 „Forteca Fryderyzant [Ferderiksborg] tego tu morza, któ[re] vergit ad latus Oceani versus Fioniam [styka się z oceanem w kierunku Fionii], insze zaś kąty ma dwa, to jest Helsonoriam et Cronoburgum [Helsingör i Kronborg], które przeciwko sobie directe [na wprost] stoją; i nikt na świecie, choćby z najpotężniejszą flotą, nie może przechodzić na ocean ex mari Baltico [z Morza Bałtyckiego] bez pozwolenia króla duńskiego i oku- pić mu się za to każe […]. Tam między tymi fortecami kożdy nawigujący kłaniać się i prosić musi, i płacić vectigal constitutum [cło ustanowione] albo raczej portorium [opłatę portową]” (ibidem, s. 62–63). 52 W. Czaplicki, Dzieje Danii…, s. 64–65. 53 K. Narojczyk, Żegluga i handel bałtycki w świetle Tabel Cła Sundzkiego (1557–1783). Studium źródłoznaw- cze, Olsztyn 2007, s. 50–51. 54 Ibidem, s. 102. Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 117 dochodów, pomimo braku w jego państwie kopalni szlachetnych kruszców55. Dzieje po- bierania cła w Sundzie zapoczątkował w 1429 r. król Eryk IV Pomorski, a w 1512 r. Duńczycy zapewnili sobie prawo do otwierania i zamykania kontrolowanych przez siebie cieśnin oraz pobierania ceł i różnych opłat od przepływających tam statków. Stan ten trwał, z krótką przerwą w latach 1658–1660, gdy Szwedzi przejęli kontrolę nad Sundem, aż do 1857 r., kiedy Dania pod międzynarodową presją ostatecznie zniosła cła sundzkie, za co otrzymała odszkodowanie w wysokości 67 mln koron duńskich56. Polityce celnej uprawianej przez władców duńskich sprzyjało położenie geograficzne ich państwa, stwarzające dogodne warunki do nadzorowania żeglugi przez Sund, ponie- waż prowadzi tamtędy najkrótsza droga morska z Bałtyku na Morze Północne. Cieśnina ta jest łatwa do kontrolowania, bowiem przy długości około 70 mil, posiada liczące 33 mile przewężenie, które w najwęższym miejscu ma ledwo 3 mile szerokości i właśnie tam, w rejonie miasta Helsingör, Duńczycy umieścili komorę celną57. Znajdowała się ona pod osłoną dział z warowni Kronborg, wybudowanej w latach 1577–1585 przez Fryde- ryka II58. Dzięki temu mogli oni ostrzelać i zmusić do poddania się kontroli wszystkie przepływające statki59. W Sundzie od 1618 r. okresowo cumowały także duńskie okręty strażnicze. W takiej sytuacji uchylenie się od opłacenia cła było trudną sztuką60. Pasek napisał o istnieniu dwóch warowni, położonych naprzeciwko siebie, po obu stronach cieśniny Sund, ale mylnie podał nazwę jednej z nich, ponieważ obok Kronborga, wy- mienił miasto Helsingör na wyspie Zelandii61. Faktycznie natomiast chodziło o zamek na terenie Skanii, która w rezultacie postanowień traktatu z Roskilde, wraz z południową częścią Półwyspu Skandynawskiego, przeszła pod panowanie szwedzkie. Pamiętnikarz wspomniał także o rodzajach opłat pobieranych przez Duńczyków, cle od towarów oraz tzw. opłacie portowej, wprowadzonej w 1622 r. i przeznaczonej na utrzy- manie portu w Helsingör62. Nie były to jedyne opłaty ustanawiane na przestrzeni lat przez koronę duńską, na które musiał być przygotowany szyper kontrolowanego statku. Pobierano chociażby opłaty za utrzymanie toru wodnego i latarni morskich63. Pasek po- dał też przykład egzekwowania opłat przez Duńczyków, których ofiarą padł Aleksander Farnese – książę Parmy i namiestnik Niderlandów64. O dotkliwości ceł sundzkich pisał

55 „To to taki jest pożytek tych Zundów in mari Baltico, z których król duński wielkie ma dochody, choć żadnej w państwie nie ma auri ani argenti [złota ani srebra] fodyny [kopalni]” (J. Pasek, op. cit., s. 64). 56 K. Narojczyk, op. cit., s. 20–22. 57 Ibidem, s. 19–20. 58 Pasek wspomniał także o budowie tej warowni: „Ten Kronenborg Fridericus Daniae rex – nie wiem, który numero [z kolei], bo tam Fryderyków kilku – mirabiliter [nad podziw] fundował, rzucając w morską głębo- kość okrutną kamieni wielość, z których jakoby uczynił fundamenta in profundo [na dnie], i dopiero na tym wyniósszy nad wszystkie wody i wały ich igrające, założył fundamenta, które i największych morskich i dotąd nie wzdrygają się insultów [nawałności]” (J. Pasek, op. cit., s. 63). 59 K. Narojczyk, op. cit., s. 21. 60 Ibidem, s. 32. 61 J. Pasek, op. cit., s. 62–63. 62 K. Narojczyk, op. cit., s. 22–25. 63 Ibidem. 64 J. Pasek, op. cit., s. 63. 118 Wojciech Podjacki już Stanisław Gostomski w Racje pro electione Zygmunta, królewicza szwedzkiego, mili- tantes in anno 1587, który z wyborem swojego kandydata wiązał nadzieje na to, że „nie będzie nam Duńczyk co roku na nasze żyta poborów podwyższał i na towary te, które od nas, i na te, które do nas przez jego Zunt idą”65. Był to jeden z licznych głosów, które opowiadały się za elekcją Zygmunta na króla Polski, co, w opinii jego zwolenników, mia- ło służyć m.in. przełamaniu supremacji duńskiej w Sundzie i otwarciu Rzeczypospolitej drogi morskiej wiodącej do państw Zachodniej Europy66. Pamiętniki zawierają także barwny opis bitwy morskiej67, której Pasek, według wła- snych słów, był naocznym świadkiem68. Starcie floty szwedzkiej z duńsko-holenderską pod Ebeltoft miało miejsce 2 sierpnia 1659 r.69, gdy szwedzka eskadra złożona z 8 okrę- tów, dowodzona przez Anglika Owena Coxe’a, zaatakowała zgromadzone w tym por- cie okręty i statki transportowe, które miały być użyte do planowanej przez Fryderyka Wilhelma operacji desantowej na wyspę Fionię70. Sprzymierzeni mogli przeciwstawić Szwedom jedynie 2 okręty duńskie i 3 holenderskie, a w dodatku znaczna część ma- rynarzy zeszła wcześniej na ląd71. Dlatego wynik tej bitwy nie może być zaskakujący; ostrzelany przez Szwedów holenderski okręt „Wapen van Enckhuysen” wyleciał w po- wietrze, a pozostałe okręty zostały zdobyte. Kapitan Peter Jansen Koningh, dowodzący duńskim okrętem admiralskim „Szary Wilk”, zginął w trakcie walki. Szwedzi wzięli też do niewoli kilkuset żołnierzy brandenburskich i austriackich oraz spalili zgromadzone w Ebeltoft środki przeprawowe72. Trzy dni potem szwedzka flota zaatakowała także Aar- hus73, gdzie ogniem z dział okrętowych i przy pomocy wysadzonego desantu spalono zacumowane w porcie 2 statki handlowe i 20 transportowych szkut74. Szwedzi starli się także z niewielkim oddziałem polskich żołnierzy, którzy stawili im przejściowy opór. Jednak wobec dużej przewagi napastników i braku pomocy ze strony mieszczan, którzy uciekli z portu, Polacy musieli się wycofać. Natomiast mieszkańcy, chcąc ocalić Aarhus przed zniszczeniem, zapłacili Szwedom 200 talarów okupu, skłaniając ich w ten sposób do wycofania się75. Sromotna klęska niewłaściwie ubezpieczonej floty sprzymierzonych i zniszczenie zgromadzonych środków przeprawowych ostatecznie zniweczyły zamiary

65 Cyt. za: E. Kotarski, Sarmaci i morze. Marynistyczne początki w literaturze polskiej XVI–XVII wieku, War- szawa 1995, s. 27–28. 66 Ibidem, s. 28–29. 67 J. Rytel, Jan Chryzostom Pasek o wojnie, „Barok. Historia–Literatura–Sztuka”, R. 8, 2001, nr 1, s. 11–12. 68 J. Pasek, op. cit., s. 56–61. 69 B. Piotrowski, Duńska batalia Stefana Czarnieckiego, [w:] Jak Czarniecki do Poznania. Konferencja popu- larnonaukowa towarzysząca 3. Weekendowi z Historią na Trakcie Królewsko-Cesarskim pod hasłem „Jak Czar- niecki do Poznania”. 26 września 2008 roku. Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu, red. J. Gaca-Wyczółkowska, A. Skowrońska, Poznań 2009, s. 15. 70 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 332. 71 Ibidem. 72 Idem, Polska a Dania…, s. 302. 73 Idem, Polacy z Czarnieckim…, s. 333. 74 B. Piotrowski, op. cit., s. 15–16. 75 W Czapliński, Polska a Dania…, s. 302–303. Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 119 elektora dotyczące lądowania na Fionii76. Dziwić może pewna niefrasobliwość alianckie- go dowództwa, które dało się całkowicie zaskoczyć Szwedom i pomimo stałej aktywności floty szwedzkiej w tym rejonie77, nie wykazało się właściwą zapobiegliwością, dopuszcza- jąc m.in. do zdekompletowania załóg swoich okrętów, o czym także informuje Pasek78. Pamiętnikarz doszukiwał się przyczyn tej porażki w zdradzie79. Twierdził, że przypadków szpiegostwa na rzecz Szwedów było więcej80, co potwierdzają także relacje Jakuba Łosia81. Pasek przedstawił przebieg i rezultat bitwy pod Ebeltoft w sposób niezgodny z praw- dą, podobnie jak Łoś82, zawyżając chociażby liczbę okrętów biorących udział w walce po obu stronach. Siły sprzymierzonych oceniał na 7 okrętów83, gdy faktycznie było ich jedy- nie pięć, eskadrę szwedzką zaś oszacował na 15 okrętów84, a naprawdę było tylko osiem. Szczerze nienawidząc Szwedów, starał się pomniejszyć rozmiary klęski, która dotknęła aliantów, ale nie omieszkał też odnotować pewnych strat, jakie poniosła flota duńsko- -holenderska. Jednocześnie twierdził, że odwiedzony przez niego po bitwie admirał miał dobry nastrój, pomimo doznanej klęski85, co wydaje się mało prawdopodobne, ponie- waż pogrom sojuszniczej floty zniweczył plany desantu na Fionię86. Przedstawiony przez Paska opis przebiegu bitwy może budzić wątpliwości, ale zważywszy na to, że był on jej uczestnikiem i znajdował się w ferworze walki oraz że był typowym „szczurem lądowym” nienawykłym do wojowania na morzu, jest to zrozumiałe. Niemniej jednak pozostawił barwną relację z tych zmagań morskich, w której łatwo można dostrzec fascynację i po- dziw dla oglądanego tragicznego „spectaculum”. Wyniósł też z nowego doświadczenia wiedzę na temat morskiej sztuki wojennej, której, jak słusznie napisała Givanna Brogi

76 Idem, Polacy z Czarnieckim…, s. 333. 77 „Tylko że trzeba było być zawsze na ostrożności; bo skoro się już ociepliło, to Szwedzi od Zelandyjej, od Fionijej częściej niż pierwej wypadali na lądy” (J. Pasek, op. cit., s. 55). 78 Ibidem, s. 57. 79 „Szwedzi dowiedziawszy się, że przy tych okrętach mało potęgi, przyszli ich brać jako swoich własnych. Do- szli, że Szwedów o tym awizowano z wojska brandoburskiego, jako to o zdrajcę wszędzie nietrudno” (ibidem). 80 Ibidem, s. 61. 81 „Zdarzyło się, że Szwedzi z ośmią okrętów napadłszy na owe dwa duńskie, które przy nas były, przez zdra- dę jednego Szweda admirał-adiutanta, który był na duńskich okrętach, wzięli one okręty, a to takim kształ- tem. Był na tych okrętach admirał Duńczyk, dziwnie mąż i męstwem, i rozumem sławny […]. I natenczas by był pewnie się nie dał, ale z rozkazania komisarza duńskiego tamtej prowincyjej ustępował do brzegu, a tak tego to adiutanta swego posłał dla zmierzenia wody. On tedy mając zmowę z Szwedami, admirała upewnił o miałkości kędy była głębia, a kędy było miałko powiedział o głębi. Admirał tedy wedle powieści jego był bezpieczny od miałkości, że tamtędy przystąpić okręty nie mogły. Ano, tu tedy przyszły. Obronę wszytkę tam obrócił, kędy ów powiedział że była głębia, spodziewając się stamtąd insultu [ataku], a tam niepodobna była, żeby mogły zajść okręty. Oszukany tedy skądinąd, nie stąd szkód się spodziewał; okręty nieprzyjacielskie siłę nań wywarły i potęgę. Bronił się dość męsko, aż mu ramię z ręką odstrzelono. I tak jeden okręt utopili dla zdziurawienia srogiego w obronie, drugi spalili wziąć go nie mogąc, a ów zdrajca zaraz na barce do Szwedów się przedał” (J. Łoś, op. cit., s. 87). 82 W. Czaplicki, Polska a Dania…, s. 302. 83 J. Pasek, op. cit., s. 55. 84 Ibidem, s. 56. 85 Ibidem, s. 58–61. 86 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 333. 120 Wojciech Podjacki

Bercoff, uczył się od mistrzów w prowadzeniu wojny na morzu, jakimi niewątpliwie byli Szwedzi87. Nieobcy był mu także strach, gdy z trwogą zauważył, że „straszna jest wojna na ziemi, ale daleko straszniejsza na morzu, kiedy to maszty lecą, żagle na morze spadają, człowiekowi zaś i człowiek nieprzyjaciel, [i] woda nieprzyjaciel”88. W utrwalonym na kartach swojego dzieła obrazie bitwy morskiej Pasek nie przedsta- wił rzetelnego przebiegu heroicznych zmagań toczonych przez walczące strony, ale z pew- nością można się zgodzić z oceną Edmunda Kotarskiego, który uznał go za prekursora gawędy marynistycznej89. Najlepiej to można stwierdzić, oddając głos samemu autorowi Pamiętników, który napisał, że kiedy okręty „przypadną srogim impetem, dadzą ognia do siebie z obuch stron tak, jako z ręcznej strzelby gęściej ognia nie może dać. Odrzucą się zaraz od siebie najmniej na dziesięć stajań i poczęli lawirować et interim [a tymczasem] armatę nabijać […]. Kiedy się już wymoderowali [uszykowali się], idą ławą; zewrą się bliżej niż na stajanie. Kiedy poczną prażyć do siebie, aż się zaćmiło od dymów powietrze. Jeden szwedzki zniósł się był, że wpadł między olenderskie […]; kiedy dadzą do niego ognia i z boków, i z tego okrętu, gdzie sam admirał siedział, to dosyć na tym, aż deszczki z niego leciały […]. Znowu powtórnie zerwą się, uderzą z armat; co się trochę odsuną, to znów [nacierają]. […] Nocą tedy wzięli [Szwedzi] z bulwarku okręt kupiecki, a skoro świt, zaprowadzili go po wiatru i ustroiwszy go, jako należy do żeglugi, wyhysowawszy [podnieść do góry] żagle, zapalili go, puścili między okręty olenderskie; od którego zaraz jeden się okręt zapalił, bo to jest rzecz tak chwytliwa jako siarka. Sami też zaraz nacierają za ogniem; poczęli okrutnie bić z armaty. Tam było właśnie tragiczne spectaculum [wido- wisko], kiedy to [nie wiedzieć] czyby się ogniowi, czy nieprzyjacielowi bronić! Tu się od owego zapalonego umykać trzeba, tu się strzec, żeby ich nieprzyjaciel nie rozerwał, a tu zaś z owego zapalonego uciekają, kto co może porwać, lada deszczkę, lada drewno, to się z nim uderzy w morze. Tu z miasta, kto przecie śmiały, podjeżdżają z barkami, ratują, sznury toniącym rzucają, żeby się ich chwytać; a tu z obu stron armata huczy. Uważyć, że na jednym okręcie 80 będzie i 100 dział, jaki tam musi być ogień”90. W przedsta- wionym fragmencie wyraźnie widać, oprócz niewątpliwego talentu narratorskiego, jak wielkie wrażenie wywarły na Pasku realia wojny na morzu, skoro nawet po wielu latach, pomimo że nigdy przedtem ani potem nie miał nic wspólnego z morzem, w tak dokładny sposób i z dużym dramatyzmem opisał śmiertelne zmagania toczone przez okręty sprzy- mierzonych z flotą szwedzką. Nie tylko Pasek skupił uwagę w swoim dziele na sprawach morskich, także Jakub Łoś pozostawił niewielką relację, w której z zachwytem opisał różnorodne i wielobarwne bandery widzianych przez siebie okrętów91. Jako baczny obserwator, Pasek z ciekawością przyglądał się również metodom, ja- kie Duńczycy praktykowali w celu ratowania swojego mienia przed rabunkiem, topiąc je w przybrzeżnych wodach, w specjalnie adaptowanych naczyniach, zabezpieczających

87 G. B. Bercoff, op. cit., s. 227. 88 J. Pasek, op. cit., s. 59. 89 E. Kotarski, op. cit., s. 207. 90 J. Pasek, op. cit., s. 57–59. 91 J. Łoś, op. cit., s. 86. Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 121 ukrywaną zawartość przed zepsuciem i zamoknięciem92. Z prawdziwym podziwem od- nosił się też do umiejętności nurkowania i pływania, które posiadali marynarze holender- scy, potrafiący podobno wydobywać z morza różne przedmioty, aczkolwiek powątpiewał w możliwość podniesienia dział z zatopionego okrętu93. Pasek opisał również desant wojsk sprzymierzonych na wyspę Als94, którą od Jutlandii oddziela cieśnina, w najwęższym miejscu szeroka na około 250 m. Lecz wbrew temu, co błędnie podał, nie odbył się on w 1659 r., tylko 14 grudnia 1658. Operacja ta była czę- ścią planów Fryderyka Wilhelma, który zamierzał opanować Fionię, a środkiem do tego celu było właśnie wcześniejsze zdobycie Als95. Wódz sprzymierzonych chciał początkowo, naśladując wyczyn Karola X Gustawa, przeprawić swoje wojska po lodzie, lecz pogoda była ku temu niesprzyjająca. Po długo padających deszczach, co prawda zrobiło się mroź- no, ale nie na tyle, aby wody cieśniny pokryły się odpowiednio grubą warstwą lodu, bowiem następowało to tylko podczas wyjątkowo surowych zim96. Dlatego ostatecznie podjęto decyzję o przeprawie na zgromadzonych łodziach i promach, przy wsparciu je- dynie 4 okrętów duńskich. Ziemia była jednak zmarznięta, a przy brzegu tworzyły się skorupy lodowe, które trzeba było najpierw wyrąbywać siekierami, aby móc załadować żołnierzy na łodzie97, o czym również wspomniał Pasek98. Do wykonania tego zadania przeznaczono około 6000 wojska, w tym 1000 żołnierzy polskiej jazdy pod dowództwem Czarnieckiego, co zapewniało znaczną przewagę liczebną nad garnizonem szwedzkim, składającym się z około 1800 ludzi99. Lądowanie rozpoczęło się w godzinach porannych 14 grudnia, w pobliżu twierdzy Sønderborg100, gdy oddziały piechoty pierwszego i drugiego rzutu desantu, przy wspar- ciu okrętów, zdobyły przyczółek i rozpoczęły szturm na stojący nad brzegiem szaniec101. W obliczu silnego ognia szwedzkiej artylerii i zdecydowanego przeciwdziałania obroń- ców, nacierającym oddziałom sprzymierzonych groziła klęska i zepchnięcie do wody. Sy- tuację uratowało dopiero wprowadzenie do walki polskiej jazdy, która po sprawnie prze- prowadzonej przeprawie wykonała brawurowy atak na szwedzkie oddziały i przyczyniła się do przełamania obrony przeciwnika oraz ułatwiła lądowanie dalszych oddziałów102. W kwestii sposobu przeprawy polskiej kawalerii przez cieśninę istnieją spore roz- bieżności między przekazami pochodzącymi z różnych źródeł, a współcześni badacze za bardziej wiarygodną i potwierdzoną innymi dowodami uznają relację Jakuba Łosia103.

92 J. Pasek, op. cit., s. 59–60. 93 Ibidem, s. 60. 94 Ibidem, s. 38. 95 E. Kosiarz, Wojny na Bałtyku X–XIX w., Gdańsk 1978, s. 208–209. 96 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 307. 97 Ibidem, s. 306–307. 98 J. Pasek, op. cit., s. 38. 99 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 306. 100 E. Kosiarz, op. cit., s. 209. 101 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 247. 102 E. Kosiarz, op. cit., s. 209. 103 „Wpław przy barkach puścili się przez kanał tak szeroki, że go ledwie z dobrej fuzyjej mógł przestrzelić, w tak ciężki mróz, że konie w wodzie od zimna nie pływały, ale jako deszczki na plask leżąc, przeciągane były, 122 Wojciech Podjacki

W świetle najpewniejszych przekazów przeprawa jazdy Czarnieckiego „przez morze” nie odbywała się całkowicie wpław, jak to podał Pasek104, tylko na łodziach, w których pły- nęli polscy żołnierze, przeciągający swoje konie obok łodzi105. Po wylądowaniu i osiodła- niu wierzchowców musiano je najpierw rozgrzać, „chyżo harcując”, aby dopiero potem móc uderzyć na wroga. Jednak nie umniejsza to wcale odwagi i pomysłowości Polaków, ponieważ wybranie takiego sposobu przeprawy umożliwiło przerzucenie na drugi brzeg w krótszym czasie większej liczby kawalerzystów, co zdecydowało o sukcesie wojsk sprzy- mierzonych106. Nie bez znaczenia był również fakt, że wcześniej zarówno polscy jeźdźcy, jak i „konie już były do pływania probowane”107, o czym napomknął także Łoś w swoim Pamiętniku, opisując wyczyn Krzysztofa Szepeliwskiego108. W czasie kampanii duńskiej nie były to jedyne morskie wyczyny polskich żołnierzy, bowiem w dniach 9 i 13 czerwca 1659 r. Czarniecki wysłał łodziami na Fionię niewielkie oddziały pod dowództwem rot- mistrza Franciszka Kobyłeckiego, co, wobec szczupłości zaangażowanych sił i braku od- powiedniego wsparcia floty duńskiej, stanowiło raczej formę dywersji niż próbę zdobycia tej wyspy109. Wspominali o tych wydarzeniach zarówno Łoś110, jak i Pasek111. Okres duński w Pamiętnikach Paska jest bardzo interesujący, gdyż opisywany przez niego kraj był mu nieznany i egzotyczny. Ale także dlatego, że gdy wyrwał się on z „cia- snego kręgu życia domowego na szerokie szlaki europejskie”, doświadczając nowych przygód i wrażeń, odczuł głęboką potrzebę spisania ich na kartach swojego dzieła112. Pamiętnikarz był wówczas bardzo młody, miał około 23 lat, a ten okres życia zawsze cechuje się dużą spostrzegawczością oraz ciekawością świata i ludzi113. W związku z tym przedstawił dość dokładnie zaobserwowany obraz morza, jako żywiołu i środowiska przy- rodniczego, w którym żyło wiele zadziwiających go gatunków zwierząt. Opisał również obyczaje Duńczyków, którzy byli „ludźmi morza” i czerpali z tego tytułu duże korzyści, a skoro z wody wyszły, jako w żelazie omarzały. A tak nasi osiodływając, chyżo harcowali dla zagrzania koni i śmiele na Szwedów nacierając” (J. Łoś, op. cit., s. 81). 104 „Było pływać, jako na Pragę z Warszawy, ale w pojśrodku tej odnogi było miejsce takie, gdzie koń zgrun- tował i mógł odpocząć, bo było takiego miejsca z pół stajania. Sam tedy, pożegnawszy się, Wojewoda wprzód w wodę, pułki za nim, bo jeno trzy były, nie całe wojsko, kożdy za kołnierz zatchnąwszy pistolety, a ładownicę uwiązawszy u szyję. Skoro przypłynął na środek, stanął i kazał kożdej chorągwi odpocząć, a potem dalej. Konie już były do pływania probowane; który źle pływał, to go między dwóch dobrych mięszano, nie dali mu tonąć. Dzień na to szczęście był cichy, ciepły i bez mrozu; już była trochę i rezolucyja [odwilż]” (J. Pasek, op. cit., s. 38). 105 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 247–248. 106 Ibidem. 107 J. Pasek, op. cit., s. 38. 108 „Tamże pod Harusen towarzysz pan Krzysztof Szepeliwski w poście przed Wielką Nocą kanał przepłynął na koniu tak daleko, jako by z działka trzechfuntowego donieść może, a mieli prawie za cud jeden duńscy i w kroniki to wpisano” (J. Łoś, op. cit., s. 88). 109 B. Piotrowski, op. cit., s. 14. 110 J. Łoś, op. cit., 88. 111 J. Pasek, op. cit., s. 68–69. 112 W. Czapliński, Wstęp, [w:] J. Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław 1952, s. VII. 113 J. Włodarski, Dania w Pamiętnikach Jana Chryzostoma Paska (próba nowego spojrzenia), [w:] Polska – Da- nia w ciągu wieków, red. J. Szymański, Gdańsk 2004, s. 50. Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników… 123 eksploatując jego naturalne zasoby i pobierając cła sundzkie114. Na kartach Pamiętników nie mogło też zabraknąć relacji ze zmagań militarnych toczonych na wodzie, ponieważ Pasek był ich bezpośrednim uczestnikiem, a będąc żołnierzem z „krwi i kości”, którego żywiołem była wojna, pozostawił szczegółowy opis swoich przeżyć wojenno-morskich115. Epizody związane z działaniami na morzu można także odnaleźć w relacjach pozostawio- nych przez Łosia116. Wprawdzie nie są one napisane tak barwnym językiem jak Pamięt- niki Paska, jednak zestawienie obu tych relacji daje pełniejszy obraz wydarzeń, których obaj pamiętnikarze byli uczestnikami117. Morze dziwiło i przerażało Paska, ale przede wszystkim fascynowało, a przyroda Danii była dla niego żywym gabinetem osobliwości, czemu dał wyraz, określając rozmaite okazy fauny i flory, spotykane w rejonie nadmor- skim, mianem „cudownych” lub „dziwnych”118. Pomimo lęku i respektu odczuwanego w stosunku do morskiego żywiołu, nie odmówił sobie rejsu po morzu ani też nie zszedł na ląd z okrętu, gdy zaczynała się bitwa morska119. Jego ciekawość świata i widzenia tego, czego „w Polszcze widzieć trudno”, przezwyciężyła strach przed nowym i nieznanym. Dzięki temu oraz niepospolitemu talentowi narracyjnemu Paska120, czytelnik może się dzisiaj cieszyć barwnymi i plastycznymi opisami zdarzeń sprzed kilku wieków, w dodatku okraszonymi dużą dozą jowialnego humoru121. Pamiętniki są też wiarygodnym świadectwem mentalności przeciętnego, niezamożne- go polskiego szlachcica, żyjącego w drugiej połowie XVII w. Ukazują sposób postrzegania przez niego ówczesnej rzeczywistości. Pasek na kartach swojego dzieła przedstawił oby- czaje, stan świadomości i poziom etyczny braci szlacheckiej122, a nakreślony przez niego wizerunek szlachcica to obraz osoby fanatycznie przywiązanej do swobód politycznych i przywilejów stanowych, niechętnej cudzoziemszczyźnie i innowiercom, ale zarazem kie- rującej się pobudkami patriotycznymi123. Pasek spisał swoje wspomnienia dopiero pod koniec życia, kiedy odległe wydarze- nia z lat młodości w naturalny sposób ulegały zatarciu lub zapomnieniu124. Jak to się więc stało, że po tylu latach odtworzył tak dokładnie obraz swoich przygód duńskich? Problem ten wyjaśnił wybitny znawca tematu, Władysław Czaplicki, który stwierdził, że było to możliwe w wyniku bardzo częstego powtarzania tego samego opowiadania, co pomogło Paskowi utrwalić w pamięci szczegóły wydarzeń, w których brał udział125. Z poglądem tym zgodził się Józef Włodarski, przyznając, że właśnie gawędziarski styl

114 K. Narojczyk, op. cit., s. 50–51. 115 E. Kotarski, op. cit., s. 206–207. 116 Ibidem, s. 204–205. 117 R. Gałaj, op. cit., s. 347–352. 118 G. B. Bercoff,op. cit., s. 216–217. 119 J. Pasek, op. cit, s. 54, 57. 120 S. Dubisz, Jan Chryzostom Pasek – prekursor gawędy szlacheckiej, [w:] Język – Historia – Kultura (wykłady, studia, szkice), Warszawa 2007, s. 276. 121 W. Czapliński, Wstęp…, s. XXXIX–XLI. 122 P. Gawliczek, op. cit., s. 94, 157–158. 123 S. Dubisz, op. cit., s. 264; W. Czapliński, Wstęp…, s. XLIII–XLIV. 124 J. Włodarski, op. cit., s. 50. 125 W. Czapliński, Wstęp…, s. XLII–XLIII. 124 Wojciech Podjacki wypowiedzi świadczy o tym, że Pasek, wielokrotnie opowiadając o swoich przygodach w gronie przyjaciół i sąsiadów, utrwalił sobie obraz, który odżył ponownie w momencie przelewania wspomnień na papier126. Nie myli się zapewne także Wiesław Majewski, który zwrócił uwagę na to, że pamiętnikarz prawdopodobnie na bieżąco zapisywał naj- ważniejsze wydarzenia ze swojego życia w podręcznym raptularzu. Wspomniane zapiski oraz gromadzone przez niego dokumenty i listy mogły więc stanowić zarodek spisywane- go później pamiętnika127. Pomimo że w przeszłości niejednokrotnie zgłaszano wątpliwości co do prawdziwości przekazywanych przez Paska informacji, zarzucając mu wiele pomyłek i nieścisłości oraz tendencję do wybielania siebie i swoich czynów, badania naukowe prowadzone nad jego dziełem wykazały, że jest to wartościowe źródło historyczne. Oczywiście należy wziąć pod uwagę ograniczenia wynikające z faktu, że wydarzenia były spisane pod koniec ży- cia autora, gdy zapewne w niejednym szczególe pamięć go zawodziła, oraz podchodzić z ostrożnością do tendencyjności wielu zapisów. Poza tym istnieje możliwość zweryfiko- wania prawdomówności Paska przez skonfrontowanie podanych przez niego informacji z innymi źródłami z epoki, co pozwala na oddzielenie fantazji od rzetelnych faktów, których w Pamiętnikach przecież nie brakuje. Dlatego można się zgodzić z Władysławem Czaplickim, że dzieło napisane przez Jana Chryzostoma Paska jest „źródłem, nad którym żaden uważny historyk nie może przejść do porządku dziennego”128.

Summary

In a present article an author concerned fragments of Diaries (Pamiętniki) by Jan Chryzostom Pasek, describing years 1658–1659, i.e. a period of Pasek’s Danish adventures. They bring us closer view of sea observed by a diarist, either as a natural phenomenon or naval forces activity theatre.

126 J. Włodarski, op. cit., s. 50. 127 W. Majewski, Poglądy polityczne Jana Chryzostoma Paska, [w:] Władza i społeczeństwo w XVI i XVII w. Prace ofiarowane Antoniemu Mączakowi w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, Warszawa 1989, s. 102–107. 128 W. Czapliński, Wstęp…, s. LII. Iwona Sakowicz

Uniwersytecka historia w Jerozolimie1

Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie (Hebrew University of Jerusalem) jest drugim naj- starszym uniwersytetem w Izraelu (po Izraelskim Instytucie Technologicznym w Hajfie). Został założony w 1918 r., a działalność rozpoczął w 1925, jeszcze w okresie trwania mandatu brytyjskiego w Palestynie. Wśród pierwszych członków zarządu uniwersytetu wymienić można Alberta Einsteina, Zygmunta Freuda, Martina Bubera i Chaima We- izmanna2. Dzisiaj jest to uczelnia umieszczana w pierwszej setce międzynarodowych ran- kingów uniwersyteckich3. Ośmiu naukowców będących absolwentami lub profesorami Uniwersytetu Hebrajskiego otrzymało nagrodę Nobla. Na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie studiuje 23 tys. osób (przy ponad 300 tys. studentów w całym Izraelu w policealnych lub wyższych szkołach państwowych i prywatnych)4. Większość izraelskich studentów rozpoczyna studia dopiero po zakoń- czeniu obowiązkowej służby wojskowej – trzyletniej dla mężczyzn, a dwuletniej dla ko- biet. Można spotkać na izraelskich uczelniach nielicznych młodszych studentów, któ- rzy odroczyli służbę (zazwyczaj w ramach programu „Atuda”). Podpisywali oni umowy z jednostką wojskową, która zobowiązywała się do opłacania czesnego przez cały okres trwania studiów w zamian za późniejszą, dłuższą służbę na stanowisku wymagającym specjalnych kwalifikacji. W ostatnim dziesięcioleciu w systemie edukacyjnym Izraela obserwuje się istotne zmiany. Podobnie jak w Europie, studenci coraz bardziej zainteresowani są studiami za- wodowymi, a mniej klasycznymi przedmiotami akademickimi. Wyższa edukacja, mimo że płatna, jest popularna – ponad połowa Izraelczyków pomiędzy 20. a 24. rokiem życia studiuje lub uczy się5.

1 2 O początkach uniwersytetu i jego dalszym rozwoju zob. The History of the Hebrew University of Jerusalem: origins and beginnings, red. S. Katz, M. Heyd, Jerusalem 1997. Książka została wydana w języku hebrajskim, w związku z czym autorka składa podziękowania prof. Yohananowi bar Yafe z Hebrajskiego Uniwersytetu w Jerozolimie za tłumaczenie fragmentów. 3 Według Academic Ranking of World Universities, przygotowanego w 2014 r. przez Shanghai Ranking Con- sultancy, Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie jest usytuowany na 70. pozycji (http://www.shanghairanking. com/World-University-Rankings/The-Hebrew-University-of-Jerusalem.html [dostęp: 28 X 2014]). 4 „Jerusalem Post”, 26 X 2014. Dane dotyczące liczby studentów na Uniwersytecie Hebrajskim podano według informacji zamieszczonych na stronie internetowej uczelni: http://new.huji.ac.il/en/list-page/450 [do- stęp: 28 X 2014]. 5 http://www.oecd.org/edu/EAG2012%20-%20Key%20Facts%20-%20Israel.pdf [dostęp: 28 X 2014]. 126 Iwona Sakowicz

Warunkiem przyjęcia na jakąkolwiek uczelnię izraelską jest – poza maturą – zalicze- nie testu psychometrycznego. Obejmuje on trzy części: matematykę (myślenie logiczno- -arytmetyczne), rozumowanie werbalne oraz język angielski. Test można zdawać w kilku językach (hebrajskim, rosyjskim, arabskim, francuskim, hiszpańskim) oraz powtarzać go dowolną liczbę razy. Uzyskanie odpowiedniej punktacji umożliwia podjęcie wybranych studiów. System studiów w Izraelu jest oparty w dużej mierze na wzorcu anglosaskim, gdzie kształcenie podzielone jest na stopnie: licencjacki, magisterski i doktorski. Studia pierw- szego stopnia na Uniwersytecie Hebrajskim trwają trzy lata – podobnie jak na większości uniwersytetów izraelskich. Cechą charakterystyczną studiów licencjackich w Jerozolimie jest ich dwuprzedmiotowość. Aby ukończyć studia, należy zebrać 120 punktów, po 60 punktów z każdego kierunku6. Studia magisterskie w Izraelu trwają dwa lata. Na więk- szości uniwersytetów (w tym również w Jerozolimie) dostępne są dwa rodzaje kursów magisterskich: kończące się napisaniem pracy oraz kursy pozbawione takiego obowiązku. Studia pierwszego rodzaju skierowane są do studentów zainteresowanych dalszą karierą naukową – studiami doktoranckimi. Studia na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie są w dużym stopniu zdecentra- lizowane i rozbite pomiędzy poszczególne wydziały i katedry, a także instytuty i szkoły. Kierunek historii nie jest przypisany wyłącznie do Katedry Historii (Department of Histo- ry). Programy kształcenia o profilu historycznym oferują również inne katedry Wydziału Humanistycznego, stąd istotne znaczenie ma przyjęta specjalizacja. Curriculum studiów na kierunku historii składa się z części obowiązkowej oraz części do wyboru. Student planuje swoje studia, korzystając (według potrzeby) z pomocy do- radcy. Jeżeli w ofercie brakuje wystarczającej liczby zajęć do wyboru, studenci poszukują na innych kierunkach. Stąd też na zajęcia prowadzone przez Katedrę Historii i Kultury Polskiej uczęszczali studenci różnych kierunków oraz stopni. Prowadziło to do sytuacji wymagających szybkiej reakcji, gdy w grupie znajdowali się zarówno studenci znający podstawy historii, jak i osoby, dla których była to terra incognita. Katedry Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Hebrajskim oferują studia w zakresie całej ludzkiej cywilizacji podzielonej na cztery obszary kulturowe: cywiliza- cję żydowską, narody i kultury Bliskiego Wschodu, tzw. cywilizację zachodnią, czyli Europę i świat atlantycki, oraz kultury kontynentu azjatyckiego. Wydział podzielony jest na katedry, ale dodatkowo istnieją również szkoły, których celem jest koordynacja badań w najważniejszych dyscyplinach humanistycznych, takich jak: sztuka, historia, język, literatura, filozofia i religia. Na Wydziale Humanistycznym istnieje ponad dwa- dzieścia katedr, które prowadzą zajęcia. Większość z nich oferuje możliwość studiowania również historii, ale ograniczonej do poszczególnych krajów lub regionów. Katedra Stu- diów Hiszpańskich i Południowoamerykańskich (Spanish and Latin America Studies) ma w ofercie historię Ameryki Łacińskiej, zarówno prekolumbijskiej, jak i kolonialnej, wraz z językiem hiszpańskim lub innym romańskim. Również Katedra Studiów Islamskich

6 Dwa punkty przyznawane na uczelniach w Izraelu odpowiadają trzem punktom ECTS. Uniwersytecka historia w Jerozolimie 127 i Bliskowschodnich oraz Katedra Studiów Wschodnioeuropejskich prowadzą zajęcia z historii poszczególnych regionów. Katedra Historii na Uniwersytecie Hebrajskim oferuje studia licencjackie i magister- skie. Specjalnością katedry jest szeroko pojęta historia Europy. Program nauczania w obu przypadkach opiera się na podziale historii na dwa okresy: przed-nowożytny (pre-mo- dern) oraz nowożytny. Studenci samodzielnie układają sobie program, wybierając jeden okres. Historię można studiować jako przedmiot główny (major) lub dodatkowy (minor). Na studiach licencjackich na pierwszym roku do obowiązkowych należą dwa przed- mioty: wprowadzenie do historii globalnej oraz zawód historyka. Studenci historii muszą również wybrać dodatkowo przedmioty z listy: dwa z historii pozaeuropejskiej oraz dwa dotyczące historii Żydów. Można je zamienić na kurs drugiego języka europejskiego dla początkujących. Na trzecim roku studiów wymagane jest rozliczenie pracy licencjackiej (dla chcących kontynuować studia II stopnia) lub dwóch prac seminaryjnych. Specyfiką studiów magisterskich na historii jest podział na studia o charakterze na- ukowo-badawczym oraz ogólnym. Wspólna podstawa programowa obejmuje zajęcia z historiografii i metodologii oraz seminaria. Od studentów zajmujących się badaniami oczekuje się istotnych prac seminaryjnych. Studenci o profilu ogólnym zamiast prac mu- szą odbyć większą liczbę zajęć z puli wydziałowej. Na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie nie istnieje praktyka obrony prac li- cencjackich czy magisterskich. Oba typy studiów najczęściej kończą się egzaminem, uzależnionym (pisemny bądź ustny) od zwyczajów obowiązujących w poszczególnych katedrach oraz rodzaju studiów. Studenci izraelscy są starsi niż młodzież na uczelniach europejskich. Z tego powodu są bardziej zdeterminowani i aktywniejsi na zajęciach. Wydają się zdecydowanie bardziej zainteresowani osiągnięciem wyznaczonych zadań programowych. Niejednokrotnie zda- rza się, że studenci przerywają wykład, jeżeli czegoś nie rozumieją. Praca ze studentami w Izraelu nie różni się od pracy w Polsce. Te same typy zajęć – wykład, ćwiczenia, seminarium – determinują stosowanie określonych metod. Pracę uła- twia bogata infrastruktura techniczna uczelni oraz bardzo dobrze wyposażona biblioteka. Sylabusy przygotowywane przez wykładowców są umieszczane na stronie internetowej uniwersytetu. Nie przekraczają one dwóch stron i zawierają krótki opis planu zajęć wraz z literaturą i ewentualnymi wymaganiami dodatkowymi. Pracownicy dydaktyczni uni- wersytetu zobowiązani są do odbywania konsultacji w podobnym zakresie jak na uczel- niach polskich. System nauczania na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie oparty jest na zasadzie, że uczenie się powinno dominować nad nauczaniem. Głównym celem staje się przygo- towanie studentów do pracy zawodowej oraz dostosowanie do potrzeb otwartego rynku pracy. Humanistyka, zarówno w Jerozolimie, jak i na innych uniwersytetach izraelskich, zaczyna być traktowana po macoszemu7. Z powodu ograniczeń budżetowych uczelnie dokonują dotkliwych cięć na wydziałach i katedrach humanistycznych. Podobnie jak na całym świecie, elektronika, ekonomia i biotechnologia górują nad historią.

7 Dziennik „Haaretz”, 30 VIII 2013 . 128 Iwona Sakowicz

Summary

The Hebrew University in Jerusalem is a leading Israeli university. It is usually ranked one of the World’s Top 100 universities. The Hebrew University of Jerusalem offers an impressive number of undergraduate (BA) and postgraduate studies (MA) in the fields of humanities, social sciences, exact sciences and medicine. History is one of the subjects taught at the Hebrew University, both as a major and minor. It can be done at the History Department and also at other departments at the Faculty of Humanities. Israeli students are active and hard working. Unfortunately like everywhere else in Europe due to budgetary constraints the Hebrew University in Jerusalem cuts funding for humanist subjects. Jagoda Załęska-Kaczko

Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik” i obchody 25. rocznicy założenia Technische Hochschule w Gdańsku w 1929 roku

Celem niniejszej publikacji jest rekonstrukcja genezy, przebiegu i ekspozycji międzynaro- dowej wystawy „Bauten der Technik”, która odbyła się latem 1929 r. w Gdańsku, a także wprowadzenie do problematyki połączonych z wystawą obchodów 25-lecia ówczesnej Wyższej Szkoły Technicznej Wolnego Miasta Gdańska (Technische Hochschule der Fre- ien Stadt Danzig). Po odłączeniu Gdańska od Rzeszy Niemieckiej i utworzeniu Wolnego Miasta Gdań- ska (dalej: WMG) nowo powołaną instytucją odpowiedzialną za kwestie handlowo-wy- stawiennicze został Urząd Targowy w Gdańsku (Messeamt der Stadt Danzig), organiza- tor pierwszych międzynarodowych targów w WMG1. W 1924 roku powołano do życia spółkę akcyjną Gdańskie Międzynarodowe Targi (Danziger Internationale Messe), która została rozwiązana po zaledwie trzech latach działalności2. Pomimo permanentnych trud- ności gospodarczych (m.in. wojny celnej z Polską), idea cyklicznych międzynarodowych targów w Gdańsku została utrzymana. Jesienią 1928 r. powołano w Gdańsku spółkę wystawienniczą (Austellungs-Gesell- schaft m.b.H.), a Hans Ruppe – dawny prezes gdańskiego Urzędu Targowego3 – podjął rozmowy z przedstawicielami Pruskiego Ministerstwa Handlu i Rzemiosła w kwestii ofi- cjalnego wsparcia organizacji nowej międzynarodowej wystawy w Gdańsku, zastępującej formułę targów, lecz zbliżonej do nich ze względu na cel, jakim była stymulacja kon- taktów handlowych i gospodarki obszaru nadbałtyckiego4. Zgodnie z zaprezentowaną w Berlinie koncepcją, wystawa miała być poświęcona tematyce portowo-okrętowej, a jej

1 W 1920 r. zorganizowano za pośrednictwem urzędu wielobranżowe, międzynarodowe targi wiosenne w kompleksie dawnych budynków wojskowych przy ówczesnej Wallgasse (obecna ul. Wałowa). 2 Do osiągnięć tej organizacji zaliczane są: drugie międzynarodowe targi (wielobranżowe) w 1924 r. oraz targi wiosenne i jesienne, zorganizowane w 1925 r. (o znacznie mniejszym zasięgu). 3 Por. „Messe und Ausstellung”, Zentralblatt für das gesamte Meß- und Ausstellungswesen sowie für Märkte und Musterlager, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6, s. 7. 4 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz (dalej: GStAPK), sygn. I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567, Ministerium für Handel und Gewerbe (poszyt poświęcony kwestiom wystawiennictwa w Gdańsku w latach 1919–1928) [k. nienum.]. 130 Jagoda Załęska-Kaczko ekspozycja stymulowałaby rozwój międzynarodowej współpracy5. Wstępnie planowano, że wystawa odbędzie się w dniach 12–26 maja 1929 r. w Sopocie6. Władze niemieckie, po przeprowadzeniu konsultacji międzyministerialnych7, odmó- wiły oficjalnego wsparcia wystawy, jak podano – ze względu na niedostateczne przy- gotowanie po stronie władz Wolnego Miasta8. Zapał organizatorów jednak nie osłabł. Powołano szesnastoosobowy komitet organizacyjny, w którego skład weszli m.in. senato- rowie WMG, profesorowie Wyższej Szkoły Technicznej i kilku wydawców lokalnej pra- sy9. Wkrótce informacje o wystawie zostały rozpowszechnione w fachowych periodykach niemieckich. W toku planowania uznano, że należałoby przesunąć termin wystawy na okres lipca i sierpnia, kiedy miały przypadać obchody 25-lecia Wyższej Szkoły Technicz- nej, a miasto byłoby pełne turystów10. Kilkakrotnie modyfikowano oficjalną nazwę wy- stawy (nie znając pełnej listy wystawców)11. Jeszcze przed końcem 1928 r. postanowiono o przeniesieniu wystawy z Sopotu do Gdańska12, do nowej hali targowej o powierzchni

5 W opublikowanym przed końcem listopada 1928 r. prospekcie reklamowym wystawy, zatytułowanym Führer durch die Internationale Hafen- und Schiffahrtsausstellung, zamieszczono informację, że głównym celem wystawy jest prezentacja dotychczasowego rozwoju portów, ich zaplecza gospodarczego oraz możliwości ich dalszej rozbudowy, a także ułatwienie zarządom portów nawiązania kontaktu z reprezentantami handlu mię- dzynarodowego [k. nienum.]. 6 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]. 7 W negocjacjach uczestniczyli m.in. przedstawiciele: Urzędu Spraw Zagranicznych, trzech Ministerstw Rze- szy (gospodarki, spraw wewnętrznych i finansów), a także dwóch ministerstw Prus (handlu i rzemiosła oraz finansów). Zezwolono – za pośrednictwem władz portów w Szczecinie i Królewcu – na nieodpłatną ekspozy- cję modeli okrętów należących do państwowych władz (bez podania nazwy właściciela) (GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]). Warto zauważyć, że w dokumentacji ministerialnej pojawiła się również nota, zgodnie z którą władze II Rzeczypospolitej miały próbować nakłaniać polskich przedsiębiorców do organizacji konkurencyjnej wystawy w Gdyni. 8 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]. 9 Skład komitetu organizacyjnego współtworzyli: Julius Jewelowski (senator ds. handlu), dr Hugo Althoff (architekt i senator ds. budownictwa), Gustav Fuchs (po śmierci w marcu 1929 r. zastąpiony przez syna Hansa), Friedrich von Wilpert (przewodniczący Związku Gdańskiej Prasy), profesorowie Wyższej Szkoły Technicznej – Karl Hoepfner, Otto Kloeppel, Otto Lienau, F.W. Otto Schulze, a także inne osoby związane zawodowo z gospodarką morską (pełny wykaz członków komitetu zob. Grosse Ausstellung für Schiffbau, Hafen- bau, Wasserbau, Hochbau, Strassenbau, Fischerei, Wassersport, Verkehrswerbung, Danzig Messehalle, 14. Juli-11. Aug. 1929 [Danzig, 1929], k. 2. 10 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]. 11 Nazwę Internationale Hafen- und Schiffahrts-Ausstellung in Zoppot-Danzig zastąpiono na początku 1929 r. określeniem Große Ausstellung für Schiffbau, Hafenbau, Wasserbau, Hochbau, Straßenbau mit Sonderabteilung- en, Verkehrswerbung, Wassersport, Meeresfischerei in Danzig, po czym przed lipcem 1929 r. wprowadzono nazwę Bauten der Technik. Große Ausstellung für Schiffbau, Hafenbau, Hochbau, Wasserbau, Straßenbau, Flugwesen, Fischerei,Wassersport und Verkehrswesen in Danzig (por. „Messe und Ausstellung”, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6, s. 7; 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9). Określenie „Bauten der Technik” zostało zapożyczone z objazdowej wystawy o tej samej nazwie, przygotowanej w 1928 r. przez Muzeum Folkwang w Essen przy pomocy Werkbundu. 12 Obiekcje względem pierwotnej lokalizacji ekspozycji (pomieszczeń domu zdrojowego w Sopocie) zgłaszał od początku Senat WMG (GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]). Stan przygotowań we wrześniu 1928 zob. „Hansa”. Deutsche nautische Zeitschrift, R. 65, 20 X 1928, nr 20, s. 1688; opis zaawan- sowania prac nad wystawą w kwietniu 1929 r. zob. „Hansa”, R. 66, 13 IV 1929, nr 15, s. 627. Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”… 131

3 tys. m2, oddanej do użytku w 1925 r. i położonej w odległości około 500 m od głów- nego dworca kolejowego w Gdańsku. Oficjalne otwarcie wystawy nastąpiło 14 lipca 1929 r. W uroczystości, odbywają- cej się pod patronatem Prezydenta Senatu WMG, Heinricha Sahma, i Rektora Wyższej Szkoły Technicznej, prof. Hermanna Stremme, transmitowanej w audycji radiowej na cały obszar Niemiec13, uczestniczyło ponad 600 osób, w tym – oprócz wystawców – przedstawiciele niemieckich szkół wyższych, reprezentanci konsulatów, nowo wybrany Wysoki Komisarz Ligi Narodów, Manfredi Gravina, a także liczni przedstawiciele śro- dowiska przemysłowców14. W przemowach towarzyszących inauguracji podkreślono, że władze WMG od lat prowadzą starania o nadanie Gdańskowi rangi ważnego miasta kongresowego oraz statusu „bramy do terenów wschodnich” 15. Zwracano uwagę, że jest to pierwsza w Gdańsku wystawa o tak szerokim zasięgu oraz dużej randze, którą zawdzię- cza pozycji wystawców16. W toku przemów wskazywano również na więzi łączące absol- wentów Wyższej Szkoły Technicznej z niemieckim przemysłem (zwłaszcza w dziedzinie budownictwa okrętowego). Organizatorzy wystawy wydali bezpośrednio przed otwarciem ekspozycji broszurę, w której, oprócz danych adresowych, reklam i zbiorczego alfabetycznego wykazu ekspo- natów, opublikowana została lista wystawców (według stanu sprzed dnia otwarcia wy- stawy), reprezentujących w przeważającej mierze Niemcy oraz WMG17. Odnotowano również jednostkowy udział firm z Polski, Szwecji, Finlandii, Danii, Wielkiej Brytanii, Austrii oraz Włoch18. Ekspozycje były na bieżąco modyfikowane, uzupełniane lub za- stępowane nowymi. Przez cały okres trwania wystawy doliczono się łącznie około 200 wystawców (w niektórych boksach prezentowano ekspozycję wspólną dla kilku przedsię- biorstw)19. W lokalnej prasie zwracano uwagę, że na wystawie reprezentowane są niemal wszystkie czołowe firmy niemieckiego przemysłu stoczniowego (jak koncern Friedrich Krupp, zajmująca się produkcją dźwigów fabryka Demag z Düsseldorfu, Stocznia Blohm

13 „Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163. 14 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163; „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek do „Danziger Zeitung” z 14 VII 1929; „Danziger Zeitung”, R. 72, 15 VII 1929, nr 194. 15 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1199; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163; „Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163. Szczegółowe omówienie treści wystąpień towarzyszą- cych inauguracji wystawy zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163. 16 „Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163. 17 Grosse Ausstellung für Schiffbau… Lista wystawców (pierwotnie nieprzekraczająca 130 podmiotów) była kilkakrotnie uzupełniana za pośrednictwem lokalnej prasy („Danziger Neueste Nachrichten”, 25 VII 1929, nr 172; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek do „Danziger Zeitung” z 14 VII 1929; „Danziger Wirtschaftszeitung”, R. 9, 1929, nr 28, s. 490). W broszurze zamieszczono liczne grafiki i kopie fotografii z zasobów wystawców, brak w niej natomiast diagramu ilustrującego rozmieszczenie boksów czy rzeczywistych fotografii prezentowanych eksponatów. 18 „Messe und Ausstellung”, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6, s. 7; 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9. Początkowo udział w wystawie zapowiadały również zarządy poszczególnych portów (w tym: holenderskich, francuskich, estoń- skich i łotewskich) (GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]). 19 „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9. 132 Jagoda Załęska-Kaczko

& Voss z Hamburga czy przedsiębiorstwo J. Pohlig z Kolonii)20, a także miejscowe stocz- nie: Klawittera, Schichaua, Wojana i Gdańska21. Odnotowano również udział innych ważnych podmiotów z obszaru WMG, np. Gdańskich Zakładów Elektrycznych (Elektri- zitäts- und Gaswerk Danzig) czy miejskiego przedsiębiorstwa tramwajowego. Publikowane głównie w lokalnej prasie opisy ekspozycji nie pozwalają na rekonstruk- cję pełnej listy eksponatów. Poza wspomnianą wcześniej broszurą nie wydano opracowa- nia, które prezentowałoby w wyczerpujący sposób tematykę ekspozycji. Zdawkowe rela- cje prasowe (zapewne pisane z myślą o przeciętnym czytelniku) umożliwiają natomiast wskazanie stanowisk i obiektów wzbudzających największe zainteresowanie zwiedzają- cych. Ze względu na towarzyszące wystawie huczne obchody rocznicy powołania Wyższej Szkoły Technicznej, znacznie więcej uwagi poświęcono w lokalnej prasie historii uczelni oraz jej roli w niemieckiej polityce i gospodarce (o czym mowa w dalszej części tekstu). Na stoisku prezentującym działalność Wyższej Szkoły Technicznej, mieszczącym głównie modele, szkice projektowe i próbki materiałów, zachwycano się przede wszyst- kim miniaturowym, ruchomym modelem kolejki linowej prof. Richarda Petersena, przeznaczonej do transportu towarów w poprzek koryt Motławy i Wisły, z wagonikami wypełnionymi prawdziwym węglem i dołączonym do nich dźwigiem22. Matematycy i fi- zycy prezentowali m.in. diagramy z zakresu geometrii, statyki i dynamiki, a także próbki laboratoryjne demonstrujące wytrzymałość poszczególnych materiałów, chemicy wyko- nali zestawienie różnych typów gleb, a architekci23 pokazali swoje szkice projektowe oraz fotografie zrealizowanych obiektów (np. zaprojektowany przez prof. Alberta Carstena gmach uczelni oraz hotel kuracyjny w Sopocie prof. Ottona Kloeppla)24. Wykładowcy techniki okrętowej zaprezentowali modele okrętów (w tym gdańskich kog), nabrzeży oraz tam, fotografie gdańskich stoczni, a także modele maszyn (m.in. sprężarki, podno- śnika i przekrojowy model silnika łodzi torpedowej)25. Liczni wystawcy prezentowali miniaturowe (i często ruchome) modele okrętów, dźwigów, zakładów stoczniowych, śrub okrętowych oraz całych maszyn. Eksponowano również ogromną liczbę fotografii. Muzeum Folkwang w Essen przygotowało we współ- pracy z Werkbundem ponad 900 zdjęć i planów najważniejszych budynków przemysło- wych z obszaru Europy i Ameryki Północnej (por. przyp. 11), ekspozycja Niemieckiego Towarzystwa Ratowniczego w Berlinie (Deutsche Lebens-Rettungs-Gesellschaft Berlin) zawierała liczne fotografie z akcji ratunkowych, a Związek Niemieckich Stowarzyszeń

20 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163. 21 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163; „Hansa”, R. 66, 20 IV 1929, nr 16, s. 678; 27 VII 1929, nr 30, s. 1220. 22 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; 20 VII 1929, nr 168; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162. W prasie ubolewano nad brakiem środków umożliwiających szybką realizację tego projektu. 23 W prasie pojawiły się nazwiska: Albert Carsten, Karl Gruber, Otto Kloeppel, Fritz Krieschen oraz Her- mann Phleps („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163). 24 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; 20 VII 1929, nr 168. Szkice projektowe prezen- towały: kościół we Wrzeszczu, rozbudowę uniwersytetu w Heidelbergu oraz ul. Mariacką. 25 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162. Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”… 133

Marynarki (Bund Deutscher Marine-Vereine) zaprezentował retrospektywną wystawę fotograficzną (dotyczącą zapewne I wojny światowej) oraz liczne modele okrętów ze zbio- rów prywatnych26. Na ekspozycji Niemieckiego Stowarzyszenia Rozgłośni Radiowych (Deutsche Reichsfunkgesellschaft) pokazywano m.in. model półkuli ziemskiej, demon- strujący zasięg niemieckich nadajników radiowych27. Za równie interesujące uznano w prasie stoiska pozostałych wystawców z obszaru WMG. Podawano, że wspomniane już Gdańskie Zakłady Gazownicze i Elektryczne za- prezentowały nowoczesne rozwiązania z użyciem gazu i prądu, m.in. pralkę elektryczną, podświetlany słup ogłoszeniowy, latarnię gazową, miniaturowy model domu z instalacją gazową oraz diagram demonstrujący wielorakie możliwości wykorzystania kubika gazu28. Stocznia Gdańska eksponowała silniki, dzwony okrętowe i dzwony kościelne (wyprodu- kowane jeszcze w okresie istnienia jej poprzedniczki, Stoczni Cesarskiej)29, Zakłady Schi- chaua przygotowały modele koparek i statków (w tym parowca „Columbus”), podobnie jak stocznia Klawittera30. Ponadto pod sufitem hali targowej podwieszono szybowiec „Onkel Ferdinand”31 (niestety, nie zachowała się fotografia), a gdańskie stowarzyszenie marynarki (Marineverein „Hohenzollern”) zaprezentowało dwumetrowy model pięcio- masztowego żaglowca „Preussen”32. Uwagę lokalnej prasy zwróciło również osobne stoisko znanego niemieckiego archi- tekta, Fritza Högera z Hamburga, zawierające fotografie jego najważniejszych realizacji, kluczowych dla rozwoju ceglanego ekspresjonizmu oraz specjalnie na potrzeby wystawy skonstruowane fragmenty murów, demonstrujące stosowane przez architekta wątki ce- glane33. Organizatorzy wystawy przygotowali wiele dodatkowych atrakcji dla zwiedzających. W hali ekspozycyjnej wydzielono małą salę kinową, w której emitowano podczas darmo- wych seansów przygotowane przez wystawców materiały reklamowe i pokazy działania maszyn. Każdorazowo wizytę specjalnych gości uświetniano koncertem orkiestry policji

26 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 3 VIII 1929, nr 180. 27 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162. W toku przygotowań do wystawy zdarzył się przykry wypadek: Cap Arcona, eksponat stoczni Blohm & Voss (trzymetrowy model okrętu pasażerskiego, wyceniany na ponad 10 tys. marek) został zniszczony w trakcie transportu i konieczne było zastąpienie go modelem promu oceanicznego Albert Ballin („Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220; „Danziger Neueste Nachrichten” , 13 VII 1929, nr 162. 28 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162; 15 VII 1929, nr 163. 29 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220; „Gazeta Gdańska – Gazeta Morska”, 16 VII 1929, nr 135. 30 „Danziger Zeitung”, 24 VII 1929, nr 203; „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220. 31 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162. 32 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198. 33 „Danziger Neueste Nachrichten” , 13 VII 1929, nr 162. W dniu 15 VII 1929 Fritz Höger wygłosił rów- nież wykład w auli Wyższej Szkoły Technicznej pod tytułem „Der deutsche Baustil der Gegenwart”. Najpraw- dopodobniej udział Högera w wystawie, połączony z odczytem, można powiązać z uzyskanym przez niego zleceniem na projekt szpitala na gdańskich Polankach (oddany do użytku w 1931 r.). Więcej informacji nt. treści wykładu Högera zob. „Danziger Neueste Nachrichten” , 16 VII 1929, nr 164; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 16 VII 1929, nr 164. 134 Jagoda Załęska-Kaczko

WMG. Dwa razy dziennie organizowano oprowadzanie po wystawie z przewodnikiem, zwiedzanie gdańskich stoczni, a także rejsy promem po porcie gdańskim i wycieczki au- tobusowe (do Malborka, Mikoszewa, szlakiem pobliskich elektrowni wodnych, wzdłuż Wisły lub po Kanale Elbląskim)34. Przed otwarciem wystawy organizatorzy deklarowali, że ważną rolę mają spełniać stoiska prezentujące wyposażenie okrętów, wnętrza statków pasażerskich oraz zagadnienia sanitarne, a także kwestie emigracji i turystyki wodnej oraz stoiska poświęcone literaturze i sztuce (wykazującej związek z tematyką portowo- -morską)35. W relacjach prasowych brak jest jednak jakichkolwiek uwag w tym zakresie36. Doceniano fakt, iż około 30 wystawców przygotowało modele, ubolewano natomiast nad brakiem ekspozycji prezentującej rozwój gdańskiego portu (połączonej z elementami porównawczymi)37. Najważniejszym wydarzeniem towarzyszącym wystawie „Bauten der Technik” były wspomniane obchody 25-lecia Wyższej Szkoły Technicznej, które odbywały się w dniach 18–20 lipca 1929 r.38 W uroczystościach jubileuszowych uczestniczyli m.in. reprezen- tanci Senatu WMG, rektorzy uczelni niemieckich, absolwenci Wyższej Szkoły Technicz- nej, przedstawiciele korporacji akademickich oraz ponad 50 stowarzyszeń naukowych39. Z zaproszenia skorzystało również wielu reprezentantów niemieckich zakładów przemy- słowych (w tym głównie niemieckich stoczni). Obchody celebrowano w najbardziej re- prezentacyjnych gdańskich gmachach. W głównym gmachu Wyższej Szkoły Technicznej odbyła się inauguracja obchodów, połączona z serią odczytów o tematyce politycznej, historyczno-architektonicznej, gospodarczej i morskiej, a także ceremonia nadania sze- regu honorowych tytułów i odznaczeń40. W Instytucie Fizyki Wyższej Szkoły Technicz- nej dokonano oficjalnego otwarcia nowo wybudowanego Auditorium Maximum41, a w

34 Grosse Ausstellung für Schiffbau…; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), zespół akt Senatu WMG, Internationale Hafen und Schiffahrtsausstellung „Bauten der Technik” in Verbindung mit 25-jährigen Jubiläum der Technischen Hochschule in Danzig, 1928–1929, sygn. 10/260/2756, k. 35. Bilet wstępu na wy- stawę kosztował 1 gulden (oferowano również zniżki dla grup), a łączny zysk organizatorów wystawy można oszacować na około 20 tys. guldenów. 35 APG, sygn. 10/260/2756, k. 35. 36 Należy tu zaznaczyć, że lista eksponatów omówiona w tekście nie została wyczerpująco zaprezentowana, por. np. ekspozycja gdańskich urządzeń pomiarowych („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 3 VIII 1929, nr 180) czy silników i mostu zwodzonego firmy M.A.N. Maschinenfabrik( -Nürnberg A.-G.; „Han- sa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220). 37 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198. 38 Obchodom poświęcono szereg artykułów prasowych. Wspomnienia z okresu 25 lat pracy akademic- kiej profesora Ottona Schulzego zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; relacje absolwentów zob. „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII 1929, nr 166; artykuły o znaczeniu Wyższej Szkoły Technicznej dla niemieckości WMG, dane statystyczne i historia uczelni zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; 19 VII 1929, nr 167; 20 VII 1929, nr 168; „Danziger Neueste Na- chrichten”, 19 VII 1929, nr 167. 39 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 19 VII 1929, nr 167. 40 Ibidem. 41 Szczegółowy opis ceremonii oddania budynku do użytku oraz jego wyposażenia zob. „Danziger Allgemei- ne Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; 20 VII 1929, nr 168; 22 VII 1929, nr 169; „Danziger Zeitung”, 20 VII 1929, nr 199; „Danziger Zeitung”, 21 VII 1929, nr 200; „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”… 135 głównej bibliotece zaprezentowano wystawę najnowszych publikacji technicznych i go- spodarczo-politycznych42. W nowym Muzeum Krajowym w Oliwie odbył się wernisaż wystawy poświęconej historii Wyższej Szkoły Technicznej43, a w hali sportowej – uro- czysty bankiet44. Uczestnicy obchodów zwiedzali także obserwatorium meteorologicz- ne we Wrzeszczu, a przede wszystkim wystawę „Bauten der Technik”. Goście otrzymali również bilety na specjalny spektakl w miejskim teatrze45 oraz zaproszenie do udziału w atrakcjach przygotowanych przez studentów (w pokazowym rejsie po Motławie ude- korowanymi kajakami, wieczornym przemarszu z pochodniami, scenkach z życia uczel- ni46, pokazie gimnastycznym i pochodzie w przebraniach kojarzonych z poszczególnymi wydziałami uczelni)47. W trakcie trwania wystawy, w dniach 16–18 lipca odbywał się w Gdańsku Zjazd Nie- mieckiego Towarzystwa Technologii Morskiej (Schiffbautechnische Gesellschaft), liczącego półtora tysiąca członków. Uczestniczyli w nim liczni dyrektorowie stoczni, reprezentanci pruskich władz ministerialnych oraz przedstawiciele Towarzystwa Inżynierów Niemiec- kich48. W ramach serii odczytów omówiono innowacje technologiczne49, a po zwiedze- niu laboratoriów Wyższej Szkoły Technicznej oraz wystawy „Bauten der Technik”, prze- wodniczący gremium przekazał na ręce rektora uczelni datek w wysokości 15 tys. marek, przeznaczony dla studentów techniki okrętowej na pobyty stypendialne w Niemczech50.

1929, nr 166; 20 VII 1929, nr 168. Za projekt odpowiedzialni byli prof. Albert Carsten wraz z pomocnikami: inż. Persicke, pełniącym funkcję Regierungsbauführera, oraz asystentem z Instytutu Fizyki, określanym jako dr Wolf i odpowiedzialnym za wyposażenie audytorium w aparaturę. 42 „Danziger Neueste Nachrichten”, 16 VII 1929, nr 164; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165. 43 W pierwszym z czterech działów, poświęconym historii gmachu uczelni, zaprezentowano oryginalne pro- jekty gmachu i dokumentację faz budowy. W drugim dziale przedstawiono sylwetki żyjących wykładow- ców. Trzeci dział obejmował sprawy studentów (dane statystyczne), czwarty zaś poświęcony był wykładom oraz korporacjom akademickim. Szczegółowy opis ekspozycji zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 19 VII 1929, nr 167; „Danziger Neueste Nachrichten”, 20 VII 1929, nr 168. 44 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 22 VII 1929, nr 169. 45 Odgrywano wówczas popularną barokową komedię Absurda Comica oder Herr Peter Squenz Andreasa Gryphiusa („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 2 VII 1929, nr 152). 46 25 Jahre Technische Hochschule Danzig, „Zentralblatt der Bauverwaltung”, R. 49, 7 VIII 1929, nr 52, s. 520–521. 47 Podczas pochodu poszczególni studenci byli przebrani za mikroskop, aparat fotograficzny i lampę rtęcio- wą, z kolei studenci architektury nieśli miniatury piramidy oraz antycznej kolumny, a także ciągnęli pojazd z pomalowaną na złoto makietą Kościoła Mariackiego w Gdańsku. O trasie przemarszu oraz innych detalach pochodu zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162; „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162. Szerzej o przebiegu pozostałych wydarzeń w ramach obchodów jubileuszu Wyższej Szkoły Technicznej zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, R. 81, 18 VII 1929, nr 166. 48 „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII 1929, nr 166. 49 Szczegóły dotyczące wystąpień zob. Sommertagung der schiffbautechnischen Gesellschaft in Danzig, „Han- sa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1199–1200; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek do „Danziger Zeitung” z 18 VII 1929. 50 „Danziger Algemeine Zeitung”, 18 VII 1929, nr 166. 136 Jagoda Załęska-Kaczko

Na wieść o tym geście liczni przemysłowcy przeprowadzili zbiórkę, podczas której zgro- madzono łącznie około 300 tys. marek51. Uroczyste zamknięcie wystawy nastąpiło 11 sierpnia 1929 r. Według informacji pra- sowych, w ciągu czterech tygodni wystawę zwiedziło około 25 tys. osób (w tym, poza wspomnianymi uczestnikami obchodów rocznicy Wyższej Szkoły Technicznej i zjazdów, aż 2 tys. marynarzy z włoskiej dywizji floty52, setki uczniów z gdańskich i niemieckich szkół53, a także specjalne delegacje z Polski, ZSRR54 oraz reprezentanci władz miejskich Hamburga i Królewca). W dniu zakończenia wystawy odbyła się ceremonia wręcze- nia poszczególnym wystawcom pamiątkowych medali wybitych na polecenie Senatu WMG. Złoty medal otrzymała gdańska stocznia Schichaua. Przyznano również ponad 20 srebrnych medali i 30 brązowych55. W prasie stwierdzono, że żadna z odbywających się dotychczas w Gdańsku wystaw nie wzbudziła tak ogromnego zainteresowania. Pod- kreślano znaczenie eksponatów, ich walory innowacyjne i edukacyjne, przede wszystkim zaś licząc na rozwój gospodarczy podmiotów z obszaru Wolnego Miasta w najbliższych latach. Wprawdzie ze względu na wielki kryzys gospodarczy, istniejący od jesieni 1929 r., praktyczny rezultat całego przedsięwzięcia był niewielki, wydaje się jednak, że wystawa „Bauten der Technik” stanowiła, zarówno w historii gospodarki WMG, jak i w historii gdańskiego wystawiennictwa, wydarzenie o znaczącej randze.

Summary

The purpose of this publication is to reconstruct the origins and conduct of the international mari- time exhibition „Bauten der Technik”, which took place in the summer 1929 in Gdańsk, as well as the introduction to the issues of official celebration of the 25th anniversary of the Technical High School in the (Technische Hochschule der Freien Stadt Danzig).

51 Na marginesie warto zaznaczyć, że w 1929 r. liczba studentów uczelni wynosiła ponad 1600 osób, a stu- denci techniki okrętowej (Schiffbau) stanowili w niej liczną, ponaddwustuosobową grupę („Danziger Allge- meine Zeitung”, 18 VII 1929, nr 166; 19 VII 1929, nr 167; „Danziger Neueste Nachrichten”, 19 VII 1929, nr 167; „Danziger Zeitung”, 24 VII 1929, nr 203). Wystawę zwiedzili również uczestnicy posiedzenia członków Związku Niemieckich Stowarzyszeń Marynarki (Bund Deutscher Marine-Vereine), które odbyło się w Gdań- sku w dniach 2–5 VIII 1929 (szczegółowo o posiedzeniu zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 1 VIII 1929, nr 178; 3 VIII 1929, nr 180; 5 VIII 1929, nr 181; 6 VIII 1929, nr 182; „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 VII 1929, nr 174; 5 VIII 1929, nr 181). 52 O szczegółach pobytu włoskiej floty w WMG zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 2 VIII 1929, nr 179; 3 VIII 1929, nr 180; „Danziger Neueste Nachrichten”, 3 VIII 1929, nr 180; 5 VIII 1929, nr 181. 53 „Danziger Neueste Nachrichten”, 25 VII 1929, nr 172. 54 Zob. „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9. 55 Pełna lista nagrodzonych wystawców zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 13 VIII 1929, nr 188; „Danzi- ger Neueste Nachrichten”, 12 VIII 1929, nr 187. Recenzje

Aurelia Bladowska

Daniel Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, tłum. Anna Arno, Kraków 2013, Wydawnictwo Dodo Editor, 432 s.

Wiosną 2013 r. w polskich księgarniach ukazała się książka Daniela Arasse’a pt. Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu1. Jest to już druga publikacja tego autora, której tłu- maczenie ukazało się w ramach serii wydawniczej Tarcza Achillesa wydawnictwa Dodo Editor. Daniel Arasse (1944–2003) był wybitnym francuskim historykiem sztuki, spe- cjalizującym się w sztuce renesansu i sztuce włoskiej. Wykładał na Sorbonie oraz w École des hautes études en sciences sociales w Paryżu, gdzie od 1993 r. pełnił funkcję dyrektora. Arasse w swojej książce zaprasza odbiorców do odkrywania dobrze niekiedy znanych dzieł sztuki na nowo, przez pryzmat szczegółu. We wstępie podkreśla ważną rolę detalu w ramach poszczególnych metod stosowanych w historii sztuki. Detal staje się kluczem w metodzie Morellego, stanowi podstawę badań ikonograficznych, a właściwie w przy- padku każdej z metod badacz w pewnym stopniu dotyka kwestii detalu. Autor proponu- je rzadko spotykany sposób analizy dzieła, który wychodzi od pozornie nieznaczącego, drobnego szczegółu, często ukrytego w partii tła lub na obrzeżach. Zachęca do dokładnej obserwacji płótna, do szukania „magnesu” dla wzroku, do ponownego odkrywania zna- czeń. W przytoczonych w książce interpretacjach udowadnia, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane. Metoda stosowana przez Arasse’a wyrasta z semiotyki, można w niej znaleźć nawią- zania do Rolanda Barthesa i jego punctum, z którym skojarzone jest pojęcie detalu2. Oba sformułowania dotyczą nie do końca sprecyzowanego szczegółu, wycinka, który skupia uwagę i skłania do poszukiwania nowych znaczeń, z tą różnicą, że Barthes kładzie na- cisk na osobisty wpływ przeżyć odbiorcy na wytworzenie znaczenia, Arasse zaś zakłada, że wynika ono przede wszystkim „z głębi samego dzieła”. Szczególnie warte uwagi jest wprowadzenie rozróżnienia – detalu jako particolare (rozumiane jako fragment określo- nej całości) oraz jako dettaglio (wycinek obrazu, będący efektem działania malarza lub odbiorcy, który zauważa, „wycina” ów szczegół). Autor stosuje też podział detalu na ma- larski oraz ikoniczny. W pierwszej części książki Arasse śledzi historyczne losy i pozycję detalu w świe- cie sztuki. Przemierzając karty historii, podsuwa odbiorcom różne sposoby interpretacji

1 Tytuł pracy w wersji oryginalnej (wydanej w 1992 r. w Paryżu) brzmi: Le detail, pour une histoire rapprochée de la peinture. 2 D. Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, Kraków 2013, s. 383 (informacja pochodzi z posłowia Anny Arno). 138 Recenzje obrazów, oczywiście zawsze przez pryzmat detalu, przybliżając jego funkcje i znaczenie w kolejnych epokach, począwszy od średniowiecza aż do połowy XIX w. Przypomina, że wiele szczegółów, które obecnie wydają się pozbawione znaczenia, w czasie powstawania pracy mogły mieć istotny wpływ na sposób odbioru, a nawet prestiż i cenę dzieła. Na przykład nie bez znaczenia może być układ ramion postaci świętego w momencie chowa- nia miecza czy sposób malowania drogocennej szaty w tle obrazu. Autor zastanawia się też, czyją twarz może mieć kat w scenie ścięcia innego świętego bądź jakie znaczenie może mieć pozornie mało ważne przedstawienie obiektu architektury, usytuowane na skraju płótna. Uwagi te można uznać za szczególnie wartościowe dla sposobu oglądu dzieła. W drugiej części Arasse prowadzi rozważania na temat funkcji i wagi detalu. Uzna- je detal za wskazówkę dla widza i pokazuje różne sposoby traktowania szczegółu przez malarzy. Przytacza liczne, ciekawe przykłady interpretacji detalu. Niekiedy prowadzi polemikę z innymi historykami sztuki, nierzadko poddając w wątpliwość słuszność ich interpretacji. Znamiennym dla jego metody jest cel obcowania z obrazem: przekonuje odbiorców, będąc tym samym w opozycji do wielu badaczy, że nie zawsze celem powin- na być dogłębna interpretacja, wyjaśnienie wszystkich elementów w dziele. Wprawdzie Arasse kilkakrotnie dokonuje odważnych interpretacji, jednak przyznaje zarazem, że do- szukiwanie się znaczeń „na siłę” może sprawić, że odbiorca dzieła wpadnie „we własne sidła” (na dowód przytacza kilka przykładów w ostatniej części książki). Najważniejszym aspektem obcowania ze sztuką wydaje się być dokładny ogląd dzie- ła, przeżycie detalu i zatracenie się w nim. Arasse zwraca uwagę, że próbę wyjaśnienia znaczenia niektórych szczegółów warto rozpocząć właśnie od prześledzenia powierzchni obrazu i precyzyjnej obserwacji detali, nie zaś od źródeł literackich. Zauważa też, że detal malarski może być źródłem przyjemności samym w sobie, bez szukania znaczeń i odpo- wiedzi (przywołując teorię „milczenia rozumu”). W 2012, na rok przed wydaniem omawianej książki, wydawnictwo Dodo Editor opublikowało inną pracę tego Autora, zatytułowaną Nie widać nic. Opowiadanie obra- zów 3. Warto porównać te dwie publikacje, które łączy tematyka, ale zdecydowanie różni język narracji. Nie widać nic…, będąc oryginalnie młodszym dzieckiem Arasse’a, została wydana w Polsce jako pierwsza być może właśnie ze względu na lekki, żartobliwy język i zabawną treść, które sprawiają, że czyta się ją jednym tchem. W porównaniu z tą pu- blikacją, Detal… jest lekturą trudną. Z uwagi na liczne odwołania do dorobku wielu badaczy, praca wymaga od odbiorcy odpowiedniego poziomu wiedzy z zakresu historii sztuki i doświadczenia w obcowaniu z malarstwem. Już po pierwszych rozdziałach czytel- nik chyli czoła przed erudycją, rozległą wiedzą, interdyscyplinarnym podejściem Autora. Za największą zaletę Detalu… można uznać fakt, że Arasse potrafi zarazić swoją pasją i zmienia perspektywę oglądu – po lekturze jego pracy zaczyna się patrzeć inaczej, do- kładniej. Nie tylko na dzieła sztuki, ale także na zwykłe, codzienne widoki, które pod- suwa rzeczywistość. Właśnie ten efekt można uznać za niepodważalny sukces tej książki.

3 D. Arasse, Nie widać nic. Opowiadanie obrazów, Kraków 2012. Grzegorz Labuda

Henryk Jursz, Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby, Gdańsk 2013, Wydawnictwo Oskar, 267 s.

Wydana w 2013 r. książka Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby jest pierwszym tak szczegóło- wym opracowaniem na temat historii linii kolejowej z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły. W monografiach historii transportu szynowego na Pomorzu Gdańskim wspominano o niej dosyć ogólnie1, a w 2001 r. ukazał się artykuł na jej temat2. Brakowało jednak pra- cy, która ukazałaby rolę, jaką wspomniane połączenie spełniało w pierwszej połowie XX w. Tę lukę wypełnia pozycja autorstwa Henryka Jursza. Książka składa się z pięciu rozdziałów, dwóch zestawów załączników oraz bibliografii. Już w pierwszym rozdziale („Kolej w Gdańsku do 1920 r.”) dostrzec można jedną z pod- stawowych zalet opracowania, jaką jest bogactwo zamieszczonych w niej archiwalnych materiałów graficznych (mapy, plany i pocztówki). W części tej można znaleźć podsta- wowe informacje na temat historii kolei w Prusach po roku 1838 oraz w samym Gdań- sku. Poruszone zostały kwestie związane z otwieraniem nowych linii kolejowych oraz ze zmianami administracyjnymi. Mankamentami pracy są braki odautorskiego planu sieci kolejowej, jaka powstała na terenie Gdańska, a także brak legend do reprintów planów miasta. Tematyka drugiego rozdziału („Kolej we Wrzeszczu do 1920 r.”) zazębia się z treścią poprzedniego. Początkowy sceptycyzm wobec zastosowanego podziału okazuje się nie- uzasadniony, ponieważ rozdzielenie poruszanych zagadnień upłynniło jej narrację. Autor skrupulatnie przedstawił sięgające 1870 r. początki kolei we Wrzeszczu, zmiany na tere- nach stacyjnych oraz plany budowy drugiej pary torów w kierunku południowym (ta ostatnia inwestycja nie doczekała się realizacji). W trzecim rozdziale („Wrzeszcz–Stara Piła i –Gdynia do 1945 r.”) została opisana geneza powstania linii kolejowej z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły oraz jej budowa w latach 1911–1914. Jak słusznie podkreślił Autor, miała się ona przyczynić do scalenia komunikacyjnego Gdańska z Kaszubami. Otwarte w dniu 1 maja 1914 r. po- łączenie, zwane Kaszubskim Ekspresem (niem. Kaschubenexpress), obsługiwało zarówno ruch osobowy, jak i towarowy. Jak podkreśla Autor, powstanie po I wojnie światowej nie- podległej Polski spowodowało, że aby dalej prowadzić ruch pociągów, musiano uwzględ- niać fakt, że linia znalazła się na terytorium dwóch państw. W tej części książki znalazły

1 Por. 75 lat Północnego Okręgu Kolei Państwowych, red. R. Gawka et al., Gdańsk 1996; A. Massel, Kolej w Gdańsku, „Świat Kolei” 1998, nr 5, s. 10–17, 47. 2 L. Lewiński, Historia linii kolejowej Gdańsk Wrzeszcz – Stara Piła, „Świat Kolei” 2001, nr 2, s. 18–21. 140 Recenzje się również informacje dotyczące budowy połączenia kolejowego z Gdyni do Kokoszek oraz magistrali węglowej. Ponadto są tu liczne materiały pomocnicze – opracowane przez Autora mapy, schematy torowe stacji i uproszczony profil samej linii. W końcowej części zostały umieszczone również szkice z 1945 r., obrazujące stan zachowania wiaduktów. Dodatkowym walorem jest włączenie opisu zniszczeń linii, jakie miały miejsce w 1939 r., oraz planów przebudowy z pierwszej połowy lat czterdziestych, które miały umożliwić budowę w jej sąsiedztwie nowych osiedli mieszkaniowych. Rozdział czwarty („Wrzeszcz–Stara Piła i Kokoszki–Gdynia od 1945 r.”) traktuje o powojennym losie linii, w tym głównie o rozbiórce odcinka z Gdańska Wrzeszcza do Kokoszek. Autor skrupulatnie przedstawia również rozmaite koncepcje odbudowy tego połączenia, które obejmowały m.in. jego elektryfikację czy też zastąpienie pociągów tramwajami. W latach siedemdziesiątych XX w. plany te były związane z zapewnieniem dogodnego dojazdu do lotniska w Rębiechowie. W rozdziale piątym („Kolej Metropolitalna”) można znaleźć liczne grafiki, wizuali- zacje oraz opis założeń budowy połączenia kolejowego z Gdańska Wrzeszcza do portu lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, wraz z odcinkiem z Gdańska Osowy do Gdyni. Autor w tej części pracy prezentuje zmiany układu komunikacyjnego Gdańska, uwzględ- niające zakończenie trwających obecnie prac nad odbudową zniszczonych w 1945 r. frag- mentów linii do Starej Piły. Pozycję uzupełniają dwa zestawy załączników. „Dokumentacja linii A.D. 2009–2012” zawiera bogaty zbiór fotografii, które w 2015 r., a więc po zaledwie trzech latach, mają bezcenną wartość, gdyż przedstawiają fragmenty linii, które zostały całkowicie przebu- dowane. W „Wybranych rozkładach jazdy” Autor zaprezentował w ujednoliconej formie zmiany godzin kursowania pociągów z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły na przestrzeni lat. O ile całe opracowanie zasługuje na zdecydowaną pochwałę, to należałoby wnieść pewne uwagi w odniesieniu do bibliografii. Sprawia ona wrażenie sporządzonej w sposób niesystematyczny i nie do końca przemyślanej. Wątpliwości wzbudza również zastosowa- ny przez Autora szyk, w którym opracowania pojawiają jako pierwsze – przed materia- łami źródłowymi. Pomimo drobnych uwag, należy z całą stanowczością stwierdzić, że książka Henryka Jursza jest pozycją wartościową i godną polecenia zarówno historykom transportu, jak i badaczom dziejów Gdańska. Autor zebrał interesujący materiał źródłowy, dzięki które- mu w sposób klarowny zaprezentował losy linii kolejowej, która po upływie stulecia od powstania ma szansę ponownie zacząć odgrywać znaczącą rolę w układzie komunikacyj- nym Gdańska. Paweł Nastrożny

Rafał Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877. Józef Kalinowski, św. Rafał od św. Józefa, karmelita bosy, oprac. Ryszard Bender, Kraków 2013, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, 244 s.

Publikacje źródeł historycznych, przede wszystkim dokumentacji aktowej, ale także ma- teriałów opisowych, to cenna i zawsze zasługująca na zauważenie inicjatywa naukowa. Do grupy licznych i chętnie ogłaszanych drukiem wspomnień dołączyła w 2013 r. edycja autorstwa niezwykłego Polaka i świętego Kościoła katolickiego – Rafała Kalinowskiego. Książka ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa Karmelitów Bosych. Praca stanowi drugie, uzupełnione wydanie i jest słuszną inicjatywą wydawcy, mają- cego na uwadze oczywisty fakt, że pierwsza edycja, z 1965 r., stała się praktycznie nieosią- galna1. Ma to również znaczenie ze względu na osobę Autora, postać o nieszablonowej historii życia, którą warto w tym miejscu krótko zarysować. Józef Kalinowski urodził się w roku 1835. W wieku niespełna dziewięciu lat wstąpił do Instytutu Szlacheckiego w Wilnie. Szkołę ukończył z wyróżnieniem w 1850 r., stara- jąc się podtrzymywać polskiego ducha na przekór dążeniom władz carskich. Rozpoczął studia w Instytucie Agronomicznym w Hory-Horkach pod Orszą, jednak brak zaintere- sowania rolnictwem spowodował, że po dwóch latach zrezygnował z nich i mając 18 lat, wstąpił do Szkoły Inżynierskiej w Petersburgu. Ukończył ją ze świetnym rezultatem jako inżynier podchorąży. W kolejnych latach awansowano go do stopnia podporucznika, potem porucznika. Został również wykładowcą matematyki. Pod koniec lat pięćdzie- siątych pracował krótko przy budowie kolei na odcinku między Kurskiem a Konopem. Następnie otrzymał przydział do twierdzy w Brześciu Litewskim. Po około dwuletnim pobycie, na własną prośbę złożył rezygnację z wojska. Postanowił przyłączyć się do po- wstańców styczniowych, obejmując m.in. obowiązki kierownika litewskiego Wydziału Wojny. W marcu 1864 r. został aresztowany i skazany na karę śmierci, którą zamieniono następnie na dziesięcioletnie zesłanie na Syberię. Po odbyciu wyroku powrócił na ziemie polskie, gdzie został wychowawcą syna Władysława księcia Czartoryskiego. Po trzyletniej pracy, pełnionej m.in. w Paryżu, Józef Kalinowski zrezygnował z tej funkcji i wstąpił do klasztoru karmelitów bosych, przybierając imię Rafał. W zakonie pozostał do śmierci, pełniąc już jako kapłan liczne obowiązki. Zmarł w opinii świętości w 1907 r. Został wy-

1 R. Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877, oprac. R. Bender, Materiały do Dziejów Kościoła w Polsce, t. 3, Lublin 1965. Wcześniej wspomnienia nie były publikowane, z wyjątkiem niektórych urywków w przekładzie na język francuski na łamach belgijskiego czasopisma „Chroniques du Carmel” w latach 1908–1910. 142 Recenzje niesiony na ołtarze przez Jana Pawła II w roku 1983. Kanonizacja miała miejsce osiem lat później. „Niejednokrotnie zdarzyło mi się od różnych osób słyszeć o pożytku z nakreślenia, acz pobieżnych, pamiętników o tym, co się widziało i doświadczyło w życiu. Posłużyć by to mogło jako kilka rysów do rzetelniejszego uwydatnienia życia w stosunku do własnego kraju, jak również i względnie do warunków zewnętrznych, w których nasz naród zo- staje”. Tak rozpoczyna swoje wspomnienia św. Rafał Kalinowski. Powstały one w latach 1903–1904 i do dziś zachowały się w formie kopii, w maszynopisie, który przechowy- wany jest w zbiorach zakonu karmelitańskiego w Krakowie2. Na ich kartach Autor zapi- sał koleje losów swojego życia, od urodzenia aż do momentu wstąpienia do nowicjatu. Wspomnienia nie obejmują więc ostatniego, niespełna trzydziestoletniego okresu życia w zakonie. Zostały spisane pod wpływem osób z otoczenia ojca Rafała. Znaczący wpływ na ich treść i sposób prezentacji faktów miało wieloletnie przebywanie w środowisku osób duchownych. Z tego względu niektóre bardzo interesujące momenty i wydarzenia z jego życia zostały opisane lakonicznie. Może być to przyczyną pewnej dozy rozczarowa- nia części biografów, poszukujących konkretnej i obfitej faktografii. Autor zaakcentował w swoim pamiętniku przede wszystkim wpływ łaski Bożej na los pojedynczych osób i całych społeczności3. Powstanie wspomnień w okresie jesieni życia także miało wpływ na ich treść, gdyż całkowicie naturalnym był fakt ulotności szczegółów, zwłaszcza z lat młodości. O. Rafał pisząc swój pamiętnik, nie korzystał też praktycznie z żadnych materiałów pomocni- czych, polegając na własnej, jak się okazało, czasami zawodnej pamięci. Z tego względu po lekturze książki łatwo wychwycić pewne powtórzenia i niekonsekwencje w tekście. Drugie wydanie Wspomnień św. Rafała Kalinowskiego zostało solidnie opracowane. Uwzględniono w nim m.in. pewne fragmenty, które opuszczono w edycji z 1965 r. Tekst z wprowadzonym czytelnym układem treści wzbogacają liczne przypisy bibliograficzne i objaśniające oraz rzeczowe, związane z edycją tekstu jako źródła. Metodyka opraco- wania wspomnień została opisana w bardzo dobrze sporządzonym wstępie. Znalazł się tam również biogram św. Rafała Kalinowskiego oraz elementy charakterystyczne dla na- ukowego wprowadzenia do pracy. Przedstawiono m.in. dotychczasowy stan badań nad osobą Autora Wspomnień, ukazując pewne zaniedbania. Uwzględniono też kilka prac opublikowanych po roku 1965 (czyli już po pierwszym wydaniu), jednak nie wszystkie4. W edycji źródłowej zachowano obecne w oryginale wspomnień hasłowe omówienia tre-

2 Oryginał wspomnień zaginął pod koniec II wojny światowej w Wilnie. 3 O. Rafał pozostawił po sobie też wiele publikacji ogłoszonych drukiem, z których warto wymienić nastę- pujące: R. Kalinowski, Błogosławieni o. Dyonizy od Narodzenia Pańskiego i br. Redemptus od Krzyża, krótki rys ich życia, Kraków 1900; idem, Klasztory karmelitanek bosych w Polsce, na Litwie i Rusi. Ich początek, rozwój i tułactwo w czasie rozruchów wojennych w XVII wieku. Rzecz osnuta na kronikach klasztornych, t. 1, Kraków– Wilno 1900; t. 2, Lwów–Warszawa 1901; t. 3, Warszawa 1902; t. 4, Kraków 1904; idem, Cześć Matki Boskiej w Karmelu Polskim, [w:] Księga pamiątkowa Maryańska: ku czci pięćdziesięciolecia ogłoszenia dogmatu o Niepo- kalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, Lwów–Warszawa 1905, t. 1, s. 403–427. 4 Pominięto chociażby ważną pracę będącą pokłosiem konferencji naukowej: Rafał Kalinowski: na dro- dze do świętości. Powstaniec 1863 i karmelita bosy, red. E. Niebelski, S. Wilk, Lublin 2008. 143

ści poszczególnych fragmentów. Zapiski te są niezwykle pożyteczne, gdyż niezmiernie ułatwiają Czytelnikom, zwłaszcza świadomym swoich poszukiwań badaczom, odnalezie- nie najistotniejszych dla siebie informacji. Publikację dopełnia kilka fotografii wraz z ich wykazem oraz dwa indeksy: osobowy i geograficzny. Wydawnictwo Karmelitów Bosych dołożyło też zauważalnych starań nad dopracowaniem strony technicznej – w pracy występuje niewielka liczba pomyłek. Wspomnienia 1835–1877 to interesująca publikacja, która wciąż nie została w peł- ni wykorzystana i w dalszym ciągu może odegrać ważną rolę w badaniach naukowych. Szczególną wartość przedstawiają wybrane fragmenty, które warto poddać analizie przy studiach nad pełną biografią św. Rafała Kalinowskiego. Podczas lektury należy jednak być świadomym specyficznych, wspomnianych wyżej cech tej pracy. Oczywiste wydaje się, że dla potrzeb naukowych informacje powinny zostać zestawione i skonfrontowane z innymi dostępnymi materiałami dotyczącymi osoby świętego.

Sprawozdania

Aurelia Bladowska, Jagoda Załęska-Kaczko

Sprawozdanie z II Ogólnopolskiego Kongresu Studentów i Doktorantów Historii Sztuki (Gdańsk, 6–9 listopada 2014)

W dniach 6–9 listopada 2014 r. w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego odbył się II Ogólnopolski Kongres Studentów i Doktorantów Historii Sztuki. Wydarze- nie to stanowiło drugą edycję zeszłorocznego kongresu, który miał miejsce w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Uroczysta inauguracja II Kongresu odbyła się w Sali Mieszczańskiej Ratusza Starego Miasta w Gdańsku z udziałem m.in. Dziekana Wydziału Historycznego UG, prof. dra hab. Wiesława Długokęckiego, Dyrektora Instytutu Historii Sztuki UG, dra hab. Toma- sza Torbusa, prof. UG, oraz Dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku, Larry’ego Okey Ugwu (gdańskie NCK było współorganizatorem Kongresu). Po uroczy- stościach inauguracyjnych dr hab. Gabriela Świtek z Instytutu Historii Sztuki Uniwersy- tetu Warszawskiego wygłosiła wykład zatytułowany Historia sztuki i zwrot przestrzenny, po którym uczestnicy konferencji wzięli udział w zwiedzaniu gdańskiego Centrum św. Jana na Głównym Mieście (w budynku kościoła św. Jana, adaptowanym na potrzeby wystawienniczo-koncertowe). Trwające trzy dni (7–9 listopada) obrady naukowe odbywały się równolegle w Sali Mieszczańskiej Ratusza Starego Miasta oraz Sali Czerwonej Domu Opatów Pelplińskich, mieszczącego obecnie siedzibę Instytutu Historii Sztuki UG. Referaty wygłosiło łącznie 48 młodych badaczy (studentów, doktorantów i doktorów) z czternastu instytucji na- ukowych w Polsce1. W piątek 7 listopada w Sali Mieszczańskiej odbyły się trzy pierwsze panele: Różne oblicza architektury, a także Vita brevis, ars longa – mecenat królewski i ko- ścielny: sztuka, polityka, propaganda oraz Eksperymentalne aparaty badawcze. W dniu 7 listopada w Instytucie Historii Sztuki miały miejsce trzy równoległe wyda- rzenia naukowe, towarzyszące kongresowi. Jednym z nich była II Konferencja Dyrekcji Instytutów Historii Sztuki w Polsce, której obrady – kierowane przez Dyrektora Instytu- tu Historii Sztuki UG, dra hab. Tomasza Torbusa, prof. UG – odbywały się w Gabinecie Burmistrza w Ratuszu Staromiejskim. W spotkaniu uczestniczyli kierownicy jednostek (instytutów, katedr bądź zakładów), w których prowadzone są studia z zakresu historii sztuki, reprezentujący: Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Gdański, Uniwersy- tet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Kardy- nała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu,

1 Pełny program: http://www.sztuka.his.ug.edu.pl/upload/files/432/program_ii_kongres.pdf [dostęp: 23 III 2015]. 146 Sprawozdania

Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Wrocławski i Uniwersytet Śląski. Przedmiotem spotkania były: prezentacja aktualnego stanu personalnego i organizacji studiów w poszczególnych uczelniach, stosowane roz- wiązania w zakresie finansowania, kwestia współpracy z instytucjami muzealnymi w Pol- sce, problemy związane z prowadzeniem zajęć dydaktycznych, a także międzyuczelniane inicjatywy i projekty, dotyczące m.in.: współpracy przy organizacji objazdów zabytko- znawczych, nieodpłatnego udostępniania zdjęć muzealiów do celów naukowych oraz bezpłatnego wstępu do muzeów dla studentów. Ustalono, że następne spotkanie dyrekto- rów odbędzie się w Krakowie, a jego współorganizatorami będą Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Papieski Jana Pawła II. W Sali Czerwonej w Domu Opatów Pelplińskich 7 listopada odbywała się sesja na- ukowa, zatytułowana Dydaktyka historii sztuki. Szanse – wyzwania – zagrożenia. W toku obrad, prowadzonych przez dra Jacka Bielaka, zastępcę dyrektora Instytutu Historii Sztu- ki, wystąpiło dziewięcioro dydaktyków z sześciu instytucji. Kolejno, dr Juliusz Raczkow- ski (UMK) wygłosił referat Ochrona Dóbr Kultury w Toruniu – specyfika, perspektywy i zagrożenia, dr Agnieszka Seidel-Grzesińska (UWr) zaprezentowała Wybrane zagadnienia IT w dydaktyce Instytutu Historii Sztuki UWr – doświadczenia i wnioski, dr Beata Le- wińska-Gwóźdź (UKSW) omówiła dydaktykę historii sztuki na UKSW, mgr Katarzyna Janicka (UAM) zreferowała Innowacyjny model nauczania historii architektury nowożytnej w obliczu pojawienia się cyfrowej humanistyki, dr Jacek Bielak (UG) przedstawił Metodę projektów a objazd zabytkoznawczy – czyli co dalej z tradycyjną formą dydaktyki historii sztuki przy zmniejszającym się (lub w ogóle nieistniejącym) jej finansowaniu, a mgr Patrycja Łobodzińska (UAM) – Tutoring jako jedną z metod dydaktycznych historii sztuki. W za- kresie dydaktyki muzealnej wygłoszone zostały dwa tematy: mgr Katarzyna Kurkowska (UG) zaprezentowała Wykorzystanie fotografii historycznej podczas lekcji muzealnych na przykładzie zajęć prowadzonych w Muzeum Historycznym Miasta Gdańska, a mgr Barbara Czarnek i mgr Anna Zielińska (MNG) omówiły Dobre praktyki dydaktyki sztuki w Od- dziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Gdańsku. Również 7 listopada studenckie Koło Naukowe Badaczy Kultury, działające przy In- stytucie Historii Sztuki UG, zorganizowało Spotkanie Prezesów Kół Naukowych, w któ- rym uczestniczyli przedstawiciele sześciu organizacji studenckich z różnych ośrodków w Polsce. Przedmiotem spotkania było omówienie bieżących projektów z udziałem kół naukowych oraz wymiana informacji w zakresie form zarządzania i finansowania ich działalności2. Ponadto tego dnia w Dworze Artusa odbył się oficjalny bankiet dla uczest- niczących w kongresie pracowników i studentów. W dniu 8 listopada obrady kongresu toczyły się w dwóch równoległych blokach. W Sali Czerwonej odbywały się kolejno panele: Artysta – studium przypadku oraz Arty- sta – dzieło – odbiorca. Recepcja, interpretacja, metoda, w Sali Mieszczańskiej zaś: Przed- mioty luksusowe w historii sztuki oraz Rzeczywistość zaklęta w dziele – ikonografia malar- stwa nowożytnego. Po zakończeniu obrad uczestnicy kongresu mieli możliwość udziału

2 Relacja ze spotkania: http://badaczekultury.wordpress.com/tag/spotkanie-prezesow-kol-naukowych/ [dostęp: 23 III 2015]. 147 w grupowym zwiedzaniu dwóch nowych gdańskich gmachów – Europejskiego Centrum Solidarności (oprowadzającym był Wojciech Targowski, jeden z jego architektów) oraz Teatru Szekspirowskiego przy ul. Bogusławskiego, a wieczorem odbyło się spotkanie in- tegracyjne w jednym z klubów na Głównym Mieście w Gdańsku. W dniu 9 listopada obradowano w ramach czterech paneli: Awangarda (?) w cieniu Jałty, Problem dziedzictwa – konserwacja i ochrona zabytków, a także Motywy ikonograficz- ne, programy ideowe oraz Elementy wyposażenia obiektów sakralnych: geografia artystyczna, kontekst przestrzenny, funkcja i problem atrybucji. Obrady panelowe zakończyło wystąpie- nie dra Jacka Bielaka, wieńczące i podsumowujące wydarzenia kongresu. II Ogólnopolski Kongres Studentów i Doktorantów Historii Sztuki w Gdańsku oce- niany jest przez jego uczestników jako szczególnie istotne przedsięwzięcie na rzecz zacie- śniania międzyuczelnianej współpracy oraz integracji środowiska młodych historyków sztuki, a osobom zaangażowanym w jego przygotowanie – przede wszystkim Katarzynie Wojtczak i Klaudiuszowi Grabowskiemu – należą się słowa podziękowania za włożony wysiłek. Aleksandra Girsztowt

Sprawozdanie z konferencji Origines et mutationes circa principio Mare Balticum (Gdańsk, 11–13 września 2014)

W dniach 11–13 września 2014 r. w siedzibie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdań- sku (dalej: NMM) przy ul. Ołowianka 9–13 odbyła się pierwsza edycja konferencji Ori- gines et mutationes circa principio Mare Balticum, zorganizowana przez NMM wspólnie z Uniwersytetem Gdańskim. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęli: Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk, Prezydent Miasta Gdańska Paweł Ada- mowicz, Burmistrz Pruszcza Gdańskiego Janusz Wróbel oraz Trójmiejskie Porozumienie Doktorantów. Uroczystego otwarcia obrad dokonali: wicedyrektor NMM Szymon Ku- las, prodziekan ds. nauki Wydziału Historycznego UG prof. dr hab. Krzysztof Lewalski oraz reprezentujący organizatorów mgr Andrzej Gierszewski. Tematem przewodnim konferencji było pojęcie transferu technologii, religii, dyplo- macji, kultury i wiedzy w okresie średniowiecza i nowożytności. Uczestnikami byli repre- zentanci polskich (Uniwersytet Jagielloński, Instytut Historii PAN, Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Sztuki PAN, Narodowe Muzeum Morskie, Uniwersytet Gdań- ski) oraz zagranicznych (Uniwersytet Karola Eberharda w Tybindze, Uniwersytet w St. Andrews) uczelni i instytutów badawczych. W trakcie dwudniowych obrad wygłoszono 20 referatów z zakresu archeologii, historii i historii sztuki. Wśród uczestników liczną grupę stanowili doktoranci Uniwersytetu Gdańskiego. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się wystąpienie Karoliny Beliny z Uniwer- sytetu Karola Eberharda w Tybindze, dotyczące studiujących tam gdańszczan, a także referat dr Martyny Mireckiej z Uniwersytetu w St. Andrews na temat obrazu polskiego ustroju we francuskiej i angielskiej prasie. Równie ciekawe było wystąpienie dr Anny Ka- linowskiej z IH PAN, która zaprezentowała działalność angielskiej dyplomacji w Rzecz- pospolitej na przykładzie Gdańska. W ostatnim, trzecim dniu konferencji uczestnicy mieli możliwość zwiedzania Prusz- cza Gdańskiego, w tym gotyckiego kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Św. oraz Mię- dzynarodowego Bałtyckiego Parku Kulturowego „Faktoria”. Wizyta w „Faktorii” została zorganizowania dzięki uprzejmości Centrum Kultury i Sportu w Pruszczu Gdańskim. W najbliższym terminie planowana jest publikacja pokonferencyjna (w formie elek- tronicznej). Organizatorzy czynią ponadto przygotowania do drugiej edycji konferencji, która odbędzie się w dniach 3–5 września 2015 r. Piotr Syczak

Sprawozdanie z XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów (Toruń, 21–25 kwietnia 2015)

W dniach 21–25 kwietnia 2015 r. odbyła się największa ogólnopolska konferencja dla studentów i doktorantów historii – XXIII Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów (bieżącą edycję zatytułowano W drodze ku przyszłości), podczas której młodzi adepci historii, archiwistyki, archeologii i historii sztuki mogli zaprezentować wyniki swoich badań. Tegoroczne spotkanie zostało zorganizowane przez studentów i doktorantów Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas uroczystości otwarcia konferencji prof. dr hab. Jacek Wijaczka wygłosił wykład inaugu- racyjny zatytułowany Procesy o czary we wczesnonowożytnej Europie – zarys problematyki. W obradach wzięło udział łącznie ponad 300 prelegentów z ponad 20 ośrodków naukowych w kraju. Wystąpienia prezentowano w ramach paneli poświęconych: historii starożytnej, średniowiecznej, nowożytnej, dziejom XIX w., dwudziestoleciu międzywo- jennemu, historii III Rzeszy, II wojnie światowej, okresowi PRL-u i historii powszechnej po 1945 r., historii sztuki, historii ubioru, dziejom kobiet w historii, historii Kościoła, Żydów, Torunia, historii sportu, medycynie, metodologii, naukom pomocniczym histo- rii, archiwistyce i zarządzaniu dokumentacją oraz wojskoznawstwu1. Uniwersytet Gdański reprezentowało łącznie 15 doktorantów i studentów Wydziału Historycznego UG (w tym 5 członków Naukowego Koła Doktorantów Historii UG). Lista referentów i tematów wystąpień reprezentantów UG jest następująca: mgr Tomasz E. Bielecki, Służba mieszkańców ziem zachodnich II Rzeczypospolitej w oddziałach Waffen SS w świetle akt Specjalnych Sądów Karnych; mgr Mariola Freza-Olczyk, Nadania ziemskie księcia zachodniopomorskiego Barnima I na rzecz zakonu cystersów; mgr Piotr Giziński, Recesy Hanzy jako źródło do badań gmerków; mgr Łukasz Grochowski, Młynarstwo zbożo- we w Tczewie w XVI wieku; mgr Paweł Łyziński, Życie i służba w 5 Dywizji Syberyjskiej; mgr Magdalena Pasewicz-Rybacka, Wizerunek „nowego człowieka” w polskim malarstwie socrealistycznym; mgr Bożena Ronowska, Wierzenia i praktyki magiczne z terenu Pomorza Gdańskiego w XVII i XVIII wieku na przykładzie procesów o czary; mgr Łukasz Sobczak, „Tag und nacht ane alles sumen” – pośpieszna korespondencja w państwie krzyżackim w I połowie XV wieku; Grzegorz Strosowski, Stosunek Dariusza I do Ahura Mazdy i wcze-

1 Pełny program konferencji został wydany drukiem w formie sześćdziesięciostronicowej broszury: Biuletyn Informacyjny XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów – W drodze do przyszłości, 21–24 IV 2015, Toruń, Toruń 2015. Więcej informacji na temat konferencji: http://xxiiiozhs.umk.pl [dostęp: 27 IV 2015]; http://historia.org.pl/2015/04/27/w-drodze-ku-przyszlosci-relacja-z-xxiii-ozhs-w-toruniu [dostęp: 27 IV 2015]. 150 Sprawozdania

śniejszych bóstw irańskich: Mitry i Apam Napat; mgr Piotr Syczak, Materiały Kontroli Państwowej z lat 1980–1990 w Archiwum Państwowym w Gdańsku jako źródło do badań historycznych; mgr Tomasz Wiśniewski, Za króla, cara i kajzera. Monarchizm w między- wojennym Toruniu; mgr Cezary Wołodkowicz, Michał Grabowski jako komendant placu miasta Gdańska (1807–1811); mgr Jagoda Załęska-Kaczko, Prawodawstwo antyżydowskie w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1933–1939; mgr Patryk Zieliński, Sprawa chłopska w świetle prasy konspiracyjnej z lat 1862–1863. Uczestnicy zjazdu, oprócz możliwości wysłuchania i dyskusji nad referatami kolegów z różnych ośrodków, mogli także wziąć udział w debatach oraz wykładach otwartych. W drugim dniu konferencji odbyły się dwie debaty: Spory o historię oraz Ku przyszłości mediów historycznych. W tym samym dniu wykład otwarty, pod tytułem „Piernik nazwa- ny Toruńskim”. Smak historii i symbol miasta, wygłosił dr hab. Jarosław Dumanowski, prof. UMK, a 23 kwietnia prof. dr hab. Tomasza Kempa zaprezentował opracowanie Zapomniany Samozwaniec Jan Faustyn Łuba a stosunki polsko-rosyjskie w I połowie XVII wieku. Warto zauważyć, że organizatorzy wprowadzili godne kontynuacji novum, wręczając wszystkim prelegentom ciekawe i przydatne do badań publikacje historyczne. Słusznym, zastosowanym w tegorocznej edycji rozwiązaniem był również udział pracowników na- ukowych w obradach. W ostatnim dniu XXIII OZHS-u odbył się sejmik, podczas które- go jednogłośnie dokonano wyboru organizatora kolejnego zjazdu – został nim Uniwersy- tet Jagielloński. Podsumowując – organizatorzy tegorocznego OZHS-u dobrze wywiązali się ze swoich zadań. Jędrzej Szerle

Sprawozdanie z konferencji International Medieval Congress 2014 (Leeds, 7–10 lipca 2014) oraz konferencji Kings and Queens 3 (Winchester, 11–13 lipca 2014)

W dniach 7–10 lipca 2014 r. odbyła się dwudziesta edycja największej europejskiej kon- ferencji poświęconej średniowieczu – International Medieval Congress, zorganizowanej przez Uniwersytet w Leeds. Podobnie jak w latach ubiegłych, nie mogło zabraknąć na niej pracowników naukowych i doktorantów z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy stawili się licznie na kongresie nie tylko jako referenci, lecz również pełniąc rolę moderatorów i organizatorów jednego z paneli. Tematem przewodnim IMC 2014 było szeroko rozumiane pojęcie imperium, do któ- rego nawiązywał każdy z trzech gdańskich paneli (z siedmioma referatami włącznie). W pierwszym panelu, zatytułowanym Yearning for the East: war and colonisation in me- dieval Eastern Europe, zaprezentowano dwa referaty doktorantów UG, poświęcone sto- sunkom w Europie Środkowo-Wschodniej: mgr Jędrzej Szerle, będący organizatorem pa- nelu, wygłosił „[…] God has decided to offer him this city, the kingdom of Rus’ and riches!”: Polish Eastward Expansion from the 10th–12th Centuries, z kolei mgr Aleksandra Girsz- towt przedstawiła To Conquer and to Hold: The ’s Colonisation Activity. Drugi panel, którego nazwa brzmiała Gdańsk: An Eastern Hanseatic City and Its Role in the Formation of a Marine Empire, został zorganizowany przez dr hab. Beatę Możejko, prof. UG. Organizorka przestawiła również referat zatytułowany The Large Caravel „Peter von Danzig” in Service to the . Po niej wystąpili mgr Paweł Sadłoń: The City of Gdańsk Faces the Threat of Danish during the 15th-16th Centuries, oraz dr Ewa Bojaruniec z Działu Historii Muzeum Historycznego Miasta Gdańska: The Ennoble- ment of Gdańsk Patricians as a Sign of Growing Political and Economic Independence of the City and Its Place within the Hanseatic League. Celem panelu było ukazanie szczególnej roli Gdańska jako ważnego członka Hanzy i zaznaczanie jego strategicznej pozycji w re- jonie tej części Bałtyku. Organizatorem trzeciego panelu, zatytułowanego Power, Expansion and Domination in Medieval Poland, 13th–15th Centuries, był dr hab. Sobiesław Szybkowski, prof. UG, który wygłosił referat The Confrontation of Two Local Empires: The Contention between the Polish-Lithuanian State and the Teuton Order in for Domination in the South-East Part of the Basin at the End of 14th and at the Beginning of the 15th Centuries. Następnie mgr Piotr Samól, będący doktorantem UG i asystentem na Wydziale Archi- tektury Politechniki Gdańskiej, przedstawił opracowanie In the Shadow of Salian and 152 Sprawozdania

Hohenstaufen Cathedrals: The Artistic Influance of the Holy on the Polish Romanesque Architecture in the 11th and 12th Century. Podobnie jak w latach ubiegłych, International Medieval Congress 2014 był wspaniałą okazją do wysłuchania interesujących, a czasami kontrowersyjnych referatów, dotykają- cych zarówno popularnych zagadnień (np. zakony rycerskie), jak i kwestii stosunkowo mało znanych (np. przedchrześcijańskie wierzenia Fryzów). Uczestnictwo w kongresie umożliwiło zapoznanie się z najnowszymi zagranicznymi publikacjami oraz spotkania z naukowcami z wielu zakątków świata. Szczególnie ważna dla naukowców z Gdańska była możliwość prezentacji wyników badań oraz upowszechniania wiedzy na temat hi- storii tej części Europy. Bezpośrednio po zakończeniu kongresu w Leeds, w dniach 11–13 lipca odbyła się trzecia edycja konferencji Kings and Queens, zorganizowana przez Royal Studies Network na Uniwersytecie w Winchesterze. Tym razem hasłem przewodnim konferencji było en- tourage, oznaczające dworską świtę, w związku z czym większość wystąpień skupiała na zagadnieniu otoczenia władców, im samym poświęcając nieco mniej uwagi. W konferen- cji wzięła udział dwójka doktorantów z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy wygłosili refe- raty w odrębnym panelu (sformułowanym z ich inicjatywy): mgr Jędrzej Szerle przedsta- wił zagadnienie Supporters and Traitors – Piasts’ entourage in 10–12th centuries, w którym przedstawił sylwetki najważniejszych znanych dostojników piastowskiego dworu, a mgr Aleksandra Girsztowt, będąca organizatorką panelu, wygłosiła referat Strange Court. Grandmaster and his entourage in Teutonic Order State, przedstawiając świtę Wielkiego Mistrza w Państwie Zakonu Krzyżackiego w Prusach. Oba referaty zostały dobrze przy- jęte, a ogrom zadanych pytań potwierdził, że próby zainteresowania badaczy z krajów Europy Zachodniej naszą historią nie są skazane na niepowodzenie. W International Medieval Congress w Leeds wzięło udział łącznie 2061 delegatów z 50 krajów, reprezentujących ośrodki akademickie najwyższej rangi. Jest to obecnie naj- ważniejsze europejskie, a może i światowe miejsce wymiany wiedzy i opinii o wiekach średnich, cieszy więc obecność polskich ośrodków akademickich, w tym Uniwersytetu Gdańskiego. W ramach konferencji Kings and Queens 3 zorganizowanych zostało blisko 30 paneli, a wzięło w niej udział około stu uczestników. Węższy zakres tematów podej- mowanych w Winchesterze pozwolił na skupienie badaczy najbardziej zainteresowanych otoczeniem dworskim, co zachęcało do merytorycznych dyskusji i ułatwiło wymianę poglądów, a także pozwoliło na pokazanie przykładów z naszej części Europy. Obie kon- ferencje dały okazję do zapoznania się z aktualnym dorobkiem naukowym czołowych badaczy oraz nowatorstwem w zakresie metodyki pracy i podejmowanych tematów. Jagoda Załęska-Kaczko, Cezary Wołodkowicz

Sprawozdanie z III Konferencji Historii Morskiej i Rzecznej (Gdańsk, 20–21 marca 2015)

W dniach 20–21 marca 2015 r. w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego odbyła się III Konferencja Historii Morskiej i Rzecznej, zorganizowana przez Naukowe Koło Doktorantów Historii UG1. Patronat honorowy nad konferencją objęli: Rektor Uniwer- sytetu Gdańskiego, prof. dr hab. Bernard Lammek, Dziekan Wydziału Historycznego, prof. dr hab. Wiesław Długokęcki, kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Histo- rycznym UG, dr hab. Anna Paner, Rada Doktorantów Uniwersytetu Gdańskiego, a także pięć instytucji zewnętrznych: Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, Urząd Morski w Gdyni, Liga Morska i Rzeczna, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni oraz Muzeum Miasta Gdyni2. Uroczysta inauguracja konferencji odbyła się 20 marca w Audytorium Wydziału Historycznego UG z udziałem m.in.: dziekana prof. dra hab. Wiesława Długokęckie- go, prodziekana dra hab. Arnolda Kłonczyńskiego, dr hab. Anny Paner, prof. dra hab. Krzysztofa Macieja Kowalskiego (opiekuna NKDH UG) oraz zaproszonych gości, repre- zentujących instytucje sprawujące honorowy patronat nad konferencją – dra inż. Jerzego Litwina (Dyrektora Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku), dra Jacka Friedricha (Dyrektora Muzeum Miasta Gdyni) i Tomasza Miegonia (Dyrektora Muzeum Marynar- ki Wojennej w Gdyni). List powitalny w imieniu Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni oraz Prezesa Ligi Morskiej i Rzecznej, dra inż. kpt. ż.w. Andrzeja Królikowskiego, odczy- tał mgr Tomasz Bielecki, sekretarz Naukowego Koła Doktorantów Historii UG. Po uro- czystym otwarciu konferencji dr hab. Arnold Kłonczyński, prof. UG, z Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego wygłosił wykład Sny o Wolności. Ucieczki Polaków przez Bałtyk w latach 1945–1989, po którym rozpoczęły się dwudniowe obrady. W konferencji uczestniczyło blisko 70 referentów, w tym 25 studentów i doktoran- tów z Uniwersytetu Gdańskiego (m.in. 8 członków NKDH UG). Pozostałe 24 instytucje reprezentowane podczas konferencji to: Akademia Ignatianum w Krakowie, Akademia Morska w Gdyni, Akademia Obrony Narodowej w Warszawie, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Liga Morska i Rzeczna, Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Muzeum Archeologiczne w Gdańsku, Muzeum Miasta Gdyni, Narodowe Muzeum Morskie

1 Pierwsza i druga edycja konferencji odbyły się w latach 2011 i 2013 na Wydziale Historycznym UG (zob. O. Myszor, J. Załęska-Kaczko, Sprawozdanie z działalności Naukowego Koła Doktorantów Historii Uniwersytetu Gdańskiego w latach 2010–2013, „Argumenta Historica” 2014, nr 1, s. 197–198). 2 Korzystając z okazji, organizatorzy pragną złożyć gorące podziękowania wszystkim osobom oraz instytu- cjom zaangażowanym w przygotowanie konferencji. 154 Sprawozdania w Gdańsku, Polska Akademia Nauk, Stowarzyszenie Historyczne Muzeum Dywizjonu Lotniczego w Pucku, Stowarzyszenie „Wyprawy Wrakowe”, Uniwersytet w St. Andrews w Szkocji, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytet Łódzki, Uniwersy- tet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersy- tet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Zielono- górski3. Obrady toczyły się równolegle w dwóch bądź trzech sekcjach. Szeroki zakres podejmo- wanych zagadnień odzwierciedlał podział na poszczególne sekcje, które były poświęcone w głównej mierze: archeologii podwodnej, roli akwenów w wierzeniach przedchrześci- jańskich, budownictwu okrętowemu od średniowiecza po wiek XX, polityce i gospodar- ce morskiej, historii handlu morskiego i transportu rzecznego, incydentom, potyczkom i bitwom na rzekach, morzach i oceanach, taktyce wojen morskich, przebiegowi i skut- kom poszczególnych wypraw morskich i kolonizacji w dobie nowożytnej, flocie wojennej na przestrzeni dziejów i procesom jej modernizacji, osadnictwu rybackiemu i procesom miastotwórczym w portach, społeczno-politycznym aspektom żeglugi śródlądowej, pi- ractwu morskiemu, emigracji i ewakuacji drogą morską, obchodom jubileuszów i rocz- nic związanych z historią morską, wystawiennictwu o tematyce marynistycznej, dziejom szkolnictwa morskiego i budownictwa portowego, a także problematyce morskiej w pra- sie codziennej, fachowych periodykach, literaturze, numizmatyce i pieśniach. W dniu 21 marca uczestnicy konferencji mieli możliwość udziału w wycieczce do Gdyni, podczas której zwiedzano – dzięki uprzejmości honorowych patronów – Muzeum Miasta Gdyni, Muzeum Marynarki Wojennej, a także fregatę „Dar Pomorza” (udostęp- niony przez Narodowe Muzeum Morskie). Po zakończeniu obrad odbyło się nieformal- ne spotkanie integracyjne w kilkunastoosobowym gronie, podczas którego wielokrotnie powracano do problematyki poszczególnych wystąpień i zadeklarowano podtrzymanie cyklicznego charakteru spotkań. Przebieg konferencji można ocenić jako wysoce zadowalający. Wygłoszone w toku obrad referaty prowadziły wielokrotnie do ożywionych, długotrwałych dyskusji, stymu- lujących integrację młodych badaczy z różnych ośrodków akademickich, realizując tym samym główny cel organizatorów konferencji. Obecnie, dzięki wsparciu Dziekana Wy- działu Historycznego, prof. dr hab. Wiesława Długokęckiego, prowadzone są przygoto- wania do wydania w roku akademickim 2015/2016 recenzowanej publikacji pokonfe- rencyjnej.

3 Program konferencji został rozpowszechniony m.in. za pośrednictwem patrona medialnego konferencji: www.wiekdwudziesty.pl/iiikhmir [dostęp: 25 III 2015]. Noty o autorach

Hubert Baumann – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii sztuki; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Instytucie Historii Sztuki.

Aurelia Bladowska – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii sztuki; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Hisotrii Sztuki UG w Zakładzie Historii Sztuki Nowoczesnej.

Jan Daniluk – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziało- wych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej Polski; pracownik Działu Naukowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Marcin Finc – absolwent studiów magisterskich na kierunku archeologii; doktorant na Wydzia- łowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Powszechnej Średniowiecza.

Aleksandra Girsztowt – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Powszechnej Średniowiecza.

Dominika Hempel – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Naj- nowszej Powszechnej.

Jan Hlebowicz – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydzia- łowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej Polski.

Kamil Kaliszuk – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziało- wych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Myśli i Kultury Politycznej.

Barbara Klassa – doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny UG, adiunkt w Instytucie Historii UG w Zakładzie Metodologii Historii i Historii Historiografii.

Anna Krüger – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii oraz licencjackich na kierunku kulturoznawstwa; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Hi- storii Sztuki UG w Zakładzie Historii Nowożytnej Polski. 156 Noty o autorach

Grzegorz Labuda – doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, specjalizacja: historia naj- nowsza Polski; absolwent studiów magisterskich i doktoranckich na kierunku historii na UG.

Paweł Nastrożny – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydzia- łowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Archiwistyki.

Magdalena Nowak – doktor, adiunkt w Instytucie Historii UG w Zakładzie Historii Najnowszej Polski.

Wojciech Podjacki – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wy- działowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnow- szej Polski.

Iwona Sakowicz – doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny UG, adiunkt w Instytucie Histo- rii UG w Zakładzie Historii Polski i Powszechnej XIX w.

Piotr Syczak – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziało- wych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej Polski.

Jędrzej Szerle – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziało- wych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Średniowiecza Polski i Nauk Pomocniczych Historii.

Cezary Wołodkowicz – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wy- działowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Polski i Powszechnej XIX w.

Jagoda Załęska-Kaczko – absolwentka studiów magisterskich na kierunkach historii sztuki i pra- wa; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Za- kładzie Historii Sztuki Nowoczesnej.

liWvdawnrctv/o LjniW'"r5vtet! Cd.ń5 (]ego

ISSN 2353-083q