JACEK OWCZARSKI

ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI

POLSKA KRWAWIĄCA 1944 - 1948

WARSZAWA 2011 Wydanie II elektroniczne, Warszawa, 2013 Stowarzyszenie Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej Spis treści

WSTĘP...... 3

Rozdział I Prolog – Bić się czy bić?...... 4

Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski...... 13

Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944...... 38

Krajobraz przed bitwą - Nadzieje...... 38

Bitwa 1944 - Rzeczywistość...... 59

Krajobraz po bitwie - Upadek...... 86

Czas na podsumowanie...... 116

Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...... 119

Czas na podsumowanie...... 157

BIBLIOGRAFIA...... 160

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 2 WSTĘP

„ Nikt nie jest tak dobry w zabijaniu własnej historii jak Polacy”. (Muniek Staszczyk – lider zespołu T-Love)

WSTĘP

Swoją książką, podaną w skondensowanej formie, chcę poprzez przedstawienie mało znanych faktów i opinii zwrócić uwagę, do jakich tragicznych następstw dla naszego kraju dochodziło, gdy romantyzm polityczny naszych wodzów różnego szczebla brał górę nad postulatami realistów (też patriotów), często posądzanych o zdradę. Moją intencją jest włączenie się w nurt nieustających rozważań, sporów i analiz, dotyczących sensu wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 r. i działalności podziemia niepodległościowego od 1945 r. Rozrzut opinii i stanowisk, dotyczących wymienionych wydarzeń, jest ogromny. Wynika to, być może, z powodu nie przestrzegania kanonu wymaganego przy logicznym rozumowaniu, a zwanym związkiem przyczynowo-skutkowym. Ten kanon, moim zdaniem, jest obcy polityce historycznej, w której prawdy się nie szuka - prawdę się uchwala. Prowadzi to do deformacji ocen i utrwalenia w świadomości obywateli, narzuconej przez różne władze i instytucje, określonej wizji przeszłości. Nie zawahałem się w mojej pracy przedstawić mroczne i krwawe epizody z naszej historii, które były i są przedstawiana jako powód do dumy i chwały w kategoriach narodowo-patriotycznych. Pragnąłbym bardzo, by moja książka przyczyniła się co najmniej do złagodzenia, często nienawistnych sporów rodaków, dotyczących interpretacji najnowszej historii Polski.

A u t o r

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 3 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić?

ROZDZIAŁ I PROLOG – BIĆ SIĘ CZY NIE BIĆ?

Myśląc o Powstaniu Warszawskim z 1944 r. i jego skutkach, śledziłem historię Polski od okresu jej I rozbioru w 1772 r. do Powstania Styczniowego w 1863 r. Ciekawiły mnie metody przyjęte przez polskich patriotów, dążących do odzyskania przez kraj niepodległości. Czy stawiali sobie pytania, prowadzące w finale do wyborów: bić się, czy nie bić?; iść na taktyczny kompromis, czy stosować bierny opór?; czy jesteśmy na tyle przygotowani, by wywołać powstanie, które przyniesie sukces, a nie porażki? Czy zdawano sobie sprawę, że gdyby udało się zepchnąć orężem zaborcę na Wschód, to Austria i Prusy nie pozostałyby obojętne? Nasi trzej zaborcy obawiali się skutków Konstytucji z 3 maja 1791 r. dla swoich społeczeństw. Stąd pojawił się strach, że Polska może iść drogą Wielkiej Rewolucji Francuskiej i zdestabilizować sytuację polityczną rejonu – odpowiedzią był II rozbiór Polski w 1793 r. (w 1795 r. przegrane Powstanie Kościuszkowskie – III rozbiór Polski). Wojska tych monarchii absolutystycznych miały zawarte układy o wzajemnej pomocy. W przypadku naruszenia interesów któregoś z zaborców, pozostałe gotowe były ruszyć mu na pomoc, by zdławić wymierzone przeciwko niemu powstanie. Jednak zadufanie Polaków we własne siły, patriotyzm połączony ze spontanicznością, nie docenianie sił przeciwnika i wiara w pomoc Opatrzności brały górę. Przeważały nad ostrzeżeniami i racjami pragmatyków. Zdawali oni sobie sprawę, że droga do niepodległości dla następnych pokoleń będzie trudna do osiągnięcia. Szczególnie w sytuacji, gdy kraj poprzez nie do końca przemyślane akcje wyzwoleńcze, będzie rujnowany na wszystkich polach, a tysiące najwartościowszych ludzi zostanie bezpowrotnie utraconych. I jeszcze inne kwestie stawiane przez patriotów o szerokich horyzontach myślowych. Niezbędnym było dla nich ukrócenie egoistycznych

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 4 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić? zachowań szlachty i magnatów, nie zawsze służących interesom Rzeczpospolitej. I dalej, rozwój gospodarczy kraju, faktyczne zniesienie pańszczyzny i niesienie chłopstwu oświaty (Na marginesie: w protestanckiej Szwecji, już od XVIII wieku istniał obowiązek nauczania każdego parobka czytania i pisania). Ludzie ci zdawali sobie sprawę, że wieś polska mogłaby wówczas stać się świadomie patriotycznym dawcą i zapleczem sił zbrojnych. Rozbiory Polski i okres porozbiorowy wywarły znaczący wpływ na wszystkie aspekty naszego życia narodowego. Nie tylko w sferze polityczno–gospodarczej, ale w ogromnym stopniu na narodową psychikę i systemy wartości. Ciągle żywe wspomnienia z lat, gdy byliśmy wielkim i silnym państwem, zderzały się z brakiem niezawisłości, ograniczeniem praw obywatelskich i niedorozwojem ekonomicznym. Tworzenie mitologii narodowej, nie zawsze zgodnej z prawdziwymi wydarzeniami, akcentującej nade wszystko pozytywne dokonania polskiego oręża i społeczeństwa, miały stanowić antidotum na poczucie klęsk i upokorzeń. Historyk Emanuel Raztworowski postawił tezę, iż Rzeczpospolita porozbiorowa stała się państwem „rewizjonistycznym”, skazanym na dążenie do odzyskania strat, a przez to niebezpiecznym dla sąsiadów. Dodawaliśmy sobie otuchy i umacnialiśmy się w wierze, że Francja i Turcja pomogą nam w wybiciu się na niepodległość. Zachodni europejczycy wiele razy dawali wyraźne dowody sympatii i podziwu dla naszych heroicznych powstań, potępiając równocześnie postępowanie państw zaborczych. Nieliczne głosy krytyczne znanych postaci życia politycznego, osób w gruncie rzeczy nam życzliwych, odrzucaliśmy. Traktowaliśmy je jako ujmujące naszej dumie narodowej i powstrzymujące aspiracje wolnościowe społeczeństwa. Chłonęliśmy każde frazesy płynące z Zachodu, odpowiadające naszym oczekiwaniom, przyjmując je za wyraz stania po naszej stronie. A wspólne z cesarzem Napoleonem walki w XIX w. we wszystkich kampaniach (z wyjątkiem Egiptu) budowały, naszym zdaniem, wieczysty fundament przyjaźni i obrony naszej suwerenności. Upadek Cesarza Napoleona Bonaparte to dla Polski koniec iluzji o staniu się

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 5 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić? znów mocarstwem w Europie Środkowo-Wschodniej. Po kilku latach triumfu nadzieje zostały przekreślone przegraną w prowadzonej wspólnie z Napoleonem wojnie przeciw Rosji (1812 r.). Znów zostaliśmy pokonani i otoczeni wrogimi państwami. 3 maja 1815 r. następuje na Kongresie Wiedeńskim podział przez zaborców ziem Księstwa Warszawskiego (powstałego w 1807 r. za sprawą Napoleona). Utworzone zostaje Królestwo Polskie o ograniczonej autonomii, pozostające w unii personalnej z imperium rosyjskim. W okresie rozbiorów wśród animatorów życia polityczno– ustrojowego pojawia się wyraźna polaryzacja stanowisk. Następuje wewnętrzny podział na realistów i romantyków. Dla realistów zasadniczym celem było utrzymanie silnej substancji i tożsamości narodowej, poprzez postęp gospodarczy, naukowy i kulturalny wraz z jak największymi swobodami obywatelskimi. Zdawali oni sobie sprawę, że odzyskanie pełnej niepodległości uzależnione będzie od sytuacji politycznej w krajach sąsiednich i na europejskim forum. Romantycy (ludzie, nawiązujący do wolnościowych ideałów, związani z kultem męczeństwa i mistycznych wizji, przeszłości historycznej, akceptujący spontaniczność) uznawali, że odzyskanie niepodległości powinno być celem nadrzędnym i wymaga pełnego poświęcenia narodowego i osobistego. Bez względu na skalę cierpień i poniesionych strat. Romantyków z reguły cechowało rozdarcie duszy, tragiczna świadomość wyboru pomiędzy uczuciem, a rozumem. Wszystkie polskie powstania przeciw Rosji przyniosły jednak, wbrew nadziejom, pogorszenie sytuacji społeczeństwa. Ich twórcy i dowódcy nie zastanawiali się, jakie uzyskać należy konieczne warunki, aby ten niepodległościowy cel został osiągnięty. Zapominali również często, w jakim stopniu istnieje prawdopodobieństwo, by te uwarunkowania konieczne do uzyskania podstawowego celu zostały spełnione. Nie zastanawiano się nad proporcją sił w walce i realną możliwością pomocy z zewnątrz kraju. Współczesny historyk Konrad W. Studnicki-Gizbert w miesięczniku „Dziś” nr 12/97 str. 49 przedstawia następujące twierdzenia, z którymi

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 6 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić? w pełni się identyfikuję: „Starcie racjonalistów z romantykami było starciem światopoglądów. Realiści wymagają przemyślenia zagadnienia, czy ofiary, wynikające z poważnych decyzji, mają sens. Natomiast wielu romantyków uważa, że heroizm w walce o ojczyznę jest wartością samą w sobie. Można argumentować, że wychowanie ludzi gotowych poświęcić wszystko dla sprawy, dla których hasło „Bóg, honor, ojczyzna” nie jest pustym frazesem, zapewnia przetrwanie narodu w ciężkich czasach, ale dla ludzi myślących kategoriami honoru i ojczyzny, pragmatyczne rozważania o tym, co warto poświęcić, są zbyteczne i niesmaczne”. Romantyzm był i może być wielką siłą polityczną, kulturotwórczą, zjawiskiem ideowo–narodowym. Ale romantyzm często w polityce, w dążeniu do wolności i w życiu społecznym bierze pragnienia za rzeczywistość oraz żywi się mitami. Wtedy w konfrontacji z twardą rzeczywistością i przeciwnościami prowadzi w większości wypadków do upadku postawionych sobie celów niepodległościowych. Społeczeństwo miało odbierać mity jako tworzywo zespalające w działaniu, a dla polityków stanowiły one narzędzie sterowania nastrojami i emocjami społecznymi. Zrodziło to odwieczny problem, który charakteryzuje polską klasę polityczną, a mianowicie przewagę energii i emocji nad inteligencją i rozwagą. Nieszczęściem w podawaniu i nauczaniu historii naszego kraju jest to, że romantycy są uznawani za patriotów, a realistów często uważa się za zdrajców. Wypracowanie przez obie strony jakiegoś kompromisowego stanowiska, gdy chodziło o los państwa i narodu, z reguły doprowadzało do kłótni, w których obie strony nie szczędziły sobie obraźliwych epitetów. Romantyzm w politycznych ideach – tak, ale jako wstępna i inspirująca gra. Uważam, że lejce kierujące do boju rydwany romantyków powinny znajdować się w rękach realistów– pragmatyków. Romantyczni przywódcy dążyli do porozumienia się z narodem ponad głowami pragmatycznej inteligencji – elit (ludzie merytoryczni, o wysokiej pozycji społecznej i szerokich horyzontach myślowych). W naszej politycznej historii romantycy zawsze konsekwentnie głosili teorie odwołujące się do podstawowych warstw

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 7 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić? społecznych – mas. Uważali religijne masy za zdrową tkankę społeczną, pragmatyków zaś i ich zwolenników traktowano jako element zbyt ugodowy i zainfekowany obcymi modernistycznymi teoriami. Niegodni więc byli szerokiej społecznej aprobaty. Takie rozumowanie, pozbawione chęci i umiejętności zrozumienia wartości i celów odmiennych od własnych z reguły kończyło się katastrofalnie dla narodu i elit. Narzucano społeczeństwu, często za aprobatą części kleru katolickiego, jeden model patriotyzmu, jedne wzorce kultury, jeden rodzaj więzi narodowej i jedno wyznanie religijne. Tak więc dla romantyków, traktujących raz przyjętą ideę, jako nienaruszalną świętość, pojęcie kompromisu oznaczało zdradę, czy też kapitulację zarówno w spornych sprawach wewnętrznych, jak i w relacjach międzynarodowych. I to nie zmieniło się w Polsce do dzisiaj. W XIX w., jak pisze K.W. Studnicki–Gizbert, jedyne lata postępu gospodarczego i uporządkowanie spraw finansów Królestwa Polskiego (pod berłem Rosji) zawdzięczaliśmy ministrowi skarbu księciu Druckiemu – Lubeckiemu. W zamierzeniach cara – reformatora Aleksandra I, po nadaniu Finlandii (też w granicach imperium rosyjskiego) pełnej autonomii, następnym krokiem miało być przyznanie autonomii Królestwu Polskiemu. Wybucha w 1830 r. Powstanie Listopadowe i zamiast ukazów o autonomii car Mikołaj I przysłał wojska do stłumienia Powstania. We wrześniu 1831 r. Powstanie upadło, a znaczna ilość oficerów, posłów na sejm oraz członków rządu narodowego (powstałego w czasie Powstania) udała się na emigrację do państw zachodnich. Reformy księcia upadły, a jego postać stała się zapomniana. Młodzi podchorążowie Wojska Polskiego, którzy zniszczyli autonomię Królestwa rozpoczynając niepotrzebne powstanie, za sprawą romantyków znaleźli się w panteonie narodowym. Wybitny realista i mąż stanu margrabia Aleksander Wielopolski miał świadomość klęski Powstania Styczniowego 1863 r. Przewidywał, że w Królestwie Polskim nastąpi dalsze zniesienie swobód obywatelskich, polskich instytucji i odrębności terytorialnej, a drogi prowadzące na Sybir znów zapełnią się tysiącami zesłańców z

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 8 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić? najbardziej wartościowych grup społecznych. Nie trafił jednak swoimi przemyśleniami i racjami do rozsądku romantycznych Polaków. Nie cieszy się on od lat uznaniem i sympatią nauczycieli historii Polski ze swoim alternatywnym wzorem patriotyzmu. Przegrane tragiczne postacie z tego okresu podawane są jako wzór dla młodzieży. Cyprian Kamil Norwid wysoko cenił margrabiego, bronił go przed atakami niepodległościowców-irracjonalistów. W swoich politycznych rozważaniach nasz wielki poeta zgadzał się z Wielopolskim, że nie jesteśmy wyspą na politycznym morzu Europy. I dalej, że zachowując własną tożsamość, nie należy odciągać Rosji od Europy, spychając ją w kierunku Azji. Grozić to bowiem może, że Rosja stanie się forpocztą milionów Chińczyków, którzy zaleją świat. I pomyśleć, że te przewidywania naszego poety-realisty miały miejsce półtora wieku t e m u . Przy omawianiu powyższych wydarzeń warto przypomnieć, że w XX wieku za sprawą niepodległościowych realistów miały miejsce rzetelnie przygotowane powstania przeciw niemieckiemu zaborcy zakończone zwycięstwami. Wielkopolskie na przełomie lat 1918 i 1919 oraz Śląskie w latach 1920-21 z istotną pomocą francuskiej misji wojskowej. Były one jednak wówczas (a chyba i obecnie) traktowane przez polityków i w świadomości ogółu społeczeństwa polskiego jako wydarzenia drugorzędne. Priorytetem w odbiorze miały i mają być te przegrane – przeciw Rosji – ale moralnie zwycięskie.. . Na marginesie wspomnę o dziejach rodu Kleniewskich herbu „Zagłoba” od wieków wiernie służących Polsce, a związanego również z moją osobą. A to za sprawą pochodzącej z wielodzietnej rodziny, Marii Kleniewskiej ur. w 1886 r. – mojej babki. W tym burzliwym również w wydarzenia polityczne XIX wieku, podziały na romantyków i realistów nie ominęły rodu Kleniewskich. Do tej pierwszej grupy należy zaliczyć Macieja (ur. 1789 r.) mieszkającego na Mazowszu. Bierze on czynny udział w powstaniu dekabrystów w 1825 r., a następnie jako oficer walczy w Powstaniu Listopadowym w 1830 r. Po przegranym Powstaniu udaje się na emigrację do Francji, gdzie z Francuzką zakłada rodzinę. Syn jego, Piotr Gaston, zostaje ojcem mojej babki. Ten odłam

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 9 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić?

Kleniewskich w kolejnych pokoleniach związany jest z Francją jak i z Polską, będącą pod zaborem rosyjskim. Jednak do czasu wybuchu II wojny światowej nie odgrywają oni znaczącej roli w życiu politycznym i gospodarczym kraju. Brat Macieja ze swoimi synami – Janem i Władysławem – zamieszkują od lat na Lubelszczyźnie. Posiadają tam duże majątki ziemskie Opole i Niezdów k/Lublina. Zachowują i pomnażają swój stan posiadania, nie wchodząc w konflikty z rosyjskimi władzami (targowiczanie?). Oni to, w odróżnieniu od Kleniewskich z Mazowsza, od lat prowadzą intensywną działalność organiczną z myślą o następnych pokoleniach. Zakładają cukrownie, sadownictwo, przetwórnie, intensyfikują i modernizują rolnictwo. W 1892 r. Kleniewscy wybudowali drewnianą kolej wąskotorową, na której konie ciągnęły platformy od folwarku w Polanówce do cukrowni w Zagłobie. W 1900 r. tory zmieniono na żelazne, a konie na parowozy. Po I wojnie światowej dobudowano kolejne odcinki torów do stacji PKP Nałęczów, do Opola Lubelskiego i Piotrowin nad Wisłą (tu Kleniewscy eksploatowali statek towarowo-pasażerski „Zagłoba”, kursujący między Sandomierzem a Warszawą). Tabor kolejowy modernizowano, wprowadzając oprócz przewozów towarowych, również ruch pasażerski. Nie tylko inwestycjami, dającymi zyski, żyła ta lubelska rodzina. Współdziałała ona w XIX wieku w rozwoju oświaty i kultury wśród miejscowej ludności. Jan i Maria Kleniewscy w swej posiadłości ziemskiej Kluczkowice, skupiającej kilkanaście dużych folwarków, zakładają w 1892 r. Towarzystwo Ziemianek. Zapisało się ono jako ważny ośrodek polskości w przeciwstawianiu się w prowadzonej od lat rusyfikacji, oraz jako znacząca placówka kulturalna i gospodarcza. Tu Maria, gromadząc okoliczne ziemianki, wdrażała zebranym potrzebę budzenia ducha narodowego wśród ludu, oraz konieczność rozwoju ekonomicznego kraju poprzez czynne uczestnictwo kobiet w środowiskach wiejskich. Realizowano te idee w terenie, co wydatnie przyśpieszyło rozwój drobnego rolnictwa wraz z poprawą sytuacji materialnej włościan. Ach ci lubelscy Kleniewscy – patrioci, czy kolaboranci?

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 10 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić?

W 1957 r. byłem na jednej z prywatek (gdzie się podziały tamte prywatki ...). Paru osób zupełnie nie znałem. Przy powitaniu z nimi, był wówczas taki zwyczaj, przedstawialiśmy się nazwiskami, usłyszałem w odpowiedzi na moje – jestem Kleniewski. Od niepamiętnych czasów, ci z Mazowsza, nie kontaktowali się z tymi z Lubelszczyzny. Szybko doszliśmy do wspólnych rodzinnych korzeni. Po paru kieliszkach, będąc już na „ty”, nowopoznany Kleniewski zwrócił się do mnie: „Jacek, nie macie co nam, podobno targowiczanom, zazdrościć, czy też patrzeć na nas z niechęcią, władza ludowa rozparcelowała i upaństwowiła nas dokumentnie”. W okresie międzywojennym (1918–1939), gdy Polska tylko za sprawą wojny powszechnej pomiędzy naszymi zaborcami, odzyskała wolność, dalej dominowały tendencje romantyczne w świecie politycznym. Cechowały się one m.in. nostalgią i poczynaniami za mocarstwową Polską, nadającą ton polityczny w Europie Środkowo- Wschodniej. Ewidentnym przykładem tworzenia kolejnego mitu o naszej mocarstwowości i wzbudzanie entuzjazmu społeczeństwa gotowego do ofiar miało miejsce w październiku 1938 r. Wtedy to Wojsko Polskie, wykorzystało rozbiór Czechosłowacji dokonywany właśnie przez Hitlera. Przy społecznym aplauzie („precz z Czechami”) wkroczyło na teren naszego sąsiada, anektując Zaolzie. Minister Spraw Zagranicznych Józef Beck, za polityczne przygotowanie tego „zwycięstwa”, otrzymał od prezydenta RP Order Orła Białego. Czesi, nasz ówczesny najazd na ich terytorium, określili nie bez racji, jako „nóż w plecy”. Warto przypomnieć, że ambasador RP w Londynie Józef Lipski, przed czekającą go rozmową z Kanclerzem Hitlerem, otrzymał 19 września 1938 r. dyspozycje od min. Becka. Ambasador, na spotkaniu, ma m.in. zawiadomić Kanclerza, że: „Rząd RP przez swoją postawę sparaliżował możliwość interwencji Sowietów w sprawie czeskiej” (Czechosłowacja miała zawarty pakt z ZSRR o pomocy wojskowej w przypadku agresji). I dalej, że: „w ciągu ubiegłego lata rząd polski czterokrotnie odrzucił propozycję przyłączenia się do interwencji międzynarodowych w obronie Czechosłowacji.”

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 11 Rozdział I Prolog – Bić się czy nie bić?

Sekretarz Winstona Churchilla John Colville, po aneksji Zaolzia, w dzienniku zatytułowanym „The Frings of Power” zanotował: „ P o l a c y zasługują na jak najgorszy los za to, jak potraktowali Czechów i nikt nie powinien się nad nimi litować, gdy nadejdzie ich kolej.” Przewidywania te, niczym słowa złej wróżki, już po roku okazały się prawdziwe dla Polski. Nie wnikając w szczegóły, 17 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła na tereny II RP. Twardej lekcji realizmu polityczno-narodowego udzielił Polakom w 1942 r. minister spraw wewnętrznych w rządzie brytyjskim (Churchilla) Herbert Morison. W rozmowie z Adamem Ciołkoszem, członkiem Polskiej Rady Narodowej w Londynie, powiedział: „ Z i e m i e na wschód od Linii Curzona są z natury sporne, gdyż zamieszkuje je ludność kilku narodów: Polaków, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. Roszczenia do takich terenów my określamy jako imperializm. Na to, by być imperialistą, trzeba rozporządzać siłą i umieć rządzić. Siły nie macie, a umiejętnością rządzenia też się nie wykazaliście [...] Nie rozporządzając własną siłą, chcecie realizować wasze imperialistyczne cele naszą siłą.” Z tej i podobnych przestróg Polacy nie wyciągnęli żadnych racjonalnych wniosków. Rząd na uchodźstwie i KG AK , pełni wiary we własne siły i poparcie Anglii i USA, szykować się będą (nie tylko na Kresach) do militarnego zwarcia z Armią Czerwoną.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 12 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

ROZDZIAŁ II ROK 1944 - AKCJA „BURZA” – DALSZE KRWAWIENIE POLSKI

Powstanie Warszawskie w 1944 r. miało być ostatnim zwycięskim akordem Akcji „Burza” w rozgrywce ze Stalinem o to, kto przejmie władzę w powojennej Polsce – Rząd RP na uchodźstwie w Londynie, czy siły polityczne skupione wokół Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego powstałego 20 lipca 1944 r. w Moskwie. Po klęsce Polski we wrześniu 1939 r. Prezydent Rzeczpospolitej na uchodźstwie Władysław Raczkiewicz dnia 30 września 1939 r. powołał nowy rząd. Na jego czele stanął gen. Władysław Sikorski, w którym zdecydowaną większość stanowili ludzie z przedwrześniowej opozycji. Zgodnie z Konstytucją RP z 1935 r. rząd ten zapewniał ciągłość prawną władz polskich w układach międzynarodowych. Wielka Brytania, po upadku Francji, udzieliła zgody na działalność rządu RP na własnym terenie. Główną troską gen. Sikorskiego, jako premiera stało się odbudowanie polskich sił zbrojnych na Zachodzie, jak również skupienie niepodległościowej konspiracji wojskowej w kraju pod jego k o n t r o l ą . PKWN powołany został przez delegatów Krajowej Rady Narodowej i Związku Patriotów Polskich w ZSRR. Podlegał on polityce rządu ZSRR i osobistej ingerencji ze strony Stalina. Komitet miał spełniać rolę administratora na terenach Polski w miarę uwalniania ich od Niemców przez Armię Czerwoną i Armię Polską, utworzoną w ZSRR. Na czele PKWN stanął socjalista z KRN Edward Osóbka-Morawski. Rok 1943, dla Polski i Europy środkowo–wschodniej, oraz dla wzajemnych relacji koalicji antyhitlerowskiej był rokiem przełomowym i decydującym. Rok ten miał zadecydować o losie Polski, jej granicach i ustroju polityczno–gospodarczym. Poniżej podaję podstawowe wydarzenia mające wpływ na przyjęty kierunek myśli politycznej i militarnej ze strony rządu na uchodźstwie w Londynie, dowództwa Armii Krajowej i sił politycznych w kraju.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 13 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

1 . Klęska 330 tys. armii niemieckiej (kapitulacja 2 luty 1943 r.) pod Stalingradem. Ta jedna z decydujących bitew strategicznych w czasie II wojny światowej przekreśliła iluzje znacznej części wojskowych, polityków i rządu na uchodźstwie w Londynie o wzajemnym wykrwawieniu się ZSRR i Niemiec. Taki prognozowany rozwój sytuacji na froncie wschodnim, wg życzeń obozu na obczyźnie, miał pozwolić wojskom anglo-amerykańskim na ostateczne pokonanie hitlerowskich Niemiec. W konsekwencji doprowadziłoby to do oswobodzenia Polski ze strony zachodnich a l i a n t ó w . Polski polityk i publicysta w Londynie Tadeusz Katelbach pisał: ”Wieść o klęsce Niemiec pod Stalingradem przyniosła nam radość , która przemieniła się w rozpacz. Co to będzie! Co będzie, jak zawiodą wszelkie kontrofensywy niemieckie i armia sowiecka, może jeszcze w tym roku zacznie zalewać Polskę?” Zwycięstwo Armii Czerwonej pod Stalingradem (a w pół roku później na Łuku Kurskim) spowodowało wielki wzrost znaczenia ZSRR, oraz pozycji Stalina. Niestety, równolegle malało znaczenie polskiego rządu w Londynie, będącego niezmiennie w opozycji do M o s k w y . 2 . Premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill, zdając sobie sprawę z coraz większego znaczenia w kraju Polskiej Partii Robotniczej, mimo że nie licznej, zaczął domagać się scalenia wszystkich środowisk politycznych w okupowanej Polsce. Parokrotne rozmowy scaleniowe przeprowadzono w Warszawie w lutym 1943 r. Ze strony PPR prowadził je Władysław Gomułka i Jan Strzeszewski. Obóz londyński reprezentowali ludowcy – Kazimierz Bagiński, Jan Piekałkiewicz i Konstanty Januszewski. Stawiane przez strony warunki (np. wymaganie od PPR-u, by uznał i podporządkował się Delegatowi Rządu na Kraj, czy też ze strony PPR wymaganie wyłączenia w przyszłości przedstawicieli sanacji i Obozu Narodowo-Radykalnego) nie rokowały realnych możliwości współpracy. Obie strony zaczęły zdawać sobie sprawę, że dalsze

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 14 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

wzajemne stosunki będą taktyczną grą prowadzącą w krótkim czasie do otwartej wrogości. 3 . Odkrycie przez Niemców w kwietniu 1943 roku masowych grobów oficerów polskich zamordowanych przez NKWD w Katyniu. Ustosunkowanie się do tego wydarzenia przez rząd Polski poprzez zwrócenie się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, oraz podjęcie z Niemcami akcji w celu wyjaśnienia sprawców tego mordu, spowodowało zerwanie przez ZSRR 21 kwietnia 1943 roku stosunków dyplomatycznych polsko–radzieckich. Wydarzenia te zapewne zadecydowały, że 28 kwietnia 1943 r. Delegat Rządu skierował do PPR pismo zrywające rokowania. W gruncie rzeczy obie strony pogrzebały szanse na utworzenie w p o w o j e n n e j Polsce wspólnego frontu wszystkich podstawowych partii i stronnictw politycznych. 4 . W maju 1943 r., a więc w następnym miesiącu po ujawnieniu zbrodni katyńskiej, Andrej Wyszyński – zastępca Mołotowa w Ministerstwie Spraw Zagranicznych – zwołał konferencję prasową w Moskwie dla korespondentów prasy zachodniej. Jej celem było wyjaśnienie stanowiska ZSRR po zerwaniu stosunków z rządem RP w Londynie. Ze słów ministra wynikało, że rząd radziecki widzi możliwość odnowienia stosunków z rządem polskim na uchodźstwie i wolę współpracy pomiędzy naszymi narodami. I dalej, czym zapewne chciał uspokoić zachodnich sojuszników, że istnieje możliwość utworzenia na terytorium sowieckim polskiego rządu koalicyjnego. 5 . Aresztowanie przez Niemców za sprawą trójki zdrajców z obozu AK Komendanta Głównego Armii Krajowej gen. Grota–Roweckiego 30 czerwca 1943 roku. Generał w meldunku z dnia 22 czerwca 1942 roku przedstawia Naczelnemu Wodzowi WP gen. Sikorskiemu, swoją ocenę sytuacji w kraju. Uważał, że Rosja była i będzie naszym wrogiem, a z jego zdaniem zgadza się większość kadry. W dalszej części meldunku pisze, że w razie zwycięstwa ZSRR nad III Rzeszą należy traktować Armię Czerwoną na równi z Wehrmachtem, czyli jak kolejnego okupanta. A z okupantem się

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 15 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

nie negocjuje tylko walczy. Gen. Grot-Rowecki był klasycznym przykładem polskiego romantyka, w którym dominowało noszenie w sobie urażonej dumy narodowej, chęć i wola walki, oraz hurra- patriotyzm nie liczący się z realnym stosunkiem sił własnych w porównaniu z siłami wrogów. Cechowała go niezachwiana wiara w skuteczną walkę państw zachodnich, niosących wolność naszemu k r a j o w i . 6 . Tragiczna śmierć 4 lipca 1943 roku w katastrofie lotniczej premiera RP i Naczelnego Wodza WP gen. Władysława Sikorskiego (poszlaki prowadzą do jednej z hipotez, że za sprawą opozycyjnej emigracyjnej polskiej ręki). Gen. Sikorski prezentował inny punkt widzenia, niż generał Rowecki na stosunki Polski z ZSRR. Był gotów iść na współpracę, a nie na konfrontację. Postać Generała, a zarazem Naczelnego Wodza to klasyczny przykład polskiego realisty, a zarazem patrioty. Opór przeciwko Rosji miał być natury politycznej, a nie z braku odpowiednich sił, uwikłaniem się w walkę zbrojną. Gen. Sikorski to symbol rozwagi, cierpliwości. Liczył na własne siły narodu, czym nie satysfakcjonował wielu romantyków, zauroczonych zachodnimi sojusznikami. 7 . Wygranie przez Armię Czerwoną z armią niemiecką największej bitwy pancernej świata na Łuku Kurskim w lipcu 1943 roku. Był to dla niemieckiej machiny wojennej cios, zmuszający ją już tylko do defensywy na wschodnim froncie. Teraz dla Armii Czerwonej , wspomaganej sprzętem wojskowym i żywnością przez USA , najkrótsza droga w kierunku na Berlin wiodła przez terytorium P o l s k i . 8 . Minister Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony Eden we wrześniu 1943 roku przedstawił premierowi Rządu Polskiego na uchodźstwie Stanisławowi Mikołajczykowi wstępny plan, który przewidywał, że w wyniku zwycięskiej wojny Polska otrzymałaby Prusy Wschodnie, obszary na Śląsku (opolskie). Na północy dostęp do Morza Bałtyckiego przez Pomorze dochodzące do Odry. Na wschodzie, według ministra, granica nowej Polski miałaby

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 16 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

przebiegać według Linii lorda Curzona (utrata Wilna i Lwowa). Na Konferencji Paryskiej w 1918 r. Mocarstwa Zachodnie postulowały tę linię, jako wschodnią granicę Polski, przebiegającą w oparciu o rzeki: San, Bug i Narew, a wynikającą z uwarunkowań etnicznych. 9 . Premier RP Mikołajczyk 5 października 1943 oświadcza ministrowi Edenowi, że jest przeciwny zajęciu Polski przez Armię Czerwoną. Domagał się, aby „... obok wojsk sowieckich znalazły się na terytorium Polski oddziały zbrojne naszych sojuszników i przyjaciół anglosaskich ”. Dalej premier oświadczył, że jedynie polski rząd po powrocie z uchodźstwa w Londynie ma prawo do administrowania uwolnionym krajem. Należy wspomnieć, że w sierpniu 1942 r. (gdy ZSRR przegrywał bitwy na kierunku wschodnio-południowym) odbyło się w Moskwie spotkanie marszałka Stalina, premiera Churchilla i reprezentującego rząd USA ambasadora Harrimana. Stalin w sposób gwałtowny domagał się od nich pilnego utworzenia drugiego frontu w Europie. Realizacja tego zamierzenia stworzyłaby wówczas szansę na, co najmniej, współudział aliantów zachodnich w uwolnieniu Polski od Niemców. Jednak, wobec potężnych jeszcze sił niemieckich na kontynencie i braku odpowiedniej ilości wojsk inwazyjnych, żądania Stalina, jako nierealne, zostały odrzucone. 1 0 . 12 października 1943 roku na terenie ZSRR w rejonie miejscowości Lenino swój chrzest bojowy w walce z Niemcami przeszła Pierwsza Armia Polska (utworzona z inicjatywy Związku Patriotów Polskich) pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga. W krwawych walkach nie osiągnięto w pełni zamierzonych celów m.in. z powodu braku odpowiedniego wsparcia artyleryjskiego ze strony Armii Czerwonej. Wielu znawców tematu uważa, że ta porażka była zaplanowana, by skompromitować gen. Berlinga. Był on przeciwny utworzeniu z Polski siedemnastej republiki i włączeniu podległych mu wojsk w struktury Armii Czerwonej. Tym niemniej, efekt propagandowy w kraju, że wojsko polskie idzie ze wschodu został osiągnięty dzięki podziemnym wydawnictwom. W

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 17 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

lipcu 1944 r. Armia Polska połączona zostaje z Armią Ludową, przyjmując nazwę Wojsko Polskie. 1 1 . Dowódca Armii Krajowej gen. Bór–Komorowski dnia 20 listopada 1943 roku, bazując na instrukcji rządu i Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego, wydał rozkaz Armii Krajowej. Rozkaz ten stanowił fundament Akcji „Burza”. Miała ona rozpocząć się na wschodnich kresach RP i następnie obejmować tereny w miarę przesuwania się niemiecko – radzieckiego frontu na Zachód. Generał nie przewidywał wycofania z tych terenów całości oddziałów AK. Postanowienie to było niezgodne z wcześniejszymi instrukcjami generała Sikorskiego. 1 2 . W listopadzie 1943 roku generał Stanisław Tatar, zastępca szefa sztabu AK do spraw operacyjnych przedstawił dowództwu AK raport. Uzasadnia w nim konieczność porozumienia się z ZSRR i Armią Czerwoną w działaniach operacyjnych. Udowadniał, że jedynym zwycięzcą będzie Rosja, która zawładnie Polską. Dodał, że nie mogąc walczyć z dwoma przeciwnikami, z jednym należy się ułożyć, a więc ze zwycięską Rosją, a nie z pobitymi Niemcami. Raport generała został mocno skrytykowany i odrzucony przez Komendę Główną AK. 1 3 . Na konferencji Wielkiej Trójki w Teheranie 28 listopada i 1 grudnia 1943 roku (Józef Stalin, Winston Churchill. Franklin Roosvelt) ustalono strefy wpływów militarnych w Europie, oraz utworzenie zachodniego frontu we Francji za około pół roku. Zachodnia granica Polski wg wstępnych ustaleń przebiegać miała w oparciu o bieg rzeki Odry. Wschodnia zaś, w oparciu o linię Curzona, z korektami na rzecz Polski w rejonie Białegostoku i Przemyśla. Decyzje te świadczyły jednoznacznie, że Polska wyzwolona będzie przez Armię Czerwoną, a nie siły anglosaskie, jak przewidywał i pragnął obóz londyński. Stalin obiecał Churchillowi, że zgodzi się na przywrócenie stosunków z rządem polskim w Londynie pod warunkami uznania przezeń Linii Curzona i usunięcia zdecydowanie antyradzieckich polityków. W Teheranie rozpoczął się demontaż konstrukcji Polski według wzoru z 1939 r.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 18 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Mało tego, był to również zwiastun utraty niepodległości, jaką cieszyliśmy się w okresie międzywojennym. Rząd RP w Londynie dopiero na początku 1944 r. został poinformowany o ustaleniach przyjętych na konferencji teherańskiej. 1 4 . Generał Sosnkowski w grudniu 1943 roku nakazał generałowi Bór–Komorowskiemu utworzyć szkielet organizacyjny dla Akcji „Burza”. Szczególnie na Kresach Wschodnich, z dobrze zakonspirowaną kadrą w ośrodkach Lwów i Wilno. 1 5 . Armia Czerwona, bijąc wojska niemieckie, 4 stycznia 1944 roku wkroczyła na tereny II RP. Nastąpiło to w niesprzyjających warunkach dla rządu RP w Londynie. Nie zawarto bowiem, o co nalegały Anglia i USA, politycznego porozumienia i wznowienia stosunków dyplomatycznych z ZSRR. 1 6 . Premier Churchill wygłosił w Izbie Gmin dnia 22 lutego 1944 roku głośnie exposѐ na temat polityki zagranicznej. Premier, między innymi w sposób jednoznaczny poparł stanowisko ZSRR w sprawie linii Curzona, jako wschodniej granicy Polski wynikającej z przesłanek etnicznych. Należy zwrócić uwagę, że wpływowe emigracyjne ośrodki polityczne Litwy i Ukrainy w Ameryce widziały przyszłe swoje granice z Polską właśnie w oparciu o ww. linię. Churchill uznał zarazem prawa Polski, jako rekompensatę, do objęcia w stan posiadania niemieckich terytoriów wschodnich. 1 7 . W Warszawie w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 1944 roku powstała w warunkach konspiracji Krajowa Rada Narodowa. Reprezentowała ona ugrupowania komunistyczne i lewicowe zakładające ścisły sojusz z ZSRR, ale wykluczające powojenną Polskę, jako 17 republikę radziecką. Stanowiła zarazem zaczątek władzy w powojennej Polsce, będąc przeciwwagą polityczną dla linii działania rządu premiera Mikołajczyka. Stalin nie darzył jednak wówczas pełnym zaufaniem KRN, jako jedynego partnera reprezentującego polskie interesy i dalej dążył do utrzymywania kontaktów z rządem „londyńskim”. Szef rządu radzieckiego zdawał sobie sprawę, że nie może ignorować premiera RP, przywódcy najliczniejszej przed wojną partii, jakim było

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 19 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Stronnictwo Ludowe. Stronnictwo, które było zdecydowanie opozycyjne do rządu sanacyjnego. W rachubach Stalina, premier był istotnym ogniwem w sformowaniu w wolnej Polsce rządu koalicyjnego, z którym ZSRR mógłby w przyjaźni współpracować. Powstanie KRN utrudniało Stalinowi realizację planu z końca grudnia 1943 r. W nim to dążył do utworzenia Polskiego Komitetu Narodowego na bazie Związku Patriotów Polskich w ZSRR (założycielka – Wanda Wasilewska). Komitet miał być rezerwową strukturą polityczną na wypadek nie dojścia do porozumienia z rządem polskim na uchodźstwie. Stalin dopiero 22 maja 1944 r. przyjął delegację KRN. Dnia 28 maja Związek Patriotów Polskich uznał KRN jako jedyną reprezentację polityczną okupowanej P o l s k i . 1 8 . Ambasador ZSRR w Londynie Lebiediew odbył 2 czerwca1944 r. rozmowę z premierem Mikołajczykiem. Przedstawił gotowość swojego rządu do współpracy z rządem RP na uchodźstwie, pomimo nie wznowienia stosunków dyplomatycznych. Należy sądzić, że oferta ta dotyczyła polskich polityków w Londynie, gotowych do współpracy z sowietami na bazie uznania przez nich granicy wg Linii Curzona. Jest rzeczą oczywistą, że realizacja tego zamierzenia wówczas, prowadziłaby do jeszcze większej dysharmonii w londyńskim obozie politycznym i do sprzeciwu ze strony prezydenta RP. Tym niemniej, premier przyjął propozycję Lebiediewa do dalszych rozmów na szczeblu rządowym.

Rok 1944 to ewidentny zwiastun katastrofy polityczno–militarnej Polski w oparciu o przedwojenne relacje. Rok, w którym rząd RP i Komenda Główna AK, pomimo ostrzeżeń i sugestii ze strony realistów i pragmatyków (często posądzanych o zdradę!) nie odstąpiła od teorii dwóch wrogów. Premier Churchill nie miał wątpliwości, kto dokonał zbrodni katyńskiej, nie dając wiary oświadczeniom radzieckim. Jako nasz sojusznik, obrońca i moderator, mając poparcie rządu amerykańskiego, znów z tym drażliwym tematem zwrócił się do rządu polskiego. Gorąco

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 20 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski prosił, by w imię racji stanu, jedności sił sojuszniczych walczących z Hitlerem i przyszłości Polski, oraz jej młodych pokoleń, wznowił rozmowy w celu przywrócenia stosunków dyplomatycznych z ZSRR. Rząd polski zaczął jednak świadomie grać sprawą katyńską. Uważał ją, jako atut w rozgrywce ze Stalinem o przywrócenie granic RP z 1939 roku. W kraju zbrodnia katyńska została rozgrywana propagandowo (niezależnie od siebie przez Niemców i Polaków) w duchu nakręcania spirali strachu, odwetu, nienawiści i nieufności w stosunku do Rosjan, jako ogółu. Wychodzę z założenia, że rząd RP w Londynie nie przekazał tez z exposѐ Premiera Churchilla z lutego 1944 r. do odbioru w kraju, za wyjątkiem Komendy Głównej AK. Być może dowódcy zgrupowań AK, szczególnie na wileńszczyźnie, Wołyniu i w lwowskim, pozbawieni byli wieści o postanowieniu Wielkiej Brytanii i USA, dotyczącym przeobrażenia terytorialnego Polski. Zapewne chodziło o to, by wśród żołnierzy AK nie gasić ducha walki o utrzymanie wschodniej granicy z 1939 r. Wśród dowódców każdego szczebla Armii Czerwonej temat przyszłej zachodniej granicy ZSRR z Polską był już znany. Ten fakt miał niebagatelny w wielu wypadkach wpływ na tragiczne w skutkach wydarzenia dla obrońców polskich Kresów. Szczególnie jaskrawym przykładem krwawych walk o integralność i niepodległość Rzeczpospolitej była wojna partyzancka polsko-sowiecka na nowogrodczyźnie od grudnia 1943 r. do lipca 1944 r. Armia Krajowa w ramach Akcji Burza atakowała wycofujących się Niemców i na wyzwolonych terenach Polski (za Linią Curzona) wespół z polską administracją ustanawiała władzę. Wkraczający tam dowódcy jednostek Armii Czerwonej, znający ustalenia teherańskie, nie uznawali takiego stanu rzeczy. W przypadkach sprzeciwu ze strony polskiej, do akcji wkraczało NKWD i „różnymi” metodami przymusu eliminowano z terenu oddziały AK i polską administrację. Przedstawione wydarzenia powodowały, że we wschodnich województwach RP, w obawie przed represjami ze strony sowietów, wielu dowódców wraz z żołnierzami nie chciało się ujawnić, pozostając w konspiracji.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 21 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Naczelny Wódz gen. Sosnkowski bez entuzjazmu podszedł do wytycznych podanych w planie „Burza”. Dostrzegał w nim wyraźne akcenty antyradzieckie. Nie pierwszy raz różniło go to od Mikołajczyka w sposobie rozwiązania problemu wschodniego. Te różnice zdań między nimi nie stanowiły tajemnicy w emigracyjnym Londynie. Generał nie chciał demontować, czy też ostatecznie korygować tez „Burzy”. Poprzez rząd podjął działania, aby zapewnić poparcie Anglii i USA w zrzutach broni dla AK w okresie poprzedzającym realizację „Burzy”. Generał, zdawał sobie sprawę, że zrzuty broni przez lotnictwo anglo–amerykańskie dla ruchu oporu w Europie plasowały nas na 5 miejscu po Jugosławii, Włoszech, Francji i Grecji. Generalnie ujmując, stan sił politycznych i intencji w kraju, oraz w obozie londyńskim przedstawiał następujący obraz. Premier Mikołajczyk prowadzi gry mające na celu wyprzedzenia zamiarów Stalina w polskich sprawach. Włącza w swoje kombinacje Churchilla i Roosvelta. Generał Bór–Komorowski balansuje pomiędzy decyzjami Naczelnego Wodza generała Sosnkowskiego, rządem w Londynie, a niejednorodnymi politycznie realiami w Polsce. Równocześnie jest też pod dużym wpływem „jastrzębi” w dowództwie AK. Pierwsza Armia Polska gen. Berlinga u boku Armii Czerwonej przekroczyła granice Polski. Armia gen. Andersa u boku zachodnich sojuszników na Bliskim Wschodzie i we Włoszech. Związek Patriotów Polskich i Polska Partia Robotnicza widzą Polskę w zupełnie nowych realiach społeczno– politycznych. A tu, Armia Krajowa pod jego dowództwem ma zapewnić rządowi na uchodźstwie władzę w powojennej Polsce. Trzeba przyznać, że powyższe sytuacje stawiały głównych animatorów konspiracyjnego życia politycznego i militarnego w wyjątkowo trudnej sytuacji. Profesor Eugeniusz Duraczyński w swej książce „Między Londynem a Warszawą” (wyd. PIW – 1986 r.) pisze: „ Ale ferment w KG AK i rządzie londyńskim zbiegł się w czasie nie tylko z ważnymi wydarzeniami na forum międzynarodowym i wokół sprawy polskiej. Był to także czas znamiennych i brzemiennych w skutki inicjatyw lewicy polskiej w okupowanym kraju”.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 22 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

W okupowanym kraju tylko socjaliści, komuniści i ludowcy, ci będący za ścisłym przymierzem z ZSRR, byli w komfortowej sytuacji politycznej. Zdawali sobie sprawę, że każdy dzień walk na froncie wschodnim przybliża Polskę do zmian ustrojowych, którym nie będzie można zapobiec. Dla zwolenników restytucji niepodległej Polski z 1939 roku, ten każdy dzień, to niepokój i trwoga oddalająca koncepcję powrotu do władzy. Ale wiara w zwycięstwo jeszcze ich nie opuściła. Prawicowe środowiska na uchodźstwie dalej nie chcą iść na żadne kompromisy z nową lewicą w kraju. Uważali ją, szczególnie PPR, za zdrajców wyrzekających się niepodległej Polski. Wysłannicy Stalina, rozpoczęli działalność na terenie Polski w końcu grudnia 1941 r. (m.in. Nowotko, Finder, Fornalska, Kasman). PPR została utworzona 5 stycznia 1942 r., a jej I sekretarzem został Marceli Nowotko. Kontrwywiad Armii Krajowej skutecznie spełniał swoją rolę w rozeznaniu sił politycznych w kraju. Jak wynika z dokumentu opublikowanego w grudniu 2002 r. (w oparciu o informacje złożone przed śmiercią w 2000 r. w Londynie przez dr płk Stanisława Sosabowskiego – dowódcy kompanii specjalnej AK), Nowotko został zabity z rozkazu płk Chruściela („Montera”) 28 listopada 1942 r. przez dwóch żołnierzy AK „Kolumba” i „Janka”. To chyba najbardziej prawdopodobna z paru wersji okoliczności śmierci Nowotki. Następny sekretarz partii Finder, bez przekonywujących dowodów, jako winnych śmierci Nowotki uznał oficerów Gwardii Ludowej: Bolesława Mołojca i jego brata Zygmunta. Widzieli oni odmienną linię działania partii w odróżnieniu od Nowotki, forsując m.in. aktywne działania zbrojne przeciw Niemcom. Zapadł partyjny wyrok, pozbawiający życia w grudniu 1942 r. Bolesława, a w krótkim czasie i Zygmunta Mołojca. Do końca listopada 1943 r. giną z rąk Gestapo następny przywódca PPR Paweł Finder i Małgorzata Fornalska. Władysław Gomułka kolejny sekretarz generalny PPR i współtwórca KRN często wówczas powtarzał: „Masy winny nas uważać za polską partię , niech nas atakują, jednak jako polskich komunistów nie zaś jako obcą agenturę”. Jan Nowak-Jeziorański w swej książce „Kurier z Warszawy” wspominał, że każdą porażkę Niemiec na froncie wschodnim i każde

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 23 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski zwycięstwo Armii Czerwonej społeczeństwo polskie przyjmowało z r a d o ś c i ą : „W Londynie było odwrotnie. Klęska Niemiec w kołach polskich przyjmowana była milcząco i traktowana jako rzecz z góry przesądzona. Dominowało widmo zagrożenia ze Wschodu, straszące wchłonięciem przez ZSRR Polski jako siedemnastej republiki. Każde przesunięcie frontu w kierunku Polski wywoływało niepokój i przygnębienie, a każdy, choćby ograniczony sukces niemiecki na Wschodzie, pobudzał nadzieje, że upadek Niemiec wyprzedzi okupowanie kraju przez sowiety. Pod tym względem nastroje polskiej wyspy na angielskim morzu różniły się zarówno od nastawienia w kraju jak i Anglików .” Wszystkie znaki na niebie i ziemi w 1944 roku wskazywały, że oprócz czarnych chmur, które już były nad Polską, nastąpi jeszcze coś gorszego. Zaczęły nadciągać długotrwałe burze z błyskawicami i piorunami, które oprócz nadziei miały siać w narodzie śmierć, udrękę i zniszczenia. Akcja „Burza”: - wykonać!

„ Burza” – Lwów

23 lipca 1944 r. (jeden dzień po ogłoszeniu manifestu PKWN w Chełmie), Niemcy rozpoczęli obronę Lwowa przed nacierającą na nich Armią Czerwoną. W bitwie o Lwów brały udział jednostki AK w sile około 3000 żołnierzy. Na polu walk stosunki między Polakami a sowietami nie budziły zastrzeżeń żadnej ze stron. Miasto zajęły polskie oddziały powstańcze wspierane przez jednostki pancerne Armii Czerwonej. Dowódca I Frontu Ukraińskiego wydał pisemną pochwałę 14 pułkowi, w której dziękował za braterską współpracę. Radzieckie dowództwo zaczęło razić, czego dawali wyrazy, bezkompromisowe ze strony Polaków, okazywanie przynależności Lwowa do Polski. Dnia 27 lipca przybył do Lwowa Naczelnik NKWD gen. Gruszko. W rozmowie z Komendantem obszaru AK pułkownikiem Filipkowskim („Janka”) stwierdził, że na razie Lwów jest radziecki i ukraiński, a konspiracyjna administracja ma się podporządkować czynnikom sowieckim. Następnego dnia pułkownik „ Janka” odbył spotkanie z

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 24 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski generałem Koniewem – dowódcą frontu. W depeszy do dowódcy AK z dnia 28 lipca 1944 roku donosił: „Generał oświadczył mi, że obszar ten należy do państwa sowieckiego. Toteż należy broń złożyć w terminie do dwóch godzin i rozwiązać wszystkie oddziały. Zostanie przeprowadzona mobilizacja przez organy państwowe sowieckie. Polacy będą mieli możliwość wyboru między Berlingiem a wojskiem sowieckim [...] Wobec tej sytuacji przymusowej wydałem rozkaz rozwiązujący oddziały w obszarze.” Oddziały AK pułkownika „Janki” 30 lipca zostały rozbrojone i organizacyjnie rozwiązane. Pułkownik szukał jednak porozumienia z PKWN w osobie gen. Roli–Żymierskiego, do którego odleciał samolotem tego samego dnia. Warunkiem współpracy żołnierzy AK z Armią Polską idącą ze Wschodu i wspólna walka z Niemcami miała być oparta na porozumieniu PKWN z rządem Mikołajczyka. Premier był właśnie w drodze do Moskwy na rozmowy z marszałkiem Stalinem. 31 lipca (na dzień przed wybuchem powstania warszawskiego) władze radzieckie, rzec można zapobiegawczo, aresztowały 30 ujawnionych oficerów AK.

„ Burza” – Wołyń

Akcja „Burza” na Wołyniu rozpoczęła się w lutym 1944 r. Scalone siły okręgu wołyńskiego liczące około 6 000 żołnierzy przybrały nazwę 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty. Wchodziły w akcje bojowe z wojskami niemieckimi i ich satelitą Ukraińską Armią Powstańczą. Dowódcą zgrupowania został ppłk Jan Kiwerski („Oliwa”). W miarę przesuwania się wojsk radzieckich na Zachód, dywizja zwiększała wysiłek bojowy w walce z Niemcami. 20 marca nawiązany zostaje kontakt operacyjny z jednostkami Armii Czerwonej. Jej oddziały zachowują się przyjaźnie, udzielając Polakom pomocy wojskowej. Komendant „Oliwa” oświadcza dowódcy radzieckiemu, że podlega polskim władzom wojskowym i rządowi RP w Londynie. Zastrzega sobie sprzeciw wobec prób połączenia jego wojsk z wojskami gen. Berlinga. Równocześnie widzi możliwość taktycznego podlegania na polu bitwy wojskom radzieckim.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 25 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Przesyła zatem 27 marca 1944 roku depeszę do dowódcy AK gen. Bora– Komorowskiego z prośbą o odpowiedź–instrukcję. Zaznacza, że wobec toczących się walk z Niemcami i dokonującymi się zmianami na linii frontu, odpowiedź powinna nadejść najpóźniej w ciągu 4 dni. Zaznacza, że oczekuje on jej wspólnie z dowódcą sowieckim. No i teraz rozpoczynają się korowody polityczno–organizacyjno– kompetencyjne na osi gen. Bór–Komorowski – Londyn. Tutaj premier i Naczelny Wódz deliberują nad depeszą, nie zawsze w zgodzie. Premier chce sprawę wołyńską wykorzystać do jakiś gier dyplomatycznych ze Stalinem i Churchillem. Oni, bezpieczni w sojuszniczym Londynie, ci, tam na Wołyniu w okopach pod presją nieprzyjacielskiego ognia. Końcowa odpowiedź – instrukcja dla „Oliwy” nadchodzi 12 kwietnia. Jest już 11 dni po terminie! Ta depesza–instrukcja, otrzymana z 11–dniowym opóźnieniem, przestała już mieć znaczenie dla koordynacji wojskowych działań wspólnie z sowietami na czynnym froncie. Zadecydowała też w poważnym stopniu o dalszych losach 27 dywizji. Dodatkowo u Rosjan wzmogła podejrzliwość, co do szczerości intencji w dalszych kontaktach i wspólnych działaniach. Dla strony radzieckiej, która wcześniej dawała do zrozumienia, było nie do przyjęcia, pozostawienie oddziałów AK na swoich tyłach tj. na wschód od linii Curzona. A więc znów Polacy i Rosjanie walczyć będą osobno ze wspólnym wrogiem. Dnia 10 kwietnia 1944 roku inicjatywa w walkach przechodzi na stronę niemieckich wojsk. Samotna 27 dywizja 18 kwietnia zostaje zamknięta w kotle odpierając niemieckie ataki. W nocy z 20 na 21 kwietnia ponosząc ciężkie straty wyrywa się z okrążenia. Kieruje się do lasów Szackich, gdzie połączyła się z partyzantami radzieckimi wspólnie walcząc z otaczającymi ich Niemcami. Pod koniec maja dywizja postanawia przebić się trzema zespołami w trzech kierunkach. Kosztem poważnych strat jedna grupa przeprawia się za Bug. Druga na stronę radziecką, gdzie wojsko zostaje wcielone do armii gen. Berlinga. Trzecia grupa, resztki 27 dywizji, w połowie czerwca 1944 roku znalazła schronienie na terenie Lubelskiego okręgu AK.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 26 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

„ Burza” – Wilno

12 czerwca 1944 roku odbyła się odprawa dowódców Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego. Postanowiono, że w ramach planu „Ostra Brama” zatwierdzonego przez Komendę Główną AK, większość połączonych sił zostanie skoncentrowana w celu uderzenia na Wilno. Ma to nastąpić, gdy radziecki front wschodni przybliży się wystarczająco do miasta. Dowódcą całości wojsk zostaje pułkownik Aleksander Krzyżanowski „Wilk”. Autorem koncepcji tego planu był dowódca Zgrupowania Nadniemeńskiego mjr Maciej Kalenkiewicz – „Kotwicz”. 16 czerwca 1944 r. major przedstawił dziennikarzowi przybyłemu z Warszawy red. Tarłowskiemu przewidywany rozwój bitwy o Wilno: „ Wg Majora z Wilna należy stworzyć pytanie o znaczeniu międzynarodowym. O Wilnie wie cały świat. Problem Wilna jest znany już z lat 20-30, był rozpatrywany nie jeden raz i dał wiele powodów do rozmów. Obecnie, w związku oczekiwaną ofensywą sowiecką należy (...) skoncentrować wszystkie siły wojskowe wokół Wilna, żeby w odpowiednim momencie uderzyć na miasto i zająć go. Wilno jest zajęte przez wojsko polskie, w mieście znajduje się 200 tysięcy Polaków i ok. 10 tysięcy żołnierzy. Armia niemiecka wycofuje się głównymi arteriami komunikacyjnymi. Za nią podąża Armia Czerwona. Jak ona ustosunkuje się do Wojska Polskiego w Wilnie nie wiadomo, zakłada się, że rozmowy zostaną zerwane i zacznie się bój. Wtedy cały świat dowie się, iż Wilno zajęte jest przez gospodarzy, którzy są Polakami, i broni się przed bolszewicką przemocą. Spowoduje to, że Wilno stanie się kwestią o znaczeniu międzynarodowym.” Dalej Major informuje redaktora, iż jest przekonany, że Anglia i Stany Zjednoczone będą interweniować w sprawie Wilna i to według słów Majora byłoby już zwycięstwem. Stworzenie z Wilna incydentu o znaczeniu międzynarodowym warte jest strat, które poniesie nasze wojsko i ludność cywilna, zadanych nam zarówno ze strony Niemców jak i Sowietów. (Prognozę „Kotwicza” podaję w oparciu o książkę Zygmunta Boradyna „Niemen rzeka niezgody” str. 56 Wyd. „Rytm” 1999 r.)

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 27 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Czyżby redaktor Tarłowski, „pouczony” przez mjr „Kotwicza” był współautorem planu Powstania Warszawskiego’44, które wybuchło w 6 tygodni po rozmowie obu panów? Zbyt szybko przesuwający się front niemiecko-radziecki w kierunku Wilna spowodował niezrealizowanie w pełni planu „Ostra Brama”, który miał się rozpocząć 10 lipca. Wiele oddziałów AK z odległych miejsc nie było w stanie zająć na czas swoich planowanych stanowisk ogniowych w mieście, jak i na jego obrzeżach. Stan powyższy spowodował, że walki rozpoczęto wcześniej (by uprzedzić sowietów), niż zakładano i bez wymaganej siły ogniowej. Dla Armii Czerwonej Wilno miało strategiczne znaczenie, jako miejsce wyjściowe w natarciu na Prusy Wschodnie. Oddziały AK w sile około 5 500 żołnierzy uderzyły na Wilno w nocy z 6 na 7 lipca. Miasta nie zdobyto w 12-godzinnej walce, a straty byłe dość znaczne. „Wilk” nawiązuje więc kontakt z dowódcą radzieckiego frontu z propozycją wspólnych walk o miasto. Pomoc nadchodzi około godziny 16–tej, szczególnie w broni pancernej. Rozpoczyna się wspólna ciężka tygodniowa walka zakończona zdobyciem miasta 13 lipca 1944 roku. I teraz, jak pisze profesor Jan Ciechanowski w książce „Powstanie Warszawskie” (Wyd. PIW 1984 r.), rozpoczyna się początek dramatu sił AK Okręgu Wilno i Nowogródek. Stosunki między oddziałami AK, a wojskami radzieckimi, po wspólnym zdobyciu Wilna zaczęły się coraz bardziej pogarszać. Zapewne początek tego stanu należy upatrywać w rozkazie pułkownika „Wilka”. Zabronił on, bowiem, swoim oddziałom dalszego pościgu za wojskami niemieckimi. Mają one przystąpić do koncentracji sił pod Wilnem. Większość sił AK zaczyna podążać do znajdującej się niedaleko Wilna Puszczy Rudnickiej. „Wilk” zaniepokojony jest, że Rosjanie nie wpuszczają do Wilna jego oddziałów. Do dowódcy AK gen. Bora–Komorowskiego śle depeszę w dniu 13 lipca, w której informuje, że należy podjąć działania zapobiegające likwidacji oddziałów AK. Żąda także od dowódcy, by spowodował przysłanie samolotem do jego sztabu międzynarodowej

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 28 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski komisji rozjemczej, lub co najmniej anglo–amerykańskich oficerów łącznikowych. No właśnie. „Wilk”, wszystko na to wskazuje, nie wiedział, że w Teheranie „Wielka Trójka” przyjęła zasadę pełnej niezależności armii alianckich w wypieraniu z Europy wojsk hitlerowskich. Anglo- amerykanie mieli objąć walkami tereny Francji, Belgii, Włoch i Grecji, a Sowieci tereny Polski, Rumunii, Węgier i Czechosłowacji. I to było dla Polski kluczowe ustalenie w Teheranie, eliminujące „wtrącanie” się Zachodu do tego, co będzie się działo na naszych terenach w czasie w o j n y . Aż wierzyć się nie chce, że dowództwo AK nie przekazało „Wilkowi” – dowódcy Okręgu Wileńskiego – podstawowych informacji, dotyczących postanowień w Teheranie. Jeżeli „Wilk” wiedział o tym, a mimo to podjął śmiertelnie niebezpieczną dla niego i jego żołnierzy decyzję obrony terytorium Rzeczpospolitej przed Sowietami za linią Curzona – to byłby On klasycznym przykładem polskiego romantyka, biorącego pragnienia za rzeczywistość. W kolejnej depeszy z dnia 13 lipca 1944 r. do Dowódcy AK „Wilk”, prosząc o aprobatę, informuje, że zamierza pozostać w rejonie Wilna, koncentrując większość sił w Puszczy Rudnickiej. I dalej: „ t y l k o n a Wasz wyraźny rozkaz maszerować będę na Zachód”. Mimo, iż KG AK zdawała sobie sprawę, że Wilno jest już utracone, „Wilk” rozkazu wycofania się nie otrzymał. On i jego żołnierze AK zostali w zasadzie spisani na straty. Czyżby tylko dowódca Batalionu Stołpeckiego AK „Góra” już w czerwcu 1944 r. miał polityczne rozeznanie (a może „nosa”)? I to w odróżnieniu od KG AK, co nam szykują na Kresach nasi sojusznicy z obu stron? Samodzielnie podjął „Góra”, moim zdaniem, racjonalną decyzję, która jego żołnierzom uratowała życie (szerzej o skutkach tej decyzji piszę na dalszych stronach książki). W depeszy do dowódcy AK z dnia 12 lipca „Wilk” ubolewa, że do rejonu Wilna mają przybyć oddziały gen. Berlinga. Zdawkowo natomiast traktuje informację, jaką otrzymał, że nowy rząd litewski Paleckisa jest awizowany w najbliższych dniach pod Wilnem. Ta

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 29 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski ostatnia wiadomość dla „Wilka” powinna stanowić ważne ostrzeżenie. Znał zapewne przedwojenne nieprzyjazne stosunki rządu polskiego z rządem Litwy, który w Konstytucji Republiki Litewskiej proklamował W i l n o w 1938 r., jako stolicę kraju. A polityka wojewody Bociańskiego (ograniczenia wobec prasy, organizacji i szkół litewskich na Wileńszczyźnie) powodowała dodatkowe napięcia w relacjach między rządami obu krajów. Abstrahując od ustaleń konferencji w Teheranie w 1943 roku, „Wilk” powinien zdawać sobie sprawę, że sowieci będą woleli współpracować ze spolegliwym Litwinem w Wilnie, niż wrogim im „Wilkiem”. Należy wspomnieć, że w okresie międzywojennym nasi zachodni sojusznicy, w sprawie Litwy, zajęli stanowisko w oparciu o decyzję podjętą przez Radę Najwyższą Entanty w Paryżu w grudniu 1918 r. W niej to, w sposób jednoznaczny, opowiadano się za przynależnością Wilna do Litwy, jako prastarego miasta litewskiego. Wypominali nam też zbrojne zajęcie Wilna 9 października 1920 r. przez Wojsko Polskie pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego. Po akcji Generała, z obszaru okręgu wileńskiego utworzona została Litwa Środkowa, wcielona do Polski w 1922 r. (Na marginesie: Jak pisze Nikołaj Iwanow na stronie 120 swej książki – patrz Bibliografia poz. 13 – tenże sam gen. Żeligowski wysłał z Londynu list z gratulacjami do gen. Berlinga i jego wojska, szykującego się do wyzwolenia Warszawy. Generał obiecał w liście stanąć w szeregach walczących o nową Polskę. Stalin, po ujawnieniu treści tego listu, miał poważnie się zastanawiać, czy nie zaprosić gen. Żeligowskiego, by stanął na czele wojska polskiego, utworzonego w ZSRR. Cóż za paradoks, dodam od siebie. Płk „Wilk”, ryzykując starciem zbrojnym, nie chce oddać „ruskim- Litwinom” Wilna i czuje odrazę do „berlingowców”. Natomiast Generał z uchodźstwa, zdobywca Wilna w 1920 r. dla II RP, pragnie współpracować z gen. Berlingiem, który godzi się na utratę tego miasta przez Polskę.) Jest wysoce prawdopodobne, że depesze do Komendy Głównej AK były szybko przez stronę radziecką deszyfrowane. Mogli więc mieć pełny obraz sytuacji politycznej i zamierzeń Polaków. W wspomnianej przeze mnie depeszy z 13 lipca „Wilk” informuje kraj, że: „ z a ż a d n ą

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 30 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski cenę nie dam się rozbroić i w wypadku dążenia sowietów do wyniszczenia elementu polskiego stanę w jego obronie.” D o w ó d c a okręgu zdecydowany był zatem trzymać się rejonu Wilna pozostając na tyłach Armii Czerwonej. Gotów był stawić opór, gdyby sowieci chcieli na tym terenie pogwałcić suwerenność i niezależność oddziałów AK. „Wilk” nakazuje koncentrację oddziałów do 16 lipca w Puszczy Rudnickiej. Rano 16 lipca dowódca Nowogródzkiego Okręgu AK informuje, że Rosjanie zgodzili się na sformowanie korpusu polskiego niezależnie od armii Berlinga. Mają też wyposażyć korpus w lekki i ciężki sprzęt. W godzinach popołudniowych 16 lipca wszyscy oficerowie od dowódcy batalionu wzwyż, łącznie z pułkownikiem „Wilkiem”, zostają zaproszeni przez radzieckich wojskowych na obiad do Wilna. Tam mają być przeprowadzone rozmowy koordynacyjne. Po przybyciu Sztabów Okręgów Wilno i Nowogródek na miejsce zostają aresztowani. Generał reprezentujący sztab Frontu Białoruskiego informuje ich, że rząd sowiecki nie zgadza się na utworzenie niezależnego Korpusu Polskiego. 17 lipca około 5 000 żołnierzy z rejonu koncentracji zmuszono do złożenia broni. Po odmowie wstąpienia do armii gen. Berlinga zostają internowani. Dowódca AK w Warszawie, na początku sierpnia otrzymał meldunek od nowego dowódcy Okręgu Nowogródzkiego „Kotwicza” (major Kalenkiewicz). Informuje on, że aresztowani oficerowie są w więzieniu NKWD w Wilnie, a los „Wilka” nieznany. I dalej, że postawa internowanych żołnierzy była nieugięta. Na agitacje za wstąpieniem do armii Berlinga odpowiadali gwizdaniem i okrzykami: „My chcemy Wilka”. Żołnierzy aresztowano i wywieziono w kierunku Mińska. Dnia 20 lipca Dowódca AK w depeszy Nr 209/xxx/999 L.dz. 13127, SPP. do kolejnego dowódcy Okręgu Wileńskiego rozkazał: „1. Przerwać jakąkolwiek współpracę z sowietami; 2. Ściągnąć siły do Puszczy Rudnickiej, skąd przesuwać się w kierunku południowo-zachodnim, bądź do Puszczy Augustowskiej, bądź w rejon Białystok; 3. Walki z sowietami przyjmujcie tylko w ostateczności. Starajcie przesuwać się bez walki.” Z a p ó ź n o .

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 31 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

W świetle informacji wcześniej podanych widać, że jak zwykle, Rosjanie działali szybciej, my zazwyczaj z opóźnieniem. Mimo, że zapalały się „lampki ostrzegawcze”, sygnalizujące katastrofę, tkwiliśmy w złudnych nadziejach. A może poświęcając żołnierzy AK na Kresach, przywódcy obozu londyńskiego i Armii Krajowej spodziewali się korzyści politycznych, polegających na zaostrzeniu stosunków pomiędzy mocarstwami zachodnimi, a ZSRR? W sierpniu 1944 roku już w kilka dni po wybuchu powstania w Warszawie, w rejonie Wilna w miejscowości Surokąty dochodzi do tragicznego wydarzenia. W wyniku protestu za hańbę rozbrojenia kolegów, w Puszczy Rudnickiej, następuje zbrojne starcie między oddziałem AK, a żołnierzami radzieckimi. W wyniku ataku Polaków zginęło 132 czerwonoarmiejców. Straty własne to trzech oficerów i 32 żołnierzy. Tym tragicznym epizodem „Burza” na wileńszczyźnie została zakończona. Przypieczętowała ona tragiczny los oficerów i żołnierzy AK z okręgu Wilno i Nowogródek (śmierć, łagry, przymusowe wcielenie do armii Berlinga). Ale ci, co przeżyli, będąc wiernymi synami Kresów, nie złożyli broni. Walczyli do pierwszych miesięcy 1945 r. z terenową administracją radziecką i ścigającymi ich oddziałami NKWD. Polegli. Tragiczni romantycy, dla których pustosłowiem nie było znane powiedzenie: „kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera wolnym już!”. Historyk Aleksander Skarżyński, autor przedmowy do książki profesora Jana Ciechanowskiego „Powstanie Warszawskie” wyd. 1984 r. na stronie 330 przekazuje na marginesie dodatkowe informacje. Dotyczą one sytuacji polityczno–wojskowej bezpośrednio poprzedzającej Akcję „Burza” na terenie Wileńszczyzny i Nowogródka. Jak pisze Skarżyński, starcia zbrojne pomiędzy oddziałami AK i oddziałami partyzantów radzieckich (ok. 160 bitew i potyczek) nie były jedynym przejawem wrogiego stosunku wileńskiej AK do ekspansywnej i bezwzględnej polityki ZSRR na tym terenie. Szczególny wpływ (z późniejszymi konsekwencjami) na kształt tych stosunków miały fakty kontaktów pomiędzy niektórymi oddziałami AK i Niemcami. Przykłady to: AK-owski oddział „Ragnera”, będący w przyjaznych kontaktach z hitlerowcami i Batalion Stołpecki dowodzony przez „Górę”.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 32 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski

Zaopatrywane były przez Niemców w broń i amunicję, by uczestniczyć w zwalczaniu partyzantki sowieckiej, a i w działaniach samoobronnych na terenie okręgu nowogródzkiego. Chociażby te fakty zapewne miały wpływ na stosunek strony radzieckiej do AK okręgu Wilno i Nowogródek. Uważała ona od 17 września 1939 r. te tereny za litewską i białoruską część składową ZSRR. Najtragiczniejszy był los ludności zamieszkałej na terenach walk partyzanckich. Współpracujący, lub posądzani o współpracę z jedną ze stron płacili najwyższą cenę – utratę własnego życia, jak i swoich rodzin, oraz stanu posiadania. Zarówno partyzanci z niektórych oddziałów AK, jak i partyzanci sowieccy bardzo źle zapisali się w pamięci pozostałym przy życiu mieszkańcom wsi i osad nad Niemnem – słusznie nazwanym rzeką niezgody. Komenda Główna AK sprzeciwiała się stosowaniu kary śmierci dla osób współpracujących (w większości Białorusinów i Litwinów) z partyzantką sowiecką. Jednak emocje i odwet za działanie na szkodę podziemia polskiego brały górę. A jaka była reakcja Niemców w tym czasie, faktycznych okupantów tych terenów Polski? Szczęśliwi, że większość polskich i sowieckich partyzantów zabijała się nawzajem od 1943 r. Niemcy w tym okresie wojny i na tym terenie nie mieli odpowiednich sił do rozprawienia się z partyzantką sowiecką i polską. To zmusiło ich do podjęcia ryzykownej decyzji o współpracy m.in. z „Górą” i „Ragnerem”. Dla Polaków była to jedyna szansa, by ocalić życie i zapewnić ochronę polskiej ludności przed przeciwnikiem dysponującym wielokrotnie większą siłą. Komenda Główna AK z rezerwą przyjęła te wiadomości o taktycznych sojuszach z Niemcami. Uważała z oddali, że w toku walk AK z wycofującymi się Niemcami dojdzie jednak do normalizacji stosunków z partyzantką sowiecką. Zakładano, że pozwoli to na bojową współpracę z Armią Czerwoną. Przy równoczesnym pozostawieniu oddziałów AK na wschód od Linii Curzona, takie założenie było nierealne. Na marginesie: porucznikowi „Dolinie” – wcześniej o pseudonimie „Góra” ( – cichociemny) należą się słowa najwyższego uznania za niespotykany partyzancki wyczyn. Poprowadził on swoje

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 33 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski uzbrojone zgrupowanie liczące ok. 850 osób z Puszczy Nalibodzkiej (rejon Iwieńca) do Puszczy Kampinoskiej, pokonując dystans ok. 450 km. Wymarsz nastąpił dn. 29 czerwca 1944 r. na trasę prowadzącą przez tereny Białorusi i Polski zajęte przez Niemców. Zgrupowanie po przejściu na drugą stronę Wisły w rejonie Nowego Dworu dnia 29 lipca 1944 r. znalazło się bez strat w Kampinosie. W połowie sierpnia jeden z oddziałów „Doliny” wraz z miejscowymi partyzantami dwukrotnie przebijało się na pomoc walczącej Warszawie. W atakach na Żoliborz i Dworzec Gdański ponieśli znaczne straty, jednak kilkunastu partyzantom „Doliny” udało się połączyć z powstańcami. Pozostałe oddziały wraz ze zgrupowaniem „Kampinos” staczały ciężkie boje z Niemcami m.in. pod Jaktorowem, wycofując się w kierunku Gór Świętokrzyskich. W niemieckim miesięczniku „Osteuropa” nr 4 z 2000 roku ukazał się artykuł opracowany na podstawie archiwalnych materiałów z okresu II wojny światowej o kontaktach władz niemieckich z AK na wileńszczyźnie w 1944 roku. Ujawnione zostały 22 dokumenty z rozmów dotyczących współdziałania. W niemieckim „Der Spiegel” nr 19 z 2000 roku zostały opublikowane informacje w omawianej materii pod wymownym tytułem „Przymierze z wrogiem”. Niemcy, bazując na istotnych sprzecznościach pomiędzy partyzantką polską a radziecką, postanowili wykorzystać AK do walki z nią. Naczelny dowódca SS zastrzegł wcześniej, że nie może być żadnego paktu ze Słowianami. Jednakże w praktyce, w obliczu klęski, terenowi funkcjonariusze niemieccy mieli wolną rękę. Wymienione dokumenty zawierają daty, miejscowości, nazwiska i funkcje uczestników rozmów obu stron. Niemcy to przedstawiciele miejscowej policji bezpieczeństwa, wojska, policji ogólnej. Odnośnie strony polskiej podane są pseudonimy dowódców oddziałów AK w części rozszyfrowane. Nazwiska i funkcje obu stron można znaleźć w cytowanym przeze mnie źródle. Od AK wymagano pełnej lojalności oraz walki z bandami „bolszewicko – żydowskimi”, a także rozpoznania wojskowego. Żądali też podporządkowania ludności władzom niemieckim, dostaw żywności, ładu na zapleczu frontu itp. Proponowali w zamian wspieranie działań

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 34 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski bojowych AK specjalnymi oddziałami niemieckimi dysponującymi ciężką bronią, przydzieleniem amunicji i pomoc rannym. Jednak w pełni akowcom nie dowierzano, stąd zapewne skąpe było to materialne w s p a r c i e . Nie wykluczone, że jednym z czynników skłaniających obie strony do współpracy było zapobieżenie przed napadami na polskie gospodarstwa i majątki ziemskie. Dokonywały tego zorganizowane bandy rabunkowe, czy też pozostawione sobie grupy partyzantów sowieckich. Celem tych ataków było zapewne poszukiwanie żywności, a głód, jak wiadomo, zmusza ludzi do zachowań bezwzględnych i okrutnych. Bez względu na przekonania polityczne i przynależność n a r o d o w ą . Współpraca wileńsko–nowogródzkiej AK z Niemcami zapewne była rozpoznana przez wywiad radziecki. Dzięki temu władze radzieckie wykorzystywały te fakty w rozgrywkach politycznych z lokalnymi władzami polskimi, czy też na szczeblu rządowym i międzynarodowym. Akcje Narodowych Sił Zbrojnych (przypadki współpracy z Niemcami, oraz akcje likwidacyjne „żydokomuny”) także przeciwko żołnierzom Armii Czerwonej i NKWD, włączano na poczet działania AK. Strona radziecka miała zatem mocne argumenty propagandowo-polityczne w rozgrywkach z rządem RP w Londynie i z dowództwem AK. Sowieci wykorzystali również te fakty, jako oskarżenia przeciwko Armii Krajowej na procesie „szesnastu” w Moskwie w czerwcu 1945 r...... Wyniki końcowe Akcji „Burza” na Kresach bardzo osłabiły nadzieje premiera Mikołajczyka na ustępstwa Stalina w sprawie utworzenia wspólnego rządu opartego o PKWN i mającego w nim przewagę przedstawicieli rządu londyńskiego. A sprawa korekty granic odbiegającej od linii Curzona stała się nierealna (na marginesie: podobno były jakieś nadzieje związane ze Lwowem). Dla Stalina Akcja „Burza” na Kresach była w swej końcowej wymowie antyradziecką demonstracją. W zaistniałej sytuacji zdecydował się postawić nade wszystko na ludzi polskiej lewicy (co zresztą już wcześniej było jego

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 35 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski długofalowym planem). Ufał on, że odbuduje ona Polskę, jako państwo zaprzyjaźnione z ZSRR. W zawartej umowie z PKWN w 1944 r. Stalin gwarantował lewicy trwałe uzyskanie zachodniej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. W przeciwnym wypadku współczesna Polska byłaby przynajmniej pod względem obszarowym o 1/3 mniejsza. W przypadku objęcia władzy w powojennej Polsce przez rząd „londyński”, nawet przy zadeklarowaniu przyjaznych stosunków z ZSRR, uzyskanie zachodniej granicy na Odrze i Nysie, a wschodniej według stanu z 1939 r. byłoby przysłowiowym marzeniem ściętej głowy. Ale tego faktu prawica polska nie chciała i nie chce zrozumieć, deprecjonując to wydarzenie, będące, niezależnie od ustaleń w Teheranie, udziałem ówczesnej lewicy polskiej czy, jak kto woli, komunistów. Reasumując, klęska na Kresach nie skłoniła gen. Bora– Komorowskiego i premiera Mikołajczyka do wyciągnięcia racjonalnych długofalowych wniosków politycznych, zrewidowania celów i metod prowadzenia walki na pozostałych obszarach kraju. „Burza” wykazała też w sposób jednoznaczny nieprzyjazny stosunek do Polaków ze strony ludności litewskiej i ukraińskiej zamieszkującej ówczesne tereny II RP. A represje NKWD w stosunku do kadry oficerskiej i żołnierzy AK stanowiły istotną przestrogę w dalszych poczynaniach dotyczących utrzymania Kresów. W Moskwie 26 lipca 1944 r. PKWN podpisał z rządem ZSRR porozumienie, na mocy którego przestępstwa w strefie działań wojennych podlegać będą jurysdykcji władz sowieckich. Na tej podstawie NKWD wywoziło tysiące akowców w głąb ZSRR z powodów według nich uzasadnionych, jak i bez istotnych racji. Jak pisze prof. Ryszard Nazarewicz w swoim eseju z 2005 r. „Spór o przyszłość Polski”: „Działania służb radzieckich w oparciu o ww. porozumienie daleko wykraczały poza ich uprawnienia. Aresztowania i wywózki dotknęły żołnierzy za sam fakt przynależności do AK. Wywoływało to zrozumiałe poczucie krzywdy, rozgoryczenia prowadzące często do nienawiści. Wielu pozostałych na wolności zmuszonych było do ukrywania się lub wstępowania do działających jeszcze oddziałów AK i NSZ. Podejmowały one walkę nie tylko z oddziałami radzieckimi, lecz później także z organami odradzającego

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 36 Rozdział II Rok 1944 - Akcja „Burza” – Dalsze krwawienie Polski się państwa polskiego, stosując terror wobec zwolenników nowej w ł a d z y . ” Poprzez Akcję „Burza” Polska miała również sprawdzian, że wśród sojuszników z Zachodu, choć wiedzieli o tej akcji, nie wzbudziła ona żadnego zainteresowania w niesieniu realnej pomocy politycznej i materialnej. Dla nich wschodnia granica Polski, przebiegająca w oparciu o Linię Curzona, nie budziła najmniejszych wątpliwości i zastrzeżeń. Jak pisze prof. Jan Ciechanowski na stronie 335 „ w r ę c z odwrotnie, niepowodzenia na Wołyniu, Wilnie i we Lwowie przekonały krajowych sztabowców, że aby w pełni zaznaczyć i uwypuklić polityczne aspekty „Burzy” potrzebny jest jeszcze większy wysiłek i ofiara, choć wiedzieli oni, że ich wystąpienia na wschodzie w istocie zapoczątkowały proces całkowitej likwidacji AK na terenach zajmowanych przez wojska radzieckie ”. Teraz chodziło więc Armii Krajowej o żołnierski wysiłek i ofiarę, na które miał zwrócić uwagę cały zachodni świat. Ten ciężar gospodarza oczekującego na „gości” miała wziąć na siebie Warszawa – ostatni etap Akcji „Burza” w walce o niepodległą Polskę i powrót do kraju rządu Rzeczpospolitej Polskiej z uchodźstwa w Londynie.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 37 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

ROZDZIAŁ III POWSTANIE WARSZAWSKIE 1944

KRAJOBRAZ PRZED BITWĄ - NADZIEJE

Czas na wydarzenia i ich skutki na osi romantycy-realiści związane z wybuchem Powstania Warszawskiego w dniu 1 sierpnia 1 9 4 4 r . Warto przypomnieć, chociaż wyrywkowo, zamierzenia dość znacznej części polskich polityków po wybuchu wojny niemiecko- sowieckiej w 1941 r. Linia polityczna Armii Krajowej, będąca pod znaczącym wpływem kierunków działania gen. Grota-Roweckiego, zakładała zniszczenie ZSRR w owym czasie przez hitlerowskie Niemcy. W cztery dni po napaści Niemiec na ZSRR organ AK „” z dnia 26 czerwca 1941 r. w artykule wstępnym pisze: „ Westchnieniem ulgi i radości przyjęła Polska wieść o rozpoczęciu działań wojennych niemiecko-sowieckich. [...] Ręce jednego z naszych wrogów rażą wroga drugiego – a obaj – zwycięzca i zwyciężony spłynie obficie krwią, wyniszczą się wzajemnie. [...] W rozważaniach naszych opieraliśmy się na założeniu, że Rzesza z wojny z Rosją wyjdzie zwycięsko. [...] Zwycięstwo to będzie zbawienne dla Rzeczypospolitej. Przed własnym upadkiem Rzesza przygotowuje Polsce cudowny na dzień wyzwolenia podarunek.” Czyżby znowu odżyły nadzieje większości polityków z obozu sanacyjnego i narodowego na odzyskanie granic Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, kiedy to obszary Litwy, Białorusi i Ukrainy były w sferze wpływów i zależności od Polski? Alternatywnego rozwoju wydarzeń na froncie niemiecko- sowieckim, wymuszającego skorygowanie linii politycznej i taktykę postępowania (co z reguły cechowało realistów) w stosunku do ZSRR nie przewidziano. Gdy pisano te słowa w „Biuletynie”, Rzesza Niemiecka zamordowała już dziesiątki tysięcy polskich patriotów, zaczęły funkcjonować obozy koncentracyjne i kontynuowano eksterminację

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 38 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Słowianami, jako podludźmi, miano się zająć w drugiej kolejności. W liście z dnia 20 sierpnia 1941 r. skierowanym do swoich antysowieckich towarzyszy z PPS, Oskar Lange (będący wówczas na emigracji) przestrzegał: J e ś l i Związek Sowiecki padnie, nie będzie ani wolnej Polski ani wolnej Europy. Jeśli wojna zostanie wygrana, o losach Europy decydować będzie Rosja i Anglia. [...]” 30 lipca 1941 r. (6 tygodni po agresji Niemiec na ZSRR) podpisany został w Londynie układ Sikorski – Majski, nawiązujący stosunki dyplomatyczne Polski z ZSRR. Obejmował on m.in. utworzenie na terenie ZSRR Armii Wojska Polskiego, zwolnienie obywateli polskich z miejsc odosobnienia (także w wyniku wywózek od 1939 r.). Sprawę dotyczącą przywrócenia granic według stanu z 1939 r. m.in. na skutek sugestii Churchilla odłożono na czas późniejszy. Zarówno rozmowy z ambasadorem Majskim, jak i pomiędzy premierem RP gen. Sikorskim, a szefem rządu ZSRR Józefem Stalinem w Moskwie 2 grudnia 1941 r., zostały przyjęte przez część rządu i prezydenta RP Raczkiewicza z dezaprobatą. Były nawet głosy posądzające Generała o zdradę interesów Polski. Czołowy działacz Stronnictwa Narodowego Stanisław Stroński na falach radia BBC powiedział, że umowa podpisana przez Premiera RP z ZSRR została dokonana w sposób poza konstytucyjny, co podważa jej wiarygodność. Przeciwnicy Generała zarzucali mu, że nie poruszył w sposób stanowczy w czasie rozmów ze Stalinem sprawy wschodnich granic Polski. I zarzut najcięższy – doprowadzenie do stanu zakończenia wojny między Polską, a ZSRR, co zwolniło Wielką Brytanię od udzielenia nam pomocy w tamtym rejonie. W efekcie, argumentowali przeciwnicy Generała, spowodowało to, że Polska pozostała sama wobec naszego potężnego sąsiada wschodniego. A więc, według oponentów Generała, dalej miał być stan wojny pomiędzy Polską, a ZSRR. Smutne to, ale typowo polskie, że w rządzie gen. Sikorskiego zaczęli dominować politycy emocjonalni, niecierpliwi i rusofobi, którzy nie pragnęli ani zgody, ani jedności w tak dramatycznych dla Polski czasach.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 39 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Większość czołowych polityków na uchodźstwie i krajowych wychodziło wówczas z założenia, że starcie wojsk radzieckich z niemieckimi spowoduje ich wzajemne wyniszczenie. Po co więc układać się z sowietami - naszym drugim okupantem od 17 września 1939 r.? Generał Sikorski, w odróżnieniu od swoich przeciwników, jako realista, widział również alternatywny rozwój wydarzeń. Kontrofensywę Armii Czerwonej i jej marsz przez Polskę na Zachód. Stawiało to nasz kraj przed zupełnie nowej jakości wyzwaniami, które powinny zmusić do konsolidacji sił politycznych w kraju i na obczyźnie. Generał, a zarazem Premier, nie znalazł jednak zrozumienia u wielu członków swojej ekipy, a co najgorsze było dla niego, ze strony najbliższych mu wpływowych generałów w wojsku. Na skutek porażek doznawanych przez Armię Czerwoną wśród romantyków, podstawowo z przedwojennego obozu sanacyjnego, odżyły nadzieje na mocno lansowane w okresie międzywojennym idee mocarstwowej pozycji Polski. Widzieli oni konieczność zdobycia politycznych wpływów w kraju (nie podporządkowując się Armii Krajowej i Delegatowi na Kraj) poprzez nowopowstałe grupy paramilitarne i polityczne. Wydawały one pisma apoteozujące mocarstwowość i misję dziejową Polski na Wschodzie, katolicyzm, oraz radykalizm narodowy. Krytykowana była formuła rządów oparta na zasadach demokratyczno-liberalnych, jako zgubna dla Polski. Rządowi gen. Sikorskiego siły te odmawiały ustalenia oblicza polityczno- społecznego przyszłej Polski. W czasie okupacji hitlerowskiej w październiku 1942 r. (gdy szala bitwy o Stalingrad nie zaczęła jeszcze przechylać się na stronę ZSRR) konspiracyjna polityczno-wojskowa organizacja wydała mapę imperium słowiańskiego. Magdalena Grochowska w „Gazecie Wyborczej” z dnia 7-8 sierpnia 2004 r. w artykule „Wezwani by umrzeć” opisuje tę m a p ę : „ Czerwona plama rozlewa się na pół Europy, od Finlandii po Bałkany, od Szczecina po skolonizowaną Syberię” . Na odwrocie mapy wydrukowano, że między Niemcami a Rosją nie ma miejsca na słabą Polskę. Trzeba zatem rozgromić Rosję (kto? – nie podano) wyczerpaną walkami z Niemcami, wchłonąć Ukrainę i Białoruś i uzyskać dostęp do

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 40 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Morza Czarnego. Profesor Andrzej Walicki pamięta, że harcerskie Szare Szeregi śpiewały w tym czasie: „ Zdobędę kraj po Odrę, po Bałtyk i po Dniepr, Dunaju fale modre, Ukrainy szumny step.” Obóz Narodowo-Radykalny i związane z nim Narodowe Siły Zbrojne domagał się, w wyniku klęski Niemiec, wysp Uznam i Ruggi, oraz Łużyc z Budziszynem, jako wyznaczników granicy na zachodzie. Odnośnie granicy wschodniej stwierdzono: „dziejową misją Polski jest stworzenie Katolickiego Imperium na obszarze między Morzami Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym – Imperium ABC” (wg wyd. w 1943 r. „O co walczą Narodowe Siły Zbrojne”). I pomyśleć, że już w rok później w Teheranie, wbrew złudnym nadziejom naszych romantyków, rzeczywiste mocarstwa, dysponujące tysiącami okrętów, czołgów, samolotów i milionowymi dobrze uzbrojonymi armiami zadecydowały, kto będzie od morza do morza i sięgnie po brzeg Odry. Chyba nasi wodzowie, wierząc w Opatrzność Boską, zapomnieli o francuskim powiedzeniu (przypisywane marszałkowi Francji Henri de Turenne): „Bóg jest zawsze po stronie wielkich batalionów”. Armia Czerwona po zwycięskiej bitwie pod Kurskiem w lipcu 1943 r. parła na zachód, przekraczając w styczniu 1944 r. granicę wschodnią II Rzeczpospolitej. I właśnie od stycznia 1944 r. w oparciu o ustalenia, jakie przyjęła koalicja antyhitlerowska w Teheranie, premier Churchill przekonywał premiera Mikołajczyka i członków jego rządu, by wyrazili zgodę na zmianę dotychczasowych wschodnich granic Polski. Przedstawił racje ZSRR, nadrzędność celów koalicji w rozgromieniu Niemiec, rekompensaty terytorialnej dla Polski i jej kluczową rolę w powojennej Europie Środkowo-Wschodniej. Poruszył też zagadnienia wiążące się z przyszłymi aspiracjami liczących się grup etnicznych, zamieszkujących wschodnie tereny RP. W końcu oświadczył, że na pewno Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie będą się biły z ZSRR o dotychczasowe wschodnie granice Polski. Odpowiedź władz na uchodźstwie i z okupowanego kraju na argumenty Churchilla była bezkompromisowa i jednoznaczna: Wilna i Lwowa nigdy nie oddamy!

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 41 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Podstawą polskiego planowania operacyjnego zarówno w Londynie, jak i w kraju było, uporczywe trwanie przy założeniu, że nasi zachodni sojusznicy zagwarantują nam pomoc wojskową i dyplomatyczną w rozgrywce z sowietami. W lutym 1944 r., przed Akcją „Burza”, premier Mikołajczyk zwrócił się do premiera Churchilla o wysłanie do okupowanej Polski brytyjskiej misji wojskowej, oraz domagał się intensywnych zrzutów broni. Gen. Bór-Komorowski 7 lipca tegoż roku ponowił tę prośbę. Strona brytyjska zignorowała obydwa te postulaty. Po raz kolejny brytyjscy wojskowi i politycy dali Polakom do zrozumienia: musicie bezwzględnie porozumieć się z ZSRR, co podstawowo oznacza zaakceptowanie wschodniej granicy RP w oparciu o Linię Curzona (co stało się faktem od 1945 r. do dnia dzisiejszego). W końcu lipca 1944 r. Armia Czerwona, po zajęciu Wilna i Lwowa, gromiąc Niemców szerokim frontem posuwała się w kierunku centralnej Polski. W dowództwie Armii Krajowej, po przegranej Akcji „Burza” na Kresach, czyniono nadal przygotowania do bitwy o Warszawę, będącej centrum polityczno-wojskowym podziemnej Polski. Gen. Bór- Komorowski dn. 21 lipca 1944 r. zrezygnował z planowanego powszechnego powstania na terenie kraju przeciwko Niemcom. Wybrał stolicę Polski, jako główne pole bitwy w konfrontacji z okupantem. Zbierano wstępne dane odnośnie położenia zbliżającej się od wschodu Armii Czerwonej. Nie podjęto jednak żadnych kroków, by nawiązać bezpośredni kontakt z wojskowym dowództwem radzieckim, tego „ni sojusznika, ni wroga”. Z niecierpliwością oczekiwano go w Warszawie, miał bowiem, będąc wspomagany przez powstańców warszawskich, zadać decydujący cios Niemcom na przedpolach i w mieście. Nie zrobiono nic, by nawiązać łączność operacyjną drogą radiową z jednostkami radzieckimi (wzajemne przekazywanie sobie kodów, częstotliwości fal radiowych itp.), gdy zbliżać się będą do rogatek miasta. Można było próbować nawiązać te kontakty, pomimo nie wznowienia oficjalnych stosunków dyplomatycznych między obu k r a j a m i . W tej kwestii można było zabiegać o pośrednictwo przedstawicieli misji wojskowych anglo–amerykańskich w Moskwie.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 42 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Ewentualną odmowę ze strony dowództwa Armii Czerwonej strona, polska mogła wówczas wykorzystać propagandowo i politycznie, jako dowód nieszczerych zamiarów Stalina. To moim zdaniem stanowiło kardynalne zaniedbanie, chyba że było to świadome zaniechanie, wynikające z super politycznej gry (np. w myśl zasady: nie damy powodu Rosjanom, by dzielili się z nami zwycięstwem). Dowództwo AK na lewym brzegu Wisły miało niespójne wiadomości od własnych wywiadowców ulokowanych w terenie za prawym brzegiem rzeki. Nie mieli oni możliwości nadawania pilnych informacji np. drogą radiową. Chociaż gołębie pocztowe by się wówczas przydały. Nie żartuję. Były one wykorzystywane w czasie II wojny światowej (w starożytności już co najmniej od Juliusza Cezara), w krytycznych momentach walk komandosów przed lądowaniem wojsk w Normandii, oraz w Holandii w czasie walk o kolejny most, gdy zawiodły radiostacje. Gołębie te odegrały chlubną rolę, ratując życie tysiącom żołnierzy poprzez szybko przenoszone meldunki. W Londynie postawiono pomnik tym skrzydlatym żołnierzom za wytrwałość i śmierć wielu z nich w czasie lotów. Były to trasy: punkt dowodzenia - stanowiska ogniowe i wywiadowcze za linią frontu. Gołębie miały swoje nazwy, a najsławniejsze z nich to „Książę Normandii” i „Mary of Exeter”. Ten brak należytej łączności i sprzeczne informacje wywiadowcze we własnych szeregach, doprowadziły do następującego znanego wydarzenia. Po drugiej naradzie dowództwa AK 31 lipca 1944 r., w pół godziny po jej zakończeniu, zjawiają się oficerowie odpowiedzialni za wywiad i łączność. Dementują meldunek „Montera” (pułkownik Chruściel), że czołgi radzieckie dochodzą do przedmieścia prawobrzeżnej Warszawy-Pragi. Zdezorientowany generał Bór, który wydał już wcześniej rozkaz wybuchu powstania, odpowiedział oficerom: „Już za późno”. Tego samego dnia rozpoczęła się pod Radzyminem, Okuniewem i Wołominem (bo tam były główne siły Rosjan) parodniowa bitwa pancerna z Niemcami. Ten brak rzetelnej informacji o sile i ruchach wojsk radzieckich, oraz dokładnej ich lokalizacji, miał tragiczne znaczenie dla przyjętego momentu rozpoczęcia Powstania. Czyżby

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 43 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 znów przez brak łączności z Niemcami (co zrozumiałe) i Rosjanami (co niezrozumiałe) odżyła w tym aspekcie polityka równej odległości pomiędzy Berlinem a Moskwą? Gorzej. Odżyła w klasycznej formie doktryna dwóch wrogów, z których, o ironio, jeden z nich miał być podwaliną sukcesu AK. Czy byli wówczas politycy i wojskowi, przestrzegający przed bezwarunkowym wybuchem Powstania, akcentami antyradzieckimi, a zarazem nawołujący do koordynacji zamierzeń wojskowych z Armią Czerwoną? Byli i to wielu. Podam przykłady niektórych realistów. W swej książce prof. Jan Ciechanowski na stronie 452 (Wyd. PIW 1984 r.) pisze: generał Władysław Sikorski, premier i Naczelny Wódz WP, w marcu 1942 ostrzegał emigrację i kraj, że jeżeli Armia Czerwona odeprze Niemców z Rosji i przejdzie do ofensywy, wtedy nie będzie „żadnych szans przeciwstawienia się wkraczającym do Polski wojskom rosyjskim.” Wówczas, ostrzegał Sikorski, odbudowa państwa i wojska będzie możliwa tylko przy rosyjskiej pomocy i dobrej woli, oraz „nacisku ze strony aliantów”. Trzeba liczyć się, że wszystkie odruchy antyrosyjskie, podkreślał, będą niezrozumiałe na Zachodzie, a Rosji posłużą jako pretekst do okupacji kraju. „Kosztować by to mogło wiele krwi przelanej bezużytecznie.” Po aresztowaniu przez Niemców generała Stefana Roweckiego i po tragicznej śmierci Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego w Armii Krajowej na przełomie 1943–44 dokonano zmian w dowództwie. W jej wyniku pozbyto się klanu realistów, którym przewodził gen. Tatar („Erazm”), zastępca szefa Sztabu AK do spraw operacyjnych. Ten klan stanowił zespół wyższych oficerów dyplomowanych, przeważnie artylerzystów. Rozumując ściśle i pragmatycznie, doszli oni do przeświadczenia o konieczności polskiego porozumienia ze Związkiem Radzieckim i o niezbędnej współpracy bojowej z Armią Czerwoną. Zapewne u podstaw tej orientacji było przegranie przez Niemcy bitwy pancernej na Łuku Kurskim (lipiec 1943 r.). Realiści nie mieli już wątpliwości, kto zostanie zwycięzcą II wojny światowej. Zgrupowani wokół gen. Tatara oficerowie starszego i młodszego pokolenia gotowi byli iść na kompromis ze stroną radziecką i ów kompromis wcielać w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 44 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

życie w Sztabie Dowództwa AK. Złożony przez Tatara memoriał w tej, jak najbardziej podstawowej kwestii, spowodował jego odwołanie do Londynu. Na jego miejsce przerzucony został z Londynu gen. („Niedźwiadek”), gorący zwolennik wybuchu Powstania bez względu na polityczne uwarunkowania zewnętrzne. Byli i tacy oficerowie w sztabie, którzy uważali gen, Tatara prawie za zdrajcę gotowego zaprzepaścić linię ideową AK. Następny realista to wysokiej rangi oficer AK, szef wywiadu w sztabie AK ppłk Marian Drobik („Dzięcioł”). Mianowany został na to stanowisko wiosną 1942 r. Podobnie jak gen. Tatar przedstawił jesienią 1943 r. gen. Bór-Komorowskiemu i gen. Pełczyńskiemu swój raport pt. „Bieżąca polityka polska a rzeczywistość”. W opracowaniu tym przedstawił racje, przemawiające za koniecznością zmiany polityki wobec ZSRR nawet kosztem terytorialnych ustępstw. Jego, w gruncie rzeczy, prorocze przewidywania nie wynikały z prorosyjskiej postawy, lecz z realniej oceny sytuacji militarnej na froncie wschodnim, oraz skutków politycznych, jakie dla naszego kraju przyniesie kontrofensywa Armii Czerwonej. Płk Drobik nie miał złudzeń, że Anglia i Ameryka poprą podstawowe postulaty polityczne i terytorialne Stalina ponad naszymi głowami. Uważał za wielki błąd nie wznowienie stosunków dyplomatycznych z Moskwą, ”bowiem pozwalało to „Jej” uznanie takiego rządu polskiego, jaki będzie dla niej odpowiedni” . Prosowiecki rząd w Polsce a nie „nasz” – przestrzegał ppłk Drobik – m o ż e opanować kraj oraz zesłać do Rosji lub rozprawić się na miejscu z „reakcyjnymi faszystami” . Na Kresach władza „mająca poparcie rosyjskich bagnetów rozprawi się z naszą administracją i znów poleje się na darmo polska krew” . I kolejna przestroga: „ Rząd będzie nadal na emigracji, z której zapewne już nigdy nie powróci”. R a p o r t Pułkownika, podobnie jak gen. Tatara został mocno skrytykowany przez jego przełożonych – antysowieckich romantyków z KG AK. Zapewne naraził się też swoim oponentom-decydentom prognozą, że ugoda z ZSRR doprowadziłaby do stabilizacji Polski w Europie, wzrostu jej potencjału gospodarczego m.in. na skutek pozyskania terenów pobitych Niemiec.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 45 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Ten dalekowzroczny realista ppłk Marian Drobik zostaje wkrótce usunięty ze swego eksponowanego stanowiska. W końcu 1943 r., będąc po nieudanej próbie samobójczej na rekonwalescencji w Podkowie Leśnej, zostaje aresztowany wraz z rodziną przez Gestapo. Na skutek przesłuchań i tortur umiera w berlińskim więzieniu. (źródło informacji o „Dzięciole” – „Wywiad i kontrwywiad AK” publikacja pod red. Władysława Bułhaka, Warszawa 2008 r.). W lipcu 1944 r. ppłk Ludwik Muzyczka „Benedykt” – szef VI Oddziału KG AK – składa podobny w treści memoriał, jakie złożyli ppłk Drobik i gen. Tatar. I również ten głos nie zmienił stanowiska romantyków z KG AK. Dalej obowiązywała linia ideowa walki o niepodległość poprzez podporządkowanie się doktrynie dwóch wrogów. Znamiennym jest, że ci trzej, wymienieni przeze mnie przykładowo, wysokiej rangi oficerowie AK pisali swoje raporty do dowódcy AK gen. Bór-Komorowskiego, wiedząc już o mordzie dokonanym na polskich oficerach w Katyniu. Ale byli też Polacy (abstrahując od folksdojczów) i to wg raportów niemieckich w dziesiątkach tysięcy, którzy ”prywatnie” kolaborowali z hitlerowskim okupantem. Rekrutowali się z różnych warstw społecznych, ujmując w uproszczeniu od dozorcy domu do właściciela kamienicy, wzajemnie o sobie nie wiedząc. Ich rzemiosłem było donosicielstwo płatne bądź bezinteresowne. Unikano w ten sposób przymusowej pracy na rzecz Niemiec. Często powodowała nimi chęć przejęcia cudzego majątku, porachunki z osobistymi wrogami itp. Najohydniejszą formą kolaboracji Polaków z okupantem było wydawanie tysięcy ukrywających się Żydów, skazując ich tym samym na okrutną śmierć. W wielu wypadkach podjęcie współpracy z wrogiem wynikało też z obawy przed aresztowaniem, torturami i szantażem. Ale byli też Polacy, którzy nie wykluczali porozumienia z Niemcami. Polegać ono miało na czasowym zawieszeniu broni, uznając za priorytet walkę z ZSRR, stanowiącym zagrożenie dla Europy. Tragiczną postacią tego nurtu był płk Janusz Albrecht – szef sztabu Komendanta Głównego gen. Grota-Roweckiego. Aresztowany przez Gestapo w lipcu 1941 r. załamał się w czasie tortur i złożył Niemcom

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 46 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 zeznania informujące o działalności konspiracyjnej Z.W.Z (poprzednik AK). Zgodził się na przekazanie gen. Grotowi niemieckich propozycji dotyczących zawarcia porozumienia, zgodnie z którym polska konspiracja zaniechałaby zbrojnych działań przeciw Niemcom, a oni zaprzestaliby represji w stosunku do ruchu oporu. Niemcy bowiem, mimo sukcesów militarnych w owym czasie, nie chcieli mieć dywersji na tyłach frontu wschodniego. Płk Albrecht został zwolniony z więzienia w końcu sierpnia 1941 r. z zadaniem dotarcia do gen. Grota- Roweckiego z propozycjami Niemców. Generał nie chciał jednak go przyjąć. Pułkownik zrozumiał, że z Niemcami żadnych układów Z.W.Z. nie będzie zawierać. Na początku września 1941 r. popełnił w Warszawie samobójstwo. Zwycięstwa Armii Czerwonej na froncie wschodnim w 1943 r. zmieniły dotychczasową politykę organizacji konspiracyjnej „Miecz i Pług” (wywodzącej się z nacjonalistycznego obozu Chrześcijańsko- Narodowego). Władze organizacji bez wiedzy większości swoich członków nawiązały kontakt z niemieckimi władzami bezpieczeństwa. Decyzja ta została podjęta w kwietniu 1943 r. nad grobami w Katyniu. Znaleźli się tam, wśród grupy zaproszonych przez Niemców świadków, przywódcy „Miecza i Pługa” panowie Zbigniew Grad i Anatol Słowikowski. Po powrocie do kraju wystąpili oni do władz niemieckich w Berlinie z memorandum przedstawiającym plan utworzenia polskiego legionu walczącego po stronie Niemiec przeciw Armii Czerwonej i „żydowskiemu zagrożeniu”. Jednakże Berlin odrzucił propozycję kierownictwa „Miecz i Pług”, uważając tę organizację za mającą zbyt małe wpływy w środowiskach konspiracyjnych. Gdy te kontakty zostały ujawnione przez kontrwywiad AK, przywódcy „Miecza i Pługa” zostali skazani przez sąd swojej organizacji na śmierć. W Warszawie we wrześniu 1943 r. wyrok został wykonany przez grupę egzekucyjną. I jeszcze organizacja konspiracyjna kolaborująca z okupantem w ostatnich latach wojny. Podam o niej podstawowe fakty, bez chęci oceny w kategoriach moralnych i politycznych, co pozostawiam ocenie czytelników. Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) założone w 1942 r. stanowiące zbrojne ramię Obozu Narodowo-Radykalnego. Obóz ten w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 47 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 okresie międzywojennym głosił potrzebę wprowadzenia ustroju opartego na wzorach faszystowskich, a także usunięcia Żydów z Polski. Tygodnik „Falanga” pisał, streszczając jedno z przemówień twórcy ONR Bolesława Piaseckiego: „ Cel nie uświęca środków, ale je wskazuje. ONR-owiec nie ma wątpliwości moralnych do przezwyciężenia. Ma tylko trudności techniczne do pokonania. Przeciwko wzniesionym komunistycznym pięściom wzniesiemy nasze rewolwery.” ( w g miesięcznika „Orzeł Biały” – Londyn; luty 1979 r. str. 21). W marcu 1944 r. część sił NSZ wyraziła zgodę na scalenie z AK. Pozostałe oddziały pod dowództwem „Bohuna” utworzyły Brygadę Świętokrzyską (ok. 2 tys. osób). Likwidowała ona wbrew sprzeciwom KG AK - lokalnych komunistów, oddziały Armii Ludowej i partyzantów radzieckich. Na skutek zbliżania się Armii Czerwonej większość Brygady, dzięki kontaktom z Niemcami, wycofała się z bronią z okupowanej Polski do również okupowanej przez Niemcy Czechosłowacji. Dodatkowe informacje o wojennej działalności ONR/NSZ podaję na dalszych stronach książki (rozmowa z lipca 1944 r. kuriera „Celta” z Delegatem Rządu RP na Kraj). Premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill w połowie 1944 r. poinformowany zostaje o akcji „Burza” w Polsce. Zwraca uwagę, że brak jest w niej uzgodnień na szczeblu operacyjnym ze sztabem radzieckim, a pomoc materialna powinna być uzgodniona ze Stalinem. W rozmowie z polskimi politykami w Londynie, gdy dowiaduje się o przewidywanym powstaniu w Warszawie, nie kryje swej krytycznej oceny. Stwierdza, że rząd polski w Londynie i dowództwo w kraju, jako suwerenne organy, mają prawo podejmować każdą decyzję, nawet taką, która może doprowadzić Polaków do zguby. Pragnę uniknąć zarzutu, że przedstawiam polityków i wojskowych, którzy dopiero po upadku Powstania stali się jego przeciwnikami. Oczywiście byli i tacy. Ja przedstawię w oparciu o sprawdzone źródła dalsze znaczące osoby, które szczególnie w lipcu 1944 r. miały sceptyczny, a nawet negatywny stosunek do zapowiedzi KG AK o mającym wybuchnąć Powstaniu w Warszawie. Był więc jeszcze czas na korektę lub zmianę podjętej decyzji.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 48 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

O t o o n i : Jeżeli człowiek w wieku 56 lat decyduje się wykonać skok na spadochronie (po raz pierwszy w życiu) na teren okupowanej przez Niemców Polski, to zapewne musi mieć do spełnienia jakąś bardzo ważną misję. Tym człowiekiem był Józef Retinger, który znalazł się 4 kwietnia 1944 roku na ojczystej ziemi. Był on bliskim współpracownikiem gen. Sikorskiego, a po jego śmierci prowadził dalej rozległe kontakty w świecie politycznym w Londynie. Posądzany był, nie bez racji, o bliskie i wszechstronne kontakty z Anglikami, a i wizyty w Ambasadzie Radzieckiej w Londynie miały nie być mu obce. Podstawowe cele misji to: rozeznanie sił politycznych kraju (szukał nawet kontaktu z PPR), rozmowy z dowództwem Armii Krajowej o stanie gotowości bojowej, sugerowanie ugody z Sowietami, nawet gdy kwestie granicy wschodniej zostaną przegrane. Nie trzeba się domyślać, że po powrocie Retingera 25 lipca 1944 roku do Londynu, Anglicy mieli swoje niezależne informacje o sytuacji w okupowanej P o l s c e . Kolejny realista to porucznik Tadeusz Chciuk („Celt”). Jako kurier Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przebywał w kraju od 4.04 – 25.07 1944 r. Po powrocie do Londynu w swoim wielowątkowym , często krytycznym raporcie o sytuacji polityczno – wojskowej w podziemiu napisał m.in. (podaję za książką prof. Eugeniusz Duraczyńskiego „Między Londynem a Warszawą” str. 355, 406, 409, wyd. PIW 1986 r.): - na logiczne męskie postawienie sprawy sporu polsko – rosyjskiego niewielu potrafiło się zdobyć. Bano się powszechnie przylepienia autorowi takiego artykułu etykiety komunisty. Czasami z przerażeniem spostrzegłem, że trudno mi jest znaleźć w rozmowach wspólny z rozmówcami język. Na przykład, kiedy zwracałem uwagę na to, że Rosja jest potęgą, z którą w polityce naszej liczyć się musimy - odpowiadano mi kategorycznie, że to są jej ostatnie podrygi, że nie ma własnej broni ani amunicji, a walczy sprzętem amerykańskim i angielskim, nie ma lotnictwa ani marynarki, zależy w zupełności od anglosaskich dostaw żywności.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 49 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

- podświadomie może czując siłę Rosji, w związku z tym duże niebezpieczeństwo, Polacy zamiast realnie tę sprawę rozpatrzyć starają się wyszukiwać momenty słabości Rosji. Legenda o karabinie na sznurku i bosym, głodnym krasnoarmiejcu , nawet w czasie, kiedy Armia Czerwona w kilku punktach frontu wschodniego na raz zdecydowanie odpycha Niemców na zachód. - wszyscy są święcie przekonani, że natychmiast po rozłożeniu Niemiec, alianci każą opuścić Rosji nasze ziemie pod groźbą wojny. Są i tacy (poważni ludzie m.in. profesorowie Uniwersytetu), którzy domagają się terenów od Rosji, bo Polska „musi być od morza do morza”. Rekrutują się najczęściej z sanacji lub prawicy. Kiedy się ich pyta, jakimi rozporządzają siłami, aby to uzyskać, odpowiadają: „ w i a r ą ” . Dokumenty wskazują, że Naczelny Wódz WP gen. Sosnkowski (strukturalnie podlegała mu KG AK), w drugiej połowie lipca 1944 wydał rozkaz zabraniający wybuchu Powstania bez uzgodnienia z nim terminu jego rozpoczęcia. Znając realia międzynarodowe wysyłał telegramy do gen. Bora–Komorowskiego, zalecające mu nie podejmowanie pochopnych decyzji. Ale cóż z tego, gdy gen. Kopański z jego sztabu zbyt długo przetrzymywał je przed wysłaniem do kraju. 30 lipca prezydent RP nakazuje gen. Sosnkowskiemu, będącemu na inspekcji II Korpusu we Włoszech, natychmiastowy powrót do Londynu. Generał powrócił dopiero 6 sierpnia. Czyżby to była forma wyrażenia dezaprobaty dla już rozpoczętego Powstania i nieliczenia się z jego osobą? Na pewno nie liczył się z generałem premier Mikołajczyk, któremu odpowiadał wybuch Powstania, jako argument w rozgrywce ze Stalinem. Wzajemna niechęć i różnice zdań między obu panami nie były tajemnicą. Pośród londyńskich spekulacji w owym okresie, o możliwości wybuchu konfliktu zbrojnego między mocarstwami Zachodnimi a ZSRR, gen. Sosnkowski wyrażał pogląd, że nastąpi to w okresie do 5 lat. A może generał był sceptyczny, co do wybuchu Powstania, bo przecież i tak miała być ... trzecia wojna światowa. Kolejny kurier–emisariusz AK z Londynu, Jan Nowak–Jeziorański. Pojawia się w Warszawie na kilka dni przed wybuchem Powstania. 30

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 50 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 lipca 1944 roku składa raport gen. Borowi – Komorowskiemu i jego sztabowi. W części dotyczącej sytuacji międzynarodowej kurier powiedział zebranym, że kraj okupowany będzie przez Armię Czerwoną, a Związek Radziecki będzie decydował o losie Polski. Równocześnie zaznaczył, że dla obozu sojuszniczego Powstanie nie wzbudzi pożądanego przez Polaków zainteresowania. Jak wspominał historyk prof. Jan Karski (Gazeta Wyborcza z dn. 01.08.1997): „...skutkiem tego (układ w Teheranie 1943 r.), gdy zaczęły się przygotowania do Powstania Warszawskiego i Churchill i Eden i Cordell Hull (sekretarz stanu USA), radzili Polakom: nie zaczynajcie jakichkolwiek działań wojennych bez porozumienia z Moskwą. Polacy uważali, że są mądrzejsi, że lepiej znają Rosję. Nie słuchali ostrzeżeń, [...] tragedia, ja to powtarzam, polegała na tym, że społeczeństwo polskie, a szczególnie podziemie, przez całą wojnę wyobrażało sobie, że rząd polski ma duże znaczenie. A rząd polski uważał, że to podziemie jest tak potężne, że ono ma jakieś znaczenie w koalicji antyhitlerowskiej ...” No właśnie. W polityce międzynarodowej każde państwo znaczy tyle, ile ma realnej siły gospodarczo–militarnej. W Polsce zapomniano o tej prawdzie w okresie międzywojennym i w okresie II wojny światowej (i zapomina się obecnie). Mimo męstwa żołnierzy polskich na frontach wojny z hitlerowskimi Niemcami, smutno powiedzieć, ale byliśmy klientami Mocarstw Zachodnich i ZSRR. Mocarstw koalicyjnych, które oprócz decydującego wysiłku wojennego prowadziły równocześnie wzajemną walkę polityczną o strefy wpływów w Europie i na świecie. Światli Polacy w kraju i na uchodźstwie, myślący trzeźwo, bez fobii i trzymający emocje na wodzy, wiedzieli o tych zakulisowych rozgrywkach aliantów. Ale cóż z tego, gdy romantycznemu hurra- patriotyzmowi dano pierwszeństwo, nie licząc się z naszymi realnymi możliwościami. Wracam do kolejnych realistów. Stanisław Grabski przewodniczący Rady Narodowej w Londynie przed wspólną wizytą w Moskwie w końcu lipca 1944 r. namawiał premiera Mikołajczyka do zawarcia ugody ze Stalinem. W przeciwnym

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 51 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 wypadku : „ ... dziesiątki tysięcy chłopców i dziewcząt rzucone pod kule niemieckie będzie kolejnym bezmyślnym powstaniem i niewiele to zmieni strategiczne plany sowietów”. Generał Albin Skroczyński („Łaszcz”) jako komendant Obszaru Warszawskiego AK, znał doskonale realia i możliwości wojskowe Warszawy i obszaru. Składa w Komendzie Głównej AK stanowczy protest przeciwko wywoływaniu powstania w Warszawie. W odpowiedzi zostaje odsunięty od dowództwa Obszaru. Ppłk Ludwik Muzyczka („Benedykt”) Szef VI Oddziału KG AK. Zdaniem Pułkownika i paru oficerów z Komendy, ze względu na słabe uzbrojenie powstańców w porównaniu z Niemcami „ oraz na oczekującą nas długą walkę o niepodległość z Rosjanami nie mamy prawa rozpoczynać teraz decydującej bitwy”. Przekonywał swoich zwierzchników, że Stalin kieruje się nade wszystko racjami politycznymi, z którymi musimy się liczyć, a w drugiej kolejności militarnymi. Przegrane Powstanie, ostrzegał, będzie więc politycznym samobójstwem. Ppłk Franciszek Herman („Bogusławski”) Szef Biura Studiów AK Oddział II Wywiad. Poinformowany został dnia 30 lipca, że rozkaz uruchamiający Powstanie będzie wydany w najbliższych dniach. Przestrzega swojego szefa (Iranek-Osmecki), że ze względu na aktualny stan uzbrojenia Niemców i niedozbrojenie własnych oddziałów wybuch Powstania w obecnej chwili byłby wysoce nieodpowiedzialny. Zastępca Sztabu KG AK płk („Sęk”) na pytanie w dniu 30 lipca gen. Bora–Komorowskiego, czy już zaczynać, czy jeszcze czekać, pułkownik odpowiedział : „Póki Rosjanie nie położą ognia artyleryjskiego na miasto na lewym brzegu Wisły nie wolno nam się ruszyć”. Oczywiście wiązało się to z przełamaniem przez wojska radzieckie niemieckiej obrony Pragi. Ten wojskowy realista dał podręcznikowy przykład, jakie w taktyce wojskowej ma znaczenie przygotowanie artyleryjskie przed desantem oczekiwanego wojska. 30 lipca 1944 r. przewodniczący krajowej organizacji Stronnictwa Pracy Józef Chaciński w dramatycznym tonie ostrzegał Delegata Rządu

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 52 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

RP na Kraj Stanisława Jankowskiego przed doprowadzaniem do wybuchu powstania w mieście. Przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak w ostatnich dniach lipca mówił o niebezpieczeństwie rozpoczynania walk bez pewności, czy Armia Czerwona przyjdzie z odsieczą. Nade wszystko zwracał uwagę, że wystąpienie zbrojne wymaga osłony z powietrza. Problem tylko w tym, że realizacja tego nadzwyczaj trafnego spostrzeżenia uzależniona była od lotnictwa Armii Czerwonej. Nie próżnował też wywiad Wehrmachtu i Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, nawiązując kontakty z Polakami. Oczywiście miało to miejsce nie z pobudek, by pomóc Polakom w walce z nadciągającym zagrożeniem ze wschodu. Wręcz odwrotnie, chodziło o zaniechanie działań ze strony podziemia, które umniejszały siły bojowe armii niemieckiej. Jerzy Bronisławski, oficer wywiadu PRL, w książce „i Kontrwywiad” (na str. 347 wydanej w 1997 r. przez Wyd. „SPAR”) pisze o swoim spotkaniu, jako „historyka”, w latach 60. na terenie RFN z Paulem Fuchs’em. Był on wysokiej rangi oficerem SS rozpracowującym polski ruch oporu w czasie wojny. Na zapytanie autora o pewne spotkanie z ważną osobą w polskiej konspiracji, jakie miało miejsce w józefowskich lasach krótko przed wybuchem Powstania Warszawskiego, Fuchs odpowiedział: „Odbyła się taka rozmowa z naszej inicjatywy. Wiedzieliśmy, że Polacy przygotowują w Warszawie powstanie i chcieliśmy tego uniknąć. Następca Grota wydawał nam się rozsądniejszy, więc próbowaliśmy mu wyperswadować. Chodziło nie o wspólną walkę przeciw bolszewikom, a tylko o zachowanie neutralności...” Na marginesie. Profesor Tomasz Szarota, wybitny znawca okresu okupacji niemieckiej w Polsce, w jednym z lutowych numerów tygodnika „Wprost” z 1992 r. w artykule „Historyk w sieci” polemizuje z historykiem niemieckim Michaelem Foedrowitzem. Profesor nie wierzy jednej z informacji historyka mówiącej, że około 22 lipca 1944 r. nieopodal Józefowa miało miejsce ważne spotkanie. Odbyło się ono pomiędzy gen. Tadeuszem Bór-Komorowskim, a reprezentującym

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 53 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Gestapo Paul’em Fuchs’em. Może relacja płk Bronisławskiego z 1997 r. skłoni Profesora do uznania, że jednak Foedrowitz napisał prawdę. W kwestiach relacji polsko–niemieckich przytoczę fragmenty z dwóch rozmów, jakie przeprowadził kurier MSW porucznik Tadeusz Chciuk. W dokumencie złożonym w Londynie w sierpniu 1944 r. (sprawozdanie z rozmów z dyrektorem Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu) kurier pisze: „ Począwszy od maja br. Niemcy usilnie starali się przez zmianę swej taktyki w stosunku do społeczeństwa polskiego uzyskać odprężenie w stosunkach z Polakami. Używali do tego przeróżnych sposobów. Przez ludzi zupełnie sobie oddanych próbowali urabiać opinię społeczeństwa polskiego w duchu proniemieckim, wyraźnie antykomunistycznym, dość anty alianckim. [...]. ” I parę stron dalej z w/w raportu: „ Zapytany w czasie jednego z naszych spotkań o rezultaty rozmów Gestapo z Polakami p. Zawadzki odpowiedział: Gestapo przeprowadza rozmowy jak na komendę. Szuka z nami gwałtownego kontaktu. Rozmowy miały miejsce w wielu miejscowościach: Lwów, Lublin, Radom, Warszawa, Kraków. Niemcy chcą osiągnąć odprężenie stosunków za wszelką cenę. Działają przez grupę osób współpracujących z nimi, jednakże także w oparciu o RGO. Jeśli im się nie uda cel główny, mają zawsze nadzieję osiągnąć cel wtórny, zawsze jednak ważny, a mianowicie skłócenie społeczeństwa polskiego [...]” W sprawozdaniu o rozmowie w dniu 16 lipca 1944 r. z Delegatem Rządu na Kraj Stanisławem Jankowskim kurier pisze, cytując wypowiedź rozmówcy: „Sprawa ONR–u (Obóz Narodowo Radykaln y ) i mordów bezsprzecznie przez niego wykonywanych jest jedną z najbardziej ponurych spraw ostatnich pięciu lat. Przechodziliśmy tragiczne chwile, ale bratobójców dotąd między nami nie było. Stwierdzono ponad wszelką wątpliwość, że zarówno Makowiecki z żoną jak i Widerszal (pracownicy Biura Informacji i Propagandy KG AK) zostali zamordowani z polecenia ONR. Młodzi ludzie wykonujący te wyroki śmierci, fanatycy ONR, byli przez jakiś czas jednym z najbardziej palących zagadnień. Sytuację jednak opanowałem. Przywódca bandy został zabity. Członkowie aresztowani. Mam

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 54 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 nadzieję, że spokój został przywrócony. Co do NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) - oświadczyć muszę, że została stwierdzona ponad wszelką wątpliwość ich współpraca z Niemcami. Udało się przychwycić treść umowy, jaką NSZ zawarły z Niemcami. W zamian za usługi NSZ na polu antykomunistycznym i dla przyszłych walk z bolszewikami Niemcy zaczynają dostarczać NSZ–towi amunicji oraz obiecują zwalniać wszystkich członków NSZ aresztowanych nawet z bronią. Zwracać się będzie również i broń. Zwracam na to uwagę Premiera, ażeby wiedział, jak wielkie niebezpieczeństwo grozi nam od skrajnej prawicy. ONR przez swoje fatalne postępowanie może zaprzepaścić cały nasz wojenny dorobek, może też stać się przyczyną znacznie ostrzejszych wystąpień bolszewickich.” W dwa dni po podjęciu decyzji przez gen. Bora-Komorowskiego o rozpoczęciu powstania w Warszawie tj. 23 lipca 1944 r. Armia Czerwona wyzwoliła Lublin. W tym dniu Dowództwo AK i Rząd na uchodźstwie dowiedzieli się o powstaniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Manifest PKWN z 22 lipca 1944 r. głosił m.in., że Krajowa Rada Narodowa jest jedynym legalnym źródłem władzy w Polsce, a Emigracyjny Rząd w Londynie i jego Delegatura w kraju jest władzą samozwańczą, nielegalną, oraz że Rząd Mikołajczyka awanturniczą polityką pcha Polskę ku nowej katastrofie. Manifest ogłaszał również o przesunięciu granic nad Odrę i powrocie do Polski Pomorza, Śląska Opolskiego i Prus Wschodnich. Odnośnie granicy wschodniej poinformowano, że sprawa ta będzie uregulowana w oparciu o etniczne uwarunkowania. Radio Moskwa 29 lipca wieczorem, a 30 lipca radiostacja Związku Patriotów Polskich nadały wezwanie do ludności Warszawy o chwycenie za broń przeciw Niemcom. W komunikatach tych podkreślono jednak, że walka powinna odbywać się wspólnie z Armią Ludową (PPR) i wyszkoloną w ZSRR Armią Polską . O Armii Krajowej, stanowiącej trzon ruchu oporu, w komunikatach nie było ani słowa (na marginesie: od 1939 r. za posiadanie i słuchanie radia groziła Polakom kara śmierci, tak więc tylko nieliczni, niezłomni słuchacze mogli odebrać to wezwanie). Dowództwo AK, mające ciągłość nasłuchu

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 55 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 radiowego, lekceważąco przyjęło te wezwania ze Wschodu w kategoriach wojskowych, czemu się nie dziwię. Premier Mikołajczyk przyjął założenie, że zwycięskie Powstanie Warszawskie stworzy mu fundament do ostatecznej rozgrywki o Polskę ze Stalinem. Miało ono doprowadzić także do zmarginalizowania PPR, swego głównego rywala politycznego skupionego wokół PKWN. To miał być dla Polski dziejowy moment w II wojnie światowej. Stąd hasło: „Powstanie musi się udać”, powtarzane nieustannie, niczym zaklęcie mające determinować wolę walki, wiarę i dodające energii. Spodziewano się, że walka o wolną Warszawę będzie krótka i stosunkowo łatwa. W konsekwencji stworzy to płaszczyznę do dyktowania Stalinowi warunków dotyczących przyszłości Polski. Podstawowym założeniem wojskowym było, że moment wybuchu powstania nastąpi nie później niż 12 godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej do lewobrzeżnej Warszawy oraz, że potrwa ono nie dłużej niż 7 dni. Uważano, że sytuacja Niemiec na froncie wschodnim jest katastrofalna. W książce „Powstanie Warszawskie” prof. Jan Ciechanowski na stronie 399 przytacza list z dnia 19.04.1965 r., jaki otrzymał od uczestnika Powstania płk Bokszczanina („Sęk”). Pozwalam sobie na przytoczenie jego fragmentów: „Wiara i pewność zwycięstwa były niezachwiane, a najmniejsze wątpliwości czy zastrzeżenia były kwalifikowane jako małoduszność i defetyzm [...]. Wynik walki i jej przebieg nie budził najmniejszego niepokoju tak dalece, że o niej nawet nie mówiono, uważając ją z góry już wygraną. Niepowodzenie nie było brane w rachubę i nie było żadnych przewidywań na wypadek przegranej lub przeciągania się walki. Pokładano nadzieję na szybkie zwycięstwo sowieckie i pomoc Zachodu [...]”. Dowództwo AK pod koniec lipca 1944 r. liczyło się z dwoma możliwościami rozwoju wypadków w Warszawie i jej opanowaniu. Pierwsza – osłabieni Niemcy nie będą w stanie zorganizować obrony w Warszawie i wtedy opuszczą ją pod pierwszym poważnym naciskiem powstańców. Zakładano więc ograniczenie walk do minimum. Nie pobicie Niemców, lecz wypchnięcie ich głównymi zachodnimi arteriami poza miasto. Jednocześnie przewidywano natarcie z Mokotowa i

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 56 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Żoliborza wzdłuż Wisły, dające możliwość opanowania przyczółków i mostów na Wiśle. Druga możliwość (forsowana przez Szefa Sztabu gen. Okulickiego) – Niemcy zorganizują obronę przyczółka warszawskiego. Wtedy mogą nastąpić walki niemiecko–sowieckie. Należy więc uprzedzająco zamknąć siły niemieckie w kotle, co doprowadzi do ich systematycznego niszczenia przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Warszawy (lewobrzeżnej). KG AK wybrała do realizacji drugi wariant walk o wolną stolicę. Gdy zapadała ta decyzja, w tym samym czasie, wojska niemieckie i radzieckie szykowały się do boju o Warszawę. Sowieci byli już za Dęblinem, przesuwając się wzdłuż prawego brzegu Wisły. Niemcy odtworzyli IX Armię i w stronę Warszawy skierowali nowe siły m.in. transportowano z Włoch czołgi Dywizji Pancernej Herman Göring. Zajmując się od lat problematyką Powstania Warszawskiego zadawałem sobie pytanie w następującej kluczowej sprawie. Dlaczego czołowi dowódcy Powstania, również w tej politycznej walce o wszystko, decydując się na rozpoczęcie Powstania zakładali, że Armia Czerwona, tocząc bój z Niemcami, zajmie Warszawę? Wywiad AK miał rozeznanie odnośnie sił i lokalizacji wojsk niemieckich w Warszawie i jej rejonie. Odnośnie sił i lokalizacji posuwających się wojsk radzieckich – żadnego. (Na marginesie: Warszawiacy w ostatnich dniach lipca byli świadkami przesuwających się niemieckich kolumn pancernych Alejami Jerozolimskimi i Mostem Poniatowskiego na wschód, nawet jeszcze 2 sierpnia 1944 r.). Niestety, nie zakładano wariantu, czy to ze względu na możliwości wojskowe, czy też uwarunkowania polityczne, że Armia Czerwona nie wkroczy do Warszawy nawet w pierwszych tygodniach Powstania. Jak dowództwu AK mógł ujść uwadze wariant wydarzeń zwiastujący katastrofę? Przecież rozpatrzenie takiego wariantu, to klasyka z wojskowego i politycznego punktu widzenia. A to również dlatego, że Warszawa nie stanowiła wąskiego gardła istniejącego frontu radziecko-niemieckiego, przebiegającego non stop od Litwy przez teren Polski po Rumunię.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 57 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Generał Okulicki („Niedźwiadek”), w swoich rozważaniach był przekonany, że Armia Czerwona postawiła sobie za cel szybkie wejście do stolicy Polski. Miało to bowiem pozwolić prosowieckiemu PKWN (PPR) na skuteczne sięgnięcie po władzę w mieście. Trzeba więc było wyprzedzić przewidywany zamiar „przeciwnika”, wzniecając powstanie. Dowódca AK gen. Bór-Komorowski, oraz szef jego sztabu gen. Pełczyński („Grzegorz”) zgadzali się z analizą „Niedźwiadka” – a co d a l e j ? Oczekiwało się więc z niepokojem, a właściwie ze strachem, na drugiego po Niemcach przeciwnika (doktryna dwóch wrogów). Ten drugi, nieproszony, ale oczekiwany, miał również wziąć na siebie ciężar walk z Niemcami o miasto. A co potem? A potem miał być przecież powitany przez zwycięskich prawowitych prawicowych gospodarzy, mówiących mu: „Paszoł won”! Dlaczego tak nieprzyjaźnie do nas mówicie? – pytają Rosjanie. A prosił was ktoś tutaj? Nie macie na to dokumentów, wy tylko goniliście Germańców przez Warszawę, w czym wam pomogliśmy. Za kilka dni przylatuje tutaj z Londynu Prezydent Rzeczypospolitej z polskim rządem. Lotnisko na Okęciu ma być zdatne do użytku!

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 58 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

BITWA 1944 - RZECZYWISTOŚĆ

Rząd RP na uchodźstwie, w dniu 26 lipca, bez udziału Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego (był wtedy na inspekcji we Włoszech), wyraził zgodę na wywołanie powstania w Warszawie. Ale zastrzegł się, że dzień rozpoczęcia walk podjąć ma KG AK w dogodnym wg niej m o m e n c i e . I nastał w Warszawie ten oczekiwany, pełen nadziei dzień 1 sierpnia 1944 r. godz. 17.00. Dzień, w którym pełnym blaskiem rozbłysła nad Warszawą , powstała na wiosnę 1942 r., jako symbol Polski Walczącej. Dzień, który wbrew intencjom twórców Powstania, jak się wkrótce okazało, stał się dniem początku upadku II Rzeczypospolitej Polskiej. Generałowie romantycy: Antoni Chruściel („Monter”), Leopold Okulicki („Niedźwiadek”) i Tadeusz Pełczyński („Grzegorz”) postawili na swoim w Dowództwie AK. Ich głosy w dniu 31 lipca 1944 r. na popołudniowej naradzie, a nade wszystko nieprawdziwa informacja „Montera”, że wojska radzieckie zbliżają się już do Warszawy-Pragi (w rzeczywistości był to jakiś wysunięty pancerny patrol zwiadowczy), przekonały generała Bora– Komorowskiego i Delegata Rządu na Kraj Jankowskiego, że już nastąpił odpowiedni moment do wydania rozkazu rozpoczęcia Powstania. I nastąpi odliczanie tych magicznych 12 godzin zaprogramowanych przez Dowództwo AK. Odliczanych, by z rozpoczętą walką nie spóźnić się, uprzedzając tym ruszających w bój o Warszawę sowietów. A oni ... za Wisłą rozpoczęli ciężkie walki z Niemcami w odległości od 14 do 18 km o d m i a s t a ! Tylko karygodnym brakiem wyobraźni w kategoriach wojskowych należy nazwać wyliczanie przez strategów AK momentu zajmowania przez Armię Czerwoną lewobrzeżnej Warszawy (przy założeniu zwycięskich walk z Niemcami na Pradze i przeprawie przez Wisłę). Były przecież trzy mosty (Poniatowskiego, Kierbedzia i przy Cytadeli), powie ktoś. Niedorzecznością byłoby założenie, że Niemcy cofając się

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 59 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 nie wysadzą ich w powietrze w odpowiednim momencie lub, że nie zostaną przez nich zbombardowane. Godzina rozpoczęcia Powstania to 17.00, dwanaście godzin później to 5.00, no niech będzie nawet 8.00. Czyżby zakładano, że Sowieci będą walczyć z Niemcami „z marszu”, z pierwszego na drugiego sierpnia, nawet w nocy, by po przeprawie przez Wisłę ze sprzętem zameldować się nad ranem w Warszawie? Nie mając rozeznania AK-owskich i niemieckich stanowisk ogniowych?! Wcielony w życie w dniu 1 sierpnia rozkaz rozpoczęcia walk, przy bazowym założeniu, że godziny, a nie dni dzielą lewobrzeżną Warszawę od wejścia do niej Armii Czerwonej było, moim zdaniem, wołającym o pomstę do nieba błędem polskich sztabowców w czasie całej II wojny światowej. Zapomniano (?!), że rzeka Wisła na odcinku warszawskim stanowiła naturalną linię obrony nieprzyjaciela, porównywalną skutecznością z ziemnymi liniami obrony, jak Linia Maginota lub Zygfryda. Zaprogramowanie tych iluś tam godzin miało tylko sens w sytuacji, gdyby Armia Czerwona, po zdobyciu przyczółka pod Magnuszewem, ruszyła na Warszawę lewym brzegiem Wisły z kierunku Góry Kalwarii. W powstańczym boju Obwód VI - Praga pod dowództwem ppłk „Bobera” (Antoniego Żurowskiego) przystąpił do walk z Niemcami zgodnie z rozkazem KG AK. Ataki na zakłady mechaniczne na Bródnie, przyczółki mostowe i niemieckie baterie p.lot na Golędzinowie nie przyniosły spodziewanych efektów. Powstańcy ponieśli duże straty. Po kilku dniach walk to nieliczne zgrupowanie kapituluje. Uważam za konieczne napisanie paru zdań o gen. Okulickim („Niedźwiadku”). Profesor Ciechanowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” z dnia 31 lipca 2009 r. mówi m.in..: „ Tak, nie mam wątpliwości, że bez Okulickiego nie doszłoby do wybuchu Powstania [...] Okulicki szybko zaczął mu (gen Borowi) narzucać swoje przekonania. Parł do walki, a gdy Bór-Komorowski wzbraniał się „Niedźwiadek” mówił mu, że to kunktatorstwo i tchórzostwo. Mówił tak, jakby sobie nigdy w takim tonie nie pozwolił przy Andersie”.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 60 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

W styczniu 1941 r. Generał, pełniący funkcję szefa konspiracji na obszarze Polski podlegającej okupacji radzieckiej, wpadł w ręce NKWD. Dał się złamać śledczym i wyjawił m.in. schemat organizacyjny Związku Walki Zbrojnej, jego dowództwo, nazwiska i pseudonimy. Własnoręcznie napisał dla NKWD obszerną analizę sytuacji geopolitycznej. Po zwolnieniu go do Armii Andersa w połowie 1941 r., jak wyszło na jaw po wojnie, nie wszystko powiedział swoim towarzyszom o kontaktach z NKWD. Tak więc ten człowiek, z natury romantyk, pełen energii i fantazji, być może chcąc zmazać swoje postępowanie w ZSRR, wziął na siebie rolę głównej siły motorycznej, dążącej do wywołania Powstania Warszawskiego. Przypisywanie Armii Ludowej (PPR), że mogła przedwcześnie nawoływać ludność do rozpoczęcia Powstania, wyprzedzając tym Armię Krajową, pozbawione jest logicznego uzasadnienia. Sztab AL miał świadomość, że PPR ma nikłe poparcie u mieszkańców Warszawy. Zdawano więc sobie sprawę, że ich wezwanie do powstania nie miałoby szansy powodzenia. Wybuch Powstania dnia 1 sierpnia był zaskoczeniem dla nielicznych oddziałów powstańczych AL i innych wywodzących się z Polskiej Partii Socjalistycznej. , komuniści i socjaliści zaktywizowaliby się w różnych formach dopiero po wkroczeniu Armii Czerwonej do Warszawy. Tym niemniej od 1 sierpnia oddziały AL i PPS, nie czekając na tych „ze wchodu”, włączyły się do walki, podporządkowując się operacyjnie dowódcom AK. Podobnie nieprzekonywujące są wypowiadane ex post słowa dowódców Powstania, iż przeciąganie terminu rozpoczęcia walk zwiększyłoby ryzyko podjęcia przez Niemców uderzenia w dowództwo, oraz w zakonspirowane magazyny broni. Ryzyko to było równe zero, bowiem przy przeprowadzaniu przez Niemców takiego uderzenia, mogłyby nastąpić walki, w wyniku samoobronnych akcji ze strony AK. A jak wiadomo, na skutek zbliżania się do Warszawy Armii Czerwonej, Niemcom zależało na zachowaniu spokoju w mieście. I kolejne tłumaczenie, że liczono się z przymusową ewakuacją mieszkańców Warszawy i dekonspiracją powstańców. Takie stawianie spraw to,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 61 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 według mnie, jest tylko nieudolnym usprawiedliwianiem się ze źle podjętych decyzji inicjatorów Powstania w dniu 1 sierpnia. Czarnym dniem dla Powstania Warszawskiego stała się sobota 5 sierpnia 1944 r. Tego samego dnia zbiegły się następujące wydarzenia: - Premier RP Mikołajczyk przekonany był, że wybuch zwycięskiego Powstania da mu potężny atut w czasie toczonych rozmów ze Stalinem. Miarodajne koła wojskowe z gen. Sosnkowskim i gen. Andersem nie widziały potrzeby i celowości rozmów w Moskwie, bowiem z góry przewidywali, że misja premiera zakończy się niepowodzeniem. Pierwsze dni Powstania, wobec niespodziewanie silnego oporu Niemców i bez możliwości włączenia się do niego wojsk radzieckich, zaczęły przynosić porażki. Walcząca Warszawa, zamiast mocnego argumentu w ręku premiera, zaczęła stawać się atutem w ręku Stalina. Mikołajczyk, przyjęty przez Stalina dnia 3 sierpnia, zaczyna prosić o pilną pomoc dla Warszawy. Już nie rozmawiał ze Stalinem jako patron zwycięskiego i silnego ruchu oporu. Stalin dawał mu do zrozumienia: pomożemy wam, ale zgódźcie się na nowy koalicyjny rząd polski uzgodniony z PKWN i na granicę w oparciu o linię Curzona. W nieoficjalnych rozmowach Stalin przekonywał premiera o konieczności jedności państw słowiańskich. Miał powiedzieć: kto wie, może za dwadzieścia lat Niemcy znów mogą stać się potęgą, nam wszystkim zagrażającą. Liczę więc na silną demokratyczną i ustabilizowaną P o l s k ę (na marginesie: nie dodał, że w sferze wpływów ZSRR). Okazało się, że premier, być może ufny w zapewnienia o sile AK, popełnił brzemienny w skutkach błąd. Pozwolił na wybuch powstania bez wcześniejszego uczynienia prób operacyjnego skoordynowania walk powstańców z dowództwem wojsk radzieckich. I druga zasadnicza sprawa. Czy dzień wybuchu Powstania nie powinien być uzależniony od wyniku rozmów premiera na Kremlu? Stawka, o jaką toczyła się gra, była również dla realistów ogromna. Dla romantyków liczyło się już raz rzucone zaklęcie: „Powstanie musi się udać”. Oczywiście według pisanego tylko przez nich scenariusza. Rozmowy przeprowadzone przez premiera Mikołajczyka 5 sierpnia z PKWN i przewodniczącym KRN

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 62 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Bierutem przyniosły mu porażkę . Zarówno w kwestii proporcji stanowisk w Tymczasowym Rządzie, jak i w kwestiach przyszłych wschodnich granic Polski. W tym samym dniu tj. 5 sierpnia 1944 r. rozpoczął się najbardziej krwawy atak Niemców i ich wschodnich satelitów na Wolę i Ochotę. Tutaj pierwsze walki AK z Niemcami były sporadyczne. Niemcy, a nade wszystko ich wschodni satelici, przez dwa dni skupili się na masakrowaniu cywilnych mieszkańców. Nikogo nie oszczędzono. Ofiarami siepaczy padali mężczyźni, kobiety i dzieci, siostry zakonne, kaleki, lekarze i pielęgniarki. Orientacyjna ilość ofiar tej rzezi wahała się w granicach 30–40 tysięcy osób. W trzy lata później przed Polskim Sądem jedna z nielicznych ocalałych Janina Rozińska („Zbrodnie okupanta w czasie Powstania Warszawskiego 1944 r.” wyd. PIW str. 74, 1974 r.) złożyła następujące zeznanie: ”W dniu 5 sierpnia 1944 [...] razem z dziećmi znalazłam się w zajezdni w tłumie około 200 osób, przeważnie kobiet i dzieci oraz kobiet ciężarnych, wypędzonych tu zarówno z schronu fabryki Franaszek i z ulicy Wolskiej. Na głównym podwórku stały grupy SS–manów i żołnierzy w mundurach zielonych, którzy z miejsca strzelali do mężczyzn. Grupa stłoczyła się na ulicy Młynarskiej obok ubikacji zajezdni. Dookoła grupy stało około 40 żołnierzy SS i żołnierzy bez odznak SS. W jakimś miejscu blisko stał karabin maszynowy. Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Po pierwszej salwie ze stłoczonego tłumu zaczęli podnosić się ranni, a wówczas Niemcy rzucili w tłum granaty ręczne ... Synek mój został ciężko ranny po pierwszej salwie w tył głowy. Ja zostałam raniona granatem w obie nogi i brzuch. Od granatu została raniona w nogi, czaszkę, brzuch i piersi moja córka. Gdy wszyscy z grupy padli, Niemcy stojąc poza naszą grupą strzelali do rannych, którzy podnosili się lub poruszali. O zmroku zdołałam wczołgać się do ubikacji ...”. Jednym z miejsc kaźni ponad 5 tysięcy osób był plac przy Fabryce Pfeiffera. Spędzanym tu ludziom kazano wchodzić na leżące zwłoki, opornych, zwłaszcza kobiety, wciągano za włosy, dzieci nie umiejące jeszcze chodzić były wnoszone przez rodziców. Wszyscy kładli się

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 63 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 twarzami w dół. Zabijano ich strzałami w tył głowy, a na trupach układano suche polana. Natychmiast przyprowadzano następną grupę. Gdy było już 9-10 warstw ciał, polewano je benzyną i podpalano. Podobnych porównywalnych relacji również z innych dzielnic miasta ukazało się po wojnie setki. - Tego samego dnia 5 sierpnia niemieckie wojska pancerne, w walkach toczonych od 31 lipca 1944 r., zadały decydujące ciosy radzieckim wojskom pancernym pod Wołominem i Radzyminem. „Tygrysy” pokonały „T-34”. Niemcy osiągnęli swój zamierzony cel. Uderzenie radzieckie, wydające się łatwiejsze z kierunku północno- wschodniego na Pragę i dalej na walczącą Warszawę, zostało zlikwidowane. Dziesiątki zniszczonych czołgów po obu stronach i setki spalonych ciał czołgistów. Ale tego samego dnia 5 sierpnia 1944 r. nastąpiło, w odróżnieniu od poprzednich, radosne wydarzenie. Otóż miał miejsce atak Batalionu „Zośka” na załogę niemiecką obozu koncentracyjnego „Gęsiówka” przy ul. Gęsiej (dawne tereny Getta). Uwolniono blisko 400 polskich i europejskich Żydów, w tym 24 kobiety. Poważną rolę w walce o uratowanie ich życia odegrały dwa czołgi z plutonu pancernego „Zośki” zdobyte na Niemcach. One to, ogniem swych działek, rozbiły bunkry niemieckie, broniące dostępu do „Gęsiówki”. Stalin, po zakończonych 9 sierpnia rozmowach z Mikołajczykiem we wszystkich podstawowych kwestiach nie wyszedł mu naprzeciw, z wyjątkiem mglistych obietnic pomocy wojskowej (zrzuty broni, oficer łącznikowy) i to w nieokreślonym czasie. Zadaję sobie pytanie, czy premier Rządu RP i jego doradcy w czasie pobytu w Moskwie nie zdawali sobie sprawy, że przegrane Powstanie Warszawskie, ku czemu już szło, otworzy drogę PKWN i KRN do pełnego objęcia władzy w Polsce (był już to czas po ogłoszeniu Manifestu PKWN 22 lipca!)? A wygrać to Powstanie można było tylko przy pomocy Armii Czerwonej. Aby uzyskać tę realną pomoc i nie dopuścić do usunięcia polskiego rządu w Londynie z gry o Polskę, była jedna szansa. Iść na kompromis tj. „podłączyć się” pod podstawowe tezy zawarte w Manifeście PKWN. A więc pogodzić się z faktem już

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 64 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 utraconego Wilna (o korzeniach zdecydowanie bardziej litewskich, niż polskich) i nie traktować PPR w przewidywanym rządzie koalicyjnym, jako mało znaczącego piątego elementu politycznej składanki. Tym taktycznym posunięciem Mikołajczyk zapewne wprowadziłby Stalina w polityczne zakłopotanie. A wtedy kwestia Lwowa, będącego od XVIII wieku do 1918 r. w ramach zaboru austriackiego, mogła pozostać sprawą otwartą w dalszych naciskach i ustaleniach z ZSRR. Ale Premier nie miał prerogatyw „rządu londyńskiego” i Prezydenta RP do takich politycznych posunięć. Był przekonany, że wyzwolenie stolicy przez zwycięskie powstanie i ujawnienie się władz krajowych po wkroczeniu sowietów do Warszawy, wyeliminuje definitywnie PKWN z gry o Polskę. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że premier był patriotą, pełen poświęcenia dla spraw Polski. Cóż z tego, gdy zadania, jakie miał postawione przed sobą, przerastały go, czyniąc jego politykę bezpłodną. Od wylotu z Moskwy 9 sierpnia premier miał jeszcze kilka dni, jak się okazało, by przekonywać Rząd RP na uchodźstwie i Prezydenta RP do ustępstw i zmiany dotychczasowego twardego kursu w stosunku do ZSRR i PKWN. Nie doszło jednak do tego. Zwyciężyła zasada wszystko albo nic, która w gruncie rzeczy była na rękę Stalinowi, a Mikołajczykowi wiązała ręce w negocjacjach z sowietami. Kresy już utracone, Churchill po stronie Stalina, PKWN sięga po władzę, Powstanie zaczyna upadać, a USA przestrzegało przed Powstaniem bez porozumienia z Moskwą. Premier, Rząd RP na uchodźstwie, Dowództwo AK, Naczelny Wódz – wiedzą o tych faktach. Czyżby pozostała im tylko wiara w kolejny „cud nad Wisłą”? Ale ten hipotetyczny, ratujący powstańczą Warszawę „cud nad Wisłą” AD 1944, mógł mieć miejsce tylko dzięki Armii Czerwonej, tej samej – pokonanej w 1920 r. przez Polaków na przedpolach Warszawy. Stalin po rozmowach z Mikołajczykiem zaczął się bardzo intensywnie zajmować ofensywą swoich wojsk na Bałkanach. Chodziło m.in. o pilne odcięcie Niemców od rumuńskich złóż ropy naftowej. Przyjął, zapewne bez emocji, informacje dowódcy Frontu Białoruskiego gen. Rokossowskiego, że w końcu sierpnia jego wojska będą mogły ponowić natarcie w kierunku na Warszawę. Należy też pamiętać, że

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 65 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 kolumny 2 Armii Pancernej, które dotarły w rejon Wołomina i Radzymina, stanowiły przednie siły armii, mającej za sobą ponad 400 km marszu non stop i walk w ramach operacji „Bagration”. Rosjanie w marszu na Warszawę nie przewidzieli tak mocnego kontrataku wojsk niemieckich. Uważali, że nacierając w tym rejonie Warszawy, osiągną wystarczającą przewagę, aby zająć miasto w ciągu kilku dni. Powstańcy myśleli podobnie – też nie doceniali skali sił niemieckich. Liczyli, że osiągną końcowy sukces także w ciągu kilku dni. Być może wielu z nich – romantyków – zakładało, że powtórzą się sytuacje z 1918 r., gdy grupy gimnazjalistów rozbrajały oddziały cesarskich wojsk niemieckich. 2 Armia Pancerna I Frontu Białoruskiego na dzień 18 lipca 1944 r. miała 810 czołgów i dział samobieżnych. Na dzień 5 sierpnia, na skutek walk z Niemcami, już tylko 344 jednostki, oraz braki w amunicji i paliwie. 8 sierpnia, do czasu uzupełnień materiałowych i osobowych, zmuszona została do przerwania walk. W ciągu 40 dni ciągłego natarcia, straty I Frontu Białoruskiego wyniosły 48% stanu osobowego (zabici i ranni), oraz ogółem parę tysięcy czołgów, dział samobieżnych, dział artyleryjskich i parę setek samolotów (źródło: „Ruskij Archiw” 143/1/Wojna Ojczyźniana – Moskwa 1994 r.) Dowództwo AK kolejny raz, jako ważny warunek powodzenia Powstania, wysyła do Londynu depeszę o pilne zrzucenie Brygady Spadochronowej generała Sosabowskiego, stacjonującej w Anglii i zbombardowanie lotnisk w rejonie Warszawy. Analizując to zagadnienie dochodzę do wniosku, że krajowi twórcy tego pomysłu pozbawieni byli wyobraźni i elementarnej wiedzy wojskowej. Kto z alianckiego dowództwa zezwoliłby na tak odległą i niebezpieczną eskapadę przez tereny zajmowane przez Niemców? Kto swoim rozkazem zaryzykowałby utratę życia alianckich pilotów i polskich spadochroniarzy, samolotów i szybowców transportowych? Ta flotylla desantowa miałaby możność przelotu z szybkością około 180 km/h. Byłaby więc idealnym celem, nawet dla początkujących pilotów Luftwaffe. Mieli lądować na ulicach, skwerach, dachach budynków, w mieście otoczonym Niemcami? Nikt przy zdrowych zmysłach nie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 66 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 zgodziłby się na taką operację. Informacje, że Brygada Spadochronowa przyjdzie na pomoc powstańcom były znane w szeregach walczących. I ta wiara w pomoc z Zachodu determinowała ich w dalszej walce z Niemcami. I tylko o tę wiarę - iluzję chodziło i o nic więcej. 13 sierpnia dowódca AK otrzymał z Londynu depeszę informującą go o niemożliwości skierowania brygady na pomoc W a r s z a w i e . Od 8 sierpnia Niemcy w porozumieniu z PCK i Radą Główną Opiekuńczą (niezapomniany Adam hrabia Ronikier >1881-1952 r.<) utworzyli w Pruszkowie obóz przejściowy Dulag – 121, na terenie zakładów naprawczych PKP. Kierowana była tam przez Niemców ludność cywilna chętna do opuszczenia miasta. Na początku znaleźli się tam ci, którym udało się przeżyć z masakry na Ochocie i Woli. Obóz ten funkcjonował do końca grudnia 1944 r. (Na marginesie: dlaczego niezapomniany, a właściwie niesłusznie zapomniany Adam Ronikier? Otóż był to człowiek, który podczas wojny na terenie okupowanej Polski zrobił dla rodaków najwięcej dobrego. Stał on na czele Rady Głównej Opiekuńczej zawiązanej za zgodą niemieckich władz. Była to jedyna zalegalizowana polska organizacja społeczna. Ronikier starał się utrzymywać Radę w granicach wyznaczonych przez władze okupacyjne, co nie było łatwe, choćby z powodu powszechnej skłonności do działań konspiracyjnych. RGO, gdzie było to możliwe, starała się łagodzić dzikość represji stosowanych przez okupanta. Niosła pomoc materialną ludziom najbardziej poszkodowanym przez wojnę, dostarczała żywność i lekarstwa głodującym, opiekowała się dziećmi osieroconymi. Ronikier, dzięki swej pozycji osobistej i koneksjom z niektórymi Niemcami, przyczynił się bezinteresownie do uwolnienia z więzień wielu osób, niektóre z nich uratował od śmierci.) – w oparciu o artykuł prof. Łagowskiego pt. „Pamiętniki Ronikiera” zamieszczonym w tygodniku „Przegląd” dn. 25 lutego 2002 r. Na terenach miasta opanowanych przez powstańców radość i wyrazy nadziei na zwycięstwo. Pierwsze ofiary jeszcze bardziej determinują w walce. No i te flagi biało–czerwone, piosenki żołnierskie z dawnych lat i teraz powstałe. Minął pierwszy tydzień

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 67 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Powstania, Rosjanie nie mogli dojść do miasta. Przedostanie się oddziałów AK z terenów okupowanych przez Niemców na pomoc walczącym, trudne do osiągnięcia. Zrzuty z alianckich samolotów (w tym eskadry polskie) rozpoczęte w pierwszym tygodniu Powstania (trwały do pierwszych dni września) są okupione wielkimi stratami. Szczególnie w drodze powrotnej na lotnisko Brindisi we Włoszech. Dowództwo powstańczej Warszawy nie zapewniło wszystkim swoim żołnierzom odpowiedniego uzbrojenia. Ale to nie gasi ducha walki. Przykładem może być wierszyk zamieszczony w sierpniowym piśmie powstańczym „Barykada Powiśla”: Od fiordów aż po Kretę, od Loary do Wołgi, Sto dywizji pancernych Niemca wściekle gromi. Pokaż światu, że Polak zwycięża bez broni, Warszawo, butelkami druzgocąca czołgi. W jednej z nowopowstałych piosenek zawarte są słowa: „ P a ł a c y k Michla, Żytnia, Wola, bronią się chłopcy od „Parasola”, choć na „Tygrysy” mają visy ( p i s t o l e t y ), to Warszawiaki fajne chłopaki są.” Z kolei w piśmie powstańczym Mokotowa – Batalionu „Baszta” Nr 3 z dnia 15 sierpnia 1944 r. na stronie tytułowej zamieszczono całostronicowy rysunek. Przedstawia on lądujące na spadochronach czołgi i armaty. W dole rysunku – uciekający żołnierz niemiecki. Podpis pod rysunkiem – Marzenie powstańca. Warszawa jest osamotniona w walce, a Niemcy ze swoimi satelickimi wojskami coraz bardziej zaciskają pierścień wokół broniących się. Zapowiadane parodniowe szybkie zwycięstwo zaczyna wymykać się z rąk. Stawało się jasne, że Warszawa może stać się grobem nie tylko dla miasta i jego obrońców, ale i dla celów i idei, których ukoronowaniem miała być dla wszystkich niepodległa Polska. W siedem dni po zakończeniu wizyty premiera Mikołajczyka w Moskwie, 16 sierpnia marszałek Stalin w imieniu rządu ZSRR oficjalnie zawiadamia premiera Churchilla i premiera Mikołajczyka, że władze sowieckie odcinają się od „warszawskiej awantury”. Miron Białoszewski, w książce–dokumencie „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” wydanej w Warszawie w połowie lat 70.,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 68 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 opisuje tragedie setek tysięcy mieszkańców Warszawy. Reakcje ludzi na działania powstańców, które zawierają się między dwoma skrajnymi stanowiskami: od akceptacji i wspierania (szczególnie w pierwszych dniach) do wyrzutów mówiących, że należy się poddać, by uniknąć dalszej masakry ludności i miasta. W miarę zaciskającego się pierścienia śmierci narasta u mieszkańców wyczerpanie psychiczne i fizyczne ludzi skazanych na piwniczne życie wśród rannych i umierających. Powstańcy-żołnierze, kierowani do walk na określone odcinki, wykonując otrzymane rozkazy, mieli możliwość przemieszczania się. Ludność cywilna, w większości wypadków, pozbawiona była tej możliwości. Była bezbronna wobec czyhającej na nią śmierć z powietrza i z ziemi. Jakiś irracjonalizm, nieliczenie się z kontrargumentami płynącymi także z własnego obozu politycznego, złudne nadzieje na pomoc Anglii i USA, święta wiara, że odwróci się karta dziejów, sprawiły nie liczenie się z losem ludzi. Za sprawą jastrzębi–romantyków umknęło uwadze dowódców, zepchnęło na dalszy plan podstawową zasadę walki powstańczej. Wymusza ona oszczędzanie biologiczne narodu, szczególnie najmłodszych obywateli. „Narybek” i jego przetrwanie nie stanowiło jednak dla Komendy Głównej AK istotnej przesłanki w perspektywicznych kategoriach myślenia o biologicznych skutkach zrywu powstańczego. Okoliczności dla dalszego trwania Powstania stawały się coraz mniej realne. Ze strony niemieckiej podejmowane były próby zakończenia walk w Warszawie. Nie spotykały się jednak z oddźwiękiem. Pierwsze ultimatum niemieckie zostało zrzucone w formie ulotek na Warszawę w dniu 10 sierpnia i pozostało bez reakcji, czemu się nie dziwię. 18 sierpnia niemieccy parlamentariusze doręczyli do stanowisk polskich, posadowionych przy ulicy Królewskiej, pismo SS Gruppenfuhrera i Generała Policji von dem Bacha-Zelewskiego, wzywające dowództwo Armii Krajowej do złożenia broni. Propozycja ta pozostała bez odpowiedzi – a temu się dziwię. „ Warszawskie dzieci pójdziemy w bój Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew ...”

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 69 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

T a k b r z m i ą słowa refrenu powstańczej pieśni. Znamiennym jest, że strona niemiecka, wszystko na to wskazuje, uzyskała informacje o treści oświadczenia rządu ZSRR z dnia 16 sierpnia. Zdawała więc sobie sprawę, że odcięcie się Stalina od kwestii pomocy Powstaniu stawia stronę polską w beznadziejnej sytuacji. W zaistniałym stanie rzeczy Niemcy, szukając racjonalnego wyjścia z impasu, w którym znalazły się obie walczące strony, zaproponowali w dwa dni później tj. 18 sierpnia kapitulację Powstania. Czy propozycja ta została odrzucona przez dzieci idące w bój? Norman Davies w książce „Powstanie Warszawskie’44” rozdział V „Połączenie” w oparciu o dostępne źródła napisał : „Jak dotąd, szczegółowa analiza tego, co Stalin myślał o Powstaniu Warszawskim, pozostaje poza zasięgiem historyków. Nie da się np. ocenić czy Jego decyzja z połowy sierpnia, aby porzucić powstańców na łaskę losu, była absolutna i ostateczna czy też była to decyzja warunkowa, którą dałoby się cofnąć. Można by argumentować, że używał Powstania jako karty przetargowej i że pod koniec września ciągle jeszcze czekał, aż coś się ruszy w sprawach polsko – sowieckich – tzn. w kwestii granic i składu powojennego rządu - co do których miał nadzieję, że zostaną rozwiązane o wiele wcześniej. Ale byłyby to argumenty oparte na niepełnych źródłach i spekulacjach”. 2 września dowództwo AK wysyła depeszę do komendanta okręgu Nowogródek: „ Kategorycznie jeszcze raz zabraniam prowadzenia walki z sowietami . Oddziały partyzanckie rozwiązać ... Wy pozostajecie na miejscu w konspiracji ...”(na tyłach Armii Czerwonej). Jeszcze nie wiedzieli, że przelewają krew na darmo? 2 września 1944 nastąpił zasadniczy wyłom w systemie obronnym Powstania. Padła Starówka. Dowódca AK depeszował do Naczelnego Wodza w Londynie: „ Utrata Starówki czyniła poważny wyłom w naszym systemie obrony. Liczę się ze zwiększonym naciskiem npla na pozostałe dzielnice miasta celem dalszej likwidacji naszej walki. Zdecydowałem obronę Warszawy do granic możliwości ”. Kiedy powstańcy opuszczali Stare Miasto, musieli pozostawić większość ludności cywilnej, bo

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 70 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 kanałami w stronę Śródmieścia mogło przede wszystkim przechodzić wojsko. Pozostawieni bezbronni cywile byli mordowani przez wkraczające na ten teren oddziały niemieckie i ich satelitów. Minął już miesiąc powstańczych walk, które miało trwać 7 dni. W opracowaniu „Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim” pod redakcją Czesława Madejczyka, opracowanie not. Władysław Bartoszewski, 1974 r., znajdującym się w Instytucie Historii PAN, przeczytać można m.in. następujące relacje: - „10 sierpnia 1944 r. U większej części ludności nastrój nadal bojowy i pełen uznania dla AK. Ostatnio jednak dają się zauważyć dość liczne objawy lekkiego załamania. Przestają ludzie wierzyć w zwycięstwo, krytykując przedwczesny, ich zdaniem, wybuch powstania, panicznie boją się ataków niemieckich na poszczególne dzielnice i, co za tym idzie, wymordowania wszystkich (...). Na bolszewików wszyscy psioczą, ale zmęczenie jest tak duże, że pomimo wszystko, istnieje niebezpieczeństwo radosnego witania wkraczających wojsk sowieckich”. (Wewnętrzny meldunek placówki informacyjno – radiowej BiP KG AK. Stacja „Rafał – Borodzicz”. II tom oryginał IH PAN, jw.) - „31 sierpnia 1944. Nastroje ludności cywilnej m. Warszawy pogarszają się z każdym dniem, ludzi ogarnia apatia i przygnębienie. Zaczynają głośno sarkać na kierownictwo Powstania na aliantów i sowiety. Przyczyną tego są zrozumiałe powody. Akcja Powstania trwa za długo, nikt z ludności cywilnej nie był na to przygotowany żywnościowo ani moralnie. Brak widocznej pomocy od aliantów – spalone mienia , domy.(...)” (Fragment meldunku ogólno-sytuacyjnego do szefa kontrwywiadu Komendy Okręgu Warszawskiego AK, źródło jw.) - „5 września 1944 r. Dalszy zatrważający spadek nastrojów (...). Odezwały się głosy, iż Warszawa powinna się sama ratować, skoro Rząd nasz nie może dla niej takiej pomocy uzyskać. Nawet w kołach dotychczas bezwzględnie lojalnych wobec Rządu wysuwa się projekt wyłonienia Komitetu Obywatelskiego, który bezpośrednio i z pominięciem czynników urzędowych zwróciłby się o pomoc do Rosji (...).”

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 71 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

(Fragment wewnętrznego meldunku sytuacyjnego Wydziału Informacji BiP KG AK, źródło jw.) - „Generał robił wrażenie człowieka pełnego animuszu. Był w dobrym nastroju, zbliżający się koniec Powstania najwidoczniej nie zdołał go złamać, a rozmowę rozpoczął od zapowiedzi: - Za kilka dni Warszawa klapnie. Jakby dla zilustrowania tego stwierdzenia, klapnął się obu dłońmi po udach. Byłem zaszokowany tą beztroską formą, w jakiej gen. Okulicki zamknął potworną tragedię miasta i kraju”. (Jan Nowak-Jeziorański, kurier z Warszawy, źródło j w . ) - „Skierowania do szpitala (w obozie w Pruszkowie) wydawane były przeważnie na podstawie pobieżnych oględzin ... Przypadki defloracji niejednokrotnie ośmio-, dziewięcio-, dziesięcioletnich dziewczynek. Najwięcej tych przypadków było, kiedy nadeszła Ochota, a z nią wszyscy, którzy mieli nieszczęście znaleźć się na tak zwanym Zieleniaku”. (Teresa Borkowska, gospodyni domowa, oryginał IH PAN jw.)

Tak, jak zapowiedział dowódca AK, 2 września nie myślał on o kapitulacji. Jego żołnierze mają walczyć do granic możliwości. Będą walczyć i ginąć bohaterską śmiercią. Będą ginąć tak, jak mieszkańcy miasta w tragicznych okolicznościach. Wiedziano już wtedy, że nikt nie przyjdzie miastu z odsieczą, która miała zapewnić zwycięstwo nad Niemcami, a politycznie stawiająca kontrę Sowietom w realizacji Manifestu PKWN z 22 lipca 1944 r. Gen. SS von dem Bach, dowódca Obszaru Warszawskiego, dnia 8 września 1944 r. kieruje odezwę „Do ludności cywilnej i polskich żołnierzy w Warszawie”, w której zgadza się, by dnia 9 i 10 września nastąpiło dwugodzinne zawieszenie walk. „ Zobowiązuję się, wydać rozkaz wszystkim oddziałom niemieckim, by w tych dniach w godz. 6.00-8.00 zaprzestały ognia”. Dalej w tej odezwie zawiadamia: „ O d Was, członkowie AK, zależy, czy w tym czasie zechcecie przerwać

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 72 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 ogień, by zaoszczędzić własną polską krew, a poza tym, jeżeli złożycie broń, gwarantuję Wam życie, pracę i chleb.” W tych dwóch dniach dobrowolnie opuszcza stolicę, kierując się do obozu w Pruszkowie około 8 000 cywilnych osób. Po minięciu terminu zawieszenia ognia wznowione zostają walki w północnej części Śródmieścia. Jego południową część i Czerniaków ostrzeliwuje artyleria, najcięższe moździerze, miotacze min i granatniki. W tym samym dniu w godzinach popołudniowych wysłannicy KG AK ppłk „Bogusławski” i kpt. „Sas” podejmują rozmowy z gen. Heinzem Rohrem. Strona polska porusza sprawę dalszej ewakuacji ludności cywilnej, ciężko rannych żołnierzy polskich, oraz pozostających w niewoli rannych żołnierzy niemieckich. Generał Rohr ponownie proponuje rozpoczęcie rozmów w sprawie kapitulacji Powstania. 10 września trwają pertraktacje i wymiana pism między stroną niemiecką, a dowództwem AK. Strona polska w odczuciu strony niemieckiej prowadzi grę na zwłokę. Dowodem tego jest fakt, że po dwóch dniach, w tak napiętej sytuacji i trwania walk, 11 września Polacy zrywają rozmowy w sprawie warunków kapitulacji. W powyższe zagadnienia związane z rozmowami o kapitulacji, jak najbardziej wpisuje się stanowisko Komendanta AK Okręgu Kraków (tereny Generalnej Guberni, gubernator Hans Frank). W depeszy z dnia 11 września do dowódcy AK Bora – Komorowskiego zawiadamia: „ F r a n k i otoczenie konferują z RGO i czynnikami społecznymi na temat możliwości kapitulacji Warszawy na warunkach: 1. Obrońcy będą traktowani jako jeńcy wojenni w specjalnych obozach; 2. Odbudowa Warszawy;, 3. Powrót ludności wysiedlonej z Warszawy. Paraliżuję osobiście wszelkie próby ugodowe.” W okresie od 1 sierpnia 1944 r. do dnia 18 sierpnia tj. dnia nie przyjęcia pierwszej niemieckiej propozycji kapitulacji zginęło około 7 0 000 osób. Do dnia kolejnej propozycji zakończenia walk, zerwanej przez stronę polską 11 września (wojska radzieckie i polskie zajęły Warszawę-Pragę 14 września), ginie w sumie ponad 120 000 osób (w tym około 11 000 powstańców).

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 73 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Szukając motywów kontynuowania walk dochodzę do wniosku, że zarówno dnia 18 sierpnia jak i 11 września powodem odmowy kapitulacji mógł być czynnik honorowo-polityczny dowództwa AK, nie liczący się z tragicznym losem miasta, jego mieszkańców i powstańców. Kapitulacja równała się z pójściem do niewoli dowództwa AK i żołnierzy-powstańców, oraz oddaniem posiadanej broni. Nie byłoby wtedy, przy przewidywanym wejściu Armii Czerwonej do Warszawy, prawowitych gospodarzy witających „gości” w imieniu Polskiego Państwa Podziemnego i Rządu „londyńskiego”. Warszawa stałaby się wolna nie dzięki Powstaniu, a dzięki Armii Czerwonej i I Armii Wojska Polskiego (tak stało się w rzeczywistości 17 stycznia 1945 r. tj. cztery miesiące później, ale Warszawa przedstawiała wówczas wielkie cmentarzysko). W powstańczych szpitalach, w piwnicach domów, umierają i cierpią tysiące rannych, brakuje lekarstw, setki niemowląt umiera z braku pożywienia, wielu ludzi z powodu głodu zaczyna polować na psy i koty. Następuje coraz większe zniszczenie zabudowy miejskiej. Dalej miasto będzie bombardowane przez samoloty i ostrzeliwane przez artylerię różnego kalibru. Dalej będą ginąć ludzie, cywile i powstańcy, często topiąc się w podziemnych kanałach, stanowiąc pokarm dla szczurów. Będą cierpieć i głodować, przeklinając wszystko i wszystkich. No i co z tego? U nas ludiej mnogo. A o odbudowę stolicy niech potem martwią się komuniści. (Na marginesie: wiele informacji o losie mieszkańców w tym okresie uzyskałem od mojej ciotki Janiny Kleniewskiej-Trzeciak, uczestniczki Powstania, członkini AK o pseudonimie „Zagłobianka”; ocalała ona cudem w Powstaniu po zbombardowaniu w dniu 18 września domu przy ul. Wspólnej 7; zginęły wówczas 24 osoby, spod gruzów wyciągnięto tylko dwie żywe, w tym ją – ale od tego dnia wada wymowy nie opuściła jej do końca życia). „ ... powietrze (w kanałach) stawało się coraz cięższe, wysychały wargi, pod stopami chlupotała cuchnąca breja. Zaczynały piec oczy, pot zalewał ciało. Drażniła woń chloru i amoniaku, który zmieszany z ciśniętym przez Niemców w wodę karbidem, zaczął fermentować, [...] Nakaz bezwzględnej ciszy, pod groźbą kary śmierci, łamały jęki

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 74 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 rannych, płacz dzieci, nawoływania matek, a raczej ich rozpaczliwe wycie za zaginionymi dziećmi. [...] Odgłosy wybuchających na ulicach bomb, zrzuconych przez Stukasy, tutaj w kanałach, nabierały upiornego wymiaru, tworząc przerażające, pozazmysłowe, nieznane nigdy człowiekowi dźwięki, potęgując panikę i strach. Ludzie tłumnie brnęli w gęstej mazi, jeden przez drugiego, depcząc innych, ślizgając się i padając twarzą w cuchnące wydzieliny, niosące gaz błotny. Niektórzy już nigdy się nie podnieśli.” (według Albumu „120 Lat Wodociągów Warszawskich 1886-2006” Wyd. MPWiK S.A.). Przemieszczający się kanałami powstańcy i cywilna ludność z oblężonych przez Niemców dzielnic, miała szanse przeżycia jedynie dzięki przewodnikom, będących pracownikami Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji (wielu z nich po ujęciu przez Niemców zostało rozstrzelanych). Ludzie nie nadążający za kolumną, zagubieni w podziemnym labiryncie kanałów, ginęli masowo. Od połowy sierpnia stało się jasne dla ludzi myślących realistycznie, że Powstanie nie może się udać. Czyżby już wtedy dowództwo AK ogarnął stan permanentnej frustracji prowadzący do mistycyzmu? Przypuszczenia swoje opieram m.in. na wypowiedzi jednego z oficerów AK, zawartej w książce francuskiego pisarza Jean Francois Steiner’a pt. „Warszawa’44” (wydanej w Polsce w 1991 r.). Oto słowa oficera: „ Nie wierzę w wartość śmierci, nie wierzę, że narody rodzą się na cmentarzach. Jest to moje przekonanie, moja postawa chrześcijańska. Tacy ludzie jak Okulicki („Niedźwiadek”) i Pełczyński („Grzegorz”) mieli inną wizję, wierzyli głęboko w wartość ofiary, cierpienia, w pozytywną wartość śmierci. Taka była ich postawa chrześcijańska.” Trafnie scharakteryzowani wyżej wymienieni oficerowie i im podobni z KG AK reprezentowali kult heroizmu (co w środowiskach kadry wojskowej jest zjawiskiem pożądanym i akceptowanym). Ale tego kultu nie można ściśle wiązać z narodowo-katolickim kultem cierpienia i śmierci. Jako najlepszej nagrody za heroizm? Oficerowie z dowództwa AK, wykorzystując wolę walki i heroizm powstańców, przekroczyli próg obowiązującej ich odpowiedzialności. Odpowiedzialności za życie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 75 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 swoich żołnierzy i, co najważniejsze, za życie cywilnych mieszkańców m i a s t a . Czyżby w KG AK dominowały siły zdolne do wydania totalnej wojny nawet własnemu miastu – stolicy Polski? Czyżby miało to nastąpić w myśl tradycji mesjanistycznej, w której Polska jest Chrystusem Narodów? Na co liczyli dowódcy odrzucający kapitulację? Na śmierć z honorem? Ale dlaczego całe miasto miało podzielić ich los, wynikający z błędnej decyzji? Czy miała powstać dla Polski kolejna super-romantyczna legenda o chwale kolejnego powstania? Mieszkańcy, niestety, nie podzielili losu oficerów KG AK, bowiem wszyscy oni wyszli z Powstania bez szwanku. Dzień 11 września 1944 r. traktuję jako dzień, w którym KG AK świadomie (lub nieświadomie) wydała wyrok śmierci na miasto i jego mieszkańców. Trzeba było być głuchym i ślepym, oraz owładniętym jakąś maniakalną formą ambicji, honoru i iluzji, by nie zdawać sobie sprawy, że Stalin będzie konsekwentny o nie włączaniu się w sprawy Powstania Warszawskiego. Gra toczyła się, bowiem, o ogromnym znaczeniu politycznym w relacjach między Polską a ZSRR. Nie Ameryka (dla której Polska była uciążliwym sojusznikiem), czy też Anglia (która była przeciwna Powstaniu), ale tylko premier Mikołajczyk, gdyby był wystarczająco silnym politykiem, miał jeszcze szansę zmienić wcześniejszą decyzję Stalina. Mógł „zadzwonić” do niego informując, że rząd polski pod przymusem ze strony Anglii i Ameryki przyjmuje jego podstawowy warunek pomocy Powstaniu, tj. zgadza się na nowe wschodnie granice Polski. Taką decyzję mogli podjąć tylko mężowie stanu, ale ani premier Mikołajczyk ani prezydent RP Raczkiewicz w Londynie takimi postaciami nie byli. Krótkowzroczność polityczna, romantyczne tradycje, honor i egocentryczne ambicje nie pozwoliły im na to. Tkwili dalej w micie, że wszystkie sporne sprawy z ZSRR i PKWN powinny zostać odłożone do czasu przeniesienia się rządu „londyńskiego” do Polski. Dla naszych politycznych romantyków kompromis z Sowietami był sprzeczny z pojęciem patriotyzmu.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 76 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Winston Churchill wypowiedział kiedyś następującą formułę: „Polityk myśli o najbliższych wyborach, mąż stanu to ten, co myśli o następnych pokoleniach.” Domyślam się, że zerwanie rozmów kapitulacyjnych z Niemcami w dniu 11 września mogło nastąpić także na skutek otrzymanych informacji o rozpoczętym 10 września szturmie wojsk radzieckich na Warszawę–Pragę. Czyżby AK–owscy stratedzy zerwali rozmowy z Niemcami, zapominając o fiasku rozmów Mikołajczyka w Moskwie i oświadczeniu Stalina z 16 sierpnia? Czyżby byli na tyle naiwni, wierząc, że już teraz po zajęciu Pragi, na pewno Armia Czerwona, bez jakichkolwiek warunków politycznych pójdzie, bez względu na straty, na pomoc Warszawie? (Na marginesie: w niecały rok później, w czerwcu 1945 r. w Moskwie, przy tworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, w obecności Stalina, premier Mikołajczyk nie protestował przeciw ustaleniu nowej granicy na wschodzie, w oparciu o linię Curzona.) Kolejnym czynnikiem zniechęcającym do zawarcia rozejmu z Niemcami dnia 11 września mogła być informacja z Londynu do gen. Bora-Komorowskiego o przygotowywanej wielkiej wyprawie lotniczej na pomoc Warszawie. I tak 18 września 107 samolotów amerykańskich B-17 w osłonie myśliwców „Mustang” dokonało dziennego zrzutu nad Warszawą (po zrzutach lądowali na terenach zajętych przez sowietów). Mimo, że wiatr zniósł większość spadochronów z zasobnikami na tereny już zajęte przez Niemców, to jednak oddziały powstańcze w Śródmieściu i na Mokotowie uzyskały 16 ton broni i amunicji. Ocalała ludność Warszawy, w szale radości, patrzyła na przesuwającą się majestatycznie srebrną flotyllę powietrzną na tle bezchmurnego nieba. Zachód nas jednak nie opuścił! Ach, te złudne nadzieje! Biedni ludzie nie zdawali sobie sprawy, że tysiące z nich, widzowie tego wydarzenia, zginą jeszcze przed zakończeniem P o w s t a n i a . Te zrzuty z samolotów, czy to z Zachodu, czy ze Wschodu, pomimo szlachetnych intencji, w gruncie rzeczy, prowadziły już do dalszego upustu polskiej krwi. (Nawet, gdyby sowieci pozwolili

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 77 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 lądować zachodnim samolotom na własnych lotniskach, nie zrównoważyłoby to sił polskich z niemieckimi). Przecież było wiadomo od połowy września, a nawet wcześniej, że kolejne takie lotnicze zrzuty nie zmienią wyroku wydanego na Warszawę. Agonię miasta, dzięki tym wrześniowym zrzutom, można było przedłużyć o 3-5 dni. Ale każdy dzień przedłużającej się agonii kosztował średnio życie 3 tysiące warszawiaków. Armia Czerwona 10 września 1944 r. rozpoczęła natarcie na zajętą przez Niemców Warszawę–Pragę, którą zdobyła 14 września. W walkach tych brała udział 1 Armia Wojska Polskiego. W jej skład oprócz Dywizji Piechoty („berlingowcy”) wchodziły pododdziały Brygady Pancernej i artyleria. Polacy, ci ze Wschodu, nie mogą bezczynnie patrzeć na Polaków walczących w mieście po drugiej stronie Wisły. Sprawa honoru im na to nie pozwalała, a PKWN w akcji pomocy powstańcom widział korzyści polityczno-propagandowe. Pójdą, jako jedyni z odsieczą powstańczej Warszawie. Poniosą bardzo ciężkie straty w nie zawsze dobrze przygotowanych przeprawach. Na naradzie dnia 14 września w Sztabie I Frontu Białoruskiego oficerowie Armii Czerwonej, w odróżnieniu od gen Roli-Żymierskiego i gen. Berlinga, wyrażali się krytycznie o zamierzonej operacji desantowej Polaków. Jednak wartości wyniesione z tradycji romantycznych wzięły górę u naszych dowódców. W nocy z 15 na 16 września przeprawiają się na Solec żołnierze z 3 Dywizji Piechoty WP w sile około 300 osób. Wspierają powstańców broniących Czerniakowa, już o małej sile ognia, bowiem bardzo dobrze uzbrojone zgrupowanie „Radosława” wycofało się kanałami na Mokotów. W nocy z 16 na 17 września przeprawiają się kolejne grupy żołnierzy wspomagając obrońców przyczółka. W ciągu dwóch dni na Czerniaków dociera w sumie około 1 200 żołnierzy. Biorą udział w zaciekłych i krwawych walkach o utrzymanie zajmowanego terenu. Pozostali tu żołnierze z Batalionu „Zośka” i „Kryska” razem z berlingowcami ofiarnie bronią pozostałego w ich rękach odcinka ul. Wilanowskiej. Niestety, 21 września powstańcy pod dowództwem kapitana Białousa („Jerzego”) wraz z żołnierzami 1 Armii WP pod dowództwem majora Łatyszonka, utrzymują już tylko skrawek wybrzeża

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 78 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 i dwa domy ul. Solec 53 i Wilanowska 1. Żołnierze nieobyci z taktyką walk w mieście, dodatkowo po morderczej przeprawie, ponosili ciężkie straty w walkach ulicznych. W nocy 17 września na wysokości Marymontu przeprawia się przez Wisłę jedna kompania z 6 Pułku Piechoty WP. Na Żoliborz nocą z 19 na 20 września przeprawia się kolejna grupa żołnierzy, wzmacniając uchwycony przyczółek na Kępie Potockiej. Niestety, nie udaje im się nawiązać kontaktu z powstańcami. Niemieckie natarcie w dniu 21 września likwiduje desant 6 Pułku Piechoty. Obrońcy Przyczółka Czerniakowskiego, żołnierze AK ze zgrupowania kpt. „Kryska” i pluton AL musieli ustąpić pola Niemcom. Nieliczni, którym udało się przeżyć, wycofali się w stronę Śródmieścia. Część obrońców – małe grupy ze zgrupowania „Kryski” i WP - przepłynęli wpław na prawy brzeg Wisły. Reszta obrońców przyczółka, o ile nie zginęła, wzięta została do niewoli przez Niemców. Generał Berling m.in. za wydanie rozkazu wsparcia przez żołnierzy polskich walczącym powstańcom, został pozbawiony dowództwa. Tak więc z odsieczą, ponosząc wielkie straty, przyszli tylko Polacy ze Wschodu (w większości z Kresów oraz deportowani w głąb ZSRR w latach 1939-41). Ci właśnie, nie uznawani przez skrajnie prawicową formację polityczną. Wzgardzani, określani jako polskojęzyczne oddziały Armii Czerwonej. To ci, którym w wolnej Polsce, niczym żołnierzom wyklętym, nie chce się przyznać się udziału w Korpusie Weteranów, a pomnik ich dowódcy generała Polaka coraz to jest uszkadzany. Uważany jest on bowiem przez prawicę za zdrajcę, który nie chciał opuścić ZSRR w 1942 r. razem z wojskami gen. Andersa. Żołnierzy tych przez wiele lat wplątywało się w jakieś spekulacje polityczno–wojskowe, deprecjonujące ich walkę i śmierć. Tylko Muzeum Powstania Warszawskiego w sposób godny, bez politycznych podtekstów, potrafiło w sposób należyty uczcić i docenić rolę „berlingowców”. Spotykam się z opiniami, że wtedy gdy był desant na Czerniaków polskich żołnierzy, Rosjanie powinni ich wesprzeć swoimi żołnierzami i artylerią. Jaki miało wtedy sens systematyczne ostrzeliwanie artyleryjskie zza Wisły, gdy nieliczne

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 79 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 skrawki terenu i domy, na skutek przechodzenia z rąk do rąk, nie stanowiły stabilnych celów? Dlaczego dowództwo Armii Czerwonej zrezygnowało wówczas z desantu swoich wojsk w ślad za akcją „berlingowców”? Mógł być zniechęcający czynnik natury wojskowej, wynikający z niewielkiego już przyczółka, utrzymywanego przez powstańców. Był on pod silnym ostrzałem wojsk niemieckich. Czyżby decydujące znaczenie w tej materii i w tym czasie mogły mieć sprawy natury politycznej? Myślę, że tak. Nikołaj Iwanow, we wspomnianej już przeze mnie książce, pisze na str. 250 o wspólnym raporcie wywiadu I Frontu Białoruskiego i 1 Armii WP z dnia 21 września, w którym czytamy: „ Kierownictwo AK określa swój stosunek do Związku Sowieckiego w następujący sposób: Rosja nie jest naszym sojusznikiem lecz sojusznikiem naszych sojuszników. Głównym argumentem popierającym tą tezę jest kwestia wschodnich granic Polski, linia Curzona. Twierdzenia typu „zabierają nam połowę Polski” można codziennie spotkać we wszystkich periodykach polskiego rządu w Londynie. Nawet AL i jej struktury polityczne nie potrafią wyjaśnić w sposób wyczerpujący tej kwestii. [...]” Trzeba jednak wspomnieć, że artyleria sowiecka wspomagała powstańców, ostrzeliwując przez Wisłę pozycje niemieckie w Cytadeli i pociąg pancerny na Dworcu Gdańskim. Lotnictwo radzieckie dokonywało od 14 września, prawie co noc, zrzutów powstańcom z małej wysokości (sławne „kukuruźniki”). Obejmowały one, idące w dziesiątki ton, różnorodne typy broni, amunicji i żywności. Sporadycznie prowadzono też od 11 września walki powietrzne z niemieckimi samolotami bombardującymi miasto. Dywizja lotnictwa mieszanego I Frontu Białoruskiego (myśliwce i lekkie bombowce) w ilości ok. 90 maszyn przeprowadzała loty bojowe jako osłona jednostek WP, które przeprawiały się na lewy brzeg Wisły. Sposób prowadzenia bitew i zmagań polityków często porównuje się do gry w szachy. Zajmując Warszawę-Pragę 14 września, zakładam, że Stalin wykonał ruch na polu wojskowym. Czekał teraz na ruch Mikołajczyka na polu politycznym. Ale nie doczekał się odpowiedzi.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 80 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Czy strategiczna sytuacja militarna na tym odcinku frontu radziecko–niemieckiego zmuszała Go w tym czasie do zajęcia Pragi? Nie. Stroną, mającą przewagę, była Armia Czerwona. Stroną nie kontratakującą, a utrzymującą pozycje były wojska niemieckie, nie związane bezpośrednio walkami z powstańcami. Tak więc ujmując to zagadnienie w sposób uproszczony, Stalin nie musiał, ale 14 września zajął Pragę – chyba nie dla fantazji? Ale na pewno dał tym znak aliantom zachodnim, że jest gotów pomóc walczącej Warszawie. Swoje wojska w tym czasie mógł zatrzymać przykładowo na łuku: Otwock – Wołomin – Radzymin – Legionowo w odległości średnio 20 km od Wisły (Warszawy lewobrzeżnej). Pretekst natury wojskowej, usprawiedliwiający taką decyzję, mógł bez trudu sobie znaleźć. Stąd moja hipoteza o czekaniu Stalina po zajęciu Warszawy-Pragi na ruch Mikołajczyka na tej politycznej szachownicy. Podchodzę więc sceptycznie do głoszonych sądów, że Stalin „nigdy” nie przyszedłby z pomocą walczącej Warszawie. Z drugiej strony, Stalin, jako doskonały polityczny strateg, „rozpracował” rząd Mikołajczyka. Zapewne zdawał sobie sprawę, że ten prędzej poświęci miasto, niż ugnie się w sprawie Linii Curzona (już i tak przegranej). Ale ludzie dalecy od realiów politycznych, myślący emocjonalnie, są pewni, że Stalin, zajmując Pragę, w sposób perfidny stworzył nadzieję pomocy powstańcom, by walcząca Warszawa jeszcze bardziej się wykrwawiła. Osoby szukające usprawiedliwienia własnych błędów mogą postawić i taką tezę, eksploatując ją propagandowo do dnia dzisiejszego przez dziesiątki lat. Wyznaję starą zasadę życiową, która mówi, że jeżeli masz liczyć w istotnych kwestiach na nielubianego, a zarazem niepewnego partnera, to licz lepiej tylko na samego siebie. W dniach 20-21 września następują dwie akcje, mające na celu nawiązanie kontaktów operacyjnych pomiędzy dowództwem Armii Krajowej, a dowództwem wojsk radzieckich na Pradze. Pierwsza – akowska, w której wysłannicy pod osłoną nocy wpław przez Wisłę docierają szczęśliwie do miejsca przeznaczenia. Druga – rosyjska, w której zrzuceni zostają na spadochronach w Śródmieściu kpt. Iwan Kołos wraz z radiooperatorem. Udaje się im nawiązać bezpośredni

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 81 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 kontakt z dowództwem AK. Ale wyniki tych dwóch akcji już nic istotnego nie wniosą, by nawiązać kontakt operacyjny pomiędzy obu stronami. To już była gra pozorów. W dniu 21 września wieczorem gen. „Monter” – Komendant Obszaru AK, z konającego już miasta wysyła w akcie rozpaczy depeszę, w której prosi o jak najszybsze wyzwolenie Warszawy. Skierowana jest ona do dowódcy Frontu Białoruskiego, w której informuje, że jest jeszcze w stanie walczyć przez parę dni, a w mieście panuje głód i epidemie. I dalej, że widzi możliwość skoordynowania współpracy oddziałów AK z oddziałami Armii Czerwonej, które będą forsować Wisłę. Na końcu depeszy gen. „Monter” informuje, że w razie potrzeby może opisać rozmieszczenie sił nieprzyjaciela na lewym brzegu Wisły. No cóż, panowie oficerowie, dodam od siebie: albo za wcześnie, albo za późno, albo po szkodzie – ale nic to, co pośrodku! Gen. „Monter” odpowiedzi nie otrzymał. Gen. Rokossowski (zapewne po konsultacji ze Stalinem) mógł powiedzieć do siebie - „panie Generale, już za późno”. Słowa te, przez przypadek, byłyby identyczne ze słowami gen. Bora-Komorowskiego, które wypowiedział w dniu 31 lipca 1944 r. „Już za późno” - poinformował dwóch oficerów wywiadu, dementujących informację gen. „Montera”, która zadecydowała o rozpoczęciu następnego dnia godziny „W””. Kolejny raz zadaję sobie pytanie: dlaczego Powstanie trwało aż 63 dni, co w efekcie doprowadziło do przedłużenia agonii miasta. Przedstawiam moją kolejną hipotezę: KG AK pogodziła się z myślą, że wojska radzieckie nie przyjdą z pomocą Warszawie. W dniach 10–11 września, kiedy trwają rozmowy z Niemcami o kapitulacji, nadchodzi super tajna informacja z Londynu. Według niej lada dzień ma rozpocząć się realizacja alianckiej operacji („Market Garden”), która zmusi Armię Czerwoną do ruszenia przez Polskę na zachód. Zadaniem jej było uchwycenie przez spadochroniarzy mostów na terenie Holandii. Głównym celem operacji (w której brała udział Polska Brygada Spadochronowa) było przerzucenie wojsk przez rzekę Ren, omijając Linię Zygfryda i wdarcie się na teren Niemiec Północnych. Gdyby ta operacja udała się (o czym zapewniał brytyjski marszałek

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 82 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Montgomery), faktycznie wojna mogłaby zakończyć się w grudniu 1944 r. Niestety. Dnia 27 września 1944 r. nie zdobycie kluczowego mostu na Renie pod Arnhem spowodowało klęskę operacji („O jeden most za daleko”). Zapewne ścisłe dowództwo Powstania mogło pokładać wielkie nadzieje, że ten przewidywany sukces zachodnich aliantów, zmusiłby wojska radzieckie, najpóźniej na przełomie września i października, do ruszenia na zachód. Rosjanie przecież nie daliby odebrać sobie pierwszeństwa w wyścigu do Berlina. Przy takim rozwoju wydarzeń Warszawa zostałaby uwolniona od Niemców, a ich miejsce zajęłaby Armia Czerwona. Nie jestem jednak w stanie w swej analizie przewidzieć, czy Rosjanie weszliby od razu do miasta. Mogli przecież ominąć je, kierując szybko główne siły natarcia na kierunek z a c h o d n i . Proszę zwrócić uwagę na zbieżność dat kapitulacji. Arnhem 27 września, Mokotów 27 września, Żoliborz 30 września, Śródmieście 1 października – definitywny koniec nadziei i iluzji. Moją hipotezą, mówiącą o związku dalszych walk powstańczych z operacją „Market Garden” starałem się posłużyć, by zrozumieć, co nie znaczy usprawiedliwić, dowództwo AK w przedłużaniu walk. Uważam, że jeżeli moje wszystkie dociekania w szukaniu motywów kontynuowania walk są nietrafne, to nie trzeba było odrzucać niemieckiej propozycji kapitulacji z dnia 9 września, a może i z dnia 18 sierpnia. Dalsza walka z hasłem na ustach „Powstanie musi się udać”, nie miała już nic wspólnego z patriotyzmem i wizją wolnej Polski. Nieprzejednane stanowisko w stosunku do ZSRR i PKWN, ze strony władz na uchodźstwie i przyjmowanie za pewnik ze strony KG AK, że Armia Czerwona wkroczy w pierwszych dniach Powstania do Warszawy, spowodowały zabójcze konsekwencje dla miasta i jego mieszkańców. W trakcie Powstania powstał znany wiersz, charakteryzujący w sposób dobitny rozdarcie duszy, tkwiące w naturze naszych romantyków. Pamiętam tylko pseudonim autora utworu – „Ziutek”. Przytoczę dwie pierwsze zwrotki:

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 83 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

„ Czekamy na ciebie, czerwona zarazo, Byś wybawiła nas od czarnej śmierci, Byś kraj nam przedtem rozdarłszy na ćwierci Była zbawieniem, witamy z odrazą.

Czekamy na ciebie, ty odwieczny wrogu, Morderco krwawy tylu naszych braci, Czekamy na ciebie, nie żeby odpłacić, Lecz chlebem witać na rodzinnym progu. 24 września nieprzyjaciel zaciska pierścień wokół trzech jeszcze walczących ośrodków powstańczego oporu: Żoliborza, Śródmieścia i Mokotowa. Głównym celem staje się Mokotów. Atak niemieckiej piechoty wspierają artyleria, lotnictwo i oddziały pancerne. Obie strony ponoszą duże straty w ludziach. Dowództwo niemieckie występuje z propozycją rokowań kapitulacyjnych. 27 września Mokotów składa broń. Dzień wcześniej, w wyniku trzygodzinnego zawieszenie broni, dzielnicę opuściło ok 4500 mieszkańców. 29 września Niemcy rozpoczynają atak na Żoliborz wsparty czołgami i działami szturmowymi. 30 września wieczorem w wyniku pertraktacji z Niemcami Żoliborz kapituluje. (Na marginesie: w tym właśnie dniu w godzinach przedpołudniowych moja krewna Jadwiga Makowiecka ze służb pomocniczych AK, przebiegając przez ulicę Niegolewskiego przed zbliżającymi się satelickimi żołnierzami Niemców, zostaje trafiona serią z karabinu maszynowego. Kona na środku jezdni na oczach brata, dopiero co skończyła 20 lat ). Zaproponowane przez gen. von dem Bacha warunki dotyczące wyjścia ludności cywilnej z miasta zostają przyjęte 30 września przez przedstawicieli RGO i PCK (hr. Tarnowska). 1 października wobec beznadziejnej sytuacji, po upadku Mokotowa i Żoliborza, Komenda Główna AK i Delegatura Rządu decydują się kontynuować rozmowy kapitulacyjne. Dnia 2 października o godzinie 21.00 obie strony podpisują w Ożarowie w dworku państwa Reicherów układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie. Ocalała ludność, tak jak powstańcy, ma opuścić miasto. Po kilku dniach Niemcy przystępują do

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 84 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 systematycznego niszczenia opustoszałego miasta – tego postanowienia w warunkach kapitulacji nie było. W obozie przejściowym w Pruszkowie (czynnym od 8 sierpnia) następuje selekcja ok. 650 tysięcy osób. Kobiety z dziećmi i starcy kierowani są w głąb kraju. Oficerowie i żołnierze-powstańcy z obozu przejściowego w Ożarowie (hale zakładów huty szkła i fabryki kabli) kierowani są do obozów jenieckich na terenie Niemiec. Młodzi wywożeni są na roboty do Niemiec, a liczne osoby w wyniku przesłuchań trafiają do obozów koncentracyjnych. (Na marginesie: Stanisław Fajans, znany przedwojenny adwokat pochodzenia żydowskiego, szwagier mojej ciotki, ukrywany był skutecznie do czasu wybuchu Powstania. Razem z ocalałymi znalazł się w obozie pruszkowskim. Tu zostaje rozpoznany przez „prawdziwego Polaka” również uchodźcę, który go denuncjuje do Gestapo. Fajans zostaje wysłany do obozu koncentracyjnego w Niemczech, gdzie wkrótce zostaje zamordowany)

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 85 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

KRAJOBRAZ PO BITWIE - UPADEK.

Bilans strat w wyniku Powstania Warszawskiego to: około 180 0 0 0 zabitych cywilnych mieszkańców w tym ok. 17 000 powstańców, 2 0 6 0 żołnierzy 1 Armii WP (w okresie 16–23 września 1944 r.), około 20 0 0 0 rannych powstańców. Do niewoli dostaje się około 16 0 0 0 powstańców. Po stronie niemieckiej straty – około 10 000 poległych żołnierzy, rannych prawie 9 000, a około 7 000 uznanych za zaginionych. Warszawa lewobrzeżna uległa poważnym zniszczeniom w czasie powstańczych walk (obiekty publiczne i mieszkalne, wodociągi i kanalizacja, elektrownie, gazownie, mosty, trasy komunikacyjne itp.). Po zakończeniu walk stolica jest systematycznie burzona przez Niemców, które doprowadza do zniszczenia jej w ok. 70- 80% . Straty dóbr kultury są ogromne. Zabytkowe budynki, kościoły, Stare Miasto, pozostałe pomniki, biblioteki, muzea, archiwa – całkowicie zniszczone lub poważnie uszkodzone. Zasoby tych obiektów nauki i kultury, podobnie jak zbiory będące w prywatnych rękach, zostały utracone. Przykładowo: Biblioteka Załuskich z 50 0 0 0 starodruków, książek, rękopisów w tym zapisów muzycznych i map, w większości spłonęła w Powstaniu. Także zbiory darczyńcy hrabiego Władysława Platera, które zostały przekazane do Polski w 1927 roku. Wchodzące w ich skład dziesiątki tysięcy dzieł sztuki, pamiątek historycznych, sztychów, medali i monet, książek i manuskryptów - głównie archiwalia i biblioteka spłonęła w czasie walk . Pozostałe części tych zbiorów zaginione lub wywiezione przez Niemców. Zwiedzając muzeum hrabiów Zamojskich w posiadłości Kozłówka, dowiedziałem się o następującym wydarzeniu. Gdy nadeszły wiadomości, że „bolszewicy” na skutek ofensywy, wkrótce mogą pojawić się w tym rejonie, hrabina Zamojska postanowiła ratować najcenniejsze zbiory rodzinne. Do paru walizek zapakowała bezcenne miniatury, medaliony, wyroby porcelanowe i z kości słoniowej. Jej

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 86 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 znanym tylko sposobem na początku lipca 1944 r. przewiozła te dzieła sztuki do znajomych w Warszawie. Uważała, że będą tu zabezpieczone przed rozkradzeniem. Około 20 lipca oddział Armii Czerwonej zajął pałac w Kozłówce. Dowodzący oficer urządził sobie tu na pewien czas kwaterę. Osobiście dopilnował, by pozostałe zbiory – wyposażenie pałacu - nie uległy zniszczeniu, czy też rozkradzeniu. Hrabina, tu na miejscu, nic nie utraciła, natomiast cały majątek wywieziony do Warszawy uległ zniszczeniu w czasie Powstania. Szacuje się, że w Powstaniu zginęło 180 tysięcy mieszkańców, w tym około 17 000 żołnierzy-powstańców. Przyjmując do analizy 1 6 3 000 cywilnych osób należy założyć, że dzieci w wieku 1 miesiąc – 14 lat stanowiły 20% ogółu mieszkańców, tak więc, około 33 0 0 0 dzieci zginęło w Powstaniu. Dwa razy więcej, niż żołnierzy powstańców i około sześć razy więcej niż oficerów w samym Katyniu. (Ogółem NKWD w okresi e od 1940 do połowy 1941 r. zamordowało ok. 22 tys. oficerów WP, policjantów, cywilnych pracowników państwowych, działaczy niepodległościowych itp.) Średnio, w czasie Powstania, każdego dnia ginęło 3 000 osób. Żeby zobrazować ten ogrom śmierci, tych średnio 3 000 osób tracących życie każdego dnia przedstawię to na następujących przykładach: 1. Jednego dnia powstańczego traciło życie tyle osób, ile zginęło żołnierzy polskich w ciągu całej zwycięskiej bitwy pod Monte Cassino i w dalszych działaniach na terenie Włoch, Francji i Holandii w czasie II wojny światowej. 2. To tak, jak gdyby przez 63 powstańcze dni każdego dnia pod rząd spadało 15 Boeingów z prawie 200 pasażerami na pokładzie, rozbijając się doszczętnie na ziemi. 3. I jeszcze jedno porównanie. W czasie całej II wojny światowej, przez 5 lat, zginęło ok. 550 tys. żołnierzy i osób cywilnych z Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Ameryki i Kanady na trenach Europy i Afryki. To jest „tylko” 3 razy więcej i to przez 5 lat – niż Polaków przez 63 dni P o w s t a n i a ! Czy los dzieci, naszego narybku, był brany wtedy pod uwagę? Czy stratedzy AK w bilansie zysków i strat, choćby od połowy sierpnia,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 87 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 rozpatrywali to zagadnienie? Nie. Ważniejsza była przez 63 dni krwawa walka. Już nie wspomnę o tragediach matek, rodzin, gdy często, o ile nie zginęli razem, trudno było tym dzieciom zapewnić godny pochówek. A te dzieciaki, łącznicy, pocztowcy i te z butelkami benzyny? Cóż to za wodzowie narodu, którzy własne dzieci wysyłają na śmierć, nie dając im szans na przeżycie. Wzorem dla młodzieży nie może być postawa, że celem ich życia jest umieranie za ojczyznę. Takie wówczas były wskazania propagandzistów Hitlera i Stalina. Początek sił biologicznych narodu, czy też substancję narodową dają dzieci - nasza przyszłość. Odnoszę wrażenie, że ten problem był zepchnięty na dalszy plan rozważań, także przez Kierownictwo Walki Cywilnej. Nie myślano również o skutkach przedłużającego się Powstania dla wielowiekowego dorobku materialnego narodu i jego obywateli. „Powstanie musi się udać” – to hasło romantyków odbierało logiczne rozumowanie, wyobraźnię o skali zniszczeń, oraz znieczulało na śmierć i cierpienia ludzi. Imperatywem była bezwzględna walka i hurra patriotyzm w imię niepodległości już sukcesywnie traconej od 1939 r. za sprawą Niemiec, Francji, Anglii, ZSRR i USA. Nec Hѐrcules contra p l u r e s . Nie sądzę, by przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego, decydująca większość osób z Polskiego Państwa Podziemnego, oraz z Rządu „londyńskiego” analizowała skutki dla Polski z już wcześniej zaistniałych wydarzeń. Takich, jak prawdopodobna utrata Wilna i Lwowa, polskich miast na Kresach. Inteligentz Action – w wyniku której Niemcy od początku września 1939 r. do 20 listopada 1939 r. rozstrzelali w masowych egzekucjach o k o ł o 6 0 000 Polaków z Pomorza, Śląska i Wielkopolski. Wywodzili się oni ze środowisk niepodległościowych, organizacji społecznych, administracji państwowej, ziemian, nauczycieli. Aresztowanie i wywiezienie w 1939 r. do niemieckiego obozu koncentracyjnego profesorów UJ z Krakowa i zamordowanie przez Niemców we Lwowie w 1941 r. większości kadry uniwersyteckiej. Od 1939 r. do połowy 1941 r. wywożenie setek tysięcy najbardziej wartościowych warstw ludności z Kresów w głąb ZSRR. Zamordowanie w 1940 r. tysięcy oficerów w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 88 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Katyniu (pochodzących w większości z warstw inteligenckich). Ponary k/Wilna, gdzie od 1941 r. do końca 1943 r. Niemcy wraz z nacjonalistami litewskimi zadali męczeńską śmierć kilkunastu tysiącom Polaków (w tym inteligencja, harcerze, żołnierze AK) oraz ok. 60 tys. Żydom – obywatelom Polski i Litwy. Niemieckie obozy koncentracyjne i zagłady, zbudowane na terenach polskich, gdzie od 1940 do 1945 r. rozprawiano się z „niebezpiecznym dla Rzeszy elementem polskim”, w tym nade wszystko dokonując idącego w miliony ludobójstwa ludności żydowskiej. W obozach koncentracyjnych w fatalnych warunkach więziono ludzi kultury i nauki obojga płci. Dokonywano tam również zbrodniczych eksperymentów medycznych, kończących się śmiercią lub kalectwem więźniów im poddawanych. Egzekucje uliczne w Warszawie i na terenach całego kraju. Palmiry koło Warszawy – miejsce masowych egzekucji Polaków . Od grudnia 1939 do lipca 1941 r. w masowych egzekucjach Niemcy rozstrzelali tam co najmniej 1,7 tys. osób głównie przedstawicieli inteligencji i elit polityczno–społecznych (w masowej egzekucji w lasach sękocińskich koło Magdalenki w dniu 28.05 1942 r. rozstrzelano 201 mężczyzn i 22 kobiety, będących funkcyjnie związanych z ruchem oporu przeciw okupantowi. Wśród zamordowanych był Józef Owczarski, mój ojciec chrzestny, dyrektor przedsiębiorstwa „Poczta Polska – Telegraf” ul. Nowogrodzka). Los tysięcy bezdomnych dzieci z Zamojszczyzny skazanych na cierpienia i poniewierkę. Los około 50 000 dzieci polskich – janczarów odłączonych na siłę od matek. (Spełniały one kryteria rasowe pozwalające na adoptowanie ich przez rodziny niemieckie). Powstanie zbrojne w kwietniu 1943 r. w Warszawskim Getcie, które Niemcy zrównali z ziemią, a śmierć poniosło około 20 000 Żydów – obywateli polskich. Wymordowanie na Kresach w 1943 r. przez nacjonalistów ukraińskich o k o ł o 1 0 0 000 Polaków. Niepewny los kilku tysięcy oficerów polskich (w większości z rezerwy) w obozach jenieckich jak Woldenberg i M u r n a u . Czy nie wiedzieli o tych wydarzeniach niszczących polską społeczność i wieloetniczną kulturę dowódcy Armii Krajowej, szefowie partii politycznych, rząd polski na uchodźstwie w Londynie? Wiedzieli

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 89 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 doskonale, czy to z własnych doświadczeń, czy też na skutek wielu meldunków wywiadowczych (np. kurier Karski, rotmistrz Pilecki). Strach przed nadciągającymi ze Wschodu polskimi komunistami paraliżował jednak logiczne myślenie o sensie słowa – patriotyzm. Pomimo głosów sceptyków z własnych obozów, braku odpowiedniego uzbrojenia, wiedząc już o eksterminacjach, jakich dokonano na Polakach, pomimo braku pewności ataku Rosjan na Warszawę, dążono do dalszej walki z Niemcami. Uważam, że w imię nadrzędnych narodowych racji, nie powinno się poprzez powstanie skazywać na śmierć dalszych tysięcy niewinnych osób, w tym patriotycznej młodzieży. Gdy wiadomo było już od połowy sierpnia, że Warszawa będzie osamotniona w walce i gdy wiedziano już o rzezi na Ochocie i Woli w pierwszych dniach powstania - to należało, w oparciu o propozycje Niemców, poddać się. Zdawano sobie sprawę, że wojska anglo–amerykańskie na zachodzie były odległe od Warszawy o około 1400 km , od południa Europy gdzieś we Włoszech w odległości 1200 km. A tu, od 14 września, za Wisłą Armia Czerwona i Wojsko Polskie ze wschodu w odległości kilkuset metrów. Ale wojska te były traktowane przez większość polityków na uchodźstwie i z KG AK (z czego Rosjanie zdawali sobie sprawę) niczym gangrena i dążące do sowietyzacji Polski. Nie będzie więc żadnych kompromisów z sowietami. Będziemy na nich dalej czekać, jako gospodarze miasta... No, a pomoc, jako czynnik ludzki? Wymagać tego od kolejnego okupanta? Czynnik ten powinien już o wiele wcześniej zaprzątać głowy przede wszystkim wodzom powstania, premierowi i prezydentowi. W świetle powyżej opisanych tragicznych wydarzeń głoszenie tezy, że Powstanie’44 miało znaczenie w kontynuacji podtrzymania tożsamości narodowej, jest dla mnie trudne do przyjęcia. Podtrzymywanie tożsamości – przez współudział w kontynuowaniu dzieła zagłady? Błądzenie jest rzeczą ludzką i był błąd z decyzją wybuchu Powstania w dniu 1 sierpnia. Nie wspominając już o jego sensie dla wielu polityków i wojskowych. Może nie widzieli sensu, ale czyżby zdominował ich przymus? Dla mnie, realisty, w tym konkretnym

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 90 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 przypadku tak dokonany wybór, czyli przymus motywujący walkę w osamotnieniu, oceniam jako nieodpowiedzialność i brak wyobraźni. Zdarzało się w historii podejmowanie błędnych decyzji wielu znanym wodzom. Ale tkwić dalej w tym błędzie przez dwa miesiące i dawać przyzwolenie na cierpienia i ogromny upust polskiej krwi?! Inaczej można by oceniać walki powstańców, gdyby odbywały się nie w mieście pełnym własnej cywilnej ludności, lecz w otwartym polu, na mało zaludnionych terenach, w lasach. Z terenowych kryjówek dokonywano by wtedy wypadów w celu akcji zbrojnych i sabotażowych. Tak było w przypadku walk na Kresach z Niemcami i z partyzantką sowiecką. I tym walkom można przypisać, że miały jakiś sens w podtrzymywaniu tożsamości narodu. Ale polskie miasta Wilno i Lwów żołnierze AK zdobywali w lipcu 1944 r. w sposób skoordynowany, ramię w ramię, z żołnierzami Armii Czerwonej! W wywiadzie–rzece z 2008 r. znany pisarz i reżyser średniego pokolenia Andrzej Żuławski mówi: „ Powstanie Warszawskie (...) to była najgłupsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić. (...) Chodzi o to, że kilku zasranych politykierów w zasranym Londyniszczu chciało opanować stolicę Polski Sowietami za pomocą Sowietów, którym zarzucano, że nie przyszli z pomocą. I w tej pętli znalazł się kwiat młodzieży polskiej i bezradna ludność. I ci ludzie powinni wisieć za to, co zrobili w Londynie i Bór-Komorowski, który był, jak wiadomo, kretynem od A do Z. Całe swoje życie był idiotą, endekiem, antysemitą, kretynem. W takich wypadkach co to znaczy heroizm? Heroizm to by było wyjąć pistolet i ubezwłasnowolnić Bora–Komorowskiego. To byłby heroizm”.

Z kolei pisarz i polityk Stefan Kisielewski, bez egzaltacji charakterystycznej dla Żuławskiego, a miał do niej prawo, bo pisał w 1945 r., taką daje ogólną ocenę powstańczego zrywu: „ Naród naprawdę męski nie walczy nigdy do ostatniej kropli krwi. Na tym polega prawdziwy patriotyzm, patriotyzm obdarzony instynktem życia, nakazujący cierpliwość, ostrożność,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 91 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

powściągliwość, subtelność taktyczną w dążeniu do celu zasadniczego”. („Tygodnik Powszechny” – wrzesień 1945 r.)

Poeta J.M. Rymkiewicz, guru romantyków, zwolenników stawiania szubienic realistom, w swej książce „Kinderszenen” rozstrzygnął problem sensu Powstania w sposób następujący: „ O f i a r a 2 0 0 000 nie poszła na marne, ofiara spalonego miasta została nam zwrócona z naddatkiem. Poszła na to, żeby Polska była taką, jaką ją mamy dzisiaj (...) Z taką dobrą pewnością, że będziemy dalej istnieć. I ta dobra pewność jest skutkiem powstania. Możemy sobie teraz powiedzieć: Jeśli to się jeszcze raz wydarzy, zrobimy to jeszcze raz, stać nas na to, jeszcze raz się obronimy”.

Dla pana Rymkiewicza kontynuowanie Powstania to nie było samobójstwo, to była rozumna decyzja zgodna z tym, co chciała historia Polski. Pisze dalej, że skoro i tak wszyscy umrzemy łącznie z fauną i florą, pochłonięci przez wielką naturalną machinę zagłady - to Powstanie Warszawskie było najbardziej sensowną śmiercią dla Polaków. Twierdzi poza tym, że dobry Bóg katolicki po Powstaniu zdecydowanie umarł. Pan Rymkiewicz otrzymał jednak w swej analizie kontrę. I to od osoby lepiej poinformowanej o zamierzeniach Boga, niż on. Otóż tą osobą jest ksiądz dr Józef Maria Bartnik, autor książki na temat „Objawień Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej 1920 r.”. W „Naszym Dzienniku” z lipca 2008 r. ksiądz dokonuje, podobnie jak pan Rymkiewicz, analizy upadku powstania, pisząc m.in.: „ Zastanawiałem się bowiem (...), jak do tego doszło, że Warszawa (...), miasto cudownie ocalone interwencją samej Matki Bożej w 1920 roku, otrzymujące przez wieki tyle dowodów opieki swej Patronki zostanie po Powstaniu Warszawskim 1944 roku dosłownie zrównane z ziemią?” . Dlaczego? Otóż po pierwsze dlatego, że powstańcza Warszawa nie dokonała analogicznego zawierzenia i oddania się pod opiekę Matki Bożej jak w 1920 roku, a po drugie dlatego, że „ stolica Polski była

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 92 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 przed wojną siedliskiem rozpusty i dopuszczała się największej liczby aborcji w Europie”. Cieszmy się więc razem z autorem „Kinderszenen”, że nie doszło za sprawą Matki Boskiej do cudownego ocalenia tego zgniłego miasta. Profesor Bronisław Łagowski w tygodniku „Przegląd” (8 sierpnia 2004 r.), gdy jeszcze nie ukazała się książka pana Rymkiewicza, już przewidział, do jakiego końcowego wniosku dojdzie autor książki. Profesor pisał wówczas: „ My naszą wielkość widzimy w przegrywaniu, a jeżeli zwyciężamy to po pół wieku. Tak, wygraliśmy Powstanie Warszawskie, ale w 1989 roku. Szkoda, że tych 20 000 poległych powstańców i 200 000 zamordowanych cywilnych mieszkańców nie mogło tego zobaczyć. Między Powstaniem a rokiem 1989 nie było żadnego związku, ale przyjmijmy, że był, jak chcą najbardziej wierzący w narodową religię. Jasnowidzący prorok ogłosił w Warszawie 1944 r., że nie ma innego wyjścia: „ żeby Solidarność mogła objąć władzę, wprowadzić gospodarkę rynkową, pluralizm partyjny i wolne media, to wy, mieszkańcy Warszawy roku 1944 musicie być paleni i głodzeni, mordowani na wiele sposobów, kto przeżyje, musi być z Warszawy wypędzony, a samo miasto zburzone”. Wracając do pana Rymkiewicza i jego podstawowej tezy o Powstaniu Warszawskim, jako wielkim sukcesie dla historii narodu polskiego, pozwolę sobie na małą refleksję. I pomyśleć, jak wielką „krzywdę” dla naszej polskiej historii stanowiłoby wygranie Powstania. A tym, którzy by nam w tym pomogli, czyli sowietom, nigdy nie powinniśmy tego darować. Adam hrabia Ronikier w wydanych „Pamiętnikach” (Wydawnictwo Literackie, 2001 r., str. 353 i 371) pisze o Powstaniu Warszawskim: „ Dnia 1 sierpnia o godzinie 5-ej popołudniu, czyli najmniej po temu w ł a ś c i w e j , wybuchło ono w Warszawie ku przerażeniu ludzi jeszcze mających cośkolwiek rozumu w głowie, ku radości zaś bolszewików i tych Niemców, którzy szukali w nim dowodu na to, że mieli rację Polaków tak traktować, jak ich w ciągu całego panowania swego w Polsce traktowali.” I dalej pisze, że Powstanie przewyższało znane z historii akty bohaterstwa ... „ ale i zbrodnia popełniona przez tych,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 93 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 którzy do Powstania dopuścili, a cóż dopiero wzięli na siebie danie rozkazu, by do niego przystąpić, przechodziła swą wielkością wszystkie dotychczasowe zbrodnie na żywym ciele Polski w ciągu jej dziejów d o k o n a n e . ” Z zacytowanych ocen Hrabiego nie należy wyciągać wniosku, że wpisuje się on w ocenę sensu Powstania, która jest zbieżna z „komunistami”. Uchowaj Boże! Ronikier, od początku swej działalności politycznej, okazywał niechęć do Rosji, a zwłaszcza do Związku Radzieckiego, w którym konsekwentnie upatrywał głównego wroga P o l s k i . W naszych dziejach, Powstania: Kościuszkowskie, Listopadowe i Styczniowe przyniosły śmierć tysiącom mężczyzn z bronią w ręku, walczącym z zaborcą. Ale życia w trakcie tych powstań z reguły nie utraciły matki, żony, dzieci, oraz starsze pokolenia. Natomiast w Powstaniu Warszawskim’44, szczególnie od połowy sierpnia, gdy sytuacja dla walczących stała się beznadziejna, dalej śmierć ponosiły dziesiątki tysięcy bezbronnych matek, żon, dzieci, oraz starsze pokolenie. Przypuszczam, że hr. Ronikier, przed napisaniem z goryczą o zbrodni, jaką popełnili ci, którzy do powstania dopuścili, przeprowadził analizę porównawczą, podobną do mojej. Głoszona jest teoria, że gdyby dowódcy Powstania nie wydali rozkazu do rozpoczęcia walki w sierpniu’44, to wybuchłoby spontanicznie ze strony żołnierzy AK. Rozmawiałem w tej kwestii z wieloma żyjącymi (i już dzisiaj nieżyjącymi) uczestnikami walk w Powstaniu. Faktycznie, chęć odwetu żołnierzy podziemia na Niemcach, była bardzo silna. Oddolny nacisk na przełożonych, by ruszyć już do boju też w wielu oddziałach występował. Ale wojskowe zdyscyplinowanie i wysokie morale wyniesione z konspiracji wykluczały wszelkie samorzutne rozpoczynanie walk bez rozkazu. Chyba, że w obronie koniecznej. Gen. Władysław Anders, dowódca wojsk polskich na Zachodzie, w krótkich słowach zareagował na sens Powstania’44: „ W y w o ł a n i e powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą, ale wyraźną zbrodnią”. W wyniku przegranego Powstania, Generał stracił

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 94 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 trzon Komendy Głównej Armii Krajowej oraz ok. 30 tys. żołnierzy i oficerów (zabici, ciężko ranni, w niewoli itp.). A przecież wszyscy ci utraceni żołnierze wraz z pozostałymi z Kresów i Centralnej Polski, mieli stanowić podstawową siłę w walce o nie dopuszczenie do „komunizowania” kraju. Tak interpretuję słowa Generała. Przypominając słowa Generała w obecnej chwili należy dodać, że od maja 1944 r. za zgodą gen. Bora-Komorowskiego i władz na uchodźstwie działał ściśle tajny ośrodek konspiracyjny pod dowództwem płk Augusta Fieldorfa („Nil”). Miał on za zadanie, jako organizacja „NIE”, przygotować podziemie do działalności niepodległościowej po wyzwoleniu ziem polskich i na jej zapleczu. Oficerowie przydzieleni do sztabu „NIE” wyłączeni byli z działań zbrojnych w Akcji „Burza” i Powstaniu Warszawskim. Działali w tajnych komórkach w okręgach AK na terenie kraju. (Na marginesie: Parę lat później najwyższą cenę personalną poniesie torturowany w mokotowskim więzieniu, z poczuciem straconych nadziei na normalne życie, patriota-romantyk gen. „Nil”). W KG AK, tworząc organizację „NIE”, zakładano nade wszystko jej konfrontację z prosowiecką polską lewicą. Był to zwiastun bratobójczej walki polsko-polskiej, która stała się naszą krwawą rzeczywistością od 1945 r. (szerzej o tym zagadnieniu piszę w Rozdziale IV niniejszej książki). Odżyły więc z pełną mocą od 1944 r. powstańcze romantyczne tradycje, wyrażające się wolą odwrócenia toczącego się koła europejskiej historii, którego kierunku nie byliśmy w stanie zmienić. Koła, które od Monachium 1938 za sprawą Zachodu, potoczyło się na Wschód, by zniszczyć ZSRR. Ale koło to od Teheranu - 1943 r. – za sprawą ZSRR zaczęło toczyć się odwrotnie – przez Polskę, aż do Berlina. (Nie umniejszając wysiłku militarnego zachodnich sojuszników, Związek Radziecki, w odróżnieniu od nich, stać było na „luksus”, by w krwawych walkach z Niemcami i w osiągnięciu strategicznych celów poświęcić kilka milionów żołnierzy.) Usprawiedliwianie się dowództwa Powstania, że podjęli decyzję jedynie słuszną, bo przecież chodziło o niepodległą Polskę i uniknięcie okupacji sowieckiej – teoretycznie słuszne. W praktyce (o

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 95 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 paradoksie!), bez zorganizowanego współdziałania z Armią Czerwoną, pięścią pancerną Stalina – z żadnymi szansami do zrealizowania. Z drugiej strony należy stwierdzić, że Powstanie było wyrazem polskiego patriotyzmu, bohaterstwa i heroizmu. Wykazało wszechobecność postaw obywatelskich, zdolności do skutecznej samoorganizacji na polu walki i na zapleczu. Ale wszystkie te godne najwyższego uznania postawy ludności były straszną daniną krwi, oddalającą Warszawiaków i miasto, a nie przybliżającą im niepodległość Polski. Andrzej Micewski, przedwcześnie zmarły publicysta katolicki, w tygodniku „Wprost” z dnia 9 lutego 1992 r. w zamieszczonym artykule o Powstaniu’44 pt. „Samobójstwo z premedytacją” pisze m.in.; „ racjonalne było Powstanie i ofiara Żydów w Getcie Warszawskim, bo i tak byli skazani na zagładę, więc wybrali śmierć z honorem. Cała Warszawa nie musiała umrzeć w sierpniu i wrześniu 1944 r.” Dominująca część emigracyjnych i krajowych polityków dawnych i współczesnych uważa, że główne potępienie za przegranie Powstania Warszawskiego należy się szefowi rządu Radzieckiego – Stalinowi. Piętnowany jest w publikacjach, kierowanych do opinii publicznej, jako zbrodniarz, który wydał rozkaz zatrzymania ofensywy swoich wojsk, mających pomóc walczącej Warszawie. Obwinia się go o śmierć 200 tys. osób i z premedytacją zniszczenie miasta. Była to postać, jako szef państwa, w wielu wypadkach zbrodnicza (dla Polaków - Katyń, Kresy i łagry), szczególnie jednak dla swoich obywateli. Imperator, kosztem innych narodów, stawiający nade wszystko na interesy, bezpieczeństwo i potęgę ZSRR. Miał czekać, aż Niemcy zamordują Powstanie i tego w kategoriach moralnych nie da się usprawiedliwić (słowa historyka prof. Tomasza Nałęcza). Wymaganie od dowódców w czasie wojny, by prowadzili ją według zasad moralnych jest piękną ideą, acz w rzeczywistości nierealną formułą. Na wojnach pierwsze, co umiera, to prawda i moralność. Można natomiast dawać wyrazy współczucia. Ale współczucie w większości wypadków nie oznacza gotowości do niesienia realnej pomocy.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 96 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Czyżby Stalin zabronił powstańcom warszawskim poddania się Niemcom 18 sierpnia lub 11 września, akceptując dopiero datę kapitulacji 2 października 1944 r.? Kolejne oskarżenie Stalina (Sowietów): Rękami Niemców ukrzyżował Warszawę (a może ukrzyżowaliśmy się sami?). Czyżby określenie to miało kojarzyć się ludziom z męczeńską śmiercią Jezusa na krzyżu? Jaka ma być reakcja na ten slogan, wzięty z kanonów polityki historycznej, zabarwiony megalomanią narodową? Nienawiść, odwet, antyrosyjskość. W oparciu o źródła i opinie, jakie wcześniej podałem, należy kierować główne oskarżenia za klęskę Powstania pod adresem Komendy Głównej AK i Premiera RP Stanisława Mikołajczyka. Nasi romantycy zadecydowali przecież o Powstaniu w mieście i o wysoce niefortunnym wyborze dnia jego wybuchu. Uczynili to wbrew wielu opiniom z własnych środowisk. Nie liczyli się też z ostrzeżeniami ze strony sojuszników, by nie wywoływać Powstania bez porozumienia z Moskwą. Podjęli walkę, a co najgorsze nie przerwali jej w odpowiednim momencie. Czyżby Komenda Główna AK, pewna swoich powstańczych sił i możliwości, zupełnie zbagatelizowała oświadczenie rządu ZSRR o odcięciu się od problematyki związanej z powstaniem? Kto inny niż ZSRR mógł pomóc powstańcom w pokonaniu potężnych sił niemieckich w Warszawie, dysponujących lotnictwem, artylerią i c z o ł g a m i ? Kto się z kim umawiał, że wojska radzieckie pomogą, wkraczając do walczącej Warszawy?! Nikt! Ten nieszczęsny polski syndrom (jak ktoś słusznie zauważył), prowadzący do tradycyjnej niechęci brania odpowiedzialności za własne błędne decyzje. Cięgle więc „ktoś” nas zdradza, oszukuje, perfidnie wykorzystuje i doprowadza do katastrof, w tym powietrznych (Gibraltar, Smoleńsk). A już w przypadku Powstania’44 wobec wyjątkowo skomplikowanej sytuacji geopolitycznej narzekanie, że ZSRR i Anglia nie zachowały się według scenariusza pisanego przez Armię Krajową i premiera Mikołajczyka jest, niestety, świadectwem polskiego infantylizmu politycznego.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 97 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Klasycznym przykładem tego polskiego „chciejstwa”, polocentryzmu, a zarazem sądzenia innych było zachowanie romantyka gen. Okulickiego. Na zapytanie gen, Bora-Komorowskiego i płk Bokszczanina, a co będzie, jeżeli po wybuchu Powstania Rosjanie nie włączą się do walk z Niemcami, Okulicki odpowiedział; „ dobrze, jeśli Rosjanie nie przyjdą wówczas damy światu dowód ich perfidii. Pokażemy ich wszystkich takimi, jakimi w rzeczywistości są – czerwonymi faszystami. Wilno, Lwów i wszystkie zamordowane miasta nie otworzyły oczu Zachodowi, ale nasza ofiara tym razem będzie tak wielka, że nie będą już mogli zatykać sobie uszu, że nie będą mogli nie wiedzieć, nie rozumieć [...]” (Relacja płk Iranka-Osmeckiego „Hellera” zawarta w książce Jean Francois Steiner „Warszawa’44”). Kto dał Generałowi mandat, by w imieniu 900 tysięcy mieszkańców (stan na 1 sierpnia 1944 r.) wyrażał wolę złożenia z ich strony „wielkiej ofiary” na narodowym ołtarzu, polegającą na skazaniu siebie i miasta na zagładę? Generał zamierzał przedłożyć swoje i innych emocje, oraz wiarę w sens ofiary nad żywotne interesy własnego narodu. I tak się niestety stało. Okazało się, jak niebezpiecznym może być pomieszanie mistyki z polityką. Jeden z fundamentów logiki, czyli związek przyczynowo-skutkowy, nie interesuje twórców polityki historycznej i rusofobów. Od pokoleń tę powstańczą tragedię Warszawy i narodu kłamliwie wykorzystuje się politycznie przeciw naszemu wschodniemu sąsiadowi. A obawy o cechach schizofrenii politycznej, dotyczące zagrożenia niepodległości ze strony Rosji, są obecnie coraz to serwowane opinii publicznej. Celują w tym jastrzębie z prawicy, głoszący hasło: „z Rosją już nie gra się o interesy, ale o życie”. Utrzymywanie antyrosyjskości do dnia dzisiejszego, nawet w sprawach gospodarczych, jako jednego z wyznaczników polskiego patriotyzmu, wskazuje na brak rozsądku anachronicznych polityków prawicy. Ich stan świadomości, łatwość wzbudzania nienawiści i pogardy wskazuje na jakąś formę utajonej chęci odwetu. Na gotowość uczestniczenia w kolejnej, tym razem zwycięskiej, krucjacie antyrosyjskiej w roli aktywnego satelity u boku jakiegoś

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 98 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 współczesnego Napoleona. (Na marginesie: A czy wtedy, spełniając misję, odzyskamy utracone Wilno, Baranowicze i Lwów? No pewnie, że tak – odpowiedzą nasi „jagiellończycy”. I dodadzą, że zaczniemy od Białorusi, a jeżeli nie uda się nam anulować postanowień jałtańskich, to i tak wtedy ropy, gazu i wody z syberyjskich zasobów będziemy mieli pod dostatkiem). Jako jeden z argumentów romantyków polskich, motywujących wybuch Powstania 1944 r., był powód uniemożliwienia przyłączenia Polski do ZSRR. W owym czasie tę katastroficzną wizję, jako element czarnej propagandy, można by uznać za prawdopodobną. Apologeci Powstania z uporem twierdzą dalej, że Powstanie uchroniło Polskę przed takim faktem. Oceniam takie stawianie sprawy jedynie jako wytwór polityki historycznej z ostrzem wymierzonym przeciw Rosji. Zwiększenie liczby republik związkowych poprzez inkorporację Polski byłoby niekorzystne dla samego ZSRR. Od 1944 r. mieli przecież swoją oddaną ekipę do rządzenia Polską. Musieliby także liczyć się z negatywnym stosunkiem mocarstw zachodnich do takiego zaborczego zamiaru. Mogłoby to szkodzić ideologicznej ekspansji Kraju Rad i w stosunkach z partiami komunistycznymi w Zachodniej Europie. Przywoływanie przez analogię losu, jaki spotkał Estonię, Łotwę i Litwę z losem, jaki mógłby spotkać Polskę - też nietrafne, a nawet bez sensu. Za wyjątkiem Litwy oba te kraje dopiero od 1918 r. pojawiły się na mapie Europy. Przez wieki ziemie te zawłaszczane były przez zakony chrześcijańskie, Szwedów, Niemców, Polaków i Rosjan. W końcu II wojny światowej bez protestu mocarstw zachodnich, kraje te zostały utworzone jako republiki radzieckie według stanu z 1940 r. Tylko Związkowi Radzieckiemu Litwa zawdzięcza to, że spotkał ją „niechciany” los, który przyniósł jej wymarzone Wilno i część ziem Litwy Środkowej, też przed wojną należących do II RP. Stalin z Berią byli bardzo mściwi w stosunku do państw bałtyckich za kolaborację ich władz w czasie II wojny światowej z hitlerowskimi Niemcami. Obywatele tych krajów potrafili brać udział w masakrach dokonywanych na ludności żydowskiej, oraz walczyli z partyzantką radziecką. Zapewne czarę goryczy dopełniły estoński i łotewskie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 99 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Dywizje Waffen – SS, oraz wojsko litewskie walczące u boku Niemiec. Panowie na Kremlu mieli więc idealne preteksty propagandowe do zaanektowania tych krajów, jako swoich „przyjaznych” republik. W Polsce takie wydarzenia i sytuacje były nie do pomyślenia. Tak więc snucie podobieństwa losu, jaki mógłby spotkać Polskę, jest nie do przyjęcia. Przypominam, że Słowacja, Węgry, Rumunia i Bułgaria walczyły u boku hitlerowskich Niemiec przeciwko ZSRR. Pomimo uwolnienia tych krajów od Niemców przez Armię Czerwoną, nie zostały jednak utworzone, jako kolejne republiki radzieckie. I kolejny mit, który miał uzasadnić wywołanie Powstania. Często wówczas, jak i obecnie mówi się, że wszyscy Polacy w czasie wojny pragnęli powrotu do stosunków społeczno-politycznych, jakie istniały w przedwojennej Polsce. Większość klasy politycznej, kadra wojskowa, ziemiaństwo, część inteligencji na pewno tak. Wątpię jednak, czy idące w miliony rzesze bezrobotnych ze wsi i miast, oraz mniejszości narodowe (ok. 5 milionów Ukraińców i Białorusinów) dalej widziały swoje życie według doświadczeń wyniesionych z II RP. Szczególnie z polskich rodzin, z których wiele setek robotników i chłopów, było „pałkowanych”, a dziesiątki z nich zostało zabitych przez policję i wojsko polskie w czasie wielu strajków. Odnoszę wrażenie, że premierowi Rządu na uchodźstwie Stanisławowi Mikołajczykowi, bilans strat w wyniku Powstania i Akcji „Burza”, mimo wstępnego oszacowania, nie trafił do świadomości. Zarówno w aspekcie politycznym, militarnym jak i materialnym. Uważał dalej, że jego misją jest przywrócenie przedwojennych stosunków polityczno–wojskowych i kształtu granic z 1939 roku. PKWN, który stanowił rozrastający się zalążek władzy w powojennej Polsce traktował, jako agenturę o krótkim okresie funkcjonowania. Wybuch Powstania Warszawskiego, które „musiało się udać” miało stanowić dla Mikołajczyka skuteczne trzymanie w szachu Stalina, dążącego do utworzenia z Polski państwa uzależnionego od ZSRR. Po upadku Powstania powtórnie ruszył do boju ze Stalinem. Liczył, że porażka Powstania i niechęć zachodnich sojuszników do jego polityki nie będzie przeszkodą w kolejnym stawianiu warunków na Kremlu. Może

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 100 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 miał i inny jakiś sekretny plan, nareszcie pragmatyczny, wyrachowany i nie pozbawiony fałszywych obietnic. Ale każdy taki plan bez wcześniejszych zakulisowych rozmów z Churchillem pozbawiony był możliwości realizacji. Wojna toczyła się w pełni, gdy 12 października 1944 r. w Moskwie, już 10 dni po upadku Warszawy, Churchill w obecności Stalina i ambasadora USA Harrimana naciskał na zaproszonego tu Mikołajczyka, żeby uległ, w imieniu rządu RP, na terytorialne żądania Sowietów. Prosił, by powtórnie podjął negocjacje z PKWN w duchu kompromisu. W odpowiedzi polski premier zgodził się na tymczasowe granice wzdłuż linii Curzona, ale Wilno i Lwów miały pozostać w Polsce. W skład powojennego rządu, według niego, mają wejść reprezentacje wszystkich czołowych polskich partii sprzed wybuchu wojny z wyjątkiem sanacji i ONR, komunistom zaś może zaoferować tylko 1/5 ministerstw. Takie stanowisko spotkało się ze sprzeciwem Churchilla i Stalina. W kuluarowych rozmowach przedstawiciel PKWN Bolesław Bierut oferował premierowi Mikołajczykowi 1/3 tek ministerialnych, a jemu stanowisko wicepremiera w Tymczasowym R z ą d z i e . Przed przybyciem Mikołajczyka do Moskwy Stalin z Churchillem omawiali przyszły kształt Europy. W odręcznie spisanym dokumencie ustalono w procentach dane określające, jaki duży wpływ powinny mieć ich kraje na konkretnych obszarach Europy Południowej, Wschodniej i Niemiec. W trakcie kameralnej rozmowy ze Stalinem Churchill wyraził opinię: „ Kłopot z Polakami polega jednak na tym, iż mają niemądrych przywódców politycznych. Tam, gdzie jest dwóch Polaków jest jedna kłótnia.” Stalin zrewanżował się żartem, iż tam „ gdzie jest jeden Polak, zaczyna się kłócić z samym sobą z nudów .” Znamiennym jest, że w kluczowych rozmowach w Moskwie nie brał udziału nikt ze strony PKWN czy też KRN. Czyżby Stalin wobec uczestników rozmów chciał wykazać, że w stosunku do Mikołajczyka jest cierpliwym i polubownym partnerem, że pokładał dalej nadzieje w nim na kompromisowy mariaż Londynu z Lublinem?

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 101 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Wielu historyków kłamie, twierdząc, że dopiero tego dnia w Moskwie Mikołajczyk dowiedział się o ustaleniach wielkiej trójki w Teheranie w 1943 r. w sprawie przewidywanych wschodnich granic Polski. Wiedział o nich od polityków angielskich i od samego Churchilla już kilka miesięcy wcześniej. Nie wiedział tylko, że cztery miesiące wstecz świadomie wprowadził go w błąd prezydent USA Roosvelt (były jakieś jego chwilowe gierki związane z wyborami) m ó w i ą c m u , że wycofuje się z uznania granicy Polski na Linii Curzona. Przypomniał mi się dowcip z pierwszych lat PRL-u: Do Księgarni „Atlas” wpada klient. „Mapy są?” „Są”. „A Polska jest?” „Nie. Sprzedana.” Następnego dnia po różnych przepychankach słownych, Churchill natarł na Mikołajczyka, używając m.in. następujących słów: „Jesteście bezczelnymi l u d ź m i , którzy chcą rozwalić Europę! Nie jesteście żadnym rządem. Jesteście warchołami, którzy chcą zburzyć Europę. Odwołam się do innych Polaków [...]. Pańskie argumenty to zbrodniczy pomysł wywołania rozłamu między sojusznikami, za pomocą waszego liberum veto. Mam wrażenie, że jestem w domu dla obłąkanych. [...] Nie zamierzamy zniszczyć pokoju w Europie z powodu kłótni między Polakami. Z powodu swej zawziętości nie widzicie o co toczy się gra. Nie rozstaniemy się w przyjaźni. Będziemy musieli powiedzieć światu, jacy jesteście nierozsądni.” (Rozmowy w Moskwie ww. w oparciu o książkę Laurence Rees „Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej”, Część piąta - Dzielenie Europy. Wydana w 2008 r.). Nawiążę do powyżej zacytowanych słów Churchilla ...” n i e widzicie, o co toczy się gra”. A „gra”, szczególnie po ataku Japonii na USA w grudniu 1941 r., miała na celu nie dopuszczenie do zrealizowania przez Hitlera idei Tysiącletniej Rzeszy (dzisiaj Niemcy, jutro cały świat należeć będzie do nas). Ale końcowe zwycięstwo nad Niemcami, bez wysiłku militarnego ZSRR, było w zasadzie nierealne. Politycy polscy na uchodźstwie i w kraju, od pierwszych miesięcy 1944 r., tkwili dalej w złudnych nadziejach, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone będą bronić interesów Polski. A to przecież szefowie tych państw w Teheranie w 1943 r., „zaakceptowali” aneks do Paktu

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 102 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Ribbentrop-Mołotow z 28 września 1939 r., pozbawiający II RP terenów wschodnich (Linia Curzona)! Wielkie narody mają wielkie interesy, a jak wiadomo, w interesach obowiązuje stara zasada: „coś za coś”. Tak więc, koalicja antyhitlerowska, realizując swoją misję historyczną, solidarnie zadecydowała o tym „coś” – czyli pozbawieniu Polski Kresów z Wilnem i Lwowem na czele. No, i tę dobrą pewność, że „gra” dobiega do szczęśliwego finału, miałby znów popsuć premier RP z Londynu? Zadaję sobie pytanie, w jakim celu premier Mikołajczyk poleciał do Moskwy. Przecież rząd w Londynie i on osobiście nie odstąpili od warunków stawianych Związkowi Radzieckiemu i Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego na początku sierpnia 1944 r., a które zostały odrzucone przez Stalina. Wtedy premier liczył jeszcze na zwycięskie Powstanie, teraz chyba na litość. Dochodzę do wniosku, że do świadomości premiera nie dochodziło, że geopolityczny status quo Europy od czasów Konferencji w Monachium w 1938 r. uległ demontażowi. Polska nie była w stanie mu zapobiec. A nawet, o zgrozo, w małym zakresie miała w nim swój udział (Zaolzie). Skutki tego demontażu nasz kraj doświadczył od początku II wojny światowej. No i cóż z tego, że premier miał rację obstając przy wschodnich granicach i modelu państwa z 1939 r. Zapomniał (?), że nie byliśmy forteczną wyspą na morzu, a jedynie pionkiem na polach europejskiej szachownicy. Ogarniętej agresjami i wichrami przeobrażeń politycznych i terytorialnych. Czyżby premier Mikołajczyk, przy obojętności lub bezsilności rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych liczył, że złamie stanowisko ZSRR? Czyżby liczył, że Stalin wycofa się z postulatu granicy na Linii Curzona, zerwie poparcie dla PKWN, anuluje ustalenia Wielkiej Trójki w Teheranie, a Manifest PKWN z 22 lipca 1944 r. wyrzuci do kosza? Taka zmiana frontu ze strony Stalina, w wyniku presji Mikołajczyka, stanowiłaby dla niego polityczne samobójstwo i utratę prestiżu rządu ZSRR. A że do takiego stanu rzeczy z wielu powodów dojść nie mgło, nasz premier powinien zdawać sobie sprawę. W efekcie końcowych rozmów w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 103 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Moskwie premier RP, za tkwienie w nierzeczywistości i bezkompromisowości, został sponiewierany przez Churchilla, a rząd Polski na uchodźstwie stracił prestiż i popadł w niełaskę u zachodnich sojuszników do końca wojny. W końcowej fazie rozmów w Moskwie dnia 13 października premier Mikołajczyk w słowach pełnych gniewu i wyrzutów pod adresem Churchilla zażądał, by zrzucono go na spadochronie do Polski. Miał powiedzieć: „... chcę dołączyć do resztek Armii Krajowej, wolę zginąć, walcząc o niepodległość mego kraju, niż być powieszonym przez Rosjan w obecności brytyjskiego ambasadora.” (cytaty z książki „Sprawa honoru” str. 346, Wyd. A.M.F. – rok 2004) Niestety Armia Krajowa, rząd na uchodźstwie wraz z Dowództwem Wojsk żyli w świecie złudzeń. Zabrakło im (co ciągle wypominali zachodni sojusznicy) wizji i odwagi politycznej, by mimo wszystkich urazów, iść na kompromis z ZSRR i PKWN, myśląc o przyszłości prawie 25 milionowego narodu. Alternatywą dla obozu emigracyjnego stanie się wiara w bliski wybuch III wojny światowej i jego izolacja polityczna na forum międzynarodowym. Dla kraju ten brak wizji i odwagi politycznej w październikowych rozmowach na Kremlu stanowił utratę ostatniej szansy na kompromis z ZSRR. (Na marginesie: Z reguły, gdy nie dochodzi do kompromisu, pojawia się wzajemna obojętność lub eskalacja sporu między stronami, prowadząca często do konfliktu zbrojnego). Premier Mikołajczyk świadomie (a może nieświadomie) otworzył drogę ku kolejnej krwawej, a zarazem czarnej karty naszej h i s t o r i i . Reaktywowana będzie w trzy miesiące później przez politycznych romantyków krajowych i na uchodźstwie tajna organizacja wojskowa „NIE” (w miejsca AK). Fakt ten dla zbrojnego podziemia stanie się impulsem, uruchamiającym wojnę polsko-polską. Dziesiątki tysięcy Polaków, na rozkaz swoich dowódców, we wzajemnym zbrojnym sporze dotyczącym wizji powojennej Polski, zostanie rzuconych w bratobójczą walkę. Przestrzegali już wcześniej przed takim obrotem sprawy realiści z własnych szeregów (m.in. gen. Sikorski, gen. Tatar, min. Grabski,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 104 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 ppłk Drobik). Cóż z tego, gdy głosy tych patriotów-realistów uważane były za objaw tchórzostwa i zdradę interesów Polski. Po powrocie z Moskwy wielu ludzi w sojuszniczym Londynie nakłaniało Mikołajczyka do zawarcia kompromisu z Rosją. Premier stał się jednak niewolnikiem prezydenta RP, decydującej części polityków swojego rządu i środowisk na uchodźstwie. Nie godzili się oni z utratą Kresów i usunięciem z rządu osób nieprzyjaznych Moskwie. W listopadzie 1944 r. Mikołajczyk zrezygnował z funkcji premiera. W pożegnalnym przemówieniu stwierdził, że nie mógł iść na kompromis z sowietami. Usprawiedliwiał się tym, że kompromis oznacza rozstrzygnięcie sporu na podstawie wzajemnych ustępstw. „ A ja w umowie, którą miałem zawrzeć nie widziałem nic z wzajemności” – dodał. No pewnie, że dobrze zrobił, powiedzą romantycy- irracjonaliści. Mógł przecież zrzec się przyznanych Polsce Prus Wschodnich z Elblągiem, Olsztynem i Gdańskiem, części Śląska z Gliwicami, Wrocławiem i Opolem, oraz 400 km Wybrzeża Bałtyckiego z Koszalinem, Kołobrzegiem i Szczecinem (przed wojną polskie Wybrzeże liczyło ok. 80 km). A w ramach wzajemności premier powinien domagać się od Stalina dalszych milionów mniejszości narodowych, Krymu i złóż ropy, nad kiedyś naszym, wspólnym z Litwą Morzem Czarnym. Mój ojciec, przedwojenny inżynier, gdy trudno mi było rozwiązać jakiś problem, mówił do mnie: „synu, weź to na zdrowy chłopski rozum”. Premier Mikołajczyk pochodził z chłopskiej rodziny, odnoszę jednak wrażenie, że zapomniał o tej ludowej mądrości. Pojęcie realizmu w polityce jest rozległe. Z reguły polega na dochodzeniu do kompromisu. Natomiast odrzucenie racjonalnych kierunków działania, chociażby na przykładzie Powstania Warszawskiego, ma sens bardzo prosty i jasny. Dla romantyków, w imię wyższych racji opartych na haśle „Bóg, Honor, Ojczyzna”, oznacza danie sobie z góry rozgrzeszenia za zło wyrządzone narodowi, miastu i zbiorze jednostek ludzkich. Honor nie musi być sprzeczny z kompromisem. Szczególnie, gdy kompromis, niczym małe nasionko, rodzi po paru latach wyrośnięte piękne drzewo. Honor? Z nim jest, jak

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 105 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 z miłością. Można go dobrze lub źle ulokować. Źle się dzieje, gdy „mój honor” doprowadza do nieszczęść innych rodaków. W Polsce w 1989 r. „czerwoni” realiści w wyniku kompromisu z „białymi” realistami, oddali władzę przy Okrągłym Stole (tu był i sens i przymus), kończąc tym epokę PRL. Było to ze strony „białych” jak i „czerwonych” Polaków wydarzenie na wskroś patriotyczne. Romantycy do dzisiejszego dnia określają Okrągły Stół jako kolejną zdradę, której dopuszczono się w historii Polski. Konieczna dla nich była lejąca się krew, a i zapewne wiele szubienic by postawili (jak głosili niektórzy radykałowie z Solidarności: „a na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści”). Przytoczę, warty i dzisiaj do przemyślenia, fragment listu Cypriana Kamila Norwida z 1865 r. (po upadku Powstania Styczniowego) do hrabiego Mariana Sokołowskiego: „ powiedz ode mnie komu chcesz o tym, że fanfaron Norwid twierdzi, iż nic dobrego nie wyjdzie z narodu, w którym energia wynosi 100, a inteligencja 3, gdyż zawsze pierwsze uprzedzi tę drugą i zdradzi cały plan. W ten sposób co kilkadziesiąt lat pokolenie niewinnych ludzi zostaje zmasakrowane w imię efemerycznych ideałów bez żadnego pożytku dla Polski, która zostanie znów zniszczona i unicestwiona, w ten sposób potoczą się s p r a w y ” . Uczestnicy Okrągłego Stołu, rzec można posłuchali się rad Norwida i inteligencja obu stron wyprzedziła energię. A co mogło być z Warszawą, gdyby Powstanie zostało wygrane przy pomocy nie proszonej Armii Radzieckiej? Mój wariant wydarzeń w najprostszej konstrukcji przedstawiam poniżej. Teza generała Grota–Roweckiego z 1942 r. brzmiąca, że z nowym okupantem (ZSRR), po wypędzeniu poprzedniego (Niemcy), Polacy nie powinni pertraktować, ale walczyć – sięgnęłaby dna absurdu. Czyżby Polacy mieli wywołać kolejne powstanie w Warszawie? Tym razem przeciw ZSRR w mieście otoczonym wokół Armią Czerwoną?! Załóżmy, że Armia Czerwona po zajęciu Pragi 14 września 1944 r. idąc z marszu zdobywa Warszawę już w ¾ opanowaną przez Niemców. Tylko, jak by to wówczas zrobiła? Mosty na Wiśle od 13 września

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 106 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 zniszczone. Czołgi, samochody różnego typu i artyleria utopiłyby się w Wiśle w czasie niezmiernie trudnej do zorganizowania przeprawy. Budowa mostu pontonowego, łączącego brzegi Wisły, byłaby trudna do realizacji z powodu ataków lotnictwa niemieckiego, nie wspominając już o realnym w tym czasie osiągnięciu przez piechotę przyczółka. Osłona własnego lotnictwa mogła być nieskuteczna, ponieważ Niemcy mieli artylerię, mogącą z odległości od paru do parunastu kilometrów razić w pontonowy most. Oczekiwane skutki rosyjsko–akowskiej operacji mogły nie spełnić nadziei, ponieważ odbywały się bez jakiejkolwiek wzajemnej łączności operacyjnej nie mówiąc już o mało skutecznej sile powstańców w tym czasie. Czy wojska radzieckie, patrząc jedynie pod kątem wojskowym, mogły wcześniej przystąpić do ataku na Warszawę? Po przegranej bitwie pancernej 5 sierpnia generał Rokossowski zmuszony był do przegrupowania sił, uzupełnień w sprzęcie wojskowym, materiałach pędnych itp. Przewidywał gotowość do działań w kierunku na Warszawę dopiero w końcu sierpnia. No dobrze. Zdarzył się cud i wojska radzieckie z polskimi w końcu sierpnia lub na początku września, udaną przeprawą przez Wisłę lub atakując od strony Góry Kalwarii i Modlina zdobywają Warszawę. Miasto jest już w połowie zniszczone z zabitymi ok. 130 tys. mieszkańcami, osłabionymi siłami powstańców i tysiącami rannych. Dokonują tego wspólnie z żołnierzami AK i pozostałego podziemia po pięciu-siedmiu dniach walk. Nieproszeni zwycięscy „goście” ignorują oświadczenia Dowództwa AK, że zgodnie z prawem reprezentują rząd na uchodźstwie, jako suwereni miasta. W tym czasie wzrasta wpływ na sytuację w mieście ze strony polityków PKWN i żołnierzy-powstańców z Armii Ludowej (PPR). Polska Partia Socjalistyczna (PPS), z której wywodzą się oddziały zbrojne, walczące w czasie Powstania (Milicja PPS, Socjalistyczna Organizacja Bojowa, Polska Armia Ludowa) ma wpływy w środowiskach robotniczych i urzędniczych miasta. PPS zaczyna więc w nowej sytuacji odbudowywać swoje polityczne z n a c z e n i e . „ Goście”, w odróżnieniu od „gospodarzy”, dają wszystko, czego oczekuje miasto. Żywność, kuchnie polowe, doraźną pomoc medyczną,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 107 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 leczenie w szpitalach polowych i lekarstwa. Budują tymczasowy most przez Wisłę, zapewniający połączenie z Pragą. Wojska inżynieryjno– saperskie rozminowują obiekty, usuwają gruz z ulic, dostarczają samochody ciężarowe do komunikacji na podstawowych trasach miejskich. „Goście” dostarczają opał ludności i wspólnie z polskimi specjalistami przystępują do prac nad uruchomieniem wodociągów i elektrowni. Stalin z oczywistych względów nie żałowałby środków na powyższe cele. Istotna pomoc Anglików i Amerykanów dla Warszawy nie wchodziła wówczas w rachubę. Kilkusettysięczna ocalała ludność miasta okazywałaby zapewne wdzięczność Armii Czerwonej i żołnierzom I Armii Wojska Polskiego. Wcześniejsza czarna propaganda, mówiąca o niszczeniu polskiej ludności i nikczemności „czerwonych” nie znalazłaby uzasadnienia. Z ratunkiem przyszła, bowiem Moskwa z PKWN, a nie rządy brytyjski i amerykański. Przy takim rozwoju sytuacji Stalin i PKWN już we wrześniu 1944 r. mogli mieć Polskę w swoim politycznym posiadaniu. I tego właśnie najbardziej mógł obawiać się rząd RP w Londynie, prawicowe siły polityczne w kraju i KG AK. Jak temu zapobiec? Snuję dalej rozważania o rozwoju wydarzeń, gdyby wojska radzieckie znalazły się w walczącej Warszawie na początku września. Bez względu na to, czy Armia Krajowa, władze Państwa Podziemnego i Delegatura na Kraj ujawniłyby się w Warszawie jako „gospodarze”, czy też nie, Sowieci z polską lewicą (PPR i częścią PPS), jako swoimi sojusznikami, sięgnęliby, stosując środki przymusu, po władzę polityczną w mieście. W zależności od stopnia spolegliwości AK (probierzem byłoby wstąpienie do Armii Berlinga), prawdopodobnie wywieźliby wtedy na Wschód najbardziej aktywnych ludzi, przeszkadzających im w zaprowadzeniu nowych porządków. Kadrę dowódczą AK, Delegata na Kraj i przedstawicieli głównych partii politycznych zapewne internowano by, a następnie odesłano na Zachód. Trwała jeszcze wojna, Niemcy na wschodzie, zachodzie i południu Europy stawiali koalicji antyhitlerowskiej zaciekły opór. Stalin był zbyt przebiegłym i uzależnionym gospodarczo i politycznie od zachodnich sojuszników, by w stosunku do tej wiodącej grupy

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 108 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Polaków zastosować, znane z ostatniego okresu, rozwiązania (mordowanie, łagry, więzienie na Łubiance itp.). Większość miasta ocalałoby wówczas, a życie uratowałoby tysiące mieszkańców łącznie z wieloma powstańcami. Ale mógł być również „gorący” wariant wydarzeń po zajęciu miasta przez Rosjan w końcu sierpnia, lub na początku września. Armia Krajowa, kontynuując swą niepodległościową misję, nie d a j e s i ę rozbroić wkraczającym „gościom”. Jest w centralnej Polsce, a nie na Kresach. Z bronią w ręku chroni przed nowym okupantem swoje dowództwo i zajęte pozycje. Wywiązują się więc starcia zbrojne (byłaby to realizacja dalej aktualnej tezy gen. Grota-Roweckiego). Z powstańczej radiostacji „Błyskawica” via Londyn idą w świat dramatyczne meldunki o walkach i mordowaniu przez Rosjan polskich patriotów. W obozie aliantów następują konsternacja i rozdźwięki. Niemcy są uszczęśliwieni. I takiego, najbardziej prawdopodobnego rozwoju wydarzeń mógł od samego początku (wobec veta Mikołajczyka) obawiać się Stalin. Wiedział on, że zgodnie ze strategicznymi układami z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi obowiązywało w walkach z Hitlerem swoiste przymierze „wspólnej krwi”. A tu „jacyś” romantyczni wrodzy mu powstańcy polscy dążą do wbicia klina pomiędzy solidarnymi dotychczas aliantami. Szef państwa radzieckiego i dowództwo jego armii doskonale zdawali sobie sprawę, że zgodnie z ustaleniami w Teheranie, fundamentalne znaczenie będą miały dla zachodnich aliantów interesy ZSRR, a nie Polski. Szczególnie prezydent Roosvelt był zdecydowany, by nie dopuścić do rozłamu z ZSRR z powodu stanowiska Polski. Wojna z Japonią była dla niego priorytetem (liczył na wsparcie sowietów). Sądzę więc, że wobec możliwości wystąpienia powyższego wariantu wydarzeń, Stalin zachował bierną postawę w kwestii Powstania, nie wchodząc z wojskami do miasta. Kolejny mój najbardziej optymalny wariant wydarzeń – czyli ... marzenia realisty. Tak, niestety, nie było: Premier Mikołajczyk rozmawiając w Moskwie ze Stalinem w końcu lipca 1944 r. informuje go, że Warszawa jest gotowa do rozpoczęcia

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 109 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Powstania, oraz że w przypadku szturmu Armii Czerwonej oddziały AK będą ją wspierać atakując Niemców. Równocześnie ustalono, że nastąpi nawiązanie łączności operacyjnej pomiędzy sztabem AK, a dowództwem wojsk radzieckich zbliżających się do Warszawy. Premier wykazuje dążenie do kompromisu w sprawach dotyczących granic i proporcji stanowisk w nowym rządzie. Godząc się z utratą Wilna zastrzega jednak, że ostateczne ustalenia powinny zapaść, gdy stolica Polski - Warszawa będzie wolna. Poruszona zostaje również sprawa pilnego przywrócenia stosunków dyplomatycznych pomiędzy rządem polskim na uchodźstwie a ZSRR. T a k b y ł o : Z początkiem ostatniego tygodnia lipca przez Warszawę ciągną w nieładzie ze wschodu kolumny tyłowych wojsk i cywilnych uchodźców niemieckich. Mieszkańcy miasta przyjmują to, jako znak przegranej okupantów. Dowództwo AK wraz z zbrojnym podziemiem znajduje się w przedostatnim stopniu gotowości bojowej. W ostatnich dniach lipca przez Warszawę kierują się na wschód silne oddziały wojsk niemieckich. Nadszedł dzień 31 lipca 1944 r. Docierają do Warszawy odgłosy walk zza Wisły (bitwa niemieckich wojsk pancernych z radzieckimi). Tak, niestety, nie było: Generał Bór–Komorowski, pomimo silnych nacisków ze strony gen. Okulickiego, zachowuje zimną krew, nie decyduje się na wydanie w dniu 31 lipca rozkazu uruchamiającego wybuch Powstania. Pamięta o słowach płk Bokszczanina („Sęk”): „Póki Rosjanie nie położą ognia artyleryjskiego na miasto na lewym brzegu Wisły, nie wolno nam się r u s z y ć ” . T a k b y ł o : Mieszkańcy miasta zachowują spokój, mimo wyczuwalnej atmosfery napięcia. Na targowiskach na Ochocie, Marymoncie i Woli dokonują jak co dzień zakupów. Na sławnym Kercelaku kwitnie wielobranżowy handel. Tramwaje kursują normalnie, a w wielu wypadkach Niemcy przymykają oczy na nielicznych Polaków, którzy bez tłoku podróżują w części wagonu z napisem „Tylko dla Niemców”. W kawiarni „U

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 110 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Artystów” dla wybranych gości piosenki śpiewa Mieczysław Fogg. Na ulicznych słupach ogłoszeniowych odezwa Niemców z dnia 27 lipca 1944 wzywająca 100 000 mężczyzn do kopania rowów obronnych na przedpolu Warszawy (zbojkotowana przez Polaków). Obok w/w odezw polskie plakaty zachęcające mieszkańców do pójścia na spektakle w wykonaniu polskich artystów – „Zakochane serce”, lub na występy w najdroższym lokalu „U Aktorek”. Kapele uliczne grają z większym animuszem niż zwykle. Dzieci bawią się na podwórkach i w Parku Ujazdowskim. Godzina policyjna nadal obowiązuje. W knajpach piją alkohol ci co zawsze i ci nowi - z radości, że zbliża się koniec Niemców. Młode pary szykują się do zapowiedzianych uroczystości ślubnych. Miasto żyje swoimi codziennymi lipcowymi okupacyjnymi realiami. Warszawa rozpoczyna walkę z Niemcami 1 sierpnia godzina 1 7 . 0 0 . Tak, niestety, nie było: Generał Bór–Komorowski i Delegat Rządu Jankowski usatysfakcjonowani, że nie ulegli presji „Niedźwiadka” i „Grzegorza”, postulujących wybuch Powstania 1 sierpnia 1944 r. Odgłosy walk Niemców z Rosjanami zza Wisły ucichły. Dochodzą wiadomości o zwycięstwie 5 sierpnia niemieckich pancerniaków i zastopowaniu marszu Rosjan na Warszawę. Warszawa czeka na dalszy przebieg wydarzeń. Żyje dalej, tak jak w lipcu, swymi codziennymi zajęciami i okupacyjnymi problemami. Jak długo? Nikt nie jest w stanie tego określić. Ten stan zawieszenia musi się jednak któregoś dnia zakończyć. Godzina ”W” rozpoczęcia walki z niemieckim okupantem musi wybić! Może za dwa–trzy tygodnie, albo za miesiąc lub dwa. Sowieci, po uzupełnieniu braków i po skorygowaniu strategicznych planów na froncie wschodnim, ruszają na Warszawę. Poczynając od strony Góry Kalwarii, a przygotowaniem artyleryjskim wskazują, gdzie będą chcieli uzyskać przyczółki, licząc na obiecaną pomoc AK. W Warszawie, po obu stronach Wisły, wybucha od dawna oczekiwane Powstanie. Siły AK zostają skierowane do współdziałania na przewidywane kierunki natarcia i desantów Armii Czerwonej. Dziesiątki samolotów radzieckich zwalczają niemieckie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 111 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 lotnictwo atakujące przeprawy wojsk radzieckich i I Armii WP na lewy brzeg Wisły. Pierwsze nacierające jednostki radzieckie i polskie otrzymują od AK–owców namiary głównych punktów obrony wojsk niemieckich. Wojska radzieckie przy wsparciu powstańców kierują się w stronę Mokotowa, Starego Miasta, Powiśla, Śródmieścia i Żoliborza. Po kilku dniach walk Niemcy zostają wyparci z miasta. Warszawa wolna! Niech żyje Bór–Komorowski! Powstanie miało sens! No i teraz Stalin ma twardy orzech do zgryzienia. Atuty są w ręku AK, czyli „sojuszniczki” Armii Czerwonej i rządu „londyńskiego”. Rządy Wielkiej Brytanii i USA, zadowolone ze współpracy AK z Armią Czerwoną, są na bieżąco informowane o przebiegu wydarzeń w Warszawie. „Gospodarze” ujawniają się i proszą stronę radziecką do rozmów polityczno–wojskowych. PKWN z Lublina z lewicową KRN i Dowództwem Armii WP stają w Warszawie przed wyjątkowo trudnymi do rozwiązania wyzwaniami politycznymi. Siłowe metody postępowania Rosjan w stosunku do Polaków, jakie miały miejsce, gdy ci działali na wschód od Linii Curzona, są teraz nie do pomyślenia. Zdaje sobie z tego sprawę Stalin. Nie może skompromitować polityki ZSRR, stracić prestiżu i zaufania u zachodnich sojuszników. Widmo utracenia „komunistycznej” Polski nie zmusi Stalina do zawarcia pokoju z Niemcami lub zerwania sojuszu z zachodnimi koalicjantami. Zbyt blisko jest upragnionego Berlina, by po stracie wielu milionów ludzi i ogromnych zniszczeniach zrezygnował z obecności w środku Europy. Przywódcy Państwa Podziemnego, Komendy Głównej AK, przedstawiciele partii politycznych, przedstawiciele KRN i Rządu na uchodźstwie oraz rządów ZSRR, Wielkiej Brytanii i USA zmuszeni będą zaistniałą sytuacją do rozmów w Warszawie. Kompromis jest coraz bardziej realny. Pierwszym sprawdzianem intencji ZSRR będzie zrealizowanie postulatu Polski w sprawie zwolnienia z miejsc odosobnienia oficerów i żołnierzy AK wywiezionych w głąb ZSRR. Premier Mikołajczyk jest zadowolony, że nie uległ wcześniejszym naciskom radykalnych polityków i wojskowych postulujących wybuch powstania, bez względu na uwarunkowania zewnętrzne. Wszystko wskazuje, że Lwów zostanie „wykrojony” z linii Curzona i znów będzie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 112 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Polski, ale Wilno zostanie utracone. Stalin zapewne szybko i sprawnie poradziłby sobie z protestującymi Ukraińcami, których nigdy nie darzył sympatią, a był czas, że zagłodził miliony ich. Takim posunięciem mógłby zyskać uznanie umiarkowanej prawicy, ułatwiając lewicy otrzymanie większego kredytu zaufania ze strony społeczeństwa (na marginesie: należy pamiętać, że Manifest PKWN z 22 lipca 1944 r. nie precyzował wschodnich granic Polski). W trakcie wielostronnych rozmów powołany zostaje zespół do określenia struktury i programu przyszłego rządu. Ma być w nim zapewniona reprezentatywność partii i stronnic politycznych, akceptujących demokratyczny system władzy i przyjazne stosunki z ZSRR. Mając na uwadze, że wojna z Niemcami jeszcze się nie skończyła, priorytetem staje się zadanie konsolidacji polskich sił zbrojnych. Przewiduje się reorganizację I i II Armii Wojska Polskiego poprzez włączenie w jej struktury oficerów i żołnierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Armii Ludowej, oddziałów zbrojnych wywodzących się z PPS oraz innych organizacji niepodległościowych, jeżeli wyrażą taką wolę. Oficerowie i żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie po zakończeniu wojny mają wrócić do kraju. Przedstawiając swoją wersję wydarzeń po wygraniu Powstania w uzgodnieniu i z pomocą Armii Czerwonej, mam pełną świadomość, że Stalin nie oddałby Polski Zachodowi . W konsekwencji skazywałoby to nasz kraj na państwo „buforowe” przed Zachodem o ograniczonej suwerenności (odpowiednik naszej polityki po 1918 r., kiedy to Litwę, Białoruś i Ukrainę widzieliśmy, jako państwa od nas politycznie i gospodarczo uzależnione, zarazem odgradzające nas od Wschodu tj. od Rosji bolszewickiej). I teraz zasadnicze pytanie. Czy władze państwowe na uchodźstwie i związane z nimi partie w kraju, w ramach koegzystencji z lewicą, pogodziłyby się, aby stać się w wielu wypadkach drugoplanowymi siłami politycznymi? Czy też, w oczekiwaniu na III wojnę światową, postawiłyby w oparciu o podziemie niepodległościowe na zwycięską bratobójczą wojnę polsko-polską (na marginesie: I tak się stało.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 113 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Przegrali. W latach 1945-48 bezskutecznie oczekując wojny światowej.)? Nawet jasnowidz nie byłby w stanie przewidzieć w 100 %, jaki byłby wówczas wynik kompromisu na osi ZSRR – Polska i czy też w ogóle by do niego doszło. Nie wspominając już o kompromisie najważniejszym – między Polakami „ze Wschodu” i tymi „z Zachodu”. Czy snucie przeze mnie prawdopodobnego toku wydarzeń związanych z Powstaniem’44, miałoby dużą dozę prawdopodobieństwa? Gdyby choć w części wzięto pod uwagę sugestie realisty ppłk Drobika i posłuchano specjalisty płk Bokszczanina – na pewno tak. Natomiast jestem pewien, że przy zarysowanym przeze mnie toku wydarzeń Warszawa byłaby nieznacznie zniszczona. Najważniejsze, nie zapłaciłoby życiem za ten szaleńczy powstańczy zryw z 1 sierpnia, o znamionach wielkiej improwizacji, około 180 0 0 0 mieszkańców, w tym dzieci, elity intelektualne i kwiat polskiej patriotycznej młodzieży z powstańczych barykad. Pozwolę sobie przytoczyć słowa oficera AK walczącego w Powstaniu. Przedstawił je we wspomnianej przeze mnie książce J.F. Steiner’a „Warszawa’44”: „ Ja osobiście uważałem, że powinniśmy czekać, gdyż w głębi serca wolałem ryzykować opanowanie miasta przez komunistów, niż jego zniszczenie przez Niemców. Wolałem Warszawę żywą i komunistyczną niż Warszawę umarłą i ... także komunistyczną”...... Przy kompromisowym wariancie wydarzeń, który wcześniej zarysowałem, mając ocalone miasto i większość jego patriotycznego i aktywnego społeczeństwa, pogodzonego z nowymi realiami w kraju, nie tak łatwo byłoby po wojnie „komunizować” Polskę. A do okresu stalinizmu w socjalistycznej Polsce (1949-1955) mogłoby w ogóle nie dojść. A może i wszystkie przemiany polityczne i procesy historyczne w Europie potoczyłyby się wcześniej i nie trzeba byłoby czekać na pełną niepodległość aż do 1989 r.?

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 114 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

Polska, niestety, nie miała swojego męża stanu na miarę fińskiego przywódcy i marszałka Carla Mannerheima (antykomunisty). Potrafił on, pomimo agresji ZSRR w zimie 1939 r. na jego kraj i utraty części terytorium, zawrzeć pokój. W 1944 r. jego wojska wspólnie z Armią Czerwoną zaatakowały dotychczasowych sojuszników niemieckich, wypierając ich z północnej części Finlandii. Wynegocjował kompromis ze Stalinem, który okazał się najmniej bolesnym wyjściem z II wojny światowej dla Finlandii. Owoce tego kompromisu kraj ten z powodzeniem zbiera do dnia dzisiejszego. A może taką postacią dla Polski jak fiński przywódca, mógł być Generał Sikorski? Myślę, że tak. Realistyczny i pragmatyczny rozwój sytuacji w Polsce (kompromis z ZSRR – co zalecali wcześniej rozsądni ludzie z politycznego podziemia w kraju, w tym z Armii Krajowej, oraz zaniechanie politycznych i zbrojnych wystąpień antyradzieckich), był jednak nie do przyjęcia przez rząd RP na uchodźstwie i kierownictwo podziemia niepodległościowego. Z wielu innych powodów - końcowy – ZSRR nie przyszedł z pomocą, by Powstanie wywołane 1 sierpnia zwyciężyło. A t o oczekiwane zwycięstwo miało przecież pokrzyżować wszelkie plany Stalina i PKWN, dotyczące oblicza powojennej Polski. I jeszcze jedna sprawa warta zastanowienia także w dzisiejszych czasach. Otóż prezydent Roosvelt wysłał w 1941 r. do Europy wysokiej klasy dyplomatę Sumner Welles’a. Prezydent chciał mieć wszechstronny obraz zagadnień politycznych, występujących w różnych krajach europejskich. Wynikiem tej podróży była książka napisana w 1942 r. pt. „The time for decision”. Stanisław Cat-Mackiewicz, będący wówczas na emigracji, w swojej książce „Lata złudzeń” przedstawił swoje myśli po przeczytaniu Welles’a: „ Polska dla Niemiec, dla Rosji będzie zawsze i stale jakimś problemem, natomiast w Ameryce, Anglii, a nawet we Francji Polska budzić może najwyżej zainteresowanie przejściowe, doraźne. Realna polityka polska to działania w stosunku do Moskwy lub Berlina, ale nie w stosunku do San Francisco czy jakiegoś miasta na Księżycu.”

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 115 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944

CZAS NA PODSUMOWANIE

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że rząd Polski na uchodźstwie w Londynie, Komenda Główna Armii Krajowej i struktury Polskiego Państwa Podziemnego miały ogromne zasługi dla Polski w czasie trwania II wojny światowej. Siły te nie posiadały jednak realistycznej myśli politycznej, dostosowanej do zupełnie nowej sytuacji geopolitycznej zaistniałej w Europie pod koniec wojny i w pierwszych miesiącach po jej zakończeniu. Nieudane, za sprawą romantyków, Powstanie Warszawskie, oraz nie pójście na jakikolwiek kompromis ze strony rządu RP na uchodźstwie ułatwiło Stalinowi, bez oporu ze strony naszych zachodnich sojuszników, narzucenie Polsce jego woli. Cześć i chwała obrońcom Kresów Wschodnich, walczących z wojskami niemieckimi i partyzantką sowiecką o utrzymanie terenów wschodnich II RP. Cześć i chwała heroicznym powstańcom warszawskim, walczącym z okupantem w mieście. Ale większości z dowództwa AK, szczególnie gen. Okulickiemu i premierowi Mikołajczykowi, to ja za Powstanie ’44 ... No dobrze... nie stawiałbym pomników. Gdyby to ode mnie zależało, postawiłbym pomnik ppłk Drobikowi („Dzięciołowi”), chłopcom i dziewczętom z Batalionów „Zośka”, „Parasol” i innych im podobnych, a nade wszystko ku czci cywilnych ofiar Powstania . Zaiste wielką sztuką stało się poprzez niepodawanie pełnej prawdy o Powstaniu, przekucie klęski Powstania Warszawskiego w wiekopomny, godny naśladowania sukces narodowy. Do współtwórców tego „sukcesu” należy wskazać autorów i zwolenników polityki historycznej, oraz IPN. Tragedię tego narodowego zrywu wykorzystuje się jako wzór do tworzenia romantycznej formy patriotyzmu, często opartego o iluzję. A jeżeli poniesiemy porażkę na jakimś polu uniemożliwiającym nam osiągnięcie pełnej satysfakcji i sukcesu, to zawsze będą winni „oni” – „my” nigdy! Gloryfikacja bohaterskich

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 116 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 klęsk, często zafałszowanych, jest zabójcza w aspekcie politycznym dla społeczeństwa. Odzwyczaja od kształtowania dalekowzrocznej, racjonalnej, a zarazem krytycznej myśli politycznej potrzebnej na dziś i jutro. W Polsce, niestety, dla romantyków rzeczowy dialog i kompromis z „nie swoimi” stanowią wartości nie do przyjęcia. Natomiast, w imię swoistego patriotyzmu i honoru gotowość na śmierć i zniszczenia w kontynuowaniu beznadziejnej walki przyjmuje się na ogół bez zastrzeżeń. Patriotyczne wychowanie wyniesione z domu, szkoły, stowarzyszeń jest godnym szacunku uczuciem. Ale należy pamiętać, że szczególnie u romantyków najpiękniejsze uczucia mogą stać się niebezpiecznymi po przekroczeniu progu, za którym pojawia się nienawiść, nietolerancja, fanatyzm i łatwość w poddaniu się różnym politycznym manipulatorom. Myślę z niepokojem, że rodacy zbyt łatwo i bezrefleksyjnie ulegają indoktrynacji ze strony polityków, przyjmując i aprobując chwałę Powstania. Najgorsze w tym jest to, że wyzbywają się współczucia i wrażliwości na śmierć i cierpienia poniesione przez cywilną ludność miasta. Romantycy uważają, że legendy i mity, jako wzory postępowania, nie mogą podlegać weryfikacji. Nawet, gdyby miały nas one doprowadzić do klęski, oraz na manowce polityki krajowej i zagranicznej. No i ta teza o Powstaniu’44, jako podtrzymującego tożsamość narodową. Są jej zagorzali zwolennicy, jak i przeciwnicy. Uważam, że tożsamość narodową podtrzymują (oprócz wielu innych składników) zwycięskie bitwy i powstania, a nie poniesione w nich klęski. Prof. Norman Davies w swoich rozważaniach o przyczynach klęski Powstania’44 stawia pytanie, które określa, jako podstawowe: „ dlaczego w ciągu dwóch miesięcy wahań i deliberacji zwycięscy alianci nie zorganizowali pomocy (powstańcom) ?” Zapewne czytelnicy tego rozdziału książki, bez trudu dojdą do wniosku, że pytanie dręczące Profesora jest pytaniem na wskroś akademickim. I jeszcze jedno. W pełni identyfikuję się ze słowami Pawła Jasienicy (Leon Beynar), który wkrótce po Powstaniu Warszawskim

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 117 Rozdział III Powstanie Warszawskie 1944 napisał, że było ono „wymierzone militarnie przeciwko Niemcom, politycznie przeciwko Sowietom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, a faktycznie przeciw Polsce”. Każdego roku dnia 1 sierpnia od godziny 17-tej wsłuchuję się w skupieniu w bicie dzwonów i wycie syren. Myślami jestem przy tych, którzy polegli i cierpieli w tym zrywie wolności, który skończył się katastrofą narodową. Dominuje w mojej wyobraźni, w tym powrocie do przeszłości, tragiczny los dzieci i ich matek. I to z mojej strony wszystko w tym Dniu. PS. Przedstawione przeze mnie Podsumowanie aktualizuję informacją o odsłonięciu dnia 2 października 2010 r. Pomnika Poległych, Zamordowanych, oraz Wypędzonych Mieszkańców Warszawy. Nareszcie, stało się to w 66 rocznicę kapitulacji Powstania. „ Powinniśmy złożyć najwyższy hołd i przeprosić ludność stolicy, że poniosła tak straszne upokorzenia, tak straszne cierpienia. ” T o s ł o w a byłego powstańca, obecnie Prezesa Związku Powstańców Warszawskich gen. Ścibora-Rylskiego. Wypowiedział je na uroczystości odsłonięcia Pomnika. Przepraszali z AK nie ci, którzy powinni, przepraszali niewinni tragedii, chłopcy i dziewczęta, którzy wówczas mieli 16-22 lata, ruszając ufni rozkazom dowódców, w nierówny i śmiertelny bój.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 118 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

ROZDZIAŁ IV NO, TO O WOJNĘ POWSZECHNĄ Z ZSRR PROSIMY ...

Warszawa lewobrzeżna w dniu 17 stycznia 1945 r. zostaje wyzwolona przez I Armię Wojska Polskiego i Armię Czerwoną. Miasto jest zniszczone w 70–80 % i pozbawione w 99,9 % ludności. Wyjątek stanowi paruset mieszkańców, w większości pochodzenia żydowskiego, egzystujących w kryjówkach wśród zrujnowanych domów. Scheda powojenna, jaką otrzymali „komuniści” w Polsce, szczególnie dotycząca Warszawy, była ze wszech miar tragiczna. Stolica – miasto z wielowiekową tradycją, pięknie rozwijające się przed wojną, szczególnie w końcu lat 30., z dniem 1 września 1939 r. pozbawiona została swego normalnego życia i marzeń. Klęska Powstania Warszawskiego doprowadziła ją do unicestwienia. Trwała jeszcze wojna, a już od połowy stycznia 1945 r. ocaleni mieszkańcy zaczęli wracać do miasta. A i nowi Warszawiacy też rzucili się w wir pracy nad jej odbudową i przywróceniem miastu jego normalnego funkcjonowania. 19 stycznia 1945 r. rozkazem generała Bora–Komorowskiego Armia Krajowa została rozwiązana. W jej miejsce reaktywowana zostaje tajna organizacja wojskowa „NIE” pod dowództwem gen. Leopolda Okulickiego („Niedźwiadek”). Wojna aliantów z hitlerowskimi Niemcami, Włochami, Cesarstwem Japonii trwa dalej. Jak wskazują historie wojen ludzkości, do momentu kapitulacji wroga nie można jednoznacznie stwierdzić, która strona odniesie zwycięstwo. Hitler także we wrześniu 1944 r. liczył, że dzięki wynikom pracy jego wojskowych specjalistów i naukowców otrzyma upragnioną nową „wunderwaffe”. Miała ona odmienić katastrofalny dla niego przebieg wojny i zapewnić mu zwycięstwo (dane wywiadowcze z okresu wojny i badania powojenne wskazywały, jak bardzo zaawansowane były prace i próby, mające doprowadzić do uzyskania

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 119 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... broni jądrowej, oraz międzykontynentalnej rakiety balistycznej A10, zdolnej zaatakować Nowy Jork). Rząd RP na uchodźstwie, oraz krajowe siły polityczne wrogie władzom lewicowym (31 grudnia 1944 r. PKWN przemianowany został na Rząd Tymczasowy RP) również zakładają, że nie wszystkie szanse jeszcze stracone. Rozpoczyna się, w warunkach podziemnej konspiracji, tworzenie struktur administracyjno–wojskowych, mających w oparciu o przedwojenne wzory, przywrócić Polsce pełną niepodległość. Cele te mają być osiągnięte również w sposób zbrojny, a nadzieja na konflikt między Zachodem a ZSRR nie jest obca tym s i ł o m . W zebraniu ocen, myśli i przelaniu ich na papier, w kwestiach dotyczących działalności powojennego emigracyjnego Londynu, skorzystałem fragmentarycznie z pracy warszawskiego redaktora, pana Krzysztofa Lubczyńskiego (esej w „Trybunie” nr 240 z 2007 r.). Zrozumiała, z emocjonalnego punktu widzenia, nostalgia za ojczystymi krajobrazami, zawiedzione nadzieje, blokowały jakiekolwiek racjonalne myślenie dużej części emigracji, wykraczające poza poczucie krzywdy i urazy. Ale była też znaczna część środowiska emigracyjnego, szczególnie młodego pokolenia, która w miarę możliwości poświęciła się pracy i nauce. Absolwenci uczelni o kierunkach humanistycznych i technicznych cieszyli się uznaniem na międzynarodowym polu, przynosząc chwałę Polsce. Przykro powiedzieć, ale zdecydowana większość politycznego „polskiego” Londynu, od końca wojny i przez następne lata, cechował zastój umysłowy. Ludzie ci obstawali przy wizji Polski w granicach z 1939 r. i w warunkach poprzedniego ustroju społeczno–politycznego. Ten brak ruchu myśli, zwalczanie ludzi-realistów inaczej myślących też niepodległościowców z własnego obozu, powodował zamknięcie się w swoim na wpół realnym świecie. Jednak poczucie odwetu, a i nienawiść nierzadko, jako siły motoryczne występowały w tym dość licznym środowisku. Polityczne retorsje do niego ze strony nowej władzy w Polsce w każdym przypadku uważano za bezpodstawne.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 120 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Żal za utraconymi Kresami i zamieszkałymi na tych terenach oprócz Polaków – milionami Litwinów, Białorusinów i Ukraińców był dla wielu trudny do zaakceptowania. Przesunięcie Polski na Zachód (i wysiedlenie Niemców z terenów pozyskanych), jako rekompensatę za utracone ziemie na Wschodzie, zupełnie nie satysfakcjonowały tych, którzy tkwili w micie Kresów. Jeszcze w czerwcu 1945 r., już po ustaleniach międzynarodowych w Jałcie (utrata wschodnich granic z 1939 r.), z odbiorników radiowych w Europie usłyszeć można było zapowiedzi: „Tu Warszawa, Wilno, Lwów i Baranowicze na falach Londynu ...”. W kwestii ustrojowo–społecznej i emancypacji klas upośledzonych dominowało niezadowolenie, że wzorowano się w kraju na radzieckich rozwiązaniach. Dla „Londynu” złą Rosją była każda Rosja (biała, czerwona, liberalna, demokratyczna), jako odwieczny i dziedziczny wróg. Tak odbierana Rosja nie mogła być w żadnym wypadku, na jakichkolwiek warunkach, obiektem innego polskiego myślenia, iż tylko myślenia nienawistnego. (Na marginesie: I tak było również wcześniej. Doświadczył tego niejednokrotnie premier i Naczelny Wódz WP gen. Sikorski, zwolennik kompromisu z ZSRR. Skrajnej londyńskiej prawicy zupełnie nie przeszkadzało, a może i miała swój udział, w sposobie pochówku Generała w Londynie w 1943 r. Jego ciało ubrane w jakieś spodnie i podkoszulek złożono w trumnie wniesionej do kościoła. Dopiero w 2009 r. dzięki politycznej inicjatywie IPN, mającej wyjaśnić przyczyny śmierci, dokonano powtórnej ekshumacji zwłok Generała. Przy okazji ubrano je w pełny generalski mundur i powtórnie złożono w krypcie na Wawelu. Czyżby wówczas wrogów Generała w Londynie nie stać było na wielkoduszność i oficerski mundur dla niego?) Dominujące siły na uchodźstwie nie chciały myśleć, że choćby w niezbyt odległej przyszłości, w nowych warunkach narzuconych Polsce, warto by rozmawiać z Rosją. Niezrozumiałe jest dla realistów i pragmatyków, że ludzie z elity, tworzący intelektualne zaplecze rządu, utrzymujący w Londynie urząd Prezydenta RP, nie uważali za stosowne myśleć o przyszłości Polski i jej kolejnych pokoleniach. Przyszłość

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 121 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Polski chcieli budować w oparciu o resentymenty historyczne (z reguły resentyment rodzi się w momencie uświadomienia sobie własnej niemocy), anachronicznym nacjonalizmie i na zamierzchłych ideach jagiellońskich (na marginesie: uważali, że w naszej historii nie mieliśmy nigdy imperialistycznych zapędów, my spełnialiśmy od wieków tylko misję cywilizacyjną i niesienie katolicyzmu na Wschód. Marsz rozpoczęto w XIV w., gdy w 1349 r. Kazimierz III Wielki opanował Ruś Halicko-Wołyńską z Lwowem i przyłączył ją do Polski. Dalszym wyrazem tych dążeń były wojny Polski i Litwy z prawosławną Rosją w XVI wieku. Stanowiły one kontynuację wojen litewsko- moskiewskich z wcześniejszych lat. Wojny z Rusią o rozszerzenie terytoriów Rzeczpospolita wznowiła za rządów króla Stefana Batorego, poczynając od zagarnięcia Inflant, pieczętując zwycięstwem w 1581 r. pod Pskowem. Walki zakończone rozejmem, wznowił Zygmunt III wypowiadając wojnę Moskwie w 1609 r. Po dwóch latach zdobyto Smoleńsk i Moskwę. Król Polski, gorący katolik i rzecznik Watykanu, dążył do podporządkowania sobie państwa carów. W 1612 r. wybuchło za sprawą duchownych prawosławnych i części bojarów powstanie przeciwko Polakom, którzy skapitulowali uchodząc z Kremla. Rzeczpospolita w 1617 r. powtórnie ruszyła na Moskwę. Jednak niedaleko miasta przegrała decydującą bitwę. Wojnę tę zakończono t r a k t a t e m zawartym w 1618 r. w Deulinie. Polska w 1654 r. wznowiła wojnę z Moskwą o prawosławną Ukrainę, zakończoną w 1667 r. rozejmem andruszowskim. W końcowym efekcie tych zmagań w 1686 r., na mocy Pokoju Grzymułtowskiego, Polska zmuszona była ustąpić Rosji Ukrainę Lewobrzeżną z Kijowem, Smoleńsk i Ziemię Czernihowską. W niecałe sto lat później osłabiona wewnętrznie Rzeczpospolita, nade wszystko za sprawą konfederacji barskiej, z inicjatywy Prus, przy udziale coraz bardziej rosnącej w siłę Rosji i Austrii, zostaje poddana I rozbiorowi. Utracone „polskie” miasta na wschodzie to: Dyneburg, Połock, Witebsk, Homel). Jeszcze dwa razy poszliśmy na Rosję, a mianowicie w XIX i XX wieku bez sukcesu w realizacji zamierzonych planów. Pierwszy raz - w 1812 r. razem z Napoleonem – wyprawa na Moskwę zakończona

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 122 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... klęską. Drugi raz – w 1920 r. na Rosję bolszewicką, uwikłaną w wojnę domową, zakończona zdobyciem Kijowa w maju tegoż roku. Głównym celem tej operacji, wg założeń Marszałka Piłsudskiego i dowódcy kontrrewolucyjnych wojsk ukraińskich Semena Petlury było oderwanie Ukrainy od Rosji. Zapewne powodem tej wyprawy był dla Marszałka początek powrotu do polityki wschodniej, nawiązującej do imperialnych tradycji jagiellońskich. Powodzenie tej akcji stanowiło dla Rosji bolszewickiej śmiertelne zagrożenie. Matka Rosja w Niebezpieczeństwie! Hasło to, za sprawą wyprawy na Kijów, zaktywizowało patriotyzm rosyjski. W jego wyniku do Armii Czerwonej wstąpił były carski Naczelny Dowódca gen. Brusiłow, a za nim ok. 40 tysięcy carskich oficerów. Rozpoczęta kontrofensywa Armii Czerwonej zepchnęła wojska polskie na przedpola Warszawy i tutaj w sierpniu 1920 r. napastnik doznał porażki, która zmusiła go do odwrotu na wschód. W marcu 1921 r. zawarty został traktat pokojowy w Rydze. Fakt ten nie zadowolił sił nacjonalistyczno-klerykalnych w kraju. Otóż w Warszawie we wrześniu 1921 r. odbył się dziękczynny Zjazd Katolików, który pod patronatem kardynała Kakowskiego uchwalił rezolucję m.in. przedstawiającą kierunki działania: „... iść z kulturą europejską na Wschód – oto cel Polski. Dać Rosji to, co tę kulturę wypielęgnowało, co stanowi jej dumę – katolicyzm – oto misja polskiego Kościoła. Tę misję zdradzili ci, co podpisali Traktat ryski”. (Wg „Przeglądu Powszechnego” Nr 454 z 1921 r.). Po tym wątku historycznym wracam do okresu powojennego. Uważam, że obecni prominentni politycy prawicowi, skrajnie subiektywni w opisie wydarzeń historycznych w XX wieku, oraz ich szwadrony historyczno–ideologiczne, w pełni spełniają polityczny testament rządu na uchodźstwie w Londynie sprzed kilkudziesięciu lat. Już nie ta epoka, nie ma ZSRR, nie ma hitlerowskich Niemiec, jesteśmy w Unii Europejskiej, która niestety patrzy na nas ze zdziwieniem. No i co z tego? Teoria dwóch wrogów, czyli Rosji i Niemiec, rodem z przedwojennego kanonu międzynarodowej polityki II RP, podobnie jak i ta z „Londynu” – wiecznie żywe! No i ta, dalej kultywowana przez

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 123 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... prawicę, misja Polski w realizowaniu politycznych idei jagiellońskich, z Gruzją na czele jako strategicznym partnerem. Znany w okresie PRL pisarz–buntownik młodego pokolenia Marek Hłasko („Ósmy dzień tygodnia”, „Sonata marymoncka”, „Pierwszy krok w chmurach”) bawił w 1959 r. we Francji u twórcy i wydawcy „Kultury” księcia red. Jerzego Giedroycia. Jak głosi anegdota, Giedroyć opowiadał Hłasce przy posiłku o konserwatywnych postawach londyńskiej emigracji. Jej niechęci do stawiania czoła realiom współczesności i anachronicznej wizji Polski. Giedroyć opowiadał także, jak bardzo niemożliwa jest jakakolwiek wymiana myśli i współpraca z „londyńczykami”. I wtedy Hłasko, chłopak z Marymontu, człowiek o malowniczych manierach ówczesnego warszawskiego taksówkarza, pokiwał głową i rzekł: „Panie Redaktorze, a ch ... im w d...”. Podobno ten bezceremonialny i pozbawiony intelektualnych przemyśleń komentarz tak bardzo rozbawił, o smutnym z natury usposobieniu Giedroycia, że ten cały dzień, co i rusz śmiał się, gdy tylko przypomniał sobie ripostę Hłaski. Ten wzór, drogowskaz i natchnienie inteligentnych Polaków, nie godzących się z politycznymi realiami PRL jest dzisiaj jakby zapomniany i nie przywoływany. A może ma to miejsce za sprawą wywiadu jakiego Giedroyć udzielił w 1995 r. red. Jerzemu Diatłowickiemu z TVP Warszawa? W nim to oświadcza m.in., że mimo zaproszeń nie zamierza przybyć do Polski. A kiedy? – zapytał redaktor. Jak Polska będzie w pełni niepodległa – odpowiedział Książę. Uzasadniając swoją decyzję, stwierdził: „ bo przedtem, wiadomo od kogo, a teraz Polska jest uzależniona od Waszyngtonu ... i W a t y k a n u ” . Rok wcześniej red. Jerzy Giedroyć odmówił przyjęcia Orderu Orła Białego nadanego mu przez Prezydenta III RP. W wyniku II wojny światowej i ustaleń rządów ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii nastąpił nowy podział wpływów politycznych i terytoriów w powojennej Europie. Narzucony Polsce ustrój socjalistyczny zmienił dotychczasowe stosunki polityczne, gospodarcze i społeczne. W konsekwencji tego przeprowadzono na mocy dekretów reformę rolną, nacjonalizację większych zakładów pracy, a nade wszystko podstawowych gałęzi przemysłu ciężkiego i wydobywczego.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 124 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Spowodowało to utratę własności ziemi (około 9 500 majątków) i innych dóbr materialnych przez tysiące osób. Nie ulega wątpliwości, że wyrządzono im krzywdę. Szczególnie tym, którzy swój stan posiadania osiągnęli dzięki wiedzy, talentom, zmysłowi organizacyjnemu, pracowitości, a i często dzięki wielowiekowym prawom dziedziczenia. Nie wnikając w kwestie moralne, prawne i sens nowych idei społecznych (znanych od wieków), trzeba zaznaczyć, że każda rewolucja demontuje na wielu polach zastany system. A hasłom o wolności, równości i braterstwie towarzyszy bezprawie. Zarówno rząd, partie na uchodźstwie, jak i siły społeczno–polityczne w okupowanym kraju, w większości zdawały sobie sprawę z konieczności zmian, czy też skorygowania modelu przedwojennego państwa. Przykładowo, już w 1941 r. przedstawicielstwo zagraniczne Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) postulowało w Deklaracji z dnia 15 grudnia 1941 r., by w powojennej niepodległej Polsce: „Wszyscy obywatele winni mieć zapewnione prawo do pracy i sprawiedliwy udział w dochodzie społecznym. Po wypędzeniu okupantów musi być niezwłocznie przeprowadzona reforma rolna, zapewniająca chłopom prawo do ziemi, oraz musi nastąpić uspołecznienie wielkich zakładów przemysłowych i handlowych oraz całego aparatu finansowego. [...] Masy pracujące muszą mieć zapewnioną ochronę pracy i zdrowia i korzystać winny z powszechnego i demokratycznie zorganizowanego systemu ubezpieczeń społecznych.” Należy przypomnieć, że w Manifeście PKWN wyżej wymienione postulaty gospodarczo-społeczne socjalistów znalazły swe odbicie. Jednak w ramach utrzymania dalej systemu kapitalistycznego, te prognozowane z różnych opcji politycznych zmiany nie mogły być tak dogłębne i obszerne, jakie wnosił w powojennej Polsce socjalistyczny model państwa. W przedwojennej kapitalistycznej Polsce (pomimo rozwoju w wielu dziedzinach), system polityczno–gospodarczy, abstrahując od wiekowych zaległości, nie był przyjazny i nie satysfakcjonował milionów obywateli. Wybitny Polak, inż. Eugeniusz Kwiatkowski, wicepremier Rządu RP w latach 1935-39 napisał przedmowę do albumu Józefa Radzimińskiego „Budujemy Polskę”

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 125 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... wydanego w 1939 r. Premier podkreśla w przedmowie, że przedstawione są w Albumie niezbite dowody nie tylko wielkiej tężyzny narodu, ale i wszystkie dokonania w okresie niepodległości. Dostrzega też statystyczne zestawienia ówczesnych naszych osiągnięć w porównaniu ze stanem faktycznym państw zachodnich, konkludując: „ I natychmiast urok wszelkich osiągnięć i triumfów pryska. A gdy jeszcze ponadto wyskoczy się na chwilę z książki, ilustrującej nasz dorobek, ze statystyki charakteryzującej niezbicie nasz wysiłek „podciągania Polski wzwyż” i dotrzemy do chaty chłopskiej, związanej z karłowatym gospodarstwem, do mieszkania bezrobotnego na przedmieściach Warszawy czy Łodzi, do budżetu domowego małego urzędnika, to cały nasz optymizm wyrosły na tle syntezy przekształca się w głęboki pesymizm, ilustrowany i umocniony wszechstronną analizą. Są więc, dwie prawdy i dwie rzeczywistości życia polskiego. Obie są ze sobą sprzeczne i obie są realne. Obie mogą się powoływać na liczne dokumenty i liczne dowody rzeczowe. Jedna prawda nie potrafi obalić drugiej”. Powojenne rewolucyjne zmiany w kraju miały te negatywne zjawiska społeczno-gospodarcze odwrócić. Zapewniając milionom obywateli i państwu polskiemu postęp na każdym polu, poczynając od zwalczania plagi analfabetyzmu. Ale dla dziesiątków tysięcy Polaków te zmiany były nie do zaakceptowania, wywoływały bierność, frustrację, a i czynny opór. Nowe zadania, stojące przed państwem, były niezmiernie trudne. Odbudowa zniszczonego wojną kraju (szczególnie miasta Warszawa, Wrocław, Gdańsk), zaniedbanego rolnictwa, oświaty, przywrócenie funkcjonowania podstawowych gałęzi przemysłu i transportu były priorytetem. Na południowo-wschodnim obszarze kraju trwały w latach 1945-47 krwawe i niosące zniszczenia materialne walki Wojska Polskiego z nacjonalistami z Ukraińskiej Powstańczej Armii. Do tego s t a n u w kraju należy dodać trudności wynikłe ze zmian granic. Miliony osób były przesiedlane z terenów wschodnich i Polski centralnej w kierunku zachodnim, szczególnie na tzw. Ziemie Odzyskane, gdzie budowano zręby polskiej państwowości.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 126 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Na marginesie. Rząd Polski pod wpływem ZSRR odrzucił amerykański plan gen. Marshalla, dotyczący pomocy w odbudowie gospodarek krajów europejskich. Plan ten z 1948 r. przedstawiał warunki do spełnienia przez rządy, powodując kontrolę gospodarczo- polityczną krajów zainteresowanych pomocą. Nie budziło to zastrzeżeń ze strony kapitalistycznych państw Europy Zachodniej. Ale plan Marshalla mógł doprowadzić do utraty ze strony ZSRR kontroli polityczno-gospodarczej nad zwasalizowanymi krajami Europy Wschodniej, w których właśnie upadł system kapitalistyczny. Warto zaznaczyć, że powojenna Polska już w 1948 r. przekroczyła poziom stanu gospodarczego z 1939 r. Czy mogliśmy znaleźć się po „tamtej” stronie? Tak, ale tylko w sytuacji, gdyby Polska została wyzwolona przez wojska anglo- amerykańskie. Ale taki rozwój wypadków mieściłby się już tylko w sferze nierzeczywistości i marzeń sennych. À propos marzeń. W latach PRL krążył dowcip: „Co jest szczytem marzeń przeciętnego Polaka? Odpowiedź – Przeskoczyć przez ladę w Pewex-sie i poprosić o azyl.” W dniach 4–11 lutego 1945 r. w Jałcie na Krymie odbyła się konferencja przywódców USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR. W sprawach dotyczących Polski uznano przez państwa zachodnie nową wschodnią granicę, oraz przyznano nam, jako rekompensatę, część przedwojennego terytorium Niemiec. Potwierdzono konieczność utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w oparciu o reorganizację Rządu Tymczasowego (Lubelskiego) z udziałem wszystkich sił demokratycznych, w tym z obozu londyńskiego. 13 lutego premier rządu RP w Londynie Tomasz Arciszewski (wywodzący się z PPS) odrzucił postanowienia jałtańskie stwierdzając, że nie obowiązują one ani rządu RP, ani narodu polskiego (stanowisko to do dzisiaj nie zostało zmienione). (Na marginesie. Część naszej klasy politycznej uważa, że Polska podobnie jak Niemcy przegrała II wojnę światową. A co by było, gdyby nasi „towarzysze niedoli” – hitlerowskie Niemcy – wygrali tę wojnę? Jest jedna odpowiedź: nie byłoby już Polski, a naród jako słowiański sprowadzony byłby do roli niewolników – pariasów. Warschau, Pozen,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 127 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Litzmannstad, Katowitz byłyby dalej w Reich’u, a Krakau w General Gouvernement.) W marcu 1947 r. premier rządu na uchodźstwie powiedział: „ dla większości Polaków droższe są Lwów i Wilno, niż Wrocław i Szczecin” . Wówczas tak, ale dla następnych pokoleń bliższymi stały się te „poniemieckie” miasta, niż te „polsko-litewsko- ukraińskie”. Historia ludzkości i związane z nią wojny wykazują, że ludzkie wspólnoty, podobnie jak zwierzęta, w zdecydowanej większości są genetycznie zakodowane na walkę między sobą i przemieszczenia terytorialne. Przegrali ci, co powinni i na co zasłużyli. Zapłacili ogromną cenę, łącznie z utratą 1/5 terytorium na rzecz Polski. Stanowiło to rekompensatę za ziemie utracone przez nas na wschodzie. Czyżby jakiś paradoks w historii wojen? Od kiedy to „przegrany” kraj, czyli Polska, dostaje w nagrodę od zwycięzców terytorialną rekompensatę pod względem gospodarczym korzystniejszą od tej straconej? Sir Max Hastings, brytyjski historyk, w 2009 r. napisał książkę „Najlepsze lata. Churchill jako wódz”; Wyd. Harper Press. Jak podaje jej autor, Winston Churchill przewidział najwcześniej zagrożenie ekspansją polityczno-ideologiczną ZSRR na Europę Środkowo- Wschodnią. Już na początku 1945 r. polecił przygotować plan wojny ze Stalinem. Celem wielkiej alianckiej ofensywy, noszącej kryptonim „Operacja Nie Do Pomyślenia”, miało być wyzwolenie Europy Środkowej spod dominacji sowieckiej (na marginesie: dokumenty dotyczące „Operacji...” objęte były klauzulą tajności do 1998 r.). Premier Churchill poprosił swoich wojskowych strategów pod zwierzchnictwem szefa Imperialnego Sztabu Generalnego Alana Brooke, aby rozważyli i przedstawili plan koniecznych środków do „narzucenia Rosji woli Stanów Zjednoczonych i Imperium Brytyjskiego.” W scenariuszu nowej wojny miano przyjąć wykorzystanie zweryfikowanych żołnierzy niemieckich, nie zniszczonej gospodarki przemysłowej i zdobycznej broni niemieckiej. Plan wojny został przedstawiony premierowi 8 czerwca 1945 r. Przestrzegano w nim, że rozpoczynając wojnę z ZSRR należy pogodzić się z wojną wszechogarniającą, która będzie długa, kosztowna i nie gwarantująca

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 128 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... zwycięstwa. Kolejnym ważnym warunkiem był udział w wojnie armii amerykańskiej. Prezydent Truman stwierdził natomiast jednoznacznie, że nie widzi możliwości, aby USA łącznie z Wielką Brytanią stanęły na czele militarnej akcji wypchnięcia siłą ZSRR z Niemiec i Polski. Churchill zdał sobie sprawę, że postulowana data 1 lipca 1945 r. uderzenia na dotychczasowego sojusznika nie ma szans realizacji. A i drogą dyplomatyczną nie zapobiegnie supremacji ZSRR i jej Armii w Europie Środkowo-Wschodniej. Akta „Operacji Nie Do Pomyślenia” spoczęły w pilnie strzeżonych sejfach. Stalin jednak szybko dowiedział się o nich dzięki swoim agentom w Londynie. Nadmierny pośpiech i nie respektowanie ostrzeżeń z własnych szeregów spowodowało, że Komendant konspiracyjnej organizacji „NIE” (gen. Leopold Okulicki) i wiceszef podziemnej Rady Jedności Narodowej (Stanisław Jankowski) zaryzykowali nawiązanie kontaktów z Sowietami rezydującymi w Polsce. Gen. Okulicki uczynił to wbrew rozkazowi Naczelnego Wodza gen. Władysława Andersa. Parlament Polski Podziemnej uznał za konieczne działania wyprzedzające, by przedstawiciele podziemnych ugrupowań niepodległościowych weszli do zapowiadanego Rządu Jedności Narodowej. Rządu, który miał być dopiero tworzony przez Bolesława Bieruta i Stanisława Mikołajczyka. Przedstawiciele ugrupowań niepodległościowych, po ujawnieniu, zostają podstępnie aresztowani dnia 27 marca 1945 r. przez NKWD i wywiezieni do Moskwy. Dnia 8/9 maja 1945 r. następuje w Europie koniec wojny w wyniku zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej. Nad Berlinem, obok alianckich, powiewa flaga biało–czerwona. W Warszawie radość. W polskim Londynie smutek. Warto przypomnieć następujące wydarzenie. Otóż 2 maja 1945 r., dwóch żołnierzy Wojska Polskiego (nie tam jacyś przebierańcy Iwan i Władimir ), które brało udział w walkach o Berlin dokonało czynu wyjątkowego. W polskich mundurach – wzór 1938 z orłami piastowskimi na rogatywkach po raz pierwszy w historii Polski zawiesili zwycięski biało–czerwony sztandar na szczycie pruskiej monumentalnej Kolumnie Zwycięstwa na głównej ulicy Berlina w rejonie parku Tiergarten (Na marginesie: Po 1990 r. zdjęcia i opisy

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 129 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... tego wydarzenia za sprawą prawicowych piewców polityki historycznej są w niełasce i w publicznym zapomnieniu. Żałosnym przejawem polityki historycznej III RP jest interpretacja terminu zakończenia II wojny światowej. Otóż „zadekretowano”, że przegrana przez Polskę wojna, rozpoczęta w 1939 roku, trwała aż do końca 1989 roku. Bowiem Polska dzięki „Solidarności” odzyskała niepodległość. Tak więc okres od 1945 r. do 1989 r. mamy traktować nie jako okres polskiej państwowości, uznawanej na całym świecie, lecz jako narzuconej nam przez ZSRR okupacyjnej rzeczywistości, porównywalnej z okupacją hitlerowską. Czy przez 45 lat na obszarze od Odry po Bug była biała plama państwowo–polityczna? W latach 1945–1989 urodziło się tu około 14 milionów obywateli – Polaków czy bezpaństwowców?) Proces „szesnastu” rozpoczął się w Moskwie 18 czerwca 1945 r. Podstawowo oskarżono ich o utrzymywanie oddziałów AK na tyłach Armii Czerwonej, oraz utworzenie organizacji wojskowej „NIE”, jej działalność terrorystyczno–dywersyjną i szpiegowską. Te wymienione przesadne oskarżenia dotyczyły działalności zbrojnej AK i „NIE” w czasie trwania wojny w pasie przyfrontowym i na tyłach frontu. Jedynym podstawowym dowodem oskarżenia przedstawionym gen. Okulickiemu był jego własny list. W nim to, skierowanym do dowódcy Obszaru Zachodniego „NIE” ppłk Szczurka-Cergowskiego („Sławbor”), Generał pisał o tuż powojennym układzie sił (gdy pisał ten list trwała jeszcze wojna). Dopuszczał w nim możliwość wojny państw zachodnich, w tym Niemiec, oraz Polski, przeciwko ZSRR. Warto przypomnieć, że gen. Okulicki, będąc wówczas w więzieniu w Moskwie, parę dni po aresztowaniu złożył obszerne pismo do szefa Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Ławrientija Berii. W nim to, na skutek własnych przemyśleń, wyraził chęć składania zeznań na temat działalności Armii Krajowej, organizacji NIE, oraz przyszłych przyjaznych relacji polsko- sowieckich. Znawcy tematyki związanej z procesem „szesnastu” uważają, że „Niedźwiadek” podjął swoistą grę z NKWD. Celem jej mogła być chęć ratowania własnego życia, oraz zyskania na czasie, by przetrwać do oczekiwanego zbrojnego konfliktu między ZSRR, a państwami zachodnimi (czyżby miał wcześniej przeciek z Londynu o

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 130 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... szykowanej „Operacji nie do pomyślenia”?). 7 maja gen. Okulicki zeznał w moskiewskim więzieniu, z samobójczą szczerością, że myśl o udziale Polski wraz z Niemcami w europejskim froncie antyradzieckim powstała w jego umyśle w trakcie Powstania Warszawskiego (na marginesie: w tych pozbawionych ostrożności wynurzeniach Generała, dodam od siebie z sarkazmem, powinien jeszcze dodać, że Polska popełniła wcześniej wielki błąd – nie powinna bowiem odrzucać autentycznej propozycji Hitlera złożonej w lutym 1939 r., by wspólnie z nim ruszyła na podbój ZSRR. No właśnie. Jakby to było fajnie, gdybyśmy my ich, a nie oni nas, a wtedy flaga biało-czerwona powiewałaby wówczas nad Kremlem obok flagi z hakenkreuz’em). Jak pisze prof. Jan Ciechanowski („Powstanie Warszawskie” str. 461 wyd. 2009 r.): „ Co gorsza, tego rodzaju niepotrzebne i lekkomyślne zeznania gen. Okulickiego, nie chroniły a wręcz narażały jego żołnierzy, znajdujących się na terenach zajętych przez Armię Czerwoną, tworząc w umysłach jej dowódców, zupełnie fałszywe przeświadczenie, że przywódcy polskiego ruchu oporu i jego członkowie byli poplecznikami Niemców”. 21 czerwca 1945 r. sąd wydał wyroki, w których dominowały uniewinnienia i kary od paru do parunastu miesięcy. Głównych czterech oskarżonych otrzymało wyroki od 5 do 10 lat, ale tylko jeden z nich nie zmarł w więzieniu (Adam Bień zmarł w Warszawie w 1998 r . ) . „ Niedźwiadek” na pewno był patriotą-romantykiem o rozdartej duszy, a zarazem postacią tragiczną, bez końcowych sukcesów w podejmowanych przez siebie najważniejszych decyzjach. W stanie wielkiej depresji doprowadził się do śmierci głodowej w grudniu 1946 r. w więziennym szpitalu w Moskwie. W tym samym dniu w Moskwie, kiedy ogłaszano wyroki, trwały w obecności Józefa Stalina rozmowy między byłym premierem Stanisławem Mikołajczykiem, Władysławem Gomułką i Bolesławem Bierutem w sprawie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (w którym Mikołajczyk otrzymał stanowisko wicepremiera). Rząd ten autoryzowany został przez Amerykę i Wielką Brytanię.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 131 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

W dniu 1 lipca 1945 r. Rada Jedności Narodowej (podziemny parlament) w kraju ogłasza Odezwę do Narodu Polskiego i Narodów Sprzymierzonych, oraz Testament Polski Walczącej. Prezentuje w nim wizję Polski powojennej, jako niepodległego bytu. Autorzy Odezwy nie odrzucają możliwości dobrych stosunków z ZSRR. Nie negują także kompromisu, jaki został ostatnio zawarty w Moskwie między grupą Mikołajczyka, a Komitetem Lubelskim. W Odezwie czytamy: „ Z c h w i l ą powstania nowego rządu i uznania go przez mocarstwa zachodnie kończy się dla nas możliwość legalnej walki konspiracyjnej, opartej o uznawany powszechnie Rząd w Londynie, a powstaje problem jawnej walki stronnictw demokratycznych w Polsce o cele narodu i o swe p r o g r a m y . ” Rada nie kryje przed narodem polskim swych obaw, czy próba ta nie skończy się nowymi rozczarowaniami i katastrofą na skutek nie dotrzymania obietnic przez kontrahentów. W Testamencie Polski Walczącej przedstawiono 12 postulatów dotyczących relacji polsko-sowieckich, struktur wojskowych, gospodarczych, polityki wewnętrznej i zagranicznej. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Testament nie neguje nowej wschodniej granicy Polski z ZSRR w oparciu o Linię Curzona. Te postulaty skierowane były podstawowo do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Jednak parę z nich mogło być nie do przyjęcia w całości przez Rząd Tymczasowy zdominowany przez siły polityczne o orientacji prosowieckiej. W Testamencie stwierdzono także, że Polska Walcząca nie dąży do sprowokowania wojny między demokracjami Zachodu, a Związkiem Radzieckim. I dalej: „nowa wojna zadałaby tak straszne rany narodowi polskiemu, że pragnieniem wszystkich Polaków jest porozumienie polsko-rosyjskie oraz między Anglią, Ameryką i Rosją na drodze pokojowej.” Stronnictwa demokratyczne Polski Podziemnej reprezentowane w Radzie Jedności Narodowej powzięły uchwałę na sesji dnia 1 lipca 1945 r. o rozwiązaniu Rady. Rządowi RP w Londynie USA i W. Brytania, a w ślad za nimi inne państwa (z wyjątkiem Hiszpanii. Irlandii i Watykanu) w dniu 5 lipca 1945 r. cofnęły uznanie. Także w tym miesiącu rozpoczęto konferencję

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 132 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... w Poczdamie. Wzięli w niej udział szefowie rządów W. Brytanii, USA i ZSRR, a na część obrad zaproszono przedstawicieli rządu polskiego z Warszawy. W delegacji polskiej pod przewodnictwem Bolesława Bieruta dużą aktywnością w działaniu na rzecz granicy polskiej na Odrze i Nysie wykazali się Stanisław Mikołajczyk i Stanisław Grabski (byli „londyńczycy”). Dnia 1 sierpnia 1945 r. ustalono ostatecznie przebieg wschodnich i północnych granic Polski. Odnośnie granicy zachodniej, w końcowym dokumencie zapisano o przekazaniu obszaru dochodzącego do Odry i Nysy Łużyckiej „pod zarząd państwa polskiego”. Ostateczne sprecyzowanie przebiegu zachodniej granicy miało być rozstrzygnięte dopiero na następnej konferencji pokojowej. Nie doszło jednak do niej na skutek rozpoczęcia „zimnej wojny” między stronami. (Dopiero w grudniu 1970 r. podpisano w Warszawie układ pomiędzy Polską Rzeczpospolitą Ludową, a Republiką Federalną Niemiec uznający, że linia graniczna przedstawiona na konferencji poczdamskiej stanowi zachodnią granicę Państwa Polskiego.) W maju 1945 r. rozkazem p.o. Naczelnego Wodza WP gen. Władysława Andersa rozwiązana zostaje struktura konspiracyjna „NIE”. Równocześnie generał powołuje Delegaturę Sił Zbrojnych, opierającą się na wzorach AK i „NIE”. Po powstaniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z liderem PSL Stanisławem Mikołajczykiem zanika perspektywa polityczna dla akcji zbrojnych w Polsce. Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj 6 sierpnia 1945 r. ulega rozwiązaniu. W październiku 1945 r. Polska podpisała w Nowym Jorku Kartę Organizacji Narodów Zjednoczonych. „ Romantycy–niepodległościowcy” nie dają jednak za wygraną. Decydują się na wydanie walki, nie uznawanej przez nich, a akceptowanej przez Zachód, nowej władzy państwowej w Polsce. Cel podstawowy to przywrócenie niepodległej Polski w realiach i granicach z 1939 r. Dnia 5 sierpnia 1945 r. wybuchła pierwsza bomba atomowa zrzucona przez USA na japońskie miasto Hiroszimę (w ciągu trzech sekund straciło życie około 70 000 osób nie mówiąc o tysiącach rannych ). W parę dni później spadła druga na Nagasaki. Cesarstwo Japonii przyjęło warunki kapitulacji dnia 2 września 1945 r.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 133 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Dnia 2 września 1945 r., a więc w niecały miesiąc od wybuchu pierwszej bomby atomowej powstaje w Warszawie konspiracyjne Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Zrzeszenie stanowiło równoległą organizację niepodległościową z Narodowym Zjednoczeniem Wojskowym (powołanym w grudniu 1944 r.) i z Narodowymi Siłami Zbrojnymi powołanymi w 1942 r. Wydawać by się mogło, że po ostatnich wydarzeniach (cofnięcie uznania rządowi „londyńskiemu” przez W. Brytanię i USA, Mikołajczyk w Rządzie Tymczasowym, II wojna światowa zakończona, Konferencja w Poczdamie, rozwiązanie Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, pierwsza amnestia z sierpnia 1945 r., pierwsze transporty zesłańców z łagrów do Polski) nastąpi czas zażegnania bratobójczych walk. Nie - zaczęło się, używając lapidarnego określenia, dolewanie przez WiN oliwy do ognia, do słabnących czy też wygaszanych już ognisk zbrojnej konspiracji. Zrzeszenie bazowało podstawowo na po-AKowskim podziemiu, a jego pierwszym komendantem został płk Jan Rzepecki. Aresztowano go w listopadzie 1945 r., co przekreśliło jego koncepcję odejścia od działań zbrojnych na rzecz m.in. koherencji z PSL Stanisława Mikołajczyka. Według założeń programowych tej organizacji ma nastąpić przestawienie działań na tory propagandy niepodległościowej, wpływ na wyniki wyborów do sejmu, infiltrację komunistycznych struktur władzy i działalność wywiadowczą dla rządu na uchodźstwie. Postulowano również zlikwidowanie na terenie Polski baz Armii Czerwonej i NKWD. Teoretycznie ujmując żądanie WiN słuszne, ale praktycznie nie do zrealizowania wobec obecności tych wojsk także w Niemczech w radzieckiej strefie okupacyjnej i ich logistycznych powiązań z bazami w Polsce. Zrzeszenie, mimo deklarowanego cywilnego charakteru organizacji, posiadało silne kilkutysięczne oddziały zbrojne. Zlokalizowane zwłaszcza w okręgach białostockim, lubelskim i warszawskim. Apele ppłk Mazurkiewicza (Radosław - AK) z sierpnia 1945 r. i płk Rzepeckiego – WiN z 28 listopada 1945 r. o zaprzestanie zbrojnej konspiracji, za wyjątkiem paru przypadków, pozostały bez

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 134 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... echa. Na początku 1946 r. II Zarząd WiN, jako cel podstawowy, postawił sobie walkę. Następnie podporządkował organizację rządowi RP na uchodźstwie i Naczelnemu Wodzowi PSZ na zachodzie gen. Andersowi. Spór o to, czy bić się, czy nie bić wygrali „romantycy”. A więc dalej wojna z nową władzą w Polsce, która stanie się krwawą rzeczywistością naszej tuż powojennej historii. Stawiam hipotezę. WiN nie powstałby we wrześniu 1945 r. i nie aktywizowałby do walki zbrojnego podziemia od końca roku 1945, gdyby nie ta bomba atomowa. Ona stworzyła poczucie pewności, począwszy od drugiego Zarządu WiN (płk Niepokólczycki), że wszystko w Polsce może się jeszcze odmienić, bo „nasz Zachód” jest już teraz nie do pokonania. Może ktoś z polskich romantyków zakładał, że zachodni samolot poleci z bombą atomową nad ZSRR... i będzie kapitulacja jak Japonii po Hiroszimie. Młodszym czytelnikom przypomnę hasło-zawołanie, które wówczas było bardzo popularne: „jeszcze jedna bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa, jeszcze dwie, ale silne i będziemy w Wilnie”. Pamiętam również fragment wierszyka: „Truman, Truman, spuść ta bania, bo tu nie do wytrzymania”. Harry Truman, uczestnik konferencji w Poczdamie w lipcu 1945 r. miał „ta bania”, ale wybrał intensywną politykę powstrzymywania dalszych wpływów ZSRR w Europie, a także w A m e r y c e . W rewanżu za różne hasła, czy też satyryczne teksty opozycyjnego podziemia, nowa władza mająca ogromne możliwości propagandowe (m.in. audycje radiowe, gazety, tygodnik „Szpilki”) nie pozostawała dłużna. Przytaczam satyryczny wiersz Leona Pasternaka „Grunt to rodzinka”: „ Tatuś dobry ojciec, mąż, anonimy pisze wciąż: >Przyjdzie Anders – to pomścimy, powiesimy, wykończymy! On wam wkrótce radę da!< Podpisane ŻBIK z AHA (!) Mamcia tyż w robocie tkwi, co noc Czurczil jej się śni,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 135 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

groźne pisze więc pogróżki, potem chyłkiem gna do wróżki. >Pani chyba termina zna? Długo potrwa Polska ta?< Synuś robiąc rano e e e Pisze listy do... >Demu Kraty, Rzydy, Hamy, wszystkich zdrajcuf roszczelamy! tatóś, mamcia, takrze ja, hoć mam lat dopiero dwa.”

Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość, które ma łączność z emigracyjnym Londynem, staje się centralnym ośrodkiem walki z „komunistycznym państwem” (komunistycznym? - co za nieprawdziwe określenie lansowane wówczas przez prawicę i dzisiaj dla określenia okresu PRL). Znów będą konspiracyjne oddziały zbrojne gotowe do walki. Ale nie, jak dawniej bywało, do zmagań o niepodległość z Rosją, Prusami i Austrią – naszymi zaborcami. Tym razem będą gotowe do walki w wojnie polsko-polskiej, w której Polak zabijać będzie nie najeźdźcę, ale Polaka. Każdy z nich będzie przekonany, że czyni to w dobrej sprawie, jaką jest Ojczyzna – Polska. Czy można to nazwać walką z najeźdźcą? Czy to można nazwać powstaniem? Nie, to była wojna domowa polsko-polska. Walka toczyła się bowiem między „żołnierzami” dwóch ośrodków władzy: rządem polskim na uchodźstwie w Londynie (już nie uznawanym przez Zachód) i rządem polskim w Warszawie (uznawanym od 1945 r. przez Zachód w tym ONZ). Mocno akcentowane określanie walk, jako powstanie przeciw „sowieckiemu okupantowi”, jest mało przekonywującym argumentem pracowników IPN, kreujących politykę historyczną. Dla tych, co żyli w tych burzliwych latach, szczególnie dla tych, którzy doświadczyli okupacji hitlerowskiej, określenie o „sowieckiej okupacji” w Polsce jest politycznym i faktograficznym nadużyciem nietrudnym do udowodnienia. A to, że Polska, jako kraj satelicki ZSRR, nie posiadała

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 136 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... pełnej niepodległości, czy też niezawisłości, to już jest zupełnie inne zagadnienie. Dla inteligentnych Polaków, w tym powojennym kłębowisku sądów, totalnej porażki doznały mity i iluzje mocno lansowane w społeczeństwie przez rządy sanacyjne II RP. Obejmowały one w okresie międzywojennym zapewnienia o mocarstwowej pozycji i roli Polski na europejskim forum, oraz o niezawodności sojuszów wojskowych z Anglią i Francją. Podjęto też działania w sprawie uzyskania kolonii w Afryce, Ameryce Płd. i na Madagaskarze. „Polska musi mieć kolonie!”. To hasło wówczas lansowane miało również pozwolić na emigrację z kraju nadwyżek bezrobotnych z terenów wiejskich. Te niespełnione nadzieje i porażki natury politycznej, niezależnie od skutków k l ę s k i Powstania’44, wpłynęły na utratę przez ludzi trzeźwo myślących na wiarygodność władz RP w Londynie. Romantycy ogarnięci nostalgią za minionymi czasami, patrzą jednak na toczące się przeobrażenia w kraju z niezachwianą nadzieją na powrót z uchodźstwa kontynuatorów II RP w wyniku nowej wojny. Oprócz ogromnego wysiłku społeczeństwa w odbudowie kraju, władze podejmują działania na rzecz pozyskania byłych przeciwników, czy też ludzi politycznie obojętnych. Wiele znanych przedwojennych postaci z kręgów kultury, nauki, wojskowości i publicystów (katolickich - m.in. Bocheński, Zawieyski, Kisielewski) apeluje o pojednanie narodowe. Ci, którzy decydują się po ujawnieniu na rzecz pracy organicznej dla kraju, szczególnie wywodzący się z AK/WiN, określani są przez niedawnych towarzyszy walk, jako sługusy sowieckiego okupanta, kolaboranci, pachołki PPR itp. Już od połowy 1945 r. dla realistów, a zarazem państwowców z wyobraźnią stało się oczywiste, że wybór oporu zbrojnego prowadzi donikąd, a los Polski jest ukształtowany na długie lata. W ten powstały nurt zachowania tożsamości narodu, pracy organicznej i jego przyszłych pokoleń włączają się byli żołnierze niepodległościowego podziemia. Wymienię bardziej znanych oficerów AK, godzących się z wynikami II wojny światowej: prof. prof. historii Tadeusz Manteuffel, Aleksander Gieysztor, Stanisław Płoski, Stanisłwa Kieniewicz; ppłk Jan

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 137 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Mazurkiewicz („Radosław”) były Komendant Kedywu KG AK, były komendant I Zarządu WiN płk Rzepecki, arch. Stanisław Jankowski („Agaton” - AK), reżyser prof. (BIP – AK) i setki im podobnych. Także tysiące ocalałej przedwojennej inteligencji (m.in. prof. Stanisław Stomma, prof. inż. Romuald Cebertowicz, prof. arch. Jerzy Hryniewiecki, prof. inż. Czetwertyński-Światopełk, prof. Ludwik Hirszfeld, prof. Tadeusz Kotarbiński, prof., Władysław Tatarkiewicz, prof. Kazimierz Wyka, prof. Julian Aleksandrowicz, prof. Witold Suchodolski, prof. Szczepan Pieniążek), nie związanych z żadnymi partiami, czy stronnictwami, pochodzącymi ze świata nauki, kultury, techniki, medycyny, rolnictwa i prawa. Włączają się oni na rzecz odbudowy kraju i kształcenia nowych pokoleń – swoich następców. Państwowość jest dla nich wartością obywatelską do spełnienia, nawet gdy struktura państwa nie jest w pełni suwerenna. Moim zdaniem doskonale ilustruje ten kierunek myślenia i działania list napisany w lipcu 1945 r. do „londyńczyków” przez Stanisława Grabskiego (w czasie wojny był on Przewodniczącym Rady Narodowej w Londynie). Po przybyciu do kraju objął urząd wiceprezydenta Krajowej Rady Narodowej utworzonej przez PPR. Oto fragment listu: „ Nie od razu wrócą w pełni wolności obywatelskie i ustanie kontrola NKWD. Ale ku temu idzie. I, by do tego doszło jak najprędzej i jak najszybciej – jest tylko jedna droga: wchodzenie wszystkich dobrych patriotów do wszelkich organizacji samorządowych, społecznych, kulturalnych i władz administracyjnych. PPR nie ma ludzi do opanowania całej administracji.” (wg książki Marka Radziwona „Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie” wyd. W.A.B -2010 r.). W powyższej materii wspomnę jeszcze w skrócie o trzech bliżej mi znanych postaciach. Inżynier Eugeniusz Kwiatkowski (zmarły w 1974 r.), do 1939 roku wicepremier w II RP. Zostaje od 1945 roku powołany, jako pełnomocnik rządu ds. odbudowy powojennego wybrzeża ze szczególnym uwzględnieniem Szczecina. Za swoją pracę wyróżniony i odznaczony przez władze państwowe. Hrabia Wojciech Dzieduszycki – Lwowianin, od 1945 roku jest bardzo popularnym animatorem życia

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 138 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... muzycznego we Wrocławiu. Nie tylko lekka muza była jego domeną. Jako znawca zagadnień młynarskich, na terenie Dolnego Śląska bierze istotny udział w odbudowie obiektów z tej branży (uważany jest za twórcę mąki „wrocławskiej”). Hrabia Ignacy Potocki, inżynier hydrogeolog, żołnierz AK. W latach 1945-1957 pracuje nad uruchomieniem poniemieckich uzdrowisk dolnośląskich. Dyrektor Okręgowych Uzdrowisk z siedzibą w Szczawnie-Zdroju. Inicjator Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju. Od 1957 r. Główny Geolog w Ministerstwie Zdrowia. Mógłbym wymienić jeszcze dziesiątki osób z przedwojennych elit administracyjnych, wojskowych i ze sfer arystokratycznych, którzy w myśl hasła „tu i teraz” podjęli pracę dla narodu i państwa. Na marginesie: Decyzją posłów z początku lutego 2011 r. Sejm RP (z poparciem posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej) ustanowił nowe święto państwowe. 1 marca będzie odtąd oficjalnie obchodzony Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” (II konspiracja zbrojna – WiN, NZW, NSZ). Nie pierwszy raz wybrańcy narodu występują w roli miarodajnych historyków i sędziów zarazem. Według nich „ l a t a powojenne to okres bohaterskiej walki podziemia z narzuconą władzą, której jedynym celem było wymordowanie elity narodu i zastąpienie jej moskiewskimi namiestnikami”. Porównując wyszczególnione przykładowo przeze mnie elity (moskiewscy namiestnicy?!), oddane pracy dla Polski, z uzasadnieniem posłów, senatorów i Prezydenta RP, widać wyraźnie, jak łatwo nasi wybrańcy podporządkowują się politycznym mitomanom i manipulatorom historii. Już od końca II wojny światowej, krążące pogłoski o mającym wkrótce nastąpić konflikcie zbrojnym między Zachodem, a ZSRR, nabierają realnej mocy. Dają nadzieję podziemiu niepodległościowemu, szczególnie zaś kierownictwu WiN, które problem trzeciej wojny światowej zaczyna intensywnie rozpatrywać. Nadzieje zapewne dodatkowo odżyły po wystąpieniu premiera Churchilla w Fulton w marcu 1946 r. Dało ono początek zimnej wojnie pomiędzy Wschodem, a Zachodem (wojna psychologiczna, szpiegostwo, dywersja itp.). Powodem stała się ekspansja ideologiczno-polityczna

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 139 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

ZSRR w krajach azjatyckich i w Europie środkowo-wschodniej. Wystąpienie Premiera przyjęte zostało, jako sygnał przez rząd na uchodźstwie w Londynie i podziemie w kraju, że zimna wojna może wkrótce przeobrazić się w oczekiwaną „gorącą” wojnę. Jesienią 1946 r. w kierownictwie WiN przyjęto tezę o zbliżaniu się III wojny światowej i konieczności odpowiedniego przygotowania się do niej. Konflikt zbrojny, jako nadzieja zwycięstwa nad „czerwonymi”, nie był obcy również w wielu innych podziemnych oddziałach zbrojnych na terenie k r a j u . „ O wojnę powszechną prosimy Cię Panie ...” – słowa tej patriotycznej modlitwy z XIX wieku stają się dla wodzów niepodległościowych Polaków–romantyków myślą przewodnią w walce o suwerenną Polskę. Gdy Zachód spasował w grze o III wojnę światową, układając się w sierpniu 1945 r. w Poczdamie z ZSRR, w Polsce ”chłopcy z lasu” wraz ze swoimi dowódcami uaktywniają swe siły zbrojne do wojny polsko- polskiej. Jej inicjatorzy liczą na końcowy sukces dzięki bliskiemu już wybuchowi ... III wojny światowej (nawet z udziałem wojsk niemieckich)! W „polskim Londynie” nowa wojna między Wschodem i Zachodem była ważnym i częstym tematem dyskusji wśród emigracji i w prasowych publikacjach. Artykuły na ten temat ukazywały się w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”, „Orle Białym” i „Wiadomościach”. W wojnie widziano nadzieję na odzyskanie przez Polskę pełnej niepodległości w granicach z 1939 r. Usunięcie z kraju wojsk radzieckich, oraz powrót do kraju struktur władzy z prezydentem RP Raczkiewiczem na czele. Wojnę, jako jedyne wyjście z sytuacji, widzieli nie tylko politycy. Także generałowie Bór– Komorowski (być może z okresu Powstania’44 ogromnie polubił świst spadających bomb i odgłosy walących się domów), generał Tadeusz Tomaszewski oraz gen. Anders (przeciwnik Powstania’44, utrzymujący nadal kontakty z podziemiem w kraju). No, ale trzeba było jeszcze w sprawie tej ostatniej nadziei (wojnie) porozmawiać z moralnymi autorytetami z kraju. Czyli z tymi,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 140 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... którzy najbliżej są zamiarów Pana Boga. Przedstawiciele rządu na uchodźstwie amb. Kazimierz Papée i min. Stanisław Janikowski rozmawiają na ten palący temat w Watykanie. Zarówno Prymas Polski, jak i Metropolita krakowski nie wykluczają w rozmowach wybuchu III wojny światowej. Prymas Hlond (był to rok 1946) prognozował, że wojna wybuchnie w ciągu najbliższych trzech lat (chwała Bogu, zdążyłem jeszcze, bowiem ten sam ksiądz prymas August Hlond udzielił mi sakramentu bierzmowania w czerwcu 1947 r. w kościele św. Jakuba w Warszawie). Zdaniem Prymasa nie powinno być walk wojsk alianckich z wrogiem na terenie Niemiec i Polski. Czuły punkt do zaatakowania ZSRR widział na Kaukazie. Kardynał Sapieha inaczej oceniał sytuację międzynarodową. Uważał, że wojna między niedawnymi sojusznikami, a ZSRR wybuchnie wkrótce na terenie Europy Środkowej (Nie! Przecież dopiero co wrócił do mnie i matki ojciec, który przez prawie 6 lat był w niemieckim obozie jenieckim). Kardynał, ów nadchodzący konflikt uznał „za jedyne wyjście z sytuacji, w jakiej się Polska znalazła” A może na zakończenie rozmów w Watykanie z przedstawicielami z Londynu hierarchowie Kościoła, błogosławiąc, wypowiedzieli znaną formułę?: „Pax Decet Alma Hóminem, Gádet Fera Bélua Bello”, co znaczy: „człowiekowi przystoi życiodajny pokój, dzika bestia znajduje radość w wojnie”. A może jednak stanowisko hierarchów wpłynęło mobilizująco na wielu księży w kraju, mających kontakty z podziemiem, by w imię wyższych racji przymykali oczy na przykazanie: „nie zabijaj!” („czerwonych”)? Oprócz działań propagandowych i zbrojnych, III-ci, a potem IV-ty Zarząd WiN rozpoczął działania w polityce międzynarodowej. I tak jesienią 1946 r. zaczęła funkcjonować na Zachodzie Delegatura Zagraniczna „Dardanele”. Władze RP na uchodźstwie zaakceptowały jej działalność. We wrześniu 1947 r. płk Maciołek z Delegatury zawarł umowę o współpracy z angielską tajną służbą wywiadowczą Secret Inteligence Service. Delegatura WiN-u zawiera w niedługim okresie umowę z amerykańską CIA. Z tymi dwoma agencjami wywiadowczymi WiN utrzymuje łączność radiową za pomocą przerzuconych do Polski

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 141 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... agentów. Krajowe władze czuwają i agent Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zdobywa w Monachium tajny plan „Wulkan”. Zawiera on porozumienie między Delegaturą, a CIA w wypadku III wojny światowej. By uniknąć ewentualnego ataku atomowego na Polskę, Delegatura zobowiązała się do wskazania Amerykanom celów bombardowań konwencjonalnych w kraju, miejsc zrzutów dla komandosów, oraz do sabotażu na liniach komunikacyjnych istotnych z wojskowego punktu widzenia. Ale termin rozpoczęcia działań wojennych nie był określony. Uzależniony był od rozpoczęcia ataku Armii Czerwonej na Europę Zachodnią. Ameryka miała bomby atomowe od połowy 1945 r., ZSRR przeprowadził pierwszą próbę w końcu 1949 r. Mógł więc rozpocząć wojnę, gdyby do niej dążył, dopiero na początku 1950 r. (źródło dot. zwolenników wojny: „Problemy III wojny światowej w Kraju i Zagranicą” – prof. dr Tadeusz Wolsza, zawarte w książce „Sekrety historii Polski” str. 236 i 301; wyd. Reader’s Digest, Warszawa 2003). Zbrojne podziemie, określające się jako niepodległościowe, widzi swoją służbę dla Polski w innej formie niż realiści. Podejmuje walkę z władzą ludową i jej strukturami, często na własną rękę. Przykładem może być Konspiracyjne Wojsko Polskie. Organizacja ta powstała wiosną 1945 r., a założycielem jej był kpt. Sojczyński ps. „Warszyc” - były zastępca komendanta rejonu AK w Radomsku. Doskonały organizator i dowódca oddziałów AK, walczących skutecznie z hitlerowskim okupantem. Na bazie swego zgrupowania rozpoczął tworzenie samozwańczej organizacji zbrojnej, która nie uznawała zwierzchnictwa Komendy Głównej Delegatury, a w późniejszym okresie WiN–u. Apel płk AK „Radosława” o wyjście z podziemia i zaniechanie działań zbrojnych, „Warszyc” w swoim liście otwartym, postępowanie Pułkownika uznał za zdradę. W ulotce, jaką kolportował jego oddział można było przeczytać m.in.: „Jeśli jesteś Polakiem - to udział w walce z komuną jest obecnie nakazem chwili. Psuj maszyny w fabryce, rabuj spółdzielnie i kasy kolejowe. Nękaj i męcz. Bij i zabijaj: młodych i starych, mężczyzn i kobiety, sługusów żydokomuny – to twój święty obowiązek Polaka w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 142 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... obecnej chwili dziejowej ...”. Nazwiska blisko 400 ofiar bojówek KWP znajdują się w parafii rzymsko–katolickiej w Radomsku. Przesłane tam zostały na początku lat 90. z chwilą rozpoczęcia politycznej gloryfikacji „Warszyca” i KWP (w oparciu o tekst w „Trybunie” Nr 236/1994 r.). Prezydent Lech Kaczyński awansował pośmiertnie „Warszyca” w listopadzie 2009 r. na generała brygady. Prezydent spóźnił się jednak, bo wyżej wymieniony dostał w 1989 r. stopień generała dywizji od prezydenta na uchodźstwie w Londynie Nowiny– Sokolnickiego. Kolejny przykład. Naukowe opracowania historyczne (np. IPN), często w ramach narzucanej poprawności politycznej, nie zastąpią świadectw bezpośrednich uczestników wydarzeń. Takie świadectwo przedstawiają dzienniki oficera AK doktora Zygmunta Klukowskiego z czasów wojny i z pierwszego okresu po jej zakończeniu. Wydał je w 2007 r. Ośrodek Karta. Doktor w czasie wojny był jedną z bardziej znanych postaci AK na Zamojszczyźnie. W okresie stalinowskim więziony był od 1949 do 1954 r. Z dzienników wyczytać można, że Armia Krajowa na tym terenie miała w swej historii dwa okresy. Pierwszy - heroiczny zaznaczony walką z okupantem i bandami rabusiów. Ale po przekroczeniu Bugu przez Armię Czerwoną i wydaniu rozporządzeń o rozwiązaniu oddziałów, w AK nastąpiło załamanie. Poczucie przydatności i sensu przebytej drogi zostało zdruzgotane. Ten drugi okres, jak pisze Doktor - to kryminalizacja oddziałów AK, które zaczęły sięgać po metody bandyckie łącznie z odbieraniem ludziom życia. Usprawiedliwiano te zachowania racjami patriotycznymi. Zabijano milicjantów, funkcjonariuszy administracji i ludzi współpracujących z nimi. Każdy ocalały z holocaustu Żyd i lokalny komunista, który dostał się w ich ręce nie miał szansy przeżycia. Byli oni dalej przekonani, że mają do spełnienia zaszczytną misję dziejową dla Polski. We fragmencie ulotki wydanej na Podlasiu w 1946 r. w Zgrupowaniu AK „Młot” (kpt. Władysław Łukasiuk) przeczytać można: „ Nie obchodzą nas partie lub te czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski polskiej. [...] Tak, jak

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 143 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny sowietów. [...]”. Nie udało im się, bo było niemożliwe zrealizowanie stawianych sobie celów i w końcu polegli. Jeden z bardziej znanych współczesnych poetów pan J.M. Rymkiewicz napisał ostatnio wiersz zaczynający się o d s ł ó w ; „ Jeszcze Polska nie zginęła dopóki giniemy” . Czy więc, wg słów poety-romantyka, im bardziej giniemy, tym bardziej wzmacniamy substancję narodową? A czy większość społeczeństwa, trzeźwo myślącego, sprzeciwiająca się bezsensownej śmierci, należy traktować jako zrzeszenie zdrady narodowej? Podobne, jak wyżej wymienione zachowania „tzw. drugiej konspiracji, gdy podziemie walczyło z reżimem komunistycznym” uważane są i dzisiaj przez IPN i czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości za „ówczesny obowiązek i zaszczyt walki zbrojnej”. (Słowa przytoczone w cudzysłowach – wypowiedziane zostały przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego). Taki zaszczyt i obowiązek mieli do spełnienia ludzie, wierni przysiędze złożonej II Rzeczpospolitej, wywodzący się z po-AKowskiego i po-NSZ-towskiego podziemia. Stanowili oni zbrojne ramię rządu „londyńskiego” na terenie Polski. Dowódcy bojówek, jak „Ogień” (oddział mający na swoim koncie zabójstwa Polaków, Żydów i Słowaków – parę lat temu uczczony pomnikiem przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego), „Bury” (kpt. Rajs z NZW – odpowiedzialny za bestialskie zamordowanie na początku 1946 r. 82 osób z Podlasia, w tym dzieci, kobiet i starców – obywateli polskich wyznania prawosławnego), „Łupaszka”, „Młot”, „Wiktor” i inne im podobne oddziały, głównie z WiN, spełniali zadaną im niepodległościową misję. Likwidowali więc fizycznie według własnego uznania obywateli polskich nie tylko obcych im politycznie, ale zdarzało się, że i z innej wiary, niż katolicka. A tortury i egzekucje pojmanych członków PPR i milicjantów dokonywano w większości wypadków w miejscach ich zatrzymania. Dzisiaj, w III RP,

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 144 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... powyższe przykładowo podane krwawe, bratobójcze wydarzenia będą powodem do dumy i chwały, oraz oficjalnego narodowego świętowania. W panującej atmosferze terroru i bezprawia próbą doprowadzenia do zakończenia polskiej wojny domowej były amnestie ogłaszane przez polskie władze państwowe. Pierwsza z sierpnia 1945 r. (objęła około 36 000 ludzi) druga w lutym 1947 r. z równoczesnym zwolnieniem z więzień około 6 000 przetrzymywanych. Dzięki ogłoszonym ww. amnestiom w sumie wyszło z lasów około 90 0 0 0 o s ó b rekrutujących się z różnych prawicowych opcji politycznych, w tym prawicowo–chłopskich. Powołano w kraju specjalne rządowe komisje likwidacyjne, pozwalające żołnierzom podziemia przystosować się do nowej rzeczywistości. Różnie z realizacją tej akcji wyglądało, zdarzało się, że po krótkim czasie niektórzy z ujawnionych wracali do „lasu”, a inni trafiali do więzień. Według dokonanych szacunkowych obliczeń w efekcie powojennej, w latach 1945–1949, działalności podziemia niepodległościowego (nie tylko z WiN) zginęło ok. 8 000 terenowych funkcjonariuszy nowych polskich władz i żołnierzy Wojska Polskiego o r a z 5 000 cywilów, z których około 3 000 nie należało do żadnej partii. Represje w stosunku do podziemia czy to w wyniku akcji odwetowych, czy też „profilaktycznie”, dokonywała władza ludowa i również za jej sprawą ginęło tysiące osób. Nie zamierzam w tej ostatniej kwestii usprawiedliwiać tortur i wyroków wydawanych przez sądy, będące pod kontrolą Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (utworzonego w 1945 r. pod nadzorem NKWD, a rozwiązanego w 1954 r. po śmierci Stalina i ucieczce na Zachód z-cy Dyrektora X Departamentu Józefa Światło). Sądowe wyroki śmierci, czy też wieloletnich więzień dla członków zbrojnego podziemia owych lat uważane są za zbrodnię komunistyczną. Czy prawem symetrii, zabijanie przez członków drugiej konspiracji bezbronnych mężczyzn, kobiet i młodzieży nie należałoby nazwać polską zbrodnią „kapitalistyczną”? Nolens volens, większość podziemia w latach 45-48 swoimi akcjami zbrojnymi wpisała się w hasło znane już w końcu lat 30. w

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 145 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... nazistowskich Niemczech, a mówiące o likwidacji „żydokomuny”. Żydów na terenie Polski likwidowały fizycznie hitlerowskie Niemcy i skrajnie nacjonalistyczno-klerykalne bojówki. A zdarzało się, że i Polacy indywidualnie zabijali Żydów z powodów materialnych. Natomiast większości pozostałego polskiego podziemia po wojnie „przypadł w udziale obowiązek i zaszczyt walki zbrojnej”, prowadzący do fizycznej likwidacji polskiej „komuny” i jej zwolenników. W tej bezpardonowej wojnie polsko–polskiej nie tylko po jednej stronie, ale po obu stronach tej polskiej barykady byli kaci i ofiary. Kat zawsze pozostanie katem, bez względu na to, czy miał w kieszeni legitymację partyjną, czy też zawieszony na piersi ryngraf z podobizną Matki Boskiej Częstochowskiej. Prezes IPN pod koniec 2007 r. poinformował o projekcie badawczo–dokumentacyjno–edukacyjnym pt.: „Śladami zbrodni”. Obawiam się, że w ramach założeń polityki historycznej, zbrodnie będą przedstawione z jednego punktu widzenia tj. dokonanych na „prawdziwych Polakach”. Prawica bardzo skutecznie stworzyła mit, który mówi, że jedynie żołnierze podziemia, walczący w czasie okupacji niemieckiej, a potem z komunistyczną władzą, byli postaciami godnymi słów najwyższego uznania. Prowadzili oni do końca walkę o niepodległość ze szlachetnych pobudek, a jeżeli zdarzały się jakieś zachowania i czyny godne potępienia – tłumaczy się to wyższymi racjami narodowymi. Czy do wyższych racji narodowych można przykładowo zaliczyć następujące wydarzenie? W nocy z 2/3 lipca 1947 r. oddział WiN dowodzony przez „Wiktora” (Stanisława Kuchcewicza) w miejscowości Puchaczów koło Lublina zamordował 24 bezbronnych mieszkańców w tym 10 kobiet. Podejrzewano, że trzech mieszkańców wskazało wcześniej władzom kryjówkę WiN. Przykłady przeciwstawnych dróg wyboru życia z setek im p o d o b n y c h . Hieronim Dekutowski („Zapora”) we wrześniu 1943 r. wraca do kraju, jako cichociemny. Na początku stycznia 1945, po sukcesach w walkach z okupantem niemieckim, staje na czele oddziału AK na

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 146 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... terenie Inspektoratu Lubelskiego. Podstawowym zadaniem „Zapory” i jego ludzi było likwidowanie posterunków MO i wielu gminnych funkcjonariuszy. Walczono również z małymi oddziałami Armii Czerwonej i grupami NKWD. Za „czynny opór antykomunistyczny” rozkazem Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj w czerwcu 1945 r. otrzymuje awans na stopień majora. Zgrupowanie „Zapory” zgodnie z rozkazem DSZ zostaje w lipcu 1945 r. zdemobilizowane. Większość jego partyzantów skorzystała z amnestii ogłoszonej w sierpniu 1945 r., ale „Zapora” pozostał w konspiracji. W grudniu 1945 r. nawiązuje kontakt z Inspektoratem WiN w Lublinie. Zostaje wyznaczony na dowódcę oddziałów i wkrótce jego zgrupowanie liczy ok. 200 żołnierzy. No i znów te same akcje, rzec można kalka z walk do lipca 1945 r. Atak, ściganie przez władze, kryjówki i znów atak. Po obu stronach nienawiść, zabici, ranni, zniszczenia materialne i osierocone rodziny. Żołnierze wyklęci. Straty zgrupowania „Zapory” stają się coraz poważniejsze. Z amnestii z lutego 1947 r. skorzystała większość jego żołnierzy, on sam – nie. Decyduje się z kilkoma najwierniejszymi, być może na skutek nie doczekania się wojny światowej, na ucieczkę na Zachód. W trakcie jej realizacji „Zapora” wraz z 6 żołnierzami został aresztowany przez UB we wrześniu 1947 r. w Nysie. Wszyscy, w listopadzie 1948 r. wyrokiem sądu w Warszawie, zostali skazani na śmierć. Tylko jeden z nich, Władysław Siła-Nowicki, uniknął jej dzięki powiązaniom rodzinnym z interweniującą w jego sprawie – Zofią, żoną Feliksa Dzierżyńskiego, szefa „CZEKA”. Tadeusz Olechowski – były więzień w obozie w Borowiczkach na terenie ZSRR. Partyzant w oddziale „Zapory”. Na skutek amnestii z sierpnia 1945 r. ujawnia się wraz z wieloma żołnierzami. Przenosi się do Krakowa, gdzie kończy Wydział Prawa i Akademię Handlową. W połowie lat 60. zostaje wiceministrem Handlu Zagranicznego. W latach 1969-72 i 1976-80 mianowany na ambasadora PRL w Paryżu, a w latach 1983-86 zostaje ambasadorem w RFN. Włada biegle pięcioma językami obcymi. W 1988 r. zostaje ministrem Spraw Zagranicznych, a w 1990 r. mianowany na ambasadora III RP w Brukseli. Tutaj, dzięki rozlicznym

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 147 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... kontaktom z zaprzyjaźnionymi dyplomatami zagranicznymi, zaczyna torować drogę III RP ku Unii Europejskiej i NATO. Uważał się za państwowca, służącego Polsce, a nie kolejnej republice radzieckiej. (Na marginesie: Tak, mimo wszystko Polsce, z niezmienionym hymnem i flagą państwową, nieprzerwaną misją Kościoła kat., oraz z codziennie, jak przed wojną, nadawanym przez Polskie Radio w południe hejnałem z wieży Kościoła Mariackiego. Godło polskie, orzeł biały, stracił koronę, co tłumaczono nawiązaniem do jego piastowskiego pierwowzoru. Nawet Marszałek Piłsudski miał ambiwalentny stosunek do korony nad głową orała białego. Czeski lew w tym czasie też stracił koronę nad głową – zamieniono ją na czerwoną gwiazdę). Wielu dzisiejszych dyplomatów (o ile nie zostali odwołani przez min. min. Mellera i Fotygę) zdobywało przy Olechowskim szlify, uważając go za swojego nauczyciela. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w grobie rodzinnym (miał to szczęście, w odróżnieniu od swego dowódcy mjr Dekutowskiego „Zapory”), będącym jednocześnie symboliczną mogiłą jego wujka oficera K.O.P., oraz ojca jego żony – obu zamordowanych przez NKWD w 1940 r. w Charkowie. Napisałem powyższe, by przedstawić jeszcze jedną więcej ilustrację złożoności losu Polaków i ich rodzin w minionym XX wieku. Dwa podstawowe kierunki myślenia, dwie możliwości wyboru życia Polaków od 1945 r. Pierwszy - iść do „lasu”, by przyłączyć się do zbrojnego podziemia, drugi – zapewnić sobie pracę, naukę i założyć rodzinę. Połączenie tych dwóch życiowych dróg było w rzeczywistości mało realne i łatwo mogło doprowadzić do dekonspiracji. I jeszcze dwa przykłady, powiedziałbym modelowe, czy też wzorcowe w wyborze dróg życia w powojennej Polsce. Dwaj oficerowie AK w czasie okupacji niemieckiej walczący o wolną Polskę. Obaj pełnili odpowiedzialne funkcje w czasie Powstania Warszawskiego 1944 r.: - pierwszy - rotmistrz („Witold”), słusznie uważany za „najmężniejszego z mężnych”, po Powstaniu i zakończeniu wojny zostaje żołnierzem u generała Andersa;

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 148 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

- drugi - Stanisław Jankowski („Agaton”). W marcu 1942 r. zrzucony zostaje z Anglii, jako „cichociemny” . Po Powstaniu , w niemieckim obozie jenieckim pełnił funkcję adiutanta generała Bora– Komorowskiego. - pierwszy - zawodowy wojskowy, kawalerzysta, mający zew walki we krwi i brawurę (dobrowolnie daje zamknąć się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, by poznać prawdę. Po wielu miesiącach dokonuje z niego udanej ucieczki). „Witold” wstępuje do polskiego wywiadu na uchodźstwie we Włoszech. Wraca do Polski z misją specjalną w 1945 r. z II Korpusu gen. Andersa. Ma świadomość, że jeżeli zostanie zdekonspirowany przez kontrwywiad polski, będzie oskarżony o zdradę i szpiegostwo. W marcu 1948 r. w czasie organizowania siatki wywiadowczej na rzecz rządu RP w Londynie zostaje wraz z towarzyszami aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Postawiony przed sądem zostaje skazany na karę śmierci, która została wykonana; - drugi - z wykształcenia architekt, mający zapewne we krwi zew twórcy i budowniczego. We wrześniu 1946 r. wraca z Zachodu do kraju i podejmuje pracę w Biurze Odbudowy Stolicy. Jest w nim współautorem Trasy W-Z i dzielnicy MDM. W latach 1965-72 zatrudniony jest w zespole architektów, opracowujących plany odbudowy zburzonych przez trzęsienia ziemi, miast Skopje w Jugosławii i Chimbote w Peru. Do 1977 r. pracuje w Biurze Planowania Rozwoju Warszawy. Wieloletni ceniony ekspert na międzynarodowym forum architektów. Publicysta, autor audycji radiowych i TV o problematyce warszawskiej. - pierwszy: patriota – bohater i ofiara „komunistycznej zbrodni”(?) - drugi: zdrajca kolaborujący z „komunistyczną” władzą (?) Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w odróżnieniu od rotmistrza Pileckiego – romantyka, architekt Jankowski nie będzie przedstawiany w działalności edukacyjnej IPN, jako postać godna naśladowania – bo przecież nie po „naszej stronie”.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 149 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

A może ich sylwetki umieszczone zostaną na planszy, jeden obok drugiego, jako wzory do wyboru i akceptacji przez młodych Polaków? Chyba niemożliwe, to byłaby jakaś forma zmuszająca do myślenia w kategoriach logiki i kompromisu. A kompromis z „czerwonymi” to zdrada, według dominujących niestety w naszym kraju romantyków- nienawistników. No, a nade wszystko, według nich naruszyłoby to jeden z kanonów romantyków: naradowo-katolicki kult cierpienia, w którym śmierć stanowi nagrodę. Oddziały partyzanckie WiN wzięły na siebie od początku 1946 r. główny ciężar prowadzenia działań zbrojnych atakując posterunki milicji, walcząc z oddziałami Wojska Polskiego, w tym Ochrony Pogranicza. Likwidowały osoby z administracji terenowej niskiego szczebla i inne współpracujące z nowymi władzami, a nade wszystko członków PPR. Zdarzały się również przypadki zabijania chłopów i kary chłosty za branie ziemi z rozparcelowywanych majątków. Takie wydarzenia zbrojne traktowane były, jako podstawowy element walki o niepodległość Polski i przeciwstawienie się, jak określano, jej sowietyzacji, czy też komunizowaniu. Ośmielam się stwierdzić, że te polityczno-gospodarcze i ideologiczne cele walki zbrojnej nie były adekwatne do rzeczywistości panującej w Polsce w latach 1945–48. Nazywanie komunizmem tego okresu w Polsce (jak i po 1956 r.) jest teoretycznie i w wymiarze praktycznym sprzeczne z zespołem cech, określających ustrój komunistyczny. Ale dla aroganckich „znawców” tematu, ze względu na lansowanie czarnej propagandy, nie ma to żadnego znaczenia. W państwie w tym okresie funkcjonowały trzy partie polityczne PPS, PPR, PSL i Stronnictwo Demokratyczne, rolnictwo indywidualne, trójsektorowa gospodarka wraz z wielobranżowymi prywatnymi usługami. Wzorce zachodniej nauki, kultury, sztuki i muzyki nie podlegały ograniczeniom. Działały organizacje młodzieżowe z różnych nurtów politycznych, a PSL wydawało legalnie opozycyjną prasę. Z pomocą państwa odbudowywano obiekty sakralne oraz nie zwalczano Kościoła katolickiego, praktyk religijnych w szkołach i w wojsku.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 150 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Chwila wspomnień. Moja fascynacja filmami amerykańskimi rozpoczęła się w 1947 r. filmem „Casablanca” z Humphreyem Bogartem w kinie „Palladium” lub „Atlantic”. A jako nastolatkowi, w ćwiczeniach lepszego poznania języka angielskiego, służyły mi magazyny „The Illustrated London News”, kupowane w prowizorycznej księgarni „Trzaska, Ewert, Michalski” na ul. Marszałkowskiej w rejonie Placu Zbawiciela. Moją ulubioną lekturą w owym czasie były wydane w kraju „Kamienie na szaniec” i „Dywizjon 303” A. Fidlera. Wtedy też niezapomnianym dla mnie było cykliczne kabaretowe słuchowisko „Teatr Eterek”, nadawane na falach Polskiego Radia. Głównymi jego wykonawcami byli Irena Kwiatkowska, Tadeusz Fijewski, Benigna Sojecka i Adam Mularczyk. Totalitaryzm PZPR czy też „komunistyczny” reżim nastąpił z początkiem 1949 r., ale wtedy WiN, NSZ, NZW i inne nieliczne zbrojne oddziały konspiracyjne zostały w zdecydowanej większości rozbite. (Na marginesie: Rozpoczął się w Polsce okres stalinowski, z umieszczonymi w podstawowych dziedzinach życia politycznego, gospodarczego i wojskowego wpływowymi agentami sowieckimi. Okres zwalczania zachodnich przejawów życia kulturalnego w odbiorze masowym i indywidualnym. Okres dyktatury i wyjątkowo silnego terroru politycznego indywidualnego i grupowego. Okres sfingowanych procesów, w tym „nacjonalistów” z PZPR, wojskowych i ludowców. Pełnych więzień „wrogów ludu” skazywanych w większości na śmierć. Okres represji politycznych, dotyczący struktur Kościoła katolickiego. Okres silnych nacisków w celu doprowadzenia do kolektywizacji rolnictwa. Okres szpiegomanii, poszukiwania spisków i ludzi, posądzanych o powiązania agenturalne z wywiadami zachodnimi. W tej ostatniej kwestii dramatyczny los spotykał ludzi związanych uprzednio z WiN i politycznym obozem na uchodźstwie. Myślę, że skala represji stalinowskich, jej zasięg i wydawane wyroki były karą i odwetem ze strony władz za antypaństwową działalność WiN, które było uważane za najgroźniejszego wroga od końca 1945 roku. Wszystko to działo się w aurze kultu jednostki tj. Józefa Stalina i walki o pokój na świecie. Te wydarzenia i niegodziwe metody zwalczania rzeczywistych i urojonych

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 151 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... przeciwników ówczesnych władz zostały odrzucone przez PZPR na VIII Plenum KC w 1956 r. Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński i czołowa postać PZPR Władysław Gomułka wyszli na wolność. Zaczęły się rehabilitacje przez sądy niesłusznie oskarżonych i skazywanych, przywrócenie ich do pracy, a doradcy sowieccy opuścili Polskę.) Zadaję sobie pytanie: jak od końca 1945 r. wyobrażał sobie polski rząd w Londynie, WiN, NSZ, NZW i nowopowstały Ruch Oporu AK zakończoną z powodzeniem walkę o pełną niepodległość Polski i odsunięcie od władzy „komunistów”? Gdyby nie widzieli tych szans, to chyba nie podjęliby się „obowiązku i zaszczytu walki zbrojnej”. Przecież dowódcy organizacji podziemnych, wysyłający do walki swoje oddziały, powinni zdawać sobie sprawę, że szansa na końcowy sukces była mniejsza niż zero. Mieli przeciw sobie zdecydowanie przewyższające ich liczbą, oddziały wojska, służb specjalnych w tym milicji i doradców z NKWD. Prowadzić mogli działania zaczepne na ograniczonym terenie. Zwycięskie marsze na Białystok, Warszawę, Kraków czy Katowice były nierealne. Pomyliłem się, 28 maja 1946 r., w ramach wzajemnego porozumienia, miał miejsce wspólny atak UPA i WiN na miasto Hrubieszów (UPA – nacjonaliści ukraińscy, także liczący na wybuch III wojny światowej, współwinni masowego ludobójstwa na Polakach w lipcu 1943 r. na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej). Liczenie na włączenie się do walk podziemia i przychylność ze strony znacznych rzesz społeczeństwa, zajętych w tym czasie zupełnie innymi celami i problemami, było kolejnym pobożnym życzeniem. Czyżby romantycy z dowództwa WiN, wzorem kolegów z Powstania ’44 byli pewni, że walka ich żołnierzy o inną Polskę „musi się udać”? W czym więc wszyscy oni, przeciwnicy „reżimu komunistycznego”, widzieli realną szansę? Odpowiadam. Nie w jakimś iluzorycznym, romantycznym powstaniu narodowym, ale w wybuchu III wojny światowej. Politycy na uchodźstwie, WiN i pozostałe zbrojne oddziały „drugiej konspiracji” pokładały w niej ogromne nadzieje (ale to fundamentalne zagadnienie jest pomijane w rzeczowy sposób przez polityków i historyków oddanych bez reszty swoistej polityce historycznej). Oczywiście wojny wygranej przez Zachód z ZSRR. W

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 152 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... pierwszej kolejności ogarnęłaby ona tereny Polski. Trzeba było za tym stanowić forpocztę, czy też walczące zaplecze z „wrogiem”, by ułatwić zwycięstwo Zachodowi. Należało więc prowadzić akcję oczyszczania gruntu polegającą, o czym wcześniej wspomniałem, na likwidacji terenowych struktur polskiej władzy, oraz tych ludzi, którzy wykazywali dezaprobatę dla poczynań podziemia lub byli niepewni politycznie. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że ta wojna polsko–polska 1945-48, zaznaczona po obu stronach tysiącami krzyży na grobach i cierpieniami dawała sygnał Zachodowi, że Polacy już walczą z komunizmem (chodźcie z nami!). Nie spotkałem się z podawaniem jednoznacznych informacji przez prawicowych polityków i historyków, że udział w zabijaniu tysięcy Polaków przez Polaków w ramach celów stawianych II konspiracji było zaszczytem. Czyżby zaszczyt polegał na przygotowaniu Polski do III wojny światowej? Wojny, która dla Polski, będącej tuż po II wojnie światowej, klęsce Powstania’44, przyniosłaby kolejną katastrofę, której sprzeciwiał się, o czym pisałem, Testament Polski Walczącej z 1 9 4 5 r . ? WiN stawiało sobie również za cel wpływ, poprzez różnorodne akcje, w tym bojowe, na wyniki wyborów do sejmu (w styczniu 1947 r.). Odbyły się one w wyniku gwarancji rządów Anglii i USA, zawartych w porozumieniu jałtańskim. Ich rezultat, wszystko wskazuje, za sprawą „cudów nad urną” nie usatysfakcjonował PSL i przeciwników nowych władz polskich. Nie mam wątpliwości, że działalność „romantyków” z WiN utrudniała, a nawet szkodziła celom politycznym, jakie stawiał sobie, już wówczas „realista”, premier Mikołajczyk. Nie utrzymywał on kontaktów z kierownictwem WiN, bowiem mógłby wtedy zostać posądzony (co i tak niesłusznie miało miejsce) o współdziałanie z „faszystowskimi bandami”. Jeżeli PSL Mikołajczyka otrzymałby nawet 50 % głosów (wg oficjalnych danych 10,03 %), to i tak końcowy wynik dla bloku: Polskiej Partii Robotniczej, Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 153 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego wskazywałby na znaczne poparcie społeczeństwa dla „komunistów”. A może przeważająca część społeczeństwa miała już dosyć tych zmagań polityczno-zbrojnych? Zmęczona bowiem była trudnościami życia pookupacyjnego i strachem przed przejawiającym się bandytyzmem szczególnie w województwach południowo-wschodnich. Ta znacząca część Polaków nie rozumiała dalszej walki z nową władzą, poszła więc głosować na tych, którzy dawali nadzieję na stabilizację życia osobistego i w kraju. Zaskoczony wynikiem wyborów szef PSL wicepremier Mikołajczyk złożył skargi do ambasadorów USA i Wielkiej Brytanii w Warszawie, które pozostały b e z e c h a . Osiągnięcie na drodze parlamentarnej zmian politycznych w kraju (i odwrócenie sojuszów międzynarodowych), dających władzę ludziom o orientacji prozachodniej, było wówczas w Polsce nierealne. Czy dla rządu RP w Londynie, w imię ambicji powrotu, jako klasy rządzącej, los milionów Polaków w kraju stał się zupełnie obojętny w przypadku kolejnego światowego konfliktu zbrojnego? Czy nie trafiało do ich świadomości, że historia wydała wyrok, który słusznie (a może niesłusznie) zepchnął ich na boczny, a może i ślepy tor dziejów? Czyżby znów Polska, dopiero co, zniszczona na każdym polu przez wojnę, z setkami tysięcy obywateli, którzy uszli z życiem z obozów koncentracyjnych, zagłady i łagrów miała być polem bitew? Rujnowana bombami, pociskami, rakietami, a tysiące niewinnych ludzi dalej miało być zabijanych? Te wojenne zamierzenia i pragnienia musiałyby doprowadzić do dalszych bratobójczych walk na obszarze Polski. Z jednej strony Wojsko Polskie z Zachodu gen. Andersa (liczył na wystawienie 120 tysięcznej armii), z drugiej strony (ze Wschodu) I i II Armia Wojska Polskiego. Cudu neutralności by nie było. Nasi sojusznicy z jednej i drugiej strony konfliktu wciągnęliby Polaków do wojny, by bezpośrednio walczyli o wolność swojej ojczyzny. Horrendum! Przy hipotetycznym zwycięstwie Zachodu nad ZSRR, utrzymanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej (wcześniej pod zarządem państwa polskiego) było nierealne. Zapewne powstałaby nowa granica, dająca

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 154 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... możliwość powrotu części ludności niemieckiej na swe dawne tereny. A czy wówczas te setki tysięcy obywateli z Kresów, którzy znaleźli się na Ziemiach Odzyskanych, tych odbudowujących Szczecin (Wilnianie) i Wrocław (Lwowiacy) miały być z powrotem przetransportowane na Wschód? Nacjonaliści litewscy i ukraińscy (OUN – UPA), na pewno by wtedy Polakom tego nie darowali. Czy można sobie wyobrazić zwycięskiego generała Andersa w serdecznym uścisku z także zwycięskim atamanem Banderą w odzyskanym polskim Lwowie? Spychając terytorialnie Ukraińców dalej na wschód? Dlaczego wszystkim tym, którzy od 1945 r., po koszmarze wojny (również tysiącom, którzy wracali z Zachodu) i z uznaniem lub dystansem politycznym do nowych władz przystąpili do odbudowy kraju, zakładali rodziny, korzystali z możliwości nauki na wszystkich szczeblach, cieszyli się z odrodzenia życia kulturalnego i zdobyczy socjalnych, miało być to udaremnione w wyniku kolejnej wojny? Udaremnione również ludziom z przeludnionych wsi, którzy na skutek bezprecedensowej migracji do miast mieli rzeczywistą możliwość awansu społecznego. Co rząd RP na obczyźnie (po trzykroć przegrany: wrzesień’39; Powstanie’44; 5 lipca 1945,) chciał wnieść do tej niekomunistycznej Polski? Prócz samego siebie, wewnętrznie skłóconego, romantycznych idei i wiary w Zachód – już teraz, po 1945 r., poza zarzewiem wojny - w zasadzie nic. A kto miał coś do zaofiarowania? Wielopokoleniowy, wielomilionowy ocalały naród polski, który w nowych trudnych realiach już zaczynał w miarę normalnie żyć, pracować i intensywnie zwiększać przyrost naturalny. Polska w 1948 r. należała do krajów o największej liczbie zawieranych małżeństw na świecie. Na ślubnym kobiercu stanęło wówczas 320 tysięcy par. Rzeczywistość, czyli rozwijający się Naród był tu – emigracyjna nierzeczywistość, smutno powiedzieć, gasnąca w izolacji - tam. Ludzie z WiN–u w zdecydowanej większości osobiście odczuli, co znaczy wojna. Widzieli, jak wyglądała Warszawa i kraj po tej niszczycielskiej wojnie. Widzieli na własne oczy, nie z oddali, dźwigający się z ruin kraj. Może nie po ich myśli, ale fakty były nie do

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 155 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... podważenia. Ale idee II konspiracji niepodległościowej prowadzące do irracjonalizmu i bratobójstwa były silniejsze ponad wszystko. Zrzeszenie praktycznie przestało istnieć od połowy 1948 r., kiedy dotychczasowe cztery Zarządy WiN zostały unicestwione przez władzę. Od tego czasu przestała istnieć organizacja o zasięgu ogólnopolskim. Działania przeciw strukturom socjalistycznego państwa zaczęły stawać się nieskoordynowane, mało efektywne i o charakterze samoobronnym, co trwało do pierwszych lat 50. A piąty Zarząd WiN? To przecież, łącznie z aferą „Bergu”, która skompromitowała rząd na uchodźstwie, było skuteczną prowokacją polityczną ze strony „bezpieki”, zapewniającą jej końcowy sukces.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 156 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ...

CZAS NA PODSUMOWANIE

Zrzeszenie WiN, część klasy politycznej w Londynie i pozostała aktywna część podziemia widziała w nowej wojnie możliwość realizacji swoich iluzorycznych planów. Nie doceniano w tym tuż powojennym czasie zdolności bojowej Armii Czerwonej. Z góry przesądzano o jej przegranej z siłami anglo-amerykańskimi. I to był kolejny mit, który zrodził iluzję o wyzwoleniu, które miało przyjść tym razem ... jak kiedyś zakładano, z Zachodu. Czy rozpatrywano wariant wydarzeń w kraju w sytuacji, gdyby ZSRR wyszedł zwycięsko z tej wojny? A, że Polska z racji swego położenia będzie musiała być podstawowym polem bitew? Nie martwmy się na zapas, będziemy martwić się po szkodzie. A i nasi w kraju nie będą wtedy próżnować: „z szablą w dłoni szlachta na koń wsiędzie i jakoś to będzie”. W artykule „Czarny rok 1945” (Tygodnik Powszechny z dnia 5 . 02.1995 ) Jan Nowak–Jeziorański pisze: „ Obóz londyński pomylił się w przewidywaniu, że dojdzie do III wojny światowej ”. Chwała Bogu, że się pomylił, bo w przeciwnym wypadku stanowiłoby to dla Polski zbrodnicze szaleństwo. Nade wszystko pomylił się, a właściwie wycofał z pomysłu doprowadzenia do III wojny światowej Winston Churchill. Zapewne ugodził tym mocno polityczny obóz londyński i podziemie niepodległościowe w kraju, pozbawiając ich tej nadziei. Od połowy 1945 r. Zachód nie chce rozpoczynać wojny z ZSRR, mimo że jako jedyny posiada bombę atomową. W interesie ZSRR też nie leży rozpoczynanie nowego konfliktu zbrojnego, bo nie ma jeszcze równoważnika strategicznego, czyli bomby atomowej. Gdyby rozpoczął wojnę, wzniecając rewolucję, (np. marszem przez Niemcy, Francję i Hiszpanię do brzegów Atlantyku), mógłby wówczas w odwecie zostać sromotnie pokonany, właśnie dzięki zachodniej bombie atomowej. Ale był w tym czasie jeden kraj w Europie, z natury wojowniczy i bezkompromisowy, który chciał tej światowej wojny. Nie naród, a jego

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 157 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... mała, ale wpływowa część klasy politycznej o romantyczno- martyrologicznych tradycjach, a i pewna część duchowieństwa Kościoła katolickiego. Ten konflikt światowy miał zapewnić „drugiej konspiracji” uzyskanie sukcesu w walce z „komunistami” w kraju. Apogeum tej bezkompromisowej wojny polsko-polskiej nastąpiło w latach 1945-48. Doprowadziła ona do sytuacji, w której tysiące synów i córek Polski wyrzynało się nawzajem (przy okazji dostało się też części ocalałej od zagłady ludności żydowskiej), bez żadnego pożytku dla Polski. A jad nienawiści i odwetu za przegraną jednej ze stron zaciążyły na psychice społeczeństwa przez dziesiątki lat. Czy dla obywateli polskich, którzy ponieśli ogromne ofiary w II wojnie światowej, obustronne rachunki krzywd były tak ogromne w latach powojennych, że w umysłach ludzkich przestały funkcjonować takie pojęcia jak: ojczyzna, przyszłość narodu, młode pokolenia, substancja narodowa, chrześcijańskie przebaczenie, postawy państwowotwórcze, kompromis, racja stanu? Czy proces pojednania musiał oznaczać dla jednej ze stron zdradę narodową? Czyżby została tylko wiara i nadzieja na kolejną światową wojnę? Tak. Przegraliśmy cele niepodległościowe stawiane Powstaniu Warszawskiemu’44 i Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Gdy nie wy, to po was choćby p o t o p ? ! O wojnie pomiędzy USA, Wielką Brytanią, a ZSRR mogły decydować tylko strategiczne interesy tych mocarstw. Nie, iluzoryczny wówczas dla nich, interes Polski. W pierwszych latach XXI wieku powstaje w Polsce znaczący nurt polityczny, kreujący podziały i walkę polityczną w obszarze narodowej problematyki. Powołuje się on m.in. na wartości chrześcijańskie i zarazem cieszący się poparciem części hierarchii Kościoła katolickiego. Za jego sprawą odżyły z pełną mocą: nienawiść, odwet, pogarda, wykluczenia, fałszywe oskarżenia. Zmaterializowanie powyższych imperatywów znalazło odbicie w przeprowadzanej lustracji, obejmującej tysiące obywateli – „wrogów”, żyjących w czasach PRL. Zasięgiem swoim, w większości przypadków, przekracza ona granicę potrzeb i zdrowego rozsądku. Zaczęło się znów zabijanie

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 158 Rozdział IV No, to o wojnę powszechną z ZSRR prosimy ... ludzi – tym razem słowami. Zapewne prawym i sprawiedliwym uzdrowicielom „moralnym” przyświeca dewiza: „divide et impera”. Inaczej mówiąc – siej niezgodę w narodzie, byś mógł skutecznie rządzić na zdobytym terytorium. Warto przytoczyć słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego z początku lat 30., dotyczące mentalności naszych rodaków. Słowa, według mnie, aktualne zarówno w okresie międzywojennym, w czasie II wojny światowej, w okresie powojennym. I dalej są aktualne w III Rzeczpospolitej, po odzyskaniu niepodległości w 1989 r. Oto one (według Żołnierza Legionów nr 3 /1937 r.): „ Pomiędzy ludźmi politycznymi Polski istnieje nieprzebyta ściana złożona z podejrzeń, obaw wszelkich i uprzedzeń, a nawet starych porachunków. Polacy między sobą są, niestety, wrogami nieubłaganymi. Jest to dziwna struna psychiczna, która stała się naszą właściwością, naszą cechą organiczną. Gdyby ta właśnie struna osłabła, postulat jednolitości stałby się natychmiast możliwym.”

Panie Marszałku, melduję: „komuny” już nie ma, mimo to nic się nie zmieniło. Sieją wrogość i nienawiść, nie chcą wyciągać wniosków z Twoich wskazań i przemyśleń. Cechuje to zwłaszcza tych ludzi, którzy na Ciebie się powołują!

K O N I E C . . .

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 159 BIBLIOGRAFIA

BIBLIOGRAFIA

1 . Jan M. Ciechanowski – „Powstanie Warszawskie” wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy 1984 r. 2 . Jan M. Ciechanowski – „Powstanie Warszawskie” wyd. Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora – Bellona 2009 r. 3 . Eugeniusz Duraczyński – „Między Londynem a Warszawą” wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy 1986 r. 4 . Kartki z Kalendarza: 1.08.1944 – 3.10.1944 – wydane przez Muzeum Powstania Warszawskiego 5 . „ Sekrety Historii Polski” - Reader’s Digest , rok wyd. 2003 W a r s z a w a 6 . „ Polska Partia Socjalistyczna – Z archiwum Haliny i Władysława Malinowskich” – tom I 1940-42; Towarzystwo Wydawnicze i Literackie – Warszawa 2010 7 . Koło AK – Biuletyn Informacyjny Nr 59 – Londyn, sierpień 1984 8 . Armia Krajowa w dokumentach t. V Październik 1944 – Lipiec 1945 – Londyn 1981 (dot. Odezwy Rady Jedności Narodowej z dn. 1 lipca 1945) 9 . Geoffrey Roberts - „Wojny Stalina” - Wyd. Świat Książki 2010 r. 1 0 . Encyklopedia Polski (str. 759) Wyd. Ryszard Kluszczyński – Kraków 1996 r. 1 1 . „ Powstanie Warszawskie w ilustracji” – Wyd. Tygodnik „Stolica” 01.08.1957 r. 1 2 . Laurence Rees – „Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej.” Cz. V „Dzielenie Europy”; wyd. Prószyński i S-ka 2008 r . 1 3 . Nikołaj Iwanow – „Powstanie Warszawskie widziane z Moskwy” Wyd. ZNAK – 2010 r.

JACEK OWCZARSKI, ROMANTYCY KONTRA REALIŚCI POLSKA KRWAWIĄCA 1944 – 1948 str. 160