ISSN 1895-3972 ISSN

KWARTALNIK q 4(7) 2007 cena 4 zł (w tym 0% VAT) Nr ind. 219436 Prośba o snobizm na cmentarzu,lodzie, s. 59 s. 30; Ludzie Trzy środkowe palce Rumunii 4 felietony: PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY 4(7) 2007

Europa Środkowo-Wschodnia i Południowa Agnieszka KORNIEJENKO, Trzy środkowe palce Rumunii ...... 4 Paweł KOZIOŁ, Siedem miast za lasem ...... 26 Andrzej SKIBNIEWSKI, Skojarzenia ...... 12 Olga SOLARZ, Oswoić nieuniknione ...... 15

fotografie Transylwania, 29 IX – 5 X 2007: Adam JAREMKO...... 22 Agnieszka KORNIEJENKO, Paweł KOZIOŁ ...... 24 Mariusz KOŚCIUK ...... 20

OkŁadka: Dolne Sibiu, Oraşul de sztuka Jos – bazar, fot. Adam JAremko Janusz POLACZEK, Panorama Siedmiogrodzka ...... 42

plastyka Jacek KAWAŁEK, Plastycy w Rzeszowie. Szkic do kroniki mijającego roku ...... 49

muzyka Wydawca: Przemyska Biblioteka Publiczna Wojciech KALINOWSKI, Jazzowa ofensywa. XIX „Jazz nad Sanem” ...... 54 im. Ignacego Krasickiego ul. Juliusza Słowackiego 15 literatura 37­-7­00 Przemyśl Andrzej SKIBNIEWSKI, Pocztówki z lektury: Wielka niemożność ...... 32 tel. centrala: (016) 67­8 39 60, 67­8 62 87­, 67­8 36 52, 67­8 35 82, w. 31 książki tel./fax: 67­8 62 91 Katarzyna DZIERŻAWIN, Olga Tokarczuk, Bieguni...... 39 e-mail: [email protected] Anna GIGOŃ, Dorota Masłowska, Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku...... 38 www.lasko.webd.pl/ppk

Monika MAZIARZ, Sándor Márai, Pierwsza miłość ...... 41 Redaguje zespół: Małgorzata MYSZKA, Piotr Ibrahim Kalwas, Drzwi ...... 40 Andrzej JUSZCZYK, Wojciech KALINOWSKI (sekretarz redakcji), wydawnictwa Paweł KOZIOŁ (redaktor naczelny), Monika MAZIARZ (adiustacja i korekta), Dwugłos o książce Historia zwyczajnych kobiet i zwyczajnych mężczyzn: Andrzej SKIBNIEWSKI. Jan MUSIAŁ, Namiastka; Andrzej JUSZCZYK, Przyzwoita, choć bez fajerwerków ...... 34 Redaktor techniczny Jerzy Marek NOWAKOWSKI, Ukraina na zakręcie ...... 37 i opracowanie graficzne: Mariusz Kościuk.

Współpracownicy: historia Małgorzata ARGASIŃSKA, Piotr BAŁAJAN, Zenon ANDRZEJEWSKI, Cmentarz Żydowski w Przemyślu ...... 51 Janusz CZARSKI, Katarzyna DZIERŻAWIN, Adam ERD, Anna GIGOŃ, Olga HRYŃKIW, Adam JAREMKO, społeczeństwo Joanna KOCIUBA, Agnieszka KORNIEJENKO, Olga HRYŃKIW, Tam były najsłodsze maliny i najbardziej pachniały poziomki...... 60 Paweł Tomasz KOZIOŁ, Małgorzata MYSZKA, Janusz POLACZEK, Zdzisław SZELIGA.

felietony Instytucje współpracujące: Andrzej JUSZCZYK, Ludzie na lodzie...... 59 •Agencja Rozwoju Przemysłu SA – Oddział w Krasiczynie – Zespół Zamkowo-Parkowy w Krasiczynie, Zdzisław SZELIGA, ...... 30 Spacerki osobiste: Prośba o snobizm na cmentarzu •Arboretum i Zakład Fizjografii w Bolestraszycach, •Centrum Kulturalne w Przemyślu, płyty •Galeria Sztuki Współczesnej w Przemyślu, •Muzeum Historyczne w Sanoku, Piotr BAŁAJAN, ...... 58 The Hives, , •Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej w Przemyślu, •Muzeum-Zamek w Łańcucie, odnotowano ...... 66 •Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska w Przemyślu, •Przemyskie Centrum Kultury i Nauki „Zamek”.

Druk: Drukarnia „Papirus” ul. Spytka z Jarosławia 11 37­-500 Jarosław. Kwartalnik jest wydawany dzięki dotacji z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. www.thetreasuremaps.com

Transylvania and east Romania, 1598, Cosmographiae Universalis – Henrich Petri

Transylwania, Transilvania, Transylvania , Erdély, Siedmiogród, Siebenbürgen

 EUROPA ŚRODKOWO-WSCHODNIA I POŁUDNIOWA

Trzy środkowe palce Rumunii Agnieszka KORNIEJENKO nię od Bułgarii. Kiedy dotarłam w końcu do południo- wo-zachodniego kąta Rumunii, do Żelaznych Wrót Od kilku lat jestem posiadaczką osobliwej i całkiem i miasteczka Drobeta-Turnu Severin, skąd tylko o krok dziś bezużytecznej mapy bałkańskiej części Europy. do Serbii, pomyślałam, że to przecież koniec austro- Wydrukowano ją w VII dzielnicy Wiednia u Verlaga -węgierskiego świata, że dalej już tylko Turcy Osmań- & Co, a grube linie granic państwowych, które wy- scy kłaniają się w swoich meczetach, kalendarz cofa rysowano rozmaitymi kolorami, obowiązywały w tej się i mamy teraz właśnie jakiś rok 1429 nowej ery. części świata zaledwie kilka tygodni – między sierp- Jeśli dokładnie przyjrzeć się sieci linii i kresek na niem a końcem września po drugiej wojnie bałkań- mojej mapie, to dostrzec można, że jakaś wprawna skiej 1913 roku. Jest tam największa w swojej historii ręka wprowadziła zdecydowane korekty do tego bez- Bułgaria, która ma dostęp nie tylko do Morza Czarne- dusznie geograficznego obrazu. Wszystkie idą w jed- go, ale także Egejskiego, bo pochłonęła właśnie Tra- nym kierunku: poszerzyć granice Rumunii o krainy, cję, są okrojona Grecja i od roku niepodległa Albania, które właściciel brązowej kredki uznał za historycz- mała Czarnogóra i wielka Serbia. Próżno by jednak nie lub moralnie uzasadnione! Dostrzegłam te dodat- szukać Słowenii czy Chorwacji, nie ma podzielonej kowe, autorsko pokratkowane powierzchnie bardzo między sąsiadów Macedonii ani Mołdowy, za to widać późno, dopiero gdy mapa przyleciała ze mną do Pol- południowy kawałek włoskiego buta, który czubkiem ski i zawisła nad kominkiem. Patriotyczny apetyt au- próbuje wkopać do lewego narożnika Sycylię. tora poprawek musiał przybrać gigantyczne rozmiary Rumunia na mojej mapie przypominałaby rozca- – może było to gdzieś w okolicach 1940 roku, kiedy pierzoną dłoń, gdyby jej nie pozbawiono trzech środ- znów Rumunia utraciła na chwilę Siedmiogród? – bo kowych palców. Jej przegub jest wyjątkowo gruby, bo w jej granicach znalazły się na zachodzie węgierskie niedawno poszerzył się o tereny Dobrudży i nadmor- Debreczyn, Nyíregyháza i Szeged, na północy ukra- ska Warna jest teraz miastem pogranicznym między ińskie Czerniowce, na wschodzie cała Mołdawia, Rumunią i Bułgarią. Dopiero 1 grudnia 1918 roku Ru- a na południu solidny kawałek Bułgarii, przy którym munia przyłączy Siedmiogród, który obszarem prze- zdobycze króla Karola w czasie wojen bałkańskich są wyższać będzie odtąd Węgry i pozostanie przedmiotem niczym. Kimkolwiek był właściciel tej mapy, musiał zazdrości sąsiadów, coraz ściślej wrastając najpierw mieć przyczyny, dla których przelał swoje marzenia w organizm Królestwa Rumunii, potem królestwa Ni- o idealnej, wielkiej ojczyźnie na papier. Nigdy się colae Ceauşescu. W momencie narodzin mojej mapy nie spełniły, a ja zmuszona byłam dorysować trzecią, większość władców tej części świata jeszcze nie wie- czerwoną kreskę, koniec końców obowiązującą przez działa, że w ciągu pięciu lat nie pozostanie po nich ostatnie 60 lat. Oddałam Rumunii Siedmiogród, ale ślad: turecki sułtan Mehmed V ogłosi jeszcze dżihad zabrałam jednak Mołdawię i słoneczną Warnę, a Wę- przeciw aliantom I wojny światowej, bułgarski król grzy sprawiedliwie zostali na powrót gospodarzami Ferdynand I Koburg zapracuje sobie na przydomek swoich miast. Nyíregyházę zwróciłam im pod warun- „oszust”, sędziwy cesarz Franciszek Józef odejdzie kiem, że lepiej oznakują swoje miasto, bo dziś jest po 68 latach rządów, podobnie jak rumuński Karol I, prawdziwym wyzwaniem dla niegramotnego, zmoto- który rządził tylko 20 lat krócej i sprawił, że Rumu- ryzowanego turysty. Zgubiliśmy się tam z Adamem, nia uwolniła się wreszcie od Turków. Mapę kupiłam pewnie dlatego, że liczył w kółko do siedemnastu. w jakimś antykwariacie w Bukareszcie podczas pierw- szej podróży do Rumunii i odtąd przez lata omijałam Gdybyś milczał, nadal mógłbyś Siedem Grodów wielkim łukiem, przemieszczając się uchodzić za filozofa* wzdłuż konturów granic, przede wszystkim tej, która Rumuni pozostają dla nas doskonale nieidentyfiko- pokrywa się z biegiem Dunaju, oddzielającego Rumu- walnym żywiołem narodowym, ciągle mylonym z Cy-

* Wszystkie śródtytuły to rumuńskie przysłowia, które w swoim artykule przytacza Wojciech Grochala, Pochwała ironii. Słowo o sło- wiańskości i o rumuńskich przysłowiach i metaforach, http://www.chem.uw.edu.pl/people/WGrochala/proverbe.pdf [21.11.2007].

 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY ganami i znanym chyba tylko z nazwisk swoich wiel- zem ze swoim nieoswojonym bólem. Cioran, którego kich literackich i filozoficznych uchodźców, takich wszystkie choroby i aforyzmy ostatecznie opuściły jak Émil Cioran, Mircea Eliade czy Eugène Ionesco. w 1995 roku, pozostał dla rodzinnego Sibiu chlubą Ta wielka trójca w osobliwy sposób zawładnęła wy- i powodem do dumy, a przed jego rodzinnym domem obraźnią kulturalną Europy i nikt by nie przypusz- stoi dziś surowe popiersie skazane częściej na oglą- czał, że łączy ich jedno: skończyli uniwersytet w Bu- danie leniwych, krowich zadów aniżeli filozoficznie kareszcie, który – jak wszystkie porządne uczelnie nastrojonych turystów. Bo komu by się chciało wy- ówczesnego świata – uczył łaciny, a jego absolwenci prawiać tramwajem na obrzeża miasta, aby obejrzeć byli spontanicznie wielojęzyczni, bo też żyli przecież kolejny taki sam jak wszystkie po drodze budynek w Europie o wspólnej pamięci kulturowej. Zaklęty – kwadrat, zgasły, różowy tynk i okiennice. Mariusz próg I wojny światowej to ostatni moment zapomnia- z urodzinowym sceptycyzmem podpowiedział mi nej dziś wspólnotowości wyobrażeń i kodów wszyst- cytat z Ciorana, który powinien widnieć pod tym po- kich intelektualistów starego świata, których prze- piersiem: Mieć jednocześnie upodobanie do prowo- ciągnięto już w gimnazjum przez mowy Cycerona kacji i do niepokaźności, z instynktu być mąciwodą, i epos Wergiliusza. Potem ta pamięć zanika, Europa a z przekonania – trupem! ostatecznie rozpada się na rozdzielne cząstki, a jej totalitaryzmy niszczą transnarodowe dysputy o pro- Pan Bóg daje, ale nie wsadza do torby blemach tak samo istotnych dla myślicieli z Paryża, Klaus Werner Johannis, pieszczotliwie skracany do Pragi i z Bukaresztu. Rumuńska trójka przyjaciół na KWJota, reprezentant Forum Rumuńskich Niemców, uchodźstwie przypomina polskiego Miłosza, który został w 2000 roku mężem opatrznościowym Sibiu. przy okazji wręczania nagrody Noblowskiej określił Choć komuniści, którzy w tym czasie doszli do wła- się jako polskojęzyczny Litwin – to francuskojęzyczni dzy, zabierali miastu pieniądze i zwalczali go wszel- Rumuni. kimi sposobami, odwołał się do patriotyzmu wygna- Eliade dał nowej, nie-wiadomo-jakiej ojczyźnie nych stąd do Niemiec Sasów oraz szczodrości Unii klucz do kodów Jungowskich archetypów (ach, Jung, Europejskiej i w trzy lata odmienił miasto. Z nędz- wszak wyrastał w podobnej atmosferze!), tych sa- nego, zapuszczonego miasteczka średniej wielkości mych, które każą nam wskazywać niebo i górę jako (170 tys. mieszkańców) – narodziła się perełka gotyc- siedlisko dobra, a dół i ciemność jako symbol zła. kiej i barokowej architektury Siedmiogrodu. Nowy, Podnosić ręce w geście zwycięstwa i opuszczać je 2007, jakże szczęśliwy rok Rumunia przywitała w geście bezradności. Ionesco wyzwolił absurd jako w dwóch tanecznych susach: weszła do Unii Europej- doskonały sposób komunikacji w sztuce, która po skiej i zyskała Europejską Stolicę Kultury, bo właśnie Holokauście mogła wydawać się niedorzecznym luk- Sibiu doczekało się takiego honoru. susem. Kiedy Ionesco obchodził na francuskim po- Jest w tym mieście cerkiew św. Trójcy, która ma łudniu 30 urodziny, jego duchowy krewny, Witkacy, wysokie aspiracje: chce naśladować Hagię Sofię zdążył już zastrzelić się w szarym, położonym daleko w Istambule, w której byłam i która jest dziś ob- na wschodzie majątku przyjaciela na wieść o wkro- wieszona niezwykłymi dla jej historii emblematami czeniu Armii Czerwonej 17 września. Kiedy w 1964 – okrągłymi tarczami z arabskimi cytatami z Koranu. roku Ionesco obchodził w Paryżu 55 urodziny, Cioran Litościwie nie zrujnowano tego symbolu prawosławia upadł w czas (taki tytuł wszak nosi jego traktat) i za tylko dlatego, że przerobiono go na meczet. Sybińska prawdziwy obłęd uznał kompletny brak szaleństwa. Sofia z początku XX wieku jest równie kwadratowa, Człowieczeństwo zwał chorobą i we właściwy sobie, bo przecież chce naśladować. Jest przestronna i pięk- pesymistyczny i wnikliwy sposób uznał, że to choroba na, bo jest w niej dużo powietrza. Jest jednocześnie nieuleczalna, a życie to nieustanny stan niepewności w swej symetrii bezlitosna. Nie trzeba zdejmować tu i przeprowadzkowej prowizorki. Wszystkie choroby, butów, wpuszczają kobiety nie tylko na babiniec, ale z których się „uleczyliśmy”, nadal w sobie nosimy, nie też przez natarczywe wspomnienie o tamtym „chrze- opuszczają nas one nigdy. Uleczalne, czy też nie, są ścijańskim meczecie” nie można się tu pomodlić. po to, by ból nie rozpłynął się w jakieś niepochwytne Miasto o wielu twarzach, z gigantycznym rynkiem doznanie, więc duszą go, porządkują, regulują... Póki i fontanną pośrodku wyrastającą spod ziemi. Z parka- mamy się dobrze, póty nie istniejemy. Dokładnie: nie mi, skwerami, deptakami i żebrakami przeganiany- wiemy, że istniejemy. Paradoksalnym symbolem tej mi poza granice murów, gdzie już mniej przepychu, kondycji ludzkiej jest chory, który wzdycha do „nico- nierówne chodniki i głębsze dziury w drogach. Bę- ści zdrowia”. Człowiek w wizji Ciorana to istota mała, dzie was obserwować w każdym zaułku. Okna, oczy zazdrosna i zła – jeśli jest nieszczęśliwa, chce, aby miasta, osadzone na czerwonych dachach – wybite, i inni cierpieli wraz z nią; jeśli kona, chce, aby inni zakratowane, podejrzliwe, cieknące, puste, zmursza- konali razem z nią. To osobnik, który zerwał wspól- łe, bezwiedne, wydłubane, bezradne, obramowane, notę ze zwierzętami i pozostał wydziedziczony. Ra- zmęczone, podmalowane, sztuczne, zacienione, in-

 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Adam JAREMKO

Górne Sibiu, Oraşul de Sus, wypacykowane jak saska lala

Cerkiew św. Trójcy, która ma wysokie aspiracje: chce naśladować Hagię Sofię w Istambule Paweł KOZIOŁ Paweł Paweł KOZIOŁ Paweł

 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Oczy miasta osadzone na czerwonych dachach – wybite, zakratowane, podejrzliwe, cieknące, puste, zmurszałe, bezwiedne, wydłubane, bezradne, obramowane, zmęczone, podmalowane, sztuczne, zacienione, intrygująco skośne. Patrzą we wszystkie strony świata

 KWARTALNIK q 4(7) 2007 ‹Dolne Sibiu, Oraşul de Jos, z magazine alimentar i bazarem

›W ulicach rzędy przydomowych bram, domy tradycyjnie ustawione bokiem i odgrodzone przed światem Adam JAREMKO

trygująco skośne. Patrzą we wszystkie strony świata. w cylindryczne pierścienie, włażą sobie na kark, two- Patrzyły na Pawła – i on w nie popatrzył. Obserwu- rząc pomiędzy ścianami tunele. Tędy dostarczano broń ją nie bardzo zresztą urodziwe Rumunki; mówią, że i żywność do oblężonego przez Tatarów miasta. Rzeka wszystkie piękności trafiały przez wieki w turecki – niegodna tego miana – zapomniana i zarośnięta; cie- jasyr, a te, których janczarzy nie zabrali, schroniły się kawe, kto jej to zrobił? San jest prawdziwym królem w pobliskich Górach Fogaraskich. Górne Sibiu, Ora- w porównaniu z jej zubożeniem i z jej zcieczeniem (na şul de Sus, wypacykowane jak saska lala, z nami po- jej użytek powinno się natychmiast wymyślić taki hy- żerającymi na Piaa Mare pizzę – zamiast ciorba de drogeologiczny neologizm!). Gdzie są te fosy i sztucz- burta. Z rozciągniętym nad pasażami schodów sta- ne jeziora, które widać na planie z 1699 roku? Źródło? lowym mostem kłamców, który nigdy się nie zawa- – to tylko domowa piwniczka z beczkami, kielichami lił, a powinien, bo wiele dziewcząt deklarowało tam i porządną palinką rozlewaną do tandetnych, plastiko- dozgonną wierność. Nawet najsłynniejszy rumuński wych buli. Najlepszym napojem jest źródlana woda... szewc Ceauşescu zaryzykował tam przemówienie. jeśli jej kropelkę dodać do wina, jak mawia pewien Nici z mitu – most nadal stoi niewzruszony między anonimowy szwagier. Nie można go pić ani nad rze- dwoma Sibinami. ką, ani na schodach – wiadomo – oczy miasta... Dolne Sibiu, Oraşul de Jos, z magazine alimentar i bazarem, ze śpiącymi pięknościami i z czarnymi Gdy nie masz pięknego, mężczyznami w wielkich „sombrerach”, prowadzą- całujesz i zasmarkanego cymi za ręce grzecznych chłopców. Z barami, skąd Podczas tej podróży spieraliśmy się z Wojtkiem o na- zapach baraniego mięsa i czerwonego chili, które turę rumuńskiego, który faktycznie brzmi z włoska, rozprowadzasz po podniebieniu językiem, jakbyś lecz nie tak krzykliwie, i brak mu rozłożystych, roz- rozgryzał zmrożony miód. W ulicach rzędy przydo- kołysanych bioder mediolańskich piękności. Rumu- mowych bram, domy tradycyjnie ustawione bokiem ni kochają się w łacińskiej Francji, lecz to ojczyzna i odgrodzone przed światem. Ten bunkrowy system zbyt wielka i zbyt imponująca dla ubogiej krewnej zamieszkania, gdzie każdy ma własne podwórko i ka- z drugiego krańca Europy. Wybrali więc jej skromniej- wałek ciszy, chyba uratował Rumunom prywatne ży- szy wariant w postaci frankofońskiej części Belgii. cie przed komunizmem. Nie wolno zaglądać w okna. Od niej wzięli wzorzec dla swojej pierwszej konsty- To nie Niderlandy, gdzie mężatki odsłaniają okna tucji z 1866 roku, stamtąd przyszedł XIX-wieczny mit przed sąsiadami w dowodzie cnotliwości. Przysadzista o monarchicznej, sytej i posażnej „Belgii Wschodu”. wieża, która stoi na przypomnienie średniowiecznych Francja pozostała niedoścignionym marzeniem, choć umocnień fortyfikacyjnych. Bo Sibiu chroni się mu- Rumuni byli gotowi zostać jej wasalami i oddać się rami ze wszystkich stron. Mury wokół rozciągają się z własnej woli w cywilizacyjną niewolę, aby zbliżyć

 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Adam JAREMKO

się do zalet Francuzów i osiągnąć jasną przejrzystość, skich aniżeli pukania do zamkniętych wrót Francji. wyrazistość i błyskotliwość mentalności francuskiej, Ten drugi, niemiecki mit zaczął przeważać już po jak to sformułował w 1907 roku Dymitr Drăghice- śmierci Eminescu, co widać w profesorskich statysty- scu. Pół wieku wcześniej przyszły premier Rumunii, kach Uniwersytetu Bukaresztańskiego: w 1892 roku Ion Brătianu, wysłał do Napoleona III memoriał, na 42 uczonych tylko 8 było absolwentami uniwersy- w którym namawiał cesarza, aby armia państwa ru- tetów niemieckich; w 1914 ta proporcja kształtowała muńskiego była armią Francji, porty nad Morzem się odpowiednio 62 do 29. To jeszcze nie dominacja, Czarnym i na Dunaju były składnicami francuskiego ale widoczna zmiana gustu elit intelektualnych. Ru- handlu. Francja – przekonywał – będzie mieć wszyst- muni najpierw odwrócili się od Greków, którzy stali kie korzyści wynikłe z posiadania kolonii, nie pono- się symbolem kultury orientalnej już w połowie XIX sząc przy tym wydatków z tym związanych. Nawet wieku. Eminescu z prawdziwą pasją obwiniał Greków wśród argumentów o przystąpieniu przez Rumunię o wszystkie rumuńskie grzechy: korupcję, łajdac- do I wojny światowej był i taki, który wzywał do obro- two i tchórzostwo. Do tej listy przeciwnicy Wschodu ny cywilizacji francuskiej, niezależnie od własnych, dopisali dwulicowość, dezintegracyjną perfidię, nie- politycznych korzyści. Francji nie wolno było pozwo- nawistną dwuznaczność, brak godności, lizusostwo lić zginąć! Ta miłość trwała dłużej niż wiek i ukształto- i bizantyjską pychę. Prawosławny Grek był dla Ru- wała intelektualnie elity rumuńskie, które aż do 1948 munów bardziej niebezpieczny od Turków, gnuśnych roku obowiązkowo uczyły się przez osiem szkolnych wprawdzie i degenerujących narody, ale kulturowo lat francuskiego, zmieniały orientalne stroje na szyk dalekich. Ci ostatni obwiniani byli o strój uszyty paryski, a sam rumuński wyzbywał się naleciałości z rozmysłem, aby przeszkadzać człowiekowi, zmuszać słowiańskich czy orientalnych. Dziś 39% codziennego do bezczynności i lenistwa, przyzwyczaić do sennej słownictwa jest pochodzenia francuskiego, a drugim wegetacji i łatwych rozrywek, jak twierdził Drăghice- punktem odniesienia jest łacina. Bukareszt miał się scu, próbując zarysować psychologię swoich rodaków. stać Paryżem Wschodu i nawet można by w to uwie- Gdyby nasi przodkowie zechcieli nawet zerwać z ich rzyć, gdybyśmy po drodze nie mijali wsi i miasteczek, żywiołem obojętnym, gnuśnym i półsennym, gdyby gdzie drobne staruszki dosiadają osiołków, a ciemno- chcieli się ocknąć do pracy, ten strój przeszkodziłby licy pasterze przywdziewają owcze skóry. im i zniechęcił. Jest ponad ludzkie siły być aktywnym Poeta-romantyk Michał Eminescu należał do fran- i energicznym, gdy nosi się szerokie, długie, rozcinane kosceptyków i postrzegał swoją „drugą ojczyznę” rękawy, które przeszkadzają dłoniom i je paraliżują. zupełnie nieromantycznie: W paryskich lupanarach Lucian Boia, z którego książki pochodzą powyższe cynizmu i martwoty / Orgie rozpustne i sprośne koko- cytaty, stosunkowo niedawno przypomniał Rumu- ty. Był skłonny raczej do krzewienia mitów germań- nom ich mity i wyobrażenia kulturowe i natychmiast

 KWARTALNIK q 4(7) 2007 okrzyknięty został obrazoburcą i fałszerzem historii, blokowisk w miejscu starej zabudowy. Widoczna dziś ale jego Rumuni przeczą tym opiniom i dowodzą, że centralna perspektywa reprezentacyjnej arterii mia- Rumunia zdobywa dystans do własnej historii, leczy sta, którą zamyka kolosalny i nigdy niedokończony swoje rany i nie potrzebuje już żadnej starszej siostry, pałac Ceauşescu, to ucieleśniony sen wariata, który aby dobrze czuć się w Europie. Boia wprawdzie nie dopełnia tak samo niedokończona budowla Akade- pozostawia złudzeń, kiedy twierdzi, że opór Rumu- mii Nauk, nieobjęta w końcu w posiadanie przez nów wobec Turków nie miał żadnego znaczenia dla żonę dyktatora. Niemców i Żydów wymieniono na losów Zachodu, ale też nie chce historii tłumaczyć ani twardą walutę, co w widoczny sposób uzupełniło rumuńskim lenistwem, ani mitem przeciwstawnym niedostatki dochodu narodowego, a rumuńska par- – bohaterskiej i wojowniczej duszy potomków Daków. tia komunistyczna dochowała się dwu i półmiliono- Zwyczajnie, Rumuni należą do tego rejonu Europy, wej rzeszy wyznawców. Rumuńskie miasta dorobiły który w całości pozostał w tyle, mówi bez ogródek. się „klasy średniej”. Stali się nią arabscy studenci Rumuni nie trafili do „dobrej” części Europy; ani to z lat 70. i 80., mający dostęp do dóbr będących sym- ich zasługa, ani wina, że w czasy nowożytne weszli bolem wytęsknionego Zachodu: waluta, handelek z obciążeniem. Do najważniejszych zdań Boi, których i prostytucja. Psy, których trzymania w domach za- powinniśmy wysłuchać z uwagą i my, należą te o mi- bronił dyktator, wyległy sforami na ulice i walczyły tach narodowych funkcjonujących jako alibi i perma- o śmietnikowe jedzenie z bezdomnymi dziećmi. Cy- nentne usprawiedliwienie porażek. Twierdzenie, że gański przysmak i lekarstwo na wszelkie dolegliwo- historia ciągnie cię w dół, jest co najmniej nietaktem. ści, psi smalec, wreszcie stał się ogólnodostępnym Historia nie miewa kierunków ani nie jest po marksi- specyfikiem. stowsku zdeterminowana, nie wyznacza też żadnych Rumuni nie bardziej niż inne narody ześwinili ról narodom, dlatego niedorzecznością jest obliczanie się współpracą z reżimem, ale tylko oni wymierzy- długów ciemięzcom, jak próbował to robić w latach li tak wysoki rachunek przywódczemu małżeństwu 80. Ceauşescu. Złoto zagarnięte Dakom przez Rzy- Ceauşescu po procesie w Târgovişte. Po drodze była mian nie zapełniłoby pustych lodówek Rumunów. jednak jeszcze masakra górników i strzały do stu- dentów w Sibiu. Cmentarz w bukaresztańskiej dziel- Ochrzczeni na zakwasie z kapusty nicy Ghencea i skromny grób z przybitymi dłońmi Lumina vine de la Răsărit! Światło idzie ze Wscho- Chrystusa i czerwoną gwiazdą: Ceauşescu Nicolae, du! Obwieścił w 1945 roku Michał Sadoveanu w pro- 1918–1989. Jego żona, Elena, której jeszcze bardziej pagandowej broszurze skierowanej, nie wiedzieć skromna mogiła znajduje się nieopodal, przed od- czemu, do nowego społeczeństwa. Komunizm, przy- prowadzeniem pod egzekucyjny mur powiedziała do niesiony jak zaraza przez Sowietów, zasiał nowy żołnierza: Ty mi tego nie zrobisz, dziecko? Dziś przez wzorzec mityczny w rumuńskiej wyobraźni. „Belgij- bezdomnych, zamieszkujących ten cmentarz, wódz ską” konstytucję zastąpiła w 1965 roku nowa, napi- nazywany jest Patronem, a jego żona chemiczną kur- sana na wzór radziecki. Wprawdzie w Rumunii nowy wą. ustrój uzyskał swój pozornie oryginalny kształt, Rumuni powrócili teraz do mitu francuskiego, z otwarciem na Zachód i nową wersją własnej, prze- choć sama Francja jest tak samo niewdzięczna jak kłamanej historii, lecz wszystkie jego destrukcyjne dawniej. Bukareszt przypomina dziś raczej „mały elementy wprowadzono w życie: ateizacja, jedno- Istambuł” aniżeli jakiś tam Paryż. Jest w tym współ- partyjność, całkowita kolektywizacja wsi, industria- czesnym wizerunku także miejsce dla McDonalda lizacja, nasilona urbanizacja – żelazo, stal, cement i anglosaskiej terminologii, która – razem z hambur- i przodująca rola klasy robotniczej. Dwóch na trzech gerami w jadłospisach – przemocą wdziera się do absolwentów szkół wyższych to inżynierowie, pod- języka. Amerykańsko-brytyjskiej dominacji prze- czas gdy we Francji jedynie 7 na 100. Jeśli wpatrzy- szkadza tylko spiskowe przekonanie, że Rumunia zo- my się w środek Europy, to pozornie wszystkie kraje stała w Jałcie sprzedana przez Churchilla Stalinowi, naszego regionu liżą rany po komunizmie i borykają a dalszym ciągiem tego układu były ustalenia mal- się z resztkami tamtej gnuśnej mentalności. Jednak tańskie w 1989 roku pomiędzy Bushem i Gorba- w 1989 roku, kiedy my siadaliśmy do okrągłego stołu, czowem. W myśl tej konspiracyjnej teorii Jałta we- Rumuni tkwili po uszy w stalinizmie, a najbliższymi pchnęła Rumunię w ramiona komunizmu – Malta ich sojusznikami były Korea Północna i Chiny. przywróciła ją Europie. Jałta – Malta, nawet po pol- Wzorem Chin ruszyła w 1971 roku „rewolucja kul- sku się rymuje. Oba te spotkania, których autorami turalna”, intelektualiści stanęli na baczność w imię są inni, zewnętrzni polityczni reżyserzy, odbierają dyscypliny i nowego morale, a XIX-wieczny Buka- Rumunii podmiotowość i pewność siebie. Skoro reszt uległ pod naporem dynamitu, koparek i mło- obcy decydują o jej XX-wiecznych losach, to trwa tów pneumatycznych. Trzęsienie ziemi w 1977 roku wojna z narodem rumuńskim, który do dziś dźwiga jedynie udoskonaliło tę wizję – postawienia ciasnych krzyż historii nałożony na jej wątłe ramiona. Te spi-

10 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY skowe teorie dziejów są ciągle obecne w rumuńskiej przez Drăgana). Podczas tej podróży nie dotarłyśmy świadomości, lecz nie zdołały odciągnąć tego wiel- tam z Moniką. kiego, pustego kraju od Europy. Unia Europejska Dakowie czcili boga-wilka Zamolksesa, płakali nad przystąpiła w końcu do Rumunii. człowiekiem, który rodził się na trudy życia, i rado- Wspomniany Boia mówi też o innym aspekcie ru- wali, gdy przenosił się do wieczności. Budowali w ka- muńskiej mitomanii: ambicji imperialnej. Życzył mieniu, znali metalurgię, posługiwali się łaciną, choć sobie tego Cioran, który chciał w 1936 roku dla Ru- wynajdowali dość oryginalne środki korespondencji. munii losu Francji i ludności równie licznej jak Decebal pisał do cesarza Trajana listy na kapeluszach w Chinach. Brązowa kreska na mojej mapie mówi to ogromnych grzybów. Rządzili w swoich bukowych gó- samo – Rumunia od Dniestru po Cisę! Jest rok 1940 rach ze stolicy w Sarmisegetuzie, która dziś jest tylko i Hitler nęci Rumunię powstrzymaniem fali bolszewi- kupką kamieni rozrzuconych na wysokości 1200 m zmu i naporu słowiańszczyzny. Rumunia znowu nie w górach Sebeş na południu Siedmiogrodu. Wielki De- ma trzech środkowych palców i odgrzewa starą ideę: cebal wojował z Rzymianami z podwójnym skutkiem. chcemy Siedmiogrodu! To nic nowego, w końcu na Najpierw przymusił w 89 roku cesarza Wespazjana do konferencji kolonialnej w Berlinie roku 1885 admira- płacenia corocznego trybutu i dostarczania rzemieśl- tor pierwszeństwa Rumunii na Wschodzie i populary- ników, potem chciał najechać na Rzym. Ostatecznie zator idei średniowiecznego cesarstwa rumuńskiego utracił swój gród i został upokorzony przez cesarza rozciągniętego od morza do morza, od Dunaju aż po Trajana warunkami pokoju, na mocy których musiał Bug, Romulus Scriban, zażądał dla Rumunii kolonii. zniszczyć swe twierdze, oddać część ziem i wszyst- Historia zapomniała, czy ją otrzymał. kich jeńców. Popełnił w 106 roku samobójstwo, a Da- cja została rzymską prowincją. 50 tys. rodaków króla Lepiej sparzyć się smaczną Decebala Rzymianie pognali do siebie, a przy okazji niż niesmaczną zupą zabrali setki ton cennych kruszców – złota i srebra. Iosif Constantin Drăgan jest jednym z bogatszych Mimo to w wielu rumuńskich miastach zobaczymy rumuńskich uchodźców. Jego majątek tygodnik dziś postumenty wilczycy kapitolińskiej karmiącej „Wprost” w 2005 roku oszacował na 850 mln amery- dwóch małych chłopców. Duża część Daków uciekła kańskich dolarów, co dało mu 46 miejsce w rankingu w góry i z ludności osiadłej cofnęła się do ery wędrow- krezusów Europy Środkowo-Wschodniej. Z kraju wy- nych pasterzy, dzięki czemu nasi karpaccy górale no- pędził go zapewne swąd II wojny światowej i koniec szą dziś haftowane białe koszule i wygodne skórkowe końców uciekł w 1938 roku, wykorzystując stypen- kierpce. Żętyca, baca, koszar, bryndza, koliba – mają dium naukowe we Włoszech. Był świeżo upieczonym w końcu swoje dawno zapomniane, łacińskie odpo- prawnikiem, lecz porzucił dość wcześnie nawyki wiedniki. kauzyperdy i tuż po wojnie założył firmę handlującą W rumuńskim rodowodzie obaj wielcy wojowie – płynnym gazem, co chyba dziś – w epoce powszech- dacki Decebal i rzymski Trajan – uważani są za ojców- nej dywersyfikacji źródeł energii – należy uznać za -założycieli i to podwójne pochodzenie symbolizuje przejaw wizjonerskiego geniuszu. ButanGas jest pewna scena z obrazu Costina Petrescu umieszczona dzisiaj dystrybutorem LPG w dziesięciu krajach, w Ateneum (sic!) Rumuńskim w latach 30. XX wieku: w tym w Polsce. Ma siedzibę we Wrocławiu. Sam sielanka między dacką kobietą a rzymskim legioni- prof. Drăgan ma stację telewizyjną, radio, gazetę stą, których potomkowie będą dziedziczyli podwójne i trzecią część rynku gazowego w Rumunii. Ufundo- geny, lecz prawowite pochodzenie otrzymają tylko po wał po obaleniu dyktatury Europejski Uniwersytet ojcu. To nie sentymentalno-niewinni Laura i Filon w macierzystym miasteczku Lugoj i fundację swoje- pod jaworem, lecz o wiek późniejsi symboliczni rodzi- go imienia i, jak na ekscentryka przystało, w wieku ce nigdy nieurzeczywistnionego imperium rumuń- 78 lat poślubił 22-letnią Danielę Veronicę Guşe. Dziś skiego. Nietrudno zatem zrozumieć tęsknotę wło- można czasem ich widzieć, jak jadają obiady w bu- skiego biznesmena za dackim dziedzictwem: kopia karesztańskich restauracjach. Ciekawe, czy są szczę- kolumny Trajana stoi od dawna w rumuńskiej stolicy, śliwi? Co najważniejsze, Drăgan doczekał na starość tymczasem Decebal został zdegradowany i pominię- czasów, w których może realizować swoje patriotycz- ty nawet na malunku Petrescu. Królestwo Rumunii, ne wizje. Wspiera moralnie i finansowo ruch na rzecz które Drăgan pamięta z młodości, wolało dziedzictwo rehabilitacji marszałka Iona Antonescu, tego same- cesarskie aniżeli tradycję pasterzy owiec. go, który sprzymierzył się z III Rzeszą przeciw So- Jeśli Iosif Drăgan dożyje setki (a ja półsetki) – to wietom. Nad Dunajem zaś stoi wyryta w skale 40-me- wybierzemy się wszyscy razem tam jeszcze raz i, ko- trowa postać legendarnego wodza Daków Decebala, niec końców, podaruję mu swoją mapę z rysunkami którą budowano 10 lat i kosztowała fundatora kilka trzech wersji historii. Drăgan rex – Korniejenko fecit. milionów dolarów. Pod rzeźbą widnieje napis: Dece- Z najlepszymi życzeniami urodzinowymi. Andrzej bal rex – Drăgan fecit (Król Decebal – ufundowany chyba się dołączy?

11 KWARTALNIK q 4(7) 2007 EUROPA ŚRODKOWO-WSCHODNIA I POŁUDNIOWA

Skojarzenia Andrzej SKIBNIEWSKI

Wyjazd do Rumunii. Najpierw ponury świt, mglisty poranek, później już słoneczny jesienny dzień, wresz- cie wieczór i noc. Jazda w nocy; dużo czasu na myślenie, przypomi- nanie, odtwarzanie zdarzeń, sytuacji. To pochłania- nie przestrzeni z jednoczesnym przywoływaniem impresji minionego czasu jest przerywane krótkimi lekcjami pokory w trakcie ustępowania wielkim cię- żarówkom, które z godnym podziwu uporem stara- ją się – na wąskich, krętych górskich drogach – ze- pchnąć wszystko, co jedzie (oprócz nich). Nie, nie do rowu, tylko w jakąś niewyglądającą przyjaźnie, ciem- ną stromiznę. * Jakie skojarzenia wywołuje u mnie hasło „Rumu- nia”? Różne. Jedne charakterystyczne dla pokolenia, wręcz banalne. Inne – bardziej indywidualne, może trochę nietypowe. * Tak się złożyło, że kilku krewnych 17 września 1939 roku miało bardzo blisko do granicy rumuń- skiej. Zachowali się przytomnie – często słuchałem tych opowiadań. Zostawiwszy dosłownie wszystko (każdy tylko z jednym, jak to się wówczas nazywało sakwojażem), jeszcze w tym samym dniu znaleźli się po stronie rumuńskiej. Tam przetrwali wojnę i tam zostali. Mieszkali w miastach, takich jak: Bukareszt, Cluj-Napoca, Constanca, Craiova. Żyli skromnie.

Z czasem było nieco lepiej; przydawała się znajomość Adam JAREMKO języków. Pracowali w wydawnictwach, potem – z po- czątku w nielicznych – biurach podróży. Rumunię pożegnali późno, w drugiej połowie lat siedemdzie- nawet nieopodal, byłem jednak wyłącznie – z nik- siątych. Wyjeżdżali pojedynczo, część do Niemiec nącą z dnia na dzień ciekawością – oglądany, także (zwanych wówczas zachodnimi), pozostali wrócili do przez chichoczące dziewczynki, co mnie szczególnie Polski. nie zachwycało. * Mieszkaliśmy w dużej, kilkurodzinnej, dwupiętro- Secesja. Dlaczego o tym? Bo to niezwykle mocne wej willi z początku wieku. Na przedmieściu o takim skojarzenie. W latach sześćdziesiątych, mając nie- właśnie willowo-parkowym charakterze. Oczywiście wiele ponad dziesięć lat, po raz pierwszy wyjechałem wszystko tu było państwowe i jak na ten rodzaj wła- – pod troskliwą opieką – za granicę, by odwiedzić ro- sności przystało – odpowiednio zaniedbane. dzinę. Właśnie do Rumunii. Przed wyjazdem wielka Gorące lato i koszmarna nuda. Spędzałem czas ekscytacja, nieprzespane noce. Podróż koleją, bardzo na dziesiątkach balkonów, balkoników; plątałem się długa, z wieloma przesiadkami: Kraków, Budapeszt, po niezliczonych schodach, werandach, labiryntach Bukareszt, Craiova. Okazało się, że najprzyjemniej- korytarzy, korytarzyków; przesiadywałem na zruj- sze były owe, pełne rozbudzonych wyobrażeń bez- nowanym tarasie; zaglądałem do dziwacznych przy- senne noce przed wyjazdem. Potem było już coraz budówek; próbowałem odwiedzać duszne strychy. gorzej. Kilka tygodni niemiłosiernej nudy. Lubiłem Sytuację ratował nieco ogród, a właściwie to, co kie- dużo czytać, a tam po polsku były tylko słowniki i ra- dyś nim było. Bardzo duży, w niewielkiej części wy- moty dla dorosłych. Rówieśnicy? Owszem. Mieszkali korzystany na grządki z warzywami, za którymi był

12 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY już zupełnie dziki i zarośnięty. Nawet mi się podobał. nymi rezydencjami sprzed pierwszej wojny. Natu- Wśród drzew i krzaków odkrywałem dawne alejki, ralnie takie dzielnice i pojedyncze wille można bez kilka rozlatujących się altan, kręgi sadzawek z wysta- trudu spotkać w Polsce. Nie interesują one jednak jącymi zardzewiałymi rurami, przypominającymi, iż żadnego dziesięciolatka. Chłopców w tym wieku były tam małe fontanny. Dalej kamienne ławki, reszt- otoczenie atakuje taką ilością bodźców, że często ki jakichś (gipsowych?) figur na sporych postumen- mają oni trudności z koncentracją (a w rezultacie tach, kratownice z dawnych pergoli (te z nich, które z zapamiętywaniem). Rzeczywistość rozprasza uwa- jeszcze trzymały się na swych podporach, służyły jako gę, niezwykle intensywnie zaprzątając całą świa- suszarnie roślin), coś, co zapewne kiedyś było dużą domość. Ale mnie podczas tego nieszczęsnego lata oranżerią, a skończyło jako graciarnia – wszystko to nic nie rozpraszało. Ze znudzeniem dotykałem ko- wśród niezwykle bujnej, zwycięskiej zieleni. Wille lorowych szybek w drzwiach, ozdobnych klamek, w okolicy były również dość zniszczone, z podobnie mosiężnych lamp. Dziesiątki razy przesuwałem zapuszczonymi rozległymi ogrodami. Każda posesja wzrokiem po meblach, podniszczonych parawanach, za ozdobnym ogrodzeniem z kutego żelaza, rzadziej ozdobnych poręczach schodów, balkonów; po piecach otoczona murem z poobtłukiwanym prawie w całości z różnokolorowych kafli, okiennicach, zasłonach tynkiem. z żorżety w charakterystyczne wzory. Były to jednak Wówczas nie zdawałem sobie zupełnie sprawy, spojrzenia bierne, prawie bezmyślne. Myślałem, ile że jest to piękna dzielnica ze wspaniałymi secesyj- zostało do powrotu. Wróciłem, zapomniałem.

13 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Dopadło mnie to później, około dwadzieścia lat po mane w dłoniach przez hoże dziewoje, oczywiście tych nieco dziwacznych wakacjach. Nagle pamięć od- ubrane w stroje ludowe; następnie wiejskie cha- żyła z niezwykłą, wręcz fotograficzną dokładnością. łupy w strojach ludowych – nie, nie; chałupy nie Mogę teraz w każdej chwili bezbłędnie narysować były w strojach ludowych, to gospodarze stali obok – dość skomplikowany – plan tej willi i ogrodu; pa- w tych strojach. Gdzieś chyba jeszcze mam te znacz- miętam prawie każdy szczegół. ki, mimo że moje zainteresowanie folklorem – nie A przede wszystkim, przy każdorazowym zetknięciu tylko rumuńskim – jest dość umiarkowane. się z secesją, błyskawiczne skojarzenie – z Rumunią. * * Mniej więcej na przełomie lat sześćdziesiątych Krótki dokument filmowy sprzed 18 lat. i siedemdziesiątych telewizja polska transmitowała Rumunia, rok 1989. Późna jesień, może już począ- z Braszowa – największego w Rumunii górskiego tek zimy. W jakiejś miejscowości pod budynek przy- kompleksu wypoczynkowo-turystycznego – trwa- pominający opustoszałą szkołę (jest czas gwałtownej jący kilka dni międzynarodowy festiwal piosen- rewolucji) podjeżdża kilka pojazdów, także wojskowy ki. Odbywał się on co roku, w marcu lub kwietniu, transporter, z którego wolno i niezgrabnie wydostaje i było to z dużym rozmachem realizowane przedsię- się dwoje starszych ludzi: kobieta i mężczyzna. Żoł- wzięcie na niezłym poziomie artystycznym i orga- nierze wprowadzają ich do budynku, do pomieszcze- nizacyjnym. Oprócz części konkursowej codziennie nia wyglądającego na szkolną klasę. Przesuwanie sto- – a raczej co noc – prezentowali tu swoje recitale ar- lików, krzeseł. Mężczyzna i kobieta zostają posadzeni tyści o światowej renomie. Całość zawsze prowadził obok siebie; naprzeciw po drugiej stronie stolików znany aktor i showman Peter Ustinov. Przypuszczam, siada grupa mężczyzn, chyba większość w mundu- że w zamiarze organizatorów miało to być docelowo rach. Budynek jest zapewne nieogrzewany; nikt nie takie rumuńskie San Remo. zdejmuje wierzchniego okrycia. Transmisje te oglądałem z dużą przyjemnością. Po Para ta będzie jeszcze żyła kilkanaście minut. To, kilku latach ustały. Czy festiwal także się skończył? co widzimy, to sąd doraźny nad Nicolae i Eleną Ce- Jeśli tak, to szkoda. auşescu. Osądzający mężczyźni krótko przemawiają, * kobieta próbuje im przerywać, coś mówi; mąż po- Również na początku lat siedemdziesiątych bardzo wstrzymuje ją, lekceważąco ruszając dłonią w kierun- popularne – ze względu na niskie koszty i ciepły kli- ku sędziów. Koniec rozprawy. Prezydent wraz z żoną mat – były wakacyjne wyjazdy nad Morze Czarne wła- jest wyprowadzany. Na egzekucję. Później jeszcze kil- śnie do Rumunii (i do Bułgarii). ka drastycznych ujęć. Na koniec widok leżących na Bez trudu znajduję w pamięci nazwy nadmorskich betonie ciał. miejscowości: Mamaia, Constanca, Eforie Nord, Efo- Ten dokument, nakręcony przez niewprawnego ka- rie Sud, Mangalia. To już bywały zupełnie dorosłe wa- merzystę, błyskawicznie obiegł cały świat. kacje, żadnej nudy sobie nie przypominam... Ciekawe, czy w tej klasie – przez chwilę sali sądo- Przemyśl miał wówczas bezpośrednie (!) połą- wej – odbywały się wcześniej lekcje historii? czenie kolejowe zarówno z Rumunią (Bukareszt), To też moje skojarzenie dotyczące Rumunii. Chyba jak i z Bułgarią (Warna), a jeszcze do niedawna niemożliwe do zapomnienia. z Odessą. Kilka miesięcy temu (to już nie jest związane * z Morzem Czarnym, ale trochę z Rumunią) zlikwido- Historia, kultura, losy rumuńskiej inteligencji od wano pociąg relacji Przemyśl – Czerniowce. początku okresu międzywojennego do końca wojny. Jeżeli ktoś nie lubi podróży samochodem, a wy- Nr 10/2000 „Krasnogrudy”. Naprawdę warto przeczy- biera się nieco dalej na wschód lub na południe, to tać. A szczególnie fragmenty Dziennika 1935–1944 niech się pośpieszy. Kursuje jeszcze pociąg do Kijowa Mihaila Sebastiana. i – wprawdzie tylko w środy – autobus do Kiszyniowa. * To takie miasto, stolica graniczącego z Rumunią pań- Zbierałem kiedyś z dużym przejęciem zagra- stwa o nazwie Mołdawia (Mołdowa). Autobus przypo- niczne znaczki pocztowe. Odklejałem je na mokro mina wyglądem te, które można zobaczyć na wcze- od kopert, suszyłem, a potem w klaserze starannie snych filmach Felliniego. układałem seriami. Ówczesne rumuńskie znacz- * ki mi się nie podobały. Totalnie monotematyczne. Koniec rozmyślań, przypomnień, skojarzeń. Wjeż- Wyłącznie folklor. Tasiemcowe serie strojów ludo- dżamy do Cluj-Napoca, jest już po północy. Nawet wych z różnych regionów, ludowa architektura, wy- wielkie ciężarówki gdzieś się pogubiły. roby rzemieślnicze. Co jakiś czas zmieniano format i oprawę graficzną serii. I znów stroje ludowe, tym razem prezentowane na parach tanecznych; i nadal wyroby rękodzieła ludowego – dla odmiany trzy- Sibiu, 30 września – 4 października 2007

14 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY EUROPA ŚRODKOWO-WSCHODNIA I POŁUDNIOWA

Oswoić nieuniknione Olga SOLARZ

Chyba niczego złego w życiu nie zrobiłem, malowa- łem, kochałem, no i troszkę piłem – te słowa widnieją na nagrobku ludowego artysty Iona Patrasa – twórcy słynnego już w całej Europie niecodziennego Weso- łego Cmentarza we wsi Săpâna w Rumunii. Klu- czem do turystycznego sukcesu tej nekropolii stał się jej żartobliwy nastrój, tak bardzo różny od smutnego i szarego klimatu naszych cmentarzy, na których codziennością są epitafia w stylu: Przechodniu! Przed tym głazem, gdy wstrzymasz Twe kroki, wiedz, że tu ukrywają te grobowe cie- nie najgodniejszej z Małżonek oraz Matek zwłoki, którym racz ofia- rować pobożne westchnienie. O samym cmentarzu, jego wyglądzie, historii i bizne- sie turystycznym, który roz- kręcił się dookoła niego, moż- na sporo wyczytać w przewodnikach turystycznych. Dowiadujemy się z nich, że po obu stronach prowa- dzącej do cerkwi alejki stoją setki kolorowych, drew- nianych krzyży o wysokości ok. 130 centymetrów, a na każdym z nich widnieje nie tylko wyrzeźbiony wizerunek mieszkańca, ale też jego profesja lub sce- na z życia. Ktoś siedzi przy butelce alkoholu, jedzie na rowerze lub traktorze, pasterz pasie owce, kobieta pracuje przy warsztacie tkackim, nauczycielka stoi wśród uczniów, a spawacz spawa. Zadziwia lekkość upamiętniania okoliczności śmierci: dziewczynka pod kołami samochodu, topielec, człowiek rozjechany przez pociąg czy leżący bez głowy po egzekucji. Epi- tafia często są równie humorystyczne jak wizerunki: Tu ja spoczywam, Ion Stan się nazywam. Byłem po- licjantem tu i w Braşov. Byłem dobrym policjantem. Teraz was pozdrawiam i salutuję, bo już więcej się nie zobaczymy. Świat opuściłem w 68 roku życia lub Tu leży moja teściowa. Gdyby żyła rok dłużej, leżał- bym tutaj ja. Jednak obok wielu plastycznych, czasem tchną- cych melancholią opisów Wesołego Cmentarza nie znalazłam żadnej publikacji próbującej wytłumaczyć, jak to się stało, że śmierć, która w naszej kulturze ra- czej napawa lękiem, została potraktowana z takim dystansem czy wręcz z niefrasobliwością. I choć może się to wydawać niewiarygodne, to połączenie śmierci i śmiechu ma w wielu kulturach swoją wiekową tra- dycję. Dlatego proponuję przyjrzeć się temu zjawisku nieco bliżej.

15 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Nie ma śmierci bez śmiechu, nie ma ślubu bez płaczu; Nie ma pogrzebu bez radości ani wesela bez przynajmniej jednej łzy

16 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Adam JAREMKO

17 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Śmierć świata (noc jest dniem, a dzień nocą, słońce księży- Śmierć jako fakt biologiczny jest niezaprzeczalna. cem i odwrotnie, słońce wstaje na zachodzie, zacho- Brzmi to dość banalnie, ale właśnie ta oczywistość jest dzi zaś na wschodzie itd.), ale również zachowań. To, punktem wyjścia do wszelkich rozważań na jej temat. co nas smuci, bawi nieboszczyka; to, co go bawi, nas Dlaczego? Bo każda kultura w mniej lub w bardziej smuci. Dlatego śmiech w „tamtym” świecie jest ni- rozbudowany sposób poprzez rytuały pogrzebowe, czym innym jak właśnie płaczem. wyobrażenia i wierzenia dotyczące losu umarłych po Włoski badacz Alfonso M. di Nola w antropologicz- ziemskim życiu próbowała radzić sobie z tym faktem. nym studium śmierci Tryumf śmierci jako przykład Dlatego śmierć jako zjawisko biologiczne stała się rytualnej inwersji podaje przekaz Herodota o zwycza- zjawiskiem kulturowym, zmierzającym do oswojenia jach Traków: Trauzowie, którzy w pozostałych przy- nieuniknionego. padkach zachowują się podobnie jak pozostali miesz- W większości wierzeń śmierć jest interpretowana kańcy Tracji, w chwili narodzin lub śmierci członka jako pierwotny rozpad harmonii i doskonałości. Czło- swej społeczności postępują następująco: kiedy rodzi wiek na początku stworzony był do życia wiecznego, się dziecko, jego krewni zasiadają dookoła noworod- bez chorób, bólu i zła. Dopiero wkroczenie szatana, ka i podnoszą lament nad wszystkimi nieszczęściami, który wprowadził do świata siły destrukcji i chaosu, które od tej chwili aż do śmierci będzie musiał zno- spowodowało zmianę tej pierwotnej sytuacji. Ten sić, wymieniając wszystkie ludzkie biedy. Natomiast, chaos dotyka głównie żałobników, czyli tych, którzy kiedy ktoś umiera, jego pochówkowi towarzyszą pozostali. Wielu psychiatrów wskazuje na fakt, że żarty i radość, gdyż – nareszcie wolny od ziemskich osoby w żałobie są w stanie wewnętrznej dezintegra- zmartwień – będzie się mógł cieszyć prawdziwym cji, w której nic już nie jest takie, jak było. szczęściem. Właśnie czas żałoby jest naturalnym odzwierciedle- Franz Joseph Dölger jest reprezentantem odmien- niem rozpadu starego świata, symbolicznym odwró- nej pozycji, która zakłada, że śmiech towarzyszący ceniem normalnego zachowania. Do takich odwróceń śmierci nie jest reakcją spontaniczną, lecz rytuałem zaliczyć można nie tylko przygnębiający smutek, ale magicznym, mającym określony cel. Ten cel przybli- właśnie też śmiech, hiperseksualność czy agresyw- żyć mogą badania serbskiego uczonego Veselina Čaj- ne zabawy. Według badaczy ujęcie takich zachowań kanovića, który analizując serbskie pieśni, doszedł w formę rytuału daje możliwość bezpiecznego wypa- do wniosku, iż śmiech w chwili śmierci pomaga nie- lania się emocji towarzyszących śmierci. W różnych boszczykowi w odrodzeniu oraz ma właściwości apo- kulturach ta ekspresja emocji została wyrażona w od- tropeiczne. Jako dowód przedstawił serbski zwyczaj mienny sposób. Tak czy inaczej, gdy ból i rozpacz ga- polegający na tym, że rodzice muszą się śmiać, gdy śnie, dopiero wtedy z chaosu na nowo wyłania się po- umiera pierworodny syn, po to, by uchronić przed rządek, w którym można powrócić do codzienności. śmiercią pozostałe dzieci. Właśnie na ochronne funkcje śmiechu wskazu- Śmiech je kolejna teoria, w której akcentowane są elemen- Śmiech jako sposób radzenia sobie ze śmiercią w ba- ty symbolicznej teatralności. Rytualnie imitowana daniach naukowych doczekał się różnych interpre- śmierć, zachowania błazeńskie i obsceniczne, ko- tacji. Jedną z nich jest teoria zakładająca, że śmiech miczne przebrania czy nielogiczne słowa miałyby stanowi wyraz histerii, która każe żałobnikom reago- spełniać funkcję katartyczną. Teatralna intensyw- wać w taki sposób na trudną do przyjęcia sytuację ność takich zachowań przezwycięża destrukcyjny rozstania ze zmarłym. Tradycję śmiechu jako prze- potencjał śmierci. Na elementy ludyczne i teatralne jawu niekontrolowanej reakcji na stratę w pewnym w starożytnych ceremoniach pogrzebowych wskazuje stopniu odzwierciedlają przysłowia europejskie, wspomniany wcześniej Alfonso M. di Nola: [...] podczas w których podkreślony jest kontrast pomiędzy śmie- rzymskiej „pompa funebris” występowali tancerze chem żałobników a płaczem panny młodej: Pannę i mimowie. Dionizjusz z Halikarnasu opisuje ceremo- młodą się opłakuje, a zmarłego wyśmiewa; Niebosz- nię pogrzebową, podczas której w pochodzie odprowa- czyk nie opuści domu bez śmiechu, a panna młoda dzającym zmarłego obecni byli tancerze przebrani za bez szlochu; Nie ma śmierci bez śmiechu, nie ma ślubu satyrów i sylenów, zgodnie ze zwyczajem właściwym bez płaczu; Nie ma pogrzebu bez radości ani wesela dla pochówków ważnych osobistości. Także podczas bez przynajmniej jednej łzy. ceremonii pogrzebowej Cezara obecni byli „tibicines” Jednak te same przysłowia dla innych są dowodem i „scenici artifices”. Często jeden z mimów przedsta- nie tyle na histerię żałobników, ile na odzwierciedle- wiał zmarłego, naśladując jego gesty i słowa. nie przekonania społeczeństw pierwotnych o inwersji Z dość oryginalnym zwyczajem rytualnej „śmiesz- panującej w świecie zmarłych. Ta inwersja dotyczyć ki”, występującej w czasie pogrzebów, spotykamy się miałaby nie tylko wizualnych wyobrażeń „tamtego” we włoskich regionach Sardynii i Abruzji. Jeszcze

18 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY w 1962 roku we wsi Penne zanotowano żałobny „la- jest wesoło. Czasem do zabawy włącza się nieboszczy- ment” siedemdziesięciolatki, która podczas czuwania ka – ciągnie się go za włosy, nos lub szczypie i mówi, przy zwłokach komicznie imitowała rozpacz owdo- żeby zgadł, kto mu to zrobił. wiałej żony: O ja nieszczęśliwa! O mój mężu! Każ- Zataczamy koło i wracamy do Rumunii, bo właśnie dego wieczora kładłeś się ze mną. Kładłeś na moich tam zachowały się szczegółowe opisy niezwykle ory- piersiach ręce, głaskałeś je… Co noc zabawialiśmy się ginalnych zabaw przy nieboszczyku. W archiwum razem, och każdej nocy… kto teraz będzie bawił się folkloru w Bukareszcie przechowywany jest opis ry- moimi piersiami… piersiami mój mężu? tuałów pogrzebowych z 1950 roku. Otóż w czasie czu- wania przy zmarłym w domu nieboszczyka, wzdłuż Zabawa ścian, rozstawiano ławki na około 50 osób. Tej nocy Zabawa w czasie rytuału pogrzebowego, podobnie jak nikt nie wspominał o zmarłym, ale opowiadano so- sam śmiech, doczekała się wielu różnych wyjaśnień. bie dowcipy i ciekawe historie z życia. Atmosferę ra- Dla części badaczy zajmujących się antropologiczną dosnego święta podkreślały takie zabawy, jak Pchła, analizą śmierci zabawa uważana jest po prostu za Koza, Ryba czy Gra staruchów. W pierwszej dominu- sposób spędzenia długiego, nudnego czasu czuwa- jącym elementem było całowanie się kobiet z młody- nia przy nieboszczyku. Dla innych zabawa jest formą mi mężczyznami. Zabawa w Kozę polegała na udawa- przeciwstawienia się śmierci poprzez jej ignorowanie niu kozy. W tym celu jeden z młodzieńców owijał się lub formą neutralizacji poprzez wyzwolenie własnej w kilim i od czasu do czasu fallicznym gestem „pokazy- energii witalnej w celu ochrony żywych. wał” wymię, na co wszyscy wybuchali radosnym śmie- Bez względu na to, jakie w rzeczywistości były pier- chem. Podczas zabawy w Rybę jeden z obecnych prze- wotne funkcje zabawy, z takim rytualnym sposobem bierał się za sprzedawcę ryb i wieszał sobie na szyi długi spędzania czasu z nieboszczykiem spotkać się można sznurek z drewnianą rybą, która wymownie huśtała się pod różnymi szerokościami geograficznymi. Związek między jego nogami. Zabawa polegała na grze słów, między zabawą a śmiercią obecny jest w mitologii w trakcie której sprzedawca w odpowiedzi na zadawa- greckiej, gdzie zjawiają się motywy związane z prze- ne mu przez kobiety pytanie: „Czy ryba nie śmierdzi?” chytrzeniem śmierci poprzez zabawę lub niesienia zamieniał w wyrazie „pute” (oznaczającym „śmierdzi”) pomocy zmarłemu dzięki energii wyzwolonej w jej spółgłoskę „p” na „f” i mówił „non fute”, co oznaczało trakcie. W kulturach niepiśmiennych, na przykład „nie pieprzy się”. Kolejną zabawą była Gra staruchów, u Indian Canelos w Ekwadorze, gra się w kości na kiedy to para w łachmanach najpierw zaczynała się kłó- ciele nieboszczyka. Łamigłówki w czasie czuwania cić, później wszczynała bijatykę, by w końcu na środku przy zmarłym zadają sobie Papuasi z Nowej Gwinei. pokoju, ku radości obecnych, imitować akt seksualny. W Abruzji opowiada się zagadki, ciekawe historie i prowadzi wesołe rozmowy. W 1910 roku na Istrii za- Z tych przykładów wyłania się obraz nieprzypadko- notowano zwyczaj urządzania loterii, w czasie której wo wesołego charakteru cmentarza we wsi Săpâna. nieboszczyk miał się radować razem z żywymi z wylo- I bez względu na to, czy u podłoża jego powstania le- sowanych numerków. W niektórych regionach Fran- żała chęć pokazania „tamtego” świata na wspak, czy cji zmarłemu wkładano do trumny talię kart. też neutralizacja destrukcyjnego potencjału śmier- W karty grano również w Galicji. Ukraiński etno- ci, faktem jest, że jest to jeszcze jeden ze sposobów graf Wołodymyr Hnatiuk zanotował: Kiedy w Galicji oswajania tego, co czeka na każdego z nas. umrze człowiek, to schodzą się ludzie, rozmawiają ze sobą szeptem, czasem grają w karty, a w przerwach Miejscowość Săpâna leży w Rumunii, ok. 80 km na między czytanymi psalmami opowiadają anegdoty wschód od Satu Mare, przy granicy z Ukrainą. lub różne przygody, żeby rozśmieszyć obecnych. Cza- sem też opowiada się bajki, do których prowadzący Olga Hanna SOLARZ – doktor nauk humanistycznych, robi własne uwagi. Dowiadujemy się też, że na Hu- etnolożka i folklorystka, pracownik naukowo-dydaktyczny culszczyźnie [...] kiedy ktoś czyta psałterz, to młodzi Instytutu Ukrainistyki Państwowej Wyższej Szkoły Wschod- stroją sobie żarty: szczypią się, ciągną za włosy, rzu- nioeuropejskiej w Przemyślu. Prowadzi badania terenowe cają w siebie różnymi przedmiotami, biją się ukrad- na Ukrainie, specjalizuje się w zagadnieniach związanych kiem lub mażą się sadzą z pieca. Ogólnie wszystkim z tzw. kulturą tradycyjną.

19 KWARTALNIK q 4(7) 2007 FOTOGRAFIE TRANSYLWANIA, 29 IX – 5 X 2007 29 IX – 5 X 2007 TRANSYLWANIA,

Mariusz KOŚCIUK

Sobota: Księżyc nad Oradeą Niedziela: Zaprzęg Środa: Bez tytułu

20 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY 21 KWARTALNIK q 4(7) 2007 FOTOGRAFIE

Adam JAREMKO TRANSYLWANIA, 29 IX – 5 X 2007 29 IX – 5 X 2007 TRANSYLWANIA,

22 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY 23 KWARTALNIK q 4(7) 2007 FOTOGRAFIE TRANSYLWANIA, 29 IX – 5 X 2007 29 IX – 5 X 2007 TRANSYLWANIA, Paweł KOZIOŁ Paweł Agnieszka KORNIEJENKO Agnieszka KORNIEJENKO Agnieszka KORNIEJENKO Agnieszka

24 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Paweł KOZIOŁ Paweł

Agnieszka KORNIEJENKO, Paweł KOZIOŁ Paweł KOZIOŁ Paweł

25 KWARTALNIK q 4(7) 2007 EUROPA ŚRODKOWO-WSCHODNIA I POŁUDNIOWA

Siedem miast za lasem Paweł KOZIOŁ

Siedem najważniejszych miast: Bistria, Braşov, Cluj- -Napoca, Mediaş, Sebeş, Sibiu i Sighişoara to sie- dem miejsc, od których Siedmiogród prawdopo- dobnie przyjął nazwę. Jednak w przeszłości na tej liście mogły znajdować się wybudowane przez Sasów jeszcze w XII wieku inne małe warownie, których resztki pozostały na przykład w Răşina- ri i Orlat. Sasi zostali sprowadzeni w te rejony w celach obronnych, w zamian otrzymali wolność Katedra św. Michała w Alba Iulia i szczególne przywileje – wywiązali się z tych zobowią- zań z saską pieczołowitością, zwłaszcza po doświad- czeniu klęski poniesionej po najeździe mongolskim Wnętrze kościoła ewangelickiego w 1241 roku. Wtedy potężnie ufortyfikowano naj- › ważniejsze miasta, ale też wybudowano w małych miastach i wsiach kilkaset warownych kościołów w Sibiu. Empory chłopskich. Już najazd tatarski z roku 1284 został skutecznie odparty. już lat nosił tytuł księcia Siedmiogrodu. Jego ojciec, także Stefan, w zamian za poparcie Jana Zápolyi Siedmiogród pod względem geograficznym to wyżyn- w rywalizacji o tron węgierski, otrzymał tytuł woje- na kotlina śródgórska, okrążona od północy Karpata- wody Siedmiogrodu. Jego rodowym materykiem był mi Wschodnimi, na przeciwległym krańcu Karpatami zamek w Somlyó. Konkurenta Zápolyi, Ferdynanda Transylwańskimi, a od zachodu Górami Zachodnimi I Habsburga, poparła druga linia rodu Batorych, wy- o łagodniejszej rzeźbie. Ten geograficznie zwarty ob- wodząca się z zamku w Ecedea. W roku 1690 zmarł szar można łączyć również z krainami związanymi ostatni książę tych ziem Michał Apafy, a odłączony od z Wielką Niziną Węgierską, jak Banat z miastami królestwa węgierskiego Siedmiogród stał się odrębną Timişoara i Arad, oraz z równiną Crişana z Oradeą prowincją monarchii pod władaniem Habsburgów. i z terenami Someş z Satu Mare. Całość stanowi pomost Bitwa pod Mohaczem położyła ostatecznie kres łączący Siedmiogród z Zachodem. Siedmiogród zaś gotykowi na ziemiach węgierskich: skończyło się widziany jest niekiedy jako bastion zachodnioeuro- średniowiecze. Olbrzymia większość dzieł sztuk pla- pejskiej kultury i jednocześnie jako pogranicze wielu stycznych z tego okresu uległa zniszczeniu, a zacho- innych kultur. Tutaj współistniały i rywalizowały trzy wane obiekty architektoniczne w dużej części prze- odmienne nacje: Rumuni, Węgrzy, Szeklerzy oraz Sasi budowano. – potomkowie zachodnich kolonistów. Tutaj też ście- rały się wpływy Kościoła rzymskiego i prawosławia, Najstarsza murowana budowla, której relikty znajdują a także silnego od XVI wieku protestantyzmu. się w Alba Iulia, to rotunda z absydą ołtarzową, datowana na drugą połowę IX lub koniec X wieku. Została odkry- W 1526 roku Turcy, po zwycięskiej bitwie pod Moha- ta w trakcie badań archeologicznych w obrębie katedry czem – w której zginął Ludwik II Jagiellończyk, król rzymskokatolickiej. Odsłonięto tam również fragmenty Czech i Węgier – włączyli do imperium ziemie z Budą tzw. pierwszej katedry o układzie bazylikowym, znisz- i Pesztem i podporządkowali sobie Siedmiogród, czonej w czasie najazdu tatarskiego w 1241 roku. Budo- pozostawiając go półautonomicznym księstwem, wę obecnej katedry ukończono pod koniec XIII wieku a od 1541 roku – swoim lennem. Stefan Batory, kiedy (1291) jako trójnawową bazylikę z transeptem, trzema został wybrany królem Polski w 1576 roku, od pięciu absydami i dwuwieżową, w założeniu, fasadą. Bogate mo-

26 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY tywy zdobnicze detalu: portale, kapitele, fryzy arkadowe XVI wieku, kultywowano rozwiązania architektury i partie figuralne wykazują wspólne cechy z dekoracją romańskiej na terenach tej węgierskojęzycznej lud- zastosowaną w budowlach realizowanych przez warsz- ności katolickiej. taty (strzechy) na Węgrzech, pracujące m.in. w katedrze w Ostrzychomiu, kościołach benedyktyńskich i cyster- Ważną budowlą w południowym Siedmiogrodzie skich, pozostające pod wpływami idącymi z Dalmacji był cysterski kościół w Cîry, dziś zachowany w ru- i Włoch oraz z terenów austriacko-czeskich. Katedra św. inie, którego budowniczowie podjęli się wielu innych Michała w Alba Iulia należy do znakomitych przykła- zadań; ich wpływy zauważyć można w kościołach dów sztuki romańskiej w Siedmiogrodzie i jest jednym wznoszonych i przebudowywanych na przełomie wie- z najcenniejszych zabytków w Rumunii. (Znajduje się ku XIII i XIV, na przykład w kościele św. Bartłomieja tam sarkofag Izabeli Jagiellonki, córki Zygmunta Sta- pod Braszowem. rego, żony wspomnianego Jana Zápolyi). Duży kościół, dziś ewangelicki, w Sibiu należy już W wieku XIII wzniesiono wiele budowli romań- do następnego okresu w dziejach architektury Sied- skich na obszarze osadniczym Sasów u stóp Gór Foga- miogrodu. Został wybudowany zapewne na miejscu ro- raskich i Sybińskich oraz w okolicach miasta Bistria mańskiej świątyni w ciągu XIV wieku i wyrażał ambi- i na Nizinie Kriszańskiej. Należy wymienić tu ko- cje mieszczan wznoszących wielkie parafialne kościoły ściół w Cisnădioarze, ukończony w 1223 roku, który miejskie. Do późnogotyckiej bazyliki, budowanej za- stał się pierwowzorem innych bazylik siedmiogrodz- wsze na planie krzyża, z transeptem i wydłużonym kich Sasów; ze środkowego Siedmiogrodu kościół prezbiterium oraz wysoką wieżą dostawiono jeszcze w Herinie, typu klasztornego, i bazyliki w Tama- dużą kaplicę, przedłużając w ten sposób korpus; na şdzie czy Beiuş. W tych trzech regionach budowa- koniec dobudowano, od południa, emporę przykrytą no świątynie o układzie bazylikowym, natomiast na sklepieniami gwiaździstymi. Przekształcono też dachy obszarach zamieszkałych przez Szeklerów wzno- na poprzeczne ze szczytami, a całość wygląda jak dobu- szono kościoły w wersjach uproszczonych, bez wie- dowany do głównego korpusu kościoła rząd gigantycz- ży i z półkoliście zamkniętym prezbiterium. Warto nych cottege’ów odwróconych plecami do kolorowego, dodać, że najwierniej i najdłużej, bo aż do początku dwuspadowego dachu pokrywającego korpus świątyni.

27 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Kościół ewangelicki w Sibiu

Obecny kształt tej największej gotyckiej bazyliki Sied- ty wystrój kamieniarski wiążą ją z kręgiem praskiego miogrodu pochodzi z około 1520 roku. warsztatu parlerowskiego. Przebudowa do dońca nie została zrealizowana, a obecny stan pochodzi z około Za panowania Ludwika Węgierskiego dla architek- 1380 roku. Piotr Parlel (1330 lub 1333–1399), znakomi- tury gotyckiej tego obszaru większe znaczenie miały ty budowniczy i mistrz dłuta, sprowadzony z Kolonii inne rozwiązania, takie jak koncepcja kościoła halo- do kontynuowania budowy katedry św. Wita w Pradze, wego, czyli z nawami o równej wysokości. Ten sposób zorganizował warsztat, w którym wraz ze współpracow- ukształtowania wnętrza zastosowano w przebudowywa- nikami stworzył charakterystyczny styl w opracowaniu nej, jeszcze romańskiej, świątyni w Sebeş. Trójnawowe rzeźbiarskich elementów konstrukcji budowli i detali prezbiterium z ambitem z dużymi oknami oraz boga- architektonicznych, a także rzeźby figuralnej.

28 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Paweł KOZIOŁ Paweł

Kościół św. Michała w Cluj-Napoca

Inną wielką budowlą związaną z architekturą par- ca, który z kolei stanowi wiodący przykład budowli lerowską jest fara miejska w Braşov – kościół nazy- pozostającej w kręgu oddziaływania architektury wany „czarnym”, po widniejących jeszcze do dzisiaj sławnej katedry w Koszycach, wznoszonej mniej wię- śladach pożaru miasta w 1689 roku. Jego budowę roz- cej w tym samym czasie. poczęto zapewne w roku 1377, a ukończono po 1474. W tej świątyni zastosowano inne rozwiązanie korpu- Te najbardziej znane zabytki sakralnej architek- su nawowego – z emporami w połowie wysokości naw tury średniowiecznej powstały w obrębie kultury za- bocznych, ze sklepieniami gwiaździstymi i z arkada- chodnioeuropejskiej – w miejscu zwanym „za lasem”, mi o łuku tzw. oślego grzbietu. Można tu zauważyć jak tłumaczy się nazwę Transylwania. pokrewieństwo z kościołem św. Michała w Cluj-Napo-

29 KWARTALNIK q 4(7) 2007 FELIETONY

Prośba o snobizm na cmentarzu

Zdzisław SZELIGA zamawiali nagrobki w renomowanych zakładach nie tylko lwowskich, ale Najpierw ktoś musi zapoczątkować Spacerki i krakowskich czy wiedeńskich. Naj- odradzanie dawnej tradycji; później więcej nagrobków pochodzi jednak wystarczy już tylko odrobina snobi- z miejscowych pracowni rzeźbiarsko- zmu, by zakorzenić i utrwalić zmar- -kamieniarskich, przede wszystkim twychwstałe tendencje i zachowania. z działającej przez kilkadziesiąt lat I wszystko wróci na dawne tory; odzy- pracowni Ferdynanda Majerskiego. skamy coś, co z powodzeniem funkcjo- Trochę smutno, że ta, wielce dla mia- nowało w XIX i XX wieku aż do dru- sta i regionu zasłużona postać nie do- giej wojny światowej. O czym mowa? czekała się dotąd najmniejszej choćby O cmentarzach, a właściwie o estetyce monografii. współczesnych cmentarzy. Trudno nie zauważyć, jak boga- Każdy cmentarz jest miejscem te i urozmaicone formy nagrobnych szczególnym. Nie tylko miejscem po- trwałych upamiętnień proponowa- chówku, wspólnotą pamięci żyjących no niegdyś klientom. Począwszy od i tych, którzy już odeszli. Jest również osobiste monumentalnych kaplic czy dużych ważnym zjawiskiem kulturowym, po- grobowców rodzinnych, zdobionych lem twórczej działalności, przestrze- rzeźbami, płaskorzeźbami oraz innymi nią architektoniczną, plastyczną czy detalami artystycznej roboty. Ciekawie literacką. Stare, zabytkowe cmentarze prezentują się stelle, liczne obeliski, to swoiste galerie, pełne oryginalnych kolumny, cokoły z krzyżami, płyty na- dzieł sztuki i epigrafiki literackiej. grobne i rzeźby figuralne (Chrystusa, Takim miejscem jest Cmentarz Matki Boskiej, aniołów czy też kobie- Główny w Przemyślu. Funkcjonuje od ty-płaczki w antycznych szatach). Wy- około 160 lat i został litościwie oszczę- konywano je z kamienia (piaskowca, dzony przez wojny (znacznie większe granitu, alabastru, marmuru) i innych szkody poczynili orędownicy „porząd- materiałów. Bardzo ciekawą grupę sta- kowania i nowoczesności”). Spacerując nowią nagrobki żeliwne, a przeniesio- po alejach, dostrzec można przykłady ny ze zlikwidowanego Starego Cmen- wszelkich trendów i mód w sztuce se- tarza pomnik nagrobny zmarłego pulkralnej (czyli cmentarnej) XIX i XX w 1833 roku księdza Franciszka Fay- wieku. gla, infułata kapituły łacińskiej i rek- Licznie reprezentowane są tu dzie- tora Seminarium Duchownego, jest ła lwowskich zakładów rzeźbiarskich. ogólnopolskim unikatem. Rzeźby Schimserów, Pawła Eutelego, Opowieść o wędrówce po alejach prze- Ludwika Tyrowicza czy Juliana Mar- myskiego cmentarza ciągnąć można kowskiego i innych twórców, podzi- długo, ale czas zdążać do zasygnalizo- wiane na Cmentarzu Łyczakowskim wanego na wstępie snobizmu. Najpierw we Lwowie, można też oglądać w Prze- jednak należy opuścić starą, zabytkową myślu. Dawniej zamożni przemyślanie część przemyskiej nekropolii i znaleźć

30 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Mariusz KOŚCIUK się w kwaterach współczesnych, „zasiedlonych” już po I właśnie dzięki tej, nieco snobistycznej motywacji wojnie. Tutaj obraz zmienia się diametralnie. Próżno pojawiają się tu i ówdzie ciekawe, niekonwencjonalne doszukiwać się oznak jakiegokolwiek artyzmu. Nikt realizacje artystyczne. Warto zatem ten nurt, obecny tu raczej nie trudził się, aby zaangażować zawodowe- w Krakowie, Warszawie czy na cmentarzach innych, go plastyka. Widać jak na dłoni, że tradycja stawiania większych aglomeracji, spróbować przeszczepić na pięknych grobów, o silnie zindywidualizowanym cha- nasz lokalny grunt. Nie będzie to – podkreślam – żad- rakterze, zanikła niemal zupełnie. na nowość, a jedynie powrót do dawnej, zaniechanej Smutne to i oczywiste – infrastruktura współcze- przed kilkudziesięciu laty tradycji. snych kwater podporządkowana jest zunifikowanej Ludzie sukcesu są wszędzie, również i u nas. Nie bezstylowości. Nikt nie mówi teraz, jak dawniej, brak osób, które dorobiły się znacznych fortun. Stać o sztuce sepulkralnej. Schematyczna produkcja za- je na indywidualne zamówienie u profesjonalnego kładów kamieniarskich, powielających w nieskończo- rzeźbiarza. Na uhonorowanie tym sposobem swoich ność nader ograniczony zestaw wzorów, nie jest żad- przodków, rodziny, a w jakiejś perspektywie także ną sztuką, ale masowym przemysłem. A jeżeli coś już i siebie (wszak wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy przy- się w tej materii wyróżnia, to zazwyczaj koncentracja szłymi nieboszczykami). w jednym miejscu nadmiaru bezguścia. Wszechobec- Ten, kto spróbuje odmienić estetykę naszych cmen- ny kicz zawładnął ludzką wyobraźnią i zapewne bywa tarzy, nie musi zaczynać od jakichś monumentalnych nawet źródłem dobrego samopoczucia. przedsięwzięć typu kaplica czy mauzoleum. Chy- Artystyczne wytwory, rozpowszechnione na sta- ba że pozazdrości się państwu Małkowskim, którzy rych cmentarzach, stanowiły odzwierciedlenie daw- w 1859 roku ufundowali kaplicę na Cmentarzu Głów- nych mód i tendencji w sztuce; może więc królująca nym. Nic o nich więcej nie wiadomo, ale jako funda- dziś tandeta, sztampa i masowość to po prostu znak torzy wymieniani są we wszelkich opracowaniach. czasów, w jakich żyjemy? Skoro takie są ludzkie ocze- Można zatem na początek odnowy i przywracania kiwania, to czy nie należy machnąć na wszystko znie- tradycji wybrać skromniejszy wariant, zamawiając chęcająco ręką i wydusić kapitulanckie: „Trudno, nic rzeźbę, płaskorzeźbę albo, na przykład, portretowy na to nie poradzimy”. medalion. To znacznie ciekawsza i elegantsza for- Nie, jestem przekonany, że nie należy machać ręką, ma upamiętnienia niż przywleczona ze wschodu że trzeba jednak przynajmniej starać się coś zmieniać. moda na wykuwane w lastryko portrety. Zresztą ar- Na najsłynniejszych polskich cmentarzach, na przy- tysta najlepiej doradzi, a za sto lat może jakiś histo- kład Rakowickim czy Powązkowskim, powstają orygi- ryk sztuki będzie łaził po przemyskich cmentarzach nalne dzieła, tworzone często przez wybitnych współ- i poszukiwał sygnatur na dziełach sztuki cmentarnej czesnych artystów, ku czci równie wybitnych postaci. z początków XXI wieku. By tak się stało, trzeba tylko Ci mniej znani i mniej zasłużeni, ale dysponujący za to odrobinę pozytywnego i jak najbardziej pożądanego znacznymi funduszami, czasami nie chcą być gorsi. snobizmu. Już teraz.

31 KWARTALNIK q 4(7) 2007 LITERATURA

Wielka niemożność

Andrzej SKIBNIEWSKI się obserwujących), szczególnego, peł- nego podniecenia nastroju tuż przed Wielkie wygrane. Może nie aż tak wiel- niecierpliwie oczekiwanym rozpoczę- kie, ale jednak całkiem niezłe. Wszyst- ciem, wreszcie opis porządkowania kie pełne losy zapewniały taką samą w myślach przez wyjeżdżających nagrodę: wspaniały, długi rejs półpa- opuszczanej rzeczywistości (podszyte- sażerskim frachtowcem – około trzy- go cichym, często nieco wstydliwym miesięczne pływające wakacje, uroz- pragnieniem, by jednak mimo różnych maicone kilkudniowymi pobytami żalów i pretensji zastać ją po powrocie w portowych miastach. Jakie to porty niezmienioną) i przygotowywania się i na jakich kontynentach – o tym pa- do ekscytującego wejścia w nową, inną sażerowie mają się dowiedzieć dopiero realność – jest ironicznym, ale i urokli- po wypłynięciu z Buenos Aires. Każda wym przykładem mistrzowskiej prozy wygrana to nie jedno, ale dwa miejsca psychologiczno-obyczajowej. Zwłasz- w luksusowych kabinach, w równie cza że wszystko poznajemy w taki spo- luksusowo wyposażonej pasażerskiej sób, jakby było filmowane przez wiele części statku. kamer, obserwując i towarzysząc nie * jednej, ale wielu osobom. Nie jest to Akcja powieści Julio Cortázara roz- łatwe przy komponowaniu całości nar- poczyna się [...] w kawiarni „London”, racji. na rogu Peru i Avenidy. Dokładnie Tak jest w całej powieści, która nie dziesięć po piątej popołudniu. Tu ma głównej postaci; jest ich około dzie- do szóstej mają przybyć ci, którym sięciu, a drugoplanowych przynajm- sprzyjało szczęście, wraz z osobami niej jeszcze raz tyle, nie wspomina- zaproszonymi do współuczestniczenia jąc o sylwetkach epizodycznych oraz w wygranej podróży. Po spotkaniu z or- o osobach odgrywających istotną rolę ganizatorami zostaną przewiezieni do w poznawaniu bohaterów, choć obec- portu i zaokrętowani. nych li tylko w rozmowach i rozmyśla- Początek książki aż do momentu, niach. gdy na frachtowcu „Malcolm”, należą- * cym do kompanii Magenta Star, uru- Cortázar użył w Wielkich wygranych chomiono – w środku nocy – silniki, to dwóch zabiegów (w literaturze wy- jeden ze znakomitszych fragmentów stępujących w różnych odmianach). tej powieści. Można by sądzić, że au- Pierwszy, szczególnie znany z twór- tor pracował kiedyś w biurze podróży czości Grahama Greene’a, to skonstru- i często obserwował zachowania osób owanie żywej, atrakcyjnej, niekiedy przybywających w określone miejsce wręcz sensacyjnej akcji, stanowiącej i oczekujących, by – już pod opieką w pewnym sensie pretekst do ukazania przedstawicieli biura – rozpocząć po- Julio Cortázar, Wielkie wy- – często także i analizy – mentalności dróż. grane (Los premios), przeł. oraz różnorodnych motywacji zacho- Ten niezwykle celny opis spotkania Zofia Chądzyńska, Czytelnik, wań (indywidualnych i grupowych) uczestników wycieczki (wzajemnie Warszawa 1976. występujących w utworze postaci.

32 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Mariusz KOŚCIUK

Tu autorowi pomocny okazał się drugi zabieg po- Jest to także powieść o ludziach odczuwających legający na stworzeniu sytuacji, w której bohatero- przemożną potrzebę naprawiania świata. Działają, wie znajdują się w rzeczywistości różnej od tej co- osiągając opłakane lub wręcz tragiczne rezultaty. Re- dziennej. Pozwala to na obserwację ludzi wyrwanych agując na prawdziwe lub najczęściej wyimaginowane z życiowej rutyny, wytrąconych nagle ze swoich ról: zło, zazwyczaj pogarszają, a w najlepszym razie nie- rodzinnych, zawodowych, towarzyskich, z twarzami zmiernie komplikują zastaną sytuację. Charaktery- bez masek służących do tandetnego uteatralniania zuje ich żałosne pięknoduchostwo, kompletny brak ich społecznych zachowań. Przebywając w nowej sy- wyobraźni, a przede wszystkim niedorozwój lub za- tuacji, mają oni trudności z komunikowaniem się, są nik poczucia dystansu do rzeczywistości. Rozpoznają nieco bezbronni i zagubieni, a czasem agresywni. tylko dwa kolory: biały i czarny. Ta metoda konstruowania literackiej fabuły bliska Ale uwaga, to tylko jedna z refleksji po przeczyta- jest tej, którą posłużyła się amerykańska pisarka Ka- niu tej książki. Jej fabuła jest bardzo wieloznaczna, therine Anne Porter w książce Statek szaleńców (Czy- charakterystyczna dla prozy Cortázara. A pisarz nie telnik, Warszawa 1966). ułatwia nam zadania. Gęsto tu od niedopowiedzeń, * przemilczeń, paradoksalnie otrzymujemy dużo infor- Najlepszy tytuł do refleksji po lekturze powie- macji, co do których nie możemy się zorientować, czy ści Cortázara to Wielkie przegrane – narzuca się on są istotne, czy wprost przeciwnie. jednak w tak oczywisty sposób, że prawdopodobnie * został już kiedyś użyty. Pozostaje więc inny: Wielka W sumie jest to tęga literatura. Warto więc wybrać niemożność, nawiązujący do jednego ze stwierdzeń się z bohaterami w rejs na półpasażerskim frachtow- zawartych w nocie od wydawcy: [...] można tę historię cu o nazwie „Malcolm”, będącym własnością kom- potraktować jako symboliczną przypowieść o ludz- panii Magenta Star. A potem (korzystając z zasad kich losach, o niemożności porozumienia się w spra- klamrowej kompozycji powieści, w której początek wach, zdawałoby się, najprostszych, o zachowaniu ma swe odbicie w zakończeniu), wracając taksówką się ludzi w sytuacjach osobliwych i zaskakujących. z portu wraz z Paulą, Lopezem i Raulem, wpaść na Cortázar, mistrz niedomówień i podtekstów, wciąga pomysł wstąpienia, no właśnie, gdzie? Odpowiedź czytelników w perypetie swoich bohaterów, nie po- w kończących powieść paru linijkach: Szofer, uśmiech- zwala im zapomnieć, że każdy człowiek musi ciągle nięty chłopak, odwrócił się czekając na dyspozycje. na nowo dokonywać wyboru, określać swą postawę – No to w takim razie – powiedział Lopez – do ka- wobec świata. wiarni „London”, na rogu Peru i Avenidy.

33 KWARTALNIK q 4(7) 2007 WYDAWNICTWA

Dwugłos o książce Historia zwyczajnych kobiet i zwyczajnych mężczyzn Namiastka

Jan MUSIAŁ dium relacji wzajemnych Żmichowskiej i Zbyszew- skiej (Mirosława Bregina) albo lokatorów Maisons- Przekrojowe czy aspektowe rozważanie historii bądź -Laffitte (Joanny Komperdy), do dziejów harcerek literatury objaśnia tyleż wymienione dziedziny, ile w Galicji Wschodniej (Ireny Kozimali) czy szkicu preferencje badaczy krojących zdarzenia bądź dzie- środowiskowego robotnic PGR-ów (Eweliny Szpak)? ła, wybierających ich aspekty. Ponadczasowy w za- – próbują nie odpowiadać redaktorzy recenzowanego miarze obiektywizm badawczy przeplata się tutaj tomu Dobrochna Kałwa i Tomasz Pudłocki. We wstę- z subiektywizmem poglądów, dotkniętych mniej lub pie doń tylko Kałwa usiłuje tłumaczyć widoczną fa- więcej temporalnością. Dziś, gdy w natarciu są pono- strygę pomysłu redakcyjnego. Pudłocki nie zabiera woczesność i postmodernizm – dotkniętych nią coraz w tej materii głosu. Swój tekst o Marii Bielawskiej, bardziej. Wspólnym mianownikiem obu „postów” jest kobiecie aktywnej na prowincji okresu dwudzie- negacja tradycyjnych wartości bezwzględnych jako stolecia międzywojennego kończy wysilonym py- fundamentu kultury. Odrzucona aksjologia zostawia taniem: czy można o niej mówić jako o wybitnej próżnię, którą trzeba czymś wypełnić. Rolę wypełnia- przedstawicielce swej płci owych czasów? – na czym cza odgrywają najczęściej namiastki. zagadnienie płciowości tej biografii wyczerpuje. Ukazała się właśnie w Przemyślu praca zbiorowa hi- Skromny wysiłek genderowy nie odbiera jednak storyczno-socjologiczno-polonistyczna, pokłosie kon- autorowi waloru rzetelności najtradycyjniej histo- ferencji naukowej zorganizowanej przed dwoma laty rycznej. Pudłocki nie stroni od niepoprawnych po- pospołu przez Instytut Historii Uniwersytetu Jagiel- litycznie (w stosunku do tematu tego tomu) wtrętów lońskiego, instytuty historii i polonistyki Państwowej – na przykład opinii współpracownika bohaterki Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej oraz przemy- tekstu: P. Bielawska rządzi kołem [Towarzystwa skie Towarzystwo Przyjaciół Nauk pod tytułem Histo- Szkoły Ludowej w Przemyślu] jak Piłsudski Pol- ria zwyczajnych kobiet i zwyczajnych mężczyzn. Dzie- ską. Kałwa z trudem dorabia ideologię „gender” je społeczne w perspektywie gender. Otóż ów aspekt do takich biografii i studiów, traktując je jako etap dziejowy wydaje mi się taką namiastką badawczą. rozwoju badań humanistycznych z wykorzysta- Perspektywa „gender” wymaga wyjaśnienia co niem kategorii płci. Etap drugi – teksty o „Wysokich najmniej etymologicznego. Węzłowe słowo jest an- Obcasach”, czyli o dodatku do „Gazety Wyborczej” gielskie i oznaczało do niedawna wyłącznie rodzaj w perspektywie oczywiście genderowej (Agnieszki gramatyczny lub w formie czasownikowej (to gen- Kluby), o samobójstwach kobiet i mężczyzn (Rafała der) czynność płodzenia. Jednakże od wystąpienia Kura) czy o społecznym konstruowaniu (homo)sek- amerykańskiego psychoanalityka Roberta J. Stolle- sualności (Jacka Kochanowskiego) – ma być poszu- ra na Kongresie Psychoanalitycznym w Sztokholmie kiwaniem metod badania i opisu społecznego i kul- w 1964 roku zaczęło być rozumiane inaczej. Stoller turowego porządku płci (czy nie racjonalniej byłoby ogłosił wówczas koncepcję gender identity – indywi- zdecydować się na wybór metody przed publika- dualnej świadomości płciowej, z czego amerykańska cją?). I ma umożliwić odpowiedź na pytanie o prze- feministka Anne Oakley wyinterpretowała kilka lat mijalność wartości, norm i rzeczy, które w obiegowej później nowatorskie znaczenie owego terminu jako opinii uznawane są za trwałe i odwieczne. płci społeczno-kulturowej różnej od seksu (płci biolo- To rewolucyjne życzenie nijak się ma do faktów, gicznej). A jako że wysiłki interpretatorów obojga płci naukowo stwierdzanych także w tym tomie. Bezrad- miały podstawę psychoanalityczną, nie uniknięto ności redakcyjnej nie równoważy nawet przebiegłe wątku edypalnego (Nancy Chodorow, The Reproduc- rozłożenie akcentów między przemijalnością a trwa- tion of Mothering, 1978), co z kolei wywołało krytykę łością, z których to dwóch wektorów tylko pierwszy późniejszych środowisk feministycznych z powodu właściwy być może – zdaniem redaktorki tomu – dzi- zagubienia czynnika społecznego i kulturowego... siejszej nauce. Mam niepłonną nadzieję, że tak eks- Jakby się to miało mieć do biografii kucharki ponowana dzisiejszość rychło będzie zapomnianą Ćwierczakiewiczowej (autorstwa Izabeli Muchy) czy wczorajszością i wróci w nauce postponowoczesnej do mateczki Kozłowskiej (Tomasza D. Mamesa), do stu- łask platońskie rozróżnienie episteme i doksy (nawet

34 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY jeśli kontestowane – to dojrzalej). Jeśli zatem obojga towarzyszyć zaczyna irracjonalizm. Niestety, nowego redaktorów tomu nie łączy równopłciowe zaangażo- Plotyna za tym nie widać... wanie w nowonaukowe przedsięwzięcie (Pudłocki Cierpliwszych czytelników odsyłam do stosownych unika feministycznego komentarza, a Kałwa do zapo- lektur. Niecierpliwym już piszę puentę. Pod szyldem wiedzi się ogranicza, bo tekstu własnego poskąpiła), szacownych instytucji wzbogacił się Przemyśl o pu- trzeba klucza do niego poszukać na zewnątrz. blikację, która miała być dowodem nadążania tego Chociaż feministki wywodzą się od dążących do prowincjonalnego ośrodka za najmodniejszymi dziś równouprawnienia emancypantek (w recenzowanym prądami w humanistyce. Starałem się wykazać, że to tomie to ów „etap pierwszy”), w obecnej formule bli- tylko pozór, namiastka właśnie. żej im do ruchu obrony praw przyrody. To z połącze- nia obu tych ruchów powstał na przełomie lat sześć- dziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku ekofeminizm. Jego czołowa przedstawicielka Rose- mary Ruether (New Woman/ New Earth) pisała, że [...] kobiety muszą zrozumieć, iż nie ma dla nich wyzwole- nia podobnie, jak nie ma rozwiązania dla ekologicz- nego kryzysu w społeczeństwie, dlatego muszą podjąć wysiłek przeciwstawienia się męskiemu panowaniu, które prowadzi do zagłady Ziemi. Już nie ma mowy o równouprawnieniu, bo i kogo, skoro – równolegle – zróżnicowanie płciowe staje się efektem przezwy- ciężalnej kultury przemocy. Któż by się przejmował, że to jest rozumowanie ska- żone błędem cotradictio in adiecto, jeśli nurt ów – jak zresztą sąsiadujące z nim ponowoczesność (wywodzą- ca się z ideologii New Age) oraz postmodernizm (nurt Historia zwyczajnych kobiet i zwyczajnych mężczyzn. Dzieje intelektualny o charakterze filozoficzno-estetycznym, społeczne w perspektywie gender, pod red. Dobrochny zakładający m.in. zniesienie różnic między kulturą Kałwy i Tomasza Pudłockiego, Państwowa Wyższa Szkoła wysoką a masową) – cechuje radykalny antykartezja- Wschodnioeuropejska w Przemyślu, Towarzystwo Przyjaciół nizm. Co oznacza sprzeciw wobec dualizmu materii Nauk w Przemyślu, Instytut Historii Uniwersytetu Jagielloń- i świadomości, wobec formuły cogito ergo sum, wobec skiego, Przemyśl 2007. racjonalizmu po prostu. W zamian uczestnicy tego nurtu proponują pluralizm, prowadzący do zanego- Jan Musiał – doktor nauk humanistycznych, filolog wania możliwości budowania jakichkolwiek całości, polonista, kanclerz Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnio- do dekonstrukcjonizmu, do względności prawdy, sło- europejskiej w Przemyślu, pracownik naukowo-dydaktyczy wem do relatywizmu, któremu wcześniej czy później Instytutu Polonistyki tej uczelni.

35 KWARTALNIK q 4(7) 2007 WYDAWNICTWA

Dwugłos o książce Historia zwyczajnych kobiet i zwyczajnych mężczyzn Przyzwoita, choć bez fajerwerków

Andrzej JUSZCZYK w imię prawdy, a jedynie w imię prywatnych upodo- bań. Zresztą jestem przekonany, że dziś dyskusja Czuję się zobowiązany odpowiedzieć na recenzję jako służy raczej dyskutantom niż poznaniu czegokolwiek członek Redakcji, do której ona wpłynęła, jako prze- (jak uczą pragmatyści). wodniczący Rady Wydawniczej Państwowej Wyższej Jest jednak w tej recenzji? eseju? pewien ton mnie Szkoły Wschodnioeuropejskiej, która książkę pp. także bliski. Jest tu żal, że w ramach określonego Kałwy i Pudłockiego do druku skierowała, wreszcie naukowego światopoglądu bardzo trudno cokolwiek jako teoretyk literatury, który poruszanymi zagadnie- ciekawego powiedzieć. Nawet dla zagorzałego post- niami zawodowo się interesuje. modernisty nie każdy tekst, który ma nawiązywać do Tekst Jana Musiała w pierwszej chwili zdał mi się postmodernizmu, jest ważny. Bardzo często -izmy sta- dość ostrą krytyką nie tylko książki, ale też podstaw ją się jałowe, jeśli tylko mechanicznie zastosowane. myślowych czy światopoglądowych, na których wy- Wiadomo, że od platonizmu ciekawszy Platon, od rósł postmodernizm i feminizm, a które są mi bliskie. dekonstrukcjonizmu – Derrida, od egzystencjalizmu Po bliższej lekturze jednak dochodzę do wniosku, że – Heidegger. Komentatorzy wielkich mistrzów, ich jest on o wiele bardziej złożony. uczniowie i propagatorzy często potrafią śmiertelnie Po pierwsze autor rzeczywiście dobrze wie, czym zanudzić i zniechęcić do głoszonych poglądów. jest feminizm (w jego wewnętrznej ewolucji, zmie- W omawianej książce perspektywa „gender” jest rzającej już poza sam feminizm), czym jest postmo- obecna, ale nie porywa. Przypomina mi to wypowiedź dernizm w sztuce i kulturze, a czym ponowoczesność Kingi Dunin dla „PPK”, kiedy z niechęcią odnosiła w filozofii (idzie tutaj za najnowszym rozróżnieniem się ona do „gender studies” jako postawy badawczej, tych pojęć autorstwa Anny Burzyńskiej). Owszem, która straciła swą efektywność, zbyt skupiła się na nie zgadza się z tymi poglądami, hołdując platońskiej swym teoretycznym przedmiocie, zamiast próbować wierze w obiektywną prawdę, kartezjańskiemu racjo- dotrzeć do tego, co ważne w naszym świecie. nalizmowi. Ma do tego jednak prawo. Recenzja Musiała jest dla mnie wyrazem pewnego Dzisiaj, właśnie po doświadczeniach kryzysu epi- znużenia nauką, która posuwa się małymi kroczka- stemologicznego, kiedy trudno jest wykazać się bez- mi, podczas gdy chciałoby się nowego oddechu, no- względną wiarą w „jeden sens”, w możliwość wiernego wej wizji. Ale próba powrotu do dawnych idei nie ma poznania „rzeczywistości”, trudno byłoby też oczeki- sensu… wać fundamentalnego sporu na jakikolwiek temat. Ja, w odróżnieniu od recenzenta, cieszę się, że Z punktu widzenia postplatońskiego idealizmu w Przemyślu, w PWSW, powstała książka, która wpi- łatwo jest odrzucić poglądy oparte na przekonaniu, suje się w panujące teraz w Polsce nurty myślowe. Nie że każde nasze poznanie jest efektem działania su- jest gorsza od innych, nie jest też specjalnie lepsza. biektywnej perspektywy (choć już Ingardenowi Jest przyzwoita. Na dzieło ważne, które powstanie ów perspektywizm byłby bliższy), jak też wszelkie tu i teraz – chyba trzeba poczekać. Ale pewne jest, obserwacje oparte na społecznych (a więc niepew- że książka ta wywołała dyskusję, a to w dzisiejszych nych, irracjonalnych) podstawach. Dyskusja z takim postmodernistycznych czasach jest wartością nieba- punktem widzenia nie może się, według mnie, odbyć gatelną.

36 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY WYDAWNICTWA

Ukraina na zakręcie

Jerzy Marek NOWAKOWSKI Książka Agnieszki Korniejenko jest w gruncie rze- czy wstępem do prawdziwego raportu o Ukrainie. Ukraina bywa obiektem zachwytów. Bardzo wielu Będzie on dostępny w postaci stale aktualizowanej turystów wraca z Kamieńca Podolskiego, Odessy bazy danych uzupełnianych o aneksy i informacje czy Kijowa oczarowanych. Dla innych jest częścią in- związane z dynamiką zmian. Tak więc kolejne wersje telektualnych czy politycznych konstrukcji. Wielcy tej pracy staną się portretem politycznym i gospodar- – Jerzy Giedroyc czy Zbigniew Brzeziński widzieli czym Ukrainy. Portretem, który w dyskusjach, jakie w tym kraju kluczowy fragment politycznej układan- odbyły się podczas prezentacji Raportu, został podda- ki, bez której niepodległość Polski czy wręcz kom- ny już znaczącym retuszom. Dla ludzi zainteresowa- pozycja polityczna Europy będzie zagrożona. Dla nych Ukrainą dr Agnieszka Korniejenko przygotowa- autorki Raportu Ukraina jest normalnością. Współ- ła wygodny podręcznik, dla ludzi pragnących działać czesnym Ukraińcom bardziej niż wierszy o stepach na Ukrainie jest to wstęp do przewodnika dostępnego czy nawet strzelistych deklaracji polityków potrze- w Centrum Wschodnim Polish Open University. ba inwestycji oraz transferu know how. Wiedzy po- zwalającej budować zwyczajne, w miarę nowoczesne i w miarę demokratyczne państwo. Przede wszystkim jednak Ukrainie jest potrzebne uznanie jej za normalnego partnera dla inwestorów i biznesmenów. Zadaniem tego Raportu, podobnie jak kolejnych raportów Centrum Wschodniego, jest nakreślenie obrazu państwa i regionu, który dla nie- przygotowanych ludzi biznesu może stać się źródłem szoku cywilizacyjnego. Staramy się odpowiedzieć na pytania nie tylko jak? Ale i dlaczego? Dlaczego mamy do czynienia z systemem oligarchicznym i jak należy odnajdywać się w otoczeniu biznesmenów będących jednocześnie politykami. Powstanie takiej grupy spo- łecznej było poniekąd naturalne w państwie wycho- dzącym z komunizmu, ale obecnie powoduje trud- Agnieszka Korniejenko, Błękit i pomarańcz. Ukraińskie ma- ności dla partnerów przyzwyczajonych do twardego rzenie Europy, Centrum Wschodnie Polish Open University, rozdziału gospodarki i polityki. Warszawa, Kraków, Legnica 2007. Po wyważeniu wszystkich za i przeciw możemy (raport dostępny w internecie: www.ec.pou.pl) rekomendować rzecz jedną: zdecydowane skoncen- trowanie uwagi na rynku ukraińskim przy jednocze- Jerzy Marek NOWAKOWSKI – doktor nauk humanistycz- snym zachowaniu szczególnej ostrożności w kwestii nych, dyrektor Centrum Wschodniego POU, historyk, lokalizacji inwestycji i przy wskazaniu potrzeby zde- dziennikarz, publicysta. Absolwent Wydziału Historii cydowanie silniejszych zabezpieczeń od ryzyka. Ry- Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiował również na zyko bywa jednak uzasadnione ze względu na możli- Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. wość wyjątkowo szybkiego zwrotu nakładów i wejścia Były zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Wprost”. na rynek o długoterminowym potencjale wzrostu oraz Obecnie publicysta „Newsweeka”. Jest autorem licznych szansach na ucywilizowanie i stabilizację w krótko- publikacji dotyczących m.in. państw byłego ZSRR i polskiej - i średnioterminowej perspektywie. polityki wschodniej.

37 KWARTALNIK q 4(7) 2007 KSIĄŻKI

Dorota Masłowska swojego statusu. Pozwala sobie na tę ekstremalną zabawę, bo zawsze może wrócić do swojego świata. Ubóstwo jest dla niego o tyle znośne, o ile jest teoretyczne, a bieda to tylko sposób ubierania. Kobieta oddaje się powszechnie Dwoje biednych rządzącej „marnacji”, bo ma co marnować. Nie wiadomo jednak, czy jej zapędy destrukcyjne nie są reakcją na zdra- Rumunów dę męża i upojenie alkoholowe. Zarówno w jej przypadku, jak i Parchy zejście do podłogi świata jest wyborem. Takie- mówiących po polsku go wyboru nie ma Dżina, która poddaje się każdej roli. Jest Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2006 całkowicie bierna, zawsze krok za Parchą – to on decyduje o zmianie ról. Gdy zabawa się kończy, ten wraca do swojego świata, a Dżina nie; nie ma szansy na odrodzenie, bo brak Rozrachunek z ułomną jej pieniędzy na wydobycie się z dna. Mając niewielki wybór, sięga po ostateczność: ekstremalny akt kapitulacji. polskością Po raz kolejny w swej twórczości Masłowska dotyka tema- tu uwięzienia. W sztuce tej bohaterowie są z tylu stron znie- Anna GIGOŃ walani, że nie mają możliwości pokazania prawdziwej twa- rzy. Nieprzypadkowa jest tu profesja Parchy. Jego aktorstwo Dwoje biednych Rumunów ma charakter symboliczny: bohater zmienia role w sensie mówiących po polsku to zawodowym i życiowym. Dziad utożsamia go z rolą seria- debiut dramatyczny Doroty lową, więc przyjmuje go w domu jako księdza Grzegorza. Masłowskiej. Sztuka ta ma Wszystko w tym świecie jest zapożyczone. Rzeczywistość charakter przypowieści. Już miesza się z fikcją tak bardzo, że trudno je rozdzielić. we wstępie dowiadujemy się, Osobnym, przykuwającym uwagę bohaterem dramatu że Rumuni mówiący po pol- – jak zawsze u Masłowskiej – jest język (za każdym razem sku to jakaś bajka. Świadczy swoisty). Autorka prawie całkowicie zrezygnowała z di- o tym również szata graficzna daskaliów, ograniczając je do krótkich sformułowań typu: książki z ilustracjami Macieja Dramatycznie zatyka sobie uszy, Z uczuciem masuje plecy Sieńczyka. Dwoje biednych... kierowcy. Choć sztuka składa się z dialogów, to zanegowa- przedstawia historię podróży młodych ludzi (imprezowi- na została możliwość jakiejkolwiek komunikacji pomiędzy czów) udających biednych Rumunów, Dżinę i Parchę. bohaterami. Mamy tu do czynienia z bezsensownymi kli- Bohaterowie, zakładając nędzne stroje, jednocześnie na- szami językowymi typu: Buty sobie zdejmuje okejos? Perke? kładają na siebie worek pełen stereotypów: Rumuni to ludzie, Puertorikos? Martini seiczęto fellatio? Groteskowo wręcz którzy mają czarne, popsute zęby i żywią się ścinkami wędlin; brzmi relacja kierowcy z uprowadzenia: Mizerne zimowe naród ten żyje w szałasach, jest biedny, ale uczciwy. Masłow- słońce jak licha moneta wpadło dawno za horyzont. Po ska pokazuje absurdalne postrzeganie świata przez bohate- szosie przetaczały się zwłoki rozjechanych psów i zwierząt. rów; za typowe rumuńskie imiona uważają oni: Pyralginę, W tanich barach na wietrze kołysały się zeszłoroczne reklamy Aspirynę, Kofeinę, a Rumunię widzą jako kraj bez choinek, lodów, wyblakłe od pożądliwych spojrzeń dzieci. Widziałem w którym dzieci zbierają papierki po słodyczach. Ten sposób ciemność. Dotknąłem jej. Zasłyszane frazy zagnieżdżają się postrzegania świata nie ujawnia się wyłącznie w stereotypach w bohaterze, który potem posługuje się nimi wręcz mecha- narodowościowych, bo – zdaniem autorki – właściwie każ- nicznie. Brak mu własnego języka, więc ratuje się językami da rola życiowa ulega schematyzacji. Dżina, dlatego że jest zapożyczonymi. kobietą, powinna również odgrywać rolę kobiety, czyli oso- Dorota Masłowska dokonuje rozrachunku z ułomną pol- by delikatnej: [...] kobiety nie mogą być nigdy do końca złe skością. Zakompleksiony naród potrzebuje potwierdzenia jak mężczyźni, moim zdaniem to fundament istnienia świata, swej wartości przez zestawienie z narodem postrzeganym ponieważ muszą i dziecko urodzić, i nie są alkoholiczkami... jako gorszy. Nie możemy odnaleźć własnego miejsca, bo Choć nijak się ma ten stereotyp do rzeczywistości, to nie z pasją szaleńca babrzemy się w przeszłości. Rozpamiętywa- ulega on zmianie nawet po weryfikacji. Jest nam narzucony nie to nasz chleb powszedni, bogaty w E 1939 i E 1968. Jeśli – odgrywamy nasze role bezrefleksyjnie. Możemy je wybierać, dodamy do tego jeszcze lęk przed ciągłą inwigilacją (w dra- choć pole manewru mamy wyraźnie ograniczone. macie przykładem na to jest Dziad), to Polaka portret własny Dwoje biednych... jest dramatem o hierarchii społecznej. mamy gotowy. W dramacie Masłowskiej bycie Rumunem Parcha i Kobieta to reprezentanci klasy wyższej, a Dżina to nie kwestia narodowości. Tak jak Rusek w Wojnie pol- – niższej; kryterium rozróżnienia to grubość portfela. Par- sko-ruskiej… to symbol niczym nieuzasadnionego systemu cha przez swój świadomy upadek, chwilową, egzotyczną nienawiści, tak Rumun to jedynie symbol obejmujący zespół wycieczkę na dno tego świata, podkreśla jedynie wyższość kompleksów Polaka.

38 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY KSIĄŻKI

Olga Tokarczuk i tak naprawdę nikt nie traktuje go serio. To wiele indywi- dualnych czasów w jednym. Kwadrans w samolocie może trwać zarówno piętnaście minut, jak i godzinę. Niech czas pilnuje mnie, nie ja jego – mówi jedna z podróżnych. Bieguni Ilu ludzi, tyle pomysłów na podróż. Każdy tworzy mapę Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007 swojego świata. Spośród opowieści o wielu podróżach i wielu ludziach wyłania się kilka większych historii. Narra- torka zręcznie wplotła tu także informacje o sobie. Jestem Ciągle w ruchu poręczna, nieduża i dobrze spakowana. Mam mały żołądek, niewymagający, mocne płuca, zwarty brzuch i silne mięśnie Katarzyna DZIERŻAWIN ramion. [...] Nie biorę żadnych leków, nie noszę okularów, nie używam hormonów. Podaje nam nawet stan swojej Kiwaj się, ruszaj się, ruszaj. morfologii, bo podróż może odbywać się także w głąb sie- Tylko tak mu umkniesz. Ten, bie, w głąb własnego ciała. I to ono właśnie staje się dla kto rządzi światem, nie ma narratorki przedmiotem fascynacji, wręcz obsesją. W końcu władzy nad ruchem i wie, odbieramy świat przez ciało. Ono także przez cały czas jest że nasze ciało w ruchu jest w ruchu, ulega przeobrażeniom, starzeje się. Zmiana leży święte, tylko wtedy mu ucie- więc u podstaw naszej natury. kasz, kiedy się poruszasz. Narratorka zwiedza z pasją gabinety osobliwości. Szuka Tytułowi bieguni wierzą, że tego, co wadliwe, co naturze nie wyszło. Pociągają ją zaku- świat dostał się w ręce sza- rzone półki pełne słoiczków z fragmentami ludzkiego ciała. tana. Ma on władzę nad Nie tylko relikwia może być przedmiotem kultu i czci – one wszystkim, oprócz ruchu. należą się wszystkim częściom każdego ludzkiego ciała. Nie może nad nami zapa- Autorka opisuje historie pasjonatów anatomów, którzy od- nować tylko wtedy, gdy się krywali jego tajemnice. Jedną z nich jest opowieść o Filipie poruszamy. Tylko przez ruch Verheyenie, który odczuwał ciało poprzez ból amputowanej możemy zostać zbawieni. nogi. Odczuwał je tam, gdzie ono się kończy, gdzie zamie- Nowa książka Olgi Tokarczuk to powieść o ruchu, podróży, ra. Temu poświęcił całe życie – próbie opisania ciała, jego pielgrzymce. Jej celem nie jest jednak opisywanie nowych, każdego szczegółu. Rozpaczliwe listy Józefiny Soliman do egzotycznych miejsc. Nie dostarcza nam ona fascynują- Franciszka I, cesarza Austrii, sygnalizują problem władzy nad cych opisów krajobrazów. Skupia się na ludziach będących cudzym ciałem. Kobieta prosi o wydanie zwłok ojca, czar- właśnie w zawieszeniu pomiędzy punktem A, z którego noskórego dworzanina, którego cesarz wypchał po śmierci wyruszyli, a punktem B, do którego zmierzają. To powieść i jako mumię odzianą w przepaskę z trawy pokazywał swo- o współczesnych nomadach – odrębnej i coraz większej spo- im gościom. łeczności. Nie są zwykłymi podróżnymi, którzy wyjeżdżają Tokarczuk przedstawia świat jako ciągły ruch, pewnie po to, by wrócić. Podróż to ich sposób na życie. Mają swój dlatego jest on tak trudny do opisania. Świat stały i dający własny język, specjalne kosmetyki (miniaturowe szampony i się opisać nie istnieje, dlatego trzeba go zapisywać w każ- pasty, składane szczoteczki do zębów) i odrębny dział nauki dym przejawie, w każdej fazie. To nowy rodzaj komunikacji na swój użytek – psychologię podróżną. Identyfikują się po- – poprzez zapisywanie siebie nawzajem. Obsesyjne pisanie przez trzy pytania. Przypominają one nieco tytuł obrazu Gau- całości, fragmentów czy skrawków ludzkich historii. Każdy gina, a brzmią: skąd pochodzisz, skąd przyjechałeś i dokąd tworzy własny dziennik podróży. Z tego składają się Bieguni. zmierzasz. Nomadzi traktują własne domy jak hotele. To dla Z wielu rozmaitych skrawków, których oś stanowi podróż nich powstały specjalne państwa-miasta zwane lotniskami, i impuls do niej. Tym impulsem jest niepokój i właśnie on które swoim stale zmieniającym się mieszkańcom zapewnia- wyznacza kierunek ruchu. Bieguni to wielkie studium niepo- ją wszystko, zarówno dla ciała: restauracje, sklepy, siłownie, koju. Bardzo dojrzałe, mądre i złożone studium współcze- jak i dla ducha: wykłady, spotkania autorskie, kaplice. Lot- snego świata, za które należą się Oldze Tokarczuk owacje na niska to państwa samowystarczalne, bezpieczna przestrzeń, stojąco. Świata, po którym jest się coraz łatwiej poruszać, która otoczy opieką każdego nowego mieszkańca. Nomadzi świata, który należy do biegunów. Więc ruszaj się, kiwaj, mają także własny czas, który jest wszędzie inny, umowny kołysz, idź, biegnij, uciekaj.

39 KWARTALNIK q 4(7) 2007 KSIĄŻKI

Piotr Ibrahim Kalwas w ogóle. Dobrze. Niedobrze chyba najtrafniej określa stosu- nek mówiącego do odbiorcy, a jednocześnie do samej po- wieści. I jeden, i drugi mają absolutną wolność – pozostaje tylko kwestia jej wykorzystania… Drzwi Należy przy tym zauważyć, że sama powieść, godząc Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2006 wspomniane wcześniej światy, staje się miejscem-przestrze- nią, w obrębie której mają się one ścierać lub – jakby wo- lał narrator – docierać. W rezultacie czytelnik staje przed Pomiędzy światami koniecznością zmierzenia się z trudną, bo jakby szarpaną narracją Drzwi, pełną odwołań, dygresji, przeskoków, cyta- tów z Gombrowicza, Singera, Koranu… Ten chaos dobrze Małgorzata MYSZKA oddaje ciąg myślowy narratora – złożony i pogmatwany – obfitujący w rozmaite „rozmowy” z literackimi idolami, Metaforyka tytułu jest cał- których-dzieła-wywarły-na-nim-wielkie-wrażenie. Cytaty owe kiem prosta. Drzwi, jakie są, w dość wyraźny sposób zaznaczają obszar zaintereso- każdy wie – zazwyczaj łączą wań czy może raczej obserwacji mówiącego, oscylujących ze sobą dwa pomieszczenia, zazwyczaj wokół przyczyn nieporozumień kulturowych. co z kolei często umożliwia Stara się on szukać korzeni owych konfliktów, ale jedno- komunikację wewnątrz bu- cześnie obnaża ich irracjonalność – udowadnia, że każdy dynku. Niekiedy zdarza się, z przytaczanych tekstów (jakkolwiek by było: reprezentują- że są zamknięte i wtedy od- cych odrębne kultury) jest głęboko humanistyczny, niezależ- wrotnie – ograniczają pew- nie od regionu czy czasów, z jakich pochodzi. Jak zdaje się ną przestrzeń… I tak samo sugerować narrator, wypadałoby wyciągnąć z tego wnioski, w powieści owe drzwi z jed- najlepiej prowadzące do zawarcia jakiegoś rozejmu w owym nej strony symbolizują pew- odwiecznym konflikcie judeo-chrześcijańsko-islamskim. ne bariery obecne w życiu, Tak więc czytelnik otrzymuje wybuchową mieszankę, któ- a z drugiej – wydają się pomo- rej wymowy nie łagodzi nawet solidna refleksyjno-poetycka stem pomiędzy różnymi świa- oprawa. To ostatnie sprawia jednak, że Kalwas może mó- tami z wielu względów ważnymi dla samego narratora. Stają wić o terrorystach, o konfliktach i wojnach, jakby te toczyły się też metodą na połączenie ze sobą różnych planów zda- się gdzieś obok, poza jego własną rzeczywistością. Ona też rzeń, zarówno przestrzennych, jak i czasowych, a konkretnie odgrywa najważniejszą rolę – wszystkie opisywane miejsca Warszawy z dzieciństwa narratora i Damaszku poznawanego stanowią subiektywny wykładnik rzeczywistości mówiącego, w trakcie kolejnych, dorosłych już podróży. W efekcie wystar- systematycznie konfrontowany z „filozofią” Mistrza Gom- czy przejść wraz z nim przez drzwi w salonie jego ciotki, aby browicza. Całość zarazem nosi w sobie znamię surrealizmu znaleźć się w syryjskim meczecie. – wzmocnionego mocą symbolu urastającego niekiedy do Można więc zapytać, kim jest sam narrator? Cudotwórcą? rangi fetyszu – wyrazistego, choć niekoniecznie czytelnego, Supermanem? Niekoniecznie… Najprościej będzie powie- wywołującego pewien niepokój, stanowiącego swoisty dy- dzieć, że jest nim wychowany na warszawskim Mokotowie sonans nawet w tak chaotycznej rzeczywistości, jaką kreuje człowiek, który wyrusza na Wschód w poszukiwaniu swoich myśl narratora. korzeni, własnej tożsamości. Jednocześnie to metafizycz- Podsumowując, wypada ostrzec, że nie jest to łatwa po- ny kontestator rzeczywistości i uczeń (niezupełnie wierny) wieść – dla niektórych kontrowersyjna, dla innych zwyczajnie Gombrowicza, niegodny – jak sam siebie chętnie, aczkol- niezrozumiała… Pokrętna, a może i ponętna, niczym dzie- wiek nie bez przekory określa – noszenia za swoim Mistrzem ła Gombrowicza, przy czym jednocześnie na swój sposób Jego Inhalatora… Staje się samozwańczym przewodnikiem magiczna, wciągająca w swoiście metafizyczną przestrzeń zabierającym czytelnika w świat swoich pytań, refleksji doświadczeń narratora. Z pewnością uczy dystansu do rze- i fantasmagorycznych wspomnień. Stwierdzenie: Mogę pi- czywistości i zmusza do własnych przemyśleń na jej temat. sać, co chcę, a ty możesz czytać, jak chcesz, albo nie czytać Polecam – odważnym.

40 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY KSIĄŻKI

Sándor Márai I tu narracja nieco się ożywia; monotonia codziennych, bła- hych spraw, którym profesor wcześniej poświęcał najwięcej uwagi, schodzi na dalszy plan. Następuje zwrot w jego życiu i w samej powieści. Oto stateczny nauczyciel coraz częściej myśli Pierwsza miłość o swej uczennicy i dostrzega jej piękno. Narastająca sympatia Przeł. Feliks Netz, Czytelnik, Warszawa 2007 do dziewczyny, nieświadomej uczucia, jakim obdarzył ją wy- chowawca, wprawia go w zakłopotanie; jest źródłem udręki i cierpienia. Z drugiej strony wyzwala nieznane mu wcze- Po co ta miłość? śniej przyjemne emocje. Mimo to profesor się nie fraterni- zuje, trzyma dystans. Madára zaś coraz bardziej nienawidzi, choć początkowo nie rozumie, dlaczego, jakby zaprzeczał Monika MAZIARZ rodzącej się miłości. Ale ta miłość (zakochanie?) istnieje, w każdej myśli, zwy- Późna miłość nie podda ci czajnej obserwacji, i wpływa na los bohatera, który pozna- pieśni, nie da natchnienia. je, czym jest zazdrość i pragnienie pokonania rywala, czym Jak wiele prawdy kryje to ła- są wewnętrzne rozterki i towarzysząca im frustracja. Czym cińskie powiedzenie, mogą w końcu uczuciowe zniewolenie. się przekonać czytelnicy wy- Ta bardzo ciekawa opowieść (czyta się ją z przejęciem) danej niedawno książki Sán- o platonicznej, nieodwzajemnionej i późnej miłości ma swoich dora Máraiego pod tytułem literackich krewnych. Dość wspomnieć Carmen Merimeego, Pierwsza miłość. Powstała Śmierć w Wenecji Manna czy Rzecz o mych smutnych dziw- w 1928 roku powieść ma kach Márqueza. Ostatecznie każda z tych pozycji traktuje rów- formę pamiętnika autorstwa nież o destrukcyjnym obliczu tego uczucia. pięćdziesięcioczteroletniego Co więc wyróżnia tę książkę? Na pewno swada, z jaką nauczyciela łaciny w prowin- autor obnaża zawiłości psychiki bohatera: słabość, nieprzy- cjonalnym gimnazjum na stosowanie, emocjonalną niestabilność (od apatii do pobu- terenie Austro-Węgier. Po- dzenia). Frapująco przedstawił tu Márai sylwetkę człowieka znajemy go, gdy przebywa dążącego ku samozniszczeniu. Jeśli jednak bliżej przypatrzyć w kąpielisku w Virágfüred, do którego powrócił po 28 la- się postawie bohatera, dostrzeżemy w niej pewną wartość tach. Już pierwsze zapiski w pamiętniku, będące kontynuacją – działanie. Spytamy: gdzie w tym jest sens, skoro zmaga- dziennika, jaki tu wtedy powstał, ukazują osobowość boha- nia bohatera wiązały się z psychicznym wyobcowaniem, tera: zamkniętą, wygodnicką, przesadnie pruderyjną, osobo- a on sam do końca nie wierzył w osiągnięcie celu. Odpo- wość człowieka trapionego niepokojem i samotnością. wiedź mogłaby mieć wymiar uniwersalny i brzmieć: nasze W pewnym sensie ten ustawiczny smutek przełamuje na- życie jest o tyle wartościowe, o ile potrafimy smakować, trętny kuracjusz Ágoston Timár, ubogi sekretarz, choć jego poznawać nowe, wychodzić naprzeciw wyzwaniom losu poglądu, [...] że są dwa lekarstwa. Jedno to miłość. Drugie i przynajmniej próbować odnaleźć swoją drogę. Owszem, – Bóg, bohater nie podziela. Ów sekretarz, początkowo cena, jaką za to płacimy, bywa wysoka, ale rezygnacja cza- wzbudzający niechęć profesora, później staje się powier- sem oznaczać może już tylko zgodę na wegetację. nikiem jego najskrytszych myśli. Sądzę, że to, co najgorsze Trzeba powiedzieć, że Márai potraktował miłość – temat w życiu, mam już za sobą. Przynajmniej tak myślę. Że już nic tak często ocierający się o banał – intrygująco i z artystycznym nie może mi się przytrafić – mówi bohater na pożegnanie wyczuciem. To, co oczywiste, pozostało tu nienazwane (z ust znajomemu, nie wiedząc jeszcze wtedy, jak bardzo się myli. profesora ani razu nie pada słowo „kocham”), inną zaś jedno- Rzeczywistość literacka bowiem bywa przewrotna, więc wy- znaczność zamknął pisarz w eleganckiej oszczędnej frazie. Nie znanie to należałoby zinterpretować jako zapowiedź nieocze- ma tu ckliwości ani nadęcia. Jest nieustanna walka z samym kiwanych wypadków. Te jednak okazują się odległe. Wpraw- sobą, niepewność i wahanie, czy przyznać się do uczucia. dzie nauczanie dziewcząt (prawie dorosłych) wywołuje Indywidualny charakter tej książce nadaje również jej pa- u profesora skrępowanie, lecz nie burzy dotychczasowego miętnikowa narracja, pozwalająca lepiej zrozumieć zachowa- ładu. Jego życie toczy się w jednostajnym, leniwym rytmie. nia bohatera. Czasem tylko bohater przypomina sobie Timára, który [...] Ale może na próżno szukać jakiejś dominanty w historii, powiedział, że trzeba kogoś kochać. Sytuacja zmienia się, gdy która zwyczajnie wzrusza, zastanawia, obchodzi; jak życie w trakcie spaceru – jedynej oprócz kasyna rozrywki – spotyka prowokuje pytania i zasiewa wątpliwości. To smutno-gorzka on dwoje uczniów: Madára i Margit Cserey. Nabrawszy prze- powieść o mierzeniu się z nieprzewidywalnym losem. Nie konania, że coś ich łączy, zaczyna się nimi interesować. dla tych, którzy w literaturze szukają pocieszenia.

41 KWARTALNIK q 4(7) 2007 SZTUKA

Panorama Siedmiogrodzka Kilka uwag na temat malarstwa panoramowego na marginesie ekspozycji w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej

Janusz POLACZEK Termin „panorama” był i jest często nadawany na- zbyt wielu formom plastycznym o dużej skali prze- W 2007 roku w gmachu Muzeum Narodowego Ziemi strzennej, zwłaszcza tym pochodzącym z XIX wieku. Przemyskiej została zaprezentowana wystawa ocala- Jednakże prawidłowe zastosowanie znajduje wyłącz- łych fragmentów Panoramy Siedmiogrodzkiej obrazu- nie w odniesieniu do malowanych widoków, ekspo- jącej decydujący moment zmagań powstańców węgier- nowanych w pomieszczeniach o formie cylindrycznej skich z Rosjanami 11 marca 1849 r. w bitwie o Sybin (360°) i przeznaczonych do oglądania z platformy wi- – stolicę Siedmiogrodu. To wielkie płótno ma szczegól- dokowej umieszczonej w centrum tegoż cylindra. Po- ne znaczenie nie tylko dla Węgrów, ale i dla Polaków. czątki tego typu malarstwa sięgają końca XVIII wieku. Malarze, którzy je wykonali, pracowali we Lwowie pod Powstawały wtedy przede wszystkim pejzaże miejskie kierunkiem Jana Styki, a jednym z jego głównych bo- (za najwcześniejszy uchodzi widok Dyneburga aut. haterów, obok Sándora Petőfiego, jest polski generał R. Barkera, 1787)1. Dopiero nieco później pojawiły się Józef Bem. Innym istotnym powodem zorganizowania panoramy ukazujące ważne wydarzenia dziejowe. We- tejże wystawy w Przemyślu, oprócz względów histo- dług ówczesnych opinii stanowiły one szczytowy etap rycznych (tędy przebiegały szlaki handlowe łączące rozwoju europejskiego malarstwa historycznego. Z ko- oba kraje, w czasach zaś funkcjonowania Twierdzy lei według dzisiaj dominujących poglądów w historii Przemyśl znaczną część jej załogi stanowili Węgrzy), sztuki można je uważać za schyłek malarskiego histo- był – być może – fakt posiadania przez miejscowe mu- ryzmu. Ale jeśli nadal uznawać je za pewnego rodzaju zeum innych ważnych zabytków związanych z historią apogeum rozwojowe, to należy to czynić wyłącznie na polskiego malarstwa panoramowego, mianowicie – du- tle, tak znamiennego dla historyzmu, ilustracyjnego żego formatu szkiców do niezrealizowanej panoramy sposobu rekonstruowania obrazów przeszłości. Two- Bitwa pod Somosierrą (autorstwa Wojciecha Kossaka rzone na podstawie bardzo szerokiego materiału hi- i Michała Wywiórskiego). Szkice te, po uszczupleniu storyczno-faktograficznego panoramy były nierzadko w ostatnich latach zasobów Muzeum Narodowego wizualną rekonstrukcją minionych wydarzeń. Rekon- w Przemyślu o całe zespoły eksponatów (vide tzw. „Ga- strukcją niepozbawioną walorów naukowych. leria Kodeńska Sapiehów”), stały się jednymi z naj- W początkach XIX wieku wielkim zwolennikiem cenniejszych obiektów w zbiorze malarstwa polskiego. nowego gatunku plastyki był sam Cesarz Francuzów A to w sposób naturalny predysponuje przemyskie Napoleon I, który zamówił u architekta Celleciera muzeum do szukania w malarstwie panoramowym siedem panoram. Co prawda upadek Cesarstwa prze- jednego z kierunków specjalizacji. Co poniekąd dzie- szkodził w realizacji tego przedsięwzięcia, ale za to je się od kilku lat – pamiętamy interesującą wystawę później panoramy odwdzięczyły się poniekąd Napo- Dwie małe panoramy: „Racławice” Wojciecha Kossa- leonowi, ożywiając realizmem obraz jego epoki. Naj- ka i Jana Matejki; „Somosierra” Wojciecha Kossaka wybitniejszym, a zarazem najpłodniejszym twórcą i Michała Wywiórskiego (2002). Podobne ukierunko- panoram „napoleońskich” okazał się Pierre Prévost wanie Muzeum Okręgowego w Tarnowie na pozyska- (1764–1823). Wspólnie z Louis Daguerre (1787–1851) nie możliwie największej części ocalałych fragmen- wykonał on szesnaście panoram i dioram obrazują- tów Panoramy Siedmiogrodzkiej przyniosło bardzo cych dzieje zmagań wojennych Cesarza, w tym naj- ciekawe rezultaty i stało się powodem zwiększonego słynniejszą Bitwę pod Wagram. Nie mniej wziętym zainteresowania badaczy także innymi jego zbiorami. malarzem panoram był Charles Langlois (1789–1870), Cieszyć się zatem wypada z nawiązania współpracy twórca Bitwy pod Piramidami i Pożaru Moskwy2. w dziedzinie malarstwa panoramowego pomiędzy tymi U schyłku XIX wieku jako twórcy panoram zasłynęli muzeami. Może w przyszłości zawiążą się też poważne też Henri Félix Emmanuel Philippoteaux (1815–1884) kontakty z Muzeum Narodowym we Wrocławiu, w któ- i jego syn Paul Dominique Philippoteaux (Bombardo- rego strukturach organizacyjnych funkcjonuje ekspo- wanie fortu Issy) oraz Franz A. Roubaud (1856–1928), zycja w rotundzie Panoramy Racławickiej. który namalował zachowaną do dzisiaj panoramę Bi- Polskie malarstwo panoramowe, które na przeło- twa pod Borodino3. mie XIX i XX wieku przyciągało uwagę najszerszej W dziejach kultury wizualnej panoramy stanowiły publiczności, zasługuje na gruntowne przebadanie. etap przejściowy między malarstwem historycznym,

42 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Robert MOŹDZIERZ (archiwum Muzeum Okręgowego w Tarnowie) Robert

Fragment panoramy przedstawiający Sándora Petőfiego i drogę do Medgyes

›Otwarcie wystawy w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej Janusz POLACZEK

43 KWARTALNIK q 4(7) 2007 dokumentacyjnym, a filmem i telewizją4. Świetnie w duchu zaszczytnym dla Wielkiej Armii, która to ujął, opisujący swe wrażenia z pierwszego pobytu w niesłychanie trudnych warunkach – zdziesiątkowa- w panoramie, Bolesław Prus: [...] miasto, ludzie, ko- na wcześniejszymi walkami, chorobami i nieznośnym nie są prawie naturalnej wielkości, paszcze armat mrozem – zdołała się wymknąć z matni zaciskającego skierowane do twojej piersi: czujesz, że lada chwila się okrążenia9. wylecą z nich pociski i dziękujesz niebu, że w tej tra- Berezyna odniosła sukces nie tylko w Berlinie, ale gedii odgrywasz tylko rolę widza, który opłaciwszy 15 również w Warszawie, Moskwie i Kijowie. Szczególnie lub 20 kopiejek za wejście może wylewać gorzkie łzy pochlebne recenzje zebrał pejzaż Fałata. Jak pisał je- nad niedolą bliźnich, ciesząc się słodkim uczuciem den z krytyków ukrywających się pod pseudonimem osobistego bezpieczeństwa5. Zatem ciekawość i chęć I. I. B: W zimowych krajobrazach Fałata odczuwać się sztucznego przeżywania groźnych momentów zapew- daje dokładnie temperatura, mróz przenika, zda się niały klientelę przedsiębiorstwom (jakimi stawały się widza aż do szpiku kości. W barwie śniegu na ostro- panoramy) nastawionym na zysk. Nic więc dziwnego, gach, w niebieskawych, miękkich tonach lodu rzeki że gdy tylko zabrzmiał turkot kamery filmowej bra- odczuwa się temperaturę ową okrutną, dopełniającą ci Lumière, interes zaczęto zwijać. Film dostarczał dzieła zniszczenia10. Kossakowi zarzucano zbytnią li- bowiem jeszcze silniejszych i jeszcze bardziej reali- terackość i epizodyczność obrazu, jakby nie dostrzega- stycznych wrażeń. jąc jego nadzwyczajnej fantazji twórczej, która dzięki Jak wspomnieliśmy, w Polsce złotą epoką malar- olbrzymiej rozmaitości i obfitości typów żołnierskich stwa panoramowego okazał się przełom XIX i XX (nie wspominając już o perfekcyjnym odmalowaniu wieku. Spośród Polaków za najwybitniejszego twór- koni) potrafiła się zdobyć na tak dosadną charaktery- cę panoram uchodzi dziś Wojciech Kossak. Poświęcił stykę sytuacji i rzeczy11. Wyjątkowo udana była scena się on temu rodzajowi malarstwa w latach 1893–1902, palenia sztandarów w obecności Napoleona, celnie od- czyli w czasie, gdy jego twórczość była najbardziej dająca ponury nastrój tego wydarzenia, co podkreśla dojrzała. Wtedy jednak w kraju miał jednego poważ- subtelna, chłodna kolorystyka. Po pocięciu panoramy nego konkurenta w tej dziedzinie. Był nim Jan Sty- na fragmenty (był to normalny los tych wielkich płó- ka. I z nim to wszakże przyszło Kossakowi współtwo- cien) Palenie sztandarów12 miało się okazać jednym rzyć pierwszą polską panoramę – Racławice. Obecnie z najlepszych dzieł Wojciecha Kossaka. Dodać jeszcze można uczciwie zauważyć, że w swoich panoramach należy, że panoramę o zbliżonym temacie – Odwrót (a były nimi oprócz Racławic: Panorama Siedmio- Napoleona spod Moskwy – po roku 1900 zamierzał grodzka – 1898, Golgota – 1896 oraz Męczeństwo chrze- rzekomo namalować wspomniany współpracownik, ścijan w cyrku Nerona – 18996) Styka nie dorównał a następnie konkurent Kossaka – Jan Styka13. nigdy Kossakowi talentem. O ile bowiem na Wojcie- Po niewątpliwie komercyjnym sukcesie Berezyny cha Kossaka wielki wpływ wywarli Anton von Werner Kossak powziął zamiar namalowania kolejnej pano- (1843–1915) oraz Alphonse de Neuville (1835–1885) ramy, tym razem podejmującej wątek jeszcze bardziej i Eduard Detaille (1848–1912) – wybitni twórcy pano- polski, bo mającej przedstawiać szarżę w wąwozie So- ram, m.in. z kampanii 18707, o tyle Styka pozostawał mosierry. Pomysłu tego, przeznaczonego dla Warsza- niezmiennie pod wpływem dość prymitywnego ma- wy, wskutek oporu zaborczych władz rosyjskich nie larsko i naiwnego treściowo mieszczańskiego symbo- dano mu jednak zrealizować. Po zamierzeniu pozo- lizmu o zabarwieniu bogoojczyźnianym (vide: wyko- stały cztery wielkie szkice (dziś w zbiorach Muzeum nany w latach 1890–1891 dla ratusza lwowskiego obraz Narodowego Ziemi Przemyskiej). Polonia czy ilustracje do Chorału Ujejskiego – 1893)8. Swego rodzaju rekompensatą za odmowę wysta- Po sukcesie Racławic w 1894 roku, których klasę wienia Somosierry było pozwolenie generał-guberna- artystyczną Wojciech Kossak przypisywał wyłącznie tora księcia Imeretyńskiego na pokazanie panoramy sobie, bez oporów przyjął on od Juliana Fałata pro- o temacie również napoleońskim, ale o charakterze pozycję współudziału w malowaniu panoramy zaty- bardziej uniwersalnym. Wybór padł na Bitwę pod tułowanej Berezyna, która miała być eksponowana Piramidami. Egzotyka egipskiego pejzażu i wschod- w Berlinie. Od razu przystąpił do dokładnych stu- nich ubiorów mameluków, ukazanych w śmiertelnym diów nad historią, kostiumami i bronią tej fazy wojen starciu z żołnierzami Bonapartego, nie zachwyciła napoleońskich. Nad brzegami Berezyny zapoznał się jednak polskiego odbiorcy. z topografią terenu. Po przygotowaniach wspólnie Wszystkie te większe i mniejsze sukcesy Wojcie- z Fałatem wykonał cztery duże szkice i dopiero wtedy cha Kossaka w dziedzinie malarstwa panoramowego przystąpił do pracy nad właściwym dziełem w spe- nie mogły – rzecz jasna – ujść uwadze jego niedaw- cjalnie w tym celu wzniesionym w Berlinie budynku nego współpracownika, a poniekąd i zwierzchnika przy Herwarthstrasse 4. Ukończona w 1896 roku pa- w czasie malowania Racławic – Jana Styki. Różnica norama przedstawiała zmagania, jakie miały miejsce temperamentów oraz skali malarskich talentów obu drugiego dnia tej tragedii. Kompozycja była [...] pojęta twórców doprowadziła już wtedy między nimi do po-

44 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Robert MOŹDZIERZ (archiwum Muzeum Okręgowego w Tarnowie) Robert

Reprodukcja części panoramy, przedstawiającej tabory armii węgierskiej, z zaznaczonymi zachowanymi fragmentami

›Jan Styka (w środku) i współpracujący z nim malarze węgierscy

ważnego konfliktu. Tadeusz Boy-Żeleński, odnosząc się potem nie tylko do roli Styki w całym przedsię- wzięciu (w tym sporu o autorstwo pomysłu namalo- wania Racławic), ale także do kształtu artystycznego tego dzieła, trafnie chyba zauważył: Nie tyle „pinxit” ile „combinavit” Styka. Malowało ją wielu; on na szczęście najmniej i dlatego panorama była niezła14. W podobny sposób wspomniane kwestie rozstrzygało wielu jeszcze współczesnych, wyszydzając jego tra- dycjonalizm i zaściankowość. Opowiadano sobie na przykład zabawne historyjki, jak to Styce miała się ukazać Matka Boska i widząc, że maluje jej wizeru-

nek na kolanach, powiedzieć: Ty mnie nie maluj na 1988. New York kolanach, ale dobrze. Nic zatem dziwnego, że gdy tylko pojawiła się per-

spektywa uzyskania zamówienia na namalowanie Saga rodu Styków, panoramy przedstawiającej epizod z rewolucji wę- gierskiej 1848–1849, Styka – tak bardzo krytykowa- ny czy wręcz wyszydzany – przystał na to bez oporu. Pragnął w ten sposób potwierdzić swe umiejętności

nie tylko jako kierownika przedsięwzięcia, ale i wizjo- C. Fotografia z książki: Czapliński,

45 KWARTALNIK q 4(7) 2007 nera czy malarza samodzielnie komponującego spore ciwieństwie do polskich recenzji nad Dunajem nie partie olbrzymiego płótna (przeciętna wielkość pano- zabrakło głosów krytycznych. Zwracano zwłaszcza ramy wynosiła ok. 120 m długości oraz 15 – wysokości uwagę na nierówny poziom partii figuralnych18. i była dostosowana do standardowych już wtedy spe- Partie te skomponowane zostały wokół zasadni- cjalnych cylindrycznych budowli przeznaczonych do czych wątków batalii, połączonych w logiczną, choć wymiennego eksponowania tych dzieł). nie do końca pod względem kompozycyjnym har- W szczegółach zaś historia powstania Panoramy monijną, całość. Rozbijały ją natrętnie wręcz – czyli Siedmiogrodzkiej przedstawiała się następująco: Otóż zgodnie z manierą Styki – wtłoczone liczne epizody po sukcesie we Lwowie Panorama Racławicka zosta- rodzajowe. ła w marcu 1896 roku wystawiona w Budapeszcie. Na tle charakterystycznego pejzażu (pokryta top- W czasie blisko dwuletniej bytności w tej naddunaj- niejącym śniegiem pagórkowata okolica miasta Sy- skiej metropolii spotkała się z dużym zainteresowa- bin z majaczącym w oddali pasmem Karpat Siedmio- niem i ciepłym przyjęciem. Jako że właśnie zbliżała grodzkich zwanych też Alpami Transylwańskimi), się 50 rocznica powstania Węgrów w czasie Wiosny uchwyconego również z dbałością o prawdopodobne Ludów, ktoś z grona Komitetu Jubileuszowych Ob- dla konkretnej chwili warunki atmosferyczne i efekty chodów wpadł na pomysł, by ten narodowy zryw świetlne (wczesnowiosenny zachód słońca), ukazany upamiętnić tak, jak uczynili to Polacy w stulecie in- został przełomowy moment bitwy: załamanie się rosyj- surekcji kościuszkowskiej, czyli malując panoramę. sko-austriackiej obrony. Całość została skomponowana Szczęśliwie inicjatywa ta zbiegła się z wizytą Styki tak, aby podest widokowy mieścił się po stronie węgier- w Budapeszcie w czerwcu 1896 roku. Po sformalizo- skiej. Poniekąd więc widz, stojąc po stronie węgierskiej waniu współpracy i powierzeniu mu kierownictwa szyku bojowego, identyfikował się z powstańcami. Pa- prac nad panoramą wspólnie postanowiono, że jej trząc w kierunku południowym, gdzie ukazane zostały, tematem będzie bój 11 marca 1849 roku, kiedy to od- oświetlone promieniami zachodzącego słońca, zabu- działy powstańcze zdobyły zaciekle broniony przez dowania Sybinu i prowadzący doń gościniec, zwracał Austriaków i Rosjan Sybin – historyczną stolicę Sied- uwagę na sylwetkę głównodowodzącego Węgrami gen. miogrodu (rum. Sibiu, węg. Nagyszeben, niem. Her- Bema na koniu, ubranego w skromny szary płaszcz mannstadt)15. Ponoć istotnym argumentem za wy- honwedzki i otoczonego przystrojonymi w pyszne borem tego epizodu – specjalnie wysuniętym przez mundury oficerami sztabowymi (sportretowani w tej Stykę – był fakt, że wojskami węgierskimi w tej bi- grupie zostali m.in. ppłk Hrabowsky, hr. Aleksander twie dowodził polski generał i bohater powstania li- Teleki – słynny kurier generała i jego adiutant Pün- stopadowego Józef Bem. Stąd też ukończone dzieło kösti. Wzrok wodza kieruje się w stronę kamiennego znane było również pod tytułami Bem w Siedmiogro- mostu nad potokiem Krumm, który oddziela kolumny dzie bądź Bem – Petőfi16. węgierskie od bronionego Sybinu. Zdobywają go wła- Kierowany przez Jana Stykę zespół artystów (wśród śnie w gwałtownym ataku, tworzący część zgrupowania których znaleźli się malarze węgierscy: Pál Vágó, Ti- węgierskiej piechoty, uzbrojeni w kosy Szeklerzy. To hamer Margitay i Béla Spányi; Polacy: Zygmunt Roz- w tym miejscu decydują się losy bitwy. wadowski, Tadeusz Popiel i Michał Wywiórski oraz Innym kluczowym fragmentem kompozycji jest sa- Niemiec, pejzażysta Leopold Schönchen) rozpoczął motna konna postać Sándora Petőfiego – romantycz- pracę we Lwowie 20 kwietnia 1897 roku, oczywiście nego poety i żołnierza (był adiutantem gen. Bema). po wcześniejszym sporządzeniu szkiców terenowych Jego sylwetka, ukazana zgodnie z tradycyjnymi w Siedmiogrodzie i przeprowadzeniu studiów histo- wzorcami obrazowania heroicznego – na krwistym rycznych (m.in. wypytywano o szczegóły żyjących siwym wierzchowcu, lecz także z taborami i cygań- jeszcze uczestników bitwy). Jako pracownia została ską orkiestrą w tle (co już należy do XIX-wiecznej wykorzystana – akurat czasowo pusta – rotunda Pa- maniery malarstwa historyczno-rodzajowego), two- noramy Racławickiej (ta eksponowana była w tym rzy pewnego rodzaju oś kompozycji i kontrapunkt czasie w Budapeszcie). Mierzący 120 m długości i 15 postaci Bema. Nikt nie może mieć wątpliwości, że – wysokości obraz udało się namalować w ciągu za- właśnie te dwie osoby są głównymi bohaterami całej ledwie pięciu miesięcy i już 27 września tegoż roku inscenizacji, symbolizując zarazem polsko-węgier- udostępniono go lwowskiej publiczności17. W stolicy skie braterstwo broni. Można nawet porównać tak Galicji można go było oglądać do grudnia, po czym ułożoną kompozycję do literackiej epopei z wyraźnie płótno zwinięto i przetransportowano do Budapesztu. zarysowanym wątkiem przyjaźni przywódcy ducho- Tam oficjalne otwarcie nastąpiło w marcu 1898 roku wego (poety-wieszcza) i dowódcy wojskowego (żołnie- w rotundzie w parku Városliget i stało się najważniej- rza wolności w skali europejskiej) – dwóch wzajemnie szym punktem obchodów 50 rocznicy węgierskiej się dopełniających symbolicznych bohaterów węgier- Wiosny Ludów. Tamtejsza publiczność przyjęła dzie- skiej rewolucji. Zarówno pozdrawiani przez Petőfiego ło, podobnie jak lwowianie, dość ciepło, ale w prze- (zdjętym z głowy kapeluszem) podążający z pomocą

46 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY żołnierze dywizji hr. Gergeleya Bethlena i słynnego 11 się rzeczą nazbyt łatwą. Jeszcze w roku 1928, czyli batalionu honwedów, jak i obserwowani przez Bema mniej więcej dwadzieścia dwa lata po wspomnianej, Szeklerzy stanowią niewiele więcej niż konieczny ba- ostatniej już ekspozycji dzieła w całości, pojawiła się talistyczny sztafaż dla podstawowej dla całej kompo- zgłoszona przez dr. Stanisława Zawadzkiego z Pozna- zycji – w pewnym sensie – apoteozy dwóch głównych nia oferta sprzedaży jednego z najważniejszych jego bohaterów. O symbolicznym charakterze – co należy fragmentów z wyobrażeniem gen. Bema i jego szta- podkreślić – tego przedstawienia, stanowiącego istotę bu19. Niestety do transakcji z Magistratem Tarnowa, treści Panoramy Siedmiogrodzkiej, świadczy fakt, że z którym to miastem łączyły go szczególne związki, według ustaleń historyków Petőfi w bitwie pod Sybi- nie doszło i dziś ta kluczowa scena uważana jest za nem udziału nie brał. zaginioną. Pojęcie o większych partiach kompozycji, Przyznać jednak trzeba, że wprowadzenie jego po- zwłaszcza o ich kolorystyce, możemy mieć nie tyl- staci i zestawienie z osobą gen. Bema legło u podstaw ko dzięki reprodukcjom, ale także – zachowanemu niezwykle ciekawego i przemyślanego wyreżyserowa- w zbiorach Lwowskiej Galerii Sztuki – fragmento- nia całości. Trudno wszakże stwierdzić, czyja w tym wi przedstawiającemu atak huzarów węgierskich20 zasługa. Czy to Styce należy przypisać, poza umiesz- – części dużego szkicu przygotowawczego całości czeniem na pierwszym planie postaci gen. Bema, panoramy, czyli odpowiednika na przykład tzw. Ma- klarowny rozkład całości? Czy raczej, jak sądzili nie- łej Panoramy Racławickiej. Warto o istnieniu tego którzy krytycy, zniekształcenie tej zasadniczej idei, szkicu, nie do końca zresztą pokrywającego się z od- a nawet jej rozmycie przez wprowadzenie niekoniecz- powiednią partią ostatecznej wersji dzieła, pamiętać nie potrzebnych wątków rodzajowych? Nie można przy okazji organizacji wystaw dotyczących polskich przy tym nie doceniać roli, jaką przecież musieli ode- panoram. Wiele bowiem on mówi o kształtowaniu się grać w stworzeniu ostatecznego kształtu treściowego wizji artystycznej. dzieła węgierscy inicjatorzy całego przedsięwzięcia Mniejsze fragmenty oryginalnej Panoramy Sied- ze znanym architektem Gyulą Pártosem na czele. miogrodzkiej są natomiast od 1977 roku wyszuki- Mimo ciepłego przyjęcia przez większość ogląda- wane, ewidencjonowane, skupowane i gromadzone jących Panorama Siedmiogrodzka w Budapeszcie przez wspomniane na wstępie Muzeum Okręgowe oszałamiającego sukcesu finansowego nie przynio- w Tarnowie. Po odnalezieniu pięciu fragmentów pod sła. Wydaje się, że nie dorównała pod tym względem koniec lat siedemdziesiątych, w wyniku współpra- niewiele wcześniej wystawianym tu Racławicom. cy z krakowskim oddziałem „Desy”, do sprawy po- Dość wspomnieć, że rychło dyskusję nad artystycz- wrócono w drugiej połowie lat osiemdziesiątych nymi walorami przyćmiły, zgłaszane bez ogródek, w związku z przygotowaniami okolicznościowej wy- roszczenia Styki co do honorarium. Sprawa ta – jak stawy mającej towarzyszyć uroczystościom odsłonię- można sądzić – nigdy do końca nie została zamknięta, cia pomnika gen. Bema w Tarnowie. Rezultaty okaza- chociaż na pokrycie kosztów panoramy wspomniany ły się dość interesujące, gdyż na wystawie otwartej 11 architekt Pártos wydał cały swój niemały majątek. marca 1989 roku w tamtejszym muzeum można było Sytuacji nie uratowały też dochody ze sprzedaży już pokazać 11 fragmentów21. Na tym nie poprzesta- okolicznościowego albumu reprodukcji wszystkich no. Do roku 2000 zostało potwierdzone miejsce prze- fragmentów dzieła ani też pokaz w innych miastach. chowywania aż 24 ocalałych fragmentów Panoramy Całkowitą klapą – w związku z brakiem zgody księcia Siedmiogrodzkiej (dziś ponoć ich liczba wynosi 30), Imeretyńskiego – zakończyła się próba wystawienia nie wspominając o szkicach, studiach przygotowaw- panoramy w Warszawie w roku 1900. Udało się to Sty- czych czy oleodrukowych reprodukcjach. Najwięcej ce dopiero siedem lat później. Był to jednak – jak się z tej liczby zdołało zgromadzić tarnowskie muzeum okazało – końcowy etap jej dziejów. Na tej ekspozycji (10 w zbiorach własnych i jeden depozyt). Najważ- zakończyła swój żywot także, specjalnie wybudowana niejszy wszakże z zachowanych fragment, przedsta- do pokazywania panoram, okazała warszawska rotun- wiający Petőfiego, znalazł się w posiadaniu Muzeum da przy ul. Karowej. Nie tylko zresztą w tym mieście Narodowego w Warszawie. Pojedyncze fragmenty dynamiczny rozwój kinematografii przyczynił się mają również w swoich zbiorach: Muzeum Wojska w tym czasie do upadku tej formy masowych mediów, Polskiego w Warszawie, Muzeum Niepodległości jaką okazały się panoramy. w Warszawie oraz Muzeum Okręgowe w Krośnie. Panorama Siedmiogrodzka nie wróciła też do Bu- Jak dotąd najpoważniejszym pokazem owych oca- dapesztu ani nie była już prezentowana w nowych lałych fragmentów okazała się ekspozycja Panora- miejscach. Niedługo potem Styka, który – jak się wy- my Wojciecha Kossaka i Jana Styki, zorganizowana daje – w wyniku nieuregulowania mu przez Węgrów w roku 2000 przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu. całości honorarium stał się przynajmniej współwła- Zaraz po niej plasuje się wystawa Panorama Sied- ścicielem dzieła, postanowił pociąć płótno na kawałki miogrodzka, uświetniająca forum polsko-węgierskie i rozprzedać jako osobne obrazy. Ale i to nie okazało z udziałem prezydenta Węgier László Sólyoma, któ-

47 KWARTALNIK q 4(7) 2007 re odbyło się w Przemyślu 23 marca 2007 roku (i to Alicji Majcher-Węgrzynek, omawiający historię i treść był prawdziwy powód jej zorganizowania, a nie – jak panoramy, a także starania tarnowskiego muzeum niezbyt ściśle podano w okolicznościowej publika- o zgromadzenie ocalałych jej fragmentów, szkiców cji – 100 rocznica powstania panoramy; ta bowiem oraz dokumentacji archiwalnej czy fotograficznej. minęła niemal dziesięć lat temu). Na tę ekspozycję Chociaż napisany przed laty i już raz opublikowa- Muzeum Narodowemu w Przemyślu udało się wypo- ny w roku 1992, wymagał tylko drobnej aktualizacji, życzyć prawie wszystkie jej fragmenty przechowywa- a w takiej znowelizowanej formie (uwzględniającej ne obecnie w zbiorach publicznych w Polsce. Szkoda nowe fakty z dziejów tarnowskiej kolekcji i nowe tylko, że towarzysząca wystawie dwujęzyczna (polsko- ustalenia dotyczące samej panoramy) w zupełności węgierska) publikacja22 na wysokim poziomie techni- wystarczyłby jako wstęp do katalogu. Reklamy organi- ki edytorskiej, w świetnym opracowaniu graficznym zatorów wystawy czy – moim zdaniem – nazbyt obszer- i z barwnymi reprodukcjami eksponowanych ob- ne wyjaśnienie historyczno-politycznego kontekstu razów (a więc kosztowna), niewiele ma wspólnego relacji polsko-węgierskich można było zamieścić jako z profesjonalnym, rozumowanym katalogiem. Brakuje dopełnienie zawartości katalogu, a nie jako zasadniczą tu szczegółowych opisów, numerów inwentarzowych, treść publikacji poświęconej przecież (czego przynajm- proweniencji. Bardzo doskwiera niezamieszczenie niej należało oczekiwać) Panoramie Siedmiogrodzkiej. reprodukcji całości panoramy w pierwotnym stanie Przemyskie muzeum już nieraz udowodniło, zwłaszcza z zaznaczeniem, które jej partie się zachowały i są eks- w ostatnich latach, że potrafi solidnie udokumentować ponowane. A przecież na samej ekspozycji zostało to w postaci profesjonalnych katalogów nawet mniej doskonale zobrazowane w postaci specjalnej planszy. ważne wystawy. Czyżby tym razem względy polityczne Przez taki sposób publikacji tego informatora wzięły górę nad merytorycznymi? zmarnowano również okazję do stworzenia chociaż- Wszystkie powyższe uwagi są co najwyżej drobia- by skróconej, syntetycznej monografii Panoramy zgami, w minimalnym tylko stopniu negatywnie Siedmiogrodzkiej. Nawet gdyby pośpiech nie pozwa- rzutującymi na ideę i sposób realizacji tej niezwykle lał na własne opracowanie, można było w tej sprawie ciekawej prezentacji – jednego z najważniejszych wy- nawiązać współpracę z Muzeum Okręgowym w Tar- darzeń w muzealnictwie przemyskim nie tylko ostat- nowie. W ostateczności do wykorzystania był tekst nich lat.

1 Vide: hasło Panorama w: The Dictionary of Art., ed. J. Turner, Macmillan Publisher, 1996, t. XXIV, s. 17–20 (aut. S. Wilcox); Panoramomania! The Art. And Entertainment of the All-embracing View (katalog wystawy, oprac. R. Hyde), London 1988; S. Oettermann, Das Panorama. Die Geschichte eines Massenmediums, Frankfurt a. Main 1980. 2 S. Oettermann, op. cit., s. 114–128; H. P. Bühler, Józef Brandt, Alfred Wierusz-Kowalski i inni. Polska szkoła monachijska, Warszawa 1997, s. 128–142. 3 N. Kołosowa, I. Nikołajewoj, Musée-Panorama, La bataille de Borodino, Moskwa 1977. 4 Vide: Z. Leśniewski, Panorama europejska jako fenomen kulturowy oraz historia ośmiu panoram polskich, Warszawa 1999. 5 Cyt. za: P. Witt, Malarstwo robione na pokaz, „Sztuka” 1977, nr 3–4, s. 50. 6 Vide: C. Czapliński, Saga rodu Styków, New York 1988; A. Majcher-Węgrzynek, Panorama Siedmiogrodzka, Tarnów 1992; E. Górecka, Panoramy Wojciecha Kossaka i Jana Styki, Wrocław 2000, s. 79 i nn. 7 K. Olszański, Wojciech Kossak, Wrocław 1982, s. 13. 8 Vide: C. Czapliński, op. cit., s. 30. 9 K. Olszański, Niepospolity ród Kossaków, Kraków 1994, s. 160–167; W. Kossak, Wspomnienia, op. cit., s. 112. 10 F. Ziejka, Panorama Racławicka, Kraków 1984, s. 69; cyt. pochodzi z recenzji panoramy zamieszczonej w „Echu Muzycznym, Teatralnym i Artystycznym”, 1896, nr z 11 kwietnia. 11 F. Ziejka, op. cit. s. 69. 12 Obecnie Palenie sztandarów znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. 13 B. Steinborn, B. Guldan, W kręgu Panoramy Racławickiej, Wrocław 1980, s. 9–10. 14 T. Boy-Żeleński, Psychologia sukcesu, „Kurier Poranny” 1930, nr z 2 listopada. 15 A. Majcher-Węgrzynek, op. cit., s. 4. 16 Nagyszeben bevétele 1849. Márczius 11-én. Bem – Petőfi Körkép. Festette: Styka Jan, Vágó Pál és Spányi Béla [katalog, Budapeszt, 1898], vide: E. Górecka, op. cit., s. 91; C. Czapliński, op. cit., s. 104. 17 E. Górecka, op. cit., s. 92. 18 E. Górecka, op. cit., s. 96. 19 E. Górecka, op. cit., s. 99. 20 Inw. Ż–2177, vide: I. Chomyn, 150 arcydzieł malarstwa polskiego ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki, Sopot 2006, s. 113. 21 A. Majcher-Węgrzynek, op. cit., s. 10. 22 Panorama Siedmiogrodzka. Erdélyi Panoráma, teksty: Z. Budzyński, J. Musiał, M. J. Olbromski, Przemyśl 2007. 48 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY PLASTYKA

Plastycy w Rzeszowie Szkic do kroniki mijającego roku

Jacek KAWAŁEK skiego, ale uzmysławiają, że color fields painting od- działało kiedyś również na Jerzego Nowosielskiego. Liczba sal ekspozycyjnych w Rzeszowie zmalała o po- Color fields byłoby więc czynnikiem konstytuującym łowę w porównaniu z końcem lat 70. XX wieku. Sztu- malarstwo dzisiejszych czterdziesto- i pięćdziesię- ki plastyczne wyrugowano z łam lokalnych gazet. Na ciolatków? Obecnie profesorów wyższych uczelni podstawie ich zawartości nikt nie napisze monografii artystycznych! Piotr Klugowski i Łukasz Huculak życia artystycznego ostatnich lat. Tymczasem lokal- potraktowali ideę Forum jako temat do namalowania. ne środowisko plastyczne zwiększyło się dwukrotnie. W linearnych martwych naturach Klugowskiego po- Otworzyły się możliwości wymiany międzynarodowej brzmiewają echa kubizmu i futuryzmu. Huculak od i prezentacji sztuki zagranicznej, dawniej całkowicie dobrych kilku lat bada naturę rzeczy dostępnymi so- zamrożone. Wydarzeniem o znaczeniu wręcz cywili- bie środkami: malarskim unaocznianiem magii ukry- zacyjnym było więc reaktywowanie Ogólnopolskie- tej w realnym świecie. V Forum Malarstwa Polskiego go Przeglądu Malarstwa „Jesienne Konfrontacje” po prowadzi do niespodziewanych konkluzji. Pokazuje osiemnastu latach hibernacji jako Triennale Polskie- autentyczny związek tych twórców z polską tradycją go Malarstwa Współczesnego „Jesienne Konfronta- malarską oraz polską kulturą artystyczną. Jednak dla cje”. Nie było to łatwe i dlatego cieszmy się szcze- uczestników Forum koloryzm jest zaledwie agrotech- rze, że przegląd ten wrócił do świata żywych. Ostatni nicznym poletkiem, z którego dopiero wyrasta ich rok minął w Rzeszowie pod znakiem malarstwa. europejska twórczość, czasami wyzwolona z grzecz- W kwietniu roku 2007 V Forum Malarstwa Polskiego nościowego choćby tylko szacunku dla polskiego ko- zainaugurowało cykl ważnych wystaw zbiorowych, loryzmu. który w listopadzie zakończyły „Jesienne Konfron- Dwie tegoroczne jubileuszowe prezentacje plasu- tacje”. ją się poza wszelką konkurencją: wystawa z okazji Forum Malarstwa Polskiego to spotkania artystów 35-lecia twórczości Ryszarda Dudka w Miejskiej Ga- i teoretyków sztuki reprezentujących zbliżone po- lerii Zespołu Szkół Plastycznych oraz wystawa z oka- glądy i postawy artystyczne. We wrześniu ubiegłego zji 40-lecia twórczości Józefa Gazdy w Biurze Wystaw roku Aleksandra Simińska z Bydgoszczy, Joanna Artystycznych. Obydwaj to stuprocentowi koloryści Stasiak z Olsztyna, Magdalena Rabizo-Birek z Rze- o „zwornikowym” (Dudek) i „pryzmatowym” (Gaz- szowa, Janusz Kaczmarski, Krzysztof Wachowiak da) rodowodzie. Obaj pokazali ten sam, żywy i nowo- i Wiesław Szamborski z Warszawy, Łukasz Huculak czesny koloryzm. A przecież każdy z nich realizuje z Wrocławia, Paweł Lewandowski-Palle z Poznania, biegunowo odmienną koncepcję czystego malarstwa Mirosława i Kazimierz Rocheccy oraz Piotr Klugow- kolorystycznego. Ryszard Dudek nie boi się spacerów ski z Torunia, Stanisław Białogłowicz z Rzeszowa po targowiskach dzisiejszej malarskiej tandety. Nie – spotkali się w Orelcu, w domu Janusza Demkowi- lęka się plastycznego synkretyzmu. Połączył ogień cza. Impulsem bieszczadzkich sporów stał się esej z wodą, czyli wenecką subtelność Rzepińskiego Mirosławy Rocheckiej poświęcony naturze rzeczy. z surową dzikością naśladowców Dubuffeta i Pollocka Podsumowanie sympozjum odbyło się w auli Zespołu oraz postmodernistyczną dezynwolturą Schnabla lub Szkół Plastycznych w Rzeszowie. Rozważanie natu- Basqiata. Inaczej Józef Gazda. Kontynuuje koloryzm ry rzeczy nie inspirowało nowych dzieł. Było akom- uniwersalny i ponadczasowy w wersji oryginalnej paniamentem intelektualnym, umożliwiało koncen- i sterylnej. Można powiedzieć: normatywnej. Tożsa- trację w chaosie dzisiejszej codzienności. Dziesięć mej z „kolorem” Moneta i Cézanna, Pankiewicza i Cy- odmiennych koncepcji malarstwa, obrazu, koloru. bisa. Eksploatuje źródła czystego malarstwa, nieza- Prace Wiesława Szamborskiego, inne od wszystkie- leżne od epoki oraz okoliczności pozaartystycznych. go, co namalował do tej pory. Krzysztof Wachowiak, Jeżeli malarskie wybory Ryszarda Dudka przypomi- zdążający śladami Gierowskiego i niemieckich naśla- nają zmienne losowe, czyli rzucanie kostką do gry, to dowców Schnabla. Mirosławę Rochecką zauroczyło Józef Gazda prezentuje się jako cierpliwy konstruk- malarstwo barwnych powierzchni. Także Kazimierz tor „koloru”, zainteresowany wyłącznie skończonymi Rochecki syntetyzuje osobiste przesłanie i poetykę populacjami zbiorów barwnych, wcześniej określo- barwnych powierzchni. Obrazy Stanisława Biało- nych i uporządkowanych. Obie te wystawy przeszły głowicza łączą estetykę Taranczewskiego i Nowosiel- bez echa. A były ważną, niezwykłą jak na dzisiejsze

49 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Galeria Miejska Zespołu Szkół Plastycznych w Rzeszowie

V Forum Malarstwa Polskiego › OLEARKA Paweł

czasy, manifestacją współczesnej sztuki nacechowa- papieskim. Może rezultatem tych projektów będzie... nej pozytywnie. Może okazać się, że były momentem akwapark? Gdyby jednak w Rzeszowie miał po- przełomowym w dziejach malarstwa początków XXI wstać wielkomiejski park z prawdziwego zdarzenia, wieku. Boimy się pomyśleć, że obok nas, za sprawą to jego integralną częścią winna być właśnie galeria ludzi, których znamy, ale których nie pokazują dzi- rzeźby. Jeżeli Rzeszów pretenduje do rangi stolicy siejsze „media”, mogą dziać się rzeczy wielkie. Boimy województwa, to możemy przedłożyć listę rzeźbia- się zauważyć, że od dłuższego już czasu obecna po- rzy, których dzieła winny być zainstalowane w takim łudniowo-wschodnia Polska stała się ważnym regio- parku w formie kompozycji plenerowych, a których nem współczesnego malarstwa. to dzieł nigdy tam nie będzie, ponieważ ich autorzy Spośród kilku tegorocznych prezentacji rzeźby nie usłyszeli przed śmiercią podobnej propozycji. należy wyróżnić prawdziwie „mocne uderzenie”, A zatem: Wojciech Przedwojewski, Andrzej Durek, a mianowicie monumentalną ekspozycję dzieł Anto- Józef Durek, Józef Zelek, Antoni Kenar, Kazimierz niego Myjaka, a wcześniej Eugeniusza Molskiego Bieńkowski, Marian Kruczek, Antoni Rząsa, Roman w wirydarzu Muzeum Okręgowego oraz rzeźbiar- Tarkowski, Stanisław Tobiasz, Władysław Kandefer, ską instalację Anny Drozd-Tutaj z Krakowa w sali Józef Zathey, Marian Konopacki, Józef Korzeniow- wystawowej Wojewódzkiego Domu Kultury. Przy- ski. Natomiast możliwe jest jeszcze, aby w takim dałaby się specjalistyczna galeria rzeźby. Rzeszów parku znalazły się plenerowe dzieła Gustawa Zemły, posiada dwa małomiasteczkowe ogrody miejskie Antoniego Myjaka, Mariana Koniecznego, Józefa oraz zakrzaczone tereny zalewowe Wisłoka. Brakuje Sękowskiego, Jana Sieka, Antoniego Porczaka, Jó- jednak zielonych płuc miasta. Może nie planowa- zefa Szajny, Jerzego Kenara, Andrzeja Pityńskiego no ich ze względu na brak przemysłu i wojskowe i wielu innych. Nie mówiąc o rzeźbiarzach nie tylko założenia taktyczne. Niemniej jednak mówiło się wywodzących się z Podkarpacia, ale współcześnie o ogrodzie botanicznym, a dziś wspomina o parku mieszkających w tym regionie.

50 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY HISTORIA

Cmentarz Żydowski w Przemyślu nia kirkutu opierała się nieomal o ul. Dobromilską Zenon ANDRZEJEWSKI (obecnie J. Słowackiego), oddzielona była od niej szerokim na około 15 m wałem ziemnym. Od strony Cmentarz stary południowej cmentarz graniczył z cegielnią Natana Nieodłącznym elementem istnienia gminy żydow- Teicha, a od północy – z ogrodami, gdzie w drugiej skiej, oprócz synagogi, jest cmentarz (kirkut). Cmen- połowie XIX wieku powstał szpital żydowski. Głów- tarz Żydowski w Przemyślu najprawdopodobniej na brama i budynek grabarza znajdowały się przy służył miejscowej społeczności już od 1559 roku, choć ul. Dobromilskiej. najstarsza wzmianka o nim pojawia się w przywileju Na cmentarzu tym pochowano wiele osób zasłużo- króla Zygmunta II Augusta, wydanym 29 listopada nych dla społeczności żydowskiej Przemyśla; wśród 1568 roku. nich byli sławni przemyscy rabini: Icchak Ejzik, Moj- Cmentarz znajdował się za murami miejskimi, na żesz Arje Jehuda Leiba, Josef Segal, Jechiel Michel, południowo-wschodnim przedmieściu (Podgórze), Noach Michel syn Jechiela, Cwi Hirsz. Odrębną kwa- przy późniejszej ulicy Glinianej, obecnie między ul. terę stanowiły groby lekarzy. Jak pamiętają najstarsi F. Rakoczego a Wandy. Już przed rokiem 1640 zaczy- przemyślanie, osobliwością tego cmentarza był grób nało brakować na nim miejsca, więc trzy lata później cadyka, do którego to grobu, aż do roku 1939, odby- gmina żydowska odkupiła przylegający do kirku- wały się corocznie uroczyste procesje. tu ogród, który oddzielał go od drogi do Nehrybki. Przepełnienie cmentarza i niemożność jego po- W tym okresie cmentarz nie był ogrodzony, a żołnie- większenia wymusiły wytyczenie nowego kirkutu. rze wojsk koronnych podczas przejazdów przez Prze- Formalnie stary cmentarz został zamknięty, choć myśl wypasali na nim konie. Skargi Żydów spowodo- sporadyczne pochówki miały tu jeszcze miejsce do II wały wprowadzenie przez króla Jana III Sobieskiego wojny światowej. zakazu wypasu na kirkucie. Wiosną 1943 roku Niemcy, przy pomocy przywiezio- Pierwsza wzmianka dotycząca wyglądu nekropolii nych z getta robotników żydowskich, dokonali total- pochodzi z dekretu biskupa Wacława Sierakowskie- nego zniszczenia cmentarza. Stare kamienne macewy go (wydanego 19 lipca 1743 r.), w którym miejsce zostały powalone i użyte do utwardzania nawierzchni pochówku Żydów określane jest mianem „kircho- dróg, a te, które wbiły się w ziemię, wkrótce porosła wa” albo „okopiska”. Z dokumentu tego wynika, że trawa. Nagrobki porozbijano. w owym czasie cmentarz był już otoczony płotem Po wojnie teren ten był niezagospodarowany. Nie- i miał stróża, którym był Rusin, Paweł Szpiżewicz. świadoma powagi miejsca młodzież grała tu w piłkę, Wcześniej kirkutu pilnowali inni, także chrześcijanie, zimą zaś zjeżdżała na sankach. między innymi niejaki Buczko. W latach 60. XX wieku w części zlikwidowanego Stróż Szpiżewicz zamieszkiwał niewielki dom cmentarza wybudowano garaże i obiekty Ligi Obrony z zadaszonym gankiem, stojący przy kirkucie. Na Kraju, a z końcem lat 80. władze miasta wydzierżawi- ganku składano zwłoki zmarłych, dopóki nie wykopa- ły teren na ogródki działkowe. W trakcie prac ziem- no grobu, a także podczas układania się ze starszyzną nych, związanych z nową funkcją terenu, wywieziono gminy o wysokość opłaty pogrzebowej. Na przemyski ciężarówkami resztki wykopanych macew, mimo że kirkut zwożone były bowiem zwłoki Żydów z okolicz- tablica informacyjna na skarpie od strony ul. F. Rako- nych wsi i miasteczek. czego informowała: Teren cmentarza niegrzebalnego. Paweł Szpiżewicz za pilnowanie cmentarza miał Zakaz poboru ziemi i prowadzenia robót ziemnych prawo użytkowania przyległego do niego sadu, łąki pod karą administracyjną. Urząd Miejski. Na drodze i kawałka pola. można było spotkać ludzkie kości. Fragmenty macew Wspomniany dekret biskupi z 1743 roku zabraniał niektórzy działkowicze użyli do obłożenia ogrodzeń Żydom odbywania uroczystych procesji pogrzebo- i wyłożenia ścieżek. wych w drodze na cmentarz i nakazywał im grzebać Na skutek interwencji okolicznych mieszkańców zmarłych [...] prywatnie, cicho i potajemnie, pod karą i rozgłosu w mediach w 1994 roku władze Przemyśla grzywny dla rodziny zmarłego i więzienia dla rabina. wydały decyzję o likwidacji w tym miejscu ogródków Cmentarz Żydowski, funkcjonujący przez co naj- działkowych, jednak jeszcze przez dwa lata uprawia- mniej cztery stulecia, był kilkakrotnie powiększany. no tu ziemię. Największy obszar osiągnął na początku XIX wie- Obecnie stary cmentarz żydowski, pozbawiony na- ku. W 1819 roku jego powierzchnia zajmowała 4522 grobków, porośnięty chaszczami i trawą, daje smutne sążnie kwadratowe (około 1,5 ha). Granica wschod- świadectwo tragicznej historii przemyskich Żydów.

51 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Cmentarz Żydowski Stary. Brama donikąd Mariusz KOŚCIUK

Cmentarz Żydowski Nowy

52 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Jedynym śladem po unicestwionym kirkucie jest sto- prześwietla drzewa; z ziemi wydobywa się powalo- jąca samotnie i niszczejąca niewielka brama cmen- ne i zniszczone nagrobki, remontuje je i ustawia na tarna. Brama donikąd, jak z obrazu Salvadora Dali, nowo. trwająca niczym pomnik wymarłej cywilizacji. W młodszej części cmentarza znajdują się nagrob- ki z ostatnich lat autonomii galicyjskiej, z okresu Cmentarz nowy międzywojennego i powojennego, wykonane z beto- Cmentarz ten powstał w roku 1822. Zlokalizowa- nu bądź szwedzkiego granitu. Spoczywają tu znani no go w sąsiedztwie Cmentarza Komunalnego przy przemyscy adwokaci, lekarze, przemysłowcy, kup- ul. Dobromilskiej. Nekropolia została założona na cy, aptekarze, urzędnicy bankowi, kolejowi i magi- łagodnym stoku wzgórza opadającego w kierunku straccy. północnym i wschodnim. Nowy kirkut był admini- Wiele nagrobków ma charakter symboliczny, na strowany przez Żydowską Gminę Wyznaniową, która przykład pomniki poświęcone tak znaczącym posta- przeznaczała znaczne środki na jego utrzymanie. Od ciom, jak Herman Lieberman, adwokat i polityk, czy około 1895 roku i przez cały okres międzywojenny kpt. Emil Klausner, znany społecznik i patriota, za- grabarzem był tu Izaak Glanzman, mieszkający wraz mordowany w Katyniu. z rodziną w domu nieopodal, stanowiącym własność Są tu także groby rodziny wybitnego polskiego gminy żydowskiej. teoretyka prawa Stanisława Ehrlicha, profesora Uni- W roku 1913 cmentarz, od ulicy J. Słowackiego, zo- wersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Warszawskiego; stał ogrodzony wysokim murem z reprezentacyjną rodziców Rafała Taubenschlaga, znawcy prawa an- neogotycką bramą główną, która podobnie jak mur tycznego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego zachowała się do dzisiaj. Ceglana, otynkowana bra- i Uniwersytetu Warszawskiego; Sary Axer, matki zna- ma ma formę portalu; wieńczą go półkoliste arkady komitego polskiego scenografa teatralnego i malarza z zamkniętymi ozdobnymi kratami. Na wewnętrz- Otto Axera; i rodziców Oswalda Dienstaga, bohatera nej ścianie bramy wmurowano tablicę z napisami francuskiego ruchu oporu w ostatniej wojnie. Jest po- w języku hebrajskim i polskim: Tą część muru wraz mnik prezesa Gminy Wyznaniowej w latach 1906–1918 z bramami żelaznymi fundował w roku 1913 Arnold dr. Jakuba Glanza. Pochowano tu (miejsce nieziden- Rabinowicz. Z pozostałych stron cmentarz jest ogro- tyfikowane) naczelnego rabina Wojska Polskiego płk. dzony metalową siatką. dr. Józefa Miesesa, zmarłego w 1941 roku. Wreszcie na W roku 1934 Żydowska Gmina Wyznaniowa otrzy- cmentarzu tym spoczywa, również w niezidentyfiko- mała na powiększenie cmentarza teren o powierzch- wanej mogile, Leon Axer, zmarły w 1928 roku naczel- ni 1,27 ha, należący wcześniej do wojska i położony nik Miejskiego Biura Podatkowego, założyciel jednej między wałem fortecznym a cmentarzem. W zamian z przemyskich linii tego sławnego rodu. za ofiarowany na własność grunt Gmina zobowiąza- Na lewo od bramy wejściowej stoi memorialny ła się do bezpłatnego chowania na nim, przez 25 lat, obelisk z napisami w języku polskim i hebrajskim: żołnierzy wyznania mojżeszowego z przemyskiego Pamięci 4000 Żydów ofiar zbrodni hitlerowskich garnizonu. w latach 1939–1944. W pobliżu znajduje się też maso- Ponownie cmentarz został powiększony w roku wy grób czterdziestu Żydów z Medyki, zamordowa- 1936 po zakupieniu parceli za kwotę 2925 zł. Obecnie nych w 1943 roku, których ciała zostały ekshumowane zajmuje on teren o powierzchni około 3,5 ha i składa i staraniem Przemyskiego Oddziału Towarzystwa się z dwóch części: starszej, znajdującej się w górnej Społeczno-Kulturalnego Żydów przewiezione na partii wzniesienia, i młodszej u jego podnóża. Najstar- cmentarz w 1951 roku. W północno-zachodniej czę- sze nagrobki, których jest co najmniej 300, pochodzą ści nekropolii znajduje się dwanaście zbiorowych z lat 1886–1892. Wszystkie zwrócone są w kierunku grobów, kryjących szczątki Żydów z Przemyśla, ze północnym. Przeważają macewy wykonane z sza- Stalowej Woli, z Birczy i Lubaczowa, zamordowanych rego piaskowca, zwieńczone półkoliście, z napisami przez hitlerowców w masowych egzekucjach. w języku hebrajskim i płaskorzeźbami o symbolicz- Nowy cmentarz żydowski w Przemyślu przetrwał nej treści. Niestety, większość z nich, wykonana z ka- zawirowania wojenne, i choć okaleczony przez nie- mienia nieodpornego na erozję, pęka, odpada gruby- mieckich barbarzyńców, nadal służy jako miejsce po- mi płatami i rozsypuje się. chówku – bejt chajim, czyli dom życia wiecznego. Jeszcze do niedawna najstarsza część cmentarza Jeszcze na początku lat 90. XX wieku obok bramy była zarośnięta i niedostępna. Dopiero od roku 1999, wejściowej stała tablica informująca: Cmentarz za- dzięki staraniom prof. Johna J. Hartmana z USA, ne- bytkowy-żydowski założony w XIX w. Prawem chro- kropolia jest sukcesywnie restaurowana. Prowadzi niony. Pozostaje pod opieką miasta. Dziś po tablicy się tu prace porządkowe, oczyszcza teren z zarośli, nie ma śladu.

53 KWARTALNIK q 4(7) 2007 MUZYKA Adam JAREMKO Jazzowa ofensywa XIX „Jazz nad Sanem”

Wojciech KALINOWSKI

Jesień to dla przemyskich fanów jazzu szczęśliwa pora roku. Ta muzyka w ich mieście pojawia się wtedy w większej dawce niż w pozostałej części roku. Sy- gnałem rozpoczęcia jesiennej jazzowej ofensywy jest październikowy „Jazz nad Sanem” – cykl koncertów organizowanych przez Przemyskie Centrum Kultury i Nauki „Zamek” w klubie „Niedźwiadek” i w zamku. Wydaje się, że lokalizacja części koncertów w zamku Kwartet Macieja Grzywacza to niezbyt udany pomysł. Tamtejsza sala o chłodnym, nieklimatycznym wystroju nie nadaje się na tego typu ‹Beata Kossowska imprezy, jeśli w ogóle nadaje się na jakiekolwiek inne. Adam JAREMKO (Odległość pomiędzy rzędami foteli jest taka, że każdy, kto przekracza półtora metra wzrostu, musi mieć dużo samozaparcia, by znieść godzinne siedzenie z podkur- formacji, gitarzysta i kompozytor nie jest szczególnie czonymi nogami). I pewnie bez większych przeszkód znanym muzykiem, choć pewnie szybko to się zmie- wszystkie koncerty mogłyby się odbywać w „Niedź- ni. O tym, że jest doceniany w środowisku, świadczy wiadku”, ale dopóki nie będzie tam fortepianu, pozo- fakt, że udało mu się skompletować zespół z wytraw- staje z determinacją i zdrętwiałymi nogami cierpieć nych, świetnie rozumiejących się muzyków. zamkową niewygodę. Wszak sztuka wymaga ofiar. Współczesny pełen dysonansów, niełatwy w odbio- Tegoroczny XIX „Jazz nad Sanem” zdominowała rze jazz, zagrany z lekkością, jakby bez wysiłku. Z in- wokalistyka – na pięć koncertów aż w trzech w głów- wencją wykonane solówki Grzywacza, męski sakso- nych rolach wystąpili wokaliści. fon Macieja Sikały oraz rewelacyjna sekcja rytmiczna Zaczęli jednak instrumentaliści: Kwartet Macieja z Piotrem Lemańczykiem na kontrabasie i Tylerem Grzywacza. I naprawdę był to świetny koncert. Lider Hornbym na perkusji. Dla mnie bomba!

54 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Beata Kossowska, Kwartet Macieja Grzywacza

Niestety, następne koncerty nie zawsze dorów- Emocji i to sporo dostarczył następny koncert: Jor- nywały klasą temu pierwszemu. Myślę tu przede gos Skolias z triem Artura Dutkiewicza. wszystkim o funkowym zespole Beaty Kossowskiej Początek występu nie zwiastował tego, co nastą- – wokalistki grającej na harmonijce ustnej. O ile jesz- piło później: trio pianisty Artura Dutkiewicza gra- cze muzyki zespołu (dość jednak odległej od jazzu) ło dość niemrawo i sennie, ale tylko do momentu, dało się jakoś słuchać, o tyle popisy konferansjerskie gdy na scenie pojawił się wokalista Jorgos Skolias. „luzackich” muzyków wywoływały jedynie zażeno- Widownia ożyła, nie sposób było przysypiać przy wanie. dźwiękach, które wypełniły salę, i to bynajmniej nie Jan Ptaszyn Wróblewski ze swoim kwartetem już z powodu ich natężenia. Śpiew Skoliasa to sprawił. od dawna nie zaskakuje i nie wzbudza emocji. Klasy- Niezwykła, wybuchowa mieszanka Jimiego Hen- ka gatunku, kultura itd. driksa (kompozycje) z ekspresyjną wokalistyką spod

55 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Dariusz TURKIEWICZ

Jan Ptaszyn Wróblewski ›Jorgos Skolias Anna Serafińska Adam JAREMKO Adam JAREMKO

znaku Reya Charlsa, na dodatek w bardzo oszczęd- Hołownią) albo z puzonistą (!) Bronisławem Dużym. nej, kameralnej jazzowej aranżacji. Rewelacja! Co Koncert pokazał, że Skolias im starszy, tym lepszy. ciekawe, im mniej instrumentów towarzyszyło wo- Do swoich, znanych jazzfanom od ćwierćwiecza za- kaliście, tym lepszy był efekt muzyczny: bardziej let (świetny czarny głos, niezwykła muzykalność czytelne smaczki śpiewu Skoliasa (aż strach po- i ekspresja) dołożył łatwość nawiązywania kontaktu myśleć, co by było, gdyby śpiewał a capella). Świa- z publicznością, niewymuszone poczucie humoru, dom tego wokalista występuje najczęściej w duecie estradowy luz. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie z pianistą (Arturem Dutkiewiczem lub Bogdanem falstart z wręczaniem kwiatów artystom, który to

56 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY gest – obiektywnie miły i sympatyczny – mógł nie- i zrobiła to nieszablonowo, z dużą kulturą muzyczną spodziewanie skrócić program koncertu, ale wtedy i wdziękiem. No i miło było, choć „ciary” po plecach na wysokości zadania stanęła publiczność, owacyj- nie chodziły tak, jak na koncercie Skoliasa. nie domagając się bisów. Finał „Jazzu nad Sanem” to recital Anny Serafiń- Tegoroczny „Jazz nad Sanem” można zaliczyć do skiej. Ta gruntownie wykształcona wokalistka bar- udanych. Nie było ewidentnych wpadek artystycz- dzo ciekawym, ciepłym głosem zaśpiewała przede nych, a to, że spośród pięciu koncertów dwa można wszystkim piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej uznać za wydarzenia, to całkiem niezły wynik.

57 KWARTALNIK q 3(6)/2007 PŁYTY

The Hives Foo Fighters Puscifer The Black And White Album Echoes, Silence, Patience & Grace V Is For Vagina Universal Sony BMG Sony BMG qqqqq qqqqq qqqqq

The Beatles mają swój biały album, To jedna z najważniejszych rockowych Wszystko to, co związane jest z tym Metallica czarny, a Szwedzi z The Hives premier tego roku. Szkoda, że pewnie zespołem, wydaje się wielce intrygują- czerń z bielą połączyli w jedno na swo- tylko dla mnie... No, może trochę dra- ce: od nazwy grupy, tytułu debiutanc- jej nowej płycie. Oczywiście nie można matyzuję, ale wśród moich znajomych kiej płyty przez rewelacyjną oprawę ich porównywać z legendarnymi Bry- słuchających rocka tylko dwóch wy- graficzną aż po skład muzyków. Oczy- tyjczykami; na płycie nie znajdziemy mienia tę nazwę z zainteresowaniem. wiście na pierwszym miejscu jest mu- przeboju na miarę Nothing Else Mat- A szkoda to wielka, bo Foo Fighters zyka, ale skonam, jeśli nie wspomnę ters. Ale jeśli kochacie gitarowego rock tworzą naprawdę zacną muzykę. Nie- o tym, że Puscifer to grupa, za którą and rolla, to 14 nowych piosenek The stety dla wielu osób już do odpowiedzialny jest Maynard James Hives zatrzęsie waszym światem. Moż- końca świata będzie postrzegany jako Keenan z fenomenalnego Tool. Są tu na mówić tu o wpływach muzyki ska, ten, który bębnił kiedyś w Nirvanie. także Tim Alexander (znany z Primus), dźwięków punk-pop czy elektro. Moż- A przecież od dłuższego czasu Dave Brad Wilk ( i Rage Against na wymienić nazwy The Rolling Stones, udowadnia, że jest nie tylko świetnym The Machine), Danny Lohner (Nine The Clash, AC/DC czy The Stooges, ale perkusistą, ale także znakomitym gi- Inch Nails, Killing Joke) oraz niejaki Lu- najlepszym drogowskazem niech będą tarzystą, wokalistą i kompozytorem. stmord – to pewnie dzięki niemu nad słowa: rockandrollowy czad, który za- Nowa płyta Foo Fighters łączy w sobie albumem unosi się atmosfera mrocz- raża wszystkich witalnością, radością, różne odcienie rocka, więc nie ma co nego ambientu. A jeśli wspomnę, że luzem i świetnymi melodiami. Żadnych się dziwić, że zyskała miano najbardziej w dwóch utworach gościnnie przy dłużyzn i skomplikowanych dźwięków. eklektycznego albumu w historii grupy. mikrofonie pojawia się Milla Jovovich? Tylko czysta energia i zabawa płynąca Choć nie ma na niej karkołomnych po- Naturalnie całość kontroluje Maynard, z gitarowej muzyki i głosu wokalisty, pisów instrumentalnych (nikt nie sili się który najwyraźniej chciał odpocząć od który jest prawdziwym showmanem. na to, by czarować nas wielką techni- ciężkich gitar, połamanych rytmów Tych pięciu gości po raz kolejny udo- ką), to słucham jej z wielką przyjemno- i zakrętów wokalnych. Na V Is For Va- wadnia, że mając na sobie garnitur ścią i niekłamanym zachwytem. Atmos- gina wokalista momentami delikatnie i krawat, można grać porywającą roc- fera luzu, spontaniczność i umiejętność śpiewa, innym razem ucieka się do kandrollową muzę. Słyszałem opinie, tworzenia doskonałych, wpadających recytacji, a to wszystko na tle bardzo że nowa płyta zespołu jest bardziej w ucho piosenek sprawiają, że Echoes, ciekawych dźwięków. Można tu mó- radiowa niż poprzednie krążki, ale, Silence, Patience & Grace z powodze- wić o dominacji rytmu, czasem wręcz błagam, pokażcie mi radio, w którym niem może – powtórzę to jeszcze raz plemiennego. Jest też i chwila na można posłuchać hitów w stylu You – pretendować do miana najciekaw- wyciszenie i wytchnienie. Pojawia się Got It All...Wrong czy Well All Right! szych płyt 2007 roku. Mamy tu sporo fortepian, a nawet chór gospel. Wspa- Układacze radiowych playlist odkłada- rockowego czadu. Otwierający płytę niała, oryginalna, wciągająca muzyka. ją takie płyty na najdalsze i najbardziej The Pretender zaskakuje siłą i rockan- Najlepsze momenty płyty: Sour Gra- zakurzone półki. Błąd! Niepoddanie się drollowym pazurem; Erase/Replace to pes, Rev. 22:20 i Momma Sed. Głos wariactwu tej płyty jest oznaką starze- ciężki, zorientowany na perkusję nu- pani Jovovich doskonale harmonizuje nia, bo te 45 minut muzyki działa na mer, a Cheer Up, Boys czaruje słuchacza z klimatem tych dwóch ostatnich pio- nas jak najlepszy energetyczny napój. rockowym luzem i mocnym refrenem. senek. Jedno jest pewne: wokalista A refren You Dress Up For Armaged- Proszę nie myśleć, że nowa płyta Foo grupy Tool ma jeszcze wiele do zaofe- don rozjaśni nawet najbardziej ponurą Fighters to tylko ciężkie gitary. Znaleźć rowania. Muzyczne eksperymenty nie i dramatyczną facjatę. Ci kolesie tytułu- tu można kilka spokojnych piosenek, są mu straszne. Co do tytułu płyty... ją się: Jego Królewska Wysokość Ksią- pod którymi mogliby się podpisać... No cóż, ta Vagina jest bardzo dobra. żę... Żart? Prowokacja? Nie obchodzi Lennon i McCartney. To nie tylko moja Bardzo!!! mnie to! Grając takie dźwięki, mogą się opinia! Grać coś mało odkrywczego Piotr BAŁAJAN uważać nawet za zbawicieli rock and i wywoływać zachwyt – to wielka sztu- rolla. ka. Dave Grohl i spółka ją posiedli! 58 Skala ocen: qqqqq bardzo dobra qqqq dobra qqq przeciętna qq marna q tragedia FELIETONY

Ludzie na lodzie

Andrzej JUSZCZYK brzmią fatalnie) albo że porusza ich pięk- no klasycznego tańca (mistrzowskie po- Kultura masowa bez „gwiazd” pewnie kazy umiejętności zawodowych tancerzy by nie istniała. Jednak status tychże raczej nie cieszą się taką popularnością). jest dość niejednoznaczny. Niby są to Być może chodzi tu o pewien rodzaj zwy- po prostu ludzie o uznanej pozycji w kłej zawiści: „skoro oni są tacy świetni, to swoich zawodach: aktorzy, muzycy, cza- zobaczmy, jak sobie poradzą w czymś, na sem politycy. Ale jakby na przekór ich czym się nie znają – jeśli kobieta dobrze talentom i umiejętnościom, w naszej śpiewa i zarabia tym nieźle na życie, to kulturze popularnej zapanowała moda niech się męczy w tańcu; jeśli facet jest na niestandardowe zagospodarowywanie aktorem, to niech śpiewa; a jeśli spraw- tych postaci. A tu każe się im tańczyć, nym bokserem, to niech pokaże tę spraw- choć nie potrafią i tylko nadludzkim wy- ność na lodzie. A wtedy zobaczymy, komu siłkiem opanowują kroki, które dla zawodowych tan- będzie do śmiechu”… cerzy są bułką z masłem. W innym miejscu namawia Być może jest też tak, że co prawda my odczuwamy się ich, by śpiewali, chociaż naprawdę tego nie umieją wstydliwą, choć rozkoszną Schadenfreude, ale także i nawet operacja na strunach głosowych nie sprawi, że owe nieszczęsne gwiazdy mają jakiś irracjonalny przy- wydobędą z siebie dźwięki dające słuchaczom przy- mus pajacowania. Przecież (nawet im) łatwo przewi- jemność estetyczną. Jeszcze w innym programie każe dzieć, jaki będzie efekt tych wysiłków: wyjdą albo na się im zrobić coś po raz pierwszy w życiu, na przy- zdeterminowane beztalencia, albo na żałosnych bła- kład naprawić cieknącą rurę, choć w realnym świecie znów. Cud, jeśli ktoś z nich zachowa klasę. A jednak w podobnych sytuacjach oni – podobnie zresztą jak 90 gwiazdy robią to, co im rozkaże tandetny producent procent publiczności – po prostu wezwaliby hydrauli- i niewybredna widownia, wiedząc, że od publiczności ka. Ukoronowaniem tych torów przeszkód dla gwiazd i producentów zależy ich los. Oczywiście przejawia się są tańce na lodzie. To doprawdy wymyślna tortura, to nie tylko w tego typu widowiskach rozrywkowych: w której nie dość, że oczekuje się od delikwentów gwiazdy biegają wciąż do różnych telewizji na talk- umiejętności jazdy na łyżwach z figurami, to jeszcze -showy, zapraszają gazety do swoich mieszkań, sal po- ocenia wywierane przez nich wrażenie artystyczne, rodowych czy na pogrzeby, wstają na 6 rano do Kawy w sytuacji kiedy oni raczej walczą o zachowanie cie- czy herbaty, by w luźnej i swobodnej atmosferze pu- lesnej integralności. Ikonicznym przykładem okru- blicznie obrać jabłko albo opowiedzieć o swoich pięciu cieństwa organizatorów jest zaproszenie do udziału pierwszych miłościach. Jakby nie wystarczało im to, że w konkursie znanego dość boksera, który mimo naj- są dobrzy w swoich zawodach i ludzie cenią ich za to. szczerszych chęci, by wypaść dobrze, skazany jest na Może jest to cecha nas wszystkich – na co dzień katastrofę. On w końcu waży tyle, ile waży, i żadnych przecież znamy stolarzy, którzy wolą raczej filozo- podwójnych tullupów nie będzie skakał. fować, niż robić meble, posłów, co lubią na wybiegu Podobnych programów telewizyjnych jest ostatnio prezentować stroje, zamiast siedzieć w Sejmie, bi- naprawdę dużo, a zważywszy na ich popularność, bliotekoznawców, co pragną raczej uchodzić za ko- pewnie jeszcze kilka nowych powstanie („Gwiazdy lekcjonerów sztuki, niż zajmować się książkami, czy Gaszą Pożary”, „Gwiazdy z Zamkniętymi Oczami wreszcie naukowców, którzy wolą grać w zespołach Pracują na Zmywaku w Irackim Kebabie”, „Gwiaz- rockowych, zamiast pisać rozsądne dysertacje. dy Rzucają Palenie w Strojach Kąpielowych Pod- A może jest tak, że wszyscy nie lubimy tego, co ro- czas Konnej Wyprawy Podbiegunowej z Martyną” bimy, że wybór zawodu i sposobu życia to w gruncie itd.). rzeczy przypadek, ale potem brakuje nam już czasu, Zastanawiające jest dla mnie, kto na to patrzy by się uczyć nowych rzeczy, by zaczynać od nowa. i w jaki sposób te programy sprawiają przyjemność? I wtedy tak trochę śmiesznie, trochę rozpaczliwie W końcu ludzie nie oglądają ich dlatego, że są spra- błaznujemy, ku uciesze gawiedzi, która w skrytości gnieni dobrej muzyki (śpiewy gwiazd nawet dla laika ducha też nie znosi tego, co robi…

59 KWARTALNIK q 4(7) 2007 SPOŁECZEŃSTWO Mariusz KOŚCIUK

Panorama z Kopystańki w stronę Kopyśna Tam były najsłodsze maliny i najbardziej pachniały poziomki

Olga Hryńkiw Kopyśno (Kopysno, Kopystno) to wieś na zboczu Kopystańki, najwyższego wzniesienia Pogórza Prze- – Kiedy pada hasło „miejsce magiczne”, moje pierw- myskiego. Sama góra, określana przedrostkiem naj sze skojarzenie to Kopyśno – mówi Jarek. Kilka lat z tytułu metrażu, jest jeszcze miejscem najbardziej pa- temu ochrzcił w tutejszej cerkwi syna, choć urodze- noramicznym: niezalesiony wierzchołek daje widoki niem ani niczym innym z tą umarłą wioską na zbo- na wszystkie strony świata i każda jest piękna. To wio- czu Kopystańki nie jest związany. Osób, dla których ska, która dziś nie ma ani jednego stałego mieszkańca, opustoszała wieś na odludziu z wytłumaczalnych a przed sześćdziesięciu laty tętniła życiem: przed woj- i niewytłumaczalnych powodów jest ważna, zliczyć ną było tu 148 numerów: – Nie potrafię powiedzieć, co można dużo. O wiele więcej niż chałup, które w Ko- mnie tu ciągnie... – mówi Jarek. – Chyba szacunek dla pyśnie się jeszcze ostały. przeszłości. To tak jak z Przemyślem. Kiedy pomyślę, ile to miasto ma lat, jak ważne rzeczy tu się działy, jak „Miejsce magiczne” – określenie przed laty modne, ciekawi ludzie wydeptywali bruk, po którym i ja teraz dziś nadużywane i przez to zdewaluowane. Mówi się drepczę, to aż mnie ciarki przechodzą... tak o staromiejskich zakątkach, zaniedbanych, ale Autor przewodników Mieczysław Orłowicz w 1917 roku mimo to albo dlatego właśnie pełnych nieuchwytnego określił Kopyśno jako [...] ruską wioskę górską, należącą uroku. O widokowych miejscach w górach, o których do najstarszych, bo datowanych na początek XV wieku, wiedzą wszyscy „prawdziwi turyści”. Przy czym – co miejscowości tej części ziemi przemyskiej. Wioska była dla spełnienia kryteriów miejsca magicznego najważ- gniazdem ruskiej szlachty, z której wywodził się prawo- niejsze – jedne urocze zakątki i widokowe pagórki sławny biskup przemyski Michał Kopystyński. mają jeszcze „to coś”, co sprawia, że tytuł „miejsca magicznego” jest im przyznawany, inne, choć urodą Nocami władyka z latarnią pomyka nie ustępują wcale – nie. Ten tekst będzie próbą zde- Wiadomo, że władyka zmarł w 1609 roku, nie wiado- finiowania, czym jest „to coś”. mo do końca, gdzie jest pochowany – niektórzy twier-

60 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Mariusz KOŚCIUK

Ponadstuletnia modrzewiowa chata Kettnera

Członkowie chóru cerkiewnego w Kopyśnie

Na zdjęciu m.in. (od przodu, od lewej): I rząd: 3 – ks. Hajdukiewicz, 4 – Michalina Krupa II rząd: 1 – Anna Kettner III rząd: 4 – Piotr Kopko, 6 – Michał Kopko, 7 – Józef Nienadowski. W tle budynek, w którym znajdowały się sklep

i czytelnia www.kopysno.republika.pl

dzą, że nieopodal wsi, na wzgórku zwanym Horbysko, w lesie, z tym że nienaturalnie spiczasty, zamczyska i że to właśnie jego duch pomyka wieczorami po ko- dopatrzyć się w nim jednak nie sposób. Ale już cu- pyśniańskich łąkach, rozświetlając sobie drogę latar- downe źródełko bijące spod wielkiego buka, wkłada- nią... ne przez niektórych między bajki, istnieje napraw- Ba, są powody, by sądzić, że ludzie pojawili się tu dę – to drewniana i dość niepozorna cembrowinka znacznie wcześniej niż w XV wieku. W pobliskim le- o wymiarach maksymalnie 50 na 50 centymetrów, sie zwanym Grabnik odkryto pozostałości grodu da- w której zbiera się źródlana woda. Ze źródełkiem towanego na XI/XII wiek, według tradycji stał tam wiążą się dwie piękne legendy: jedna o tym, że za- niegdyś zamek, stąd dawni mieszkańcy wsi nazywali kochani, którzy napiją się tu wody i dotkną dłonią to miejsce Zamczyskiem. Ponoć była tam kiedyś bar- pnia buka, szczęście w miłości będą mieli zapewnio- dzo głęboka studnia i podziemne przejście do Rybo- ne, druga – że w Wielkanoc z korony drzewa słychać tycz. Dziś miejsce to wygląda po prostu jak pagórek bicie dzwonów. Za istnienie źródełka autorka ręczy

61 KWARTALNIK q 4(7) 2007 słowem; odnalazła je i odkopała kilka lat temu spod ło być życie i mozolne. Ale nawet w najmniejszych wielkiej sterty liści osobiście! Tyle że w tym roku ślad i najbardziej oddalonych od świata osadach ludzie po źródełku zaginął i dowodu w postaci zdjęcia przed- budowali świątynie. Dlaczego? Dlatego, że chcieli, stawić nie można. żeby Bóg mieszkał wśród nich, żeby dzielił z nimi ich W okresie międzywojennym wioska miała ponoć znojną codzienność... I Bóg był wśród nich. Był z nimi własny sklep z wyrobami tytoniowymi, karczmę, dwie tak, jak jest teraz z wami, którzy weszliście na tę górę kuźnie, dwóch szewców, sklep, czytelnię, szkołę, cer- mimo błota i deszczu, bo „coś” wam mówiło, że tak kiew, a w niej ikonostas malowany przez mistrza tzw. trzeba... szkoły rybotyckiej Józefa Liskiewicza, działał też chór Po mszy idziemy się ogrzać do chałupy Kettnera. cerkiewny. To jest przeszłość, o której mówi Jarek. Modrzewiowy dom ma sto czterdzieści lat. Przetrwał obie wojny, akcję „Wisła”, PGR. I stoi nadal. Dziś go- Diabły huśtają się na drzewach, spodarzy tu Jan Łuczak, zięć starego, jeden z trzech a cerkiew to nie cerkiew wskrzesicieli wioski. Bo jest szansa, że życie tu wróci, Kopyśno przeszło dwa wysiedlenia: na Ukrainę i na nie na weekendy i wakacje, jak teraz, ale na co dzień. Ziemie Odzyskane. To standard, tak samo było prze- Łuczak właściwie już dziś więcej czasu spędza w Ko- cież z położoną w pobliskiej dolinie Wiaru Borysław- pyśnie niż w przemyskim mieszkaniu. Wyhodował ką i wieloma innymi wioskami Pogórza. Wysiedle- pokaźne stadko dzikich świń, razem z sąsiadem oczy- nie jako wydarzenie historyczne nie jest więc „tym ścił i zarybił dawne stawy, wykarczował krzaki na czymś”, czego szukamy. Może w takim razie stary cmentarzu i przy drodze wiodącej do cerkwi. Kettner – ostatni mieszkaniec Kopyśna? Ostatni Dziś w gości do Łuczaka przyszli bracia Srokowie. z żyjących tu do śmierci (bo jest jeszcze kilka osób W miejscu ich rodzinnej Borysławki – wioski poło- w Kopyśnie urodzonych, ale mieszkających teraz żonej nieopodal w dolinie – rośnie już tylko las, ale w bardziej cywilizowanych wioskach albo w mieście). oni jeszcze żyją... Widać, że zaprzyjaźnieni z gospoda- Edward Kettner, z pochodzenia Austriak, potomek rzem, że „coś” ich ciągnie w takie miejsca. Tak samo, dworskiego mierniczego (geodety), którego dziedzic jak kolejnych niespodziewanych gości: Gosię i Ma- Kopyśna sprowadził do mierzenia lasów, zmarł w la- thiasa. Ona z sąsiedniej wioski wyjechała za lepszym tach 90. Dzisiaj jego legenda przebija ducha włady- życiem do Niemiec, on – ujrzawszy rodzinne strony ki: – Zachodziłem do starego, kiedy tylko byłem na narzeczonej – postanowił kupić w Kopyśnie kawałek Kopystańce – wspomina dziennikarz Bohdan Huk. ziemi. „Tylko tu” – powiedział. Dlaczego tu – goście – Opowiadał, że tęskni za sąsiadami i że czasem wy- z zagranicy nie potrafią wyjaśnić, poza tym, że Ma- chodzi przed chałupę, patrzy na zachód i wypatruje, thias jest artystą i że chciałby mieszkać na odludziu. czy nie wracają... On był bez nich jakby wyjęty z kon- Podobnie jak Mathias i Gosia ziemię w Kopyśnie kil- tekstu i jednocześnie, jako autochton, jak najbardziej ka lat temu kupiła para warszawiaków. W dobie In- w kontekście... Właściwie – to kontekst diametralnie ternetu uznali, że pracować można wszędzie, ale nie się zmienił, ale on pozostał ten sam. wszędzie są takie miejsca, jak ta góra. Edward Kettner dbał o cmentarz, pilnował cerkwi. Ponoć to właśnie on uratował świątynię przed rozbiór- Żydy, Łemki, Bojki, komuniści i cykliści ką: tych, którzy mieli decydować o jej losie, podjął do- Po kilku głębszych biesiadnikom rozwiązują się ję- brym trunkiem i wytargował, żeby w papierach stało, zyki. Robi się zaduszkowy wieczór. Rozmawiamy że nie jest to żadna cerkiew, ale kaplica cmentarna... o kopyśniańskiej mieszance narodowościowej: – Pani, Udało się. Kaplic w planach rozbiórkowych nie było. ta tu chyba kilkanaście narodów było! Żydy, Łemki, Turyści uwielbiali Kettnera. Oni widzieli chaszcze, Bojki, komuniści, Tatary, Hucuły!... – ze znawstwem on opowiadał im o życiu, jakie jeszcze pół wieku temu wylicza Anuś Sroka. tu się toczyło, o duchu zmarłej żony, który przychodził Od dobrych kilku lat do wyliczanki Anusia nale- do niego na pogawędki, o biskupiej zjawie z latarnią, żałoby dodać jeszcze cyklistów i ekologów. Pierwsi którą często widywał, o diabłach, które huśtają się tu wjadą za górę, zjadą i odjadą, więc problemów z nimi na drzewach, uczepione ogonami konarów... nie ma. Z drugimi bywały. Ba, rozpisywały się o tym nawet gazety! Bo trzeba wiedzieć, że Kopystańka to Bóg był wśród nich i jest teraz z wami rezerwat krajobrazowy, a od nastania UE również Dziś cerkiew otwarta, a po cmentarzu kręci się tłu- Obszar Specjalnej Ochrony, co oznacza, że wystę- mek ludzi. To nie duchy. To krewni dawnych miesz- puje tu rzadka i gdzie indziej niespotykana fauna kańców przyszli zapalić spóźnione świeczki na gro- i flora: ostrożeń siedmiogrodzki, tymotek Bohemera, bach. Ksiądz z Rybotycz (cerkiew pełni teraz funkcję orlik krzykliwy, puszczyk uralski... Pewnie dlatego filialnego kościółka) wie, że prawi kazanie ludziom – a może i ze względu na „to coś”, co przyciąga tu bar- o bardzo mieszanych korzeniach. Z atencją wspomi- dzo dziwnych ludzi – jeszcze za życia starego Ket- na dawnych mieszkańców wsi: – Ciężkie tu musia- tnera osiedlił się w Kopyśnie pewien młody ekolog

62 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY z drugiego końca Polski. Bateria słoneczna na dachu, pliwości zostały rozwiane, kiedy odbył się francusko- koń, mleko prosto od kozy – ekolog gospodarzył, jak -amerykański familijny zjazd na Kopystańce: – „Ten uważał. Szybko jednak okazało się, że pokojowa ko- sam nos, ten sam profil!” – krzyczeli. Poza tym, choć egzystencja między człowiekiem z poprzedniej epoki zupełnie sfrancuzieli, dalej kiszą kapustę i gotują bi- a człowiekiem z epoki zapewne przyszłej możliwa nie gos! – wspomina pan Janusz. jest. Porozumienia być nie mogło także między eko- logiem a myśliwymi, którzy od dawna traktują Kopy- Tam były najsłodsze maliny śno jak własny folwark. Raz więc ktoś ambony ściął, i najbardziej pachniały poziomki innym razem z broni mierzył ktoś do kogoś... Była Możliwe, że nie jest to ostatni cud w Kopyśnie. Księga wojna o to, kto kogo stąd wykurzy, policyjne docho- gości na stronie internetowej wsi pełna jest wpisów dzenia, procesy itd. Dziś ucichło. Ale ekolog, choć po osób, które szukają informacji o babci czy dziadku. którymś z kolejnych życiowych zakrętów kupił chatę Tam były najsłodsze maliny i najbardziej pachniały w innej wiosce, i tak przychodzi do Kopyśna. poziomki. Zawsze chciałam tam pojechać, ale nigdy się to nie spełniło. Myślałam, że wieś została po pro- I już nam, święty Janie, nie uciekniesz... stu wchłonięta przez las i nie ma po niej znaku. Jakaż Jednak najczęściej zagląda tu Janusz Dedio, tyle że była moja radość, gdy się dowiedziałam, że znalazł się przez internet. To drugi po Łuczaku wskrzesiciel wio- ktoś, kto ocalił ją od zapomnienia – napisała Danuta. ski. Nie nakopał się może rowów, nie naciął chaszczy. Albo: Byłam tam, poszliśmy na wycieczkę pieszą, żył Zrobił coś, dzięki czemu o wymarłej miejscowości jeszcze ostatni mieszkaniec i toczył spór z ekologiem dowiedział się cały świat, a przede wszystkim – po- i jego żoną. Na szyi nosił duży stary klucz, którym rozrzucani po świecie potomkowie dawnych miesz- otworzył nam drzwi do cerkwi, ale nawet na chwilę kańców: zrobił stronę Kopyśna w internecie. Jest nie spuścił nas z oczu – żebyśmy czegoś nie zrobili... to robota bardzo porządna: wyciągnięte z archiwów Staruszek był chory, opiekowała się nim siostra, też stare mapy, wyproszone od rodziny dawne fotografie, już leciwa. Poczęstowali nas jabłkami, opowiadali rys historyczny oparty na fachowych publikacjach, o przeszłości, było wspaniale. Jola. I dalej: Mam na- a nawet – uwaga – aktualności! Tak właśnie. I jest to zwisko Kettner i wiem, że mam pochodzenie od Alber- dział wbrew pozorom bardzo dynamiczny, bo autor ta Kettnera, który meskav v Kopysno. Tut na Ukra- skrzętnie odnotowuje każde wydarzenie. Jak to na inie zyjom Kettnerovie, ale nie znają swoje rodziny. przykład, że po kilkudziesięciu latach pobytu w nie- Igor. Poszukuję historii mego rodu. Według przekazów znanym miejscu do przydrożnej wiejskiej kapliczki dziadków i dokumentacji historycznej wywodził się wróciła drewniana figurka św. Jana. Nie wiadomo, z Kopysna. Czy można coś na ten temat dowiedzieć się gdzie święty bawił tak długo, czy w gościnie był, czy od państwa? Z poważaniem. Kazimierz Kopystyński. w niewoli. Wiadomo, że wrócił. Trochę się musiał na- I następni: Fajna stronka, trzymajcie tak dalej, zna- cierpieć, bo na głowie ma cierniową koronę, której lazłem nawet akt urodzenia swojego dziadka Pawła wcześniej nie było. Łuczak i Dedio uznali powrót świę- Hamryszczaka. Jak ktoś będzie wiedział coś więcej, tego może nie za cud, ale na pewno za dobry znak dla proszę o kontakt. Marek. Jeżeli ktoś wie cokolwiek Kopyśna. A Jakubów – trzeci z trzech wskrzesicieli o rodzinie Tomko z Kopysna, proszę o informacje. wsi – natychmiast kapliczkę okratował, pogroził pal- Piotr. Witam! Jestem córką Kazika i bardzo mi się po- cem i uśmiechnął się szelmowsko: – I już nam, święty doba ta strona! Może historii nie lubię, ale poznawać Janie, nie uciekniesz... swoją rodzinę, jej korzenie, owszem. Cieszę się, że kon- Dzięki Januszowi Dedio wydarzył się zresztą cał- takt między naszymi rodzinami się odnowił! Może za kiem niedawno cud prawdziwy. Grzebiąc w interne- parę lat, może nawet w te wakacje wszystkich swoich cie w poszukiwaniu materiałów do swojej strony, na- krewnych i to cudowne miejsce poznam... Ślę gorące trafił na apel Aliny Kopko z Francji. Kobieta szukała pozdrowienia z Olsztyna. Ewelinka Nienadowska. śladów dziadka Michała Kopko, urodzonego w Ko- pyśnie. Najpierw ustalono, że faktycznie mężczyzna *** o takim imieniu i nazwisku mieszkał we wsi, potem Z trzecim wskrzesicielem wsi Michałem Jaku- – co bardzo zaskoczyło panią z Francji – że zostawił bowem (miejsce urodzenia: Kopyśno) mieliśmy się w Kopyśnie ciężarną narzeczoną, która urodziła có- wybrać na górę wspólnie – porobić trochę zdjęć, zo- reczkę Hanię. Dedio ustalił, że Hania wyjechała do baczyć, jak wyremontował chałupę, pogadać. Ale USA. Dla Aliny była to ciocia, o której istnieniu nikt spadł śnieg, droga zrobiła się nieprzejezdna, a pan we francuskiej linii Kopków nie miał pojęcia. Po ko- Michał zaniemógł. Siedzimy w jego przemyskiej wil- lejnych poszukiwaniach okazało się, że Hania żyje li, gospodarz polewa barszczyk i mówi: – I tak muszę i że amerykańska linia Kopków też nic nie wie o ro- pojechać, tylko niech się pogoda poprawi! Stary już dzinie we Francji. Początkowo strony przyjmowały jestem i chory, to sobie tam grobowiec robię... Pokażę rewelacje detektywa Dedio z niedowierzaniem. Wąt- wam... Niech tylko śnieg stopnieje...

63 KWARTALNIK q 4(7) 2007 1 2

3

4 5 1 Kopystańka – szczyt

2 Dziś cerkiew otwarta

3 W chałupie Kettnera: Anuś Sroka,

Jan Łuczak i Niemiec Mathias

4 Kapliczka z figurką św. Jana

5 Janusz Dedio

6 Michał Jakubów

64 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY 6 Mariusz KOŚCIUK 65 KWARTALNIK q 4(7) 2007 ODNOTOWANO

W zamku w Krasiczynie (15 paź- dziernika) odbyła się – pod prze- wodnictwem abp. Józefa Michali- Wystawę fotograficzną za górami... za morzami... ka – uroczystość poświęcenia Z dziejów Adampola, polskiej wioski w Turcji zorgani- odrestaurowanej siedemna- zowano w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej z okazji 165 stowiecznej kaplicy pw. Wnie- rocznicy założenia osady. W otwarciu ekspozycji uczestniczył m.in. bowzięcia Najświętszej Marii wójt Adampola Daniel Ochocki (23 listopada). Panny. t t Paweł KOZIOŁ Paweł Od 23 do 24 listopada w Centrum Duszpasterstwa Młodzie- ży w Drohobyczu (Ukraina) trwało seminarium do- tyczące m.in. aktywności młodzieży we współpracy przygranicznej. Uczestniczyli w nim przedstawiciele władz Przemyśla i Drohobycza (na czele z prezydentem i merem), instytucji miejskich, organizacji pozarządowych, w tym Ośrodka Kultury i Pracy Społecznej „Turmvilla” z Bad Muskau

Agnieszka KORNIEJENKO Agnieszka oraz „Umweltbibliothek” (Niemcy). Seminarium zostało zor- Od lewej: Magdolna Bákai, Paweł Kozioł, László Habis, Gabrie- ganizowane przez Polsko-Ukraińską Fundację Współpracy la Jarkulišova, Andrea Tőzsér-Géczi. PAUCI oraz Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. t Burmistrz Egeru (partnerskiego miasta Przemyśla na Wę- grzech) László Habis patronował zawarciu porozumienia o współpracy – szczególnie kulturalnej i wydawniczej Ukazało się wydanie specjalne Pere- – między czterema bibliotekami z regionu Europy Środkowej. myśkych Archijeparchialnych Porozumienie podczas Konferencji w Egerze (7–9 listopada) Vidomostej, przedstawiające sche- podpisali dyrektorzy: matyzm Archidiecezji Przemysko-War- Magdolna Bákai – Biblioteka Miejska szawskiej opublikowany po raz pierw- w Gheorgheni (Rumunia), szy w powojennej historii Kościoła Gabriela Jarkulišova – Biblioteka Miejska greckokatolickiego w Polsce (Wydaw- w Kutnéj Horze (Czechy), nictwo Archidiecezji Przemysko-War- Paweł Kozioł – Przemyska Biblioteka Publiczna szawskiej, Przemyśl 2007). im. Ignacego Krasickiego (Polska), t Andrea Tőzsér-Géczi – Biblioteka Publiczna im. Sándora Bródyego w Egerze (Węgry). Na program Konferencji złożyły się m.in. wykłady, prezen- tacje multimedialne i dyskusje. Delegacja z Przemyśla przed- stawiła realizowany przez PBP projekt dotyczący wydawa- nia kwartalnika „Przemyski Przegląd Kulturalny”, w którym Wydano drugą, zaktualizowaną szczególne miejsce zajmuje wielokulturowość krajów Eu- i zmienioną, edycję przewodnika ropy Środkowo-Wschodniej i Południowej, zarówno na tle Pogórze Przemyskie autorstwa historycznym, jak i współczesnym. Stanisława Krycińskiego (Oficyna Podpisanie porozumienia w znacznym stopniu ułatwi do- Wydawnicza „Rewasz”, Pruszków stęp do środków unijnych przez akcesję wspólnie realizowa- 2007). nych projektów dotyczących kultury. t t

66 PRZEMYSKI PRZEGLĄD KULTURALNY Filip MODRZEJEWSKI Taras Prochaśko (ur. 1968) mieszka w Iwano-Frankiwsku

Tomasz WALKÓW/DE FACTO WALKÓW/DE Tomasz (dawnym Stanisławowie). Należy do grupy twórców związa- 1 grudnia Literacką Nagrodę Europy Środkowej „An- nych z tym miastem, której najbardziej znanym przedstawi- gelus” otrzymał Martin Pollack (Austria) za książkę cielem jest Jurij Andruchowycz. Autor takich książek, jak: Inne Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu (Wydawnic- dni Anny, Niezwykli, Spalone lato, Z tego można zrobić kilka two Czarne, Wołowiec 2006). opowieści. „Angelus” to najważniejsze i najwyższe (150 tys. zł) wyróż- Dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie, Jerzy Onuch, przypo- nienie dla autorów z 21 krajów Europy Środkowej, przyzna- mniał, że Joseph Conrad – Polak urodzony w Berdyczowie koło wane przez miasto Wrocław. Pierwszym laureatem był w ubie- Kijowa – będąc pisarzem światowej rangi, jest jednocześnie głym roku Jurij Andruchowycz (Ukraina) za powieść Dwanaście pewnym symbolem Polski, Ukrainy i Wielkiej Brytanii, a jego kręgów (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005). twórczość unaocznia Polakom i Ukraińcom ich przynależność Do tegorocznej nagrody nominowani byli również Ołeksandr do światowego dziedzictwa kulturowego. Irwanec’ za Riwne/Rowno (Ukraina), Ismail Kadare za Pałac t Snów (Albania), Imre Kertész za Dziennik galernika (Węgry), Dubravka Ugrešić za Ministerstwo Bólu (Chorwacja) oraz pol- scy autorzy: Hanna Krall za książkę Król kier znów na wylocie i Mariusz Szczygieł za Gottland. Martin Pollack (ur. 1944) eseista, tłumacz, publicysta. Prze- łożył na niemiecki m.in. wszystkie książki Ryszarda Kapuściń- skiego. Oprócz Śmierci w bunkrze na język polski przetłuma- czono: Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma (Borussia, Olsztyn 2000), Ojcobójca. Przypadek Filipa Halsmanna (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005). t

15 grudnia w jednej z renomowanych kijowskich galerii „Pin- Alicja SZMUC chuk Art Center” ambasador Polski na Ukrainie Jacek Klucz- III Spotkania z Literaturą Europejską (27 październi- kowski wręczył przyznaną w tym roku po raz pierwszy Nagro- ka) i XXI Turniej Wierszy Jednego Poety (19 grudnia) dę Polskiego Konkursu Literackiego dla Ukraińskich to propozycje Przemyskiej Biblioteki Publicznej adresowane do Pisarzy im. Josepha Conrada. Laureatem nagrody, młodzieży. ustanowionej przez Instytut Polski w Kijowie, zo- Spotkania dotyczyły literatury hiszpańskiej; w ubiegłych la- stał Taras Prochaśko. Do finału konkursu nomino- tach poświęcone były literaturze czeskiej i ukraińskiej. wani byli także Natalka Śniadanko i Serhij Żadan. Na tegorocznym Turnieju prezentowana była twórczość Nagroda literacka im. Josepha Conrada jest przyznawana Juliusza Kornhausera (na zdjęciu) – poety, prozaika, znaw- przede wszystkim za uniwersalność przesłania, łamanie ste- cy i tłumacza literatury serbskiej i chorwackiej, który pełnił reotypów, a także innowacyjność formy. funkcję przewodniczącego jury. Opr. A. S.

67 KWARTALNIK q 4(7) 2007 Robert MOŹDZIERZ (archiwum Muzeum Okręgowego w Tarnowie) Robert

Przegrupowanie kawalerii rosyjskiej na obrzeżach Sybinu – fragment Panoramy Siedmiogrodzkiej, ol./pł. 93 x 120 cm, własność Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Panorama Siedmiogrodzka

Tematem tego, mierzącego 120 m długości i 15 m wysokości dzieła jest bój 11 marca 1849 r., kiedy to oddziały powstańców węgierskich zdobyły zaciekle broniony przez Austriaków i Rosjan Sybin – historyczną stolicę Siedmiogrodu. Ponoć istotnym argumentem za wyborem tego epizodu – specjalnie wysuniętym przez Jana Stykę – był fakt, że wojskami węgierskimi w tej bitwie dowodził polski generał i bohater powstania listopadowego Józef Bem. Stąd też ukończone w 1897 r. dzieło znane było również pod tytułami Bem w Siedmiogrodzie bądź Bem – Petőfi. Oprócz Jana Styki wśród zatrudnionych przy Panoramie Siedmiogrodzkiej znaleźli się malarze węgierscy: Pál Vágó, Tihamer Margitay i Béla Spányi; Polacy: Zygmunt Rozwadowski, Tadeusz Popiel i Michał Wywiórski oraz Niemiec, pejzażysta Leopold Schönchen. Po roku 1907 Panorama Siedmiogrodzka, podobnie jak większość tego typu malowideł, została pocięta na kawałki i rozprzedana. Obecnie ocalałe jej fragmenty stara się gromadzić Muzeum Okręgowe w Tarnowie.