<<

WRZESIEŃ 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Adam Bałdych Rotem Sivan Marcel Kranendonk Vincent Houdijk Rogier Telderman

TOP NOTE Jerzy Milian Semiramida Switchback

Raphael Rogiński

Opowiedzieć się po stronie dobra Majerczyk Kuba fot. Rogiński Raphael < Od Redakcji

redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

Początek września – początek nowego roku szkolnego, początek sezonu w pla- cówkach kulturalnych, tradycyjnie też nowe otwarcie w mediach. Pojawiają się nowe tytuły prasowe, ogłaszane są fuzje i podziały, odświeżane są dotych- czasowe layouty, stacje radiowe i telewizyjne ruszają z nowymi ramówkami, w których same atrakcje… Tylko fani jazzu albo innych niemasowych gatunków muzycznych nie powinni sobie robić za wielkich nadziei. Nawet jeśli czasem gdzieś pojawi się jakiś interesujący dla nich program, film, koncert lub audycja, to okaże się, że w okołopółnocnej, „misyjnej” porze. Tego września jest jednak trochę inaczej. Ten sezon jest inny, bo znowu zaczęło nadawanie jedyne polskie radio jazzowe – internetowe RadioJAZZ.FM. A wraz z tym radiem JazzPRESS, nierozerwalnie związany z rozgłośnią, wchodzi w nowy, dźwiękowy wymiar. Zapraszamy do codziennych audycji pod nazwą JazzPRESSjonizm, w których będzie można bliżej poznać jazzpressowych autorów oraz wysłuchać rozmów z artystami już przepytywanymi na potrzeby naszego magazynu. Będziemy kontynuować i dopowiadać wątki poruszane już w tych rozmowach oraz oma- wiać zupełnie nowe. Przede wszystkim jednak będzie dużo muzyki, którą Jazz- PRESS żyje aktualnie i którą żył w przeszłości. Zapraszamy do czytania i słuchania JazzPRESSu!. Miłej lektury!

> SPIS TREŚCI

3 – Od Redakcji

4 – Spis treści

6 – Wydarzenia

10 – Wspomnienie 10 Au revoir, John Taylor 12 Konkursy

14 – Płyty 14 Pod naszym patronatem 18 Top Note Jerzy Milian – Semiramida Switchback – Switchback 26 Recenzje Włodek Pawlik Trio – America Kądziela & Wójciński – 10 Little Stories Adam Bałdych & Helge Lien Trio – Bridges Radek Wośko, Kasper Tranberg, Marek Kądziela – Contouring Riverloam Trio – Inem Gortn Miles Davis – Miles Davis at Newport 1955-1975: The Bootleg Series, Vol. 4 Charlie Haden & Gonzalo Rubalcaba – Tokyo Adagio Peter Beets – Chopin Meets The Blues Live Terri Lyne Carrington – The ACT Years E Converso – Konspirační melodie – Starfire Eskaubei i Tomek Nowak Quartet – Będzie dobrze

54 – Książki 54 Recenzje Herbie Hancock & Lisa Dickey – Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu Bogusław Klimsa – Jazz we Wrocławiu 1945-2000 Marcin Borchardt – Awangarda muzyki końca XX wieku. Przewodnik dla początkujących. Tom I

< JazzPRESS, wrzesień 2015 5

62 – Koncerty 62 Przewodnik koncertowy 64 Debiutanci dają nadzieję 74 Lloyda dotknięcie absolutu 78 Na początku był rytm 86 Gitarowy szczyt w Krakowie 89 Demokratyczny i wciągający 94 Głośny duch rebelii 97 Solowa różnorodność Williama Parkera

101 – Rozmowy 101 Raphael Rogiński Opowiedzieć się po stronie dobra 109 Adam Bałdych Potrzeba obcowania z ciszą 117 Rotem Sivan Najważniejsza jest chwila 120 Young VIPs Tour czyli szukanie nowego w holenderskim jazzie

133 – Galeria improwizowana

138 – Słowo na jazzowo 138 Słuchając we dwoje Lato, wakacje i cały ten jazz… 143 On the Corner Migracje-abberacje 145 Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew Dojrzewanie elektrycznego brzmienia Milesa Davisa 149 Antykanon Dokument elektrycznej przemiany Milesa

152 – Pogranicze 152 World Feeling 154 Bluesowy Zaułek Cotton Wing – Fishing & Processing

156 – Redakcja

> 6| Wydarzenia fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

1 września znów w głośnikach zabrzmiało które prowadzą zarówno dziennikarze, muzy- RadioJazz.FM! Dzięki zakończonej sukcesem ak- cy czy DJ-e wcześniej współpracujący z rozgłoś- cji zbiórki społecznościowej oraz pozyskaniu sta- nią (między innymi Maciej Nowotny, Roch Si- łego mecenasa – Bemowskie Centrum Kultury ciński, Rafał Garszczyński, Piotr Baron, Mariusz – uruchomiona została emisja z nowego studia, Bogdanowicz, duet DJ WTymSęk i DJ Cez14, DJ wystartowała nowa ramówka, w sieci zaś poja- Guiddo), jak i zupełnie nowe twarze. Do zespo- wiła się nowa strona internetowa. łu dołączyli dziennikarze muzyczni Marek Du- sza (Rzeczpospolita), Piotr Jagielski (Jazzarium. Prowadzone na żywo, codzienne audycje roz- pl), Mateusz Ryman (redaktor naczelny JazzSo- poczynają się o godz. 11 tradycyjnym jazzradio- ul.pl) oraz ekipa z niezależnego wydawnictwa wym pasmem dziennym JazzDoIt, prowadzo- Lado ABC. nym przez redaktora naczelnego rozgłośni – Barnabę Siegla. Następnie na antenie nowość Internetowe RadioJAZZ.FM powstało w 2009 – JazzPRESS­jonizm – pasmo związane z maga- roku, kontynuując ideę zamkniętego kilka mie- zynem JazzPRESS. W ramach obu pasm dzien- sięcy wcześniej eterowego Jazz Radia, wykupio- nych, oprócz nowości ze świata jazzu, prezen- nego przez wydawcę Radia ZET. W lutym 2015 towany jest także kanon gatunku, zapowiedzi roku, po sześciu latach działalności, RadioJAZZ. koncertów i festiwali, płyty pod patronatem sta- FM zawiesiło swoją działalność ze względu na cji oraz rozmowy na żywo z artystami, organi- trudną sytuację finansową. zatorami i wydawcami. Pojawią się także wiado- mości kulturalne oraz goście prowadzący dys- W maju bieżącego roku, za pośrednictwem plat- kusje na temat teatru, filmu i literatury. formy crowdfundingowej Wspieram.To ruszy- ła trwająca 28 dni akcja RadioJAZZ.FM-Reakty- Od godz. 18 startują audycje autorskie, w któ- wacja #jazzdoit, podczas której zebrana została rych jest miejsce na różnorodną, również bez- kwota ponad 63 tys. zł (ponad 200 procent zało- kompromisową muzykę prezentowaną przez żonego w projekcie celu). W akcję oprócz dzien- specjalistów od poszczególnych gatunków, nie nikarzy i słuchaczy radia zaangażowało się śro- tylko jazzowych. Już od września w ramówce dowisko muzyków jazzowych oraz ludzi kul- radia znalazło się ponad 20 autorskich audycji, tury, między innymi Michał Urbaniak, Leszek

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |7

Możdżer, Włodek Pawlik, Urszula Du- dziak, zespół RGG, Jerzy Owsiak czy Ste- fan Friedmann.

Efektem akcji było też pozyskanie me- cenatu Bemowskiego Centrum Kultu- ry, które między innymi udostępniło lo- kal wraz ze studiem radiowym. Dzięki temu partnerstwu RadioJAZZ.FM ma zagwarantowane istnienie i możliwości dalszego rozwoju.

fot. Kuba Replewicz Kuba fot. Piotr Wickowski, Piotr Żyła, Rafał Garszczyński, Holwek, Agnieszka Na zdjęciach: Barnaba Siegel, Jerzy Szczerbakow,

> 8| Wydarzenia

Tegoroczna edycja Jazzowej Jesieni w Bielsko- Rozpoczyna się piąta edycja nagrody polskie- -Białej rozpocznie się 8 listopada koncertem The go środowiska muzycznego – Koryfeusz Muzy- Maria Schneider Orchestra. Kolejny zespołem ki Polskiej. Nagroda jest wyróżnieniem dla osób, zaproszonym na festiwal jest Bad Plus, gitarzy- grup artystów i instytucji działających w obsza- sta Pablo Marquez, amerykański saksofonista rze różnorodnej – gatunkowo i chronologicznie Tim Berne Decay oraz / Midwes. – muzyki polskiej. W programie nie zabraknie także jazzu trady- Od 3 sierpnia do 10 września 2015 r. za pośred- cyjnego oraz projektu przygotowanego przez To- nictwem strony www.koryfeusz.org.pl można masza Stańkę. zgłaszać kandydatury do nagrody. Ogłoszenie laureatów nastąpi 11 listopada podczas uroczy- stej gali w Studiu Koncertowym Polskiego Radia Na portalu PolakPotrafi.pl rozpoczęła się zbiór- im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie. ka funduszy na wydanie płyty formacji Rafał Koryfeusz Muzyki Polskiej jest przyznawa- Gorzycki Trio. zatytułowany Playing, we- ny twórcom, artystom wykonawcom, muzy- dług zapowiedzi lidera, ma prezentować jego kologom, krytykom, dziennikarzom, humani- nowe brzmienie i nowy styl. Muzyka ma rów- stom, badaczom, animatorom, popularyzato- nież być bardziej dostępna, a nawet posiadać rom i menedżerom kultury, grupom artystów, walor komercyjny. a także instytucjom, wydarzeniom artystycz- Gorzycki zaprosił do współpracy młodego i wy- nym oraz różnorodnym projektom twórczym, bitnego gitarzystę – Marka Malinowskiego – ab- animacyjnym i edukacyjnym. Laureaci nagra- solwenta Wydziału Jazzu Akademii Muzycz- dzani są w trzech kategoriach: Osobowość Roku, nej w Bydgoszczy oraz Wojtka Woźniaka – ba- Wydarzenie Roku i Nagroda Honorowa. sistę znanego choćby z rockowego Variete. Pre- W ubiegłym roku laureatem w kategorii Oso- miera albumu Playing – planowana jest na zimę bowość Roku został Włodek Pawlik. Za muzycz- 2015/16. ne Wydarzenie Roku uznano koncert Krystiana Rafał Gorzycki jest zaliczany do najważniej- Zimermana podczas 56. Międzynarodowego Fe- szych, najbardziej twórczych muzyków jazzo- stiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Je- wych, kompozytorów i perkusistów europej- sień. Nagrodę Honorową za całokształt twórczo- skich. Jest współtwórcą zespołów: Sing Sing Pe- ści otrzymał prof. Mieczysław Tomaszewski. nelope, Ecstasy Project i Dziki Jazz A-kineton.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |9

Jeszcze do 20 września zbierane są odpowiedzi w konkursie Miles, masz wiadomość. Zadaniem Formacja Maciek Wojcieszuk Quintet zwycię- konkursowym jest pozostawienie Milesowi Da- żyła w 39. edycji konkursu na jazzowym festi- visowi ciekawej wiadomości. Interpretacja tego walu w Getxo w Hiszpanii. Zespół został wybra- zadania jest dowolna. Mogą to być wiersze, opo- ny spośród międzynarodowej grupy finalistów, wiastki, inne formy literackie, a także pocztów- złożonej z muzyków pochodzących między in- ki muzyczne, prace graficzne i plastyczne. Pra- nymi z Urugwaju i Francji. ce można przesyłać do Kieleckiego Centrum Maciek Wojcieszuk Quintet to zespół założony Kultury, organizatora Targi Kielce Jazz Festiwal przez studentów Instytutu Jazzu Akademii Mu- Memorial To Miles (tegoroczna edycja festiwa- zycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowi- lu: 25-27 września), w ramach którego odbywa cach z rocznika 2013. Formację tworzą: Maciek się konkurs. Szczegóły na stronie internetowej Wojcieszuk – perkusja, Paulina Atmańska – for- organizatora. tepian, Paweł Palcowski – trąbka, Jakub Łępa – saksofon, Adam Tadel – kontrabas. Zespół wyko- nuje autorskie kompozycje lidera, będące sumą W październiku swoje podwoje udostępni nowy jego dotychczasowych doświadczeń na polu róż- gdański klub muzyczny – Stary Maneż, który nych gatunków muzycznych. powstał w ramach projektu kulturalnego Gar- nizon Kultury. Klub mieści się w centrum Gdań- ska-Wrzeszcza w odrestaurowanym budynku starej ujeżdżalni – stąd jego nazwa. W obiekcie obok kawiarni i wine baru znaj- duje się sala koncertowo-widowiskowa mo- Twoje wsparcie = kolejny gąca pomieścić od 600 do 1500 gości. Wyposa- numer JazzPRESSu żono ją w nowoczesny sprzęt nagłośnieniowy nr konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 i oświetlenie. wpłata tytułem: W programie klubu, do końca roku, występować Darowizna na działalność będą też artyści jazzowi: pianiści – Adam Mako- statutową Fundacji wicz i Sławek Jaskułke, skrzypek Adam Bałdych oraz saksofonista Grzech Piotrowski.

> 10| Wspomnienie

Au revoir, John Taylor (1942-2015)

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Nie zazdroszczę widzom francu- ki, jego gra wydawała mi się bardzo skiego Saveurs Jazz Festival koncer- skromna (w pozytywnym sensie) tu Johna Taylora. Wprawdzie będą i niezwykle melodyjna, co skłoniło mieli o czym opowiadać do końca mnie do bliższego zapoznania się życia, ale z pewnością po stokroć z dokonaniami Brytyjczyka. Tak woleliby, aby koncert brytyjskiego oto odkryłem wyborne nagrania pianisty nie został tak brutalnie z Janem Garbarkiem (na przykład przerwany przez atak serca, a w Places, nagrane w 1977 roku) czy ab- konsekwencji śmierć artysty. solutnie porywające płyty trio John Taylor / Peter Erskine / Palle Da- 17 lipca świat jazzu stracił nietu- nielson. Warto wspomnieć w tym zinkowego mistrza biało-czarnych miejscu o wyśmienitym albumie klawiszy, jednego z najciekawszych Nightfall (2003), na którym piani- przedstawicieli europejskiej mu- sta pięknie dialogował z Charliem zyki improwizowanej, twórcę wie- Hadenem. lu znakomitych nagrań (również dla ECM). Johna Taylora widziałem Taylor ma na swoim koncie dużo i słyszałem na warszawskiej Sta- więcej płyt godnych uwagi. Nale- rówce w 2005 roku, kiedy to wystę- żałyby do nich produkcje z Johnem pował w kwartecie Kennego Whe- Surmanem, ansamblem Azimuth elera, jak również rok później, gdy czy długa lista wydawnictw syg- muzykował ze swoim trio. Jak na nowanych wyłącznie jego nazwi- moje ówczesne postrzeganie muzy- skiem. Śmierć artysty jest więc do-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |11

datkowym asumptem do przyjrzenia się sylwetce tego niebanalnego pianisty, który w inteligentny, przystępny sposób serwował jazz natchniony euro- pejską melodyką i cechujący się dużą rytmicznością. W swoim pianistycznym, dżentelmeńskim stylu unikał wszelkiego typu nadekspresji, banalnych tri- ków i odlotów w stronę psychodelii i hałasu. Po wie- lokroć udowadniał, że siła tkwi w umiarze, a jego gra stanowiła tego najlepsze potwierdzenie. Jego warsztat warto było brać za wzór i słuchać, słuchać, słuchać. Nie lada szczęście mieli więc jego uczniowie z Cologne College of Music i University of York…

Pozostaje mi wierzyć, że John Taylor będzie słyszany nie tylko na płytach, do których sięgać będą słucha- cze, ale również i w przyszłych nagraniach młodych pianistów, którzy nad wszechobecną dzikość ekspre- sji i pozbawione większego sensu prestidigitatorstwo przedłożą subtelność i wrażliwość na melodię. Niech więc nazwa jednego z albumów Taylora – Pure & Sim- ple – będzie swoistym drogowskazem dla potomnych, a zarazem najlepszą charakterystyką pianistyki tego artysty.

> 12| Płyty dla tych, którzy wspierają JazzPRESS!

Od września w konkursie, w którym co miesiąc rozdajemy nowości płytowe, zdobyć można również specjalne torby na zakupy z logiem JazzPRESSu. Za- pakujemy do nich po dwie płyty i wyślemy do wszystkich tych, którzy zdecy- dują się wesprzeć nas kwotą powyżej 60 zł. Dwa kroki do wygranej: 1 wpłata dowolnej kwoty, przeznaczonej na wydawanie kolejnego numeru JazzPRESSu, na podany poniżej numer konta wydawcy JazzPRESSu – Fundacji EuroJAZZ. 2 mail na adres: [email protected] z podaną datą przelewu, danymi adresowymi oraz propozycją co najmniej trzech tytułów płyt z poniższej listy, które chcielibyście otrzymać. Wpłat można również dokonać, ko- rzystając z przycisku przy linku do pobrania nowego numeru naszego magazynu na stronie www.jazzpress.pl.

Pojedyncze nagrody płytowe powędrują do dziesięciu osób, które dokonają wpłat między 8 i 18 września.

We wrześniu do wygrania są następujące płyty:

RGG – Aura Kuba Płużek – Eleven Songs HoTS – Harmony of the Spheres Piotr Budniak Essential Group – Simple Stories About Hope and Worries Grit Ensemble – Komeda Deconstructed Krzysztof Komeda Trzciński – Sophia’s Tune. Krzysztof Komeda w Polskim Radiu – 4 Olga Boczar Music Essence – Little Inspirations Piotr Wójcicki – Moon City Michał Wierba Doppelganger Project – Orange Sky Mateusz Pałka / Szymon Mika Quartet – Popyt

Dziękujemy wszystkim przekazującym dotacje. Piszemy dla Was i dzięki Wam!

numer konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994

< |13

> 14| Pod naszym patronatem

Krzysztof Sadowski Krzysztof Sadowski – Na kosmodromie – Three Thousand Points

Po ponad czterech dekadach ponownie ukazuje Pierwszy raz na CD ukazuje się album Three Tho- się historyczny album Krzysztofa Sadowskiego usand Points Krzysztofa Sadowskiego. Podobnie Na kosmodronie. Tym razem na CD, remastero- jak w przypadku Na kosmodromie, poprzedniej wany z oryginalnych taśm i uzupełniony o trzy płyty Sadowskiego, Three Thousand Points prze- niepublikowane nagrania z jedynej radiowej sesji de wszystkim zawiera tytułową suitę, w której zespołu. Książeczkę z tekstem Jarosława Sawica przesterowana gitara basowa i drapieżne organy ilustrują unikatowe, archiwalne fotografie zespo- Hammonda zderzają się z bałkańskimi improwi- łu. W jego składzie, poza grającym na organach zacjami saksofonu i elektronicznie modyfikowa- Hammonda liderem, znaleźli się wówczas muzy- nym fletem. Znalazło się też na płycie miejsce dla cy ze świata rocka: perkusista Tomasz Buttowt adaptacji jazzowego standardu (Sorcery Chicka i basista Paweł Dąbrowski oraz jazzu: grający na Corei) i klasyki impresjonizmu (Syrinx Claude'a saksofonie Włodzimierz Nahorny i holenderski Debussy'ego). W książeczce obszerny tekst Ja- trębacz Eddie Engels. Ważną rolę odgrywały też rosława Sawica i mało znane zdjęcia. Album uka- wokalizy i partie fletu Liliany Urbańskiej. Album zuje się nakładem GAD Records. Premiera 11 ukazuje się nakładem GAD Records. Premiera 11 września. września.

< |15

Wojciech Staroniewicz Marcin Wądołowski – A'FreAk-KomEdA Project – My Guitar Therapy

Nowe aranżacje utworów Krzysztofa Komedy My Guitar Therapy to trzecia autorska płyta Mar- z elementami muzyki afrykańskiej oraz własne cina Wądołowskiego – trójmiejskiego gitarzysty kompozycje wykonywane w składzie z rozbudo- zespołów: The Moongang, Quartado i Elec-Tri-Ci- waną sekcją dętą zaproponował na swojej nowej ty; zdobywcy wielu nagród na różnych gitarowych płycie Wojciech Staroniewicz. Album zarejestro- konkursach estradowych. Tym razem nagrana wał zespół w składzie z czterema saksofonista- została we współpracy z muzykami starszego od mi: Wojciechem Staroniewiczem, Przemkiem lidera pokolenia: Piotrem Lemańczykiem (kon- Dyakowskim, Darkiem Herbarzem i Marcinem trabas i gitara basowa) i Adamem Czerwińskim Jankiem. Grupę tworzą również: wibrafonista (perkusja). Płyta zawiera wyłącznie utwory skom- Dominik Bukowski, Janusz Mackiewicz na gitarze ponowane i zaaranżowane przez Marcina Wądo- basowej, Roman Ślefarski na perkusji oraz Larry łowskiego. Muzyka utrzymana jest w stylistyce Okey Ugru na afrykańskich instrumentach per- funk-fusion. Zarejestrowana została w styczniu, kusyjnych i drewnianym flecie. Z Komedowskich w Nord Audio Project Studio, w Pruszczu Gdań- standardów na płycie znaleźć można Kattornę, skim. Wydawcą albumu jest Allegro Records. Moją Balladę, Crazy Girl i Cherry. Wydawcą albu- mu jest Allegro Records.

> 16| Płyty / Pod naszym patronatem

High Definition Quartet Zawartko / Piasecki – Bukoliki – Leć głosie

Bukoliki Witolda Lutosławskiego w aranżacji na Wywodzących się z Dolnego Śląską: wokalistkę kwartet jazzowy autorstwa pianisty Piotra Orze- Magdalenę Zawartko i kontrabasistę Grzegorza chowskiego – to najnowsza propozycja High De- Piaseckiego połączyła muzyka i pasja do natu- finition Quartet. Na bazie pięciu miniatur dla dzie- ralnych, etnicznych brzmień. Do współpracy nad ci opartych na ludowych melodiach kurpiowskich albumem Leć głosie zaprosili Jose Torresa, Piotra powstały nowe kompozycje na pograniczu jazzu Wojtasika, Artura Tuźnika, Marka Kądzielę i To- i muzyki współczesnej. masza Wendta. Jak sami mówią, ich projekt to Bukoliki były prezentowane z powodzeniem na połączenie ludowych melodii, tematów klasycz- najważniejszych polskich festiwalach (Jazzto- nych z muzyką improwizowaną. Dobór instru- pad, Jazz nad Odrą), na największym jazzowym mentarium i brzmienie albumu sugerują jednak festiwalu w Indiach – Jazz Utsav, a w ramach tra- słuchaczowi, że jazz był tutaj ogromną inspira- sy po Ameryce Płn. na słynnych Rochester Jazz cją dla artystów. Dodatkowym atutem jest śpiew Festival (USA), Edmonton Jazz Festival (Kanada), także w języku polskim. Płyta ukaże się nakładem czy w prestiżowym waszyngtońskim klubie Bo- wydawnictwa Captain Earth / DTM. Premiera hemian Caverns. Materiał zarejestrowano w stu- w październiku. Koncert premierowy 12 grudnia diu S2 Polskiego Radia. Wydawcą albumu jest For w Narodowym Forum Muzyki, we Wrocławiu. Tune. Premiera 30 września 2015 r.

< |17

Marcin Kydryński prezentuje:

KONCERT Po raz pierwszy Dianne w KRAKOWIE REEVES Zdobywczyni nagrody GRAMMY 2015 w kategorii BEST JAZZ VOCAL ALBUM

13.10.2015 r. (wtorek), godz. 19:00 Centrum Kongresowe ICE Kraków SALA AUDYTORYJNA ul. Marii Konopnickiej 17 Organizator: Śródmiejski Ośrodek Kultury w Krakowie, Agencja Muzyczna TOMLA Realizacja koncertu: Monika Lato, Tomasz Lato, Łukasz Lech

Bilety: 100, 140, 160, 200 pln Punkty sprzedaży: INFO Kraków, ul. św. Jana 2, tel.: 12 421-77-87 Filmotechnika Pasaż Bielaka, Rynek Główny 9, tel.: 12 421-23-43 www.4music.com.pl www.ebilet.pl, www.eventim.pl, www.ticketpro.pl

ORGANIZATOR PARTNERZY PATRONI MEDIALNI > 18 NOTE TOP < |

Płyty/ Top Note

TTTOOOPPPNNNOOOTTTEEE Jerzy Milian–Semiramida Records,GAD 2015 w której ognisty swing przeplata swing ognisty ozdobnikami się z orientalnymi w której Jamboree zaskakującą stanowi propozycję, miar ze wszech 1966-69) riał uwieczniony na albumie gią, mógłby zagrać koncert, do którego pasuje słowo „nudny”. Mate fortepianu),nicznej w postaci podstawy ziejący i ener wirtuozerią Zaiste wyobrazić trudno harmo skład (bez sobie, nietypowy tak iż z ich występów.którymś wygłosił adresem pod trio Lucjan Kydryński –cokolwiek znudzony z warstwą muzyczną stanowi subtelną którą odpowiedź na krytykę, Bednarka (kontrabas) i Grzegorza Gierłowskiego (perkusja), co wraz Luciano welacyjny Luciano semper idem! Takim oto okrzykiem kończy się utwór Re zagrany przez Jerzego (wibrafon), Miliana Jacka Semiramida Semiramida (nagrania z festiwalu Jazz - - - - kompozycji lider uracza słuchaczy słuchaczy uracza lider kompozycji tej ostatniej perkusjonaliach). W Gierłowskiego na mencie gidjak i przezwanym Bednarka na instru wykony interludium arabskim z chabadzie i wo-rytmicznymi) dźwięko rozwiązaniami dowymi formalnie, przesycony niestandar autorstwa lidera, najswobodniejszy łowością), Davisa, neobopową tchnąca żywio Tooth Serpent’s mat, najlepiej reprezentują utwory amalga dźwiękowy fascynujący zyczne terytoria, składające się na przenikająceze trzy mnie się mu Wspomnianewyczuwalna. prze ność muzyki jest jeszcze bardziej mastering, czemu dzięki nowoczes jest perfekcyjnie podniesiona przez kość utworów niemal wszystkich free jazzu. Co ważne, echami ja- i roku kawszych odkryćwydawniczych tego - z najcie Prawdziwy Top Notei jedno nudawykluczona. gwarantowane, a W tymprzypadku mocnewrażeniasą (utwór Valse Cathedra ex (utwór (również dzieło Miliana, (kompozycja Milesa Milesa (kompozycja aa Asz w Bazar ------maicenie brzmienia zapewnia skrzypek Marian Marian skrzypek zapewnia brzmienia maicenie uroz bas dzierży mianowicie Jacek Ostaszewski, a nieco zmodyfikowanym składzie. Kontra- w liana ostatnieDwa utwory na płycie ukazują zespół Mi wysłuchania. nie z perełką mamy do czynienia godną wnikliwego jest nieco słabsza,przypadku, bezsprzecz choć i tak tym dynie żałować, że jakość nagrania, akurat w ważne kompleksy Kenny’ego Wollesena. Można je Tzadik i wprawiłby wytwórni dla w po nagrywałby pozwalają postawić mi tezę, że dzisiaj ansambl taki sefardyjskie brzmienie nowofalowa zadziorność i nutsowych Semiramida to tytułowa ludium. Jeszcze większa gratka entuzjastów dla ba- skrzętnie korzysta intrygujące i wykonuje doń pre kompozytor z czego kontrabasisty, kompozycję cym ją w utworze instrumentaliści Monument Najdziksze tempo improwizacji kolektywnej osiąga- menistańskiego targowiska. przebogaty tak muzyczny obraz już i turk barwia na marimbie,partią która jeszcze do intensywniej JazzPRESS, wrzesień 2015 JazzPRESS, Wojciech Sobczak-Wojeński Wojciech , której niemal niemal której , [email protected] [email protected] , stanowią , | > 19 > ------TOPNOTE TOPNOTE 20 < |

Płyty/ Top Note skakującą (nawet mocno dla osłu absolutniestanowi porywającą- i za PRESSu przezewana na mnie łamach Jazz Niniejsza podobnie płyta, jak opisy muzyki elegancję i energię swingu. swoistą celebracjęw tę wyzwolonej etnicznymi brzmieniami, wplatając freejazzowej bawi frywolności, się Program guje ostatnia kompozycja (Ostatni) Siejka. Na uwagę szczególnie zasłu OO → NN TT Wesprzyj akcję REAKTYWACJA! Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk kompozycji ducha Improwizacja musi nieść Tomaszewski Paweł TT O Five – Folk NYConnection Wojtczak NOTE PPTOP NOO TEE

T P z archiwum O E

, w której zespół oddaje, w której się Jerzy MilianJerzy (GAD, 80 2015),

Gazetainternetowa poświęcona DorotaMiśkiewicz Kamil Piotrowicz LeszekKułakowski ELMA Rozmowy: muzyce improwizowanej muzyce MAJ 2015MAJ

ISSN 2084-3143 JazzPRESS Recenzja Recenzja jazzpressu od brzmienia od uzależniony Jestem Oleś Bartłomiej – Świeżość PeGaPoFo NOTE TOP re AKTY w

ACJA! - - - -

Jerzy Milan 80

Charles Gayle Charles Czajkowska-Zoń Asia SchmidtPiotr Rozmowy: , maj 2015 kryć wydawniczych tego wydawniczych roku.kryć najciekawszych od jedno z Note i a nuda wykluczona. Prawdziwy Top mocne wrażeniasą gwarantowane, przypadku tym W wydawnictwa. zykę, omija „oldschoolowe” tego typu rientowanych na współczesną mu obrazić sobie, że wielu słuchaczy, zo stanie wy Jestem zachwyt. w nim nie mówiąc –jeszcze nad większy konkret znanie polskiego jazzu, a na jeszczepozwala pełniejsze po chanych jazzfanów) pozycję, która Czerwie Gazetainternetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce C 2015

Bartłomiej Oleś, fot. Kuba Majerczyk ISSN 2084-3143 – Something Personal Trio Audiofeeling Kaczmarczyk Paweł – Chapters & Tomasz Dąbrowski Bartłomiej Oleś NOTE TOP

rozwijanie duchowości rozwijanie Celem powinno być p

iotr Wojtasik

do do prowadzą drogi Wszystkie Bitches Brew Gazetainternetowa poświęcona Lipiec S / Antoni „Ziut” Gralak „Ziut” Antoni Piotr DamasiewiczPiotr muzyce improwizowanej muzyce

Michał Wierba Michał ie

Rozmowy: R 2 pie 015 Ń

Piotr Wojtasik, fot. Kuba Majerczyk ISSN 2084-3143 ------→ z archiwum jazzpressu

JazzPRESS, wrzesień 2015 JazzPRESS, | > > TOPNOTE 21 TOPNOTE 22 NOTE TOP < |

Płyty/ Top Note

TTTOOOPPPNNNOOOTTTEEE współczesnej muzyki klasycznej, groove’y. Dramaturgia budowana ne brzmienie. klezmerskie, Jest free jazz, motywy folkowe, tu wątki jakoriału, że różnych czterech tak muzyków buduje dość specyficz Switchback – 2015 Multikulti, nym tytułem, Fournym Are tytułem, One jące prawie 57-minutowy Rozpoczynający album. go, znamien pod zawieraPłyta utwory, cztery tylko ale za to rozbudowane,- wypełnia jeńców. abstrakcie, który nie bierze krwistym przysłowiowych estetyce i odważnej, nasyconejlistyczny improwizatorski ekspresją owoc o multisty wydał indywidualności ten wyjątkowych silny kolektyw improwizacji, co z zasady oznacza niewiadomą. wielką Szczęśliwie, różnych rejonów współczesnej Klaus się Kugel z wywodzą ene i 2013 marca roku. Wacławz 8 Mars Williams, Gre Zimpel, Hilliard -niemieckich sił, będącą zapisem Tonne koncertu w drezdeńskim Switchback jest debiutancką amerykańsko-polsko kwartetu płytą , jest reprezentatywny całości dla mate ------wartość wobec tego, co dopiero ma naznaczonym brzmieniem oraz ot właśnie etnicznie improwizacji z umiejętnośćczyli łączenia klasyki, nie, to wyróżniające go podejście, szczególne ma znacze przypadku jego tego ale to, instrumentu, co w czarodziejów-wirtuozów czołówki Zimpel odlat do należy europejskiej Wacław wykształcony Akademicko grze klarnetu. szalne zwłaszcza w klasycznej)(tak są sły jak i muzyki Te pogłosy etnicznych wpływów estetyki folkowej. muzyki świata i gongi, co przydaje całości kolorytu flety,limba, drewniane dzwonki, instrumentówniem takich jak- ka wykorzysta- pojawiają się pasaże z dętych, improwizacji błyskotliwych stominutowym dwudzie najdłuższym, tacyjne. W wane przez momenty niemal medy kontro są dialogów -klarnetowych saksofonowo dolin dzikich gór i kontrastów. się Serpentyny jących jest na zasadzie- ciągłych,powtarza medytacyjne są kontrowane przez momentyniemal saksofonowo--klarnetowych dialogów trastów. Serpentynygóri dolindzikich dzie ciągłych,powtarzających siękon- Dramaturgia budowanajestnazasa- Switchback ,

obok obok ------dostrzec kunszt i specyfikę gry Hilliarda Greene’a.Hilliarda gry specyfikę i dostrzec kunszt można dialogówtiach wyraźniej basu z klarnetem, Z kolei natchnionych w spokojnych, chwilami par brzmienia (na Beauty przykład w Elegant efekcie na finalny obrazcałego w grę, wpływającą cie wybierając w duchu mistyczną lub energetyczną wyczu chodzi do swojej roli. Ma wyjątkowe w tym jazzowej pod z namaszczeniem i improwizowanej, zaliczany do elity europejskich perkusistów sceny perkusja.cyjna Zasiadający za Klaus nią Kugel, odlat Za dętych intensywnością paralelnie intui podąża kompleksów i zapewnia komunikatywność. odwagę i bezkompromisowość, co jest braku oznaką słychać jednocześnie pewność, swobodę, energię i Chicagomann Tentet. grze entuzjazm, czuć W jego był również Peter jednym z założycieli i Azji; Brötz cagowskiej sceny freejazzowej, z Europy muzykami rockowej, współpracując chi następnie z czołówką muzyk, który zaczął swojąkły drogę odkonwencji w językuści współczesnego saksofonisty. To niezwy udało się na nowo zdefiniowaćpojęcie uniwersalno Johna Zorna, opinii według Williamsowi, Marsowi jazdach freejazzowych switchbackowych w plowi kolei partnerującemuszansę się Z Zim wydarzyć. JazzPRESS, wrzesień 2015 JazzPRESS, [email protected] Urszula Orczyk Urszula ). | 23 > > ------TOPNOTE TOPNOTE 24 < |

Płyty/ Top Note jednak tojednak profesjonalizm dojrza- pewnego bezhołowia. Faktycznie konwencję miejscami przyjmująca nawet nieco bezczelna, z łańcucha, wydaje się, że to fantazja spuszczona wręcz Chwilami środków wyrazu. użyciu posiadanych swobodę w i zdecydowanie, śmiałość tym w rzają osiągnąć I słychać i przekazać. gę pewność tego, zamie co muzycy W muzyce Switchback uwa zwraca - burzą. uspokoiwanie ciszą przed kolejną niespodzie czy unicestwi chwilę serwować, za nas nie wiedząc czy który możemyżywiołu, jedynie ob jak podczas naturalnie szalejącego Zupełnie graczy. wytrawnych krwi zachowaniu zimnej de wszystkim ozerskiemu warsztatowi, ale prze doświadczeniu dzięki tylko i wirtu jej autorzy zwycięsko nie wychodzą której podczas tejki ostrej jazdy, z ścież właściwe wybierając tuicyjnie in wirażami, często ryzykownymi wijeMuzyka się kwartetu krętymi, kontrabasisty. daje się szczególnym znakiem tego jegopod Świadomość palcami. wy na tego, co się dźwiękowo wydarza TTTOOOPPPNNNOOOTTTuporem dotarcia do samego sed konsekwentym emocjonalnym, z EEE mieszający liryzm się uwypukla utwór jego końcowy rozpoczynającym W Elegant Beauty Elegant solo, gra arco ------i nie tylko. nięcia miłośników dla free jazzu Switchback – pozycja nie do pomi Album żywiołowość, odwagę i dojrzałość. ne. Dorzucając autentyzm, przy tym nym momencie jest akurat potrzeb siadać tę wiedzę. Stosując to, co w da- odpuścić. właśnie I oni zdają się po to wiedzieć kiedy przyłożyć, a kiedy pracy powiedział, że najważniejsze swoją metodę zapytany kiedyś o Wybitny aktor Roman Wilhelmi, na krawędzi. balansowania ści przeciętne opanowanie umiejętno akcji.kiwany zwrot Doprawdy, nie następuje wycze przekroczona, nie giczna cienka czerwona zosta- linia wydaje się, że za ta newral chwilę w momencie, kiedy wytrzymałości, a będącma, już niemalże na granicy słuchacza –ile ten jeszcze wytrzy testując freejazzowych, partiach w szczególnie smaga dźwiękami, ści bez lito mentami bezwzględnie i Jest to dość album wymagający, mo doim końca znanymi. mentalnymi nawet i niekoniecznie określonego celu drogami ekspery zwoliła dojść do obranego, dobrze kowa jej by ma wyglądać, forma po wybrać; jak ta materiaszlaki dźwię iść i które kierunku w którym cych, muzyków,łych doskonale wiedzą Switchback kwartetu kwartetu ------JazzPRESS, wrzesień 2015 |25

JazzPRESS dostępny jest na takich urządzeniach jak iPhone i iPad w bardzo przyjaznej formie! Mamy nadzieję, że ułatwi Wam to lekturę naszego miesięcznika! By przetestować jak czyta się nasz magazyn na Waszych urządzeniach, kliknijcie tutaj » Piszemy dla Was i dzięki Wam

> 26| Płyty / Recenzje

Włodek Pawlik Trio – America

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

poprzedni Anhelli”. Myślę, że nawet sami artyści przyznaliby mi rację, że America reprezentuje zgoła inny poziom za sprawą zupełnie innego podejścia do muzyki.

Odnoszę wrażenie, że artystom nie chodziło o tworzenie zaangażowa- nej, symbolicznej płyty, ale właśnie o swobodne oddanie hołdu swoim amerykańskim fascynacjom, leżą- cym u genezy muzycznej przygo- Pawlik Relations, 2015 dy. Analizując rzecz w takim kon- tekście, otrzymujemy płytę udaną, Miałem niewątpliwą przyjemność swobodną, niepozbawioną harmo- uczestniczenia w koncercie trio niczno-rytmicznych, nagłych zwro- Włodka Pawlika, na którym to na- tów akcji, ognistych improwizacji stąpiła oficjalna premiera nowego (na przykład utwór tytułowy oraz programu America. Moje spostrze- Funky-Punky), lirycznych momen- żenia dotyczące tej muzyki w dużej tów (filmowe The Office, Crows) mierze zawarłem w relacji z wyda- i europejskich akcentów (jazzo- rzenia, opublikowanej na łamach we aranżacje mazurka Chopina JazzPRESSu. Tekst był zdecydowanie i nokturnu Paderewskiego). Zespół pozytywnie nacechowany, gdyż na zdecydowanie najlepiej wypadł pochwałę zasługuje ambitny polski w najostrzejszych kompozycjach jazz, wykonany z amerykańskim (Blue Munk, Funky-Punky), kiedy to (sic) biglem i wirtuozerią. słychać nadzwyczajną synchroni- zację muzyków i bezkompromiso- Podejmując się oceny nowego mate- wą, rock’n’rollową ekspresję (która riału, nie tyle zastanawiałem się „co to niegdyś pozwoliła panom bez zdobywca Grammy teraz zaprezen- szwanku zagrać hendrixowskie Vo- tuje”, co zadawałem sobie pytanie – odoo Chile z Stevem Hackettem). Nie „czy płyta sięgnie takich wyżyn jak sposób oprzeć się również urokowi

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |27

The Queen of Cold z liryczną partią Już teraz słyszymy o nadchodzącym wiolonczeli (Łukasz Pawlik). symfonicznym materiale, który być może będzie stanowić kolejną cieka- Przyznać należy, iż pianista nie wą odsłonę jego twórczości. odcina kuponów, a pozłacany gra- mofon nie sprawił, że stał się za- Jako wierny słuchacz życzyłbym so- chowawczym, poważnym artystą. bie, aby trio (znakomity lider i nie- Sądzę, iż omawiany krążek stano- mniej znakomici Paweł Pańta na wi swoisty skrót dotychczasowych kontrabasie i Cezary Konrad na per- osiągnięć, kompilację odmiennych kusji) nagrywało albumy częściej – klimatów, ech różnych fascynacji kosztem ewentualnych pobocznych i nagranie na kształt Essential Wło- projektów filmowych, klasycznych dek Pawlik – idealne do szybkiego i innych poważnych tematycznie rozpoznania się w licznych talen- zamówień. Oczywiście, nie mnie tach lidera. Nigdy nie obawiałem o tym decydować… ale taki Włodek się, że Pawlik spocznie na laurach. Pawlik podoba mi się najbardziej!

→ z archiwum jazzpressu

rozmowa z Włodkiem Pawlikiem JazzPRESS luty 2014 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

> 28| Płyty / Recenzje

Kądziela & Wójciński – 10 Little Stories

Piotr Wickowski [email protected]

graniowej, w łódzkim Soyuz Stu- dio, do naszych uszu trafia łagodna muzyka, która pozbawiona jest dra- stycznych napięć, ale którą trudno byłoby też posądzić o banalność lub brak wyrazu. W każdym z dziesię- ciu utworów kryje się ciekawa me- lodyka, każdy warto niejednokrot- nie przesłuchać, chociażby tylko dla samych gitarowych wątków Marka Kądzieli lub dla umożliwiającego snucie owych wątków kontrabaso- For Tune, 2015 wego akompaniamentu Cezarego Zdarzają się płyty nienarzucające Wójcińskiego. się słuchaczowi, których twórcy nie starają się za wszelką cenę przycią- Wydaje się, że właśnie taki jest po- gać jego uwagi. Słucha się takich dział ról na tej płycie – na bardziej płyt z przyjemnością, ale potem wyeksponowaną gitarę i zapewnia- odkłada się je na bok, bo przecież jący przede wszystkim bazę kon- ciągle przybywają kolejne, z realny- trabas. Przy kolejnych przesłucha- mi szansami na wysokie miejsca niach okazuje się jednak, że to nie- w rankingu, na który przyjdzie czas cała prawda. Kapitał, który wnieśli pod koniec roku. Po czym okazuje do tego przedsięwzięcia obaj udzia- się, że z jakiegoś nieuświadomione- łowcy jest podobny, choć trudny do go powodu wraca się do nich jeden, precyzyjnego oszacowania, bo ich drugi i kolejny raz. Do takiej fono- wspólnej pracy nie daje się sprowa- graficznej kategorii należy 10 Little dzić do formuły prostych zależno- Stories duetu Kądziela & Wójciński. ści, mniej lub bardziej efektownych muzycznych dialogów, ani tym bar- Płyta ta jest niczym relaksują- dziej wirtuozowskich potyczek. cy przystanek, na który pozwoli- li sobie dwaj zapracowani artyści. Obaj wspólnie rzeczywiście snują W efekcie ich swobodnej sesji na- dziesięć nie za wielkich opowie-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |29

ści (trwających od pięćdziesięciu (2014) i, jak się okazuje, całkiem sekund do siedmiu minut), w któ- sprawnego wokalisty, z drugiej rych historyczne osiągnięcia du- kojarzyć się mogą z dawną polską etów z instrumentarium: gitara muzyką filmową, chociażby autor- elektryczna plus kontrabas spoty- stwa Krzysztofa Komedy. Zresztą kają się z patentami nowej muzyki na zakończenie muzycy proponu- improwizowanej. ją właśnie piosenkę filmową – Pa- miętasz, była jesień z Pożegnania Kądziela i Wójciński własnym wy- (1958) w reżyserii Wojciecha Hasa. konaniem utworu tytułowego z al- Duet wykonując ten utwór, zna- bumu Chops duetu Joe Pass & Niels- ny z nieznośnie sentymentalnych -Henning Ørsted Pedersen (1978) od- wesji różnych polskich wokalistek, dają hołd tej płycie (co zaznaczono potwierdził starą prawdę, że w jaz- na okładce 10 Little Stories). Przywo- zie nawet z najbardziej banalnego łując w ten sposób historyczne na- materiału źródłowego powstaje coś granie, ważne zwłaszcza dla nurtu niezwykłego. duetowych kooperacji gitarzystów z kontrabasistami, pokazują jak bę- Zdaje się, że płyta 10 Little Stories, dąc blisko jego ducha można tchnąć w założeniu jej twórców, przywo- w tę formułę nowe życie. Jak pozo- ływać powinna klimat z dawnych stać jej wiernym nawet dekonstru- lat. Podkreślone zostało to nawet ując atrakcyjny temat (Attitude), czy okładką, jak kadr wyjęty ze stare- pozwalając sobie na odrobinę free go czarno-białego polskiego filmu. improwizacji (Impro II). Nie wspo- Rzeczywiście ta muzyka byłaby ide- minając o stosowaniu gitarowych alną ścieżką dźwiękową do starego vintage’owych przesterów i odstra- filmu, niespodziewanie odkryte- jania dźwięku... go gdzieś w kinematograficznych archiwach. Jednak równie dobrze Mamy do tego jeszcze wokalizy spełniać też mogłaby taką rolę w ja- Wójcińskiego (w I Will Never For- kiejś stonowanej współczesnej fabu- get oraz w The Song), które z jednej le. Co tylko dowodzi jak ponadcza- strony przywołują niedawną so- sowe mogą czasami być niewielkie lową płytę kontrabasisty The Soul muzyczne opowieści.

> 30| Płyty / Recenzje

Adam Bałdych & Helge Lien Trio – Bridges

Rafał Zbrzeski [email protected]

szości kompozycji jest sam Adam Bałdych. Utwór tytułowy skom- ponował i zaaranżował wspólnie z Helge Lienem, a utwory Mosaic i Lovers zaaranżował Krzysztof Herdzin. Być może rożnice w spo- sobie aranżacji są zbyt subtelne jak na moje zdolności poznawcze, ale gdyby informacji tej zabrakło na okładce płyty nie dostrzegłbym jakiejkolwiek. ACT Music, 2015

Adam Bałdych z biegiem czasu Na albumie dominują bardzo melo- umacnia swoją pozycję na mię- dyjne i stonowane, wyciszone utwo- dzynarodowej scenie jazzowej. Nie ry. Te miłe dla ucha dźwięki chyba bez znaczenia dla kariery młode- zaważyły na bardzo skromnym go wciąż skrzypka jest fakt, że na- udziale fragmentów improwizowa- grania z jego udziałem od kilku lat nych. Słuchacze otrzymali dziesięć wydaje oficyna ACT Music – tak jest autorskich kompozycji, które bez- też w przypadku najnowszej płyty boleśnie i bez wysiłku można przy- muzyka, nagranej wspólnie z nor- swoić już za pierwszym przesłucha- weskim triem Helge Liena, a zatytu- niem. Brakuje w nich za to momen- łowanej Bridges. tów charakterystycznych, które za- padłyby w pamięć przy pierwszym, Pierwsze co rzuciło mi się w uszy trzecim lub piątym kontakcie z al- podczas odsłuchu krążka to ludowe bumem. Muzyka z Bridges towa- echa pobrzmiewające w dźwiękach rzyszy słuchaczowi tylko podczas skrzypiec Bałdycha. Słowiański, ro- gdy dźwięki płyną z głośników, gdy mantyczno-ludowy zaśpiew zesta- płyta dobiega końca, nie pozostaje wiony został na albumie z brzmie- nic, co jeszcze przez chwilę dźwię- niem klasycznego tria fortepiano- czałoby w głowie, czy rozbrzmiewa- wego o wyraźnie skandynawskiej łoby w uszach przez kolejnych kilka urodzie muzycznej. Autorem więk- sekund.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |31

fot. Krzysztof Wierzbowski

Po wysłuchaniu dziesięciu autorskich kompozycji na deser otrzymujemy prze- róbkę, ulubionego chyba w tym sezonie, utworu polskich jazzmanów – kawał- ka Teardrop grupy Massive Attack. Fani nie powinni jednak odczuć przesytu, bowiem wersja Pawła Kaczmarczyka z jakiegoś powodu nie trafi ła ostatecz- nie na sklepową wersję płyty Something Personal. Interpretacja Adama Bałdycha nie przypadła mi jednak zbyt mocno do gustu – jak pisałem wcześniej w jego grze pobrzmiewają ludowe echa, które w moim odczuciu niezbyt dobrze pasu- ją do charakteru tej kompozycji. Doce- niam, że chciał podać ten utwór w nowy, odświeżony sposób, jednak nie był to chyba najbardziej trafi ony pomysł.

Bridges zawiera przyjemne i łatwo przy- swajalne granie, czasem jednak gubi się gdzieś nastrój i klimat, który chciałbym na takiej płycie usłyszeć. Na pewno nie jest to zły album, na pewno wart jest posłuchania, ale Adam Bałdych ma już na koncie lepsze nagrania – chociażby ubiegłoroczne The New Tradition w du- ecie z Yaronem Hermanem, który to album trzyma w napięciu od początku do końca. Życzę mu, aby kolejne płyty przyniosły takie właśnie dźwięki.

> 32| Płyty / Recenzje

Radek Wośko, Kasper Tranberg, Marek Kądziela – Contouring

Krzysztof Komorek [email protected]

ki, to ostrzegam, że również nie jest to dobry pomysł. No chyba, że myśli- cie o obwieszczeniu komuś nieocze- kiwanej decyzji o rozstaniu.

Dla mnie muzyka z Contouring jest bowiem niczym film grozy i bynaj- mniej nie zamierzam snuć tu po- równań do C-klasowych produkcji Eda Wooda. To raczej „straszydło” wysokiej klasy, takie gdzie zło czai Multikulti Project, 2015 się za rogiem i do końca (albo nawet Ukazała się właśnie kolejna płyta w ogóle) nie pada wyjaśnienie, dla- duńskiej szkoły polskiego jazzu, fir- czego główny bohater zniknął bez mowana tym razem nazwiskiem śladu. Odbiorca zaś, pomimo obaw, perkusisty Radka Wośko, które- uparcie powraca do kolejnych sean- mu towarzyszą Kasper Tranberg sów tego samego dzieła. i Marek Kądziela. Kompozycje, jak głosi notka, inspirowane były oso- Ta płyta to triumf wyobraźni. Nie bistymi przeżyciami lidera w ta- jest zbyt łatwa w odbiorze, ale spek- jemniczym miejscu na Pojezierzu trum możliwości jakie pokazują Drawskim. Proszę jednak uważać muzycy, warte jest poświęcenia jej z podążaniem za tymi inspiracjami. trzech kwadransów skupienia. To Jeżeli bowiem planujecie słuchać nie jest zwykłe „granie”, a raczej ope- tej muzyki podczas rodzinnej po- rowanie dźwiękami. Perkusista cza- dróży w wymienione wyżej okolice, sem wydobywa jedynie pojedyncze, to stanowczo to odradzam. Miejsce z pozoru przypadkowe, choć w pełni tajemnicze bowiem nie zawsze jest przemyślane tony, czasem zaś zacza- miejscem magicznym. Gdyby zaś rowuje nas jednostajnym rytmem widniejące na okładce molo, wcina- niczym z szamańskiego bębna. Gi- jące się w poranne mgły jeziora na- tara to popis Marka Kądzieli naj- tchnęło was do romantycznej rand- częściej tworzącego w tle atmosferę

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |33

fot. Bogdan Augustyniak

niepokoju i zagrożenia, gitara prze- tworzona, czasem przesterowana, kosmiczna. Kulminacją kreacji gita- rzysty jest Rzeczka z niemal dwumi- nutowym solem rozpoczynającym kompozycję. Najbardziej melodyjne fragmenty przypisane są trąbce, na której gra Kasper Tranberg, choć nie należy zbyt łatwo przywiązywać się do łagodności jej brzmienia.

Płyta ma jeszcze jedną zaletę: z każ- dym przesłuchaniem te nagrania zyskują, wciągają i wręcz uzależnia- ją odkrywając kolejne warstwy opo- wieści. Mnie w pamięć szczególnie zapadły dwa utwory. Mirror rozpo- czynający się dziką improwizacją przechodzącą w solo trąbki błądzą- ce w klimatach Concierto de Aranju- Jeśli kochasz jazz i lubisz pisać ez w nieokrzesanej wersji, następnie – bądź odwrotnie nagle przerwane długim psycho- dołącz do redakcji magazynu delicznym solem gitary i szalejącą w tle perkusją oraz Antenna/Like JazzPRESS! a Glove (to jedna z dwóch kompozy- Na adres [email protected] cji duńskiego trębacza na tej płycie wyślij próbny tekst – relację, recenzję – pozostałe są autorstwem lidera ze- lub po prostu skontaktuj się z nami. społu), gdzie perkusja i gitara toczą ze sobą pojedynek przywodzący na Zapraszamy do współpracy! myśl gwałtowną i ostrą strzelaninę. Bójcie się i słuchajcie!

> 34| Płyty / Recenzje

Riverloam Trio – Inem Gortn

Rafał Zbrzeski [email protected]

dźwięki kontrabasu i transowa, ale nie monotonna perkusja. Napięcie narasta stopniowo, muzycy świet- nie tworzą nastrój, prowadząc utwór do kulminacyj- nego punktu.

Wszystkie siedem znajdujących się na albumie kom- pozycji zasługuje na uwagę, ale moim faworytem jest czwarty w kolejności utwór Danzig Blues. Snujące się leniwie frazy tworzące niezwykle interesującą prze- strzeń, dźwięki i nastrój tego utworu wyróżniają go w moim mniemaniu na tle całego albumu. FMR Records, 2014 Bardzo mocną stroną wszystkich utworów z Inem Mikołaj Trzaska na saksofonie alto- Gortn jest gra sekcji rytmicznej. Olie Brice i Mark wym i klarnetach, Olie Brice na kon- Sanders tworzą wspólnie przestrzeń, w której nieja- trabasie i Mark Sanders za perkusją ko naturalnie rozwijają się saksofonowo-klarnetowe to skład odpowiedzialny za działal- improwizacje Mikołaja Trzaski. Zrozumienie i intui- ność Riverloam Trio. Wszystkie trzy cyjna współpraca pomiędzy członkami tria jest tu nazwiska bez wątpienia są doskona- słyszalna od pierwszej do ostatniej nuty. Szczególnie le znane fanom improwizowanych przypadła mi do gustu gra Brice’a na kontrabasie – dźwięków i można się spodziewać, głębokie, nieco gniewne brzmienie, instrument po- że muzyka grana przez tych panów mrukujący w niepokojący sposób, ale gdy wymaga bez większych przeszkód trafi w gu- tego dramaturgia kompozycji, Brice potrafi być też sta większości miłośników free. stonowany, melodyjny, wręcz liryczny.

Inem Gortn to drugie wydawnictwo Trudno pisze się o muzyce jak ta z albumu Inem tria, debiut wydany został tylko Gortn – wyjątkowość improwizacji nie pozwala na w formie winylowej. Otwierająca czynienie zbyt wielu porównań. Tej muzyki trzeba album kompozycja zatytułowa- posłuchać – i to posłuchać, przeżywając ją na swój na Grasping Ivy przesycona jest ta- własny sposób. W dyskografii Mikołaja Trzaski jest jemniczym nastrojem – tworzą go to na pewno jedna z najbardziej udanych i interesu- rzewnie łkający saksofon, głębokie, jących płyt w ciągu ostatnich kilku lat. Warto zapo- na swój sposób dziwnie melodyjne znać się z twórczością polsko-brytyjskiego tria.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |35

Miles Davis – Miles Davis at Newport 1955-1975: The Bootleg Series, Vol. 4

Barnaba Siegel [email protected]

Jeśli muzykę Davisa słuchasz raczej rozrywkowo i nie bawiłeś się nigdy w chronologiczne obserwowanie okresów jego twórczości, nowy box będzie jak znalazł. Są tu trzy dekady koncertowej różnorodności – od be- bopowych jeszcze popisów ze środ- ka lat 50. i odważniejszych występów z czasów Kind of Blue, przez wirtuo- zerię totalną z Hancockiem, Shor- terem, Williamsem i Carterem, po zaawansowane, momentami ekspe- Columbia / Legacy / Sony Music, 2015 rymentalne, dzikie i plemienne gra- Ta ryzykowna nazwa serii nie ma nie w towarzystwie elektrycznych nic wspólnego z potocznym rozu- pianin i gitar. mieniem słowa „bootleg”. Zestaw jest jak najbardziej oficjalny, a ja- Gorzej mają ci, którzy muzykę Mile- kość dźwięku dotychczas była ni- sa znają na wylot i oczekują, że wy- czym żyleta. Do tej pory również dawca będzie odsłaniał przed nimi w tej serii Sony / Columbia / Legacy kolejne, nieznane perełki. Tak jak dokumentowało z dużą dokładnoś- ja. I, jak podejrzewam, cała rzesza cią różne etapy twórczości Milesa, fanów, która wykupiła do ostatniej skupiając się na niesłusznie zapo- sztuki nakłady kolekcjonerskich mnianych składach i fascynującej boxów z niepublikowanymi utwo- ewolucji muzyki trębacza. Świetna rami, pełnymi zapisami koncertów sprawa! W końcu jego historię zna- czy rozbitymi wręcz na atomy se- my przede wszystkim z płyt studyj- sjami, z których potem rodziły się nych, ale to przecież na scenie najle- kultowe płyty (The Complete Jack piej realizowali się jazzmani, odda- Johnson Sessions chociażby). Pod jąc widzom energię, jakiej często nie tym względem czwarty wolumin było szans zgromadzić w wytłumio- The Bootleg Series jawi się bardziej nym pokoju z mikrofonami. jako komercyjne zagranie, starające

> 36| Płyty / Recenzje się zwabić hasłem (bądź co bądź kultowego) festiwa- mity, ale też dobrze znany występ lu Newport i trzema dekadami zawartymi w tytule. z Berlina z 1973 roku. Występ, któ- Bo „merytorycznie” są tu i powtórki, i rzeczy dobrze ry można nie tylko posłuchać, ale znane zbieraczom prawdziwych bootlegów, a nawet i obejrzeć w świetnej jakości na You- i kilka kiepskich jakościowo utworów. Tubie. Tutaj wyłącznie wersja audio, w której aż kilkanaście minut ma Pierwsza płyta to lata 50. Występ z 1955 jest ciekawy fatalną jakość, momenty, przez któ- głównie ze względu na obecność Theloniousa Mon- re bez znacznego ściszenia ciężko ka, ale to łącznie ledwie trzy utwory, dość archaicznie przebrnąć. Na koniec CD dopchnię- już brzmiące. Ogień zaczyna się dopiero później, gdy to jeden, również brzydko brzmiący przenosimy się o trzy lata do przodu, a skład zasila- kawałek z 1975 roku. Ot tak, żeby za- ją Coltrane, Cannonball i Bill Evans. Nie jest to jed- chować trzy dekady w nazwie. nak nic nowego, materiał został wydany lata temu na CD jako At Newport 1958 i wciąż jest bez problemu Największa radość przychodzi dopie- dostępny. ro w czasie słuchania ostatniej płyty. Tu cofamy się do roku 1971 i słucha- Druga płyta to okres 1966-67 i ostatnie lata funkcjo- my jak bardzo do przodu wystrzelił nowania, tak zwanego, Drugiego Wielkiego Kwinte- skład z Keithem Jarrettem i Garym tu. Poziom grania zespołu Davisa wzrósł proporcjo- Bartzem, znany z LP Live-Evil. Długi, nalnie do tego, co działo się w tej dekadzie. Słychać świetny i soczysty koncert. Panowie to od pierwszych sekund, przede wszystkim dzięki na dobre osiedli w klimacie davi- diabelskiemu bębnieniu Tony’ego Williamsa. A gdy sowskiego zespołu i pozwalają sobie potem wchodzi Shorter ze swoimi dźwiękami sak- na fantastyczne eksperymenty, co su z innej galaktyki oraz bezustannie kombinujący słychać w niemal każdym kawał- za fortepianem Hancock, nie da się od tego oderwać. ku. Każdy z młodych solistów stara Te dwa niepublikowane wcześniej koncerty są zde- się zagrać inaczej, zaskoczyć widza cydowanie mocnymi punktami wydawnictwa. Ale (i samego lidera), wyjść ze schema- przecież aż pięć innych z tym samym składem i ma- tu, jednocześnie nie grając od rzeczy. teriałem wydano w ramach pierwszej części Official I właśnie odkrywanie tych mniej Bootleg! Przy dwóch kolejnych niestety czuję bardziej znanych okresów, wsłuchiwanie się przesyt niż radość. w ewolucję składów było do tej pory esencją serii; zespół brzmi zupełnie Trzeci krążek rozpoczyna krótki występ z okresu, inaczej niż ten z Coreą i Grossma- gdy nagrywano kultowe Bitches Brew. Występ intry- nem ledwie półtora roku wcześniej! gujący, bo w kwartecie – bez Shortera, który zwyczaj- Szkoda, że Sony poszło inną drogą. nie nie dał rady dotrzeć. I jest to też niestety kolejna Mocno liczę, że kolejna edycja będzie powtórka, bo całość została wydana ledwie cztery równie solidna jak poprzednie – bez lata temu na oficjalnym CD Bitches Brew Live! Za- powtórek i odrażających jakością czyna się robić lekki recykling. Dalej mamy znako- wtrętów.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |37 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

Każdy festiwal może mieć swój JazzPRESS... fot. Lech Basel Lech fot.

> 38| Płyty / Recenzje

Charlie Haden & Gonzalo Rubalcaba – Tokyo Adagio

Krzysztof Komorek [email protected]

dźwiękiem widelca odkładanego na porcelanowy talerz…

U schyłku swego życia jeden z boha- terów tej historii, złożony chorobą, wsłuchiwał się w archiwalne nagra- nia swoich koncertów. Zdecydował, że muzyka z tych kilku wieczorów ze stolicy Japonii nie może zniknąć w mroku zapomnienia. Pierwsze uzgodnienia co do kształtu wydaw- nictwa zdążył jeszcze Charlie Ha- Impulse!, 2015 den (bo jak się Państwo zapewne domyślili, to o Nim mowa) poczynić Późny marcowy wieczór roku 2005 osobiście. Ostateczny kształt całości w tokijskim klubie Blue Note. Miej- nadał Jean-Philippe Allard (dłu- sce słynie z astronomicznych cen, goletni współpracownik Hadena kiepskiej obsługi i fantastycznej z wytwórni Impulse!) wraz z Ruth muzyki. Goście przy ciasno ustawio- Cameron-Haden. nych stolikach degustują mus z ho- mara z koprem włoskim albo car- Tak oto w pierwszą rocznicę odej- paccio z lokalnej wołowiny. Sala wy- ścia wspaniałego muzyka możemy daje się niezbyt duża, ale pomieścić posłuchać wyjątków z czterodnio- może niemal 300 osób i tym razem wej rezydencji Hadena i Rubalcaby nie ma szans na znalezienie w niej w Blue Note w Tokio. Na płycie zna- wolnego miejsca. Na scenie dwóch lazły się utwory znane już z wcześ- muzyków: pianista i basista. Obaj niejszych nagrań Hadena – z cyklu znani „czułych strun potrącacze” Montreal Tapes oraz dwóch płyt na- *. Muzyka zaczyna powoli przebi- granych wspólnie właśnie z Gonza- jać się przez stukot sztućców i tylko lo Rubalcabą: Nocturne i Land of the czasem spóźniony miłośnik terrine Sun. Haden traktował ćwierć wieku z foie gras wedrze się pomiędzy nuty młodszego pianistę jak członka ro-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |39

dziny. Obaj współpracowali ze sobą łagodnych, leniwie sączących się od 1989 roku, nagrywając płyty melodii. Rubalcaba gra przeważnie w przeróżnych konfiguracjach, choć rolę wiodącą, rozwijając tematy po- wspólne muzykowanie nie było ła- szczególnych utworów. Haden, choć twe – Rubalcaba jako obywatel Kuby nie ucieka od solówek, to najczęściej nie był wpuszczany do USA i nie pozostaje na drugim planie, dając mógł podpisać kontraktu z żadną partnerowi subtelnie wyważone z amerykańskich wytwórni. W Ja- wsparcie – tak, jak przyzwyczaił nas ponii po raz pierwszy zagrali tylko już do tego na wcześniej wydawa- we dwóch. nych nagraniach w duecie.

Nagranie zaczyna się nostalgicznym Piękna, nastrojowa płyta, szkoda, że bolero En la Orilla del Mundo (Na to zaledwie niespełna godzina i tyl- krawędzi świata). Lekkie ożywienie ko sześć utworów. Pozostaje więc nastroju wprowadzają When Will mieć nadzieję, że pojawią się jeszcze The Blues Leave Ornette’a Colemana kiedyś podobne perełki z rodzinne- i Hadenowski Sandino poświęcony go archiwum, które Charlie Haden nikaraguańskiemu rewolucjoni- chciał ocalić od zapomnienia. ście. Na koniec muzycy wracają do

* Edward Lear The Owl and the Pussy-cat w przekładzie Stanisława Barańczaka, w: 44 opowiastki Wydawnictwo Znak, Kraków 1998.

Wiesz o ciekawym koncercie? Napisz do nas ! [email protected]

> 40| Płyty / Recenzje

Jack DeJohnette – Made In Chicago

Urszula Orczyk [email protected]

Impuls do powstania tego albumu pojawił się rok wcześniej, kiedy to DeJohnette kończył 70 lat, otrzymy- wał prestiżową nagrodę Jazz Ma- ster przyznawaną przez National Endowment for the Arts, dostał propozycję występu na Chicago Jazz Festival i wolną rękę w wy- borze prezentowanego programu. „Ujrzałem w tym wspaniałą oka- zję powrotu do domu i ponownego ECM, 2015 spotkania ze wszystkimi” – jak sam o tym mówi. Jack DeJohnette, jeden z najważniej- szych perkusistów w historii jazzu, Made in Chicago powstała we współ- mający na koncie grę z najwięk- pracy z trzema gigantami free jazzu szymi (John Coltrane, Miles Davis, i weteranami chicagowskiej AACM Ornette Coleman, Keith Jarret, Son- – pianistą Muhalem Richardem Ab- ny Rollins, Thelonious Monk, Bill ramsem, saksofonistami Henrym Evans, Stan Getz, Chet Baker, George Threadgillem i Roscoe Mitchellem Benson, Herbie Hancock, Joe Hen- oraz pochodzącym z Chicago basi- derson, Freddie Hubbard, Abbey stą Larrym Grayem. Lincoln) wzbogacił w tym roku swo- ją dyskografię o płytę, którą składa W tym zapisie koncertu z 29 sierpnia hołd spuściźnie AACM (Association 2013 w Millenium Park czuć ducha for the Advancement of Creative Alberta Aylera (zwłaszcza w dętych Musicians) w 50. rocznicę istnienia nawiązujących do afroamerykań- tej organizacji, wraca do kolegów skiego free jazzu lat 60.), nie słychać z Wilson Junior College w chica- jednak jedynie nostalgicznej podró- gowskim Southside (Roscoe Mit- ży do przeszłości. Ten dokument chell i Henry Threadgill) i do swo- jest nie tylko rejestracją historycz- ich muzycznych korzeni, tkwiących nego spotkania pionierów jazzowej w scenie freejazzowej Chicago lat 60. awangardy, ale również przyczyn-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |41

kiem do dalszego eksplorowania prostego czteronutowego motywu do pełnych mocy tego, co zaczęło się w przeszłości. improwizacji (vide 10-minutowe intensywne solo Threadgilla w technice oddechu okrężnego w Chant). Świetnie obrazuje to postawa Muha- Gra DeJohnette’a rozpina się między wolno płyną- la Abramsa, w którym, mimo dekad cym feellingiem, zaledwie akcentującym muzyczną spędzonych w bibliotekach (co przy przestrzeń, do polirytmicznych intonacji z wielobar- każdej okazji radzi też swoim kole- wnością odcieni i funkującym pulsem. gom) na studiowaniu technik in- nych muzyków, orkiestracji, nauce W This, kompozycji Mitchella, interakcje fletu, wio- gry na innych instrumentach, nadal lonczeli i perkusji skutkują ekspresyjnymi i zara- jest głód dziecka nieustannie zacie- zem pełnymi wysublimowania i eteryczności mo- kawionego nowym i nieznanym. I tę mentami, a połączenie dźwięków fortepianu, fletu świeżość słychać w jego grze. basowego i kontrabasu tworzy niemal złowieszczo brzmiące w klimacie motywy. Nie brak także wąt- Być może w pierwszym odczuciu ków bluesowych (Jack 5, Museum of Time), kameral- jest to muzyka nieprosta, wymaga- no-neoklasycznych (This) i ostrych, ożywczych, ko- jąca, gęsta, dysonansowa, ale uni- lektywnych improwizacji z solówkami, dialogami kająca oczywistych, konwencjonal- i pomysłowymi rozwiązaniami (Ten Minutes). nych rozwiązań i – wbrew pozorom – z wieloma lirycznymi i subtelny- Wszystko to i jeszcze więcej można usłyszeć na tej mi punktami. właśnie płycie. Można usłyszeć w składzie, który na- grał Made in Chicago chemię. Abrams mówi, że ta- Jest tu pełen przekrój środków eks- jemnica ich porozumienia i umiejętności współpra- presji. Abrams przechodzi od spo- cy polega na wzajemnym czerpaniu od siebie energii. kojnych, minimalistycznych pasa- Jak to ujął Jack DeJohnette: „Pozostajemy w stałym ży, glissanda, do bogatych harmo- kontakcie. Jesteśmy już seniorami, ale nadal podcho- nii z zazębiającymi się melodiami. dzimy z entuzjazmem do tego, co robimy. Muzyka Saksofony ewoluują od zapętlonego, jest naszą strawą duchową.”

www.jazzpress.pl

> 42| Płyty / Recenzje

Peter Beets – Chopin Meets The Blues Live

Anna Piecuch [email protected]

Nowopowstały album, będący wskrzeszeniem projektu stworzone- go w 2010 roku z myślą o uczczeniu dwusetnej rocznicy urodzin polskie- go kompozytora, jest kolejną próbą twórczej interpretacji najznamie- nitszych jego dzieł. Album, wydany nakładem wytwórni Magic Ball Jazz, która była też wydawcą wcześniej- szej płyty Beetsa Portrait of Oscar Pe- terson (2013), jest zapisem trzech kon- certów. Pianista wyselekcjonował Magic Ball Jazz Records, 2015 z nich najlepsze wykonania kom- pozycji zróżnicowanych gatunkowo, Na współczesnych jazzowych albu- lecz połączonych ogólną aurą liry- mach odnajdujemy w obfitości fuzje zmu i wyciszenia. Z towarzyszeniem wpływów odmiennych gatunków kontrabasisty Mariusa Beetsa oraz muzycznych. Do szczególnie chętnie grających na zmianę perkusistów eksplorowanych należy ostatnio mu- – Martijna Vinka i Gijsa Dijkhuize- zyka poważna. Coraz częściej mu- na – zainicjował on rozmowę pełną zycy aspirują do poszerzania swych zrozumienia i wzajemnego szacun- muzycznych odniesień. Odwołując ku, swoistą wymianę myśli artystów się do klasyków gatunku – zarówno świadomych wartości współpracy jazzu jak i muzyki klasycznej – dążą w budowaniu artystycznego dzieła. do zespolenia względnie odmien- Na płytę składają się między innymi nych idiomów stylistycznych. Przy- rozpoczynający Nocturn f-moll op. 55 kładem jazzmana ceniącego szeroko nr 1, Mazurek a-moll op. 17 nr 4, a tak- pojętą tradycję muzyczną jest Peter że Preludium e-moll op. 28 nr 4 – zapo- Beets – czołowy holenderski piani- wiedź melancholijnego zwieńczenia sta, który najnowszym wydawni- Nocturnem B-dur op. 9 nr 3. ctwem Chopin Meets The Blues Live dowiódł swego kunsztu – zarówno Wydanie tego albumu – wyjątkowe- w sferze pianistyki jak i aranżacji. go na tle całego dorobku Beetsa, zdo-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |43

minowanego przez swing w stylu kompozytora w nieco zbyt mocnym świetle, zdomi- Oscara Petersona, wielkiego mento- nowanym przez taneczność, motorykę i ozdobność, ra holenderskiego pianisty – zapew- osiągniętą nagromadzeniem szybkich pasaży osadzo- ne nieprzypadkowo zaplanowane nych w ramach kołyszącego tła rytmicznego. Dźwięki zostało na rok 2015, tak ważny dla zostały, materiał wyjściowy w niektórych kompozy- światka klasycznego, w szczególno- cjach Beets sprowadził do wiernych cytatów, kształto- ści dla „chopinofilów”. W tym roku wanych na wzór incypitu chorałowego – wykonanych bowiem odbywa się XVII Między- przez niego solo i powielonych następnie w obsadzie narodowy Konkurs Chopinowski – powiększonej do tria (Nocturn f-moll). Odniesienia wielkie święto wszystkich admira- w warstwie melicznej zachował i wyeksponował. Jeśli torów fortepianu. Beets po raz wtóry zaś chodzi o wyrazowość – oddanie pierwiastka idio- składa pokłon duchowi romantycz- mu chopinowskiego w postaci budowania dramatur- nemu największego polskiego bar- gii poprzez częste zmiany tempa, dynamiki i obecność da, celebrując wielkie pianistyczne wymownej ciszy pomiędzy frazami – nieco przyćmił wydarzenie. Jego wybór nie dziwi – ją popisowością. muzycy jazzowi bardzo często sięga- li i nadal sięgają po Chopina, uważa- Wspomniany Nocturn f-mol z „chodzącym basem” nego za wspaniałego improwizatora kontrabasu i nieustającymi progresjami fraz melo- i nowatora – szczególnie postępo- dycznych w partii fortepianu rozpoczyna dynamicz- wego w harmonii, którą wzbogacił ną projekcję dorobku Chopina. W aranżacji wyraź- chromatyzmami analogicznymi nie wyodrębniona została główna motywika utwo- z blue notes typowymi dla bebopu. ru – otwierająca improwizację i kończąca ją. Zamyka Zapewne gdyby żył w obecnych cza- kompilację zaś Nocturn B-dur, utrzymany w leni- sach, byłby świetnym jazzmanem. wym, sennym i pełnym statyki nastroju – kontrastu- Może zwolennikiem trzeciego nur- jący z poprzedzającymi go utworami. Jego odmien- tu lub aury cool jazzu przetworzone- ność idealnie wkomponowuje się w koncepcję płyty, go na sposób słowiański, z charak- w jej wewnętrzną dramaturgię. terystycznym głębokim liryzmem? A może realizowałby swoje wizje Album wypełnia synkopowana pulsacja rytmicz- dźwiękowe w klimacie przepełnio- na swingu. Gdyby chcieć opisać jej sedno przy uży- nego tanecznością swingu? ciu dwóch przymiotników, najbardziej adekwatny- mi wydają się być: wirtuozowski i taneczny. Beets Ten album przedstawia polskiego po raz kolejny dowodzi swej wielkiej sprawności

> 44| Płyty / Recenzje

technicznej. Wszelkie kompilacje gu, lubujący się w wirtuozowskich dźwiękowe wygrał z wielką pre- wtrętach – może niekiedy występu- cyzją – selektywnie i klarownie, jących w za dużym nagromadzeniu, bez zamazania zbytnią pedaliza- jednak, zważając na przesadną em- cją i harmonią nieprzesyconą do- fazę romantycznych dzieł, upraw- datkowymi składnikami akordów. nionych i uzasadnionych. Podsu- Wykreował dzieło w całości jedno- mowując: najnowsze wydawnictwo lite stylistycznie, ujmujące przej- Beetsa niezwykle trafnie obrazuje rzystością formalną i zgodnością obecną tendencję w muzyce impro- dialogów pomiędzy instrumenta- wizowanej – jej otwartość na od- listami. Z jego aranżacji emanuje mienne rejony muzyczne. Chopin dojrzałość artystyczna. Meets The Blues Live to album godny polecenia dla wszystkich miłośni- Chopin, według Beetsa, to król swin- ków jazzu i muzyki poważnej. fot. Wierzbowski Krzysztof

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |45

Terri Lyne Carrington – The ACT Years

Barnaba Siegel [email protected]

całą płytę kawałek Jazz Is A Spirit jest trochę mdły, ale swoim monotonnym brzmieniem idealnie od- daje acidowy klimat tamtych czasów. Do tego zna- komite, inspirowane Afryką, Journey Of Now z trąb- ką Wallace’a Roneya, bardziej mainstreamowe już Middle Way i wyciszony hołd dla Wayne’a Shortera – Samsara z solówkami Herbiego Hancocka i Kevina Eubanksa.

Jednak jeszcze ciekawsze są oddalone od głównego nurtu kawałki z albumu Structure. Świetnie wypa- da oniryczna, również acidjazzowa i nasiąknięta et- ACT Music, 2015 nicznym klimatem Ethiopia z wokalem samej Car- rington. Mnie bardziej porwały dwa pozostałe utwo- Być może TLC nie należy do czołów- ry z płyty (Omega i Mindful Intent). Tym razem Terri ki perkusistów ostatniego półwie- nie postawiła na współpracę przy pojedynczych cza, ale jej umiejętność sprawnego kawałkach ze znanymi muzykami, ale ogólnie na przechodzenia pomiędzy klasycz- mniejszy i bardziej zgrany band. W składzie z Gre- no-jazzowym a etnicznym i rocko- giem Osbym na saksofonie, Adamem Rogersem na wym bębnieniem zapewniła jej gitarze i Jimmym Haslipem na basie udowadnia, że udział w wielu interesujących pro- mniej może znaczyć lepiej. jektach. Trzy z nich zostały wydane przez ACT – autorskie albumy Jazz Is Nie jestem do końca przekonany, czy obecność utwo- A Spirit (2002) i Structure (2004) oraz rów z cudzego projektu jest na takim składaku sen- projekt Nguyena Le Purple – Celebra- sowna (i czemu zabrakło reprezentacji z jeszcze jed- ting Jimi Hendrix. nej płyty ACT-u, na której grała TLC – Scoop), ale co zrobić – hendrixowskie covery Nguyena Le są po pro- Wybrane kawałki z pierwszej płyty stu genialne, tak samo jak zawarta tam praca perku- to przyjemna pigułka z wyciągiem sji i wokale Terri. Jeśli ktoś ma ochotę na sensowną z tego, co działo się w jazzie 10-15 porcję acidjazzowego brzmienia sprzed dekady, tutaj lat temu. Być może rozpoczynający może się porządnie nasycić.

> 46| Płyty / Recenzje

E Converso – Konspirační melodie

Rafał Zbrzeski [email protected]

stów słowackich i czeskich (cza- sem pojawia się problem z odróż- nieniem, a internet nie zawsze chce pomóc). Jednym z przykładów współpracy pomiędzy Czechami a Słowakami jest grupa E Converso. W skład zespołu wchodzą: czeski saksofonista i klarnecista Michal Wróblewski (nie mylić z polskim pianistą i aranżerem), gitarzysta Ján Pisklák, kontrabasista Vladimir Mi- Hevhetia, 2014 cenko, perkusista Jan Chalupa oraz Mam wrażenie, że jazz zza naszej pojawiający się gościnnie w dwóch południowej granicy to wśród ro- utworach na płycie Marcel Bárta, dzimych fanów muzyki improwi- będący co prawda saksofonistą, ale zowanej prawdziwa terra incognita. tutaj przygrywający na rozmaitych Ostatnio sytuacja nieco się zmienia dzwonkach i dzwoneczkach. za sprawą „polskiego desantu” w ko- szyckiej wytwórni Hevhetia. Mam Muzyka, która prezentuje E Con- nadzieję, że polscy artyści, którzy verso w swoim debiucie, stanowi wydali płyty dla słowackiego labe- wypadkową rozmaitych inspiracji. lu, przyciągnęli nieco uwagę fanów Muzycy powołują się między inny- w tamtym kierunku. mi na swoją fascynację brzmieniem sceny Downtown – myślę, że jest ona W katalogu Hevhetii można znaleźć wyraźnie wyczuwalna w utworach nie tylko płyty z czysto jazzowym zawartych na albumie Konspirační graniem. Szefostwo wytwórni sta- melodie, ale przefiltrowana przez wia również na muzykę alterna- specyficzną tradycję europejskiej tywną, rockową, folk, pojawiają się muzyki improwizowanej, a także tam płyty z piosenkami, a nawet przez jeszcze bardziej specyficzną muzyką współczesną i tak zwaną słowiańską wrażliwość. Brzmienie, poważną. Sporo w katalogu arty- choć zadziorne, nie jest aż tak ostre,

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |47

jak to zwykle bywało u nowojorczy- ków. Jakby więcej w muzyce E Con- verso melodii, jest też w tych dźwię- kach coś z ducha naszego rodzime- JazzPRESS swingująco go yassu. ćwierka na Twitterze Nie przegap – obserwuj! Muzyczne żarty, pastisz, nowoczes- @JazzpressPL ne i nieco zmierzwione granie z po- granicza jazzu i avant-rocka, dużo rytmicznych fragmentów i odje- chanych ognistych improwizacji – to wszystko połączone zostało z nie- bywałym wdziękiem. Muzycy nie podejmują też – co bardzo mi w tym przypadku odpowiada – prób inte- f Polub tę stronę lektualizowania i dorabiania do muzyki zbędnej fi lozofi i. Słuchając www.facebook.com/JazzPRESSpl tej płyty, wyczuwam tylko ich do- brą zabawę i sam dzięki temu zna- komicie bawię się przy tych dźwię- kach. Gorąco polecam zarówno tę płytę, jak i zapoznanie się z innymi pozycjami z katalogu słowackiego labelu.

www.pinterest.com/jazzpress www.jazzpress.pl

> 48| Płyty / Recenzje

Jaga Jazzist – Starfire

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

ry przyprawia o zawrót głowy, jednak również nie wnosi niczego więcej ponad to, co już zostało w tej dziedzinie osiągnięte.

Zauważalna jest wyraźna skłonność do używania syntezatorów, które dają posmak muzyki new retro wave, nie są one jednak w stanie zastąpić charakte- rystycznych współbrzmień instrumentów dętych z wibrafonem i wrażenia „grania na żywo”. Powiem więcej – drażnią swoją napastliwością. Przy odrobi- nie dobrej woli można doszukać się elementów zna- nych od dawna (na przykład chórki w końcowej czę- Ninja Tune, 2015 ści Big City Music), ale stoją one w mniejszości wobec agresywnego, zmiksowanego synthwave’u. Jazdę na rollercoasterze nie każdy lubi. Takim muzycznym rollerco- Utwór Shinkansen, bardziej akustyczny w swoim asterem było i jest norweskie Jaga brzmieniu, z typowo narastającą ścianą dźwięku, Jazzist – zespół niegdyś na wskroś przekonuje mnie najbardziej, gdyż spokojnie mógłby oryginalny, wyróżniający się roz- znaleźć się na (2002) czy The Stix machem, masywnym brzmieniem, (2003). Ale czy o to chodziło artystom? a zarazem w atrakcyjny i przyjem- ny sposób proponujący śmiałe eks- Uważam, że zespoły takie jak Jaga Jazzist czy The Ci- perymenty muzyczne. Jak dla mnie, nematic Orchestra miały swój czas, w którym sięg- kwintesencją tego, do czego dążyli, nęły szczytów popularności oraz kreatywności i nie była kapitalna płyta potrzebują wymyślać kwadratury koła, na siłę o so- (2005). Album powstały pięć lat póź- bie przypominać. Nie wszystkim projektom dane niej – One-Armed Pandit – stanowił jest ewoluować przez lata i wciąż pozostawać cha- próbę wyciśnięcia jeszcze czegoś rakterystycznym i świeżym. z formuły, która została już wy- czerpana. Na płycie, która powstała Druga ze wspomnianych kapel zdaje się lepiej tę 10 lat później, a mowa o niej w ni- myśl rozumieć. Innym przykładem świadomej niejszej recenzji, mamy do czynie- drogi twórczej jest Mathias Eick – przez długie lata nia z dźwiękowym koktajlem, któ- członek Jaga Jazzist, który obrał zgoła inny kierunek

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |49

fot. Bogdan Augustyniak

w barwach ECM, dzięki czemu na- dal zachwyca.

Najnowszy album norweskiej (nie- gdyś) supergrupy ma szansę spodo- bać się zwolennikom elektronicz- nych brzmień (bardziej niż jazzu) i najwierniejszym fanom. Ja z dużą czułością podchodzę do dobrze zna- nego mi dorobku Jaga Jazzist, ale ich tegoroczna propozycja stano- wi dla mnie materiał, którego wo- lałbym nie słyszeć (tak jak Rober- ty Flack śpiewającej Bitelsów oraz Arethy Franklin coverującej Adele). Artyści reklamują, że na tę swoistą mieszankę stylistyczną składają się takie substraty jak Miles Da- vis, King Crimson, Weather Report czy Frank Zappa. Problem w tym, że „odgrzewane” po raz kolejny pa- tenty i kreowanie czegoś odkryw- czego za wszelką cenę powoduje, że tworzy się mało oryginalny i raczej niesmaczny spam (w znaczeniu pierwotnym). Ale świat się nie koń- czy na Jaga Jazzist. I słowa te kieruję nie tyle do słuchaczy, co do samych Norwegów.

> 50| Płyty / Recenzje

Eskaubei i Tomek Nowak Quartet – Będzie dobrze

Adam Tkaczyk [email protected]

wie, jak urozmaicić swoją zwrotkę, gdzie przyspieszyć, gdzie zwolnić, perfekcyjnie wyczuwa rytm i na- strój muzyki. W jego rapie słychać lata praktyki i szczerą pasję, która u wielu raperów zatraca się z każ- dym kolejnym projektem. Pod ką- tem czysto technicznego rapowego warsztatu nie ma się tutaj do czego przyczepić. Jednocześnie, Eskaubei nie stara się przy tym przyćmie- wać kolegów z kwartetu. Tematy- For Tune, 2015 ka w większości nie orbituje wokół przekombinowanych konceptów. Z rapem Eskaubeia pierwszy raz Żaden wers nie wywołuje reak- spotkałem się w 2006 roku, gdy cji szybkiego cofnięcia o kilka se- opublikował on w sieci album Znasz kund, ponownego przesłuchania tego kota. Sprawiał wtedy wrażenie i zadania sobie na głos pytania „jak głodnego, ambitnego i zdetermi- on na to wpadł?!”. Dla niektórych nowanego młodego MC. Od tamte- słuchaczy może to stanowić wadę, go momentu minęło dziewięć lat, ale moim zdaniem nie o to chodzi co w świecie rapu stanowi niemal w tym projekcie. wieczność – wiele karier kończy się po roku, dwóch latach. Jednakże, Będzie dobrze od strony tekstowej to opisywany tutaj reprezentant Rze- nie są „liryczne wygibasy” w stylu szowa, pomimo trudności (patrz Canibusa, czasami asłuchalne dla utwór Vibe), na dobre rozgościł się nieprzyzwyczajonego ucha, a bły- na scenie. Jak się właśnie przekona- skotliwy songwriting na dobrym łem – z dużym pożytkiem dla niej. poziomie. Wystarczy posłuchać Chłód vs. ciepło lub Miles gra..., żeby Przede wszystkim – Eskaubei potra- poczuć różnicę. Eskaubei zdecydo- fi rapować! Bawi się słowami i flow, wanie stanął na wysokości zadania.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |51

fot. Bogdan Augustyniak

Od strony muzycznej album jest na tyle zróżnicowany i dynamiczny, że rapowe głowy, otwarte na nowe mu- zyczne doznania, nie powinny się nudzić. Trochę bra- kowało mi, co prawda, momentu wyraźnej odmiany i zdarzało się, że utwory zlewały się w jeden. Mogło to być jednak spowodowane moim nadmiernym przy- wiązaniem do standardowego schematu rapowych płyt, gdzie mieszają się producenci i style muzycz- ne. Będzie dobrze jest w tym wypadku daniem może odrobinę miejscami monotonnym, ale wykwintnym i w dobrym guście.

Jak do tej pory, nie słyszałem takiego albumu w wyko- naniu Polaków. W Stanach nie jest to nic nowego, ale nad Wisłą nadal stanowi pewne novum. Bardzo cieszę się, że zaczyna się to zmieniać dzięki zaangażowaniu ta- kich ludzi, jak Eskaubei, O.S.T.R. czy Ten Typ Mes (swoją drogą: czemu tylko refren, a nie zwrotka na Będzie do- brze?!). Tak jak pisałem kilka miesięcy temu w recenzji albumu Albo inaczej – najwyższy czas, żeby polscy od- biorcy zaczęli patrzeć na rap jako dojrzały, różnorodny i piękny gatunek. Będzie dobrze zdecydowanie daje im taką możliwość. Polecam słuchać w skupieniu – zestaw drink, fotel, słuchawki w tym wypadku powinien się sprawdzić. Ze względu na długość (godzina i 16 minut!) przyda się krótka przerwa na uzupełnienie trunku.

PS. Jako „człowiek od rapu” w JazzPRESSie czuję się zobowiązany do oddania krótkiego hołdu zmarłemu w drugi weekend sierpnia genialnemu MC – członko- wi duetu Heltah Skeltah i ekipy Boot Camp Clik – Sea- nowi Price'owi. R.I.P. P!

> 52| Płyty / Recenzje

Eskaubei i Tomek Nowak Quartet – Będzie dobrze

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

ski, czego nie mieliśmy chyba okazji odnotować do tej pory. Poza tym ma- teriał muzyczny jest niepozbawiony smaczków, które dodają całości ko- lorytu. Należą do nich chociażby ży- dowskie motywy w kompozycji Nic nowego czy ciekawie brzmiące gita- rowe solo Roberta Cichego w utwo- rze Krok w przód. W tym ostatnim, subtelnie drum’n’bassowym ka- wałku w improwizowanych wyczy- nach sprawdza się też bardzo dobrze For Tune, 2015 pianista Kuba Płużek. Tysiące miast urzeka melancholijnością melodii. Będzie dobrze to smakowita mie- Zastanawiam się, czy w części so- szanka delikatnego, podskórnie lowej fortepianu odległe echa Love funkowego jazzu, granego na żywo Street Doorsów to przypadek… Jak- (Tomasz Nowak Quartet) z nieagre- by nie patrzeć, tematyka utworów sywnym rapem w języku polskim podobna… (Eskaubei). Bardzo podoba mi się sam pomysł oraz brzmienie albu- Na uwagę zasługuje też odważniej- mu, co jest w dużej mierze zasługą szy, interesujący pod względem pod- „rasowo” brzmiących instrumen- kładu hip-hopowego numer Chłód tów klawiszowych – Fender Rhode- vs. Ciepło, w którym na trąbce brylu- sa i Wurlitzera. je Tomasz Nowak. Chciałoby się, aby takich nieoczywistych utworów na Skojarzenie z kwartetem Erika Truf- płycie było nieco więcej. Miles gra… faza nasuwa się samo, zwłaszcza zaś to zaś, moim zdaniem, najlepszy niemłode już nagranie The Dawn tekstowo utwór z płyty, rapowany (1998). Oryginalność w tym przypad- z autodystansem, stanowiący opis ku polega jednak na przełożeniu sytuacji nieobcej wielu nocnym tego rodzaju konceptu na grunt pol- jazzfanom. Leniwego podkładu

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |53

fot. Bogdan Augustyniak

i „Milesa” pod palcami Nowaka słu- cha się wyśmienicie, co sprawia, że jest to najciekawszy numer z Będzie dobrze.

Płytę, mimo miejscowych dłu- żyzn, oceniam bardzo pozytywnie ze względu na profesjonalne wyko- nanie i wyraźne przebłyski inwen- cji twórczej. Nieznany mi do tej pory raper Eskaubei świetnie dotrzy- mywał kroku jazzowej ekipie, a w swych wypowiedziach wykazał się bystrością i kulturą słowa. Polecam więc ten pozytywny gatunkowy misz-masz na jesienne dojazdy, bo świetnie się go słucha w drodze.

Twoje wsparcie = kolejny numer JazzPRESSu nr konta: 05 1020 1169 0000 8002 0138 6994 wpłata tytułem: Darowizna na działalność statutową Fundacji

> 54| Książki / Recenzje

Herbie Hancock & Lisa Dickey – Herbie Hancock. Autobiografia legendy jazzu

Krzysztof Komorek [email protected]

tobiografię skomponował niemal idealnie. Nie ma w niej fragmen- tów przegadanych, dydaktycznych smrodków czy też zbędnego filo- zofowania, co nie znaczy, że autor „prześlizguje się” po kolejnych tema- tach. Książkę czyta się z taką przy- jemnością, z jaką słuchało się naj- lepszych nagrań amerykańskiego pianisty.

Hancock pokazuje swoje losy od cza- sów dzieciństwa aż do niemal dnia dzisiejszego. To z jednej strony zbiór anegdot i historyjek, które jednak są ze sobą tak płynnie i sprawie po- wiązanie, że tworzą spójną i wciąga- Sine Qua Non, 2015 jącą opowieść. Hancock nie poświę- ca równej wagi wszystkim okresom W zalewie pseudobiografii i auto- swojego życia. Początki kariery, biografii sezonowych gwiazdek po- współpraca z Milesem Davisem jawiła się wreszcie książka, która na i działalność z Mwandishi zajmują miano biograficznej rzeczywiście prawie dwie trzecie książki. Miles zasługuje. Herbie Hancock – jeden Davis to zresztą jedna z ważniej- z najwybitniejszych muzyków w hi- szych postaci tej opowieści. Hancock storii jazzu – zdecydował się opowie- nie ukrywa, że niemal do dziś stara dzieć historię swojego życia (współ- się artystycznie podążać za jego fi- autorem książki jest znana amery- lozofią i – oczywiście jeżeli chodzi kańska ghostwriterka Lisa Dickey). o muzyczne wybory – powołuje się na Davisa niemal równie często Hancock opisuje siebie jako perfek- jak na buddyzm. O religii pisze zaś cjonistę i rzeczywiście swoją au- dużo, podkreślając, jak ważny to ele-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |55

ment jego życia i co jej zawdzięcza. Czyni to jednak bez agitatorskiego zadęcia i nachalnej propagandy.

Hancock nie kreuje się na wszech- wiedzącego geniusza, a raczej po- kazuje się jako artysta ustawicznie poszukujący możliwości rozwoju, zmian, korzystający z perspektyw, jakie otwiera przed nim los (stąd też oryginalny tytuł tej książki: Possibi- lities, nawiązujący zresztą do dysko- grafii Hancocka; szkoda, że w pol- skim wydaniu zastąpiono go mało fot. Bogdan Augustyniak subtelnym Autobiografia legendy jazzu). Bez skrępowania pisze o ar- tystycznych błędach i porażkach. sensacji i ujawniania skrywanych głęboko tajemnic. Trzeba też wspomnieć, że jeżeli już o kimś Hancock Sporo miejsca poświęca Hancock pisze, to pisze dobrze. Próżno szukać tu złośliwości na opisanie projektów związanych czy negatywnych komentarzy w stosunku do osób z muzyką filmową i przypuszczam, pojawiających się na kartach tej książki, a co cieka- że wiele osób może zdziwić lista we – udaje się pomimo tego uniknąć efektu zbytnie- tytułów, do których komponował go przesłodzenia i lukrowatości. To szczera opowieść ścieżkę dźwiękową. Innym tema- o życiu, wpuszczenie nas za kulisy wydarzeń nie tem, który powraca w kolejnych tylko muzycznych, ale i czysto osobistych. Książka rozdziałach jest fascynacja muzyka zasłużenie obsypana nagrodami w USA. Manka- nowymi technologiami i ich prak- mentem jest brak indeksu osób – choć nie wiem, czy tycznym wykorzystaniem. to przypadłość jedynie polskiego wydania, czy także wersji oryginalnej. Co nie zmienia faktu, że książka Hancock nie stroni od opisywania jest znakomita i godna polecenia jako lektura dla także prywatnej części biografii, fanów jazzu, ze szczególnym uwzględnieniem osób ale nie należy tu oczekiwać jakichś muzykujących.

> 56| Książki / Recenzje

Bogusław Klimsa – Jazz we Wrocławiu 1945-2000

Rafał Garszczyński [email protected]

niedawno książce, z jednej strony nie potrafię być obiektywny, bo- wiem na jej łamach znalazłem opisy wielu koncertów, w których uczestniczyłem, i fotografie miejsc, które doskonale pamiętam. Z dru- giej strony wiem, że czasy, które znam, są opisane niezwykle rzetel- nie i z wielką dbałością o szczegóły. A w sumie są to czasy tak niedaw- ne, że pamięć z pewnością mnie nie zawodzi. Pozwala mi to wierzyć, że nieco odleglejsza historia opisana

C2, 2015 jest równie dokładnie i bez pomy- łek, choć biorąc pod uwagę ilość Opracowana z niezwykłą staran- przytoczonych faktów, wydarzeń, nością przez Bogusława Klimsa i zi- płyt, koncertów i biogramów wroc- lustrowana przez Roberta Szeców- ławskich, w taki czy inny sposób, kę-Robsa książka Jazz we Wrocła- muzyków i innych osób ważnych wiu 1945-2000 jest dla mnie pozycją dla środowiska, błędów uniknąć szczególną. Jest rodzajem ilustrowa- niemal nie sposób. nej kroniki szkolnej wydanej przez szkołę, do której chodziłem niemal Wielkim atutem wydawnictwa jest 10 lat. Miało to miejsce na przełomie nie tylko zebrany materiał faktogra- lat osiemdziesiątych i dziewięćdzie- ficzny, ale również niezwykle boga- siątych ubiegłego wieku. Być może ty materiał zdjęciowy obejmujący nie był to okres najciekawszy dla również lata najdawniejsze, zgodnie jazzowego Wrocławia, ale dla mnie z tytułem wydawnictwa. Z pewnoś- z pewnością wyjątkowy. cią łatwiej znaleźć zdjęcia sprzed lat 10 niż sprzed 70, więc autorowi nale- Będąc uczestnikiem części wyda- żą się duże brawa. rzeń opisywanych w tej wydanej

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |57

Wspomnienia o turniejach jazzo- wych z lat pięćdziesiątych brzmią dziś jak wspomnienia z epoki di- nozaurów. To jednak ważne tło hi- storyczne i z pewnością dla tych, którzy pamiętają te czasy, są równie wzruszające, jak dla mnie opowie- ści o wydarzeniach, których byłem świadkiem wiele lat później.

Inne legendarne wydarzenia z tego okresu znam z opowiadań wroc- ławskich znajomych – jak choćby wizytę Ackera Bilka w 1956 roku czy koncert Dave’a Brubecka, będący częścią jego słynnej trasy po Polsce w 1958 roku. Jeszcze dziś niektórzy wspominają słynne jam session, z udziałem Rolanda Kirka, w Pała- cyku w 1967 roku. Gdyby policzyć we Wrocławiu tych, którzy twier- dzą, że widzieli ten występ na włas- ne oczy, z pewnością ich liczba prze- kroczyłaby wielokrotnie pojemność lokalu. Mnie wtedy jeszcze na świe- cie nie było, więc w tej konkuren- cji nie startuję, ale parę ciekawych chwil w Pałacyku z pewnością zapa- miętam do końca życia – jak choćby może niekoniecznie jazzowy, ale również we Wrocławiu legendarny koncert Nico. Dziś w niemal każ-

> 58| Książki / Recenzje

dym mieście w Polsce odbywa się co najmniej jeden ale jakoś inaczej wydaje się setki niż jazzowy festiwal goszczący czasem równie uznane dziesiątki tysięcy. światowe gwiazdy. Wtedy jednak to musiało być na- prawdę coś wielkiego… Nieco kontrowersyjny wydaje mi się dział poświęcony płytom wydanym Później wiele się zmieniło. Za moich wrocławskich przez wrocławskich muzyków. Brak czasów Pałacyk był już w zasadzie tylko cieniem w nim pozycji najnowszych – co zro- swojej legendy, Rura walczyła o przeżycie, a w przy- zumiałe – bowiem publikacja doty- pomnianym współczesnym zdjęciem budynku czy okresu, który kończy się w 2000 kawiarni Artystycznej mieścił się salon gier. Nie- roku, choć mogłaby zawierać jakiś zniszczalna wydaje się jedynie solidnie po niemie- aktualny suplement. Jednak samo cku zbudowana Hala Ludowa, która widziała wiele. wyliczenie płyt, to trochę za mało, Przeczytałem w książce o wydarzeniach, o których sam napisałem wiele tekstów o tych wcześniej słyszałem opowieści, czyli przede wszyst- płytach, więc chętnie zobaczyłbym kim o koncercie orkiestry Buddy’ego Richa i Thad wybrane recenzje w wykonaniu Jones & Mel Lewis Big Band. Z moich czasów z Jazzu wrocławskich publicystów. Może ja- Nad Odrą – festiwalu, który w najlepszych czasach kiś wirtualny suplement dałoby się miał niemal równie wielką renomę, co Jazz Jambo- do wydawnictwa dołożyć – chętnie ree – pamiętam edycję 1989 roku z James Blood Ul- pomogę… merem i Natem Adderleyem, kilka niezapomnia- nych występów Tomasza Szukalskiego i niezliczoną Dziś znam wiele osób, które uważa- ilość innych, najczęściej polskich składów, bowiem ją, że jeszcze 10 lat temu jazz w Polsce mój wrocławski czas nie sprzyjał importowi zagra- to w zasadzie było tylko warszaw- nicznych sław do Polski. skie Jazz Jamboree i nic innego się w Polsce nie działo. Wrocławianie Dla mnie Jazz we Wrocławiu 1945-2000 to fantastyczne wiedzą, że to absolutna niepraw- wspomnienia. Czytając książkę sięgnąłem do swoich da. Jazz we Wrocławiu 1945-2000 jest zapisków z wrocławskiego okresu, przejrzałem album cennym wspomnieniem dla tych, ze zdjęciami, programy festiwali i zbiór biletów z kon- którzy widzieli, i równie doskona- certów. Z ulgą stwierdziłem, że dziś karnet na nawet łym podręcznikiem historii dla najlepszy festiwal nie kosztuje 120 tys. zł, choć gdyby tych, którzy nie mieli takiej okazji. uwzględnić zmianę wartości pieniądza to jest droższy,

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |59

Marcin Borchardt – Awangarda muzyki końca XX wieku. Przewodnik dla początkujących. Tom I

Piotr Wickowski [email protected]

ciętnemu odbiorcy jazzu mogą nie mieścić się w głowie.

„Awangarda muzyki XX wieku przypomina gigantyczne puzzle. To chaos pełen niezwykłych idei i dzieł, z którego po bliższym pozna- niu wyłania się wielowymiarowy obraz historii sztuki niepokornej, wyzwolonej z niewoli – tradycji, estetycznych konwencji, kulturo- wych tabu. Fascynujący! Stworzony z abstrakcyjnych dźwięków, które w niepojęty sposób posiadły potęż- ną moc oddziaływania na ludzkie emocje” – napisał autor we wstępie do obszernego, ponad 500-stronico- Wydawnictwo w Podwórku, 2014 wego opracowania. Jego słowa znaj- dują w pełni potwierdzenie w fak- Możliwości są nieograniczone, tach przedstawionych w książce. ewentualne granice wyznacza tylko Sprawcami tych faktów są twórcy, umysł i odwaga twórcy, bo na pew- których życie i działalność zdecy- no w mniejszym stopniu zależą one dował się zaprezentować Marcin od ograniczeń w percepcji odbiorcy. Borchardt. Tak uczy historia opisana w pierw- szym tomie opracowania Awangar- Przede wszystkim jest wśród nich da muzyki końca XX wieku autorstwa John Cage, któremu poświęcona jest Marcina Borchardta. Książka ta jest pierwsza część książki, następnie pouczającą opowieścią o ważnych praktycy nurtu musique concrète, ekstremach muzycznych (może na- z Pierrem Schaefferem na czele wet precyzyjniej byłoby użyć okre- (część druga) oraz radykaliści muzy- ślenia „dźwiękowych”), które prze- ki elektronicznej (część trzecia). Bo-

> 60| Książki / Recenzje

haterami ostatniej części są czterej stworzyć książkę, która nie epatuje amerykańscy minimaliści: La Mon- naukowym słownictwem i herme- te Young, Terry Riley, Steve Reich tycznymi analizami, dzięki czemu i Philip Glass. W każdej z części moż- może być ciekawą lekturą dla każ- na znaleźć solidny opis życiorysu dego miłośnika muzyki, niezależ- poszczególnych twórców, ze szcze- nie od tego, jaki gatunek preferuje. gólnym uwzględnieniem ich osobi- stego rozwoju i ewolucji działalności Może się również okazać bardzo kompozytorskiej. Mowa jest oczy- pomocna dla fanów muzyki jazzo- wiście o najważniejszych dziełach, wej, choć akurat o jazzie, również które przybliżane są właśnie w kon- w jego awangardowej wersji, zna- tekście perypetii ich twórców, jak leźć w niej można bardzo niewie- również wydarzeń historycznych le. Autor wspomina na przykład i społecznych, wpływających w XX o współpracy Johna Cage’a z Josep- wieku na ich życie. Dodatkowo każ- hem Jarmanem, Ornettem Cole- dą z czterech części książki zamyka manem i Rahsaanem Rolandem przewodnik po ważnych dziełach Kirkiem, wyjaśnia też dlaczego jazz omawianego wcześniej nurtu (lub generalnie znajdował się zawsze biografii), w którym syntetycznie, poza kręgiem zainteresowań kom- ale nie nazbyt skrótowo opisana zo- pozytora. Przypadkowość, odgrywa- stała ich problematyka. Warto też jąca nadrzędną rolę w twórczości wspomnieć o cytatach z różnych Cage’a przez całe jego życie, była nie wypowiedzi bohaterów opracowa- do pogodzenia z improwizacją. Kłó- nia, których mnóstwo można zna- ciło się to z fundamentalnymi dla leźć na kartach Awangardy muzyki Cage’a, ciągłymi poszukiwaniami końca XX wieku. Wiele wyjaśniają, „czegoś poza kontrolą ego”, podczas pokazując jak na dłoni, osobiste do- gdy jak sam mówił: „Improwizacja świadczenia twórców, jednocześnie to generalnie granie tego, co znasz, sporo z nich ma walor ponadczaso- lubisz i czujesz”. Co nie znaczy, że nie wy, warty cytowania i przypomina- posługiwał się muzyką synkopowa- nia przy różnych okazjach. ną, jak na przykład w utworze Ima- ginary Landscape No. 5 z 1952 roku, Marcin Borchardt jest dziennika- który był kolażem zbudowanym rzem, scenarzystą, reżyserem oraz z fragmentów ponad czterdziestu wykładowcą na uczelni filmowej płyt głównie z jazzem. w Gdańsku. Napisał o sobie: „Jestem melomanem, nie jestem muzy- Oczywiście wielka szkoda, że autor kiem ani muzykologiem”. Być może Awangardy muzyki końca XX wieku, właśnie dzięki temu udało mu się która nie jest przecież podręczni-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |61

kiem akademickim, nie uznał za Póki co, wszystkim entuzjastom stosowne przybliżyć czytelnikom bardziej poszukujących i niekon- stylów i twórców idących pod prąd wencjonalnych tendencji w jazzie, głównych nurtów jazzu. Tym bar- pozostaje kontemplacja trudnych dziej że, przytacza słowa papieża doświadczeń chociażby wspomnia- surrealizmu André Bretona: „awan- nego powyżej Johna Cage’a, który, garda to stan umysłu” oraz sam de- mimo wywalczonych dla siebie sła- klaruje: „Awangarda jest dla mnie wy i uznania, właściwie przez całe pojęciem ogólnym i umownym. życie borykał się z niezrozumie- Lubię o niej myśleć, jak o pewnej niem, odrzuceniem a nawet agresją wyrazistej postawie wobec świa- ze strony publiczności. W kontek- ta wyrażanej sztuką”. Brak miejsca ście przykrości, które stały się nie- w książce na awangardę jazzową odzownym elementem jego życia, jest tym bardziej dotkliwy, że na szczególnej wagi nabiera taki frag- polskim rynku właściwie zupeł- ment refl eksji wielkiego kompozy- nie brakuje książek poruszających tora: „Jeśli ktoś mnie kopnął – nie taką tematykę. Być może ta luka moją muzykę – to mogę narzekać. zostanie wypełniona przynajmniej Ale jeśli kopią moją muzykę, odrzu- częściowo, kiedy ukażą się dwa po- cają ją, grają za mało albo za dużo, zostałe wolumininy opracowania albo coś w tym stylu, to kim ja je- Borchardta. stem, żeby narzekać?”. fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

www.radiojazz.fm

> 62| Koncerty / Przewodnik koncertowy

WILANÓW JAZZ ALL STARS: PAWEŁ KACZMARCZYK AUDIOFEELING TRIO Audiofeeling Trio Pawła Kaczmarczyka wystąpi 13 września na Scenie Kulturalnej Plaży Wilanów. Zespół zaprezentuje program z najnowszej płyty Something Personal. Zespół Audiofeeling Trio to autorska forma- cja Pawła Kaczmarczyka. Muzycy współpracowali na długo przed nagraniem obsypanego nagrodami al- bumu Complexity in Simplicity, wydanego nakładem prestiżowej wytwórni ACT Music, który otworzył im drzwi do międzynarodowej kariery. Od ostatniej au- torskiej płyty wydanej przez Pawła Kaczmarczyka minęło 6 lat. Aktualnie w zespole Audiofeeling Trio li- derowi towarzyszą Maciej Adamczak na kontrabasie i Dawid Fortuna na perkusji.

MEMORIAL TO MILES Electro-Acoustic Beat Sessions, Jacob Bro Trio, Milo Kurtis z orkiestrą Naxos i Gregoire Maret Quartet wystąpią 26 i 27 września podczas tegorocznej edy- cji kieleckiego festiwalu Memorial to Miles. Zaplanowany na finał harmonijkarzGregoire Maret ma za sobą współpracę z Cassandrą Wilson, Herbiem Hancockiem, Pathem Methenym (jako członek Pat Metheny Group), Marcusem Millerem, Davidem San- bornem, Mikiem Sternem, Richardem Boną, Princem. W rankingu magazynu Down Beatu w 2008 roku zo- stał uznany za największą wschodzącą gwiazdę, od 2012 roku jest natomiast uznawany za najlepszego harmonijkarza.

ESKAUBEI & TOMEK NOWAK QUARTET Eskaubei & Tomek Nowak Quartet wyruszyli w dru- gą część trasy promocyjnej swojego albumu Będzie Dobrze. Od 2 października do 28 listopada zapla- nowane zostały koncerty w Przemyślu, Rzeszowie, Krakowie, Kielcach, Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Zielonej Górze i Rybniku. Będzie Dobrze to realizacja autorskiej koncepcji trębacza Tomka Nowaka, który zaprosił do współpracy młodych krakowskich muzy- ków (Kubę Płużka, Alana Wykpisza i Filipa Mozula) oraz rzeszowskiego rapera Eskaubei’a znanego z łą- czenia rapu z graniem na żywo. JazzPRESS zapraszają na koncerty na zapraszają i JazzPRESS RadioJAZZ.FM

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |63

PARDON, TO TU: 2 NIGTHS WITH FIRE! Kierowany przez saksofonistę Matsa Gustafssona zespół Fire! jest mocnym punktem powakacyjnego programu w warszawskim klubie Pardon, To Tu. Kon- cert ów tria będzie można posłuchać13 i 14 września. W Fire! współpracownikami Gustafssona są basista Johan Bert hling oraz perkusista Andreas Werliin. Muzyka zespołu odwołuje się bardzo silnie do noise'u i transu, ale równie mocno czerpie ze skandynaw- skiego folkloru, jak i freejazzowej tradycji oraz muzy- ki elektronicznej i doświadczeń muzyki repetytywnej kompozytorów amerykańskich.

DOBRY WIECZÓR JAZZ: KRZYSZTOF URBAŃSKI Saksofonista Krzysztof Urbański zainauguruje 27 września kolejną edycję cyklu Dobry wieczór jazz organizowanego przez warszawski Teatr Roma. Krzysztof Urbański jest laureatem wielu zagranicz- nych konkursów muzycznych. Thelonious Monk In- stitute rekomenduje go jako jednego z najlepszych na świecie saksofonistów jazzowych młodego po- kolenia. W Romie Krzysztof Urbański wystąpi z pro- gramem ze swojego drugiego autorskiego albumu History Of Tomorrow nagranego w kwintecie Urban Jazz Society i wydanego w tym roku.

SIESTA W DRODZE: DIANNE REEVES Dianne Reeves, zdobywczyni nagrody Grammy 2015 w kategorii najlepszego jazzowego albumu wokalne- go, wystąpi 13 października w krakowskim centrum ICE. Dianne Reeves jako jedyna zdobyła Grammy trzy lata z rzędu. Ma w dorobku osiemnaście albumów i występy w najbardziej prestiżowych salach koncer- towych świata. W Polsce Dianne wystąpi w ramach projektu Marci- na Kydryńskiego – Siesta w drodze. Podczas koncer- tu zabrzmią jej największe przeboje oraz premierowe utwory z płyty Beautiful Life. Wokalistce towarzyszyć będą Peter Mart in, Romero Lubambo, Reginald Veal oraz Terreon Gully. RadioJAZZ.FM i JazzPRESS zapraszają na koncerty na zapraszają i JazzPRESS RadioJAZZ.FM

> 64| Koncerty / Relacje fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. Giovanni Guidi, Thomas Morgan, Joao Lobo

Debiutanci dają nadzieję

Wojciech Sobczak-Wojeński Warsaw Summer Jazz Days, [email protected] Warszawa, Soho Factory, 9-12 lipca 2015 r.

Tegoroczny festiwal Warsaw Sum- mocny rozrzut stylistyczny. mer Jazz Days należy z pewnością zaliczyć do udanych. Nie można Dzień I – młody gwiazdozbiór zarzucić Mariuszowi Adamiako- wi braku gwiazd oraz jazzowych (i Mocne uderzenie na dobry początek mocno okołojazzowych) uniesień. festiwalu? To niewątpliwie dobry Do najlepszych momentów bez wa- pomysł. Trzy gwiazdorskie zespoły hania zaliczam dzień drugi (w całej składające się z uznanych na świe- rozciągłości) oraz trzeci. Ilu jednak cie artystów młodego pokolenia? słuchaczy, tyle zdań, a więc, aby To idea dająca nadzieję na tchnący zmaksymalizować szanse dotarcia świeżością i energią improwizowa- do wszystkich, propozycje cechował ny wieczór! Mnie zaś, słuchaczowi

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |65 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

Thomas Morgan

nie będącemu nazbyt konserwa- tywnym w tematyce jazzu, pierwszy Ambrose Akinmusire,Justin Brown dzień Warsaw Summer Jazz Days minął pod znakiem zdziwienia... nie do końca pozytywnego. no było podążać i się z nią zaprzyjaźnić. Bardziej emocjonalny obiór występu na pewno nie ułatwiały Najnowszą płytę Giovanni Guidi długo trwające migracje słuchaczy po przepastnych Trio This Is The Day (2015) postrze- wnętrzach sali, jak również brak odpowiedniej at- gałem jako ambitny, nostalgiczny, mosfery, która zwyczajnie nie zdążyła się jeszcze bardzo dyskretny w swej wymowie wytworzyć. W muzyce włoskiego pianisty „na żywo” projekt, wpisujący się w szeroko poj- nie odnalazłem spodziewanego polotu oraz roman- mowany klimat wytwórni ECM. To, tyczności, a choć nie mogę odmówić poszczególnym co zaprezentowało trio w industrial- artystom talentu, ich występ był dla mnie miejscami nej Soho Factory stanowiło – fakt, mocno dotkliwą próbą skomplikowania muzyki jak miejscami klimatyczną i delikatnie tylko się da – zupełnie niepotrzebnie. klasycyzującą (echa minimalizmu) – ale w dużej mierze na siłę niesko- Drugi w kolejności zespół Ambrose Akinmusire ordynowaną muzykę, za którą trud- Quartet zaprezentował warszawskiej publiczności

> 66| Koncerty / Relacje

Vijay Iyer Stephan Crump nieco bardziej intrygującą i angażującą muzyczną Ten osławiony muzyk bynajmniej propozycję, na którą składały się, również nieoczy- nie zawiódł pokładanych w nim wiste, harmoniczno-rytmiczne rozwiązania. Moją oczekiwań i choć występ na WSJD szczególną uwagę zwróciła mocno energetyczna w 2010 roku był znacznie bardziej gra sekcji (Harish Raghavan na kontrabasie, Justin zaskakujący, to tegoroczny okazał Brown na perkusji) oraz liryczność lidera, która prze- się udanym pokazem przemyślnej jawiała się w spokojniejszych kompozycjach. Wów- pianistyki i synergii trójosobowe- czas w jego tonie słychać było bagaż muzycznych do- go składu. Na muzyczną materię świadczeń i dojrzałość – tak rzadko spotykane u mło- składał się amerykański mariaż dych twórców. Żywsze, mocno zaaranżowane tematy, nieokiełznanej awangardy z post- nie poruszyły mnie zanadto, gdyż stronię od tenden- bopową werwą. Co jednak stawało cji polegającej na intencjonalnym, przesadnym gma- się trudne w odbiorze, ze względu twaniu muzyki, jakkolwiek kwartet wykazał w nich na bagaż doświadczeń nabytych po- znakomitą synchronizację i dynamizm. Brakowało przez słuchanie poprzednich zespo- mi porządnego, amerykańskiego swingowania, za- łów. Moje odczucia być może podzie- miast którego zespół zbyt często stwarzał wrażenie lają te osoby, które w dużej liczbie grania „obok siebie”. Najsłabszym ogniwem zaś oka- opuszczały Soho Factory w trakcie zał się pianista Sam Harris, któremu daleko było do występu słynnego Vijaya. Zmęcze- kunsztu reprezentowanego przez gwiazdę wieczoru nie materiału, późna godzina, a nie- – Vijaya Iyera, zaplanowanego ze swoim trio na finał. raz i koordynowanie kwestii dojaz-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |67 fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. Harish Raghavan Marcus Gilmore

dowych, nie sprzyjają pełnemu od- Dzień II – jazz wysokich lotów biorowi nawet tak respektowanych na świecie projektów. Trio Brada Mehldaua nie zawiodło. Wysublimowa- na, przemyślna, choć wciąż bardzo ciepła i żywioło- Należy przyznać, że wiele osób uda- wa, tchnąca współczesnością, a nie odżegnująca się wało się poza salę jeszcze wcześniej… od tradycji gra pianisty stanowi dla mnie od lat sy- A było to, moim zdaniem, efektem, nonim nowoczesnego, postmodernistycznego jazzu. ogólnie rzecz ujmując, mało przy- Muzyka tego ansamblu tętniła duchem Ameryki, stępnej muzyki. Po raz kolejny po- ale potrafiła też oczarować brazylijskimi akcentami jawia się pytanie o słuszność kie- i retrospektywnymi europejskimi klimatami. Był to runku, jaki zdaje się coraz częściej w stu procentach misterny performance, któremu obierać współczesny jazz, a może trudno cokolwiek zarzucić. Dobrze się też stało, że już po prostu „muzyka improwizo- Brad Mehldau Trio wystąpiło jako pierwsze, a nie na wana”? Puls, wirtuozerię, emocje, sam koniec wieczoru, jak było to pierwotnie zapla- spontaniczność zastępuje arytmicz- nowane. Dzięki temu uwadze słuchacza nie umknę- ność, dodekafonia i usilny brak fi- ły wszelkie subtelności, które wplecione były w nie- nezji. Kierunek, który znacznie bar- banalną muzykę zespołu. dziej mi odpowiada, miał znaleźć na WSJD swoje odzwierciedlenie Krzepiące brzmienia sprzed lat zaoferował też naj- w programie dnia drugiego… młodszy z rodu Marsalisów – wibrafonista Jason

> 68| Koncerty / Relacje fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. Austin Johnson Will Goble

Marsalis, którego kwartet wyrafinowanym swingo- ciągnąć wszelkie możliwe dźwięki, waniem przywołał skojarzenia z legendarnym Mo- sięgając rejestrów nieosiągalnych dern Jazz Quartet, a cały występ stanowił apoteozę dla zwykłych śmiertelników. Nie jazzowych tradycji. Muzyce nie zabrało, rzecz jasna, zwalniał ani na chwilę, gdyż nawet współczesnych akcentów, środków ekspresji typo- ballady (będące w znacznej mniej- wych dla postbopowych wytworów, co sprawiło, że szości) były nadzwyczajnym poka- każdy miłośnik synkopowanej muzyki mógł poczuć zem saksofonowej ekspresji. Warto się ukontentowany. Stworzenie MJQ XXI wieku to wspomnieć, że towarzyszący lide- cel, który jest w zasięgu zdolnego młodego Marsali- rowi muzycy – Gerard Gibbs na or- sa, a na tak gustowną, stroniącą od karkołomnych ganach Hammonda i Elmar Frey eksperymentów muzykę znajdzie się zawsze popyt. na perkusji – swoją ponad przecięt- ną grą potrafili dorównać ekspresji James Carter Organ Trio było zaś czystym jazzowym Carterowi i, kolokwialnie mówiąc, szaleństwem, energetycznym kopniakiem, który po- robili za całą orkiestrę. Niepohamo- stawiłby na nogi najbardziej zmęczonych słuchaczy. wany Gibbs zrobił na mnie nieopi- James Carter nie ma warsztatowo żadnych ograni- sane wrażenie i pozostanie w mojej czeń. Z każdego ze swoich saksofonów potrafił wy- pamięci jako godny następca dwóch

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |69

Smithów – Jimmy’ego Smitha oraz Looniego Smitha. Drugi dzień fe- stiwalu oczarowywał, a przy oka- zji stanowił propozycję przystępną dla jazzfanów wszelkiego stopnia wtajemniczenia.

Dzień III – nowe odkrycia

Festiwalowa sobota, zapowiadająca się być może najmniej ciekawie, była bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Na początek zaprezentowały się dwa młode zespoły, składające się z laure- atów Jazzowego Debiutu Fonograficz- nego 2015 Instytutu Muzyki i Tańca. Patryk Kraśniewski Trio zaprezen- towało przyjemny w odbiorze pro- gram, stanowiący zawartość debiu- tanckiej płyty Less is Bless (2015) będą- cej zmyślną elektroakustyczną fuzją. Ekspresyjny pianista, którego zna- łem do tej pory ze Spokoarmii (zespół Mariki), okazał się powściągliwym, Jason Marsalis, David Potter wrażliwym na melodię kompozyto- rem, a zespołowi udało się zachować umiar w inkorporowaniu elektro- jest zaletą młodego zespołu, a umiejętne nawiązy- niki na grunt jazzu. Nazwa krążka wanie do dorobku wielkich składów (fortepian- bas- okazała się więc filozofią, której pod- -perkusja) nadaje całości mocno światowego posma- porządkowany został materiał, ale ku. Pochwalam zdolności improwizatorskie i tech- w tym przypadku należy to postrze- nikę wszystkich artystów, jakkolwiek zachęcam gać wyłącznie jako zaletę. ich do odnalezienia cech dystynktywnych tego mu- zycznego organizmu i śmielszego ich eksponowa- Drugim występem uraczyło słucha- nia. Podsumowując – oba debiutanckie zespoły dały czy Franciszek Raczkowski Trio, nadzieję na przyszłość, a możliwość wystąpienia na które również może pochwalić się scenie WSJD wykorzystały bardzo efektywnie. debiutanckim krążkiem Apprenti- ce. Przyznać należy, że interesujący Przyznam, że oprócz nowych zespołów tego wie- i ambitny materiał kompozycyjny czoru, ku mojej radości, odkryłem kompozycyjną

> 70| Koncerty / Relacje fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

Nils Peter Molvær Robbie Shakespeare twórczość Krzysztofa Kobylińskiego. Przepełnione zycznym kontekście kompozycje romantyzmem, otoczone filmową aurą i mistrzow- Kobylińskiego nabrały jeszcze bar- sko zagrane przez trio Joey’ego Calderazza (w tym dziej filmowego charakteru i prze- na perkusji niezrównany Jacek Kochan!) melodie niosły się raczej na grunt muzyki Polaka złożyły się na zróżnicowany i zachwycają- świata, niźli jazzu. Wibrato woka- cy program. Pianista Joey Calderazzo (znany mię- listki Reut Rivki, jak również eks- dzy innymi z Branford Marsalis Quartet) zarówno presja Soyki, nie wzbudziły we mnie w warstwie muzycznej, jak i słownej, oddał cześć po- entuzjazmu, jakkolwiek poznawa- ważanemu przez siebie Kobylińskiemu, jak również nie różnych sposobów interpretacji powiedział kilka ciepłych słów o polskiej publiczno- muzyki Kobylińskiego (stanowiącej ści. Dodatkowo napomknął, że jego głęboką inspi- dla mnie nowość), było zajęciem racją jest muzyka Fryderyka Chopina, której echa przyjemnym i pasjonującym. Był to, słyszy też w kompozycjach Kobylińskiego. Ową ulot- z marketingowego punktu widze- ność, melodyjność, lekkość i melancholię było nie- nia, niepozorny, ale wyjątkowo do- wątpliwie słychać i była to ze wszech miar piękna bry wieczór festiwalowy. muzyka – wykonana z polotem i iście amerykańską, jazzową swadą. Ostatnia część wieczoru należała Dzień IV – podkręcony bas do samego Krzysztofa Kobylińskiego i tworu okre- ślanego jako Ethnojazz Orchestra, w którego skład Finalny dzień festiwalu rozkręcili wchodziła Orkiestra Marka Mosia Aukso, grupa KK jamajscy muzycy Sly & Robbie z goś- Pearls oraz gościnnie Stanisław Soyka. W tym mu- cinnym udziałem norweskiego trę-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |71

Vladislav Delay Eivind Aarset bacza Nilsa Petera Molværa. Przyznam, że idealizo- wana sekcja rytmiczna (nie deprecjonując ich udzia- łu na tysiącach płyt) nieszczególnie mnie zachwyciła. Oczywiście muzyka dub rządzi się swoimi prawami, ale patrząc na to przez pryzmat szeroko pojmowanej muzyki improwizowanej, nie była to propozycja aż tak ciekawa. Elektroniczne efekty dźwiękowe, wy- twarzane przez 3/5 bandu, były aż nazbyt intensyw- ne i cokolwiek drażniły. Szkoda, że nawet trębacz nie zdecydował się na bardziej akustyczne improwizo- wanie, a do znudzenia uciekał się do setki efektorów dźwięku (między innymi śpiewając niczym Marek Stryszowski w latach 70.). Do roli wokalisty pretendo- wał też basista Robbie Shakespeare, co nie do koń- ca się udało. Nawet wyśpiewany Another Brick in the Wall nie sprawił, że postawiłbym go w jakiejkolwiek kategorii obok Rogera Watersa… Nie chcę tutaj wyjść na malkontenta, ale naprawdę takie osobowości na Sly Dunbar jednej scenie mogłyby „ugryźć temat” nieco bardziej kreatywnie, co zdarzało się między innymi na pły- tach Jah Wobble’a, Nicky’ego Skopelitisa, czy Billa

> 72| Koncerty / Relacje fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

Master Musicians of Jajouka

Laswella, który wystąpił w Soho Factory w następnej Mariusz Adamiak na początku wie- kolejności. czoru zapowiedział, że na koniec będzie można sobie „potupać przy Słynnemu eksperymentatorowi towarzyszył tym dżeziku”, a mówiąc to, miał na myśli razem oryginalny marokański zespół – Master kończący festiwal koncert zwycięz- Musicians of Jajouka. Niemal szamańskie brzmie- ców konkursu Open Jazz – zespół nia etnicznych instrumentów połączone z jazzo- Kołakowski:Wykpisz:Korelus. Ci wą brzmiącą sekcją dętą i podkręconym (ile fabry- młodzi dżentelmeni podjęli się cie- ka dała) basem Laswella, tworzyły mieszankę iście kawego zadania przełożenia na ję- oszałamiającą. Znany z przekraczania wszelkich zyk jazzowego trio utworów Arnol- muzycznych barier lider zafundował publiczności da Schönberga. Materiał z gruntu niemal narkotyczną podróż po ambientowo-dubo- atonalny okazał się ciekawą platfor- wo-afrykańskich rejonach muzycznej wyobraźni. mą do kolektywnej improwizacji, Koncert ten przebijał w swej wizji i wykonaniu pro- jakkolwiek wciąż pozostawał nie- pozycję poprzednią, jednak przyznać należy, że oba co nieprzystępny, na co miał może występy zostały dość luźno podpięte pod hasło „jazz”. wpływ zgoła inny klimat wytwo- Mimo to były żywo oklaskiwane przez nader liczną rzony przez poprzednie koncerty. widownię, składającą się z wielu znanych osób kul- Występ ten wpisywał się w ogólną tury, jak również reprezentantów mediów. narrację pierwszego dnia festiwalu

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |73 fot.Kuba Majerczyk fot.Kuba

i przyznam, że na tle tamtych wy- konawców (koniec końców, świa- Help Me To Crash Band towych artystów) całkiem nieźle się bronił. I choć propozycja Mate- usza Kołakowskiego i kolegów nie do końca trafiła w moje gusta, to przyznaję, że jest ambitnym przed- sięwzięciem, które ma szansę pozy- skać sobie fanów zarówno po stro- nie jazzu, jak i muzyki poważnej.

Podczas festiwalu nie obyło się bez mankamentów związanych z tak zwanym czynnikiem ludzkim (o czym w felietonie w bieżącym nu- merze JazzPRESSu), ale na ogólną frekwencję nie można było narze- kać. Ciekawe, co na 25-lecie WSJD wymyśli autor letnich warszaw- Peter Apfelbaum, Bill Laswell, Hamid Drake, Graham Haynes skich jazzowych dni…

> 74| Koncerty / Relacje

Charles Lloyd Lloyda dotknięcie absolutu

Krzysztof Komorek Letnia Akademia Jazzu, Łódź, Wytwórnia, [email protected] lipiec-sierpień 2015 r. – część 1

„To była chyba najlepsza dotąd edy- Cykl rozpoczął się występem Kon- cja Letniej Akademii Jazzu” – tak glomeratu Nikoli Kołodziejczyka zakończyłem relację z LAJ w roku i Michała Tomaszczyka. Ten big ubiegłym. Po ogłoszeniu programu band skupia młodych, wyróżnia- na rok 2015 okazało się, że ubiegło- jących się absolwentów polskich roczna edycja była tylko hitchco- uczelni muzycznych. W Wytwór- ckowskim trzęsieniem ziemi przed ni zaprezentowali nowe aranżacje tegorocznymi atrakcjami. Klub Wy- utworów Zbigniewa Seiferta. Usły- twórnia postawił zaiste trudne za- szeliśmy między innymi Song for danie przed osobami planującymi Christopher, Pinocchio, Kilimanjaro, urlop w lipcu i sierpniu tego roku – Passion. Warto wspomnieć, że soliści który z koncertów poświęcić w imię Konglomeratu nie obarczają pracą rodzinnego wypoczynku na zatło- aranżera liderów swojego zespołu. czonej plaży. Niemal każdy z utworów aranżowa-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |75

ny był przez innego muzyka. Także solowe popisy członków big-bandu były zaplanowane tak, aby każdy z nich miał okazję indywidualnie zaprezentować się publiczności. fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot. Ostatnio o projektach związanych z big-bandami można usłyszeć co- raz częściej. Ten interesujący występ był być może jednym ze zwiastunów ich renesansu. Cieszy, że to właśnie młodzi muzycy dostrzegli w tym pole do artystycznej kreacji.

Wieczór drugi podzieliło między siebie dwoje artystów. Rozpoczął Kuba Płużek, który swoim solowym recitalem zaczarował publiczność. Zagrał nie tylko utwory z płyty Ele- ven Songs, ale także muzykę, której na tym wydawnictwie nie słyszeli- śmy. Kuba jest, jak się wydaje, miłoś- nikiem kina, a na pewno lubi mu- zykę filmową. Znakomicie potrafi też interpretować swoje ulubione te- maty. Jednym z najmocniej zapada- jących w pamięć punktów koncertu Kuba Płużek, Monika Borzym, fot. Piotr Fagasiewicz była tytułowa melodia z serialu Pol- skie drogi. Na zakończenie występu i zaskoczeniem był zagrany na bis Toxic z repertua- pianista uraczył nas jeszcze równie ru Britney Spears. To była przyjemna, bezpretensjo- udanymi wersjami I’ll See You in My nalna zabawa. Świetny wokal, sceniczny luz, znako- Dreams z allenowskiego Słodkiego mite odnajdywanie się w przeróżnych muzycznych drania oraz kompozycją Jerzego „Du- konwencjach, kapitalni muzycy akompaniujący – dusia” Matuszkiewicza z Janosika. wszystko to sprawiło, że publiczność zdecydowanie „kupiła” ten występ. Drugą część wieczoru zajęła Monika Borzym, która zaśpiewała piosen- Trzecią odsłonę Akademii rozpoczął Magnolia Acco- ki ze swoich płyt oraz kompozycje ustic Quartet. Zespół ma swój własny, wyraźny po- z tekstami Marii Czubaszek i Woj- mysł na muzykę i został ciepło przyjęty przez łódzką ciecha Młynarskiego. Ciekawostką publiczność. Mnie jednak ten koncert zupełnie nie

> 76| Koncerty / Relacje

cie, wydarzeniu, które pamięta się i wspomina przez całe życie. Jeszcze przez kolejnych kilka dni po kon- cercie nie mogła się do mnie przebić żadna inna muzyka. Wild Man Dance fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot. trwał we mnie nieprzerwanie. Trud- no było mi się otrząsnąć jeszcze w ko- lejnym tygodniu.

Może właśnie dlatego niewątpliwie bardzo dobry koncert tria Marci- na Wasilewskiego nie wzbudził we mnie oczekiwanych emocji. Mu- szę zresztą przyznać, że Spark of Life, pomimo jej nie budzących wątpli- wości zalet i klasy, jest najmniej lu- bianą przeze mnie płytą tercetu. Pol- skie gwiazdy wspierał (podobnie jak na płycie) Joakim Milder. Usłyszeli- śmy utwory ze wspomnianego już wydawnictwa, między innymi, Au- stin, Actual Proof, Message in a Bottle, na bis zaś Sleep Safe and Warm. Moje oczekiwania wobec tego występu Marcin Wasilewski, uczestnicy International Jazz Platform były chyba zbyt duże. Sądziłem, że pod kierownictwem Macieja Obary materiał zagrany na żywo zabrzmi wciągnął. Muzyka była dla mnie zbyt hermetyczna, jeszcze lepiej niż na płycie. Tymcza- zimna, nieprzystępna i nieco zbyt schematyczna. Na- sem było „tylko” tak samo dobrze. tomiast to, co zdarzyło się w Wytwórni później, było niczym nieoczekiwane znalezienie się w startującej Wstępem do koncertu tria Marci- rakiecie kosmicznej. W zasadzie do dziś brak mi słów na Wasilewskiego była prezentacja na opisanie tego, czym uraczyli nas Charles Lloyd, uczestników International Jazz Plat- Gerald Clayton, Joe Sanders i Kendrick Scott. To było form. Zespoły pod wodzą między coś niebywałego, dotknięcie absolutu, całkowita per- innymi Macieja Obary, Toma Art- fekcja. Kwartet oparł swój występ na materiale z pły- hursa, Ole Mortena Vaagana i Garda ty Wild Man Dance. Po dwóch pierwszych utworach Nilssena zagrały kompozycje, nad muzycy zagrali prawie godzinę niemal bez przerwy, którymi pracowały podczas kilku- a zakończyli przepięknie zagranym You’re So Beatiful. dniowych warsztatów. Krótkie, acz Dawno nie uczestniczyłem w tak wybitnym koncer- interesujące koncerty pokazały, że

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |77

Dziedzicem. Zagrali koncert na szóstkę. Znakomici jako zespół z dwoma kapitalnymi frontmenami: Da- masiewiczem i Lebikiem – uczniem Szukalskiego, po- strzeganym jako jego kontynuator i następca. Koncert pokazał, że nie są to opinie na wyrost. Zaczęli dość fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot. spokojnie, nastrojowo, by z utworu na utwór prze- chodzić do grania coraz ostrzejszego. Było tak, jakby- śmy zaczęli oglądać Pretty Woman, które stopniowo w trakcie seansu przerodziłoby się w Dzikość serca. Koncert znakomity muzycznie i dramaturgicznie.

Po takim występie tylko wielcy mistrzowie są w sta- nie wyjść na scenę i zagrać równie dobrze. Tak właś- nie zdarzyło się wtedy. Tomasz Stańko wskrzesił na ten wieczór projekt Balladyna w całkowicie nowym Gerard Lebik składzie. Wraz z nim zagrali: Adam Pierończyk, Sła- jazzujących talentów w Polsce nie womir Kurkiewicz i Olavi Louhivuori. Podjęli wy- brak. Trzeba wspomnieć, że łódz- zwanie i pokazali równie wspaniały jazz. Entuzjazm ka publiczność nie „odpuściła” sobie i zachwyt publiczności swą widowiskową grą wzbu- koncertu International Jazz Plat- dzał fiński perkusista. Show znów należał jednak do form, tłumnie stawiając się i wspie- duetu blach. Czy z korespondencyjnego pojedynku rając młodych muzyków przez cały Damasiewicz-Lebik versus Stańko-Pierończyk ktoś ich występ od samego początku. wypadł lepiej? Dla mnie padł remis bez możliwości Dodam, że w ramach International wskazania zwycięzcy. Żartobliwie powiem, że najle- Jazz Platform dzień wcześniej odbył piej rozstrzygnęłoby to spotkanie na scenie Stańki się jeszcze jeden koncert, na którym z Lebikiem. Kto wie, może za rok? Pewne jest jedno: wystąpiły dwie utalentowane norwe- Stańko ma w Polsce status gwiazdy i potrafi przy- skie artystki: Sofia Jernberg i Mette ciągnąć publiczność, nawet tę nieinteresującą się Rasmussen. jazzem na co dzień. Sala Wytwórni, która podczas Letniej Akademii Jazzu wypełnia się w całości, tym Kończący lipcowe odsłony Letniej razem z trudem zmieściła nadkomplet słuchaczy. Akademii Jazzu, poświęcony Toma- Krótka sonda wśród gości nie pozostawiła wątpliwo- szowi Szukalskiemu Dzień Szakala ści, że stało się tak za sprawą właśnie Tomasza Stań- zdecydowanie przebił się przez za- ki. Dobrze, że przy okazji publiczność miała okazję słonę emocji poprzednich tygodni. usłyszeć muzyków, którzy dotrzymują mu kroku. Jako pierwszy pojawił się na scenie kwintet Piotra Damasiewicza z Ge- Lipiec na Letniej Akademii Jazzu nurzał się w obfitości rardem Lebikiem, Maxem Muchą, gwiazd i wielkich wydarzeń. O tym, co przyniósł sier- Arturem Tuźnikiem i Krzysztofem pień, zrelacjonuję w kolejnym numerze JazzPRESSu.

> 78| Koncerty / Relacje fot. Katarzyna Kukiełka Katarzyna fot. Marek Napiórkowski, Ed Cherry, John Abercrombie Na początku był rytm

20. Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy Pod Baranami Basia Gagnon Kraków, Centrum Kongresowe ICE, Piwnica Pod Baranami, [email protected] Centrum Kijów, Harris Piano Bar, 26 czerwca – 31 lipca

Gargantuicznych rozmiarów (110 I skrzypce) okrzykiem: „Śmietan- koncertów) jazzowy maraton trwa- ka!”… Był przepiękny Bach (z Orkie- jący cały lipiec zainaugurował Ni- strą Akademii Beethovenowskiej), gel Kennedy koncertem Dla Przy- kompozycje Śmietany, Hendrix (cie- jaciela, dedykowanym zmarłemu kawe solówki młodego gitarzysty Ju- zeszłego roku Jarkowi Śmietanie. liana Buschbergera), świetna aran- O niepokornym skrzypku napisano żacja Śmietany kompozycji Bennie- już wszystko. Dyżurny rewolucjo- go Maupina Message to Prez, a na nista muzyki klasycznej, fan rocka bis brawurowy hit Average White i jazzu, prócz skrzypiec (kilka go- Band Picking Up the Pieces. Jakkol- dzin dziennie, bez względu na to, wiek niezmiennie irytuje mnie sce- gdzie jest) ćwiczy też jogę. W nieod- niczna maniera Kennedy’ego, tak łącznych trampkach, z właściwą so- zawsze przekonuje pierwsza nuta bie nonszalancją zaprosił na scenę wydobyta ze skrzypiec, szczególnie córkę gitarzysty (Alicja Śmietana, w klasyce.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |79 fot. Katarzyna Kukiełka Katarzyna fot.

Mike Stern, Didier Lockwood Quartet

Od 1 do 4 lipca trwały elimina- cjonalnie, co dla mnie w ogóle, a w przypadku gitary cje do I Konkursu Gitarowego im. szczególnie, jest bezcenne, głównie akordami, a jeśli Jarka Śmietany. Nie jestem fanką nie, to tworzy wyszukane, przemyślane linie melo- jazzowej gitary, więc bardziej z po- dyczne, często o orientalnym zabarwieniu. Używa czucia obowiązku niż chęci zajrza- skomplikowanych zabawek, które sprawiają, że po- łam w przerwie koncertu Micha- trafi brzmieć jak moog (więcej o jego muzyce w roz- ła Wierby na jam session. Na sce- mowie z nim, w tym numerze JazzPRESSu). nie dwóch gitarzystów, jeden z nich, skupiony drobny blondyn z piękną Z finałowego koncertu z udziałem laureatów i Gui- czerwoną gitarą na tyle przykuł tar Summit (Mike Stern & Didier Lockwood Quartet, moją uwagę, że zostałam na dobre John Abercrombie, Ed Cherry, Marek Napiórkow- pół godziny. Miałam dobre przeczu- ski) najbardziej zapadł mi w pamięć perkusista Ster- cie, pytając go w przerwie o nazwi- na, Steve Smith, genialnym solo inspirowanym hin- sko, bo Rotem Sivan wygrał nagrodę duskim metrum, którego skomplikowaną strukturę specjalną STOART i trzecie miejsce wytłumaczył mi Rotem Sivan. Steve Smith okazał w konkursie. Pierwsze miejsce zajął się też chodzącą encyklopedią jazzu i rocka. Żałuję, nasz Szymon Mika. Nie odbierając że nie nagrałam naszej rozmowy, ale zapowiedział laureatowi talentu, mnie bardziej swój udział na Drum Fest (26 października w Opolu), zaciekawił Rotem. Gra niekonwen- gdzie mam nadzieję dotrzeć, bo to wyjątkowa postać.

> 80| Koncerty / Relacje

Taka liczba koncertów to szczególne wyzwanie. Niedziela Nowoorleańska (5 lipca) za- W pierwszym odruchu próbowałam „zaliczyć” częła się paradą i koncertem polskich wszystko, co się da (niedzielny maraton 5 lipca za- mistrzów (m.in. Jan Ptaszyn Wrób- kończyłam o czwartej nad ranem) – naturalnie, lewski, Wojciech Karolak, Przemek skończyło się to zadyszką, kiedy z Nahornego pędzi- Dyakowski) na Rynku, a jazz roz- łam na New Bone, żałując podwójnie: że tracę drugi brzmiewał w całym Krakowie. Wie- set (Nahorny) i że nie słyszałam pierwszego (New czorem w Harrisie zagrał Ed Cherry Bone). Po tygodniu zrezygnowałam z tej ambitnej (gitara) w trio z Arkiem Skolikiem strategii i zdecydowałam, że nie ilość tylko jakość… (perkusja) i Adamem Kowalewskim Tak więc poniższe refleksje są fragmentaryczne i su- (kontrabas) i śmiem twierdzić, że był biektywne – pominiętych i niedocenionych z góry to lepszy występ tej gwiazdy Guitar przepraszam. Summit niż na koncercie laureatów poprzedniego dnia. Jeszcze ciekawszy Pierwszy lipcowy koncert w Harrisie zagrał High był jego duet na jam session z laurea- Definition Quartet (Piotr Orzechowski – fortepian, tem konkursu gitarowego Rotemem Mateusz Śliwa – saksofon tenorowy, Alan Wykpisz Sivanem. Rozumieli się doskonale, –kontrabas, Patryk Dobosz – perkusja). Były to Bu- obaj równie niekonwencjonalni i ot- koliki inspirowane muzyką Lutosławskiego. Znako- warci na oryginalne brzmienia. mite – jeden z lepszych koncertów festiwalu. Pięć miniatur zagranych bez przerw i bez kompleksów Według Tony’ego Williamsa moż- – światowej klasy jazz, na przemian subtelne i bez- na mieć przeciętny zespół z dobrym pardonowe dźwięki saksofonu, głębokie brzmienie perkusistą, ale nigdy dobry zespół kontrabasu i perkusji, wreszcie wirtuozerskie sza- z przeciętnym bębniarzem. Niby leństwa fortepianu przywodzącej na myśl żarliwość truizm, ale ten festiwal był dla mnie Coltrane’a i melodyjność Komedy. To polski jazz na przygodą z rytmem. Refleksja nad tak wielką skalę, wyobraźnia podparta solidną techni- fundamentalnym, a często niedoce- ką, przestrzeń w której zdecydowanie słychać naro- nianym instrumentem w zespole, dową nutę, ale na światowym poziomie. jakim jest perkusja, która zakieł- kowała po solówce Steve’a Smitha Drugiego dnia Michał Wierba prezentował swój (powiem szczerze – do tego momen- Doppelganger projekt z udziałem Macieja Sikały. tu byłam lekko znudzona popisami Równie dobry, polski nie-tylko-jazz (ten młody mu- Mike’a Sterna) ugruntowała się na zyk nie znosi szufladkowania). Wierba ma na koncie koncercie Roberta Glaspera (forte- perkusyjną przeszłość i potrafi znakomicie wykorzy- pian, 12 lipca). Kiedy zachwycona stać sekcję rytmiczną (Arek Skolik – perkusja, Kuba występem trio powiedziałam, że jego Dworak – kontrabas). Jego kompozycje i odważne perkusista nie jest „jazzowy”, żach- solówki zdecydowanie zyskały wspierane bezdysku- nął się: „Jak to?”. Próbowałam tłuma- syjnym kunsztem Sikały, który podkręcił dynamikę czyć, że to miał być komplement, ale kwartetu do zdecydowanego męskiego grania. nie wyglądał na przekonanego. Na

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |81 szczęście bohater tej rozmowy zgo- dził się ze mną, sprawiając wyraź- nie wrażenie zadowolonego z tego określenia. Damien Reed (perkusja) to tajna broń Glaspera, który sam z rozbawieniem opowiadał, że grają razem „od zawsze” i na widok tego tandemu pada blady strach na każ- dym jam session. Reed nie powiela żadnych jazzowych schematów, za to opowiada na bębnach rytmiczne hi- storie jak rasowy raper. Sam Robert Glasper, gwiazda wieczoru uhonoro- wana Grammy, nie zawiódł i przykuł moją uwagę od pierwszego dźwięku. Czasami brzmiał jak Debussy czy Chopin, a za chwilę jak pięciolatek zafascynowany pierwszym uderze- niem w klawisz fortepianu. Zagrał zwięzły godzinny set bez wytchnie- nia – dla siebie, jak i dla publiczności. Rzadko zdarza mi się – a to cudowne doświadczenie – tak kompletnie za- nurzyć się w muzycznej chwili.

Brzmienie Reeda było tak odświe- żająco inne od wszystkiego – jak- Mike Stern, Didier Lockwood, fot. Katarzyna Kukiełka kolwiek profesjonalnego – co sły- szałam w pozostałych zespołach, że Adam Pierończyk wystąpił w duecie ze wspomnia- zaintrygowana zapytałam innego nym wyżej Arnoldem, z nieodłącznym poczuciem nowojorskiego perkusistę Johna B. humoru anonsując, że reszta zespołu nie przyjdzie, Arnolda, który wystąpił następ- bo ogląda mecz. Już na poważnie dodał, że początek nego dnia w znakomitym duecie muzyki to rytm bębnów i ludzki głos. Widać po so- z Adamem Pierończykiem i zapre- lowym projekcie znów zatęsknił za prostotą wyrazu zentował równie oryginalne, czy i był to strzał w dziesiątkę. Oczywiście trzeba nietu- jest coś specyficznego w New York zinkowego bębniarza jak Arnold, którego dziadek to sound. Nie myliłam się, według Ar- nikt inny jak Hoagy Carmichael (obok Gershwina nolda Reed ma już wielu młodych najsłynniejszy amerykański kompozytor, autor ta- naśladowców. kich hitów jak Stardust, Georgia on My Mind, The Ne-

> 82| Koncerty / Relacje fot. Piotr Banasik Piotr fot.

Herbie Hancock arness of You, czy Heart and Soul). Arnold tradycji się Olejniczaka, który niestety rozsa- nie kłania. Stworzył z Pierończykiem symbiotyczne dzał ściany Piwnicy Pod Baranami duo, misterium dźwięków, które w pełni sprosta- w klubowym koncercie kolejnego ło wyzwaniu tak oszczędnych środków. Po kilku wieczoru. Zdecydowanym hitem dźwiękach melodii saksofonu tenorowego dołączy- był Oberek i znakomita zespołowa ła doskonałym kontrapunktem perkusja, synkopo- improwizacja całego zespołu, który wana, ale bardziej przypominająca rap niż swing. brzmiał, jakby grali ze sobą od lat. Drugi utwór Arnold zaczął szmerami i hałasami, a lider wziął do ręki marokańską zoucrę i zaczęła się W drugiej części zagrał Electro De- pustynna przygoda… Zdecydowanie jeden z ciekaw- luxe z Francji. Obawiałam się tego szych koncertów tego festiwalu. wynalazku, ale był to fenomenalny funk, jakiego nie powstydziłby się Bardzo udana była Noc Jazzu na Małym Rynku żaden plenerowy festiwal. Wokali- z rzadko goszczącym w kraju świetnym Andrze- sta szalał na scenie i robił wszystko, jem Olejniczakiem (saksofon tenorowy) i Adamem żeby rozruszać krakowską publicz- Bałdychem (skrzypce) w koncercie Adzik Sendecki & ność, co udało mu się pod koniec. Friends. Był to jazz najczystszej wody, synergicznie pulsująca sekcja rytmiczna (Michał Barański – kon- Następnego dnia był koncert Jorgosa trabas, Mark Mondesir – perkusja), mięsisty sakso- Skoliasa. Do wokalistów jazzowych fon, zabawa dźwiękiem i melodią, radość grania plus mam równie entuzjastyczne podej- dobre nagłośnienie, adekwatne do dużego dźwięku ście jak do gitarzystów. Nie pojmuję

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |83 szumu wokół okrzykniętego geniu- połączenie wirtuozerii i dystansu, liryki i szaleń- szem Kurta Ellinga, (słyszałam na stwa. Każda nuta w tej kaskadzie dźwięków przepla- żywo) który jest niezwykle muzy- tanej wyważonymi akordami jest uzasadniona. Jest kalny, ale zupełnie niepotrzebnie w tym jakaś uczciwość i spokój, balsam dla duszy. udaje saksofon. Było oberwanie Wszystko to wzbogacone głębokimi tonami kontra- chmury i korciło mnie, żeby zostać basu Mariusz Bogdanowicza i wysmakowaną per- w domu, ale poczucie obowiązku kusją Piotra Biskupskiego. zwyciężyło – a koncert okazał się ma- giczny. Skolias z równym powodze- Podobnie było z New Bone. Niby znam, wiem, czego niem kreuje dźwięki aborygeńskiej się spodziewać, ale chwała muzyce na żywo. Dotar- tuby jak ulicznego pijaka. To nasz łam na drugi set, zespół rozgrzany, zaczął energicz- własny McFerrin w polsko-greckim nym wejściem sekcji dętej (wspaniała ciepła trąbka wydaniu, który sampluje głosem le- Tomasza Kudyka i krystaliczny saksofon altowy piej niż niejeden DJ. Jednak myślę, że Bartka Prucnala), za którym zręcznie podążył Do- magia tego wieczoru była na równi minik Wania na fortepianie. Genialny taniec kon- zasługą genialnych braci Oleś, jak wersujących ze sobą instrumentów, niebanalne har- i wokalisty. Bartłomiej „Brat” Oleś monie, dojrzały jazz. na perfekcyjnie dostrojonych bęb- nach tworzył własne melodie-histo- Funk de nite pod wodzą niestrudzonego propaga- rie. Kontrabas (Marcin Oleś) śpiewał tora tego gatunku Ryszarda Krawczuka zagrało jak gitara, wiolonczela czy wiejskie w odmłodzonym składzie: na gitarze basowej Piotr skrzypce. Czy to był jazz? Pewnie Wojtanowski, na gitarze Marek Ruchas, na perku- nie, ale było wybornie. sji niezawodny Artur Malik. Na początek był Duke Pawła „Baby” Mąciwody, który Funk de nite zostawił Był też znakomity Nahorny i New dla Scorpionsów. Lider w niezmiennie świetnej for- Bone, znowu w tym samym czasie. mie, a młodzież dzielnie dotrzymywała mu kroku. Do Piwnicy (Włodzimierz Nahor- Krawczuk wydobywał ze swojego tenora dwudźwię- ny Trio) weszłam zmęczona upałem ki, zręcznie imitując sekcje dętą – niezbędny atrybut i zła, bo koncert trio Rotema Siva- funku. Od lat konsekwentnie prowadzi krakowski na, którego byłam bardzo ciekawa, big band i chwała mu za to. W nastrojowym Three został odwołany. W perspektywie After Three – jak powiedział „jedyny ładny utwór, dwa koncerty znanych – jak mi się jaki grają” – olśniewał barwą, a basista zagrał pięk- wydawało – mistrzów (Nahorny, ne, dojrzałe solo godne następcy Mąciwody. Dobrego New Bone). Miałam w planie szyb- muzyka poznać po balladzie, szybko i głośno można kie „zaliczenie” tematu i powrót do co nieco ściemnić, a poprowadzić melodię i nie ze- domu, ale pierwsze dźwięki forte- psuć jej rozbuchaną solówką nie jest wcale łatwo. pianu wyprowadziły mnie z błędu. W przypadku Nahornego nie ma Z kwartetem Adama Kawończyka zagrał w Har- mowy o rutynie. To mistrzowskie risie laureat Szymon Mika – też moim zdaniem

> 84| Koncerty / Relacje zdecydowanie lepiej niż na kongresowej gali. Był Przepiękne pasaże i arpeggia dla też rasowy blues w wykonaniu Beal Neal Band mnie wybrzmiewały smutkiem i wreszcie gwiazda festiwalu – Herbie Hancock. i bezpowrotnie minioną przeszłoś- Siedziałam na trzecim balkonie dosłownie nad cią, a kalendarz cofał się jak tylko fortepianem i kiedy mistrz krokiem, który (w prze- mistrz siadał do konsoli. Na koniec ciwieństwie do festiwalowych fotografii) zdradzał oczywiście było funkowo, z nieod- jego wiek, wyszedł na scenę, obawiałam się kon- łącznym wah-wah, Rock It i Cata- frontacji legendy z rzeczywistością. Od dawna było loupe Island, a publiczność szalała. wiadomo, że o żadnych wywiadach/autografach Były nawet autografy dla szczęś- nie ma mowy, pomimo polskiej publikacji jego au- liwców z pierwszych rzędów. tobiografii. Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Sala nabita od podłogi do sufitu. Przygotowany był Zgodzę się, że ten wieczór bardziej fortepian i bateria konsoli. Hancock po krótkim przypominał intymną próbę i zaba- wahaniu wybrał fortepian. Równie dobrze mógł wę dźwiękiem niż koncert. Oczywi- to być Stockhausen, jak jazz (Hancock zadebiuto- ście Hancock już nic nie musi i mia- wał w klasyce, grając koncert Mozarta z Orkiestrą łam wrażenie, że nie chce nikomu Symfoniczną Chicago w wieku 11 lat), czasem poja- nic udowadniać. Było w tym coś wiały się skrawki standardowych tematów. Chwi- z voyeuryzmu – przywilej podsłu- lami grał jedną ręką na fortepianie, drugą na kon- chiwania mistrza przy pracy. Ja nie soli, dekonstruując dźwięki we własny muzyczny żałuję i życzę wszystkim siedem- krajobraz. dziesięciolatkom takiej energii i ot- wartości umysłu. Na fortepianie grał przejmująco pięknie, ale kie- dy usiadł do swoich „zabawek” nagle stracił kilka- W przedfinałowym wieczorze dziesiąt lat. Po kilku próbnych akordach zabrał nas F.O.U.R.S. Collective (Michał Sala- w intergalaktyczne przestrzenie, aby po chwili kla- mon – fortepian, klawisze elektrycz- wisze zaprogramowane najróżniejszymi dźwięka- ne, Piotr Schmidt – trąbka, Stani- mi (uliczny hałas, klakson, westchnienie) potrak- sław Plewniak – saksofony, wokal, tować jak perkusję. Bawił się nimi jak (genialne) Jakub Dworak – kontrabas, Szy- dziecko. Dla mnie ta część była najlepsza, w klima- mon Madej – perkusja) pobił chyba cie Glaspera/Reeda i Pierończyka z Johnem B. Ar- wszelkie rekordy pojemności Harri- noldem. Nie wszystkim się to podobało, ale Han- sa. Niewiele widziałam, na szczęście cock uczciwie zapowiedział, że będzie robił „crazy nie o to w muzyce chodzi. Pierwszy things”, żartobliwie pytając publiczność o zgodę. raz usłyszałam o nich w telewizyj- Ten niewątpliwy geniusz, od zawsze zafascynowa- nym show i od razu wiadomo było, ny nowinkami technicznymi i wyznaczaniem no- że to profesjonaliści. Show nie wy- wych kierunków najwidoczniej nie ma zamiaru grali, ale zyskali na popularności zaprzestać eksperymentów. Po czymś, co sam okre- i z ciekawością czekałam na ich wy- ślił jako „pretty crazy stuff”, wrócił do fortepianu. stęp live. Nie zawiodłam się – świet-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |85 fot. Piotr Banasik Piotr fot.

Herbie Hancock

ne, niesztampowe fusion, zgrabne, we), Krzysztof Przybyłowicz (perkusja) czyli String wpadające w ucho kompozycje, ład- Connection. ne „barbarkowe” solo na sopranie (Plewniak), no i tłumnie oklaskują- Jazzowy Baranek, tradycyjna festiwalowa nagroda za ca publiczność, wzbudzająca nadzie- całokształt osiągnięć, została w tym roku przyznana ję, że wartościowa improwizowana pośmiertnie Janowi Jarczykowi, wybitnemu piani- muzyka ma szanse na przetrwanie ście i kompozytorowi jazzowemu (grał w zespołach w zalewie radiowej papki. Zbigniewa Seiferta, Włodzimierza Nahornego, Zbi- gniewa Namysłowskiego), który zmarł w ubiegłym Festiwal zakończyli na Dziedzińcu roku w Montrealu. Pałacu Pod Baranami w świetnym stylu weterani polskiej sceny jazzo- Co zapamiętam? Szaleństwa Hancocka, Nigela z cu- wej Krzesimir Dębski (skrzypce, downymi smyczkami i całą baterią kontrabasów, Bu- keyboard), Andrzej Olejniczak koliki i High Definiton, jam Rotema Sivana z Edem (saksofon tenorowy), Krzysztof Cherrym, egotyczne solo Steve’a Smitha, Glaspera Ścierański (gitara basowa), Janusz i genialnego Damiana Reeda, Pierończyka z Arnol- Skowron (instrumenty klawiszo- dem i big-band funk Electro Deluxe.

> 86| Koncerty / Relacje fot. Katarzyna Kukiełka Katarzyna fot.

Didier Lockwood, Mike Stern, Félix Lemerle Gitarowy szczyt w Krakowie

Ryszard Skrzypiec Konkurs Gitarowy im. Jarka Śmietany, koncert galowy, [email protected] Kraków, Centrum Kongresowe ICE Kraków, 4 lipca 2015 r.

Jazzowy lipiec w Krakowie rozpo- była się w dniu poprzednim, zatem czął się od zmagań młodych wirtu- oficjalnemu ich ogłoszeniu nie to- ozów gitary uczestniczących w ry- warzyszyły większe emocje. Tych walizacji o trofea w konkursie imie- dostarczyły nam za to części arty- nia zmarłego przed dwoma laty styczne. Pierwszą wypełniły krótkie wybitnego gitarzysty. Rozstrzygnęły recitale tylko czterech spośród pięciu się one w pierwszych trzech dniach laureatów, ponieważ zdobywca trze- imprezy, zaś czwartego odbył się ciej nagrody, Węgier Roland Balogh koncert galowy w kilku odsłonach: musiał opuścić Kraków. Najpierw oficjalnej, w trakcie której wręczono każdy z nich zaprezentował się in- laureatom nagrody oraz trzech arty- dywidualnie, z towarzyszeniem stycznych, w trakcie których zapre- sekcji rytmicznej w składzie Adam zentowali się zarówno laureaci, jak Kowalewski (bas) i Patryk Dobosz i część jurorów. (perkusja). Jako pierwszy wystąpił Gabriel Niedziela – laureat nagrody Wyniki konkursu były znane już specjalnej, ufundowanej przez Annę po rozgrywce finałowej, która od- i Alicję Śmietanę – z klimatycznym,

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |87 mainstreamowym programem. Po nim zaprezentował się pochodzą- cy z Izraela Sivan Rotem, w którego wybornej technicznie muzyce sporą rolę odgrywają emocje i pasja jej wy- konywania. Trzeci na scenie Francuz Félix Lemerle, dysponujący równie imponującą techniką gry na gitarze, zaprezentował muzykę, w której po- brzmiewało bogactwo tradycji kul- turowych, szczególnie arabskich czy może raczej północnoafrykańskich. I wreszcie, jako ostatni laureat pierw- szej nagrody, Szymon Mika urzekł głębią swojej muzyki i opowiadany- mi za jej pośrednictwem historiami. W finale tej części koncertu galowe- go laureaci wykonali specjalnie na tę okazję skomponowanego bluesa dla Jarka. I choć ocena ad hoc powstałej kompozycji nie znajduje uzasadnie- nia, to zaryzykuję stwierdzenie, że w jej wykonaniu przeważył indywi- dualizm nad dialogiem zgromadzo- nych na scenie gitarzystów. Próby w kierunku nawiązania interakcji z muzyką poprzednika podejmował właściwie tylko Sivan Rotem.

Kolejne punkty programu stanowi- ły występy jurorów – gitarzystów. Najpierw na scenie zaprezentował się kwartet firmowany przez gita- rzystę Mike’a Sterne’a i skrzypka Di- diera Lockwooda z basistą Tomem Kennedym i perkusistą Stevem Smithem w składzie. Band przez ponad godzinę dostarczył słucha- Szymon Mika, Sivan Rotem, Gabriel Niedziela fot. Katarzyna Kukiełka czom dawkę energetycznej, rzetel-

> 88| Koncerty / Relacje

nie zagranej muzyki, czasem w sty- lu określanym zgrabnym terminem „najszybszy zespół świata”, by za chwilę pokołysać w balladowym rytmie. I choć „pierwsze skrzypce” na scenie grał Stern – jako front- man, wokalista, to wkład drugiego z liderów, skrzypka Lockwooda, jest nie do przecenienia. Dobrze oddaje to krótki komentarz Adama Bałdy- cha na temat jego solówki zagranej w jednym z utworów: „Genialna!”.

Ostatnią część wieczoru wypełnił koncert zatytułowany Guitar Sum- mit, w trakcie którego zaprezento- wało się, w formie swoistego poje- dynku, trzech kolejnych jurorów – gitarzystów: Marek Napiórkow- ski, John Abercrombie i Ed Cherry, z których każdy zaprezentował swo- je autorskie podejście do improwi- zacji jazzowej na gitarę.

Koncert galowy mocno rozciągnięty w czasie (w miarę upływu tego cza- su liczba melomanów na widow- ni krakowskiej ICE systematycznie malała) zakończył się grubo po pół- nocy. Jednak nawet o tej porze, po opuszczeniu klimatyzowanej hali wpadało się w duszną atmosferę pierwszej lipcowej niedzieli. A gdy- by tak zebrać razem na scenie lau- reatów i jurorów i dać im ze sobą pograć? Czy taka konstelacja nie okazałaby się równie godna Patrona Mike Stern, Ed Cherry, Szymon Mika Konkursu co odświeżająca? fot. Katarzyna Kukiełka

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |89 fot. Kristoffer Juel Poulsen, Jazz.dk Poulsen, Juel Kristoffer fot.

Demokratyczny i wciągający

Karolina Śmietana / [email protected] Copenhagen Jazz Festival, Kopenhaga, Radek Wośko / [email protected] 3-12 lipca 2015 r.

37. edycja Copenhagen Jazz Festival modelu, o tyle nie ma on szans stać się wydarzeniem, zdecydowanie potwierdziła, że jest które niejako „wciąga“ w jego organizację większą on jednym z najważniejszych festi- część mieszkańców miasta. Wskazać warto na de- wali jazzowych na świecie i ma do mokratyczną strukturę samego biura kopenhaskie- tego wyjątkową atmosferę. Aby zro- go festiwalu i bardzo „chudą“ jak na takie olbrzymie zumieć unikalność kopenhaskiego wydarzenie administrację, w postaci garstki osób festiwalu, warto zbadać mechani- zarządzających sporym funduszem, na który wspól- zmy, które za tą imprezą stoją. nie składają się duńskie Ministerstwo Kultury, samo miasto Kopenhaga, jak i bank Nordea oraz Tuborg, Wiele tego typu przedsięwzięć na które to podmioty są głównymi partnerami strate- całym świecie zwykle sprowadza gicznymi imprezy. Dyrektor sekretariatu zmienia się do prostego modelu jednej, bądź się co kilka lat, aby zachować świeżość spojrzenia na ewentualnie kilku, dużych scen, dynamiczny rozwój jazzu nie tylko w Danii, ale rów- wspartych „klubem festiwalowym“, nież w Europie i na świecie. Jednak ten festiwal to też nierzadko uwypuklając nazwisko cała armia wolontariuszy, którzy między innymi zaj- organizatora lub głównego sponso- mują się artystami, sprzedają bilety, kolportują ulotki ra. O ile nie ma nic złego w takim czy wykonują inne zadania, bez których impreza tej

> 90| Koncerty / Relacje fot. Kristoffer Juel Poulsen, Jazz.dk Poulsen, Juel Kristoffer fot.

rangi nie miałaby szans zaistnieć. Samo biuro festi- na Parksa, Kenny’ego Barrona, walowe koncentruje się głównie na tak zwanych „du- Diego Figueiredo w Montmartre, żych nazwiskach“, dlatego ostatnim, a być może naj- jak i George’a Garzone w Christia- ważniejszym czynnikiem jest zaangażowanie ponad nia Jazz Club. Atmosfera tych ja- setki klubów, kafejek, barów i restauracji, które stają mów, bliskość muzyków tej rangi się oficjalnymi miejscami koncertowymi, a z których sprawia, że otwierają się zupełnie może co piąte regularnie gra jazz przez cały rok. mowe możliwości współpracy. Tra- dycja przyjazdów amerykańskich Kopenhaga przez 10 dni lipca staje się „drugim muzyków do Danii, nawiązywania Nowym Jorkiem“, jeśli chodzi o natłok koncertów współpracy czy wręcz ich osiedla- jazzowych. I mimo tego, że między tymi miastami nia się w Kopenhadze jest kontynu- jest około 20-krotna różnica, jeśli chodzi o liczbę owana na nowo. ludności, to na większości koncertów w czasie ko- penhaskiego festiwalu publiczność zdecydowanie Jeśli ktoś się dziwi, dlaczego co dopisuje. Są jednak pewne rzeczy, o które w No- roku pewne nazwiska powtarzają wym Jorku byłoby ciężko, a które w Kopenhadze się w wielu zestawieniach, to war- zdarzają się wyjątkowo często. Otóż muzycy z całe- to zauważyć, że dla tych bardziej go świata, w tym i z Nowego Jorku, którzy grają pod- „obrotnych” kopenhaskich mu- czas festiwalu, odwiedzają zazwyczaj jeden z trzech zyków festiwal dostarcza gotówki, klubów, w których odbywają się co noc regularne za którą bez przesady można pożyć jam sessions. W ten sposób w tym roku mogliśmy przez dobrych kilka miesięcy. To posłuchać Lady Gagi czy Jima Blacka w klubie La- z kolei rodzi zdrową konkurencję, Fontaine, Winarda Harpera, Irę Colemana, Aaro- która z kolei z roku na rok podnosi

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |91 poziom koncertów i samych mu- zyków. Festiwalowi towarzyszą też wydarzenia o charakterze eduk- acyjnym, tak zwane masterclas- ses, skierowane do młodszych mu- zyków chcących pogłębić swoją wiedzę. Warsztaty prowadzone są głównie przez amerykańskich mu- zyków jazzowych, mają charakter otwarty za drobną opłatą.

Jeśli chodzi o liczbę tych najbar- dziej rozpoznawalnych nazwisk we współczesnym jazzie, kopenha- ski festiwal nie różni się w tym od największych europejskich festi- wali, w tym roku prezentując ta- kich artystów jak: Herbie Hancock, Chick Corea, Ambrose Akinmusi- re, Vijay Iyer, Lizz Wright, Cyrille Aimee, Stefano Bollani, Al Jarreau, Tony Bennett & Lady Gaga, David Sanborn czy gwiazda world music Salif Keita. Unikalnym natomiast zjawiskiem jest bardzo szeroka współpraca duńskich muzyków z tymi z Nowego Jorku, jak na przy- fot. Kristoffer Juel Poulsen, Jazz.dk kład Thomas Morgan lub Gerald Cleaver, którzy występowali w róż- duo na żywo. Ale za to mieliśmy przyjemność posłu- nych konfiguracjach podczas całe- chać połączenia zupełnie innych tradycji, afrykań- go festiwalu. sko-norweskich. Projekt Sissel Vera Pettersen & Lio- nel Loueke powstał zaledwie kilka miesięcy temu, Głównymi nazwiskami tegoroczne- a już pojawia się na mapie jazzowych festiwali w ca- go festiwalu byli zdecydowanie Her- łej Europie, silnie zaznaczając swoją wyjątkowość. bie Hancock i Chick Corea, których Muzycy łączą brzmienia elektroniczne z akustycz- wizerunek pojawił się na plakatach nymi, sięgają po tradycyjny repertuar standardów w całym mieście. Niestety tego wie- jazzowych, jak i afrykańskich melodii oraz norwe- czoru nie udało nam się usłyszeć skiego folku. Doskonale się uzupełniają. wspomnianego wyżej muzycznego

> 92| Koncerty / Relacje

Projekty duo cieszyły się dużą popularnością podczas trębacza Ambrose’a Akinmusire. tej edycji festiwalu. Obok wyżej wymienionych moż- Bębny zdecydowanie nadawały ton na było usłyszeć między innymi Cyrille Aimee oraz tej muzyce, czasem miało się wraże- Diego Figueiredo. Ta młoda wokalistka jazzowa uro- nie, że jesteśmy o krok od potężnej dzona we Francji zdobywa coraz większe uznanie na eksplozji. Muzyka zdecydowanie scenie jazzowej i razem z doskonałym brazylijskim poruszająca, zmieniająca konwen- gitarzystą Diego Figueiredo są gwarancją muzyki cje, w których bębny są tłem dla na najwyższym poziomie, pod względem kunsztu, innych instrumentów. Bardzo cie- techniki i nawiązania do tradycji. Koncert sprzedał kawym elementem jest brzmienie się bardzo dobrze, choć duo sięgnęło tylko i wyłącz- Ambrose’a, które bez wątpienia od- nie po repertuar z American Song Book oraz muzy- wołuje się do europejskich tradycji, ki rodzimej Diego i Cyrilee. Zdecydowanie zabrakło szczególnie trąbki Tomasza Stań- oryginalnych kompozycji artystów, choć standardy ki. Trudno o lepszy dowód na to, że jazzowe zostały w większości zaaranżowane przez nasz najważniejszy muzyk jazzowy muzyków, to jednak chyba trochę za mało dla osób ostatnich kilku dekad jest również poszukujących świeżości i unikalnego charakteru uważany za element światowego w dzisiejszej muzyce jazzowej. dziedzictwa.

Lizz Wright, którą polska publiczność miała okazję Nie obyło się bez akcentów co naj- usłyszeć już niejednokrotnie dostarczyła wielu emo- mniej dziwnych. Jest taka nowa cji. Jej elektryzująca barwa głosu mieszała się z nie- świecka tradycja wśród niektórych samowicie prostą muzyką graną przez jej zespół, co europejskich pianistów jazzowych, w rezultacie dało nam bardzo mocny i głęboki prze- aby swoje występy uświetniać kaz emocjonalny, obok którego ciężko było przejść mniej lub bardziej trafionymi par- obojętnie. tiami wokalnymi. Tak jakby ludzie, którzy przyszli na koncert jazzowy, Na pewno istotnym wydarzeniem tego fesiwalu był w rzeczywistości przyszli na wy- koncert fenomenalnego Vijay Iyer Trio, w którym stęp kabaretowy i trzeba im dostar- oprócz lidera na fortepianie grają Stephan Crump czyć uciech wszelakich, aby im było na kontrabasie i Marcus Gilmore na perkusji. Słu- bliżej do kufla i kiełbaski. Idąc na chając ich, odnosi się wrażenie, że wszystkie trady- koncert Stefano Bollani Trio, który, cje łączą się w jedno: jazz, muzyka hinduska, house, nota bene, nagrywa dla prestiżowej muzyka elektroniczna. Jak w hipnotycznym transie niemieckiej wytwórni ECM, wie- muzycy tria dostarczają zdecydowanie transcenden- dzieliśmy co nieco o jego „zabawach tnych doświadczeń. z publicznością“. Ale to, co zobaczy- liśmy i usłyszeliśmy, przeszło na- Jeśli chodzi o wybitnych perkusistów z Nowego Jor- sze najśmielsze oczekiwania. Kiedy ku, to takim zapewne również jest Justin Brown kabaretową sekwencję żartów mu- z kwartetu młodego, ale szeroko już docenionego zycznych połączonych z gwizda-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |93 niem i graniem jacksonowskiego Billie Jean w rytmach reggae zwień- czyła partia wokalna w wykonaniu lidera, na miejscu zatrzymała nas tylko kojąca myśl, że za chwilę wy- stąpi Lizz Wright i świadomość, że jesteśmy oddaleni o 20 km od cen- trum Kopenhagi.

Oczywiście znaczna liczba koncer- tów festiwalowych to muzyka free, czasem lepiej, czasem gorzej wyko- nana. Należy jednak w tym miejscu zaznaczyć, że wiele z tych koncer- tów było jednak wydarzeniami ab- solutnie wyjątkowymi, a na uwagę zasługują tacy muzycy jak Jacob Anderskov, Andreas Lang, Kasper Tom, Nils Davidsen, Kasper Tran- berg, Maria Faust czy nasi rodacy Artur Tuźnik i Tomasz Dąbrowski.

Podsumowując, z perspektywy muzyka, Copenhagen Jazz Festival jest to wydarzenie wyjątkowe. Ko- penhaskie środowisko muzyczne jednoczy się, przebywa ze sobą, gra razem do późnych godzin nocnych. Słowem, celebruje dziesięciodniowe święto jazzu. Święto, którego częścią zdecydowanie warto być. I tu, jak co roku, rodzi się pytanie w głowie – może kiedyś tę koncepcję uda się przenieść na polski grunt? W koń- cu Warszawa czy Kraków to miasta od Kopenhagi większe i na pewno z nie mniejszym potencjałem.

fot. Kristoffer Juel Poulsen, Jazz.dk

> 94| Koncerty / Relacje fot. Piotr Gruchała

Głośny duch rebelii

Piotr Wickowski [email protected] Warszawa, Pardon, To Tu, 5-6 lipca 2015 r.

Marc Ribot, który przez wiele dłu- konstrukcji obie grupy różnią się gich lat omijał szerokim łukiem diametralnie. Inni współpracow- Warszawę, wreszcie znowu zaczął nicy gitarzysty – Henry Grimes na w niej gościć! Za sprawą klubu Par- kontrabasie i Chad Taylor na perku- don, To Tu, najpierw w listopadzie sji w MRT oraz Shahzad Ismaily na ubiegłego roku mogliśmy być świad- gitarze basowej, instrumentach kla- kami występu na jego scenie Marc wiszowych i perkusyjnych, i Ches Ribot Trio, po czym na dwudniową Smith na perkusji w Ceramic Dog rezydencję w lipcu przybył tam Ce- – a także odmienny repertuar spra- ramic Dog. Obie grupy powróciły też wiają, że z każdą z tych grup Marc do Polski po wieloletniej przerwie. Ribot zdaje się zmierzać w odwrot- nym kierunku. W MRT wychodzi Trudno uciec od porównań tych od klasycznej formuły jazzowego dwóch trzyosobowych formacji kie- tria w takim formacie, opierając się rowanych przez Ribota, obu zbudo- przy tym na solidnych bluesowych wanych na podobnym gitarowo-ba- źródłach, kieruje się czasem w stro- sowo-perkusyjnym fundamencie. nę freejazzowej ekstazy. W Cera- Chciałoby się powiedzieć, że mimo mic Dog mierzy się między inny- porównywalnej instrumentalnej mi z klasykami różnych gatunków,

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |95

podejmuje próby wokalne, ekspe- rymentuje z aranżacjami, tworząc w sumie przebojowy miks, któremu w sumie bliżej jednak do rocka. Tak przynajmniej jest na dotychczas wydanych płytach obu zespołów.

Warszawskie koncerty pozwoliły na zweryfikowanie tej studyjnej rzeczywistości. Przede wszystkim w wersji na żywo uwydatnił się cha- rakterystyczny dla większości autor- skich poczynań Ribota duch rebelii. Ten nowojorski gitarzysta nie byłby sobą, gdyby, często w obrębie jednego utworu, nie podał w wątpliwość za- graną wcześniej gładką frazę, gdyby nie zdekonstruował szaleńczo melo- dyjnego tematu. Podobnie bezpardo- nowo (sic!) traktuje przy tym zarów- no cudzą, jak i własną twórczość.

Byliśmy świadkami takich działań w listopadowy wieczór z Trio, kiedy utwory znane z doskona- Shahzad Ismaily,, , Marc Ribot, fot. Piotr Gruchała

> 96| Koncerty / Relacje

łego Live at the Village Vanguard (2014) otrzymywały Warszawskie koncerty pokazały też, nowy wymiar za sprawą gitarzysty, rozwijającego że na żywo, w tym składzie Ribot niekończące się improwizacje w zaskakujących kie- z większym upodobaniem oddaje się runkach. Można było odnieść wrażenie, że muzyka kumulacji hałasu i brzmieniowych tria rodzi się na nowo, oddalając się bardzo od tej, któ- ekstremów, niż czyni to na płytach rą już znaliśmy z płyty. Dwa lipcowe koncerty Cera- tej, a tym bardziej innych swoich mic Dog może nie porażały tak szaleńczym freejazzo- formacji. Nie tylko chodzi tu o czę- wym żywiołem, natomiast zgodnie z oczekiwaniami sto bardzo głośne, brudne brzmienie dostarczyły jeszcze większą dawkę energii. jego gitary, ale również o odjazdy nie- samowitego Shahzada Ismaily’ego Muzycy Ceramic Dog zagrali trochę nowego repertu- na klawiszach Mooga (także na flecie, aru, choć w ich przypadku trudno mieć pewność, czy gitarze, perkusjonaliach) oraz o ryt- było to rzeczywiście coś, co znajdziemy na kolejnej miczną agresję Chesa Smitha, wy- płycie, czy tylko luźne jamowe granie, bez konkret- korzystującego chętnie, pod sufitem nych planów na przyszłość. W tym elemencie dało sceny, talerze swojego perkusyjnego się dostrzec podobieństwa do Marc Ribot Trio. Czyli zestawu. W takim hardcore’owym jednak stwierdzenie o rozbieżnych drogach obu ter- wydaniu Ribot mógłby z powodze- cetów niezupełnie sprawdziło się w rzeczywistości. niem stawać w szranki z młodszymi Nie tylko zresztą pod tym względem. od niego o kilka pokoleń specjalista- mi od głośnego grania. Przez większość czasu obu koncertów Ceramic Dog jednak trzymali się repertuaru z dwóch oficjalnie Czy pomysł na dwudniową rezy- wydanych płyt zespołu – Party Intellectuals (2008) dencję Ceramic Dog był strzałem i Your Turn (2013). Zagrali własne utwory: Lies My Body w dziesiątkę? Na pewno dla wszyst- Told Me, Masters of the Internet, Digital Handshake, Girl- kich miłośników Ribota możliwość friend, For Malena. Było też, sądząc po reakcjach pub- dwukrotnego posłuchania go była liczności, oczekiwane szczególnie przez wielu przyby- nie lada gratką. Jednak ci, którzy nie łych na koncert, Take Five Paula Desmonda. Ceramic znali wcześniej twórczości Ceramic Dog udało się znaleźć własny sposób na pokazanie Dog, jeżeli nie wpadli w wielki za- tego utworu, odmienny od oryginału i tysięcy wersji chwyt po pierwszym koncercie, dru- powstających już szóstą dekadę. Okazało się też, że Ri- gi mogli sobie darować. Repertuar bot, Ismaily i Smith postanowili iść za ciosem – w Par- oraz sposób wykonania utworów był don, To Tu zagrali też Caravan. W przypadku tego bardzo podobny drugiego wieczoru. standardu, z repertuaru Duke’a Ellingtona, w mniej- I właściwie tylko taki zarzut można szym stopniu niż w Take Five zabawili się z harmo- postawić muzykom. Choć z drugiej nią oryginału, bardziej skupiając się na dopasowaniu strony, któż nie chciałby jeszcze raz, go do ostrej, hipnotyzującej formuły ciężkiego rocka. usłyszeć Take Five lub ponownie za- Wciągające, ale jednak nie aż tak odkrywcze jak przy grane na bis For Malena? Take Five.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |97

Solowa różnorodność Williama Parkera

Piotr Wojdat Warszawa, Pardon, To Tu, 5 sierpnia 2015 r. [email protected]

Granie koncertów solo wymaga dobycie szerokiego spektrum dźwię- od muzyków dużej wyobraźni, jak ków i takiej też palety barw i odcieni. również umiejętności i nie mniej- szej odwagi. W przypadku tego typu Występ Williama Parkera zbiegł się występów nie ma miejsca na chwilę z sierpniową falą upałów, co nie- nieuwagi, nie sposób też oddać pola do działania innym osobom, z któ- rymi można byłoby dzielić scenę. Prawdziwi mistrzowie doskonale radzą sobie jednak w każdych wa- runkach. Niewątpliwie jedną z ta- kich postaci jest kontrabasista Wil- liam Parker, który w pierwszych dniach sierpnia pojawił się w klu- bokawiarni Pardon, To Tu, by ocza- rować zgromadzonych swoim solo- wym setem.

O tym, że kontrabas nie jest najbar- dziej efektownym instrumentem, przekonało się zapewne wielu śmiał- ków, próbujących na nim grać. Po- dobnie rzecz ma się ze słuchaczami. Wiele osób odbiera kontrabas jako instrument drugoplanowy. Rzecz jasna, niesłusznie. W końcu nie za- wsze jest tak, że to, co pozornie naj- mniej atrakcyjne, pozbawione jest jakichkolwiek walorów. Wbrew po- zorom, kontrabas to jeden z tych in- strumentów, który pozwala na wy- fot. Lech Basel, William Parker, zdjęcie archiwalne

> 98| Koncerty / Relacje wątpliwie miało znaczący wpływ na odbiór muzyki w zatłoczonym tego wieczoru Par- don, To Tu. Zatem jeśli mamy na coś narze- kać, to właśnie na warunki, w których przy- fot. Kuba Replewicz Kuba fot. szło nam wsłuchiwać się w opowieść snutą przez amerykańskiego wirtuoza. Trzeba przyznać, że nie było to łatwe. Zatłoczony Pardon, To Tu w trakcie koncertu opuszcza- ło coraz więcej osób, ale byli też i tacy, którzy sprawiali wrażenie zahipnotyzowanych.

W trakcie koncertu William Parker zapre- zentował w sumie kilka kompozycji, które w większości były oparte na szkicach, bę- dącymi punktem wyjścia do improwizacji. Każdy z utworów miał inny charakter. Mie- liśmy do czynienia zarówno z krótka formą, jak i ciągnącymi się niemal w nieskończo- ność wariacjami groove’owych motywów. Było też trochę eksperymentu w duchu współczesnej kameralistyki, kiedy to Wil- liam Parker sięgając po smyczek, wzbudzał wibracje strun kontrabasu. Warto podkre- ślić, że William Parker był w stanie każdy z utworów poprzedzić ciekawą, pełną ciepła i poczucia humoru anegdotą. Dzięki temu mogliśmy się dowiedzieć, co skłoniło go do zagrania tego, a nie innego utworu.

Pomimo warunków, które nie sprzyjały, by tak kameralna muzyka na jeden instru- ment wybrzmiała w pełni, należy uznać występ Williama Parkera za udany. Z pew- nością ukazał amerykańskiego wirtuoza w nowym dla mnie kontekście i w intere- sujących okolicznościach. I choć momen- tami dramaturgia koncertu siadała, to www.radiojazz.fm w ostatecznym rozrachunku Parker wy- szedł z tego obronną ręką.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |99

ROZMOWY

> 100| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |101

Raphael Rogiński – gitarzysta o charakterystycznym brzmieniu, kompozy- tor, aranżer. Jeden z twórców i propagatorów polskiego nurtu nowej muzyki żydowskiej. Lider i współzałożyciel zespołów: Shofar, Cukunft, Wovoka, Alte Zachen. Niedawno zaproponował zupełnie nowe odczytanie powszechnie znanych utworów Johna Coltrane’a na gitarę solo (na płycie Raphael Rogiń- ski plays John Coltrane and Langston Hughes African mystic music). Ma już na koncie podobną płytę z utworami Bacha (Bach Bleach).

Opowiedzieć się po stronie dobra

Piotr Wickowski [email protected]

Piotr Wickowski: Jesteś zazwyczaj mienia świata. Trudno na przy- przypisywany do nurtu nowej mu- kład powiedzieć, co gatunkowo za- zyki żydowskiej, czasami do awan- grałem na płycie z kompozycjami gardy, jazzu lub rocka. Mam jed- Coltrane’a. Wiele razy podkreśla- nak wrażenie, że sam nie uznajesz łem, że pracuję jak medium, które gatunkowych podziałów. Mają one przywołuje różne tradycje, ale jed- dla ciebie jakieś znaczenie? nocześnie będąc sobą. Nie jestem bezwolnym medium, które jest Raphael Rogiński: Takie podzia- we władaniu jakiejś tradycji, tylko ły są ważne, jak się pisze krótkie, cały czas na moich płytach słychać, niewnikliwe recenzje, których za- że to też jestem ja. Dla mnie mu- daniem jest przybliżenie ludziom zyka nie ma gatunkowych granic. muzyki. Jak trzeba coś prosto opi- Oczywiście są granice kolonialnej, sać, jak trzeba użyć jakichś ga- a obecnie postkolonialnej etnologii tunkowych porównań. W efekcie czy muzykologii, które w rzeczywi- powstaje taka trochę dziennikar- stości nie mają żadnego znaczenia. ska rzeczywistość. Nie jest to moje Trzeba pamiętać, że w przeszłości podejście, choć rozumiem je jako te wpływy muzyczne spoza granic krzyk rozpaczy przy próbie zrozu- były dużo silniejsze niż współcześ-

> 102| Rozmowy nie. Na przykład południe Polski było pod wpły- Coltrane jest symbolem czarnej kul- wem muzyki rumuńskiej, a nawet tureckiej. Kiedyś tury, z którą jestem związany od te oddziaływania były bardzo silne, teraz ich nie dziecka. Moi dziecięcy bohaterowie, ma, ale zastąpione zostały przez globalizację, która ale też bohaterowie z czasów, kiedy z tego punktu widzenia jest akurat pozytywna. Na zaczynałem granie na gitarze, byli przykład, jeśli czuję, że sąsiaduję z Senegalem, mogę czarnoskórzy. W tamtych, przedin- być blisko niego, słuchać muzykę, oglądać wywiady, ternetowych czasach na różne spo- nasiąkać tą tradycją. Jest jednak drugie, negatywne soby docierały do mnie ich biogra- tego oblicze, czyli brak uświęcenia spotkania, wy- fie. Na przykład biografię Hendrixa miany. Czyli po prostu gatunkowość jest mitem, ale poznałem z czasopisma Literatura, pomaga w szybszym opisywaniu. Myślę jednak, że które ktoś mi dał. Dowiadywałem jeżeli ludzie szukają w muzyce czegoś więcej, to sami się o niewolnictwie, wychodzeniu wiedzą, że takie klasyfikowanie nie ma większego z niewolnictwa, czym był Nowy sensu. Doznawanie Jork w latach 60., powinno być za- Nie wszystko umiem zagrać, ale też czym w ogóle była wsze jak oglądanie zagranie wszystkiego nie jest mi Ameryka. Moimi pierwszy raz erup- młodzieńczymi bo- potrzebne cji wulkanu. haterami stali się czarnoskórzy blu- A ty na swój własny użytek klasyfikujesz jakoś mu- esmani, bardziej spod znaku Johna zykę czy oddzielasz tylko dobrą od złej? Z różnymi Lee Hookera niż bogatych bluesma- zespołami działasz przecież w ramach różnych sty- nów chicagowskich. Oni wszyscy listyk. Pracując nad jakimś projektem, starasz się mieli skomplikowaną drogę, która wejść w określony gatunek? była mi bliska, bo moja rodzina też przeżywała ciężkie chwile. W la- Cała muzyka jest jednym, a ja mogę przyjąć więcej tach 80. byli rzemieślnikami – elitą, duchów na raz. Na własny użytek jednak badam, bogatymi ludźmi. W latach 90. pra- pasjonuję się wpływami, które można w niej odna- wie wszystko straciliśmy. Można po- leźć. Czyli, na przykład, badam wpływy rumuńskie wiedzieć, że moja młodość gitarzy- w Bieszczadach. Jako etnomuzykolog, pasjonat mu- sty w Podkowie Leśnej przebiegała zyki lubię też znajdować różnice wynikające cho- w biedzie. To były bardzo ważne do- ciażby z krajobrazu czy jakichś innych uwarunko- świadczenia pokazujące skrajności wań, które wpływały na ludzi, na to jak żyli, kiedy w życiu. Wszystkie te doświadcze- tworzyli muzykę. Lubię myśleć, że wszystko to jest nia przybliżały mnie do muzyki, do jak mieszanie się wód rzek z morzami. jej prawdziwego sensu, do tego jak jej używali bluesmani i afrykańscy Kim jest dla ciebie John Coltrane? Dlaczego zdecy- bardowie. Aż okazało się, że wszyscy dowałeś się swoją drugą płytę solową wypełnić jego moi koledzy grają jakoś inaczej, coś kompozycjami? innego od tego, co słucham na pły-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |103 tach. Wspólnie z moim przyjacielem Pawłem Szpurą zaczęliśmy się uczyć z tych płyt, od tych naszych czarnych bohaterów. Byliśmy jeszcze w sumie dziećmi. Myślę, że obaj przejęliśmy ten styl gry do, tak zwanego, tyłu wynikający z czarnej kultury.

Coltrane jest jednym z tych twoich młodzieńczych bohaterów?

Coltrane jest symbolem powrotu do dzieciństwa. Nie słuchałem go wte- dy, nigdy nie traktowałem jak bo- hatera. Jestem pod dużo większym wpływem Alberta Aylera. On poka- zywał czarną kulturę w postaci ta- kiego ekstremum, na które nie mógł się zdobyć Coltrane. Coltrane nie był na tyle szalony. Wiedział, gdzie przebiega granica między biznesem i mistycyzmem. Na pewno był total- nie zaangażowany, ale nie mógł zro- bić wszystkiego. W tamtych czasach czarny, który robi wszystko, kończył fot. Piotr Gruchała jak Albert Ayler.

Grasz Coltrane’a, który nie był two- można usłyszeć różne rzeczy, ale jest tam jedna im bohaterem, ale w taki sposób prawda – o tym, że żyję w tych czasach. Ta płyta jak twoi bohaterowe. Tak móg- jest częścią mistycznej rewolucji, w którą wierzę. łby go zagrać jakiś bluesman znad Jest elementem nowego folkloru, który właśnie się Mississippi. tworzy.

Tak też, ale przede wszystkim jak Z czego powstaje ten nowy folklor? ktoś z czasów współczesnych. Col- trane jest dla mnie częścią moje- Jest nowym zlepkiem muzyki. Powstaje na zasadzie go folkloru. Czyli po prostu gram kolażu rzeczywistości, w której żyjemy. A żyjemy Coltrane’a jako folklor, ale też gram w rzeczywistości bardzo dziwnej, innej niż czasy go jako swój folklor. Na tej płycie Coltrane’a. My żyjemy w przesycie i w pustce jedno-

> 104| Rozmowy fot. Piotr Gruchała

cześnie. Tworzenie w takich realiach jest dla mnie oczywiście w dużo wolniejszej wer- bardzo inspirujące. sji (ostatecznie ten utwór nie wszedł na płytę – przyp. PW). Ja tak gram. Większość utworów na twojej nowej płycie pocho- Jest jak w amerykańskim samocho- dzi z albumu Giant Steps. Poza tym znalazły się na dzie, w którym siedzisz wygodnie niej utwory z Blue Train, Coltrane’s Sound, Crescent i jedziesz. Mam wrażenie, że gram i Stellar Regions. Czyli raczej z wcześniejszych eta- tak od zawsze. Nie gram nerwowo. pów twórczości Coltrane’a. Dlaczego taki wybór? Oczywiście mogę grać na różne spo- soby, mogę też w szybkich tempach. Na tej płycie Coltrane jest pretekstem do czegoś wię- Nie wszystko umiem zagrać, ale też cej. Wybierałem utwory bardziej znane, ale też takie, zagranie wszystkiego nie jest mi które trochę łatwiej było mi zagrać. Nie mogę na gi- potrzebne. Sugeruję, żeby, słuchając tarze grać partii saksofonu i nie wybierałem utwo- tej muzyki, usiąść, jakby chciało się rów, które są czysto saksofonowe. poczuć wiatr. Wszystko jest nagrane z bliska. Jest mój oddech, psujący się Zdecydowałeś się też na wolniejsze tempa niż wzmacniacz, ruchy rąk. Wszystko w oryginale. zostało zarejestrowane przez osiem mikrofonów. Chodzi o to, żebyś po- Tak, nawet Giant Steps przygotowałem też na gitarze, czuł, że po prostu jesteś z kimś bli-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |105 sko. Ale tak na prawdę, że jesteś Langston Hughes też opowiadał o tej czarnej kultu- blisko ze sobą. Że jesteśmy ludźmi, rze, o poszukiwaniu mistycyzmu, które wynikało którzy wytwarzają też coś pięknego z beznadziei. Takie były fakty – czarni muzycy, nawet z tej cielesnej ułomności. Dla mnie jazzowe gwiazdy, wchodzili do knajp tylnymi drzwia- to jest piękne, bo jest moje. Pracuję mi. Przecież nawet Louis Armstrong tak wchodził. nad tym, żeby to było piękne. I to jest spotkanie z człowiekiem. Z pierwot- Wiersze Hudgesa były mocnym elementem walki nymi siłami, o których mówiła na o równouprawnienie, ale akurat te, które ty wybra- przykład właśnie cała czarna kul- łeś, są niczym bluesy z Południa, są bardziej poety- tura, mówił też Coltrane. Są tam ckie niż publicystyczne. też dwa wiersze Langstona Hughe- sa, w których skupił się on na tym Tak, on się wzorował na bluesie, wczesnym jazzie. pięknie w człowieku. Tak naprawdę Ale podstawą jego twórczości był blask, w tym sensie, ta płyta jest o wierze w człowieka. że szukał wiary w człowieka. Co mnie w ogóle bar- Jak jej słucham, to mam wrażenie, dzo inspiruje w twórczości. Ta płyta powstała właś- że jest właśnie tym, o co mi cho- nie z tego powodu – żeby pokazać nowy folklor, jed- dzi w życiu, ale też nocześnie ciągłość w muzyce – o do- Chodzi o to, żebyś poczuł, że po w kulturze, ale bru. Mam wrażenie, też mistycyzm co- że powstała, żeby prostu jesteś z kimś blisko. Ale tak dzienności. Tak jak opowiedzieć się po naprawdę, że jesteś blisko ze sobą on pisze w wierszu, stronie dobra, a nie który jest na płycie, zła. Ta muzyka ma zresztą nie tylko wydźwignąć słuchacza i mnie też. w tym jedynym: „idziesz w słońcu, idziesz w blasku” Bo jestem razem ze słuchaczem, na (Walkers With The Dawn – przyp. PW). Jest szansa na tym samym poziomie. Nie ma wyż- to, żeby cały czas się zmieniać i żeby być spokojnym. szego i niższego poziomu. Umiem, Ta płyta jest o spokoju. O wschodzącym i zachodzą- jak cyrkowiec, robić rzeczy, których cym słońcu. inni nie umieją, ale ogólnie jeste- śmy razem. Jak natrafiłeś na Hudgesa? Szukałeś jakichś słów na płytę z muzyką Coltrane’a czy może znałeś jego Kiedy wiersze Langstona Hu- wiersze już wcześniej? ghesa skojarzyły ci się z muzyką Coltrane’a? Skąd takie skojarzenia? Znałem go już od jakiegoś czasu. Znalazłem te wier- sze chyba w Ameryce, gdzie jakiś tomik jego poezji Tak jak mówiłem, wszystko dlate- wpadł mi w ręce. Przeczytałem i już wiedziałem, że go, że płyta poświęcona jest czemuś ja z nim idę. Takie zapraszające są te teksty. To był więcej. Coltrane jest pretekstem, impuls, wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić. Bar- tak samo te wiersze są pretekstem. dzo przydały się, żeby przełamać tę płytę, żeby nie

> 106| Rozmowy była „tributem”. Ona nie jest Tribute to John Coltrane. (śmiech). Poparła mnie zagraniczna Nie chciałem zrobić kolejnej płyty, która będzie hoł- strona jury, czyli Jean Paul Bourelly dem dla Coltrane’a. Chociaż w sumie nie robi się chy- i Philip Catherine, którzy dostrzegli ba dużo takich płyt? w mojej grze oryginalność. Udało im się przeforsować nagrodę dla mnie. Coltrane jest grany na masową skalę, również z hoł- Dzięki nim zająłem w tym konkur- dami, ale mało kto robi to tak inaczej jak ty. Jeste- sie drugie miejsce. Jedyny konkurs, śmy raczej świadkami wyścigu wykonań jak naj- w jakim wziąłem udział. Wtedy też wierniejszych oryginałowi, jak najsprawniejszych, zobaczyłem, jakim bagnem jest pol- jak najszybszych itd. Można powiedzieć, że ty jesteś ski światek kotleciarskiego jazzu. na drugim biegunie takiej rywalizacji. Dlaczego akurat Bill Evans? Pewnie tak. W konkursie Guitar City (warszawski konkurs dla młodych gitarzystów, mowa o edycji Przegrałem wszystkie jego utwory w 1999 roku – przyp. PW) zagrałem kompletnie coś in- w tę i nazad. U niego pojawiły się nego niż reszta uczestników. A były to czasy, kiedy na harmonie, które mi bardzo paso- pewno grałem jazz. wały. Przerabiałem Choć tak napraw- W jazzie bardzo łatwo można się z Lemańskim utwo- dę nigdy nie byłem ry Evansa i bardzo do końca w jazzie. ukryć w odgrywaniu standardów mi się spodobały, Moim nauczycie- bo były inne niż te lem gitary był wtedy Piotr Lemański, którego bar- wszystkie standardy, które mnie mę- dzo cenię, uważam, że to najlepszy nauczyciel gitary czyły. Bo problem ze standardami w Polsce. On mi pokazał, czym jest praca. Genialny jest taki, że one mają zazwyczaj fajną nauczyciel, poświęcony swojej pracy, dawał świetny tylko część A, a część B straszną. Albo przykład. Pochwalił mnie chyba tylko raz, jak skoń- odwrotnie. Ogólnie ich połowa jest czyłem szkołę. Wiedziałem, że podoba mu się, jak zawsze do wykreślenia, jak dla mnie. gram, ale był ostry, parę razy cierpiałem, jak mi coś totalnie nie wychodziło. Ale on dawał też przestrzeń Myślałeś jeszcze wtedy o tym, na rozwój. Wspomagał tworzenie osobistego stylu. żeby wejść w polskie środowisko jazzowe? Co zagrałeś na tamtym konkursie i z jakim przyję- ciem to się spotkało? Nie, nigdy mnie to nie interesowa- ło. Lubiłem Jima Halla, ale nie gra- Zagrałem Time Remembered Billa Evansa i Pee Wee łem tak. Mnie męczyły te rzeczy. Tony’ego Williamsa. Polska strona jury na czele z Ja- Dla mnie to była martwa tradycja. rosławem Śmietaną była kompletnie przeciwko mnie, Dalej taka jest. Poza tym z jazzem uznali, że to, co gram, jest straszne. Ściągnęli mnie związany jest jeden problem, który na ziemię, poczułem, że w stolicy jestem freakiem zrozumiałem niedawno – jazz jest

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |107 fot. Piotr Gruchała

muzyką sytości. Jazz jest muzyką, wiele do zaproponowania. W sensie czegoś, co by ja- która powstała ze wzrostu gospodar- koś ogrywało rzeczywistość. I ona też przepada. Jesz- czego. Mam na myśli nie tyle Nowy cze cztery lata temu wszyscy ją grali, teraz gdzieś prze- Orlean, co nowy jazz, wszystko, na padli. Dziś trzeba opisać na nowo, na nowo zakreślić czym obecnie bazuje, czyli począw- kształt albo lepiej wrócić, uświęcić i iść dalej. szy od bebopu itd. Oczywiście czarni mieli różne biografie, ale ta muzyka To punkt widzenia, który bardzo upraszcza, bo nie rozwinęła się, bo ludzie chcieli się uwzględnia mnogości prądów składających się na bawić i chcieli mieć do zabawy faj- ogrom świata jazzu. Nie uwzględnia też tych wszyst- ną muzykę. Jazz nie był muzyką nie- kich nurtów, które dopiero zaczynają wpływać na pokoju z wyjątkiem paru nazwisk. przyszłość jazzu i jego zmiany. Dlatego też jazz w ostatnich dwóch latach zanika. Przepada w tej roz- Tak. Na tej zasadzie mogę też powiedzieć, że gram jazz. grywce w czasach, kiedy jest kryzys, Ale ja mówię o głównym prądzie, do którego najczęś- wszystko się wali, idee nie mają sen- ciej ludzie się odwołują. Oczywiście są wyjątki, ale su. W czasach, które są jak przełom myślę, że problem muzyki wzrostu gospodarczego jest epok, jak między renesansem a ba- teraz dużo bardziej widoczny. Podobnie jest z inny- rokiem.Okazuje się też, że dalej idąc mi gatunkami muzyki. Zauważyłeś pewnie, że przez z jazzem muzyka impro, free, która ostatnie dwa lata, ludzie bardzo się zmienili? Mam jest z natury zbuntowana, nie ma za wrażenie, że publiczność szuka trochę innych rzeczy.

> 108| Rozmowy

Chodzi się na trochę inne koncerty. Jak rozmawiam z jego późnego okresu, dlaczego nie z ludźmi po koncertach, mówią zupełnie co innego ma nic z A Love Supreme? niż trzy lata temu. Nie mówią za wiele o technice, bar- dziej analizują w muzyce jakieś emocje niż technikę. Jest na płycie Seraphic Light z póź- Co mi się bardzo podoba. Mamy czas wyzwań. Nie nego Coltrane’a. Nie zastanawiałem wchodzisz na scenę, żeby grać 2-5-1, żeby ludzie bili się za bardzo nad doborem mate- ci brawa jak małpie na rowerku, na linie. Trzeba być riału. Podobał mi się pomysł, że lu- człowiekiem, to jest ważne. A w jazzie bardzo łatwo dzie będą szukać tych bardziej zna- można się ukryć w odgrywaniu standardów. nych utworów Coltrane’a w moim graniu. One są trochę dla nich za- Jest ci bliski mistycyzm Coltrane’a, do którego on gadką. Bo przecież tak odbieramy z czasem doszedł w swojej twórczości? Oddanie się świat, ze swoimi ograniczeniami: w pełni obrzędowi muzycznemu? „Przecież musi tu być ten Coltrane, skoro miał być Coltrane”. Mogę tyl- Jak najbardziej. Ale moim zdaniem apogeum takiego ko powiedzieć, że gram każdą nutę podejście jest u Alberta Aylera. Musiał być szalonym, z tych tematów Coltrane’a, które żeby robić taką mu- wybrałem. Oczywi- zykę w tamtym Ta muzyka ma wydźwignąć słu- ście one są zagrane czasie. Myślę, że chacza i mnie też w większości wol- u Coltrane’a zawsze niej, z inną frazą. działało jakieś sa- Słuchacz jest jakby moograniczenie. Ayler nie miał takich samoogra- nagi wobec tej muzyki. Mam na- niczeń. Wczoraj pół nocy słuchałem Aylera i zasta- dzieję, że każda inna moja płyta nawiałem się nad tym. To jest piękne w saksofonie, taka będzie. Szczególnie płyty Sho- że może przekazać takie treści. Ale gitara ma inny faru już takie są. Mam wrażenie, że plus, bo może zostać kompletnie sama i wtedy moż- wiele rzeczy po wydaniu tej solowej na wiele na niej zrobić. Często mam marzenie, żeby płyty się zazębiło. brzmieć na gitarze jak Albert Ayler na saksofonie. Najczęściej brzmię jednak jak zepsute pudełko z na- Masz na myśli twoją drogę jako ciągniętymi flakami trącanymi dębowym kijem muzyka, kompozytora, aranżera? i jest mi z tym bardzo dobrze (śmiech). Mam na myśli proces życia. Nie Niektórzy nie akceptują twojego brzmienia, spot- chodzi tylko o płytę. Całe życie się kałem się z opiniami, że jest nie do przyjęcia. zmieniło. Jestem na etapie tak swo- bodnego grania, że musi za nim stać Jest wolność. Co mogę innego na to odpowiedzieć... człowiek. Jest za tym jakaś trauma, jakiś smutek, ale przede wszystkim Skoro są ci bliskie idee późnego Coltrane’a, dlacze- szczęście, wiara, blask, który masz go nie zdecydowałeś się nagrać więcej kompozycji przed sobą jako człowiek.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |109 fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot.

Adam Bałdych porusza się po jazzowej orbicie ze zdumiewająca prędkością. W konsekwen- tny i stonowany sposób podąża obraną drogą, łącząc historię swojego środowiska, odmienne kultury, liczne doświadczenia muzyczne, o których szersza publiczność nie ma pojęcia. O do- świadczeniu, potrzebie ciszy i życiu podobnym do sklepu z łakociami Adam Bałdych opowie- dział nam w czasie swojej krótkiej rekonwalescencji w Bieszczadach. Potrzeba obcowania z ciszą Vanessa Rogowska [email protected]

Vanessa Rogowska: Jesteśmy tuż po kompozycji związanych z siedem- premierze twojej nowej płyty Brid- dziesiątą rocznicą napływu ludno- ges z udziałem Helgen Lien Trio. ści na, tak zwane, Ziemie Odzyska- Jak doszło do współpracy z tym ne po II wojnie światowej. To zamó- zespołem? wienie kompozytorskie ze strony wojewody lubuskiego bardzo mnie Adam Bałdych: Napisałem cykl zaintrygowało. Pochodzę z Gorzo-

> 110| Rozmowy wa Wielkopolskiego, a moi pradziadkowie przybyli wała obraz współczesnego świata ze wschodu, z Polesia. Tu doświadczałem bogactwa i kultury muzycznej. Podsumowu- kultur: polskiej, łemkowskiej, romskiej, niemieckiej. jąc, chciałem pokazać, że jeśli weź- Chciałem odnieść się muzycznie do tygla, który miemy na warsztat piosenkę i jeśli mnie otaczał i inspirował. Po napisaniu materiału przefiltrujemy ją przez siebie i ze- muzycznego, biorąc pod uwagę klimat moich kom- spół, z którym pracujemy, to stanie pozycji, atmosferę oraz potrzeby, zacząłem szukać się ona jednorodną częścią albumu. tria, które spełniłoby moje założenia konceptualne W tym przypadku także klamrą dotyczące tzw. pomostu; zespołu, który posiada już ze względu na element ciszy, który swój wypracowany język, kierunek, tradycję, z któ- jednoczy początek albumu z jego rym mógłbym wejść w artystyczny dialog. końcem.

Szukałem rekomendacji wśród ludzi, do których Co chciałeś przekazać słuchaczowi mam zaufanie artystyczne, i w końcu trafiłem na płyty? Helgen Lien Trio. Bardzo przypadła mi do gustu ich wrażliwość i poczułem, że z nimi będę mógł wydo- To co zawsze. Prawdę o stanie du- być to, czego szukam. Poleciałem na pierwszą próbę cha, umysłu, w jakim się obecnie do Oslo jeszcze niezobowiązująco, aby pograć, spot- znajduję, to, co mnie nurtuje. Chcę kać się towarzysko, porozmawiać, sprawdzić, czy także pokazać, jak się rozwijałem, zrozumiemy się jako ludzie, muzycy. I od razu faj- jaki byłem, co mnie interesowało. nie zaskoczyło, jak się okazało. Mimo tego, że się nie To takie świadectwo przebiegu mo- znaliśmy, była między nami nić porozumienia i tak jego czasu... zwana chemia.Zdecydowaliśmy się poeksperymen- tować i podejść do wyzwania. Dziś istotnym elementem moich poszukiwań jest wymiar kompo- Na płycie znajdujemy twoje kompozycje, jedną zytorski mojej muzyki. Chciałbym wspólną z Helge, a także utwór Massive Attack Tea- precyzyjniej posługiwać się kompo- rdrop. Skąd ten wybór? zycją niż samą tylko improwizacją wyrosłą z melodii oraz poszerzać Uwielbiam ten utwór! Grałem go wielokrotnie na formę i środki mojej muzyki. Taką koncertach w różnych konstelacjach i uważam za potrzebę wyniosłem, słuchając mu- inspirującą kompozycję, na którą znalazłem swój zyki poważnej, a także ze współ- sposób. Album Bridges mówi o pomostach nie tylko pracy z kompozytorami muzyki między ludźmi, ale między gatunkami muzyczny- współczesnej: Pawłem Hendrichem mi. Sam słucham różnorodnej muzyki. Staram się i Cezarym Duchnowskim. Pokaza- poruszać w różnych nurtach i nigdy nie traktowa- li mi siłę dobrze skonstruowanej łem muzyki w ortodoksyjny sposób. Przyciągam do kompozycji. Dlatego uważam, że siebie te elementy, które mnie szczególnie inspirują, Bridges jest bardziej kompozytorski interesują, aby moja muzyka była żywotna i odda- niż poprzednie albumy ze względu

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |111 na moje doświadczenia.

Poza tym chciałbym zwrócić uwagę na potrzebę obcowania z ciszą. To ma miejsce od jakiegoś czasu w mo- jej twórczości. Dzisiejszy świat huczy i gdybym miał się przeciw czemuś zbuntować, to nie krzykiem, a ciszą. Nurtuje mnie kontekst dźwięków występujących po ciszy i to, jak cisza brzmi przed i po dźwięku. Tego po- szukuję. Chciałbym ludzi wprowa- dzić w stan duchowy, który pozwo- liłby im się wyciszyć, przeżyć muzy- kę w zaangażowany sposób. To moje wytyczne zawierające się w formule muzyki, którą uprawiam. Poza tym skupiam się na połączeniu współ- czesnych środków, technik skrzyp- cowych z jednoczesnym nierezyg- nowaniem z siły, jaką daje dobra melodia. Ona jest bardzo mocnym i rozpoznawalnym pierwiastkiem mojej twórczości. fot. Piotr Fagasiewicz

Obecnie w muzyce współczesnej wiele poświęca się kwestii brzmie- rzy podążają za emocjami. Siggi rozumie w jaki spo- nia, poszerzania możliwości tech- sób płyta działa na odbiorcę. Nauczył mnie pewnej nicznych, ale moim zdaniem gdzieś rzeczy, która się sprawdza – nie traktować albumu zgubiła się melodia. w taki sam sposób jak koncertu. Sam wolę albumy stonowane, zachowawcze. Słuchanie albumu, który Na czym polegała rola współprodu- kipi od emocji, jest dla mnie trudniejsze. Wolę wy- centa płyty Siggiego Locha? sokie emocje na koncercie, ale do domu zabiorę mu- zykę, która nie angażuje mnie silnie emocjonalnie. Jego rola jest niezmienna. On jest Siggi jako producent potrafi dostrzec taką granicę, obserwatorem, który nie wpływa która dla artystów jest często niesłyszalna. mocno na to, co dzieje się z muzyką. Natomiast jest czujny i potrafi w stu- Skąd pomysł zamieszczenia na okładce płyty obra- dio zapanować nad muzykami, któ- zu polskiego malarza Wilhelma Sasnala Most?

> 112| Rozmowy

Zaproponowałem Siggiemu tytuł mojej nowej płyty, przez zmysł swojej improwizacji, a on po 30 minutach wysłał mi projekt z obrazem kontekst brzmieniowo-rytmiczny, Sasnala, który posiadał w swojej kolekcji. To niesa- tworzył osobistą muzykę. Jazz daje mowity zbieg okoliczności! możliwość ukazania indywiduali- zmu poprzez improwizację oraz tak Polski artysta znany na międzynarodowym rynku ważną rolę własnego języka muzycz- wpisuje się w koncept płyty swoim minimalizmem. nego, którym muzycy jazzowi się po- Powietrze i przestrzeń, jakie biją od tego obrazu, pa- sługują. Dla mnie muzyka jazzowa, sują do muzyki… Nie zastanawiałem się nad tym wy- jak żadna inna, potrafi stworzyć ro- borem nawet sekundy. dzaj połączenia pomiędzy odbiorcą i artystą. To muzyka prawdy i emocji. Interesuje cię wzajemne przenikanie się sztuk? Czy widzisz w tym dla siebie przyszłość? Pamiętasz, co myślałeś o jazzie, kie- dy zaczynałeś grać? Tak, to już jest dla mnie część mojej przeszłości. Pi- sałem sporo dla teatru, gdzie mogłem zaobserwo- To samo co dziś. Był dla mnie powie- wać, jak muzyka funkcjonuje z ruchem scenicznym, wem wolności, dziką muzyką nawet światłem, scenografią i tekstem. Zaistniałem już wtedy, kiedy brzmiał delikatnie, po- z tej strony. Łączyłem też muzykę improwizowaną nieważ był prawdziwy. Przemawiał z wideo. Niedawno otrzymałem zamówienie kom- do mnie tym, że nie dało się oddzie- pozytorskie z Wrocławia na przyszłym rok, w któ- lić od niego kontekstu personalne- rym moje kompozycje będą towarzyszyły wystawie go. Najlepszymi jazzmanami są ci, obrazów artysty tworzącego kilkadziesiąt lat temu. którzy potrafią stworzyć aurę wokół Współcześnie postaram się wydobyć esencję jego siebie, a to już jest kwestią osobowo- malarstwa swoimi środkami. Myślę, że moja muzy- ści. Pamiętam, kiedy pierwszy raz ka posiada malarski potencjał. Sporo myślę obraza- wszedłem do klubu jazzowego Pod mi, kiedy piszę muzykę. Widzę muzykę jako paletę Filarami w Gorzowie Wielkopol- barw, światłocieni. skim i zobaczyłem ludzi, którzy byli sobą i dawali się ponieść emocjom. Czym jest dla ciebie jazz? Czy posiadasz własną de- Jak mnie to ujęło! Brakowało mi tego finicję jazzu? elementu w muzyce poważnej, którą wtedy grałem. Znalazłem go w jazzie. Hmm... temat rzeka. Jazz tak bardzo się zmienił, że jego definicja rozrosła się o to wszystko, co jazz Słyszę w twojej muzyce echa roman- wchłonął na przestrzeni lat. Dla mnie jazzem zawia- tycznej muzyki klasycznej. Abstra- duje improwizacja. Jednocześnie jazz jest muzyką hując od moich spostrzeżeń, kto jest wynikającą z potrzeby wolności. Daje artyście poten- ci bliski wśród klasycznych kompo- cjał i możliwość do tego, aby złączył w sobie, w swojej zytorów? Kto wywarł na ciebie naj- sztuce wszystkie elementy, które go interesują i po- większy wpływ?

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |113 fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot.

Dużo słuchałem Rachmanino- wirtuozerii i zgodziliśmy się, że prędkość czy ko- wa. Jego muzyka przemawiała do rzystanie z zawrotnie zmieniających się pozycji nie mnie, a szczególnie jej romantycz- mają już takiego znaczenia jak poszerzanie technik ny charakter. Myślę, że pozostawił wykonawczych. Nie „ile?”, ale „co i jak?”. To definicja we mnie sporo śladów. Poza tym współczesnej wirtuozerii. Jak bardzo jesteś w stanie przyznaję się do Szostakowicza, zmienić brzmienie instrumentu, przelewając na Debussy’ego, choć to muzyka zu- niego różnorakie emocje? Dlatego korzystam z ta- pełnie inna. U tych ostatnich kom- kich technik jak: pizzicato, flażolety, flautando, col le- pozytorów odnalazłem brzmienie, gno battuto, aby budować swój indywidualny język. które mnie zainspirowało. Wtedy większą uwagę zwróciłem na kwe- Jak według ciebie przenikają się gatunki muzycz- stię poszukiwania barw w muzyce. ne? Czy któryś z nich jest mniej przemakalny? Tak, aby skrzypce zaczęły brzmieć inną paletą kolorów niż te, do któ- Wydaje mi się, że muzyka współczesna wolniej rych byłem przyzwyczajony. Dzięki wchłania to, co w świecie dzieje się w innych gatun- muzyce poważnej rozwinąłem dla kach, i mimo, że kompozytorzy otwierają się na nowe siebie kolejne techniki skrzypcowe. prądy, to ten gatunek cechuje spora akademickość. Muzyka jazzowa, nawet jeśli jest wykładana na aka- Właśnie niedawno rozmawiałem demiach, to rządzi się innymi prawami. Pedagodzy z Pawłem Hendrichem na temat sami uczyli się jazzu z płyt i klubów, w których ta mu-

> 114| Rozmowy zyka jest żywa. Przykładają mniejszą wagę do steryl- używaniu instrumentu akustycz- nego podejścia do sztuki. Większe poczucie wolności nego, który otworzył dla mnie nowy nie sprawia im problemu, żeby łączyć odmienne ele- rozdział. I mam nadzieję, że będzie menty. Kompozytorzy szukają brzmienia, które mogą trwał długo, bo ponownie dotykamy zapisać w nutach. Jazzmani w sobie znajdują brzmie- kwestii szukania brzmienia i budo- nie, które staje się nimi samymi. Będzie należało tyl- wania własnego języka. Czuję, że to ko do nich i trudno je podrobić lub spisać w znakach. ocean możliwości. Mogę użyć środ- ków, aby zabrzmieć jak rockowy Jak twoje jazzowe i klasyczne doświadczenie wpły- gitarowy riff. Lubię grać akordami. nęło na kontakt z muzyką współczesną? Momenty, kiedy znajduję coś nowe- go dla siebie, zdarzają się często. Im Bardzo cenię sobie współpracę z Pawłem Hendri- więcej wiem, tym więcej nie wiem. chem, Cezarym Duchnowskim i Andrzejem Baue- Tym bardziej jestem podekscytowa- rem. Pootwierali mi głowę. Podjąłem rękawicę, żeby ny, aby odkrywać i przyswajać. wejść w ich świat i swoją wyobraźnią realizować wiele ich niełatwych założeń. Moja muzyka bardzo Jesteś zapracowanym, nieustannie na tym skorzystała. podróżującym muzykiem. Kiedy i jak znajdujesz czas na refleksję Niedawno spotkałeś giganta skrzypiec Marka i tworzenie? Feldmana, który gościł w Polsce między innymi podczas Letniej Akademii Jazzu w Łodzi. Spotka- Proces tworzenia przebiega we mnie nie było owocne? Jest szansa na jakąś współpracę nieustannie. Kiedy jestem wyciszo- w przyszłości? ny i mam chwilę, by absorbować to, co się wokół mnie dzieje, to dźwięki Spotkaliśmy się dzięki Fundacji Seiferta podczas war- pojawiają się nagle. Tyle, że zatrzy- sztatów skrzypcowych w Europejskim Centrum Mu- muję je w sobie, co podlega proceso- zyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Pro- wi dojrzewania, a potem potrzebuję wadziliśmy zajęcia dla młodych skrzypków. Mieliśmy odciąć się od świata, zaszyć w ciszy, czas, aby pojamować, a Mark zagrał nawet jedną z mo- mieć świadomość, że nic innego ich kompozycji. Dialog wypadł obiecująco i planujemy nie jest w stanie odciągnąć mnie od współpracę w przyszłym roku. Świadomość, że zna tworzenia. Dużo ostatnio czytam. moją muzykę, poruszenie z nim kwestii procesu doj- Odczuwam potrzebę korzystania rzewania artysty, dążeń i innych zagadnień filozoficz- ze słowa i inspirowania się nim. nych, utwierdziło mnie w działaniu i dodało skrzydeł. Także obrazem, o czym już rozma- wialiśmy. To są inspiracje pozamu- Czy skrzypce zaskakują cię jeszcze? zyczne, ale należą do bliskiego mi świata sztuki. Otaczanie się naturą Cały czas coś odkrywam. Po czasie buntu, gdy gra- jest kolejną potrzebą, sposobem po- łem na skrzypcach elektrycznych, skupiłem się na szukiwania inspiracji, choć nie za-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |115 przeczę, że należy do nich też głośne miasto, jak Nowy Jork.

Wspominałeś już o coraz ważniej- szej roli ciszy w twojej muzyce. Po- wiedz, czym cisza jest dla ciebie? W jakim stopniu jej potrzebujesz?

Cisza dla mnie jest stanem, w któ- rym zaczyna się odkrywać inny poziom własnego wnętrza. Mam na myśli ciszę poza muzyką. Ciszę, której poszukujemy na dłużej, która potrafi przenieść nasz umysł w stro- nę poszukiwania prawdy o sobie sa- mym, o własnych potrzebach.

Obecne czasy ciszy nie sprzyjają... fot. Piotr Fagasiewicz Szybko odkryłem potrzebę ciszy w sobie i zacząłem wpisywać ją do mojej muzyki, aby dzielić się nią Dla ludzi obcowanie z prawdą, która płynie z przeka- ze słuchaczami i sprawić, by odbior- zu artystycznego jest bardzo silnym bodźcem, jest jak ca sam poczuł jej działanie. By po- katharsis. W tym stanie ducha samemu czucie się do- trafił komfortowo przejść ze świata brze ze sobą, odkrywanie siebie. Poczucie i obcowanie hałasu do strefy ciszy. Poczuł się z prawdą jest najbardziej niezwykłą częścią jazzu. w niej wygodnie i aby ona stała się dla niego nośnikiem wewnętrznych Osiągnąłeś wiele sukcesów w młodym wieku, ale informacji. czy jakiś sukces umocnił cię ostatnio najsilniej?

Jakie główne cechy twojej osobo- To zaczęło się wiele lat temu, kiedy moja rodzina i Bo- wości mają wpływ na ciebie jako gusław Dziekański (od 30 lat prowadzi w Gorzowie kompozytora? Wielkopolskim Jazz Club Pod Filarami, rektor Ma- łej Akademii Jazzu – przyp. VR) mobilizowali mnie Liryczność, którą w sobie znajduję, do muzycznych konfrontacji i mocno wierzyli w to, kiedy gram. Ekspresja, która potrafi co robię. Pokazali mi, że to jest dobre. Dali pewność, wydobyć ze skrzypiec emocje. Praw- która towarzyszy mi przez wszystkie lata. Pierwszy da, która jest najważniejszym zało- kontakt z muzyką, wyjścia na scenę z ludźmi, którzy żeniem w sztuce. Silna wiara w to, są dla ciebie autorytetami, zbudowało mnie takim, co robię. jakim jestem. Jeśli we wczesnych latach ktoś bliski

> 116| Rozmowy utwierdzi cię, że to, co robisz, jest dobre, to zostanie Zaczynamy promować płytę kon- z tobą na całe życie. Nic tak nie dało mi pewności sie- certami w Polsce i Europie Zachod- bie, jak kiedy mając osiem lat, stanąłem ze skrzyp- niej. Jestem ciekaw, jakim echem się cami publicznie i usłyszałem drobne słowa uznania odbije... Znam własny rytm i wiem, od najbliższych. Potem inni dostrzegli moją własną że odpowiedzi przychodzą z upły- siłę, a kolejne mniejsze lub większe sukcesy utwier- wem czasu. dzały mnie o dobrze obranym w życiu celu. Trzeba bezczelnie wierzyć, że nam się uda. Nie patrzeć na W międzyczasie zrealizuję projek- innych, bo to nasze życie i nie możemy żyć życiem ty, które zaplanowałem wcześniej. kogoś innego, tylko swoim własnym. Dopiero po ja- Niedługo trasa z Aaronem Parksem, kimś czasie okaże się, czy dokonaliśmy dobrego wy- z którym na pewno będzie wesoło. boru. Choć pewnie był to jedyny właściwy wybór... Współpraca z Helge Lien Trio na pewno zaowocuje wraz z upływem Cieszę się z wszystkich nagród, uznania innych arty- czasu i zagranymi koncertami. Po- stów, własnego środowiska i nie przejmuję się ludz- dobnie jak z Yaronem Hermanem ką zazdrością. Taki jest świat... Trzeba umieć obco- po dwóch i pół roku pracy może- wać z różnymi osobowościami, sytuacjami i własny- my stwierdzić, że jesteśmy w stanie mi słabościami, bo każdy muzyk miewa momenty, wyruszyć w każdym możliwym kiedy musi budować w sobie coś na nowo… A każde kierunku, wspólnie improwizując. nowe przedsięwzięcie to nowy etap, w którym sta- Będę podążał za kolejnymi marze- ram się iść nową, nieznaną mi drogą. Nie zawsze wy- niami, pomysłami i tworzył więcej. chodzi z tego coś dobrego... ale tak dalej, keep going. Czego potrzebujesz w tej chwili? W tym kontekście zapytam o twój pobyt w Nowym Czego można ci życzyć? Jorku... Zdrowia! Energii, wspaniałych lu- Wyruszyłem tam z wieloma pytaniami. Obcując dzi dookoła. Niech to wszystko trwa z ogromną ilością muzyków, a jednocześnie będąc w taki sposób jak teraz, bo jest cu- w dystansie do własnego kraju, potrafiłem głęboko downie. Towarzyszy mi wspaniałe zastanowić się nad samym sobą. Nad kwestią swo- tempo. Tyle jest dookoła kręcących jej kultury, muzyki, mojego pochodzenia i czy mam rzeczy, a ja czuję się jak w sklepie w sobie coś, co pokaże mój idiom, którym mogę się ze słodyczami. Z każdej strony mogę podzielić. W Nowym Jorku poczułem się naprawdę sięgać po smakołyki, o których ma- wolny. Nikt mnie tam nie oceniał w taki sposób, jaki rzyłem jako dziecko. Chcę się dzielić znam z Polski. To świetne miejsce, żeby odkryć siebie. tym, co mam, i zawsze mieć z tego fun! Jakie masz plany? Wydałeś kolejną płytę i dokąd zmierzasz? Czego ci z całego serca życzę!

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |117

Rotem Sivan – urodzony w Izraelu, od kilku lat mieszka w Nowym Jor- ku. Finalista I Międzynarodowego fot. materiały prasowe fot. materiały Jazzowego Konkursu Gitarowego im. Jarka Śmietany (trzecie miejsce, Nagroda Specjalna STOART). Wypa- trzyłam go na jam session jeszcze przed finałem. Po fenomenalnym solo na perkusji zrobił mi krótki wy- kład na temat hinduskich rytmów, które chwilę wcześniej na scenie zaprezentował Steve Smith. Roz- mawialiśmy za kulisami finałowego koncertu, w tle słychać było Mike’a Sterna… Najważniejsza jest chwila

Basia Gagnon [email protected]

Basia Gagnon: Twoje podejście do Wychowałem się w Izraelu, chociaż gitary było dla mnie miłym zasko- mój dziadek pochodzi z Polski, a cała czeniem już podczas jam session, rodzina wyemigrowała do Izraela no i zapewniło ci nagrodę. Nie je- po Holocauście. Powiem ci coś za- steś nowicjuszem? bawnego: kiedy tu przyjechałem i poszedłem coś zjeść, poczułem się Rotem Sivan: Nie. W ciągu ostatnich jak w kuchni mojej babci! Te same dwóch lat nagrałem dwie płyty: En- potrawy, smaki, zapachy, to było chanted Sun (Steeplechase Records, niezwykłe. Nawet drzwi wejściowe 2013) i For Emotional Use Only (Fresh do hotelu (na krakowskim Kazi- Sound Records, 2014). mierzu) wyglądały znajomo! Byłem przedtem raz w Polsce, na wycieczce Przyleciałeś z Nowego Jorku. Stam- szkolnej w Auschwitz, ale to było zu- tąd pochodzisz? pełnie inne doświadczenie niż teraz.

> 118| Rozmowy

Muzyki uczyłeś się w Izraelu? stiana Escoudé – to wtedy odkryłem jazz. Pierwsza, którą sam kupiłem Tak. Studiowałem gitarę klasyczną i kompozycję, ale to chyba Pat Metheny. cały czas grałem jazz i bardzo chciałem wyjechać do Nowego Jorku. To centrum muzyczne, a muzyka jest Jak dowiedziałeś się o tym jak język – im więcej spędzasz czasu z ludźmi, którzy konkursie? nim mówią, tym szybciej się go uczysz. W 2008 roku zdecydowałem się wyjechać na studia do New School Od Rafała Sarneckiego, którego po- (Nowy Jork), spakowałem się i pojechałem (śmiech). znałem w Nowym Jorku. Słyszałem To była duża zmiana po Izraelu, ale dobre posunięcie od niego dużo dobrego o krakow- – nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe inspiracje… skiej scenie jazzowej, tutejszych klu- bach, i postanowiłem spróbować Masz swoich gitarowych herosów? swoich sił w Europie.

Nie. To raczej pianiści. Oczywiście znam muzykę mi- Co zrobisz z wygraną? strzów gitary jak Wes Montgomery czy Pat Metheny, ale jest coś wyjątkowego w brzmieniu fortepianu Zapłacę czynsz! (śmiech) – zarówno w jazzie jak i w klasyce. Kiedy słucham Chopina to słyszę jazz. Co to jest jazz?

To ciekawe, bo na jam session zafascynowało mnie Coś o czym wspomniałaś wcześ- właśnie twoje niegitarowe, harmoniczne podejście… niej – świadomość bycia w chwili… a Gunther Schuller powiedział, że Bartok grał jazz. Trzeba o tym pamiętać. Dla mnie właśnie ta idea bycia w chwili jest Początek XX wieku to bardzo ciekawy okres, Debus- bardzo ważna, nie tylko w muzyce. sy specjalnie komponował swoje, utwory, tak żeby Chciałbym to też przenieść do co- brzmiały jak improwizowane, i brzmią jak jazz. dziennego życia, co jest teraz takie trudne z powodu doświadczanego Dla mnie kompozycje Szymanowskiego też tak przez nas nieustannego natłoku in- brzmią – jakby powstały w momencie, w którym są formacji. Dlatego ten koncept jest dla odtwarzane. A współcześni pianiści? mnie szczególnie ważny, porozumie- nie z ludźmi, kiedy jestem na scenie. Brad Mehldau, Keith Jarrett, Ahmed Jamal, Bil Szczególnie kiedy gram z moim trio, Evans, Oscar Peterson, oni wszyscy mieli na mnie z muzykami których znam, wtedy duży wpływ. czuję się na tyle bezpiecznie, że mogę więcej ryzykować i szukać nowych Pierwsza ważna płyta? rozwiązań.

Mój brat dał mi CD francuskiego gitarzysty Chri- Jak ci się grało z tutejszymi muzy-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |119 kami? (Adam Kowalewski – kon- trabas, Patryk Dobosz – perkusja – przyp. BG)

Bardzo dobrze. Są świetni, dali radę… Było niezłym wyzwaniem akompa- niować nam przez trzy dni, na pró- bach, półfinałach, finałach i jeszcze na jam session! To zawsze ciekawe doświadczenie i trochę się obawia- łem, czy sekcja rytmiczna będzie na poziomie, ale bardzo szybko łapią o co chodzi i cieszę się, że ich pozna- fot. Katarzyna Kukiełka łem, mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję z nimi grać. oryginału. Jak powstał Blues dla Jarka? Wykonanie było bardzo oryginalne, a dla mnie to Po ogłoszeniu wyników powiedzia- jest w jazzie najważniejsze. I nie tylko mnie się po- no nam, że zagramy po jednym dobało – zebrałeś największe brawa… utworze w finale, i pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zagrać coś razem. Tak Dziękuję. Zawsze mnie fascynuje, jak inni ludzie od- powstał ten blues. czuwają to, co gram. Czy chcą usłyszeć coś nowego. Dobrze jest wiedzieć, że tak to odbierają. Był w jego klimacie. Znałeś wcześ- niej muzykę Jarka Śmietany? Masz swoje trio (Rotem Sivan – gitara, Haggai Co- hen Milo – bass, Mark McLean –perkusja), z którym Nie, ale kiedy dostałem się do kon- nagrałeś dwie płyty. Czy z nim też wiążesz najbliż- kursu, zacząłem słuchać jego kom- sze muzyczne plany? pozycji. Słychać w nich jazz, blues i funk. To świetny muzyk. Właśnie nagraliśmy płytę A New Dance (Fresh Sound Records, 2015), która ukaże się we wrześniu. Wydaję Kompozycja, którą zagrałeś w fina- ją hiszpańska wytwórnia, z Barcelony, którą zasuge- le to twój utwór? rował mi właśnie Rafał Sarnecki. Nagraliśmy z nimi poprzednią płytę i jestem zadowolony ze współpracy Zacząłem swoją kompozycją, a po- z nimi. Nagrywaliśmy w Nowym Jorku, miksował tem połączyłem ją z moją inter- James Farber, a zmasterowana była w Barcelonie. pretacją tematu Theloniousa Mon- Mamy już zaplanowaną trasę. Zaraz po powrocie do ka In Walked Bud, trochę inną od Nowego Jorku gramy w kultowym klubie Birdland.

> 120| Rozmowy

Young VIPs Tour to pomysł wprowadzony w życie w Królestwie Niderlandów już kilkanaście lat temu. Konkursów, projektów promujących młode talenty, istnieje już bardzo wiele. Ten jeden jednak, ze względu na swoją praktycz- ność (jak na Holendrów przystało) jest wyjątkowo ciekawy. Być może jego idea zainspiruje kogoś i w Polsce. Mam przeczucie, że młodzi muzycy bardzo by się z takiego obrotu spraw ucieszyli. Czym jest Young VIPs Tour, jak on działa, kto jest organizatorem i bohaterem tego wydarzenia w zbliżającym się roku 2016? Wyjaśniają trzej moi rozmów- cy: Marcel Kranendonk, Vincent Houdijk i Rogier Telderman. Young VIPs Tour, czyli szukanie nowego w holenderskim jazzie

Małgorzata Smółka [email protected]

Na początek Marcel Kranendonk – bardzo ważna postać niderlandzkiej sceny jazzowej. Zajmuje się głów- nie doradztwem w sprawach kultu-

fot. Lydia Swerink Lydia fot. ry, projektów rządowych, projektów poszczególnych prowincji (woje- wództw – przyp. MS) w Królestwie Niderlandów, organizuje koncerty a przede wszystkim promuje nider- landzki jazz w świecie. Od 2012 roku jest ekspertem w Executive Agency Culture, Education and Audiovisu- al a od 2007 – przewodniczącym Fundacji VIP przy Vereniging Jazz- en Improvisatiemuziek Podia. Od trzech lat zajmuje się produkcją tras koncertowych kolejnych laureatów tej fundacji.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |121

Małgorzata Smolka: Moje pierw- rzeć na listę zwycięzców na przestrzeni lat. Można sze pytanie jest chyba oczywiste. tam znaleźć najważniejszych przedstawicieli holen- Jestem bardzo ciekawa, na jakich derskiej sceny jazzowej. W jaki sposób to się odbywa? zasadach funkcjonuje Fundacja Zależy nam na tym, aby informować się nawzajem Young VIPs, czym się dokładnie zaj- o tym, co nowego dzieje się w środowisku. Z każde- muje i kto do niej należy. go klubu, zrzeszonego w fundacji, programmeur (kierownik artystyczny odpowiedzialny za program Marcel Kranendonk: Vereniging i profil danego klubu – przyp. MS) wybiera nazwiska, Jazz- en Improvisatiemuziek to które według niego są warte większej uwagi, ale do stowarzyszenie a Young VIPs jest tej pory nie zdołały się na rynku przebić. Szczegól- fundacją jemu podlegającą. Mamy nie, że muzyk, który staje się coraz bardziej znany, na dwudziestu sześciu członków. Są przykład, w prowincji Zeeland (na południu kraju) to przedstawiciele najważniejszych nie zawsze ma szanse grać, dajmy na to, w Gronin- klubów, scen muzycznych (w języ- gen (na północy kraju). Ten program pozwala przyj- ku holenderskim nazywane podia- rzeć się temu, co ciekawe, nowe, na terenie całego mi – przyp. MS) takich jak Bimhuis Królestwa Niderlandów. Przez każdego przedstawi- w Amsterdamie czy LantarenVen- ciela typowane są więc maksymalnie trzy nazwiska, sterw Rotterdamie. Stowarzyszenie które zresztą bardzo często się pokrywają. Ale i tak postawiło przed sobą kilka zadań. jest to całkiem spora lista. Zawiera dane muzyków, Do najważniejszych należy wybór linki, materiały audio i wideo, rekomendacje typu- jednego kandydata, z trzech bio- jących. A na zebraniu zaczyna się dyskusja. rących udział w konkursie Dutch Jazz Competition, organizowanym Jaka jest granica wiekowa tego programu? Jest przez North Sea Jazz Festival. Po mowa o Młodych VIPach, ale nie mogłam tych za- wspólnych dyskusjach przekazu- sad nigdzie znaleźć. jemy organizatorom tego konkur- su nazwisko naszego kandydata. Marcel Kranendonk: Nie ma żadnej granicy Specjalna komisja wybiera spośród wiekowej. trzech propozycji zwycięzcę. Nasz kandydat do konkursu NSJ zostaje Czyli jeśli ktoś w wieku 40 lat postanawia zostać automatycznie Młodym VIP-em na muzykiem, ma coś niezwykle interesującego do za- kolejny rok. Stowarzyszenie uwa- proponowania publiczności, teoretycznie może zo- ża wspieranie młodych talentów stać wybrany Młodym VIP-em? za bardzo istotny cel. Stąd pomysł organizowania trasy koncertowej Marcel Kranendonk: Jak najbardziej. Zasady two- dla wybieranych w tym programie rzymy my – członkowie stowarzyszenia. I możemy muzyków. Od 1997 roku zajmujemy je również sami zmieniać. Głównym kryterium, się tym projektem i wydaje mi się, którym się kierujemy, jest zdanie naszych kierowni- że z powodzeniem. Wystarczy spoj- ków artystycznych, bazowane na ich doświadczeniu.

> 122| Rozmowy

Czy dany muzyk wyróżnia się czymś wyjątkowym, rowo krajem, że takie projekty są czy ma szanse zainteresować publiczność w całym stosunkowo łatwe do zrealizowa- kraju, czy potrzeba mu już tylko małej pomocy, aby nia. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić rozwinął skrzydła? To wszystko odbywa się w ot- realizacji tego pomysłu na obszarze wartej dyskusji, nic nie dzieje się w tzw. kuluarach. Polski. Czy dałoby się spontanicznie Wszystko jest transparant (całkowita transparencja stworzyć stowarzyszenie, skupia- – niezwykle popularny ostatnio termin w holender- jące najważniejsze sceny jazzowe, skim życiu, głównie biznesowym – przyp. MS). Na- współpracujące ze sobą i promują- dal jednak bez jakichś bardzo wyraźnych, konkret- ce wspólnie młode talenty? Choć nych kryteriów. W ostateczności, o tym, kto zostanie to właściwie pytanie do polskich Młodym VIP-em danego roku, decyduje wybór trzy- czytelników... osobowej komisji artystycznej stowarzyszenia, która zmienia swój skład każdego roku na zasadzie rotacji. Marcel Kranendonk: Wiesz, razem To te trzy osoby wybierają zwycięzców, czyli dwa na- łatwiej jest coś zorganizować. Ła- zwiska, dwa projekty, które ruszą razem w czterna- twiej o subsydia, wsparcie medialne, stokoncertową trasę. większy wpływ i znaczenie przed- sięwzięcia. Dlaczego nie spróbować? W takim razie, co dzieje się dalej, po skończonym Stowarzyszenie powstało na począt- zebraniu, wybraniu nazwisk? ku lat 90. Jego głównym celem było reprezentowanie interesów środo- Marcel Kranendonk: Niezbędne są fundusze. Przez wiska jazzowego, na przykład w roz- ostatnie trzy lata udało nam się otrzymać subsydia mowach z instytucjami rządowymi, między innymi z Fonds Podiumkunstem (The Per- wywieranie wpływu na politykę forming Arts Fund NL) czy VSB Fonds. Zorganizowa- kulturalną rządu oraz informowa- nie całości trasy kosztuje około 50 tysięcy euro a sub- nie tego środowiska o najważniej- sydia w tym roku wyniosły połowę tej kwoty. Pozo- szych wydarzeniach na terenie ca- stałe koszty pokrywają biorące udział w trasie kluby, łego kraju. Co jest, według mnie, na- w przeważającej ilości członkowie stowarzyszenia. szym najważniejszym celem. Pierw- Od trzech lat zajmuję się organizacją tych koncertów. sza trasa dla młodych talentów, Dlaczego czternaście koncertów? Po latach doświad- zorganizowana została dopiero po czeń doszliśmy do wniosku, ze jest to optymalna licz- kilku latach działalności stowarzy- ba występów na terenie Niderlandów. Nie jesteśmy szenia. To nie stało się tak od razu. największym z krajów. Zespoły wyruszają w trasę, I nie jest naszym głównym celem. która trwa od 1 kwietnia do 31 maja. Tak się złożyło, że na przestrzeni lat stało się jednym z ważniejszych. Wydaje mi się, ze pomysł z organizacją trasy Mło- dych VIP-ow jest naprawdę świetny. Zastanawiam Patrząc na listę młodych talentów się, czy byłby możliwy do zrealizowania na przy- z minionych edycji mam wrażenie, kład w Polsce. Holandia jest na tyle małym obsza- że taka trasa bardzo pomaga w ka-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |123 … rierze. Pojawiają się nazwiska bar- by kilka porad w kwestii radzenia sobie z mediami, dzo znane w Holandii. Wystarczy wydawnictwami muzycznymi. Taką bardziej bizne- że wymienię tylko kilku: Franz von sową część organizacji pracy muzyka. Taki coaching, Chossy, Bram Stadhouders, Onno oprócz organizacji trasy, będziemy starać się zapew- Govaert, Floris van der Vlugt czy nić naszym Młodym VIP-om każdego roku. Kapok. To pytanie musi pojawić się w naszej rozmowie. Marcel Kranendonk: Jak najbar- Wiesz dobrze, że od kilku lat staram się zaintereso- dziej. Wielu z tych muzyków zdoby- wać osoby odpowiedzialne za programy w klubach ło również najważniejsze nagrody jazzowych w Holandii jazzem z Polski. Niestety, jak w innych konkursach, na przykład do tej pory bez spektakularnych sukcesów. Ponie- Buma Boy Edgarprijs. To potwierdza waż masz w tym wieloletnie doświadczenie, chcia- tylko, że udaje nam się „wyłapać” te łabym zapytać, co jeszcze można zrobić, aby taką wyjątkowe talenty, które potem po- sytuację zmienić? twierdzają nasze wybory. Nieustan- nie staramy się ten projekt ulepszać. Marcel Kranendonk: Regularnie jestem zaprasza- Zauważyliśmy już jakiś czas temu, ny, na przykład do Francji, przez organizację Afijma że po czternastu koncertach, w tak (Association of Innovative Jazz and Contemporary małym kraju jak Królestwo Nider- Music – przyp. MS) na festiwale czy koncerty intere- landów, zorganizowanie koncertów sujących muzyków francuskich. To organizacja zrze- w następnych miesiącach jest dla szona w Europa Jazz Network, w której, o ile się nie muzyków już dużo trudniejsze. To mylę, są też Polskie festiwale. wyraźny minus tego pomysłu. Dla- tego z Vincentem i Rogierem, lau- Tak, Katowice JazzArt Festival i Jazztopad. reatami na rok 2016, zaczynamy coś nowego, czyli coaching. Wskazywać Tak więc, we Francji jest na to przeznaczony pewien jak najlepiej radzić sobie w organi- budżet, który pokrywa koszty mojego przejazdu, po- zacji swojej kariery. Jesteśmy już po bytu i wejście na koncerty. Jestem wtedy w grupie rozmowach z obu muzykami. Vin- kilku czy kilkunastu promotorów z różnych krajów. cent chciałby nauczyć się, jak dotrzeć Efekt jest taki, że francuska muzyka pojawia się coraz do szerszej publiczności, głównie częściej na scenach innych krajów. Pamiętam, kiedy chodzi mu o media socjalne. Mamy Węgry weszły do Unii Europejskiej, samolot z po- nadzieje, że dzięki praktycznym po- nad stoma promotorami muzyki z najróżniejszych radom naszych specjalistów, uda krajów, przyleciał do Budapesztu, aby obejrzeć to, co mu się ten kolejny rok wykorzystać, Węgrzy mają do zaproponowania muzycznie. I po- nie wpadając w taką „czarną dziu- działało! Myślę, że to jest jeden z tych sposobów, który rę”, gdzie nastąpiło maksymalne jest najbardziej efektywny. Jeśli więc jest w Polsce fe- nasycenie jego muzyką na terenie stiwal, gdzie prezentowanych jest wielu polskich ar- Holandii. Rogier natomiast chciał- tystów, wystarczy zaprosić osoby odpowiedzialne za

> 124| Rozmowy programy scen jazzowych. Szanse na to, że polski jazz Rogier Telderman – urodzony w 1982 znajdzie się w programie holenderskich podiów jest roku pianista, kompozytor, aranżer. wtedy znacznie większy. Jak do tej pory, głównie po Jego muzykę krytycy określają naj- takich zabiegach promocyjnych, propozycje z Fran- częściej jako liryczną a jego kom- cji, Norwegii czy Hiszpanii okazują się atrakcyjniej- pozycje, jako fascynujące opowie- sze. Przekłada się to na program tutejszych klubów. ści, w które Rogier zabiera zarówno Praktyka pokazuje, że ta droga jest skuteczna. Tylko towarzyszących mu muzyków, jak ktoś musi się tym zająć. To wcale nie są wielkie kosz- i słuchaczy. Wywodzący się ze śro- ty więc myślę, że problem nie leży w finansach. A ni- dowiska klasycznego, swojej własnej gdy nie wiadomo, czym takie spotkania się zakończą. muzycznej drogi zaczął poszukiwać dopiero w dorosłym życiu.

Po zaprezentowaniu strony organizacyjnej projektu war- to przedstawić tegorocznych zwycięzców. Obaj mieli różne muzyczne drogi, jednak w pojmowaniu muzyki są niezwykle podobni. Czym Vincent Houdijk i Rogier Tel- fot. Jan Molendijk Jan fot. derman wyróżniają się z grona wielu utalentowanych ho- lenderskich adeptów trudnej sztuki jazzu, skoro zostali wybrani prawie jednogłośnie, przez aż 26 przedstawicieli różnych scen muzycznych z całego kraju? Wybór właśnie tych dwóch muzyków nie był przypad- kowy. Przygotowując czternastokoncertową trasę, or- ganizatorzy muszą brać pod uwagę to, czy koncert, jako całość, będzie spójny muzycznie. Tak się składa, że obaj laureaci w roku ubiegłym stworzyli duet: Houdijk-Telder- Rogier Telderman Trio man. Podjęli wyzwanie poznania jak największych możli- wości tak podobnych brzmieniowo instrumentów jak for- tepian i wibrafon. Trudno zakwalifikować obu muzyków Na ile świadomy był twój wybór by- do jednego konkretnego gatunku. Nie chcą grać jazzu, cia muzykiem? muzyki improwizowanej. Chcą grać muzykę. I to, według mnie, łączy ich obu najbardziej. Warto zapamiętać te Rogier Telderman: Mój tata jest pia- dwa nazwiska. Mam nadzieje, że już niedługo zaznaczą nistą klasycznym i muzyka zawsze swoją obecność na muzycznym rynku muzycznym, nie grała w moim życiu znaczącą rolę. tylko w Królestwie Niderlandów. Jednak całkiem późno, bo dopiero Z Vincentem spotkałam się w Utrechcie, kilka dni po ogło- około dwudziestki, dotarło do mnie, szeniu nazwisk YoungVIPs 2016. Rogier przyjechał na że będzie tym, czemu chce się cał- rozmowę do Tiel, kilka tygodni później. Poznałam dwóch kowicie poświęcić. Na fortepianie niezwykle interesujących młodych ludzi, dla których mu- grałem już od najmłodszych lat, zyka jest życiem i największą pasją. ale swoje wykształcenie wiązałem

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |125 z techniką. Stąd też pomysł stu- Rogier Telderman: Przede wszystkim miała to być diów na Politechnice w Eindhoven. muzyka, która sprawia przyjemność słuchaczo- W tym czasie grałem w różnych ze- wi. Taki kawałek pozytywnej energii. Zależało mi społach, prowadziłem zajęcia chó- na tym, żeby zostawić w tych kompozycjach sporo ralne i czułem, że to wszystko nie to. miejsca na improwizacje, reakcje. I myślę, a przy- Mając 22 lata postanowiłem zacząć najmniej mam taką nadzieją, że to się udało. Ja za- kształcenie na zajęciach przygoto- proponowałem ramy, zarys, pomysł, ale zagraliśmy, wawczych do Akademii Muzycznej stworzyliśmy tę płytę we trzech. Niezwykle istotne w Tilburgu. Po dwóch miesiącach jest dla mnie to, z kim gram, jakie jest miedzy nami wiedziałem, że znalazłem swoje porozumienie, jak razem możemy z kawałka pew- miejsce. nej idei wspólnie stworzyć całość.

Dziesięć lat później zostałeś wybra- Czy nie obawiałeś się, że wybierając trio, w takim ny Młodym VIP-em. Wygląda na to, bardzo tradycyjnym zestawieniu, utrudniasz so- ze podjąłeś wtedy właściwą decy- bie sprawę? Co według ciebie, sprawia, ze Telder- zję. Z jakim programem wyruszysz man Trio jest różne od tysięcy innych, obecnych na w trasę? Grasz w bardzo różnych jazzowych scenach? składach, zróżnicowany repertuar. Rogier Telderman: Dlaczego taka kombinacja? Może Rogier Telderman: Wiosną 2016 dlatego, że to naprawdę świetnie działa! Dla mnie wystąpię razem z moim trio, gdzie ogromnie ważny jest fakt, że rozwijam swój własny oprócz mnie na fortepianie, na język, swoje brzmienie, to coś, co jest we mnie i tylko kontrabasie gra Guus Bakker a na we mnie. Interesuje mnie granica miedzy kompozy- perkusji i instrumentach perku- cją a improwizacją. Poszukuje właściwych proporcji syjnych Tuur Moens. W 2014 wy- między tymi dwoma składnikami. Stąd też wybór szła nasza pierwsza płyta Contours tych właśnie muzyków i takiego zestawienia instru- i głownie tę muzykę chcemy za- mentów. Z nimi mogę nad tym rozwojem pracować prezentować publiczności w czasie w idealnych dla siebie warunkach. Tuur wnosi do trasy. Nie znaczy to jednak, że nie naszej grupy bardzo wiele wpływów ze środowiska pojawią się i nowe kompozycje. Zo- określanego jako world music. Guus zapewnia idealny stawiam sobie miejsce na decyzję. balans pomiędzy rytmem i harmonią. Bardzo wierzę Już teraz mam pomysł kolejnego w to, że słuchacz rozpozna szczerość, która w tej mu- krążka w trio, pracuję nad nowym zyce jest zawarta. Na całość, oprócz techniki, profesjo- materiałem. nalizmu, składa się również nieuchwytny składnik procesu twórczego. Moim celem nie jest szokowanie, Skoro już jesteśmy przy twojej wprowadzanie rewolucji w muzyce. Ale kto wie, gdzie płycie. Co w jej tworzeniu było znajdę się za kilka lat? Jest we mnie mnóstwo pytań, dla ciebie, jako kompozytora na które jeszcze nie znam odpowiedzi, a które chcę najważniejsze? odkrywać w trakcie pracy, komponowania, grania.

> 126| Rozmowy

Debiutancką płytę wydałeś sam, a właściwie stwo- wszystkim niesamowicie piękne rzona przez ciebie i Ramona Lormansa firma RM brzmienie oraz rodzaj klasycznej Records. Konieczność czy świadomy wybór? wirtuozerii. Fortepian, jako instru- ment, istnieje już kilka setek lat. Po- Rogier Telderman: Biorę udział w wielu różnych znanie jego początków, rozwoju jest, muzycznych projektach. To też jest muzyka, cześć według mnie, najbardziej efektyw- mojej pracy, część bycia muzykiem w dzisiejszych nym sposobem na jego studiowanie. czasach. Każdy początkujący, i zresztą nie tylko po- Nie trzeba też mieć jakichś iluzji, że czątkujący artysta wie, jak trudno znaleźć wydaw- odkryje się go zupełnie na nowo. cę, który zaproponuje przystępne warunki wydania płyty. Zwłaszcza, jeśli mówimy o debiutanckiej pły- Masz wolna rękę i możesz zaplano- cie, początkach kariery. Dla mnie taki był główny wać swoją karierę na następne 10 impuls do stworzenia własnej firmy. Ponieważ sami lat. Marzenia? jesteśmy muzykami, być może łatwiej będzie nam pomóc innym muzykom, borykającym się z podob- Rogier Telderman: Mieszając marze- nymi problemami. Z grupą MELPHI, w której na nia z rzeczywistością. Coraz częściej perkusji gra Willem van der Krabben, na basie Jur- myślę nad solowymi występami, riaan Dekker, a śpiewa Lotte van Drunen, wydali- kiedy cała odpowiedzialność spo- śmy tak zwaną płytę digitalna, przez All About Jazz czywa tylko na pianiście. To zmusza, wybraną, jedną z dziesięciu najlepszych na świecie! według mnie, do jeszcze cięższej pra- Ja jestem jednak tradycjonalistą i mój debiutancki cy, dużej dozy autorefleksji. Grałem album ukazał się na płycie CD. Według mnie płyta kilka takich koncertów, w których jest trochę mniej ulotna niż wersja digitalna. głównie podążałem za intuicją, z peł- ną improwizacją. Były bardzo ekscy- Wszystkich muzyków w Holandii, wcześniej czy tujące. Teraz myślę o tym, żeby zna- później pytam co wiedzą o jazzie z Polski. Z różnym leźć drogę pomiędzy. Ustalić jakieś skutkiem. Czy przychodzą ci do głowy jakieś kon- zarysy, ramy. Mam sporo pomysłów. kretne nazwiska? Skupiam się na brzmieniu. W sa- mym instrumencie można odnaleźć Rogier Telderman: Muszę szczerze przyznać, że nie- dźwięki, które nie są standardowo wiele. Leszek Możdżer (nazwisko wypowiedziane wykorzystywane w czasie grania. Na z wielkim trudem – przyp. MS), Włodek Pawlik, ale to przykład wykorzystanie elektrycz- głównie dzięki tobie. I obawiam się, że to już wszyst- nego smyczka (e-bow – przyp. MS). ko. Aha, jeszcze dzięki projektom Brama Stadhoude- Nie po to, żeby koniecznie wymyślić ra zetknąłem się z muzyką Grzecha Piotrowskiego, coś dziwnego, szokującego. Po prostu z którym gra genialny, według mnie, basista Michał sprawdzić, jak to brzmi. Z czystej cie- Barański. Ostatnio fascynują mnie głównie piani- kawości dźwięku, co jest dla mnie ści z Francji. W przeważającej większości mają oni bardzo fascynujące. Teraz mam wa- wykształcenie klasyczne. Uderza mnie tam przede kacje i poświęcam je na studiowanie

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |127 klasycznych utworów najróżniej- mojego tria. Oni są pewną stałą w moim muzycznym szych kompozytorów. Widzę muzy- życiu, zarówno teraz, jak i w planach czy marzeniach. kę takich mistrzów jak Beethoven, Bach, Scriabin, jako improwizacje, spisane w partytury. Oni stworzyli to poniekąd z niczego. Czasami znajdu- Vincent Houdijk – urodzony w 1981 roku, wibrafoni- ję, na przykład w Rachmaninowie, sta, kompozytor, aranżer, wykładowca. Jest jednym bardzo prosty akord i myślę sobie: z najbardziej przedsiębiorczych muzyków młodego „Właściwie takie nic”. I zaraz uświa- pokolenia w Holandii. Na trasę koncertową organizo- damiam sobie jak ten prosty z pozo- waną przez Young VIPs wyruszy z własnym kwinte- ru dźwięk, akord, przejście, wkom- tem VinnieVibes. Z pewną dumą musze zaznaczyć, ponowane jest w całość. Która jest że śledzę jego muzyczne poczynania od momentu genialna. I wtedy dociera do mnie, ukazania się jego debiutanckiej płyty w 2013 roku. że wszystko fajnie, próbujemy, tak Tym bardziej, że jego związki z Polską zacieśniają się bardzo staramy się improwizować, coraz bardziej… wymyślać cos nowego, kiedy tam, u tych kompozytorów, można zna- leźć rzeczy, które przyprawiają o za- wrót głowy! Po tylu stuleciach. Lubię stawiać sobie wyzwania, pokonywać kolejne stopnie, zamykać pewne eta- py. Nie lubię bezczynności. A jeśli o marzenia chodzi… Jest tak wielu artystów, z którymi chciałbym kie- dyś pracować. Nie da się ich wszyst- kich wymienić. Na pewno jednym z większych marzeń jest współpra- ca z Metropole Orkest. Oczywiście fot. Eddy Westveer z Vincentem Mendozą! Myślałem też o stworzeniu płyty, coś w rodzaju Jakie to uczucie być VIPem? Possibilities Herbiego Hancocka, tyl- ko że z moimi kompozycjami, napi- Vincent Houdijk: Dziwne! Zupełnie się tego nie spo- sanymi specjalnie dla takich moich dziewałem. Tym bardziej, że gram na instrumencie, ulubionych wokalistów jak: Trixie który, powiedzmy szczerze, nie należy do najbardziej Whitley, Shara Worden, David Lynx, popularnych i docenianych. Sting, Claron McFadden itd. itd.… We wszystkich tych planach, widzę To rzeczywiście nie jest instrument, często spoty- jednak miejsce dla moich stałych kany w jazzowych i zresztą nie tylko jazzowych współpracowników z TEMKO czy składach.

> 128| Rozmowy

Vincent Houdijk: Wibrafon ma specyficzne brzmie- sach. Moja motywacja była niezwy- nie. Bardzo szybko może stać się monotonny. I nie kle silna. Patrząc na ten proces, cza- jest najporęczniejszy w transporcie. Mój obecny in- sami zastanawiam się, jak mi się to strument to Musser. Taki Steinway wśród wibrafo- wszystko udało pogodzić. Teraz co- nów. W tej chwili, razem z firmą Adams, pracuję nad raz trudniej jest znaleźć mi czas na stworzeniem instrumentu na moje potrzeby. Obec- studiowanie. Szczególnie w natłoku ny ma tylko trzy oktawy i często brakuje mi w tym wszystkich tych organizacyjnych dźwięku głębi. Nowy wibrafon będzie miał trzy i pół spraw, związanych z organizacją ży- oktawy. To stworzy dla mnie, jako instrumentalisty, cia i pracy muzyka. dużo więcej możliwości. Bardzo czekam na rezultat końcowy. Gram również na elektrycznym wibrafo- Kiedyś muzyk miał przede wszyst- nie malletKAT. W Konserwatorium w Katowicach, kim grać. W obecnych czasach, je- wykłada Bernard Masseli, który jest mistrzem tego śli chce coś osiągnąć, musi być całą instrumentu. Bardzo chciałbym go kiedyś spotkać. instytucją promującą siebie, jako Wiele o nim słyszałem, słuchałem jego gry. Uwa- muzyka. Jak trudno jest utrzymać żam, że jest genialny! balans? Żeby nadal najważniejsza była muzyka, własna twórczość, Dlaczego wibrafon? To nie jest częsty wybór, kiedy rozwój? ma się 15 lat. Vincent Houdijk: To bardzo istotna Vincent Houdijk: Edukację muzyczną zaczynałem kwestia. Ja nie byłem do tego wszyst- od klasy fortepianu. Kiedy jeszcze żył mój brat, to kiego przygotowywany w szkole. Na właśnie on starał się zwrócić moją uwagę na instru- Akademii w Amsterdamie zauwa- menty perkusyjne. Umożliwiało mi to wtedy granie żam obecnie, że poświęca się temu w orkiestrach. Po śmierci brata, postanowiłem już coraz więcej uwagi. Przygotowanie ostatecznie, że to instrumenty perkusyjne będą naj- muzyka do bycia jednoosobową ważniejsze. Zrezygnowałem z fortepianu i zacząłem firmą (głównie temu poświęco- doskonalić się w tym właśnie kierunku. Nie miałem na była moja rozmowa z Ruudem jeszcze 18. lat kiedy zacząłem przygotowania do aka- van Dijkiem, dziekanem wydziału demii muzycznej (system w Holandii, umożliwia, jazzu w Amsterdamie, opublikowa- zanim zacznie się studia na konserwatorium, przej- na JazzPRESSie, w marcu 2014 roku ście czegoś w rodzaju lat orientacyjnych, podczas – przyp. MS). Kiedy ja kończyłem których bierze się udział w zajęciach na uczelni – szkołę w Tilburgu, miałem jedną przyp. MS). Miałem trzech wykładowców, w trzech lekcję w tygodniu, na której uczo- różnych miastach i muzyka zajmowała całe moje no nas jak prowadzić własną ad- życie. Fanatycznie wręcz doskonaliłem swoje umie- ministrację. Temat jest jednak dużo jętności. Oprócz szkoły średniej, cotygodniowe lekcje bardziej skomplikowany i złożony. w różnych miastach, ćwiczenia w sali prób Konser- A specjalistów w tej dziedzinie na- watorium w Tilburgu, startowałem też w konkur- dal właściwie nie ma. Dla mnie oso-

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |129 biście, to najtrudniejsza strona bycia muzykiem. Najchętniej zajmował- bym się tworzeniem, graniem, stu- diowaniem, a tutaj trzeba godzina- mi „wisieć na telefonie”, odpisywać na maile, żeby jakiś koncert w ogó- le zorganizować. Czasami myślę, że ponad 50 procent mojego czasu zaj- muje mi administracja. Tyle móg- łbym w tym czasie zagrać…

Tylko nielicznym młodym muzy- fot. materiały prasowe kom udaje się funkcjonować wy- łącznie z wpływów z płyt i koncer- grup od 10 do 15 osób. Tematem jest bohater. Każda towania. Ze wszystkich informa- opera, film czy książka to historia jakiegoś bohatera. cjach dostępnych na twój temat, Ta droga nie zawsze jest prosta. I głównie na podsta- najbardziej zaskoczyło mnie, że wie tych trudnych momentów, w których bohater prowadzisz warsztaty dla firm. stawia czoło przeciwnościom, staramy się pokazać, Dlaczego akurat dla firm i jak to czym taka chwila może być dla każdego z nas. Że wygląda w praktyce? takie trudności często stymulują, dodają energii, na- prowadzają nas na zupełnie nowe ścieżki, pozwalają Vincent Houdijk: W dzisiejszych odkryć nieznane do tej pory pasje. W tym projekcie czasach trzeba być kreatywnym. wykorzystuję swój własny przykład. Moją debiutan- Rynek muzyczny nie jest najłatwiej- cką płytę 15 zadedykowałem swojemu bratu. Kiedy szy, bardzo dużo się dzieje i robi miałem piętnaście lat, mój brat zginął w katastrofie się jakby coraz ciaśniej. Biznes ma lotniczej koło Eindhoven (na pokładzie Belgijskie- większe możliwości finansowe. Sta- go transportowca Hercules, zginęło między innymi rałem się znaleźć sposób na to, aby 37 muzyków Młodzieżowej Orkiestry Wojskowej – połączyć ten świat ze sztuką. Razem przyp. MS). Ta tragedia dała mi niesamowicie dużo z dwoma innymi osobami – z kręgu siły. Do tego, aby zostać muzykiem. teatru i tak zwanym „opowiada- czem” (z angielskiego „storyteller” Innymi słowy ten kurs ma pomoc odnaleźć własną – przyp. MS), stworzyliśmy coś w ro- historie, rodzaje bohatera, jakim chciałoby się być dzaju planu, skierowanego głów- w historii własnego życia? Dobrze rozumiem? nie do młodych ludzi, którzy mają trudności ze znalezieniem pracy. Vincent Houdijk: Bardzo dobrze. Złożyliśmy naszą propozycję w róż- nych urzędach gmin i miast. Propo- Nadal nurtuje mnie w tym pomyśle kwestia bizne- nujemy sześciodniowy trening dla su, korporacji, firmy. Pracując w takiej instytucji

> 130| Rozmowy wiem, że najważniejsze są tabele, Excele, procenty, sku-Zdroju i okolicach. To wszystko jakość, ilość, wzrost wydajności, raczej jednotoro- dzieje się za sprawą wielkiej pasji. wość w myśleniu. Co taki kurs może zaoferować I naszej i wszystkich tych, którzy pracownikom takiej firmy? w takich projektach uczestniczą. Nie wzbogacamy się na tym jakoś Vincent Houdijk: Głównie chodzi o komunikację i jej szczególnie, ale projekt się rozwi- różne odmiany. W trakcie takiego spotkania najcie- ja. Chce tutaj też wspomnieć, że dla kawsze dla mnie jest pokazać, jak porozumiewają się mnie osobiście, ta podróż okazała się ze sobą muzycy. Na przykład w trakcie koncertu, im- niezwykle ważna. Wtedy poznałem prowizacji. Prezentuję w takiej grupie mój instrument Kasię (obecna przy naszej rozmowie i zlecam zadania typu stworzenie kompozycji. Uczest- dziewczyna Vincenta, absolwentka nicy treningów to osoby, które najczęściej z muzyką Wyższej Szkoły Muzycznej w Krako- niewiele mają wspólnego. Głównie chodzi o proces wie, w klasie skrzypiec barokowych komunikacji w tworzeniu czegoś zupełnie nowego. – przyp. MS), dla której napisałem Muzyka jest według mnie najbardziej uniwersalnym właśnie utwór. Znajdzie się na nowej językiem świata. Często bywam w Polsce. W małych płycie. Z polskim tytułem! miejscowościach, w podstawowych szkołach muzycz- nych, ale i na Akademii Muzycznej w Krakowie. I cho- Co to za tytuł? ciaż nie znam języka polskiego, nie mam większych problemów z prowadzeniem tych kursów. Właśnie Vincent Houdijk: Moje kochanie. po takim szkoleniu w Krakowie, zostałem ponownie zaproszony z VinnieVibes do Krakowa, żeby zagrać Tytuł piękny. Czyli będzie nowa koncert. Od nowego roku akademickiego, na osobiste płyta? zaproszenie profesora Jana Pilcha, pojawię się na Aka- demii Muzycznej w roli wykładowcy. Vincent Houdijk: Już nad nią pracu- je. To z nowym materiałem chciał- Skąd wzięła się Polska w twoim życiorysie? bym wyruszyć w trasę Young VIPs w 2016 roku, z moim zespołem Vin- Vincent Houdijk: Razem z Ramonem Lormansem, nieVibes, w skład którego oprócz wykładowcą na Akademii Muzycznej w Amsterda- mnie wchodzą: Floris van der Vlugt mie, stworzyliśmy Fundację Percussion Friends, któ- – saksofon, Aron Raams – gitara, ra corocznie organizuje warsztaty – Chamber Music Sven Happel – gitara basowa, Haye- Academy, prowadzone przez wykładowców z różnych Jellema – perkusja. Tym razem pla- krajów. Biorą w nich udział entuzjaści instrumentów nuję wydać CD oraz DVD. Zdaję perkusyjnych z całego świata. Taka klasa ma zazwy- sobie sprawę, że to duże przedsię- czaj około 20 uczniów. Pewnego razu zawitał do nas wzięcie, ale chcę spróbować. I tak na uczeń z Akademii w Krakowie. Uznał ten pomysł za marginesie, chyba znajdzie się tam fantastyczny. I tak pół roku później przeprowadzali- też drugi utwór z polskim tytułem – śmy warsztaty w Polsce – w Kielcach, Krakowie, Bu- Morskie Oko.

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |131

> 132| Rozmowy Jan Garbarek Jan

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |133 Galeria improwizowana Piotr Fagasiewicz

Piotr Fagasiewicz [email protected]

„Na szczytach panuje muzyka”. Oglądając wcześniejsze Galerie improwizowane i za- miłowanie ich autorów do fotografii górskiej, słowa Jana Garbarka można zapewne doprecyzować – chodzi o muzykę improwizowaną. Tak było też w moim przypad- ku. Wędrówki po Tatrach i coraz więcej czasu poświęcanego fotografii krajobrazu spowodowały, że po powrocie z gór czegoś brakowało. Lukę tę w pewien sposób wypełniło początkowo dokumentowanie koncertów jazzowych. Przerodziło się to w projekt diaporamy Saksofon – król jazzu zrealizowanej z muzyką Leszka Hefi Wiś- niowskiego. Projekt, który miał pokazać, że oprócz muzyki popularyzowanej w me- diach istnieje też ta improwizowana, warta posłuchania. Właściwie od tego czasu trudno mi się wybrać na koncert bez aparatu. Kadry muzyków skupionych na grze, próby złapania ich wzajemnych relacji na scenie, gra światła i cieni – to wszystko po- woduje, że koncerty przeżywa się inaczej. Każdy taki spektakl potrafi czymś zasko- czyć, a pokazanie tego rodzi nowe wyzwania.

Dźwięki i cisza – dwa przenikające się byty tworzące przestrzeń, której fotograf ni- gdy wiernie nie odwzoruje, ale obrazem zatrzymanym w kadrze może oddać klimat chwili. Czy któryś z tych momentów jest ważniejszy? Czasem „warto posłuchać swo- ich muzyków”, jak skomentował swoje zdjęcie Paweł Kaczmarczyk. Czasem jest to chwila zadumy lub moment, gdy Benny Golson czule obejmuje swój saksofon.

Piotr Fagasiewicz – poszukujący fotograf, miłośnik Tatr, autor wystaw indywidualnych, pomysłodawca i organizator corocznego Przeglądu Diaporam Górskich w Łodzi.

> 134|

Eric Marienthal

Paweł Kaczmarczyk < JazzPRESS, wrzesień 2015 |135

Maciej Obara

Sagit Zilberman > 136|

Grzech Piotrowski

Adam Ostrowski, Michał Urbaniak < JazzPRESS, wrzesień 2015 |137

Benny Golson > 138| Słowo na jazzowo / Słuchając we dwoje

Lato, wakacje i cały ten jazz…

Aleksandra i Rafał Zbrzescy [email protected]

Powracamy po wakacyjnej przerwie sandra Koreckiego przedstawiać nie – tym razem w nieco zmienionej trzeba. W końcu to artysta o pokaź- formie, bowiem wspólnie doszliśmy nym dorobku, zasłużenie kojarzony do wniosku, że przygotujemy jeden z „niegrzecznym” jazzem, ale mają- tekst. Temat, jaki tym razem sobie cy także swój wkład w rozwój ro- obraliśmy, jest zupełnie prozaiczny: dzimego undergroundowego rocka, nasze ulubione płyty do słuchania reggae i alternatywy. Album Freak w lecie. Mamy nadzieję, że i Wy, dro- Kiss rozpoczyna przyjemnie bujają- dzy Czytelnicy, sięgniecie przynaj- ca kompozycja zatytułowana Flety mniej po niektóre z nich i tym spo- leśne, kolejny kawałek Chocz jest już sobem razem z nami przedłużycie zdecydowanie bardziej drapieżny, sobie letni wypoczynek. A oto su- choć mniej więcej w połowie skręca biektywny wybór spośród nagrań, w rejony reggae. Następnie na albu- które towarzyszyły nam podczas mie pojawia się jeszcze kilkukrotnie wielu radosnych i ważnych chwil rockowy pazur i przyjemnie, balla- WE DWOJE tego lata (kolejność jest zupełnie dowo kołyszące granie – wszystko przypadkowa i nie ma większego podszyte charakterystycznym dla znaczenia). Koreckiego energetycznym ner- wem wyniesionym zapewne jeszcze Alek Korecki i zespół Z Całym Sza- z czasów Young Power i Tie Break. cunkiem Dzika Świnia – Freak Kiss Bardzo przyjemny, balansujący po- między energią i relaksem album. Płyta, która zupełnie przypadkiem wpadła nam w ręce w jakimś su- John Coltrane – Olé Coltrane permarkecie. Gdy sprzedawca zo- baczył, że ją oglądamy, rzucił: „Po- Uwielbiamy rozpoczynać tą płytą winniśmy dać państwu medal – są dzień. Nie ma nic lepszego od za- państwo pierwszymi, którzy zarea- pachu świeżutkiej kawy, promieni gowali na nazwisko Koreckiego od wschodzącego słońca wpadających kiedy ta płyta u nas leży.” Podejrze- przez okno sypialni i pierwszych wamy, że leżała tam od swojej pre- nut Olé sączących się z głośników. miery w roku 2011. Zarówno nam, Wydany w 1961 roku przez wytwór- jak i zapewne czytelnikom, Alek- nię Atlantic album poprzedza okres SŁUCHAJĄC < JazzPRESS, wrzesień 2015 |139

największego przełomu w muzyce Getatchew Mekuria, The Ex & Guests – Trane’a. To nie jest jeszcze pójście Moa Anbessa w totalny żywioł free, ale słychać w tych nagraniach ogromną pogo- Moa Anbessa to prawdziwa petarda. Pły- dę i radość – jak gdyby zapowiedź ta idealna na wakacje: pełna punkowego nadziei, która skrystalizuje się na wigoru, zadziorna, od pierwszego dźwię- A Love Supreme. Olé Coltrane budzi ku nie sposób przy niej usiedzieć spokoj- w nas bardzo słoneczne skojarze- nie. Getatchew Mekuria został wyłowiony WE DWOJE

nia. Pewnie sprawiają to znakomite gdzieś z odmętów muzycznych Czarnego melodie, którymi naszpikowane są Lądu przez szalonych, eksperymentujących kompozycje, a za wykonaniem któ- holenderskich punkowców z The Ex. Etiop- rych stoją najwięksi jazzmani tam- ski saksofonista dokonujący transkryp- tego okresu – poza liderem między cji tradycyjnych afrykańskich pieśni na innymi Freddie Hubbard i kryjący saksofon został wsparty przez brzmienie się pod pseudonimem George Lane przesterowanych gitar i energicznej perku- Eric Dolphy. Zwykle zaraz po zakoń- sji. Przy powstawaniu albumu pojawili się czeniu tej płyty następną odtwarza- również zaproszeni goście. Całość aż kipi ną w kolejności jest Africa / Brass – energią i jest równie egzotyczna co tempe- obowiązkowo kompletne wydanie ratury tego lata. dwupłytowe. SŁUCHAJĄC > 140| Słowo na jazzowo / Słuchając we dwoje

Charles Wright & The Watts 103rd Street cych twórców amerykańskiego free Rhytm Band – Express Yourself jazzu, to zdarzało mu się sięgać po pozornie lżejszą muzykę. Pozornie, Ostrzegamy, że nie jest to płyta stricte bo album wydany w roku 1972 po- jazzowa. Prawdę mówiąc, to w ogóle nie święcony został zamieszkom w wię- jest płyta jazzowa, ale staramy się nie za- zieniu Attica, które miały miejsce mykać w ciasnych szufladkach – słuchamy rok wcześniej. Tematyka nie do koń- muzyki, która nam się podoba i porusza ja- ca wesoła, ale w efekcie powstała kąś strunę naszej wrażliwości. Ten album przepiękna płyta zaaranżowana pionierów amerykańskiego soulu i funku przemyślnie do ostatniego szczegó- to naszym zdaniem prawdziwa perełka, łu, przy tym niesamowicie eklek- której nie powinno zabraknąć w odtwarza- tyczna. Znajdujemy tu zarówno czu letnią porą. Perfekcyjne pod względem przeszywające solówki saksofonu, wykonawczym i aranżacyjnym songi wy- energetyczne partie sekcji dętej, jak WE DWOJE

śpiewane nieco „przydymionym” głosem, i poruszającą grę sekcji smyczkowej. genialny groove każdego kawałka, pięk- W nagraniu tego albumu udział nie grająca „w punkt” sekcja dęciaków – to wziął ogromny zespół, tworząc wszystko wywołuje super wibracje i spra- przebogatą płytę do wielokrotnego wia, że uśmiech sam pojawia się na twa- słuchania i odkrywania kolejnych rzach. Tytułowy utwór moglibyśmy sobie smaczków. Uwielbiamy ją, od kiedy zapętlić w odtwarzaczu na długie godziny. usłyszeliśmy ją po raz pierwszy.

Archie Shepp – Attica Blues Paweł Kaczmarczyk Audiofeeling Trio – Something Personal Podążamy dalej tropem muzyki soul i funk. Choć Archie Shepp kojarzony jest głów- Wiemy, że w numerze wakacyjnym nie jako jeden z ostatnich wielkich żyją- płyta ta gościła u nas w rubryce Top SŁUCHAJĄC < JazzPRESS, wrzesień 2015 |141

Note, ale naprawdę ciężko nam było przez którą wchodzi się do przepięknego go- oderwać się od najnowszego wydaw- tyckiego kościoła Matki Bożej przed Tynem. nictwa krakowskiego pianisty i jego Tak naprawdę płyta kupiona w ciemno, ale tria. Spędziliśmy przy tych dźwię- zawartość okazała się aż nadto ekscytująca. kach sporo godzin tego lata – in- Muzyka Vertigo pozbawiona jest ograni- tymna atmosfera albumu sprawia, czeń stylistycznych, w kolejnych utworach że wyśmienicie słucha się go nocą. mieszają się ze sobą awangardowy jazz, Melodie zapadały nam tak dobrze muzyka bliższa mainstreamowi, a nawet w pamięć, że czasem łapiemy się na piosenka poetycka – ku naszemu zdziwie- nuceniu ich podczas codziennych niu utwór Pragnienia okazał się kompozy- czynności, takich jak parzenie her- cją do wiersza Krzysztofa Kamila Baczyń- baty. Something Personal to wysma- skiego, a Dorota Barová, pomimo czeskie- kowany i nowoczesny jazz, który go nazwiska, bardzo dobrze radzi sobie pozostaje muzyką komunikatywną z naszą mową ojczystą. W swojej muzyce Vertigo znakomi- cie wyważyło pro- porcje pomiędzy eksperymentem a melodyjnością i przyswajalnoś- cią muzyki. Boga- WE DWOJE ctwo pomysłów i brzmień zrobiło na nas wrażenie (większość muzy- ków sekstetu gra dla szerokiego grona odbiorców. Za na więcej niż jednym instrumencie). Po- każdym razem z ogromną radoś- nadto rodzimi fani jazzu powinni dobrze cią wracamy do tych dźwięków. kojarzyć trębacza formacji, czyli mieszkają- Sprawiają nam po prostu ogromną cego w Pradze Słowaka Oskara Töröka, któ- przyjemność. ry udziela się miedzy innymi w kwintecie Wojtka Mazolewskiego. Lubimy wracać do Vertigo – Metamorphosis tej płyty i wspomnień z wypraw do czeskiej stolicy. Płyta, którą przywieźliśmy z sylwe- strowego wypadu do czeskiej Pragi. & – Present Joys Zakupiona w malutkim sklepiku mieszczącym się przy samym sta- Album, który gościł już w naszym maga- romiejskim rynku, w kamienicy, zynie w dziale recenzji, ale który zachwy- SŁUCHAJĄC > 142| Słowo na jazzowo / Słuchając we dwoje

cił nas od pierwszego przesłuchania takie jak chiński xun i wywodzący i niezmiennie zachwyca przy każdym się z Azji Centralnej rubab. Jazzowe kolejnym – nie mogliśmy go więc pomi- frazy i improwizacje przenikają się nąć. Fenomenalne, piękne, wpadające tu z orientalnym, nieco mistycz- w ucho melodie zagrane w duecie przez nym nastrojem. Upływ lat nie ujął jednego z przodujących na światowej muzyce Lateefa ani wdzięku, ani scenie trębaczy i jednego z najlepszych oryginalności. Po odpaleniu Eastern pianistów. Dziesięć kompozycji na trąb- Sounds nie pozostaje nic innego, jak kę i fortepian – niby nic wielkiego, ale tylko ułożyć się wygodnie i marzyć podane z taką ikrą, że nie sposób się od o egzotycznych zakątkach świata. nich uwolnić. Masa pozytywnej energii zaklętej w dźwiękach, które kołyszą i wy- Dziewięć opisanych wyżej albu- ciszają słuchacza. Naszym zdaniem jest to mów to oczywiście tylko część mu- jedna z najlepszych jazzowych płyt roku zycznych zachwytów tego lata. Może 2014. Niestety chyba zupełnie nie została kiedyś jeszcze stworzymy ciąg dal- WE DWOJE zauważona i doceniona przez branżową szy lub podobne podsumowanie. Na krytykę. koniec chcieliśmy się podzielić jesz- cze jednym, zupełnie wyjątkowym Yusef Lateef – Eastern Sounds muzycznym wrażeniem. 26 lipca, podczas naszego ślubu, Sławek Pez- Na koniec chcieliśmy jeszcze przypo- da wykonał solo, w zupełnie oszała- mnieć jeden miły staroć. Wydany w 1961 miający sposób, swoją interpretację roku album kwartetu Yusefa Lateefa to fragmentów A Love Supreme Johna niezwykle zgrabna i przyjemna dla ucha Coltrane’a. Dziękujemy Sławku ser- próba połączenia muzyki Wschodu z jak decznie! To było przepiękne i abso- najbardziej amerykańsko brzmiącym lutnie magiczne doznanie. Przy oka- hard bopem. Obok typowego dla jazzowe- zji dziękujemy także Koleżankom go kwartetu instrumentarium pojawia- i Kolegom z Redakcji za przemiłe ją się w nagraniach z płyty instrumenty życzenia i upominek. SŁUCHAJĄC < Słowo na jazzowo / On the Corner |143

Migracje-abberacje

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

Niniejszy felieton stanowi suple- Owe zachowanie osiągnęło poziom ment do relacji z przebiegu tegorocz- krytyczny, gdy na scenie stanął nie- nego festiwalu Warsaw Summer jaki Jason Marsalis. Jego pojawienie Jazz Days. Jako wdzięczny organi- się tam umknęło sporej części wi- zatorom fan, nie chciałem zbrukać downi, a sam muzyk sprawiał wra- tejże relacji garścią przemyśleń, któ- żenie mocno zdziwionego... rych nie mam oporu opisać w tym miejscu. Mam przeczucie graniczące z pew- nością, że pewna część widowni Festiwal odbywał się w przepast- (niestety znaczna) potraktowała za- nym wnętrzu jednej z hal Soho Fac- mknięty festiwal jako imprezę ple- tory. Przed halą znajdował się ogró- nerową. Tymczasem, o ile się orien- dek kawowo-alkoholowy, a w kory- tuję, WSJD takowym jazzowym tarzu i na końcu sali można było piknikiem nie były. Jeżeli ktoś się nabyć festiwalowe pamiątki oraz spóźnia na koncert, bo: pije piwo, płyty muzyczne wszelkiego sortu. dopala papierosa, rozmawia z kum- Ze wszystkich tych dobrodziejstw plem lub oddaje się czynnościom fi- dane było korzystać w przerwach zjologicznym, to, wkraczając na salę, między występami, a jeśli komuś zajmuje pierwsze wolne miejsce. zażyczyło się i podczas występów, to Pustych krzeseł było bardzo dużo, proszę bardzo. I w tym miejscu za- nie brakowało też miejsc stojących. czyna się problem. Spowodowało to Sytuację rozwiązuje się podobnie, masowe migracje ludzi w tę i nazad, jeśli ktoś zapragnie wyjść w trakcie a co gorsza, podczas trwania wystę- koncertu. Przełażenie przez środek pów. Nie tylko przechodzący ludzie sali, pchanie się w rzędach i robie- przeszkadzali widowni, ale też inni, nie przy tym ogromnego zamętu, tworzący nieustanny ruch w okoli- nie jest wyrazem szacunku ani dla cach sceny – czy to przepychając się innych słuchaczy, ani dla artystów. i szukając swoich miejsc (pomagając sobie przy tym światłem telefonów Drodzy słuchacze, jeżeli nie odbie- komórkowych) czy po prostu prze- racie tego w taki sposób, to boję się, chadzając się, a nawet konwersując że pomyliliście imprezy. Cieszę się, w najlepsze PODCZAS koncertu. że możecie się pochwalić w towa-

> 144|

rzystwie, że byliście „na jazzie”, ale zwyczaj „siedzenia cicho” w teatrze. błagam, nie przenoście na grunt Kiedy do teatrów zaczęli przycho- jazzowych koncertów nawyków dzić ludzie z nizin społecznych, zu- z imprez w remizie. Skoro artysta pełnie nie wiedzieli, jak się zacho- gra, słuchacz słucha, nie gada. Jeżeli wać. Na wszelki wypadek siedzieli musi wyjść, robi to tak dyskretnie, cicho i starali się nie zwracać na aby nikomu nie przeszkodzić. Jeśli siebie uwagi. Z czasem, na zasadzie pragnie wrócić na salę, a zajmował społecznego dowodu słuszności miejsce w pierwszych rzędach, sia- inni przejęli tę taktykę. da gdzie indziej. Ot, cała filozofia! Joey Calderazzo powiedział, że je- Na zakończenie pragnę podzielić steśmy wyjątkową publicznością – się pewnymi spostrzeżeniami. Po jedną z nielicznych, która ma serce pierwsze, do organizatorów: wystar- i duszę. Głęboko wierzę, że tak jest, czyło ze sceny delikatnie zwrócić a więc tym bardziej nakłaniam uwagę publice na opisany powyżej do tego, abyśmy nie niszczyli tego problem. Po drugie, do słuchaczy: wizerunku przez swoje lenistwo, jeżeli chcecie (lub musicie) konsu- egocentryzm, hedonizm i rozpiesz- mować kulturę wysoką, to przy- czenie darmowymi koncertami. Je- najmniej róbcie to z klasą. A jak żeli nawet ów monolog nie dotyczy nie wiecie, co robić, nic nie róbcie. czytelników JazzPRESSu, to niech to Skądinąd w taki sposób narodził się przesłanie idzie w świat! fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

Gramy dla Was i dzięki Wam!

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |145

Dojrzewanie elektrycznego brzmienia Milesa Davisa

Cezary Ścibiorski [email protected]

W 1964 roku zespół Milesa Davisa był człowiekiem idei, tym, który for- składał się z Tony’ego Williamsa mułuje większość koncepcji, a Ron na bębnach, Rona Cartera na basie, i Herbie stanowili kotwice”. Herbiego Hancocka na fortepianie. Skład ten Davis kompletował od W ciągu kolejnych kilku lat zespół 1963 roku, począwszy od Cartera, na- bardzo szybko rozwijał się, jak dalej stępnie Williamsa, aż do Hancocka. mówi Davis: „Co noc Herbie, Tony Z kolejnych saksofonistów nie był i Ron siadali sobie w kółeczku w ho- do końca zadowolony. Trudno się telowym pokoju i do rana omawia- dziwić, skoro w poprzedniej grupie li, co tego dnia grali. I co wieczór zja- występowali Cannoball Adderley, wiali się na scenie i grali coś innego. no i, przede wszystkim, John Coltra- Co wieczór musiałem być czujny. ne. Toteż ani wcześniej Hank Mob- Muzyka, którą graliśmy, potrafi- ley, ani później George Coleman, czy ła, kurde, odmienić każdy wieczór. Sam Rivers, nie spełniali jego ocze- Słyszałeś coś wczoraj, ale dziś jest kiwań. Nareszcie, kiedy we wrześ- zupełnie inaczej. Niesamowite, jak niu 1964 roku udało się Davisowi z czasem wszystko zmieniało się co namówić do dołączenia do jego ze- wieczór. Sami nie wiedzieliśmy, do- społu Wayna Shortera, skład wiel- kąd to wszystko zmierza. Wiedzie- kiego kwintetu był gotów. liśmy tylko, że zmierza w zupełnie nową stronę”. W zasadzie przez cały Przez kolejne, bardzo owocne cztery czas brzmienie grupy pozostawało lata Miles miał z tego powodu czer- w ramach hard bopu, proponowa- pać wiele radości. Oprócz niezwy- na muzyka była niemniej na tyle kłej muzykalności, przede wszyst- awangardowa, że Davis, w trosce kim Wayne Shorter, a także Herbie o frekwencje na koncertach, pomi- Hancock okazali się świetnymi mo sprzeciwu pozostałych człon- kompozytorami. Jak sam Davis ków zespołu, na koncertach wciąż mówi w swojej autobiografii: „o ile grał starszą muzykę, z płyt 'Round ja byłem w zespole inspiracją, mą- About Midnight, Walkin', Cookin' with drością i spoiwem, o tyle Tony był the Miles Davis Quintet, Milestones jego ogniem, twórczą iskrą, Wayne czy Kind of Blue.

> 146| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Z zespołem tym Miles nagrał w pierwszym okre- Nawet niezwykle zaawansowana sie E.S.P., Miles Smiles, Sorcerer oraz Nefertiti. Ostatnia muzyka własnego kwintetu zaczy- z nich, nagrana w czerwcu i lipcu 1967 roku, swoim wy- nała Milesa nużyć, coraz bardziej ciszonym, impresjonistycznym nastrojem, nieprzewi- dojrzewał do radykalnych zmian. dywalnym, bogatym i złożonym brzmieniem, zaczy- Dodatkowo, jak zauważył: „Ludzie na już zwiastować nadchodzące poważne zmiany. tłumami walili na stadiony, żeby słu- chać na żywo swoich gwiazd (pop). Miles Davis nie pozostawał obojętny na to, co działo Za to scena jazzowa usychała zarów- się dookoła, a działo się wtedy wiele – w muzyce, mo- no pod względem sprzedaży płyt, jak dzie, polityce, trwała wojna w Wietnamie, powsta- i wpływów z koncertów. Pierwszy wali hippisi, nadchodziła rewolucja obyczajowa, na- raz od bardzo dawna nie miałem za- bierał znaczenia ruch praw i tożsamości mniejszości wsze kompletów na widowni”. rasowych. Następował bardzo szybki rozwój rocka – The Beatles wydali rewolucyjny album Sgt. Pepper’s Ostatecznie, będąc wreszcie gotów Lonely Hearts Club Band, koncerty grup rockowych, do zmian, 4 grudnia 1967 roku, Miles przede wszystkim białych muzyków, zaczęły przy- Davis zebrał swoich muzyków, a po- ciągać tysiące słuchaczy. nadto grającego na gitarze elektrycz- nej Joego Becka, w legendarnym stu- W 1967 roku Miles Davis poznał o 19 lat młodszą diu przy 30 ulicy. Dodatkowo u boku wokalistkę Betty Mabry, która wywarła na niego Milesa obecny był Gil Evans, udzie- ogromny wpływ – na styl ubierania, słuchaną mu- lając mu pomocy w aranżacji i słu- zykę. Miles zresztą był już na to gotowy – już wcześ- żąc wsparciem i radą. Grupa nagrała niej zwrócił uwagę na Jamesa Browna, zauważył też tego dnia utwór Circle in The Round. instrumentarium elektryczne używane od niedaw- Mimo upływu lat odmienność tej na przez weteranów bluesa – Muddy’ego Watersa kompozycji wciąż budzi podziw. i B.B. Kinga. Dodatkowo Betty Mabry zachęciła Davi- sa do Slya Stone’a, a przede wszystkim, wskazała mu Przede wszystkim instrumenty uży- Jimiego Hendrixa. te w nagraniu: Joe Beck na gitarze

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |147

Tym razem, na gitarze elektrycznej, podobnie jak w dwóch poprzednich kompozycjach, służącej do wzmocnienia linii basowej, zagrał Bucky Pizzarel- li. Tutaj Herbie Hancock również gra na klawesynie elektrycznym.

Wszystkie trzy kompozycje są pierwszymi doku- mentami całkowicie nowego podejścia Davisa do brzmienia, rytmu i harmonii. Z nie do końca wyjaś- nionych przyczyn (być może brakło odwagi kierow- nictwu CBS) zostały one wydane dopiero ponad de- elektrycznej, Miles Davis oprócz trąb- kadę później, podczas sześcioletniego milczenia mu- ki, także na dzwonkach, Herbie Han- zyka – Circle in The Round na płycie pod tym samym cock na czeleście (instrument klawi- tytułem, w 1979 roku, a Water On The Pond i Fun na szowy, w którym przyciskając kla- Directions, w 1980 roku. wisz, uderza się filcowym młotecz- kiem w metalową płytkę połączoną Niespełna tydzień później, 16 stycznia 1968 roku, z rezonatorem skrzynkowym). Dru- kwintet wszedł ponownie do studia, tym razem ga zmiana polega na wprowadzeniu wraz z gitarzystą elektrycznym Georgem Benso- podwójnej linii basu – Beck mono- nem. Nagrano wtedy dwie wersje Teo’s Bag, oraz tonnie gra na niskich strunach swej Paraphernalia. Ten ostatni utwór był pierwszym gitary, oraz Ron Carter, jak zwykle, na utworem wydanym (na płycie Miles In The Sky), basie. Kolejny przełom dotyczy sposo- który światu ukazał początek zmian w muzyce bu nagrania utworu. Nagrano tego 35 Davisa. sekcji, które dopiero później zostały edytowane i wreszcie dobrane frag- Następne sesje miały miejsce w lutym. Nagrano pod- menty sklejono w jeden utwór. czas nich, wydane dopiero w 1979 roku, na Circle in The Round – Sanctuary, Side Car I i Side Car II. 16 lutego Kolejna sesja miała miejsce 28 grud- 1968 roku kwintet wraz z 13 innymi muzykami ze- nia 1967 roku. Muzycy nagrali wtedy społu Gila Evansa nagrał, niewydaną przez dziesię- Water On The Pond. Ponownie linia ciolecia, Halling Water. basowa jest wzmocniona przez Joe- go Becka, a także chwilami przez Przez kilka kolejnych sesji muzycy grali na instru- Herbiego Hancocka. Hancock gra mentach tradycyjnych, a kolejne nagranie elektrycz- w tym utworze na elektrycznym ne, a wręcz soulowe, miało miejsce 17 maja 1968 roku. klawesynie i fortepianie Wulitzera. Nagrano wtedy kompozycję Stuff. Herbie Hancock gra po raz pierwszy na jednym z ulubionych instru- Następny utwór, Fun, Davis z zespo- mentów Milesa Davisa, fortepianie elektrycznym łem nagrał 11 stycznia 1968 roku. Fender Rhodes. Ron Carter zagrał na basie elek-

> 148| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew trycznym, a brzmienie saksofonu Wayne’a Shorte- cje, oraz trzy nagrane jeszcze w sta- ra również zostało przetworzone. Shorter grał do rym składzie. mikrofonu podłączonego do wzmacniacza i dźwięk był nagrywany pośrednio z głośnika umieszczone- W nagraniach zrealizowanych 11 i 12 go w studiu. Kompozycja ta oraz wspomniana wyżej listopada, kiedy zarejestrowano, po Paraphernalia zostały umieszczone na płycie Miles in raz kolejny wydane wiele lat później, the Sky, wydanej w lipcu 1968 roku. Two Faced i Dual Mr. Anthony Tillman Williams Process oraz Splash, uczest- Od tej chwili zespół zaczyna się powoli rozpadać. Ron niczy dwóch pianistów grających Carter zdecydowanie nie chciał grać na basie elek- na instrumentach Fendera – Chick trycznym i coraz częściej podczas występów Miles za- Corea i Herbie Hancock. Dodatko- stępował go innymi basistami. W lipcu 1968 roku był wo 25 listopada dołącza trzeci – Joe to Miroslav Vitouš, a ostatecznie, w sierpniu tego roku, Zawinul. Od dłuższego czasu zwra- zaproszony przez Davisa z Wielkiej Brytanii Dave Hol- cał on uwagę Davisa, zarówno jako land, który na stałe dołączył do zespołu. Pod koniec kompozytor, jak i instrumentalista, 1968 roku odszedł Herbie Hancock i założył własną który miał swój udział w tworzeniu grupę. Zastąpiono go przez Chickiem Coreą. Kolejny fortepianu Fendera. opuścił zespół Tony Williams, aby założyć Lifetime. Został zastąpiony na bębnach przez Jacka DeJohnette’a. 18 lutego 1969 roku, Miles Davis, Ostatni z zespołu odszedł Wayne Shorter, w 1970 roku. Chick Corea i Herbie Hancock na Niemniej jeszcze przez kilka miesięcy, zarówno Wil- fortepianach Fendera, Joe Zawinul liams, Shorter, jak inawet przez kilka lat, Hancock, na organach Hammonda, Dave Hol- uczestniczyli w nagraniach studyjnych Davisa. land na gitarze basowej, Tony Wil- liams na bębnach oraz gitarzysta Pierwsze utwory zarejestrowane w nowym składzie z zespołu Williamsa, John McLau- to Mademoiselle Mabry i Frelon Brun. Sesja miała miej- ghlin wchodzą do studia, aby na- sce 24 września 1968 roku i uczestniczyli w niej Davis, grać nowy materiał. Po intensywnej Wayne Shorter i Tony Williams oraz nowi członko- obróbce studyjnej ukazał się na pły- wie: Chick Corea i Dave Holland. Wydana pod koniec cie wydanej w lipcu 1969 roku. Była 1968 roku Filles de Kilimanjaro zawiera obie kompozy- to In A Silent Way.

Korzystałem z następujących źródeł: Miles. Autobiografia – Miles Dewey Davis, Quincy Troupe, tłum. Filip Łobodziński – Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013 Jazz – An Introduction to the History and Legends Behind America's Music – Bob Blumenthal – Smithsonian, 2007 The Complete In A Silent Way Sessions – Liner Notes – Bob Belden – Sony Music, 2001 The Quintet – Todd Coolman. Annotations – Bob Belden–Miles Davis Quintet 1965-68, Sony, 1998. Muzyka – Wydawnictwo Naukowe PWN 2007 Allmusic.com

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |149

Dokument elektrycznej przemiany Milesa

Rafał Garszczyński [email protected]

zdrowia, poprzez narkotyki, kobiety, niemoc twórczą, problemy ze skom- pletowaniem sensownego zespołu, aż po brak możliwości realnego na- dążenia za popularnością muzyki rockowej, bez porzucania muzycz- nych ideałów. Tak więc Miles nie grał, a kontrakt z Columbia Records obowiązywał.

Water Babies zawiera w połowie (kiedyś to była pierwsza strona ana- Miles Davis – Water Babies logowej płyty) nagrania z czerw- Columbia / Sony, 1976 ca 1967 roku, z sesji, w czasie której powstał album Nefertiti, nagrane Water Babies to taki jazzowy kot- w składzie kwintetu słusznie nazy- let mielony, album sporządzo- wanego Wielkim – czyli Miles Davis ny ze skrawków różnych nagrań. / Wayne Shorter / Herbie Hancock Oczywiście w zależności od jakości / Ron Carter / Tony Williams. Z ja- owych mniejszych lub większych kiejś przyczyny owe nagrania nie kawałeczków pomieszanych i poda- znalazły się na Nefertiti. Zgadnijcie nych w formie jednego krążka zale- czemu? Tak, jedyna logiczna odpo- ży jakość całości. wiedź jest taka, że w 1968 roku Teo Macero (producent płyty), albo sam Album ukazał się w 1976 roku, w cza- Miles uznał, że są słabsze od tych, sie, kiedy z wielu różnych powodów które znalazły się na wydawanym sam mistrz Miles niekoniecznie wtedy albumie. interesował się muzyką, choć na temat jego przejściowej twórczej Pozostała muzyka powstała w 1968 niemocy teorii jest co najmniej tyle, roku, niby niewiele później, ale to ile nieautoryzowanych biografii. już u Milesa były zupełnie inne Pewnie trochę racji znaleźć moż- czasy – Rona Cartera zastąpił Dave na we wszystkich, poczynając od Holland, a u boku grającego na

> 150| Słowo na jazzowo / Antykanon

elektrycznym fortepianie Herbiego sięgną po ten album, kiedy zbiorą te Hancocka pojawił się Chick Corea bardziej podstawowe i ważniejsze – nagrania ze strony drugiej analo- w dyskografii Milesa. Może właśnie gowej wersji Water Babies pochodzą dlatego Columbia zdecydowała się bezpośrednio z sesji do In A Silent wydać tę muzykę, podobnie jak dziś Way lub z tego samego czasu. wydaje wybitną The Bootle Series.

Czemu ta płyta ukazała się w 1976 Wszystkie trzy utwory z pierw- roku? Z pewnością z braku aktual- szej strony oryginalnego wydania nych nagrań oraz chęci wydania ko- – tytułowy Water Babies, Capricorn lejnego albumu Milesa Davisa, cze- i Sweet Pea zostały napisane przez go domagali się fani. Czyli klasycz- Wayne’a Shortera z myślą o Nefer- ny skok na kasę z wykorzystaniem titi, porzucone wtedy znalazły miej- wcześniej odrzuconych jako gorsze sce na wydanej w 1969 roku płycie nagrań. I tu dochodzimy do istoty kompozytora – Super Nova, gdzie zy- rzeczy – czy gorsze od wyśmienitych skały zupełnie inny, bardziej elek- ścieżek z In A Silent Way i Nefertiti tryczny wymiar, w towarzystwie ta- oznaczają słabe albo niewarte uwa- kich muzyków, jak gitarzyści Sonny gi? Niekoniecznie. Osobiście jestem Sharrock i John McLaughlin i grają- wielkim fanem Milesa Davisa, choć cy na elektrycznych instrumentach faktem jest, że miewał okresy słab- Chick Corea. Sam lider zagrał wtedy sze, choć nawet te najsłabsze są mo- na sopranie. mentami genialne. Tak jak właśnie Water Babies. Czy zatem Water Babies to niechcia- ne odrzuty? Krótko po wydaniu al- Ten album nie jest oczywiście bum zbierał dość mieszane recen- pierwszym wyborem dla fanów Mi- zje, sam Miles Davis niewiele o nim lesa Davisa. Nie jest też najbardziej opowiada w swojej autobiografii, poszukiwaną pozycją dla tych, któ- a członkowie zespołu też raczej rzy uwielbiają Wielki Kwintet albo, nie uważają tej płyty za swoje naj- jak kto woli, z szacunku dla Johna większe osiągnięcie we współpracy Coltrane’a – Drugi Wielki Kwintet – z Milesem. Ja uważam ten album za tym polecam, mam wrażenie, że cią- niesłusznie niedocenianą pozycję gle niedoceniane nagrania z Plug- w dyskografii Milesa Davisa. Już sam ged Nickel, z 1965 roku i to koniecz- Dual Mr. Anthony Tillmon Williams nie w postaci kompletnej. Dla tych, Process sprawia, że ta płyta warta którzy lubią elektrycznego Milesa, jest każdych pieniędzy. Spróbujcie z pewnością najlepszym wyborem posłuchać tej fascynującej, trwają- będzie Bitches Brew. Jednak wszyscy cej ponad 13 minut skomplikowanej

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |151

fi gury rytmicznej i wielkiego Mile- Bring It All Back Home Boba Dylana, sa ponad geniuszem Tony William- albumu również złożonego w poło- sa, bez uprzedzenia i wiedzy, że to wie z nagrań elektrycznych i w po- odrzucony wcześniej materiał… łowie z akustycznych, który był jednak celowym wybórem artysty. Spróbujcie porównać kompozycje W przypadku płyty Milesa, przy- Wayne’a Shortera z wersjami na- puszczam, że wyszło przez przypa- granymi na jego autorskiej płycie, dek. Dodatkowo dostajemy kolejny a docenicie geniusz Milesa w pro- dokument okresu, w którym za radą wadzeniu zespołu i godzeniu soli- Milesa, Herbie Hancock grał prawie stycznych ambicji członków zespo- wyłącznie prawą ręką, a to histo- łu. Pewnie zupełnie przypadkowo ria świetnie opisana przez samego powstał album – dokument elek- pianistę w świeżo i całkiem nieźle trycznej przemiany Milesa Davisa – przetłumaczonej na język polski au- przez niektórych porównywany do tobiografi i.

www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

> 152| Pogranicze / World Feeling

Łukasz Nitwiński [email protected]

Daymé Arocena – Nueva Era

Oczy i uszy na Kubę. Wraz z odcho- dzącym Fidelem Castro i jego bratem Raulem, wszystko kręci się teraz wokół Nueva Era – nowych czasów i wyczekiwanej zmiany. Kubańczy- cy już przebierają nogami. Jakby brali głęboki wdech przed uwolnie- niem ograniczanej przez lata kre- atywności. Czas pokaże jak będzie, ale pierwsze muzyczne cudeńka są Brownswood Recordings już dostępne. nagrany przez młodziutką autorkę Daymé Arocena to debiutantka, ale i bandleaderkę brzmi tak dojrzale. nie jest nagle odkrytym talentem. Muzyka swobodnie balansuje po To klasycznie wyedukowana i kon- gatunkach i rytmach, jakby gościła sekwentnie pracująca artystka, któ- w tych nutach od dawna. Być może ra z wielką klasą i dojrzałością (a ma spora w tym zasługa wrodzonego zaledwie 22 lata!) porusza się po ko- talentu kubańczyków do muzyki łyszących gatunkach spod znaku so- (jeśli już któryś naród ma mieć za- ulu, gospel i funky. I jazzu. Ubarwie- pisaną muzykę w genach, to są nim niem wielu jej kompozycji są piękne właśnie kubańczycy), ale i ulicznego i wysmakowane skaty i wokalizy. Na doświadczenia Aroceny. Nim weszła szczęście dalekie od efekciarstwa. do studia, przez wiele lat śpiewała Jazzowy feeling wraz z trwaniem w knajpach, na placu Malecón czy płyty zaczyna dominować także po prostu przy rodzinnych stołach. w grze zespołu. Jakże fantastycznie Porównania to często najgorszy spo- jest wsłuchiwać się w ich kubańskie sób na opisanie czyjejś muzyki. Ale rytmy, które po przekroczeniu nie- są wyjątki. Proszę sobie wyobrazić widzialnej granicy, stają się nagle echa brzmień Niny Simon, Sade pięknym, rasowym jazzem. i Alici Keys z domieszką kubańskie- go groove’u, a Waszym oczom ukaże I jeszcze raz wiek – Arocena ma 22 się nowa, wspaniała postać kubań- lata. Aż trudno uwierzyć, że album skiej sceny – Daymé Arocena. World Feeling World

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |153

Emily Portman – Coracle

Coracle to pierwszy w całości sa- modzielnie skomponowany album brytyjskiej śpiewaczki Emily Port- man. Od kilku lat jest wschodzącą nadzieją nowej brytyjskiej sceny folkowej, choć jej pozycja i pew- ność wzrastała powoli i stopniowo. Przed dwoma laty otrzymała BBC Radio Two Folk Award za najlepszy utwór – i to był przełom. Tegorocz- ny album powstał przy wsparciu Furrow Records doborowych muzyków oraz produ- centa i już teraz uznawany jest za gra wyrafi nowanie i dyskretnie, jeden z najlepszych w tym roku. ustępując pola Emily. Wśród gości pojawia się słynny skrzypek Sam Głos Emily jest czysty i mocny. Opo- Sweeney. wiada historie związane z dawny- mi legendami i historie bliskich Folk z wysp wydaje się mieć dosko- jej miejsc położonych wśród lasów, nale i zaskakujące jest, że większość gór i łąk. Jak w otwierającym Dar- muzyków z tego nurtu nie znajdu- kening Bell, który jest interpretacją je szerszego zainteresowania w na- neolitycznych znalezisk walijskiej szym kraju. Choć może to błędne jaskini Cap. Sporą dawkę anglosa- przypuszczenie. Sam Lee, Alasdair skiej kultury usłyszymy zwłaszcza Robert czy Jackie Oates to najważ- w dominujących na albumie spo- niejsi młodzi twórcy brytyjskiego kojnych balladach i kołysankach. folku ostatnich lat. Swoim albu- Bazują one na lokalnych baśniach mem Emily Portman śmiało dołą- i przesądach. Zespół, choć liczny, cza do tego grona.

> 154| Pogranicze / Bluesowy Zaułek

Cotton Wing – Fishing & Processing

Aya Lidia Al-Azab [email protected]

Sporym echem odbiła się płyta Fis- hing & Processing trójmiejskiego zespołu Cotton Wing. Niestety nie z powodu muzycznej zawartości, a jej graficznej oprawy. Okładka au- torstwa Jacka Staniszewskiego wy- wołała ogromne (jak na tak bardzo subtelny projekt) kontrowersje. Zda- niem niektórych, promuje przemoc nad zwierzętami. Nie dostrzegłam tego, ale moim głównym zadaniem jest słuchanie, a nie oglądanie, za- Rockers Pro, 2015 tem pozwolę sobie napisać kilka słów o samej muzyce, która wypeł- chwytliwym motywem gitarowym. nia tę „mroczną i nieludzką” płytę. Przystępny i zjadliwy kawałek o szybko przyswajalnym refrenie. Wielkim atutem płyty jest fakt, że Namiastkę improwizacji stanowi zawiera wyłącznie autorskie kom- dialog harmonijki Tyszki z gitarą pozycje. Ten odważny krok udowad- Augustynowicza w połowie utworu. nia dojrzałość zespołu. Formacja od lat 90. zmieniała skład, zawieszała Kolejną dynamiczną kompozycją jest i wznawiała działalność. Przez po- Find & Kill, w której bas Janusza Waw- nad 20 lat drogą ewolucji Cotton rzynowicza z doskonałym wyczu- Wing nabrało kształtów i konkret- ciem przebija się przez mocną gitarę. nego brzmienia. Kto zna ich muzy- kę i upodobania, nie zdziwi się, że Sporą dawką funku jest utwór Make repertuar jest w całości anglojęzycz- Me Feel. Nie zwalniając tempa, Cot- ny. Nieprzerwanie zespół gra fun- toni pokazują swoje niezmierzone damentalną amerykańską muzykę pokłady energii ulokowane na pły- z domieszką funku, soulu i r'n'b. cie. Funkowy numer zdominował wyraźnie Adam Zagrodzki na per- Album otwiera energiczny Hot & kusji. Zdecydowane uderzenia pod- Ready z prostym, a zatem bardzo sycają taneczny charakter piosenki. BLUESOWY ZAUŁEK

< JazzPRESS, wrzesień 2015 |155

Ponad sześciominutowy utwór Bad Z powodzeniem trzyma się swojego Woman to jedyna spokojna pozycja ukierunkowania muzycznego, nie na krążku. Klasyczna bluesowa bal- pozostawiając miejsca typowemu lada z delikatnie śpiewającą gitarą. brzmieniu polskiego bluesa. Augustynowicz z poczuciem sma- ku i wyrafi nowania wypełnia cały Pomimo emocji wywołanych utwór. okładką, płyta sama w sobie nie bu- dzi negatywnych odczuć. Jest kla- Podróż wokalisty i harmonijkarza syczną bluesowo-funkową płytą. Roberta Tyszki sprzed kilku lat do Materiał jest spójny i bardzo dyna- Memphis, ojczyzny bluesa, wyraź- miczny. Są to profesjonalnie zagra- nie dała o sobie znać. Słychać jego ne autorskie kompozycje w amery- doświadczenie i obcowanie ze śro- kańskim stylu. dowiskiem muzycznym Południa.

www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot.

> Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Morskie Oko 2, 02-511 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy: Piotr Wojdat Piotr Gruchała Mery Zimny Marta Ignatowicz-Sołtys Kacper Pałczyński Kuba Majerczyk Jerzy Szczerbakow Lech Basel Aleksandra Nowosad Marcin Wilkowski Mateusz Magierowski Piotr Fagasiewicz Łukasz Nitwiński Piotr Banasik Milena Fabicka Jarek Misiewicz Rafał Garszczyński Barbara Adamek Czartoryjska Aya Lidia Al-Azab Bogdan Augustyniak Maciej Nowotny Krzysztof Wierzbowski Ryszard Skrzypiec Monika S. Jakubowska Urszula Orczyk Julian Olearczyk Karolina Śmietana Korekta Konrad Michalak Ewa Weydmann Wojciech Sobczak-Wojeński Katarzyna Słocińska Paulina Pacuła Zuzanna Tuliszka Krzysztof Komorek Skład i opracowanie graficzne Sławomir Orwat Beata Wydrzyńska Dionizy Piątkowski [email protected] Marta Ignatowicz-Sołtys Marketing i reklama Radek Wośko Agnieszka Holwek [email protected] Lech Basel Małgorzata Smółka Rafał Zbrzeski Aleksandra Zbrzeska Vanessa Rogowska Basia Gagnon

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » LIPIEC 2014

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Rafał Sarnecki Jacek Kochan Monika Lidke Susana Santos Silva Shai Maestro Mariusz Adamiak Marcin Wasilewski Interpretuję, więc czuję się wolny

Marcin Wasilewski, fot. Kuba Majerczyk

KWIECIEŃ 2015 MAJ 2015 CzerwieC 2015 Lipiec / SieRpieŃ 2015 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN

Rozmowy: Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Michał Wierba Dorota Piotrowska Antoni „Ziut” Gralak Jacek Namysłowski Piotr Damasiewicz Jamie Saft TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five TOP NOTE PeGaPoFo – Świeżość

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję piotr Wojtasik Celem powinno być reAKTYwACJA! rozwijanie duchowości TOP Paweł Rozmowy: NOTE ELMA Bartłomiej Bartłomiej Oleś Tomaszewski Leszek Kułakowski & Tomasz Dąbrowski Wszystkie drogi Jacek Improwizacja musi nieść Rozmowy: – Chapters prowadzą Kamil Piotrowicz Oleś Piotr Schmidt do Bitches Brew Mazurkiewicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz Paweł Kaczmarczyk Czerpię z wielu źródeł Jestem uzależniony Asia Czajkowska-Zoń Audiofeeling Trio

od brzmienia Charles Gayle Majerczyk Kuba fot. Oleś, Bartłomiej – Something Personal Majerczyk Kuba fot. Wojtasik, Piotr

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk