Informacyjne Samostanowienie W Programie Piratenpartei Deutschland
Total Page:16
File Type:pdf, Size:1020Kb
dr Marcin Piechocki Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa [email protected] INFORMACYJNE SAMOSTANOWIENIE W PROGRAMIE PIRATENPARTEI DEUTSCHLAND Streszczenie: Ograniczanie swobód obywatelskich, w tym prawa do prywatności, w imię walki z realnymi lub rzekomymi zagrożeniami, stało się częstą praktyką wielu rządów w demokratycz- nych państwach. Niska świadomość obywateli w zakresie ilości i charakteru danych podlega- jących retencji od lat niepokoją organizacje pozarządowe, jednak nie udało się uczynić tego tematu zagadnieniem szerokiej debaty publicznej. Niemiecka Partia Piratów sformułowała koncepcję informacyjnego samostanowienia, która była odpowiedzią na przypadki ingerencji państwa i prywatnych podmiotów w prywatność obywateli. Przewiduje ona doprecyzowanie sytuacji, w których państwo będzie mogło inwigilować obywateli oraz określenie przez oby- wateli, jakie dane, w jakim zakresie i charakterze będą udostępniali. To nowość, bowiem depu- towani i działacze tej partii zwracają uwagę na niepokojącą tendencję do odwracania zasady domniemania niewinności w kierunku zasady domniemania winy i gromadzenia informacji na temat obywateli, którzy nie są o nic podejrzewani. Słowa kluczowe: informacyjne samostanowienie, Partia Piratów, Internet. W styczniu 2008 roku, kilka lat przed rewelacjami Edwarda Snowdena, niemiecka Partia Piratów opublikowała dokument, datowany na grudzień 2007 roku, z którego wy- nikało, że Ministerstwo Sprawiedliwości kraju związkowego Bawaria otrzymało propo- zycję wykorzystania oprogramowania szpiegującego typu Trojan. Może ono szpiegować komputery, na który zostało zainstalowane oraz tych, z którymi się kontaktują ich użyt- kownicy. Program Skype Capture Unit został opracowany przez firmę Digitask i mógł być instalowany przez policję w domu posiadacza komputera lub przez e-mail. Miał on możliwość aktualizacji, rozbudowania i usunięcia bez wiedzy osoby, która korzystała z zainfekowanego komputera, oraz oferował możliwość przesyłania danych również poza terytorium Niemiec, a także – co najbardziej mogło szokować – pozwalał penetrować strony szyfrowane protokołem SSL czy użytkowników Skype (w tym jego wewnętrzne funkcje, np. Skypein, Skypecasts, SkypeSMS, Buddylist). Oprogramowanie mogło prze- syłać zapis na żywo głosu, czatów, video i danych oraz mogło być w każdym momencie zdalnie usunięte bez pozostawienia śladu. Dokument zawierał ceny instalacji i miesięcz- nych opłat związanych z użytkowaniem oprogramowania (Wikileaks, Bavarian Trojan for...). Portal Wikileaks opublikował nie tylko ofertę firmy DigiTask kierowaną do kraju związkowego Bawaria, ale również list Ministra Sprawiedliwości do prokuratorów oraz prezesów trybunałów w tej sprawie. Z dokumentów wynikało, że takie oprogramowanie zostało już zastosowane w przeszłości. Artykuły 123 Jana Huwald z Partii Piratów stwierdziła, że te doniesienia są jedynie wierzchołkiem góry lodowej, bowiem tak niskie, dumpingowe ceny czynią przedsięwzięcie opłacalnym jedynie przy dużej skali stosowania oprogramowania (Nutzt LKA Bayern „Bayerntroja- ner”…, 2008). Niemiecka policja przyznała, że zamierza wystąpić o prawną możliwość wykorzystywania tego typu programów, a przedstawiciele bawarskiego rządu zdradzali, że nie chcą czekać na federalne regulacje w tym względzie. Ostatecznie, w lipcu takie prawo zostało uchwalone – na jego mocy policja mogła zainstalować w domu osób po- dejrzanych oprogramowanie, które śledziło ich aktywność w Internecie, oraz osób, które się z nimi kontaktowały. Warunkiem miało być nagłe zagrożenie dla bezpieczeństwa, bądź istnienia kraju związkowego Bawaria lub Federacji oraz zagrożenie dla wolności lub życia człowieka. Kiedy Partia Piratów donosiła, że oprogramowanie stosowano nielegalnie, policja przeszukała monachijskie mieszkanie jej rzecznika, Ralpha Hunderlacha, któremu za- brano komputer, by ustalić tożsamość jego informatora. Jens Seipenbusch, wiceprze- wodniczący ugrupowania, uznał, że jest to forma represji za polityczną działalność partii (Hauck, 2010). Prokurator uzasadnił przeszukanie publikacją tajnego dokumentu, która miała naruszyć i utrudnić pracę służb specjalnych i organów ścigania. Trudno jednak zgodzić się z takimi wyjaśnieniami, skoro z opublikowanych dokumentów wynikało, że oprogramowanie stosowano nielegalnie już w grudniu 2007 roku, bowiem zgodę na jego użycie parlament Bawarii wydał dopiero w lipcu 2008 roku. Ujawnienie tego mechani- zmu było sporym sukcesem dla niewielkiej i niedawno utworzonej partii, która za jeden z celów stawiała sobie nie tylko wolny dostęp do treści w Internecie, ale również zwięk- szenie ochrony użytkowników przed ingerencją ze strony prywatnych podmiotów i rzą- du (zob. Piechocki, 2013). Wkrótce zresztą Niemcy mogli się przekonać o tym, jak ważne są te zagadnienia, bowiem 20 maja 2011 roku, na wniosek francuskich organów ścigania, policja niemiecka zajęła dane z serwerów należących do Partii Piratów w Niemczech. Powodem było wyko- rzystanie platformy Pirate Party Etherpad do ataku na jedną z francuskich firm sektora energetycznego. Ataku dokonali nieznani hakerzy, jednak uznano, że dane znajdujące się na serwerach pozwolą ustalić szczegóły zajścia. Sprawa ta przypominała akcję szwedzkiej policji, która zajęła serwery firmy świadczącej usługi na rzecz The Pirate Bay, jednak zarekwirowano również dane ze sprawą tą niepowiązane. Jednak opinia publiczna miała dopiero przeżyć największy szok, kiedy w czerwcu 2013 roku brytyjski dziennik „The Guardian” rozpoczął publikację informacji przekaza- nych przez Edwarda Snowdena. Ten były pracownik amerykańskich służb specjalnych ujawnił zasady działania systemu PRISM. Pierwsze reakcje europejskich przywódców były ostrożne – kanclerz Angela Merkel miała „naciskać” na prezydenta Obamę pod- czas zbliżającego się szczytu w Berlinie. Viviane Reding, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, obiecała zrobić to samo podczas spotkania ze stroną amerykańską w Du- blinie, dodała również, że jasne ramy prawne ochrony danych osobowych nie są żadnym luksusem czy ograniczeniem, lecz podstawowym prawem. Federalny komisarz do spraw ochrony danych, Peter Schaar grzmiał, że nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której amerykańskie władze mają dostęp do danych dotyczących europejskich obywateli (Ro- 124 Rocznik Bezpieczeństwa Międzynarodowego 2015, vol. 9, nr 1 berts, MacAskill, Ball, 2014). Zapewne niewielu wyobrażało sobie wówczas, jakie konse- kwencje wywołają te doniesienia. 3 lipca 2013 roku „Le Monde” opublikował list otwarty, który napisali Julian Assange, założyciel portalu WikiLeaks, i Christophe Deloire – sekre- tarz generalny Reporterów Bez Granic (Assange, Deloire, 2013). Tekst ukazał się również w kilku europejskich dziennikach i zaczynał się mocnym akcentem – wezwaniem, by Unia Europejska, którą w 2012 roku wyróżniono Nagrodą Nobla za wkład w działania na rzecz pokoju, pojednania, demokracji i praw człowieka w Europie, pokazała, że na tę na- grodę zasłużyła i stanie w obronie swobody przepływu informacji. Nie bacząc przy tym, czy będzie to oznaczało presję ze strony USA, jej największego rzekomego sojusznika. Autorzy przypominali, że rządy inwigilowanych przez Amerykanów państw powinny ra- czej dziękować Snowdenowi za ujawnienie tego mechanizmu stojącego w sprzeczności z zasadami demokratycznych państw, a takimi przecież chcą się nazywać. Jeśli ktoś jednak miał nadzieję na twardą postawę wobec USA, mógł poczuć się zawiedziony. W sporze pomiędzy zasadami a pragmatyzmem w polityce, pierwsze zazwyczaj pada ofiarą drugie- go. Brutalną lekcję politycznego realizmu wyłożyła publicystka „Franfurter Allgemeine Zeitung”, która stanowczo odrzuciła głosy wzywające do zawieszenia negocjacji umowy o wolnym handlu z USA w reakcji na doniesienia Snowdena. Wprost przyznała, że nie wolno dopuścić, by sprawa ta położyła się cieniem na rokowaniach i była wykorzystywa- na jako środek nacisku. Jej zdaniem – demokracji i przejrzystości sprzyja właśnie wolny rynek (GÖbel, 2013). Sprawa była wykorzystywana w kampanii wyborczej przed wyborami do Bundesta- gu, zwłaszcza, kiedy 8 lipca 2013 roku w tygodniku „Spiegel” ukazał się wywiad z Edwar- dem Snowdenem, który zdradził, że podobne systemy służące inwigilowaniu obywateli są w dyspozycji służb specjalnych europejskich państw. O Niemcach mówił, że śpią pod jedną kołdrą z Amerykanami. Wkrótce pojawiły się propozycje udzielenia azylu Snow- denowi, co oznaczałoby ochronę tzw. sygnalistów (whistleblowers), ale i narażenie się Stanom Zjednoczonym (Reinecke, 2013). Kiedy w sierpniu 2013 roku niemiecka prasa informowała o 500 milionach danych osobowych, które każdego miesiąca przechwyty- wała amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) we współpracy z nie- miecką Federalną Służbą Wywiadowczą (BND), w Niemczech rozpoczęła się dyskusja dotycząca suwerenności państwa i tego, na ile te działania odbywały się za wiedzą Rządu Federalnego. Rada Kontroli Bundestagu do spraw Tajnych Służb przesłuchała Ronalda Pofallę, odpowiedzialnego za służby wywiadowcze, który tłumaczył, że nie można mó- wić o żadnej aferze szpiegowskiej. Jego wyjaśnienia komentator „Tageszeitung” skwito- wał stwierdzeniem, że można zastanawiać się, czy to oznaka naiwności, bezczelności czy braku kompetencji (Nelles, 2013; Rath, 2013). Chociaż w listopadzie kanclerz Merkel przypominała, że sojusz atlantycki ma nadal dla Niemców nadrzędne znaczenie, to nie- smak w relacjach Europy z USA pozostał. Tematyka ta jest polem, na którym wiele propozycji formułuje Partia Piratów – ugrupowanie będące częścią ruchu założonego