przegląd lądek zdrój filmów 16-17 górskich H września

centrum kultury i rekreacji w Lądku Zdroju klub górski doliny białej lądeckiej tel. 0 74 8 146 562, fax 0 74 8 146 245, e-mail: ckir®ladek.pl informacja o noclegach i rezerwacja: uzdrowiskowe biuro turystyki tel.0 74 81 46 816, główny sponsor :

0 607 27 42 41 www.campus.com.pl tttternUt

Koleżanki i Koledzy, Walny Zjazd za pasem. Za kilka miesięcy delegaci klubów zrzeszonych w Pol­ skim Związku Alpinizmu spotkają się, aby wybrać nowe władze i wyznaczyć nowe kierunki pracy zarządu. Będzie okazja do podsumowania oraz czas na dokonanie zmian, także tych personalnych. Na podstawie rozmów z członkami Zarządu wiem, że nie wszyscy znajdą czas na pracę społeczną w następnej kadencji. Zwią­ zek stanie przed koniecznością znalezienia nowych twarzy. Dlatego już teraz zwra­ cam się z apelem o poszukiwanie entuzjastów, którzy identyfikują się z Polskim Związkiem Alpinizmu i chcą pracować dla dobra zrzeszonych w nim wspinaczy, alpinistów, grotołazów i narciarzy wysokogórskich. Drugą, nie mniej ważną sprawą, jest dyskusja nad przyszłością Polskiego Zwią­ zku Alpinizmu. Nie zostawiajmy jej na ostatnią chwilę. Zjazd trwa tylko dwa dni. Warto wcześniej porozmawiać w klubach, pogawędzić w pubie i przy ognisku. Trze­ ba ustalić co jest naprawdę ważne. Czcigodni Delegaci, przywieźcie przemyślane projekty uchwał. Będzie nam łat­ wiej dyskutować, będzie też łatwiej podejmować decyzje. Może uda się uniknąć sy­ tuacji z ostatniego zjazdu, kiedy kilka dość sensowych wniosków upadło tylko dla­ tego, że wnioskodawcy nie potrafili precyzyjnie określić, o co im chodzi. Koleżanki i Koledzy, czytelnicy „Taternika", chwytajcie za pióra, piszcie do re­ dakcji o swojej wizji Polskiego Związku Alpinizmu.

Z taternickim pozdrowieniem Wojciech Święcicki p.o. prezesa PZA Manifest zimowy Wakacje z duchami Listy do redakcji Krzysztof Wielicki Miro Śmid

Ucho skalne O „Taterniku" - z dala od ludzi i komitetach redakcyjnych Piotr Pustelnik R. W. Schramm Kask wspinaczkowy Dariusz Porada

Lhotse 2001 Galeria Gankowa Anna Czerwińska

Normy na sprzęt Jacek Kmin Z tatrzańskich szlaków Middle - rosyjski ślad

Technika wspinania Archiwalia 1971 Tomasz Ręgwelski Zimą na Grand Pilier d'Angle Tatry - zima 2000/01 Janusz Kurczab Marcin Michałek

Wypadki taternickie Jaskinie Trzeci stopień zagrożenia lawinowego Kamil Michalik Choroba wysokościowa a Serwis prawie Światowy Tomasz Banasiewicz El Potrero Chico Anna Beutler Hard Rock Pożegniania

Hochschwab Jacek Patrzykont W klubach Recenzja

2 TATERNIK 2-2001 30.12.1987 Cjdzieś pod K-2... wstajemy 0 6.40, znaczy notujemy, wszystko zaśnieżone, śpiwo­ ry mokre, śniefi w namiocie. Czekamy na łączność. Alek i Lenek schodzą, my też, totalne załamanie. Na dole niewesoło, ograniczenia paliwowe, z Mikiem nie naj­ lepiej (wyrostek robaczkowy!). Bogdan na Concordii, Paweł zszedł z tragarzem do Urdukas po naftę. Zaczynamy schodzić z -Jonem o 9.30, błądząc w sztormie i przy silnym wietrze, pokonujemy Ice Fali, oczy zalodzone, broda, wąsy białe. Siecze lodem jak cholera, śnieg dociera do wszystkich zakamarków ciała, nicze­ go nie widać, gdzie trasery? Błądzimy na lodowcu, spotykamy przypadkowo Al­ ka i Leszka. Dziwi mnie, że poruszają się bez liny. Przed chwilą zapadłem się nad czeluścią bez dna, szczęśliwie jednak przyasekurowany przez -łona. Błądzi­ my teraz razem, wykorzystujemy chwile przejaśnienia i wzdłuż stoków K-2 drx - hodzimy do bazy na 13.00. Lunchu już się nie podaje, przechodzimy na 2 posiłki (zostało tylko 50 litrów nafty). W namiocie bazowym w przedsionku olbrzymia zaspa, śpiwory przy bielone. Falco ratował, co mógł, ale te idiotyczne okna w na­ miotach trzeba by zaszyć. Wieczorem dowiadujemy się, że hasło „ratunek"dotar­ ło do Skardu, piloci gotowi do lotu (jest już zgoda), ale warunki nie pozwalają. Pierwsza próba nieudana, zawrócili. Może jutro'. W tych warunkach lecą zaw­ sze dwa Śmigłowce, może przywiozą naftę, chociaż brzydko tak myśleć, bo to ak­ cja ratownicza po chorego Mike'a. Pogoda jak pod Kangchenjungą w tym sa­ mym okresie. W nocy -18 stopni, nie tak źle. Może jutro będzie lepiej?...

Ten fragment z mojego dziennika przypomina bardziej działania frontowe niż wyprawę alpinistyczną. Jeśli to byta wojna, to my byliśmy zwariowanymi jej ochotnikami. Co z wrogiem? Byli tylko przyjaciele!

3 I VI MAIK >L>l»M łota dekada "polskiego himalaizmu prócz niepodważaln; W wyników Jurka Kukuczki. Wandy Rutkiewicz, Wojtka Kurtyki i innych tf A- również nasze zimowe dokonania, które były bardziej sukcesem gru­ powym niż osobistym. To na wyprawach zimowych szczególnie było widoczne, jak zespól pracował na wynik. Trudno jest zimą osiągnąć sukces jednostce bez pomocy zespołu. Wspinanie w porze zimowej w Alpach czy Tatrach nikogo już nie dziwi, było naturalną koleją rzeczy, było próbą podniesienia poprzeczki bez zwiększania wysokości. To samo musiało się stać i w górach wysokich. Dobrze, że stało się to za sprawą Polaków, że Jurek Werteresiewicz nakreślił program. Andrzej Zawada wprowadził go w życie, a wielu z nas go realizowało, często nawet z powodzeniem, chociaż były i porażki. W ostatnich latach można zauważyć całkowity odwrót od wspinania zimą. Dotyczy to Tatr, Alp. a także Himalajów. S.p. Andrzej Zawada zwykł mówić: Powiedz mi, co zrobiłeś zimą w Tatrach, a powiem Ci. kim jesteś (czytaj: ile jesteś wart). Doświadczenia zimowe były jednak w cenie. Tymczasem wraz z owczym pędem do szybkiego sukcesu (na każdym zresztą polu), obniżono po­ przeczkę. Już nie marzy się o przejściu wielkich ścian Himalajów, o nowych drogach, o trawersach. Myśli się, aby wejść na Mt. Everest, jeśli ma się kasę, a jeśli nie, to na jakiś inny łatwy ośmiotysięcznik, byle szybko, byle łatwo. W styczniu tego roku. gdy po latach spotkałem się z Panią Elizabeth Hawley w Kathmandu, zaczęliśmy wspominać lata 70. i 80.. kiedy to przyjeżdżali Ja­ pończycy, Polacy. Anglicy, Francuzi, Rosjanie. Słoweńcy ze sportowymi prog­ ramami, by rywalizować z innymi, zdobywać, co jeszcze nie zdobyte, zapisać się w historii podboju gór najwyższych. Wypraw przybywa tyle samo, ale am­ bitnych celów już nie. Można je policzyć na palcach jednej ręki. W ogóle na­ deszła moda na wspinanie łatwe, przyjemne, najlepiej weekendowe, bo nie wy­ maga poświęcenia czasu lub kariery. Po prostu „for fun" i by było „cool".

4_ TATERNIK >200l Kangchenjunga-z dala od ludzi Piotr Pustelnik

Odsłona pierwsza - Kathmandu Kathmandu to jedno z nielicznych miejsc na świecie, do których wracam z przy­ jemnością. Zaludniona, odrapana i brudna stolica Nepalu, jednego z najbied­ niejszych krajów świata, ma w sobie urok. jakiego nie mają Rzym, Londyn czy Nowy Jork. Przebijając się do położonego w środku zatłoczonego Thamelu hote­ lu Gauri Shankar czuję, że znowu jestem u siebie w domu. Na czym to polega, zastanawiałem się wielokrotnie. Do końca nie wiem. ale na swój użytek mam teorię mówiącą, że to miasto ma duszę i jest to dusza podobna do polskiej. I do tego ten kosmopolityczny charakter ulicy. Snują się tu typy nie z tej ziemi, któ­ re, o dziwo, uśmiechają się przyjaźnie do każdego. Bo uśmiech jest tu wszech­

Piotr Pustelnik ma na swo­ obecny, tak jak tandeta i szmira w sklepach i na straganach. Jest w tym mieście im koncie już 10 oś mioty- siła spokoju, tak wielka, że już następnego dnia zawsze spływa ze mnie osad sięczników. Do „Korony" cywilizacyjny i nastaje czas ciszy dla skołatanej i zahukanej przedwyprawową brakuje mu wejść na Maka­ lu. . Annapurnę gorączką duszy. Nawet świadomość dużej pracy przed wyjazdem w góry nie za­ i . kłóca spokoju duszy.

Odsłona druga - trochę statystyki Wyprawa na Kangchenjungę (8593) we wschodniej części Nepalu na granicy z Sikkimem dojrzewała we mnie od trzech lat. Musiałem się wewnętrznie prze­ konać, że chcę, mogę i powinienem tam pojechać. I kiedy tak się stało, to dalej wszystko za mnie załatwił Internet. No może nie wszystko, ale wiele. Skład powstał w wyniku licznych maili we wszystkie strony świata. Po różnych selek­ cjach, w gruncie rzeczy o charakterze naturalnym, zostało nas ośmiu.

TATEKNIK 2-200I heniuri

International Byli to: New Millenium Araceli Serarra Roca - alpinistka z Barcelony mająca na swoim koncie wej­ Kangchenjunga Expedition ście na i ; zorganizowana została Hector Ponce de Leon - przewodnik górski z New Mexico, uczestnik wielu przez Akademicki Klub wypraw w Karakorum i Himalaje; Górski z Lodzi oraz PZA. Kierowa} nią Martin Schmidt - przewodnik górski z Boulder, Colorado. USA, partner Hec- Piotr Pustelnik. tora z wypraw m.in. na filar północny K-2; Wejścia na wierzchołek Gonzalez Velez - jeden z nielicznych portugalskich alpinistów wspinający się dokonano w dniu 15 maja od pd-zach. drogą pierw­ aktywnie w górach wysokich: byl na Annapurnie i Cho Oyu: szych zdobywców (do wys. R.D. Caughron - najstarszy z nas. uczestnik pięciu wypraw z Polakami. 82001. a następnie granią zachodnią. Dotychczas w 1994 roku wszedł na : Polacy stanęli na wierz­ Marcus Stofer - szwajcarski lojant pionowych lodów, w 1999 roku wszedł chołku Kangchenjungi na ; tylko raz (J, Kukuczka, K. Wielicki) podczas zimo­ Brian Duthiers - debiutant w górach wysokich, głównie znany w świecie jako wej wyprawy w 1986 r. kie­ czołowy paralotniarz. rowanej przez A. Machnika. W 1992 roku na stokach Kangchenjungi zaginęła Ja byłem ósmym, a lekarzem ekipy został mój kolega klubowy. Piotr Klepacz. Wanda Rutkiewicz. Byliśmy jedyną ekipą w tym rejonie, jedyną na Kangcha. Nota bene wieść o tym. że nie będzie nikogo innego, wzbudziła entuzjazm w ekipie, ale nie we mnie. Sie­ działem przy stole w Ministerstwie Turyst\-ki i w myślach powtarzałem: „z cze­ go wy się k... cieszycie, pracy do diabła, nie będzie się z kim tym podzielić, a jak się coś stanie, to nikt nam nie pomoże". Nawet telefonu satelitarnego nie mie­ liśmy. W myślach przerabiałem różne czarne i jeszcze bardziej czarne scenariu­ sze, aż otrząsnąłem się i powiedziałem sobie: „Po to tu przyjechałeś, więc się nie zastanawiaj. Coco Jumbo i do przodu!". Wieczorem wylądowaliśmy w New Orle- ans Cafe na pożegnalnej kolacji. Entuzjazm w ekipie trwał. To dobrze rokowało.

Odsłona trzecia - do bazy Najpierw był autobus. Kierowca — król nepalskich dróg - wiózł nas „szosami" do Jiri. Jak to ładnie określił Doktor, jechał jak z teściową. Ale przeżyliśmy i wie­ czorem zameldowaliśmy się w Jiri. Cali i zdrowi, ale wystraszeni. Następnego dnia miało być jeszcze śmieszniej. Czekał na nas helikopter. Przyleciał wcześnie rano, robiąc kurz jak trąba powietrzna. Pilot, Rosjanin, spojrzał niedbale na stertę naszych bagaży i powiedział krótko: ..Ładować!". Za chwilę byliśmy w po­ wietrzu, kierując się w stronę lodowca Yalung. W Ramser (4300) wylądował tak, jakby to było Szeremietiewo i już za chwil parę go nie było. Za to byliśmy my, bagaż. 20 tragarzy i. w perspektywie, przygoda z górą. Ale z Ramser do bazy to jeszcze nie tak hop siup. Czekał na nas lodowiec Yalung. jeden z najbardziej parszywych, jakie w życiu widziałem i po jakich chodziłem. Jak się potem oka­ zało, transport do bazy zajął nam kolejne osiem dni i kosztował nas sporo ner­ wów. Już w Ramser góra pokazała nam wzorzec pogodowy. Rano piękne słońce, od południa zachmurzenie i opad śniegu. Już wkrótce okazało się. że tragarze, sirdar ani my nie wiemy, jak iść do bazy. Nikt wcześniej tu nie był. Lekko to mną wstrząsnęło, bo my mieliśmy prawo nie wiedzieć, ale tragarze? I skończyło się tak. jak w zamierzchłej przeszłości, tzn. że sahibowie torowali drogę porter- som. W końcu 12 kwietnia bazę założyliśmy definitywnie, a widok z bazy na cyrk lodowcowy Kangchenjungi zrekompensował wszystkie niedogodności. Nad nami ..wisiały" potężne szczyty. Czuło się niemal fizycznie bliskość gór. Teraz już tylko w góry i do góry. We mgle na szczycie, fot. arch. P. Pustelnika

7 rATERNlK 2-200I Kangchenj imga

Kalendarium Odsłona czwarta - do szczytu Kangchenjunga 2001 Nie ma nic bardziej nudnego niż opis wejścia na górę. Bo cały czas noszą, porę- 4.04. - wyjazd autobusem czują, sapią, jest ciężko, śnieg parzy, herbata bez cukru, itd. Aha, jeszcze zakła­ do Jiri dają obozy, wnoszą do nich, znoszą z nich. kłócą się, kto i kiedy ma torować, kto 5.04. - przelot helikopte­ rem z 'Jiri do ma poręczować i jak, potem schodzą do bazy i jedzą, a potem ich brzuchy bolą Ramser (4200) i doktor robi zastrzyki. Jeśli ktoś twierdzi, że jest to romantyczne i „cool", to 15.04. - założenie bazy na niech stanie ze mną na ubitej ziemi. Ale jest w tym czasie, czasie wysiłku i pra­ morenie lodowca Yalung (5200) cy, sporo epizodów śmiesznych i strasznych zarazem. Bo kto by przypuszczał, że 26.04. - obóz I (6300) na już pierwszego dnia pobytu w bazie, w trakcie niewinnego rekonesansu na szczycie zbocza Hamp lodowcu. Hector i Araceli „zadzieją się" tak skutecznie w lodach, że z ogrom­ 2.05. - obóz II(7100) nym trudem i kosztem rozbitej głowy Araceli wrócą do bazy o czwartej nad ra­ pod Great Shelf nem dnia następnego. Doktor szył ją przy latarce, a nam było średnio do śmie­ 7.05 - pierwsza próba osiągnięcia szczy­ chu. Bo kto by przypuszczał, że Szwajcarzy, bądź co bądź mieszkańcy alpejskiej tu: R Pustelnik. krainy, poprowadzą drogę do obozu pierwszego przez najbardziej niebezpieczną M. Schmidt. część ściany, wzbudzając mój niekłamany podziw dla ich pogardy dla śmierci H. Ponce de Leon. A. S. Roca. i dla całkowitej bezużyteczności tak wytyczonego szlaku. Bo kto by przypusz­ G. Velez. czał, że z powodu dużego konserwatyzmu części ekipy stosowanie rakiet śnież­ B. Duthiers 13.05. - biwak na 7550 m nych (mieliśmy cztery pary i warto było używać z powodu głębokiego śniegu) w szczelinie kulua­ zostało zaliczone do towarzyskich afrontów i rakiety zostały zastosowane jako ru miedzy Kangch ekskluzywne kołki do mocowania namiotów w śniegu. Mam i Kangch Middle W przerwach między tymi epizodami wyprawa ciężko pracowała, wyrywając 14.05. - biwak na 7850 m górze kolejne metry. Obóz pierwszy na wysokości 6350 m byl dwukrotnie prze­ na początku Gangway noszony, zanim znalazł się we właściwym miejscu. Obóz drugi na wysokości 15.05. - na szczycie 7100 m byl przenoszony trzy razy. Na dalsze zakładanie obozów już nie było P. Pustelnik. czasu i zgody ekipy. Panowała opinia, że dalej „polecimy błyskiem ciupagi" do M. Schmidt. B. Duthiers, szczytu. Ja oponowałem, ale mój głos pozostał bez echa. Pierwsza próba zakoń­ G. Velez czyła się w serakach Wielkiej Półki. Trójka Martin, Brian i Gonzalo, wróciła jak 17.05. - zejście do bazy. niepyszna, zmordowana bezskutecznym łażeniem po serakach z ciężkimi pleca­ 22.05. - wyprawa opuszcza bazę kami. Następny rekonesans, na lekko, (w wykonaniu moim i Hectora) przyniósł 27.05. - przejazd autobu­ przejście przez seraki na Great Shelf i przetorowanie do wysokości ok. 7600 m. sem do Kathman­ du (zatrzymany Droga do kopuły szczytowej była już otwarta. Dalej problemem pozostała droga w Damak z powo­ na szczyt, ale jakoś nikt tym się nie przejął. Uznaliśmy, że damy sobie radę. Po­ du strajku) szliśmy więc do góry „łapiąc" pierwszy biwak w szczelinie lodowcowej na wyso­ 30.05. - odlot do Polski kości 7550 m. a drugi na wysokości 7850 m na początku kuluaru o dźwięcznej nazwie „Gangway". Stąd 15 maja około drugiej w nocy wyszliśmy w stronę wie­ rzchołka. Pogoda z początku dobra, szybko zamieniła się w złą. ale nie tragicz­ ną. Wiało, sypało i była mgła. „Gangway", który z dołu wydawał się być krótkim kuluarem. w rzeczywistości był długi jak noc listopadowa. Ciągnął się i nie chciał się skończyć. A śnieg robił się coraz głębszy. W końcu skręciliśmy w ory­ ginalny wariant pierwszych zdobywców i tam dopiero było głęboko. Przez trzy godziny „urobiliśmy" może sto kroków. Perspektywa dostania się na wierzcho­ łek jeszcze w tym stuleciu była marna. Pierwszy zatrąbiłem na odwrót, zo­ stawiając Martina i Briana pochłoniętych dyskusją o zaletach lewej części tego wariantu nad prawą. Gonzalo, jako ostatni w naszym szeregu, w dyskusjach nie uczestniczył i posłusznie szedł tam, gdzie byli ludzie. Wróciłem do „Gang­ way'^' i poszedłem do góry, do końca tej formacji. Martin i Brian wkrótce dołą­ czyli i kolejnymi kuluarami wyszliśmy na zachodnią grań. Pierwszy raz poczu­ łem, że idziemy w dobrym kierunku. Grań zachodnia jest stroma i przepaścista, więc o pomyłce nie mogło być mowy, ale już czułem magnetyzm wierzchołka choć go nie widziałem z powodu mgły. Kiedy stanęliśmy u stóp łagodnego pola

8 TATERNIK 2.2(1(11 śnieżnego, wiedziałem, że do siedziby bogów już tylko krok. Ale wykonać go nie wolno. Tradycja i sza­ cunek dla ludzi Nepalu i Sikkimu nakazywały zatrzymać się. Jak pierwsi zdobywcy, tak i my stanę­ liśmy karnie pod wierzchołkiem. Niech bogowie mieszkają w spokoju. Kangchenjunga okazała się dla nas łaskawa. Dopuściła nas i wypuściła. Widziałem twarze moich partnerów. Byli wzruszeni, ale dalej czujni. Jeszcze zejście i powrót do ludzi. Ale teraz na wierzchołku mieliśmy te wspaniałe piętnaście minut dla siebie. Byłem na Kangchu. Spełniło się moje pragnienie. Byłem szczęśliwy. Teraz już tylko w dół. Wspomnieliśmy Hectora i Araceli, którzy zawrócili i nie było ich z nami. Szkoda. Może następ­ nym razem. Już czas schodzić. W dół niosły mnie skrzydła szczęścia. Wieczorem doszedłem do małego namiotu Alpinusa w obozie II. Tam był normalny, ciepły śpiwór i fura jedzenia. Coś się skończyło. Czas na podsumowanie. Na wierzchołku Kangchenjungi, po założeniu dwóch obozów i dwóch biwakach, stanęli: Martin Schmidt, Piotr Pustelnik, Brian Duthiers i Gonzalez Velez. Z powodu odmrożeń zawrócili: Hector Pon- ce de Leon i Araceli Segarra. Marcus Stofer i R. D. Caughron zrezygnowali w trakcie wyprawy i opuś­ cili bazę. Dla mnie odkryciem wyprawy był Piotr, doktor, który leczył, wspinał się i był ze wszech miar pomocny. Wielkie dzięki mu za to. i

Jeśli chodzi o naszą polską scenę, to brakuje kreatywności Komisjom Spor­ towym, jeśli takie w ogóle działają? Komisje i zarządy akceptują programy ob­ liczone raczej na szybki, najczęściej osobisty sukces himalaistów, których jesz­ cze Bóg uchował. Rozumiem, że takie teraz czasy, że każdy sukces musi być kojarzony z nazwiskiem, osobą że to dobrze poddaje się wymogom medial­ nym, ale co stoi na przeszkodzie, aby znów mówiono: Polacy weszli zimą na Shisha Pangma czy na K-2! Stara zasada mówi, że powinno się robić to, co nam dobrze wychodzi. Dobrze zapisaliśmy się w zimowej eksploracji w górach wysokich. W końcu z 14 szczytów 8-tysięcznych połowę zdobyli Polacy i to w ciągu zaledwie 8 lat (1980-1988). Druga połowa czeka na nas, są dziewicze a chętnych nie widać. Niech przydomek „Ice Warriors". nadany nam przez An­ glików, na trwale zapisze się w historii himalaizmu. Wielka eksploracja Himalajów ominęła nas bezpowrotnie, o nowe (logiczne) drogi coraz trudniej. Można jeszcze poprawiać styl, można wreszcie wrócić do najlepszych momentów zimowych doświadczeń. Wiem, że dla jednych wspina­ nie zimą to „sztuka cierpienia", ale też wiem, że dla innych to wspaniała mę­ ska przygoda, gdzie zespół i jeden za wszystkich i wszyscy za jednego, brater­ stwo i wspólnota celów. Tych. którzy mają za sobą takie doświadczenia, nie trzeba przekonywać. Najwięcej zaś adwersarzy zimowego wspinania w Hima­ lajach można znaleźć wśród tych. którzy po prostu tego nie próbowali lub nie są w stanie pracować w zespole, boją się utracić swoją pozycję libero, boją się gwałtu na indywidualności. Z tymi nam nie po drodze! My zdobyliśmy połowę. Teraz kolej na Was, młodych, gniewnych, ambitnych. Dajemy Wam też 8 lat, tyle, ile nam było potrzeba. To chyba fair? To byłaby sprawa, możecie sobie wyobrazić? Wszystkie szczyty 8-tysięczne zdobyte po raz pierwszy zimą, wszystkie przez Polaków. Jest taka szansa, to jest gra war­ ta poświęcenia czasu, sił, środków. To czas na decyzję. To propozycja pod adre­ sem PZA, jak stworzyć warunki, jak zainteresować ..młodych" taką ideą? Może programowa Komisja Sportowa zbliżającego się Walnego Zjazdu PZA weźmie pod dyskusję, czy nie umieścić dobrze opracowanego programu eksploracji zi­ mowej w Himalajach w wytycznych dla przyszłego Zarządu. Ze strony mojego pokolenia możecie otrzymać pomoc, doświadczenie, nawet aktywne uczest­ nictwo. Wybór należy do Was! Bo jeśli nie. to... my zmuszeni będziemy wziąć to na swoje barki, już stare i nie gwarantujące, że cel osiągniemy. Przed Wami (lub przed nami) K-2. Makalu. . i Gasher-brum II, Broad Peak i Shisha Pangma. LHOTSE 2001 Anna Czerwińska

Trochę wrażeń - czyli jak było. Zaczęłam myśleć o Lhotse w dzień po wejściu na Everest. Schodząc z Przełę­ czy Południowej trzeba najpierw podejść trochę na Ostrogę Genewczyków. Wlo­ kłam się resztką sił. otaczały mnie mgły, posypywało. Nagle mgły rozwiały się i zobaczyłam - jakoś bardzo blisko - potężny masyw, którego skały przecinała elegancka linia wąskiego kuluaru. Mgły wkrótce zakryły widok, ale to wystar­ czyło. Zapragnęłam zajrzeć w wąską gardziel, przebyć kuluar i wspiąć się nim aż do wierzchołka. Rok później razem z Darkiem Załuskim pojawiliśmy się w dobrze mi znanej Everest Base Camp w ramach International Lhotse Expedition zorganizowanej przez agencję Asian Trekking. Przypadł mi zresztą wątpliwy zaszczyt bycia kie­ rownikiem tego przedsięwzięcia, gdyż ktoś kierownikiem formalnie być musiał. Wprawdzie prócz nas, na Lhotse ostrzyli sobie zęby Koreańczycy, Hiszpanie Lhotse (8501) to czwarty i wyprawa amerykańska, ale w bazie stanowiliśmy zdecydowaną mniejszość - samodzielny ośmiotysięcz- prawie wszyscy mieli przed oczyma Everest i o nim tylko myśleli. Lhotse pozo­ nik Anny Czerwińskiej. W poprzednich latach stawało w jego cieniu. stanęła na szczycie Nanga Warunki, jakie zastaliśmy na początku kwietnia, nie wróżyły nic dobrego: lo­ Parbat. Shisha Pangmy i Everestu. Osiągnęła dospad Khumbu był bardzo potrzaskany, ogołocony ze śniegu lód połyskiwał także skalny wierzchołek zielonkawo, droga kluczyła niesamowicie wśród lodowych bloków i turni. Za­ Broad Peak (8(130), niższy o 17 metrów od wierzchołka chodnia ściana Lhotse była płatem stromego, bardzo trudnego lodu, a skały ko­ głównego. puły szczytowej, zupełnie pozbawione śniegu, pozwalały domyślać się, że w ku- luarze trafimy raczej na zlodowaciały piarg (brr!) niż na porządny „beton", o ja­ Dla Dariusza Załuskiego był to trzeci szczyt ośmioty­ kim marzyliśmy. Ale było co było i z tym wszystkim należało sobie poradzić. sięczny (po Gasherbrumie Ice Fali jak co roku został pracowicie ubezpieczony przez specjalną grupę II i Cho Oyu). Szerpów, a droga do „dwójki" wyposażona w kilka długich, uginających się pod przechodzącym, drabin. Poręczówki na ścianie Lhotse założyła głównie silna wyprawa rosyjska, której celem było pierwsze wejście na Lhotse Middle.

10 TATERNIK 2-21101 Polska obecność na Lhotse Nasza droga na Lhotse pokrywała się w znacznej części z drogą na Przełęcz ma już długa historię. Po raz pierwszy szczyt atako­ Południową, gdzie znajduje się ostatni obóz w drodze na Everest. Dzięki temu wała w 1974 r., u progu korzystaliśmy z założonych ubezpieczeń aż powyżej Yellow Band, gdzie trzeba zimy, wyprawa Andrzeja było opuścić „szlak" i już w małej grupie zwolenników Lhotse ubezpieczyć dro­ Zawady. Próba wejścia załamała się na wysokości gę do obozu IV (7900). a następnie - dojście do kuluaru i sam kuluar. 8250 w fatalnych warun­ Założenie dolnych obozów7 poszło nam sprawnie. Wprawdzie w zejściu z „trój­ kach atmosferycznych zo­ bacz zdjęcie na str. 14). ki" uderzył mnie kamień zrzucony przez Koreańczyka, ale skończyło się tylko Pięć lat później, 4 paździer­ na bólu i ogromnym siniaku. Potem pogoda zaczęła się psuć. a my odczuwa­ nika na wierzchołku stanę­ liśmy coraz większe zmęczenie, jakby Lhotse zabierało nam siły. Na kilka dni li pierwsi Polacy: Zygmunt A. Heinrich. Janusz Skorek. zeszliśmy do bazy, by w bogatszym w tlen powietrzu zregenerować siły. Kiedy Andrzej Czok i Jerzy Ku­ tam dotarliśmy, warunki pogodowe zmieniły się. Prawie codziennie przybywało kuczka, przy czym dwaj os­ śniegu i teraz zamiast martwić się jego brakiem, zaczęliśmy obawiać się lawin i tatni bez korzystania z tle­ nu. W latach 1985, 1987 ciężkiego torowania w kuluarze. Wyprawy everestowskie ze stoickim spokojem i 1989 polscy himalaiści czekały na „super" pogodę. My miotaliśmy się nerwowo, gdyż kandydatów do podejmują kolejne, bardzo wejścia na Lhotse było coraz mniej, a nikt nie chciał słyszeć o poręczowaniu. zaawansowane próby poko­ nania południowej ściany Koreański zespół, który wszedł na szczyt 16 maja, zrobił to w stylu alpejskim Lhotse, określanej jako naj­ i nie pozostało nam nic innego, jak uczynić to samo. większe wyzwanie gór wy­ sokich. Wyprawy te kończą 19 maja dotarliśmy do obozu IV (7800). Towarzyszył nam Pasang Tsiring się tragicznie. W 1985 ginie - mój Szerpa z Everestu i Shisha Pangma - a za nami nadeszli dwaj uczestnicy Rafał Chołda. w 1987 Cze­ „biednej" wyprawy amerykańskiej („no oxygen, no Sherpas. no money"). sław Jakiel. a w 1989 pono­ si śmierć Jerzy Kukuczka. Koreańczycy pozostawili w „czwórce" dwa swoje namioty i zgodnie z umową W ostatni dzień 1988 roku mogliśmy z nich skorzystać, a potem Pasang miał znieść je na dół. To oszczędzi­ Krzysztof Wielicki dokonuje pierwszego zimowego wej­ ło nam rozbijania mojego namiotu leżącego w obozie w depozycie. ścia. Dociera on na wierz­ Noc minęła spokojnie, ale nad ranem okazało się, że reduktor Pasanga jest chołek po ośmiu godzinach nieszczelny i straciliśmy tyle czasu na próby naprawy, że musieliśmy pozostać samotnej wspinaczki od Kotła Zachodniego. cały dzień w obozie i wyruszyć następnej nocy. Siedząc bezczynnie w namiotach czuliśmy, że możemy stracić szczyt i że Hiszpanie, którzy także liczyli na kore­

Kalendarium wyprawy ańskie namioty, nieźle nas przeklinają. Lhotse 2001 21 maja wszystko zaczęło się dobrze. Świt zapowiadał dobrą pogodę, wyru­ 29.03. przelot Kathmandu Lukla szyliśmy wprawdzie późno (5.20), ale warunki były niezłe i dość szybko zbliża­ 6.04. baza (wspólna liśmy się do wejścia do kuluaru. Tlen z pewnością nam pomagał, choć myślę te­ z Everestem) (5400) raz, że Darek mógł się bez niego obyć. 10.04. obóz I (6100) 19.04. obóz II (6500) 28.04. obóz III (7300) 2-6.05. zejście do Deboche na odpoczynek 19.05. obóz IV (7800) 21.05. godz. 13.15 wejście na szczyt (Anna Czerwińska, Dariusz Załuski. Szerpa Pasang Tsing i An­ glik Tom Moores) 24 05 powrót do bazy 27.05. opuszczenie bazy 30.05 powrót do

Dariusz Załuski na szczycie Lhotse, fot. Dariusz Załuski

1 1 TATERNIK 2-20(11 Towarzyszył nam młodszy z naszych przygodnych towarzyszy, 19-letni Tom. Wspinając się kuluarem, często spoglądałam w górę. Kuluar rozszerzył się i dał nam możność wyboru: i z lewej, i z prawej strony wznosiły się łupkowate skały. Tylko które są wyższe? Chyba te z lewej? Intuicja nas nie zawiodła - wkrótce po resztkach starych poręczówek wspięliśmy się na najwyższy punkt. Mgły już nas otoczyły i o godzinie 13.15 widać było niewiele. Darek mimo to z pełnym poświę­ ceniem filmował. Stłoczeni na wąskiej, eksponowanej półce nie mieliśmy wa­ runków do „zdjęcia szczytowego". Everest zdołał już ukryć się w chmurach i trzeba było po prostu schodzić. Zdążyłam tylko uświadomić sobie, że prawie dokładnie rok temu stałam na szczycie Everestu, ale na radość sobie jeszcze nie pozwoliłam. Najpierw zejście... W zejściu poszło nam gorzej. Ja i Pasang grzebaliśmy się trochę, asekurując się 30 metrową liną. Darek i Tom wyprzedzili nas i wkrótce zniknęli mi z oczu w czeluści kuluaru. Pogoda na szczęście była dobra, ściana Lhotse oświetlona słońcem wydawała się łatwa i przyjazna. Podczas gdy ja z Pasangiem zbliżałam się do obozu, trwała już akcja ratunkowa. Tom pośliznął się w połowie kuluaru, spadając potrącił Darka i zsunął się ścianą Lhotse, szczęśliwie spadając głównie po śniegu. Darek ruszył jego śladem, odnalazł go - w niezłym jak na taki upa­ dek stanie - zostawił mu swoją, mało wykorzystaną butlę z tlenem, po czym ruszył do „czwórki" po pomoc. Włoch Simone Moro ofiarnie pomógł Tomowi do­ Pa-iunm Tkirintf i Anna Czerwi, trzeć do obozu. Następnego dnia Szerpowie sprowadzili rannego na dół. w górnych partiach kuluaru podczas ataku szczytowego Gdy my, zdobywcy Lhotse schodziliśmy na dół, rozpoczęło się prawdziwe „po­ lot. Dariusz Załuski spolite ruszenie" na Everest. W ciągu kilku następnych dni na szczyt weszło kilkadziesiąt osób. Sezon należał do udanych...

Expeditions & Guides Patagonia Mountain Agency

AGENCJA GÓRSKA „PATAGONIA " tel./Jax.: (32) 204 71 37 kom.: 0 602 Ul2 840 7 e-mail: ptiUigoniaUinlpinizm.pl

Wyprawy w roku 2001 Shisha Panama (8013 m) Tybet 1 września -14 października 7000 USD Pumori (7145m) 20 października 18 listopada 4500 USD Trekkingi 2001 Tybet (Lhasa. Everest BC. KTM) 1-21 września 4000 USD Nepal (KTM. Pumori BC) 20 października - 10 listopada 2500 USD Wyprawy2002 Aconcagua (9662 m). Argentyna 27 stycznia - 20lutego 2900 USD Everest (8848 m) 20 marca - 25 maja (...) USD Arna Dablam (6858 m). Nepal 19 października -16 listopada 4000 USD Trekkingi 2002 Patagonia (Argentyna, Chile) 19 lutego - 15 marca 3000 USD Ziemia Ognista, Torres del Paine. Fitz Roy, Cerro Torre (Wyprawa Jubileuszowa)10 lat Agencji . Everest(baza) 24 marca -14 kwietnia 2500 USD Makalu 3 - 26 kwietnia 2800 USD K-2 (baza) 28 czerwca - 20 lipca 3800 USD Dhaulagiri 7-28 września 2800 USD Everest (Everest BC Kala Patar) 19 października - 9 listopada 2500 USD Ceny obejmują przeloty lotnicze, hotele, koszty pozwoleń, sprzęt, wyżywienie w bazie i powyżej, koszt przewodnictwa etc. Lhotse Middle - rosyjski ślad A. Bołotow

Rosyjskie wejście na niezdobyty dotychczas środkowy wierzchołek Lhotse (8413) uznane zostało za wydarzenie sezonu himalajskiego. Dokonała tego wyprawa zorganizowana przez klub z Jekaterinburga. Krzysztof Wielicki w jednym z wy­ wiadów sugerował, że najbliższą przyszłość himalaizmu tworzyć będą te właś­ nie środowiska. Wszystko wskazuje na to, że jego prognoza jest trafna. Poniżej prezentujemy relację składająca^ się z fragmentów informacji telefo­ nicznych i oficjalnych komunikatów udostępnionych przez Aleksieja Bołotowa, jednego ze zdobywców dziewiczego wierzchołka. Przytaczając tę relację nie spo­ sób oprzeć się refleksji, ile jeszcze jest niezdobytych ośmiotysięczników? Zdoby­ cie dziewiczego wierzchołka o wysokości przekraczającej magiczne 8000 jest bar­ dzo atrakcyjne z medialnego i marketingowego punktu widzenia. W najbliższym czasie może się okazać, że szczytów ośmiotysięcznych jest znacznie więcej niż przypuszczamy... (red.)

12 kwietnia 2001. Informacja telefoniczna z bazy: 5 kwietnia przybyliśmy do bazy położonej na wysokości 5300 m. 10 kwietnia założyliśmy obóz I w Kotle Zachodnim na wysokości 6440. Następnego dnia zrobiliśmy wyjście aklimaty­ zacyjne na 6800 i zeszliśmy do bazy na odpoczynek. Planujemy odpoczywać przez dwa dni. (...) Pracujemy tak, jak planowaliśmy, bez Szerpów i bez tlenu aktywnie się aklimatyzując. Niepokoi nas tylko niewielka ilość śniegu w tym roku i duża ilość niebezpiecznych kamieni. Skały są czarne i suche. Dzisiaj na naszych oczach nastąpił potężny lodowy obryw na lodospadzie Khumbu. 15 kwietnia 2001. Jewgienij Winogradskij informuje, że cała rosyjska wypra­ wa odpoczywa w bazie. Wszyscy żywi i zdrowi. Dokucza tylko lekki kaszel, nieodłączny przy wysiłku fizycznym na dużej wysokości. Wyprawa przygoto­ wała 1/3 drogi do planowanego obozu III na 7300. Obecnie poręczówki zakła­ dane są w okolicach 6900. Rozpinanie następnych lin poręczowych mają przejąć inne wyprawy podążające na Everest. Komentarz S. Jefrimowa: Przypomnę, że planowana droga na Lhotse Środko­ wą wiedzie przez Przełęcz Południową (ok. 8000), między Euerestem a Lhot­ se, stąd też drogi wypraw podążających na Euerest i wyprawy rosyjskiej po­ krywają się do wysokości 8000 m. Po osiągnięciu Przełęczy Południowej na naszych alpinistów czekają duże trudności techniczne: pokonanie ściany pół­ nocnej, wyjście na siodełko między głównym i środkowym wierzchołkiem Lhotse, a następnie wejście po bardzo stromej, skalnej grani na wierzchołek i oczywiście zejście. 16 kwietnia 2001. Wszystko idzie według planu. Obóz drugi na 6400 m już stoi. Wyprawa zaczęła ubezpieczać lodowe zbocze do trzeciego obozu, plano­ wanego na 7400 m. [W bazie] Odbyła się duża narada, podczas której wyra­ żono uznanie dla działań Rosjan i podzielono między różne wyprawy pracę do Przełęczy Poludn. Pogoda zmienna, w drugiej polowie dnia zwykle śnieg. 23 kwietnia 2001. Cały zespół przez trzy dni odpoczywa w bazie, a 25 kwiet­ nia wyrusza, aby założyć obóz IV na Przełęczy Południowej (7950). Dwójka Bolotow-Kuzniecow 17 kwietnia przygotowywała drogę ponad obozem drugim i 19 kwietnia założyła obóz III na wys. 7400 m. Pozostali uczestnicy wyprawy zajmowali się transportem sprzętu do obozów I, II, III. Wszyscy zdrowi. 25 kwietnia 2001. 27 kwietnia grupa w składzie: Zylin, Jermaczek, Sokołów,

13 TATERNIK 2-2001 Lhotse Middle

Fot Guy Corter/Hcdgehog House, oprać. CDWf

Lhotse (od północy, z drogi normalnej na Everest) 1 - orientacyjny przebieg wejścia na Lhotse Middle (Lhotse Taj: Aleksiej Bołotow, Pietr Kuzniecow. Siergiej Timofiejew. Jewgienij Winogradskij 23.05.2001 (24. i 27.05 następni) 2 - droga normalna na Lhotse (Lhotse Main): Fritz Luchsinger, Ernst Reiss, 18.05.1956; zimą K. Wielicki, 31.12.1 3 - droga normalna na Przeł. Południową (wspólna z drogą na Everest) 4 - miejsce osiągnięte 25.12.1975 przez A. Zawadę i A. Heinricha Wejście na (pd. i wsch. granią): Josef Mayer), Rolf Walter, 12.05.1970 Dziewicza pozostaje Lhotse Middle, East Titwer (8376) Punkt 8426 (zach. zwieńczenie grani szczytowej) - wzmianka o wejściu na wierzchołek dopiero (High 214 s. 5; 2000 r.) Wysokości podano wg najbardziej znanej tzw. mapy B. Washburna 1:50 000 (SFAF, BMS. Nat. Geogr. 1988, 1991)

Literatura uzupełmająca (najłatwiej dostępna): J.Wala: 21 nzczylńw ońmioty*icc2nych. „TaU-mik" 4/1998 s. 3-7; J. Kiełkow*ki: Mmmt Kwrrat Mtt-tittf. Wydawn. „Esplo" 1993. ». 90-111; Internet: www.nyku.homt'.pi. u,ww.arerhiA.it Lhotse Middle

Koszelenko wyruszy w celu założenia obozu IV na Przel. Poludn. i rozpoczęcia działalności na ścia nit północnej. Pozostali schodzą dzisiaj na odpoczynek do Deboche. Będą wychodzić w odstępie 1-2 dni. Pogoda ostatnio nie najlepsza. Silne wiatry, dzisiaj śnieg. Poręczówki do Przełęczy Południowej ciągle jeszcze nie są gotowe. 8 maja 2001. Jak informuje J. Winogradskij, czwórka Timofiejewa dwukrotnie przenosiła wyposaże­ nie powyżej Przełęczy Południowej (8200 m). Czwórka Żylina również usiłowała przez 2 dni posu­ nąć się dalej, ale wspinaczom przeszkadzają huraganowe wiatry, które po prostu ścinają z nóg. 9.05. czwórka Zylina wyrusza. Podejmują pierwszą próbę przejścia trawersem przez dziewiczą ścianę pół­ nocną. Miejmy nadzieję na poprawę pogody... 18 maja 2001. Znaleźliśmy przejście na północną ścianę Lhotse od strony Żebra Geneuczyków. Zbocze zagrożone jest lawinami, ale po raz pierwszy zobaczyliśmy, że wybrana przez nas droga jest realna. Dwa, trzy dni dobrej pogody i szczyt może być zdobyty. Przedwczoraj nasza grupa i grupa Timofieje­ wa zeszły do bazy. Zła pogoda na górze i zła prognoza do soboty. 23 maja 2001. Nasi na szczycie Lhotse Middle.' Według pierwszych informacji. Rosjanie tego ranka zdobyli szczyt. Gratulujemy tak upragnionego zwycięstwa. Z serwisu informacyjnego 5/24/2001: Czterej uczestnicy Russian Lhotse Middle Erpedition u dniu 23 maja o godz. 15.00 osiągnęli od strony zachodniej szczyt Lhotse Middle (8413 m) (...) Wyruszyli oni w kierunku wierzchołka z obozu IV (Przełęcz Południowa) o 8.05.Powrócili do obozu około 16.40. 24 maja 2001. Dzisiaj J. Winogradskij telefonował do domu, do swojej zony Heleny. Według przekaza­ nej informacji, wczoraj o godz. 15.00 na środkowy wierzchołek Lhotse weszła czwórka w składzie: Sergiej Timofiejew, Jewgienij Wmogradski, Aleksiej Bołotow, Piotr Kuzniecow. Dzisiaj wierzchołek osiągnęli Nikołaj Żylin, Gleb Sokołów i Jurij Koszelenko. W kierunku szczytu zmierzają Jurij Jer- maczek. Władimir Janoczkin i Wiktor Wołodin [szczytu nie osiągną! J. Jermaczekj Wszystko prze­ biega bez zakłóceń. Wyprawa jest kontynuowana. Informację przekazał Aleksander Piratinski. Jako prezydent Rosyjskiej Federacji Alpinizmu i c złonek Zarządu Związku Alpinistów Rosji przpsyla on swoje gratulacje zdobywcom szczytu.

HO szansach Mallory'ego 8848 (8850)

• Changtse (7583)

Czerwcowy ..High' l22Mt przynosi wnikliwy artykuł o szansach Mallory'ego na Evereście. Autor Tom Holzel omawia możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń z detektywistyczną skrupulatnością. Analizuje m in. miejsce odnalezienia bu­ tli z tlenem i czekana, usytuowanie ciała Malloryego z zegarkiem, który staną! ok. godziny 1:50. wTeszcie fakt, że obaj himalatsn hyii widziani / dołu na uskoku grani, choć z powodu chmur nie wiadomo na którym. Kluczem do eliminacji niektórych hipotez jest spostrzeżenie, ze pierwszą butle wspinacze zużyli osiągając w łatwiej­ szym terenie tempo wznoszenia ok. 20X1 stóp na godzinę. Inne scenariusze, w których wspinacze faktycznie zbliżyliby sie do Drugiego Uskoku. zakładałyby wzrost tempa wznoszenia się do grubo ponad 200 stóp na godzinę, i to w terenie trudniejsz\ m. O dojściu do szczytu wręcz nie ma mowy bez wprowadzenia bardzo naciąganych założeń. Realne wydają się scenariusze ze spadkiem tempa do 110-180 stóp na godzinę, i wskazują one, ze osiągnęli, a nas­ tępnie pokonali oni prawdopodobnie I Uskok i z daleka obejrzeli podstawę II Uskoku. (GG-cdwi

M miejare odnalezienia Mallon ego i prawdopodobna lima upadku od /gubienia czekana Mt Everest od północy 1 Lukok: podstawa BM5 m. wicrzrhttłek H."»b>» m: li t'*kok: podstawa m. wierzch 8625 m: KM Kvas*rd Piwłuwalu oprać CDW PZ.A wg II.- ttH Tatry- zima 2000/2001 Marcin Michałek

inęła kolejna zima. Kolejna z bardzo kiepskimi warunkami. W ciągu całego Msezonu było zaledwie kilka dni nadają­ cych się do wspinania. Większość czasu upłynęła na oczekiwaniu w schroniskach na... oziębienie. Bywało, że o 5 nad ranem temperatura powietrza wynosiła +10°C. W dni, kiedy temperatura spa­ dała poniżej zera — padał śnieg. I tak w kółko... Jest to już drugi z rzędu taki sezon, podczas którego mimo najszczerszych chęci trudno było załoić coś mocniejszego, a nikomu nie udało się zrobić ilości dróg większej niż... kilka! Ale przy­ najmniej można mieć nadzieję, że przyszły rok przyniesie wreszcie jakąś lepszą pogodę, wedle zasady, że gorzej już chyba być nie może. i znowu pełne zapału zespoły będą miały możliwość bicia rekordów ilości dróg załojonych na Kazalnicy w jednym sezonie... W tym roku, niestety takiej możliwości nie było: brak dobrej pogody i złe wa­ runki spowodowały, że nasi wspinacze pokonali zaledwie kilkadziesiąt dróg w całych Tatrach!!! Faktem jest jednak, że z reguły były to drogi po­ ważne i wartościowe, co świadczy dobrze o sta­ rannym doborze celów do aktualnie panujących warunków i możliwości poszczególnych zespołów. Na myślenie nad doborem tych celów nie było zresztą zbyt wiele czasu — okazało się. że ci. któ­ rzy końcem lutego schowali dziaby do szafy i wy­ ciągali „magnezję", by zacząć trenować do lata, mieli rację. W połowie lutego słupek rtęci wskazał wresz­ cie około zera w dzień i -5°C w nocy i na tydzień zapanowała stabilna pogoda. Zmrożone trawy, betony i sucha skała wręcz zapraszały do wspi­ nania, szczególnie na drogach biegnących forma­ cjami wypukłymi. O tym, że warunki w wielkich kominach i depresjach były znacznie gorsze, prze­ konywały się zespoły kolejno wycofujące się z ta­ kich dróg jak Łapiński (Kazalnica) czy Sprężyna (Kocioł Kazalnicy), gdzie zalane cienkim lodem szczeliny i chwyty bardzo utrudniały wspinanie. Sprężyna, należąca do kanonu dróg zimowych, w tym sezonie urosła do rangi „niewkaszalnej", zbierając aż cztery wycofy i... żadnego przejścia.

16 TATERNIK 2-2MI cl L I V I

Ze sportowego punktu widzenia tylko kilka dobrzy i nie boją się klasycznego wspinania zimą przejść jest wartych uwagi i są to przejścia na - wszystko jest możliwe. Nie mniej jednak, dla bardzo wysokim poziomie. W Morskim Oku na zwolenników zimy w Tatrach poleciłbym inne czoło wybiły się dwa bardzo doświadczone zes­ partie ściany..." poły, robiąc dzień po dniu piękne i bardzo szybkie Na podobną pogodę trafili także uczestnicy przejścia. Umożliwiła to dokładna znajomość re­ obozu unifikacyjnego PZA odbywającego się jonu, poszczególnych dróg i ich charakteru oraz w Dolinie rueżmarskiej. dokonując tam kilku dobre rozpoznanie panujących aktualnie warun­ bardzo wartościowych przejść. Na szczególne uz­ ków i własnych możliwości. nanie zasługuje przejście w dwa dni bez porę- Najpierw świetny szczecińsko-śląski zespól, czowama słynnej Płatny (Smid-Rybićka) na Zło­ Stanisław Piecuch i Janusz Gołąb, zrobił na na­ tej Baszcie przez zespół: Tomasz Kohler-Marcin szej najbardziej „honornej" zimowej ścianie - Ka­ Księżak. Droga oferuje spory ciąg dużych trud­ zalnicy - siódme zimowe przejście Filara z Ostro­ ności i należy (nadal) do najpoważniejszych pro­ gą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to. blemów zimowych Doliny Kieżmarskiej. Ten sam że zespół już po 8 godzinach i 50 minutach od zespół przejściem drogi Beneś-Sulovsky (Złota wejścia w drogę znalazł się na szczycie! (Swoją Baszta) udowodnił, że należy do ścisłej czołówki drogą - skąd ta dokładność?) Dla przypomnienia kraju. Innym mocnym przejściem jest powtórze­ - do tej pory Filar z Ostrogą miał zimą tylko dwa nie nowej drogi słowackiego ekstremalisty Jac- razy przejście bez biwaku, a osiągnięty tutaj czas kovica-Nirvany (Złota Baszta) w trzy dni (z po- jest dobrym czasem letnim! Dzień później, w tę ręczowaniem) przez dwóch Tomków: Poloka samą ścianę wszedł zespół szczecińsko-krakow- i Szumskiego. ski: Marcin Tomaszewski i Marcin Michałek, ro­ W Tatrach Zachodnich najciekawszym dokona­ biąc w 15 godzin niepowtórzoną od 14 lat (sic!) niem jest drugie przejście klasyczne jednej z ak­ i mającą (do tej pory) najszybsze przejście zimo­ tualnie najtrudniejszych dróg zachodniotatrzań- we w 3 dni - drogę Pająków. W odpowiedzi zespół skich tego typu: Kaprys Aury (VII-/VII) na Za- Piecuch-Gołąb robi trzecie zimowe przejście drogi gonnej Turni. Przejścia dokonał zespół Jan Mus- Kurtyka-Czyżewski w 9 i pół godziny!!! (W ciągu kat-Ludwik Wilczyński, potwierdzając trudności 23 lat droga uzyskała tylko trzy zimowe przej­ drogi. ścia!) Dzień później zespół Tomaszewski-Micha- Charakterystyczny jest brak doniesień o przej­ łek przechodzi osławioną i piękną zimową drogę ściach w innych rejonach Tatr (do dolin Kopro­ Heinricha-Chrobaka. Przejście, mimo skutecznie wej czy Jaworowej już dawno nie zaglądał żaden spowalniającego wspinaczkę zalodzenia płyt i de­ mocniejszy zespól - ale może w przyszłym ro­ presji, zajęło 13 i pół godziny. To też dopiero ósme ku...). W końcu Tatry zimą to piękne i poważne przejście zimowe tej znanej drogi. Dla przypom­ góry, gdzie ilość dużych celów jest ogromna, nienia dodam, że pierwsze przejście zimowe a prawdę mówiąc, to przejścia najtrudniejszych autorstwa Wojciecha Jedlińskiego i Tadeusza dróg w Jaworowej, Białej Wodzie czy na Hrubym Piotrowskiego było wielkim wyczynem w 1968 ro­ są chyba porównywalne klasą do wspinaczek al­ ku - to już ponad 30 lat temu. Ech, Panowie, jak pejskich. oni to zrobili?! Można wysnuć wniosek, że jednak Jak zwykle to omówienie jest na pewno niepeł­ zima to zima i mimo niebywałego rozwoju sprzę­ ne. Ponawiam prośbę o przesyłanie informacji na tu nadal nie udało się (chyba na szczęście?) os- adres redakcji (zarówno listownie jak i elektro­ pitować mrozu, pyłówek i zalodzonych chwytów. nicznie) o swoich przejściach, szczególnie doty­ Na drogach zimowych, a szczególnie spod znaku czących Tatr Słowackich i Zachodnich (pamię­ „haka. ławy i trzęsiony" dostaje się w kość tak sa­ tajmy, że to co nie napisane - nie istnieje!). mo jak 30 lat temu. Sekret tegorocznych szyb­ kich przejść na Kazalnicy tak tłumaczy Jacek

Fluder: Rekordowe czasy przejść to przede wszystkim zasługa niezwykle mocnego zespołu, a także dobrej taktyki wspinania się w miękkich butach w skalnych partiach. W tej części Zerwy skała dominuje i jeśli tylko jest sucha, a goście są

17 TATERNIK 2-2001 Wykaz przejść. Tatry, zima 2000/2001

Nowe drogi • Próg Mnichowy - Ostatni Dzwonek V Al, Mariusz Szczotka. Mariusz Nowak; 11.02. (11 godz.) • Ratuszowy Grzbiet - Fin de Siecle V (7 wyciągów). Jakub Poburka, Mateusz Dębieć; zima 00/01 (17 godz.) • Siodłowa Turnia - Północny Filar V+ (2 wyciągi), Jan Muskat, Marcin Francuz; 03.01 - Ceprostrada VI-, Jakub Poburka. Ludwik i Krzysztof Wilczyńscy; zima 00/01 • Szara Turnia - Prawy Filar (?) III+Al+ (180 m), wspinacze zakopiańscy; zima 00/01

Pierwsze przejścia zimowe • Kościelec - Gorzkie Gody VII+A2, Tomasz Polok. Tomasz Szumski; 6. i 7.01. (efekt. 16-17 godz.) 2 p. w ogóle fatalne warunki atmosferyczne (deszcz i wichura), poręczowanie 3 wyciągów

Ciekawsze powtórzenia • Kocioł Kazalnicy - Uskok Laborantów VI Al, Tomasz Polok, Tomasz Szumski; 11.02. (12 godz.) • Kazalnica - Kurtyka-Czyżewski VI+A3, Janusz Gołąb. Stanisław Piecuch; 16.02. (9.30 godz.!) - 3 zimowe (najszybsze) - Filar z Ostrogą V Al, Janusz Gołąb. Stanisław Piecuch, 14.02. (8.50 godz.!) 7. zimowe (najszybsze) - Pająki V A2, Marcin Michałek, Marcin Tomaszewski; 15.02. (15 godz.) 8p. zimowe (lp. jednodniowe) - Heinrich-Chrobak V Al, Marcin Michałek, Marcin Tomaszewski; 17.02. (13.5 godz.) 8 p. zimowe * Mięguszowiecki Szczy ściana czołowa Yellowstone V Al, Jarek Kumorek, Marcin Szczotka; 03.02. > Turnia Zwornikowa - Urojenia V+Al, Łukasz Muller, Rafał Porębski; 27.12. > Mnich - Stanisławski wprost VI A0, Wojciech Litwin. Michał Ziółkowski; 27.12. » Mniszek - DirettissimaVl-, Paweł Kopta. Robert Kokowski i Adam Pieprzycki; 17.03. * Ganek - Filar V, Jacek Fluder. Artur Paszczak; (10 godz.). Zbigniew Krośkiewicz. Wiesław Madej czy k; 08.03. (10 godz.) > Wielka Turnia - Lewy Mróz VI, Piotr Hodur, Marcin Kocot; 16.03. (11 godz.) * Pośrednia - Dzik-Pronobis V+ Al, Piotr Hodur, Marcin Kocot; styczeń (2 dni) Małolącka Turnia » Zagonna Turnia - Kaprys Aury VII-/VII, Jan Muskat. Ludwik Wilczyński; zima 2001, 2 p. klasyczne (OS?) » Mały Kieżmarski - Płatna (Złota Baszta, WHP 3389) V+ A4, Marcin Księżak, Tomasz Kohler; 26-27.02. Szczyt (efekt. 20 godz.) - wg autorów V+ A3 - Niruana (Złota Baszta) VIA4, Tomasz Polok, Tomasz Szumski; 26, 28.02 i 2.03. lp. polskie (2 p.(?) w ogóle) - Beneś-Sulousky (Złota Baszta. WHP 3391) V+ A2, Marcin Księżak. Tomasz Kohler; 2. 4 i 6.03. - Hodal-Rusnak (Kieżmarski Kopiniak, WHP3407) V A2, Jacek Czech, Marcin Chmielarski 27.02 i 1.03. - Direttissima (Złoty Kopiniak. WHP 3400) V+A2. Wojciech Wiwiatowski. Michał Wiśniew­ ski; 2. i 4.03. (4.03. - razem z B. Kowalskim) -Komin Stanisławskiego + wyjście drogą Szczepańskich V+, Bogusław Kowalski. Marcin Chmielarski; 7.03. - Kant Veberovki (Złota Baszta, WHP 3395) IV+, Wojciech Wiwiatowski. Michał Wiśniew­ ski; 1.03. (6 godz.), Tomasz Mucha, Marek Chmielarski; 4.03.01 » Durny Szczyt - Plsek-Schwarz (WHP 3059) V, Jacek Czech, Grzegorz Skorek; 7.03. • Jastrzębia Turnia - Kęsicki-Wiełicki (WHP 3727) V+A3, Jacek Czech, Bogusław Kowalski; 2.03. (11 godz.)

El Potrero Chico Anna Beutler

edziemy do El Potrero! Świat znowu nabrał „Generała", amerykańskiego wspinacza z Kolora­ blasku. Kolejny wyjazd w skały i to na do­ do, znanego z przejść w Yosemitach i Rifle. a tak­ J datek zupełnie nam jeszcze nie znane. Uda­ że z urody i barwnego charakteru. Kurt uczestni­ ło się zgromadzić grupkę przyjaciół i wspinaczy, czył w „odkrywaniu" El Potrero i jest jednym i oto każdy z nas, choć osobno z różnych stron z największych jego zwolenników, podkreślając Wschodniego Wybrzeża, dotarł do Meksyku, do wysoką jakość tutejszego wspinania i brak ja­ małej mieściny Hidalgo, o godzinę drogi od hała­ kichkolwiek ograniczeń, w przeciwieństwie do śliwego wielkomiejskiego Monterrey. Podróż nie wielu rejonów amerykańskich. Było już późne obyta się bez komplikacji. Aero Mexico zapodziało popołudnie, gdy pierwszego dnia wybraliśmy się nasze dwa bagaże, w tym namiot. Miało być upal­ na spacer, żeby dokonać rozpoznania. Z pustyn­ nie, a tym czasem na lotnisku w Monterrey przy­ nego kempingu po 10 minutach dotarliśmy pod witał nas deszcz i chłód. „Bagaże mogą przybyć skały. Pierwsze wrażenie bardzo dobre: pięknych dziś lub jutro, radzimy czekać na lotnisku" - po­ skał i to wysokich nie do przerobienia! Swoistego informował nas uprzejmie pracownik dość zatło­ klimatu nadawały im liczne palmy i kaktusy czonego Departamentu Zagubionych Bagaży. wrośnięte w najbardziej strome połacie wapienia. Ciągle lało, kiedy wraz z odzyskanym namiotem Już wkrótce zorientowaliśmy się, że tam. gdzie opuszczaliśmy Monterrey. Celem naszym były w oczy kłują białe plamy po wydartych ze ścian skały El Potrero Chico. czyli po polsku „Mała Ra­ kaktusach, prowadzą drogi wspinaczkowe. fa (koralowa)", wapienny kanion położony nieda­ Nasz zapał nieco ochłodziły wieczorne opowieś­ leko Hidalgo. Rejon ten odkryli i spopularyzowali ci o wypadkach, z których słynie El Potrero: wśród szerszych kręgów wspinaczy Amerykanie 0 wspinaczu, który na 3 wyciągu El Sendero Dia­ w latach 90., choć pierwsze drogi zostały popro­ blo (5.11, 6 wyciągów) dostał zawału serca, o in­ wadzone przez Meksykanów we wczesnych la­ nym, któremu na jednej z dróg spadający kamień tach sześćdziesiątych. Obecnie znajduje się tam odciął ramię, co skończyło się śmiertelnym krwo­ prawie 400 dróg sportowych, zarówno jedno- jak tokiem, o turyście, który włożył rękę w krzaki i wielo wyciągowych. Kiedy dotarliśmy na miejsce, przestało w końcu padać. Zatrzymaliśmy się na 1 w pierwszy dzień swego pobytu został ugryzio­ obozowisku prowadzonym przez Kurta Smitha ny przez grzechotnika. Ogólnie ostrzegano przed kruszyzną i ruszaniem się bez kasku. Następ-

Pełne tajemnic wschodnie ściany rejonu /budowano z charakterystycznych w;t*jkich i [»r/epnstmeh kominów fot. Władysław Janowski nego dnia uzbrojeni w kaski i resztę sprzętu ru­ szyliśmy w skały. I tak zaczęło się 6 dni wspi­ nania w raju. Wspinania pod błękitnym niebem, w luksusowej temperaturze, wśród fantastycz­ nych tropikalnych zapachów, w wapiennej skale o świetnym tarciu i o lekko zaniżonych trudnoś­ ciach, co tylko przyczyniało się do wzrostu na­ strojów i pewności siebie wśród uczestników wy­ jazdu. Gdzieniegdzie było krucho, ale tylko jed­ nemu z nas udało się strącić blok skalny na dro­ gę z zaparkowanymi samochodami. Następnego dnia wieczorem usłyszeliśmy od innych, że spadł kamień wielkości telewizora, kolejnego, że wiel­ kości lodówki, a po kilku dniach wszyscy opowia­ dali o bryle wielkości samochodu, która gruch­ nęła o ziemię i mało co nie zabiła całej meksy­ kańskiej rodziny. Tak przytrafiło się nam stwo­ rzyć jeszcze jedną miejscową legendę. Co wieczór obiecywaliśmy sobie, że następny dzień będzie przeznaczony na odpoczynek, ale każdego ranka ruszaliśmy w góry, bo po prostu nie sposób było się nie wspinać. Szczególnie popularnym celem było pokonanie słynnej z urody drogi Space Boyz (5.10+/VI.1+; 11 wyciągów). Space Boyz została poprowadzona przez teksańczyków w 1994 roku. Pracując zawodowo, przyjeżdżali do El Potrero z USA tylko na weekendy. Ukończenie drogi wraz z osadzeniem wszystkich spitów oraz wyrwaniem kaktusów i usunięciem kruszyzny zabrało im 50 Krnest Caccio na fSancIw Paiua (5.11 -IW 2+) na Virgin Wall sobót i niedziel. Miłośnicy Space Boyz musieli fot. Władysław Janowski wyruszać z obozu o 4 rano, aby mieć gwarancję bycia pierwszym zespołem na drodze. Podążanie za innymi na tej ścianie ze względu na kruszyznę Sezon na górnych wyciągach nie było polecane. Ku ucie­ W El Potrero Chico idealne warunki panują sze niektórych sportowców, puszka szczytowa za­ w okresie naszej zimy, od października do kwiet­ wierała zamiast książki wpisowej woreczek z... nia, kiedy temperatura wynosi 16-28°C. Marzec marihuaną bibułki i zapalniczkę. Niestety byliś­ uważa się za miesiąc najlepszy. W grudniu i sty­ my zbyt krótko, aby przygotować się psychofi­ czniu zdarzają się chłodne noce (5°C). Dobre wa­ zycznie do przejścia najsłynniejszej drogi w El runki można zastać również wiosną i jesienią. Potrero, El Sendero Luminoso (The Shining Lato jest bardzo gorące, ale kilka rejonów znaj­ Path). liczącej 15 sportowych wyciągów 5.12+, duje się w cieniu, a dla ochłody basen w pobliżu. poprowadzonej w roku 1994 przez Jeffa Jackso­ na. Kurta Smitha i Pete Peacocka na ścianie El Dojazd Toro. Tydzień minął jak mgnienie oka i oto znów El Potrero znajduje się na północy Meksyku naładowani wspinaczkową energią wracaliśmy w stanie Nuevo Leon. Przelot oceaniczny samolo­ do Nowego Jorku i Filadelfii, gorąco zazdroszcząc tem z Warszawy do Monterrey i z powrotem li­ wspinaczkowym bywalcom, którzy pozostali w El niami SAS lub Lufthansa kosztuje ok. 3500 zł Potrero, po to. aby za 2 miesiące przenieść się (plus opłaty lotniskowe). Cena biletu LOT-u: po­ w inne góry. dróż przez Nowy Jork ok. 9400 zl lub przez Lon-

21 dyn ok. 8000 zł. Na lotnisku w Monterrey (dwa Język i waluta miliony mieszkańców, czwarte miasto Meksyku) Językiem urzędowym w Meksyku jest hiszpań­ najdogodniej jest wynająć taksówkę do El Potre­ ski. Na obu obozowiskach, gdzie przeważają Ame­ ro Chico. podając miejscowość Hidalgo i nazwę rykanie, można się porozumieć po angielsku. Wa­ interesującego nas kempingu (z uwagi na możli­ lutą jest pesos meksykański. Walutę najlepiej po­ wość błędnej wymowy nazwę dobrze jest mieć za­ brać bezpośrednio z własnego konta kartą ban­ pisaną na kartce). Koszt ok. 130 zł. Za przejazd kową na lotnisku w Monterrey. unikając opłaty płaci się z góry w holu lotniska, w okienku jednej ponoszonej przy wymianie gotówki. Bank i auto­ z firm przewozowych (polecana Golden). Przejazd mat znajdują się również w Hidalgo. Na kempin­ trwa ok. 1 godziny. Do Hidalgo (ok. 20 000 miesz­ gach można płacić w dolarach amerykańskich. kańców) można również jechać (taniej) autobu­ Większość sklepów honoruje karty kredytowe. sem z Monterrey. ale to połączenie jest kłopotliwe z uwagi na dwie przesiadki (najpierw z lotniska Sprzęt i wspinanie na dworzec autobusowy, a później w Hidalgo. zę­ El Potrero Chico to rejon głównie sportowych by taksówką dojechać na kemping). Przejazd po­ wspinaczek. Według zaleceń podanych w prze­ wrotny taksówką na lotnisko można zamówić na wodnikach potrzebne są 2 liny 60 m oraz 20 eks­ miejscu na obozowisku. W Monterrey można presów. Przekonaliśmy się, że na wielu drogach również wynająć samochód (który jednak w sa­ wystarcza jedna lina 60 ni (np. zjazdy z popular­ mych górach jest praktycznie zbędny, choć może nej Space Boyz mają po 30 ni). Warto mieć z so­ przydałby się w dniu restowym na wyjazd np. do bą kilka dłuższych pętli na stanowiska. Kostki ciepłych źródeł oddalonych od Potrero półtorej (TCU. friend, camalot) mogą się czasem przydać, godziny). Meksyk jest dla Polaków krajem bezwi­ jako uzupełnienie stałej asekuracji. Bardzo pole­ zowym. cany, wręcz niezbędny na długich drogach, jest kask. Dróg tradycjonalnych, zwykle rzadko pow­ Noclegi i żywność tarzanych, nie poleca się z uwagi na kruszyznę. Należy zabrać z sobą namiot. W El Potrero znaj­ Z podobnego powodu należy unikać wspinania dują się dwa polecane obozowiska w odległości się pod kimś będącym już w ścianie. Nie ma służ­ ok. 10 minut marszu od skałek: Rancho Cerro by ratowniczej i w razie wypadku wspinacze Gordo (lub po prostu Ranchl. niedawno otwarte, udzielają sobie pomocy wzajemnie. W rejonie sta­ należące do Kurta Smitha i Ismaela Gutierreza. le istnieją duże możliwości prowadzenia nowych 40 miejsc namiotowych, za noc od osoby ok. 13 zł dróg. Na miejscu można kupić przewodnik wspi­ (3$). kuchnia z możliwością gotowania na gazo­ naczkowy (aktualnie dostępne są dwa: „Mexican wych palnikach, pitna woda. pawilon, ciepłe pry­ Rock: A Climber's Guide" Jeffa Jacksona i „Po­ sznice, sklepik z napojami, w tym z piwem. trero Chico Climbers Guide" Jacka Nessa). Sche­ W planie jest także uruchomienie bungalowów maty nowych dróg. których każdego sezonu pow­ o wysokim standarcie. Na razie bez telefonu. staje kilkadziesiąt, umieszczane są na tablicy in­ Quinta Santa Graciela - ta sama cena i podobne formacyjnej w Ranch. Trudności dróg od 5.5 (IV) warunki. Wariant dla bardzo oszczędnych: w sa­ do 5.13c (VI.5+). W Culo de Gato. odległym od mych skalach można biwakować za darmo, ale Potrero 15 km, znajduje się droga Crauling King brak tam bieżącej wody. Snake (nazywana też Snake Bally), najtrudniej­ W żywność można się zaopatrzyć w supermarke­ sza aktualnie sportowa droga i pierwsza „pięć cie w Hidalgo. Warto udać się na tamtejszy targ. czternastka" (VI.6+) w Meksyku. Jej pierwszego który odbywa się we wtorki i w piątki na głównej przejścia representative dokonał minionej zimy ulicy w pobliżu cementowni. Na targu można się David Hume. zaopatrzyć w świeże i znakomitej jakości warzy­ wa i owoce, a wszystko to po przystępnej cenie. Nam szczególnie smakował egzotyczny owoc o nazwie guajava - coś w rodzaju skrzyżowania Anna Beutler - wspina się od 20 lat. należy do KW Poz­ banana z kiwi. Ogólnie ceny żywności w Meksy­ nań. Obecnie mieszka w Filadelfii, gdzie jest lekarzem ku są niższe niż u nas w kraju. reumatologiem.

22 TATKRNIK 2-L'OOI Hochschwab - małe wielkie góry Jacvk Patrzykont

W naszej prasie pojawiło się już wcześniej kilka notatek o tym interesującym masywie znajdującym się w okolicach Wiednia. Były to bardziej impresje niż praktyczne informacje. Hochschwab od kilku lat staje się coraz hardziej popularny również wśród polskich wspinaczy i z tego względu publikujemy ten krótki, ale bardzo praktyczny poradnik, (red.) . _ • [•ItHRlimYiSU

Góry we (przeważnie) wystawy ścian. Różnorodność Masyw Hochschwabu nie jest ogromny. Część in­ oferowanych dróg może skłonić do dłuższego po­ teresująca wspinaczy mierzy w linii prostej około bytu. W razie wyczerpania możliwości wspinacz­ 10 km. Wysokość ścian wynosi od 200 do 400 m. kowych lub niepogody, możemy przenieść się a ich przeważnie południowa wystawa pozwala w Gesause, Grazer Bergland lub Schneeberg/ wspinać się już w słoneczne dni marca i kwiet­ Raxalpe (Hóllental). nia. Skala to szary, miejscami niezwykle szorstki wapień o strukturze silnie zwietrzałego pumek­ Dojazd su. Osobliwością niektórych dróg są rowki kraso­ Samochodem: z Wiednia autostradą A2 w kierun­ we, wymuszające jedyną do zastosowania techni­ ku na Graz i drogą szybkiego ruchu nr S6 od kę wspinania tzw. „dulferem". Drogi wspinaczko­ Neunkirchen w kierunku na Semmering i Bruck we w pełnym wyborze trudności. Należy pamię­ a d. Mur. Z niej zjeżdżamy do miejscowości Kap- tać, że przeważnie ich wycena jest o stopień niż­ fenberg (możliwość zrobienia większych zaku­ sza, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Asekuracja ze pów). Główną ulicą miasta jedziemy kierując się stałych haków, spitów - zwłaszcza na drogach drogowskazami na Aflenz i Mariazell. W Thórl niedawno robionych - oraz z własnych kostek (nad drogą górują ruiny zamku) musimy się i friendów. Haki nie są konieczne, ale można je zdecydować: zabrać. Na niektóryc h drogach możemy znaleźć - czy jedziemy dalej na Aflenz do Seewiesen. wyciągi, gdzie do asekuracji będą musiały nam skąd podchodzi się do schroniska Voisthaler, wystarczyć 4 przeloty, bez możliwości założenia - czy skręcamy w lewo na St. Ilgen i jedziemy do kostek czy friendów. Musimy wtedy uwierzyć hotelu/gospody Bodenbauer - końcowy odcinek w „psyche" i w ogromne tarc ic skały. drogi szutrowy. Drogi, na większości szczytów, kończą się zej­ Koleia i autobusem: z dworca zachodniego w Wie­ ściem do szlaku lub wykopczykowanej ścieżki. dniu koleją do Bruck a.d. Mur. Dalej autobusem Nie zawsze są dogodne, jak c hoćby z Grosser nr 6290 do Seewiesen (4 x dziennie) i piechotą do Beilstein. Z głównego masywu Hochschwabu mo­ schroniska Voisthaler lub wysiadając w Thórl mo­ żna zejść znakowanym szlakiem do schroniska, żemy próbować dojechać okazją do Bodenbauer. gospody lub do namiotu. Po trudach wspinania Dla kolejowego wariantu polecamy zakup w Pol­ ścieżka zejściowa może wydać się uciążliwa. sce biletów bezpośrednio do Bruck n. Murem. W centralnej części ściany Hochschwabu. na pra­ wo od końca drogi Reif fiir die Insel znajduje się Baza dobrze oznakowana linia zjazdów. Na pierwszym Gospoda/hotel Bodenbauer otwarta jest od maja z pięciu 40-metrowych zjazdów należy uważać na do października. Tel. z Polski: 00 43 38 61 81 30. możliwość strącenia kamieni. Jest to najszyb szy Gospoda oferuje noclegi w pokojach 2 do 6 osobo­ i najdogodniejszy sposób zejścia do pozosta­ wych z łazienką na korytarzu. Cena noclegti ze wionych pod ścianą rzeczy. śniadaniem w pokoju 2 osob. to 190 szylingów. Z dróg. które mogę polecić: Piwo i obiady serwowane są za dodatkową opła­ - Grosser Beilstein Zwischen Kamin und Kante tą. Można porozumieć się po angielsku. Bodenba­ V+ A0 (VI). uer jest dobrym miejscem startu do ścian Hund­ - Wetzsteinkogel Wetzsteinplatte V- A0 (V+): na swand. Beilstein. Stangenwand i Wetzsteinkogel. tej ścianie jest również kilka trudniejszych Schronisko Voishaler. wlasn. klubu OAV, w mar­ dróg. cu i kwietniu otwarte jest tylko w weekendy, a od - Hochschwab: Mixnitzer Weg mit Dir. Ausstieg maja do końca października - przez cały tydzień. IV+, V; Reif fur die Insel VI- (przepiękne wspi­ Z Seewiesen około 3 godziny marszu. Tel.: Hans nanie w rowkach krasowych). Winkler 00 43 38 64 26 92. W schronisku można - Hundswand Bodenbauerweg VI A0 (VIII-). uzyskać informacje o warunkach wspinaczko­ Jest to ściana z drogami o dużych trudnoś­ wych i schematy dróg. Stąd jest najdogodniejsze ciach, położona najbliżej gospody. Dobrze jest dojście pod ściany Hochschwabu. zabrać ze sobą kilka pętli do zjazdu z drzew. Inne możliwości: Hochschwab to rejon górski dobry na początek - Po około 30 minutach marszu od Bodenbauer sezonu wspinaczkowego ze względu na południo­ w kierunku Trawiestal (dolina), po przekroczę-

24 TATERNIK 2-2IWI

Mira Swid h)akacfe z duchami

statni dzień lipca zaczął się pogodnie. Koledzy z towarzyszącego mi I zespołu planowali nową drogę. Mnie interesowało wejście na wschod­ o ni wierzchołek Pika tzw. „korytem'.' Wszyscy znajdowaliśmy się w obo­ zie na wysokości 4300 metrów. Był czas, aby leniuchować, pisać, jeść... Moi sąsiedzi wyszli w południe. Ja dopiero koło siedemnastej. Do plecaka włożyłem raki, dwa czekany, łopatkę, aparat fotograficzny, dwie śruby lodowe, dwa karabinki, palnik z trzema ładunkami butanowymi, menażkę, dwie pary okularów, apteczkę, śpiwór, goreteksową płachtę biwakową, materacyk, pu­ chowe botki i takąż kurtkę, trzy pary rękawic, dwie koszulki trykotowe, spod­ nie, getry, kijki teleskopowe i żywność: wędlinę, sól. cukier, herbatniki, herba­ tę, suszone owoce, budyń, cebulę, kawę i musujący napój w tabletkach. Idę więc sobie powoli. Czuję się dobrze. W duszy mam spokój. Bez kłopotów pokonuję morenę i boczne rozwidlenie lodowca. Namiot rozbijam u podnóża góry. Jest pełnia księżyca, biwak zapowiada się nadzwyczajnie. Drugiego dnia zaczynam czuć wysokość. Docieram pod „koryto", do kulmi­ nacji wielkiego osypiska. Tu zaczyna się śnieg. Jest jedenasta. Dalej pójdę w nocy, tak będzie bezpieczniej. Z kijków i kurtki robię coś w rodzaju parawa- nika. Zapadam w drzemkę, jem, odpoczywam, ostrożnie wystawiam się na słońce. Przechyla się ono powoli na zachód i wreszcie przestaje grzać... Wyruszam około dziewiętnastej. Idę z wolna prawą częścią „koryta". Szybko jednak muszę założyć raki. Lód skrzy się w zachodzącym słońcu. Podchodzę pod lodospad. Nad głową widzę wielkie pęknięcie szczeliny brzeżnej. Nocne wspinaczki mają tę zaletę, że śnieg jest pewniejszy, a pokonywanie szczelin bezpieczniejsze. Mimo to zachowuję szczególną ostrożność, staram się omijać ukryte pułapki, wyszukuję wystających z lodu kamieni - w tych miejscach nie powinno być szczelin. Zamierzam dotrzeć do urwiska, które dostrzegam w dol­ nej części „koryta". Idzie mi się dobrze. W upatrzonym miejscu odsapuję i ubieram się cieplej. Wraz z gęstniejącym mrokiem nadciąga mróz. Ruszam CO dalej. Do tej pory wystarczały mi kijki, teraz biorę w garść czekany. Lewą | 1 stroną pokonuję urwisko i zaczynam wspinać się stromo w górę. Nie jest zbyt ę trudno. Na przemian mam twardy śnieg i lód. Nachylenie w granicach 50 P""i stopni. Napięcie pierwszych godzin powoli ustępuje. Wokół mnie zalegają co¬ raz większe ciemności, więc zmniejszam tempo. Do szczytu mam jeszcze spo- ro, jakieś 30 wyciągów. Coraz wyraźniej zaczynam odczuwać trudy wspinacz¬ P' ki, grzęznę, idę coraz wolniej w gęstej ciemności. Robię kilka kroków, staję, (J) łapię oddech i w górę. Po chwili znów stop, tętno ze zwariowanego przechodzi f. w normalne, i w górę. Miejscami kluczę, szukam twardszego podłoża, czasami trafiam na pewniejszy grunt. Zaczyna wiać chłodny wiatr. Koło północy prze-

26 TATERNIK 2-2001 rywam wspinanie. W stromym zboczu wyrąbuję platformę do spania i szykuję się do biwaku. Jestem zmęczony. Chcę odpoczywać gdzieś do trzeciej nad ra­ nem. Zamierzam wykorzystać trwające o tej porze ciemności i chłód nocy, aby sforsować resztę przykrego zbocza. Zasypiam bardzo szybko z silnym wraże­ niem, że nie jestem sam, że jeszcze ktoś jest ze mną na biwaku. Przez cały czas, już podczas wspinania, działo się coś dziwnego. Ciągle byłem przeko­ nany o obecności kolegów z bazy - Igora i Ryby. a może i tych, których w Pa­ mirze w ogóle nie było. Wiedziałem, że to iluzja, ale nie broniłem się, wprost przeciwnie, byłem nawet rad. Koledzy pomagali mi cierpliwie. Wspólnie ze mną zastanawiali się, doradzali, co mam zrobić. Ich rady pomagały mi w decy­ zjach. Być może była to jakaś symbioza moich własnych rozważań. Wielokrot­ nie stawałem wobec jakiegoś problemu i niecierpliwie czekałem na ich wska­ zówki. Właściwie nigdy ich w pełni tego słowa nie otrzymywałem. To było zas­ kakujące. Przypuszczam, że pochłonięty pokonywaniem trudnego odcinka wpadałem w stany jakiegoś podniecenia, niepokoju, przypływu energii. Świa­ domie podtrzymywałem to rozdwojenie jaźni. Byłem przekonany, że ONI po­ magają mi pokonywać trudności, idą moim tropem i nie zostawią mnie na pas­ twę losu. Ta świadomość bardzo pomagała wytrzymywać udręki wysoko­ górskiej egzystencji. Tb dzięki niej mogłem podczas tej samotnej eskapady przetrwać zamknięty w goreteksowej płachcie burzę śnieżną szalejącą przez półtora dnia. Może to jakaś umiejętność wykształcona podczas wielu solowych wspinaczek, trans, szczególny stan psychiczny, który mną kierował. A może wtórny efekt niedawno doczytanej do końca „Włóczęgi wśród gwiazd" Jacka Londona? Nie wiem. W żadnym jednak wypadku nie żałuję odwiedzin innej istoty w mojej duszy.

Obudziłem się koło czwartej. Było jeszcze ciemno. Znów „umawiam się" z ko­ legami, że zaraz wychodzę. Czuję, jakby tam naprawdę ktoś na mnie czekał. Przygotowuję się szybko, pakuję, łykam aspirynę i wyruszam. Rejestruję po­ nownie stan szczególnego podniecenia. Może sprawia to czekająca mnie trud­ na wspinaczka, może strach przed grząskim śniegiem. Poruszam się w górę klucząc i szukając pewniejszego podłoża. Szybko przychodzi zmęczenie. Świta. Nie ustaję w wysiłkach, ale poruszam się już jak automat: kilka szybkich kroków, uregulowanie oddechu i tak w kółko. Jedną z przerw wykorzystuję na wypicie musującego ekstraktu z soli, wody i kawy. Ohydne to, ale pragnienie jest silniejsze. Zbliża się już dziewiąta i słońce zaczyna niemiłosiernie palić. Grzebię się jak mucha w smole, a do celu jeszcze kawał drogi. Postanawiam dojść do skał majaczących nad moją głową. Trawersuję w lewo pod górę. Tb już nie jest wspinanie, to powolne dogorywanie w tym niekończącym się dniu. Jestem beznadziejnie wyczerpany, mam za sobą piętnaście godzin w ciężkim terenie. Śnieg stopniowo przechodzi w lód, moja czujność jałowieje. Muszę się pilnować, a to dodatkowy wysiłek. Jeszcze 50, jeszcze 47 metrów i odpocznę, zwalę się i będę spał. Z „chłopcami" zgodziłem się na jeszcze parę kroków. Wbijam przednie zęby raków z wielkim wysiłkiem. Po chwili nieco wyżej do­ strzegam lepsze miejsce i to od zawietrznej. Po kwadransie jestem na miejscu i... jak nie zaklnę! Złorzeczę wszystkim i wszystkiemu. Muszę wracać! Z zaciś­ niętymi zębami wycofuję się na poprzednie miejsce. Nie mam juz siły, omdle­ wam... Szybko, zadziwiająco szybko wyjmuję śpiwór, wciągam go na siebie i tracę przytomność.

27 TATERNIK 2-2001 Dochodzę do siebie 3 godziny później. Słońce bije żarem, wokół mnie ziejąca ogniem cisza. Pieką mnie wargi, chcę pić, ale nie mogę. W gardle czuję palący ból, pogrążam się w jakimś półśnie. Z letargu budzi mnie kaszel. Dławię się. Próbuję napić się wody ale żołądek jej nie przyjmuje. Chwytają mnie torsje, wymiotuję. Uświadamiam sobie, że mój stan nie jest skutkiem zlej aklimaty­ zacji, lecz wywołany został ostrym zapaleniem gardła. W apteczce mam różne leki, ale na śmierć zapomniałem o antybiotykach. Każda próba przełknięcia czegokolwiek dotkliwie drażni błonę śluzową i wszystko, co dostaje się do żołądka, wraca. Przeklinam swoją bezsilność. Ani pić, ani jeść...! Teoretycznie powinienem odwalić kitę. Jestem doszczętnie wyczerpany i sie­ dzę na około 7000. Z wysiłkiem obserwuję okolicę: znajduję się na grani szczy­ towej ale do wierzchołka głównego jeszcze mam kawał drogi. Muszę do niego dotrzeć ale na dzisiaj mam tego wszystkiego dosyć. Postanawiam spać i śpię do wieczora. Potem jeszcze całą noc. Budzę się w cudowne przedpołudnie. Muszę przyjść do siebie, opamiętać się i zacząć działać. W śpiworze opieszale wykonuję niezbędne czynności. Naj­ pierw smaruję twarz tłustym kremem przeciw promieniom ultrafioletowym. Krem chłodzi przyjemnie rozpaloną gorączką twarz i przynosi ulgę. Zakładam okulary. Nawet tak proste czynności trwają wiecznie. Próbuję pić, ale gardło nadal nie puszcza. Wyciągam nogi ze śpiwora i nakładam buty - wszystko na zwolnionych obrotach. Teraz raki. Wstaję i robię kilka kroków. Czuję się le­ piej, więc pakuję plecak i wyruszam. Wczoraj zastanawiałem się, czy przedwierzchołkowy uskok zdołam pokonać trawersem od strony północno-zachodniej. Jakoś idę. Każde pokonane 10 me­ trów sprawia mi radość, ale poruszanie się w terenie „czwórkowym" bardzo wyczerpuje. Najpierw 100-metrowy trawers, potem w górę na kulminację us­ koku. Pięć metrów i przerwa na uregulowanie oddechu, trzy metry i znowu chwila wytchnienia. Nerwy, cały czas nerwy i napięcie... Po kilku godzinach docieram na wzniesienie ale okazuje się, ku mojemu rozczarowaniu, że to jeszcze nie szczyt. Schodzę na siodełko w grani, chwilę odpoczywam i zapominając się ruszam ostro. Po 10 metrach - to było do prze­ widzenia - zwalam się bez sił na śnieg. Nie mogę wstać. Doczołguję się do miejsca osłoniętego przed wiatrem i zapadam w sen. To najlepsze lekarstwo. Pogoda dalej jak marzenie. Po jakimś czasie budzę się, robię herbatę, ale i tym razem żołądek protestuje. Jeśli nic się nie zmieni, to chyba będzie ze mną ko­ niec. Po chwili doznaję olśnienia - muszę całkowicie opróżnić żołądek! W kon­ wulsjach zwróciłem wszystko i przepłukałem gardło roztworem soli. Jeszcze raz zaparzyłem herbatę i ostrożnie spróbowałem. Żołądek, o dziwo, przestał protestować. Brawo! Wypiłem z pół litra przygotowanego eliksiru i ponownie zasnąłem. Przed sobą miałem jeszcze 400 metrów wspinania w kierunku szczytu. Wiedziałem, że muszę tam dotrzeć, choć siły niemal całkowicie mnie opuściły. Słońce schowało się za chmury i zmierzało ku zachodowi. Pogoda zaczynała się psuć. Była siedemnasta. Albo zaraz wyruszę, albo...

Po chwili apatii zbieram się w sobie i głośno mówię: Idę! Mozolnie wspinam się stromym zboczem, wzdłuż skał, ku głównemu wierzchołkowi. Niebo jest całe w chmurach. Pojawia się lodowaty wiatr. Tb nie do wiary, ale chociaż je­ stem niemal bez sił, nie czuję zagrożenia. Ubrałem na siebie wszystko, co mia­ łem, łącznie z trzecią parą rękawic. Jest przenikliwy ziąb. Temperatura spad-

28 TATERNIK 2-2001 ła do -20 stopni. Właściwie to już nie wiatr, ale złe wichrzysko usiłuje się do mnie dobrać. W kierunku szczytu ciągną bałwany demonicznych chmur. Grzę­ znę, zapadam się po kolana, ale nieugięcie prę do przodu. Mam wrażenie, że buty z żelaznymi rakami są coraz cięższe. W końcu docieram do metalowej ró­ ży wiatrów 50 metrów pod szczytem. Zostawiam tu plecak. Zabieram aparat fotograficzny, kijki i ruszam na wierzchołek. Zajmuje mi to kilka minut. Na­ reszcie jestem! Szczyt! Ostatnie metry szło mi się zupełnie raźno, wiatr prze­ cierał mi drogę. Wieczorny widok na tej wysokości jest niebywały. Byłem tu dwa lata temu. Oglądałem tę samą panoramę w samo południe, w blasku słońca. Byłem szczęśliwy. Od tego czasu tyle się zdarzyło... Tylko pięć minut - dla oczu. myśli i obiektywu. Nadchodził wieczór, więc musiałem się spieszyć. Zszedłem na siodełko, odwiązałem plecak i rozpoczą­ łem zejście dobrze widocznym, wychodzonym szlakiem. Po pokonaniu dwóch stromych odcinków dochodzę do koty 6700. Tutaj, osłonięty skałami od wia­ tru, wyjmuję śpiwór, zdejmuję buty, pakuję się w goreteksowy wór, biorę coś na ząb i zapadam w sen. Ciężki miałem dzień. W nocy pogoda gwałtownie się załamuje. Mocno wieje, wokół śnieżyca. Otwieram oczy. Biało. Spadło jakieś 40 centymetrów śniegu. Pogrążam się w plątaninie snu i czuwania... Jestem osłabiony. Zastanawiam się, czy wytrzy­ mam wielogodzinne schodzenie. Pichcę coś do jedzenia, ale żołądek nie podej­ muje współpracy. Nie mam zamiaru dokonywać kolejnych prób. Dźwigam się ociężale, pakuję rzeczy i zaczynam powoli schodzić. Drogę już znam i to mi bardzo pomaga. Trafiam na jakieś niezatarte ślady, co dodaje mi otuchy. Poru­ szam się śnieżnym grzebieniem, zmuszony czasem do podchodzenia w kop­ nym śniegu. Kosztuje mnie to wiele sił. Jest ciepło. Męczy mnie pragnienie. To prawdziwa mordęga. Filarem schodzę do siodła. Jest tu trudne miejsce, ale radzę sobie nieźle i kontynuuję zejście trawersując zbocze. Wiem, że powinienem dotrzeć do bez­ piecznej platformy, gdzie często zakłada się obozy. Trafiam tam bezbłędnie. Zapada wieczór i decyduję się zostać. Ze zdziwieniem stwierdzam, że ogarnia mnie fala ciepłego wzruszenia na widok bałaganu, który pozostawiła tu jakaś wyprawa. Właściwie mógłbym iść dalej, ale nie chcę przeciągać struny. Pla­ nuję wczesną pobudkę, aby pokonać szczeliny, kiedy śnieg jest zmrożony. Mam pod sobą jeszcze 5800 metrów wysokości i chciałbym trudności mieć już w końcu za sobą. Z moich planów jednak nic nie wychodzi - budzę się dopiero koło południa. Właściwie to jestem nawet zadowolony. Jest ciepło i pada śnieg. Stare ślady znikły pod mokrym śniegiem. Wychodzenie w tych warunkach to niepotrzebne ryzyko, wręcz szaleństwo. Ponownie zasypiam. Po przebudzeniu gotuję coś do picia i uświadamiam sobie, że jutrzejszy dzień jest dla mnie dniem ostatniej szansy. Potem już nie będę w stanie o własnych siłach dotrzeć do bazy, do ludzi, do życia... Tym razem wstaję wcześnie. Mróz aż trzeszczy. Lekko prószy. Tb decydujący dzień. Ubieram się, gotuję wrzątek i piję orzeźwiający napój. Czuję przypływ nowej energii, więc nie medytuję dłużej i rozpoczynam zejście. Chwilami gubię drogę, którą muszę wyszukiwać wśród seraków i szczelin. Śnieg jest twardy i trasa względnie bezpieczna. Lodowiec w tym miejscu jest już prawie pozio­ my. Widzę jeszcze pięć szczelin i za nimi teren bez trudności. Nagle słyszę głośny trzask i narastający łomot. Kątem oka widzę jak ze

29 TATERNIK 2-2001 ściany nade mną urywa się ogromny głaz i stacza się prosto na mnie. Nie mia­ łem ochoty się ruszać. Bez strachu, raczej z ciekawością obserwowałem go. jak nabiera prędkości. Spokojnie zastanawiałem się nad własnym końcem... Ten jednak nie nadszedł. Wolno, bardzo wolno i z wieloma odpoczynkami schodzę dalej lodowcem. Na wysokości 5000 metrów trafiam na wodę. Naresz­ cie nie muszę wytapiać jej ze śniegu. Piję i odczuwam wielką ulgę - nie mam juz torsji. Czuję, jak błogie uczucie rozlewa się po całym ciele. Jest dziewiąta. Z tego miejsca, bez względu na pogodę jestem w stanie dotrzeć do ludzi i wró­ cić między żywych. Zasypiam w słońcu. Budzę się o trzynastej. Zdejmuję niepotrzebne juz raki i wraz z czekanami chowam do plecaka. Dalsze zejście wiedzie osypującym się piargiem. Bolą od tego nogi. ale wiem. ze pod wieczór będę w obozie. spolszczył Zbigniew Piotrowicz

Miroslav (Miro) Smid urodził się w 1952 roku w Policach nad Metujq (Czechy) Pierwsze wspinaczkowe doświadczenia zebra! w 13. roku życia w pobliskich piaskowcowych skalach w rejonie Aderszpachu i Teplic Szybko stal się jednym z czoiowych wspinaczy czeskich Jest autorem wielu trudnych drog skalnych i lodowych górach Europy, Azji i Ameryki Pomocnej. Swa górską działalność utrwala! jako publicysta, fotografik i filmowiec Byl inicjatorem i organizatorem pierwszych edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmów COrskich w Teplicach Zginał w 1993 roku podczas samotnej wspinaczki na tost Arrow w Yosemite. Zamieszczony reportaż pochodzi z niepublikowanych materiałów udostępnionych redakcji przez Wydawnictwo „Stapis"

SZKOŁA WSPINACZKI Szkoła SKALNEJ Wspinania Jakuba Rozbickiego PIOTR KRUC Zapraszamy 31-328 Kraków, ul Stachiewicza 40/71 na kursy: tel /fax (12) 636 52 70. kom. (601) 63 18 38 e-mail: [email protected] wspinaczki skalnej www szkolawspmaniajr republika pl do prac wysokościowych Kursy na sztucznej ścianie

Siedem dni w skałkach - kurs wspinaczki skalnej

Pracownik linowy - szkolenie do prac wysokościowych 31 153 Kraków , ul. Szlak 30/4 I 0603 740 358 tel : (012) 632 45 1 7 0608 217 528 Konsultacje www.rajbung.hornet.pl wspinaczkowo - e-moil [email protected] treningowe

30 UlhWMK :'-L'IMII ^1907..Q001

0 „Taterniku" 1 komitetach redakcyjnych Ryszard Wiktor Schramm

Przełom wieków i zmiany w składzie redakcyjnym kowie - dr Zygmunt Klemensiewicz i dr Roman skłaniają do podsumowań Ostatnie takie opracowa Kordys, którzy byli de facto współredaktorami nie przygotował Józef Nyka w 1968 roku z okazji 60 lecia Istnienia pisma i oddania w ręce czytelników 200. (naczelnymi). Ten komitet dotrwał tylko do sier­ numeru. Tym razem przedstawiamy inne, indywi pnia. Po wydaniu numeru drugiego ustąpił Kor­ dualne spojrzenie na historie .Taternika" Opracowa dys, a do Klemensiewicza, po posiedzeniu STTT nie uzupełniamy zestawieniem wszystkich dotychczas w dniu 20 VIII dołączyli „członkowie redakcji": wydanych numerów z uwzględnieniem epizodu emi­ dr Stefan Komornicki i dwudziestoletni(l) Mieczy­ gracyjnego. .Taternikowi" wydawanemu w Winter sław Świerz. Zespół ten można uważać za trzeci thur (Szwajcaria) poświęcimy w następnym numerze „Archiwalia", publikując niektóre artykuły i, po raz komitet redakcyjny. Rocznik VI. 1912. w całości pierwszy, unikatowe zdjęcia z działalności górskiej po redagował jednoosobowo Klemensiewicz, chyba chodzące ze zbiorów Macieja Mischke, (red.) bez dodatkowych „członków redakcji". Nigdzie nie są wymienieni. Od rocznika VII. 1913. redakcję „Taternika" zacząłem abonować w 1937 r.. chyba „Taternika" objął Mieczysław Swierz, a obok nie­ latem. Skompletowałem wszystkie roczniki bez go do nowego, czwartego komitetu redakcyjnego, numerów okupacyjnych. Miałem w tym czasie zostali wybrani Stanisław Porębski i Józef Gra­ okazję prześledzić historię kolejnych zespołów, bowski. Nyka (1) zamiast tego ostatniego wymie­ które redagowały pismo. Wszystkich „redaktorów nia błędnie Walerego Goetla. W następnych rocz­ naczelnych i odpowiedzialnych", a także historię nikach aż do XI. 1925, figuruje tylko Swierz jako „Taternika" do czasu objęcia przez siebie jego re­ redaktor. W tym okresie „Taternik" nie miał się dakcji, omówił krótko Józek Nyka w jubileuszo­ najlepiej. Już w 1911 r. redakcja ubolewała nad wym numerze „Taternika"". Nie będę tego pow­ coraz mniejszym dopływem materiałów, w okresie tarzał. Skupię się na komitetach redakcyjnych, I wojny nie ukazywał się w ogóle, a w latach ponieważ - jak sądzę - warto się zastanowić nad 1919-1928 bardzo nieregularnie i z dużymi przer­ ich rolą i sensem istnienia. wami. Dopiero w roczniku XII, 1928. który ukazał Od rocznika pierwszego (I) w 1907 r. do czwar­ się po dłuższej przerwie i w zmienionych warun­ tego (IV) - 1910 redagował go pierwszy Komitet kach, obok Świerża jako redaktora pojawia się Redakcyjny: prof. dr Kazimierz Panek jako re­ piąty komitet redakcyjny: mz. Janusz Chmielow­ daktor odpowiedzialny i dwaj młodzi: Zygmunt ski, dr Roman Kordys, dr Marian Sokołowski Klemensiewicz i Roman Kordys, który od roku i Stanisław Krystyn Zaremba. Świerz, doskonały 1908. w wieku 22 lat(!) objął funkcję redaktora znawca Tatr, polonista i historyk literatury, bory­ naczelnego. Drugi Komitet Redakcyjny - rocznik kał się jako redaktor z ogromnymi trudnościami. V. 1911 - to już tylko dwaj dwudziestopieciolat- Po jego śmierci „redaktorem naczelnym i odpo-

I) J. Nyka; Ludzie, którzy „Taternika~tnarr.li .Taternik" 1968. 44 13): 128-130 31 TATFRMK 2-2tm „Taterniku"

wiedzialnym" został na rok (rocznik XIII) Stanis­ ściowo Maria Lechowska (-Bujak), później Leszek ław Krystyn Zaremba. Przy nim powstał szósty Dzięgiel. Z komitetu redakcyjnego ubyli Gąsio- komitet redakcyjny: Janusz Chmielowski, naj­ rowski. Hajdukiewicz i Kuczyński, dołączyli nato­ starszy z „młodych" Jan Kazimierz Dorawski, miast Stanisław Biel i Rafał Unrug. Pomimo tych Stefan S. Komornicki i Roman Kordys. Wydający zmian musimy cały komitet za czasów działania „Taternika" po Zarembie do wojny Jan Alfred A. Wali traktować jako jeden - dziesiąty. Redak­ Szczepański („Jaszcz ") i Zdzisław Dąbrowski re­ cja Wali wydala „piękny numer poświęcony pa­ dagowali go jednoosobowo, bez komitetu. „Tater­ mięci Wawrzyńca Żuławskiego" (Nyka 2). nika" konspiracyjnego (roczn. XXrV-XXVIII) re­ Wraz z numerem 1/1960. przy sporej krytyce dagował Tadeusz Orłowski, „z którym współpra­ części środowiska, ustąpił ze stanowiska redak­ cowali ściśle Justyn Wojsznis i Wawrzyniec Żu­ tora naczelnego A. Wala. a na wniosek komitetu ławski" (Nyka 1). Ten zespół można uważać za redakcyjnego do pracy przy redagowaniu „Tater­ siódmy komitet redakcyjny. W latach 1947-49 nika" powołano ponownie Paryskiego. Jego zas­ „Taternika" redagował Witold H. Paryski, rów­ tępcą został Jan Staszek a w jedenastym komite­ nież bez żadnego komitetu. Ze zwykłą sobie sta­ cie redakcyjnym znaleźli się tylko Ryszard Gra­ rannością wydał gruby, podwójny zeszyt, poświę­ dziński i Ryszard W. Schramm. W tym składzie cony przedwojennej wyprawie himalajskiej (1949. redakcja, znowu krytykowana, dotrwała do mar­ XXXI: 1-2). ca 1963 roku. kiedy to Paryski został odwołany. „Dołek" stalinowski zlikwidował „Taternika" na Dyskusja nad osobą nowego redaktora była burz­ lata 1950—55. W tym czasie starały się go zastą­ liwa i dopiero na wniosek Andrzeja Wilczkow­ pić, o ile to był możliwe, pisemka powielane („Os­ skiego postanowiono powołać na to stanowisko cypek". „Góry Wysokie" i inne). Była też w tym stosunkowo mało znanego w środowisku Józefa czasie próba wznowienia „Taternika". „Numer Nykę - tytułem próby: Wilczkowski obiecał go zredagowany przez Macieja Mischke przy współ­ wspierać. Ten wybór „na próbę" okazał się naj­ udziale komitetu /ósmego/ w składzie Jan Kazi­ trwalszy w całej historii „Taternika". Józek reda­ mierz Dorawski, Jerzy Hajdukiewicz i Tadeusz gował go przez 28 lat! Przy nim, do roku 1974, fi­ Nowicki"2) niestety nie ukazał się. Pismo odrodzi­ gurował spory, dwunasty komitet redakcyjny: Ry­ ło się wraz z „odwilżą" gomułkowską w 1956 r., szard Gradziński, Władysław Manduk. Ryszard znowu pod redakcją Paryskiego, który zapropo­ W. Schramm, Jan Alfred Szczepański i Piotr Żół­ nował skład powołanego następnie (dziewiątego) towski. Po jego likwidacji Nyka redagował „Tater­ komitetu redakcyjnego: Ryszard W. Schramm, nika" sam. W 1992 r. przygotowany przez Nykę Jan Alfred Szczepański, Wacław Wagner. Antoni numer 1-2 nie ukazał się, i po rocznej przerwie Wala i Justyn T. Wojsznis. W tej kadencji Paryski redakcję „Taternika" objął Andrzej Kłos (1/1993). wydal, przygotowany z materiałów przedwojen­ Od numeru 2/1994 do trzynastego „kolegium re­ nych, gruby zeszyt poświęcony II Wyprawie An­ dakcyjnego" weszli Wojciech Święcicki i Rafał dyjskiej (1956, XXXII: 2-4). Kardaś. W tym stanie redakcja dotrwała do koń­ ca roku 2000 (nr 4/2000). Po odmowie przez Paryskiego przyjęcia człon­ kostwa honorowego ówczesnej Sekcji Apinizmu Wraz z Józkiem Nyką mamy w „Taterniku" PTTK i GKKF, zarząd Sekcji powierzył redakcję najdłuższy staż: on jako redaktor, ja jako członek „Taternika" Antoniemu Wali jako „p. o. redaktora kolejnych komitetów redakcyjnych. Oczywiście naczelnego". Współpracowali z nim: Przemysław nasza rola. wysiłek i odpowiedzialność były niepo­ Burchard. Ryszard Gradziński, Zbigniew Lagoc- równywalnie różne. Ponieważ zasiadałem we ki, Maciej Mischke. Adam Skoczylas i Jerzy Wala. wszystkich powojennych (do redakcji Kłosa) ko­ Dziesiąty komitet redakcyjny tworzyli: Antoni Gą- mitetach, sądzę, że uprawnia mnie to do wypo­ siorowski. Jerzy Hajdukiewicz, Maciej Kuczyński. wiadania się na ich temat. Zasadniczą kwestią Ryszard W. Schramm i Andrzej Wilczkowski. Za jest odpowiedź na pytanie: jaką rolę pełniły owe czasów Antoniego Wali, występującego od nume­ komitety i czy w ogóle były potrzebne? ru 1/1959 jako redaktor naczelny, następowały Pierwsze lata „Taternika", do roku 1912 włącz­ pewne zmiany zarówno w komitecie, jak i w zes­ nie, to de facto okres działania wyłącznie Kle­ pole redakcyjnym. W zespole pojawiła się przej­ mensiewicza i Kordysa. Co prawda Klemensie- mij Nyka: 60 lal. 200 numrróu .Taternik" 1968. 44 (3): 121 127

32 WKRNIK 2-2001 0„T

wicz w 1912 miał obok siebie jako „członków re­ mek środowiskowych (Gąsiorów ski. Hajdukie­ dakcji" Komornickiego i młodziutkiego Świerzn, wicz. Schramm i Wilczkowski). ale trudno stwierdzić, czy przejawiali oni w pra­ Komitet Nyki trwał dość długo, az na którymś cach redakcyjnych jakąkolwiek aktywność Chy­ zebraniu Zarządu Klubu, na wiosnę 1974 roku. ba żadną, skoro następny rocznik redagował juz Bolek Chwaściński zapytał, co właściwie ten ko­ Klemensiewicz sam. Obok Świerża, obejmującego mitet robi'' Sie pamiętam, czy poza mną byl na redakcję rocznika VII (191.il. pojawiają się jako tym zebraniu jeszcze ktoś z komitetu, ale pamię­ członkowie komitetu Porębski i Grabowski Wy­ tam, ze odpowiedziałem, ze właściwie nic. „No to daje się. że byli też tylko figurantami. Kilka na­ zakonkludował Chwaściński - komitet jest nie­ stępnych roczników redaguje Sw ierz sam. potrzebny! Niech redaktor redaguje sam'" Nikt Czterosobowy (obok Swierzai komitet rocznika nie protestował. Komitet zlikwidowano W żaden XII (1928) jest ewidentnym wyrazem zmian za­ sposób nie odbiło się to na pracy redaktora. chodzących w organizacji życia wysokogórskiego, Z moich obserwacji wynika, ze miały sens a także rosnącego znaczenia pisma. Podobny cha­ i spełniały swoją rolę komitety male. jedno- dwu­ rakter miał następny komitet. Zaremba podjął osobowe, wywodzące się wraz z redaktorem z tego próbę zaangażowania nowych „młodych" (Doraw­ samego środowiska. Właściwie były to rozszerzo­ ski). Trzeba jednak zwrócić uwagę, ze roczniki re­ ne czy wręcz zbiorowe redakcje. Komitety duże. dagowane jednoosobowo (Klemensiewicz. Swierz) które miały być szeroką reprezentacją środowis­ w niczym nie ustępują tym z komitetami redak­ ka, nigdy nie spełniały oczekiwań. Mogły co naj­ cyjnymi, a późniejsze roczniki redagowane prze/. wyżej pełnić rolę forum dyskusyjnego, gdyby był Jaszcza i Dąbrowskiego należą do najlepszych czas na zwoływanie ich. Redaktor musi niejedno­ w historii „Taternika". Bez wątpienia dzieleni krotnie działać szybko (na dostarczenie tego ar­ zbiorowym był „Taternik" konspiracyjny, choć'- nu­ tykułu nowy redaktor „Taternika" dal mi dwa ty­ merem 1 byl w nim Orłowski To samo można po­ godnie i jest redaktorem odpowiedzialnym! Re­ wiedzieć o nie wydanym „Taterniku" Mischkego. daktora się rozlicza, na jego temat się dyskutuje. W obu przypadkach istotną sprawą było pocho­ Nikt nigdy nie rozliczał żadnego komitetu. To jest dzenie zespołu z jednego środowiska. Dziewiąty chyba reguła. Podobne doświadczenia mam z nie komitet - Paryskiego- to oczywiście ukłon w stro­ długiego (4 lata) zasiadania w komitecie redak­ nę uczestników II Wyprawy Andyjskiej (Jaszcz i cyjnym „Wierchów". Oczywiście redaktor musi. Justyn), dwóch redaktorów pisemek „zastępczych" a przynajmniej powinien, kontaktować się z auto­ (Schramm i Wala) oraz partii (Werner). Redakcja rami i korespondentami, zasięgać ich opinii, ale Antka Wali to z kolei szeroki zespól redakcyjny znacznie więcej dają indywidualne rozmowy, ko­ z jednego środowiska równie szeroki i nierucha­ respondencja niż zbiorowe nasiadówki. wy komitet z czterema byłymi redaktorami pise­ tabela na str. 46

Komunikaty • 12 lipca • 9 sierpnia W związku z coraz większym zainteresowaniem PZA otrzyma! oficjalną informację z UKFiS, że ski-alpinizmem Prezydium Zarządu PZA powołało środki budżetowe przeznaczone na realizację za­ Komisje Narciarstwa Wysokogórskiego Przewo­ dań z kalendarza imprez na 2001 r. uległy kolejne­ dnictwo nowej komisji powierzono koledze Jacko­ mu zmniejszeniu, tym razem o kwotę 53000 zl. Os­ wi Mierzejewskiemu. Ma on za zadanie przygoto­ tateczna (?) dotacja wynosi obecnie 631000 zł. Cię­ wanie ram organizacyjnych oraz kierunków dzia­ cia budżetowe dotknęły wszystkie związki sporto­ łalności, które zostaną przedstawione Walnemu we i związane są z nowelizacją budżetu państwa. Zjazdowi w listopadzie br. • 13-16 września • 2 sierpnia W tych dniach przy Popradskim Stawie będą mia­ Komisja Przetargowa ds. budowy ścianek wspi­ ry miejsce imprezy związane z obchodami 80. naczkowych w szkołach wybrała ofertę firmy rocznicy powstania pierwszej słowackiej organi­ .MONOLIT", która od 4 lat wznosi obiekty wspina­ zacji wspinaczkowej JAMES. Skrót JAMES lub i A/w ES czkowe dla uczniowskich klubów sportowych. bywa! różnie interpretowany. Najczęściej spotyka Szkoły zainteresowane budową ścianki wspinacz­ się wyjaśnienie: Idealizm, Alpinizm, Morale, Entu­ kowej proszone są o kontakt z biurem PZA. zjazm, Solidarność. Galeria Gankowa

Stanotcisko na Igłach Chamomx. Ixito 1999, fot. Marek Arcimoi

Zjazd ze Skrajnej Przełęczy (2071), fot. Krzysztof Star. I

34 TATKRNIk >:'00l

iZ tatrzańskich izlakóa%

Uwaga na niedźwiedzie! Morskim Okiem. Z zamiłowaniem uprawia on Możliwość spotkania niedźwiedzia jest w tym se­ złodziejski proceder (branża spożywcza) zamien­ zonie bardziej realna niż kiedykolwiek. Trzy mło­ nie z żebractwem i nikomu juz nie kojarzy się de ubiegłoroczne miśki pozostawione przez mat­ z gatunkiem będącym pod ścisłą ochroną. Gatu­ kę, znalazły łatwe pożywienie na trasie Palenica nek ten. występujący w takiej liczbie wyłącznie - Morskie Oko Poc zątkowo zadowalały się poszu­ w rejonie Morskiego Oka. odpowiedzialny był kiwaniem wyrzuconych odpadków na poboczach przed pojawieniem się człowieka za rozsiewanie drogi. Później, oswojone z widokiem ludzi, bez nasion limbowych w terenie. Orzeszki limby, zbyt zbędnych ceregieli zaczęły przyjmować kanapki ciężkie do roznoszenia przez wiatr, orzechówka od tłumów walących w pielgrzymim marszu ku skrzętnie magazynowała na czas zimy w sobie schronisku. Chętnie korzystano wówczas z okazji tylko znanych miejscach, często o nich zapomina­ do wykonania zdjęcia z tatrzańską ..maskotką". jąc. Wspaniałe unikatowe bory limbowe przy gór­ Nikt jakoś nie pomyśli o tym, ze do jesieni ten nej granicy lasu to niewątpliwie zasługa orze­ sympatyczny zwierzak podwoi wagę i może wie­ chówki. Kto przejmie teraz tę zaszczytną funkcję czorem na swojej drodze spotkać powracającego po zapasionych frytkami ptakach - nie wiadomo. lojanta. Jedynym orężem w tej kłopotliwej sytua­ (KO cji może być hipnoza lub godność osobista.W pier­ Chata pod Rysami znów czynna wszych dniach czerwca pracownicy TPN przepro­ Od 1 czerwca br. uruchomione zostało ponownie wadzili po raz pierwszy w Polsce akcję oznako­ schronisko w Kotlince pod Wagą. Budynek jest wania dwóch niedźwiedzi dyskretnymi kolczyka­ prowizorycznie wyremontowany po zniszcze­ mi w uchu. Kolczyki są w kolorze żółtym (nume­ niach, jakie przyniosły lawiny w czasie dwóch os­ ry 501 i 502) i umieszczono je w jednym przypad­ tatnich zim Pierw szy kataklizm w styczniu 2000 ku na uchu prawym a w drugim na lewym. Wsze­ roku zniszczył obiekt w H0°o. Schronisko urucho­ lkie obserwacje dotyczące oznakowanych niedź­ miono na lato. ale w lutym br. roku ponownie la­ wiedzi, wraz z informacją dotyczącą umieszcze­ wina zniszczyła dach. Szkody i tym razem napra­ nia kolczyka, są bardzo istotne dla określenia wiono podejmując jednocześnie decyzję o nowej stopnia synantropizacji poszczególnych osobni­ lokalizacji obiektu. Schronisko zostanie przenie­ ków. Dane te można przekazywać do leśniczówki sione ok. 200 m wyżej w bardziej bezpieczne ..Wanta" w Morskim Oku. (K (' i miejsce. W wyremontowanej Chacie można kupić posiłki i przenocować we własnym śpiworze. Orzechówki i limby Orzechówka to popularny ptak. którego możemy obserwować na taborze i przy schronisku nad

i vi i RMK :>-2«ei Zimą na Grand Pilier cTAngle Janusz Kurczab

W marcu minęło 30 lat od pierwszego zimowego Mówiło się nawet, że była najtrudniejszym i naj­ przejścia Wielkiego Filara Narożnego. Osiągnięty bardziej ryzykownym z nich. Sławę jej umacniała wówczas wynik przez długie lata wyznacza! po­ rosnąca liczba nieudanych przejść letnich. Po dru­ ziom naszych górskich aspiracji, a przez prasę gim przejściu, dokonanym przez Polaków w 8 lat francuską określony został jako jedno z najwybit­ po zdobywcach, były jeszcze dwa udane przejścia, niejszych osiągnięć alpinizmu. Janusz Kurczab - wiele odwrotów i tragedia alpinistów czeskich, na prośbę redakcji „Taternika" - wraca do tam­ którzy zginęli w burzy śnieżnej, jaka rozpętała się tych dni relacjonując wydarzenia także głosami w górnych partiach drogi. Nikt jeszcze nie odwa­ pozostałych uczestników przejścia. Wszyscy oni po­ żył się zaatakować jej zimą. zostali w górach na zawsze, (red.) Wracamy w ścianę 5 marca. Na skale leży śnieg, którego przy panujących niskich tempera­ est rok 1971 - noc z 4 na 5 marca. We wnę­ turach nie zdołało stopić blado świecące słońce. trzu schroniska „Piero e Lucia Ghiglione" Przez pierwsze dwa dni będziemy z Andrzejem J na Col du Trident termometr wskazuje mi­ Mrozem prowadzącą dwójką. Około południa do­ nus 26°C. Nasza czwórka: Andrzej Dworak. An­ cieramy do miejsca poprzedniego biwaku i za drzej Mróz, Tadeusz Piotrowski i ja - Janusz chwilę obwieszony ławeczkami Mróz zabiera się Kurczab, ma już za sobą pierwsze starcie z Fila­ do dużej przewieszki. Stąd dopiero zaczyna się rem Narożnym. 2 marca po południu przeszliśmy właściwy Filar Narożny! System kominów i rys, pierwsze trzy wyciągi drogi Bonattiego i Gobbiego którymi Bonatti i Gobbi poprowadzili swoją dro­ i zabiwakowaliśmy. W nocy przyszedł wiatr i gę­ gę, co kilkadziesiąt metrów przedziera się przez sty opad śniegu. Rankiem pogoda nie wróżyła po­ przewieszone spiętrzenie skal. W kominach licz­ prawy, postanowiliśmy zjechać więc w dół. zosta­ nie tkwią zaklinowane, niepewne skalne bloki, wiając na miejscu biwaku zapas żywności. Teraz przed którymi ostrzega opis zdobywców. Rzeczy­ szykujemy się do ponowienia szturmu. wiście, raz po raz musimy trawersować na zew­ Poprowadzona w 1957r. droga Bonattiego i Gob­ nątrz, na strome gładkie ściany opancerzające biego na Wielkim Filarze Narożnym (Grand Pi­ komin z obu stron. Zaparty w kominie asekuruję lier d'Angle) należała do największych, jeszcze Mroza, który balansując na granicy odpadnięcia nierozwiązanych problemów zimowych w Alpach. już od godziny usiłuje przejść gładką płytę na le-

37 TATERNIK 2-20OI Archiwalia 1971

wo od komina. Tymczasem robi się późno i dalszą PIOTROWSKI: Wraz z kryjącym się za Aiguille wspinaczkę trzeba odłożyć do następnego dnia. du Midi słońcem otrzymaliśmy potwierdzenie MRÓZ: Puszysty śnieżek pokrywał wszystkie chwy­ przypuszczenia. Krzyk Janusza: ty i stopnie. Rozpacz. Oczyszczanie trwało w nie­ - Zjeżdżamy! Nici z biwaku! skończoność. W jednym miejscu mnie przytkało. Czy powtórzy się sytuacja sprzed dwóch dni? Py­ Musiałem się zastanowić. Przy okazji zastanowi­ tanie nie bez podstaw. Niebo zaciąga się chmu­ łem się, że jak tak dalej pójdzie, to i w dwa ty­ rami, wiatr się wzmaga, wieje coraz gwałtowniej. godnie się nie wyrobimy. Potem wziąłem się Tb samo miejsce biwakowe, te same symptomy w garść, jak na mężczyznę przystało, tak jakoś się zbliżającego się załamania pogody. Czy finał bę­ w sobie spiąłem i przeszedłem. Tego samego dnia dzie również taki sam? zdołaliśmy jeszcze .jprzehaczyć" przewieszony ko­ Po mroźnej nocy, w czasie której dawał się we min nad pierwszym biwakiem. Nad wstępnym znaki przenikliwy wiatr, dzień wstaje pogodny jego spiętrzeniem, gdy jasnym się stało, że dzisiaj i cichy. Wracamy na miejsce przerwania wspi­ już więcej nie zdziałamy, ja w zapamiętaniu „ko­ naczki. Tym razem będę prowadził ja. Miejsce od­ szenia" chciałem biwakować tak jak stałem, wciś­ wrotu Mroza udaje mi się pokonać w odmienny nięty w wąski komin. Janusz mi wyperswadował sposób - przechodzę podciągiem szczelinę wypro­ to czyste szaleństwo i na noc zjechaliśmy na śnież­ wadzającą na kant po prawej stronie komina ne półki, które z biegiem czasu zużywały się i sta­ i tam znajduję zardzewiały hak, wskazujący dal­ wały się coraz węższe. szą drogę. Stąd wspinaczka idzie już sprawnie. Tylko plecaki niemiłosiernie ciążą. Nad wciąga­ Na pitrwszym biwaku, fot. T. Pwtrowłki niem ich do góry musi pracować zawsze trójka wspinaczy. Zwolniony z tej harówki jest tylko pro­ wadzący. Drugą noc spędzamy na wygodnej płas­ kiej platformie skalnej. Trzeciego dnia następuje zmiana prowadzenia. Na czoło wychodzą Dworak i Piotrowski. PIOTROWSKI: Andrzej pierwszy rozpoczyna wspinaczkę, ginąc za załomem skały, w głębi ko­ lejnego komina. Idę za nim. Wspinanie się w ta­ kim terenie i po tak litej skale może sprawić dużo radości. Żeby zwiększyć tempo, zdejmuję nieopat­ rznie rękawice. Jest to fatalny błąd. Nie wiem na­ wet, kiedy opuszki palców pokrywają się ogrom­ nymi czarnymi pęcherzami. Skała jest sucha, oś­ wietlona słońcem, a mimo to aż tak zimna. U reszty odmrożenia również wystąpiły, ale w znacznie mniejszym stopniu. Z powodu stanu rąk Piotrowskiego dalszą wspinaczkę poprowa­ dził Dworak, zresztą w pięknym stylu. MRÓZ: Trzeciego dnia zrobiliśmy dwa wyciągi efektownego komina wydrążonego pośrodku płyt. Nad kominem był połowiczny wyciąg trawersu w prawo, bez zasadniczych trudności wspinaczko­ wych, po czym od nowa trzeba było się przebijać wprost w górę przez pionowy, a może i lekko prze­ wieszony pas skał łamliwych jak francuskie cias­ to. Biwak wypadł ponad kruszyzną w terenie roz­ członkowanym i nie dającym żadnych możliwości przycupnięcia gdzieś we czterech. Musieliśmy się na noc podzielić. Trzecią z rzędu noc spędzamy każdy oddzielnie

38 TATERNIK 2-2001 alia 1971B

- na platforemkach wykopanych w stromym pól­ trzeć wprost do schronu Vallota, teraz jednak pos­ ku śnieżnym. Piotrowski i Dworak, którzy wspi­ piesznie szukamy schronienia przed nawałnicą. nają się w zwykłych pojedynczych butach, mają Znajdujemy je pod „żandarmem'' skalnym, który kłopoty z nadmrozonymi stopami. Na każdym bi­ jest szczytowym wypiętrzeniem Filara Narożne­ waku zdejmują buty, ogrzewają je nad płomie­ go, już na Grani Peuterey. niem maszynki butanowej i chowają na noc do PIOTROWSKI: Wygodny biwak, cisza, a nade śpiworów. Nie daje to jednak pożądanego zabez­ wszystko pewność, że jutro Mont Blanc będzie już pieczenia, trzydziestokilkustopniowy mróz robi za nami, nastrajają do rozmowy. Na niebo wyto­ swoje... czył się pucołowaty księżyc. Góry stają się kiczo­ MRÓZ: W czwartym dniu zbliżyliśmy się i następ­ wato piękne. Pod nami srebrny lodowiec Freney, nie pokonali kluczowe miejsce drogi. Dwa wyciągi nad nami mrugające mrowie niezliczonych komina, nad którym piętrzyło się „śliczne zacięcie" gwiazd. Z obrazem tym zasypiam. - tak ochrzczone przez Bonattiego. Czterdziesto- Sprawdza się stara prawda - im wygodniejszy metrowy wyciąg klasycznej wspinaczki z kilkoma biwak, tym dłużej się śpi i tym trudniej zmusić się hakami do pomocy: w sumie coś wyśmienitego! do jego opuszczenia. Budzimy się o godzinie ós­ Andrzej dal popis, jak się takie rzeczy robi. Biwak mej. Zupełna cisza. Południowo-wschodnia ścia­ nad zacięciem, wreszcie z przeświadczeniem, że to na Mont Blanc w słońcu. Leżymy, zastanawiając koniec większych trudności. U Janusza pojawił się nad planem dnia. Upada rzucona przeze mnie się leitmotiu: propozycja ugotowania śniadania. - Chłopaki, jutro musimy skończyć ze wschodnią - Nie ma sensu - udowadnia Mróz - za kilka go­ ścianą - nalegał - musimy się przewinąć na pół­ dzin będziemy w Vallocie. Szkoda czasu. Jest pię­ nocną ścianę. kna pogoda, trzeba korzystać z okazji. Pierwszy biwak po przekroczeniu bariery psy­ MRÓZ: Szóstego dnia rankiem Janusz rozkojarzył chologicznej. Nad nim, zdecydowaliśmy, nawet się i snuł wizje naszego wkroczenia do Mjllota za w przypadku załamania pogody pchać się do góry, jakieś sześć, siedem godzin, a jak dobrze pójdzie, a nie zjeżdżać. Został okupiony wytężoną pracą. to i zejścia po nocy do Chamonix. Marzenia Janu­ Nad zacięciem natknęliśmy się na lodowy stożek sza pociągały mnie intensywnie, aż wpadający i jedyną nadzieją na siedzący biwak była wystar­ w zielony odcień lód w górze na grani Peuterey czająca grubość stożka, która pozwoliłaby go rą­ ściągnął mnie na twardy grunt naszej rzeczywi­ bać i przekształcić w lodową półkę. Rąbanie zajęło stości. Zielona grań, hm... jak to będzie? nam dwie godziny. Po jego zakończeniu mogliśmy - Musi się pocyganić - dodawałem sobie otuchy - usiąść czterej w rządku, nogi oparte na stopniach niemożliwe, żeby szklisty lód wypełniał wszystkie wyrąbanych poniżej. Na znak ostrzegawczy, że miejsca do ostatniego i nie zostawił żadnego prze­ długo już igramy z górskim żywiołem, niebo za­ smyku. szło chmurami i wiał wiatr o sile niebagatelnej. Kilka wyciągów nad piątym biwakiem w mie­ Piątego dnia spełniło się życzenie Janusza. szanym i odsłoniętym od wiatru terenie poszło W godzinach porannych przewinęliśmy się na pół­ jako tako. Zmęczenie się przypomniało. Nie dziwo­ nocną ścianę. To był pierwszy dzień poruszania ta, długo już przebywaliśmy w górach. Z chwilą się z plecakami na plecach. Także pierwszy dzień dojścia do lodowej grani nadzieja na wyszukiwa­ wspinaczki w rakach. O ile wschodnia ściana ota­ nie przesmyków w szklistym lodzie pękła jak bań­ czała nas niby wypukła i nieograniczona niczym ka mydlana. Lód kleił się do skały. Był gładki gładź, o tyle północna z punktu nas wchłonęła jak i skała też była gładka. Granitowe ciosy bez rzeź­ by, bez występów. Z dwojga złego, rozsądniej było prawdziwa czeluść. Pola lodowe, okrągłe skały się zabrać do rąbania lodu. Na cztery zmiany przetykane lodem, jakiś filar z lewej strony, jakiś przekuliśmy pierwsze pięćdziesiąt metrów. Na filar z prawej, przestrzeń nad głowami zamknięta mnie wypadło ponowne wychynięcie na ostrze gra­ ponurym pasem skał. ni. Chryste Panie, jak błyskawicznie huragan W godzinach popołudniowych ponownie zaczy­ przypomniał o swoim istnieniu! Siedziałem okra­ na wiać. Gdy nasza czwórka dociera do końcowej kiem na grani, jedną ręką asekurowałem Janu­ grani filara, wiatr przybiera już siłę huraganu. sza, drugą walczyłem o nałożenie kurtki pucho­ Początkowo zamierzaliśmy kontynuować wspina­ wej. Był to jeden z tych wysokogórskich dni, kiedy czkę nocą, aby uniknąć piątego już biwaku i do­

39 TATERNIK 2-2001 Archiwal

wiek miejsce na biwak. Utknięcie na grani może skończyć się tragedią! PIOTROWSKI: Co długość liny zmieniamy się w prowadzeniu. Nikt się nie oszczędza. Złączyło nas jedno pragnienie, jeden cel - dojść do Vallota. Trudno było powiedzieć sobie: dzisiaj jest to nie­ wykonalne. Ciągle łudziliśmy się nadzieją, że jesz­ cze wyciąg, dwa, a skończy się przeklęty lód, że musimy w końcu dojść do śniegu. Lód, tylko lód... Zapadł zmierzch, nastała księżycowa noc, a my zagubieni w lodowej pustyni wałczymy już nie o pokonanie filara, ale o własne życie. Dawno zrezygnowaliśmy z dojścia do schroniska. Chcemy tylko znaleźć kawałek względnie płaskiego terenu osłoniętego od wiatru. Dookoła nas rozpościera się jednolicie nastromione lodowe pole, po którym hu­ la niepodzielnie wiatr. W księżycowej poświacie skrzą się kryształy lodu. Jedyną szansę daje pas­ mo skał, ciągnące się równolegle do grani w odle­ głości około 50 metrów. Musimy tam dojść za wszelką cenę. Ruszam. Trawers w lewo. Żałuję, że nie jestem mańkutem. Rąbanie stopni łewą ręką nie należy do czynności zbyt prostych. Metr po metrze posu­ wam się w kierunku zbawczych skal. Trwa to bar­ dzo długo. Na grani pozostały czarne sylwetki po­ nuro milczących kolegów. Z napięciem śledzą mój każdy ruch, każdy krok do przodu przyjmują z ul­ gą. Bliżej skal. Po 15 metrach zakładam stano­ Piąty dzień. Początek przewinięcia na pn. ścianę. Na zdjęciu Mróz i Kurczab. fot. T. Piotrowski wisko. Tym sposobem do rana nie osiągniemy za­ mierzonego celu. Wyrąbuję dużą platformę, wbi­ niebo jest przezroczyste, bez żadnych innych za­ jam śruby, dokręcam je czekanem. kłóceń, widoczność jest nieograniczona, jakby raz Kilka zdań i rzecz została postanowiona. Zjazd po raz przeczyszczona szaloną wichurą i wszędzie z wahadłem. Jedyne rozwiązanie. Pierwszy opusz­ czuć ozon, zbyt dużo ozonu! cza się Janusz. Zjeżdża powoli po opuszczonej Odtąd każdy na zmianę rąbał krótki wyciąg, w linie, mocno pracując nogami. Obniża się uko­ wiatr był tak mocny, że nie można było fuszerować sem. Jest coraz bliżej skal. Jeszcze chwila i ręką stopni. Musiało się rąbać małe platforemki, albo­ łapie wystający spod lodu czarny odłam. Koniec wiem poruszanie się przy pomocy normalnych liny zamocowuje na sztywno do wbitych haków. stopni na równowagę było nie do przyjęcia. Noc Mróz w czasie zjazdu popełnia błąd, obsuwają zapadła, a my nie doszliśmy ani do polowy grani mu się niedokładnie wbite w lód raki. Szamoce prowadzącej na Mont Blanc de Courmayeur. się, wisząc całym ciężarem na linie asekuracyj­ O słodki Vallocie - gdzie ty? nej. Dusi go zaciśnięta na Unie pętla „prusika". Nie możemy posuwać się po północnej stronie Na szczęście dramat trwa krótko. Za którymś grani, gdzie na lodzie leży jeszcze trochę śniegu. kopnięciem udaje mu się wreszcie dobrze wbić zę­ Teren jest tam bardziej stromy i stamtąd właśnie by raków. Gdy zaczyna zjazd Piotrowski, Dworak dmie wiatr o sile nawałnicy. Sytuacja staje się krzyczy z góry, że wypadła jedna ze śrub stano­ krytyczna. Prowadzący po kilkunastu metrach wiskowych, a druga - ostatnia - zaczyna się ob­ rąbania stopni jest krańcowo wyczerpany. Pio­ suwać! trowski i Dworak dawno już utracili czucie w sto­ PIOTROWSKI: Za wszelką cenę staram się odeg- pach. Trzeba za wszelką cenę znaleźć jakiekol­ nać od siebie natrętny obraz zsuwającego się po

40 TATERNIK 2-2001 lodowym stoku ciała. Mojego. Tylko ostrożnie, bez trowski nie zdołał się utrzymać na twardym lo­ paniki. Do śniegu już niedaleko. Tam będę bez­ dzie i po sekundzie obydwaj spadali w kierunku pieczny, bez trudu dojdę do skal. Z góry dobiegają odległego o kilometr lodowca Dóme. Uparcie ryli uderzenia młotka. Tb Andrzej na gwałt dobija do­ dziobami czekanów lodowy stok, aż wreszcie uda­ datkową śrubę. Oddycham z ulgą, kiedy stawiam ło im się zahamować upadek. Mieli duże szczę­ nogę w stopnie pozostawione w śniegu przez kole­ ście. W jednym momencie zbiegły się dwa zdarze­ gów. Po chwili jestem przy nich, na rozległym żeb­ nia: Dworak spadł z wysokiego progu na poziomą rze skalno-lodowym. Ciężko siadam na kamie­ platformę, a Piotrowski wjechał na wąski pas niach i spoglądam na stojącego w górze Andrzeja. zmrożonego śniegu. Wkrótce i oni schronili się Stracił wiarę we wbijane przeze mnie haki. Od w metalowej budzie Vallota. nowa zakłada zniszczone stanowisko zjazdowe. Rano 12 marca okazało się, że stan odmrożo­ W szarpanych wichrem płachtach biwakowych nych stóp Dworaka i Piotrowskiego uległ pogor­ nie podobna stopić nawet kubka wody ze śniegu. szeniu i opuchlizna uniemożliwia założenie bu­ Dworak i Piotrowski mają odmrożone stopy. tów. W tej sytuacji konieczny był transport heli­ Wszystkie palce pokryte są ciemnofioletowymi kopterem. Wraz z Mrozem pożegnaliśmy więc ko­ bąblami. Tej nocy nie można inaczej określić jak legów i ruszyliśmy w drogę zejściową. Tego same­ koszmar... go dnia wieczorem z hotelu „Bellevue", przy stacji 11 marca, siódmego dnia wspinaczki, pogoda kolejki linowej z Les Houches, zawiadomiliśmy na szczęście poprawia się. Idę z Mrozem po pozo­ żandarmerię górską. 13 marca rano ratowniczy stawioną wieczorem na lodowym stoku linę zjaz­ Alouette III zwiózł Dworaka i Piotrowskiego do dową której nie udało się ściągnąć. Po krótkiej Chamonix. Byli na dole jeszcze wcześniej niż my, dyskusji wyruszamy wcześniej z biwaku, by prze­ trzeć pozostałą część drogi do szczytu. Piotrowski Piąty biwak pod szczytową turnią Filara, fot. T. Piotrowski i Dworak jeszcze gotują i ogrzewają nad maszyn­ ką zmarznięte buty. MRÓZ: Jeśli dziś nie dojdziemy do \hllota, to w marznie my w tę górę. Zlejemy się z nią, stanie­ my się jej integralną częścią. Wyciąg za wyciągiem zdobywaliśmy wysokość. Zeszło nam do piątej wieczór nim dostaliśmy się na Mont Blanc de Courmayeur. Kiedy wbiłem czekan i wygramoli­ łem się na jego połogą grań, to był raj na ziemi. Pokukaliśmy w dół. Słychać było głosy Andrzeja i Tadka. Zbliżali się. Tam w dół uciekał kawał do­ brze odwalonej roboty. Przespacerowaliśmy się do głównego wierzchołka Mont Blanc. Rzadkie mgły się po nim przewalały. Tradycyjnie słońce posłało nam ostatni uśmiech i schowało się za grzbietami masywu Arauis. Opóźnienie Dworaka i Piotrowskiego w stosunku do naszej dwójki, wynoszące około dwóch godzin, początkowo zmalało nieco. Zachód słońca zastał nas na głównym wierzchołku Mont Blanc, gdy oni właśnie docierali na Mont Blanc de Courmayeur. Mrozowi i mnie udało się bez przeszkód dotrzeć do schroniska Vallota, natomiast zejście Dworaka i Piotrowskiego miało dramatyczy przebieg. Scho­ dzili w dół granią Bosses, związani liną z lotną asekuracją. W pewnym momencie Dworak stracił równowagę i bez słowa ostrzeżenia począł ześliz­ giwać się na stronę włoską. Szarpnięty nagle Pio­

41 TATERNIK 2-2001 niestety i tak za późno... Odmrożone stopy wyma­ skim pierwszego zimowego przejścia 1000-metrowego gały jeszcze długiej opieki chirurgicznej, a części wschodniego filara Trollryggen w górach Norwegii. W kwietniu 1972 roku został wybrany prezesem Koła palców w ogóle nie udało się uratować. Łódzkiego Klubu Wysokogórskiego. Z zapałem i właści­ I zimowe przejście Wielkiego Filara Narożnego wą sobie energią oddał się pracy organizacyjnej. Nie­ na Mont Blanc spotkało się z żywym oddźwię­ stety trwało to zbyt krótko, by mógł zebrać owoce. Pod kiem w całym świecie alpinistycznym. Dużo miej­ koniec sierpnia 1972 r. w czasie podejścia pod północną sca poświęciła mu zarówno lokalna prasa podgór­ ścianę Filara Narożnego, zginął zasypany lawiną sera­ ska, jak i paryska. Najbardziej znamienne jest ków, która spadła wschodnią ścianą Mont Blanc. stwierdzenie paryskiego dziennika „Le Figaro", który zaliczył polskie przejście do rzędu „najwy­ bitniejszych osiągnięć w historii alpinizmu". Po­ dobną ocenę, po swoim letnim powtórzeniu drogi Bonattiego i Gobbiego, wyraził jeden z najlep­ szych alpinistów brytyjskich Paul Braithwaite. W Polsce sukces również został doceniony. Trójka uczestników przejścia (Andrzej Mróz jako niele­ galny emigrant nie został uwzględniony) po raz pierwszy w historii naszego alpinizmu otrzymała najwyższe polskie odznaczenia sportowe: Złote Medale „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe". • • • Wszyscy trzej moi partnerzy nadal intensywnie uprawiali działalność wyczynową, odnosząc sze­ reg sukcesów. Cała trójka zginęła w górach, a ich ciała pozostały w nich na zawsze.

ANDRZEJ MRÓZ zamieszkiwał na stale w Paryżu. W lecie 1971 roku poprowadził w Masywie Mont Blanc z francuskimi partnerami trzy wybitne nowe drogi: na północnej ścianie Mont Greuvetta, południowo-zachod¬ niej ścianie Picco Gugliermina i środkiem południowo- wschodniej ściany Mont Maudit. Osiągnięcia Andrzeja ANDRZEJ DWORAK, mimo odmrożeń, jakie odniósł były bardzo wysoko cenione w krajach alpejskich. w czasie przejścia Filara Narożnego, już latem 1971 ro­ W 1971 r. został członkiem ekskluzywnego klubu Groupe ku znalazł się ponownie w Alpach. Po długich bojach, de Haute Montagne, do którego zaprasza się tylko naj­ przerywanych załamaniami pogody, wraz z Markiem wybitniejszych alpinistów świata. W marcu 1972 roku Grochowskim i Wojciechem Jedlińskim, poprowadził no­ zrobił jeszcze II zimowe przejście filara Boccalattego na wą drogę Centralnym Filarem Brouillard na Mont Mont Blanc du Tacul. Latem 1972 roku wraz z Jean- Blanc. Nie porzucił również zimowych wspinaczek wiel­ Pierre Bougerol'em przeszedł drogę Rattiego i Vitaliego kimi ścianami. Dokładnie w rocznicę sukcesu na Filarze na zachodniej ścianie Aiguille Noire de Peuterey. Zginął Narożnym Andrzej odnotował na swoim koncie kolejne w zejściu z tego szczytu, prawdopodobnie spadając na wielkie osiągnięcie, dokonując wraz z Wojciechem Jed­ stronę południową. Momentu wypadku nie widział jego lińskim. Ryszardem Kowalewskim i Tadeuszem Piotrow­ partner, który schodził nieco wolniej.

42 TATERNIK 2-2001 JANUSZ KURCZAB w dalszym ciągu systematycznie wspinał się w Alpach. Zimą 1973 r. wraz z Jerzym Ku­ kuczką, Marianem Piekutowskim, Januszem Skorkiem i Zbigniewem Wachem dokonał I zimowego przejścia .Via deUTdeale" na pd. ścianie Marmolada d'Ombretta w Dolomitach. Latem przeszedł z różnymi partnerami szereg wybitnych dróg w Masywie Mont Blanc, m.in. drogę Ratti-Vitali na zach. ścianie Aiguille Noire de Peuterey (1971, I pol. przejście) filary Walkera (1973) i Croza (1981) na Grandes Jorasses. pn.-wsch. filar Les Droites (1979) oraz drogi Major (1973, I polskie przej­ TADEUSZ PIOTROWSKI najbardziej ucierpiał podczas ście) i Poire (1981) na wsch. ścianie Mont Blanc. W Do­ przejścia Filara Narożnego - musiano mu amputować 5 lomitach wraz z Bogumiłem Słamą przeszedł m.in. dro­ palców u nóg. Podobnie jak Andrzeja Dworaka latem gi: Messnera na pd. ścianie Marmolady (1979), Cos tan- 1971 również i jego zobaczyliśmy w Alpach. Wraz z Mi­ tini-Apolonio na Filarze Tbfany (1979) i Hassę-Brandler chałem Jagiełłą i Jerzym Milewskim poprowadził wów­ na Roda di Vael (1981) - były to wszystko I polskie czas dwie nowe drogi: północną ścianą Dent Blanche przejścia. oraz środkiem północnej ściany Dent d'Herens. Później Latem 1972 r. Kurczab poprowadził warszawską wypra­ Tadeusz stał się animatorem wielkich zimowych przejść wę w Hindukusz, w czasie której dokonał wraz z Janem w górach Norwegii. Oprócz wspomnianego wyżej I zimo­ Holnickim i Krzysztofem Zdzitowieckim przejścia 1600- wego przejścia filara Trollryggen, jego łupem padła m in metrowej pd.-zach. ściany Noshaq'a (7492 m). Była to ogromna, przewieszona ściana sąsiedniego Trollveggen pierwsza, pokonana w stylu alpejskim, polska droga Partnerami Tadeusza w eaaaie Aofrninfo w dniach 7 w górach wysokich. Od tej pory kilkakrotnie jeszcze byl 19 marca 1974 roku I zimowego przejścia drogi francus kierownikiem wypraw w Karakorum i Himalaje, w tym kiej na tej ścianie byli: Marek Kesicki. Ryszard Kowa narodowej na w 1976 r. Ich osiągnięcia to m in. zdo­ lewski i Wojciech Kurtyka. Obok Alp i gór Norwegu bycie Shispare (7619 m) w 1974 r.: w czasie tej wyprawy Piotrowski poświęcał się również działalności w wyso­ zdobył samotnie szczyt Ghenta (7090 m). oraz praktycz­ kich górach Azji. W 1972 roku wszedł na Pik Kommu- ne poprowadzenie drogi pn.-wsch. granią na K2 (do wy­ nizma (7483 m). W lutym 1973 roku wraz z Andrzejem sokości 8400 m, bez wejścia na wierzchołek). Zawadą dokonał I zimowego wejścia na Noehaq (7492 W latach 1973-1991 przez 3 kadencje był prezesem Klu­ m). Był to pierwszy siedmiotysięcznik zdobyty zimą. bu Wysokogórskiego Warszawa. Działał również w Za­ Wszedł również na szereg innych siedmiotysięczników: rządzie Głównym Klubu Wysokogórskiego i później - Tirich Mir East (7692 m. nowa droga. 1978 r), Raka- Polskiego Związku Alpinizmu. W latach 1980-1983 byl poshi (7788 m. II wejście. 1979 r ). Yazghil Dome (7440 przewodniczącym Komisji Sportowej PZA. m, I wejście, 1980 r.) i Distaghil Sar East (7700 m, I Janusz Kurczab jest wieloletnim instruktorem, a od wejście, 1980 r). Swój największy sukces alpinistyczny - 1973 r. - trenerem alpinizmu. Jest również autorem sze­ I wejście południową ścianą K2 (8611 m. z Jerzym regu książek i przewodników: Shispare góra wyśniona Kukuczką) - niestety okupił śmiercią. 10 lipca 1986 ro­ (1976). Filar Kazalnicy (1976 i 1995). Ostatnia bariera ku, po dwóch biwakach w czasie zejścia ze szczytu, spę­ (1980). Na szczytach himalajów (1983. ze Z. Kowalew­ dzonych na wysokościach 8300 m i 7900 m. obsunął się skim). Najpiękniejsze szczyty tatrzańskie (1991, z M. Wo- na stromej lodowej ściance wskutek wypięcia się oby­ łoszyńskim), Nepal (1993) oraz Najpiękniejsze polskie dwu raków i spadł w trzykilometrowe urwisko. szczyty (1999).

43 TATERNIK 2-2001

www.sikola.wspinania.prv.pl ADUR SZKOLĄ WSPINANIA sliste MONIKI NIEDBALSKIEJ

Piotra Kursy wspinaczki skalnej

NA-WY/SZT:.! JAKOŚCI i SM t SZKOI-KNIOWK. nwniiw Dosnwt Drobota WANY DO INDYW1DI^\LNYGH PO*

TRZEB I MOŻIJWOSCI OSÓB BKJKACYCM ITSIAi. W 5ZJKOLEN1C. Wspinaczka rekreacyjna CVV X 1(1 KF rFffMTM . *« IrtfrOŚĆ < STXC£STr\ * LtóM CW « TERMINÓW, KOMPIEKSOWE SZKOCTNIE: OD KL_"RSL WSPINACZKI

SKALNEJ DO I -ZYSKANIA KARTY TATERNIKA. PROFESJONALNA OPIEKA SZKOLENIOWA ;> IM .i vMi II Szkolenie do prac INSTKCKTOROW l^-SKIEUO ZwiAZKL ALPTNTZMC. PROGRAMY KI KSÓW OPRACOWANE l*K/-*-Z KOMISJE SZKOLENIA FTJI-SKJEOO wysokościowych ZWIĄZKI. Al-PINlZMf. KAŻDY UCZESTNIK SZKOtJENIA StA ZAPEWNIONY NOCLEG OKAZ KOMPLET SPRZETC NIEZHEDNEOO DO ITRAWTANIA WSPINACZKI. POSIADAJĄCEGO ATFST MIĘDZYNARODOWEJ ORGANIZACJI ALPINISTYCZNEJ ITAA I CERTYFIKAT FfROPE JSKI GE.

Monika Niedbalska - . -. al. Słowackiego 11D/49. 31-159 Kraków tel. (12)632 05 38.0-605 94 97 72

DOLNOŚLĄSKA SZKOLĄ KLUB WYSOKOGÓRSKI - KRAKÓW WSPINACZKI m»m CLUB DE HAUTE UONTAGHE - CRAC0VIE Mm 31-156 Kraków ul Zacisze 14/11 Instruktorzy PZA: tel/fax (•48121429 13 85 Wojciech T. Wajda (71) 328 22 42. 0-601 313 716 wtwdoz*' poczta.onet.pl Kursy • Tomasz Kliś wspinaczkowe (71) 328 46 22, 0-601 892 922 [email protected] • Robimy, to od Piotr Jaśkiewicz (75) 782 41 62. 0-601 532 223 artroc^alpha.pl

7-dniowy kurs przygotowawczy do szkolenia tatrzańskiego Kursy tatrzańskie letnie i zimowe Szczegółowe informacje wtorek, czwartek Wspinaczki rekreacyjne 18.00-20.00 w skałkach i górach

45 TATERNIK 2-2001 ,.c.d. ze str. 33

I i S w CC i S

o CSJ CO Tj- i i 5 11

Zestawienie opracował Marek Ma) uda

46 TATERNIK 2-2000 i (U li co co I 3

di

--^oinsi-ifiO)cnsł-uirjinsr-^a51-roinsg)'-foir) rv ^- Ul Ol tococooiaioooi-ł-csiN^toMTr^^ininifiiniDtDiDtD S CD CO 00 O T- «- *- *- *- r\i oj r^jc>i CM CM CM CM CM CM CM CM CM CM CM| CM CM CM CM CM CM CM CM CM CM CM CM

oÓ cŃ tO I O 4" «P CM I CD I O 4* 00 CM CO © 4 CCJ CM I <ó I ci CM 4 tP CO Q CM I 4 I co CM I to i ci "ooi-i-ł-ojfsicortfO^ttinirjińifjintfjtD (NCNWNCNCvJN(NCNCNIt\tNCNCNrsi(NINOJfAI

t Ił* 222*2222222 <<<<<<<<

CD CD (0 CD CD CD CD CD CD s i i * CD CO , CO . ssssssssss tOCDCDCDCDCDCDCDCDCDCDCDCDCDCD co (0 N N N N fsl N fsl N N N N N N N l/i W NNNNrsłNNNNNNNlMNIfl (fl (fl (fl Cfl N (A Ul (fl (fl (fl Ul tfl 2 » tfl jn CA (0 CD CDtOCDCDCDCDCDCDCDCDCOfOCOCOCDCD -{flWtfiwięflcflcnt/) _ CD CD CD CD CD CD CD (D jo N 5 co - 5 5 5555555555555555555

m io s co roOł-wntintDseowor-rgntinioscOł-n^ifliriNcooio tnssssssssssoDMCOfflWICCOCOCOmaOlOCliOlOiaiO CJlCT>C^O)C^a^C7>01CI>CT>CJlCT>CJ)

> > > Xg -i -I • = = > > > = > xxx *. x x x. - xxx X x X X xxx X 3

47 TATERNIK 2-2000 Jaskinie

Jaskinia Wronia (Jaskinia Krubera) w masywie Arabika najgłębszą jaskinią świata. Nowy światowy rekord głębokości - 1710 metrów

Wojciech W. Wiśniewski

oczątek nowego tysiąclecia przyniósł istot­ Początek ną (może nawet przełomową) zmianę na Jaskinia Krubera -340 m w 1986 r. Pliście najgłębszych jaskiń świata. 1 to nie Dzisiejsza rekordzistka odkryta została juz w la­ tylko dlatego, iz na jej pierwszym miejscu poja­ tach 60.. przez grotołazów gruzińskich. Nazwali wiała się nowa jaskinia dystansując swoją po­ ją wówczas Jaskinią Krubera. na cześć znanego przedniczkę na tej pozycji (Lamprechtsofen) tak rosyjskiego badacza krasu i jaskiń działającego w znacząco, bo az o 78 metrów la nie o „włos jak. samym początku XX w., autora m.in. fundamen­ bywało to wcześniej), ale przede wszystkim ze talnej pracy o obszarze krasowym Górnego Kry­ względu na takt. ze po raz pierwszy rekord głę­ mu wydanej w 1915 r. bokości należy do jaskini pozaeuropejskiej i wy­ Pierwsi eksploratorzy mieli poznać jaskinię gląda na to. że do Europy może juz raczej nigdy (a byt to ciąg studni oddzielonych wąskimi mean­ nie powrócić. Wszystkie rejony o największych drami) do głębokośc i ok. 300 m. ale jak się potem potencjałach głębokościowych jaskiń są bowiem okazało, była to wielkosr nieco mniejsza. Tym nie­ poza nią i by rekord mógł jeszcze należeć do mniej jaskinia przez pewien czas (kilka'.', kilka­ ..Starego Kontynentu", grotołazi w Europie mu­ naście lat?) była najgłębszą w masywie. Kończyła sieliby teraz szybko wyeksplorować taką głębszą się wąską szczeliną, którą pokonali grotołazi ki­ jaskinię, bo za jakiś czas nawet 2500 metrów de­ jowscy dopiero w 1986 r.. rozkuwając ją na długoś­ niwelacji może być za mało. ci ok. 8 m. (Nawiasem mówiąc, nastąpiło to w tyra Tą obecnie (od 6 stycznia 2001 r.) najgłębszą na samym okresie, kiedy to inne ekipy w dwóch po­ świecie jest .Jaskinia Wronia (Krubera). w której bliskich jaskiniach: lljuchina i Kujbyszewskiej, poznano deniwelację 1710 metrów. Jaskinia znaj­ przekroczyły glęb. 1000 m). Kijowianie zeszli wte­ duje się w jednym z. najważniejszych rejonów kra­ dy do glęb. 3-10 m. Po zestawieniu planów i prze­ sowych na świec ie, położonym w zachodniej części krojów jaskiń Krubera i pobliskiej, mającej otwór Wielkiego Kaukazu, po południowej stronie jego 7(1 m niżej, Kujbyszewskiej uznali, iz jaskinie te głównego grzbietu, w pn.-zach. Gruzji, na terenie łączą się. gdyż ze znanych partu obu jaskiń wy­ republiki Abchazja. Mieści się w zachodniej części chodziły korytarze kierujące się dokładnie wprost znanego krasow ego masywu Arabika i powierz­ na siebie, a których końc e dzieliło ok. 150 m w po­ chnia ok. 300 kmJ). pod środkową częścią rozleg­ ziomie i ok. 150 m różnicy poziomów. Do połącze­ łej krasowej depresji ikotla) Orto-Balagan. lezącej nia miało dojść w Kujbyszewskiej na głębokości na pd.-zach. od najwyższego szczytu w masywie - ok. 160 m w rejonie ogromnej Komory Kijowskiej Piku Speleologów (2705 lub 2760 m n.p.m.). -lej (największej komory jaskiniowej dawnego ZSRR otwór znajduje się na wierzchu niewyraźnego - o objętości 0.6 min m ). lak byli przekonani, ze wzniesienia na wys. 2250 m n.p.m.. ok. 350 ni od jest to jedność', iz w 1987 r. wprowadzili nawet głównego wejścia do znanej jaskini Arabika (daw­ na zwę System Kujbyszewska-Krubera i publiko­ niej zwanej Kujbyszewska) głębokości 1110 m wali na przekrojach jako jedną całość z zazna­ W masywie tym wyeksplorowane są jeszcze dwie czonym połączeniem w formie przepływu wody. ponad 1000-metrowe jaskinie leząca w środko W 1989 r. połączoną Kujbyszewską z inną wielką w ej części Jaskinia lljuchina (glęb. 1240 m) i znaj­ jaskinią. Henrykową Otchłanią, nazwali Arabiką. dująca się juz po wschodniej stronie masywu Jas­ stwierdzali, iz jaskinia Krubera także do niej kinia Dzou ( 1077 m). należy.

48 1 \II KMK _'-_'(KHi Samą Krubera nieco więc wtedy odpuścili, tym Klimczuka - „że to my zrobimy światowy rekord, bardziej że lata 80. były okresem rywalizacji bo jaskinia 2000 m czeka na nas na Kaukazie". grotołazów moskiewskich kijowskimi, wtedy - Z tego też powodu zorganizowanie zimowej jak wspominają - „pędzono w głąb ziemi", pierwsi wyprawy „Wronia 2001", a przede wszystkim us­ w Jaskini lljuchina. drudzy w Kujbyszewskiej. talenie składu wyprawy wymagało, jak wspomi­ nają kijowscy grotołazi, kompromisów i zwiększo­ Powrót: Jaskinia Wronia nej dyplomacji. W negocjacjach pomógł autorytet lata 1999-2000 od -340 do -1410 m A. Klimczuka. podparty jego zasługami w eksplo­ Sytuacja polityczna w Abchazji (ogłoszenie w ro­ rowaniu jaskiń kotia Orto-Balagan. ku 1992 niepodległości, co wywołało wojnę) spra­ Ostatecznie w skład ukraińsko-rosyjskiej wy­ wiała, iż przez szereg lat masyw Arabika byt nie­ prawy firmowanej przez Ukraińskie Stowarzy­ dostępny dla grotołazów. Do „naszej" jaskini po­ szenie Speleologiczne (USA). Rosyjski Związek wrócili dopiero latem 1999r. Na głębokości ok.250 Speleologów (RSS) i Stowarzyszenie Badaczy Jas­ m, po rozkuciu zwężenia odkryli długi, względnie kiń „Cavex" weszło 11 osób (7 z nich to członko­ poziomo rozwinięty, ciąg meandrów, który dopro­ wie klubu "Cavex") z Kijowa, Połtawy, Użgorodu wadził ich do ogromnej komory. Miała ona rozmia­ oraz Moskwy i Jekaterynburga. Kierownikiem ry typowe dla jaskini Kujbyszewskiej była w został 43-letni Jurij Kasjan z Połtawy. prezes miejscu, gdzie sądzili iż jest to już ta jaskinia. Po­ USA, grotołaz z ponad 20-letnim stażem, który nieważ jednak nie znaleźli w niej żadnych śladów kierował wyprawami do Wroniej w 1. 1999-2000. człowieka i w dodatku okazało się. że jest ona Najstarszy uczestnik wyprawy Nikołaj Sołowiej ślepa, nazwali ją Komora Niekujbyszewska. z Kijowa po jaskiniach chodzi od ponad 30 lat. Do przełomowego odkrycia doszło na głębokości a jaskinię tę eksplorował już w 1986 r. Najmłod­ ok. 220 m. Za oknem w studni był niewielki me­ szy uczestnik ekspedycji Anatohj Powjakajlo ander, za którym jaskinia puściła na całego. Duże z Połtawy, swoje 18. urodziny przeżył eksplorując studnie (jedna 152 metrowa - najgłębsza w całej Wronią na glęb. ponad 1300 m. W zespole była jaskini) doprowadziły do długiego meandra, a za tez jedna kobieta, 27 letnia Julja Timoszewska, nim była już - jak mówili - ..studnia, za studnią, żona J. Kasjana. Dwójkę szturmową stanowili 33. kaskada za kaskadą". W czasie wyprawy w sier­ letni Konstantin Muchin z Moskwy (grotołaz dru­ pniu 2000 r. dotarli na głębokość 1200 m. a po­ giego pokolenia, jego ojciec też eksplorował jas­ nieważ jaskinia ciągnęła się dalej, powrócili do kinie na Arabice) i 29-letni Ilija Żarkow z Jeka­ niej z wyprawą juz w następnym miesiącu. W jej terynburga. aktualnie pracujący w Stanach Zjed­ składzie obok Ukraińców i Rosjan byli też Hisz­ noczonych jako matematyk w instytucie badaw­ panie. We wrześniu grotołazi doszli do -1410 m. czym w Princeton (jest tak zapalonym grotoła­ I tak w ciągu jednego roku. dzięki trzem wypra­ zem, że dwa razy w roku przylatuje do Europy na wom, jaskinia ta z 52. miejsca listy najgłębszych wyprawy jaskiniowe). jaskiń Wspólnoty Niepodległych Państw przesu­ nęła się na 10. pozycję najgłębszych jaskiń świata. „Wronia 2001"- głębokość 1710 metrów Wyprawa rozpoczęła się 25 grudnia 2000 r. Trzy Wyprawa po rekord dni później założyli obóz bazowy, oznaczyli trasę Jaskinia ciągnęła się dalej i spodziewano się uzy­ do jaskini i w jej studni wlotowej założyli linię. skania rekordu świata. Zresztą od lat kijowscy Mieli warunki bardzo sprzyjające, niewiele śnie­ grotołazi działający w masywie Arabika byli prze­ gu i temperaturę 0°C±20°C. Następnego dnia ru­ konani, że to w ich rejonie padnie rekord świata szyli w głąb jaskini z transportem sprzętu. Za­ i jeśli to nie będzie w Kujbyszewskiej. to w jakiejś łożono obóz I na głębokości -500 m i później posu­ innej jaskini kotła Orto-Bałagan. W latach, kiedy wano się z transportem dalej, a trzyosobowy zes­ Abchazja była zamknięta dla grotołazów, eksplo­ pól pracował nad poszerzeniem ciasnot w górnych rując jaskinie w różnych częściach świata „zaw­ partiach jaskini. sze mówiliśmy naszym zagranicznym kolegom" 2.01.2001 r. założono obóz II na głęb. 1200 m, - wspomina Oleg Klimczuk. uczestnik wyprawy, korzystając z ułożonej już platformy biwakowej syn znanego kijowskiego speleologa Aleksandra przygotowanej przez poprzednią wyprawę. Wtedy,

49 TATERNIK 2-2000 jak wspomina D. Prowatow, znacznie zwolnili tem­ Dokładność pomiaru po pracy, zapewne ze względu na zmęczenie i brak W trakcie wyprawy grotołazi w miarę na bieżąco aklimatyzacji. Tym niemniej już w czasie akcji robili pomiary nowej części jaskini. Do ustalania 3-4 stycznia zespól Jurija Kasjana zaporęczowal głębokości używali altimetru w zegarku Casio. jaskinię do -1430 m, a 5 stycznia Denis Prowalow Dokładność tej metody budzi jednak u niektórych i Oleg Klimczuk osiągnęli głębokość 1580 m. No­ pewne wątpliwości. „My bardzo dokładnie umie­ cą z 5 na 6 stycznia 2001 r. dwójka Konstantin my posługiwać się altimetrem" - informuje groto­ Muchin i Ilja Zarkow dotarła do rekordowej już łaz i, przypomnijmy, matematyk Ilja Zarkow - głębokości ok. 1680 m. zatrzymując się nad stud­ „robimy poprawki na temperaturę i kalibrujemy nią, ocenioną wtedy na 50-70 m. Mimo że działo przyrządy we wcześniej pomierzonych punktach". się to tak głęboko pod ziemią, to jeszcze tego sa­ Błąd może więc wynosić co najwyżej kilka me­ mego dnia grotołazi zdołali przekazać w świat trów. Podobną opinię wyraził krakowski geodeta wiadomość o swoim sukcesie. Jeden z nich. Denis i grotołaz Władysław Borowiec, z którym konsul­ Prowałow, wyszedł z obozu II bardzo szybko na towaliśmy się w tej sprawie 15 stycznia. Uważa powierzchnię, skąd już o godz. 19.00 informował on że spokojnie można altimetr stosować do okre­ telefonicznie o nowym jaskiniowym rekordzie ślania głębokości, że dokonany nim pomiar, przy świata. 8 stycznia rozpoczęto wycofywanie się właściwym jego stosowaniu, jest wystarczająco z jaskini. Dwa dni później wszystko juz było na dokładny, że obecne urządzenia dają dokładność powierzchni gotowe do transportu. pomiaru od 1,5—2 m. do maksymalnie 10 m (gdy wykonywana jest kontrola to znacznie mniej). Nietypowa jaskinia Główny ciąg Jaskini Wroniej ma bardzo silne roz­ Jaskinia Wronia czy Krubera, winięcie pionowe. Tworzą go liczne progi i studnie a może Krubera-Wronia? (najgłębsza ma 152 m. a 2 dalsze przekraczają Jest pewne zamieszanie z nazwą opisywanej jas­ 100 m). „Nie ma w niej ani jednego zawiłego me­ kini. Gdy dowiedzieliśmy, że nowy rekord świata andra, jest tylko studnia za studnią" - krótko ustanowiony został w Jaskini Wroniej, był to charakteryzuje jaskinię Denis Prowalow. i cho­ obiekt całkiem dla nas nowy. który nagle pojawił ciaż głębokość jaskini jest imponująca, to dla nie­ się i rozbłysnął na firmamencie jaskiniowym. Do­ go trudniej było wychodzić z dna Ceki 2, a nawet piero potem okazało się ze owa „tajemnicza" jas­ z Dzou (-1077 m), gdzie na poziomie -1000 m są kinia to znana nam (czytelnikom literatury spe­ dwa obozy, a trasa między nimi to niekończące się leologicznej) od dawna, co najmniej od lat 70-tych galerie, gdzie idzie się wciąż w dół i w górę. Jaskinia Krubera. Została tak nazwana przez od­ Jaskinia ta jest nietypowa jak dla tego rejonu. krywców i z taką tez nazwą opisywana była przez Nie ma narazie w niej jeszcze nie tylko charakte­ lata na lamach zarówno rosyjskiej, jak i zagra­ rystycznej dla jaskiń masywów Arabika i Bzypij- nicznej literatury. Przemianowali ją potem, i to skich Gór podziemnej rzeki (są tu jaskinie, gdzie chyba stosunkowo niedawno, grotołazi kijowscy. przepływ osiąga nawet 0.5 m'/s), ale nawet wię­ Kiedy zaczęli w niej działać, w studni wlotowej kszego cieku. Jest tylko deszcz podziemny i małe gnieździły się spore ptaki (które wszakże nie były ciurki odczuwalne w studniach. wronami) i mówili o niej Wronia, ale chyba dopie­ Zaskakujące dla nich było tez występowanie na ro w połowie lat 1990 r. nazwę tę zaczęli wpro­ głębokości ponad 1200 m (do dna) dużej ilości na­ wadzać do piśmiennictwa. Podobno uzasadniali cieków, stalaktytów, stalagmitów, tak ładnych jak zmianę nazwy tym, iż jest też inna Jaskinia Kru­ na Krymie, gdyż z czymś takim w tym masywie bera (na Krymie) i że nie powinno być dwóch jas­ się jeszcze nie spotkano. Cała jaskinia nie jest kiń tej samej nazwy („nie sądzę jednak, by była to jednak zbyt fotogeniczna. nie ma zbyt wielu ład­ prawdziwa przyczyna tej zmiany" - powiedział nych miejsc, na co zwracali uwagę, gdyz w czasie nam jeden z rosyjskich grotołazów). Denis Pro­ wyprawy jeden zespół robił zdjęcia i kręcił fdm. wałow odnosi się do tego tez krytycznie, uważa, W czasie wyprawy temperatura w jaskini mie­ że nie powinno się zmieniać dobrej nazwy nada­ rzyła na -500 m (w obozie I) 3°C. na -1200 me­ nej wcześniej - „należy szanować odkrywców". trach 3.70°C i na samym dnie 4,20°C.

50 TATERNIK 2*2000 Historia światowego rekordu na 13 lat powróciła Pierre Saint Martin z głę­ głębokości jaskini. Od Macochy bokością -1171 m. W początkach sierpnia 1975 r. do Księgi Rekordów Guinessa rezultat ten poprawiono do -1273 m, a dwa Jaskinia Wronia (Krubera) jest 13. z kolei jaskinią tygodnie później jeszcze raz na -1321 m. Następ­ jaka, znalazła się na pierwszym miejscu listy naj­ na zmiana rekordu głębokości łączyła się znów ze głębszych jaskiń świata w ciągu ostatnich ponad zmianą rekordzistki. W 1979 r. na pierwsze miej­ 250 lat. Pierwszą jaskinią europejską, w której sce wysunęła się Gouffre Jean-Bernard. w której uzyskano ponad 100 m głębokości, była Macocha uzyskano wówczas -1358 m. Była najgłębszą na Morawach. W kwietniu 1723 r. na jej dno na przez ponad 18.5 roku (najdłużej z XX-wiecznych głębokości -138 m dotarł ksiądz I>azar Schopper. rekordzistek). dzięki temu. ze co pewien czas po­ Większą głębokość uzyskano dopiero ponad 100 większała się jej znana głębokość: w 1980 r. do lat później, w kwietniu 1839 r.. kiedy to Fryderyk -1402 m. w 1981 r. do -1455 m. w 1982 r. do Lindner we włoskiej Orotta di Padriciano zszedł -1494 m. w 1983 r. do -1535 m i po raz ostatni na głębokość 226 m. Rezultat ten poprawił i to w 1989 r. do -1602 m. Dopiero ponad 8 lat później znacznie (bo o ponad 100 m) schodząc niecałe (w końcu stycznia 1998 r.) nastąpiła kolejna dwa lata później w Abisso di Trebiciano do pozio­ zmiana i na czołowej pozycji znalazła się Gouffre mu -329 m. Następna zmiana (ze znacznie mniej­ Mirolda. w której osiągnięto -1610 m. Prymat szym przyrostem) nastąpiła dopiero w 1909 r .kie dzierżyła zaledwie kilka miesięcy, straciła go 18 dy to w szwajcarskiej jaskini Nidlenloch uzyska­ sierpnia 1998 r. na rzecz sławnej austriackiej jas­ no głębokość 394 m. Piętnaście lat później, w ro­ kini I.amprechtsofen. w której w wyniku polskiej ku 1923. na czoło wysunęła się austriacka jaski­ eksploracji wówczas uzyskano głębokość 1632 m. nia Geldloch z deniwelacją 464 m. Kilka lat póź­ Ta z kolei jaskinia na czołowej pozycji była przez niej, w 1934 r.. pierwszą pozycję zajęła Antro del prawie 2 lata i 5 miesięcy, do 6 stycznia 2001 r.. Corchia (-480 m). kiedy to zdystansowała ją omawiana jaskinia. Przekroczenie ..magicznej" przez lata granicy Eksploratorzy z Jaskini Wroniej podjęli już sta­ 500 metrów głębokości nastąpiło w czasie II woj­ rania o zarejestrowanie swojego osiągnięcia ny światowej. W 1944 r. w wyniku działalności w Księdze Rekordów Guinessa. Jak się okazało, protoła/nw francuskich deniwelacja jaskini Dent muszę wypełnić sporo formularzy. A wymagania de (,'rolles wzrosła do 512 m. (Warto przy tej oka­ formalne, by nastąpiło wpisanie rekordu, są tak zji wspomni^, że dziś. 56 lat od przekroczenia po ostre, ze jak się śmieją, niemal trzeba będzie razy pierw-/;, przez jaskinię tej granicy, jest wprowadzić na dno jaskini ekspertów tej księgi. w świecie znanv. h już około 50(1 jaskiń o głęboko­ Liczą jednakże, iż ich pracujący w Stanach Zjed­ ści większej od 500 metrów). noczonych kolega zdoła się z tym uporać. Następne dwie .popraw ki" światowego rekordu głębokości miały Miejsce w tej samej jaskini, Potencjał głębokościowy masywu w 1945 r powiększono jej deniwelację do 54H Dl, Arabika -2700 (4000) metrów? a w 1947 r. do 603 m Kolejna na pierwszym miej­ Eksploracja jaskini nie została jeszcze ukończo­ scu tej listy była znana pirenejska jaskinia Pierre na. Na lato 2001 r. planowana jest juz kolejna Saint Martin, w której » 195.; r uzyskano głębo­ wyprawa do niej Na całej długości jej głównego kość 689 m. Rok później na pierwszą pozycję wy­ ciągu jest pełno problemów, które trzeba spraw­ sunęła się Gouffre Berger Dzierżyła ona prymat dzić, mówią grotołazi. Bardzo obiecująco wygląda przez niemal 12 lat i nalezv do niej az 5 kolejnych m.in. korytarz dochodzący na głęb. ok. 550 m. rekordów. Była pierwszą, w której przekroczono który nazwany został Lamprechtsofen, gdyż pro­ drugą magiczną głębokość -1000 metrów Naj¬ wadzi w górę. Oczywiście najbardziej interesujące pierw w 1954 r. uzyskano w niej -740 m. a nas­ są wszystkie problemy znajdujące się w dole jas­ tępnie we wrześniu tegoż roku -903 m Rok póź­ kini, które dają nadzieję na jej szybkie pogłę­ niej miała już -985 m. a w 1956 r -1122 m Re­ bienie Jednakże obecnie sprawa nie jest juz taka zultat ten potem jeszcze nieznacznie poprawiono prosta jak uprzednio, gdyz obecnie jaskinia koń­ w 1963 r. w wyniku nurkowania do -1135 m. Trzy czy się zawaliskiem, w którym raczej nie ma już lata później (w 1966 r.) na czołową pozycję i to aż przewiewu, a w końcowych partiach nie jest on

51 TATERNIK 2-2000 już tak silny jak wyżej. Muszą więc odnaleźć jego m p.p.m. Teoretycznie jest więc możliwe istnienie trasę. Może wtedy dojdą do wymarzonego kolek­ tu jaskini o głębokości 4 km. „Ale to chyba jeszcze tora? nie dla współczesnych grotołazów" - żartował je­ Wynik uzyskany w Jaskini Wroniej jest jeszcze den z rosyjskich grotołazów. bardzo odległy od potencjalnych możliwości masy­ Dla łatwiejszego uświadomienia sobie możli­ wu, w którym się ona znajduje. Wznosi się on bo­ wości jakie istnieją w masywie Arabika, porów­ wiem jeszcze kilkaset metrów powyżej jej otworu, najmy go z innym znanym krasowym masywem - a jego silnie skrasowiale podnóże schodzi głęboko Leoganger Steinberge gdzie znajduje się poprzed­ pod poziom morza. Barwieniami zostały już udo­ nia jaskiniowa rekordzista świata Lamprecht- wodnione tu wielkie systemy i przepływy kraso­ sofen. Oba są podobnej wysokości, z tym że o ile we o jednych z największych w świecie deniwe­ wapienie Arabiki zanurzają się w morzu, o tyle lacjach. W sierpniu 1984 r. uranina wpuszczona I^eoganger Steinberge otaczają doliny znajdujące w Jaskini Kujbyszewskiej wypłynęła m in. w wy­ się na wysokości ponad 600 m n.p.m. pływie Reproa leżącym niemal wprost w brzegu Morza Czarnego na wysokości 2 m n.p.m. (wydaj­ Potencjalny światowy rekord 3 ność ok. 2.5 m /s) oraz w jednym wywierzysku głębokości jaskini 4500 metrów?! podmorskim, co potwierdziło istnienie krasowego Nowy rekord głębokości jaskini sprzyja zastano­ systemu o deniwelacji ponad 2180 m. Podobnie wieniu, jaka może być ostatecznie wielkość naj­ też woda (z tym że zabarwiona innym znaczni­ głębszej jaskini świata. Choć. jak widać, potencjal­ kiem) z leżącej jeszcze wyżej Jaskini lljuchina ne możliwości masywu Arabika są w tym wzglę­ (otwór znajduje się na wysokości 2306 lub 2310 m dzie jeszcze znaczne, teoretycznie możliwe jest tu n.p.m.) pojawiła się w odległym od niej o ok. 23 poznanie jaskini o deniwelacji ok. 2700 m (hez km wypływie Reproa. udowadniając, że deniwela­ „przesadnego" nurkowania pod Morzem Czar­ cja tego systemu krasowego jest jeszcze większa nym), co jest już głębokością znacznie większą od i przekracza 2,3 km. Był to wówczas przepływ o możliwej do uzyskania w Europie, to nie jest to największej stwierdzonej w świecie deniwelacji. jeszcze chyba kres tego. co będzie mogła osiągnąć Stosunkowo niedaleko Wroniej, ale o 160 m wy­ najgłębsza jaskinia świata. żej od jej otworu znajduje się wejście do innej du­ Przypomnijmy, o czym już „Taternik" informo­ żej jaskini - Berczilskiej. poznanej przez grotoła­ wał (T. 2/99 s.35). że potencjalnie najgłębszy zów już do głębokości 500 metrów. Nieco dalej, na w świecie krasowy system, który znaleziono jeszcze większej wysokości, bo w podszczytowych przed kilku laty w północnej części Karakorum partiach masywu na 2650 m n.p.m. znajduje się w wapiennym masywie Karun Kuh (7350 m lub otwór jaskini Eldorado, w której uzyskano już 7164 m), ma blisko 4500 m deniwelacji. Tyle wła­ głębokość 300 m. Jaskinie te najpewniej należą śnie - jak informowano - ma wynosić maksymal­ do systemu wypływu Reproa i w przyszłości może na różnica wysokości między miejscami, gdzie dojdzie do ich połączenia z Wronią. może wpływać woda, a strefą wywierzyskową. Jeszcze większe potencjalne i teoretyczne moż­ Łączności tej jednakże nie potwierdzono jeszcze liwości to rozwinięcie Jaskini Wroniej w dół. Wo­ barwieniem. Teoretycznie równie dużych deniwe­ lacji systemów krasowych można spodziewać się dy z masywu Arabika wypływają bowiem znacz­ także gdzieś w Chinach. nie poniżej obecnego poziomu morza w jego wa­ piennym stromo opadającym dnie. skrasowiałym Jednak jak na razie system krasowy o najwię­ jeszcze przed „Potopem", tj. przed czasem, kiedy kszej udowodnionej (poprzez barwienie wody) de­ poziom wody w Morzu Czarnym podniósł się o niwelacji ma znacznie mniej, bo „zaledwie" ok. kilkaset metrów. Stwierdzono tu istnienie otwar­ 2570 m. Znajduje się w Sierra Mądre de Oaxaca tych kanałów krasowych, z których wypływa słod­ (pd. Meksyk). Jego górną częścią jest jedna z naj­ ka woda na głębokości 400 m poniżej poziomu głębszych jaskiń świata. Sistema Cheve (głębo­ morza, a wywierzyska nawet na dnie leżącym kość 1386 m). Natomiast w jego dolnej („przyden- 1300 m p p m. Natomiast podczas wierceń na nej") części poznano już kilka dużych jaskiń, któ­ brzegu tego morza stwierdzano obecność kraso­ rych rozmiary niemal z roku na rok rosną... wych pustek również na głębokościach 1000-2300 Schemat Jaskini Wroniej opublikowany został w poprzednim numerze „Taternika", str 46-47

52 TATERNIK 2-L'IHKI ierwis prawie światowy

Muzeum w Namche Bazar kord - po wejściu na Everest rozbił tam namiot Na uczęszczanym szlaku do bazy pod Ecerestem i pozostał na wierzchołku przez 21 godzin: nie ko­ kilkanaście minut od centrum Namche Bazar rzystał z aparatury tlenowej. znajduje się interesujące i rzadko odwiedzane Byl jednym z trzech himalaistów nepalskich two­ przez Polaków muzeum Składa się ono z odtwo­ rzących ekskluzywny krąg wspinaczy, którzy /.do­ rzonej chaty szerpańskiej wyposażonej w spr/ęty byli Mount Everest 10 razy. (Wirtualna Polska) codziennego użytku oraz dwóch sal ekspozycyj­ nych. W jednej z sal znajduje się galeria fotogra­ Gimnazjalista zdobył Mount Everest fii prezentujących folklor, obyczaje i rozwój re­ Od 24 maja 2001 najmłodszym zdobywcą Mount gionu. Druga sala poświęcona jest historii pod Everestu jest 16-letni gimnazjalista z Nepalu. boju Ecerestu. Ekspozycja ta składa się z kilku¬ Temba Tsheri. Zdobył wierzchołek w rok po pier­ dziesięciu zdjęć, licznych wycinków prasowych wszym nieudanym ataku na najwyższą górę oraz imponującej galerii wszystkich Nepalczy- świata. Byl wówczas bliski sukcesu. Dotarł na ków. którzy osiągnęli wierzchołek Everestu. Nie¬ wysokość 8826 m i zabrakło mu tylko 22 metrów stety pominięto całkowicie polski rozdział w hi­ do szczytu. Podczas tamtej wyprawy odmroził so­ storii himalajskiego olbrzyma. Nie ma ani jednej bie ręce i stracił trzy palce. W tym roku Temba wzmianki o wejściu pierwszej Europejki (Wanda Tsheri uczestniczył w międzynarodowej ekspe­ Rutkiewicz), pierwszym wejściu zimowym (L. Ci­ dycji kierowanej przez Francuza Bertranda Ro­ chy, K. Wielicki) czy nowej drodze wiodącej przez chem. Towarzyszył mu doświadczony himalaista Filar Południowy, poprowadzonej przez Polaków Thubten Sherpa. Wspinali się na najwyższą górę wiosną 1980 roku. Być może warszawskie Muze­ świata od północy, od strony Tybetu. Po­ um Sportu i Turystyki, dysponujące interesują przednim najmłodszym zdobywcą Mount Everes¬ cym zbiorem eksponatów, mogłoby udostępnić - tu byl 17-letni Shambhu Tamang. który stanął w ramach współpracy kserokopie materiałów na szczycie w 1973 r. (Wirtualna Polska) prasowych lub odbitki zdjęć. A może któraś z wy­ praw mogłaby przy okazji uzupełnić nepalskie zbiory? Dziewięć nowych szczytów •lak podało nepalskie Ministerstwo Turystyki, Muzeum czynne jest codziennie, a bilet wstępu udostępnione zostały alpinistom nowe szczyty kosztuje 50 rupii (ok. 3 zł). w Himalajach, dotąd jeszcze nie zdobyte przez Śmierć rekordzisty człowieka. Wśród nich ośmiotysiecznik Lhotse 35-letni Szerpa Babu Chiri. do którego należał Middle Peak (8414). położony we wschodnim Ne­ rekord szybkości wejścia na Mount Everest (8848) palu [juz zdobyty, czyt. str. 13] a także dwa sied­ zginął 30 kwietnia 2001 r. podczas swej kolejnej miotysięczniki - Peak 38 i7590) i Hunchi (7036), wyprawy na ten szczyt. cztery sześciotysięczniki - Numri (6677). Teng- W maju ubiegłego roku Babu Chiri wszedł na kangpoche (6500). P2 (6251) i Thapa Peak (6012) Everest z obozu bazowego w ciągu 16 godzin i 56 oraz dwa pięciotysięczniki - Nheserku (5927) minut, bijąc poprzedni rekord o ponad trzy go­ Thorang Peak (5751) W sumie w Nepalu udos­ dziny. Babu Chiri wpadł do głębokiej szczeliny tępnionych jest alpinistom 160 szczytów. lodowej na wysokości 6500 m. Jego zamiarem by­ larMpr/edruk z ..Tyg Podhalańskiego" 2272001) ło wejście na najwyższy szczyt globu granią po­ łudniowo-wschodnią - drogą pierwszych zdobyw­ Niewidomy na Evereście ców z 1953 r. Nieprawdopodobnego wyczynu dokonał 32-letni W 1999 r. Babu Chin ustanowił jeszcze inny re­ Amerykanin Erik Weihenmeyer. 26 maja stanął

53 rATERNIK :'-:'i«ll na wierzchołku Mount Everestu i nie byłoby w tej Aconcagua wyższa informacji nic sensacyjnego, gdyby nie fakt, że Najwyższy szczyt obu ameryk - Aconcagua - jetjt Erik jest... niewidomy. Wzrok utracił w 13 roku 0 2 metry wyższy niż. dotychczas sądzono. Zespół życia. Szczyt osiągnął przy pomocy przewodni­ pod kierownictwem Giorgio Porettiego stwierdziL ków, kierując się dźwiękami dzwonków, jakie że Aconcagua liczy 6961,83 m, a nie 6959,75 - mieli zamocowane do plecaków. Ambitny Ame­ jak dotychczas było podawane na wszystkich ma­ rykanin zamierza skompletować Koronę Ziemi pach. Aby określić dokładną wysokość szczytu po­ i ma na to duże szanse, ponieważ poza Everes¬ łudniowoamerykańskiego, geologowie użyli sys­ tem wszedł już na Mc Kinley (6194), Aconcagua temu GPS najnowszej generacji. (6960) i Kilimandżaro (5895). (Wirtualna Polska) Ogre niezdobyta Banff w Częstochowie Jak poinformował nas Maciej Sokołowski z Paki­ 27 maja w Częstochowie odbył się. po raz pier­ stanu, włoska wyprawa na Ogre kierowana przez wszy w Polsce, pokaz najlepszych filmów gór­ Louisa Bruggera i towarzyszącego mu Hansa skich z festiwalu w Banff w Kanadzie. Imprezę Kammerlandera wróciła do Rawalpindi bez suk­ zawdzięczamy wytrwałości i poświęceniu Krzyś- cesu. Wyprawa próbowała wspiąć się na ten pięk­ ka Tretera (i kilku zapaleńców), który wpadł na ny szczyt drogą pierwszych zdobywców wytyczo­ ten pomysł i zrealizował go, walcząc z inercją ną przez Bonington'a. Osiągnięto wys. 6200 met­ częstochowskiego środowiska górskiego. Wydaje rów. Odwrót spowodowany był kapryśną pogodą się, że Częstochowa, ze względu na swoje położe­ 1 kiepskimi warunkami w ścianie. Hans pozostał nie (skałki, nie Jasna Góra) jest doskonałym w górach udając się pod K-2, aby zmierzyć się miejscem na organizowanie szeroko pojętych im­ z nią po raz trzeci i zjechać samotnie na nartach. prez górskich. Jest to duża szansa dla miasta i Klubu. Tę nową imprezę można traktować jako Kamet doskonałe uzupełnienie imprez w Łodzi i w Ląd­ Alpinistyczny Klub Eksploracyjny zorganizował ku Zdroju, tak świetnie integrujących nasze co­ wyprawę na Kamet (7756) w Himalajach Garh- raz bardziej zatomizowane środowisko. Krzysiek walu. Celem dodatkowym jest leżący w sąsiedz­ obiecuje, że pokazy będą odbywały się co roku, twie szczyt Abi Gamin (7355). Wejście na Kamet w coraz doskonalszej i dopracowanej formule, planowane jest drogą klasyczną. Szczyt ten zdo­ urozmaicone o atrakcyjne imprezy towarzyszące byty został już w 1931 roku przez wyprawę (np. zawody wspinaczkowe). Dziękujemy i życzy­ brytyjską i był później wielokrotnie odwiedzany, my powodzenia. B.S. głównie przez Hindusów. Dotychczas Polacy nig­ dy nie atakowali tej góry. Wyprawa działa w składzie: Edward Bochniak, Marek Grochow­ Festiwal w Teplicach ski. Jan Kamiński, Mieczysław Kwapich, Marek W dniach 23-26 sierpnia odbywa się osiemnasta Józefiak, Andrzej Perepeczko, Marek Roslan edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmów (lekarz), Jerzy Tillak (kierownik). Jerzy Wieluń­ Górskich w Teplicach nad Metują w Czechach. ski. Ekspedycja ma trwać od 29 lipca do 6 wrześ­ Festiwal organizowany jest od 1980 roku i awan­ nia 2001. Planuje się 21 dni działalności wspi­ sował do grona najbardziej prestiżowych imprez naczkowej. Polacy są jedną z nielicznych wypraw tego typu na świecie. Filmem i górami żyje wów­ działających w tym sezonie w paśmie Zaskar. czas całe miasteczko. Sympatycznym uzupełnie­ w skład którego wchodzi Kamet. niem są koncerty, wystawy i zawody, a o nocnych imprezach w stodole w nieodległym Aderszpachu Manaslu krążą już legendy (stodoła jest jak najbardziej Niepowodzeniem zakończyła się szczecińsko prawdziwa!). Zdecydowanie największą atrakcją, -gdańska wyprawa na Manaslu (8156). Osiągnię­ poza filmami oczywiście, są pobliskie piaskow­ to wysokość ok. 7000 metrów podczas próby zało­ cowe turnie, będące prawdziwym wyzwaniem dla żenia obozu IV (Krzysztof Tarasewicz). Częścio­ amatorów ekstremum. Bliższe informacje można wa likwidacja bazy nastąpiła już 10 maja, a ak­ znaleźć pod adresem: http://www.rockart.cz/mhff cję górska zakończono dwa dni później.

54 TATERNIK 2-2001 Serwi

Strefa 7000 Pod tym hasłem kryje się projekt obejmujący • Na ilustracji (str. 56) stan eksploracji pn.-zach. cykl corocznych wypraw, których celem ma być * ściany najbardziej znanego szczytu w dolinie. zdobycie szczytu siedmiotysięcznego, na którym • Amin Brakk (ok. 5850 m). którego podbój zdomi­ nie stanął żaden Polak lub żaden człowiek. Auto- • nowali Hiszpanie. Droga Namkor z 2000 roku rami projektu są poznańscy wspinacze, a pier- t została wyróżniona przez federację FEDME hisz­ wszym celem jest Diran (7266) leżący w laócu- • pańską wersją ..Zotego Czekana".Warto też przy­ chu Rakaposhi (Karakorum). Pierwszą, nieuda- * pomnieć, ze zdobywca drogi Adolfo Madinabeita ną próbę osiągnięcia wierzchołka podjęli w 1958 . oraz pierwszy odkrywca ściany Jon Lazkano roku wspinacze brytyjscy. Szczyt zdobyty został • (próba juz 1995) mają spory dorobek m.in. na w 1968 r. przez wyprawę austriacką. Mimo niez- * turniach Trango. Prawa z dróg powstała za spra­ byt wielkiej wysokości góra opierała się kolej- » wą znanego z eksploracji urwisk całego świata nym ekspedycjom (Hiszpanie, Niemcy, Francuzi. • Brytyjczyka Mike Turnera (Grenlandia. Mada­

Koreańczycy. Japończycy. Włosi, Brytyjczycy, Ka- > gaskar. Mt Kinabalu na Borneo). Zdjęcie po­ nadyjczycy. Amerykanie) aż 16 lat. po których •. chodzi z rekonesanu Wojciecha Kurtyki jesienią dokonano drugiego wejścia (Szwajcarzy). Pozna- * 2000 (zob. „Góry" 11/2000 s.44-46), zaś opraco­ niacy mają zamiar osiągnąć wierzchołek pod . wanie stanowi przyczynek do większego dzieła koniec lipca br. po pokonaniu północnej ściany od dotyczącego praktycznej fizjografii Karakorum, strony lodowca Minapin. Oprócz celów sporto­ przygotowywanego przez Jerzego Walę i Cen­ wych, realizowane będą badania naukowe nad trum Dokumentacji Wysokogórskiej PZA po­ wpływem wysokości na organizm człowieka. ' wołane w maju 2000 roku. W tym samym czasie w okolicy działać będą Uf- CDW) dwie wyprawy japońskie. Jedna z nich atakować będzie ten sam szczyt, prowadząc swą drogę fila­ rem północnym, a celem drugiej jest sąsiedni Mi- . Z ostatniej chwili... napin Peak i jego pn.-zach. grań. Głównym spon­ Nowa polska ściana w Karakorum sorem poznańskiego projektu jest firma Kimball Miłe wieści nadeszły z południowo-wschodniego Elektronik Poland. W następnym numerze za- , krańca grupy Masherbrum, gdzie nad dolinami mieścimy relację z wyprawy. Hushe, Charakusa. Kharidas i Nangmah znajdu­ Z ostatniej chwili: wyprawa wyjechała w okrojo­ ją się modne ostatnio i nie wymagające opłat nym składzie: Grzegorz Murawicz, Paweł No- • szczytowych granitowe turnie. Dwuosobowy zes­ wak. Jarosław Dutkiewicz. Tomasz Banasiewicz. pół Marcin Tomaszewski (Szczecin) i Krzysztof Przyczyną były przeszkody losowe i prozaiczny Belczyński (KW Toruń), wytyczył nową drogę brak funduszy. Nie osiągnięto wierzchołka. dziewiczą pn.-zach. ścianą szczytu Denbor (ok. • 4900 m npm.). Pokonana droga liczy ok. 550 m Przed wyprawą w Karakorum wysokości i zajęła 8 dni wspinaczki non stop z bi­ wakami w portledżach. wierzchołek osiągnięto 24 28 czerwca wyruszyła w Karakorum mała wy- • lipca. Trudności to VII A3, licząca 11 wyciągów prawa, której trzon stanowią Marcin Toma- * droga (lina 60 m) do polowy wysokości jest silnie szewski (Szczecin) i Krzysztof Belczyński (Toruń- przewieszona, do 5-10 ni na wyciąg i wymagała Warszawa-USA). znani jako przebojowy zespół - kilku wahadeł. Elegancka linia rozwiązuje naj­ tatrzańskiego lata 1996. Tomaszewski ma rów- * bardziej strzelisty środkowy z trzech filarów ścia­ nież na koncie samotną nową drogę zimową „ ny, miejscami biegnąc ściśle jego krawędzią. Au­ w Kotle Kazalnicy oraz udany debiut pozaeuro- » torzy przejścia nazwali drogę „Tańcząc w ciem­ pejski latem 2000 na Grenlandii, gdzie uczest- * nościach". niczyi we wszystkich przejściach wyprawy. Bel- > Grzeicorz (ilazek czyński m in. wspinał się na El Capitan (jesienią Centrum Dokumentacji Wysokotiórskiej PZA 1999 South Seas. wiosną 2001 Zodiac). Rejonem działania była pd.-wsch. część grupy Masherbrum w sąsiedztwie szczytu K-6, zwłasz­ cza dolina Nangmah. gdzie znajdują się modne , ostatnio granitowe turnie o wys. do 5800 m.

55 TATt.KMK 2.2001 Nawaz Brakk Amin Brakk ok. 5750 ok. 5850

Dolina Changmah Pswiripjąiipiftfj pn. odgałęzienie doi. Nangmah, wsch. PIł|IIOI?*i»lllli'l-i'. pd.-wsch. część Masherbrum Mts., Karakorum

Pn. filar i zach. ściany Amin Brakk i Nawaz Brakk (1995-2000)

1. Filar pn.. JSol Solel". Aft, ... -. ]od do 60°. H-1200m, I.~1650m obok starych" 'wyprawa zapomniała -•• •••< karabinków i zgubiła 50 z włas­ Pep Masip. Miguel Puigdomcne* h. Sil via Vidal. 8.07 -O.Of 1999 (powrót zjaz­ nych W) nilów > dami do ft OM) capaule style. 22 wyciągi pu 70 m. Jle (i stanowiska r. nitów), Bel AAJ 20O0 * 344 347 (Śilhan). fotn ryt. High *20Z Mar 2000 B.S5-S7 A5 prowadzili Vidal. Wieli dni w śnieżycy Prohy: Jon Lazkano. Adolfo Madinabeita. .Iow Carlu* Tamayo. 15 dni (wy­ Fotwry-M. i JtW. AAJ 2000 aJJ $ 119 (Silna lMo/), t.347; Foturyt. i Bep prawa trwała tft.0ft-2ft.0i 1996). 5 10. A4. 70' -900 m. • filmowaniem dla High *20/i Mar 2000 s 66. takie 1221 Apr 2001 t. 76: Rei Detniutl *I56. hiszp TVF. (3 filmowców) Wycofano sie po tygodniu sadzonym w burzy NtW. 1999. t.U 52 (Yidali. foturyt* 2 Hrnny. Sr*. De*nu*l 1155 * 95. 1156 bez opuszczania purtaledzv. ok 2*> wvrią(u zostawili wur ze sprzętem i ka •.51: CrOry 12/19993.54 merą. Z. ScUaa /.;.. li . „Narok oi ' LU-. \; H-1200m, L-I550m Bel. AAJ 1997:312 313: (Jon Lazkuno). fot. na ttr red C 41, Detnntl Adolfo Mandinabeita. Juan Miranda. 5.07-31.07.2000 li powrót do bazy do 1129. 1999. t 61 65; fyrenaiia 11*5. 4 ' 1996 * 204 205 ! lxi cha nu), futury-* 4.0*>. capsule style, 31 wyciągów, 17 klasycznych. Przedtem zaporeczowano t M/I • 205 ok. 11 wyciągów Du wspinaczki użyto 15 mtow typu Jfiwt". na stanowi* Koreanczvcy Young Soon Hwang. Junr Ho Hang. Inn Soo Park. ok. 1 • 21 kach dalszych 50 tpitow 8mm i 8 „meiow" W. u nagrodzone .złotym 0« 1999. -950 aa; Bel AA J 20001 344 |Kim. Hoo-.Sun) zekimero FEDME ifederacji hiazp.) 4. Nawaz Brakk. zach. arianą, bryl. LU. 5.11. AK+1. H-llOOm Fmtwryu. i Bel. Pyrenaica 1201. 4 2000. % 204 209 (MaJmabeita). arA . •.205: Elfvn Jones. Steve Mayers. Mika Turner. H 23 08.1998. 32 wyc. Foturyt. i Rep. High 9221. Apr. 2001, n.76, Bel. .AAJ 19$9t.393-395 (fot. Lihhy Peter), High 9196. Mar 1999 t.28-29 3. Prawy filar. „Cwb Espreaa". IX AF. IX- RP, A4, 70*. H=1200m 5*. Pierwsza próba hiszpańska, zach ścianą, 6b. A't. -500m Marek Holecek. Filip fcilhan. David śtastny. 2 -12.07 1999 ipierwsze wejście Jon Lazkano. Jo**txo Kodnguez (Hiszpaniel 1995 (permanentnie mokra •a szczyt, zjazdy do 13.07) 32 wyciągi i 200 m mikst, do 2ti wyciągu napot formacja); położenie niepewne [tylka 1 zdanie w High *208> kanu poręczówki i nity poprzedników, .ale z nich nie korzystano, tylko do Bel Bemtivet*114, I99*Sm.SJ-SM*: Wtm. High *20tt».65. zd)«ć i do zjazdu" oraz .gdy nie było sensu wbijać nitów kilka centymetrów

56 TATERNIK 2.2001 SA

Mamy mistrzów świata! Głazy. Buldery. Małe formy. Połączenie piękna ruchu i czystej siły. Kwintesencja wspinania. Eliminacja wszelkich zbędnych elementów - zos­ taje tylko skała i człowiek. Ta filozofia - tak blis­ ka, a jednocześnie tak obca idei alpinizmu - znaj­ duje, szczególnie wśród młodego pokolenia, coraz więcej wyznawców. W czasopismach wspinaczko­ wych coraz więcej pisze się o rejonach buldero- wych. Częściej organizuje się zawody bez użycia liny. podczas gdy trudność i czasówka przeżywają wyraźny regres - z roku na rok startuje mniej za­ wodników i słabnie zainteresowanie publicznoś­ ci. Nazwiska i osiągnięcia ludzi wspinających się wyłącznie na małych formach są bardziej znane Dwa złote medale przywieźli nasi reprezentanci młodemu środowisku niż imiona herosów z histo­ z Mistrzostw Świata Juniorów we wspinaczce rii alpinizmu. Wielu nie akceptuje takiego sposo­ sportowej rozegranych w dn. 21-24 czerwca br. bu wspinania i rozumienia skały - brak liny. w austriackiej miejscowości Imst. Kinga Ociepka brak ekspozycji, brak przestrzeni to przecież zwyciężyła wśród dziewcząt do lat 15, zaś Marcin brak mitu. Tak myśli wielu - ale nie wszyscy. Wszołek wygrał w kategorii chłopców do lat 17. Stojąc z boku też można zrozumieć ten sposób Zwycięstwo w dwóch spośród ogólnie 6 rozegra­ wspinania, treningu i myślenia - sposób życia - nych konkurencji drużynowo dało reprezentacji buldering. Polski zaszczytne pierwsze miejsce w całych mi­ Można powiedzieć, że buldering narodził się strzostwach, przed Francją i Czechami. W pozos­ dwukrotnie: w lasku na południe od Paryża i w tałych konkurencjach zwyciężyli: Guillaum Glai- głowie pewnego Amerykanina z Alabamy - Jo­ ron Mondet z Francji (chłopcy do lat 15), Tomaś hna Gilla. W Fontainebleau wspinanie na głazy Mrazek z Czech (chłopcy do lat 19), Olga Szała- rozwinęło się jeszcze przed wojną, w sposób zu­ z Ukrainy (dziewczęta do lat 19) i Jenny pełnie naturalny - były to po prostu najbliższe Lavarda z Włoch (dziewczęta do lat 17). Pozostali skałki od Paryża, jedyne dostępne miejsce do tre­ nasi reprezentanci - Konrad Ociepka. Filip Ba- ningu pod cele alpejskie. Tam w „laboratorium bicz, Wiktor Andrzej Mecherzyński. Aleksandra ruchu" powstało za sprawą Michela Liberta pier­ Taista i Stanisław Tylek - uplasowali się w dru­ wsze 7a: L'Abattoir (warto przypomnieć, że pier­ giej i trzeciej dziesiątce. wsze 8a pojawiło się dopiero 25 lat później wraz (digitalroc k/wspinacz) z Jackym Godoffe i Cetait di-main). Teraz tereny podparyskiego lasku stanowią cel zarówno dla W KAMIENNYM KRĘGU najmocniejszych tytanów boulderingu. jak i dla - krótki zarys historii bulderingu francuskich rodzin, które przyjeżdżają tam week­ Alpy i Himalaje, Patagonia i Karakorum. Yose­ endowo, by wraz ze swymi pociechami poddać się mite i Ziemia Baffina. Osp i Buoux. Te miejsca czarowi kamieni. przywołują mnóstwo skojarzeń. Słowa klucze. Inaczej niż w Bleau rozwinął się buldering Tam tworzyła się historia wspinania. Hueco w USA. Tam, bez 50-letniej tradycji, a wręcz Tanks i Fontainebleau. Te hasła również otwiera­ wbrew panującym wokół trendom, John Gili ją nam drzwi do sezamu - sezamu pełnego bez­ stworzył filozofię wspinaczkową małych form. cennych kamieni. Powstał niezależny kierunek we wspinaniu. Gła-

57 TATKRNIK 2-2001 zy, podobnie jak skałki, przestały być tylko po­ m tycznej linii dokonał wkrótce po Kauku John Ba- ligonem treningowym przed „prawdziwym wspi­ • char i to on rozsławił Błyskawicę na cały świat. naniem" i stały się dla wielu celem samym ' Jako że bulder umiejscowiony jest w samym cen¬ w sobie. John Gili mial wszelkie predyspozycje, . trum Obozu Czwartego, wielokrotne przystawki aby stać się duchowym ojcem boulderingu. Upra­ • Bachara przyciągały za każdym razem tłum wi- wiając w czasach szkolnych i studenckich gim­ • dzów, którzy ponieśli dalej legendę wielkiego pro¬ nastykę, rozwiną) u siebie silę i sprawność, które ., biemu Yosemite, zapewniając Błyskawicy trwałe potem zaprocentowały w skale. Z wykształcenia • miejsce w historii światowego wspinania. Warto matematyk, podchodził do treningu systematycz­ napomknąć, że dopiero w zeszłym roku Midnight nie i analitycznie. To on wprowadził do wspina­ » Lightening uzyskała pierwsze kobiece przejście nia kontrolowane ruchy dynamiczne (do tej pory • bez uprzedniego patentowania ruchów z wędki. strzały uznawane były za błąd w sztuce) oraz , w wykonaniu Lisy Rands (wcześniej, w roku magnezję. Przekroczył też ówczesną granicę • 1998, po rozpoznaniu ruchów z liną bulder po¬ amerykańskich trudności klasycznych (ok. 5.10 * wtórzyła Lynn Hill). czyli mniej więcej VI). wyznaczając tym samym , Jednym z asów bulderingu. który choć nie le- kierunek rozwoju wspinaczce klasycznej w stro­ • gitymuje się amerykańskim paszportem, tworzył nę coraz większych trudności, coraz bardziej wy­ współczesną historię Yosemity jest Jerry Moffat - tężających ruchów, w stronę treningu siły. Jego • Mesjasz. Jego linią jest np. Dominator (Fb8a+), czarno-biate zdjęcie, na którym „daje ze szmaty" • który znany jest nie tylko jako ekstremalny pro- trzymając jednocześnie w drugiej ręce 10-kilowy I błemat Doliny, ale jako kość niezgody pomiędzy ciężar, stało się inspiracją dla wielu amerykań­ • Starym i Nowym Światem, kiedy to w 1995 r. skich „pakerów" następnych pokoleń. Manifes­ • Amerykanie zakwestionowali jego przejście przez tem, z którego czerpali swoje natchnienie były . Frederica Nicole - szwajcarskiego giganta bulde- buldery mistrza, a przede wszystkim legendarny • ringu. Sprawa „dominacji" Freda została jednak Thimble 5.12 - 10-metrowa linia w rejonie the w końcu przesądzona. Te dwa nazwiska - Moffat Needles, którą w 1961 r. Gili pokonał bez uprzed­ • i Nicole przenoszą nas z powrotem do Europy. niego patentowania z wędki. Trudno powiedzieć, • Moc Moffata wykuwała się przecież tutaj -woko- czy 10 m to jeszcze bulder, czy już wspinaczka na m licach wspinaczkowej stolicy Albionu - Sheffield, żywca. • na skałach Peak District. Wraz z drugą gwiazdą Miejscem, gdzie styl wspinania Gilla najlepiej 1 angielskiego wspinania Benem Moonem rozsła- się przyjął, jest amerykańskie Fontainebleau,czy­ . wili ten rejon swoimi topowymi przejściami za li Hueco Tanks; poza Francją największy i naj­ ' granicą, m.in. w Bleau i w Yosemite. bardziej znany rejon bulderowy świata. Rejon ten Jak każda dziedzina wspinaczki, tak i bulde- rozwinął się najpierw jako arena dla wspinaczki • ring ma swoje Wielkie Nazwiska. Wiele z nich tu sportowej, jednak teraz wspinanie z liną w Hueco • wymieniliśmy, na wiele, z przyczyn technicz- jest jak jedzenie karpia na Wielkanoc - niby mo­ " nych. zabrakło miejsca. Buldering budzi ostatnio żna, ale chyba nie o to chodzi. • coraz większe zainteresowanie; rozwija się. Os- Pisząc o Stanach, trudno nie wspomnieć o Yo­ • tatnio skala bulderowa zyskała nowy stopień. semite. W raju skalnym, gdzie szlifowała się , który czeka jeszcze na potwierdzenie. Czy szwaj- wielka klasyka, gdzie wspinaczka hakowa osiąg­ • carski Dreamtime V15 Frederica Nicole zyska nęła poziom czystej perfekcji, rozkwitał również • taką sławę, jak Midnight Lightening! Zobaczy¬ buldering. Nawet ludziom w ogóle nie zaintereso­ , my. Na razie, pakujmy buty. magnezję i crashpa- wanym małymi formami zazwyczaj mówi coś • da i jedźmy do Ciężkowic. Nie jest to może Hu¬ hasło Midnight Lightening. W słynnym Camp 4 * eco Tanks. ale i Polacy swój rejon bulderowy buldering dojrzewał w sposób naturalny - na gła­ • mają... zach otaczających obóz wynajdywano problemy • Dwie najbardziej popularne skale do wycenia¬ klasyczne i hakowe, ale dopiero przejście Mid­ , nia problemów bulderowych to skala europejska nighl Lightening (Fb7b+ lub V8/9) przez Rona • F"b (Fontainbleau) i skala amerykańka V, od Kauka w latach 70. naprawdę zainspirowało wy­ • pseudonimu Johna Shermana - Verm. Skala Fb obraźnię wspinaczy. Drugiego przejścia tej mi- . wygląda jak adaptacja tradycyjnej skali fran-

TATERNIK 2-2UOI cuskiej, niech was to jednak nie zmyli: 7a Fb mo­ „atmosferę". Jeżeli istnieje raj małych skałek, to że mieć miejsca jak na drodze 8a. Skala V ma musi on wyglądać jak Ciężkowice - jest może przedział od V0 do Vl4 (ostatnio pojawiło się tylko trochę większy. Krążą słuchy, że jest takie pierwsze domniemane V15). Istnieją jeszcze inne miejsce, gdzieś pod Paryżem... skale (jak skala brytyjska B. pokrywająca się Ciężkowickie głazy nie są anonimowe - każda mniej więcej w swojej górnej części ze skalą Ver- skałka posiada swoją nazwę, a z wieloma zwią­ ma), ale większość wycen jest podawana aktual­ zane są legendy dotyczące miasta, które skamie­ nie w według skali Fb lub V. niało. To po prostu magiczna kraina fantastycz­ Do bulderingu potrzebne są nam tylko buty, nych skałek z niesamowitym wspinaniem w ma­ magnezja i crashpad, czyli materac. W Polsce łych piaskowcowych formach w każdym stopniu jest kilka rejonów, gdzie można popróbować tego trudności. I tylko jedna dygresja - tutaj VI ozna­ rodzaju wspinania, m.in.: Ciężkowice (piasko­ cza czasami naprawdę trudno. wiec): Hejszowina (Góry Stołowe - piaskowiec); Rejon rezerwatu „Skamieniałe Miasto" jest Sokoliki (granit) czy Zimny Dół pod Krakowem szczególnie bliski mieszkańcom Polski południo­ (wapień). Coraz to nowe rejony są „odkrywane" wej, a zwłaszcza Tarnowa i Gorlic. Bywali tam dla bulderingu i nietrudno jest ostatnio we wspi­ najpierw na szkolnych wycieczkach, później nie­ naczkowych mediach znaleźć opisy i plany dojaz­ śmiało rozpoczynali naukę wspinania na Czaro­ du do różnych na nowo odkrytych „kamiennych wnicy lub Ratuszu. Jeszcze kilka lat temu w Cię­ kręgów". żkowicach można było się wspinać z dolną ase­ Joanna Szmigrielska-Michalek kuracją na drogach wyposażonych w komplety stałych przelotów. Jednak dwie akcje „Konser­ watora Przyrody" z Tarnowa, polegające na wy­ biciu i wyrwaniu ringów (a przy okazji widocz­ nym oszpeceniu części niektórych skał), zmusiły miłośników tego rejonu do odnalezienia własne­ go sposobu na wspinanie. Tak narodził się w Cię­ żkowicach buldering. Z wyższych skał przerzu­ cono się na głazy, choć co odważniejsi przechodzą i dzisiaj „na żywca" dawne drogi. Ciężkowice są małą miejscowością z rezerwa­ tem „Skamieniałe Miasto". W skład rezerwatu (oficjalnie obowiązuje tam zakaz wspinania) wchodzą następujące skałki: - nad rzeką Białą - Grupa Przy Drodze: Cza­ rownica, Ratusz. Grunwald. Amfiteatr: - grupa Warowni: Warownia Dolna i Warownia Górna oraz skałki za nimi: - skały w lesie (główny rejon bulderowy): - Grupa Borsuka: Ryba. Mała Baszta. Grzy­ Skamieniałe Miasto - Ciężkowice - dla niektó­ bek, Żółw. Dzik. Niedźwiedź. Borsuk. Ba­ rych najlepszy rejon wspinaczkowy w Polsce. Nie ranki; słyszeliście on nim? No, tak - tam nie przyda się - Grupa Piramid: Piramida 1,11, Dziurawa, wam komplet ekspresów: przyda się za to „crash­ skałka bez nazwy; pad" i... nic więcej, poza motywacją. Choć próżno - Grupa Pustelni: Grzybek. Pustelnia; szukalibyście tam pionowych zerw. dramatycz­ - Grupa Baszty: Baszta Paderewskiego i Cy­ nych przepaści czy pełnej poezji przestrzeni, by­ ganka: walcy Skamieniałego Miasta wiedzą, że Ciężko­ - Grupa Kościelna: Skałka z Krzyżem wice są piękne... Niepowtarzalny klimat, wzgó­ - Wąwóz Czarownic (Grupa Wodospadu) - teren rze, las - wszystko to powoduje, że miejsce od­ nadający się zimą do wspinania w lodzie lub działuje bardzo mocno - po prostu czuje się tam zamarzniętych trawach. (Czasami w zimie

59 TATERNIK 2-2001 w „Wąwozie Czarownic" powstaje 10-metrowej 11. Moduł - Grzybek wysokości lodospad. Najkrótsze dojście do lodo­ 12. Omlet - M.Baszta spadu: od rynku w Ciężkowicach około 10 mi­ 13. Skrajnie Niebiesko - Ryba nut czarnym szlakiem, wzdłuż drogi do Stasz- SD oznacza start z pozycji siedzącej (ewentual­ kówki i po połączeniu z niebieskim szlakiem nie siedząc na d...), czyli nogi na stopniach, a rę­ w dół do wylotu wąwozu i wodospadu w jego ce na skale bez podpierania się o ziemię. głębi - 5 minut (dobrze oznaczone dojście). Z łatwiejszych, również bardzo ciekawych linii Jeżeli chcielibyśmy opisać wszystkie drogi i bul- warto wymienić: Lamę na Grzybku. Boisz się? na dery Ciężkowic, byłoby ich około 370. z czego 210 Pustelni. Misia na M. Baszcie czy Piramidę pa­ to buldery w skupisku skałek w lesie. Zainte­ nicznego strachu SD na Piramidzie 2 i wiele, resowani znajdą szczegółowy przewodnik w sieci wiele innych, łatwych albo trudnych, oczywis­ pod adresem www.ciezkowice.prv.pl. Mimo tych lub psychicznych propozycji. W przygotowa­ dużej liczby istniejących propozycji wspinaczko­ niu jest sporo nowych projektów, a podczas każ­ wych, jest jeszcze wiele możliwości realizowania dego wyjazdu przybywa nowych rozwiązań i zre­ nowych, bardzo trudnych projektów. Kim są au­ alizowanych pomysłów. torzy ciężkowickich bulderów? Jako pierwsi po­ Gdyby ktoś chciał spróbować swoich sił, na re­ ważnie potraktowali małe formy Włodzimierz alizację czekają następujące znane projekty: Knot, Arnold Grzybowski Arni i Aleksander Nie- - utrudnienie Sesji zdjęciowej na Ratuszu przez dzielak O/o. Teraz wśród największych aktywis­ połączenie jej z bulderem Kondomeria -wersja tów rejonu wymienić można przede wszystkim: SD Od chcenia do niechcenia na Rybie, Jano Wota, Mateusza Ligasa Ciżemkę, Tomasza - Fenomen czyli trawers + Omen na Malej Oleksego Młodego. Krzysztofa Pieniążka Krisa. Baszcie Aleksandra Pyzio Klema oraz Adama Pieprzyc- - wersja SD Mescaliny na Niedźwiedziu kiego. To właśnie oni są autorami większości naj­ i wiele innych. Nie możemy powiedzieć: zapra­ trudniejszych propozycji wspinaczkowych o cha­ szamy do Ciężkowic, gdyż w rezerwacie nadal rakterze bulderowym. Przedstawiamy tu najcie­ obowiązuje zakaz wspinania. Ale może niektóre kawsze „ciężkowickie ekstremy", czyli sportowe postanowienia oficjeli „środowiskowych" warto propozycje od VI.4 w skali krakowskiej. Niestety by poddać ponownemu rozpatrzeniu? wielość systemów wyceniania dróg wszystkim daje się we znaki. Ciężkowickie VI.4 to podobno DODATEK około 7b Fb (czyli skali Fontainbleau). Analogicz­ Ponieważ niektóre głazy są całkiem wysokie, a teren pod ny (polski) sposób wyceniania bulderów obowią­ nimi nie zawsze wygląda jak pole golfowe - skutki nie­ zuje w Brodach Iłżeckich. Krajowicach, Muchów­ fortunnego lądowania mogą być różne. Dlatego jeśli zacz­ ce i Żurowej. Aktualnie (maj 2001) najtrudniej­ niecie poważnie myśleć o bulderingu. trzeba będzie roz­ szą propozycją bulderową w „Skamieniałym Mie­ ważyć nabycie materacyka, z angielska nazywanego ście" jest Sesja Zdjęciowa na Ratuszu, autorstwa „crash-padem". który zabezpiecza przed „twardym lądo­ Tomka Oleksego. waniem". Taki materacyk można kupić w sklepie (drogo) albo można uszyć we własnym zakresie (taniej). W tym Najtrudniejsze buldery Ciężkowic: celu należy zakupić odpowiednią gąbkę (tanie i łatwo dostępne w sklepach gospodarczych są gąbki o oznacze­ 1. Sesja zdjęciowa - skala: Ratusz niu T25 - średnio twarde i o maksymalnej grubości 12 2. Szczęśliwy dzień - Dzik cm), pociąć ją na odpowiednie kawałki i obszyć wytrzy­ 3. Pieprz.... porosty - M. Baszta małym materiałem. Należy mieć na uwadze, aby ma­ 4. Las Paranos no fuck - Grzybek teracyk byl dość twardy od góry i miększy od spodu. 5. Omen - M. Baszta Efekt ten można osiągnąć dokładając warstwę twardszej 6. Kosmos - M. Baszta gąbki (T:)0 - trudniej dostępna) lub grubszej karimaty. Warto tez kupować lub szyć sobie materacyki o wię­ 7. Aktywny zagłówek SD - Ratusz kszych wymiarach (co najmniej 100 x 100 cm) - oczywiś­ 8. Podnośnik hydrauliczny SD - czyli „Wehi­ cie im większy i grubszy, tym lepiej, ale wraz z wymia­ kuł czasu SD" - Dzik rem rosną problemy transportowe. W każdym razie, 9. Sait - Dzik warto mieć na uwadze bliskość, tzw. gleby, która powo­ 10. Mescalina (wcześniejsza nazwa „Pałac cu­ duje, ze buldering nie zawsze jest bezpieczniejszy od dów") - Niedźwiedź wspinania z liną. tekst i zdjęcie Adam Pieprzycki

(»() rut k\fk j-jim KLUBACH

KW Trójmiasto Anna Rożek-Grządzielska (skarbnik), Hanna W dniu 17 maja odbyto się Walne Zebranie, na Sulczyńska (spr. członkowskie), Wojciech Grzą- którym przyjęto sprawozdanie z ubiegłorocznej dzielski i Mieczysław Rożek („Chatka Wielka­ działalności i dokonano wyborów delegatów na nocna" i organizacja zebrań), Włodzimierz Jeżak Walny Zjazd Delegatów PZA. Delegatami zostali (szkolenie). Paweł Marchlewicz (informacja, stro­ M. Kochańczyk i P. Łoziński. Najbliższe plany to ny www, „Luuuz"), Robert Kaźmierski i Maciej klubowy obóz na Słowacji oraz wyjazd alpejski. Sokołowski (działalność tatrzańska i alpejska). Marek Zierhoffer (członek zarządu), Joanna Chu­ KW Poznań dy (sekretarz). W dniu 24 maja 2001 r. odbyło się Walne Zgro­ Delegatami na zjazd zostali: Włodzimierz Je­ madzenie Członków Klubu Wysokogórskiego żak, Jacek Wichłacz, Marek Zierhoffer, (rez. w Poznaniu. Niestety nie udało się zgromadzić Zbigniew Trzmiel). kworum w celu przeprowadzenia zmian w sta­ Dyskusja nad wolnym wnioskami przeciągnęła tucie. W chwili obecnej klub liczy 169 członków zebranie do późnych godzin wieczornych. Czy (skreślono 196 - za niepłacenie składek). Ustępu­ uda się realizacja zgłoszonych postulatów, to za­ jący zarząd przedstawił członkom sprawozdanie leży od klubowych finansów, a są one bardzo z działalności za okres 28 V 1998 r.-24 V 2001 r. skromne, (mr) W okresie tym klub obchodził 50 rocznicę pow­ stania. Wysoką ocenę uzyskały zorganizowane KW Zielona Góra uroczystości rocznicowe, a prowadzący zebranie Z myślą założenia klubu wysokogórskiego w Zie­ Marek Zierhoffer podziękował w miły i serdeczny lonej Górze nosiłem się od maja zeszłego roku. sposób - podkreślając olbrzymi wkład społecznej We wrześniu, na lokalnych zawodach wspinacz­ pracy włożonej w wydawnictwo klubowe („Klub kowych, które odbyły się na bunkrze w Świdnicy Wysokogórski w Poznaniu 1950-2000") - koledze k. Zielonej Góry, miałem już komplet osób wy­ Mieczysławowi Rożkowi, jako redaktorowi całości magany do zarejestrowania stowarzyszenia. Jed­ oraz współpracującym z nim Antoniemu Gąsio- nak sprawa na pół roku ugrzęzła. Z pewną obawą rowskiemu i Maciejowi Przebitkowskiemu. Suk­ oczekiwałem odzewu na akcję informacyjną, jaką cesy organizacyjne Klubu nie szły w parze z osią­ przeprowadziliśmy na terenie Zielonej Góry. gnięciami wspinaczkowymi. Niewielka była ak­ Liczba osób. które pojawiły się na spotkaniu za­ tywność członków KWP w Tatrach. Sukcesami łożycielskim, przerosła moje oczekiwania. W śro­ sportowymi minionej kadencji były w większości dowy wieczór, 7 marca w sklepie górskim „Eiger", wyjazdy pozaeuropejskie. założony został Klub Wysokogórski Zielona Góra. Protokół Komisji Rewizyjnej wnioskującej Aktualnie Klub ma w swych szeregach 40 człon­ o udzielenie absolutorium przyjęto jednogłośnie. ków, a zainteresowanie sportami górskimi cały Z okazji 50-lecia klubu zarząd wystąpił o nadanie czas rośnie. Średnia wieku to około 25 lat, wiele pięciu osobom członkostw honorowych. Członka­ osób dopiero zaczyna swą górską przygodę, cho­ mi honorowymi zostali Włodzimierz Jeżak. Tade­ ciaż zdarzają się również „starzy wyjadacze". usz Karolczak. Przemysław Piasecki, Włodzi­ Klub prowadzi działalność alpinistyczną, wspi­ mierz Waligóra i Marek Zierhoffer. W dalszej czę­ naczkową oraz jaskiniową. Ze względu na zniko­ ści zebrania przystąpiono do wyborów prezesa, me środki finansowe, na razie nie możemy poz­ członków zarządu, komisji rewizyjnej i delegatów wolić sobie na jakiekolwiek większe inwestycje, na walny zjazd PZA. Prezesem wybrano Jacka a potrzeby są liczne: lokal na siedzibę Klubu, bu­ Wichłacza (poprzednio wiceprezes), w skład za­ dowa ścianki wspinaczkowej, zakup niezbędnego rządu weszli Maciej Przebitkowski (wiceprezes). sprzętu, działalność wyprąwowa itd.

61 TATERNIK 2-2001 W KLUBACH

Klub nasz nie może być członkiem Polskiego Sudecki KW Związku Alpinizmu z prostej przyczyny: nie po­ W dniu 11 maja br. odbyło się Walne Zebranie siadamy odpowiedniej liczby osób legitymujących Wyborcze Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego się Kartą Taternika. W miarę rozwoju struktur w Jeleniej Górze. W skład nowego Zarządu wesz­ klubowych mamy nadzieję na przeskoczenie i tej li: Andrzej Chruściel (prezes) Sławomir Ejsy- bariery. mont, Ilona Chruściel, Marek Pisarski, Dariusz Aktualnie trwa procedura dokonywania wpisu Łygas. Komisję Rewizyjną tworzą Andrzej Mu- stowarzyszenia do Krajowego Rejestru Sądowego cowski. Jan Mikita i Maciej Petlicki. Od niedaw­ i lada dzień istnienie naszego Klubu powinno się na Klub posiada nowego instruktora wspinaczki uprawomocnić. Najważniejsze jednak, że po dłu­ skałkowej - Jarosława Liwacza. Walne zebranie giej nieobecności Zielonej Góry na scenie gór­ uznało, że należy pilnie zająć się sprawą dostępu skiej znowu istnieje grupa osób, którym zależy zimowego w Śnieżne Kotły, który w ostatnim cza­ na konsolidacji ze środowiskiem i która ma wiel­ sie jest utrudniony ze względu na restrykcyjne kie ambicje wysokogórskie. w stosunku do wspinaczy przepisy Karkonoskie­ Wszystkie osoby zainteresowane przynależnoś­ go Parku Narodowego. cią do KW Zielona Góra serdecznie zapraszamy. (wspinacz) Kontakt z nami można uzyskać w sklepie gór­ skim „Eiger" przy ul. Moniuszki 1/1, gdzie aktu­ alnie mieści się siedziba Klubu. Wojciech Wojnicz. Prezes KW Zielona Góra

Być może jest jeszcze za wcześnie mówić, że „Ta­ tym, jakość zdjęć i druku jest o niebo lepsza! ternik" wraca do czasóu największej świetności, rzesz „Taternika " do ręki i chcesz przejrzeć nie tyt* ale można powiedzieć, że zaczyna się lani dobrze ko ze względu na zawartość merytoryczną, ale dziać. Obecny .. Taternik" przypomina mi nieco dlatego, ze po prostu atrakcyjnie wygląda. „Canadian Alpine -Journal". Klasyczny, zeby nie Iwona Janus. Wrocław powiedzieć konserwatywny projekt graficzny, sta­ M rannie dobrane teksty i zdjęcia, ilość reklam ściś­ Pomysł reprintu pierwszego numeru to st le limitowana i w iele różnorodnych działów. w dziesiątkę! Zachowanie formatu też wydaje Krzcsiek Drozdzeński. Vancouver się słuszne.f...) „Galeria Gankowa"super! Maciek Sokołowski. Poznań Od kiedy czytuję ..Taternika", zawsze cenię go za dużą dozę obiektywizmu i dystansu do sensacji. Gratuluje Tobie i zespołou i redakcyjnemu nowe Ważnym atutem pisma jest także stosunek treści go wydania „Taternika ". Mmc się podoba, szkoda merytorycznej do marketingowego hałasu, który ty lko, że znowu wyszedł z opóźnieniem. dominuje w podobnych czasopismach. Przyjem­ Rysiek Pawłowski. Katowice nie było także zauważyć wzrost ilości miejsca po­ święconego tematyce jaskiniowej, bo sam od dzie¬ Z jednej strony we wstępniaku podaje Pan „linię więciu lat jej poświęcam swój wolny czas. ideologiczną" podkreślającą „rządou y". ale nie Jakub Nowak. Kraków klakierski charakter pisma. W numerze pokazuje Pan to w sposób praktyczny zamieszczając jako Tm zabrzmi strasznie, ale wydaje mi się. że jest za jedyny materiał w tak żywym dziś temacie uypo- dużo zbyt długich tekstów - ja wiem, że jeden nu­ wiedź p o. Święcickiego. Rzeczywiście, wstrząsa­ mer ma starczyć na długo, ale sam wiesz, jak to jący obiektywizm! (...) Pozostawienie tej wypowie­ jest z długimi artykułami - najczęściej zapamię­ dzi bez krytycznego komentarza (...) jest apoteozą tuje się 1/5. A reszta - świetna, naprawdę. Podo­ głoszonych poglądów. Klakierstwem właśnie. (...) ba mi się szata graficzna, przejrzystość i porzą­ Krzysztof Makowski st. instruktor tat. jask. dek w rozmieszczaniu artrkulóu na stronie. Poza Anarchia mać pariadka pitanie: „Spadochroniarze nas straszyli. Oni ska­ Wiadomo, iż kwestia, czy PZA ma istnieć czy też czą w nocy albo wcześnie rano. żeby ich nie zła­ nie. jest niezwykle kontrowersyjna. Jedni uwa­ pano bo to niedozwolone. Pierwszy raz, jak robi­ żają, że tak. ale w wersji zmodyfikowanej, inni liśmy Nos, słyszymy leci jakiś kamień w nocy. wysialiby wszystkich jej członków w kosmos, je­ Ktoś krzyknął: uciekać. (...) Rozprysnęliśmy się. szcze inni. nie zważając na zmiany ustrojowe, ko­ Nagle otworzyły się czasze. (...) Jak byliśmy chają pezetę taką. jaka była za komuny. Współ­ później z Luśnią robiąc Mescalito, to jeden prze­ pracownik „Taternika", przebywając w skałkach latywał niedaleko, w strasznym pędzie i krzyk­ zawierciańskich, odkrył jeszcze jeden, rzec by nął: -Chciałem was tylko obudzić! Miron strasz­ można, podziemny nurt antypezetowski, który nie nie lubi, jak się go budzi w nocy i słyszałem jest właściwie propezetowski. Otóż pewien znany jak klął w śpiworze." i kultowy wspinacz i instruktor średniego poko­ lenia sugeruje, iż takich związków jak PZA po­ Przez zieloną granicę winno być kilka, aby każdy mógł wybrać sobie do Już dawno nikt tak nie utrudniał sobie życia, jak wyboru do koloru i aby. jeśli przepisy jednego bę­ pewien Rumun, który postanowił przejść do Nie­ dą podcinać mu skrzydła, mógł przenieść się do miec przez zieloną granicę... w Tatrach. Aby uni­ innego. Oeneralnie chodzi o to. iż PZA jako taka knąć spotkania ze Strażą Graniczną, postanowił swoimi durnymi przepisami uniemożliwia na przemknąć poza szlakami. Pomysł swój zaczął przykład przeszkolenie jak największej ilości łu­ realizować 14 maja. Granicę zaatakował z Doli­ dzi w jak najkrótszym czasie, a na dodatek su­ ny Strążyskiej przez Małą Dolinkę i dalej Żle­ geruje wychodzenie w góry. I to az dziesięć razy. bem Kirkora. Podczas podejścia stromym odcin­ A co. jeśli ktoś jest w stanie nauczyć się wszyst­ kiem żlebu pośliznął się na stromych śniegach kiego, robiąc tylko pięć dróg, a co, gdy zdarzy się i spadł kilkanaście metrów. Nie mogąc wyjść wy­ taki. któremu i dwanaście nie wystarczy? Dla żej, zdecydował przeczekać noc w dość niewygod­ nich właśnie mają powstać różne związki: 10- nym miejscu i rano ponowić próbę. Podchodząc drogowy, 12-drogowy itd. Zależnie od potrzeb. następnego dnia znów zjechał po zalodzonym Jeśli natomiast ktoś nie uzyska stopnia instruk­ śniegu, tym razem już zdecydowanie efektow­ tora w jednym związku, może przenieść się do niej, kilkadziesiąt metrów, doznając potłuczeń takiego, który nie będzie wymagał od przyszłego i gubiąc przy upadku plecak. Uznając, że sam instruktora, żeby na przykład umiał się wspinać, nie wydostanie się z opresji zaczął wzywać pomo­ żeby był miły dla kursantów lub żeby nie oszu­ cy. Wołanie usłyszeli czujni jak zawsze pracowni­ kiwał w wykazach przejść. W dawnych czasach cy TPN. Przez radio zawiadomili TOPR. sami kogoś, kto wysuwa takie propozycje, nazwanoby zaś podążyli Zachodem Pilotów, by zorientować anarchistą, obecnie - demokratą. B.W. się w sytuacji. Nim na miejsce dotarli ratownicy, sami zaczęli sprowadzać pechowego Rumuna do „Sztuka wspinania, sztuka życia" Doliny Strążyskiej, gdzie przy szałasie czekała już. zawiadomiona wcześniej, Straż Graniczna. Po tym intrygującym tytułem ukazał się w pra­ Tak więc Rumun na pytanie: dokąd idzie, mógł sie polonijnej („Kurier Plus") wywiad-rzeka z Ka sobie odpowiedzieć, jak gazda złapany niegdyś zimierzem Śmieszko - mieszkającym i wspinają­ przez WOP-istę podczas niezbyt oficjalnego cym się w Stanach od kilkunastu lat. Dociekliwa interlokutorka Małgorzata Pośpiech przytacza przejścia na Słowację: - Teroz to już do d m.in. fragment relacji ze wspinaczek na El Ca- Adam Maraaek

63 TATERNIK 2-2001 Górski felieton intymny rym ostatnio chwilowo być przestał, z powodu Ostatnio na naszym rynku pism górskich pojawił niestosowania się do zasad bezpieczeństwa. się nowy typ autora, a mianowicie „felietonista Ukazał się już drugi numer „Magazynu gór­ intymny". Jest nim pewien Wspinacz Zakopiań­ skiego", a w nim kolejny felieton Wspinacza Za ski, który w „Górach" (nie mylić z „Magazynem kopiańskiego. W pierwszych słowach zaznacza, górskim") i „Magazynie górskim" (nie mylić iż jego poprzedni felieton spotkał się z życzliwym z „Górami") ujawnia nam najintymniejsze szcze­ przyjęciem. Nie napisał jednak, czy ze strony ko­ góły ze swego życia. biet, choć jest to fakt niemal oczywisty. W ostat­ Inauguracyjny felieton w „Magazynie gór­ nich słowach natomiast, jakby w przebłysku skim" poświęca odpowiedzi na odwieczne pyta­ świadomości, który jest niby słońce przebijające nie: Dlaczego się wspinamy? Lecz w gruncie rze­ przez gęste chmury samozadowolenia, zadaje re­ czy cały wywód ma na celu poinformowanie nas, toryczne pytanie: „Kogo tak naprawdę obchodzi, jakie rozmiary ma jego członek. Felietonista nie co myślę?" No. właśnie. wdaje się oczywiście w nieprzyzwoite szczegóły, (Ze względu na kontrowersyjne treści zawarte w fe­ lecz zaznacza wyraźnie, iż nie jest on (członek) lietonie autor, zaskoczony własną uszczypliwością, poprosił redakcje 0 niepublikowanie nazwiska) mały i sugeruje, że jest nawet duży. Ponieważ Wspinacz Zakopiański, jako mężczyzna przystoj­ ny, na pewno ma ogromne powodzenie u kobiet - Oświadczenie jest więc kogo zapytać, by upewnić się, czy nie Otrzymaliśmy kilka komunikatów od dociekli­ kłamie. Możemy natomiast nie znaleźć potwier­ wych Czytelników z informacją, że zdjęcia przed­ dzenia prawdziwości słów Wspinacza Zakopiań­ stawione w dziale zatytułowanym „Galeria Gan­ skiego zawartych w artykule z „Gór" poświęco­ kowa" nie przedstawiają w ani jednym przypad nym narciarstwu i wspinaniu, dotyczy on bo­ ku Galerii Gankowej. Rzeczywiście tak jest wiem czynności o wiele bardziej intymnej niż i. aby uniknąć na przyszłość nieporozumień, życie płciowe, a mianowicie defekacji. W tekście składamy w tej sprawie wyjaśnienie. Niemal autor uzasadnia, dlaczego preferuje noclegi w każdym górskim piśmie jest rozdział „Galeria w schronisku miast na łonie natury. Wspinacz (i tu pojawia się nazwa pisma)". Chcąc uciec od Zakopiański nie dlatego nocuje w schronisku, ze schematów', a jednocześnie podkreślić związek lubi ciepło i wygodę, nie dlatego, że obawia się pisma z Tatrami, użyliśmy nieco metaforycznego dzikiej zwierzyny. Wspinacz Zakopiański sypia tytułu. Pozostaniemy przy nim. chociaż zdajemy w schroniskach, aby nie „zanieczyszczać odcho­ sobie sprawę z faktu, jaki zamęt może wywołać dami łona natury". Każdy na pewno nie raz de- opublikowanie zdjęcia, na którym naprawdę bę­ fekował na ww. łonie, wie więc. że pozostawioną dzie Galeria Gankowa. Wszystkim, dla których przez siebie pamiątkę należy np. zakopać, co nie intencje redakcji nadal są nieczytelne, służę do­ nastręcza specjalnych trudności. Z artykułu datkowymi wyjaśnieniami. (Naczelny) Wspinacza Zakopiańskiego wynika jednak, iż ilość jego odchodów jest najwyraźniej tak zastra­ Limeryki górskie autorstwa szająca, że może ona poważnie naruszyć ekosys­ instruktora Przemysława Koska tem. Doprawdy, świadomość ekologiczna autora Pewien kursant na Staszla filarze budzi podziw. Z instruktorem powiązań był w parze. W wyżej wymienionych „Górach" Wspinacz Za­ A wciągnięty do góry kopiański zamieścił również obszerny artykuł W skałę wbijał pazury poświęcony temu, jak zakładać (nie zarzucać) Myśląc - za co i kto mnie tak karze? wędkę w skałkach. Świadom tragicznych w skut­ • -V? '•/'"• kach błędów, jakie mogą popełnić „wędkarze" do­ Wspinaczowi na ścianie Mięgusza radza i naucza, „używając bardzo dramatycznej Aż na ramię uciekła raz dusza retoryki". Rad tych udziela na pewno jako ktoś. ^ Lecz choć bliski był sraczki. kto wiele w swym życiu przewędkowal. bo prze­ Nie przerywał wspinaczki. cież nie jako instruktor wspinaczki skalnej, któ­ Drąc się głośno: Mnie Mięgusz nie rusz» Kask wspinaczkowy - trudny wybór. Dariusz Porada

Można zaryzykować twierdzenie, że używanie kasków powraca do łask. Powra­ ca, ale tak naprawdę dla taterników i alpinistów kask nigdy nie przestał być obowiązkowym elementem wyposażenia. Co innego w skałkach. Przez prawie dwadzieścia lat wspinacze skałkowi byli gotowi założyć na głowę wszystko, tylko nie kask. Twierdzili, że w litej, pionowej skale ryzyko rozbicia głowy jest minimalne. Jednak idzie nowe. Wystarczy przyjrzeć się wspinaczom pokonują­ cym trudne drogi skałkowe (chociażby Bentley na Equilibrum czy Gresham na Meshunga). a okaże się, że kask prawdziwego wspinacza nie ośmiesza, przynaj-mniej w strefie geograficzno-gospodarczej zwanej przez ludy słowiańskie Za-chodem. Początkowo kaski były przeznaczone przede wszystkim do ochrony głowy przed uderzeniem odłamków skał. Tak też je projektowano. Dopiero znacznie Instruktor PZA. później pomyślano o ochronie głowy przed skutkami uderzeń podczas odpad­ szef Komisji nięcia. Pojawiły się nowe wymagania. W konsekwencji tej specjalizacji okazuje Bezpieczeństwa PZA się, że użytkownicy stają przed dylematem wyboru odpowiedniego kasku. Właśnie po to, by znaleźć rozwiązanie tego problemu i zebrać materiały do opracowania nowych standardów. BMC rozpoczął z nastaniem 2000 r. program W górach wysokich przez wiele lat nie używałem kas­ testowania kasków. Z początku testowano wyłącznie nowe kaski ultra-lekkie, ku. Jednak w miarę przy­ jednak szybko okazało się, że aby uzyskać użyteczne i porównywalne wyniki, bywania doświadczeń należy sprawdzić możliwie dużo kasków. Ostatecznie zbadano 15 modeli. potrzeba i przydatność kasku wzrosła do takiego stopnia, że teraz używam, Testy kasku Pelzla. model Testy zostały przeprowadzone przez Marka Taylora, naukowca z Wydziału Włó­ ^Meteor". Używałem go m.in. na Lhotse i bardzo kienniczego Uniwersytetu w Leeds. Uczelnia jest wyposażona w nowoczesne sobie chwalę. Trochę to urządzenia badawcze, co jeszcze bardziej zwiększa wiarogodność uzys-kanych śmiesznie wygląda: ciężko­ zbrojny facet w grubych wyników. Wstępne testy zostały wykonane zgodnie ze standardem EN 12492 ubraniach puchowych, a na „Kaski dla alpinistów" (Norma UIAA nr 106). głowie kask prawie jak ro­ werowy. Ale nie o wygląd chodzi tylko o przydatność. Standard dla kasków (EN12492) Tak więc noszę kask i innym Standard ten został napisany najwyraźniej z myślą o niebezpieczeństwach to polecam. wspinaczki w górach typu alpejskiego. Projektanci mając przed oczyma wspo­ Piotr Pustelnik mnianą normę koncentrują się na dwóch głównych czynnikach:

Po ośmiodniowej, zimowej - konstrukcji skorupy kasku, aby uniemożliwić przebicie kasku (i głowy) ostry­ wspinaczce zachodnią mi krawędziami kamieni, ścianą Petit Dru zmęczeni patrzyliśmy że szczytu na - konstrukcji systemu pasków pod brodą, aby utrzymać kask na głowie użyt­ potężny mur (Irandes kownika. Jorasses. Następnym celem W sumie wykonywanych jest siedem testów na kasku, który jest stabilnie umo­ miała być droga ..Rolling Stones", biegnącą leuą cowany na drewnianej imitacji głowy. Jeden kask-próbka służy tylko do prze­ stroną Filara Walkera, prowadzenia jednego z serii testów. Testy te są następujące: słynąca z lawin kamiennych. Nie miałem 1. Pionowe pochłanianie energii: 5-kilogramowy obciążnik, z końcówką innego wyjścia. Udałem się półkulistą o średnicy 50 mm jest upuszczany z wysokości 2 m na sklepienie do najbliższego sklepu w Chamonu i kupiłem kasku, gdzie mierzona jest największa siła przenoszona na „szyję". Standard najdroższy kask. jaki byl CEN wymaga, aby siła ta nie przekraczała 10 kN. wówczas dostępny. Do dnia 2. Przebicie: 3-kilogramowy stożkowy obciążnik upuszczany jest z wysokości dzisiejszego wspinam się w kasku model Jitbolell". 1 m. aby zbadać dwa punkty uderzenia. Obciążnik może przebić kask, jed­ Janusz Gołąb nak nie może uderzyć atrapy głowy.

65 TATERNIK 2-2001 iTechni

3. Przednie, boczne i tylne pochłanianie energii: Trzy testy wykonywane są na atrapie głowy przekrzywionej do kąta 60" w odpowiednim kierunku, z wykorzystaniem 5-kilogramowego płaskiego obciążnika, który upuszczany jest z wys. 0,5 m. Największa siła przenoszona nie może przekroczyć 10 kN. 10kN_ _ Th* Cop 4. System podtrzymujący: - Sprawdzenie, czy pasek pod brodę nie rozluźni się pod obciążeniem 0,5 kN - Sprawdzenie, czy kask utrzyma się na atrapie głowy, gdy nagłe obciążenie zostanie przyłożone na krawędź przednią (i tylną) kasku, w takim kierun­ _8oc. Swr ku, aby strącić go z atrapy głowy. Standard UIAA Nr 106 wykorzystuje te same testy, jednak wymaga, aby ma­ ksymalna siła przeniesiona nie przekroczyła 8 kN we wszystkich czterech tes­

UI.fol.9h1 tach pochłaniania energii (w porównaniu z 10 kN w standardzie CEN). SM El Cop K*** , Corbon El Cop Kaski - modele Ecnn loc Corbon/T>rr>Mm( Testowanych było 15 różnych modeli kasków pochodzących od 7 producentów. J6 bgMwt>ght Nie jest to rzecz jasna pełen przegląd kasków dostępnych w sklepach, ale lista kasków ultra-lekkich jest niemal kompletna.

Wyniki uderzenie z góry Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że program nie miał na celu porównania wyników kasków w odniesieniu do standardów CEN lub UIAA. Jednak tam, gdzie wyniki wskazywały, że kask raczej nie jest w stanie sprostać standar­ dom, BMC poruszył tę sprawę z producentami. Wyniki badań są zaprezen­ towane na diagramach.

ABS Ho* Domt Co więc udowodniono? Wyniki testu pokazały, że kilka ultra-lekkich kasków nie spełniło wymagań standardu EN, a kilka innych nie spełniło wymagań ostrzejszego standardu UIAA. Nowe testy są bardziej wymagające niż dotychczasowe, w oparciu o któ­ 2.5kN re kaski były początkowo certyfikowane. Ponadto, co podkreślono wcześniej, obecny standard jest mało przydatny w odniesieniu do ultra-lekkich kasków „skałkowych" i typowego dla nich zastosowania.

Wnioski uderzenie z tylu Przy rosnącej specjalizacji we wspinaczce i alpinizmie dobrze widać, że modele kasków zaczynają odzwierciedlać poszczególne zastosowania. Obecnie modele kasków do wspinaczki skałkowej, gdzie głównym zadaniem jest ochrona głowy w trakcie upadku, są oceniane przez standard, który nie zajmuje się takim przeznaczeniem. Ponadto, widoczne jest, że różnice w praktykach laboratoriów badawczych mogą dopuszczać do sprzedaży kaski niezgodne ze standardem. Biorąc pod uwagę te czynniki, zdaniem Komisji Technicznej BMC niezbędna jest poważna przeróbka i nowelizacja standardu. Reprezentanci BMC przed­ stawili swoje stanowisko Komisji Bezpieczeństwa UIAA, która zainicjowała program prac zmierzających do nowelizacji standardu. Miejmy nadzieję, że za kilka lat ujrzymy bardziej realistyczny standard lub standardy, oraz większy asortyment mądrze zaprojektowanych kasków do wspinaczki skałkowej i alpi­ Kask model New Siar Tech Camp nizmu - tak, byśmy nosząc je mogli czuć się wygodnie i bezpiecznie.

66 TATERNIK 2-2001 - C^rbon/Dł»ł*«>łmo Przewodnik po kaskach W jaki sposób kaski chronią głowę? Gdy odłamek skalny-kamień uderzy w głowę wspinacza lub wspinacz uderzy

*BS Hot głową w skałę, jedynym sposobem uniknięcia poważnego urazu jest pochłonię­ . Dom* cie energii uderzenia przez kask. Kask musi spowodować, że siła przeniesiona 5kM_ na głowę nie skumuluje się w taki sposób, aby uszkodzić czaszkę czy złamać -MOMOT kręgosłup szyjny. Kluczową rolę odgrywają: - Wyściółka: Oddziela skorupę od głowy, rozkłada ciężar, pozwala kaskowi na

N*» Stortocr, odkształcenia i pochłania część energii. Kaski stworzone z pianki nie posia­ B Cop K*vło< dają wyściółki. dlatego kask leży bliżej głowy, a siła nie jest rozkładana tak Corboo równomiernie. 2.5kN -Rock Stor - Skorupa: Niweluje i rozprowadza energię uderzenia. Niektóre materiały, -FI Cop -H^łi Stty z których wykonano skorupy, pochłaniają energię w chwili rozwarstwienia. - Ohjffnput - Pianka: Pochłania energię dzięki sprasowaniu. W przypadku pianek, zdol­

• Th* Cop ność pochłaniania energii jest bezpośrednio związana z jej grubością.

-Bil* *W A więc wybieramy... uderzenie z przodu ...wyłącznie do wspinaczki skałkowej: e - Kask powinien mieć dobrą zdolność pochłaniania energii szczególnie pod­ czas uderzenia bocznego i z tyłu. 5kN_ - rn* Coo - Powinien być lekki i dobrze wentylowany. - Mo-cury - Meteor - Tkwić blisko głowy (co nawiasem mówiąc nie idzie w parze ze zdolnością po­ chłaniania energii). . N*- Stoper. _ El Cop IM>/ ...lód/ góry typu alpejskiego: _ Ató Mo* Dom* -rfcgh S*> - Najważniejsze są wyniki uderzenia z góry i przebicia, i powinny one wziąć 3kN . El Cop górę nad jakimikolwiek innymi czynnikami. Ważna jest także zdolność do 2.5kN przyjęcia wielu uderzeń. - Co

Kiedy nosić? Co roku Sprzętowa Grupa Badawcza BMC testuje kilka kasków, które urato­ wały życie użytkownikom przy upadku ze skały lub uderzeniu odłamkiem skal­ nym. Równocześnie słyszymy o wypadkach, w których wspinacz bez kasku doz­ nał poważnych lub śmiertelnych obrażeń głowy. Informacja wydaje się być jas­ na. Zabierajmy kask na wspinaczkę i z góry załóżmy, że będziemy go używać. Tylko w wypadku, gdy możesz solidnie usprawiedliwić brak kasku, możesz wspinać się bez niego. Korzystając z kasku, sprawdź czy pasek pod brodą jest wystarczająco dobrze naciągnięty, aby utrzymać kask na głowie w przypadku ty uderzenia (lub serii uderzeń w razie poważnego upadku). Kask model Halfdomr

67 TATERNIK 2-2001 Technik

EN PN CE Normy na sprzęt alpinistyczny Jacek Kmin

Norma: Dokument techniczno-prawny wyrażony w postaci postano­ wień i zatwierdzony przez upoważnioną do tego władzę. Określa jed­ noznacznie wymagania jakościowe i ilościowe, jakie powinien spełniać przedmiot normy. W Polsce normy są ustalane przez Polski Komitet Normalizacji. Stosowanie norm jest dobrowolne, o ile nie nakazują te­ go akty prawne.

odobnie jak prawie wszystkie produkty na sprzęt. W żadnym ze sklepów w Europie nie powstające w Europie, również sprzęt alpi­ uda się kupić sprzętu bez znaczka CE. Wkrótce Pnistyczny objęto procesem normalizacyj­ prawdopodobnie także w polskich sklepach nie nym. W wyniku prac Komisji Bezpieczeństwa natkniemy się na sprzęt bez certyfikatu. Liczmy UIAA powstały normy, które następnie przyjęte więc na to, że dopóki sami nie sięgniemy po ręko­ zostały przez Europejski Komitet Normalizacyj­ dzieło zaprzyjaźnionego ślusarza, nasze wyposaże­ ny jako obowiązujące normy europejskie (EN). nie stosowane zgodnie z przeznaczeniem nie za­ Przepisy prawa Unii Europejskiej wprowadziły wiedzie. Z pewnością jednak wielu czytelników obowiązek ich stosowania. Producent chcący zainteresowanych jest. jakie właściwie wymaga­ wprowadzić swój produkt na rynek europejski nia muszą być spełnione, aby określony produkt musi poddać go badaniom w jednym z wyznaczo­ otrzymał certyfikat. nych laboratoriów. Produkt spełniający wymaga­ W niniejszym artykule omawiam krótko nor­ nia normy otrzymuje certyfikat (CE) i może być mę PN-EN 892:1996 „Dynamiczna lina do sprzedawany w krajach Unii Europejskiej. wspinaczki". Równolegle do zespołu norm europejskich ist­ Dokument rozpoczynają definicje dynamicznej nieje zespół norm UIAA. Ubieganie się o certyfi­ liny wspinaczkowej, liny pojedynczej, liny pod­ kat UIAA jest dobrowolne. Normy UIAA zawie­ wójnej (w oryginale angielskim „half ropę", czyli rają w sobie wszystkie wymagania norm euro­ liny połówkowej) oraz liny bliźniaczej. Wszystkie pejskich, a także szereg dodatkowych wymagań. te definicje znane są każdemu, kto ukończył pod­ Polska przystosowując swoje prawo do prawa stawowe szkolenie alpinistyczne. Nowością jest europejskiego także wprowadza normy na sprzęt jedynie zastosowanie określenia „lina podwójna" alpinistyczny. Do końca roku 2000 Polski Komi­ na coś, co wszyscy w naszym środowisku nazywa­ tet Normalizacyjny zatwierdził pięć takich norm. ją liną połówkową. W dalszej części normy przed­ Pozostałe są w trakcie tłumaczenia lub przygoto­ stawione są wymagania bezpieczeństwa stawia­ wywania. Do tej pory nie wprowadzono w Polsce ne producentom lin oraz metody badań. Więk­ obowiązku stosowania norm na sprzęt alpinis­ szości badań towarzyszy szereg wymagań co do tyczny, ale można się spodziewać, że nastąpi to warunków, w których są prowadzone. Poniżej opi­ wkrótce. Z punktu widzenia użytkownika stoso­ suję jedynie najważniejsze z punktu widzenia wanie sprzętu certyfikowanego jest oczywiście jak użytkownika parametry pomiarów, nie zajmując najbardziej wskazane. Zajęła się tą kwestią na­ się takimi zagadnieniami, jak temperatura czy wet Rada Ministrów w projekcie swojego Roz­ wilgotność powietrza w trakcie badań. porządzenia. W §19 mówi się, że: ...sprzęt uży­ 1- budowa liny dynamicznej powinna być rdze­ wany w alpinizmie powinien spełniać para­ niowa, przy czym rdzeń powinien stanowić co metry wytrzymałościowe i posiadać atesty ja­ najmniej 50% masy liny. kościowe... 2- zdolność zaciskania węzła (średnica wewnę­ Sformułowanie to jest zaskakująco nieprecy­ trzna prostego węzła obciążonego masą 10 kg zyjne, można jednak podejrzewać, że autorzy roz­ nie może być większa od średnicy liny o wię­ porządzenia mieli na myśli normy i certyfikaty cej niż 10%).

68 TATERNIK 2-2001 3 - przesunięcie oplotu wzdłuż rdzenia nie po­ - lina bliźniacza Obadane dwie żyły jedno­ winno przekraczać 40 mm. cześnie) - co najmniej 12 prób. 4 - wydłużenie liny poddanej obciążeniu statycz­ Do prób zrywania stosuje się spadającą masę nemu masą 80 kg nie powinno przekraczać: 80 kg dla lin pojedynczych i bliźniaczych - lina pojedyncza - 8%, oraz 55 kg dla lin podwójnych. Badany odci­ - lina podwójna (badana jedna żyła) - 10%, nek liny wynosi 2600 mm, a współczynnik - lina bliźniacza Obadane dwie żyły jedno­ odpadnięcia ok. 1,85. cześnie) - 8%. Oprócz wymagań bezpieczeństwa norma zawiera 5 - wartość siły granicznej nie powinna przekro­ także opis znakowania lin i wymienia podstawo­ czyć: we informacje, które muszą być zawarte w in­ - lina pojedyncza - 12 kN, strukcji użytkowania. Najciekawszym punktem - lina podwójna (badana jedna żyła) - 8 kN, tej części dokumentu jest wymaganie, aby produ­ - lina bliźniacza (badane dwie żyły jedno­ cent podawał informację następującej treści: po cześnie) - 12 kN. odpadnięciu należy linę wycofać z użycia tak Warto dodać, ze siła graniczna badana jest szybko, jak to możliwe..." W oryginale angielskim tylko podczas pierwszej próby dynamicznego w punkcie tym użyto określenia „...after serious zrywania liny. Może to być cenna wskazówka fali..." co oznacza „...po poważnym odpadnięciu..." dla wspinaczy często odpadających - włas­ W normie UIAA 101 w stosunku do normy EN ności dynamiczne lin pogarszają się z każ­ wprowadzono dodatkowo definicję liny wielokrot­ dym lotem. nego odpadnięcia, tj. liny pojedynczej lub połów­ 6 - liczba prób zrywania, podczas których lina kowej, które wytrzymują więcej niż 10 prób zry­ nie powinna ulec zerwaniu: wania. W wymaganiach dotyczących bezpieczeń­ - lina pojedyncza - co najmniej 5 prób, stwa UIAA zmniejszyła dopuszczalną wartość - lina podwójna (badana jedna żyła) - co przesunięcia oplotu do 20 mm. najmniej 5 prób.

Wykaz norm dotyczących sprzętu alpinistycznego Dokument Polski Odpowiednik Tytuł angielski normy Tytuł polski normy Lp europejski odpowiednik UIAA 1 EN 564 PN-CN664 102 Accessory cord Linka pomocnicza 2 EN565 PN-EN565 103 Tape Taśma 3 EN 566 PROJEKT 104 Slings Pętle 4 EN567 PROJEKT 126 Rope clamps Klamry liny 5 EN568 PN-EN568 151 Ice anchors Kotwica lodowe 6 EN569 122 Pitons Haki 7 EN892 PN-EN892 101 Dynamie Dynamiczna rrtountaineering ropes lina oo wsptnaczki 8 EN893 153 Crampons Raki 9 EN958 128 Energy absorbmg Systemy systems for use in pochłaniające energię klettersteig (via ferrata) stosowane do climbing wspinaczki .via ferrata* 10 EN959 PN-EN959 123 Rock anchors Kotwice skalne 11 EN1891 107 Low stretch ropes Liny statyczne 12 EN12270 124 Chocks Kości 13 EN1227S 121 Connectors Karabinki 14 EN12276 125 Fmtional anchors Przyrządy asekuracyjne typu .mend" 15 EN12277 105 Harnesses Uprzęże 16 EN12278 127 Puieys Bloczki 17 EN12492 106 Safety hełmets Kaski 18 EN 12572 PROJEKT Artifical Sztuczne climbing struci u res ściany wspinaczkowe 19 w przygot 152 leatoois Przyrządy lodowe 20 w przygot 130 Beiaymg devtces Przyrządy asekuracyjne 21 w przygot 129 Descenders Przyrządy zjazdowe Polskie tytuły norm jeszcze me przeoumaczonych przez PKN podałem zgodnie z własną wiedzą Jak łatwo zauważyć, specjaliści PKN nie mają związku ze środowiskiem alpinistycznym Dla wyjaśnienia dodam, że EN 567 dotyczy przyrządów zaciskowych. PN-EN 959 dotyczy punktów^ asekuracyjnych osadzanych w wywierconych otworach. Omówienie norm zatwierdzonych w Polsce w jednym z najbliższych n-rów .Taternika".

69 TATERNIK 2-2001 Prawdziwa technika siły się nie boi Tomasz Ręgwelski insniktor PZA

Część 1. Rozwój technik wspinania

.Technika nie kończy się na rzemiośle. Technika rodzi głęboka satysfakcję wynilda z perfekcji gestu, płynności ruchu, dobrze wykonanego zadania.[...] Kiedy wspinacz staje twarzą w twarz ze ściana, która pragnie zdobyć, musi wykonać określone ruchy, jak rzeźbiarz kształtujący swój skalny Wok. Umysł kontroluje ciało, które obcuje z materig. To właśnie jest istotg wspinaczki." Gaston Rebuffat

Analizując rozwój techniki wspinania można stwierdzić, że na przestrzeni XX wieku dokonał się znaczny postęp w tej dziedzinie. Udoskonaleniu uległy tech­ niki wspinania stosowane w początkach taternictwa. Każde następne pokole­ nie wspinaczy ulepszało już istniejące techniki i wprowadzało swoje własne modyfikacje. Była to odpowiedź na wyzwania, jakie stawiały niezdobyte do­ tychczas fragmenty skalnych ścian. Pojawił się szereg nowych technik wyko­ rzystujących nowoczesny sprzęt, i większe możliwości psychofizyczne wspina­ czy. Rozwojowi w tej dziedzinie sprzyjały również nowe metody asekuracji, któ­ re umożliwiły bardziej śmiałą wspinaczkę. Wzrok wspinaczy padł na ściany do niedawna uważane za pozbawione chwytów i stopni. Takie formacje skalne po­ konywano techniką wspinania na tarcie. Przełomem w rozwoju technik wyko­ rzystujących tarcie, było zastosowanie butów wspinaczkowych posiadających podeszwę wykonaną z materiałów o wysokim stopniu przyczepności (rewolucję zapoczątkował model „Fire" hiszpańskiej firmy Boreal). Wprowadzenie nowego kształtu butów wspinaczkowych umożliwiło dalszy rozwój techniki klinowania w rysach. Przykładem może być but wspinaczkowy „Mariacher" firmy La Spor- tiva. Buty te posiadały bardzo płaski czubek pokryty w całości - wierzchnia strona także - gumą superfriction. Pozwalało to na „pasowne" klinowanie bu­ tów w tzw. „rysach na palce". Dzięki temu przebyto klasycznie w latach 80. w USA wiele znanych rys przecinających gładkie ściany, które pozbawione stopni zmuszały wspinacza do klinowania stóp w cienkiej rysie.

M k. Do ewolucji technik wspinania przyczynił się także postęp w przygotowaniu fizycznym i psychicznym wspinaczy. Regularny trening kondycyjny i ekspery­ mentowanie z techniką wpinania udoskonaliło techniki, których wykonanie wymagało odwagi i wysokiej sprawności wspinacza, np. „strzały". Prawdopodo­ bnie jednym z pierwszych wspinaczy, który programowo przeciwstawił dyna­ mikę tradycyjnej regule „trzech punktów podparcia", był „ojciec bulderingu" Amerykanin John Gili. Pod koniec lat 50., przeszedł w Jenny Lake w Tetons buldery zawierające dynamiczne ruchy, które były trudniejsze od wszystkiego, co spotykano do tamtej pory na drogach długich. Pamiętajmy, że dynamiczne r ruchy były uważane wtedy za błędną technikę, a wspinacz, który je wykonywał postrzegany był jako ten, który straciła panowanie nad wspinaniem. Znaczenia nabierała płynność, szybkość wspinania jako element taktyki przejścia trudnych, siłowych dróg. Doskonalona była wspinaczka w przewiesze- niach. Metodą prób i błędów poszukiwane były nowe - mniej siłowe - sposoby pokonywania okapów. Wspinacze próbowali czynnie wykorzystywać nogi, kli­ nując je w rysach w dachu lub zarzucając za krawędź okapu. Pojawienie się

70 TATERNIK 2-2001 sztucznych ścian i rozgrywanie na nich zawodów to moment przełomowy dla rozwoju nowoczesnej techniki sportowej. Na sztucznych ścianach opracowano nowe techniki wspinania, które miały przynieść sukces zawodnikom startują­ cym w zawodach. Jedną z technik pierwotnie „sztuczno-ściankowych". a nastę­ pnie z powodzeniem wykorzystywanych w skale, była technika skręcania się bokiem, która ułatwiała wspinanie w pionowych i przewieszonych ścianach. Stosując tę technikę, wspinacz-zawodnik mógł łatwo utrzymywać równowagę przez wytworzenie napięcia wzdłuż osi pionowej ciała między dłońmi a stopa­ mi, co było trudniejsze przy wspinaniu techniką naturalną, korzystającą z us­ tawienia frontalnego wspinacza względem ściany. Pozycja ta ułatwiła też się­ ganie do wysoko położonych chwytów. Technika „skręcania się" uznana została za jedną z podstawowych i elementarnych technik wspinania. Kolejnym z osiągnięć techniki sportowej było traktowanie pracy nóg na rów­ ni z pracą rąk wspinacza. Stopy przestały w trakcie wspinania pełnić rolę jedy­ nie punktów podparcia i przejęły po części funkcję dłoni jako punktów zacze­ pienia. Bardzo dobrze jest to widoczne w trakcie wspinania w dachach i wycho­ dzenia na ich krawędź, gdzie zarzucenie pięty za chwyt nad krawędzią dachu stało się kanonem wspinaczek „sztuczno-ściankowych". Jeszcze w roku 1991 na zawodach wspinaczkowych, które rozgrywane były w Krakowie w Parku Be­ dnarskiego, jedynymi zawodnikami, którzy pokonując okap zarzucali piętę za chwyt na jego krawędzi, byli reprezentanci Rosji i Czech; i to oni zajęli naj­ wyższe miejsca na podium. My. Polacy wierzyliśmy tylko w silę swoich ramion. Dzisiaj na szczęście jest już dużo lepiej. Dzięki specyfice wspinania w dachu sztucznej ścianki opracowane zostały metody podhaczania. podklinowywania stóp o chwyt, czy fakturę ściany, umo­ żliwiające utrzymanie pozycji horyzontalnej w trakcie wspinania. Sposoby te składają się na typową dla sztucznych ścian technikę wspinania w dachach. Większość z metod zostało opracowanych przez zaangażowanych zawodników, którzy poszukiwali mniej siłowych rozwiązań, mających przynieść sukces w za­ „Stopy przestały wodach. Wypracowane tak techniki z powodzeniem zostały przeniesione do wspinania skalnego, a nawet do wspinania w lodospadach. Świadczyć mogą w trakcie o tym między innymi modele raków wyposażone w dodatkowy ząb w tylnej czę­ wspinania ści, umożliwiający zahaczenie pięt w trakcie wspinania. Trudno jest jednoznacznie określić kierunek, w którym będzie rozwijać się pełnić rolę technika wspinania. Wydaje się, że jej rozwój pójdzie w stronę technik dyna­ jedynie punktów micznych. Do tego stwierdzenia skłaniają dwa następujące spostrzeżenia. Po pierwsze, stosowanie technik dynamicznych stwarza możliwość wprowadzenia podparcia do techniki wspinania elementów innych sportów, jak np. gimnastyki akroba­ i przejęły tycznej. Wykorzystanie metod treningowych i ewolucji podnoszących dynamikę otworzy dla wspinania nowe możliwości, np pokonywanie odcinków ściany po­ po części zbawionej chwytów za pomocą „skoku". Po drugie, możliwości rozwoju wspina­ funkcję dłoni, nia klasycznego, którego główną arenę stanowią skały i sztuczne ściany, są uwarunkowane między innymi strukturą ściany (wysokość ściany, urzeźbienie jako punktów w chwyty i stopnie). Rozwój trudności drog jest zatem ograniczony długością zaczepienia." drogi i małymi rozmiarami chwytów Można natomiast zwiększyć odległości między chwytami na sztucznych ścianach, lub próbować pokonać gładkie odcin­ ki skały między jednym a drugim chwytem, wykorzystując .skok" jako element techniki dynamicznej. Nie uważajmy zatem techniki wspinania i jej dalszego rozwoju za zamknięte drzwi, których następne pokolenie nie spróbuje otworzyć.

71 1A1I RNIK L'-20»l tel. alarmowe TOPR (18)2063444, (603)100100 www.zakopane.pL/topr e-mail: [email protected]

Wypadki taternickie 01.01.-30.04.2001 Adam Marasek

TOPR bez pieniędzy W dniu 2.01. dwóch taterników z Warszawy po skończonej wspinaczce na Mni­ Zdobycie wystarczających chu Małołąckim podcięło podczas zejścia niewielką deskę śnieżną, z którą środków z UKFiS jest z ro­ ku na rok coraz trudniejsze, spadli około 100 m. Obaj zostali poturbowani a jeden z nich doznał jeszcze ura­ a sytuacja w roku bieżącym zu nogi. Przez telefon komórkowy powiadomili o wypadku TOPR. Na pomoc przedstawia się wręcz tra­ ratownicy polecieli śmigłowcem. Gdy śmigłowiec znalazł się nad poszkodowa­ gicznie. „Do pełnego zbilan­ sowania kosztów brakuje nymi, ratownicy wraz z lekarzem zostali opuszczeni windą na miejsce wypad­ nam ok. 500 tys. zł, co ku. Po udzieleniu pierwszej pomocy poszkodowany wraz z ratownikami został stanowi ok. 30% środków" - alarmuje Naczelnik wciągnięty na pokład śmigłowca i przewieziony do szpitala. Cała akcja od chwi­ TOPR Jan Krzysztof. Jest li zawiadomienia trwała nieco poniżej 1 godziny. on autorem projektu zawierającego propozycje rozwiązań, które mają W dn. 14.01. podczas wspinaczki płn. ścianą Giewontu drogą „Kabarecik Leci" poprawić sytuację. Projekt odpadł i spadł około 5 m prowadzący wyciąg Tomasz P. W wyniku upadku doz­ ten został skierowany do różnych resortów i władz nał on kontuzji kolana, która uniemożliwiła samodzielny odwrót ze ściany. Ta­ oraz był przedmiotem obrad ternicy poprosili o pomoc TOPR. Znów pomocny okazał się śmigłowiec. Z jego sejmowej Komisji Sportu pokładu windą został opuszczony (około 30 m) do oczekującego na pomoc tater­ i Turystyki. TOPR ma swoje dochody wynikające ze nika jeden z ratowników. Po opatrzeniu poszkodowany, jego partner i ratownik współpracy z Lotniczym zostali wciągnięci na pokład śmigłowca, którym rannego przewieziono do szpi­ Pogotowiem Ratunkowym, tala. Cała akcja ratunkowa od chwili zawiadomienia do momentu przekazania jest dofinansowywany przez właścicieli wyciągów poszkodowanego do szpitala trwała 46 minut. i wspierany przez sponso­ rów. Niestety środki te stanowią jedynie ok. 20°t> W dniu 28.01. dwoje znanych taterników schodziło z Polskiego Grzebienia do wszystkich potrzeb. Zasad­ Doliny Białej Wody. Schodząc podcięli nawianą dużą poduchę śnieżną, która niczym elementem projektu wyzwoliła sporych rozmiarów lawinę (o szer. ponad 200 m). Lawina porwała ta­ jest wprowadzenie dobrze przygotowanego systemu terników. Będącego wyżej Janusza Księskiego lawina wrzuciła do Zmarzłego ubezpieczeń od kosztów ak­ Stawu przysypując około metrową warstwą śniegu. Będący nieco niżej jego cji ratowniczych w Tatrach. Wspomniany system partner miał więcej szczęścia, gdyż lawina przeniosła go przez staw i wyrzuciła ubezpieczeniowy musi być poza jej główny tor. On to o wypadku, via policja, powiadomił TOPR. Ponieważ tak skonstruowany, aby w tym czasie słowaccy ratownicy prowadzili dużą akcję lawinową w Niżnich nawet na chwilę nie zach­ wiać poczucia bezpieczeń­ Tatrach, na ratunek śmigłowcem sokół polecieli wraz z psami lawinowymi ra­ stwa. .Nie może zdarzyć się townicy TOPR. Po zdesantowaniu się na lawinisku pies Piorun w kilka minut sytuacja, by potrzebujący nie wezwał pomocy z obawy odnalazł zasypanego Janusz Księskiego. Niestety, gdy udało się go odkopać, już o ewentualne koszty" - nie żył. Nie powiodła się prowadzona akcja reanimacyjna. Zwłoki przekazano zaznacza autor Podstawo­ ratownikom HS. wym wymogiem wprowa­ dzenia takiego systemu jest uznanie, że uprawianie W dniu 4.02. Dziesięciu grotołazów ze Speleoklubu Sądeckiego podchodziło do turystyki górskiej, tater­ Jaskini Studnia w Kazalnicy Miętusiej. Trawersując pod ścianami Kazalnicy nictwa, narciarstwa itp. wybiega poza standard podcięli lawinę, która zabrała 8 z nich około 150 m w dół. Na szczęście wszyscy obsługi rato-wniczo-medycz­ zostali na powierzchni. W wyniku upadku doznali oni potłuczeń, skręceń sta­ nej gwarantowanej przez państwo i jest odpłatny. wów, a jeden z nich złamał nogę. O wypadku przez telefon komórkowy powia­ Rolę polisy ubezpieczenio­ domili TOPR. Na pomoc ratownicy polecieli śmigłowcem. Po desancie w Wiel­ wej pełniłby... bilet wstępu kiej Świstówce i udzieleniu I pomocy śmigłowiec w trzech nawrotach zabrał 5 do TPN-u. Byłby to najwy­ godniejszy sposób prowa­ najbardziej poszkodowanych do szpitala. Cała akcja ratunkowa trwała około dzenia dystrybucji 1,5 godziny.

72 TATERNIK 2-2001 ubezpieczenia. W projekcie W dniu 3.03. na czteroosobowy zespól taterników, którzy zamierzali rozpocząć znajdujemy takie konkret­ ne propozycje finansowe: wspinaczkę lodospadami w „Maszynce do mięsa" z Wielkiego Kotła Mięguszo­ .Analizując rodzaj ruchu wieckiego (Bandziocha), spadła lawina, która porwała taterników. Na szczęście turystycznego w Tatrach 3 z nich wyrzuciła poza główny tor nie czyniąc im większej krzywdy. Nie mogli i szacując, ze kwalifikowa­ ny ruch turystyczny czy oni odnaleźć czwartego taternika, więc powiadomili TOPR. Gdy ratownicy do­ wspinaczkowy to mak­ latywali śmigłowcem do Morskiego Oka, okazało się, że czwarty taternik tuż symalnie ok. 20% całości, przed zejściem lawiny zdążył przypiąć się do założonego wcześniej stanowiska. oceniam, ze tego rodzaju polisa winna kosztować Jego koledzy, nieco zszokowani upadkiem z lawiną, nie skojarzyli tego faktu (netto dla TOPR. bez kosz i szukali go w lawinisku. Mniej więcej w tym samym czasie pod drogę „Wesołej tów dystrybucji itd.) odpo­ wiednio: 1 dzień - 1.00 zł. zabawy" podchodził inny zespół taterników. Ich też porwała lawina, nie czyniąc 1 tydzień - 5.00 zł. 1 mie­ poza wystraszeniem większej krzywdy, (relacja na str. 19) siąc- 15,00 zł. 1 rok - 150,00 zł." Proponowane opłaty dotyczyłyby tylko W nocy z 17/18.03 prowadzono w rejonie Cubryny akcję poszukiwawczą dwój­ zwykłych wycieczek poru­ ki taterników, którzy po zakończonej wspinaczce na Cubrynie w trudnych wa­ szających się po szlakach turystycznych. Uprawianie runkach atmosferycznych i przy ograniczonej widoczności mieli problemy z od­ turystki wysokogórskiej, nalezieniem drogi zejściowej i poprosili o pomoc TOPR. Z Morskiego Oka wyru­ taternictwa czy skt-alpiniz- szyło na pomoc dwóch ratowników pełniących tam dyżur. Około 4.00 powia­ mu. gdzie zazwyczaj akc>a ratunkowa jest bardziej domili oni Centralę TOPR, że doszli do oczekujących na pomoc taterników skomplikowana i bardziej i wkrótce zaczną ich sprowadzać w dół. Nie udało się więcej nawiązać z ratow­ kosztowna, wiązałoby się nikami łączności radiowej. Nie odpowiadał również telefon komórkowy tater­ z koniecznością wykupienia dodatkowej polisy. ników. Przeczuwając najgorsze (duże zagrożenie lawinowe) zaczęto organizo­ .Zrozumienie problemu wać duzą wyprawę ratunkową, podejrzewając, że cały zespół mogła porwać wśród samych turystów i taterników wydaje się du­ lawina. Gdy pierwsze ekipy ratowników dojechały do Morskiego Oka, okazało że" - konkluduje autor. się. ze wszystko jest w porządku, tylko odmówiły posłuszeństwa słabo nałado­ „Jesteśmy jednym z ostat­ wane baterie. Rano wszyscy dotarli do schroniska. nich krajów, gdzie nie dzia­ ła taki system. Żaden polski turysta czy narciarz nie wy­ jeżdża już w Alpy bez wyku­ pienia stosownej polisy " Informując o projekcie Komentarz zmian w finansowaniu dzia­ Jak widać, były to głównie wypadki lawinowe. Mimo dość łalności TOPR-u proponu­ kiepskiej zimy i niewielkiej ilości śniegu, doszło do kilku jemy dyskusję na ten temat na łamach „Taternika". wypadków, w tym jednego zakończonego tragicznie. Trud­ Z jednej strony propozycja no ocenić, czy wypadki te wynikały z braku dobrej znajo­ dodatkowych ubezpieczeń mości warunków zimowych, zlej oceny zagrożeń lawino­ wydaje się uzasadniona, ale wych w terenie, czy po prostu zlekceważenia zagrożeń z drugiej sięganie do naszej przy niewielkiej w sumie ilości śniegu. Wszystkim zainte­ kieszeni zawsze budzi od­ resowanym a mającym wątpliwości co do swojej wiedzy ruch niechęci. A może - ja­ i doświadczenia w tym zakresie polecam zapoznawanie sie ko mimowolni zleceniodaw­ z prognozą zagrożeń lawinowych ogłaszanych codziennie cy usług ratunkowych - po­ Adam Mai przez TOPR. Pomocnymi w rozwianiu wątpliwości będą być winniśmy pomyśleć o roz­ zastępca N wiązaniu pozwalającym może osobiste kontakty z ratownikami pełniącymi dyżur korzystać z tej samej polisy w Morskim Oku lub na Hali Gąsienicowej. zarówno w kraju, jak i poza jego granicami? (Z.P.) telefon ratunkowy na terenie Tatr •rawiriiiiriiiii

TATERNIK 2-2001 Choroba wysokościowa Jak ją rozpoznać i jak sobie z nią radzić Tomasz Banasiewicz

kreśleniem choroba wysokościowa obej­ rozwinięcie się obrzęku płuc lub mózgu, dwóch muje się cały szereg objawów mogących najgroźniejszych i najgorzej rokujących form cho­ O wystąpić po przekroczeniu bariery 3000¬ roby wysokościowej. 3500 metrów nad poziomem morza. Pojawiające się stopniowo dolegliwości (bóle głowy, męczli- wość, duszność, nudności, bezsenność, drażli- wość, zaburzenia równowagi) systematycznie na­ silają się, niewydolność oddechowa narasta pro­ wadząc do obrzęku płuc i mózgu (stanów bezpo­ średnio zagrażających życiu). Wszelkie zaburze­ nia funkcjonowania organizmu człowieka na du­ żych wysokościach spowodowane są obniżeniem ciśnienia parcjalnego tlenu w powietrzu atmosfe­ rycznym i związanym z tym spadkiem prężności tlenu w powietrzu pęcherzykowym w płucach. Zależność Efektem jest szereg reakcji krążeniowo-oddecho- Q ciśnienia barometrycznego [kPa) oraz | pręźnosći llenu w powietrzu pęcherzykowym [kPa] wych, mających na celu wyrównanie metaboliz­ od wysokości [m n p m.] mu ustroju. Wpływ hipoksemii, czyli obniżonego ciśnienia parcjalnego tlenu we krwi na krążenie, obserwuje się już na wysokości 1300 m n.p.m. Jak zapobiegać (mowa oczywiście o szybkim przemieszczeniu się chorobie wysokościowej na tę wysokość z poziomu morza). Dochodzi wów­ - Skonsultuj się z lekarzem, zwłaszcza jeśli czas do przyspieszenia akcji serca i, wtórnie, do w przeszłości cierpiałeś na dolegliwości ze stro­ wzrostu pojemności minutowej serca i w rezulta­ ny układu krążenia (nadciśnienie!), układu od­ cie do zwiększenia ilości tlenu docierającego do dechowego bądź inne poważne schorzenia. tkanek. Ten stosunkowo prosty mechanizm jest - Bądź ostrożny i rozważny przy pokonywaniu dość skuteczny przy krótkotrwałej ekspozycji na różnicy wysokości. Nie szarżuj. Zazwyczaj dob­ obniżone ciśnienie parcjalne tlenu do wysokości ok. 3 000 m. Powyżej tej wysokości spadek ciśnie­ rym wykładnikiem adaptacji jest spokojnie nia i związany z tym spadek prężności tlenu przespana noc i towarzyszące jej rano dobre w pęcherzykach (patrz wykres) staje się coraz sil­ samopoczucie. niejszym bodźcem powodującym zjawisko hiper- - Pij, pij i jeszcze raz pij! Picie kilku litrów pły­ wentylacji, czyli przyspieszenie i pogłębienie od­ nów, najlepiej izotonicznych i niezbyt słodkich, dechów. Jest to naturalna reakcja adaptacyjna, jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowa­ prowadząca jednak, poprzez „wypłukiwanie" CO2 nia naszego organizmu. Możesz sobie pozwolić z krwi, do zjawiska zasadowicy oddechowej. Kon­ na dłuższe przerwy między posiłkami, ale nie sekwencją jest gorsze zaopatrzenie mózgu w tlen wolno ci zaniedbać wypijania 3-4 litrów, w ma­ poprzez upośledzenie przepływu krwi. Możliwoś­ łych, często powtarzanych porcjach. Płyny po­ ci adaptacyjne organizmu są niestety ograniczo­ winny również zawierać tracone wraz z potem ne. Zmniejszona podaż tlenu prowadzi do szeregu elektrolity. Odwodnienie, zwłaszcza na dużej zaburzeń narządowych oraz tzw. rozszczelnienia wysokości, przebiega niezwykle szybko, a jego śródbłonków, tzn. sytuacji, w której ściany naczyń konsekwencje mogą być bardzo poważne! krwionośnych stają się przepuszczalne dla skład­ - Prócz odpowiedniej ilości wypijanych płynów, ników krwi. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest wskazane jest przyjmowanie 1 tabletki dzien­ nie Aspiryny lub Polopiryny, co zapobiega za-

74 TATERNIK 2-2001 Mecl

krzepowemu zapaleniu żył. Jeśli masz żylaki ważny, że prowadzący do uciśnięcia najistotniej­ kończyn dolnych (zwłaszcza w przypadku szych dla życia ośrodków - oddechowego i krąże­ wcześniej występujących zmian zapalnych i za­ niowego. W ostatniej fazie właściwie zawsze krzepowych), bardzo przydatne mogą okazać współwystępują obie formy obrzęku. W przypad­ się przeciwżylakowe pończochy. ku stwierdzenia obecności objawów choroby wy­ - Mówienie o wcześniejszym przygotowaniu kon­ sokościowej nie należy ich absolutnie lekceważyć. dycyjnym wydaje się być truizmem, ale wiele W porę podjęte, odpowiednio przeprowadzone, schorzeń i urazów związanych z przebywaniem postępowanie pozwala zminimalizować ryzyko na dużej wysokości i intensywnym wysiłkiem poważnych powikłań, które nieleczone prowadzą wiąże się z niedostatecznym przygotowaniem do śmierci. Podstawowe formy pomocy obejmują: formy. - Jak najszybsze zejście w dół. Jest to najsku­ - Procesy adaptacyjne możemy wspomagać i ła­ teczniejsze postępowanie zapobiegające naras­ godzić także farmakologicznie. Jedynym chyba taniu objawów. Należy zejść co najmniej do farmaceutykiem możliwym do zastosowania wysokości, którą ostatnio dobrze się tolerowa­ jest Diamox. Aby zadziałał skutecznie, jego ło. Każdy metr w dół to więcej bezcennego tle­ przyjmowanie należy rozpocząć jeszcze przed nu w powietrzu. planowaną wspinaczką lub najpóźniej w mo­ - Jeśli jest to możliwe - podanie tlenu (szybkość mencie jej rozpoczęcia. przepływu 2-4 litrów na minutę). Przepływ na­ leży dostosować do ilości tlenu i przewidywa­ Gdy już dojdzie do najgorszego nego czasu zejścia. W przypadku niewielkiego Zdarzyć się może (i niestety zdarza się), iż mimo zapasu tlenu i spodziewanego długiego czasu przestrzegania powyższych reguł, mimo zachowa­ zejścia lepiej nieco zmniejszyć przepływ „osz­ nia ostrożności, a nawet przy pewnym doświad­ czędzając" tlen na dłużej. czeniu na dużej wysokości, niegroźne początkowo - W leczeniu niefarmakologicznym bardzo po­ objawy choroby wysokościowej zaczynają naras­ mocne okazują się przenośne komory ciśnie­ tać. Ból głowy, osłabienie, wrażenie ..krótkiego niowe, pozwalające szybko wyrównać stężenie oddechu", męczliwość. szum w uszach czy brak gazów (tlenu i dwutlenku węgla we krwi). Jest apetytu to dolegliwości zazwyczaj przemijające. to jednak nadal sprzęt stosunkowo drogi, wy­ Dają się mocno we znaki, ale nie stanowią powa­ magający fachowej wiedzy medycznej. żnego zagrożenia naszego zdrowia czy życia. Ol­ - Przy nasilonych objawach niezbędne może oka­ brzymie niebezpieczeństwo pojawia się w mo­ zać się leczenie farmakologiczne. Lekiem z wy­ mencie, gdy zmiany metaboliczne w naszym or­ boru w postępowaniu przeciwobrzękowym są ganizmie spowodowane niedostatecznym ciśnie­ sterydy (Hydrocortison, Dexaven). Przy plano­ niem parcjalnym tlenu zaczną ewoluować w kie­ waniu wypraw na duże wysokości muszą one runku obrzęku płuc lub obrzęku mózgu. Obrzęk stanowić nieodłączną część wyposażenia wraz płuc to stopniowo narastająca niewydolność od­ z zestawem do iniekcji dożylnych lub domięś­ dechowa, nasilające się uczucie duszności z poja­ niowych (najlepiej w gotowych już do podawa­ wiającym się kaszlem, początkowo suchym, z cza­ nia zestawach). Równolegle można podawać sem z domieszką coraz większej ilości krwi. diuretyki, czyli leki zwiększające ilość moczu. W miarę narastania obrzęku pęcherzyki płucne Najszybciej działającym, najskuteczniejszym ..zalewane" są płynem obrzękowym. I tak niewy­ z nich jest Furosemid, prowadzi on jednak do starczająca powierzchnia wymiany gazowej ulega utraty potasu i może powodować występowa­ dalszemu zmniejszeniu, nasila to niedotlenienie, nie zaburzeń wodno-elektrolitowych. Leki na­ zmiany kwasicze. zwiększa przepuszczalność na­ leżące do grupy „oszczędzających potas" (Al- czyń i prowadzi do narastania obrzęku. Tak za­ dactone) nie powodują tych zaburzeń, ale dzia­ myka się ten mechanizm „błędnego koła". Obrzęk łają słabiej i wolniej. Diuretyki przez zmniej­ mózgu daje początkowo mniej charakterystyczne szenie ilości wody w organizmie zmniejszają objawy o charakterze narastającego bólu głowy, obrzęki płuc i mózgu. Należy jednak dawko­ szumu, zawrotów głowy, zaburzeń równowagi, wać je bardzo rozsądnie, pamiętając o deficycie zaburzeń świadomości. Następny etap to tzw. płynów nasilającym się wraz z wysokością. „zaklinowanie", czyli obrzęk mózgu na tyle po­ - Korzystnym działaniem przeciwobrzękowym

75 TATERNIK 2-2001 Dulęba •••••••• głębszych jaskiń świata. Trzykrotnie został uch

(15 VIII 1955-23 II 2001). Zmarł nagle w czasie norowany medalem „Za Wybitne Osiągnięcia pracy (zawał serca). Był założycielem i redakto­ Sportowe" (otrzymał dwa medale brązowe za ek­ rem naczelnym czasopisma „Jaskinie". splorację „Lampo" od dołu w 1988 r. i 1990 oraz

Inżynier chemik. W latach 1980-85 był praco­ srebrny medal za wspomnianą wyprawę letnią wnikiem naukowym PAN. Od 1985 roku praco­ do „Lampo" od góry w 1990 r. wał w firmie AMC, gdzie od 1995 r. pełnił obowią­ Najbardziej zasłużył się na niwie wydawniczej. zki dyrektora technicznego. Od 1984 r. był współredaktorem biuletynu Kra­

Był członkiem Krakowskiego Klubu Taternic­ kowskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego „Ek- twa Jaskiniowego od 1973 roku, a od 1979 dzia­ splorancik", a od 1988 r. jego redaktorem. Pod Je­

łaczem tego klubu. Najpierw sekretarzem zarzą­ go kierunkiem z biuletynu klubowego przekształ­ du, a następnie przez dwie kadencje jego preze­ ciło się w podstawowe ogólnopolskie czasopismo sem (1989-1993) o tematyce jaskiniowej i w 1992 r. po pewnej mo­

Ponadto w 1. 2000-2001 był członkiem kapituły dyfikacji formuły zmieniło tytuł na „Jaskinie". Po

„Nagrody za dokonanie roku" - „Kolos". Działal­ kolejnych przemianach, w 1998 r. „Jaskinie były ność w jaskiniach tatrzańskich rozpoczął w 1973 dwumiesięcznikiem, a latach 1999-2000 kwar­ roku od Jaskini Czarnej. W 1. 1974-1992 brał talnikiem. Zredagował 33 numery obu pism. udział w dziesiątkach akcji poznawczych, inwen­ Ostatnio pracował nad przygotowaniem jubile­ taryzacyjnych i eksploracyjnych. Od 1979 r. ucze­ uszowego wydawnictwa z okazji 35-lecia Kra­ stniczył w kilkunastu wyprawach do jaskiń za­ kowskiego Klubu Taternictwa jaskiniowego, któ­ granicznych: Austrii. Francji. Hiszpanii. Rumu­ remu postanowił nadać tytuł „Jamnik", gdyż taki nii, Szwajcarii i Tajlandii. Brał udział w wypra­ właśnie tytuł nosiło pierwsze czasopismo wyda­ wach do znanej austriackiej jaskini Lamprecht- wane przez KKTJ. Wydanie książki zaplanowano sofen, m.in. w 1990 r., w czasie której przyłączono na drugią połowę kwietnia, ale niestety już bez jaskinię N-132 do Lamprechtsofen, co dało jej Jego udziału. Wojciech W. Wisniewsk deniwelację 1484 m i trzecie miejsce na liście naj­

.choroba wysokościowa c.d.

jest dożylna iniekcja (w formie kroplówki) pły­ Szczegóły postępowania medycznego w przypad­

nów hyperosmotycznych (Mannitol). Powodują ku ciężkich zaburzeń ogólnoustrojowych zdecydo­

one zmniejszenie obrzęku bez utraty płynu wanie przekraczają ramy tego krótkiego poradni­

(przechodzi on do naczyń krwionośnych, wy­ ka. Dlatego chcę jeszcze raz podkreślić, iż to, co

pełniając łożysko naczyniowe). Leki te również możemy zrobić zawsze, i z czym nie powinniśmy

działają (choć w mniejszym stopniu od diure- zwlekać, to jak najszybsze zejście w dół, jeśli za­

tyków) moczopędnie. niepokoją nas jakiekolwiek objawy u siebie lub

W przypadku zapaści należy podać adrenalinę, innych uczestników wyprawy. W każdym przy­

najlepiej ze strzykawek typu „PEN" (gotowy padku stan zdrowia chorego powinien być jak

zestaw przygotowany do bezpośredniego poda­ najszybciej skonsultowany z lekarzem. Wszyst­

wania). Decyzję taką musi jednak podjąć le­ kich zainteresowanych poruszonym zagadnie­

karz lub osoba o odpowiednim przygotowaniu niem zapraszam na stronę internetową:

i wiedzy medycznej. Internet: www.diran-expedition.prv.pl

• Gdy dojdzie do zatrzymania akcji serca (lub

bardzo poważnych zaburzeń rytmu jak np. mi­

gotanie komór), konieczne może być użycie defi­

brylatora. W tej chwili najmniejsze i najprost­

sze zestawy przenośne kosztują ok. 2000 zł, są Tomasz Banasiewlcz bardzo proste w obsłudze. Decyzję o ich użyciu chirurg, pracownik naukowy AM w Poznaniu, musi jednak podjąć lekarz. uczestnik wypraw wysokogórskich.

76 TATERNIK 2-2001 Tadeusz Nowicki pseud. „Tajeno" lVIHH Jurek Dudkowski ••••BBHHHiiS (19 VII 1926-28 IV 2001). Ekonomista - absol­ (13X11 1957-26 VII 1995) went Wyższej Szkoły Handlowej w Krakowie. W swej książce „Góry i partnerzy" Kurt Diember- Kierownik Wydziału Ekonomicznego KW. PZPR ger pisał, że każdy powinien mieć swojego „star­ w Krakowie. Taternik, alpinista. W latach 50. je­ szego brata", pod którego okiem będzie stawiał den z najaktywniejszych działaczy Klubu Wyso­ swe pierwsze kroki w górach. Miałem szczęście kogórskiego i Sekcji Alpinizmu GKKF i ZG PTTK i spotkałem kogoś takiego na początku mojej W 1949 roku ukończy! kurs skałkowy i naj­ przygody ze wspinaniem. Był nim Jurek Dud­ prawdopodobniej w tym samym roku został przy­ kowski. Nie przypuszczałem, jak wielki wpływ jęty do Klubu. Latem 1951 r. wytyczy! nową drogę na moją górską drogę wywrze ta znajomość. na pd. wsch. filarze Pośredniego Granatu, a po­ Byłem wtedy, z moimi kolegami z klasy, na tem powtórzył wraz K. Jakubowskim drogę Dzię- klubowym kursie skałkowym. Obowiązkowe sta­ dzielewicza na zachodniej ścianie Kościelca. Pod ły się dla nas wspólne wycieczki do sklepów gór­ koniec sezonu z tym samym partnerem wytyczył skich. Ciągnęła nas atmosfera tych miejsc, gdzie nową drogę na Buczynowej Strażnicy nazwaną mogliśmy nie tylko obejrzeć sprzęt, który powoli później „Kominem Pokutników". stawał się obiektem naszego pożądania. Przede W 1957 r. w Alpach, w Berner Oberlandzie, po­ wszystkim była szansa, że spotkamy tam kogoś konał wraz z K. Jakubowskim nadzwyczaj trud­ bardziej doświadczonego, kto coś nam opowie, ną pn.-zach. ścianę Ochs drogą Liithi-Steuri (II podsunie nam jakiś pomysł, radę... Tak pozna­ w ), a potem z całą ekipą polską włączy! się do łem Jurka, który był sprzedawcą w jednym z ta­ głośnej akcji ratowniczej w północnej ścianie Ei­ kich sklepów. Zawsze miał czas na chwilę rozmo­ geru. W roku 1961 kierował obozem działającym wy z takimi żółtodziobami, jak my, nigdy nie od­ w Kaukazie w otoczeniu doliny Adylsu. Dokonał mówił nam swej rady i pomocy. Ani się nie obej­ wówczas trawersowania grani Baszkara-Leksy- rzałem, gdy latem już pracowaliśmy razem - ja­ rtau. koś trzeba było zarobić na nowe hobby. W czasie W 1954 r. wchodzi w skład Prezydium Sekcji licznych godzin spędzonych razem za ladą, prze­ Alpinizmu jako wiceprzewodniczący do spraw kazał mi wiele ze swej wiedzy i doświadczenia. szkoleniowych. Jego największym osiągnięciem A potem zaczęliśmy razem wyjeżdżać w skałki w tej dziedzinie byl napisany wraz z A. Dobro­ i góry. Jesienią Jurek zabrał mnie na Szczeliniec, wolskim podręcznik taternictwa pt. „Taternic­ bym na własnej skórze przekonał się, jak wygląda two", wyd. przez Wydawnictwo Sport i Turys­ wspinanie w owianych legendą piachach. Pod ko­ tyka w 1957 r. To pierwszy tego typu podręcznik niec listopada w Karkonoszach panowała już zi­ od 1913 roku, czyli od czasów Z. Klemensiewicza. ma. Nigdy nie zapomnę naszego wspólnego wyja­ Omówienie działalności górskiej Tadeusza nie zdu w Śnieżne Kotły. Pociąg o czwartej rano. po­ oddaje jego osobowości. Byl on człowiekiem o du­ dejście we mgle. woda ściekająca z lodospadu za żej wiedzy ogólnej i taternickiej. Skromny i tak­ rękawy i „Nieuchwytne szczyty" Saundersa czy­ towny nie eksponował swej przewagi i chętnie tane w drodze powrotnej. A potem była wiosna, dzielił się doświadczeniami. Świetny instruktor, znowu skałki, matura i najdłuższe wakacje życia doskonały i uczynny kolega. Tadeusz do końca po przyjęciu na studia. Ich głównym punktem był pozostał wierny Górom. Nawet gdy stan zdrowia wyjazd na kurs tatrzański. Jurek w tym czasie uniemożliwił mu wyjazd w Tatry, nadal intereso­ jechał na Matterhorn, ale przy pożegnaniu obie­ wał się taternictwem, włączał się w dyskusje, ra­ cał, że jak wrócę z kartą taternika, to pojedziemy dził i pomagał. Zegnaj Tadziku! Wszystkim, z któ­ razem na Galerię Gankową. Jurek z Matterhor­ rymi działałeś kiedyś w Tatrach i Klubie, będzie nu nie wrócił, a Galeria wciąż czeka... Jacek Mierzejewski Ciebie brak. Stanisław Biel

77 TATERNIK 2-2001 „High" society Brytyjski miesięcznik „High" znany jest z bardzo rzetel­ tał przez Polaków i Słowaków. Autorami 3-stronicowego nej informacji o najwybitniejszych osiągnięciach wspi­ INF0 są Vlado Linek, wspinacz słowacki i Grzegorz naczkowych. Publikacja w tym piśmie to potwierdzenie Głazek (CDW). Materiał ten taktownie uzupełnił do­ jakości wyniku i przepustka na światowe... nazwijmy to, ciekliwy redaktor działu MountainINFO Lindsay Grif- salony. Z tym większą satysfakcją odnotowujemy polską fin. Wymieniona jest kolejność i miejsce powstawania obecność i to wcale nie marginalną. W numerze 223 dróg Kurta Alberta i Berndta Arnolda w 1995 roku oraz (czerwiec 2001) ukazał się spory materiał o Grenlandii objaśnione lokalne nazwy. Ubiegłoroczna polska droga i ubiegłorocznych osiągnięciach naszych wspinaczy, z ta­ z wyceną 7b+ 600 m jest prawdopodobnie najtrudniejszą kimi szczegółami jak zdjęcie z pokonania kluczowego nową drogą klasyczną w wielkiej ścianie, wytyczoną do­ wyciągu, wrysowanie dwóch dróg na prawym filarze tąd przez Polaków w świecie. Mieści się wśród tuzina Nalumasortocj oraz schemat wg Janusza Gołębia. Do­ dróg na głównej i niemal monolitycznej ścianie, wysokiej datkowo portret Staszka Piecucha jako wspinacza, który na 500-800 m i szerokiej blisko 2 km i ma swoją rangę jako pierwszy może „osądzić" dwa najbardziej znane obok tras takich mistrzów jak Helmut Gargitter (par­ klasyki rejonu. Zaznaczono nawet samotną próbę Mar ­ tner Kurta Alberta i Głowacza z Moby Dicka na Gren­ cina Tomaszewskiego. W sumie w 7-stronicowym omó­ landii), Michel Piola, Mike Libecki, Mike Turner, Lynn wieniu sezonu 2000 w południowej Grenlandii relacja Hill. Beth Rodden (ostatnio kobiece 5.14 na To Bolt Or z polskiej działalności jest najbardziej obszernym i naj­ Not To Be w Smith Rock) i inni.

WYDAWNICTWO *-

KSIĘGARNIA INTERNETOWA f 00-987 Warszawa 4 skr. poczt. 144 tel. (0-22) 813-4145. faks (0-22) 6 r.rm.com.pl/sklS^ Pająk" dostarczy także niewątpliwych doznań miłośnikom dobrej literatury, znawcom historii wspinaczki i losów jej bohaterów, praktykującym miłośnikom gór. W wydaniu weekendowym też. Jedno trzeba wiedzieć - to nie jest lektura na je­ den oddech. Raczej do częstych powrotów - po fakty, niemal encyklopedyczne informacje, po wspomnienia wzruszeń wywołanych opisem ko­ lejnych tragedii czy sukcesów na ścianie Eigeru. „Biały Pająk" bowiem to opowiedziane z niezwyk­ łą starannością i literacką swadą relacje o kolej­ nych wyprawach alpinistów zmagających się z bezlitosną ścianą. Począwszy od 1935 r. aż po rok 1964 i próby poprowadzenia direttissimy. Niezwykłe talenty Harrera sprawiły, że nastę­ pujące po sobie rozdziały stanowią zamknięte opowiadania nasyconymi wartkimi dialogami, dynamiczną akcją, mistrzowsko skontrapunkto- waną dramaturgią zdarzeń. Bohaterowie każdej W sieci „Białego Pająka" próby wejścia na Eiger zachowali indywidualny Heinricha Harrera styl nie tylko w sposobie pokonywania ściany, ale także rysów osobowości. A w tym wszystkim - Pisanie recenzji to wredne zajęcie. Ciągle trzeba żadnej monotonii, powtarzania się! Wielka obfi­ uważać, by chęć dowodzenia niepospolitości pióra tość fotografii pomaga nie tylko uświadomić czy­ i niewątpliwej inteligencji autora nie przeważyła telnikom potęgę natury i wielkość człowieka po­ nad przedmiotem rozważań. Jednakże w przy­ dejmującego takie wyzwanie, ale ukazuje zmiany padku publikacji H. Harrera „Biały Pająk" - wy­ w wyposażeniu alpinistów, wynikające z postępu dana w serii Literatura Górska na Świecie - tru­ technicznego i technologicznego. To możność dno o taki dyskomfort. To książka z najwyższej przywołania twarzy Toniego Kurza. Andreasa półki, zaliczana do klasyki literatury alpinistycz­ Hinterstoissera. Wiggerla Vórga i wielu, wielu nej. Jej autor kojarzony jest dziś przede wszyst­ innych... kim z opowieścią „Siedem lat w Tybecie", zekra­ Warto wspomnieć, że tytuł książki jest odwoła­ nizowaną przez Amerykanów, gdzie główną rolę niem do nazwy szczytowej części ściany Eigeru, gra przystojniak Brad Pitt. przypominającej olbrzymiego pająka, którego kor­ Tymczasem Harrer to także wybitny sporto­ pus stanowi wieczny śnieg i lód. Podobnie jak je­ wiec, który zapisał się na kartach historii przed­ go odnóża biegnące ze stromego pola firnowego wojennego narciarstwa austriackiego, światowej poprzez szczeliny, rynny we wszystkich kierun­ sławy alpinista, literat. Właśnie Harrer znalazł kach. To ten etap wspinaczki, którego nie sposób się wśród wspinaczy, którzy jako pierwsi pokona­ ominąć. Ostatnia partia ściany, skąd nie ma już li w 1938 roku mityczną, północną ścianę Eigeru. ucieczki ani możliwości wycofania się. Tylko roz­ W składzie tego zespołu weszli także Anderl Hec- ważne pięcie się ku przewieszonym Rysom Wyj­ kmair, Ludwig Vórg. Fritz Kasparek. Autor ściowym, na pokonanie których trzeba oszczę­ przyznaje, że książka napisana została przede dzać wszystkie siły. wszystkim z myślą o alpinistach, którzy chcieli­ Historia pokonywania północnej ściany wierz­ by zmierzyć się z północną ścianą Eigeru - ów­ chołka stała się przeglądem technik wspinaczko­ czesnym symbolem niedostępności. Jej lektura wych, eskalowania stopnia trudności - pierwsze powinna umożliwić potencjalnym zdobywcom te­ zimowe wejście, pierwszy zdobywca direttissimy, go szczytu udzielenie sobie odpowiedzi na pyta­ pierwsze kobiety na tej ścianie... Niezmienni po­ nie, czy ta góra jest dla nich. czy nie. Ale „Biały zostają tylko alpiniści i góra. E N.

Heinrich Harrer. Biały Pająk, tłumaczenie: Małgorzata Kiełkowaka. Wydawnictwo „Stapia". Katowice 2000. format BS. obj. 270 stron, iluftracje czarno białe aródtekatowe. oprawa miękka, obwoluta Informacje: www.xtapia.com.pl

79 TATERNIK 2-2001 TABLE OF CONTENTS: i. Letter from the President TATERNIK 3. Winter manifesto by Krzysztof Wielicki Magazyn informacyjny Polskiego Związku Alpinizmu Ukazuje się od 1907 roku 6. Kanchenjunga - far away from people Nr 2 (294) Rok 76 ISSN 01373155 by Piotr Pustelnik kwartalnik 10. Lhotse 2001 by Anna Czerwińska 13. Lhotse Middle - A Russian Tracę Redaktor naczelny 16. Marcin Michałek sums up Zbigniew Piotrowicz the winter season in the Tatras Adres redakcji 19. An avalanche: take precautions! pl. Staromłyński 5. 57-540 Lądek Zdrój - a story by Kamil Michalik tel. +48 602 21 61 57. e mail: taternik.ladeki.wp.pl 20. A climbing guide to El Potrero. Mexico by Anna Beutler Redakcja działu jaskiniowego 23. A practical guide to Hochschwab, Austria Wojciech W. Wiśniewski by Jacek Patrzykont ul. Św. Bronisławy 18 m. 1. 30-203 Kraków tel. +48 12 427 13 11, e-mail: [email protected] 26. A report by Miro Smid 31. A short history of „Taternik" and its editorial Opracowanie graficzne, skład, realizacja staffs by Ryszard Schramm Piotr Niewierowicz, 34. Photo gallery STUDIO PN, ul. Piłkarska 40. 94-121 Łódź 36. News from the Tatras teł. +48 601 35 84 72. email: studio-pn

80 TATERNIK 2-2001 Lekki kask z włókien szklanych z otworami wentylacyjnymi, wyposażony w latarkę

Telefon komórkowy w sieci Plus GSM

Razem ratujemy ludzkie życie. Plus GSM wspiera GOPR i TOPR

Czy wiesz, że... ponad 75 zgłoszeń o pomoc w górach pochodzi z komórki? W trosce o Twoje bezpieczeństwo Plus GSM wyposażył ratowników GOPR-u i TOPR-u w telefony i dodatkowy sprzęt ratowniczy. Zapewniamy również linię ratunkowa na terenie Tatr 0 603 100 100* (zapamiętaj!) i sprawdzony zasięg.

Jeśli wybierasz się w góry, nie zapomnij zabrać swojego telefonu Plus GSM! Z nami w górach jesteś bezpieczny.

* dla abonentów Plus OSM połączenie bezpłatne Zmieniamy świat na Plus COMPENSA Twoim partnerem w górach