przegląd lądek zdrój filmów 16-17 górskich H września centrum kultury i rekreacji w Lądku Zdroju klub górski doliny białej lądeckiej tel. 0 74 8 146 562, fax 0 74 8 146 245, e-mail: ckir®ladek.pl informacja o noclegach i rezerwacja: uzdrowiskowe biuro turystyki tel.0 74 81 46 816, główny sponsor : 0 607 27 42 41 www.campus.com.pl tttternUt Koleżanki i Koledzy, Walny Zjazd za pasem. Za kilka miesięcy delegaci klubów zrzeszonych w Pol­ skim Związku Alpinizmu spotkają się, aby wybrać nowe władze i wyznaczyć nowe kierunki pracy zarządu. Będzie okazja do podsumowania oraz czas na dokonanie zmian, także tych personalnych. Na podstawie rozmów z członkami Zarządu wiem, że nie wszyscy znajdą czas na pracę społeczną w następnej kadencji. Zwią­ zek stanie przed koniecznością znalezienia nowych twarzy. Dlatego już teraz zwra­ cam się z apelem o poszukiwanie entuzjastów, którzy identyfikują się z Polskim Związkiem Alpinizmu i chcą pracować dla dobra zrzeszonych w nim wspinaczy, alpinistów, grotołazów i narciarzy wysokogórskich. Drugą, nie mniej ważną sprawą, jest dyskusja nad przyszłością Polskiego Zwią­ zku Alpinizmu. Nie zostawiajmy jej na ostatnią chwilę. Zjazd trwa tylko dwa dni. Warto wcześniej porozmawiać w klubach, pogawędzić w pubie i przy ognisku. Trze­ ba ustalić co jest naprawdę ważne. Czcigodni Delegaci, przywieźcie przemyślane projekty uchwał. Będzie nam łat­ wiej dyskutować, będzie też łatwiej podejmować decyzje. Może uda się uniknąć sy­ tuacji z ostatniego zjazdu, kiedy kilka dość sensowych wniosków upadło tylko dla­ tego, że wnioskodawcy nie potrafili precyzyjnie określić, o co im chodzi. Koleżanki i Koledzy, czytelnicy „Taternika", chwytajcie za pióra, piszcie do re­ dakcji o swojej wizji Polskiego Związku Alpinizmu. Z taternickim pozdrowieniem Wojciech Święcicki p.o. prezesa PZA Manifest zimowy Wakacje z duchami Listy do redakcji Krzysztof Wielicki Miro Śmid Ucho skalne Kangchenjunga O „Taterniku" - z dala od ludzi i komitetach redakcyjnych Piotr Pustelnik R. W. Schramm Kask wspinaczkowy Dariusz Porada Lhotse 2001 Galeria Gankowa Anna Czerwińska Normy na sprzęt Jacek Kmin Z tatrzańskich szlaków Lhotse Middle - rosyjski ślad Technika wspinania Archiwalia 1971 Tomasz Ręgwelski Zimą na Grand Pilier d'Angle Tatry - zima 2000/01 Janusz Kurczab Marcin Michałek Wypadki taternickie Jaskinie Trzeci stopień zagrożenia lawinowego Kamil Michalik Choroba wysokościowa a Serwis prawie Światowy Tomasz Banasiewicz El Potrero Chico Anna Beutler Hard Rock Pożegniania Hochschwab Jacek Patrzykont W klubach Recenzja 2 TATERNIK 2-2001 30.12.1987 Cjdzieś pod K-2... wstajemy 0 6.40, znaczy notujemy, wszystko zaśnieżone, śpiwo­ ry mokre, śniefi w namiocie. Czekamy na łączność. Alek i Lenek schodzą, my też, totalne załamanie. Na dole niewesoło, ograniczenia paliwowe, z Mikiem nie naj­ lepiej (wyrostek robaczkowy!). Bogdan na Concordii, Paweł zszedł z tragarzem do Urdukas po naftę. Zaczynamy schodzić z -Jonem o 9.30, błądząc w sztormie i przy silnym wietrze, pokonujemy Ice Fali, oczy zalodzone, broda, wąsy białe. Siecze lodem jak cholera, śnieg dociera do wszystkich zakamarków ciała, nicze­ go nie widać, gdzie trasery? Błądzimy na lodowcu, spotykamy przypadkowo Al­ ka i Leszka. Dziwi mnie, że poruszają się bez liny. Przed chwilą zapadłem się nad czeluścią bez dna, szczęśliwie jednak przyasekurowany przez -łona. Błądzi­ my teraz razem, wykorzystujemy chwile przejaśnienia i wzdłuż stoków K-2 drx - hodzimy do bazy na 13.00. Lunchu już się nie podaje, przechodzimy na 2 posiłki (zostało tylko 50 litrów nafty). W namiocie bazowym w przedsionku olbrzymia zaspa, śpiwory przy bielone. Falco ratował, co mógł, ale te idiotyczne okna w na­ miotach trzeba by zaszyć. Wieczorem dowiadujemy się, że hasło „ratunek"dotar­ ło do Skardu, piloci gotowi do lotu (jest już zgoda), ale warunki nie pozwalają. Pierwsza próba nieudana, zawrócili. Może jutro'. W tych warunkach lecą zaw­ sze dwa Śmigłowce, może przywiozą naftę, chociaż brzydko tak myśleć, bo to ak­ cja ratownicza po chorego Mike'a. Pogoda jak pod Kangchenjungą w tym sa­ mym okresie. W nocy -18 stopni, nie tak źle. Może jutro będzie lepiej?... Ten fragment z mojego dziennika przypomina bardziej działania frontowe niż wyprawę alpinistyczną. Jeśli to byta wojna, to my byliśmy zwariowanymi jej ochotnikami. Co z wrogiem? Byli tylko przyjaciele! 3 I VI MAIK >L>l»M łota dekada "polskiego himalaizmu prócz niepodważaln; W wyników Jurka Kukuczki. Wandy Rutkiewicz, Wojtka Kurtyki i innych tf A- również nasze zimowe dokonania, które były bardziej sukcesem gru­ powym niż osobistym. To na wyprawach zimowych szczególnie było widoczne, jak zespól pracował na wynik. Trudno jest zimą osiągnąć sukces jednostce bez pomocy zespołu. Wspinanie w porze zimowej w Alpach czy Tatrach nikogo już nie dziwi, było naturalną koleją rzeczy, było próbą podniesienia poprzeczki bez zwiększania wysokości. To samo musiało się stać i w górach wysokich. Dobrze, że stało się to za sprawą Polaków, że Jurek Werteresiewicz nakreślił program. Andrzej Zawada wprowadził go w życie, a wielu z nas go realizowało, często nawet z powodzeniem, chociaż były i porażki. W ostatnich latach można zauważyć całkowity odwrót od wspinania zimą. Dotyczy to Tatr, Alp. a także Himalajów. S.p. Andrzej Zawada zwykł mówić: Powiedz mi, co zrobiłeś zimą w Tatrach, a powiem Ci. kim jesteś (czytaj: ile jesteś wart). Doświadczenia zimowe były jednak w cenie. Tymczasem wraz z owczym pędem do szybkiego sukcesu (na każdym zresztą polu), obniżono po­ przeczkę. Już nie marzy się o przejściu wielkich ścian Himalajów, o nowych drogach, o trawersach. Myśli się, aby wejść na Mt. Everest, jeśli ma się kasę, a jeśli nie, to na jakiś inny łatwy ośmiotysięcznik, byle szybko, byle łatwo. W styczniu tego roku. gdy po latach spotkałem się z Panią Elizabeth Hawley w Kathmandu, zaczęliśmy wspominać lata 70. i 80.. kiedy to przyjeżdżali Ja­ pończycy, Polacy. Anglicy, Francuzi, Rosjanie. Słoweńcy ze sportowymi prog­ ramami, by rywalizować z innymi, zdobywać, co jeszcze nie zdobyte, zapisać się w historii podboju gór najwyższych. Wypraw przybywa tyle samo, ale am­ bitnych celów już nie. Można je policzyć na palcach jednej ręki. W ogóle na­ deszła moda na wspinanie łatwe, przyjemne, najlepiej weekendowe, bo nie wy­ maga poświęcenia czasu lub kariery. Po prostu „for fun" i by było „cool". 4_ TATERNIK >200l Kangchenjunga-z dala od ludzi Piotr Pustelnik Odsłona pierwsza - Kathmandu Kathmandu to jedno z nielicznych miejsc na świecie, do których wracam z przy­ jemnością. Zaludniona, odrapana i brudna stolica Nepalu, jednego z najbied­ niejszych krajów świata, ma w sobie urok. jakiego nie mają Rzym, Londyn czy Nowy Jork. Przebijając się do położonego w środku zatłoczonego Thamelu hote­ lu Gauri Shankar czuję, że znowu jestem u siebie w domu. Na czym to polega, zastanawiałem się wielokrotnie. Do końca nie wiem. ale na swój użytek mam teorię mówiącą, że to miasto ma duszę i jest to dusza podobna do polskiej. I do tego ten kosmopolityczny charakter ulicy. Snują się tu typy nie z tej ziemi, któ­ re, o dziwo, uśmiechają się przyjaźnie do każdego. Bo uśmiech jest tu wszech­ Piotr Pustelnik ma na swo­ obecny, tak jak tandeta i szmira w sklepach i na straganach. Jest w tym mieście im koncie już 10 oś mioty- siła spokoju, tak wielka, że już następnego dnia zawsze spływa ze mnie osad sięczników. Do „Korony" cywilizacyjny i nastaje czas ciszy dla skołatanej i zahukanej przedwyprawową brakuje mu wejść na Maka­ lu. Manaslu. Annapurnę gorączką duszy. Nawet świadomość dużej pracy przed wyjazdem w góry nie za­ i Broad Peak. kłóca spokoju duszy. Odsłona druga - trochę statystyki Wyprawa na Kangchenjungę (8593) we wschodniej części Nepalu na granicy z Sikkimem dojrzewała we mnie od trzech lat. Musiałem się wewnętrznie prze­ konać, że chcę, mogę i powinienem tam pojechać. I kiedy tak się stało, to dalej wszystko za mnie załatwił Internet. No może nie wszystko, ale wiele. Skład powstał w wyniku licznych maili we wszystkie strony świata. Po różnych selek­ cjach, w gruncie rzeczy o charakterze naturalnym, zostało nas ośmiu. TATEKNIK 2-200I heniuri International Byli to: New Millenium Araceli Serarra Roca - alpinistka z Barcelony mająca na swoim koncie wej­ Kangchenjunga Expedition ście na Mount Everest i Cho Oyu; zorganizowana została Hector Ponce de Leon - przewodnik górski z New Mexico, uczestnik wielu przez Akademicki Klub wypraw w Karakorum i Himalaje; Górski z Lodzi oraz PZA. Kierowa} nią Martin Schmidt - przewodnik górski z Boulder, Colorado. USA, partner Hec- Piotr Pustelnik. tora z wypraw m.in. na filar północny K-2; Wejścia na wierzchołek Gonzalez Velez - jeden z nielicznych portugalskich alpinistów wspinający się dokonano w dniu 15 maja od pd-zach. drogą pierw­ aktywnie w górach wysokich: byl na Annapurnie i Cho Oyu: szych zdobywców (do wys. R.D. Caughron - najstarszy z nas. uczestnik pięciu wypraw z Polakami. 82001. a następnie granią zachodnią. Dotychczas w 1994 roku wszedł na Dhaulagiri: Polacy stanęli na wierz­ Marcus Stofer - szwajcarski lojant pionowych lodów, w 1999 roku wszedł chołku Kangchenjungi na Makalu; tylko raz (J, Kukuczka, K. Wielicki) podczas zimo­ Brian Duthiers - debiutant w górach wysokich, głównie znany w świecie jako wej wyprawy w 1986 r. kie­ czołowy paralotniarz. rowanej przez A. Machnika. W 1992 roku na stokach Kangchenjungi zaginęła Ja byłem ósmym, a lekarzem ekipy został mój kolega klubowy. Piotr Klepacz. Wanda Rutkiewicz. Byliśmy jedyną ekipą w tym rejonie, jedyną na Kangcha. Nota bene wieść o tym. że nie będzie nikogo innego, wzbudziła entuzjazm w ekipie, ale nie we mnie. Sie­ działem przy stole w Ministerstwie Turyst\-ki i w myślach powtarzałem: „z cze­ go wy się k... cieszycie, pracy do diabła, nie będzie się z kim tym podzielić, a jak się coś stanie, to nikt nam nie pomoże". Nawet telefonu satelitarnego nie mie­ liśmy. W myślach przerabiałem różne czarne i jeszcze bardziej czarne scenariu­ sze, aż otrząsnąłem się i powiedziałem sobie: „Po to tu przyjechałeś, więc się nie zastanawiaj. Coco Jumbo i do przodu!". Wieczorem wylądowaliśmy w New Orle- ans Cafe na pożegnalnej kolacji. Entuzjazm w ekipie trwał. To dobrze rokowało. Odsłona trzecia - do bazy Najpierw był autobus. Kierowca — król nepalskich dróg - wiózł nas „szosami" do Jiri.
Details
-
File Typepdf
-
Upload Time-
-
Content LanguagesEnglish
-
Upload UserAnonymous/Not logged-in
-
File Pages84 Page
-
File Size-