TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH

ZAPISKI HISTORYCZNE

POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA I KRAJÓW BAŁTYCKICH

UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU (DO ROKU 1955 JAKO „ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)

TOM LXXV – ROK 2010 ZESZYT 2

W SZEŚĆSETNĄ ROCZNICĘ BITWY POD GRUNWALDEM

TORUŃ 2010 RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCH Przewodniczący: Marian Biskup Członkowie: Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich, Rolf Hammel-Kiesow, Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns, Michael G. Müller, Alvydas Nikžentaitis, Jürgen Sarnowsky, Jacek Staszewski, Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda, Edward Włodarczyk, Mieczysław Wojciechowski

KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCH Redaktor: Bogusław Dybaś, zastępca redaktora: Roman Czaja Członkowie: Tomasz Kempa, Przemysław Olstowski, Magdalena Niedzielska, Mariusz Wołos

Sekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Katarzyna Minczykowska

Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowych Jürgen Heyde (jęz. niemiecki), Agnieszka Chabros, Michał Targowski (jęz. angielski)

Adiustacja i korekta Aneta Dąbrowska-Korzus

Skład i łamanie Włodzimierz Dąbrowski

Adres Redakcji Towarzystwo Naukowe w Toruniu 87-100 Toruń, ul. Wysoka 16 www.tnt.torun.pl/zapiski e-mail: [email protected]

Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowej oraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma

Articles appearing in this journal are abstracted and indexed in „Historical Abstracts”

Wydanie publikacji dofi nansowane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego

ISSN 0044-1791

TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU

Wydanie I. Ark. wyd. 13,0 Ark. druk. 11,8

Wąbrzeskie Zakłady Grafi czne Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15 www.wzg.com.pl SPIS TREŚCI

W sześćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė, Litewski Žalgiris, polski Grunwald: dwa toposy narodowe w kontekście analizy porównawczej ...... 7 Sobiesław Szybkowski, Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungin- gen z 28 X 1409 roku. Z badań nad prokrzyżacką orientacją wśród szlachty do- brzyńskiej w okresie wojny 1409–1411 ...... 23 Krzysztof Kwiatkowski, Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego w bitwie grunwaldzkiej ...... 47 Adam Szweda, Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 ...... 67 Sławomir Jóźwiak, Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem ...... 87

Artykuły Dariusz K. Chojecki, Jedno miasto, dwa różne światy. Społeczno-przestrzenne zróżni- cowanie umieralności niemowląt w Szczecinie w latach 1876–1913 (część II) ...... 103 Michał Pszczółkowski, Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 ...... 151

Recenzje i omówienia Sławomir Zonenberg, Kronika Szymona Grunaua (Julia Możdżeń) ...... 173 Wizytacje domen bytowskiej i lęborskiej z XVI wieku, wybór, wstęp i opracowanie Zyg- munt Szultka, Bogdan Wachowiak (Jacek Wijaczka) ...... 178 Liudvika Bysevska, 1786 metu keliones i Vilniu dienorastis / Ludwika Byszewska, Żur- nal podróży do Wilna z roku 1786, oprac. Piotr Jacek Jamski, wstęp Ewa Mani- kowska (Lietuvos didžiųjų kunigaikščių rūmų studijos, I tomas / Studia Pałacu Wielkich Książąt Litewskich, tom I) (Jerzy Dygdała) ...... 181

INHALTSVERZEICHNIS

600 Jahre Schlacht bei Tannenberg Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė, Das litauische Žalgiris, das polnische Grun- wald. Zwei nationale Topoi im Kontext vergleichender Analyse ...... 7 Sobiesław Szybkowski, Die Zeugen des Privilegs des Hochmeisters Ulrich von Jungin- gen vom 28. Oktober 1409. Ein Beitrag zur deutschordensfreundlichen Orientie- rung im Adel des Dobriner Landes während des Krieges 1409–1411 ...... 23 4 Spis treści [178] Krzysztof Kwiatkowski, Die ersten Eindrücke in Preußen nach der Niederlage des Deutschen Ordens in der Schlacht von Tannenberg ...... 47 Adam Szweda, Anmerkungen zu den Waff enstillstands- und Friedensurkunden aus der Zeit des Krieges 1409–1411 ...... 67 Sławomir Jóźwiak, Die Kriegsgefangenen der Ordensseite in der Schlacht bei Crone . 87

Artikel Dariusz K. Chojecki, Eine Stadt, zwei Welten. Die soziale und räumliche Diff erenzie- rung der Säuglingssterblichkeit in Stettin in den Jahren 1876–1913 (Teil II) ...... 103 Michał Pszczółkowski, Zur Baugeschichte des Thorner Universitätscampus 1967– –1973 ...... 151 R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ...... 173

CONTENTS

On the 600th Anniversary of the Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė, Lithuanian Žalgiris, Polish Grunwald: two na- tional toposes in the context of comparative analysis ...... 7 Sobiesław Szybkowski, Witnesses of the privilege of Grand Master Ulrich von Jungin- gen of 28 October 1409. From the research on pro-Teutonic orientation among Dobrzyń Land’s noblemen in the war period of 1409–1411 ...... 23 Krzysztof Kwiatkowski, Th e fi rst impressions in aft er the defeat of the in the battle of Grunwald ...... 47 Adam Szweda, Remarks about the armistice and peace documents from the war pe- riod of 1409–1411 ...... 67 Sławomir Jóźwiak, Teutonic enemy prisoners in the battle of Koronowo ...... 87

Articles Dariusz K. Chojecki, Two cities, two diff erent worlds. Social-spatial diversifi cation of infant mortality in in the years 1876–1913 (part II) ...... 103 Michał Pszczółkowski, From the history of the construction of Toruń’s university cam- pus 1967–1973 ...... 151 B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ...... 173 [179] 5

OD REDAKCJI

Stoczona przed 600 laty, 15 VII 1410 r., bitwa między wojskami polskimi króla Władysława Jagiełły i litewskimi księcia Witolda a wojskami zakonu niemieckiego pod wodzą wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen na polach między Grunwal- dem a Stębarkiem (Tannenberg) stanowi – niezależnie od konkretnych następstw polsko-litewskiego zwycięstwa – jedno z najbardziej rozpoznawalnych wydarzeń historycznych, utrwalone w pamięci zbiorowej narodu także dzięki powieści Hen- ryka Sienkiewicza i obrazowi Jana Matejki. Przede wszystkim sama bitwa i jej różne konteksty są przedmiotem niesłabnącego zainteresowania historiografi i oraz dys- kusji historyków. W roku jubileuszowym ukazało się ujęcie dziejów wielkiej wojny z lat 1409–1411, pióra toruńsko-gdańskiego teamu historyków: Sławomira Jóźwiaka, Sobiesława Szybkowskiego, Adama Szwedy oraz Krzysztofa Kwiatkow- skiego. Na bazie prac badawczych nad tą publikacją powstały także publikowane w jubileuszowym zeszycie „Zapisek Historycznych” artykuły wszystkich czterech autorów. Niewątpliwą ozdobą „grunwaldzkiej” części zeszytu jest esej pióra Alvy- dasa Nikžentaitisa i Živilė Mikailienė, traktujący porównawczo o polskiej i litew- skiej pamięci Grunwaldu i Žalgirisu. Zebrane w tym zeszycie „Zapisek” teksty poświęcone rocznicy grunwaldzkiej mają bardzo różnorodny charakter, pokazują także różne nowatorskie perspektywy badań, ujęć i rozważań w kontekście tego ważkiego historycznego wydarzenia.

Komitet Redakcyjny „Zapisek Historycznych” ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

ALVYDAS NIKŽENTAITIS (Wilno), ŽIVILĖ MIKAILIENĖ (Wilno)

LITEWSKI ŽALGIRIS, POLSKI GRUNWALD: DWA TOPOSY NARODOWE W KONTEKŚCIE ANALIZY PORÓWNAWCZEJ

Słowa kluczowe: mit narodowy; kultura pamięci; kultura pamiętania

O historycznym znaczeniu Žalgirisu/Grunwaldu powstało wiele opracowań. Ta kwestia niezależnie od wciąż trwających dyskusji, dotyczących np. miejsca bitwy1, jest wystarczająco naświetlona w historiografi i polskiej, niemieckiej i li- tewskiej2. O wiele mniej miejsca poświęcono analizie porównawczej problemów związanych z pamięcią o tej bitwie. Dotychczas dominują studia na temat pamięci o bitwie w poszczególnych krajach3, natomiast specyfi cznym wyjątkiem jest anali- za recepcji tego wydarzenia w Polsce i w Niemczech4. W ostatnich dziesięcioleciach znaczenie bitwy pod Grunwaldem nie było roz- patrywane w kontekście badań nad pamięcią. Tę lukę choć częściowo usiłujemy wypełnić w niniejszym artykule. Gdybyśmy spróbowali odpowiedzieć na pytanie, jakie jest znaczenie bitwy pod Grunwaldem w obliczu zbliżającego się jubileuszu sześćsetnej rocznicy, mogliby-

1 S. Ekdahl, Die Schlacht bei Tannenberg 1410. Quellenkritische Untersuchungen, Bd. 1: Einfüh- rung und Quellenlage, Berlin 1982, s. 354–357. 2 W bibliografi i na temat bitwy pod Grunwaldem wydanej w 1990 r. zarejestrowano 1662 książki i artykuły, zob. H. Baranowski, I. Czarciński, Bibliografi a bitwy pod Grunwaldem i jej tradycja, Toruń 1990. 3 Jest sporo publikacji na ten temat, dlatego ograniczymy się tu do najnowszych: F. B. Schenk, Tannenberg/Grunwald, [in:] Deutsche Erinnerungsorte, hrsg. v. E. Francois, H. Schulze, München 2001, s. 438–454; S. Ekdahl, Tannenberg – Grunwald – Žalgiris: eine mittelalterliche Schlacht im Spiegel deutscher, polnischer und litauischer Denkmäler, Zeitschrift für Geschichtswissenschaft , Bd. 50: 2002, s. 103–118; A. Nikžentaitis, Zur Bedeutung und Funktionsweise eines litauischen Nationalmythos, [in:] Mare Balticum. Begegnungen zu Heimat, Geschichte, Kultur an der Ostsee, hrsg. v. D. Albrecht, M. Th oemmes, München 2005, s. 98–109; R. Traba, Grunwald. Konstruktion und Dekonstruktion eines nationalen Mythos, [in:] ibid., s. 110–132; idem, Konstruowanie pamięci. Analiza semantyczna polskich obchodów rocznic grunwaldzkich, [in:] idem, Historia – przestrzeń dialogu, Warszawa 2006, s. 206–227; R. Petrauskas, D. Staliūnas, Die drei Namen der Schlacht. Erinnerungsketten um Tannen- berg/Grunwald/Žalgiris, [in:] Verfl ochtene Erinnerungen. Polen und seine Nachbarn im 19. und 20. Jahrhundert, hrsg. v. M. Aust, K. Ruchniewicz, S. Troebst, Köln–Weimar–Wien 2009, s. 119–136. 4 S. Ekdahl, Tannenberg/Grunwald – ein politisches Symbol in Deutschland und Polen, Journal of Baltic Studies, vol. 22: 1991, Nr. 4, s. 271–324; F. B. Schenk, op.cit. www.zapiskihistoryczne.pl 8 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [182] śmy konstatować wielką wagę tego wydarzenia. Świadczą o tym nie tylko specjal- ne programy państwowe w Polsce i na Litwie5 mające na celu upamiętnienie tego wydarzenia lub wiele konferencji organizowanych w różnych krajach w roku bie- żącym. Z nazwą Žalgiris/Grunwald mieszkańcy Litwy i Polski mają do czynienia na co dzień przez to, że mieszkają przy ulicy upamiętniającej to wydarzenie, albo oglądając ulubione zawody sportowe itd. Bez względu na popularność nazwy tej bitwy do dzisiaj nie ma odpowiedzi na główne pytanie dotyczące miejsca Žalgirisu i Grunwaldu w kulturze pamięci Litwy i Polski. Po wzięciu po uwagę stuletnich tradycji obecności tego wydarzenia na Litwie i w Polsce, problem ten powinien zostać przeanalizowany również historycznie, przy czym należy skupić się przede wszystkim na obrazach dotyczących tego wydarzenia z epok nacjonalizmów.

1. OBRAZY BITWY POD GRUNWALDEM W SPOŁECZEŃSTWIE LITEWSKIM Mówiąc o miejscu bitwy pod Grunwaldem w świadomości społecznej, można wyróżnić pięć okresów: 1) pamięć o bitwie pod Grunwaldem w Wielkim Księstwie Litewskim zaczę- ła się kształtować tuż po bitwie; pewne formy końcowe uzyskała ona w połowie XVI w.; 2) wyobrażenie o bitwie pod Grunwaldem zmieniło się w drugiej połowie XVI w. i taka pamięć była żywa do końca XIX i początku XX w.; 3) w XX w. narracja o Grunwaldzie zmieniała się jeszcze trzy razy: na Litwie inaczej Grunwald wspominano w okresie międzywojennym, a inaczej w okresie sowieckim, ostatnia transformacja zaś miała miejsce po 1990 r. Odwołujemy się tu do pamięci o bitwie pod Grunwaldem w okresie przed- nacjonalistycznym tylko z tego powodu, że w zasadzie właśnie wtedy powstały wszelkie interpretacje tej bitwy wykorzystywane w epoce nacjonalizmu oraz zo- stały ukształtowane funkcje pamięci o bitwie pod Grunwaldem. Litwini powracali do tematu Grunwaldu, chcąc podkreślić swoją odmienność od Polaków (w XVI w. i w pierwszej połowie XX w.), chcąc zbliżyć się do Polaków (od końca XVI w. do początku epoki nacjonalizmu i po 1990 r.) i tylko jedyny raz – w Litwie sowieckiej – temat tej bitwy został wykorzystany jako broń przeciwko zachodnim imperia- listom. Tym sposobem we wszystkich przypadkach wykorzystanie tego dyskursu było związane z problemem tożsamości litewskiej. W pierwszej połowie XVI w., w okresie kształtowania się politycznego narodu Litwy, w Wielkim Księstwie Li- tewskim dążono do podkreślenia odmienności Litwinów od Polaków. Właśnie w tym czasie powstała relacja o odważnym księciu Witoldzie i jego dzielnych Li- twinach, którzy w zasadzie odnieśli zwycięstwo nad zakonem krzyżackim. Temu

5 Zob. program obu stron: http://grunwald600.pl/. www.zapiskihistoryczne.pl [183] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 9 wizerunkowi wielkiego wodza przeciwstawiano bogobojnego Jagiełłę i niezdecy- dowanych Polaków, którzy obserwowali, jak Litwini druzgoczą wroga6. Już w XVII w. Litwini znali przekaz Jana Długosza, w którym Litwinom za- rzuca się ucieczkę z pola bitwy pod Grunwaldem. Już wówczas opracowano od- powiedź na zarzuty kronikarza: Litwini nie uciekli z pola bitwy, a ich cofnięcie się było tylko manewrem taktycznym7. Na początku XX w. historia z Grunwaldem powtórzyła się. Mimo iż w stop- niowo tworzonej interpretacji Grunwaldu trudno jeszcze mówić o kontynuowaniu tradycji sprzed stuleci, w zasadzie można stwierdzić, że argumenty pozostały te same. Chęć oddzielenia się od Polaków z jednej strony, a wspólne działania Wiel- kiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego na polu bitwy z drugiej, miały znaczący wpływ na to, że w pierwszych opracowaniach historycznych na Litwie na początku XX w. o tej bitwie pojawiają się tylko nieliczne wzmianki. Ostrożne obchodzenie się z tym tematem historycznym było spowodowane też intencjami Polaków w odniesieniu do przyszłości. Jak pokazały obchody rocznicy bitwy pod Grunwaldem w 1910 r. w Krakowie, poprzez odrodzenie przeszłości starano się kształtować przyszłość. Jak wiadomo, na początku XX w. Polacy dążyli do odbu- dowania Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Właśnie takie plany organizatorów spowodowały, że w 1910 r. delegacja z Litwy nie pojechała do Krakowa. Wysłano tam tylko obserwatorów8. W latach dwudziestych i trzydziestych XX w. postawa Litwinów w stosunku do bitwy się nie zmieniła: zachowali oni postawę umiarkowaną. Ponownie po- wtarzano tezy o manewrze taktycznym wykonanym przez Litwinów jako o fakcie, który decydująco wpłynął na wynik bitwy pod Grunwaldem, jednak tym samym Grunwald nie uzyskał statusu samodzielnego tematu historycznego w kulturze pamięci Litwinów. W najlepszym przypadku mówiono o nim jako o czynie boha- terskim, dokonanym przez wielkiego księcia litewskiego Witolda9. Taka powścią- gliwość była również spowodowana ostrożną postawą wobec Niemiec. Jedyny raz w 1935 r., gdy w stosunkach między Litwą a Niemcami nastąpił głęboki kryzys z powodu konfl iktu o Kraj Kłajpedzki, rektor Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie Michał Römer wygłosił publicznie przemówienie, w którym wspomniał o drugim Grunwaldzie litewsko-polskim przeciwko Niemcom10. Ofi cjalną postawę Litwy w stosunku do tej bitwy ukazuje prawie anegdotycznie wyglądająca historia, która zdarzyła się w Pradze. Attaché Wojskowy Litwy pod- czas złożenia listów uwierzytelniających podarował prezydentowi Czechosłowacji kopię obrazu Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”, przypominając, że „obraz

6 Zob. Полное Собрание Русских Летописей, т. 32, Москва 1975, s. 151. 7 Zob. Albert Wiiuk Koialowicz, Historia Litvaniae, vol. 2, Antverpiae 1669, s. 86 n. 8 R. Petrauskas, D. Staliūnas, op.cit., s. 123. 9 Por. K. Binkis, Kaip Didysis sutriuškino kryžiuočių galybę [Jak Witold Wielki zniszczył potęgę Krzyżaków], Kaunas 1930. 10 Por. Vairas, 1935, Nr. 4, s. 508. www.zapiskihistoryczne.pl 10 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [184] tego słynnego malarza czeskiego składa w darze jako wyraz pamięci o zwycięstwie litewsko-czeskim nad wspólnym wrogiem11 [pogrubienia – A. N., Ž. M.]”. Jak już była wyżej mowa, dyskurs o bitwie pod Grunwaldem często miał stano- wić podstawę do zbliżenia Litwinów i Polaków. Po raz pierwszy w takim znaczeniu to wydarzenie historyczne zostało wspomniane w 1564 r. na sejmie warszawskim i wywołało pierwszą znaną (przynajmniej autorowi tego artykułu) dyskusję pub- liczną na temat tego wydarzenia. Na wspomnienie Litwinów o wspólnych działa- niach Litwy i Polski w przeszłości, nie zapominając również bitwy pod Grunwal- dem („Pomocy spólne także bywały czego świadkiem jest hymn Polski starodawny o Pruzskej porażce [tak wówczas nazywano bitwę pod Grunwaldem – A.N., Ž.M.], gdzie Przodkowie nasi naprzód się potykali krew przelewali: Hej Polanie z Bogiem na bo nam Litwy nie dostaje”), biskup krakowski zareagował repliką o uciecz- ce Litwinów z pola bitwy opartą na tekstach Jana Długosza i jego naśladowców – kolejnych autorów, którzy się na nim opierali („Ba Litwy nie dostawa, bo była uciekła”)12. Jednak kontrowersje na tematy dotyczące przeszłości nie przeszkodziły w zawarciu po pięciu latach przez oba kraje unii lubelskiej. Sytuacja z 1564 r. powtórzyła się w końcu XX w. Chociaż wspólnej pamię- ci o bitwie pod Grunwaldem w nowym procesie zbliżenia Litwy i Polski nie po- święcano tyle miejsca jak w przypadku XVI w., jednak jedno spotkanie prezyden- tów Polski i Litwy miało miejsce 15 VII 2000 r. właśnie na Polu Grunwaldzkim. W kontekście dążeń do integracji z Unią Europejską i NATO zaznaczono, że ta bitwa jest dobrym przykładem „wzmacniającym bezpieczeństwo, stabilizację i do- brobyt w Europie”13. To ostatnie strukturalizowanie pamięci nie mogło dorównać skali wykorzysta- nia tego problemu w ideologii sowieckiej. Chociaż okres sowiecki na Litwie trwał około 50 lat, w sensie wykorzystania przeszłości w polityce nie był on jednako- wy. Już nieraz zauważono, że w przededniu drugiej wojny światowej Józef Stalin odwoływał się do tematów związanych z przeszłością, a szczególnie intensywnie wykorzystywano je podczas wojny. Już w 1939 r. pojawiła się pierwsza w Związ- ku Sowieckim publikacja dotycząca Grunwaldu14, jednak szczególnie intensyw- nie ten temat wykorzystywali działacze Litewskiej SRR, którzy znaleźli się w głębi Związku Sowieckiego. Mianowicie w okresie wojennym sowieckim oddziałom partyzanckim działającym na terenie Litwy nadawano imiona bohaterów średnio- wiecznych, w tym Grunwaldu15. Warto zaznaczyć, że wkrótce ten przykład przejęli Litwini i też nazwali jeden ze swoich oddziałów imieniem tej bitwy.

11 L. Švec, Československo a pobaltské státy v letech 1918–1939. Vývoj politických a hospodářských vztahů Československa s Litvou, Latyšskem a Estonskem v meziválečném období, Praha 2001, s. 300. 12 A. T. Działyński, Źródłopisma do Dziejów Unii Kor. Polskiej i W. X. Litewskiego, t. 2, cz. 1, Poznań 1861, s. 299 nn. 13 Zob. http://adamkus.president.lt/one.phtml?id=1428. 14 Zob. R. Petrauskas, D. Staliūnas, op.cit., s. 127. 15 Lietuviška tarybinė enciklopedija [Litewska Encyklopedia Radziecka], Vilnius 1984, T. 12, s. 467. www.zapiskihistoryczne.pl [185] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 11 Jednak odwołanie się do przeszłości przez Związek Sowiecki trwało przez krót- ki okres – mniej więcej do 1947/1948 r. Następnie aż do końca lat pięćdziesiątych XX w. zarówno w ZSRR, jak i w Litewskiej SRR w odróżnieniu od Polskiej Rzeczy- pospolitej Ludowej historia średniowiecza nie była wykorzystywana do uzasadnie- nia realiów współczesnych. Do aktualizacji przeszłości powrócono tylko w latach rządów Nikity Chrusz- czowa. Tym razem, przynajmniej w okresie początkowym wzmocnienie polityki wykorzystania przeszłości ogarnęło nie tylko Związek Sowiecki, ale poszukiwa- no też tematów wspólnych dla państw członków Układu Warszawskiego. Walce przeciwko imperialistom zachodnioeuropejskim poświęcano szczególnie wiele miejsca, o czym świadczą nie tylko świętowane na dużą skalę obchody rocznicy tej bitwy w Polsce, ale i uwaga poświęcona tej dacie przez pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Na obrzeżach ZSRR – w Litewskiej SRR jubileusz bitwy pod Grunwaldem ob- chodzono, podkreślając te same antyimperialistyczne akcenty. Najlepiej zostały one wyrażone w powojennej Litwie przez jednego z najwybitniejszych historyków średniowiecza: „Historia Grunwaldu uczy nas, że należy uważnie obserwować pla- ny militarystów zachodnich. Militaryści amerykańscy podkarmiają Bundeswehrę i uzbrajają ją ponownie, jednak zwierzowi faszystowskiemu nie uda się nawet wy- sunąć nosa ze swojej nory, gdyż natychmiast zostanie on zniszczony”16. Jednak nie patrząc na podobieństwo patosu w Moskwie, Warszawie i Wilnie, w porównaniu z innymi jubileusz pięćsetlecia Grunwaldu w stolicy Litewskiej SRR obchodzono stosunkowo skromnie. Oprócz kilku przemówień okolicznościowych, z których jedno wygłosił robotnik z fabryki „Žalgiris” (nazwanej tak na cześć bitwy)17, ogra- niczono się do ustawienia kamienia pamiątkowego na wzgórzu Giedymina z napi- sem „tu zostanie postawiony pomnik poświęcony Bitwie pod Grunwaldem”. Warto zaznaczyć, że motyw tych obchodów bitwy pod Grunwaldem był dostosowany do ogólnego kontekstu walk Litwinów z zakonem krzyżackim. O tym świadczy też fakt, że w dniu 15 lipca wieczorem wystawiano operę Vytautasa Klovy (V. Klova) Pilienai – historię, która jeszcze w czasach międzywojennych była symbolem walki Litwinów z rycerzami niemieckimi18. Te dość skromne obchody jubileuszu są zro- zumiałe. W 1960 r. strach przed wykorzystywaniem tematów dotyczących historii narodowej był jeszcze dość duży i dlatego nie chciano posunąć się dalej bez wyraź- nych sygnałów z Moskwy. Władze Litwy sowieckiej dobrze rozumiały, jak niebez- pieczna jest historia, nawet jeśli w ofi cjalnej propagandzie była ona interpretowana „ze słusznego punktu widzenia”.

16 Por. Sovetskaja Litva z 15 VII 1960 r. 17 Vienybė – tautų jėga. Vilniuje atidengtas paminklinis akmuo pergalės prie Žalgirio 550 – mečio proga [Jedność – siła narodów. W Wilnie odsłonięto kamień pamįątkowy poświęcony 550. rocznicy zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem], Tiesa, Nr. 166 z 16 VII 1960 r. 18 Por. D. Baronas, Pilėnai ir Margiris: faktai ir fi kcijos [Pilėnai i Margiris: fakty i fi kcje], [in:] Istorijos šaltinių tyrimai [Badania nad źródłami historycznymi], kn. 1, Vilnius 2008, s. 27–63. www.zapiskihistoryczne.pl 12 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [186] Jubileusz 1960 r. nie minął jednak bez śladu. Dał on impuls do rewizji histo- riografi i sowieckiej, na podstawie której miała powstać nowa ideologia sowiecka. Oczywiste jest to, że twórców nowej ideologii sama bitwa pod Grunwaldem nie- wiele obchodziła. Rzeczą ważniejszą dla nich było wytłumaczenie podziału ów- czesnego świata na dwa światy. Zawierzając nowej ideologii, przedstawiciele ca- łego bloku sowieckiego nie powinni byli martwić się z powodu problemów histo- rycznych, ponieważ nowi ideolodzy przewidzieli, jak należy odpowiednio pokazać przesłanki historyczne dotyczące podziału świata na dwa obozy. Zgodnie z nowo powstałą koncepcją historyczną, państwa należące do obozu socjalistycznego na- leżało przedstawiać jako sojuszników historycznych, inaczej mówiąc – usiłowa- no przenieść model ideologiczny ZSRR, w centrum którego znalazł się „braterski naród rosyjski”, na kraje obozu socjalistycznego. Taki model był dość skutecznie realizowany. W przypadku Litwy jednym z podstawowych celów stawianych przez twórców nowej ideologii było pojednanie Litwinów z Polakami. Szczególnie nadawał się do tego temat bitwy pod Grunwaldem, ponieważ w niej oprócz Litwinów i Polaków przeciwko Krzyżakom walczyły trzy pułki smo- leńskie, które weszły w skład wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. W tej sytuacji rosyjskim ideologom sowieckim niezwykle odpowiadała długoszowska tradycja bitwy pod Grunwaldem, w której szczególną rolę przypisywano smoleńszczanom. Nie zwracając uwagi na przynależność państwową smoleńszczan, ideolodzy na- zwali ich Rosjanami w znaczeniu nowoczesnego narodu i przedstawiali ich dzia- łania jako braterską pomoc Polakom i Litwinom19. Rzeczą zrozumiałą jest to, że taki wątek był dostosowywany do celów ideologicznych i wykorzystywano to na najwyższym poziomie. Warto również zaznaczyć, że tę historię wykorzystał przywódca Komunistycz- nej Partii Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow20, którego przemówienie na ten temat było swoistym sygnałem dla ideologów Litwy sowieckiej świadczącym o tym, że należy nie tylko ofi cjalnie wspomnieć bitwę pod Grunwaldem, ale i od nowa w sposób zasadniczy dokonać przeglądu historii stosunków litewsko-pol- skich. W tym celu została nawet napisana praca o niedużej objętości, której robo- czy tytuł Draugystės santykių raida tarp lietuvių ir lenkų tautų [Rozwój stosunków przyjaźni między narodami litewskim i polskim] oraz nazwisko autora – Juozasa Žiugždy (J. Žiugžda) ówczesnego dyrektora Instytutu Historii Akademii Nauk Li- tewskiej SRR i jednego z najważniejszych ideologów sowieckiej polityki historycz- nej na Litwie, nie pozwalają wątpić, że ukazanie się tego opracowania miało ozna- czać początek nowych procesów w litewskiej nauce historycznej, a mianowicie przeanalizowanie od podstaw historii stosunków litewsko-polskich. Należy jednak zaznaczyć, że tak się nie stało, a książka J. Žiugždy ukazała się tylko w języku pol- skim i nigdy nie została przetłumaczona na język litewski.

19 Zob. История Литовской ССР, T. 1, Vilnius 1953, s. 163 n. 20 Zob. J. Žiugžda, Rozwój stosunków przyjaźni między narodami litewskim i polskim, Vilnius 1962, s. 17 n. www.zapiskihistoryczne.pl [187] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 13 Nie ma jasności, dlaczego akcja taka została rozpoczęta, a następnie przerwa- na. Z drugiej zaś strony można łatwo dostrzec przyczyny upadku planowanej akcji ideologicznej. Jej realizatorzy faktycznie usiłowali połączyć dwie rzeczy, których połączyć się nie da: odwiecznymi przyjaciółmi Litwinów mieli być jednocześnie i Rosjanie, i Polacy. Historia bitwy pod Grunwaldem przy odpowiedniej inter- pretacji nadawała się do takiej kombinacji, jednak cała historia XX w., a przede wszystkim kwestia Wilna, mogła stać się istotną przeszkodą w tworzeniu wizerun- ku Polaków jako historycznych przyjaciół Litwy. Polacy nie mogli być jednocześnie braćmi Litwinów i zaborcami Wileńszczyzny. W końcu jak należałoby wówczas ocenić działania sowietów w 1939 r. podczas zwrotu Wilna? Tym sposobem kwe- stia Wilna nie tylko w pierwszej połowie XX w., ale i w latach władzy sowieckiej nie pozwoliła na realizację najważniejszych celów, tym razem w dziedzinie ideologii. Nieudana próba stworzenia ideologii opartej na wspólnej przeszłości państw Paktu Warszawskiego pozostawiła jednak ślad w historii Litewskiej SRR. Po roku 1960 nazwa „Žalgiris” została zalegitymizowana w nowym kontekście życia sowie- ckiego. W 1962 r. mianem tym nazwano wileńskiej drużynę piłki nożnej (przed- tem noszącej nazwę „Dinamo”, a następnie „Spartak”). Jest to zjawisko fenome- nalne, jednak można stwierdzić, że właśnie wykorzystanie nazwy „Žalgiris” dla określenia drużyny sportowej było tym najważniejszym czynnikiem nadającym mu ładunek emocjonalny. Innymi słowy sport zwyciężył wobec historii. Właśnie sport w warunkach sowietyzacji paradoksalnie był przesłanką nie do ukrywania, a raczej do pomagania w zachowaniu i umocnieniu świadomości narodowej21. Warto zaznaczyć, że nazwa „Žalgiris” pojawiła się również w literaturze. Na liście, którą zainicjował poemat Liudasa Giry (L. Gira) Žalgirio Lietuva [Litwa Grunwaldu] wydany w Moskwie, znalazły się inne utwory: wiersz Teofi lisa Tilvyti- sa (T. Tilvytis) Žalgirio broliai [Bracia Grunwaldzcy] (1960)22, w 1965 r., w ramach obchodów 555. rocznicy bitwy pod Grunwaldem, w Teatrze Opery i Baletu wysta- wiono operę Vytautasa Klovy Žalgiris [Grunwald] (w repertuarze bardziej znana pod bardziej neutralną nazwą Du kalavijai [Dwa miecze], w 1981 r. zaś wydano poemat Sigitasa Gedy (S. Geda) Žalgiris [Grunwald] (pisany od 1968 r. i wielo- krotnie poprawiany). Zwróćmy uwagę na to, iż takie wyeksponowanie Grunwaldu nastąpiło właśnie w okresie sowieckim. Właśnie w tym okresie zostało stworzone to, co z pewnymi wyjątkami można nazwać mitem Grunwaldu23.

21 I. Butautas, Rasa Čepaitienė. „Mus vienija alus ir pergalės“? arba sportas ir lietuviškoji tapatybė [Łączy nas piwo czy sport? Lub sport a tożsamość litewska], Lietuvos istorijos studijos, t. 17: 2006, s. 101. 22 Tiesa, Nr. 165 z 15 VII 1960 r. 23 Podobna sytuacja wytworzyła się w przypadku powstań w XIX w. Po transformacji, która miała miejsce w okresie sowieckim, stały się one dziedzictwem litewskim, zob. D. Staliūnas, Savas ar svetimas paveldas? 1863–1864 m. sukilimas kaip lietuvių atminties vieta [Dziedzictwo własne czy obce? Powstanie styczniowe jako miejsce pamięci Litwinów], Vilnius 2008. www.zapiskihistoryczne.pl 14 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [188] 2. OBRAZY BITWY POD GRUNWALDEM W SPOŁECZEŃSTWIE POLSKIM Tradycja Grunwaldu w Polsce, podobnie jak i na Litwie, jest głęboko zako- rzeniona. Jak wynika z dotychczas przeprowadzonych badań, w odróżnieniu od Litwy, początek zinstrumentalizowania politycznego tej bitwy, a jednocześnie jej integrowania w kulturę pamięci Polski, sięga końca XVIII w.24 To właśnie po roz- biorach Rzeczypospolitej Obojga Narodów państwo niemieckie dołączyło do listy wrogów Polski. Poza tym planując odrodzenie państwa polskiego, należało pamię- tać o ziemiach utraconych. W wyeksponowaniu znaczenia bitwy pod Grunwaldem szczególna rola przy- padła na wiek XIX, w którym ten temat stał się szczególnie popularny w społeczeń- stwie polskim i znalazł odbicie w literaturze i sztuce. Wśród takich dzieł niewątpli- wie należy wymienić powieści Henryka Sienkiewicza oraz obraz Jana Matejki „Bi- twa pod Grunwaldem”, który rozpowszechnił wizualną wersję tego wydarzenia25. Temat Grunwaldu w Polsce, podobnie jak i na Litwie, przeżywał kilka odmien- nych etapów. O wadze tego tematu dla społeczeństwa polskiego świadczyło i to, że mimo pewnego – czasowo – spadku zainteresowania ten topos historyczny nigdy nie stracił na aktualności. Dwa razy w ostatnim stuleciu bitwę pod Grunwaldem zaliczono do wydarzeń o szczególnej wadze. Oba momenty wiążą się z koniecznością tworzenia się nowej tożsamości narodowej. W obu przypadkach istotnie zmieniała się treść dotycząca bitwy pod Grunwaldem. Na początku XX w., w przededniu odrodzenia państwa polskiego, główny ak- cent kładziono raczej nie na fakt zwycięstwa nad Krzyżakami, a nad Rzeszą Nie- miecką, akcentowano jedność państwa polskiego rozumianego jako Rzeczpospo- lita Obojga Narodów. Biskup Władysław Bandurski poświęcił temu tematowi dwa spośród pięciu ważnych wątków swojego kazania wygłoszonego podczas głównych obchodów rocznicy bitwy pod Grunwaldem w 1910 r.26 Należy podkreślić, że idee zawarte w tym kazaniu starano się zrealizować poprzez zaproszenie na uroczysto- ści przedstawicieli narodów tworzących dawną Rzeczpospolitą – Litwinów i Ukra- ińców, którzy jednak zaproszenia nie przyjęli i do Krakowa nie przybyli. Po drugiej wojnie światowej Grunwald znów uzyskał status mitu narodowego, tym razem jednak był on skierowany na legitymizowanie „ziem odzyskanych”27 oraz stał się kamieniem węgielnym dla antyimperialistycznej ideologii państw Układu Warszawskiego. Warto zaznaczyć pewne podobieństwa w utrwaleniu idei

24 S. Ekdahl, Tannenberg/Grunwald – ein politisches Symbol, s. 276 nn. 25 J. Zdrada, Kraków – Grunwald 1910, [in:] Grunwald, „Rota”, Nowowiejski, red. J. Chłosta, J. Jasiński, Z. Rondomański, 2010, s. 12–18. 26 Por. R. Traba, Grunwald. Konstruktion und Dekonstruktion eines nationalen Mythos, [in:] Mare Balticum. Begegnungen zu Heimat, Geschichte, Kultur an der Ostsee, hrsg. v. D. Albrecht, M. Th oem- mes, München 2005, s. 114. 27 Por. G. Strauchold, Myśl zachodnia i jej realizacja w Polsce Ludowej w latach 1945–1957, Toruń 2003. www.zapiskihistoryczne.pl [189] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 15 Grunwaldu w Polsce i na Litwie: nazwa tej bitwy w okresie wojny oraz w pierw- szych latach po wojnie skutecznie się rozpowszechniała zarówno wśród polskich komunistów, jak i antykomunistów28. Podobnie jak i podczas odrodzenia państwa polskiego na początku XX w. tym razem szczególnie ważną rolę w utrwaleniu mitu grunwaldzkiego odegrały ob- chody 550. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Należy zauważyć, że zarówno na Litwie, jak i w Polsce zostały one wplecione w nieco szerszy kontekst. W PRL były one częścią dobrze przemyślanego przez władze programu, który był poświęcony obchodom Tysiąclecia Państwa Polskiego, a jednym z głównych jego celów była „neutralizacja Kościoła” w Polsce, który przygotowywał się do obchodów Mile- nium Chrztu Polski29. Do obchodów przygotowywano się przez kilka lat. Przywód- cy komunistyczni w Polsce dążyli do nadania uroczystościom możliwie najwięk- szego rozmachu30. 17 VII 1960 r. na Polu Grunwaldzkim odbyły się uroczystości, w których wzięli udział pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, inni przywódcy, przedstawiciele z zagranicy, delegacje ofi cjalne z ZSRR oraz z Czecho- słowacji. Podczas uroczystości odsłonięty został pomnik poświęcony bitwie pod Grunwaldem. Przypuszcza się, że ogółem w uroczystościach mogło wziąć udział około 200 000 Polaków. Jednak w odróżnieniu od Litwy, gdzie obchody rocznicy bitwy pod Grunwal- dem były uważane za swoistą oznakę odwilży, w Polsce już w 1960 r. obchody jubileuszu Grunwaldu zostały przyjęte dość krytycznie, inaczej niż odebrały go na wpół opozycyjne struktury na Litwie31. Patrząc na rok 1960 z pewnej perspektywy, można stwierdzić, że społeczeństwo polskie już wówczas powoli dojrzewało do pojednania z Niemcami. Dowodem tych tendencji było słynne orędzie biskupów polskich do niemieckich przepełnione duchem pojednania32, które zostało ogło- szone pięć lat później. Jednak intencje zawarte w liście biskupów polskich zostały w pełni zrealizowane na Polu Grunwaldzkim w 1990 r., gdy dawna opozycja po raz pierwszy mogła wyrazić zdanie na temat mitu narodowego, tworzonego przez władze Polski komunistycznej33. Podczas dwóch innych epok historycznych: II Rzeczypospolitej Polskiej (1918– –1939) i po roku 1989 mit Grunwaldu ustąpił miejsce innym. W okresie między-

28 Por. R. Traba, Grunwald. Konstruktion und Dekonstruktion, s. 115. 29 A. Streikus, Istorinės atminties sovietizavimo ypatybės Lietuvoje [Osobliwości sowietyzacji pamięci historycznej na Litwie], [in:] http://www.bernardinai.lt/straipsnis/2005-11-16-arunas-strei- kus-istorines-atminties-sovietizavimo-ypatybes-lietuvoje/5678. 30 A. Dudek, Grunwald During Th e Communist Era in Poland, [in:] http://grunwald600.pl/ en,d47,grunwald_during_the_communist_era_in_poland_antoni_dudek.html. 31 D. Stankus, Jaunųjų turistų paštas, Lietuvos fi latelijos apžvalga, 2009 Spalis, No. 2, s. 13–27 (http://www.phila.lt/assets/Uploads/Bulletin/2009/Lithuanian-Philately-Review-2-2009-October. pdf). 32 Por. Versöhnung und Politik. Polnisch–deutsche Versöhnungsinitiativen der 1960-er Jahre und die Entspannungspolitik, hrsg. v. F. Boll, W. Wysocki, K. Ziemer, unter Mitarbeit v. T. Roth, Bonn 2009. 33 R. Traba, Grunwald. Konstruktion und Dekonstruktion, s. 123. www.zapiskihistoryczne.pl 16 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [190] wojennym w centrum uwagi znalazł się mit Józefa Piłsudskiego, we współczesnej Polsce zaś od 2004 r. – mit Powstania Warszawskiego (1944 r.). W literaturze podejmującej wątek znaczenia Grunwaldu w tych ważnych okre- sach historycznych pamięć tego wydarzenia jest często niedoceniana, ograniczając się jedynie do wymiany przypadków, gdy bitwa została wspomniana publicznie. Można się zatem zgodzić ze zdaniem, że pamięć o Grunwaldzie bardzo się nada- wała do opisania sytuacji konfl iktu między Niemcami a Polakami w okresie mię- dzywojennym. Jednak błędem byłoby sprowadzanie pamięci o tej bitwie tylko do tego. Wydaje się, iż sukces w utrwaleniu mitu J. Piłsudskiego w Polsce, jako polskiego bohatera narodowego, jest w dużej mierze związany z włączeniem pamięci o Grunwaldzie w treść tego mitu. Dotyczy to nie tylko Grunwaldu. Po odrodzeniu państwa polskiego na Polaków mocno oddziaływały histo- ryczne narracje dotyczące walki o wolność, w centrum których były: Konstytucja 3 Maja, powstania, a szczególnie kościuszkowskie, zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem i inne. Sukces mitu i kultu J. Piłsudskiego w wielu przypadkach zależał od połączenia wszystkich opowieści w jednej osobie. Takie dążenia były bardzo widoczne, na przykład w przedstawieniu wystawionym w 1933 r. w dniu jego urodzin „Żywe obrazy Polski od Bolesława Chrobrego do Piłsudskiego” czy w serii znaczków pocztowych poświęconych bohaterom narodowym, wydanej w 1938 r.34 W literaturze opowiadającej o pamięci Grunwaldu często wspomina się pomnik poświęcony tej bitwie postawiony w Nowym Jorku w 1939 r., jednak w tym kontekście zapomina się wymienić, że wraz z nim uwieczniony został mar- szałek Piłsudski35. Wreszcie tradycja Grunwaldu po 1910 r. została zastąpiona „ideą Jagiellonów” – doktryną polityczną tegoż Józefa Piłsudskiego36, która do dziś za- chowała swoją aktualność. Należy zaznaczyć, że taki stosunek kultu Piłsudskiego do wcześniejszych mitów narodowych nie świadczy o żadnej wyjątkowości Polski. Raczej jest to ogólna zasada oddziaływania mitów narodowych, której potwierdze- niem jest częste przedstawianie Ottona von Bismarcka jako bohatera narodowego z Marcinem Lutrem lub Adolfa Hitlera z Paulem von Hindenburgiem37. W obliczu powyższych faktów twierdzenia o utraconym znaczeniu mitu grunwaldzkiego wy- dają się bardziej niż nieuzasadnione.

34 Por. H. Hein, Der Pilsudski – Kult und seine Bedeutung für polnischen Staat 1926–1939, Mar- burg 2002, s. 288. 35 Ibid., s. 327. 36 J. Serczyk, Die Wandlungen des Bildes vom Deutschen Orden als politischer, ideologischer und gesellschaft licher Faktor im polnischen Identitätsbewußtsein des 19. Und 20. Jahrhunderts, [in:] Ver- gangenheit und Gegenwart der Ritterorden. Die Rezeption und die Wirklichkeit, hrsg. v. Z. H. Nowak, unter Mitarbeit v. R. Czaja, Toruń 2001, s. 55–64. 37 Zob. A. Nikžentaitis, Tautiniai mitai Lietuvoje ir Vidurio Europoje [Mity narodowe na Lit- wie i w Europie Środkowo-Wschodniej], [in:] idem, Vytauto ir Jogailos įvaizdis Lietuvos ir Lenkijos visuomenėse [Wizerunek Witolda i Jagiełły w społeczeństwie litewskim], Vilnius 2002, s. 108–129. www.zapiskihistoryczne.pl [191] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 17 W celu lepszego zrozumienia znaczenia mitu grunwaldzkiego w dziejach Pol- ski również dzisiaj należy odwołać się do opracowań teoretycznych poświęconych mitom narodowym i kulturze pamięci. Dieter Langewiesche w badaniach nad mi- tami narodowymi w Europie Zachodniej zwrócił uwagę na Belgię. W tym kraju różnice tożsamościowe Walończyków i Flamandów są uzasadniane mitem, w cen- trum którego znalazły się wydarzenia z okresu drugiej wojny światowej, jednak nie mniejszą rolę odgrywają wydarzenia z okresu średniowiecza, które wspomniany autor nazywa drugim mitem narodowym, mającym istotny wpływ na tożsamość wymienionych grup w Belgii. Takie równoległe istnienie dwóch mitów pozwoliło autorowi nazwać mit zwią- zany z wydarzeniami dotyczącymi drugiej wojny światowej mitem podstawowym (Gründungsmythos), a mit związany z historią średniowiecza – mitem potwier- dzającym (Bestätigungsmythos)38. Jak zauważa Aleida Assmann, między mitem a pamięcią istnieje bezpośrednia więź, ponieważ najważniejszym medium pamię- ci zbiorowej lub politycznej jest mit. Przy pomocy mitu pamięć jest kształtowa- na w bardziej ukierunkowany sposób. Zadaniem mitu jest nadanie opowiadaniu, obrazowi większej pewności. Oprócz tradycyjnej defi nicji mitu greckiego istnieją inne: a) mit jako falsyfi kacja historii, którą powinien ukazać historyk; b) mit można również interpretować jako historię, na którą patrzy się przez pryzmat tożsamości. Celem takiego mitu jest wytłumaczenie społeczeństwu współczesności przez pryzmat przeszłości oraz wskazanie pewnych kierunków na przyszłość. Historia, która przekształca się w mit, przekształca się w realia społeczne, które mają wpływ na decyzje podejmowane w określonym czasie i w określonym miejscu39. W przypadku kultury pamięci wydaje się, że spotykamy się z analogiczną sy- tuacją, o której mówił D. Langewiesche. I tu należałoby odróżnić dwa rodzaje kul- tury pamięci, nazywając pamięć dominującą obecnie w konkretnym kraju kulturą pamięci, a tę która przedtem dominowała, a teraz jest w drugim planie – kulturą pamiętaną, tak jak to się robi w świecie anglosaskim oraz w strefi e, gdzie dominuje język niemiecki40. Właśnie taki stosunek między mitem a kulturą pamięci może wytłumaczyć miejsce Grunwaldu w Polsce i fakt, że po 1960 r., po tym, gdy stra- cił on znaczenie polityczne i ideologiczne, jest on nadal uważany za jedno z naj- ważniejszych wydarzeń w historii Polski41. W tym miejscu można stwierdzić, że Grunwald po 1960 r., po utracie znaczenia politycznego i ideologicznego, z jednej

38 Por. D. Langewiesche, Unschuldige Mythen: Gründungsmythen und Nationsbildung in Europa im 19. und 20. Jahrhundert, [in:] Kriegserfahrung und nationale Identität in Europa nach 1945, hrsg. v. K. von Linden, Paderborn 2009, s. 27–41. 39 A. Assmann, Der lange Schatten der Vergangenheit. Erinnerungskultur und Geschichtspolitik, München 2006, s. 40–41. 40 M. Csáky, Die Mehrdeutigkeit von Gedächtnis und Erinnerung, [in:] http://www.vifaost.de/tex- te-materialien/digitale-reihen/handbuch/handb-mehrdeutigk/. 41 R. Traba, Grunwald. Konstruktion und Dekonstruktion. www.zapiskihistoryczne.pl 18 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [192] z podstawowych części składowych kultury pamięci stopniowo przekształcił się część składową kultury pamiętania. Z uwag badaczy wynika, że zakończenie tego procesu wiąże się z upadkiem komunizmu w Polsce.

3. W MIEJSCE WNIOSKÓW: ANALIZA PORÓWNAWCZA ŽALGIRISU I GRUNWALDU Uwzględniając to, że narracje Žalgirisu i Grunwaldu w sensie treści istotnie się różnią, można je porównywać jako mity narodowe Polaków i Litwinów oraz jako części składowe kultury pamięci i kultury pamiętania. W tym znaczeniu Žal- giris i Grunwald są podobne o tyle, że oba można określić mianem mitu. Jednak w odróżnieniu od Polski, w której Grunwald stał się mitem już w końcu XIX i na początku XX w., Žalgiris nabrał większego znaczenia dla społeczeństwa litewskie- go dopiero w okresie sowieckim. Warto podkreślić strukturę Žalgirisu i Grunwal- du jako toposu narodowego. Žalgiris na Litwie w okresie międzywojennym nie odgrywał roli samodzielnej, był on ważną, lecz jedną z wielu części składowych mitu, a szczególnie po 1930 r. w odrodzonej Republice Litewskiej – częścią mitu narodowego Witolda Wielkiego, który to miał na celu podkreślenie osiągnięć wo- jennych tego przywódcy. Na początku XX w. Grunwald miał cechy samodzielnego mitu narodowego, a jego częścią składową byli Jagiellonowie, których symbolem był Władysław II Jagiełło. W przypadku Polski częścią składową mitu narodowego mógł być symbol samego mitu. Taki przykład dostrzec można w kompozycji po- mnika postawionego w Krakowie w 1910 r. Pomnik poświęcony Jagielle (budowa pomnika poświęconego Grunwaldowi mogła być niepożądana ze względów po- litycznych) wszyscy odbierali jako pomnik poświęcony piętnastowiecznej bitwie. Wydaje się, iż ten przypadek stworzył precedens, czego dowodem jest pomnik po- stawiony w 1939 r. w Nowym Jorku upamiętniający to wydarzenie. Podobnie jak w przypadku Krakowa głównym jego elementem była postać Jagiełły. W okresie międzywojennym Grunwald spotkał los podobny do Žalgirisu. Stał się on na równi z innymi bohaterami historycznymi częścią składową mitu J. Pił- sudskiego. W okresie międzywojennym Grunwald ostatecznie przekształcił się w jeszcze jedną ideę Jagiellonów, która początkowo była doktryną uzasadniającą działania polityczne marszałka, która – już bez bezpośrednich powiązań z Piłsud- skim – jest aktualna w dzisiejszej Polsce, czego dowodem są odbywające się obec- nie dyskusje na temat kierunków polityki zagranicznej. W latach drugiej wojny światowej i po wojnie Žalgiris i Grunwald spotkał po- dobny los: komuniści wykorzystali je jako narzędzia do motywacji społeczeństwa w walce z Niemcami hitlerowskimi, a następnie do uzasadnienia ustroju w powo- jennej Europie. Jednak w praktyce wykorzystania mitów Žalgirisu i Grunwaldu stopniowo zarysowały się różnice w treści. W Polsce Grunwald dość szybko utracił nacechowanie ogólnokomunistyczne i stał się jednym z głównych części składo- wych mitu ziem odzyskanych.

www.zapiskihistoryczne.pl [193] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 19 Na Litwie w okresie sowieckim Žalgiris był ważną częścią składową narracji o wspólnocie litewsko-rosyjskiej. Należy zaznaczyć, że stworzony wspólnymi siła- mi twórczej inteligencji oraz ideologów polityki historycznej projekt zatytułowany, cytując Teofi lisa Tilvitisa: „Broliai lietuviai ir rusai, ir lenkai,– / Ginklas baisiausias pamišėlio rankoj. / Žalgirio broli, akių nesudėk,– / Dieną ir naktį už laisvę budėk!” [Bracia Litwini, Rosjanie i Polacy / W ręku szaleńca straszna broń / Bracie z Grun- waldu nie zamknij oczu / Czuwaj w dzień i w nocy nad wolnością], nigdy nie zo- stał zrealizowany – w okresie sowieckim Polak Litwinowi i tak nie stał się bratem. Warto zaznaczyć, iż nie bacząc na to, że temat Žalgirisu i Grunwaldu był często wykorzystywany w ideologii komunistycznej, to jednak był on również popularny w środowisku opozycyjnym, a w przypadku Litwy – na wpół opozycyjnym. W tym środowisku toposom tym często nadawano inne znaczenie. W tym przypadku wy- jątkowo wyraźnie widzimy wpływ kultury pamiętania lub wcześniejszych tradycji Grunwaldu i Žalgirisu na społeczeństwo Polski i Litwy. W tym sensie Žalgiris na Litwie i Grunwald w Polsce są różnie oceniane, jednak nadal pozostają one częścią składową kultury pamiętania społeczeństw.

Tłumaczenie z litewskiego: Regina Jakubenas

DAS LITAUISCHE ŽALGIRIS, DAS POLNISCHE GRUNWALD. ZWEI NATIONALE TOPOI IM KONTEXT VERGLEICHENDER ANALYSE Zusammenfassung

Schlagworte: Nationaler Mythos; Gedächtniskultur; Erinnerungskultur

Der Artikel behandelt die Bilder der Schlacht von Žalgiris [dt. Schlacht bei Tannen- berg] in der litauischen und polnischen Gesellschaft und ihren Platz in der Gedächtniskul- tur dieser Länder. Unter Betrachtung der jahrhundertealten Überlieferung dieses Ereig- nisses wird das Problem historisch analysiert, mit dem Schwerpunkt auf der Epoche des Nationalismus und der in dieser Zeit geschaff enen Bilder dieses Ereignisses. Wenn wir den Imagewandel der Schlacht von Žalgiris in der litauischen Gesellschaft betrachten, lassen sich mehrere Perioden unterscheiden: die Erinnerung an die Schlacht unmittelbar nach dem Ereignis und die Herausbildung einiger fi niter Formen in der Mitte des 16. Jahrhunderts; von der zweiten Hälft e des 16. Jahrhunderts bis zum Beginn des 20. Jahrhunderts; die Zwischenkriegszeit in Litauen; die Sowjetzeit und die narrative Trans- formation nach 1990. Es sei hervorgehoben, dass das Th ema Žalgiris für die Litauer von Bedeutung war, um die Unterschiede zwischen Polen und Litauern herauszustreichen (er- ste Hälft e des 16. Jahrhunderts – erste Hälft e des 20. Jahrhunderts), um näher an die Polen heranzurücken (seit Ende des 16. Jahrhunderts bis zum Beginn der Nationalismusperiode und nach 1990), und nur einmal, in der Sowjetzeit, wurde das Th ema als Waff e gegen den imperialistischen Westen eingesetzt. Wie in Litauen durchlebte das Grunwald-Th ema auch in Polen mehrere Perioden. Besondere Bedeutung erlangte das Th ema in den letzten

www.zapiskihistoryczne.pl 20 Alvydas Nikžentaitis, Živilė Mikailienė [194] hundert Jahren, und es wurde mit der Notwendigkeit der Erschaff ung einer polnischen Identität assoziiert. In diesem Artikel analysiert der Autor die Unterschiede im Inhalt der Žalgiris- und Grunwald-Narrative in Litauen und Polen. Žalgiris und Grunwald werden verglichen als litauische und polnische Nationalmythen, und auch als integrale Bestandteile von Gedächt- nis und Gedächtniskultur. Ein gemeinsames Zeichen von Žalgiris und Grunwald fällt auf – beide können als nationale Mythen bezeichnet werden. Jedoch anders als in Polen, wo Grundwald am Ende des 19. und zu Beginn des 20. Jahrhunderts zu dem nationalen My- thos wurde, erlangte der Žalgiris-Mythos nur in der Sowjetzeit größere Bedeutung. Ver- wiesen sei auch auf die unterschiedlichen Strukturen der nationalen Mythen von Žalgiris und Grunwald. Žalgiris spielte in der Zwischenkriegszeit keine eigenständige Rolle, son- dern es war Teil des nationalen Vytautas- [Witold-] Mythos in Litauen. Grunwald besaß zu Beginn des 20. Jahrhunderts die Züge eines Nationalmythos, allerdings teilte es während der Zwischenkriegszeit das Schicksal des Žalgiris-Mythos – neben anderen Helden der polnischen Geschichte wurde es zu einem integralen Teil von Piłsudskis Nationalmythos. Während des II. Weltkriegs wurden Žalgiris und Grunwald von den Kommunisten instru- mentalisiert, und die Gesellschaft en zum Kampf gegen Hitlerdeutschland zu motivieren. Später wurden sie eingesetzt, um die Nachkriegsordnung in Europa zu rechtfertigen. Es sei darauf hingewiesen, dass trotz einiger Unterschiede im Inhalt und bei den Th emen, die von der kommunistischen Ideologie genutzt wurden, beide – Žalgiris und Grunwald – auch in litauischen wie polnischen Oppositions- und Halboppositionskreisen populär waren. In diesem Kontext lässt sich der Einfl uss der Erinnerungskultur älterer Traditionen von Žalgiris und Grunwald auf die litauische wie polnische Gesellschaft feststellen. Ungeachtet unterschiedlicher Einschätzungen von Žalgiris und Grunwald in Litauen und Polen, bilden sie weiterhin einen Teil der Erinnerungskultur in Litauen und Polen.

www.zapiskihistoryczne.pl [195] Litewski Žalgiris, polski Grunwald... 21 LITHUANIAN ŽALGIRIS, POLISH GRUNWALD: TWO NATIONAL TOPOSES IN THE CONTEXT OF COMPARATIVE ANALYSIS Summary

Key words: national myth; culture of memory; culture of remembrance

Th e article deals with the images of the Žalgiris battle in Lithuanian and Polish societ- ies and their place in the cultures of memory in those countries. Considering the centuries- old tradition of this event, the problem is analyzed historically, focusing on the epoch of nationalism and the images of this event created in this period. Discussing the image change of the Žalgiris battle in Lithuanian society, several peri- ods can be identifi ed: the memory about this battle just aft er this event and acquisition of some fi nite forms in the middle of the 16th century; the second half of the 16th century – the beginning of the 20th century; the interwar period in Lithuania; the Soviet time and narra- tive transformation aft er 1990. It should be noted that the theme of Žalgiris was relevant to Lithuanians in order to highlight the diff erences between Poles and Lithuanians (the fi rst half of the 16th century – the fi rst half of the 20th century), in order to move closer to Poles (from the end of the 16th century until the beginning of the nationalism era and aft er the 1990’s), and only once in the Soviet period, this theme was used as a weapon against the imperialist West. Like in Lithuania, in Poland the Grunwald theme has also survived several periods. Th e theme has become particularly important in the last hundred years, which was associated with the demands of the creation of the Polish identity. In this article the author analyzes the diff erences in the content of Žalgiris and Grun- wald narratives in Lithuania and Poland. Žalgiris and Grunwald are compared as Lithu- anian and Polish national myths and also as integral parts of cultures of memory and re- membrance. Similar feature of Žalgiris and Grunwald can be noticed – they can both be de- fi ned as national myths. However, unlike in Poland, where Grunwald became the national myth at the end of the 19th century and at the beginning of the 20th century, in Lithuanian society Žalgiris gained greater importance only in the Soviet period. It is also noteworthy to underline the diff erent structure of the Žalgiris and Grunwald national toposes. Žalgiris did not play an independent role in the interwar period and it was one of the parts of the national Vytautas myth in Lithuania. Grunwald at the beginning of the 20th century had the features of the national myth, however during the interwar period the Grunwald rose in importance in comparision with the Žalgiris theme – it became, among other events in the , an integral part of Pilsudski‘s national myth. During World War II Žalgiris and Grunwald were instrumentalized by communists in order to motivate those two nations to struggle against Hitler’s Germany. Later they were used to legitimate the postwar regime in Europe. It should be noted that despite some diff erences in content and themes used by the Communist ideology, both Žalgiris and Grunwald were popular in the Lithuanian and Polish opposition or semi-opposition milieu. Consequently, in this context the infl uence of the culture of remembrance or previous Žalgiris and Grunwald traditions for the Lithuanian and Polish societies can be noticed. Although Žalgiris and Grunwald in Lithuania and Poland are judged diff erently, they continue to be a part of culture of remembrance in Lithuania and Poland.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

SOBIESŁAW SZYBKOWSKI (Gdańsk)

ŚWIADKOWIE PRZYWILEJU WIELKIEGO MISTRZA ULRYKA VON JUNGINGEN Z 28 X 1409 ROKU. Z BADAŃ NAD PROKRZYŻACKĄ ORIENTACJĄ WŚRÓD SZLACHTY DOBRZYŃSKIEJ W OKRESIE WOJNY 1409–1411

Słowa kluczowe: „Wielka wojna” 1409–1411; ziemia dobrzyńska; prawo chełmińskie; lokal- na elita szlachecka; genealogia; urzędy ziemskie; XV wiek

Dokument wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen dla szlachty dobrzyńskiej, wystawiony 28 X 1409 r. w Bobrownikach, był już obszernie omawiany w litera- turze przedmiotu. Jako pierwszy krótkiego omówienia tego dokumentu dokonał jego odkrywca, Marian Biskup, w 1960 r.1 Jako drugi, już w znacznie obszerniej- szej wypowiedzi, źródłem tym zajął się dekadę później Karol Górski i jest to, jak do tej pory, najpełniejsze przedstawienie przywileju wielkiego mistrza z 1409 r.2 Niezwykle istotne uwagi dotyczące motywów powstania tego źródła zawarł rów- nież w jednej ze swoich prac Janusz Bieniak3, a także omówiła go Beata Możejko w monografi i dobrzyńskiej linii rodu Świnków4. Nie oznacza to jednak, że doku- ment ten nie powinien być poddany na nowo szerszej analizie, z uwzględnieniem dorobku dotyczącej stosunków polsko-krzyżackich oraz wewnętrznych dziejów ziemi dobrzyńskiej w końcu XIV i na początku XV w. literatury przedmiotu, któ- ra nawarstwiła się w ciągu czterdziestu lat po publikacji studium K. Górskiego. W tym miejscu pragniemy się jednak odnieść tylko do problemu identyfi kacji świadków tego źródła i przyczyn, które doprowadziły do tego, że w pierwszej fazie

1 M. Biskup, Materiały do dziejów krzyżackiej okupacji w ziemi dobrzyńskiej na przełomie XIV i XV wieku, Zapiski Historyczne, t. 25: 1960, z. 2, s. 73–74 (omówienie dokumentu), 79–81 (edycja źródła). 2 K. Górski, O przywileju krzyżackim dla rycerstwa dobrzyńskiego z 1409 r., [in:] Europa–Słowiań- szczyzna–Polska. Studia ku uczczeniu profesora Kazimierza Tymienieckiego, Poznań 1970, s. 427–436; druga edycja bez zmian w: idem, Studia z dziejów państwa krzyżackiego, Olsztyn 1986, s. 149–158; w niniejszym tekście cytujemy edycję późniejszą. 3 J. Bieniak, Recepcja prawa chełmińskiego na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej w średniowieczu, [in:] Studia Culmensia historico-iuridica czyli księga pamiątkowa 750-lecia prawa chełmińskiego, red. Z. Zdrójkowski, Toruń 1990, s. 222–223. 4 B. Możejko, Ród Świnków na pograniczu polsko-krzyżackim w średniowieczu, Gdańsk 1998, s. 123–126, 142–144. www.zapiskihistoryczne.pl 24 Sobiesław Szybkowski [198] konfl iktu z lat 1409–1411 poparli oni Krzyżaków okupujących ziemię dobrzyńską. Problem tożsamości świadków dokumentu Ulryka von Jungingen także był już przedmiotem analiz w polskiej literaturze przedmiotu5, wypowiedzi te są jednak rozproszone i należy uznać, że zasadne wydaje się podsumowanie tego problemu w jednym miejscu. Zanim jednak przejdziemy do meritum, należy nieco bliżej przedstawić samo źródło i kontekst jego powstania. Wielki mistrz Ulryk von Jungingen wystawił interesujący nas dokument 28 X 1409 r. w Bobrownikach w ziemi dobrzyńskiej, siedzibie krzyżackich wójtów tej ziemi podczas zastawu z lat 1392–1405, a póź- niej królewskich starostów6. Terytorium to już od sierpnia 1409 r. znajdowało się pod panowaniem zakonu, który zajął je zbrojnie podczas pierwszego etapu zma- gań państwa zakonnego z unią polsko-litewską z lat 1409–14117. Nie miał więc racji K. Górski sugerując, że Ulryk wystawił ten przywilej na wyprawie wojennej, w wyniku której Dobrzyńskie zostało przez zakon opanowane8. Jest natomiast bardzo prawdopodobne, że podczas bytności wielkiego mistrza w Bobrownikach w końcu października 1409 r. przynajmniej część dobrzyńskiej szlachty, która po- została w ziemi po opanowaniu jej przez Krzyżaków, złożyła mu hołd. Sądzić za- tem wypada, że powstanie dokumentu było poprzedzone dłuższymi konsultacjami w gronie najwyższych władz zakonu, a zasięgano również zapewne opinii tej grupy szlachty dobrzyńskiej, która zdecydowała się na pozostanie pod okupacją krzyża- cką i współpracę z zakonem, o czym zdaje się świadczyć zwrot w przywileju, że ziemianie dobrzyńscy przybyli do wystawcy i prosili go o nadanie ich ziemi prawa chełmińskiego9. Przywilej ten słusznie jest uważany za jeden z elementów polity- ki krzyżackiej mającej na celu zjednanie dla celów krzyżackich przynajmniej czę- ści dobrzyńskiej wspólnoty ziemskiej, zwłaszcza że zawarte tam klauzule wypada uznać, oczywiście na tle całości polityki zakonu wobec społeczeństwa pruskiego, za wyjątkowo liberalne10. Oznacza to, że Krzyżacy mieli nadzieję na zatrzymanie tego terytorium w swych rękach, choć nie wykluczali jednocześnie, na co zwrócił

5 Por. przykładowo prace wymienione w dwóch poprzednich przypisach. 6 J. Bieniak, Kształtowanie się terytorium ziemi dobrzyńskiej w średniowieczu, Zapiski Historycz- ne, t. 51: 1986, z. 3, s. 24–25, 36–38; idem, Średniowiecze na ziemi dobrzyńskiej, cz. 2, [in:] Z dziejów ziemi dobrzyńskiej, t. 2, red. Z. Goźdź, Dobrzyń nad Wisłą 1998, s. 23. 7 S. M. Kuczyński, Wielka Wojna z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411, Warszawa 1987 (wyd. 5), s. 133–134; M. Biskup, Wojny Polski z zakonem krzyżackim 1308–1521, Gdańsk 1993, s. 44; S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 8 K. Górski, op.cit., s. 149. 9 M. Biskup, Materiały, s. 79. 10 K. Górski, op.cit., s. 154–155; M. Biskup, Materiały, s. 73–74. Nie będziemy tu wchodzić w dy- wagacje, czy wielki mistrz Ulryk zamierzał dotrzymać zobowiązań wyłożonych w przywileju z 28 X 1409 r., co bardzo zajmowało K. Górskiego (op.cit., s. 154), nie sposób bowiem tego ustalić, gdyż wystawca zginął w bitwie grunwaldzkiej, nadto doszukiwania się w tym epizodzie zakonnej polityki elementów „zdradzieckości” nie można uznawać za obiektywną postawę badawczą. Dla nas ważne jest to, że jesienią 1409 r. ówczesny najwyższy zwierzchnik zakonu oferował ziemianom dobrzyńskim bardzo korzystne warunki funkcjonowania ich ziemi w ramach państwa krzyżackiego. www.zapiskihistoryczne.pl [199] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 25 już uwagę M. Biskup, że będą musieli je zwrócić Królestwu Polskiemu, zapewne w zamian za zajętą przez Litwinów Żmudź, o czym przekonują stosowne zapisy dokumentu Ulryka11. Rozejm w toczącym się konfl ikcie, zaakceptowany przez jego strony na początku października 1409 r., przewidywał wszak polubowny wyrok w polsko-litewsko-krzyżackim sporze, który miał ogłosić król czeski, tytułujący się także królem rzymskim, Wacław IV Luksemburski, i jego postanowienia, a prze- de wszystkim stosunek do nich (przyjęcie lub odrzucenie) zwaśnionych stron, nie mogły być pod koniec października pierwszego roku wielkiej wojny znane wielkie- mu mistrzowi12. Nie można więc było wykluczyć, że konfl ikt zbrojny zakończy się obustronnym porozumieniem na gruncie status quo ante bellum. Ulryk rozsądnie zabezpieczył się więc na wszelki możliwy rozwój wypadków. Interesujący nas tu dokument pod względem formy dyplomatycznej nie jest oryginałem, ale – jak to już ustalili i M. Biskup, i K. Górski – kopią, która miała zostać wysłana dla jednego z dziedziców Strzyg (domino de Stzrigen) w ziemi do- brzyńskiej, identycznego zdaniem B. Możejko z Adamem Świnką ze Strzyg i Zie- lonej, notabene jednym ze świadków tego źródła13. Wydaje się jednak, że kopia ta, sporządzona niewątpliwie na podstawie oryginału dokumentu wielkiego mistrza w jego kancelarii w Malborku, nigdy do zleceniodawcy jej powstania nie dotarła, pozostając na miejscu swego wytworzenia i stając się jedynym świadectwem ist- nienia oryginalnego przywileju, który nie zachował się do naszych czasów. Wedle listy świadków z zachowanej kopii przywileju mistrza Ulryka został on poświadczony przez: Janusza i Jakuba z Radzików, Adama Świnkę ze Strzyg, Jana (Świnkę) z Chojnowa, Adama (Świnkę) z Sarnowa, Piotra ze Starorypina i Namię- tę z Łapinoża14. Pierwszej próby identyfi kacji tych osób dokonał już M. Biskup, wskazując na dużą reprezentację rodziny Świnków, dzierżących dobra zarówno w ziemi dobrzyńskiej, ale także na mazowieckim Zawkrzu, znajdującym się w rę- kach zakonu na zasadzie zastawu15. Nieco więcej na ten temat napisał K. Górski,

11 M. Biskup, Materiały, s. 80; J. Bieniak, Kształtowanie, s. 40; S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szwe- da, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 12 S. M. Kuczyński, op.cit., s. 149–151; M. Biskup, Wojny, s. 46–47; S. Jóźwiak, K. Kwiatkow- ski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 13 M. Biskup, Materiały, s. 74; K. Górski, op.cit., s. 149; B. Możejko, op.cit., s. 125. Mniej praw- dopodobna wydaje się hipoteza J. Bieniaka (Sadłowo i jego dziedzice w średniowieczu, [in:] Zamek w Sadłowie na ziemi dobrzyńskiej, red. L. Kajzer, Rypin 2004, s. 73), że kopia przywileju została przy- gotowana dla młodszego brata Adama: Jakuba Świnki ze Strzyg. Na to, że chodziło raczej o Adama, wskazuje nie tylko jego starszeństwo wobec Jakuba, ale również i to, że to Adam w 1409 r. był osobą bardziej zaawansowaną w karierze publicznej (w 1402 r. został mianowany na urząd kasztelana ry- pińskiego, który po powrocie ziemi dobrzyńskiej pod bezpośrednią kontrolę Korony utracił) i to z nim bardziej niż z Jakubem powinni liczyć się w 1409 r. krzyżaccy urzędnicy. W związku z tym wy- daje się pewniejsze, że zgodę na skopiowanie dokumentu mistrza Ulryka daliby jemu, a nie Jakubowi; dane o karierach urzędniczych Adama i Jakuba są zawarte niżej z odnośnikami do odpowiedniej literatury przedmiotu. 14 M. Biskup, Materiały, s. 80–81. 15 Ibid., s. 74. www.zapiskihistoryczne.pl 26 Sobiesław Szybkowski [200] który słusznie zidentyfi kował Janusza i Jakuba z Radzików jako przedstawicieli do- brzyńskiej gałęzi rodu Ogończyków (Ogonów), zgodził się również z M. Biskupem w zakresie znaczącej reprezentacji Świnków w analizowanej tu testacji, do których poprawnie zaliczył: Adama ze Strzyg, Adama z Sarnowa i Jana z Chojnowa, mylnie zaś Piotra ze Starorypina. Zauważył również, że wszyscy wspomniani pochodzą z powiatu rypińskiego i ziemi zawkrzeńskiej oraz to, że nie znalazł tam „niko- go z Kościeleckich”, których najwyraźniej uważał za familię przodującą wówczas w ziemi dobrzyńskiej16. Identyfi kacje powyższych badaczy, oparte na stopniu znajomości dobrzyńskiej elity szlacheckiej obowiązującym w latach, gdy powstawały ich prace, można obec- nie w znacznym stopniu uzupełnić i poprawić, zwłaszcza uwzględniając ustalenia J. Bieniaka i B. Możejko17. Biorąc pod uwagę kariery świadków przywileju wiel- komistrzowskiego sprzed 1409 r. oraz ich związki rodzinne i majątkowe, można również znacznie lepiej niż dawniej ustalić motywy, które skłoniły ich do zajęcia przyjaznej postawy wobec krzyżackich rządów w ziemi dobrzyńskiej po jej zajęciu w 1409 r., czego wyraźnym przejawem było znalezienie się w testacji przywileju Ulryka z 28 X 1409 r. Dwaj pierwsi z testatorów wielkomistrzowskiego przywileju dla ziemi do- brzyńskiej, Janusz i Jakub z Radzików (powiat rypiński w ziemi dobrzyńskiej), jak zauważył to już J. Bieniak, to rodzeni bracia, synowie Mikołaja z Kutna (ziemia gostynińska w składzie księstwa płockiego) i Skępego (powiat lipnowski w ziemi dobrzyńskiej)18, a wnukowie długoletniego kasztelana dobrzyńskiego Andrzeja z Woli i Radzików herbu Ogon. Janusz, piszący się tu z Radzików, na początku swej działalności częściej występował z przydomkiem posesjonatywnym urobio- nym od mazowieckiego Kutna, jednak ze względu na to, że na samym początku XV w. ożenił się z córką sędziego brzeskiego Mikołaja, Dobrochną, jedyną dzie- dziczką dóbr kościeleckich na Kujawach Inowrocławskich, pisał się także z żonine- go Kościelca. Młodszymi braćmi Janusza, obok świadkującego wraz z nim Jakuba, byli: Piotr (później piszący się z Działynia, protoplasta Działyńskich), Otto i An- drzej. Siostrą wspomnianych była nieznana z imienia żona późniejszego sędziego chełmińskiego Janusza z Legendorfu (Mgowa). Wnukowie kasztelana Andrzeja na początku XV w. pozostawali jeszcze w niedziale majątkowym, dzierżąc dobra skła- dające się z klucza skępskiego i działyńskiego (ziemia dobrzyńska), kuczborskiego (Zawkrze), kucieńskiego (ziemia gostynińska w księstwie płockim) oraz innych bardziej rozproszonych wsi. Janusz Mikołajewic ze Skępego i Kościelca to bezpo- średni protoplasta Kościeleckich, jednej z najwybitniejszych możnowładczych, a potem magnackich rodzin Szerokiej Wielkopolski19. Przed wybuchem wielkiej

16 K. Górski, op.cit., s. 153–154. 17 Poszczególne prace wymienionych badaczy będą cytowane poniżej. 18 J. Bieniak, Recepcja, s. 222–223. 19 O stosunkach rodzinnych oraz posiadłościach potomków kasztelana dobrzyńskiego Andrzeja por.: Słownik historyczno-geografi czny województwa płockiego w średniowieczu, z. 2, opr. A. Borkie- wicz-Celińska, Wrocław 1981, s. 156–157; T. Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, t. 10, Poznań www.zapiskihistoryczne.pl [201] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 27 wojny w 1409 r. miał już za sobą pierwszy etap kariery urzędniczej. Od 1400 r. występował z tytułem kasztelana dobrzyńskiego20. Nominację na ten urząd otrzy- mał od wielkiego mistrza Konrada von Jungingen, jako zastawnego pana ziemi dobrzyńskiej. Awansu Janusza nie uznał jednak król Władysław Jagiełło. Wypły- wało to z faktu negowania przez stronę polską prawnych podstaw dzierżenia ziemi dobrzyńskiej przez zakon w charakterze zastawu, którego na rzecz Krzyżaków do- konał w 1392 r. lennik Królestwa z tego i innych terytoriów, książę opolski Włady- sław. Skutkowało to dokonywaniem przez Władysława Jagiełłę, uważającego się za jedynego dysponenta urzędów ziemskich w hierarchii dobrzyńskiej, własnych no- minacji na tamtejsze dostojeństwa, nieuznawanych przez faktycznego pana ziemi, którym był wielki mistrz, nominujący własnych kandydatów. Efektem tego sporu były podwójne ciągi osób sprawujących równolegle niektóre urzędy dobrzyńskie w latach 1392–1405. Problem wygasł wraz z wykupem Dobrzyńskiego przez Ko- ronę, co stało się faktem w czerwcu 1405 r. Władysław Jagiełło dokonał wówczas depozycji większości (przy czym wszystkich wysokich i średnich) urzędników z nominacji krzyżackiej21. Dotknęło to także Janusza, który wprawdzie był tytuło- wany kasztelanem dobrzyńskim jeszcze w 1407 r., ale faktycznie Władysław Jagieł- ło pozbawił go tego urzędu przed latem 1406 r., kiedy po raz pierwszy z tytulaturą kasztelańską wystąpił Piotr z Radomina i Włoszczowej, nowy nominat królewski22. Fakt pozbawienia Janusza urzędu dobitnie potwierdza publikowany tu dokument

1888 (dokument podziałowy synów Mikołaja z Kutna z 1413 r.); J. Bieniak, Recepcja, s. 222–223; idem, Elita ziemi dobrzyńskiej w późnym średniowieczu i jej majątki, [in:] Włocławek i jego dzieje na tle przemian Kujaw i ziemi dobrzyńskiej, red. O. Krut-Horonziak, L. Kajzer, Włocławek 1995, s. 33–36; idem, Prawa patronackie szlachty kujawskiej w kościołach parafi alnych w świetle źródeł, [in:] Religijność na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej w czasach staropolskich, red. A. Mietz, Włocławek 2003, s. 41–42; idem, Radziki (Radzikowo) i ich dziedzice w średniowieczu, [in:] Zamek w Radzikach Du- żych na ziemi dobrzyńskiej, red. L. Kajzer, Rypin 2009, s. 23–26 (tu też identyfi kacja Janusza i Jakuba z Radzików, świadków przywileju wielkomistrzowskiego z wnukami kasztelana Andrzeja), 27–29, 40; A. Supruniuk, Otoczenie księcia mazowieckiego Siemowita IV (1374–1426). Studium o elicie poli- tycznej Mazowsza na przełomie XIV i XV wieku, Warszawa 1998, s. 144–145, 211–212; B. Możejko, op.cit., s. 124–125; S. Szybkowski, Kujawska szlachta urzędnicza w późnym średniowieczu (1370– –1501), Gdańsk 2006, s. 577–578 (tu jednak całkowicie błędne uznanie Janusza z Kościelca za syna kasztelana Andrzeja); idem, O potomstwie kasztelana dobrzyńskiego Andrzeja z Woli i Radzików, [in:] Odkrywcy, princepsi, rozbójnicy, red. B. Śliwiński (Studia z dziejów średniowiecza, nr 13), Malbork 2007, s. 283–292; K. Pacuski, Możnowładztwo i rycerstwo ziemi gostynińskiej w XIV i XV wieku. Stu- dium z dziejów osadnictwa i elity władzy na Mazowszu średniowiecznym, Warszawa 2009, s. 161–163 (we wszystkich wspomnianych pracach starsza literatura przedmiotu na ten temat). 20 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 34; idem, Radziki, s. 27, 40; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 488. 21 J. Bieniak, Od wójtów Rypina do rodu szlacheckiego. Starorypińscy w XIV i XV wieku, [in:] Rypin. Szkice z dziejów miasta, red. M. Krajewski, Rypin 1994, s. 56; S. Szybkowski, Pięć dokumen- tów sądu ziemskiego dobrzyńskiego z XIV i XV w., [in:] Biskupi, lennicy, żeglarze, red. B. Śliwiński (Gdańskie studia z dziejów średniowiecza, nr 9), Gdańsk 2003, s. 399–402; idem, Kujawska szlachta, s. 113–114, 179–180, 193–194. 22 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 34, 53; idem, Radziki, s. 40; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 488–489. www.zapiskihistoryczne.pl 28 Sobiesław Szybkowski [202] Władysława Jagiełły z 1410 r., w którym określa się go jako „byłego kasztelana dobrzyńskiego”23. Mniej spektakularna, ale także związana z panowaniem Krzyżaków w ziemi dobrzyńskiej, była przedwojenna kariera Januszowego brata, Jakuba. Od 1398 r. był on, co pierwszy zauważył J. Bieniak, dinerem kolejnych wielkich mistrzów: najpierw Konrada, a po jego śmierci Ulryka von Jungingen24. W służbie tego ostat- niego znajdował się dowodnie także jesienią 1409 r., zatem już po wybuchu kon- fl iktu z Polską i Litwą25. Kolejni świadkowie dokumentu z 28 X 1409 r., Adam ze Strzyg (ziemia do- brzyńska, powiat rypiński), Jan z Chojnowa (ziemia zawkrzeńska na płockim Ma- zowszu) i Adam z Sarnowa (ziemia zawkrzeńska), to, jak sugerowali już wcześniej- si badacze tego źródła, przedstawiciele dobrzyńskiej linii rodu Świnków26. Adam ze Strzyg, dziedziczący także w zawkrzeńskiej Zielonej, był bratem stryjecznym dwóch pozostałych testatorów. Jego ojcem był stolnik dobrzyński z krzyżackiej nominacji, Piotr Świnka (II), zmarły na przełomie 1401 i 1402 r. Obok Adama jego dziećmi byli: Piotr (III) i Jakub oraz córki: Beata, Małgorzata i Dorota. Należy jeszcze dodać, że w wyniku małżeństwa z Katarzyną, która według przypuszczenia J. Bieniaka była córką jednego z dziedziców Legendorfu, wszedł on w posiadanie dóbr w ziemi chełmińskiej: części Legendorfu (Mgowa) oraz wsi Wronie27. Adam ze Strzyg i Zielonej, podobnie jak Janusz ze Skępego, rozpoczął swoją karierę urzędniczą podczas dzierżenia Dobrzyńskiego w charakterze zastawu przez zakon. Od wielkiego mistrza Konrada von Jungingen otrzymał nominację na kasztelanię rypińską, na której występował od 1402 r. Podobnie jak Janusz został pozbawiony swego urzędu przez Władysława Jagiełłę, po wykupie ziemi dobrzyńskiej przez Koronę w 1405 r. Jego następcą z nominacji króla Władysława Jagiełły został Jan z Wielkiej Chełmicy herbu Jastrzębiec28.

23 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 34, przyp. 97; por. też Aneks źródłowy; w tym miejscu pragnę wyrazić gorące podziękowanie dr. hab. Adamowi Szwedzie z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu za skolacjonowanie mojego odczytu publikowanego tu źródła z jego oryginałem. 24 Das Marienburger Tresslerbuch der Jahre 1399–1409 (dalej cyt. MTB), hrsg. v. E. Joachim, Kö- nigsberg 1896, s. 19, 87, 165, 179, 202, 248, 400–407, 502, 504, 502, 507, 514, 515, 530, 537, 540, 543, 546, 555, 562, 567, 586, 587; J. Bieniak, Radziki, s. 40. 25 MTB, s. 586. 26 M. Biskup, Materiały, s. 74; K. Górski, op.cit., s. 153. 27 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 44–46; idem, Średniowieczne polskie rody rycerskie. Stan badań, problemy sporne, możliwości i trudności badawcze, [in:] Genealogia. Stan i perspektywy badań nad społeczeństwem Polski średniowiecznej na tle porównawczym, red. J. Pakulski, J. Wroniszewski, Toruń 2003, s. 63–73; idem, Sadłowo, s. 36–50, 117–119, 122; B. Możejko, op.cit., s. 119–126, 134 (autorka uważa, że Adam był żonaty dwa razy: pierwszy raz z nieznaną z imienia Legendorfówną, drugi raz natomiast z Katarzyną, występująca jako wdowa po nim; ta ostatnia wedle B. Możejko była być może córką Mikołaja z Grzebska). 28 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 45; idem, Sadłowo, s. 48–50; B. Możejko, op.cit., s. 120– –121; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 501. www.zapiskihistoryczne.pl [203] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 29 Bracia stryjeczni Adama ze Strzyg, Jan z Chojnowa i Adam z Sarnowa, byli synami Jakuba, który nie sprawował żadnego urzędu ziemskiego. Według przy- puszczenia J. Bieniaka ożenił się on z nieznaną z imienia dziedziczką dóbr sztem- barskich (Stangenberg, obecnie Stążki) w krzyżackiej Pomezanii, w wyniku czego jego synowie stali się dziedzicami tej posiadłości. Dziadem obu Adamów i Jana był długoletni kasztelan rypiński Piotr (I) Świnka, żyjący do 1398 r., sprawujący zatem swój urząd jeszcze w latach krzyżackiego zastawu ziemi dobrzyńskiej29. Kolejnego świadka interesującego nas przywileju, Piotra ze Starorypina, starsza literatura przedmiotu identyfi kowała także z przedstawicielem rodu Świnków30. Bezzasadność tego poglądu wykazali ostatnio J. Bieniak i B. Możejko. Wedle ich ustaleń w Starorypinie dziedziczyła zupełnie różna od Świnków rodzina szlachec- ka wywodząca się zapewne od wójta rypińskiego z połowy XIV w., Eberharda31. Wedle propozycji J. Bieniaka braćmi Piotra byli dowodnie pleban rypiński i ka- nonik płocki Eberhard oraz zapewne Jan Rasz (w źródłach niemieckojęzycznych „Raschow”)32. Nie można jednak zaakceptować sugestii tego badacza, że ojcem tego rodzeństwa był Andrzej Rasz. Przeczy temu źródło z 1406 r., w którym An- drzeja i Jana Raszów określono wprost jako braci33. Wobec tego na tym etapie do- ciekań nad genealogią Raszów Starorypińskich kwestię fi liacji Piotra, Eberharda, Jana i Andrzeja należy pozostawić otwartą. Ich przodkami w starszym pokoleniu byli z całą pewnością stolnik dobrzyński Eberhard (występujący w 1371 r. i zda- niem J. Bieniaka identyczny ze wspomnianym wyżej wójtem rypińskim) oraz cześnik dobrzyński Mikołaj ze Starorypina (znany w 1385 r.). W pokoleniu ojca Piotra wspomniany badacz umieszcza jeszcze Mikołaja Dudka, znanego źródłom z 1413 r. Rodzina ta, pomimo wywodzenia się ze środowiska mieszczańskiego, i to niewątpliwie z terenu Prus, w ostatniej ćwierci XIV w. należała jednak już

29 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 44–45; idem, Średniowieczne polskie rody rycerskie, s. 63– –73; idem, Sadłowo, s. 27–57; B. Możejko, op.cit., s. 140–142. Nie zgadzamy się tutaj z przypuszcze- niem J. Bieniaka (idem, Sadłowo, s. 51–57), że kasztelan dobrzyński Piotr (I) Świnka zmarł w 1397 r., a kasztelanem dobrzyńskim Piotrem Świnką, występującym w 1398 r. był jego syn Piotr (II), który awansował na tę godność z urzędu stolnika dobrzyńskiego. Przytoczony badacz nie potrafi bowiem wskazać na żadne źródło, w którym bez żadnych wątpliwości Piotr (II) zostałby określony jako kasz- telan dobrzyński, nadto jego ostatnie wystąpienie w grudniu 1401 r. koresponduje z pojawieniem się jego następcy na urzędzie stolnika dobrzyńskiego już w styczniu 1402 r. (S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 499). 30 K. Górski, op.cit., s. 153 (tu Piotr określony ogólnie jako przedstawiciel rodziny Świnków); M. Pelech, Die hochmeisterlichen Räte vom Jahre 1412. Ein Beitrag zur Personengeschichte des Deutsch- ordenslandes Preußen, Altpreussische Geschlechterkunde, N. F., Jg. 13: 1982, s. 74 (tu Piotr zidenty- fi kowany z dziadem Jana z Chojnowa, Adama z Sarnowa oraz Adama ze Strzyg, czyli kasztelanem dobrzyńskim Piotrem (I) Świnką). 31 J. Bieniak, Od wójtów, s. 61–62; B. Możejko, op.cit., s. 125. 32 J. Bieniak, Od wójtów, s. 43–46, 55–59, 67; A. Radzimiński, Prałaci i kanonicy kapituły kate- dralnej płockiej w XIV i I poł. XV w. Studium prozopografi czne, t. 2, Toruń 1993, s. 51. 33 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin–Dahlem, XX. Hauptabteilung, Or- densfolianten (dalej cyt. OF), nr 3, s. 263 (na podstawie mikrofi lmów przechowywanych w Archi- wum Państwowym w Toruniu). www.zapiskihistoryczne.pl 30 Sobiesław Szybkowski [204] do dobrzyńskiej elity urzędniczej, na co wskazuje nie tylko sprawowanie przez jej przedstawicieli tamtejszych urzędów ziemskich, ale także koligacje kobiet wywo- dzących się z tego środowiska rodzinnego. Ciotka Piotra ze Starorypina, Dorota, została żoną podczaszego dobrzyńskiego (od 1378 r.), a następnie sędziego brze- skiego Marcina z Tłuchowa i Baruchowa herbu Cholewa, a jego siostra stryjeczna (zapewne córka Mikołaja Dudka) wyszła za podstolego gniewkowskiego Miko- łaja z Pocierzyna herbu Ogon, syna wojewody brzeskiego Krzesława z Kościoła (Kościelnej Wsi)34. Ze znaczącej rodziny wywodziła się także zapewne matka Jana i Andrzeja Raszów oraz najprawdopodobniej Piotra i Eberharda. Wskazuje na to fakt, że w liście wielkiego mistrza do króla Władysława Jagiełły z 1405 r. jako „brat” Jana Rasza został określony ówczesny stolnik dobrzyński Andrzej z Lubina herbu Ogon35. W grę może wchodzić tu tylko braterstwo cioteczne lub wujeczne obu wspomnianych. Ze względu na pojawienie się w pokoleniu braci Jana imion An- drzej oraz Piotr za bardziej prawdopodobne wypadałoby uznać to, że matka Ra- szów była ciotką stolnika Andrzeja. Jako taką należałoby ją bowiem uznać za sio- strę miecznika dobrzyńskiego Piotra z Lubina i Umienia (ojca stolnika Andrzeja) oraz kasztelana dobrzyńskiego Andrzeja z Woli i Radzików (dziada znanych nam już Janusza i Jakuba z Radzików, również świadkujących na dokumencie z 1409 r.). Przy takim układzie pokrewieństwa logiczne wydaje się, że rodzina w elicie mniej znacząca przejęła imiennictwo familii znaczniejszej, imiona Andrzeja i Piotra ze Starorypina nawiązywałyby zatem do imiennictwa rodziny matki (dodajmy jesz- cze, że ojcem kasztelana Andrzeja i miecznika Piotra był Piotr z Radzików, także kasztelan dobrzyński)36. Pomimo wrośnięcia Raszów w dobrzyńskie środowisko szlacheckie nie zerwali oni związków majątkowych z Prusami. Andrzej i Jan posiadali tam dowodnie dobra w 1406 r., kiedy zamienili je z wielkim mistrzem Konradem von Jungingen, o czym ten poinformował Władysława Jagiełłę. Niestety, w źródle tym nie podano ani lokali- zacji, ani nazw posiadłości będących przedmiotem transakcji. Być może zamienione z najwyższym urzędnikiem Zakonu dobra Raszów należy lokować w komturstwie dzierzgońskim. Występują tam bowiem właściciele posługujący się tak jak oni przy- domkiem Rasz („Raschow”). W 1399 r. wieś Smausgheyeyn (Smausien=Bündtken) znajdowała się w rękach Konrada Rasza. Zapewne to właśnie Konrad był tym Ra- szem, który sprzedał wymienioną wieś w całości dwóm kolejnym komturom dzierz-

34 J. Bieniak, Od wójtów, s. 43–62; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 606, 641–642. 35 OF, nr 3, s. 208; J. Bieniak, Radziki, s. 47. 36 Związki rodzinne kasztelana dobrzyńskiego Piotra z Radzików prezentuje J. Bieniak, Radziki, s. 23–37, 38–44. Wniosek o cioteczno-wujecznym pokrewieństwie łączącym Jana Rasza ze stolni- kiem Andrzejem z Lubina wysuwa na podstawie cytowanego wyżej źródła także J. Bieniak (ibid., s. 47), jednak jego rozważania zostały w wyniku niechlujnego składu komputerowego i niedokładnej korekty autorskiej obcięte w połowie zdania, dlatego też nie znamy jego szczegółowych wniosków w tej sprawie. Zachowany fragment zdaje się również sugerować, że zmienił on swoje wcześniejsze zapatrywania na problem fi liacji Jana Rasza i jako jego ojca widzi obecnie cześnika dobrzyńskiego Mikołaja ze Starorypina. www.zapiskihistoryczne.pl [205] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 31 gońskim: Burchardowi von Wobeke (1404–1410) i jego następcy Albrechtowi von Schwarzburg za łączną kwotę 850 grzywien. W 1398 r. natomiast nieznany z imienia Rasz był właścicielem części wsi Linken (obecnie Linki), graniczącej bezpośrednio z dobrami sztembarskimi, położonymi już w dominium pomezańskim. Dziedzic Rasz występuje w Linken jeszcze w 1418 r. Zdaniem Heide Wunder nie można też wykluczyć, że Rasz z Linek był tożsamy z Konradem Raszem37. Jan Rasz, prawdopodobny brat Piotra ze Starorypina, był związany z państwem zakonnym nie tylko przez dzierżenie na jego terytorium majątków ziemskich. Od 1399 r. był dinerem najpierw Konrada, a później Ulryka von Jungingen38. Na wiel- komistrzowską służbę wstąpił niewątpliwie w tym samym czasie co Jakub z Radzi- ków, być może uczynili to razem, co nie powinno dziwić, jeśli łączyło ich pokre- wieństwo po kądzieli (choć należeli do dwóch różnych pokoleń). Jan, podobnie jak Jakub, służył Ulrykowi także podczas trwania wielkiej wojny39. Brat Piotra ze Sta- rorypina należał najwyraźniej do zaufanych wielkiego mistrza Konrada, skoro ten mianował go stolnikiem swojego dworu. Z jego ręki Jan Rasz otrzymał także no- minację na urząd chorążego dobrzyńskiego po śmierci poprzedniego krzyżackie- go nominata Mikołaja z Trutowa (po raz ostatni jako żyjący wystąpił w 1402 r.). Ze względu na młody wiek nominowanego urząd ten został jednak przez Konrada oddany tymczasowo pod opiekę stolnika Andrzeja z Lubina. Zanim Jan zdążył objąć chorąstwo dobrzyńskie, w czerwcu 1405 r. ziemia dobrzyńska wróciła pod bezpośrednią władzę Władysława Jagiełły. Ten zaś nie uznał tej nominacji Konra- da, tak jak i większości innych dokonanych przez najwyższego zwierzchnika za- konu nominacji urzędniczych na dobrzyńskie urzędy ziemskie. Urząd chorążego dobrzyńskiego zaczął zaś realnie pełnić królewski nominat Jan z Orchowa, miano- wany przez polskiego monarchę jeszcze w 1394 r. Wielki mistrz początkowo nie dawał za wygraną i listownie apelował do Jagiełły, jego brata Świdrygiełły oraz kró- lewskich doradców o zaakceptowanie jego nominacji dla Jana Rasza, jednak nic nie osiągnął i ten Starorypiński nigdy chorążym nie został. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że Konrad jeszcze w 1406 r. tytułował go w korespondencji do króla cho- rążym dobrzyńskim40. Perypetie z urzędem brata Piotra ze Starorypina pokazują jednak wyraźnie, że także ta rodzina została poddana represjom po wykupie Do- brzyńskiego z rąk krzyżackich w 1405 r. Najmniej wiadomo o ostatnim ze świadków przywileju Ulryka von Jungingen dla ziemi dobrzyńskiej z 1409 r., Namięcie z Łapionoża (ziemia dobrzyńska, po- wiat rypiński). Jego przodkiem mógł być Piotr z Łapinoża, występujący w liście świadków dokumentu księcia dobrzyńskiego Władysława Garbatego z 1346 r. Na-

37 OF, nr 3, s. 263; H. Wunder, Siedlungs- und Bevölkerungsgeschichte der Komturei Christburg 13.–16. Jahrhundert, Wiesbaden 1968, s. 138–139, 142, 144, 151; J. Bieniak, Od wójtów, s. 58–59. 38 J. Bieniak, Od wójtów, s. 56–58. 39 Ibid., s. 58. 40 OF, nr 3, s. 208, 263; Codex epistolaris Vitoldi Magni Ducis Lithuaniae 1376–1430 (dalej cyt. CEV), collectus opera A. Prochaska, Cracoviae 1882, nr 322; J. Bieniak, Od wójtów, s. 56; S. Szybkow- ski, Kujawska szlachta, s. 484–485. www.zapiskihistoryczne.pl 32 Sobiesław Szybkowski [206] mięta nie wywodził się z rodziny o tradycjach przynależności do dobrzyńskiej elity urzędniczej. Był jednak uważany za jednego z najznaczniejszych przedstawicieli rodu rycerskiego Zagrobów w ziemi dobrzyńskiej, skoro angażował się w czynno- ści związane z misją Benedykta z Makry w ziemi dobrzyńskiej, a w dokumencie szlachty dobrzyńskiej z 1434 r., dotyczącym następstwa tronu w Polsce po śmierci Władysława Jagiełły, jako jeden z dwóch przedstawicieli swojego clenodium przy- wiesił własną pieczęć41. Po przedstawieniu świadków przywileju wielkomistrzowskiego z 28 X 1409 r. z punktu widzenia ich związków rodzinnych, majątkowych oraz kontaktów z dwo- rem wielkich mistrzów (sprawowanie funkcji dinerów wielkich mistrzów) warto zastanowić się nad motywami, które doprowadziły ich do tego, że jesienią 1409 r. zdecydowali się na poparcie zakonnych rządów w ziemi dobrzyńskiej i znaleźli się w testacji dokumentu mistrza Ulryka. Janusza z Radzików, Skępego i Kościelca, jego brata Jakuba oraz Piotra ze Sta- rorypina do okazania przyjaznej postawy wobec Krzyżaków skłoniły bliskie insty- tucjonalne związki przedstawicieli ich rodzin z dworem wielkiego mistrza: Jakub z Radzików oraz Jan Rasz ze Starorypina w momencie wybuchu wojny 1409–1411 już dekadę byli dinerami kolejnych zwierzchników zakonu. Raszowie Starorypiń- scy oraz Świnkowie byli związani z Prusami również pod względem majątkowym. Ci pierwsi posiadali tam nieznane bliżej dobra ziemskie, być może na terenie komturstwa dzierzgońskiego, drudzy z wymienionych dzierżyli tam natomiast część dóbr mgowskich oraz sztembarskich. W 1409 r. byli zatem poddanymi mie- szanymi: króla polskiego z posiadłości w ziemi dobrzyńskiej, wielkiego mistrza zaś z posiadłości położonych w Prusach. Raszów z zakonem łączyło także wywo- dzenie się ich z terenu państwa krzyżackiego. Dodać jeszcze wypada, że po zajęciu Dobrzyńskiego przez zakon w 1409 r. Radzikowscy, Świnkowie i Raszowie nie mieli żadnych własnych dóbr dziedzicznych (wyłączamy tu dobra kościeleckie, stanowiące wszak własność żony Janusza z Radzików, a nie jego patrymonium) na terytoriach, które były pod bezpośrednią władzą króla Polski. Pod kontrolą Krzyżaków, jako panów zastawnych, od 1407 r. znajdowało się bowiem także ma- zowieckie Zawkrze, gdzie Radzikowscy trzymali klucz kuczborski (nadto mieli jeszcze klucz kucieński na Mazowszu Płockim, którym władał wówczas Siemowit IV), a Świnkowie: Zieloną, Niechłonin, Chojnowo i Sarnowo. Dodać jeszcze wy- pada, że zakon posiadał władzę nad Zawkrzem w charakterze zastawnika także w latach 1384–139942. Jan i Adam Świnkowie z Sarnowa i Chojnowa, jak pokazała

41 Codex diplomaticus Poloniae [...] (dalej cyt. CDP), T. 2, pars 2, ed. L. Rzyszczewski, A Mucz- kowski, Varsaviae 1847, nr 578; Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, T. 2, ed. I. Zakrzewski, Poznań 1892, s. 261, 263; A. Biliński, Szlachta ziemi dobrzyńskiej za ostatnich Jagiello- nów, Warszawa 1932, s. 103; J. Bieniak, Recepcja, s. 226–227 (aneks źródłowy nr 2); idem, Od wójtów, s. 60, 75, przyp. 195. 42 K. Neitmann, Die Pfandverträge des Deutschen Ordens in Preussen, Zeitschrift für Ostfor- schung, Bd. 41: 1992, H. 1, s. 4–6 i nr 1a, 1b, 1c; M. Radoch, Długi zastawne Siemowita IV Mazo- wieckiego wobec zakonu krzyżackiego, [in:] Społeczeństwo i polityka do XVII wieku, red. J. Śliwiński, www.zapiskihistoryczne.pl [207] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 33 to ostatnio B. Możejko, oddali jakieś usługi Krzyżakom już przed wybuchem woj- ny, skoro 24 III 1409 r. otrzymali od podskarbiego zakonu 30 grzywien43. Obok kontaktów instytucjonalnych (w przypadku Radzikowskich i Raszów) do współpracy z Krzyżakami wymienione rodziny skłaniała także niewątpliwie troska o własne posiadłości ziemskie, których los w przeciwnym wypadku mógł być niepewny. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że po zajęciu Dobrzyń- skiego w 1409 r. Krzyżacy dokonali konfi skaty dóbr tamtejszych ziemian, którzy okazali wierność królowi Polski i emigrowali na tereny bezpośrednio podległe jego władzy44. Świnków do poparcia Krzyżaków skłaniała także konkretna sprawa ma- jątkowa. Liczyli oni mianowicie na odzyskanie klucza sadłowskiego z zamkiem zbudowanym przez kasztelana rypińskiego Piotra (I) Świnkę, który w wyniku dziedziczenia po kądzieli przeszedł w ręce zwolennika króla, kasztelana słońskie- go Wojciecha z Pleckiej Dąbrowy. Trzeba też wyraźnie podkreślić, że w swoich rachubach się nie zawiedli, panowie zakonni bowiem po zbrojnym opanowaniu ziemi dobrzyńskiej skonfi skowali Wojciechowi klucz sadłowski i wedle ustaleń J. Bieniaka przekazali go wraz z zamkiem w ręce Świnków45. Nie można wyklu- czyć, że inni testatorzy interesującego nas przywileju liczyli także na wzbogace- nie się na redystrybucji skonfi skowanych posiadłości, która dowodnie była przez Krzyżaków planowana. Świadkami kierowały jednak także inne czynniki wynikające z politycznej przeszłości ziemi dobrzyńskiej. Terytorium to od 1370 r. nie znajdowało się bo- wiem pod bezpośrednią władzą króla, ale książąt-lenników Korony: najpierw Kazimierza Bogusławica (Kaźka) w latach 1370–1377, krótko jego żony, księżnej- -wdowy Małgorzaty Siemowitówny, aby na dłuższy czas przejść w posiadanie księ- cia Władysława Opolczyka, który zastawił je w 1392 r. Zakonowi46. Czołową pozy-

Olsztyn 1994, s. 53, 55, 57–57; idem, Z dziejów stosunków mazowiecko-krzyżackich na przełomie XIV i XV wieku, cz. III: Jeszcze w sprawie zastawów ziem zakonowi krzyżackiemu przez księcia płockiego Siemowita IV w latach 1382–1402, [in:] Mazowsze i jego sąsiedzi w XIV–XVI wieku, red. J. Śliwiński, Olsztyn 1997, s. 31, 40–47, 50; idem, Zarys działalności polityczno-dyplomatycznej książąt mazo- wieckich wobec państwa krzyżackiego w Prusach w latach 1385–1407, Olsztyn 1998, s. 34, 80, 97–98; A. Supruniuk, Zawkrze w polityce księcia mazowieckiego Siemowita IV, [in:] eadem, Szkice o rycer- stwie mazowieckim XIV/XV wieku, Toruń 2008, s. 101–103, 105–106, 108–109. 43 B. Możejko, op.cit., s. 142. 44 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin–Dahlem, XX. Hauptabteilung, Or- densbriefarchiv, nr 28083 (za udostępnienie mi tekstu tego źródła uprzejmie dziękuję prof. dr. hab. Sławomirowi Jóźwiakowi z Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w To- runiu); M. Biskup, Materiały, s. 77–79 (nr 3) (właściwa datacja źródła: J. Bieniak, Kształtowanie, s. 39, przyp. 200; S. Jóźwiak, Wywiad i kontrwywiad w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach. Studium nad sposobami pozyskiwania i wykorzystywaniem poufnych informacji w późnym średniowieczu, Mal- bork 2004, s. 97–98, przyp. 190); J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 30; idem, Sadłowo, s. 73–75. 45 J. Bieniak, Sadłowo, s. 57–75. 46 M. Goyski, Sprawa zastawu ziemi dobrzyńskiej przez Władysława Opolczyka i pierwsze lata sporu (1391–1399), Warszawa 1907, passim; Z. Guldon, J. Powierski, Podziały administracyjne Kujaw i ziemi dobrzyńskiej w XIII–XIV w., Warszawa–Poznań 1974, s. 217–225; J. Bieniak, Kształtowanie, s. 31–37; idem, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 48; K. Neitmann, Die Pfandverträge, s. 6–8 i nr 2a–o; www.zapiskihistoryczne.pl 34 Sobiesław Szybkowski [208] cję zarówno podczas panowania Kaźka, jak i Opolczyka w elicie dobrzyńskiej zaj- mowali dziadowie młodych Radzikowskich i Świnków, sprawujący dwa najwyższe urzędy w ziemi: kasztelan dobrzyński Andrzej i kasztelan rypiński Piotr (I) Świn- ka47. Nieco słabsza była pozycja Raszów, których przedstawiciele dzierżyli urzędy niższe: stolnikostwo (Eberhard) i cześnikostwo (Mikołaj)48. Andrzej z Radzików oraz Piotr (I) Świnka zachowali swoją pozycję także podczas rządów krzyżackich, przyjaźnie współpracując z Zakonem49. Krzyżacy liczyli się z wybitną pozycją Ra- dzikowskich i Świnków w dobrzyńskiej elicie i po śmierci obu kasztelanów na opu- stoszałe po nich urzędy nominowali ich wnuków: Janusza z Radzików i Adama Świnkę ze Strzyg. W świadomości młodych Radzikowskich, Świnków i Raszów rzeczywistymi panami ziemi dobrzyńskiej do 1405 r. byli zatem tylko książęta-len- nicy oraz Krzyżacy. Ci ostatni nadto mogli być postrzegani jako „dobrzy panowie”, na pewno zaś lepsi niż król Władysław Jagiełło, który Janusza i Adama pozbawił urzędów ziemskich, nie uznał również wielkomistrzowskiej nominacji dla Jana Rasza, a inne rodziny znajdujące się w szlacheckiej elicie za czasów krzyżackich także poddał represjom50. Radzikowscy, Świnkowie i Raszowie mogli więc mieć

J. Pakulski, Jeszcze o zastawie Złotorii i ziemi dobrzyńskiej krzyżakom przez Władysława Opolczyka w latach 1391–1392, Zapiski Kujawsko-Dobrzyńskie, t. 9: 1995, s. 11–30; J. Karczewska, Kujawsko- -dobrzyńskie władztwo Władysława Opolczyka, [in:] Władysław Opolczyk jakiego nie znamy. Próba oceny w sześćsetlecie śmierci, red. A. Pobóg-Lenartowicz, Opole 2001, s. 53–59; J. Sperka, Wojny Wła- dysława Jagiełły z księciem opolskim Władysławem (1391–1396), Cieszyn 2003, s. 17–23; idem, Oto- czenie Władysława Opolczyka w latach 1370–1401. Studium o elicie władzy w relacjach z monarchą, Katowice 2006, s. 37–39; J. Tęgowski, Władztwo księcia Władysława Opolczyka w ziemi dobrzyńskiej i na Kujawach. Zarys problematyki, [in:] Książę Władysław Opolczyk. Fundator klasztoru paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie, red. M. Antoniewicz, J. Zbudniewek, Warszawa 2007, s. 291–308. 47 M. Szymecka, Otoczenie księcia słupsko-dobrzyńskiego Kaźka, [in:] Szlachta, starostowie, za- ciężni, red. B. Śliwiński (Gdańskie studia z dziejów średniowiecza, nr 5), Gdańsk– 1998, s. 309; J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 34, 44; idem, Sadłowo, s. 44, 117; idem, Radziki, s. 39–40; A. Supruniuk, Otoczenie, s. 235; B. Możejko, op.cit., s. 87–100. 48 J. Bieniak, Od wójtów, s. 60–61; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 487, 499. 49 Por. literaturę z przyp. 47. 50 S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 484–485, 488–489, 501; urzędów ziemskich pozbawiono także innych wielkomistrzowskich nominatów: sędziego Trojana z Kikoła i Ostrowitego oraz pod- sędka Beszla z Czarnego, ich dostojeństwa objęli na nowo królewscy zwolennicy, wracający na teren Dobrzyńskiego, które opuścili w latach 1391–1392, gdy obszar ten został zajęty przez zakon (ibid., s. 495, 497). Najcięższym represjom poddano jednak marszałka dobrzyńskiego Iwana z Radomina, nie tylko przestano honorować jego urząd ziemski, ale także pod zarzutem zdrady i doprowadzenia do utraty przez króla ziemi dobrzyńskiej na rzecz zakonu został on skazany na zapłacenie Władysławowi Jagielle sumy 5000 fl orenów, co zabezpieczone zostało zajęciem jego dóbr. Iwan ostatecznie w 1408 r. wraz z synami: Mikołajem i Henrykiem-Andrzejem emigrował na teren Prus (CDP, T. 1, ed. L. Rzy- szczewski, A. Muczkowski, Varsaviae 1847, nr 158; CEV, nr 368; K. Neitmann, Die Staatsverträge des Deutschen Ordens in Preussen 1230–1449, Wien 1986, s. 444; idem, Die Pfandverträge, nr 2p, s. 57–59; J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 52–53). Dodać jeszcze wypada, że zarówno represje wobec Iwa- na, jak i pozbawienie urzędów nominatów krzyżackich stanowiło złamanie przez Jagiełłę porozumień raciąskich z 1404 r., co było akcentowane w korespondencji najwyższych urzędników krzyżackich do polskiego monarchy (Die Staatsverträge des Deutschen Ordens in Preussen im 15. Jahrhundert, Bd. 1, hrsg. v. E. Weise, Marburg 1970, nr 23; K. Neitmann, Die Pfandverträge, nr 2p, s. 57–59). www.zapiskihistoryczne.pl [209] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 35 uzasadnione nadzieje, że stabilizacja rządów krzyżackich w ziemi dobrzyńskiej umożliwi im odzyskanie dawnej pozycji wśród tamtejszej szlachty. Nie można również nie zwrócić uwagi na to, że Radzikowscy i Świnkowie byli powiązani ze sobą rodzinnie przez Legendorfów (Mgowskich) z ziemi chełmiń- skiej. Do tego należy dodać jeszcze pokrewieństwo łączące Radzikowskich z Ra- szami, na którego prawdopodobieństwo wskazywaliśmy wyżej. Podsumowując zatem wszystko, co napisaliśmy do tej pory: Radzikowskich, Świnków i Raszów ze Starorypina w 1409 r. łączyło z Krzyżakami wiele. W danym momencie chyba nawet znacznie więcej niż z Koroną, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę sukcesy zbrojne zakonu w początkowym okresie wojny51. Byli oni nie- wątpliwie wówczas skłonni do zaakceptowania zwierzchnictwa wielkiego mistrza nad Dobrzyńskiem i zmiany obowiązującego tam prawa rycerskiego z polskiego na chełmińskie w bardzo liberalnej formie, którego zasady były im niewątpliwie dobrze znane w wyniku transgranicznych kontaktów z ziemią chełmińską, ale także z prak- tyki, część z nich bowiem posiadała dobra w Prusach (Świnkowie, Raszowie). Trudniej określić natomiast motywy Namięty z Łapinoża, który jako jedyny spośród świadków dokumentu Ulryka nie należał do rodziny urzędniczej. Być może do poparcia zwierzchnictwa krzyżackiego popchnęły go jakieś bliżej niezna- ne związki rodzinne z Radzikowskimi, Świnkami lub Raszami. Nie można również wykluczyć, że jego postawa wynikała z dążenia do zaskarbienia sobie w ten sposób życzliwości nowych panów, co w przyszłości mogło skutkować dla Namięty pod- wyższeniem jego pozycji w dobrzyńskiej wspólnocie ziemskiej. Pozostaje jeszcze pytanie, czy wszyscy z testatorów przywileju z 28 X 1409 r. pozostali stronnikami zakonu do końca wojny. Wydaje się, że zwolennikami Krzy- żaków aż do pokoju toruńskiego byli Jakub z Radzików i Jan Świnka z Chojnowa. Nie mogli oni bowiem z rozkazu króla powrócić do swych dobrzyńskich i ma- zowieckich dóbr jeszcze po zawarciu pokoju toruńskiego (1 II 1411 r.), zresztą wbrew jednemu z jego artykułów. Interwencję w tej sprawie posłom krzyżackim polecił nowy wielki mistrz zakonu Henryk von Plauen. Krzyżackie petita dotyczyć miały także Jana Rasza ze Starorypina, co oznacza również, że przedstawiciel tej rodziny do końca wojny pozostawał po stronie zakonu52. Nie wiemy jednak, czy taka sama postawa dotyczy jego prawdopodobnego brata Piotra, świadkującego na dokumencie mistrza Ulryka, o którego działalności w okresie wojny po 28 X 1409 r. nie zachowały się żadne informacje źródłowe. Co do Jakuba, Jana Świnki i Jana Rasza słuszne wydają się natomiast przypuszczenia J. Bieniaka i B. Możejko wysunięte tylko wobec dwóch pierwszych z wymienionych, że mogli oni walczyć

51 S. M. Kuczyński, op.cit., s. 133–152; M. Biskup, Wojny, s. 44–45; S. Jóźwiak, K. Kwiatkow- ski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 52 M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5 (früher Hochmeister-Registrant II) des Hist. Staatsar- chiv Königsberg mit Regesten (nach Rudolf Philippi und Erich Joachim), [in:] Beiträge zur Geschichte des Deutschen Ordens, Bd. 1, hrsg. v. U. Arnold, Marburg 1986, nr 12; B. Możejko, op.cit., s. 145–146; J. Bieniak, Sadłowo, s. 76; idem, Radziki, s. 40–41. www.zapiskihistoryczne.pl 36 Sobiesław Szybkowski [210] w kampanii letniej 1410 r. po stronie krzyżackiej, nie można więc zatem wyklu- czyć, że również w bitwie grunwaldzkiej53. O tym, że stronnikiem zakonu w 1410 r. pozostawał Jan Świnka z Chojnowa przekonuje także to, że w końcu kwietnia tego roku przebywał w Malborku, gdzie był świadkiem transumptów dokumentów do- tyczących stosunków polsko-litewsko-krzyżackich, wystawionych wówczas przez opatów pelplińskiego i oliwskiego na życzenie Ulryka von Jungingen54. Wydaje się natomiast, że w gronie krzyżackich zwolenników nie pozostał do końca wojny starszy brat Jakuba z Radzików, były kasztelan dobrzyński Janusz ze Skępego, Kutna i Kościelca. Za osobę znajdującą się w służbie królewskiej już w pierwszej połowie 1410 r. uznał go w dwóch swoich pracach J. Bieniak, uważa- jąc, że przed 19 II 1410 r. przekazał on Jagielle sumy pożyczone monarsze przez podkomorzego łęczyckiego Mikołaja Jastrzębca55. Opierał się przy tym na doku- mencie, który publikujemy w aneksie do niniejszego artykułu. Jego tekst pozwala jednak na interpretację odmienną od tej zaprezentowanej przez wspomnianego badacza. Dokument ów dotyczy bowiem zapisu w wysokości 200 grzywien groszy praskich oraz 50 grzywien monety obiegowej, dokonanego na tenucie Dąbie w zie- mi łęczyckiej przez Władysława Jagiełłę na rzecz wspomnianego podkomorzego, który dał wymienioną kwotę byłemu kasztelanowi dobrzyńskiemu Januszowi. Stwierdzenie źródła „recepimus cum eff ectu” oznacza w tym wypadku raczej nie rzeczywiste przejęcie przez króla wspomnianej sumy, ale powstanie długu w wyni- ku przekazania przez Jastrzębca 250 grzywien bratu Jakuba z Radzików56. Wziąw- szy pod uwagę postawę polityczną Janusza z początków wojny, gdy świadkował na wielkomistrzowskim przywileju dla ziemi dobrzyńskiej, należy z dość dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że przed 19 II 1409 r. król próbował przeciągnąć go na swoją stronę, używając argumentu fi nansowego. Bezpośrednim sprawcą tego politycznego przekupstwa był przy tym rodzony brat jednego z najbliższych ów- czesnych stronników Władysława Jagiełły, biskupa poznańskiego Wojciecha Ja- strzębca57, który wyłożył odpowiednią sumę pieniędzy (być może korzystając ze wsparcia brata-biskupa), w zamian uzyskując zapis na królewszczyźnie, którą już zresztą i tak od pewnego czasu dzierżył58, nie obciążając zatem zupełnie królew- skiego skarbu, z którego czerpano wówczas na zupełnie inne cele. Pośrednikami w tych działaniach mogli być bliscy agnaci Janusza, synowie miecznika dobrzyń- skiego Piotra, a zatem jego stryjeczni stryjowie: stolnik dobrzyński Andrzej z Lu- bina oraz tamtejszy podstoli Dobiesław z Umienia, którzy wspólnie dzierżyli wów-

53 B. Możejko, op.cit., s. 145; J. Bieniak, Radziki, s. 41. 54 B. Możejko, op.cit., s. 143–144. 55 J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 34 i przyp. 97; idem, Radziki, s. 40. 56 Por. Aneks źródłowy. 57 J. Sperka, Szafrańcowie herbu Stary Koń. Z dziejów kariery i awansu w późnośredniowiecznej Polsce, Katowice 2001, s. 274–276. 58 T. Nowak, Własność ziemska w ziemi łęczyckiej w czasach Władysława Jagiełły, Łódź 2003, s. 26–27. www.zapiskihistoryczne.pl [211] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 37 czas klucz umieński w ziemi łęczyckiej. Byli zatem bliskimi sąsiadami Mikołaja Jastrzębca, posiadającego w Łęczyckiem klucz borysławicki (z zamkiem)59. Nie przesądzając tutaj, czy argument fi nansowy odegrał w przypadku Janusza decydującą rolę, należy uznać, że raczej wkrótce po końcu października 1409 r. przeszedł on na stronę królewską. Władysław Jagiełło bardzo rychło po zakończe- niu wojny okazał mu bowiem duże zaufanie, nominując go już w 1412 r. na wysoki urząd wojewody inowrocławskiego, co implikowało także to, że były kasztelan do- brzyński stał się członkiem rady królewskiej60. Warto przy tym zauważyć, że Janusz otrzymał nominację wojewodzińską w sytuacji, gdy nie sprawował uprzednio żad- nego niższego urzędu z nadania Jagiełły. Nie sposób nie interpretować tego faktu jako wyrazu monarszej nagrody za zasługi poniesione w ostatniej wojnie. Powody, które skłoniły Janusza z Radzików do zmiany orientacji politycznej, były na pewno złożone. Nie bez znaczenia były jego potrzeby fi nansowe. W mo- mencie wybuchu wojny z Krzyżakami w 1409 r. wszyscy synowie Mikołaja z Kutna, a wnukowie kasztelana dobrzyńskiego Andrzeja z Radzików pozostawali w nie- dziale majątkowym. Wydaje się jednak, że dorosłość osiągnęli już wtedy nawet najmłodsi Mikołajewice: Andrzej i Otto. Należy więc przypuszczać, że także oni obok starszych, Jakuba i Piotra, mogli domagać się dokonania podziału całego pa- trymonium. Niosło to za sobą określone koszty dla Janusza, jeśli zamierzał zatrzy- mać większą część majątku, z którego musiał spłacić młodszych braci. Z dokumen- tu potwierdzającego dokonany w 1413 r. podział wspomnianych wynika, że Janusz na spółkę z Jakubem i Piotrem zostali zobowiązani do wypłaty na rzecz Andrzeja i Ottona 700 grzywien61. Kwota uzyskana od króla mogła zatem wyraźnie ulżyć byłemu kasztelanowi dobrzyńskiemu w jego planowanych wydatkach. Motywem dla Janusza mogły być także jego związki rodzinne. Żeniąc się bo- wiem z Dobrochną z Kościelca, stał się powinowatym wybitnej możnowładczej li- nii Leszczyców z Pakości i Łabiszyna, posiadającej szczególnie znaczącą pozycję na Kujawach i w północno-wschodniej Wielkopolsce. Stryjem jego żony był Maciej z Łabiszyna, od 1409 r. wojewoda inowrocławski, zatem w okresie wielkiej wojny członek rady królewskiej62. Stronnikami Władysława Jagiełły w latach 1409–1411 byli także wspomniani wyżej bliscy agnaci Janusza z Radzików, stolnik dobrzyński Andrzej z Lubina oraz podstoli tej ziemi Dobiesław z Umienia. Ostatni z wymie- nionych w otoczeniu Władysława Jagiełły przebywał dowodnie już na początku wojny63. Andrzej z Lubina natomiast, pomimo że urząd stolnika otrzymał z nomi- nacji Konrada von Jungingen, stanął w latach 1409–1411 także po stronie króla, który nagrodził go za to w 1411 r. zapisem na królewskiej części Starorypina, przy czym odpowiedni dokument wspomina bliżej nieznane zasługi obdarowanego po-

59 Ibid., s. 27–28, 30–31; J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 36; idem, Radziki, s. 32–33. 60 S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 479, 577. 61 T. Żychliński, Złota księga, t. 10, s. 70–72; J. Bieniak, Radziki, s. 24–25. 62 S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 600–602 (tu starsza literatura przedmiotu dotycząca Ma- cieja). 63 S. Jóźwiak, Wywiad, s. 187. www.zapiskihistoryczne.pl 38 Sobiesław Szybkowski [212] niesione na rzecz polskiego monarchy64. Odmienne od politycznych preferencji jego brata Jakuba orientacje polityczne bliskich powinowatych i krewnych agna- tycznych Janusza mogły mieć zatem bardziej decydujące znaczenie aniżeli kwota przekazana mu na polecenie króla. Nie bez znaczenia dla byłego kasztelana do- brzyńskiego pozostawała niewątpliwie także obawa o dobra kościeleckie żony, któ- re znajdowały się na terytorium powiatu inowrocławskiego, pozostającego przez cały okres wojny 1409–1411 pod kontrolą Korony65. Nie można zatem wątpić, że w przypadku nieposłuszeństwa Radzikowskiego fakt ten mógł zostać wykorzysta- ny przez Władysława Jagiełłę. Źródła z 1410 i początków 1411 r. nie odnotowują, jaką postawę wobec toczą- cej się wojny zajął kolejny testator dokumentu wielkiego mistrza z 1409 r., Adam Świnka z Zielonej, oraz jego brat Jakub Świnka ze Strzyg. Jedynie na podstawie krzyżackiego najazdu dokonanego już po zawarciu pokoju toruńskiego na Strzygi J. Bieniak przypuszczał, że obaj wspomniani Świnkowie wzięli udział w likwidacji panowania krzyżackiego w ziemi dobrzyńskiej po klęsce grunwaldzkiej zakonu w 1410 r.66 Jeżeli rzeczywiście tak było, to obaj dokonali wolty politycznej dopiero po odniesieniu decydującego sukcesu w wojnie przez stronę polską67. Zupełnie natomiast nie wiemy, w jaki sposób kształtowała się w późniejszym okresie wojny z lat 1409–1411 postawa najmniej znaczącego spośród świadków przywileju Ulryka, Namięty z Łapinoża. Na zakończenie niniejszych rozważań warto jeszcze odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób świadkowanie na przywileju mistrza Ulryka wpłynęło na kariery testatorów po zakończeniu wojny. Janusz z Kościelca, Skępego i Radzików, jak już wspomniano, w 1412 r. został mianowany wojewodą inowrocławskim. Na tym urzędzie pozostawał do śmierci

64 CDP, T. 2, pars 1, ed. L. Rzyszczewski, A Muczkowski, Varsaviae 1848, nr 354; J. Bieniak, Od wójtów, s. 39. 65 J. Bieniak, Radziki, s. 41, sugeruje wprawdzie, że decydujące znaczenie dla obrania przez Janu- sza opcji prokrólewskiej w trwającej wojnie miało zamieszkiwanie przezeń w Kościelcu, nie wiemy jednak z całą pewnością, czy rzeczywiście były kasztelan dobrzyński rezydował tam z żoną na stałe. Świadkowanie przezeń na dokumencie mistrza Ulryka przemawia raczej przeciwko temu przypusz- czeniu, najwyraźniej bowiem w początkowym okresie wojny przebywał on w ziemi dobrzyńskiej, być może w Radzikach, gdzie znajdował się reprezentacyjny zamek, którego nie było w kujawskim Kościelcu. 66 J. Bieniak, Sadłowo, s. 77–78. 67 Obok indywidualnych powodów na słabnięcie poparcia dla Krzyżaków wśród szlachty do- brzyńskiej jeszcze przed kampanią letnią 1410 r. mogła wpływać niepewność co do dalszych losów politycznych jej ziemi. Na mocy wyroku Wacława IV z lutego 1410 r. miała ona być bowiem wy- dana jego przedstawicielowi i przekazana stronie polskiej w wypadku przywrócenia krzyżackiego władztwa na Żmudzi. Niezależnie od tego, że król Władysław Jagiełło polubownego orzeczenia króla czeskiego nie przyjął, oznaczało to, że jeszcze w kilku pierwszych miesiącach 1410 r. nie było wiado- mo, czy panowanie krzyżackie w Dobrzyńskiem stanie się faktem trwalszym; por. S. M. Kuczyński, op.cit., s. 317–320; M. Biskup, Wojny, s. 48; J. Bieniak, Kształtowanie, s. 40; S. Jóźwiak, K. Kwiatkow- ski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). www.zapiskihistoryczne.pl [213] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 39 w 1426 r., dzierżył nadto dwukrotnie urząd starosty dobrzyńskiego68. Król Włady- sław Jagiełło miał do niego dużo zaufania, powierzając mu reprezentowanie intere- sów Królestwa w licznych poselstwach do Prus i zjazdach odbywanych z przedsta- wicielami zakonu. Jak ustalił Adam Szweda, brał on 14 razy udział w poselstwach i zjazdach tego typu w latach 1414–142669. Wydaje się, że w związku z tym Janusza należy uznać za jednego z trzech najważniejszych znawców spraw krzyżackich w radzie koronnej w drugiej połowie panowania Jagiełły, obok wojewody poznań- skiego Sędziwoja z Ostroroga i wojewody brzeskiego Macieja z Łabiszyna. W dzia- łaniach dyplomatycznych nakierowanych na państwo zakonne w Prusach woje- woda inowrocławski wykorzystywał niewątpliwie dobrą znajomość miejscowych stosunków oraz kontakty rodzinne (był wszak szwagrem Janusza Legendorfa). Dość długo na urząd ziemski musiał natomiast czekać były diner wielkich mi- strzów, Jakub z Radzików. Powrócił on do ziemi dobrzyńskiej przed 1413 r., wów- czas bowiem dokonał podziału majątkowego z braćmi. Władysław Jagiełło odniósł się zatem pozytywnie do próśb posłów pruskich z 1411 r. Zezwolenie na powrót i objęcie dóbr nie oznaczało jednak automatycznego przebaczenia Jakubowi jego postawy z lat wojny. Na pierwszy i to dość niski urząd w hierarchii dobrzyńskiej polski monarcha mianował go dopiero w latach dwudziestych XV w. Było to cho- rąstwo mniejsze, na którym Jakub wystąpił w 1425 r. Awans spotkał Jakuba do- piero w ostatnim roku życia Jagiełły, który mianował go po przejściu Aleksego z Płomian na sędstwo dobrzyńskie, chorążym większym dobrzyńskim. Z odnośną tytulaturą Radzikowski pojawił się tylko raz, 25 I 1434 r., i była to zarazem ostatnia wzmianka o nim jako osobie żyjącej. Umarł zapewne przed 4 III 1436 r., ponieważ wówczas chorążym większym był już Jerzy (Jurga) z Lasotek70. Koleje kariery Jaku- ba wskazują zatem, że służba dla wielkich mistrzów oraz postawa w latach wojny 1409–1411 wpłynęły negatywnie na jego awanse urzędnicze. Na pierwszy urząd czekał długo, a otrzymał go najpewniej w wyniku wstawiennictwa wpływowego w otoczeniu królewskim starszego brata. Kolejnego awansu doczekał się tuż przed śmiercią. Najwyraźniej król Władysław długo pamiętał Jakubowi jego przewinie- nia, warto jednak podkreślić, że nie stanowiły one dla Olgierdowicza powodu, dla którego należałoby Radzikowskiego całkowicie poddać publicznej banicji. Co cie- kawe, szczupłe źródła poświadczające aktywność Jakuba z Radzików po 1413 r. nie potwierdzają, żeby utrzymywał on kontakty z krzyżackimi Prusami. Niełaska królewska nie dotknęła po wojnie na dłużej także kolejnego świadka naszego przywileju: Adama Świnki ze Strzyg i Zielonej. Były kasztelan rypiński z nadania Krzyżaków już w 1416 r. został z królewskiej nominacji kasztelanem do- brzyńskim i sprawował ten urząd do końca życia (zmarł przed 1429 r.)71. Także on,

68 S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 577. 69 A. Szweda, Organizacja i technika dyplomacji polskiej w stosunkach z zakonem krzyżackim w Prusach w latach 1386–1454, Toruń 2009, s. 36 i według indeksu. 70 S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 486; J. Bieniak, Radziki, s. 24–25, 44. 71 B. Możejko, op.cit., s. 127–134; J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej, s. 45; idem, Sadłowo, s. 78; S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 489. www.zapiskihistoryczne.pl 40 Sobiesław Szybkowski [214] podobnie jak wojewoda inowrocławski Janusz, uczestniczył w poselstwach do Prus i w zjazdach polsko-krzyżackich, ale w mniejszym zakresie72. Warto jeszcze dodać, że pod koniec panowania Jagiełły karierę urzędniczą zaczął robić, nieświadkujący na przywileju z 1409 r., młodszy brat Adama, Jakub Świnka ze Strzyg. W 1430 r. był już chorążym większym dobrzyńskim, aby w tym samym roku przejść na kasztela- nię rypińską, na której pozostawał jeszcze w 1451 r. (po tej dacie zmarł)73. Orienta- cja prokrzyżacka Adama w 1409 r. nie przekreśliła zatem kariery tej rodziny. Znacznie ostrzejsze represje spotkały natomiast stryjecznych braci dziedziców Zielonej i Strzyg: Jana Świnkę z Chojnowa i Adama Świnkę z Sarnowa. Obu po wielkiej wojnie uniemożliwiono powrót do ich mazowieckich dóbr. Doprowadzi- ło to do tego, że bardzo blisko związali się z wielkim mistrzem Henrykiem von Plauen. W 1412 r. zostali członkami powołanej przezeń rady. Reprezentowali w niej okręg człuchowski, gdzie wielki mistrz nadał im zapewne jakieś uposażenie ziemskie (w Prusach dzierżyli także, jak już wspominaliśmy, dobra sztembarskie w Pomezanii). Janowi z Chojnowa mazowieckie posiadłości zwrócono dopiero po wojnie zakończonej pokojem nad jeziorem Mełno w 1422 r., wcześniej na Ma- zowsze powrócił Adam. Postawa tych Świnków podczas wojny, choć wynikająca już z wcześniejszych związków z Krzyżakami, w decydujący sposób wpłynęła na pozostanie przez nich przy orientacji fi lozakonnej, w przypadku Jana z Chojnowa nawet na ponad dekadę. Ten ostatni bliskie kontakty z urzędnikami krzyżackimi utrzymywał zresztą także w okresie późniejszym, co wynikało z posiadania prze- zeń do początku lat czterdziestych XV w. dóbr sztembarskich. Adam i Jan spośród świadków dokumentu z 1409 r. należących do wybitniejszych rodzin z grona do- brzyńskiej szlachty urzędniczej (to jest Radzikowskich i Świnków) czekali najdłu- żej na nominacje urzędnicze. Urzędy osiągnęli jedynie na Mazowszu i dopiero w latach trzydziestych XV stulecia: Adam był sędzią ziemskim zawkrzeńskim, Jan natomiast tamtejszym sędzią, a później kasztelanem płockim (zapewne już w 1444 r., zmarł w 1445 r.)74. Niewiele można natomiast napisać o wpływie postawy z okresu wojny na ka- rierę Piotra ze Starorypina i Namięty z Łapinoża. O tym pierwszym wiadomo, że żył jeszcze w 1420 r. Źródła nie wskazują, aby był przez króla w jakikolwiek sposób represjonowany, nie postąpił jednak również na żaden urząd ziemski75. Urzędu ziemskiego nie uzyskał również Namięta z Łapinoża. Szczytem jego kariery było reprezentowanie rodu Zagrobów w dokumencie szlachty dobrzyńskiej dotyczącym następstwa tronu w Polsce76. Nie wiemy również nic o kontaktach Piotra i Namięty

72 A. Szweda, Organizacja, s. 338, 384, 388. 73 B. Możejko, op.cit., s. 225–230. 74 M. Pelech, Die hochmeisterlichen Räte, s. 74–77; B. Możejko, op.cit., s. 147–200; J Bieniak, Sadłowo, s. 76–77. 75 J. Bieniak, Od wójtów, s. 43–45. 76 CDP, T. 2, pars 2, nr 578; J. Bieniak, Od wójtów, s. 75 i przyp. 195. www.zapiskihistoryczne.pl [215] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 41 z Prusami po 1411 r. Ten ostatni natomiast gorliwie reprezentował stronę polską podczas dobrzyńskiego etapu misji Benedykta z Makry w 1413 r.77

* * *

Sześciu na siedmiu świadków przywileju Ulryka von Jungingen dla ziemi do- brzyńskiej z 28 X 1409 r. wywodziło się z rodzin należących do tamtejszej szlachty urzędniczej, przy czym Radzikowscy i Świnkowie do familii o wybitnym znaczeniu (nieco niższa była pozycja Starorypińskich). Z grupy szlachty, której przedstawi- ciele nie sprawowali urzędów, pochodził jedynie Namięta z Łapinoża. Świnkowie i Radzikowscy sprawowali najwyższe urzędy ziemskie w hierarchii dobrzyńskiej podczas rządów książąt-lenników Korony, jak i podczas krzyżackiego zastawu z lat 1392–1405, współpracując z kolejnymi panami ziemi dobrzyńskiej, nie wyklucza- jąc zakonu. Z tego powodu po przejęciu ziemi przez Władysława Jagiełłę spotkały ich represje w postaci usunięcia z urzędów, które sprawowali z nominacji wielkich mistrzów. Podobny rewanż nastąpił w przypadku Starorypińskich. Radzikowscy, Świnkowie i Starorypińscy byli wzajemnie powiązani ze sobą pod względem ro- dzinnym. Mieli również związki rodzinne i dobra ziemskie w państwie zakonnym. Przedstawiciele Radzikowskich i Starorypińskich byli związani nawet instytucjo- nalnie z wielkimi mistrzami, pełniąc od końca XIV stulecia funkcje dinerów naj- pierw Konrada, a po jego śmierci Ulryka von Jungingen. Wszystkie te czynniki wzięte razem spowodowały, że poparli oni jesienią 1409 r. rządy zakonu w zdobytej przezeń zbrojnie ziemi dobrzyńskiej. Jednak wkrótce później najwybitniejszy spo- śród świadków dokumentu mistrza Ulryka, Janusz z Radzików, Skępego i Kościel- ca, przeszedł na stronę króla Władysława Jagiełły. Skłoniły go do tego prawdopo- dobnie: naciski ze strony innych osób, z którymi łączyły go związki pokrewieństwa i powinowactwa, a które były przeciwne jego angażowaniu się po stronie krzyża- ckiej, korupcja pieniężna oraz rachuby na dalszą karierę w Królestwie Polskim, które nie okazały się płonne. W przypadku pozostałych świadków wiadomo, że Jakub z Radzików wytrwał po stronie zakonu do końca wojny (co skutkowało po- ważnym opóźnieniem jego kariery urzędniczej). Zapewne podobnie było w przy- padku Świnków (dowodnie Jana z Chojnowa). Ich kariera po wojnie była jednak zróżnicowana: Adam Świnka ze Strzyg i Zielonej bardzo rychło pozyskał względy Władysława Jagiełły i został przezeń mianowany kasztelanem dobrzyńskim (ka- rierę urzędniczą zrobił także jego brat Jakub), Jan z Chojnowa i Adam z Sarnowa zostali natomiast dotknięci poważnymi represjami. Nie wiemy, jakie postawy pre- zentowali w późniejszym okresie wojny Piotr ze Starorypina i Namięta z Łapinoża. Wiadomo natomiast, że prawdopodobny brat Piotra, Jan Rasz, walczył po stronie Krzyżaków do końca konfl iktu zbrojnego z lat 1409–1411. Żaden z przedstawicieli Starorypińskich i dziedziców Łapinoża nie postąpił na urząd ziemski do końca panowania Władysława Jagiełły.

77 Lites, T. 2, s. 261, 263; J. Bieniak, Od wójtów, s. 60. www.zapiskihistoryczne.pl 42 Sobiesław Szybkowski [216]

ANEKS ŹRÓDŁOWY

Dokument

Przyszów, 19 II 1410

Król Władysław Jagiełło w zamian za 200 grzywien groszy praskich i 50 grzy- wien groszy monety obiegowej, które podkomorzy łęczycki Mikołaj Jastrzębiec dał byłemu kasztelanowi dobrzyńskiemu Januszowi [ze Skępego, Radzików i Kościelca] zapisuje temuż podkomorzemu 250 grzywien groszy liczby polskiej na mieście Dąbie w ziemi łęczyckiej, na którym podkomorzy ma już zapisane 200 grzywien. Mikołaj Jastrzębiec ma dzierżyć miasto Dąbie dożywotnio, po jego śmierci Dąbie wrócą do króla po uprzednim spłaceniu potomków lub sukcesorów podkomorzego z powyższej sumy.

Oryg.: AGAD, zbiór dokumentów pergaminowych, nr 337. Pergamin 270x150+48 mm, pasek pergaminowy do przywieszenia pieczęci, na odwrocie notatki o treści oraz stare sygnatury. Reg.: E. Rykaczewski, Inventarium omnium et singulorum litterarum, diploma- tum, scripturarum et monumentorum quaecunquae in Archivo Regni in Arce Craco- viensi continentur, Lutetiae Parisiorum 1862, s. 318. Uwaga: Tekst dokumentu wydany wedle zasad zawartych w: A. Wolff , Projekt instrukcji wydawniczej dla pisanych źródeł historycznych do połowy XVI wieku, Stu- dia Źródłoznawcze, t. 1: 1957, s. 155–181.

|| aW|| ladislaus Dei gracia rex Polonie Lithwanieque princeps supremus et heres Russie etc. signifi camus tenore presencium, | quibus expedit, universis, quomo- do a strenuo Nicolao Jastrzambecz subcamerario Lanciciensi1, milite nostro fi deli dilecto, | ducentas marcas grossorum Pragensium mutuatas per ipsum et quinqua- ginta marcas communis monete eciam mutuatas et Janussio olim castellano | Do-

a Inicjał wysokości około sześciu wersów tekstu. 1 Mikołaj Jastrzębiec z Łubnic (powiat wiślicki) i Borysławic (powiat łęczycki), podstoli łęczycki 1393–1403, podkomorzy łęczycki 1403–1410, brat Wojciecha Jastrzębca, biskupa poznańskiego 1399– –1412, biskupa krakowskiego 1412–1422, arcybiskupa gnieźnieńskiego 1423–1436, kanclerza Króle- stwa 1412–1423 (Urzędnicy łęczyccy, sieradzcy i wieluńscy XIII–XV wieku. Spisy, opr. J. Bieniak, A. Szymczakowa, Wrocław 1985, s. 61, 70; G. Lichończak-Nurek, Wojciech herbu Jastrzębiec arcybi- skup i mąż stanu (ok. 1362–1436), Kraków 1996, s. 16–17; B. Czwojdrak, Jeszcze o rodzinie Wojciecha Jastrzębca, Studia Historyczne, t. 40: 1997, s. 575–576). www.zapiskihistoryczne.pl [217] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 43 brinensi2 datas, recepimus cum eff ectu, quas quidem ducentas quinquaginta mar- cas monete predicte, numeri vero Polonicalis, eidem Nicolao Jastrzambecz eciam ob clara ipsius indicia meritorum in tenuta opidi Dambe3 in terra Lanciciensi da- mus et assignamus in toto. Quod quidem opidum idem Nicolaus Jastrzambecz a nobis alias tenuit hactenus et possedit in ducentis marcis eciam mutuatis, super quibus ducentis marcis a nobis obtinere se dicerit alias nostras litteras speciales, ita quod Nicolaus Jastrzambecz predictus in tali summa predicte pecunie opidum ipsum Dambe cum omnibus suis adherenciis, pertinenciis, utilitatibus et proven- tibus universis eciam ex generali concessione nostra ad tempora vite sue dum- taxat tenebit, habebit, utifruetur et totaliter possidebit, post vero vite decursum Nicolai Jastrzambecz predicti, opidum ipsum Dambe ad possessionem nostram rursum devolvetur, in toto soluta prius liberis aut successoribus legittimis ipsius totali summa pecunie integraliter supradicte. Harum quibus sigillum nostrum ap- pensum testimonio litterarum. Datum in Przisowa feria quarta post dominicam Reminiscere anno Domini millesimo quadringentesimo decimo.

2 Janusz ze Skępego (ziemia dobrzyńska) i Kościelca (powiat inowrocławski), kasztelan dobrzyński 1400–1405 (1407), wojewoda inowrocławski 1412–1426 (S. Szybkowski, Kujawska szlachta urzędnicza w późnym średniowieczu (1370–1501), Gdańsk 2006, s. 488–489, 479, 577–578). 3 Dąbie (nad rzeką Ner), miasto królewskie w powiecie łęczyckim (T. Nowak, Własność ziemska w ziemi łęczyckiej w czasach Władysława Jagiełły, Łódź 2003, s. 26–27).

www.zapiskihistoryczne.pl 44 Sobiesław Szybkowski [218] DIE ZEUGEN DES PRIVILEGS DES HOCHMEISTERS ULRICH VON JUNGINGEN VOM 28. OKTOBER 1409. EIN BEITRAG ZUR DEUTSCHORDENSFREUNDLICHEN ORIENTIERUNG IM ADEL DES DOBRINER LANDES WÄHREND DES KRIEGES 14091411 Zusammenfassung

Schlagworte: „Großer Krieg” 1409-1411; Dobriner Land; Culmer Recht; lokale Adelselite; Genealogie; Landämter; 15. Jahrhundert

Die Urkunde Hochmeister Ulrichs von Jungingen über die Verleihung des Kulmer Rechts an das Dobriner Land vom 28. Oktober 1409 ist in der Literatur bereits besprochen worden (Marian Biskup, Karol Górski). Seit Veröff entlichung der Untersuchung Karol Górskis sind jedoch bereits 40 Jahre vergangen, und in dieser Zeit sind zahlreiche Arbeiten sowohl zu den Beziehungen zwischen Polen und dem Deutschen Orden als auch zur in- neren Geschichte des Dobriner Landes entstanden, auf deren Grundlage man diese außer- gewöhnlich interessante Quelle in einem völlig neuen, ganzheitlichen Kontext betrachten kann. Im vorliegenden Text werden wir uns jedoch nur mit der Frage nach der Identifi zie- rung der Zeugen dieses Privilegs beschäft igen und versuchen, die Motive zu bestimmen, welche diese Personen veranlassten, die Herrschaft des Ordens während der ersten Phase des Krieges im militärisch besetzten Dobriner Land zu unterstützen. Auch zu diesem Th e- ma existiert bereits eine umfangreiche Fachliteratur (Janusz Bieniak, Beata Możejko), doch diese Äußerungen sind verstreut, und daher ist es angebracht, das Problem an einem Ort konzentriert zu untersuchen. In der Zeugenliste der uns interessierenden Quelle treten auf: Janusz und Jakub von Radziki (Söhne Mikołajs von Kutno und Enkel des Dobriner Kastellans Andrzej, zudem ist Janusz der Stammvater des Magnatengeschlechts der Kościeleckis), Adam Świnka von Strzygi, Jan Świnka von Chojnowo, Adam Świnka von Sarnowo (Enkel von Piotr Świnka, des Kastellans von Rypin), Piotr von Starorypin (Nachfahre des Dobriner Truchsess Eberhard und des Dobriner Mundschenks Mikołaj, vermutlich Bruder des verhinderten Dobriner Bannerträgers Jan Rasz) und Namięta von Łapinóż (der keiner Würdenträgerfamilie ent- stammte). Sechs von sieben Zeugen des Privilegs Ulrichs von Jungingen vom 28. Oktober 1409 für das Dobriner Land entstammten somit dem dortigen Amtsadel, darunter zählten die Radzikowskis und Świnkas zu den Familien von herausragender Bedeutung (etwas ge- ringer war die Stellung der Starorypińskis). Aus dem nicht-beamteten Adel stammte somit lediglich Namięta von Łapinóż. Die Świnkas und Radzikiowskis bekleideten die höchsten Landesämter in der Dobriner Hierarchie sowohl während der Herrschaft der Herzöge / Lehensleute der Krone Polen als auch zur Zeit der Verpfändung an den Deutschen Or- den in den Jahren 1392-1405. Sie arbeiteten mit den aufeinander folgenden Herren über das Dobriner Land zusammen, den Deutschen Orden nicht ausgeschlossen. Aus diesem Grund wurden sie nach der Herrschaft sübernahme durch Władysław Jagiełło Repressio- nen unterworfen und aus ihren Ämtern entfernt, die sie aus der Hand der Hochmeister empfangen hatten. Eine ähnliche Reaktion erfolgte im Fall der Starorypińskis. Die Famili- en Radzikowski, Świnka und Starorypiński waren in vielfacher Hinsicht miteinander ver- woben. Sie besaßen auch familiäre Bindungen und Landbesitz im Ordensstaat. Vertreter der Radzikowskis und der Starorypińskis waren sogar institutionell mit den Hochmeistern verbunden, indem sie seit dem Ende des 14. Jahrhunderts zunächst bei Konrad, und nach

www.zapiskihistoryczne.pl [219] Świadkowie przywileju wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen... 55 dessen Tod das Amt des Dieners bekleideten. All diese Faktoren zusammen genommen bewirkten, dass sie im Herbst 1409 die Herrschaft des Ordens im militärisch besetzten Do- briner Land unterstützten. Doch bereits kurze Zeit später ging der bedeutendste der Zeu- gen in der Urkunde des Hochmeisters Ulrich, Janusz von Radziki, Skępe und Kościelec, auf die Seite Władysław Jagiełłos über. Veranlasst wurde dieser Schritt wahrscheinlich durch: Druck durch andere Personen, mit denen ihn Verwandtschaft s- und Heiratsbindungen verbanden, und die gegen sein Engagement auf Ordensseite waren, fi nanzielle Korrup- tion und das Rechnen auf eine weitere Karriere im Königreich Polen, das sich nicht als vergeblich herausstellte. Von den übrigen Zeugen ist bekannt, dass Jakub von Radziki bis zum Ende des Krieges auf Seiten des Ordens verblieb (wodurch sich seine Amtslaufb ahn erheblich verzögerte). Ähnlich war es vermutlich im Fall der Świnkas (sicher bei Jan von Chojnowo). Ihre Karriere nach dem Krieg war uneinheitlich: Adam Świnka von Strzygi und Zielona erlangte recht bald die Gunst Władysław Jagiełłos und wurde von ihm zum Dobriner Kastellan erhoben (eine Beamtenkarriere machte auch sein Bruder Jakub), Jan von Chojnowo und Adam von Sarnowo hingegen erlitten einschneidende Repressionen. Es ist nicht bekannt, welche Haltungen Piotr von Starorypin und Namięta von Łapinóż im weiteren Verlauf des Krieges einnahmen. Vermutlich kämpft e jedoch Piotrs Bruder, Jan Rasz, bis zum Ende der militärischen Auseinandersetzungen der Jahre 1409–1411 auf der Seite des Deutschen Ordens. Kein Angehöriger der Starorypińskis und der Erbherren von Łapinóż gelangte bis zum Ende der Herrschaft Władysław Jagiełłos in ein Landesamt.

WITNESSES OF THE PRIVILEGE OF GRAND MASTER ULRICH VON JUNGINGEN OF 28 OCTOBER 1409. FROM THE RESEARCH ON PROTEUTONIC ORIENTATION AMONG DOBRZYŃ LAND’S NOBLEMEN IN THE WAR PERIOD OF 14091411 Summary

Key words: Polish-Teutonic War 1409–1411; Dobrzyń Land; Kulm law; local noble elite; genealogy; 15th century; district offi ces

Th e document of the Grand Master Ulrich von Jungingen concerning conferring Culm law on Dobrzyń Land on 28 October 1409 has already been discussed in the litera- ture of the subject (Marian Biskup, Karol Górski). Nevertheless, the study by K. Górski was published forty years ago, and numerous studies have appeared which deal with both the Polish- Teutonic relations and the history of Dobrzyń Land. Using the sources allows us to place this increasingly interesting document in a completely new overall context. In this article we shall deal with the problem of identifying the witnesses of the privilege and we shall make an attempt to establish motives which made them support the authority of the Order in occupied Dobrzyń Land at the beginning of the war 1409–1411. Th is question also appears in literature (Janusz Bieniak, Beata Możejko), however accounts are scattered, which justifi es the need to prepare a study of the problem in one place. Th e following people were involved as witnesses of the source we are interested in: Ja- nusz and Jakub from Radzików (sons of Mikołaj from Kutno and grandsons of the Dobrzyń castellan Andrzej; Janusz – the progenitor of the magnate’s family of Kościelecki), Adam Świnka from Strzygi, Jan Świnka from Chojnowo, Adam Świnka from Sarnowo (grandsons

www.zapiskihistoryczne.pl 46 Sobiesław Szybkowski [220] of the Rypin castellan Piotr Świnka), Piotr from Starorypin (a descendant of the Dobrzyń pantler Eberhard and the Dobrzyń cup-bearer Mikołaj, probably a brother of the would- be Dobrzyń standard-bearer Jan Rasz) and Namięta from Łapinóż (not coming from a clerical family). Six out of seven witnesses of Ulrich von Jungingen’s privilege for Dobrzyń Land of 28 October 1409 came from families belonging to the clerical noble strata. Th e Radzikowskis and the Świnkas belonged to outstandingly signifi cant families (the position of the Starorypińskis was slightly lower). Only Namieta from Łapinóż came from a non- clerical noble family. Th e Świnkas and the Radzikowskis held the highest offi cial positions in the Dobrzyń hierarchy during the rule of vassal princes of the Crown, and during the Teutonic lien from 1392–1405, cooperating with subsequent landlords of Dobrzyń Land, including the Teutonic Order. For this reason aft er Władysław Jagiełło took over the land, they were removed from their offi ces to which they had been appointed by Teutonic grand masters. Th e same happened to the Starorypińskis family. Th e Radzikowskis, the Świnkas and the Starorypińskis were connected with one another in family terms. Th ey also had family connections and land in the Teutonic State. Representatives of the Radzikowskis family and the Starorypińskis family were institutionally connected with grand masters, holding from the end of the 14th century functions of diners of Konrad and later of Ulrich von Jungingen. All those factors made them support the authority of the Teutonic Order in conquered Dobrzyń Land in the autumn of 1409. Nevertheless, soon aft er the most outstanding witness of the Grand Master Ulrich von Jungingen’s privilege – Janusz from Radzików, Skępe and Kościelec – went over to Jagiełło’s side. He was probably infl uenced by the following factors: his relatives who were against his involvement in the Teutonic Order, fi nancial corruption and hopes for further promotion prospects in the Kingdom of Poland, which were quite realistic. As far as the remaining witnesses are concerned, it is known that Jakub from Radzików supported the Teutonic Order until the end of the war (which resulted in a serious delay in his clerical career). No doubt the same situation took place in the Świnkas family (plausibly Jan from Chojnów). Th eir careers aft er the war varied. Adam Świnka from Strzygi and Zielona soon got on the right side of Władysław Jagiełło, who appointed him Dobrzyń castellan (his brother Jakub also made a clerical career), Jan from Chojnowo and Adam from Sarnowo fell victim to repression. It is not known what attitudes were adopted by Piotr from Starorypin and Namięta from Łapinóż in the later period of the war. However we know that the probable brother of Piotr – Jan Rasz – fought on the Teutonic side until the end of the military confl ict of 1409–1411. None of the rep- resentatives of the Starorypińskis and heirs of Łapinóż held any offi ces until the end of the rule of Władysław Jagiełło.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

KRZYSZTOF KWIATKOWSKI (Toruń)

PIERWSZE WRAŻENIA W PRUSACH PO PORAŻCE ZAKONU NIEMIECKIEGO W BITWIE GRUNWALDZKIEJ*

Słowa kluczowe: zakon niemiecki; percepcja wydarzeń wojennych; wojna polsko-krzyżacka 1409–1411; bitwa pod Grunwaldem; Prusy późnośredniowieczne; wpływ psychologiczny wy- darzeń na postawy ludzkie; XV wiek

Dla współczesnej humanistyki już od kilku co najmniej dekad oczywiste jest, że wojna wbrew dziewiętnastowiecznym wyobrażeniom nie jest tylko „zwykłą konty- nuacją polityki przy wprowadzeniu (zastosowaniu) innych środków”1, a w każdym razie nie wyłącznie, lecz w swojej wielowymiarowości i wieloaspektowości stanowi jeden z przejawów i jedną z form konfl iktów międzyludzkich o charakterze gru- powym, kolektywnym2. I w tym sensie w o wiele większym stopniu daje się ona

* W tekście zastosowano następujące sygle: OBA = Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kultur- besitz, Berlin (Dahlem), XX. Hauptabteilung (Historisches Staatsarchiv Königsberg), Ordensbriefar- chiv; SRP = Scriptores rerum Prussicarum; MPH = Monumenta Poloniae Historica. Cytaty biblijne podano według piątego wydania Vulgaty: Biblia Sacra iuxta Vulgatam versionem, instr. R. Weber, praep. R. Gryson, Stuttgart 2007. 1 C. von Clausewitz, Vom Kriege, hrsg. v. M. von Clausewitz, Bd. I, Berlin 1832, Buch 1, Cap. 24, s. 26: „Der Krieg ist eine bloße Fortsetzung der Politik unter Einbeziehung anderer Mittel” (por. pol- skie wydanie: C. von Clausewitz, O wojnie. Księgi I–VIII, tłum. A. Cichowicz, L. W. Koc, F. Schoener, Lublin 1995, s. 23). 2 M. Mead, Alternativen zum Krieg, [in:] Der Krieg. Zur Anthropologie der Aggression und des be- waff neten Konfl ikts, hrsg. v. M. Fried, M. Harris, R. Murphy, Frankfurt a. Main 1971, s. 235–252; por. też H. von Stietencron, Töten und Krieg. Grundlagen und Entwicklungen, [in:] Töten und Krieg, hrsg. v. eiusdem, J. Rüpke (Veröff entlichungen des Instituts für Historische Anthropologie, Bd. 6), Freiburg a. Breisgau–München 1995, s. 22–23. Wypada w tym miejscu zauważyć, że owe Clausewitzowskie wyobrażenie i projekcja „wojny” stały się niejako aktualne w zupełnie nowych kontekstach – zwłasz- cza w odniesieniu do konkurencji i konfl iktu gospodarczego we współczesnej gospodarce rynkowej interpretowane są dziś powszechnie myśli cytowanego wyżej pruskiego ofi cera sztabowego, głównie w anglojęzycznej literaturze i anglosaskiej tradycji kulturowej; por. m.in. H. Sherman, R. Schultz, Open Boundaries: Creating Business Innovation through Complexity, Santa Fe 1998; H. Mintzberg, J. Lampel, B. Ahlstrand, Strategy Safari: A Guided Tour Th rough the Wilds of Strategic Management, New York 1998; T. v. Ghyczy, B. v. Oetinger, Ch. Bassford, Clausewitz on Strategy: Inspiration and Insight from a Master Strategist, s. l. 2001 (polski przekład: Clausewitz o strategii, tłum. A. Ehrlich, Warszawa 2002). Moż- na tu zatem mówić o znacznej ekspansji semantycznej pojęcia „wojny” i kulturowej dyfuzji konceptu rzekomo niezmiennych reguł tym fenomenem rządzących, sformułowanych w epoce tużporewolucyj- www.zapiskihistoryczne.pl 48 Krzysztof Kwiatkowski [222] zrozumieć dopiero ujmowana i pojmowana jako jeden z elementów, czynników i zarazem determinantów kultury3 – a więc jako fenomen ogólnokulturowy4. Me- diewistyka europejska ów kulturowy aspekt zjawiska „wojny” „odkryła” i skoncep- tualizowała nieco wcześniej5 aniżeli badacze zajmujący się czasami późniejszymi, zdobywszy tym samym bogate instrumentarium różnorodnych humanistycznych kategorii analitycznych umożliwiających spojrzenie na „wojnę” i „konfl ikt” bar- dziej w dążeniu do Blochowskiego „rozumienia” aniżeli „wiedzenia”6. I to należy uznać za jej dużą zdobycz w pierwszych kilku dekadach po drugiej wojnie świa- towej, dostrzegając zarazem niebagatelny wpływ mentalny humanistycznego do- świadczenia tego kataklizmu na sposób pojmowania omawianych zjawisk7.

nej. Oczywiście obok tego funkcjonuje nadal „standardowa” refl eksja teoretyczno-wojskowa operująca Clausewitzowskimi kategoriami; por. np. T. Will, Operative Führung. Versuch einer begriffl ichen Bestim- mung im Rahmen von Clausewitz’ Th eorie „Vom Kriege”, Hamburg 1997; R. Beck, Clausewitz’ Kriegs- lehre in unserer Zeit, Allgemeine Schweizerische Militärzeitschrift , Bd. 146: 1980, s. 272–276; R. Brühl, Zur militärtheoretischen Leistung Carl von Clausewitz, Militärgeschichte, Bd. 19: 1980, s. 389–401; zaś w Polsce choćby studium M. A. Falińskiego: Aktualność myśli Carla von Clausewitza, Warszawa 1991. 3 O. G. Oexle, Geschichte als historische Kulturwissenschaft , [in:] Kulturgeschichte heute, hrsg. v. W. Hardtwig, H.-U. Wehler (Geschichte und Gesellschaft , Sonderheft 16), Göttingen 1996, s. 14–40. 4 Chodzi tu o kierunek zupełnie przeciwny w stosunku do owego „anglosaskiego”, mianowicie nie o transpozycję kategorii militarnych na inne przestrzenie działalności człowieka (np. gospodarcze), ale o dostrzeżenie niemilitarnych przejawów i uwarunkowań fenomenu „wojny”, czyli o potraktowanie woj- ny nie tylko jako zbioru fi zycznych, zbiorowych zazwyczaj aktów przemocy dokonywanych przy użyciu intencjonalnie wykonanych narzędzi (broni) i warunkowanych traktowanymi fundamentalnie (tudzież uniwersalnie) regułami pojmowanymi jako obiektywne przesłanki osiągnięcia sukcesu (= zamierzone- go celu), ale właśnie jako zjawiska o wiele bardziej złożonego, przynależącego do kultury w ogólności, a więc do wszystkich jej przejawów – co z dużym sukcesem zaproponowała humanistyka kręgu nie- mieckojęzycznego; por. m.in. T. V. Trotha, Zur Soziologie der Gewalt, [in:] Soziologie der Gewalt (Kölner Zeitschrift für Soziologie und Sozialpsychologie, Sonderheft e, H. 37), Wiesbaden 1997, s. 9–56. 5 Poglądowo w tej kwestii por. H.-H. Kortüm, Der Krieg im Mittelalter als Gegenstand der hi- storischen Kulturwissenschaft en. Versuch einer Annäherung, [in:] Krieg im Mittelalter, hrsg. v. H.-H. Kortüm, Berlin 2001, s. 13–43. Podobnie humanistyka romańska, głównie francuska, zaproponowała nowy ogólnokulturowy nurt ujęcia fenomenu „wojny” w średniowieczu; por. m.in. zbiór artykułów opublikowanych w tomie pokonferencyjnym La guerre, la violence et les gens au Moyen Âge, sous la dir. P. Contamine, O. Guyotjeannin, vol. 1: Guerre et violence, Paris 1996; vol. 2: Guerre et gens, Paris 1996; przy czym za prekursorską próbę przedstawienia „wojny” jako immanentnego zjawiska kultu- ry uchodzi praca Philippe’a Contamine’a: La guerre au Moyen Age (Nouvelle Clio n° 24), Paris 1980 (wyd. 1) (polskie wydanie: Wojna w średniowieczu, tłum. M. Czajka, Warszawa 1999 (wyd. 1)), którą poprzedziła dysertacja: idem, Guerre, État et société à la fi n du Moyen Âge. Études sur les armées des rois de France 1337–1494 (Civilisations et sociétés, vol. 24), Paris 1972. 6 Można jednak polemizować z przekonaniem Marca Blocha (Pochwała historii czyli o zawodzie historyka, tłum. W. Jedlicka, Warszawa 1962 (wyd. 2), s. 34), że „w naszej umysłowości chęć rozumienia jest znacznie silniejsza niż chęć wiedzenia”, bo o ile umysł ludzki bez wątpienia jest w pełni zdolny do podjęcia wysiłku zrozumienia, i na tym opiera się jego ewolucyjny rozwój, o tyle równocześnie łatwo ulega skłonności do schematyzowania, uogólniającego kategoryzowania i w rezultacie upraszczania. 7 J. Nowosadko, Krieg, Gewalt und Ordnung. Die Einführung in die Militärgeschichte, Historische Einführungen, Bd. 6: (Berlin) 2002, s. 11–17, 108–110, 131–138. www.zapiskihistoryczne.pl [223] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 49 Wśród wspomnianej mnogości aspektów fenomenu „wojny” i szerszego w sto- sunku doń zjawiska „konfl iktu”8 zagadnienia mentalne, świadomościowe i psy- chologiczne związane z percepcją wydarzeń wojennych oraz z ich doświadcza- niem/doświadczeniem (= przeżyciem) i postrzeganiem należą bez wątpienia do tyleż interesujących, ileż frapujących, również dla mediewisty9 – zarazem jednak są niezwykle trudno uchwytne. Wynika to nie tylko z ograniczonej i relatywnie homogenicznej bazy źródłowej, ale przede wszystkim – choć do dziś jeszcze brak co do tego powszechnej świadomości – z dystansu mentalnego i w ogólności kul- turowego dzielącego człowieka współczesnego (epoki industrialnej oraz postin- dustrialnej/informatycznej) i człowieka wieków średnich (epoki społeczności tradycyjnych i głównie rustykalnych oraz czasów oralnej w dużym stopniu ko- munikacji)10. Ta szczególna sytuacja nie oznacza jednak, że prób rozpatrywania tego rodzaju zagadnień nie należy podejmować. Przeciwnie, rezultaty ostatnich dwóch–trzech dekad badań w tym zakresie weryfi kują bowiem pozytywnie wszel- kie potencjalne i rzeczywiste wątpliwości11. Dokonując zewnętrznie, okolicznościowo (600. rocznica bitwy grunwaldzkiej) warunkowanej próby analizy konfl iktu króla polskiego Władysława II oraz wiel- kiego księcia litewskiego Aleksandra Witolda i ich poddanych z wielkim mistrzem zakonu niemieckiego Ulrichem von Jungingen, jego korporacją zakonną i wszyst- kimi uznającymi jej władztwo terytorialne w Prusach obok badania najróżniej- szych jego elementów, nawet przyjmując klasyczną niejako opcję polityczno-mili- tarną12, wypada (i warto) poczynić kilka spostrzeżeń tudzież uwag także w nakre- ślonym wyżej zakresie historyczno-kulturowym13.

8 A. u. J. Assmann, Kultur und Konfl ikt. Aspekte einer Th eorie des unkommunikativen Handelns, [in:] Kultur und Konfl ikt, hrsg. v. J. Assmann, D. Harth, Frankfurt a. Main 1990, s. 11–48. 9 Por. m.in. B. Ulrich, „Militärgeschichte von unten”. Anmerkungen zu ihren Ursprüngen, Quellen und Perspektiven im 20. Jahrhundert, Geschichte und Gesellschaft , Bd. 22: 1996, H. 4 (Militärge- schichte heute, hrsg. v. D. Langewiesche), s. 474–504. Zespół zagadnień związanych z problematyką doświadczeń wojennych, przeżyć, uczuć i wrażeń poddawany jest od 1999 r. oglądowi badawczemu przez zespół kierowany przez Antona Schindlinga na Eberhard Karls Universität Tübingen w ramach Sonderforschungsbereich 437 („Kriegserfahrungen. Krieg und Gesellschaft in der Neuzeit”). 10 J. Le Goff , Wprowadzenie, [in:] idem, Długie średniowiecze, tłum. M. Żurowska, Warszawa 2007, s. 5–16; idem, Człowiek średniowiecza, [in:] Człowiek średniowiecza, tłum. M. Radożycka-Pa- loetti, Warszawa–Gdańsk 1996, s. 11–50; oraz choćby niedawna praca Roberta Fossiera: Ludzie śred- niowiecza, tłum. A. Czupa, Kraków 2009. 11 Por. np. A. Crépin, Les dépouilles des tués sur le champ de bataille dans l’histoire, les arts et la pensée du haut Moyen Âge, [in:] La guerre, la violence et les gens au Moyen Âge, vol. 1, s. 15–24. 12 W takim klasycznym, tradycyjnym niejako nurcie mieści się nowa monografi a wojny w la- tach 1409–1411 przygotowana przez czterech mediewistów z Torunia i Gdańska, por. S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku), tu: „Wstęp”, s. 11–12. 13 Niektóre zagadnienia poruszyłem we wspomnianej monografi i, choć bez wątpienia wymagają one z jednej strony analitycznego pogłębienia, z drugiej zaś odrębnego, systematycznego wykładu wyjętego z ram chronologicznie delimitowanej narracji i uporządkowanych rozważań o przebie- gu wypadków; por. K. Kwiatkowski, „Wyprawa letnia 1410 roku”, [in:] S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, op.cit., s. 238–563. www.zapiskihistoryczne.pl 50 Krzysztof Kwiatkowski [224] Należy do niego między innymi zagadnienie wpływu psychologicznego, jaki działania militarne – ich przebieg i rezultaty – wywierają na człowieka, zarówno na jednostki, jak i na grupy; tak na ich uczestników, jak i na postronnych obserwato- rów; w trakcie trwania, jak również po ich zakończeniu. Wpływ ten każdorazowo nie jest zjawiskiem chwilowym, ale w różnych fazach uczestnictwa i/bądź procesu poznawczego zmienia się jego natężenie. Określenie „wrażenie” użyte w znaczeniu przypisywanym mu w języku ogól- nym, a nie naukowym odnosi się do stanu psychicznego spowodowanego dzia- łaniem bodźców zewnętrznych bądź/i wewnętrznych, oznacza zatem jakieś prze- życie wewnętrzne tudzież odczucie14. Należy przy tym zauważyć, że etymologia wyraźnie wskazuje na początkowy ograniczony zakres semantyczny tego słowa, które pierwotnie oznaczało rezultat psychiczny oddziaływania na jednostkę bodź- ców wyłącznie zewnętrznych15. W ujęciu psychologii poznawczej „wrażenie” ro- zumiane jest tymczasem jedynie jako jeden z procesów poznawczych człowieka, najbardziej pierwotny i naturalny, będący sensorycznym (zmysłowym) rodzajem percepcji, a konkretniej – spostrzegania16. W niniejszym przyczynku chodziło- by jednak o ukazanie nie tyle struktury zjawiska epistemologicznego, jakim było zdobycie informacji o porażce wojska zakonnego Ulricha von Jungingen w starciu z siłami króla polskiego Władysława II w dniu 15 lipca na polu bitewnym koło Stębarka (Tannenbergu) i Grunwaldu (Grünfelde) – jej spostrzeżenie17, co prze- de wszystkim o próbę analizy zbioru uchwytnych reakcji pojedynczych jednostek bądź grup (mieszkańców kraju pruskiego) na to wydarzenie, a ściślej – na różnego rodzaju komunikaty informujące o nim. Zatem w obrębie instrumentarium po- jęciowego psychologii przedmiotem tej krótkiej refl eksji będą raczej zachowania ludzkie jako rezultat nie tylko percepcji sensorycznej jakiegoś zbioru bodźców (elementu/-ów rzeczywistości), lecz także wielu innych mechanizmów poznaw- czych człowieka – m.in. uwagi, pamięci i myślenia18. W związku z zaistnieniem

14 Inny słownik języka polskiego, red. M. Bańko, t. 2: (P–Ż), Warszawa 2000, s. 1048: „Nasze wra- żenie z czegoś to nasze myśli o tym i uczucia, jakich doświadczamy w zetknięciu się z tym [...]”. 15 Czasownik „wrażać”, „wrazić” oznaczał w języku staropolskim czynność wbijania, wkłuwa- nia, wtykania, a zatem w porządku antropologicznym konotował „obcość”, „zewnętrzność”, która może ingerować w integralność danej jednostki ludzkiej, danego „ja”, a więc oddziaływać na nie; por. Słownik staropolski, red. S. Urbańczyk, t. X: (W–Wżgim), z. 4(64): (Wjechać–Wronię), Kraków 1991, s. 317; por. też S. B. Linde, Słownik języka polskiego, t. VI: (U–Z), Warszawa 1814, s. 305. Z podobną zresztą sytuacją mamy do czynienia w języku niemieckim (Eindruck) czy angielskim (impression), który przejął za pośrednictwem francuszczyzny (impression) owo pojęcie z łaciny (impressio). 16 E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura, Psychologia poznawcza, Warszawa 2006 (wyd. 1), s. 278–279; T. Maruszewski, Psychologia poznania, Gdańsk 2002 (wyd. 2), s. 33. 17 To zagadnienie samo w sobie tworzy przestrzeń badawczą i było już w historiografi i „grun- waldzkiej” dostrzegane między innymi w postaci pytania, kiedy i w jakim zakresie król Władysław II uświadomił sobie (tzn. poznał) rozmiary zwycięstwa swoich wojsk; por. np. S. M. Kuczyński, Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409–1411, Warszawa 1987 (wyd. 5), s. 413, 430–431; choć trzeba zauważyć, że w swoich analizach bynajmniej nie był on konsekwentny, wydając również sądy zupełnie ze sobą sprzeczne; por. ibid., s. 434. 18 Por. m.in. T. Maruszewski, op.cit., s. 32, 76–77, 117–120, 332–335; E. Nęcka, J. Orzechowski, www.zapiskihistoryczne.pl [225] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 51 tych zachowań każdorazowo w określonej zbiorowości tudzież uwzględniając ich kolektywny charakter, będziemy tu mieli do czynienia zasadniczo z reakcjami jako zachowaniami społecznymi – a więc z fenomenami psychospołecznymi19. Prezentowany przyczynek został jednocześnie ograniczony do próby częścio- wej analizy reakcji jedynie mieszkańców kraju pruskiego, a zatem do tylko jed- nego z wielu kręgów osób percypujących rezultat bitwy z 15 lipca (można tu wy- mienić jeszcze inne: 2) członkowie wojsk królewskich, niebędący mieszkańcami Prus; 3) biorący udział w starciu żołnierze najemni (zaciężni) obu stron, również w olbrzymiej większości mieszkający na stałe poza krajem pruskim; 4) członkowie zakonu niemieckiego z innych gałęzi korporacji (infl anckiej i z baliwatów zachod- nio- i południowoeuropejskich); 5) poddani króla polskiego niebiorący udziału w wyprawie letniej20; 6) szeroka zewnętrzna „opinia publiczna” w krajach ościen- nych względem Prus, Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego21). Rozpatrując problem nieodległej czasowo percepcji rezultatu starcia grunwal- dzkiego i reakcji behawioralnych nań, wypada przyjąć podział chronologiczny na trzy odcinki – 1) sam dzień 15 lipca, czyli godziny między wygaśnięciem główne- go ogniska bitwy (przemieszczającego się nieco w przestrzeni22) a spoczynkiem nocnym większości zwycięskich wojsk; 2) dzień po bitwie, 16 lipca i początek dnia następnego – czas, w którym zwycięskie wojska królewskie i przynajmniej część jeńców-mieszkańców Prus przebywała nieopodal pobojowiska (na symbolicznym „polu bitwy”23); wreszcie 3) kolejne dni po 17 lipca. Jednocześnie dość niewyraźne

B. Szymura, op.cit., s. 278–279, 320–326, 421–423; J. Kozielecki, Myślenie i rozwiązywanie proble- mów, [in:] Psychologia ogólna, red. T. Tomaszewski, t. 1, Warszawa 1992, s. 91–92. 19 A. S. Reber, E. S. Reber, Słownik psychologii, tłum. zbiorowe, pol. red. I. Kurcz, K. Skarżyńska, Warszawa 2005, s. 728. 20 Pewne elementy rezultatu percepcji bitwy grunwaldzkiej wśród mieszkańców Królestwa Pol- skiego w ciągu XV w., mianowicie projekcję starcia w twórczości lirycznej, przeanalizowała wstępnie Czesława Ochałówna: Bitwa grunwaldzka w poezji polsko-łacińskiej XV wieku, Małopolskie Studia Historyczne (dalej cyt. MSH), R. 3: 1960, z. 1/2, s. 81–106. 21 W tej kwestii por. prace Andrzeja F. Grabskiego: Echa bitwy grunwaldzkiej w historiografi i zachodnioeuropejskiej, Zapiski Historyczne, t. 32: 1967, z. 1, s. 7–48; idem, Pogrunwaldzkie polemiki, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego, Nauki Humanistyczno-Społeczne, Seria I, z. 45, Łódź 1966, s. 45–66; K. Pieradzka, Bitwa grunwaldzka w obcych relacjach kronikarskich (pruskich, śląskich i zachodnioeuropejskich), MSH, R. 3: 1960, z. 1/2, s. 51–65; J. Radziszewska, Echa bitwy grunwaldzkiej w ruskich latopisach, MSH, R. 3: 1960, z. 1/2, s. 67–80. 22 K. Kwiatkowski, op.cit., s. 384–432. 23 O takiej symbolicznej projekcji pobojowiska, które w wymiarze fi zycznym nie musiało po- krywać się z rzeczywistym placem boju, przekonuje odpis dyplomu królewskiego z 17 lipca dla Iwa- na Suszika z Romanowa, który wystawiony został „w wojsku, na poboju, na polu w pruskiej ziemi u wsi Th anenbriku i Grymwaldu”; por. Zbiór dokumentów małopolskich, cz. VI: Dokumenty króla Władysława Jagiełły z lat 1386–1417, wyd. I. Sułkowska-Kuraś, S. Kuraś, Wrocław–Warszawa–Kra- ków–Gdańsk 1974, nr 1743; choć wedle wiarygodnego w tej kwestii przekazu Kroniki konfl iktu oraz Roczników król wieczorem 15 lipca przesunął obóz koronny ¼ mili (około 1940–2100 m) w kierunku Malborka, a zatem mógł opuścić miejsce starcia (prelii locum) – pola wsi Stębark i Grunwald, co zresztą z przyczyn naturalnych (konieczność znalezienia wody pitnej, uwarunkowania higieniczne i sanitarne) było oczywiste, a przez to pozostaje prawdopodobne; por. Cronica confl ictus Wladislai www.zapiskihistoryczne.pl 52 Krzysztof Kwiatkowski [226] pozostać muszą siłą rzeczy skrajne granice czasowe omawianego tu zjawiska, jak to zazwyczaj bywa w humanistyce – przy czym należy zaznaczyć, iż poza nawiasem zainteresowań wypada również umieścić odbywające się na dość dużą skalę pod- dawanie się w niewolę kombatantów z wojska zakonnego będące, co oczywiste, reakcją na szereg bodźców i komunikatów informujących o niemożności konty- nuowania walki w celu jej zwycięskiego (w wymiarze jednostkowym, grupowym bądź nawet całego wojska) zakończenia. Ten zespół wypadków traktować bowiem należy jako immanentnie należący do starcia bitewnego. W tak zarysowanym koncepcie analitycznym już na samym początku trzeba stwierdzić, że zachowane przekazy źródłowe zawierają jedynie bardzo pośrednie informacje na temat pierwszych reakcji jeszcze w dniu bitwy, które z przyczyn natury fi zykalnej wśród ludności Prus musiały ograniczać się w zasadzie do kra- jowych kombatantów z wojska wielkiego mistrza i dość nielicznych jeszcze miesz- kańców kraju pruskiego niebiorących udziału w starciu. Narracja Jana Długosza prezentująca wydarzenia rozgrywające się tuż po zdo- byciu obozu zakonnego zawiera pewne przesłanki wskazujące na formy reakcji okolicznych wiejskich mieszkańców, którzy obserwowali starcie grunwaldzkie24. Mianowicie krakowski kanonik w topicznie skonstruowanym opowiadaniu25 o królewskim nakazie rozbicia znalezionych w opanowanym obozie beczek z wi- nem przytacza naoczne świadectwa, wedle których wielkie ilości trunku zmie- szane z krwią leżących w tym miejscu licznych zabitych miały spływać po sto- ku na rozciągające się poniżej łąki Stębarka, tworząc wręcz bystry potok26. Dalej dziejopis włącza do narracji informację, że wśród niższych warstw społecznych pojawiły się opowieści, jakoby bitwa miała być tak wielka, że krew zabitych spły- regis Poloniae cum cruciferis. Anno Christi 1410. Z rękopisu Biblioteki Kórnickiej (dalej cyt. CC), wyd. Z. Celichowski, Poznań 1911, s. 29; Joannis Dlugossii Annales seu Cronicae incliti Regni Poloniae, ed. S. Gawęda et alii, lib. X–XI (1406–1413) (dalej cyt. Długosz X/XI), ed. K. Baczkowski et alii, Varso- viae 1997, s. 117; ponadto również SRP, Bd. III, Leipzig 1866, s. 426 (= MPH, t. II, s. 868); SRP, Bd. III, s. 427 (= MPH, t. II, s. 867; Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski (dalej cyt. KDW), wyd. I. Zakrzewski, F. Piekosiński, A. Gąsiorowski, t. V (1400–1444), Poznań 1908, nr 163, s. 171). Analizę fenomenu projekcji pola bitwy jako wyodrębnionej przestrzeni przeprowadził niedawno Bernd Hüppauf: Das Schlachtfeld als Raum im Kopf, [in:] Schlachtfelder. Codierung von Gewalt im medialen Wandel, hrsg. v. S. Martus, M. Münkler, W. Röcke, Berlin 2003, s. 207–234; por. też uwagi Ulricha Bröcklinga: Schlachtfeldforschung. Die Soziologie im Krieg, [in:] Schlachtfelder, s. 189–206. 24 Krakowski kanonik wspomina w innym miejscu o sześciu dębach rosnących w miejscu pierwszego starcia się oddziałów koronnych i zakonnych, z których zmagania bitewne mieli obserwować członkowie jednego z wojsk; por. Długosz X/XI, s. 105; przy czym równie dobrze mogli to być ludzie miejscowi. 25 Por. moje ostatnie uwagi: K. Kwiatkowski, op.cit., s. 428, przyp. 930 na s. 428–429. 26 Długosz X/XI, s. 114: „Veritus autem Wladislaus Polonie rex, ne exercitus suus a vino inebria- tus redderetur inutilis, facile, si quis congredi auderet, eciam ab ignavo hoste vincendus, ne quoque ex nimia potacione in morbos et languores solveretur, vasa vini discindi frangique iubet. Quibus ad imperium regis celerrime confractis defl uebat vinum occisorum cadavera, quorum erant in loco stativorum hostilium haut parve congeries, et mixtum cum hominum equorumque interfectorum sanguine rubeum torrentem confi ciens usque ad prata ville Tamberk visum est defl uxisse et aluendo alveum ripasque ad modum torrentis sua impetuositate eff ecisse”. www.zapiskihistoryczne.pl [227] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 53 wała niczym potoki27. W tym fragmencie mamy do czynienia z warunkowanym społecznie stereotypowym wyobrażeniem, mianowicie że informacje, zawierające elementy niezwykłości, a dostarczane przez ludzi plebejskiego pochodzenia, uzna- wane są z gruntu w kręgu szlachetnie urodzonych tudzież wśród uczonych za zmy- ślone (fi ctio) i bajeczne (fabula). Ale właśnie owa stereotypowa formuła percepcji i zarazem stereotypowy kod deskrypcji rzeczywistości wskazywałyby dość wyraź- nie na realność funkcjonowania takich „ludowych” opowiadań w połowie XV w. Oczywiście trudno rozstrzygnąć, czy były to wyłącznie przekazy powstałe na ob- szarze Korony28 czy też krążące wśród miejscowej ludności okręgu ostródzkiego w Górnych Prusach29, które po 1454 r. w okolicznościach trwającej wojny, również przy okazji podróży poselskich, mogły mniej lub bardziej pośrednio docierać do polskich odbiorców i wreszcie do aktywnego w tym okresie Długosza30. Powsta- nie tego rodzaju opowieści w pierwszym rzędzie wśród ludności autochtonicznej w kontekście szybkiego pojawienia się przekonania o nadzwyczajnym, cudownym charakterze istniejącego obok wybudowanej po 1411 i odnowionej po 1414 r. ka- plicy pobitewnej niewielkiego stawu31 jest jak najbardziej prawdopodobne. Ten fenomen pojawienia się prostych ustnych narracji w specyfi czny sposób przeja- skrawiających niepodważalny, oczywisty zarazem fakt – dużej ilości krwi na ziemi w obozie zakonnym – wskazuje na zaistnienie silnych bodźców sensualnych, które spowodowały pojawienie się charakterystycznej reakcji psychicznej polegającej na hiperbolizacji obrazu rzeczywistości. Owe silne bodźce sensualne nie mogły być spowodowane czym innym, jak tylko odpowiednio dużymi rozmiarami obserwo- wanego zjawiska – dużą liczbą zakrwawionych ciał i stopniem ich okaleczenia32.

27 Długosz X/XI, s. 114: „Inde vulgari fi ccioni et fabule occasionem prestitam ferunt, qua vulga- tum erat tantum eo prelio sanguinis fusum esse, ut cruor torrentis in modum defl ueret”. 28 Odzwierciedlają to zachowane utwory liryczne; por. Cz. Ochałówna, op.cit., nr I, w. 40, s. 104; nr II, w. 10, 20, s. 105; mówiące o wielu tysiącach (m.in. 40 000) bądź wprost o tym, że zabici zostali wszyscy z wojska wielkiego mistrza. 29 O ludowych wierzeniach dotyczących cudownych uzdrowień opowiada zaledwie kilka lat po bitwie ofi cjał pomezański; por. Johann’s von Posilge, offi cialis von Pomesanien, Chronik des Landes Preussen, hrsg. v. E. Strehlke, [in:] SRP, Bd. III, s. 333. 30 Por. M. Biskup, Działalność dyplomatyczna Jana Długosza w sprawach pruskich w latach 1454–1466, [in:] Dlugossiana. Prace historyczne w pięćsetlecie śmierci Jana Długosza, red. S. Gawęda, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, nr 561, Prace Historyczne, z. 65, Warszawa 1980, s. 146–149, 150–156, 158–164. 31 R. Odoj, Kaplica na Polach Grunwaldu, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1962, nr 4 (78), s. 745; przy czym trudno jednoznacznie określić, czy owe wierzenia i opowiadania należałoby wiązać pierwotnie ze stawem czy raczej z umieszczonym w konsekrowanej 12 III 1413 r. kaplicy obrazem NMP; por. Das Ausgabebuch des Marienburger Hauskomtur für die Jahre 1410–1420, hrsg. v. W. Zie- semer, Königsberg 1911, s. 114 (17–18); S. Kujot, Pobożne fundacye i pamiątki bitwy, Roczniki To- warzystwa Naukowego w Toruniu, t. 17: 1910, s. 359; R. Odoj, op.cit., s. 745; S. Ekdahl, Pobojowisko grunwaldzkie i okolica w XV i XVI stuleciu, [in:] Studia Grunwaldzkie, t. III, red. M. Biskup (Roz- prawy i Materiały Ośrodka Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie, nr 136), Olsztyn 1994, s. 63. 32 W pewnej mierze symptomatyczne są tu szczątki wydobyte w okolicy kaplicy w rezultacie kilkuetapowych wykopalisk archeologicznych, z których niektóre noszą ślady licznych razów; por. www.zapiskihistoryczne.pl 54 Krzysztof Kwiatkowski [228] Można więc zaryzykować stwierdzenie, że najpierwszym wrażeniem mieszkańców Prus z okresu pobitewnego z wieczora 15 lipca było bardzo intensywne odczucie fi zycznej wielości zabitych w obozie zakonnym i dużego natężenia walk w tym właśnie miejscu, na co reagowali zdziwieniem połączonym z niedowierzaniem. To właśnie poczucie nadzwyczajności zjawiska stworzyło komunikacyjny klimat dla powstania hiperbolicznych opowiadań33. Jeśli uwzględnić fakt, że obóz krzy- żacki był jedynym znaczniejszym34 miejscem na polu bitwy, gdzie walka przybrała intensywnie zogniskowany i dość statyczny charakter, reakcja ta stanie się w peł- ni zrozumiała. Zachowany w piętnastowiecznym odpisie materiał homiletyczny opracowany na podstawie tzw. pierwotnej Kroniki konfl iktu35 wyraźnie wskazuje, że w obozie poległo więcej zbrojnych aniżeli na całym „otwartym” polu bitwy36; przy czym jego autor zaznaczył jednocześnie – oczywiście dla spotęgowania wra- żenia odbiorcy – iż polegli wszyscy obrońcy obozu37.

B. Łuczak, Ludzkie szczątki kostne z Pól Grunwaldu, [in:] Studia Grunwaldzkie, t. I, red. M. Biskup (Rozprawy i Materiały Ośrodka Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie, nr 124), Olsztyn 1991, s. 106–142. Pamięć o krwawym charakterze starcia w obozie, transpolowana z biegiem czasu na całe starcie 15 lipca, funkcjonowała również w XVI w., czego dowodem może być pieczęć używana w 1518 r. przez proboszcza kaplicy grunwaldzkiej Jakoba Rauthera, przedstawiająca dwa skierowane przeciwko sobie topory wojenne; por. S. Ekdahl, op.cit., s. 65 oraz ryc. 1 na s. 66. 33 Z podobnym zjawiskiem psychologicznym mamy do czynienia w przypadku narracji o spot- kaniu się wojsk konnych w otwartym starciu w dolinie, którego dynamiczny charakter, forma boju prowadzonego przy zastosowaniu techniki szarży kawaleryjskiej i duże rozmiary stały się przesłanką powstania przekazów ustnych o „moście ręką ludzką uczynionym” („quasi unus pons manu factus”); por. CC, s. 26. 34 Stosując taką przymiotnikową przydawkę, abstrahuję tu od zupełnie lokalnych ognisk boju w tych jego momentach, w których dochodziło do walk o znaki bojowe i wokół nich, czego jedyną źródłową egzemplifi kację mamy zachowaną w Długoszowym opisie zmagań przy chorągwi wielkiej ziemi krakowskiej (1.); por. Długosz X/XI, s. 109. Dysponując obecną wiedzą na temat struktury średniowiecznego boju kawaleryjskiego (por. m.in. A. Ayton, Arms, armour and horses, [in:] Me- dieval Warfare. A History, ed. M. Keen, Oxford 1999, s. 187–193; S. Ekdahl, Die „Banderia Pruteno- rum” des Jan Długosz – eine Quelle zur Schlacht bei Tannenberg 1410 (Abhandlungen der Akademie der Wissenschaft en in Göttingen, Philosophisch-historische Klasse, Bd. 3, Nr. 104), Göttingen 1976, s. 9–23), trudno sądzić, by wśród kilkudziesięciu co najmniej znaków bojowych obecnych w bitwie w obu wojskach w starciu tylko o ten jeden doszło do lokalnego zogniskowania zmagań. Polski dzie- jopis zaprezentował ten epizod, być może jedynie o nim mając konkretne informacje; niezależnie jednak od tych komunikacyjnych uwarunkowań uczynił to przede wszystkim z przyczyn czysto sty- listycznych – w artystycznym procesie budowania napięcia i dramatyzmu narracji. To szerokie i dość złożone zagadnienie między innymi poetyki narracji Długoszowej o starciu 15 lipca i o całej wypra- wie pruskiej Władysława II zaprezentuję niebawem w odrębnym studium („Dlaczego i w jakim celu Jan Długosz opisał bitwę grunwaldzką tak, jak ją opisał?”). 35 Z. Celichowski, Wstęp, [in:] CC, s. 12. 36 CC, s. 28: „In illo autem loco plus, quam in toto confl ictu, cadavera mortuorum apparu- erunt”. 37 Ibid., s. 28: „[...] sed statim devicti omnes in ore gladii perierunt”. Zwrócić należy uwagę na poetyckie, liryczne wyrażenie in ore gladii – „w paszczy miecza” zaczerpnięte z Vulgaty (Luc. 21, 24): „[...] et cadent in ore gladii et captivi ducentur in omnes gentes et Hierusalem calcabitur a gentibus donec impleantur tempora nationum [...]”, prorocki i eschatologiczny zarazem kontekst biblijny tego fragmentu ewangelii Łukaszowej ujętego w tekst jako wypowiedź Chrystusa każe zaś w zupełnie www.zapiskihistoryczne.pl [229] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 55 Następnego dnia po bitwie, 16 lipca, poza sensoryczną recepcją widoku ciał po- ległych kombatantów tudzież zabitych koni zakres odbioru porażki wojska zakon- nego przez autochtonów pruskich poszerzony został o nową przestrzeń. Składał się na nią cały szereg działań króla Władysława II mających charakter symboliczny, po części również wpisujących się niewątpliwie w przestrzeń rytualną. Takim działa- niem był wspomniany wyżej ostentacyjny przejazd króla i taborów konnych przez pobojowisko / obok pobojowiska i przesunięcie „pola bitwy” naprzód, w głąb kraju przeciwnika, mające miejsce w godzinach wieczornych jeszcze w dniu starcia38. Pierwsze w szeregu tych aktów mają charakter ściśle sakralny – stanowi je bowiem liturgia mszalna prezentowana zarówno w narracji Kroniki konfl iktu, jak i Długosza, jako niezwykle rozbudowana. Obydwa przekazy zawierają bowiem in- formacje o sprawowaniu tego poranka aż trzech nabożeństw, mających charakter mszy solennych39, przy czym tekst Kroniki wskazuje na msze wotywne: o Duchu Św. (de Sancto Spiritu), do Trójcy Św. (de Sancta Trinitate) i o Rozesłaniu Aposto- łów (de Divisione Apostolorum)40, natomiast krakowski kanonik, również wymie- niając msze wotywne, nazywa je kolejno: o Najświętszej Maryi Pannie (de Benedic- ta Domina Nostra Maria), o Duchu Św. i o Trójcy Św.41 Zrozumiała, uwzględniając motywy czysto teologiczne, msza wotywna ku czci Trójcy Św. poprzedzona liturgią odnoszącą się do sprawcy Bożej ingerencji w dzieje ludzkie42, którym jest Duch Św., nie budzą wątpliwości. Nie do końca jasna pozostaje rozbieżność w przypad- ku dwóch pozostałych nabożeństw, przy czym należy zauważyć, że dziękczynne odniesienie zarówno do wstawiennictwa NMP, jak i wstawiennictwa Dwunastu innym nurcie narracyjnym widzieć ten wycinek przekazu Kroniki konfl iktu (czy również pierwotnej Kroniki konfl iktu?). Przy tym dotycząca poległych przydawka liczebnikowa omnes nie jest już ampli- fi kacją biblijną. 38 Analizuję bliżej ten akt w monografi i wojny lat 1409–1411, por. K. Kwiatkowski, op.cit., s. 450– –451. Odnośnie do aktów rytualnych stanowiących istotny element wykonywania władzy monarszej i wymiar jej manifestacji por. w polskiej historiografi i ostatnie studia Zbigniewa Dalewskiego: Wła- dza, przestrzeń, ceremoniał. Miejsce i uroczystość inauguracji władzy w Polsce średniowiecznej do końca XIV wieku, Warszawa 1996; idem, Rytuał i polityka. Opowieść Galla Anonima o konfl ikcie Bolesława Krzywoustego ze Zbigniewem, Warszawa 2005 (w obu pracach liczna zagraniczna, w tym zwłaszcza anglo- i niemieckojęzyczna, literatura rozległej przestrzeni zagadnień związanych z pojmowaniem oraz wykonywaniem władzy monarszej we wczesnym, pełnym i późnym średniowieczu). 39 Długosz X/XI, s. 118. Msza solenna miała rozbudowane formy mszy śpiewanej; obszer- niej w tej kwestii por. m.in. J. Braun, Liturgisches Handlexikon, Regensburg 1924, s. 220, 223, 225; J. A. Jungmann, Missarum Sollemnia. Eine genetische Erklärung der römischen Messe, Bd. I: Messe im Wandel der Jahrhunderte, Messe und kirchliche Gemeinschaft , Vormesse, Wien–Freiburg–Basel 1962 (wyd. 5), s. 267. 40 CC, s. 29. 41 Długosz X/XI, s. 121. 42 Już w listach królewskich do królowej-małżonki Anny, arcybiskupa Mikołaja II Kurowskiego i biskupa Wojciecha Jastrzębca z 16 lipca wyrażona została koncepcja wspomożenia, jakiego Bóg udzielił w starciu królowi, kiedy sam wybrał i wskazał wojskom królewskim miejsce do stoczenia bitwy; por. SRP, Bd. III, s. 426 (= MPH, t. II, s. 867); Universitätsbibliothek Eichstätt, Ms. 698, s. 379, 379 (edycja: E. Schnippel, Vom Streitplatz zum Tannenberge, Prussia, Bd. 31: 1935, s. 66); SRP, Bd. III, s. 427 (= MPH, t. II, s. 866 = KDW, t. V, nr 163, s. 170). www.zapiskihistoryczne.pl 56 Krzysztof Kwiatkowski [230] Apostołów, wyrażone zostało w liście Władysława II do biskupa pomezańskie- go Johanna II Rymanna z 16 IX 1410 r., w którym król przedstawiał pruskiemu prałatowi intencję ufundowania klasztoru na pobojowisku43. Jeśli nawet nie jako uczestnicy, to z pewnością w charakterze obserwatorów, musieli ten zespół rytów liturgicznych o wyrazistej wymowie odbierać pozostający w obozie koronnym jeńcy. Byli oni zatem świadkami ostentacji i manifestacji przez otoczenie królew- skie przekonania o wsparciu sił nadprzyrodzonych otrzymanym przez polskiego monarchę w starciu grunwaldzkim. Nie sposób określić, w jakim stopniu cała ta rytualna strona dopełniania wiktorii orężnej została intencjonalnie i rozmyślnie wyreżyserowana, a na ile jej źródłem były rzeczywiste emocjonalnie i mentalnie warunkowane przekonania najbliższego otoczenia królewskiego i samego wład- cy. Zapewne obydwa te czynniki mogły tu rzeczywiście wystąpić. O ile jednak ów drugi wymyka się analizie historycznej, o tyle zachowane przekazy źródłowe wskazują dość wyraźnie, że już w pierwszych kilkudziesięciu godzinach po bitwie w otoczeniu królewskim pojawiły się elementy prowidencjalistycznej interpretacji wydarzeń niosące w przestrzeni moralnej silny komunikat perswazyjny. Z aktami liturgicznymi nierozerwalnie łączy się następujące po nich składanie przed królem znaków bojowych zdobytych poprzedniego dnia w czasie walki lub, co niewykluczone, znalezionych w okolicach placu boju44. Przekaz Kroniki kon- fl iktu jest w tej kwestii mimo lakoniczności bardzo wymowny, choć w swojej for- mie niewątpliwie stanowi już nie tyle opis, co interpretację wypadków w porządku symbolicznym. Świadczy o tym informacja o pobycie króla w miejscu bitwy „przez trzy następujące po sobie dni”45, która – podobnie jak u Długosza – na poziomie narracyjnym zarysowuje rytualny charakter czynności monarchy – dopełnienia wiktorii przez trzydniową fi zyczną obecność zwycięzcy na pobojowisku46. Dopeł- nienie owo polegało na ostentacji zwycięstwa, jej najbardziej wyrazistą formą było zaś w pełni publiczne dokonywanie na oczach wszystkich, a więc również jeńców, składanie zwycięskiemu wodzowi zdobytych chorągwi pokonanego przeciwnika47

43 E. Strehlke, Ein Kloster auf dem Tannenberger Schlachtfelde, Altpreussische Monatsschrift , Bd. 7: 1870, s. 46 (= S. Kujot, op.cit., Dok. nr 1, s. 375–376); por. S. Kwiatkowski, O zapomnianym progra- mie ideowym kaplicy grunwaldzkiej w latach 1410–1414, [in:] Studia Grunwaldzkie, t. I, s. 59. 44 Polski dziejopis opowiada bowiem o znalezieniu przez zbrojnych koronnych, jeszcze w dniu bitwy, w brzozowym zagajniku nieopodal obozu zakonnego 7 wbitych drzewcami w ziemię chorąg- wi z wojska wielkiego mistrza, pozostawionych przez opuszczających pole bitwy (uciekających zeń) zbrojnych; por. Długosz X/XI, s. 114: „Reperta deinde sunt in silva parva arboribus, quas multicora- ces vocamus, obsita et haut procul a stacione hostili distante, septem hostium banderia a fugientibus derelicta et terre tantummodo infi xa et mandata, que ad regem continuo delata sunt”. 45 CC, s. 29: „Tribus autem diebus continuis in loco confl ictus rex moram traxit, in quibus regi banaria portabantur hostium, ita quod ab omnibus poterant intueri”; ponadto ibid., s. 30. Wypada tu zauważyć, że czasownik „intuo, -ere” oznacza bynajmniej nie zwyczajne „oglądanie”, ale „przypatry- wanie się”, „podziwianie”, a zatem implikuje ostentację; por. Słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t. III: (I–O), Warszawa 1969, s. 245. 46 K. Kwiatkowski, op.cit., s. 459–460. 47 W przekazie Kroniki konfl iktu przyprowadzanie przed króla jeńców i prezentacja chorągwi odbywają się chronologicznie równocześnie; por. CC, s. 29. O potraktowaniu jeńców informuje już www.zapiskihistoryczne.pl [231] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 57 – znaków będących w łacińskim kręgu kulturowym symbolem i znakiem opieki Boga nad wodzem i wojskiem, a jednocześnie pojmowanych jako fi zyczne i realne medium między mocą nadprzyrodzoną a siłą ziemską48. Akt złożenia chorągwi przed zwycięzcą niósł w sobie podwójny komunikat – z jednej strony ukazywał fakt opuszczenia przegranego przez moc nadprzyrodzoną, z drugiej potwierdzał opatrznościowe wspomożenie zwycięzcy. W przestrzeni symbolicznej stanowił ryt komunikowania obserwującym go świadkom wyroku sądu bożego, za jaki uzna- wana była w ówczesnych strukturach mentalnych każda bitwa49. Wśród jeńców z wojska zakonnego musiał ten akt wzbudzać uczucie strachu i bojaźni. Jeśli opowiadanie Długosza o spotkaniu Marquarda von Salzbach z Alek- sandrem Witoldem nie jest w zupełności konstruktem retorycznym, wówczas moglibyśmy do tego zbioru prawdopodobnie dołączyć odczucie przygnębienia, przynajmniej w jednostkowych przypadkach50. Można również przypuszczać, że uczucia te mogły być bardzo intensywne, zwłaszcza każdorazowo dla tych, których chorągwie były składane polskiemu monarsze. Tym bardziej że krakowski kanonik treść listu królewskiego skierowanego 16 lipca do arcybiskupa Mikołaja II Kurowskiego, w którym mowa jest o przywodzeniu jeńców do namiotów królewskich; por. Universitätsbibliothek Eichstätt, Ms. 698, s. 378 (= E. Schnippel, op.cit., s. 66); również list do biskupa poznańskiego Wojciecha Ja- strzębca; por. (SRP, Bd. III, s. 427 = MPH, t. II, s. 866; KDW, t. V, nr 163, s. 171). Bez wątpienia na tych przekazach opierał się twórca tzw. pierwotnej Kroniki konfl iktu. Również Jan Długosz (Długosz X/XI, s. 115) wskazuje wyraźnie, że w większości przedstawianie jeńców polskiemu monarsze odbywało się nazajutrz po bitwie. Wskazuje na to pośrednio choćby na wskroś dydaktyczna narracja o pojmaniu w niewolę Marquarda von Salzbach, o czym króla poinformować miał wielki książę Aleksander Wi- told w czasie, kiedy walki w rejonie pola bitwy dobiegały już końca, ale do prezentacji jeńca (wraz z innym bratem – w rzeczywistości dwoma innymi) wówczas nie doszło; por. Długosz X/XI, s. 116. Inne fragmenty opisu Długoszowego wskazują, że takie akty odbyły się już poprzedniego dnia, jed- nakże kronikarz zaznacza, że król pozostawiał znaki i jeńców w rękach ich zdobywców, z zamiarem ich odebrania następnego dnia – nie ulega żadnej wątpliwości, że monarcha celowo chciał niejako powtórzyć akt złożenia przed nim zdobytych znaków bojowych, a zatem, że miał to być intencjonal- nie dokonany akt rytualny o znaczeniu symbolicznym; por. Długosz X/XI, s. 117–118: „Tota insuper nocte insequente gentes regie a persecucione hostium cum captivis et spoliis unnumeris redibant captivosque et signa hostium regi illa nocte excubias in observacionibus agenti dedebant, quos et que ille iubet in crastinum reservari”. 48 O. Ławrynowicz, Treści ideowe broni rycerskiej w Polsce wieków średnich (Acta Archaeologica Lodziensia, nr 51), Łódź 2005, s. 35 (w tej świetnej pracy również szersza literatura zagadnienia). 49 Acten der Ständetage Preussens unter der Herrschaft des Deutschen Ordens (dalej cyt. ASP), hrsg. v. M. Toeppen, Bd. I, Leipzig 1878, nr 98; Długosz X/XI, s. 123–124 (narracja o zachowaniu się księcia warszawsko-czerskiego Janusza I); por. W. Schild, Schlacht als Rechtsentscheid, [in:] Schlacht- felder, s. 147–168; K. DeVries, God and Defeat in Medieval Warfare: Some Preliminary Th oughts, [in:] Th e Circle of War in the Middle Ages. Essays on Medieval Military and Naval History, ed. D. J. Kagay, L. J. A. Villalon (Warfare in History, vol. 6), Woodbridge 1999, s. 87–97. Niezależnie od wspomnianej wyżej prowizjonistycznej interpretacji wydarzeń, która była już rezultatem procesów myślowych, można stwierdzić, że ową formułę rozumienia starcia bitewnego potwierdza w najwcześniejszej fazie po części sama liturgia, zwłaszcza przez charakter mszy wotywnych. 50 Die „Banderia Prutenorum” des Jan Długosz – eine Quelle zur Schlacht bei Tannenberg 1410 (dalej cyt. Banderia (E)), hrsg. v. S. Ekdahl (Abhandlungen der Akademie der Wissenschaft en in Göttingen, Philosophisch-historische Klasse, Bd. 3, Nr. 104), Göttingen 1976, s. 248; oraz zbliżony, jednak nie identyczny, opis w Rocznikach; por. Długosz X/XI, s. 116–117. www.zapiskihistoryczne.pl 58 Krzysztof Kwiatkowski [232] wyraźnie ukazuje gloryfi kację zwycięstwa po stronie polskiej, określając je „trium- fem” (triumphus) i pisząc o „chwale” (gloria), jaką ono przyniosło królowi i jego wojsku51, a fenomen ten – niezależnie od jego narracyjnego wymiaru u Długosza – był bez wątpienia formą autopostrzegania władcy, jego najbliższego otoczenia i zapewne całego wojska, na co wskazuje treść listu królewskiego wysłanego na- zajutrz po bitwie do biskupa Wojciecha Jastrzębca52. Widać również wyraźnie dą- żenie króla do pozostania w owej „glorii”, bez popełnienia jakiegokolwiek czynu tudzież wykonania aktu, który mógłby podać ją w wątpliwość. Obok aktu składania chorągwi i prezentacji jeńców w podobnym kontekście widzieć należy nakaz królewski odnalezienia zwłok wodza pokonanego wojska, osobisty udział monarchy w poszukiwaniu ciał zabitych braci zakonnych53 i ode- słanie ich do swoich, po uprzednim okazaniu im szacunku54, co – zauważmy – mu- siało być związane również ze złożeniem ciała zwierzchnika zakonu przed zwycię- skim wodzem i nie sposób przyjąć, że odbyło się postronnie, skoro sam Długosz poświadcza możliwość wykorzystania zwłok pokonanych, wyrażając opinię, iż według niego właściwszym zachowaniem monarchy byłoby pochowanie dostojni- ków zakonnych w kościołach katedralnych, klasztornych i kapitulnych Królestwa Polskiego, tak aby stale przypominały ów triumf55. Podkreślić należy, że odprowa- dzanym zwłokom dostojników56 z wielkim mistrzem na czele przydał król orszak eskortujący, również stanowiący realną, fi zykalną manifestację jego zwycięstwa nad panem zwierzchnim kraju. W drodze do konwentu ostródzkiego, dokąd naj- pewniej odprowadzone zostały owe ciała57, orszak ten w ciągu 17 lipca wszystkim go widzącym komunikował nad wyraz dobitnie rezultaty starcia grunwaldzkiego. Manifestacja ta dokonywała się zatem poza pobojowiskiem, podczas gdy na nim odniesioną wiktorię ostentował po raz kolejny sam monarcha, pojawiając się tu w czasie przeszukiwań ciał poległych.

51 Długosz X/XI, s. 117, 118 (z konotacją starotestamentową, por. Ps. 88, 11), 120, 121, 126; por. też Banderia (E), s. 250. 52 SRP, Bd. III, s. 427 (= MPH, t. II, s. 867; KDW, t. V, nr 163, s. 171). 53 Długosz X/XI, s. 146; przy czym przekaz krakowskiego kanonika odnośnie do przeszukiwania pobojowiska jest nie w pełni jasny w wymiarze wydarzeniowym, sam w sobie na poziomie narracyj- nym koduje jednak określoną treść kulturową, wskazując, że takie postępowanie wobec pokonanego przeciwnika należało do ówczesnych norm i struktur pojmowania świata. Odnośnie do tego feno- menu por. niektóre uwagi Valentina Groebnera, Menschenfett und falsche Zeichen. Identifi kation und Schrecken auf den Schlachtfeldern des späten Mittelalters und der Renaissance, [in:] Schlachtfelder, s. 21–32. 54 CC, s. 30; Długosz X/XI, s. 121. 55 Długosz X/XI, s. 121: „Prestabilius autem et gloriossius iudicio meo Wladislaus Polonie rex egisset, si corpora magistri, marsalci et comendatorum Prussie, non remittendo in Mariemburk, in aliqua cathedralium aut conventualium seu collegiatarum ecclesiarum sui regni humari ordinasset, triumphum suum magnifi cum radio visionis assidue renovatura”. 56 Obok ciała Ulricha von Jungingen odesłane zostały również zwłoki wielkiego marszałka Fried- richa von Wallenrode, komtura człuchowskiego Arnolda von Baden i toruńskiego Johanna Grafa von Sayn; por. Banderia (E), s. 172, 228, 268. 57 Więcej w tej kwestii por. K. Kwiatkowski, op.cit., s. 455–456. www.zapiskihistoryczne.pl [233] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 59 Jeszcze jeden następujący po okazaniu i złożeniu znaków bojowych dokonany przez polskiego monarchę akt miał manifestować jego zwycięstwo. Była nim wielka uroczysta uczta, na którą król zaprosił nie tylko książąt i znaczniejszych członków własnych wojsk, ale również bliżej nieokreślone grono jeńców, wśród których obec- ni byli obydwaj książęta z wojska wielkiego mistrza, mianowicie książę szczeciński Kazimierz V i książę oleśnicki Konrad VII Biały58. Nie ma żadnych przekazów po- twierdzających bądź negujących uczestnictwo w owej uczcie także jeńców-miesz- kańców kraju pruskiego, jak choćby mieszczan wielkich miast pruskich. Jedynymi wymienionymi z imienia jeńcami spośród ludności krajowej są: diner wielkiego mistrza Stanisław (Staszek) z Bolumina59, który brał udział w odszukiwaniu ciał zabitych dostojników zakonnych, a zatem którego udział w uczcie jest bardzo praw- dopodobny60, oraz burmistrz Starego Miasta Torunia Johann von der Mersche61. Wszystkie omówione działania, w dużym stopniu mające postać zrytuali- zowaną, głęboko symboliczną, a tym samym dla ówczesnych niejako naturalną, miały komunikować pełną i chwalebną wiktorię króla nad przeciwnikiem we wszystkich wymiarach i porządkach. Komunikat ów skierowany był zarówno do członków wojsk królewskich, zwłaszcza zapewne wojska koronnego, jak również do zbrojnych-jeńców, tak miejscowych, jak i przybyszów. Jeżeli zatem mówimy

58 Długosz X/XI, s. 122. 59 Stanisław z Bolumina był w 1410 r. dinerem wielkiego mistrza, według Długosza to jeden z bliższych (familiarior) zwierzchnikowi zakonu wśród wszystkich jeńców; por. Długosz X/XI, s. 120. Poświadczony jest w źródłach między 1403 a 1413 r.; por. Das Marienburger Tresslerbuch der Jahre 1399–1409 (dalej cyt. MTB), hrsg. v. E. Joachim, Königsberg 1896, s. 218 (5–7) (sprzedaż 3 koni o wartości 26, 24 i 10 grzywien skarbnikowi Zakonu w Bierzgłowie); 553 (35–36); 560 (30–31) (poseł wielkiego mistrza do Polski w lipcu 1409 r.); OBA, nr 1974 (pozostający wraz z Bertoldem poza kra- jem pruskim, w otoczeniu Aleksandra Witolda, z obawy przed wrogimi działaniami braci zakonnych w związku z jego postawą w lecie 1410 r.); Acta capitulorum nec non iudiciorum ecclesiasticorum sele- cta, vol. III, pars 2: Acta iudiciorum ecclesiasticorum dioecesum Plociensis, Wladislaviensis et Gnesnen- sis (1422–1533), ed. B. Ulanowski (Monumenta Medii Aevi Historica, t. XVIII, Wydawnictwa Komi- syi Historycznej Akademii Umiejętności w Krakowie, Nr 63), Kraków 1908, nr 529 (zapis wskazujący na posiadanie przez Stanisława z Bolumina w 1413 r. wsi Płowce na Kujawach nadanej mu przez króla polskiego); por. też Lites ac res gestae inter Polonos ordinemque Cruciferorum, t. III, ed. J. Kar- wasińska, Warszawa 1935 (wyd. 2), s. 45, 47. Jego dwaj krewni, Bertold von Bolmen (z Bolumina) i Poleske von Bolmen (z Bolumina), byli w 1409 r. dinerami Ulricha von Jungingen; por. MTB 545 (28–30), 551 (27–29), 553 (26–28), 560 (24–27), 572 (2–4); por. uwagi Antoniego Czacharowskiego (Opozycja rycerstwa ziemi chełmińskiej w dobie Grunwaldu, [in:] W kręgu stanowych i kulturalnych przeobrażeń Europy Północnej w XIV–XVIII w., red. Z. H. Nowak, Toruń 1988, s. 83–84), który, idąc za sugestiami Stefana M. Kuczyńskiego, wskazywał na informacyjną działalność Stanisława i Ber- tolda na rzecz króla polskiego w 1409 r. Dobra w Boluminie (Groß Bolmen) obejmujące 40 łanów znajdowały się około 1423/1424 r. w posiadaniu prywatnych właścicieli, ale nie wiadomo, kim oni byli; por. OBA, nr 3625, s. 8 (edycja: S. Ekdahl, Das Dienstbuch des Kulmerlandes (1423/24), Jahrbuch der Albertus-Universität zu Königsberg/Pr., Bd. 16: 1966, s. 97). Odnośnie Stanisława, jego krewnych i potomków por. ostatnie gruntowne studium S. Szybkowskiego, Rodzina Bolumińskich na Kujawach i w Wielkopolsce w XV wieku, [in:] Heraldyka i okolice, red. A. Rachuba, S. Górzyński, H. Manikow- ska, Warszawa 2002, s. 419–443. 60 Długosz X/XI, s. 125. 61 ASP, Bd. I, nr 98. www.zapiskihistoryczne.pl 60 Krzysztof Kwiatkowski [234] o ewentualnym wpływie psychologicznym rezultatów starcia grunwaldzkiego na jego uczestników i postronnych, to bez wątpienia złożyły się nań nie tylko bodźce sensoryczne z pobojowiska, ale też wszystkie zaprezentowane tu kolejne akty zwy- cięskiego króla-wodza i jego towarzyszy rozgrywające się między wieczorem 15 a południem 17 lipca. Współczesna wiedza o aktach rytualnych wskazuje, że miały one na celu m.in. manifestację i zarazem pogłębienie wrażenia wiktorii i „glorii” triumfującego mo- narchy i wodza zwycięskiego wojska62. Zarysowuje się w tym momencie zasad- nicze pytanie, jaki wpływ miał ten przekaz i jego odbiór (percepcja) na uczucia, a także idące za nimi reakcje mieszkańców kraju pruskiego w pierwszych dniach po bitwie. Przeprowadzona analiza zachowanego materiału źródłowego wskazuje, że mentalne oddziaływanie wydarzeń percypowanych przez jeńców na pobojowisku w dniach 15–17 lipca mimo ich ostentacyjnej formy nie miało jednak w żadnym razie bezwzględnego charakteru. Następujące po nich wypadki wskazują bowiem, że wrażenia wywołane przez rytualne akty zwycięskiego wodza na pobojowisku tylko w dość ograniczonym stopniu wywoływały konkretne behawioralne reakcje, które można by traktować jako działania na rzecz króla. Z okresu bezpośrednio po bitwie poświadczona jest źródłowo tylko jedna wroga akcja skierowana przeciwko braciom krzyżackim w konwencie ostródzkim63, podczas gdy inne znane ataki na pięć konwentów w ziemi chełmińskiej (Starogród, Papowo, Bierzgłowo, Kowale- wo, Pokrzywno) oraz na zamki wójtowskie w Lipienku i Rogóźnie podjęte zostały dopiero w pierwszej połowie sierpnia64. Widać więc, że wrażenia z pobojowiska zasadniczo nie doprowadziły do opowiedzenia się mieszkańców kraju pruskiego po stronie zwycięskiego króla polskiego. Można stwierdzić, że niezależnie od men- talnego odbioru bitwy i jej rezultatu jako sądu bożego większość mieszkańców kraju nie potraktowała tych wypadków jako motywu do wystąpienia przeciwko dotychczasowej władzy terytorialnej, której możność realnego oddziaływania nag- le została zredukowana niemalże zupełnie, m.in. w związku z fi zyczną eliminacją osób wykonujących realnie ową władzę, w tym głowy władającej korporacji – wiel- kiego mistrza zakonu. Zasadniczym natomiast czynnikiem, który wpływał na zmianę postaw miesz- kańców kraju pruskiego, była faktyczna, a nie symboliczna, obecność wojsk kró- lewskich w najbliższym sąsiedztwie geografi cznym. Uwidacznia się to zwłaszcza przy analizie zachowania się dużych miast pruskich, mianowicie: Głównego Mia- sta Gdańska, Starego Miasta Torunia, Starego Miasta Elbląga i Starego Miasta Kró- lewca65, oraz dwóch spośród czterech biskupów pruskich – Heinricha IV Heilsber-

62 J.-.C. Schmitt, Gest w średniowiecznej Europie, tłum. H. Zaremska, Warszawa 2006, s. 11–29; również Z. Dalewski, Rytuał i polityka, s. 10–11. 63 E. Schnippel, Der Verrat von Osterode (1410), Oberländische Geschichtsblätter, H. 5: 1903, s. 94–97. 64 K. Kwiatkowski, op.cit., s. 511. 65 Stare Miasto Braniewo, będące wówczas piątym dużym ośrodkiem miejskim w Prusach, pod- www.zapiskihistoryczne.pl [235] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 61 ga von Vogelsang oraz Johanna II Rymanna. We wszystkich przypadkach działania grup kierowniczych gmin tudzież prałatów były każdorazowo warunkowane bez- pośrednio posiadanymi przez nich informacjami o odległości wojsk królewskich od poszczególnych ośrodków czy terytoriów66. Zwłaszcza postawę ośrodków miej- skich w pierwszych dwóch tygodniach po 15 lipca można określić jako wybitnie wyczekującą. Funkcjonujący w literaturze pogląd o wpływie aktu zwolnienia przez króla (ewentualnie uwolnienia) jeńców z niewoli na postawę ludności krajowej wobec monarchy67 należy więc w dużym stopniu zrelatywizować – owo pozytywne z punktu widzenia otoczenia królewskiego oddziaływanie tego propagandowego posunięcia nie było wcale takie wyraźne. Wydaje się więc, że rezultat bitwy grunwaldzkiej i naoczność wydarzeń z po- bojowiska w dniach 15–17 lipca nie były jedynymi czynnikami warunkującymi relatywnie szybkie i łatwe uzyskanie przez polskiego króla władztwa w znacznej części kraju pruskiego. Obok nich, począwszy od popołudnia 17 lipca, zaistniały jeszcze dwa inne determinanty: po pierwsze – realna, fi zyczna obecność wojsk królewskich w poszczególnych regionach kraju pruskiego, stopniowo, z biegiem czasu przybierająca coraz większe rozmiary; po drugie – działania grup kierowni- czych we wspólnotach lokalnych, przy czym to ostatnie zagadnienie stanowi od- rębny problem analityczny. O wiele bardziej zróżnicowane były natomiast reakcje członków pruskiej gałę- zi zakonu niemieckiego – tych, którzy z bitwy się uratowali bądź w ogóle w wypra- wie nie uczestniczyli68. Zachowane dość nielicznie przekazy źródłowe wskazują, że wśród niektórych uciekinierów z pola bitwy panowały przerażenie i panika. Wedle przekazu Długoszowego wielki szpitalnik Werner von Tettingen miał z placu boju, a następnie z obozu zakonnego pod Stębarkiem, ratować się ucieczką w kierunku własnego konwentu elbląskiego, w którym jednak nie pozostał, ale skierował się do Malborka. Miał tam się udać nie sam, ale z innymi uciekinierami69. Choć narracja ta, podobnie jak wiele innych, wprowadzona została do Roczników jako wartościo- wy przekaz wychowawczy i moralizatorski (zestawienie tchórzliwego Wernera von Tettingen z odważnym komturem gniewskim, który poległ w bitwie), oparta zo- stała jednakże na realnych informacjach przekazywanych najpewniej drogą ustną, obecność wielkiego szpitalnika w konwencie malborskim w czasie letniego oblęże- legało władzy zwierzchniej biskupa warmińskiego Heinricha IV Heilsberga von Vogelsang, który w bitwie najpewniej nie brał udziału, w rezultacie czego jego władztwo nie straciło ciągłości. 66 Szerszą analizę tego zjawiska prezentuję w monografi i wojny lat 1409–1411; por. K. Kwiatkow- ski, op.cit., s. 473–526. 67 S. M. Kuczyński, op.cit., s. 417, 430; przy czym należy zauważyć, że na taką opinię tego badacza wpłynęły jego specyfi czne wyobrażenia (iście Sienkiewiczowskie) o braciach krzyżackich jako „znie- nawidzonej warstwie rządzącej, obcej pochodzeniem, pasożytniczej, utrzymującej się przy władzy jedynie drogą ucisku” – niewiele mające wspólnego z rzeczywistością początków XV stulecia. 68 Nie ma natomiast (poza jednym przypadkiem Marquarda von Salzbach) żadnych podstaw źródłowych, by cokolwiek powiedzieć o zachowaniu się braci krzyżackich, którzy w starciu grunwal- dzkim dostali się do niewoli. 69 Długosz X/XI, s. 121. www.zapiskihistoryczne.pl 62 Krzysztof Kwiatkowski [236] nia zamku przez wojska królewskie potwierdzają bowiem pośrednio inne źródła70. Zwrócić trzeba jednak uwagę, że dostojnik – były wielki marszałek, a zatem osoba mająca duże rozeznanie wojskowe – nie zatrzymał się w najbliższym zamku kon- wentualym w Ostródzie, by podjąć ewentualne przygotowania do obrony i unie- możliwić przeciwnikowi dalszy marsz w głąb kraju. Analiza wypadków wskazuje również, że i inni dostojnicy, mianowicie komtur bałgijski Friedrich Graf von Zol- lern i komtur gdański Johann von Schönfeld, nie próbowali organizować w Ostró- dzie jakiejkolwiek obrony, ale kierowali się bezpośrednio do swoich konwentów71. Okoliczności takie rzeczywiście znamionują więc objawy paniki i dezorientacji. Potwierdzają to pośrednio inne jeszcze wypadki, to nieobecny w bitwie kom- tur świecki podjął bowiem w ciągu następnych 72 godzin ak- cję mającą na celu obronę domu głównego Zakonu, a nie ocaleli z boju dostojnicy, wyżsi od niego w zwyczajowej hierarchii korporacyjnej i urzędniczej (m.in. Wer- ner von Tettingen, Johann von Schönfeld, Friedrich Graf von Zollern, Sigismund von Ramungen), gdy tymczasem nie wydaje się, by dotychczas wykazywał się on jakimiś szczególnymi zdolnościami kierowniczymi, dowódczymi tudzież organi- zacyjnymi72. Zauważmy jednak, że w tych dniach zostały całkowicie podważone więzi korporacyjne, a więc podstawowy element konstytuujący zakon. W takich okolicznościach organizacja działań opierała się na innego rodzaju relacjach mię- dzyludzkich, mianowicie powiązaniach rodzinnych, więzach krwi. Potwierdza to znany nam kazus starszego brata komtura świeckiego, Heinricha (starszego) von Plauen, najprawdopodobniej sprawującego w lecie 1410 r. urząd prokuratora bar- ciańskiego, a więc należącego do konwentu brandenburskiego73, którego udział w bitwie w kontekście obecności w trzeciej dekadzie lipca w zamku malborskim jest wysoce prawdopodobny. Jego zachowanie w początkowym okresie po 15 lipca wskazywałoby na podobieństwo do wyżej omówionych przypadków – uciekł on na północ, niewykluczone, że najpierw do własnego konwentu w Brandenburgu (Pokarminie), choć jeśli byłby świadkiem wzięcia do niewoli swojego zwierzch- nika Marquarda von Salzbach i porażki hufca wielkiego mistrza, wówczas niewy- kluczone, że mógłby podjąć decyzję ucieczki wprost do Malborka. Natomiast już w ostatniej dekadzie lipca widzimy go w konwencie malborskim w charakterze bliskiego współpracownika młodszego brata, od 19 lipca zastępującego wielkie- go mistrza, obok którego obecny jest także świecki krewny Heinrich VIII (młod- szy/starszy) von Plauen74. Skłania to do wniosku, że kierownictwo obroną domu głównego zakonu komtur świecki organizował około 19–22 lipca, między innymi

70 K. Kwiatkowski, op.cit., s. 438, 489, 579. 71 Ibid., s. 438, 508. 72 Por. moje uwagi o swoistym „mitologizowaniu” postaci Heinricha (młodszego) von Plauen, K. Kwiatkowski, op.cit., s. 486, przyp. 1269. Wypada tu podkreślić, że znana w korporacji porywczość komtura nie uchodziła w ówczesnych wyobrażeniach za cnotę wojskową, czemu wyraz dają piętna- stowieczne traktaty wojskowe. 73 Ibid., s. 489, przyp. 1291. 74 Ibid., s. 468, przyp. 1163. www.zapiskihistoryczne.pl [237] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 63 (jeśli nie przede wszystkim) na podstawie struktur pozakorporacyjnych. Ukazuje to w sposób jaskrawy bezprecedensową sytuację zgromadzenia w drugiej połowie lipca 1410 r., a zarazem odzwierciedla – jak się zdaje – stan psychologiczny przy- najmniej pewnej części jego członków. Wrażenie przegranej bitwy i strat wśród braci było niewątpliwie duże75, nawet pomimo że znaczna część komturów domowych pozostała w konwentach i nie brała udziału w wyprawie, a więc konwenty po 15 lipca były nadal zarządzane. Sam jednak ubytek fi zyczny członków korporacji był znaczny, skoro nie wróciło 203 bądź 211 braci76. Stało się to stopniowo oczywiste w ciągu kilku następujących dni po 15 i po 17 lipca i choć nie wywołało, wbrew stylizowanej narracji Długosza77, powszechnej paniki, jednak w połączeniu z napływającymi coraz to nowymi wia- domościami o pochodzie wojsk królewskich w głąb kraju wywoływało w ogólnoś- ci pesymistyczny nastrój, co potwierdzają jednostkowe przypadki78. Przeprowadzona tu analiza wskazuje, że można mówić o wrażeniu i poczuciu szczególności sytuacji w Prusach i położenia pruskiej gałęzi zakonu niemieckiego, które w drugiej połowie lipca było niezwykle intensywne. W dużej mierze feno- men ten oddaje zewnętrzna opinia wyrażona 2 tygodnie po starciu grunwaldzkim, 29 lipca, przez biskupa poznańskiego Wojciecha Jastrzębca, któremu obserwowa- ne z Wielkopolski wypadki ostatnich kilkunastu dni kojarzyły się bezpośrednio z wydarzeniami związanymi z kasatą zakonu templariuszy sprzed stulecia79.

75 Ibid., s. 440. 76 Deutschordenszentralarchiv Wien, Hs. 427c, f. 27r. Odnośnie do tej liczby por. moje rozważa- nia: K. Kwiatkowski, op.cit., s. 437. 77 Długosz X/XI, s. 122–123. 78 OBA, nr 28290, k. 1r. 79 SRP, Bd. III, s. 429; omówiłem ją nieco szerzej w zbiorowej monografi i wojny lat 1409–1411; por. K. Kwiatkowski, op.cit., s. 497.

www.zapiskihistoryczne.pl 64 Krzysztof Kwiatkowski [238] DIE ERSTEN EINDRÜCKE IN PREUSSEN NACH DER NIEDERLAGE DES DEUTSCHEN ORDENS IN DER SCHLACHT VON TANNENBERG Zusammenfassung

Schlagworte: Deutscher Orden; Rezeption von Kriegsereignissen; Krieg zwischen Polen und dem Deutschen Orden 1409–1411; Schlacht bei Tannenberg; Preußen im Spätmittelalter; psychologischer Einfl uss von Ereignissen auf die Einstellung von Menschen; 15. Jahrhundert

Im vorliegenden Artikel wird versucht, einen kleinen Abschnitt des Krieges 1409– –1411 zu analysieren, der allerdings nicht so sehr mit militärischen Aktionen als mit den mentalen Bedingungen zusammenhängt, wie die Wirklichkeit von den damaligen Men- schen wahrgenommen wurde. Die Frage nach den Eindrücken (allgemein gesprochen) und Gefühlen im Zusammenhang mit dem Ergebnis der Schlacht von Tannenberg in der Bevölkerung des Preußenlandes steht in der Tradition kulturgeschichtlicher Untersuchun- gen zum Th emenfeld „Krieg“ im Besondern und „Konfl ikt“ im Allgemeinen. Hierbei geht es um das wichtige Problem des psychologischen Einfl usses, welchen militärische Hand- lungen, ihr Verlauf und ihre Ergebnisse, auf den Menschen haben. Zu den Reaktionen auf das Ergebnis der Auseinandersetzung noch am Abend des Schlachttages zeigen indirekte Quellen, dass das vorherrschende Gefühl im Ordenslager der Eindruck von der Größe der Schlacht und besonders der hohen Zahl der Gefallenen Krieger an diesem Ort war. Dieser intensive Eindruck wurde zum roten Faden beim Erscheinen mündlicher Erzäh- lungen über den Verlauf der Kämpfe in der Endphase der Schlacht. Am Tag nach dem Kampf, am 16. Juli, wurde die Wahrnehmung der Niederlage des Ordensheeres unter den autochthonen Pruzzen neben der sensorischen Erfahrung durch den Anblick der Körper der gefallenen Mitkämpfer und getöteten Pferde erweitert um eine neue Dimension, mar- kiert durch eine Reihe von Aktionen König Władysławs II. mit symbolischem Charak- ter, welche in die Sphäre des Rituellen gehörten. Dazu zählten unter anderem: Liturgische Akte im Laufe zumindest zweier feierlicher Votivmessen, das Niederlegen der am Vortag erbeuteten Feldzeichen vor dem König, der königliche Befehl zum Aufsuchen der Leiche des besiegten Heerführers, die persönliche Beteiligung des Königs bei der Suche nach den Körpern der getöteten Ordensbrüder, die Rücksendung dieser Leichen mit einem königli- chem Geleitzug zum nächstgelegenen Ordenskonvent, das große Festmahl und schließlich der dreitägige Aufenthalt des Königs-Feldherrn auf dem Schlachtfeld selbst. Die kriegsgefangenen Einwohner des Preußenlandes wurden somit in diesen Tagen Zeugen, wie das Umfeld des König ostentativ seine Überzeugung von der Unterstützung durch überirdische Mächte demonstrierte, welche dem polnischen Monarchen in der Aus- einandersetzung von Tannenberg zuteil geworden worden war, sowie des vollständigen und ruhmreichen Sieges des Königs über den Gegner selbst, der in allen Dimensionen und Ordnungen geschlagen war. Im symbolischen Raum nahmen sie vor allem das Kommuni- kat des Gottesgerichts wahr, als welches die Schlacht in den damaligen mentalen Struktu- ren angesehen wurde. Unter den Kriegsgefangenen aus dem Ordensheer musste jene Ab- folge ritueller Akte ein Gefühl der Angst und Furcht wecken. Die Analyse des überlieferten Quellenmaterials zeigt jedoch, dass der mentale Eff ekt der Ereignisse in der Rezeption der Kriegsgefangenen auf dem Schlachtfeld in den Tagen zwischen dem 15. und 17. Au- gust trotz ihrer ostentativen Form keinen absoluten Charakter hatte. Die Eindrücke vom Schlachtfeld führten prinzipiell nicht dazu, dass sich die Einwohner des Preußenlandes

www.zapiskihistoryczne.pl [239] Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu niemieckiego... 65 für die Seite des siegreichen polnischen Königs ausgesprochen hätten. Der entscheidende Faktor, der eine Veränderung der Einstellung (des Verhaltens) der Einwohner des Preu- ßenlandes bewirkte, war die faktische und nicht die symbolische Präsenz der königlichen Truppen in nächster geographischer Nähe, wie sich ganz besonders deutlich am Beispiel der großen preußischen Städte zeigt. Recht unterschiedlich fi elen die Reaktionen der An- gehörigen des preußischen Zweigs des Deutschen Ordens aus. Das Verhalten eines Teils der in der Schlacht unversehrten Ordensoberen weist Zeichen von Panik und Orientie- rungslosigkeit auf. In den Tagen nach der Schlacht von Tannenberg wurden die korpora- tiven Bindungen völlig in Frage gestellt, und damit das Hauptelement, welches den Orden konstituierte. Unter so plötzlich veränderten Bedingungen stützte sich die Organisation der nächsten Handlungen nun auf eine andere Art zwischenmenschlicher Bindungen – fa- miliäre und Blutsbande.

THE FIRST IMPRESSIONS IN PRUSSIA AFTER THE DEFEAT OF THE TEUTONIC ORDER IN THE BATTLE OF GRUNWALD Summary

Key words: Teutonic Knights; perception of warfare; Polish-Teutonic War 1409–1411; Battle of Grunwald; late-medieval Prussia

In the article the author makes an attempt to analyze a small fragment of the 1409– –1411 war connected not so much with military activities as with mental conditions of the perception of reality by people of those times. Asking the question about impressions (in a general sense) and feelings connected with the outcome of the battle of Grunwald among people of Prussia constitutes a part of cultural studies over the phenomenon of ‘war’ in particular and ‘confl ict’ in general. It concerns important questions of the psychological in- fl uence which military activities and their outcomes exert on the human being. As far as re- actions to the outcome of the battle appearing in the evening aft er the battle are concerned, indirect accounts show that the predominant feeling was the impression concerning the magnitude of the battle in the Teutonic Order, and a high number of the killed. Th is in- tense impression determined the appearance of oral narrations about the fi nal stage of the battle. Th e next day aft er the battle, 16 July, apart from the sensory reception of the bodies of the killed soldiers and horses, the Prussians experienced various actions undertaken by Władysław II which had a symbolic and ritual character. Th ey were as follows: liturgical acts during at least two votive solemn masses, presenting to the King military signs cap- tured the previous day, the order of the King to fi nd the bodies of Teutonic brothers and to send them to the nearest convent in a royal funeral procession, a magnifi cent ceremonial feast, and a three-day stay of the King on the battlefi eld. Inhabitants of Prussia witnessed the ostentation and manifestation of the belief that the Polish King had received the support from the supernatural during the battle of Grun- wald, Th ey also saw the manifestation of the total and glorious victory of the Polish mon- arch over the opponent, which was executed in all dimensions. Symbolically, they received a message of God’s sentence, which was the way people understood battles in those times. Among prisoners from the Teutonic army all those rituals must have caused a feeling of

www.zapiskihistoryczne.pl 66 Krzysztof Kwiatkowski [240] fear. Th e analysis of the source material shows that the mental infl uence of those events on prisoners on the battlefi eld from 15 to 17 July was not so strong despite its ostentatious character. Impressions from the battlefi eld did not make inhabitants of Prussia support the Polish King. Th e signifi cant factor which aff ected the change of attitude among inhabit- ants of Prussia was the factual, not symbolic, presence of the royal army in the nearest geographical neighborhood, which was visible particularly in case of big Prussian towns. Reactions of members of the Prussian branch of the Teutonic Order were diversifi ed. Th e behavior of some dignitaries who had survived the battle was marked by panic and confu- sion. Corporation bonds, the basic element constituting the Teutonic Order, were under- mined. In such suddenly changed circumstances the organization of activities was based on a diff erent type of relations such as family connections, ties of blood.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

ADAM SZWEDA (Toruń)

UWAGI O DOKUMENTACH ROZEJMOWYCH I POKOJOWYCH Z OKRESU WOJNY 1409–1411

Słowa kluczowe: pokój; rozejm; dokument; pieczęć; instrument notarialny; Polska; zakon krzyżacki; wojna polsko-krzyżacka 1409–1411; XV wiek

Dokumenty traktatów zawieranych przez Polskę z zakonem krzyżackim w XIV i XV w. w ostatnich kilkudziesięciu już latach cieszyły się relatywnie dużym zain- teresowaniem ze strony historyków zarówno polskich, jak i niemieckich. Szcze- gólnie należy wymienić prace Ericha Weisego1, Maksymiliana Grzegorza2, An- toniego Gąsiorowskiego3, Klausa Neitmanna4, Stanisława Szczura5, Przemysława Nowaka6, jak też ostatnie przyczynki piszącego te słowa7. Nie oznacza to jednak, że powyższa tematyka została już całkowicie wyczerpana. W poniższym szkicu za- mierzam omówić dokumenty sporządzone w okresie wojny 1409–1411, zatem nie tylko traktat toruński, ale też akta związane z zawieranymi w trakcie tego konfl iktu

1 E. Weise, Zur Diplomatik der Staatsverträge des Deutschen Ordens seit 1400, Altpreussische Forschungen, Jg. 12: 1935, s. 218–231; Die Staatsverträge des Deutschen Ordens in Preussen im 15. Jahrhundert, hrsg. v. E. Weise, Bd. I, Marburg 1970 (wyd. 2); Bd. II, Marburg 1955 – cenne są nie tylko źródła, lecz również liczne uwagi wydawcy. 2 M. Grzegorz, Analiza dyplomatyczno-sfragistyczna dokumentów traktatu toruńskiego 1466 r., Toruń 1970. 3 A. Gąsiorowski, Polscy gwaranci traktatów z Krzyżakami XIV–XV w., Komunikaty Mazursko- -Warmińskie, 1971, nr 2–3, s. 245–265; idem, Formularz dokumentów traktatów polsko-krzyżackich z XIV–XV wieku, Archeion, t. 66: 1978, s. 171–184. 4 K. Neitmann, Die Staatsverträge des Deutschen Ordens in Preussen 1230–1449. Studien zur Diplomatie eines spätmittelalterlichen deutschen Territorialstaates, Köln–Wien 1986. 5 S. Szczur, Traktaty międzypaństwowe Polski piastowskiej, Kraków 1990; idem, Traktat pokojowy Kazimierza Wielkiego z Zakonem Krzyżackim z 1343 r., Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 56: 1991, z. 4, s. 7–43. 6 P. Nowak, Dokumenty pokoju w Raciążku z 1404 roku, Studia Źródłoznawcze, t. 40: 2002, s. 57–77; idem, Niemieckojęzyczne dokumenty Władysława Jagiełły, ibid., t. 42: 2004, s. 97–114; idem, Dokumenty II pokoju toruńskiego z 1466 roku, ibid., t. 43: 2005, s. 85–110; Dokumenty strony polsko- -litewskiej pokoju mełneńskiego z 1422 roku, wyd. P. Nowak, P. Pokora, Poznań 2004. 7 A. Szweda, Organizacja i technika dyplomacji polskiej w stosunkach z zakonem krzyżackim w Prusach w latach 1386–1454, Toruń 2009, s. 293–310. www.zapiskihistoryczne.pl 68 Adam Szweda [242] rozejmami8. Więcej uwagi poświęcam dokumentom polskim (polsko-litewskim). Zgodnie z tytułem obecnego artykułu nie jest on monografi ą zagadnienia. Dnia 8 X 1409 r. zostały wystawione dokumenty potwierdzające zawarcie ro- zejmu do 24 VI 1410 r. między królem Władysławem Jagiełłą a wielkim mistrzem Ulrykiem von Jungingen9. Oba akty zostały spisane w języku niemieckim, co w kancelaryjnej praktyce zakonu było już zjawiskiem trwałym, niemniej obserwa- cja ta dotyczy stosunków wewnętrznych kraju pruskiego oraz relacji z niektórymi tylko partnerami zewnętrznymi10. Językiem krzyżackich dokumentów rozejmo- wych i pokojowych w stosunkach z Królestwem Polskim przez cały wiek XV pozo- stawała łacina. Jedynie podczas układów raciąskich w 1404 r. wielki mistrz Konrad von Jungingen wystawił dla króla Władysława Jagiełły jeden dokument pokojowy spisany po niemiecku, co stanowiło odpowiedź na również niemieckojęzyczne po- twierdzenie przez króla warunków pokoju między zakonem a księciem Witoldem, zawartego w 1398 r. na ostrowie salińskim11. Natomiast dla dyplomatyki polskiej w czasach Władysława Jagiełły omawiany akt stanowi jeden z niewielu przykła- dów zastosowania niemczyzny. Dla całego okresu panowania tego władcy znamy bowiem siedem dokumentów sensu stricto oraz jeden list sporządzone w tym języ- ku12. Wyjątkowość takiej sytuacji powodowała, że badacze starali się odpowiedzieć na pytanie o przyczynę spisania dokumentu polskiego po niemiecku, a nie po łaci- nie. Zenon H. Nowak domniemywał, że „być może egzemplarz tego traktatu miał swój odpowiednik także w języku łacińskim, lecz nie przetrwał on do naszych cza- sów”13. Słusznie jednak zauważył Przemysław Nowak, że domysł taki „jest pozba- wiony pozytywnych przesłanek”14. Historyk ten ze swej strony stwierdził, że fakt sporządzenia przez obie strony niemieckojęzycznych dokumentów rozejmowych

8 Konfl ikt ten doczekał się swojej nowej monografi i: S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku) (dalej cyt. Wojna 1409–1411). 9 Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 74 (dokument królewski); Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, t. II, wyd. I. Zakrzewski, Poznań 1892 (wyd. 2), dodatek nr 51, s. 440–442 (dokument wielkiego mistrza). 10 K. Forstreuter, Latein und Deutsch im Deutschen Orden. Zur Frage einer Amtssprache, [in:] Studien zur Geschichte des Preussenlandes. Festschrift für Erich Keyser zu seinem 70. Geburtstag, hrsg. v. E. Bahr, Marburg 1963, s. 384–385; M. Armgart, Die Handfesten des preußischen Oberlandes bis 1410 und ihre Aussteller. Diplomatische und prosopographische Untersuchungen zur Kanzleigeschichte des Deutschen Ordens in Preussen, Köln–Weimar–Wien 1995, s. 70–71; por. T. Jurek, Język średnio- wiecznych dokumentów śląskich, Kwartalnik Historyczny, t. 111: 2004, nr 4, s. 36–39; A. Szweda, Organizacja i technika, s. 139–140. 11 P. Nowak, Dokumenty pokoju w Raciążku, s. 59–60 i reg. nr 4A, 6A, s. 72–74; idem, Niemiecko- języczne dokumenty, s. 107–112, nr 4. 12 P. Nowak, Niemieckojęzyczne dokumenty, s. 97–114 (6 przypadków) oraz uzupełnienia A. Szwedy, Organizacja i technika, s. 143. 13 Z. H. Nowak, Akt rozpoczynający „Wielką Wojnę”. List wypowiedni wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen z 6 sierpnia 1409 roku, Komunikaty Mazursko-Warmińskie (dalej cyt. KMW), 1976, nr 1, s. 81. 14 P. Nowak, Niemieckojęzyczne dokumenty, s. 103, przyp. 47. www.zapiskihistoryczne.pl [243] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 69 był uwarunkowany „wystawieniem [...] przez Zakon niemieckojęzycznego listu wypowiedniego”15. Nie wiadomo jednak, na czym owo uwarunkowanie miałoby polegać. Listy wypowiednie formularzowo należały do korespondencji, chociaż zewnętrznie przypominały dokument16. Reguła ta znajduje również potwierdzenie w przypadku aktu wypowiedzenia wojny Władysławowi Jagielle przez wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen w sierpniu 1409 r.17 Poczynając od wiosny 1407 r. wszelka korespondencja (z bardzo nielicznymi wyjątkami) kierowana z kancela- rii krzyżackiej do króla Polski pisana była po niemiecku18. Nic dziwnego zatem, że dotyczyło to również listu wypowiedniego z 1409 r. Trudno przyjąć, aby język tego aktu miał powodować jakiekolwiek reperkusje. Kluczem do wyjaśnienia, dla- czego akty rozejmowe obu stron w 1409 r. spisano po niemiecku, jest kontekst ich powstania. Rozejm został bowiem zawarty przy pośrednictwie króla czeskiego i rzymskiego Wacława IV, którego wysłannikami byli książęta oleśniccy Konrad III Stary i jego syn Konrad IV Starszy, związani z dworem praskim bracia Wacław i Benesz von Donin (Dohna), starosta wrocławski i świdnicki Jan z Chociemic (Chotěmic), jak też rycerz Jan von Schweyne i wrocławscy rajcy. Inicjatywa Luk- semburga wiązała się z sytuacją w Rzeszy, gdzie pozycja Wacława IV właśnie uległa wzmocnieniu w stosunku do wybranego w 1400 r. antykróla Ruprechta Wittelsba- cha. Arbitraż w poważnym konfl ikcie międzynarodowym podkreślał wykonywa- nie przez Wacława prerogatyw króla rzymskiego19. Dodatkowo dokument określał procedurę postępowania polubownego przed królem czeskim i rzymskim, mu- siał więc być zrozumiały zarówno dla czeskich dyplomatów, jak i w królewskiej kancelarii. Z kolei dla dokumentów Wacława IV tego okresu brak co prawda jas- nych reguł, jeśli chodzi o stosowany w nich język, spisywano je bowiem po łacinie, niemiecku oraz – w mniejszym zakresie – po czesku, jednakże w odniesieniu do „właściwej” Rzeszy (bez Czech i Moraw) zaznacza się dominacja niemczyzny20. Wskazówką, że dyktatorem omawianego dokumentu była osoba na co dzień po- zostająca w niemieckim kręgu językowym, jest określenie daty, do której powinno zostać wydane postanowienie arbitrażowe: allermanne Fastnacht na oznaczenie

15 Ibid., s. 102–103. 16 W. R ö s e n e r, Fehdebrief und Fehdewesen. Formen der Kommunikation beim Adel im späteren Mittelalter, [in:] Kommunikationspraxis und Korrespondenzwesen im Mittelalter und in der Renais- sance, hrsg. v. H.-D. Heimann in Verbindung mit I. Hlaváček, Paderborn 1998, s. 96; A. Szweda, Organizacja i technika, s. 290. 17 Z. H. Nowak, op.cit., s. 84 (edycja źródła); K. Kwiatkowski, Okoliczności wypowiedzenia wojny królowi polskiemu Władysławowi II przez wielkiego mistrza zakonu niemieckiego Ulricha von Jungin- gen w sierpniu 1409 roku, ZH, t. 74: 2009, z. 3, s. 32–33 (edycja instrumentu notarialnego z opisem listu wypowiedniego). 18 O okolicznościach przejścia z łaciny na niemiecki zob. A. Szweda, Organizacja i technika, s. 139–143. 19 Zob. J. Goll, Čechy a Prusy ve středověku, Praha 1897, s. 112, 114; K. Dürschner, Der wacklige Th ron. Politische Opposition im Reich von 1378 bis 1438, Frankfurt am Main 2003, s. 210–211. 20 I. Hlaváček, Das Urkunden- und Kanzleiwesen des böhmischen und römischen Königs Wenzel (IV.) 1376–1419. Ein Beitrag zur spätmittelalterlichen Diplomatik, Stuttgart 1970, s. 87–93. www.zapiskihistoryczne.pl 70 Adam Szweda [244] pierwszej niedzieli Wielkiego Postu (Invocavit). Jest to określenie typowo „ludo- we”, używane zarówno w południowych, jak i północnych Niemczech21. Zachowały się oryginały dokumentów z obu stron. Przy akcie polskim znaj- duje się średnia (większa herbowa) pieczęć Władysława II Jagiełły jako wystawcy22 oraz siedem (z pierwotnie dziewięciu) sigillów poręczycieli: arcybiskupa Mikołaja Kurowskiego (ta podobnie jak królewska odciśnięta została w czerwonym wosku), kasztelana wojnickiego Mikołaja Białuchy z Michałowa, podkomorzego krakow- skiego Piotra Szafrańca, Dobrogosta Świdwy z Szamotuł, wojewody kaliskiego Macieja z Wąsoszy, kasztelana nakielskiego Wincentego z Granowa oraz Mikołaja z Oporowa. Po dwóch paskach pergaminowych z pieczęciami zostały tylko na- cięcia na pergaminie; według listy gwarantów z tekstu dokumentu wisiały w tym miejscu znaki kasztelana kaliskiego Janusza z Tuliszkowa i marszałka Królestwa Zbigniewa z Brzezia23. Akt krzyżacki również posiada 10 pieczęci, a ich rząd otwiera (według brzmie- nia koroboracji) unsers ordens groste ingesegel, czyli obrazowa pieczęć wielkiego mistrza, zgodnie ze statutami zakonnymi posiadająca charakter sigillum urzędo- wego. Przedstawiała tronującą Marię z Dzieciątkiem i tradycyjnie została odciś- nięta w czarnym wosku24. Na jej odwrociu dodatkowo umieszczono contrasigil- lum w czerwonym wosku – była to mniejsza, herbowa pieczęć wielkiego mistrza25. Pozostałe dziewięć pieczęci zostało przywieszonych przez gwarantów za strony Zakonu: wielkiego komtura Konrada von Lichtenstein, wielkiego marszałka Fry- deryka von Wallenrode, wielkiego szpitalnika i komtura elbląskiego Wernera von Tettingen, wielkiego szatnego i komtura dzierzgońskiego Burkharta von Wobeke, komtura toruńskiego Albrechta hrabiego von Schwarzburg, komtura gdańskiego Jana von Schönfeld, komtura grudziądzkiego Wilhelma von Helfenstein, komtu- ra świeckiego Henryka von Plauen oraz komtura gniewskiego Zygmunta von Ra- mungen. Zostały one odciśnięte w zielonym i brązowym wosku26.

21 H. Grotefend, Zeitrechnung des deutschen Mittelalters und der Neuzeit, Bd. I, Hannover 1891, s. 55, 57–58. 22 O znaku tym zob. Z. Piech, Monety, pieczęcie i herby w systemie symboli władzy Jagiellonów, Warszawa 2003, s. 49–50. 23 Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz, Berlin–Dahlem (dalej cyt. GStAPK), XX. Hauptabteilung (dalej cyt. XX. HA), Pergament-Urkunden, Schiebl. 63, Nr. 3; P. Nowak, Niemieckojęzyczne dokumenty, reg. nr 5, s. 112–113. 24 O głównych pieczęciach wielkich mistrzów zob. J. Trupinda, Ikonografi a pieczęci wielkich mi- strzów, [in:] Kancelaria wielkich mistrzów w Malborku. Katalog wystawy, red. J. Trupinda, Malbork 2001, s. 22–26; por. R. Kahsnitz, Siegel als Zeugnisse der Frömmigkeitsgeschichte, [in:] 800 Jahre Deut- scher Orden. Ausstellung der Germanischen Nationalmuseums Nürnberg in Zusammenarbeit mit der Internationalen Kommission zur Erforschung des Deutschen Ordens, hrsg. v. von U. Arnold, Güters- loh–München 1990, s. 370–374. 25 O tej pieczęci zob. J. Trupinda, Ikonografi a pieczęci, s. 26–27. 26 Archiwum Główne Akt Dawnych, Warszawa (dalej cyt. AGAD), Zbiór dokumentów pergami- nowych (dalej cyt. ZDP), nr 48 – za możliwość autopsji krzyżackich oryginałów dziękuję dr. Januszo- wi Grabowskiemu z AGAD; J. Grabowski, Źródła do dziejów stosunków Polski z zakonem krzyżackim w Prusach w zbiorach Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, [in:] Kancelarie krzyżackie. www.zapiskihistoryczne.pl [245] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 71 Zwraca uwagę pewna dysproporcja w użytych pieczęciach władców (główna wielkiego mistrza, tylko średnia króla) oraz w doborze gwarantów (komplet naj- ważniejszych urzędników po stronie zakonnej, natomiast po stronie polskiej zna- lazło się dwóch rycerzy niepiastujących żadnej godności). Wydaje się, że można to wytłumaczyć potrzebą chwili i polowymi realiami: król nie posiadał przy sobie tło- ka pieczęci majestatycznej, a gwarantów dobrano również z osób będących „pod ręką”, przy czym interesująca jest niska frekwencja wyższych urzędników. Oba akty są równobrzmiące, różnice dotyczą jedynie wystawców, poręczycieli, określenia Wacława IV, który dla wielkiego mistrza był „najłaskawszym panem”, a dla króla „kochanym bratem”27. Prezentują uproszczony typ formularza (brak jest np. arengi), a treść układu podano w formie artykułów28. Oba dokumenty (polski i zakonny) ingrosowały dwie różne ręce29, co przy okazji tego typu układów wydaje się regułą. Zawarty w październiku 1409 r. rozejm miał obowiązywać do 24 VI 1410 r., a w jego trakcie spór polsko-krzyżacki został oddany pod osąd Wacława IV. Fia- sko postępowania arbitrażowego prowadziło do wznowienia działań wojennych, poprzedzonych jednakże przedłużeniem rozejmu na kolejne 10 dni. Nastąpiło ono rankiem 24 czerwca z inicjatywy wysłanników króla węgierskiego i wikariusza generalnego Rzeszy Zygmunta Luksemburskiego: Mikołaja Gary i Ścibora ze Ści- borza30, posiadających zapewne w tym zakresie jakieś pełnomocnictwa ze strony Władysława Jagiełły, nie wiadomo bowiem, aby towarzyszył im poseł króla Polski. Dyplomaci węgierscy chcieli w ten sposób zyskać dodatkowy czas na dalszą media- cję. Według Jana Długosza wielki mistrz Ulryk von Jungingen przedłużony rozejm fi rmavit litteris31. Najpewniej z tym dokumentem, niedochowanym do dzisiaj w żad- nej formie, wysłannicy posłów węgierskich pojechali do króla Władysława Jagiełły, którego 26 czerwca zastali w Wolborzu podczas rozmów ze swoimi doradcami. Król zaaprobował porozumienie i wystawił dokument ze swej strony. Władysław Jagiełło obiecał dochowanie rozejmu do 4 VII 1410 r. w imieniu swoim, wielkiego księcia Aleksandra Witolda oraz wszystkich swoich poddanych. Z drugiej strony obejmował on wielkiego mistrza oraz jego poddanych z Prus i Nowej Marchii. Pol- ski monarcha zastrzegał, że układ nie będzie naruszony, nawet jeśli jacyś jego pod- dani, niewiedzący o jego zawarciu z powodu dużej odległości, wystąpią przeciwko zakonowi. Dokument ma prosty formularz, nie wymienia gwarantów dotrzymania jego warunków, nie posiada również testacji. W formule relacyjnej występuje arcy-

Stan badań i perspektywy badawcze, red. J. Trupinda, Malbork 2002, s. 111 i przyp. 27. 27 Zwrócił na to uwagę E. Weise, Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 74, s. 74. 28 Forma taka znajduje zastosowanie, począwszy od układów raciąskich – A. Gąsiorowski, For- mularz dokumentów, s. 176. 29 P. Nowak, Niemieckojęzyczne dokumenty, s. 102. 30 Zob. K. Kwiatkowski, „Wyprawa letnia 1410 roku”, [in:] Wojna 1409–1411 (w druku), gdzie krytyczna analiza źródeł i literatury. 31 J. Długosz, Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae, lib. X/XI, wyd. M. Plezia i in., Warszawa 1997, s. 62. www.zapiskihistoryczne.pl 72 Adam Szweda [246] biskup gnieźnieński Mikołaj Kurowski. Akt został uwierzytelniony mniejszą pieczę- cią herbową polskiego władcy (ze skwadrowanym wizerunkiem Orła i Pogoni)32. Oszczędna forma dokumentu królewskiego wskazuje, że analogicznie wyglądał za- giniony dokument wielkiego mistrza. W pewnym zakresie wiązała się ona z faktem, że zawieszenie broni było tylko krótkotrwałe, a w tekście dokumentu nie ma żadnej wzmianki o wykorzystaniu jego okresu na próbę dojścia do trwałego porozumienia. Zdaniem polskiego kronikarza Władysław Jagiełło dłuższy rozejm przywitał z za- dowoleniem, pozwalał on bowiem na dokończenie koncentracji wojsk i spokojny marsz ku granicom Prus. Również czysto militarne znaczenie miał on dla zwierzch- nika zakonu krzyżackiego33. Po kampanii letniej i jesiennej 1410 r. do pierwszych negocjacji między uczest- nikami konfl iktu doszło pod koniec listopada34. Zapoczątkowane wtedy rozmo- wy doprowadziły do zawarcia układu rozejmowego 7 XII 1410 r. przez doradców obu władców; porozumienie miało obowiązywać od 14 XII 1410 r. do 11 I 1411 r. Fakt ustanowienia rozejmu i jego warunki zostały potwierdzone dokumentami króla Władysława Jagiełły i wielkiego mistrza Henryka von Plauen wystawiony- mi 9 grudnia odpowiednio w Nieszawie i w (Nowym Mieście) Toruniu35. Na obu aktach występują gwaranci. W dokumencie polskim zostali w tym charakterze wymienieni: biskup płocki Jakub z Kurdwanowa, wojewoda poznański Sędziwój z Ostroroga, wojewoda sieradzki Jakub z Koniecpola, wojewoda inowrocławski Maciej z Łabiszyna, podkomorzy krakowski Piotr Szafraniec, sędzia poznański Mi- kołaj z Czarnkowa, kasztelan santocki Mikołaj z Błociszewa, kasztelan łęczycki Jan Rola z Łąkoszyna, kasztelan międzyrzecki Janusz Furman z Zaniemyśla, kasztelan nakielski Maciej Kot z Dębna, po nim na pergaminie fi gurują dwie kropki (..), a za nimi wyraz pincerna (cześnik), dalej wymienieni zostali: łowczy łęczycki Mikołaj z Oporowa, starosta sieradzki Bartosz, kasztelan biecki Domarat z Kobylan i mar- szałek nadworny Piotr z Niedźwiedzia36. Wykaz ten budzi wątpliwości w dwóch przypadkach: bezimiennego cześnika oraz starosty sieradzkiego Bartosza. Na sta- rostwie sieradzkim zasiadał w tym czasie bardzo dobrze udokumentowany w tej roli Mikołaj Białucha z Michałowa (1406–1418)37. Rozwiązanie tych dwóch zaga- dek w pewien sposób ułatwia zachowany oryginał polskiego dokumentu rozejmo- wego38. Wisi przy nim 14 pieczęci, a na jednym z pasków pergaminu znajduje się już tylko pozostałość woskowej ochronnej miseczki. Jako pierwsza została przy-

32 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 63, Nr. 7; zob. też Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, s. 83. Pieczęć omawia Zenon Piech, op.cit., s. 50. 33 J. Długosz, Annales, lib. X/XI, s. 61, 62; K. Kwiatkowski, „Wyprawa letnia” (w druku). 34 A. Szweda, Organizacja i technika, s. 375 (tu źródła i literatura). 35 Edycja: Lites ac res gestae, t. II, dodatek nr 63, s. 453–455 (dokument polski), dodatek nr 64, s. 455–457 (dokument zakonny). 36 Ibid., dodatek nr 63, s. 453–455. Edycja pomija jednak Mikołaja z Błociszewa oraz kropki przed wyrazem pincerna. Oryginał – GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 63, Nr. 5. 37 Urzędnicy łęczyccy, sieradzcy i wieluńscy XIII–XV wieku. Spisy, opr. J. Bieniak, A. Szymczako- wa, Wrocław 1985, s. 137, nr 357. 38 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 63, Nr. 5. www.zapiskihistoryczne.pl [247] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 73 wieszona mniejsza herbowa pieczęć króla, obok niej znajduje się odbita w czerwo- nym wosku herbowa pieczęć biskupa płockiego, w dalszej kolejności wiszą sigilla z herbami dostojników świeckich: Nałęcz Sędziwoja z Ostroroga, Pobóg Jakuba z Koniecpola, Leszczyc Macieja z Łabiszyna, Starykoń Piotra Szafrańca oraz Na- łęcz Mikołaja z Czarnkowa. Cechą wspólną tych wyobrażeń są wizerunki herbów razem z klejnotami. Następne sigilla przywieszone zostały już bez respektowania kolejności wymienienia ich właścicieli w tekście aktu rozejmowego, wyobrażenia herbów na nich pozbawione są klejnotów. Są to w kolejności pieczęcie z herbami: Rola Jana Roli z Łąkoszyna, pozostałość miseczki woskowej na pasku pergaminu, Grzymała Domarata z Kobylan, Pobóg niezidentyfi kowanego właściciela, Stary- koń Piotra z Niedźwiedzia, Sulima Mikołaja z Oporowa, pieczęć z zatartym wy- obrażeniem i napisem otokowym, Sulima niezidentyfi kowanego właściciela (nie- czytelny napis otokowy). Na znaku pieczętnym, po którym zachowała się tylko część ochronnej miseczki oraz na pieczęci, której wyobrażenie jest całkowicie nie- czytelne, mogły się znajdować herby Doliwa (Doliwami byli Janusz Furman i Ma- ciej Kot), względnie Ostoja Mikołaja z Błociszewa. W każdym razie przynajmniej jeden z tej trójki nie przywiesił swojej pieczęci do omawianego dokumentu. Dwa pozostałe sigilla należy powiązać z tajemniczym cześnikiem oraz rzekomym sta- rostą sieradzkim Bartoszem. Wydaje się, że z tym drugim można połączyć pieczęć z Sulimą. W służbie Władysława Jagiełły spotykamy bowiem wówczas Bartosza noszącego właśnie ten herb. Chodzi tu o Bartosza z Charbinowic i Ogrodzień- ca od września 1411 r. podkomorzego sandomierskiego39, związanego z dworem królewskim, skoro około 1414 r. był ochmistrzem dworu królowej Anny40. Do roz- wiązania pozostaje jeszcze kwestia sprawowanego przez niego w grudniu 1410 r. urzędu, nie może bowiem, jak stwierdzono wyżej, wchodzić w grę starostwo sie- radzkie. Niewykluczone, że Bartosz był wówczas starostą sandomierskim. Jego ob- sada w tym czasie pozostaje nieznana. W grudniu 1408 r. wystąpił tu po raz ostatni Krystyn z Ostrowa, natomiast od 25 II 1411 r. poświadczony jest Jan ze Sprowy41. Być może do dokumentu wpisano „Syradiensis” zamiast „Sandomieriensis” (ze względu na niewyraźny zapis w minucie?). Natomiast całkowicie brak przesłanek do identyfi kacji „cześnika” (pincerna) z jakimkolwiek urzędnikiem, który nosiłby herb Pobóg. Znani z tego okresu cześnicy, względnie podczaszowie przynależą do innych klejnotów, zaznaczyć jednak należy, że nie dla wszystkich hierarchii ziem- skich obsada tych funkcji jest wówczas znana. Niezależnie od problemów identyfi kacyjnych związanych z konkretnymi osobami stwierdzić należy, że polski dokument rozejmowy przygotowywany był pośpiesznie i ad hoc, a jego minuta zawierała lukę w wykazie gwarantów, oraz

39 Urzędnicy małopolscy XII–XV wieku. Spisy, opr. J. Kurtyka, T. Nowakowski, F. Sikora, A. So- chacka, P. K. Wojciechowski, B. Wyrozumska, Wrocław 1990, nr 841. 40 K. Piotrowicz, Charbinowski Bartosz, [in:] Polski słownik biografi czny, t. III, Kraków 1938, s. 263. 41 Urzędnicy małopolscy XII–XV wieku, nr 1381, 1382. www.zapiskihistoryczne.pl 74 Adam Szweda [248] prawdopodobnie błędnie odnotowała urząd jednego z nich. O pewnym pośpiechu w przygotowywaniu aktu świadczy również fakt, że nie wszyscy spośród gwaran- tów przywiesili swoje sigilla. Gwarantami dokumentu wielkiego mistrza byli: arcybiskup ryski Jan von Wal- lenrode, biskup würzburski Jan von Egloff stein, mistrz krajowy niemiecki, brat biskupa, Konrad von Egloff stein, były komtur krajowy zakonu w Czechach i na Morawach Albrecht von der Duba (Duben), wielki komtur Herman Gans, komtur toruński Eberhard von Wallenfels oraz liczne grono „gości” i zaciężnych: Henryk VIII von Plauen, Benesz burgrabia von Dohna (z Donina), Piotr von Schellen- dorf, Franczke von Warnsdorff , Czenke von Borsnitz, Mikołaj von Loga, Jan Rabe i Marcin Busewoy (Budziwojowic)42. Również oryginał tego aktu dochował się do naszych czasów43. Symptomatyczne, że tylko 12 z 15 występujących na nim osób przywiesiło tutaj swoje pieczęcie. Wśród nich jednej brak już przy dokumencie, a trzy są uszkodzone. Oba akty sporządzono według uproszczonego formularza, zaczynają się bezpośrednio od intytulacji. Kolejne dokumenty rozejmowe zostały sporządzone przez strony podczas rozmów, które zaczęły się 21 I 1411 r. Zostały opieczętowane przez przedstawi- cieli wielkiego mistrza Henryka von Plauen i króla Władysława Jagiełły, a do ak- tów tych dołączono dodatkowe „punkty, artykuły i postanowienia”. Źródła te nie zachowały się, a wiadomości o ich istnieniu czerpiemy wyłącznie ze wzmianek w dokumencie następnego już rozejmu44. Ustanowiona wówczas przerwa w dzia- łaniach wojennych miała trwać do północy w piątek 23 stycznia. Następnego dnia została ona przedłużona do poranku 26 stycznia. Tym razem zachował się doku- ment królewski, którego współwystawcami i gwarantami byli wielki książę litewski Aleksander Witold, wojewoda poznański Sędziwój z Ostroroga, wojewoda san- domierski Mikołaj z Michałowa, kasztelan kaliski Janusz z Tuliszkowa i kasztelan sądecki Krystyn z Koziegłów45. Do aktu tego Władysław Jagiełło przywiesił swoją mniejszą pieczęć herbową, Witold mniejszą pieczęć konną (z Pogonią w prawo)46, po sigillum Sędziwoja z Ostroroga pozostał jedynie pergaminowy pasek, dalej wi- szą herbowe pieczęcie pozostałych gwarantów odciśnięte w zielonym wosku: Poraj Mikołaja z Michałowa, Doliwa Janusza z Tuliszkowa i Lis Krystyna z Koziegłów47. Nie zachował się zakonny akt rozejmu ze stycznia 1411 r. Po jego upływie na bardzo krótko wybuchły jeszcze działania wojenne, ale wzno- wione szybko, bo już 30 stycznia, negocjacje doprowadziły do zawarcia trwałego

42 Lites ac res gestae, t. II, dodatek nr 64, s. 455–457. 43 AGAD, ZDP, nr 50. 44 Kodeks dyplomatyczny Litwy, wyd. E. Raczyński, Wrocław 1845, s. 125–127. O rozmowach zob. A. Szweda, K. Kwiatkowski, „Rokowania przed zawarciem pokoju i sytuacja militarna na prze- łomie stycznia i lutego 1411 roku”, [in:] Wojna 1409–1411 (w druku). 45 Kodeks dyplomatyczny Litwy, s. 125–127. 46 Zob. W. Semkowicz, Sfragistyka Witołda, Wiadomości Numizmatyczno-Archeologiczne, R. 13: 1930, s. 73; Z. Piech, op.cit., s. 93. 47 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 12. www.zapiskihistoryczne.pl [249] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 75 układu pokojowego, co nastąpiło 1 II 1411 r. w Toruniu48. Dokumentem poprzedza- jącym spisanie traktatu pokojowego było zobowiązanie wielkiego mistrza Henryka von Plauen do zapłacenia 100 000 kop groszy tytułem okupu za krzyżackich jeńców. Akt ten zachował się w nienajlepszej kopii49. Natomiast 1 lutego spisano omówione warunki porozumienia we wstępnych dokumentach pokojowych. Pierwszy pokój toruński reprezentował bowiem, według terminologii wprowadzonej przez Klausa Neitmanna, „złożony” sposób zawierania traktatów – najpierw spisywano doku- ment w treści ustalonej przez pełnomocników, potem podlegał on ratyfi kacji przez panujących w formie osobnego aktu z pełnym zestawem gwarantów50. Akt strony polsko-litewskiej został wystawiony pod imieniem króla Władysława Jagiełły i wiel- kiego księcia Aleksandra Witolda. Oni też, jak również książęta mazowieccy (Sie- mowit IV płocki i Janusz czerski) oraz siedmiu polskich negocjatorów (wojewoda sandomierski Mikołaj z Michałowa, wojewoda poznański Sędziwój z Ostroroga, kasztelan kaliski Janusz z Tuliszkowa, marszałek Królestwa Zbigniew z Brzezia, podkomorzy krakowski Piotr Szafraniec, kasztelan santocki Mikołaj z Błociszewa i sędzia poznański Mikołaj z Czarnkowa), przywiesili do preliminariów swe pie- częcie51. Spośród nich zachowało się jednakże tylko przywieszone jako drugie sigil- lum wielkiego księcia. Jest to wspomniana już wyżej mniejsza pieczęć tego władcy z wyobrażeniem Pogoni (jeździec zwrócony jest w prawo). Przez analogię możemy stwierdzić, że również król Władysław Jagiełło użył do pieczętowania wstępnego dokumentu pokojowego pieczęci mniejszej herbowej. Wystawcą dokumentu zakonnego był wielki mistrz Henryk von Plauen. Oprócz niego akt pokojowy został uwierzytelniony przez krzyżackich negocjato- rów (arcybiskupa ryskiego Jana von Wallenrode, biskupa würzburskiego Jana von Egloff stein, biskupa chełmińskiego Arnolda Stapela, biskupa pomezańskiego Jana Rymanna, krajowego mistrza niemieckiego Konrada von Egloff stein, krajowego mistrza infl anckiego Konrada von Vietinghoff oraz dowódców zaciężnych: Jana Romliana von Kobern, Wernera Nothast i Konrada Truchsess)52. Zwierzchnik za- konu użył tutaj swej pieczęci mniejszej odciśniętej w czarnym wosku (zachował się jej niewielki fragment), biskupi tradycyjnie odcisnęli swe znaki w czerwonym wosku, pozostali w zielonym i brązowym. Jedna pieczęć w ogóle się nie zachowała,

48 O szczegółach ostatniej fazy rokowań zob. A. Szweda, K. Kwiatkowski, „Rokowania przed zawarciem pokoju” (w druku). 49 M. Pelech, Der Verpfl ichtungsbrief des Hochmeisters Heinrichs von Plauen bezüglich der Bezah- lung von 100000 Schock böhmischen Groschen an den König von Polen vom 31. Januar 1411, Preussen- land, Jg. 17: 1979, s. 59–62, Anhang Nr. 1. 50 K. Neitmann, Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, s. 148–149, 162–165; zob. też A. Gą- siorowski, Formularz dokumentów, s. 173. 51 AGAD, ZDP, nr 4487; edycja: Codex epistolaris saeculi decimi quinti, wyd. A. Lewicki, t. II, Kraków 1891, nr 35. Podobizna: J. Grabowski, Z dziejów stosunków Polski z Zakonem krzyżackim w Prusach, Warszawa 2006, s. 24, nr 6. 52 AGAD, ZDP, nr 49; edycja: Lites ac res gestae, t. II, dodatek nr 61, s. 461–464. www.zapiskihistoryczne.pl 76 Adam Szweda [250] pozostał po niej jedynie pergaminowy pasek. Dokumenty wstępne sporządzono według prostego formularza, ich postanowienia ujęto w punktach53. Spisane w Toruniu 1 II 1411 r. preliminaria określały, poza właściwymi warun- kami traktatu pokojowego, sposób ratyfi kacji pokoju oraz osoby i miasta, których pieczęcie powinny znaleźć się na dokumentach głównych. Zgodnie z ustaloną pro- cedurą ich opieczętowanie i wymiana nastąpiły w czasie zjazdu pełnomocników stron nad Drwęcą pod Złotorią, w dniu 10 V 1411 r.54 W ręce polskie trafi ł akt krzyżacki, opatrzony 41 pieczęciami. Zgodnie z brzmieniem koroboracji wielki mistrz przywiesił swoje sigillum maius, zatem wspomnianą wyżej pieczęć obrazo- wą z wyobrażeniem maryjnym. Po znaku tym przy dokumencie pozostały jedy- nie pergaminowe paski. Poza Henrykiem von Plauen przy traktacie pokojowym zawisły pieczęcie biskupów: chełmińskiego Arnolda Stapela, pomezańskiego Jana Rymanna, sambijskiego Henryka von Seefeld, mistrzów krajowych: niemieckiego Konrada von Egloff stein, infl anckiego Konrada von Vietinghoff , wielkiego komtu- ra Hermana Gansa, wielkiego marszałka Michała Küchmeistra, wielkiego szpital- nika i komtura elbląskiego Wernera von Tettingen, wielkiego szatnego i komtura dzierzgońskiego Albrechta von Tonna, skarbnika Boemunda Brendela, komturów: toruńskiego Eberharda von Wallenfels, bałgijskiego Fryderyka von Zollern, bran- denburskiego (pokarmińskiego) Ulryka Zengera, ragneckiego Helferyka von Dra- he, ostródzkiego Konrada Sefelera, gdańskiego Henryka (starszego) von Plauen, gniewskiego Piotra von Lorich, świeckiego Jana von Konstat, grudziądzkiego Jana von Bichau, radzyńskiego Jerzego von Wirsberg, człuchowskiego Josta von Hohen- kirchen, tucholskiego Szymona Langschenkela, brodnickiego Wilhelma von Ep- pingen, kowalewskiego (i golubskiego) Karola von Waltershausen, nieszawskiego Konrada von Buchsecke, starogrodzkiego Fryderyka Schotta, wójtów: tczewskiego Henryka von Querfurt, grabińskiego Jana von Techwitz, rogozińskiego Hartma- na Lebe, rycerzy: Augustyna von Ziegenberg (z Cymbarka, Cegenberga), Henry- ka z Bąkowa, Kacpra z Bażyn (von Baysen), Tomasza z Taszewa (von Teschow) i Mikołaja Weytkopa oraz miast: Chełmna, Torunia, Gdańska, Elbląga, Królewca i Brodnicy. Sigilla biskupie zostały odciśnięte w czerwonym wosku, urzędników i rycerzy w brązowym, a miejskie w zielonym lub brązowym55. Strona zakonna otrzymała natomiast akt polsko-litewski. Jego oryginał nie do- chował się, a treść jest znana z transumptów i odpisów stworzonych po 1411 r.56 Zgodnie z brzmieniem koroboracji dokumentu został on opatrzony pieczęciami majestatycznymi króla Władysława Jagiełły i wielkiego księcia Aleksandra Witolda oraz sigillami książąt mazowieckich Janusza I i Siemowita IV, książąt litewskich Semena Lingwena Olgierdowicza, Zygmunta Kiejstutowicza i Semena Jamuntowi-

53 Por. A. Gąsiorowski, Formularz dokumentów, s. 175. 54 A. Szweda, Organizacja i technika, s. 378. 55 AGAD, ZDP, nr 1062; edycja: Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 83b (równo- ległe wydanie dokumentu krzyżackiego i polsko-litewskiego). Podobizna: „Grunwald. 600 lat chwały. Katalog wystawy”, opr. J. Grabowski (w druku). 56 Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, nr 83b. www.zapiskihistoryczne.pl [251] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 77 cza, arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Kurowskiego, biskupów: krakowskie- go Piotra Wysza, poznańskiego Wojciecha Jastrzębca, kasztelana krakowskiego Krystyna z Ostrowa, wojewodów: poznańskiego Sędziwoja z Ostroroga, kaliskie- go Macieja z Wąsoszy, krakowskiego Jana z Tarnowa, sandomierskiego Mikołaja z Michałowa, sieradzkiego Jakuba z Koniecpola, brzeskiego Krzesława z Kościoła (Kościelnej Wsi), inowrocławskiego Macieja z Łabiszyna, kasztelanów: sando- mierskiego Michała z Bogumiłowic, kaliskiego Janusza z Tuliszkowa, marszałka Królestwa Zbigniewa z Brzezia, podkomorzego krakowskiego Piotra Szafrańca, kasztelana santockiego Mikołaja z Błociszewa, sędziego poznańskiego Mikołaja z Czarnkowa, jak też panów litewskich: namiestnika wileńskiego Wojciecha Moni- wida, marszałka ziemskiego Stanisława Czupurny, wojewody kijowskiego Jerzego Giedygołda, namiestnika uszpolskiego Krystyna Ościka, Radziwiłła57, Rumbolda Wolimuntowicza, Jana Sungajły i Jana Niemiry oraz miast: Krakowa, Sandomie- rza, Poznania, Kalisza, Brześcia Kujawskiego i Inowrocławia. Polsko-litewski dokument pokoju toruńskiego doczekał się kilku transumptów, dokonywanych na prośbę wielkiego mistrza wtedy, kiedy zachodziła potrzeba oka- zania go jako dowodu w sporach prowadzonych przez zakon na forum międzynaro- dowym, natomiast transportowanie oryginału aktu w odległe strony było zbyt ryzy- kowne58. Pierwsze z tych potwierdzeń wydane w formie instrumentu notarialnego przez biskupa pomezańskiego Jana Rymanna dnia 8 X 1412 r. zawiera opis trzydzie- stu ośmiu pieczęci wiszących przy omawianym dyplomie59. Instrument sporządził i opisu dokonał notariusz publiczny Andrzej syn Magnusa z Nowego Miasta.

57 Powszechnie identyfi kuje się go z synem wymienionego obok Krystyna Ościka, por. ostatnio: R. Petrauskas, Lietuvos diduomenė XIV a. pabaigoje – XV a. Sudėtis – struktūra – valdžia, Vilnius 2003, s. 215. Biorąc pod uwagę fakt, że Radziwiłł Ościkowicz zmarł dopiero w 1477 lub 1478 r., a nieprzerwanie występuje w źródłach od roku 1420 (źródło wskazane przez Rimvydasa Petrauskasa: GStAPK, XX. HA, Ordensbriefarchiv, nr 29038 – datowane przez niego na rok 1412, por. ibid., s. 81, przyp. 71, powstało raczej w roku 1411 i być może jest związane z ustalaniem ostatecznej listy gwa- rantów pokoju), warto rozważyć przypuszczenie Mirosławy Malczewskiej (Latyfundium Radziwiłłów w XV do połowy XVI wieku, Warszawa–Poznań 1985, s. 30), że może to być inna osoba. Rozwiązanie takie brał już pod uwagę Władysław Semkowicz (O litewskich rodach bojarskich zbratanych ze szlach- tą polską w Horodle roku 1413 (druk w latach 1913–1930 na łamach Miesięcznika Heraldycznego i Rocznika Polskiego Towarzystwa Heraldycznego), przedruk: Lithuano-Slavica Posnaniensia. Studia Historica, t. 3: 1989, s. 61; tutaj też (przyp. 376) zestawieni różni uchwytni źródłowo Radziwiłłowie). Nieporozumieniem jest twierdzenie Tadeusza Wasilewskiego (Pochodzenie rodu Radziwiłłów-Ości- ków, Miscellanea Historico-Archivistica, t. 7: 1997, s. 12), że w tekście dokumentu występuje Kry- styn Ościk Radziwiłłowicz, ponieważ Ościk był synem Syrpucia, por. R. Petrauskas, op.cit., s. 80–81 i przyp. 71, s. 214–215, ponadto w tym wypadku byłoby 35 gwarantów, a przy dokumencie wisiało 38 pieczęci (zob. niżej), zatem 2 wystawców i 36 gwarantów. 58 Taka rola transumptów ważnych dokumentów, wystawianych przez dostojników kościelnych względnie przez kapituły jest szeroko potwierdzona w średniowiecznych realiach – M. Koczerska, Opisy pieczęci Jagiełły i Jadwigi w widymacie Zbigniewa Oleśnickiego z 1427 roku, [in:] Heraldy- ka i okolice, red. A. Rachuba, S. Górzyński, H. Manikowska, Warszawa 2002, s. 231–234; zob. też S. Szczur, Traktaty międzypaństwowe, s. 123–124. 59 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 7. Nieco późniejsze poświadczenia notarialne polskiego dokumentu głównego zawierają opisy tylko części pieczęci, rezygnując z deskryp- www.zapiskihistoryczne.pl 78 Adam Szweda [252] Prezentacja pieczęci zaczyna się od przedstawienia majestatycznego sigillum króla Władysława Jagiełły, odciśniętego w wosku barwy naturalnej, a zawieszo- nego na sznurkach jedwabnych koloru brązowego i zielonego. Po przedstawieniu tronującego władcy pod baldachimem notariusz opisał herby ziemskie zajmują- ce otok tronu. Są to wizerunki poprawne, pomyłka nastąpiła jedynie przy piątej tarczy, na której miały widnieć trzy lilie (tria lilia). Chodzi tu o herb ziemi do- brzyńskiej, którego godłem była ukoronowana głowa z rogami. Co ciekawe, w na- stępnych opisach ten element majestatu Władysława Jagiełły nie budził wątpliwo- ści – caput pilosum et barbatum cum cornibus [...] et inter cornua quedam crux60. Wspomniany tu krzyż to w rzeczywistości jeden z fl euronów korony. Jako druga wisiała przy dokumencie, na jedwabnych sznurkach koloru czerwonego i zielo- nego, majestatyczna pieczęć wielkiego księcia litewskiego Aleksandra Witolda61. Także ona odciśnięta została w wosku barwy naturalnej. Krzyżacki notariusz za- uważył, że władca na tronie w lewicy trzyma tarczę z wyobrażeniem Pogoni, od niej zaczął więc opis herbów w otoku, idąc tym samym od lewej strony heraldycz- nej do prawej. Na drugiej tarczy bez trudności rozpoznał stojącego rycerza (herb księstwa trockiego), podobnie na czwartej krzyż (wołyński). Natomiast pomiędzy nimi znajdowała się zdaniem notariusza fi gura cuiusdam animalis nondum noti – nieznane zwierzę to kroczący niedźwiedź (herb Smoleńszczyzny, ewentualnie Kijowszczyzny). W późniejszych instrumentach został on już rozpoznany: ani- mal ad modum ursi, faciem vertentis ad imaginem principis62. Majestat wielkiego księcia posiadał contrasigillum, odciśnięte w czerwonym wosku. W tej roli użyto wspomnianej wyżej mniejszej pieczęci konnej księcia, przy czym jeździec w Pogo- ni został przez notariusza zidentyfi kowany jako św. Marcin. Kolejne pieczęcie przy dokumencie głównym strony polsko-litewskiej wisiały już na paskach pergamino- wych63. Jako trzecia została wymieniona pieczęć arcybiskupa Mikołaja Kurowskie- go: okrągła, w czerwonym wosku, przedstawiająca siedzącego biskupa (w źródle: imago sancti Nicolai – zapewne ze względu na imię właściciela, transumpt z 1414 r. unika tej identyfi kacji: imago episcopi infulati) pod rozbudowanym baldachimem, z prawą ręką wzniesioną do błogosławieństwa, w lewej trzymająca krzyż pontyfi - kalny (vexillum crucis, w przekazie z 1414 r. wymieniony został pastorał et crux loco curvature). W dolnej części tarcza, na niej quoddam signum ignotum, jednak w późniejszym instrumencie ów znak nie jest opisywany, ale notariusz zamieścił jego wizerunek: jest to herb Śreniawa w postaci uznawanej za starszą, z godłem cji ich kompletu propter multitudinem (GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 15 z 16 VI 1414 r.), czy też propter varia signa incognoscibilia et multiplices caracteres paganicas (GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 8 z 10 V 1421 r., podobnie: ibid., Nr. 5 z 5 XI 1421 r.). 60 Ibid., Schiebl. 64, nr 15. 61 O znaku tym zob. Z. Piech, op.cit., s. 94–98 (tu wcześniejsza literatura). 62 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 14; por. też ibid., Nr. 8, 5. 63 Co ciekawe, opisywany instrument notarialny z 1412 r. nie zaznacza tego faktu, jest on na- tomiast odnotowany w późniejszych poświadczeniach (GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 15, 8, 5). www.zapiskihistoryczne.pl [253] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 79 w formie kuli (kurwatury) pastorału w lewo, z krzyżem od czoła64. Jest to znana ze źródeł mniejsza pieczęć arcybiskupa gnieźnieńskiego65. Jako czwartą w kolejności notariusz Andrzej z Nowego Miasta umieścił małą, okrągłą pieczęć w zielonym wosku, a jej wyobrażenie zawierało scutum, cruce superposita et in circumferencia scuti quatuor magna puncta, in quorum medio parva stella videbatur. Littere vero circumferenciales tales legebantur: S. Alberti, cetere vero littere obscure erant et legi non poterant. Dzięki tak wyczerpującemu opisowi znak ten można jednoznacznie identyfi kować jako pieczęć namiestnika (starosty) wileńskiego Wojciecha Moni- wida, który użył jej w 1410 r. Przedstawiała ona tarczę zwieńczoną krzyżem, w jej polu cztery kwadraty (kamienie) w krzyż, a pośrodku pięcioramienna gwiazda; na- pis otokowy to: „† s. alberti: capit: de: vilna”66. O ile identyfi kacja pieczęci nie budzi wątpliwości, o tyle opisanie jej jako czwartej w kolejności musiało być wynikiem pomyłki, powstałej zapewne w efekcie przełożenia pergaminowych pasków. Jako piąta opisana została pieczęć biskupa krakowskiego Piotra Wysza, okrągła, śred- niej wielkości, odciśnięta w czerwonym wosku. W jej polu notariusz widział u góry i dołu dwa anioły, natomiast znaki pomiędzy nimi były dla niego nieczytelne. Po- nownie odczyt w roku 1414 wyglądał lepiej: zidentyfi kowana została tarcza, a na niej rozpoznane korony67. Na tej podstawie można stwierdzić, że w 1411 r. użyto średniej pieczęci biskupa krakowskiego: w czwórliściu tarcza dzielona w krzyż, na niej naprzemianlegle rodowy herb Wysza – Leszczyc i trzy korony – herb kapituły krakowskiej; nad tarczą popiersie biskupa (w transumpcie wzięte za anioła), pod nią głowa anioła ze skrzydłami68. Następna była mała, okrągła pieczęć w czerwo- nym wosku, należąca do biskupa poznańskiego Wojciecha Jastrzębca. W jej polu znajdowali się dwaj „jakby apostołowie” (w 1414 r. trafnie rozpoznano u nich atry- buty św. Piotra i Pawła), a pośrodku biskup z pastorałem. Jest to zapewne sigil- lum tożsame ze znaną mniejszą pieczęcią hierarchy, z tym że ta była kształtu lekko owalnego69. Jako siódma (znowu w wyniku przełożenia pasków?) została opisana mała, okrągła pieczęć odciśnięta w zielonym wosku, z nieczytelnym napisem oto-

64 Ibid., Schiebl. 64, Nr. 15 – w źródle brak krzyża, jest za to gałka, wynika to chyba tylko ze złego stanu tego fragmentu pieczęci. 65 Jej wizerunek w niedoskonałym odrysie opublikował Marian Gumowski, Handbuch der pol- nischen Siegelkunde, Graz 1966, Nr. 344; por. też P. Mrozowski, Imago potestatis – na pieczęci Jana Gruszczyńskiego, [in:] Heraldyka i okolice, s. 270–271. O herbie Śreniawa (Śrzeniawa) i jego odmia- nach, zob. J. Szymański, Herbarz średniowiecznego rycerstwa polskiego, Warszawa 1993, s. 270–272. 66 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 63, Nr. 4 (edycja: Codex epistolaris Vitol- di, magni ducis Lithuaniae, wyd. A. Prochaska, Kraków 1882, nr 441 – bez opisu interesującej nas pieczęci); W. Semkowicz, O litewskich rodach, s. 14–15; w Horodle Wojciech Moniwid przyjął herb Leliwa. 67 GStAPK, XX. HA, Pergament-Urkunden, Schiebl. 64, Nr. 15. 68 Pieczęć ta znajduje się m. in. przy dokumencie z 1397 r. – Kodeks dyplomatyczny miasta Kra- kowa, cz. II–IV, wyd. F. Piekosiński, Kraków 1882, nr 399; podobizna – S. von Karwowski, Geschichte des Hauses Leszczyc von Radolin Radoliński, Posen 1908, Tafel 2 (między s. 8 i 9). 69 Zob. G. Lichończak-Nurek, Wojciech herbu Jastrzębiec. Arcybiskup i mąż stanu (ok. 1362– –1436), Kraków 1996, s. 230–231. www.zapiskihistoryczne.pl 80 Adam Szweda [254] kowym. W jej polu znajdowała się tarcza ze znakiem odrysowanym przez notariu- sza: półpierścień (połutoczenica) barkiem ku podstawie z krzyżem pośrodku. Być może było to sigillum któregoś z pozostałych bojarów litewskich. Dalej następuje bardzo dokładnie opisana pieczęć herbowa średnia księcia mazowieckiego (czerskiego) Janusza I, przedstawiająca w tarczy czwórdzielnej w krzyż naprzemianlegle skrzydlatego smoka i orła bez korony, przy czym no- tariusz określił bestię mianem gryfa. Ta sama pieczęć Janusza I znalazła się przy głównym dokumencie pokoju mełneńskiego z 1422 r.70 Po niej opisana została pie- częć herbowa większa, w dokumentach nazywana też majestatyczną, księcia Sie- mowita IV mazowieckiego (płockiego) z wyobrażeniem orła71. Dziesiąta (niewąt- pliwie kolejne zaburzenie właściwego ciągu) była mała okrągła pieczęć w zielonym wosku, także z nieczytelnym napisem otokowym, w jej polu znajdowała się tarcza, której okrąg dzielony na cztery z wolnym środkiem. I ten znak należałoby połączyć z którymś z wymienionych w formule sygillacyjnej Litwinów. Po niej następowało również małe i w zielonym wosku sigillum z wyobrażeniem Pogoni, a napis otokowy sporządzony był cyrylicą (karacteres). Należało ono bądź do księcia Szymona Lingwena, bądź do Zygmunta Korybutowicza. Dwunasta pie- częć wyglądała podobnie, w jej polu znajdowała się fi gura non signifi cativa, a nad nią mały krzyż. Jej właściciela należy zatem szukać wśród litewskich dostojników, ewentualnie mógł nim być kniaź Semen Jamuntowicz. Do Szymona Lingwena lub do Zygmunta Korybutowicza należała kolejna pieczęć z Pogonią, wymieniona jako trzynasta. Co warte podkreślenia, także ona była niewielkich rozmiarów i odbita w zielonym wosku. W dalszej kolejności opisane zostały pieczęcie rycerskie i bo- jarskie. Wielu wyobrażeń napieczętnych notariusz nie był w stanie nazwać, ucieka- jąc się do rysunków, nie był też w stanie odczytać większości napisów otokowych. Czasami był całkowicie bezradny, jak w przypadku pieczęci 22: sigillum rotundum erat de cera viridi communi impressa, in cuius medio scutum propter obscuritatem fi gurarum describi nec littere circumferenciales poterant legi. Szczęśliwie lepiej zostały potraktowane pieczęcie miejskie. Jako dwudzie- ste piąte zostało przedstawione sigillum rotundum competenter magnum odbite w czerwonym wosku; była to mniejsza pieczęć Krakowa z drobiazgowo zaprezen- towanym wyobrażeniem napieczętnym: św. Wacław opasany mieczem, w prawicy trzymający chorągiew, a w lewicy tarczę z krzyżem. Po prawej jego stronie orzeł, po lewej korona, w polu pieczęci podzielony napis: „S. Wence-slaus”72 . Na dwu-

70 S. K. Kuczyński, Pieczęcie książąt mazowieckich, Wrocław 1978, s. 331–332; Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 23, pieczęć 3. 71 S. K. Kuczyński, Pieczęcie książąt, s. 338–339 – zachowana tylko w jednym egzemplarzu z uszkodzonym nieco napisem otokowym, omawiany instrument przekazuje go w pełnej postaci: „† S. Semoviti dei gra(cia) ducis Mazovie et domini Plocensis ac Visnensis”. Najprawdopodobniej ona wisiała też przy akcie pokoju mełneńskiego, jednak się przy nim nie zachowała – Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 23, pieczęć 4. 72 M. Gumowski, Najstarsze pieczęcie miast polskich, Toruń 1960, s. 122, nr 213, 214 (dwa bardzo podobne tłoki, używane równolegle); M. Friedberg, Herb miasta Krakowa, Kraków 1937, s. 13, nr 4, www.zapiskihistoryczne.pl [255] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 81 dziestym siódmym miejscu, również w czerwonym wosku, znajdowała się pieczęć Sandomierza z charakterystycznym herbem Królestwa nad bramą miejską73. Na pozycji dwudziestej dziewiątej opisano sekretną pieczęć Poznania, odbitą w zielo- nym wosku; w jej polu znajdują się dwa skrzyżowane klucze, nad nimi tracza z or- łem bez korony74. Jako trzydziestą pierwszą notariusz Andrzej z Nowego Miasta opisał pieczęć Kalisza, odciśniętą w zielonym wosku, z wyobrażeniem przedsta- wiającym mur blankowany z bramą, na nim dwie baszty, pomiędzy nimi trębacz w lewo, a nad nim pięciopromienna gwiazda75. Trzydziesta trzecia w kolejności została opisana pieczęć Brześcia, przedstawiająca mur z trzema blankowanymi wieżami, pomiędzy nimi dwaj święci patronowie: św. Stanisław z pastorałem i św. Piotr (w transumpcie: fi gura episcopi i principalis imago unius sancti)76. Na miejscu trzydziestym szóstym opisana została odciśnięta w zielonym wosku pieczęć Ino- wrocławia: pomiędzy dwiema blankowanymi wieżami tarcza z orłem77. Formularz dokumentów głównych był nieco bardziej rozbudowany. Zaczyna- ją się one co prawda bezpośrednio od intytulacji, zawierają jednak arengę, a ob- szerna dyspozycja ujęta jest w kolejne artykuły. W akcie zakonnym po korobora- cji następuje kończąca go datacja w formie: datum et actum in Th orun, sub anno Domini (1411), die dominica prima mensis Februarii, a ogólna testacja odwołuje się do osób wymienionych wyżej gwarantów. Dokument strony polsko-litewskiej zawiera datację uwzględniającą tylko actum: Actum in Th orun, die dominico in vigilia Purifi cacionis sancte Marie Virginis. Dalej następuje testacja wymieniająca negocjatorów traktatu. Dokument kończy uroczysta formuła datum per manus, w której wymieniony został podkanclerzy Królestwa i arcybiskup halicki Mikołaj Trąba. A. Gąsiorowski słusznie zwrócił uwagę, że użycie przez polską kancelarię tylko terminu actum związane było z faktem, że w formule datacyjnej dokumen- tu głównego przywoływano datę zawarcia porozumienia pokojowego, a nie dzień faktycznego sporządzenia dyplomu78. Natomiast formuła datum per manus cha-

5; H. Seroka, Herby miast małopolskich do końca XVIII wieku, Warszawa 2002, s. 139. Przy dokumen- cie pokoju mełneńskiego znalazła się wielka pieczęć Krakowa – Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 91, pieczęć 109. 73 Zob. M. Rokosz, Sigillum regis.... et civitatis. O pieczęci wielkiej Sandomierza zob. w: Heraldy- ka i okolice, s. 311–321; por. M. Gumowski, Najstarsze pieczęcie, s. 192–193, nr 382; H. Seroka, Herby miast, s. 32, 103–104. Ta sama pieczęć znalazła się przy dokumencie mełneńskim, tu jednak w wosku zielonym – Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 96, pieczęć 115. 74 M. Gumowski, Najstarsze pieczęcie, s. 178, nr 349; M. Adamczewski, Heraldyka miast wielko- polskich do końca XVIII wieku, Warszawa 2000, s. 403. 75 M. Gumowski, Najstarsze pieczęcie, s. 101–102, nr 167; M. Adamczewski, op.cit., s. 345. 76 M. Gumowski, Najstarsze pieczęcie, s. 43, nr 28; M. Adamczewski, op.cit., s. 316–317. Znisz- czony egzemplarz tego znaku znajduje się przy akcie mełneńskim – Dokumenty strony polsko-litew- skiej, s. 93, pieczęć 111 (z pomyłką w rekonstrukcji napisu). 77 M. Adamczewski, op.cit., s. 340. Ten sam odcisk znalazł się przy akcie pokoju mełneńskiego – Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 97, pieczęć 117. 78 A. Gąsiorowski, Formularz dokumentów, s. 178–179; por. A. Szweda, Organizacja i technika, s. 294–295. www.zapiskihistoryczne.pl 82 Adam Szweda [256] rakterystyczna jest praktycznie dla wszystkich polskich dokumentów tego czasu, posiadających charakter uroczysty bądź wieczysty79. Powstaje pytanie, w jakich okolicznościach zaginął oryginał dokumentu stro- ny polsko-litewskiej przekazany 10 V 1411 r. przedstawicielom wielkiego mistrza Henryka von Plauen. Jak zaświadczają przywoływane wyżej źródła, po rok 1421 był on transumowany na wniosek władz Zakonu. Jeden z artykułów dokumentu pokoju mełneńskiego z 1422 r. nakładał na braci obowiązek wydania Polsce wszel- kich dokumentów i przywilejów związanych z Nieszawą, innymi posiadłościami kujawskimi zakonu i przeprawą toruńską, które Krzyżacy tracili właśnie na rzecz Królestwa. Szczególnie chodziło tu o akty pokoju toruńskiego oraz o oba wyroki polubowne Zygmunta Luksemburskiego (z 1412 i 1420 r.)80. Główny dokument zakonny wprost stwierdza fakt przekazania odpowiednich dokumentów kontra- hentom81. Jak zaświadcza zachowany wykaz dokumentów oddanych przez braci zakonnych podczas ratyfi kacyjnego zjazdu w Wielonie w maju 1423 r., znalazły się wśród nich Die berichtunge von Th orun des datis was purifi cacionis82. Jednakże odpowiednie postanowienie pokoju brzeskiego z 1435 r. dosłownie powtarza ar- tykuł traktatu mełneńskiego o przekazaniu dokumentów, ujmując tu również akt pokoju toruńskiego83, a w pierwszym dochowanym do naszych czasów inwentarzu archiwum zakonnego sporządzonym około 1436 r. odnotowana została Litera con- cordie facte in Th orun anno domini millesimo quadragentesimo undecimo, w innym miejscu osobno wspomniano przechowywanie transumptu tego dokumentu84. Akt drugiego pokoju toruńskiego z 1466 r. nic nowego do sprawy nie wnosi, gdyż wspomina tylko ogólnie o unieważnieniu wszelkich dokumentów posiadanych przez Krzyżaków, mogących stać w sprzeczności z warunkami aktualnego poro- zumienia85. Z początków XVI w. pochodzą trzy wykazy zakonnych dokumentów przy- gotowane w związku z podejmowanymi wówczas działaniami dyplomatycznymi. W 1508 r. wśród dokumentów przeznaczonych do zabrania na niedoszły ostatecz-

79 A. Gąsiorowski, Formularz dokumentów, s. 180–181. 80 Dokumenty strony polsko-litewskiej, s. 7; Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 152 (dokument wstępny), Nr. 154 (dokument główny). 81 Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 154. 82 GStAPK, XX. HA, Ordensbriefarchiv, Nr. 4118, s. 6; o źródle tym zob. E. Weise, Zur Diploma- tik, s. 226–227. 83 Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. I, Nr. 181, art. 18. 84 Archiwum Diecezjalne w Płocku, sygn. A 187, k. 131, 135; S. Gougenheim, Das Cartular von Płock: einige Bemerkungen zur Schrift lichkeit, Archivierung und Geschichte des Deutschen Ordens in der Mitte des 15. Jahrhunderts, [in:] Die Rolle der Schrift lichkeit in den geistlichen Ritterorden des Mittelalters: innere Organisation, Sozialstruktur, Politik, hrsg. v. R. Czaja, J. Sarnowsky, Toruń 2009, s. 105, tutaj też (s. 99–119) dokładne omówienie zawartości inwentarza. O źródle tym zob. również K. Neitmann, Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, s. 101–103 i przyp. 93; S. Jóźwiak, J. Trupin- da, Organizacja życia na zamku krzyżackim w Malborku w czasach wielkich mistrzów (1309–1457), Malbork 2007, s. 280. Zdaniem Sylvaina Gougenheima (op.cit., s. 102) regesty i odpisy dokumentów cesarskich i papieskich były do tego foliantu wciągane od XIII w. aż po rok 1481. 85 Die Staatsverträge des Deutschen Ordens, Bd. II, nr 403, par. 2. www.zapiskihistoryczne.pl [257] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 83 nie do skutku zjazd polubowny we Wrocławiu znalazł się transsumptum pacis per- petuae in Th orn factae86. Po dwóch latach w Poznaniu posłowie zakonu przedłożyli Litere pacis perpetue Torunie a Vladislao rege Polonie et Alexandro alias Vitolth magno duce Lithvanie cum ordine facte de datis MCCCCXI87. Natomiast w 1522 r. wielki mistrz Albrecht von Hohenzollern wziął ze sobą do Rzeszy m.in. der ewige friede beschrieben und sonst ander handlung, so vorm hern hobmeister zu Th orun gescheen ist88. Warto podkreślić, że w 1510 r. w Poznaniu Polacy oprotestowali przedkłada- nie transumptów przez stronę zakonną. Delegaci wielkiego mistrza w odpowiedzi zadeklarowali okazanie oryginałów, jeśli dla czynności tej zostanie wyznaczony osobny termin89. Ostatecznie traktat krakowski z 1525 r. postanawiał, że książę Albrecht powi- nien przekazać do rąk króla Zygmunta Starego wszystkie przywileje i dokumenty, które Krzyżacy otrzymali od cesarzy, papieży, książąt lub królów Polski90. Do reali- zacji tego postanowienia doszło podczas spotkania w Gdańsku w roku 1526. Król dostał wówczas skrzynię z wieloma dyplomami, m.in. złotą bullę z Rimini91. Naj- prawdopodobniej obok niej był też egzemplarz polskiego dokumentu głównego pierwszego pokoju toruńskiego. Jaki wobec tego dokument strona polsko-litewska otrzymała w Wielonie w 1423 r.? Bez żadnej wątpliwości były to polskie prelimi- naria, do dzisiaj w zasobach Archiwum Głównego Akt Dawnych, a poświadczone w składzie archiwum koronnego w jego inwentarzach od połowy XVI w.92 Nato- miast dokument główny, o ile został przekazany w 1526 r., zaraz potem najwidocz- niej zaginął. Dokumenty rozejmowe i traktatowe to wciąż aktualne zadanie badawcze. Do- kładnemu spożytkowaniu źródeł niewątpliwie służyłaby akcja wydawania tego typu dokumentów, dotąd (zwłaszcza jeśli chodzi o rozejmy) znanych częściowo wyłącznie z archiwalnych oryginałów. Jak się okazuje, cenne są również transump- ty, a pochodzące z nich informacje znacznie wzbogacają naszą wiedzę o sposobie pieczętowania polsko-litewskiego dokumentu głównego pierwszego pokoju to- ruńskiego.

86 I. Janosz-Biskupowa, Zestawienia dokumentów z archiwum Zakonu Krzyżackiego z początków XVI wieku. Przyczynek do roli dokumentów w walce dyplomatycznej Zakonu z Polską, Acta Universi- tatis Nicolai Copernici. Historia XIX, Toruń 1984, s. 58. 87 X. Liske, Zjazd w Poznaniu w roku 1510, Rozprawy i sprawozdania z posiedzeń Wydziału historyczno-fi lozofi cznego Akademii Umiejętności, t. 3, Kraków 1875, s. 306. 88 I. Janosz–Biskupowa, op.cit., s. 62. Dokładniej o okolicznościach sporządzenia przywołanych wyżej wykazów, zob. P. Nowak, Dokumenty pokoju, s. 64. 89 X. Liske, op.cit., s. 317, 323; A. Wojtkowski, W sprawie wydania Polsce dokumentów krzyża- ckich, KMW, 1959, nr 4, s. 457–458. 90 Corpus iuris Polonici, ed. O. Balzer, t. IV/1, Kraków 1910, nr 46, par. 29. 91 P. Nowak, Dokumenty pokoju, s. 65 i przyp. 63; idem, Dokumenty II pokoju toruńskiego, s. 92–93. 92 Wrocław, Biblioteka Ossolińskich, rkps 134/II, k. 120v (1551 r. – obok dokumentu wstępnego i głównego wielkiego mistrza); AGAD, tzw. Metryka Litewska, dz. VIII, nr 14, s. 80 (1582 r. – ponow- nie wstępny dokument polski i oba krzyżackie). www.zapiskihistoryczne.pl 84 Adam Szweda [258] ANMERKUNGEN ZU DEN WAFFENSTILLSTANDS UND FRIEDENSURKUNDEN AUS DER ZEIT DES KRIEGES 14091411 Zusammenfassung

Schlagworte: Frieden; Waff enstillstand; Urkunde; Siegel; notarielle Urkunde; Polen; Deut- scher Orden; Krieg zwischen Polen und dem Deutschen Orden 1409–1411; 15. Jahrhundert

Der Text behandelt die Urkunden der Waff enstillstände zwischen Polen und Litau- en sowie dem Deutschen Orden während des Krieges der Jahre 1409–1411, wie auch die Urkunden des Friedensvertrags von Th orn. Der erste der Waff enstillstandsverträge, nie- dergeschrieben am 8. Oktober 1409, war außergewöhnlich, denn er wurde unter Vermitt- lung des Römischen und böhmischen Königs Wenzels. IV vereinbart. Aus diesem Grunde wurden sowohl die Urkunde des Deutschen Ordens als auch die polnische auf Deutsch abgefasst; ungewöhnlich für Waff enstillstände waren auch die Siegel: Hochmeister Ulrich von Jungingen hängte das große Ordenssiegel an, König Władysław Jagiełło sein größeres Wappensiegel. Darüber hinaus befanden sich daran die Siegel der Garanten beider Seiten. Der Waff enstillstand war bis zum 14. Juni geschlossen worden, am 26. Juni 1410 hingegen stellte Jagiełło eine Urkunde aus, welche den Waff enstillstand bis zum 4. Juli verlängerte. Dieser Akt wurde nach verkürztem Formular ausgestellt, ohne Garanten, mit dem klei- neren Siegel des Herrschers. Ein analoges Dokument der Ordensseite ist nicht erhalten. Überliefert sind dagegen die Urkunden des Waff enstillstandes vom 9. Dezember 1410. Hier bereitet die polnische Urkunde Interpretationsprobleme, welche off ensichtliche Ver- wechslungen bei der Aufl istung der Garanten wie auch in der Zahl und Reihenfolge der angehängten Siegel enthält. Am 1. Februar 1411 wurden die vorläufi gen Friedensurkunden des Th orner Friedens niedergeschrieben und ausgetauscht. Ausgestellt wurden sie im Na- men der Herrscher, besiegelt mit ihren kleineren Siegeln und denen der Negotiatoren. Die endgültigen Friedensurkunden wurden am 10. Mai 1411 in der Nähe von Goldberg besie- gelt und ausgetauscht. An die Ausfertigung für den Orden waren 41 Siegel angehängt, das Zeichen des Hochmeisters Heinrich von Plauen hat sich nicht erhalten. Das Dokument der polnisch-litauischen Seite ist lediglich durch Beschreibungen in Notariatsinstrumenten er- halten. An ihm hingen 38 Siegel, darunter die Majestätssiegel König Władysław Jagiełłos und Großfürst Witolds. Vermutlich wurde diese Urkunde, wie so viele andere, im Jahre 1526 von Herzog Albrecht von Hohenzollern an König Sigismund den Alten übergeben. Kurz darauf muss sie jedoch verloren gegangen sein, denn sie ist in den Inventaren des Kronarchivs, die seit der Mitte des 16. Jahrhunderts erhalten sind, nicht enthalten

www.zapiskihistoryczne.pl [259] Uwagi o dokumentach rozejmowych i pokojowych z okresu wojny 1409–1411 85 REMARKS ABOUT THE ARMISTICE AND PEACE DOCUMENTS FROM THE WAR PERIOD OF 14091411 Summary

Key words: Peace; ceasefi re; document; seal; notarial instrument; Poland; Teutonic Knights; Polish-Teutonic War 1409–1411; 15th century

Th e article is devoted to documents of armistice concluded during the war of Poland and Lithuania with the Teutonic Order in the years 1409–1411, and also to documents of the Peace Treaty of Th orn. Th e fi rst of the armistice treaties, written on 8 October 1409, was exceptional, as it was made through the agency of the Roman and Czech king Wenceslaus IV. Th is was the reason why the Teutonic and Polish documents were written in German. Seals were also not typical of armistice: the Grand Master Ulrich von Jungingen affi xed the great seal of the Teutonic Order whereas Władysław Jagiełło put his bigger seal with the coat of arms. Th ere also appeared seals of guarantors from both sides. Th e armistice was made until 24 June, whereas on 26 June 1410 Jagiełło issued a document prolonging the armistice until 4 July. It was an act written in a simplifi ed form, without guarantors, with a smaller seal of the monarch. Th e Teutonic equivalent did not survive. Diplomas from the armistice of 9 December 1410 survived. Th e Polish document causes interpretation problems as it includes mistakes in the list of guarantors, and the number and order of the seals affi xed. Th e preliminary documents of the First Treaty of Th orn were recorded and enumerated on 1 February 1411. Th ey were made in the name of the monarchs, affi xed with smaller sigils and seals of negotiators. Th e main peace documents were sealed and enumerated on 10 May 1411 near Złotoria. Th e Teutonic document bore 41 seals; the em- blem of the Master Henrich von Plauen did not survive. Th e Polish-Lithuanian document is known exclusively thanks to descriptions in notary devices. It bore 38 seals, including the sigil of Władysław Jagiełło and the Great Prince Vytautas. Probably the act, like many others, was passed on to the King Sigismund I the Old by the Duke Albert of Hohenzollern in 1526. Soon aft er it disappeared and it was not recorded in the inventories of the Crown Archive preserved from the mid-16th century.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

SŁAWOMIR JÓŹWIAK (Toruń)

JEŃCY STRONY KRZYŻACKIEJ PO BITWIE POD KORONOWEM

Słowa kluczowe: wojna polsko-krzyżacka 1409–1411; bitwa pod Koronowem; jeńcy; zacięż- ni; okup; XV wiek

W okresie wojny Polski i Litwy z państwem zakonu krzyżackiego w Prusach rozgrywającej się w latach 1409–1411 doszło między walczącymi stronami do dwóch mających szczególnie istotne znaczenie dla przebiegu całego konfl iktu wal- nych orężnych starć w polu: pod Grunwaldem (15 VII 1410 r.) i pod Koronowem (10 X 1410 r.). Podczas gdy pierwsze z nich (z racji jego rangi i skutków) docze- kało się już w ciągu ostatnich stu lat licznych wieloaspektowych analiz, to w kwe- stii drugiego wciąż istnieje dość ograniczona literatura przedmiotu1. Podstawowa trudność badania przebiegu obu bitew polega na tym, że na ich temat zachowała się relatywnie niewielka liczba źródeł, a wśród tych, które istnieją, przytłacza ob- szernością przekazu i sugestywnością przedstawianych wydarzeń napisana kilka- dziesiąt lat po nich kronika kanonika krakowskiego Jana Długosza2. Z tego też powodu nie sposób pokusić się o bezsporne i zupełnie wiarygodne odtworzenie dokładnego przebiegu obu tych starć. Szczególnie uwidacznia się to w przypadku bitwy pod Koronowem, której przebieg, nie wiadomo, na ile całkowicie zgodny z rzeczywistością, znany jest tylko z narracji polskiego kronikarza. Jednak dzięki innym zachowanym źródłom, a zwłaszcza intensywnie w ostatnich latach bada- nym zasobom byłej kancelarii wielkich mistrzów z Malborka, możliwe jest od-

1 Spośród dotychczasowych opracowań dotyczących bitwy pod Koronowem por. S. Kujot, Wojna, Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu, R. 17: 1910, s. 265–267; E. Kutowski, Zur Geschichte der Söldner in den Heeren des Deutschordensstaates in Preussen bis zum ersten Th orner Frieden, Ober- ländische Geschichtsblätter, H. 14: 1912, s. 486–489; Z. Spieralski, Bitwa pod Koronowem 10 X 1410, [in:] Bitwa pod Koronowem 10 X 1410, red. A. Tomczak, Warszawa 1961, s. 47–67; K. Kwiatkowski, „Kontrakcja militarna Zakonu. Napływ kontyngentów pomocniczych i zaciężnych z obszarów Rze- szy”, [in:] S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). Krokiem wstecz w badaniach nad bitwą koronowską (zwłaszcza ze względu na wysoce niepełną znajomość źródeł) jest natomiast ostatnie opracowanie na ten temat autorstwa Piotra Derdeja – idem, Koronowo 1410, Warszawa 2004. 2 Joannis Dlugossii Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae, ed. M. Plezia, lib. 10–11, Varsaviae 1997 (dalej cyt. Długosz), s. 99–115, 152–156. www.zapiskihistoryczne.pl 88 Sławomir Jóźwiak [262] niesienie się do pewnych drugorzędnych, ale także interesujących aspektów tego starcia. Jednym z nich jest kwestia traktowania jeńców strony przegranej, której zostanie poświęcony niniejszy przyczynek. Bitwa pod Koronowem, w rzeczywistości rozegrana w nieustalonym dotąd jednoznacznie przez badaczy miejscu w pewnej odległości od tego miasta3, odbyła się 10 X 1410 r. Armia krzyżacka dowodzona przez wójta Nowej Marchii Micha- ła Küchmeistra składała się w przeważającej części z zaciężnych z Rzeszy, Śląska i Czech, między innymi przysłanych Zakonowi na pomoc przez jego ówczesnego sojusznika króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. Po stronie polskiej walczyły natomiast nadworne oddziały królewskie, pospolite ruszenie z obszarów przygra- nicznych i inne, bliżej nieokreślone formacje. Liczebność obu wojsk, mimo pro- wadzonych w tym temacie przez historyków rozmaitych dywagacji (pozbawio- nych jednak wiarygodnych podstaw źródłowych)4, jest w rzeczywistości nieznana. W każdym razie w dotychczasowej literaturze przyjmowano, że armia zakonna była liczniejsza5. W trwającym do wieczora boju odbywającym się – jeśli wierzyć Długo- szowi – wedle pewnych przestrzeganych przez obie strony sformalizowanych zasad, zwycięstwo przypadło Polakom. Kronikarz dwukrotnie podkreślił, że co prawda bitwa ta była mniejsza niż grunwaldzka, ale za to z racji jej zażartości i znaczenia można ją było stawiać wyżej niż tę wcześniejszą6. Wydaje się, że w tym komentarzu Długosza trudno doszukiwać się tylko zwykłej przesady. Na wagę zwycięstwa od- niesionego przez Polaków pod Koronowem mogą wskazywać bowiem także inne, wcześniejsze przekazy źródłowe. Szczególnie ciekawe informacje zostały zawarte w zredagowanym 11 X 1410 r. niedaleko Torunia obszernym liście ówczesnego tym- czasowego zastępcy wielkiego marszałka, komtura bałgijskiego Fryderyka von Zol- lern do tymczasowego zastępcy wielkiego mistrza, komtura świeckiego, Henryka von Plauen. Urzędnik krzyżacki pozyskał właśnie doniesienia od jakiegoś swojego zaufanego informatora (z Torunia?), który przekazał mu, że poprzedniego dnia (10 października) jacyś przedstawiciele tamtejszej gminy miejskiej (rajcy?) rozmawiali z królem w Inowrocławiu, prosząc go o pomoc wojskową (był to okres, w którym władze samorządowe Torunia rozważały, po której stronie opowiedzieć się w dal- szej fazie trwającej wojny). Monarcha miał im powiedzieć, by starali się wytrwać, jak przystało na dzielnych ludzi. Jeżeli Bóg pozwoli mu zwyciężyć w toczącym się konfl ikcie, wówczas uwolni ich od władzy Zakonu, jeśli jednak przegra, wtedy to-

3 Por. najnowsze uwagi Krzysztofa Kwiatkowskiego na temat przebiegu i miejsca tego starcia – idem, op.cit. 4 Według Zdzisława Spieralskiego dowodzona przez Michała Küchmeistra armia krzyżacka wal- cząca pod Koronowem liczyła 3500 ludzi – Z. Spieralski, op. cit., s. 61. Z kolei Stefan M. Kuczyński szacował ją na mniej niż 4000 ludzi – S. M. Kuczyński, Wielka Wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409–1411, Warszawa 1980 (wyd. 4), s. 502–503. 5 O zdecydowanej przewadze wojsk krzyżackich kilkakrotnie wspominał bowiem Długosz. W innym miejscu kronikarz podał z wyraźną przesadą, że w starciu tym po stronie zakonnej zginęło 8000 ludzi. 6 Długosz, s. 155–156. www.zapiskihistoryczne.pl [263] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 89 runianie uczynią, co będą mogli i co uznają za słuszne7. Władysław Jagiełło miał wyrazić tę opinię 10 października, nie wiedząc jeszcze o zwycięstwie odniesionym przez jego wojska pod Koronowem, a z przytoczonej treści doniesienia wynikałoby, że poważnie rozważał wówczas również możliwość porażki w toczącej się wojnie. W kontekście tej informacji trudno wątpić, że ten militarny triumf strony polskiej miał bardzo istotne znaczenie dla dalszego przebiegu konfl iktu. Już w trakcie opisywania przebiegu starcia pod Koronowem krakowski kano- nik mimochodem wspominał o jeńcach, szeroko odnosząc się do tej kwestii w pod- sumowaniu efektów bitwy. Dwukrotnie w narracji kronikarz wymienił walczącego po stronie krzyżackiej, pochodzącego ze Śląska nadwornego rycerza Zygmunta Luksemburskiego, Konrada Nympcza. Oto przed rozpoczęciem decydującego starcia miał on wystąpić z szyku i wyzwać do walki chętnego do jej stoczenia ze strony przeciwnej. Wyzwanie przyjął Jan Szczycki h. Doliwa, który pokonał Śląza- ka, zwalając go z konia. Co prawda w tym miejscu Długosz nie wyjaśnił, czy prze- grany przeżył, ale dopowiedział to, podsumowując wynik bitwy pod Koronowem, gdzie wymienił Nympcza wśród jeńców8. Ciekawą informację kanonik krakowski przekazał, komentując chwilowy rozejm obowiązujący walczących, wynegocjowa- ny między drugim a decydującym trzecim starciem. Otóż obie strony miały wów- czas między innymi wymieniać jeńców i zwracać konie przeciwników przejęte w trakcie walki (kwestia ta zostanie szerzej podjęta w dalszej części prowadzonych tu rozważań)9. Według kronikarza, opisującego ostatnią, zwycięską dla strony pol- skiej fazę bitwy, nikt z wojsk nieprzyjacielskich nie uszedłby niewoli, gdyby nie zapadające ciemności10. Kolejne interesujące informacje dotyczące omawianej tu problematyki Długosz zawarł w swoim stosunkowo obszernym komentarzu koń- cowym odnoszącym się do starcia koronowskiego. Oto do niewoli polskiej miało się dostać wielu Frankończyków, Ślązaków, Bawarów, Turyngów, Czechów, miesz- kańców Nadrenii i Miśni, Sasów oraz Szwabów. Wśród jeńców kronikarz imien- nie wymienił głównodowodzącego armią przeciwnika, krzyżackiego wójta Nowej Marchii Michała Küchmeistra, wspomnianego już Konrada Nympcza oraz – jak to podał Długosz – innych dworzan króla węgierskiego Zygmunta Luksemburskie- go: Konrada Elkingera, Konrada Truklszesza, Baltazara z Głowna (lub Sluwna)11 i Hannusa Lebela12.

7 „[...] Und die von Th orun synt also gestern von Leslaw von im [króla – S. J.] gescheyden, do sie bie im gewest synd bittende umb rettunge; das her czu in gesprachen hat, das sie sich sulden enthalden als bederwe luthe; hilft im got, das her den streyt gewynnet, her welde sie wol von uns macht entseczen, worlust her aber den streyt, so sullen sie thun, wie sie mogen” – Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin–Dahlem, XX. Hauptabteilung, Ordensbriefarchiv (dalej cyt. OBA), nr 1355. 8 Długosz, s. 153, 156. Dostanie się Konrada Nympcza do polskiej niewoli zostało również od- notowane w kilku źródłach proweniencji krzyżackiej – na ten temat por. w dalszej części prowadzo- nych tu rozważań. 9 Długosz, s. 154. 10 Ibid., s. 155. 11 Lekcja zapisu w zależności od wersji kopii dzieła krakowskiego kanonika. 12 Długosz, s. 156. www.zapiskihistoryczne.pl 90 Sławomir Jóźwiak [264] Ilu w sumie jeńców strony krzyżackiej dostało się po bitwie do polskiej niewo- li? W „Roczniku Świętokrzyskim” zawarta została wzmianka, że wśród wszystkich jeńców było 300 wyróżniających się pochodzeniem13. Ernst Kutowski przeprowa- dzając dość swobodne szacunki (z uwzględnieniem jedynie części zachowanych wzmianek źródłowych), przyjął, że było ich co najmniej 12014. Z kolei Zdzisław Spieralski odnosząc się do przytoczonej wyżej informacji zawartej w polskim źródle rocznikarskim, zajął w tej sprawie chwiejne stanowisko15. Wnikliwa analiza wszystkich zachowanych przekazów wymieniających jeńców krzyżackich, którzy dostali się do niewoli w tej bitwie, pozwala stwierdzić, że było ich co najmniej 200, z czego imiennie oprócz Michała Küchmeistra znanych jest 6716. Uwzględniając jednak fakt, że istniejący w dwóch nieco różniących się od siebie rękopisach, spo- rządzony między lipcem 1411 a sierpniem 1412 r.17, wykaz sum wydanych przez wielkiego mistrza na wsparcie fi nansowe jeńców (rejestrujący odszkodowania za utraconą broń i konie, pieniądze na podróże do miejsca stawienia się na słowo itd.) jest najobszerniejszym tego rodzaju spisem, nie ujmującym jednak wszystkich jeńców, którzy dostali się do niewoli pod Koronowem (nawet zaciężnych i ryce- rzy z otoczenia Zygmunta Luksemburskiego, do których się ograniczał)18, można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że w sumie mogło ich być ponad 300. Długosz stosunkowo dokładnie opisał losy jeńców w dniach między 10 a 16 X 1410 r. Tak więc 12 tego miesiąca Polacy mieli odprowadzić ich do Bydgoszczy,

13 „Anno eodem breui interuallo, iterum Poloni cum Cruciferis circa claustrum Corunow bel- lum fecerunt et Cruciferos vicerunt et 300 notabiles captiuos ad regem in Wladislauiam adduxe- runt” – Rocznik świętokrzyski do r. 1490, wyd. A. Bielowski, [in:] Monumenta Poloniae Historica, wyd. A. Małecki, W. Kętrzyński, K. Liske, t. 3, Lwów 1878, s. 84. 14 E. Kutowski, op.cit., s. 487. 15 Autor nadinterpretowując informacje zawarte w źródle, z jednej strony stwierdził, że wśród jeńców nie mogło być „300 znakomitych rycerzy”, gdyż wszystkich razem w armii Küchmeistra było niewielu więcej, z drugiej natomiast przyjął milcząco, że ta podana ogólna liczba jeńców od- powiadałaby rzeczywistości, z zastrzeżeniem ujęcia w niej rycerzy, giermków, pachołków itd. – por. Z. Spieralski, op.cit., s. 66–67. 16 OBA, nr 1375; Das Soldbuch des Deutschen Ordens 1410/1411. Die Abrechnungen für die Sold- truppen, bearb. und ediert v. S. Ekdahl, Teil I, Köln–Wien 1988 (dalej cyt. Soldbuch), s. 97–98, 102 oraz Anhang, nr 23, s. 177; nr 24, s. 184–187, 196–199; Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, wyd. i oprac. A. Gąsiorowski, R. Walczak, t. VII, Warszawa–Poznań 1985 (dalej cyt. KDW), nr 670; M. Bis kup, Z badań nad „Wielką Wojną” z zakonem krzyżackim, Kwartalnik Historyczny, R. 66: 1959, nr 3, Dodatek nr 7, s. 702–705, 709; Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz, Berlin–Dahlem, XX. Hauptabteilung, Ordensfolianten (dalej cyt. OF), nr 13, s. 553–554; Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 192, przyp. 16. 17 Wydawca tych źródeł, Sven Ekdahl, ustalił, że zostały one zredagowane po 15 VII 1411, a przed 24 VIII 1412 r. – Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 178, 189 – komentarz wydawcy. 18 Dla przykładu, Długosz podał, że z grona dworzan króla węgierskiego do niewoli dostał się między innymi Baltazar z Głowna (lub Sluwna) – Długosz, s. 156. Taka postać nie fi guruje w żadnym ze znanych źródeł rejestrujących imiennie jeńców spod Koronowa. Według E. Kutowskiego wszyst- kiemu byłaby tu winna wypaczona przez krakowskiego kanonika lekcja zapisu nazwiska tej postaci – E. Kutowski, op.cit., s. 486. Trudno jednak zgodzić się z sugestią tego badacza, gdyż we wszystkich zachowanych przekazach, w których jeńcy spod Koronowa są wyliczani imiennie, nie ma również nikogo o imieniu Baltazar. www.zapiskihistoryczne.pl [265] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 91 a dopiero 15 do Inowrocławia, gdzie wówczas przebywał król. Część z nich (być może rannych19) transportowano na 60 wozach (które zostały dostarczone przez monarchę), inni natomiast szli pieszo lub jechali konno. Władysław Jagiełło w sto- sunku do jeńców miał – według kronikarza – odnosić się z wielką kurtuazją: byli oni podjęci wieczerzą, zajęto się leczeniem ich ran, wyznaczono im także wygodne kwatery, w których król odwiedzał ich osobiście. Po wspólnym posiłku monarcha miał długo rozmawiać z jeńcami, przedstawiając im powody prowadzenia wojny przez stronę polsko-litewską. Według kronikarza słuchacze w ten sposób zostali przekonani do tego, że bronili niesłusznej sprawy i w konfl ikcie opowiedzieli się po niewłaściwej stronie. Następnego dnia (16 października) jeńcy zostali spisani, zobo- wiązani przez króla do stawienia się (zapewne z okupem) w wyznaczonym miejscu i czasie i wypuszczeni na wolność. Jedynie dowódca wojska zakonnego, wójt nowo- marchijski Michał Küchmeister, nie został zwolniony, lecz w kajdanach odesłany do zamku chęcińskiego20. Przytoczony przez Długosza sposób potraktowania przez Władysława Jagiełłę jeńców strony krzyżackiej po bitwie koronowskiej potwierdza przekaz proweniencji zakonnej. W liście zredagowanym 20 X 1410 r. w Tucholi tymczasowy zastępca tamtejszego komtura Szymon Langschenkel poinformował komtura świeckiego Henryka von Plauen (zastępującego w tym czasie wielkiego mistrza) o stopniowym docieraniu do Tucholi zwalnianych przez króla jeńców. Oto właśnie przybył pan Nymsche (zapewne Długoszowy Konrad Nympcz, w innych źródłach proweniencji krzyżackiej określany jako Nymmicz bądź Nympcz) wraz z innymi rycerzami i pachołkami („knechte”), którzy w drodze wyprzedzili pana

19 O ciężko rannych jeńcach z bitwy koronowskiej (którzy jednak zapewne przeżyli) wzmiankują również wspomniane wyżej wykazy sum sporządzone między lipcem 1411 a sierpniem 1412 r.: „Item Lobens czwene gesellen worden gefangen und swerlich gewunth, 8 frankisch kroner” – Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 185. 20 Długosz, s. 157. Kronikarz krzyżacki podał natomiast, że Polacy trzymanego w niewoli Micha- ła Küchmeistra traktowali surowo z racji tego, że był on człowiekiem odważnym, wyrządził Królestwu wiele szkód i wcześniej schwytał rycerza Jarosława [z Iwna – S. J.] – por. Johann’s von Posilge, offi cialis von Pomesanien, Chronik des Landes Preussen, hrsg. v. E. Strehlke, [in:] Scriptores rerum Prussicarum, hrsg. v. T. Hirsch, M. Töppen, E. Strehlke, Bd. III, Leipzig 1866 (dalej cyt. Posilge), s. 323. Istnieją jed- nak przekazy źródłowe wskazujące na to, że krzyżacki wójt Nowej Marchii nie był bynajmniej jedy- nym jeńcem, którego monarcha bezpośrednio po bitwie koronowskiej nie wypuścił na słowo. Innym był rycerz Henryk Harfust, który w bitwie grunwaldzkiej walczył jako „diener” komtura toruńskiego i dostał się do niewoli, z której w nieznanych bliżej okolicznościach, ale stosunkowo szybko miał zostać wykupiony. Następnie znalazł się w wojsku Michała Küchmeistra i ponownie, tym razem wraz z krzyżackim wójtem Nowej Marchii, stał się jeńcem pod Koronowem. Wzmianka zawarta w liście wielkiego mistrza Pawła von Rusdorf do arcybiskupa kolońskiego z 20 II 1438 r. („und darnach in der Nuwenmarke mit her Michel Kochmeister, unserm vorfar, der uff die czeit voith in der Nuwenmarke was, wart her [Henryk – S. J.] aber gefangen und wart ouch mit em los [...]” – OF, nr 13, s. 553–554) pozwalałaby sądzić, że rycerz Henryk wraz z wójtem krzyżackim również znalazł się w Chęcinach i także razem z nim został zwolniony. Cała jego historia znana jest stąd, że przez długie lata zarówno on, jak i po jego śmierci jego żona domagali się od władz zakonnych odszkodowań wynikających z faktu jego obu pobytów w niewoli, czego Krzyżacy konsekwentnie odmawiali, argumentując, iż wszystkie zobowiązania z tego tytułu zostały mu już przez nich spłacone. Obszerniej całą tę sprawę przedstawił S. Ekdahl – por. Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 192, przyp. 16 (komentarz wydawcy). www.zapiskihistoryczne.pl 92 Sławomir Jóźwiak [266] Erkyngera (niewątpliwie Długoszowy Konrad Elkinger, w rzeczywistości uczest- niczący w bitwie i pochodzący ze starego dolnofrankońskiego rodu Erkinger von Seinsheim)21. Ten ostatni także zmierzał do Tucholi, ale tymczasem zatrzymał się o milę od niej. Wszyscy oni zostali zwolnieni za wyjątkiem krzyżackiego wójta No- wej Marchii, którego król nie chciał wypuścić. Niektórzy z nadciągających prowa- dzili jeńców spośród Polaków, których schwytali, zanim sami dostali się do nie- woli22. Zastępca komtura starał się wypytywać przybyłych o ich losy po bitwie. Na to mieli mu oni odpowiadać, że nakazano im (zapewne strona polska) nic o tym nie mówić, ale i tak urzędnik zakonny czegoś się jednak od nich dowiedział. Mieli oni mianowicie twierdzić, że nigdy nie słyszeli o władcy, który by bardziej upraszał się o sprawiedliwość niż król polski; pytał on bowiem, czy byłby jakikolwiek inny władca, który chciałby się na to zgodzić (w tekście niedopowiedziane, zapewne na niesprawiedliwość); tak więc i on chciałby czynić tak, jak władca z prawości czynić powinien. Dlatego – jak podkreślił urzędnik krzyżacki – wielu rycerzy i pachołków przyznaje królowi słuszność, jak sam od nich słyszał23. Niewątpliwie w tym zdaw- kowym opisie była mowa o przytaczanej przez Długosza, a zaprezentowanej jeńcom argumentacji monarchy o słuszności jego sprawy, co – według zastępcy komtura – miało przekonać wielu zaciężnych do polskich racji. Jak wynika z zawartego w dziele krakowskiego kanonika opisu i z innych, sto- sunkowo licznych przekazów proweniencji krzyżackiej, jeńcy zostali przez Włady- sława Jagiełłę wypuszczeni na słowo, z obowiązkiem stawienia się w określonym miejscu i terminie z okupem24. Z racji tego, że niektórzy bardziej znaczący zacięż-

21 Długosz wśród poległych po stronie krzyżackiej wyróżnił znakomitego młodzieńca, Ulrycha Erkingara, zapewne jakiegoś krewnego Konrada, który miał pochodzić z tak bogatego domu, że gdy- by żył, można by było za niego wyliczyć tytułem okupu 60 000 fl orenów (czyli w przeliczeniu 30 000 grzywien). Został on pochowany w oddzielnym grobie w klasztorze koronowskim – Długosz, s. 156. W kontekście znanych skądinąd konkretnych sum wyznaczanych ówcześnie za zwolnienie z niewoli informacja podana przez kronikarza jest znacznie przesadzona. 22 „[...] und sy habin etlich gevangen van den Polan mit in gebracht, dy sy gevangen, e das sy gevangen wurden [...]” – OBA, nr 1375. Aż o tak daleko idącej kurtuazji Długosz nie wspominał. Kronikarz informował jedynie o wymianie jeńców w trakcie uzgodnionej drugiej przerwy w walce na polu bitwy – Długosz, s. 154. 23 „[...] sunder also vil sagen sy wol, das sy ny keynen herren sich groslicher habin gehort irbyten tzu gerechtykeit, wen den konyng, wen her spricht, wer irneyn herre, der sichs annemen welde; her welde tun, als das her von rechte tun sulde. Hir ummb so gebin im vele rittere und knechte gerecht, als ich von in gehort habe” – OBA, nr 1375. 24 Jak działał ten mechanizm, wiadomo przykładowo z historii jednego z ważniejszych dowód- ców zaciężnych krzyżackich, który dostał się do polskiej niewoli pod Grunwaldem, Mikołaja von Kottewitz (w czerwcu 1410 r. przywiódł on do Prus 150 kopii konnych i licznych kuszników). Po zwolnieniu przez króla na słowo miał się on stawić w Krakowie 29 września. Tam jego wolność zo- stała wyceniona na 200 kop groszy czeskich (czyli 250 grzywien), dwie zbroje i cztery kusze, o czym wiadomo z jego listu do Henryka von Plauen zredagowanego w Krakowie około października 1410 r. – por. S. Ekdahl, Kilka uwag o księdze żołdu Zakonu Krzyżackiego z okresu „Wielkiej Wojny” (1410– –1411), Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 33: 1968, z. 3, s. 126–127, 129 (wraz z publikacją źród- ła). Skoro Kottewitz informował o tym zastępcę wielkiego mistrza, to zapewne liczył on na to (być może wcześniej było mu to zagwarantowane), że to władze krzyżackie zapłacą za niego ten okup. www.zapiskihistoryczne.pl [267] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 93 ni na służbie Zakonu zwierali ze swoimi mocodawcami kontrakty opiewające na wykup z ewentualnej niewoli, otrzymywanie żołdu w jej trakcie lub wypłatę od- szkodowań za straty i koszty podróży do miejsc stawienia się25, dlatego też w tym kontekście zostali oni zarejestrowani w późniejszych źródłach proweniencji krzy- żackiej. Przekazów tych jednak nie da się dokładnie datować, a co więcej, zawarte w nich zapisy nie są łatwe do jednoznacznej interpretacji. To odnosi się na przykład do osoby Erkingera von Seinsheim. Ze sporządzonego w okresie między bitwą ko- ronowską a pokojem toruńskim26 i przechowywanego w zasobach byłej kancelarii wielkich mistrzów wykazu jeńców polskich schwytanych w Prusach, którzy mie- li zostać wymienieni za jeńców strony krzyżackiej27 wynika, że tego domownika Zygmunta Luksemburskiego miał wykupić wzięty do niewoli w Bratianie cześnik dobrzyński Jan Kretkowski28, czym było zapewne warunkowane jego uwolnienie. Jednak w dalszej części tego dość obszernego przekazu pojawia się informacja, że z kolei Erkingerowi i jego ludziom zostało wydanych kilkunastu jeńców polskich wraz z ich dowódcą, Jarandem29, schwytanych w Miłomłynie30. Zapewne i to posu- nięcie zostało przeprowadzone z myślą o dokonaniu jakiejś w szczegółach niemoż- liwej do odtworzenia wymiany. Sposób i czas przeprowadzenia zarówno pierwszej, jak i drugiej jest w każdym razie źródłowo nieuchwytny. Z zachowanych w dwóch

25 Na ten temat por. S. Ekdahl, op.cit., s. 111–130. 26 Według Mariana Biskupa źródło to zostało zredagowane w okresie przed 20 X 1410 – 2 II 1411 r. – por. M. Biskup, op.cit., Dodatek nr 7, s. 701. 27 E. Kutowski streścił zachowany w odpisie list, datowany przez niego na 24 V 1412 r., który wielki mistrz Henryk von Plauen skierował do księcia Przemka Opawskiego. Zwierzchnik Zakonu in- formował w nim między innymi o tym, że niezadowolenie zaciężnych na ich warunki wynagradzania za służbę zmusiły go po bitwie pod Koronowem do ustępstw polegających na podwyższeniu im żołdu, a w przypadku ich dostania się do niewoli na dokonywaniu wymiany w zamian za schwytanych jeńców polskich – E. Kutowski, op.cit., s. 488, przyp. 1. Niestety kopiarz, z którego korzystał niemiecki badacz, zaginął w czasie ostatniej wojny. Do dzisiaj zachowały się jedynie krótkie streszczenia regestów zawar- tych w nim listów i dokumentów. Na ich podstawie można jedynie skorygować błędnie podaną przez E. Kutowskiego datę sporządzenia tego pisma wielkiego mistrza na 27 IX 1412 r. – por. M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5 (früher Hochmeister-Registrant II) des Hist. Staatsarchivs Königsberg, mit Regesta (nach Rudolf Philippi und Erich Joachim), [in:] Beiträge zur Geschichte des Deutschen Ordens, hrsg. v. U. Arnold, Bd. I, Marburg 1986, nr 102, s. 167. Skądinąd wiadomo, że rzeczywiście po bitwie pod Koronowem władze krzyżackie podniosły zaciężnym kwotę żołdu z 11 na 12 grzywien za kopię za miesiąc – por. S. Ekdahl, op.cit., s. 119; Soldbuch, s. 25, 98 (komentarz wydawcy). 28 Na temat postaci Jana Kretkowskiego por. J. Bieniak, Elita ziemi dobrzyńskiej w późnym śred- niowieczu i jej majątki, [in:] Stolica i region. Włocławek i jego dzieje na tle przemian Kujaw i ziemi dobrzyńskiej, red. O. Krut-Horonziak, L. Kajzer, Włocławek 1995, s. 38; T. Sławiński, Kretkowscy i ich dzieje od połowy XIV wieku, Włocławek–Warszawa 2007, s. 40–42. 29 Najnowsze badania wskazują na to, że może tu chodzić o dwie postacie: Jaranda z Grabia (Bru- dzewa), ówczesnego chorążego inowrocławskiego, albo stolnika brzeskiego Jaranda z Małej Kłobi, który na początku 1411 r. otrzymał nominację na kasztelanię w Kowalu – por. S. Szybkowski, „Po- stawy polskich i litewskich elit społecznych wobec konfl iktu w trakcie wyprawy letniej i kampanii jesienno-zimowej”, [in:] S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). Gdyby więc chodziło tu o tego ostatniego, musiałby on już na początku 1411 r. zostać wypuszczony z niewoli. 30 M. Biskup, op.cit., Dodatek nr 7, s. 703–704. www.zapiskihistoryczne.pl 94 Sławomir Jóźwiak [268] nieco odbiegających od siebie wersjach, sporządzonych między lipcem 1411 a sierp- niem 1412 r.31 wykazów sum, które Zakon przeznaczył na wsparcie swoich jeńców, wynika, że Erkinger (odnotowany wśród schwytanych „vor der Kronaw” w gronie innych domowników Zygmunta Luksemburskiego) miał otrzymać od Krzyżaków w nieokreślonym bliżej czasie po bitwie koronowskiej 200 nobli, 50 grzywien pru- skich, 100 „schilde” (écu d’or) i 30 fl orenów (w sumie w przeliczeniu dawałoby to około 340 grzywien)32. Do tego 50 fl orenów (25 grzywien) zostało wypłaconych pię- ciu jego bezimiennym pachołkom, natomiast w sumie 75 nobli, 16 grzywien i 110 fl orenów (w sumie ponad 150 grzywien) miało otrzymać jego pięciu wyliczonych imiennie kompanów33. Wobec uchwytnych w poprzednim źródle wzmianek o moż- liwości wymiany za jeńców polskich, nie wiadomo dokładnie, na co były przezna- czane te wypłacone Erkingerowi, jego ludziom i sługom przez Krzyżaków pieniądze. W każdym razie na pewno nie był to żołd, gdyż w rozumieniu Zakonu nie wchodzili oni w skład zakontraktowanych zaciężnych. Może więc sumy te były przynajmniej po części przeznaczane na zapłacenie okupu? Ale i tego nie da się z całą pewnością stwierdzić. W każdym razie wiadomo, że już niedługo po zakończeniu wojny i zwol- nieniu z niewoli34 Erkinger i jego ludzie (trudno powiedzieć, na ile zasadnie) mieli domagać się od Krzyżaków zapłaty zaległego żołdu i wynagrodzenia szkód ponie- sionych przez nich w służbie dla Zakonu w czasie ostatniego konfl iktu35. Warto przyjrzeć się uchwytnym źródłowo losom innych bardziej znaczących jeńców strony krzyżackiej spod Koronowa. Oto wspomniany przez Długosza ry- cerz ze Śląska Konrad Nympcz, dworzanin Zygmunta Luksemburskiego, jak wy- nika z przytoczonego wyżej wykazu zredagowanego między październikiem 1410 a lutym 1411 r., miał zostać wykupiony wraz z dwoma kompanami przez popad- łego w niewolę w Tczewie wraz z podległą mu załogą Piotra Wągla36. Natomiast w sporządzonych między lipcem 1411 a sierpniem 1412 r. wykazach sum przezna- czonych przez Zakon na wsparcie jeńców odnotowano przekazane mu 50 grzy- wien pruskich, podczas gdy jego kompani (zapewne aż 2437) mieli dostać 50 grzy-

31 Na temat datacji tych źródeł por. przyp. 17. 32 Według przelicznika zaproponowanego przez S. Ekdahla jeden węgierski fl oren miał wartość pół grzywny (czyli 12 skojców), francuskie złote écu odpowiadało 14 skojcom, podczas gdy angielski nobel był równy 26 skojcom i 4 fenigom – por. S. Ekdahl, Einführung, [in:] Soldbuch, s. 18. 33 Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 186, 197–198. 34 Na ten temat por. dalej. 35 OBA, nr 1593, 1628. Jeszcze w liście z 8 V 1419 r. mistrz gałęzi niemieckiej zakonu krzy- żackiego zwracał się do wielkiego mistrza Michała Küchmeistra z prośbą o zaspokojenie roszczeń fi nansowych Erkingera (zapewne jeszcze z czasów wojny 1410–1411), ponieważ istotne znaczenie miałaby jego dalsza przyjazna postawa wobec Zakonu – por. OBA, nr 2959; E. Kutowski, op.cit., s. 506, przyp. 5. 36 M. Biskup, op.cit., Dodatek nr 7, s. 702. Na temat Piotra Wągla wiadomo niewiele. Być może to on („Petrus Wangel de Brigow”) został wymieniony wśród rycerzy dworu Zygmunta Luksembur- skiego w 1397 r. – por. P. Engel, Magyar Ország világi archontológiája 1301–1457, t. 1, Budapest 1996, s. 421; Długosz, s. 271 (komentarz wydawcy). 37 Co wynika z wersji B wykazu. www.zapiskihistoryczne.pl [269] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 95 wien i 100 fl orenów (w sumie więc 100 grzywien – po 4 1/2 grzywny na jednego)38. W tych przypadkach również dokładnie nie wiadomo, na co miały pójść te pienią- dze, gdyż Nympcz nie był zakontraktowanym za żołd krzyżackim zaciężnym, lecz domownikiem Zygmunta Luksemburskiego. Wymieniony przez Długosza Konrad Truklszesz to najpewniej zarejestrowany w wykazie sum przekazanych przez Krzy- żaków na wsparcie jeńców Konrad Truchtsesse (Troksos). Otrzymał on 30 fl orenów (czyli 15 grzywien), a z wersji B wykazu wynikałoby, że kwota ta została wyłożona na koszta jego podróży, zapewne do Krakowa, gdzie jako jeniec musiał się stawić w wyznaczonym terminie39. Siedmiu kompanów i dwaj pachołkowie z jego otocze- nia otrzymali w sumie 90 fl orenów (po 10 na każdego)40. Ostatnim z wymienionych przez Długosza imiennie jeńców strony krzyżackiej z bitwy pod Koronowem, także z grona domowników Zygmunta Luksemburskiego, był Hannus Lebel (w źródłach proweniencji zakonnej – Hannus von Lobel), który dostał się do niewoli zapewne wraz ze swoimi krewnymi Mikołajem i Nymandem. W przytaczanym już kilka- krotnie wykazie sum przekazanych przez Krzyżaków na wsparcie jeńców pod jego nazwiskiem zostało zarejestrowanych 35 grzywien i 155 fl orenów (co po przelicze- niu daje sumę 112 1/2 grzywny), z czego 135 fl orenów miał on otrzymać za jakieś bliżej nieokreślone szkody (zapewne w uzbrojeniu i koniach)41. Spośród pozostałych jeńców strony zakonnej z bitwy koronowskiej stosunkowo dobrze uchwytny źródłowo w omawianym tu kontekście jest dowódca większego oddziału zaciężnych Heincze von Proff en (Profi n). Z zapisu zawartego w krzy- żackiej „Księdze żołdu”, zredagowanym niedługo po 10 X 1410 r., wynika, że nie wszyscy członkowie jego roty dostali się do niewoli w bitwie koronowskiej42. Ze wzmiankowanych wyżej wykazów sum przekazanych przez Zakon na wsparcie jeń- ców (z lipca 1411–sierpnia 1412 r.) wynika, że otrzymał on w ramach pierwszej uchwytnej wypłaty 30 fl orenów (15 grzywien). Następnie za okres niewoli wielki mistrz przekazał mu 262 grzywny. Być może kwota ta została przez Zakon wyłożo- na na odszkodowania za utracone w bitwie mienie bądź też przynajmniej po części na wykupienie go i być może jego ludzi z niewoli43. W każdym razie nie była to wypłata zaległego żołdu, na co wskazuje zobowiązanie Proff ena, zredagowane naj- prawdopodobniej na początku 1411 r. (po 10 stycznia?)44, iż wraz ze swoimi ludźmi

38 Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 184–185, 196. 39 „Iten 30 goldin her Conrado Troksos czerunge sich czu gestellin”. 40 Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 198. 41 Ibid., Anhang, nr 24, s. 185, 196. 42 „Item her Heyncze Ol sustulit 315 m. off 21 spyse von her Heyncze Profi ns gesellen, dy nicht gefangen worden vor der Kronaw” – Soldbuch, s. 102. 43 „Her Heincze von Profi n 262 m., dy im unser homeister gab von Nickel Pyskerdorf, in czu ma- nen, als her Hincze gefangen wart, und Niclos Pyskerdorf darvonquam und henusreyth” – Soldbuch, Anhang, nr 24, s. 186–187, 199. 44 S. Ekdahl datował to źródło na koniec 1410 – początek 1411 r. – Soldbuch, Anhang, nr 23, s. 177 (komentarz wydawcy). Uczony ten nie odniósł się jednak do zawartej w tym przekazie informacji, że Proff en zgodził się na potrącenie żołdu za kwartał, gdy razem ze swoimi ludźmi dostał się do niewoli. To stwierdzenie pozwalałoby natomiast sądzić, że minęły już trzy miesiące od 10 października. www.zapiskihistoryczne.pl 96 Sławomir Jóźwiak [270] („mit meynen gesellen also andirrn rittern und knechten”) zgodził się na zarządzo- ne przez wielkiego mistrza Henryka von Plauen potrącenie ich żołdu za kwartał za dwadzieścia kopii, czyli 60 konnych zbrojnych, którzy razem z Proff enem dostali się do niewoli przed Koronowem45. Wydawca tego źródła, Sven Ekdahl, zwrócił uwagę na to, że dowódca zaciężnych wspomniał o ciążącym na nim z tego tytułu długu („schulde”), z czego wnioskował, że przed 10 X 1410 r. pobrał on już te pieniądze, które z racji popadnięcia w niewolę musiał zwrócić. Być może tak właśnie było, chociaż w analizowanym tu zobowiązaniu nie zostały wyszczególnione żadne kon- kretne sumy. Można się również zasadnie zastanawiać, czy Proff en wraz ze swoimi ludźmi zaraz po bitwie także został przez króla zwolniony z obowiązkiem stawienia się, co z treści tego źródła bynajmniej jednoznacznie nie wynika. Zachowane przekazy wskazują na to, że już w kilkanaście dni po starciu pod Koronowem były prowadzone negocjacje na najwyższym szczeblu (zapoczątkowa- ne przez tymczasowego zastępcę wielkiego mistrza Henryka von Plauen) w spra- wie uwolnienia (na zasadzie wymiany) przez króla polskiego jeńców z tej batalii, w tym zwłaszcza wójta Nowej Marchii Michała Küchmeistra. Wiadomo o tym z li- stu, jaki monarcha polecił zredagować 25 października, a który był odpowiedzią na sformułowane parę dni wcześniej prośby złożone na piśmie przez komtura ze Świecia. Władysław Jagiełło na wstępie odniósł się do propozycji zwierzchnika Zakonu, aby jeńcy strony krzyżackiej z bitwy pod Koronowem, wzięci do niewoli 10 października, zostali przez niego zwolnieni na słowo (z gwarancją stawienia się), w zamian za co Henryk von Plauen proponował podobne działania w od- niesieniu do jeńców strony polskiej pochwyconych dotąd przez wojska zakonne. Monarcha odpowiedział, że niezależnie od próśb zastępcy wielkiego mistrza, on, kierując się chwalebnym zwyczajem chrześcijańskim, który w czasie wojen po- winien być zachowywany, zwolnił na słowo wszystkich i poszczególnych jeńców zarówno z tej bitwy, jak i wcześniej schwytanych, wyznaczając im oznaczony (nie wymieniony w źródle) dzień do stawienia się w jego obecności. Następnie król wysunął szereg zarzutów pod adresem strony krzyżackiej, wskazując, że nie tylko nie przestrzega ona zwyczaju wojennego, polegającego na wypuszczaniu jeńców na słowo, ale dodatkowo są oni uśmiercani, torturowani i maltretowani. Dlatego domagał się, aby takie praktyki zostały zaniechane. Na koniec monarcha odpowie- dział na szczegółową propozycję wysuniętą przez Henryka von Plauen. Dostojnik zakonny zaproponował mianowicie wymianę chorążego poznańskiego Jarosława z Iwna, który dostał się do krzyżackiej niewoli w potyczce niedaleko Człuchowa („circa Slochow”)46, za będącego jeńcem od momentu bitwy koronowskiej zakon- nego wójta Nowej Marchii Michała Küchmeistra. Władysław Jagiełło oświadczył, że nie jest to możliwe, gdyż Jarosław w tym czasie przez tego, przez którego we

45 OBA, nr 1625; Soldbuch, Anhang, nr 23, s. 177. 46 Wydawca tego źródła, Edward Raczyński, zaproponował w tym miejscu lekcję „Slothow” – Kodeks dyplomatyczny Litwy, wyd. E. Raczyński, Wrocław 1845 (dalej cyt. KDL), nr 6, s. 118. Jednak w zachowanym do dzisiaj oryginale widnieje wyraźnie „Slochow” – OBA, nr 1383. www.zapiskihistoryczne.pl [271] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 97 wspomnianej potyczce był wzięty w niewolę (niestety w źródle nie zostało podane, przez kogo konkretnie), został całkowicie zwolniony (monarcha nie wyjaśnił na jakich warunkach), nie jest więc już związany słowem i nie ciążą na nim również jakiekolwiek inne zobowiązania tytułem ewentualnego jeniectwa47. Warto tu zatrzymać się nieco nad ostatnią kwestią poruszoną w tym liście. Chorąży poznański i starosta wschowski Jarosław z Iwna był wówczas znaczącą postacią. Od 1406 r. działał w królewskiej dyplomacji. W nieznanym bliżej cza- sie przed 1409 r. podróżował już po Europie Zachodniej, uczestnicząc zapewne między innymi w walkach z Maurami w Hiszpanii. Bezpośrednio po 9 IX 1409 r. z polecenia Władysława Jagiełły wyruszył w misję dyplomatyczną, w trakcie któ- rej przez Meklemburgię, Westfalię, Kleve, Geldrię, Holandię, Brabancję, Palatynat, Burgundię i Francję dotarł do Anglii. Po drodze na dworach książąt niemiec kich, króla rzymskiego Ruprechta Wittelsbacha (Heidelberg) oraz królów Francji i An- glii prezentował racje strony polskiej w jej konfl ikcie z Zakonem48. Do Polski wrócił zapewne wiosną 1410 r. Długosz podał, że Jarosław znalazł się w wojsku dowodzo- nym przez wojewodę kaliskiego i starostę nakielskiego Macieja z Wąsoszy, które 13 VII 1410 r. wkroczyło na krzyżackie Pomorze. Zostało ono jednak pokonane w nieokreślonym przez kronikarza miejscu przez oddziały wójta Nowej Marchii Michała Küchmeistra, a sam Jarosław dostał się wówczas do niewoli. W tym miej- scu kanonik krakowski podkreślił, że nie udało się w drugiej połowie lipca prze- milczeć w obozie wojsk polsko-litewskich oblegających Malbork tej porażki, właś- nie z racji faktu pojmania rycerza Jarosława49. Jak wynika z wyżej przytoczonego listu króla z 25 października, potyczka ta miała miejsce gdzieś niedaleko Człucho- wa50. Do tej sprawy nawiązał również kronikarz krzyżacki, ofi cjał pomezański Jan von Redden. Na marginesie klęski wojsk zakonnych pod Koronowem wspomniał on mianowicie, że wójt Nowej Marchii był odważnym człowiekiem, ponieważ wcześniej („vor”) wyrządził Królestwu szereg szkód i wziął do niewoli znacznego rycerza, pana Jarosława, „który Zakon w krajach niemieckich na dworach panów oskarżał”51. Niewątpliwie było to nawiązanie do misji dyplomatycznej chorążego poznańskiego z przełomu 1409 i 1410 r. Nie wiadomo w jakich okolicznościach doszło do zwolnienia rycerza Jarosława z niewoli, ale – jak wynika z pisma kró- lewskiego z 25 października – odbyło się to niedługo przed tym czasem i zapewne nie bez osobistego zaangażowania monarchy. O tym, jak ważnym był on jeńcem, świadczy fakt, że strona krzyżacka chciała go wymienić za głównodowodzącego

47 OBA, nr 1383; KDL, s. 117–118. 48 Na temat Jarosława z Iwna i jego ówczesnej aktywności dyplomatycznej por. A. Szweda, Na polsko-krzyżackim pograniczu. Działalność starosty nakielskiego Jarosława z Iwna (1413–1423), Rocz- niki Historyczne, R. 69: 2003, s. 105–126; idem, S. Szybkowski, „Aktywność dyplomatyczna stron konfl iktu na dworach europejskich”, [in:] S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda. S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 49 Długosz, s. 85. 50 OBA, nr 1383. 51 Posilge, s. 323. www.zapiskihistoryczne.pl 98 Sławomir Jóźwiak [272] wojskami zakonnymi pod Koronowem wójta Nowej Marchii (późniejszego wiel- kiego mistrza) Michała Küchmeistra. Ze wspomnianych wyżej powodów okazało się to niemożliwe, a dostojnik krzyżacki odzyskał wolność zapewne dopiero nie- długo po zawarciu pokoju toruńskiego (po 1 II 1411 r.)52. Jak na to wskazuje przytoczony przykład losów Jarosława z Iwna, niektórzy jeńcy mogli być wymieniani drogą mniej ofi cjalną, ale z pewnością nie za darmo. Ciekawe informacje na ten temat zostały zawarte w zredagowanym 21 XII 1410 r. w Nakle liście, w którym tamtejszy starosta, wojewoda kaliski Maciej z Wąsoszy, przedstawiał wielkiemu mistrzowi Henrykowi von Plauen warunki, na jakich skłonny byłby zwolnić jeńca spod Koronowa, poddanego krzyżackiego, niejakiego Kaspra zapewne z Nieżychowic53. Jego wolność została przez urzędnika polskiego wyceniona na 40 grzywien. Z tej sumy pojmany za 30 miał wykupić jakiś list (dłuż- ny?) bliżej nieznanego Bogumiłka (zapewne domownika Macieja) od mieszcza- nina z Debrzna, niejakiego Paszka właściciela ziemskiego z Brzeźna54, natomiast pozostałe 10 grzywien miał ze sobą przywieźć staroście. Maciej z Wąsoszy zazna- czył, że ta zaproponowana przez niego korzystna oferta wymiany jest ograniczona czasowo i zdecydował się na nią tylko na prośbę wielkiego mistrza55. Z przytoczo- nego tu przekazu wynika, że urzędnik polski wykorzystał fakt posiadania jeńca do spłaty długów człowieka ze swojego otoczenia, które ten zaciągnął wcześniej u poddanych krzyżackich. Jedna informacja zawarta w analizowanym tu liście jest jednak dość zaskakująca. Oto na wstępie Maciej wspomniał, że rzeczonego Kaspra pojmał w niewolę w trakcie walki przed Koronowem. Z innych źródeł nie wynika jednak, by brał on udział w tej bitwie. Jan Długosz imiennie wymienił 40 rycerzy polskich uczestników tego starcia, ale brak wśród nich Macieja z Wąsoszy56. A jest rzeczą nieprawdopodobną (wyklucza to zresztą wzmianka zawarta w przytoczo- nym liście), by starosta nakielski tego jeńca otrzymał niejako w prezencie od kogoś innego. Na marginesie warto również zauważyć, że z treści tego pisma bynajmniej nie wynika, że Maciej zaraz po bitwie wypuścił swojego jeńca na słowo, a ten fakt

52 Choć dokładne okoliczności i data jego zwolnienia nie są znane. Uczeni zgodni są w każdym razie co do tego, że stało się to między lutym a marcem 1411 r. – por. W. Nöbel, Michael Küchmeister. Hochmeister des Deutschen Ordens 1414–1422 (Quellen und Studien zur Geschichte des Deutschen Ordens, Bd. 5), Marburg 1969, s. 33, 43; K. Kwiatkowski, op.cit. 53 W źródle jest on określony jako „Caspar dictus Szenefelt”, co skłania do przypuszczenia, że zamieszkiwał on w miejscowości Schönfeld (Nieżychowice, 3 km na płd.-zach. od Chojnic). Jednak nie jest to całkowicie pewne, gdyż zapis „zwany Szenefelt” mógłby równie dobrze wskazywać na jakiś jego przydomek. Z drugiej strony pojawienie się w tym źródle Paszka „de Brzesna” (Brzeźno Człuchowskie na zachód od Nieżychowic) przemawiałoby za właściwą interpretacją pochodzenia rzeczonego Kaspra. 54 Skądinąd nieznany. 55 „Scire velitis, quia Casparem dictum Szenefelt incaptivavimus dum confl ictum ante Corunow habuimus in invicem, quem eciam taxavimus super quadraginta marcas tali condicione, quod literam a Pascone herede de Brzezna concive in Fredelant in triginta marcis exbrigare deberet Bogumilconis et decem marcas secum aportare, ut eum a captivitate dimittemus. Hec facere habet inprotracte, hanc enim taxacionem sic parvam fecimus causa vestri” – OBA, nr 1424; KDW, t. VII, nr 670. 56 Długosz, s. 157–158. www.zapiskihistoryczne.pl [273] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 99 kontrastowałby ze znanym z innych źródeł postępowaniem króla, który miał to czynić masowo. Być może dotyczyło to jednak jedynie jeńców z grona zaciężnych bądź gości Zakonu, którzy pozostawali w gestii monarchy, w odróżnieniu od miej- scowych terrigenów, którzy zachowywali swobodę w postępowaniu ze schwytany- mi przez siebie jeńcami z sąsiedztwa. Oprócz zaprezentowanych wyżej jedynych zachowanych wzmianek źród- łowych nie ma w zasadzie żadnych podstaw, by dokładniej przedstawić proces zwalniania przez Polaków jeńców strony krzyżackiej z bitwy pod Koronowem. Co ciekawe, sprawy te nie zostały jasno uregulowane w dokumentach pokoju toruń- skiego. W liście tzw. obligacyjnym z 31 I 1411 r. wielki mistrz Henryk von Plauen zobowiązał się w imieniu Zakonu do zapłacenia królowi polskiemu 100 000 kop groszy praskich (w czterech równych ratach: 8 III, 24 VI, 11 XI 1411 i 2 II 1412 r.) jako zbiorczy okup za uwolnienie wszystkich jeńców57. Ale w zasadniczej kwe- stii w dokumencie tym znalazły się jedynie nieprecyzyjne sformułowania. Prze- de wszystkim nie wymieniono w nim żadnego terminu zwolnienia jeńców. Nie było tam również jakiejkolwiek gwarancji dla strony zakonnej na wypadek, gdyby Władysław Jagiełło jednak ich nie wypuścił. Polacy bowiem nie sporządzili żad- nego dokumentu w tej sprawie58. Z późniejszych źródeł wynika, że wielki mistrz przed wręczeniem listu obligacyjnego wyrażał zaniepokojenie, iż król może nie dotrzymać obietnicy zwolnienia jeńców. W związku z tym marszałek Zbigniew z Brzezia i dziesięciu polskich możnowładców miało złożyć ustne przyrzeczenie spełnienia tej deklaracji w odniesieniu do jeńców przetrzymywanych w pobliżu w ciągu ośmiu dni od zapłacenia pierwszej raty (do 16 marca), a tych więzionych w odleglejszych miejscowościach w ciągu 14 dni (do 22 marca)59. Poręczyciela- mi60 krzyżackiego listu obligacyjnego z 31 I 1411 r. byli między innymi jeńcy spod Koronowa Erkinger von Seinsheim i Konrad Truchtsesse61. Nie wiadomo jednak, czy w tym momencie zostali już oni zwolnieni z niewoli, czy też gwarantowała

57 M. Pelech, Der Verpfl ichtungsbrief des Hochmeisters Heinrich von Plauen bezüglich der Bezah- lung von 100 000 Schok böhmischer Groschen an den König von Polen vom 31. Januar 1411, Preußen- land, Jg. 17: 1979, Nr. 4, s. 55–58 oraz Anhang, nr 1–3, s. 59–63. 58 Dokument pokojowy również nie precyzował zasad i terminów zwalniania jeńców. Zastrze- żono w nim jedynie, że wszystkie nieuregulowane do tego czasu zobowiązania fi nansowe, dotyczące okupu za poszczególnych jeńców, mają być unieważnione – obszernie na ten temat w: M. Pelech, W sprawie okupu za jeńców krzyżackich z wielkiej wojny (1409–1411) (część I), ZH, t. 52: 1987, z. 1, s. 134; A. Szweda, „Traktat pokojowy”, [in:] S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szybkowski, „Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim w latach 1409–1411” (w druku). 59 M. Pelech, Der Verpfl ichtungsbrief, s. 57 oraz Anhang, nr 1, s. 59–62; idem, W sprawie, s. 135. 60 Każdy z poręczycieli z grupy „książąt, hrabiów i szlachty” zobowiązany był wysłać do Krako- wa dwóch radców (każdy z czterema końmi), natomiast ci z grona „rycerzy, giermków i mieszczan” mieli się tam stawić osobiście, również każdy z czterema końmi. Wyjazd do Krakowa miał się odbyć nie później niż w 9 tygodni od powiadomienia poręczycieli o odmowie zapłacenia przez Krzyżaków okupu, a ci mieli pozostawać w stolicy Polski aż do chwili uiszczenia przez Zakon należnych sum – M. Pelech, Die Verpfl ichtungsbrief, Anhang, nr 1, s. 59–62; idem, W sprawie, s. 133. 61 M. Pelech, Die Verpfl ichtungsbrief, Anhang, nr 1–3, s. 59–63. www.zapiskihistoryczne.pl 100 Sławomir Jóźwiak [274] im to dopiero przynajmniej spłata pierwszej raty okupu62. Brak natomiast jakich- kolwiek informacji źródłowych na temat sposobu i terminów wypuszczania przez stronę polską innych jeńców z bitwy koronowskiej. Bynajmniej nie musiało się to odbywać zgodnie z warunkami układów wynegocjowanych pod sam koniec stycznia 1411 r., choć z drugiej strony w kolejnych miesiącach po zawarciu pokoju toruńskiego nie ma w źródłach mowy o tym, by w niewoli polskiej bądź litewskiej przebywał któryś z braci zakonnych bądź znanych imiennie zaciężnych lub gości walczących w wojnie po stronie krzyżackiej. Skądinąd natomiast wiadomo, że jesz- cze pod koniec 1411 r. w polskiej i litewskiej niewoli miało się znajdować w sumie co najmniej między 600 a 900 jeńców strony krzyżackiej63. Trudno wątpić w to, że chodziło tu o tych, którzy nadal byli wówczas przetrzymywani na terenie obu tych państw. Pochodzili oni jednak zapewne z niższych warstw społecznych i przez długi czas nie byli zwalniani. Powodem tego mogły być także opóźnienia w termi- nowej spłacie kolejnych rat zobowiązań fi nansowych ze strony Zakonu. Zwracano już bowiem na to uwagę w literaturze, że łączna suma okupu zaproponowanego przez wielkiego mistrza w liście obligacyjnym z 31 I 1411 r. (100 000 kop groszy praskich – około 142 000 grzywien pruskich) była zapewne niższa od kwot, które Polacy mogliby uzyskać za indywidualny wykup poszczególnych jeńców64, co było zapewne (oczywiście obok dobrej woli wypełniania zawartych na piśmie warun- ków pokoju toruńskiego) także jednym z powodów późniejszych wzajemnych nie- porozumień w tej sprawie65. Podsumowując powyższe rozważania, należy stwierdzić, że o ile samo badanie przebiegu bitwy rozegranej 10 X 1410 r. pod Koronowem napotyka na poważ- ne ograniczenia z racji zachowanych na ten temat nielicznych przekazów źródło- wych, o tyle pewne drugorzędne aspekty tego starcia są już lepiej uchwytne. Do takich należy między innymi kwestia jeńców strony krzyżackiej. Walcząca tam ar- mia zakonna składała się w przeważającej części z obcych zaciężnych (z Niemiec i Śląska) oraz rycerzy, dworzan i domowników z otoczenia Zygmunta Luksembur- skiego. Do polskiej niewoli dostało się co najmniej 300 jeńców, z czego 68 znanych imiennie. Jak zgodnie podają źródła, król miał się w stosunku do nich odnosić z wielką kurtuazją. Byli oni przez niego przekonywani o słusznych racjach strony polskiej, a po paru dniach spisani i zwolnieni na słowo pod warunkiem stawienia się z okupem w odpowiednim miejscu i czasie. Wszystkie te zabiegi odnosiły się

62 Markian Pelech traktował ich nadal jako jeńców – por. M. Pelech, W sprawie, s. 136. Nie jest to jednak takie oczywiste. 63 Te informacje znajdują się w listach Zygmunta Luksemburskiego z 30 I 1412 r. i prokuratora krzyżackiego przy kurii papieskiej w Rzymie Piotra z Ornety z 18 II 1412 r. – por. Die Berichte der Generalprokuratoren des Deutschen Ordens an der Kurie, bearb. v. H. Koeppen, Bd. II, Göttingen 1960, nr 68, s. 138; M. Pelech, W sprawie, s. 137. 64 M. Pelech, W sprawie, s. 137. 65 Na temat kontrowersji polsko-krzyżackich (również w kwestii zwalniania jeńców) w 1411 r. por. A. Szweda, Po Wielkiej Wojnie. Zjazdy polsko-krzyżackie w 1411 roku, [in:] Kancelaria wielkich mistrzów i polska kancelaria królewska w XV wieku, red. J. Trupinda, Malbork 2006, s. 267 n. www.zapiskihistoryczne.pl [275] Jeńcy strony krzyżackiej po bitwie pod Koronowem 101 najprawdopodobniej jedynie do obcych zaciężnych i rycerzy-dworzan Zygmunta Luksemburskiego, bracia zakonni i zapewne uczestniczący w bitwie poddani krzy- żaccy nie zostali bowiem wypuszczeni (ci ostatni nie pozostawali zresztą – jak się wydaje – w gestii króla, ale rycerzy polskich, którzy ich wzięli do niewoli). Kwestia sposobu, czasu i warunków zwalniania jeńców z bitwy koronowskiej nie rysuje się w źródłach jasno. Obok żądania zapłaty okupu, w poszczególnych przypadkach próbowano również dokonywać wymiany za wziętych w niewolę przez wojska zakonne (przede wszystkim we wrześniu 1410 r.) rycerzy polskich (z nieznanym bliżej skutkiem). Status poszczególnych jeńców sprawiał również niemałe kłopoty władzom krzyżackim. Wykładały one bowiem pieniądze za od- szkodowania, podróże do miejsca stawienia się i być może na okup dla zakontrak- towanych wcześniej zaciężnych (ale wraz z jednoczesnym cofaniem wypłacania żołdu za czas ich niewoli), podczas gdy rycerzy-dworzan Zygmunta Luksembur- skiego traktowały na innych warunkach (jako gości-ochotników), nie chcąc im zapewne wykładać pieniędzy na wykup. Prowadziło to do długotrwałych nieporo- zumień i – w rozumieniu władz zakonnych – nieuzasadnionych żądań z ich strony. Wydaje się, że zdecydowana większość jeńców strony krzyżackiej z bitwy pod Ko- ronowem (choć raczej nie wszyscy) odzyskała wolność w okresie paru najbliższych miesięcy po zawarciu pokoju toruńskiego (po 1 II 1411 r.).

DIE KRIEGSGEFANGENEN DER ORDENSSEITE IN DER SCHLACHT BEI CRONE Zusammenfassung

Schlagworte: Krieg zwischen Polen und dem Deutschen Orden 1409–1411; Schlacht bei Cro- ne; Kriegsgefangene; Söldner; Lösegeld; 15. Jahrhundert Während der Verlauf der Schlacht vom 10. Oktober bei Crone an sich nur schwer untersucht werden kann, weil nur wenige Quellenbelege dazu überliefert sind, lassen sich gewisse zweitrangige Aspekte dieser Auseinandersetzung schon besser fassen. Hierzu ge- hört unter anderem die Frage der Kriegsgefangenen der Ordensseite. Die dort kämpfenden Ordenstruppen bestanden überwiegend aus Söldnern (aus Deutschland und Schlesien) so- wie aus Rittern, Höfl ingen und Gesinde Sigismunds von Luxemburg. In polnische Gefan- genschaft gerieten mindestens 300 Kämpfer, von denen 68 namentlich bekannt sind. Wie die Quellen übereinstimmend berichten, soll Władysław Jagiełło ihnen große Höfl ichkeit erwiesen haben. Sie seien von ihm von der Richtigkeit der polnischen Motive überzeugt, und nach ein paar Tagen verzeichnet sowie auf ihr Wort hin entlassen worden, unter der Bedingung, dass sie sich zur rechten Zeit und am rechten Ort mit dem Lösegeld einfänden. All diese Vorkehrungen bezogen sich vermutlich lediglich auf fremde Söldner und Rit- ter-Höfl inge Sigismunds von Luxemburg, denn Ordensbrüder und vermutlich die an der Schlacht beteiligten Untertanen des Ordens wurden nicht frei gelassen (letztere unterstan- den zudem – anscheinend – nicht der Gewalt des Königs, sondern der polnischen Ritter, welche sie in Gefangenschaft genommen hatten). Die Art und Weise, Zeit und Bedingungen der Freilassung der Gefangenen aus der Schlacht bei Crone werden in den Quellen nicht deutlich. Neben der Forderung eines Lö- www.zapiskihistoryczne.pl 102 Sławomir Jóźwiak [276] segeldes versuchte man in einigen Fällen zusätzlich einen Austausch gegen (vor allem im September 1410) gegen vom Deutschen Orden gefangen genommene polnische Ritter zu erreichen (mit nicht weiter bekanntem Ergebnis). Der Status der einzelnen Gefangenen be- reitete auch den Ordensoberen keine geringen Sorgen. Sie mussten nämlich Gelder für Ent- schädigungen, Reisen zu dem Ort, an dem jene sich zu stellen hatten, und möglicherweise Lösegelder für die zuvor angeworbenen Söldner (denen für die Zeit ihrer Gefangenschaft zugleich der Sold gekürzt wurde) bereit stellen, während sie die Ritter-Höfl inge Sigismunds von Luxemburg (als Gäste und Freiwillige) anders behandelten, und ihnen vermutlich nicht das Lösegeld vorstrecken wollten. Dies führte zu langwierigen Missverständnissen und – im Verständnis der Ordensoberen – unbegründeten Forderungen ihrerseits. Es hat den An- schein, dass die große Mehrheit der Gefangenen aus der Schlacht von Crone vonseiten des Ordens (wenn auch wohl nicht alle) im Laufe der ersten Monate nach dem Abschluss des Th orner Friedens (nach dem 1. Februar 1411) die Freiheit wieder erlangten.

TEUTONIC ENEMY PRISONERS IN THE BATTLE OF KORONOWO Summary

Key words: Polish-Teutonic War 1409–1411; battle of Koronowo; prisoners of war; merce- naries; ransom

If examining the course of the battle of Koronowo of 10 October 1410 comes up against serious restrictions due to scarce sources, then secondary aspects of the battle (such as the question of Teutonic enemy prisoners) are better known. Th e Teutonic army consisted predominantly of foreign regulars (from Germany and Silesia) and knights, courtiers and household members from the circle of Sigismund of Luxembourg. At least 300 enemy pris- oners were captured, 68 of whom are known by their names. As the sources unanimously say, Władysław Jagiełło treated them courteously. He tried to convince them that Poland had acted right. Th eir names were recorded and they were allowed to go aft er a few days on the condition that they appeared with ransom in the appropriate place and time. All those measures probably were used in relation to foreign regulars and knights- courtiers of Sigismund of Luxembourg, as Teutonic brothers and Teutonic subordinates participating in the battle were not let go (seemingly, the latter group was not under the authority of the King, but the Polish knights who had captured them). Th e sources do not give clear data concerning the manner, time and conditions of releasing enemy prisoners from the battle of Koronowo. Beside the requirement to pay ran- som, in some cases there were attempts to exchange Teutonic enemy prisoners for Polish knights captured by the Teutonic army (particularly in September 1410). Th e outcome is not known. Th e status of some prisoners caused problems to the Teutonic authorities too, as they had to give money for compensations, journeys to the place to leave ransom, and perhaps for ransom for regulars (but without paying them during their time of imprison- ment). Knight-courtiers of Sigismund of Luxembourg were treated diff erently (as visitors- volunteers), as the Teutonic authorities did not want to give them money for ransom. It led to prolonged confl icts and – according to the Teutonic authorities – to unfounded claims on their part. It seems that the major part of enemy prisoners from the battle of Koronowo (however not all of them) were given back their freedom within a few months aft er con- cluding the First Peace of Th orn (aft er 1 February 1411). www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

DARIUSZ K. CHOJECKI (Szczecin)

JEDNO MIASTO, DWA RÓŻNE ŚWIATY SPOŁECZNO-PRZESTRZENNE ZRÓŻNICOWANIE UMIERALNOŚCI NIEMOWLĄT W SZCZECINIE W LATACH 1876–1913

CZĘŚĆ II*

Słowa kluczowe: Pomorze Zachodnie; demografi a historyczna; umieralność; historia spo- łeczna; historia XIX i XX w.; Szczecin

SZCZEGÓŁOWO

Karmienie piersią – podstawowy postulat W języku niemieckim słowo „niemowlę” ma zupełnie odmienny źródłosłów jak w języku polskim. Dziecko, które nie ukończyło pierwszego roku życia, nazy- wane jest Säugling. Semantyka tego wyrazu wyraźnie wskazuje, że nie chodzi tu o niepotrafi ącą jeszcze mówić istotę ludzką, lecz o oseska, dziecko karmione pier- sią, dosłownie – małego ssaczka. Uwaga ta pozwala lepiej zrozumieć wydźwięk po- stulatu miejskiej Komisji Zdrowia, w którym stwierdzono kategorycznie, że każde niemowlę ma naturalne prawo do ssania75. Ów dezyderat, mający już swoją histo- rię76, przedłożony opinii publicznej w pierwszym sprawozdaniu komisji, w któ- rym zarysowano plany jej działalności na obszarze komunalnej opieki zdrowotnej, z jednej strony świadczy o tym, jak wielkie znaczenie przypisywano naturalnemu odżywianiu w walce z wysoką umieralnością niemowląt, z drugiej zaś wskazuje na uwarunkowany zmianami cywilizacyjnymi „odwrót od natury”, o którym ówczesne środowisko lekarskie rozprawiało w kategoriach patologii społecznej. Zdawano so- bie jednak sprawę, że zjawisko to nie przybrało tak skrajnej formy jak – na przykład

* Od redakcji: część pierwsza artykułu ukazała się w z. 1 „Zapisek Historycznych” (t. 75: 2010, s. 65–96); w niniejszym tekście wprowadzono kontynuację numeracji przypisów, a także wykresów i kartogramów. 75 Bericht über Verwaltung der Gemeinde-Angelegenheiten der Stadt Stettin 1902/1903 (dalej cyt. BVGASS), s. 22. 76 Zob. Das öff entliche Gesundheitswesen des Regierungsbezirks Stettin in den Jahren 1883, 1884 und 1885, fünft er Verwaltungsbericht erstattet v. Ludwig Dieterich, Stettin 1887, s. 146–147; Das öf- fentliche Gesundheitswesen im Regierungsbezirke Stettin während der Jahre 1886, 1887, 1888, sechster Verwaltungsbericht erstattet v. Dr. Katerbau, Stettin 1890, s. 116–118. www.zapiskihistoryczne.pl 104 Dariusz K. Chojecki [278] Wykres 14. Zgony niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego w Szczecinie w okresie od 15 VI do 15 XI 1902 r. według rodzaju odżywiania

zgony niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego 51,5%

zgony niemowląt niekarmionych mlekiem matki 49,4%

zgony niemowląt karmionych mlekiem matki i zwierzęcym 1,7% zgony niemowląt z wykluczeniem zgonów z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu zgony niemowląt trawiennego karmionych wyłącznie 48,5% mlekiem matki 0,3% Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 79.

– w Paryżu. W Szczecinie bowiem kobiety nie oddawały swoich nowo narodzonych dzieci na pobliską wieś pod opiekę mamek, co nie oznaczało bynajmniej, że w ogóle nie korzystały z usług tych ostatnich77, do czego przyjdzie jeszcze powrócić. Wymowa faktów przemawia za tym, że napomnienia ówczesnych lekarzy, kie- rowane pod adresem przyszłych i obecnych matek, nie były li tylko kolejną próbą zamknięcia kobiet w domach ku uciesze konserwatywnych umysłów78. Przyjrzyjmy się więc wynikom badań. Na początek pionierskie informacje o zgonach niemow- ląt w Szczecinie w okresie od 15 VI do 15 XI 1902 r., zebrane na polecenie miejskiej Komisji Zdrowia i opracowane przez dra G. Freunda, juniora (wykres 14)79. Wy- nika z nich, że w ciągu 5 miesięcy letnio-jesiennych w stolicy Pomorza Zachod- niego zmarło 981 dzieci, które nie ukończyły pierwszego roku życia. Wśród nich tylko 93 (9,5%) były odżywiane mlekiem matki. W grupie tych ostatnich jedynie

77 H. Wasserfuhr, Untersuchungen über die Kindersterblichkeit in Stettin vom Standpunkte der öf- fentlichen Medizin, Stettin 1867, s. 43–44. Szerzej: E. Badinter, Historia miłości macierzyńskiej, przeł. K. Choiński, Warszawa 1998, s. 145–147, 161–165. 78 Propaganda naturalnego karmienia zyskiwała sobie zwolenników między innymi dlatego, że jej realizacja nie wymagała zaangażowania wielkich środków fi nansowych, w przeciwieństwie do tych, jakie byłyby potrzebne przy likwidacji społecznych przyczyn wysokiej umieralności niemowląt. Por. B. Witzler, Großstadt und Hygiene. Kommunale Gesundheitspolitik in der Epoche der Urbanisie- rung, Stuttgart 1995, s. 192–193. 79 BVGASS 1902/1903, s. 23; 1904/1905, s. 227. www.zapiskihistoryczne.pl [279] Jedno miasto, dwa różne światy... 105 20 (21,5%) rozstało się z życiem z powodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki i po- krewnych schorzeń, gdy tymczasem wśród wszystkich zmarłych niemowląt liczba tego rodzaju zgonów wyniosła 505 (51,5%)80; jej udział względny był dwukrotnie wyższy od notowanego wśród dzieci karmionych piersią. Różnica ta staje się jesz- cze bardziej wyraźna, gdy uwzględni się fakt, że we wspomnianej grupie 20 zgo- nów 17 przypadało na niemowlęta, które także były karmione mlekiem krowim, surogatami i tzw. zupą mączną. Tak więc wśród 505 dzieci zmarłych z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego tylko 3 były wyłącznie karmione mlekiem matki! Chociaż dane te nie opisują precyzyjnie skali zjawiska z uwagi na brak szczegółowych informacji o liczbie kobiet karmiących piersią, to jednak świadczą dobitnie o tym, że naturalne odżywianie niemowląt miało istotny wpływ na kształtowanie się poziomu natężenia zgonów wśród najmłodszych dzieci oraz że samo naturalne odżywianie niemowląt nie było tak powszechne, jak opisywały to dzienniki szczecińskich położnych z lat 1907–1911, w świetle których aż 80% kobiet przez jakiś czas karmiło piersią swoje nowo narodzone dzieci81. W stolicy Pomorza Zachodniego jeszcze korzystniej miało wyglądać to zjawisko na przeło- mie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. (83,4–84,5%)82. W powyższym względzie mniej optymistyczny obraz dają rzetelne badania Eri- cha Peipera, notabene nastawionego krytycznie do sprawozdawczości położnych83, o czym nieco dalej. Dzięki pomocy zachodniopomorskiego środowiska lekarskie- go pozyskał on informacje o długości karmienia, zebrane przy okazji pierwszych szczepień (lato 1909 r.). Wprawdzie w zestawieniach E. Peipera brakuje danych dla samego Szczecina84, ale stratę tę w pewnej mierze rekompensuje fakt, że staty- stykę karmienia sporządzono – między innymi – dla wiejskiego powiatu Szczecin ()85, na obszarze którego położone były między innymi przemysłowo-ro- botnicze miejscowości tworzące integralny zespół miejski Szczecina86. W latach 1901–1905 obszar tej jednostki administracyjnej notował najwyższe natężenie zgonów niemowląt na Pomorzu Zachodnim. Tu też zaledwie 55,3% szczepionych

80 Na niską wartość tego stosunku wpływ miało chłodne, deszczowe lato. Zob. W. Gehrke, Die Sterblichkeit der Kinder im ersten Jahr in Stettin 1905 und 1906, Deutsche Medizinische Wochen- schrift , 1907, Nr. 15, s. 598. 81 Archiwum Państwowe w Szczecinie (dalej cyt. AP Szczecin), Rejencja Szczecińska Wydział Prezydialny (dalej cyt. RSWP), sygn. 8037, k. 145 (królewski lekarz okręgowy – kg. Kreisarzt (dalej cyt. KLO) powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 82 Das öff entliche Gesundheitswesen im Regierungsbezirke Stettin während der Jahre 1889, 1890, 1891, siebenter Verwaltungsbericht erstattet von Dr. Katerbau, Stettin 1893, s. 98. 83 E. Peiper, mitarb. R. Pauli, Die Säuglingssterblichkeit in Pommern, ihre Ursachen und Bekämp- fung, Klinisches Jahrbuch, Jg. 23: 1910, s. 260, 278–279. 84 W 1906 r. przy okazji pierwszych szczepień lekarze szczecińscy mieli zebrać materiał staty- styczny, który informował o rodzaju i długości odżywiania niemowląt. Wyniki tego badania miały być opublikowane w specjalnym, nieznanym mi sprawozdaniu, o którym milczą inne źródła. Por. BVGASS 1906/1907, s. 212. 85 Liczba poddanych szczepieniu dzieci objętych badaniem wynosiła tu 650. 86 Zob. uwagi ogólne: E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój Szczecina w latach 1871–1918, [in:] Dzieje Szczecina 1806–1945, t. 3, red. G. Labuda, Szczecin 1994, s. 281–282. www.zapiskihistoryczne.pl 106 Dariusz K. Chojecki [280] dzieci, mających przeciętnie 10 miesięcy, było przez jakiś czas karmionych piersią. Liczba ta byłaby z pewnością jeszcze mniejsza, gdyby w badaniu uwzględniono młodsze dzieci, które nie doczekały pierwszego terminu szczepień87. W grupie od- żywianych naturalnie niemowląt karmienie mlekiem matki trwało najczęściej od jednego do trzech miesięcy (41,6%)88. Zdaniem powiatowego lekarza okręgowego, któremu szczegółowe wyniki badań E. Peipera raczej nie były znane, pozostawiają- ce wiele do życzenia karmienie piersią na podległym mu obszarze było w mniejszej mierze efektem celowych działań kobiet, w większej zaś – skutkiem biologicznej niemożności, głównie z powodu chronicznego niedożywienia89. Dlaczego zapiski położnych są wątpliwej jakości? Sami lekarze okręgowi i ko- munalni wypowiadali się o nich krytycznie, wskazując na to, że położne nie przy- kładały wielkiej wagi do prowadzenia rejestracji90, gdyż nie otrzymywały za to wy- nagrodzenia. W przeciwieństwie do sióstr z miejskiej opieki nad niemowlęciem, z którymi – dodajmy – pozostawały w nie najlepszych stosunkach91, kierowały się one własnym interesem fi nansowym92, oferując niekiedy swoim podopiecznym, przede wszystkim uboższym kobietom, wątpliwej jakości odżywki dla niemow- ląt93. Mówiąc dosadnie: z powodów czysto ekonomicznych część z położnych nie była zainteresowana obniżeniem umieralności niemowląt, w tym propagowaniem idei naturalnego karmienia, do której miały być zachęcane przez lekarzy okręgo- wych przy okazji szczepień94. Gwoli ścisłości, niekorzystny wizerunek Hebammen, który pojawia się w źródłach, znika przed pierwszą wojną światową95. Bez wątpienia rzetelnie swoją pracę wykonywały dobrze wykształcone sio- stry opłacane z kasy miejskiej96. Zgodnie z zaleceniami płynącymi od władz cen- tralnych97 szczeciński Urząd Zdrowia nakazywał im podczas wizyt domowych

87 E. Peiper, mitarb. R. Pauli, Die Säuglingssterblichkeit, s. 261 88 Ibid., s. 263 (tab. XLVII). 89 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 135 (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szcze- cin, 31 X 1912 r.); sygn. 8038, k. 22v (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szczecin, 24 IX 1908 r.). 90 Ibid., sygn. 8038, k. 23 (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szczecin, 24 IX 1908 r.); sygn. 8038, k. 77v, 78 (magistrat miasta Szczecin do władz RS, Szczecin, 13 XI 1908 r.). 91 Ibid., sygn. 8038, k. 39v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.). 92 Ibid., sygn. 8037, k. 91v (naczelny prezydent prowincji Pomorze do władz RS, Szczecin, 17 V 1912 r.). W piśmie okólnym nawiązującym do rozprawy Ericha Peipera zwraca się między innymi uwagę na potrzebę zapewnienia stałego dochodu położnym (Bezierkshebammen), by uniezależnić je fi nansowo od własnej klienteli, co pozwoliłoby realizować poprzez położne wytyczne rządowej polityki mającej na celu redukcję umieralności niemowląt. 93 Ibid., sygn. 8038, k. 78 (magistrat miasta Szczecin do władz RS, Szczecin, 13 XI 1908 r.). 94 Ibid., sygn. 8037, k. 42v (pruskie ministerstwo ds. wyznania, nauczania i medycyny do preze- sów rejencji i prezydenta policji w Berlinie, Berlin, 16 VI 1908 r.). 95 Ibid., sygn. 8037, k. 191 (magistrat miasta Szczecin, deputacja ds. zdrowotności do władz RS, Szczecin, 14 III 1913 r.). 96 BVGASS 1904/1905, s. 231 i zamieszczone tam Beilage: W. Gehrke, Bericht über die Säuglings- fürsorge des Jahres 1905, Stettin 1906, s. 3. 97 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 45 (pruskie ministerstwo ds. wyznania, nauczania i medy- www.zapiskihistoryczne.pl [281] Jedno miasto, dwa różne światy... 107 Wykres 15. Zmarłe niemowlęta na 100 dzieci wypisanych z Miejskiej Opieki nad Niemow- lęciem w Szczecinie w 1907 r. w podziale na sposób karmienia

1200 40,0

35,0 1000

t 30,0 t ą ą 800 liczba wypisanych niemowląt 25,0 odsetek zmarłych niemowląt ych niemowl 600 20,0 ł

15,0 400 odsetek zmar liczba wypisanych niemowl 10,0

200 5,0

0 0,0 karmione piersią karmione piersią i butelką karmione butelką Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 99. przede wszystkim propagować karmienie piersią, dalej zaś zajmować się higieną dziecka i położnicy, a także wykorzeniać „złe przyzwyczajenia” oraz raportować o niesprzyjających niemowlętom warunkach98. Owocem pracy sióstr były między innymi sprawozdania statystyczne. Na szczególną uwagę zasługuje jedno z nich, które odnosi się do 1907 r. i obrazuje umieralność niemowląt według sposobu odżywiania w zbiorowości liczącej 1530 dzieci (wykres 15)99. Wynika z niego, że w grupie niemowląt wypisanych wówczas z miejskiej opieki nad niemowlęciem, karmionych wyłącznie mlekiem matki, zmarło „zaledwie” 14,2%, a w grupie kar- mionych piersią i butelką nieco więcej, bo 15%, podczas gdy wśród Flaschenkinder, czyli dzieci odżywianych mlekiem zwierzęcym lub surogatami, natężenie zgonów kształtowało się na poziomie 34,5%; było zatem o 113,3% wyższe w porównaniu z tym, które notowała grupa niemowląt karmionych wyłącznie piersią. Wyniki te nie mogą jednak stanowić podstawy dla wyprowadzenia uogólniających wniosków, mimo że odnoszą się do około 15–17% dzieci, które nie ukończyły pierwszego cyny do prezesów rejencji i prezydenta policji w Berlinie, Berlin, 16 VI 1908 r.); sygn. 8037, k. 99v (pruskie ministerstwo spraw wewnętrznych do prezesów rejencji i prezydenta policji w Berlinie, Ber- lin, 31 VIII 1912 r.). 98 Ibid., sygn. 8038, k. 76v, 77 (magistrat miasta Szczecin do władz RS, Szczecin, 13 XI 1908 r.). 99 BVGASS 1907/1908, s. 226. www.zapiskihistoryczne.pl 108 Dariusz K. Chojecki [282] roku życia100, a to dlatego że dotyczą one niemowląt, których rodzice mieli z regu- ły dochód niepodlegający opodatkowaniu, czyli mniejszy niż 900 marek rocznie. Niemniej jednak ukazują one dobitnie dyferencje w obrębie uboższej ludności. Można więc powiedzieć, że wśród gorzej uposażonych natężenie zgonów niemow- ląt, mimo oczywistych starań sióstr, nie cechowało się homogenicznością i w dużej mierze zależało od sposobu karmienia. Powołanie do życia miejskiego urzędu statystycznego w 1910 r. dało asumpt do opracowania pełnej, bo odnoszącej się do wszystkich zmarłych niemowląt, statystyki przyczyn zgonów w podziale na sposób i rodzaj odżywiania. Tworząc ją we współpracy z Urzędami Stanu Cywilnego, zapewne wzorowano się na roz- wiązaniach berlińskich101. Stolica państwa gromadziła informacje o umieralności niemowląt i ich żywieniu już od końca XIX w. Szczecińskie wyniki opublikowano jednorazowo dla 1911 r. A rok ten był wyjątkowy, gdyż cechował się nadzwyczaj gorącym latem102. W sierpniu – kiedy w Szczecinie103 poziom natężenia zgonów wśród niemowląt osiągnął ekstremalną wartość 81,25% – nie było ani jedne- go dnia zachmurzonego, 18 dni zaś było upalnych (w ciągu całego lata aż 47), spadło zaledwie 23 mm deszczu, wilgotność powietrza zaś wynosiła tylko 60%, a średnia temperatura (20,1 °C) była wyższa o 2,6 °C od normalnej104. Jednym słowem piekło dla niemowląt, szczególnie dla niekarmionych piersią, których sy- stem odpornościowy był słabszy i których przygotowywane pożywienie ulegało częstszemu psuciu wskutek szybciej namnażających się drobnoustrojów. Nie dziwi więc, że wraz z upałami zaostrzała się szpica zgonów niemowląt z powodu za- burzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego; w przenośni można powiedzieć, że krzywa tych zgonów przybierała wówczas postać wysmukłej katedry gotyckiej chowającej w sobie najmłodsze istnienia, co daje się wyraźnie zaobserwować dla Szczecina i przyległego doń Grabowa105 na podstawie kombinowanej statystyki se- zonowości i przyczyn zgonów (wykres 16).

100 BVGASS 1908/1909, s. 257 (dane z 1908 r.). 101 Zob. np. Statistisches Jahrbuch der Stadt Berlin, Jg. 33: 1916, s. 1038–1040. 102 Obszernie na temat związku umieralności niemowląt z klimatem na przykładzie Pomorza Zachodniego: E. Peiper, mitarb. R. Pauli, Die Säuglingssterblichkeit, s. 235–252. Zob. też omówienie warunków pogodowych dla 1907 i 1908 r. (AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 38; KLO rejonu za- chodniego powiatu miejskiego Szczecin do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.). 103 Verwaltungsbericht der Stadt Stettin 1911 (dalej cyt. VBSS), s. 66. 104 Statistischer Jahresbericht der Stadt Stettin (dalej cyt. SJBSS), Jg. 2: 1911, s. 1. 105 Obliczenia własne na podstawie Veröff entlichungen des Kaiserlichen Gesundheitsamts [za rok 1888:] Nr. 10, 15, 19, 23, 27, 31, 35, 41, 45, 48; 13, Nr. 1, 6, [1889:] 10, 15, 19, 23, 28, 32, 37, 41, 45, 49; 14, Nr. 2, 5, [1890:] 9, 13, 18, 22, 27, 31, 36, 40, 44, 49; 15, Nr. 1, 5, [1891:] 9, 14, 18, 22, 27, 31, 36, 40, 44, 48; 16, Nr. 1, 5, [1892:] 10, 14, 19, 23, 27, 31, 36, 40, 44, 49; 17, Nr. 1, 5, [1893:] 10, 14, 18, 23, 27, 31, 36, 40, 44, 49; 18, Nr. 1, 6, [1894:] 10, 13, 18, 23, 27, 31, 36, 40, 45, 49; 19, Nr. 2, 6, [1895:] 10, 14, 19, 23, 27, 32, 37, 41, 45, 49; 20, Nr. 2, 6. Luki źródłowe – brak informacji dla trzech miesię- cy 1896 r. – uniemożliwiają na obecnym etapie badań uwzględnienie w obliczeniach sezonowości lat 1896–1899. W 1888 r. Grabowo miało już przekroczone 15 tysięcy mieszkańców, dzięki czemu, zgodnie z wymogami Cesarskiego Urzędu Zdrowia, dla tego miasta mogły się ukazać w biuletynie urzędowym informacje o ruchu naturalnym i przyczynach zgonów ludności. www.zapiskihistoryczne.pl [283] 109 Wykres 16. Wskaźnik sezonowości zgonów niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowa- niu układu trawiennego w Grabowie i Szczecinie w latach 1888–1895 (przeciętna = 100,0) 500,0

450,0

400,0

350,0

300,0

Grabowo 250,0 Szczecin

200,0

150,0

100,0

50,0

0,0 sty lut mar kwi maj cze lip sie wrz paź lis gru Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 105.

Wykres 17. Zgony niemowląt w Szczecinie w 1911 r. według sposobu i rodzaju odżywiania

bez odżywienia nieznany wyłącznie mleko matki 5,0% 4,1% 12,5% wyłącznie surogaty 3,8% mleko zwierzęce i surogaty 4% mleko matki i zwierzęce 14%

mleko matki, zwierzęce i surogaty 1% mleko matki i surogaty 0%

wyłącznie mleko zwierzęce 56,4% Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 106.

www.zapiskihistoryczne.pl 110 Dariusz K. Chojecki [284] Po tych uwagach pora powrócić do punktu wyjścia, czyli do badań przeprowa- dzonych w 1902 r. na zlecenie magistrackiej Komisji Zdrowia. Dla przypomnienia, świadczyły one pośrednio o tym, że w grupie niemowląt karmionych piersią ry- zyko zgonu z powodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki oraz innych pokrewnych schorzeń było znacznie mniejsze niż w grupie niemowląt odżywianych w inny sposób. Mając to na uwadze, łatwiej będzie analizować dane z 1911 r., odnoszące się do 1306 zgonów (wykres 17). Statystyka ta – podobnie jak przywołana wyżej – pozostawia pewien niedosyt, gdyż miałaby ona jeszcze większą wartość poznawczą w wypadku dysponowania informacjami o sposobie i rodzaju odżywiania żyjących niemowląt i ich liczbie. Tak czy inaczej zestawienie z upalnego 1911 r. wskazuje, że tylko 12,5% zmarłych niemowląt było karmionych wyłącznie mlekiem matki i że w strukturze zgonów najmłodszych dominowały zdecydowanie dzieci, które były odżywiane wyłącznie mlekiem zwierzęcym (56,4%). W grupie tych ostatnich, co ważne, aż 52,0% zmarło z powodu nieżytu żołądka, jelit lub biegunki, podczas gdy w grupie karmionych piersią udział wymienionych przyczyn kształtował się na znacznie niższym poziomie, wynosząc 21,5%106, czyli tyle samo107 co w pięciu miesiącach 1902 r. Ujmując rzecz bardziej syntetycznie, o silnej asocjacji pomiędzy rodzajem i sposobem odżywiania a przyczyną zgonu świadczy wysoka wartość skorygowanego współczynnika kontyngencji C Pearsona, obliczonego na podsta- wie statystyki χ2. Dla szczecińskich przegrupowanych danych z 1911 r. wyniosła ona 0,688 (p<0,001) w skali od 0 do 1. Wynik ten można interpretować następu- jąco: im bardziej niemowlęta były naturalnie odżywiane, tym rzadziej umierały na schorzenia układu trawiennego, a częściej z powodu wad wrodzonych i innych chorób (wykres 18). Skoro umieralność niemowląt była silnie zróżnicowana w zależności od pozy- cji społeczno-zawodowej rodziców, jak ukazują dobitnie dane z lat 1902–1913, to w kontekście poczynionych ustaleń dotyczących karmienia niemowląt można by zakładać, że struktura przyczyn zgonów w przywołanym już wielokrotnie dycho- tomicznym podziale winna także być silnie zróżnicowana w zależności od pozycji społeczno-zawodowej rodziców. Opracowane dane dla pięciu miesięcy letnio-je- siennych 1902 r.108 pozwalają mieć niemalże pewność, że tak właśnie było (wykres 19)109. Niech fakty mówią za siebie: w trzech grupach zmarłych niemowląt, których rodzice stali wyżej w hierarchii społeczno-zawodowej (urzędnicy i wojskowi, rze- mieślnicy prowadzący działalność na własny rachunek oraz kupcy, do których tak- że wliczono rzemieślników posiadających własny sklep), udział zgonów z powodu

106 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 18. 107 Mimo tego samego wyniku wartości te są nieporównywalne z powodu różnego okresu zbie- rania danych i odmiennych warunków pogodowych. 108 BVGASS 1904/1905 (Anlage 3), s. 243. 109 Dane o przynależności społeczno-zawodowej rodziców podano dla 756 niemowląt. W gru- pie tychże udział zgonów z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego był taki sam jak w grupie wszystkich niemowląt objętych badaniem (981 dzieci) i wynosił 51,5%, co pozwala na śmielsze wyciąganie wniosków. www.zapiskihistoryczne.pl [285] 111 Wykres 18. Zgony niemowląt w Szczecinie w 1911 r. według rodzaju i sposobu odżywiania oraz przyczyny śmierci

450

400 niezdolność do życia nieżyt żołądka lub jelit, biegunka 350 atrofia skurcze 300 inne choroby

250

200

150

100

50

0 wyłącznie mleko mleko matki i mleko zwierzęce lub bez odżywiania nieznany matki zwierzęce lub surogaty surogaty Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 106.

Wykres 19. Udział zgonów niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu tra- wiennego w ogólnej liczbie zgonów niemowląt w Szczecinie w okresie od 15 VI do 15 XI 1902 r. według przynależności społeczno-zawodowej rodziców

kupcy i rzemieślnicy prowadzący własny sklep

urzędnicy i wojskowi

samodzielni rzemieślnicy

niesamodzielni rzemieślnicy

wykwalifikowani robotnicy

niewykwalifikowani robotnicy

robotnicy dniówkowi

ogółem

0% 20% 40% 60% 80% 100%

nieżyt jelit lub żołądka, biegunka inne choroby Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 108.

www.zapiskihistoryczne.pl 112 Dariusz K. Chojecki [286] Kartogram 2. Udział zgonów niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego w ogólnej liczbie zgonów niemowląt i umieralność niemowląt w szczeciń- skich okręgach USC w 1902 r.

Zgony niemowląt w 5. m. 1902 r. (%) 100 50 10 − UT zgony Inne zgony − DrzetowoDrzetowoDDrzetoworzet owo Zgony niemowląt w 1902 r. (%) 55 Umieralność niem. (%) GrabowoGrabowo GGraboworabowo 26,1 (1) 2 27,3 (1) 33,8 (1) UT zgony Inne zgony

1

3

Uwaga: UT zgony – zgony z powodu zaburzeń funkcjonowaniu układu trawiennego. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 110. nieżytu jelit, żołądka lub biegunki wahał się od 36–37%. Sytuacja ta odmiennie kształtowała się w pozostałych grupach zmarłych niemowląt, których rodzice zaj- mowali niższą pozycję na szczeblach drabiny społeczno-zawodowej (wykwalifi ko- wani, niewykwalifi kowani i dniówkowi robotnicy). Wskutek zaburzonego funk- cjonowania układu trawiennego 52–56% ich dzieci zmarło przed ukończeniem pierwszego roku życia. Największym udziałem zgonów z powyższego powodu odznaczały się niemowlęta rękodzielników nieprowadzących własnej działalności gospodarczej (61%). Zapewne chodziło tu o czeladników i uczniów rzemiosła. Jak widać, zróżnicowanie analizowanego zjawiska było wyraźne w kontekście przyna- leżności społeczno-zawodowej rodziców, aczkolwiek jego wielkość nie była aż tak rzucająca się w oczy. Przyczyną tego stanu rzeczy były warunki pogodowe. Chłod- ne lato 1902 r. wpłynęło bowiem korzystnie na poziom umieralności niemowląt, osłabiając przy tym strukturalne kontrasty. Opisane wyżej dyferencje powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w prze- strzeni geografi cznej miasta (kartogram 2). Niestety interesujące nas informacje

www.zapiskihistoryczne.pl [287] Jedno miasto, dwa różne światy... 113 zebrano jedynie dla trzech okręgów Urzędów Stanu Cywilnego miasta Szczecin110, ponadto cechujących się niewielkim stopniem homogeniczności społeczno-zawo- dowej, czego już nie można powiedzieć w wypadku miejskich okręgów statystycz- nych. I tak, najmniejszym stopniem zróżnicowania odznaczał się II okręg USC obejmujący swym zasięgiem robotnicze dzielnice Szczecina Grabowo i Drzetowo, w których licznie zamieszkiwali stoczniowcy. Na tym obszarze miasta była najwięk- sza umieralność niemowląt. W 1902 r. na 100 urodzeń żywych przypadało tu 33,8 zgonów dzieci, które nie ukończyły pierwszego roku życia. Nie dziwi więc fakt, że II okręg USC odznaczał się również największym odsetkiem niemowląt zmarłych z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego (55%), gdy tymcza- sem udział tych zgonów był znacznie mniejszy na obszarze III USC (47%) i II USC (50%), które cechowały się odpowiednio mniejszą umieralnością niemowląt, to jest 26,1% i 27,3%. Różnice te mogły być między innymi determinowane samą pracą zawodową kobiet. Według lekarza okręgowego rejonu Szczecin-Zachód na podległym mu obszarze, to jest w dzielnicach śródmiejskich i willowych, karmienie piersią niemowląt było w miarę powszechnym zjawiskiem111. Tu też umieralność najmłodszych dzieci notowała najniższe wartości w skali całego miasta. Dlaczego? Jednej z przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać w tym, że zamieszkałe tam kobiety, zgodnie z ówczesną mentalnością mieszczańską112, z reguły nie podejmo- wały pracy zawodowej, gdyż mąż – dla którego dyshonorem była praca małżonki – miał za zadanie utrzymać rodzinę. Jeśli już pracowały, to ich miejsce wykony- wanego zajęcia było często tożsame z miejscem zamieszkania. Tak w jednym, jak i w drugim wypadku sprzyjało to dłuższemu karmieniu piersią nowo narodzonych dzieci i tym samym warunkowało ich mniejszą umieralność113. Dlaczego wśród niemowląt uboższych warstw ludności odsetek zgonów z po- wodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki był wyższy niż wśród niemowląt lepiej uposażonych rodziców? Z pewnością nie chodziło tu wyłącznie o warunki sanitar- no-higieniczne mieszkań, podejmowaną pracę zawodową przez kobiety, szkodliwe nawyki etc., lecz również o samą jakość mleka zwierzęcego, którym były karmione dzieci. Już w latach sześćdziesiątych XIX w. Hermann Wasserfuhr wypowiadał się o niej bardzo krytycznie, wskazując że mleko szczecińskie bywa często nadpsu- te, gdyż udój krów prowadzony jest w złych warunkach; dziewki miewają brudne ręce, bywa, że ich włosy i złuszczony naskórek znajdują się w mleku, do którego także dostaje się uryna oraz gnój i kurz stajenny. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze proceder fałszowania jakości poprzez mieszanie starego czy też nadpsutego mleka ze świeżym i/lub rozcieńczanie go wodą. To ostatnie, paradoksalnie, mogło

110 BVGASS 1904/1905 (Anlage 3), s. 242, 252. 111 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 145v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 112 R. Sieder, Sozialgeschichte der Familie, Frankfurt am Main 1987, s. 187–189. 113 O wpływie pracy zawodowej kobiet na poziom umieralności niemowląt w kontekście grup wyznaniowych wspomina Maria Nietyksza (Ludność Warszawy na przełomie XIX i XX wieku, War- szawa 1971, s. 114–115). www.zapiskihistoryczne.pl 114 Dariusz K. Chojecki [288] ratować życie wielu niemowlętom, ponieważ zmniejszało wartość energetyczną mleka. Wielu rodziców bowiem nie wiedziało, że nadmiar tłuszczu i innych sub- stancji odżywczych może być szkodliwy dla rozwoju dziecka; wszak masa fi zyczna cielęcia w znacznie szybszym tempie przyrasta niż niemowlęcia114. Ubożsi rodzice zdawali sobie jednak dobrze sprawę ze stanu swoich portfeli, który nakazywał im kupować tańsze mleko dla siebie i swoich dzieci115, czego z reguły nie czynili za- możniejsi116. Celem przeciwdziałania szkodliwemu procederowi fałszowania jakości mleka zaostrzono jego kontrolę, wprowadziwszy w życie w dniu 1 VII 1903 r. stosowne policyjne rozporządzenie117. Jak można zasadnie przypuszczać, bodźcem dla tego działania były wyniki badań z 1902 r. Okazało się bowiem, że połowa zmarłych nie- mowląt była odżywianych mlekiem szczecińskim, gdy tymczasem obrót mlekiem importowanym był siedmiokrotnie wyższy niż rodzimym118. W obliczu tych fak- tów władze miejskie podjęły się próby obniżenia umieralności dzieci w pierwszym roku życia poprzez darmowe rozdawnictwo ubogiej ludności dobrego mleka. Nie bez powodu sięgnięto wówczas po mleko pochodzące ze szczecińskiej mleczarni arkońskiej (Eckerberger Molkerei)119, albowiem zmarłe niemowlęta, które były nim odżywiane, cechowały się względnie niskim odsetkiem zgonów z powodu zabu- rzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego (54,2%). Na drugim biegunie stali ci najmłodsi, którzy byli karmieni mlekiem pochodzącym od mleczarzy zamiesz- kujących poza Szczecinem (69,2%)120. Tak mówią badania z 1902 r. Jakiej zaś wie- dzy dostarczyły te, które przeprowadzono w III kwartale 1903 r., czyli wtedy gdy zaczęło obowiązywać policyjne rozporządzenie? Otóż okazało się, że umieralność niemowląt121 w grupie karmionych mlekiem z Eckerberger Molkerei wyniosła 15% (114:759), a w grupie dzieci ogółem – 14% (953:6827). Pesymista mógłby zatem mieć powód do narzekań, zobaczywszy różnicę w relatywnych wartościach, opty- mista natomiast – i tu przyjmijmy jego pogląd – mógłby całą rzecz skomentować następująco: odżywianie dobrej jakości mlekiem dało pozytywne rezultaty właś- nie dlatego, że umieralność wśród dzieci ubogich rodziców (z reguły wysoka) nie odbiegała zasadniczo od umieralności wśród wszystkich dzieci, w grupie których były także niemowlęta odżywiane wyłącznie mlekiem matki!122 W każdym razie wyniki tych badań, mimo że nie tak pozytywne jak w Berlinie, nie zniechęciły

114 Zob. G. Temme, Die sozialen Ursachen Säuglingssterblichkeit, Berlin–Schöneberg 1908, s. 38– –39; M. Konarzewski, Na początku był głód, Warszawa 2005, s. 100–101. 115 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 84–86. 116 BVGASS 1904/1905, Beilage: W. Gehrke, Bericht, s. 12. 117 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 146 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 118 BVGASS 1904/1905 (Anlage 3), s. 253. 119 Ibid. (Anlage 4), s. 254. 120 Ibid. (Anlage 3), s. 248. 121 Umieralność przedstawia tu stosunek liczby zgonów niemowląt do liczby żyjących dzieci w danym momencie. 122 BVGASS 1904/1905 (Anlage 4), s. 255–256. www.zapiskihistoryczne.pl [289] Jedno miasto, dwa różne światy... 115 władz miejskich do samej idei rozwijania „akcji mlecznej”. Od grudnia 1904 r. ru- szyło rozdawnictwo ubogim. W październiku 1905 r. zmodyfi kowano je, wprowa- dzając system dopłat do mleka dla ludności gorzej uposażonej (o dochodzie poni- żej 900 marek rocznie i nieprzekraczającym 100 marek na jedno dziecko)123, który premiował matki karmiące piersią, gdyż otrzymywały one dopłatę do 1 litra mleka 1 dziennie, gdy tymczasem matki karmiące butelką – tylko do /2 litra. W swych za- łożeniach system ten miał również zredukować umieralność niemowląt uboższych rodziców poprzez dostarczanie im szczecińskiego mleka o sprawdzonej jakości, nad którą czuwał miejski Urząd Zdrowia124. W gronie lekarsko-urzędniczym roz- ważano nawet wprowadzenie do obiegu porcji mleka gotowych do bezpośrednie- go użycia (trinkfertige Portionen), ale wycofano się z tego zamiaru, sądząc, że może to odwieść kobiety od karmienia piersią125. Dopłaty funkcjonowały bez zakłóceń do wybuchu pierwszej wojny światowej. Akcentowanie potrzeby karmienia piersią wśród warstwy uboższych kobiet – silnie propagowane od początku XX w., czynione już przy okazji rejestracji dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego126 i stanowiące, między innymi, przedmiot działalności Patriotycznego Stowarzyszenia Kobiet127, a także Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem – mogłoby sugerować, że naturalne odżywianie niemowląt było normą wśród kobiet wywodzących się z zamożniejszych kręgów ludności, gdyż nie musiały one podejmować pracy zawodowej, a tym samym odstawiać od pier- si swych nowo narodzonych dzieci, by zapewnić rodzinie podstawy egzystencji, czego nie można powiedzieć – na przykład – w odniesieniu do robotnic przemy- słowych zamieszkujących podszczecińskie miejscowości128. Wprawdzie, by umoż- liwić tym ostatnim karmienie piersią w czasie pracy, miano zakładać w fabrykach

123 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 43v–44v (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szczecin, 1 X 1908 r.). W swoich postulatach podnosi problem progu podatkowego, uprawniającego do korzystania z Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem, a ściślej mówiąc – do korzystania z dopłat do mleka. Jego zdaniem jest on zbyt niski, wskutek czego liczba dzieci objętych kuratelą jest niewielka, gdy tymczasem potrzeby są znacznie większe. Wysunął więc postulat, by próg przesunąć do kwoty 1500 marek. Nie został on jednakże spełniony. 124 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 190–190v (magistrat miasta Szczecin, deputacja ds. zdro- wia do władz RS, Szczecin 14 III 1913 r.); sygn. 8038, k. 149–149v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.); sygn. 8038, k. 39 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.) oraz BVGASS 1904/1905, Beilage: W. Gehrke, Bericht, s. 2; BVGASS 1905/1906, s. 220–221. 125 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 79v (magistrat miasta Szczecin do władz RS, Szczecin, 13 XI 1908 r.). 126 BVGASS 1904/1905, s. 24. 127 Szerzej o działalności tego stowarzyszenia pisze Agnieszka Chlebowska (W walce o poprawę warunków życia. Opieka nad dzieckiem jako obszar działalności organizacji kobiecych w Prusach na przełomie XIX i XX wieku na przykładzie Szczecina, [in:] Choroba i śmierć w perspektywie społecznej w XIII–XX wieku, red. D. Chojecki, E. Włodarczyk, Warszawa 2010). 128 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 135 (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szczecin, 31 X 1912 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 116 Dariusz K. Chojecki [290] Wykres 20. Możność karmienia piersią nowo narodzonych dzieci w Szczecinie w połowie lat sześćdziesiątych XIX w. według przynależności społeczno-zawodowej matek

żony zamożnych

mogły same karmić żony urzędników niższego i średniego stopnia nie mogły karmić

żony właścicieli małego przedsiębiorstwa

żony czeladników

żony robotników

niezamężne

wieśniaczki (przyległe miejscowości do Szczecina)

0 102030405060708090100

Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 131. specjalne, przeznaczone ku temu izby129, ale pozostało to w sferze postulatów. Dla pełniejszego obrazu dodajmy, że w świetle ówczesnego prawa ubezpieczonym ko- bietom zamężnym przysługiwał krótki, bo zaledwie sześciotygodniowy, płatny ur- lop macierzyński (Wochengeld)130. Jest rzeczą zastanawiającą, że źródła właściwie pomijają temat społecznych uwarunkowań karmienia piersią, zwracając jedynie uwagę na niezamożne matki. Czyżby chodziło tu o zmowę milczenia? Dla przykładu, prof. Erich Peiper, dys- ponujący najlepszym materiałem statystycznym, nie wypowiedział się w ogóle w kwestii wpływu przynależności społeczno-zawodowej na częstotliwość karmie- nia piersią. Inni lekarze też nie zabrali głosu w tej sprawie – poza jednym – Her- mannem Wasserfuhrem. W połowie lat sześćdziesiątych XIX w. zebrał on przy okazji odwiedzin domowych informacje o możności naturalnego odżywiania 327 nowo narodzonych dzieci (wykres 20). Okazało się, że zaraz po porodzie najwięk- sze problemy z karmieniem piersią miały kobiety, których mężowie byli zamoż- 3 ni (dochód roczny powyżej 1000 talarów). W ich grupie /4 nie mogło samemu

129 Ibid., sygn. 8038, k. 23v (KLO wiejskiego powiatu Szczecin do władz RS, Szczecin, 24 IX 1908 r.). 130 Por. [dr] Behr-Pinnow, Geburtenrückgang und Bekämpfung der Säuglingssterblichkeit, Berlin 1913, s. 50. www.zapiskihistoryczne.pl [291] Jedno miasto, dwa różne światy... 117 karmić noworodków. Wśród nich tylko jedna odżywiała swe dziecko sztucznie, pozostałe zaś 29 korzystało z pomocy mamek. O szczebel niżej w hierarchii spo- łecznej stały 32 żony urzędników średniego i niższego stopnia, których dochód 1 nie przekraczał 1000 talarów. W ich grupie już tylko /4 nie mogła samemu karmić piersią, zlecając to zadanie w pięciu przypadkach mamkom, a w trzech odżywiając sztucznie swe nowo narodzone dzieci. Żony właścicieli małych przedsiębiorstw oraz czeladników prawie w ogóle nie miały problemu z pokarmem, a u robotnic stojących najniżej na szczeblach drabiny społecznej możność karmienia piersią wynosiła 100%. Równie dobrze wyglądała ta sytuacja u wieśniaczek zamieszkują- cych przyległe do Szczecina wsie: na 98 badanych tylko 5 nie podawało piersi swym noworodkom. Jak wyglądało odżywianie później – nie wiadomo. W każdym razie wiadomo, że dr H. Wasserfuhr próbował wytłumaczyć ową anormalną niemoż- ność karmienia piersią u swoich najzamożniejszych pacjentek ich stanem zdrowia, wskazując że przyczyną „odmowy” było szybkie, samoistne zanikanie produkcji pokarmu i jego niedostateczne wydzielanie, czemu także stało na przeszkodzie pojawiające się zapalenie gruczołu sutkowego. Skąd ta powszechna przypadłość? Stąd ponoć, że kobiety zamożne dziedziczyły zły stan zdrowia po rodzicach za- mieszkujących w niezdrowym obrębie murów miejskich, nie były nazbyt aktywne fi zycznie i prowadziły nieodpowiedni tryb życia, a ponadto zbyt wcześnie wycho- dziły za mąż. Wśród wielu wymienionych przyczyn jedna zasługuję na szczególną uwagę: nadpobudliwość (Blut- und Nervenleben), gdyż może ona wskazywać także na niebiologiczny wymiar zjawiska. Czytając interesujące studium dr. H. Wasse- fuhra, odnosi się wrażenie, że w tym fragmencie traci ono na swej rzetelności, gdyż autor za wszelką cenę próbuje bronić zachowań swych zamożnych pacjentek, się- gając do biologicznych wyjaśnień131, nie wspominając zaś – na przykład – o chęci zachowania powabnego wyglądu biustu132 czy też szybkiego uwolnienia się od tzw. długiej smyczy, by móc swobodnie funkcjonować w świecie towarzyskim. Dopiero po zmianie klimatu politycznego, a więc po pierwszej wojnie światowej, w której obok żołnierzy poległy ideały świata mieszczańskiego, w sprawozdaniach lekarzy okręgowych pojawią się adnotacje, że zanikające na powrót karmienie piersią jest charakterystyczne dla pałacowych komnat – a zatem dla grup ludności stojących wysoko w hierarchii społecznej – i że przenosi się ono pod „strzechę” ubogiej po- morskiej chaty, przy czym „zły” przykład miał promieniować z miasta133.

Dzieci pozamałżeńskie – grupa podwyższonego ryzyka Środowisko lekarskie szczególną uwagę kierowało na niezamężne matki, gdyż umieralność ich niemowląt była wyższa o kilkadziesiąt procent w porównaniu z umieralnością niemowląt zamężnych matek (wykres 21). Zdawano sobie przy

131 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 43–44. 132 Por. G. Temme, Die sozialen Ursachen, s. 64. 133 D. Szudra, Ludność pruskiej prowincji Pomorze. Przemiany w ruchu naturalnym i migracyjnym w latach 1914–1939, Szczecin 2005, s. 202. www.zapiskihistoryczne.pl 118 Dariusz K. Chojecki [292] Wykres 21. Umieralność niemowląt w Szczecinie w latach 1901–1913 w podziale na legi- tymizację zmarłych dzieci (%)

55,0

50,0 pozamałżeńskie ogółem 45,0 małżeńskie

40,0

35,0

30,0

25,0

20,0

15,0

10,0 1901 1902 1903 1904 1905 1906 1907 1908 1909 1910 1911 1912 1913 Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 135. tym sprawę z pozytywnych zmian zachodzących w tej dziedzinie134. Na początku XX w. natężenie zgonów niemowląt wykazywało bowiem trwałą tendencję spadko- wą zarówno w grupie dzieci małżeńskich, jak i pozamałżeńskich135, ale w przypad- ku tych ostatnich odznaczała się ona szybszym tempem i większą regularnością, co zasługuje także na podkreślenie w kontekście wzrastającego udziału urodzeń po- zamałżeńskich136. W rozpatrywanym okresie relatywna różnica pomiędzy obiema wartościami współczynnika swoje maksimum osiągnęła w 1902 r., wynosząc wów- czas 96,4%, natomiast swoje minimum zanotowała w 1911 r., kiedy zmniejszyła się do 19,8%137. Jak relacje te kształtowały się w geografi cznej przestrzeni miasta – właściwie nie wiadomo. Wprawdzie opublikowano dane o zgonach niemowląt pozamałżeńskich w wyszczególnionych rejonach Szczecina w pięciu miesiącach

134 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 145v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.); sygn. 8037, k. 151–151v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.). 135 SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 17. 136 W 1901 r. w Szczecinie na 100 urodzeń żywych przypadało 11,5 urodzeń pozamałżeńskich, a w 1913 r. – 15,0. Zob. Statistische Vierteljahresberichte der Stadt Stettin (dalej cyt. SVBSS), Jg. 5: 1915, Nr. 1, (D. Anhang: 1. Die außerehelich Geborenen in Stettin und ihre Mütter), s. 36. 137 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 17. www.zapiskihistoryczne.pl [293] Jedno miasto, dwa różne światy... 119 Kartogram 3. Udział zgonów niemowląt pozamałżeńskich w ogóle zgonów niemowląt w Szczecinie w okresie od 15 VI do 15 XI 1902 r. w podziale na rejony miejskie (%)

DrzetowoDrzetowo

Grabowo,Grabowo, DolnyDolny WikWik 25 do 31 (2) ŁŁasztowniaasztownia 18 do 25 (5) 13 do 18 (2)

GrünhofGrünhof (Dolne(Dolne Niebuszewo)Niebuszewo) StareStare MiastoMiasto

TuTużż PrzedPrzedPrzed BramBramBramąą KrólewskKrólewskKrólewskąą iii PortowPortowPortowąą,,, czczczęśćęść ŚŚródmieródmieródmieśściacia

Turzyn,Turzyn, Westend,Westend, czczęśćęść ŚŚródmieródmieródmieśściacia SzubieniczneSzubieniczne ŁąŁąkiki (Galgenwiese),(Galgenwiese), GórnyGórny WikWik

CCżęśćżęść ŚŚródmieródmieródmieśściacia --- okoliceokoliceokolice ul.ul.ul. PiotraPiotraPiotra ŚŚciegiennego,ciegiennego, Włłładysadysłłławaawa ŁŁokietkaokietka ii al.al. PiastówPiastów

Uwaga: grupowanie metodą równych interwałów; brak wytyczenia ostrych granic rejo- nów; na podkładzie granice okręgów statystycznych z 1911 r. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 138. letnio-jesiennych 1902 r., ale mają one niewielką wartość poznawczą, gdyż nie przedstawiają natężenia tych zgonów, lecz tylko ich procentowy udział w ogólnej liczbie zgonów niemowląt (kartogram 3)138. O czym zatem mogą one świadczyć? O tym, że prawdopodobnie najwięcej urodzeń pozamałżeńskich było na Starym Mieście oraz w okolicy Szubienicznych Łąk (Galgenwiesen), położonych przy dzi- siejszej ul. gen. Henryka Dąbrowskiego, i na Górnym Wiku. Tutaj bowiem poziom zgonów niemowląt był w dużej mierze kształtowany przez zgony niemowląt poza- małżeńskich, których udział wynosił kolejno dla obu rejonów 25 i 31%. Zjawisko to nie wprawia w zdziwienie, jeśli się je rozpatruje w kontekście uwag poczynio- nych przez Edwarda Włodarczyka. W pierwszym wypadku wysoka wartość ana- lizowanego udziału była pochodną szybko postępującej na przełomie XIX i XX w. proletaryzacji najstarszej części miasta i pogarszania się jej infrastruktury komu- nalnej, w drugim zaś była odzwierciedleniem stosunków społecznych i mieszka- niowych panujących u podnóża Fortu Prusy, gdzie – zgodnie z sugestią płynącą od powyższego autora – były zlokalizowane obszary miejskiej nędzy, slumsy. Mianem

138 BVGASS 1904/1905 (Anlage 3), s. 245. www.zapiskihistoryczne.pl 120 Dariusz K. Chojecki [294] tym określano jeszcze tylko niektóre ulice Dolnego Drzetowa139. Na przeciwległym biegunie, co ciekawe, leżały obszary miejskie, które można sobie przeciwstawić pod względem społeczno-zawodowym, a mianowicie uważane za robotnicze Gra- bowo i Dolny Wik (13%) oraz inteligencko-burżuazyjny Westend, Turzyn i pół- nocno-zachodnia część Śródmieścia nazywanego w źródle częścią Nowego Mia- sta140 (15%). O ile bowiem w odniesieniu do tego ostatniego rejonu niska wartość analizowanego udziału nie budzi zastrzeżeń, o tyle w wypadku i Dolnego Wiku może wprawiać w zdziwienie, zważywszy, że na obszarze tym licznie za- mieszkiwali robotnicy zatrudnieni w przemyśle stoczniowym i maszynowym. Nie można wykluczyć, że ten właśnie fakt – jak zobaczymy dalej – odgrywał pewną rolę w kształtowaniu poziomu urodzeń pozamałżeńskich, skoro kobiety, ówcześ- nie, rzadko pracowały w przemyśle ciężkim, często zaś w konfekcyjnym, tytonio- wym, a przede wszystkim znajdowały zatrudnienie w służbie domowej. Należy także przypomnieć, że w świetle danych z lat 1911–1913 Grabowo cechowało się relatywnie niską ogólną umieralnością niemowląt, co było ewenementem w skali szczecińskich dzielnic robotniczych położonych na peryferiach miasta (zob. uwagi w części „Ogólnie”). Wyjątkowość tę można między innymi próbować wyjaśnić relatywnie niskim poziomem urodzeń pozamałżeńskich. Dyferencja w natężeniu zgonów niemowląt małżeńskich i pozamałżeńskich była uwarunkowana w dużej mierze społecznie, zważywszy, że samotnie wychowu- jące matki pochodziły przeważnie z dolnych warstw społecznych, o czym świadczą między innymi dane z lat 1902–1913 (wykres 22)141. Prezentując je, można by użyć skali logarytmicznej z uwagi na nadzwyczaj wysoką, odcinającą się od pozostałych wartość współczynnika urodzeń pozamałżeńskich w grupie kobiet zatrudnionych w służbie domowej i osobistej (96,4%!). Ich dzieci dominowały w urodzeniach pozamałżeńskich nie tylko relatywnie, lecz również absolutnie (3435 faktów), co pozwala wyciągnąć wniosek, że ogólny poziom umieralności niemowląt pozamał- żeńskich był w głównej mierze kształtowany przez zgony dzieci matek zatrudnio- nych w służbie domowej i osobistej142. Istotny wpływ na poziom interesującego nas zjawiska musiały również wywierać zgony dzieci kobiet podejmujących różnego rodzaju pracę najemną, pełniących kierownicze stanowisko lub pracujących na własny rachunek (odstępstwo od reguły zapewne tylko pozorne, zważywszy, że w grupie tych niezamężnych matek znajdowały się na przykład ubogie szwaczki

139 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 324, 328. 140 W ofi cjalnym nazewnictwie określenie Neustadt (Nowe Miasto) odnosiło się do części mia- sta przylegającej od południowego zachodu do Starego Miasta (okolice dzisiejszej ulicy Dworcowej, Trzeciego Maja i fragmentu Narutowicza). Jednakże w lekarskich sprawozdaniach magistrackich dzielnica ta jest nazywana ehemalige Neustadt (dawne Nowe Miasto), a za „właściwy” obszar Nowego Miasta uważa się tam tereny położone w osi ulicy Wojska Polskiego na odcinku wyznaczonym praw- dopodobnie ulicą Bolesława Krzywoustego i Placem Sprzymierzonych (zob. BVGASS 1907/1908, s. 225). 141 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 12–13. 142 O sytuacji służby domowej w Szczecinie: E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 471–472. www.zapiskihistoryczne.pl [295] Jedno miasto, dwa różne światy... 121 Wykres 22. Absolutny i relatywny poziom urodzeń pozamałżeńskich w Szczecinie w latach 1902–1913 (dane zagregowane) w podziale na przynależność społeczno-zawodową matek

100,0 Aa, Ba, Ca – samodzielne, kierowniczki A – rolnictwo Ab, Bb, Cb – pracownice umysłowe B – rzemiosło i przemysł Ac. Bc, Cc – wykwalifikowane robotnice C – handel i transport Ad, Bd, Cd – niewykwalifikowane robotnice 80,0 Da – służba domowa łącznie z osobistą Db – pracownice najemne różnego rodzaju

) Ea – wolne zawody Eb – zwykły personel biurowy Da; 96,4; 3 435 Ec – woźne, portierki, gońcówny, personel zakładów użyteczności publicznej itd. skie (%

ń 60,0 F1 – rentierki, emerytki, wycużniczki (Altsitzer) e łż

40,0 urodzenia pozama Db; 15,5; 665

20,0 Ba; 10,7; 885 Bd; 8,3; 1 195 Bc; 5,1; 971 Cc; 7,2; 279 Ab; 7,5; 5 Ac; 5,9; 13 F1; 4,3; 18 Cd; 1,8; 151 Aa; 3,7; 11 Ea; 2,5; 42 Cb; 2,5; 54 Ca; 1,8; 72 Bb; 1,1; 20 Ec; 0,8; 8 Eb; 0,5; 13 Ad; 20,4; 57 0,0 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ranga

Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 141. czy krawcowe), w końcu zatrudnionych jako niewykwalifi kowana i wykwalifi ko- wana siła robocza w rzemiośle i przemyśle. Możliwość wniknięcia w głąb struk- tury zawodowej kobiet, które urodziły dziecko z nieformalnego związku, daje statystyka z 1914 r.143 Według niej w grupie rzeczonych rodzicielek (899 matek) dominowały liczebnie Dienstmädchen – służące (33,8%), następne miejsce zajmo- wały krawcowe, szwaczki i prasowaczki (13,6%), kolejne zaś te, które nie miały zawodu (10,2%). Dla kontrastu, w dużych grupach zawodowych najmniej licznie reprezentowane były kobiety zatrudnione w służbie państwowej i prywatnej (nie mylić z häusliche Dienst) oraz wykonujące wolny zawód (0,7%). Źródło wymienia tu pianistkę, trzy artystki, opiekunkę do chorych i diakonisę – ewangelicką siostrę zakonną. Dlaczego wśród niezamężnych matek dominowały służące? Na to pytanie odpowiada interesująco Michael Mitterauer, twierdząc, że w ośrodkach wielko- miejskich kobiety zatrudnione w charakterze służby domowej, będąc najczęściej imigrantkami, wiodły życie z dala od wpływu religijnych i rodzinno-towarzyskich zależności, których okowy pozostawiały na prowincji, by w mieście móc zdobywać nowe doświadczenia i poznawać nieznany dotąd świat. Sami pracodawcy chętniej zatrudniali dziewczyny pochodzące spoza wielkiego miasta, gdyż w ten sposób zy- skiwali możliwość wywierania na nie większego wpływu i sprawowania nad nimi

143 SVBSS, Jg. 5: 1915, Nr. 1, s. 35. www.zapiskihistoryczne.pl 122 Dariusz K. Chojecki [296] większej kontroli144, co było tym łatwiejsze, że zatrudniane przez nich kobiety naj- częściej były w młodym wieku. Jak bardzo pod względem tego ostatniego różniły się matki niezamężne od zamężnych – ukazują w pewnej mierze dane szczecińskiej Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem, opracowane dla 1912 r., z których wynika, 4 że ∕5 kobiet urodziło dziecko pozamałżeńskie, mając mniej niż 25 lat, podczas gdy 1 tym wiekiem przy porodzie legitymowała się zaledwie ∕4 mężatek. Średni wiek ma- tek w pierwszej grupie wyniósł 22,1 lat, w drugiej zaś 29,9 lat145. Oczywiście liczby te nie odzwierciedlają precyzyjnie różnic z uwagi na odmienny rozkład częstości kolejnych urodzeń w obu grupach matek. Do porównań wieku winny być brane pod uwagę tylko urodzenia pierwsze, ale brakuje informacji o nich w interesują- cym nas podziale. Pełne dane o urodzeniach pozamałżeńskich z 1914 r. pozwalają z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że wśród niezamężnych matek najliczniej były reprezentowane te, które przy wydaniu dziecka na świat miały 19, 20, 21 i 22 lata, przy czym ich wiek w chwili porodu, szacunkowo, oscylował najczęściej wokół 21,1 lat. W zdecydowanej większości niezamężne matki były pannami: zaledwie 1,9% z nich miała za sobą związek małżeński, będąc wdową (1,3%) albo rozwiedzioną (0,6%)146. Wszystko to pozwala sądzić, że ledige Mütter nie miały wypracowanego dorobku materialnego, a tym bardziej ugruntowanej pozycji społecznej147. Sytuacja niezamężnych matek z jeszcze innego powodu była trudna. W ich zbiorowości pokaźny odsetek stanowiły rodzicielki spoza Szczecina (wykres 23). O ile bowiem w latach 1910–1913 udział tych ostatnich w grupie zamężnych matek wyniósł tylko 2,4%, o tyle w grupie niezamężnych matek osiągnął poziom 10,3% i cechował się stałą tendencją wzrostową (z 8,3% w 1910 r. do 12,8% w 1913 r.)148. Należy podkreślić, że pod względem absolutnych rozmiarów urodzenia z nieza- mężnych matek pozamiejscowych, choć mniejsze liczebnie, nie odbiegały zasadni- czo od urodzeń z zamężnych matek pozamiejscowych. Wprawdzie dane Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem za rok 1912 pokazują, że kobiety urodzone poza Szcze- cinem były liczniej reprezentowane w grupie zamężnych matek (74,6%) niż w gru-

144 M. Mitterauer, Ledige Mütter. Zur Geschichte unehelicher Geburten in Europa, München 1983, s. 102. Zob. też ogólne uwagi na temat służby domowej: A. Fauve-Chamoux, Służba domowa w Euro- pie od XVI wieku: dzieje i źródła zjawiska, [in:] Rodzina i gospodarstwo domowe na ziemiach polskich w XV–XX wieku. Struktury demografi czne, społeczne i gospodarcze, red. C. Kuklo, Warszawa 2008, s. 324–326; R. Poniat, Kontrola służby domowej na ziemiach polskich w świetle aktów prawnych w koń- cu XVIII i XIX wieku, [in:] ibid., s. 353–362 (odniesienia do zaboru pruskiego). 145 Obliczenia własne na podstawie VBSS 1912, s. 90. 146 Obliczenia własne na podstawie SVBSS, Jg. 5: 1915, Nr. 1, s. 35–36. 147 W świetle danych Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem w 1912 r. w grupie niezamężnych ma- tek, korzystających obligatoryjnie z pomocy tej instytucji, 42,9% pracowało w czyimś gospodarstwie domowym, 20,9% wykonywało zawód robotnicy fabrycznej, 19,7% było zatrudnionych w nieprze- mysłowych zakładach, 5,3% pracowało na stanowisku pomocy kupieckiej (Angestellte in Geschäft en), a 10,4% nie miało zawodu. Zob. VBSS 1912, s. 89. 148 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 1: 1910, s. 5; Jg. 2: 1911, s. 12; Jg. 3: 1912, s. 17; Jg. 4: 1913, s. 11. www.zapiskihistoryczne.pl [297] Jedno miasto, dwa różne światy... 123 Wykres 23. Udział urodzeń z matek pozamiejscowych w urodzeniach ogółem w Szczecinie w latach 1910–1913 (dane zagregowane) w podziale na legitymizację i żywotność w chwili urodzenia 14,0 pozamałżeńskie -

) żywe; 10,3; 334 12,0 małżeńskie - martwe; 9,7; 55

10,0 pozamałżeńskie - martwe; 8,4; 11

8,0

6,0

z matek pozamiejscowych (% małżeńskie - żywe; ń 2,4; 445 4,0 urodze ł

Udzia 2,0

0,0 012345 ranga Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 148. pie niezamężnych (65,0%), to jednak, po dokładnym rozpatrzeniu okazuje się, że wśród tych ostatnich znacznie więcej było takich, które odznaczały się krótkim 1 czasem pobytu w Szczecinie. By nie pozostać gołosłownym: aż ∕2 niezamężnych matek zamieszkiwała w stolicy Pomorza Zachodniego nie dłużej jak rok. To samo 1 149 mogła o sobie powiedzieć tylko ∕7 zamężnych matek . Główną przyczyną opisanej pokrótce „turystyki porodowej” – w czasach, gdy zdecydowana większość dzieci przychodziła na świat w zaciszu domowym150 – była chęć, a nawet potrzeba, urodzenia dziecka z dala od nieprzychylnego wiejskiego lub małomiasteczkowego środowiska, które, z reguły, nie akceptowało owoców nieformalnych związków i piętnowało stygmatem winy oraz hańby niezamęż- ne matki. Wielkomiejski Szczecin dawał pannom w ciąży większą anonimowość i umożliwiał im wydanie na świat dziecka w godziwych warunkach, co ułatwiały pewne instytucje. Część z kobiet zapewne po porodzie wracała do swego lokalnego

149 Obliczenia własne na podstawie VBSS 1912, s. 89. 150 Przykładowo w Szczecinie w latach 1910–1913 przyszło na świat w zakładach opieki publicz- nej tylko 8,1% dzieci. Ich matki, zapewne, w zdecydowanej większości pochodziły spoza Szczecina. Zob. Preußische Statistik (dalej cyt. PS) 229, 1910, s. 222; 233, 1911, s. 222; 238, 1912, s. 222; 245, 1913, s. 222. www.zapiskihistoryczne.pl 124 Dariusz K. Chojecki [298] środowiska, większość jednak – jak można przypuszczać – pozostawała w Szcze- cinie, by tu szukać środków do dalszej egzystencji. W tej walce o byt, toczonej bez wsparcia rodziny, z pewnością największe straty ponosiły same niemowlęta. O przyczynach ponadprzeciętnej umieralności niemowląt pozamałżeńskich z pasją rozprawiał każdy zaangażowany społecznie naukowiec czy publicysta. Wśród wielu opisów tego zjawiska uwagę przykuwa jednakże jeden, pochodzący z połowy lat sześćdziesiątych XIX w., pióra szczecińskiego lekarza, dr. Hermanna Wasserfuhra. Czytając go, można odnieść wrażenie, że jedną z głównych przy- czyn zgonów niemowląt pozamałżeńskich było podlegające pod paragraf dzia- łanie matek, które miało na celu pozbawienie życia owocu niezalegalizowane- go związku. Motorem tegoż działania, nacechowanego premedytacją, miały być strach przed hańbą i obawa o realizację dalszych planów życiowych, którym na przeszkodzie mogło stanąć dziecko z „nieprawego łoża”. Wystarczy w tym miejscu wspomnieć, że dla większości kobiet zatrudnionych w służbie domowej urodze- nie nieślubnego dziecka oznaczało zazwyczaj utratę posady i skromnego miejsca zakwaterowania151. Zdaniem dr. H. Wasserfuhra pewna część dzieci pozamałżeńskich była rodzo- na potajemnie, w odosobnionych miejscach, umierała śmiercią pozorną, odsunię- ta od ciepła, źle ubrana, bez należytej pielęgnacji i dostępu do świeżego powietrza. Z poczynionych przez niego obserwacji wynikało, że zdarzało się tak, iż bękarty były upuszczane na bruk lub twardy grunt, na którym rozbijały sobie głowę, a nie- które z nich kończyły swój krótki żywot, będąc uduszone w kloace, pod łóżkiem czy przyciśnięte ciałem matki; bywało też, że noworodki schodziły z tego świata z wyziębienia albo z upływu krwi, gdyż nie podwiązano im na czas pępowiny. Te „niedopatrzenia” nosiły znamiona występku. Z pewnością część dzieci była celo- wo doprowadzona do śmierci poprzez utopienie, uduszenie, pobicie czy też po- rzucenie – konkluduje H. Wasserfuhr152. Pół wieku później znawca problemu, dr Behr-Pinnow, będzie apelował o powszechne objęcie opieką kuratorską (Vormund- schaft ) niewinnych niemowląt pozamałżeńskich153, które muszą „ponosić konse- kwencje błędu rodziców”, co w żaden sposób nie jest uzasadnione etycznie i nie znajduje swego umocowania w systemie wartości chrześcijańskich. Jest – jednym słowem – barbarzyństwem154. Stygmat winy w jeszcze inny sposób dawał o sobie znać w prawodawstwie socjalnym: niezamężne matki wydając na świat dziecko, były dyskryminowane przez system ubezpieczeń społecznych, gdyż po porodzie nie przysługiwał im sześciotygodniowy płatny urlop macierzyński (Wochengeld)155. Sytuacja ta zmieniła się dopiero w dobie reform Republiki Weimarskiej, jednakże

151 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 471. 152 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 36. 153 W Szczecinie funkcjonująca od 1 I 1910 r. 154 [Dr] Behr-Pinnow, Geburtenrückgang, s. 45. 155 Ibid., s. 50. www.zapiskihistoryczne.pl [299] Jedno miasto, dwa różne światy... 125 mentalny stosunek do dzieci pozamałżeńskich nie uległ zasadniczym przeobraże- niom, przynajmniej na prowincji zachodniopomorskiej156. Odmalowany w czarnych barwach obraz umieralności niemowląt pozamał- żeńskich powinien również znaleźć swoje odzwierciedlenie w liczbach. Do przesu- niętej nieco w czasie „weryfi kacji” ustaleń dr. H. Wasserfuhra można wykorzystać publikowane dla Szczecina od 1886 r. dane o przyczynach zgonów, prezentowa- ne w podziale na płeć i wiek zmarłych, skupiwszy uwagę na poziomie zabójstw, nieszczęśliwych wypadków lub innych formach nagłej śmierci (gewaltsame Ein- wirkungen) w grupie dzieci zmarłych przed ukończeniem pierwszego roku życia. W ich liczbie bowiem powinno się uwidocznić owo występne działanie niektórych matek wobec swych nowo narodzonych dzieci, dla którego można by zastosować eufemistyczną nazwę: postnatalna kontrola urodzeń. Okazuje się, że dla niezbyt odległego czasu fakty wyglądały inaczej. W poszczególnych pięcioleciach (1886– –1890–1906–1910) i ostatnim trzyleciu (1911–1913) absolutna liczba zgonów z wymienionych powodów wahała się od 4 do 16. W strukturze przyczyn śmier- ci niemowląt odgrywały one podrzędną rolę, gdyż ich udział oscylował pomię- dzy 0,6‰ a 2,2‰, a ponadto nie cechował się określoną tendencją rozwojową157. Bardziej szczegółowe dane z lat 1910–1913, uwzględniające – co ważne – legity- mizację niemowląt, utwierdzają w przekonaniu, że zjawisko, o którym mówił dr H. Wasserfuhr, było marginalne u progu pierwszej wojny światowej, nawet jeśli mamy przed oczyma tylko jego Dunkelziff er. Ofi cjalnie w ciągu tych czterech lat w Szczecinie zamordowano jedno niemowlę małżeńskie i jedno pozamałżeńskie. W grupie najmłodszych dzieci pochodzących z zalegalizowanych związków sześć rozstało się z życiem z powodu nieszczęśliwego wypadku lub innej nagłej śmierci. Wskutek jednej z tych ostatnich przyczyn zmarł tylko jeden niemowlak pochodzą- cy z nieformalnego związku158. Powyższe dane, jakkolwiek budujące w swej wymowie, nie powinny przesłaniać zasadniczego faktu, że niemowlęta pozamałżeńskie, choć przeważnie wydawane na świat przez matki w optymalnym wieku prokreacyjnym, były jednak w większym stopniu narażone na utratę życia z różnorakich powodów niż niemowlęta mał- żeńskie (wykres 24). W grupie tych ostatnich, „szczęśliwie urodzonych” natężenie zgonów było wyższe, nieznacznie, tylko w wypadku schorzeń układu oddechowe- go oraz chorób systemu nerwowego, wyłączywszy z tej kategorii drgawki i skur-

156 Zob. D. Szudra, Ludność, s. 200. 157 Obliczenia własne na podstawie BVGASS 1886/1887, s. 52–53; 1887/1888, s. 38–39; 1888/1889, s. 34–35; 1889/1890, s. 36–37; 1908/1909, s. 224–228; PS 118, 1890, s. 54–55; 124, 1891, s. 54–55; 132, 1892, s. 54–55; 135, 1893, s. 54–55; 139, 1894, s. 54–55; 145, 1895, s. 52–53; 152, 1896, s. 52–53; 157, 1897, s. 52–53; 162, 1898, s. 52–53; 166, 1899, s. 52–53; 171, 1900, s. 50–51; 179, 1901, s. 50–51; 184, 1902, s. 50–51; 189, 1903, s. 50–51; 195, 1904, s. 50–51; 199, 1905, s. 54–55; 208, 1906, s. 54–55; 214, 1907, s. 56–57; VBSS 1909, s. 12–13; SJBSS, Jg. 1: 1910, s. 6–7; Jg. 2: 1911, s. 14–15; Jg. 3: 1912, s. 20–21; Jg. 4: 1913, s. 14–15. 158 SJBSS, Jg. 1: 1910, s. 6–7; Jg. 2: 1911, s. 14–15; Jg. 3: 1912, s. 20–21; Jg. 4: 1913, s. 14–15. www.zapiskihistoryczne.pl 126 Dariusz K. Chojecki [300] Wykres 24. Umieralność niemowląt w Szczecinie w latach 1910–1913 (dane zagregowane) w podziale na przyczyny zgonów i legitymizację

90,0

80,0 1. Choroby układu trawiennego 2. Wrodzona niezdolność do życia w tym wady budowy 70,0 3. Skurcze 4. Choroby zakaźne 5. Atrofia dziecięca ) 60,0 6. Choroby organów oddechowych 7. Inne zidentyfikowane przyczyny śmierci t (‰ ą 8. Choroby zewnętrzne skóry 50,0 9. Choroby serca i układu krwionośnego 10. Choroby układu nerwowego (bez skurczy)

niemowl 11. Niepodane lub niedokładnie zidentyfikowane ść 40,0

pozamałżeńskie

umieralno 30,0 małżeńskie

20,0

10,0

0,0 12345678910111213 ranga (pozamałżeńskie) i numer przyczyny Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 158. cze (Krämpfe)159. Nierówność w obliczu choroby i śmierci, determinowana stanem zdrowia psychicznego i fi zycznego matek, już na samym początku drogi życiowej dawała o sobie znać w witalności noworodków, której jakość, według nieznanych kryteriów, opisują dane Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem z lat 1910–1912. Cóż z nich wynika? Otóż to, że wśród dzieci przyjmowanych do opieki stosunkowo więcej było „zdrowych i silnych” w grupie tych, które przyszły na świat w związ- kach małżeńskich niż pozamałżeńskich (różnica rzędu 6,4–10,5 pkt. proc.). Sytu- acja ta wyglądała na odwrót wśród najmłodszych niemowląt cechujących się atry- butem „zdrowe, ale słabowite”, gdyż w tym wypadku przewagę względną miały dzieci zrodzone z nieformalnych związków (różnica rzędu 6,5–7,7 pkt. proc.)160. Z pewnością kontrast pomiędzy obiema grupami noworodków stałby się jeszcze bardziej wyrazisty, gdyby Miejska Opieka nad Niemowlęciem objęła swym zasię- giem większość nowo narodzonych dzieci małżeńskich, co uczyniła w stosunku do nowo narodzonych dzieci pozamałżeńskich. Rozpatrując strukturę przyczyn śmierci w podziale na legitymizację niemowląt, można także dostrzec wspomnia- ną nierówność. Opisująca ją różnica uwidacznia się w wypadku zgonów z powodu „wrodzonej niezdolności do życia, w tym wad budowy”. W Szczecinie w okresie 1910–1913 przyczyna ta częściej występowała w grupie niemowląt pozamałżeń- skich (24,6%) niż w grupie niemowląt małżeńskich (21,7%), a natężenie zgonów

159 Źródło jak wyżej. 160 VBSS 1910, s. 62; 1912, s. 89. www.zapiskihistoryczne.pl [301] Jedno miasto, dwa różne światy... 127 Wykres 25. Zgony niemowląt w Szczecinie w 1911 r. w podziale na legitymizację i rodzaj odżywiania

1000

100

wyłącznie mleko matki mleko matki i zwierzęce lub surogaty mleko zwierzęce lub surogaty bez odżywiania 10

1 małżeńskie pozamałżeńskie Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 165. z jej powodu było większe aż o 49% wśród nieślubnych dzieci w porównaniu ze ślubnymi (zob. wykres 24)161. Niezamężne matki, w wielu wypadkach zdane tylko na siebie, by zapewnić sobie i swemu dziecku podstawy egzystencji, musiały zaraz po rozwiązaniu podjąć pracę zawodową, co – zdaniem lekarzy – niekorzystnie wpływało na częstotliwość i dłu- gość karmienia piersią dzieci162. Część z nich, próbując pozyskać środki fi nansowe, najmowała się u zamożnych matek w charakterze mamki, karmiąc piersią ich nowo narodzone dzieci, swoje zaś odżywiając mlekiem krowim lub sztucznie163. Czy ta ostatnia praktyka była w Szczecinie w odwrocie – trudno wywnioskować na pod- stawie zachowanych źródeł. W każdym razie przed pierwszą wojną światową nie zanikła tu instytucja mamek, skoro w dokumentach jest mowa o nich w kontekście wprowadzenia kontroli nad nimi w formie scentralizowanego pośrednictwa164.

161 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 1: 1910, s. 6–7; Jg. 2: 1911, s. 14–15; Jg. 3: 1912, s. 20–21; Jg. 4: 1913, s. 14–15. 162 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 134 (KLO powiatu wiejskiego Szczecin do władz RS, Szczecin, 31 X 1912 r.); sygn. 8038, k. 38 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.). 163 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 45. 164 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 147 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.); sygn. 8037, k. 150 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 128 Dariusz K. Chojecki [302] Negatywne opinie lekarskie na temat odżywiania dzieci pozamałżeńskich można zweryfi kować na podstawie statystyki z 1911 r.165, która między innymi uwzględnia legitymizację zmarłych niemowląt (wykres 25). W jej świetle udział zgonów dzieci nieodżywianych w ogóle mlekiem matki, a tylko mlekiem zwierzę- cym czy surogatami kształtował się w grupie niemowląt małżeńskich na poziomie 63,1%, a w grupie pozamałżeńskich – 71%. Różnica pomiędzy obiema wartościami – jak widać – nie była tak znaczna, jak mogły to sugerować wypowiedzi lekarskie. Inaczej wyglądało interesujące nas zjawisko w świetle danych z 1912 r. pochodzą- cych z Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem: w chwili przyjęcia do niej aż 35,1% niezamężnych matek karmiło swe noworodki wyłącznie butelką, gdy tymczasem w grupie zamężnych czyniło to tylko 18,4% matek166. Należy jednak pamiętać, że opieka miejska z reguły obejmowała swym zasięgiem niemowlęta, których matki wywodziły się z uboższych warstw ludności. Zdaniem lekarza okręgowego wiejskiego powiatu Szczecin w okresie letnich upałów niemowlęta pozamałżeńskie były w szczególności narażone na zgon z po- wodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego z racji rzadszego karmie- nia piersią167. Skoro tak, to ta przyczyna rozstania się z życiem powinna znacznie bardziej rzucać się w oczy w strukturze zgonów niemowląt przyszłych na świat w związkach nieformalnych niż formalnych. Przypuszczenie to, jakkolwiek dobrze uzasadnione logicznie, jest negowane przez empirię, także ku mojemu zaskocze- niu i zapewne inicjatorów samych badań, którzy „niewygodny” problem pomi- nęli milczeniem, by nie osłabić siły propagandy naturalnego odżywiania. Wyniki badań z 1902 i 1911 r. wskazują bowiem na to, że i w jednej, i w drugiej grupie zmarłych niemowląt odsetek zgonów z powodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki był prawie taki sam (sic!) lub nie różnił się istotnie, czego oczywiście – zaznaczmy to wyraźnie – nie można powiedzieć w odniesieniu do natężenia zgonów. I tak, w pięciu chłodnych i deszczowych, letnio-jesiennych miesiącach 1902 r. w pod- zbiorowości dzieci pozamałżeńskich wyniósł on 51,8%, a w podzbiorowości dzieci małżeńskich – 51,4%168. W całym 1911 r., odznaczającym się upalnym latem, po- ziom interesującego nas udziału przyczyn w zgonach niemowląt kształtował się następująco: 44,8% oraz 41,6%169. Mając na uwadze ówczesny stan diagnostyki le- karskiej, można śmiało powiedzieć, że udział ten, tak w jednej, jak i w drugiej gru- pie niemowląt, w rzeczywistości był znacznie wyższy. Gros bowiem dzieci, które zmarły z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego, było ukrytych w dwóch kategoriach „przyczyn” śmierci, a mianowicie „skurcze” (objaw!) oraz „atrofi a dziecięca”. Uwzględniwszy je, okazuje się, że w latach 1910–1913 w Szcze- cinie nieco większym odsetkiem interesujących nas zgonów odznaczały się nie-

165 SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 18. 166 VBSS 1912, s. 89. 167 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 134–135 (KLO powiatu wiejskiego Szczecin do władz RS, Szczecin, 31 X 1912 r.). 168 Obliczenia własne na podstawie BVGASS 1904/1905 (Anlage 3), s. 244. 169 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 18. www.zapiskihistoryczne.pl [303] Jedno miasto, dwa różne światy... 129 mowlęta małżeńskie (58,3%) niż pozamałżeńskie (56,4%)170. Czyż fakt ten można interpretować jako przejaw tego, że wbrew obiegowym opiniom niezamężne mat- ki nie różniły się istotnie od zamężnych pod względem intensywności karmienia piersią? Jak widać, stan legitymizacji niemowląt właściwie nie wpływał na rozpatrywa- ną w dychotomicznym podziale strukturę przyczyn zgonów. Dane z 1902 r. ukazują jednakże jej zróżnicowanie w zależności od zajmowanej przez rodziców pozycji na szczeblach drabiny społeczno-zawodowej, co pozwala wysunąć hipotezę, że udział zgonów niemowląt z powodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki był skorelowany dodatnio z warunkami mieszkaniowymi i liczbą dzieci w rodzinie, która z kolei istotnie zależała od pozycji społeczno-zawodowej rodziców. Nie bez znaczenia dla tego przypuszczenia pozostaje uwaga lekarza okręgowego sprawującego nadzór nad rejonem zachodnim, który na podstawie własnych obserwacji stwierdził, że umieralność, ponoć szczególnie narażonych na utratę życia Ziehkinder, nazywa- nych też Haltekinder – to jest dzieci pozamałżeńskich lub niemających rodziców, oddanych za wynagrodzeniem pod opiekę obcych ludzi – kształtuje się korzyst- niej niż umieralność dzieci w wielodzietnych rodzinach171. Wreszcie sama Miejska Opieka nad Niemowlęciem faworyzowała przy przyjmowaniu do niej dzieci uro- dzone jako pierwsze, wychodząc z założenia, że do propagowanych zaleceń i no- winek trudno będzie przekonać matki, które wydały już na świat kilkoro dzieci, gdyż rodzicielki te mają utrwalone – można by nawet rzec – wdrukowane nawyki w opiece nad niemowlęciem172. Czy mamy na to jakiś mocny dowód? Raczej tylko przesłankę w postaci faktu, że w przywoływanym już wielokrotnie 1911 r., odzna- czającym się upalnym latem, natężenie zgonów w grupie niemowląt małżeńskich wzrosło w stosunku do poprzedniego roku, gdy tymczasem w grupie niemowląt pozamałżeńskich zmalało. Podobna sytuacja, tyle że już nie tak „spektakularna”, miała miejsce w 1913 r. Środowisko lekarskie komentowało ten fenomen jako suk- ces Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem173, która od 1910 r. objęła obligatoryjnie wszystkie dzieci przyszłe na świat w niezalegalizowanych związkach174. Warto dodać, że w dziele obniżania umieralności niemowląt wśród dzieci po- zamałżeńskich ubogich matek175 niepoślednie miejsce zajmował Dom Niemowlę-

170 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 1: 1910, s. 6–7; Jg. 2: 1911, s. 14–15; Jg. 3: 1912, s. 20–21; Jg. 4: 1913, s. 14–15. 171 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 39 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.). 172 BVGASS 1908/1909, s. 254. 173 VBSS 1911, s. 65; 1913, s. 92; AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 147v (KLO powiatu miej- skiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.); sygn. 8037, k. 151–151v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.); sygn. 8037, k. 190v (magistrat Szczecina, deputacja ds. zdrowia do władz RS, Szczecin, 14 III 1913 r.). 174 VBSS 1910, s. 60–61. 175 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 146v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.); sygn. 8037, k. 148v–149 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.); sygn. 8038, k. 40–40v (KLO powiatu miej- www.zapiskihistoryczne.pl 130 Dariusz K. Chojecki [304] cia i Matki (Säuglings- und Mutterheim), funkcjonujący od kwietnia 1907 r. pod egidą Patriotycznego Stowarzyszenia Kobiet. W instytucji tej usilnie propagowano naturalne odżywianie niemowląt, czego widomym przykładem była stosowana tam praktyka oddawania do karmienia piersią innym położnicom tych noworodków, których matki nie były w stanie same tego czynić. Większość przyjętych doń kobiet stanowiły służące, robotnice i sklepowe. Gros z nich pochodziło spoza Szczecina. Udział pozamiejscowych matek wyniósł 72,8% w grupie 1436 podopiecznych za- notowanych w okresie 1907/1908–1917/1918176. Obok tej instytucji funkcjonował Dom Henrietty (Henriettehaus) w ramach Fundacji Magdaleny. Niósł on pomoc „zagrożonym i upadłym” dziewczętom, oferując im wsparcie duchowe i material- ne, godziwe warunki bytowania przed i po rozwiązaniu. Jego podstawowym celem statutowym, oprócz ochrony życia nowo narodzonych dzieci, było ukazywanie podopiecznym dróg wiodących do lepszego świata. I tu również znajdowały schro- nienie „trudne wychowawczo” dziewczyny177 pochodzące spoza Szczecina, które – według danych z kwietnia 1913 r. – stanowiły połowę pensjonariuszek rzeczonej instytucji178. Wreszcie podstawową opiekę medyczną w czasie porodu zapewnia- ła Regionalna Szkoła Położnych (Provinzial-Hebammen-Institut), z której usług, poza okresem przerwy wakacyjnej, korzystały przede wszystkim niezamężne mat- ki pochodzące spoza Szczecina, a wśród nich znajdujące opiekę w Domu Niemow- lęcia i Matki179. Przybywały one do stolicy Pomorza Zachodniego, by tu powić swe dziecko, z dala od nieprzychylnego im wiejskiego lub małomiasteczkowego środo- wiska. O wszystkich formach pomocy dla najuboższych matek – nie sposób w tym miejscu powiedzieć180.

skiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 15 IX 1908 r.); sygn. 8038, k. 78 (magistrat Szczecina do władz RS, Szczecin, 13 XI 1908 r.). 176 Das Stettiner Säugling- und Mutterheim. Denkschrift aus Anlass der Betriebseröff nung des neu- en Heims an der Turnerstr. 44, Stettin 1920, s. 5, 9. 177 Opieka rozciągała się na dziewczyny, które nie były już objęte obowiązkiem szkolnym. 178 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8200, k. 8 (inserowany Dreißigster Jahresbericht des Magdalenen- stift s Asyl für gefährdete und gefallene Mädchen und seiner Zweiganstalten, des Henriettehauses und des Kinderheims in Stettin vom 1. April 1913 bis dahin 1914, Stettin 1914, s. 4). 179 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8202, k. 3–3v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do królewskiego prezydium policji w Szczecinie, Szczecin, 11 XII 1912 r.). Ciężarne kobiety z Domu Matki i Niemowlęcia narażone były na pewną niedogodność w związku z brakiem izby porodowej w przyjmującej je instytucji. Bywało, że rodziły one w Domu, a także w drodze do Regionalnej Szkoły Położnych, na ulicy czy w dorożce. Stąd wypływał postulat założenia w nowym Domu izby porodo- wej. W latach 1909–1911 instytucja ta przyjmowała przeciętnie rocznie 134–135 kobiet i 113–114 dzieci. 180 Zob. Wohltätigkeit und Wohlfahrtspfl ege in der Stadt Stettin. Ein Wegweiser, hrsg. v. der Ar- mendirektion, Stettin 1910, s. 17–21, 36; M. Stelmach, Tätigkeit der Stift ungen und Wohlfahrtspfl ege- anstalten für Kinder in Stettin im 19. Jahrhundert, [in:] Kindheit und Jugend in der Neuzeit 1500–1900. Interdisziplinäre Annäherungen an die Instanzen sozialer und mentaler Prägung in der Agrargesell- schaft und während der Industrialisierung, hrsg. v. W. Bucholz, Stuttgart 2000, s. 211–222; A. Chle- bowska, „W walce”, passim. www.zapiskihistoryczne.pl [305] Jedno miasto, dwa różne światy... 131 Warunki bytowe i sanitarne oraz system zachowań – czynniki szczególnej wagi Zgony niemowląt pozamałżeńskich – z racji swego wysokiego natężenia – były przedmiotem zainteresowania publicystyki i nauki. Bez wątpienia stanowiły one ważny problem społeczny. Jednak rozpatrując je w kontekście wielkości global- nych, można powiedzieć, że nie miały one większego wpływu na kształtowanie poziomu ogólnej umieralności niemowląt, zwłaszcza w zachodnim, zamożniej- szym rejonie Szczecina181. Uzasadnieniem dla tego stwierdzenia jest fakt nieznacz- nego odbiegania in minus natężenia zgonów niemowląt małżeńskich od natężenia zgonów wszystkich niemowląt. Aby precyzyjniej określić skalę znaczenia anali- zowanego fenomenu demografi cznego, warto sięgnąć po dane z 1902 i 1911 r.182, a zatem z lat, w których – dla przypomnienia – wystąpiła w Szczecinie najwięk- sza i najmniejsza rozbieżność w poziomie umieralności niemowląt małżeńskich i pozamałżeńskich. Wiadomo, że nie byłoby o czym rozprawiać w sytuacji, gdyby natężenie zgonów było takie samo albo zbliżone w obu grupach dzieci, które nie ukończyły pierwszego roku życia. Cóż więc by się stało, jeśliby poziom umieral- ności niemowląt pozamałżeńskich obniżył się do poziomu notowanego przez nie- mowlęta małżeńskie, a pozostałe elementy „układanki” pozostałyby niezmienione, to jest liczba bezwzględna żywych urodzeń małżeńskich i pozamałżeńskich oraz liczba bezwzględna i względna zgonów niemowląt małżeńskich? Otóż okazałoby się wówczas, że absolutna liczba wszystkich zmarłych niemowląt uległaby reduk- cji o 9,7% w 1902 r. i 2,8% w 1911 r. Jak widać, te hipotetyczne liczby, obrazują- ce niejako dążenie do ideału i przedział możliwości, nakazują pomniejszyć rolę podwyższonej umieralności niemowląt pozamałżeńskich w kształtowaniu ogólnej umieralności dzieci, które nie ukończyły pierwszego roku życia. Na co więc warto zwrócić szczególną uwagę? Kierunek zainteresowania wskazał szczeciński lekarz okręgowy, apelując, by dyskusja nad umieralnością i opieką niemowląt nie krążyła wyłącznie wokół spraw związanych z żywieniem i klimatem, lecz koncentrowa- ła się na zagadnieniach społecznych, a w szczególności prowadzona była w kon- tekście stosunków mieszkaniowych, które w Szczecinie, w podległym mu rejonie wschodnim, nie wyglądały różowo183. Stosunki mieszkaniowe w Szczecinie i przyległych doń miejscowościach były już przedmiotem szerszych analiz184. Czuję się więc zwolniony z ich wyczerpują-

181 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 145v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 182 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 12, 17. 183 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 45 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 184 Zob. E. Włodarczyk, Zur Wohnungsfrage der Stettiner Arbeiterklasse vor dem ersten Weltkrieg, [in:] Materialien des IX. Kulturtheoretischen Kolloquiums „Kulturgeschichtliche Probleme proletari- scher Lebensweise” am 26. und 27. November 1980 an der Humboldt-Universität zu Berlin (Mitteilun- gen aus der Kulturwissenschaft lichen Forschung, Nr. 9), Berlin 1981, s. 77–89; idem, Wielkomiejski rozwój, s. 455–465; B. Kozińska, Rozwój przestrzenny Szczecina od początku XIX wieku do II wojny światowej, Szczecin 2002, s. 222–228. www.zapiskihistoryczne.pl 132 Dariusz K. Chojecki [306] cego opisu. W dezagregowanej przestrzeni miejskiej można je syntetycznie zobra- zować w dwojaki sposób: za pomocą średniej liczby pokoi przypadającej na jedno mieszkanie lub, co na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej precyzyjne, poprzez średnią liczbę osób przypadającą na jeden pokój, czyli mieszkalną gęstość zalud- nienia. Tak skonstruowany opis „warunków” mieszkaniowych odznacza się dużym stopniem obiektywności oraz nieprzypadkowością. Wielkość lokum, traktowana tu jako zmienna pośrednicząca, zazwyczaj odzwierciedla stan zamożności lokato- rów i określa ich prestiż. Z kolei można zakładać, że poziom dobrobytu w istotnej mierze determinuje poziom umieralności (oczekiwana korelacja ujemna), gdyż wpływa na warunki sanitarno-bytowe, jakość i różnorodność żywienia, dostęp- ność do usług medycznych i edukacyjnych, wreszcie zapewnienie należytej opieki niemowlętom etc. Zacznijmy więc od przedstawienia kilku faktów różnicujących przestrzeń miejską tak pod względem mieszkaniowym185, jak i pod kątem umieralności nie- mowląt186, by następnie odwołać się do syntetycznej miary współzależności po- między obiema zmiennymi, wyrażonej wartością współczynnika korelacji liniowej Pearsona. Jego zastosowanie znajduje między innymi swoje uzasadnienie w roz- kładzie normalnym dwunastu obserwacji187 średniej liczby pokoi (zmienna nie- zależna) i przeciętnego natężenia zgonów niemowląt (zmienna zależna), o czym świadczą wyniki testu W Shapiro–Wilka (p<0,05). W Szczecinie, według danych spisowych z 16 X 1913 r., najmniej pokoi przypadało na jedno mieszkanie czy dom jednorodzinny na proletariackim Niebuszewie i Dolnym Drzetowie (1,97), najwięcej zaś – na zamożnym Westendzie, Pogodnie oraz w części Śródmieścia w okolicach byłego Fortu Wilhelma (3,20). Wartość analizowanej średniej była jeszcze wyższa w wypadku oddzielnie rozpatrywanych, słabo zaludnionych dziel- nic willowych, czyli Nowego Westendu i Pogodna (4,47), dla których nie podano osobnych informacji o ruchu naturalnym ludności (kartogram 4). Jednocześnie w wymienionych okręgach statystycznych przeciętne natężenie zgonów niemowląt z lat 1911–1913 kształtowało się odwrotnie proporcjonalnie do wielkości miesz- kań wyrażonej średnią liczbą pokoi, przyjmując wartości skrajne, to jest 29,98% i 13,05% (porównaj kartogram 1 i 4). Owa biegunowość nie dziwi. Zaskakuje nato- miast nadspodziewana siła związku korelacyjnego pomiędzy obiema zmiennymi. Dla dwunastu miejskich okręgów statystycznych jej ujemna wartość wyniosła aż 0,808 (p<0,001) w skali od 0 do |1|, co tylko może utwierdzić w przekonaniu, że w Szczecinie umieralność niemowląt była w znacznej mierze współokreślana wa- runkami mieszkaniowymi, a przede wszystkim poziomem zamożności rodziców czy matek samotnie wychowujących dzieci.

185 SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 27. W obliczeniach średniej ważonej ostatni wariant zmiennej, to jest „8 i więcej”, potraktowałem jako 9. 186 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 6; Jg. 3: 1912, s. 11; Jg. 4: 1913, s. 5. 187 Liczebność miejskich okręgów statystycznych. www.zapiskihistoryczne.pl [307] Jedno miasto, dwa różne światy... 133 Kartogram 4. Pokoje (przeciętnie) przypadające na jedno mieszkanie w Szczecinie w 1913 r. w podziale na miejskie okręgi statystyczne

1. Stare Miasto 2. Nowe Miasto, Fort Prusy, Górny Wik N 3. Pomorzany miejskie 12 4. Turzyn 9 5. Przed Bramą Portową 8 6. Westend, Fort Wilhelma, Pogodno 7. Bolinko (Dolne Niebuszewo), Dolny Wik, Przed Bramą Królewską 8. Grabowo 9. Górne Drzetowo 7 10. Dolne Drzetowo, (Górne) Niebuszewo 11. Niemierzyn 1 12. Prawobrzeże 10

2 5

6 3 2,73 do 3 ,2 (2) 11 2,36 do 2 ,73 (4) 2 do 2 ,36 (5) 1 1 4 ,97 do ,97 (1)

Uwaga: grupowanie metodą odchylenia standardowego. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródeł z przypisu 185.

Konkluzja ta może być obiektem krytyki. Sceptyk bowiem podważy ją, wy- suwając argument, że przeciętna liczba pokoi przypadająca na jedno mieszkanie nie jest dobrą, pośrednią miarą zamożności, ponieważ nie obrazuje ona gęsto- ści zaludnienia lokum, istotnej choćby dla epidemiologii chorób. Przykładowo, kawalerkę – adekwatnie do jej nazwy – może, ale nie musi zamieszkiwać tylko jedna osoba, dysponując relatywnie dużą przestrzenią mieszkalną, a kilkupokojo- we mieszkanie może być zaludnione przez wielodzietną i/lub wielopokoleniową rodzinę, a ponadto innych sublokatorów, wskutek czego jest w nim pogorszony komfort życia. Załóżmy, że zgadzam się z argumentami sceptyka, choć przypusz- czam, iż większe mieszkania, z powodu ich kosztu utrzymania, rzadko zamieszki- wały wielodzietne rodziny. Jak więc teraz wygląda sytuacja? Korelacja pomiędzy obiema zmiennymi jest wyraźna, siłą rzeczy dodatnia, wynosząc 0,746 (p<0,0025), co upoważnia do stwierdzenia, że wzrost poziomu zaludnienia lokum z reguły przekładał się na wzrost poziomu umieralności niemowląt188 (kartogram 5). Ale w tym wypadku determinacja była mniejsza. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to

188 Obliczenia własne wartości współczynników korelacji. www.zapiskihistoryczne.pl 134 Dariusz K. Chojecki [308] Kartogram 5. Osoby (przeciętnie) przypadające na jeden pokój w Szczecinie w 1913 r. w podziale na miejskie okręgi statystyczne

1. Stare Miasto N 2. Nowe Miasto, Fort Prusy, Górny Wik 12 3. Pomorzany miejskie 4. Turzyn 9 5. Przed Bramą Portową 8 6. Westend, Fort Wilhelma, Pogodno 7. Bolinko (Dolne Niebuszewo), Dolny Wik, Przed Bramą Królewską 8. Grabowo 9. Górne Drzetowo 7 10. Dolne Drzetowo, (Górne) Niebuszewo 11. Niemierzyn 1 12. Prawobrzeże 10

2 5

3 11 2 ,06 do 2 ,06 (1) 2 ,01 do 2 ,06 (1) 6 1 ,73 do 2 ,01 (5) 1 ,44 do 1 ,73 (3) 4 1 ,22 do 1 ,44 (1) 1 ,22 do 1 ,22 (1)

Uwaga: grupowanie metodą odchylenia standardowego. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródeł z przypisu 185, 188. pytanie, warto przyjrzeć się wartościom skrajnym gęstości zaludnienia mieszkań. Najniższy poziom zanotowała ona na obszarze Westendu i w części Śródmieścia w okolicach byłego Fortu Wilhelma, gdzie na jeden pokój przypadało przecięt- nie 1,22 osoby. Fakt ten, zgodnie z tym, co już powiedziano, nie budzi zastrzeżeń. Wprawia natomiast w zdziwienie to, że interesująca nas przeciętna była najwyższa w rejonie Nowego Miasta, Fortu Prusy i Górnego Wiku (2,06), na którego obszarze umieralność niemowląt kształtowała się na „umiarkowanym” poziomie. Oczywi- ście wyjątek potwierdza regułę, ale w tym wypadku trzeba zachować ostrożność, zważywszy, że w tym okręgu statystycznym było relatywnie dużo skoszarowanej ludności wojskowej. Zapewne ujęto ją w stanie zaludnienia189 i tym samym war- tość wyliczonej przeze mnie przeciętnej nie odzwierciedla dobrze rzeczywistych stosunków mieszkaniowych. Obraz opisywanego zjawiska jest także w pewnej mierze zniekształcony przez puste mieszkania190. Jednakże problem ten można zbagatelizować, gdyż w 1913 r. w stosunku do poprzednich lat ich liczba zmalała znacznie we wszystkich okręgach statystycznych, wahając się od 0,3% Przed Bra-

189 SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 4. 190 Zob. E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 463. www.zapiskihistoryczne.pl [309] Jedno miasto, dwa różne światy... 135 mą Królewską do 2,2% na Prawym Brzegu Odry, gdzie gros ludności zamieszkiwa- ło na Łasztowni i Kępie Parnickiej191. Warunki mieszkaniowe widziane w kontekście przeciętnej wielkości mieszkań oraz ich gęstości zaludnienia były gorsze w północnych i południowych, peryfe- ryjnych, typowo robotniczych dzielnicach miasta, przynależnych do wschodniego okręgu lekarskiego. W wypadku dzielnic usytuowanych pomiędzy nimi, rozdzie- lających je niczym klin, w większości pozostających pod kontrolą lekarza okręgo- wego rejonu zachodniego, rzecz wyglądała lepiej, co jednak nie oznaczało, że tam właśnie warunki mieszkaniowe nie stanowiły przedmiotu krytyki, w szczególności w odniesieniu do gęsto zabudowanego Śródmieścia (okolice byłego Fortu Wilhel- ma, okręg Przed Bramą Portową, Turzyn). Można wręcz powiedzieć, że wysuwały się one na pierwszy plan192, gdyż kwestie społeczne nie odgrywały tam aż tak istot- nej roli jak w wypadku peryferyjnych dzielnic oraz Starego Miasta ulegającego szybkiej proletaryzacji na przełomie XIX i XX w. Nastawione na maksymalizacje zysków czynszowe budownictwo koszarowe (Mietskaserne), z którego korzystało około 90% społeczeństwa miejskiego193, nie zapewniało jego lokatorom dobrych warunków zdrowotnych. W wielkomiejskim Szczecinie nawet reprezentacyjne ulice miały i mają nadal wysokie ofi cyny przyle- gające skrzydłowo do frontowych budynków. Ten układ budowlany stwarzał czę- sto podwórza przyjmujące kształt studni, w której powietrze, szczególnie w okresie letnich upałów, słabo cyrkuluje, a światło słoneczne rzadko gości194. Ograniczony dostęp do słońca i świeżego powietrza nie pozostawał bez znaczenia dla zdrowot- ności niemowląt. Mimo to rodzice wybierali im zazwyczaj najgorszy pokój – bo ciemny, duszny, z oknami wychodzącymi na podwórze – pozostawiając do celów reprezentacyjnych najlepsze pomieszczenia. Tego rodzaju postępowanie obserwo- wał ze zgrozą dr H. Wasserfuhr. Zdarzało się i ono w zamożniejszych rodzinach zamieszkujących na „zdrowym” Górnym i Nowym Mieście. Uboższych mieszkań- ców kamienic czynszowych nie było stać na zakładanie rolet lub markiz okien- nych, które mogłyby chronić przed przegrzaniem pomieszczeń wystawionych na długotrwałe działanie promieni słonecznych. Nie tylko „gołe” okna ułatwiały nad- mierne przenikanie ciepła do wewnątrz. Sprzyjały temu również cienkie ściany czynszówek195. Jak upał wpływał na umieralność niemowląt w dużym, ścieśnio- nym mieście w odróżnieniu od przestronnej, nisko zabudowanej wsi196 – o tym już była mowa. Czarny obraz pocztówkowej części Szczecina dopełniało przeludnienie niektórych mieszkań. Było ono w większej mierze spowodowane chęcią zarobku

191 SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 27. 192 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 145v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 193 Zob. E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 455. 194 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 145v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 195 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 39, 41. 196 Por. [dr] Behr-Pinnow, Geburtenrückgang, s. 73–74. www.zapiskihistoryczne.pl 136 Dariusz K. Chojecki [310] niż dużą liczbą dzieci197. Chodziło tu o tzw. Schlafl eute, Schlafgänger, czyli osoby przychodzące spać na noc. Z wypowiedzi lekarza okręgowego rejonu zachodniego pośrednio wynika, że Schlafgängerwesen było zjawiskiem charakterystycznym nie tylko dla dzielnic robotniczych198, lecz również dla tych części miasta, w których licznie zamieszkiwało drobnomieszczaństwo. Przy poruszeniu kwestii mieszkaniowych wielkomiejskiego Szczecina mimo- wolnie narzuca się obraz przekroju czteropiętrowej kamienicy według Le diable á Paris z 1845 r.199, na którym przedstawione jest zróżnicowanie społeczne w za- leżności od zamieszkiwanej kondygnacji: im wyżej – pomijając tu sutereny – tym biedniej. Idąc dalej tym tropem, można by było oczekiwać, że wśród mieszkańców górnych pięter umieralność powinna być wyższa niż wśród mieszkańców dolnych kondygnacji. Spróbujmy więc zweryfi kować to przypuszczenie, które dla dr. Behr- -Pinowa było pewnikiem200, na gruncie wielkomiejskiego Szczecina. Rzecz godna jest uwagi, zważywszy, że śródmiejska część miasta cechowała się zwartą, czte- ropiętrową zabudową, którą dopuszczały przepisy policji budowlanej, a w „cen- trum” przypadało przynajmniej tysiąc mieszkańców na jeden hektar201. Bez wąt- pienia władze miejskie były zainteresowane problemem, skoro poleciły zbierać na ten temat informacje. Odnoszą się one do liczby zgonów ogółem, a zatem nie przedstawiają zgonów niemowląt, które są przedmiotem naszego zainteresowania. Mimo to można je wykorzystać we wstępnej analizie zjawiska, którą należy trak- tować jako zaproszenie do dyskusji, wiedząc iż przed pierwszą wojną światową 1 1 wśród osób zmarłych w danym roku od /3 do /2 stanowiły niemowlęta. Ich zgony, o czym już była mowa, cechowały się wyraźnie zarysowaną sezonowością (szpica w dobie letnich upałów), która z kolei wywierała wpływ na poziom ogólnej liczby zgonów w poszczególnych kwartałach. Nieprzypadkowo przywołuję te jednost- ki czasu. Według nich bowiem uporządkowano informacje liczbowe o zgonach mieszkańców Szczecina, krzyżując je z zamieszkiwaną przed śmiercią kondygna- cją. Jakie wnioski wypływają z analizy dostępnych danych202 dla 1880, 1881, 1882, 1886, 1890 i 1895 r. (wykres 26)? Po pierwsze, w III kwartale (lipiec–wrzesień) procent zgonów osiągał najwyższy poziom w przypadku każdej kondygnacji, cze- go się zresztą spodziewano. Po drugie, procent zgonów w III kwartale nie wyka-

197 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 146 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 25 X 1912 r.). 198 Zob. E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 461. 199 Zob. L. Benevolo, Miasto w dziejach Europy, przeł. H. Cieśla, Warszawa 1995, s. 187. 200 [Dr] Behr-Pinnow, Geburtenrückgang, s. 64: „[...] Das gleiche bewirkt das Zusammenwoh- nen in großen Gemeinwesen, mehr noch aber in den Mietskasernen, in denen die Sterblichkeit des Säuglings jedenfalls während der Hitzperiode mit der Höhe des Stockwerks zunimmt. Die enge, mit Koch- und Waschdämpfen durchzogene Wohnung mit Sommertemperaturen von 45 Grad und dar- über bewirkt bethlehemitische Kindermorde, und zwar in einzelnen bekannten Großstadthäusern so vollständig, daß man sie mit Recht »Säuglingssterbehäuser« genannt hat”. 201 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 291, 455. 202 Obliczenia własne na podstawie BVGASS 1880/1881, s. 91; 1881/1882, s. 91; 1882/1883, s. 77; 1886/1887, s. 57; 1890/1891, s. 44; 1895/1896, s. 94. www.zapiskihistoryczne.pl [311] Jedno miasto, dwa różne światy... 137 Wykres 26. Procentowy udział zgonów w III kwartale w ogóle zgonów w danym roku w Szczecinie w latach 1880, 1881, 1882, 1886, 1890, 1895 w podziale na kondygnacje

40,0

35,0

30,0

25,0 suterena parter I piętro 20,0 II piętro III piętro 15,0 IV piętro

10,0

5,0

0,0 1880 1881 1882 1886 1890 1895 Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 201. zywał tendencji ku temu, by rosnąć wraz z przesuwaniem się ku górze budyn- ku; obserwowany jest bezład, którego się nie spodziewano. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że rzetelne wyjaśnienie problemu wymaga znajomości natężenia zgonów w podziale na kondygnacje i większej liczby informacji. Niestety brak tego rodzaju danych uniemożliwia wyciągnięcie daleko idących wniosków. Na podsta- wie uzyskanych wyników mogę jedynie wysunąć dwa przeciwstawne przypusz- czenia: albo że sezonowość zgonów w tym niemowląt nie wykazywała dyferencji pod względem społecznym, czemu trudno dać wiarę, albo że szczecińskie kamie- nice nie były wewnętrznie zróżnicowane pod względem społecznym, jak założo- no to na początku, lecz zewnętrznie, co innymi słowy oznaczało, iż w przestrzeni miejskiej linie podziału społecznego były wyznaczane przez same budynki: w jed- nych zamieszkiwała uboższa ludność, w innych zaś zamożniejsza. Wykorzystanie w przyszłych badaniach ksiąg adresowych (Adressbuch) powinno pomóc wyjaśnić ów „niepokojący” brak tendencji. Unowocześnianie tkanki miejskiej poprzez rozwój infrastruktury komunalnej najszybciej postępowało w dzielnicach śródmiejskich i willowych, najwolniej zaś w robotniczych, na których obszarze, co ciekawe, zlokalizowane było gros przed- siębiorstw użyteczności publicznej (gazownie, elektrownie, stacje pomp etc.)203.

203 Szerzej: E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 300–305. www.zapiskihistoryczne.pl 138 Dariusz K. Chojecki [312] Najkorzystniej kształtowała się sytuacja w wypadku sieci wodociągowej. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej 89% mieszkań miało już bieżącą wodę, ale centralne ogrzewanie nadal stanowiło luksus, szczególnie w peryferyjnych dzielni- cach. Dla przykładu na rozpatrywanych łącznie Pomorzanach, Dolnym i Górnym Drzetowie oraz Niebuszewie zaledwie 4 mieszkania miały tego rodzaju udogodnie- nie. Wyposażenie domostw w gaz wyglądało lepiej, ale i tu można było zaobserwo- wać przestrzenne dysproporcje w odniesieniu do jego dystrybucji, oczywiście na niekorzyść przedmieść204. Naszkicowany kierunek modernizacji organizmu miej- skiego uwidocznił się w pełni na obszarze rozbudowy sieci kanalizacyjnej, której, obok wodociągowej, przypisywano duże znaczenie w dziele poprawy warunków zdrowotnych, a tym samym w obniżeniu umieralności niemowląt205. Szczecińska sieć kanalizacyjna należała do przestarzałych, odprowadzała nieczyszczone ścieki wprost do Odry i nie obejmowała swym zasięgiem tak wielu odbiorców, jak w in- nych dużych miastach położonych na wschodzie państwa pruskiego206. Zdaniem Edwarda Włodarczyka, w Szczecinie „niski poziom techniczny mieszkań rzutował na warunki sanitarne”207. Przyjrzyjmy się więc im, zaglądając najpierw do – delikatnie mówiąc – wucetów (Abort), tak jak uczyniła to miejska Komisja Zdrowia. Latem 1904 r. przeprowadziła ona badania ankietowe, które swym zasięgiem objęły 304 mieszkań robotników portowych, rozproszonych po całym mieście208. Wyłaniający się z nich obraz nie napawa optymizmem i jest jesz- cze daleki od ideału higieny i obyczajności, zakładającego odosobnienie sanitaria- tów, tak by stały się one prywatną przestrzenią, warunkującą w większym stopniu utrzymanie czystości, co dla epidemiologii chorób nie pozostawało bez znacze- 209 1 nia . I tak, w wypadku /3 mieszkań zamieszkiwanych przez robotników porto- wych ze wspólnej deski klozetowej ulokowanej poza własnym lokum korzystało przynajmniej 16 różnych osób. W 61% przypadków jedną ubikację współużytko- wało 4 i więcej mieszkań, w 4,3% przypadków – 10 i więcej mieszkań. Najczęściej wspólny wucet dzielili mieszkańcy czterech mieszkań (26,3%), następnie dwóch (22,7%) i pięciu (14,5%). Duża liczba ubikacji nie była wyposażona w spłuczki. Jeśli były one zamontowane, to często kamienicznicy nakazywali je blokować lub zezwalali z nich korzystać tylko w wyjątkowych sytuacjach, co zapewne było po- dyktowane względami oszczędności, która nie szła w parze z wymogami sanitar- nymi. Najgorsze warunki panowały na Łasztowni przy ulicy Energetyków (Grosse Lastadie) i nieistniejącej dziś Zachariasgang, na Starym Mieście przy ulicy Ryba-

204 Szerzej: ibid., s. 458–460. 205 Zob. na przykład: Das öff entliche Gesundheitswesen im Regierungsbezirke Stettin während der Jahre 1892, 1893, 1894, achter Verwaltungsbericht erstattet v. Dr. Katterbau, Stettin 1896, s. 114– –133. 206 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 302, 304. 207 Ibid., s. 459. 208 BVGASS 1904/1905, s. 233. 209 Szerzej: G. Vigarello, Historia zdrowia i choroby. Od średniowiecza do współczesności, tłum. M. Szymańska, Warszawa 1997, s. 237–244. www.zapiskihistoryczne.pl [313] Jedno miasto, dwa różne światy... 139 Kartogram 6. Procentowy udział mieszkań z łazienką w ogólnej liczbie mieszkań w Szcze- cinie w 1909 r. w podziale na miejskie okręgi statystyczne

1. Stare Miasto N 2. Nowe Miasto, Fort Prusy, Górny Wik 12 3. Pomorzany miejskie 4. Turzyn 5. Przed Bramą Portową 9 6. Westend, Fort Wilhelma, Pogodno 7. Bolinko (Dolne Niebuszewo), Dolny Wik, 8 Przed Bramą Królewską 8. Grabowo 9. Górne Drzetowo 7 10. Dolne Drzetowo, (Górne) Niebuszewo 11. Niemierzyn 1 12. Prawobrzeże 10

2 5 3 11 6 22 ,5 do 34,4 (3) 11 ,2 do 22,5 (1) 0 ,6 do 11,2 (8) 4

Uwaga: grupowanie metodą odchylenia standardowego. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 211. ków (Fischerstr.) i nieistniejącej dziś Junkerstraße oraz na Niebuszewie przy uli- cy Wincentego Kadłubka (Zabelsdorferstr.). Dostęp do wucetów wyglądał lepiej w mieszkaniach dobrze opłacanych i wykwalifi kowanych robotników210. Obok oddzielnych wucetów dobrym wyznacznikiem postępującej asenizacji przestrzeni prywatnej jest rozpowszechnienie łazienek, które na przełomie XIX i XX w. stają się w coraz większym stopniu elementem mieszczańskiego mieszka- nia; są one oznaką komfortu, zapewniają intymność i stwarzają możliwość lepsze- go, częstszego dbania o higienę osobistą (kartogram 6). Obecność łazienek w prze- strzeni mieszkalnej świadczy pośrednio – podobnie jak przeciętna liczba pokoi przypadająca na jedno mieszkanie – o możliwościach fi nansowych właścicieli lo- kum, a także o dążeniach wychodzących naprzeciw zdrowiu, gdyż ablucje, także niemowląt, stają się jedną z form walki z drobnoustrojami211. W badaniu współza- leżności przyjęto jako zmienną niezależną procentowy udział łazienek w mieszka- niach danego okręgu statystycznego (dane z 1909 r.)212. Ujemna korelacja liniowa

210 BVGASS 1904/1905, s. 233. 211 Szerzej: G. Vigarello, Czystość i brud. Higiena ciała od średniowiecza do XX wieku, tłum. B. Szwarcman-Czarnota, Warszawa 1998, s. 212–229. 212 Przytacza Edward Włodarczyk (Wielkomiejski rozwój, s. 459). www.zapiskihistoryczne.pl 140 Dariusz K. Chojecki [314] Pearsona wyniosła aż 0,833 (p<0,001), wskazując na bardzo wyraźny związek po- między warunkami sanitarnymi213 a natężeniem zgonów wśród niemowląt. Należy jednak pamiętać, że sama asenizacja przestrzeni prywatnej zapewne pozostawała w ścisłym związku z poziomem wykształcenia i zamożności właścicieli lokum. Zanim dobrodziejstwo wodociągów dało o sobie znać w wielu szczecińskich mieszkaniach, wodę czerpano z prawie tysiąca studni zlokalizowanych na obszarze miasta214. Czy była ona odpowiednia do spożycia – o tym miała decydować Ko- misja Zdrowia, która nakazywała przeprowadzenie stosownych badań, raz nawet pod kątem umieralności niemowląt. Ich wyniki przedstawiono dla pięciu letnio- -jesiennych miesięcy 1902 r.215 Dla przypomnienia, odnosiły się one do 981 zmar- łych dzieci, w których grupie – i to jest już novum – było 178 niemowląt żywio- nych na bazie wody studziennej. Wśród tych ostatnich zanotowano 129 zgonów z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego, co stanowiło 72,5% przypadków śmierci, gdy tymczasem norma kształtowała się na poziomie 51,5%. Najwięcej dzieci było zdanych na wodę ze studni na robotniczym Drzetowie i Gra- bowie, bo aż 134. Na pierwszy rzut oka tak wysoki procent zgonów z powodu nieżytu żołądka, jelit lub biegunki, obserwowany w wypadku dzieci odżywianych wodą pochodzącą ze studni, może wyraźnie wskazywać na związek przyczynowo- -skutkowy pomiędzy jednym a drugim zjawiskiem. Jednakże jego siłę – zgodnie z trafną sugestią dr. Freunda – należy umniejszyć i tłumaczyć także innymi, złymi warunkami, które cechowały obszary miejskie bez bieżącej wody. Przykładowo na przywołanej wyżej Łasztowni, gdzie nie było prawie studzien, oraz na Drzetowie przy skanalizowanej i posiadającej bieżącą wodę ulicy Kołobrzeskiej (Metzstr.) no- towane było wysokie natężenie zgonów niemowląt. Również wyjątkiem od reguły mogło się poszczycić Grabowo. W tej dzielnicy bowiem procent zgonów z powo- du zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego był niski i zarazem zbliżony w wypadku niemowląt odżywianych wodą pochodzącą z wodociągów (44,3%) i ze studzien (49,0%), czego nie można powiedzieć w odniesieniu do Drzetowa, na którym powyższe relacje kształtowały się następująco: 60,5% i 80%. Mając przed oczyma przytoczone liczby, należy pamiętać, że na ich podstawie – z racji nie- wielkich liczebności absolutnych i tym samym dużej przypadkowości – nie można formułować pewnych wniosków. Właściwości fi zyczne wody dostarczanej wodociągami miejskimi także stano- wiły pewną przeszkodę w dziele obniżania umieralności niemowląt. Wodę czerpa- no z Odry i oczyszczano w fi ltrach piaskowych, które nie były ostatnim krzykiem technologii216. Latem miała ona temperaturę 20°C (po jakimś czasie 17–18°C). Let- niość wody przyczyniała się do szybszego namnażania bakterii i czyniła ją mało

213 Zapewne zdecydowana większość mieszkań z łazienką miała podłączenie do sieci wodocią- gowej i kanalizacyjnej oraz posiadała własny wucet. Obliczenia własne współczynnika korelacji. 214 BVGASS 1904/1905, s. 237. 215 Ibid. (Anlage 3), s. 251–252. 216 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 301. www.zapiskihistoryczne.pl [315] Jedno miasto, dwa różne światy... 141 przydatną przy schładzaniu mleka przygotowanego dla niemowląt217, szczególnie w uboższych rodzinach, dla których lodówka stanowiła przedmiot nieosiągalnego luksusu. Stąd też duże nadzieje na poprawę opisanych warunków łączono z od- daniem do użytku stacji pomp czerpiącej wodę z gruntu, zlokalizowanej na Nie- mierzynie (Wasserwerk Nemitz)218. Dopiero w 1912 r. sieć wodociągowa przekro- czyła granice miasta, by z wolna zacząć swym zasięgiem obejmować miejscowości szczecińskiego zespołu miejskiego, co Edward Włodarczyk uznał za fakt o zna- czeniu niemalże symbolicznym219. Jednakże sama asenizacja przedmieść, realizo- wana przede wszystkim poprzez rozwój sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, nie musiała zasadniczo warunkować obniżenia się poziomu umieralności niemowląt, gdyż przed przyłączeniem przedmieść do miasta właściwy Szczecin odznaczał się wysokim natężeniem zgonów wśród najmłodszych dzieci220. Aby jeszcze bardziej „skomplikować” wyjaśnienie problemu w kontekście spraw sanitarno-mieszka- niowych, dodajmy, że na podstawie zebranego materiału z 1902 r., opracowanego przez dr. Freunda, nie zaobserwowano wyraźnej zależności pomiędzy gęstością za- ludnienia mieszkań a liczbą zgonów niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjono- waniu układu trawiennego221. Mało tego – tylko połowa zmarłych dzieci z powodu biegunki, nieżytu jelit lub żołądka przebywała w mieszkaniach, których standard nie pozwalał w sposób należyty przechowywać mleka222. Gdzież więc można jeszcze szukać istotnych przyczyn wysokiej umieralno- ści niemowląt w Szczecinie? Wydaje się, że tam, gdzie najtrudniej da się je opisać za pomocą jasnych kryteriów i liczb, to znaczy w „złych nawykach” rodziców223. Dla lekarza okręgowego rejonu wschodniego, obejmującego peryferyjne dzielni- ce miasta, była to rzecz oczywista. Ekstremalnie wysoką umieralność niemowląt w podległym mu rewirze tłumaczył przede wszystkim indolencją, czyli biernością i obojętnością rodziców (wyłącznie mowa o matkach) oraz ich rażącą niewiedzą w dziedzinie opieki nad małym dzieckiem, wreszcie brudem, który obserwował w czynszowych mieszkaniach niższych warstw społecznych. Na dalszym miejscu wymienił złe warunki mieszkaniowe224. Wszystko to, oczywiście, było pochodną trudnej sytuacji fi nansowej rodziców i ich niskiego poziomu wykształcenia. Do tego dochodził jeszcze jeden ważny czynnik, o którym nie wspomniał lekarz okrę- gowy, a mianowicie mniejsza pomoc ze strony rodziny w opiece nad niemowlę- ciem. Uzasadnieniem dla tego ostatniego stwierdzenia jest fakt, że wśród ludności

217 Niepasteryzowane mleko docierało do szczecińskiego odbiorcy po upływie 12–18 godzin od udoju, a nawet 20, co zwiększało ryzyko skazy bakteriologicznej. 218 BVGASS 1904/1905, Beilage: W. Gehrke, Bericht, s. 12. 219 E. Włodarczyk, Wielkomiejski rozwój, s. 303. 220 BVGASS 1904/1905 (Anlage 5), s. 270. 221 Ibid. (Anlage 3), s. 246. 222 Ibid. (Anlage 3), s. 252. 223 BVGASS 1902/1903, s. 23. Komisja Zdrowia podkreśla rolę warunków zewnętrznych i nega- tywnych zachowań rodziców w kształtowaniu wysokiej umieralności niemowląt. 224 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8037, k. 148 (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 29 X 1912 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 142 Dariusz K. Chojecki [316] korzystającej z Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem, która zamieszkiwała połu- dniowe (Pomorzany, Górny Wik i Szubieniczne Łąki) oraz północne (Grabowo i Górne Drzetowo) peryferie miasta, dominowała zdecydowanie ludność napły- wowa. Świadczy o tym stosunek liczby rodziców urodzonych poza Szczecinem do liczby rodziców urodzonych w Szczecinie. Dla wymienionych rejonów wyniósł on kolejno 5,8 i 4,9, podczas gdy jego wartość dla całego Szczecina kształtowała się na poziomie 3,0 (dane z 1907 r.)225. Listę przewinień rodziców sporządził jako pierwszy dr H. Wasserfuhr, okre- ślając z grubsza ich nasilenie na zasadzie: u biednych – często, u średniaków – cza- sami, u zamożnych – bardzo rzadko. Mamy więc wspomniany ciemny, duszny lub nazbyt nasłoneczniony pokój; następnie brak należytej opieki i regularnego wyprowadzania na spacer; korzystanie z wywrotnej kołyski zamiast stabilnego łó- żeczka; zbyt ciepłe ubieranie i krępowanie powijakami; stawianie w dniach zimo- wych kołyski z dzieckiem blisko promieniującego pieca, a na noc pozostawianie jej w wychłodzonym pomieszczeniu; należytą pielęgnację dziecka tylko w czasie obecności położnej czy opiekunki etc.226 Nieprzestrzeganie podstawowych zasad higieny uwidaczniało się – na przykład – w wypadku dbania o smoczki do butelek, o czym mówiły raporty sióstr Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem, które opisy- wały ich fatalny stan: nie dość, że kleiły się one od brudu i roznosiły niemiłą woń, to jeszcze miały powycinane albo powypalane otwory, by – w zamierzeniu rodzi- ców – dzieci mogły szybciej pić mleko, wskutek czego dochodziło często do za- dławień227. Jednakże brakowało pewności co do związku pomiędzy umieralnością niemowląt a używaniem do karmienia butelek ze smoczkiem (Rohrsaugfl asche). Ich stosowanie miało ponoć warunkować ponadprzeciętne występowania biegu- nek u najmłodszych dzieci, o czym byli przeświadczeni lekarze okręgowi, a czego nie mogli oni zweryfi kować z powodu braku stosownych badań statystycznych228. Widoczną od początku XX w. tendencję obniżania się natężenia zgonów w gru- pie najmłodszych dzieci można także interpretować w kontekście poprawiającej się opieki nad niemowlęciem, między innymi wskutek działalności instytucjonal- nej, która początkowo napotykała na opór w uboższych grupach społecznych, gdyż w wielu wypadkach traktowana była jako ingerencja w prywatne sprawy229. Wyda- je się jednak, że rolę tego zewnętrznego czynnika należy pomniejszyć na rzecz we- wnętrznego, jakim, w moim i nie tylko moim przekonaniu230, był regres urodzeń

225 Obliczenia własne na podstawie BVGASS 1907/1908, s. 225. 226 H. Wasserfuhr, Untersuchungen, s. 41–42. 227 VBSS 1911, s. 66; 1912, s. 91. 228 AP Szczecin, RSWP, sygn. 8038, k. 137, 220–220v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon wschodni) do władz RS, Szczecin, 1 X 1910 i 8 I 1913 r.); sygn. 8038, k. 213 (KLO powiatu wiejskie- go Szczecin do władz RS, Szczecin, 3 I 1913 r.); sygn. 8038, k. 222–222v (KLO powiatu miejskiego Szczecin (rejon zachodni) do władz RS, Szczecin, 10 I 1913 r.). 229 Zob. ibid., sygn. 8559, k. 105v (królewski prezydent policji do władz RS, Szczecin, 19 IV 1905 r.); BVGASS 1904/1905, Beilage: W. Gehrke, Bericht, s. 3; VBSS 1910, s. 61. 230 BVGASS 1904/1905 (Anlage 5), s. 270. www.zapiskihistoryczne.pl [317] Jedno miasto, dwa różne światy... 143 Wykres 27. Przeciętna płodność i rodność w Szczecinie w latach 1876–1913

40 160

140 35

120

30 100 (‰) (‰) ść ść 25 80 odno ł rodno p 60 rodność - liczba urodzeń żywych na 1000 mieszkańców 20 płodność - liczba urodzeń żywych na 1000 kobiet w wieku 15-49 lat 40

15 20

10 0 1876 1881 1886 1891 1896 1901 1906 1911 Źródło: opracowanie własne na podstawie źródła z przypisu 231. postępujący równolegle do spadku umieralności niemowląt od początku XX w. (wykres 27)231. W Szczecinie, mimo włączenia w granice miasta bogatych w dzieci robotniczych miejscowości, pomiędzy 1900 a 1912 r. natężenie urodzeń uległo obni- żeniu o 41,9%. O ile w 1910 r. urodzenia pierwsze stanowiły 23,5% w ogóle urodzeń, o tyle 1912 r. już 28,1%. Na podstawie analizy liczb absolutnych można domniemy- wać, że w stolicy Pomorza Zachodniego na początku XX w. regres urodzeń czerpał swoją siłę ze zmian w podejściu do prokreacji niższych warstw społecznych (robot- nicy niewykwalifi kowani, służba). Ich promotorem było wykształcone mieszczań- stwo, które już pod koniec XIX w. – z pewnością – ograniczało liczbę potomstwa232. Przywołując ten fenomen demografi czny w kontekście jego wpływu na umieralność niemowląt, zdaję sobie sprawę, że wchodzę na tory dyskusji przypominającej spór o to, co było pierwsze: jajko czy kura? W tej sytuacji mogę tylko wysunąć przypusz- czenie, wsparte intrygującymi faktami z lat pierwszej wojny światowej233, że rodzice (matki) mogli się lepiej zająć swoimi dziećmi i być bardziej otwartymi na nowin-

231 PS 118, 1890, s. 54; 124, 1891, s. 54; 145, 1895, s. 52; 152, 1896, s. 52; 171, 1900, s. 50; 179, 1901, s. 50; 199, 1905, s. 54; 208, 1906, s. 54; SJBSS, Jg. 3: 1912, s. 6, 11 (własne obliczenia płodności); Preussens Städte. Denkschrift zum 100 jährigen Jubiläum der Städteordnung vom 19. November 1808, hrsg. v. H. Silbergleit, Berlin 1908, s. 85, 87, 89, 91, 93, 97; SJBSS, Jg. 4: 1913, s. 5 (dane o rodności). 232 SVBSS, Jg. 3: 1913 (C. Anhang: „Die Geburtenhäufi gkeit in Stettin”), s. 42–48. Zob. też: K. Er- ler, Vier Jahre Krieg in ihren Wirkungen auf die Bevölkerungsbewegung Stettins, Stettin 1918, s. 7. 233 Zob. D. Szudra, Ludność, s. 79. www.zapiskihistoryczne.pl 144 Dariusz K. Chojecki [318] Kartogram 7. Urodzenia (przeciętnie) na 1000 mieszkańców w Szczecinie w latach 1911– –1913 w podziale na miejskie okręgi statystyczne

1. Stare Miasto N 2. Nowe Miasto, Fort Prusy, Górny Wik 12 3. Pomorzany miejskie 4. Turzyn 9 5. Przed Bramą Portową 8 6. Westend, Fort Wilhelma, Pogodno 7. Bolinko (Dolne Niebuszewo), Dolny Wik, Przed Bramą Królewską 8. Grabowo 7 9. Górne Drzetowo 10. Dolne Drzetowo, (Górne) Niebuszewo 11. Niemierzyn 1 12. Prawobrzeże 10

2 5

11 3 28,9 do 33 ,1 (2) 24 do 28 ,9 (5) 19 do 24 (3) 17,6 do 19 (2) 6 4

Uwaga: grupowanie metodą odchylenia standardowego. Źródło: opracowanie własne na podstawie źródeł z przypisu 235. ki, ponieważ zaczęli powoływać na świat coraz mniej dzieci. Zjawisko to wpisywało się w proces społecznej modernizacji, w której ramach była też osadzona transfor- macja demografi czna, czyli – upraszczając rzecz – przejście od reprodukcji rozrzut- nej do reprodukcji oszczędnej, usuwające w cień proste wyjaśnienie umieralności niemowląt zawarte w dictum: „Bóg dał, Bóg wziął”234. Mając to na uwadze, można by oczekiwać, że w dezagregowanej przestrzeni miejskiej da się również zaobser- wować związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy natężeniem urodzeń (zmienna „niezależna”) a natężeniem zgonów niemowląt (zmienna „zależna”), cechujący się dodatnim kierunkiem235. Przypuszczenie to znajduje swoje potwierdzenie w wyraź- nej i istotnej statystycznie korelacji liniowej Pearsona, której wartość wyniosła 0,679 (p<0,02). Wprawdzie nie jest ona tak wysoka, jak w wypadku przeciętnej liczby po- koi przypadającej na jedno mieszkanie, skorelowanej z umieralnością niemowląt, ale należy pamiętać, że użyta do opisu natężenia urodzeń rozrodczość efektywna nie jest dokładnym miernikiem zjawiska, gdyż w istotnej mierze zależy ona od struktury

234 Por. J.-L. Flandrin, Historia rodziny, przeł. A. Kuryś, Warszawa 1998, s. 216. 235 Obliczenia własne na podstawie SJBSS, Jg. 2: 1911, s. 6; Jg. 3: 1912, s. 11; Jg. 4: 1913, s. 5. www.zapiskihistoryczne.pl [319] Jedno miasto, dwa różne światy... 145 ludności według wieku, stanu cywilnego i płci236 (kartogram 7). Niestety, z powodu braku danych nie można wykonać standaryzacji interesującego nas współczynnika urodzeń. Jednakże nie będzie mijać się z prawdą stwierdzenie, że wyższej rozrodczo- ści towarzyszyła zazwyczaj237 wyższa umieralność niemowląt i na odwrót, natężenie urodzeń zaś zależało w istotnej mierze od pozycji społeczno-zawodowej rodziców, która z kolei pozostawała w związku ze stopniem ich wykształcenia oraz zamożno- ści. Tak więc znów wracamy do punktu wyjścia.

PODSUMOWUJĄCO Postępująca w szybkim tempie industrializacja i urbanizacja Szczecina w dru- giej połowie XIX w. doprowadziła nie tylko do rozkwitu gospodarczego miasta, lecz również do załamania kondycji zdrowotnej jego mieszkańców, szczegól- nie pod koniec tegoż stulecia. Przede wszystkim wskutek wysokiej umieralno- ści niemowląt dalsze przeciętne oczekiwane trwanie życia noworodka notowało w Szczecinie jedną z najniższych wartości w porównaniu z pozostałymi pruski- mi ośrodkami wielkomiejskimi, oscylując w pobliżu 30 lat (tablice wymieralno- ści z lat 1890/1891). Maksimum natężenia zgonów najmłodszych dzieci wystąpiło tu znacznie później niż w większości dużych miast niemieckich i pokrywało się z okresem największego przyrostu migracyjnego. Na podstawie tego można są- dzić, że wzmożony napływ ludności do Szczecina miał istotny wpływ na poziom analizowanego zjawiska. Podjęte starania ze strony władz miejskich oraz instytucji publicznych były ważnym czynnikiem redukcji umieralność niemowląt na począt- ku XX w., jednakże nie można mówić o ich pełnym sukcesie, skoro w Szczecinie umieralność niemowląt nadal należała do jednej z najwyższych w niemieckich ośrodkach wielkomiejskich. Obserwowane na początku XX w. pozytywne zmiany w umieralności nie- mowląt były następstwem zmniejszającej się roli determinujących ją czynników środowiskowych (zewnętrznych). Proces ten nie skutkował jednakże zacieraniem się różnic społeczno-przestrzennych występujących w kontekście analizowanego zjawiska. Można wręcz powiedzieć, że do wybuchu pierwszej wojny światowej, wraz ze wzrostem ogólnej zamożności, stały się one jeszcze bardziej wyraźne, prze- de wszystkim w aspekcie społecznym. Ich hierarchiczność nie uległa większym zmianom – poza jedną: liderem pozytywnych przemian stała się nowa klasa śred- nia. Krótka seria danych nie pozwala wyciągnąć daleko idących wniosków co do zmian przestrzennych. Niemniej jednak dane z lat 1911–1913 wskazują na duże

236 Zaskakująco niską rozrodczość na obszarze rozpatrywanego łącznie Nowego Miasta, Fortu Prusy i Górnego Wiku da się powiązać ze stacjonowaniem na tym terenie oddziałów wojskowych. W wypadku Starego Miasta zaistniałą sytuację można próbować wyjaśnić prawdopodobnym demo- grafi cznym starzeniem się tej dzielnicy. 237 Współzależność ta nie jest taka oczywista w skali makro. Dla przykładu, ośrodki wielkomiejskie Zagłębia Ruhry cechowały się relatywnie wysoką rozrodczością i zarazem niską umieralnością nie- mowląt. Na fakt ten zwróciła już uwagę szczecińska Komisja Zdrowia. Zob. BVGASS 1902/1903, s. 23. www.zapiskihistoryczne.pl 146 Dariusz K. Chojecki [320] dyferencje w geografi cznym rozkładzie zjawiska, będące pochodną rozmieszczenia (segregacji) w przestrzeni miejskiej poszczególnych grup społeczno-zawodowych, o czym z kolei w głównej mierze decydował czynnik ekonomiczny. W efekcie okrę- gi miejskie cechujące się największą intensywnością zgonów niemowląt pozostawa- ły w sąsiedztwie lub pokrywały się z rejonami koncentracji przemysłu, gdzie licz- nie zamieszkiwali gorzej uposażeni robotnicy. Wtórność przestrzeni geografi cznej względem „przestrzeni” społecznej dała się także zaobserwować w wypadku zgo- nów niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego. Inten- sywność występowania tego rodzaju zgonów była bowiem z grubsza skorelowana z zajmowanym przez rodziców miejscem w hierarchii społeczno-zawodowej. Wśród czynników środowiskowych warunkujących wysoką umieralność nie- mowląt na pierwsze miejsce wybijało się niedostateczne karmienie piersią nowo narodzonych dzieci; objawiało się ono ich podwyższoną śmiertelnością z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego. W opinii szczecińskiego śro- dowiska lekarskiego ów niebezpieczny dla życia niemowląt „odwrót od natury” miał być praktykowany głównie w kręgach robotniczych w związku z pracą za- wodową kobiet. Wydaje się, że zjawisko to miało bardziej powszechny charakter, na co także wskazuje pośrednio brak większych różnic w procentowym udziale zgonów z powodu nieżytu jelit, żołądka lub biegunki w grupie niemowląt mał- żeńskich i pozamałżeńskich. W każdym razie powrót do naturalnego odżywiania, szeroko propagowany wśród gorzej uposażonych matek, których nowo narodzone dzieci w większym stopniu były narażone na utratę życia, stał się podstawowym postulatem działań Miejskiej Opieki nad Niemowlęciem i innych organizacji oraz instytucji. Takie podejście do problemu, najtańsze w swym wymiarze ekonomicz- nym, przypominało bardziej leczenie objawów choroby niż jej przyczyn. Efektywnie próbowano przeciwdziałać umieralności niemowląt pozamałżeń- skich, której ponadprzeciętny poziom był w istotnej mierze określany trudną sy- tuacją materialną samotnych matek, pochodzących przeważnie spoza Szczecina i w większości zatrudnionych w charakterze służby domowej lub przy pracach dorywczych. Analiza przyczyn śmierci nie wskazuje na to, by niemowlęta poza- małżeńskie były narażone na rozstanie się z życiem w głównej mierze wskutek kryminogennych działań matek, choć takowych nie można wykluczyć. Ukazuje natomiast, że dzieci z nieformalnych związków, przychodząc na świat, były w słab- szej kondycji fi zycznej i cechowały się w okresie niemowlęcym większą intensyw- nością zgonów w prawie wszystkich kategoriach przyczyn śmierci. Braki źródłowe nie pozwalają w miarę precyzyjnie opisać umieralności niemowląt pozamałżeń- skich w dezagregowanej przestrzeni miejskiej. W globalnym wymiarze jej poziom w niewielkim stopniu rzutował na ogólną umieralność niemowląt, szczególnie od 1910 r., kiedy w Szczecinie dzieci zrodzone z nieformalnych związków zostały ob- jęte powszechnym nadzorem kuratorskim. W dezagregowanej przestrzeni miejskiej intensywność zgonów niemowląt była silnie skorelowana z przeciętną liczbą pokoi przypadającą na jedno mieszkanie, co

www.zapiskihistoryczne.pl [321] Jedno miasto, dwa różne światy... 147 oznaczało, że rozpatrywane zjawisko pozostawało w ścisłym związku z poziomem zamożności rodziców, gdyż ten ostatni znajdował pośrednio swoje odzwiercied- lenie w wielkości lokum. Na rolę warunków mieszkaniowych zwracało również uwagę ówczesne środowisko lekarskie, wskazując przy tym na negatywny wpływ koszarowego budownictwa czynszowego (Mietskaserne). Jednakże analiza struk- tury zgonów według zamieszkiwanej przed śmiercią kondygnacji nie wykazała określonych zależności. Może to świadczyć, że linie społecznego podziału, widzia- ne w kontekście umieralności, przebiegały – dosłownie rzecz ujmując – nie w wą- skim pionie, lecz szerokim poziomie miejskiej przestrzeni mieszkalnej. Standard mieszkań różnił się znacznie w poszczególnych dzielnicach. Należy jednak zazna- czyć, że z jego złym stanem nie zawsze szła w parze śmierć niemowląt z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu układu trawiennego (50% przypadków), co z kolei nakazuje uwypuklić rolę trudno uchwytnych statystycznie czynników różnicują- cych analizowane zjawisko, to jest nieodpowiednich zachowań i przyzwyczajeń rodziców, pozostających w związku z poziomem ich wykształcenia, dalej zaś za- możności (brud, indolencja, niewiedza, niedostateczna opieka itd.). Postępujący od początku XX w. regres urodzeń był – jak można przypuszczać – zjawiskiem sprzyjającym lepszej opiece nad dziećmi; stanowił istotny element pozytywnych przemian umieralności niemowląt, będąc zarazem odpowiedzią na nie. Opis i analiza umieralności niemowląt, przedstawione tu przede wszystkim w kontekście społecznym, nie wyczerpują całego bogactwa zagadnień; w zamie- rzeniach autora stanowią raczej zaproszenie do dalszej dyskusji, której oś mogą również kształtować wysunięte hipotezy. Rzecz wymaga rozwinięcia, między inny- mi bardziej dogłębnej percepcji przyczyn i skutków, które w niniejszym artykule zamieniają się niekiedy miejscami. Droga ku temu może wieść poprzez sonda- żowe opracowanie indywidualnych informacji zawartych w aktach stanu cywil- nego i księgach adresowych. Zadanie to, w wypadku wielkomiejskiego Szczecina, przerasta możliwości pojedynczego badacza. Pojawia się więc potrzeba zawiązania zespołu naukowego. Czy tak się stanie – przyszłość pokaże.

EINE STADT, ZWEI WELTEN. DIE SOZIALE UND RÄUMLICHE DIFFERENZIERUNG DER SÄUGLINGSSTERBLICHKEIT IN STETTIN IN DEN JAHREN 18761913 Zusammenfassung

Schlagworte: Pommern; historische Demographie; Sterblichkeit; Sozialgeschichte; Geschichte des 19. und 20. Jahrhunderts; Stettin

Im Artikel werden Fragen im Zusammenhang mit der Säuglingssterblichkeit in Stettin in den Jahren 1876-1913 behandelt, und das Phänomen im Hinblick auf seine soziale und räumliche Diff erenzierung vorgestellt. Die Wahl des Th emas ergab sich vor allem aus zwei www.zapiskihistoryczne.pl 148 Dariusz K. Chojecki [322] Erwägungen. Zum einen wurde zu Beginn des 20. Jahrhunderts in Stettin ein im Vergleich zu anderen deutschen und europäischen Städten hohes Niveau der Säuglingssterblichkeit festgestellt; zum anderen war genanntes Phänomen im Jahre 1902 der Anlass zu einer der ersten Fragebogenuntersuchungen zur Säuglingssterblichkeit, welche durch die Stadt fi - nanziert wurde. Neben den letzteren, in den gedruckten Magistratsberichten (Bericht über die Verwaltung der Gemeinde-Angelegenheiten der Stadt Stettin) veröff entlichten Ergebnis- sen, bildeten die monumentale Preußische Statistik sowie der Statistische Jahresbericht der Stadt Stettin die Quellengrundlage. Ergänzende Bedeutung besaßen Archivmaterialien aus dem Staatsarchiv Stettin. Hier ist vor allem auf die Korrespondenz der königlichen Kreis- ärzte mit der Verwaltung im Regierungsbezirk Stettin zu verweisen. Um den Einfl uss des Zufalls zu begrenzen, wurde mit der Methode der Datenaggre- gation gearbeitet. Bei der Analyse von Bevölkerungsprozessen wurde mit den allgemein üblichen demographischen Kennziff ern und graphischen Darstellungen gearbeitet. Zum Aufzeigen räumlicher Diff erenzierungen bei der Herausbildung verschiedener Phänomene wurde das System zur Verarbeitung geographischer Informationen GIS genutzt, und bei der Gruppierung die Methode der Standardabweichung bevorzugt. Als Grundlage für die Beschreibung des Phänomens diente das einfache Modell der Gründe für Säuglingssterb- lichkeit von Jörgen Vögele, wobei der Analyse von Sterbefällen infolge von Störungen in der Funktion des Verdauungssystems besondere Aufmerksamkeit zuteil wurde; ihr Niveau wur- de als Marker für den Einfl uss von Umweltfaktoren (exogenen Faktoren) angenommen. Die Untersuchungen zeigten den negativen Einfl uss des stärkeren Bevölkerungszu- stroms in die Stadt auf das Niveau der Säuglingssterblichkeit auf. Sichtbar wurde er vor allem am Ende des 19. Jahrhunderts, als die Entwicklung der Industrie in der Stadt und den angrenzenden Ortschaft en ihren Höhepunkt erreichte. In dieser Periode wies die postneonatale Sterblichkeit, im Gegensatz zur neonatalen Sterblichkeit, die höchsten Wer- te auf. Dies verweist auf die Rolle von Umweltfaktoren bei der Herausbildung einer er- höhten Konzentration von Sterbefällen in der Gruppe der Kinder mit einem Alter von unter einem Jahr. In der Gruppe der genannten Faktoren stand die nicht hinreichende Brustfütterung der Kinder an erster Stelle. Im Lichte der im Jahre 1902 Befragten zeigte sich, dass unter den jüngsten Kindern, die an Störungen des Verdauungssystem gestor- ben waren (51,5% aller Sterbefälle), nur 0,3% auf Kinder entfi elen, die ausschließlich mit Muttermilch ernährt worden waren. Der Anteil der Sterbefälle infolge von Störungen im Verdauungstrakt war geringer unter den Kindern aus vermögenderen Familien. Diese Situation veranlasste die Stadtverwaltung zu Präventivmaßnahmen, wie z.B. die Propa- gierung natürlicher Ernährung, unter den ärmeren Bevölkerungsschichten, bei denen die Sterblichkeit neu geborener Kinder erheblich höher lag als in der Gruppe der Säuglinge aus besser gestellten Familien. Mittelbar wird dies durch die Sozial- und Berufsstatistik der natürlichen Bewegung aus den Jahren 1902-1913 belegt (die Konzentration der Säug- lingssterblichkeit von unqualifi zierten Landarbeitern und den Angehörigen freier Berufe einschließlich des Offi zierscorps lagen jeweils am entgegengesetzten Ende der Skala – der Unterschied betrug 270%), sowie durch die räumliche Statistik der natürlichen Bewegung aus den Jahren 1911–1913 (an entgegengesetzten Enden lagen die Konzentrationen der Säuglingssterblichkeit in bürgerlichen und in Arbeitervierteln – der Unterschied betrug 130%). Eine deutlich negative Korrelation zwischen der Zahl der Zimmer und der Säug- lingssterblichkeit in den statistischen Bezirken Stettins (–0,808; p<0,001) lässt mittelbar auf die entscheidende Rolle des ökonomischen Faktors bei der Herausbildung des analy-

www.zapiskihistoryczne.pl [323] Jedno miasto, dwa różne światy... 149 sierten Phänomens schließen. Allerdings waren schlechte Wohnverhältnisse nur bei der Hälft e der Sterbefälle von Säuglingen infolge von Störungen im Verdauungstrakt zu be- obachten (im Jahre 1902), was die Aufmerksamkeit auf „schlechte Angewohnheiten“ der Eltern lenkt, die statistisch nur schwer zu fassen sind. Zwar war die Säuglingssterblichkeit zu Beginn des 20. Jahrhunderts, in Zusammenhang mit dem verstärkten Geburtenrück- gang, dem Anwachsen des allgemeinen Wohlstands, und der Einführung von Fürsorge für neu geborene Kinder, darunter von verpfl ichtenden Kontrollen für unehelich Geborene (1910), deutlich rückläufi g, doch verharrte sie im Vergleich zu anderen großstädtischen Zentren Deutschlands auf einem hohen Niveau. Zudem verringerten sich die sozialen Un- terschiede bei der Herausbildung dieses Phänomens nicht, im Gegenteil – sie verstärkten sich noch. Weiterhin bleibt es eine off ene Frage, warum Stettin in dieser unrühmlichen Statistik eine führende Position einnahm.

TWO CITIES, TWO DIFFERENT WORLDS. SOCIALSPATIAL DIVERSIFICATION OF INFANT MORTALITY IN SZCZECIN IN THE YEARS 18761913 Summary

Key words: ; historical demography; mortality; social history; 19th and 20th cent.; Szczecin

Th e article touches upon issues connected with infant mortality in Szczecin in the years of 1876–1913, analyzing the phenomenon with the emphasis on the social-spatial diversifi cation. Th e choice of the research topic was determined by two factors. Firstly, at the beginning of the 20th century in Szczecin infant mortality was exceptionally high in comparison with other big German and European towns; secondly, the phenomenon gave rise to one of the fi rst surveys concerning infant mortality, fi nanced by the city in 1902. Apart from the latter – published in the magistrate records – (Bericht über die Verwaltung über der Gemeinde-Angelegenheiten der Stadt Stettin),the source material for the article is the monumental Statistics of Prussia (Preußische Statistik) and Th e Statistical Yearbook of the City of Szczecin (Statistischer Jahresbericht der Stadt Stettin). Archival materials kept in the State Archive in Szczecin have a complementary signifi cance. Th ey include the corre- spondence of the royal district doctors (kgl. Kreisärzte) conducted with the authorities of the Szczecin Province (Regierung Stettin). In order to limit the infl uence of the destiny factor, the method of aggregation of data was used. In the analysis of the population processes commonly used demographic rates and graphic representations were employed. Th e Geographic Information System (GIS) was used to show spatial diff erences in the shaping of diff erent phenomena. Th e method of standard deviation was chosen. Th e basis for the description of the issues constituted a simple model of causes of infant mortality by Jörgen Vögele, with emphasis on the analy- sis of deaths due to disorders in the digestive system, treating their level as the marker of the infl uence of exogeneous environmental factors. Th e research showed a negative infl uence of the growing infl ux of people to the city on infant mortality. It was particularly visible at the end of the 19th century, when the de- velopment of industry in the city and nearby towns reached its peak. In that period post- www.zapiskihistoryczne.pl 150 Dariusz K. Chojecki [324] natal mortality was the highest in comparison with infant mortality. It shows the role of environmental factors in the high rate of deaths of children who were under 1 year old. In the group of the aforementioned factors, the most prominent turned out to be insuffi cient breast-feeding. Th e 1902 survey demonstrated that among the youngest children who died of digestive disorders (51,5% of the total of deaths), only 0,3% were children who had been constantly breast-fed. In the group of children who died of digestive disorders the number of children of better-off parents was lower. Th e situation made the municipal authorities take prevention measures, including the promotion of breast-feeding among poorer popu- lation strata where infant mortality was much higher than in families of better-off parents. It is confi rmed indirectly by the social-professional statistics of the natural demographic changes from the years of 1902–1913 ( the rate of deaths of children of unqualifi ed agricul- tural workers was set against the rate of deaths of children of freelancers and offi cers – the diff erence amounted to 270%) and the spatial statistics of the natural demographic changes from the years 1911–1913 ( the rate of infant deaths in bourgeois districts was set against the one in workers’ areas – the diff erence was 130%). A clear negative correlation between the average number of rooms and infant mortality in the statistics districts of Szczecin (–0,808; p<0,001) allows the author to consider the economic factor very important in the creation of the phenomenon. However, bad housing was connected with infant deaths from digestive disorders only in half of the cases (1902), which indicates “bad habits” of parents, which are statistically more diffi cult to grasp. At the beginning of the 20th century together with the fall in the number of births, the increase in general wealth and the intro- duction of care over newborn babies, including the obligatory control of non-marital chil- dren (1910), infant mortality started to fall. However, it still remained high in comparison with other German cities. Moreover, social diff erences in relation to the phenomenon did not disappear, but they became stronger. It has not been explained yet why Szczecin was the leader in the disgraceful statistics.

ERRATA DO CZĘŚCI I ARTYKUŁU Strony Jest Powinno być s. 67, p. 8 „W walce o poprawę warunków W walce o poprawę warunków życia. życia. Opieka nad dzieckiem jako Opieka nad dzieckiem jako obszar działal- obszar działalności organizacji ko- ności organizacji kobiecych w Prusach na biecych w Szczecinie na przełomie przełomie XIX i XX wieku na przykładzie XIX i XX wieku”, [in:] „Choroba Szczecina, [in:] Choroba i śmierć w per- i śmierć w perspektywie społecz- spektywie społecznej w XIII–XXI wieku, nej w XIII-XX wieku”, red. D. Szu- red. D. Chojecki, E. Włodarczyk, Warsza- dra, E. Włodarczyk [w druku]. wa 2010, s. 335-350. s. 70, p. 23 cz. 1: Ustrój, gospodarka, społe- cz. 1: Ustrój, gospodarka, społeczeństwo, czeństwo, red. S. Salmonowicz, red. S. Salmonowicz, Toruń 2000, s. 78, Toruń 2000) 112–113, tab. 8, 9). s. 83, p. 54 Zob. BVGASS 1904/1905, Beilage: Zob. BVGASS 1904/1905, Beilage: W. G e h r k e , Bericht, s. 6. W. G e h r k e , Bericht über die Säuglingsfür- sorge des Jahres 1905, Stettin 1906, s. 6. s. 91, w. 5 liczebność liczebności od dołu s. 95, p. 73 R. 26: 1982, s. 22–27 R. 26: 1982, z. 3–4, s. 22–27

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

MICHAŁ PSZCZÓŁKOWSKI (Toruń)

Z DZIEJÓW BUDOWY TORUŃSKIEGO KAMPUSU UNIWERSYTECKIEGO 1967–1973

Słowa kluczowe: kampus; Uniwersytet Mikołaja Kopernika; architektura; Toruń; XX wiek

Już w pierwszych miesiącach po zakończeniu drugiej wojny światowej ob- serwuje się ożywioną działalność w zakresie odbudowy i rozwoju infrastruktury szkolnictwa wyższego. Zarówno w krajach zachodnich, jak i „bloku wschodnim” formułowano opinie, że od stopnia wykształcenia społeczeństwa zależy odbudowa ze zniszczeń wojennych oraz przyszłość świata1. Wymogi stawiane nowoczesnej nauce i dydaktyce w okresie powojennym mogły być realizowane wyłącznie w no- wych, wyspecjalizowanych obiektach. Wraz z postępującą specjalizacją poszcze- gólnych dyscyplin wiedzy rosły wymagania przestrzenne szkół wyższych, nierzad- ko przekraczające powierzchnię śródmiejskich cities2, szczególnie w odniesieniu do dużych uczelni w małych miastach (Würzburg, Karlsruhe). Prowadziło to do rezygnacji z lokalizacji śródmiejskiej na rzecz bardziej atrakcyjnej perspektywy, zainicjowanej jeszcze przed wojną: inwestycji w strefi e podmiejskiej bądź poza miastem, a więc na wolnym terenie, w powiązaniu z krajobrazem oraz z możliwoś- cią swobodnego rozwoju przestrzennego. Taka lokalizacja pozwalała na komplek- sowość wszystkich funkcji uczelni – dydaktyczno-naukowych, mieszkaniowych, kulturalnych i rekreacyjno-sportowych, stwarzając przy tym unikalną szansę wy- powiedzi architektonicznej przy projektowaniu i realizacji uniwersytetu jako ca- łości. Popularność kampusów osiągnęła w okresie powojennym skalę ogólnoświa- tową. W Wielkiej Brytanii adaptowano ten typ we wczesnych latach sześćdziesią- tych, co wiązało się z falą tzw. new universities (Bradford, Sussex, York, East Anglia, Essex, Warwick, Lancaster, Bath, Loughborough). W tym samym czasie nastąpiło

1 Por. m.in.: Manifest Polskiego Komitetu Wywolenia Narodowego, Dziennik Ustaw, 1944, nr 1, poz. 1: „jednym z najpilniejszych badań PKWN będzie na terenach oswobodzonych odbudowa szkolnictwa [...], zaś polska inteligencja, zdziesiątkowana przez Niemców, a zwłaszcza ludzie nauki i sztuki, zostaną otoczeni opieką”. 2 Z niemieckich obliczeń wynikało, że powierzchnia przeznaczona dla uczelni kształcącej 10 ty- sięcy studentów powinna wynosić 150 ha; P. Conradi, H. Linde, Probleme bei der Planung von Hoch- schulen, Bauen + Wohnen, Jg. 14: 1964, Nr. 8, s. 295. www.zapiskihistoryczne.pl 152 Michał Pszczółkowski [326] upowszechnienie kampusu w krajach skandynawskich (Roskilde, Oslo, Lyngby, Likoping), RFN (Bochum, Konstancja, Ulm, Ratyzbona), Francji (Orlean, Dijon, Bordeaux). Często decydowano się na rozwiązania częściowe, to jest ograniczone do obiektów dydaktyczno-naukowych i administracyjnych (Odense, Besançon, Delft ) bądź tylko mieszkaniowo-socjalnych w postaci „osiedli studenckich”, nie- raz zaspokajających potrzeby kilku uczelni (Stuttgart, Trondheim, Louvain, Sztok- holm, Kraków). Zdarzały się też inicjatywy kompleksowe w skali miejskiej, polega- jące na wspólnym planowaniu kompleksów akademickich i ośrodków przemysło- wych. Wiele kampusów powstało w Stanach Zjednoczonych – kraju o najdłuższej tradycji tego założenia, a także w państwach Trzeciego Świata (Hawana, Meksyk, Bogota, Brasilia, Caracas, Akra, Ibadan, Lusaka). Były to prestiżowe inwestycje o ambitnej architekturze, wielkim nakładem kreowane na pomniki narodowej kultury jako dowód intelektualnej samodzielności młodych państw, powstałych po rozpadzie systemu kolonialnego. Podatnym gruntem okazały się wreszcie kra- je socjalistyczne3. Typ kampusu odpowiadał ideologii ze względu na „komuniza- cję” społeczności studenckiej, co ułatwiało kontrolę nad środowiskiem młodym i światłym, w związku z czym niespokojnym i potencjalnie niebezpiecznym. Rozwiązanie w typie kampusu miało szereg zalet. Należały do nich względy ideologiczne (humboldtowska jedność nauczania i badań, ucieleśnienie idei uni- versitas jako instytucji niepodzielnej i powstałej w jednym miejscu), perspekty- wa nieskrępowanego rozwoju przestrzennego, a więc prawidłowe warunki pracy, izolacja od zgiełku śródmieścia, kontakt z naturą, wreszcie mniejszy koszt tere- nów w porównaniu ze strefą śródmiejską. Połączenie wszystkich funkcji ułatwiało pracę administracyjną oraz sprzyjało interdyscyplinarności systemu naukowo-dy- daktycznego, odciążało obszar śródmiejski, wreszcie przyczyniało się do rozwoju kontaktów i więzi w środowisku akademickim4. Pierwszą, kompleksową realizacją kampusu akademickiego na gruncie pol- skim jest tzw. miasteczko uniwersyteckie w Toruniu. Wszechnica toruńska została założona wkrótce po zakończeniu działań wo- jennych: 24 VIII 1945 r. Rada Ministrów zdecydowała o utworzeniu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika5. Jeszcze przed wybuchem wojny, w trakcie starań o powo- łanie uczelni wyobrażano sobie, że będzie to zwarty zespół nowo wzniesionych, a przynajmniej przejętych gmachów. Zdawano sobie sprawę, że obiekty zlokalizo-

3 Por. W. Queck, Einige Probleme des Hochschulbaus in der Sowjetunion, Deutsche Architektur, Jg. 20: 1971, Nr. 4, s. 245. 4 S. Vassal, Les nouveaux ensembles universitaires françaises, Annales de Géographie, An. 78: 1969, no. 2, p. 136; S. Wehle-Strzelecka, Kształtowanie struktury przestrzennej wyższej uczelni w powiązaniu z miejskim organizmem, Życie Szkoły Wyższej, R. 25: 1977, nr 4, s. 44; H. Aminde, Hochschulen als Gegenstand der Stadt- und Regionalplanung, [in:] Hochschulplanung. Beiträge zur Struktur- und Bau- planung, Bd. 4, hrsg. v. H. Linde, Düsseldorf 1969, s. 71; A. Znojkiewicz, Lokalizacja wyższej uczelni, Architektura, R. 25: 1971, nr 6, s. 195; idem, Problemy lokalizacji wyższej uczelni, Studia + Projekty, R. 1: 1977, nr 1, s. 54. 5 Dekret z dnia 24 sierpnia 1945 r. o utworzeniu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Dziennik Ustaw, 1945, nr 34, poz. 208. www.zapiskihistoryczne.pl [327] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 153 wane w centrum miasta są pozbawione perspektyw rozbudowy i mogą zaspoko- ić jedynie doraźne potrzeby. Trudna rzeczywistość powojenna nie spowodowała zaniechania dążeń do zgrupowania całego kompleksu w jednym miejscu, wzorem amerykańskich kampusów. Zalety takiego rozwiązania z urbanistycznego punktu widzenia dostrzegały również władze miejskie. W 1945 r. wytypowano dla uczelni zespół budynków poseminaryjnych przy Sienkiewicza6, a rok później uchwalono projekt budowy imponującego „miasteczka akademickiego” – w ciągu 5 lat na 15 ha gruntów na Bielanach miał powstać zespół gmachów dydaktycznych i mieszkanio- wych7. Zdaje się, że projekt ów pozostawał w związku z fantastyczną wizją założenia uniwersyteckiego, opublikowaną w tym czasie na łamach „Głosu Demokratyczne- go”8. Położony na Bielanach wyimaginowany uniwersytet toruński miał się składać z monumentalnych gmachów ogólnouniwersyteckich, gigantycznych wydziałów, obiektów mieszkaniowo-socjalnych dla studentów i pracowników, a także lotnisk, ogrodu zoobotanicznego, szpitala i zespołu sportowo-rekreacyjnego. Oszałamia- jąca kreacja wyobraźni dziennikarskiej musiała się wiązać ze znajomością zało- żeń zagranicznych, zawiera bowiem wszystkie zasadnicze cechy amerykańskiego kampusu: obrzeżną lokalizację w stosunku do miasta, pełen program funkcjonal- ny, istotną rolę zieleni i terenów rekreacyjno-sportowych. Ponadto autor zwrócił uwagę na problemy wynikające z lokalizacji uczelni w przejmowanych budynkach śródmiejskich, a zwłaszcza niefunkcjonalność tych obiektów. Jest to zatem pierwszy na gruncie polskim, choć dość specyfi czny głos zabrany w kwestii lokalizacji nowo- czesnej uczelni. W ówczesnej sytuacji gospodarczej realizacja takiego zamierzenia ze środków państwowych była mało realna, zamyślano jednak, że fi nanse mogłyby pochodzić z datków amerykańskiej Polonii9. Niestety, rodacy za oceanem nie speł- nili pokładanych nadziei, bo realizacji nie doczekał się nawet zmodyfi kowany plan inwestycyjny z lat 1947–1948, ograniczony do kilku gmachów10. Na papierze pozo- stał też projekt budowy osiedla dla profesorów na tzw. Starych Bielanach11. Motyw budowy „miasteczka” czy „osiedla akademickiego” przewijał się jednak z biegiem lat coraz częściej, co wynikało z rosnących potrzeb lokalowych. Zagad- nienie dzielnicy uniwersyteckiej było poruszane na szczeblu miejskim w 1951 r.12, jednak ostatnie lata rządów ekipy Bolesława Bieruta nie były sprzyjającym okresem na realizację tak dużej inwestycji. W okresie popaździernikowym podjęto kolejną próbę. Perspektywy wydawały się obiecujące: idea założenia uniwersyteckiego zo- stała uwzględniona w pierwszym po wojnie planie ogólnym zagospodarowania

6 Archiwum Państwowe w Toruniu (dalej cyt. APT), Akta Miejskiej Rady Narodowej i Zarządu Miejskiego w Toruniu (dalej cyt. AMRNiZM), sygn. 56, k. 12 (1945 r.). 7 Ibid., sygn. 57, k. 13–17 (1946 r.). 8 St. Mat., Wizja miasta uniwersyteckiego, Głos Demokratyczny, R. 1: 1946, nr 6, s. 7. 9 J. Bełkot, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1945–85, Toruń 1986, s. 52. 10 Por. ibid., s. 52–53. 11 Por. APT, Akta budowlane miasta Torunia, sygn. G-846, k. 175, 185 (1948 r.). 12 Archiwum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (dalej cyt. AUMK), Akta Rektoratu, sygn. R-124, k. 7–8 (1951 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 154 Michał Pszczółkowski [328] przestrzennego miasta z 1957 r. Zespół złożony z wydziałów, rektoratu oraz do- mów studenckich miał być zlokalizowany nad Wisłą, w bezpośrednim sąsiedztwie Starówki. Niskie bryły na pierwszym planie, skontrastowane z luźną zabudową rozrzuconą wśród zieleni i dominantą architektoniczną gmachu klubowo-teatral- nego miały stanowić rozwinięcie panoramy staromiejskiej13. Plany nie doczekały się realizacji pomimo zatwierdzenia przez Wojewódzką Radę Narodową w Byd- goszczy, kontrowersje wzbudziła bowiem lokalizacja – uznano, że uczelnia powin- na być odizolowana od śródmiejskiego zgiełku. Od tej pory skoncentrowano uwagę na obrzeżach miasta, a zwłaszcza na Bie- lanach, położonych na północno-zachodnich peryferiach. Był to bowiem rejon niezbyt oddalony zarówno od śródmieścia, jak i od większości budynków UMK, a poza tym, pod wpływem działań w latach czterdziestych, kojarzony już chyba automatycznie jako teren pod zabudowę uczelni. Koncepcja kompleksu uniwersy- teckiego na Bielanach powróciła pod koniec lat pięćdziesiątych, kiedy wznowiono rozmowy z władzami miejskimi na temat rozbudowy uczelni. Wprawdzie porozu- mienia w kwestii lokalizacji nie osiągnięto14, jednak – czy też może właśnie dlatego – w 1960 r. „Miastoprojekt Poznań” otrzymał zlecenie na opracowanie wstępnych założeń projektowych rozbudowy UMK. Zaproponowana wówczas lokalizacja jednolitego założenia przy ul. Bielańskiej nie spotkała się z aprobatą senatu uczel- ni15, którego członkowie obawiali się zbytniego wyizolowania uczelni z miasta16. W zamian proponowano na przykład wkomponowanie nowych obiektów w pas- łuk ciągnący się od gmachu przy ul. Grudziądzkiej do ul. Chopina, gdzie znajdo- wała się biblioteka17. Model kampusu musiał być jednak bardzo pociągający dla ówczesnego ar- chitekta miejskiego Cezarego Mathesa, który doprowadził do powołania Komisji Rzeczoznawców w składzie: Ryszard Karłowicz i Leonard Tomaszewski z Politech- niki Warszawskiej, Bohdan Ledworowski z Instytutu Gospodarki Komunalnej, Krzysztof Miller – kierownik Wojewódzkiej Pracowni Urbanistycznej oraz Juliusz Wilski – główny architekt województwa bydgoskiego18. Członkowie komisji na po- siedzeniu 27 I 1962 r. jednogłośnie poparli projekt lokalizacji na Bielanach. Kilka

13 R. Sudziński, Przekształcenia strukturalne miasta Torunia w latach 1920–1975, Toruń 1993, s. 133. 14 Ze strony miasta proponowano grunty przy ul. Grudziądzkiej, lecz przedstawiciele UMK domagali się działek w pobliżu osiedla domów studenckich – między ulicami Kraszewskiego, Sło- wackiego i Czerwoną Drogą (E. Górna, „Obiekty dydaktyczno-naukowe i socjalne UMK w latach 1945–1994”, Toruń 1995 (praca magisterska, UMK), s. 53). 15 Uchwała z 22 I 1962 r. (M. Zielińska, „Inwestycje Uniwersytetu Mikołaja Kopernika 1945– –1977”, Toruń 1977 (praca magisterska, UMK), s. 32). 16 S. Staniszewski, Wspomnienia dyrektora administracyjnego, [in:] Uniwersytet Mikołaja Koper- nika. Wspomnienia pracowników, red. A. Tomczak, Toruń 1995, s. 299–300; M. Kaczmarek, Geneza powstania miasteczka uniwersyteckiego na Bielanach, [in:] ibid., s. 165. 17 Por. Na miarę potrzeb i możliwości, Nowości, R. 2: 1968, nr 67, s. 1. 18 R. Karłowicz, Koncepcja urbanistyczna, [in:] Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Projekt i realiza- cja, red. B. Popławski, Warszawa 1974, s. 12. www.zapiskihistoryczne.pl [329] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 155 dni później (2 lutego) zainteresowane strony, to jest władze miejskie i uniwersy- teckie, zleciły Ryszardowi Karłowiczowi i Eugeniuszowi Kosiackiemu z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej opracowanie ekspertyzy19. W przygotowanej w ciągu niespełna dwóch miesięcy ekspertyzie autorzy zde- cydowanie odrzucili forsowaną przez środowisko profesorskie strategię rozbudowy posiadanych obiektów, wysuwając szereg uzasadnionych zastrzeżeń: rozproszenie budynków, zły stan techniczny, ograniczone możliwości rozbudowy, niefunkcjo- nalność wynikająca z odmiennego przeznaczenia pierwotnego, wysokie koszty eksploatacji20. W zamian opowiedziano się za koncepcją „miasteczka uniwersy- teckiego”, co wiązano z korzyściami natury zarówno ekonomicznej (usprawnienie procesu inwestycyjnego w zakresie organizacji pracy, zaplecza technicznego i trans- portu, korzyści eksploatacyjne – mniejszy personel, wspólna baza energetyczna), jak i pozaekonomicznej (powiązanie miejsca nauki, zamieszkania i wypoczynku, sprawna organizacja życia społecznego i politycznego studentów, ułatwione kon- takty z kadrą dydaktyczną)21. Przedstawiono cztery możliwości lokalizacji: Biela- ny, centrum miasta (rejon Wałów Sikorskiego i Al. 500-lecia), Jakubskie Przed- mieście (przy Szosie Lubickiej) oraz Podgórz (lewobrzeżne przedmieście Torunia). Po przeprowadzeniu analiz porównawczych pod kątem warunków funkcjonalno- -przestrzennych, technicznych, ekonomicznych oraz socjologicznych za optymal- ny został uznany wariant bielański22. Alternatywne zlecenie na opracowanie wariantów lokalizacji rozbudowy uczelni otrzymało Biuro Projektów Budownictwa Przemysłu Chemicznego „Pro- chem” (G. Kozik, St. Tomkiewicz)23. Na podstawie dotychczasowych opracowań przygotowano trzy propozycje rozbudowy (maj 1963 r.): 1) rejon ul. Grudziądzkiej i Nowickiego (obecnie ul. Szosa Chełmińska), 2) rejon ul. Kraszewskiego i Bema oraz 3) rejon ul. Bielańskiej i Okrężnej. Ostatecznie również i ten zespół uznał wa- riant bielański za optymalny, proponując ponadto koncepcję zagospodarowania przestrzennego. Propozycja ta objęła pełen program funkcjonalny uczelni, złożo- ny z wyraźnie wyodrębnionych części dydaktyczno-naukowej i mieszkaniowo-so- cjalnej. Koncepcja ta, choć dość schematyczna i niezbyt dojrzała pod względem ja- kości kompozycyjnej, w powiązaniu z peryferyjną lokalizacją w pełni odpowiadała zachodniej koncepcji kampusu. Wybór Bielan wynikał z licznych zalet tego rejonu. Poza wspomnianym blis- kim sąsiedztwem śródmieścia i dotychczasowych budynków uniwersyteckich wy- mieniano:

19 J. Bełkot, op.cit., s. 57. 20 R. Karłowicz, op.cit., s. 12. 21 Por. AUMK, Akta Zarządu Inwestycji Szkół Wyższych (dalej cyt. AZISW), sygn. ZI 16/53, s. 170 (1962 r.). 22 R. Karłowicz, op.cit., s. 15–16. 23 AUMK, Akta Działu Technicznego (dalej cyt. ADT), Analiza wariantów lokalizacji Wydz. Mat.-Fiz.-Chem. z uwzględnieniem dalszej rozbudowy Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w To- runiu, sygn. DT 10/413 (1963 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 156 Michał Pszczółkowski [330] – duży areał (około 50 ha) o znacznych możliwościach rozbudowy ze względu na skrajne położenie w stosunku do zabudowy miejskiej; – bliskość ujęcia wodnego, kanalizacyjno-wodociągowego i gazowego; – otoczenie leśne, stwarzające dobre warunki zdrowotne; – bardzo dobre powiązanie komunikacyjne z centrum; – dzięki planowanej arterii łączącej Toruń z Bydgoszczą możliwość przyszłej ob- sługi stolicy województwa, niedysponującej ośrodkiem uniwersyteckim24. Argumentowano również zamierzeniami rozbudowy śródmieścia w stronę Bielan (m.in. dzielnica mieszkaniowa), co miało przyczynić się do jeszcze silniej- szego powiązania miasta z uczelnią25. Ofi cjalne stanowisko uczelni było jednak uzależnione od opinii senatu uni- wersyteckiego. Niestety, profesorowie niezmiennie zajmowali wyrażone wcześ- niej stanowisko, niepozbawione wprawdzie podstaw – obawiano się szkodliwe- go działania zakładów przemysłowych (Polchem, Merinotex) oraz komplikacji związanych z rozbudową lotniska26. Krąg zwolenników budowy kampusu z dy- rektorem administracyjnym Stanisławem Staniszewskim i jego zastępcą Maria- nem Kaczmarkiem na czele podjął zatem działania zmierzające do przekonania członków senatu. Sukces udało się osiągnąć dzięki osobistemu zaangażowaniu zwolenników idei kampusu, którzy zdołali zarazić swoim entuzjazmem szerokie kręgi grona profesorskiego, a zwłaszcza ówczesnego rektora Antoniego Swinar- skiego27. Ważną rolę odegrał tu również „Plan perspektywiczny rozwoju i rozbu- dowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika na okres 1964–1980” autorstwa M. Kacz- marka, pierwsze w Polsce opracowanie tego typu, stworzone na podstawie danych ministerialnych odnośnie do planowanej liczby studentów i zapotrzebowania na absolwentów (czerwiec 1963 r.)28. Plan zakładał m.in. wzrost liczby studentów z 4 tysięcy w 1963 r. do prawie 12 tysięcy w 1980 r. Według elaboratu realizacja tych założeń miała wymagać potrojenia bazy lokalowej dla potrzeb dydaktycznych oraz podwojenia liczby miejsc w domach studenckich. Ze względu na stan tech- niczny większości posiadanych budynków oraz ich rozproszenie jedynym rozwią- zaniem wchodzącym w grę była budowa nowego zespołu. Koronnego argumentu dostarczył prof. Ernest Pischinger: władze centralne wyraziły chęć sfi nansowania budowy kampusu UMK jako prestiżowej inwestycji związanej z planowanymi na 1973 r. obchodami 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika29. Wszystko to sprawiło,

24 R. Karłowicz, op.cit., s. 16, 26. 25 Por. Osiedle Fałata godną oprawą dla miasteczka uniwersyteckiego, Nowości, R. 4: 1970, nr 152, s. 1. 26 Informacja uzyskana od prof. Ryszarda Kozłowskiego. 27 S. Staniszewski, op.cit., s. 300. 28 Por. M. Kaczmarek, op.cit., s. 165. 29 W marcu 1962 r. prof. Ernest Pischinger rozmawiał z dyrektorem Departamentu Inwestycji Ministerstwa Szkół Wyższych Zygmuntem Dżuganowskim, który w związku z planami obchodów kopernikańskich zadeklarował poparcie idei rozbudowy UMK (E. Górna, op.cit., s. 56). www.zapiskihistoryczne.pl [331] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 157 że 18 VI 1963 r. senat uchylił uchwałę z 22 stycznia poprzedniego roku i zdecydo- wał o przyjęciu lokalizacji przy ul. Bielańskiej30. Ze uwagi na fakt, że do planowanego ukończenia inwestycji (1973 r.) pozo- stało stosunkowo niewiele czasu, postanowiono zrezygnować z otwartego kon- kursu urbanistycznego i ograniczyć się do trzech wybranych zespołów autorskich, którym złożono propozycję wykonania projektu koncepcyjnego. Poza zespołem z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (WA PW) równoległe dwie koncepcje miały opracować zespoły z Torunia i Bydgoszczy, jednak ze względu na wymogi terminowe (pięć miesięcy) ostatnie dwa zespoły zrezygnowały z rywaliza- cji, tak więc ostatecznie 1 VIII 1964 r. został przedłożony tylko projekt warszawski autorstwa Ryszarda Karłowicza, Witolda Benedka i Marka Różańskiego31. Jeszcze przed złożeniem projektu nastąpiła wymiana korespondencji między rektorem A. Swinarskim a dziekanem WA PW Piotrem Biegańskim, który w imieniu swojej uczelni podjął się wykonania dokumentacji urbanistyczno-architektonicznej. Za sugestią rektora A. Swinarskiego32 na generalnego projektanta został powołany Ry- szard Karłowicz, doskonale już obeznany z problematyką rozbudowy UMK. W 1964 r., po zaakceptowaniu propozycji rozwiązania przestrzennego przez UMK, zespół projektowy przybrał określoną formę organizacyjną: powstała Pra- cownia Urbanistyczno-Architektoniczna S-77 przy Katedrze Podstaw Budowy Miast WA PW, funkcjonująca jako gospodarstwo pomocnicze uczelni. W pierw- szym okresie istnienia pracowni w jej skład wchodzili: Ryszard Karłowicz jako ge- neralny projektant toruńskiego kampusu oraz główni projektanci poszczególnych obiektów: Marek Różański (rektorat i aula), Witold Benedek (biblioteka), Józef Łucki (Instytut Chemii, od czerwca 1969 r. Andrzej Jaworski), Bogdan Popławski (Wydział Biologii i Nauk o Ziemi (BiNoZ)), Wincenty Szober (domy studenckie, hotele asystenckie, stołówka), Zenon Buczkowski (przychodnia zdrowia), ponadto projektanci pomocniczy w zakresie architektury i urbanistyki33. W późniejszym okresie do pracowni dołączyli kolejni współpracownicy. W zakresie projektów branżowych podjęto kooperację z odpowiednimi pracowniami politechniki: Pra- cownią S-99 w zakresie konstrukcji (Jerzy Teliga), S-125 w zakresie instalacji (Józef Kozierski), S-43 w zakresie ekonomiki i organizacji budowy (Tadeusz Pałaszew- ski). W zakresie plastyki wnętrz nawiązano kontakt z toruńskim oddziałem Pra- cowni Sztuk Plastycznych34. W okresie 1 IV–31 VII 1964 r. w Katedrze Podstaw Budowy Miast WA PW opracowano „Ogólne zagadnienie rozplanowania przyszłej rozbudowy uniwer-

30 Ibid., s. 57. 31 R. Karłowicz, op.cit., s. 18. 32 Koncepcja budowy miasteczka uniwersyteckiego w Toruniu, red. B. Popławski, Toruń 1965, s. 2. 33 R. Karłowicz, W. Szober, Organizacja prac projektowych i naukowo-badawczych, [in:] Uniwer- sytet Mikołaja Kopernika. Projekt i realizacja, s. 111. 34 Budowa miasteczka uniwersyteckiego w Toruniu, red. B. Popławski, Toruń 1970, s. 2. www.zapiskihistoryczne.pl 158 Michał Pszczółkowski [332] sytetu toruńskiego”35. Zgodnie z ustawowym obowiązkiem analizy ekonomicznej cyklu inwestycyjnego36 w maju 1965 r. zostały przedstawione trzy warianty rozwią- zania przestrzennego uczelni. W pierwszym wariancie przewidziano koncepcję jednorodnie ukształtowane- go zespołu o wyraźnym podziale funkcjonalnym. Obiekty naukowo-dydaktyczne oraz mieszkaniowo-socjalne zostały zgrupowane wzdłuż prostopadłych do siebie osi. Na linii północ–południe zaplanowano gmachy chemii, biologii i nauk o ziemi, fi zyki i matematyki, astronomii, prawa, ekonomii, humanistyki oraz sztuk pięk- nych, wzdłuż osi wschód–zachód – domy studenckie, hotele asystenckie i obiekty socjalno-usługowe (klub studencki, stołówki, sale gimnastyczne, ośrodek zdrowia z półsanatorium). Obie osie, stanowiące funkcjonalny kręgosłup założenia zostały połączone budynkami biblioteki, rektoratu i auli – centrum uczelni w sensie na- ukowym, administracyjnym i kulturalnym. W północno-zachodniej części, wśród zieleni przewidziano miejsce na sektor rekreacyjno-sportowy: stadion, boiska i pływalnię. W wariancie drugim dokonano przesunięcia zespołu domów studenc- kich na zachód, w ich miejsce wprowadzając część wydziałów, natomiast zespół centralny znalazł się na wschodzie. Przesunięć dokonano też w wariancie trzecim, z tym że zespół domów studenckich został przeniesiony na północ na rzecz bu- dynku Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi. Wspólna dla wszystkich wariantów jest zasada oddzielenia ciągów ruchu pie- szego i ulic przeznaczonych dla komunikacji samochodowej. Główne dojazdy i parkingi, a także przystanki komunikacji miejskiej znalazły się dokoła projekto- wanego zespołu, przy czym uwzględniono możliwość dojazdu do wnętrza w na- głych wypadkach. Warianty drugi i trzeci ustępują jednak pierwszej propozycji pod względem funkcjonalności, ich rolą było bowiem podkreślenie walorów wa- riantu pierwszego oraz sprawdzenie słuszności proponowanej koncepcji37. Zmia- ny dokonane w pozostałych wariantach, rozbijające klarowność podziału funk- cjonalnego prowadziłyby do wydłużenia powiązań i kolizji pomiędzy obiektami, generując ponadto dodatkowe koszty związane z uzbrojeniem terenu i wymagając likwidacji zadrzewienia w większym stopniu. Główną zaletę proponowanej kon- cepcji widziano zatem w rozdzieleniu funkcji na dwie grupy-osie i jednoczesnym ich połączeniu zespołem centralnym, co miało zapewniać maksymalną funkcjo- nalność i ekonomiczność. W latach 1964–1967 koncepcja rozwiązania przestrzennego przeszła kilka faz, uwarunkowanych zasadami i przepisami przygotowania inwestycji. W 1964 r. powstała koncepcja szkicowa, w latach 1965–1966 opracowano tzw. wynikowy

35 M. Różański, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Architektura, R. 25: 1971, nr 8, s. 201. 36 Uchwała Rady Ministrów nr 224 z dnia 29 VII 1964 r. w sprawie postępu ekonomicznego w gospodarce uspołecznionej oraz Zarządzenie Przewodniczącego KP przy Radzie Ministrów i Mi- nistra Budownictwa i Przemysłu Materiałów Budowlanych z dnia 30 VII 1965 r. w sprawie projek- towania inwestycji. 37 R. Karłowicz, op.cit., s. 19. www.zapiskihistoryczne.pl [333] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 159 projekt urbanistyczny zagospodarowania uczelni, zatwierdzony w 1967 r. Ponadto w odniesieniu do poszczególnych obiektów należało opracować kolejno założenia programowe, projekty wstępne oraz projekty techniczno-robocze. Przyjęto, że do 1968 r. powstanie cała wymagana dokumentacja. Korekty wprowadzane na przestrzeni lat 1964–1967, przede wszystkim w czę- ści mieszkaniowo-socjalnej, polegały na udoskonalaniu projektu pod względem funkcjonalnym, ekonomicznym i estetycznym38. Istotna zmiana pojawiła się na etapie przygotowania propozycji alternatywnych (1965 r.). Polegała na centrali- zacji i uczytelnieniu generalnej koncepcji przestrzennej poprzez wprowadzenie wyraźnego ciągu pieszego biegnącego prostopadle do osi dydaktyczno-nauko- wej, początkowo obiekty mieszkaniowo-socjalne miały bowiem stanowić dość przypadkową kombinację swobodnie rozmieszczonych brył. Przychodnię zdro- wia z półsanatorium odsunięto w głąb zadrzewienia, podnosząc w ten sposób jej funkcjonalność (walory zdrowotne). W 1967 r. w miejsce jednolitych domów stu- denckich wprowadzono dwa typy brył: niskie i wysokie. Rozwiązanie to, oparte na wzorach budownictwa osiedlowego pozwoliło na względne zróżnicowanie pla- styczne strefy mieszkaniowej. Zmiany w części centralnej i dydaktyczno-naukowej koncentrowały się przede wszystkim wokół architektoniczno-funkcjonalnych roz- wiązań poszczególnych budynków, zwłaszcza wydziałów oraz rektoratu i auli. Ze względu na zakres przedsięwzięcia zdecydowano o rozłożeniu procesu re- alizacyjnego na trzy etapy: 1967–1970, 1971–1975 oraz 1976–1980. Nie odzwier- ciedlało to faktycznego stanu rzeczy, w rzeczywistości bowiem datą graniczną był rok 1973, natomiast podział taki był konieczny ze względu na rytm „pięciolatek” i politykę budżetową państwa. Prace realizacyjne rozłożono jednak w ten spo- sób, aby do 1973 r. powstała kompleksowa całość pod względem funkcjonalnym, a więc obejmująca wszystkie elementy niezbędne do funkcjonowania uniwersyte- tu: ogólnouczelniane (rektorat, biblioteka), naukowo-dydaktyczne (Zespół Katedr Chemii, Wydział Biologii i Nauk o Ziemi) oraz mieszkaniowo-socjalne (domy stu- denckie, hotele asystenckie, stołówka, sale gimnastyczne, przychodnia zdrowia). Cezura roku 1970 nie miała większego znaczenia poza fi nansowym i biurokra- tyczno-formalnym, istniała bowiem możliwość podzielenia na etapy także rea- lizacji poszczególnych budynków, co wykorzystano w odniesieniu do gmachów biologii i chemii, przyjmując, że do 1970 r. powstanie pierwszy etap bez zaplecza naukowo-badawczego. W planie zagospodarowania przestrzennego z 1967 r. nie uwzględniono już nawet tego (obowiązującego) formalnego podziału, ustalając daty graniczne na 1973, 1980 i po 1980 r.39 Dlatego też, pomimo formalnych usta- leń, należy traktować okres 1967–1973 jako jednolity, pierwszy etap realizacji. Socjalistyczny biurokratyzm spowodował, że przed ostatecznym zatwierdze- niem projekt rozbudowy UMK musiał przejść przez szereg komisji. 10 V 1965 r.

38 Por. m.in. Budowa miasteczka, passim; Koncepcja budowy, passim; Projekt Uniwersytetu Miko- łaja Kopernika w Toruniu, red. B. Popławski, Warszawa–Toruń 1967, passim. 39 Projekt Uniwersytetu, s. 9. www.zapiskihistoryczne.pl 160 Michał Pszczółkowski [334] został przyjęty przez głównego architekta województwa40. 22 VI 1965 r. w Warsza- wie na posiedzeniu przedstawicieli Departamentu Inwestycji Ministerstwa Oświa- ty i Szkolnictwa Wyższego (MOiSzW) oraz Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury Prezydium WRN w Bydgoszczy zdecydowano o zaakceptowaniu pierwszego wariantu jako zasady rozwiązania przestrzennego kampusu UMK41. 9 września tegoż roku zaakceptowało go wstępnie MOiSzW. 12 października senat uczelni przyjął przedstawione przez M. Kaczmarka „Generalne założenia inwesty- cji i rozwoju Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w latach 1966–1980”, przekazu- jąc je następnie do zatwierdzenia ministerstwu. Dla realizacji projektu utworzo- no Zarząd Inwestycji Szkół Wyższych w Toruniu (ZISW), w którego kompetencji leżało przygotowanie wszystkich faz dokumentacji, to jest założeń techniczno- -ekonomicznych, projektów wstępnych i projektów roboczych oraz kompleksowe wyposażenie w meble i aparaturę. Prof. Witold Łukaszewicz, pełniący od 1965 r. funkcję rektora, powołał zgodnie z tradycją uniwersytecką tzw. seniorów budowy, specjalistów odpowiedzialnych za przygotowanie założeń techniczno-ekonomicz- nych poszczególnych obiektów. Seniorem całości rozbudowy został ustępujący ze stanowiska rektor A. Swinarski, natomiast na seniorów poszczególnych obiek- tów zostali wyznaczeni prof. Ernest Pischinger (Zespół Katedr Chemii, od 1967 r. Henryk Koneczny), prof. Józef Mikulski (Wydział BiNoZ), Maria Puciatowa (bi- blioteka), rektor W. Łukaszewicz (obiekty mieszkalne), dr Jadwiga Sylwestrowicz (przychodnia zdrowia), Zdzisław Marzec (stołówka) oraz dyrektor S. Staniszewski (rektorat i aula)42. Generalnie założenia inwestycji i rozwoju UMK zostały zatwier- dzone 29 IX 1966 r. Dnia 28 II 1967 r. projekt uzyskał akceptację Komisji Oceny Projektów Inwestycyjnych MOiSzW oraz Wojewódzkiej i Miejskiej Komisji Urba- nistyczno-Architektonicznej województwa bydgoskiego i miasta Torunia43. Skomplikowany łańcuch procedur wynikał z faktu, że pojęcie „inwestora” w ustroju socjalistycznym sprowadzało się do organizacji prac projektowych i re- alizacyjnych, natomiast decyzje w sprawach uruchomienia inwestycji i jej zakre- su oraz przydzielenia środków fi nansowych leżały w gestii czynników central- nych. Długo oczekiwana decyzja zapadła 23 III 1967 r. Rada Ministrów Uchwałą nr 57/67 włączyła do programu obchodów 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika budowę miasteczka uniwersyteckiego oraz zatwierdziła pierwszy etap rozbudowy, przeznaczając na ten cel środki w wysokości 215 mln złotych44.

40 AUMK, AZISW, Generalne założenia inwestycji rozwoju Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1966–1980, sygn. ZI 16/53, s. 195 (1965 r.). 41 R. Karłowicz, op.cit., s. 19. 42 R. Karłowicz, W. Szober, op.cit., s. 113. 43 R. Karłowicz, op.cit., s. 30. 44 Uchwała Rady Ministrów z 23 III 1967 (M. Pszczółkowski, Przegląd piśmiennictwa do dziejów budowy campusu UMK, Rocznik Toruński, R. 32: 2005, s. 239; M. Kaczmarek, op.cit., s. 166). Na mocy kolejnej uchwały Rady Ministrów nr 132 z 2 VII 1971 r. wprowadzono do realizacji m.in. drugą część zadań Instytutu Chemii wraz z halą technologiczną (J. Bełkot, op.cit., s. 59). www.zapiskihistoryczne.pl [335] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 161 Nie ulega wątpliwości, że akceptacja inwestycji toruńskiej na szczeblu central- nym pozostawała w ścisłym związku z planem obchodów kopernikańskich i można sądzić, że gdyby nie ta prestiżowa okoliczność, chyba nie doszłoby do realizacji kam- pusu. Jednak rzeczywistym motorem zdarzeń – o czym przekonują wspomnienia świadków – było osobiste zaangażowanie władz uczelni, uzyskanie bowiem środ- ków na inwestycję o takich rozmiarach wymagało w socjalistycznych realiach dzia- łań wykraczających poza kanały ofi cjalne. Do takich posunięć zmuszały dodatkowo uwarunkowania lokalne, bo wprawdzie władze toruńskie odnosiły się do uczelni z życzliwością i szacunkiem, jednakże kluczowe decyzje zapadały na szczeblu woje- wódzkim, a rozwój UMK nie leżał w interesie stołecznej Bydgoszczy, mającej własne ambicje uniwersyteckie45. We wspomnieniach i publikacjach pracowników uczelni szczególnie podkreśla się zasługi rektora Witolda Łukaszewicza, najpierw w stara- niach o budowę kampusu46, a później – o planowe zakończenie oraz wyposażenie inwestycji47. Rektor W. Łukaszewicz dysponował szerokimi kontaktami w PZPR, ministerstwie oraz innych instytucjach centralnych, ugruntowanymi w latach re- alizacji kampusu (poseł na Sejm PRL 1969–1975), które umiejętnie wykorzystał w celu forsowania idei kampusu jako trwałego pomnika wielkiego astronoma. Nie bez znaczenia były też kuluarowe zabiegi dyrektora M. Kaczmarka, byłego pracow- nika ministerstwa48. Dzięki głębokiemu zangażowaniu oraz osobistym cechom tych ludzi49 projekt kampusu w Toruniu doczekał się zatwierdzenia i realizacji. Proces inwestycyjny rozpoczęto od prawnego przejęcia terenu, stosunki włas- nościowe na obszarze przeznaczonym pod budowę były bowiem dość złożone. W 1967 r. większość z 82 ha terenu należała do miasta, część do wojska, ponadto znajdowały się tu ogródki działkowe (3,75 ha), dworzec PKP Toruń Zachodni i li- nia prowadząca do „Merinotexu”, a tereny zajmowane obecnie przez gmachy Che- mii i Ekonomii stanowiły własność prywatną (3,75 ha). Własność miejską przejęto aktem notarialnym, linię kolejową przeniesiono, dworzec i urządzenia wojskowe (małą strzelnicę artyleryjską i obiekty towarzyszące) rozebrano, wreszcie wykupio- no ziemię w ramach wywłaszczeń właścicieli prywatnych. Te ostatnie procedury były najbardziej czasochłonne, wiązały się bowiem z wykreśleniem hipotek i za- pewnieniem mieszkań dla dotychczasowych lokatorów50. Ofi cjalne rozpoczęcie budowy kampusu na Bielanach przypadło 9 VI 1967 r. Kamień węgielny „miasteczka akademickiego” położono w południowo-zachod- nim narożniku fundamentu domu studenckiego nr 7, de facto będącego w realiza- cji już od 18 kwietnia. W uroczystości wzięli udział pracownicy i studenci UMK, senat uniwersytecki, przedstawiciele władz wojewódzkich i miejskich, a także za-

45 S. Staniszewski, op.cit., s. 299. 46 M. Kaczmarek, op.cit., s. 166; S. Kalembka, Witold Łukaszewicz (1911–1975), [in:] Toruńscy twórcy nauki i kultury 1945–1985, red. M. Biskup, A. Giziński, Warszawa 1989, s. 204. 47 J. Bełkot, op.cit., s. 61. 48 M. Kaczmarek, op.cit., s. 166; S. Staniszewski, op.cit., s. 300. 49 Por. S. Szarewicz, H. Jakóbczak, To już 35 lat, Głos Uczelni, R. 30: 1980, nr 3–4, s. 45. 50 M. Kaczmarek, op.cit., s. 167. www.zapiskihistoryczne.pl 162 Michał Pszczółkowski [336] proszeni przedstawiciele uniwersytetów włoskich, związanych z osobą Mikołaja Kopernika, m.in. Angelo Baserga z Ferrary i Giuseppe Mannino z Bolonii. Prace realizacyjne trwały ponad 5 lat. Koszt budowy przekroczył 540 mln zł51, z czego ze środków zagwarantowanych przez Radę Ministrów pochodziło 400 mln. Pozostałe fundusze pozyskano dzięki różnego typu porozumieniom, m.in. część obiektów Instytutu Chemii oraz halę technologiczną wybudowano za pieniądze Ministerstwa Przemysłu Chemicznego w zamian za prace badawcze na potrzeby resortu, ponadto uzyskano środki z Zakładów „Elany” oraz zasobów Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy. Roboty były realizowane przez kilkadziesiąt brygad dziewięciu przedsiębiorstw budowlanych i montażowych oraz samodzielne ekipy fi rm specjalistycznych. Kubatura wszystkich obiektów wyniosła ponad 288 tys. m3, powierzchnia użytkowa zaś 66,8 tys. m2. Uroczyste przekazanie kampusu przez przedstawicieli PZPR i Rządu PRL odbyło się 2 X 1973 r.52 Harmonogram procesu realizacyjnego oparto na tzw. sieci powiązań PERT (Pro- gram Evaluation and Review Technique). Ta specjalna metoda planowania, wcześ- niej stosowana na gruncie polskim jedynie na teoretycznych przykładach osiedli53, została opracowana w 1957 r. w USA na potrzeby projektów kosmicznych. Z czasem sieć powiązań PERT posłużyła celom cywilnym, m.in. przy realizacji dużych inwe- stycji budowlanych. Idea PERT opiera się na analizie tzw. ścieżki krytycznej danego przedsięwzięcia, tzn. ciągu powiązanych ze sobą czynności. Polegała na „liczeniu od końca” poszczególnych etapów planowanego przedsięwzięcia, by dzięki temu wszystkie kolejne czynności zostały przeprowadzone we właściwym czasie. Na potrzeby realizacji kampusu UMK opracowano sieć powiązań w formie harmonogramu liniowego, podzielonego na trzy grupy zasadniczych zadań. Po- dział ów wynikał z wprowadzenia do realizacji dwóch generalnych wykonawców: Bydgoskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego (BPBP) oraz Toruń- skiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Ogólnego (TPBO). Grupa pierwsza obej- mowała realizację obiektów dydaktycznych (wykonawca BPBP), grupa druga – obiektów socjalno-bytowych oraz rektoratu i auli (wykonawca TPBO), natomiast urządzenia i uzbrojenia terenu (wykonawca BPBP) wydzielono w grupę trzecią. Ze względu na powiązania technologiczne i organizacyjne dwie pierwsze grupy zadań zostały w układzie grafi cznym sieci odpowiednio zharmonizowane z grupą trzecią. Następnie opracowano szczegółowe wytyczne realizacyjne. W ten sposób powstał przejrzysty harmonogram, będący w założeniu narzędziem koordynacji oraz kontroli wykonania poszczególnych prac54.

51 AUMK, Akta Wydziału Mat.-Fiz.-Chem. (dalej cyt. AWMFCh), Plan rozwoju Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1976–1985, sygn. WM 54/5, s. 2 (1975 r.). 52 M. Kaczmarek, op.cit., s. 167. 53 Por. T. Pałaszewski, Ekonomiczne problemy realizacji zespołu obiektów wyższych uczelni, [in:] Materiały z seminarium na temat budownictwa szkół wyższych (27–28 I 1966), red. B. Popławski, Warszawa 1966, s. 53. 54 T. Pałaszewski, Organizacja inwestycji wieloletnich na przykładzie budowy Uniwersytetu Miko- łaja Kopernika w Toruniu, Przegląd Budowlany, R. 45: 1973, nr 11, s. 459. www.zapiskihistoryczne.pl [337] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 163 Można by się było spodziewać, że tak precyzyjnie opracowany program (pod warunkiem konsekwentnego przestrzegania) uchroni przed typowymi problema- mi socjalistycznego budownictwa, a zwłaszcza przed tzw. poślizgiem. Ta jedna z bolączek peerelowskiego przemysłu budowlanego wielokrotnie wydłużała czas realizacji, nieraz do skrajnych wymiarów (np. 17 lat budowy krakowskiego hotelu „Forum”), jeśli wręcz nie prowadziła do zaniechania inwestycji, czego przykładem są tzw. szkieletory, sterczące do dziś w Krakowie czy Bielsku-Białej. Taki stan rze- czy wynikał z dysfunkcji gospodarki centralnie planowanej: decyzje zapadające na najwyższych szczeblach nie zawsze wiązały się z realną oceną możliwości, często były podejmowane pod wpływem czynników kuluarowych, w trakcie realizacji zaś pojawiały się nieuwzględniane zjawiska, generujące dodatkowe koszty (infl acja, zmiany personalne, marnotrawstwo czasu i materiału na placach budowy czy po prostu zmieniane priorytety). W przypadku UMK utrzymanie się w terminach było jednak sprawą szczegól- nej wagi ze względu na charakter przedsięwzięcia. Toruński kampus został prze- widziany jako największa inwestycja rządowa związana z rokiem kopernikańskim. Była to tzw. inwestycja prestiżowa o wymiarze międzynarodowym, należało zatem oczekiwać, że prace zostaną zrealizowane zgodnie z planem. Na podstawie analizy porównawczej harmonogramu oraz faktycznego przebie- gu prac budowlanych można jednak ocenić, że mimo wczesnego rozpoczęcia prac (już w niespełna miesiąc po włączeniu inwestycji do programu obchodów rozpo- częto roboty ziemne) i początkowej zgodności, a nawet nadwyżki w stosunku do harmonogramu55 szybko nastąpił szereg „poślizgów”. Pierwszy z obiektów – zespół domów studenckich nr 7 i 8 – miał być oddany do użytku 15 VIII i 15 IX 1968 r.; taką datę deklarowano jeszcze w czerwcu56. W rzeczywistości został oddany do użytku odpowiednio na początku października57 i w listopadzie 1968 r.58, na dodatek bez instalacji grzewczej59. Kolejne opóźnienia były bardziej niepokojące. Budowa domu studenckiego nr 9, przewidzianego do ukończenia na październik 1968 r.60 w rzeczy- wistości wydłużyła się aż o rok – rozpoczęty dopiero 14 V 1968 r. (mimo zatwier- dzenia projektu wstępnego 28 VII 1967 r.), został przekazany do użytku na początku grudnia 1969 r., przy czym instalacje doprowadzono tylko do piątej kondygnacji61. Budowę stołówki studenckiej z salą gimnastyczną rozpoczęto 10 XI 1968 r., a zatem z niemal rocznym opóźnieniem. W połowie 1969 r. pisano optymistycznie: „wcześ- niej niż przewiduje harmonogram, tj. za rok odda TPBO stołówkę”62; prawie dwa

55 W ciągu 1967 r. plan inwestycyjny został wykonany w ogólnych nakładach fi nansowych w 150%, a w pracach budowlanych w 115% (Aby zdążyć na czas, Nowości, R. 2: 1968, nr 48, s. 1). 56 Wyścig z czasem na Bielanach, ibid., nr 146, s. 2. 57 D. Ciesielska, Dzień powszedni w „leśniczówce” na Bielanach, ibid., nr 238, s. 3. 58 Drugi dom studencki w „leśniczówce” na Bielanach, ibid., nr 268, s. 1. 59 D. Ciesielska, op.cit., s. 3. 60 Wyścig z czasem, s. 2. 61 Przeprowadzka na Bielany, ibid., R. 3: 1969, nr 284, s. 3. 62 Rosną mury reprezentacyjnych budynków UMK, ibid., nr 193, s. 2. www.zapiskihistoryczne.pl 164 Michał Pszczółkowski [338] lata później, to jest w kwietniu 1971 r. informowano o rychłym odbiorze stołówki63, w rzeczywistości prace zostały zakończone 31 XII 1971 r. Rektorat z aulą i bibliote- ką oraz przychodnia zdrowia były przeznaczone do realizacji na rok 1968; jeszcze w listopadzie 1968 r. pisano o planach rozpoczęcia budowy biblioteki i rektoratu w terminie64, w rzeczywistości prace zostały podjęte odpowiednio w marcu (rektorat i biblioteka) i we wrześniu 1969 r. (przychodnia zdrowia i aula). W kwietniu 1971 r. informowano o planach ukończenia rektoratu na przełomie trzeciego i czwartego kwartału 197165, trzy miesiące później mówiło się już raczej o czwartym kwartale66, de facto prace trwały do 31 XII 1971 r. Termin ukończenia przychodni zdrowia, we- dług harmonogramu planowany na lipiec 1971 r., a w lipcu przesunięty na początek 1972 r.67, odwlekł się do 30 III 1972 r. Wyjątkowo długo trwały prace przy auli; choć rozpoczęto je jesienią 1969 r., to dopiero w lipcu 1971 r. zakończono montaż stalo- wego szkieletu68. We wrześniu obiecywano ukończenie prac przy auli do 30 listo- pada, a przy bibliotece do końca października69; obie inwestycje ukończono 31 XII 1972 r. Do budowy drugiego hotelu asystenckiego przystąpiono w kwietniu 1969 r., pierwszego etapu gmachu Instytutu Chemii w maju 1969 r., a pierwszego etapu gma- chu Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi we wrześniu 1969 r., a zatem z wyprzedzeniem w stosunku do harmonogramu. Nie uchroniło to jednak przed kilkumiesięcznym poślizgiem: w marcu 1972 r. pisano o oddaniu chemii i biologii odpowiednio 31 lip- ca i 30 października70; w rzeczywistości nastąpiło to 31 XII 1972 r. i 30 IX 1973 r. Apogeum opóźnień przypadło na mniej więcej połowę procesu realizacyjne- go. W 1969 r. zrealizowano jedynie 4,2% planowanej kubatury w skali ogólnej, a w 1970 r. – tylko 2,6%71. W 1971 r. zdołano zmniejszyć rozbieżność między harmo- nogramem a tempem budowy, choć i tak do czerwca zrealizowano w generalnym rozrachunku mniej niż 40% planu rzeczowego72. Fakt poślizgu nie był tajemnicą. Problem poruszano w prasie73, zwracano nań uwagę przy okazji ważnych uroczy- stości, m.in. W. Łukaszewicz w trakcie mowy inauguracyjnej w 1968 r. upominał projektantów i przedsiębiorstwa budowlane w związku z „niemałymi trudnościa- mi zakłócającymi korelację na odcinku dokumentacji i wykonawstwa robót”74. Według rektora winę ponosiły przedsiębiorstwa budowlane, niewywiązujące się ze

63 W kwietniu – stołówka, ibid., R. 5: 1971, nr 85, s. 1. 64 Drugi dom studencki w „leśniczówce” na Bielanach, s. 1. 65 W kwietniu – stołówka, s. 2. 66 W tym roku oddanie do użytku gmachu rektoratu, ibid., R. 5: 1971, nr 171, s. 1. 67 Ibid. 68 Trwa montaż wielkiej auli uniwersyteckiej na Bielanach, ibid., nr 186, s. 1. 69 Pomyślnie przebiega budowa miesteczka bielańskiego, ibid., R. 6: 1972, nr 222, s. 1. 70 Budowniczowie osiedla akademickiego zwiększyli tempo prac, ibid., nr 58, s. 1. 71 W. Bartkowiak, A. Chojnacki, H. Jaskólski, R. Malejka, Rozbudowa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1967–1973, Przegląd Budowlany, R. 45: 1973, nr 11, s. 468. 72 W tym roku oddanie do użytku gmachu rektoratu, Nowości, R. 5: 1971, nr 171, s. 1. 73 Por. m.in. W przededniu nowego roku akademickiego, ibid., R. 4: 1970, nr 224, s. 1–2. 74 Gaudeamus w toruńskiej uczelni, ibid., R. 2: 1968, nr 239, s. 1; por. H. Galus, Hołd – uczonemu, szansa – miastu, ibid., nr 259, s. 3. www.zapiskihistoryczne.pl [339] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 165 swych zadań75. Fakt opóźnienia wywołał zaniepokojenie władz centralnych; na bu- dowie zjawił się m.in. sekretarz KC PZPR Józef Tejchma (10 VI 1970 r.)76 i minister nauki i szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński (9 VII 1970 r.)77. W marcu 1971 r. zdecydowano o powołaniu Rady Budowy Osiedla Akademickiego, mającej czu- wać nad prawidłową realizacją inwestycji78. W czerwcu odbyła się narada, podczas której stwierdzono konieczność zwiększenia liczebności załóg przedsiębiorstw wykonawczych79. Ustalenia były poparte zdecydowanymi krokami, m.in. naczel- ny inżynier BPBP otrzymał w listopadzie 1971 r. partyjne polecenie ukończenia budowy rektoratu do końca roku pod groźbą utraty stanowiska80. Wszystkie te za- biegi spowodowały, że w 1972 r. tempo prac zdecydowanie się ożywiło: dziennie wykonywano pracę wartości 300 tys. zł81. Dzięki temu tylko w tym roku udało się zrealizować 47,6% całościowego planu82. Przyczyn zakłóceń było wiele. Najpierw inwestycję rozpoczęto bez pełnego przygotowania. Ze względu na rozwleczony w czasie proces biurokratycznych za- twierdzeń prace projektowe zostały zlecone z opóźnieniem (np. zlecenie na projekt biblioteki – 21 VII 1966 r.83), w związku z czym nie została sporządzona na czas do- kumentacja poszczególnych obiektów: projekty wstępne, przeznaczone do realizacji na lata 1966–1967 w rzeczywistości wykonano w okresie lipiec 1967–styczeń 1969 r., co spowodowało zmiany w terminach rozpoczęcia prac. Nie zdołano też przygoto- wać w całości placu budowy. Jeszcze w 1970 r. pozostawała nieuregulowana kwestia rozbiórki bocznicy kolejowej, biegnącej przez teren inwestycji84. Zdarzały się sytu- acje zatrzymania robót budowlanych: 29 V 1969 r. dyrektor ZISW pisał do BPBP z prośbą o interwencję w związku z półtoramiesięczną przerwą w pracach przy DS 985. W związku z budową auli pisał w listopadzie 1971 r. zirytowany R. Karłowicz: „przez trzy miesiące letnie budowa praktycznie stała. Przez półtora roku toczyły się targi odnośnie metody usuwania wody podskórnej [...] pomimo uzgodnienia w tej sprawie, które zapadło w lipcu 1970 r., cały rok 1971 nie przystąpiono do tej roboty”86. Nie bez winy był jednak i zespół projektowy, którego członkowie nie wy-

75 5 tysięcy studentów na UMK, ibid., R. 5: 1971, nr 227, s. 1. 76 Józef Tejchma w województwie bydgoskim, ibid., R. 4: 1970, nr 135, s. 1. 77 Minister Henryk Jabłoński wśród studentów odbywających praktyki robotnicze, ibid., nr 159, s. 1. 78 W kwietniu – stołówka, s. 2. 79 W tym roku, s. 1. 80 AUMK, AZISW, Korespondencja w sprawie realizacji Osiedla Akademickiego na obcho- dy kopernikańskie 1971–1973, Notatka z narady KW PZPR w dn. 19 XI 1971, sygn. ZI 16/79, s. 1 (1971 r.). 81 Budowniczowie osiedla, s. 1. 82 W. Bartkowiak, A. Chojnacki, H. Jaskólski, R. Malejka, op.cit., s. 468. 83 AUMK, AZISW, Projekt koncepcyjny architektury budynku biblioteki głównej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (wersja A), sygn. ZI 1/4, s. 3 (1967 r.). 84 Osiedle Fałata, s. 1. 85 AUMK, AZISW, Plany i sprawozdania z realizacji budowy osiedla „Bielany”, pismo z dnia 29 V 1969 r., sygn. ZI 16/80 (1969 r.). 86 Ibid., Korespondencja w sprawie realizacji Osiedla Akademickiego na obchody kopernikań- skie 1971–1973, pismo z dnia 23 XI 1971 r., sygn. ZI 16/79 (1971 r.). www.zapiskihistoryczne.pl 166 Michał Pszczółkowski [340] wiązywali się z obowiązku regularnych przyjazdów do Torunia w ramach nadzoru autorskiego, co prowadziło do przestojów87. Niemniej główną przyczyną zakłóceń były decyzje centralne. W 1969 r. Komisja Partyjno-Rządowa dokonała weryfi kacji, obniżając plan inwestycyjny o prawie 5 mln zł; w 1970 r. nie podjęto prac na bu- dynkach obu wydziałów, gdyż ministerstwo nie wprowadziło tych zadań do planu na 1970 r.88 Najbardziej brzemienne w skutki okazało się niespodziewane obcią- żenie TPBO budową zakładu tereft alanu dimetylu w ramach toruńskiej „Elany” (lipiec–sierpień 1970 r.), stąd w toruńskim przedsiębiorstwie zabrakło tzw. mocy przerobowych dla inwestycji na Bielanach. Nawiasem mówiąc, zjawisko to nie wy- nikało z celowych zabiegów czy złej woli ze strony władz; była to raczej specyfi ka sy- stemu, konsekwencja znacznej, nie do końca kontrolowanej liczby podejmowanych inwestycji oraz ich niewspółmierności do faktycznego potencjału przedsiębiorstw budowlanych. Z lektury ówczesnej prasy wynika, że inne inwestycje realizowane w tym czasie przez TPBO także odnotowały znaczne opóźnienia, spowodowane niedoborem „mocy przerobowej”; w przypadku Szpitala Miejskiego wyniosły one 2,6 mln zł, a Technikum Chemicznego – około 4 mln zł89. Wreszcie obaj główni wykonawcy nie byli przygotowani na roboty tego typu, zwłaszcza w zakresie prac wykończeniowych – BPBP zajmowało się głównie realizacją zakładów przemysło- wych. TPBO „miało jeszcze mniejsze możliwości i doświadczenie”90. Przesunięcia w cyklu inwestycyjnym były jedną z konsekwencji niewystar- czającego potencjału produkcyjnego przedsiębiorstwa, ale w sytuacji, kiedy na- leżało zmieścić się w określonych ramach czasowych, konieczne było zwiększe- nie tempa robót. To z kolei sprawiało, że poziom wykonawstwa pozostawiał wiele do życzenia. Jak skarżył się R. Karłowicz w liście do ZISW, „wykonawca stawia użytkownika i projektanta w sytuacji przymusowej, w której każda robota, dobra czy zła, musi być automatycznie w ostatniej chwili przyjęta”91. To kolejne charak- terystyczne zjawisko dla budownictwa ancien regime’u było tak powszechne, że wręcz rodzące przekonanie, iż nowe „musi” szwankować92. Na placu bielańskim dotyczyło to przede wszystkim obiektów realizowanych przez TPBO, a zatem gru- py mieszkaniowo-socjalnej (domy studenckie, hotele asystenckie, stołówka)93. Nie

87 Ibid., Plany i sprawozdania z realizacji budowy osiedla „Bielany”, pismo z dnia 26 XI 1971 r., sygn. ZI 16/80 (1971 r.). 88 Ibid., Informacja dotycząca rozbudowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu za rok 1970, sygn. ZI 16/80, s. 2 (1971 r.). 89 Trzeba nadrobić ubiegłoroczne opóźnienia, Nowości, R. 5: 1971, nr 6, s. 3. 90 R. Karłowicz, Organizacja inwestycji, [in:] Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Projekt i realiza- cja, s. 122. 91 AUMK, AZISW, Korespondencja w sprawie realizacji Osiedla Akademickiego na obchody kopernikańskie 1971–1973, pismo doc. Karłowicza z dnia 12 I 1973 r., sygn. ZI 16/79 (1973 r.). 92 Por. np. D. Ciesielska, op.cit., s. 3: „przez zacinające się (bo nowe!) drzwi wchodzimy do po- koju”. 93 Por. uwagi w: W. Łukaszewicz, Srebrny jubileusz Almae Matris Copernicanae (1945–1970), Rocznik Toruński, R. 7: 1972, s. 17; W przededniu nowego roku akademickiego, Nowości, R. 4: 1970, nr 224, s. 2. www.zapiskihistoryczne.pl [341] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 167 pozostało jednak bez wpływu na jakość pozostałych obiektów, wobec zagrożenia terminów ukończenia prac podjęto bowiem decyzję o przesunięciu części zadań grupy drugiej do grupy pierwszej, co wiązało się z dodatkowym, poważnym i nie- spodziewanym obciążeniem wykonawcy bydgoskiego. Do opóźnienia prac przyczyniły się wreszcie trudności materiałowe. Poślizg w 1968 r. był m.in. wywołany brakiem wykonawcy napowietrznej telestrady – ze względu na brak odpowiednich kabli z wykonawstwa wycofało się Gdańskie Przedsiębiorstwo Robót Telekomunikacyjnych94. W trakcie realizacji budynku stołówki zabrakło wentylatorów95, były kłopoty z dostawami cementu96 i alumi- nium97. W ramach tzw. akcji oszczędnościowych wykreślano co kosztowniejsze elementy wyposażenia98, co w oczach R. Karłowicza wynikało z patologicznych uwarunkowań peerelowskich struktur administracyjnych: „przełamywanie trud- ności organizacyjnych i realizacyjnych, żenujące sceny na KOPI i w rozmowach z inwestorem i wykonawcą, którym fetysz wykonania planu fi nansowego i zdoby- cia za wszelką cenę własnej premii dyktował przyjmowanie nieukończonych bu- dynków i najbardziej nieracjonalne posunięcia oszczędnościowe, idące w parze z przesadnymi wydatkami na łatwe i szybkie realizacje towarzyszące, nierealne ter- miny i ogromny wysiłek zespołu projektantów, aby zapewnić prawidłowy tok bu- dowy – to cała epopeja”99. Borykano się wreszcie z problemem kradzieży na placu budowy100. Wszystkie te okoliczności miały zasadniczy wpływ na tempo i poziom wykonania robót. Reasumując, można zatem stwierdzić, że rozbieżności między harmonogra- mem a realizacją wynikały z jednego źródła, to jest administracyjnych i gospodar- czych patologii PRL-u. Także i zarzuty, jakie można by sformułować wobec zespo- łu projektowego (opóźnienia w przygotowaniu dokumentacji inwestycyjnej) czy ekip wykonawczych (niski poziom wykonawstwa części obiektów), były nieunik- nioną konsekwencją realiów systemu. To właśnie one nie pozwoliły na prawidłową

94 Aby zdążyć, s. 2. 95 AUMK, AZISW, Plany i sprawozdania z realizacji budowy osiedla „Bielany”, Informacja doty- cząca rozbudowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu za rok 1970, sygn. ZI 16/80 (1971 r.), s. 2. 96 Na Bielanach w budowie stołówka i nowy dom studencki, Nowości, R. 2: 1968, nr 129, s. 1. 97 W tym roku, s. 1. 98 Por. m.in. AUMK, AZISW, Korespondencja w sprawie realizacji Osiedla Akademickiego na obchody kopernikańskie 1971–1973, pisma doc. Karłowicza z dnia 23 XI 1971 i 11 IX 1972 r., sygn. ZI 16/79 (1971, 1972 r.). 99 R. Karłowicz, Projekt, który dał satysfakcję, Architektura, R. 27: 1973, nr 7, s. 269. 100 Por. m.in. AUMK, AZISW, Korespondencja w sprawie realizacji Osiedla Akademickiego na obchody kopernikańskie 1971–1973, telegram dyrektora BPIP „Binstal” z dnnia 10 VIII 1976 r., sygn. ZI 16/79 (1976 r.): „podczas odbioru przez użytkownika części budynku „B” [Zespołu Katedr Chemii – M.P.] ujawniono bardzo dużą ilość braków w wyposażeniu mebli laboratoryjnych (pokradzionych) [...] nie będziemy mieli możliwości uzupełnienia pokradzionych elementów mebli laboratoryjnych nawet na oddzielne zlecenie z uwagi na brak osprzętu”. www.zapiskihistoryczne.pl 168 Michał Pszczółkowski [342] realizację zamierzeń, mimo iż organizacja robót budowlanych była właściwie za- planowana, a terminy wyznaczone metodą PERT w gruncie rzeczy realne. Należałoby jednak zapytać, czy wobec tego decyzja o zastosowaniu zachod- niej metody planowania, opracowanej dla tamtejszych warunków101, była w ogóle słuszna; oraz: czy metoda PERT się sprawdziła. Wydaje się, że odpowiedź powinna brzmieć twierdząco, ponieważ rygory wynikające z sieci powiązań pozwoliły na stworzenie pewnego systemu odniesienia, dającego możliwość jasnej, perspekty- wicznej oceny sytuacji oraz bieżących reakcji na wypadek zakłóceń. To prawda, że reakcje te były typowo socjalistyczne: polegały na wzmocnieniu załogi siłami studenckimi, organizowanymi poprzez wszelkie programy i akcje czy coroczne tzw. praktyki robotnicze. Studenci byli szczególnie przydatni w prostych, niemniej ważnych pracach ziemnych i porządkowych. Szczególnie szeroko zakrojonym przedsięwzięciem była Akcja „Kopernik”, bezpośrednio związana z przygotowa- niami do obchodów. Dzięki wspólnej inicjatywie m.in. Ochotniczych Hufców Pracy i Związku Młodzieży Wiejskiej w pracach na Bielanach wzięła udział mło- dzież akademicka z ośrodków krajowych i zagranicznych, łącznie około tysiąca osób102. Poza korzyściami dla procesu inwestycyjnego niewątpliwie działania takie przyczyniały się też do zacieśniania kontaktów pomiędzy młodzieżą akademicką z różnych ośrodków. W efekcie budowa posuwała się naprzód. W okresie pięciu lat zrealizowano trzynaście budynków przewidywanych w pierwszym etapie budowy kampusu; przygotowano pełną dokumentację terenowo-prawną, pełną dwufazo- wą dokumentację inwestycyjną, zrealizowano roboty budowlano-montażowe oraz całkowite wyposażenie aparaturowe i meblowe; wykonano uzbrojenie podziemne, sieć dróg, placów i chodników, elementy małej architektury, oświetlenie terenu i zieleń na obszarze 45 ha – wszystko w generalnym rozrachunku zgodnie z pla- nem i w wyznaczonym czasie. Realizacja kampusu zmieniła diametralnie wizerunek uczelni. „Dopiero dzięki miasteczku uniwersytet stał się w Toruniu instytucją trwałą i stabilną. Przedtem była to prowizorka, którą można było w razie potrzeby odwołać”103. Pomimo tego wydaje się raczej pewne, że przedsięwzięcie nie doszłoby do skutku, gdyby nie obchody kopernikańskie. Choć rzeczywiście „byłoby błędem mniemać, że 500. rocznica urodzin Mikołaja Kopernika i związane z nią uroczystości były jedyną, a nawet najważniejszą przyczyną realizacji uniwersytetu jego imienia”104, to jed- nak argument wysuwany w trakcie starań o realizację zawsze na końcu i niejako

101 W trakcie prac okazało się, że pełna zgodność prac budowlanych z harmonogramem była niemożliwa ze względu na fakt, że cykle realizacji wyliczone systemem PERT były znacznie krótsze od cykli normatywnych według obowiązujących norm prawnych (T. Pałaszewski, Organizacja inwe- stycji, s. 463). 102 Akcja „Kopernik”, Nowości, R. 3: 1969, nr 150, s. 1; Studenci pracują na Bielanach, ibid., nr 165, s. 2; W czynie Kopernikowi, ibid., nr 180, s. 2; Kryptonim Kopernik, ibid., nr 191, s. 3; Bielany dziełem studenckich rąk, ibid., nr 263, s. 1. 103 J. Serczyk, Minęło życie, Toruń 1999, s. 87. 104 R. Karłowicz, Architektura szkół wyższych, Człowiek i Nauka, R. 5: 1975, s. 277. www.zapiskihistoryczne.pl [343] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 169 mimochodem105 był chyba decydujący, po zakończeniu uroczystości bowiem stop- niowo ograniczano prace inwestycyjne. Zgodnie z przyjętym jeszcze w latach sześćdziesiątych harmonogramem prac realizacyjnych, wynikającym z rytmu „pięciolatek”, do 1975 r. kontynuowano pra- ce pierwszego etapu, jednak strumień fi nansowy zdecydowanie się zwężył, przez co tempo prac wyraźnie osłabło. Dzięki zarezerwowanym funduszom na okres 1971–1975 zdołano wprawdzie zrealizować drugi etap gmachu Chemii z halą tech- nologiczną oraz dwa budynki domów studenckich, choć i tu nie udało się uniknąć poślizgu (prace trwały do 1976 r.), natomiast ze względu na brak środków fi nan- sowych przesunięto na lata 1976–1980 budowę drugiego etapu Wydziału BiNoZ, pierwotnie planowanego do realizacji na okres 1973–1975. Choć było to po części uzasadnione rozszerzeniem programu funkcjonalnego, uczelnia została bowiem zobligowana do uruchomienia nowego kierunku, geofi zyki satelitarnej106, to jed- nak wiedziano już, że rozbudowa UMK straciła dla władz centralnych prestiżowy charakter, w związku z czym należało się spodziewać wstrzymania funduszy. Jed- nocześnie wzrosły potrzeby inwestycyjne innych uczelni, licznie powstających pod naciskiem społecznych dążeń do posiadania szkoły wyższej107. Pomimo niekorzystnych prognoz starano się realizować przyjętą strategię, uwzględniając w planie rozwoju uczelni na następne dwie pięciolatki (1976–1980 i 1981–1985) realizację kolejnych wydziałów oraz obiektów mieszkaniowo-socjal- nych108. Starano się, aby największe obiekty zostały rozłożone na dwa tzw. zadania, co miało umożliwić rozłożenie kosztów na dłuższy okres, a jednocześnie narzucić kontynuację raz podjętej inwestycji w momencie ustalania budżetu na kolejną pię- ciolatkę. W 1976 r. zmodyfi kowano projekt drugiego etapu w związku z korektą planu ogólnego miasta i przesunięciem na północ trasy szybkiego ruchu będą- cej północną granicą terenów uniwersyteckich, co dało uczelni dodatkowe 30 ha i nowe perspektywy rozbudowy109. Niestety, z listy siedemnastu obiektów udało się zrealizować jedynie budynek klubowy. Fałszywym prorokiem okazał się dyrektor M. Kaczmarek, twierdzący w 1972 r.: „byłoby nielogiczne poprzestać na tym, co już zrobiono, a nie brakuje osób »życzliwych« mówiących: poczekajcie, skończą się obchody... Iść już będzie tylko o wzniesienie budynków, cały teren został bowiem

105 Por. idem, Koncepcja, s. 16. 106 AUMK, AWMFCh, Plan rozwoju Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1976–1985, sygn. WM 54/5, s. 13, 21 (1974 r.); por. ibid., Projekt potrzeb inwestycyjnych Uniwersy- tetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1974–1975 oraz 1976–1980, sygn. WM 54/3, passim. 107 Na ten temat m.in. R. Bohr, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w latach 1966–1980, [in:] Uni- wersytet Mikołaja Kopernika 1966–1980, t. 1, red. J. Bełkot, Toruń 1992, s. 33; M. Różański, Uniwer- sytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. II etap rozbudowy uniwersytetu, Studia + Projekty, R. 2: 1978, s. 95–105. 108 AUMK, AWMFCh, Plan rozwoju Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w latach 1976–1985, sygn. WM 54/5, s. 7; por. M. Pszczółkowski, op.cit., s. 243. 109 M. Różański, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. II etap, s. 95. www.zapiskihistoryczne.pl 170 Michał Pszczółkowski [344] uzbrojony”110. W końcu 1978 r. Zarząd Inwestycji Szkół Wyższych w Toruniu zo- stał zlikwidowany. Kampus UMK jest jednym z najlepszych przykładów ukazujących, jak archi- tekci PRL, działający w realnych warunkach technicznych i ekonomicznych ów- czesnego budownictwa starali się o jakość, polegającą nie tylko na przemyślanych rozwiązaniach funkcjonalnych i przestrzennych, ale i na efektach plastycznych. Rozwiązanie przestrzenne pierwszego etapu budowy to oryginalna, nieposiadają- ca bezpośrednich wzorów koncepcja o optymalnych cechach funkcjonalnych, wy- koncypowana jednak w ścisłej zależności i oparta na charakterystycznych tenden- cjach w światowej, przede wszystkim zachodniej praktyce projektowej pierwszych dwóch powojennych dekad. Etapowanie realizacji zaplanowano w ten sposób, aby oddawane fragmenty uczelni stanowiły zamkniętą całość. Niewątpliwie liczono się z tym, że po zamknięciu obchodów kopernikańskich może zabraknąć funduszy na kolejne etapy, dlatego tak ważne było, aby w pierwszym etapie zrealizować i obiek- ty ogólnouniwersyteckie, i część dydaktycznych, jak również niezbędne budynki socjalne. Dzięki temu powstała pierwsza w Polsce egzemplifi kacja kampusu sensu stricte – jednolitego założenia na nowym terenie, obejmującego pełen program funkcjonalny uczelni.

110 M. Machnicki, Bielany, Zwierciadło, R. 16: 1972, nr 27, s. 4–5.

www.zapiskihistoryczne.pl [345] Z dziejów budowy toruńskiego kampusu uniwersyteckiego 1967–1973 171 ZUR BAUGESCHICHTE DES THORNER UNIVERSITÄTSCAMPUS 19671973 Zusammenfassung

Schlagworte: Campus; Nikolaus-Kopernikus-Universität; Architektur; Th orn; 20. Jahrhun- dert

Die Universitätssiedlung in Th orn ist auf polnischem Boden das erste Beispiel eines komplexen Universitätscampus – eines Phänomens, welches in der Zwischenkriegszeit besondere Popularität genoss. Der Plan zum Bau eines „Städtchens“ oder „Universitäts- dorfes“ zog sich von Anfang an durch die Existenz der Nicolaus-Copernicus-Universität. Verbindliche Entscheidungen fi elen jedoch erst 1963 im Zusammenhang mit weltweiten Feierlichkeiten zu Ehren des Namenspatrons der Hochschule, die für das Jahr 1973 geplant waren. Angesiedelt wurde das Bauvorhaben in Bielany, einem peripheren Stadtteil im Nord- osten der Stadt. Den Auft rag für die urbanistisch-architektonische Dokumentation erhielt der Fachbereich Architektur des Warschauer Polytechnikums, und als leitender Architekt wurde Dozent Ryszard Karłowicz benannt. Die räumliche Anlage des Campus stellt eine originelle, nicht auf direkte Vorlagen gestützte Konzeption mit optimal funktionalen Zügen dar, die jedoch in enger Verbindung mit den charakteristischen Tendenzen in der interna- tionalen, vor allem westlichen Projektierungspraxis der ersten beiden Nachkriegsdekaden entworfen worden war. Das Projekt eines einheitlich gestalteten Komplexes mit deutlicher funktionaler Auft eilung stützte sich auf die Zusammenfassung der wissenschaft lich-di- daktischen sowie der Wohn- und Sozialgebäude entlang zweier paralleler Achsen. Beide Achsen wurden durch die Gebäude der Bibliothek, des Rektorats und der Aula verbun- den – dem Zentrum der Hochschule in wissenschaft licher, administrativer und kultureller Hinsicht. Mit Blick auf den Umfang des Unternehmens entschied man sich, die Investition auf drei Etappen aufzuteilen: 1967–70, 1971–75 und 1976–80. Die Ausführungsarbeiten wur- den jedoch so geplant, dass bis 1973 ein komplexes Ganzes entstünde. Zweifellos rechnete man damit, dass es nach dem Ende der Kopernikus-Feiern an Geldern für weitere Etappen fehlen könnte, daher war es so wichtig, in der ersten Phase sowohl die allgemein universi- tären als auch die notwendigen Sozialgebäude zu errichten. Die Bauarbeiten dauerten über fünf Jahre lang. Die feierliche Übergabe des Campus fand am 2. Oktober 1973 statt. Die Abstimmung des Bauprozesses wurde auf der Grundlage der sog. PERT-Netz- plantechnik organisiert. Diese besondere Planungsmethode, die zuvor in Polen nur bei theoretischen Beispielsiedlungen angewandt worden war, war in den USA für die Bedürf- nisse der Raumfahrttechnik entwickelt worden. Später fanden PERT-Netzpläne Anwen- dung bei zivilen Projekten, z.B. bei der Ausführung großer Bauinvestitionen. Dank dieser Methode gelang es trotz der für die sozialistische Bauwirtschaft typischen Verzögerungen und Verschiebungen sämtliche in der ersten Phase vorgesehenen Bauten des Campus zu errichten.

www.zapiskihistoryczne.pl 172 Michał Pszczółkowski [346] FROM THE HISTORY OF THE CONSTRUCTION OF TORUŃ’S UNIVERSITY CAMPUS 19671973 Summary

Key words: campus; Nicolaus Copernicus University; architecture; Toruń

Th e university district in Toruń belongs to one of the fi rst Polish complex examples of a university campus – a popular phenomenon in the post-war period. Th e idea to build an academic ‘town’ or ‘district’ appeared at the very beginning of the university’s existence. Binding decisions in the matter were not made until 1963, in connection with the world celebration of the 500th anniversary of the patron’s birth, planned for 1973. Th e investment was located in Bielany, the town’s peripheral district situated in the north-west part of Toruń. Th e Department of Architecture of the University of Technology was to prepare the urban and architectural plan, whereas Docent Ryszard Karłowicz became the main designer. Th e spatial form of the campus is original and it does not follow any direct models. It is a concept bearing the optimal functional features, following the characteristic world tendencies in western architectural practice in the fi rst post-war decades. Th e design of a homogeneously shaped system with a visible functional division was based on grouping scientifi c-didactic buildings and residential-social build- ings along two perpendiculars to the axis. Both axes were connected by the buildings of the library, the Main University Offi ce Building (Rektorat) and the university aula – the centre of the university in the scientifi c, administrative and cultural sense. On account of the magnitude of the venture, the investment process was divided into three stages: 1967–70, 1971–75, and 1976–80. Th e work was planned so as to create the whole complex until 1973. Undoubtedly, it was feared that aft er the end of the Copernicus celebration there might be insuffi cient funds for subsequent stages. Th at is why it was im- portant to construct a general university complex, some didactic buildings, and necessary social buildings in the fi rst stage of the construction. Th e works lasted over 5 years. Th e ceremonial opening of the campus took place on 2 October 1973. Th e schedule of the construction process was based on the so-called association net- work PERT (Program Evaluation and Review Technique). Th is special method of plan- ning, earlier used in Poland only in theoretical designs of residential districts, was designed in the USA for space projects. Later the association network PERT was used in civilian projects, for example to carry out major construction investments. Th anks to the method, despite delays typical of the socialist economy, all buildings planned in the fi rst stage of the construction of the campus were completed.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

RECENZJE I OMÓWIENIA

Sławomir Zonenberg, Kronika Szymona Grunaua, Wydawnictwo Uniwersy- tetu Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2009, ss. 191, 3 il., ISBN 978-83-7096- -690-4.

Badacze Prus sięgający po dzieło żyjącego na przełomie XV i XVI w. dominikanina Szymona Grunaua odnoszą się doń nieufnie i robią to w ostateczności. Opinia pokutu- jąca wśród historyków na temat wiarygodności Kroniki Pruskiej jest nie najlepsza. Osąd o kronice wydany przez wybitnego niemieckiego historyka – Maxa Töppena w 1853 r. – nie pozostawił badaczom wątpliwości co do wiarygodności dzieła Grunaua, określanego odtąd kłamcą i bajarzem. Paradoksalnie – ukazanie się Kroniki Pruskiej drukiem w latach 1876–1896, miało na dobre udowodnić historykom, iż dzieło to jest dla badaczy źródłem wręcz bezwartościowym. Kronika ta, do dziś imponująca rozmiarami (1873 strony dru- ku), miała do tej pory dość bogatą, aczkolwiek jednostronną problemowo literaturę. Były to najczęściej kolejne głosy w dyskusji źródłoznawczej, roztrząsające problematykę źródeł kronikarza, jak i fi liacji zachodzących między dziełem Szymona Grunaua a innymi kro- nikami. I choć zdarzały się wśród nich głosy sygnalizujące przydatność Kroniki Pruskiej dla badań nad pewnymi aspektami życia mieszkańców Prus, jak i omawiające specyfi kę pisarstwa reprezentowanego przez dominikanina1, to postać samego autora nie doczekała się – aż do tej pory – wnikliwej analizy na miarę stawianych mu od ponad stu lat zarzutów. Z tym większym zainteresowaniem sięga się po najnowszą monografi ę Sławomira Zonen- berga, badacza od lat specjalizującego się w analizach dziejopisarstwa średniowiecznego, m.in. Kroniki Wiganda z Marburga2 oraz Roczników Jana Długosza3. Czytelnik miał już okazję zapoznać się z wstępnymi wynikami prac autora nad dziełem Szymona Grunaua we wcześniej publikowanych artykułach4. Prezentowana praca ukazuje wyniki badań prowa- dzonych na potrzeby rozprawy habilitacyjnej autora. Kronika Szymona Grunaua dzieli się na trzy rozdziały (s. 21–128), poprzedzone „Wstępem” (s. 7–10) i „Wprowadzeniem” (s. 11–20) do tematyki. Całości dopełnia pokaźna bibliografi a (s. 131–163), indeks osób (s. 175–191) i trzy załączniki (s. 168–170). Zamiesz- czono także streszczenie w języku niemieckim (s. 171–172) i angielskim (s. 173–174). Krótki „Wstęp” zaznajamia czytelnika ze stanem zachowania kopii rękopiśmiennych Kro- niki Pruskiej oraz zestawia fragmenty dzieła wydane drukiem. Swoje badania autor oparł na jedynej pełnej edycji kroniki wydanej w Lipsku. Zakres swoich zainteresowań określa m.in. zwracając uwagę na ogólny charakter dotychczasowych opracowań kroniki: „Wiele

1 Zwłaszcza wcześniejsze badania Jolanty Dworzaczkowej – eadem, Kronika pruska Szymona Grunaua jako źródło historyczne, Studia Źródłoznawcze, t. 2: 1958, s. 119–146. 2 S. Zonenberg, Kronika Wiganda z Marburga, Bydgoszcz 1994. 3 Idem, Źródła do dziejów Pomorza Gdańskiego, Prus i zakonu krzyżackiego w Rocznikach Jana Długosza (do 1299 roku), Toruń 2000. 4 Idem, Charakterystyka stanów i nacji w Kronice Pruskiej dominikanina Szymona Grunaua, Ko- munikaty Mazursko-Warmińskie 2003, nr 3, s. 277–296. www.zapiskihistoryczne.pl 174 Recenzje i omówienia [348] kwestii potraktowano marginalnie (np. osobę Szymona Grunaua, źródła, rolę i recepcję kroniki)”. Fragment ten sugeruje czytelnikowi, iż nie będzie to tradycyjne studium źródło- znawcze, lecz praca zakreślona szerzej – badająca także mentalność autora i atmosferę epo- ki, w której żył. Autor zrezygnował z zaprezentowania literatury przedmiotu w tej części publikacji, na rzecz jej tematycznego omawiania w miarę przedstawiania swoich wyników badań w poszczególnych rozdziałach. Skutkiem tego czytelnik otrzymuje przejrzyste zesta- wienie etapów rozwijających się latami dyskusji, nad niejednokrotnie bardzo szczegółowy- mi aspektami kroniki, przy jednoczesnym komentarzu Sławomira Zonenberga. Kompozycja książki prezentuje dwa poziomy narracji – tekst główny, niezwykle rze- czowy, o charakterze kompendium niezbędnych informacji dotyczących Szymona Gru- naua i jego dzieła, a także narrację zawartą w przypisach – będących czymś więcej niż zwy- kłymi odsyłaczami do literatury. Czytelnik znajdzie w nich konkretne przykłady z tekstu kroniki opatrzone komentarzem, będące często punktem wyjścia dla dalszych analiz. To w nich znaleźć można drobiazgową argumentację popierającą wysuwane w tekście głów- nym wnioski. Zabieg ten, niezwykle cenny dla wnikliwego odbiorcy, utrudnia jednak re- cepcję monografi i przeciętnemu czytelnikowi. Problematykę zawartą we „Wprowadzeniu” do kroniki oddaje dobrze jego podtytuł – „Sytuacja w zakonie dominikańskim oraz społeczno-ekonomiczno-polityczno-prawna w Prusach Królewskich i Krzyżackich w latach życia Szymona Grunaua, ze szczególnym uwzględnieniem okresu powstania kroniki”. Rzeczywiście, ta część rozprawy zawiera en- cyklopedyczne wręcz dane dotyczące liczebności zaludnienia omawianych ziem, wielkości ich obszaru, podziałów administracyjnych i kościelnych, zamieszkujących je nacji oraz or- ganów sprawujących władzę. S. Zonenberg kreśli czytelnikowi obraz struktur i problemów nękających zakon krzyżacki oraz dominikański na przełomie XV i XVI w. Można się zasta- nawiać nad potrzebą omawiania tych ogólnie znanych kwestii. Dla osób zajmujących się historią wydaje się on zbędny. Autor Kroniki Szymona Grunaua zadbał tu o szerszy krąg odbiorców swojej monografi i, czego wyrazem może być także przystępny język, jakim jest ona napisana. Rozdział I („Życiorys Szymona Grunaua”, s. 21–34) kreśli najpełniejszy jak do tej pory biogram kronikarza. S. Zonenberg przesuwa datę urodzin Szymona Grunaua na około 1455–1465/1470 r. Badając stosunek dominikanina do różnych grup społecznych, słusz- nie wnioskuje, iż kronikarz pochodził z pospólstwa, z którym się mocno utożsamiał. Za konwent macierzysty Grunaua uznaje Elbląg. Autor nie rozstrzyga, z jakiej miejscowości mogła wywodzić się rodzina dominikanina, wskazuje jednak na możliwość którejś z po- bliskich wsi o nazwie „Grunau”, choć takich nie brakowało także na Śląsku. S. Zonenberg kwestionuje zasadność twierdzenia, iż Szymon Grunau studiował w Padwie, jak do tej pory utrzymywali badacze. Istotnym jest podkreślenie poziomu wykształcenia dominikanina jako lektora, co w starszej literaturze nie zawsze było dostrzegane. Autor docierając do nieznanych do tej pory źródeł, ustalił kilka nowych szczegółów z życia kronikarza, jak dwukrotne powołanie Szymona Grunaua na stanowisko lektora w Legnicy (1512 i 1514 r.). Nie wyklucza sprawowania przez dominikanina funkcji przeora w konwencie elbląskim – rzeczywiście w kronice wyraźnie zauważalne jest zainteresowanie Grunaua sprawami gospodarczymi i fi nansowymi. Jego wiedza prawnicza natomiast może sugerować pełnie- nie funkcji biegłego w sprawach teologicznych przy sądzie inkwizycyjnym. Ponadto autor dokładnie stara się odtworzyć miejsce i czas przebywania autora kroniki w poszczególnych latach. Na podstawie częstych podróży Szymona Grunaua badacz dochodzi do wniosku,

www.zapiskihistoryczne.pl [349] Recenzje i omówienia 175 iż Grunau był kaznodzieją generalnym, pełniącym posługę kaznodziejską na terenie całej prowincji. Z tym też wiąże pobyt dominikanina w 1520 r. w Rzymie, gdzie w zamian za łapówkę miał otrzymać pozwolenie na głoszenie kazań w każdej diecezji, niezależnie od miejscowego biskupa. Rozpoczęcie prac nad kroniką S. Zonenberg datuje na rok 1517 w Gdańsku. Po raz pierwszy z naukami Lutra dominikanin miał się zetknąć na początku 1522 r. Był bezpo- średnim świadkiem pojawienia się ich w Toruniu w 1524 r. oraz szybkiego pozyskiwania zwolenników przez luteranizm. Na podstawie niedokładnych i ogólnikowych wiadomości Grunaua na temat rewolty gdańskiej badacz wnioskuje, iż prawdopodobnie dominikani- na nie było wówczas w mieście. Nie wyklucza, podobnie jak wcześniejsi badacze, iż Szy- mon Grunau mógł spotkać się z królem Zygmuntem I podczas jego podróży do Gdańska (1526 r.) odbytej w celu restytuowania katolicyzmu i zaprowadzenia porządku w mieście. S. Zonenberg sugeruje jednak, że do spotkania mogło dojść także już w tym mieście. Ba- dając mentalność i charakter dominikanina, autor omawianej pracy pieczołowicie zbiera opinie Grunaua na temat reformacji, wysnuwając niezwykle interesujące wnioski o nara- stającym pesymizmie dominikanina w związku z panującą sytuacją w Prusach. Analizy te znacznie podnoszą wartość kroniki do badań nad postrzeganiem zmieniającej się rze- czywistości widzianej oczyma mendykanta, pozbawionego możliwości wygłaszania kazań i żyjącego w poczuciu załamywania się jego dotychczasowego świata. Rozdział II („Kronika Szymona Grunaua”, s. 35–122) dotyczy już samego dzieła, za- wierając zarówno analizy źródłoznawcze, językoznawcze, jak i odnoszące się do mentalno- ści autora kroniki. Ta część książki podzielona została na osiem podrozdziałów: „Kwestia autorstwa i fi liacji kroniki” (s. 35–41), „Czas, liczba redakcji oraz miejsce napisania kroni- ki” (s. 42–47), „Przyczyna napisania kroniki i jej zleceniodawcy” (s. 47–51), „Cele społecz- no-polityczne kroniki” (s. 51–55), „Źródła kroniki” (s. 55–76), „Wiarygodność i wartość kroniki” (s. 76–107), „Kronika jako kompendium kaznodziejskie” (s. 107–112) oraz „Sty- listyka i słownictwo kroniki” (s. 115–121). S. Zonenberg opowiada się za pojedynczym autorstwem omawianego dzieła. Rozważania rozpoczyna od szczegółowego i rzeczowego zestawienia poglądów wcześniejszych badaczy na powyższą kwestię, a także liczby redakcji i powiązań fi liacyjnych między źródłami. Zgadza się z Jarosławem Wentą, iż kroniki domi- nikanów elbląskich nigdy nie było. Informację burmistrza i burgrabiego gdańskiego – Je- rzego Scheweckego o odnalezionym w Gdańsku anonimowym egzemplarzu kroniki Gru- naua konfrontuje z nowymi źródłami – korespondencją z księciem Albrechtem Hohenzol- lernem w sprawie wypożyczenia tego rękopisu. Zdaniem S. Zonenberga Grunau przekazał konwentowi elbląskiemu anonimowy odpis swej kroniki w jej pierwszej redakcji i to z niej korzystali późniejsi kompilatorzy pruskich kronik, m.in. Stanisław Bornbach. Stąd też jego zdaniem pojawiające się różnice względem oryginału Kroniki Pruskiej. Najważniejszymi ustaleniami badacza są bez wątpienia wyróżnione przez niego trzy redakcje tekstu. Do tej pory w badaniach nad kroniką utrzymywał się pogląd Maxa Töppena o dwóch redakcjach dzieła. Niezwykle wnikliwe analizy poszczególnych lekcji kroniki przeprowadzone przez autora pozwoliły nie tylko precyzyjnie wydatować powstanie poszczególnych partii tekstu (z dokładnością do miesiąca), lecz także wyszczególnić paragrafy dopisane później przez Grunaua do tzw. pierwszej redakcji kroniki. Ustalenia te są niezwykle cenne dla przyszłych badaczy kroniki, dzięki którym można śledzić wpływ wydarzeń politycznych i religijnych na sposób kompilowania Kroniki Pruskiej. Dzieło swoje miał Grunau spisywać nie na pod- stawie notatnika, jak chciał M. Töppen, lecz bazując na katalogu sporządzonym dla części

www.zapiskihistoryczne.pl 176 Recenzje i omówienia [350] historycznej kroniki (lata 1517–1520) oraz notatek tworzonych zarówno przez niego, jak i jego współbraci z podróży i posług kaznodziejskich. Pierwsza redakcja, wyraźnie anty- krzyżacka, została zatem wydatowana na okres 1517–kwiecień 1521 (traktaty I–XXII), druga – maj 1521–lato 1526 (traktaty XXII i XXIII, przy czym poprzedni traktat XXII stał się XXIV) oraz trzecia – grudzień 1526–grudzień 1529/luty 1530 (kontynuacja od § 146 XXIII). Obie te kontynuacje mają charakter antyreformacyjny. Badacz wypunktował także liczne uzupełnienia Grunaua w poszczególnych redakcjach. S. Zonenberg proponuje zupełnie nowe i przekonujące wyjaśnienie przyczyn powsta- nia Kroniki Pruskiej. Wykazuje, iż inicjatywa spisania dzieła prawdopodobnie nie miała charakteru samodzielnej decyzji i wiązała się z propagandą państw przygotowujących się do wojny. Istniała grupa osób (o których wspomina kronikarz), identyfi kowanych przez badacza z burmistrzami Gdańska – co już wcześniej sugerował J. Wenta – którzy dostar- czyli Szymonowi Grunauowi potrzebne materiały do napisania dzieła w jego pierwszej redakcji (do 1521 r.). Miało być ono odpowiedzią na druk w 1518 r. dziejów Prus pióra Saksończyka Erazma Stelii – gorącego zwolennika Krzyżaków. Informacja o tym zdarzeniu miała zaniepokoić radę miasta, zwłaszcza dwóch z rezydujących wówczas burmistrzów – Eberharda Ferbera i Filipa Bischofa. Tłumaczyłoby to polemikę dominikanina z koncep- cją dziejów pogańskich Prusów, toczoną przez niego na łamach kroniki z poglądami Stelli, który wykazywał germańskość rdzennych mieszkańców ziemi pruskiej. Prace nad dziełem ukończył Grunau za późno z punktu widzenia jej przydatności w obiegu propagandowym – w dezaktualizacji jej treści S. Zonenberg widzi fakt nieukazania się jej drukiem. Badacz często podkreśla oryginalność wersji historii Prus przedstawionej przez Grunaua, która nie utrwalała istniejącej już wizji historycznej, lecz była nową refl eksją dziejową. Nie spełniła ona jednak postawionych jej celów. Kontynuowanie kroniki miało być już przedsięwzię- ciem prywatnym dominikanina, który odczuwał nieustannie rosnące zaniepokojenie sze- rzeniem się popularności nauk Marcina Lutra. Celem priorytetowym stać się miało znie- chęcenie Prusaków do reformacji, by ocalić przed likwidacją zakon dominikański. Prezentowana monografi a zawiera szczegółowe zestawienie bazy źródłowej Szymo- na Grunaua, wraz z bogatym aparatem przypisów je objaśniających. Wykaz ten badacz pogrupował typologicznie, co znacznie ułatwia orientację w ogromie i różnorodności tekstów wykorzystanych w Kronice Pruskiej. Tak więc znajdziemy tam źródła historiogra- fi czne, hagiografi czne, dokumenty, traktaty religijne, pisma reformacyjne i wiele innych. S. Zonenberg po przeanalizowaniu prezentowanego zbioru wnioskuje o dobrym kunszcie heurystycznym Szymona Grunaua i przybliża także sposób wykonywanej przez zakonnika kwerendy. Autor wskazuje na wartość dzieła dla badań nad sztuką kaznodziejską oraz mentalnoś- cią zakonników tego okresu. Postać Szymona Grunaua uznaje za reprezentatywną w pew- nym stopniu dla dominikanów całej prowincji polskiej. S. Zonenberg jeszcze mocniej niż wcześniejsi badacze podkreśla wartość Kroniki Pruskiej dla badań nad życiem codziennym i obyczajowością zwłaszcza niższych warstw społecznych. Postulaty te po dziś dzień nie zostały wypełnione. Wiele cennych wzmianek na ten temat zamieszcza autor w przypisach – nie zajmując się szerzej tą problematyką. Odsyła jednak do dalszej literatury, zachęcając tym samym do dalszych badań poruszanych kwestii. Wiarygodność dzieła dla wydarzeń wielkiej polityki ocenia nisko – dla informacji bieżących opinie Grunaua odzwierciedlają jego zdaniem raczej stan wiedzy opinii publicznej. Spostrzeżenia te będą cenne dla zbada-

www.zapiskihistoryczne.pl [351] Recenzje i omówienia 177 nia postrzegania poszczególnych wydarzeń przez mieszkańców Prus, a wreszcie do lepsze- go poznania ich tożsamości i identyfi kacji społecznej. S. Zonenberg jest pierwszym badaczem, który analizuje tak szczegółowo psychikę kro- nikarza oraz postrzeganie stanów i nacji, z którymi się spotykał. Należy podkreślić także, iż prezentowana monografi a jest jedną z niewielu opracowań zajmujących się taką problema- tyką. Badania nad szeroko pojętą mentalnością mieszczan późnośredniowiecznych Prus nadal są niewystarczające – stan zachowania źródeł zachęca historyków do badań głównie epoki nowożytnej. Dla przełomu XV i XVI w. zainteresowaniem objęte są głównie grupy rządzące w miastach i, co za tym idzie, przede wszystkim warstwa kupiecka. Kultura ży- cia mieszkańców miast pozostaje w znacznym związku z historią społeczno-gospodarczą, co zaowocowało opisem form życia codziennego, częściej dotyczących sfery materialnej niż duchowej. Historia mentalności tymczasem interesuje się przede wszystkim sposobem oglądu świata człowieka – tym, jak tłumaczy on sobie różnorodne zjawiska. Badacz zwraca zatem większą uwagę na wszelkie czynniki psychologiczne, mogące dać historykom po- jęcie o uczuciach i wartościach, którymi ówcześni ludzie kierowali się w swoim życiu5. Wymogi te spełnia w pełni monografi a S. Zonenberga. Autor nie tylko analizuje charakter i zainteresowania Szymona Grunaua, lecz także ich wpływ na sposób pisania i dobór treści zamieszczonych w dziele. Stara się także nakreślić sposób postrzegania świata przez kroni- karza, wykazując jego stosunek do astrologii, zjawisk demonicznych oraz atmosferycznych. Autor kolejno przedstawia stosunek Grunaua do zakonu niemieckiego, duchowieństwa i kleru katolickiego. Wykazuje jego głęboki szacunek do własnej kongregacji zakonnej, głę- boką wiarę kronikarza w wyznaczniki duchowości dominikańskiej oraz istotne znaczenie, jakie miała dla niego posługa w nawracaniu pogańskich Prusów prowadzona przez zakon. Badacz podkreśla emocjonalne przeżycia Szymona Grunaua w związku z pojawieniem się i szerzeniem luteranizmu w Prusach oraz zagrożenie wynikające z tego faktu dla istnienia zakonu dominikańskiego. Szczegółowe analizy wykazały rzecz nader interesującą – Gru- nau nie traktował na równi Marcina Lutra i jego adwersarzy, przeciwnie – starał się poznać nauki przeciwnika i uznawał, że jego naśladowcy zniekształcają jego poglądy. S. Zonen- berg nie ucieka przed barwnym i wulgarnym językiem używanym przez kronikarza. Bez wahania cytuje w przypisach dobitne określenia Grunaua wysyłane pod adresem luteran, a szczególnie księcia Albrechta Hohenzollerna, którego nienawidził. Autor nie stroni od analiz językoznawczych, starając się jak najlepiej oddać zamiłowanie dominikanina do obdarzania postaci znaczącymi przydomkami, bezpośredniego wyrażania się o rozpust- nikach, przytaczania erotycznych opowiastek i wręcz pogardliwego stosunku do kobiet. Analiza i bliższe scharakteryzowanie tego ostatniego aspektu pozostaje dotkliwym bra- kiem omawianej monografi i. Warto było objąć zainteresowaniem grupy społeczne w ogó- le, a więc także kobiety – liczba negatywnych wzmianek pod ich adresem w kronice jest znacząca. Ponadto omówiony został stosunek zakonnika do ludności najemnej, szlachty, patrycjatu, pospólstwa miejskiego, Żydów, Polaków i króla Zygmunta I Starego. Całości tego katalogu dopełniłby jeszcze obraz rdzennych mieszkańców Prus, z którymi Grunau miał bezpośredni kontakt. S. Zonenberg określa kronikę jako jednorodną pod względem treści, natomiast zło- żoną pod względem formy. Osobne podrozdziały poświęca traktatowi IX dzieła (dziejom

5 M. Bogucka, Historia gospodarcza a historia mentalności: jeden czy dwa kierunki historiografi i?, [in:] eadem, Człowiek i świat: studia z dziejów kultury i mentalności XV–XVIII w., Warszawa 2008, s. 12–14; eadem, Życie codzienne – spory wokół profi lu badań i defi nicji, [in:] ibid., s. 247. www.zapiskihistoryczne.pl 178 Recenzje i omówienia [352] biskupstw pruskich przedstawionych poprzez vitae poszczególnych biskupów) oraz trak- tatowi XXIV (pierwotnie XXII mającego formułę zbioru kazań). Autor prezentuje także stan badań i problematykę badawczą prowadzoną przez językoznawców nad słownikiem języka pruskiego oraz zniekształconą modlitwą Ojcze Nasz zamieszczoną przez Grunaua. Sam również ustosunkowuje się do prowadzonych przez lata dyskusji. W ostatnim, trzecim rozdziale („Rola i recepcja kroniki”, s. 123–128), autor określa znikomą rolę, jaką odegrała kronika jako medium antykrzyżackie i antyluterańskie. Od- działywanie Kroniki Pruskiej rozpoczęło się właściwie dopiero po śmierci jej autora, gdy stała się popularnym materiałem do dalszych kompilacji. Większa część rozdziału pre- zentuje skrupulatnie stosunek poszczególnych kronikarzy do informacji Grunaua, a ilość zaprezentowanych zapożyczeń ukazuje niezwykle szeroką recepcję dzieła przez kolejne stulecia. Jest to niewątpliwie temat na osobne opracowanie badawcze – zestawienie S. Zo- nenberga będzie świetnym punktem wyjścia dla dalszych analiz. Wspomnieć należy także o zamieszczonych w pracy załącznikach. Zastrzeżeniem technicznym jest brak opisów pod prezentowanymi zdjęciami. Zostały one rozproszone w drobiazgowych przypisach książki, a ich odnalezienie jest dosyć trudne. Opis pierwszego z nich odnajdujemy na stronie 24 – przypis 50. Kolejne dwa – w przypisie 365 (s. 75). Kronika Szymona Grunaua S. Zonenberga sprawia wrażenie encyklopedycznego kompendium wiedzy niezwykle różnorodnej, mówiącej wiele o życiu i atmosferze epoki, w której działał kronikarz. Monografi a ta stanowi wartościowy punkt wyjścia do dalszych badań, nie tylko źródłoznawczych, ale także antropologiczno-społecznych. Drobiazgo- wość autora połączona z intuicją dotyczącą poznania ludzkich charakterów budzi uznanie w analizach mentalności ludzi i obrazu epoki, jaki wyłania się z kart książki. To cenny krok naprzód w dziedzinie badań kultury późnośredniowiecznych Prus. Dzięki analizom charakteru Szymona Grunaua, sposobu oglądu świata, emocji i pobudek kierujących jego działaniami, otrzymaliśmy interesujące studium żywego człowieka.

Julia Możdżeń (Toruń)

Wizytacje domen bytowskiej i lęborskiej z XVI wieku, wybór, wstęp i opraco- wanie Zygmunt Szultka, Bogdan Wachowiak, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych w Warszawie, Archiwum Państwowe w Szczecinie, Warszawa 2009, ss. 579, ISBN 978-83-89115-96-6.

Dnia 3 V 1526 r. król polski Zygmunt I Stary nadał ziemie bytowską i lęborską w lenno książętom pomorskim braciom Jerzemu I i Barnimowi IX oraz ich męskim spadkobier- com. Ziemie te miały powrócić do Polski po wymarciu męskiej linii książąt pomorskich. Nadano więc to lenno na takich samych prawach, jak rok wcześniej uczyniono to wobec sekularyzowanego państwa zakonu krzyżackiego, które otrzymał w lenno jego ostatni wiel- ki mistrz w Prusach margrabia Albrecht von Brandenburg-Ansbach. W rękach władców Pomorza Zachodniego ziemie bytowska i lęborska pozostawały do 1637 r., kiedy to bez- potomnie zmarł ostatni z książąt pomorskich Bogusław XIV, co oznaczało powrót pod bezpośrednie rządy polskie. Trwały one tylko dwadzieścia lat, już bowiem w 1658 r. trafi ły one jako lenno w ręce elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma.

www.zapiskihistoryczne.pl [353] Recenzje i omówienia 179 Na przełomie XV i XVI w. władca Pomorza Zachodniego Bogusław X (1454–1523) zapoczątkował reformę dóbr książęcych i administracji. Reforma zmierzała do usprawnie- nia zarządu domeny książęcej, a tym samym do zwiększenia dochodów władcy. W związ- ku z tym dożywotnich wójtów zastąpiono zarządcami, mianowanymi na określony czas i otrzymującymi za swą pracę określoną pensję. W tym celu trzeba było najpierw przepro- wadzić ewidencję majątku i określić płynące z niego dochody. Najstarsze zachowane in- wentarze i opisy dóbr książęcych wraz z wykazami dochodów pochodzą z lat trzydziestych XVI w. Posiadają je między innymi domeny Barth i Darłowo1. W połowie XVI w. postano- wiono przeprowadzić kompleksową wizytację dóbr książęcych. Decyzja o podjęciu takich działań zapadła w trakcie sejmu w grudniu 1558 r., wtedy również powołano mieszaną ko- misję (przedstawiciele księcia i stanów) do ich przeprowadzenia. Komisja po zakończeniu wizytacji miała opracować płynące z nich wnioski i przygotować projekt reformy domen, mający umożliwić zwiększenie z nich dochodów. Pierwsze wizytacje w domenach bytow- skiej i lęborskiej przeprowadzono w latach 1559–1560. Te właśnie wizytacje są przedmiotem recenzowanego wydawnictwa. Zostało ono po- dzielone na dwie części. W pierwszej opublikowano wizytację domeny bytowskiej, a w dru- giej – lęborskiej. Wizytacje obu domen uzupełnione zostały przez wydawców materiałami związanymi bezpośrednio z ich przeprowadzeniem. W związku z domeną bytowską wy- dawcy opublikowali również inwentarz zamku bytowskiego oraz spis inwentarza żywego i martwego książęcego folwarku bytowskiego z 1538 r., a także inwentarz domeny spo- rządzony w 1557 r. przez jej rentmistrza Andreasa Güntera. Po 1560 r. w domenie bytow- skiej przez wiele lat nie przeprowadzano kolejnych wizytacji, zamiast tego starostowie co roku składali sprawozdanie krajowemu rentmistrzowi. Sporządzano też inwentarze przy okazji zmian na stanowisku starosty. Kolejna wizytacja została przeprowadzona dopiero w 1596 r. Wizytacja domeny lęborskiej przeprowadzona w 1559 r. miała na celu ustalenie fak- tycznego stanu gospodarczego każdej wsi i całej domeny, w związku z czym wizytatorzy poddawali krytycznej ocenie wszystkie podstawy prawne lub ich brak, w tym dokumenty mogące pomniejszać dochody książęce. Dlatego też spisywano i badano dokumenty loka- cyjne (i ich konfi rmacje) każdej wsi, każdego młyna, a przede wszystkim przywileje dla sołtysów. W przeciwieństwie do bytowskiej, w domenie lęborskiej kolejną wizytację prze- prowadzono w 1571 r. i prawdopodobnie związana była z objęciem władzy przez księcia szczecińskiego Jana Fryderyka. Źródła dotyczące domeny lęborskiej uzupełnione zostały przez wydawców instrukcjami określającymi uposażenie starosty, rentmistrza i landrajtera z lat 1571–1573, konfi rmacjami przywilejów sołtysów z 12 III 1575 r. oraz inwentarzami folwarków w Pużycach i Wysokim, wraz z należącymi do nich wsiami, z lat 1581–1588. Można dodać, że reforma dóbr książęcych przeprowadzona w drugiej połowie XVI w. przyniosła wymierne korzyści fi nansowe. Na terenie księstwa wołogojskiego roczny do- chód wzrósł z 20 675 guldenów w roku obrachunkowym 1564/1565 do ponad 70 000 gul- denów w 1601/1602 r.2

1 B. Wachowiak, Gospodarka folwarczna w domenach Księstwa Pomorskiego w XVI i na początku XVII wieku, Warszawa 2005, s. 20. 2 Idem, Reorganizacja domen książęcych na Pomorzu Zachodnim w XVI wieku, [in:] Ars histo- ria. Prace z dziejów powszechnych i Polski [Księga pamiątkowa prof. Gerarda Labudy], Poznań 1976, s. 583. www.zapiskihistoryczne.pl 180 Recenzje i omówienia [354] Wszystkie opublikowane przez wydawców źródła pochodzą z zasobu dwóch zespo- łów, Archiwum Książąt Szczecińskich i Archiwum Domen w Koszalinie, znajdujących się w zasobie Archiwum Państwowego w Szczecinie. Wydawcy, przygotowując źródła do druku, oparli się na instrukcji przygotowanej przez pozauniwersyteckie ośrodki badań historycznych3, która, jak stwierdzili, przewidu- je dla edycji wczesnonowożytnych źródeł niemieckojęzycznych możliwie wierne literalne odtworzenie tekstu, dopuszczając modernizację w bardzo ograniczonym zakresie (s. 16). Zaznaczyć jednak trzeba, że ani ta, ani druga z niemieckich instrukcji wydawniczych, opracowana przed laty przez Johannesa Schultzego4, nie rozstrzygają wszystkich wątpliwo- ści, jakie nasuwają się wydawcy tekstu źródłowego. Najwięcej kłopotów sprawia oczywiście ujednolicenie tekstów pisanych przez różne osoby, które te same wyrazy pisały inaczej, tak jak to było w przypadku recenzowanego wydawnictwa. Opublikowanie przez wydawców źródeł w zasadzie in extenso budzi jednak moje wątpliwości, tym bardziej że ani instrukcja J. Schultzego5 (o której wydawcy w ogóle nie wspominają), ani ośrodków pozauniwersyteckich6, nie zabraniają jednak choćby stosowa- nia skrótów, szczególnie przy miarach, wagach i pieniądzach. Moim zdaniem zamiast cyfr rzymskich lepiej byłoby zastosować arabskie, tekst byłby bardziej przejrzysty, a nie zmienia to przecież danych liczbowych. Dziwnie bowiem wygląda zapis „V½” (s. 145). Zamiast rozwiązywać za każdym razem skrót „sch[eff el]”, można było wprowadzić wykaz skrótów. Tym bardziej że rzecz dotyczy także pisowni wyrazu „Mark” (grzywna). Dla przykładu; na stronie 57 czytamy, że karczmarz daje od ogrodu czynsz w wysokości „1/2 m.”, czyli pół grzywny, natomiast na stronie 144 znajdujemy informację, że Martin Gast płacił czynsz w wysokości „1/2 m[ark]”. Podobnie jest z zapisywaniem szelągów i groszy. Nic nie stało również na przeszkodzie, aby ujednolić formę zapisów poszczególnych wyrazów. A tak mamy w tekście raz „huefen”, innym razem „huefe”, a w jeszcze innym miejscu – „hufen”. Bardziej praktyczne byłoby, jak się wydaje, gdyby wydawcy, objaśniając w przypisach nazwy miejscowości zamieszczone w dokumentach, podawali najpierw prawidłową nazwę niemiecką, a w nawiasie obecną nazwę polską. W XVI w. były przecież w użyciu tylko na- zwy niemieckojęzyczne. W spisie treści i we wstępie niepotrzebne wydaje mi się podawanie polskiej wersji imion urzędników książęcych, którzy byli Niemcami, i to za każdym razem, kiedy dana osoba jest wzmiankowana. Trudno przypuszczać, aby starosta bytowski Bartholomeus Schave podpisywał się w 1538 r. jako Bartłomiej Schwave i używał polskojęzycznej wersji imienia na co dzień.

3 Empfehlungen zur Edition frühneuzeitlicher Texte der „Arbeitsgemeinschaft außeruniversitärer historischer Forschungseinrichtungen”, Archiv für Reformationsgeschichte, Jg. 72: 1891, s. 299–315. 4 J. Schultze, Richtlinien für die äußere Textgestaltung bei Herausgabe von Quellen zur neueren deutschen Geschichte, Blätter für deutsche Landesgeschichte, Jg. 98: 1962, s. 1–11; druk też w: Richt- linien für die Edition landesgeschichtlicher Quellen, hrsg. v. W. Heinemeyer, Marburg–Köln 1978, s. 25–36. 5 J. Schultze, Richtlinien, s. 5: „Abkürzungen und Siglen sind vom Bearbeiter möglichst nur bei regelmäßig und häufi g wiederkehrenden Worten, wie Titeln, Anredeformeln, Maß-, Münz- und Ge- wichtsbezeichnungen zu gebrauchen”. 6 Empfehlungen zur Edition frühneuzeitlicher Texte, s. 302, & 1.12: „Abkürzungen und Siglen können verwendet werden; sie werden in einem eigenen Verzeichnis zusammengestellt und aufge- löst”. www.zapiskihistoryczne.pl [355] Recenzje i omówienia 181 Całkiem niezrozumiały wydaje się brak indeksu geografi cznego, co znacznie utrudnia korzystanie z tego typu wydawnictw przy szukaniu poszczególnych wsi albo osad. Chcąc znaleźć informację na temat konkretnej miejscowości, trzeba stracić wiele czasu. Wszystkie te uwagi nie osłabiają mojej pozytywnej oceny recenzowanego wydawnic- twa źródłowego. Stanowi bowiem ono cenne źródło informacji na temat stanu gospodarki części Pomorza Zachodniego w drugiej połowie XVI w. Na dodatek jest ono uzupełnie- niem opublikowanych przed laty przez Gerarda Labudę inwentarzy starostw bytowskiego i lęborskiego sporządzonych w XVII i XVIII w.7 Pozwala to na porównanie rozwoju gospo- darczego starostw, a także poszczególnych miejscowości, w dłuższym przedziale czasu.

Jacek Wijaczka (Toruń)

7 Inwentarze starostwa bytowskiego i lęborskiego z XVII i XVIII w., wyd. G. Labuda (Fontes TNT, 46), Toruń 1959.

Liudvika Bysevska, 1786 metu keliones i Vilniu dienorastis / Ludwika Byszew- ska, Żurnal podróży do Wilna z roku 1786, oprac. Piotr Jacek Jamski, wstęp Ewa Manikowska (Lietuvos didžiųjų kunigaikščių rūmų studijos, I tomas / Studia Pałacu Wielkich Książąt Litewskich, tom I), Lietuvos diles muziejus / Litewskie Muzeum Sztuki, Vilnius / Wilno 2008, ss. 163, ISBN 978-9986- -669-78-4.

O szambelanowej Ludwice Byszewskiej i jej dzienniku podróży do Wilna w 1786 r. otrzymaliśmy niedawno skrótową informację w popularnonaukowym czasopiśmie „Spot- kania z Zabytkami”1. Źródło to powinno być znane historykom, gdyż jego fragmenty zo- stały opublikowane w 1878 r. (na stronie 13 mylna data 1818) w warszawskim czasopiśmie „Kronika Rodzinna” (nr 19–21, s. 589–592, 620–624, 658–661). W rzeczywistości niewielu jednak badaczy pamiętało o tej edycji. Obecni wydawcy stanęli przed skomplikowanym zadaniem, gdyż oryginał tego dziennika (pisanego w formie rzeczywistych lub raczej fi k- cyjnych listów do jednego z braci Byszewskiej2) znajdujący się niegdyś w zbiorach Róży z Potockich Zamoyskiej przypuszczalnie zaginął. Chcąc udostępnić szerszemu gronu czy- telników informacje o interesujących zabytkach i ludziach Wilna schyłku XVIII w., zdecy- dowali się na przedrukowanie tekstu z „Kroniki Rodzinnej”, opatrując go odpowiednim wstępem i obszernymi przypisami rzeczowymi. Oceniając efekt pracy wydawców i re- daktorów, trzeba stwierdzić, że była to znakomita decyzja. Otrzymaliśmy cenne źródło dotyczące nie tylko dawnego Wilna, ale także warunków podróżowania po ówczesnych ziemiach Rzeczypospolitej. Na szczególne wyróżnienie zasługuje niezwykle staranna szata edytorska i dobrze dobrane, liczne ilustracje, a także fakt publikacji całej książki w dwóch językach: polskim i litewskim. W krótkiej Przedmowie wydawcy (oraz Vydas Dolinskas) zwrócili uwagę, że Żurnal podróży do Wilna z roku 1786 Ludwiki Byszewskiej jest już trze-

1 E. Manikowska, Wilno w opisach szambelanowej Stanisława Augusta, Spotkania z Zabytkami, t. 30: 2006, nr 6, s. 16–17. 2 Na znaczenie i odrębność relacji epistolografi cznych zwróciła ostatnio uwagę Hanna Dziech- cińska: Świat i człowiek w pamiętnikach trzech stuleci XVI–XVII–XVIII, Warszawa 2003, s. 154–155. www.zapiskihistoryczne.pl 182 Recenzje i omówienia [356] cią pozycją, przygotowaną pod patronatem Litewskiego Muzeum Sztuki, z serii niewiel- kich źródeł do dziejów kultury Litwy. W 2001 r. wydano łaciński dziennik (i jego litewskie tłumaczenie) podróży do Włoch z 1575 r. księcia Jerzego Radziwiłła (Jurgis Radvila), ów- czesnego biskupa koadiutora wileńskiego (późniejszego kardynała), a w trzy lata później relację weneckiego dyplomaty, księdza Michele Bianchiego dotyczącą przebiegu wojny między państwem moskiewskim a Polską i Litwą z połowy XVII w. (włoski oryginał i li- tewskie tłumaczenie). Ewa Manikowska we wstępie zatytułowanym Osiemnastowieczna podróż do Wilna Lu- dwiki Byszewskiej podała zwięzłe informacje o ówczesnych podróżach po Europie i o wra- żeniach cudzoziemców z pobytu w Rzeczypospolitej. Na tym tle pokazała Żurnal Ludwiki Byszewskiej, która udała się do Wilna w sprawach majątkowych. Porównuje przy tym to źródło z pochodzącym prawie z tego samego czasu dziennikiem podróży do Wilna słyn- nego uczonego Johanna Georga Forstera, który objął katedrę historii naturalnej (przyrody) w tamtejszej Szkole Głównej Litewskiej. Byszewska zetknęła się zresztą w Wilnie z Forste- rem, o czym pisze w swych listach (Żurnalu). E. Manikowska daje tu też krótką charaktery- stykę zawartości tego źródła. Bardzo skrótowe informacje o autorce Żurnalu umieszczono dopiero w przypisie 2 do właściwego tekstu źródła (s. 106). Podkreślono tam, że Ludwika Byszewska z domu Gintowt-Dziewałtowska (urodzona około 1758 r., zmarła po 1799 r.), poślubiła w 1774 r. szambelana Józefa Byszewskiego (później pułkownika w pułku swe- go krewnego (?), generała Arnolda Byszewskiego – faworyta króla Stanisława Augusta), z którym ostatecznie rozwiodła się w 1784 r., zachowując jednak swą pozycję na dworze królewskim. Na uwagę zasługuje fakt, iż podejmowała ona próby literackie i zajmowała się tłumaczeniem prac pedagogicznych z języka francuskiego. Szkoda tylko, że nie wyko- rzystano w pełni cennych informacji Tadeusza Mikulskiego zawartych w biogramie By- szewskiej jego autorstwa w Polskim słowniku biografi cznym3, a także szkicu biografi cznego sporządzonego przez redakcję „Kroniki Rodzinnej” (nr 24 z 1878 r., s. 746–750). Podanie tych wiadomości już we wstępie pozwoliłoby w szerszym kontekście ocenić wartość dia- riuszowo-epistolografi cznej twórczości Ludwiki Byszewskiej. T. Mikulski wskazywał przy tym, że w Bibliotece Narodowej znajdowały się listy Byszewskiej i jakiś jej dziennik. Czy te materiały zaginęły? Właściwy Żurnal podróży do Wilna (wersja polska na s. 106–152) zaczyna się od opisu wyjazdu z Warszawy w dniu 21 V 1786 r. Następnie autorka szczegółowo przedstawia ko- lejne etapy swej podróży, informując o drogach, groblach, mostach, karczmach, dworach i pałacach jej znajomych, u których się niekiedy zatrzymywała, a także o miastach, przez które przejeżdżała i ich zabytkach. Sporo pisze o spotykanych po drodze ludziach. W Wil- nie znalazła się Byszewska 31 maja i zatrzymała się w zajeździe niejakiego Freberta, gdzie miała do dyspozycji trzy pokoiki. Ówczesne Wilno zrobiło na niej nie najlepsze wrażenie – „ulice ciasne, gruzem zawalone, kamienice puste, zrujnowane”, zaniedbane pałace i prze- budowywana katedra. Oczywiście ten negatywny obraz wynikał z porównania ze stołeczną Warszawą. Dopiero w dalszej części dziennika znajdujemy też i bardzo pochlebne opinie, zwłaszcza o kościele św. Piotra i Pawła na Antokolu i znajdującym się obok pałacu Kazi- mierza Jana Sapiehy, kaplicy św. Kazimierza w katedrze (wrażeniom z jej zwiedzania po- święca szczególnie dużo miejsca), a także o podwileńskiej rezydencji biskupa wileńskiego Ignacego Massalskiego w Werkach. Podczas pobytu w Wilnie szambelanowa Byszewska

3 T. Mikulski, Byszewska Ludwika, [in:] Polski słownik biografi czny (dalej cyt. PSB), t. 3, Kraków 1937, s. 178–179. www.zapiskihistoryczne.pl [357] Recenzje i omówienia 183 podejmowała zabiegi u tegoż biskupa o rezygnację przez niego ze swych pretensji do ma- jątku Lachowicze (to był zresztą zasadniczy cel wyjazdu), na które to dobra rodzina By- szewskiej (Dziewałtowscy) otrzymała już przywilej od króla Stanisława Augusta. W wol- nym czasie zwiedzała miasto i okolice. Rektor Szkoły Głównej Litewskiej, znany astronom Marcin Poczobut-Odlanicki oprowadził ją po uczelni, spotykała się też z jej profesorami, a także z miejscowymi artystami. Bywała w teatrze prowadzonym wówczas przez Woj- ciecha Bogusławskiego. Przyjmowała u siebie znajomych i składała wizyty. Krótki pobyt Byszewskiej w Wilnie zaowocował interesującymi, acz subiektywnymi, opiniami o stanie miasta, jego życiu naukowym (m.in. dostrzegła rywalizację między rektorem Poczobutem i rektorem krakowskiej uczelni Hugo Kołłątajem), a także towarzyskim (ograniczonym zresztą prawie wyłącznie do szlachty przebywającej w mieście). A że autorka była obser- watorką bystrą i inteligentną (choć może nieco egzaltowaną), otrzymaliśmy ciekawy obraz Wilna schyłku XVIII w. Szkoda, że niektóre fragmenty dziennika, a zwłaszcza zakończenie zawierające wrażenia z powrotnej podróży Byszewskiej do Warszawy, zostały przez dzie- więtnastowiecznego wydawcę tylko bardzo pobieżnie streszczone. Na szczególną uwagę w tymże Żurnalu zasługuje wzmianka Byszewskiej o spotkaniu, tuż po wyjeździe z Warszawy, z żoną pisarza miasta Starej Warszawy panią Świniarską, którą zresztą już kiedyś poznała u Konstancji Rafałowiczowej, małżonki znanego rajcy i bankiera warszawskiego Jakuba Rafałowicza. Sposób podania tej informacji potwierdza przekonanie, że już przed zmianami wynikającymi z postanowień Sejmu Wielkiego istnia- ły kontakty towarzyskie między oświeconą elitą szlachecką a górną warstwą mieszczaństwa (przynajmniej warszawskiego) i nie odczuwało się tam zbyt wyraźnej granicy stanowej. Przy okazji lektury dziennika Ludwiki Byszewskiej można postawić pytanie, czy rze- czywiście w samym Wilnie przed początkiem XIX w. nie było kawiarń, tak powszechnych w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, Krakowie czy nawet w Kaliszu. Dotychczasowa litera- tura milczy na ten temat. Byszewska opisuje wprawdzie spotkanie towarzyskie na kawie, ale odbyło się ono w karczmie na Pohulance (ówczesnym przedmieściu Wilna). Podkreśla przy tym znacznie niższą cenę kawy niż w Warszawie (s. 144). Warto dodać, iż innym miejscem, gdzie spotykano się w tym czasie przy kawie, była mała podmiejska traktiernia usytuowana na wzgórzu za Zielonym Mostem zwana Piremontem (a więc po przeciwnej stronie miasta niż Pohulanka). Wizyty w niej wspomina profesor Szkoły Głównej Litew- skiej ksiądz Wilhelm Kaliński4. Tekst Żurnalu podróży do Wilna Ludwiki Byszewskiej został opatrzony przez Piotra Jacka Jamskiego w liczne i bardzo szczegółowe przypisy zawierające dokładne identyfi kacje i objaśnienia występujących w tym źródle osób, miejscowości, kościołów (w tym nawet poszczególnych obrazów w ołtarzach i rzeźb), pałaców, a także ogrodów. Można tu tylko podziwiać erudycję wydawcy i znajomość osiemnastowiecznych realiów. Mimo to z obo- wiązku recenzenta chciałbym dodać kilka drobnych uzupełnień. Tytuł szambelana pojawił się w Rzeczypospolitej już za czasów saskich, a nie dopiero za panowania Stanisława Augusta (s. 106). Floren odpowiada złotemu (polskiemu lub pruskie- mu), podczas gdy czerwony złoty i dukat stanowią tę samą jednostkę monetarną (s. 107). Ludwika Byszewska spotkała się w Brańsku z podkomorzym wiskim Wilczewskim. Był nim jednak nie Józef (który z podkomorstwa awansował w 1773 r. na kasztelana pod-

4 W. Kaliński, Dzienniki 1787–1788, wyd. Ł. Kurdybacha, Wrocław–Warszawa–Kraków 1968, s. 33, 40, 71; E. Wendland, Kawa, herbata, czekolada. Nowe napoje w osiemnastowiecznej Rzeczypo- spolitej – ich wpływ na życie codzienne, Toruń 2008, s. 266–267. www.zapiskihistoryczne.pl 184 Recenzje i omówienia [358] laskiego i zmarł w 1779 r.), lecz z jego brat Franciszek Wilczewski, podkomorzy wiski od 29 III 1773 r.5 Rzeczywiście przebywał on przez dłuższy czas w Holandii, gdzie się zresz- tą bogato ożenił z Gertrudą Marią de Wittert6. Tak więc jego wynurzenia o szczęściu do tamtejszych (i nie tylko) kobiet nie były pozbawione podstaw. Można tu było dodać, że to właśnie on ujawnił pruską aferę korupcyjną na sejmie grodzieńskim 1744 r. Potem był długoletnim generałem adiutantem króla Stanisława Augusta. Wspomniany przez F. Wil- czewskiego poseł saski w Holandii, który miał wpłynąć na „formowanie się” tak jego sa- mego, jak i przebywającego tam wówczas młodego Stanisława Poniatowskiego (s. 113), to Johann Heinrich Kauderbach7. Inna rzecz, że Stanisław August w swych pamiętnikach nic nie pisze o roli, jaką odegrał w jego edukacji tenże dyplomata, bardzo pozytywnie wyraża się natomiast o poznanym wówczas znakomitym wodzu, marszałku francuskim, księciu Maurycym Saskim, synu Augusta Mocnego8. Wilczewski w tym samym czasie (1748 r.) służył jako ochotnik w armii francuskiej na froncie holenderskim. Tam się zapewne bliżej poznał z przyszłym monarchą (obaj byli wtedy m.in. w Maastricht), choć trzeba pamiętać, iż już wcześniej Wilczewski był związany z „familią” Czartoryskich i Poniatowskich. Żoną księcia Augusta Sułkowskiego była od 1766 r. Ludwika z Mniszchów (s. 115). Mieszkającą w bocznym pawilonie pałacu Sapiehów w Dereczynie sekretarzową pieczęci nie mogła być żona kanclerza wielkiego litewskiego Aleksandra Michała Sapiehy Magda- lena z Lubomirskich (s. 118), zmarła ona bowiem już w 1780 r.9 Informacja Byszewskiej może dotyczyć żony (od 1782 r.) ówczesnego sekretarza wielkiego litewskiego Fryderyka Józefa Moszyńskiego, Barbary z Rudzieńskich lub też żony jednego z sekretarzy kanclerza Sapiehy. Sprawa nadania Dziewałtowskim Lachowicz nie mogła, z przyczyn oczywistych, być rozpatrywana na sejmie 1796 r. (s. 120), działo się to na sejmie grodzieńskim z 1793 r. Pochowany w kościele dominikanów w Dereczynie Michał Antoni Sapieha, stryj kanclerza Aleksandra Michała Sapiehy, był podkanclerzym litewskim, a nie hetmanem, jak to podała Byszewska (s. 121). Zagadką wydaje się informacja o uczestnictwie wraz z Byszewską w obiedzie u biskupa wileńskiego Ignacego Massalskiego księżny Radziwiłłowej i jej córki Przezdzieckiej. Piotr Jacek Jamski próbuje identyfi kować je bądź z Heleną z Przezdzieckich, żoną księcia Mi- chała Hieronima Radziwiłła, bądź raczej z księżną miecznikową Marią z Lubomirskich, dawno już rozwiedzioną pierwszą żoną Karola Radziwiłła (s. 153–154). Tymczasem trzy córki Heleny Radziwiłłowej były jeszcze dziećmi, natomiast Maria Radziwiłłowa zapewne nie miała dzieci (jeśli nie liczyć pogłosek, jakoby miała być matką słynnego adiutanta Na- poleona, Józefa Sułkowskiego, owocu jej długiego związku z Franciszkiem Sułkowskim10). Można byłoby wskazać tu na księżną Karolinę z Pociejów, żonę Stanisława Radziwiłła, pod- komorzego litewskiego, której córka Anna Barbara była żoną starosty mińskiego Augusta Dominika Przezdzieckiego (zresztą brata Heleny z Przezdzieckich Radziwiłłowej), gdyby

5 Archiwum Główne Akt Dawnych, Sigillaty, t. 32, k. 204v. 6 Ibid., Metryka Koronna, t. 278, s. 62. 7 J. Michalski, Stanisław August Poniatowski, Warszawa 2009, s. 13. 8 Pamiętniki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, wyd. W. Konopczyński i S. Ptaszycki, t. 1, cz. 1, Warszawa 1915, s. 13–14. 9 M. Czeppe, Sapieżyna z Lubomirskich Magdalena, [in:] PSB, t. 35, Warszawa–Kraków 1994, s. 170–171. 10 E. Rostworowski, Radziwiłłowa z Lubomirskich Maria, [in:] ibid., t. 30, Wrocław–Warszawa– –Kraków 1987, s. 406. www.zapiskihistoryczne.pl [359] Recenzje i omówienia 185 nie fakt, że w świetle informacji z Polskiego słownika biografi cznego Karolina z Pociejów Radziwiłłowa zmarła już w 1776 r.11 Wątpię, by Byszewska mogła się aż tak pomylić i Przez- dziecką określić jako córkę, zamiast bratową Heleny z Przezdzieckich Radziwiłłowej. Na podkreślenie zasługuje znakomity pomysł wydawców, którzy zamieścili w tej publi- kacji reprodukcję osiemnastowiecznej mapy Rzeczypospolitej. Wykreślili tam trasę podró- ży Ludwiki Byszewskiej z Warszawy do Wilna i jej drogi powrotnej. Odczuwa się natomiast brak podobnego planu Wilna z końca XVIII w., gdzie można byłoby zaznaczyć położenie wszystkich ważniejszych budowli i miejsc wspomnianych w Żurnalu. Szkoda tylko, że tak cenna i pięknie wydana książka była praktycznie niedostępna w sieci księgarskiej nie tylko polskiej, ale też litewskiej. Rozprowadzaniem tej pracy, której nakład jest już zresztą wy- czerpany, zajmowało się bowiem wyłącznie Litewskie Muzeum Sztuki.

Jerzy Dygdała (Toruń)

11 W. Szczygielski, Radziwiłł Stanisław, [in:] ibid., t. 30, s. 371.

www.zapiskihistoryczne.pl ZAPISKI HISTORYCZNE — TOM LXXV — ROK 2010 Zeszyt 2

LISTA AUTORÓW ZESZYTU 2

Dariusz K. Chojecki, dr, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, [email protected] Jerzy Dygdała, prof. dr hab., Zakład Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich Instytutu Histo- rii Polskiej Akademii Nauk, [email protected] Sławomir Jóźwiak, dr hab., prof. UMK, Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mi- kołaja Kopernika w Toruniu, [email protected] Krzysztof Kwiatkowski, dr, Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Koper- nika w Toruniu, [email protected] Živilė Mikailienė, mgr, doktorantka, Lietuvos istorijos institutas Vilnius (Litwa), ztamkutony [email protected] Julia Możdżeń, mgr, doktorantka, Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected] Alvydas Nikžentaitis, prof. dr, Lietuvos istorijos institutas Vilnius (Litwa), [email protected] Michał Pszczółkowski, dr, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, [email protected] Adam Szweda, dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, [email protected] Sobiesław Szybkowski, dr hab., Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego, [email protected] Jacek Wijaczka, prof. dr hab., Instytut Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Ko- pernika w Toruniu, [email protected] SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCH prowadzi:

Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniu ul. Wysoka 16 87-100 TORUŃ tel./fax 056-622-39-41 www.tnt.torun.pl e-mail: [email protected]