<<

LISTOPAD 2016

Gazeta internetowa poświęcona jazzowi

i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

TOP NOTE Jachna / Mazurkiewicz / Buhl – Dźwięki ukryte

Rozmowy: Krzysztof Ronnie Burrage Kobyliński Krzysztof Lenczowski Zwiedzanie świata od muzycznej strony

fot. Kuba Majerczyk

Od Redakcji redaktor naczelny Piotr Wickowski [email protected]

„Jest tu miejsce na wycieczki w głąb tradycji, a także dalekie wyprawy w przyszłość. Jest muzyka folkowa, jest i klasyczna. Na jednej scenie spotykają się kultury z prze- ciwległych krańców świata”. O czym mowa? Taki jest – według Cezarego Ścibior- skiego, który przybliża w tym numerze JazzPRESSu – instrument coraz częściej pojawiający się w zachodniej muzyce. Autor rubryki Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew stawia przy okazji ważne pytania: o granice jazzu i czy w ogóle one istnieją. Z pewnością nie brakuje takich, dla których jazz mieści się w mniej lub bardziej określonych terytoriach. Dla nich każdy muzyk, który obszary graniczne przekra- cza, zapuszczając się dużo dalej, powinien ponieść przykładną karę. Tylko czy taka postawa nie przynosi gatunkowi więcej szkód niż korzyści? „Wprowadzenie do jazzu tak egzotycznego instrumentu – a koto zdecydowanie się do nich zalicza – sprawia, że jazz na tym korzysta. Tak jak i my wszyscy korzystamy w zetknięciu się z innymi, nawet bardzo odmiennymi, kulturami” – argumentuje Cezary Ścibiorski. Korzystaj- my zatem i bądźmy „bezgranicznie jazzowi” – w myśl hasła, które codziennie można usłyszeć w audycjach RadioJAZZ.FM. Może jedyną granicą, przy której warto się zatrzymywać, jest tylko granica między muzyką dobrą i złą? Dobrą tak opisuje w listopadowej odsłonie rubryki Take 5 piani- sta i filozof muzyki Piotr Orzechowski: „Nie może być w niej miejsca na fałsz, na ko- piowanie czyjegoś zamysłu, na podciąganie porażek do miana zamysłu artystyczne- go czy na zatracanie się. Wszystkie niedoskonałości lub też doskonałości nie mogą w takiej muzyce stanowić punktu docelowego, a najwyżej środek do jego osiągnięcia”.

Miłej lektury! 4|

SPIS TREŚCI 3 – Od Redakcji 4 – Spis treści 6 – Porterety improwizowane 7 – Take5, czyli 5 pytań do Piotra Orzechowskiego 9 – Wydarzenia Bob Dylan promuje Nobla, choć wcale tego nie chciał…

16 – Płyty 16 Pod naszym patronatem 20 Top Note Jachna / Mazurkiewicz / Buhl – Dźwięki ukryte 24 Recenzje Łukasz Borowicki Quartet – Wandering Flecks The Forest Tuner – Tunes Marek Walarowski Trio, Wojciech Lichtański – Colours Of The Night Orange Trane, Soweto Kinch – Interpersonal Lines Katarzyna Borek – Space In Between Świętoński i Łuka – ChopinIN Damięcka, Bertazzo-Hart, Urowski, Allen – Monk’s Midnight The Bad Plus – It’s Hard Madeleine Peyroux – Secular Hymns Wadada Leo Smith – America’s National Parks Jukka Perko Avara – Invisible Man David Helbock Trio - Into the Mystic Michel Benita Ethics – River Silver Giovanni Guidi, Gianluca Petrella, Louis Sclavis, Gerald Cleaver – Ida Lupino Emile Parisien Quintet – Sfumato Mount Meander – Mount Meander Don Cherry, John Tchicai, Irène Schweizer, Léon Francioli, Pierre Favre – Musical Monsters Michael Wollny & Vincent Peirani – Tandem

59 – Koncerty 59 Przewodnik koncertowy 64 Morza szum, ptaków śpiew i… różnorodny bardzo jazz 68 Dżamborka A.D. 2016 – subiektywny przegląd 73 Wielki Zderzacz Hadronów 75 (Nie)przypadkowe spotkania 77 Dwie strony wirtuozerii 80 Jedna scena, kilka jazzowych pokoleń 84 Jesienne niespodzianki 89 – Rozmowy 89 Krzysztof Kobyliński Zwiedzanie świata od muzycznej strony 99 Ronnie Burrage Nie jestem metronomem 108 Krzysztof Lenczowski Cały ten jazz! MEET!

118 – Słowo na jazzowo 118 Moja osobista szafa grająca Ciemna strona człowieka, czyli włóczęgi nocy 120 Złota Era Van Geldera – A Bluish Bag Stanley Turrentine – The Return Of The Prodigal Son 123 Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew Kęs egzotyki – koto 126 Kanon Jazzu Buckshot LeFonque – Buckshot LeFonque 128 My Favorite Things (or quite the opposite…) Listopad

130 – Pogranicze 130 Down the Backstreets Slum Village – Fantastic, vol. 2 132 Program zrekompensował wady 137 – Redakcja

F L P a www.jazzpress.pl 6| Porterety improwizowane aw Czaja aw ł Jaros rys. JazzPRESS, listopad 2016 7

5 pytań do

Piotra Golec Adam fot. Orzechowskiego Profesjonalizm to wiara w swój przekaz

Piotr Wickowski: Nad czym obec- nie najintensywniej pracujesz? Piotr „Pianohooligan” Orzechow- ski: Nad moim nowym solowym al- bumem, który będzie niejako pod- sumowaniem tego, co do tej pory udało mi się osiągnąć w impro- szuka – wypatruje się go gdzieś na wizacji fortepianowej, a zarazem zewnątrz, na przykład w tym ja- wielkim otwarciem na przyszłe ar- kiego sprzętu używasz, jak traktu- tystyczne kroki. Będzie to cykl 24 ją cię inni lub, ile aktualnie zara- preludiów i improwizacji, opowia- biasz. Tymczasem dla mnie praw- dających na różne sposoby o tym, dziwy profesjonalizm to wiara co w jazzie wydaje mi się najważ- w swój przekaz, umocowana na niejsze, a więc o szczerym wyborze, własnym merytorycznym przy- o odpowiedzialności w wolności, a gotowaniu i wewnętrznej gwa- także o tym wszystkim, co leży po- rancji autentyczności swoich ar- między pojęciem spontaniczno- tystycznych posunięć. Gdy muzyk ści a dojrzałości. Przygotowuję też to ma, wtedy można zacząć mó- nowy program Dziady, który zrea- wić o profesjonalizmie. Kogoś ta- lizujemy wspólnie z High Defini- kiego można bez problemu zapra- tion Quartet, Williamem Basin- szać wszędzie, może nawet grać na skim, Fenneszem, Robertem Ri- byle czym, wyglądać byle jak i ni- chem i Krzysztofem Knittlem już komu to nie powinno przeszka- 15 listopada w ICE Kraków. dzać, bo to już jest muzyk zawo- Kiedy zacząłeś uważać się za profe- dowy. Ja wciąż nad tym pracuję, sjonalnego muzyka? bo właśnie to obrałem za cel – po- Tego profesjonalizmu długo się łączenie warsztatu z szeroko po- 8|

jętą szczerością. Gdy się to uzy- czone jest wielką odpowiedzial- ska, cała reszta zaczyna przycho- nością. Zależy też czy mówimy dzić sama. Nie widzę powodu, dla o wzorze atrakcyjności w danej którego miałbym oceniać, czy taki epoce, czy staramy się wyodręb- profesjonalizm już osiągnąłem, nić twierdzenie generalne. W Pro- czy wciąż mi do niego daleko; taki methidionie Norwid pisał, że przy- wniosek mógłby mnie tylko zaha- szłą sztukę polską nie widzi ani mować. „jako zabawki, ani jako nauki” i Na jakich fortepianach lubisz naj- wydaje mi się, że w tych dwóch bardziej grać? przypadkach moglibyśmy ze spo- Przyzwyczaiłem się każdorazo- kojem serca uznać taką muzykę wo dostosowywać do sytuacji i z za złą. Dobra muzyka to zaś taka, tej perspektywy każdy instrument która w swoim przekazie wywyż- jest dla mnie wyzwaniem, stawia- sza wartości zrodzone dzięki woli ną przede mną poprzeczką. Każ- indywiduum poruszającego się dy fortepian jakby nalega, by wy- w sferze wolności. Nie może być korzystać coś specjalnego z jego w niej miejsca na fałsz, na kopio- brzmienia i gdy pianista będzie wanie czyjegoś zamysłu, na pod- na to głuchy, odbije się to na jego ciąganie porażek do miana zamy- muzyce podczas koncertu. Trze- słu artystycznego, czy na zatraca- ba być bardzo cierpliwym i wyro- nie się. Wszystkie niedoskonało- zumiałym, żeby taką cechę wysły- ści lub też doskonałości nie mogą szeć i wykorzystać w swojej grze, w takiej muzyce stanowić punktu wchodząc w pewnego rodzaju so- docelowego, a najwyżej środek do jusz z niedoskonałościami instru- jego osiągnięcia. mentu. Ciężko mi w tym kontek- Czym różni się, według ciebie, ście wskazać na konkretne marki, JazzPRESS od innych periodyków które najbardziej cenię, bo ja lubię muzycznych? wyzwania; najdroższe fortepiany Na pierwszy rzut różni się tym, że na rynku często wygładzają prze- nie wyznaczył sobie wyraźnego kaz i unifikują różne podejścia pia- profilu zainteresowania, na przy- nistów do instrumentu. To szeroki kład tylko jazz współczesny lub tyl- temat, ale myślę, że praktyka estra- ko wielkie nazwiska. Umiejętność dowa weryfikuje wszystko. balansowania między tymi dwo- Gdzie, twoim zdaniem, przebie- ma światami jest bardzo ważna i ga granica między muzyką dobrą i sądzę, że w praktyce okaże się rów- złą? nież owocna. Oczywiście życzę w To niezwykle trudne pytanie, na tym powodzenia i dziękuję za za- które udzielenie odpowiedzi obar- proszenie do rozmowy. Wydarzenia JazzPRESS, listopad 2016 9

BOB DYLAN PROMUJE NOBLA, CHOĆ WCALE TEGO NIE CHCIAŁ…

Rafał Garszczyński [email protected]

iele razy pisałem o przy własnym biurku w otoczeniu tym, że Bob Dylan jest kilku półek z książkami. Komu za- Wnajlepszym kandyda- tem przyznawać naukowe Noble? tem do tej nagrody. Choć trudno Zespołom, uczelniom, komercyj- wybrać całkowicie nym instytutom sensowne kryteria. badawczym, do- Naukowe nagrody broczyńcom i me- Nobla w zasadzie cenasom, którzy za straciły sens. Wca- badania zapłaci- le nie dlatego, że li, czy firmom, któ- obecnie sens naj- re je sfinansowa- ważniejszych od- ły, licząc na zyski kryć rozumieją w z przyszłych pro- pełni tylko ci, któ- duktów? O nagro- rzy sami nad nimi dzie pokojowej na- pracowali. Nagro- wet nie wspomi- dy Nobla tradycyjnie przyznawa- nam, bo ta od zawsze miała cha- no naukowcom, którzy coś odkryli. rakter polityczny. Dziś już w zasadzie nie są możliwe Literacka nagroda Nobla też by- ważne badania naukowe, zarówno wała polityczna, a część jej laure- teoretyczne, jak i praktyczne, któ- atów bywała nawet zaskoczona re prowadzi się w pojedynkę w za- faktem, że w Szwecji ktoś o nich ciszu laboratorium, w garażu albo słyszał. Za co zatem przyznawać 10| Wydarzenia

literackiego Nobla? Za ilość sprze- na myślało wielu fanów, czytelni- danych egzemplarzy książek? To ków jego tekstów oraz znawców li- oczywiście nie jest dziś w żaden teratury na całym świecie. Sam sposób związane z wartością arty- wielokrotnie o tym pisałem i mó- styczną ani mocno jednak umow- wiłem na radiowej antenie. Wresz- ną „ponadczasowością” dzieła. cie się udało, kiedy piszę ten tekst, Lepszym kryterium wydawać się mija niemal dwa tygodnie od ogło- może ilość tłumaczeń na inne ję- szenia tegorocznego laureata przez zyki, co byłoby odpowiednikiem szanowane gremium nagrodę ilości cytowań publikacji nauko- Nobla przyznającą, a obdarowa- wej. To mogłoby mieć jakiś sens, ny tym chyba jednak nieoczeki- gdybyśmy wierzyli w niewidzial- wanym dla siebie zaszczytem, zdą- ną rękę wolnego rynku, odzwier- żył już kilka razy zmienić zdanie ciedlałoby bowiem wiarę wydaw- na temat tego, czy z Noblem mu po ców w różnych krajach w rynko- drodze. Oczywiście robi to w swo- wy potencjał danego dzieła i jesz- im stylu, nie bezpośrednio, zmie- cze większą wiarę w czytelników, niając wpisy na swojej stronie in- którzy chcą czytać literaturę war- ternetowej, unikając konkretnych tościową ot tak sami z siebie. W deklaracji. muzyce to się nie sprawdza, wy- Rodzi się oczywiste pytanie, czy starczy włączyć dowolną komer- na świecie więcej jest ludzi, któ- cyjną stację radiową i posłuchać rzy słyszeli o literackiej nagro- chwilę, jeśli wytrzymacie, muzy- dzie Nobla i rozumieją, czym ona ki, którą wmusza nam tak zwa- jest, czy też tych, którzy znają przy- ny wolny rynek. Dlaczego ma się najmniejjedną zwrotkę Blowin’ In więc sprawdzić w przypadku sło- The Wind czy Like A Rolling Stone. wa pisanego? To pytanie oczywiście retoryczne. O nagrodzie Nobla dla Boba Dyla- Osobiście uważam, że to wielki za- JazzPRESS, listopad 2016 |11

szczyt, w szczególności dla nagro- nieco dziś tracącego na znaczeniu dy Nobla, bowiem Bobowi Dylano- trofeum? Czy może woli zwyczaj- wi nie jest ona w zasadzie do ni- nie robić swoje, pisać kolejne wier- czego potrzebna. sze, które zaśpiewa na kolejnej pły- Tak oto Szwedzka Akademia za- cie, nad którą, mam nadzieję, już fundowała sobie promocję własnej pracuje? instytucji. Jeśli liczyli na darmowy Właściwie cieszę się, ż e Bob Dy- koncert na corocznym bankiecie lan Nobla dostał. W jego wierszach noblistów, to chyba się nieco prze- to nic nie zmienia. Nie sprawia, że liczyli. Czy Bob Dylan odbierze na- stają się choć trochę ciekawsze. Nie grodę? Czy przyjedzie na uroczyste sprawia też, że trafią do większego jej wręczenie i zaśpiewa parę pio- grona czytelników i słuchaczy. Być senek? Czemu miałby to zrobić? Ja może, patrząc z rodzimej perspek- uwierzę dopiero, kiedy przeczytam tywy, pozwoli sfinansować i wydać relację z uroczystości. Myślę, że or- dobrze przygotowane tłumaczenia ganizatorzy będą mieli ciężki wie- jego wierszy. Jako fan i wielbiciel, czór. Dylanowi zdarzało się już na- wolę, ż eby spędził kolejny owocny wet wychodzić z takich imprez w dzień w studiu lub siedząc gdzieś trakcie najważniejszych przemó- na swoim tarasie i dumając nad wień na jego cześć. sensem świata i kolejnym wier- Czy Bob Dylan stanie się jednym szem, niż by leciał do Sztokholmu. z tych nielicznych, którzy nie w To Sztokholm powinien przylecieć związku z przebywaniem w wię- do niego, choć Bob Dylan z pew- zieniu (co często spotyka pokojo- nością zbyt ceni sobie prywatność, wych noblistów) lub ze złym sta- by chciał przyjąć tych wszystkich nem zdrowia nie odebrali nagro- oficjeli chcących się przez chwi- dy? Co będzie taki gest oznaczał? lę ogrzać w blasku jego literackiej Czy fakt, że nie chce reklamować wielkości. 12| Wydarzenia

Chickadisc – ekspansja GAD Records

publikacji niezwykłych, zapo- Pierwszą pozycją w katalo- mnianych archiwaliów z Za- gu Chickadisc jest jedna z naj- chodu. wybitniejszych płyt z kręgu „Gdy okazało się, jak cieka- europejskiego fusion lat sie- we nagrania zachodnich arty- demdziesiątych - Electric Cir- stów czekają wciąż na wzno- cus z 1976 roku. Jej twórca- wienie, uznaliśmy, że nie mo- mi byli: niemiecki gitarzysta hickadisc – taką nazwę żemy wrzucać wszystkie- Toto Blanke, holenderski pia- Cnosi nowy label, który go do jednego worka. Stąd po- nista Jasper van't Hof oraz fiń- uruchomiła wytwórnia GAD mysł na Chickadisc – siostrza- ski perkusista Edward Vesa- Records, specjalizująca się do- ne wydawnictwo, które będzie la (znany między innymi ze tychczas w wydawaniu na się zajmowało tak samo szero- współpracy z Tomaszem Stań- nowo cennych archiwalnych kim spektrum stylistycznym ką). Zremasterowana, nowa nagrań polskiego i czeskiego jak GAD Records, ale prezento- edycja Electric Circus ukazała jazzu, rocka oraz muzyki fil- wać będzie nagrania artystów się 28 października. Kontekst mowej. Rozwój wydawnictwa z Zachodniej Europy, choć nie nagrania przybliża w ksią- wziął się z odkrywczej pasji tylko. Linię podziału pomię- żeczce do płyty Barnaba Siegel, jego właściciela Michała Wil- dzy labelami rysujemy śladem który będzie również autorem czyńskiego, któremu udało żelaznej kurtyny” – wyjaśnia liner notes do kolejnych płyt się również uzyskać prawa do Michał Wilczyński. Chickadisc. JazzPRESS, listopad 2016 |13

Złoty Krokus Piotra Scholza

tara, Mikołaj Gruszecki – for- tepian, Damian Kostka – kon- trabas, Adam Zagórski – per- kusja. Drugą nagrodę zdobył Małgo- rzata Zuber Quartet, a trzecią Sound Of Af ection. Nagrody indywidualne otrzy- mali: Darek Rubinowski(z ze- społu Darek Rubinowski Trio) – saksofon tenorowy, Stepan Flagar (z czeskiego zespołu Ostrich Quartet) – saksofon te- norowy i sopranowy i Pauli- na Atmańska (z zespołu Pau- fot. mat. prasowe lina Atmańska Trio) – forte- olejne w ostatnich mie- nika podczas Międzynarodo- pian. Nagrodę Polskiego Sto- Ksiącach muzyczne trofe- wego Krokus Jazz Festiwalu. warzyszenia Jazzowego w po- um zdobył Piotr Scholz. Tym Zwycięski zespół wywalczył staci zaproszenia do udziału w razem wraz ze swoim sekste- nagrodę w składzie: Tomasz Międzynarodowych Warszta- tem triumfował w konkursie Orłowski – trąbka, Kuba Mar- tach Jazzowych w Puławach Powiew Młodego Jazzu, który ciniak – saksofon tenorowy i 2017 otrzymała wokalistka Ju- odbywał się 22 i 23 paździer- sopranowy, Piotr Scholz – gi- lia Kania.

F L P a www.jazzpress.pl

#JazzDoIt! na antenie RadioJAZZ.FMm od poniedziałku do piątku, godz. 11:00-13:00

www.radiojazz.fm 14|

Dwie historie – jeden taniec

jest w przedstawieniu Dwie lat z krakowską sceną. Sceno- historie – jeden taniec, które- grafię i kostiumy zaprojekto- go premiera odbyła się 29 paź- wała Anna Sekuła. Spektakl w dziernika w Operze Krakow- wykonaniu Baletu Opery Kra- skiej. kowskiej ukazuje dwie podob- Dwie historie – jeden taniec to ne do siebie historie zilustro- zderzenie świata jazzu i bale- wane poprzez taniec, przedsta- tu na jednej scenie. Spektakl wione w dwóch różnych sty- w dwóch aktach rozgrywa się lach muzycznych i taneczno- do muzyki skomponowanej i -estetycznych. Przedstawie- wykonywanej na żywo przez nie opowiada językiem tańca Piotra Orzechowskiego oraz o problemach życia codzien- Krzysztofa Ścierańskiego. Obaj nego. Tematami są: miłość, muzycy przyznali, że wyzwa- zdrada, zazdrość i odrzucenie, niem było dla nich połączenie a pośród tego poszukiwanie idei muzyki improwizowanej lepszych chwil i wzajemnego ieczęsto się zdarza, aby na ze ściśle zaplanowaną baleto- szczęścia. Nscenie inspiracją dla cho- wą choreografią. Na premierze publiczność na- reografa była muzyka jazzo- Autorem choreografii jest Ja- grodziła artystów długimi wa. Jeszcze rzadziej, by zespół cek Tyski, tancerz i choreograf, owacjami, a następnego wie- baletowy tańczył do dźwięków solista Polskiego Baletu Na- czoru spektakl przerywany gitary basowej. A tak właśnie rodowego, współpracujący od był brawami.

Jazzowy debiut fonograficzny - szósta edycja

ficzny organizowanego przez płyty, zarówno indywidual- Instytut Muzyki i Tańca. Pro- nej, jak i zespołowej. Wyłonio- gram skierowany jest do mło- ny zespół będzie mieć też moż- dych polskich muzyków jazzo- liwość zaprezentowania ma- wych oraz mających siedzibę teriału z debiutanckiego al- w Polsce wydawców nagrań. bumu podczas koncertu pro- Maksymalny wiek wszystkich mocyjnego na Festiwalu War- muzyków zgłaszających się saw Summer Jazz Days w lip- listopada upływa ter- do udziału w programie nie cu 2017 - pod warunkiem, że 30min nadsyłania zgło- może przekraczać 30 lat. Moż- dofinansowany album będzie szeń do szóstej edycji progra- na ubiegać się o dofinansowa- wówczas wydany i dostępny w mu Jazzowy debiut fonogra- nie wyłącznie debiutanckiej sprzedaży.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, listopad 2016 |15 fot. Maciej Rusinek Maciej fot.

Janusz Stefański (1946-2016) anusz Stefański współpra- el Herr, Joachim Kühn, Ken Jcował z czołowymi polski- Werner, Joachim Kaufmann, Janusz Maria Stefański mi zespołami, wśród których Jan Jarczyk, Jasper van`t Hof, urodzi!ł się 14 czerwca 1946 były: Tomasz Stańko Quintet, Carla Bley, Dave Friedman, w Krakowie, zmarł 4 listo- Studio Jazzowe Polskiego Ra- Vitold Rek, Steve Swallow, Mi- dia pod dyrekcją Jana „Pta- roslav Vitous, Albert Man- pada 2016 r. we Frankfurcie szyna” Wróblewskiego, Kwar- gelsdorf, , Ken- nad Menem. Jeden z najważ- tet Zbigniewa Namysłow- ny Wheller, Ack van Rooy- niejszych europejskich per- skiego, The Quartet (Szukal- en, Adam Pierończyk, Chri- kusistów jazzowych. Niesły- ski, Kulpowicz, Jarzębski). Od stof Lauer, John Tchicai, Dave chanie utalentowany muzyk 1973 roku grał również z kil- Liebman, Carlos Ward, Char- koma grupami w Niemczech lie Mariano, Paul Heller. W z ogromnym poczuciem hu- i Austrii, w tym ze Zbigniew ostatnich latach prowadził moru i dystansem do świata Seifert Variouspheres. W również własny zespół – Ja- i siebie. Wspaniały muzyk i 1981 roku podpisał kontrakt z nusz M. Stefanski JazzArt. Od człowiek. Bezpowrotnie stra- Vienna Art Orchestra. Ogło- 1993 roku był wykładowcą w ciliśmy wyjątkową osobo- szenie stanu wojennego za- klasie perkusji i teorii rytmu skoczyło Janusza Stefańskie- na Wydziale Jazzowym Wyż- wość muzyczną i zjawisko- go we Frankfurcie nad Me- szej Szkoły Muzycznej przy wego człowieka. nem. Od tego czasu miesz- Uniwersytecie Johannesa Gu- kał w Niemczech. Współpra- tenberga w Moguncji. W lu- Aneta Norek-Skrycka cował z takimi muzykami, tym 2009 został uhonoro- jak Georg Grunz, Emil Man- wany tytułem profesora tej gelsdorf, Karl Berger, Micha- uczelni.

! 16| Pod naszym patronatem

Kamil Piotrowicz Sexet Rutkowski & Kossowska – Popular Music – Blues on the Bridge

Zespół młodego pianisty Kamila Piotrowicza za- Blues on the Bridge – zbiór utworów, w więk- debiutował na polskiej scenie jazzowej wydaną w szości skomponowanych przez Miłosza Rutkow- roku 2015 płytą Birh. W poszerzonym składzie, skiego, łączących blues, jazz, soul i funky. Miłosz jako sexet, powraca z albumem zatytułowanym Rutkowski jest jednym z najbardziej cenionych Popular Music, wydanym przez tego samego polskich wibrafonistów, mającym za sobą między wydawcę: słowacką Hevhetię. Kamil Piotrowicz innymi współpracę z: Trilokiem Guru, Peterem jest laureatem wielu festiwali jazzowych, między Herbolzheimerem, Piotrem Wojtasikiem i José innymi: Jazzu Nad Odrą (Nagroda Indywidualna Torresem. Beata Kossowska to autorka popu- za Kompozycję) i Blue Note Jazz Competition larnego podręcznika gry na harmonijce ustnej, (Grand Prix). Ukończył z wyróżnieniem studia li- uznawana za jedną z najlepszych harmonijkarek cencjackie w klasie kompozycji na Akademii Mu- w Polsce i w Niemczech. W nagraniu uczestniczyli zycznej w Gdańsku. Studiuje w Rhythmic Music również dwaj muzycy młodego pokolenia: Michał Conservatory w Kopenhadze. Obok lidera w na- Bocek (perkusja) i Grzegorz Piasecki (kontrabas), graniach Popular Music wzięli udział: grający na a także gitarzysta Krzysztof „Puma” Piasecki. saksofonie altowym Kuba Więcek, trębacz Emil Płyta miała premierę 22 października, podczas Miszk oraz doświadczona sekcja rytmiczna – konceru we wrocławskim Narodowym Forum Andrzej Święs i Krzysztof Szmańda. Płyta miała Muzyki. premierę 18 października. JazzPRESS, listopad 2016 |17

Byrklymyny Trio Tribute to Andrzej Przybielski – Opera in Heaven

Allegro Records publikuje nagraną w 2005 roku Album dedykowany pamięci Andrzeja Przy- płytę Byrklymyny Trio. Zespół tworzyło wów- bielskiego – wybitnego muzyka związanego z czas trzech muzyków: jeden z najwybitniej- polską sceną awangardową i freejazzową – jest szych europejskich skrzypków jazzowych Hen- dziełem sześciu polskich trębaczy: Wojciecha ryk Gembalski, basista Wojciech Zduniak oraz Jachny, Piotra Schmidta, Marcina Gawdzisa, jego brat, grający na perkusji, nieżyjący już Mi- Maurycego Wójcińskiego, Tomasza Kudyka oraz chał Zduniak. Choćby ze względu na pamięć po inicjatora sesji Macieja Foruny. W nagraniach tym wybitnym muzyku, Opera in Heaven jest wspierali ich dawni współpracownicy pochodzą- wydawnictwem niezwykle cennym. Dziewięć cego z Bydgoszczy muzyka: Grzegorz Nadolny utworów zarejestrowanych w Studiu Polskiego (kontrabas), Grzegorz Daroń (perkusja) i Jakub Radia w Kielcach, mimo egzotycznie brzmią- Kujawa (gitara). Płyta zawiera utwory autorstwa cej nazwy tria, wpisuje się w szeroko rozumiany Przybielskiego oraz kompozycje opare na jego nur współczesnego jazzu. „Można nawet zary- improwizacjach. Album wydało Stowarzyszenie zykować stwierdzenie, że jest to muzyka, która, Jazz Poznań dzięki dofinansowaniu ze środków gdyby ją wyczyścić z niezwykle pięknego w tym budżetowych Miasta Bydgoszcz oraz we współ- wypadku ‘brudu’, z pełnym sukcesem mogłaby pracy z bydgoskim Miejskim Centrum Kultury. uzupełnić kolekcję ECM Manfreda Eichera” – Premiera płyty odbyła się 5 listopada podczas napisał Krzysztof Osiejuk. Wydawca sugeruje: konceru w Miejskim Centrum Kultury w Byd- „Proszę słuchać po zmroku i raczej głośno.”. goszczy. 18| Pod naszym patronatem

Ola Trzaska Eskaubei & Tomek Nowak Quartet – Amulet – Tego Chciałem

Amulet jest drugą płytą kompozytorki, wokalistki Eskaubei & Tomek Nowak Quaret jest jedynym w i flecistki jazzowej Oli Trzaski. Płyta zawiera dzie- Polsce zespołem, który łączy grany na żywo jazz więć autorskich utworów, a także dwa rzadko z rapem. Druga płyta grupy, zatytułowana Tego wykonywane standardy: Esquinas i E Preciso Per- Chciałem, jest rozwinięciem akustycznej formu- doar. Amulet kontynuuje idee poprzedniej płyty ły grania, znanej ze znakomicie przyjętej, debiu- nietypowo zestawiając brzmienia instrumentów tanckiej płyty. Brzmienie wzbogacone zostało o dętych: fletu, flugelhornu i puzonu. Płyta wyraźnie nowe elementy: gitarę basową, piano Fendera, pokazuje sentyment Oli Trzaski do rozbudowa- Wurlitzera, organy Hammonda oraz syntezatory. nej, zróżnicowanej barwowo groove’owej amery- Kompozycje są dziełem lidera zespołu, a także kańskiej muzyki lat siedemdziesiątych ubiegłego pianisty Kuby Płużka i Filipa Mozula (perkusja). stulecia. Album obfituje w gospelowe frazy, które Gościnnie na płycie pojawili się: pionier polskie- arystka zapożycza od Etty James. W nagraniach go turntablizmu Mr. Krime, saksofonista Mate- wzięła udział czołówka polskich muzyków jazzo- usz Śliwa (High Definition Quaret / Vehemence wych, w tym między innymi: Nikola Kołodziejczyk Quaret) oraz wokaliści: Patrycja Zarychta, Pan (forepian i instrumenty klawiszowe), Przemysław Tubas i Woytak z formacji Tubas Składowski. Pre- Florczak (klarnety i saksofony), Andrzej Święs (gi- miera płyty – 4 listopada. Wydawcą, podobnie jak tara basiwa i kontrabas) i Michał Tomaszczyk (pu- poprzedniej płyty, jest For Tune. zony). Płyta ukaże się 18 listopada. JazzPRESS, listopad 2016 |19

Piotr Domagała i Kwartet Śląski Jacques Kuba Seguin – Chowańce – Litania Projekt

Eksperymentalne połączenie elementów styli- Kanadyjski trębacz i kompozytor Jacques Kuba stycznych i warsztatowych współczesnej mu- Seguin w ramach Litania Projekt, łączy styl neo- zyki klasycznej, jazzu i muzyki improwizowanej klasycystyczny z brzmieniami skandynawskie- znajdziemy na nowej płycie gitarzysty Piotra go jazzu. Do nagrania piątej w swojej dyskogra- Domagały. Album nagrany został z udziałem ce- fii płyty zainspirowała Seguina trasa po Polsce, nionego w Polsce i za granicą zespołu smycz- którą odbył w 2014 roku oraz pozytywny odbiór kowego – Kwaretu Śląskiego. W nagraniu wziął projektu ze strony publiczności i krytyków. Lita- także udział perkusjonista Sławek Berny. Wydana nia Projekt stworzyli poza liderem: Frédéric Ala- przez Agencję Arystyczną GAP płyta zawiera rie (kontrabas), Jim Doxas (perkusja) i Jonathan jedenaście kompozycji Piotra Domagały, których Cayer (forepian). W nagraniu uczestniczył rów- autor często sięga do słowiańskiego folku, ale nież Bozzini String Quatet. Dotychczas wszystkie także rozszerza swoje brzmienie o zabiegi alea- płyty montrealskiego trębacza wydawane były w toryczne (z udziałem przypadku), nie stroni też Kanadzie, w jego własnej wytwórni Odd Sound, od dysonansowych współbrzmień, czy efektów najnowszy album ukaże się również Polsce, Cze- sonorystycznych, tak charakterystycznych dla chach, Francji i na Słowacji nakładem Hevhetii. muzyki klasycznej XX i XXI wieku. Premiera płyty Premierę zaplanowano na 16 listopada, podczas miała miejsce 20 października. konceru w warszawskim klubie 12on14. 20 NOTE TOP |

Płyty /Top Note

TTOOPPNNOOTTEE adce cytatu z cytatu okł adce zamieszczeniena i nagra ń wstania po miejsce Choć poddaszach. i strychach na hangarach, w cież prze już realizowali sesjeSwoje Buhl. – Jachna projektówduetu rozpoznawczy znak pewien to nagralokalizacjań Taknietypowa czy, Fordonie. Bydgosz dzielnicy najwi ększej w synagogaopuszczona – miejsce i czas się y ł Znalaz 2015. roku w zrealizować się udałpragnienieo Owo trio. w zagrania zamiarem z się nosili też ugoł d zurkiewicz Ma Jacek i muzycy wspomniani Obaj improwizowanej. muzyki razemzdobywajł żdym mi ka ośza ników uznanie ą dawna, c od już sobą pracujezewspół który duet, to Buhl Jacek i WojciechJachna – Jachna /Mazurkiewicz /Buhl 2016 Classic, /www.instant-classic.com Instant

Dźwięki ukryte

Ulicy kroko Ulicy - - - - - lektujemypsychodelicz lekka siz ę nieimprowizowa deycie.ugoDł pł utworem na nym jedynym jest ę yt pł Rozpoczynaj ący sokiej klasy. ciekawegocodzieś naprawdi wy ę ę b nas kolejnymczekać ętemzakr za że tego, to pewni, być możemy czego Jedyne, niespodziankę. goni niespodzianka której suchania ł podczas muzykę, stworzyć się im udało ę wi cej, Co drog. ą łą atw tak pójście na skusić się dać aby mi, gracza wytrawnymi zbyt są Buhl jidysz. zyki i MazurkiewiczJachna, tematmukolejnna ma wariację ą otrzy że tym, niepokoić się nien powi nie suchacz ł potencjalny to uprawdopodabniaj, ą mniemania do takie yty) pł tej do mentarzem ko dobranym genialnie jest tat dyli cholijnego ispokojnego melan dzie ła wrażenie stwarzają cał ość, jako ukryte, Dź wię ki tów, fragmen freejazzowych mocnych nej improwizacji i czasem naprawdę swobod dawki ej ż du ść do Pomimo Brunona Schulza (który to cy to (który Schulza Brunona wiat wiat ś Dawny ------amanym tran prze łwstamanym ępem nym cha nagranie, Następne kolegów.kroki kolejne na reaguje czujnie trójka nak ą bardzo prackolektywn . ą Cała jed są poszukiwania te że strzec, mołdo atwożna chwili po już nak murachęwi ków,w ź synagogid jed ę zakl tych poszukuje samodzielnie artystów z żdy ka że może, si ę wać zda Początkowo instrumenty. łe pozosta wchodzą kolejno potem perkusji,Solofree.rejony grania w zabieraj nas muzycy ą gdzie łtu ów, nym klimatem. To jedenty z kilku Yeti ycie, pł na utwór Kolejny lówce. so przejmującej w nagrania nik uczest trzeci się nam objawia cie minu szóstej w Dopiero trabasu. kon i perkusji motywem sowym ugoł d ścią i łem tytu tempem, , nie in zupenieł suchaczał otacza , - - - uasa ju Kujawska JazzPRESS, listopad 2016 2016 listopad JazzPRESS, [email protected] Ya ------rzysztof Komorek rzysztof K | 21 TOPNOTE TOPNOTE 22| Płyty / Top Note

trwania przywodzi na myśl gwał- Pomimo dość dużej dawki swo- towny przebieg lokalnego wese- bodnej improwizacji i czasem na- E la. Kiedy wydaje nam się, ż e wie- prawdę mocnych freejazzowych my już co wydarzy się w czwartej fragmentów, Dźwięki ukryte, jako odsłonie, następuje Nie wiem my- całość, stwarzają wrażenie dzie- ślę – utwór oparty na genialnej w ła melancholijnego i spokojnego. swojej prostocie linii basu i równie Po przesłuchaniu tej płyty można

T nieskomplikowanej grze perku- poczuć się jak po solidnym sean- sji, okraszony uspokajającymi so- sie oczyszczająco-medytacyjnym, lówkami Wojciecha Jachny. Kojący mając przy tym dodatkowo wraże- zmysły, niesamowicie wpadający w nie, że obcowało się z czymś wy- ucho, bez kontrowersji mogący zo- jątkowym. Przede wszystkim jed- stać określonym jako przebojowy. nak, ani na chwilę Jachna, Mazur- Potem otrzymujemy znów trzy wy- kiewicz i Buhl nie pozostawiają od-

O cieczki w krainę free: Opowieści fl i- biorcy obojętnym. Na koniec war- saków, A Ya i Eskimo. Na koniec, w to także podkreślić znaną już z in- Stacji Fordon, powracają ambiento- nych wydawnictw wytwórni In- wo-psychodeliczne elementy kore- stant Classic dbałość o edytorską spondujące nastrojem z początko- jakość płyty. Konstatacja może być wymi fragmentami pierwszego na więc tylko jedna: to płyta wybitna płycie Dawnego świata. w każdym wymiarze. N

→ Z ARCHIWUM JAZZPRESSU / WWW.JAZZPRESS.PL P

KWIECIEŃ 2016 MAJ 2016 CZERWIEC 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej i muzyce improwizowanej

Rozmowy: Rozmowy: Rozmowy: Wojtek Justyna Szymon Mika Tomasz Dąbrowski Greg Osby Per Oddvar Johansen Paweł Kaczmarczyk Mateusz Smoczyński Nikola Kołodziejczyk

Take 5, Take 5, czyli 5 pytań czyli 5 pytań do Take 5, do ELMY Rafała czyli 5 pytań do Gorzyckiego Wojciecha Jachny TOP NOTE Paweł Niewiadomski TOP NOTE Quaret – Introduction Szymon Mika Trio – Unseen TOP NOTE Sefardix Miles Around – Oleś Brothers We Remember Zbiggy & Jorgos Skolias Filip Łobodziński – 70 rocznica urodzin – Maggid Moja osobista Zbigniewa Seifer a szafa grająca O Dominik Strycharski Maciej Maleńczuk Monika Borzym Pomiędzy gadającym Najchętniej grałbym na Ja tu tylko śpiewam i martwym instrumentem wszystkim

fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk T JazzPRESS, listopad 2016 |23

4 XI 12on14 JazzClub 20:30 LARS JANSSON TRIO

6 XI NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL retransmisja 20:30 11 XI 12on14 JazzClub 20:30 RGG TRIO

13 XI NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL retransmisja 20:30 12 XI 12on14 JazzClub 20:30 AMINA FIGAROVA GROUP 18 XI 12on14 JazzClub 20:30 PIOTR BARON QUINTET 19 XI 12on14 JazzClub 20:30 ANDRZEJ JAGODZIŃSKI TRIO

20 XI NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL retransmisja 20:30 25 XI 12on14 JazzClub 20:30 WASILEWSKI / ANDERSEN / FOSTER

27 XI NIEDZIELE Z PALMJAZZ FESTIVAL retransmisja 20:30

Transmisje i retransmisje koncertów w RadioJAZZ.FM Jedyne żywe jazzowe radio w Polsce 24| Płyty / Recenzje

Łukasz Borowicki Quartet – Wandering Flecks

Mery Zimny [email protected]

zentują zaś kontrabasista Mariusz Praśniewski i perkusista Karol Do- mański. Głównym bohaterem tych rozgrywek jest lider, który jednak często ustępuje miejsca flugelhor- niście. Sekcja natomiast wyraziście i z wyczuciem towarzyszy obydwu panom. Bardzo to ciekawe i angażują- ce podążać nieoczywistymi szla- kami, które wyznacza Borowicki jako kompozytor. Z dużą ciekawoś- For Tune, 2016 / www.for-tune.pl cią wędrujemy też za brzmieniem, Dużo wolności i nienachalnie do- które kreuje gitara z flugelhor- zowanych dźwięków, które niby nem na tle kolegów z sekcji. Cieka- przypadkowym szmerem lub z wość też popycha do kolejnych od- niezamierzonym impetem wpa- słuchów płyty, nie jest to bowiem dają do uszu. Zostają tam tylko na krążek, który wystarczy wysłu- chwilę, by pognać gdzieś dalej lub chać raz, by się w nim rozsmako- wybrzmieć i zatopić się w ciszy. wać. Gdy zamilknie po raz pierw- Zostaje po nich duża ciekawość szy, zbyt dużo jest niedopowie- tego, dokąd prowadzą i co po nich dzeń, zbyt dużo fraz, których nie nastąpi. dosłyszeliśmy do końca, by je w Autorem tej raczej wyciszonej i pełni zrozumieć. sprawiającej wrażenie lekkiego Świetnie na tle całości prezentu- chaosu muzycznej materii jest gita- ją się dwie całkowicie wyimpro- rzysta Łukasz Borowicki. Skompo- wizowane kawałki: Renewed Vo- nował on osiem utworów, zaś po- lubility i Short-Circuiting. Pomi- zostałe dwa są dziełem kolektyw- mo oszczędności środków wyra- nej improwizacji jego zespołu. To- zu i ascezy dźwięków, dzieje się warzyszami Borowickiego są Mads w nich tyle, że można je zapętlać i la Cour, który karmi nas brzmie- kontemplować ciągle od nowa. niem flugelhornu, sekcję repre- Podążając w tak wyznaczonym kie- JazzPRESS, listopad 2016 |25

www.b-water.pl

runku, nie sposób nie zachwycić się zamykającą płytę minimalistycz- ną kompozycją Withered Things Don’t Grow, którą rozgrywa flu- gelhorn z towarzyszeniem gitary. Czysta, krystaliczna wręcz forma, przestrzeń między dźwiękami i są- cząca się w ascetycznym brzmie- niu opowieść działała nie tylko ko- jąco, ale pobudzała wyobraźnię. W podobnym, ale bardziej ma- gicznym klimacie utrzymane jest szemrzące Shed Petals, które wy- pełniają sonorystyczne brzmie- nia. Na krążku pojawiają się też utwory bardziej dynamiczne, Biznes wręcz wybuchowe, ale to te pierw- sze – oszczędne, spokojne zachwy- w dobrej cają najbardziej. Wandering Flecks to druga płyta gi- tarzysty, dojrzalsza i odważniejsza, tonacji będąca wyrazem jego poszukiwań i rozwoju. Warto po nią sięgnąć, choć za pierwszym przesłucha- niem może nie wydać się w pełni zrozumiała i ł atwa, jednak kolej- KOMUNIKACJA I MARKETING SZKOLENIA I MENTORING ne sprawią, że zaczniemy ją sma- INNOWACJE I KREATYWNOŚĆ kować. ROZWIĄZYWANIE KONFLIKTÓW I NEGOCJACJE ANALIZY BIZNESOWE I DORADZTWO www.jazzpress.pl

F L a P 26| Płyty / Recenzje

The Forest Tuner – Tunes

Jakub Krukowski [email protected]

nia: „Ta prostota wynika z tego, że nie staram się domyślać, co słucha- cze chcieliby usłyszeć, raczej sta- ram się wsłuchać w swoje myśli i w te melodie, które słyszę w gło- wie”. Grający na puzonie lider ze- społu, jest jednocześnie autorem wszystkich dziewięciu kompozycji. Album Tunes to jego debiutanckie nagranie (zrealizowane w ramach programu Jazzowy debiut fonogra- ficzny Instytutu Muzyki i Tańca w SJ Records, 2016 / www.sjrecords.eu Warszawie), swoją premierę miał Zawartą w nazwie zespołu (za- na tegorocznym festiwalu Warsaw czerpniętą z tytułu książki Marka Summer Jazz Days. Stokowskiego) enigmatyczną po- Kwartet uzupełniają Mateusz So- stać „Stroiciela Lasu” poznajemy biechowski (fortepian), Adam Ta- dopiero na samym końcu albumu, del (kontrabas) oraz Piotr Budniak a w zasadzie w animowanym fil- (perkusja). Charakteryzując postać mie Marcina Podolca, stworzonym „Stroiciela”, muzycy wskazują, że do utworu Stroiciel. Bohater miesz- „czerpie radość ze spokojnego wsłu- ka w gęstym lesie, gdzie gra na in- chiwania się w naturalne dźwię- strumencie muzycznym, złożo- ki przyrody i tworzy muzykę, któ- nym z połączonych ze sobą roślin. ra oddaje stan jego ducha”. Nie spo- To bardzo sympatyczna, humory- sób nie odnieść wrażenia, że właś- styczna, a przy tym zrealizowana nie o radość wspólnej gry głównie prostymi środkami, wizja – zupeł- tutaj chodzi. Kompozycje mają pro- nie jak materiał składający się na stą strukturę, nie opierają się przy album Tunes. tym na jednym motywie – każda W rozmowie z dziennikarzem Pol- to odrębna, ale równie przyjemna skiego Radia pomysłodawca pro- opowieść. O spójności materiału jektu Szymon Białorucki przyznał, decyduje więc charakter gry mu- że lubi prostotę myśli i wyraża- zyków, ich energia i wzajemne po- JazzPRESS, listopad 2016 |27

rozumienie. Wszystkie te elementy niu płyty, z radością odtwarzałem ją ponownie – wypadają bardzo pozytywnie, co, coś jest w tych melodiach, że nie sposób się od nich biorąc pod uwagę młody wiek arty- oderwać. Szczególnie dzieje się tak przy utworach, stów i niecodzienną formułę kwar- które „szwedzkość” mają już w nazwie – Jakieś mia- tetu, daje tym większą satysfakcję z sto w Szwecji oraz W drodze na Północ. odbioru Tunes. Absolutną perełką na płycie jest jednak wspo- Uproszczenie kompozycji sprawia, mniany na początku Stroiciel. To bardzo subtel- że niektóre utwory mają wręcz ta- na kompozycja, w której doskonale sprawdziło się neczny potencjał. Szymon Białoru- współbrzmienie puzonu i fortepianu. Mateusz So- cki, jako inspirację swojej twórczo- biechowski na całej płycie prezentuje bardzo wy- ści wskazuje szwedzkie spojrzenie soki poziom, zresztą trudno odmówić naprawdę na jazz. Muzyk ceni w tym środo- wielkiego talentu wszystkim muzykom. wisku przede wszystkim skupie- Historię „Stroiciela” autorzy kończą wskazując, że nie się autorów na warstwie melo- „tworzy melodie z tego, co słyszy dookoła i dostar- dycznej kompozycji. Choćby przy- cza w formie opowieści, z których każdy słuchacz kład tria e.s.t. wystarczy, by po- może wyciągnąć własne przesłanie”. W moim od- twierdzić to spostrzeżenie – Es- czuciu jest to twórczość szukająca harmonii – ide- björn Svensson w jednym z wy- alnego brzmienia łączącego zdolności wszystkich wiadów przyznał, że ich „utwory muzyków. Dokładnie jak w animowanej wizji mają tak wyraźną linię melodycz- Marcina Podolca, instrumenty stanowią jedność, ną, że można ją nucić”. Tę właści- wydając jeden, wspólny dźwięk. Bardzo dobrze, że wość odnajdziemy również w gra- robią to w tak przyjemny i optymistyczny sposób. niu formacji The Forest Tuner. Dostajemy bowiem album, który poprawia nastrój, Choć nie lubię tego robić, w tym pozwala oderwać się od codzienności i zwyczajnie przypadku parę razy po zakończe- cieszyć się chwilą.

F L P a www.jazzpress.pl 28| Płyty / Recenzje

Marek Walarowski Trio, Wojciech Lichtański – Colours Of The Night

Jarosław Czaja [email protected]

stać się może ozdobą każdej kolek- cji płytowej. Mam trudność z analizowaniem tej muzyki, bo po prostu „kupiłem” ją w całości od pierwszej minuty. Marek Walarowski, jak już pisa- łem przy okazji poprzedniej płyty, posiada dosyć rzadki dar – potra- fi grać i komponować trudną i wy- rafinowaną muzykę w sposób lek- ki i przyjemny. Wciąga ona zarów- no wymagającego konesera, jak i Surface Tension Records, 2015 www.surf10rec.net początkującego słuchacza. Artysta nie idzie przy tym na żadne kom- To już druga, po Seven Stairs to Hell, promisy. Wręcz przeciwnie. Niko- płyta pianisty Marka Walarow- mu nie stara się imponować, ani skiego, o jakiej piszę na tych ła- szukać na siłę uznania. mach, w krótkim dosyć przedzia- Mamy w tym projekcie muzyków le czasowym. Na Colours Of The reprezentujących dwa pokolenia. Night mamy trio fortepianowe po- Lider Marek Walarowski i perku- szerzone o saksofon altowy Wojcie- sista Mirosław Sitkowski należą cha Lichtańskiego. To projekt bar- do starszego – można ich nazwać dziej „zagraniczny”, albo inaczej „profesorami”, zaś „uczniami” (fak- mówiąc – międzynarodowy. Na gi- tycznie ukończyli niedawno Aka- tarze basowej gra tutaj Czech – Lu- demię Muzyczną w Katowicach, kaś Muźik. Płyta nagrana została w gdzie wykłada sam Walarowski) są Studio Musica w Finlandii i wyda- tutaj Wojciech Lichtański grający na przez tamtejszą wytwórnię Sur- na saksofonie altowym oraz wspo- face Tension. Nie wiem, jak wyglą- mniany basista Lukaś Muźik. Tak da jej dystrybucja w naszym kraju, to wygląda z formalnego punk- ale zaręczam, że warto dzieła Wa- tu widzenia, ale faktycznie nie ma larowskiego poszukać, ponieważ większego znaczenia, bo zespół gra JazzPRESS, listopad 2016 |29

jak monolit. To najzdrowsza chy- bachowskich kontrapunktów – stylem gry pianisty, ba w jazzie sytuacja, kiedy „starzy” gitara basowa, nawet jeśli Lukaś Mużik gra soun- grają z „młodymi” i wszyscy się od dem (na pięciu strunach) „kontrabasowym” – brzmi siebie uczą nawzajem. Zresztą słu- niecodziennie. Ale w całości „siedzi” to znakomicie, chając wyważonych i bardzo doj- wprowadza do jazzu głównego nurtu inny, swoisty i rzałych fraz saksofonu Wojciecha bardzo oryginalny koloryt. Lichtańskiego, nigdy bym się nie Bo też Marek Walarowski posiada swój odręb- domyślił, że muzyk nie ukończył ny i rozpoznawalny już język muzyczny. Jest prze- jeszcze trzydziestki. Basista Muźik de wszystkim wyśmienitym kompozytorem, któ- też gra jak profesor... ry „myśli” dłuższą formą. A pisze tematy frapują- Wspomniałem, że sesja nagranio- ce i bardzo nośne, wręcz – w pozytywnym tego sło- wa miała miejsce w Finlandii, ale wa znaczeniu – przebojowe. Na pierwszym miejscu to nie znaczy, że na Colours Of The wymieniłbym tutaj dwa: Event Horizon i Milestones Night dominuje klimat skandynaw- In The Map Of Time, bo kilka razy przyłapałem się ski. Owszem, można się go doszu- na ich nuceniu. Nieco nawet bardziej „rozrywko- kać w temacie tytułowym, ale w wy” beat ma utwór Voodoo, a to zapewne dlatego, że muzyce Walarowskiego jest, moż- Walarowski napisał go już dosyć dawno z przezna- na powiedzieć, wiele stref klima- czeniem na big-band. tycznych – dochodzących nawet Aby jednak była jasność: muzyka zawarta na Co- momentami do tropiku. Samo uni- lours Of The Night to jazz z najwyższej półki, pełen wersyteckie studio w Jyväskylä ma smaczków i niuansów, inaczej mówiąc – jazz doj- znaczenie o tyle, że brzmienie jest rzały i wytrawny. w istocie krystaliczne i bardzo prze- Nic jeszcze nie napisałem o perkusji, a Mirosław strzenne. Ciekawym aspektem za- Sitkowski to przecież muzyk o wielkim wyczuciu mysłu twórczego lidera jest to, że kolorystycznym, wspaniale grający na talerzach. lubi współpracować z gitarzystami Z tego co wiem, sesja nagraniowa odbyła się zale- basowymi, a nie kontrabasistami. dwie w ciągu jednego dnia, co dobitnie świadczy o W zestawieniu z błyskotliwym, bo- tym, że ekipa pod wodzą Walarowskiego należy do gatym harmonicznie – pełnym iście ścisłej ekstraklasy. 30| Płyty / Recenzje

Orange Trane, Soweto Kinch – Interpersonal Lines

Basia Gagnon [email protected]

nienia z wyjątkową osobowością. Nie bez znaczenia są bardzo cie- kawe kompozycje lidera projektu, Piotra Lemańczyka. Nieoczywista linia melodyczna pierwszego utwo- ru 26-2 Variation brzmi szczegól- nie oryginalnie na wibrafonie (Bu- kowski), a coltrane'owski saksofon Kincha zadziornością przypomina mi nieodżałowanego Szakala, któ- rego notabene zespół przywołu- je na liście polskiej tradycji, szcze- Soliton 2016 / www.soliton.pl gólnie mu bliskiej. Tomka Łosow- Już sam skład zespołu nie pozo- skiego (perkusja) znam z rockowo- stawia wątpliwości: Dominika Bu- -jazzowych kolaboracji z Wojtkiem kowskiego znam i cenię od daw- Pilichowskim. Tutaj prezentuje ele- na, a utwierdził mnie w tym prze- gancki powściągliwy styl gry, wię- konaniu ostatni Sopot Molo Festi- cej niż adekwatny do projektu. Na val, na którym pokazał swoje moż- tenorze gra obiecujący Jakub Sko- liwości w kilku świetnych skła- wroński. dach. Lider projektu Piotr Lemań- Swingujący About MV (autor: Le- czyk to też bezsporna marka. Sowe- mańczyk) brzmi swojsko, oryginal- to Kinch – uczciwie się przyznaję – ny rytm i linia melodyczna wpro- obił mi się o uszy, głównie z powo- wadzona przez alt (Kinch) i tenor du Amy Winehouse, która to właś- (Skowroński) przywodzą na myśl nie jego widziała na swojej jazzo- Kujawiaka Namysłowskiego. O ile wej płycie, gdyby taka miała po- pierwszy utwór jest bezkompromi- wstać, i z powodu jego gry w pro- sowo popisowy – ma wsadzić w fo- gramie Pop Idol. Biję się w piersi – tel i zmusić do słuchania – o tyle już od pierwszych taktów bopowej właśnie ta ballada potwierdza, że kaskady dźwięków otwierających faktycznie mamy do czynienia z płytę wiadomo, że mamy do czy- muzykami czystej wody i jazzem JazzPRESS, listopad 2016 |31

wartym wyłączenia FB i zasłucha- Kolejny utwór to Pinocchio Seiferta – energetyczny nia się w bogactwie dźwięków. Bu- dialog karkołomnych dźwięków wibrafonu i kon- kowski na wibrafonie brzmi szcze- kretnego walkingu kontrabasu. Soweto Kinch daje gólnie oryginalnie, jego przemy- równie popisową solówkę, którą zręcznie przejmu- ślane, ale nienachalne akordy są je kontrabas, a zaraz potem perkusja Łosowskiego. idealnym tłem do popisów Sowe- Lonely Dreamers, z przepięknie brzmiącym wstę- to Kincha na alcie i Skowrońskiego pem (i resztą) kontrabasu, niecodziennym kontra- na tenorze. punktem wibrafonu i saksofonu altowego. Domi- Kolejna kompozycja to Melopau- nik Bukowski nieśpiesznie wygrywa melancholij- se Dominika Bukowskiego, pięk- ne nuty, Lemańczyk przejmująco dopowiada histo- ny blues z subtelnym wibrafonem, rię na kontrabasie. Oszczędne frazy saksofonu do- wyjątkowym solem kontrabasu i skonale uzupełniają ten niezwykły muzyczny pej- nastrojowym altem saksofonu. Li- zaż. Mój drugi ulubiony utwór z tej płyty. der, który jest autorem czterech Płytę zamyka doskonała kompozycja Kurylewicza kompozycji, pozornie trzyma się w Nyamaland – dudniący pociąg basu i saksofonów, cieniu, tworząc jednak bezspornie nieuchronnie zmierzający do celu. Kinch i Sko- żelazny kręgosłup tego comba. W wroński bezbłędnie wymieniają się żarliwymi so- Melopause słychać to szczególnie, lowymi partiami. kiedy ociężały, melancholijny puls Interpersonal lines to idealna płyta na jesienne kontrabasu konsekwentnie prowa- wieczory – satysfakcjonująca i dojrzała jak kieli- dzi do konkluzji. szek dobrego czerwonego wina. Trane – część tytu- My Blue is Blue autorstwa lide- łu jest oczywista, Orange – pewnie też coś znaczy, ra, który kompozycję rozpoczyna, mnie kojarzy się z bogactwem kolorów jesieni, tak to chyba najlepszy utwór na pły- jak różne barwy jazzu oferuje ta płyta. Na uwagę cie. Piękny duet tenora i altu oraz zasługuje Jakub Skowroński, który znakomitemu błyskotliwa solówka kontrabasu. gościowi z Wielkiej Brytanii w niczym nie ustę- Kinch dopełnia spokojnym mięsi- puje. Album prezentuje muzyków dojrzałych, zdy- stym solem, które nie przypomi- scyplinowanych i świadomych procesu, w jakim na mi nikogo – brytyjski alcista ma się znajdują. Muzyków grających do jednej bramki, własną barwę i odświeżającą frazę świadomych jednolitego efektu muzycznego, jaki rappera. Zaraz potem przypomina chcą osiągnąć. o sobie świetny Bukowski. 32| Płyty / Recenzje

Katarzyna Borek – Space In Between

Mery Zimny [email protected]

mogli zasnąć, ale im także polecę Space in Betveen. Czasami dobrze jest doświadczyć spokoju i ukoje- nia, a na koniec zasnąć w poczuciu piękna. Krążek ten jest bowiem dla tych, którzy chcą posłuchać czegoś pięknego, ale nie banalnego, cze- goś co jest świetnie wykonane i do- skonale przemyślane oraz czegoś, co posiada też pewien naddatek. W tym przypadku są to wkompono- BITTT Records, 2016/ www.bittt.pl wane w całość dźwięki kosmosu, które wieńczą i rozpoczynają więk- Na Space In Between jest to, co już szość kompozycji. znamy. Koncepcja nie jest nowa – Katarzyna Borek wybrała tym ra- prezentacja utworów mistrzów i zem dziesięć utworów swoich mi- artystów, których autorka szcze- strzów, które wykonała dosyć gólnie ceni. Nowe nie jest też spoi- wiernie, odciskając na nich jed- wo, które te utwory łączy – dźwię- nak w sposób subtelny swoje in- ki kosmosu. Wydawałoby się więc, terpretacje. Subtelny, dlatego że że krążek nie reprezentuje nic nie- partytura czasami pozostaje bez zwykłego, co warto byłoby specjal- zmian, którym z kolei podlega- nie wyławiać z morza nowych wy- ją inne parametry dzieła muzycz- dawnictw muzycznych. A jednak nego. Autorka przedstawiła przy- nie, to nie będzie antyrecenzja nie- jemny zbiór kompozycji, między zachęcająca do odsłuchu, wręcz innymi takich kompozytorów jak: przeciwnie, radzę tylko zaopatrzyć , Craig Armstrong, Lu- się w słuchawki, godzinę spokoju i dovico Einaudi, Arvo Pärt czy Ma- pozwolić sobie na zachwyt. nuel de Falla. Zwieńczeniem oso- Rozczarowani mogą być ci, którzy bistej top listy jest autorska kom- szukają czegoś, co zmieni ich życie, pozycja o ambientowym charak- co będzie przełomem, co sprawi, że terze, która tutaj idealnie domyka po przesłuchaniu długo nie będą materiał. JazzPRESS, listopad 2016 |33

Borek połączyła te rozrzucone puz- zle dźwiękami planet nagranymi przez agencję kosmiczną NASA. Pojawiają się one pomiędzy utwo- rami w postaci szumów, drgającej i wibrującej w uszach potężnej prze- strzeni, której najpełniej doświad- Każdy festiwal może mieć swój czymy używając słuchawek. JazzPRESS... Choć przestrzeń kosmiczna jest tak potężna i tajemnicza, jeśli jej dźwięki przetworzone zostaną tak, aby być słyszalnymi dla ludzkie- go ucha, nie budzi niepokoju, ra- czej zachwyt. Odgłosy te, idealnie wkomponowane w utwory, są na- turalną kontynuacją ogromu kos- mosu, jego przedłużeniem czy do- powiedzeniem. Muzyka na krąż- ku jest raczej spokojna i minima- listyczna, wprowadza w lekko hip- notyczny stan, któremu ciężko się oprzeć. Nie każda dobra płyta po- trafi tak zadziałać, tym bardziej warto dać Space in Between szansę i czas.

F L a P

www.jazzpress.pl

fot. Kuba Majerczyk, Piotr Gruchała 34| Płyty / Recenzje

Świętoński i Łuka – ChopinIN

Anna Piecuch [email protected]

czas big-bandów, które niezależ- nie od podjętego gatunku w kon- wencji tanecznej wykonywały naj- ważniejsze dzieła kompozytora. Im dalej w czasie, tym coraz większą wagę muzycy przykładali do wy- razowości zgodnej z klasycznym pierwowzorem. Interpretacje An- drzeja Jagodzińskiego czy Krzyszto- fa Herdzina, pomimo ubarwienia synkopowaną rytmiką oraz jazzo- Wojciech Świętoński, 2015 wą harmonią, realizowały ten po- Rozpoczynając temat interpretacji stulat, ponadto były przykładem dzieł jednego z najwybitniejszych świeżego spojrzenia na dzieła ro- kompozytorów i pianistów polskie- mantyka oraz kontynuacją wypeł- go romantyzmu poczynionej przez nionej improwizacjami XIX-wiecz- pianistę Wojciecha Świętońskie- nej praktyki wykonawczej. go należy sięgnąć nieco wstecz, do Wersja Świętońskiego jest z kolei początków podobnych przedsię- przykładem innego sposobu twór- wzięć w polskim jazzie. Wydaw- czego wykorzystania dzieł Cho- nictwo ChopinIN wymaga nakre- pina. Wiernie oddaje charakter ślenia szerszej perspektywy histo- podjętych miniatur fortepiano- rycznej w celu zrozumienia jego wych oraz pieśni, ponadto zacho- odmienności względem pozosta- wuje wyjściowy materiał muzycz- łych na rodzimym rynku wydaw- ny, bez żadnych modyfikacji w par- niczym, sygnowanych nazwiska- tii fortepianu. Z interpretacji mu- mi takich pianistów jak Krzysztof zyka emanuje powściągliwość. Na Herdzin, Leszek Możdżer czy Piotr tle propozycji wymienionych pia- Orzechowski. nistów jest ona najmniej jazzo- Pierwsze próby jazzowych inter- wa. Pianista, notabene absolwent pretacji dzieł Chopina datowane Akademii Muzycznej im. Frydery- na lata dwudzieste ubiegłego wie- ka Chopina w Warszawie i uczeń ku były zasługą popularnych wów- Ivo Pogorelića, zagrał skrupulatnie JazzPRESS, listopad 2016 |35

każdą z chopinowskich nut, przy zyki improwizowanej” stała się na albumie partia zachowaniu także naturalnej, wy- saksofonu – pełniącego rolę instrumentu wtórują- nikającej z zapisu nutowego, pulsa- cego, wykańczającego i zdobiącego kluczowe mu- cji. Dokonał on ponadto ogranicze- zyczne frazy synkopowaną rytmiką. Ornamental- nia obsady z typowego jazzowego ne improwizacje w wydaniu saksofonisty Michała combo do fortepianu i saksofonu. Łuki nabrały sensu dramaturgicznego – podbudo- Pominięta została w tym przypad- wały momenty szczególnej ekspresji oraz ubarwiły ku sekcja rytmiczna, co wytwo- kolorystykę – tak ważny element dzieła muzyczne- rzyło osobliwą aurę brzmieniową, go w muzyce doby romantyzmu. ascetyczną i pełną klarowności. Wojciech Świętoński zaproponował zachowawczą Na ChopinIN, co nie dziwi, ale też i bezpieczną interpretację. Więcej w ChopinIN sa- nie napawa większym entuzja- mego Chopina aniżeli Świętońskiego. Trochę żal zmem, znalazły się tak zwane szla- braku pianistycznych, fantazyjnych improwizacji giery. Choć trudno znaleźć niszę – które zdobiły niemal każde wykonanie gatunku w powszechnie znanym dorobku miniatur fortepianowych w XIX-wiecznych salo- kompozytora, to wybór Świętoń- nach – tym bardziej, że Chopin uchodził za jedne- skiego okazał się bardzo przewi- go z największych w swych czasach improwizato- dywalny. Na albumie znalazły się ra. Rekompensatą okazały się ozdobniki kończące między innymi: Preludium e-moll ważne frazy w partii jazzowego saksofonu Micha- op. 28, Mazurek a-moll op. 17 nr 4 ła Łuki, niezagłuszające wiodącej partii fortepianu, oraz pieśń Życzenie w wersji czysto pełne wyważenia. Muzyk z dozą wielkiego wyczu- instrumentalnej. Pozytywną stro- cia dokonał wyboru, w zależności od kompozycji, ną doboru repertuaru okazała się właściwej jej wyrazowości barwy, niekiedy zamglo- jego różnorodność, obok gatunków nej, innym razem pełnej chropowatości i ostrości. tanecznych znalazły się bowiem Świętoński i Łuka w ChopinIN dowiedli, że można preludia i pieśni. połączyć z dobrym skutkiem tradycyjne wykona- Pianista – co najważniejsze – zdo- nie dzieł Chopina z nieznacznym ubarwieniem jej łał wydobyć sedno dzieł romanty- jazzowymi wtrętami. Taka wersja to novum w do- ka, emocjonalność oraz aurę ogól- robku fonograficznym polskich pianistów sięgają- nej melancholii, zadumy i słowiań- cych po dzieła największego symbolu polskości w skiego liryzmu. Nośnikiem „mu- muzyce, dobra narodowego z Żelazowej Woli. 36| Płyty / Recenzje

Damięcka, Bertazzo-Hart, Urowski, Allen – Monk’s Midnight

Krzysztof Komorek [email protected]

liwość skonfrontowania ze sobą dwóch różnych głosów – śpiewają zarówno Ilona Damięcka jak i Francesca Bertazzo-Hart. Wreszcie wydawca – słowacka Hevhetia, której płyty zawsze gwaranto- wały wysoki poziom. To wszystko układało się w naprawdę intrygującą i dobrze zapowiadającą się mieszankę. Ze sztuką jest jednak jak z pieczeniem ciasta. Wy- starczy jeden źle dobrany składnik i efekt końcowy trudno uznać za zadowalający. Nie posunę się co prawda do zjadliwego porównania Monk’s Midnight do deseru całkowicie niejadalnego, jednak właśnie Hevhetia, 2016 / www.hevhetia.com jeden składnik zadecydował, że opisywane nagra- Pomyślałem sobie od razu, że to nia trudno ocenić pozytywnie. Gdyby to była pły- powinna być bardzo fajna płyta. ta instrumentalna, słuchacz otrzymałby może nie Po pierwsze kompozytor i wybór wybitną, ale całkiem zadowalającą i fajnie wyko- jego utworów: Thelonious Monk naną składankę monkowskich tematów. Wszyst- i zbiór powszechnie znanych i lu- ko rozbija się jednak o wokal i to wcale nie o kwe- bianych kompozycji z Well, You stię technicznej jakości wykonania. Domyślam się, Needn’t, Blue Monk, Round Mid- że wokalistki pragnęły znaleźć jakąś platformę ar- night i Straight No Chaser. Po dru- tystycznego porozumienia i możliwości wspólnego gie teksty innego klasyka, poety śpiewania. Stąd też decyzja o wykonywaniu piose- jazzu Jona Hendricksa, który pisał nek w języku angielskim. Decyzja całkowicie chy- słowa do muzyki chyba wszyst- biona ze względu na, eufemistycznie mówiąc, nie- kich gigantów i niemal z każdym najlepszy akcent śpiewających, akcent nad którym z nich je wykonywał. Po trzecie trudno przejść do porządku dziennego i który kła- ciekawy zestaw instrumentalny dzie się cieniem na wartości nagrań. Szkoda zmar- z fortepianem i gitarą oraz moż- nowanej szansy.

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, listopad 2016 |37

The Bad Plus – It’s Hard

Wojciech Sobczak-Wojeński [email protected]

For Fears) „odpadałem” od tego cza- su nie raz, reagując gęsią skórką na zmianę z wybuchem śmiechu lub bluzgiem pod nosem. I to właśnie na prowokacyjnych coverach amerykański zespół wy- bił się, moim zdaniem, najbar- dziej, mimo że autorski repertuar trio w równym stopniu nigdy nie pozostawiał złudzeń, że mamy do czynienia z szaleńczą wprost kre- atywnością i talentem twórców. Okeh Records, Sony, 2016 www.okeh-records.com Idąc za ciosem, muzycy zamiesz- czali coverowe smaczki na każ- O facetach z The Bad Plus móg- dym kolejnym albumie, aż w koń- łbym napisać wiele i z pewnością cu wypuścili płytę w całości skła- byłby to wywód bezczelnie łamią- dającą się z cudzych utworów (For cy ramy formalne recenzji kon- All I Care, 2009). Wtedy też, w ak- kretnego dzieła – w tym przypad- cie urozmaicenia tradycyjnej for- ku najnowszego albumu It’s Hard. muły, zaprosili do współpracy wo- Być może w równym stopniu bez- kalistkę. Nieszczególnie wówczas czelnie jak owe trio łamie przeróż- zachwycony tym, mimo wszystko, ne konwencje muzyczne, oferując wtórnym materiałem, skonstato- od lat dźwiękowy, grandilokwen- wałem, że spółka Iverson / Ander- tny tygiel. Powiem tylko, że jestem son / King wpadła w twórczą śle- ich fanem od pierwszego usłysze- pą uliczkę. Szczęśliwie dla świata, nia utworu Flim, coveru niejakie- The Bad Plus obrali kierunek, któ- go Aphexa Twina w dawnym Ra- ry pozwolił porzucić maskę ma- dio Jazz. Potem słuchając innych niackich interpretatorów nie swo- postjazzowo porąbanych przeró- ich melodii. I tak powstała totalnie bek znanych i miłych memu sercu autorska, pod względem ujętej nań piosenek (między innymi z reper- kompozycji, ambitna płyta Never tuaru Blondie, Vangelisa, czy Tears Stop (2010). 38| Płyty / Recenzje

Poszukiwań nie było dość, bo na kolejnych nagra- popularnych artystów z, tak zwa- niach zaczęły pobrzmiewać dźwięki elektronicz- nych, różnych parafii. Jako miłoś- ne (Made Possible, 2012), a także na pierwszy plan nik większości z tych numerów w wysunęły się fascynacje klasycznie wykształcone- oryginale, a jednocześnie entuzja- go pianisty Ethana Iversona, który wraz z kolegami sta nieszablonowego grania, od- porwał się na dekonstrukcję kontrowersyjnego w czuwam znajomą mi masochi- pierwszej połowie XX wieku dzieła Igora Strawiń- styczną przyjemność obcowania z skiego – Święta Wiosny (album The Rite of Spring, coverami w wykonaniu omawia- 2014). Można by rzec, że to również był cover, ale jed- nego tu zespołu. Oczywiście, tak nak nieco bardziej skomplikowany (ze względu na jak wcześniej w przypadku tej ka- formę i muzyczne środki wyrazu oryginału), uka- peli, staram się nie oceniać tych zujący zespół w nieco innej, niż dotychczas krasie. coverów aż tak serio, bo rzadko Na znakomitym, bodaj najbardziej przystępnym, kiedy oddają one temperaturę i albumie Inevitable Western (2014) The Bad Plus emocje oryginałów. Znacznie częś- znów postanowili stworzyć możliwie najsmacz- ciej stanowią iście bezczelny (czę- niejszą kompilację swoich stylów – ponownie w sto przy tym bardzo zabawny) eks- oparciu o całkowicie własny repertuar. Ale ten po- peryment muzyczny, od którego mysł już był, więc co można zrobić dalej? Może do- puryści gatunkowi dostaliby ata- kooptować jakiegoś muzyka? Trzem Amerykanom ku białej gorączki. Z rzadka zdarza trafiło się idealnie. Wraz z Joshuą Redmanem na się instrumentalistom z The Bad pokładzie (album The Bad Plus Joshua Redman, 2015) Plus wykonać czyjąś kompozycję sięgnęli swych wyżyn, jak również po raz kolejny tak, że nie tylko czuć ducha orygi- wyrwali się ze stylistycznej, wprawdzie dużej, ale nału kompozycji, ale i również od- zawsze, szufladki. kryć nowe pokłady sensu drzemią- A co czeka nas na tegorocznym It’s Hard? Otóż, po- ce w tejże. wrót do coverów muzyki popularnej, czyli próba Na tegorocznym albumie do tej ponownego wypłynięcia na szersze wody show-bi- ostatniej kategorii zaliczyłbym znesu, a dla starych fanów – szczypta sentymenta- Don’t Dream It’s Over zespołu Cro- lizmu. wded House. Do pierwszej kate- Na płycie zawarty został solidny zestaw składający gorii awangardowych amerykań- się przeważnie z rozłożonych na czynniki pierw- skich jaj (a może jaj z awangardy) sze, przenicowanych i zszytych na nowo utworów zaliczam sakramencko rozmon- JazzPRESS, listopad 2016 |39

towany klasyk Johnny’ego Cas- jazzowego Andersona i punkowego ha (I Walk The Line), wyrugowa- Kinga. A więc, stare, dobre The Bad ne z sentymentalizmu Time After Plus proponujące istny amalgamat Time Cyndi Lauper, czy The Beau- gatunków w amerykańskim, bez- tiful Ones Prince’a. Do coverów w pardonowym, humorystycznym, klasycznym rozumieniu, kompaty- teatralnym i nonszalanckim stylu. bilnych z oryginalnym klimatem i To, co niepokoi, to przysłowiowe przesłaniem, zaliczam bardzo po- odgrzewanie kotletów. Osobiście mysłową adaptację Games Witho- życzyłbym sobie, aby The Bad Plus ut Frontiers Petera Gabriela (ten fał- ewoluowało, a przynajmniej – nie szujący fortepian przypadający na aż w takim stopniu wykorzystywa- oryginalną frazę Kate Bush „Jeux ło po raz któryś wyświechtane już Sans Frontières”!) oraz zaiste robo- przez siebie od dawna patenty. Inne tyczne The Robots kultowego ze- projekty z udziałem Ethana Iver- społu Kraftwerk. son, czy nawet wcześniejsze, wspo- I cóż, po raz kolejny dostajemy w minane wyżej, jako wyróżniające pakiecie te same, jakże dobrze zna- się w dyskografii płyty zespołu, po- ne składowe – awangardowe dys- kazują, że potencjał w muzykach harmonie, mięsiste postbopowe drzemie ogromny. Łatwo się w ja- naparzanie, klasycyzujące pompa- kiejś formule zagrzebać i wypalić. tyczne „ściany dźwięku”, połama- Trudno jest, wypracowawszy bar- ne na sposób jazzowo-elektronicz- dzo wyrazisty styl, nadążać za bie- no-rockowy rytmy, idealne syn- giem czasu i odpowiednio ów styl chrony – zagrane, jak przypusz- rozwijać. I może tę trudność właś- czam, zgodnie z tradycją – „na set- nie sygnalizuje tytuł najnowszego kę” przez klasycznego Iversona, krążka The Bad Plus?

F L P a www.jazzpress.pl 40| Płyty / Recenzje

Madeleine Peyroux – Secular Hymns

Aya Al-Azab [email protected]

zostawiając smak ich czasów. Jed- nym słowem – klasę. Wokalist- ka nie bała się zaśpiewać Shout Si- ster Shout Rosetty Tharpe, If The Sea Was Wiskey Willie’ego Dixo- na, The Highway Kind Townesa Van Zandta czy Hello Babe Lil Gre- en. Jednak oprócz utworów histo- rycznie zakorzenionych w kultu- rze amerykańskiej Peyroux posta- Impulse!, 2016 / www.impulse-label.com nowiła umieścić perełki naszych czasów w postaci Tango Till They’re Madeleine Peyroux ponownie za- Sore Toma Waits’a. Tango w wersji serwowała słuchaczom podróż w Madeleine, w ascetycznym skła- czasie. Tym razem w postaci pły- dzie instrumentalnym, zyskało ty Secular Hymns, będącej jej siód- nowe, zupełnie inne wartości. Sta- mym wydawnictwem. Po dwudzie- ło się dynamicznym tańcem z blu- stu latach od ukazania się debiu- esową szorstkością. tanckiego albumu Dreamland, wo- Secular Hymns to zbiór tradycyj- kalistka zebrała „świeckie hymny” nych utworów, których Madelei- i wraz z gitarzystą Jonem Heringto- ne nie pozbawiła pierwotnej suro- nem oraz basistą Barakiem Morim wości. Dzięki warunkom (nagra- nagrali w trzy dni dziesięć stan- nia typu live set odbyły się w koś- dardów bluesowych. ciele) trio uzyskało pełne ducho- Każdej współczesnej próbie inter- wości kameralne brzmienie, sprzy- pretacji legendarnych kompozy- jające balladom wybranym przez cji towarzyszy niepokój i strach, Peyroux, jak w przypadku pieśni że znane wszystkim klasyki zo- Trampin. staną oszpecone nowoczesnością. Madeleine Peyroux, jako jedna z Jednak nie w przypadku Peyroux, nielicznych współczesnych woka- która obdarzona głosem przy- listek potrafi, bez zbędnego popisy- wołującym na myśl Billie Holi- wania się udowodnić swoją klasę i day, wskrzesza stare melodie, po- styl. JazzPRESS, listopad 2016 |41

Wadada Leo Smith – America’s National Parks

Piotr Rytowski [email protected]

taki oficjalny status już mają, jak i tych, które jego zdaniem nale- ży za takie uznać. I co ciekawe, nie ogranicza się to do parku jako ob- szaru przyrodniczego, ale podob- nie traktuje strefy kulturowe, któ- re także stanowią rodzaj „dobra narodowego” – takie, jak kolebka jazzu – Nowy Orlean (otwierający album New Orleans: The National Culture Park USA 1718). Materiał został nagrany pod wo- Cuneiform Records, 2016 dzą lidera przez Golden Quintet – www.cuneiformrecords.com czyli doskonale już znany kwar- Wadada Leo Smith to żywa legen- tet (Wadada Leo Smith – trąbka, da. Kompozytor, trębacz, niezrów- Anthony Davis – fortepian, John nany improwizator. Członek chi- Lindberg – kontrabas i Pheeroan cagowskiego AACM. Działacz na AkLaf – perkusja) poszerzony o rzecz praw człowieka. Na swoim wiolonczelistkę Ashley Walters. Jej najnowszym wydawnictwie wspa- gra wiele wnosi do brzmienia ze- niale łączy wszystkie te pasje. społu, często stanowiąc jakby deli- Recenzując dwupłytowy album katne spoiwo pomiędzy rozimpro- America’s National Parks, nie spo- wizowaną trąbką a sekcją. sób nie wspomnieć o jego po- Pierwsze wrażenia, jakie wywarła przednim dokonaniu – The Gre- na mnie ta płyta, można zawrzeć at Lakes Suites (2014), bo mamy tu w dwóch określeniach. Myślę, ż e do czynienia ze swoistą kontynu- oba doskonale pasują zarówno do acją tamtej koncepcji. Po muzycz- samej muzyki, jak i miejsc, któ- nej impresji na temat Wielkich Je- re owa muzyka opisuje. Po pierw- zior, Smith skupia się na wybra- sze: monumentalność dzieła. Do- nych amerykańskich parkach na- słownie i w przenośni. Album trwa rodowych. I to zarówno tych, które ponad dwie godziny, wielokrot- 42| Płyty / Recenzje

nie doświadczamy na nim potęgi brzmienia kwintetu, ale nie tyl- ko o brzmienie chodzi – tematy Smitha także emanują ogromną energią. Jakby nie było, możemy śmiało nazwać ten materiał po- mnikiem wystawionym amery- kańskiej naturze i kulturze. Dru- ga rzecz, która od razu mnie ude- rzyła to przestrzeń. Słychać ją w kompozycjach, słychać w grze ze- społu – jest jej na płycie bardzo dużo. Muzyka na America’s National Parks potrafi być przejrzysta i jas- na, ale też mroczna. Może ukoić swą subtelnością, ale bywa dra- matyczna i niepokojąca. Wada- da Leo Smith pokazuje nam, jak doskonale potrafi łączyć w swo- jej sztuce abstrakcję z wielką pro- stotą. Ważny album. Nie tylko dla Amerykanów!

F L a P

www.jazzpress.pl JazzPRESS, listopad 2016 |43

Jukka Perko Avara – Invisible Man

Jakub Krukowski [email protected]

cjowanego przez Jukkę Perko (sak- sofon altowy i sopranowy). Oprócz lidera zespół tworzą Jarmo Saa- ri (gitara elektryczna) oraz Tee- mu Viinikainen (gitara akustycz- na). Wszyscy pochodzą z Finlan- dii, gdzie zaliczani są do czołówki lokalnej sceny jazzowej. Skład tria ma niecodzienny charakter, stąd bardzo oryginalny charakter płyty. Rezygnacja ze sztywnego podziału na sekcję rytmiczną i instrumenty ACT, 2016 / www.actmusic.com solowe dała dużą przestrzeń, dla- tego każdy równoprawnie decy- Na okładce albumu, jak zwykle duje o brzmieniu materiału. Na- przy wydawnictwach ACT-u bar- zwa zespołu po fińsku oznacza „ot- dzo oszczędnej i skromnej, znala- warty”, co jednoznacznie wskazuje zło się zdjęcie rzeźby angielskiego na sedno projektu. Perko przyzna- artysty Antony’ego Gormleya. Jest je, że chciał, by muzycy przez cały to jedna z 267 prac wchodzących w czas byli jednakowo zaangażowani skład instalacji Domain Field. Każ- w proces twórczy i nie przyjmowa- dy obiekt jest indywidualnym za- li w zespole roli „słuchaczy”. Dzięki rysem ludzkiej postaci, swoją lekką temu, w każdym fragmencie pły- formą symbolizującym ślad obec- ty, możemy wyłapać pełnię dźwię- ności „Osoby”. W jednym z wywia- ku poszczególnych instrumen- dów Jukka Perko przyznał, że jego tów, które jednocześnie świetnie ze nowa płyta: „Jest pożegnaniem z sobą współgrają. przeszłością. Dedykacją dla tych, Na albumie znalazło się dziewięć którzy czują, że nie zostali wysłu- autorskich kompozycji oraz trzy chani, ani dostrzeżeni takimi jaki- interpretacje. Autorzy sięgnęli po mi są”. dziewiętnastowieczną kompozy- Invisible Man jest drugą pozycją w cję Gabriela Fauré Pavane, Tears In dyskografii projektu Avara, zaini- Heaven Erica Claptona oraz Don’t 44| Płyty / Recenzje

Give Up Petera Gabriela. Zwłasz- wyrażać również w koncepcji po- cza trzeci utwór (w oryginale z szczególnych utworów. Mamy tu niezapomnianym udziałem Kate intymną balladę Helmi Jarmo Sa- Bush) w wykonaniu fińskich mu- ariego, dedykowaną zmarłej, bli- zyków, wypada niezwykle uda- skiej mu osobie, jest też traktują- nie. Emocje zawarte w fantastycz- ca o tragicznej śmierci syna kom- nym tekście, wyrażone są tu w bar- pozycja Erica Claptona. Poza tym dzo przejmującej aranżacji. Co do tytuły, zwłaszcza Like Father Like utworów własnych, już od otwie- Son, czy He Left the Road zdają się rającego album tytułowego na- mieć personalny wymiar. Biorąc grania słychać, jak dobrze muzycy jednak pod uwagę wypowiedzi wykorzystali specyficzną koncep- Jukki Perki oraz optymistyczny cję tria. To piękna ballada, w któ- nastrój płyty, muzyk zdaje się po- rej dźwięki instrumentów prze- wtarzać za Kate Bush „Nie podda- nikają się, wprowadzając w łagod- waj się!”. ny klimat płyty. Szczególne wraże- Wspólna gra saksofonu i gitary, po- nie robi Nameless Angel, ze świetną zbawiona udziału innych instru- partią saksofonu. Nostalgiczny ton mentów daje bardzo przyjemny i Jukki Perko dominuje przez więk- kojący dźwięk. Tradycyjna skłon- szość utworu, w jego drugiej części ność Finów do surowości wyrazu, jednak, stanowiący tło dźwięk gi- tutaj skutkuje oszczędnym, ale jed- tary akustycznej, łączy się z elek- nocześnie bardzo delikatnym gra- tryczną w porywczej improwizacji. niem. Słuchając płyty nie sposób Warto też zwrócić uwagę na Open pominąć doskonałej komunika- Door, to zdecydowanie najżywsza cji członków grupy. Poszczególne kompozycja, ciekawie kontrastują- partie zdają się przenikać między ca z następującą po niej emocjonal- sobą, często dominacja jednego in- ną Don’t Give Up. strumentu jest płynnie zastępowa- Idea pozostawiania śladu „Osoby”, na innym. Perfekcyjna harmonia, przywołanej na początku, instala- to na pewno największy atut tego cji Antony’ego Gormleya zdaje się kameralnego albumu. JazzPRESS, listopad 2016 |45

David Helbock Trio - Into the Mystic

Krzysztof Komorek [email protected]

apkę w telefonie i słucham. Zaczęło się spokojnie Beethovenem (Beethoven #7, 2nd Movement), ale już przy drugim kawałku (The Soul) popłynąłem kom- pletnie. Zupełnie zapomniałem, gdzie jestem i za- cząłem stukać i tupać, no i co najgorsze śpiewać so- bie na głos. No, a wie Pan przecież jak ja śpiewam. Więc w przerwie pomiędzy utworami widzę, że wszystkie paniusie w sklepie i ochroniarz też się na mnie patrzą, a żona wygląda z garderoby i minę ma nie za przyjemną. Oczywiście kazała mi zaraz wyjść. Wtedy biegusiem do samochodu się ACT, 2016 / www.actmusic.com udałem, ale nie odjechałem, broń Boże, bo prze- cież małżonki szanownej nie zostawię tak samej, To znowu ja. Dzwonię, żeby się po- tylko słuchawki wymieniłem na porządne, zakry- skarżyć z powodu tej płyty, któ- te co je na wszelki wypadek w bagażniku wożę i rą mi Pan sprezentował. „Będzie dalej słuchać. No i teraz najlepsze, bo ci goście, się Panu podobało, będzie Pan za- niech Pan sobie wyobrazi, co kilka utworów ka- dowolony” – namawiał mnie Pan. wałki z Gwiezdnych wojen zaczęli sobie pogrywać A tu płyt w domu nie przesłucha- (Exodus to Star Wars I, II, III oraz Star Wars The- nych milion pięćset siedemset i me). No to już po prostu dzikość jakaś mnie opęta- jeszcze ta kolejna. No, ale jak tu od- ła, dobrze, że mnie z tego sklepu wywalili, bo ina- mówić jak sam Redachtor poleca. czej to by się chyba większą chryją skończyło i wi- Akurat okazja się dobra nadarzy- zytą policjanta. ła, żona na zakupy mi kazała się Bo to niby nic wielkiego. Tercecik z pianinkiem. zabrać. Więc wcisnąłem do ucha Miszmasz taki: szybki, wolny, gwiezdne wojny – he, dyskretne słuchaweczki na blutu- he prawie się rymuje nawet. Ale coś tam jest w tej ta i jak tylko połowica podążyła do płytce, bo się trudno oderwać. Żonie potem puści- przymierzalni z naręczem spod- łem, jak wracaliśmy, to się nawet odzywać znowu ni, sukienek, kostiumów i Bóg wie zaczęła do mnie. No więc dzwonię w zasadzie, żeby jeszcze czego, usadowiłem się w fo- podziękować, bo to zarąbista płyta naprawdę. I jesz- telu, że niby będę kreacje oceniał, cze chciałem zapytać, czy to będzie w gazecie jak odpaliłem, jak to się teraz mówi, poprzednio? 46| Płyty / Recenzje

Michel Benita Ethics – River Silver

Cezary Ścibiorski [email protected]

zdecydowanie w klimat większo- ści nagrań wydawanych w ostat- nich latach przez ECM. Brzmienie to wyraźnie ewoluowało w ciągu blisko pół wieku istnienia wytwór- ni. Trzeba podkreślić, że jest to nie- mal 50 lat działalności jednej oso- by – Manfreda Eichera, właściciela, szefa i producenta, który, jak się po- wszechnie mówi, rezerwuje sobie w firmie prawo do decydowania o ECM Records, 2016 / www.ecmrecords.com wszystkim. Przez ostatnie kilka lat zdecydował on o przyjęciu określo- Michel Benita ze swoim zespołem nego sposobu nagrywania, co spo- Ethics byli gośćmi pierwszego dnia wodowało homogenizację brzmie- tegorocznych Warsaw Summer nia większości dzieł ukazujących Jazz Days i stanowili najjaśniejszy się pod szyldem ECM. Od tego nie punkt tego wieczoru. W tym roku jest również wolna płyta Benity. ukazała się również płyta tej for- Podczas koncertu mieliśmy oka- macji – River Silver, nagrana w nie- zję przekonać się, jakim wirtuo- mal identycznym składzie, który zem (a raczej wirtuozką) koto jest wystąpił w Warszawie: Michel Be- Mieko Miyazaki. Natomiast pod- nita na kontrabasie, Matthieu Mi- czas nagrań, dokonanych ponad chel na flugelhornie, Eivind Aar- rok wcześniej, oryginalny dźwięk set na gitarze i elektronice (w War- tego instrumentu wykorzystano szawie na gitarze grał Nguyên Lê), bardziej jako akompaniament czy na japońskim rodzaju cytry – koto wzbogacenie brzmienia zespołu, Mieko Miyazaki oraz na perkusji a Mieko Miyazaki nie miała wte- Philippe Garcia. Płyta została wy- dy okazji wykazać się pełnią swo- dana przez ECM, a nagrań dokona- ich możliwości. Zwłaszcza że pły- no w kwietniu 2015 roku. ta została tak wyprodukowana, iż Płyta swoim nastrojem, brzmie- nie można powiedzieć, aby który- niem, frazowaniem, wpisuje się kolwiek instrument odgrywał rolę JazzPRESS, listopad 2016 |47

przewodzącą. Wydaje się, że flu- następuje. Trzeci temat, I See Altitudes, to powo- gelhorn i kontrabas wysuwają się li rozwijany kilkudźwiękowy motyw, prowadzony nieco „przed szereg”, aczkolwiek przez flugelhorn, z oplatającym go pulsem kontra- brzmienie i plan całego zespołu są basu. Wstawki koto są raczej wypełniaczami, a tło dość równomiernie rozłożone, po- tworzone przez Aarseta nie zmienia się przez dłu- dobnie jak dynamika i atmosfera gie prawie 6 minut utworu. Cała kompozycja już całego albumu. po pierwszej minucie staje się nieznośne nużąca i – Na River Silver istotną rolę w nagra- niestety – tak pozostaje już do jej samego końca. niu pełni gitara i elektronika Ei- Czwarty utwór, Of The Coast, to ballada przypomi- vinda Aarseta, która wypełnia spo- nająca nastrojem utwory Jana Garbarka z lat sie- rą część dźwiękowej przestrzeni. demdziesiątych. Dużą rolę w tej kompozycji od- Zestawienie flugelhornu i instru- grywa elektroniczne instrumentarium (o ile moż- mentarium Aarseta może przy- na tak nazwać dźwięki generowane przez kompu- woływać klimat płyt Nilsa Pettera ter) Eivinda Aarseta. Jeszcze większe nawiązanie do Molværa, ale daleko tutaj do pazu- tradycji ECM-u przynosi kolejna melodia, skompo- ra i dynamiki tamtych nagrań. Mi- nowana przez angielską dudzistkę, Kathryn Tickell chel Benita i Philippe Garcia gra- – Yeavering. Spokojny motyw flugelhornu, wspar- li razem w zespole Erika Trufa- ty eterycznym kontrabasem, oszczędną perkusją i za, uczestnicząc w nagraniu cieszą- koto, osadzony na malarskim tle Aarseta, dają efekt cych się dobrą sławą płyt Mantis, niezwykłej urody. W ogóle od połowy płyty muzy- Saloua i Face-à-Face. Tamte albumy ka wyraźnie się poprawia. również są zdecydowanie bardziej Wart uwagi jest szósty utwór, Toonari. Na tran- dynamiczne, niż ostatnia płyta Be- sowym i zarazem wyciszonym gruncie sek- nity. cji rytmicznej, powoli i przejmująco snuje się gi- Pierwszy utwór, Back From The tara z „przyległościami”, a na pierwszym planie Moon, przynosi ciekawy temat ost- flugelhorn z koto malują swoją opowieść. Dalej inato, rozkołysany, powracający i mamy kompozycję Japonki, Hacihi Gatsu, będą- snujący się w prawdziwie ECM-ow- cy duetem koto i kontrabasu. Klimat utworu na- ski sposób. Druga tytułowa kompo- wiązuje do najlepszej tradycji duetów jazzowych – zycja jest oniryczną muzyką, peł- zapewne jest to owoc wirtuozerii muzyków i zna- ną tajemniczości, ech i pogłosów. komitości samej kompozycji. Przedostatnia melo- Po wstępie oczekuje się na rozwi- dia na płycie, autorstwa norweskiego kompozyto- nięcie pomysłu, które jednak nie ra przełomu XIX i XX wieku, Eyvinda Alnæsa, to 48| Płyty / Recenzje

kolejna ballada z fl ugelhornem w łować, że nie znalazł się godny na- roli głównej, chociaż koto ma też stępca norweskiego inżyniera, któ- tutaj sporo do powiedzenia. Ca- rego już od dłuższego czasu nie wi- łość przynosi nieodparte skojarze- dzę na okładkach ECM-u. Pewnym nia z Children of Sanchez Chucka mankamentem jest też gra fl u- Mangione. Album zamyka Sno- gelhornisty, który sprawia wraże- wed In, niezwykle powolna i sku- nie, że się nieco spóźnia w stosun- piona melodia, łącząca, kolejny ku do pozostałych. Być może jest raz ECM-owskie i skandynawskie to zamierzony efekt, ale dla mnie, wpływy. przy bardziej uważnym słuchaniu, Odbiór płyty utrudnia przytłu- staje się nieco nużący. miony i płaski plan. Nagrań do- Płyta jest godna polecenia tym, konano w szwajcarskim Lugano, którzy wynieśli dobre wspomnie- a inżynierem dźwięku jest uhono- nia z warszawskiego koncertu oraz rowany wieloma nagrodami Stefa- wszystkim uwielbiającym spo- no Amerio. W mojej opinii daleko kojną muzykę ze szczyptą egzoty- mu jednak do wyczucia i ręki Jana ki, sączącą się w tle zimowych roz- Erika Konshauga. Nie mogę odża- mów przy kominku.

Koncerty w Pałacu Szustra 23 XI 2016 / g.19:30 ZAGÓRSKI Salon / KOSTKA / Jazzowy KĄDZIELA

WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO MUZYCZNE Warszawskie Towarzystwo Muzyczne IM. STANISŁAWA MONIUSZKI – ROK ZAŁOŻENIA 1871 ul. Morskie Oko 2 Warszawa www.wtm.org.pl JazzPRESS, listopad 2016 |49

Giovanni Guidi, Gianluca Petrella, Louis Sclavis, Gerald Cleaver – Ida Lupino

Krzysztof Komorek [email protected]

okazję z włoskim duetem współpracować, a także Louisa Sclavisa, dla którego było to pierwsze spotka- nie z tymi trzema artystami. Większość kompozycji pochodzi od członków ze- społu: duetu Guidi / Petrella, tercetu poszerzone- go o Cleavera oraz od kwartetu w pełnym składzie. Wyjątkiem są dwa nagrania. Per i morti di Reggio Emilia napisał folkowy songwriter z Turynu, Fausto Amodei. Tytułowa Ida Lupino, autorstwa Carli Bley, jest hołdem, z jednej strony dla kompozytorki na jej osiemdziesiąte urodziny, z drugiej dla Paula Bley’a, który utwór ten spopularyzował, a ponadto był in- ECM Records, 2016 / www.ecmrecords.com spiracją dla wielu muzyków, wliczając w to Giovan- Karierę Giovanniego Guidiego śle- niego Guidiego. dzę, odkąd usłyszałem go przy oka- Czternaście utworów to w większości spokojne zji koncertu Enrico Ravy. Pianista i raczej melodyjne nagrania. Wspomniana Per i od lat stanowi podporę zespołów morti di Reggio Emilia bardziej niż protest song, ja- znakomitego włoskiego trębacza. kim jest w oryginale, przypomina epitafium. Nie- Tam też rozpoczęła się jego współ- które z kompozycji są niemal skrajnie minima- praca z puzonistą Gianlucą Petrel- listyczne w środkach wyrazu, jak Fidel Slow czy lą. Obaj uznawani są za czołowe po- Hard Walk. Z drugiej strony, kilka razy mamy do Koncerty w Pałacu Szustra staci młodej sceny jazzowej rodem czynienia z muzyką stawiającą na dużą swobo- z Italii. Guidi ma już na koncie dwie dę improwizatorską poszczególnych instrumen- autorskie płyty, nagrane ze swoim talistów, jak na przykład w Jeronimo. Płytę znako- trio dla ECM. Manfred Eicher, który micie podsumowuje wypowiedź Louisa Sclavisa: produkował album, oprócz wymie- „To cztery osoby dla jednej muzyki. Nie wiemy, do- nionej dwójki zaprosił do studia kąd podążamy, jednak w pełni kontrolujemy na- Geralda Cleavera, który miał już szą podróż”.

F L P a www.jazzpress.pl 50| Płyty / Recenzje

Emile Parisien Quintet – Sfumato

Rafał Zbrzeski [email protected]

Pierwsze, co rzuca się w uszy pod- czas słuchania albumu, to nie- zwykłe bogactwo stylistyczne mu- zyki kwintetu Parisiena – od mu- zyki francuskiej, poprzez jazz (za- równo ten bardziej klasyczny, jak i ten nowoczesny), aż do niemal rockowego drive’u. Każdy z człon- ków zespołu gra tutaj na równych prawach – efektem jest bardzo spójna, ale i zróżnicowana muzy- ka, w której zespół z jednej strony ACT, 2016 / www.actmusic.com wyraźnie zaznacza, że odrobił lek- Sfumato to trzecia płyta, którą fran- cję z historii, a z drugiej – sygnali- cuski saksofonista nagrał w bar- zuje, że muzycy mają otwarte gło- wach ACT w roli lidera bądź współ- wy i chętnie sięgają po nowoczes- lidera. Nigdy wcześniej nie było mi ne rozwiązania. Bardzo podoba jednak dane na dobre zapoznać się mi się gra Joachima Kühna – po- z jego muzyką, a z francuskiej sce- mimo największego doświadcze- ny jazzowej śledziłem raczej arty- nia nie pozuje na gwiazdora, nie stów w rodzaju Louisa Sclavisa i stara się za wszelką cenę być na Henriego Texiera. pierwszym planie i rozstawiać in- W nagraniu najnowszego albumu nych muzyków po kątach. Nie po- poza grającym na saksofonach (so- sądzałbym zresztą akurat tego pranowym i tenorowym) liderem muzyka o gwiazdorskie zapędy – udział wzięli: legendarny piani- wielu muzyków młodszych sta- sta Joachim Kühn, gitarzysta Manu żem i z mniejszymi osiągnięcia- Codija, kontrabasista Simon Tail- mi na koncie powinno się od nie- leu oraz perkusista Mario Costa, go uczyć. Gra lidera ujmuje swo- gościnnie w kilku utworach poja- bodą, ale także specyficzną wibra- wili się grający na klarnecie baso- cją, nieznacznie przybrudzonym wym Michel Portal oraz Vincent brzmieniem – to sprawia, że jest li- Peirani na akordeonie. ryczna, ale nie mdła. JazzPRESS, listopad 2016 |51

Wracając do zawartości muzycz- leonem i zmieniała się wraz z na- nej Sfumato – przed napisaniem strojem i nastawieniem słucha- tego tekstu słuchałem tej płyty cza, porą dnia, a nawet pogodą. wielokrotnie i po każdym prze- Bardzo uniwersalny album – po- słuchaniu pozostawały w mojej winien trafi ć w gust miłośników głowie nieco odmienne wraże- mainstreamu, ale też zaintereso- nia. Jak gdyby muzyka Emila Pa- wać miłośników wyważonych po- risiena była dźwiękowym kame- szukiwań i eksperymentów.

Pobierz aplikację mobilną

Oceń aplikację, zostaw swoją opinię WWWWW 52| Płyty / Recenzje

Mount Meander – Mount Meander

Piotr Rytowski [email protected]

bardzo świeżo. Członkowie zespołu (Karlis Auziņš – saksofon tenorowy i sopranowy, Lucas Leidin- ger – fortepian, Tomo Jacobson – kontrabas i Tho- mas Sauerborn – perkusja) mimo młodego wieku wydają się już być muzycznymi erudytami. Mate- riał ukazuje dużą dojrzałość i świetne porozumie- nie między nimi. W zasadzie w każdym utworze słychać, jak dobrze grają zespołowo i jednocześnie jak wiele przestrzeni pozostawiają sobie nawzajem. Na płycie przeważa zespołowa swobodna improwi- zacja, ale co jakiś czas, czasem na pierwszym pla- nie, a czasem ukryte gdzieś w tle, pojawiają się cie- Clean Feed, 2016 www.cleanfeed-records.com kawe, nierzadko urzekające swą melodyjnością te- maty. Materiał jest zróżnicowany i z pewnością po- Mount Meander to formacja repre- trafi zaskoczyć słuchacza na wiele sposobów. Cho- zentująca młody europejski jazz. ciażby takimi kompozycjami jak Sunsail part 3 – Europejski w pełnym tego słowa niezwykle, jak na ten zestaw melodyjną i przystęp- znaczeniu, bo zespół składa się z ną – czy Bow – niemal ośmiominutową muzyczną muzyków z Polski, Niemiec, Łotwy medytacją. i Danii. W ostatnim z wymienio- Myślę, że najbardziej dostrzegalnym przejawem nych krajów wszyscy z nich studio- dojrzałości młodych muzyków jest swoista po- wali. wściągliwość w ich grze. Grają z pasją, ich muzyka Debiutancka płyta grupy przyno- jest pełna emocji, ale jednak słuchając Mount Me- si słuchaczom osiem utworów, w ander, odnosi się wrażenie, że ważą każdy dźwięk. których oprócz stricte jazzowego Może to taki cool XXI wieku? Niezależnie od tego, grania możemy znaleźć elemen- jak byśmy tę muzykę chcieli nazwać – posłuchać ty współczesnej awangardy, word warto. I warto czekać na kolejne dokonania Mount music czy nawet avant popu. Ta Meander – bo jeśli muzycy debiutują takim mate- kombinacja stylistyczna brzmi riałem…

F L P a www.jazzpress.pl JazzPRESS, listopad 2016 |53

Don Cherry, John Tchicai, Irène Schweizer, Léon Francioli, Pierre Favre – Musical Monsters

Rafał Garszczyński [email protected]

kał na swój czas 36 lat. Dlaczego – nigdy się nie dowiemy. Czekał sta- rannie zarejestrowany i zabezpie- czony przed upływem czasu w pry- watnych archiwach organizato- ra festiwalu w Willisau – Niklausa Troxlera. Ten festiwal jest źródłem wielu ciekawych nagrań, a wy- twórnia Intakt korzystała z archi- wum organizatorów, wydając, mię- dzy innymi, wyśmienity koncert Cecila Taylora – The Willisau Con- Intakt Records, 2016 / www.intaktrec.ch cert z roku 2000. Często zastanawiam się nad me- Inicjatorką wydania Musical Mon- chanizmami, które wprawiają w sters jest Irène Schweizer, która po ruch biznes muzyczny. Ta niemają- latach zorientowała się, ż e zareje- ca nic wspólnego ze sztuką maszy- strowany w 1980 roku spontanicz- na sprawia, że wydawcy decydują ny i w pełni improwizowany ma- się z sobie tylko znanych powodów teriał dobrze zniósł próbę czasu wydawać płyty, które raczej nigdy nie tylko w związku ze starannym nie powinny się ukazać, inne na- przechowywaniem przez posiada- grania natomiast na lata, czasem cza taśm – wspomnianego już Ni- całe dziesięciolecia, lądują na pół- klausa Troxlera, ale przede wszyst- kach, czekając cierpliwie na swo- kim w związku z wyśmienitą mu- ją kolej. Zdarza się, że giną na za- zyką, jaką wtedy udało się zagrać i kurzonych półkach w oczekiwaniu zarejestrować. na cudowne odnalezienie. W ta- Musical Monsters to jedyna okazja, kie cudowne i przypadkowe odna- kiedy Irène Schweizer spotkała się lezienia niekoniecznie wierzę każ- na scenie z Donem Cherrym. Ty- demu wydawcy na słowo. To często tuł albumu świetnie oddaje naturę element promocyjnej strategii. festiwalowego spotkania. Oto bo- Koncert wydany przez Intakt cze- wiem na scenie stanął Don Cher- 54| Płyty / Recenzje

ry – guru freejazzowej awangardy i czyli jazzu – ambitna awangarda to jeden ze współtwórców fusion. Dla co innego. europejskich słuchaczy był częścią John Tchicai urodził się w Danii, legendy Ornette’a Colemana. Wiele ale muzyczne szlify zdobywał w lat mieszkał w Europie i często grał Nowym Jorku pod okiem Archie- z artystami tworzącymi w latach go Sheppa, Alberta Aylera i Johna siedemdziesiątych i osiemdziesią- Coltrane’a, więc kiedy wrócił do tych europejską scenę muzyki im- Europy, stał się jedną z głównych prowizowanej. Grono muzyków, z postaci wszelakiej awangardowej którymi współpracował, było nie- muzyki improwizowanej. Scena fe- zwykle zróżnicowane, wśród nich stiwalu w Willisau była mu dobrze oprócz Ornette’a Colemana, Johna znana, podobnie jak kreatywność Coltrane’a i Carli Bley znajdziecie Irène Schweizer – razem nagrali między innymi Lou Reeda, Colina tam w 1975 roku dobrze przyjęty al- Walcotta, Sun Rę i Krzysztofa Pen- bum Willi the Pig. dereckiego (album Actions). Pierre Favre i Léon Francioli to Irène Schweizer w 1980 roku nale- uznani szwajcarscy muzycy, czę- żała do liderów europejskiej muzy- sto udzielający się w awangar- ki improwizowanej. Współpraco- dowych projektach. Pierre Favre wała z perkusistą Louisem Moho- współpracował z Irène Schweizer lo i została zaproszona przez Lin- od lat, a koncert zagrany na festi- dsay Cooper do Feminist Impro- walu w Willisau w 1968 roku przez vising Group. W Europie nie gra- trio w składzie Irène Schweizer – ło się wtedy free jazzu, to była eu- Pierre Favre – George Mraz ucho- ropejska muzyka improwizowana. dzi za jedno z pierwszych ważnych Co w wielu przypadkach otwierało freejazzowych wydarzeń w Szwaj- drzwi do sal koncertowych i festi- carii. Prawdopodobnie nie został wali znanych z klasycznego reper- jednak zarejestrowany – chyba że tuaru. W niektórych krajach rów- Niklaus Troxler znajdzie go kiedyś nież ułatwiało uzyskanie insty- przypadkiem w czasie świątecz- tucjonalnego wsparcia, które było nych porządków. Późniejsze często potrzebne, a niechętnie udzielano powtarzane na festiwalu koncerty go twórcom muzyki rozrywkowej, zespołu, w którego składzie miej- JazzPRESS, listopad 2016 |55

sce George’a Mraza zajął Léon Fran- kolejny okazało się, że warto mieć cioli, nie tylko dały temu zespołowi status dyżurnej sekcji rytmicznej. status nadwornej sekcji festiwalu, Tak więc wszyscy muzycy grywali ale również pozwoliły zapraszać do ze sobą w przeróżnych konfi gura- wspólnej improwizacji gości, któ- cjach już wcześniej, choć dla Irène rymi w 1980 roku byli Don Cherry Schweizer i Dona Cherry był to i John Tchicai. Ten ostatni miał po- ich pierwszy wspólny występ. Don czątkowo zagrać z własnymi mu- Cherry pojawił się w Willisau w zykami, ale po festiwalu w Mon- dzień koncertu i muzycy wyszli na treux był zmuszony wysłać mu- scenę w zasadzie bez próby, uzgad- zyków do domu do Danii, bo nie niając jedynie tytuły kilku utwo- mógł im zaoferować wystarczają- rów, które będą stanowić podstawę cej ilości koncertów, żeby mogli za- do spontanicznego muzykowania. robić na utrzymanie w oczekiwa- Reszta to muzyczna magia. Posłu- niu na festiwal w Willisau. Po raz chajcie sami.

Płyta tygodnia Rafała Garszczyńskiego od poniedziałku do piątku godz. 11:45 www.radiojazz.fm 56| Płyty / Recenzje

Michael Wollny & Vincent Peirani – Tandem

Rafał Zbrzeski [email protected]

senki Björk Hunter (w dalszej czę- ści płyty znalazło się jeszcze opra- cowanie piosenki Sufijana Ste- vensa). Piszę o tym tytułem wstę- pu, żeby zwrócić uwagę na fakt, że coraz częściej we współczes- nym jazzie rolę standardów przej- mują kompozycje zgoła niejazzo- we. Moim zadaniem znakomicie świadczy to o artystach, którzy po- szerzają źródła swoich inspiracji ACT, 2016 / www.actmusic.com o nowe bardzo ciekawe obszary. Od czasu do czasu zdarza mi się Monk, Armstrong, Davis i inni gi- wymyślać, w jakim wykonaniu ganci byli wspaniali i nikt o zdro- albo jakiej aranżacji artyści jazzo- wych zmysłach tego nie podważa, wi mogliby nagrać jakiś znany natomiast ograniczanie się tylko i utwór z kręgu muzyki popularnej, wyłącznie do spuścizny jazzowej rockowej lub elektronicznej. Oczy- prowadzi donikąd. wiście w moim wypadku kończy Na płycie Tandem słuchać, że obaj się tylko na pomysłach, ale niektó- muzycy mają głowy otwarte (kto rzy muzycy mają chyba podobne wcześniej sięgał po ich muzykę, z zagwozdki, a ich efekty umieszcza- całą pewnością miał już okazję się ją na swoich albumach (by wspo- o tym przekonać). Zaskakująco do- mnieć tylko Atomic i ich cover Py- brze brzmi zestawienie ich instru- ramid Song, Bad Plus i Iron Man mentów – przyznaję, że przed wy- czy cały album Perricka Pedrona z słuchaniem albumu byłem nie- utworami The Cure). co sceptycznie nastawiony do po- Tym razem na wspólnym albu- łączenia akordeonu z fortepia- mie pianisty Michaela Wollnego i nem, tymczasem brzmienie tak akordeonisty Vincenta Peiraniego dobranego duetu jest pełne i dy- na trzecim miejscu na liście utwo- namiczne. Podczas gdy częstokroć rów znalazła się interpretacja pio- gra akordeonistów kojarzy mi się JazzPRESS, listopad 2016 |57

fot. Bogdan Augustyniak

ze ścieżką dźwiękową do serialu ‘Allo ‘Allo!, muzyka Peiraniego zu- pełnie omija rejony muzycznego banału i taniego sentymentali- zmu z charakterystycznym fran- cuskim posmakiem. Nie znaczy to, że jest trudna w odbiorze – me- lodyjność kompozycji gwarantu- je, że nie trzeba się z tymi dźwię- kami siłować – same wpadają w ucho. Oczywiście spora w tym za- sługa również drugiego z panów – znakomitego pianisty Michaela Wollnego. Album ten mógłby z powodze- niem ukazać się w ACT-owskiej serii Duo Art, dlaczego się w niej nie znalazł? Trudno dociec, ale z całą pewnością dla osób cenią- cych sobie melodyjną i wyrafi no- waną, ale lekką w odbiorze roz- rywkę ten album będzie strzałem w dziesiątkę.

F L a P

www.jazzpress.pl 58| Płyty / Recenzje

Michael Wollny & Vincent Peirani – Tandem

Krzysztof Komorek [email protected]

Michael Wollny to jeden z moich ulu- Brad Mehldau) i Tomása Gubitscha. bionych jazzowych pianistów. Naj- Ten stylistyczny rozrzut wśród źró- nowsza płyta z jego udziałem to spot- deł, do których sięgnęli obaj mu- kanie – duet z Vincentem Peiranim, zycy, nie spowodował na szczęś- francuskim akordeonistą i kompozy- cie jakichkolwiek artystycznych torem. Tak się złożyło, że jazzowe pły- niespójności na płycie. Nagrania ty z akordeonem w głównej (lub jed- są w większości łagodne i spokoj- nej z głównych ról) to dla mnie coś, ne, co nie dziwi, skoro wśród nich „co Tygrysy lubią najbardziej”. Na za- znajdziemy między innymi naj- powiadany przez ACT Tandem czeka- smutniejszy utwór na świecie (we- łem więc z niecierpliwością. dług ankiety BBC z 2012 roku), Bar- Obaj muzycy zagrali razem po raz berowskie Adagio for Strings. Jed- pierwszy podczas zaimprowizowane- nak Wollny i Peirani nie ucieka- go występu w roku 2012. Sceniczne, a ją także od dynamiczniejszych, czy potem dalsze, zakulisowe spotkanie nawet drapieżnych, fragmentów, zaowocowało rok później udziałem jak choćby świetna wersja Hunter Wollnego w sesji nagraniowej płyty wspomnianej już wcześniej Björk. Peiraniego (Thrill Box – gdzie zagrali Własne utwory w takiej konfi gura- jeszcze Michel Benita oraz gościnnie cji instrumentalnej bywają zdrad- Michel Portal i Émile Parisien). W lu- liwe i dają szansę na zaprezento- tym 2016 roku muzycy wystąpili ra- wanie się tylko autorowi. W wy- zem na Zamku w Elmau, a w maju konaniu dwóch kompozycji Woll- spotkali się w paryskim Studio Se- nego oraz dwóch kolejnych Peira- quenza. Dwa nagrania z koncertu i niego udało się tej pułapki unik- osiem z sesji studyjnej stanowią oma- nąć. Bells niemieckiego pianisty i wiane tu wydawnictwo. Did You Say Rotenberg? francuskie- Ciekawie studiuje się listę utwo- go muzyka są wyróżniającymi się rów. Wśród kompozytorów znajdzie- punktami tego wydawnictwa. Za- my Samuela Barbera, Björk, Gary’ego chwyca także przepiękna Vignette Peacocka, Sufjana Stevensa (bardzo Gary’ego Peacocka. Szczerze pole- ostatnio popularnego w świecie jazzu cam, bowiem Tandem to nagrania – po jego utwory sięga między innymi naprawdę wysokich lotów. JazzPRESS, listopad 2016 |59 60| Koncerty / Przewodnik koncertowy

PALMJAZZ I DNI PALMJAZZU Podczas listopadowych koncerów PalmJazz Festival w CK Jazovia 7 oraz w Teatrze Miejskim w Gliwicach wystąpią: duet Myrczek & To- listopada maszewski, Sons of Kemet, Yaron Herman, Jacques „Kuba” Séguin GLIWICE Quintet, trio Douglas / Ribot / Ibarra, OZ Noy Trio & Keith Carlock & Jimmy Haslip oraz Yasmin Levy Group. Koncery odbywać się będą od 7 do 10 oraz od 13 do 15 listopada. Podczas trwających rów- nolegle Dni PalmJazzu w Raciborzu i Chorzowie zagrają kolejno 11, 12 i 18 listopada: The Blessed Beat, Tango Project oraz KK Pearls i Hanna Banaszak.

RZESZÓW JAZZ FESTIWAL Rzeszowski festiwal jazzowy potrwa od 13 do 20 listopada. Podczas 13 koncerów wystąpią: Afrofree, Gaba Janusz, Eskaubei & Tomek No- listopada wak Quaret & Mr Krime, laureaci tegorocznego Fryderyka Aga Der- RZESZÓW lak Trio, Niechęć, Krzysztof Napiórkowski, Grażyna Łobaszewska, Funky Flow, My, Myself and I oraz na finał – Piotr Wojtasik Quintet. Każdy z koncerów odbędzie się w innym miejscu, a arystów i pub- liczność zaproszą w swoje progi RDK Biała, Wojewódzki Dom Kultu- ry, restauracja Chilita, Underground Pub, C.H. Plaza Rzeszów i klub Jazz Room.

JAZZTOPAD 13. edycja Jazztopadu potrwa od 17 do 27 listopada. Na inaugurację 17 zagra Jason Moran z The Bandwagon Festival Ensemble. W kolejne listopada dni wystąpią między innymi: Wayne Shorer Quaret, Ricardo Gal- WROCŁAW lo Cuareto, Thomas de Pourquery, trio Grdina / Houle / Loewen, Aruán Oriz Trio, The Necks, Bänz Oester & The Rainmakers, Marcin Masecki, a na finał Hugh Masekela. Koncery odbędą się w salach wrocławskiego Narodowego Forum Muzyki. Wśród imprez towa- rzyszących: Dzień Węgierski, Melting Pot – laboratorium improwiza- cji, Far Out East – warsztaty i koncery muzyki japońskiej, koncery w mieszkaniach.

CZWARTEK JAZZOWY Z GWIAZDĄ: PIOTR LEMAŃCZYK 15. odsłona, organizowanego przez Stowarzyszenie Muzyczne Ślą- 17 ski Jazz Club, cyklu Czwarek Jazzowy z Gwiazdą poświęcona bę- listopada dzie kontrabasowi. 17 listopada na deskach gliwickiego klubu 4ar GLIWICE wystąpi Piotr Lemańczyk. Wieloletni współpracownik polskich i światowych gwiazd jazzu, laureat nagród najważniejszych krajowych festiwali, rozchwytywany muzyk sesyjny, kompozytor. Tym razem zaprezentuje się słuchaczom ze swoim autorskim triem, w skład któ- rego wchodzą grający na saksofonach Jakub Skowroński oraz per- kusista Sławek Koryzno. JazzPRESS, listopad 2016 |61

GORZÓW JAZZ CELEBRATIONS: OZ NOY TRIO Izraelski wiruoz gitary Oz Noy wystąpi ze swoim triem 19 listopada w klubowej edycji festiwalu Gorzów Jazz Celebrations. Koncer od- 19 listopada będzie się w Jazz Clubie Pod Filarami w Gorzowie Wielkopolskim. Oz Noy określa swoją muzykę jako mieszankę bluesa i bebopu. Kiedy WROCŁAW miał zaledwie 16 lat, grał z najlepszymi izraelskimi muzykami i ary- stami. W 1996 przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie współpracował między innymi z Mikiem Sternem, Johnem Medeskim i Davem We- cklem. Pod Filarami Ozowi towarzyszyć będą Keith Carlock na per- kusji i Jimmy Haslip na basie.

DOBRY WIECZÓR JAZZ : WOJCIECH MAJEWSKI QUARTET Na początku tego roku ukazała się reedycja albumu Grechuta na- granego w roku 2001 przez Kwaret Wojciecha Majewskiego. 25 li- 25 listopada stopada w warszawskim Teatrze Roma Wojciech Majewski wraz z Maciejem Sikałą, Sławomirem Kurkiewiczem i Michałem Miśkiewi- WARSZAWA czem zaprezentują materiał ze wznowionej po piętnastu latach płyty, a także z wydanego w roku 2003 albumu Zamyślenie, z oryginalnymi kompozycjami Wojciecha Majewskiego. Koncer odbędzie się w ra- mach cyklu Dobry Wieczór Jazz, który gości na Novej Scenie Teatru Roma.

TYMAŃSKI YASS ENSEMBLE NA FESTIWALU JAZZ I OKOLICE 27 listopada w ramach Festiwalu Muzyki Improwizowanej Jazz i okolice wystąpi Tymański Yass Ensemble. Powstały w roku 2003 27 listopada zespół jest swoistą kontynuacją formacji Miłość. Reperuar i nazwa grupy nawiązują do twórczości grup yassowych, a więc do mieszanki SOSNOWIEC jazzu, alternatywnego rocka i muzyki etnicznej. W składzie zespołu, obok lidera Tymona Tymańskiego, znajdziemy Alka Koreckiego, Irka Wojtczaka, Bronka Dużego, Romana Ślefarskiego, Adama Żuchow- skiego oraz Antoniego „Ziuta” Gralaka. Koncer odbędzie się w Sali widowiskowo-koncerowej Muza w Sosnowcu.

Transmisje koncertów z 12on14JazzClub w piątki od g. 20:30 w RadioJAZZ.FM 62| Koncerty / Przewodnik koncertowy

12ON14: OREGON Legendarna grupa Oregon zagra 23 listopada w war- szawskim klubie 12on14. Zespół pojawi się na scenie w składzie z dwoma swoimi założycielami: Ralphem Townerem i Paulem McCandless’em, a towarzyszyć im będą grający z Oregonem od 2015 roku Paolino Dalla Por a oraz Mark Walker, który do zespołu do- łączył w roku 1997. Aktualna trasa koncer owa po- przedza sesję nagraniową, zaplanowaną na koniec 2016 roku w Rzymie, w trakcie której zarejestrowana zostanie trzydziesta w historii zespołu płyta, a pierw- sza z udziałem Paolino Dalla Por y.

WARSZAWA 23 12on14JAZZCLUB KUP BILET listopada

SILESIAN JAZZ FESTIWAL

11. Silesian Jazz Festival Bardzo zróżnicowany i europejsko-międzynarodowy program przygotował w tym roku Silesian Jazz Fe- 9—11.12.2016 KATOWICE stival. Pierwszego dnia festiwalu – 9 grudnia – za- grają: hiszpański Daahoud Salim Quintet, polski Ma- ciek Wojcieszuk Quintet, brytyjskie Xam Volo Band i Square One oraz włoski The Jazz Quar et Of Con- servatorio G.B. Mar ini. Następnego dnia posłuchać będzie można specjalnego, poszerzonego składu Schmidt Electric (gościnnie Miuosh i Ten Typ Mes), 3. MIĘDZYNARODOWY KONKURS NA KOMPOZYCJĘ JAZZOWĄ MACIEK WOJCIESZUK QUINTET SCHMIDT ELECTRIC EDYCJA SPECJALNA / FEAT. MIUOSH & TEN TYP MES niemieckiego Asch Quintet oraz por ugalskiego Va- AGA DERLAK TRIO / URSZULA DUDZIAK & WALK AWAY / ASCH QUINTET DAAHOUD SALIM QUINTET / SQUARE ONE / VASCO MIRANDA QUARTET THE JAZZ QUARTET OF CONSERVATORIO G.B. MARTINI / XAM VOLO sco Miranda Quar et. Na fi nał – 11 grudnia – wystą- WYDARZENIE TOWARZYSZĄCE: WYSTAWA METRO SZTUKI

Bilety: 10 — 50 zł | Karnety: 80 zł | ticketportal.pl / ticketpro.pl / kupbilecik.pl Wstęp wolny na 3. Międzynarodowy Konkurs na Kompozycję Jazzową (otwarte przesłuchania + finał) oraz na wystawę „Metro Sztuki”. pią: i z . ORGANIZATORZY: PATRONI MEDIALNI: PARTNER: SPONSOR: Aga Derlak Trio Urszula Dudziak Walk Away

9 KATOWICE KUP BILET grudnia JazzPRESS, listopad 2016 |63

ORGANIZATOR: PATRONAT MEDIALNY: PRODUKCJA: 64| Koncerty / Relacje a ł Grucha Piotr fot.

Morza szum, ptaków śpiew i… różnorodny bardzo jazz

Piotr Rytowski Sopot Jazz Festival 2016 - Sopot, Teatr Wybrzeże, SPATiF, [email protected] Sofitel Grand Sopot, Atelier, 13-15 października 2016 r.

Jazzowa impreza w Sopocie to kon- miejsce w sopockim Grand Hotelu. tynuacja wspaniałej tradycji za- Osby jako kurator stawia sobie za początkowanej przez pamiętny, cel poszukiwanie młodych, czy też pierwszy w Polsce, festiwal muzyki po prostu nieznanych szerszej pub- synkopowanej, w 1956 roku. Obec- liczności talentów z różnych stron ny festiwal ma już też swoją wie- świata i prezentowanie ich w ra- loletnią historię. W tym roku mo- mach festiwalu obok już uznanych gliśmy być świadkami dwóch za- gwiazd. Chce, jak sam twierdzi, aby sadniczych zmian w jego funkcjo- działało to jak trampolina do ka- nowaniu. Pierwsza z nich to nowy riery dla mniej znanych wykonaw- kurator artystyczny – funkcję tę na ców. Dzięki takiemu podejściu mo- lata 2016-2017 objął Greg Osby. Dru- gliśmy podczas tegorocznych kon- ga to miejsce koncertów – głów- certów doświadczyć dużej różno- ne wydarzenia festiwalowe miały rodności prezentowanej muzyki. JazzPRESS, listopad 2016 |65 a ł Grucha Piotr fot.

Pierwszego dnia festiwalu na sce- wtime Band – zespół młodych muzyków pocho- nie kameralnej Teatru Wybrzeże dzących z Norwegii, USA i Włoch. Pierwsze skoja- pojawiły się – najpierw solo, a po- rzenie (jak się potem okazało nie tylko moje) to… tem w duecie – dwie wokalistki: Woody Allen. Muzyka głęboko osadzona w trady- tworząca w Nowym Jorku, a pocho- cji, odwołująca się do złotej ery swingu – czasu, kie- dząca ze Szwajcarii Emilie Weibel dy jazz był muzyką rozrywkową czy wręcz tanecz- oraz Urszula Dudziak. Drugą część ną. Muzycy niezwykle sprawni technicznie, świet- wieczoru wypełnił występ João nie grający zespołowo… ale nie wnoszący zbyt wie- Barradas Trio – grupy młodego, le do współczesnej muzyki. Bardzo przyjemne gra- ale już wielokrotnie nagradzane- nie, które jednak traktuję trochę, jak „jazzową kon- go i utytułowanego portugalskiego fekcję”. Bez wątpienia sola na klarnecie i wibrafo- akordeonisty. Niestety nie uczest- nie były na najwyższym poziomie – nie można tego niczyłem w koncercie otwarcia, odmówić liderom bandu. Choć zespół jest młody, to więc nie mogę podzielić się swoimi koncert w ich wykonaniu określiłbym jednak mia- wrażeniami, ale z relacji słuchaczy nem „retro”. mogę wnioskować, że był zdecydo- Po krótkiej przerwie na scenie pojawił się duet wanie udany. Sara Serpa i André Matos – portugalscy artyści, re- zydujący w Nowym Jorku. Wokalistka śpiewają- Groove Lutosławskiego ca po portugalsku z towarzyszeniem gitary przy- wodzi w pierwszej chwili na myśl tylko jedno – Drugi, piątkowy wieczór rozpoczął fado. Fado w jazzowym wydaniu to kusząca propo- Felix Peikli & Joe Doubleday Sho- zycja, tyle że muzyka duetu daleka była, jeśli cho- 66| Koncerty / Relacje

fot. Piotr Gruchała dzi o poziom wzbudzanych emocji, od pieśni z ba- talnej, lekkiej, swingującej muzyki rów na lizbońskiej Alfamie. Zdecydowanie cieka- nie powinno się słuchać siedząc na wiej robiło się, kiedy Sara Serpa porzucała portu- krzesłach w nobliwej sali… galski i zaczynała abstrakcyjne wokalizy. W moim Ostatni koncert tego dnia dali wy- odczuciu, jednak dopiero kiedy do duetu na sce- stępujący przed chwilą gościnnie, nie dołączył Atom String Quartet, pomógł wydo- a teraz w roli głównej Atom String być z tej muzyki piękno, ożywić ją. Mimo, że melo- Quartet. Było i ludowo, i jazzowo, i die nadal były bardzo ascetyczne, to uzyskały swo- klasycznie. Zespół pokazał, że mu- istą głębię. Po kilku utworach kwartet opuścił sce- zyka Lutosławskiego także może nę, wokalistka zasiadła do fortepianu, emocje zno- mieć niezły groove. Z jednej stro- wu trochę opadły. Nie wynika z mojego lokalnego ny ten set mógł być odebrany jako patriotyzmu, że dla mnie najjaśniejszym punktem najdalszy od jazzu, z drugiej we tego setu nie byli goście ze świata, ale polski kwar- mnie wzbudził największe emocje, tet smyczkowy. mimo że nie był to mój pierwszy Kiedy jeszcze przed zakończeniem tego występu wy- kontakt z grupą na żywo. W trakcie szedłem do hotelowego lobby, spostrzegłem w okoli- występu na scenie pojawił się gość cach stojącego tam fortepianu Felixa Peikliego i Joe – Zbigniew Namysłowski. Kompo- Doubledaya – bohaterów pierwszego występu, któ- zycje inspirowane góralskim folk- rzy zorganizowali tam spontaniczny „mini jam”. I to lorem na smyczki i saksofon Na- było to! Zrozumiałem wtedy na czym polegał prob- mysłowskiego były eksplozją ener- lem z odbiorem ich występu sprzed godziny. Wi- gii i radości. JazzPRESS, listopad 2016 |67

Perkusjonalia górą łącząca jazzowy groove, elementy etniczne i boga- tą wyobraźnię artysty. Trzeci, finałowy wieczór rozpo- Ukoronowaniem festiwalu był występ amerykań- częło Trio Petrosa Klampanisa w skiego saksofonisty ze stajni Blue Note Logana Ri- składzie: lider na kontrabasie, Kri- chardsona z towarzyszeniem polskich muzyków: stjan Randalu na fortepianie oraz Dominika Wani, Maxa Muchy i Dawida Fortuny. Bodek Janke na perkusji i instru- Od pierwszych dźwięków nie było wątpliwości, że mentach perkusyjnych. Zaczęli de- wreszcie słuchamy pełnokrwistego, nowoczesne- likatnymi dźwiękami z towarzy- go jazzu. Energetyczny, „mięsisty” saksofon Logana szeniem drobnych perkusjona- skontrastowany z liryczną grą Wani dawały świet- liów. Po chwili perkusista włączył ny efekt. Mogliśmy posłuchać ciekawych, niezwy- do gry cały zestaw i szybko oka- kle melodyjnych tematów i rozbudowanych swo- zało się, że mamy do czynienia z bodnych improwizacji. W partiach solowych Wa- wysokiej próby kameralnym, nie- nia zbliżał się czasem do klasyki, nieraz wręcz do co lirycznym jazzem. Lider wpro- muzyki dawnej. W grze zespołowej dał się czuć wadził do gry tria swoje wokali- duch jazzu z lat sześćdziesiątych – jednak w zdecy- zy. Muzyka nabierała tempa a po- dowanie współczesnej formie. Godne zakończenie stacią, która coraz bardziej przyku- festiwalu! wała moją uwagę stawał się Bodek To w zasadzie byłby koniec… gdyby nie jam. Rozpo- Janke. Perkusista siedział na ca- częli go zupełnie sprawnie młodzi muzycy. Po paru jonie zamiast stołka (i rzecz jasna utworach nastąpiła zmiana perkusisty. Na scenę wykorzystywał go do gry), używał powrócił Bodek Janke, który potwierdził swoją kla- pałeczek, miotełek, dłoni, co chwi- sę z zupełnie innym zestawem muzyków. Podczas la korzystał ze statywu, na którym jamu mieliśmy też okazję posłuchać samego kura- wisiały różnego typu perkusjona- tora – Grega Osby’ego. Szkoda jedynie, że jam odbył lia. Czasem miałem wrażenie, że się w tej samej sali co główne koncerty. Trochę za- to on robi większość muzyki na brakło luźnej, klubowej atmosfery, która służy tego scenie. Po kilku kompozycjach do typu muzykowaniu. grupy dołączył Zbigniew Namy- W podsumowaniu powtórzę to, od czego zaczyna- słowski. Najpierw, grając na alcie, łem. Festiwal zaproponował słuchaczom bardzo wykonał z triem utwór oparty na zróżnicowaną ofertę, co oczywiście powinniśmy tradycyjnym greckim temacie, po- poczytać organizatorom na plus. Dało się słyszeć tem na sopranie jedną z własnych głosy, że tym, którym podobał się drugi dzień, na- kompozycji. Ciekawie zabrzmia- stępny wydał się zbyt trudny czy „za ostry”. Ja zna- ło też oryginalne wykonanie stan- lazłem się wśród tych mających odmienne zdanie dardu Night In Tunisia. Jednak tym, – drugi dzień „nie porwał mnie”, ale trzeci to wy- co najsilniej zostało w mojej pa- nagrodził! (Dodatkowym bonusem była aura, bo mięci po tym secie, była gra nie- wietrzny, ale słoneczny weekend w połowie paź- zwykle kreatywnego perkusisty dziernika nie jest nad morzem regułą.) 68| Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Stańczyk Dżamborka A.D. 2016 – subiektywny przegląd

Jazz Jamboree 2016 – Warszawa, Studio Koncertowe PR Wojciech Sobczak-Wojeński im. Witolda Lutosławskiego, 3-7 października 2016 r., [email protected] wybrane koncerty

Powiem wprost i brutalnie – daw- ukontentowany. W przypadku te- no już straciłem zainteresowanie gorocznego Jazz Jamboree, zapo- formalną stroną zagadnienia o na- wiadanego jako początek „wskrze- zwie Jazz Jamboree. Nie intereso- szania” dawnej chwały, ucieszyła wały mnie wszystkie te własnoś- mnie właśnie perspektywa uczest- ciowe pierepałki i taplanie legen- nictwa w dodatkowym interesują- darnego niegdyś imienia festiwa- cym cyklu koncertów – znacznie lu w błocie, co porównać by można bardziej niż konstatacja, że jest to jedynie z perypetiami patetyczne- próba rewaloryzacji kultowej im- go PSJ. Jako słuchacz jestem zainte- prezy. Być może za wcześnie jesz- resowany konkretami, a więc jeżeli cze na taką radość, choć odczuwam na muzycznej mapie kraju pojawia nieśmiałą nadzieję, że szalony (na się ciekawe wydarzenie, to jestem punkcie jazzu) kapelusznik – Ma- JazzPRESS, listopad 2016 |69 riusz Adamiak – pozwoli temu fe- stiwalowi na dobre się rozwinąć.

Rozrywkowy show

Szczęśliwie dla Jazz Jamboree uda- ło się podłączyć pod festiwal kon- cert, który odbywał się w ramach Światowej Sceny Jazzarium, a mowa o występie słynnego trio The Bad Plus. Amerykanie zapewnili im- prezie hitchcockowskie trzęsienie ziemi, oferując program, który spo- kojnie mógłby znaleźć się na ich płycie Essential, gdyby takowa ist- niała. Charakterystycznie melan- cholijne i pompatyczne Prehensi- le Dream z płyty Suspicious Activi- ty? (2005) stanowiło wprowadzenie do tego półtoragodzinnego marato- nu, będącego dynamicznym prze- fot. Katarzyna Stańczyk glądem stylistyk, którymi żonglu- je grupa – w znanych numerach botyczne The Robots grupy Kraftwerk, a na bis pa- (między innymi szalone The Em- rodystyczne I Walk The Line Johnny’ego Casha. Przy- pire Strikes Backwards, 1972 Bronze znam, że ta ostatnia przeróbka szczególnie wywo- Medalist) oraz coverach – oczywi- łała uśmiech na mojej twarzy, gdyż w dniu koncer- ście najbardziej aktualnych (z tego- tu przypadał Polski Dzień Muzyki Country, które- rocznej płyty It’s Hard). go jestem, skądinąd, inicjatorem. Udało mi się więc Przyznać należy, że w ogólnym roz- w jednym momencie odwiedzić oba muzycznie in- liczeniu program artystyczny był teresujące mnie światy, za co muzykom z The Bad wysoce atrakcyjny – przystępny, za- Plus po kowbojsku się kłaniam. Do puli nielicz- prezentowany dziarsko i z humo- nych mankamentów tego koncertu mógłbym zali- rem. Ze wspomnianych coverów czyć zbytnie przywiązanie do formy kosztem swo- wybrzmiało Games Without Fron- body improwizacyjnej. Oczywiście, to amerykań- tiers Petera Gabriela (z iście irytują- skie trio powala swoim „synchronem”, ale to, co ro- cym, obsesyjnym motywem na fi- bili ostatnio, sprawiało wrażenie niemal chorobli- niszu), ciut kostropate jak na pięk- wej perfekcji. Dało się jeszcze odczuć mrukowatość no oryginalnej melodii Time After pianisty Ethana Iversona, który sprawiał wraże- Time Cyndii Lauper, absolutnie ro- nie jakby grał za karę, czego nie można powiedzieć 70| Koncerty / Relacje

wego bandu – potrafiło wbić w fo- tel. Na szczególną pochwałę zasłu- guje tu Małek – nie tylko za wkład kompozytorski i ogólną artystycz- ną wizję, ale przede wszystkim za wyłapywanie niezwykle uzdolnio- nych młodych ludzi, którzy dołoży- li swoją „cegiełkę” do projektu. Gra- tuluję zwłaszcza perkusiście Sław- kowi Koryzno – niezwykle czuj- nego ucha, a dwóm saksofonistom – Maciejowi Kądzieli i Piotrowi Chockiemu – charyzmy scenicznej i tripowania w rasowe saksofono- we klimaty. Ogólnie rzecz biorąc, przy całej współczesności muzyki Forevel- le, czuło się, to krwisty, pulsujący jazz – nierozwodniony, niewyfio- kowany, ambitny i komunikatyw- fot. Katarzyna Stańczyk ny zarazem. Zdaję sobie sprawę, że ktoś może uznać to zdanie za goło- o spokojnym, ale radosnym w swej konferansjerce słowność, ale kieruje mną przeczu- basiście Reidzie Andersonie i perkusyjnym waria- cie, że w dzisiejszych postmoderni- cie – Davidzie Kingu. Podsumowując, był to praw- stycznych czasach, jest to solidny dziwie rozrywkowy show, który upłynął niezwykle komplement, na który Jerzy Małek szybko, a słuchaczowi dał solidne poczucie odprę- i jego zespół absolutnie zasługu- żenia – mimo, bądź co bądź, niezwykle intensyw- ją. Całej zaangażowanej młodzieży nych wrażeń audialnych. życzę dalszego rozwoju – ze szcze- gólnym przywiązaniem do słucha- Krwisty, pulsujący jazz nia partnerów – jak również dąże- nia do złotego środka między tym Absolutnie niemniej światowo wybrzmiały dźwię- co niekomercyjne i oryginalne, a ki najnowszego projektu trębacza Jerzego Małka o tym co sprawdzone, proste i pięk- nazwie Forevelle. Ba, powiem nawet, że ten koncert ne. Taka nauka płynie z muzyki Je- podobał mi się najbardziej z całego tegorocznego rzego Małka właśnie, a więc war- Jazz Jamboree! Byłem absolutnie urzeczony lekkoś- to skorzystać. A nam wypada słu- cią, przebojowością, a zarazem liryzmem tematów chać! lidera, a brzmienie – momentami siedmioosobo- Wielce ciekawie zapowiadają się JazzPRESS, listopad 2016 |71

też losy innych młodych adeptów jazzu, stanowią- cych kwintet Pawła Wszołka. Skład ten zaprezen- tował cały materiał z płyty Faith, która jest ambitną pozycją jazzu europejskiego – z większymi wpły- wami muzyki poważnej, jak również chłodniej- szym wyrafinowaniem. Nie oznacza to bynajmniej, że było nudno! Wysłuchawszy ich koncertu doce- nić należy autorskie kompozycje lidera, gdyż prak- tycznie w każdej z nich przemycił ciekawy muzycz- ny „hook”, a cały zespół za zbytnie nieuleganie po- kusie naśladownictwa mistrzów i pełne kunsztu wykonania. Podporządkowanie muzyki tematy- ce wiary – obranej na całym albumie, sprawia, że przekaz był angażujący, emocjonalny i koherentny. Słowem – warto tę ekipę śledzić, bo a nuż popełnią kiedyś polskie A Love Supreme? Daj Boże!

Melodyjny Haden

Dla mnie wisienką na torcie okazał się koncert ze- społu Wojciecha Pulcyna, który postanowił od- dać muzyczny hołd legendzie kontrabasu – Charlie- mu Hadenowi. Ważny dla Pulcyna, jak i dla mnie (choć kontrabasistą nie jestem) muzyk został god- nie uczczony programem, który stanowił lapidarne résumé dźwiękowych peregrynacji Amerykanina – od jego harmolodycznych odlotów z Ornette’em Colemanem (tu gratulacje dla trębacza Tomasza Dąbrowskiego i saksofonisty Mateusza Śliwy), po- przez przyjemne dla ucha klimaty Quartet West i urzekające, często kontemplacyjne melodie (pięk- ne współgranie kontrabasu Pulcyna z fortepianem Kuby Stankiewicza). First Song, jedną z najbardziej znanych kompozycji Hadena wykonała gościnnie Grażyna Auguścik, ale to nie ona była najciekaw- fot. Katarzyna Stańczyk szym gościem wieczoru. Tym ostatnim okazał się synek lidera, który wdzięcznie wykonał na wiolon- czeli starą folkową amerykańską piosneczkę, przy akompaniamencie Kuby Stankiewicza. Może wyda 72| Koncerty / Relacje

lodia, którą wielbię od zawsze, a po raz pierwszy słyszałem ją w takiej „poszerzonej”, zespołowej wersji. Z tego koncertu w przyszłym roku ma wyjść płyta. Aż prosi się, żeby było to podwójne CD, bo tego bar- dziej melodyjnego Hadena przyda- łoby się więcej. Z uwagi na oszczęd- ną konferansjerkę lidera, zastano- wiłbym się też nad stosownym opi- sem w booklecie, który prowadził- by słuchacza przez różne etapy ka- riery muzyka. Tak byłoby napraw- dę edukacyjnie. Ale niezależnie od finalnego kształtu tego materia- łu, warto będzie tego posłuchać, co już dzisiaj wszystkim Państwu za- powiadam, a o czym jest przekona- ny chyba każdy, kto współdzielił ze mną widownię tamtego wieczoru. Mariusz Adamiak zapowiedział, iż zostaną poczynione starania, aby Jazz Jamboree pozostał festiwalem o głównie polskim line-upie. My- ślę, że to dobry pomysł, a przyklas- nę mu tym bardziej, gdy na przy- szłych edycjach będzie utrzymy- wana mniej więcej taka równowa- ga jazzowych substratów. Klasycz- fot. Katarzyna Stańczyk nie, przebojowo, młodo, energe- tycznie – bez usilnych, undergro- się to niektórym dziwne, ale, moim zdaniem, w undowych jaz(z)d. Byłoby również tym wykonaniu było najwięcej ducha tego Hadena, dobrze, aby Studio Koncertowe Pol- którego najbardziej uwielbiam – wyważonego, har- skiego Radia im. Witolda Lutosław- monijnego, głębokiego, szukającego piękna w pro- skiego pozostało stałą miejsców- stocie, powracającego do dźwięków bliskich jego ką festiwalu. Po prostu świetnie się sercu. tam słucha jazzu, a i płyty za dobry Inną perełką tego wieczoru był Waltz for Ruth – me- pieniądz można sobie kupić. JazzPRESS, listopad 2016 |73

fot. Katarzyna Stańczyk

Wielki Zderzacz Hadronów

Tomasz Stańko Band – Warszawa, 12on14, Krzysztof Komorek 22 października 2016 r. [email protected]

Wielki zderzacz hadronów, który Współpraca RGG ze Stańką trwa służy naukowcom do badań skut- już od pewnego czasu i to właśnie ków zderzeń wiązek protonów, jest ten utytułowany zespół kryje się największą maszyną na świecie, pod enigmatyczną nazwą Tomasz torusem o długości 27 kilometrów, Stańko Band. Nie był to pierwszych położonym na terytorium dwóch ich koncert, jednak szczególna at- państw. Tymczasem w Warszawie mosfera jazzowego klubu (i to w udało się dokonać podobnego eks- dodatku TAKIEGO klubu) sprzyja- perymentu w zdecydowanie bar- ła wyjątkowości doznań. Nietrud- dziej kameralnych warunkach. W no było zgadnąć, że owo doświad- klubie 12on14 zderzyły się ze sobą czenie przyciągnie wielu zaintere- dwa (wybitne) muzyczne podmio- sowanych. Bilety na dwa koncerty, ty: Tomasz Stańko i trio RGG. zagrane tuż po sobie, już kilkana- 74| Koncerty / Relacje

fot. Katarzyna Stańczyk

ście dni przed datą występu zostały wyprzedane z tężny, rozpędzony statek kosmicz- naddatkiem. Miałem okazję uczestniczyć w pierw- ny wynosili Stańkę – solistę – na szym koncercie i – jak chyba większość obecnych – jeszcze inne, coraz bardziej nie- po zakończeniu dałbym wszystko, żeby móc zostać osiągalne dla konkurencji muzycz- na powtórce. ne orbity. Orbity przecinające nie- Stańko jest w wybornej formie. Dało się odczuć, że kiedy trajektorie dawnych podróży współpraca z tym właśnie zespołem daje wybitne- znakomitego trębacza sprzed 30-40 mu muzykowi spory zastrzyk energii. Z kolei ko- lat. operacja ze Stańką zupełnie odmieniła RGG, które Nie wiem, jakie wyniki udaje się nie przypominało jazzowych intelektualistów (dla osiągnąć badaczom w mieszczą- wątpiących: to JEST komplement) znanych choćby cym się nieopodal Genewy CERN z ich ostatniej płyty Aura. Gdzieś, czasem spod pal- i co z tego wynika dla ludzkości. ców Łukasza Ojdany wymknęła się delikatna, ro- Wiem jednak, że zdarzenie-zderze- mantyczna fraza, jednak przez większość czasu nie, jakie miało miejsce w 12on14, RGG było szybką, ostro swingującą maszyną. Trio dało efekt rewelacyjny i niewątpli- pokazało zupełne inne, ale jednak swoje oryginal- wie wyzwoliło ogromne pokłady ne oblicze i nie próbowało wchodzić w skórę żad- pozytywnej energii. We mnie na nego z wcześniejszych zespołów Stańki. Niczym po- pewno. JazzPRESS, listopad 2016 |75 a ł Grucha Piotr fot.

(Nie)przypadkowe spotkania

Ad Libitum – Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Laboratorium, Janusz Falkowski 19-22 października 2016 r. [email protected]

Sens muzyki improwizowanej skich uchodźców, Saadet Turkoz tkwi, moim zdaniem, w spotkaniu: łączy muzykę współczesną z tra- muzyka z dźwiękiem, potem z od- dycjami Azji Środkowej, nawiązuje biorcą. Im bardziej intymny cha- do kultury arabskiej, pieśni kora- rakter mają te „rozmowy”, tym wy- nicznych, do tradycji Kazachstanu raźniejszy przepływ emocji odby- i Turkiestanu, a i po free jazz się- wa się wśród uczestników tej, w na- gać się nie boi. W Centrum Sztuki turalny sposób teatralnej, formu- Współczesnej wystąpiła z jednym z ły kontaktu. Lekko to może wydu- tytanów muzyki improwizowanej, mane, ale kto miał okazję uczestni- słoweńskim perkusjonistą Zlat- czyć, choćby przez chwilę, w 11. Fe- ko Kaučičem. Trudno opowiadać stiwalu Muzyki Improwizowanej o tym spektaklu brzmień, czasem Ad Libitum w Warszawie, ten za- dziwnych, wręcz szalonych, odbie- pewne potwierdzi te słowa. Tego- gających harmonicznie i kulturo- roczna edycja dotykała zdecydowa- wo od europejskiej tradycji. Saa- nie najbardziej pierwotnych prze- det Turkoz tańczy dłońmi, opowia- jawów instrumentalnej improwi- da historie, odgrywa dramaty roz- zacji, a zarazem dialogu, głosu i in- pisane w dźwiękach jej wokalu. strumentów perkusyjnych. Jeszcze mniej oczywiste wydają się Urodzona w Turcji, córka kazach- nieokrzesane eksperymenty Zlat- 76| Koncerty / Relacje

Muzyka improwizowana nie wy- maga wirtuozerii instrumentalnej, ale gdy już ją znajdzie to brzmi jak- by nic jej nie ograniczało. W połą- czeniu z zaskakująco młodzieńczą witalnością, nierozpoznaną, auto- nomiczną ekspresją wokalną zapę- dza słuchacza w sektory wyobraź- ni, których istnienia nawet nie po- dejrzewał. Joëlle Léandre to potrafi. Dla mnie zwieńczeniem 11 edy- cji festiwalu Ad Libitum był kon- cert Jorgosa Skoliasa z synem An- tonisem na perkusji. Zagrali ma- teriał z płyty Kolos, jednego z naj- ciekawszych tegorocznych wydaw- nictw. Jorgos Skolias to czarujący człowiek, z elegancją i przewrot- nym poczuciem humoru bawiący publiczność w przerwach między fot. Piotr Gruchała utworami. Jako wokalista i kompo- zytor to artysta kompletny i nadal ko Kaučiča. Przy pomocy skromnego zestawu bęb- nieprzewidywalny. W duecie z sy- nów i hi-hatów używa wszystkiego, co mu wpad- nem brzmią na wskroś nowocześ- nie w dłonie: kamieni, metalowych elementów, a nie, szeroko, momentami jak „ro- nawet ulotki z programem festiwalu. Godzinny set ckendrollowa” orkiestra z trzema tej dwójki odebrał widzom oddech, w zamian dając wokalistami. namiastkę Dalekiego i Bliskiego Wschodu, porząd- Muzyka improwizowana uchodzi kowaną surową rytmiką Zachodu. za trudno przyswajalną, wymaga- Niekwestionowaną gwiazdą tegorocznej edycji Ad jącą ogromnego osłuchania i wie- Libitum była Joëlle Léandre, pierwsza dama kon- dzy muzycznej. Tegoroczny Ad Li- trabasu i chyba najważniejsza kobieta na światowej bitum udowodnił, że oczekuje od scenie improwizowanej (namaszczona przez same- słuchacza „zaledwie” wrażliwości, go Johna Cage’a). Spotkała się tym razem z Bogda- otwartości na nowe doświadczenie nem Mizerskim – również kontrabasistą, artystą i zaufania do artysty – przewodni- odrębnym, producentem, tekściarzem, z bardzo bo- ka. Dziękujemy organizatorom – gatym w przedziwne kolaboracje życiorysem. Obo- Fundacji Polskiej Rady Muzycznej je długo już praktykują, ale wciąż są nienasyceni w – za niesłabnący wysiłek prezento- poszukiwaniu nowych „przygód”. wania nowych form ekspresji. JazzPRESS, listopad 2016 |77 fot. Jerzy Szczerbakow Jerzy fot.

Dwie strony wirtuozerii

PalmJazz Festival (wybrane koncerty: Hiromi The Trio Project; Stanley Clarke Band) – Gliwice, Teatr Miejski, Jerzy Szczerbakow Centrum Kultury Jazovia, 28 i 30 października 2016 r [email protected]

PalmJazz to już uznana marka, jak- na tarczy. Jakość dźwięku, a raczej by ktoś jeszcze o nim nie słyszał brak tejże pokonał mnie zupełnie. to dodam, że jest to gliwicki festi- Cóż, warszawski rynek jest trud- wal goszczący największe gwiazdy nym akustycznie miejscem, które jazzu, jak i mający ambicję poka- nie dało najmniejszych szans rea- zywania oraz promowania cieka- lizatorom i nagłośnieniowcom. To wych jazzowych zjawisk. też z radością skorzystałem z oka- zji, by nadrobić możliwość zetknię- Niespożyta energia cia się z muzyką japońskiej pia- nistki. Na początek zaznaczę, że do tej Jeśli chodzi o muzyków towarzy- pory do Hiromi miałem pecha – szących, to charakterystyczny ze- kiedy chciałem się nacieszyć jej staw perkusyjny potwierdzał obec- niezwykłą pianistyką, energią oraz ność Simona Philipsa (tak, to ten grą jej basisty, kultowego dla mnie od Toto, a także mający w rozkła- Anthony'ego Jacksona, to z koncer- dzie takich artystów, jak – poda- tu, który odbył się na Rynku Stare- ję za Wiki – Chick Corea, Jef Beck, go Miasta w Warszawie wróciłem Jack Bruce, Brian Eno, Mike Old- 78| Koncerty / Relacje

field, Gary Moore, Mick Jagger, Phil Manzanera, tendencje do popisów zostawili za John Wetton, Stanley Clarke, Trevor Rabin, Mike sobą wiele lat temu. I oprócz tego, Rutherford, Derek Sherinian czy Jordan Rudess). że potrafią grać bardzo skompliko- Natomiast przyznaję – nie sprawdziłem, kto na tej wane i szybkie nuty, to umieją (co trasie gra zastępstwo za Jacksona. Basistą tym oka- zdaje się być dla większości men- zał się Jimmy Johnson. Ręka w górę, kto zna to na- talnie znacznie trudniejsze) grać zwisko! Artysta znany głównie w środowisku mu- długie i proste dźwięki. W cza- zyków sesyjnych L.A. Przez wiele lat współpraco- sie koncertu było wszystko, cze- wał z Allanem Holdsworthem oraz folkowym arty- go można zapragnąć: od skompli- stą Jamesem Taylorem. No cóż, wiadomo jaką kla- kowanych kompozycji, po utwo- są musi legitymować się muzyk, który nagrał kil- ry z elementami „puszczania oka” ka płyt z Allanem. Dodam jako ciekawostkę, że to do publiczności. Znalazło się tam właśnie on, we współpracy z amerykańską firmą miejsce na żywiołowe, jazzowe blu- lutniczą Alembic, wpadł w latach siedemdziesią- esy, energetyczne granie szesnast- tych na pomysł dodania piątej, najgrubszej struny kowe, bujające swingowanie oraz w gitarze basowej. Szóstą strunę (najcieńszą) dodał liryczny fortepian solo. Dodatko- natomiast... wymieniony wcześniej Anthony Jack- wym elementem koncertu była son, którego akurat zastępował u Hiromi, ale to już niespożyta energia Artystki, jej en- inna historia... tuzjazm, radość z grania i udziela- Koncerty Hiromi to absolutna rewelacja – mamy do jący się wszystkim dobry humor czynienia z pianistyczną wirtuozerią, z wielką mu- oraz słoneczny uśmiech. Konklu- zykalnością i z czymś, co stanowi o niezwykłości dując – było to wydarzenie, po któ- tych wydarzeń – z wielką energią artystki i radoś- rym trudno było zapanować nad cią dzielenia się muzyką. Jej występy to klasyczne wywołanym przezeń wulkanem fusion. Inspiracje czerpane z rockowej dynamiki i endorfin. ekspresji, oparte czasem o formy bluesa, a czasem połamane w progresywno-rockowym stylu świad- Wysoka sprawność czą o ogromnej muzycznej wyobraźni i otwartości, ale też wymagają niezwykłych umiejętności wy- Związany również z firmą Alem- konawczych. Szalone unisona, wspólne akcenty bic basista i kontrabasista, Stan- czy przeplatające się motywy grane czasem w obłę- ley Clarke wystąpił w ramach swe- dnych tempach wymagają maestrii od wszystkich go europejskiego touru. Najwyraź- członków zespołu. niej doszedł do wniosku, ż e siwi- Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś sądzi, że koncert zna na brodzie zobowiązuje, poza ten był tylko technicznym popisem jest w głębo- tym z tymi kolegami ze swojego kim błędzie. Była to wyśmienita uczta, pełna gra- pokolenia, z którymi chciał zagrać, nych z wielką radością melodyjnych historii. Arty- to już grał, więc postawił na zupeł- ści występujący pod szyldem Hiromi The Trio Pro- nie młodych muzyków. Przedsta- ject doskonale wiedzą, co jest w muzyce ważne, a wiwszy ich (dwóch 21-latków i je- JazzPRESS, listopad 2016 |79 den niewiele na oko starszy), sie- bie zaanonsował jako... stuletniego Louisa Armstronga. Stanleya Clarke’a trzeba przynaj- mniej raz w życiu usłyszeć. Jego umiejętności i swoboda wykonaw- cza są nieprawdopodobne. Pamię- tam, że byłem świadkiem standing ovation w warszawskiej Sali Kon- gresowej w trakcie koncertu po im- prowizacji solo na kontrabasie. W czasie tego występu głównym in- strumentem był właśnie kontra- bas, a gitara basowa pojawiła się w jego rękach tylko na bis. Stanley Clarke jest – co udowod- nił tego wieczoru kilkukrotnie – wirtuozem kontrabasu, świetnie prezentowali się muzycy z Bandu, mam jednak jedno ale... To, co sta- nowiło o sile koncertu Hiromi The Trio Project, nie pojawiło się na fot. Jerzy Szczerbakow koncercie zespołu Clarke'a. Młodzi muzycy mieli potrzebę „wystrze- lania się”, a muzyka jakby przesu- Muzycznie prezentowany materiał miał cechy du- nęła się na dalszy plan. Rewela- żej prostoty – niezbyt wyrafinowane harmonicz- cyjny 21-letni gruziński pianista, nie kompozycje opierały się głównie o wyśmieni- Beka Gochiashvili prowadził nie- ty, niepodważalny, wręcz granitowo pewny groo- kończące się improwizacyjne dia- ve kontrabasu. I tak naprawdę to stanowiło o ich logi z ciut słabszym klawiszowcem, sile. Może to wina wieku, a może setek obejrza- Cameronem Gracesem, w których nych koncertów, ale cenię sobie emocje wywoływa- obaj posługiwali się tymi samymi ne muzyką, a nie wywołane podziwem dla spraw- skalami (dla niewtajemniczonych: ności technicznej. Obiektywnie oceniając, koncert kolorami) i podobnymi frazami. ten był na dobrym poziomie, a publiczność wyszła Dwa razy solo open zagrał perku- zachwycona. Może gdybym chwilę wcześniej nie sista Michael Mitchell – także wy- przeżył koncertu Hiromi, mój odbiór zespołu Stan- śmienity technicznie, ale poza wa- leya Clarke'a byłby zupełnie inny. Tak à propos, to lorem wirtuozerskich popisów nie całkiem niedawno Hiromi była „featuringiem” w poruszyły mnie one zbytnio. zespole Stanleya. 80| Koncerty / Relacje

fot. Paulina Krukowska Jedna scena, kilka jazzowych pokoleń

Blue Note Poznań Competition - Poznań, Jakub Krukowski Blue Note, 14-16 października 2016 r. [email protected]

Jazzowa jesień w Poznaniu już ski (perkusja). Spośród nadesła- chyba na dobre będzie kojarzona nych zgłoszeń do finału konkursu z Blue Note Poznań Competition. zakwalifikowano cztery wokalist- Trzecia edycja imprezy odbywa- ki, siedmiu solistów oraz osiem ze- ła się od 14 do 16 października 2016 społów instrumentalnych. r., tradycyjnie w poznańskim klu- bie Blue Note. Wzorem lat poprzed- Fajna ekipa na scenie nich uczestnicy rywalizowali w trzech kategoriach: zespół instru- Istotną częścią konkursu są kon- mentalny, solista instrumentali- certy towarzyszące, zakończone ot- sta oraz wokalista. Skład jury nie wartym jam session. Organizato- uległ zmianie (Krzesimir Dębski – rzy dobierają program tak, by dać przewodniczący, Zbigniew Wrom- uczestnikom możliwość kontaktu bel oraz Dionizy Piątkowski), a wy- z czołowymi muzykami. W piąt- stępującym muzykom akompanio- kowy wieczór, tuż po zakończeniu wała bardzo silna sekcja: Mateusz pierwszej sesji przesłuchań, na sce- Gawęda (fortepian), Damian Kost- nie pojawił się zespół anonsowany ka (kontrabas) oraz Adam Zagór- jako wspólne przedsięwzięcie ame- JazzPRESS, listopad 2016 |81 rykańskiego saksofonisty Dayny Stephensa oraz polskiego pianisty Piotra Wyleżoła, pod nazwą Hu- man Things. W praktyce wszyst- kie kompozycje stworzył ten drugi, to on również pełnił rolę lidera for- macji. Kwintet uzupełnili Robert Majewski na trąbce, Łukasz Żyta na perkusji oraz, postać z paździer- nikowej okładki JazzPRESSu, kon- trabasista Michał Barański. Już od pierwszych dźwięków sły- chać było, że muzycy dobrze się ro- zumieją, zauważalny był też wy- raźny entuzjazm wynikający ze wspólnej gry. Zwłaszcza w dru- gim utworze Once Forever czu- ło się świetną energię, sam Wyle- żoł stwierdził po jego zakończeniu: „Fajna ekipa zebrała się na scenie”. fot. Paulina Krukowska Szczególne znaczenie dla wszyst- kich wykonawców miało odegra- nie kompozycji No Stamp Required kontrolerze, zmieniającym całkowicie jego dotych- Janusza Muniaka – muzycznego czasowy ton. ojca, jak określają zmarłego w tym roku saksofonistę. Dla mnie szcze- Wieczór z Mistrzami gólnie ciekawie zabrzmiał utwór Home, wyrażający radość z powro- Drugi dzień imprezy przyniósł oczekiwany przez tu do domu. Sentymentalny wy- wszystkich uczestników werdykt jury. Ogłoszenie dźwięk nadał Stephens, który w laureatów nastąpiło tuż przed wieczornym koncer- pierwszej części sięgnął po sakso- tem sekstetu Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego. W fon sopranowy. Set zakończył tytu- kategorii wokalistów pierwszą nagrodę otrzyma- łowy utwór Human Things, po któ- ła Małgorzata Zuber, najlepszym solistą wybrany rym zespół wyszedł na tylko jeden, został grający na saksofonie Marek Konarski, zaś ale bardzo interesujący bis. Kwin- wśród zespołów zwyciężył kwintet Adama Jarzmi- tet zagrał kompozycję Kenny’ego ka. Osobiście miałem możliwość wysłuchania ot- Wheelera Kind Folk, w której Day- wartych przesłuchań dwóch pierwszych wykonaw- na Stephens zagrał na instrumen- ców – przyznam, że mieścili się oni w gronie moich cie ewi – elektronicznym dętym faworytów. Małgorzata Zuber zachwyciła interpre- 82| Koncerty / Relacje

ganizatorzy nie mogli wybrać lep- szej okazji na ogłoszenie wyników tegorocznego konkursu. Legendar- na postać, dla wielu niekwestio- nowany autorytet, powraca wspo- mnieniami do własnych począt- ków scenicznych. Niewykluczo- ne, że któryś z młodych uczestni- ków w przyszłości postąpi podob- nie, wskazując jako mistrza właś- nie jego. Mistrzowski jest też skład sekstetu – Robert Majewski na trąbce, Hen- ryk Miśkiewicz na saksofonie alto- wym i Wojciech Niedziela na for- tepianie to członkowie legendarne- go składu New Presentation „Pta- szyna” z lat osiemdziesiątych. Ze- spół uzupełniają Sławomir Kur- kiewicz na kontrabasie oraz Mar- fot. Paulina Krukowska cin Jahr na perkusji. Dwuczęś- ciowy koncert wypełniło dziesięć tacją Goodbye Pork Pie Hat Charlesa Mingusa, Ma- kompozycji. Pierwsza składała się rek Konarski zaś świetnie wypadł wykonując włas- z utworów „Mistrzów” – usłysze- ną kompozycję Helsinki. Nie da się jednak ukryć, że liśmy między innymi Astigmatic tłumy na widowni, jakie zgromadziły się w sobot- oraz Kołysankę z filmu Dwaj ludzie ni wieczór, oczekiwały przede wszystkim występu z szafą Komedy czy świetny Bet- nestora polskiego jazzu, obchodzącego w tym roku ter Luck Next Time Trzaskowskie- swoje osiemdziesiąte urodziny. go. Po przerwie lider skupił się na Jan „Ptaszyn” Wróblewski wystąpił z programem nowszym programie, inspirowa- Moi Pierwsi Mistrzowie, na który składają się kom- nym motywami z Halki Stanisła- pozycje Krzysztofa Komedy, Andrzeja Trzaskow- wa Moniuszki. „Amerykanie mają skiego oraz Andrzeja Kurylewicza, oczywiście w swoją Porgy and Bess, którą inter- autorskich, uwspółcześnionych aranżacjach. „Tym pretowano na wiele sposobów, ja programem chciałem podziękować trzem wspa- chciałem zrobić to z Halką” - bar- niałym kolegom, a zarazem mistrzom, którzy po- dzo ciekawe porównanie, pozostaje jawili się w moim życiorysie zaraz na początku” – tylko przyklasnąć pomysłowi. Ca- takimi słowami saksofonista rozpoczyna opis za- łość brzmiała bardzo zgrabnie i na- mieszczony na albumie wydanym w 2014 roku. Or- prawdę jazzowo. Lider wciąż pre- JazzPRESS, listopad 2016 |83

nych wykonawców. Prawie czterogodzinny koncert wypełniły przeróżne wykonania, których wspólną cechą była radość i satysfakcja z otrzymanych wy- różnień. Jurorzy w krótkim przemówieniu zwróci- fot. Paulina Krukowska Paulina fot. li uwagę na wysoki poziom konkursu i wynikającą z niego konieczność podzielania nagród na więk- szą niż dotychczas ilość uczestników. Zbigniew Wrombel podziękował przy tym członkom sekcji rytmicznej za ogrom włożonej pracy – również i ja chylę czoło przed ich ogromnym zaangażowaniem. Wśród licznych występów szczególnie zapadło mi w pamięć My Harolda Arlena w inter- pretacji Kacpra Smolińskiego grającego na harmo- nijce ustnej, z gościnnym udziałem gitarzysty Da- wida Kostki. Muzyk został dodatkowo wyróżniony nagrodą Ery Jazzu – przyszłorocznym koncertem specjalnym. Niespodziewane gościnne występy miały miejsce również w przypadku innych lau- reatów – Małgorzata Zuber zaśpiewała przy akom- paniamencie sekcji Matusz Pałka (fortepian), Grze- gorz Pałka (perkusja) oraz Kajetan Galas (orga- ny Hammonda), Marek Konarski zaś zagrał w to- warzystwie gitarzysty Briana Massaki. W sumie dwunastu wykonawców zaprezentowało po dwa utwory – pokaźny materiał został zarejestrowany i zostanie wydany na albumie. To, oprócz kwoty pie- niężnej, bardzo istotna część nagrody, daje bowiem szansę na ł atwiejszą promocję. Oczywiście jest to też gratka dla nas – słuchaczy, pozwoli w przyszło- ści odtworzyć ten wyjątkowy wieczór. zentuje wysoką formę, również po Nie mam wątpliwości, że w trakcie trzech dni mie- koncercie, mimo zmęczenia, bar- liśmy okazję usłyszeć artystów o wielkim potencja- dzo chętnie rozdawał autografy le, którzy stanowić będą o przyszłości polskiej sce- licznie zgromadzonym fanom. ny jazzowej. Kariera laureatów z lat poprzednich, jak choćby Weezdob Collective, Dawida Kostki, Ja- Przyszłość polskiego jazzu kuba Skowrońskiego czy Kamila Piotrowicza, po- kazuje, że konkurs zawsze przyciągał najlepszych Scena klubu Blue Note w niedzie- muzyków. Podobnych sukcesów życzę wszystkim lę oddana została w ręce nagrodzo- uczestnikom! 84| Koncerty / Relacje

Jesienne niespodzianki

Krzysztof Komorek Adi Jazz Festiwal 2016 – Łódź, Teatr Muzyczny, [email protected] 11 i 24 września 2016 r.

Już pierwszy wieczór tegorocz- tylko raz, czyniąc ze swej obecno- nej edycji Adi Jazz Festival w Ło- ści raczej ciekawostkę i szczęśliwie dzi przyniósł słuchaczom miłe unikając, mogącej zostać uznaną niespodzianki. Zaskoczył mnie i za nużącą, dłuższej obecności. Kon- chyba większość przybyłych wi- cert obfitował w nawiązania do ro- dzów Akira Ando. Japoński basi- dzimej kultury muzyków. I to za- sta przyjechał ze składem między- równo w warstwie muzycznej, jak i narodowym, choć złożonym prze- publicystycznej, czego przykładem de wszystkim ze swoich rodaków, może być japoński hymn grany i podobnie jak on zamieszkałych na śpiewany wspak, co – zgodnie z za- stałe w Berlinie. powiedzią – miało mu nadać rów- Trochę się bałem zapowiadanego nież odwrotny od oryginalnej wer- połączenia muzyki z tańcem Bu- sji sens. Uwagę słuchaczy przyku- toh, ale tancerz pojawił się (pod- wały przede wszystkim dwie nie- czas pierwszego, głównego setu) zwykłe indywidualności. Świetnie JazzPRESS, listopad 2016 |85

wypadły śpiew i wokalizy Izumi Ose, która wzbudzała aplauz także swoimi dynamicznymi solówka- mi na fortepianie. Trudno było też nie zwrócić uwagi na saksofonowe popisy Hana Sato. Generalnie rzecz biorąc, nawiązania do japońskiej kultury kryły za sobą solidną daw- kę nowoczesnego jazzu. Podczas drugiego wrześniowego spotkania festiwalowego gwiaz- dą wieczoru był mieszkający w Niemczech amerykański pianista Chris Jarrett. Jak sam mówi o so- bie, „kompozytor grający na forte- pianie”. Mówi nieco zbyt skrom-

fot. Piotr Fagasiewicz Piotr fot. nie, pianistycznej techniki może mu bowiem pozazdrościć wielu konkurentów. Nieco ponad godzin- ny solowy recital, okraszony jed- nym bisem, nie rozczarował. Pre- zentujący własne kompozycje Jar- rett zagrał koncert na pograniczu jazzu i muzyki współczesnej. Nie- trudno można było sobie wyobra- zić współudział orkiestry w gra- nych utworach. Swoją drogą szko- da, że nie pokuszono się o zorgani- zowanie jednego setu z występują- cą wcześniej Orkiestrą Teatru Mu- zycznego. Gęsta od dźwięków, eks- presyjna narracja od czasu do cza- fot. Piotr Fagasiewicz su przerywana była spokojniejszą, romantyczną frazą, jak choćby w utworze Two Slavic Dances, który zamykający główną część koncertu The Darkening. odkrywał słowiańską (matka ar- Bardzo udany koncert został entuzjastycznie przy- tysty jest Słowenką z pochodzenia) jęty przez publiczność. Słuchacze wyraźnie mieli część duszy muzyka. W pamięć za- ochotę usłyszeć więcej niż jeden bis, na który zde- padły mi także Birds Of Prey oraz cydował się Chris Jarrett. 86| Koncerty / Relacje JazzPRESS, listopad 2016 |87

ROZMOWY 88| Rozmowy fot. Kuba Majerczyk Kuba fot. JazzPRESS, listopad 2016 |89

Informatyk z wykształcenia, muzyk z pasji, organizator z powołania. Twórca jedynego w Polsce prywatnego centrum kultury, pomysłodawca i dyrektor artystyczny PalmJazz Festival. Bez formalnego wykształcenia muzycznego zdobywa sceny, komponując i grając z największymi tuzami europejskiego i światowego jazzu. Pełen energii, twórczej pasji, idący konsekwentnie w obra- nym kierunku. Wymykający się stereotypom. Żywy przykład powiedzenia, że w życiu to „the sky is the limit”. Zwiedzanie świata od muzycznej strony

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Z wykształce- malnych. Konsekwencja formal- nia jesteś informatykiem. Masz na to jakby definiowanie ciągów czasem coś wspólnego z matema- zdarzeń, z których wynikają zda- tyką? rzenia kolejne. Nie ma tu chaosu, a jednak ma to jakieś elementy przy- Krzysztof Kobyliński: Pewien spo- padkowości – każdy liść na drzewie sób myślenia. jest inny. W muzyce, szczególnie improwizowanej, jest tak samo. Ta Muzyka w dużej mierze opiera się konsekwencja jest wręcz zdumie- na matematyce, obie te dziedziny wająca. Jeśli uda mi się dobrze za- mają wiele zależności. W muzyce improwizować jakiś utwór, to po- jest co prawda coś więcej, ale ma- tem, kiedy go słucham i oceniam tematyka jest bardzo ważnym jej z pewnego dystansu, myślę: „jak to elementem. było dobrze pomyślane”. A przecież to nie ma niczego wspólnego z my- Można powiedzieć, że matematyka śleniem. To jest w człowieku. to pień drzewa, a liście tego drze- wa, gałęzie to wszystkie elementy I tutaj dochodzimy do miejsca, w połączone. W dobrej muzyce – na którym widzimy, jak bardzo obie tyle, na ile analizowałem kompo- te dziedziny różnią się od siebie. W zycje innych twórców – występu- muzyce nie ma miejsca na logikę je bardzo dużo konsekwencji for- wynikową kolejnych następstw. 90| Rozmowy

Tak, bo kiedy grasz, kiedy improwizujesz, nie ma były takie okresy, kiedy z muzyką czasu na logikę. Grasz ciałem, emocją, a nie myśle- nie miałem zbyt wiele wspólnego, niem. Jeśli chodzi o twoją zdolność przebywania zajmowałem się czymś zupełnie w muzyce na poziomie tu i teraz, myślenie jest da- innym. Życie płata nam niespo- leko. Tego się nie da zrobić poprzez przemyślenia, dzianki. są one jedynie elementem kompozycyjnym. Uży- wam matematyki, kiedy wpada mi coś do głowy i Znalazłem informację, że w 1973 ma to tę konsekwencję formalną. Można to zosta- roku byłeś współautorem nazwy wić, czyli pójść tropem konsekwencji formalnej. Z „Boom Jazz”. jednej strony jest to działanie szybkie, ale z drugiej – wydaje mi się – mało ciekawe. Można też się tego To prawda. uczyć, zacząć to grać i grać, aż z tej konsekwencji formalnej, z tego kręgosłupa zacznie się rodzić mu- Festiwal funkcjonował przez 11 lat zyka. Albo nie zacznie, ale wtedy nie ma to takiego w Gliwicach. znaczenia.

Wtedy drewno do kominka i sa- Jeśli uda mi się dobrze za- dzimy nowe drzewo? improwizować jakiś utwór, to potem, kiedy go słucham i oce- Tak, i szukamy tego czegoś, żeby niam z pewnego dystansu, my- jednak się zaczęła. Jestem bar- dzo zadowolony z tego sposobu ślę: „jak to było dobrze pomyśla- podchodzenia do muzyki. Tyle, ne”. A przecież to nie ma niczego że nie jest on niestety szybki. wspólnego z myśleniem. To jest w człowieku A w twoim życiu muzyka zaczę- ła się od…? Ale ja miałem związek tylko z jego pierwszą edycją. To znaczy? Jaka była geneza festiwalu jazzo- Bo nie masz wykształcenia muzycznego, prawda? wego w Gliwicach?

No nie. Muzyka doszła do mnie na poważnie, kiedy O ile dobrze pamiętam, byłem wte- byłem chyba na trzecim roku studiów. dy kierownikiem programowym klubu Gwarek. Kierownik stwier- Doszła do ciebie jako do odbiorcy? dził, że rektorat ma pieniądze na festiwal i zapytał, czy byśmy takie- Jako wykonawcy. Swoje pierwsze melodie zaczą- go nie zorganizowali. No i zorgani- łem układać, kiedy miałem mniej więcej 19 lat. Ale zowaliśmy. JazzPRESS, listopad 2016 |91

fot. Michał Mrozek

Czyli już wtedy związany byłeś z sprawy z tego, jak wiele nauczyłem się podczas or- jazzem? ganizacji tamtego festiwalu. Ta wiedza i te umiejęt- ności pomogły mi, kiedy sześć lat temu zaczęliśmy Jak najbardziej. W 1974 roku mia- robić festiwale na Śląsku. Przez wiele lat zajmowa- łem okazję grać na konkursie pia- łem się też biznesem. Nauczyłem się organizacji, nistów jazzowych w Kaliszu. Zała- zarządzania, doboru ludzi. Wizja, którą masz, przy- pałem się tam na trzecie miejsce, najmniej w teorii jest doskonała. Realizacja zawsze jako taka młoda sierotka. jest gorsza. Chyba, że nie masz wizji – wtedy czego- kolwiek nie zrobisz, jesteś zadowolony. Ale zakła- Jako samouk? dając, że masz pewną wizję – czy to muzyczną, czy jakąkolwiek inną – nigdy nie zrobisz tego równie Tak, oczywiście. Nic się od tamtej dobrze, jak sobie pierwotnie wyobrażałeś. Możesz pory w tej kwestii nie zmieniło. być też zaskoczony pozytywnie, ale raczej przez in- nych. Przez siebie nie, bo znając swoje ogranicze- W twoim życiu równolegle prze- nia, trudno sobie niektóre rzeczy wyobrazić. Tak to platają się dwa nurty: muzyk-wy- mniej więcej jest. Bardzo lubię pracować z ludźmi. konawca, a z drugiej strony orga- To coś zupełnie innego niż komponowanie – jak- nizator i animator życia jazzowe- by się człowiekowi taka wajcha w głowie przesta- go, kulturalnego. wiała: tu jesteś ekstrawertyczny, tam introwertycz- ny, tu skupiasz się na otoczeniu, na kontakcie, tam Tylko w ostatnich latach. Boom na jakichś tajemniczych meandrach, które są nie Jazz to był jednorazowy epizod. do wytłumaczenia. Jest tam element magii, który Długo nie zdawałem sobie nawet gdzie indziej nie występuje. 92| Rozmowy

Lubisz tę funkcję?

Nie, ale jest ona konieczna, ktoś musi to robić. Lubię to, że jestem autorem.

Czyli lepiej byś się czuł, gdybyś nie wskazywał jak dyrygent kolejnych partii, tylko gdybyście wspólnie budowali opowieść na zapropono- wanym przez ciebie schemacie?

Myślę, że w przyszłości pójdzie to w dwóch kierunkach. Pierwszy to so- listyka, a drugi to większy skład, w którym – podejrzewam – będę sta- rał się nie grać, ale raczej dyrygo- wać, albo wręcz pełnić rolę kompo- zycyjno-producencką, jednak już nie chcę mieszać tego z wykonaw- stwem. Może minimalnie. W prze- fot. Michał Mrozek ciwnym wypadku głowa ma za dużo rzeczy do zrobienia. Jedno i Praca w grupie tworzy synergię – powstają rzeczy, drugie mi nie przeszkadza, lubię to na które każdy z członków grupy samodzielnie wręcz, ale nie jednocześnie. by nie wpadł. Wspomniałeś przed naszą rozmo- wą o tym, jak bardzo różni się granie solo od gra- Nie ma wtedy przyjemności czer- nia z muzykami. Czegoś innego wymagasz od sie- panej z jednego i drugiego, tylko bie, kiedy grasz solo, a czegoś innego, jeżeli grasz z zaczyna się ciśnienie? zespołem. Po prostu jest tego za dużo. Anga- Kiedy grasz solo, jesteś wolny. Możesz zrobić, co żowane są różne miejsca w móz- chcesz. Teoretycznie możesz nawet zagrać nogą, bo gu, które skutecznie sobie prze- odpowiadasz wyłącznie za siebie. Oczywiście nie szkadzają. Jedno to droga asfal- zalecam tego sposobu grania, ale jeśli ktoś umie towa, która ma być taka a taka, fajnie grać nogą, to czemu nie, niech gra. W zespole tu znak drogowy, tu stajesz, pod- jest inaczej. Gram kilka partii solowych, ale jestem porządkowujesz się. A to dru- tam przede wszystkim kompozytorem. Zachowuję gie to droga górska, ze strumycz- się trochę jak dyrektor. kiem, nad którym możesz stanąć, JazzPRESS, listopad 2016 |93 i drzewem, na które możesz wejść. dziwy kawałek ciebie, w którym się całkowicie re- Dwie zupełnie różne rzeczy, które alizujesz? nie mają ze sobą nic wspólnego – wręcz nie mogą. W związku z tym Zaczęło się od przypadku. Okazało się, że moja wy- robienie tego wszystkiego naraz obraźnia organizacyjna jest całkiem niezła, że je- jest ciężkie. stem bardzo zadowolony z efektów mojej współ- pracy z różnymi ludźmi. Poszedłem tym tropem. Jak w takim razie wygląda łącze- Taka – jakby to powiedzieć – „opieka współpracow- nie bycia twórcą PalmJazz Festival ników” ma bardzo wielkie znaczenie. Mój udział w i sprawowanie funkcji dyrektora tych rzeczach nie jest mały, ale bez otoczenia nie artystycznego tej imprezy? zrobiłbym nic.

To ze sobą nie koliduje, bo nie zaj- Zbigniew Namysłowski, na stwierdzenie, że edu- muję się organizacją całego festi- kuje młodych ludzi, których bierze do siebie do ze- walu. Skupiam się na byciu dyrek- społu, odpowiedział: „Jak to ja ich edukuję? Na- torem artystycznym i, poniekąd, wzajem się uczymy. Jako kompozytor narzucam harmonię, ale ja od nich czerpię, a oni czerpią ode mnie”. Trochę Jestem zwolennikiem dużej podobna filozofia współpracy i ilości małych kroków, które tworzenia teamu jest w tym, co mniej więcej idą w tym samym ty mówisz. kierunku, bez wdawania się w Zdecydowanie. Otoczenie, z któ- detale planu rym mam przyjemność praco- wać – czy to w sprawach mu- dyrektorem finansowym, bo po- zycznych, czy organizacyjnych – to bardzo dobrzy dejmuję decyzje w oparciu o bu- w swoich dziedzinach i dyscyplinach ludzie. Tu dżet. Dobieram wykonawców, ale chyba jest tak, jak w wojsku: możesz mieć takich, sam festiwal organizują koledzy – że nie wiadomo, po co oni tam są, bo nauczyli się je- to oni zajmują się logistyką, sprzę- dynie „lewa, prawa, lewa, prawa”, a możesz mieć od- tem i tak dalej. Wtrącam się cza- dział komandosów. Moje „wojsko” to zdecydowanie sem w kwestiach dotyczących re- oddział komandosów. Podobnie w zespole – mam klamy czy PR-u. Całą resztą nie zaj- całą masę fantastycznych ludzi. muję się, bo i tak nie zrobię tego do- brze, inni zrobią to lepiej. Dzielimy Mówisz o zespole, czyli… pracę. O KK Pearls, czyli o Perłach. Ale mam też na my- Rozumiem, że bycie animatorem śli innych muzyków, z którymi mam przyjemność życia jazzowego na Śląsku to praw- grać – czy to regularnie, czy jednorazowo. 94| Rozmowy

Tworzyłeś albo uczestniczyłeś w dużych projek- Kolejną legendą. tach. Tak. Parę lat temu Adam Mako- Są dwa projekty z orkiestrą. Jeden to Ethnojazz Or- wicz nagrał płytę z moją muzyką. chestra z Perłami, ze Staszkiem Sojką i z Aukso Z Billem Evansem spotkaliśmy się Orchestra. Drugi projekt to Sagrada Familia, czy- dzień wcześniej, by poćwiczyć i na- li państwo Drzewieccy na fortepianie i Aukso Or- grać płytę… Tuż przed premierą sce- chestra. Ja tam sobie tylko wychodziłem na bis, co niczną. Mamy zaproszenia do Fin- zresztą bardzo mi się podobało. Dostałem parę za- landii i w parę innych miejsc, o proszeń, na przykład do Kijowa na nagranie z or- których na razie nie będę wspo- kiestrą symfoniczną, do Chin. Ciężko mi powie- minał. Bill to nieprawdopodob- dzieć, czy się zmaterializują, ale jeśli tak, to opo- ny gość. W zeszłym roku miałem wiem ci, jak było.

W twoim artystycznym dorob- Pracując w biznesie, zo- ku roi się od nazwisk wielkich baczyłem spory kawałek świa- osób, z którymi spotkałeś się na ta. Dostrzegłem, ż e warto po- scenie, albo jako kompozytor, kiedy to realizowano twoją mu- jechać gdzieś, dotknąć czegoś, zykę. Wśród nich znaleźli się zobaczyć, że ludzie robią coś między innymi Joey Calderazzo, inaczej, bo to nas wzbogaca Branford Marsalis i Mike Stern.

Często miało to charakter spotkania jednorazowe- z nim jedno spotkanie i do tej pory go. Nie grałem nigdy z Branfordem Marsalisem – jestem pod wrażeniem. on po prostu wybrał moją piosenkę i ją grał. Dla ciebie nie jest pierwszyzną Jakby nie patrzeć, to duże wyróżnienie. grać z muzykiem z tej półki.

Oczywiście. Taką przygodę i zaszczyt jednocześnie No tak, wraz z Perłami graliśmy miałem, grając parę utworów z Richardem Gallia- w zeszłym roku z Trilokiem Gur- no. Graliśmy jego utwory i moje. tu. Jestem z nim umówiony na na- granie płyty. Mamy się nią zająć w Jak doszło do twojej współpracy z Billem Evan- przyszłym roku. Nie wiadomo jesz- sem, z którym wystąpiłeś 23 października w stu- cze, kto nam będzie towarzyszył, diu koncertowym Trójki? ale jest jeszcze sporo czasu na usta- lenia. Plus z gościem specjalnym, czyli Adamem Makowi- czem. Jesteś chyba jedyną osobą w Pol- JazzPRESS, listopad 2016 |95 sce, która ma swój dom kultury – związany z muzyką, z dużym ak- centem na jazz. Mam na myśli Ja- zovię.

Budujemy go już od paru lat. Skoń- czyliśmy salę koncertową i studio nagraniowe.

Mogłem się o tym przekonać pod- czas wizyty w Gliwicach: rewela- cyjna lokalizacja, rewelacyjne roz- wiązania, rewelacyjny fortepian w sali koncertowej.

Zajmowałem się tym jeden raz w życiu i uznałem, ż e szkoda byłoby robić to źle. Nie twierdzę oczywi- ście, że powstał ośrodek najlepszy na świecie, ale mamy z tym przed- sięwzięciem, między innymi z salą koncertową, dobre doświadczenia.

fot. Kuba Majerczyk Do tego powalająca reżyserka, po- zwalająca na rejestrację koncer- tów. coś nagrać, ewentualnie zorganizować koncert, a zrobiło się z tego miejsce, gdzie robimy dwa festi- Jest to – przynajmniej teoretycznie wale, kilkadziesiąt koncertów. Najważniejszą częś- – dobrze pomyślane. Nie było tam cią tego projektu są chyba ludzie, którzy do nas wizji, później planu i realizacji, tyl- przyszli. Spora część tych osób – wydaje się nam ko wielokrotnie się to wszystko – wierzy, że jeśli urządzimy koncert, to nie puści- zmieniało. my tam badziewia. Ludzie wiedzą, że mogą do nas przyjść, nawet nie znając wykonawców. Projekt jakby tworzył się podczas realizacji? Ufają marce?

Tak. Pierwotnym celem było coś Tak. Świat jest bardzo skomplikowany. Idąc na kon- zupełnie innego. Chodziło nam o cert, nie bardzo masz czas się przygotować, prze- stworzenie miejsca, gdzie można śledzić to w necie. Jest różnica pomiędzy atmosferą 96| Rozmowy

Zdecydowanie tak. Oczywiście są wymogi obiektywne – każda im- preza tego typu musi mieć swo- je gwiazdy, od tego nie da się uciec. Staramy się, żeby oprócz gwiazd, które niewątpliwie są filarami każ- dego festiwalu, mieć trochę takich „wynalazków” – muzyków, których nie ma nigdzie indziej. Oczywi- ście nie oznacza to, że jeśli ktoś był gdzieś indziej, to my go nie weź- miemy. Broń Boże! Staramy się ra- czej realizować tę „naszą” linię, po- legającą na wynajdywaniu „cieka- fot. Michał Mrozek wostek”. koncertową a atmosferą okienka na YouTube’ie. U Na które być może inni nie wpad- nas ludzie siedzą z trzech stron sceny, która nie jest li? podwyższona – trudno sobie wyobrazić lepszą che- mię pomiędzy wykonawcami a widownią. Ponieważ festiwal jest w dużej mie- rze dotowany z budżetu miasta, Ile jest tam miejsc? możemy sobie na to pozwolić. Bo te „ciekawostki” nie zawsze są tanie. 200. To, że coś jest mało znane w Polsce, Oprócz PalmJazz jest jeszcze Filharmonia Festival. to nie oznacza, że jest tanie.

Tak. Z tym, że on nie jest już tak otwarty. Oparty Oczywiście. W zeszłym roku był u jest o nisze, które staramy się zapełniać choć w nie- nas na koncercie Daby Touré, który, wielkim zakresie. Wcześniej był cykl koncertów, te- szczerze mówiąc, nie ma z jazzem raz postanowiliśmy to nazwać festiwalem. zbyt wiele wspólnego, zagrał nie- zwykły, wspaniały koncert solo, Słowo „festiwal” nadaje troszkę patyny. śpiewając i grając na gitarze. Mie- liśmy plany, które nie umarły, ale Tak! (śmiech) też się nie rozwinęły, żeby powołać agencję koncertową, która sprzeda- A czy jest jakaś odgórna filozofia PalmJazzu? A wałaby artystów – w moim mnie- może kierujesz się swoim gustem, swoim sma- maniu – niezwykłych. Chciałem kiem, tym, co cię porusza? na przykład zrobić personal ma- JazzPRESS, listopad 2016 |97 nagement Reut Rivce, wokalistce Powrót do muzyki po wielu latach przerwy był cięż- KK Pearls. Myślałem, żeby sprzeda- ki, grałem bardzo źle. Robiłem małe kroki, podcho- wać też Daby’ego, który skądinąd dziłem pod górę. Jestem zwolennikiem dużej ilości współpracuje z Peterem Gabrielem małych kroków, które mniej więcej idą w tym sa- i ze Stingiem – a w Polsce nie grał mym kierunku, bez wdawania się w detale planu. nigdy, tylko ten jeden raz u nas. Nie ma czegoś takiego, jak: „Moim marzeniem jest zagrać z osobą X lub Y” – to nieprawda. A co z twoimi solowymi koncerta- mi? W pewnym momencie dostrzegasz, że dana osoba ci pasuje. Element układanki wskakuje na miej- W tym roku zagrałem cztery i – po- sce. wiedzmy – kawałek solowego kon- certu: w Gliwicach, w Warszawie Tak jest. Pierwszy festiwal zorganizowałem, bo na Festiwalu Filmowym, a także w miałem kontakty, a potem, wraz z kolejnymi festi- Koszycach, w Pradze i ostatnio pięć walami, przyszły kolejne znajomości.

Spirala się nakręca. Myślę, że teraz jestem na etapie zwiedzania świata od Tak to działa. Jako Jazovia wy- muzycznej strony. Dostałem stawiliśmy się w Bremie, na tar- gach muzycznych towarzyszą- zaproszenia z wielu różnych cych Jazzahead Festival 2016, co miejsc – mam zamiar odwiedzić było rewelacyjnym pomysłem, je w ciągu najbliższych dwóch, przywieźliśmy stamtąd bardzo trzech lat. dużo kontaktów. Pracując w bi- znesie, zobaczyłem spory kawa- łek świata. Dostrzegłem, że war- to pojechać gdzieś, dotknąć cze- utworów solo w ramach festiwalu goś, zobaczyć, że ludzie robią coś inaczej, bo to nas Wawer Music Festival. wzbogaca.

Jako człowiek bez wykształce- Otwiera głowę? nia muzycznego grasz z najwięk- szymi. Cała twoja droga to konse- Oczywiście. Nie oznacza to jednak, że musisz tra- kwencja w realizacji pasji. Czy ta cić przy tym swoją tożsamość. Jesteś, wracasz i ro- miłość do muzyki to nie jest tak bisz swoje. Mam dzięki temu wielu przyjaciół naprawdę wewnętrzny przymus, wśród muzyków na całym świecie. Podobnie dzie- że musisz takie rzeczy robić, bo je się teraz z organizatorami. Oczywiście, jedni lu- inaczej się udusisz? dzie są bardziej otwarci, inni mniej, jedni uważają, 98| Rozmowy

Gdzie widzisz siebie za pięć lat?

Zadawałem sobie to pytanie wie- le razy. Myślę, że teraz jestem na etapie – powiedziałbym – zwie- dzania świata od muzycznej stro- ny. Dostałem zaproszenia z wie- lu różnych miejsc – mam zamiar odwiedzić je w ciągu najbliż- szych dwóch, trzech lat. Zależy mi na promowaniu moich melo- dii. 7 stycznia 2017 roku zagram pierwszy koncert z muzykami z Niemiec. Jadę również do Lizbo- ny, gdzie poprowadzę międzyna- fot. Mieczysław Włodarski rodowy zespół – będę tam miał wpływ na obsadę. To, co chciał- że to jest dobry pomysł, inni patrzą na ciebie krzy- bym robić naprawdę, to projekty wo. Część ludzi uważa, że zwracając się do kogoś, na większy skład – przynajmniej musisz czegoś konkretnego od niego chcieć. Tym- jeden rocznie, z profesjonalnym czasem to nie jest prawda. Zwracasz się do kogoś po marketingiem i sprzedażą. I po to to, by z nim porozmawiać o tym, czy macie jakieś są te wszystkie działania – żeby te możliwości zbudowania czegoś wspólnie. Kiedy na przedsięwzięcia miały ręce i nogi. hiszpańskiej ulicy uśmiechniesz się do kogoś, ta Chciałbym także grać koncer- osoba odwzajemni uśmiech. Spróbuj uśmiechnąć ty solo. Ale żeby móc to wszystko się do kogoś na ulicy w Polsce – popatrzy na ciebie zrobić, potrzeba czasu na organi- jak na zbója. Nie twierdzę, że zawsze, ale tak się nie- zację. Pracuję nad tym. stety zdarza. Widziałem niedawno w telewizji: po- chodzący z Holandii dziennikarz, a może aktor, od Budujesz narzędzia, z których sko- pięciu lat mieszkający w Polsce, stwierdził, że jeśli rzystasz później? Holendra zapytasz o pięć cech jego rodaków, to wy- mieni najlepsze, a jeśli zapytasz o to Polaka, to wy- Jeśli się to uda. Małymi krokami… I mieni najgorsze. Przez lata zaborów, wykształcili- tak jesteśmy mocno zależni od rze- śmy swoistą siłę w tym naszym anarchicznym po- czy, które są dookoła, a na które nie dejściu do rzeczywistości. To też powoduje sytuacje, mamy wpływu. Ludzie mówią na w których, jeżeli nie mamy tego anarchizmu wokół to „szczęście”. Musisz mieć trochę siebie, czujemy się gorzej. Powiem więcej: są tacy, szczęścia. Choćby po to, żeby nie którzy próbują ten anarchizm budować, bo jest to mieć pecha. jedyne im znane środowisko. JazzPRESS, listopad 2016 |99 fot. Piotr Banasik Piotr fot.

Zadebiutował na scenie jako dziewię- ciolatek z orkiestrą Duke’a Ellingtona. Szlifował swój talent z takimi sławami jak: Art Blakey, Wayne Shorter, , McCoy Tyner, Sonny Rol- lins, Jaco Pastorius, Pat Metheny czy Archie Shepp. Do Polski przyjeżdża chętnie i wie, jakie znaczenie w naszej historii miała Piwnica Pod Baranami. Ostatnio gościł tam na zaproszenie Michała Wierby, z którym planują na- granie płyty. Ronnie Burrage – perku- sista, profesor na Pennsylvania State University, aktywista. Nie jestem metronomem Basia Gagnon [email protected]

Basia Gagnon: Genialne dziecko, Jestem aktywistą, nie tylko na polu wykładowca hip-hopu, lider big- muzyki. -bandu – które z tych określeń jest ci najbliższe? Widziałam twoją kooperację z malarzem, z którym tworzyliście Ronnie Burrage: Wszystkie i żadne równolegle – czy to miałeś na my- – jestem po prostu artystą, działam śli? w wielu dziedzinach sztuki, robię filmy. Zależy mi na łamaniu barier Tak, to jeden z projektów, social ju- i podziałów, rasowych i nie tylko. stice revolutionary art (rewolucja 100| Rozmowy artystyczna a sprawiedliwość społeczna). Pracuję Byłem w Nowym Jorku, można po- też ze studentami, których zachęcamy do wypowie- wiedzieć, przy narodzinach hip- dzi za pomocą poezji, tańca i sztuki. Uczestniczę w -hopu i znam ten groove dosko- tym z własnym zespołem muzycznym i zaproszo- nale. Przeprowadziłem się w 1979 nymi gośćmi. Chcemy wywołać pozytywną zmia- roku, kiedy rap przekształcał się nę i uczyć historii tak, jak to być powinno – poprzez w hip-hop, który jest bliższy sztuce doświadczenie i wielowątkowe podejście. Razem z wizualnej i jest kontynuacją wal- moją żoną (Chanda Burrage) organizujemy wyda- ki o prawa obywatelskie, opowieś- rzenia dla artystów z różnych dziedzin i grup et- cią o historii ucisku. Kiedy wziął nicznych. Często jest to po prostu wielki piknik, na się za to biznes, pojawiły się zło- którym dzielimy się między sobą doświadczenia- te łańcuchy, narkotyki i przekleń- mi. stwa, ale na szczęście hip-hop ewo- luuje i pojawiają się muzycy, któ- To naturalna kontynuacja twoich tradycji rodzin- rzy chcą przekazać coś więcej, jak nych i kilku pokoleń aktywi- stów? Jazz to żywa forma sztuki, Dokładnie tak. W mojej rodzinie tworzy się z doświadczeń ży- to było oczywiste. Nie lubię okre- ciowych i wszystkiego, co nas ślenia „artysta jazzowy”. Oczy- wiście, jestem dumny, że gram otacza tę muzykę, ale to nieadekwatne określenie, bo robię dużo więcej. Kendrick Lamar, który współpra- cuje z Robertem Glasperem, zapra- Czy jest coś takiego, jak jazz? Co to znaczy? Scepty- sza muzyków jazzowych i ekspery- cy twierdzą, że umarł. mentuje z różnymi formami eks- presji, tworząc narrację przemia- Oczywiście, że tak. To świetny czas dla jazzu i mło- ny negatywnej perspektywy w po- dych ludzi, ale jest też pewien mit wykreowany zytywny sposób myślenia o tym, przez takich muzyków, jak na przykład Wynton że mamy wpływ na to, jak zmienia Marsalis, którzy tkwią w latach pięćdziesiątych, się świat wokół nas. Tak samo jest udając, że potem nic się nie wydarzyło i według z jazzem. Żyjemy w trudnych cza- nich tylko to jest jazzem. Tracą kontakt z młodym sach, jest tyle zamieszania, ale to pokoleniem. Jazz to żywa forma sztuki, tworzy się klimat, w którym rodzą się nowe, z doświadczeń życiowych i wszystkiego, co nas ciekawe formy artystyczne, a różne otacza. gałęzie muzyki się łączą.

Wykładasz hip-hop na uniwersytecie – czym teraz Sztuka poprzedza zmiany społecz- jest hip-hop? ne? JazzPRESS, listopad 2016 |101

Absolutnie. Pamiętam krakow- ską Piwnicę Pod Baranami pod- czas mojej pierwszej wizyty – tak wygląda awangarda przemian, a ja chcę być tego częścią. Musimy się nauczyć wzajemnej akceptacji i ko- egzystencji bez względu na poglą- dy, czy religię. Mam dzieci i wnu- ki, i przeraża mnie fakt, że przy- chodzą na świat, w którym jest tyle nienawiści. Muzyka stała się znie- czuleniem, ogłupia zamiast inspi- rować. Teraz jest czas, żeby to zmie- fot. Piotr Banasik nić. Muzyka powinna sprawiać, że jesteśmy lepsi, że wykorzystujemy przechodzić w podziemiach i zwyczajnie się ich ba- siłę naszego umysłu do stworzenia łem! W kościele metodystów wiara ma być wspar- nowej jakości. Komercja nie tylko ciem, pocieszeniem, a muzyka jest radością. w muzyce, ale w filmie i telewizji sprawia, że jesteśmy tak leniwi, że Wielu wspaniałych muzyków ma gospelowe ko- tracimy wyobraźnię. Wszystko jest rzenie. Zastanawiałam się, czy taka baza pomaga podane na tacy, szczególnie mu- potem w konfrontacji z negatywnymi aspektami zyka ostatnich trzydziestu lat wy- sukcesu, jak wypalenie czy używki? chowała kompletnie biernego od- biorcę. Ja staram się tworzyć kom- To ogromny problem. Też mam to na swoim koncie, pozycje, które są wyzwaniem, opo- na szczęście był to bardzo krótki epizod, bo wycho- wiadają jakąś historię i wywołują wywałem samotnie dwie córki i musiałem szybko emocje. dorosnąć. Przestałem tyle jeździć i osiedliłem się w Nowym Jorku. Teraz mam wspaniałą, szczęśliwą Wróćmy do początków – zaczyna- rodzinę i razem z żoną tworzymy wiele ciekawych łeś w chórze? projektów.

To zabawna historia – jedna strona Jak wyglądała twoja edukacja muzyczna? mojej rodziny była katolicka, a dru- ga to metodyści, więc śpiewałem w Kiedy skończyłem szkołę średnią dostałem stypen- chórze raz w katedrze, raz gospel! dium na uniwersytecie, ale wolałem grać i przepro- Kiedy miałem dwanaście lat kato- wadziłem się do Nowego Jorku w wieku 18 lat. Jeź- lickie zasady przestały mi się po- dziłem tam wcześniej i poznałem wielu wspania- dobać, cały ten koncept winy, i te łych muzyków, jak Billy Hart, Dannie Richmond, grobowce… Musieliśmy obok nich Freddie Waits – nieżyjący już znakomity perkusi- 102| Rozmowy

Louis: Joe Bowiego (puzon), Kelvy- na Bella (gitara) i Byrona Bowiego (saksofon). To była funkowa, punk- rockowa kapela, która poprzedziła takie zespoły, jak Living Color czy The Lounge Lizards. Wystąpiłem też w Carnegie Hall z japońskim basistą Teruo Nakamurą, razem z Markiem Gray’em na klawiszach, Billem Washerem na gitarze, Bo- bem Mintzerem i Stevem Grossma- nem na saksofonach. Byłem chy- ba drugim najmłodszym, po To- nym Williamsie, czarnoskórym muzykiem jazzowym w Carnegie Hall, miałem dwadzieścia lat! Rok później wystąpiłem tam znowu z McCoy Tynerem.

Jak ważne są dla ciebie afrykań- skie korzenie?

Zdecydowałem się na studia głów- fot. Piotr Banasik nie po to, żeby móc uczyć. Zaczą- łem prowadzić warsztaty w 1985 sta, czy Lester Bowie. Kiedy zdecydowałem zostać, roku w Berlinie, nie bardzo wie- znałem już tamtejszą scenę muzyczną. Miałem dząc, co robię, ale mój kurs okazał też grupę znajomych z rodzinnych stron, St. Louis się sukcesem. Chciałem to kon- Ensemble, z braćmi Bowie: Lesterem i Joe. Najbar- tynuować, a w świecie akademi- dziej pomógł mi jednak Sir Roland Hanna. Zaprosił ckim trudno funkcjonować bez mnie do nagrania, razem z Billym Hartem. Dzięki formalnego wykształcenia, dlate- niemu poznałem innych muzyków i pojechałem w go zdecydowałem się iść na uni- trasę z Sonnym Fortunem. Wkrótce potem dowie- wersytet. Moja praca magister- działem się, że McCoy Tyner zmienia perkusistów, ska jest właśnie na temat historii dostałem się na przesłuchanie i dostałem angaż. afroamerykańskich i indiańskich Od tego czasu moje nazwisko stało się znane i tele- korzeni, które można odnaleźć w fon zaczął dzwonić. muzyce i filmie. Moja rodzina wy- W 1979 działo się naprawdę wiele. Grałem w kul- wodzi się z plemion Apaczów, Kri towym Defunkt, założonym przez muzyków z St. i Czirokezów z jednej strony, a z JazzPRESS, listopad 2016 |103

Ghany z drugiej. To fascynująca do mojej muzyki. To nie są bezpośrednie przenie- historia, w którą coraz bardziej się sienia, raczej kontynuacja tego naturalnego pul- zagłębiam. su w rytmie.

Czy te poszukiwania są równie Afrykańskie wpływy w jazzie są oczywiste, ale ważne, jak muzyka? rzadko mówi się o indiańskich.

Cokolwiek robię, angażuję się cał- Charlie Parker miał indiańskie korzenie – wy- kowicie! Jestem w stu procentach starczy posłuchać Cherokee. Indiański rytm jest w muzykiem, w stu procentach histo- swojej prostocie bliski afrykańskiemu. To muzy- rykiem i w stu procentach aktywi- ka transu stworzona po to, żeby leczyć duszę, prze- stą. Podróż jest jedna i ta sama. Hi- nieść w sferę metafizyki i duchowości. Moja in- storycznie i muzycznie stworzyłem terpretacja rytmu właśnie na tym polega, dąży własne brzmienie. Zawsze je mia- do kontaktu duchowego. Jest też wielu świetnych muzyków o korzeniach indiań- skich: saksofonista Jim Pepper, Żyjemy w trudnych czasach, pionier fusion, który skompo- jest tyle zamieszania, ale to kli- nował słynne Witchi Tai To, czy mat, w którym rodzą się nowe, perkusista Ed Blackwell, znany ze współpracy z Ornette’em Co- ciekawe formy artystyczne, a lemanem. różne gałęzie muzyki się łączą Jak wspominasz swoją współ- pracę z Joe Zawinulem? łem – to nie arogancja. Wiem to, bo miałem własny sound od samego Wspaniale! Granie z nim było niesamowite. Nie- początku. zwykłe dźwięki muzyki świata. To geniusz kompo- zycji. Wszystko, co robił miało źródła w folku. Brał Czy możesz spróbować go opisać? prosty motyw i tworzył fenomenalne melodie, któ- re zmierzały w jakieś odległe wymiary. Folk z in- Jest uniwersalny, słychać w nim nej planety. To nie tylko jeden z moich ulubionych jazz, ale też rytmy afrykańskie kompozytorów, ale też wyjątkowy człowiek. czy indiańskie. Jestem otwar- ty na wpływy i interakcję z inny- Jaco Pastorius? mi muzykami. Nie jestem metro- nomem. Jestem po to, żeby opo- Jaco… Długo by opowiadać. Żałuję, że nie grałem z wiedzieć historię i sprawić, żeby nim częściej, był mi bardzo bliski. Kiedy się pozna- muzyka ożyła. Ciągle komponuję, liśmy, miałem własny zespół – Third Kind of Blue. uwielbiam wplatać różne wpływy Jaco, Wayne Shorter i Peter Erskine chcieli, żebym 104| Rozmowy

jednym z moich ulubionych kom- pozytorów, a do tego wspaniałym człowiekiem.

Do dream teamu z Herbiem Han- cockiem i Waynem Shorterem kogo wziąłbyś na bas?

Mam teraz młodego basistę – Ni- mroda Speaksa, wziąłbym go bez wahania.

Zagrałby z Hancockiem i Shorte- fot. Piotr Banasik rem? grał w Weather Report. Chcieli, żebym zastąpił Pe- Jasne! tera Erskine’a, ale Joe Zawinul miał oko na Omara Hakima, a ja miałem zaproszenie na trasę z McCoy Sekcja rytmiczna to podstawa każ- Tynerem. W tym samym czasie (1979-1981 – przyp. dego zespołu. Masz swoich ulubio- BG) założyłem też The Burrage Ensemble z Marcu- nych basistów? sem Millerem, Kennym Kirklandem i Joe Fordem. Wynton Marsalis, Wallace Roney, Branford Mar- Jestem liderem zespołu, więc dla salis też się przez niego przewinęli. Kiedy graliśmy mnie ważny jest zaufanie i wspól- w Nowym Jorku, Jaco Pastorius, Michael Brecker, ny język. Z Nimrodem świetnie się Freddie Waits, Billy Hart zawsze byli na widowni, rozumiemy. Benito Gonzalez, któ- Jaco często wchodził na scenę i tak zaczęliśmy grać ry nagrał ze mną Bluenoise, to dru- razem, najpierw w małych składach, potem w big- gi członek zespołu, znakomity pia- -bandzie, razem z Michaelem Breckerem i Tootsem nista. Jestem pewien, że będziemy Thielemansem. Czasem zaciągał mnie do jakiegoś świetnie współpracować z Micha- małego klubu i graliśmy tylko we dwóch. Jaco też łem (Wierbą). Ma tę żarliwość, po- miał indiańskie korzenie. Mówił, że miał też afry- trzebę porozumienia, komunikacji kańskich przodków. w muzyce, która jest dla mnie naj- ważniejsza. Wielu muzyków tego Jest jeszcze ktoś, z kim nie grałeś, a chciałbyś za- pokolenia nie ma odwagi pokazać grać? swojej wrażliwości, boi się odsło- nić, a to jest konieczne. Trzeba ry- Nigdy nie grałem z Herbiem (Hancockiem), a zykować, być otwartym na granie chciałbym bardzo z nim zagrać. Chętnie też wró- nie tyko tego, co już znamy, ale dać ciłbym do współpracy z Waynem Shorterem. Jest się ponieść. O to chodzi w muzyce. JazzPRESS, listopad 2016 |105

Czy gra w różnych formacjach ma opowiadał, jak zagrał złą nutę, a duże znaczenie? Miles zrobił z tego coś znakomitego i powiedział, że nie ma błędów, są tylko nowe możliwości. Teraz komponuję na orkiestrę symfoniczną. Gra w każdym ukła- Na tym właśnie polega kreatywność. Miles mógł dzie czegoś uczy – czy to duet stać tyłem do publiczności, bo on już stworzył ten czy big-band, ale moje począt- kontakt i wiedział, że może sobie na to pozwolić. ki to właśnie duet z gitarą. Trzeba umieć stawić czoła każdemu wy- To prawda. Miał niewiarygodną osobowość sce- zwaniu i tworzyć muzykę. Nie ma niczną – kompletnie skupiał na sobie uwagę nie- znaczenia, czy to jest free jazz, czy zależnie od tego, co robił. standard. Liczy się porozumienie pomiędzy muzykami i emocjonal- Poza tym Miles nie był solistą – tworzył zespół i ny kontakt z publicznością. Jestem nim dyrygował. Dyrygent stoi tyłem do publiczno- też za kontaktem wzrokowym – ści. Muzyka Milesa była tak głęboko intuicyjna, że nie miała ograniczeń. Dla mnie radość grania polega na nie- Muzyka stała się znieczule- ustannej interakcji, odkrywania niem, ogłupia zamiast inspiro- tego, co tworzymy nawzajem. wać Publiczność to czuje. staram się patrzeć i komunikować Pamiętasz pierwsze utwory, czy pierwszą płytę, ze słuchaczem. Ostanie lata wy- które zrobiły na tobie wrażenie? tworzyły pokolenie muzyków, któ- rzy są tak skoncentrowani na swo- Pochodzę z dużej, muzykalnej rodziny, moja jej twórczości, że zapominają o od- mama, jej bracia i siostry, dziadkowie, wszyscy gra- biorcy. Mało tego – nie obserwują li. Słuchałem gigantów jazzu, nie zdając sobie z tego siebie nawzajem. To błąd, bo kon- sprawy. Miałem dziewięć lat, kiedy zagrałem kon- centrując się na perfekcyjności, cert z Duke’em Ellingtonem! W niedzielę po obie- tracą kontakt. To „jazz”, który chce dzie zawsze próbowałem grać na pianinie usłysza- mieć status europejskiej muzyki ne melodie, ale pierwszym utworem, który zrobił klasycznej, a jazz to właśnie ame- na mnie ogromne wrażenie był My Favorite Things rykańska forma muzyki klasycz- Coltrane’a – miałem wtedy jakieś dziesięć lat. Pa- nej. Z definicji muzyka klasyczna miętam ten niesamowity polirytm. Wiedziałem, to najwyższa forma muzyki fol- że muszę się tego nauczyć. Już jako nastolatek za- kowej – i tym jest jazz, na własny rabiałem grając funk na weselach i wszystkie pie- sposób. Trzeba być otwartym na niądze wydawałem na płyty. Pierwszą płytą, którą ryzyko. Największe dzieła rodzą sam kupiłem była Gula Matari (1970) Quincy’ego Jo- się z błędów. nesa, potem nagrania Wesa Montgomery’ego. 106| Rozmowy

Kocham muzykę w każdej posta- ci, funk otaczał mnie zewsząd i je- śli coś mnie fascynowało, to podą- żałem w tym kierunku. Spędzałem godziny, analizując różne gatunki, ale najbardziej ciągnęło mnie do jazzu.

Urodziłeś się w St. Louis. John B. Arnold powiedział mi kiedyś, że każdy perkusista powinien tam spędzić trochę czasu, ż eby poznać te rytmy u źródła, bez tego nie może się nazywać perkusistą. To prawda?

Właśnie robię film dokumental- ny na temat roli St. Louis w histo- rii jazzu. Wszyscy uważają, że jego początki biorą się z Nowego Orlea- nu. Komunikacja odbywała się w dół Missisipi, z St. Louis do Nowe- go Orleanu, a nie odwrotnie. Oczy- wiście Nowy Orlean miał wię- fot. Piotr Banasik cej miejsc, gdzie ta muzyka mo- gła się otwarcie rozwijać, ale wie- Jaki repertuar graliście na weselach? le rzeczy, na które się natknąłem potwierdza, że St. Louis było rów- Jestem z St. Louis, funk mam we krwi, więc grali- nie ważne, szczególnie jeśli chodzi śmy kawałki Funkadelic, Sly & The Family Stone, o rytm. Chicago, Earth Wind & Fire. Nie musiałem kupo- wać tych płyt, bo leciały w radiu cały czas albo ktoś Nowy Orlean jest znany z mar- w rodzinie je miał. Kiedy kupowałem coś dla siebie, szów żałobnych i rytmów, z któ- to płyty jazzowe, bo była to muzyka mniej popular- rych wywodzi się jazz. Czy to masz na. Jazz puszczano późno w nocy, a ja nie tylko słu- na myśli? chałem, ale chciałem się czegoś nowego nauczyć. Puszczałem je w kółko, analizując frazy i rytmy. Nie do końca. Marsze żałobni- Funk i blues przychodził mi bardzo łatwo, miałem ków są typowe dla Nowego Orle- wielkie afro i naśladowałem Michaela Jacksona! anu. St. Louis miał tzw. bugle & JazzPRESS, listopad 2016 |107 drum corps (marszowa orkiestra sześćdziesiątych, dlatego chcę opowiedzieć jego hi- dęta z instrumentami perkusyj- storię, bo wychował setki wspaniałych muzyków, nymi – przyp. BG) z własnym, ory- chociaż poza St. Louis mało kto go znał. ginalnym rytmem. Nowoorleań- ski rytm (wystukuje) jest bardziej Często bywasz w Polsce. Jak poznaliście się z Mi- „pod spodem”, z akcentem na ba- chałem Wierbą? ckbeat, zaś bugle & drum jest bar- dziej „na wierzchu” (on top of the Grałem z wieloma polskimi muzykami. Byli beat). To bardzo wyrazisty rytm, wśród nich: Andrzej Cudzich, Michał Urbaniak i charakterystyczny właśnie dla St. Urszula Dudziak, Jarek Śmietana, Wojciech Karo- Louis. Tym się teraz właśnie zaj- lak. Przyjeżdżałem tu już w latach osiemdziesią- muję – chcę zwrócić uwagę na tych, często występowałem na festiwalach jazzo- wielu świetnych muzyków, jak na wych w Warszawie. A z Michałem Wierbą po- przykład Willie Akins, fenomenal- łączył nas Andrzej Cudzich, a raczej płyta jego ny saksofonista, którego doskona- kwartetu Able To Listen, w której nagraniu bra- le znali Coltrane i , a łem udział razem z Garym Thomasem na sakso- fonie i Davidem Kikoskim na fortepianie. Granie z Andrze- Komercja nie tylko w muzy- jem było wyjątkowym przeży- ce, ale w filmie i telewizji spra- ciem, cały był muzyką. Sposób, wia, że jesteśmy tak leniwi, że w jaki razem tworzyliśmy był tracimy wyobraźnię. Wszystko wyjątkowy. Jest niewielu basi- stów, z którymi się to zdarzy- jest podane na tacy, szczególnie ło – to muzycy rangi Marcusa muzyka ostatnich trzydziestu lat Millera czy Jaco Pastoriusa. Nie- wychowała kompletnie biernego ważne, jak bardzo zatopieni by- odbiorcę liby w improwizacji, zawsze są wyczuleni na kontakt z resztą który zmarł rok temu. zespołu, na wzajemne porozumienie. Muszę po- bardzo chciał go ściągnąć do swo- wiedzieć, że biorąc pod uwagę wszystkich euro- jego zespołu, ale muzycy z St. Louis pejskich muzyków, z którymi grałem, polscy mu- rzadko opuszczali swoje miasto, zycy są najbliżsi mojej wizji. Angażują się w du- nawet dla Nowego Jorku. chową stronę muzyki, a nie tylko pokazują umie- jętności. To jest coś co można wyczuć od razu. Pla- W jakim stylu grał? nujemy nagranie projektu Tribute to Andrzej Cu- dzich w trio, z Michałem na klawiszach i Miko- Był ikoną St. Louis. Grał w stylu łajem Budniakiem, który gra na kontrabasie An- Wayne’a Shortera, George’a Cole- drzeja (Cudzicha). Bardzo się cieszę na tę współ- mana czy Milesa Davisa w latach pracę. 108| Rozmowy ska ń Sobczy Agnieszka projekt:

Co w życiu muzyka zmienia nagroda Fryderyka? Czy na wiolonczeli można zagrać jak na gitarze? Kim dla skrzypka jest Zbigniew Seifert? Na te i inne py- tania podczas pierwszego w nowym sezonie spotkania z cyklu Cały ten jazz! MEET! odpowiadał Krzysztof Lenczowski.

Cały ten jazz! MEET! – Krzysztof Lenczowski

Jerzy Szczerbakow [email protected]

Jerzy Szczerbakow: Pierwsze pyta- tym, że oglądałem sam. Interesu- nie, na rozgrzewkę: jak przeżyłeś ję się piłką nożną, kibicuję polskim wynik wrześniowego meczu Legia drużynom. Pochodzę z Krakowa, Warszawa – Borussia Dortmund? więc kiedyś byłem fanem Wisły. Teraz kibicuję Legii. Krzysztof Lenczowski: Jak wszyscy, bardzo ciężko. Tym pytaniem za- Chodzisz na mecze? pewne nawiązujesz do tego, że pod- czas Konkursu Seiferta starałem Kibiców dzieli się na trzy kategorie: się namówić wszystkich na obej- ultrasów, chuliganów i pikników. rzenie ze mną meczu. Stanęło na Podobno są jeszcze Janusze, ale oni JazzPRESS, listopad 2016 |109 kibicują siatkówce. Ja jestem typo- wym piknikiem, czyli rozgrywki śledzę przed telewizorem, nie cho- dzę na mecze.

Czym się różni podejście do jazzu w Polsce od tego na Zachodzie?

Nie wiem, czy zauważyłeś, ale pol- skie środowisko jazzowe bardzo lubi bawić się słowem. Wszystkie festiwale, miejsca, w których gra się jazz, a także zespoły lubią ba- wić się w gierki słowne, eksponują- ce słowo „jazz”: Jazzbląg, Jazztocho- wa. Nie wyobrażam sobie takiej sy- tuacji na przykład w Niemczech. Wiadomo, że to tylko kwestia na- zewnictwa, ale moim zdaniem ta gra słów jest w Polsce bardzo moc- no eksponowana. Jeżdżąc po kra- ju, obserwujemy, że ludzie niemal fot. Zbigniew Waliniowski stają na głowie, wymyślając kolej- ne, coraz kreatywniejsze określe- nia. Jest to bardzo charakterystycz- Trochę „za bardzo”? ne dla naszego rynku. I wręcz uro- cze. Wśród sympatycznie kojarzą- Odpowiem wymijająco. Kiedyś profesor Pendere- cych się nazw jest Blues na Świecie, cki, zapytany o to, jak traktuje muzykę, przyznał odbywający się oczywiście w Świe- się, ż e nigdy nie pozwolił sobie na nadanie jakie- ciu, jest Jazz dobry nad Dolinką. muś utworowi błahego tytułu – co jest charakte- Wiele z tych skojarzeń rozumiemy rystyczne dla wielu kompozycji jazzowych. Nie ma tylko my. wątpliwości co do tego, że tytuły wymyślone przez Zbigniewa Namysłowskiego są bardzo inteligen- Wolałbyś, żeby było bardziej serio? tne i fajne, ale najbardziej charakterystyczne jest dla nich to „przymrużenie oka”. Pytanie, jak to się Nie, nie o to chodzi. Chodzi o po- ma do stwierdzenia profesora Pendereckiego? Wy- strzeganie. Przez to nasze środowi- obraźmy sobie, że Tren Ofiarom Hiroszimy dostałby sko jest rozumiane jako artyści… lekki tytuł. Kontekst byłby zupełnie inny – pomimo tego, że nadal byłaby to muzyka instrumentalna. 110| Rozmowy

Ale współczesna muzyka poważna ma fraki i kre- Wszystko można zrozumieć ina- acje, a jazz powstał jako muzyka rozrywkowa. czej, ale jest to bardzo ciekawe.

Te dwa światy różnią się głównie tym, że ten sam Spotkałem się niedawno z takim utwór instrumentalny w muzyce poważnej zosta- określeniem jak „wymięty jazz- nie nazwany „oratorium”, „odą”, bardzo poważnie, a man”. Niejeden artysta – nie w kla- w jazzie dostanie nazwę zabawną i lekką. syce, ale w jazzie na pewno – sto- jąc na scenie, wychodzi z założe- Utwór, który zapadł mi w pamięci dzięki tytuło- nia, że to muzyka go obroni, więc wi, to, skomponowany na pięciolecie Atom String nie musi swojej zewnętrzności na- Quartet, Niesforny pięciolatek. dawać entourage’u koncertowego. Czy na polskiej scenie zauważyłeś Jest tego bardzo dużo. Ale – podkreślam, żeby nie takiego „wymiętego jazzmana”? było niedomówień – nie krytykuję tego. Po prostu stwierdzam, że jest to bardzo charakterystyczne Trudno nie zauważyć. Najmniej hi- dla naszego świata jazzu. gieniczna sytuacja, w jakiej bra-

Że muzyka klasyczna jest na se- rio, a w jazzie jest trochę pusz- Tak, potem był Fryderyk, któ- czania oka? ry zmienił w moim życiu… nic. Choć, oczywiście, dał mi dużą Nie wyobrażam sobie tego w muzyce klasycznej, na przykład satysfakcję i cieszę się, że mam tę na festiwalu Warszawska Jesień nagrodę – tam tytuły zawsze muszą być jakieś egzystencjalne albo ponure. łem udział, to gra w audycjach dla dzieci w Filharmonii Narodowej, Ja też lubuję się w szukaniu żartów w słowach. w której koncertuje się pięć razy dziennie. Wiadomo, że nie zmienia Jest to charakterystyczne dla muzyków jazzowych się koszuli po każdym występie… – abstrakcja jest wszechobecna. Czasem aż trudno nadążyć, bo bardzo intensywnie przeplata się ona Chodziło mi raczej o brak stroju w rozmowach i aż ciężko jest porozmawiać nor- scenicznego, o nastawienie, że je- malnie, bez ironii i sarkazmu. żeli wychodzę na scenę, to nie mu- szę przesadnie dbać o swój wygląd, Coś w tym jest, ale ja tej jakby obowiązującej nor- bo najważniejsza jest sztuka, mu- my nie nazwałbym ironią i sarkazmem, tylko ta- zyka. kim „nadawaniem drugiego dna”. To się wpisuje w etos improwizacji, JazzPRESS, listopad 2016 |111 fot. Zbigniew Waliniowski Zbigniew fot.

w to, że jesteśmy w tej muzyce za- A może po prostu to muzyka jest najważniejsza? nurzeni całym życiem. Ale z dru- giej strony wydaje mi się, że ci mu- Wydaje mi się, że każdy z nas zaliczył niejedną zycy, którzy dbają o swój wizeru- wpadkę i ubrał się niestosownie, wychodząc na nek, odnoszą większy sukces – wię- scenę. Nie sądzę, żeby było to naprawdę istotne. A cej grają, w poważniejszych salach. z drugiej strony szacunek do słuchacza wymaga, Ale nie znam tego zjawiska aż tak żeby wyglądać schludnie. dobrze, żebym mógł wyrokować. Może kogoś innego powinieneś o to Wróćmy do muzyki. Za płytę Internal Melody, na zapytać, na przykład Tomasza Jacy- której towarzyszył ci Tomasz Waldowski, dostałeś kówa? Zaobserwowałem natomiast Fryderyka. W roli muzyka jazzowego Waldowski wiele innych stereotypów. Muzy- występuje dosyć rzadko. cy klasyczni zawsze wbijają szpilę jazzmanom, którzy w ich oczach są Na co dzień Tomasz Waldowski gra w grupie Le- „biedakami”. Wymyślają dowcipy, mON. Na scenie pojawia się też z Marcinem Pen- na przykład: „No i podszedł jazz- dowskim – wspólnie tworzą „bagiennego” bluesa. man do bankomatu. Koniec”. Po- Gra bardzo charakterystycznie. Postrzegam go jako kutuje myślenie, że jazzman to ten, takiego „estetycznego kameleona”, który odnajdu- który gra w knajpie za trzy piw- je się we wszystkich stylistykach. Niewielu jest per- ka. Może stąd biorą się te koszule i kusistów, którzy to potrafią. Kiedy tworzyłem włas- swetry na scenie. ną płytę, zależało mi na tak zwanym „graniu kwa- dratowym” – i wcale nie chodziło o to, żeby było 112| Rozmowy to jakieś koślawe. Miałem też wiele założeń, które Nie. Muszę przyznać, że zrobie- chciałem zrealizować. Chciałem, żeby to brzmiało nie własnej płyty dało mi trochę po europejsku, nie było tam ani jednej swingowej do myślenia. Doszedłem do wnio- nuty, żadnych skojarzeń z Ameryką. Niekoniecz- sku, że jednak jestem kamerali- nie miało to być w stu procentach polskie, czyli op- stą. Wojciech Waglewski z zespołu arte na folklorze, ale pojawić się miała nasza ryt- Voo Voo powiedział bardzo cieka- mika. Marzyłem też o tym, żeby instrumenty dłu- wą rzecz: „Czym się różni muzyka go wybrzmiewały – stąd organy Hammonda, sak- jazzowa od muzyki rockowej? W sofon i wiolonczela, które mogą grać unisono. Przed muzyce rockowej podmiotem jest nagraniem nie zrobiliśmy próby. Utwory były pre- zespół, a w muzyce jazzowej poje- tekstem do muzykowania – po to, żeby koledzy mo- dynczy muzyk”. W ramach Tomasz gli dać z siebie to, co mają najlepszego, a nie ugrząźć Stańko Quintet dopuszczalne są w nutach i podziałach. Jestem bardzo dumny. Mia- zmiany, zastępstwo na perkusji – i łem moment, w którym zasta- nawiałem się, czy w ogóle wyda- wać ten album, bo podszedłem Muszę przyznać, że zrobienie do tego egoistycznie: „Dlaczego własnej płyty dało mi trochę do mam się tym dzielić z ludźmi? myślenia. Doszedłem do wnio- To jest tak super, że tylko ja będę sku, że jednak jestem kameralistą tego słuchał!”. Potem oczywiście mi przeszło. to nikogo nie dziwi. Natomiast kie- A potem był Fryderyk. dy decyzję o zmianie basisty podej- muje Metallica, cały ś wiat huczy, Tak, potem był Fryderyk, który zmienił w moim ży- wszyscy o tym mówią. Podobnie ciu… nic. Choć, oczywiście, dał mi dużą satysfakcję i wielką sprawą jest zmiana gitarzy- cieszę się, że mam tę nagrodę. Wiele natomiast kon- sty w Red Hot Chili Peppers – trwa- certuję z kwartetem smyczkowym – jesteśmy wzię- ją przesłuchania, a na forach inter- tym zespołem. Jako wiolonczelista Atom String netowych podejmowane są dysku- Quartet bywam rozkapryszony, wybrzydzam, że sje. To też widać na polskim ryn- czegoś nie ma w garderobie, że jestem niewyspany i ku – czym innym jest zespół Mys- tak dalej. Natomiast kiedy gram jako indywidualny lovitz, a czym innym sam Artur muzyk, jest dokładnie odwrotnie – stawki są dużo Rojek. Wydaje mi się, że trzymanie mniejsze, bardzo ciężko zorganizować granie i za- w muzyce jazzowej podmiotowo- mieniam się w takiego stereotypowego „wymiętego ści zespołu jest czymś bardzo faj- jazzmana”. nym. Zespoły, które przez lata gra- ją razem, tworzą coś zupełnie in- Ale jesteś gotowy walczyć o swój własny projekt? nego niż zlepek indywidualności stworzonych na potrzeby konkret- JazzPRESS, listopad 2016 |113 fot. Zbigniew Waliniowski Zbigniew fot.

nego projektu. Dlatego zawsze po- zacji – to świetnie. Podobnie podchodzę do swoich wtarzam, że Atom String Quartet działań. Chciałem zrobić swoją płytę, więc ją zrobi- jest moim priorytetem. I nie zmie- łem. ni się to chyba nigdy. Czyli zrealizowałeś swoją wewnętrzną potrzebę Czyli gdybyś dostał propozycję za- wypowiedzenia się? grania w tym samym terminie z Atomami i ze swoim projektem…? Miałem takie postanowienie, że zrobię to przed trzydziestką. Pewnego wieczoru wyobraziłem so- Nie mam propozycji grania so- bie brzmienie płyty i od tego momentu do momen- lowych koncertów (śmiech). Poza tu zabookowania muzyków i terminu minęło pół tym, po co zespołowi osoba nieza- godziny. dowolona? To jak w piłce nożnej: jeżeli piłkarz nie chce grać w da- Denerwują cię triki, które robią wiolonczeliści, że nej drużynie, to ta nie ma z niego ludzie się na to łapią? pożytku. Wolę żeby Mateusz Smo- czyński był w Europie i żeby grał z To nie tak – ja też to robię. Ale za każdym razem, nami co drugi dzień, niż żeby był w kiedy z kimś rozmawiam i przyznaję się, że gram Stanach i grał z Turtle’ami (Turtle jazz na wiolonczeli, słyszę: „O, spoko! A widziałeś Island Quartet – przyp. red.). Jed- takiego wiolonczelistę, co trzyma wiolonczelę jak nak jeżeli on czuje potrzebę reali- gitarę? To jest niesamowite! Widziałeś to?”. Czy- 114| Rozmowy fot. Zbigniew Waliniowski Zbigniew fot.

li pierwszą odpowiedzią na moje słowa jest pyta- Polak, a może Niemiec – sam nie nie, czy widziałem takiego wiolonczelistę. Okazu- wiem, kto to był – i ł amaną pol- je się, że tych wiolonczelistów, którzy trzymają wio- szczyzną powiedział: „Przepraszam lonczelę w sposób gitarowy, jest przynajmniej kil- pana, ale w życiu nie widziałem al- kudziesięciu. Jestem już do tego widoku przyzwy- towiolinisty z takimi długimi wło- czajony, sam to robię. Nie chciałbym deprecjono- sami”. wać kunsztu technicznego kolegów, ale przykre, że ludzi najbardziej kręci fakt, że ktoś inaczej trzyma Średnia wzrostu w Atom String instrument. Quartet jest przygniatająca.

Jacek Namysłowski mówił, że najbardziej irytują- Jest duża. cym kawałem jest ten o hydrauliku, opowiedzia- ny puzoniście. „Ja jestem hydraulikiem, tę rurę na Dawid Lubowicz jest „standardo- pewno da się wyciągnąć”. Stwierdził kiedyś, że sły- wego” wzrostu, natomiast wy, po- szy to na niemal każdym koncercie. zostali, tę średnią mocno zawyża- cie. Ale trzeba to przyjmować z uśmiechem. Jest taka historia z Michałem Zaborskim w roli głównej. Je- 1,94, 1,96 i 2,10 metra. Tak, to nie jest stem dosyć wysokim człowiekiem, natomiast Mi- złudzenie optyczne na scenie, to chał to naprawdę kawał chłopa. Graliśmy kiedyś fakt! koncert we Frankfurcie nad Odrą, podszedł do nas JazzPRESS, listopad 2016 |115

Wraz z Mateuszem Smoczyńskim, iferta. Razem z Mateuszem Smoczyńskim znacie który ostatecznie wygrał, braliście już ten materiał dobrze. udział w Konkursie im. Seiferta. Czy Zbigniew Seifert jest dla ciebie Tak. Zazwyczaj rozpisujemy sobie partie, gramy, są ważną postacią? przestrzenie na improwizacje, poszukiwania. Do muzyki Seiferta podeszliśmy tak, jak zwykle pod- Tak, z bardzo konkretnego powo- chodzą zespoły jazzowe, czyli wszyscy gramy prak- du – dochodził do skrzypiec w mu- tycznie z tych samych nut. Mamy zapisaną linię zyce jazzowej od saksofonu. Jest to basu, melodię i funkcję i dlatego „dłubanie” przy historia, którą rozumiem, bo gram tym materiale jest takie fascynujące. Stosujemy tu- muzykę klasyczną na wioloncze- taj wszystkie te techniki, które są charakterystycz- li, a skończyłem szkołę na gitarze ne dla naszego grania – pukanie, stukanie, granie jazzowej i przez lata grałem tyl- gitarowe na wiolonczeli. Można powiedzieć, że na ko i wyłącznie jazz na gitarze. Zbi- tej płycie będzie „sam sos”. Granie muzyki Seifer- ta w kwartecie smyczkowym to dla nas ekscytujące doświadcze- Z biegiem czasu zorientowa- nie i dlatego postanowiliśmy na- łem się, że w muzyce przestrzeń, grać tę płytę. Seifert to ważna cisza i umiejętność konstruowa- osoba. Na świecie rozróżnia się nia muzyki w taki sposób, żeby polską i – równie mocną – fran- cuską szkołę wiolinistyki jazzo- nie męczyła, są bardzo ważne wej. Szkoła miękka, spod znaku Stéphane’a Grappelliego, polega- gniew Seifert mając całą sakso- jąca na bardzo delikatnym graniu końcem smycz- fonową wiedzę w głowie, przeno- ka improwizacji, jest bardzo charakterystyczna we sił ją na – można powiedzieć – ty- Francji. Jest też szkoła twarda – ta z kolei kojarzo- pografię gryfu skrzypcowego. Wie- na jest ze Zbigniewem Seifertem. Ludzie bardzo ce- dział, co może zagrać na saksofonie nią polską szkołę jazzową. Wydaje mi się, że to jest i starał się to zagrać na skrzypcach. bardzo dobry czas dla skrzypiec – dla Adama Bał- Cały czas myślał, że może grać le- dycha, Bartka Dworaka, Atom String Quartet i in- piej i lepiej, i lepiej. Wydaje mi się, nych skrzypków. że w związku z własnymi doświad- czeniami jest mi do niego blisko. Ja Ale polska szkoła wiolinistyki nie zaczęła się od także wciąż szukam na wiolonczeli Adama Bałdycha. Dużo wcześniej był Michał Ur- tych fraz, które potrafię zagrać na baniak. gitarze. Oczywiście, że tak. Byli muzycy, którzy improwizo- Wiadomo już, że Atom String wali na skrzypcach. Natomiast kierunek, w którym Quartet nagra album z muzyką Se- pchnął to Seifert, jest niedościgniony do dzisiaj. Fa- 116| Rozmowy scynują się nim nawet ci, którzy z jazzem mają nie- dersona i kompleksy ze względu na wiele wspólnego. Ostatnio Sebastian Karpiel-Bułe- zawalony procesor w mózgu – nie cka przyznał mi się, że nałogowo słucha go w sa- rozumiałem płyty Allana Hold- mochodzie i, jeżeli chodzi o granie, nigdy nie sły- swortha. Dopiero później pojawi- szał niczego lepszego – a przecież sam jest skrzyp- ła się ulga: „Boże, jeżeli to jest dla kiem. Przez to, że Seifert grał tak znakomicie, lu- mnie za szybkie, to nie muszę tego dzie nadal chętnie sięgają po jego muzykę. Ona się słuchać!”. Rozumiesz, o czym mó- nie zdezaktualizowała. wię? Mogłem słuchać go najwyżej pół godziny… Bywasz jeszcze gitarzystą? I byłeś zmęczony? Tak, wczorajszy i przedwczorajszy koncert zagra- łem na gitarze. Jeden z nich w zespole Niki Lubo- Nie, nie byłem zmęczony. Po prostu wicz. Gitarzystów jest bardzo wielu i ciężko zro- chciałem ćwiczyć! Z biegiem cza- bić na kimś wrażenie. Jednak wracanie do gitary su zorientowałem się, ż e w muzy- jest dla mnie bardzo przyjemne. Jako wiolonczeli- ce przestrzeń, cisza i umiejętność sta, który gra na gitarze od czasu do czasu, myślę sobie: „Słuchaj- cie, przecież ja jestem wioloncze- Atom String Quartet jest moim listą. Mogę na tej gitarze grać, co priorytetem. I nie zmieni się to chcę…” – i jest to szalenie miłe. chyba nigdy

„Jak na wiolonczelistę, to cał- kiem nieźle gram na gitarze”? konstruowania muzyki w taki spo- sób, żeby nie męczyła, są bardzo Właśnie tak! Mogę grać wolne melodie, robić pau- ważne. Miałem tendencję do „za- zy… jeżdżania” słuchaczy, kiedy jesz- cze współpracowałem z zespołami Masz ulubionych gitarzystów? fusion. Graliśmy muzykę „karate”, która „wali” od pierwszej do ostat- Wychowałem się na Patcie Methenym. Spisywałem niej nuty. Ale jak mieliśmy zagrać jego solówki, bardzo wnikliwie analizowałem jego coś wolniejszego, to koledzy mówi- grę, kopiowałem tak zwane „licki”. li: „Nie, to takie… cierpienie”.

A którą jego płytę lubisz najbardziej? No tak, Allan Hordsworth ma swoją wizję harmonii i podążanie The Road to You. To płyta nagrana podczas koncer- za jego palcami i jego myśleniem tów, ma nieprawdopodobne brzmienie. Po okresie może być trudne. fascynacji Methenym przyszła pora na Scotta Hen- JazzPRESS, listopad 2016 |117

W jakimś sensie Allan Holdsworth jest kimś takim dla gitarzystów, jak Zbigniew Seifert dla skrzyp- ków. Ma swoich wyznawców.

Łatwo jest „przesiąść się” z gitary na wiolonczelę?

Nie. O ile menzura wiolonczeli jest niemalże identyczna do tej gita- rowej, długość strun też jest prak- tycznie taka sama, o tyle wiolon- czela jest strojona kwintami, a gi- tara kwartami.

A to zmienia wszystko.

Właśnie tak. Bo w gitarze jesteśmy w stanie zagrać całą gamę w jed- nej pozycji, a w wiolonczeli już nie. Wbrew pozorom to bardzo wiele.

fot. Zbigniew Waliniowski

Cały ten jazz! / www.calytenjazz.pl Agnieszka Sobczyńska – autorka plakatów Jerzy Szczerbakow – autor cyklu Piotr Karasiewicz – kanał YT karasek52

www.radiojazz.fm F L I 118| Słowo na jazzowo / Moja osobista szafa grająca

Ciemna strona człowieka, czyli włóczęgi nocy

Filip Łobodziński fi[email protected]

Muzyka popularna nie byłaby sobą, się do sztuki. Artysta może tyl- gdyby nie odzwierciedlała tak- ko obserwować złe licho, jak opra- że ludzkich lęków, obsesji i złych wia inne swe ofiary, a następnie snów. I gdyby nie starała się dźwię- wznieść melancholijny czy dra- kami sportretować brzydoty skry- pieżny pomnik ich walce. Czy ba- wanych rejonów naszego świa- damy mrok z tej, czy z tamtej stro- ta i naszej duszy. Czasem zgrzytli- ny barykady, sprzed pazurów czy wa harmonia, czasem posępne sło- już zza nich… I tak o wymiarze de- wa, jeszcze innym razem nieweso- cyduje artystyczny kształt ś wiade- ły nastrój – albo, przekornie, właś- ctwa. Poniższe przykłady przema- nie demoniczny śmiech. Kategoria wiają do mnie najmocniej, ale każ- nie dla wszystkich – i zapewne nie dy ma swojego gryza, co go mole, na każdą potańcówkę. Ale ostroż- więc i tu nie uzurpuję sobie praw nie: czarny kostium bywa tylko ki- do ostatecznego kanonu. To tylko czowatą przykrywką, która zapo- moja lista. wiada głębię, a naprawdę skrywa mieliznę. #01. Robert Johnson, King of the Mroczna Bestia podnosi swój plu- Delta Blues Singers, 1961 gawy łeb i patrzy w oczy artystom Mógłby trafić do działu „Trady- właściwie wszystkich odmian mu- cja”, gdyby nie konszachty z Ku- zyki. Nie trzeba być Lou Reedem sym… Legenda legendą, niewąt- czy PJ Harvey, żeby odczuć ukąsze- pliwie Johnson w bardzo krótkim nie demonów ciemnej duszy. W czasie nabrał niebywałych umie- poniższym zestawie, chociaż tyl- jętności: grał, śpiewał i kompono- ko na doczepkę, pojawia się na- wał bluesy jak mało kto. Album zwisko Franka Sinatry. Tak, tegoż zawiera większość materiału, jaki uśmiechniętego makaroniarza z muzyk zarejestrował w 1938 roku, USA, który miał zniewalający urok przed tragiczną śmiercią. Niezwy- i był symbolem supergwiazdy, czło- kłe świadectwo bólu, kunsztu i wieka sukcesu. Rzecz w tym, że ból emocji. I biblia dla pokoleń blues- czy strach nie muszą być doświad- manów. czeniem osobistym, by przedrzeć JazzPRESS, listopad 2016 |119

#02. #04. The Doors, The Doors, 1967 Black Sabbath, Paranoid, W środku hipisowskiego Lata Mi- 1970 łości w Los Angeles pojawił się Jim Gdy z Led Zeppelin odjąć folk i Morrison, zdeprawował trójkę in- blues, zostaje ciężka, majesta- strumentalistów i… razem wszczę- tyczna, posępna maszyna, świa- li muzyczną destrukcję urokli- domie pozbawiona finezji. An- wym, ale posępnym przekazem. gielski kwartet nie wymyślił Jakże dalekim od wzniosłych ide- heavy metalu, ale zadekretował ałów młodzieży w paciorkach. Wy- niejako jego podstawy. I stwo- rosła z bluesa, hipnotyczna muzy- rzył wzorzec, który inspiruje do ka i słowa o wolności i ś mierci – dziś. I dopiero thrash metal w to tylko część prawdy o The Doors. latach 1980. czy grunge w 1990. Nie wychowali w muzyce pokrew- dały światu porównywalne zja- nych dusz, tylko miernych naśla- wiska, jak Metallica czy Sound- dowców. garden.

#03. #05. The Velvet Underground, The Iggy Pop, Lust for Life, 1977 Velvet Underground & Nico, Jeden z najbardziej nieposkro- 1967 mionych wykonawców rocko- Trzęsienie ziemi to mało – abso- wych, z sadystyczną pedanterią lutny przewrót w muzyce. Pod au- dokumentujący ludzkie zwich- spicjami Andy’ego Warhola wyro- rzenia, manie i klęski. Kto zna sła grupa, która w swoim czasie nie przebój Davida Bowiego To- zrobiła kariery, ale później kopio- night (ten z Tiną Turner), niech wała ją niemal połowa dzieciaków i tu posłucha oryginału, który do dojrzałych artystów, z Davidem Bo- znanej wersji ma się jak noc do wiem na czele. Debiutancki album dnia. I taki jest Pop – uśmiech- z udziałem niemieckiej femme fa- nięty aż do bólu. Polecam też al- tale Nico to absolutny elementarz bum American Caesar oraz na- rocka i katalog obsesji nowojorskiej grania macierzystego zespołu bohemy. Późniejsze solowe albumy Iggy’ego, The Stooges. Niemki też bardzo-bardzo. 120| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

Stanley Turrentine – A Bluish Bag Stanley Turrentine – The Return Of The Prodigal Son Jarosław Czaja [email protected] jazztornado.blog.pl

Od czasu do czasu przeglądam so- rzy opowiadali mu o swoich nigdy bie katalog longplayów wydanych nie wydanych sesjach nagranio- przez Blue Note w latach pięćdzie- wych. Wiedział więc, że Blue Note siątych i sześćdziesiątych – wciąż z posiada ogromne archiwum tak niedowierzaniem i pewnego rodza- zwanych „półkowników”. Jednak, ju rezygnacją. Ilość tego jest ogrom- kiedy w połowie lat siedemdziesią- na! Przez 30 lat z okładem udało mi tych zobaczył te taśmy na własne się zdobyć i przesłuchać chyba nie oczy, przeżył szok! „Były ich tysiące. więcej niż tylko 30 procent całości. Na wielu widniała tylko data i na- Życia nie starczy! zwisko. Nie pozostało mi nic inne- Na przykład taki go, jak przesłuchać taśmy i porów- – tylko pomiędzy 1958 i 1962 ro- nać je z innymi nagraniami. Gdy kiem wydał ponad 10 płyt. Jimmy miałem problem z rozszyfrowa- Smith, czy Art Bla- niem zapisu, pokazywałem nagra- key też nie byli gorsi, że o innych nie muzykom, prosząc ich o pomoc nie wspomnę. Abstrahując od fak- w rekonstrukcji składu wykonaw- tu, że te niepoliczalne ilości wyszły ców. Moje zajęcie było kombinacją wszystkie spod „ręki”, a raczej ucha pracy Sherlocka Holmesa i archeo- Rudy'ego Van Geldera – pracujące- loga jazzu” (cytat za Forum, 2009/11). go przecież równolegle dla innych Cuscuna założył nawet własną wy- firm: Prestige, Impulse, czy Verve twórnię Mosaic Records, aby móc (nie wiem, jak znajdował czas na te zapomniane taśmy wydawać. jedzenie i spanie), to trzeba sobie Stanley Turrentine to jak wiado- jeszcze uświadomić, że to wcale nie mo jedna z najjaśniejszych gwiazd jest wszystko, bo sporo nagranego Blue Note z tamtego „złotego” okre- materiału nigdy nie ujrzało świat- su. Saksofonista tenorowy o cha- ła dziennego! rakterystycznym, lekko „zapowie- Słynny producent wznowień Mi- trzonym”, wibrującym tonie. Jeśli chael Cuscuna przyjaźnił się z wie- chodzi o szorstki emocjonalizm i loma muzykami jazzowymi, któ- umiejętność grania ballad, to jest JazzPRESS, listopad 2016 |121 aw Czaja aw ł Jaros fot.

on naturalnym spadkobiercą Bena Webstera. Do tego jeszcze propaga- mu wcale w tym, aby wydawać własne płyty także tor tak zwanego soul-jazzu – sty- u konkurencji. Posiadam na przykład Prairie Dog lu mocno zakorzenionego w blu- z 1966 roku wydaną przez Atlantic! Swoją drogą, esowej, czarnej tradycji. Jego pły- mało się dzisiaj pamięta o Pearsonie i jego muzyce, ty sprzedawały się zazwyczaj w na- a przecież on skomponował wiele bluenote'owskich kładach nieosiągalnych dla więk- hitów (z na czele) i wydał kilka do- szości innych jazzmanów, wyda- skonałych płyt. W książce Jazz na CD John Ford- wać by się więc mogło, że do la- ham wspomina go tylko jako sidemana. Natomiast musa trafiło niewiele z tego, co na- światowej sławy skrzypek, Nigel Kennedy, uważa grał, zapewne same nieistotne „od- Pearsona za swojego ulubionego, jazzowego kompo- rzuty”. Dwie płyty, które tutaj pre- zytora. zentuję, świadczą najlepiej, że wca- Otóż ten najprawdopodobniej le tak nie było. I to jest dopiero zdu- wpadł w 1965 roku na pomysł, aby do saksofonu miewające! Turrentine'a dołożyć w studiu większy aparat wy- Ale zanim o muzyce, wypada konawczy – ot choćby orkiestrę kierowaną przez wspomnieć jeszcze nazwisko, któ- Olivera Nelsona. Tak właśnie powstała bardzo do- re powinno paść w tej rubryce już brze przyjęta płyta Joyride. Postanowiono więc iść dużo wcześniej, a brzmi ono: Duke za ciosem, ale tym razem za aranżację niewiel- Pearson. Ten pianista i aranżer był kiego big-bandu wziął się sam Pearson. Rezultaty szarą eminencją wytwórni Blue były równie znaczące (Rough 'n' Tumble, The Spo- Note, odkąd w 1963 roku przejął, po iler), chociaż na tym, wydawało się, cała sprawa śmierci Ike'a Quebeca, obowiązki się zakończyła. Stanley powrócił do grania z to- jej kierownika artystycznego. To on warzyszeniem organów żony Shirley Scott. Dopie- był tym dobrym duchem czuwają- ro w 1975 roku wspomniany Michael Cuscuna wy- cym nad wszystkim, co się w stu- dobył na światło dzienne kolejne kompletnie nie- diu Van Geldera nagrywało – pod znane nagrania Turrentine'a z big-bandami. Płyta szyldem Blue Note oczywiście. Ale nie miała nawet tytułu, na okładce widniało tyl- tu ciekawostka. Bycie prawą ręką ko nazwisko saksofonisty. Nagrania te wydano w Alfreda Liona nie przeszkadzało 1979 roku pod nazwą New Time Shufe. W sumie 122| Słowo na jazzowo / Złota Era Van Geldera

na obu płytach, było tych nowych, „piwnicznych” oryginalne kompozycje Stanley'a utworów trzynaście. I znowu – wydawało się, że to Turrentine’a (Blues For Del). Zabra- już koniec. kło tylko, a szkoda, tematów sa- Tymczasem w 2007 roku okazało się, że wcale nie. mego Pearsona. Za to aranże Duke W limitowanej serii Connoisseur Blue Note wyda- napisał wspaniałe. Nie siląc się ła wreszcie album A Bluish Bag zawierający kom- na żadne eksperymenty, poka- pletny (chyba) zapis z dwóch sesji nagraniowych z zał po prostu dobry smak i wyczu- lutego i czerwca 1967, gdzie Turrentine'owi towa- cie jazzowego idiomu. Big band ani rzyszą dwa, różniące się nieco składem big-bandy. na moment nie przytłacza solisty, Spójrzmy jednak na nazwiska: Donald Byrd, Blue wręcz przeciwnie – daje mu ide- Mitchell, , , , alne tło, kiedy trzeba podkreślając , McCoy Tyner, , Ron frazę ognistym, bluesowym rifem. Carter, . Same gwiazdy! A na ich tle on A sam Stanley, mając za swoimi – jedyny i niepowtarzalny Stanley Turrentine! Tyl- plecami TAKICH kolegów, momen- ko połowa z tego materiału znalazła się na wspo- tami wręcz wyłazi ze skóry i gra mnianych longplay’ach z lat siedemdziesiątych. po prostu porywająco! Obie pły- Reszta czekała, bagatelka, 40 lat! Ale oto rok póź- ty mogą być ozdobą każdej, nawet niej, czyli w 2008, również w limitowanej serii dla najbardziej wytrawnej kolekcji. koneserów, ukazały się – co? – ano dwie kolejne se- Niestety, jak wspomniałem, uka- sje Turrentine’a z big-bandami, tym razem z czerw- zały się w limitowanym nakładzie, ca i lipca 1967 roku. Nadano im tytuł Return Of The co spowodowało, że nie weszły nie- Prodigal Son. Znowu w połowie to materiał zupeł- stety do szerszego obiegu i pomija- nie premierowy. Nazwiska muzyków w zasadzie te ne są zazwyczaj w oficjalnej dysko- same, ale są i zaskoczenia – choćby taka, że aranżer grafii Stanley'a Turrentine'a. Swoją Duke Pearson w dwóch utworach gra osobiście na... drogą, jestem ciekaw, ile jeszcze po- organach. dobnych rarytasów, do tej pory ni- Jak prezentują się te wszystkie nagrania po latach? komu nieznanych, kryje się jeszcze Ano, mówiąc w skrócie – wyśmienicie. Duke Pe- na półkach wytwórni Blue Note... arson starannie dobierał materiał. W większo- ści mamy tutaj bardziej i mniej znane standardy Stanley Turrentine – A Bluish Bag (Manhã de Carnaval, Here's That Rainy Day, Days Of Blue Note, 2007 Wine And Roses, Come Back To Me) oraz popularne Stanley Turrentine – The Return Of The „piosenki” w rodzaju She's A Carioca Jobima, a także Prodigal Son Blue Note, 2008 JazzPRESS, listopad 2016 |123

Kęs egzotyki – koto

Cezary Ścibiorski [email protected]

W zespole Michela Benity, Ethics, raz pierwszy usłyszał o koto, spo- który wystąpił podczas pierwsze- glądając na tytuł jednego z utwo- go dnia ostatnich Warsaw Sum- rów z albumu Dave’a Brubecka - mer Jazz Days, uwagę publiczności Jazz Impressions of , nagranej zwróciła ubrana w kimono i grają- w 1964 roku, po podróży jego kwar- ca ze swadą na koto, Mieko Miyaza- tetu do Japonii. Wprawdzie instru- ki. W tym roku przez ECM została mentarium na tej płycie jest ty- wydana płyta tego zespołu, zatytu- powe dla jazzu głównego nurtu, a łowana River Silver (recenzja w tym kwartetu Brubecka w szczególno- numerze JazzPRESSu – dział Pły- ści, to jednak w kompozycji Koto ty / Recenzje). Z tej podwójnej oka- Song, fortepian leadera stara się od- zji warto przyjrzeć się miejscu koto dać brzmienie i frazowanie tego w muzyce jazzowej. Być może rola instrumentu. Pomimo, że kom- ta jest raczej epizodyczna, ale z kil- pozycja jest bluesem, Brubeckowi ku powodów daje pretekst, aby po- udało się ją natchnąć orientalnym krótce tych kilka epizodów przypo- klimatem. mnieć. Przez kolejne dekady Dave Bru- beck w kolejnych składach swo- Instrument ich zespołów grał ten utwór wie- lokrotnie i w jego oficjalnej dy- Koto jest rodzajem japońskiej cytry, skografii doczekał się on blisko o trzynastu (niekiedy jest ich wię- dwudziestu nagrań. Wyjątkowo cej – 17 lub 21) strunach z jedwabiu, piękna jest, moim zdaniem, wer- opartych na ruchomych mostkach. sja z płyty We’re All Together Aga- Na koto gra się za pomocą trzech, in (For The First Time), chociaż na długich plektronów z kości słonio- uwagę zasługują także wykona- wej, zakładanych na palce prawej nia chociażby z nagranej jedynie dłoni. Lewa ręka służy do modula- przez Dave’a Brubecka i Paula De- cji dźwięku. smonda płyty The Duets, wydanej w 1975 roku, jak również z solo Bil- Koto Song la Smitha na klarnecie z użyciem echopleksu z Concord on a Summer Świat jazzowy prawdopodobnie po Night (1982). 124| Słowo na jazzowo / Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew

Jazzowe koto Wilsonem, znanym z i produkcji reedycji albumów Po raz pierwszy jednak oryginalne koto znalazło King Crimson. Oczywiście Michiyo zastosowanie w 1972 roku, kiedy to brzmienie tego Yagi często nagrywa także ze swy- instrumentu zaprezentował, całkiem nieźle sobie mi krajanami. Przykład? Choćby przy tym radząc, McCoy Tyner, w utworze Valey of . Jedną ze swych Life, na płycie Sahara. Przez wiele lat jednak koto ostatnich płyt nagrała w duecie z nie było zbyt eksponowane w muzyce jazzowej. Do- perkusistą, Tamayą Hondą. Wyda- piero względnie niedawno pojawiły się dwie Japon- je się, że na trwałe zyskała już so- ki, które w istotny sposób zaistniały dla szerszej bie pozycję w gronie muzyków na- publiczności. Są to Michiyo Yagi oraz wspomniana leżących do cenionych przedstawi- już, Mieko Miyazaki. cieli jazzowej awangardy. Zachęcam do wyrobienia sobie Michiyo Yagi własnego zdania na ten temat:

Michiyo Yagi otrzymała wykształcenie w japoń- M M M skiej w szkole dla profesjonalnych muzyków tra- dycyjnych. Wciąż jednak było jej mało, więc posze- rzała swoją wiedzę. Owocem tego było zaproszenie Mieko Miyazaki z Uniwersytetu Wesleyan w Connecticut, gdzie po- jechała w charakterze gościnnego profesora muzy- Nasza druga bohaterka, Mieko ki tradycyjnej. Miyazaki, niedługo po ukończe- Jej pierwsza płyta Shizuku, zagrana solo na koto, zo- niu szkoły gry na koto osiągnęła stała wyprodukowana i wydana w 1999 roku przez taki poziom wirtuozerii, że zosta- Johna Zorna, w jego wytwórni . ła poproszona o występ dla japoń- Zorn zresztą znany jest ze swoich inklinacji do Ja- skiej pary cesarskiej. Jej pierwsze ponii i jej muzyków. Z upływem lat Yagi angażowa- nagrania zawierają głównie kom- ła się w coraz bardziej awangardowe projekty. Przy- pozycje z kręgu rodzimej kultu- kładem tego jest jej wieloletnia współpraca, zarów- ry, jednakże stopniowo – szczegól- no w duecie, jak i mniej lub bardziej rozszerzonych nie po przeprowadzce do Paryża projektach, z perkusistą Paalem Nilssenem-Lovem, w 2005 roku i w miarę zyskiwania ale także z Peterem Brötzmannem (choćby płyta sławy – artystka coraz śmielej po- trio Brötzmann / Yagi / Nilssen-Love czy DVD Peter zwalała sobie na wycieczki w rejo- Brötzmann Chicago Tentet Concert For Fukushima ny z pogranicza różnorodnych sty- Wels), Bugge’em Wesseltoftem, nie mówiąc o głoś- listyk, w tym jazzu. Do takich pro- nym duecie z Elliottem Sharpem. jektów należy trio Saiyuki, z udzia- Oprócz wielu nagrań ma na swoim koncie wystę- łem, oprócz Miazaki, wietnamskie- py, między innymi z Johnem Zornem, Fredem Frit- go gitarzysty Nguyêna Lê oraz tab- hem, , Billem Laswellem czy Stevenem listy Prabhu Edouarda. JazzPRESS, listopad 2016 |125

Solistka ma na swoim koncie kilka nieją? Idąc dalej, na czym opiera się definicja same- bardzo niestandardowych pomy- go jazzu? słów, jak gra w trio z akordeonem i Jest tu miejsce na wycieczki w głąb tradycji, a tak- skrzypcami, nagrania z grupą kor- że dalekie wyprawy w przyszłość. Jest muzyka fol- sykańskich śpiewaków, czy akom- kowa, jest i klasyczna. Na jednej scenie spotykają paniowanie grupie baletowej. W jej się kultury z przeciwległych krańców ś wiata. Sta- bogatym już dorobku znajdują się rając się zdefiniować jazz, niektórzy mówią o ryt- także interesujące nagrania jazzo- mie. Niemniej, znane są niezwykłe nagrania, przez we, jak duet Dankin z saksofoni- większość osób zaliczane do szczytowych osiągnięć stą Franckiem Wolfem oraz wspo- jazzowych, gdzie rytmu wydaje się nie być w ogó- mniana grupa Ethics Michela Be- le – jak chociażby te najbardziej awangardowe na- nity. grania Jimmy’ego Giufre. Z drugiej strony, więk- Oto przykłady gry Mieko Miyazaki: szości nagrań muzyki dance czy pop zwykle ryt- mu odmówić nie można, lecz zdecydowanie moż- na odmówić jazzowego klimatu. Inni jazz definiu- M M ją przez swing – tutaj jednak napotyka się podobne sprzeczności. Pytania Czy definicji jazzu nie wyznacza nasze wewnętrz- ne wyczucie? A może jest to określona tradycja wy- Na tym można zakończyć bardzo konawcza i asocjacje wyróżniających się muzyków? krótki przegląd nagrań z wyko- Pomimo tych trudności semantycznych (a może rzystaniem koto w jazzie. To praw- właśnie dzięki nim), jazz wciąż się rozwija, wciąż da, nie są liczne. Prezentacja takie- wytycza nowe kierunki i przy tym wciąż pozostaje go instrumentu jak koto może sta- atrakcyjną dziedziną sztuki, nie tracąc swojej toż- nowić ilustrację, jak daleko muzy- samości. Wprowadzenie do jazzu tak egzotycznego ka jazzowa zapędza się w swoich instrumentu – a koto zdecydowanie się do nich za- poszukiwaniach. Być może war- licza – sprawia, że jazz na tym korzysta. Tak, jak i to postawić sobie pytanie o granice my wszyscy korzystamy w zetknięciu się z innymi, jazzu. Czy w ogóle takie granice ist- nawet bardzo odmiennymi, kulturami. 126| Słowo na jazzowo / Kanon Jazzu

Buckshot LeFonque – Buckshot LeFonque

Rafał Garszczyński [email protected]

cych po brzegi wielkie amerykań- skie stadiony – tu liderem był Mi- les Davis. W latach osiemdziesią- tych wielu doszło do wniosku, że można sobie dorobić, na niezwy- kle wtedy wśród bywalców naj- modniejszych nowojorskich klu- bów popularnej muzyce disco i dance. Tu liderem sam się miano- wał, właściwie w pojedynkę, Her- bie Hancock. Lata dziewięćdziesiąte stały pod Columbia / Sony, 1994 znakiem hip-hopu, rapu i analo- No i stało się… Projekt Buckshot Le- gowego scratchowania. Wśród pio- Fonque, muzyczne alter ego Bran- nierów tego nurtu można wskazać forda Marsalisa, skończył 20 lat, w znanego ze współpracy z Quincym związku z czym należy mu się nie Jonesem Q-Tipa z zespołem A Tribe tylko muzyczne uznanie, bowiem Called Quest i Kanadyjczyków z ze- to możliwe jest już od pierwsze- społu Dream Warriors za sprawą go dnia, kiedy płyta pojawia się modnego w swoim czasie albumu na rynku. Buckshot LeFonque wy- And Now The Legacy Begins. To były trzymał próbę czasu i po ponad 20 jednak raczej projekty hip-hopo- latach od swojej wydawniczej pre- we z elementami nieco ambitniej- miery jest dziś nie tylko wyśmie- szego podkładu muzycznego. Ruch nitym albumem, ale również swo- w drugą stronę – od jazzu w stro- istym reprezentantem modnej w nę hip-hopu wykonał jako pierw- połowie lat dziewięćdziesiątych szy z wielkich Branford Marsalis, fuzji jazzu z hip-hopem, czyli ko- nagrywając album Buckshot Le- lejnej próby powrotu muzyków Fonque. Późniejsze nagrania wyda- jazzowych do głównego nurtu. wane pod tym pseudonimem nie W latach siedemdziesiątych muzy- brzmiały już tak świeżo. cy improwizujący zerkali zazdroś- Pierwszy album Branforda alias nie na rockmanów wypełniają- Buckshota, dostępny często w war- JazzPRESS, listopad 2016 |127

tościowej edycji dwudyskowej, za- wstał, a odniesień do hard bopu i sampli z nagrań wierającej dodatkowe miksy wyko- Johna Coltrane’a, Modern Jazz Quartet i Duke’a El- nane przez DJ Premiera i fragment lingtona znajdziecie całe mnóstwo. koncertowy, to nie tylko jedno z Jedyną wadą wydaje się być słabość wokalnej stro- pierwszych, ale też, do dziś, jed- ny albumu, ale hip-hop bez tekstu byłby czymś no z najważniejszych nagrań hip- zupełnie innym. Dlatego właśnie konieczna była -hop jazzu. Artystyczny pseudonim obecność całej plejady wokalistów i raperów. Śle- Branforda Marsalisa nie został wy- dzący muzyczne ciekawostki odnotują też inspira- myślony i wybrany przypadkowo. cje nagraniami Feli Kutiego i Jamesa Browna. Był wcześniej artystycznym prze- Pamiętam oszałamiający koncert zespołu z poło- zwiskiem Juliana Cannonballa Ad- wy lat dziewięćdziesiątych, z któregoś z niemie- derleya. W pierwszych wydaniach ckich miast, który zgromadził pokaźną, zupełnie albumu nazwisko Marsalisa było niejazzową publiczność. Prawdopodobnie to samo trudne do odnalezienia w książecz- działo się na koncertach Milesa Davisa dwadzieścia ce, późniejsze wydania uzupełnia- kilka lat wcześniej, kiedy o serca widowni bił się z ła naklejka na okładce – „A Bran- Carlosem Santaną i Grateful Dead. ford Marsalis Project”, co zapew- Nigdzie nie znajdziecie równie dobrego hip-hopu z ne pomagało w sprzedaży, choć za- taką ilością szlachetnych jazzowych dźwięków jak wartość muzyczna broniła się 20 na tym albumie, który w dodatku dziś zawiera do- lat temu sama, podobnie jak bro- datkową płytę z remixami i nagraniami koncerto- ni się dzisiaj. To jeden z najbardziej wymi. Tego rodzaju dodatki najczęściej odradzam mainstreamowo jazzowych albu- jako mało wartościowe, tym razem jednak warto mów hip-hopowych, jaki dotąd po- poszukać wydania dwupłytowego.

Kanon Jazzu Rafała Garszczyńskiego godz. od poniedziałku do piątku 14:45

www.radiojazz.fm fot. Kuba Replewicz Kuba fot. 128| Słowo na jazzowo / My Favorite Things (or quite the opposite…)

Listopad

Piotr Rytowski [email protected]

Poszukiwania tematu do listopa- son Airplane, zmarła 28 stycznia dowego wydania JazzPRESSu nie- tego roku. Los chciał, że dokładnie uchronnie prowadziły mnie do tego samego dnia odszedł z tego wątków funeralnych. Cóż – taki świata gitarzysta Jeferson Airpla- czas, dobry na chwilę zadumy, ne – Paul Kantner. wspomnień, na zapalenie lamp- Wśród tych, których nazwiska nie ki ku pamięci tych, których już z powinny przysporzyć kłopotów nami nie ma. większości melomanów należy wy- Nie prowadziłem nigdy tego rodza- mienić chociażby takie postacie ju statystyk (myślę, że nie byłby to jak: Paul Bley, Pierre Boulez, David zdrowy objaw) więc trudno mi po- Bowie, Glenn Frey, Janusz Muniak, wiedzieć, czy ten rok był dla muzy- Keith Emerson, Prince, Gato Bar- ki „lepszy” czy „gorszy” od poprzed- bieri, Bernie Worrell, Bobby Hut- niego jeśli chodzi o liczbę znaczą- cherson, Toots Thielemans czy Ja- cych nazwisk, które żegnaliśmy. nusz „Lala” Kozłowski. Bez wątpienia jednak tych pożeg- Wszystkim im należy się pamięć. nań było sporo. O niektórych pisa- Wszyscy w tej pamięci zostaną, liśmy na łamach JazzPRESSu, inne, bo pozostawili po sobie mnóstwo choć może odległe od jazzu z pew- wspaniałej muzyki, która nie raz nością stanowią stratę dla całego przyniesie nam jeszcze wiele rado- świata muzyki. ści. Trudno nie przywołać tu tra- Internetowe annały (choć rok jesz- dycji słynnych nowoorleańskich cze niepełny) przynoszą dziesiątki „funerals”. Uroczystości pogrzebo- nazwisk. Część z nich jest znana w wych, podczas których orkiestra stosunkowo wąskich kręgach – tak jazzowa w drodze na cmentarz gra- jak Gétatchèw Mèkurya, etiopski ła smutne marsze, ale już podczas saksofonista, który według niektó- powrotu stawiała sobie za cel nie- rych swoim stylem gry wyprzedził sienie zgromadzonym radości – o parę lat eksperymenty Aylera i muzyka nabierała dynamiki i wi- Colemana. Część znamy nie tyle z talności. Nie wszyscy wiedzą, że nazwiska, co jako członków zespo- ta, kojarzona z południem Stanów łów – Signe Toly Anderson, woka- Zjednoczonych, tradycja przywę- listka z pierwszego składu Jefer- drowała tam z Europy. Przywieź- JazzPRESS, listopad 2016 |129 li ją Francuzi i ponoć we wsiach na dzimy to ukazane przez reżyserskie szkło powięk- południu Francji bywa ona kulty- szające. Trudno się nie zgodzić z osobami, które wowana do dziś. znały Tomasza i twierdzą, że ten obraz jest dla nie- Poza tymi, którzy odeszli wspomnę go krzywdzący. Niemniej film (nietraktowany jako też, o tych, którzy w różnych prze- paradokument), jak dla mnie – świetny. jawach naszego życia kulturalne- Głównym powodem zestawienia tych dwóch fil- go powrócili. Wybór bardzo krótki mów jest „problem” z ukazaniem żywych jeszcze i zdecydowanie subiektywny. w naszej pamięci postaci. Pierwszy, niezależnie od Dwa filmy: Miles Ahead Dona jego oceny, musimy umiejscowić w świecie jazzu. A Cheadle’a i Ostatnia rodzina Jana P. drugi? W filmie jazz się nie pojawia. Zdzisław Bek- Matuszyńskiego. Zestawienie nie- siński słuchał głównie muzyki klasycznej i rocka. przypadkowe. Oba filmy wzbudzi- Nie pamiętam też żadnej wypowiedzi Tomka na- ły wiele kontrowersji: „To nie był wiązującej do jazzu. Nie puszczał go w swoich au- Miles!”, „Tomek Beksiński tak się dycjach i mam wrażenie, że nie słuchał. Utwierdza nie zachowywał!”. Jeśli ktokolwiek mnie w tym jedno wspomnienie. Pamiętam, jak chciałby poznać te postacie na pod- Tomasz Beksiński prezentował w radiu premiero- stawie wyżej wymienionych fil- wo album Kiss me, Kiss me, Kiss me grupy The Cure. mów otrzyma obraz niepełny i wy- Przy całej atencji dla zespołu i nowej płyty nie paczony. Czy to oznacza, że to słabe mógł przeboleć jednego – trąbek, brzmienia sekcji filmy? Wiele zależy od oczekiwań. dętej (o ile pamiętam zresztą syntetycznej), które Wybierając się do kina, nie liczy- było nowością na płycie. łem, że dowiem się z (jakby nie Skoro wątek filmowy tak rozwinąłem, warto też było fabularnego) filmu czegoś no- przypomnieć sobie Niewinnych czarodziejów An- wego o Milesie czy Beksińskich. drzeja Wajdy, którego dopiero co pożegnaliśmy i to- Możemy spojrzeć na te obrazy od- warzyszącą mu muzykę Krzysztofa Komedy. A sko- nosząc je do ich bohaterów w tro- ro Komeda, to po kinie, jeszcze krótki powrót do te- chę inny sposób. Miles to żywioł i matów stricte muzycznych. Bo myślę, że trzeba od- improwizacja. Trochę taki jest ten notować też powrót Krzysztofa Komedy, za sprawą film – no może trochę za bardzo... serii płyt wydanych przez Polskie Radio. Muzyki Choć fabularna oś dzieła jest raczej Komedy nigdy za wiele. wątła, a sylwetka Davisa pokazana Na półki z archiwaliami zawsze warto sięgać. Bez w sposób zdecydowanie wybiórczy, muzyki „starych mistrzów” nie mielibyśmy takiej to ma to moim zdaniem klimat, muzyki, jaką gra się współcześnie. Wykorzystajmy szczególnie w scenach licznych re- listopad na to, żeby wyciągać z płytoteki czy z za- trospekcji. Z kolej Tomek Beksiń- sobów You Tube’a twórczość tych artystów, których ski prezentował za życia często ba- już z nami nie ma. Szczególnie tych, którzy nie- lansującą na krawędzi autokreację zasłużenie odchodzą w niepamięć. Ale nie róbmy (aranżowanie własnego pogrzebu, tego, celebrując nostalgię i żal po ich stracie. Zrób- wampirza peleryna…). W filmie wi- my to, aby na nowo cieszyć się ich muzyką. 130| Pogranicze / Down the Backstreets

Slum Village – Fantastic, vol. 2

Adam Tkaczyk [email protected]

W ramach niniejszej rubryki już kilkukrotnie biadoliłem nad tym, że genialny producent oddaje swo- je muzyczne dzieła sztuki przecięt- nym raperom. Dzisiaj zrobię to zno- wu, ale z jeszcze większą mocą, bo i żal większy. Jeśli więc, Drogi Czy- telniku, cenisz Slum Village (przed dołączeniem do grupy Elzhi’a) za warstwę liryczną ich albumów i umiejętności raperskie to: a) wielce

się z Tobą nie zgadzam, b) dla spo- Good Vibe, 2000 koju wewnętrznego przestań czy- tać niniejszy tekst. są dobrzy raperzy. OK, może i są Łapię się na tym, że kolejny raz uży- lepsi niż taki Tony Yayo, ale abso- wam przy prezentacji zespołu, któ- lutnie nie wytrzymują porówna- rego album opisuję, wyrażenia „w nia z innymi, na których narze- momencie wydania płyty w skład kałem w poprzednich odcinkach wchodzili…”. W przypadku Slum Down the Backstreets – C.L. Smo- Village jest to wyjątkowo niezbęd- othem czy Sadatem X. Ich rap jest ne. Grupa przechodziła tyle prze- boleśnie średni, co szczególnie sły- obrażeń składu, że trudno znaleźć chać przy urokliwej warstwie mu- drugi taki przykład w rapie. Zatem, zycznej. Dysproporcja pomiędzy skoro słowo się rzekło, w momen- poziomem rapu a podkładami mu- cie wydania Fantastic, vol. 2 w skład zycznymi sprawia, że ma się ocho- Slum Village wchodzili: raperzy T3 tę paść na kolana i dramatycz- i Baatin oraz, rapujący od czasu do nie śpiewać w deszczu, jak w tele- czasu, producent Jay Dee, bardziej dyskach R&B z lat dziewięćdzie- znany jako J Dilla. siątych. Gdy tylko gościnnie poja- Dochodzimy do nieszczęsnego aka- wia się jakiś inny raper niż T3, Ba- pitu, przypominam zatem o pora- atin czy Dilla, słychać co z tego al- dzie ze wstępu. Moim skromnym bumu mogłoby być. Mamy mię- zdaniem, T3, Baatin i J Dilla to nie dzy innymi Bustę Rhymesa, Ku- JazzPRESS, listopad 2016 |131 rupta, Q-Tipa i Commona – i każdy dzenia. Tym niemniej, po pewnym czasie bardziej z nich „kradnie show”. Wszystkim doceniłem jego produkcję na albumach między czym mógłby to zrobić: osobowoś- innymi Commona, A Tribe Called Quest czy Bu- cią, tekstem, charyzmą, techniką. sty Rhymesa. Fantastic, vol. 2 to J Dilla w szczytowej Żeby nie być gołosłownym: Baatin formie. Fantastyczny mix rapowej energii i suro- w kawałku Fall in Love rozpoczy- wości z soulową delikatnością. Prostota i bogactwo na zwrotkę od następującej sek- muzyczne: twarde bębny, niewiele warstw instru- wencji rymów: „shit-dick-shit”. Sła- mentów i sampli, całość najczęściej oparta na cie- ba zwrotka może się zdarzyć na- płym, łagodnym, soulowym brzmieniu. Niby nic wet najlepszym, ale na tym albu- szczególnego, ale jakoś tak smakowicie i pięknie mie takich „zdarzeń” jest zbyt wie- skomponowane. Fantastic, vol. 2 potrafi przeskoczyć le. Miejscami słychać próby eks- z okolic neo soulu (jak w Climax czy Go Ladies) do perymentowania z flow i głosem, bardziej chwytliwych i nowoczesnych bitów (Co- przechadzki po nowych polach – nant Garden lub What It's All About), jednocześnie doceniam to. Tylko co z tego, sko- zachowując przy tym konsekwencję i płynność. W ro nadal poziom rapowego rzemio- dwóch przypadkach za produkcję fundamental- sła nie wybija się ponad średni, a nie odpowiada ktoś inny – D'Angelo w Tell Me oraz teksty są ewidentnie w dużej czę- Pete Rock w Once Upon A Time – ale J Dilla nadal ści zaimprowizowane lub spisane pojawia się jako współtwórca tych bitów. Mamy też naprędce? Plusem jest jednak to, że utwór Thelonious, żywcem przeciągnięty z albumu rap w wykonaniu Slum Village jest Like Water For Chocolate Commona – tutaj produk- nieinwazyjny i z łatwością można cyjnie udziela się Questlove z The Roots. Cała resz- wyłączyć świadomość i słuchać ich ta muzyki to w 100 procentach dzieło śp. Jamesa De- utworów jak instrumentali. witta Yanceya – J Dilli. Skoro tyle miejsca poświęcam na- Fantastic, vol. 2 sprzedało się dość słabo, ale zosta- rzekaniu, to dlaczego więc uzna- ło świetnie odebrane w środowisku, szczególnie łem, że powinienem przybliżyć tym undergroundowym, oderwanym od głównego Wam, Szanowni Czytelnicy, ten al- nurtu. Po Fantastic, vol. 2 J Dilla odszedł z zespołu, bum? Ze względu na postać pro- aby skupić się na karierze solowej. Jak mawia jeden ducenta, obecnie otoczoną kultem z moich przyjaciół: „No nie dziwares” – jego bity sta- przez pewną część środowiska hip- ły się bardzo rozchwytywane, również przez wyko- -hopowego. Nie ukrywajmy – cała nawców o wiele bardziej znanych niż koledzy z ze- siła Slum Village to bity J Dilli. Co społu. To, co działo się ze składem grupy później, prawda po jego śmierci w 2006 roku jest dość smutną opowieścią. J Dilla zmarł w 2006 nie nosiłem koszulek „J Dilla chan- roku, Baatin w 2009. Przez zespół przewinęli się re- ged my life”, nie wskoczył on nag- welacyjny, zdecydowanie najlepszy raper w historii le na moje prywatne podium ulu- grupy, Elzhi oraz rapujący młodszy brat J Dilli – Illa bionych beatmakerów, ani nie bęb- J. Obecnie Slum Village tworzą jedynie T3 oraz pro- niłem jego albumu Donuts do znu- ducent Young RJ. 132| Pogranicze / Bluesowy Zaułek

fot. Michał Kudłacz Program zrekompensował wady

36. edycja festiwalu Rawa Blues przeszła do historii. Choć znów dały o sobie znać minusy największego w Polsce bluesowego przedsięwzięcia, publicz- ność miała okazję do uczestniczenia w świetnych koncertach gwiazd, które potwierdziły swoją wielkość.

Blues uliczny i przebojowy w NOSPR

Ryszard Skrzypiec [email protected]

Pierwszy wieczór 36. edycji Festi- cją Krzesimira Dębskiego. I miał walu Rawa Blues – jak to już się dwa odmienne oblicza. zdarzyło przed dwoma laty – od- Pierwszy muzyk zaprezentował był się w sali Narodowej Orkiestry blues uliczny. Jak bowiem zapo- Symfonicznej Polskiego Radia w wiedział Corey, to, co znalazło się w Katowicach. Wypełniły go koncer- programie, to: „Songs I used to sing ty dwóch gitarzystów: solowy Co- in the streets”. Artysta przez godzi- reya Harrisa oraz Keb’a Mo’ z to- nę dźwięcznym i donośnym gło- warzyszeniem NOSPR pod dyrek- sem śpiewał do akompaniamen- JazzPRESS, listopad 2016 |133 ukasz Rak ukasz Ł fot.

fot. Michał Kudłacz

Dębskiego, który znakomicie po- prowadził NOSPR. Choć udział sa- mej orkiestry zaznaczył się w in- tro do niektórych utworów, to poza tym jej rola była w moim odczuciu ograniczona. Zabrzmiał także blu- es pogodny i to nawet w tych utwo- rach, które Keb’ Mo’ określał jako „sad”. W finale koncertu na scenie pojawił się Irek Dudek, który nie omieszkał skorzystać z prawa go-

acz ł ł Kud Micha fot. spodarza festiwalu. O ile koncert Harrisa został przez tu gitary, a w co rytmiczniejszych publiczność przyjęty gorąco, to momentach, także i wystukującej Keb’a Mo’ powitano entuzjastycz- rytm własnej lewej nogi. W progra- nie. I ten poziom emocji utrzymał mie znalazły się nawiązujące do się przez cały czas trwania koncer- korzeni bluesa kompozycje włas- tu. Skoro publiczności się podoba- ne, w tym utwór dedykowany Ale- ło, a o to przecież chodzi, to wieczór mu Farce Touré – z którym współ- trzeba uznać za udany. pracował i o którym napisał książ- Na zakończenie warto jeszcze do- kę – a także standardy, w tym za- dać, bo ta informacja nie padła ze grany w trakcie „nieplanowanego” sceny, że Keb’ Mo’ wystąpił z towa- bisu C.C. Rider. rzyszeniem polskiej sekcji w skła- Drugi wykonawca zagrał przebo- dzie: Tomasz Pala (klawisze), An- jowy blues. W programie znala- drzej Rusek (gitara basowa), Arek zło się dwanaście kompozycji za- Skolik (perkusja) i Grzegorz Kapoł- aranżowanych przez Krzesimira ka (gitara). BLUESOWY ŁK E ZAU 134| Pogranicze / Bluesowy Zaułek

Wady i zalety maratonu w Spodku

Aya Al-Azab [email protected]

Każde wydarzenie z własną histo- znanych zespołów. Fakt ten bu- rią i tradycjami wiąże się z dużą dzi od lat oburzenie publiczności. odpowiedzialnością. Jeżeli jest to Mimo to co roku Rawa Blues Festi- festiwal, kolejne jego edycje spoty- val przyciąga tysiące fanów muzy- kają się z większą krytyką i jeszcze ki. Dowodzi to, że kuszący program większymi oczekiwaniami. Orga- rekompensuje wszelkie wady. nizacja wielkich festiwali to cało- W tym roku takim wabikiem była roczna praca, najczęściej nad jed- przede wszystkim Shemekia Co- nym dniem. peland, której występ podczas 36. Sprowadzanie największych edycji był najbardziej promowany. gwiazd i idoli powoduje w fanach Współczesna Królowa Bluesa, bo muzyki szacunek do prowody- taki tytuł dostała od rodziny Koko rów takiego spotkania. Jesteśmy Taylor, mimo zaawansowanej ciąży wdzięczni i podziwiamy wszyst- przyjechała do Polski i udowodni- kich tych, którzy dostarczają nam ła na scenie swoją pozycję w świe- niezapomnianych przeżyć. Zatem cie bluesa. Doskonały kontakt z jak ocenić tak wielki festiwal, ja- publicznością, energia w ruchach kim jest Rawa Blues? W jednych i przede wszystkim niezaprzeczal- budzi sentyment i wspomnienia z nie jeden z silniejszych głosów na- młodości, w drugich niechęć przez szych czasów! Copeland nie po- organizację i zasady, które nie zwala zapomnieć o złotym wieku wszyscy rozumieją. rhythm and bluesa, prezentując w Co roku burzliwe dyskusje i sprze- nowoczesnej formie, lecz trzyma- ciw wzbudza sposób biletowania jącej się tradycji, paletę własnych – brak papierowych opasek powo- kompozycji. duje, że po wyjściu ze Spodka nie Drugim i ostatnim występem god- można ponownie na niego wró- nym zapamiętania, był koncert JJ cić. Festiwal trwa od godziny 11:00 Grey & Mofro. Odmienny gatun- przed południem do północy. Dla- kowo od Shemeki Copeland zespół tego aby zminimalizować czas spę- przypomniał publiczności w Spod- dzony w zamknięciu, Spodek wy- ku, że nie samym bluesem czło- pełnia się dopiero po godzinie 18:00, wiek żyje. Grupa z Florydy dostar- czyli po występach polskich, mniej czyła słuchaczom mocniejszych ro- BLUESOWY ŁK E ZAU JazzPRESS, listopad 2016 |135 ukasz Rak Rak ukasz Ł fot.

ckowych brzmień z zabarwienia- Mimo wielu rozczarowań muzycz- mi soulowymi. Największą zasługą nych, Rawa Blues Festival co roku JJ Grey & Mofro był fakt, że zapew- ratuje się przynajmniej dwiema nili różnorodność gatunkową pod- propozycjami. W tym przypadku czas tego wieczoru. były to koncerty Shemeki Cope- W programie 36. Rawy Blues Festi- land i JJ Grey & Mofro. Wady w or- val widniała jeszcze jedna kusząca ganizacji i niepełne zadowolenie z pozycja, a mianowicie Dżem i jego zaproponowanego programu nie powrót do Spodka po 23 latach. Z powstrzymają mnie od stwierdze- pewnością wielu fanów Dżemu, nia, że Rawa Blues Festival był i bę- pamiętających ostatni koncert z dzie ważnym wydarzeniem w na- wokalistą Ryśkiem Riedlem, przy- szym kraju. Jestem wdzięczna Ire- było 1 września, by odbyć men- neuszowi Dudkowi za propago- talną podróż do swojej młodo- wanie muzyki bluesowej w Pol- ści. Niestety, przykrym doświad- sce. Podziwiam Rawę Blues Festival czeniem było słuchanie legen- za wielką historię. Zachwyt wzbu- darnego zespołu w tak słabej for- dza we mnie potęga festiwalu, jego mie. Grupa zdecydowała się zagrać siła przebicia i praca nad jego pro- „ulepszone” wersje starych utwo- mocją. Nie zmienia to faktu, że im- rów, ale może był to rodzaj impro- preza potrzebuje zmian u podstaw wizacji… Wokalista zespołu Ma- swojej organizacji. Pierwszym kro- ciej Balcar z coraz większą manie- kiem może być wysłuchanie kryty- rą i dziwnym aktorskim zachowa- ki i zastosowanie się do konstruk- niem wzbudzał tylko rozgorycze- tywnych uwag, w miarę możliwo- nie. Z szacunku do Dżemu i ich fa- ści. Oficjalne otwarte listy, jako wy- nów lepiej zapomnieć o tym „wiel- mijająca odpowiedź organizatorów, kim powrocie”. nie wystarczą. BLUESOWY ŁK E ZAU

Kontakt z redakcją: [email protected] Wydawca ul. Górczewska 201, 01-459 Warszawa Fundacja Popularyzacji Muzyki www.jazzpress.pl Jazzowej EuroJAZZ ISSN 2084-3143 Redakcja redaktor naczelny: Piotr Wickowski

Roch Siciński Fotograficy: Mery Zimny Piotr Gruchała Jerzy Szczerbakow Marta Ignatowicz-Sołtys Mateusz Magierowski Kuba Majerczyk Łukasz Nitwiński Lech Basel Milena Fabicka Marcin Wilkowski Rafał Garszczyński Piotr Fagasiewicz Aya Lidia Al-Azab Piotr Banasik Maciej Nowotny Jarek Misiewicz Ryszard Skrzypiec Barbara Adamek Urszula Orczyk Bogdan Augustyniak Karolina Śmietana Krzysztof Wierzbowski Konrad Michalak Katarzyna Stańczyk Wojciech Sobczak-Wojeński Paulina Krukowska Paulina Pacuła Katarzyna Kukiełka Krzysztof Komorek Korekta Sławomir Orwat Ewa Weydmann Jakub Krukowski Katarzyna Czarnecka Marta Ignatowicz-Sołtys Zuzanna Tuliszka Radek Wośko Mateusz Podlecki Lech Basel Dorota Matejczyk Małgorzata Smółka Natalia Adamczyk Rafał Zbrzeski Skład i opracowanie graficzne Aleksandra Zbrzeska Beata Wydrzyńska Vanessa Rogowska [email protected] Basia Gagnon Jarosław Czaja Marketing i reklama Marek Brzeski Agnieszka Holwek [email protected] Piotr Rytowski Barnaba Siegel

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomer- cyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jednak należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu. Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie » KWIECIEŃ 2015 MAJ 2015 CZERWIEC 2015 LIPIEC / SIERPIEŃ 2015 Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143 ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Radek „Bond” Bednarz Michał Wierba Dorota Piotrowska Antoni „Ziut” Gralak Jacek Namysłowski Piotr Damasiewicz Jamie Saf TOP NOTE Wojtczak NYConnection – Folk Five TOP NOTE PeGaPoFo – Świeżość

REAKTYWACJA! Wesprzyj akcję Piotr Wojtasik Celem powinno być REAKTYWACJA! rozwijanie duchowości TOP Paweł Rozmowy: NOTE ELMA Bartłomiej Bartłomiej Oleś Tomaszewski Leszek Kułakowski & Tomasz Dąbrowski Wszystkie drogi Jacek Improwizacja musi nieść Rozmowy: – Chapters prowadzą Kamil Piotrowicz Oleś Piotr Schmidt do Bitches Brew Mazurkiewicz ducha kompozycji Dorota Miśkiewicz Paweł Kaczmarczyk Czerpię z wielu źródeł Jestem uzależniony Asia Czajkowska-Zoń Audiofeeling Trio

od brzmienia Charles Gayle Majerczyk Kuba ś , fot. Ole omiej ł Bart – Something Personal Majerczyk Kuba fot. Wojtasik, Piotr

Jacek Mazurkiewicz, fot. Kuba Majerczyk Paweł Tomaszewski, fot. Kuba Majerczyk

PAŹDZIERNIK 2015

Gazeta internetowa poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Maciej Grzywacz Adam Nussbaum Nat Osborn

TOP NOTE Jachna / Buhl Synthomathic

Sławek Pezda Nasza muzyka jest

eksplozją energii Majerczyk Kuba fot. Pezda awek ł S

LUTY 2016 KWIECIEŃ 2016 MAJ 2016

Gazeta internetowa Gazeta internetowa Gazeta internetowa poświęcona poświęcona jazzowi poświęcona jazzowi muzyce improwizowanej

ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 i muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143

Rozmowy: Rozmowy: Rozmowy: Tomasz Lach Wojtek Justyna Szymon Mika Ernst Reijseger Greg Osby Per Oddvar Johansen Harmen Fraanje Mateusz Smoczyński Nikola Kołodziejczyk Mola Sylla TOP NOTE Jerzy Małek Nikola Kołodziejczyk Take 5, Orchestra czyli 5 pytań Barok Take 5, do ELMY Portrety progresywny czyli 5 pytań do improwizowane Wojciecha Jachny TOP NOTE Paweł Niewiadomski Quaret – Introduction

TOP NOTE Sefardix Miles Around – Oleś Brothers Plebiscyt & Jorgos Skolias Filip Łobodziński Jazz 2015 – Maggid Moja osobista szafa grająca ZWYCIĘZCY Nikola Kołodziejczyk Dominik Strycharski Czystość, spokój Monika Borzym Pomiędzy gadającym i taniec Ja tu tylko śpiewam i martwym instrumentem fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk fot. Kuba Majerczyk